„Opowieści na szkle malowane” wystawa malarstwa Zbigniewa

Transkrypt

„Opowieści na szkle malowane” wystawa malarstwa Zbigniewa
Starostwo Powiatowe w Żywcu
ul. Krasińskiego 13
+48 33 860 50 23
[email protected]
12.07.2013
„Opowieści na szkle
malowane” wystawa
malarstwa Zbigniewa
Grzywy
Prace Zbigniewa Grzywy będzie można oglądać od 13 lipca 2013 r. w Gminnym Ośrodku Kultury w
Jeleśni. Wystawa czynna będzie do 31 sierpnia 2013 r.
Spotkanie ze Zbigniewem Grzywą, czas spędzony w jego pracowni, niekończące się rozmowy, a
przede wszystkim kontakt z jego malarstwem, zaliczyć można do tych doświadczeń, które na długo
zapadają w pamięć. Na czym polega specyfika jego twórczości, skoro to przecież kolejny artysta
malujący na szkle i kolejne obrazy wykonane tą techniką. Twórczości tego artysty na pewno nie
można dzisiaj rozpatrywać w kategoriach tradycyjnego malarstwa na szkle, mimo iż posługuje się on
techniką biorącą swój początek w fascynacji ludową witrochromią. Tym bardziej, że w ciągu lat
wprowadził kilka innowacyjnych rozwiązań, nadających jego obrazom specyficzny ton, charakter i
atmosferę.
Czym zatem nas oczarował, skoro od razu pojawiła się myśl o wystawie i chęć podzielenia się tą
fascynacją? Wyjątkowość tego malarstwa polega przede wszystkim na sposobie przekazywania
treści. Obrazy Zbigniewa Grzywy są wielowątkowe, wielopłaszczyznowe, są przepełnione symbolami i
porównaniami. Dzieje się na nich tak dużo, o tak wielu rzeczach opowiadają, że każdy z nich czyta
się jak opowieść, jak dobrą książkę.
W plątaninie czarnych kresek, po wnikliwej analizie, w chwili skupienia i ciszy można dostrzec w nich
bogactwo treści, przemyśleń i niepowtarzalne podejście artysty do tematu. Wobec tych obrazów nie
można przejść obojętnym, na pewno nie da się na nie tylko rzucić okiem. Należy je kontemplować.
Wręcz zmuszają oglądającego do zatrzymania się na dłuższą chwilę. Podobnie jak do dobrej książki
można do nich wrócić. I od nowa odczytywać treści zapisane często pomiędzy wierszami.
Monika Teśluk
Monika Teśluk, Katarzyna Pach-Sznepka: Jak zaczęła się Pana przygoda z malarstwem?
Zbigniew Grzywa: Mój ojciec malował, w ogóle interesował się sztuką, i co ciekawe, on też zajmował
się malarstwem sakralnym. Miał przyjaciela, który był proboszczem w kościółku św. Marcina w
Ćwiklicach koło Pszczyny. Jest to jeden z najstarszych zabytków drewnianych na terenie Śląska.
Strona 1/4
Starostwo Powiatowe w Żywcu
ul. Krasińskiego 13
+48 33 860 50 23
[email protected]
Ksiądz dbał o ten kościół, o te wszystkie malowidła na drewnie, stare ściany. Oni się spotykali,
rozmawiali o sztuce, o ratowaniu i rekonstrukcji tego obiektu. W latach 30. była na wsiach moda na
duże krzyże stojące na rozstajach dróg. Ojciec malował na blasze wizerunki Chrystusa, które były
wycinane i montowane na tych krzyżach. Powstawały dziesiątki takich wizerunków. Ale ojciec
malował też inne rzeczy. Bardzo dużo tworzył. Robił to dla siebie, dla znajomych, na prezenty. Mnie
już wtedy interesowało malarstwo. Podpatrywałem ojca.
Kiedy pierwszy raz namalował Pan obrazek na szkle?
Mam kolegę, nazywa się Janusz Solarski, który jest plastykiem. Już wtedy gromadził różne ładne
rzeczy. Kupił kiedyś meble w stylu zakopiańskim. Dostał przy tej okazji mały obrazek na szkle, takie
malarstwo zakopiańskie. Namalował go sam Władysław Walczak. To była pieta. Powiesił ten obrazek
w salonie, komponował się z meblami. Ja powiedziałem: - Słuchaj, ten jeden to się tutaj gubi, dorobię
ci takie jeszcze dwa, ale inne. Daj mi najpierw ten, ja zobaczę, jak to było namalowane.
Namalowałem coś w tym stylu, podobne było, ale bardziej kolorowe. Koledze się spodobało. Do
dzisiaj u niego wiszą moje obrazki. Jeden to był święty Jerzy, drugiego nie pamiętam. To było ze 38
lat temu. Namalowałem jeszcze parę takich obrazków. Ktoś był u mnie w domu i mówi: - Ale to fajne
jest, czemu tego gdzieś nie wystawisz albo nie sprzedajesz? Zajedź do Cepelii do Czechowic i tam
spróbuj. W Cepelii w komisji była pani Czeczot - artystka, malarka, jej mąż był znanym wtedy
grafikiem (Andrzej Czeczot - przyp. red.). Zobaczyła obrazki i powiedziała: - Eleganckie to masz,
będzie się podobać. I tak się zaczęła współpraca…
Jak wyglądała ta współpraca? Czy Cepelia w jakiś sposób ingerowała w tematykę obrazków?
Próbowali narzucić swoje wzory, ale ja się nie zgadzałem, bo mnie to nie interesowało. Stworzyłem
kilka szablonów, komisje etnograficzne je zatwierdziły, a potem sprawdzali wybiórczo, czy to jest
względnie podobne. Tak się bawiłem w malowanie. Przy okazji można było kupę pieniędzy zarobić,
za 50 obrazków (za jeden dostawałem wtedy 1000 złotych) mogłem kupić małego fiata. Współpraca
z Cepelią trwała około 5-6 lat. Zleceń było bardzo dużo. Nie byłem w stanie takiej ilości obrazków
namalować. Oprócz tego pracowałem zawodowo w branży budowlanej. To był bardzo sympatyczny
czas. Doszedłem do pewnej wprawy, wiedziałem już, co i jak, jaką farbę z czym wymieszać.
Czy coś się zmieniło, gdy nadszedł kryzys lat 80.?
Rynek się załamał i potem w zasadzie nie robiłem nic. Nie malowałem wcale. Przerwa była.
Zainteresowanie wróciło kilka lat temu. I tak jest do dziś. Przed sześciu laty przeszedłem na
emeryturę. Mam więcej czasu, ale nie maluję codziennie. Przychodzą takie dni. Czasem mówię do
siebie: - Dzisiaj coś namaluję. Teraz też jak coś zrobię, to ktoś przychodzi i zabiera. Nie gromadzę
swoich prac, mają iść do ludzi.
Proszę nam opowiedzieć o tym, co się zmieniło w ciągu lat w Pana warsztacie.
Starsze prace mają kreskę i kolory zbliżone do malarstwa na szkle występującego na terenach Polski
południowej - w Cieszynie, Żywcu. Obrazki, które powstały po przerwie, też były zbliżone do
tradycyjnego malarstwa. Zazwyczaj stosowałem czarny kontur, wszystko malowałem pędzlem i
farbami olejnymi. Teraz już tą techniką nie maluję, ale gdyby ktoś sobie zażyczył taki obrazek, to
mogę wykonać, nie ma problemu.
A jaka jest obecna technika, od kiedy ją Pan stosuje?
W zasadzie od dwóch lat maluję w inny sposób. To się spodobało i już maluję tylko tak. Poczułem
taką wewnętrzną potrzebę, nie widziałem tego nigdzie. Wpierw maluję tysiące kresek, kontury robię
piórem, jak chcę żeby kreska była grubsza, to wtedy sięgam po pędzel. Potem robię podkład
lakierem przygotowanym przeze mnie - dodaję tam koloryzujący pigment. Na jednym obrazku może
być kilka odcieni lakieru, szkło jest jakby bejcowane. Lakier daje efekt przezroczystości, taką
specyficzną poświatę - światło jest widoczne, inaczej niż w tradycyjnym malarstwie, gdzie tło jest
szczelnie przykryte przez farbę, nie ma prześwitów. Lakier nakładam pędzlem lub palcem. Pędzel
zostawia fakturę, ślad palca jest gładki. Na to nakładam normalną farbę olejną, którą nakładam mniej
Strona 2/4
Starostwo Powiatowe w Żywcu
ul. Krasińskiego 13
+48 33 860 50 23
[email protected]
lub bardziej trzymając się konturów. Na koniec kładzie się podkład zabezpieczający całość i obraz
skończony. Czasami jest tak, że nawet nie zaglądam, co powstaje. Jestem później zafascynowany
tym, co zrobiłem. Gdybym patrzył na to w trakcie malowania, to może coś innego by powstało.
Zawsze malował Pan farbami olejnymi?
Tak, nigdy nie używałem farb roślinnych, akrylowych czy temperowych. Cały czas malowałem
farbami olejnymi.
Można powiedzieć, że tradycyjne malarstwo na szkle jest bardzo przejrzyste, czytelne,
charakteryzuje je wyraźny kontur, wyznaczający granice kolorów. A w Pana obrazy trzeba się
wczytać, nie od razu jest oczywiste, co na nich jest przedstawione.
Nie przywiązuję wagi do dokładnego prowadzenia koloru, nie trzymam się konturów, które w
tradycyjnym malarstwie na szkle wyznaczają granicę koloru. Tam jest to bardzo ważne, u mnie
akurat nie. Twarz jest „malnięta” białą czy inną farbą, nie jest to cyzelowane dokładnie. Trzeba się
zastanowić, co tam jest przedstawione. Zatrzymać się przed tym.
Pańskie obrazy są pięknie oprawione. Ramki w większości zrobione są, zdaje się, ze starych ram
okiennych?
Latem jeżdżę po okolicy na rowerze. Zatrzymuję się, gdy widzę starą chałupę. Za grosze wyciągnę
jakieś stare, niepotrzebne już okna, z których robię ramy do moich obrazów. Maluję je, często na
złoto.
Obrazy wypełniają głównie motywy sakralne. Skąd tak różnorodne sposoby przedstawiania tych
tematów?
Tematykę czerpię między innymi z książek Marii Valtorty (włoska pisarka i poetka, przez wielu
uważana za mistyczkę i wizjonerkę; jej najsłynniejszym dziełem jest „Poemat Boga-Człowieka” przyp. red.), która chyba zostanie świętą. Miała widzenia, opisywała zwyczaje i kulturę czasów
Chrystusa, tworzyła mapy ówczesnej Jerozolimy. Choroba przykuła ją do łóżka. W 12 tomach jej
książek jest zawarty opis całego chrześcijaństwa. Moja żona przeczytała wszystkie tomy, czasami
wraca do nich. Często mówi: - Tutaj przeczytaj sobie o tym. Albo: - Malujesz coś takiego, a to było
inaczej. Jest takim moim poprawiaczem.
To będzie dopiero druga Pańska wystawa. Nie bierze Pan udziału w konkursach. Jak to się stało, że
tak rzadko pokazuje Pan swoje prace?
Nie interesowało mnie to specjalnie, jedyna do tej pory wystawa miała miejsce w Pszczynie (w 2011
roku w Galerii 13 Pszczyńskiego Centrum Kultury - przyp. red.). Dużo moich obrazów znajduje się w
prywatnych kolekcjach. W bytomskim muzeum jest też parę moich prac. W jednej z galerii w
Krakowie można je kupić.
Jest Pan dla nas swego rodzaju odkryciem. Od lat mamy kontakt z większością twórców
nieprofesjonalnych z Bielska-Białej, Żywca i okolic, a Pan, mieszkający niedaleko siedziby ROK-u,
dopiero niedawno się „ujawnił”. Przypadkowo właściwie pojawił się w naszej instytucji i…
Wszedłem wprost z ulicy. Niosłem obrazek do fotografa na ul. 1 Maja, naprzeciwko ROK-u. Myślę
sobie: - Wejdę. Wcześniej byłem u was w galerii na kilku wystawach. Miałem obrazek pod pachą. Już
tych prac było tyle, że można byłoby zrobić wystawę. Pomyślałem, że spytam przy okazji czy nie
byłoby takiej możliwości. Pokazałem obrazek Zbyszkowi Micherdzińskiemu (kurator wystawy,
kierownik Galerii Sztuki ROK - przyp. red.) i tak się to zaczęło.
wernisaż: 13 lipca 2013 r., godz. 12.30- Gminny Ośrodek Kultury w Jeleśni
Strona 3/4
Starostwo Powiatowe w Żywcu
ul. Krasińskiego 13
+48 33 860 50 23
[email protected]
Strona 4/4
Powered by TCPDF (www.tcpdf.org)

Podobne dokumenty