Inwazja antypolonitów

Transkrypt

Inwazja antypolonitów
Prof. dr hab. M. Suslik Trzeciak
Inwazja antypolonitów
W przededniu obchodzonego w Polsce Ludowej uroczyście „Święta 22 –Lipca” wypada przywołać w
pamięci niektóre sprawy, których młode pokolenie już nie kojarzy. A stały się one w pewnym sensie ikoną
samej końcówki II wojny światowej i Powstania Warszawskiego. A więc ikoną niebywałych cierpień, zbrodni,
tragedii i wszystkiego najgorszego co z wojną było związane, a co w wyobraźni może się tylko w jakimś
zaledwie stopniu pojawić. Osobiście mam do dziś w oczach te dni i scenerię związaną właśnie z drzwiami do
„Polibudy”, ulokowanymi wprost na przeciw Domu Młodego Naukowca Politechniki, w którym po wojnie
przez długie lata zamieszkiwałem. W tragicznym okresie, mieścił się tu Sztab Powstania Warszawskiego.
W tak historycznym miejscu, nie sposób było wszystko zapomnieć i zlekceważyć. Chcąc nie chcąc,
wiele ważnych wydarzeń trzeba było na nowo odtwarzać i zgłębiać o nich niekończące się wiadomości. Okazji
do tego było co nie miara. Najpierw rocznice Powstania Warszawskiego i wspomnienia o końcówce wojny i
pierwszym dniu wolności. Zanim ten dzień nastąpił, we wspomnianych drzwiach, miało się jednak dokonać
ważne wydarzenie, bo spotkanie Hitlera z naszą Hrabiną Tarnowską. Jak się później dowiedziałem,
zmasowane ataki na Hitlera, nie pozwoliły mu na osobiste pojawienie się w Warszawie. Przybył więc jego
osobisty wysłannik, generał (nazwisko zapomniałem) z jakąś świtą i w drzwiach oczekiwał na naszą delegację.
Wśród niebywałych napięć zgromadzonego przy placu Politechniki tłumu warszawiaków (sterczała w nim i
moja babcia Marcinowa) zapanowała nagle grobowa cisza.
To wieść, że pojawiła się nadzieja, którą tworzyła przybyła na to spotkanie nasza wspaniała Hrabina
Tarnowska. Delegacja niemiecka ustawiła się szeroko przed drzwiami i jakby zamarła, oczekiwała. Hrabina
ledwo żywa z opaską PCK (bo opiekowała się rannymi powstańcami) korzystała tym razem z wolnego
przejścia, które żołnierze niemieccy utworzyli salutując na jej widok (czego nie zrobiła oczekująca świta). Nie
dochodząc do drzwi wykrzyknęła resztką swoich sił: Was haben Sie gemacht mit Polen? (Coście zrobili z
Polską!). Stojąca w tłumie moja babcia zalała się wtedy łzami, choć nie identyfikowała do końca
wypowiadanego okrzyku. Jak wielu Warszawiaków, padła później ofiarą wywózki do Auschwitz, zostawiając
wszystko na Chmielnej nietknięte, nawet cały swój ukochany skromniutki magiel w piwnicznym kącie, który
dostarczał groszowego wsparcia w biedzie.
Oświęcimską podróż odbyła wraz córką Jadzią, młodą chórzystką z Kościoła Zbawiciela. Niestety
Jadzia zginęła prawie natychmiast po dotarciu do Oświęcimia. Spodobała się na nieszczęście hitlerowcowi i
ten rozkazał jej przyjść wieczorem do jego mieszkania. Nie przyszła. Rozkaz powtórzył na drugi dzień
zaznaczając, że jeśli nie przyjdzie to może liczyć na 11 dni wolności. Przynosiła bidula nie zjedzone ziemniaki
Matce z pamiętnymi słowami: Mamo jedz, może przeżyjesz, ja już nie. Jakby na pocieszenie babcia coś z tych
ziemniaków próbowała jeść, ale łzy były od nich większe i do nich się ograniczała. Przeżyła będąc w drugim
etapie śmierci głodowej. Trzeci i ostatni, stanowiła bowiem śmierć.
Więc z tego jeszcze okrucieństwa
wyrwał ją dzień wolności, gdy usłyszała słynne rosyjskie: „zdrastwujtie”, a potem już tylko płacz przy
pakowaniu ludzi niczym szkieletów na wojskowe radzieckie „maszyny”.
Wywieźli ją do Szwecji, gdzie przebywała ponad pół roku. Potem gdy do nas przyjechała i zobaczyła
na stole szklankę mleka, zaczęła rozpaczliwie uciekać od stołu. Okazało się, że człowieka umierającego z
głodu można przywrócić do życia podając mu dokładnie chude, odciągane mleko. Przez wiele miesięcy takie
mleko zbrzydło jej tak bardzo, że nie chciała na niego patrzeć, nie mówiąc o jakimkolwiek spożyciu. Część
tych rodzinnych wspomnień udało mi się po latach odtworzyć w Tyrolu na spotkaniu z zapoznanym Hrabią
niemieckim, rodzonym bratem pani z Monachium, która w trudnych dla mnie chwilach tyle życzliwości mi
okazała.
Na spotkaniu z Hrabią niemieckim trzeba było najpierw przekazać pozdrowienia z ziemi nad Wisłą,
która jakoś tam kataklizm wojenny przetrwała i zachowała pełno swoistych uroków. Można powiedzieć bez
przesady, że to ziemia ładna, ciężko i krwawo wywalczona, wygodna, bez wielkich kataklizmów, z urokami
zimy i lata, z krajobrazami gór i morza, jezior i bajecznych łąk. Rozmówca wsłuchiwał się w opowieści o niej i
przyjaznym uśmiechem je potwierdzał. Siedzieliśmy w głębi Tyrolu z widokiem na jego posiadłość, delektując
się ulubionym jego piwem, które otwierało coraz śmielsze wstawki z wojennych przeżyć, a szczególnie te z
samych walk frontowych w Warszawie.
Gospodarz z wizytówką podkreślającą szanowany w Niemczech tytuł „Von”, walczył jak się okazało z
frontem radzieckim, w którego szeregach szarżował mój dobry przyjaciel płk Władysław (wtedy Vładimir)
Tryliński. Później, Władek jako szef Biura „Grunwaldu” był moim zastępcą (i następcą). W wolnych chwilach
poznałem jego twardy charakter, kiedy to bez obaw o życie rozminowywał na warszawskiej Pradze obiekty
Stolicy. Gdy je opuszczał, upamiętniał swój pobyt napisem: min niet, dodając po polsku: min nie ma. Długo po
wojnie można było takie napisy jeszcze czytać.
Ale w Politechnice i na Placu Zbawiciela było inaczej. W Politechnice dzielnie wojował wysoki
starszy oficer niemiecki, ukazujący się dyskretnie z za filaru, strzelając do wszystkie co po stronie przeciwnika
się ruszało. Przed takim strzałem Władek nauczył się bronić, posyłając odpowiedni ładunek granatu, gdy
brakowało lub trzeba było oszczędzać naboje pistoletu. I teraz, gdy tak nieoczekiwanie wypominałem te sceny,
zacząłem stopniowo rozpoznawać w rozmówcy tamtego oficera, z którym Władkowi przypadło wojować. Ale
zapamiętali się nie z Politechniki, lecz z walk o wyzwolenie kościoła przy Placu Zbawiciela. Dokładne
sprawozdanie z tych wojennych „spotkań” składane przez mojego rozmówcę śledziłem z zapartym tchem.
Wszystko się zgadzało. I w najdrobniejszych szczegółach powtarzało. Dostojny hrabia niemiecki
wręcz błagał abym mu pokazał jakieś zdjęcie Płk Trylińskiego bo cenił jego odwagę i spryt. Niestety takiego
przy sobie nie miałem a obiecanki zorganizowania spotkania były bez pokrycia, bo Hrabia był już mocno
starszy a Płk Tryliński praktycznie bez żadnych funduszy. Sprawa umarła –jak to się mówi „śmiercią
naturalną” jeśli nie liczyć fragmentów różnorakich, nieuporządkowanych wspomnień. Obejmujących dodajmy
częściowo również okres powojenny. Ale ten okres dotyczy już kilkudziesięciu lat i daje się wtłoczyć w pewne
etapy historyczne, mające istotne znaczenie dla inwazji antypolonitów.
Bezpośrednio po wojnie, staraliśmy się jak wiadomo nadrobić czas, zgodnie z teorią przyśpieszonego
rozwoju. Ta teoria przetrwała do dziś z tym, że obecnie obejmuje etap przyśpieszonego wprowadzenia zmian
kapitalistycznych. Jej zwolennicy (czołowi działacze "Solidarności" z Wałęsą na czele), pragną wyprowadzić
nasz kraj z tzw. komunizmu i to szybciej, niż ich poprzednicy bądź oni sami wprowadzali go niedawno na tę
drogę. Toteż teoria ta, poparta praktyką "solidarnościowego" rządu przynosi już rozległe skutki i wszystko
wskazuje na to, że wkrótce, w samym centrum Europy będziemy mieli kraj kolonialny, całkowicie zależny od
obcych kapitałów, a w szczególności od kapitału amerykańskiego czy też żydowsko-amerykańskiego.
Jeżeli mówimy wkrótce, to z pewnym nadmiarem ostrożności, bowiem już dzisiaj zależność ta jest
jaskrawo odczuwalna, jeśli wziąć pod uwagę miliardowe zadłużenie kraju i brak z tego powodu
samodzielności tak w polityce zewnętrznej jak i wewnętrznej. Oficjalnie nawet wicepremier Balcerowicz
wymienia zalecenia i nakazy Międzynarodowego Funduszu Walutowego i z pokorą wykonuje to, co zaleca
prof. Sachs z USA. Zapłaci mu za to krocie w dolarach. O podobnej zależności od zewnętrznych decyzji,
świadczyć może stosunek Polski do wojny w Zatoce Perskiej, w wyniku czego straciliśmy wiele miliardów
dolarów. Nie inaczej jest w polityce wewnętrznej.
Przyśpieszona reprywatyzacja oznacza wykup i oddawanie niemal za darmo coraz to nowych części
majątku narodowego i tworzenie krańców bogactwa i biedy. Warto jednak zauważyć, że to pierwsze Polakom
nie grozi, przeciwnie, zasady reprywatyzacji umożliwiają reaktywizację okresu, w którym stosowano
żydowskie porzekadło: wasze ulice, nasze kamienice. Dziś podobnie rozumieć trzeba ulice, jako symbol
przestrzeni pełnej biedy i bezdomnych Polaków, i to obok obcego kapitału, jako właściciela co lepszych
obiektów i kamienic czynszowych. Takich obiektów, nie należących do Polaków jest już bez liku i z dnia na
dzień w wyniku inwazji antypolonitów ich nieustannie przybywa. Co gorsze, w wyniku tej inwazji dokonuje
się nieustannie proces wdrażania systemu niszczycielskich reform, stanowiących pułapki dla naszego narodu i
państwa, które systematycznie stosowane, prowadzą nieuchronnie do jego totalnej zagłady. Historycznie
biorąc możemy wskazać na wiele okresów powojennych z których wyrosła sytuacja znana nam dobrze z
obecnej „solidarnościowej” rzeczywistości. Oto one:
1. Rok 1948, kończący układ wielopartyjny na rzecz jednej, rządzącej partii komunistycznej, to znaczy
Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. W wyniku tego wydarzenia władzę w kraju objęli ludzie realizujący
swój program rewolucyjnych zmian, stanowiących konkretyzację "internacjonalistycznych" wskazań
dowództwa światowego komunizmu. Zmiany te zapewne poparłby sam Trocki doradzając wzmocnienie metod
terroru indywidualnego i fizycznej likwidacji osób z rewolucji nie zadowolonych. Taka bowiem taktyka
stanowiła warunek przyśpieszania tych zmian. Wkrótce tak się też i stało.
2. Bermanowszczyzna /od nazwiska Bermana Jakuba, polskiego odpowiednika Lavrentina Berri/,
znana z rzezi polskich patriotów, a szczególnie inteligencji. Okres ten nigdy nie został rozliczony i
nacjonalistyczni oprawcy narodu polskiego gorliwie realizujący politykę Urzędu Bezpieczeństwa którym
kierował Berman, do tej pory nie zostali pociągnięci do odpowiedzialności, jeśli nie liczyć drobnych, raczej
„propagandowych” odstępstw od tej zasady. Wszelkie próby ujawnienia prawdy są bowiem nadal w zarodku
tępione.
Osobiście na przykład podpisywałem w imieniu Zjednoczenia Patriotycznego „Grunwald” petycję do
władz państwowych, aby zezwoliły na umieszczenie tablicy pamiątkowej na ścianie byłego Urzędu
Bezpieczeństwa Publicznego mówiącej o tym, że w kazamatach tego budynku syjonistyczna klika J. Bermana
i R. Zambrowskiego torturowała, skazywała i zabijała polskich patriotów. Tablica -jak pisaliśmy- powinna być
wmurowana ku pamięci nie winnych ofiar, ku hańbie ich katów i ku przestrodze przyszłych pokoleń Polaków.
Mimo ponowień i próśb, władze nigdy nie wyraziły zgody na wmurowanie takiej tablicy.
Berman był jak widać ogniwem pośrednim w rewolucji komunistycznej przekazującym dzieło
Trockiego w ręce samych swoich, do dzisiejszego dnia będących przy władzy. Kolejne po nim ekipy wyraźnie
2
broniły systemu przez niego stworzonego i skutecznie uniemożliwiały ujawnienie i rozliczenie
syjonistycznych zbrodni i zbrodniarzy. To co obecnie ważne, to fakt, że żadne przyśpieszenie w tej dziedzinie
nie istnieje. Przeciwnie, czas zaciera dawne zbrodnie, a nowe znajdują szybko obrońców opowiadających się
za przedawnieniem i tworzeniem zbudowanych z otoczki kłamstw.
3. Rok 1968, symbol przemian po wojnie Izraelsko-Arabskiej, która obnażyła światowe siły syjonizmu
i wzmogła z nimi walkę. Wielu syjonistów /głównie prominentów partii komunistycznej/ opuściło nasz kraj,
bynajmniej nie zasilając Komunistycznej Partii Izraela, lecz wpływowe ośrodki syjonistyczne na całym
świecie. Dodajmy, że wywieźli przy tym z Polski nie tylko olbrzymie majątki, ale i sekrety życia społecznogospodarczego, przydatne do zniewolenia naszego narodu i państwa. Po niedługim czasie staną się bohaterami
walki z komunizmem i antysemityzmem, znajdując opiekunów w różnych instytucjach, środkach masowego
przekazu i centrach władzy państwowej nie tylko w naszym kraju.
4. Wydarzenia "grudniowe" z I970 r., które w dużym stopniu przywróciły syjonistom utracone
wcześniej pozycje i rozwaliły nie wygodny już dla nich reżim Gomułki. Przypomnijmy, że nie poparł on
Izraela w wojnie z Arabami i próbował odwrócić falę kłamstw z nią związanych.
5. Radomski "czerwiec" 1976 r. uniemożliwiający dostosowanie struktury cen do wymogów rynku i
zwiastujący walkę z niewygodną ekipą Gierka. Syjoniści z pod znaku KOR –u (Komitet Obrony Robotników)
troszczyć się teraz będą o wprzęgnięcie haseł ekonomicznych /podobnie jak to czynił Trocki/ do celów walki
politycznej, jaką podejmie rodząca się już opozycja "solidarnościowa". Hasła te to wypróbowany już rodzaj
pułapki dla robotników żądających poprawy ich ciężkiej sytuacji materialnej. Nie długo się o tym przekonają,
ale wyjście z pułapki jest nie takie proste, jeśli w ogóle możliwe.
6. Gdański "sierpień" 1980 r. obejmujący słynny strajk w stoczni i powstanie Niezależnego
Samorządnego Związku Zawodowego "Solidarność". Ruch ten wywodzący się z KOR, opanowany został
przez żydowsko-syjonistyczne kadry podporządkowane antypolskim siłom na Zachodzie. Podporządkowanie
to, opłacone zostało milionami dolarów, z których nikt i nigdy nie został należycie rozliczony.
Powstanie "Solidarności" zmierzającej do zmiany ustroju, to początek całej dekady niebotycznych
strajków o sile zniszczenia raczej nigdzie na świecie niespotykanej. Przygotowały one grunt dla bankructwa
wielu ważnych przedsiębiorstw i wstrzymały tworzenie nowych, w tym nawet jedynej w Polsce elektrowni
atomowej, której budowa mimo olbrzymich nakładów finansowych została wstrzymana a praktycznie w
wyniku zorganizowania akcji strajkowej zlikwidowana i zastąpiona dyskoteką. Równolegle z tym,
przystąpiono do fizycznej likwidacji wielu ważnych dla gospodarki narodowej przedsiębiorstw, w tym takich
jak huta aluminium w Krakowie, fabryka tworzyw sztucznych w Jeleniej Górze i wiele, wiele innych
przedsiębiorstw niezbędnych dla dalszego rozwoju gospodarki narodowej.
W wyniku całokształtu niszczycielskich działań których nie wytrzymałaby gospodarka nawet
najbogatszych krajów świata, zablokowano cały rozwój społeczno - gospodarczy kraju, co odczytać można bez
trudu w każdym roczniku statystycznym. Kraj staje się w ten sposób niewypłacalny z długów zagranicznych.
Lichwiarskie procenty tego zadłużenia z dnia na dzień zwiększają zależność naszej gospodarki od zagranicy i
wywołują głęboki kryzys jakiego po wojnie nigdy nie było. Upadek gospodarczy powoduje rozkład
pozostałych dziedzin życia społecznego, w tym także oświaty. Przykładem działań niszczycielskich sił w
oświacie, może być Wyższa Szkoła Inżynierska w Radomiu im. Kazimierza Puławskiego, gdzie
zorganizowany przez "Solidarność" strajk w drugiej połowie 1981 r. który trwał bez przerwy 49 dni i
przerwany został dopiero w wyniku wprowadzenia stanu wojennego 13 grudnia 1981 r. Opisałem ten strajk
szczegółowo na 225 stronicach książki zatytułowanej "Upiory studenckiej jesieni". Pierwsze jej wydanie
ukazało się w wakacje 1982 r., zaś drugie, w grudniu 1989 r. Oba wydania przyniosły lawinę ataków
wpływowej prasy i różne formy zemsty środowiska żydowsko-syjonistycznego, które boleśnie odczuwam do
dnia dzisiejszego.
7. Objęcie rządów przez ekipę "sołidarnościową" Tadeusza Mazowieckiego, z natychmiastowym
nawiązaniem stosunków dyplomatycznych z Izraelem. Ekipa ta, tworzy warunki do przyśpieszonych wyborów
prezydenta i wystawia w nich kandydaturę właśnie Tadeusza Mazowieckiego.
8. Przyśpieszone wybory prezydenta w 1990 r. i przyśpieszane za wszelką cenę wybory do
Parlamentu. To dobra metoda niedopuszczenia do zorganizowania się opozycji narodowej, tłumionej w każdy
możliwy sposób. Równolegle do tych przedsięwzięć, realizuje się teorię przyśpieszenia kapitalistycznych
zmian w kraju, głównie poprzez reprywatyzację majątku narodowego. Niszczy to najważniejszy w kraju sektor
państwowy i spółdzielczy. W pierwszej kolejności, jawią się fatalne konsekwencje w przemyśle ciężkim,
budownictwie i rolnictwie. Z tych dziedzin życia płynie zagrożenie dla całej gospodarki, rekrutacja
bezrobotnych i bezdomnych w mieście i ludzi pozbawionych podstaw do gospodarowania i egzystencji na wsi.
Nadmiaru sukcesów poszukuje się w handlu, a szczególnie w handlu zagranicznym. Jednak po pierwszych
osiągnięciach i tu wkracza kryzys coraz szerzej wykazywany w literaturze popularnej i naukowej.
W wyniku tego ulegają dezorganizacji nawet sprawne ongiś instytucje, które teraz nie wykonują zadań
do jakich zostały powołane, w tym instytucje kontroli formalnej i nieformalnej, w skutek chwiejności
3
kryteriów ocen i w skutek wzmożonego występowania negatywnych zjawisk w skali masowej. Zjawiska te
trwają do dziś i coraz mocniej dają się nam odczuć. Przykładowo można wspomnieć następujące:
1. Alkoholizm i narkomania, rozpowszechniane szczególnie wśród młodzieży, która chętnie ucieka
przy tej okazji od rzeczywistości /escape drinking/ dla niej coraz trudniejszej. Włączamy tu i masowe palenie
tytoniu.
2. Wzmożone występowanie zachowań seksualnych uznawanych za patologiczne, a głównie
prostytucji i zgwałceń oraz zdrad małżeńskich. Do niebotycznych rozmiarów urósł w skutek tego problem
aborcji, którym od wielu miesięcy zajmują się władze centralne i ciągle nie wiedzą co z tym fantem zrobić by
wyjść z błędnego już w tej dziedzinie koła.
3. Rosnąca stopa przestępczości we wszelkich postaciach, przy czym co istotne, przestępczości
zorganizowanej, jak Np w wypadku słynnej afery alkoholowej, która przyniosła państwu wielomiliardowe
straty, czy afery dewizowej Grobelnego, który z potężną kwotą dolarów bankowych, uciekł zagranicę i jest
poza prawem. Takich afer jest już co nie miara i nie sposób je tu wyliczać. Należy do nich powtarzalny ciągle
skandal w postaci przemytu różnej maści drogich papierosów, tytoniu itd., itp. Zarówno wspomniane tu afery
jak i szereg nie mniejszych, związanych najczęściej z reprywatyzacją, dokonane zostały w nieodległym czasie
i obciążają bezpośrednio władze "solidarnościowe", które do tej pory nie znalazły w Tuskolandzie sposobów
należytego ujawnienia i ukarania sprawców.
Dodajmy, że w każdej dziedzinie rozwój przestępczości jest olbrzymi i systemowo niebezpieczny. W
niektórych zaś dziedzinach takich jak kradzieże, włamania, zabójstwa, korupcja, łapownictwo, przekupność
urzędników, niedbałe wykonywanie obowiązków służbowych, powstawanie zorganizowanych band
przestępczych itp., ukazanie prawdziwych danych mogłoby się stać szokujące i dalece zawstydzające obecne
władze, ponieważ jest to już przykry „postkomunistyczny” dorobek w ramach przyśpieszania
kapitalistycznych zmian.
4. Rozwój żebractwa, praktyk okultystycznych, szarlataństwa medycznego /do czego aktywnie włącza
się telewizja seansami bioenergo – terapeutycznymi i innymi tego typu audycjami/, spirytualizm i hołdowanie
patologicznym kierunkom w nauce i sztuce. W skutek takich działań ginie między innymi rodzima twórczość i
kultura czego wyrazem jest obcojęzyczny bełkot w telewizji. Co istotne, ginie cały tradycyjny wzorzec kultury
narodowej mieszczącej się w cywilizacji chrześcijańskiej. Równolegle z tym, umacnia się proces judaizacji
gwałtownie narastający w telewizji /zwanej satyrycznie "telawizją”/ i w innych działach i instytucjach kultury
masowej.
Na naszych oczach tworzy się w miejscu wypieranej cywilizacji chrześcijańskiej wspierana polityką
cywilizacja żydowska, z wszelkimi tego konsekwencjami. Wydaje się, że wkrótce przeciętna jednostka nie
będzie w stanie odróżnić serwowanego w tej cywilizacji kłamstwa od prawdy, dobra od zła, praktyk
satanistycznych od głęboko uzasadnionych i pożądanych praktyk religijnych. Próby zresztą praktyk
satanistycznych nie są już obce nawet w tak wielkich imprezach młodzieżowych jak Ogólnopolski Festiwal
Muzyki Rockowej w Jarocinie.
5. Zjawiska negatywne i groźne, to również zwiększona ilość załamań nerwowych i prób
samobójczych oraz dezorganizacja zachowań i dezintegracji osobowości również w sporcie, przesadnie i
niewłaściwie prezentowanym w programach radiowo-telewizyjnych. Przy codziennych wielogodzinnych Np
audycjach sportowych i około 1 godzinnej informacji o wydarzeniach w kraju i na świecie, telewidz nie ma
pojęcia o przyczynach i skutkach wojny izraelsko-irackiej w wydaniu amerykańskim, za to dowiaduje się Np
jaki ułamek sekundy zadecydował o zwycięstwie tego lub innego zawodnika z odległego kraju i jakie jest
prawdopodobieństwo, że zwycięski zawodnik poprawi swój rekord o 1/4 sekundy w kolejnych zawodach
zaplanowanych tym razem w kanadyjskiej miejscowości Backdown koło Pussyprove Valley. Za te ogłupiające
programy radiowo- telewizyjne odbiorca ich wnosi co miesiąc ogromne opłaty mimo, że finansowane są z
kasy państwowej, w tym również potężną kwotą środków dewizowych. W całokształcie narastających zjawisk
negatywnych w naszym życiu narodowym, "zasług" radia i telewizji trudno przecenić. Najbardziej przykre jest
jednak to, że obłęd niszczenia gospodarki i kultury trwa i wzmacniany jest procesami ciągłej inwazji
antypolonitów. Ta inwazja to niewypowiedziana nam wojna idąca w stronę kataklizmu narodowego i
państwowego.
Druga wojna światowa, do której nawiązywaliśmy powyżej, „nie była starciem –jak pisze Rafał
Ziemkiewicz Dobra i Zła. Była walką Zła szalonego ze złem przebiegłym”. 1 Ważne, że została w skutek
bohaterstwa i poświęceń m.in. naszego narodu pokonana. A pamiętam, że była straszna, niczym piekielna
choroba nasłana przez moce szatana. Nie wierzyłem nawet, że zostanie przezwyciężona w bezprzykładnej
szarży Lenino – Warszawa - Berlin. Wyrosła w tej szarży na szczęście chwała oręża polskiego, na wzór
grunwaldzkiego. Ale wraz z wychodzeniem z wojennej tragedii rozwijały się właśnie siły nowej, czy też jak
kto woli, nowoczesnej wojny. Z tą bardziej już podstępną, Zjednoczenie Patriotyczne „Grunwald” podjęło
1
4
Patrz Rzeczpospolita z dn. 14 czerwca 2014 r.
walkę od początku swojego istnienia. Nowa wojna wdzierała się jak niewidzialna ręka, czy niszcząca bakteria
do wszystkich dziedzin życia naszego Kraju. Przede wszystkim do kształcenia i wychowywania młodego
pokolenia, nie odpornego na procesy niszczenia narodu, gospodarki, kultury i państwa.
W gospodarce uruchomiono procesy prywatyzacyjne cofające nas w rozwoju do etapu kapitału
handlowego. Niszczono głównie przemysł (i zasoby etapu kapitału przemysłowego). Makabryczne koncepcje
Zachodu wobec Polski (niczym obecnie wobec Ukrainy) znane mi były jeszcze z okresu pracy w SGH-SGPS.
Obawiał się ich prof. dr hab. Józef Balcerek –szef mojej katedry, którego staram się ukazać jak najlepiej w
moich opracowaniach, począwszy od książki „Upiory studenckiej jesieni”. Wiele jego ostrzeżeń i zastrzeżeń
jest obecnie zadziwiająco aktualne. Nie widział w nich powrotu do kapitalizmu jako uniwersalnego panaceum
na nasze kłopoty.
W pracach jego szczególnie przykro prezentowany był pogląd Zachodu wyznaczający Polsce limit
ludnościowy na 15 milionów osób. A dodajmy, że pogląd ten pokutuje do dziś. Jeśli dodać do niego nowe
propozycje przewidujące sprowadzenie do Polski nowych 5 milionów emigrantów, to wyraźnie widać, że
miliony rodaków które wyjechały za chlebem instynktownie chyba nie widziało w kraju dla siebie miejsca,
wyczuwając kataklizm dziejowy naszego narodu i państwa. Co więcej, nie wiąże z nim swojej przyszłości. Aż
strach dodawać do tej sytuacji ogromne zadłużenie państwa i przebrzydłe „reformy” świadczące o dobijaniu
chorego.
Toteż w pracy Balcerka „Strategia suwerennej Polski” czytamy śmiałe myśli w tej przestrzeni.
Przytoczmy więc charakterystyczne fragmenty wybrane z tych opracowań, a mianowicie:2
„Istota zagrożenia…
Oficjalna propaganda upowszechnia tezę, iż sytuacja gospodarcza kraju ulega coraz wyraźniejszej
poprawie i że, z tej racji, Polska cieszy się w świecie coraz większym autorytetem. Rzekomo dzięki temu,
Polska jako liczący się partner zostanie, na początku następnego stulecia przyjęta do Unii Europejskiej (UE), a
wcześniej, być może, do NATO. „Stowarzyszenie" z Unią Europejską byłoby -w tym kontekście - jedynie
etapem na drodze do członkostwa w Unii Europejskiej, a „partnerstwo dla pokoju" - przedsionkiem NATO.
„Roztopienie" Polski w Unii Europejskiej i NATO jest szczytem marzeń kolejnych rządów „postsolidarnościowych". Również „lewicowy" rząd W. Pawlaka zdradza skłonność do uznania tego dążenia za
nadrzędny cel swojej strategii.
„Strategia" ta nie tylko maskuje proces likwidacji Państwa Polskiego, zapoczątkowany w latach 70tych, lecz proces ten tak gwałtownie przyspiesza, że już w połowie lat 90-tych suwerenność narodowa i
państwowa może się okazać fikcją. „Europejska" i „atlantycka" filozofia „elit" intelektualnych i politycznych
ma w tej kwestii tylko jedną odpowiedź: Współcześnie, pojęcie państwa narodowego jest przeżytkiem, a
odwoływanie się do interesu Narodu - ostrym przejawem ksenofobii.
W okresie stalinizmu, „elity" te zwalczały państwo narodowe w imię „internacjonalizmu
proletariackiego", przezwyciężając w 1948 r. „odchylenie prawicowo-nacjonalistyczne" W. Gomułki.
Następnie, na przełomie lat 60-tych i 70-tych, zwalczały „doktrynę Breżniewa" o ograniczonej suwerenności
państwowej. Nie dostrzegły jednak, że w latach 70-tych i 80-tych, na podstawie porozumienia radzieckoniemieckiego z 1970 r., suwerenność gospodarcza, a w konsekwencji także polityczna, Polski ulegała, zgodnie
z „doktryną Breżniewa" erozji na korzyść Niemiec, a nie ZSRR. Co więcej, w latach 1960-1970, ostatecznie
przezwyciężyły odchylenie już tylko „nacjonalistyczne" W. Gomułki, jako główną przeszkodę na drodze do
urzeczywistnienia w Polsce wspomnianej już „doktryny Breżniewa"…
Interes Narodu Polskiego czy interes mniejszości narodowych?
Naród Polski ma obowiązek poszanowania prawa mniejszości narodowych do ich własnej kultury i
sposobu bycia. Ze swej strony mniejszości narodowe maja obowiązek zachowania lojalności i poszanowania
interesów Narodu i Państwa Polskiego. Nie do przyjęcia jest zatem instytucja „podwójnego obywatelstwa".
Zmienność opartego na interesie międzypaństwowego układu sił powoduje, że tylko w wyjątkowych
przypadkach można być lojalnym równocześnie wobec dwóch państw narodowych. Instytucja „podwójnego
obywatelstwa" oznacza, że nawet przedstawiciel „piątej kolumny" (Np. w Polsce we wrześniu 1939 r.) mógłby
prawnie uzasadnić (i usprawiedliwić) nielojalność wobec Państwa Polskiego koniecznością zachowania
lojalności wobec wrogiego Polsce państwa.
Interes Narodu Polskiego czy interes „małych ojczyzn” ?
Nagłaśnianie idei „małych ojczyzn”, w atmosferze filozoficznego, politycznego i kulturowego
degradowania idei narodu i państwa, wskazuje wyraźnie na dążenie do rozczłonkowania Państwa Polskiego.
Naród jest wspólnotą historycznie ukształtowaną na określonym obszarze, hołdującą własnym wartościom
kulturowym.
Prof. dr hab. Józef Balcerek, Strategia suwerennej Polski, Stowarzyszenie ofiar wojny, Oficyna Niezawisłej Polski, Bielsko Biała,
2010.
2
5
Najnowsza historia Polski dowodzi, że siła jej wspólnotowej solidarności okazała się, w okresie wojny
i okupacji, głównym orężem walki przeciwko programowi systematycznej eksterminacji Narodu Polskiego…
Zagrożenie jest dzisiaj większe niż kiedykolwiek, a próby przeciwstawiania „małych ojczyzn”
Ojczyźnie zwiększają to zagrożenie ze strony tych sił, które w ludobójstwie „naukowo” zorganizowanym
widzą jedyne wyjście z „impasu”, w jakim znalazła się Polska.
To co spotyka dzisiaj Jugosławię może nas spotkać jutro.”3
Te myśli korespondują wyraźnie ze współczesnymi pracami prof. Witolda Kieżuna. W swej ostatniej
pracy4, Profesor Kieżun nawiązuje do opracowań Balcerka co zilustrujemy poniższym cytatem dotyczącym
Huty Warszawa:
„W procesie likwidacji polskiej własności hutnictwa wyróżnia się proces sprzedaży Huty Warszawa.
Raport prof. Józefa Balcerka (1994) dla Sejmowej Komisji Przekształceń Własnościowych ujawnia patologię
prywatyzacji tego obiektu. Huta Warszawa była jedynym w Polsce producentem szlachetnej stali dla
przemysłu zbrojeniowego. Wartość rocznej produkcji Huty dochodziła do 400 min dolarów, natomiast wartość
całej Huty, według oceny prof. Józefa Balcerka, dochodziła do 3 mld dolarów. Transakcja sprzedaży była
bardzo skomplikowana. Włoska firma Lucchini zdecydowała się zakupić 51% Huty za 27,6 min ecu, co
według aktualnego kursu odpowiadało 33,5 min dolarów amerykańskich. Jednak firma Lucchini wpłaciła tylko
6,1 mln dolarów, pozostałą należność pokrywając maszynami i skryptami dłużnymi. Jednocześnie
zobowiązała się do odbioru 60% produkcji po cenach przez nią ustalonych i do bezterminowego utrzymania
60% załogi, a 40% na czas określony. Dokonaną w umowie wycenę majątku huty prof. Balcerek określił jako
zupełnie nierealną...
Umowa przewidywała również 7-letnie wakacje podatkowe i, w razie konfliktu, jurysdykcję
zagraniczną. Pod groźbą utraty pracy 90% załogi akceptowało ten akt prywatyzacji. Ostatecznie jednak w
2005 roku inwestor włoski sprzedał Hutę Warszawa największemu koncernowi hindusko-brytyjskiemu Mittal
Steel Company…”5
O tych przykrych dla nas sprawach pisaliśmy wielokrotnie w różnych opracowaniach Zjednoczenia
Patriotycznego „Grunwald”. Nie odnosiło to większego efektu. Z satysfakcją dodać teraz trzeba, że
potwierdzenie naszego stanowiska odnajdujemy w autorytatywnej opinii Prof. W. Kieżuna, dotyczącej tym
razem „doradztwa” George'a, Tivadara Sorosa i Jeffreya Sachsa:
„…od dzieciństwa posługiwał się międzynarodowym językiem esperanto ułożonym przez genialnego
polskiego Żyda, Ludwika Zamenhoffa. Ojciec George'a, Tivadar Soros, był wykładowcą tego języka, który likwidując współczesną językową wieżę Babel - miał ułatwić budowę światowego społeczeństwa
obywatelskiego. George studiował w prestiżowej London School of Economics, po czym wyemigrował do
USA. Pytany o narodowość odpowiada, że jest kosmopolitą. Dorobił się olbrzymiego majątku na spekulacjach
giełdowych, obecnie znajduje się w pierwszej setce najbogatszych ludzi świata…
W swojej książce Underwriting Democracy (1991) pisze, że opracował obszerny szkic spójnego
programu gospodarczego dla Polski, obejmującego stabilizację monetarną, zmiany strukturalne i reorganizację
długu. „Przygotowałem szeroki program ekonomiczny obejmujący trzy elementy: stabilizację monetarną,
zmiany strukturalne oraz reorganizację polskich przedsiębiorstw. Zaproponowałem swego rodzaju
makroekonomiczną wymianę długu na akcje polskich przedsiębiorstw (...).
Połączyłem swoje wysiłki z prof. Sachsem z Harvard University, którego działalność sponsorowałem przez
Fundację Stefana Batorego". Szkic ten był pozytywnie oceniony przez Bronisława Geremka i prof.
Trzeciakowskiego, przewodniczącego Zespołu Problemowego Gospodarki i Polityki Społecznej Okrągłego
Stołu. Soros skontaktował się też w 1988 roku z generałem Wojciechem Jaruzelskim i premierem
Mieczysławem Rakowskim, a także z Waldemarem Kuczyńskim.
Waldemar Kuczyński, doradca ekonomiczny premiera Mazowieckiego i pierwszy minister
Ministerstwa Przekształceń Własnościowych pisze: „Soros przyjechał z planem reformy gospodarczej polskiej,
zwanej planem Sorosa. To była kombinacja »szokowej« operacji z restrukturalizacją naszych firm. (...) miałem
wrażenie, że głównym obiektem zainteresowania Sorosa nie była Polska, lecz Związek Radziecki, a jego plan
dla Polski miał być eksperymentem, przećwiczeniem drogi gospodarki planowej do rynkowej, którą mógłby
powtórzyć później Związek Radziecki. (...) Polska miała być tą małą piramidą, którą egipscy budowniczowie
budowali na próbę, zanim przystąpili do głównej roboty. Przyznam się, że rola królika doświadczalnego
urażała mi dumę narodową, po dokładnym zastanowieniu dostrzegłem spore pole zgodnych interesów"
(Kuczyński 1992).
Ostatecznie twórczą realizacją tych koncepcji zajął się Leszek Balcerowicz ze swoim zespołem.
Można więc w miarę obiektywnie stwierdzić, że w teoretycznej strukturze podejmowania decyzji etap
Prof. dr hab. Józef Balcerek, Strategia suwerennej Polski, Stowarzyszenie Ofiar wojny, Bielsko Biała, Wyd. I. r. 1994, wyd. II rok
2010, s. 1, 14-15.
4
Witold Kieżun, Patologia Transformacji, Poltext sp. z o.o., W-wa, 2012.
5 Witold Kieżun, Patologia Transformacji, Poltext sp. z o.o., W-wa, 2012, s.140-3.
3
6
kształtowania misji i strategii był dziełem George'a Sorosa i Jeffreya Sachsa, etap twórczej taktyki i
operacyjnej realizacji - Leszka Balcerowicza. Trafnie więc proces polskiej transformacji powinien być
nazywany dziełem Sorosa, Sachsa i Balcerowicza. Cała ta trójka jest godna pochwały za pozytywne strony idei
transformacji, ale również ponosi indywidualną odpowiedzialność za patologiczne rozwiązanie
poszczególnych etapów…
Pierwszy „kontakt" Sachsa w Warszawie to Grzegorz (Larry) Lindenberg, szef ekonomiczny „Gazety
Wyborczej", redagowanej już przez Adama Michnika. „Larry" zorganizował Sachsowi spotkanie, jak pisze
Sachs, z „głównymi strategami Solidarności w Senacie": Bronisławem Geremkiem, Jackiem Kuroniem i
Adamem Michnikiem. Geremek był zdania, że projekt reformy ekonomicznej powinien opracować rząd.
Natomiast Sachs uważał, że Solidarność sama musi zorganizować reformę ekonomiczną. „Społeczeństwo
opowiada się za Solidarnością i teraz przyszedł czas jej ekonomicznego działania". Dyskusja skończyła się
opinią Geremka: „myślę, że ma Pan rację, nie mamy wyboru” i zaproponował natychmiast udać się do Jacka
Kuronia. Kuroń nie mówił po angielsku. Za tłumacza służył Larry Lindenberg „Kuroń” palił papierosa za
papierosem i od razy wyciągnął butelkę”.6
Do powyższych ocen „polskich reformatorów” dodajmy fragment wywiadu przeprowadzonego przez
Czesława Bieleckiego (współpracownika m.in. paryskiej „Kultury”) z prof. dr hab. Witoldem Kieżunem.
„Osoby krytycznie oceniające polską transformację - jak pan profesor - określa się od razu mianem
przeciwników transformacji. Dla czytelników pana książki będzie oczywiste, że prezentuje pan krytyczną
ocenę transformacji, ale to nie oznacza, że był pan przeciw samej zmianie. Gdyby na początku transformacji
elementy liberalne w reformowaniu gospodarki zostały uzupełnione o elementy społeczne, nie mielibyśmy
dzisiaj tego wykwitu populizmu w różnych formach. Czy podziela pan ten pogląd?
Odpowiem na to pytanie nie wprost. Gdy w Polsce zaczynała się transformacja, przebywałem w
Afryce, kierując dużym projektem ekonomicznym, realizowanym pod egidą ONZ. Tam z bliska i na własne
oczy widziałem, jak kraje zachodnie dokonują gospodarczej neokolonizacji krajów afrykańskich. Wspominam
o tym, ponieważ jedną z głównych tez mojej książki jest to, że po 1989 r. nastąpił proces neokolonizacji
polskiej gospodarki.”7
Kolonia kolonią, bida bidą, ciemnota ciemnotą ale my lubimy się bawić „w pluwanego”. Dobrze nam
wychodzi plucie nawet na zapas. Dnia 4 czerwca skończył się komunizm- ogłasza jakaś miła aktorka: Hurra
odpowiadamy i plujemy, plujemy bo to takie proste z najprostszych. A że komunizmu nigdy u nas nie było, że
próbowano pokonać „ulubiony” kapitalizm, że uruchomiono najprawdziwszą wojnę z narodem polskim, że
państwo polskie w procesie „wolności” nawet dla łajdaków i szpiegów, złodziei, malwersantów itd. i dalej to
już sprawa dalsza, drugo i trzeciorzędna. Tyle jeszcze spraw wokół siebie mamy, że brakuje normalnego
języka do ich wyrażenia. Nic dziwnego, że słyszymy terminy nowe, takie jak „bullshit” (czyli bycze g…), czy
„pussy riot” (wolę tego nie tłumaczyć!) i to wypowiadane nie przez byle kogo, bo przez przedstawicieli
władzy z najwyższego szczebla.
To Minister Spraw Wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz długo chyba zatajał przed nami prawdę, by
wreszcie wybuchnąć: Państwo polskie praktycznie nie istnieje. Jeśli tak, to i opinia Ministra Spraw
Zagranicznych utrzymuje się w tej logice, oznaczonej w Fakcie tytułem: „Syf, folklor i szambo – Tak politycy
mówią o ojczyźnie” (Fakt z 24-VI-2014).
Nic dziwnego, że podane w opublikowanych nagraniach wiadomości obiegły błyskawicznie kraj i
wiele wpływowych ośrodków opinii publicznej na świecie. W wielu pismach wybijano informacje na
czołowych stronach o tym, że na szczycie władzy w kraju syf, szambo, magiel itp. Tygodnik Wprost podawał
na pierwszej stronie że to zamach stanu. Uzupełniając informował, że w aferze podsłuchowej ktoś nagrał
nielegalnie spotkania m.in. szefa MSW, prezesa Narodowego Banku Polskiego i byłego ministra transportu.
Wygląda na to, że te kompromitujące taśmy z podsłuchu obliczone są na przeprowadzenie pełzającego
zamachu stanu i obalenie rządu Donalda Tuska. A więc wielka afera świadcząca o katastrofie naszego narodu i
państwa. Już choćby z uwagi na rangę wymienionych spraw i osobistości.
Bohaterowie tej afery to przecież szef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz,
minister Spraw Zagranicznych Radosław Sikorski, oraz towarzyszący im m.in. prezes Narodowego Banku
Polskiego Marek Belka. Ten pierwszy, czyli Minister Sienkiewicz wypowiada się jednoznacznie, że państwo
polskie istnieje jedynie teoretycznie. Praktycznie nie istnieje…Oczywiście daje argumenty na poparcie swej
opinii wedle której państwo działa jedynie fragmentarycznie a nie całościowo. Wprost informuje, że w tej
aferze pojawia się jakiś polityczny deal z Belką. Stawiany jest bowiem wymóg, aby Belka jako szef NBP
dopomógł w finansowaniu deficytu budżetowego państwa i w ten sposób pomógł Platformie Obywatelskiej
przetrwać trudne lata wyborcze. Ze strony prezesa Belki są za to należne żądania, mianowicie „głowa”
6
7
Jak wyżej, s. 122-3
Ibidem, s. III.
7
ówczesnego ministra finansów Jacka Rostowskiego i nowelizacja ustawy o banku centralnym. Rzecz w tym,
że oba żądania w parę miesięcy później zostają spełnione.
W ramach rekonstrukcji Rostowski zostaje z rządu odwołany a na jego miejsce wchodzi jak chciał
Belka „techniczny i niepolityczny" Mateusz Szczurek. Wpływa też do Rady Ministrów projekt założeń
nowelizacji ustawy o NBP wedle którego Ministerstwo Finansów ma możliwość sprzedaży i kupna dłużnych
papierów wartościowych także poza operacjami rynku otwartego. Nie wchodźmy jednak zbyt daleko w
szczegóły tej afery. Zajmuje się nią już zbyt wiele postaci i wszystko wskazuje na to, że ważne w niej staną się
nie sprawy merytoryczne lecz los „bidaków” oskarżanych o łamanie prawa z tytułu podsłuchu rozmowy tak
ważnych w Kraju osób. Dla większej przejrzystości tematu wspomnijmy jeszcze o stanowisku ministra spraw
zagranicznych Radosława Sikorskiego. Odnajdujemy je w Super Expressie nr 143 (6932) z dn. 23 – VI - 2014
r.:
„Co tak naprawdę sądzi o polsko-amerykańskich relacjach minister spraw zagranicznych Radek
Sikorski (511.)? Jak wynika z ujawnionych przez tygodnik „Wprost kolejnych nagrań, szef polskiej
dyplomacji twierdzi, że... sojusz z USA jest nic niewarty i szkodliwy dla naszego kraju. – Zrobiliśmy laskę
Amerykanom - mówi Sikorski, który kilka tygodni temu patrzył Barackowi Obamie (53 l) prosto w oczy i
zapewniał o polskiej przyjaźni...
Rozmowę Sikorskiego z byłym wice premierem i ministrem finansów Jackiem Rostowskim (631.)
nagrano w jednym z saloników w warszawskim Pałacyku Sobańskich. Jej fragmenty opublikowało Radio Zet.
W trakcie tej rozmowy Sikorski przekonywał Rostowskiego, że polityka obliczona na sojusz z USA, a
prowadzona przez premiera i szefa MON jest błędem. - Wiesz, że polsko-amerykański sojusz jest nic niewarty.
Jest wręcz szkodliwy, bo stwarza Polsce fałszywe poczucie bezpieczeństwa - powiedział szef MSZ. Dalej
Sikorski mówi o polityce zagranicznej: - Bullshit, skonfliktujemy się z Niemcami, Francuzami... Bo
zrobiliśmy laskę Amerykanom. Frajerzy, kompletni frajerzy. Jakby tego było mało, Sikorski za uległe
podejście wobec USA wini polskie społeczeństwo. - Problem w Polsce jest, że mamy bardzo płytką dumę i
niską samoocenę - ocenia Sikorski. - Taki sentymentalizm - odpowiada mu Rostowski. Na co szef MSZ mówi:
- Taka murzyńskość.
Nazajutrz tej publikacji, ani Sikorski, ani Rostowski nie odnieśli się do treści nagrań. Zaprzeczali
tylko, że gościli w restauracji Sowa i Przyjaciele (nagranie miało miejsce w Pałacyku Sobańskich - przyp.
red.). MSZ też nie chciało się odnieść do kompromitujących wypowiedzi. - Nie komentujemy spekulacji
medialnych. Czekamy na publikację nagrań - oświadczył rzecznik ministerstwa Marcin Wojciechowski (39
l).”
Temat rozwinął jednak wspaniale reż. Grzegorz Braun ukazując naszą perspektywę. Oto fragment jego
opracowania zat. Afera podsłuchowa to finalna faza scenariusza rozbiorowego (Z reżyserem Grzegorzem
Braunem rozmawiała Aldona Zaorska).
„Kolejnym etapem będzie już niezadługo odpalenie tzw. kryzysu finansowego, bo i w finansach trzeba
stwierdzić wyraźnie, że to nie żaden kryzys, tylko rezultat działań międzynarodowych lichwiarzy, będących w
istocie właścicielami Polski. To dla nich i na nich obecnie pracują Polacy przywiązani niczym chłopi
pańszczyźniani każdy do swoich kredytów. Ci lichwiarze w dowolnym momencie, według swego uznania
proklamują po prostu bankructwo państwa polskiego, a co gorsza - doprowadzą wcześniej do sytuacji, że
Polacy nawet nie będą takiego państwa żałowali.
- Czy zaskoczyła Pana treść nagranych rozmów, czy wręcz przeciwnie - po rządzie Tuska trudno było
oczekiwać czegokolwiek innego?
Zaskoczony treścią tych nagrań może być tylko ktoś, kto nie zdaje sobie sprawy, na jakim świecie
żyje. Żyjemy w świecie demokracji, która właśnie w takich okolicznościach odkrywa swoje paskudne oblicze.
Rządzi nami byle kto i nie wiadomo kto. Przecież ci ludzie, którzy nam się w tych rozmowach tak szeroko
prezentują, nie mogą być uważani za szczyt władzy w naszym kraju. To są amatorzy i gówniarze. Problem w
tym, że nie jesteśmy w stanie się zorientować, kto ich zatrudnił w charakterze marionetek. Prawdziwi
właściciele Tuska, Sikorskiego, Belki czy Grasia ciągle chowają się za kulisami tego teatru. Jednocześnie są
zbyt profesjonalni, żeby się ujawniać. Chcę podkreślić - obecna sytuacja to nie jest kryzys demokracji,
przeciwnie - to jest norma demokracji.” (Gazeta Warszawska 26(367) z dn. 27-VI-3 –VII-2014).
Nie będziemy dalej tematu rozwijać. Podziękujmy „Nagrywaczom”, że udostępnili nam te
wiadomości. Choć nie ma w całej sprawie ważnego wątku który chciałoby się z „Grunwaldem” uzupełnić.
Powinien on mówić o tym, jak wrogowie przyssali się do naszego organizmu niczym kleszcze, paraliżując
jego funkcje aż do śmiertelnej choroby. Dlatego w ostatniej chwili, resztką sił musimy pozbyć się tych
przybłędów. Jedynym narzędziem tego musi być współczesny patriotyzm odporny na przepisy prawa i wrogiej
propagandy. Dostosowany do wymogów wojny współczesnej faryzeuszy z za szyb szklanego ekranu i wrogich
nam ośrodków. Musimy zrozumieć, że mamy do czynienia z rzeczywistą katastrofą narodu i państwa w której
ukazuje swą moc inwazja antypolonitów, jako rezultat podstępnej wojny przez nas ostatecznie przegrywanej.
8
Więc wnioski z naszej tragedii dotrzeć muszą do każdego z nas osobiście i w każdych warunkach. Nawet już
osamotnienia.
Przecież w Bronowicach podkrakowskich ukazanych w Weselu Wyspiańskiego wypracowano
niekwestionowaną nauczkę ozdobioną legendarną melodią „Miałeś, chamie, złoty róg, miałeś, chamie, czapkę
z piór: czapkę wicher niesie, róg hula po lesie, ostał ci się ino sznur". Smutne to na koniec przypomnienie.
Smutne, ale istotne i prawdziwe tak jak i to, że bez narodowej mądrości odrodzenia nie będzie.
Na taką potrzebę wskazywał nieustannie „Grunwald”, wraz z potrzebą samozaparcia odrzucającego lęk
zarówno przed straszącymi chochołami jak i antypolonitami oraz wszelaką w tym zakresie bierność.
Wyzwolenie niezbędnych sił do walki z wrogami przyssanymi do naszego organizmu przywróci skromną
nadzieję na wolność i lepsze jutro.
Wiemy, że wolność utracona, zawsze jednoczyła Polaków i wyzwalała twórczy patriotyzm na miarę
współczesności. Patriotyzm budujący, prezentowany w tym opracowaniu jako część życia i poświęceń
twórców i działaczy Zjednoczenia Patriotycznego „Grunwald”. Składając im należny hołd w tym miejscu,
zadbajmy o nutkę własnej nadziei na przyszłość.
Warszawa, 19-07-2014
..
…………………………….
(prof. M. Suslik Trzeciak)
9

Podobne dokumenty