Z widokiem na Tatry
Transkrypt
Z widokiem na Tatry
Wyjazd rekreacyjno-terapeutyczny – lipiec 2010 – Ząb. Dzień 1 Podróż w nieznane rozpoczęliśmy wcześnie rano. W nieznane, bo pierwszy raz gościliśmy w miejscowości niedaleko Zakopanego – w Zębie. Już w czasie podróży wiedzieliśmy, że wyjazd będzie udany, bo miejsce do którego się udajemy oferować nam będzie bardzo wiele atrakcji. Po dotarciu na miejsce okazało się, że nie tylko okolica jest urokliwa, ale Gospodarstwo Agroturystyczne, w którym spędzimy cały tydzień jest bardzo ładne – wygodne pokoje, podwórko z trampoliną i huśtawkami – wszystko, co będziemy potrzebować, a nawet więcej. Po wybraniu pokoi, zaniesieniu rzeczy i rozpakowaniu się zjedliśmy smaczny posiłek, po którym udaliśmy się na zwiedzanie okolicy. Spacer był bardzo udany, dotarliśmy do sklepu, w którym w razie konieczności można będzie robić zakupy oraz podziwialiśmy widoki, jakie okolice Zakopanego miały nam do zaoferowania. Pierwszy dzień pełen emocji związanych z podróżą i przybyciem do nowego miejsca został zakończony kolacją i wieczornym odpoczynkiem. Dzień 2 Drugiego dnia, zaraz po śniadaniu, zaopatrzeni w duże ilości wody oraz nakrycia głowy, gdyż słońce bardzo mocno dawało o sobie znać, wybraliśmy się pieszo na Gubałówkę. Wędrując niemalże całą długością miejscowości podziwialiśmy zabytkowe chałupki, wybudowane w stylu zakopiańskim. Następnie znaleźliśmy się na szlaku, który miał zaprowadzić nas na sam szczyt. Wszyscy daliśmy radę, a nawet najbardziej strome podejścia nas nie zmogły – osiągnęliśmy nasz cel. Na Gubałówce przywitało nas piękne słońce, mnóstwo kolorowych straganów oraz… dużo więcej turystów. Udaliśmy się na polanę, by podziwiać z niej widok na całe Tatry. Niestety, pogoda spłatała nam figla i pokryła szczyty grubą warstwą mgły… Siedzieliśmy na polanie, dając odpocząć zmęczonym nogom, uzupełniając płyny i likwidując burczenie brzuchów pysznymi kanapkami, pełni nadziei oczekiwaliśmy przejaśnienia. Czas upłynął niewiarygodnie szybko i zanim się obejrzeliśmy musieliśmy ruszać w drogę powrotną. Gdy schodziliśmy, pogoda niewiarygodnie szybko zaczęła się psuć – zmagał się wiatr, a niebo nad nami pokrywało się coraz grubszą powłoką chmur. Już po chwili okazało się, że nie na darmo wzięliśmy ze sobą peleryny, choć i tak większość z nasz była bardziej lub mniej przemoczona. Silnemu deszczowi towarzyszyły grzmoty i pioruny. Gdy doszliśmy do ośrodka przebraliśmy się od razu w suche ubrania i zeszliśmy na obiad. Po obiedzie podzieliliśmy się na trzy grupy, a każda miała zajęcia dostosowane do swoich potrzeb. Dzieci na świetlicy wykazywały swoje zdolności plastyczne i grały w gry planszowe, po czym udały się przygotowywać do mających się odbyć po kolacji zajęć rytmiczno – muzycznych z elementami tańca. Dziewczynki piłowały paznokcie, miały układane fryzury oraz malowane twarze. Największe zainteresowanie wzbudzała Gosia, gdyż jej głowa wyglądała jak jeż, za sprawą mnóstwa papilotów. W grupie starszych dziewcząt skupiono się na zabiegach pielęgnacyjno – estetycznych. Dziewczyny myły i suszyły włosy, a następnie układały fryzury. Uczyły się dbać o paznokcie – piłować je, malować i ozdabiać. Z pomocą nakładały make up, wykorzystując różne cienie do powiek, tusz do rzęs oraz szminki ochronne. Na koniec, pod okiem terapeutek i korzystając z ich dobrych rad, wybierały strój, w którym chciały wystąpić wieczorem. Już na kolacji, zupełnie odmienione, prezentowały dumnie swój nowy wizerunek, czekając na zasłużone pochwały. Panowie natomiast pod opieką terapeutów wybrali całkowicie odmienny sposób spędzania czasu, czyli typowo męski – masaż i relaksację. Takie zajęcia okazały się być strzałem w dziesiątkę, bo uczestnicy wyjątkowo uspokojeni prezentowali cudowne uśmiechy podczas kolacji i po niej. Po kolacji nastąpiła krótka chwila relaksacji, potrzebna na ułożenie się jedzenia we wszystkich brzuchach, a zaraz po niej ruszyły zajęcia muzyczno – rytmiczne z elementami tańca. Bez wątpienia królową wieczoru okazała się Marta, która świetnie prezentowała się w nowej fryzurze i stroju, co dodało jej animuszu do świetnej zabawy. Bardzo wytrwale tańczyła zarówno sama, jak i z innymi uczestnikami zachęcając pozostałych do zabawy. Zdecydowanie oprotestowała pomysł skończenia zabawy, jednak po wyjaśnieniu, że terapeuci też muszą czasem spać, ostatnia udała się na spoczynek. Pozostali uczestnicy w dobrych humorach kolejno dawali znać swoim opiekunom, że po tak intensywnym dniu, marzą już o śnie. Zmęczeni tańcem, wspólną zabawą i wycieczką, po szybkiej toalecie, zasnęli w mgnieniu oka. Dzień 3 Dzień rozpoczęliśmy tradycyjnie pobudką oraz śniadaniem o godzinie 9:00. Tym razem, zaraz po posiłku, dostaliśmy chwilę czasu wolnego. Wszyscy udaliśmy się na podwórko, gdzie sami wybieraliśmy aktywności, w jakich chcemy uczestniczyć. Jednak środa upłynęła nie tylko pod kątem zabawy. Po jakimś czasie zebraliśmy się na świetlicy, w celu zrobienia pamiątkowych koszulek z pobytu w Zębie. Każda para terapeuta-uczestnik mogła zrealizować projekt wcześniej przygotowany. Gdy koszulki były gotowe, okazało się, że mamy jeszcze chwilę czasu do obiadu, więc zebraliśmy się na podwórku bawiąc się z pomocą chusty Klanzy. Po obiedzie każdy z nas potrzebował chwilę odpoczynku, gdyż następnym punktem planu dnia był długi spacer po okolicy. Warto było przejść ten kawałek, gdyż podziwiać górskie krajobrazy leżąc na wspaniałej polance to coś, co w Tatrach jest najprzyjemniejsze. Po kolacji oglądaliśmy film „Mikrokosmos”, który wzbudził olbrzymie zainteresowanie. Po filmie część z nas poszła spać, a ci najbardziej wytrwali przenieśli wrażenia z całego dnia na papier. Dzień 4 Czwartek to dzień z najdłuższą wycieczką – zaraz po śniadaniu wyruszyliśmy pieszo do samego Poronina. Trasa wiodła najpierw szlakiem zielonym, potem czerwonym. Maszerowaliśmy głównie przez las, szczytami gór, dzięki czemu mieliśmy okazję podziwiać malownicze widoki na góry oraz Zakopane. Po drodze, podczas postoju, mogliśmy z bliska zobaczyć stado owiec, które próbowały wyłudzić od nas wszelkie jedzenie, nawet paluszki. Do Poronina dotarliśmy po około 2 godzinach marszu. Gdy dochodziliśmy do centrum złapała nas wielka ulewa, ale i tym razem mieliśmy ze sobą peleryny oraz kurtki, więc deszcz nie był nam straszny. Chowając się pod dachem jednego z budynków handlowych, udało nam się zobaczyć inscenizację góralskiego orszaku weselnego - ulicą jechały pięknie przystrojone dorożki powożone przez konie, państwo młodzi i ich towarzysze ubrani byli w ludowe stroje, słychać było góralską muzykę i śpiewy. Była to dla nas zaskakująca i wspaniała atrakcja. Gdy tylko deszcz ustał, udaliśmy się na spacer po mieście. Podziwialiśmy chaty wybudowane w regionalnym stylu oraz kościół p.w. św. Marii Magdaleny. Następnie czekał nas trening cierpliwego czekania w kolejce. A było po co czekać – każdy z nas wybrał sobie ulubione lody, które później ze smakiem zajadał. Po ich zjedzeniu dostaliśmy czas wolny. Podzieliliśmy się na małe grupki i w nich zwiedzaliśmy Poronin. Część z nas słuchało koncertu góralskich kapel z okazji odbywającego się akurat XXXVI Poroniańskiego Lata, inni woleli przejść się wśród straganów i pooglądać pamiątki i zabawki. Byli też tacy, którzy wybrali kawiarnię i delektowali się sokiem i herbatą. Po tak przyjemnie spędzonym czasie wszyscy udali się na zbiórkę, by wspólnie przejść na przystanek autobusowy. Tam zaczekaliśmy na busa, który zawiózł nas z powrotem do Zębu. Zmęczeni, ale zadowoleni, wróciliśmy do ośrodka, gdzie czekała na nas pyszna obiadokolacja. Po posiłku panowie odpoczywali w swoich pokojach, a dziewczyny bawiły się w ogrodzie. Gosia i Marcysia królowały na trampolinie, a Marta i Krysia na huśtawce. Wieczorem wypoczęci już Adam, Piotr i Michał dołączyli do dziewcząt. Ponieważ wycieczka do Poronina była dość męcząca, na wieczór nie zaplanowano żadnych dodatkowych atrakcji. Każdy mógł robić to, na co miał ochotę. Pogoda nam dopisała i wszyscy mogliśmy cieszyć się zabawą w ciepłych promieniach słoneczka. Dzień 5 Dzień przed wyjazdem całe przedpołudnie spędziliśmy na górskiej łące. Przygotowane wcześniej koce rozłożyliśmy w cieniu, gdzie każdy mógł odpocząć od zabaw jakie odbywały się na wolnym powietrzu. Po uroczym przedpołudniu wracając na obiad złapał nas deszcz, ale nie popsuło to nastrojów. Popołudnie spędziliśmy w budynku przygotowując się do wieczornych zabaw ruchowotanecznych przy muzyce. Dzień 6 Sobota to dzień, w którym musieliśmy się pożegnać z Tatrami i wracać do Krakowa. Nie planowaliśmy szczególnych atrakcji – wszak zaraz po śniadaniu każdy z nas musiał się spakować. Ci, co czynili to przez tydzień w miarę systematycznie, uwinęli się dość szybko i mogli jeszcze ostatnie chwile spędzić w ogrodzie bawiąc się na huśtawkach, bądź trampolinie. Gdy podjechał kierowca trochę żal było opuszczać góry, ale wiedzieliśmy, że w Krakowie czekają już na nas rodzice. Droga powrotna zleciała bardzo szybko i z wielkimi uśmiechami na twarzy wysiadaliśmy z naszego busa, widząc naszych bliskich. To był bardzo udany wyjazd. Podczas spacerów wdychaliśmy czyste, górskie powietrze oraz podziwialiśmy piękne krajobrazy. Atrakcji było bardzo dużo - filmy, zabawy taneczne wieczorami, wędrówki przez dzień – to wszystko sprawiło, że z wakacji wróciliśmy z olbrzymimi uśmiechami na twarzach. Pełni energii, nie możemy doczekać się następnych wakacji.