Upadek z 7 metrów Wypadek miał miejsce na ul. Plutovej w
Transkrypt
Upadek z 7 metrów Wypadek miał miejsce na ul. Plutovej w
Adam Szaj potyka się na dachu magazynu w Hedensted 1 Gdy stara się odzyskać równowagę, następuję na płytę świetlika 2 Groźny upadek na beton kończy życie zawodowe Adama 3 Upadek z 7 metrów Wypadek miał miejsce na ul. Plutovej w Hedensted. Polak z paraliżem Temat Polscy robotnicy przyjeżdżają do Danii i pracują dla duńskich firm jako samodzielni podwykonawcy. Taka konstrukcja pozwala ominąć zasady obowiązujące na duńskim rynku pracy. Magazyn Fagbladet 3F jako jedyny odnalazł 45-letniego Adama Szaja, który po dwu i pół miesięcznym pobycie w duńskim szpitalu ze złamaniem kręgosłupem wrócił w końcu do Polski, gdzie przebywa w szpitalu. Na zawsze zostanie inwalidą wskutek upadku z siedmiometrowej wysokości podczas wykonywania - jako samodzielny przedsiębiorca - niezgodnej z przepisami pracy w Hedensted. Zarabiał 20 koron na godzinę, nie otrzyma żadnego odszkodowania. Tekst: Jesper Nilsson [email protected] Zdjęcia: Tomek Zmudzinski i Wojtek Wardejn Praca Adama w Danii: Praca w Danii zakończyła się fatalnie dla 45-letniego Adama Szaja, gdyż jako samodzielny przedsiębiorca spadł z dachu i złamał kręgosłup: nie 20 koron na dostanie odszkodowania, a zarabiał 20 koron na godzinę. godzinę, do DOMU JAKO INWALIDA rr rr Temat q FAGBLADETTV: POLAK NA ŁÓŻKU SZPITALNYM W KRAJU Adam Szaj zdążył przepracować półtora miesiąca w Danii, kiedy to podczas wykonywania niezgodnej z przepisami pracy spadł z dachu i został inwalidą. Zobacz i posłuchaj co mówi ze szpitalnego łóżka na oddziale intensywnej terapii w Poznaniu. www.fagbladet.dk/polakinvalid 45-letni Adam Szaj jest sparaliżowany od szyi w dół. Musiał nagle przerwać pracę w Danii, płatną 20 koron na godzinę, kiedy z siedmiometrowej wysokości spadł na betonową posadzkę magazynu. Nikt nie chce wziąć odpowiedzialności, który zrobił z niego inwalidę do końca życia. O powiadanie swojej historii Fagbladet 3F wprawia 45-letniego Adama Szaja w przygnębienie. Plastikowa rurka doprowadzana do gardła dostarcza Adamowi dodatkową porcję tlenu, gdyż częściowo niesprawne płuca nie spełniają swego zadania. Elektrody na piersi śledzą pracę serca i puls. Ciało jest w dużej części sparaliżowane po upadku z siedmiu metrów na betonową posadzkę magazynu firmy GM Plast A/S w Hedensted przed pięcioma miesiącami. Tu podczas pracy na dachu hali magazynowej Adam Szaj późnym popołudniem nastąpił na świetlik i spadł z wysokości siedmiu metrów. 100-kilogramowe, niewysportowane ciało Polaka z hukiem uderzyło o betonową posadzkę. Bezsilny leżał między regałami magazynowymi ze złamaniami kośći udowych, ramienia, kręgosłupa i obojczyka. Z zagrożeniem życia został w pełnym pędzie przewieziony karetką do Szpitala Uniwersyteckiego w Århus. Inny Polak z czteroosobowej ekipy, która wykonywała prace, zadzwonił pod numer 112 podczas gdy dwaj inni Polacy kontynuowali pracę - jak wynika z raportu Inspekcji Pracy, do którego dostęp uzyskał Fagbladet 3F. Z raportu wynika też, że prace wykonywano na dachu niezgodnie z prawem, bez wymaganych zabezpieczeń przed upadkiem. Obecnie Adam Szaj przebywa na oddziale intensywnej terapii 150-letniego szpitala Strusia w centrum Poznania w zachodniej Polsce. Złamanie górnego odcinka kręgosłupa oznacza, że już nigdy nie powróci do poprzedniego życia jako żywiciel i głowa rodziny. pracownik i nigdy nie planowałem założenia własnej firmy. Ale taki był warunek otrzymania tej pracy - opowiada Adam Szaj. Zwabiony dobrym zarobkiem Adam Szaj, jak wielu innych Polaków, dał się zwabić obietnicami dobrego zarobku w Danii. Jako bezrobotny wykwalifikowany murarz dostał ofertę pracy dla czteroosobowej ekipy. Przez pół roku odmawiał, gdyż wcześniej nabył doświadczeń w Belgii przy pracy niezgodnej z przepisami. Po tygodniu wrócił do domu. Nie chciał do tego przykładać ręki. Ale tym razem zapewniano go, że praca w Danii jest zupełnie legalna i zgodna z prawem. Od dawnego kolegi z Poznania, który był w kontakcie z innym przedsiębiorcą pracującym w Danii, Adam Szaj dowiedział się, że pracując na akord może zarobić w Danii między 2.000 a 8.000 polskich złotych miesięcznie. To odpowiada kwocie 4.000 - 16.000 koron. - To niezłe pieniądze, bo miesięczny przychód gospodarstwa domowego w Polsce na poziomie 8.000 koron jest ok opowiada Adam Szaj. Jedynym wymogiem, jaki Adamowi został postawiony przez polskiego przedsiębiorcę działającego w Danii, Jana Marka Karlinskiego, była własna działalność gospodarcza oraz własne ubezpieczenie od nieszczęśliwych wypadków podczas pracy za granicą. - Nigdy wcześniej nie prowadziłem własnej działalności gospodarczej. Zawsze pracowałem jako zwykły 5.000 koron miesięcznie Adam Szaj przyjechał do pracy w Danii latem ubiegłego roku. Nie wiedział, na czym ta praca miała polegać. Bez kontraktu, bez umowy o wynagrodzeniu, nie wiedząc, ile będzie zarabiał. W pierwszym miesiącu - sierpniu 2010 - wykonawca, Jan Marek Karlinski, przekazał mu, że ma wystawić rachunek na 3.401 złotych - trochę ponad 6.000 koron - za swoją pracę w sierpniu na różnych budowach w Danii. Od tej kwoty należało jeszcze potrącić wydatki na paliwo związane z dowozem pracowników na miejsca pracy. W ten sposób za miesiąc pracy Adam Szaj dostał na rękę 2.500 złotych lub 5.000 koron. Za 10-12 godzinny dzień pracy, także w weekendy, stawka godzinowa wyniosła ok. 20 koron. 16 września - po półtora miesięcznej pracy w Danii - zdarzył się ten feralny wypadek. Adam Szaj spada z dachu magazynu w Hedensted. W ten sposób wykonawca zapłacił tylko za połowę miesiąca: 1.500 złoty lub 3.000 koron. Adam Szaj leżał w szpitalu. Z tego powodu nie było go w pracy. - Czuję się jak dziwka, wykorzystany i sponiewierany, wyrzucony jak jakiś śmieć - mówi gorzko Adam Szaj ze szpitalnego łóżka. Każdy broni się przed odpowiedzialnością Adam Szaj jest wściekły, że nikt nie poczuwa się do odpowiedzialności za wypadek. - To wykonawca, Jan Marek Karlinski, kierował pracami i zajmował się ich podziałem. To on koordynował wszystko z duńsko-polskim wykonawcą robót Waldemarem Robertem Wolniewiczem. Ten najął Karlinskiego jako podwykonawcę prac renowacyjnych dachu magazynu w Hedensted. To chore, że wszyscy wzbraniają się przed odpowiedzialnością - twierdzi Adam Szaj. Towarzystwo ubezpieczeniowe Generali, w którym Adam Szaj wykupił prywatne ubezpieczenie jako samodzielny przedsiębiorca, odmówiło wypłaty odszkodowania. Adam Szaj źle wypełnił dokumenty ubezpieczeniowe i dlatego nie dostanie odszkodowania za wypadek. Polskie władze także nie podjęły tematu. Wypadek miał miejsce za granicą, a nie w Polsce. Dlatego polska opieka zdrowotna nie zapewni leczenia swojemu obywatelowi, ponieważ zapewniono mu już pierwszą pomoc celem zażegnania zagrożenia życia po upadku z wysokości siedmiu metrów. W ten sposób Adam Szaj przez dwa i pół miesiąca leżał pod respiratorem w Szpitalu Uniwersyteckim w Århus zanim udało się jednemu z lekarzy doprowadzić do przewiezienia go do Polski. Koszt pobytu w Szpitalu Uniwersyteckim w Århus sięga dwóch i pół miliona koron. Póki co rachunek przekazano duńskim podatnikom. p rr Temat Co 10-y wypadek dotyczy obcokrajowca Co dziesiąty poważny wypadek przy pracy w branży budowlanej i instalatorskiej przydarza się pracownikowi z zagranicy. Tak wynika z analizy kartelu BAT. Analiza opiera się na statystykach Inspekcji Pracy z lat 2004-2009. Wynika z tego, że nawet 1000 pracowników z zagranicy doznaje co roku poważnych obrażeń podczas pracy, natomiast co piąty wypadek śmiertelny w tej branży dotyczy pracownika z zagranicy. Perspektywą Adama Szaja, po wypadku przy pracy w Danii, jest polska renta inwalidzka na poziomie kilku tysięcy koron. CIEŻKIE CZASY DLA RODZINY DOTKNIĘTEJ WYPADKIEM A gnieszka - małżonka Adama próbuje zachować zimną krew w chaosie, który zapanował po poważnym wypadku, jakiego doznał jej mąż. Jest bezwładny od szyi w dół i zostanie inwalidą do końca życia po upadku z siedmiu metrów w czasie prac dekarskich w Danii. - Postanowiłam, że będę myśleć pozytywnie i rozwiązywać pojawiające się problemy. Ze względu na Adama. Ze względu na rodzinę - mówi Agnieszka, która została sama w gąszczu skomplikowanych polskich przepisów i biurokracji. - Adam już nigdy nie stanie na nogi, nie wiem nawet, kiedy wróci ze szpitala do domu. Do tego czasu trzeba załatwić wózek i urządzić dom w inny sposób. Trzeba będzie poddać się ocenie stopnia inwalidztwa, wyliczyć rentę - wyjaśnia Agnieszka, licząc na to, że renta będzie o wiele większa, niż minimalna kwota 480 złoty (1.000 koron) miesięcznie. Dzieci, Katarzyna w wieku 22 lat, Piotr - 21 lata i 8-letni Jacek są nadal wstrząśnięci wypadkiem ojca. - Kiedy Katarzyna zobaczyła ojca w poznańskim szpitalu, rozpłakała się i nie była w stanie wydusić z siebie słowa. Jacuś zamknął się w sobie i nie potrafi się uśmiechnąć - opowiada Agnieszka Szaj. Rodzina zamieszkuje u matki Adama, która posiada mieszkanie na pierwszym piętrze niewielkiego budynku w Poznaniu. Rodzina zajmuje 60 metrów kwadratowych, na które składają się trzy pokoje, kuchnia i łazienka. Parter zajmuje brat Adama z rodziną. p 40.000 KORON KARY Wykonawca, który powierzył Adamowi pracę przy renowacji dachu magazynu, GM Plast w Hedensted, zostanie zapewne ukarany mandatem w kwocie 40.000 koron. Podczas tej pracy Adam spadł z wysokości siedmiu metrów. Zdaniem Inspekcji Pracy, wypadkowi, który doprowadził do unieruchomienia 45-letniego Polaka, towarzyszyły szczególne okoliczności. W poważnych sprawach wysokość kary wynosi zazwyczaj 25.000 koron. Oskarżyciel publiczny Policji Jutlandii PołudniowoWschodniej rozważa w chwili obecnej założenie sprawy polskiej firmie Jana Marka Karlinskiego. -Postępowanie jest w toku i myślę, że w ciągu 3-4 tygodni podejmiemy decyzję, co dalej - oświadcza asesor policji Rune T. Jensen. Agnieszka Szaj z dziećmi podejmują Fagbladet 3F ciastkami i kawą. Jednak rodzinę czekają ciężkie czasy. MINISTER: NIE DLA LEGITYMACJI WYPADKOWYCH Od wielu lat organizacje związkowe i pracodawców zabiegają o wprowadzenie legitymacji poświadczających, że wszyscy pracownicy budowlani posiadają wymaganą wiedzę z zakresu środowiska naturalnego i bezpieczeństwa pracy. Minister Pracy Inger Støjberg (V) nie uważa jednak, że zachodzą istotne przesłanki do ich wprowadzenia. Pani minister jest ponadto zdania, że taka legitymacja byłaby zapewne niezgodna z przepisami UE. Irlandia, Szwecja i Anglia są wśród krajów, które wprowadziły legitymacje wpływające na poprawę środowiska pracy. Komisja UE bada obecnie możliwość wprowadzenia obowiązku posiadania legitymacji w całej UE. KOSZTOWNA KRATKA NA POLISIE Zanim Adam Szaj jako świeżo upieczony przedsiębiorca wyjechał z Polski do pracy w Danii, zawarł ubezpieczenie od nieszczęśliwych wypadków przy pracy zagranicą w towarzystwie ubezpieczeniowym Generali. Został także zarejestrowany jako pracodawca, płatnik składek na rzecz polskiego systemu emerytalnego ZUS. Małżonka, Agnieszka Szaj, próbowała dojść do ładu z Generali. Ubezpieczyciel odmawia wypłaty odszkodowania za wypadek w Hedensted, który unieruchomił Adama. - Adam nie wiedział szczegółowo, jakie prace będzie wykonywał w Danii i wobec tego założył, że będą to prace murarskie i tynkarskie na średnich wysokościach. Dlatego nie zakreślił na wniosku ubezpieczenia kratki ”prace na wysokości ponad pięć metrów” wyjaśnia Agnieszka Szaj. Brakujący krzyżyk spowodował odmowę wypłaty odszkodowania po tym, jak ubezpieczyciel zapoznał się z raportem Inspekcji Pracy. Podano w nim, że wypadek polegał na upadku z siedmiometrowej wysokości. p rr Temat Związek zawodowy: ZAOSTRZONE przepisy Przewodniczący sekcji budowlanej 3F Peter Hougård Nielsen domaga się zaostrzenia przepisów tak, aby utrudnić wykorzystywanie w Danii robotników z zagranicy. Proponuje on między innymi wzmożone kontrole obowiązku rejestracji zagranicznych usługodawców w rejestrze RUT. -Politycy winni zabrać się za zmianę przepisów o RUT tak, aby rejestr ten rzeczywiście zaczął działać, twierdzi Peter Hougård Nielsen. Pod- poddostawcy pracują na rzecz duńskich firm wg stawki 20 koron na godzinę i mniej. Firmy jak matrioszki D uńskie firmy zbudowały konstrukcje przypominające rosyjskie lalki matrioszki. W każdej lalce mieści się kolejna lalka i w ten sposób trudno dojść, na kim właściwie spoczywa odpowiedzialność. W sprawie z Hedensted inwestorem jest GM Plast A/S. W spółce tej współwłaścicielem i przedstawicielem inwestora jest Ejnar Gram Mogensen. Do wymiany dachu na hali magazynowej w Hedensted angażuje on firmę z Vejle - MTM Entreprise z duńsko-polskim dyrektorem, Waldemarem Robertem Wolniewiczem. MTM Entreprise zwraca się dalej do polskiej firmy Jana Marka Karlinskiego, która otrzymuje zlecenie jako podwykonawca. Polska firma zwraca się jeszcze dalej i angażuje szereg polskich robotników, którzy jako końcowe ogniwo wykonują ostateczne pracę w ramach własnej działalności gospodarczej. -Są przedsiębiorcami, więc nie obejmują ich układy zbiorowe i muszą zaakceptować takie, a nie inne wynagrodzenie. W niektórych przypadkach nawet 20 koron za godzinę albo jeszcze mniej. p polak-boss: NIE ODPOWIADAM ZA TO Żadna z firm, która stała za renowacją dachu magazynu GM Plast w Hedensted, nie poczuwa się do odpowiedzialności za to, że Adam Szaj spadł z dachu podczas pracy i został inwalidą. Polski przedsiębiorca Jan Marek Karlinski, który najął 45-letniego Adama Szaja do pracy, tak wypowiada się dla Fagbladet 3F: -Rozmawiałem z Inspekcją Pracy w Kolding, która zwolniła mnie od odpowiedzialności. Także MTM Entreprise, która była głównym wykonawcą, nie poczuwa się do odpowiedzialności. - Nie, to nie my odpowiadamy za to twierdzi dyrektor Waldemar Robert Wolniewicz. GM Plast, spółka która zaangażowała MTS Entreprise, czuje się także zwolniona z odpowiedzialności. -Nie, my w żadnym wypadku nie ponosimy za to odpowiedzialności uważa współwłaściciel firmy Ejnar Gramm Mogensen. W domu Karlinskiego mieści się także jego firma. NIKT NIE SPRAWDZA FIRM Szereg dyrektyw unijnych zapewnia wolny przepływ siły roboczej i swobodę działalności gospodarczej na terenie UE. Jednak przepisy dotyczące czasu pracy, bezpieczeństwa, zdrowia i higieny obowiązujące na terenie danego kraju winny być respektowane. Jedyną restrykcją wobec unijnej dyrektywy o wolnym przepływie siły roboczej jest konieczność rejestracji przedsiębiorstw i osób prowadzących działalność w rejestrze RUT (rejestr usługodawców zagranicznych). Zdaniem sekretarza ds. negocjacji Palle Bisgaarda z sekcji budowlanej 3F, kontrola rejestracji w RUT jest ograniczona i nikt nie sprawdza, czy przedsiębiorstwa są naprawdę przedsiębiorstwami dbającymi o bezpieczeństwo socjalne swoich pracowników. POLAK: TO BYŁ OBÓZ PRACY 21-letni Polak, Mateusz Raczynski był w ekipie tym, którego inni Polacy nazywali ”Młodym”. Nie ma wykształcenia ani doświadczenia w budownictwie. Mimo tego jedynym wymogiem, jaki Jan Marek Karlinski postawił, aby Mateusz mógł podjąć pracę w Danii, było założenie własnej działalności gospodarczej i zawarcie własnego ubezpieczenia. Mateusz Raczynski opowiada, że trzeba było pracować na akord. Jednak nie poinformowano ich, na czym ów akord polegał albo ile zarobią za wykonaną pracę. - Powiedziano nam, że remont dachu zajmie co najwyżej tydzień (hali magazynowej w Hedensted - red.). Jednak zajęło to nam więcej czasu, ponieważ zadanie było bardziej skomplikowane, niż pierwotnie zakładano. To nie była dobra robota, bo nikt nam nie zapłacił za dodatkowe czynności - twierdzi Mateusz Raczynski. - To był prawdziwy obóz pracy, w którym pracowało się po 12 godzin dziennie, 10 godzin w sobotę i kilka godzin w niedzielę. We czterech mieszkaliśmy w małym baraku przewidzianym dla dwóch osób. Tydzień po tym, jak Adam Szaj upadł z dachu, Mateusz Raczynski wrócił do Polski. Inne ekipy z którymi rozmawiał także narzekały na wynagrodzenie i warunki pracy w Danii. - Za pracę we wrześniu otrzymałem około 1.900 złoty - ledwie 4.000 koron - ponieważ trzeba było płacić Janowi Markowi Karlinskiemu za paliwo. Na tym koniec z pracą w Danii - podsumowuje Mateusz Raczynski. p