Panorama Powiatu Janowskiego
Transkrypt
Panorama Powiatu Janowskiego
Panorama Powiatu Janowskiego Batorz - Chrzanów - Dzwola - Godziszów - Janów Lubelski - Modliborzyce - Potok Wielki Nr 1(10) Styczeń 2010 BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK DLA MIESZKAŃCÓW POWIATU JANOWSKIEGO Hej kolęda, kolęda ... więcej str. 13 W NUMERZE W KOMAS-ie powiało więcej str. 10 optymizmem W powiecie uchwalono budżet na 2010 rok Szesnastoma głosami „za” i jednym wstrzymującym się przyjęto w Powiecie Janowskim budżet na 2010 rok. Głosowanie odbyło się podczas ostatniej w tym roku sesji Rady Powiatu w Janowie Lubelskim 29 grudnia 2009 r. Tegoroczny budżet powiatu może imponować pod względem liczbowym. WIĘCEJ na str. 10 www.powiatjanowski.pl Prawa pacjeta w podstawowej opiece zdrowotnej więcej str. 9 Spotkanie Bożonarodzeniowe ... - Spotykając się w gronie osób, które mają szczególną misję w dziedzinie szeroko rozumianej kultury, chcemy raz jeszcze przeżywać radość, związaną ze Świętami Bożego Narodzenia - mówił w Sandomierzu, podczas styczniowego Spotkania Bożonarodzeniowego przedstawicieli środowisk twórczych, konserwatorów zabytków oraz dziennikarzy Ks. Biskup Krzysztof Nitkiewicz - Ordynariusz Diecezji Sandomierskiej. WIĘCEJ na str. 7 Remont Urzędu Foto: Wojciech Łukasik Nie daj Bóg wojny … Wspomina Pani Anna Chysińska Kaczmarska z Janowa Lubelskiego. Część II: wojna. Za Niemców. Był rok 1939, byłam mała i jak to dziecko, biegałam po mieście, ciekawa wszystkiego, co się działo. Wtedy mieszkaliśmy z babcią, która była już stara, moja mama miała 50 lat i ciężko pracowała, żeby jakoś można było żyć, a to prała, a to ogrody pieliła, pracowała też w Nadleśnictwie, wtedy Nadleśniczym był Wójcicki. Pomagała jego żonie w różnych pracach domowych. W tym czasie mieszkali w Nadleśnictwie czterej Niemcy, z których jeden pamiętam, nazywał się Witege. WIĘCEJ na str. 8,9 Na zdjęciu od lewej: Zenka Tomczyk, Krystyna Karwatowska, Anna Chysińska - Kaczmarska, Danuta Karwatowska; rok 1944 W dniu 22 grudnia 2009 roku podpisana została umowa z firmą Handlowo-Usługową „GEORG” Adama Korgi z Aleksandrowa Pierwszego na realizację inwestycji pod nazwą „Przebudowa i remont pomieszczeń w budynku administracyjnym Starostwa Powiatowego przy ul. Zamoyskiego 59 w Janowie Lubelskim”. WIĘCEJ na str. 10 Matura po kolejnych zmianach Prawodawcy dbają o to, żebyśmy nie popadli w rutynę i co roku wprowadzają jakieś zmiany najczęściej w zakresie struktury egzaminu maturalnego. WIĘCEJ na str. 16 Janów zasługuje na halę ... Rozpoczyna się druga dekada XXI wieku. Jeżeli w pierwszej połowie tego dziesięciolecia nie powstaną na terenie Janowa dwie hale sportowe (przy LO i ZS), a przy szkołach podlegających Urzędowi Miasta co najmniej jedna (przy Gimnazjum lub Zespole Szkół w Białej) to szkoły janowskie będą rażąco odstawać od tych w sąsiednich gminach. WIĘCEJ na str. 16 Służyć w Legii Cudzoziemskiej O Legii Cudzoziemskiej we Francji słyszał niemalże każdy z nas, ale o tym, że takowych legionistów mamy w naszym powiecie wie niewielu. Skromny, żeby nie powiedzieć tajemniczy - upłynęło sporo czasu, nim zdecydował się ze mną o tym porozmawiać. Od 20 lat związany z działalnością WIĘCEJ na str. 12 samorządową: radny miejski w latach 1990-'94 i 1994'98, Przewodniczący Rady Powiatu I (1998-2002) i Wiceprzewodniczący III (obecnej) kadencji, Członek Rady Społecznej SPZOZZ, Wiceprzewodniczący Komisji Zdrowia, Oświaty, Kultury i Sportu. Oblodzone i Absolwent UMCS-u w Lublinie (wydział historii) oraz zaśnieżone drogi, słaba Studium Wychowania Fizycznego w Raciborzu. Jako w i d o c z n o ś ć , b ł o t o nauczyciel historii i wychowania fizycznego p o ś n i e g o w e , k o l e i n y , przepracował w szkolnictwie 25 lat (w tym 13 lat jako marznący deszcz ze śniegiem dyrektor szkoły w Białej). Obecnie - na emeryturze. oraz zamiecie i zawieje Mieszka na Białej, gdzie prowadzi niewielkie śnieżne - to wszystko sprawia, gospodarstwo rolne. Często udziela się społecznie, jest że jazda zimą wymaga od Prezesem Zarządu Powiatowego Szkolnego Związku kierowcy dużej rozwagi i Sportowego „Ziemia Janowska” oraz członkiem Rady j e s z c z e w i ę k s z y c h Parafialnej, pisze artykuły do „Korzeni Janowskich”. umiejętności, a z tym bywa Interesuje Go historia, sport i polityka. różnie. WIĘCEJ na str. 2,3 WIĘCEJ na str. 5 Zwany „Protoplastą Rodu Kulpów” Krzysztof Hołowczyc radzi … Panorama Powiatu Janowskiego Zwany „Protoplastą Rodu Kulpów” W czym upatruje szanse rozwoju naszego powiatu, w jaki sposób tworzyć drzewo genealogiczne, dlaczego patrzy sceptycznie na Unię Europejską, co sądzi o współczesnej historii Polski i Instytucie Pamięci Narodowej - na te i inne pytania specjalnie dla Czytelników Panoramy Powiatu Janowskiego odpowiada Antoni Kulpa Radny Powiatowy, reprezentujący janowską gminę. A.B.: Odtworzył Pan drzewo genealogiczne rodziny Kulpów do początku drugiej połowy XVII wieku. Skąd to zamiłowanie do poszukiwania śladów przeszłości? A.K: U mnie to jest rodzinne. Historię lubiłem ja i mój ojciec, który miał bardzo dobrą pamięć, znał ludzi w okolicy, często się z nimi spotykał, rozmawiał - tym sposobem dużo wiedział. On mnie na pewne sprawy ukierunkował, bo później, kiedy robiłem drzewo genealogiczne rodziny Kulpów, okazało się, że te jego spostrzeżenia sprzed kilku pokoleń, które przetrwały w postaci tradycji rodzinnej, okazały się słuszne (oczywiście, bez dat). Od dawna chciałem zgłębiać historię mojej rodziny, historię Białej i Janowa, ale dopiero od 2004 r., kiedy przeszedłem na emeryturę, poważnie się tym zająłem. Odtworzyłem drzewo genealogiczne rodziny Kulpów do 1659 roku, kiedy to w Janowie, który niedawno co powstał, założonym przez Katarzynę z Ostrogskich Zamoyską, urodził się Szymon - syn Jana i Katarzyny Kulpa. A.B.: Czasami określamy naszych dalekich krewnych mianem „siódma woda po kisielu”, a tworząc drzewo, tworzymy obraz pokoleniowy naszej rodziny wstecz. Drzewo genealogiczne przedstawia potomstwo, wychodzące od probanta, czyli osoby, od której wywodzą się kolejni krewni, tj. rodzice, rodzeństwo i dzieci, połączone ze sobą. Kontynuowana powinna być linia męska rodziny. Odszukiwanie swoich korzeni trzeba zacząć od …? A.K.: Od samego siebie, następnie od rodziców, dziadków, pradziadków, trzeba znać ich daty urodzenia, ślubu, śmierci, a każdy z nas powinien to wiedzieć. Na podstawie wiedzy rodziców i dziadków, można odtworzyć drzewo rodzinne do końca XIX wieku, potem trzeba penetrować archiwa. Ja szukałem śladów po dawnej Parafii Bialskiej w archiwum parafialnym w Janowie. To archiwum jest bogate w księgi metrykalne, które zaczynają się - w przypadku chrztów od 1654 roku, natomiast w przypadku ślubów - od roku 1658. Od chwili obecnej do 1915 roku kroniki były pisane po polsku, od 1915 do 1867 po rosyjsku, tzw. cyrylicą, z którą nie każdy poszukiwacz sobie poradzi (śmiech), od 1867 do 1810 znowu w języku polskim, a od 1810 do 1654 łaciną. Wertując kroniki kościelne od 1810 roku do 1654, trzeba dobrze znać łacinę (ja łaciny uczyłem się na studiach). Po łacinie w księgach chrztów szuka się bardzo źle, bo nie ma podanego wieku rodziców, jest tylko krótka sentencja chrztu. Wtedy chrzcili dzieci zaraz po urodzeniu, np. po 2,3 dniach. Księgi zgonów są od 1797 roku do dnia obecnego, ale w latach 1797-1810 informacje na ten temat są bardzo fragmentaryczne i suche (podany jest tylko wiek zmarłego). Te księgi, pisane po łacinie, przejrzałem nie jeden raz, żmudna to była praca, ale warto było. Szukałem informacji również w archiwach państwowych (w Sandomierzu, Kraśniku, Lublinie) oraz kościelnych w sąsiednich gminach. Na dzień dzisiejszy sporządziłem około 20 drzew genealogicznych, może nie tak szczegółowych jak swoje własne, ale też niektóre z nich sięgają drugiej połowy XVII wieku. A.B.: Ksiąg sprzed 1654 roku nie ma? A.K.: Nie ma. Prawdopodobnie spłonęły w pożarze archiwum metropolitalnego w Krakowie, do którego kiedyś należały archiwa Parafii Bialskiej. Odtworzenie mojego drzewa genealogicznego zajęło mi (z przerwami) cztery lata. Jeśli chodzi o kroniki kościelne, to każdy rocznik przeanalizowałem bardzo dokładnie, żeby wszystkie gałęzie rodu znaleźć osobno. I te dzieje rodziny Kulpów zamieściłem w „Janowskich Korzeniach”. Okazało się, że od tej pierwszej pary małżeńskiej Jana i Katarzyny, ja jestem dziesiątym pokoleniem, natomiast pokoleń, do których dotarłem do tej pory jest 13. Od Jana i Katarzyny wyszło ponad tysiąc potomstwa (tylko w samej linii prostej). W chwili obecnej żyje około 350 Kulpów. To są ludzie rozrzuceni po całej Polsce, niektórzy mieszkają we Francji - z nimi też mam kontakt. Jak odtwarzałem dzieje rodziny Kulpów, to spotykałem się z wielką serdecznością, rzekłbym z wdzięcznością, że ktoś chce to zrobić. Od tej pory niektórzy uważają mnie za protoplastę rodu Kulpów (śmiech), przyjeżdżają, pytają o powiązania rodzinne, dzwonią, wysyłają kartki świąteczne - to jest bardzo miłe. Są zadowoleni, bo dotarłem do naszych wspólnych korzeni. Zdarzały się sytuacje, że niektóre osoby, które były na emigracji, a które chciały spocząć w naszym kraju, zgłaszały się do mnie z prośbą, by wskazać im miejsce, gdzie znajdowały się dawniej ich domostwa, by wytłumaczyć powiązania rodzinne, itp. Muszę tutaj zaznaczyć, że ja się urodziłem w Janowie (ale mieszkam na Białej), podobnie jak kilka pokoleń z mojej rodziny, natomiast początki rodu Kulpów, trwającego nieprzerwanie od ponad 350 lat, wywodzą się również z Janowa. Mój praprapradziadek Walenty w 1807 roku ożenił się w Białej z Ewą z Surtelów i takim oto sposobem powstały trzy duże gałęzie rodu Kulpów, które trwają do dnia dzisiejszego. A.B.: Czego się Pan dowiedział o swojej rodzinie? A.K.: Nie wiem dlaczego, ale moi przodkowie przez kilkadziesiąt lat używali dwóch nazwisk: „Kulpa” (pisane przez „K”, a czasami przez „C” - po łacinie „Culpa”) lub „Wadowski” - tak było do 1742 r. Właściwie, to nie wiadomo co oznacza, ani skąd się wzięło nazwisko „Wadowski”. Może pochodzi od czasownika „wadzić się, kłócić”, może moi przodkowie byli kłótliwi, może mieli jakieś wady, chociaż powiem szczerze, że to nazwisko jest ładniejsze niż „Kulpa”, bo „Kulpa” oznacza po łacinie „winę” lub „zakrzywiony kij, nos” (śmiech), ale później to nazwisko zanikło, a pozostało tylko „Kulpa”. A.B.: Jakie to wrażenie dotykać kart papieru, które liczą 400 lat? A.K.: Człowiek myślami przenosi się w tamte lata, zaczyna myśleć kategoriami ludzi z tamtej epoki i ma takie nieziszczalne marzenie, by choć na krótką chwilę spotkać się z nimi. Odnajdywanie swojej przeszłości wciąga jak narkotyk, trzeba mieć do tego serce i zacięcie. Człowiek czuje taki powiew historii, olbrzymią satysfakcję i pewność, że w życiu najważniejsza jest rodzina, zdrowie i satysfakcja z tego, co się robi i kim się jest. To są grube, ręcznie pisane, pożółkłe, o ponumerowanych stronach, księgi. Niektóre, szczególnie te po łacinie, są pięknie napisane równym, kaligraficznym, łatwym do odczytania pismem. To pisał ksiądz, który - będąc jednocześnie urzędnikiem stanu cywilnego, chrzcił dziecko (za komuny to zmienili). Są tam podpisy, a na końcu księgi zazwyczaj jest adnotacja biskupa i pieczęć, że w tym i tym roku jakiś - wyznaczony przez Kurię Biskupią, urzędnik lub ksiądz to sprawdził, strony policzył i zatwierdził. Jedna taka księga zawiera około 500-600 stron, a najstarsze z nich nie mają spisu treści, tylko krótkie informacje. Ksiąg pisanych po łacinie jest około 12, natomiast pozostałych, pisanych do dnia dzisiejszego, jest około 150. Pisemny akt urodzenia w XIX wieku wyglądał mniej więcej tak: „Działo się to w Parafii Bialskiej dekanatu urzędowskiego i powiatu tarnogrodzkiego, dnia tego i tego roku pańskiego przede mną, urzędnikiem (lub proboszczem) takim to a takim, stawił się Walenty Kulpa, lat tyle i tyle, w asystencji lub w asyście świadków: tego i tego, w wieku takim i takim, i okazał nam dziecię płci męskiej/żeńskiej, zrodzone dnia wczorajszego o godzinie piątej po południu z jego małżonki Ewy Surtel, lat 28, z Białej (w niektórych jest jeszcze numer domu wymieniony), któremu nadano imię Jan”. Przy chrzcie było dwóch świadków (dwóch mężczyzn), z których jeden zostawał ojcem chrzestnym dziecka, no i była jeszcze matka chrzestna. Dokumentu nikt oprócz księdza, nie podpisywał (chyba, że umiał pisać). W zapiskach XIX-wiecznych strona 2 www.powiatjanowski.pl zazwyczaj są 3 akty (urodzenia, ślubu, śmierci), czyli jest więcej informacji, łatwiej jest szukać. Niestety, nie zawsze zgadza się podany wiek danej osoby, a to nieraz komplikuje i wydłuża poszukiwania. A.B.: Co może Pan powiedzieć o życiu swoich przodków? A.K.: Żyli dużo krócej od nas (około 40-50 lat). Ja pochodzę nie od tego pierwszego Szymona, tylko od jego brata, Andrzeja, urodzonego w listopadzie 1666 roku. Ten Andrzej znalazł się w „Spisie najstarszych mieszczan janowskich wraz z rodzinami”. Wtedy miał 55 lat. Moi pierwsi przodkowie mieszkali w rynku, bo ten „Spis mieszkańców” z 1721 roku mówi, że dwóch Kulpów wraz z rodzinami mieszkało w rynku, tj.: Andrzej (mój bezpośredni protoplasta) oraz Kazimierz, od którego pochodzi linia janowska, która nie opuszczała nigdy Janowa. Dowiedziałem się, że Walenty Kulpa był pod koniec XVIII wieku prezydentem rady miejskiej. Moi przodkowie w Janowie zajmowali się głównie uprawą roli i rzemiosłem, najczęściej byli to szewcy, kowale, sukiennicy, którzy wyrabiali sukno, bo przecież w Janowie na błoniach na początku XIX wieku istniały fabryki sukna. Zauważyłem też, że niektóre imiona w naszym rodzie się powtarzają, np. Andrzej, Antoni, Józef, Walenty, Jan. W większości przypadków było tak, że jeśli ojciec miał na imię Jan, to jego najstarszy syn również nosił imię Jan. Wtedy dzietność była bardzo duża, ale i śmiertelność również. Jeden z Kulpów miał 15 dzieci, z czego tylko dwoje czy troje przeżyło, reszta umarła. Dla porównania podam, że w pierwszej połowie XIX wieku śmiertelność Kulpów w Janowie była dużo wyższa, niż tych, na Białej, ponieważ ci z Janowa mieszkali na terenach bagiennych, może gorzej im się wiodło, może głodowali, w przeciwieństwie do tych z Białej. A.B.: Małżeństwa były swatane? A.K.: A jakże by inaczej (śmiech). W tamtych czasach brano pod uwagę pole, majątek. Były przypadki, że mężczyzna 50- i 60-letni brał sobie za żonę młódkę w wieku 16 czy 18 lat, bo rodzice wyswatali. Nie liczyła się miłość, liczył się grosz, pole - to było naturalne. Tak było w XVIII-XIX w. Wtedy kobiety umierały na skutek powikłań okołoporodowych, mężczyźni też umierali młodo, i często wdowy, wdowcy zakładali po raz drugi, trzeci rodzinę - po prostu nie było innej możliwości, musiał ktoś na polu pracować. Teraz to jest nie do pomyślenia, a wtedy to było normalne, tym bardziej, że takie małżeństwa zawierano nieraz nawet po miesiącu od dnia śmierci żony czy męża. A.B.: Które rody zachowały się do dnia dzisiejszego? A.K.: Penetrując stare księgi metrykalne, daje się zauważyć, że z Białej wywodzi się sporo janowskich rodzin, bo Biała jest miejscowością najstarszą w tej okolicy. Z Białej do Janowa pod koniec XVII i na początku XVIII wieku przyszły rodziny: Tomczyków, Sydorów, Gierłachów, Wojtanów i Gumieników. W tym czasie w Janowie mieszkały rodziny Kołtysiów, Sowów, Prężynów, Kuśmierczyków, Kulpów, Flisów, Łukaszów, Siwych, Wszelakich i innych, które przetrwały do dnia dzisiejszego. Wcześniej spotykało się wiele rodzin, których w tej chwili nie ma, np. o nazwisku Czerw, Gadzała, Świetlaga, Okłot, Kłykieć, Świergula. W 1582 roku (a właśnie wtedy kształtowały się nazwiska) w spisie Włości Turobińskich figurują nazwiska: Mareczków, Gumieników, Surtelów, Pyciów w Białej, Tomczyków, Prężynów, Niedziałków. A.B.: Wspomniał Pan, że oprócz historii interesuje się Pan polityką? A.K.: Polityką interesowałem się od zawsze, a z mojej bliskiej rodziny, ani rodzeństwo, ani ojciec, nikt z nas nie należał do partii. W domu od zawsze były tradycje rodzinne narodowopatriotyczne, związane z prawicą i kościołem. Razem z żoną staramy się wychowywać nasze dzieci w duchu patriotycznym. Chłopcy (Michał i Paweł) wiedzą, co to jest tożsamość narodowa, znają historię naszej rodziny, historię lokalną. Jak już wspomniałem, wychowanie rodzinne było w duchu patriotycznym i mimo, że miałem propozycję (po ukończeniu studiów) pracy w ówczesnej milicji, to nie wyraziłem na to zgody - moje przekonania mi na to nie pozwoliły. A.B.: Zmieniamy temat. Jak Pan ocenia funkcjonowanie samorządu powiatowego po 6 latach członkostwa w Unii Europejskiej? A.K.: Ze względów ekonomicznych - pozytywnie. Gdyby pokusić się o bilans zysków i strat, to myślę, że z Unii otrzymujemy więcej niż dajemy. W aspekcie materialnym, dla samorządów (szczególnie powiatowych, które nie mają tyle wpływów, co samorządy gminne) jest to korzystne. Dzięki funduszom unijnym, powiat może realizować duże inwestycje, np. ze środków Regionalnego Programu Operacyjnego, z którego możemy otrzymać około 80% dofinansowania. Pozostaje pytanie, czy realizować inwestycje, zadłużając powiat, czy nie zadłużać powiatu i nie robić nic. A.B.: Ma Pan coś na uwadze? A.K.: Tak. Według danych na rok 2010 zadłużenie powiatu będzie rzędu 14,5 mln zł. W tym samym roku, żeby zbilansować inwestycje, powiat musi wziąć 8,3 mln zł kredytu komercyjnego, z czego większość idzie na realizację naszych inwestycji oraz na spłatę wcześniej zaciągniętych kredytów. A.B.: To jest Pana zdaniem dobre rozwiązanie? A.K.: Obecne zadłużenie naszego powiatu nie zagraża płynności finansowej. W przyszłym roku wchodzi w życie nowa ustawa o finansach publicznych, według której nie może być mowy o jakimkolwiek zadłużaniu - bilans musi się równoważyć, dlatego ten rok to jest ostatni moment na przeprowadzenie pewnych inwestycji w powiecie. W tym roku planowane jest: dokończenie inwestycji drogowej Rataj-Zdziłowice o wartości 16 mln zł, remont drogi na ul. Sienkiewicza (wraz z poboczami) i ul. Jana Pawła II na kwotę około 2 mln zł, informatyzacja powiatu na kwotę około 5 mln zł oraz poprawa stanu infrastruktury oświatowej i sportowej naszych szkół ponadgimnazjalnych. Uważam, że drogi trzeba robić, ale nie można żałować pieniędzy na szkoły, które trzeba wyremontować i doposażyć. Jeśli do tego wprowadzimy nowe kierunki kształcenia (typu: technikum samochodowe, leśne), jeśli zadbamy o kadrę nauczycielską i należycie wyeksponujemy nasze szkoły, to w ten sposób nie tylko zatrzymamy naszą młodzież, ale i przyciągniemy inną, spoza powiatu. Wracając do tematu inwestycji, to w kolejce czeka jeszcze budowa hali sportowej przy LO w Janowie. A.B.: Wracając do tematu Unii Europejskiej … A.K.: Powiem tak - pod kątem gospodarczym kraju przynależność Polski do UE jest korzystna, ale jeśli chodzi o wartości niematerialne, duchowe - nie. W Unii zacierają się różnice narodowościowe, zaciera się tożsamość narodowa, bo robi się euroregiony (zamiast państw narodowych), współpracujące ze sobą - to jest olbrzymie niebezpieczeństwo, oby Polska nie stała się kolejną „republiką” UE. W kwestii moralności i etyki, w kwestii wiary i religii również widać sporo ujemnych wpływów, np. zdejmowanie krzyży, związki homoseksualne, lesbijskie, parady gejowskie. Adoptowanie przez nich dzieci jest zagrożeniem dla Prawa Boskiego, prawa naturalnego. Pewne wartości etyczno-moralne w Unii się zatracają, a gdyby doszło do jakiegoś poważnego, dużego kryzysu, to ta wspólnota krajów europejskich może zacząć pękać. Jako Polak, patriota, konserwatysta, jako człowiek, który ma na sercu dobro własnego kraju, uważam, że w Polsce powinni rządzić prawdziwi Polacy, którzy chroniliby nasze interesy narodowe. W tej chwili obowiązuje tzw. polityczna poprawność, a to oznacza, że każdy, kto krytycznie podchodzi do UE, traktowany jest jako ksenofob, czyli osoba wrogo nastawiona do obcokrajowców, a ludzie już zapomnieli, że kilkadziesiąt lat temu niektórzy Polacy też się zachłysnęli tą wolnością i blokiem państw socjalistycznych, a jak to się skończyło, wszyscy wiemy. Problem jest w tym, że niejednokrotnie prawo unijne jest ponad prawem polskim, co dla nas Polaków jest bardzo krzywdzące. C.d. na str. 3 e-mail: [email protected] Panorama Powiatu Janowskiego A.B.: Jest Pan eurosceptykiem? A.K.: Tak, jestem eurosceptykiem. Polska nie dostała się do Europy z chwilą wstąpienia do UE w 2004 roku, Polska w Europie była, jest i będzie. A.B.: Jakie widzi Pan różnice w pracy radnych I i III kadencji? A.K.: Rada I kadencji była nowatorska i tworzyła struktury organizacyjne powiatu praktycznie od podstaw. Prowadziła również inwestycje, a pieniędzy unijnych nie miała. Wtedy byliśmy młodsi, spontaniczni, bardziej związani ideologicznie, dużo współpracowaliśmy ze sobą. Była aktywna opozycja, a w niej ludzie wyrobieni politycznie, mający swoje zdanie. Jako Przewodniczący Rady musiałem być starannie przygotowany do każdej sesji pod kątem prawno-organizacyjnym. Trzeba było wszystkich wysłuchać, nieraz studzić emocje i zawsze panować nad sytuacją. Wiadomo każdy radny składa przyrzeczenie, że będzie działał dla dobra powiatu, przy tym każdy z nas jest lokalnym patriotą, a to oznacza, że ja chciałbym, aby był chodnik na Białej, a ktoś, np. z Chrzanowa chce coś zrobić dla swojej gminy - to jest oczywiste. Myślę, że jako radni na pewne sprawy patrzymy przez pryzmat dobra całego powiatu. Teraz mamy większe doświadczenie, w tej Radzie jest na pewno większy spokój, łatwiej prowadzi się sesje, nie ma inwektyw, oskarżeń, które padały w pierwszej, a szczególnie w drugiej kadencji Rady, gdzie niektórzy radni swoje racje udowadniali przed sądem. A.B.: Jest Pan historykiem z wykształcenia i zamiłowania. Co Pan sądzi o historii współczesnej Polski? A.K.: Po raz drugi wspomnę o poprawności politycznej, która czasami nie pozwala historykom na obiektywizm. Przykład - kiedy w styczniu zmniejszono emerytury niektórym ubekom i esbekom, podniesiono wielkie larum, bo z 8 tys. zł zmniejszono im do 4 tys., a ja się pytam: „Czy inni Polacy mają takie emerytury czy renty? Kto pomaga tysiącom ludzi przez nich szykanowanych i pokrzywdzonych, którzy mają 700 czy 1000 zł renty czy emerytury?” Historyk powinien być obiektywny i jeżeli ktoś zawinił, donosił, pastwił się nad ludźmi, a jeszcze z tego czerpał profity, to powinien zostać ukarany i tyle, bo prawo powinno być jednakowe dla wszystkich. Pewne fakty w Polsce przedstawia się w sposób tendencyjny, mówi się o antysemityzmie Polaków, a przecież w żadnym kraju Europy nie było takiej odpowiedzialności zbiorowej za pomoc Żydom, jak w Polsce - za ich ukrywanie ginęły całe rodziny. Te sprawy powinny być przedstawiane rzetelnie i uczciwie, zgodnie z faktami. Owszem, zdarzali się i tacy Polacy (to się zdarza w każdym narodzie), którzy dla celów finansowych wydawali Żydów Niemcom. Inna sprawa, że teraz mamy Instytut Pamięci Narodowej, który został powołany po to, żeby wykrywać zbrodnie przeciwko narodowi polskiemu, zbrodnie stalinowskie. Po II wojnie światowej historia Polski była fałszowana, np. zbrodnia katyńska. Teraz też pewne sprawy przedstawiane są nieobiektywnie, ale zgodnie z aktualną poprawnością polityczną. Dziwię się, że jest nagonka na IPN z tytułu opublikowania książki odnośnie Wałęsy - przecież historyk IPN jest powołany po to, żeby pewne rzeczy ujawniać. W Polsce w tej chwili mści się polityka grubej kreski, my jesteśmy w dalszym ciągu w szponach sił specjalnych, które manipulują politykami, którzy często prawego człowieka potrafią zniszczyć, a nieprawego wykreować. A.B.: Spotyka się Pan z oznakami sympatii, krytyki? A.K.: Różnie to bywa - jedni krytykują, drudzy dopytują, trzeci podpowiadają, ktoś pochwali. A.B.: Jaka jest nasza służba zdrowia? A.K.: Niedoinwestowana, są oddziały bardziej i mniej dochodowe, należałoby wprowadzić pewne zmiany organizacyjne, ale na pewno nie kosztem pracowników - byłem i jestem (z całą mocą to podkreślam) przeciwny zmianom, polegającym na zwalnianiu ludzi szpitala musimy chronić jak niepodległości. Wiadomo, że szpital funkcjonowałby lepiej, gdyby te nadlimity były zapłacone przez NFZ. Poza tym, jestem zdecydowanie przeciwny prywatyzacji szpitala wiele osób straciłoby pracę, a za pewne usługi trzeba byłoby płacić. A.B.: Wyobraża Pan sobie taką sytuację, że jest reforma ustrojowa i Powiat Janowski znika z mapy administracyjnej Polski? A.K.: Uważam, że likwidacja Powiatu Janowskiego byłaby klęską dla lokalnej społeczności. Nie chodzi tylko o 17 radnych i o pracowników starostwa, ale o instytucje o znaczeniu powiatowym, które straciłyby rację bytu. W takiej sytuacji status Janowa jako miasta, jako ośrodka lokalnej władzy, automatycznie spada, spada też status lokalnej społeczności. Przeciętny petent, aby załatwić sprawę, będzie musiał jechać do Kraśnika albo do Biłgoraja - nie byłoby to dobre dla nikogo z nas. A.B.: Myśli Pan, że możemy mieć w następnej kadencji posła na Sejm RP? A.K.: Z tym będzie bardzo ciężko, ale jest to możliwe poprzez wspólne porozumienie wszystkich ugrupowań politycznych z naszego terenu. A.B.: W czym upatruje Pan szanse rozwoju naszego powiatu? A.K.: Myślę, że na rozwój naszego powiatu ma wpływ sytuacja w kraju - jeżeli w kraju będzie dobrze, będzie dobrze i u nas. Należy postawić na rozwój przemysłu rolno-spożywczego i agroturystykę. Dużą rolę w tym zakresie może odgrywać samorząd gminny i podstrefa ekonomiczna na Borownicy, na terenie której inwestują różne firmy, a co za tym idzie, powstają nowe miejsca pracy. A.B.: Co planuje i o czym marzy radny powiatowy Antoni Kulpa? A.K.: Chciałbym nadal uczestniczyć w lokalnym życiu społecznopolitycznym. Marzy mi się dalsze odkrywanie historii naszego regionu i spokojne życie, w zdrowiu, z rodziną, no i oczywiście, żeby ród Kulpów nie zaginął, a ktoś po mnie kontynuował to, co rozpocząłem. Rozmawiała: Alina Boś (tekst autoryzowany); foto: Wojciech Łukasik www.powiatjanowski.pl „Huhuha, huhuha, nasza zima zła” Kiedy za oknem zima, puszysty śnieg leży wszędzie, lekki mróz szczypie w uszy i rysuje kwiaty na szybach, a słońce pięknie świeci, to aż chce się żyć. Ta k a p o g o d a n a s t r a j a optymistycznie, szczególnie dzieci, szczelnie opatulone, uśmiechnięte, z czerwonymi noskami i zaróżowionymi policzkami, których widok człowieka rozczula. Śnieg trzeszczy pod nogami, niebo zachwyca błękitem, biel bije po oczach, szron pokrywa drzewa - zima jest piękna. Dzieci lepią bałwany, rzucają śnieżkami, są szczęśliwe, uśmiechnięte. Którędy na narty Tego roku zima nie kazała długo na siebie czekać. Co roku wielu miłośników białego szaleństwa wybiera się w góry, aby spróbować swoich sił na trasach narciarskich. W naszym powiecie tego typu atrakcje mamy na miejscu, a więc - narty na nogi, gogle na oczy i dalej, na stok do Batorza lub do Chrzanowa. Każdy narciarz i snowboardzista powinien zachowywać się w taki sposób, aby nie sprawić żadnego niebezpieczeństwa ani szkody innej osobie. Pamiętajmy, że od listopada ubiegłego roku obowiązują kaski dla dzieci do 15. roku życia, a jazda bez kasków może skończyć się karą grzywny lub nagany dla rodzica. Stok w Batorzu; foto: Teresa Michałek Stok w Chrzanowie; foto: Mirosław Flis Święto Trzech Króli Zima to Święta Bożego Narodzenia, Wigilia, Pasterka. To także uroczystość Trzech Króli, która kończy obchody Bożego Narodzenia. Ewangelista św. Mateusz podaje, że: „Za panowania króla Heroda do Betlejem przybyli ze Wschodu mędrcy, odnaleźli Jezusa w stajence, oddali mu pokłon i złożyli dary. Kacper ofiarował kadzidło - symbol Boskości, Melchior złoto symbol władzy królewskiej, a Baltazar mirrę zapowiedź męczeńskiej śmierci”. Tradycyjnie tego dnia w kościele błogosławi się kadzidło i kredę. Kredą wypisywane są na drzwiach litery K+M+B (są to pierwsze litery łacińskiego zdania „Niech Chrystus błogosławi ten dom”). Dzień wolny w święto Trzech Króli zniósł w 1960 roku Władysław Gomułka. Wcześniej obchodzono je uroczyście, tak jak do dziś obchodzi się je, np. w Hiszpanii czy Włoszech. Sejm już kilkakrotnie odrzucał projekty ustanawiające wolne w Trzech Króli - niedawno trafił kolejny. Niewykluczone, że od przyszłego roku Trzech Króli będzie dniem ustawowo wolnym od pracy. - Ten dzień obchodzony jest również jako Dzień Misyjny, który podkreśla znaczenie misji we współczesnym świecie, a jednocześnie zachęca do podejmowania działalności misyjnej przez księży i ludzi świeckich. W pewnym sensie każdy z nas - poprzez materialne i duchowe wspieranie misji, może zostać misjonarzem. W Polsce ilość misjonarzy rośnie, ale - w porównaniu do innych krajów, np. Hiszpanii - bardzo powoli - mówi Ks. Kan. Jan Sobczak - Proboszcz Parafii p.w. Świętej Jadwigi w Janowie Lubelskim. Przypomnijmy, że Ksiądz Jan przez 15 lat pracował na misjach w Afryce: w Zambii i Republice Południowej Afryki. Tekst, foto: Alina Boś Szopka w Kościele p.w. Św. Anny w Branwi e-mail: [email protected] strona 3 Panorama Powiatu Janowskiego UROKI ZIMY ?! Na brak prądu nie narzekamy, na ceny opału tak - U nas dostawa energii elektrycznej odbywa się bez przerwy. Co prawda mieliśmy jednodniową awarię w Otroczu, ponieważ zostało uszkodzonych kilka słupów elektrycznych od silnego oblodzenia, ale szybko to zostało naprawione, a sami mieszkańcy podeszli do sprawy z dużą wyrozumiałością - mówi Jan Frania - Dyrektor Rejonu Energetycznego w Janowie Lubelskim. Zima młodszych naucza, a starszym dokucza. Żeby w domu było ciepło, trzeba się nieźle napracować i dobrze zapłacić. - W domu palę na okrągło, nie wygaszam pieca, to i węgla ubywa, trzeba dokupić jeszcze ze dwie tony, a tona węgla kosztuje 650 zł, niemało - mówi 60-letni Pan Stanisław z Janowa. - Zima trzyma, pod koniec stycznia, jak były te duże mrozy, to ludzie wykupili węgiel co do kilograma - mówi Stanisław Gzik z firmy „Transpal” w Dzwoli. - Sprzedajemy dużo więcej węgla, niż do tej pory - informuje anonimowo jeden z pracowników kopalni „Bogdanka” w Lublinie. Nie wolno zapominać, że sezon grzewczy w pełni, a wraz z nim niebezpieczeństwo zatrucia czadem. Drogowcy pracują „na okrągło” - Mamy pełne ręce roboty, a tak ostrej zimy już dawno nie było - mówi Witold Kuźnicki Dyrektor Zarządu Dróg Powiatowych w Janowie Lubelskim. - Gdy tylko zaczyna padać śnieg, ruszamy do pracy, odśnieżamy drogi główne, ale i te mniej uczęszczane również. Robimy, co możemy, ale muszę przyznać, że sytuacja jest bardzo trudna, mróz ostro trzyma, śnieg dzień w dzień pada i sporo nas to kosztuje, bo nasze zapasy soli i piasku topnieją w oczach, trzeba będzie dokupić - dodaje Dyrektor. Foto: Alina Boś - Uważam, że drogowcy radzą sobie dobrze. Nie wiem, jak inne, ale ta główna droga na Frampol, albo ta do Chrzanowa, to zawsze są odśnieżone, i to porządnie - mówi Pan Tadeusz z Chrzanowa. Uwaga - niebezpieczeństwo zamarznięcia! - Zwróćmy uwagę szczególnie na bezdomnych, którzy w mroźne dni oraz noce przebywają bez dachu nad głową. Zwracajmy też uwagę na osoby, których zachowanie wskazuje, że znajdują się w stanie nietrzeźwości. Pamiętajmy, że nie możemy przejść obok nich obojętnie. Zatrzymajmy się i zapytajmy, czy nie potrzebują pomocy. Któż z nas nie pamięta zajęć z wychowania technicznego w szkole podstawowej, Pamiętajmy również o starszych, samotnych, chorych osobach. Jeden telefon do na których dzieci robiły karmniki dla ptaków. Wiadomo - pomagali starsi, ale każde służb dyżurnych 997 lub numer alarmowy 112 może uratować komuś życie - apeluje Faustyna dziecko wiedziało, że kto szanuje przyrodę, powinien dokarmiać ptaki i zwierzęta. Tak Łazur - Rzecznik Prasowy Komendy Policji w Janowie Lubelskim. było dawniej, tak jest i teraz. osób, mogą one stworzyć łańcuch rąk, Ptaki dokarmia również 8-letnia Martyna asekurujących ratownika. Przystępując do Dudek z Otrocza. - Dla sikorek mam słoninę, ale tata ratowania, trzeba przyjąć pozycję poziomą i ją wiesza bardzo wysoko, po to, żeby kot jej nie dostał w ten sposób poruszać się po lodzie, a do Na lód na rzekach czy innych i jakiegoś ptaszka nie złapał - informuje fachowo poruszania wykorzystać jakąś deskę, Martyna. - Do mojego karmnika na różne ziarenka zbiornikach wodnych lepiej nie wchodzić, drabinę czy chociażby sanki - informuje bo może się to dla nas skończyć tragicznie przylatują ptaki z całej okolicy. Przylatują wróble, Adela Szabat - nauczyciel przedmiotów gile, dzięcioły, sójki, sroki, czasami gołębie, a jak się mówi Jerzy Łukasik - ratownik wodny z zawodowych Studium Medycznego w ze sobą kłócą, jak się kotłują, to aż strach patrzeć - Janowa Lub. - W momencie załamania się Janowie Lubelskim. - Należy zachować lodu, należy zachować spokój. Trzeba mówi przejęta dziewczynka. właściwą odległość od miejsca załamania i Ptaki i zwierzęta od wielu lat dokarmia plecami oprzeć się o krawędź lodu, wyrzucić wykorzystać do przedłużenia własnego najpierw jedną a potem drugą nogę na brzeg również Ryszard Wasilewski z Rudy, który kupuje ramienia, np. kija, żerdzi, szalika, liny lub dla nich ziarna i karmę, który zna ich zwyczaje i lodu i wycofywać się powoli tyłem po własnej kurtki, i pomału wyciągać lodzie, odczołgiwać - tłumaczy ratownik. często je fotografuje. poszkodowanego. Działać ostrożnie, a Jeżeli ktoś wpadnie do wody, to W polskich lasach dokarmianiem zwierząt i jednocześnie w miarę sprawnie i szybko, osoba udzielająca pierwszej pomocy ptaków zajmują się nadleśnictwa i koła łowieckie. żeby ofiara się zbytnio nie wychłodziła. Po powinna niezwłocznie zadzwonić pod nr tel. Foto: Ryszard Wasilewski - Dokarmianie ptaków i zwierząt to są nasze wyciągnięciu z przerębla, należy przystąpić 999, 112 lub 998. Osoba ta nie może wejść zadania statutowe. Co roku na ten cel wydajemy do kolejnych czynności ratunkowych, tj. na lód bez odpowiednich zabezpieczeń. około 30-40 tys. zł - mówi Henryk Rążewski - Nadleśniczy Nadleśnictwa Janów Lubelski. rozgrzewania, przywracania podstawowych Powinna być asekurowana (najlepiej liną) - Zwierzynę czarną, czyli dziki, dokarmia się przez cały rok, a chodzi o to, żeby je czynności życiowych - wyjaśnia Pani Adela. odciągnąć od upraw ziemniaków czy kukurydzy, a tym samym ograniczyć straty rolnika - mówi przez drugiego ratującego. Jeżeli jest więcej fachowo Tadeusz Waszczuk - leśniczy ds. łowiectwa. - Zimą zwierzętom potrzebny jest nie tylko pokarm, ale także i sól, dlatego przy paśnikach stawiane są tzw. „lizawki”, najczęściej 2metrowe okorowane pnie (najlepiej z miękkiego drzewa, np. osiki, bo wtedy zwierzęta nie niszczą zębów), wydrążone w środku w górnej części, do których wrzuca się kawałki soli, która Przed wyruszeniem z - pod wpływem wilgoci, rozpuszcza się, spływa po pniu, a zwierzęta ją zlizują. Sól zawiera domu, trzeba najpierw odśnieżyć mikroelementy, poza tym zatrzymuje wodę w organizmie, co dla zwierząt zimową porą jest auto, bez tego ani rusz. bardzo ważne - dodaje Pan Tadeusz. - Za zakryte śniegiem światła grozi mandat w wysokości 200 zł, za nieodśnieżone tablice rejestracyjne - 100 zł, za niezapięte pasy - 100 zł, za zaśmiecanie drogi śniegiem - do 200 zł, za zużyte ogumienie - do 500 zł, za przewóz dzieci bez fotelików - 200 zł, a za ciągnięcie za pojazdem osób na nartach, sankach czy wrotkach - do Źródło: Internet 500 zł - mówi Nadkomisarz Radosław Czuba z Komendy Powiatowej Policji w Janowie Lubelskim. - Zimą kursanci uczą się pulsacyjnego hamowania i ruszania z drugiego biegu na oblodzonej powierzchni, a przez to są lepiej przygotowani do jazdy w ciężkich warunkach zimowych - mówi Andrzej Kiszka - instruktor z 20-letnim stażem LOK w Janowie Lubelskim. - Kobiety dobrze sobie radzą, jeżdżą z przepisową prędkością, mają zapięte pasy, są bardziej zdyscyplinowane. Tutaj nie ma reguły, kto zostanie dobrym kierowcą, a kto nie, ponieważ to zależy od predyspozycji indywidualnych. Wiadomo, mężczyźni już od dziecka interesują się motoryzacją, to jest im później łatwiej - mówi Henryk Maziarz - instruktor jazdy z 12-letnim stażem ze szkoły jazdy w Nisku. Zimową porą dobry kierowca zadba o zapasowy płyn do spryskiwaczy, miotełkę do odśnieżania auta, skrobaczkę do szyb, łopatę lub saperkę, latarkę, linę holowniczą, telefon komórkowy - wszystko to może się przydać, jeśli nie jemu, to komuś innemu. Foto: Alina Boś Styczeń był mroźny, pytanie, czy luty przypomni, by podkuć buty? - Idą ferie zimowe, zadbajmy o bezpieczeństwo naszych dzieci, nie zezwalajmy na korzystanie z „dzikich Alina Boś Obserwuję pracę leśniczego w lesie, widzę, jak dorzuca siana do paśników, zrzuca lodowisk” czy zabawę na jezdni lub w jej pobliżu - apeluje Nadkomisarz Czuba. buraki cukrowe, rozsypuje kukurydzę, dokłada soli do lizawek, wysypuje z worków na ziemię, tzw. „poślad”, czyli odpady z kaszy gryczanej, które za darmo Nadleśnictwo dostaje od producentów kasz: od Pana Jarosza z Białej i Pana Ciupaka z Janowa. Okazuje się, że ten poślad to wielki rarytas nie tylko dla saren, jeleni czy dzików, ale także dla drobnej zwierzyny. Oprócz tego, zwierzęta dostają ziemniaki, wysłodki, zboża (najczęściej owies). Często leśnicy pozostawiają też ścięte sztuki sosen i osik po to, aby zwierzyna, ogryzając korę, uzupełniała potrzebne składniki pokarmowe i nie powodowała uszkodzeń w rosnących młodnikach. - Co roku szacujemy ilość potrzebnej na zimę karmy, którą musimy dla zwierzyny zabezpieczyć - informuje Leśniczy. - Dokarmiamy też bażanty, kuropatwy i inne ptaki - dla nich są ziarna zbóż, słonecznika, kukurydzy, gryki, maku, czasami dostają gotowe „pyzy”, czyli ziarna zbóż, zatopione w łoju (oczywiście bez soli) - opowiada Foto: Iwona Krzos Foto: Ryszard Wasilewski Pan Tadeusz. Siano dla saren, pyzy dla sikorek Uwaga na lód! Zima za kierownicą strona 4 www.powiatjanowski.pl e-mail: [email protected] Panorama Powiatu Janowskiego Krzysztof Hołowczyc radzi … Najogólniej, kierowców można podzielić na dwa rodzaje: tych, co jeżdżą miękko i spokojnie oraz tych, co jeżdżą nerwowo i chaotycznie. Jest jeszcze inny podział, stosowany przez niektórych panów, który dotyczy podziału kierowców ze względu na płeć. „Baba za kierownicą” wszystko tłumaczy, tylko czy na pewno? Zdaniem policjantów, kobiety jeżdżą ostrożniej i uważniej, a zdaniem psychologów panie podchodzą do auta w sposób zdrowo-rozsądkowy, zaś panowie używają auta rekreacyjnie, dla przyjemności (oczywiście, nie wszyscy). Co na ten temat sądzi kierowca rajdowy - Krzysztof Hołowczyc? - Kobiety jeżdżą bardziej zachowawczo od mężczyzn, przez co ich jazda jest spokojna i o wiele bezpieczniejsza. Panie rzadko kiedy szarżują i starają się nie przeceniać swoich umiejętności. U mężczyzn bardzo często bywa odwrotnie. To znajduje swoje odzwierciedlenie w statystykach wypadków. Panowie, noga z gazu! apeluje Pan Krzysztof. Pan Krzysztof jest założycielem Fundacji „Kierowca Bezpieczny”, której hasłem przewodnim jest „Jedź bezpiecznie”. Działania Fundacji skierowane są do młodych ludzi, niejednokrotnie lubiących szybką jazdę. Dlaczego właśnie do nich? - Młodzi ludzie, którzy dopiero będą robili prawo jazdy lub dopiero co je zdobyli, są jeszcze w miarę podatni na edukację komunikacyjną, która ma im uświadomić, jak tragiczne mogą być konsekwencje nieodpowiedzialnego zachowania się na drodze. Do tych ludzi można jeszcze dotrzeć z takim komunikatem. Jest wtedy Wędkowanie w zimie Duże opady śniegu i srogie mrozy nie odstraszają zapalonych wędkarzy, którzy wędkują na lodzie. - Jeżeli temperatura wody i powietrza spada, to ryby zbierają się w tzw. „zimowiskach”, czyli miejscach dobrze natlenionych, gdzie jest tlen i pokarm (u mnie w okolicy źródeł). Jeżeli w stawie brakuje rybom tlenu, to giną z powodu, tzw. „przyduchy”. Zapobiega się temu poprzez wykuwanie przerębli na lodzie, chociaż mój „Pędzi, pędzi kulig, niczym błyskawica …” Zima w pełni, śnieg na polach, łąkach i w lasach, czas na kulig. Przejażdżka saniami po zaśnieżonych leśnych dróżkach Lasów Janowskich, ognisko, muzyka, taniec i śpiew - to wspaniała rozrywka. - Piękna okolica, zgrane towarzystwo, dobra zabawa, konie w kuligu i janczary, które dodają szyku i parady każdemu przejazdowi. Janczary to są małe dzwoneczki, przywiązane do uprzęży końskiej, które - kiedy zaprzęg biegnie, wywołują charakterystyczne dźwięki w rytm końskich kopyt - mówi Bogdan Boś - wieloletni hodowca koni z Janowa. duża szansa, że w swoim dorosłym życiu będą odpowiedzialnymi, myślącymi kierowcami - wyjaśnia Pan Krzysztof. Alina Boś (tekst autoryzowany); foto: Hołowczyc Management staw nigdy nie zamarza w całości - mówi Zenon Modzelewski - właściciel stawu rybnego z Branewki. Czym jest wędkowanie? - Dla jednych jest to forma wypoczynku, a dla innych rodzaj sportu - mówi Andrzej Giżka ze Związku Wędkarskiego w Janowie Lubelskim. Związek zrzesza około 200 wędkarzy z całego powiatu. Mamy też swoją stronę internetową www.sangerjanowlubelski.pl - dodaje Pan Andrzej. - W styczniu można łowić okonie i płocie, a luty oznacza sezon na pstrągi wyjaśnia Mariusz Abram z Janowa Lubelskiego. Kary za sople i nieodśnieżone dachy W zimie mają dużo pracy również właściciele i administratorzy budynków, którzy - jako zarządcy, muszą dbać o odśnieżenie chodnika wokół swojej posesji - za to grozi mandat do 100 zł. Muszą również usuwać z dachów zalegające sople lodu i zwały śniegu - za zaniechanie tych czynności również grożą kary pieniężne (obowiązek utrzymania czystości i porządku na chodnikach przed domami czy sklepami nakłada na właścicieli nieruchomości ustawa z 1996 roku o utrzymaniu czystości i porządku w gminach). Foto: Alina Boś Morsem być Foto: Bartosz Boś Ratują koty, bociany i łabędzie Jako jedyna grupa zawodowa są oceniani, zarówno w Polsce, jak i w Unii Europejskiej, jako najbardziej godni zaufania. Łapówek nie biorą, sprawy od ręki załatwiają, dużo pomagają. Gdy z przewróconej cysterny wycieka paliwo, gdy palą się lasy lub budynki, gdy w wypadku drogowym zderzą się dwa samochody - wkraczają oni, strażacy. Często można też zobaczyć ich w akcji, kiedy usuwają gniazda os i szerszeni, kiedy ściągają kota z drzewa, zdejmują bociana, zamotanego w gałęziach wysokiego drzewa lub wyciągają łabędzia, przymarzniętego do lodu. - Zimą mamy sporo wyjazdów do Potoka, Potoczka, Wierzchowisk, ponieważ tam jest dużo stawów, w których czasami przymarzają łabędzie do lodu. Ludzie do nas dzwonią, a mu jedziemy i ratujemy to ptactwo wodne - mówi st. kpt. Krzysztof Kurasiewicz - Dowódca Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej KP PSP w Janowie Lubelskim. Foto: archiwum Klubu Morsa w Lublinie Zima zaatakowała na dobre i nie zamierza odpuścić, co bardzo sobie chwali trzydziestu morsów z Lublina, którzy kąpią się nad Zalewem Zemborzyckim. Najstarszy z nich ma 78 lat, najmłodszy 20. Jednym z nich jest Robert Borowski z Janowa Lubelskiego, który mieszka i pracuje w Lublinie. Pan Robert zimowych kąpieli zażywa już od 10 lat, od tamtej pory nie choruje, tryska energią i chęcią do życia. - Ja „siedzę” w wodzie około 5 minut, mój kolega 10, ale to wszystko zależy od organizmu. Każdy z nas czuje, kiedy powinien wyjść z wody, by nadmiernie się nie wychłodzić. Żeby zostać morsem, trzeba mieć zdrowe serce, dobry układ krążenia i chęci mówi Pan Robert. - Przed wejściem do wody musi być mała rozgrzewka, żeby nie było szoku termicznego. A im zimniej na dworze, tym cieplej w wodzie - aż żal wychodzić. Te kąpiele dobrze wpływają na kondycję fizyczną, pobudzają do życia, człowiek czuje się jak młody bóg. Co ciekawe, tęższe, grubsze morsy dłużej przebywają w wodzie - żartuje Pan Robert. Alina Boś Foto: archiwum KP PSP www.powiatjanowski.pl e-mail: [email protected] strona 5 Panorama Powiatu Janowskiego Wszystko zależy od ludzi … Wspólne kolędowanie W dniu 6. stycznia br. w jednym z programów telewizyjnych znany dominikanin, biorąc udział w dyskusji na temat przywrócenia wolnego dnia w Święto Trzech Króli, stwierdził autorytatywnie, że my, Polacy, doświadczeni współczesną historią, nie potrafimy już świętować i nie potrafimy ze sobą rozmawiać. W dniu 8 stycznia 2010 roku w restauracji Hetmańska w Janowie Lubelskim miało miejsce wspólne spotkanie opłatkowe zorganizowane przez Posła Parlamentu Europejskiego Prof. Mirosława Piotrowskiego oraz Stowarzyszenie Porozumienie Inicjatyw Samorządowych w Janowie Lubelskim, któremu przewodniczy Stanisław Rożek. Uważam, że sąd powyższy jest zbyt generalizujący; nie wiem, jak to bywa na salonach warszawskich czy krakowskich, ale wiem, że w naszym zakątku potrafimy świętować i rozmawiać. W dniu 22 grudnia 2009 roku w restauracji „Myśliwska” miałam przyjemność uczestniczyć w spotkaniu opłatkowym, które nie potwierdza pesymistycznej tezy wspomnianego dominikanina. Jestem daleka od popadania w panegiryczne tony, ale sprawiedliwie trzeba przyznać, że Stanisław Mazur, Przewodniczący Rady Powiatowej SLD w Janowie Lubelskim, urządził wieczór, który na pewno był ważnym wydarzeniem w życiu naszej lokalnej społeczności, bowiem w spotkaniu opłatkowym uczestniczyli przedstawiciele władz samorządowych: Zenon Sydor - Starosta Janowski, Krzysztof Kołtyś - Burmistrz Janowa Lubelskiego, wójtowie gmin: Andrzej Olech, Marek Piech, Jerzy Pietrzyk, Henryk Michałek, Przewodniczący Rady Gminy Modliborzyce Piotr Rogoża, Przewodniczący Rady Miasta Kraśnik Tadeusz Członka, dyrektor szpitala Zbigniew Widomski, dyrektorzy różnych instytucji, znani prywatni przedsiębiorcy oraz członkowie SLD. Gościem honorowym był Jacek Czerniak Przewodniczący Sejmiku Województwa Lubelskiego, a jednocześnie Przewodniczący Rady Wojewódzkiej SLD w Lublinie. Pięknie udekorowana sala była pełna uśmiechniętych i serdecznie witających się gości. Ciepłe powitanie przez gospodarza wieczerzy, Stanisława Mazura, stworzyło uroczysty nastrój do dzielenia się opłatkiem, do składania życzeń świątecznych i noworocznych. Wspaniała uczta stała się okazją do wielu rozmów. Nastrój tego wieczoru sprawił, że wszechobecna na co dzień polityka zeszła na daleki plan. Przedstawiciele różnych opcji wspólnie świętowali zgodnie z obyczajem. Potrafimy świętować i rozmawiać ze sobą, potrafimy kontynuować tradycję, która ocala nas w czasach dewaluacji wielu wartości, w czasach, kiedy brak nam często szacunku dla bliźnich, cierpliwości i elementarnej grzeczności. Potrafimy się spotkać, mimo różnicy poglądów i stanowisk, mimo wzajemnych urazów i pretensji. Wszystko zależy od ludzi, od tych, którzy wykazują inicjatywę, szanują tradycję i proponują dialog, ale też od tych, którzy przyjmują zaproszenie i uczestniczą w spotkaniu, będąc otwartymi na rozmowę. Wszystko zależy od ludzi, a więc od nas samych … Ewa Garbacz; foto: Zbigniew Nita Spotkanie rozpoczęto odczytaniem fragmentu Ewangelii o Narodzeniu Pana Jezusa przez V-ce Dziekana Dekanatu Janowskiego Ks. Kanonika Dariusza Sochę proboszcza parafii Św. Wojciecha w Momotach Górnych. W imieniu organizatorów spotkania zaproszonych gości powitał, składając jednocześnie życzenia noworoczne Prof. Piotrowski. W spotkaniu uczestniczyli: Ks. Dr Tomasz Orzeł Dyrektor Katolickiego Liceum w Stalowej Woli, Ks. Kanonik Józef Krawczyk, Dr Ewa Rzeczkowska, Dr Marcin Paluch wykładowcy KUL, Radny Sejmiku Województwa Lubelskiego Jan Frania, władze wojewódzkie PIS w Lublinie z Sekretarzem Zarządu Andrzejem Pruszkowskim na czele, szefowie struktur powiatowych PIS w Janowie Lubelskim i Biłgoraju oraz współpracownicy Posła a także Prezes Akcji Katolickiej w Janowie Lubelskim Sławomir Dworak. Przepiękne wykonanie kolęd przez Monikę Rapa, uczennicę LO w Janowie Lubelskim wprowadziło zgromadzonych w uroczysty i podniosły nastrój. Po słowach powitania nastąpiło dzielenie się opłatkiem. W rodzinnej atmosferze przystąpiono do kolacji, po której jak nakazuje tradycja rozpoczęło się wspólne kolędowanie. Na zakończenie spotkania Prezes Stowarzyszenia Porozumienie Inicjatyw Samorządowych Stanisław Rożek serdecznie podziękował zaproszonym gościom oraz członkom i sympatykom Stowarzyszenia za tak liczne przybycie. W spotkaniu uczestniczyło ponad sto osób. Kazimiera Ćwiek; foto: Marcin Paluch Spotkanie opłatkowe i wizyta w Sejmie Dnia 16 grudnia 2009 roku członkowie klubu 4H „Kropla Wody", działającego przy Zespole Szkół im. Romualda Traugutta w Potoku Stanach wraz z opiekunem Marią Szwedo, pojechali do Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi na spotkanie wigilijne z Prymasem Polski Kardynałem Józefem Glempem. Zwiedzili także Sejm RP. Podróż do Warszawy upłynęła bardzo szybko. Najpierw poszliśmy do gmachu Sejmu, aby bliżej poznać pracę parlamentu. Obserwowaliśmy obrady z balkonu. Debata była strona 6 www.powiatjanowski.pl ciekawa, jednak czas nie pozwalał nam dłużej zostać na sali. Tam spotkaliśmy się z posłami na Sejm RP Janem Łopatą oraz Edwardem Wojtasem. Później udaliśmy się do gmachu Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi na spotkanie wigilijne. Już po raz trzeci, nasz klub bierze udział w tak podniosłej uroczystości, na której spotykają się dzieci i młodzież z Klubów 4H z całej Polski. Wszyscy przyjechali wraz z opiekunami z najdalszych zakątków Polski, aby w blasku pięknej, strojnej choinki wspólnie podzielić się opłatkiem i złożyć sobie życzenia. Gościem Honorowym uroczystości był Jego Eminencja Prymas Polski Kardynał Józef Glemp. Klubowiczów i gości witał Krzysztof Nerć - doradca Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Było wielu zacnych gości. Tegoroczną uroczystość prowadziła Katarzyna Boczek - prezes Zarządu Fundacji, a wspierał ją wieloletni przyjaciel Fundacji ksiądz Tadeusz Bożełko z Kurii Metropolitalnej Warszawskiej. Po poświęceniu opłatków przez Prymasa Glempa nastąpiła najpiękniejsza część uroczystości - dzielenie się opłatkiem i składanie życzeń. Głos zabrał Prymas Polski Kardynał Józef Glemp. Wysłuchaliśmy życzeń pełnych ciepła i troski o młode pokolenie Polaków. Jego Eminencja od lat stara się zawsze w tym szczególnym okresie Świąt Bożego Narodzenia znaleźć chociażby kilka chwil, by być z nami - klubowiczami 4H, podzielić się opłatkiem i wspólnie śpiewać piękne kolędy, aby tradycji stało się zadość. W świątecznym nastroju wróciliśmy do domu. Przywieźliśmy opłatek, ten magiczny chleb poświecony przez Księdza Prymasa, którym podzieliliśmy się na szkolnym spotkaniu wigilijnym. Tekst, foto: Maria Szwedo, Grażyna Pietrzyk e-mail: [email protected] Opłatek w Akcji Katolickiej W dniu 4 stycznia br. w Domu Parafialnym przy parafii p.w. św. Jana Chrzciciela odbyło się coroczne spotkanie opłatkowe, zorganizowane przez Akcję Katolicką. W spotkaniu uczestniczyli także członkowie Stowarzyszenia Rodzin Katolickich oraz Członkowie Wspólnoty Intronizacyjnej. Uroczyste spotkanie prowadził nowy prezes Akcji Katolickiej przy parafii św. Jana Chrzciciela - Sławomir Dworak, który serdecznie powitał szanownych gości, jak również wszystkich członków zebranych wspólnot katolickich. Wśród przybyłych gości należy wymienić: Ekscelencję ks. biskupa Edwarda Frankowskiego, ks. dziekana dr Jacka Staszaka, ks. infułata Edmunda Markiewicza, ks. kanonika Dariusza Sochę - proboszcza parafii p.w. św. Wojciecha w Momotach Górnych, ks. dr Grzegorza Miszczaka diecezjalnego asystenta Akcji Katolickiej, ks. Mirosława Gajewskiego z parafii p.w. św. Jadwigi, profesora Mirosława Piotrowskiego posła do Parlamentu Europejskiego, kierownika katedry historii najnowszej na KUL w Lublinie, wykładowcę w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, a także Jana Franię Radnego Sejmiku Województwa Lubelskiego oraz Starostę Powiatu Janowskiego Zenona Sydora, wicestarostę Piotra Górę, Burmistrza Janowa Lubelskiego Krzysztofa Kołtysia i jego zastępcę Czesława Krzysztonia. Wspólne dzielenie się opłatkiem rozpoczął Jego Ekscelencja ks. bp Frankowski. W swoich wystąpieniach duchowni składali życzenia błogosławieństwa Bożego, zdrowia i wszelkiej pomyślności. Prof. Mirosław Piotrowski przybliżył nam historię powstania i działalności Akcji Katolickiej. W swoich wystąpieniach przedstawiciele samorządów ukazali nam dokonania powiatu i gminy. Pan Sławomir Dworak podziękował uczestnikom akcji mikołajkowej, którzy wspólnie z Akcją Katolicką zorganizowali coroczną zbiórkę żywności dla potrzebujących w ramach akcji „Pomóż dzieciom przetrwać zimę”, rozdając pamiątkowe dyplomy podpisane przez JE ks. bpa Frankowskiego dla przedstawicieli szkół oraz instytucji z terenu Janowa Lubelskiego. Spotkanie przebiegało w radosnej, świątecznej atmosferze, przy śpiewie kolęd i poczęstunku. Spotkanie zakończył ks. bp Edward Frankowski udzielając wszystkim uczestnikom Bożego błogosławieństwa. Kazimiera Ćwiek, foto: M.W. PSL łamie się opłatkiem … Dnia 14 stycznia br. w Lublinie odbyło się spotkanie opłatkowe członków i sympatyków Polskiego Stronnictwa Ludowego z udziałem biskupa Andrzeja Życińskiego, Ewy Kieszkowskiej - Wicemarszałka Sejmu RP, Posłów na Sejm RP: Edwarda Wojtasa - Prezesa Wojewódzkiego PSL, Jana Łopaty, Tadeusza Sławeckiego i Jerzego Stefaniuka oraz przedstawicieli wojewódzkich władz samorządowych: Genowefy Tokarskiej - Wojewody Lubelskiego, Krzysztofa Grabczuka - Marszałka Województwa, Wicemarszałków: Arkadiusza Bratkowskiego i Sławomira Sosnowskiego oraz Henryka Dudziaka - Członka Zarządu. Panorama Powiatu Janowskiego PiS podsumował ubiegły rok Noworoczne spotkanie Komitetu Powiatowego Prawo i Sprawiedliwość w Janowie Lubelskim miało miejsce w dniu 29 stycznia 2010 r. W spotkaniu uczestniczyło wielu gości, w tym Poseł na Sejm RP Elżbieta Kruk liderka w wyborach do parlamentu z województwa lubelskiego, Andrzej Pruszkowski były Prezydent Lublina reprezentujący Zarząd Okręgu Lubelskiego PiS, Leszek Łacek Członek Zarządu Okręgu Lubelskiego PiS, który wpisał się w historię Janowa Lubelskiego jako założyciel PiS w naszym mieście (obecnie mieszkający w Lublinie). Prezes Komitetu PiS Jerzy Bielecki powitał zebranych i oddał głos zaproszonym gościom. Przemawiała Elżbieta Kruk, następnie Andrzej Pruszkowski. Wypowiedzi dotyczyły obecnej sytuacji w kraju oraz najbliższych wyborów samorządowych. Zenon Sydor - Starosta Janowski stwierdził, że dobra współpraca pomiędzy Zarządem Powiatu Janowskiego, a Burmistrzem Janowa Lubelskiego oraz Wójtami Gmin przejawia się w poprawie codziennego życia nas wszystkich. Zaznaczył, że ważnym elementem integracji społecznej i samorządowej jest obecnie realizowany projekt informatyzacji powiatu. Prowadzone są też działania w kierunku doposażenia w sprzęt diagnostyczny szpitala powiatowego. Widoczny jest wzrost pomocy dla osób niepełnosprawnych poprzez właściwą edukację i opiekę. Poinformował, że w okresie 20062010 prowadzone były i są intensywne działania w kierunku przebudowy dróg powiatowych na długości 30 km. Dodał, że wspólnym problemem gmin i powiatu jest wzrastające bezrobocie. Dużą nadzieją na przeciwdziałanie temu i pozyskanie nowych miejsc pracy stwarza specjalna strefa ekonomiczna, utworzona dzięki staraniom Burmistrza Janowa Lubelskiego i byłego Posła V kadencji Jerzego Bieleckiego. W zakresie poprawy obiektów edukacyjnych oraz infrastruktury sportowej szkół ponadgimnazjalnych został złożony przez Starostwo Powiatowe projekt do RPO Województwa Lubelskiego na kwotę około 10 mln zł. Burmistrz Janowa Lubelskiego Krzysztof Kołtyś przedstawił dotychczasowe osiągnięcia i plany na najbliższy okres zaznaczając, że jest to okres wyjątkowy, że w roku 2010 budżet gminy wyniesie około 70 mln zł, z czego inwestycje będą stanowiły 60 %, co jest ewenementem na skalę Polski. Jerzy Bielecki - dziękując radnym powiatowym i gminnym za zaangażowanie w pracę na rzecz rozwoju naszej małej Ojczyzny, stwierdził, że dobrze wywiązali się z obowiązków, nałożonych przez społeczeństwo. Zgodnie z obietnicami z roku 2005, solidnie pracowali, wspierając Zarząd Powiatu, jak i Burmistrza w historycznym momencie, kiedy można pozyskiwać i wykorzystywać olbrzymie środki unijne. W tym miejscu należy przypomnieć, iż w działaniach tych miał również niemały udział Radny Sejmiku Województwa Lubelskiego - Jan Frania. Posłanka Elżbieta Kruk gratulowała współpracy i rozsądku oraz możliwości stworzenia takiego zespołu ludzi, którego można pozazdrościć. Podczas spotkania wybrano także przedstawiciela Komitetu PiS w Powiecie Janowskim na zjazd okręgowy w osobie Mariusza Kamińskiego. Część gości z uwagi na trudne warunki atmosferyczne musiała wyjechać wcześniej, natomiast rozmowy trwały jeszcze kilka godzin. Obserwując tok zebrania, w którym wzięło udział około 100 osób, można było stwierdzić, że spotkanie to jest dowodem dalszego wzmacniania formacji Prawo i Sprawiedliwość w Powiecie Janowskim. M.K.; foto: A.P. Spotkanie Bożonarodzeniowe ... Na spotkaniu było obecnych również wielu wójtów, burmistrzów i starostów z całego województwa lubelskiego; byli też przedstawiciele innych partii i ugrupowań politycznych. Na opłatku z powiatu janowskiego było około 200 osób. Uroczystość opłatkową uświetnił zespół ludowy „Jarzębina” z Kocudzy. Słowo Boże wygłosił biskup Andrzej Życiński. Były życzenia, kolędy, łamanie się opłatkiem, była świąteczna atmosfera i życzliwość międzyludzka. Tego typu spotkania opłatkowe cieszą się dużym zainteresowaniem i należą do największych w Polsce (w omawianym spotkaniu uczestniczyło około 2 tys. osób). Jan Stręciwilk - Prezes ZP PSL; foto: archiwum PSL www.powiatjanowski.pl Ks. Biskup Nitkiewicz zaznaczył, iż „w Nowym Roku warto powracać do przeżyć, wypływających z Narodzenia Bożego Syna w ludzkim ciele”. Takie przeżycia towarzyszyły obecnym podczas misterium „Nasze Betlejem”, które okazało się swoistym przesłaniem dla współczesnego człowieka, aby dokonał pewnych refleksji nad swoim życiem. Człowieka, który stawia sobie wysokie wymagania, co powoduje, że żyje w pośpiechu i stresie, pod ciągłą presją. Człowieka, który - chcąc podołać nowym obowiązkom, nowym wyzwaniom - chwilami zapomina, co jest w życiu ważne. Patrząc na to przedstawienie, widzimy śmierć, głód i cierpienie - dramat wojny, widzimy dzieci, oderwanych od rodziców - dramat rozpadu rodziny, widzimy zatracanie wartości religijnych i patriotycznych. Dlaczego tak się dzieje? O te sprawy pytamy słowami kolędy autorstwa J. Gwoździowskiego: „A dzisiaj czemu wśród ludzi, tyle łez, jęków, katuszy?” i uzyskujemy odpowiedź: „Bo nie ma miejsca dla Ciebie w niejednej człowieczej duszy!” (ta nowosądecka kolęda z 1938 r., pt.: „Nie było miejsca dla Ciebie…”, zyskała niezwykłą popularność w czasie wojny, zwłaszcza w obozach i łagrach). W XXI wieku zewsząd zalewa nas chaos informacyjny, agresja, gwałt, przemoc, gonitwa za sensacją. Zbyt mało się mówi o tym, co buduje, co łączy, a przecież żyjemy po coś, dla kogoś, więc może warto pamiętać o przesłaniu młodych artystów, że: „zawsze ilekroć uśmiechasz się do swojego brata i wyciągasz do niego rękę, jest Boże Narodzenie, że zawsze - kiedy milkniesz, by innych wysłuchać, jest Boże Narodzenie, że zawsze ilekroć dajesz odrobinę nadziei innym, jest Boże Narodzenie i że zawsze - ilekroć pozwolisz, by Bóg pokochał innych, jest Boże Narodzenie”. Po spektaklu w wykonaniu teatru „Apostolos”z Klimontowa był czas na wspólne kolędowanie oraz indywidualną rozmowę i wymianę życzeń z Ks. Biskupem. Alina Boś; foto: Wojciech Łukasik e-mail: [email protected] strona 7 Panorama Powiatu Janowskiego Nie daj Bóg wojny … Służącą u Niemców była taka Jagusia spod Poznania, bo ona dobrze umiała po niemiecku. Jagusia nie umiała ładnie prać, tak elegancko, więc prosiła moją mamę, żeby prała bieliznę Niemców i w zamian za to ona dawała nam marmoladę, chleb pytlowy, czasami mięso z dzika, a nieraz wołowe, które Niemcy dawali psom, bo każdy z nich miał takiego dużego psa. Ja często tam chodziłam i wtedy ci Niemcy też mi dawali coś do jedzenia, mówili „kinder kom, kom”, ja im dziękowałam „danke szejn”, bo oni bardzo lubili, jak się coś do nich po niemiecku powiedziało. Jak coś od nich dostałam, to zawsze do domu przynosiłam dla wszystkich. I tak trochę mamie pomagałam. Ja się nauczyłam dobrze mówić po niemiecku, bo - kiedy mieszkaliśmy u Piwowarczyków, to u nas na podwórku i tych pustych placach przez pół roku Anna Chysińska-Kaczmarska; 1942 stało wojsko niemieckie i dwie kuchnie wojskowe. Tak gdzieś od marca '41 roku po mieście wolno było chodzić tylko do godziny 1000 w nocy, bo potem była godzina policyjna. W domach musiało być ciemno, nie wolno było palić świeczek i lamp naftowych, a jak kogoś złapali, to był albo zabity, albo wywieziony na Majdanek lub na Zamek Królewski, gdyż Niemcy takiego człowieka uważali za partyzanta. Niemcy mieli drewniane obserwatory, takie strażnice, na domach na Obrówce i u Zezulińskiej (na przeciwko Hetmańskiej), a także w szkole nr 1, w której stało wojsko niemieckie. Na tych obserwatorach w dzień stał jeden Niemiec, a w nocy dwóch, cały czas obserwowali przez lornetkę miasto i okolicę, szukali partyzantów. Jeden taki Niemiec przychodził do nas golić starszych stopniem oficerów niemieckich, on mówił, że był 7 razy ranny, a ja się dziwiłam, że jeszcze żyje, miał nadzieję, że dalej na front go już nie wyślą. Inny taki Niemiec, który był kapitanem, też często przychodził do nas, chyba mu się spodobałam - wspomina ze śmiechem Pani Anna. Kiedyś przyszedł i mama poczęstowała go rosołem, bo akurat jedliśmy, potem on się rozchorował, nie wiem, co mu się stało, a myśmy wszyscy byli w strachu, czy aby nie powie, że chcieliśmy go otruć, a za to groziła śmierć, na szczęście nic takiego się nie stało. Moja mama poprosiła po rosyjsku (bo znała język rosyjski) takiego Ukraińca, który służył w wojsku niemieckim, żeby mu powiedział, aby do nas nie przychodził. I on już więcej do nas nie przyszedł. Pamiętam z tego czasu święta Bożego Narodzenia '42 roku. Choinkę ozdobiłam sama, narobiłam zabawek z bibuły i słomek. Pasterka w kościele była normalnie, Niemcy nie zabraniali ludziom chodzić do kościoła. Za Niemców niektórzy po kryjomu handlowali, choć wiedzieli, że za to groziło więzienie czy Majdanek, bo handel był zakazany. My wtedy jedliśmy przeważnie kluski z mlekiem, kaszę gryczaną i jaglaną na mleku, czasami rosół. W czasie wojny były kartki na żywność, ale trzeba je było wykupić. Na kartki było kilo słoniny, kilo cukru, pół kilo mięsa, sztuczny miód i jeden chleb na tydzień. Pamiętam, że wstawałam o piątej z rana, leciałam do piekarni do Draszka (tu, gdzie teraz Krysteli), bo z rana nie było jeszcze kolejek. Ale jaki to był chleb! Pół na pół z ośćmi i plewami - taki chleb był w wojnę. Pamiętam też, że na placu więziennym stały kuchnie polowe i tam biednym ludziom dawali za darmo jeść, jakąś zupę. W tym czasie działał też Polski Czerwony Krzyż, ale w pewnym okresie czasu pracowali tam ludzie, którzy za kradzież zostali wywiezieni do więzienia do Lublina. Za Niemców był kontyngent, rolnicy musieli oddawać Niemcom za darmo świnie, krowy, ziemniaki, zboże. W czasie wojny w Janowie, tak jak i wszędzie, bardzo dużo ludzi chorowało i umierało na tyfus i czerwonkę, nie było leków, był tylko jeden szpital i jedna polska karetka (Niemcy takich karetek mieli kilka). Ja wtedy też często chorowałam na oczy, miałam zapalenie oczu, nie wiem jak ta choroba się nazywała, mówili, że „jaglica”. Pamiętam też, jak jeden Niemiec odwołał mnie kiedyś na bok i mówi do mnie: „sprechen zi dojcz?”, a potem zaczął do mnie mówić … po polsku. Mówię do niego „Niemiec, a mówi po polsku?”, a on na to: „Ja jestem ze Śląska, mój dom był po niemieckiej stronie, a moje pole po polskiej, mieszkałem na samej granicy i zabrali mnie do wojska. I zobacz, jak oni mnie obserwują, wiedzą, że umiem po polsku, to boją się, żebym nic nie mówił, albo nie uciekł, muszę już iść”. Innym razem mnie zapytał, czy miałabym dla niego ubranie cywilne, chłopskie, ale niestety, nie miałam. Może chciał uciec? Już wtedy wiedzieliśmy, że do Janowa zbliża się front, słychać było nawet huk dział od Frampola. Kiedyś też mówił, że „jeśli nie dadzą nam więcej wojska, to nie będzie dużej bitwy w Janowie, bo się armia niemiecka wycofa”. Pamiętam, jak kiedyś byłyśmy z koleżankami w lesie, to było koło Wielkanocy 1944 roku, wyszli do nas partyzanci, skąd ich się tyle nabrało, nie wiem, ale było ich ze stu. Wtedy zabawa się zaczęła i zaczęliśmy tańczyć. To była partyzantka „Wołyniaka”, który był ich dowódcą. Jeden z nich odprowadził mnie i moją koleżankę na skraj lasu, dalej nie poszedł, bo się bał. A jak była bitwa na Porytowym Wzgórzu w czerwcu 1944 roku, to zginęło bardzo dużo ludzi z oddziału tego Wołyniaka i innych rosyjskich oddziałów, jak też polskich partyzantów. Ja nie byłam w partyzantce, chociaż mnie namawiali, ale byłam wtedy za młoda. Rosjanie w Janowie To było, akurat w moje imieniny na Anny - 26 lipca w 1945 roku, dlatego tak dobrze pamiętam, wojsko radzieckie wkroczyło do Janowa, a Niemcy zaczęli się wycofywać. Jak Armia Czerwona zaczęła już tych Niemców gnać, jak zaczęły działa „grać”, to mama mówi tak: „uciekajmy do mojej koleżanki do Kaproniów do schronu”. Wtedy moja babcia powiedziała, że ona nigdzie nie pójdzie, zostanie w domu, „co się ma stać, to się stanie”. Tam, gdzie teraz jest zakład pielęgnacyjno-opiekuńczy był piękny szpital - chirurgia, a ten schron to szedł od Kaproniów (tego fotografa), przez drogę (ulicę Zamoyską) do tego właśnie szpitala. Do schronu poprzenosili ze szpitala tylko zdrowszych pacjentów, a chorych, leżących na łóżkach, zostawili na salach, poza tym dużo ludzi z miasta poprzychodziło tu się skryć. W schronie było tyle ludzi, że nie było czym oddychać, było bardzo ciasno, nie można było się ruszyć. Wtedy dyrektorem szpitala był doktor Sowiakowski, on miał żonę Żydówkę, która w tym schronie modliła się razem z nami. Pamiętam, jak w jeden róg szpitala uderzyła kula armatnia, a od tego dymu zaczęliśmy się wszyscy dusić. Wtedy ten doktor krzyknął do ludzi, że „musimy się ścieśnić, bo inaczej się udusimy”. Posłuchaliśmy go, zrobił się taki przewiew, jakby przeciąg. Wtedy właśnie najechały radzieckie czołgi. Sowiakowski wyszedł do nich z białą szmatą, zaczął machać, bo chciały jechać prosto przez schron, a on prosił, żeby czołgi tędy nie jechały, bo jest w schronie dużo ludzi, a schron pod ciężarem mógłby się zawalić. No i te ruskie czołgisty posłuchali go i pojechali przez podwórko, w którym było dwa stare, drewniane budynki - jakby oddziały szpitalne i wolny plac. Po ponad dobie wyszliśmy z strona 8 www.powiatjanowski.pl tego schronu, idziemy do mieszkania Jasia Piwowarczyka, patrzymy, a tam moja babcia, ubrana na czarno, leży na łóżku, nie rusza się, wystraszyliśmy się, że umarła, a ona nas pyta „żyjecie”, „żyjemy” - odpowiadam. „A babcia żyje” - pytam, „żyję”. Babcia wtedy tak się ubrała na wypadek śmierci, bo pomyślała, że jak ją zabiją, to będzie już na śmierć przygotowana. W naszym domu tylko jakiś odłamek uderzył w szybę i wybił ją, poza tym nic się nie stało. Wtedy też zginęła cała rodzina mojej koleżanki Bańkównej, bo kula armatnia uderzyła w ich dom, ja poszłam do niej, ona jeszcze żyła, bardzo cierpiała, jęczała, męczyła się bardzo. Dużo ludzi chowało się na cmentarzu, tam też ginęli od kul armatnich. Janów został wyzwolony, Niemcy uciekli, teraz byli u nas Rosjanie. Sowieckie wojsko stacjonowało w Janowie może pół roku, nie mogło dalej iść, dlatego, bo na Wiśle Niemcy trzymali się bardzo mocno. Ludzie wtedy mówili, że tyle ciał ludzi zabitych było zatopionych w Wiśle, że można było po nich przejść jak po moście. Teraz, dla odmiany obserwowałam wojsko radzieckie, które stacjonowało u nas na rozebranym żydowskim i ruskim cmentarzu. Jak przyszli Ruscy, to się dopiero zaczęły zabawy, oni mieli ze sobą pełno swoich „diewoczek”, mnóstwo kobiet było u nich w wojsku. Mówili „nasze diewoczki wojują razem z nami”. One były ubrane bardzo elegancko, miały buty skórzane, zielone wojskowe mundury, furażerki na głowach. Ruscy, nie powiem, bo też dawali nam jeść, chleb, kaszę jaglaną i gryczaną. Jak wyjechali z Janowa, to została tylko sowiecka milicja, która mieściła się w tym domu, gdzie teraz mieszka Juśko. Wtedy też obowiązywała godzina policyjna. Pamiętam, że u jednego takiego chłopaka byłam kiedyś na imieninach. On był zegarmistrzem, mieszkał w rynku, w domu Gierłachów, i jak on mnie odprowadzał do domu, to złapała nas ta ruska milicja, bo już była godzina policyjna. Zaprowadzili nas do komendanta miasta, a komendant miasta był Rosjanin. I ten komendant mówi tak: „No, kuda wy chadili?” (gdzie wyście chodzili?), ja tłumaczę, a on mówi „haraszo, wy iditie damoj” (dobrze, idźcie do domu), chłopaka puścił, a mnie nie, powiedział, że do domu zaprowadzi mnie on sam. Tak też zrobił, przyszedł ze mną do domu, tam na ulicy Skorupki (obecnie ul. Wojska Polskiego) w domu była babcia i mama. Jak szedł ze mną, to prowadził rower, myślałam, że zaraz sobie pójdzie, ale on widzę siada, gada; myślę sobie: „co on myśli tu nocować, czy co?!”. Położył mi na kolana pistolet, żebym się nigdzie nie ruszyła, bo jak się ruszę, to wystrzeli. W końcu mówię do niego: „tawariść, wy zostawili tam rower, a u nas bandyty, jeszcze kto ukradnie. Ja pajdu, pasmatriu i sejcias k wam pridu”, czyli pójdę, popatrzę i zaraz wrócę. A on na to „haraszo, wy iditie”, jak on powiedział „iditie” to ja wyszłam po cichutku, ale nie na dwór, tylko po schodach na górę do Jaśka Piwowarczyka - mojego brata ciotecznego, i tam spałam, ale gdzie tam spałam, jak pluskwy były jak nie wiem co, gryzły mnie, on tam jakoś spał, ja nie! W końcu ten Ruski położył się pod pierzynę i zasnął, bo był pijany, a mama siedziała pod piecem i czuwała. Z rana sobie poszedł. Później przyszedł do nas i przepraszał moją mamę za to co zrobił, mnie prosił, żebym nikomu nic nie mówiła, bo by go ukarali, zdjęli z komendanta. Ja byłam mała, ale mogę powiedzieć, że ani Niemiec ani Ruski nie czepiał się ludzi, chyba, że Polacy jeden drugiego oskarżył, np. że bije świnię na handel, to wtedy Niemcy przychodzili, zabierali go i wywozili. Sporo było takich osób, co skarżyli, ja nie będę mówić po nazwisku, kto wydawał, bo to teraz nie ma już żadnego znaczenia. Donosiły też i kobiety, była taka jedna „folksdojczka”, która miała w wojnę wszystko, ale dlatego, że wydawała ludzi. A jak już Niemcy uciekli, to przyszli do niej Polacy, wyciągnęli ją spod łóżka, bo tam się schowała i zabili na miejscu - litości nie było. U nas, w Janowie byli tacy partyzanci, co wojowali, a byli i tacy, co kradli. Ci byli najgorsi. W 1946 roku przyszło do Janowa chyba pół pułku polskich żołnierzy, bo milicja nie mogła sobie poradzić z partyzantami, a właściwie akowcami. To wojsko stało w tym budynku, gdzie obecnie jest urząd pracy, tutaj miało koszary. Ja tędy zawsze chodziłam do miasta. Kiedyś polscy żołnierze przyszli do nas, wtedy u mnie w domu była moja koleżanka, i mówią: „no panienki, szykujcie się, na rynku będzie wiec”. Poszłyśmy na ten rynek, a tam stoi cała kompania wojska, więc myślę sobie: „co to będzie?” Wojskowa orkiestra niby ładnie gra, ale wojsko stoi z karabinami, pomyślałam sobie, że na bal to chyba się nie zanosi. Później podjechał zakryty samochód, wyprowadzili z niego trzech polskich partyzantów, w zielonych mundurach, z czarnymi opaskami na oczach, twarze zasłonięte, nie wiadomo, kto to był. I tam na rynku, gdzie teraz mieszka Styk (wtedy był pusty plac, bo dom się spalił), wyprowadzili tych partyzantów, dowódca odczytał wyrok, że „partyzanci od razu zostaną rozstrzelani i że jest to ostrzeżenie dla każdego, kto działa w partyzantce - jeśli się nie ujawni, to spotka go to samo”. I wyprowadzili ich na środek, padła komenda dowódcy „pierwsza czwórka wystąp”, potem „pal” i karabiny maszynowe poszły w ruch, zginęli na miejscu, na oczach wielu ludzi. Ja to widziałam na własne oczy, bo ja byłam blisko tej orkiestry wojskowej. Jak ich zabili, to ciała wrzucili od razu do samochodu, wywieźli i zakopali pod lasem. Pod lasem mieszkał hycel, który to wszystko widział i podobnież on dał znać rodzinom tych partyzantów, które w nocy przyjechały, wykopały ich stamtąd i zabrały w swoje strony, ale gdzie, to nie wiem. Znałam jednego takiego partyzanta - Bronka Orła z Białej, on właśnie za to, że się nie ujawnił, siedział 8 lat w więzieniu, wrócił już bardzo chory i niedługo umarł. Dopiero później zrozumiałam, że to właśnie wtedy zaczęła się utrwalać władza ludowa w Janowie. Żydzi Na przełomie 1939/40 roku wydano zarządzenie, na podstawie którego wszyscy Żydzi musieli nosić na rękach opaskę z 6-ramienną gwiazdą Dawida i musieli rejestrować się w niemieckim urzędzie. Źródło: Internet Cd. str. 9 e-mail: [email protected] Panorama Powiatu Janowskiego Oni wszyscy gdzieś tam były zameldowani i dlatego nikt się nie spodziewał, że ich Niemcy będą mordować. W tym czasie w mieście było mało Żydów, bo ich domy były spalone i nie mieli za bardzo gdzie mieszkać. Bogatsi, ci co mieli złoto, pieniądze, ukrywali się u ludzi na wsiach i w mieście, a byli też i tacy Żydzi, co zaciągnęli się do partyzantki. Pamiętam, że była też jakaś Rada Żydowska, która robiła to, co kazali Niemcy. Tych biednych Żydów to Niemcy strasznie męczyli, a nam ich było bardzo szkoda, bo moja mama u Żydów dorabiała i znałyśmy się z niektórymi bardzo dobrze. Prała u takiej Żydówki Siapsiny, która miała piekarnię, ona płaciła mamie za pranie, a także dawała nam ciasto, mace, a na święta torta, co to był za tort, taki wyrośnięty, dobry, ten smak do dziś pamiętam. Bardzo zżyliśmy się z nią. Kiedyś ta Siapsina przyszła do nas pożegnać się, pocałowała się z mamą, pocałowała się ze mną i mówi tak: „pani Chysińska, idę na kirkut”. A moja mama pyta się „dlaczego?” „A bo jestem już za stara, żeby się ukrywać, co mnie mają łapać, ja wolę pójść sama, siądę sobie i poczekam, aż przywiozą więcej Żydów, to umrę razem z nimi”. I tak było, sama poszła na ten kirkut, siedziała tam i czekała na śmierć. Na drugi dzień, na ten żydowski cmentarz przywieźli może 10 fur Żydów, których wyłapali po wsiach. Jak wieźli tych Żydów na furmankach, to myślę sobie, jak to dziecko - pójdę zobaczyć, nie wiedziałam za bardzo, o co chodzi. Poszłam na ten kirkut, bo to było blisko, boso, wtedy było lato, stanęłam z boku i patrzę. Najpierw Niemcy kazali garbarzowi - Kaproniowi, aby wszystkich zrewidował. Wtedy on pozdejmował im złote pierścionki, zegarki, łańcuszki, kolczyki, zabrał pieniądze i oddał wszystko Niemcom. Później Niemcy kazali im kopać dół. Żydzi kopali, Żydówki stały - wszystkie w milczeniu. Wykopali duży, głęboki dół, kazali im się ustawić wkoło tego dołu, nastawili karabiny i zaczęły strzelać, i tak - jeden po drugim, ci Żydzi do tego dołu wpadali. Wtedy Żydów zabijali esesmani, żandarmeria wojskowa, tzw. „czarni Niemcy”, w czarnych mundurach, z opaskami ze swastyką. Jak ich wszystkich wybili, to kazali Kapronowi grabarzowi, przysypać ten dół ziemią. On zasypywał ten dół, ziemia się ruszała, on sypał dalej, a Niemcy stali i patrzyli. Tam, w tym grobie było dużo żywych, może tylko rannych ludzi, ale wszyscy zginęli, jedni od kuli, inni od uduszenia. Nasza dobra Siapsina też tam została. Potem Niemcy odjechali. Po tych egzekucjach, Żydów było dużo mniej, ale pamiętam kiedyś złapali całą rodzinę żydowską. Na własne oczy widziałam, jak dwóch Niemców prowadziło na kirkut Żyda, Żydówkę i ich małą, może 5-letnią córeczkę, miała takie długie dwa warkocze. Niemcy wołali mnie, abym poszła za nimi, więc poszłam, z ciekawości. Najpierw jeden Niemiec strzelił do tej dziewczynki, drugi do jej ojca i do matki. Wtedy matka się jeszcze zerwała z ziemi i krzyknęła dwa razy: „oj mojsi, mojsi”, a ten drugi Niemiec podszedł do niej i strzelił prosto w głowę, aż jej mózg wyleciał. Jak to zobaczyłam, to zaraz uciekłam i już na kirkut nigdy nie poszłam, tak bardzo szkoda mi było tej dziewczynki, przecież ja też byłam wtedy jeszcze dzieckiem. Tak było, jak mówię i żeby mnie Bóg przyjął do nieba. - Nie daj Bóg wojny - kończy swoją opowieść Pani Anna. Cd. nastąpi … Wysłuchała i zanotowała: Alina Boś (tekst autoryzowany); foto: archiwum rodzinne A. Kaczmarskiej PRAWA PACJENTA W PODSTAWOWEJ OPIECE ZDROWOTNEJ (POZ) Komunikat Lubelskiego OW NFZ dla świadczeniodawców, realizujących świadczenia w rodzaju Podstawowa Opieka Zdrowotna publikujemy w oparciu o pismo Marka Kokoszki - Zastępcy Dyrektora ds. Medycznych Lubelskiego Oddziału Wojewódzkiego Narodowego Funduszu Zdrowia (pismo przewodnie z dnia 1 lutego 2010r. wraz z komunikatem wpłynęło m.in. do Zbigniewa Widomskiego - Dyrektora Samodzielnego Publicznego Zespołu Zakładów Opieki Zdrowotnej w Janowie Lubelskim; komunikat jest również dostępny na stronie www.nfz-lublin.pl.) Podstawowa opieka zdrowotna to powszechnie dostępna, część systemu opieki zdrowotnej. Świadczenia zdrowotne w poz udzielane są najczęściej w warunkach ambulatoryjnych (w zakładzie opieki zdrowotnej), ale również w przypadkach uzasadnionych medycznie, w domu pacjenta lub miejscu jego przebywania. Podstawowa opieka zdrowotna poprzez działania ukierunkowane na profilaktykę i promocję zdrowia, diagnostykę schorzeń, ale także na leczenie, zapobieganie i ograniczanie niepełnosprawności, ma decydujący wpływ na stan zdrowia pacjenta i jego rodziny. DEKLARACJA WYBORU ŚWIADCZENIODAWCY POZ W celu skorzystania z porad w ramach podstawowej opieki zdrowotnej pacjent lub jego opiekun prawny powinien dokonać wyboru lekarza, pielęgniarki oraz w przypadku dziewcząt i kobiet, noworodków płci męskiej do ukończenia drugiego miesiąca życia położnej. Deklarację wyboru składa się do konkretnej osoby udzielającej świadczeń w ramach umowy z NFZ tzn. imiennie do lekarza, pielęgniarki czy położnej. Pacjent może złożyć w jednym miejscu deklarację do lekarza, a w innym do pielęgniarki czy położnej. Deklaracje wyboru złożone przed dniem 1 stycznia 2005 roku (w tym wspólne dla lekarza, pielęgniarki, położnej poz) zachowują ważność u danego świadczeniodawcy do czasu dokonania przez świadczeniobiorcę ponownego wyboru. Należy je jednak wypełnić ponownie w sytuacji, gdy deklaracja nie była złożona w imieniu własnym np. gdy świadczeniobiorca ukończył 18 rok życia. DEKLARACJA DLA NOWORODKA Jeżeli dziecko do 6 miesiąca życia nie ma nadanego numeru ewidencyjnego PESEL, może być zgłoszone na listę lekarza/pielęgniarki/położnej poz na podstawie dowodu ubezpieczenia rodzica lub opiekuna prawnego. Po nadaniu dziecku numeru PESEL, najpóźniej po ukończeniu przez nie 6 miesiąca życia, rodzic powinien złożyć ponowną deklarację wyboru. Osoby ubezpieczone w innym państwie Unii Europejskiej, ale mieszkające w Polsce, składają deklaracje do poz na podstawie poświadczeń wydanych w oddziale wojewódzkim Funduszu właściwym według miejsca zamieszkania. Poświadczenia uzyskuje się po zarejestrowaniu w oddziale wojewódzkim NFZ formularzy: E106, E109, E120 lub E121. Podczas pobytu poza miejscem zamieszkania pacjent posiada prawo do udzielenia przez lekarza, pielęgniarkę oraz położną podstawowej opieki zdrowotnej świadczeń zdrowotnych w sytuacji nagłego zachorowania lub nagłego pogorszenia stanu zdrowia. Prawo do bezpłatnego wyboru lekarza, pielęgniarki oraz położnej podstawowej opieki zdrowotnej przysługuje świadczeniobiorcy nie częściej niż dwa razy w roku. Wyboru lub zmiany dokonuje się bezpośrednio u świadczeniodawcy w przychodni i nie trzeba tego faktu potwierdzać w oddziale wojewódzkim NFZ. W przypadku każdej kolejnej zmiany należy wnieść opłatę w wysokości 80 złotych. Opłatę należy uiścić na konto właściwego oddziału wojewódzkiego NFZ. Opłaty nie pobiera się w przypadku: zmiany przez pacjenta miejsca zamieszkania, zaprzestania udzielania świadczeń opieki zdrowotnej przez wybranego lekarza, pielęgniarkę, położną podstawowej opieki zdrowotnej. ORGANIZACJA UDZIELANIA ŚWIADCZEŃ Świadczenia zdrowotne w rodzaju podstawowa opieka zdrowotna udzielane są od poniedziałku do piątku w godzinach od 8.00 do18.00, z wyłączeniem sobót, niedziel i innych dni ustawowo wolnych od pracy. W filiach świadczeniodawcy poz, dopuszcza się udzielanie świadczeń zdrowotnych w czasie krótszym niż w godzinach od 8.00 do 18.00, jeżeli w tych godzinach świadczeniobiorcy mają dostęp do innego miejsca udzielania świadczeń przez danego świadczeniodawcę poz. Świadczeniodawca ma obowiązek zapewnić w godzinach dostępności do świadczeń będących przedmiotem umowy, funkcjonowanie gabinetu zabiegowego, w tym punktu szczepień - minimum 1 raz w tygodniu także po godz. 15.00. W gabinecie zabiegowym, wykonywane są zabiegi i procedury diagnostycznoterapeutyczne wynikające z procesu leczenia, pozostające w zakresie zadań i kompetencjach lekarza poz, związane z bezpośrednio udzielaną poradą lekarską i wymagające udziału lekarza. W sytuacji uzasadnionej stanem zdrowia świadczeniobiorcy, świadczeniodawca zapewnia realizację ww. świadczeń, także poprzez wizyty domowe. LEKARZ POZ Świadczenia gwarantowane lekarza podstawowej opieki zdrowotnej obejmują: poradę lekarską udzielaną w warunkach ambulatoryjnych, poradę lekarską udzielaną w domu świadczeniobiorcy, w przypadkach uzasadnionych jego www.powiatjanowski.pl stanem zdrowia, świadczenia w ramach profilaktyki chorób układu krążenia, poradę patronażową, świadczenia medycznej diagnostyki laboratoryjnej lub diagnostyki obrazowej i nieobrazowej, badania bilansowe, w tym badania przesiewowe, szczepienia ochronne realizowane zgodnie z zasadami określonymi w przepisach o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi. LEKARZ POZ : KIERUJE NA BADANIA DIAGNOSTYCZNE W ZWIĄZKU Z PROWADZONYM LECZENIEM Wykaz badań diagnostycznych, na które może skierować lekarz poz, jest określony w rozporządzeniu Ministra Zdrowia z dnia 29 sierpnia 2009 r. w sprawie świadczeń gwarantowanych z zakresu podstawowej opieki zdrowotnej (Dz. U. Nr 139, poz. 1139 z późn. zm.). Jeżeli w wyniku udzielonej porady zachodzi konieczność wykonania badań lekarz poz wystawia pisemne skierowanie oraz wskazuje pacjentowi laboratorium, w którym zostaną one wykonane nieodpłatnie. W przypadku uzasadnionym względami medycznymi, materiał do badań laboratoryjnych może być pobrany w domu pacjenta. Wówczas zlecenie lekarza wykonuje pielęgniarka, do której zadeklarowany jest pacjent. W medycznie uzasadnionych przypadkach lekarz poz może skierować pacjenta na kosztowne badania diagnostyczne takie jak: kolonoskopia oraz gastroskopia. Skierowanie musi jednak wynikać z procesu leczenia i diagnostyki prowadzonego przez lekarza poz. KIERUJE NA ZABIEGI W GABINECIE ZABIEGOWYM I W DOMU PACJENTA W gabinecie zabiegowym wykonywane są zabiegi oraz procedury pozostające w kompetencjach lekarza poz i wymagające jego udziału, związane bezpośrednio z udzielaną poradą lekarską. W sytuacji uzasadnionej stanem zdrowia pacjenta, zabiegi mogą być wykonywane także w domu pacjenta przez pielęgniarkę, do której pacjent jest zadeklarowany. KIERUJE PACJENTA DO LEKARZA SPECJALISTY LUB DO SZPITALA Lekarz poz kierując pacjenta do lekarza specjalisty lub do szpitala zobowiązany jest do wykonania i dołączenia do skierowania wyników badań diagnostycznych zleconych zgodnie z aktualną wiedzą i praktyką medyczną, w celu potwierdzenia rozpoznania będącego podstawą wystawienia skierowania. WYPISUJE RECEPTY WEDŁUG ZALECENIA LEKARZA SPECJALISTY Lekarz poz może wystawić pacjentowi receptę na leki, które zastosował lekarz w poradni specjalistycznej, tylko wówczas, jeżeli otrzyma pisemną informację od lekarza specjalisty (tzw. informację dla lekarza kierującego/poz). Powyższy dokument zawiera informacje o rozpoznaniu, sposobie leczenia, rokowaniu, ordynowanych lekach (w tym o okresie ich stosowania i dawkowania) oraz wyznaczonych wizytach kontrolnych. Lekarz poz, podobnie jak inni lekarze ubezpieczenia zdrowotnego, nie mogą ordynować leków w czasie trwania leczenia w zakładach opieki zdrowotnej przeznaczonych dla osób wymagających całodobowych lub całodziennych świadczeń zdrowotnych np. w szpitalach, hospicjach, zakładach opiekuńczych. W celu uzyskania recepty z częściową odpłatnością pacjent zobowiązany jest do okazania dowodu ubezpieczenia lub dokumentu uprawniającego do dodatkowych zniżek. WYSTAWIA ZLECENIE NA WYROBY MEDYCZNE BĘDĄCE PRZEDMIOTAMI ORTOPEDYCZNYMI I ŚRODKAMI POMOCNICZYMI Lekarz poz w sytuacjach uzasadnionych medycznie może wystawić zlecenie na następujące wyroby medyczne będące przedmiotami ortopedycznymi i środkami pomocniczymi: pończochy kikutowe, trójnóg, balkoniki i podpórki ułatwiające chodzenie, cewniki zewnętrzne lub zamiennie kieszonki do zbiórki moczu, cewniki urologiczne, cewniki jednorazowe do odsysania górnych dróg oddechowych, worki do zbiórki moczu, pas do zbiornika na kał, worki samoprzylepne jednorazowego użycia lub w równowartości ich kosztu, inny sprzęt stomijny, pieluchy anatomiczne, pieluchomajtki lub zamiennie pieluchy anatomiczne, nebulizator, poduszka przeciwodleżynowa, materac przeciwodleżynowy. Lekarz poz nie może wystawiać świadczeniobiorcy zleceń na środki pomocnicze i wyroby medyczne będące środkami ortopedycznymi w czasie trwania leczenia w zakładach opieki zdrowotnej przeznaczonych dla osób wymagających całodobowych lub całodziennych świadczeń zdrowotnych np. w szpitalach, hospicjach, zakładach opiekuńczych. e-mail: [email protected] Cd. nastąpi strona 9 Panorama Powiatu Janowskiego W powiecie uchwalono budżet na 2010 rok Dochody zaplanowano bowiem na poziomie ponad 63 mln zł, natomiast na wydatki przewidziano 66,4 mln zł. Z tej ostatniej puli aż 34 mln zł stanowią wydatki na inwestycje. Do najważniejszych z nich zaliczyć należy rozbudowę i modernizację drogi powiatowej Janów Lub. - Zdziłowice, która ma pochłonąć około 13 mln zł. Następne to przebudowa dróg powiatowych na terenie miasta - ulica Sienkiewicza, Prosta i Jana Pawła II na kwotę blisko 4 mln zł oraz pozostałe inwestycje, realizowane w poszczególnych gminach, na kwotę kilku milionów zł. Kolejnym ważnym przedsięwzięciem w roku bieżącym ma być modernizacja budynków szkół ponadgimnazjalnych wraz z modernizacją obiektów sportowych za kwotę 10 mln zł. Ważnym punktem tegorocznych planów wydatkowych będzie także dokończenie remontu budynku starostwa powiatowego za kwotę 1,13 mln zł. Na poprawę dostępności do usług teleinformatycznych powiat przeznaczy ponad 5 mln zł. Nie można zapomnieć o tak bardzo ważnym przedsięwzięciu, jakim jest informatyzacja szpitala wraz z zakupem tomografu komputerowego za kwotę ponad 5 mln zł. - Ten budżet jest bardzo ambitny - powiedział Zenon Sydor Starosta Janowski. Jest zdominowany przez duże inwestycje, które wynikają z pozyskanych przez powiat środków unijnych. Jesteśmy w historycznym momencie, ponieważ większość zadań, które zaplanowaliśmy, będziemy mogli wykonać dzięki projektom realizowanym w ramach RPO. Trzeba więc korzystać, dopóki się da, ponieważ w przyszłości takiej szansy możemy nie mieć. Projekt uchwały został pozytywnie zaopiniowany przez wszystkie stałe komisje Rady Powiatu Janowskiego. Podczas dyskusji nad budżetem roku 2010 Radni opozycyjni zgłaszali swoje wątpliwości co do możliwości realizacji zamierzonych celów, sugerując rozrzutność Zarządowi Powiatu. - Uważam - powiedział starosta poprzedniej kadencji Bolesław Gzik - że budżet roku 2010 jest zbyt odważny. Szereg planowanych inwestycji, moim zdaniem, jest pod znakiem zapytania. W jasnych barwach przyszłość powiatu widzi przewodniczący RPJ Józef Wieleba. Wątpliwości opozycji rozwiewał także wicestarosta Piotr Góra, mówiąc: „Jestem pełen optymizmu, mimo że zwiększa się nam zadłużenie. Ale skoro nadarza się sposobność realizowania tak wielu rzeczy, to dlaczego mamy się bać podejmowania ryzyka. Jeżeli nie zaryzykujemy, to nic nie zrobimy, możemy tylko siedzieć i narzekać, że nie mamy środków, więc nie możemy nic zrobić. Nie mamy zadłużenia, które by zagrażało stabilności powiatu. Dzięki naszym staraniom pozyskaliśmy wiele środków zewnętrznych, a ewentualne zadłużenie jest utrzymywane na poziomie planowanych refundacji”. Zdaniem władz powiatu to budżet ambitny, zdominowany przez duże inwestycje. Aby uzmysłowić wielkość planowanych wydatków inwestycyjnych Powiatu Janowskiego w roku 2010, można porównać je z projektami, zrealizowanymi przez Gminę Janów Lubelski w latach 2001-2009. W tym okresie w Gminie Janów (informacje zaczerpnięto ze strony internetowej www.janowlubelski.pl/inwest/in-05_pu.htm) wykonano inwestycji na kwotę około 50 mln zł, natomiast powiat planuje wydatek jednoroczny w kwocie 34 mln zł. Mirosław Gąska W KOMAS-ie powiało optymizmem Pomagali innym … Ubiegły rok dla pracowników KOMAS-u nie był dobry, spadły zamówienia, były zwolnienia, ograniczono czas pracy z 5. do 4. dni w tygodniu. Około 500 osób z Janowa Lubelskiego w ubiegłym roku pobierało żywność, która pochodziła z Banku Żywności i dużych marketów z Tarnobrzega. Od stycznia tego roku sytuacja zmieniła się na lepsze, wrócono do 5-dniowego dnia pracy, w zakładzie pojawiły się nowe wytaczarki poziome, centra obróbki mechanicznej, urządzenia do plazmowego cięcia blach. - Te nowoczesne maszyny oznaczają produkcję, a co za tym idzie - rozwój zakładu. Dzięki temu ruszyła nowa, dotychczas nie stosowana, seryjna produkcja obudowy turbogeneratorów do elektrowni stacjonarnych - mówi Bogdan Pituch - Przewodniczący Związku Zawodowego „Solidarność”. - KOMAS współpracuje z Niemcami, dla których produkowane są ramy oraz wysięgniki, i z Finami - dla nich produkujemy rople, wózki widłowe akumulatorowe i obudowy do elektrowni wiatrowych (te ostatnie mają zbyt również we Włoszech). Atmosfera wśród pracowników jest niezła, chociaż - w przypadku niedochowania terminów wykonania produkcji, może być problem z otrzymaniem styczniowego wynagrodzenia na czas. Spływają kolejne zamówienia, firma podpisuje nowe kontrakty, sytuacja się stabilizuje, oby tak dalej - dodaje Pan Bogdan. Alina Boś Rozprowadzaniem żywności wśród zainteresowanych zajmował się Związek Zawodowy „Solidarność” z KOMAS-u (dawnej Fabryki Maszyn). W asortymencie była: mąka, kasza, mleko, ser żółty, ser topiony, mleko w proszku, dżemy, cukier, konserwy, dodatkowo majonez, ketchup, ciastka, napoje, itp. - Jedna osoba w ciągu roku otrzymała około 50-60 kg żywności. Z tej formy pomocy skorzystali pracownicy KOMAS-u, szpitala, GS-u, Zarządu Dróg Powiatowych, Domu Pomocy Społecznej i Zespołu Szkół Zawodowych - mówi Bogdan Pituch - Przewodniczący Związku Zawodowego „Solidarność”. - Akcja przebiegała w ten sposób, że każdy z pracowników pisał oświadczenie, w którym opisywał swoją sytuację życiową i materialną, a o przyznaniu wsparcia decydowała specjalna komisja. W tym roku akcja już trwa, wszystkich potrzebujących serdecznie zapraszamy - zachęca Pan Bogdan. Alina Boś Remont Urzędu Wykonawca robót wyłoniony został w wyniku przeprowadzonego przetargu nieograniczonego. Umowny termin zakończenia robót - koniec sierpnia 2010 roku. Wartość inwestycji wynosi 1.137.562,05 zł. Roboty budowlane polegają na adaptacji poddasza na cele biurowe i remoncie II pietra, m.in. na wykonaniu ścianek działowych, konstrukcji i pokryć dachowych, tynków i okładzin wewnętrznych, stolarki okiennej i drzwiowej, wykonaniu podłóg i posadzek, balustrady schodowej, malowaniu, wykonaniu klimatyzacji, instalacji c.o. i wentylacji mechanicznej, instalacji wodno-kanalizacyjnej, instalacji elektrycznej, instalacji elektrycznej dedykowanej i sieci komputerowej, modernizacji przyłącza elektrycznego do budynku. Remont znacznie usprawni pracę urzędu poprzez zapewnienie lepszych warunków lokalowych. W ramach prac wykonana będzie nowa sieć komputerowa, która pozwoli na wprowadzenie elektronicznego obiegu dokumentów, co dostosuje pracę urzędu do obowiązujących przepisów i europejskich standardów. Wykonana sieć komputerowa będzie podstawą w programie informatyzacji powiatu w związku z zakwalifikowaniem do realizacji projektu, pn. „Budowa społeczeństwa informacyjnego powiatu janowskiego”. Wiesława Król - Naczelnik Wydziału Logistyki i Gospodarki Mieniem Starostwa Powiatowego w Janowie Lubelskim; foto: Wojciech Łukasik Zmodernizowane kotłownie ... Inwestycje w gminie Batorz W listopadzie ub.r. oddano do użytku 2 zmodernizowane kotłownie: w Andrzejowie opalaną olejem opałowym, a w Szkole Podstawowej w Godziszowie Drugim - gazem płynnym propan-butan. Gmina Batorz w roku 2010 będzie realizować szereg zadań inwestycyjnych. Do najważniejszych należy „Zagospodarowanie centrum wsi Batorz Pierwszy”. Do tej pory obie kotłownie opalane były węglem. Inwestycje zrealizowano dzięki pożyczce, uzyskanej z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Lublinie. Koszt obu inwestycji to kwota około 237 tys. zł, z czego 30% zostanie umorzone. W wyniku modernizacji kotłowni w andrzejowskiej szkole wykonano: kotłownię olejową na bazie kotła Buderus Logano GE315 o mocy 140kW z regulatorem Buderus R2107M, moduł typ FM 242 do sterowania palnikiem dwustopniowym, palnik olejowy z dmuchawą WL20/2-C, wersja Z oraz 8 szt. zbiorników na paliwo o pojemności 750l każdy. W szkole w Godziszowie Drugim wykonano: kotłownię zasilaną gazem płynnym propan-butan na bazie kotła Ferroli ENERGYTOP125 o mocy 125 kW z podwyższoną wydajnością. Sterowanie odbywa się za pomocą regulatora E8.5064V1, wyposażonego w sterowanie pogodowe, zainstalowano także zbiornik gazu. W obu przypadkach nastąpi zmniejszenie emisji do powietrza szkodliwych gazów i zanieczyszczeń. Kotłownie są bezobsługowe i pozwalają znacznie zmniejszyć koszty eksploatacyjne oraz obsługi szkół. Tekst, foto: Roman Bielak Zadanie jest dofinansowane ze Środków Europejskiego Funduszu Regionalnego na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich w ramach działania „Odnowa i Rozwój Wsi”. Koszt inwestycji to kwota 654.337 zł, z czego dofinansowanie wyniesie 490.753 zł. Przetarg wygrała firma A TOS z Biłgoraja. Zadanie, w wyniku którego zmieni się oblicze centrum gminy, ma być wykonane do 30 sierpnia br. Wiosną chcemy przeprowadzić termomodernizację budynku administracyjnego Urzędu Gminy. Zostanie wykonana nowa elewacja wraz z dociepleniem ścian, strychu oraz przebudowa dachu. W ramach zadań wspólnych ze Starostwem Powiatowym będą przeprowadzone remonty nawierzchni dróg powiatowych: w Węglinku na odcinku 300 mb oraz w Samarach na odcinku 400 mb. Gmina na ten cel ze swojego budżetu przeznacza 120 tys. zł. Obecnie trwają prace przy opracowaniu dokumentacji na „Rozbudowę centrum kulturalnego w Stawcach” oraz na „Modernizację i zagospodarowanie strażnicy i placu przy niej w miejscowości Błażek”. Obydwa wnioski zostaną złożone do Urzędu Marszałkowskiego w celu uzyskania dofinansowania ze środków Unii Europejskiej. Jeśli uzyskają akceptację, obydwa zadania będą realizowane w latach 2010-2011. Roman Smyl - Zastępca Wójta Gminy Batorz strona 10 www.powiatjanowski.pl Podziękowanie Uczniowie pierwszej klasy wielozawodowej wraz z wychowawcą kierują serdeczne podziękowania dla fundatorów nagród, które umożliwiły rozegranie turnieju w warcabach stu polowych „Polska Gra” z okazji 200-setnej rocznicy urodzin Juliusza Słowackiego. Naszymi darczyńcami byli: Pan Zbigniew Dudek - właściciel firmy „Uroda”, Ks. Mirosław Gajewski oraz Marek Rodziewicz - właściciel firmy „Prima”. e-mail: [email protected] Panorama Powiatu Janowskiego Inwestycje w Modliborzycach W IV kwartale minionego roku w gminie Modliborzyce zrealizowano kilka istotnych inwestycji, które poprawiły jakość życia jej mieszkańców. Zadbano m.in. o wygląd zewnętrzny budynku gminy. - Remont urzędu polegał na termomodernizacji budynku i wymianie pokrycia dachowego. Koszt inwestycji to kwota około 300 tys. zł - mówi Marzena Dolecka-Jocek - inspektor ds. inwestycji. Drugą inwestycją było docieplenie budynku Zespołu Placówek Oświatowych w Stojeszynie na ogólną kwotę około 166 tys. zł. Obecnie trwają prace przy budowie boiska sportowego z trawy syntetycznej oraz boiska wielofunkcyjnego, tzw. „Orlika” przy Zespole Szkół im. Jana Kochanowskiego w Wierzchowiskach II. Alina Boś; foto: archiwum gminy „Orlik” przy Zespole Szkół im. Jana Kochanowskiego w Wierzchowiskach II. Urząd Gminy w Modliborzycach Zespół Placówek Oświatowych w Stojeszynie Nowa remiza w Otroczu Festyn zimowy z Radiem Lublin Dnia 12 stycznia br. została oddana do użytku po remoncie remiza OSP w Otroczu z pełnym zapleczem sanitarnym i kuchnią. Remiza będzie służyła nie tylko strażakom, ale również Klubowi Seniora oraz mieszkańcom Otrocza jako miejsce spotkań. Andrzej Jamroży; foto: Mirosław Flis Jak co roku, tak i w tym roku w Chrzanowie odbył się festyn zimowy, organizowany przez Wójta Gminy - Czesława Jaworskiego, Radio Lublin oraz właściciela ośrodka - Pana Piotra Rzetelskiego. Festyn połączony był z konkursami typu: slalom, zjazd na dętce, zjazd na byle czym. Frekwencja w konkursach była bardzo duża. Andrzej Jamroży; foto: Mirosław Flis Zabiegi przeciwerozyjne na rzece Biała Stołówka szkolna w Godziszowie I Dnia 30 listopada 2009r. ukończono przedsięwzięcie, polegające na przeprowadzeniu zabiegów przeciwerozyjnych na rzece Biała w km 24+500÷27+700 gm. Godziszów. W wyniku ogłoszenia o zamówieniu publicznym z dnia 01.07.2009 r. na modernizację stołówki szkolnej w budynku Zespołu Szkół w Godziszowie Pierwszym, przeprowadzonego postępowania przetargowego oraz wybrania oferenta, który złożył najkorzystniejszą ofertę, podpisano umowę z Wykonawcą w dniu 24.08.2009 r., obejmującą wykonanie prac budowlanych w zakresie wykonania: prac budowlanych modernizujących pomieszczenie stołówki, sieci gazowej, instalacji gazu, instalacji wodno-kanalizacyjnej i technologii, instalacji elektrycznej i wentylacji mechanicznej. Prace budowlane, rozpoczęte pod koniec sierpnia 2009 r., zostały zakończone w połowie grudnia 2009 r., a następnie dokonano odbioru przez komisję powołaną przez Inwestora, służby zatwierdzające wykonanie inwestycji zgodnie z obowiązującym prawem oraz projektem budowlanym, a następnie na wniosek Inwestora, a następnie Nadzór Budowlany w Janowie Lubelskim zakończył procedurę budowlaną wydaniem decyzji o dopuszczeniu do użytkowania zmodernizowanej stołówki szkolnej. Wartość całkowita niniejszego zadania wyniosła około 230 tys. zł. Tekst, foto: Robert Radzik Przedsięwzięcie dotyczyło udrożnienia koryta rzeki oraz wykonania progów i stopni przeciwerozyjnych, zabezpieczających rzekę przed postępującą erozją denną i boczną. Głównymi robotami zadania inwestycyjnego były budowle przeciwerozyjne w dnie rzeki, stabilizujące koryto na docelowej niwelecie i zapobiegające kontynuacji procesów erozji dennej. Wartość zadania to kwota około 660 tys. zł, z czego środki własne budżetu gminy Godziszów wynosiły około 185 tys. zł, natomiast pozostała część - około 475 tys. zł pochodziła ze środków Wojewódzkiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Lublinie. Tekst; foto: Roman Bielak www.powiatjanowski.pl e-mail: [email protected] strona 11 Panorama Powiatu Janowskiego Służyć w Legii Cudzoziemskiej Ma 30 lat, ciemne włosy i oczy, smagłą cerę. Skupiony na rozmowie, waży słowa i słucha z uwagą. Patrząc spokojnie prosto w oczy, mówi z lekką chrypą. Wysoko uniesiona głowa, krótko ostrzyżone włosy, ostro zarysowany podbródek, prosta postawa i szczupła, wysportowana sylwetka znamionują człowieka pewnego siebie, acz nie zarozumiałego. Zadbany, ubrany na sportowo, porusza się w sposób lekki, gibki i sprężysty. W trakcie rozmowy wykazuje dystans do siebie i do innych, nie ocenia, nie krytykuje. Prostolinijny, bezpośredni, na pytania odpowiada krotko, a mówiąc o Legii, częściej używa słowa „my" niż „ja". Opanowany i skoncentrowany, jakby gotowy w każdej chwili do działania. Bije od Niego spokój, a przez to, w jaki sposób mówi o Legii, mogę się domyślać, że jest dumny z faktu, że jest legionistą. Uważne spojrzenie i stanowczy, zdecydowany charakter świadczą o Jego samodzielności i niezależności. W trakcie rozmowy dochodzę do wniosku, że mam do czynienia z człowiekiem honoru, którego życie nie oszczędzało, nauczyło pokory i poszanowania drugiego człowieka, bez względu na jego kolor skóry, pochodzenie czy status materialny. I choć wzbudza ciekawość, to woli pozostać anonimowy. - Legia Cudzoziemska to jest prawdziwe męskie życie, a ja o sobie mogę powiedzieć, że jestem zawodowym żołnierzem, legionistą - zaczyna swoją opowieść Pan Zbigniew. - Po skończeniu szkoły średniej, na ochotnika poszedłem do wojska, a później zaciągnąłem się do Legii w punkcie werbunkowym w Marsylii. Trafiłem na Polaka, który poprosił o paszport, a następnie zaprowadził do koszar, gdzie zostałem nakarmiony i zakwaterowany - wspomina Pan Zbigniew. Żeby zaciągnąć się do Legii Cudzoziemskiej, trzeba pojechać do Francji. Tam jest kilkanaście miejsc werbunkowych. Do Legii trafić jest prosto. Na dworcach kolejowych i autobusowych pełno jest charakterystycznych plakatów, wystarczy tylko powiedzieć „Legion Entrangere" i ludzie udzielają wskazówek, a tamtejsza policja zawozi na miejsce. Polacy do Legii najczęściej są werbowani w Marsylii i Paryżu, choć najbliżej dla nas jest werbunek w Strasburgu. Punkty werbunkowe czynne są całą dobę. Po parodniowym pobycie w Marsylii, zostałem przeniesiony do Aubagne (koło Marsylii), gdzie przez okres 2-3 tygodni kandydaci na legionistów poddawani są ostrej selekcji w postaci testów psychologicznych, sportowych i sprawnościowych. Aubagne zalicza jeden na dziesięciu, reszta odpada. Przełożeni codziennie patrzą na nasze osiągnięcia i notują, a jak się przez to wszystko przejdzie i uzyska aprobatę specjalnej komisji, to kandydat zostaje przyjęty do Castelnaudary. Po selekcji w Aubagne następuje wcielenie do Legii, czyli oficjalne wręczenie pierwszego kontraktu na 5 lat i wyjazd na szkolenie do Castelnaudary, do 4. Regimentu Cudzoziemskiego, będącego szkołą Legii Cudzoziemskiej. Każdy legionista dostaje przydział do jednej z 3 kompanii szkoleniowych, z których każda posiada swoją „Farmę", na której odbywa się pierwszy etap szkolenia podstawowego, czyli przystosowanie do wspólnego życia w terenie oraz nauka wartości Legii i jej tradycji - trwa to 4 miesiące. „Farma" oznacza pobyt pod gołym niebem, w górach, gdzie śpi się pod dachem, ale bez ścian, gdzie człowiekowi jest zimno, bo nie może się ciepło ubrać, a lekkie śpiwory też nie chronią przed chłodem. Zimne jedzenie, zimne noce, duże zmęczenie i paradoksalnie, śpiewanie. Sport z rana, w dzień i w nocy, bieganie w samych koszulkach, spodniach i rangersach (butach), pompki, czołganie i te nocne marsze, z każdym dniem coraz dłuższe (zaczynaliśmy od 2-3 km, a kończyliśmy na 8-10, i więcej). Człowiek się hartuje, ciało przyzwyczaja do zimna, do wysiłku, do głodu (nieraz jeść się chciało, niektórzy ukradkiem chowali jedzenie na potem; w ciągu dnia dostawaliśmy np. jakiś malutki dżemik i 2 kromki chleba, czasami nic, a jak człowiek głodny, to zły i agresywny za to też można było wylecieć). Wtedy przychodzi czas na myślenie, refleksję, … modlitwę. Z „Farmy" wracamy głodni, lżejsi o 10-15 kg, ale jednocześnie zahartowani i dumni, że człowiek dał z siebie wszystko, że podołał. Na „Farmie" przechodzi dalej pięciu na dziesięciu, reszta odpada. Legioniści dobrze znają Kodeks Honorowy Legionisty, którego punkt 1 mówi, iż każdy z nas jest „ochotnikiem, służącym Francji z honorem i dumą", a kolejny, że nasza „misja jest święta, że wypełniamy ją za wszelką cenę, nigdy nie zostawiamy za sobą broni, rannych czy zabitych towarzyszy broni…". Podsumowaniem tych szkoleń jest tradycyjny, trwający do tygodnia, Marsz Kepi Blanc. Tutaj trzeba pokonać pieszo trasę około 200 km w terenie górskim i dojść (o własnych siłach, co jest bardzo trudne, ale możliwe) na metę. Niektórzy nie dają rady i kończą zadanie na ciężarówce, co powoduje, że zostają skierowani do regimentów, mających opinię trudniejszych, np. do Gujany Francuskiej. Można trafić do czołgistów, saperów, spadochroniarzy, piechoty szturmowej, a można też szkolić rekrutów. Przebycie tego marszu jest równoznaczne z uroczystą przysięgą i otrzymaniem nakrycia głowy - białego kepi (czapki ze sztywną obręczą, na której znajduje się płaskie denko). Ten wieczór jest magiczny. Stare - pamiętające dawne czasy Legii - koszary, wielkie ogniska i my, legioniści, zakładający po raz pierwszy białe kepi. Dla wszystkich to strona 12 www.powiatjanowski.pl chwila bardzo uroczysta, która napawa nas dumą i poczuciem silnej więzi z Legią. Człowiek zapomina o bólu, wyrzeczeniach, upokorzeniach - jest szczęśliwy. To jest taka tradycja, wtedy czuje się tę legendę Legii. To niesamowite wrażenie, kiedy człowiek pierwszy raz zakłada galowy strój legionisty, pamiętający XIX wiek. W takim stroju wygląda się elegancko, koszula ma być idealnie wyprasowana, a to nie jest takie proste ze względu na dużą liczbę zakładek, które są nad kieszeniami, na rękawach i z tyłu, na plecach. Wystarczył jeden milimetr i koszula szła z powrotem do prania i prasowania, chyba, że wcześniej porozdzierał przełożony. Musiało to być zrobione bardzo dokładnie. Po tym marszu jest właśnie ta uroczystość, czyli wtedy zostaje się Legionistą, reprezentantem Legii Cudzoziemskiej. Duma i honor to podstawowa rzecz legionisty. Dodam jeszcze, że każdy legionista na wstępie dostaje nowe imię i nazwisko, do którego może wrócić po paru latach. Potem znowu jest: 3 tygodnie szkolenia technicznego i praktycznego w jednostce i w terenie (intensywne treningi, dużo strzelania i pływania, nauka historii Legii i języka francuskiego), tydzień szkolenia górskiego w ośrodku szkoleniowym w Pirenejach, znowu 2 tygodnie tego pierwszego szkolenia, a po tych 6 tygodniach egzaminy końcowe ze szkolenia i sportu (m.in. biegi na 8 km w pełnym rynsztunku z 10kilogramowym plecakiem). Najgorszy jest egzamin z języka francuskiego, choć zdałem go nie najgorzej. Języka francuskiego rekrutów uczą starsi stażem żołnierze, a odbywa to się w ten sposób, że każdy początkujący otrzymuje takiego „anioła stróża", z którym wspólnie strzela, ćwiczy, pływa, je śniadanie, a który wszystko mu tłumaczy. Z czasem człowiek uczy się podstawowych poleceń, zna rozkazy i zakazy, i zaczyna całkiem nieźle mówić po francusku. Nieraz było ciężko, nieraz robiliśmy - wydawać by się mogło rzeczy niemożliwe; zdarzało się, że człowiek zasypiał na stojąco, wtedy stawiano go na stole, z którego często spadał na ziemię. W Legii fali nie ma, ale dają człowiekowi nieźle w kość, szczególnie na początku. Mnie było łatwiej, bo „zaprawiłem się w boju" w naszym wojsku. Następnie jest powrót do Aubagne i formalności administracyjne, związane z przydzieleniem do regimentów. Oczywiście, Legia zna naszą przeszłość, nasze życiorysy, ma swój wywiad, pomaga też Interpol (kogoś ściganego przez Policję na pewno nie przyjmą). Należy tutaj wspomnieć, że legioniści - służąc w Legii pod flagą ONZ, wysyłani są na misje w ramach NATO, by walczyć na wszystkich frontach w imię interesów narodowych. Jako legionista mogę powiedzieć, że Francja dba o Legię, nie żałuje nań pieniędzy, jesteśmy najlepiej wyposażoną i wyszkoloną armią na świecie, jesteśmy ubezpieczeni, mamy zapewnioną pomoc medyczną. Legia nigdy nie porzuca swoich - dla starych, samotnych, nieraz schorowanych żołnierzy jest Dom Weterana, w którym spędzają oni ostatnie lata swojego życia. Brałem udział w misjach pokojowych w: Macedonii, Kosowie, Wybrzeżu Kości Słoniowej, Djibouti i Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Dlaczego tam? Po prostu – rozkaz. Każdy z nas zakłada mundur legionisty i walczy wszędzie tam, gdzie jest wysyłany przez Legię i Francję. Nie żałuję niczego. Nikogo nie zabiłem, chociaż nieraz otarłem się o śmierć - 3 razy była taka sytuacja, że broń była skierowana w naszą stronę (przede wszystkim na Wybrzeżu Kości Słoniowej). Zdarzało się, że moi koledzy zostawali ranni, ja miałem to szczęście, że nie. Byliśmy w miejscach, gdzie ludzie nigdy nie widzieli białego człowieka ani samochodu, gdzie jest niewyobrażalna bieda, a mimo tego ludzie uczciwi i życzliwi. Legia to jest twarda szkoła życia, która kształtuje charakter i - może to zabrzmi górnolotnie - serce; każdy z nas na wszystkie sposoby starał się chronić i pomagać rdzennej ludności, w szczególności kobietom i dzieciom (dbaliśmy o ich bezpieczeństwo, dawaliśmy im żywność, wodę). Będąc na misjach pokojowych spotykałem wielu Polaków: misjonarzy, lekarzy. Tam ludzie żyją w małych osadach, nieraz w przeciągu 200-300 km nie ujrzysz żywej duszy. Polak, nie bez powodu ma opinię „złotej rączki", co osobiście potwierdziłem, montując prowizoryczne prysznice czy ładując auta. Ludność tubylcza Afryki jest do legionistów pozytywnie nastawiona. Całkiem nieźle radziliśmy sobie w dżungli, która nadal jest dzika i niebezpieczna, a warunki życia pierwotne. Nieraz kupowaliśmy coś do jedzenia od miejscowej ludności, jakąś kozę, barana, piekliśmy to na ruszcie, a potem jedliśmy. Afryka to inna kultura, inne zwyczaje, inne jedzenie, ale ludzie - szczerzy i otwarci. Mają swoje specjały, chociaż nasze są lepsze, człowiek brzydliwy nie zjadłby tego (śmiech). Mięso z małpy dobrze smakuje, podobnie jak z żółwia, wielbłąda, czy węża. Po 5 latach służby wróciłem do kraju, teraz jestem w Polsce, ale znowu wyjadę, bo mnie tam ciągnie. W Legii kobiet nie ma, sami musimy dbać o porządek, czystość, jedzenie, w biurach też pracują mężczyźni, legioniści. Wśród nas są lekarze, księża, wojskowi, architekci, robotnicy, itp. Teraz mogę powiedzieć, że mam przyjaciół na całym świecie, na których zawsze i wszędzie mogę liczyć. Nieraz oni mnie zapraszają, ja ich, ale najczęściej kontaktujemy się drogą e-mailową, chociaż to zaczyna powoli zanikać, bo każdy ma swoje życie. Co mną kierowało? Trochę chęć przygody, walki, poznania ciekawych krajów, ale przede wszystkim chęć poznania tej legendarnej Legii. Tam się żyje według twardych, ale jasnych zasad. Przeżyłem masę przygód, poznałem wielu ludzi, nauczyłem się pokory i cierpliwości, zobaczyłem kawał świata, ale przede wszystkim zdobyłem zawód - jestem zawodowym żołnierzem elitarnej jednostki bojowej i to jest to. Odpowiada mi styl życia, który oferuje Legia. Mamy bardzo dobry sprzęt, przechodzimy ciągłe szkolenia, ale najważniejsi są ludzie - twardzi, dobrzy żołnierze. Zasady kontraktu są twarde. Legionista przez pierwsze 5 lat nie ma żadnej własności (domu, auta), ale po 5 latach służby może otrzymać stały pobyt we Francji, a po 15 - wojskową emeryturę. W Legii formalnie mogą służyć wyłącznie obywatele obcych państw (Francuzi również, pod warunkiem, że przy rekrutacji zmienią obywatelstwo na kraj francuskojęzyczny, np. Belgię, Szwajcarię, Luksemburg). Tutaj ważna jest motywacja, na pewno ktoś, kto chce być w Legii ze względu na pieniądze, nie zostanie do niej przyjęty, podobnie jeśli ma jakieś skrajnie radykalne poglądy czy przekonania polityczne. Samookaleczenia, duże blizny i tatuaże (potem tatuaże można sobie robić) też dyskwalifikują ochotnika. Wszelkie niedyspozycje fizyczne, nieodpowiednie zachowanie, jakieś pyskówki przełożonym, rasistowskie teksty, uchylanie się od obowiązków czy udział w bójce również kończą się natychmiastowym wyrzuceniem. Jak Francuzi traktują Polaków? Powiem tak: czują podziw i respekt. Boją się nas, a jednocześnie podziwiają, i - choć może zabrzmi to nieskromnie, to uważam, że Polacy to elita Legii. Niestety, nie zawsze trzymają się razem. Cd. na str. 13 e-mail: [email protected] Panorama Powiatu Janowskiego Legia od początku istnienia brała udział we wszystkich wojnach, prowadzonych przez Francję. W czasie jednej z pierwszych kampanii wojennych w Meksyku, 3. kompania z 1. Regimentu Cudzoziemskiego wsławiła się w czasie bitwy pod Camerone 30 kwietnia 1863 r. Heroiczna postawa legionistów stała się symbolem dla całej Legii Cudzoziemskiej, jest nawet takie powiedzenie „robić camerone", czyli nawet w trudnej sytuacji zdobyć się na potrzebną determinację. Tego dnia, co roku, organizowane jest Święto Legii na cześć poległych legionistów, ponieważ ich poświęcenie przeszło do historii Francji. Dodam jeszcze, że nie da się opisać uczucia, kiedy maszerujemy w defiladzie przez Pola Elizejskie w Święto Zburzenia Bastylii, kiedy orkiestra gra wojskowego marsza, słychać werble, które nadają tempo marszu, a Paryżanie patrzą na nas z podziwem i wiwatują - to jest chwila magiczna. Warto tutaj wspomnieć o Wigilii Bożego Narodzenia, którą wszyscy spędzamy razem w koszarach (nasi przełożeni - na znak jedności i solidarności z legionistami, ten wieczór spędzają z nami, a nie ze swoimi rodzinami, żonami i dziećmi). Legia Cudzoziemska została utworzona 9 marca 1831 r. głównie w celu ochrony francuskich terytoriów zamorskich podczas wojny w Algierii. Do dzisiaj posiada ona zakaz prowadzenia działań bojowych na terenie samej Francji. Zwykle jest ona wysyłana w najbardziej zapalne tereny, gdzie stanowi pierwszą linię frontu lub prowadzi działania poza linią frontu. Liczy około 8 tys. żołnierzy w 11 regimentach, z których każdy posiada unikalną funkcję. Za najbardziej elitarny uważany jest 2 regiment spadochroniarzy z bazą na Korsyce. Jest to regiment o najbardziej zaostrzonej dyscyplinie w stanie ciągłej gotowości bojowej. Pierwszy cudzoziemski pułk kawalerii zachował najwięcej tradycji Legii i w nim należy szukać dawnych ideałów (nazywany jest potocznie pułkiem tradycji). Legia Cudzoziemska rekrutuje mężczyzn z całego świata w wieku od 17 (musi być zgoda rodziców) do 40 lat. Skład narodowy Legii jest bardzo zmienny, aktualnie w szeregach Legii reprezentowanych jest około 140 narodowości. Wyżsi rangą oficerowie to przeważnie Francuzi. Aby trafić do Legii, trzeba posiadać dokument tożsamości, być sprawnym fizycznie i zdolnym do służby. Czy to kawaler czy żonaty kontrakt podpisuje jako kawaler. Czy się zmieniłem? Myślę, że tak. Widziałem biedę i śmierć, widziałem piekło wojny, dlatego nigdy nie narzekam i cenię sobie to, co mam i kim jestem. O czym marzę? Kiedyś chcę mieć rodzinę i syna, któremu to wszystko opowiem. Rozmawiała i zanotowała: Alina Boś „Jadą kolędnicy na skrzypeczkach grają” XII Powiatowy Przegląd Kolęd i Pastorałek „Hej kolęda, kolęda...” Pomimo zimowego chłodu na kolejny XII Powiatowy Przegląd Kolęd i Pastorałek w dniu 20 stycznia 2010 roku zgłosiła się rekordowa ilość wykonawców, którzy pod okiem opiekunów przygotowali kolędy i pastorałki. To szczególne pieśni – znane od najwcześniejszego dzieciństwa, które wszyscy kochają. Przekazywane z pokolenia na pokolenie są świadectwem naszej tożsamości. Autorem pierwszej kolędy był, wg tradycji chrześcijańskiej, święty Franciszek z Asyżu. Każdy naród ma swoje kolędy i uważa je za najpiękniejsze. Polskie kolędy mają w sobie wielki ładunek radości z narodzenia Dzieciątka w Betlejem, ale to Betlejem nie znajduje się gdzieś daleko w skwarze Palestyny, ale tuż blisko pod naszym dachem, w zaśnieżonym polskim krajobrazie. Są swojskie, a jednocześnie narodowe, jak chociażby kolęda „Bóg się rodzi” - polonez Franciszka Karpińskiego czy włączona do Scherza h-moll Fryderyka Chopina kolęda „Lulajże Jezuniu”. Ze względu na dużą ilość przybyłych uczestników, prezentacje zmniejszono do wykonania jednej tylko wybranej kolędy. Zaprezentowało się 46 solistów i 4 zespoły, w czterech kategoriach wiekowych. Koncert rozpoczęły najmłodsze uczestniczki - brawurowa czteroletnia Aleksandra Tracz z Potoka Wielkiego i Ola Hulak z Janowa Lubelskiego – laureatka ubiegłorocznej edycji wykonaniem kolędy „Świeć gwiazdeczko mała, świeć”.W kategorii szkół podstawowych wystąpili: ze Zdziłowic – Iza Maksim, Anna Zdybel i Zespół „Promyczki”; ze Szkoły Podstawowej w Białej – Sylwia Kozyra, Natalia Surtel, Patrycja Wojciechowska, Dominika Torba i Patrycja Komsa; reprezentujące Janowski Ośrodek Kultury – Ola Genbicz i Julia Kierepka; z PSP Momoty Górne – Karolina Drwal, Agnieszka Flis i Agnieszka Startek; z Batorza – Paulina Sulowska i Sylwia Szymończyk; z Wierzchowisk – Julia Dworak, Marta Tomiło , Alicja Ożóg i Dominika Wojtan; Anna Widz z Modliborzyc i jedyny „męski rodzynek” - Dawid Maksim. Wykonaniem pięknych kolęd „Witaj dziecię”, „Aniołowie z naszych pól”, „Mały aniołeczek” wyróżniała się przygotowana przez instruktora Tomasza Tylusa „silna grupa” z Momot Górnych. W kategorii klas VI i gimnazjum wystąpili: z Publicznego Gimnazjum w Janowie – duet Wioletta i Kinga Flis oraz Zespół Wokalny Świetlicy PG; Karolina Pizoń ze Zdziłowic; reprezentujące Janowski Ośrodek Kultury – Karolina Baran, Agnieszka Łukasik, Karolina Rosół, Marlena Jaworska i Aneta Jaworska; Agnieszka Rapa z Potoka Wielkiego; Iwona Dziak z Zofianki Górnej; duet Marlena i Paulina Maksim z Janowa. Gminny Ośrodek Kultury w Batorzu reprezentowały Karolina Kozik, Edyta Jakubaszek, Katarzyna Zielonka i Zespół „Akolada”. Wystąpiły również www.powiatjanowski.pl Aleksandra Przytuła z Modliborzyc, Sylwia Jaworska z Wierzchowisk oraz Schola z Potoka Wielkiego, która a capella wykonała nastrojową piękną kolędę „Nad Betlejem w ciemną noc”. W kategorii szkół średnich wystąpiło sześć solistek: Małgorzata Małek, Marta Boś, Dominika Mazur i Paulina Krzos z Janowskiego Ośrodka Kultury; Iwona Mazur z Godziszowa oraz Patrycja Wołoszyn z Modliborzyc. W występie specjalnym przyjętym gorącą owacją wystąpili: Katarzyna Rębisz i Kazimierz Garbacz z Warsztatów Terapii Zajęciowej (przygotowani przez Ewelinę Popek) oraz Zespół Środowiskowego Domu Samopomocy, który prowadzi Agnieszka Wiechnik. Pomimo tego, że prezentacje trwały niemal pięć godzin czas nikomu się nie dłużył. Prezentowane były kolędy powszechnie znane, ale również stare pastorałki „z babcinego skarbczyka” oraz zupełnie nowe w ciekawych, hip-hopowych, beatowych czy stylizowanych na lata trzydzieste XX wieku, aranżacjach. Po burzliwych obradach jury postanowiło przyznać: • nagrody w kategorii specjalnej – I miejsce ex equo Aleksandra Tracz i Ola Hulak, miejsce II - Dawid Maksim • kategoria szkół podstawowych: I miejsce Agnieszka Flis i Agnieszka Startek, miejsce II – Alicja Ożóg i Sylwia Szymończyk, miejsce III – Julia Kierepka i Patrycja Wojciechowska; wyróżnienia – Zespół „Promyczki” ze Zdziłowic, Anna Widz i Marta Tomiło • w kategorii klasy VI i gimnazjum nagrody przyznano: I miejsce – Karolina Kozik i Edyta Jakubaszek, miejsce II - Agnieszka Łukasik i Karolina Rosół, miejsce III – Katarzyna Zielonka i Sylwia Jaworska. Wyróżnienia otrzymały: Iwona Dziak, Karolina Baran, Agnieszka Rapa oraz Paulina i Marlena Maksim. • w kategorii szkół ponadgimnazjalnych nagrodzone zostały: miejsce I - Iwona Mazur i Patrycja Wołoszyn, II - Dominika Mazur, III – Paulina Krzos, • w kategorii zespołów: I – Schola Potok Wielki, II miejsce Zespół „Akolada” GOK Batorz, miejsce III Zespół Wokalny Świetlicy Gimnazjum z Janowa Lubelskiego. Nagrody specjalne przyznano Katarzynie Rębisz i Radosławowi Wiśniewskiemu z Warsztatów Terapii Zajęciowej oraz Zespołowi Środowiskowego Domu Samopomocy. Nagrody, upominki i dyplomy ufundowało Starostwo Powiatowe. Na zakończenie wykonawcy, instruktorzy, jury i organizatorzy stanęli do „rodzinnego zdjęcia”. Jeszcze tylko podziękowania dla instruktorów oraz życzenia wszystkiego najlepszego i … „niech leci do nieba to nasze śpiewanie”. mpianowska; foto: Leszek Waberski e-mail: [email protected] strona 13 Panorama Powiatu Janowskiego Spotkanie opłatkowe w Potoku To już 10-te ogólnogminne spotkanie opłatkowe, organizowane w Gminnym Ośrodku Kultury w Potoku Wielkim. Podniosłą atmosferę Świąt Bożego Narodzenia uświetnił występ młodzieży z Zespołu Szkół w Potoku Wielkim oraz kolędy w wykonaniu zespołu śpiewaczego „Stanianki” i zespołu z „Klubu Seniora”. Na spotkaniu byli obecni: ks. kan. Stanisław Piasecki - proboszcz parafii Potok Wielki, ks. kan. Franciszek Hojnowski - proboszcz parafii Potok-Stany, Jan Frania - Radny Sejmiku Województwa Lubelskiego, Piotr Góra - Wicestarosta wraz z małżonką, Grzegorz Pyrzyna i Janusz Lewandowski - radni powiatowi oraz miejscowa społeczność. - Czas ten skłania do refleksji i zadumy nad tym, co minęło, ale także nad naszą przyszłością. Minął kolejny rok, w którym realizowaliśmy określone zadania i plany, tak w życiu zawodowym, jak i prywatnym. Nasz dorobek to każda ludzka sprawa, którą udało się załatwić, to osiągnięcia w oświacie i kulturze, to rozwój społeczno gospodarczy, to uzyskane dobra materialne, dzięki którym życie w naszej gminie stało się łatwiejsze - mówił Jerzy Pietrzyk - Wójt Gminy. Wójt przedstawił ważniejsze zadania, realizowane w roku 2009, do których należą: budowa nowoczesnych obiektów sportowych przy szkołach w Potoku Wielkim i PotokuStanach, budowa ronda w Potoczku, a także odbudowa dróg gminnych i powiatowych. Były wspólne podziękowania, gratulacje, życzenia. Wspólną modlitwę poprowadził ks. kan. Stanisław Piasecki. Nawiązując do narodzenia Chrystusa, wskazał na dobroć i życzliwość między ludźmi, które powinny trwać cały rok. Następnie przyszedł czas na łamanie się opłatkiem, składanie wzajemnych życzeń i wspólne kolędowanie. Bożena Kusz; foto: Tomasz Figura Szlachetna pomoc Na terenie powiatu janowskiego po raz pierwszy została przeprowadzona akcja SZLACHETNA PACZKA - ogólnopolska akcja wigilijnej pomocy, wywodząca się z Krakowa ze Stowarzyszenia „Wiosna”, której pomysłodawcą i prezesem jest ks. Jacek Stryczek - duszpasterz akademicki i ludzi biznesu. Inicjatorką akcji była Anna Szmidt - Kierownik Internatu Zespołu Szkół Zawodowych w Janowie Lubelskim, pełniąca rolę lidera naszego rejonu. Chętni pracownicy Ośrodka Pomocy Społecznej - Małgorzata Gajewska, Michał Grzywacz, Franciszka Jargieło, Justyna Łuczyn, Natalia Kiszka, Magdalena Kolasa, Ewa Pezda, a także Jadwiga Ciupak, Elżbieta Szopa (uczniowie Zespołu Szkół Zawodowych), Katarzyna Kapusta i Ryszard Klocek (wychowankowie internatu) oraz ksiądz Mirosław Gajewski i Andrzej Karasiewicz dołączyli do grona wolontariuszy akcji. W janowskiej akcji darczyńcami okazały się całe rodziny, grupy znajomych, klasy szkolne i ich nauczyciele, właściciele firm i pracownicy różnych przedsiębiorstw z Janowa Lubelskiego, Modliborzyc, Dzwoli, Zamościa oraz Hedwiżyna (17 rodzin), a także z Warszawy (13 rodzin). Radość i łzy wzruszenia wszystkich obradowanych okazały się bezcenne - to największe podziękowanie dla tych, którzy przyczynili się do sprawnego przebiegu tegorocznej akcji w powiecie janowskim. Odpowiedzieliśmy na potrzeby 30 rodzin. Mamy nadzieję, że przy organizacji II edycji tej akcji w naszym rejonie uda się obdarować jeszcze większą liczbę potrzebujących rodzin. Dnia 10 stycznia 2010 roku w klubie studenckim „Archiwum” odbyło się oficjalne zakończenie akcji w województwie lubelskim, podczas którego koordynator regionalny Andrzej Podgórski wręczył wszystkim wolontariuszom i ich liderom certyfikaty i podziękowania za szlachetne serce. Udział w takiej akcji okazuje się dla wolontariusza niezwykłą przygodą, doświadczeniem, które wzbogaca, otwiera oczy na drugiego człowieka i rozwija świadomość, jak wiele można zrobić, by pomóc. Dziękujemy wszystkim, którzy mieli swój udział w tegorocznej akcji SZLACHETNA PACZKA na naszym terenie i zapraszamy do aktywnego udziału w drugiej edycji. Anna Szmidt; foto: Natalia Kiszka Raduj się dzisiaj wszelkie stworzenie! Dnia 6 stycznia br. w Święto Objawienia Pańskiego, popularnie nazywanego Świętem Trzech Króli, młodzież Zespołu Szkół Zawodowych w Janowie Lubelskim wystąpiła z montażem słowno-muzycznym o tematyce bożonarodzeniowej, pt. „Otwórzcie Drzwi Chrystusowi” w parafii Świętej Jadwigi Królowej w Janowie Lubelskim. Scenariusz napisali i program przygotowali - ksiądz Mirosław Gajewski i Anna Szmidt. Parafianie z wielkim podziwem i uznaniem słuchali tradycyjnych kolęd, jak i współczesnych piosenek o tematyce świątecznej oraz tekstów, które przypominały o wielkiej miłości Boga do człowieka. Ksiądz kanonik Jan Sobczak, proboszcz wspomnianej parafii, przyjął młodych artystów i ich opiekunów staropolską gościnnością i ciepłym posiłkiem. Dnia 7 stycznia br. wychowankowie Internatu Zespołu Szkół Zawodowych wraz ze swoimi opiekunami - Anną Szmidt i Marzeną Moskal odwiedzili Dom Pomocy Społecznej „Barka” w Janowie Lubelskim. Przedstawili krótką inscenizację bożonarodzeniową dla podopiecznych placówki na temat tradycji świąt, podkreślając wartość rodziny. Na organach dzielnie grała córka Pani Marzeny, w wykonaniu której usłyszeliśmy również kolędę „Cicha noc”. Okres Świąt Bożego Narodzenia to czas pełen magii i piękna. Czas spełniania marzeń i okazywania sobie wzajemnie troski i miłości. To wspólne kolędowanie dało nam mnóstwo radości oraz umocniło nas w wierze, że każdy dzień może być Bożym Narodzeniem … Tekst, foto: Anna Szmidt Jasełka w Potoku Wielkim Po raz kolejny młodzież z Zespołu Szkół Centrum Kształcenia Rolniczego w Potoczku ujawniła nam swoje talenty, przedstawiając w dniu 17 stycznia 2010r. w kościele parafialnym pod wezwaniem św. Mikołaja w Potoku Wielkim Misterium Bożonarodzeniowe pod hasłem: „Pan Jezus narodził się w żłobie, lecz biada człowieku, jeśli nie narodził się w Tobie”. Były to tradycyjne jasełka, uczniowie zostali przygotowani do występu przez ks. Damiana Dziubę i p. Jolantę Olszyńską. Całość przedstawienia pokazującego scenki, przeplatana była kolędami oraz zimowymi piosenkami świątecznymi w wykonaniu chóru tworzącymi niepowtarzalny klimat. W śpiew chętnie włączała się widownia. W rolach głównych wystąpili: Józef (Michał Majcher) z Maryją (Wioleta Naurecka), Herod (Maciej Sikora), królowie, w których postacie wcielili się Ewelina Pietras, Anna Brankiewicz i Jolanta Wolan. Złego ducha zagrała Ewelina Wieprzek, śmiercią była Iga Marszałek. Rolę pasterzy zagrali Małgorzata Odrzywolska, Justyna Puzio, Rafał Mazur i Damian Suchora. Wróżbitą była Urszula Owczarz, natomiast dworzaninem Angelika Gorczyca. Całe przedstawienie rozświetlała obecność dwóch aniołków, którymi były Agata i Wioletta Nowakowskie. Widownia była zachwycona pięknym występem, a w szczególności ks. Stanisław Piasecki i dyrektor ZS CKR w Potoczku p. Dariusz Wolan. Agata i Wioletta Nowakowskie; foto: ZS CKR w Potoczku strona 14 www.powiatjanowski.pl e-mail: [email protected] Panorama Powiatu Janowskiego Jubileusz Chóru Zaczęło się w 1999 roku. Pierwsze spotkania, próby, dużo ciężkiej i mozolnej pracy, by głosy dobrze ze sobą współgrały i brzmiały. A potem…, potem pierwsze osiągnięcia i sukcesy. Na początku - I miejsce zdobyte przez Męski Zespół w Ogólnopolskim Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu Dolnym w 2003r., później: udział w Koncercie Papieskim w Warszawie, liczne wyróżnienia i dyplomy, I miejsce w Wojewódzkim Cecyliańskim Przeglądzie Chórów, który był w tym roku, a także najważniejsza nagroda, jaką można w Polsce otrzymać, a jest nią Nagroda Kolberga. Dnia 15 listopada ubiegłego roku Chór Parafialny świętował swoje 10-lecie. To wielkie świętowanie rozpoczęła uroczysta Msza święta w intencji dziękczynnej za 10 lat istnienia Chóru. Potem odbyło się małe przyjęcie dla obecnych i byłych członków Chóru, a także dla zaproszonych gości. Magdalena Jędzura; foto: arch. UG Pośnik w Kocudzy W dniu 15 grudnia 2009r. Lokalna Grupa Działania „Leśny Krąg” miała zaszczyt gościć na Pośniku w Kocudzy II, zorganizowanym przez Urząd Gminy w Dzwoli. Była to Wieczerza Wigilijna dla wszystkich osób starszych i samotnych z terenu Gminy Dzwola oraz zespołów ludowych, zrzeszonych przy placówce kulturalnej w Kocudzy. Dzięki takim ludziom, jak pani Irena Krawiec - lokalny animator kultury i pan Marek Piech - Wójt Gminy Podsumowano rok sportowy 2009 Rok 2009 dobiegł końca, a obfitował w wiele sportowych emocji i osiągnięć. W połowie stycznia br. w Zespole Szkół w Dzwoli odbyło się powiatowe podsumowanie roku sportowego 2009. Były puchary za współzawodnictwo Powiatowego Szkolnego Związku Sportowego „Ziemia Janowska” 2009 w kategorii „Igrzyska” i „Gimnazjada, były gratulacje oraz życzenia przy łamaniu się opłatkiem. Tego dnia wręczono puchary za współzawodnictwo w różnych dziedzinach sportu, m.in. w piłce nożnej dziewcząt i chłopców, w siatkówce, tenisie stołowym, badmintonie i w pływaniu. - To był dobry rok dla sportu w naszym powiecie - mówił Zenon Sydor - Starosta Janowski. Od 35 lat sport krzewi wśród młodzieży w gminie Dzwola Władysław Matwiej, nauczyciel wychowania fizycznego (obecnie na emeryturze), wieloletni działacz sportowy, Dzwola, Spotkanie Wigilijne, organizowane od 17 lat stało się lokalną tradycją. Atmosfera, panująca na Pośniku, była wspaniała. Młodzież przygotowała przedstawienie jasełkowe, które wzruszyło niejednego widza. Piękne, staropolskie kolędy, także w gwarze kocudzkiej zaśpiewały kobiety z zespołu „Jarzębina” i dziewczynki z zespołu „Wisienki”, a przygrywał im zespół ludowy. Była modlitwa, dzielenie się opłatkiem, wspólna wieczerza, a na koniec „karaoke po kocudzku”, czyli śpiewanie kolęd przez uczestników przy akompaniamencie skrzypiec, akordeonu, bębna i organek. Mamy nadzieję, że w przyszłym roku spotkamy się ponownie w Kocudzy i będziemy mogli uczestniczyć w tak ważnym dla mieszkańców gminy wydarzeniu. Agata Spóz; foto: Tomasz Figura organizator wielu imprez sportowych. Jak ocenia ten czas? - Na pewno nie był to czas stracony. Ja, spotykając sport, spotkałem swoje drugie życie, spotkałem rodzinę. Gdybym miał dokonywać porównań, to muszę powiedzieć, że dzisiejsza młodzież garnie się do sportu, podobnie jak ta, sprzed 20-30 lat. Dawniej były obozy sportowe, klasy sportowe, rozszerzony program wychowania fizycznego, po prostu było więcej pieniędzy, które można było przeznaczyć również na kupno sprzętu sportowego, oczywiście nie tej klasy, co dzisiaj. Teraz sport zamiera, bo wymaga pieniędzy, których wszędzie brakuje, a przecież trudno przecenić jego wychowawczą rolę. Młodzież ma swoje zainteresowania i lepiej, żeby skierowała je w stronę sportu, niż w stronę barów - mówi Pan Władysław. O sportowych osiągnięciach dzwolskiej młodzieży na szczeblu gminnym, powiatowym, wojewódzkim, a także ogólnopolskim świadczy bogato wyposażony - w różnego rodzaju szklane i metalowe trofea o różnych kształtach i wielkościach, nietuzinkowe puchary z dedykacjami, statuetki, przypominające antyczne złoto i srebro - gabinet Stanisława Rawskiego - Dyrektora Zespołu Szkół w Dzwoli. Alina Boś; foto: Tomasz Jaszek Od lewej: Zenon Sydor, Tomasz Dudzic, ks. Piotr Kubicz, Andrzej Jakubiec, Stanisław Rawski, Jerzy Duda, Jarosław Mędrek, Antoni Kulpa, Władysław Matwiej, Bożena Dubiel, Wiesław Kiszka, Jan Frania, Ireneusz Daniłowicz, Witold Kowalik, Józef Osiewicz, Tomasz Nalepa, Henryk Pęk www.powiatjanowski.pl e-mail: [email protected] strona 15 Panorama Powiatu Janowskiego Matura po kolejnych zmianach Na egzamin maturalny w maju 2010 roku wprowadzono następujące zmiany: 1) egzamin będzie się składał z 3 przedmiotów obowiązkowych: język polski, język obcy nowożytny i matematyka - zdawanych tylko na poziomie podstawowym, 2) absolwent wybierający jako przedmiot dodatkowy język polski, matematykę lub język obcy nowożytny (wybrany przez niego wcześniej jako przedmiot obowiązkowy) zdaje egzamin z tego przedmiotu na poziomie rozszerzonym, 3) absolwent może zdawać w danej sesji do sześciu przedmiotów dodatkowych na poziomie podstawowym albo rozszerzonym: biologia, chemia, filozofia, fizyka i astronomia, geografia, historia, historia muzyki, historia sztuki, informatyka, język łaciński i kultura antyczna, wiedza o społeczeństwie, wiedza o tańcu, język obcy nowożytny inny niż ten, który wybrał na egzamin obowiązkowy oraz tylko na poziomie rozszerzonym: język polski, matematyka, język obcy nowożytny - ten sam, który wybrał w części obowiązkowej (ustny i pisemny). 4) arkusz z języka polskiego dla poziomu rozszerzonego zmieni swoją strukturę, tzn. będzie się składał z dwóch zadań sprawdzających umiejętność pisania własnego tekstu w związku z tekstami literackimi znajdującymi się w arkuszu. Od 2010 roku egzamin pisemny z języka polskiego na poziomie rozszerzonym nie będzie sprawdzał umiejętności rozumienia czytanego tekstu, ponieważ ta umiejętność sprawdzana jest i będzie na poziomie podstawowym - obowiązkowym dla wszystkich zdających. W obecnej strukturze egzamin maturalny wydaje się łatwiejszy, ponieważ maturę uznaje się za zdaną po uzyskaniu 30% punktów z trzech podstawowych przedmiotów (j. polski, matematyka, j. obcy) zdawanych na poziomie podstawowym. Trzeba jednak pamiętać, że z języków (polskiego i obcego) zdaje się, tak jak dotychczas, po 2 egzaminy: ustny i pisemny, które są punktowane osobno, tzn. z każdego z nich należy uzyskać minimum po 30 % punktów. Zatem uczeń ma do zdania 5 obowiązkowych egzaminów: 2 ustne (z j. polskiego i j. obcego nowożytnego) zdawane i oceniane w szkole oraz 3 pisemne zdawane w szkole, a oceniane przez egzaminatorów zewnętrznych. Dzieciństwo, to kapitał na całe życie Rozwój człowieka, rozumiany jako zmiana zachowań, sposobu myślenia, mówienia i jego aktywności, zachodzi w ciągu całego życia, a rozpoczyna się już od pierwszych chwil po urodzeniu. Naukowcy twierdzą, że 50 % naszych zdolności do nauki rozwija się w ciągu 5 pierwszych lat życia. Mózg malucha zaczyna się wykształcać już w 6 tygodniu życia płodowego i najbardziej intensywnie rozwija się do 5 urodzin. Cała wiedza, zdobyta w późniejszym okresie życia, oparta jest na fundamencie zbudowanym w pierwszych latach życia. Nauka poprzez zabawę powinna zaczynać się „ od kołyski”. Dziecko jest bardzo chłonne, mówi się, że wszystko „wchodzi mu do głowy” naturalnie. Warto więc dobrze wykorzystać ten czas. Wiele bowiem wskazuje na to, że dzieci rodzą się utalentowane, ale są to zadatki, które trzeba umiejętnie rozwijać. Im wcześniej, tym lepiej. Ma to być forma cudownej zabawy, radosnego działania i wielkiej dziecięcej satysfakcji. Wspomaganie dziecka w jego rozwoju to organizowanie procesu uczenia się i czuwanie nad jego przebiegiem. Jest to więc tworzenie kształcących sytuacji: zabaw, zadań do wykonania i ćwiczeń, w których dziecko zdobywa wartościowe doświadczenia i umiejętności. Poprzez takie zabiegi dziecko ma być mądrzejsze, samodzielne, ciekawe świata i ludzi. Wspomaganie musi być dopasowane do rzeczywistych możliwości poznawczych i wykonawczych dziecka. Dostosowanie się do poziomu dziecka nie polega na używaniu dziecięcego języka, lecz na dobieraniu treści wypowiedzi do jego potrzeb i poziomu. Dziecko powinno mieć zapewnione prawidłowe wzorce językowe już od dnia narodzin. Wspomaganie rozwoju potrzebne jest wszystkim dzieciom. Tym, które rozwijają się wolniej, pomaga dogonić rówieśników, dzieciom o rozwoju nieharmonijnym pozwala osiągnąć równowagę psychofizyczną i lepsze funkcjonowanie. Dzieci mieszczące się w normie mogą ujawnić i rozwinąć swoje zdolności, a te o wysokich możliwościach intelektualnych osiągnąć wspaniałe sukcesy. Każde dziecko jest inne i potrzebuje odpowiadającego jego potrzebom wsparcia ze strony swoich bliskich. Logopeda Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej w Janowie Lubelskim To wystarczy, aby uzyskać świadectwo maturalne i … teoretycznie mieć prawo ubiegać się o przyjęcie na studia. Piszę teoretycznie, ponieważ tak naprawdę, żeby mieć szansę na dobre studia, trzeba wybrać jeszcze jakiś przedmiot dodatkowy (przynajmniej 1) wymagany do rekrutacji na dany kierunek studiów. Podobnie jak w poprzednich latach egzaminy z przedmiotów dodatkowych nie będą miały wpływu na zdanie egzaminu maturalnego, ale ich wyniki będą odnotowywane na świadectwie dojrzałości. Dla tych egzaminów nie określa się progu zaliczenia. Maturę zdaje się we własnej szkole. W szczególnych wypadkach może zaistnieć konieczność zdawania części ustnej egzaminu z języków obcych poza własną szkołą (np. z powodu braku nauczycieli danego języka). Kiedy można zdawać maturę? Egzamin maturalny jest przeprowadzany jeden raz w roku - od maja do września. Osoby, które z ważnych przyczyn zdrowotnych lub losowych nie mogą przystąpić do egzaminu maturalnego z jednego lub więcej przedmiotów w maju, mogą złożyć do dyrektora OKE wniosek, za pośrednictwem dyrektora szkoły, o wyrażenie zgody na przystąpienie do egzaminu z danego przedmiotu lub przedmiotów w terminie dodatkowym w czerwcu. Niezdanie ustnego egzaminu nie stanowi przeszkody w przystąpieniu do egzaminów pisemnych. Zdający może przystąpić do kolejnych egzaminów zgodnie z ich harmonogramem. Niezdany egzamin można powtarzać ! Ma do tego prawo jednak tylko ten absolwent, który przystąpił do wszystkich egzaminów z przedmiotów obowiązkowych w części ustnej i pisemnej i nie zdał jednego egzaminu (ustnego lub pisemnego). Może on przystąpić ponownie do egzaminu z tego przedmiotu, na tym samym poziomie w sesji poprawkowej w sierpniu tego samego roku albo w kolejnych sesjach egzaminacyjnych przez 5 lat. Po upływie 5 lat od daty pierwszego egzaminu absolwent, o którym mowa wyżej, zdaje powtórny egzamin maturalny w pełnym zakresie. Wynik uzyskany na egzaminie można poprawiać ! Absolwent, który uzyskał świadectwo dojrzałości, ma prawo przystąpić ponownie do egzaminu maturalnego, zarówno w części ustnej, jak i części pisemnej, z jednego lub więcej przedmiotów w celu podwyższenia wyniku w kolejnych sesjach egzaminacyjnych przez 5 lat. Opracowała mgr Bożena Ćwiek - dyrektor LO w Janowie Lubelskim CARITAS DIECEZJI SANDOMIERSKIEJ Warsztaty Terapii Zajęciowej w Janowie Lubelskim ul. Zamoyskiego 77, 23-300 Janów Lubelski e-mail [email protected] Tel. +48 (15) 872-15-74, tel.kom. 0-607-302- 701 Warsztaty Terapii Zajęciowej w Janowie Lubelskim działające przy Caritas Diecezji Sandomierskiej funkcjonują od 2008 roku. Posiadają następujące pracownie: komputerową, dwie gospodarstwa domowego, fryzjerską, stolarską, hafciarsko-krawiecką, rękodzieła, teatralno-muzyczną, wikliniarską i zmagają się z wieloma różnymi brakami. Zwracamy się z uprzejmą prośbą do Państwa o finansowe wsparcie działalności naszej placówki w postaci darowizny lub 1% podatku. Uzyskane środki wspomogą nas w staraniach o zakup nowego środka transportu do przewozu Uczestników. Wpłat można dokonywać na konto Caritas Diecezji Sandomierskiej BPH o/ Sandomierz 81 1060 0076 0000 3200 0031 9541 z dopiskiem WTZ w Janowie Lubelskim. KRS nr 0000 213 751 Za wszelką pomoc ze strony Państwa w imieniu własnym, pracowników a przede wszystkim uczestników naszych Warsztatów składam serdeczne staropolskie BÓG ZAPŁAĆ. Z darem modlitwy i wyrazami wdzięczności Ks. Jerzy Skimina Kierownik WTZ BANK BPH o/ Sandomierz KONTO nr: 81 1060 0076 0000 3200 0031 9541 z dopiskiem WTZ Janów Lubelski Janów zasługuje na halę widowiskowo - sportową, cd. … W Zespole Szkół Rolniczych w Potoczku uczy się ok. 340 uczniów (http://zsr_pot.republika.pl/). Hala sportowa Zespołu Szkół Rolniczych w Potoczku jest jednym z najnowocześniejszych obiektów tego typu w całym województwie. W jej skład wchodzi arena sportowa o wymiarach 45x23x7,2m oraz pomieszczenia socjalne, takie jak: szatnie, gabinet odnowy biologicznej, biura, trybuny sportowe na 196 miejsc siedzących. Znajdują się także pomieszczenia do treningu uzupełniającego oraz siłownia. Obiekt został oddany do użytku na początku 2005 roku. Dnia 26 września 2009r. został podpisany akt erekcyjny oraz poświęcony kamień węgielny pod budowę hali widowiskowo-sportowej we Frampolu. Będzie ona mieć powierzchnię użytkową 2193 m2, znajdzie się w niej 220 miejsc siedzących na widowni stałej oraz 180 miejsc na trybunach składanych. Będzie kosztowała prawie 6 mln złotych. Do użytku ma być oddana w roku 2011. Obiekt podzielony jest na dwie części: halę widowiskowo-sportową oraz zaplecze socjalno-techniczne. W budżecie gminy są zabezpieczone środki finansowe na pierwszy etap budowy, na drugi Frampol będzie starać się o dofinansowanie z możliwych programów ( http://www.gazetabilgoraj.pl/artykul1063-Doczekali-sie-budowyhali.html). W całej gminie Frampol do szkół chodzi około 800 dzieci. Trwa budowa hali sportowej z zapleczem i łącznikiem przy Zespole Szkół Ogólnokształcących w Zaklikowie (łączna powierzchnia 2335 m2). Otwarcie przewidziane jest na rok 2010. W zapleczu zaplanowanych jest m.in. 14 boksów szatniowych, biblioteka, świetlica, szatnia, pokój nauczycielski i gabinet. Według informacji, zamieszczonej na http://zaklikow-zso.pl/info.htm, w skład Zespołu wchodzi szkoła podstawowa (205 uczniów), gimnazjum (154 uczniów), liceum ogólnokształcące (115 uczniów). Daje to łącznie 474 uczniów. Podobne rozwiązanie przydałoby się dla naszego Zespołu Szkół, w którym uczy się trzy razy więcej uczniów niż w liceum zaklikowskim. Zaplecze hali możnaby wykorzystać pod działalność dydaktyczną. W takich salach lekcyjnych uczyłyby się liczniejsze klasy, przez co zwiększyłaby się rentowność szkoły. Wzbogacona baza dydaktyczna przyciągnęłaby też większą liczbę uczniów. Pewna, niszowa gazeta napisała: : „Nie bacząc na absurdalność swego wystąpienia, Mirosław Gąska, członek zarządu powiatu, chciał utargować z burmistrzem kasę na budowę hali sportowej przy LO, jednostkę oświatową powiatu bądź co bądź. Krzysztof Kołtyś obiecał, strona 16 www.powiatjanowski.pl że gmina jednak dofinansuje tę inwestycję. Tyle, że jest drobny szkopuł: jak dofinansować coś, co nie powstanie? Wyszło bowiem, że starostwo przegapiło termin składania wniosków, a następnego naboru na środki na dofinansowanie nie będzie”. Niestety, ta informacja nie obrazuje rzeczywistości. Złożony wniosek z Działania 8.2 (na kwotę 9.888 tys. zł) nie obejmował budowy hali sportowej przy LO dlatego, że dopuszczalna wartość składanego projektu nie mogła przekroczyć 10 mln zł, a Rada Powiatu uznała, iż stan techniczny budynków edukacyjnych naszych szkół na dzień dzisiejszy jest ważniejszy od budowy hali widowiskowo-sportowej, którą planujemy wykonać w późniejszym terminie. Dodam, że priorytetem w tym działaniu jest poprawa stanu budynków edukacyjnych i do kształcenia praktycznego i sportowego na obiektach szkolnych. Z hali przy „trójce” korzystają uczniowie szkoły podstawowej, gimnazjum, ZS. Będzie to około dwa tysiące uczniów. W bliźniaczo podobnej hali w Kocudzy ćwiczy niewiele ponad dwustu uczniów. Tych poruszających się w oparach absurdu informuję, że uczniowie janowskich szkół nie są dożywotnio skazani na ćwiczenie na korytarzach, w szatniach i piwnicach. Nawet jak „nie załapiemy się” na fundusze w ramach RPO, to są jeszcze środki totalizatora sportowego, Urzędu Marszałkowskiego i Ministerstwa Sportu. Będą także nowe programy unijne i nowe pieniądze, o które będziemy się starać. Twardo stąpam po ziemi i wiem, że Janów - wzorem innych miast powiatowych, w nieodległej przyszłości musi mieć halę widowiskowo sportową z widownią na 400-500 miejsc siedzących. Na pływalnię „Otylia” przy szkole podstawowej („jednostce oświatowej Gminy Janów bądź co bądź”) powiat wyłożył 2,2 mln zł środków własnych. Uważam, że połączone siły samorządu powiatowego i miejskiego w krótkim czasie rozpoczną nadrabianie zaległości w infrastrukturze sportowej i wybudują halę widowiskowo - sportową, co najmniej taką samą jaka jest w Potoczku (wybudowana bez środków unijnych), czy też jaką rozpoczęto budować (na początku bez funduszy unijnych) we Frampolu. Samorząd Powiatu Janowskiego powinien równocześnie rozpocząć prace nad budową hali, podobnej do tych, jakie powstały (również bez środków unijnych) w przeciągu ostatnich trzech lat w Polichnie, Godziszowie i Batorzu, jaka jest na ukończeniu w Zaklikowie. Wysiłek finansowy (na dwa obiekty sportowe), rzędu 810 mln zł, jak na dwa samorządy chyba nie jest zbyt wielki. Tym bardziej, że 60 - 80% tej kwoty może pochodzić ze środków zewnętrznych. Mirosław Gąska e-mail: [email protected] Panorama Powiatu Janowskiego Jaki wzór wyprowadzić na ratowanie mądrości? Najprawdziwsza z prawdziwych, nauk ścisłych królowa Najuczciwsza z uczciwych, niepotrzebne tu słowa Ona chętnych nauczy, koniunkcji i negacji Zbiór pusty w głowie wypełni, pomoże żyć w demokracji Skąd wzięła się idea Dni Matematyki w naszej szkole? Jak łatwo policzyć wszystko zaczęło się w 2002 roku, gdy pierwsi absolwenci trzecich klas gimnazjum zawitali w progi liceum, dołączając do klas trzecich i czwartych istniejących na podbudowie 8 klasowej szkoły podstawowej. Wszyscy nauczyciele matematyki z długoletnim stażem pracy zwrócili uwagę na niski stan wiedzy matematycznej uczniów po gimnazjum w stosunku do ich rówieśników po 8-klasowej szkole podstawowej. Już na początku września 2002 roku widać było zgubne efekty reformy, które wynikały z zawężenia podstawy programowej z matematyki. Aby uratować od obniżenia poziomu wiedzy matematycznej uczniów chętnych i zdolnych, podnieść prestiż nauczania matematyki wśród innych przedmiotów, stworzyć w środowisku nauczycieli matematyki gimnazjum i liceum atmosferę twórczych inicjatyw- Wokół kłamstwo obłuda, brak wartości logicznej Nikomu żyć się nie da, bez wiedzy matematycznej w pierwszym tygodniu grudnia 2002 zorganizowano w LO im. Bohaterów Porytowego Wzgórza w Janowie Lubelskim I DNI MATEMATYKI, jednoczące wokół tych samych problemów matematycznych uczniów pierwszych, trzecich i czwartych klas liceum. Przedsięwzięcie z roku na rok rozrastało się, angażując nie tylko miłośników matematyki, ale wszystkich uczniów szkoły, klas gimnazjalnych i licealnych powiatu janowskiego, województwa lubelskiego i podkarpackiego. Uczniowie nie zainteresowani Turniejem matematycznym (rozwiązywanie zadań matematycznych w wystąpieniu publicznym) mogli z powodzeniem rywalizować1w konkursach poetycko-literackich, plastycznych, muzycznych, multimedialnych (prezentacje multimedialne na wskazany temat). Ponieważ od 4 lat w Dniach Matematyki brało udział ponad 250 uczniów, do pomocy w organizacji włączyły się kolejno Publiczne Gimnazjum im. Jana Pawła II w Janowie Lubelskim, Zespół Szkół w Kocudzy oraz Zespół Szkół w Modliborzycach, organizując w swoich szkołach Turnieje Matematyczne na szczeblu gimnazjalnym. Podsumowanie konkursów i wręczenie nagród dla wszystkich poziomów odbywało się w auli Liceum Ogólnokształcącego im. Bohaterów Porytowego Wzgórza w Janowie Lubelskim. W okresie 8 lat trwania Dni Matematyki pozyskaliśmy licznych sympatyków i sponsorów. Dzięki nim można było wydać w 2006 roku książkę „Matematyka drogą do poznania prawdy”, w hołdzie największemu z Polaków – Janowi Pawłowi II, przez wszystkie lata nagradzać laureatów oraz zapewnić posiłek dla wszystkich uczestników konkursów i ich opiekunów. Logika gra zawsze uczciwie Do tak-tak,nie-nie namawia Spokojnie nie napastliwie Zakreśla, dodaje, podstawia Mówi jaki wzór mam podstawić Logicznie i bez paniki Jak trudne zadanie naprawić I jakie będą wyniki Rachunki nie zapłacone Parlamentaryzm się kruszy Szpitale są zadłużone Skarb pusty i bieda po uszy (Monika Krukowska XXI LO im. Stanisława Kostki w Lublinie laureatka konkursu poetycko-literackiego w ramach V Dni Matematyki) Bliżej zainteresowanych poszczególnymi edycjami konkursu zapraszamy na stronę internetową www.matematyka.ueuo.com Opracował: Zygmunt Sowa naucz. matematyki w LO im. Bohaterów Porytowego Wzgórza w Janowie Lubelskim Pokazali, że potrafią i mają charakter W dniu 23 grudnia minionego roku na basenie OTYLIA miało miejsce uroczyste zakończenie Kursu na Młodszego Ratownika WOPR, zorganizowanego przez Basen OTYLIA i Zespół Szkół w Janowie Lubelskim dla najlepiej pływających uczniów, biorących udział w zajęciach nauki pływania (zajęcia te były dotowane przez Starostwo Powiatowe w Janowie Lubelskim). Do tej grupy trafili uczniowie Zespołu Szkół, którzy nie tylko posiadali kartę pływacką, ale wykazali się też odpowiednim czasem w teście. Po przepłynięciu … kilometrów, godzinach ćwiczeń i wykazaniu się wiedzą z udzielania pierwszej pomocy, długotrwałe szkolenie, prowadzone pod kierunkiem Jarosława Niedbałowskiego, zakończyło się i nastąpił ten moment - stało się, w poczet członków WOPR zostali przyjęci: Łukasik M., Niedziałek K., Sych P., Stępień T., Hajdara R. i Szyszka S. Gratulujemy. Dyrekcja i Nauczyciele Zespołu Szkół w Janowie Lubelskim; foto: archiwum ZS Ona ma talent ! - Adriana Kaproń Już po raz drugi Adriana Kaproń - uczennica klasy IIIa - została laureatką konkursu literackiego. W marcu 2009 roku zdobyła II miejsce w Regionalnym Konkursie Literackim, którego organizatorem był Wojewódzki Ośrodek Kultury w Lublinie. Jury, w skład którego wchodzili znani członkowie ZLP - oddziału lubelskiego, nagrodziło opowiadanie Adriany pt. „Nocne spotkanie”. Utwór ten znalazł się również w tomiku pt. „Chmurami podkrążone oczy”, wydanym przez Wojewódzki Ośrodek Kultury. Drugi sukces odniosła uczennica w II edycji Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego im. Ireny Golec pt. „Czerwona Róża dla Niej”, a nagrodzone opowiadanie nosiło tytuł: „Nie mamy czasu”. Konkurs odbył się pod honorowym patronatem posła na Sejm RP Tadeusza Sławeckiego (byłego wiceministra edukacji). Patronat medialny sprawowało Katolickie Radio Podlasie. Podczas uroczystej gali w dniu 08.11.2009r. Adriana Kaproń odebrała z rąk przewodniczącego Komisji Konkursowej, pana Ryszarda Kornackiego (członka ZLP w Lublinie, autora wielu tomików poetyckich) oraz posła Tadeusza Sławeckiego - dyplom, a także nagrody książkowe. Życzymy dalszych sukcesów i mamy nadzieję, że przed naszą uczennicą jeszcze wiele nagród i uznania ze strony czytelników za wysoki poziom artystyczny, a także moralną wymowę jej utworów. Alicja Gąbka; foto: archiwum LO www.powiatjanowski.pl e-mail: [email protected] strona 17 Panorama Powiatu Janowskiego Zespół Doradztwa Rolniczego w Janowie Lubelskim LODR w Końskowoli informuje: - 15 stycznia rozpoczął się termin składania wniosków (obowiązuje nowy wzór wniosku) o przyznanie dopłaty do zużytego do siewu lub sadzenia materiału siewnego kategorii elitarny lub kwalifikowany na podstawie dokumentów zakupu z okresu od 15 lipca 2009 do 15 czerwca 2010. Dopłaty udziela się do powierzchni gruntów ornych, obsianych lub obsadzonych gatunkami roślin uprawnych, określonych w Rozporządzeniu Rady Ministrów: - w przypadku zbóż (pszenica zwyczajna, żyto (populacyjne, syntetyczne lub mieszańcowe), jęczmień, pszenżyto, owies; - w przypadku roślin strączkowych łubin (żółty, wąskolistny lub biały), groch siewny, bobik, wyka siewna; - ziemniak. Stawki dopłat do 1 ha powierzchni gruntów ornych wynoszą odpowiednio: - 100 zł (w przypadku zbóż, mieszanek zbożowych i pastewnych); - 160 zł (w przypadku roślin strączkowych); - 500 zł (w przypadku ziemniaków); oraz - jeśli ilość jest nie mniejsza niż minimalna ilość, określona w Rozporządzeniu MRiRW w sprawie minimalnej ilości materiału siewnego, jaka powinna być użyta do obsiania lub obsadzenia 1 ha powierzchni gruntów ornych, która wynosi: - 150 kg (w przypadku pszenicy zwyczajnej, pszenżyta, owsa, łubinu); - 80 kg (w przypadku pszenicy mieszańcowej, żyta syntetycznego, wyki siewnej); - 130 kg (w przypadku żyta populacyjnego); - 60 kg albo 1,7 jednostki siewnej (w przypadku żyta mieszańcowego); - 130 kg (w przypadku jęczmienia); - 200 kg (w przypadku grochu siewnego); - 270 kg (w przypadku bobiku); - 2000 kg (w przypadku ziemniaka). Dopłatami nie są objęte uprawy, przeznaczone na przedplon lub poplon. Powyższe dopłaty przede wszystkim obejmują dopłaty, mające charakter pomocy de minimis w rolnictwie, gdzie łączna kwota pomocy dla producenta rolnego nie może przekroczyć 7500 euro w dowolnie wyznaczonym okresie trzech lat obrotowych. Formularze wniosku o przyznanie dopłat można uzyskać na stronie Agencji Rynku Rolnego; poprawnie wypełniony formularz wniosku wraz z załącznikami należy dostarczyć osobiście lub przesyłką pocztową z potwierdzeniem odbioru na adres OT ARR, a więc w przypadku rolników z terenu powiatu janowskiego 20-126 Lublin, ul. Unicka 4. - 1 marzec jest terminem rozpoczęcia działania „Program rolnośrodowiskowy”, objętego Programem Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2007-2013; szczegółowe informacje oraz wytyczne zawarte są w Rozporządzeniu Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z dnia 26 luty 2009r. (Dz.U.Nr33, poz.262). Głównym celem programu jest poprawa środowiska przyrodniczego na obszarach wiejskich. Rolnik posiada szeroki wachlarz możliwości wyboru działań rolno-środowiskowych spośród 9 pakietów, podzielonych na 49 wariantów. Największym zainteresowaniem wśród naszych rolników do tej pory cieszyły się: - Pakiet 8 „Ochrona gleb i wód” (uprawy poplonów) - dopłaty: 400- 420zł/ha; - Pakiet 1 „Rolnictwo zrównoważone” - dopłaty: 360zł/ha gruntów ornych; - Pakiet 2 „Rolnictwo ekologiczne” Wariant 2.9-10 „Uprawy sadownicze i jagodowe” płatność: 1800 zł - 1540zł na 1 ha. Doradcy ZDR w Janowie Lubelskim posiadają uprawnienia Doradcy rolnośrodowiskowego, uprawniające do opracowania Planu działalności rolnośrodowiskowej na czas 5 lat realizacji zobowiązania, zgodnego z wymogami wybranych pakietów. Plan jest obowiązkowym dokumentem do złożenia wniosku o przyznanie płatności w biurze powiatowym ARiMR w terminie 15.03.201015.05.2010, który jest również terminem składania wniosków na dopłaty obszarowe. W następnym numerze przypomnimy rolnikom o tym, jaką dokumentację należy prowadzić w gospodarstwie w związku z wdrażaniem od stycznia 2009r. wymogów wzajemnej zgodności. Zapraszamy: poniedziałek - piątek w godz. 7.00-15.00 do Biura ZDR w Janowie Lubelskim, ul. Bialska 11, tel. 015/87-20-392 www.wodr.konskowola.pl oraz w każdy wtorek do wszystkich urzędów gmin na terenie powiatu janowskiego. KK Podaruj 1 % Stowarzyszenie Kulturalno-Sportowe „Pegaz” w Janowie Lubelskim ul. Zamoyskiego 52 dziękuje wszystkim osobom, które w roku 2009 przekazały 1% podatku na nasze Stowarzyszenie, które jest Organizacją Pożytku Publicznego. Przekazany przez Państwa 1% podatku w roku bieżącym przeznaczymy na: rehabilitację Mateusza Szpyta z Janowa Lubelskiego poszkodowanego w wypadku samochodowym, organizację zajęć sportowych dla dzieci i młodzieży, prowadzenie działań na rzecz ochrony i promocji zdrowia. W jaki sposób nam pomóc. Od odliczonego podatku należnego Urzędowi Skarbowemu trzeba odliczyć 1 %. Wypełniając odpowiedni dla siebie formularz PIT w części zatytułowanej „Wniosek o przekazanie 1 % podatku należnego na rzecz Organizacji Pożytku Publicznego należy wpisać Stowarzyszenie Kulturalno Sportowe „Pegaz” numer KRS 0000003409 oraz kwotę obliczonego 1 % podatku. Uwaga! należy wpisać kwotę z zaokrągleniem do pełnych dziesiątek groszy w dół. Z góry serdecznie dziękujemy za każdą przekazaną kwotę. strona 18 www.powiatjanowski.pl NACZELNIK URZĘDU SKARBOWEGO W JANOWIE LUBELSKIM 00 00 informuje, iż dzień 6 marca 2010 r. (sobota) w godzinach 9 -13 JEST „DNIEM OTWARTYM” Naczelnik Urzędu Skarbowego w ramach „dnia otwartego” zaprasza na szkolenie, którego tematem będzie „Rozpoczęcie działalności gospodarczej – krok po kroku” kierowane do osób, zamierzających rozpocząć własną działalność gospodarczą. Ponadto w tym dniu pracownicy urzędu będą udzielać pomocy przy dokonywaniu rozliczeń zeznań rocznych za rok 2009 Policja informuje UWAGA !!! Komendant Główny Policji planuje przyjęcia do służby w Policji w roku 2010 na poziomie około 4000 osób. Określenie terminów i rozdysponowanie limitów przyjęć do służby w Policji dla poszczególnych komend wojewódzkich (Stołecznej) Policji wynikać będzie z bieżących analiz stanu etatowo-kadrowego Policji sporządzanych w Komendzie Głównej Policji. Informacje dotyczące terminów i limitów przyjęć do służby w Policji zamieszczane będą na bieżąco na stronie internetowej Komendy Głównej Policji oraz jednostek organizacyjnych Policji. Nielegalny towar w domu 49-latka Dnia 7. stycznia br. policjanci z Zespołu dw. z Przestępczością Gospodarczą janowskiej komendy udali się do jednego z domów w Janowie Lubelskim. Mieli informacje, że mogą tam znajdować się bezakcyzowe towary. I słusznie. W trakcie przeszukania pomieszczeń mieszkalnych, należących do 49-letniego właściciela, policjanci znaleźli blisko 400 paczek papierosów oraz 7 butelek alkoholu bez polskich znaków skarbowych akcyzy. Jak oświadczył 49-latek, znaleziony alkohol i papierosy należą do niego. Towar zakupił za granicą. Policjanci zabezpieczyli nielegalny towar. Teraz 49-latek odpowie z kodeksu karnoskarbowego. Grozi mu kara do 2 lat pozbawienia wolności oraz przepadek zabezpieczonego mienia. Potrącenie pieszego w Zofiance Górnej W piątek, 8 stycznia br., po godz. 18.00 w Zofiance Górnej 17-letni mieszkaniec gminy Janów Lubelski został potrącony przez samochód osobowy marki Audi. Mężczyzna z urazem wielonarządowym został przewieziony do janowskiego szpitala. Jak ustalono, mężczyzna został potrącony w rejonie przejścia dla pieszych przez samochód osobowy. Kierujący 25-letni mieszkaniec gminy Dzwola w ostatniej chwili zauważył pieszego na drodze. Z jego relacji wynika, że mężczyzna wszedł na jezdnię tuż za przejeżdżającym samochodem. Zauważył go w momencie, gdy był już na jego pasie, próbował uniknąć zderzenia, ale nie zdążył zahamować. Do szpitala z urazem głowy został przewieziony również pasażer audi 59-letni mieszkaniec gminy Dzwola. Mężczyzna po opatrzeniu został zwolniony. Jak ustalili policjanci kierujący samochodem oraz pasażer byli trzeźwi. Od pieszego pobrano krew do badań. Policja ustala okoliczności tego zdarzenia. Policja poszukuje świadków wypadku Janowscy policjanci wyjaśniają okoliczności wypadku, do którego doszło 19 grudnia 2009 roku około godz. 21.00-21.50 w miejscowości Chrzanów Czwarty gmina Chrzanów. 38-letni pieszy został śmiertelnie potrącony przez pojazd, którego kierowca uciekł z miejsca zdarzenia. Policjanci zwracają się z apelem do osób, które były bezpośrednimi świadkami lub też posiadają informacje na ten temat, o kontakt z Komendą Powiatową Policji w Janowie Lubelskim pod nr telefonu 015 87-10-210 lub też 997. Myślał, że to był słupek Dnia 22 grudnia 2009 r. około godz. 17.00 w Krzemieniu na drodze krajowej K-74 doszło do wypadku. 87-letni kierujący fiatem uno mieszkaniec Biłgoraja, jadąc w kierunku Frampola, potrącił 22letnią pieszą. Poszkodowana z urazem głowy została przewieziona do janowskiego szpitala. Mężczyzna nie zatrzymał się i dalej kontynuował jazdę. Dopiero w miejscowości Frampol zatrzymał pojazd i tam zauważył uszkodzenia na swoim samochodzie. Policjanci, którzy przyjechali na miejsce, poinformowali kierującego o zdarzeniu. Jak tłumaczył policjantom, faktycznie podczas jazdy został oślepiony światłami samochodu, jadącego z naprzeciwka i nagle poczuł uderzenie. Myśląc, że uderzył w słupek, nie zatrzymał się i pojechał dalej. Nikogo w tym czasie nie zauważył. Kierujący fiatem oraz pasażerka nie odnieśli żadnych obrażeń. Funkcjonariusze ustalili, że kierujący był trzeźwy. Okradł rodziców Dnia 22 grudnia 2009 r. mieszkanka gminy Godziszów powiadomiła o kradzieży piły spalinowej. Z jej informacji wynikało, że piłę skradziono w sierpniu, ale dopiero teraz razem z mężem postanowili to zgłosić. Wartość skradzionego mienia wynosiła ok. 2,2 tys. zł. Kobieta poinformowała policjantów, że do kradzieży piły przyznał się jej 15-letni syn. Jak twierdził, jego kolega 20-letni mieszkaniec gminy Godziszów namówił go do tej kradzieży. Jak ustalili policjanci, skradziony sprzęt sprzedali w komisie. Teraz 20-latek odpowie za kradzież, grozi mu kara do 5 lat pozbawienia wolności, natomiast 15latkiem zajmie się Sąd Rodzinny. Z nożem na szwagierkę Dnia 7. stycznia br., po godz. 11.00, dyżurny Komendy został powiadomiony o ugodzeniu nożem młodej kobiety. Do zdarzenia doszło w jednym z domów przy ul. Sowy Visa w Janowie Lubelskim. Przybyły na miejsce lekarz stwierdził u kobiety ranę kłutą pleców. 31-latka została przewieziona do janowskiego szpitala. Jak ustalili policjanci, kobieta została ugodzona nożem przez swojego szwagra 26-letniego Roberta M. Sprawca został zatrzymany i trafił do policyjnego aresztu. Mężczyzna był trzeźwy. Policjanci wyjaśniają okoliczności, w jakich doszło do tego zdarzenia. Faustyna Łazur - Rzecznik Prasowy Komendy Policji w Janowie Lubelskim e-mail: [email protected] Panorama Powiatu Janowskiego Najważniejsza jest aktywność Dnia 22 stycznia br. w sali konferencyjnej Hotelu „Myśliwski” odbyło się szkolenie inaugurujące IV edycję programu „Trzymaj Formę” w roku szkolnym 2009/2010. Program został przedłużony na kolejne 3 edycje, wynika z tego, że cieszy się dużym zainteresowaniem wśród młodzieży szkolnej. Za koordynację działań na poziomie powiatowym odpowiada Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Janowie Lubelskim. Program „Trzymaj Formę” ma na celu zachęcić młodzież do większej aktywności fizycznej, uczyć prawidłowego i zbilansowanego sposobu odżywiania się wśród młodzieży szkolnej, a także dostarczyć wiedzy i umiejętności korzystania z informacji zamieszczonych na opakowaniach produktów spożywczych. Zebranych gości powitał dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Janowie Lubelskim – Andrzej Kułażyński. W szkoleniu udział wzięli koordynatorzy szkolni programu, nauczyciele oraz pielęgniarki środowiska szkolnego i higienistki. Podczas spotkania III edycję programu „Trzymaj Formę” podsumowała Jolanta Pietras - pracownik ds. Oświaty Zdrowotnej i Promocji Zdrowia PSSE w Janowie Lubelskim. Omówiono także założenia kolejnej IV edycji. Wszyscy realizatorzy otrzymali pakiety materiałów informacyjno-edukacyjnych do realizacji programu w szkołach. Spotkanie było również okazją do podsumowania XXI edycji „Alertu EkologicznoZdrowotnego”. Jest to program na szczeblu wojewódzkim realizowany na rzecz ochrony środowiska adresowany do uczniów i nauczycieli wszystkich typów szkół oraz placówek opiekuńczo-wychowawczych z terenu województwa lubelskiego. Celem Alertu jest podejmowanie przez szkoły różnych inicjatyw, wynikających z prowadzonej przez nie edukacji ekologicznej i zdrowotnej. W XXI edycji wzięły udział trzy zespoły szkół z terenu powiatu janowskiego: Zespół Szkół w Potoku Stanach, Zespół Szkół w Wierzchowiskach oraz Zespół Szkół w Krzemieniu. Szkoły te zostały nagrodzone pucharami. Na zakończenie wszyscy koordynatorzy programu „Trzymaj Formę” otrzymali dyplomy i symboliczne upominki. Nagrody rzeczowe dla koordynatorów programu ufundowali: Starostwo Powiatowe w Janowie Lubelskim, Stowarzyszenie SAS, Stowarzyszenie Kulturalno-Sportowe „Pegaz” w Janowie Lubelskim, a także wójtowie gmin. Tekst, foto: Agnieszka Jargieło Gorące serca w środku zimy Mimo niesprzyjających warunków pogodowych znaleźli się ludzie o gorących sercach, którzy chcieli pomóc w zbiórce pieniędzy na rzecz XVIII Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Dnia 10 stycznia br. dwudziestu młodych wolontariuszy rozpoczęło zbiórkę na terenie Janowa Lubelskiego już od godziny 9 rano. Można było ich spotkać na ulicach miasta, w sklepach i przy kościołach. Potrząsając puszkami, zachęcali napotkane osoby do włączenia się do zbiórki. - Życzliwość i ofiarność mieszkańców była widoczna, najchętniej wrzucały dzieci, bo w zamian otrzymywały czerwone serduszko – mówi Anna Wróblewska, wolontariuszka. Obowiązkowy znak WOŚP – czerwone serduszko otrzymał każdy, kto wrzucił do puszki przysłowiowy grosik. „Każdy wrzucał tyle, ile mógł; zdarzały się nawet banknoty po 100 zł” – mówią wolontariuszki. Również GOK z Zespołem Szkół w Potoku Wielkim organizował po raz drugi Finał WOŚP. Udało się zebrać kwotę 1.171,71 zł., którą przeliczyli nauczyciele ZS w Potoku Wielkim, wchodzący w skład komitetu organizacyjnego. Od godz. 15 do 20 w budynku GOKu odbywały się występy taneczne i teatrzyki, przedstawiane przez młodzież z ZS i Gimnazjum w Potoku Wielkim. Na koniec dyskotekę dla uczestników uświetnił zespół SPEKTRUM z Potoka Wielkiego. Łączna suma pieniędzy, które udało się zebrać na terenie powiatu janowskiego to 10.427,45 zł. Cały dochód z tegorocznej akcji przeznaczony zostanie na zakup sprzętu do wczesnego diagnozowania dzieci z chorobami nowotworowymi. Tomografy, rezonanse magnetyczne oraz sprzęt do neuronawigacji - wszystko po to, by jak najwcześniej rozprawić się z nowotworem. Agnieszka Jargieło; foto: Anna Wróblewska, Andrzej Rząd, Tomasz Figura W tym roku janowski sztab ulokował się w tymczasowej siedzibie Janowskiego Ośrodka Kultury przy ul. Zamoyskiego 55. Zmarznięci wolontariusze mogli się tam ogrzać i dostać ciepłą herbatę. – W przyszłym roku przewidujemy lokalizację sztabu w nowo wyremontowanym budynku JOK, gdzie przeprowadzimy licytację i zorganizujemy koncerty; w związku z tym mamy nadzieję, że kwota zebranych pieniędzy będzie jeszcze większa – wyjaśnia Matylda Michałek, szefowa sztabu WOŚP w Janowie Lubelskim. Tegoroczni wolontariusze to uczniowie Liceum Ogólnokształcącego im. Bohaterów Porytowego Wzgórza w Janowie Lubelskim. W Janowie, dzięki ofiarności i zaangażowaniu wielu młodych ludzi, udało się zebrać 7.873,56 zł. Wzorem lat ubiegłych i obecnie przy przeliczaniu zebranych pieniędzy w dniu Finału pomagały pracownice Banku Pekao SA w Janowie Lubelskim. XVIII Finał WOŚP w Modliborzycach był organizowany przez GOK po raz ósmy. Koncert rozpoczęła orkiestra dęta z Wierzchowisk. Wolontariusze zebrali 1.382,18 zł. Przewidywana pogoda – przysłowia na zimę „Świat tumani wichrów wrzawa, hula, kłębi się kurniawa, ziemię ścisnął mróz złowieszczy..". Nawet najstarsi górale tego nie przewidzieli … Informacje o globalnym ociepleniu klimatu utwierdziły nas w przekonaniu, że niegdysiejsze zimy odeszły już całkowicie do lamusa. Wydawało się nieprawdopodobnym, że zdarzały się kiedyś takie zimy, że zamarzniętym Bałtykiem podróżowano saniami do Szwecji, a zimą 1940 roku temperatura spadała do 41 stopni poniżej zera. Bez większych zapowiedzi, po ciepłym listopadzie i bezśnieżnym początku grudnia zima przypomniała, że jej miejscem jest nie tylko daleka północ. Powitała nas arktycznym zimnem , zawiejami i zamieciami , opadami śniegu. A co na to mądrość ludowa zawarta w przysłowiach? 20 stycznia św. Sebastiana i Floriana - W dniu tych świętych obserwują gospodarze powietrze. Jeżeli deszcz pada, wtedy cała zima będzie wilgotna, jeżeli zaś mróz – ciężkiej zimy oczekiwać należy. 21 stycznia św. Agnieszki - Agnieszka li łaskawa, wkrótce w polu zabawa, Agnieszka li nielusa (tj. nie łaskawa), jeszcze zimie pokusa. Święta Agnieszka wypuściła skowronka z mieszka, to już zima niedługo pomieszka. 25 stycznia św. Pawła - Na nawrócenie świętego Pawła połowa zimy przepadła. www.powiatjanowski.pl 28 stycznia św. Karola cesarza - Na świętego Karola wyjrzy spod śniegu rola. 2 lutego Matki Boskiej Gromnicznej - Gdy w Gromniczną z dachów ciecze, zima jeszcze się powlecze. Na Gromnice masz zimy połowicę. Gdy jasne słońce w dzień gromniczny będzie, więcej niż przedtem śniegu spadnie wszędzie. 5 lutego św. Agaty - Sól poświęcona w kościele w dzień św. Agaty jest skuteczna przeciwko bólowi zębów, wyniesiona od strony, z której wiatr wieje, gasi także pożary. 6 lutego św. Doroty - O świętej Dorocie pójdziesz po błocie. 14 lutego św. Walentego - Gdy na Walka są deszcze, będzie ostry mróz jeszcze. 22 lutego św. Piotra - Jeżeli ciepło w dzień świętego Piotra, to zima do Wielkiejnocy potrwa. Jaka jest tego dnia pogoda, taka będzie przez następne dni czterdzieści. 24 lutego św. Macieja - Na świętego Macieja prędkiej wiosny nadzieja. Na święty Maciej lody wróżą długie chłody, a gdy płyną już strugą, to i zimy nie długo. Święty Maciej zimę straci albo ją zbogaci. Nie pozostaje nam nic innego, jak czekać na wiosnę, która z każdym dniem jest coraz bliżej. A tymczasem, gdy mróz nieco zelżeje warto zabrać dzieci na sanki, wyprawić się na spacer po zaklętym, bajkowym, zimowym lesie. Narciarze nie muszą wyprawiać się do Zakopanego żeby poszusować po stoku, bo na terenie powiatu mamy Chrzanów i Batorz, które stoją wysoko w rankingu 13 stoków narciarskich Lubelszczyzny. Ale póki co - dobra książka, gorąca herbata, miłe towarzystwo, skrócą czas oczekiwania na przyjście najpiękniejszej pory roku. No to do wiosny. mpianowska e-mail: [email protected] strona 19 Panorama Powiatu Janowskiego Centrum języka angielskiego – nauczanie dzieci metodą Helen Doron – w związku z planowanym otwarciem szkoły w Janowie Lubelskim poszukuje kandydatów/ kandydatek na stanowisko: LEKTOR JĘZYKA ANGIELSKIEGO Oczekujemy: - udokumentowanej, bardzo dobrej znajomości języka angielskiego - gotowości do pogłębienia swoich kwalifikacji na szkoleniu - umiejętności pracy z dziećmi - kreatywności - komunikatywności i bardzo dobrych zdolności interpersonalnych - wysokiej kultury osobistej - mile widziane osoby z doświadczeniem w pracy z dziećmi Osoby zainteresowane prosimy o przesyłanie CV na e-mail: [email protected] Przed nadesłaniem CV prosimy o zapoznanie się z podstawowymi informacjami na temat nauczania języka angielskiego metodą Helen Doron zamieszczonymi na naszej stronie internetowej www.helendoron.pl Prosimy o dopisanie następującej klauzuli: "Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych zawartych w ofercie pracy dla potrzeb procesu rekrutacji zgodnie z ustawą z dnia 27.08.1997r. Dz. U. z 2002 r., Nr 101, poz. 923 ze zm." SPOŁECZNY KOMITET ZAKUPU TOMOGRAFU KOMPUTEROWEGO w JANOWIE LUBELSKIM 23-300 Janów Lubelski ul. Jana Zamoyskiego 149 tel. 015/ 87-24- 600 PRZEKAZUJĄC 1% SWOJEGO PODATKU „SPOŁECZNEMU KOMITETOWI ZAKUPU TOMOGRAFU KOMPUTEROWEGO” WSPIERASZ DZIAŁANIA NA RZECZ ZAKUPU TOMOGRAFU DLA SZPITALA W JANOWIE LUBELSKIM. Prosimy pamiętać o naszym stowarzyszeniu, posiadającym status organizacji pożytku publicznego. Zachęcamy serdecznie do przekazania 1% podatku za rok 2009. Każda, nawet najmniejsza wpłata, przełoży się na realną pomoc w pozyskaniu tomografu, który będzie służył nam wszystkim w przypadku potrzeby szybkiej i bezpiecznej diagnostyki chorób i urazów. Pomoc ta nie kosztuje Ciebie nic. Wystarczy wskazać na formularzach PIT „Społeczny Komitet Zakupu Tomografu Komputerowego” w Janowie Lubelskim KRS 0000 227 266 Prosimy o przekazanie tej informacji innym - oni też mogą wesprzeć zakup tomografu dla szpitala w Janowie Lubelskim. Dziękujemy !!! Zarząd SKZTK Wydawca: Starostwo Powiatowe w Janowie Lubelskim; ul. Zamoyskiego 59; 23 – 300 Janów Lubelski. Adres Redakcji: Starostwo Powiatowe w Janowie Lubelskim; ul. Zamoyskiego 59; 23 – 300 Janów Lubelski; II pietro, pok. 34; tel.: (015) 8 720 309, fax: (015) 8 720 559, www.powiatjanowski.pl, e-mail: [email protected] Zespół Redakcyjny: Alina Boś - red. nacz., Maria Pianowska - red., Agnieszka Jargieło - red., Grzegorz Krzysztoń. Skład: Paweł Sulik; Korekta: Alina Boś; Druk: „Echo Media” Tarnobrzeg; Nakład: 2000 egz. Tekstów nie zamówionych Redakcja nie zwraca. Anonimów nie publikujemy. Redakcja zastrzega sobie prawo przeredagowań, skracania i adiustacji tekstów oraz zmiany ich tytułów. Kontakt w celu zamieszczania ogłoszeń pod nr tel. (015) 8720309 Cennik reklam i ogłoszeń: cała strona – 400 zł strona 20 1/2 strony – 200 zł 1/4 strony – 100 zł 1/8 strony – 50 zł Cena reklamy zamieszczonej na ostatniej stronie wzrasta o 25%. Do wszystkich cen należy doliczyć 22% VAT. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść i wygląd reklam i ogłoszeń. www.powiatjanowski.pl Panu Władysławowi Sowie Członkowi Zarządu wyrazy głębokiego żalu z powodu: śmierci MATKI składają: Pracownicy Starostwa, Członkowie Zarządu i Radni Rady Powiatu w Janowie Lubelskim Panu Ordynatorowi dr n. med. Januszowi Szymańskiemu wyrazy głębokiego żalu i współczucia z powodu: śmierci OJCA składają: Dyrekcja i współpracownicy Szpitala w Janowie Lubelskim Panu lek med. Alfredowi Wróblewskiemu wyrazy głębokiego żalu i współczucia z powodu śmierci MATKI składają Dyrekcja i współpracownicy Szpitala w Janowie Lubelskim e-mail: [email protected] Panorama Powiatu Janowskiego www.powiatjanowski.pl e-mail: [email protected] strona 21 Panorama Powiatu Janowskiego strona 22 www.powiatjanowski.pl e-mail: [email protected] Panorama Powiatu Janowskiego Chcesz oddać nowo wybudowany budynek lub lokal do użytkowania? Chcesz go sprzedać lub wynająć? Zadbaj o: - Świadectwo Charakterystyki Energetycznej - Certyfikat Energetyczny. WIND Spółka z o.o ul. Korczaka 16, 23-300 Janów Lubelski tel. +48 15 8720 733 kom. 504 051 120 e-mail: [email protected] Szybko, tanio i solidnie! www.powiatjanowski.pl e-mail: [email protected] strona 23 Panorama Powiatu Janowskiego Wyróżnieni na szczeblu Ministerstwa Dnia 2 grudnia 2009 r. w ramach Konkursu Ministra Pracy i Polityki Społecznej „Dobre praktyki aktywnych form pomocy w 2009 roku”, Rada Pomocy Społecznej wytypowała listę podmiotów i osób indywidualnych do wyróżnienia nagrodą Ministra Pracy i Polityki Społecznej. Po raz trzeci, począwszy od 2007 roku, Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej przyznało wyróżnienia. Wyróżnienia przyznawane są w pięciu obszarach tematycznych w kategorii zespołowej i indywidualnej za pomysłowość, nowe rozwiązania i skuteczność realizowanych lokalnych projektów w zakresie aktywizacji społeczno-zawodowej osób zagrożonych wykluczeniem społecznym. Wśród osób, które otrzymały nagrody indywidualne, jest Tomasz Kaproń - Dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Janowie Lubelskim. W ten sposób docenione zostały dotychczasowe starania Powiatowego Urzędu Pracy w Janowie Lubelskim na rzecz zwalczania bezrobocia i wykluczenia społecznego. Dyplom „za efektywne rozwiązania organizacyjne w realizacji zadań w obszarze pomocy i integracji społecznej wobec osób, zaliczanych do grup szczególnego ryzyka wykluczenia społecznego, za wrażliwość i solidaryzm społeczny wobec osób potrzebujących pomocy oraz promowanie idei ekonomii i przedsiębiorczości społecznej” podpisała Jolanta Fedak - Minister Pracy i Polityki Społecznej. Agnieszka Jargieło Święta, święta … Czas Bożego Narodzenia to czas szczególny. To czas dzielenia się dobrocią, życzliwością, miłością. To czas spotkań w gronie najbliższych, przyjaciół. Tradycyjnie już z okazji Świąt Bożego Narodzenia w dniu 22.12.2009 r. odbyły się w Zespole Szkół w Janowie Lubelskim „Jasełka”. Uczestniczyli w nich uczniowie, nauczyciele, pracownicy administracji i obsługi. Spotkanie swoją obecnością zaszczycili wicestarosta powiatu janowskiego - Piotr Góra oraz ks. dziekan Jacek Staszak i ks. Jan Sobczak. Bardzo miłym akcentem była obecność byłego dyrektora Zespołu Szkół – Adama Ściborka oraz Reginy Gil (byłej wicedyrektor). Część oficjalną rozpoczęła dyrektor Teresa Biernat, witając wszystkich i składając świąteczne życzenia. Serdeczne życzenia świąteczne i noworoczne złożyli także przybyli goście. Po części oficjalnej uczniowie klas pierwszych zaprezentowali przygotowany na tę okazję program. Przypomniane wydarzenia betlejemskiej nocy, rozbrzmiewające kolędy wprowadziły zebranych w radosną atmosferę świat Bożego Narodzenia. Następnie odbyło się spotkanie opłatkowe, na które przybyli również zaproszeni emeryci Zespołu Szkół. Było dzielenie się opłatkiem, składanie życzeń, kolędy. Małgorzata Łukasz BMX to Ich życie Jest ich około 30 osób, mają od 12 do 25 lat. Są wśród nich uczniowie szkół podstawowych, gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych oraz studenci - wszyscy z naszego powiatu. Wąskie, mocne, dżinsowe spodnie (najlepiej rurki), szersze bluzy, fantazja i odrobina szaleństwa oraz muzyka (najczęściej hip-hop), to Ich charakterystyczne cechy. Na ziemi niepokaźni, w powietrzu przypominają kaskaderów filmowych. W kaskach, na małych, z wyglądu dziecinnych, rowerkach, wirują w powietrzu. Jeden wybija się, puszcza ręce z kierownicy, jednocześnie robi obrót o 360 stopni, łapie kierownicę, po czym miękko ląduje, ciesząc się, że trik się udał. Drugi, robi obrót do tyłu przez plecy (tzw. backflip), w międzyczasie prostuje sylwetkę (tzw. superman), kolejny - tańcząc w powietrzu, puszcza się roweru i ponownie go łapie, by bezpiecznie wylądować. Tutaj ważny jest właściwy kąt zjazdu, ponieważ tylko wtedy przejazd jest płynny i dynamiczny. By tak szaleć nad ziemią, muszą się mocno wybić z odpowiednio ukształtowanych ziemnych wyskoczni o różnych kształtach i rozmiarach. Patrząc na nich, człowiekowi zapiera dech w piersiach. Co Ich łączy? - Wszyscy jesteśmy BMX-owcami - mówi z dumą Krystian Wojtan, uczeń klasy I Liceum Ogólnokształcącego w Janowie Lubelskim. Spotykamy się prawie codziennie, a jeżeli pogoda i czas pozwala, to jeździmy 5-6 godzin, i więcej. Dla nas najlepszym czasem jest okres wakacji. W ubiegłym roku zwiedzaliśmy nasze województwo, byliśmy w Lublinie, Kraśniku, Kazimierzówce, oczywiście na rowerach - opowiada Krystian. Z ciekawością patrzę na niewielkie, niepozorne rowerki. Wszystkie mają małe kółka i prostą (bez przerzutek) konstrukcję. Na pierwszy rzut oka różni ich masa i geometria oraz długość ramy i wysokość siodełka, które - podejrzewam, dopasowane są do wzrostu rowerzysty. Czy BMX-y mają hamulce i amortyzatory? Niekoniecznie. I choć porysowane i odrapane od upadków, to zadbane, żeby nie powiedzieć dopieszczone. Katowane przez ich właścicieli, ale wytrzymałe, a sami właściciele? Młodzi, fantastyczni ludzie, z ogromnym poczuciem humoru, z odrobiną szaleństwa w oczach. Muszą być cierpliwi i wytrwali, bo jazda na BMX-ach wymaga wielu żmudnych i systematycznych treningów. Po tym, co mówią i jak się zachowują, dochodzę do wniosku, że przyjaźnią się między sobą. Mówią swobodnie młodzieżowym językiem, co i rusz język polski przeplata się z fachową motocrossową terminologią angielską. Padają określenia, typu: „trzy-szóstka”, „trójeczka”, „jeden-osiem” – wszystko to może być „megaproste” lub „mega-trudne”. Wszyscy zdają sobie sprawę, że to co robią, jest niebezpieczne, ale to im się podoba, w ten sposób mogą się wyładować i odreagować. Z pasją mówią o kolejnych rowerowych trikach i sztuczkach, nie widać między nimi rywalizacji, tworzą zgraną paczkę. Cieszą się, gdy któryś z nich „łapie” wyższy poziom, gdy jeździ „stylowo” i pokonuje kolejny szczebel trudności. Niestety, przez niektórych są niesłusznie posądzani o chuligaństwo, choć nie piją, nie palą, nie biorą narkotyków. Wśród nich jest jedna dziewczyna, która całkiem nieźle sobie radzi. Zgodnie twierdzą, że dobre buty, mocne ubranie, a przede wszystkim kask i rękawice chronią przy upadkach (mam nadzieję, że to nie tylko puste słowa). Słucham, co mówią, i dyskretnie ich obserwuję. Widzę otarcia, stłuczenia, siniaki, szczególnie na nadgarstkach i łokciach. - Niekiedy nasze „wyczyny” kończą się urazami, typu stłuczone kolano czy skręcona kostka, ale warto czasami się potłuc, żeby jeździć rozważnie, żeby nie przesadzać z brawurą i zbytnią pewnością siebie - mówi Mateusz Łukasz, uczeń klasy III LO. Nazwa „BMX” charakteryzuje małe rowerki, wykorzystywane do akrobacji i różnych trików, a także rodzaj kolarstwa, które zostało zapoczątkowane 40 lat temu w Stanach Zjednoczonych. W Polsce zainteresowanie tą dyscypliną sportu pojawiło się w latach 90. - Jazda na BMX-ach to sport, który wymaga przestrzeni, to pokonywanie różnego rodzaju naturalnych przeszkód w mieście, np. zjazdy i skoki ze schodów, wskakiwanie na murki, jazda po poręczach i pochyłych ścianach budynków. To również skakanie na pionowych rampach, ewolucje wykonywane na płaskim terenie, a wreszcie jazda w specjalnie zaprojektowanych parkach, tzw. skate-parkach - wyjaśnia fachowo Krystian. Wszystko zaczęło się 7 lat temu, kiedy to Andrzej Sawa i Marcin Malinowski (obecnie - studenci), zaciekawieni tą dyscypliną sportu, kupili sobie pierwsze rowery. Spróbował jeden, spróbował drugi, z czasem chętnych przybywało, doświadczenie rosło, a stary sprzęt wymieniano na nowszy, prawdziwie motocrossowy. - Każdy z nas w dzieciństwie uprawiał jakiś sport, ale ciągle szukaliśmy czegoś nowego, aż wreszcie znaleźliśmy. Nasze dziewczyny, żony, rodzice martwią się o nas, choć są oczywiście pod wrażeniem naszych wyczynów i raczej im się to podoba, no bo to jest dobry sposób na spędzanie wolnego czasu, poza tym nie robimy nic złego. Niedawno ożenił się jeden z nas - Marcin Malinowski, a Jego żona jest bardzo wyrozumiała, kiedy mówi, że „to jest taka choroba, z której się nie da wyleczyć” - żartuje Mateusz. - Martwię się o syna, bo to sport niebezpieczny. Nie tak dawno skręcił nogę, myślałam, że skończy z tą jazdą, ale gdzie tam - zdjął gips i znowu wrócił na rower. Syn ma wielu przyjaciół, kiedy skręcił nogę, to nim dojechał na pogotowie, to koledzy już czekali na Niego przed szpitalem (z kulami do chodzenia). Oni tym żyją, to Ich pasja, ale wszyscy się o Nich boimy. Nieraz Mateusz wraca do domu zmęczony, spocony, ale szczęśliwy, to co mam robić? Często pokazuje mi zdjęcia, filmy, mam z Nim dobry kontakt. Nie wiem, skąd mu się to wzięło. Dla nich nie ma schodów ani balierek, my chodzimy na piechotę, a Oni śmigają na tych swoich rowerkach - mówi Wiesława Łukasz, mama Mateusza. - Nie mam z Nim żadnych kłopotów; gdyby trochę więcej siedział nad książkami, a gdyby jeszcze mógł zdawać maturę ze skoków rowerowych to byłabym dużo spokojniejsza - żartuje Pani Wiesława. Nasi BMX-owcy mają swoją stronę internetową: www.bmxlja.dbv.pl Często można Ich spotkać na ulicach miasta, na Zaolszyniu mają swój tor rowerowy. Marzą o skate-parku w Janowie Lubelskim, ale czy Im się to uda - z pomocą sponsorów i władz samorządowych - czas pokaże. Alina Boś; foto: archiwum BMX Od lewej: Łukasz Mazurek, Dawid Sokół, Mateusz Łukasz, Bartek Zaremski, Kristian Wojtan, Wojtek Fałdyga, Mateusz Wójcik, Maciek Rzeszutko, Rafał Wójcik, Bartek Wojtan, Emil Kozłowski, Michał Siedlaczek. strona 24 www.powiatjanowski.pl e-mail: [email protected]
Podobne dokumenty
Tutaj - Powiat Janowski
Batorz - Chrzanów - Dzwola - Godziszów - Janów Lubelski - Modliborzyce - Potok Wielki
Nr 2 (52) Marzec 2016
Aby pobrać wersję PDF kliknij
(132) i Szklarnia (59). Ogółem, miasto i gmina liczy 16.714 mieszkańców, z których 4.342 mieszka
ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Lubelskiego na
na wsi, a 12.372 - w Janowie.W ...