Polacy mówią coraz gorzej
Transkrypt
Polacy mówią coraz gorzej
Polacy mówią coraz gorzej Co to znaczy dobrze mówić? To mówić tak, by druga osoba mogła nas zrozumieć, a jednocześnie dawać swoim mówieniem dobry przykład. Od lat prowadzę zajęcia ze studentami i zauważyłam, że wielu z nich ma ogromny problem z wyrażaniem siebie. Nie zawsze wynoszą z domu i szkoły odpowiednie wzorce. Nie ma w naszym systemie edukacji sztuki oratorskiej. Nawet dorośli ludzie mają kłopot z mówieniem w sposób zrozumiały i przejrzysty. Dlatego przekonuję ich, że należy mówić świadomie, myśleć nad każdym wypowiedzianym słowem i szukać w pokładach myśli czy w słownikach takich słów, którymi możemy zastępować te, których używamy w nadmiarze. Uważam, że w mówieniu można się cały czas rozwijać. Kiedy starając się o pracę, składamy CV, piszemy, że znamy angielski, francuski, a nikt nie pyta, czy znamy polski! Później okazuje się, że mamy problem z wystąpieniem publicznym lub z napisaniem komunikatu. Dlatego uważam, że Polaków trzeba przekonywać do tego, że dobre mówienie to przede wszystkim burzenie murów niezrozumienia, wyraz szacunku dla drugiej osoby, ale także element naszej postawy, dzięki której pokazujemy, że jesteśmy ludźmi kultury. Uczestniczenie w komunikacji jest przecież procesem kultury, kultury osobistej, świadomości, że niektóre słowa wzięły się z innych języków, a inne są typowo polskie. Jeśli odpowiednio intonujemy, akcentujemy to też wystawiamy sobie dobre świadectwo. Beata Tadla przez wiele lat prowadziła programy informacyjne i publicystyczne w największych stacjach telewizyjnych. Dziś dzieli się doświadczeniem, prowadząc zajęcia ze studentami i szkolenia z zakresu odpowiedniej wymowy i poprawności językowej. Nam opowiedziała m.in. o tym, jakie błędy najczęściej popełniają Polacy i o czym warto pamiętać podczas wystąpień publicznych. Wspomniała pani o problemach studen tów, ale spróbujmy spojrzeć na to szerzej – jak mówią Polacy? Mówią coraz gorzej, głównie dlatego, że posługujemy się szybką komunikacją SMS-ową, piszemy e-maile, coraz mniej uwagi zwracamy na znaki przestankowe 20 i polskie znaki w słowach. Mam wrażenie, że że słowo hejt pozwoliło oswoić się nam z nie- jest ogólne przyzwolenie, by w e-mailach, na nawiścią. Brzmi ładniej niż nienawiść, w tro- Twitterze i Facebooku zapominać o zwrotach chę bardziej cywilizowany sposób. A nie- grzecznościowych, o odpowiedniej składni. nawiść pozostaje nienawiścią, dlatego jeżeli Dostosowujemy się do negatywnych wzor- kogoś hejtujemy, wolałabym powiedzieć, że ców i nie zdajemy sobie sprawy, że dobrze wylewamy na niego swoją nienawiść, to bar- zbudowane zdanie jest wyrazem respektu dziej przemawia do wyobraźni. wobec odbiorców. Krótko mówiąc: rów- namy w dół. Nie dość, że mówimy coraz Jakie błędy najczęściej pojawiają się u uczestników szkoleń, które pani prowadzi? Jest ich cała masa. Nie potrafimy przyswoić choćby nieszczęsnego „włanczania”. Wiele osób wciąż mówi „włanczam”, chociaż nie ma włancznika tylko jest włącznik. Ludzie nie potrafią przyzwyczaić się, że mamy rok dwa tysiące szesnasty, a nie dwutysięczny szesnasty. Przecież dwutysięczny był tylko raz. Nie mówimy tysiąc dziewięćsetny osiemdziesiąty dziewiąty, tylko tysiąc dziewięćset osiemdziesiąty dziewiąty. Duże problemy są także z odmianą liczebników i z akcentowaniem. Zapominamy, że niektóre wyrazy w języku polskim mają różne akcenty, nie wszystkie na drugą sylabę od końca, niektóre na trzecią. Wiele osób nie potrafi intonować, robić pauz logicznych. Nie wiedzą czym jest kropka w zdaniu, a przez to wypowiedź staje się bardzo chaotyczna. Błędów jest mnóstwo, ale głównym problemem jest to, że nie potrafimy formułować poprawnie zdań, gubimy wątek, nie myślimy o tym, co mówimy i chcemy być mądrzejsi niż jesteśmy, używając w trakcie wypowiedzi urzędowego języka. A ja wtedy mówię: „A czy tak rozmawiasz z koleżanką? Czy powiesz jej, że udałaś się na spacer czy że poszłaś się przejść?”. gorzej składniowo i gramatycznie, to jeszcze coraz bardziej bełkoczemy i faflunimy. Oczywiście, jeżeli będziemy niewyraźnie realizować samogłoski, które są bazą prawidłowej artykulacji, a na dodatek nie będziemy wypowiadać spółgłosek, to i tak uda nam się jakoś porozumieć. Ale ja nie stawiam na „jakoś” tylko na „jakość”. To jest po prostu przyjemne dla ucha. Ton głosu i jego brzmienie mają ogromy wpływ na to, jak ludzie nas p ostrzegają. Ogromną szkodę czynią językowi też tzw. mody środowiskowe. Prym wiodą w tym pracownicy korporacji, którzy wszystkie polskie słowa zamieniają na słowa angielskie i mam wrażenie, że nie potrafią się z tego zaklętego kręgu wyzwolić, gdy jest potrzeba używania języka uniwersalnego. No właśnie… Deadline, case, target – wyobrażam sobie, że pani jako Mistrz Mowy Polskiej reaguje alergicznie na nadużywanie tych słów. Nie cierpię tego! Wiem, że mamy wiele międzynarodowych umów handlowych czy takich związanych z nowymi technologiami. Jesteśmy w Unii Europejskiej, dokumenty, które do nas przychodzą, są w języku angielskim. Język jest bardzo elastyczny, polski też. Przez całe stulecia nie był wolny od wpływów, mieliśmy makaronizmy, łacinę, niemal całe techniczne słownictwo wzięło się z języka niemieckiego. To wszystko wchłonęliśmy, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Jednak skala tego, co dzieje się teraz jest ogromna i na dodatek język polski nie nadąża z szukaniem odpowiedników. Zresztą niektóre nie byłyby naturalne, brzmiałyby sztucznie. Najgorsze jest to, że te angielskie słowa zaczynamy odmieniać, np. lajkować, hejtować, forwardować. A proszę zauważyć, Mówiła pani wcześniej, że niezwy kle ważne jest, by w trakcie wypo wiedzi odpowiednie były barwa i ton. Wyobraźmy sobie sytuację, w której spo tykamy się z w kawiarni z potencjalnym klientem i bardzo chcemy pokazać, że jesteśmy pewni siebie. Jakie powinny być barwa i ton naszego głosu? Tego nie da się włączyć. Nie mamy w ciele magicznego przycisku, który sprawi, że dzisiaj będziemy mówili wyraźnie, bo chcemy 21 wywrzeć wpływ na naszego partnera bizne- wystarczy już tylko obudować to odpowied- sowego, a jutro staniemy się romantykami nimi słowami. Logicznie, znaczy też myśląc i będziemy używać słów znanych z literatury, nad tym, co chcemy powiedzieć. To jest też by zrobić wrażenie na ukochanej osobie. To budowanie naszej wiarygodności. Jeżeli ktoś cały proces, który wymaga wiele pracy. nie wierzy w to, co mówi, to jest niewiary- Barwa głosu ma ogromne znaczenie, co godny, a etyczna strona mówienia zakłada potwierdziły badania profesora Alberta Meh- również prawdomówność i uczciwość. Nie rabiana. Wynika z nich, że 45 proc. z tego, co mogę z panem rozmawiać i uznać, że będę zapamiętujemy z czyjegoś komunikatu, to kłamać. Na tym polega etyka mówienia mowa ciała, ponad 30 proc. właśnie barwa – umawiamy się, że oboje mówimy prawdę. i ton, a warstwa werbalna, czyli słowa, to A co z gestami? Warto gestykulować czy to zależy od sytuacji? Ja wyznaję zasadę, że powinna istnieć spójność pomiędzy myślą, mową i gestem. Jeżeli gest służy do tego, by podbić słowo, czy specjalnie je podkreślić, to jak najbardziej. Jednak te gesty muszą być naturalne. Jest zasada, że nie powinniśmy gestykulować powyżej ramion i poniżej linii pępka, ale np. Hitler podczas przemówień cały czas wznosił ręce do góry, a mimo to porywał tłumy. Takich przykładów jest więcej. Uważam, że każdy z nas ma w sobie jakąś cechę, wokół której powinien budować siłę. Ta cecha jest naturalna. Najważniejsze, byśmy nie przyklejali sobie cudzego głosu, cudzej mimiki, cudzej gestykulacji. Wychodźmy zawsze z tym, co jest w nas naturalne i prawdziwe, bo tylko wtedy pokażemy tym, którzy na nas patrzą i nas słuchają, że jesteśmy prawdziwi, ogarnięci jakąś pasją, mamy coś ciekawego do powiedzenia. Tylko wówczas nam uwierzą. zaledwie 7 proc. Oczywiście ma to odniesienie do robienia tzw. „pierwszego wrażenia”, jednak oboje doskonale wiemy, jak w sytuacjach komunikacyjnych jest ono ważne. Margaret Thatcher, żeby brzmieć bardziej władczo, musiała przejść długi trening głosu, który umożliwił jej obniżenie barwy o oktawę. Ludzie, którzy mówią niżej, są postrzegani jako bardziej wiarygodni. Ci, którzy mówią wysoko, potrafią nas trochę irytować. Ja zalecam spokój, ale także szukanie w sobie naturalnego głosu, który możemy znaleźć poprzez ćwiczenia oddechowe i specjalny trening. To może trwać długo, ale jest bardzo skuteczne. Margaret Thatcher, żeby brzmieć bardziej władczo, musiała przejść długi trening głosu, który umożliwił jej obniżenie barwy o oktawę. Ludzie, którzy mówią niżej, są postrzegani jako bardziej wiarygodni. Ci, którzy mówią wysoko, potrafią nas trochę irytować. Jaki ma pani stosunek do kolokwializmów i mowy potocznej? Czy są dopuszczalne w jakiejkolwiek sytuacji? Musimy pamiętać, że mamy w języku polskim dwie normy – wzorcową i użytkową. Norma wzorcowa jest sferą, która powinna istnieć w mediach, w trakcie wystąpień, na poziomie oficjalnym. Świadczy o naszej kulturze, jest wzorcem zgodnym z autorytetem kulturowym, z naszą tradycją. W normie użytkowej porozumiewamy się na niższym poziomie, ale to też jest w porządku. Bo umiemy ze sobą rozmawiać, a w dzisiejszych czasach nie jest to takie oczywiste. Natomiast jeżeli chcemy przemawiać i jed- Na swoich szkoleniach uczy pani także, jak mówić logicznie. Co to znaczy? Po pierwsze, by mówić logicznie musimy przefiltrować to, co chcemy powiedzieć przez własną świadomość. I sami musimy to rozumieć. Inaczej mówiąc, musimy mieć cel wypowiedzi. Jeżeli potrafi pan całą swoją wypowiedź streścić w jednym zdaniu, to już jest to duży sukces, bo to oznacza, że potrafi pan określić cel swojej wypowiedzi. Później Beata Tadla – dziennikarka radiowa i telewizyjna. Prowadziła m.in. „Wiadomości” w TVP1 i „Fakty” w TVN. Jest autorką trzech książek: „Pokolenie '89, czyli dzieci PRL-u w wolnej Polsce”, „Kto pyta, nie błądzi. Rozmowy wielkich i niewielkich” oraz „Niedziela bez Teleranka”. W 2010 roku otrzymała tytuł Mistrza Mowy Polskiej. 22 23 nocześnie pokazać swoją siłę, to powin- kim dotlenić mózg. Jak jesteśmy dotlenieni, niśmy mówić prostym językiem. Nie uży- myślimy lepiej, funkcjonujemy w bardziej wajmy wyrazów słownikowych, bo to tworzy otwarty sposób. barierę, ale zrezygnujmy też z kolokwiali- Czy te techniki pozwalają na dłuższą metę oswoić tremę? Czy pani po wielu latach na antenie jeszcze się stresowała? Stres jest bardzo potrzebny, wszyscy go odczuwają. Aktorzy, którzy grają na scenie przez wiele lat, za każdym razem mają tremę. Trzeba nauczyć się, by stres nas nie paraliżował, ale mobilizował. zmów, bo to rodzaj podlizywania się, sprowadzania na niższy poziom. Powinniśmy mówić językiem prostym, ale nie prostackim. Wydaje mi się, że ubieranie myśli w język łatwy do przyswojenia jest dużo mądrzejsze niż używanie takich sformułowań, po których definicję trzeba sięgać do słownika. Mówmy tak, jak podczas rozmowy z rezolutnym 13-latkiem. Dostosowujemy się do negatywnych wzorców i nie zdajemy sobie sprawy, że dobrze zbudowane zdanie, jest wyrazem respektu wobec odbiorców. 24 Zatrzymajmy się dłużej przy wystąpie niach publicznych, bo w ich trakcie mowa ciała powinna być zapewne zupełnie inna niż podczas spotkania w restauracji. Na co trzeba zwrócić szczególną uwagę? To bardzo szeroka sfera i trzeba to wszystko dopasowywać do każdego indywidualnie, przecież każdy ma jakieś nawyki. Żyjemy w społeczeństwach, które bardzo trudno oduczają się tego, co ze sobą noszą. Ludzie od urodzenia przyzwyczaili się do pewnych rzeczy i ciężko przyswajać im nowości. Najpierw trzeba się pewnych rzeczy oduczyć, żeby to nie przeszkadzało, a potem nauczyć się przede wszystkim spokoju i naturalności. Nadmierna gestykulacja potrafi odwrócić uwagę od tego, co mówimy. Źle dopasowany strój nie dość, że krępuje ruchy mówcy, to dodatkowo będzie widoczny dla odbiorców. Nie można się niczym zastawiać, zaciskać pięści czy zakładać rąk przed sobą. A przede wszystkim nie powinniśmy robić błędów językowych. Czasem nawet jeden taki błąd spowoduje, że nie zapamiętamy tego, co ktoś powiedział. Cała praca idzie na marne, bo zepsuliśmy wystąpienie jakimś rzucającym się w uszy złym sformułowaniem. Te wszystkie zasady i dobra dykcja mogą zdać się na nic, jeżeli zje na stres… To prawda. Niektórzy mają olbrzymie blokady, nawet w rozmowie jeden na jeden. Nie radzą sobie także, gdy mają wystąpić przed kamerą albo usiąść przed mikrofonem w radiu. Stres potrafi zablokować im cały aparat mowy. Do tego dochodzą trzęsące się ręce i drżenie policzków. Takim objawem jest chyba także drżenie głosu. To charakterystyczne choćby dla premier Ewy Kopacz. Czy w jej przypadku to stres czy po prostu ma taki głos? Ma taki głos, a gdy do tego dojdzie większe napięcie, to drżenie jest szczególnie wyraźne. Podobny problem ma Zbigniew Ziobro – gdy jest zdenerwowany, krtań podchodzi mu bardzo wysoko, a to blokuje odpowiedni przepływ powietrza. W efekcie struny głosowe nie mogą naturalnie drgać. A jak pani radziła sobie ze stresem pod czas prowadzenia programu na żywo? Stosowała pani jakieś specjalne techniki? Po 25 latach już się o tym nie myśli. Najważniejsze, by nie przyklejać sobie jednej techniki, nie myśleć o tym za bardzo. Trzeba to tak wdrożyć, by stało się dla nas naturalnym nakazem. Jeśli przemawiając, zaczniemy myśleć: „Aha, muszę oddychać, muszę się uspokoić”, to nigdy nie będzie dla nas prawdziwe. Jest mnóstwo technik oddechowych, długo by o nich opowiadać. Trzeba dużo ćwiczyć, a oddech czyni cuda. Potrafi nas uspokoić wewnętrznie, ale przede wszyst- Podobno mamy tylko jedenaście sekund, by zrobić wrażenie na osobie, której dotychczas nie znaliśmy. Niektórzy mówią, że to trwa nawet cztery sekundy, ale jeszcze inni, że ok. czterech minut. Pierwsze wrażenie robi się wyglądem, większość ludzi jest przecież wzrokowcami. Potem patrzymy na postawę – czy dana osoba idzie jak zwycięzca czy idzie 25 i handlowców? W jaki sposób powinni mówić do potencjalnych klientów, by nie zostać odebranym jako osoba nachalna. Często słyszymy ich w słuchawce i natychmiast chcemy odłożyć telefon. Ja sama to robię (śmiech). jak na ścięcie. W dalszej kolejności zastanawiamy się, czy jest odpowiednio ubrana, bo tzw. dress code też coś o człowieku mówi. To wszystko potrafi jednak prysnąć, gdy nasz rozmówca się odezwie. Po trzech pierwszych zdaniach jesteśmy w stanie stwierdzić, czy ten ktoś jest w stanie nas zainteresować. To z wymawianiem „r”. W takim przypadku tencje językowe, bo skoro chcą wpływać na wadę wymowy można przekuć w swój atut innych, niech będą też dobrym przykładem i ona nie jest postrzegana jako słabość. Czło- w tym względzie. wiek staję się dzięki temu charakterystyczny, ale tylko wtedy, kiedy swoją osobo- Najbardziej porywającym mówcą, jakiego znam, jest Jerzy Bralczyk, mogę go słuchać i obserwować godzinami. wością potrafi to przykryć. Natomiast mnie zawsze razi, kiedy ktoś jest zupełnie przezro- Co mogą robić, by tego uniknąć? To są już triki związane z wywieraniem wpływu na innych i ja się tym nie zajmuję. Natomiast uważam, że jeżeli ktoś mówi „Nie, dziękuję”, a później sprzedawca próbuje przekonać go jeszcze raz, i jeszcze raz, to jesteśmy tak zirytowani, że odkładamy słuchawkę. Niektórzy wpisują w telefon „nie odbierać”, na wypadek, gdyby zadzwonił ponownie. Nachalność jest nie do przyjęcia, trzeba zawsze wyczuć klienta i zrozumieć, że czasem trzeba odpuścić. Problemem w takich sytuacjach może być formułowanie komunikatu, który powoduje, że klient czuje się osaczony. Warto nad tym pomyśleć. No i oczywiście, jak słyszę w słuchawce kogoś, kogo nie rozumiem, bo fafluni, to dla mnie podstawowy powód, by się rozłączyć. pierwsze, pozytywne wrażenie natychmiast się ulatnia, gdy słyszymy niedbałą mowę, bez poprawności, bez świadomości językowej, czy po prostu, gdy jest to mało interesująca wypowiedź. Owszem, wygląd jest ważny, ale i tak większe znaczenie ma to, co mamy do powiedzenia i jak mówimy. Szkolenie to zapewne najlepszy sposób, by radzić sobie z faflunieniem, ale czy są jakieś „domowe” sposoby, żeby poprawić dykcję? Wielu osobom pomaga podobno czytanie z korkiem… Niektórzy zamiast korka wkładają sobie kciuk i wtedy artykułują. Jak mamy palec w ustach, regulujemy nacisk szczęki. Używając korka, nie czujemy tego i możemy go czasem przegryźć. Niektórzy przecinają go sobie wzdłuż, żeby ta szpara nie była taka duża. Obie metody są skuteczne, ale bardzo dobrze robią także ćwiczenia artykulacyjne, które są dostępne w wielu publikacjach. Sama na zajęciach rozdaję zadania z takimi ćwiczeniami. Przede wszystkim jednak musimy siebie słuchać, trzeba ze sobą rozmawiać, nagrywać swój głos. Każdy z nas słyszy siebie tzw. uchem wewnętrznym, a to jest mylne, bo pan inaczej mnie słyszy, niż ja siebie. Jak pani reaguje na to, co ostatnio dzieje się w mediach – na antenie, w różnych telewizjach, pojawiają się dziennikarze, którzy nie wymawiają „r”, zjadają koń cówki, nie stawiają kropek? Oczywi ście dla wielu z nich praca w telewizji to spełnienie marzeń, ale czy selekcja w tym względzie nie powinna być bardziej rygo rystyczna? Marzenia są oczywiście rzeczą piękną, ale do niektórych zawodów trzeba mieć odpowiednie predyspozycje. Jeśli ich nie ma, może należy poszukać innego zajęcia? Jak bym miała 185 centymetrów wzrostu, może byłabym modelką, ale mam 159 centymetrów, więc ten zawód nie jest dla mnie. Z drugiej strony, na każdym etapie naszego życia można zniwelować wady wymowy, ale to wymaga pracy, a nam często nie chce się pracować. Wady wymowy są w jakimś stopniu akceptowalne, jeśli mówca ma wyjątkową osobowość. Lucjan Kydryński był wspaniałym konferansjerem, który miał kłopoty Chyba nikt nie lubi słuchać swojego głosu. To naturalne. Ludzie, którzy się nagrywają albo stają przed kamerą, nie lubią na siebie patrzeć, nie lubią tonu swojego głosu. Mówią, że jest jakiś dziwny, nienaturalny, podczas gdy inni słuchający mówią: „No jak to? Przecież jest całkiem OK. Tak właśnie brzmisz”. Warto siebie nagrywać, a później odsłuchiwać. To pozwala się przyzwyczaić i uniknąć szoku, gdy idziemy na przykład do studia radiowego i po raz pierwszy słyszymy swój głos, dodatkowo przetworzony przez mikrofon. Jakie ma pani rady dla sprzedawców 26 czysty i jednocześnie wlewa w tę przestrzeń publiczną bardzo złe mówienie. A czy spośród osób publicznych jest pani w stanie wskazać osobę, która jest wzo rem, zarówno jeśli chodzi o sposób mówienia, postawę, dykcję, gestykulację i mowę ciała? Najbardziej porywającym mówcą, jakiego znam, jest Jerzy Bralczyk, mogę go słuchać i obserwować godzinami. Ale profesor jest poza wszelką konkurencją. Pięknie i interesująco mówi także prof. Andrzej Blikle, uwielbiam też słuchać Andrzeja Komorowskiego wplatającego w wypowiedź mądre anegdoty. Śledzę różne wystąpienia, bywam na wielu konferencjach, bycie mówcą stało się ostatnio modne, ale nawet ci, którzy mają pasję, charyzmę i łatwość w wypowiedzi, popełniają błędy gramatyczne, artykulacyjne, fonetyczne. Warto, by wzmacniali kompe- A wśród polityków? Tam można znaleźć antywzory. Na przykład pani premier Beata Szydło mówi w sposób monotonny. Dla mnie to jest nie do przyjęcia. Jeżeli narysowałby pan linię jej przemówienia to byłaby to linia prosta. Tam nie ma żadnych emocji. Natomiast, gdy próbuje dodać emocje, to jest to tak nienaturalne, że aż dziwne. Są też politycy, którzy zjadają końcówki. Powszechne jest mówienie „patriotys”, „nihilis”, „maras”, a nie „marazm”, „patriotyzm”, czy „nihilizm”. Niewybaczalnym błędem jest również, to, że atakują nas słowami, których nie rozumiemy, a to tworzy ogromny dystans. Rozmawiał Piotr Meissner Sztuka mówienia bez bełkotania i faflunienia Mieczysław Oczkoś 500 zdań polskich Jerzy Bralczyk Kultura języka polskiego Andrzej Markowski Wszystko zależy od przyimka Jerzy Bralczyk, Andrzej Markowski, Jan Miodek 27