Rewalacje - nr 6/2012
Transkrypt
Rewalacje - nr 6/2012
at 15l lu ewa wR ISSN 1508-2776 Cena 2,50 zł Rewal, 17 sierpnia 2012 - lipiec 2013 ROK XV, nr 6 (114) Rowerem przez Rewal W Pogorzelicy 14 sierpnia została otwarta nowa ścieżka rowerowa łącząca gminy Rewal i Trzebiatów! Nie jest to, oczywiście, jedyna ścieżka znajdująca się w gminie. czytaj str. 6 BĘDZIE SIĘ DZIAŁO KIT (Krótkie Informacje Tekstowe) Pozdrowienia dla wszystkich Czytelników „Rewalacji”! Oddajemy w Państwa ręce szósty – ostatni – w tym roku numer naszego czasopisma. Co znajdziemy w sródku? Możemy zaręczyć, że ciekawe, warte przeczytania artykuły. Jak nasze zachowania zmieniają sie podczas wakacji? Jak kolorowe pisma potrafią nami manipulować? Jakie plany ma sołtys Rewala? Nie masz pomysłów, co robić w wakacje? Zajrzyj do „Rewalacji”! Z naszych obserwacji wynika, że wielu ludzi nie wierzy w młodzież i myśli, że przyszłość kraju oparta na nas będzie katastrofą. Chcemy pokazać, że się mylą. Wydajemy to pismo już od 15 lat, z każdym numerem uczymy się czegoś nowego, ciekawego. To dla nas wielka frajda, że możemy napisać artykuł o czymś, co jest dla nas ważne, a potem patrzeć, jak ludzi to interesuje. Bardzo ważne są dla nas również opinie na temat pisma. Prosimy o komentarze – wysyłając maile pod adresem naszej redakcji możecie się Państwo podzielić z nami swoimi sugestiami, uwagami. Chętnie usłyszymy słowa pochwały, ale i konstruktywnej krytyki, które będą motorem do dalszej pracy. Właśnie kontakt z Państwem i fachową kadrą sprawia, że przyjeżdżamy do Rewala po raz kolejny, właśnie po to, żeby nadal pisać, prowadzić audycje, filmować, poznawać świat dziennikarski od podszewki i patrzeć na Państwa, naszych Czytelników, reakcje. ANNA RASEK 2 z Otwarto ścieżkę rowerową, łączącą gminę Rewal z gminą Trzebiatów. Trasa na odcinku od Pogorzelicy do Mrzeżyna cieszy się dużym powodzeniem już od otwarcia, czyli od 14 sierpnia. Do Rewala wróciło słońce, a ratownicy wrócili do pracy. Przypominamy, że plaże „czynne są 24/7”. z Z okazji Święta Latarnictwa latarnia morska w Niechorzu będzie dostępna dla zwiedzających 19 sierpnia do godziny 24: 00. Wszystkich turystów serdecznie zapraszamy. W związku z nieprawdziwymi informacjami zamieszczonymi w „Rewalacjach” z 13 sierpnia 2012 r. w artykule „Dbają o nasze bezpieczeństwo” z cyklu „Człowiek i morze” wyjaśniamy, co następuje: Nieprawdą jest, iż w zawodach wygrał ŁUKĘCIN. Zwyciężyła drużyna z DZIWNÓWKA. Drużyna z ŁUKĘCINA zajęła 3. miejsce. Za ten błąd serdecznie przepraszamy. REDAKCJA „REWALACJI” z Na placu przy Urzędzie Gminy w Rewalu 22 i 23 sierpnia odbędzie się XXIII edycja Festiwalu Indii. Będzie można spróbować tradycyjnych, indyjskich potraw oraz nauczyć się dawnych tańców i nie tylko. z Uroczyste odsłonięcie rewalskich wielorybów nastąpi 25 sierpnia. Start o godzinie 12. MACIEJ WÓJCIK Redaktor naczelna: Anna Rasek Zastępca redaktor naczelnej: Marta Kociołek Sekretarz: Mateusz Skóra Korekta: Katarzyna Borszyńska, Karolina Mikołap, Zbigniew Różycki, Maria Spirin, Alicja Wichrowska Opieka merytoryczna: Grażyna Bożyk Skład: Piotr Wasiak Reklama: Aleksander Kiryłów, SPROSTOWANIE Dominik Matyka, Anna Paliga Dział foto: Katarzyna Borszyńska, Agnieszka Rogalewska Adres redakcji: Hotel California 72-344 Rewal, ul. Saperska 3 tel. 607650742 e-mail: [email protected] URL: http://www.potegaprasypl Druk: PHU JAKLEWICZ 70-322 Szczecin, ul. Pułaskiego 4/4 Filmy uczestników obozu Potęga Prasy możecie oglądać na naszym kanale w serwisie Youtube: www.youtube.com/user/potegaprasy Zapraszamy! MUZYKA NA POWAŻNIE Sacrum non profanum W kościele w Trzęsaczu od 13 do 18 sierpnia odbywały się koncerty muzyki poważnej i kościelnej. Piętnastego sierpnia byliśmy świadkami występu organisty Tomasza Adama Nowaka. Niespotykana była forma muzycznego spotkania – publiczność proponowała utwory, a artysta wykonywał – znakomicie! – improwizacje. Koncerty muzyki poważnej Sacrum non profanum są przedsięwzięciem, które ma na celu rozpropagować muzykę poważną wśród wczasowiczów. Na sześć dni Trzęsacz stał się kulturalnym centrum wybrzeża. Po raz pierwszy Sacrum non profanum wspomogły władze Świnoujścia. Tematem tegorocznych koncertów była twórczość Henryka Mikołaja Góreckiego. – Pierwszy koncert odbył się w Trzęsaczu 13 sierpnia. Na skrzypcach grał Bartłomiej Nizioł, a na organach Andrzej Melewczyk. Zagrano wtedy trzy utwory w dawnym stylu, a także koncert na skrzypce. – We wtorek, 14 sierpnia, ponownie gościliśmy artystów w Trzęsaczu. Anna Górecka zagrała na fortepianie, a towarzyszył jej organista Wacław Golonka. Zagrali cantatę na organy, a także koncert fortepianowy. – W środę, 15 sierpnia, zagrano w Świnoujściu. Śpiewała tam sopranistka Barbara Tritt, a na organach grał Wolfgang Seifen. Wykonali oni Trzecią Symfonię Pieśni Żałosnych. – W czwartek, 16 siepnia, koncerty znowu odbyły się w Trzęsaczu. Patrycja Pietkowska zagrała na skrzypcach, a Vincent de Pol na organach Concerto Notturno. – W piątek, 17 sierpnia, w Trzęsaczu zagrali reprezentanci Europejskiego Centrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiego, a także Krakowskie Trio Stroikowe, Szczeciński Kwartet Smyczkowy Vigo Roso. W ich repertuarze znajdował się m.in.: I Kwartet smyczkowy i Kwartet smyczkowy op. 62. Przedstawiciele „Rewalacji” uczestniczyli w koncercie Tomasza Adama Nowaka, znanego polskiego organisty. Artysta ma za sobą znakomite studia muzyczne. Zdobył także wiele nagród muzycznych. Nagrywał audycje dla Programu Pierwszego Polskiego Radia, a także dla wielu niemieckich rozgłośni. Na życzenie publiczności zagrał on koncerty w stylu barokowym, romantycznym i 4-częściową suitę symfoniczną. Były to improwizacje na temat znanych pieśni religijnych, ale też popularnych piosenek (np.: Yesterday czy Hey Joe). Pan Adam grał także fantasie i fugi. Jak później się dowiedzieliśmy, improwizacja to prawdopodobnie najtrudniejsza sztuka muzyczna, wymagająca wyobraźni i umiejętności muzycznych. Nic nie jest tak naprawdę pewne. Nie da się tego nauczyć – nauczyć można się tylko techniki. Pan Tomasz wywiązał się ze swojego zadania znakomicie. Wydobył moc z każdej pieśni, nawet z „Bogurodzicy”! Kompozytor został – zasłużenie – nagrodzony gromkimi brawami. Koncert ten był idealną okazją dla wielu ludzi, by posłuchać pięknych tonów, posłuchać dźwięków, które trafiają do serc, poruszają i zostają na długo w pamięci... Tomasz Adam Nowak pokazał nam, że muzyka poważna jest wspaniała i inspirująca. MATEUSZ SKÓRA INFORMATOR TURYSTYCZNY WOPR 601-100-100 Ośrodek Zdrowia ul. Warszawska 31, czynny: – poniedziałek-piątek: 8-21 – soboty, niedziele i święta: 10-21 Posterunek Policji ul. Mickiewicza 21, tel.: 91 38 528 61 Straż Gminna ul. Mickiewicza 21, tel.: 91 384 90 30 Straż Graniczna ul. Dworcowa 2, tel.: 91 387 76 20 Urząd Gminy ul. Mickiewicza 19, [email protected] Urząd Pocztowy ul. Sikorskiego 3, tel.: 91 386 25 50 czynny: – poniedziałek-piątek: 8-18 – sobota: 8-13 Bankomaty – SGB, ul. Mickiewicza 19a (obok Urzędu Gminy) – Euronet, ul. Westerplatte (przy restauracji Robinson Crusoe) – Urząd Pocztowy, ul. Sikorskiego 3 Apteka ul. Mickiewicza 25, tel.: 91 386 27 02 czynna: – poniedziałek-sobota: 9-21 – niedziela: 10-18 Dworzec PKS ul. Westerplatte (obok oceanarium) Amfiteatr ul. Parkowa Centrum Informacji Promocji Rekreacji Gminy Rewal ul. Szkolna 1, [email protected] Place zabaw ul. Słoneczna, ul. Szkolna 1 (przy szkole) JOANNA KOŁECZKO 3 SŁONECZNY PATROL Zawodowcy w każdym calu Nad bezpieczeństwem plażowiczów na rewalskim wybrzeżu czuwają ratownicy z firmy „Asekuracja”. Spytaliśmy Krzysztofa Olkuszewskiego, jej szefa, o szczegóły związane z jednostką i pracą „strażników morza”. Co zadecydowało o założeniu firmy? – Przede wszystkim wykonana przez nas praca. Ratownicy mnie o to prosili, chcieli działać w zawodowej służbie. Ustawa z 18 sierpnia 2011 roku daje innym niż Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe podmiotom możliwość wykonywania ratownictwa wodnego. Jest to pierwsza ustawa o bezpieczeństwie osób przebywających na obszarach wodnych dotycząca wyłącznie ratownictwa. Reguluje szereg możliwości i przepisów, które nie były uwzględniane w starych ustawach. Staramy się wykonywać naszą pracę dobrze, profesjonalnie. Chcemy zatrudniać zawodowych ratowników. Były pewne nieporozumienia z zachodniopomorskim WOPR-em, stąd decyzja o wystąpieniu do ministra spraw wewnętrznych o zgodę na wykonywanie ratownictwa wodnego, którą w tym roku otrzymaliśmy. Jakie są główne różnice między WOPR a „Asekuracją”? – Przede wszystkim my mamy tylko dwa stopnie: Ratownika Zawodowego i Ratownika Wodnego oraz Instruktora Ratownictwa Wodnego. W WOPR tych stopni jest znacznie więcej: Młodszy Ratownik, Ratownik WOPR, Ratownik Wodny Śródlądowy, Pływalni, Morski, Starszy Ratownik, Młodszy Instruktor, Instruktor, Instruktor wykładowca… Jak zawiązała się współpraca między „Asekuracją” a gminą Rewal? – Jako nastolatek byłem tutaj, w tej gminie spędzałem mój wolny czas. Natomiast w 2000 roku przedstawiciele gminy Rewal byli u mnie na Śląsku i poprosili, bym latem pracował w Rewalu. Od tego czasu jesteśmy. Czy jest pan zadowolony z ratowników z gminy Rewal? 4 – Jestem zadowolony ze wszystkich ratowników pracujących w „Asekuracji”. Patrolują plaże w Śliwinie, Rewalu, Trzęsaczu, Łukęcinie, Dziwnowie. Są to zawodowcy w każdym calu. Nasze statystyki mówią same za siebie: jest to dziewiąty rok z rzędu, gdy na naszych kąpieliskach nikt nie utonął. W zachodniopomorskim WOPR te dane wyglądają gorzej. Dużo jest takich plaż, na których nie było żadnych utonięć od tak wielu lat? – Tyle lat z rzędu tylko w Rewalu! Ilu nowych ratowników zgłosiło się w tym roku? – Trzydzieści sześć osób. Co zmieniło się tego lata w przepisach? – Zmiana dotyczy przede wszystkim kolorów boi sygnalizacyjnych. Żółte boje oznaczają strefę dla umiejących, a czerwone dla nieumiejących pływać. Odwrotnie niż było do tej pory. Czy ta zmiana może w jakikolwiek sposób wpłynąć na bezpieczeństwo plażowiczów? – Nie, w żaden sposób. Jak podsumowałby pan tegoroczny sezon? – Bardzo ciężko… Mokro, zimno, dużo deszczu. Teraz mamy pierwsze takie dni, kiedy turyści mogą nareszcie skorzystać z upragnionej kąpieli – oczywiście, pod okiem doświadczonego ratownika. O czym wciąż zapominają wczasowicze, mimo że panowie o tym przypominają? – O przepisach: zakaz pływania, gdy powiewa czerwona flaga, zakaz spożywania alkoholu podczas kąpieli słonecznych. Potem następuje gwałtowne wejście do wody i... szok termiczny murowany. Czy każdy człowiek może zostać ratownikiem? – Musi przede wszystkim dobrze pływać, ale też mieć odpowiednie predyspozycje psychiczne. Dziękuję za rozmowę. ROZMAWIAŁA: KAROLINA MIKOŁAP FOT.: KAROLINA MIKOŁAP W SAMYM CENTRUM Z Mysłowic do Rewala Oprócz gazety Rewalacje i telewizji TeVa-Rewal na obozie Potęga Prasy prowadzimy również radio – RewalStacja. Możecie słuchać nas nastawiając odbiornik na częstotliwość 99,2 FM lub klikając mikrofonik na stronie potegaprasy.pl. Kilka dni temu postanowiliśmy rozpocząć cykl popołudniowych audycji plenerowych, prowadzonych z tarasu restauracji California. W czasie programu rozmawialiśmy z turystami spacerującymi po ulicach Rewala. Okazało się, że wypoczywają tu też muzycy najlepszych polskich zespołów rockowych. Nie kryliśmy zaskoczenia, gdy nasz rozmówca na antenie zaczął pozdrawiać swoich kolegów z zespołu Myslovitz. Po chwili okazało się, że jest to perkusista Wojciech Kuderski. Od razu postanowiliśmy zaprosić go do naszego studia. Artysta chętnie się zgodził. Następnego dnia odbyła się audycja, w której opowiadał słuchaczom RewalStacji o początkach swojej kariery, powodach odejścia z zespołu Artura Rojka i o planach na przyszłość. Przyznał, że nigdy nie miał dobrych relacji z byłym liderem zespołu i podkreślał, jak ważna jest wzajemna współpraca członków grupy. Wojtek Lala Kuderski wiele mówił też o nowym wokaliście, który ma zupełnie inny głos od Rojka i wnosi dużo nowych pomysłów i pozytywnej energii do ekipy. Perkusista grupy Myslovitz od czterech lat, co roku, spędza wakacje w Rewalu. Bardzo podoba mu się ta miejscowość i przyjechał tu z rodziną. Podczas popołudniowego programu nasi słuchacze mogli sami zadawać pytania perkusiście, a w ciągu rozmowy na antenie RewalStacji były emitowane największe przeboje mysłowickiego zespołu. Ta sytuacja jest dowodem na to, że zawsze warto mieć oczy dookoła głowy, ponieważ wśród tłumów turystów znajdują się też najlepsi muzycy w Polsce. Kto wie... Może to w Rewalu ukrywa się Michael Jackson i wiele innych postaci popkultury? PAWEŁ SZYPUŁA Zdaniem turysty Pozornie wydaje się, że w Rewalu jest wszystko, czego dusza przeciętnego turysty zapragnie. Jednak po krótkiej rozmowie z przyjezdnymi okazuje się, że jest parę rzeczy, których tu brakuje. Nie wszystkie pomysły są osiągalne, ale większość wydaje się realna. Największym plusem Rewala jest morze, do którego prowadzą betonowe schody. Turyści zwrócili uwagę na to, że przez to wiele osób niepełnosprawnych oraz matek z małymi dziećmi pozbawionych jest dostępu do plaży. Żeby ułatwić im korzystanie z kąpieli, bez konieczności żmudnego popychania wózków przez wydmy, tutejsze władze powinny pomyśleć o specjalnych zjazdach obok ćwierćmola. Gdy plażowicze wracają z plaży, często potrzebują załatwić swoje potrzeby. I wtedy pojawia się czerwona lampka: GDZIE? Oczywiście, w centrum Rewala są postawione publiczne toalety, ale..., płatne. Propozycją jednego z wczasowiczów było, by toalety były darmowe, gdyż „wszystkie krzaki są już oblane”. Jak wiadomo, pogoda na nadbałtyckich plażach nie zawsze dopisuje. Dlatego turyści pomyśleli, co będą robić w deszczowe dni. Kolejną z propozycji, którą usłyszałyśmy było wybudowanie basenu. Nie jest to taki do końca zły pomysł, bo w czasie wakacji trzeba się bawić nawet przy niepogodzie. Wiele dyskusji wywołują metalowe pomniki wielorybów postawione na rynku w centrum. Dla jednych jest to udana inwestycja, a dla innych plac zabaw dla dzieci. Jedyną różnicą jest tylko to, że place zabaw z reguły powinny być odpowiednio zabezpieczone. By więc pomniki zostały pomnikami, a dzieci bawiły się bezpiecznie przywołamy pomysł kolejnego turysty, a mianowicie wybudowanie placu zabaw ze zjeżdżalniami, huśtawkami i karuzelami. Podczas wakacji każdy chce się trochę zabawić. Co prawda, jest wiele dyskotek, ale w zamkniętych pomieszczeniach. Wakacyjne noce są ciepłe, dlaczego nie wykorzystać tej przyjemnej aury do imprezowania na świeżym powietrzu? Sugestią kolejnego turysty było przeniesienie wszystkich dyskotek na plaże oraz przedłużenie godziny ich trwania. Turyści przyjeżdżający do Rewala są na ogół zadowoleni i podoba im się tutaj. Jednak zawsze można coś zmienić, by było jeszcze ładniej i ciekawiej. Z roku na rok jest coraz lepiej, ale i tak lokalne władze powinny postarać się, aby ta niewielka miejscowość stała się jeszcze atrakcyjniejsza. MARIA SPIRIN ANIA PALIGA ALICJA WICHROWSKA 5 NA DWÓCH KOŁACH Rowerem przez Rewal Trasa ścieżki wiedzie od Pogorzelicy aż do Mrzeżyna. Po drodze stoją cztery stanowiska, w których znajdziemy ławki, krzesła i stojaki na rowery. – Ścieżka została dobrze oznaczona i zorganizowana – mówi jeden z rowerzystów. – Pewną kontrowersję wzbudza jednak fragment przechodzący przez drogę brukową, oddzielony zaledwie białą farbą – dodaje. Trasa rozpoczyna się w Pogorzelicy, skąd podróżujemy wzdłuż torów kolejki wąskotorowej. Jadąc ścieżką jesteśmy w stanie na własne oczy obejrzeć cały klif morski i odświeżyć drogi oddechowe morskim powietrzem. Następnie wjeżdżamy do lasku, który jeszcze kiedyś był zajęty przez nadmorską jednostkę wojskową. Tam lepiej sprawdzić stan napompowania opon, gdyż może być wyboiście. Ścieżka ma 14 kilometrów długości. Zaplanowane jest jeszcze zamontowanie tabliczek informujących o trasie przejazdu, a także najbliższym punkcie odpoczynku. W samej gminie podobnych ścieżek jest dziewięć. W okolicach jest ich około 20. W gminie Rewal znajdują się takie ścieżki rowerowe jak: – Szlak żółty: „Rewalska kraina słońca”. Po drodze jesteśmy w stanie zobaczyć skarpę klifu (zabezpieczoną, oczywiście!), mamy moż- liwość zejścia na plażę, możemy odwiedzić przystanek kolei wąskotorowej w Trzęsaczu czy spojrzeć na neogotycki kościół. Trasa ta ma ok. 10 kilometrów. – Szlak czarny: „Wschodni szlak łącznikowy”. Jest to droga łącząca wspomniany wyżej żółty szlak ze szlakami w Niechorzu. Jest on stosunkowo krótki – tylko 4,2 km. Jeśli tylko mamy ochotę, możemy po drodze odwiedzić latarnię morską w Niechorzu. – Szlak niebieski: „Śladami Historii Niechorza”. Trasa ta ma zaledwie DRAKO Był wyjątkowo słoneczny dzień, chmury leniwie pełzały po błękicie. Muchy bzyczały, przelatując z jednego kawałka mięsa na drugi. Zaciszna dolinka tonęła w ciszy przerywanej tylko głosami natury. Czerwony smok sfrunął z nieba i przycupnął przy padlinie. Przyczajone w krzakach żądne złota krasnoludy tylko czekały na tę chwilę... Zdecyduj czy chcesz wcielić się w ziejącą ogniem bestię, czy w krępe, uzbrojone w sieci, kuszę i topory krasnoludy. Stocz fantastyczną walkę i wygraj, zanim za- 6 dane Ci zostaną śmiertelne ciosy lub skończy Ci się talia kart. DRAKO to gra strategiczna zaprojektowana przez Polaka Adama Kałużę. Zachwycającą grafikę wykonał Jarek Nocoń. Precyzyjnie wykonane figurki, nieskomplikowane reguły gry i krótki czas rozgrywki sprawiają, że wciągnie wszystkich – i tych młodych, i tych trochę starszych. ANNA PALIGA 2 kilometry. Po drodze widzimy jednak wszystkie zabytki Niechorza. Nasza ścieżka obejmuje park z tablicą pamiątkową, zabytkową zagrodę w stylu XVIII-wiecznym, a także znaną wszystkim latarnię. Jak widać, gmina Rewal jest bardzo przychylna rowerzystom. Wystarczy wziąć trochę pieniędzy, wypożyczyć rower w RBS (Rewal Bike System) i wybrać którąś ścieżkę, by miło spędzić dzień lub dwa. Zatem – zapraszamy na przejażdżkę! MATEUSZ SKÓRA WWW.24KURIER.PL MARZENIA PLAŻOWICZÓW Dlaczego nie nago? Zrzucić z siebie zbędne ubrania i bez żadnych ograniczeń korzystać z uroków plażowania – to myśl, która pojawia się od zawsze w głowach turystów. Zwłaszcza gdy pogoda dosłownie rozbiera nas w oczach. Niektórzy wcale nie boją się pójść na całość... Naturyści pojawiają się niczym grzyby po deszczu. Według danych z oficjalnego spisu polskiego wybrzeża, pochodzących z maja 2012 r. w naszym kraju stworzono aż dwadzieścia siedem plaż, na których ubrania są zbędne. Wniosek jest prosty – z roku na rok stajemy się odważniejsi i nabieramy większego dystansu do własnego wyglądu. Jednak dla niektórych to wciąż za mało. Wielu chciałoby w każdej nadmorskiej miejscowości móc skorzystać ze specjalnej strefy. Podczas rozmów z turystami w Rewalu młodzież wypowiadała się z nieskrywanym entuzjazmem o tym pomyśle. Średnio siedemdziesiąt procent ankietowanych nie miałoby nic przeciwko, a nawet z chęcią weszłoby na taką plażę, gdyby istniała w okolicy. Ci, którzy już wcześniej doświadczyli uroków naturystycznych plaż opowiadają o ich zaletach. – Na początku obawiałam się spojrzeń obcych ludzi, ale szybko weszłam w tłum. Wbrew pozorom nie chodzą tam zboczeńcy, tylko bardzo otwarte i sympatyczne osoby. To doskonała okazja, by poczuć się równym – tak samo opalają się młodzi, atrakcyjni mężczyźni, kobiety, dzieci, czyli ludzie w każdym wieku. Dlaczego nie pozwolić sobie na odrobinę szaleństwa, swobody? Nikogo tym nie skrzywdzę – opowiada Marta Niesioł. Ludzie najczęściej podkreślają wygodę. W końcu nic nie krępuje naszych ruchów i możemy się opalić w sposób idealny. – Nie mam problemu z moim wyglądem. Jeśli już się pokazywać, to wtedy, kiedy czujemy się najlepiej. To nawet nie ekshibicjonizm czy parcie na szkło. Czysta ludzka otwartość. Wstyd uważam za sztuczny w takich sytuacjach. Przecież tacy się urodziliśmy. Korzystaj bez wstydu, ciało ludzkie jest piękne! – słyszę śmiałą zachętę ze strony Piotra Zieleńskiego. Warto pamiętać, że nie należy robić tego wszędzie. Wyłącznie miejsca oznaczone zwalniają nas od łamania prawa. Pani Barbara z Łodzi próbowała opalać się topless na plaży w Rewalu, osłonięta jedynie przez parawan. Szybko została jednak upomniana przez ratownika. Twierdzi, że gdyby było tutaj odpowiednie miejsce, bez chwili wahania by się tam udała. Przypominam, że zgodnie z art.202.ß1.Kk za podobne czyny grozić może nawet rok więzienia. Miejmy to na uwadze i nie dajmy się ponieść chwili. Co z pomysłem wydzielenia strefy dla naturystów w Rewalu? Sołtys Rewala, Andrzej Brzeziński, przyznał, że pomysł stworzenia takiego obszaru był już poruszany na zebraniach Rady Gminy, pozostał jednak bez odzewu. Dodał także, że docenia wartość plaży dla naturystów, która z pewnością cieszyłaby się popularnością jako nowa atrakcja. Być może za jakiś czas faktycznie doczekamy się powstania takiego miejsca. OLGA FESZCZUK 7 ZAWÓD FILMOWIEC „Jestem dziennikarzem społecznym” Wojciech Barczak – reporter „Magazynu Ekspresu Reporterów” – przyjechał na obóz „Potęga Prasy”, by nagrać o nim reportaż. Potęgowicze, oczywiście, przeprowadzili z nim wywiad. Czy w młodości pojechałby Pan na Potęgę Prasy, gdyby wtedy istniała? – Zacznijmy od tego, że w trakcie nauki w liceum nigdy nie uważałem, że mam szansę zostać dziennikarzem. Wtedy dla mnie dziennikarz była to osoba wybitna, nieprzeciętna, z dużymi znajomościami. Jako uczeń liceum w małej miejscowości nawet o tym nie myślałem. Ale teraz, gdyby taka szansa się wydarzyła, z pewnością bym skorzystał. Czym różni się dziennikarstwo prasowe od telewizyjnego? – Wszystkim. Może oprócz jednego – i tu, i tu obowiązuje zasada rzetelności. Trzeba się upewnić, że nasz materiał jest wiarygodny. Należy sprawdzać wiadomości w więcej niż jednym źródle. Obecnie prasa dzieli się na konserwatystów, liberałów, katolików i szaleńców. Dziennikarstwo obiektywne jest niemożliwe. Wierzono w to wcześniej, ale teraz już nie mamy żadnych na ten temat złudzeń. Wcześniej? – Chodzi o rok 1989. Nadchodziły zmiany ustroju, powstała więc mrzonka o tym, że media mogą stać się obiektywne. Jednak już po paru latach ludzie zorientowali się, że to nieprawda. Najgorsze są media fleszowe. One nie pogłębiają sytuacji, mówią tylko, co się wydarzyło. Jeśli, na przykład, jest wypadek, to jedyne, co pokazują, to miejsce zdarzenia, uczestników i ewentualne ofiary. W końcu nic tak bardzo nie ożywia gazety, jak trup. Z kolei dziennikarstwo społeczne wymiera. W tym typie dziennikarstwa nie chodzi tylko o pokazanie sytuacji, ale też jej wytłumaczenie – dlaczego do niej doszło, 8 jak zareagowali ludzie itp. Ja reprezentuję redakcję, która jest daleko od mediów fleszowych. Mówi pan o konserwatystach, liberałach, katolikach i fleszowcach. A za jakiego dziennikarza Pan się uważa? – Jestem dziennikarzem społecznym. Jeśli coś się wydarzyło, trzeba to zgłębić i wytłumaczyć. Jeśli prokurator łamie prawo, nie skupiamy się tylko na tym, co zrobił. Sprawdzamy po co to zrobił i jakie organa będą odpowiedzialne za jego sądzenie. Powiedzmy, że zawala się dom. W tym momencie media fleszowe pokazują ruiny domu i mówią, że się zawalił. Z kolei my piszemy o tym, czy ludzie coś robią, by pomóc ofiarom. Jeśli robią, to co, i jak im idzie. Jeśli nie – to dlaczego? Czy to jest trudne psychicznie? – To jest bardzo trudne psychicznie. Czasami trzeba porozmawiać z osobą poszkodowaną. Wtedy należy przede wszystkim pamiętać o tym, że ani jednym słowem czy gestem nie można osoby poszko- dowanej urazić. My zawsze na początku rozmawiamy bez kamery, żeby bez zgody tych osób nie publikować czasem bardzo trudnych i bardzo osobistych rozmów. Co ciekawe, często po takiej rozmowie ludzie proszą o spotkanie przed kamerą. Możliwość wypowiedzenia się sprawia, że czują się lepiej. Pana kolega Tomek Patora nie do końca stosuje się do tych zasad. – Tomek Patora to mój przyjaciel. Jednak „Uwaga” dopuszcza do zastosowania środków zastępczych, takich jak ukryty mikrofon czy kamera, żeby, np.: rodzinę nagrać. Czy to nie jest łamanie zasad etyki telewizyjnej? – Jak najbardziej jest to złamanie i ja tego nie robię. Ale jeśli mamy do czynienia z interesem społecznym, jak najbardziej jest to dopuszczalne. Powiedzmy, że sklepikarka oszukuje klientów. Zdecydowanie odmawia wypowiedzi przed kamerą. Wtedy właśnie można za- ZAWÓD FILMOWIEC stosować na przykład: ukryty mikrofon. Ja czegoś takiego jeszcze nie robiłem. Ale mówiłem o boleściach osoby dotkniętej tragedią. Nie można nagrywać pogrążonej w żałobie matki... A nie jest tak, że ludzie nie mówią o swoich tragediach? – Cóż, historia, którą teraz opowiem, może niektórych szokować. Chcę jednak, żebyście mnie dobrze zrozumieli. W pewnej wsi mieszkała czteroosobowa rodzina. Matka poszła po zakupy. W międzyczasie dwóch sąsiadów „wpadło” do jej domu. Kiedy wróciła zastała tam tylko śmierć. Tamta scena była okropna. Najtragiczniejszą ofiarą tego wydarzenia była sama matka. Jednak przed kamerą wszystko opowiedziała. Możecie spytać, dlaczego zrobiłem ten materiał. Zabójcy byli ich sąsiadami, ale od kilku lat byli w więzieniu. Wyszli jednak z niego wcześniej, mimo złej opinii. Cały reportaż nie był o samej tragedii, która była przerażająca, ale o krótkowzroczności policji. Kto przy zdrowych zmysłach wypuszcza dwóch, niecieszących się dobrą opinią, kryminalistów? Jak się rozpoczęła pana kariera jako reportera? O czym pan marzył w młodości? – W tamtych czasach pewną nobilitacją społeczną było pójście na studia. I o tym właśnie marzyłem. Zawsze byłem konformistą, więc postanowiłem, że o pracy zdecyduję właśnie tam. Na studia udało mi się trafić, więc jedno z moich marzeń zostało spełnione. Na uniwersytecie było radio studenckie, którego przewodniczącym był Mirosław Kuliś, właściciel „Angory”. Dzięki temu właśnie często przebywam na obozie Potęga Prasy. W momencie, gdy dołączyłem do radia, rozpoczęła się moja przygoda z dziennikarstwem. Po prostu w to wsiąkłem. Tam też nauczyłem się kultury montażu. W dzisiejszych czasach wszystko jest montowane komputerowo – zaznaczasz fragment i wciskasz „delete”. Jeśli wyciąłeś za dużo, wciskasz Ctrl+Z i po prostu cofasz. Wtedy tak nie było – pracowaliśmy z taśmami. Jeśli chcieliśmy coś wyciąć, robiliśmy to dosłownie. A jeśli ucięliśmy za dużo, a na podłodze leżało już kilka- dziesiąt kawałków taśmy? Trzeba było szukać odpowiedniego fragmentu. Nauczyliśmy się tam też wyobraźni montażowej. Zauważyłem, że sporo osób wycina wszystkie zająknięcia i oddechy. Pod żadnym pozorem nie można usuwać wszystkich! Nie chcemy przecież, by ludzie brzmieli jak roboty! Jaka była najciekawsza praca, z którą spotkał się pan w radiu? – Cóż... Był taki serial. Ja to nazywam serialem, bo zrobiłem o tym trzy reportaże. Nazywano to „Linczem we Włodowie”. Wtedy cała Polska tym żyła. Mieszkał tam człowek, który w sumie w więzieniu spędził 16 lat. W przerwach między wyrokami zastraszał ludzi, groził im, nieraz także ranił. Pewnego dnia upił się jakimś świństwem i wyszedł z maczetą na ulicę. Wygrażał ludziom. Ranił wtedy jedną z kobiet. Mieszkańcy dzwonili po policję co najmniej kilka razy. Bez skutku. Mieli tego dość. Kiedy następnym razem wyszedł na ulicę, osaczyli go i pobili. Na skutek odniesionych obrażeń zbir zmarł. Jako pierwszy byłem na miejscu. Dlaczego tam pojechałem? Powód był prosty – prokurator, który ich sądził nie uznał tego czynu za samoobronę, tylko za zabójstwo z premedytacją. Ośmiu mężczyzn poszło do więzienia za to, że chcieli obronić swoje rodziny i znajomych. I jak to się skończyło? – Większość z mężczyzn uniewinniono, ale trzem postawiono zarzut spowodowania śmierci denata. W końcu sam prezydent kazał ich uwolnić. Dzięki mojemu artykułowi, który pokazał ich punkt widzenia, ludzie zobaczyli, jak było naprawdę. Mieszkańcy mi zaufali, mimo że innych dziennikarzy po prostu wyganiali. Za każdym razem gdy tam jestem, zapraszają mnie na kawę. Czy mógłbym pana poprosić, by rozwinął pan termin „manipulacja”? – Manipulacja to przeinaczanie rzeczywistości. Każdy montaż jest manipulacją. Czasami tekstu jest po prostu za dużo, więc nie można dać go całego. Łamanie gazety, poprawki tekstu, montaż filmu – to wszystko tak naprawdę manipulacja. Jednak trzeba odróżniać montaż, który polega na skróceniu ma- teriału, od tego, który całkowicie zmienia argumenty jakiejś osoby. Jeśli popieramy którąś stronę, nie możemy pomijać ważnych argumentów drugiej strony. W materiale należy zachować staranność, by nie znieważyć drugiej strony. Może opowie pan swoją największą gafę? – Cóż... kiedyś robiłem program ze stadniny. Wpadłem wtedy na pomysł, że rozpocznę program na koniu. Przygotowania rozpoczęliśmy o godzinie piętnastej. Podkreślę tylko, że nigdy nie jeździłem konno. Dano mi starą klacz. Pojeździłem trochę, by się do niej przyzwyczaić. Koło szesnastej zsiadłem, aby przygotować się do reportażu. Przed kręceniem poinformowano mnie, że dostanę inną klacz, bo moja się zmęczyła. Dosiadłem ją. Zaczęliśmy nagrywać. Kopnąłem ją lekko piętami by ruszyła. Ona stoi. Zacząłem mówić. Wtedy nagle ruszyła. Ja mówię dalej. Doszła do murku. Próbowałem ją zatrzymać, jednocześnie ciągle mówiąc. W końcu nie wytrzymałem i musiałem przerwać reportaż, by się zatrzymać. Jaka jest przyszłość reportażu telewizyjnego? – Jestem zakochany w telewizji, ale ostatnio słyszałem, że znajduje się na prostej schyłkowej. Nie wiem czy jest to spowodowane dziennikarstwem fleszowym, czy tym, że ludzie mają coraz mniej czasu. Coraz częstsze staje się zdanie, że telewizja powinna być dla wszystkich. Nie! To wszyscy powinni się nad nią zastanawiać, gdy tę telewizję oglądają. Osobiście mam nadzieję, że ten zmierzch szybko nie nadejdzie. Mam dla was jeszcze jedną radę – nie piszcie gotowych pytań do wywiadu na kartkach. Przygotujcie się do rozmowy, ale nie róbcie tak zwanych gotowców. Lepiej jest pisać hasłowo. Gdy tworzysz pytanie, patrzysz człowiekowi w oczy i wtedy to jest normalna rozmowa. Na tym właśnie polegają trudne rozmowy. Jeśli odklepujemy pytania, osoba z którą robimy wywiad odklepie odpowiedzi i to nie będzie prawdziwy wywiad. Dziękujemy za rozmowę. MATEUSZ SKÓRA FOT.: KAROLINA MIKOŁAP 9 SOŁTYS CZUWA Wyjątkowo pracowity sezon Rozmowa z Andrzejem Brzezińskim, sołtysem Rewala Jest pan sołtysem Rewala już od jedenastu lat. Czy podobają się panu zachodzące tu zmiany? – Jakby mi się nie podobały, to bym nie kandydował. W jakiejś malutkiej części mamy wpływ na zmiany zachodzące w Rewalu. Tak, podobają mi się, ale nie wszystko. A co się panu nie podoba? – Na początku podczas dyskursu publicznego mieliśmy inną wizję fontanny. Myśleliśmy, aby w centrum Rewala przy schodkach powstała „minimuszla”. W tym temacie mieliśmy różne zdania z urzędnikami, ale nie ustąpimy i będziemy dalej „nacierać” w tej sprawie. Co roku do Rewala przyjeżdża coraz więcej turystów. Jak pan próbuje dbać o ich bezpieczeństwo? – Bezpieczeństwo nie jest tylko sprawą sołtysa, ale całej gminy, wójta, wszystkich urzędników. Rolą sołtysa jest wykrywanie zagrożeń przez kontakt z mieszkańcami. Uzyskane informacje przekazuję urzędnikom, funkcjonariuszom. Dzięki takiemu współdziałaniu w tym roku na plażach pojawiły się patrole. Wszystkich siedmiu sołtysów razem monitoruje gminę. Myślę, że z tym bezpieczeństwem w naszej gminie i samym Rewalu nie jest źle, zwłaszcza że wójt i cała rada gminy są uczuleni na tę sferę bezpieczeństwa. W ubiegłym roku mówił pan o powiększeniu plaż strzeżonych, zbudowaniu nowych wież ratowniczych. Czy udało się to zrealizować? – Macie dobrą pamięć. Już mówię. To prawda. Bardzo chcę, aby strefy plaż strzeżonych były poszerzone. Niestety, jest tak, że na to potrzebne są pieniądze. Dyskutowaliśmy podczas uchwalania budżetu, nie udało się w tym roku, ale będziemy do tej sprawy wracać. Musimy poruszyć drażliwy temat nowego amfiteatru. Rok temu było mówione, że jest już projekt bardzo nowoczesnego budynku na 1500 osób z zadaszeniem... 10 – To prawda. Temat jest mocno drażliwy. Rok temu o tym mówiliśmy i jako sołtys będę stawiał ten temat jako główny punkt dyskusji po sezonie letnim podczas obrad rady gminy. Nie jest to kwestia tylko radnych z Rewala czy sołtysa z Rewala, ale polityki całej gminy. Projekt rzeczywiście jest śliczny, ale drogi. Żyjemy w takiej a nie innej rzeczywistości i nie możemy wszystkiego naraz zrobić, chociaż bardzo bym chciał, żeby było inaczej. Amfiteatr w Rewalu byłby uzupełnieniem tego, co teraz robimy – całkowicie przeobrażamy wygląd tej miejscowości. Będę jednak namawiał radnych, żeby zacząć realnie myśleć o budowie tego amfiteatru. Proszę jednak zauważyć, że w sytuacjach, kiedy chcemy drogę tu, chodnik tam, trudno gospodarować, niestety, niezbyt dużym gminnym budżetem. A czy, według pana, uda się zrealizować w przyszłym roku kolejkę wąskotorową? – Według mnie, to jest bezwzględny mus. Kolejka będzie funkcjonować za rok. Rzadko to mówię, ale w tym przypadku daję osobistą gwarancję, że w przyszłym roku pojedziemy kolejką. Przyjedziemy za rok, sprawdzimy (śmiech). – Na pewno musimy to zrobić, ponieważ fundusze unijne prze- padną nam do końca roku. Zawsze, przy każdej większej budowie są jakieś obsunięcia w czasie. Jest mi żal, że nie możemy wykorzystywać tej kolejki już w tym roku, ale jest to za poważna inwestycja, aby zrealizować ją w parę miesięcy. Ale, kiedy wrócicie za rok... Czy punkty z poprzedniego harmonogramu zostały wykonane w tym sezonie? – Jestem sołtysem z niemałym doświadczeniem. Przygotowania do sezonu zostały zmienione przez urząd gminy. Pierwszy raz od dłuższego czasu nie było tak, że przygotowywanie do sezonu odbywało się w obecności urzędników. Zwołano specjalną sesję z wójtem, ze wszystkimi sołtysami i radnymi. Wszystkie postulaty zebrań wiejskich również z poprzedniego sezonu były rozpatrywane. Co to dało? Wszyscy urzędnicy mieli przekazane postulaty, które zostały zrealizowane. Był jeszcze projekt połączenia miejscowości plażami z falochronami. Czy coś takiego nastąpi? – Fajnie, że poruszacie ten temat, ponieważ mi umknął. To, że wzmacniamy strefę brzegową poprzez bicie falochronów sprawia, że plaże są szersze. Szerokie plaże to nasz atut, nie tylko samego Rewala, ale i całej gminy. Odtwarzamy zabrane przez naturę plaże. Czy miejscowości połączą się falochronami – chcielibyśmy, bo praktyka mówi: tam gdzie są falochrony, plaży jest więcej. To też się wiąże z finansami. Poseł z naszej ziemi, który był kiedyś wójtem, pracuje bardzo mocno w tej sferze, naciska i lobbuje w sejmie. Gmina Rewal uzyskała sporo pieniędzy na umacnianie strefy brzegowej. Czy nadmorskie miejscowości będą kiedyś połączone plażami? Myślę, że w jakiejś przyszłości tak, dziś są połączone szlakiem turystycznym. Dziękuję za rozmowę. ROZMAWIAŁA: ANNA WALCZUK FOTO: AGNIESZKA ROGALEWSKA KOLOROWA BZDURA Nie ma takich kobiet „Cosmopolitan”, „Glamour” czy „JOY” – dlaczego im ulegamy? Czy jesteśmy zbyt słabe, aby uwierzyć w siebie? Zachęcają swoją okładką – zdjęcie sławnej gwiazdy działa jak wabik. Osoby te są tak ustawione, żeby na zdjęciu rzucały się w oczy ich atuty, ukrywały niedoskonałosci. Retusz, jakiemu są poddawane te zdjęcia, jest wręcz przesadny. Ale działa! Budzi wsród innych kobiet kompleksy, sprawia, że chcemy być takie jak one i... sięgamy po tego typu pisma. ślały. Feministki walczyły o równouprawnienie. I po co, skoro według „Cosmopolitan” mężczyzna to twój król, a ty jesteś tylko jego podwładną. Czy tak naprawdę nam się to podoba? Tylko ty&ty Czasopisma te bardzo skupiają naszą uwagę na nas samych. Proponują nam spędzanie więcej czasu ze sobą i sprawiają, że jesteśmy bardziej egoistyczne, narcystyczne. Zmieniają nasz punkt widzenia na świat i podsuwają swoje idee. Radzą, Co możemy znaleźć w środku? Reklama... tylko czego? Pisma te lansują nowe „gwiazdki” showbusinessu. W każdym numerze możemy znaleźć wywiad ze sławną osobą. Nigdy zaś nie będzie ona skrytykowana. Nastawiają nas pozytywnie do ludzi, których w ogóle nie znamy i zachęcają do naśladowania ich. Rzadko się zdarza, żeby te gwiazdy miały w sobie choć odrobinę inteligencji i tyle charyzmy, żeby zasługiwały na taką reklamę. Otwieramy miesięcznik i pierwsze, co rzuca się w oczy to dominująca na dwóch stronach kolorowa reklama. Możemy być pewne, że w tym czasopiśmie nie znajdziemy żadnego naturalnego zdjęcia. Wszystko musi być idealne, piękne do przesady. To chwyt marketingowy, napędzający kobiety do poddawania się operacjom czy kupowania drogich kosmetyków. Następna strona i spis treści, a tam wielkie tytuły: „Sposób na faceta”, „Jak sprawić, by on zrobił dla Ciebie wszystko”, „Co jest teraz sexy”, „7 rzeczy, które wydaje Ci się, że wiesz o facetach (ale nie wiesz)”. Zachęcające? Co na ten temat sądzą inni? „Instrukcja obsługi faceta” Według wybranych przez nas kolorowych pisemek, mężczyzna to osoba, która ma być traktowana przez kobietę z najwyższą czcią. Trzeba poświęcać mu dużo uwagi i spełniać wszystkie jego pragnienia. Na domiar złego, te miesięczniki pokazują nam, jak bezmyślne i płytkie jesteśmy. Pouczają nas, że jeżeli facet mówi: Ładnie dziś wyglądasz – to wcale nie znaczy, że tak myśli, tylko na pewno ma jakiś podtekst, a my musimy się domyślić, o co mu chodzi i spełnić jego pragnienie. Zachęcają nas do robienia rzeczy, o jakich normalnie byśmy nawet nie pomy- i drogimi ubraniami. A jeśli nie mamy pieniędzy? Często popadamy w kompleksy i za wszelką cenę próbujemy je zdobyć (od mężów lub w inny sposób). Zdarza się, że sprzedajemy pamiątki rodzinne, a nawet bierzemy szybkie pożyczki. Te miesięczniki reklamują kosmetyki lub inne dodatki, które często nie są nam wcale potrzebne. Sugerują kupno tych wybranych przez nich. Zwykła cena nie świadczy o jakości produktu – często płacimy tylko za markę. jak pozować do zdjęć, przez co potem wyglądamy nienaturalnie, wyzywająco. Uogólniając, zasada jest jedna: im mniej mamy na sobie, tym lepiej – jesteśmy bardziej seksowne, a co za tym idzie – łatwiej nam znaleźć nowego partnera. Problem w tym, że jeżeli wstawimy takie zdjęcia na jakiś portal, możemy doczekać się przykrych komentarzy, za które czasopismo już nie odpowiada. Uroda i moda Już latem dowiadujemy się, co będzie modne jesienią lub zimą. Jest to ciągła gonitwa za trendami Z sondy ulicznej, którą przeprowadziłyśmy, wynika, że nie wszystkie kobiety czytają takie publikacje. Panie chętnie czytają o zdrowiu i gotowaniu. Na szczęście, młode kobiety czytające czasopisma poświęcone wyłącznie modzie, radzą, żeby lekko traktować zawarte w kolorowych pismach sugestie. Tu się z nimi zgadzamy. Każdy ma inny punkt widzenia i nie należy go zmieniać, bo jeżeli wszyscy będziemy tak samo myśleć, to już nic nas nie zaskoczy. Nikt nie będzie wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju. Oczywiście, jeżeli ktoś chce być kopią Kate Moss – ma do tego prawo. Namawiamy jednak do kierowania się swoim rozumem i nieulegania sugestiom tych pism. ANNA RASEK KATARZYNA BORSZYŃSKA 11 GALOPEM PO PLAŻY Niezwykły sport dla każdego Większość z nas wakacje spędza bez ruchu i jakiejkolwiek aktywności. Jedni siedzą przed komputerem, inni zaś wylegują się na plaży, ale są również tacy, którzy ten okres spędzają w siodle. Jazda konna to unikatowa dyscyplina sportowa niepodobna do innych, wymagająca współpracy dwóch serc – konia i człowieka. Tak naprawdę każdy może spróbować. Nie ma ograniczeń ani wagowych, ani wiekowych. Wystarczy tylko cierpliwość, zapał do pracy i trochę predyspozycji. Komu odradziłabym od razu jazdę konną? Zdecydowanie ludziom łatwo zniechęcającym i szybko poddającym się, osobom brzydzącym się końmi i takim, które nie potrafią zrozumieć, że koń to żywe zwierzę, które wymaga stałej opieki i nie znosi rozłąki. Dla najlepszych efektów takiej współpracy trzeba osiągnąć harmonię z koniem, poczuć jego naturę i zdobyć szacunek. Relacja jeźdźca 12 i konia to największe piękno, zarówno fizyczne jak i emocjonalne oraz edukacyjne. Sukces odnoszą tylko ci, którzy kochają te piękne zwierzęta oraz oddają się całkowicie i pracują nad sobą w każdej wolnej chwili. Każdy miłośnik jazdy konnej, może rozwijać swoją pasję, nawet na wakacjach. W Rewalu od 15 lat znajduje się stadnina, gdzie na turystów czeka kilkanaście koni, które wyszkolone są do stopnia zaawansowania jeźdźca. Początkowo stadnina znajdowała się przy ulicy Dworcowej 20. Od pięciu lat nowy budynek ma swoją siedzibę przy ulicy Turystycznej 5. Gwarantowane wspaniałe są wrażenia oraz mili i doświadczeni instruktorzy, którzy z chęcią pomogą każdemu. Dla po- czątkujących radzimy jazdę na lonży lub jazdę na ujeżdżalni pod okiem trenera. Dla zaawansowanych idealną opcją będzie przejażdżka o świcie po plaży. Ceny jazd wahają się od 5 zł za 5 minut oprowadzania do 50 zł za godzinę jazdy w terenie po plaży. Sama miałam okazję udać się na plenerową przejażdżkę. Najcięższa była pobudka o świcie i szybkie oporządzenie konia. Zmęczenie spowodowane niewyspaniem wynagrodziły piękne widoki, pola powite mgłą, gdzie pasły się sarny, łąki pełne ostów, lasy oraz długo wyczekiwana przejażdżka po plaży. Najpierw jechałam wolno, wdychałam czyste powietrze, rozkoszowałam się tą chwilą. Następnie spięłam klacz do galopu i pomknęłam przed siebie. Była to chwila wyjątkowa. Niesamowite przeżycie. Każdy człowiek powinien chociaż raz oderwać się od rzeczywistości, od natłoku dnia codziennego. Kontakt z naturą i zwierzętami sprawia, że nasz umysł się odpręża i czujemy się lepiej. Jeździectwo, jak każdy sport, ma swoje zalety i wady. Pozytywne jest to, że dobrze oddziałuje na naszą sprawność psychoruchową, wzmacnia mięśnie nóg, modeluje sylwetkę, korzystnie wpływa na układ krążeniowy i oddechowy oraz poprawia naszą postawę. Największą wadą jest to, że ta dyscyplina jest niezwykle ciężka i niebezpieczna. Ale nie należy się poddawać, bo jak mówi stare przysłowie „Największe szczęście w świecie leży na końskim grzbiecie”. AGNIESZKA ROGALEWSKA FOT.: ANNA WALCZUK AGNIESZKA ROGALEWSKA GALOPEM PO PLAŻY 13 NIE TYLKO DLA MŁODYCH „Wszystko co się działo, Wywiad z Czerwonymi Gitarami, jednym z legendarnych polskich zespołów, był niesamowitym przeżyciem. Na pytania odpowiadał perkusista i lider zespołu Jerzy Skrzypczyk. Skąd w ogóle nazwa Czerwone Gitary? – Tylko takiego koloru instrumenty sprzedawano, wiec kolor zadecydował, to po pierwsze, a po drugie, wtedy była moda na zespoły kolorowe. Byli Niebiesko-Czarni, Czerwono-Czarni, więc i... Czerwone Gitary. Jak czuliście się nagrywając debiutancki album „To właśnie my” w 1965 r.? – Przede wszystkim bardzo stremowani, bo było to pierwsze nasze nagranie i na wydanie tej płyty mieliśmy tylko dwa dni. Pierwszego dnia nagraliśmy podkłady muzyczne, a drugiego wokale. Jest to chyba najszybciej nagrana płyta w historii polskiej telegrafii. Takie to były czasy. Mieliśmy bardzo wąską taśmę, na której można było nagrywać tylko w taki sposób. Dopiero później „przyszła” technika. Wszystkie zespoły tak nagrywały? – Tak. Jak wyglądały początki? – Wydaje mi się, że mieliśmy ułatwioną sytuację przez to, że istnieli Beatlesi i każdy kraj chciał mieć swojego Lennona, McCartney’a. To nam pozwoliło wejść na rynek muzyczny. Początkowo śpiewaliśmy dużo ich piosenek. Później zaczęliśmy grać piosenki z naszego repertuaru, tworzyć własne utwory, co jest ważne, bo dopóki autorzy tekstów nie wyczu- 14 li, że można przy nas zarobić parę groszy, musieliśmy, niestety, piosenki pisać sami. Jak czuliście się po otrzymaniu nagrody MIDEM skoro wiedzieliście, że taką samą nagrodę otrzymał zespół The Beatles? – O tym, że Beatlesi dostają taką nagrodę wiedzieliśmy już tam jadąc. Stanąć z nimi ramię w ramię... Niemalże, bo zespołu nie było, a nagrodę odbierał ich przedstawiciel. Ale sam fakt, że taką samą nagrodę odbieramy my, był bardzo sympatyczny. Ale co ja będę mówił, pewnie sami byście tak chcieli (śmiech). Czy przechodziliście w zespole jakieś większe kryzysy, momenty, w których chcieliście to wszystko rzucić? – Kiedy jest dobrze, to nie ma kryzysów. Wszyscy zacieramy ręce z radości, że ludzie nas słuchają, że kupują nasze płyty. Pierwszym takim kryzysem było odejście Krzysztofa Klenczona, bo był on jednym z filarów zespołu i straciliśmy wtedy trochę widowni. Z dużych sal przenieśliśmy się na małe, ale proces powrotu nie był długi. Trwał może dwa lata. Była wtedy jeszcze moda na zespoły grające mocniej, typu Led Zeppelin, a Czerwone Gitary grały bardzo miękką muzykę. Zdarzało się tak, że w domu ludzie słuchali nas, a chodzili na koncerty mocniej grających zespołów. Koncerty Czerwonych Gitar przestały być w modzie, ale, jak widać, 47 lat minęło i mody wracają. Czy zmienilibyście coś, gdybyście mogli cofnąć czas? Chodzi o zespół, o kształtowanie historii. – Trudno powiedzieć. Ja myślę, że wszystko działo się samoistnie, przechodziliśmy różne koleje losu. Najpierw odszedł Jurek Kossela, który był założycielem Czerwonych Gitar, później odszedł Henryk Zomerski, wydawało się, że będzie jeszcze gorzej, ale był Seweryn Krajewski, Krzysiu Klenczon. Potem odszedł Krzysiek Klenczon, później Seweryn i wydawało się, że bez tych dwóch filarów Czerwone Gitary nie mają prawa egzystować, ale okazało się, że jeśli wszystko jest prowadzone z sercem, z poważnym podejściem do sprawy to wszystko jest dobrze. NIE TYLKO DLA MŁODYCH działo się samoistnie” Co dalej? Ile jeszcze zamierzacie koncertować? Jeździć w trasy po kraju? – Różnie. Pewnie weterani zespołu, czyli Jurek Kossela i ja, krótko. Szkoda nam trochę nazwy, która jest rozpoznawalna w całej Polsce, bo wydaje mi się, że nie ma osoby, która choć raz nie słyszała nazwy Czerwone Gitary, a to jest świetne logo, podobnie jak: Pepsi, Coca-Cola czy Lego itd. W tym momencie Czerwone Gitary to bardzo poważne przedsiębiorstwo. Mamy: trzy duże środki transportu, aparaturę wokalną, instrumentalną, własne studio nagrań, własny hotel i jeszcze trochę rzeczy mamy. Jesteśmy więc przedsiębiorstwem samowystarczalnym. Gdyby ktoś chciał powrócić do zespołu, przyjęlibyście go z otwartymi ramionami czy musielibyście się dowiedzieć, dlaczego i po co wrócił? – Powiem tak, wszyscy muzycy, którzy odeszli z Czerwonych Gitar są z nami w bardzo przyjaznej komitywie. Nawet Seweryn Krajewski. Rozstaliśmy się w przyjaznej atmosferze. Po prostu uszanowaliśmy to, że on nie chciał już pracować z zespołem. Daliśmy mu wolną rękę. A czy ludzie chcieliby wrócić? Powiem wam, że niemal każdy, kto był w zespole, chciałby wrócić do Czerwonych Gitar. Komuś się może wydawać, że „Cha, jestem już na tyle sławny, że mogę sam pokierować swoim losem, założyć swój zespół”. Nie jest to jednak proste, szczególnie w dzisiejszych czasach. Czym były spowodowane zmiany w zespole? Niechęcią muzyków do gry czy demokratycznie przegłosowano, że ktoś ma odejść? – Najczęściej były to nieporozumienia na bazie albo repertuarowej, albo na zasadzie bardzo ludzkiej. Kiedy jest dwóch konkurujących ze sobą muzyków, zawsze się odezwie ten syndrom pewnej za- zdrości, prawda? Więc dochodzi na tym tle do konfliktów. Nie chcę opowiadać szczegółów, ale podkreślam, były różne przyczyny. Jak oceniacie dzisiejszą młodzież i jak zmieniła się ona od waszych czasów? Pozytywnie czy negatywnie? – Młodzież się nie zmieniła, tylko technika „poszła w górę”. My nie odbieramy młodzieży inaczej, to są fantastyczni ludzie, którzy przychodzą na koncerty. Jeśli koncerty są biletowane, to przewaga jest tych dorosłych „osobników”, ale jeśli koncerty są otwarte – to jest szalenie dużo młodzieży, która zna co najmniej sześć, siedem naszych piosnek z repertuaru i śpiewają razem z nami. Oczywiście, są pewne różnice. Otwarcie na świat dało większe rozluźnienie, chcemy się amerykanizować, ściągamy z amerykańskich stron dużo muzyki, są: rap, muzyka elektroniczna i wiele innych gatunków muzycznych. Jest to kwestia mód i kultur, nie możemy temu zapobiegać, nawet nie chcemy tego robić. My robimy swoje, inni robią swoje, zobaczymy, jak historia oceni, co przetrwa dłużej. Dziękuję za rozmowę. ROZMAWIAŁ: PIOTR SKAWSKI FOT.: ALICJA WICHROWSKA 15 DISCO POLO WCIĄŻ NA FALI To sprawia Rozmowa ze Sławomirem Świerzyńskim, liderem zespołu Bayer Full, o tajnikach muzyki disco polo, przeszłości grupy oraz politycznych programach muzyków. 16 DISCO POLO WCIĄŻ NA FALI przyjemność... – Czy mamy do czynienia z renesansem disco polo? – Nie sądzę, przecież ta muzyka istnieje przez cały czas. Słupki popularności co chwilę skaczą w tę czy inną stronę, ale nie doświadczamy aż tak dużych różnic, by mówić o jakimś przełomie w gustach. – Jak podchodzą do waszej twórczości w szkole muzycznej, którą pan ukończył? – Wtedy jeszcze nie było takiego terminu. Praktycznie staliśmy się prekursorami tego nurtu, więc w latach sześćdziesiątych nie miał jeszcze kto go komentować. Osobiście słuchałem wtedy Perfectu, gdyż panowała era rockowa. Dopiero później nasze teksty stworzyły osobną kategorię i całość urosła do rangi gatunku. – Jak radziliście sobie z cenzurą na początku działalności? – Cenzura jako tako istnieje zawsze. Wtedy musieliśmy przedstawiać nasze piosenki do oficjalnego zatwierdzenia. Teraz jednak, przed występem w Telewizji Trwam jeden utwór odpadł od razu. Trzeba się z tym pogodzić. Tak samo w Chinach – wszystko jest kontrolowane. Co kraj, to obyczaj. – Stoicie na scenie prawie trzecią dekadę. Nie myśleliście, że może przyszła pora ustąpić innym, a samemu zająć się bardziej ustabilizowaną pracą? – Szczerze powiedziawszy – nigdy (śmiech). To całkowicie niemożliwe. Nie ma szczytu popularności, jeśli ktoś jest dobry. Na wyżynach zmieści się wielu. Cieszę się z tego, co robimy, sprawia mi to przyjemność. – Śpiewaliście piosenki religijne. Podobna tematyka umarła, ponieważ była mało opłacalna? – Nie, traktuję to jako epizod. Jestem głęboko wierzący i praktykujący. Sprawy tego albumu biorę na serio. W podobny klimat trzeba umieć się wczuć. Nie jest to dla każdego. Trudno było przestawić się na piosenki rubaszne, takie jak teraz. Zawsze mają w sobie jakieś zawiłości. Ale to w końcu zabawa. Nie można się ograniczać. – Nie dokuczano pana rodzinie z powodu kontrowersyjnych tekstów? – Niestety, tak. Najczęściej kiedy wyjeżdżali na wakacyjne obozy, po prostu się do mnie nie przyznawali. Uznaliśmy, że to najlepsze wyjście, tak maskować prawdę. – Co próbuje pan zmienić w polityce? – Wiem, jak należy zmodyfikować kulturę i od tego planuję zacząć. Siedzę w tym biznesie i najlepiej potrafię wskazać, co jest źle. – Z takim programem widzi się pan w roli posła? – Oczywiście. Cały czas kandyduję i się nie poddaję. W wyborach samorządowych zawsze zbieram pokaźną liczbę głosów. – Czy to dobrze, że nasze kultury tak się ścierają? W tej chwili więcej płyt sprzedajecie na innym kontynencie. – Muzyka nie zna granic. Nie staniemy się kosmopolitami. Ludzkość jest przecież różna i z Polski nie zrobi się nagle Italii. – Dziękuję za rozmowę. ROZMAWIAŁA: OLGA FESZCZUK FOT.: ZBIGNIEW RÓŻYCKI STORY CUBES To gra niepozornych rozmiarów – zawiera tylko 9 kości. Instrukcje są proste – każdy po kolei rzuca kośćmi, które upadając, odsłaniają obrazki. Zadaniem graczy jest opowiedzenie jak najciekawszej historii, wykorzystując każdy rysunek. Mimo mało ambitnej machiny, STORY CUBES to rozrywka na długie godziny i dla każdego. Jak nic innego, uczy kreatywności i rozbawia nawet najgorszych ponuraków. Oto przykład opowieści, którą stworzyłam podczas jednej z rozgrywek. Użyłam błyskawicy, płomienia, domku, ryby, wieży, fontanny, samolotu, pszczoły i żółwia. Nad Rewalem przelatywał samolot. Pogoda psuła się. Niewinny z początku deszcz stawał się coraz groźniejszy. Samolot zmienił kurs, kiedy spomiędzy chmur trzasnęła błyskawica i zapaliła domek, z którego wybiegła dziewczynka, przyciskając pod pachą żółwia w szklanym terrarium. Po burzy Rewal powoli wracał do spokojnego życia. Pszczoły jak zwykle krążyły nad drożdżówkami w piekarniach, ryby wędziły się w budkach obok plaży, a kaszaloty, które, jak każda normalna fontanna powinny tryskać wodą, stały i rdzewiały. Ściemniło się, a wysoka wieża – latarnia w Niechorzu zaświeciła mocnym blaskiem. ANNA PALIGA 17 SYMBOL MIŁOŚCI Rewal przyciąga zakochanych Do tej małej nadmorskiej miejscowości coraz częściej przyjeżdżają pary. Powstają nowe atrakcje, a wczasowicze odpowiadają: – Oby tak dalej! Na ćwierćmolo w centrum Rewala wiszą kłódki. Na prętach, drutach, kolumnach – wszędzie, gdzie się tylko da. Są nowe, pordzewiałe, czarne, kolorowe, duże i malutkie niczym paznokieć. Ale po co to wszystko? W momencie, gdy wydajemy tę gazetę, na rewalskim tarasie widokowym wisi dokładnie 289 kłódek. A wszystko zaczęło się tak: Stary most Milvio w Rzymie. Para młodych ludzi zaciska na łańcuchu kłódkę, a kluczyk wrzuca do Tybru. Ma to symbolizować ich miłość na wieki. Pomysł wzięli z powieści dla nastolatek autorstwa Włocha Federica Moccia. Niedługo po wydaniu książki most zapełnił się kłódkami z imionami zakochanych. Obecnie jest ich tyle, że Milvio może się niedługo zawalić do rzeki. Zwyczaj ten przywędrował i do Polski. Większe miasta mają już własne „Mosty Zakochanych”. Rewal nie pozostał gorszy. Kłódki zapełniły taras widokowy w centrum. Pani Jadwiga twierdzi, że to naprawdę świetny pomysł, i że w młodości na pewno sama by spróbowała. Tego samego zdania jest para, Wojtek i Ewelina. Nieste- 18 ty nikt z zapytanych przeze mnie ludzi nie potrafił odpowiedzieć w jakim celu kłódki kołyszą się na wietrze. Pomysł jest nietypowy i interesujący, ale problemy pojawiają się, gdy para się rozstaje… Olga ze Szczecina mówi natomiast: – Nie zawiesiłabym kłódki. Według mnie to tylko blef. Ludzie tak robią, bo w tej chwili jest to modne. Nie- długo wszystkim zbrzydnie, a zakochani wymyślą inny zwyczaj. Obecnie ten, kto tego nie robi, może nawet zostać uznany za dziwnego. Nie podoba mi się ten zwyczaj i nie powieszę kłódki. Trzeba jednak przyznać, że cieszą oko wczasowiczów i są wspaniałą pamiątką z wakacji. Jest i słynna Aleja Zakochanych. Na ulicy Klifowej można obejrzeć rzeźby słynnych par: Romea i Julii oraz Małego Księcia i Róży. Oprócz tego można odwiedzić piękną ulicę Różaną, gdzie wiosną i latem kwitną setki róż. To świetny i oryginalny pomysł, a gatunki kwiatów mają naprawdę zabawne nazwy – mówią siostry Hanna i Ania. Władze Rewala zainwestowały w Aleję duże pieniądze i trzeba dodać, że to jeszcze nie koniec. Pary mogą się też wybrać o zachodzie słońca na plażę. Widok żółtej kuli chowającej się za widnokrąg zapiera dech w piersiach i dodaje romantycznym chwilom uroku. Zachęcamy do szukania sposobów na spędzenie chwil z ukochaną osobą. W Rewalu jest ich wiele, trzeba tylko dobrze się rozglądać. KAROLINA MIKOŁAP COŚ DLA DUCHA Potęgowa pomoc Właśnie śniło się jej, że spada w przepaść, kiedy sen zaczął znikać. Powoli do jej świadomości zaczęły docierać krzyki: „Anka! Anka wstawaj, przecież spóźnisz się na pociąg”. No tak, zapomniała, przecież już od dziś ma się zacząć ta jej cała przygoda z dziennikarstwem. Matka ubzdurała sobie, że jak ją wyśle na jakąś „Potęgę Prasy” to ona momentalnie zapomni o tym, co jej zrobiła. Odkąd rodzice wzięli rozwód tylko tata się nią interesował. Matka zabierała ją czasem do siebie w weekend albo na zakupy. Anka miała wrażenie, że jest dla niej tylko dodatkowym obciążeniem. Jednak nagle coś się zmieniło, mama zaczęła się nią interesować coraz bardziej. Ale nie ma tak łatwo, przez poświęcanie jej więcej czasu i wysłanie na obóz, o którym właściwie marzyła, nie napra- wi swoich błędów. I Anka postanowiła jej to udowodnić. Z pogardą na twarzy zwlekła się z łóżka, ubrała na czarno, włożyła jeszcze laptopa do torby i poszła do kuchni. Matka z uśmiechem na twarzy siedziała przy stole trzymając jakąś paczuszkę. – To dla Ciebie, moja młoda dziennikarko – powiedziała. W paczce był aparat, ale Anka nie okazała zbyt wielkiej radości. Bąknęła tylko: – Dziękuję – i zabrała się do śniadania. Na peronie z trudem wytrzymała uściski matki i wsiadła do pociągu. Po siedmiu godzinach była na miejscu. Trafiła do pokoju z dwiema dziewczynami. Jedna była jakaś zamyślona, smutna, natomiast ta druga wręcz przeciwnie. Ania stwierdziła, że nie będzie się z nimi specjalnie zaprzyjaźniać, tylko skupi na pracy. Na obozie było świetnie, bardzo kręciły ją audycje w ra- diu. Jednak od matki nie odebrała żadnego telefonu myśląc: Dobrze, niech się martwi. Pewnego wieczoru, kiedy była sama z Kingą, coś się zmieniło. Dziewczyna nagle zaczęła mówić o tym, że jej mama zmarła na raka, że nie umie sobie z tym poradzić, że przyjechała tutaj, między innymi, po to, żeby spróbować zapomnieć. Wtedy w Ani coś pękło, zadzwoniła do mamy. Przeprosiła ją za wszystko, podziękowała za to, że jest i wyznała, że naprawdę ją kocha. Uświadomiła sobie, jak bardzo była głupia, że nie umiała docenić tego, co ma. Kiedy wracała do domu, była z siebie dumna. Przez tych 18 dni nauczyła się czegoś o dziennikarstwie, poznała wielu wspaniałych ludzi, a dzięki szczerości Kingi wydoroślała i naprawiła swoje błędy. KATARZYNA BORSZYŃSKA Kierunek: Jasna Góra Podczas gdy jedni wylegują się na plaży, na przykład w Rewalu, oni pokonują kolejne kilometry. Niestraszne są im zmęczenie, odciski i pęcherze. Pielgrzym nie zwraca uwagi na trudy wędrówki. Liczy się dla niego tylko cel, którym w tym przypadku jest Jasna Góra. Co roku tysiące ludzi wyruszają z domów, by udać się na pielgrzymkę do Częstochowy. Ich pobudki są różne. Jedni chcą podziękować za to, co dobrego wydarzyło się w ich życiu, inni wyruszają w intencji błagalnej. W trasie z ich ust rzadko schodzą uśmiech i radosne piosenki. Wielu to dziwi, bo dzień na pielgrzymce wcale nie wygląda różowo. Po pobudce, która ma miejsce zazwyczaj około piątej rano, pielgrzym wyrusza w trasę. Zanim będzie mógł się położyć spać w namiocie na karimacie, przejdzie około czterdziestu kilometrów. W ciągu dnia będzie uczestniczył we mszy świętej. Najdłużej idą wierni, którzy uczestniczą w Pielgrzymce Kaszub- skiej. Drogę z Helu do Częstochowy, czyli sześćset trzydzieści osiem kilometrów pokonują w dziewiętnaście dni. Niewiele mniej przechodzi grupa z Łukęcina w Pielgrzymce Szczecińsko-Kamieńskiej – sześćset dwadzieścia jeden kilometrów w dwadzieścia dni. Ogólnie na Jasną Górę w tym roku w okresie od drugiego maja do czternastego sierpnia, przybyło sto sześćdziesiąt dziewięć pielgrzymek pieszych, a w nich ponad sto trzy tysiące osób. Były też pielgrzymki rowerowe, biegowe i konne. Co pielgrzymka daje pielgrzymowi? – Pielgrzymka jest dla mnie idealnym momentem, aby podsumować miniony rok szkolny i dobrze przypieczętować wakacje. To coś w rodzaju katharsis, tam się wyciszam, uspokajam, uduchawiam. Jest mi to bardzo potrzebne, bo wiem, że od września zaczynam ciężką pracę. Dodatkowo jest to czas, kiedy poznaję nowych ludzi, a co za tym idzie, zyskuję nowe doświadczenia – opowiada Ania z Łodzi, która na pielgrzymki chodzi co roku. Takich wypowiedzi jest dokładnie tyle, ile osób pielgrzymujących. Uogólnianie nigdy nie oddałoby tego, co w pielgrzymkach widzą uczestnicy. Może to i dobrze, bo jak mówią sami pielgrzymi, „To jest nie do opowiedzenia. Żeby to zrozumieć, trzeba taką wyprawę przeżyć samemu”. MARTA KOCIOŁEK 19 CO W GŁOWIE PISZCZY Mózg na wakacjach W czasie wakacji wszyscy staramy się oderwać od codziennych problemów, zapomnieć o pracy i szkole. Świadomi tego, że te beztroskie chwile nie będą trwać wiecznie, staramy się wykorzystać ten czas w stu procentach. Wyjeżdżamy do nowych miejsc i poznajemy nowych ludzi, którzy nierzadko wywierają na nas presję, będącą przyczyną naszych nielogicznych wyborów. Przybieramy różne maski chcąc zaimponować innym i często nie zastanawiamy się nad konsekwencjami naszych zachowań. Powodów zmiany codziennego trybu życia na wakacyjny jest naprawdę wiele i ciężko byłoby wymienić wszystkie. Zarówno dzieci, jak i osoby dorosłe podczas urlopu dopuszczają do sytuacji, które okazują się w pewnych przypadkach tragiczne w skutkach. – Wśród nastolatków zdarzają się pierwsze przygody seksualne. Efektami wakacyjnych szaleństw bywają niechciane ciąże, lecz są to już ekstremalne sytuacje – komentuje psycholog Aneta Mikołap. – Ludzie próbują również nowych sportów, często niebezpiecznych, do których nie są dobrze przygotowani. Pomysły, które przychodzą nam do głowy nie są w żaden sposób uzasadnione, a jednak je realizujemy. Najczęściej jest to spowodowane tym, że chcemy się przed kimś popisać i w danej chwili zapominamy, że jesteśmy narażeni na jakieś niebezpieczeństwo – dodaje. Statystyki podają, że co roku pół tysiąca ludzi tonie w różnych zbiornikach wodnych, co daje do myślenia i świadczy o płytkiej wyobraźni turystów... Rodzice wysyłając swoje dzieci na różne kolonie i obozy liczą na to, że opiekunowie na tych wyjazdach rzeczywiście będą rzetelnie wypeł- 20 niać swoje obowiązki. Niestety, w dużej liczbie przypadków tak się nie dzieje. Największa dezorganizacja panuje na tak zwanych obozach rekreacyjnych, gdzie młodzież może robić wszystko, na co ma ochotę. Nastolatki przebywające na wyjeździe, który nie ma konkretnego celu, zaczynają się po prostu nudzić i wtedy rodzi się najwięcej głupich pomysłów... – Jest to spowodowane niekompetencją kolo- nijnych opiekunów, którymi są najczęściej młodzi, niedoświadczeni ludzie. Zależy im tylko na darmowych wakacjach, więc wykonują tylko niezbędne minimum obowiązków wychowawczych – dodaje psycholog. Nic dziwnego, że na obozy i kolonie jeżdżą osoby niezaangażowane w swoją pracę, nieodpowiedzialni ludzie. Za tydzień całodobowej odpowiedzialności za dzieci opiekunowie dostają około trzystu, czterystu złotych, co nie jest motywującą kwotą. Co ciekawe, nawet obozy harcerskie nie dają dobrego przykładu. Wychowawcy piją razem z uczestnikami wyjazdu, a biwaki i obozy nazywamy piwakami i wódkobozami – wspomina Ania, była zastępowa Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej. Alkohol jednak nie jest największym problemem. Zazwyczaj najgłupsze rzeczy robimy przez nadmierną pewność siebie i chęć zaimponowania innym. – Kolega chciał wejść na drzewo, żeby zerwać jabłko wiszące na takiej wysokiej gałęzi... Gdy po nie sięgał, gałąź na której stał, urwała się, a Maciek spadł i złamał obie ręce – relacjonuje Gosia. Dorośli również dopuszczają się zachowań, których później żałują. W czasie wakacji ludzie chętniej ze sobą flirtują, co może doprowadzić do czegoś poważniejszego. Gdy partnerzy jadą osobno na urlop są narażeni na problem zdrady, który może doprowadzić nawet do rozwodu. Możliwe, że dzieje się tak dlatego, że ktoś nie czuje się spełniony w domu. Wtedy zaczyna szukać jakichś przygód i alternatyw – wyjaśnia psycholog. – Czynnikiem znacznie wpływającym na nasze zachowanie podczas wakacji jest alkohol. Zazwyczaj jest go więcej niż w ciągu roku – zaznacza pedagog szkolny Maciej Bogucki. Oczywiście, nasze zachowanie w czasie wakacji zależy przede wszystkim od nas samych. Gdy ktoś ma silne postanowienie przestrzegania swoich zasad i nie ma zamiaru wdawać się w wakacyjne romanse lub uczestniczyć w sytuacjach, których wie, że będzie żałował, nie popełnia żadnych głupot. Wakacyjne szaleństwa mają też swoją dobrą stronę. Możliwe, że to, czego spróbujemy w czasie wakacji może nam się bardzo spodobać, stać się naszą pasją i ważnym elementem naszego życia. – Jeśli nie spróbujesz czekolady, nigdy nie będziesz wiedział, jaka jest smaczna – podsumowuje psycholog. PAWEŁ SZYPUŁA HIT CZY KIT? Wieloryb czy łania?! Od czterech lat centrum Rewala jest modernizowane. Mała miejscowość staje się coraz ładniejsza, przytulniejsza. Niektórzy twierdzą nawet, że jest tu lepiej niż w Kołobrzegu. Ale jak to zwykle bywa, są i krytyczne opinie. Całe przedsięwzięcie kosztuje siedem milionów złotych. Modernizacja rozpoczęła się od platformy widokowej, którą zbudowano na przedłużeniu ulicy Westerplatte, u zbiegu Saperskiej i Sikorskiego. Właśnie w ten sposób zostało wyznaczone centrum Rewala. Stary plac przeszedł totalną metamorfozę. Według wizji architektów, ciąg małych sklepików ma kojarzyć się z górami lodowymi, a fontanna obok ma przechodzić w swoisty srebrny potok. Oprócz tego na samym środku placu pojawiły się dwa pomniki wielorybów, które budzą kontrowersje. Niektórym nawet przypominają łanię. Jedna z zapytanych osób mówi: „To mogłoby być w innym miejscu, ponieważ bawiące się tu dzieci są narażone na niebezpieczeństwo”. Ko- lejna z zapytanych przez nas pań mówi: „Wieloryby są okropne, obrzydliwe i w ogóle mi się nie podobają, dodatkowo tryskająca woda jest absolutną antyrewelacją, a fontanna jest obleśna, brudna i straszna sama w sobie. Nieprzemyślana z tego względu, że turyści moczą tutaj swoje brudne nogi... Strata pieniędzy”. Coś w tym jest, ponieważ absurdalne jest to, że tak kosztowna fontanna jest nieustanie niszczona i zanieczyszczana. Np. wieczorami ludzie jeżdżą po niej rowerami. Ale na takie zachowanie właściwie straż gminna nie zwraca uwagi, więc może takie było założenie? Wielu turystów robiło zdziwioną minę, kiedy pytałyśmy, co sądzą o tutejszej fontannie, bo nie wiedzieli, gdzie ona jest. Mimo wszystko przeważają pozytywne opinie. Ludziom podoba się nowy projekt, niektórzy są wręcz zachwyceni. Gdyby tylko sprawa „fontanny-śmiecianny” została rozwiązana, wszystko byłoby pięknie. KATARZYNA BORSZYŃSKA KAROLINA LICZBIŃSKA FOT.: KATARZYNA BORSZYŃSKA Woda mineralna a źródlana Woda jest podstawowym składnikiem każdego żywego organizmu. Tam, gdzie jej nie ma, nie ma również życia. O znaczeniu wody dla życia człowieka przesądza chociażby fakt, że organizm ludzki zawiera jej około 65%. Poziom ten zależy od wieku i płci. Największą zawartość wody w ciele stwierdzono u embrionów ludzkich (niemal 98%) i u noworodków (około 75%). Woda jest niezbędna w podtrzymywaniu wszystkich procesów biologicznych w ludzkim organizmie: - rozpuszcza pokarm i odpowiada za jego transport, - wspomaga wchłanianie pożywienia z jelit i odżywianie komórek, - usuwa szkodliwe produkty przemiany materii, - reguluje temperaturę, - zwilża błony śluzowe, stawy i gałkę oczną. Aby dobrze funkcjonować, organizm musi kontrolować bilans płynów. Już ubytek 1-2% wody może źle wpływać na jego działanie. W utrzymaniu równowagi w naszym organizmie biorą udział narządy wydalnicze, przewodu pokarmowego, oddechowe, skóra i jej gruczoły. Organizm traci w ciągu dnia ok. 2,5 l wody i dlatego powinniśmy mu dostarczyć taką samą jej ilość. Straty zachodzą wskutek pocenia się, w wyniku parowania z dróg oddechowych, wydalania z kałem i moczem. Aby je zrekompensować, zaleca się wypijanie 1,5 l płynów dziennie. Część wody można dostarczyć w pokarmach, pamiętając, że szczególnie dużo zawierają jej owoce i warzywa. Należy pamiętać, by ilość płynów zawsze dostosowywać do potrzeb organizmu. W czasie wysiłku fizycznego tracimy wię- cej wody niż w przypadku aktywności intelektualnej. Szybsze oddechy też przyczyniają się do zwiększenia utraty wody. Co zatem najlepiej pić? Wybór wody warto zacząć od podziału na mineralne i źródlane. Należy skoncentrować się głównie na tych pierwszych, a drugie pić sporadycznie. Woda mineralna jest najzdrowsza, gdyż zawiera dużo minerałów. Wody źródlane mają śladową ilość składników mineralnych, a im mniej ich w wodzie, tym wartość zdrowotna mniejsza. Czasem warto wydać kilkadziesiąt groszy więcej, by mieć pewność, że kupujemy zdrową wodę. Jest też cała gama wód leczniczych, które należy spożywać tylko pod okiem lekarza. Natomiast to, czy pijemy wodę gazowaną, czy niegazowaną jest kwestią gustu. ZBIGNIEW RÓŻYCKI 21 GWIAZDA ZNIKĄD Jon Cozart: Król Internetu Dwa lata temu, a dokładnie 13 lutego 2010 r., Jon Cozart, nastolatek z Teksasu, udostępnił na portalu Youtube filmik, na którym śpiewa napisaną przez siebie piosenkę i gra na ukulele. Nie podejrzewał, że rozpocznie to prawdziwą cozartomanię. Wystarczyło jedno wideo wrzucone do internetu. Potem, po pozytywnych komentarzach internautów, napisał i nagrał filmik do kolejnej piosenki. I jeszcze jednej, i następnej... Jego popularność w internecie wzrastała coraz bardziej. Ludzie polubili chudego, bladego nastolatka, piszącego chwytliwe piosenki z tekstem emanującym autoironią i dystansem do świata. Jego poczucie humoru i talent szybko znalazły zwolenników. Filmiki Cozarta, znanego też w internecie jako Paint, zdobywały coraz większą oglądalność. Piosenka „Harry Potter in 99 seconds”, streszczająca wszystkich siedem tomów bestsellerowej powieści, była przełomowa dla jego popularności. Fanki szalały, pisały w komentarzach na jego kanale Youtube, że go kochają, proponowały mu spotkania, a nawet małżeństwo. Jon, ośmielony swoją nowo zdobytą popularnością, zdecydował się wziąć udział w castingu do kultowego serialu Glee. Nie przeszedł przez eliminacje, co wywołało oburzenie wśród jego fanów. 22 Potem trafił przypadkowo mik „Voldemort is here”. Jon powróna internetowy konkurs cił na Youtube, a jego fani (lub ra„King of the Web”. Zagłoso- czej fanki...) przyjęli go z otwartymi wał na swojego ulubionego ramionami. „Mógłbym podsumować ostatnich „youtubeowicza”, a kiedy ten wygrał, zaczął zastana- kilka miesięcy mojego życia na palwiać się: „Czy ja też mam cach jednej ręki: college, Netflix szansę?”. Zdecydował się (amerykańska wypożyczalnia filwziąć udział w następnej mów), college, college, college! Stuedycji. Na początku podcho- dia wyssały ze mnie życie przez dził do tego według zasady nozdrza. Naprawdę nie miałem siły „co będzie, to będzie”. Do- poświęcać się Youtubowi. Do teraz... piero tydzień przed zakoń- Nadeszło lato! Paint rusza do przoczeniem konkursu, kiedy du pełną parą!” – oświadcza Cozart. Miejmy nadzieję, że dotrzyma przegrywał dwudziestoma tysiącami głosów (!) zmobili- słowa, bo jego fani mogą nie mieć zował się i w jednym ze cierpliwości czekać kolejny rok na swoich nagrań, zaraz po nowe wideo. Jak na razie napisał tym, jak zaśpiewał mash-up „Billio- piosenkę „Lord of the Rings in 99 naire” Bruno Marsa i piosenki z Kró- seconds”, która spotkała się z zala Lwa, poprosił swoich fanów o gło- chwytem odbiorców. Jeśli jeszcze sowanie na niego. I wygrał. Siedem jej nie słuchaliście – albo, co gorsza, tysięcy pięćset dolarów oraz tytuł w ogóle nie wiedzieliście, kim jest Paint, nadróbcie szybko zaległości. Króla Internetu należały do niego. Wszystko byłoby pięknie, gdyby O tym chłopaku jeszcze nie raz bęnie to, że zachował się jak więk- dzie głośno. szość polityków... Czyli nie dotrzyKAROLINA LICZBIŃSKA mał obietnic wyborczych. „Będę wstawiać nowe fil- Biały chłopak rapuje miki na kanale Paint co Jestem Jon miesiąc, dodam piosenkę Nie, nie jestem gangsterem, głupcze o Lordzie Voldemorcie w Movie Villain Medley (ty- Przestrzegam wszystkich zasad tuł jednego z filmów, Gram w ping-ponga i chodzę na basen w którym śpiewał o słynNie lekceważę autorytetów nych czarnych charakterach filmowych do melodii Albo sprzeciwiam się większości Spójrzmy prawdzie w oczy piosenek Lady Gagi), co tydzień będę dodawać noMoja mama jest dla mnie priorytetem we wideo na kanale Paint(...) Prime...”. Jego fani czeka- Jestem naprawdę biały li cierpliwie, aż Jon zrealiTak biały, że słońce parzy mnie w nocy zuje to, co obiecał swoim (...) „poddanym”. Na marne. Nie oczekuj, że będę miły Jon Cozart zapadł się pod ziemię. Rozprzestrzeniam się jak wszy Po niemal roku interne- Jestem zimniejszy niż zimno towej nieobecności na kaZamroziłem lody waniliowe nale Paint pojawił się fil- PRZED SNEM W nocy się dzieje... Gdy robi się ciemno w Rewalu ludzie nie idą jeszcze spać. Wręcz przeciwnie – wczasowiczów, na przykład, na głównym placu przybywa. Dyskoteki, bary, lampiony. Każdy znajdzie zajęcie dla siebie. Godz. 21:30 Wieloryby są oblegane przez dzieci, które nie planują pójść spać. Rodzice robią im zdjęcia. Przy ćwierćmolo rozkłada się stoisko z lampionami. Jak zobaczyliśmy, te papierowe, latające atrakcje, występują w różnych kolorach: czerwone, białe, zielone, błękitne, czarne czy fioletowe. Godz. 22:00 Na ćwierćmolo i na placu ludzie zaczynają wypuszczać lampiony. Zwykle robi się to na plaży, ale tego dnia było tam wietrznie. Dzieci siedzące na wielorybach i fontannie patrzą na ludzi wypuszczających lampiony i z otwartymi buziami śledzą lot światełek szczęścia. Godz. 22:15 Jeden z lampionów wpada w drzewa. Wszyscy zaczynają robić mu zdjęcia. Na szczęście, nie doszło do pożaru. Wielu ludziom dało to do myślenia – kolejka do lampionów znacznie się zmniejszyła, a ludzie się rozeszli. Godz. 22:30 Przy stoisku z pizzą ustawia się kolejka. Chyba nie zamierzają iść spać, bo powszechnie uważa się, że jeść powinno się najpóźniej dwie godziny przed snem. Godz. 22:45 To był dobry wybór. Pizza bardzo nam smakowała. Idziemy dalej deptakiem w głąb Rewala. Nadal na swoim miejscu stoi „Pan Śmierć”. O, są także nasze ruchome rumaki! O tej porze też cieszą się dużym powodzeniem. Dzieci już powoli zaczynają znikać z wielorybów i naszych ulubionych wierzchowców. Godz. 23:30 Dyskoteka w Californii się rozkręca. Ludzie tańczą, giboczą się na wietrze i świetnie się bawią. My, jako reporterzy „Rewalacji”, dołączyliśmy do nich na kilka minut. Godz. 00:00 Czas wracać i porządnie się wyspać. Kolejny dzień będzie równie zacny, pracowity i ciekawy. TEKST I FOT.: ZBIGNIEW RÓŻYCKI MACIEJ WÓJCIK 23 POMYŚL I UŚMIECHNIJ SIĘ Krzyżówka Suchar – żart często powodujący załamanie nerwowe u odbiorcy. Są powszechne wśród młodzieży, a także wśród showmanów (Karol Starburger, Szymon Majewski). – wg Nonsensopedii z Jak się nazywa ulubiony aktor Bin Ladena? Zamachowski. z Co robi zebra w samochodzie? Zapina pasy. z Co śpiewa Murzyn na przejściu dla pieszych? Pojawiam się i znikam. z Jak się nazywa człowiek, który broni sławnych ludzi? BroniSław. z Co mówi ksiądz, gdy dostanie mandat? Bóg zapłać. Uśmiechnij się, jutro będzie lepsza pogoda Kobieta po pięćdziesiątce staje przed lustrem i mówi do męża. – Ojejku przybyło mi zmarszczek, przytyłam, te włosy takie jakieś nijakie... Zbrzydłam. Powiedz mi, kochanie, coś miłego! – Wzrok masz dalej dobry! z Dwóch facetów wpada na siebie w centrum handlowym: – Och, przepraszam pana! – Nie, nie, to ja przepraszam. Zagapiłem się, bo wie pan, szukam tu mojej żony. – Ach tak? Ja też szukam swojej żony. A jak pańska żona wygląda? – Wysoka, włosy płomienny kasztan, ścięte na okrągło z końcówkami podwiniętymi do twarzy. Doskonałe nogi, jędrne pośladki, duży biust. Była w spódniczce mini i bluzeczce z pięknym dekoltem. A pańska? – Nieważne! Szukajmy pańskiej! z Spotkało się dwóch panów, jeden żali się drugiemu:- Wiesz Zenek, żona zrobiła się bardzo marudna i od pól roku mnie zanudza. Cały czas przychodzi z tym samym. 24 - Z czym?- Chce, żebym wyniósł choinkę na śmietnik. z Mąż wpatruje się w świadectwo ślubu.- Czego tam szukasz? – pyta żona.- Terminu ważności! z Żona mówi do męża: - Kochanie jutro jest rocznica naszego ślubu – jak ją uczcimy? Na to mąż odpowiada: - Może minutą ciszy? z Żona wraca do domu i mówi: – Kochanie, dzisiaj piąć razy przejechałam na czerwonym świetle bez żadnego mandatu! - No i co z tego? - Nic. Za zaoszczędzone pieniądze kupiłam nową torebkę! z – Słyszałam, że pani małżonek złamał sobie nogę. Jak to się stało?- Bardzo głupio. Właśnie robiłam zrazy, więc mój mąż poszedł do piwnicy po ziemniaki. Jak zwykle nie wziął ze sobą latarki, poślizgnął się na schodach i spadł w dół.- To straszne. I co pani zrobiła w takiej sytuacji?- Makaron. z Jak się nazywa koń, któremu wszystko pasi? Pasikonik. z Co mówi Chińczyk patrząc na szybę? ToShiba. z Jak się nazywa sparalizowany budynek? Nieruchomość. z Co robi sprzątaczka na scenie? Wymiata. z Jak nazywamy działające radio? Radioaktywne. z Co mówi szczur do szczura na pożegnanie? Paszczurze. z Jak piją naukowcy? Do DNA. z Jakie jest przeciwieństwo Palikota? Gasipies. z Dlaczego taboret ma depresję? Bo nie ma oparcia. Z INTERNETU ZEBRAŁA KAROLINA LICZBIŃSKA WRÓŻYMY Z FUSÓW HOROSKOP BYK (20.04-20.05) Poczujesz przypływ gotówki, lecz musisz uważać na wydatki. Ciesz się latem, sprawy zawodowe odstaw na bok, należy Ci się trochę wypoczynku, najlepiej na świeżym powietrzu. Spróbuj czegoś nowego, teraz jest na to dobry moment. Nie odrzucaj miłości, ale bądź ostrożny! Liczba, która przyniesie Ci szczęście to 4. BLIŹNIĘTA (21.05-21.06) Dzień umilić może Ci rozmowa z przyjacielem i rodziną, a gorące słońce pobudzi Cię do pracy. Masz teraz dobrą passę, wykorzystaj to! Uwierz w siebie i bądź optymistą. Pokaż ludziom, że jesteś ambitny i stać Cię na wiele. Twoim szczęśliwym kolorem będzie turkus. RAK (22.06-22.07) Bądź przygotowany na przykre niespodzianki, w tym tygodniu nie wszystko będzie Ci wychodzić. Dotyczy to spraw zawodowych. W miłości jednak możesz liczyć na więcej. Dobrym sposobem, by jej pomóc, będzie spacer po promenadzie Rewala. W tym tygodniu dobrym kolorem będzie dla Ciebie pomarańczowy. LEW (23.07-22.08) Twój związek będzie cudownie rozkwitał. Musisz jednak skupić się na pracy, ponieważ w najbliższym czasie mogą wystąpić przykre nieporozumienia. Żółty kolor na pewno doda Ci energii. Twoją szczęśliwą liczbą będzie 14. PANNA (23.08-23.09) Nareszcie masz trochę czasu dla siebie. Wykorzystaj to. W końcu możesz wypocząć i zrelaksować się w domowym zaciszu. Jest to idealny czas, abyś pomyślał o realizacji swoich największych marzeń. Pamiętaj o kolorze niebieskim, który w tym tygodniu jest Twoim szczęśliwym kolorem. WAGA (23.09-23.10) Zmiana nastroju? Jesteś rozbity? Musisz to zmienić! Wybierając się ze znajomymi „na miasto”, zrelaksuj się, a humor sam wróci. Zabaw się! Dobre rady dać Ci może przyjaciel. Twoja szczęśliwa liczba – 3! SKORPION (23.10 -21.11) Najwyższy czas, byś porządnie wypoczął i spotkał się ze znajomymi. Najbliższe dni przyniosą Ci miłe wiadomości, a dręczące Cię problemy nareszcie się rozwiążą. Liczba 23 przyniesie Ci szczęście. STRZELEC (22.11-21.12) Niech wakacje sprawiają Ci radość, są one idealną porą, by zrobić coś szalonego. Spróbuj poznać nowych ludzi. Po- staraj się spędzać czas, uprawiając sport. Skocz ze spadochronem i zrelaksuj się, odrobina adrenaliny jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Sprawami zawodowymi się nie martw, teraz są wakacje i jest to czas dla Ciebie. Twoja szczęśliwa liczba – to 6. KOZIOROŻEC (22.12.-19.01) Wakacje to dla Ciebie czas zabawy i relaksu. Chętnie poznajesz nowych ludzi. Bądź jednak czujny. Nie każdy będzie miał w stosunku do Ciebie czyste zamiary. Najwyższa pora, byś pobył trochę z rodziną, która od dawna czuje się zaniedbywana. Twoją szczęśliwą liczbą jest 10. WODNIK (21.01-19.02) W pracy wszystko pójdzie po twojej myśli, nie musisz się już martwić, ale nie odpuszczaj sobie. Staraj się być coraz lepszy. Po pracy pomyśl o dobrym wypoczynku nad morzem, przyda Ci się trochę relaksu. Nie zapominaj o przyjaciołach, zaproponuj im wspólne wakacje. Jest to dobry moment, by poprawić Wasze nieco ostatnio zaniedbane relacje. Najlepszym kolorem będzie dla Ciebie fioletowy. RYBY (19.02-20.03) W najbliższym czasie możesz spodziewać się znacznego przypływu gotówki. W twoim związku pojawi się pewien kryzys, który oczyści napięcie między Wami i pozwoli znowu cieszyć się wzajemną miłością. Ktoś wkrótce zabierze Cię na ekstremalną wycieczkę. Kolor nadziei, zielony, jest dla Ciebie dobrym pomysłem. ANNA WALCZUK AGNIESZKA ROGALEWSKA DLA KAŻDEGO 25 Rys. Agnieszka Pukacz BARAN (21.03-19.04) Wakacje mogą być dobrą okazją do nawiązania nowych znajomości. Poznasz osobę, która po dłuższym czasie zasłuży na miano przyjaciela. Szczęście w tym tygodniu będzie Ci sprzyjało. W pracy spotka Cię coś miłego. Masz teraz dobry czas, aby rozwiązać wszystkie swoje problemy. Twoją szczęśliwą liczbą będzie 5. PRZYGODA Z POTĘGĄ Z życia obozu „Potęga Prasy” Marta dobrze się sprzedaje. No, i powiewa entuzjazmem. 0 (Marta do aparatu) – NO! PRACUJ DLA MNIE! 0 Ramówka raz złamana już nigdy się nie zrośnie 0 Jak nie uda wam się puścić lampionu, to spróbujcie go wyemitować! 0 (na koncercie Bayer Full) Ty się nie śmiej! Ty szukaj metafory! 0 – Och, wszystkie dziewczyny na mnie lecą! – Traktuj to jako dzień dobroci dla zwierząt... 0 Mateusz, jak ty masz na imię? 0 Pozdrawiamy Jana Brzechwę, który obchodzi dziś swoje 114 urodziny... 0 – Co robisz? – Szukam zdjęć do artykułu o Igrzyskach. – I dlatego oglądasz frytki? 0 Jest godzina 19:15, a wy słuchacie... RADIA!!! 26 (audycja kadry) – Ja to pamiętam jak kiedyś były potańcówki... – A wiesz, że teraz nie ma potańcówek? – No tak, są imprezy, dyski.. – Nie. Teraz są melanżę. 0 – A to jest Czwarta Ania... – Która to? – To ten chłopak. Wie pan, taka Ania typu „Grodzka”. 0 Kto to powiedział? Oczywiście, Alfred Einstein! 0 – Która godzina? – Trzynasta pięćdziesiąt trochę. 0 Dzisiaj będą przelotne, szybko przelatujące chmury. 0 – Marysia, ile ty masz lat? – 12. – No proszę, 12 lat i już doszła! 0 – Co tu robi to japko? – Ono było tu już od początku, coś na kształt dobrego ducha... OPRACOWAŁA: ANNA PALIGA TRENDY DLA NAJMŁODSZYCH Moda nad Bałtykiem: dla dzieci Podczas zabawy nad morzem sprawdzi się wygodny kombinezon, najlepiej z naturalnego materiału. Nie krępuje ruchów, a żywy kolor cieszy oko. Nowoczesna interpretacja kurortowego szyku: bananowożółte szorty odsłaniają opalone nogi, modne okulary awiatory chronią oczy przed słońcem, a pasiasta koszulka jest prosta i klasyczna. Kolorowa wzorzysta sukienka nadaje się na każdą okazję i każdą porę. Falbanka na górze dodaje jej dziewczęcości i nieformalnego charakteru. Wystarczy dobrać odpowiednie buciki i już! Na spacer po mieście taki zestaw będzie idealny: bawełniana tunika z idolką dzieciaków Hello Kitty w słodkim jak wata cukrowa kolorze, a do tego malinowe legginsy, które są komfortowe dla małych wiercipięt. Połączenie sportowych pomarańczowych spodenek z intensywnie błękitnym T-shirtem według zasad color blocking jest radosne i wakacyjne, dlatego wspaniale pasuje na wyjście na plac zabaw. Strój pozostawia dziecku swobodę ruchów: żadne zabawy nie będą mu straszne! A na plażę sprawdzi się lekka sukienka, którą szybko można założyć i ściągnąć. Kolorowe paski spodobają się i maluchowi, i modnej mamie. Tak szykowny zestaw jest w sam raz na rodzinną kolację w nadmorskiej restauracji albo wieczorne wyjście do amfiteatru. Wszystko utrzymane jest w czarno-białej tonacji, ale można przełamać to np. wisiorkiem z czerwonym elementem. Biały top z nadrukiem i materiałową broszką-kokardą zestawiony z czarną sztruksową kamizelką oraz sztywnym kapeluszem wygląda bardzo elegancko. Można też zawinąć nogawki prostych granatowych dżinsów do długości 7/8, wtedy strój nabierze odrobiny paryskości. TEKST: KAROLINA LICZBIŃSKA MODELKI: MARYSIA SPIRIN, KALINKA WASIAK FOT.: KASIA BORSZYŃSKA 27 Własne wypieki Centrum Rewala Codziennie nowe menu Nowoczesny bar samoobsługowy 15 lat w Rewalu Niezbyt często goszczę na łamach „Rewalacji”, więc niech mi będzie wolno wypowiedzieć się mając na względzie – chyba się nie mylę – że „Rewalacje” w mojej miejscowości są już 15 lat. Z podziękowaniem i ukłonem za to, że jesteście i – mam nadzieję – będziecie. Sam z ciekawością wczytuję się w treść „Rewalacji” i odnotowuję, jak osoby z zewnątrz postrzegają i widzą nasze sprawy i problemy. Z uznaniem muszę powiedzieć, że Wasz ogląd na nasze sprawy jest mieszkańcom i miejscowości potrzebny i inspirujący. Na przestrzeni minionych lat Waszej pracy, doskonale potrafiliście dostrzegać mankamenty i absurdy, które staraliśmy się niwelować. Również i moja osoba pełniąca funkcję sołtysa była przez Was oceniana niejednokrotnie surowo, ale prawdziwie. Trudno mnie, mieszkańcom i zapewne turystom wyobrazić sobie sezon letni bez „Rewalacji”. Redakcja przez lata wyrobiła sobie uznanie, nikt nie odmawia Wam wywiadów i spotkań – to o czymś świadczy. Wasze spostrzeżenia i retoryczne pytania niejednokrotnie przedstawiam na spotkaniach z mieszkańcami. Pani Karolina Pietrzak, redaktor naczelna w pierwszym numerze „Rewalacji”, napisała, że „chcecie być przydatni i służyć ludziom”. Więc możecie mieć satysfakcję, że tak jesteście przez nas, mieszkańców, odbierani. Ponieważ chyba nadchodzące wydanie „Rewalacji” będzie ostanie w sezonie letnim 2012, chciałbym życzyć sobie, redakcji, mieszkańcom i turystom następnych 15 lat stacjonowania w „Rewalu”. Życzę także satysfakcji i dalszych inspiracji dla młodych ludzi, którzy z Wami współpracują. Z wyrazami szacunku SOłTYS REWALA ANDRZEJ BRZEZIŃSKI