Biuletyn Historyczny
Transkrypt
Biuletyn Historyczny
nr 25, Rok IX Katowice, kwiecień-maj 2003 Biuletyn Historyczny Pismo Studenckiego Koła Naukowego Historyków Uniwersytetu Śląskiego SPIS TREŚCI VIII Festyn Archeologiczny......................................................................................................................... s. 1 Sprawozdanie z wyjazdu do Rud Wielkich ................................................................................................s. 3 Sprawozdanie z walnego zebrania sprawozdawczo-wyborczego SKNH...................................................... s. 3 VI międzynarodowa konferencja naukowa ................................................................................................s. 4 Różnorodne oblicza Kościoła Katolickiego................................................................................................ s. 4 Sławków, czyli Austerlitz.......................................................................................................................... s. 5 Białystok - centrum naukowego świata .................................................................................................... s. 6 Warszawa da się lubić............................................................................................................................. s. 7 „Wyspy. Historia". Na marginesie prezentacji książki Normana Daviesa ..................................................... s. 9 Kościół koptyjski. Zarys historii................................................................................................................ s. 10 VIII FESTYN ARCHEOLOGICZNY Co roku (od 8 lat) w trzecim tygodniu września, rezerwat w Biskupinie zmienia się na kilka dni w tętniący życiem, oblegany przez dzieci i dorosłych gród. Związane jest to z odbywającym się tam jednym z największych festynów arche-ologicznych w Europie. Prezentowane są wówczas liczne wystawy i wystę-py, które mają pokazać współcze-snym jak żyli i mieszkali nasi przod-kowie od najdawniejszych czasów. Ubiegłoroczny festyn odbywał się pod hasłem Od Popielą do Piasta i nawiązywał do mitycznych i rzeczywistych początków naszej państwowości. Festyn miał przybliżyć rodakom ten szczególny okres, gdy pierwsi Piastowie umacniali swą władzę. Dodatkową atrakcją była możliwość zobaczenia scenografii do filmu Stara Baśń, który był również kręcony na terenie rezerwatu. W festynie wzięli także udział członkowie Sekcji Archeologicznej SKNH. Korzystając z okazji postanowiliśmy połączyć wyjazd ze zwiedzaniem Poznania oraz Gniezna. W Poznaniu swoje kroki skierowaliśmy do Fortu VIII, w którym obecnie została urządzona kawiarnia i którego pozostałości mogliśmy zobaczyć tylko z zewnątrz. Następnie udaliśmy się do Fortu VII, któremu ze względu na rolę jaką pełnił podczas II wojny światowej należy poświęcić trochę więcej uwagi. Ten stuletni fort w okresie okupacji hitlerowskiej był miejscem kaźni. W październiku 1939 roku na rozkaz gauleitera Artura Greisera urządzono w nim przejściowy obóz śledczy. Wybór miejsca na obóz został prawdopodobnie podyktowany położeniem tego fortu. Zlokalizowany z dala od wielkomiejskich ulic i ruchliwych arterii komunikacyjnych stwarzał możliwość dogodnego ukrycia celów okupanta w odniesieniu do tej warowni. Pierwotnym zadaniem obozu było zgrupowanie i zlikwidowanie więźniów politycznych, aresztowanych przez Einsatzgruppen w okresie obejmowania władzy nad miastem przez hitlerowskie władze okupacyjne. Z czasem cele i zadania obozu znacznie się rozszerzyły. Chociaż w niektórych dokumentach dość często określano Fort VII jako KL (Konzentrationslager), to jednak nie miał on nigdy charakteru obozu koncentracyjnego. Od początku do końca był obozem przejściowym. Więźniowie przebywali w nim przejściowo tj. dopóty, dopóki w Gestapo nie zapadła ostateczna decyzja oddania więźnia w ręce określonego sądu, względnie skierowania go do jednego z większych obozów koncentracyjnych, albo też stracenia na miejscu lub poza terenem fortu. Dokładne i ścisłe dane pozwalają stwierdzić, że od listopada do grudnia 1939 roku do fortu przywożono również ofiary w celu likwidacji. W ten sposób doszło do masowej gazyfikacji, psychicznie i nieuleczalnie chorych z Owińska i innych zakładów leczniczych z terenu Poznańskiego. Była to prawdopodobnie pierwsza akcja eutanazji przeprowadzona przez oprawców hitlerowskich na ziemiach polskich. Obecnie na terenie Fortu VII mieści się Muzeum Martyrologii Wielkopolan, które w swoich zbiorach posiada ponad 3 tys. eksponatów, wśród których należy wyróżnić bogatą korespondencję więźniarską, pamiątki wykonane przez więźniów, dokumenty wystawione przez niemieckie władze okupacyjne, fotografie i relacje więźniów. Następnie udaliśmy się na Ostrów Tumski, by zobaczyć znajdującą się tam katedrę i kościół NMP. Katedra p. w. Św. Piotra i Pawła, jest kościołem gotyckim wzniesionym w miejscu najstarszej polskiej świątyni. W 968 roku biskup Jordan został pierwszym polskim biskupem misyjnym. Tu wkrótce rozpoczął budowę katedry, która była zapewne najstarszą polską świątynią katolicką. Niestety uległa ona zniszczeniu podczas najazdu czeskiego księcia Brzetysława (1038), wówczas zdewastowano również grobowce Mieszka I i Bolesława Chrobrego. Druga katedra została wzniesiona przez Kazimierza I Odnowiciela, a w XIII wieku zastąpiono ją przez nową już gotycką, ufundowaną przez biskupa Boguchawła, ukończoną za Kazimierza III Wielkiego. W podziemiach katedry mieszczą się relikty budowli z X wieku i grobowce Mieszka I i Bolesława Chrobrego. Po zachodniej stronie placu katedralnego wznosi się kościół Najświętszej Marii Panny. Jest to kościół gotycki, zbudowany z fundacji kapituły poznańskiej w latach 1431-1448. Budowniczym był Hanusz Prus z Poznania. Według tradycji kościół stanął na miejscu dawnej kaplicy zamkowej wzniesionej przez żonę Mieszka I Dąbrówkę. W Poznaniu udało nam się zobaczyć również Zamek Cesarski, wzniesiony w latach 1904-1910 jako rezydencja dla Wilhelma II. Budowla w stylu neoromańskim, a wzorowana była na romańskich zabytkach z Niemiec i Włoch. Najwięcej zmian przeprowadzili Niemcy podczas II wojny światowej, którzy przygotowywali zamek na rezydencję dla Hitlera (choć ten nigdy w niej nie był). W dawnej kaplicy cesarskiej urządzono gabinet dla Führera. Obecnie w pałacu mieści się centrum Kultury Zamek, natomiast w sali tronowej działa kino Pałacowe. Apartamenty wykorzystywane są m. in. na galerie. Po Poznaniu przyszła kolej na Gniezno. Tam swoje pierwsze kroki skierowaliśmy do katedry, której niestety ze względu na odbywającą się tam mszę nie udało nam się zwiedzić wewnątrz. Ograniczeni czasem, pośpiesznie udaliśmy się na ostatni PKS do Żnina, gdzie była nasza baza noclegowa. Pierwsza pisana wzmianka o Żninie pochodzi z bulli papieża Innocentego z 1136 roku, gdzie wymienia się Żnin jako środek prowincji stanowiącej własność biskupów gnieźnieńskich. Prawa miejskie otrzymał w połowie XIII wieku. Do jego rozwoju przyczyniło się położenie na ruchliwym trakcie handlowym ze Śląska do Gdańska. Liczne przywileje sprawiły, że w XV wieku należał on do największych miast Wielkopolski. My udaliśmy się do samego centrum tego uroczego miasta - na rynek, pośrodku którego stoi ceglana gotycka wieża obronna z XV wieku. Stanowi ona pozostałość dawnego ratusza. W wieku XVIII, na wieży mieściło się więzienie, a później archiwum państwowe. Na koniec polną drogą ruszyliśmy do celu naszej podróży do Biskupina. Tam oprócz zwiedzenia rezerwatu archeologicznego czekało na zwiedzających wiele ciekawych atrakcji, które poprzez swoją obrazowość dostarczały informacji na temat życia naszych przodków. Festyn w Biskupinie to nie tylko wystawy, występy i pokazy, to przede wszystkim warsztaty w których można wziąć udział i na „własnej skórze" przekonać się np. jak dawniej lepiono garnki z gliny, tkano pasek na bardku, robiono biżuterię pierścionki, bransoletki lub zawieszki. Można również było podłubać dłubankę, spróbować gry na bębnie, wiercenia drajlą i wioliną w rogu i kości, próbować pisać runami, wybić monetę, wystrugać klepkę, popróbować wyplatania koszy z wikliny. Dla tych, którzy nie mieli ochoty wziąć udziału w warsztatach pozostawały inne atrakcje. Można było zobaczyć prezentacje walk przy użyciu broni wczesnośredniowiecznej z udziałem wojowników madziarskich, pokaz tańców szkockich lub posłuchać koncertów: Morawskiej Kapeli ludowej, litewskiego zespołu „Kecskes", zespołu „Fidelius", zespołu folklorystycznego „Wisła". Dużą widownią cieszył się pokazowy proces czarownic oraz widowisko - Dzieje Popielą. W międzyczasie można było również coś przekąsić lub pójść do muzeum zwiedzić prezentowane wystawy. Członkowie Sekcji wzięli udział w festynie w piątek (21 września). Na zakończenie należy wspomnieć, że Festyn cieszy się dużą popularnością i to zarówno wśród osób starszych, jak i młodszych. Jest również przykładem na to, jak można połączyć przyjemne z pożytecznym, naukę z zabawą. Jedynym mankamentem jest to, iż ogromna ilość ludzi, a szczególnie dzieci zmusza do walki o każdy kawałek przestrzeni, by cokolwiek zobaczyć. Izabela Lar SPRAWOZDANIE Z WYJAZDU PO RUD WIELKICH Zaraz po przyjeździe na miejsce (24 września 2002 roku) zgłosiliśmy się do Siedziby Parków Krajobrazowych, gdzie zostaliśmy zakwaterowani. Na miejscu okazało się, że oprócz nas schronienie znalazło tam także 6 innych osób, przede wszystkim studentów geografii. Głównym naszym zajęciem stało się składanie folderów potrzebnych na festyn, który przewidziano na 26 i 27 września. Resztę dnia spędziliśmy rozpakowując się oraz poznając pozostałe 6 osób, które tak jak my miały wziąć udział w przygotowywanej imprezie. Następnego dnia zebraliśmy się w sali konferencyjnej gdzie przydzielono nam zadania, za które staliśmy się odpowiedzialni z chwilą, gdy pojawiły się pierwsze grupy dzieci. Pierwsze wycieczki zaczęły przyjeżdżać po 9 zaczynając zabawę z historią od zapisania się w Siedzibie Parku Krajobrazowego, gdzie wyznaczano przewodnika, którego celem było oprowadzanie po terenie należącym do cystersów oraz przekazywano informacje dotyczące pozostałych atrakcji i konkurencji. Jedną z wielu atrakcji stanowiły dymarki cysterskie przy, których dzieci mogły się przekonać w jaki sposób niegdyś wytapiano żelazo. Pod koniec festynu dymarka była rozbijana co pozwalało się przekonać, że rzeczywiście znajdują się w niej przetopione kawałki rudy. Po południu w ramach relaksu wybraliśmy się do przyklasztornego parku na spacer. "Dymarki cysterskie" trwały dwa dni i zakończyły się 27 września. Ta odbywająca się co roku impreza organizowana jest przez pracowników Parków Krajobrazowych. W tym roku składała się ona z dwóch części obejmujących zwiedzanie kompleksu klasztornego założonego w Rudach w 1258 roku przez Piotra z Jędrzejowa i parku przyklasztornego przebudowanego całkowicie w XIX wieku przez jego świeckich właścicieli. Do dnia dzisiejszego znajduje się w nim wiele nie spotykanych nigdzie indziej w naszym regionie drzew. Drugą część stanowiły liczne konkursy związane z życiem cystersów a także pieczenie kiełbasek. Sam festyn przebiegał spokojnie - mimo padającego deszczu - frekwencja była ogromna. Agnieszka Bartnik S PRAWOZDANIE Z WALNEGO ZEBRANIA sprawozdawczowyborczego 22 listopada 2002 roku o godz. 1200 w sali 146 rozpoczęło się walne zebranie sprawozdawczowyborcze SKNH, któremu przewodniczyła Katarzyna Sikoń. Jako pierwsza zabrała głos prezes Izabella Lar, omawiając działalność SKNH w roku akademickim 2001/2002. Przedstawiła postępy prac przy zbieraniu materiałów do publikacji z okazji 35-lecia Koła, sprawozdanie z „objazdówki" po Ukrainie, z prelekcji z przezroczami o Bliskim Wschodzie, wyświetlania filmów w cyklu Historia filmem pisana, wydawania „Biuletynu Historycznego". Omówiła również udział studentów w konferencjach naukowych w Zabrzu, Opolu i Rzeszowie, nawiązanie współpracy z IPN, muzeum w Auschwitz Birkenau oraz Archiwami Śląskimi w Rudzie Śląskiej. Następnie głos zabrali przewodniczący poszczególnych Sekcji działających w ramach SKNH. Sprawozdanie z działalności Sekcji Archeologicznej przedstawiła Anna Kowalewska, składając relację z obozu archeologicznego, wyjazdów do muzeów, wycieczki na trasie Poznań – Gniezno - Biskupin. Działalność Sekcji Mediewistycznej przedstawił Mariusz Matuszewski, omawiając wyjazdy do Krakowa, udział w konferencjach (UJ, Zabrze), wycieczkę do opactwa cystersów w Jędrzejowie oraz studencki obóz w Rudach. Następnie głos zabrała przewodnicząca Sekcji Krzewienia Tradycji i Kultury Rycerskiej Joanna Dusza. Przedstawiła ona sprawozdanie z pokazów organizowanych w szkołach, udział w turniejach i corocznej inscenizacji bitwy pod Grunwaldem, „objazdówki” po zamkach Słowacji, nawiązania współpracy z zespołem muzyki dawnej z Zabrza. Zebrani jednogłośnie przyznali absolutorium ustępującemu Zarządowi, po czym dokonano wyboru nowych władz SKNH. W wyniku głosowania prezesem SKNH na rok akademicki 2002/2003 została wybrana Izabela Lar; zastępcą prezesa Anna Kowalewska, sekretarzem Agnieszka Bartnik; skarbnikiem Aleksandra Musiolik; redaktorem naczelnym „Biuletynu Historycznego" Katarzyna Sikoń. Agnieszka Bartnik VI MIĘDZYNARODOWA KONFERENCJA NAUKOWA VI międzynarodowa konferencja naukowa z cyklu Kultura Europy Środkowej, tym razem poświęcona korzeniom środkowoeuropejskiej oraz górnośląskiej kultury gospodarczej, miała miejsce w dniach 14-15 listopada 2002 roku. Miejscem obrad tradycyjnie już, stało się zabrzańskie Muzeum Górnictwa Węglowego. Warto nadmienić, że patronat honorowy nad tegorocznym sympozjum objęli ks. abp. Damian Zimoń, metropolita górnośląski, ks. bp Jan Wieczorek ordynariusz diecezji gliwickiej, ponadto zaś rektorzy UŚ - prof. dr hab. Janusz Janeczek oraz Politechniki Śląskiej - prof. dr hab. inż. Wojciech Zieliński. Pierwszy dzień sesji rozpoczął się przemówieniami, jakie wygłosili naczelnik Wydziału Kultury i Sportu Urzędu Miejskiego w Zabrzu p. A. Wilk, ks. bp. Jan Wieczorek, ponadto ustępujący prezydent miasta Zabrze, mgr inż. Roman Urbańczyk - od samego początku patronujący poszczególnym konferencjom w/w cyklu, następnie zaś organizator tychże, prof. dr hab. Antoni Barciak. Właściwe obrady, które tego dnia poświęcono zagadnieniom teorii i praktyki gospodarczej, rozpoczął referat prof. Z. Kurnatowskiej; później głos zabierali m. in. dr hab. B. Paszkiewicz, prof. A. Wałkówski, ks. prof. K. Dola, prof. W. Fałkowski, mgr W. Dominiak, prof. M. Cetwiński, dr M. Kucharski, dr L. Harc, ks. prof. J. Związek i mgr J. Gołaszewski. Nie zabrakło wystąpień gości z zagranicy. I tak swoje referaty przedstawili prof. J. Bakala, prof. P. Martuliak oraz mgr D. Bakalova. Drugi dzień konferencji podzielono na dwie części tematyczne, z których pierwsza poświęcona została dziejom Zabrza. Jako pierwszy wygłosił swój referat prof. A. Barciak, po nim zaś głos zabrał mgr inż. arch. T. Wagner; kolejne referaty dotyczyły organizacji kościelnej w obrębie Zabrza, kwestię tę poruszyli ks. prof. A. Kiełbasa i ks. prof. J. Swastek. Druga część tematyczna dotyczyła zagadnień wiążących się z problematyką gospodarczych podstaw miast i wsi. Swoje referaty odczytali tu prof. K. Bobowski, prof. M. Goliński, dr P. Wiszewski, dr S. Rosik, prof. A. Pobóg-Lenartowicz, prof. W. Iwańczak, dr R. Stelmach, mgr I. Pietrzyk, prof. I. Panie oraz prof. Z. Kwaśny. Podobnie jak w dniu poprzednim nie zabrakło odczytów gości z ośrodków zagranicznych: prof. I. Hlavaćek, prof. M. Blahova i prof. K. Fuchs. Pisząc o tegorocznej konferencji nie można nie wspomnieć o jeszcze jednym jakże istotnym - jej aspekcie, jaki stanowiły kończące sesje przedpołudniowe oraz finalizujące poszczególne dni obrad dyskusje, poruszające bardzo szeroką płaszczyznę problemową i prezentujące wysoki poziom merytoryczny. Podobnie jak miało to miejsce w latach poprzednich, wszystkie wystąpienia wydane zostaną staraniem organizatorów w formie osobnej publikacji. Mariusz Matuszewski RÓŻNORODNE OBLICZA KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO Wspólnymi siłami Instytutu Pamięci Narodowej, Koła Teologów Wydziału Teologicznego UŚ oraz Studenckiego Koła Naukowego Historyków UŚ została zorganizowana 14 listopada 2002 roku sesja naukowa pt.: „Oblicza Kościoła katolickiego w XX wieku". Nasze zaproszenie przyjęli wybitni znawcy tematu, dzięki czemu udało się nadać spotkaniu prawdziwie profesjonalny i naukowy charakter. Aby nieco urozmaicić obrady podzieliliśmy ten dzień na trzy odmienne części. Rozpoczęli swymi referatami studenci, poruszając się w obrębie zarówno Kościoła na Śląsku jak i wykraczając nieco w wydarzenia historii powszechnej. Kontrowersje wokół osoby biskupa krakowskiego Jana kardynała Puzyny oraz słynnej kwestii zastosowania cesarskiego Veta na konklawe w 1903 roku omówił pierwszy prelegent Michał J. Witkowski. Następnie głos zajął przedstawiciel Wydział Teologicznego diakon Michał Kłakus i poruszył zagadnienie stosunku Kościoła katolickiego do polityki w autonomicznym województwie śląskim. Losom „Pantowców" na Górnym Śląsku w latach 1938-1945, czyli po śmierci Edwarda Panta poświęciła swój referat Izabella Lar. Następnie swój krótki komunikat przedstawił ponownie diakon Kłakus omawiając represje duchowieństwa diecezji katowickiej w PRL. W części drugiej prof. dr hab. Ewa Chojecka snuła łagodną refleksję o nowoczesnej architekturze sakralnej Górnego Śląska. Uwrażliwiając nas na piękno i symbolikę sakralnej architektury. Prof. dr Wacław Długoborski polemizował ostro z tezami zawartymi w pracy Davida Goldhagena, poruszającej zagadnienia relacji Kościoła katolickiego a holokaustu. Rolę śląskich zjazdów katolickich (19221924) na Górnym Śląsku omawiał dr Lech Krzyżanowski. Sporo emocji wzbudziło wystąpienie dr Pawła Milcarka z UKSW w Warszawie. Swój szeroki temat: „Zreformować zachowując istotę" - filozoficzne podstawy zmian w Kościele po Vaticanum II ograniczył do zagadnień liturgii. Przytoczył i omówił dość sceptyczne wobec reform liturgii po Vaticanum II opinie znawców, przywołując nawet autorytet kardynała Josefa Ratzingera. Tę część zakończył zamaszystym wystąpieniem dr Jacek Kurek, z dużą swadą i znawstwem pochylając się nad niektórymi cechami polskiej religijności w XX wieku. Trzecią część konferencji naukowej stanowiła dyskusja panelowa na temat: Relacja Kościół Państwo w PRL 1945-1956. Poprowadził ją ks. prof. dr hab. Jerzy Myszor, a wzięli w niej udział obok niego także prof. dr hab. Jan Wiesław Wysocki (UKSW) oraz ks. dr Henryk Olszar. Niestety zabrakło nam czasu, aby poruszyć wszystkie arcyciekawe wątki dyskusji. Wspaniale dużą pomoc w organizacji okazali zwłaszcza członkowie SKNH za co bardzo dziękujemy. Michał J. Witkowski SŁAWKÓW, CZYLI AUSTERLITZ Dnia 30 listopada 2002 roku odbył się wyjazd do Czech. Naukowymi opiekunami wycieczki byli; Dr Dariusz Nawrót, Dr Aleksandra Skrzypietz oraz Dr Piotr Boroń. Naszym celem było niewielkie miasto Slavkov u Brna (które w okresie panowania dynastii habsburskiej nosiło nazwę Austerlitz) oraz miasteczka i wsie leżące w jego okolicy. Na tym terenie 2 grudnia 1805 roku miała miejsce jedna z ważniejszych, jeśli nie najistotniejsza bitwa doby napoleońskiej. Po kapitulacji twierdzy Ulm 20 października wojska napoleońskie ruszyły wzdłuż Dunaju w pościgu za wojskami rosyjskimi dowodzonymi przez Michaiła Kutuzowa. Mimo kilku potyczek między forpocztami francuskimi a ariergardą rosyjską, nie doszło jednak do decydującego starcia. Dopiero w listopadzie doszło do dramatycznych konfrontacji pod Durrenstein a następnie pod Hollabrunn tak, że dopiero pod koniec miesiąca Rosjanie zatrzymali się w okolicach Ołomuńca. Tam połącz yli s ię z wojs k ami austriackimi. Na południowy-zachód od nich, w okolicach Brna skoncentrowały się główne siły francuskie. Po nieudanych mediacjach francusko-rosyjskich prowadzonych w ostatnich dniach listopada, 1 grudnia doszło do pierwszych utarczek w okolicach wsi Sokolnice i Telnice, których broniły nieliczne oddziały francuskie, natomiast 2 grudnia miała miejsce zasadnicza bitwa. Na przeciwko siebie stanęły: licząca ok. 80 tys. a dowodzona przez Napoleona Wielka Armia i szacowana na ok. 90 tys. armia sprzymierzonych pod dowództwem Michaiła Kutuzowa. Walki toczył się od godzin rannych do ok. 16 po południu, kiedy to pokonane siły koalicji zaczęły się wycofywać. O wyniku bitwy zadecydowała zbytnia pewność sprzymierzonych przede wszystkim cara Aleksandra I którzy, nie czekając na nadejście armii gen. Bennigsena oraz arcyksięcia Karola, dali się sprowokować do bitwy. Najwyższe dowództwo koalicji z gen. Weirotherem na czele nie potrafiło także dostosować swojego działania do dynamicznie zmieniającej się na polu bitwy sytuacji i mechanicznie wdrażało ustalony przed starciem plan, który 2 grudnia rano był już praktycznie nieaktualny ze względu na przegrupowani dokonane przez Napoleona. Niewątpliwie fatalne w skutkach było dla Rosjan uderzenie III Korpusu marszałka Davouta od strony południowej, które zdruzgotało lewą flankę sprzymierzonych. Uwzględnić należy znakomitą postawę IV korpusu marszałka Soulta, który wziął na siebie główny ciężar bitwy w rejonie płaskowyżu i wzgórza Prace. Straty po stronie francuskiej wynosiły ok. 8 tys. zabitych. W przypadku armii austriackiej i rosyjskiej oszacowanie strat jest dość trudne, wynosiły one ok. 15-20 tys. zabitych. Pierwszym obiektem, który można uznać za historyczny a który ukazał się naszym oczom gdy wjeżdżaliśmy na tereny gdzie rozgrywała się bitwa, była stara droga z Brna na Ołomuniec widoczna z daleka dzięki ciągnącym się wzdłuż niej drzewom. Zwiedzanie miejsca bitwy zaczęło się od Wzgórza Prace (324 metrów n. p. m.), gdzie znajduje się muzeum bitwy. Jego zbiory są jednakże bardzo skromne i ograniczają się do kilku szabel, pałaszy, jednego kirysa i schematu bitwy przedstawionego na makiecie. Poza tym znajdziemy tam oczywiście obrazy z epoki przedstawiające bitwę. Inną atrakcją wzgórza jest pomnik poległych na płaskowyżu Prace, w którego dolnej części mieści się niewielka kaplica. Ze wzgórza Prace, które mieściło się w południowej strefie teatru bitwy, pojechaliśmy mniej więcej wzdłuż linii walk na północ. Po drodze z lewej strony mijaliśmy Telnice i Sokolnice, które podczas bitwy były zaciekle bronione przez Francuzów. W okolicy nadal można dojrzeć kontury dawnych stawów zatczańskich, w których rzekomo miały potopić się masy Austriaków i Rosjan, cofających się przed prawym skrzydłem wojsk napoleońskich. Faktycznie jednak, jak szacuje współczesna historiografia w stawach nie utopiło się więcej niż kilku żołnierzy, a kilkutysięczne liczby były przede wszystkim wytworem propagandy napoleońskiej. Istotnie - po groblach otaczających dzisiaj już suche stawy - na pierwszy rzut oka widać, że głębokość mogła tu wynosić ok. 1 metra lub nawet mniej. Przejeżdżaliśmy także obok istniejących do dziś niskich (niewiele ponad metr wysokości) murków byłej bażanciarni, w których widać dziś już zacementowane - otwory służące podczas bitwy jako okienka dla francuskich dział. Następnie jechaliśmy przez miasteczka (lub blisko obok nich); Kobylnice, Prace i Krenovice, aż w końcu dotarliśmy w pobliże zachowanej do dziś, zbudowanej z czerwonej cegły stacji pocztowej w Pozoficach, gdzie 30 listopada Napoleon prowadził, mające doprowadzić do ewentualnego porozumienia, rozmowy z reprezentującym cara Aleksandra I księciem Dołgorukim. Kulminacyjnym punktem objazdu było wzgórze Santon. Tutaj co roku inscenizowany jest fragment bitwy, tzn. natarcie sprzymierzonych na wzgórze i jego obrona prowadzona przez V korpus Lannes'a. Tegoroczna inscenizacja obejmowała, co prawda nie dość wierne, ale mimo to wywołujące olbrzymie wrażenie starcia piechurów obu stron. Jazda reprezentowana była przez zaledwie kilku kozaków, natomiast po stronie sprzymierzonych skupiona była liczna artyleria, która prowadziła ogłuszający publiczność ogień salwowy. Warto zaznaczyć, że tych kilkuset pasjonatów, którzy brali udział w „walce" dawało nam znakomity przegląd umundurowania zarówno Wielkiej Armii jak i wojsk sprzymierzonych. Już z daleka można było zobaczyć na przykład wyróżniające się niedźwiedzie czapy grenadierów francuskich. Cała bitwa trwała kilka godzin kończąc się wspólnym wymarszem jednostek. Kolejnym punktem wycieczki było wzgórze Źurań (286 metrów n. p. m.), z którego podczas bitwy dowodził Napoleon Bonaparte. Obecnie oprócz czterech łopoczących flag reprezentujących państwa, które brały udział w bitwie, znajdziemy na szczycie również mapę jej przebiegu przedstawioną na kamiennym bloku. Przy dobrej widoczności ze wzgórza można zobaczyć pole bitwy w niemalże całej okazałości. Ostatnim punktem wycieczki był ulokowany na wzgórzu zamek (pałacyk) w Austerlitz, do którego doszliśmy przechodząc przez założony na podłużnym planie rynek miejski. Sam zamek był niegdyś rezydencją księcia Wenzela Antona Kaunitza (1711-1794), kanclerza Austrii za panowania Marii Teresy. Przed bitwą pod Austerlitz spędził w nim noc Aleksander I, jednak już następnego dnia spał tu zwycięski Napoleon. Gdy przybyliśmy pod pałac, na dziedzińcu paliły się duże ogniska zrobione z grubych bali, a w około spacerowało wielu „żołnierzy" biorących wcześniej udział w zainscenizowanej bitwie. Można było również zobaczyć postacie ubrane w inne tj. cywilne stroje z ówczesnej epoki. Muzeum mieszczące się w zameczku zdążyło w ostatnim czasie zgromadzić nowe zbiory, powiększając tym samym liczbę prezentowanych wystaw. Oprócz rycin, obrazów i elementów uzbrojenia zobaczyliśmy sztandary, odznaczenia oraz charakterystyczne dla tamtej epoki sanie, mniej więcej takie jak te na których został na jednym z obrazów uwieczniony wycofujący się z Rosji Napoleon. Po zjedzeniu posiłku ruszyliśmy w drogę powrotną. Mirosław Sikora BIAŁYSTOK – CENTRUM NAUKOWEGO ŚWIATA Białystok okazał się cudownym, kameralnym miastem. Tym razem to właśnie tam odbył się XI Ogólnopolski Zjazd Historyków Studentów. Kilkudniowa sesja naukowa 27-30 marca 2003 roku i zgromadziła studentów niemal z wszystkich uczelni w kraju. Spotkania odbyły się w kilku sekcjach tematycznych, co stało się doskonałą okazją do poznania młodych badaczy z innych ośrodków. Niestety nasz Uniwersytet reprezentowany był tylko przez jednego przedstawiciela. Z referatem pt.: „Cesarstwo przeciw kard. Rampolli" zawitał w tym urokliwym mieście Michał J. Witkowski (SKNH). Organizatorzy dołożyli wszelkich starań, aby urozmaicić pobyt uczestnikom i zapewnili im wszechstronną opiekę także popołudniami, kiedy w luźnej atmosferze można było wymienić poglądy, pożartować, ożywić regionalne zaszłości i animozje. Michał J. Witkowski WARSZAWA DA S I E LUBIĆ... Pierwszym celem wycieczki do Warszawy, która odbyła się w dniach 27-28 marca 2003 roku, było Muzeum Wojska Polskiego mieszczące się przy Alejach Jerozolimskich, w gmachu Muzeum Narodowego. MWP powstało w 1920 roku, powołane dekretem Józefa Piłsudskiego. Podczas II wojny światowej nie funkcjonowało, jego działalność została wznowiona z dniem 1 stycznia 1946 roku. Zbiory muzeum są bogate, jednak daje się odczuć ich niedostatek w zakresie kilku okresów dziejów Polski, co wynika bądź to z faktu nikłych znalezisk z tych okresów szczególnie z wczesnego średniowiecza, bądź jest to efektem zagubienia eksponatów podczas zawieruch wojennych, szczególnie II wojny światowej. Niestety zaczynając zwiedzanie udaliśmy się drogą nie zgodną z chronologią dziejów, wkraczając od razu do sal z eksponatami z okresu II Rzeczpospolitej i II wojny światowej. Naturalnie przeważała tam broń ręczna, nie tylko polska lecz również będąca produktem państw zachodnich jak np. ciężkie karabiny niemieckie MG-42, czy francuskie Maximy. Nie mogło również zabraknąć rosyjskiej pepeszy z magazynkiem bębnowym. Interesujące były prowizoryczne pistolety maszynowe oraz STENY produkowane przez polskie podziemie we własnych tajnych fabrykach. Oprócz broni można było znaleźć też motocykle, sprzęt komunikacyjny, no i przede wszystkim mundury. Bogata była kolekcja odznaczeń wojskowych. Kolejnym punktem zwiedzania była wystawa z okresu wczesnego i późnego średniowiecza, tu zbiory były dosyć ubogie, jednak można było zobaczyć interesującą makietę rekonstruującą wczesnośredniowieczny gród obronny, a w kolejnej sali pokaźnych rozmiarów obraz rekonstruujący bitwę pod Grunwaldem. Nie zabrakło pancerzy husarskich wraz ze skrzydłami i uzbrojeniem ciężkiej jazdy. Bez wątpienia najbogatsze były zbiory z okresu XV, XVI i XVII wieku: pancerze płytowe, hełmy, miecze, buzdygany, buławy, nadziaki, lance i wiele jeszcze innych - bardziej wymyślnych narzędzi walki, w dodatku każde w wielu odmianach. Często poszczególne eksponaty pochodziły ze znanych pól bitewnych jak choćby Grunwald, Orsza czy Wiśniowiec. Były oczywiście sztandary państwowe i chorągwie, uprzęże końskie oraz inne przedmioty związane z ówczesnym rzemiosłem wojskowym. Trochę mniejsze zasoby broni mają wystawy dotyczące polskich zrywów narodowych, choć te są wspierane malarstwem rekonstruującym bitwy tego okresu oraz przedstawiającym kluczowe dla tych czasów postacie z Tadeuszem Kościuszką - którego kilka osobistych przedmiotów znajduje się w gablotach - na czele. Mieliśmy okazję m in. zobaczyć osławione chłopskie kosy, które stały się „hitem" insurekcji kościuszkowskiej ze względu na ich powszechność i łatwość wykonania. Od razu rzuca się w oczy ich wysokość dochodząca nieraz do 2.5, może nawet 3 metrów. Wiele jest również eksponatów należących do wybitnych osobistości polskiej sceny wojskowej i politycznej. Spotykamy małe pistoleciki z magazynkiem bębenkowym, szable, tabaki i inne rzeczy osobiste. Nie brakuje naturalnie pałaszów i muszkietów tak charakterystycznych dla epoki. Jest jeszcze zaskakująca zwiedzających wystawa uzbrojenia m. in. ludów Azji i Afryki. Na wszystkich zrobiła ona chyba niemałe wrażenie. Trudno opisać ją w kilku słowach, gdyż choć mieści się zaledwie w jednym - acz obszernym - pomieszczeniu, to jednak zawiera różnorodne pod względem zarówno chronologicznym, jak i terytorialnym eksponaty. Począwszy od tureckich kindżałów, po przez japońskie katany do uprzęży wielbłądów z różnych krajów. Broń z Afryki niejednokrotnie była przepięknie zdobiona, a rękojeści wykonane z rogu lub kości. Jednak największe chyba wrażenie robiły manekiny z pełnym rynsztunkiem japońskich wojowników doby szogunatu. Zbiory tej kolekcji pochodzą przede wszystkim ze zdobyczy wojennych i zbiorów prywatnych dyplomatów i podróżników polskich. Osobnego omówienia wymaga wystawa na podwórzu Muzeum Wojska Polskiego. Składa się na nią broń pancerna okresu II wojny światowej, reprezentowana m. in. przez rosyjskie działa samobieżne i czołgi (nie mogło zabraknąć T-34, był także IS). Są również haubice i armaty polowe przeważnie licencji rosyjskiej. Z tego samego okresu pochodzą również niektóre samoloty (m. in. polski PZL.37 Łoś). Z powstaniem warszawskim wiąże się jeden z ciekawszych eksponatów tj. prowizoryczny, niewielkich rozmiarów wóz pancerny „KUBUŚ", którego pancerz stanowią nie dużej grubości płyty. Jest również epizod niemiecki - pół gąsienicowy transporter opancerzony. Z okresu powojennego natomiast możemy podziwiać wczesną wersję Leoparda. Perełką jest mobilna wyrzutnia rakiet. Okres powojenny jest też reprezentowany przez śmigłowce; transportowe i wielozadaniowe. Generalnie rzec biorąc zbiory Muzeum Wojska Polskiego mogą zaciekawić i w pełni usatysfakcjonować takich laików jak nasza grupa, jednak dla bardziej wybrednych amatorów uzbrojenia mogą okazać się miejscami ubogie. Zamek królewski w Warszawie jest główną, obok krakowskiego Wawelu, rezydencją monarszą w Polsce, łączącą cechy gotyku, wczesnego baroku, rokoka i klasycyzmu — i dodajmy całkowicie odbudowana po zniszczeniu dokonanym podczas II wojny światowej. Początki warszawskiej rezydencji monarszej sięgają końca XIII wieku, gdy na wysokim brzegu Wisły powstał drewniany gród Piastów Mazowieckich. W I połowie XV wieku na terenie tegoż grodu stały dwa gotyckie, ceglane pałace książęce — Curia Maior (Dwór większy) oraz Curia Minor (Dwór mniejszy), a także dwie wieże — Grodzka i Okrągła (obecnie zwana Władysławowską). Około 1570 roku Zygmunt II August zlecił swoim architektom rozbudowę rezydencji w stylu renesansowym. Prace przerwała jednak rychła śmierć króla. Do dzieła powiększenia zamku powrócono u schyłku stulecia po przeniesieniu tu głównej rezydencji królewskiej. Najprawdopodobniej 16 marca 1596 roku dwór króla Zygmunta III Wazy przybył do Warszawy, w tym samym roku król rozpoczął przebudowę zamku na rezydencję królewską i 1611 osiadł tu wraz z dworem. Według planów m. in. Matteo Castellego i Constantino Tencalli został on zamknięty w pięciobok skrzydeł. Nowe główne skrzydło zachodnie ozdobiły trzy wieże — dwie małe po bokach i wielka zegarowa pośrodku. Budowla utrzymana w surowym stylu wczesnego baroku otrzymała elegancką kamieniarkę. Bogato dekorowane wnętrza (m. in. sale sejmowe) zdobiły wspaniale kolekcje dzieł sztuki, zrabowane w większości podczas szwedzkiego potopu. W epoce saskiej gruntownie przebudowano w stylu rokoka skrzydło północno-wschodnie, które otrzymało wówczas trzy charakterystyczne ryzality. Złoty okres dla zamku rozpoczął się wraz z objęciem tronu przez Stanisława Augusta Poniatowskiego. Zbiorowym dziełem architektów (Jakub Fontana, Dominik Merlini, Jan Christian Kamsetzer), malarzy (Marcello Bacciarelli, Canaletto) oraz rzeźbiarzy (Andrzej Le Brun, Jakub Monaldi) powstał jeden z najwspanialszym w Europie zespołów wnętrz klasycystycznych. Składały się nań dwa główne apartamenty: prywatny (Sala Canaletta i Audiencjonalna, Sypialnia) i wielki (Sala Balowa, Rycerska, Tronowa, Gabinet Marmurowy). Po upadku Rzeczypospolitej zamek pozostał siedzibą władz zaborczych, a w czasie późniejszym — władz Księstwa Warszawskiego i Królestwa Polskiego. Po powstaniu listopadowym wywieziono do Rosji kolekcje dzieł sztuki, zniszczono wiele wnętrz, przede wszystkim te związane z historią Polski. W okresie II Rzeczpospolitej zamek (w latach 1926-1939 zamek stanowił rezydencję prezydenta) odrestaurowano pod kierunkiem Kazimierza Skórewicza i Adolfa Szyszko-Bohusza. Dzieło zniszczenia budowli rozpoczął pożar 17 września 1939 roku podczas bombardowania niemieckiego Warszawy. Po zajęciu miasta okupanci całkowicie obrabowali i zdewastowali wnętrza. Część zabytków, jak i fragmenty wystroju uratowali pracownicy Muzeum Narodowego pod kierunkiem Stanisława Lorentza. Mury zamkowe Niemcy wysadzili po upadku powstania warszawskiego (listopad/grudzień 1944). Do odbudowy zamku ze środków społecznych przystąpiono dopiero w 1971 roku. Realizację projektu Jana Zachwatowicza uwieńczyło otwarcie dla zwiedzających odtworzonych wnętrz (1984, Sala Balowa 1988). Zamek Królewski w Warszawie obok funkcji muzealnych pełni także role gmachu reprezentacyjnego stolicy i Rzeczypospolitej. Spośród stosunkowo wielu zachowanych do dziś oryginalnych dzieł sztuki, warto przedstawić ekspozycję znajdującą się w Sali Canaletta (Gabinet Marmurowy), bo też ona chyba robi na każdym ze zwiedzających Zamek gości, ogromne wrażenie. Przepięknie malowane widoki miast pouczały i utrwalały w pamięci konkretne miejsca. Ich funkcja poznawcza i dydaktyczna często była podporządkowana głównej idei — gloryfikacji osoby panującego i jego doskonałych rządów. Jedna z wedut, przedstawiająca Warszawę od strony Pragi, powstała na życzenie Stanisława Augusta Poniatowskiego. Oprócz tego obrazu, Canaletto namalował jeszcze 22 inne widoki stolicy, którymi monarcha ozdobił pokój Prospektowy usytuowany obok kaplicy królewskiej na zamku warszawskim. W zamyśle władcy miały one ukazywać dynamiczny rozwój miasta pod królewskim protektoratem. Panorama lewobrzeżnej Warszawy została przedstawiona z perspektywy praskiego brzegu na którym zasiadł przed sztalugami twórca obrazu. Opodal grupki osób przejeżdżają eleganckie karoce wiozące dostojników państwowych. Konno paradują jeźdźcy i odważne amazonki. Po drugiej stronie rzeki widać Zamek Królewski i Wieżę Zygmuntowską, z prawej strony dach katedry Św. Jana, a na Nowym Mieście kopułę Sakramentek i dzwonnicę kościoła Panny Marii, wieże Dominikanów i Paulinów przy Nowomiejskiej. Znajdujący się w Sali Canaletta Portret Koronacyjny autorstwa Marcello Baciarellego należy do najbardziej reprezentacyjnych wizerunków Stanisława Augusta. Nadworny malarz królewski posłużył się tu tradycyjnym schematem obowiązującym w rokokowym francuskim portrecie en gala. Monarcha ukazany został w całym splendorze władzy i majestatu. Ubrany w paradny strój ze srebrnego brokatu ozdobiony Orderem Św. Stanisława oraz niebieską wstęgą z krzyżem i gwiazdą orderu Orła Białego, trzymający w prawej ręce berło. Obok na stole leżą pozostałe królewskie atrybuty - jabłko i korona. Wzorem francuskich portretów państwowych władca upozowany jest na tle fantazyjnie upiętej kotary. Kolumna koryncka widoczna z lewej strony stanowi czytelną aluzję do klasycyzmu, zarazem jednak należy do tradycyjnego repertuaru tego typu wizerunków, jako symbol virtus (cnoty), najwyższej wartości jaka powinna cechować władcę. Mimo konwencjonalnego charakteru przedstawienia, król na obrazie Bacciarellego jest raczej młodym, dumnym mężczyzną niż surowym władcą. Portret Koronacyjny przyniósł Bacciarellemu sławę i honory. Prawdopodobnie dzięki temu dziełu artysta uzyskał polski indygenat szlachecki. Obraz tak wysoko oceniony przez współczesnych i przez samego króla został powielony w wielu replikach. Niektóre — podarowane przez Stanisława Augusta — dotarły nawet na obce dwory. Tym samym, zgodnie z królewską intencją portret spełnił swą najważniejszą, propagandową funkcję. Katarz yna E. S i k o ń Mirosław S i k o r a „WYSPY. HISTORIA" NA MARGINESIE PREZENTACJI KSIĄŻKI NORMANA DAVIESA Kolejny, prezentowany ostatnio (7 maja 2003 roku w gmachu Biblioteki Śląskiej, przy udziale autora) „megawolumin" Daviesa poświęcony został generalnie rzecz biorąc kompleksowemu omówieniu dziejów wysp określanych zazwyczaj mianem brytyjskich. Od wielu poprzednich prac o podobnym charakterze różni się on jednak w sposób znaczny, przede wszystkim za sprawą ujęcia wyżej wymienionej płaszczyzny problemowej, jak również uderzenia w dotychczas panującą w brytyjskiej historiografii tendencję nacechowaną silnie konserwatywnym i anglocentrycznym ujęciem dziejów monarchii. Na uwagę zasługuje już sam tytuł książki - na pierwszy rzut oka niepełny, zbyt skrócony. Jest to jednak wrażenie mylne. Sam Davies wyjaśnia, że celowo nie użył określenia „brytyjskich", jako że stanowiący przedmiot jego rozważań podmiot geopolityczny to złożona struktura, w której skład weszły oprócz Anglików narody irlandzki, walijski oraz szkocki. Mają one własną kulturę, język oraz tradycję i historię, niejednokrotnie (co szczególnie mocno rysuje się w przypadku Irlandii) określanie ich mianem Brytyjczyków lub też używanie określeń sugerujących organiczną jedność z monarchią wywołuje negatywne reakcje. Wychodząc naprzeciw tym tendencjom autor zaproponował więc tytuł, zachowujący pewną neutralność i nie prowokujący rozdrażnień. Na korzyść tej koncepcji świadczy zresztą dodatkowo aktualna sytuacja polityczno-administracyjna poszczególnych nacji. J ak to już z ostało nadmienione, Davies pisząc na nowo - jak sam ją określił podczas prezentacji - „totalną historię narodów" Wysp, stanął na gruncie opozycyjnym w stosunku do panujących dotychczas w brytyjskiej historiografii konwencji. Przede wszystkim wyszedł z założenia, że bardziej zasadne jest pisanie o całości nie jako o zwartym monolicie, lecz przy uwzględnieniu odrębnych cech wszystkich jej integralnych części składowych. W przypadku Wysp. Historii ujęcie takie rysuje się niezwykle wyraźnie. Kolejnym postulatem Daviesa jest odejście od anglocentryzmu i wiążącej się z tym koncepcji historiograficznej oraz od pisania dziejów Anglii w oderwaniu od kontekstu ogólnoeuropejskiego (podczas prezentacji jako jeden z przykładów przytoczył on problem ekspansji Imperium Rzymskiego, które wielu brytyjskich historyków omawia jedynie poprzez pryzmat jego wpływów w Brytanii przy jednoczesnym odsuwaniu na plan dalszy podbojów i działalności w innych rejonach Europy i świata). Autor oponuje wreszcie przeciwko ujmowaniu dziejów monarchii jako stałego i niezmiennego organizmu politycznego. Tu z kolei egzemplifikacją negatywu jest przekonanie o tym, że przeszłość Wysp jako całość to rzecz naturalna, podczas gdy - na co zwrócił uwagę Davies - najpierw Anglia połączyła się z Walią, w wieku XVIII - ze Szkocją, zaś w I połowie XIX stulecia przyłączono Irlandię, natomiast przed wyżej wymienionymi momentami były to ziemie, których ludność posiadała własną, odrębną od angielskiej historię, której marginalizowanie -czy też nawet zacieranie w kontekście przeszłości Wysp, jest błędem. Angielskie środowiska naukowe przyjęły nową pracę Normana Daviesa dość różnie. Przeważało wprawdzie zainteresowanie i opinie przemawiające na korzyść omawianego dzieła, jednak nie brakło także i przeciwników zaprezentowanego tu ujęcia. Wśród nich znalazł się m. in. Paul Johnson; warto jednak nadmienić, że oponenci Daviesa nie byli w stanie poprzeć swego stanowiska odpowiednią ilością stosownych argumentów merytorycznych, co w konfrontacji z prezentującą wysoki poziom argumentacją autora omawianej pracy przemawia na jego korzyść tejże. O ogólnym wrażeniu wywołanym w Anglii przez Wyspy. Historię najlepiej chyba świadczy fragment recenzji zamieszczonej na łamach „Evening Standard", gdzie czytamy m. in., że jest to „książka, która zmieni spojrzenie Brytyjczyków na ich historię". Mariusz Matuszewski KOŚCIÓŁ KOPTYJSKI. ZARYS HISTORII Kościół koptyjski to jeden z kilku odłamów chrześcijaństwa, które wytworzyły się w konsekwencji sporu wokół powstałej w V w. n. e. doktryny określanej mianem monofizytyzmu. Jej zwolennicy zaprzeczali istnieniu dwu natur Chrystus, a więc boskiej i ludzkiej, jednocześnie wysuwając twierdzenie, zgodnie z którym posiadał on tylko jedną - boskoludzką. W roku 451, na zwołanym w Chalcedonie soborze ujęcie to potępiono, niestety wielu chrześcijan niektórych regionów Bliskiego Wschodu i Egiptu trwało przy nim nadal, nawet pomimo wprowadzonych z czasem przez Cesarstwo surowych represji. Początkowo monofizyci egipscy nie stanowili odrębnej jednostki organizacyjnej. Co więcej, po niezwykle ważnym dla nich momencie, jakim niewątpliwie było odrzucenie uchwał soboru chalcedońskiego przez patriarchę Aleksandrii Dioskura I (tym samym zaś de facto odsunięcie się od Kościoła powszechnego), obok oczywistych sporów ze zwolennikami linii wytyczonej w roku 451 przez hierarchów kościelnych pojawiły się poważne antagonizmy wewnątrz samej egipskiej frakcji antychalcedońskiej. Jednym ze skutków takiego stanu rzeczy było przyjęcie przez patriarchę Piotra III Mongosa (477-490) henotikonu cesarza Zenona, co przyczyniło się do odseparowania się części zwolenników wyżej wspomnianej doktryny i utworzenie przez nich odrębnej, nie rządzonej przez jakiegokolwiek biskupa gminy (akefaloi; przetrwała ona do IX wieku). Własne podziały przenosili na grunt egipski chroniący się tu przed prześladowaniami ze strony cesarza Justyniana monofizyci syryjscy, unifikacji nie sprzyjała ponadto działalność popieranego przez patriarchę Tymoteusza II Ailurosa Sewera z Antiochii (sewerianie) oraz jego oponenta Juliana z Halikamasu (aftartodokeci), mającego za sobą poparcie biskupa Gajana. Sytuacja uległa poprawie dopiero w VI wieku. Po wystąpieniu Jakuba Baradeusza w roku 543 zaczęła coraz wyraźniej utrwalać się organizacyjna odrębność egipskiego kościoła monofizyckiego, określanego potem mianem koptyjskiego (arab. kibti, gr. Aigyptios - Egipcjanin), z kolei po śmierci patriarchy Teodozjusza I (536566), Sewerianina, rozpoczęła się nieprzerwana linia kierujących skupioną wokół ośrodka w Aleksandrii wspólnotą patriarchów koptyjskich (według samych Koptów początki patriarchatu wiążą się z misyjną działalnością świętego Marka Ewangelisty). Dało to możliwość swobodniejszego kierowania Kościołem, co zresztą wykorzystał m. in. patriarcha Damian. Warto nadmienić, że nie zerwał on kontaktu ze wspólnotami funkcjonującymi na obszarze Syrii, poddał jednak krytyce niektóre wysuwane przez nich koncepcje teologiczne. Kolejny etap rozwoju Kościoła koptyjskiego zapoczątkował mający miejsce w roku 616 najazd, w dalszej zaś konsekwencji okupacja Egiptu przez Persów. Wobec wymienionej wyżej wspólnoty stanęli oni na pozycji tolerancji. W roku 629 nastąpiło jednak wycofanie się wojsk perskich, zaś władzę na powrót przejęła administracja rzymska. Ponownie rozpoczęły się prześladowania egipskich monofizytów, co legło później u podstaw biernej postawy Koptów wobec mającej miejsce w latach 639-640 inwazji arabskiej. Nowi, wyznający islam władcy kraju zawarli w roku 642 z ludnością chrześcijańską układ, na mocy którego tym ostatnim (jako dimmi a więc wyznawcom religii objawionej) gwarantowano bezpieczeństwo osób, mienia oraz miejsc kultu, zobowiązując ich wszak do płacenia określonego podatku od osoby i posiadłości (od opłaty zwalniało przejście na islam; początkowo przepis ten stosowano wyłącznie w odniesieniu do osób duchownych, jednak na mocy praw z lat 700 i 868 został on rozciągnięty na ogół ludności chrześcijańskiej). Arabowie, pomimo że stanowiący mniejszość, byli jednak warstwą wyżej w hierarchii społecznej sytuowaną, jednak chrześcijanie jako liczniejsi i lepiej wykształceni, zajmowali większość stanowisk administracyjnych. Co niezwykle ważne, patriarcha zachowywał nad nimi władzę kościelną oraz cywilną, zaś jego stałą odtąd siedzibą stała się Aleksandria. Po ucieczce patriarchy Cyrusa (kierującego Kościołem jeszcze z ramienia cesarza Herakliusza I), zajął ją jako siedzibę patriarchatu biskup Beniamin, późniejszy zwierzchnik wspólnoty. Z biegiem czasu znaczna początkowo arabska tolerancja wobec chrześcijan malała. W okresie zależności Egiptu od kalifatu, szczególnie zaś pod panowaniem dynastii Tulunidów (868-905), Koptowie wraz z innymi wyznaniami tej religii objęci zostali pierwszymi ograniczeniami. I tak np. Muslama ibn Mukkalad (667-682) zakazał używania dzwonów do wzywania na modlitwy, a także używania symboli religijnych poza kościołami, zaś kalif Harun arRaszid (786-809) zmuszał wyznawców Chrystusa do noszenia znaków rozpoznawczych, dodatkowo zaś w roku 807 wprowadził zakaz niszczenia kościołów. Reakcją na te posunięcia było sześć powstań koptyjskich - z najcięższym baszmuryjskim (829830), które wywołało również falę niepokojów wśród ludności arabskiej. Wystąpienia te - jak się wydaje - nie wpłynęły niestety na zmniejszenie obostrzeń wobec gmin chrześcijańskich, co więcej następni władcy wprowadzili kilka kolejnych: kalif Mutawakkil (847861) wydał w latach 850 i 854 rozporządzenia nakazujące członkom tych pierwszych (dodajmy, na równi z Żydami) umieszczanie na domach wizerunków diabła, niszczenie grobów, noszenie odzieży koloru żółtego, ponadto zakazujące im dosiadania koni i ograniczające ich prawa. Sytuację pogarszało dodatkowo postępujące od VII wieku zmniejszanie stanu posiadania oraz liczebności wspólnoty (z ok. 100 biskupów w stuleciach IV—VIII kilkaset lat później funkcjonowało ich już tylko 40), co więcej - nastąpił też jej upadek duchowy. Wyrazem tego stała się m. in. powszechna symonia, której sprzyjało zatwierdzanie urzędników kościelnych przez władze świeckie. Kolejny okres, wiążący się tym razem z rządami dynastii fatymidzkiej (969-1171), przyniósł Kościołowi koptyjskiemu dosyć korzystną koniunkturę, wynikającą z okazywanej chrześcijanom przychylności ze strony państwa. Niestety sytuacja ponownie pogorszyła się po roku 1 1 7 1 , kiedy to tron objęli Ajjubidowie (1171-1250); poszczególne wspólnoty wyznawców Chrystusa traktowano podówczas jako potencjalnych sprzymierzeńców krzyżowców. Wyjątkiem stały się w tym wypadku lata panowania al-Kamila Muhammada (1218-1235), uznanego potem przez samych Koptów za najbardziej życzliwego im władcę Egiptu (zresztą jest on znany również tradycji rzymskokatolickiej: to właśnie z nim spotkał się święty Franciszek z Asyżu). Obok powyższego omówiony przed chwilą okres to także pewne zmiany wewnętrzne w Kościele koptyjskim: mieszcząca się dotąd w Aleksandrii siedziba patriarchatu translokowano do Kairu, wprowadzono istotne dla codziennego funkcjonowania wspólnoty kanony kościelne, patriarcha Gabriel II ibn Tarik (11311145) dokonał reformy liturgii, z kolei nieco później, za pontyfikatu jego następcy - Jana IV (11461164), odbył się spór teologiczny dotyczący sprawowania sakramentu pokuty. Kierujący Kościołem w latach 1235-1243 Cyryl III zreformował prawo kanoniczne, ponadto zaś opublikował teksty synodalne. Stulecia XI—Xl 11 to również okres korzystny dla rozkwitu życia duchowego oraz kultury koptyjskiej przede wszystkim piśmiennictwa. Kontynuacja niekorzystnej dla Kościoła koptyjskiego linii postępowania względem chrześcijan nastąpiła pod rządami Mameluków (1250-1517). Pomimo niesprzyjających warunków funkcjonowania patriarchowie nie zaprzestali jednak prób realizacji reform oraz poprawy, a nawet wzmocnienia pozycji wspólnoty. Po raz kolejny przeprowadzona została reforma liturgii, opublikowano księgi liturgiczne (patriarcha Gabriel V), ponadto podjęto kroki zmierzające do zbliżenia z Zachodem (delegacja koptyjska uczestniczyła np. w obradach Soboru Florenckiego, zaś patriarcha Jan XI podpisał akt unii). Kontakty z Kościołem Rzymskokatolickim stały się ważnym aspektem funkcjonowania Koptów także i w wiekach następnych, kiedy to pod panowaniem tureckim ich położenie uległo znacznemu pogorszeniu: w latach 1562-1563, 1582-1584 oraz za pontyfikatu patriarchów Mateusza IV 1660 - 1675) i Jana XVI (1676-1718) prowadzono rozmowy na temat zjednoczenia obydwu wyznań - w roku 1597 koptyjscy delegaci podpisali nawet w Rzymie katolickie wyznanie wiary oraz przyjęcie zwierzchnictwa papieża, w wiekach XVII i XVIII zakony franciszkańskie prowadziły w Egipcie działalność charytatywną, zaś w roku 1644 dla Koptów, którzy przeszli na katolicyzm, ustanowiono w Kairze instytucję wikariusza generalnego. Epoka nowożytna w dziejach Kościoła koptyjskiego, jednocześnie zaś ponowne polepszenie jego sytuacji, rozpoczęła się z początkiem wieku XIX. Duże znaczenie miały w tym wypadku rządy sułtana Muhammada Alego, który w latach 1805-1849 starał się dokonać modernizacji Egiptu dostrzegając przy tym konieczność włączenia w ten proces Koptów. Jego politykę kontynuował jego następca - Said Pasza, którego zasługą było m. in. zmniejszenie obciążeń podatkowych członków omawianej wspólnoty i podniesienie ich statusu (sułtan zezwolił m. in. na dopuszczenie ogółu chrześcijan do służby wojskowej). Znaczenie kluczowe miał tu jednak okres panowania Taufika Paszy: Koptowie zostali wówczas zrównani w prawach z l u d n o ś c i ą muzułmańską - aczkolwiek starania mające na celu uzyskanie mocniejszej i bardziej stabilnej pozycji politycznej trwały dalej. Wyraźnie wpisali się oni m. in. w egipski ruch nacjonalistyczny i narodowościowy, którego efektem stała się odzyskana przez kraj w roku 1922 niepodległość Zaistniała w wieku XIX koniunktura sprzyjała także zmianom wewnętrznym w Kościele. Podjęte zostały m. in. starania (patriarcha Cyryl IV, 1854-1863) o modernizację życia religijnego przez reformę liturgii, zakładanie szkół, drukarń, nauczanie języka koptyjskiego, propagowani e wykształcenia w kręgach d u c h o w n yc h, it p. J e dn ą z konsekwencji funkcjonowani a takiego nurtu, jak też otwarcia się na kulturę zachodnią, było m. in. pojawienie się w II połowie omawianego stulecia generacji młodych intelektualistó w koptyjskich, którzy wyrażali sprzeciw w stosunku do postaw konserwatywnych. W roku 1874 doprowadzili oni do powstania tzw. Maglis Milli - koptyjskiej rady religijnej (z jej inicjatywy utworzono potem m. in. seminarium duchowne; niestety działalność rady wiązała się niejednokrotnie z pewnymi nieprawidłowościami - w tym także finansowymi). Po wspomnianym już odzyskaniu przez Egipt niepodległości pomimo dobrej pozycji politycznej Koptów oraz tendencji reformatorskich dla ich Kościoła rozpoczął się okres kryzysu władzy - m. in. efekcie rywalizacji wykształconyc h świeckich z konserwatywnym i słabo wyedukowanym duchowieństwem. Przejawem tego były m. in. po śmierci w roku 1927 Cyryla V przebiegające w atmosferze podejrzeń o korupcję i symonię elekcje kilku kolejnych patriarchów. Po II wojnie światowej, m. in. dzięki przezwyciężeniu kryzysu, sytuacja wewnętrzna wspólnoty koptyjskiej pomimo pewnego spadku ich roli politycznej, uległa znaczącej poprawie. Ogromne znaczenie mają tu zwłaszcza reformy przeprowadzone przez patriarchę Cyryla VI. Udało mu się m. in. uporządkować relacje z Kościołem etiopskim, a także podjąć reformę życia zakonnego w duchu powrotu do pierwotnej reguły pachomiańskiej, co z czasem spowodowało m. in. napływ do poszczególnych ośrodkó w klasztornych ludzi wykształconych. Do stopniowego ożywienia się życia r e l i g i jn e g o p r z y c z y n i ł y s i ę dodatkowo pielgrzymki do miejsca objawienia się Matki Bożej w Zeitun (przedmieście Kairu) oraz rozwój tzw. szkół niedzielnych i instytucji naukowych (Muzeum Koptyjskie, Koptyjskie Towarzystw o Archeologiczne, Instytut Wyższych Studiów Koptyjskich w Kairze). Niestety z biegiem czasu na skutek wzrostu ekstremizmu islamskiego oraz związanej z tym tendencji do oparcia struktur prawnych na Koranie pozycja polityczna egipskich chrześcijan coraz bardziej malała, niekiedy dochodziło wręcz do ich prześladowania (przypada to na lata siedemdziesiąte, szczególnie zaś o s i em dz i es i ąt e XX w i e k u patriarchat Szenudy III od roku 1971). Co gorsza, od roku 1988 liczba członków Kościoła koptyjskiego systematycznie maleje. Powoduje to z jednej strony emigracja, z drugiej zaś przechodzenie pewnej ich części na islam. Cały czas trwają jednak starania o rozbudowę sieci parafialnej, wzrost liczby placówek duszpasterskich, dalszą rozbudowę ruchu monastycznego, jak również zaangażowanie Kościoł a koptyjskiego w ruch ekumeniczny -zwłaszcza, jeżeli chodzi o kontakty z innymi kościołami ortodoksyjnymi. Mariusz Matuszew ski REDAKCJA „BIULETYNU HISTORYCZNEGO" ZAPRASZA WSZYSTKICH STUDENTÓW HISTORII DO WSPÓŁREDAGOWANIA PISMA. WYDAWCA: Studenckie Koło Naukowe Historyków Uniwersytetu Śląskiego A D R E S WYDAWCY: Instytut Historii Uniwersytetu Śląskiego ul. Bankowa 1 1 , 40-007 Katowice R E D A K C J A : Anna Kowalewska, Izabela Lar, Katarzyna E. Sikoń (redaktor naczelny) REDAKCJA ZASTRZEGA SOBIE PRAWO REDAGOWANIA TEKSTÓW