Ks. prof. Czesław S. Bartnik - "Uderzmy sprawiedliwego" (Mdr 2, 12)

Transkrypt

Ks. prof. Czesław S. Bartnik - "Uderzmy sprawiedliwego" (Mdr 2, 12)
Ks. prof. Czesław S. Bartnik - "Uderzmy sprawiedliwego" (Mdr 2, 12)
poniedziałek, 20 września 2010 16:49
Wszelkie grupy społeczne i całe państwa winny dążyć do obiektywnego dobra oraz
wychowywać ludzi do najwyższych wartości - materialnych i duchowych. Jednak w historii
społecznej zdarza się, że jest odwrotnie i niektóre czynniki społeczne dążą do ewidentnego zła
- atakują lub niszczą ugrupowania dobre. W człowieku istnieje skłonność do grzechu, którą
należy przezwyciężać przez moralność i religię, czego jednak, niestety, nie rozumieją ateiści i
liberałowie.
A jak jest u nas?
Starotestamentalna Księga Mądrości z II wieku przed narodzeniem Chrystusa przestrzega
przed tworzeniem takich ugrupowań czy społeczności, które gwałtownie atakują człowieka
dobrego tylko za to, że jest dobry, moralny i religijny. To głęboka prawda. Cały "program"
zasadzających się na dobro Księga Mądrości streszcza następująco: Nie ma Boga ani
wieczności, realna jest tylko śmierć i nicość. Używajmy zatem świata, pijmy, swawolmy,
pędźmy za rozkoszami i uciechami. Udręczmy ubogiego, wdowę i starca, tego, kto wierzy, że
moralność i sprawiedliwość przyniosą mu szczęście, kto chełpi się Bogiem jako swym Ojcem. A
dlaczego trzeba zniszczyć sprawiedliwego? Dlatego że droga prawdy i dobra jest prowokacją sprawiedliwy sprzeciwia się naszym (liberalnym) sprawom, zarzuca nam łamanie prawa,
wypomina nam błędy naszych obyczajów. Potępia nasze zamysły, sam jego widok jest przykry,
bo drogi sprawiedliwego są inne (por. Mdr 2).
Tekst świętej księgi zdaje się dosyć dobrze obrazować współczesną orientację liberalną,
ateistyczną i amoralną w kulturze euroatlantyckiej, a częściowo już i u nas - w Platformie
Obywatelskiej, Sojuszu Lewicy Demokratycznej, wśród ateistów i masonerii. Ostatnio także
zaraza liberalizmu i ateizmu dosięgła organizacji młodzieżowych - jak Młodzi Racjonaliści czy
Młodzież Socjalistyczna, które 1 września w 47 miastach zorganizowały akcję przeciwko
wychowaniu katolickiemu i moralności klasycznej, a także przeciwko udziałowi katolików jako
katolików w życiu publicznym i państwowym.
Owymi sprawiedliwymi, na których czyhają grzeszni, są u nas katolicy, mimo że atakujący
maskują to na różne sposoby. Katolicy jako wierzący, łagodni, ubodzy, cierpliwi, nienapastliwi stają się w życiu społeczno-politycznym łatwym łupem oszustów społecznych. Państwo ich nie
obroni, a nawet zapala zielone światło napastnikom. Katolicy aktywni na forum publicznym są
powoli już i w naszej Ojczyźnie uważani za przeszkodę w budowaniu nowego utopijnego świata
postkomunistycznego i liberalnego, świata bogacenia się nade wszystko, używania i płynącej z
rozkoszy radości (por. "Oda do radości"). Podobno w Polsce najczęściej w Unii Europejskie
wykonuje się "Odę do radości", choć obrazuje ona mitologię pogańską...
Ataki na sprawiedliwą "Solidarność"
Ów biblijny los sprawiedliwego zdaje się dzielić u nas "Solidarność", która niespodziewanie
znalazła się w bardzo groźnym położeniu, kiedy to liberalizm idzie w sukurs postkomunizmowi i
odwrotnie. Buldożer totalnego amoralizmu niszczy w kulturze euroatlantyckiej najwyższe
wartości niemal w każdej dziedzinie. Teraz chce poddać eutanazji także "Solidarność" - jej
powołanie przypisuje się już nie robotnikom, lecz jakiejś grupce osób, które już dawno
1/5
Ks. prof. Czesław S. Bartnik - "Uderzmy sprawiedliwego" (Mdr 2, 12)
poniedziałek, 20 września 2010 16:49
zapomniały o "Solidarności", ale w ważniejsze rocznice toczą zacięty spór między sobą o palmę
pierwszeństwa przy zakładaniu związku. I coraz więcej polityków nosi logo "Solidarności", ale
czyni to tylko w celach propagandowych, faktycznie bowiem z "Solidarnością" nie mają już nic
wspólnego. Ukazały to dobitnie obchody trzydziestolecia związku w Szczecinie, Gdyni,
Gdańsku i Jastrzębiu Zdroju. Doszło do tego, że decydenci z PO chcą "Solidarność" niejako
internować, zniewolić, skompromitować albo zlikwidować, głosząc, że sama się zabiła. Dla
nowych ideologów społeczno-politycznych staje się ona przeszkodą w rozwoju ekonomicznym,
politycznym, kulturowym i duchowym nowoczesnej Polski. I potępia się ją nie tylko za jej,
rzekomo przestarzałą, postawę w dziedzinie związkowo-zawodowej, lecz także za wciąż żywe
aspiracje wolnościowe, robotnicze, patriotyczne i katolickie.
Obecna władza zarzuca "upolitycznienie" związku ludziom, którzy są lekceważeni przez kolejne
rządy, szczególnie zaś przez obecny. W tym tonie 29 sierpnia w Szczecinie wypowiadał się
Bronisław Komorowski. Władza odwraca się plecami do tysięcy bezrobotnych stoczniowców
wciąż marzących o odrodzeniu stoczni i o pracy dla siebie i dla Polski. To się nie mieści w
żadnej logice. Ponadto ten sam przedstawiciel najwyższej władzy szyderczo stwierdził podczas
wizyty w Szczecinie, że tak jak Stany Zjednoczone mają swoją Statuę Wolności, tak polską
statuą wolności są te portowe i stoczniowe dźwigi. Mój Boże, czyżby martwe kikuty
zniszczonego stoczniowego sprzętu miały być pozytywnym symbolem naszej liberalnej Polski?
Z kolei 30 sierpnia w Gdyni "Solidarność" postanowił zganić pan premier, który się dziwił, że
rozbitkowie z zatopionych stoczni buczą i gwiżdżą. A przemawiał tak, jakby chciał wypróbować
ich łagodność i cierpliwość. Cóż takiego mówił w Gdyni Donald Tusk? Ano, że związkowcy
powinni kierować się miłością do rządu i PO, a tymczasem kierują się nienawiścią, i to w
sytuacji, gdy rząd darzy ich miłością (także poprzez podstępne likwidowanie stoczni!).
Premier perorował, że dawna "Solidarność" była powszechna, należał do niej każdy, bez
względu na to, czy był partyjny, czy bezpartyjny, wierzący czy niewierzący, czy był
konserwatystą, czy anarchistą. Pan premier chciał chyba powiedzieć, że w pierwszej
"Solidarności" panował liberalny pluralizm bez żadnych kryteriów i bez wspólnych motywów - ot,
taki anonimowy pojemnik na różne, niepowiązane ze sobą przedmioty. To typowe, także
obecnie, definiowanie pluralizmu jako chaosu.
Donald Tusk zarzucił związkowcom szyderczo, że w 1981 r. "Solidarność" liczyła blisko 10 mln
osób, a dziś liczy tylko ok. 700 tysięcy. Co oznaczają te słowa? Wiele rzeczy - że dzisiejsza
"Solidarność" nie ma nic wspólnego ze związkiem z lat 80., że "Solidarności" już nie ma, a jeśli
uprzemy się, iż jest, musimy dopowiedzieć, że jest zła - nie słucha rządu, Brukseli, oburza się
na likwidację stoczni... Ludzie postępowi i mądrzy nie chcą do niej należeć. Wniosek ze słów
premiera jest prosty: "Solidarność" musi słuchać rządu, bo inaczej zdradzi swe początki.
Premier nie zauważył, że swoją partię postawił dziś na miejscu PZPR.
Wielu byłych solidarnościowców, którzy dziś znajdują się w PO, bardzo zgorszyły słowa
Jarosława Kaczyńskiego, że w 1980 r. podczas rokowań z rządem część doradców dążyła do
kompromisu za cenę zbyt daleko posuniętych ustępstw. Trzeba więc im przypomnieć, że rola
doradców jest do dziś oceniana jako dwuznaczna i niejasna. Esencją sierpniowego zrywu byli
robotnicy, kierujący się dążeniem do wolności, patriotyzmem, motywami religijnymi i troską o
dobro ludzi pracy. Doradcy wywodzący się częstokroć z Komitetu Obrony Robotników
nawoływali do umiarkowania, ograniczania żądań i koncyliacyjnej postawy w rozmowach z
władzą. Wielu z nich gorąco popierało później postanowienia Okrągłego Stołu. Ich sympatie
ideowe szły w poprzek katolickiej tożsamości naszego Narodu, szydzili z tych, którzy pragnęli
symbiozy naszego Narodu i Kościoła. Ten liberalny kurs usunięcia kategorii polskości i
2/5
Ks. prof. Czesław S. Bartnik - "Uderzmy sprawiedliwego" (Mdr 2, 12)
poniedziałek, 20 września 2010 16:49
katolicyzmu z życia społeczno-politycznego reprezentował m.in. premier Tadeusz Mazowiecki.
Obecne władze doskonale to kontynuują.
Chodzi o przyszłość Polski
Większość komentatorów zwraca uwagę tylko na szczegóły, zdarzenia i rolę kilku osób w
omawianym sporze między Platformą a "Solidarnością". Mimo wszystko są to sprawy
drugorzędne. W głębi rzeczy chodzi o problemy istotne: o godność robotnika, ekonomię pracy,
wolność Polski i Narodu, o rolę Kościoła w państwie, o prawdę historyczną, o kulturę, tradycję i
przyszłość. Nie wolno mówić, że do "Solidarności" należeli i mogą należeć wszyscy bez
względu na poglądy, postawy, czyny i intencje, jeśli bowiem związek ma pozostać sobą, to nie
może być chaosem. Nie mogą do "Solidarności" należeć zdrajcy, pasożyci, oszuści sprzedający
Polskę Niemcom, Rosji czy Brukseli, walczący ateiści, wrogowie Polski, przywódcy PZPR, SLD
itp. Mówienie, że dziś każdy Polak ma prawo do znaku "Solidarności", czyni wielki zamęt
pojęciowy i jest tanim chwytem propagandowym. Owszem, "Solidarność" przyniosła wielkie
dobro wszystkim, w tym i wrogom Polski, ale to nie znaczy, że wszyscy do niej należą. Jeśli
armia wywalczyła wolność dla wszystkich, to nie znaczy, że wszyscy byli czy są członkami tej
armii. Przede wszystkim ludzi "Solidarności" łączył wspólny mianownik, którym były te same
idee, cele i metody, a przede wszystkim troska o Polskę. To, co wspaniale wyśpiewał Jan
Pietrzak: "Długi łańcuch ludzkich istnień połączonych myślą prostą: Żeby Polska, żeby Polska,
żeby Polska była Polską". Żeby była Polską, a nie Rosją, Niemcami, Brukselą, ani klęską.
Bezsensowny jest zarzut, że "Solidarność" się upolityczniła. Byłby może jakiś sens w zarzucie,
iż związek się upartyjnia, ale nie upolitycznia. Od początku związek był polityczny, bo działał na
rzecz polskiego świata pracy i całej Polski. A dziś powinien podjąć funkcje polityczne na
większą skalę, gdyż z powodu złej ideologii i nieodpowiedzialnych rządów Polsce znowu grozi
zagłada. Związki zawodowe są z natury polityczne, bo odnoszą się do stanu państwa - polis.
Nie można polityki rozumieć na sposób wilczy - że to tylko walka o władzę między partiami.
Istotnie - pazerna, samolubna i już prawie totalitarna władza PO obawia się, że "Solidarność" ją
trochę ograniczy. Poza PiS już tylko ona może zagrozić monopolowi PO, gdyż inne
ugrupowania - choć szlachetne i patriotyczne, są słabiutkie. Katolicy nie nauczyli się polityki.
Obecnie przed "Solidarnością" stoją takie zadania polityczne, jak: obrona przed wilczym
kapitalizmem przemysłu, zasobów ziemi, gospodarki, a także świadomości polskiej, historii,
tradycji, zdrowego rozsądku. Różne odłamy "Solidarności" rolników muszą bronić polskiej wsi
przed nową kolektywizacją, niszczeniem gospodarstw rodzinnych, pogardą dla ludzi wsi,
wyzyskiem ze strony pośredników, przed utratą zmysłu polskości i ciągłości narodowej.
Dzisiejszych naszych władców liberalnych i postmarksistowskich bardzo drażni związek
"Solidarności" z religią i Kościołem - może dlatego nie doszło do przyjazdu na obchody
ważnych figur z Zachodu. Były premier Tadeusz Mazowiecki, mieniący się przyjacielem Jana
Pawła II, po uroczystości w Gdańsku zarzucił PiS, że pcha "Solidarność" do "sekty
religijno-politycznej", a więc wyraził żądanie środowiska lewicowo-liberalnego, żeby związek nie
miał nic wspólnego nie tylko z polityką, ale i z Kościołem katolickim. Chyba też dlatego TVP,
która transmitowała uroczyste obchody ze Szczecina i Gdyni, już nie wyemitowała Mszy Świętej
z Gdańska, która była integralną częścią obchodów święta "Solidarności". Być może obawiano
się mocnego kazania ks. abp. Sławoja Leszka Głódzia. Tę Mszę Świętą pokazała Telewizja
Trwam. A przecież w czasie strajku w stoczni odprawiano Eucharystie - pierwszy uczynił to ks.
prałat Henryk Jankowski, oczywiście potem do końca życia atakowany pod różnymi
3/5
Ks. prof. Czesław S. Bartnik - "Uderzmy sprawiedliwego" (Mdr 2, 12)
poniedziałek, 20 września 2010 16:49
pretekstami. W stoczni księża także spowiadali, a na bramie umieszczony był obraz Matki Bożej
i portret Jana Pawła II. Religia katolicka była i jest wielką mocą duchową "Solidarności",
wspierającą także innowierców i ateistów.
Programowa ateizacja
Źle się stało, że władza zapala obecnie zielone światło dla działań ateistów. Zadeklarowany tak
wyraźnie przez rządzących program ateizacji państwa podsyca wrogość różnych struktur
przeciwko Kościołowi. Nasiliły się antykatolickie komentarze w internecie. Dyrektor
Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego usunął krzyż ze szczytu Rysów i
argumentował to tak samo przewrotnie, jak Warszawa: że był postawiony bez jego zgody, bez
zgody władzy kościelnej i TOPR. Krzyż został usunięty rzekomo "godnie", gdyż został
przeniesiony do sanktuarium Matki Bożej Jaworzyńskiej, gdzie będzie uroczyście poświęcony.
Dyrektor był łaskaw uspokoić górali, że krzyż z Giewontu, tyle razy wspominany przez Jana
Pawła II, nie będzie usunięty, a nawet zostanie odrestaurowany, oczywiście dlatego, że stanowi
zabytek kulturalny, a nie sakralny - został postawiony w 1901 r. ("Gazeta Wyborcza",
26.08.2010 r.). Następnie w sierpniu i we wrześniu zostały ścięte dwa krzyże na Wzgórzu
Trzech Krzyży w Przemyślu. Krzyże te postawiono przed wojną na miejscu grodu piastowskiego
i były już usunięte przez komunistów - antyreligijnych i antypatriotycznych jak dzisiejsi
liberałowie.
Wzmogły się ataki słowne zepsutej, liberalnej młodzieży na Kościół i na duchownych, a także
napaści mediów. Katolickie środki społecznego komunikowania, atakowane od początku ich
powstania, są teraz zagrożone likwidacją ze strony szaleńców antyreligijnych. Ktoś w internecie
obrońcom krzyża grozi śmiercią. Te i inne rzeczy są tolerowane przez władze liberalne, bo
dotyczą one katolików - byłoby zupełnie inaczej, gdyby dotyczyły Żydów albo innej mniejszości.
Oto dlaczego "Solidarność" musi żyć i musi ingerować w życie polityczne w naszym państwie.
Rząd liberalny nie jest w stanie ani przejąć, ani zastąpić "Solidarności". Ot, taki kwiatek:
Europejskie Centrum Solidarności zapłaciło w 2009 r. światowej sławy piosenkarce Kylie
Minogue 11 mln zł za występ na obchodach rocznicy powołania związku (W. Reszczyński,
"Nasz Dziennik", 2.09.2010 r.). Liberałowie żyją kultem krezusów i gwiazd, ubogi nie jest dla
nich obywatelem, lecz tylko niedołęgą i żebrzącym żyjątkiem.
I tak dobrze zorganizowana "Solidarność" stała się dziś większą niż PiS przeszkodą w realizacji
obłędnej ideologii liberalnej i brutalnego neokapitalizmu. Związek ma za sobą znaczną część
ludzi pracy. Skuteczność "Solidarności" jest jednak coraz bardziej zagrożona, bo wrogie jej
państwo dysponuje wszelkimi środkami niszczenia. Klimat wokół "Solidarności" zaczyna
przypominać ten z czasów jej początków - władza nie liczy się z ludźmi pracy, ataki na Kościół i
polskość się potęgują, PO staje się coraz bardziej zakłamana, postępuje ateizacja całego życia
narodowego, nikt nie broni pracowników i rolników, społeczeństwo składa się z niewielkiej grupy
bogatych oraz z wielu milionów ubogich i nędzarzy, rząd jest niesłychanie arogancki - nie
dialoguje ze światem pracy i często szydzi sobie z obywateli prostych, media są opanowywane
przez lewaków, ateistów i postkomunistów; wracają do łask agenci, układy i oskarżeni o
korupcję. Słowem: chaos i ucisk uważa się za wolność i demokrację. Stajemy się coraz bardziej
podlegli Brukseli, Niemcom i Rosji. W kraju panuje nieład materialny i duchowy, nie ma
wyraźnej koncepcji życia, pracy i polityki.
Plecami do ludzi pracy
4/5
Ks. prof. Czesław S. Bartnik - "Uderzmy sprawiedliwego" (Mdr 2, 12)
poniedziałek, 20 września 2010 16:49
Rząd wyniośle nie chce prowadzić z "Solidarnością" prawdziwego dialogu, tak jak i z opozycją.
Może prowadzić ze związkiem nawet ostry spór, ale nie może żądać od niego przyjęcia
liberalizmu i zmiany profilu ideowego. Ale niestety te naciski są, i to poważne. "Solidarność"
według PO powinna odrzucić całościową koncepcję godnego życia w Polsce i zająć się tylko
płacami, urlopami, ceną chleba i sprawami drugorzędnymi.
Człowiek się zastanawia, dlaczego władze, partie polityczne nie czynią głębszej refleksji nad
sobą, tylko ograniczają się przeważnie do propagandy w celu zdobycia poparcia ze strony
zdezorientowanych ludzi. Podobnie jest na Zachodzie, ale u nas mogłoby być lepiej. Dlaczego
politycy Platformy, atakując "Solidarność" i PiS, czują się tak nieomylni w samoocenie i
bezkrytyczni? Dlaczego nie widzą żadnych dobrych cech u innych? Czy to brak głębszej
refleksji nad sobą? Czy to pycha lub narkotyzowanie się władzą i własną ideologią? I nasuwa
się też pytanie, czy naszych polityków i uczonych nie stać na wypracowanie lepszej teorii życia
społeczno-politycznego, np. personalizmu społecznego. Czy musimy się zaczadzać
nierozumnymi teoriami zachodnimi, jak marksizm, liberalizm, nowa lewica i inne? Czy musimy
przyjmować te różne dziwne twory, jak kobieta modę paryską, choćby ta moda była nieludzka i
idiotyczna?
Żeby tylko nie doszło do takiego zwyrodnienia duchowego, które objawia się alergią na Boga,
prawdę, dobro i duchową miłość. Przed tym właśnie przestrzega Księga Mądrości, analizująca
motywacje złych ludzi i złych społeczności: "Uderzmy sprawiedliwego, bo sprzeciwia się
naszym sprawom, zarzuca nam łamanie prawa, wypomina nam błędy (...). Zasądźmy go na
śmierć haniebną" (Mdr 2, 12.20). I jeszcze jedno - dlaczego w tym czasie milczą Polacy
naprawdę mądrzy, szlachetni i wielcy? Tymczasem Platforma Obywatelska spokojnie zmierza
do likwidacji wszelkich opozycyjnych wobec siebie struktur, takich jak "Solidarność". Potem
pozostanie jej tylko Kościół i kultura polska - ateistyczna Bruksela wyrazi za to serdeczną
wdzięczność.
za: NDz. z 11-12.09.2010 Dział: Myśł jest bronią (kn)
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100911&typ=my&id=my21.txt
5/5

Podobne dokumenty