Trio Raminiak-Garbowski
Transkrypt
Trio Raminiak-Garbowski
BCD Records Trio Raminiak-Garbowski-Gradziuk (RGG) Raminiak Garbowski Gradziuk Trio Zdobyte nagrody: - I nagroda na Spotkaniach jazzowych Sieradz 2002 - I nagroda na festiwalu Bielska Zadymka Jazzowa 2002 - II miejsce oraz Nagroda Publicznooci na XXVII Internacionale Festival de Jazz w Getxo (Hiszpania) 2003 - Nagroda "Klucz do Kariery" na festiwalu "Pomorska Jesien Jazzowa" 2003 (głosy publiczności: Pierwszy zespół 28 głosów, drugi - 23 głosy, rgg trio - 188 głosów) Przemysław Raminiak Ur. 10 lutego 1977 w Gorzowie Wlkp. Ukończył Szkołę Muzyczną I stopnia w Gorzowie Wlkp w 1992. W latach 1992 - 1994 nauka gry na klarnecie w Szkole muzycznej II stopnia. W 1998 ukończył Średnią Szkołę Muzyczną w Warszawie - wydział jazzu w klasie fortepianu Andrzeja Jagodzińskiego. W roku 2001 uzyskał tytuł licencjata na Wydziale Jazzu i Muzyki Rozrywkowej na Akademii Muzycznej w Katowicach, gdzie obecnie jest studentem na roku dyplomowym. Brał udział w warsztatach i festiwalach jazzowych, m.in.: - 1995 - Warsztaty Jazzowe w Puławach - nagroda dla najlepszego uczestnika warsztatów - 1996 - Jazz Festiwal w Elblągu - I i II miejsce - 2003 - Międzynarodowy Konkurs Kompozytorski im. Krzysztofa Komedy - II miejsce za kompozycję "Three for Brad" Jest również twórcą muzyki do musicalu. Maciej Garbowski Ur. 2 lutego 1981 w Katowicach. Naukę w Podstawowej Szkole Muzycznej rozpoczął od gry na fortepianie, a w wieku 10 lat przeniósł się na kontrabas. W 2000 roku ukończył Szkołę Muzyczną II stopnia i rozpoczął studia na Akademii Muzycznej w Katowicach na wydziale Jazzu i Muzyki Rozrywkowej w klasie Adama Kowalewskiego, a także na Wydziale Instrumentalnym, w klasie prof. Stefana Nowaka. Od sierpnia 2002 roku członek Orkiestry kameralnej AUKSO. Brał udział w Warsztatach Jazzowych w Chodzieży w 1999 roku i jest laureatem III miejsca na Międzynarodowym Konkursie Kompozytorskim im. Krzysztofa Komedy w 2003 roku za kompozycję "In him we trust". Krzysztof Gradziuk 4 czerwca 1979 w Szczebrzeszynie. Rozpoczął naukę muzyki w 6 roku życia. W roku 1997 ukończył szkołę muzyczną II stopnia w Zamościu w klasie perkusji. W 2001 roku zdobył tytuł licencjata, a obecnie jest studentem Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej na Akademii Muzycznej w Katowicach w klasie perkusji Adama Buczka. W latach 1994-1999 członek zespołu Cookie Jazz Trio. Brał dwukrotnie udział w Międzynarodowych Warsztatach Jazzowych w Puławach (1995 i 1996) w klasie Marcina Jahra i Krzysztofa Przybyłowicza. Wraz z big-bandem Zamość dwukrotnie zdobył Grand Prix na festiwalu w Nowym Tomyślu w latach 1998 i 1999. Grand Prix na Festiwalu Młodych Zespołów Elbląg 1998. strona 1 / 9 BCD Records Trio Raminiak-Garbowski-Gradziuk (RGG) RECENZJE: Prosta historia jazzu Ptaszyn i RGG razem Gazeta Wyborcza, dod. katowicki, 17 listopada 2005 On jest żywą ikoną polskiego jazzu, oni dopiero wchodzą na salony. Wkrótce ich wspólne koncerty. Trio RGG tworzą studenci i absolwenci Instytutu Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej: Przemysław Raminiak - fortepian, Maciej Garbowski - kontrabas i Krzysztof Gradziuk - perkusja. Grają od czterech lat, mają na koncie m.in. drugie miejsce i nagrodę publiczności na prestiżowym 27. Internacionale Festiwal de Jazz w hiszpańskim Getxo w 2003r. Przed wakacjami ukazała się ich druga, bardzo dobra płyta "Straight Story". We wkładce płyty młodych muzyków rekomenduje sam Jan Ptaszyn Wróblewski: legendarny saksofonista, nestor polskiego jazzu, obecny na scenie od ponad pół wieku. Od poczštku pomaga RGG i promuje młode trio, jak tylko może (bo też jest tego warte). On też wydał w tym roku płytę w tej samej firmie, bytomskiej BCD Records. Objęty patronatem "Gazety Wyborczej" album Ptaszyn Wróblewski Quartet "Real Jazz" to ponad godzina jazzu w starym, dobrym stylu. Teraz Ptaszyn i RGG ruszają razem na koncerty, na których prezentować będš wspólny, nowy program. Dzisiaj zagrajš w tyskiej Awangardzie (ul. Domwskiego 4, godz. 20, bilety 15 zł), dzień później w pszyńskiej Pub Club Muzycznej Galerii (Rynek 21, godz. 20, bilety 18 zł). Potem muzycy jadš m.in. do Częstochowy, Wrocławia i Świnoujścia. MAO Świętokrzyska Wiosna Jazzowa (fr.) Jazz Forum 4-5/2005 Trio RGG to młody zespół grający jazz w najczystszej postaci, bez zbędnych dodatków czy zapożyczeń. Przemysław Raminiak (p), Maciej Garbowski (b) i Krzysztof Gradziuk (dr) są już dobrze znani na scenie jazzowej (nagrody zespołowe i indywidualne w Polsce, ale też za granicą). Gra w klasycznym składzie jazzowym jest nie lada wyzwaniem, wymaga dużej wrażliwości i ciągłego słuchania siebie nawzajem. W pięknym temacie Eposs, wykonanym unisono przez fortepian i kontrabas, wyraźnie wyczuwało się napięcie, które już to wznosiło się, już to opadało, by w końcu wybuchnąć eksplozją dźwięków. Muzyka RGG eksponuje jednak przede wszystkim ciszę i przestrzeń. Marek Balisz "Jazz na ropę" - rozmowa z triem RGG (Gazeta w Katowicach, 10 maja 2005) Gazeta Wyborcza: - Jak się poznaliście? Maciej Garbowski: - To było cztery lata temu. Spotkaliśmy się na uczelni. Ja byłem wtedy na pierwszym roku studiów dziennych Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej katowickiej Akademii Muzycznej, a koledzy na trzecim roku zaocznych. Szukali kontrabasisty do zagrania egzaminu licencjackiego. Przemysław Raminiak: - Mieliśmy tylko numer telefonu do Maćka. Nie wiedzieliśmy jak gra, czy nam przypasuje. Numer dostaliśmy od dziekana. Zadzwoniliśmy. Krzysztof Gradziuk: - Pierwsza próba odbyła się na dwa dni przed dyplomem. Od razu wiedzieliśmy, że to jest to, o co nam chodzi. Oczywiście potem nasza muzyka się rozwinęła, ale już na tej pierwszej próbie wiedzieliśmy, że będziemy strona 2 / 9 BCD Records Trio Raminiak-Garbowski-Gradziuk (RGG) grać w tym składzie. Zagraliśmy kompozycję Przemka "Scandinavia" - pierwszy utwór na pierwszej próbie. Stąd sentyment do tego utworu (tak zespół nazwał swoją pierwszą płytę - przyp. red.). Na egzaminie dostaliśmy po 23 punkty, to był najlepszy wynik ze wszystkich licencjatów. Potem zaczęliśmy studiować dziennie, od pierwszego roku. Maciek był już wtedy na drugim. Mogliśmy grać razem cały czas. P.R.: - Ja po roku poszedłem na indywidualny tok nauczania. Ale najbardziej zależało mi na graniu w trio. Nie kręciło mnie granie z innymi ludźmi z uczelni, a większe składy męczyły całą naszą trójkę. M.G.: - Jak graliśmy w większym składzie, to zawsze czekałem, aż będzie solo fortepianu, bo wtedy grało tylko nasze trio. Graliśmy też jako sekcja w big-bandzie Andrzeja Zubka, podgrywaliśmy gwie?dzie disco-polo, nazywała się Mona Lisa - takie biesiady. GW: - Co było wcześniej? K.G.: - Ja od początku chciałem grać jazz. Oczywiście nie od razu słuchałem Coltrane'a. Był i punk i metal. Potem klasyka rocka: Deep Purple, Led Zeppelin. Ale nigdy nie grałem takich rzeczy na perkusji. W dzieciństwie chodziłem do szkoły muzycznej, gdzie grałem klasykę. A jak miałem 15 lat, to zaczęliśmy grać jazz: saksofonista miał rozpisaną etiudę typu temat i improwizacje. I to graliśmy. Słuchałem bluesa, potem funky, w końcu przyszedł Davis, Dexter Gordon, aż w końcu człowiek zaczął słuchać Coltrane'a. Osiem lat temu nie wiedziałem, o co chodzi w "Giant Steps", a dziś to dla mnie jednak z najbardziej melodyjnych płyt na świecie. P.R.: - Dla mnie takim kosmosem było kiedyś poznanie muzyki Jarreta. Wcześniej dużo nagrywałem jako muzyk sesyjny. Pop, funk, takie rzeczy. Skomponowałem też muzykę do musicalu "Leonard". Była premiera w Gorzowie, ale potem spadł z afisza ze względów finansowych. To było dobre doświadczenie. M.G.: - Ja zacząłem od klasyki, na kontrabasie zacząłem grać w wieku 10 lat - to bardzo wcześnie jak na ten instrument i równie wcześnie zaczęły się moje pierwsze fascynacje jazzem, choć równolegle słuchałem także takiej muzyki, jak wszyscy moi rówieśnicy, tzn. Queen, Scorpions itd. Któregoś wieczoru chciałem sobie nagrać parę piosenek z radia - włączyłem magnetofon i zasnąłem. Dzięki temu, zupełnie przypadkowo, nagrałem sobie kilka utworów w wykonaniu Duke'a Ellingtona. Upodobałem sobie wtedy szczególnie krótkie solo kontrabasowe, którego zacząłem się uczyć ze słuchu. Można zatem śmiało powiedzieć, że edukację jazzową zająłem od spisywania solówek. Oczywiście równolegle kontynuowałem edukację klasyczną i czynię to nadal. - Dlaczego właśnie jazz? K.G.: - Jazz to forma przekazu, w której możesz wypowiedzieć się maksymalnie szczerze. Wyrażasz to, co czujesz właśnie w tej chwili, gdy grasz. To muzyka wolności. W rock'n'rollu masz progi: zwrotka, refren, riff i raczej trudno jest to złamać. A w jazzie można wszystko. Bez słowa "musisz". M.G.: - Oczywiście trzeba być świadomym tego, co się robi. Nie ułożysz zdania, jeśli nie znasz poszczególnych wyrazów. Trzeba przerobić cała historię jazzu, żeby dojść do własnego języka. Nie można od razu grać free, bo to nie będzie jazz, tylko yass (śmiech). P.R.: - Tradycja jest bardzo ważna. Jazz cały czas się rozwija, tym bardziej wypada znać to, co było. K.G.: - Warto znać style, ale niekoniecznie trzeba grać dokładnie tak jak klasyczni jazzmani. Oni już to kiedyś zagrali, nie trzeba tego powtarzać. Po co mam grać jak Max Roach, skoro on już był i zrobił swoje? P.R.: - Najważniejsze i najtrudniejsze, żeby odnaleźć siebie. Dużo jest muzyków, którzy grają jak ktoś inny. Robią to dobrze, ale są tylko naśladowcami. strona 3 / 9 BCD Records Trio Raminiak-Garbowski-Gradziuk (RGG) M.G.: - Nie jest to grzech, ale trzeba z tego wyrosnąć. Jeśli się wzorować, to na wielu muzykach - żeby potem to zmiksować i wyciągnąć z tego swoje. Nam bardziej pasuje europejski model jazzu, taki, w którym chodzi głównie o brzmienia i harmonie. Ale oczywiście wzory z Ameryki też czerpiemy. GW: - Czy granie jazzu to sposób na życie? K.G.: - Co innego możemy robić? Przestanę grać i pójdę na prawo? Dostałbym się, skończyłbym i co później? M.G.: - O dwóch i pół roku pracuję w orkiestrze kameralnej Aukso w Tychach, ale to nie jest do końca to, czym całe życie chciałbym się zajmować. Lubię tam grać, ale jeśli nie ma dużo koncertów z naszym trio, to nie jest dobrze. Chcę podjąć wyzwanie i skupić się wyłącznie na jazzie, bo granie w orkiestrze jest czasochłonne i pracochłonne, a ten czas można przecież spożytkować na jazz. Klasyka ogranicza. Czasem aż mnie korci, żeby zmienić jakiś dźwięk, lub coś sobie dograć między nutami, ale nie mogę. Chick Corea powiedział kiedyś, że muzyka klasyczna jest papierowa. P.R.: - Raczej nie gramy w kilku czy kilkunastu zespołach, staramy się skupić na jednym. Ja uczę też w szkole muzycznej I stopnia w Gorzowie Wielkopolskim. Uczę w klasie improwizacji, nigdzie indziej w Polsce nie ma takiej klasy na tak wczesnym poziomie. To dzięki otwartości dyrektora szkoły, Lecha Serpiny. To dzięki niemu możemy tam też ćwiczyć z RGG 24 godziny na dobę i nocować. Uczę tam dzieciaki innego spojrzenia na muzykę. Nie tylko klasyki, ale też bluesa i skal. M.G.: - A ja się skal uczyłem dopiero w klasie przedmaturalnej... P.R.: - W szkole uczę, bo dzięki temu mam ZUS, jest to jakieś zaczepienie, a mam rodzinę i opłaty, wiadomo. Ale życzyłbym sobie, żebym nie musiał grać bździn kota za psie pieniądze. Wolę nasze trio. Ale lubię grać też muzykę elektryczną, lubię wymyślać popowe piosenki. W instrumentach klawiszowych kręcą mnie brzmienia. Swoją przyszłość wiążę jednak z RGG. K.G.: - Gram teraz w kwartecie Piotra Wojtasika. To wyróżnienie, bo to jeden z najlepszych muzyków w historii polskiego jazzu. Ale u niego jestem jednym z ogniw, które tworzą jego muzykę. A to, co gram w trio, to jest od początku do końca moje - to nasza wspólna myśl muzyczna. Czasem fajnie gra się z kolegami z uczelni jednorazowe strzały, ale nie za często. To też rodzaj świeżości, coś nowego. Ale trio to najważniejsza rzecz. My razem słuchamy muzyki, analizujemy, rozmawiamy o koncepcji grania. Preferencje mamy podobne, to najczęściej ECM, np. Bobo Stenson. Przemek i Maciek pisali prace o skandynawskim jazzie, ja właśnie kończę. GW: - Czy w tym kraju można wyżyć z grania jazzu? M.G.: - Na razie trudno mi powiedzieć, jeszcze studiuję. Ale jak patrzę na starszych, to złudne wydaje mi się, że trudno przeżyć grając jazz. Każdy z nas wychowany był skromnie, na ratach i przedpłatach, więc nasze potrzeby nie są olbrzymie. Żyjąc skromnie chyba da się żyć z jazzu. Wiadomo, w kraju są układy, których się nie da zmienić. Czasem trzeba zagrać bankiet - w Polsce chyba tylko Stańko może pozwolić sobie na to, żeby grać tylko to, co chce. Najważniejsze, żeby nie myśleć o muzyce jak o zarabianiu pieniędzy. Mamy w kraju kilku takich jazz-biznesmanów, którzy myślą o pieniądzach bardziej niż o graniu. Ale to słychać w ich muzyce. Brakuje mi w tym kraju muzyków z pasją. Przecież światowe gwiazdy jazzu też nie od razu były sławne i bogate. Za to od początku żyły tą muzyką. K.G.: - Jazz to biznes. Ciągle przyjeżdżają tu goście z zagranicy, którzy kiedyś z kimś tam grali i uchodzą tu za gwiazdy. A grają słabo. W kraju też są goście o których się pisze, a często są słabsi od tych, o których mało się mówi. Dla nas wzorem jest Simple Acoustic Trio, m.in. ze względu na ich konsekwencję. Przecież nie od razu grali ze Stańką. GW: - Oni też poznali się na Wydziale... strona 4 / 9 BCD Records Trio Raminiak-Garbowski-Gradziuk (RGG) K.G.: - Nauka na tej uczelni wiele znaczy. Gdy cztery lata temu zobaczyłem swoje nazwisko na liście przyjętych, to wyszedłem przed szkołę i zacząłem krzyczeć. Wciąż to pamiętam. GW: - Czy ta szkoła to pewna kariera? M.G.: - Nic nie jest pewne. Ludzie nie pytają, jaki skończyłeś wydział, tylko mówią: zagraj! K.G.: - Pomaga to, że masz styczność z muzykami, wykładowcami, od niedawna w szkole są np. świetne warsztaty. Tylko brakuje pewnej otwartości. Na wszystko. W tym kraju wszystko się dopiero rozkręca, więc z tą szkołą też będzie coraz lepiej. Ale są problemy, które są śmieszne. To jedyna taka uczelnia w kraju i na śląsku, a w Katowicach nie ma klubu, gdzie można grać. Dobrze, że teraz powoli coś rusza. M.G: - Szkoła pomaga, ale każdy jest kowalem swojego losu. Nie można czekać, aż cię nauczą. K.G.: - Jest klimat, zwłaszcza jak się mieszka w akademiku. To sprzyja wspólnemu graniu. M.G.: - Ale dawniej powstawało więcej zespołów. Zmieniło się myślenie studentów. K.G.: - Mam wrażenie, że niektórzy studiują tam za karę. Przyjeżdżają na kilka dni w miesiącu. Jeśli już ktoś dostał się na dzienne, to powinien z tego korzystać, grać razem, poznawać się. M.G.: - A tymczasem jest podejście: dlaczego robicie próbę, macie jakieś granie? Za ile? Gdzie? Trudno jest niektórym zrozumieć, że gramy dla przyjemności, nawet jeśli kolejnego koncertu zostały trzy tygodnie. K.G.: - Granie to pasja, przyjemność, spełniasz się. Przecież Małysz nie skacze dla kasy, tylko dla przyjemności. Kasę już ma. GW: - Od niedawna występujecie pod zgrabną nazwą RGG. Wcześniej jako Raminiak Garbowski Gradziuk. Nie mieliście pomysłu na nazwę dla swojego zespołu? M.G.: - Najpierw chcieliśmy grać ze sobą, potem zaczęliśmy myśleć o nazwie, ale nic nam nie wyszło. K.G.: - Czasem nie pamiętamy nawet tytułów naszych utworów, rozpoznajemy je po motywach. Czemu więc mielibyśmy przejmować się nazwą? Wiedzieliśmy, że nie wpłynie na naszą muzykę, więc nie ma sensu się nią martwić. GW: - Tym bardziej, że nie przeszkodziła Wam w wygrywaniu konkursów... P.R.: - Najpierw były Spotkania Jazzowe w Sieradzu, listopad 2002. Zajęliśmy pierwsze miejsce. K.G.: - To był pierwszy festiwal, na który w ogóle pojechaliśmy i od razu nasz pierwszy sukces. Chwilę potem była Zadymka, na którą zresztą dostaliśmy się z listy rezerwowej, bo ktoś zrezygnował z udziału w konkursie. Zamiast nazwy podawaliśmy swoje nazwiska. Dopiero gdy pojechaliśmy do Hiszpanii, to tam na plakacie chyba się nie zmieściliśmy, więc napisali: RGG Trio. Spodobało nam się brzmienie i to, że litery tak dobrze się ze sobą układają. M.G.: - Każda nagroda to kolejna ważna nota w biografii zespołu, ale też to, że ktoś z zewnątrz nas docenił. Dla nas najważniejsza była Hiszpania (27. Internacionale Festiwal de Jazz w Getxo). Z 68 zespołów wybrano tylko cztery - już to, że tam pojechaliśmy, to było coś. W 27-letniej historii tego festiwalu były tam tylko dwa polskie zespoły. W 1996 r. Simple Acoustic Trio zdobyli pierwsze miejsce. My dostaliśmy drugie, ale otrzymaliśmy też nagrodę publiczności. Zaskoczyły nas owacje, po trzecim utworze ludzie klaskali ponad dwie minuty, a do końca naszego występu został jeszcze jeden utwór. strona 5 / 9 BCD Records Trio Raminiak-Garbowski-Gradziuk (RGG) K.G.: - Tam było ponad tysiąc osób. W życiu nie graliśmy dla takiej ilości ludzi. I dla takiej jakości, bo wiele osób przyjeżdża tam od lat i zna się na jazzie. GW: - W karierze pomógł Wam z pewnością fakt, że do Waszych pierwszych fanów zaliczał się sam Jan Ptaszyn Wróblewski... P.R.: - Poznaliśmy się na Zadymce, choć pojedynczo wcześniej już się stykaliśmy. On raczej nie rozmawia, a do nas podszedł od razu po przesłuchaniach, uścisnął nam dłonie i powiedział, że "trzeba być bezczelnym, żeby tak grać". Na drugi dzień po werdykcie powiedział nam, że obrady trwały 15 sekund. K.G.: - Od tamtej pory spotykaliśmy się wiele razy, załatwił nam kilka grań. Polecał nas, jeszcze zanim ukazała się nasza pierwsza płyta. M.G.: - Na jednym z koncertów powiedział, że jeszcze nigdy się na nas nie zawiódł. Liczymy, że się nie zawiedzie. P.R.: - My go bardzo cenimy. To przecież historia polskiego jazzu. K.G.: - To fenomen. Gra muzykę skierowaną bardziej w stronę tradycji, ale potrafi docenić nowoczesne granie. Ma świadomość rozwoju jazzu, słychać to w jego audycjach radiowych. Jest otwarty. GW: - A Wy jakiej muzyki słuchacie na co dzień? Tylko jazzu? P.R.: - Słuchamy jazzu, ale różnych rzeczy, to się cały czas zmienia. Ale też innej muzyki, np. dobrego popu typu Sting. Takiej muzyki nie można negować. K.G.: - Z pozajazzowego świata mój faworyt to Prince, każda jego płyta jest ciekawa pod każdym względem, zawsze ma jakiś pomysł na muzykę. Lubię też Bjork. M.G.: - Muzyka klasyczna, jazz europejski, Garbarek. Ale też stary pop: Phil Collins, Seal. To musi być dobra muzyka. Nie jesteśmy zamknięci na wszystko, co nie jest jazzem. K.G.: - Staramy się być otwarci. Nie tak jak jazzmani elektryczni, którzy nie słuchają jazzu akustycznego i odwrotnie. GW: - Co dziś myślicie o swojej pierwszej płycie? K.G.: - Jak ją nagraliśmy, to stwierdziliśmy, że jeśli za dwa lata nie będzie nam się podobać, to będzie dobrze. Dziś nie uważam jednak, że jest zła, bo w ten sposób przekreślilibyśmy samych siebie. Podoba mi się, że tam słychać, że to już jest muzyka ukierunkowana w jedną stronę, że nie jest to zbiór przypadkowych utworów. Mieliśmy koncepcję całości, może dlatego tak się podobaliśmy na tych konkursach (koncertowe nagranie pierwszej płyty było nagrodą za zwycięstwo na festiwalu Bielska Zadymka Jazzowa 2002 - przyp. red.). Tę płytę charakteryzowała jedna myśl muzyczna, teraz jeszcze ją dopracowaliśmy. M.G.: - Teraz te rzeczy trochę poszły w odstawkę, na koncertach gramy nowe utwory. Ale wrócimy do kilku starych, tyle że zagramy je już inaczej. GW: - Czy tytuł "Scandinavia" nie był zbyt nachalnym nawiązaniem do Waszego stylu? K.G.: - Ta płyta nie była tak do końca skandynawska. A tytuł jest taki dlatego, że to był pierwszy utwór, który razem zagraliśmy. P.R.: - Gdy go komponowałem, to nie sugerowałem się Skandynawami. Taką akurat miałem wibrację, a potem razem strona 6 / 9 BCD Records Trio Raminiak-Garbowski-Gradziuk (RGG) to dopracowaliśmy. M.G.: - Nowa płyta ma chyba więcej wpływów europejskich, jest duża otwartość formy. GW: - Wasza druga płyta jest dojrzalsza od debiutu. Co Wam bardziej się w niej podoba? M.G.: - Mniej słów, a więcej przekazu. Jest wciąż spontanicznie, ale już nie nachalnie. K.G.: - Bardziej intelektualna, a przez to tajemnicza. Bardziej otwarta. P.R.: - Dojrzałość muzyczna. K.G.: - Oszczędność środków, którymi się posługujemy. M.G.: - Ale też nowe środki: granie smyczkiem na kontrabasie z użyciem przetworników. Preparowanie fortepianu: filcowymi pałkami można uderzać w korpus i pojedyncze struny, tłumić młotki. Przez to zmienia się sonorystyka. świadome zmieniliśmy podejście do instrumentów. Oczywiście z tymi efektami nie można przesadzić, jesteśmy z tym ostrożni. Ale to też dodaje świeżości i daje kopa. Po prostu nie chcemy, by możliwości naszych instrumentów nas ograniczały. Przecież na fortepianie można grać nie tylko uderzając w klawisze. GW: - Tytuł płyty nawiązuje do filmu Davida Lyncha. Czy mówi też o Waszej muzyce? M.G.: - Może ta płyta nie jest taka prosta, bo jednak używamy dość skomplikowanych form wyrazu. Ale założenie było, żeby była bardziej wygładzona, prostsza niż debiut. K.G.: - Dla niektórych ten film był nieciekawy, bo niewiele się w nim dzieje, ale tak naprawdę ma w sobie wiele złożonych elementów. Tak jest z tą płytą: może to nie jest prosta muzyka, ale dla nas to jest prosta historia. M.G.: - Tytułowy utwór był dużym przełomem między tym co było, a tym co jest teraz. K.G.: - Akurat jechaliśmy wtedy na festiwal do Hiszpanii. Zrobiliśmy ten utwór w dwie minuty, na trzy dni przed wylotem. Tu wpływy Bobo Stensona były ewidentne. M.G.: - Tak nam się spodobał, że włączyliśmy go do repertuaru konkursowego. Wiedzieliśmy, że zabrzmi. K.G.: - Film oglądaliśmy dzień później, jak się skończył, to od razu wiedzieliśmy, że "jest tytuł". P.R.: - Ta muzyka jest zresztą bardzo ilustracyjna. Spokojnie mogłaby zaistnieć w jakimś filmie. GW: - Jak ją nagrywaliście? M.G: - Puściły wszystkie bariery. Wiele rzeczy na to wpłynęło: byliśmy w górach, zasypało nas śniegiem, prawie spadło na nas drzewo. W studiu zabrakło prądu, ale była wiśniówka. P.R.: - To było na końcu świata. Dokładnie w Wiśle Malince, w studiu Deo Recordings. M.G.: - To chyba najwyższy punkt w Wiśle. K.G.: - Wjeżdżaliśmy tam terenówką. Wcześniej zabłądziliśmy naszym samochodem, trafiliśmy po półtorej godziny. Przez dwa dni mieszkaliśmy w małym domku, nagrywaliśmy dwa razy po sześć godzin. Po pierwszym dniu byliśmy w szoku, bo cztery pierwsze utwory poszły za pierwszym razem. strona 7 / 9 BCD Records Trio Raminiak-Garbowski-Gradziuk (RGG) P.R.: - Po pierwszym utworze realizator zmienił nastawienie i zrobiła się miła współpraca. K.G.: - Czarek Borowski. Nic nam nie narzucał, a my nie mieliśmy problemów, żeby mu cokolwiek wytłumaczyć. Zresztą on też skończył nasz wydział. M.G.: - Piękna sceneria, bardzo pasowała do naszej muzyki, była bardzo skandynawska. K.G.: - Żadnych aut, niczego, co by mogło dekoncentrować. Chyba byliśmy już w chmurach. GW: - Podczas nagrywania zabrakło prądu? K.G: - Czarek pojechał odwieźć stroiciela. A my sobie siedzimy i nagle zgasło światło. Nie wiedzieliśmy, o co chodzi. Przyjechał po godzinie, okazało się, że w całej Wiśle nie ma prądu. Poszliśmy do szopy obok, Czarek odpalił agregat i nagrywaliśmy na ropę. M.G.: - Olej napędowy nas uratował. Cały pierwszy dzień nagrywaliśmy na agregacie diesla. Więc to jest płyta nagrana na ropę. K.G.: - Potem byliśmy tam jeszcze dwa razy, robić mix. To było w połowie listopada tamtego roku. Na początku grudnia cały materiał był już gotowy. GW: - Wcześniej długo pracowaliście nad kompozycjami? K.G.: - Pewne rzeczy robiliśmy od dawna, a niektóre na próbach, tydzień przed nagraniem. M.G.: - Nagrywaliśmy wszystkie próby i dlatego kilka fajnych motywów zostało i zrobiliśmy z nich potem tematy utworów. K.G.: - Oczywiście niemal każdy utwór w studiu zmienił swoją formę. Na przykład piosenka, która kończy płytę, na początku miała być długą improwizacją, ale w końcu zostawiliśmy tylko ładną melodię. A "Psalm 1" i "Psalm 2" to utwory, które po prostu zagraliśmy i nagraliśmy - powstały tam, na żywo. A np. "Nordic Storm" to tylko zarys. Podany jest temat, a w środku jest zasugerowana tytułem burza - ona zawsze jest inna, gdy ją gramy na koncercie. M.G.: - Staramy się coraz mniej ustalać, nawet przed wejściem na scenę. Nie mówimy sobie, co zagramy. K.G.: - Chcemy, żeby było tak jak u Jaretta czy Stensona. Nie mówią do siebie, tylko po prostu grają. Ale to jest przemyślana improwizacja i trzeba grać razem lata, żeby się tak rozumieć. Do tego dążymy, żeby nic nie ustalać. My np. utworów z pierwszej płyty nigdy nie naliczaliśmy - na tyle się już znaliśmy, żeby znać swoje tempo. Granie tego samego jest nudne. Więc wychodzimy na scenę, i jak nie chce nam się grać tego, co za chwilę akurat miało być, to gramy coś innego. My nie spotykamy się na dwa dni przed koncertem czy nagraniem. Jesteśmy przyjaciółmi, znamy swoje rodziny, znamy się na co dzień. GW: - Co w najbliższej przyszłości? K.G.: Płyta, trasa. Już mamy plan na następne dwie płyty, ale spokojnie. Chcemy, żeby najpierw tej posłuchali ludzie. Pod koniec roku znów do studia. Bo znowu mamy pomysł na muzykę. Rozmawiał Marcin Babko (autor jest dziennikarzem muzycznym Gazety Wyborczej). strona 8 / 9 BCD Records Trio Raminiak-Garbowski-Gradziuk (RGG) Trio RGG tworzą studenci i absolwenci Instytutu Jazzu i Muzyki Rozrywkowej katowickiej Akademii Muzycznej: Przemysław Raminiak - fortepian, Maciej Garbowski - kontrabas i Krzysztof Gradziuk - perkusja. Grają od czterech lat, mają na koncie wiele nagród na polskich festiwalach jazzowych (I miejsce na Spotkaniach Jazzowych - Sieradz 2002, I miejsce na festiwalu Bielska Zadymka Jazzowa 2002, zdobywcy "Klucza do kariery" na festiwalu Pomorska Jesień Jazzowa 2003). W 2003 r. zdobyli drugie miejsce i nagrodę publiczności na prestiżowym 27. Internacionale Festiwal de Jazz w Getxo w Hiszpanii. W 2003 r. wydali pierwszy album koncertowy "Scandinavia", teraz ukazała się ich druga płyta (pierwsza studyjna), "Straight Story". Jan Ptaszyn Wróblewski o RRG: Z triem RGG po raz pierwszy spotkałem się dwa lata temu na Bielskiej Zadymce Jazzowej. Startowali w konkursie dla młodych zespołów, lecz wykazali poziom zupełnie dla młodych zespołów nieadekwatny, po prostu wspaniały. Przedstawiło się nagle trzech ludzi, z których każdy z osobna był instrumentalistą na najwyższym poziomie, w dodatku z dużą dozą indywidualności, a poza tym wszyscy trzej razem - i to była ich największa zaleta - bez przerwy nawiązywali do tego, co właśnie robią partnerzy: słuchali się wzajemnie, wyczuwali, odbierali nawzajem swoje pomysły. Obrady jury trwały wówczas, o ile pamiętam, trzy minuty, ponieważ nikt nie miał wątpliwości, komu prymat się należy. No a potem RGG Trio pojechało w świat, skąd o ile pamiętam przywiozło jeszcze różnych ładnych parę nagród... Czekałem niecierpliwie na ich następny koncert, żeby sprawdzić, czy był to jakiś jednorazowy wystrzał, czy rzeczywiście zespół jest na tak wysokim poziomie. No i muszę powiedzieć, że od tego czasu spotkałem się z tym zespołem już nie pamiętam ile razy, ale nie rozczarował mnie nigdy. No i sądzę, że nikogo również nie rozczaruje niniejsza płyta ["Straight Story" - przyp. BCD], która jest pierwszym studyjnym tworem zespołu. strona 9 / 9