Mosonmagyarovar - Lepiej być nie mogło

Transkrypt

Mosonmagyarovar - Lepiej być nie mogło
Timszel JOOMLA
Mosonmagyarovar - Lepiej być nie mogło
Autor: Ewa Konecka - Redaktor
11.06.2007.
Zmieniony 22.07.2007.
Dzień 1. Od Tesco do
Tesco
{gallery}Wegry{/gallery}
Jedziemy do Oli, jedziemy do Oli, jedziemy do Oli.
Ruszyłyśmy spod Tesco w Bydgoszczy: Wanda, Myszka, Basia, Gosia, Alina, Ania i
Rybka. Po drodze w Inowrocławiu zabrałyśmy Gefę. No i … jedziemy do Oli,
jedziemy do Oli, naprawdę jedziemy do Oli. Jedna granica, druga granica,
trzecia granica. Wreszcie jest Mosonmagyarovar. I co dalej? Patrzymy a z lewej
strony Tesco. To chyba fatamorgana. To niemożliwe. Nie wyjechałyśmy? Przyśniło
się. Nie! Jest umówiony znak. Migają światła samochodu. To nasza kochana Ola. I
nasza Ela. Co za ulga. Co za radość!!!
Jeszcze dużo czasu upłynęło zanim nastała cisza nocna.
Niektóre papużki paplały do rana.
Dzień 2. Mosonmagyarovar i piwo w Bratysławie.
Ola jak profesjonalna przewodniczka oprowadziła nas po
miasteczku. Opowiedziała nam o tym jak miasto powstało z dwóch mniejszych Moson
i Magyarovar. Poszłyśmy na zamek Ovar, który istnieje od XIII wieku,
wielokrotnie był przebudowywany. W XIX wieku w budynku zaczął działać Instytut Rolniczy
jako najstarsza uczelnia rolnicza na Węgrzech i pierwsza w Europiei do dzisiaj
jest tam Uniwersytet Techniczno-Rolniczy i filologie: węgierska i niemiecka. Obok
wejścia na zamek znajduje się popiersie fundatora Księcia Alberta Casimira, w
środku jest muzeum (nie byłyśmy). Przed zamkiem są dwa pomniki poświęcone
ofiarom II wojny światowej i rewolucji 1956. Później podziwiałyśmy park przy
zamku, kamienice mieszczańskie z XVIII wieku, kościół, pomniki, tablice. Oli
zaschło w gardle od tego opowiadania, więc trzeba było usiąść w kawiarence
przy piwku, lodach i kawie. To bardzo lubimy. I znowu krótki spacerek poprzez stragany z ciuszkami. No
cóż kobiety
jesteśmy w końcu. Ola ugościła nas węgierskim obiadem z dwoma rodzajami klusek (a
jakże). Były galuszki i tarhonya. Wszystko pyszne. Podczas obiadu poznałyśmy
uroczą córkę Oli Alicję i Jej sympatię Hunora, którego od razu przechrzciłyśmy
na „Humorka”. „Humorek” zaśmiewał się , że przy jednym stole widzi
dziesięć
matematyczek. Węgierskie pyszności były dla ciała . A dla ducha…
Młodzi zaprosili nas na mały koncert. Poszłyśmy do Kościoła
Św.Gottharda na mszę św., którą oprawili muzycznie Alicja (wiolonczela) i Hunor
(organy). A po mszy zagrali tylko dla
http://www.timszel.bydgoszcz.pl
Kreator PDF
Utworzono 2 March, 2017, 00:47
Timszel JOOMLA
nas. Koszałek-Opałek włączył szperacza i wie co grali. W programie było Largo
Haendla , Sonata Arpeggione Schuberta, Suita D-dur Francuski taniec Bacha. Muzyka
brzmiała a my słuchałyśmy zachwycone.
Po muzycznej uczcie pojechaliśmy wszyscy do Bratysławy.
Labirynt starych uliczek prowadzi do rynku pośrodku którego wznosi się fontanna
Rolanda. Naprzeciwko stoi renesansowy ratusz. Obeszliśmy rynek dookoła i żeby
dać odpocząć nogom usiedliśmy w ogródku przy rynku na zimne piwko.
Podziwialiśmy oświetlony rynek i było fajnie.
A po powrocie wcale nie poszliśmy spać. Jak gdyby nigdy nic
zasiadłyśmy do stołu i niby się nie chciało jeść ani pić , ale jak się zrobiło,
to nie chciało się odejść do łóżeczek. Niestety ten moment się zbliżał,
zbliżał. Aż przyszedł. Jutro też jest dzień i trzeba mieć siły.
PS. „Narodziły” się nam bliźniaczki w pięknych , nowych
sukienkach. A gdyby tak więcej bliźniaczek… Od razu byłoby widać, że z Polski, że w Polsce taka
moda.
Dzień 3. Wiedeń. Rano na dzień dobry malutki kielonek UNICUM. Śniadanko o
8:13 i dzięki Alicji sprawnie przyjechaliśmy do centrum Wiednia i … oddałyśmy
się w ręce Eli. Elu, brawo! Spisałaś się doskonale.
Zaczynamy przechadzać się wzdłuż Ringu. Jest to
reprezentacyjna, szeroka aleja okalająca ścisłe centrum miasta, wybudowana na
miejscu dawnych murów miejskich. Pierwszym ukończonym budynkiem na Ringu był
gmach Wiedeńskiej Opery Państwowej i to było pierwsze miejsce, które
obfotografowałyśmy i podziwiałyśmy.
Ela wybrała zabytki, do których nas
zaprowadziła i przy okazji o każdym troszkę opowiedziała. Spod Opery
przeszłyśmy na Plac Karola z secesyjnymi stacjami dawnej kolei miejskiej oraz
rozległym parkiem. Najważniejszym obiektem przy parku jest kościół św. Karola
Boromeusza.
http://www.timszel.bydgoszcz.pl
Kreator PDF
Utworzono 2 March, 2017, 00:47
Timszel JOOMLA
Jest to jedna z najpiękniejszych barokowych budowli sakralnych w
mieście z potężną włoską kopułą i dwoma filarami na wzór bizantyjski. Robi
wrażenie czegoś pośredniego między kościołem a świątynią islamską. Wróciłyśmy
na Ring podziwiając budynki : Muzeum Sztuki Stosowanej, Muzeum Historii
Naturalnej, galerię Albertina ….. aż dotarłyśmy do Muzeum Leopolda. Wybrałyśmy
to muzeum do zwiedzania z powodu jego „austriackości”. Sztuka austriacka XIX i
XX wieku stanowi gro prezentowanych kolekcji (obrazy Gustawa Klimta, Egona
Schiele, Kolo Mosera, Adolfa Holzela). Po obejrzeniu obrazów w wybranych salach
(wszystkiego się nie da – 5 poziomów, 5400 metrów
kwadratowych powierzchni) poszłyśmy w kierunku katedry trasą „walk of fame”. Wzdłuż
tego szlaku muzycznego jest 70 gwiazd wyciśniętych na chodniku, które
poświęcone są wyjątkowym twórcom ze świata muzyki (Chopin jest!). W samym sercu miasta stoi
katedra Św.
Szczepana. Jest to ścisłe centrum miasta z mnóstwem kawiarenek, ulicznych
grajków, kuglarzy i „Mozartów” sprzedających bilety do opery. Katedra Św.
Szczepana to symbol Wiednia. Zna ją i odwiedza każdy turysta. I my też to
zrobiłyśmy.
Następnie podeszłyśmy do stacji metra i pojechałyśmy do Schonbrunn
(letnia rezydencja cesarzowej Sisi). Pałac w stylu barokowym zbudowano w
XVII-XVIII wieku. Teren wokół pałacu to ogród w stylu francuskim z Palmiarnią i
Ogrodem Zoologicznym. Na wzgórzu pobudowana jest Glorietta a poniżej wzgórza
Fontanna Neptuna. Odpoczęłyśmy w parku i wróciłyśmy na Ring.
Pora na kawę i tort Sachera. W eleganckiej kawiarni
literatów elegancki pan grał, my delektowałyśmy się wystrojem, jedzeniem,
muzyką a nogi same tańczyły.
Ostatni akcent to przejażdżka tramwajem linii nr 2 Ring-Kai-Ring.
Tramwajem można oglądać zabytki bez męczenia nóg. Wszystko zaczynało się
podświetlać i robiło niezapomniane wrażenie. Zrobiło się ciemno. W Wiedniu tyle
piękna ale czas wracać.
Ale jeszcze niespodzianka. Muzyczna toaleta wiedeńska.
Teatralny wystrój dla najbardziej naturalnych czynności. Wreszcie Strauss ,
walc „Nad pięknym modrym Dunajem” i aż chciało się tańczyć (zrealizowano).
Wracamy do Mosonmagyarovar. Późno było ale szkoda życia.
Wyśpimy się po powrocie. Wanda tryskała pomysłami, toaściki spełniałyśmy
chętnie. O przyjaciołach i rodzinie pamiętałyśmy. Rozsądek kazał się w końcu
rozstać. Ale było żal…
Dzień 4. Budapeszt.
Dyscyplina jak w wojsku. Śniadanie o 8:13, drobne zakupy i
pojechałyśmy. Na parkingu czekała na nas Kamila. Oli córka, studentka historii
sztuki, poświęciła nam czas i oprowadziła po Budapeszcie.
http://www.timszel.bydgoszcz.pl
Kreator PDF
Utworzono 2 March, 2017, 00:47
Timszel JOOMLA
Tramwaj zawiózł nas do najstarszej części miasta na Wzgórze
Zamkowe i Starówkę. Rozpoczęliśmy od Placu św. Trójcy z jego wspaniałym kościołem
Macieja i pomnikiem św. Stefana. Kościół Macieja usytuowany
jest praktycznie w samym centrum wzgórza Zamkowego. Tak naprawdę świątynia nosi
nazwę "Przenajświętszej Panienki", jednak mieszkańcy Budapesztu
nazywają ją w skrócie kościołem Macieja. Przed świątynią znajduje się pomnik
pierwszego króla Węgier , św. Stefana. Do dziś uważa się go za jednego z
najważniejszych władców węgierskich (za jego panowania Węgry przyjęły chrzest). Przechodzimy
na Baszty Rybackie. Jest to siedem
bajkowych wieżyczek przykrytych stożkowymi dachami (każda z tych wieżyczek jest
trochę inna - jedna wyższa, druga grubsza itp.) połączonych ze sobą murem, po
którym można sobie spacerować mając wspaniały widok na Peszt. Z krużganków
„sączyła się” węgierska muzyka (grajki uliczne).
Wąskimi staromiejskimi uliczkami przeszłyśmy na plac
zamkowy. Zamek stanowił oficjalną rezydencję cesarską Habsburgów. W 1903r.
ozdobiono bramę na placu przed zamkiem posągiem Turula (mistycznego ptaka - symbolu Węgier). Zeszłyśmy
schodkami w dół do pałacu Sándor. Zewnętrzny wygląd pałacu nawiązywał do
ówczesnego wyglądu Zamku Królewskiego, w którego bezpośredniej bliskości został
wzniesiony. Od stycznia 2003r. miejsce to stanowi siedzibę Prezydenta
Republiki. Wróciłyśmy
na dziedziniec do fontanny Macieja, skąd
kolejką linową Sikló zjechałyśmy na Most
Łańcuchowy, którym przeszłyśmy na drugi brzeg Dunaju. Po drugiej
stronie mostu, po stronie peszteńskiej zobaczyłyśmy pałac Gresham, w ostatnich
latach zrestaurowany i przekształcony w jeden z najbardziej luksusowych hoteli
w mieście. Przeszłyśmy kawałek bulwarem nad Dunajem pod budynek sali koncertowej
Vigadó. Vigadó jest jednym z najznamienitszych przykładów architektury
romantycznej w mieście. Dziś również odbywają się w niej ważniejsze rangą
koncerty, podobnie jak różnego typu ekspozycje i wystawy.
Następnym elementem naszej przechadzki był spacer najsłynniejszym
deptakiem węgierskiej stolicy - ulicą Vaci. Jest to najważniejszy pasaż miasta.
Mieszczą się na niej eleganckie sklepy, galerie sztuki, księgarnie i
restauracje, sklepiki z pamiątkami. A
stamtąd prosto na obiad do Admiral Restaurant. Siedzieliśmy nad brzegiem Dunaju
z widokiem na Górę Gellerta. Swoją nazwę zawdzięcza biskupowi Gellertowi, który
z nakazu pierwszego króla Węgier, Stefana, ochrzcił plemiona Madziarów. Na
szczycie góry znajduje się pomnik Wolności. Olbrzymi posąg (40m wysokości)
przedstawia kobietę trzymającą w wyciągniętych dłoniach gałązkę palmową, symbol
zwycięstwa (wierzymy Eli, nie miałyśmy lornetki). Upał był wielki ale dałyśmy
radę. Po obiedzie przeszłyśmy się uliczkami Pesztu i postanowiłyśmy wracać na
deser do Mosonmagyarovar. Kamila została w Budapeszcie, żeby się uczyć do
egzaminów. Kamilko, dziękujemy. Ucz się mądrze żyć. Bądź zawsze taka ciepła,
bezpośrednia i radosna. Ostatni wieczór był fantastyczny. Nasza Elka-Pętelka
przygotowała z Basią półmiski przepysznych melonów i ananasów i drinki (przepis
ma być umieszczony w Przepisy ze spotkań). Jedzonka było dużo i wszystko pyszne.
Naśmiałyśmy się tak, że aż brzuchy bolały. Wieczorem wróciła z Wiednia Alicja.
Razem z „Humorkiem” , jako prześliczna wiolonczelistka i Jej wielbiciel,
pozowali nam do zdjęć. Nawet cichuteńko (bałyśmy się sąsiada) zagrała kilka
http://www.timszel.bydgoszcz.pl
Kreator PDF
Utworzono 2 March, 2017, 00:47
Timszel JOOMLA
taktów. Alicjo, kosztujcie życia, cieszcie się jego pięknem a mądrość niech
będzie Waszą przewodniczką.
A po północy miałyśmy solenizantkę Gosię, więc były życzenia
i siedziałoby się do rana ale…. Dzień 5. Powrót. To był najtrudniejszy moment. Podziękowania, pożegnania,
radość, że to się zdarzyło , łzy w oczach, bo … się kończy.
Droga powrotna była jak zawsze krótsza. Dojechałyśmy
szczęśliwie. W sercach i głowach natłok wrażeń i zmęczenie. Zmęczenie minie a
wspomnienia zostaną.
Dziewczyny kochane! Tak to pamiętam. Nie wszystko
uchwyciłam. A może dopiszecie coś jeszcze? To zostanie dla nas na dalsze lata.
Będziemy wspominać wielokroć tę wycieczkę a na pamięć nie można liczyć. Warto
to utrwalić. Zobaczycie po latach. Mamy zdjęcia.
Życie jest piękne ………….
P.S. I co się tak
interesujesz? Nie interesuj się , bo
dostaniesz kociej mordki. http://www.timszel.bydgoszcz.pl
Kreator PDF
Utworzono 2 March, 2017, 00:47

Podobne dokumenty