Biuletyn Historyczny

Transkrypt

Biuletyn Historyczny
nr 25, Rok IX
Katowice, kwiecień-maj 2003
Biuletyn
Historyczny
Pismo Studenckiego Koła Naukowego Historyków Uniwersytetu Śląskiego
SPIS TREŚCI
VIII Festyn Archeologiczny......................................................................................................................... s. 1
Sprawozdanie z wyjazdu do Rud Wielkich ................................................................................................s. 3
Sprawozdanie z walnego zebrania sprawozdawczo-wyborczego SKNH...................................................... s. 3
VI międzynarodowa konferencja naukowa ................................................................................................s. 4
Różnorodne oblicza Kościoła Katolickiego................................................................................................ s. 4
Sławków, czyli Austerlitz.......................................................................................................................... s. 5
Białystok - centrum naukowego świata .................................................................................................... s. 6
Warszawa da się lubić............................................................................................................................. s. 7
„Wyspy. Historia". Na marginesie prezentacji książki Normana Daviesa ..................................................... s. 9
Kościół koptyjski. Zarys historii................................................................................................................ s. 10
VIII FESTYN ARCHEOLOGICZNY
Co roku (od 8 lat) w trzecim
tygodniu września, rezerwat w
Biskupinie zmienia się na kilka dni w
tętniący życiem, oblegany przez
dzieci i dorosłych gród. Związane
jest to z odbywającym się tam
jednym z największych festynów
arche-ologicznych
w
Europie.
Prezentowane są wówczas liczne
wystawy i wystę-py, które mają
pokazać współcze-snym jak żyli i
mieszkali nasi przod-kowie od
najdawniejszych czasów.
Ubiegłoroczny festyn odbywał się
pod
hasłem Od Popielą do Piasta i
nawiązywał
do
mitycznych
i
rzeczywistych początków naszej
państwowości.
Festyn
miał
przybliżyć rodakom ten szczególny
okres, gdy pierwsi Piastowie
umacniali swą władzę. Dodatkową
atrakcją była możliwość zobaczenia
scenografii do filmu Stara Baśń,
który był również kręcony na terenie
rezerwatu.
W festynie wzięli także
udział
członkowie
Sekcji
Archeologicznej SKNH. Korzystając z
okazji
postanowiliśmy
połączyć
wyjazd ze zwiedzaniem Poznania
oraz Gniezna. W Poznaniu swoje
kroki skierowaliśmy do Fortu VIII, w
którym obecnie została urządzona
kawiarnia i którego pozostałości
mogliśmy zobaczyć tylko z
zewnątrz. Następnie udaliśmy się
do Fortu VII, któremu ze względu na
rolę jaką pełnił podczas II wojny
światowej należy poświęcić trochę
więcej uwagi.
Ten stuletni fort w okresie
okupacji hitlerowskiej był miejscem
kaźni. W październiku 1939 roku na
rozkaz gauleitera Artura Greisera
urządzono w nim przejściowy obóz
śledczy. Wybór miejsca na obóz
został
prawdopodobnie
podyktowany położeniem tego fortu.
Zlokalizowany
z
dala
od
wielkomiejskich ulic i ruchliwych
arterii
komunikacyjnych
stwarzał
możliwość dogodnego ukrycia celów
okupanta w odniesieniu do tej
warowni. Pierwotnym zadaniem
obozu
było
zgrupowanie
i
zlikwidowanie
więźniów
politycznych, aresztowanych przez
Einsatzgruppen
w
okresie
obejmowania władzy nad miastem
przez
hitlerowskie
władze
okupacyjne. Z czasem cele i
zadania obozu znacznie się
rozszerzyły. Chociaż w niektórych
dokumentach dość często określano
Fort
VII
jako
KL
(Konzentrationslager), to jednak nie
miał on nigdy charakteru obozu
koncentracyjnego. Od początku do
końca był obozem przejściowym.
Więźniowie przebywali w nim
przejściowo tj. dopóty, dopóki w
Gestapo nie zapadła ostateczna
decyzja oddania więźnia w ręce
określonego
sądu,
względnie
skierowania go do jednego z
większych
obozów
koncentracyjnych, albo też stracenia
na miejscu lub poza terenem fortu.
Dokładne i ścisłe dane
pozwalają stwierdzić, że od
listopada do grudnia 1939 roku do
fortu przywożono również ofiary w
celu likwidacji. W ten sposób doszło
do masowej gazyfikacji, psychicznie i
nieuleczalnie chorych z Owińska i
innych zakładów leczniczych z
terenu Poznańskiego. Była to
prawdopodobnie pierwsza akcja
eutanazji przeprowadzona przez
oprawców hitlerowskich na ziemiach
polskich.
Obecnie na terenie Fortu VII
mieści się Muzeum Martyrologii
Wielkopolan, które w swoich
zbiorach posiada ponad 3 tys.
eksponatów, wśród których należy
wyróżnić bogatą korespondencję
więźniarską, pamiątki wykonane
przez
więźniów,
dokumenty
wystawione przez niemieckie
władze okupacyjne, fotografie i
relacje więźniów.
Następnie udaliśmy się na
Ostrów Tumski, by zobaczyć
znajdującą się tam katedrę i kościół
NMP. Katedra p. w. Św. Piotra i
Pawła, jest kościołem gotyckim
wzniesionym w miejscu najstarszej
polskiej świątyni. W 968 roku biskup
Jordan został pierwszym polskim
biskupem misyjnym. Tu wkrótce
rozpoczął budowę katedry, która
była zapewne najstarszą polską
świątynią katolicką. Niestety uległa
ona zniszczeniu podczas najazdu
czeskiego księcia Brzetysława
(1038),
wówczas
zdewastowano
również grobowce Mieszka I i
Bolesława
Chrobrego.
Druga
katedra została wzniesiona przez
Kazimierza I Odnowiciela, a w XIII
wieku zastąpiono ją przez nową już
gotycką, ufundowaną przez biskupa
Boguchawła,
ukończoną
za
Kazimierza III Wielkiego. W
podziemiach katedry mieszczą się
relikty budowli z X wieku i grobowce
Mieszka I i Bolesława Chrobrego.
Po zachodniej stronie placu
katedralnego wznosi się kościół
Najświętszej Marii Panny. Jest to
kościół gotycki, zbudowany z
fundacji kapituły poznańskiej w
latach 1431-1448. Budowniczym był
Hanusz Prus z Poznania. Według
tradycji kościół stanął na miejscu
dawnej
kaplicy
zamkowej
wzniesionej przez żonę Mieszka I
Dąbrówkę.
W Poznaniu udało nam się
zobaczyć również Zamek Cesarski,
wzniesiony w latach 1904-1910 jako
rezydencja dla Wilhelma II. Budowla w
stylu
neoromańskim,
a
wzorowana była na romańskich
zabytkach z Niemiec i Włoch.
Najwięcej zmian przeprowadzili
Niemcy podczas II wojny światowej,
którzy przygotowywali zamek na
rezydencję dla Hitlera (choć ten
nigdy w niej nie był). W dawnej
kaplicy
cesarskiej
urządzono
gabinet dla Führera. Obecnie w
pałacu mieści się centrum Kultury
Zamek, natomiast w sali tronowej
działa kino Pałacowe. Apartamenty
wykorzystywane są m. in. na
galerie.
Po Poznaniu przyszła kolej
na Gniezno. Tam swoje pierwsze
kroki skierowaliśmy do katedry,
której niestety ze względu na
odbywającą się tam mszę nie udało
nam się zwiedzić wewnątrz.
Ograniczeni czasem, pośpiesznie
udaliśmy się na ostatni PKS do
Żnina, gdzie była nasza baza
noclegowa.
Pierwsza pisana wzmianka o
Żninie pochodzi z bulli papieża
Innocentego z 1136 roku, gdzie
wymienia się Żnin jako środek
prowincji
stanowiącej
własność
biskupów gnieźnieńskich. Prawa
miejskie otrzymał w połowie XIII
wieku. Do jego rozwoju przyczyniło
się położenie na ruchliwym trakcie
handlowym ze Śląska do Gdańska.
Liczne przywileje sprawiły, że w XV
wieku należał on do największych
miast Wielkopolski. My udaliśmy się
do samego centrum tego uroczego
miasta - na rynek, pośrodku którego
stoi ceglana gotycka wieża obronna z
XV
wieku.
Stanowi
ona
pozostałość dawnego ratusza. W
wieku XVIII, na wieży mieściło się
więzienie, a później archiwum
państwowe.
Na koniec polną drogą
ruszyliśmy do celu naszej podróży do Biskupina. Tam oprócz
zwiedzenia
rezerwatu
archeologicznego
czekało
na
zwiedzających wiele ciekawych
atrakcji, które poprzez swoją
obrazowość dostarczały informacji
na temat życia naszych przodków.
Festyn w Biskupinie to nie tylko
wystawy, występy i pokazy, to
przede wszystkim warsztaty w
których można wziąć udział i na
„własnej skórze" przekonać się np. jak
dawniej lepiono garnki z gliny, tkano
pasek na bardku, robiono biżuterię pierścionki, bransoletki lub zawieszki.
Można również było podłubać
dłubankę, spróbować gry na bębnie,
wiercenia drajlą i wioliną w rogu i
kości, próbować pisać runami, wybić
monetę,
wystrugać
klepkę,
popróbować wyplatania koszy z
wikliny. Dla tych, którzy nie mieli
ochoty wziąć udziału w warsztatach
pozostawały inne atrakcje. Można
było zobaczyć prezentacje walk przy
użyciu broni
wczesnośredniowiecznej z udziałem
wojowników madziarskich, pokaz
tańców szkockich lub posłuchać
koncertów:
Morawskiej
Kapeli
ludowej,
litewskiego
zespołu
„Kecskes",
zespołu
„Fidelius",
zespołu folklorystycznego „Wisła".
Dużą widownią cieszył się
pokazowy proces czarownic oraz
widowisko - Dzieje Popielą. W
międzyczasie można było również
coś przekąsić lub pójść do muzeum
zwiedzić prezentowane wystawy.
Członkowie Sekcji wzięli udział w
festynie w piątek (21 września).
Na
zakończenie
należy
wspomnieć, że Festyn cieszy się
dużą popularnością i to zarówno
wśród osób starszych, jak i
młodszych.
Jest
również
przykładem na to, jak można
połączyć przyjemne z pożytecznym,
naukę
z
zabawą.
Jedynym
mankamentem jest to, iż ogromna
ilość ludzi, a szczególnie dzieci
zmusza do walki o każdy kawałek
przestrzeni, by cokolwiek zobaczyć.
Izabela Lar
SPRAWOZDANIE Z WYJAZDU PO RUD WIELKICH
Zaraz po przyjeździe na
miejsce (24 września 2002 roku)
zgłosiliśmy się do Siedziby Parków
Krajobrazowych, gdzie zostaliśmy
zakwaterowani. Na miejscu okazało
się, że oprócz nas schronienie
znalazło tam także 6 innych osób,
przede
wszystkim
studentów
geografii.
Głównym
naszym
zajęciem stało się składanie
folderów potrzebnych na festyn,
który przewidziano na 26 i 27
września. Resztę dnia spędziliśmy
rozpakowując się oraz poznając
pozostałe 6 osób, które tak jak my
miały
wziąć
udział
w
przygotowywanej imprezie.
Następnego dnia zebraliśmy
się w sali konferencyjnej gdzie
przydzielono nam zadania, za które
staliśmy się odpowiedzialni z chwilą,
gdy pojawiły się pierwsze grupy
dzieci. Pierwsze wycieczki zaczęły
przyjeżdżać po 9 zaczynając
zabawę z historią od zapisania się w
Siedzibie Parku Krajobrazowego,
gdzie wyznaczano przewodnika,
którego celem było oprowadzanie po
terenie należącym do cystersów oraz
przekazywano informacje dotyczące
pozostałych atrakcji i konkurencji.
Jedną z wielu atrakcji stanowiły
dymarki cysterskie przy, których
dzieci mogły się przekonać w jaki
sposób niegdyś wytapiano żelazo.
Pod koniec festynu dymarka była
rozbijana co pozwalało się przekonać,
że rzeczywiście znajdują się w niej
przetopione kawałki rudy. Po południu
w ramach relaksu wybraliśmy się do
przyklasztornego parku na spacer.
"Dymarki cysterskie" trwały
dwa dni i zakończyły się 27
września. Ta odbywająca się co
roku impreza organizowana jest
przez
pracowników
Parków
Krajobrazowych. W tym roku
składała się ona z dwóch części
obejmujących
zwiedzanie
kompleksu klasztornego założonego w
Rudach w 1258 roku przez Piotra z
Jędrzejowa
i
parku
przyklasztornego
przebudowanego
całkowicie w XIX wieku przez jego
świeckich właścicieli. Do dnia
dzisiejszego znajduje się w nim
wiele nie spotykanych nigdzie
indziej w naszym regionie drzew.
Drugą część stanowiły liczne
konkursy związane z życiem
cystersów a także pieczenie
kiełbasek. Sam festyn przebiegał
spokojnie - mimo padającego
deszczu - frekwencja była ogromna.
Agnieszka Bartnik
S PRAWOZDANIE Z WALNEGO ZEBRANIA sprawozdawczowyborczego
22 listopada 2002 roku o
godz. 1200 w sali 146 rozpoczęło się
walne zebranie sprawozdawczowyborcze
SKNH,
któremu
przewodniczyła Katarzyna Sikoń.
Jako pierwsza zabrała głos prezes
Izabella Lar, omawiając działalność
SKNH w roku akademickim
2001/2002. Przedstawiła postępy
prac przy zbieraniu materiałów do
publikacji z okazji 35-lecia Koła,
sprawozdanie z „objazdówki" po
Ukrainie, z prelekcji z przezroczami o
Bliskim Wschodzie, wyświetlania
filmów w cyklu Historia filmem
pisana,
wydawania
„Biuletynu
Historycznego". Omówiła również
udział studentów w konferencjach
naukowych w Zabrzu, Opolu i
Rzeszowie, nawiązanie współpracy z
IPN, muzeum w Auschwitz Birkenau oraz Archiwami Śląskimi w
Rudzie Śląskiej.
Następnie
głos
zabrali
przewodniczący
poszczególnych
Sekcji działających w ramach
SKNH. Sprawozdanie z działalności
Sekcji Archeologicznej przedstawiła
Anna Kowalewska, składając relację z
obozu
archeologicznego,
wyjazdów do muzeów, wycieczki na
trasie Poznań – Gniezno - Biskupin.
Działalność Sekcji Mediewistycznej
przedstawił Mariusz Matuszewski,
omawiając wyjazdy do Krakowa,
udział w konferencjach (UJ,
Zabrze), wycieczkę do opactwa
cystersów
w
Jędrzejowie oraz
studencki obóz w Rudach.
Następnie
głos
zabrała
przewodnicząca Sekcji Krzewienia
Tradycji i Kultury Rycerskiej Joanna Dusza. Przedstawiła ona
sprawozdanie
z
pokazów
organizowanych w szkołach, udział
w turniejach i corocznej inscenizacji
bitwy pod Grunwaldem, „objazdówki” po
zamkach
Słowacji,
nawiązania
współpracy z zespołem muzyki
dawnej z Zabrza.
Zebrani jednogłośnie przyznali
absolutorium
ustępującemu
Zarządowi, po czym
dokonano wyboru nowych władz
SKNH. W wyniku głosowania
prezesem SKNH na rok akademicki
2002/2003 została wybrana Izabela
Lar; zastępcą prezesa Anna
Kowalewska,
sekretarzem
Agnieszka
Bartnik;
skarbnikiem
Aleksandra Musiolik; redaktorem
naczelnym „Biuletynu Historycznego" Katarzyna Sikoń.
Agnieszka
Bartnik
VI MIĘDZYNARODOWA KONFERENCJA NAUKOWA
VI
międzynarodowa
konferencja naukowa z cyklu
Kultura Europy Środkowej, tym
razem
poświęcona
korzeniom
środkowoeuropejskiej
oraz
górnośląskiej kultury gospodarczej,
miała miejsce w dniach 14-15
listopada 2002 roku. Miejscem
obrad tradycyjnie już, stało się
zabrzańskie
Muzeum
Górnictwa
Węglowego. Warto nadmienić, że
patronat
honorowy
nad
tegorocznym sympozjum objęli ks.
abp. Damian Zimoń, metropolita
górnośląski, ks. bp Jan Wieczorek ordynariusz
diecezji
gliwickiej,
ponadto zaś rektorzy UŚ - prof. dr
hab. Janusz Janeczek oraz
Politechniki Śląskiej - prof. dr hab.
inż. Wojciech Zieliński.
Pierwszy
dzień
sesji
rozpoczął się przemówieniami, jakie
wygłosili naczelnik Wydziału Kultury
i Sportu Urzędu Miejskiego w
Zabrzu p. A. Wilk, ks. bp. Jan
Wieczorek,
ponadto
ustępujący
prezydent miasta Zabrze, mgr inż.
Roman Urbańczyk - od samego
początku
patronujący
poszczególnym konferencjom w/w
cyklu, następnie zaś organizator
tychże, prof. dr hab. Antoni Barciak.
Właściwe obrady, które tego
dnia poświęcono zagadnieniom
teorii i praktyki gospodarczej,
rozpoczął
referat
prof.
Z.
Kurnatowskiej; później głos zabierali
m. in. dr hab. B. Paszkiewicz, prof. A.
Wałkówski, ks. prof. K. Dola, prof. W.
Fałkowski, mgr W. Dominiak, prof.
M. Cetwiński, dr M. Kucharski, dr L.
Harc, ks. prof. J. Związek i mgr J.
Gołaszewski.
Nie
zabrakło
wystąpień gości z zagranicy. I tak
swoje referaty przedstawili prof. J.
Bakala, prof. P. Martuliak oraz mgr D.
Bakalova.
Drugi
dzień
konferencji
podzielono
na
dwie
części
tematyczne, z których pierwsza
poświęcona została dziejom Zabrza.
Jako pierwszy wygłosił swój referat
prof. A. Barciak, po nim zaś głos
zabrał mgr inż. arch. T. Wagner;
kolejne
referaty
dotyczyły
organizacji kościelnej w obrębie
Zabrza, kwestię tę poruszyli ks. prof. A.
Kiełbasa i ks. prof. J. Swastek.
Druga część tematyczna
dotyczyła zagadnień wiążących się
z
problematyką
gospodarczych
podstaw miast i wsi. Swoje referaty
odczytali tu prof. K. Bobowski, prof.
M. Goliński, dr P. Wiszewski, dr S.
Rosik, prof. A. Pobóg-Lenartowicz,
prof. W. Iwańczak, dr R. Stelmach,
mgr I. Pietrzyk, prof. I. Panie oraz
prof. Z. Kwaśny. Podobnie jak w
dniu poprzednim nie zabrakło
odczytów
gości
z
ośrodków
zagranicznych: prof. I. Hlavaćek,
prof. M. Blahova i prof. K. Fuchs.
Pisząc
o
tegorocznej
konferencji
nie
można
nie
wspomnieć o jeszcze jednym jakże istotnym - jej aspekcie, jaki
stanowiły
kończące
sesje
przedpołudniowe oraz finalizujące
poszczególne dni obrad dyskusje,
poruszające
bardzo
szeroką
płaszczyznę
problemową
i
prezentujące
wysoki
poziom
merytoryczny. Podobnie jak miało to
miejsce w latach poprzednich,
wszystkie
wystąpienia
wydane
zostaną staraniem organizatorów w
formie osobnej publikacji.
Mariusz
Matuszewski
RÓŻNORODNE OBLICZA KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO
Wspólnymi siłami Instytutu
Pamięci Narodowej, Koła Teologów
Wydziału Teologicznego UŚ oraz
Studenckiego Koła
Naukowego
Historyków UŚ została
zorganizowana 14 listopada 2002
roku sesja naukowa pt.: „Oblicza
Kościoła katolickiego w XX wieku".
Nasze zaproszenie przyjęli wybitni
znawcy tematu, dzięki czemu udało
się nadać spotkaniu prawdziwie
profesjonalny i naukowy charakter.
Aby nieco urozmaicić obrady
podzieliliśmy ten dzień na trzy
odmienne części.
Rozpoczęli swymi referatami
studenci, poruszając się w obrębie
zarówno Kościoła na Śląsku jak i
wykraczając nieco w wydarzenia
historii powszechnej. Kontrowersje
wokół osoby biskupa krakowskiego
Jana kardynała Puzyny oraz słynnej
kwestii zastosowania cesarskiego
Veta na konklawe w 1903 roku
omówił pierwszy prelegent Michał J.
Witkowski. Następnie głos zajął
przedstawiciel
Wydział
Teologicznego diakon Michał Kłakus
i poruszył zagadnienie stosunku
Kościoła katolickiego do polityki w
autonomicznym
województwie
śląskim. Losom „Pantowców" na
Górnym Śląsku w latach 1938-1945,
czyli po śmierci Edwarda Panta
poświęciła swój referat Izabella Lar.
Następnie swój krótki komunikat
przedstawił ponownie diakon Kłakus
omawiając represje duchowieństwa
diecezji katowickiej w PRL.
W części drugiej prof. dr hab.
Ewa Chojecka snuła łagodną
refleksję
o
nowoczesnej
architekturze sakralnej Górnego
Śląska. Uwrażliwiając nas na piękno
i symbolikę sakralnej architektury.
Prof. dr Wacław Długoborski
polemizował ostro z tezami
zawartymi w pracy Davida
Goldhagena,
poruszającej
zagadnienia
relacji
Kościoła
katolickiego a holokaustu. Rolę
śląskich zjazdów katolickich (19221924) na Górnym Śląsku omawiał dr
Lech Krzyżanowski. Sporo emocji
wzbudziło wystąpienie dr Pawła
Milcarka z UKSW w Warszawie.
Swój szeroki temat: „Zreformować
zachowując istotę" - filozoficzne
podstawy zmian w Kościele po
Vaticanum II ograniczył do
zagadnień liturgii. Przytoczył i
omówił dość sceptyczne wobec
reform liturgii po Vaticanum II opinie
znawców,
przywołując
nawet
autorytet
kardynała
Josefa
Ratzingera. Tę część zakończył
zamaszystym wystąpieniem dr
Jacek Kurek, z dużą swadą i
znawstwem pochylając się nad
niektórymi
cechami
polskiej
religijności w XX wieku.
Trzecią
część
konferencji
naukowej
stanowiła
dyskusja
panelowa na temat: Relacja Kościół Państwo
w
PRL
1945-1956.
Poprowadził ją ks. prof. dr hab.
Jerzy Myszor, a wzięli w niej udział
obok niego także prof. dr hab. Jan
Wiesław Wysocki (UKSW) oraz ks. dr
Henryk Olszar. Niestety zabrakło nam
czasu, aby poruszyć wszystkie
arcyciekawe
wątki
dyskusji.
Wspaniale dużą pomoc w
organizacji
okazali
zwłaszcza
członkowie SKNH za co bardzo
dziękujemy.
Michał J. Witkowski
SŁAWKÓW, CZYLI AUSTERLITZ
Dnia 30 listopada 2002 roku
odbył się wyjazd do Czech.
Naukowymi opiekunami wycieczki
byli; Dr Dariusz Nawrót, Dr
Aleksandra Skrzypietz oraz Dr Piotr
Boroń. Naszym celem było
niewielkie miasto Slavkov u Brna
(które w okresie panowania dynastii
habsburskiej
nosiło
nazwę
Austerlitz) oraz miasteczka i wsie
leżące w jego okolicy. Na tym
terenie 2 grudnia 1805 roku miała
miejsce jedna z ważniejszych, jeśli
nie najistotniejsza bitwa doby
napoleońskiej.
Po kapitulacji twierdzy Ulm
20
października
wojska
napoleońskie ruszyły wzdłuż Dunaju w
pościgu za wojskami rosyjskimi
dowodzonymi
przez
Michaiła
Kutuzowa. Mimo kilku potyczek
między forpocztami francuskimi a
ariergardą rosyjską, nie doszło
jednak do decydującego starcia.
Dopiero w listopadzie doszło do
dramatycznych
konfrontacji
pod
Durrenstein a następnie pod
Hollabrunn tak, że dopiero pod
koniec miesiąca Rosjanie zatrzymali
się w okolicach Ołomuńca. Tam
połącz yli
s ię
z
wojs k ami
austriackimi. Na południowy-zachód
od nich, w okolicach Brna
skoncentrowały się główne siły
francuskie.
Po
nieudanych
mediacjach
francusko-rosyjskich
prowadzonych w ostatnich dniach
listopada, 1 grudnia doszło do
pierwszych utarczek w okolicach wsi
Sokolnice i Telnice, których broniły
nieliczne
oddziały
francuskie,
natomiast 2 grudnia miała miejsce
zasadnicza bitwa. Na przeciwko
siebie stanęły: licząca ok. 80 tys. a
dowodzona przez Napoleona
Wielka Armia i szacowana na ok. 90
tys. armia sprzymierzonych pod
dowództwem Michaiła Kutuzowa.
Walki toczył się od godzin rannych
do ok. 16 po południu, kiedy to
pokonane siły koalicji zaczęły się
wycofywać.
O
wyniku
bitwy
zadecydowała
zbytnia
pewność
sprzymierzonych
przede
wszystkim cara Aleksandra I którzy, nie czekając na nadejście
armii gen. Bennigsena oraz
arcyksięcia
Karola,
dali
się
sprowokować do bitwy. Najwyższe
dowództwo
koalicji
z
gen.
Weirotherem na czele nie potrafiło
także dostosować swojego działania
do dynamicznie zmieniającej się na
polu bitwy sytuacji i mechanicznie
wdrażało ustalony przed starciem
plan, który 2 grudnia rano był już
praktycznie nieaktualny ze względu
na przegrupowani dokonane przez
Napoleona. Niewątpliwie fatalne w
skutkach było dla Rosjan uderzenie
III Korpusu marszałka Davouta od
strony
południowej,
które
zdruzgotało
lewą
flankę
sprzymierzonych.
Uwzględnić
należy znakomitą postawę IV
korpusu marszałka Soulta, który
wziął na siebie główny ciężar bitwy w
rejonie płaskowyżu i wzgórza Prace.
Straty po stronie francuskiej wynosiły
ok. 8 tys. zabitych. W przypadku
armii austriackiej i rosyjskiej
oszacowanie strat jest dość trudne,
wynosiły one ok. 15-20 tys. zabitych.
Pierwszym obiektem, który
można uznać za historyczny a który
ukazał się naszym oczom gdy
wjeżdżaliśmy na tereny gdzie
rozgrywała się bitwa, była stara
droga z Brna na Ołomuniec
widoczna z daleka dzięki ciągnącym
się wzdłuż niej drzewom.
Zwiedzanie miejsca bitwy
zaczęło się od Wzgórza Prace (324
metrów n. p. m.), gdzie znajduje się
muzeum bitwy. Jego zbiory są
jednakże bardzo skromne i
ograniczają się do kilku szabel,
pałaszy, jednego kirysa i schematu
bitwy przedstawionego na makiecie.
Poza tym znajdziemy tam
oczywiście
obrazy
z
epoki
przedstawiające bitwę. Inną atrakcją
wzgórza jest pomnik poległych na
płaskowyżu Prace, w którego dolnej
części mieści się niewielka kaplica.
Ze wzgórza Prace, które
mieściło się w południowej strefie
teatru bitwy, pojechaliśmy mniej
więcej wzdłuż linii walk na północ.
Po drodze z lewej strony mijaliśmy
Telnice i Sokolnice, które podczas
bitwy były zaciekle bronione przez
Francuzów. W okolicy nadal można
dojrzeć kontury dawnych stawów
zatczańskich, w których rzekomo
miały potopić się masy Austriaków i
Rosjan, cofających się przed
prawym
skrzydłem
wojsk
napoleońskich. Faktycznie jednak,
jak
szacuje
współczesna
historiografia w stawach nie utopiło
się więcej niż kilku żołnierzy, a
kilkutysięczne liczby były przede
wszystkim wytworem propagandy
napoleońskiej. Istotnie - po
groblach otaczających dzisiaj już
suche stawy - na pierwszy rzut oka
widać, że głębokość mogła tu
wynosić ok. 1 metra lub nawet
mniej.
Przejeżdżaliśmy także obok
istniejących do dziś niskich (niewiele
ponad metr wysokości) murków
byłej bażanciarni, w których widać dziś już zacementowane - otwory
służące podczas bitwy jako okienka
dla francuskich dział.
Następnie jechaliśmy przez
miasteczka (lub blisko obok nich);
Kobylnice, Prace i Krenovice, aż w
końcu dotarliśmy w pobliże
zachowanej do dziś, zbudowanej z
czerwonej cegły stacji pocztowej w
Pozoficach, gdzie 30 listopada
Napoleon
prowadził,
mające
doprowadzić
do
ewentualnego
porozumienia,
rozmowy
z
reprezentującym cara Aleksandra I
księciem Dołgorukim.
Kulminacyjnym
punktem
objazdu było wzgórze Santon. Tutaj
co roku inscenizowany jest fragment
bitwy, tzn. natarcie sprzymierzonych
na wzgórze i jego obrona
prowadzona przez V korpus
Lannes'a. Tegoroczna inscenizacja
obejmowała, co prawda nie dość
wierne, ale mimo to wywołujące
olbrzymie
wrażenie
starcia
piechurów
obu
stron.
Jazda
reprezentowana była przez zaledwie
kilku kozaków, natomiast po stronie
sprzymierzonych skupiona była
liczna artyleria, która prowadziła
ogłuszający
publiczność
ogień
salwowy. Warto zaznaczyć, że tych
kilkuset pasjonatów, którzy brali
udział w „walce" dawało nam
znakomity przegląd umundurowania
zarówno Wielkiej Armii jak i wojsk
sprzymierzonych. Już z daleka
można było zobaczyć na przykład
wyróżniające się niedźwiedzie
czapy grenadierów francuskich.
Cała bitwa trwała kilka godzin
kończąc się wspólnym wymarszem
jednostek.
Kolejnym punktem wycieczki
było wzgórze Źurań (286 metrów n.
p. m.), z którego podczas bitwy
dowodził
Napoleon
Bonaparte.
Obecnie
oprócz
czterech
łopoczących flag reprezentujących
państwa, które brały udział w bitwie,
znajdziemy na szczycie również
mapę jej przebiegu przedstawioną
na kamiennym bloku. Przy dobrej
widoczności ze wzgórza można
zobaczyć pole bitwy w niemalże
całej okazałości.
Ostatnim punktem wycieczki
był ulokowany na wzgórzu zamek
(pałacyk) w Austerlitz, do którego
doszliśmy
przechodząc
przez
założony na podłużnym planie rynek
miejski. Sam zamek był niegdyś
rezydencją księcia Wenzela Antona
Kaunitza (1711-1794), kanclerza
Austrii za panowania Marii Teresy.
Przed bitwą pod Austerlitz spędził w
nim noc Aleksander I, jednak już
następnego dnia spał tu zwycięski
Napoleon. Gdy przybyliśmy pod
pałac, na dziedzińcu paliły się duże
ogniska zrobione z grubych bali, a w
około spacerowało wielu „żołnierzy"
biorących
wcześniej
udział
w
zainscenizowanej bitwie. Można
było również zobaczyć postacie
ubrane w inne tj. cywilne stroje z
ówczesnej
epoki.
Muzeum
mieszczące się w zameczku
zdążyło w ostatnim czasie
zgromadzić
nowe
zbiory,
powiększając tym samym liczbę
prezentowanych wystaw. Oprócz
rycin, obrazów i elementów
uzbrojenia zobaczyliśmy sztandary,
odznaczenia oraz charakterystyczne
dla tamtej epoki sanie, mniej więcej
takie jak te na których został na
jednym z obrazów uwieczniony
wycofujący się z Rosji Napoleon. Po
zjedzeniu posiłku ruszyliśmy w
drogę powrotną.
Mirosław Sikora
BIAŁYSTOK – CENTRUM NAUKOWEGO ŚWIATA
Białystok
okazał
się
cudownym, kameralnym miastem.
Tym razem to właśnie tam odbył się XI
Ogólnopolski
Zjazd
Historyków
Studentów.
Kilkudniowa
sesja
naukowa 27-30 marca 2003 roku i
zgromadziła studentów niemal z
wszystkich uczelni w kraju.
Spotkania odbyły się w kilku
sekcjach tematycznych, co stało się
doskonałą okazją do poznania
młodych badaczy z innych
ośrodków.
Niestety
nasz
Uniwersytet reprezentowany był
tylko przez jednego przedstawiciela. Z
referatem pt.: „Cesarstwo przeciw
kard. Rampolli" zawitał w tym
urokliwym mieście Michał J.
Witkowski (SKNH). Organizatorzy
dołożyli wszelkich starań, aby
urozmaicić pobyt uczestnikom i
zapewnili im wszechstronną opiekę
także popołudniami, kiedy w luźnej
atmosferze można było wymienić
poglądy,
pożartować,
ożywić
regionalne zaszłości i animozje.
Michał J. Witkowski
WARSZAWA DA S I E LUBIĆ...
Pierwszym celem wycieczki
do Warszawy, która odbyła się w
dniach 27-28 marca 2003 roku, było
Muzeum
Wojska
Polskiego
mieszczące
się
przy
Alejach
Jerozolimskich, w gmachu Muzeum
Narodowego. MWP powstało w
1920 roku, powołane dekretem
Józefa Piłsudskiego. Podczas II
wojny światowej nie funkcjonowało,
jego działalność została wznowiona z
dniem 1 stycznia 1946 roku. Zbiory
muzeum są bogate, jednak daje się
odczuć ich niedostatek w zakresie
kilku okresów dziejów Polski, co
wynika bądź to z faktu nikłych
znalezisk
z
tych
okresów
szczególnie
z
wczesnego
średniowiecza, bądź jest to efektem
zagubienia eksponatów podczas
zawieruch wojennych, szczególnie II
wojny światowej.
Niestety
zaczynając
zwiedzanie udaliśmy się drogą nie
zgodną z chronologią dziejów,
wkraczając od razu do sal z
eksponatami
z
okresu
II
Rzeczpospolitej i II wojny światowej.
Naturalnie przeważała tam broń
ręczna, nie tylko polska lecz również
będąca
produktem
państw
zachodnich jak np. ciężkie karabiny
niemieckie MG-42, czy francuskie
Maximy. Nie mogło również
zabraknąć rosyjskiej pepeszy z
magazynkiem
bębnowym.
Interesujące
były
prowizoryczne
pistolety maszynowe oraz STENY
produkowane
przez
polskie
podziemie we własnych tajnych
fabrykach. Oprócz broni można było
znaleźć też motocykle, sprzęt
komunikacyjny, no i przede
wszystkim mundury. Bogata była
kolekcja odznaczeń wojskowych.
Kolejnym
punktem
zwiedzania była wystawa z okresu
wczesnego
i
późnego
średniowiecza, tu zbiory były dosyć
ubogie, jednak można było
zobaczyć
interesującą
makietę
rekonstruującą
wczesnośredniowieczny
gród
obronny, a w kolejnej sali
pokaźnych
rozmiarów
obraz
rekonstruujący
bitwę
pod
Grunwaldem. Nie zabrakło pancerzy
husarskich wraz ze skrzydłami i
uzbrojeniem ciężkiej jazdy.
Bez wątpienia najbogatsze
były zbiory z okresu XV, XVI i XVII
wieku: pancerze płytowe, hełmy,
miecze,
buzdygany,
buławy,
nadziaki, lance i wiele jeszcze
innych - bardziej wymyślnych
narzędzi walki, w dodatku każde w
wielu
odmianach.
Często
poszczególne eksponaty pochodziły
ze znanych pól bitewnych jak
choćby Grunwald, Orsza czy
Wiśniowiec.
Były
oczywiście
sztandary państwowe i chorągwie,
uprzęże końskie oraz inne
przedmioty związane z ówczesnym
rzemiosłem wojskowym.
Trochę mniejsze zasoby
broni mają wystawy dotyczące
polskich zrywów narodowych, choć te
są
wspierane
malarstwem
rekonstruującym bitwy tego okresu
oraz przedstawiającym kluczowe dla
tych czasów postacie z Tadeuszem
Kościuszką - którego kilka
osobistych przedmiotów znajduje
się w gablotach - na czele. Mieliśmy
okazję m in. zobaczyć osławione
chłopskie kosy, które stały się
„hitem" insurekcji kościuszkowskiej ze
względu na ich powszechność i
łatwość wykonania. Od razu rzuca
się w oczy ich wysokość
dochodząca nieraz do 2.5, może
nawet 3 metrów. Wiele jest również
eksponatów
należących
do
wybitnych osobistości polskiej sceny
wojskowej i politycznej. Spotykamy
małe pistoleciki z magazynkiem
bębenkowym, szable, tabaki i inne
rzeczy osobiste. Nie brakuje
naturalnie pałaszów i muszkietów
tak charakterystycznych dla epoki.
Jest jeszcze zaskakująca
zwiedzających wystawa uzbrojenia
m. in. ludów Azji i Afryki. Na
wszystkich zrobiła ona chyba
niemałe wrażenie. Trudno opisać ją
w kilku słowach, gdyż choć mieści
się zaledwie w jednym - acz
obszernym - pomieszczeniu, to
jednak zawiera różnorodne pod
względem
zarówno
chronologicznym, jak i terytorialnym
eksponaty. Począwszy od tureckich
kindżałów, po przez japońskie
katany do uprzęży wielbłądów z
różnych krajów. Broń z Afryki
niejednokrotnie była przepięknie
zdobiona, a rękojeści wykonane z
rogu lub kości. Jednak największe
chyba wrażenie robiły manekiny z
pełnym rynsztunkiem japońskich
wojowników doby szogunatu. Zbiory
tej kolekcji pochodzą przede
wszystkim ze zdobyczy wojennych i
zbiorów prywatnych dyplomatów i
podróżników polskich.
Osobnego
omówienia
wymaga wystawa na podwórzu
Muzeum Wojska Polskiego. Składa
się na nią broń pancerna okresu II
wojny światowej, reprezentowana
m. in. przez rosyjskie działa
samobieżne i czołgi (nie mogło
zabraknąć T-34, był także IS). Są
również haubice i armaty polowe przeważnie licencji rosyjskiej. Z tego
samego okresu pochodzą również
niektóre samoloty (m. in. polski
PZL.37
Łoś).
Z
powstaniem
warszawskim wiąże się jeden z
ciekawszych
eksponatów
tj.
prowizoryczny,
niewielkich
rozmiarów wóz pancerny „KUBUŚ",
którego pancerz stanowią nie dużej
grubości płyty. Jest również epizod
niemiecki - pół gąsienicowy
transporter opancerzony. Z okresu
powojennego natomiast możemy
podziwiać
wczesną
wersję
Leoparda. Perełką jest mobilna
wyrzutnia rakiet. Okres powojenny
jest też reprezentowany przez
śmigłowce;
transportowe
i
wielozadaniowe.
Generalnie rzec biorąc
zbiory Muzeum Wojska Polskiego
mogą zaciekawić i w pełni
usatysfakcjonować takich laików jak
nasza grupa, jednak dla bardziej
wybrednych amatorów uzbrojenia
mogą okazać się miejscami ubogie.
Zamek
królewski
w
Warszawie jest główną, obok
krakowskiego Wawelu, rezydencją
monarszą w Polsce, łączącą cechy
gotyku, wczesnego baroku, rokoka i
klasycyzmu — i dodajmy całkowicie
odbudowana
po
zniszczeniu dokonanym podczas II
wojny
światowej.
Początki
warszawskiej rezydencji monarszej
sięgają końca XIII wieku, gdy na
wysokim brzegu Wisły powstał
drewniany
gród
Piastów
Mazowieckich. W I połowie XV
wieku na terenie tegoż grodu stały
dwa gotyckie, ceglane pałace
książęce — Curia Maior (Dwór
większy) oraz Curia Minor (Dwór
mniejszy), a także dwie wieże —
Grodzka i Okrągła (obecnie zwana
Władysławowską). Około 1570 roku
Zygmunt II August zlecił swoim
architektom rozbudowę rezydencji w
stylu
renesansowym.
Prace
przerwała jednak rychła śmierć
króla. Do dzieła powiększenia
zamku powrócono u schyłku
stulecia po przeniesieniu tu głównej
rezydencji
królewskiej.
Najprawdopodobniej 16 marca 1596
roku dwór króla Zygmunta III Wazy
przybył do Warszawy, w tym samym
roku król rozpoczął przebudowę
zamku na rezydencję królewską i
1611 osiadł tu wraz z dworem.
Według planów m. in. Matteo
Castellego i Constantino Tencalli
został on zamknięty w pięciobok
skrzydeł. Nowe główne skrzydło
zachodnie ozdobiły trzy wieże —
dwie małe po bokach i wielka
zegarowa
pośrodku.
Budowla
utrzymana w surowym stylu
wczesnego
baroku
otrzymała
elegancką
kamieniarkę.
Bogato
dekorowane wnętrza (m. in. sale
sejmowe)
zdobiły
wspaniale
kolekcje dzieł sztuki, zrabowane w
większości podczas szwedzkiego
potopu. W epoce saskiej gruntownie
przebudowano w stylu rokoka
skrzydło północno-wschodnie, które
otrzymało
wówczas
trzy
charakterystyczne ryzality.
Złoty okres dla zamku
rozpoczął się wraz z objęciem tronu
przez
Stanisława
Augusta
Poniatowskiego. Zbiorowym dziełem
architektów
(Jakub
Fontana,
Dominik Merlini, Jan Christian
Kamsetzer),
malarzy
(Marcello
Bacciarelli,
Canaletto)
oraz
rzeźbiarzy (Andrzej Le Brun, Jakub
Monaldi)
powstał
jeden
z
najwspanialszym
w
Europie
zespołów wnętrz klasycystycznych.
Składały się nań dwa główne
apartamenty:
prywatny
(Sala
Canaletta
i
Audiencjonalna,
Sypialnia) i wielki (Sala Balowa,
Rycerska,
Tronowa,
Gabinet
Marmurowy).
Po upadku Rzeczypospolitej
zamek pozostał siedzibą władz
zaborczych, a w czasie późniejszym
— władz Księstwa Warszawskiego i
Królestwa Polskiego. Po powstaniu
listopadowym wywieziono do Rosji
kolekcje dzieł sztuki, zniszczono
wiele wnętrz, przede wszystkim te
związane z historią Polski. W
okresie II Rzeczpospolitej zamek (w
latach 1926-1939 zamek stanowił
rezydencję
prezydenta)
odrestaurowano pod kierunkiem
Kazimierza Skórewicza i Adolfa
Szyszko-Bohusza.
Dzieło zniszczenia budowli
rozpoczął pożar 17 września 1939
roku
podczas
bombardowania
niemieckiego Warszawy. Po zajęciu
miasta
okupanci
całkowicie
obrabowali i zdewastowali wnętrza.
Część zabytków, jak i fragmenty
wystroju
uratowali
pracownicy
Muzeum
Narodowego
pod
kierunkiem Stanisława Lorentza.
Mury zamkowe Niemcy wysadzili po
upadku powstania warszawskiego
(listopad/grudzień
1944).
Do
odbudowy zamku ze środków
społecznych przystąpiono dopiero w
1971 roku. Realizację projektu Jana
Zachwatowicza uwieńczyło otwarcie
dla zwiedzających odtworzonych
wnętrz (1984, Sala Balowa 1988).
Zamek Królewski w Warszawie
obok funkcji muzealnych pełni także
role gmachu reprezentacyjnego
stolicy i Rzeczypospolitej.
Spośród stosunkowo wielu
zachowanych do dziś oryginalnych
dzieł sztuki, warto przedstawić
ekspozycję znajdującą się w Sali
Canaletta (Gabinet Marmurowy), bo
też ona chyba robi na każdym ze
zwiedzających
Zamek
gości,
ogromne
wrażenie.
Przepięknie
malowane widoki miast pouczały i
utrwalały w pamięci konkretne
miejsca. Ich funkcja poznawcza i
dydaktyczna
często
była
podporządkowana głównej idei —
gloryfikacji osoby panującego i jego
doskonałych rządów. Jedna z
wedut, przedstawiająca Warszawę
od strony Pragi, powstała na
życzenie
Stanisława
Augusta
Poniatowskiego.
Oprócz
tego
obrazu, Canaletto namalował
jeszcze 22 inne widoki stolicy,
którymi monarcha ozdobił pokój
Prospektowy usytuowany obok
kaplicy
królewskiej
na
zamku
warszawskim. W zamyśle władcy
miały one ukazywać dynamiczny
rozwój miasta pod królewskim
protektoratem.
Panorama
lewobrzeżnej
Warszawy
została
przedstawiona
z
perspektywy
praskiego brzegu na którym zasiadł
przed sztalugami twórca obrazu.
Opodal grupki osób przejeżdżają
eleganckie
karoce
wiozące
dostojników państwowych. Konno
paradują jeźdźcy i odważne
amazonki. Po drugiej stronie rzeki
widać Zamek Królewski i Wieżę
Zygmuntowską, z prawej strony
dach katedry Św. Jana, a na
Nowym
Mieście
kopułę
Sakramentek i dzwonnicę kościoła
Panny Marii, wieże Dominikanów i
Paulinów przy Nowomiejskiej.
Znajdujący się w Sali
Canaletta
Portret
Koronacyjny
autorstwa Marcello Baciarellego
należy
do
najbardziej
reprezentacyjnych
wizerunków
Stanisława Augusta. Nadworny
malarz królewski posłużył się tu
tradycyjnym
schematem
obowiązującym
w
rokokowym
francuskim portrecie en gala.
Monarcha ukazany został w całym
splendorze władzy i majestatu.
Ubrany w paradny strój ze
srebrnego
brokatu
ozdobiony
Orderem Św. Stanisława oraz
niebieską wstęgą z krzyżem i
gwiazdą orderu Orła Białego,
trzymający w prawej ręce berło.
Obok na stole leżą pozostałe
królewskie atrybuty - jabłko i korona.
Wzorem
francuskich
portretów
państwowych władca upozowany
jest na tle fantazyjnie upiętej kotary.
Kolumna koryncka widoczna z lewej
strony stanowi czytelną aluzję do
klasycyzmu, zarazem jednak należy
do tradycyjnego repertuaru tego
typu wizerunków, jako symbol virtus
(cnoty), najwyższej wartości jaka
powinna cechować władcę. Mimo
konwencjonalnego
charakteru
przedstawienia, król na obrazie
Bacciarellego jest raczej młodym,
dumnym mężczyzną niż surowym
władcą.
Portret
Koronacyjny
przyniósł Bacciarellemu sławę i
honory. Prawdopodobnie dzięki
temu dziełu artysta uzyskał polski
indygenat szlachecki. Obraz tak
wysoko
oceniony
przez
współczesnych i przez samego
króla został powielony w wielu
replikach. Niektóre — podarowane
przez Stanisława Augusta — dotarły
nawet na obce dwory. Tym samym,
zgodnie z królewską intencją portret
spełnił
swą
najważniejszą,
propagandową funkcję.
Katarz yna E. S i k o ń
Mirosław S i k o r a
„WYSPY. HISTORIA"
NA MARGINESIE PREZENTACJI KSIĄŻKI NORMANA DAVIESA
Kolejny,
prezentowany
ostatnio (7 maja 2003 roku w
gmachu Biblioteki Śląskiej, przy
udziale
autora)
„megawolumin"
Daviesa
poświęcony
został
generalnie
rzecz
biorąc
kompleksowemu omówieniu dziejów
wysp
określanych
zazwyczaj
mianem brytyjskich. Od wielu
poprzednich prac o podobnym
charakterze różni się on jednak w
sposób znaczny, przede wszystkim
za sprawą ujęcia wyżej wymienionej
płaszczyzny
problemowej,
jak
również uderzenia w dotychczas
panującą w brytyjskiej historiografii
tendencję
nacechowaną
silnie
konserwatywnym i anglocentrycznym
ujęciem dziejów monarchii.
Na uwagę zasługuje już sam
tytuł książki - na pierwszy rzut oka
niepełny, zbyt skrócony. Jest to
jednak wrażenie mylne. Sam Davies
wyjaśnia, że celowo nie użył
określenia „brytyjskich", jako że
stanowiący
przedmiot
jego
rozważań podmiot geopolityczny to
złożona struktura, w której skład
weszły oprócz Anglików narody
irlandzki, walijski oraz szkocki. Mają
one własną kulturę, język oraz
tradycję i historię, niejednokrotnie
(co szczególnie mocno rysuje się w
przypadku Irlandii) określanie ich
mianem Brytyjczyków lub też
używanie
określeń
sugerujących
organiczną jedność z monarchią
wywołuje
negatywne
reakcje.
Wychodząc
naprzeciw
tym
tendencjom autor zaproponował
więc tytuł, zachowujący pewną
neutralność i nie prowokujący
rozdrażnień. Na korzyść tej
koncepcji
świadczy
zresztą
dodatkowo
aktualna
sytuacja
polityczno-administracyjna
poszczególnych nacji.
J ak
to
już
z ostało
nadmienione, Davies pisząc na
nowo - jak sam ją określił podczas
prezentacji - „totalną historię
narodów" Wysp, stanął na gruncie
opozycyjnym w stosunku do
panujących dotychczas w brytyjskiej
historiografii
konwencji.
Przede
wszystkim wyszedł z założenia, że
bardziej zasadne jest pisanie o
całości nie jako o zwartym
monolicie, lecz przy uwzględnieniu
odrębnych cech wszystkich jej
integralnych części składowych. W
przypadku Wysp. Historii ujęcie
takie rysuje się niezwykle wyraźnie.
Kolejnym postulatem Daviesa jest
odejście od anglocentryzmu i
wiążącej się z tym koncepcji
historiograficznej oraz od pisania
dziejów Anglii w oderwaniu od
kontekstu
ogólnoeuropejskiego
(podczas prezentacji jako jeden z
przykładów przytoczył on problem
ekspansji Imperium Rzymskiego,
które wielu brytyjskich historyków
omawia jedynie poprzez pryzmat
jego wpływów w Brytanii przy
jednoczesnym odsuwaniu na plan
dalszy podbojów i działalności w
innych rejonach Europy i świata).
Autor oponuje wreszcie przeciwko
ujmowaniu dziejów monarchii jako
stałego i niezmiennego organizmu
politycznego.
Tu
z
kolei
egzemplifikacją
negatywu
jest
przekonanie o tym, że przeszłość
Wysp jako całość to rzecz
naturalna, podczas gdy - na co
zwrócił uwagę Davies - najpierw
Anglia połączyła się z Walią, w
wieku XVIII - ze Szkocją, zaś w I
połowie XIX stulecia przyłączono
Irlandię, natomiast przed wyżej
wymienionymi momentami były to
ziemie, których ludność posiadała
własną, odrębną od angielskiej
historię, której marginalizowanie -czy
też nawet zacieranie w
kontekście przeszłości Wysp, jest
błędem.
Angielskie
środowiska
naukowe przyjęły nową pracę
Normana Daviesa dość różnie.
Przeważało
wprawdzie
zainteresowanie
i
opinie
przemawiające
na
korzyść
omawianego dzieła, jednak nie
brakło
także
i
przeciwników
zaprezentowanego tu ujęcia. Wśród
nich znalazł się m. in. Paul Johnson;
warto jednak nadmienić, że
oponenci Daviesa nie byli w stanie
poprzeć
swego
stanowiska
odpowiednią ilością stosownych
argumentów merytorycznych, co w
konfrontacji z prezentującą wysoki
poziom
argumentacją
autora
omawianej pracy przemawia na jego
korzyść tejże.
O
ogólnym
wrażeniu
wywołanym w Anglii przez Wyspy.
Historię najlepiej chyba świadczy
fragment recenzji zamieszczonej na
łamach „Evening Standard", gdzie
czytamy m. in., że jest to „książka,
która
zmieni
spojrzenie
Brytyjczyków na ich historię".
Mariusz Matuszewski
KOŚCIÓŁ KOPTYJSKI. ZARYS HISTORII
Kościół koptyjski to jeden z
kilku odłamów chrześcijaństwa,
które wytworzyły się w konsekwencji
sporu wokół powstałej w V w. n. e.
doktryny
określanej
mianem
monofizytyzmu.
Jej
zwolennicy
zaprzeczali istnieniu dwu natur
Chrystus, a więc boskiej i ludzkiej,
jednocześnie
wysuwając
twierdzenie, zgodnie z którym
posiadał on tylko jedną - boskoludzką. W roku 451, na zwołanym w
Chalcedonie soborze ujęcie to
potępiono,
niestety
wielu
chrześcijan
niektórych
regionów
Bliskiego Wschodu i Egiptu trwało
przy nim nadal, nawet pomimo
wprowadzonych z czasem przez
Cesarstwo surowych represji.
Początkowo
monofizyci
egipscy nie stanowili odrębnej
jednostki organizacyjnej. Co więcej,
po niezwykle ważnym dla nich
momencie, jakim niewątpliwie było
odrzucenie
uchwał
soboru
chalcedońskiego przez patriarchę
Aleksandrii Dioskura I (tym samym
zaś de facto odsunięcie się od
Kościoła
powszechnego),
obok
oczywistych
sporów
ze
zwolennikami linii wytyczonej w roku
451 przez hierarchów kościelnych
pojawiły się poważne antagonizmy
wewnątrz samej egipskiej frakcji
antychalcedońskiej.
Jednym
ze
skutków takiego stanu rzeczy było
przyjęcie przez patriarchę Piotra III
Mongosa
(477-490)
henotikonu
cesarza Zenona, co przyczyniło się
do odseparowania się części
zwolenników wyżej wspomnianej
doktryny i utworzenie przez nich
odrębnej, nie rządzonej przez
jakiegokolwiek
biskupa
gminy
(akefaloi; przetrwała ona do IX
wieku). Własne podziały przenosili
na grunt egipski chroniący się tu
przed prześladowaniami ze strony
cesarza
Justyniana
monofizyci
syryjscy, unifikacji nie sprzyjała
ponadto działalność popieranego
przez patriarchę Tymoteusza II
Ailurosa Sewera z Antiochii
(sewerianie) oraz jego oponenta Juliana
z
Halikamasu
(aftartodokeci), mającego za sobą
poparcie biskupa Gajana.
Sytuacja uległa poprawie
dopiero w VI wieku. Po wystąpieniu
Jakuba Baradeusza w roku 543
zaczęła coraz wyraźniej utrwalać się
organizacyjna odrębność egipskiego
kościoła
monofizyckiego,
określanego
potem
mianem
koptyjskiego (arab. kibti, gr.
Aigyptios - Egipcjanin), z kolei po
śmierci patriarchy Teodozjusza I (536566), Sewerianina, rozpoczęła się
nieprzerwana
linia
kierujących
skupioną wokół ośrodka w
Aleksandrii wspólnotą patriarchów
koptyjskich (według samych Koptów
początki patriarchatu wiążą się z
misyjną działalnością świętego
Marka Ewangelisty). Dało to
możliwość
swobodniejszego
kierowania Kościołem, co zresztą
wykorzystał m. in. patriarcha
Damian. Warto nadmienić, że nie
zerwał on kontaktu ze wspólnotami
funkcjonującymi na obszarze Syrii,
poddał jednak krytyce niektóre
wysuwane przez nich koncepcje
teologiczne.
Kolejny
etap
rozwoju
Kościoła
koptyjskiego
zapoczątkował mający miejsce w
roku 616 najazd, w dalszej zaś
konsekwencji okupacja Egiptu przez
Persów. Wobec wymienionej wyżej
wspólnoty stanęli oni na pozycji
tolerancji. W roku 629 nastąpiło
jednak wycofanie się wojsk
perskich, zaś władzę na powrót
przejęła
administracja
rzymska.
Ponownie
rozpoczęły
się
prześladowania
egipskich
monofizytów, co legło później u
podstaw biernej postawy Koptów
wobec mającej miejsce w latach
639-640 inwazji arabskiej. Nowi,
wyznający islam władcy kraju
zawarli w roku 642 z ludnością
chrześcijańską układ, na mocy
którego tym ostatnim (jako dimmi a więc wyznawcom religii
objawionej)
gwarantowano
bezpieczeństwo osób, mienia oraz
miejsc kultu, zobowiązując ich
wszak do płacenia określonego
podatku od osoby i posiadłości (od
opłaty zwalniało przejście na islam;
początkowo przepis ten stosowano
wyłącznie w odniesieniu do osób
duchownych, jednak na mocy praw z
lat 700 i 868 został on rozciągnięty na
ogół
ludności
chrześcijańskiej).
Arabowie, pomimo że stanowiący
mniejszość, byli jednak warstwą
wyżej w hierarchii społecznej
sytuowaną, jednak chrześcijanie jako liczniejsi i lepiej wykształceni,
zajmowali
większość
stanowisk
administracyjnych. Co niezwykle
ważne, patriarcha zachowywał nad
nimi władzę kościelną oraz cywilną,
zaś jego stałą odtąd siedzibą stała
się Aleksandria. Po ucieczce
patriarchy
Cyrusa
(kierującego
Kościołem jeszcze z ramienia
cesarza Herakliusza I), zajął ją jako
siedzibę
patriarchatu
biskup
Beniamin, późniejszy zwierzchnik
wspólnoty.
Z biegiem czasu znaczna
początkowo arabska tolerancja
wobec chrześcijan malała. W
okresie zależności Egiptu od
kalifatu, szczególnie zaś pod
panowaniem
dynastii
Tulunidów
(868-905), Koptowie wraz z innymi
wyznaniami tej religii objęci zostali
pierwszymi ograniczeniami. I tak np.
Muslama ibn Mukkalad (667-682)
zakazał używania dzwonów do
wzywania na modlitwy, a także
używania symboli religijnych poza
kościołami, zaś kalif Harun arRaszid
(786-809)
zmuszał
wyznawców Chrystusa do noszenia
znaków
rozpoznawczych,
dodatkowo zaś w roku 807
wprowadził
zakaz
niszczenia
kościołów. Reakcją na te posunięcia
było sześć powstań koptyjskich - z
najcięższym baszmuryjskim (829830), które wywołało również falę
niepokojów
wśród
ludności
arabskiej. Wystąpienia te - jak się
wydaje - nie wpłynęły niestety na
zmniejszenie obostrzeń wobec gmin
chrześcijańskich, co więcej następni władcy wprowadzili kilka
kolejnych: kalif Mutawakkil (847861) wydał w latach 850 i 854
rozporządzenia
nakazujące
członkom
tych
pierwszych
(dodajmy, na równi z Żydami)
umieszczanie
na
domach
wizerunków
diabła,
niszczenie
grobów, noszenie odzieży koloru
żółtego, ponadto zakazujące im
dosiadania koni i ograniczające ich
prawa.
Sytuację
pogarszało
dodatkowo postępujące od VII
wieku
zmniejszanie
stanu
posiadania
oraz
liczebności
wspólnoty (z ok. 100 biskupów w
stuleciach IV—VIII kilkaset lat później
funkcjonowało ich już tylko 40), co
więcej - nastąpił też jej upadek
duchowy. Wyrazem tego stała się m.
in. powszechna symonia, której
sprzyjało zatwierdzanie urzędników
kościelnych przez władze świeckie.
Kolejny okres, wiążący się
tym razem z rządami dynastii
fatymidzkiej (969-1171), przyniósł
Kościołowi
koptyjskiemu
dosyć
korzystną koniunkturę, wynikającą z
okazywanej
chrześcijanom
przychylności ze strony państwa.
Niestety
sytuacja
ponownie
pogorszyła się po roku 1 1 7 1 , kiedy to
tron objęli Ajjubidowie (1171-1250);
poszczególne wspólnoty wyznawców
Chrystusa traktowano podówczas jako
potencjalnych
sprzymierzeńców
krzyżowców.
Wyjątkiem stały się w tym
wypadku lata panowania al-Kamila
Muhammada
(1218-1235),
uznanego potem przez samych
Koptów za najbardziej życzliwego
im władcę Egiptu (zresztą jest on
znany
również
tradycji
rzymskokatolickiej: to właśnie z nim
spotkał się święty Franciszek z
Asyżu).
Obok
powyższego
omówiony przed chwilą okres to
także pewne zmiany wewnętrzne w
Kościele koptyjskim: mieszcząca się
dotąd w Aleksandrii siedziba
patriarchatu translokowano do
Kairu, wprowadzono istotne dla
codziennego
funkcjonowania
wspólnoty
kanony
kościelne,
patriarcha Gabriel II ibn Tarik (11311145) dokonał reformy liturgii, z
kolei nieco później, za pontyfikatu
jego następcy - Jana IV (11461164), odbył się spór teologiczny
dotyczący sprawowania sakramentu
pokuty. Kierujący Kościołem
w
latach 1235-1243
Cyryl III zreformował prawo
kanoniczne,
ponadto
zaś
opublikował
teksty
synodalne.
Stulecia XI—Xl 11 to również okres
korzystny dla rozkwitu życia
duchowego oraz kultury koptyjskiej przede wszystkim piśmiennictwa.
Kontynuacja niekorzystnej
dla Kościoła koptyjskiego linii
postępowania
względem
chrześcijan nastąpiła pod rządami
Mameluków (1250-1517). Pomimo
niesprzyjających
warunków
funkcjonowania patriarchowie nie
zaprzestali jednak prób realizacji
reform oraz poprawy, a nawet
wzmocnienia pozycji wspólnoty. Po
raz kolejny przeprowadzona została
reforma liturgii, opublikowano księgi
liturgiczne (patriarcha Gabriel V),
ponadto podjęto kroki zmierzające
do zbliżenia z Zachodem (delegacja
koptyjska uczestniczyła np. w
obradach Soboru Florenckiego, zaś
patriarcha Jan XI podpisał akt unii).
Kontakty
z
Kościołem
Rzymskokatolickim
stały
się
ważnym aspektem funkcjonowania
Koptów także i w wiekach
następnych,
kiedy
to
pod
panowaniem tureckim ich położenie
uległo znacznemu pogorszeniu: w
latach 1562-1563, 1582-1584 oraz
za
pontyfikatu
patriarchów
Mateusza IV 1660 - 1675) i Jana
XVI
(1676-1718)
prowadzono
rozmowy na temat zjednoczenia
obydwu wyznań - w roku 1597
koptyjscy delegaci podpisali nawet w
Rzymie katolickie wyznanie wiary
oraz
przyjęcie
zwierzchnictwa
papieża, w wiekach XVII i XVIII
zakony franciszkańskie prowadziły w
Egipcie działalność charytatywną, zaś
w roku 1644 dla Koptów, którzy
przeszli na katolicyzm, ustanowiono w
Kairze
instytucję
wikariusza
generalnego.
Epoka
nowożytna
w
dziejach
Kościoła
koptyjskiego,
jednocześnie
zaś
ponowne
polepszenie
jego
sytuacji,
rozpoczęła się z początkiem wieku
XIX. Duże znaczenie miały w tym
wypadku
rządy
sułtana
Muhammada Alego, który w latach
1805-1849 starał się dokonać
modernizacji Egiptu dostrzegając
przy tym konieczność włączenia w
ten proces Koptów. Jego politykę
kontynuował jego następca - Said
Pasza, którego zasługą było m. in.
zmniejszenie
obciążeń
podatkowych członków omawianej
wspólnoty i podniesienie ich
statusu (sułtan zezwolił m. in. na
dopuszczenie ogółu chrześcijan
do
służby
wojskowej).
Znaczenie kluczowe miał tu
jednak okres panowania Taufika
Paszy: Koptowie zostali wówczas
zrównani w prawach z l u d n o ś c i ą
muzułmańską
- aczkolwiek
starania mające na celu uzyskanie
mocniejszej i bardziej stabilnej
pozycji politycznej trwały dalej.
Wyraźnie wpisali się oni m. in. w
egipski ruch nacjonalistyczny i
narodowościowy, którego efektem
stała się odzyskana przez kraj w
roku 1922 niepodległość
Zaistniała w wieku XIX
koniunktura sprzyjała także
zmianom
wewnętrznym
w
Kościele.
Podjęte zostały m. in. starania
(patriarcha Cyryl IV, 1854-1863) o
modernizację życia religijnego
przez
reformę liturgii, zakładanie szkół,
drukarń,
nauczanie
języka
koptyjskiego,
propagowani
e
wykształcenia
w
kręgach
d u c h o w n yc h, it p. J e dn ą z
konsekwencji
funkcjonowani
a
takiego nurtu, jak też otwarcia się
na
kulturę zachodnią, było m. in.
pojawienie się w II połowie
omawianego stulecia generacji
młodych
intelektualistó
w
koptyjskich, którzy wyrażali
sprzeciw
w
stosunku
do
postaw
konserwatywnych. W roku 1874
doprowadzili oni do powstania
tzw.
Maglis Milli - koptyjskiej rady
religijnej
(z
jej
inicjatywy
utworzono
potem
m.
in.
seminarium
duchowne;
niestety działalność rady wiązała
się
niejednokrotnie
z
pewnymi
nieprawidłowościami - w tym
także
finansowymi). Po wspomnianym
już
odzyskaniu
przez
Egipt
niepodległości pomimo dobrej
pozycji politycznej Koptów oraz
tendencji reformatorskich dla ich
Kościoła rozpoczął się okres
kryzysu władzy - m. in. efekcie
rywalizacji
wykształconyc
h
świeckich z konserwatywnym i
słabo
wyedukowanym
duchowieństwem.
Przejawem
tego były m. in. po śmierci w
roku
1927
Cyryla
V
przebiegające w atmosferze
podejrzeń o korupcję i symonię
elekcje kilku kolejnych patriarchów.
Po II wojnie światowej, m.
in.
dzięki przezwyciężeniu kryzysu,
sytuacja wewnętrzna wspólnoty
koptyjskiej pomimo pewnego
spadku ich roli politycznej, uległa
znaczącej poprawie. Ogromne
znaczenie mają tu zwłaszcza
reformy przeprowadzone przez
patriarchę Cyryla VI. Udało mu
się
m. in. uporządkować relacje z
Kościołem etiopskim, a także
podjąć
reformę życia zakonnego w duchu
powrotu do pierwotnej reguły
pachomiańskiej, co z czasem
spowodowało m. in. napływ do
poszczególnych
ośrodkó
w
klasztornych ludzi
wykształconych.
Do stopniowego ożywienia się
życia
r e l i g i jn e g o p r z y c z y n i ł y s i ę
dodatkowo pielgrzymki do miejsca
objawienia się Matki Bożej w
Zeitun
(przedmieście Kairu) oraz rozwój
tzw. szkół niedzielnych i instytucji
naukowych (Muzeum Koptyjskie,
Koptyjskie
Towarzystw
o
Archeologiczne,
Instytut
Wyższych Studiów Koptyjskich w
Kairze).
Niestety z biegiem czasu
na
skutek wzrostu ekstremizmu
islamskiego oraz związanej z tym
tendencji do oparcia struktur
prawnych na Koranie pozycja
polityczna egipskich chrześcijan
coraz bardziej malała, niekiedy
dochodziło wręcz do ich
prześladowania (przypada to na
lata
siedemdziesiąte, szczególnie zaś
o s i em dz i es i ąt e XX w i e k u patriarchat Szenudy III od roku
1971). Co gorsza, od roku 1988
liczba
członków
Kościoła
koptyjskiego
systematycznie
maleje.
Powoduje to z jednej strony
emigracja, z drugiej zaś
przechodzenie pewnej ich części
na
islam. Cały czas trwają jednak
starania o rozbudowę sieci
parafialnej, wzrost liczby placówek
duszpasterskich,
dalszą
rozbudowę
ruchu monastycznego, jak również
zaangażowanie
Kościoł
a
koptyjskiego w ruch ekumeniczny
-zwłaszcza,
jeżeli
chodzi
o
kontakty z innymi kościołami
ortodoksyjnymi.
Mariusz Matuszew ski
REDAKCJA „BIULETYNU HISTORYCZNEGO" ZAPRASZA WSZYSTKICH
STUDENTÓW HISTORII DO WSPÓŁREDAGOWANIA PISMA.
WYDAWCA: Studenckie Koło Naukowe Historyków Uniwersytetu Śląskiego
A D R E S WYDAWCY: Instytut Historii Uniwersytetu Śląskiego
ul. Bankowa 1 1 , 40-007 Katowice
R E D A K C J A : Anna Kowalewska, Izabela Lar, Katarzyna E. Sikoń (redaktor
naczelny)
REDAKCJA
ZASTRZEGA
SOBIE
PRAWO
REDAGOWANIA
TEKSTÓW

Podobne dokumenty