Rola społeczeństwa w procesie informatyzacji administracji
Transkrypt
Rola społeczeństwa w procesie informatyzacji administracji
Dziękuję za zaproszenie i przyjemność zabierania głosu w tym znakomitym gronie. Moją rolą dziś jest nakreślić rolę społeczeństwa w procesie informatyzacji administracji. Uczynię to … z perspektywy organizacji społeczeństwa obywatelskiego... Bo taką właśnie perspektywę reprezentuje Fundacja Panoptykon. Zajmujemy się ochroną praw człowieka w kontekście nowych technologii. A zatem na takie zjawisko jak informatyzacja patrzymy jako na szansę na poprawę relacji między administracją a społeczeństwem, ale i potencjalne zagrożenie dla praw podstawowych. Mam nadzieję, że w toku tej prezentacji uda mi się te zagrożenia pokazać i wyjaśnić w jaki sposób udział tzw. czynnika społecznego – czyli obywateli po prostu – w samym procesie informatyzowania państwa może te zagrożenia zniwelować. Zacznijmy od wyjaśnienia w prostych słowach, o czym w zasadzie rozmawiamy? Dla mnie jest to rozmowa o tym, JAK I PO CO zapewnić obywatelom WPŁYW na kształt rozwiązań technologicznych. Tych rozwiązań, które mają służyć obywatelom – a nie nikomu innemu – w komunikacji z administracją. Ponieważ to obywatele są docelowymi użytkownikami tych rozwiązań, także oni powinni mieć wpływ na PRZEZNACZENIE I FUNKCJONALNOŚĆ tworzonych w ramach administracji narzędzi technologicznych. Niestety, rzadko jest tak, że konkretne narzędzie poddawane jest konsultacjom czy testom w celu sprawdzenia co końcowi użytkownicy sądzą o jego funkcjonalności czy sensowności. W mojej opinii system ePUAP jest tego drastycznym przykładem. Jest jednak jeszcze jeden ważny aspekt, na który społeczeństwo musi mieć wpływ: cena. Bardzo ważny w kontekście dzisiejszej konferencji i wniosków, jakie przedstawia dziś Fundacja ze swojego projektu monitoringowego. Zapytają Państwo dlaczego? Mam wrażenie, że to pytanie obywatel słyszy dość często, kiedy zgłasza jakiekolwiek pretensje, domaga się większego wpływu na sposób funkcjonalizowania władzy... A nie on powinien swoje roszczenia uzasadniać, ponieważ żyjemy w systemie, w którym przynajmniej teoretycznie to władza reprezentuje interesy obywatela, a nie własne! W państwie demokratycznym władza jest także związana pewnymi wartościami, kierunkowymi zasadami, według których musi działać. Wymienię tu tylko trzy najbardziej adekwatne w kontekście tematu dzisiejszej konferencji: władza reprezentuje obywateli, - a nie swój partykularny interes - działa w sposób maksymalnie transparentny – czyli nie ukrywa swoich procedur ani celów działania - oraz zgodnie z najlepszą wiedzą ekonomiczną – czyli unika marnotrawienia środków. W tym kontekście nie sposób nie przywołać analogii między KLINETEM a OBYWATELEM – jakkolwiek często krytykowana, nie wydaje mi się wcale naciągana. Państwo nie jest firmą, ale to nie znaczy, że w pewnych aspektach administracja nie powinna korzystać z dobrych praktyk wypracowanych przez biznes. Co więcej., tam, gdzie administracja ma monopol na świadczenie pewnych usług uważam, że musi też liczyć się z ograniczeniami swobody funkcjonowania, podobnie jak muszą się z nimi liczyć podmioty komercyjne. Oczywiście, mówimy tu o ograniczeniach nakładanych w interesie publicznym, takich jak choćby jasne zasady przetargów publicznych. Nie spotykalibyśmy się dziś tutaj, gdyby sytuacja na tym polu była doskonała … Jakie zatem identyfikujemy podstawowe problemy na linii obywatel – administracja, oczywiście ograniczając się do sfery informatyzacji? Za F W i O O wskazałabym trzy: –korzystanie z zamkniętego oprogramowania, –brak transparentności w wyborze rozwiązań technologicznych i – co za tym idzie –częste wykluczanie w przetargach ofert równoważnych. Dlaczego to jest problem? Innymi słowy, jakie skutki te braki wywołują w skali społecznej? Na poziomie, który określiłabym jako pragmatyczny obserwujemy: •narzucanie obywatelom konkretnego typu oprogramowania - jako warunek kontaktu z administracją •promowanie nieuczciwej konkurencji •ograniczanie innowacyjności •prawdopodobne straty finansowe dla administracji Ale jest jeszcze jeden poziom strat, mniej być może namacalnych, ale z pewnością dotkliwszych dla demokracji / zasad państwa prawnego .... •Rosnąca nieufność obywateli - "co finansują nasze podatki?" •Problem z reprezentatywnością władzy - interes obywateli, czy administracji? •Wreszcie, zagrożenie kluczowe z punktu widzenia Fundacji Panoptykon nowe formy KONTROLI nad społeczeństwem!!! Trzeba to podkreślić: Przymus korzystania z określonych rozwiązań technologicznych jest formą OGRANICZENIA WOLNOŚCI I jak każde ograniczenie wolności obywatelskich w państwie demokratycznym, bezwzględnie wymaga podstawy prawnej. W prostych słowach, to państwo musi uzasadnić dlaczego ograniczenie wolności w postaci przymusu korzystania z zamkniętego oprogramowania jest niezbędne do realizacji ważnych wartości, np. ochrony bezpieczeństwa publicznego, i musi uregulować to w ustawie. Administracja nie może w takim zakresie podejmować arbitralnych decyzji. W „normalnym”, pokojowym scenariuszu obywatele powinni mieć zapewniony wpływ na kształt rozwiązań, z których będą de facto zmuszeni korzystać, na każdym etapie ich kształtowania i wdrażania. Dlaczego? Jeśli jeszcze jest co do tego wątpliwość, ponownie odwołam się do rynkowej analogii: Zgodnie z zasadą, że klient wie najlepiej, czego potrzebuje i najlepiej potrafi ocenić jakość świadczonych mu usług … Wyjaśnijmy sobie w tym miejscu, jakie etapy są kluczowe we współtworzeniu narzędzi technologicznych. Nie chodzi bowiem tylko o poziom funkcjonalności i wyboru kolorów interfejsu …. Obywatele powinni być już włączeni na etapie określania POTRZEB, zdefiniowania tego, jakie usługi powinna świadczyć administracja publiczna. Powinni mieć wpływ na KIERUNKI procesu informatyzacji – na określenie jakim CELOM ma ona służyć! Dlaczego? Bo cele te mogą być różne, i jak w każdy procesie politycznym na etapie ich decydowania mogą wystąpić przeciwne racje, poważne konflikty wartości … które powinniśmy rozwiązywać poprzez dyskusję publiczną, a nie metodą faktów dokonanych, jak czasem zdarza się działać administracji! Przywołując tylko kilka przykładów, informatyzacja może np. służyć: zwiększeniu efektywności działania administracji, cięciu kosztów .... …. ale też zwiększeniu kontroli nad informacją o obywatelach (mega bazy danych) …. jak również ułatwieniu dostępu do informacji publicznej czy zwiększeniu transparentności funkcjonowania administracji ... Czasem tych celów nie daje się pogodzić.... Dlatego trzeba o nich otwarcie rozmawiać! Mówimy tu w istocie o warunkach tworzenia OTWARTEGO RZĄDU Technologia ma służyć tej otwartości, a nie być celem samym w sobie Natomiast owe zasady "otwierania rządu" powinni określić sami obywatele! Warto pamiętać, że TRANSPARENTNA ADMINISTRACJA TO TEŻ "ZALECENIE" UNII EUROPEJSKIEJ – jak wynika chociażby ze strategii w zakresie egovernment opublikowanej przez Komisję Europejską w 2003. Czy zatem administracja ma jakieś korzyści z otwartości? Wydaje się, że tak, i to bardzo namacalne. Wymienię tylko te najbardziej oczywiste: •podniesienie jakości usług publicznych (dopasowanie do potrzeb "klientaobywatela") •oszczędności w budżecie (wymuszenie ekonomii sektora publicznego) •większe zaangażowanie obywateli w sam proces rządzenia •szybsza identyfikacja i rozładowywanie problemów / konfliktów społecznych Skoro zatem mamy do czynienia z sytuacją obopólnych korzyści, warto przejść do poziomu działań: co należy zrobić, żeby te społeczne korzyści trochę przybliżyć? Po pierwsze, państwo musi stworzyć kompleksowe i "otwartych" w sensie technologicznym serwisy informacyjne, w szczególności związanych z procesem legislacyjnym, albo udostępnić dane w taki sposób, który umożliwi obywatelom samodzielne ich stworzenie. To jest warunek niezbędny rzeczywistego dostępu do informacji publicznej! Po drugie, trzeba jasno i dobrze określić zasady przeprowadzania przetargów na oprogramowanie - aby uniknąć takich problemów, jak vendor lock in czy skazywanie się na zamknięte oprogramowanie. Po trzecie, trzeba wdrożyć zasady powtórnego wykorzystania informacji z sektora publicznego zgodne z dyrektywą o re-use . Chodzi przede wszystkim, o: •poszanowanie zasad uczciwej konkurencji •niedyskryminowanie usług niekomercyjnych •zminimalizowanie wyłączeń z reżimu re-use dobrej definicji „sprawy publicznej” •stosowanie OTWARTYCH STANDARDÓW i OTWARTYCH FORMATÓW POZOSTAJE PYTANIE: JAK TO OSIĄGNĄĆ? Moim zdaniem, są trzy podstawowe płaszczyzny w relacji obywatele – administracja publiczna, na których trzeba pracować aby włączyć społeczeństwo do procesu współdecydowania: Po pierwsze, dostęp do informacji! •wprowadzenie w życie zasad "ponownego wykorzystania" informacji publicznej (obywatele sami sobie stworzą narzędzia informacyjne!) •polityka aktywnego informowania (strony internetowe urzędów) •odejście od kultury tajności w administracji Po drugie, KONSULTACJE – których dramatycznie brakuje. Ani Płatnik, ani ePUAP ani pl.ID nie były szeroko konsultowane społecznie! Po trzecie, potrzebna jest aktywna współpraca administracji ze społeczeństwem obywatelskim! Np. •regularna ocena wprowadzanych rozwiązań przez samych obywateli czyli"klientów" •może nawet audyt zamawiany u organizacji społecznych, z pewnością tańszy, niż analogiczna usługa komercyjna …. •i - jak widać po owocach pracy Fundacji W i O O - awspieranie działalności "watchdogowej"! ;-)