Wzmacniacz zintegrowany SPEC RSA-V1 Cena

Transkrypt

Wzmacniacz zintegrowany SPEC RSA-V1 Cena
Wzmacniacz zintegrowany
SPEC RSA-V1 Cena (w Polsce): 19 900 zł
Producent: Spec Corporation
Kontakt: 6th Fl. Shin Kioi-Chobuilding ǀ 4-1 Kioi-Cho, Chiyoda-Ku Tokyo 102-0094 ǀ JAPAN |
tel.:/fax: 03-6272-6011
e-mail: [email protected]
Strona producenta: www.spec-corp.co.jp
Kraj pochodzenia: Japonia
Urządzenie do testu dostarczyła firma: Eter Audio
Tekst: Wojciech Pacuła
Zdjęcia: Wojciech Pacuła ǀ SPEC ǀ Muson
irma SPEC jest niezwykle młoda. Jej właściciel, SPEC Corporation, otworzył ją w styczniu 2010
roku. Pretekstem do założenia SPEC był wzmacniacz zintegrowany RSA-F1, nazywany w firmowej
literaturze REAL-SOUND AMPLIFIER, jak również filtry RSP-101 montowane przy kolumnach,
nazywane REAL-SOUND PROCESSOR. O tych ostatnich kiedyś pisałem, we wstępniaku Małe
marzenia do numeru 90 „High Fidelity” (TUTAJ). Te małe pudełeczka okazały się na tyle fajne, że
zostały na stałe jako partner Harbethów M40.1.
To był jednak tylko przedsmak tego, co SPEC ma do zaoferowania. Bo choć w ofercie ma także
kondensatory olejowe i stoliki, to najważniejsze są dla niej wzmacniacze. Zaczęło się, jak mówię,
od RSA-F1, do którego dołączyły później RSA-M1 i testowany RSA-V1.
Wszystkie dzielą ten sam koncept: możliwie najlepsze zaadaptowanie układu wzmacniacza
pracującego w klasie D, wzmacniacza analogowego. Żeby to się udało, zdecydowano się na
wykorzystanie w układzie znakomitych, olejowych kondensatorów Arizona Capacitors, Inc.,
współczesnych replik vintage’owych kondensatorów WEST-CAP, zastosowanie rozbudowanego
zasilania i ultra-krótkiej ścieżki sygnału. I oczywiście, obudowa łącząca obudowę i drewno.
Bardzo chciałem ten wzmacniacz przetestować, bo kiedy Japończycy biorą się na coś na poważnie,
to robią to w wyjątkowy sposób. A klasa D zasługuje wreszcie na poważne potraktowanie. Do testu
by jednak nie doszło, gdyby nie upór i pomoc Panow Hontai – Yoshiego i jego syna Elii. Żeby
wprowadzić mnie w temat, napisali pokrótce najważniejsze rzeczy, które o RSA-F1 powinienem
wiedzieć: - układ elektryczny został zaprojektowany przez utalentowanego inżyniera
(pracującego przez wiele lat w firmie Pioneer), szukającego możliwie najlepszego
wzmacniacza na lampach 300B w układzie single-ended,
- zastosowano najlepszy dostępny układ wzmacniacza impulsowego, który zastosowano w
czysto analogowym wzmacniaczu (zasilanie także jest w pełni analogowe, liniowe),
- zastosowano kondensatory olejowe, będące reprodukcją NOS-ów WEST-CAP,
mocny układ wzmacniający; moduły stosowane we wzmacniaczach SPEC mają skuteczność
przekraczającą 90% (normalnie to ok. 25-30%), dlatego wzmacniacz niemal nie generuje
ciepła,
- dzięki wysokiej mocy i wydajnemu wzmacniaczowi wzmacniacze SPEC są w stanie
wysterować niemal wszystkie dostępne kolumny, także te o niskiej skuteczności, jak np. KISO
Acoustic HB-1; to dlatego firma KISO Acoustic wybrała wzmacniacze SPEC do współpracy
ze swoimi kolumnami HB-1 na wszystkich wystawach,
- podstawa z naturalnego drewna zastosowana po to, aby otrzymać możliwie nasycony
dźwięk,
- „bezpieczny” wyłącznik zasilania, stosowany w kokpitach samolotów.
Zajęliśmy się tą marką, ponieważ bardzo nam się dźwięk tych wzmacniaczy spodobał. Wierzę
w to, że tobie Zajęliśmy się tą marką, ponieważ bardzo nam się dźwięk tych wzmacniaczy
spodobał. Wierzę w to, że tobie też się bardzo spodoba.
Podoba się nam również filozofia, jaka za nim stoi. Konstruktor, pan Koichi Yazaki jest entuzjastą
dźwięku lampowego, wzmacniaczy 300B. Od 38 lat używa bardzo dobrego wzmacniacza tego typu,
wzmacniacza swojego projektu, do którego w ciągu lat dodawał usprawnienia, pomagające zbliżyć
się mu do „ultymatywnego” dźwięku.
To, z czym nie potrafił sobie jednak poradzić, to bardzo niska moc takich konstrukcji, co
wykluczało stosowanie kolumn o niskiej skuteczności. Żeby to osiągnąć, żeby dostać równie
piękny, głęboki dźwięk i wysoką dynamikę, zdecydował się połączyć ze sobą analogowe zasilanie i
najnowszy wzmacniacz impulsowy z modulacją PWM. Dlatego w czasie wystaw w Japonii
wzmacniacze SPEC są często mylone ze wzmacniaczami lampowymi.
Yoshi Hontai
Jak to można podsumować? Ano tak: wzmacniacz SPEC to konstrukcja analogowa, pracująca w
klasie D, z elementami typu NOS i obudową, w której połączono drewno i aluminium. Jego
brzmienie starano się zbliżyć do brzmienia wzmacniacza na lampach 300B i dodać do tego dużą
skalę i moc. Zobaczmy, jak to się przekłada na rzeczywistość.
ODSŁUCH
Płyty użyte do odsłuchu (wybór):
• Blade Runner, soundtrack, muz. Vangelis, Blade Runner Trilogy, 25th Anniversary,
Universal, UICY-1401/3, Special Edition, 3 x CD (1982/2007).
• For Ever Fortune. Scottish Music In The 18th Century, Les Musiciens de Saint-Julien,
Robert Getchell, Alpha, 531, CD (2012).
• Paganini for two, Gil Shaham, Göran Söllscher, Deutsche Grammophon/JVC, 480 246-5,
XRCD24 (1993/2009).
• Diana Krall, All For You, Impulse!/JVC, 532 360-9, XRCD24 (1996/2010).
• Dominic Miller, Fourth Wall, Q-rious Music, QRM 108-2, CD (2006); recenzja TUTAJ.
• Exodus, Supernova, Polskie Nagrania/Metal Mind Prodictions, MMP CD DG 0405, CD
(1992/2006).
• Handel, La Maga Abbandonata, Simone Kermes, Maite Baumont, Il Complesso Barocco,
dyr. Alan Curtis, Deutsche Harmonia Mundi/Sony Music Entertainment, CD 88697846212,
CD (2003/2011).
• Jean Michel Jarre, Magnetic Fields, Epic/Sony Music, 488138 2, CD (1981/1997).
• Jean Michel Jarre, Téo&Téa, Aero Production/Warner Music France, 699766, CD+DVD
(2007).
• Jimmy Smith and Wes Montgomery, Further Adventures of Jimmy and Wes, Verve/Universal
Music [Japan], UCCV-9359, SHM-CD (1969/2008).
• Michael Jackson, Thriller. 25th Anniversary, Epic/Sony Music Japan, EICP 963-4, CD +
DVD (1982/2008).
• Nosowska, 8, Supersam Music, SM 01, CD (2011); recenzja TUTAJ.
• Sara K., Don’t I Know You From Somewhere?, Stockfisch, SFR 357.6055.2, CD; recenzja
TUTAJ (2008).
• The Modern Jazz Quartet, The European Concert. Volume One + Volume Two, Atlantic/East
West Japan, AMCY-1186-7, K2 CD (1960/2000).
• Wes Montgomery, Incredible Jazz Guitar of…, Riverside/JVC, VICJ-41531, K2 CD
(1961/1999).
Japońskie wersje płyt dostępne na CD Japan
Wzmacniacz SPEC jest urządzeniem ultra-minimalistycznym, z gałką zmiany wejść i siły głosu,
bez pilota zdalnego sterowania itp. To znaczy, sterowanie jest, ale tylko w opcji i realizowane jest w
dość specyficzny sposób. Więcej o tym w części poświęconej budowie. RSA-V1 pochodzi z
niewielkiej, specjalistycznej firmy znanej tylko doświadczonym audiofilom. Jest wynikiem miłości
do muzyki, co widać i słychać. W jego konstrukcji mechanicznej połączono ciężką, stalowa
obudowę i kilka rodzajów drewna. I wreszcie – gra dość charakterystycznym dźwiękiem, jakby
stworzonym do współpracy z Harbethami. Przypomina to coś państwu? Nie? A może jednak – a co
ze wzmacniaczem Lavardin Technologies IT-15? Proszę rzucić okiem na jego test, to będzie ważny
punkt odniesienia.
Choć przecież, tak generalnie, te urządzenia wydają się grać zupełnie, kompletnie inaczej.
Rozbierając ich brzmienie na czynniki pierwsze otrzymamy zbiór, często przeciwstawnych,
elementów. A jednak, po ich złożeniu, po podłączeniu kolumn w rodzaju Harbetha czy Spendora
otrzymujemy przekaz, który ewokuje bardzo podobne emocje. Choć, powtórzmy, za pomocą innych
narzędzi.
Wzmacniacz SPEC RSA-V1 odsłuchiwałem na dwóch, zupełnie różnych systemach – moim
własnym, referencyjnym, a także w salonie Nautilus, z odtwarzaczem DP-510 Accuphase’a,
kolumnami Dynaudio Special 25 Signature Edition i z kablami Purist Audio Design. I z każdym z
nich wzmacniacz zagrał inaczej.
Z systemem z Dynaudio i Accuphasem okazało się, że to niezwykle precyzyjny i niebywale czysty
dźwięk. Bardzo szybko przekonałem się też, że ograniczenia mocowe wydają się tego urządzenia
nie dotyczyć, bo nie tylko świetnie radził sobie z pokazaniem głębokiego, dynamicznego basu, lecz
jeszcze znakomicie różnicował dynamikę. Przez cały czas miałem jednak wrażenie, że to
popisywanie się nie całkiem prowadzi do spójnego przekazu, że pokazujemy w ten sposób tylko
szkielet, na którym ten dźwięk jest budowany, a nie skończony, zamknięty projekt. Ten domknął się
dopiero u mnie, z Harbethami. Jak pisał pan Hontai, jedną z firm, które wybrały wzmacniacze
SPEC do prezentacji swoich kolumn, jest japońska Kiso Acoustic. Czy to przypadek, że kolumnom
HB-1 tego producenta przyznałem na podstawie odsłuchu w czasie wystawy High End 2011 w
Monachium aż dwa wyróżnienia równocześnie: Best Sound High-End 2011 oraz Red Fingerprint
(relacja TUTAJ)? I że kolumny zasilane były właśnie przez testowany wzmacniacz? Nie sądzę… To
było przemyślane zestawienie , pokazujące, w którym kierunku należy iść.
Dźwięk, jaki otrzymałem z połączenia RSA-V1 i Harbethów M40.1, był po prostu spektakularny.
To chyba pierwszy, tak, nawet prawie na pewno pierwszy wzmacniacz pracujący w klasie D, jaki
znam, którego technologia nie tylko, że nie przeszkadza w osiągnięciu wysokiej klasy dźwięku, ale
jeszcze w wielu elementach mu pomaga, która wręcz kreuje jego wielkość.
Z kolumnami Dynaudio i okablowaniem Purista miałem wrażenie, że zabrakło trochę wypełnienia
na niskiej średnicy i że wyższa jej część była trochę zbyt mocna. Jak wiadomo, wzmacniacze w
klasie D są (niemal zawsze, choć bywają wyjątki) wrażliwe na konstrukcję kabli głośnikowych i
zwrotnic głośników. Te ostatnie wchodzą bowiem w skład filtru dolnoprzepustowego
(rekonstrukcyjnego), jaki jest częścią układu wyjściowego (wzmacniającego) tych urządzeń. I
chyba dlatego wynik odsłuchu w Nautilusie, choć w pewnej mierze wbijający w podłogę (moc,
czystość, precyzja itp.), nie był do końca satysfakcjonujący. Ja tego nie „kupiłem”.
Z Harbethami i kablami głośnikowymi Tara Labs japoński wzmacniacz zagrał inaczej – pięknie
nasyconym, niemalże ciepłym dźwiękiem z bardzo mocną, solidną podstawą basową. Mogło się
przez chwilę wydawać, że góra jest lekko wycofana i zmiękczona, to część „dźwięku firmowego”
wzmacniaczy w klasie D, jednak po dłuższym odsłuchu i powrocie do systemu referencyjnego
trudno mi to było potwierdzić. Zostało tylko coś, jakby cień przeczucia. Bo blachy brzmiały w
bardzo, bardzo, bardzo przekonujący sposób – były zarazem dźwięczne, jak i wypełnione, trochę
takie „lampowe”, jak z dobrego wzmacniacza na 300B. Tj. nie wycofane, ani ciepłe, a właśnie takie
– naturalne w swojej wadze, fakturze i gęstości.
A zresztą, nie od razu je tak odbieramy, bo są po prostu częścią środka. A ten jest najważniejszym
zakresem tego wzmacniacza. Nie dlatego, że jego dźwięk jest do niego ograniczony, a dlatego, że
jest najlepiej różnicowany i stanowi prawdziwe „centrum” tego przekazu, to tutaj dostajemy
największą dawkę emocji.
Wspomniałem o różnicowaniu – nie bez powodu. Zarówno góra (w mniejszym stopniu), jak i dół
(bardziej) tego wzmacniacza brzmią świetnie, trudno się nie przekonać do ich barwy i dynamiki,
jednak jeśli chodzi o różnicowanie instrumentów w ich obrębie, o pokazywanie wyraźnych faktur,
to nie będą to mocne ich strony. Z średnicą jest jednak zupełnie inna historia.
Ta pokazywana jest w – wydawałoby się – lampowy sposób, na modłę fajnych, ciekawych
wzmacniaczy z lampami EL34. Chodzi o swego rodzaju wysycenie dźwięku, jego dojrzałość, a
nawet „przejrzałość”. Manifestuje się to w prezentowaniu woali, gitar itp. przed linią kolumn, w
namacalny, bardzo „organiczny” i „fizyczny” sposób. To prawdziwie energetyczny przekaz. Z
płytami w rodzaju Don’t I Know You From Somewhere? Sary K., czy 8 Nosowskiej to było nawet
łatwe – obydwie wręcz do takiego przekazu zachęcają. Z płytami Wesa Montgomery’ego The
Incredible Jazz of Wes Montgomery i Further Adventures of Jimmy and Wes można się tego było
spodziewać, choć i tak zostałem zaskoczony skalą tego zjawiska, wolumenem brzmienia. To nie
były małe instrumenty zawieszone gdzieś między kolumnami, a trójwymiarowe bryły, cała sieć
brył, połączonych ze sobą w coś większego. Dochodziła do tego genialna faktura szumu taśmy,
szumu powietrza w studio itp. Niby nic, ale to ostatecznie część tych nagrań, integralna i nadająca
im konkretny wymiar. W szumie zaznaczona była przede wszystkim część związana ze średnicą,
nie z górą. To nie jest wzmacniacz, który by coś rozjaśniał.
Tak, to był dźwięk bazujący na podobieństwie do EL34. Ale nie tylko, to był tylko punkt wyjścia.
Jest bowiem czystszy od każdego urządzenia, może poza IA-30T Linear Audio Research, z
lampami EL34 na wyjściu. A w tym przypomina raczej dobre wzmacniacze na 300B, a w pewnej
mierze także to, co mam w swoim, pod tym względem bezkonkurencyjnym, wzmacniaczu mocy
Soulution 710.
Wystarczyło posłuchać Simone Kermes z płyty La Maga Abbandonata z ariami Haendla,
szczególnie cudowne Ombre pallide (Alcina), żeby docenić połączenie wysokiej mocy, czystości i
znakomitej barwy średnicy i góry. To były dokładnie te same emocje, jakie miałem słuchając jej
jakiś czas temu na żywo, z zespołem Venice Baroque Orchestra w czasie festiwalu Misteria
Paschalia (edycja IX). Pięknie, pięknie!
I tak dochodzimy do basu. To dobry moment, żeby zrekapitulować to, co do tej pory
powiedzieliśmy i dopowiadając co nieco, spróbować podsumować ten test. Bo bas jest mocny i
pełny, trochę ciepły. Trudno mi sobie wyobrazić kolumny, które by temu wzmacniaczowi sprawiły
kłopot, jeśli tylko one i kable będą właściwie dobrane. Ale też tutaj słychać, że to wzmacniacz w
klasie D. Z mniejszymi kolumnami, jak ze wspomnianymi Dynaudio Special 25 Signature Edition,
a i z przywoływanymi już Kiso Acoustics HD-1, nie będzie tego słychać tak wyraźnie, bo
zwyczajnie nie przenoszą tak niskiego basu, jak moje Harbethy. A chodzi o pewne ujednolicenie
brzmienia, swego rodzaju homogenizację tego zakresu. Dynamika i zejście są wybitne, ale już
różnicowanie dynamiki, różnicowanie barwy - nie. W pewnej mierze dotyczy to też góry. Ta zawsze
jest przyjemna i gładka. Nie jest jakoś wybitnie rozdzielcza, choć jest selektywna, a więc dokładnie
odwrotnie niż to ma miejsce w Harbethach. Środek pasma, jego wyższa część też jest nieco ciepła,
ale jeśli płyta jest pod tym względem ułomna, jak np. Thriller Michaela Jacksona, czy niektóre
nagrania z 8 Nosowskiej, to SPEC to w pewnym zakresie pokaże. Nie wyostrzy, nie rozjaśni, ale też
nie zatopi wszystkiego w jednostajnym cieple. Co to, to nie.
Najlepiej jego zalety można docenić z muzyką klasyczną. Albo nie, z jazzem. No dobrze, jeszcze
lepiej to słychać z muzyką elektroniczną – soundtrack Vangelisa do filmu Blade Runner dawno nie
grał u mnie tak dobrze. A zresztą – wszystko grało bardzo dobrze i, tak to teraz widzę, trudno
wskazać jakiś konkretny styl muzyczny, który by na tym najbardziej korzystał. Pod warunkiem, że
zaakceptujemy pewne, być może (tak to na dzisiaj wygląda) idiomatyczne dla analogowej klasy D
ograniczenia.
To nie jest najbardziej rozdzielcze urządzenie, szczególnie na górze i na dole pasma. Środek jest
znakomity. Średni bas jest czasem zbyt jednostajny i podobny do siebie z płyty na płytę. Wysoka
góra jest ocieplona i lekko zamglona. Oczywiście w porównaniu do wzmacniacza odniesienia. Nie
ma pilota zdalnego sterowania i wejść nie jest zbyt dużo. Wzmacniacz nie jest tani, szczególnie na
pierwszy rzut oka. Kiedy zobaczymy go na własne oczy, posmakujemy idealną konstrukcję, świetne
elementy wewnątrz, to zmienimy zdanie. Pierwsze wrażenie jest jednak ważne, a ono mówi, że
właściwie nie za bardzo wiadomo, za co płacimy.
Ale dokładnie tę samą sytuację miałem ze wzmacniaczem Lavardin Technologies IT-15, od którego
ten test rozpocząłem. Nieznana firma, żadne fajerwerki designu, nic. Dopóki się temu nie
przyjrzymy, dopóki nie posłuchamy go z kolumnami, z jakimi powinien grać – Harbethami,
Spendorami, Castle’ami itp. Wtedy okaże się, że być może to będzie ostatni wzmacniacz w naszym
życiu. Może nie „najlepszy”, ale absolutnie „wystarczający”. A to bardzo dużo.
Metodologia testu
Wzmacniacz stał półce Base IV Custom Version, na drewnianym blacie. Przez jakiś czas stał też na
dodatkowych elementach odsprzęgających, kwarcowych stożkach Audio Replas OPT-30HGPL/OPT-30HG-SC.
Odtwarzacz podłączyłem kablami XLR SAEC XR-4000 – moim zdaniem dźwięk był lepszy niż z
RCA. Warto jednak pamiętać o tym, że wynik takiego porównania w dużej mierze zależy od
budowy odtwarzacza, a nawet zasilania odtwarzacza i wzmacniacza. Warto więc wypróbować to
samemu. Zasilaniem zajmował się kabel sieciowy Harmonix X-DC350M2R Improved-Version.
Test miał charakter porównania AB ze znanymi A i B. Oprócz wzmacniacza odniesienia
porównałem wzmacniacz do Strussa R150 oraz Hegla H200. Sample muzyczne miały długość 2
min.
BUDOWA
Pierwszym wzmacniaczem tej firmy był model RSA-F1. Testowany model RSA-V1 jest jego
nowszą, tańszą wersją, w której uproszczono nieco obudowę i układy elektroniczne. Ale tylko do
momentu, w którym to miało sens.
To wzmacniacz zintegrowany oparty na analogowych modułach wzmacniających pracujących w
klasie D, z nowoopracowanymi tranzystorami typu MOSFET. Wzmacniacz przychodzi bez pilota,
ale można do niego dokupić pięknie wykonany, zewnętrzny moduł odbiornika, do którego jest też
pilot. Całość nazywa się RSR-3 i trzeba za to osobno zapłacić.
Front i tył
Z zewnątrz wzmacniacz z jednej strony jest bardzo prosty, a z drugiej bardzo interesujący. Widać
mianowicie, że konstrukcja mechaniczna polega w jego przypadku na połączeniu głównej bryły
wykonanej ze stali oraz zintegrowanej z nią platformy antywibracyjnej z drewna. I to właśnie jej
firma przypisuje głęboki, nasycony dźwięk. Platformę wykonano z połączenia kilku elementów:
litego dębowego drewna z dwoma stopami z przodu (belka oznaczona jest logiem Oak Village) i
sklejki ze świerku europejskiego, ściętego w Austrii i jednej nóżki z tyłu. Nóżki wykonano z klonu
pochodzącego z wyspy Hokkaido (Japonia), odmiany hickory, ostatnio stosowanego przez firmę
Acoustic Revive w jej platformach antywibracyjnych RAF-48H i RST-38H (to ‘H’ w symbolu to
właśnie od nazwy drewna).
Na przedniej ściance mamy tylko trzy elementy – gałkę zmiany wejść, gałkę siły głosu oraz
wyłącznik sieciowy. Gałka siły głosu może być podświetlana na niebiesko, ale podświetlenie można
wyłączyć przełącznikiem na tylne ściance. Obydwie gałki są bardzo solidne, aluminiowe, ładne.
Jeszcze fajniejszy jest wyłącznik sieciowy. Zapożyczono go z kokpitu samolotu – żeby włączyć
urządzenie lub je wyłączyć trzeba pociągnąć za kołek hebelka, zwalniając w ten sposób zatrzask.
Koło wyłącznika mamy dwie diody – czerwoną i zieloną. Czerwona świeci się po włączeniu i po
wyłączeniu urządzenia, przez jakiś czas, gasnąc potem powoli. Po wyłączeniu gaśnie powoli
również podświetlenie wokół gałki siły głosu – naprawdę fajne! Napisy są pięknie naniesione
sitodrukiem, a pośrodku wygrawerowano logo Designer Audio.
Tył jest dość prosty. Pośrodku mamy dwie pary złoconych, dość prostych zacisków głośnikowych.
Po prawej stronie są wejścia – trzy pary wejść RCA i jedna XLR. RCA są rodowane i naprawdę
znakomite. Po lewej stronie jest gniazdo sieciowe IEC, przełącznik wyłączający lampkę wokół
gałki siły głosu oraz małe gniazdo dla zewnętrznego pilota.
Środek
Wnętrze podzielone jest na kilka segmentów, dokładnie zaekranowanych stalową blachą. Z wejść
sygnał biegnie ładnymi kabelkami Beldena do przedniej ścianki, do mechanicznego przełącznika, a
potem do głównej płytki z końcówką. Okazuje się bowiem, że RSA-V1 to końcówka mocy z
regulacją siły głosu. Trudno mówić, że z „pasywną” regulacją, ponieważ na wejściu jest układ
scalony, sterowana cyfrowo, analogowa drabinka z naklejonym logo Tachyonix 3310 IR01,
japońskiego specjalisty. To najwyraźniej programowana przez kogoś samodzielnie kość. Okazuje
się, że to wersja „International Rectifier Japan version 01” kości CS3310/PGA2310. Japoński
potencjometr na przedniej ściance jest więc tylko sterownikiem, nie ma go w torze sygnału. Po
zmianie poziomu wzmocnienia sygnał trafia od razu do małej płytki wzmacniacza. Jest to
kompletny wzmacniacz analogowy w klasie D firmy Internatonal Rectifier IRAUDAMP4 DB
Rev.03. To wzmacniacz z modulatorem PWM. Układ jest w całości zbalansowany, dlatego warto
zasilić wzmacniacz sygnałem przez wtyki XLR. SPEC przygotowała natomiast stopień wyjściowy,
nowoopracowane tranzystory FET, przykręcone do malutkiego radiatora.
Jedną z ważniejszych części wzmacniacza w klasie D jest filtr wyjściowy. Żeby bowiem
„odzyskać” sygnał muzyczny z sygnału generowanego przez modulator PWM należy zastosować
na jego wyjściu filtr rekonstrukcyjny. I to od jego jakości zależy w dużej mierze, jaki dźwięk
uzyskamy. SPEC poszedł na całość i zastosował w nim, opracowane razem z firmą Arizona
Capacitors, Inc., kondensatory olejowe.
Równie ważne jest zasilanie. Japończycy najczęściej nie korzystają z zasilaczy impulsowych, a z
liniowych – testowany wzmacniacz nie jest wyjątkiem. Pod ekranem z blachy mamy bardzo duży,
naprawdę potężny transformator typu R-core. Współpracuje z nim bank ultra-szybkich,
nowoczesnych diod shottky’ego oraz kilka kondensatorów filtrujących, różnego typu. Mamy tu np.
Nichicony „Super Through” i „Gold Tune”, zbocznikowane wspomnianymi kondensatorami
olejowymi Arizona Capacitors, Inc. z logo SPEC Corp. To bardzo czysta, przemyślana budowa.
Choć wzmacniacz bazuje na „sercu” firmy International Rectifier, to jednak obudowany został
wysokiej klasy układami własnego pomysłu.
Dane techniczne (wg producenta):
Moc wyjściowa: 2 x 50 W/8 Ω, sinus ǀ 2 x 75 W/8 Ω, peak ǀ 2 x 100 W/4 Ω, peak
Pasmo przenoszenia: 10 Hz-30 kHz/±1 dB(6 Ω, 1 W)
Całkowite zniekształcenia harmoniczne (THD): 0,02% (1 kHz, 80% mocy nominalnej)
Czułość wejściowa: 300 mV rms, 37,3 dB (Volume MAX, 6 Ω, 1 kHz)
Pobór mocy (max): 180 W (8 Ω, 100 Hz)
Wymiary: 440 × 120 × 414 mm

Podobne dokumenty