Chojnicki - Biblioteka Chojnice
Transkrypt
Chojnicki - Biblioteka Chojnice
Chojnicki Spis treści Chojnicki Dom Kultury 5 Halina Gawrońska, Historia Chojnickiego Domu Kultury 26 Grzegorz Szlanga, Chojnickie Studio Rapsodyczne 30 Agnieszka Kuffel, Dyskusyjny Klub Filmowy „Cisza” Kronika chojnicka 35 Irmina Łysakowska, Emsdettener September 2012 40 Mariusz Brunka, Lokalna biblioteka: wspólne dobro – wspólnie tworzone 45 Maciej TJ Gostomski, Tomasz Buława, Chojnickie Stowarzyszenie Aikido 51 Anna Piekarska, „Weselmy się!”. 20 lat Zespołu Pieśni i Tańca „Bławatki” 53 Sylwia Hamerska, Dyskutować o filmach warto 56Kronika wydarzeń październik-grudzień 2012, oprac. Beata Królicka Z dziejów miasta 61 Anna Maria Zdrenka, Pisanie było jego pasją. 50. rocznica śmierci Kazimierza Kummera 71 Tomasz Marcin Cisewski, Rodowód Leona Milkowskiego – bojownika o wolność i demokrację, sołtysa w Jeziorkach, chojniczanina… 75 Kazimierz Jaruszewski, Z wiatrem i pod wiatr. Początki ruchu żeglarskiego w Charzykowach (1912-1924) Chojnice i okolice 83 Kazimierz Jaruszewski, Młynica nad Czernicą Oficyna artystyczna 91Michał Stoltmann: Do swoich umiejętności dochodziłem sam. Z Michałem Stoltmannem rozmawiał Mariusz Brunka PISMO SPOŁECZNO-KULTURALNE ADRES REDAKCJI Miejska Biblioteka Publiczna ul. Wysoka 3 89-600 Chojnice www.kwartalnikchojnicki.pl [email protected] REDAKTOR NACZELNY Kazimierz Jaruszewski [email protected] tel. 669 401 454 KOLEGIUM REDAKCYJNE Mariusz Brunka Tomasz Marcin Cisewski Beata Królicka (sekretarz redakcji) [email protected] tel. 693 664 071 Irmina Łysakowska Maciej Stanke (redaktor techniczny) [email protected] Anna Maria Zdrenka RADA PROGRAMOWA Arseniusz Finster (przewodniczący) Mirosław Janowski Anna Lipińska Jan Franciszek Zieliński OPRACOWANIE GRAFICZNE Maciej Stanke WYDAWCA Miejska Biblioteka Publiczna ul. Wysoka 3 89-600 Chojnice DRUK Certus s.c. ISSN 2299-5269 Wszystkie zamieszczone materiały są objęte prawem autorskim. Redakcja zastrzega sobie prawo do zmiany tytułów i opracowania redakcyjnego tekstów. Kwartalnik Chojnicki nr 2/2012 CHOJNICKI DOM Kultury PREZENTACJE HALINA GAWROŃSKA Historia Chojnickiego Domu Kultury Powiatowy Dom Kultury Dnia 27 października 1949 r. uchwałą Rady Powiatu został utworzony Powiatowy Dom Kultury. Początkowo mieścił się przy obecnej ul. Grunwaldzkiej, w budynku stanowiącym niegdyś własność loży masońskiej. Po likwidacji loży obiekt ten służył celom szkoleniowym i wojskowym, natomiast po II wojnie światowej został przeznaczony na cele kulturalne. W jego pomieszczeniach gromadzono zbiory muzealne, korzystały z nich również Miejska i Powiatowa Biblioteka w Chojnicach. Początkowo dom kultury funkcjonował pod egidą Powiatowej i Okręgowej Rady Związków Zawodowych. Uroczyste otwarcie Powiatowego Domu Kultury nastąpiło 3 maja 1950 r. Pierwszym kierownikiem placówki był Stanisław Broda. Po nim funkcję tę pełnili: Czesław Fons, Eugeniusz Twierkowski, Wiesław Zajfert, Jan Kania, Bogdan Marchlewicz i Stanisław Brożek (1968-1972). Od 1972 do 1986 r. dyrektorem był Stefan Myszka, a następnie Wiesława Kalczuk-Kleba (1986-1991) i Halina Gawrońska (1991-2012). Obecnie p.o. dyrektora jest Zofia Kiedrowicz. Budynek Powiatowego Domu Kultury był kilkakrotnie modernizowany i remontowany. W latach 1957-1958 powstała część kawiarniana i sanitariaty, adaptowano również pomieszczenia na salę muzyczną, magazyn instrumentów i szatnię. Podczas kolejnego kapitalnego remontu (1968 r.) dobudowano budynek mieszkalny i garaże. W 1954 r. na piętrze znalazło pomieszczenia Społeczne Ognisko Muzyczne, działające niezależnie od domu kultury. Jego celem była odpłatna nauka gry na skrzypcach, fortepianie, akordeonie i gitarze. Dyrektorem od początku istnienia do chwili obecnej jest Bogumiła Lange. 6 Chojnicki Dom Kultury Historia Chojnickiego Domu Kultury 7 Powiatowy Dom Kultury przejął na siebie odpowiedzialność za realizację polityki kulturalnej państwa oraz rozwój życia kulturalnego miasta i powiatu chojnickiego, kultywowanie tradycji regionalnych, edukację kulturalną, a także rozbudzanie i zaspokajanie potrzeb kulturalnych mieszkańców. Powstawały pierwsze zespoły, które skupiały dzieci i młodzież: • teatralny – prowadzony przez Jadwigę i Jana Tarnowskich, później przez Krystynę i Zygmunta Lewandowskich, a następnie przez Janusza Welke. Przygotowywane przez zespół spektakle teatralne, zarówno przeznaczone dla młodzieży szkolnej, jak i uświetniające uroczystości miejskie, cieszyły się dużym powodzeniem; • plastyczny – prowadzony przez Krystynę Lewandowską, następnie Franciszka Pabicha. Prace plastyczne wykonywane przez członków zespołu były regularnie prezentowane na organizowanych wystawach; • taneczny – prowadzony przez Jadwigę Tarnowską, a później Klarę Miszewską. Młodzież i dorośli członkowie zespołu poznawali tańce narodowe i regionalne. Zespół występował na wielu uroczystościach państwowych i politycznych. Koncertował na terenie całego powiatu chojnickiego, zdobywał wiele nagród w konkursach; • muzyczny – zespół muzyki salonowej „Odeon” został założony w 1947 r. przez Stanisława Sieranta i Antoniego Boczka, który kierował nim do 1969 r. Następnie 8 Chojnicki Dom Kultury Historia Chojnickiego Domu Kultury 9 kierownictwo nad zespołem przejął Kazimierz Pułakowski. Zespół zmienił nazwę na „Rytm” i grał muzykę estradową. Uświetniał swoimi występami uroczystości państwowe, zapewniał też oprawę artystyczną na wieczorkach, zabawach i niedzielnych porankach muzycznych. Dużą popularnością cieszyły się zwłaszcza zabawy pod dębem na dziedzińcu przed domem kultury. W latach 60. i 70. prężnie działał klub fotograficzny pod kierownictwem Jana Lange, w którym młodzież zdobywała wiedzę o fotografii. Organizowano wystawy fotograficzne i konkursy. „Gazeta Pomorska” patronowała konkursowi „Zdjęcie miesiąca”, publikując je na swoich łamach. W 1969 r. dom kultury otrzymał pierwszy samochód, dzięki któremu można było dotrzeć do klubów i świetlic powiatu z imprezami i instruktażem. Powstało także kino „Wiedza”, stanowiące dla mieszkańców odległych wsi jedyny kontakt z filmem dokumentalnym i fabularnym. 10 Chojnicki Dom Kultury Historia Chojnickiego Domu Kultury 11 Dom kultury współpracował ze szkołami i stowarzyszeniami, m.in. z Chojnickim Towarzystwem Kulturalnym i Zrzeszeniem Kaszubsko-Pomorskim. Odbywały się wspólne sympozja, spotkania z ludźmi sztuki i wystawy. Placówka przygotowywała rozmaite imprezy: zgaduj zgadule, turnieje czytelnicze, spotkania teatrów przy kawie, w czasie których wystawiano popularne sztuki teatralne, wieczorki taneczne dla młodzieży przy akompaniamencie zespołów młodzieżowych. Organizowano pierwsze fonoteki, groteki i dyskoteki, a także spektakle teatralne dla dzieci, młodzieży i dorosłych, konkursy recytatorskie czy przeglądy piosenek. Zapraszano gwiazdy estrady, m.in. Jacka Fedorowicza, „Niebiesko-Czarnych”, Wojciecha Młynarskiego, „Tercet Egzotyczny” oraz innych uznanych artystów. Organizowano spotkania z ludźmi kultury: pisarzami, poetami, ciekawymi postaciami życia społeczno-kulturalnego. Chojnicki Dom Kultury Filia Wojewódzkiego Ośrodka Kultury w Bydgoszczy W 1975 r. w wyniku reformy administracji państwowej powołano Chojnicki Dom Kultury jako Filię Wojewódzkiego Ośrodka Kultury w Bydgoszczy. Oddziaływanie na teren gmin: Chojnice, Brusy, Czersk sprowadzono do funkcji szkoleniowej, natomiast głównym celem była praca na rzecz mieszkańców miasta Chojnice. Ważną sprawą stała się organizacja czasu wolnego dla chojniczan. Działały kółka zainteresowań, organizowano dyskoteki, konkursy oraz przeglądy plastyczne, muzyczne, teatralne, taneczne i wokalne. W 1976 r. powstał Zespół Pieśni i Tańca Ziemi Chojnickiej „Chojnice”, którego choreografem i nauczycielem tańca była Klara Miszewska. Kazimierz Pułakowski założył natomiast kapelę kaszubską „Tury”. Oba zespoły przygotowywały się do obchodów Dni Folkloru Kaszubskiego. W 1978 r. oddano do użytku amfiteatr w parku Tysiąclecia, wybudowany w czynie społecznym przez chojnickie zakłady pracy. Właśnie tam zorganizowane zostały I Dni Folkloru Kaszubskiego oraz I Przegląd Muzyki, Pieśni, Tańca i Gawędy Kaszubskiej o „Złotego Tura”, którego pomysłodawcą był Stefan Myszka. Konkurs „Złoty Tur” obejmował swym zasięgiem północną Polskę. W pierwszym okresie był 12 Chojnicki Dom Kultury organizowany co roku, a od początku lat 90. co dwa lata. Ostatni, XV Jubileuszowy Przegląd Pieśni, Tańca, Muzyki i Gawędy Kaszubskiej o „Złotego Tura” odbył się w 2008 r. Imprezą towarzyszącą konkursowi był Jarmark Kaszubski, przygotowywany przez Muzeum Historyczno-Etnograficzne w Chojnicach. Lata 80. stanowiły pomyślny okres w działalności Chojnickiego Domu Kultury. Życie kulturalne kwitło. Zespół tańca nowoczesnego „Sigma” zdobywał nagrody na przeglądach wojewódzkich, plastycy uczestniczyli w plenerach, organizowano wystawy plastyczne i fotograficzne, działał Teatr 3 Nurtu, a dyskoteki gromadziły tłumy młodzieży. W 1981 r. powstał Klub Seniora, a w jego szeregach Chór Seniora „Astry” pod kierunkiem Kazimierza Pułakowskiego. Chór brał udział w występach na rzecz społeczności Chojnic, a także zdobywał laury na Wojewódzkich i Ogólnopolskich Przeglądach Ruchu Seniorów ARS. Cotygodniowe spotkania przy kawie i z ciekawymi ludźmi pozwalały seniorom miło spędzać czas. Niestety, dom kultury przy ul. Grunwaldzkiej nie zapewniał odpowiednich standardów, aby zaspokoić rosnące potrzeby mieszkańców. Plany budowy nowego centrum kultury z 1980 r. i rozbudowy obiektu przy ul. Grunwaldzkiej nie doczekały się realizacji. W 1970 r. w Chojnicach oddano do użytku nowy obiekt – kinoteatr Wolność, który przekazano w dzierżawę Okręgowej Instytucji Rozpowszechniania Filmów w Bydgoszczy. Pełnił on funkcję kina, ale Chojnicki Dom Kultury mógł korzystać z holu kinoteatru, organizując wystawy różnych artystów, m.in. chojnickiej malarki Otylii Meyer. Historia Chojnickiego Domu Kultury 13 Wystawa „Szkice” Anny Eichler – na zdjęciu z burmistrzem Arseniuszem Finsterem i Zofią Kiedrowicz Chojnicki Dom Kultury W wyniku kolejnej reformy administracyjnej w 1990 r. Chojnicki Dom Kultury stał się samorządową jednostką kulturalną działającą wyłącznie w mieście Chojnice. Na wniosek dyrekcji Chojnickiego Domu Kultury Rada Miejska przeniosła dom kultury do Kinoteatru przy ul. Swarożyca 1. Z dniem 1 października 1990 r. rozpoczęto pracę w dwóch obiektach. Praca kółek i zespołów zainteresowań odbywała się jeszcze przez pewien czas w budynku przy ul. Grunwaldzkiej, natomiast w Kinoteatrze wyświetlano filmy. Oficjalne przekazanie obiektu nastąpiło 31 stycznia 1991 r. Imprezę uświetnił występ kabaretu „Koń Polski”. Cała działalność placówki skupiła się w jednym obiekcie, a dawny budynek przy ul. Grunwaldzkiej został przekazany Państwowej Szkole Muzycznej I Stopnia. Nowy obiekt pozwolił na rozszerzenie działalności. W sali widowiskowej ze sceną wyświetlane są filmy i organizowanych jest wiele imprez muzycznych, koncertów rockowych i recitali. Wystawiane są spektakle teatralne. Dzieci i młodzież szkolna aktywnie uczestniczy w kulturze, organizując własne imprezy. Oprócz pokazów filmów repertuarowych odbywają się m.in. projekcje Dyskusyjnego Klubu Filmowego „Cisza” i Chojnickiego Filmobrania [więcej na ten temat zob.: Agnieszka Kuffel, Dyskusyjny Klub Filmowy „Cisza” – artykuł na łamach niniejszego numeru „Kwartalnika Chojnickiego”, s. 30 oraz Sylwia Hamerska, Dyskutować o filmach warto – jw., s. 53]. Chojnicki Dom Kultury 14 Historia Chojnickiego Domu Kultury 15 Kółka i zespoły zainteresowań Kółka plastyczne i działalność wystawiennicza Do 2009 r. zajęcia plastyczne z dziećmi i młodzieżą prowadziła Danuta Wolińska. Dzieci i młodzież wielokrotnie otrzymywały nagrody nie tylko w konkursach regionalnych, ale także ogólnopolskich, europejskich i międzynarodowych. Młodzież zdobywała czołowe miejsca w Międzynarodowym Konkursie „Moja przygoda w Muzeum”, a ich instruktorka – Danuta Wolińska została wyróżniona dyplomami uznania za swoją pracę. Natalia Ringwelska – Galeria Młodych Wizyta kółka plastycznego w Muzeum Okręgowym im. Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy Danuta Wolińska była autorką wszystkich dekoracji, plakatów i afiszy na imprezy realizowane przez dom kultury, służyła też pomocą w ich wykonywaniu stowarzyszeniom i szkołom. Organizowała i organizuje wystawy malarskie, fotograficzne i rzeźby. Jest autorką „Galerii M” działającej od 2011 r. W ramach Galerii Młodych prezentuje swój dorobek artystyczny (prace plastyczne i fotograficzne) młodzież chojnickich szkół. Tu swoją twórczość pokazały m.in.: Anna Stolp, Natalia Ringwelska, Paulina Główczewska, Martyna Behrendt, Ida Myszka, Aleksandra Reda, Paulina Kuchta czy Studio Fotografii Cyfrowej Marka Hackerta. Danuta Wolińska przygotowuje młodzież do dalszej nauki na studiach artystycznych i architekturze. Zajęcia plastyczne prowadzone są obecnie przez Wandę Sawicką. Maluchom pokazuje pierwsze plastyczne kroki, dzieciom do lat 12 proponuje zabawę i naukę poprzez sztukę, gimnazjalistów przygotowuje do nauki rysunku i do udziału w konkursach, grupę starszą młodzieży uczy rysunku i malarstwa akademickiego, a dorosłych – rękodzieła i kreatywnego tworzenia. Oprócz nauki technik i kompozycji artystycznej rozwija umiejętności i kreatywność dzieci, młodzieży i dorosłych. Uczestniczą oni w regionalnych, ogólnopolskich i międzynarodowych konkursach plastycznych, a także w plenerach malarskich. Jednocześnie Wanda Sawicka wykonuje dekoracje na imprezy w domu kultury. Działalność wystawiennicza to cykliczne wystawy realizowane w sali wystawowej. Goszczą tu ze swoją twórczością artyści zarówno z Chojnic i okolic, jak i z całego kraju, a nawet zagranicy. Swoje prace wystawiali: Roman Kruczyński – malarstwo, Marek Szyszka – malarstwo, Małgorzata i Andrzej Ciemińscy – malarstwo, Marian Thiede – malarstwo i rzeźba, Adam Sito – rzeźba, Danuta Ciechanowska z Torunia – malarstwo, Jarosław Urbański – rzeźba, Czesław Skajewski – witraże, Ewa Boczko i Ania 16 Chojnicki Dom Kultury Historia Chojnickiego Domu Kultury 17 Kwiatkowska z Poznania – malarstwo, Józef Wróblewski z Raciąża – malarstwo, Jan Sabiniarz – malarstwo i rysunek, Teodozja Narloch – haft kaszubski, Sławomir Mankiewicz – malarstwo, Witold Pryba ze Szwecji – metaloplastyka, Edmund Kamiński z Włocławka – fotografia, Henryk Merchel – rzeźba i wielu innych artystów. Powiatowa Wystawa Pokonkursowa „Barwy jesieni” Organizowano wiele wystaw historycznych, przybliżających historię Polski i regionu. Corocznie odbywa się też wystawa poplenerowa Ogólnopolskiego Pleneru dla Projektantów, Polska Sztuka Użytkowa – Funka, a także wystawy pokonkursowe licznych konkursów plastycznych, m.in. „Barwy jesieni”, „Moje miasto zimą”, „Dla wszystkich, czyli od przedszkola do seniora”. 18 Chojnicki Dom Kultury Chojnicka Orkiestra Dęta Orkiestra dęta w Chojnicach liczy ponad sto lat. Powstała jako Orkiestra Kolejowa, a od 1998 r. działa przy Chojnickim Domu Kultury. Zespół liczy obecnie 26 członków – młodzieży i osób dorosłych. Instruktorem i dyrygentem jest Marek Kiziuk, który szkoli też młodych muzyków. Orkiestra uświetnia imprezy miejskie i powiatowe. Historia Chojnickiego Domu Kultury 19 na Mistrzostwa Europy na Gibraltarze. Dziewczęta zdobyły II miejsce i tytuł I wicemistrza Europy w Show Dance (duety do lat 11). Chojnicki Dom Kultury jest organizatorem corocznego Ogólnopolskiego Turnieju Tańca Nowoczesnego. Klub Seniora i Chór „Astry” Klubem Seniora od 1983 do 1999 r. opiekowała się Danuta Wolińska, następnie jego opiekunką z ramienia Chojnickiego Domu Kultury została Bogumiła Trapp, która pełni tę funkcję do chwili obecnej. Klub organizuje m.in. uroczyste spotkania wszystkich klubów chojnickich z okazji Dnia Seniora, wycieczki dla członków klubu, pikniki i zabawy taneczne. Od 2003 r. kierownikiem Chóru „Astry” jest Marek Kiziuk. Chór występuje na imprezach miejskich i plenerowych, a także w klubach seniora okolicznych miejscowości. Zespół Tańca Nowoczesnego Chór „Astry” Zespoły taneczne Od 1995 r. pod opieką choreografa Moniki Michalewicz pracują zespoły tańca nowoczesnego i współczesnego „Sigma” i „Music Dance”. Dzieci i młodzież uczą się technik i form tańca. Swoje umiejętności taneczne prezentują na licznych pokazach, zarówno na scenie domu kultury, jak i na miejskich imprezach, np. podczas Dni Chojnic czy Dnia Dziecka, a także na scenach kraju i świata, podczas ogólnopolskich i międzynarodowych turniejów tańca. Z każdych występów przywożą medale, co świadczy o ich wysokim poziomie technicznym. Duet Monika Geuntzel i Olga Szynwelska w 2011 r. w Show Dance na Mistrzostwach Polski w Twardogórze uzyskał tytuł Mistrza Polski i został zakwalifikowany Chojnickie Studio Rapsodyczne Chojnickie Studio Rapsodyczne działa w Chojnicach od 2004 r. Jego założycielem i reżyserem jest Grzegorz Szlanga. Studio przygotowuje własne projekty, które prezentuje nie tylko na chojnickiej scenie, ale także w całej Polsce. Spektakle cieszą się dużym zainteresowaniem zarówno młodzieży, jak i osób dorosłych [więcej na ten temat zob.: Grzegorz Szlanga, Chojnickie Studio Rapsodyczne – artykuł na łamach niniejszego numeru „Kwartalnika Chojnickiego”, s. 26]. Teatr Niepokorny i Festiwal Teatrów Ulicznych W 1990 r. Eugeniusz Mikołajczyk, instruktor teatralny ChDK, utworzył uliczny Teatr Niepokorny. Młodzież pod kierunkiem instruktora przygotowała pierwszy spektakl uliczny zatytułowany „Wysłannicy Mistrza Kościeja”. Teatr Niepokorny i Eugeniusz Mikołajczyk, jako kierownik artystyczny, latem 1991 r. zaprosili na Stary Rynek spektakl teatru ulicznego „Stop” ze Słupska. W 1992 r. został 20 Chojnicki Dom Kultury Historia Chojnickiego Domu Kultury 21 Klub Poetycki „Na Oścież” Grupa poetycka ma charakter nieformalnego stowarzyszenia. Poeci z Chojnic i okolic spotykają się od 2002 r., aby porozmawiać o poezji i literaturze oraz doskonalić się w pracy nad materią słowa. Grupę tworzą: Henryk Merchel, Łucja Gocek, Małgorzata Ostrowska, Mirosława Peplińska, Bernadeta Korzeniewska, Kazimierz Rink, Krystyna Ryduchowska i Danuta Krystyna Sikorska. zorganizowany I Mini Festiwal Teatrów Ulicznych, na którym wystąpiły teatry: Teatr Snów z Gdańska, „Klinika Lalek” z Krakowa, Teatr „Stop” ze Słupska, Teatr „Pinezka”, R.P. „Magic Band” z Wrocławia oraz Teatr Niepokorny z Chojnic. Był to początek organizacji od 1993 r. Międzynarodowego Festiwalu Teatrów Ulicznych „O Maskę Pierrota”. Na festiwalu występowały wszystkie czołowe zespoły z Polski: „Biuro Podróży” z Poznania, Teatr „Akt” z Warszawy, Teatr „KTO” z Krakowa, Teatr Snów z Gdańska, a także teatry z Niemiec, Francji, Szwajcarii, Austrii, Czech, Ukrainy, Litwy, Hiszpanii i Francji. W 1993 r. dzięki festiwalowi gościliśmy w Chojnicach ambasadora Austrii. Spektakularnym wydarzeniem był występ hiszpańskiego zespołu „Xarxa”, który przemaszerował ulicami miasta z otwartym ogniem, a cały spektakl zakończył się wspaniałymi fajerwerkami w Fosie Miejskiej. Obecnie impreza jest organizowana pod nazwą Festiwal Sztuki Ulicznej „Chojnicka Fiesta”. Chojnicka Noc Poetów W 1995 r. z inicjatywy Zbigniewa Buławy w Fosie Miejskiej odbyła się po raz pierwszy Chojnicka Noc Poetów, której przygotowaniem zajął się dom kultury. Imprezie towarzyszy Ogólnopolski Konkurs Poetycki Jednego Wiersza, organizowany przez Miejską Bibliotekę Publiczną. Chojnicka Noc Poetów to niezwykłe spotkanie w plenerze z poezją i piosenką literacką, w wykonaniu zarówno poetów, jak i zawodowych aktorów oraz zespołów muzycznych. W ciągu tych 18 lat w Chojnicach gościliśmy krakowskich artystów Piwnicy pod Baranami: Beatę Rybotycką, Marka Grechutę, Jacka Wójcickiego, Antoninę Krzysztoń, Leszka Długosza, a także zespół „Raz, dwa, trzy”; aktorów: Wojciecha Siemiona, Adama Hanuszkiewicza, Jana Englerta, Krzysztofa Kolbergera, Annę Seniuk i wiele innych gwiazd teatru i estrady. Międzynarodowy Festiwal Folkloru „Dni Kultury Kaszubskiej” Chojnicki Dom Kultury był od połowy lat 90. współorganizatorem festiwalu zespołów folklorystycznych z całego świata. 22 Chojnicki Dom Kultury Historia Chojnickiego Domu Kultury 23 Chojnickie Noce Operetkowe Spotkania na scenie domu kultury z ariami najsłynniejszych operetek cieszyły się od lat ogromnym zainteresowaniem, dlatego też z inicjatywy Orkiestry Kameralnej im. Johanna Straussa z Bydgoszczy w 2011 r. po raz pierwszy zorganizowano w Fosie Miejskiej Chojnickie Noce Operetkowe. Pierwszego dnia we wspaniałej scenerii murów obronnych wystawiono „Carmen”, a następnego – pod hasłem „Miłość i operetka” – odśpiewano najpopularniejsze arie z operetek i musicali. Kolejne Noce w 2012 r. zostały entuzjastycznie przyjęte przez publiczność, a występowali m.in. Magdalena Polkowska (sopran) i Krystian Krzeszowiak (tenor). Pierwszego dnia chojnickiej publiczności zaprezentowano „Księżniczkę czardasza”, a drugiego – słynne arie pod szyldem „Lekko, zwiewnie”. Chojnickie Noce Operetkowe 2012 – Magdalena Polkowska i Krystian Krzeszowiak Międzynarodowy Festiwal Folkloru (2011 r.) Chojnicki Dom Kultury współpracuje z różnymi stowarzyszeniami, m.in.: ze Zrzeszeniem Kaszubsko-Pomorskim, pomagając przy organizacji wystaw i spektakli teatralnych o tematyce kaszubskiej; z Towarzystwem Przyjaźni Polsko-Francuskiej w realizacji Dni Kultury Francuskiej; z hospicjami, współorganizując imprezy (m.in. Aniołowo); z Polskim Czerwonym Krzyżem, krwiodawcami, Warsztatami Terapii Zajęciowej i wieloma innymi organizacjami, udostępniając salę, nagłośnienie i oświetlenie, pomagając w przygotowaniu scenografii i reklamy, wspomagając je występami zespołów działających w domu kultury. 24 Chojnicki Dom Kultury Historia Chojnickiego Domu Kultury 25 Praca Chojnickiego Domu Kultury na rzecz zaspokajania potrzeb kulturalnych mieszkańców Chojnic, mimo skromnych (na obecne czasy) warunków technicznych i lokalowych, trwa nieprzerwanie. Zapotrzebowanie na kulturę w Chojnicach wzrasta, ale wymogi uczestników imprez są inne, dlatego potrzebny jest nowoczesny obiekt, który zaspokoi te potrzeby. Oprac. na podstawie Kronik Chojnickiego Domu Kultury oraz wspomnień Fot. ze zbiorów ChDK PREZENTACJE GRZEGORZ SZLANGA Chojnickie Studio Rapsodyczne Chojnickie Studio Rapsodyczne powstało osiem lat temu jako teatrzyk działający w II Liceum Ogólnokształcącym w Chojnicach. Założyciel Studia Grzegorz Szlanga, studiując filologię angielską, pracował jednocześnie jako prawa ręka mistrza słowa, aktora i reżysera Henryka Dąbrowskiego w Centrum Kultury Zamek w Poznaniu. W tym czasie zdobywał uprawnienia do prowadzenia grup teatralnych na kursie dla instruktorów, udało mu się też zaistnieć na najważniejszych konkursach recytatorskich w Polsce. Ukoronowaniem osiągnięć było zdobycie Nagrody Głównej w finale 50. Ogólnopolskiego Konkursu Recytatorskiego, w którym brało udział 10 tysięcy osób z całej Polski. To wyróżnienie było tym ważniejsze, że w jury zasiadały legendy teatru: Irena Jun, Tadeusz Malak, a także rektor Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie Lech Śliwonik i dziekan Bożena Suchocka. Założony przez Szlangę teatr szybko zaczął zdobywać laury na konkursach recytatorskich i przeglądach teatralnych. Na początku zajmował się słowem mówionym, lecz wkrótce słowo stało się „ciasne” i rozpoczęły się poszukiwania teatralne. W tym samym czasie Szlanga nawiązał współpracę z renomowanym sopockim teatrem Stajnia Pegaza w Sopocie. Pod okiem cenionej reżyserki Ewy Ignaczak zdobywał umiejętności aktorskie oraz wiedzę potrzebną do prowadzenia własnych aktorów. Punktem zwrotnym w historii Chojnickiego Studia Rapsodycznego było zdobycie Nagrody Głównej na jednym z najbardziej prestiżowych festiwali w Polsce, skupiającym renomowane teatry amatorskie i zawodowe – Windowisko w Gdańsku, za spektakl „Bon Voyage” z doskonałą rolą Łukasza Sajnaja. Od tego momentu Studio jest zapraszane na ogólnopolskie festiwale teatralne, z których przeważnie wraca z nagrodami. Dla zespołu Chojnickiego Studia Rapsodycznego niezwykle istotna jest praca laboratoryjna. Metoda pracy indywidualnej, odbywającej się przynajmniej raz Chojnickie Studio Rapsodyczne 27 w tygodniu, polega na zdobywaniu poszczególnych umiejętności aktorskich i recytatorskich. Niektórzy zaczynają od dykcji, inni od logiki czy emocji. W efekcie ma to doprowadzić do samoświadomości młodych adeptów, aby po ukończeniu liceum byli przygotowani do samodzielnej pracy teatralnej. Studio już wypuściło w świat swoich wychowanków – Marta Kurzak ukończyła Szkołę Teatralną i pracuje w Teatrze Polskim w Warszawie, a także u Michała Żebrowskiego. Aleksandra Kania jest aktorką Stajni Pegaza w Sopocie, a Łukasz Sajnaj gra na deskach Narodowego Teatru Edukacji we Wrocławiu, Lea Pradzinski występuje w Piwnicy pod Baranami i sama reżyseruje. Poza tak spektakularnymi sukcesami zdarzają się i te mniejszej rangi, ale równie satysfakcjonujące: Damian Szmaglinski wygrał casting i dostał się do teatru w Toruniu, a Sylwia Mikołajczyk właśnie wyreżyserowała swój pierwszy spektakl. Kiedy teatr ogłosił nabór jeszcze w II LO, na pierwszym spotkaniu pojawiło się ok. 40 osób. Po latach pierwszy aktor Studia, najdłużej pracujący ze Szlangą, przyznał się, że przyszedł tylko z powodu ładnych dziewczyn. Z dużą grupą ciężko się pracowało. Z czasem jednak chętnych ubywało, aż zostali najwytrwalsi: Łukasz Sajnaj, Marta Kurzak, Magdalena Domka, Jakub Słomiński, Mateusz Szymanówka, Magdalena Lipińska, Dagmara Kuźmińska – i zaczęła się prawdziwa, wdzięczna praca nad Spektakl „Versus” 28 Chojnicki Dom Kultury Chojnickie Studio Rapsodyczne 29 „Laboratorium” (projekt mający na celu studyjne badanie konkretnych zagadnień teatralnych, jak np. „metoda Czechowa”) oraz sztandarowy projekt Studia „Teatr Repertuarowy”, którego celem jest prezentowanie na scenie ChDK znakomitych spektakli z całej Polski. Studio prowadzi również działalność charytatywną – na razie udało się pomóc Odyseuszom w zbiórce funduszy na wyjazd do USA, przyjmowane są też nakrętki (jako bilet na spektakl) na rzecz osób potrzebujących, wspólnie z Towarzystwem Przyjaciół Dzieci zostały zebrane pieniądze na dożywianie w szkołach. Pomysłów jest jeszcze kilka, ale potrzeba czasu na wprowadzenie ich w życie. Grzegorz Szlanga w tym roku akademickim kończy reżyserię w Szkole Teatralnej we Wrocławiu, gdzie pod okiem promotora – uznanego w Polsce i za granicą reżysera, prof. Jerzego Bielunasa – przygotowuje spektakl dyplomowy zainspirowany Władcą much Williama Goldinga. Praca w Chojnickim Studiu Rapsodycznym przynosi osobom z nim związanym mnóstwo satysfakcji, pozwala odkrywać świat wcześniej niedostępny, uczy stale czegoś nowego… A poziom chojnickiego teatru niech ocenią sami widzowie. Fot. ze zbiorów ChDK Wielokrotnie nagradzane „Dzieło sztuki” tekstami oraz okazjonalna praca teatralna. Wraz ze zdobywanym doświadczeniem, kolejnymi nagrodami zespół upewniał się, że praca ma sens, a poziom teatru szybko wyrósł ponad poziom szkolny. Chojnickie Studio Rapsodyczne zaczęło organizować pierwsze imprezy teatralne w Chojnicach – bez własnej siedziby, bez budżetu, bez sprzętu. Okazało się, że mieszkańcy chcą przychodzić na spektakle – i tak powstała idea Wiosny Teatralnej, trzydniowego przeglądu organizowanego w Chojnicach i Brusach; potem doszły Jesienne Impresje. Chojnickie Studio Rapsodyczne na festiwalach teatralnych zaczęło zdobywać nagrody finansowe, za które zakupiło pierwsze reflektory. Dzięki pomocy Zbigniewa Buławy, kierownika Referatu Kultury, Sportu, Rekreacji i Współpracy z Organizacjami Pozarządowymi Urzędu Miejskiego w Chojnicach, wzbogaciło się o pierwszą konsoletę, statywy i mogło już pracować w warunkach półprofesjonanych. Wysiłek oraz efekty pracy Studia zostały zauważone przez władze miasta i tak Chojnickie Studio Rapsodyczne z teatru szkolnego stało się teatrem działającym przy Chojnickim Domu Kultury. Ten fakt otworzył nowe możliwości głównie dzięki ogromnej pomocy Danuty Wolińskiej oraz pomocy muzycznej Pawła Szumskiego. Studio zaczęło proponować nową jakość teatralną poprzez takie projekty, jak „Młodzież kontra…” (projekt warsztatowy, którego efektem jest spektakl), „Wymiana doświadczeń” (tworzenie wspólnej bazy do pracy teatralnej różnych grup działających w naszym regionie), PREZENTACJE Dyskusyjny Klub Filmowy „Cisza” 31 AGNIESZKA KUFFEL Dyskusyjny Klub Filmowy „Cisza” Dyskusyjny Klub Filmowy „Cisza” rozpoczął działalność w 1984 r. przy Liceum Ogólnokształcącym im. Filomatów Chojnickich. Pomysł narodził się w jednej z klas tejże szkoły z inicjatywy uczniów: Wojciecha Młynarza, Tomasza Bieska, Hanny Pilarskiej i Macieja Gostomskiego. Uczniowie ci, przy pomocy licealnego historyka Bogdana Kuffla oraz Jerzego Orlicza – prezesa DKF „Mozaika”, rozpoczęli współpracę z Federacją Dyskusyjnych Klubów Filmowych w Warszawie, a DKF „Cisza” stał się jednocześnie jej członkiem. Głównymi celami Klubu było m.in. propagowanie kinematografii polskiej, europejskiej, światowej oraz kina artystycznego, szerzenie wiedzy o filmie niekomercyjnym i nauczanie sztuki dyskusji, a także pisania recenzji filmowych. Pierwsze seanse odbywały się w kinie „Kosmos” przy życzliwym wsparciu personelu kina oraz kierowniczki Krystyny Szpery. Jednak w 1991 r. DKF „Cisza” przyjęła w gościnę dyrektor Chojnickiego Domu Kultury Halina Gawrońska. W ChDK Klub pozostaje do chwili obecnej. W tym samym roku zaczęto również wydawać informatory filmowe, zawierające recenzje filmów wyświetlanych w danym miesiącu oraz sylwetkę miesiąca. W 1994 r. nastąpił nadspodziewany rozwój DKF „Cisza”, wywołany dużą frekwencją na projekcjach filmowych. Utworzono wówczas DKF „Cisza-bis” (drugi seans wyświetlający ten sam film), który, niestety, po pięciu latach został rozwiązany. Pasmo sukcesów zostało zauważone podczas XXII Zjazdu Sprawozdawczo-Wyborczego Polskiej Federacji DKF odbywającego się w Lublinie w 1999 r., gdzie chojnicki Dyskusyjny Klub Filmowy został uhonorowany przez Radę PF DKF prestiżową nagrodą im. Antoniego Bohdziewicza za najlepszą działalność w sezonie 1996-1999. Również w Chojnicach dostrzeżono aktywność DKF „Cisza”. Pod koniec 1999 r. w Chojnickim Domu Kultury odbyło się wręczenie dyplomów uznania ludziom kultury i sportu. Jednym z laureatów został opiekun chojnickiego Klubu Bogdan Kuffel, nagrodzony za ciekawą ogólnopolską inicjatywę – Filmobranie. W propagowanie DKF na początku 2001 r. włączyła się „Gazeta Pomorska”, która zamieszczała informacje dotyczące filmów prezentowanych w danym miesiącu, jednocześnie zorganizowała konkurs, w którym można było wygrać karnet, odpowiadając na jedno pytanie z dziedziny kinematografii. 32 Chojnicki Dom Kultury Fot. ze zbiorów ChDK W dniach 9-12 września 1999 r. odbyło się I Chojnickie Filmobranie. Od tamtej pory każdego roku pojawia się kolejna edycja, poświęcona innej tematyce. Te pięciodniowe spotkania z filmem dają możliwość poszerzenia wiedzy o polskiej i światowej kinematografii. Są też doskonałą okazją do zapoznania się ze znanymi i docenianymi filmami. Imprezy uświetniane są nie tylko znakomitym repertuarem filmowym, ale również wzbogacane licznymi wykładami znawców X Muzy. Organizowane są też konkursy dla dzieci i młodzieży, które cieszą się niezwykłą popularnością. W czasie Filmobrań miały także miejsce ważne wydarzenia, takie jak wręczenie statuetek Chojnickiego Stolema oraz Chojnickiego Tura czy przyjazdy wielu znakomitości sceny filmowej, m.in. Marka Perepeczki oraz Pawła Wawrzeckiego. DKF „Cisza” oraz organizowane Filmobrania są kinowymi wydarzeniami dla koneserów bacznie śledzących rozwój sztuki filmowej oraz swoistym źródłem informacji dla tych, którzy pragną dopiero poznać historię kina. Wszystko to zawdzięczamy ciężkiej pracy wielu ludzi, zaangażowanych całym sercem w propagowanie X Muzy. Szczególne zasługi mają też niezawodni sponsorzy oraz opiekun Klubu Bogdan Kuffel. Kwartalnik Chojnicki nr 2/2012 KRONIKA chojnicka WSPÓŁPRACA IRMINA ŁYSAKOWSKA Emsdettener September 2012 W październiku 1993 r. władze miasta Emsdetten skierowały do Ambasady Polskiej prośbę o znalezienie miasta partnerskiego. Oczekiwania na wiadomość trwały niespełna rok. W sierpniu 1994 r. ówczesny Burmistrz Miasta Chojnice Andrzej Gąsiorowski wystosował do Emsdetten list z propozycją podjęcia współpracy partnerskiej. Pierwsza wizyta niemieckiej delegacji w Chojnicach, która odbyła się w maju 1995 r., następnie rewizyta delegacji z Chojnic w Emsdetten oraz kolejne rozmowy na temat współpracy obu miast zakończyły się podpisaniem umowy partnerskiej w dniu 16 kwietnia 1996 r. w sali obrad Urzędu Miejskiego w Chojnicach. Ratusz z herbem Emsdetten (fot. Magdalena Kaczor) 36 Kronika chojnicka Dokument zatwierdzili: Burmistrz Miasta Chojnice Andrzej Gąsiorowski, Przewodniczący Rady Miejskiej Józef Pokrzywnicki, Burmistrz Miasta Emsdetten Annelise Meyer zu Altenschildesche i ówczesny Dyrektor Miasta Emsdetten Georg Moenikes. Współpraca trwa już 16 lat i stale się rozwija. Świadczą o tym nie tylko wzajemne oficjalne wizyty włodarzy obu miast, ale również samych mieszkańców, niemieckich harcerzy, fotografików, uczniów szkół, a także ze strony polskiej Bractwa Kurkowego, Chóru „Lutnia”, uczniów szkoły specjalnej czy członków Chojnickiego Stowarzyszenia Partnerstwa Miast. Najbardziej znanym wśród chojniczan świętem naszych sąsiadów jest Emsdettener September. Impreza ta obchodzona jest zawsze w ostatni weekend września i organizacyjnie przypomina Dni Chojnic. Na tegorocznym Emsdettener September, trwającym od 27 września do 1 października, miasto Chojnice reprezentował wiceburmistrz Jan Zieliński wraz z radnymi Rady Miejskiej: Renatą Dąbrowską, Marią Błoniarz-Górną, Leszkiem Peplińskim, Grzegorzem Wirkusem i Andrzejem Mielke. Obecni byli także członkowie Chojnickiego Stowarzyszenia Partnerstwa Miast oraz troje mieszkańców Korsunia Szewczenkowskiego (miasto partnerskie Chojnic): Irina Pauczenko, Anatolij Pauczenko i Anastazja Pauczenko. Delegacja przybyła na miejsce w czwartek (27 IX) wieczorem. Część osób nocowała u rodzin niemieckich, co pozwoliło na dodatkową integrację, ale również przyczyniło się do przełamania bariery kulturowej, a zwłaszcza językowej. Następnego dnia odbyło się oficjalne powitanie delegacji w ratuszu przez burmistrza Georga Moenikesa, który przedstawił schemat organizacyjny instytucji. Po spotkaniu, podczas wspólnej wycieczki rowerowej, burmistrz Moenikes zaprezentował najciekawsze i najważniejsze miejsca miasta. Emsdettener September 2012 37 Parking rowerowy w Hengelo w Holandii (fot. Irmina Łysakowska) Zwiedzanie holenderskiego rynku w Emsdetten (fot. Irmina Łysakowska) Występ instrumentalistów Bukahara (fot. Irmina Łysakowska) Otwarcia wieczornych uroczystości z okazji Emsdettener September połączonych z Dniem Cudzoziemców dokonał burmistrz Emsdetten. Słowa powitania, a zarazem podziękowania za możliwość przyjazdu wyraził również wiceburmistrz Chojnic Jan Zieliński. Liczne koncerty i dobra zabawa towarzyszyły wszystkim zebranym do późnych godzin wieczornych. 38 Kronika chojnicka Emsdettener September 2012 39 Stoisko Promocji Regionu Chojnickiego (fot. Irmina Łysakowska) Burmistrz Hengelo Frank Kerckhoert z małżonką w drodze na uroczystości pożegnalne (fot. Irmina Łysakowska) W sobotę delegacja z Chojnic odwiedziła Hengelo, partnerskie miasto Emsdetten w Holandii. Kultura panująca w tym kraju, chociaż odmienna od polskiej, spodobała się chojniczanom, a w szczególności zamiłowanie Holendrów do rowerów. Wydarzeniem niecodziennym była także możliwość wzięcia udziału w pożegnaniu tamtejszego burmistrza Franka Kerckhoerta, którego kadencja dobiegła końca 30 października br. Burmistrz ten był obecny również następnego dnia w Emsdetten podczas otwarcia wystawy fotograficznej „Światło i cień” Stowarzyszenia Fotograficznego Creativ z Emsdetten oraz „Pod światło” Stowarzyszenia HAFV z Hengelo. Burmistrz Georg Moenikes i wiceburmistrz Jan Zieliński zachęcali do zwiedzenia wystawy i życzyli, aby każdy znalazł na niej coś dla siebie. Następnie wręczyli burmistrzowi Kerckhoertowi podarunki na rozpoczynający się kolejny etap jego życia. Ważnym punktem w programie dla wiceburmistrza i radnych z Chojnic było spotkanie z wiceburmistrzem Emsdetten Elmaren Leeuermannem, w ramach którego przedstawiono informację na temat form opieki nad dziećmi i młodzieżą. Chojniczanie uczestniczyli również w spotkaniach nieoficjalnych, takich jak zwiedzenie rynku holenderskiego czy pożegnalna kolacja w klubie sportowym Fortuna Emsdetten. Promocja Chojnic w Emsdetten możliwa była nie tylko dzięki wizycie samych chojniczan, ale także poprzez stoisko promocyjne miasta, przygotowane przez spółkę Promocja Regionu Chojnickiego. Zaprezentowano na nim materiały promujące ziemię chojnicką i okolice, ale również potrawy charakterystyczne dla kuchni polskiej i kaszubskiej. Stoisko pełniło jeszcze jedną funkcję – było miejscem spotkań osób zaprzyjaźnionych z Chojnicami, jak członkowie niemieckiego Stowarzyszenia Miast Partnerskich, ale również tych, które z różnych przyczyn wyjechały z Polski do Niemiec. W poniedziałek (1 X) o godzinie siódmej autokar z delegacją z Chojnic wyruszył w kierunku Polski. Trzy dni pełne wrażeń i nowych doświadczeń po raz kolejny przybliżyły do siebie dwa partnerskie miasta: Chojnice i Emsdetten. Wszystkie te spotkania dają możliwość nie tylko zwiedzenia okolic Nadrenii Północnej-Westfalii, ale przede wszystkim przekonania się, jak funkcjonują różnorodne instytucje u naszych sąsiadów. Pomagają również w przeniesieniu na własny grunt dobrych i sprawdzonych doświadczeń. Lokalna biblioteka: wspólne dobro – wspólnie tworzone 41 KSIĄŻKA MARIUSZ BRUNKA Lokalna biblioteka: wspólne dobro – wspólnie tworzone Każda dobrze zorganizowana wspólnota ludzka stara się gromadzić wiedzę. Jedną z podstawowych metod w tym zakresie są świadome działania ukierunkowane na tworzenie księgozbiorów. Rozwój cywilizacji w ogromnej części jest skutkiem takiego podejścia. Tak było w starożytnym Egipcie, tak jest i dziś… Zmieniają się tylko nośniki informacji: dawniej papirus, gliniane tabliczki, pergamin, a obecnie płyta bądź dyskietka komputerowa… Wszystko w jednym celu: aby myśl ludzką utrwalić i rozpowszechnić. Takie podejście było nieobce również dawnym chojniczanom. Wraz z postępującym w XIII w. procesem urbanizacji, wzrastał zarazem stopień alfabetyzacji mieszkańców. Stan mieszczański, prosperujący w sporej części dzięki handlowi, bardzo szybko zrozumiał, że warto korzystać z wiedzy spisanej, i to nie tylko w księgach rachunkowych… Wzmacniało te procesy także ugruntowanie samorządowego charakteru miasta, w którym lokalni urzędnicy, opierając się na nadaniach władców i prawie spisanym, sami z kolei tworzyli nowe prawa (np. poprzez wielkierze), korzystając z takich form, jak akty prawodawcze, działalność kancelaryjna czy korespondencja urzędowa. Szybko pojawiły się zatem w mieście i szkoła, i księgozbiory. Te ostatnie, początkowo tylko prywatne i przykościelne, wzrastały przede wszystkim po wynalezieniu w połowie XV w. druku i jego upowszechnieniu się. Ponieważ zamiłowania do ksiąg uczymy się od młodości, można przyjąć, że pasję bibliofilską urodzony w Chojnicach ok. 1445 r. Jan Walter wyniósł z domu rodzinnego, zanim w 1464 r. podjął studia w Lipsku. Po powrocie na Pomorze rozpoczął swoją karierę urzędniczą (co zaowocowało objęciem przez niego m.in. stanowisk pisarza miejskiego i sekretarza Rady Miejskiej Gdańska), a później również kościelną. U schyłku życia był proboszczem szacownej parafii św. św. Piotra i Pawła w tym mieście. Nigdy nie rozstawał się jednak ze swoją biblioteką, którą skrzętnie kompletował i chronił. Gdy zmarł w 1512 r., jego zbiór przechodził różne koleje losu, tak że obecnie możemy zobaczyć zaledwie ułamek owego dziedzictwa, co starała się nam przybliżyć wystawa, jaką chojnickie muzeum zorganizowało w 2005 r. Zawsze z niebezpieczeństwem rozproszenia zbiorów musieli się zmagać bibliofile. Historia zna wiele wspaniałych kolekcji (np. Erazma z Rotterdamu czy Michała de Montaigne), które uległy po śmierci swych twórców kompletnemu rozproszeniu. Jeśli dziś bywa inaczej, to w dużym stopniu jest to zasługą działających bibliotek publicznych, które podejmują się zadania przechowywania tego typu kolekcji. Niestety, idea takich placówek pojawiła się w praktyce dopiero w XVIII w. Tymczasem reformacja w XVI w., z jej kultem bezpośredniego korzystania z tekstu Pisma Świętego, sprzyjała wprawdzie wzrostowi potrzeb czytelniczych, a tym samym pomnażaniu kolekcji bibliotecznych, ale nie wypracowano wówczas żadnych form ich publicznego gromadzenia i prezentowania. Stąd chojnickie zbiory prywatne trafiały albo jako zapisy testamentowe do rąk wskazanych przez właścicieli spadkobierców, albo zasilały zbiory innych instytucji, na przykład kościołów, klasztorów czy bibliotek uniwersyteckich. W przypadku tych ostatnich spora grupa księgozbiorów posiadanych przez chojnickich studentów i wykładowców uniwersytetu w Lipsku trafiła do zbiorów bibliotecznych tej uczelni. Tam wypadałoby szukać książek chociażby Marcina Fuhrmanna, Grzegorza Breitkopfa, Harbarta Burcharda, braci Jana i Krzysztofa Hoppe; inne zasiliły m.in. zbiory Gimnazjum Akademickiego w Toruniu czy szkół gdańskich. W samych Chojnicach podobną rolę mógł odegrać zbiór biblioteczny kompletowany w Kolegium Jezuickim, niemniej – wobec kasaty Towarzystwa Jezusowego i późniejszej nacjonalizacji przez Prusy mienia pojezuickiego – i to dziedzictwo uległo rozproszeniu. Podobny los spotkał zbiory augustiańskie. Najsmutniejszym przykładem utraty chojnickiej kolekcji bibliotecznej były skutki pożaru miasta z 1742 r., podczas którego spłonął księgozbiór liczący ok. 500 woluminów oraz inne cenne archiwalia, zgromadzone przez Izaaka Gotfryda Goedtkego. Ten nieprzeciętny człowiek, dążący do utrwalenia i zachowania dziedzictwa historycznego rodzinnego miasta, potrafiący zachęcić do podobnych działań innych wybitnych chojniczan, czego dowodem była inspirowana przez niego i wsparta merytoryczną pomocą publikacja wittenberdzkiego profesora Jana Daniela Tietza (Titusa) – stanowiąca opracowanie życiorysów 25 najwybitniejszych synów Chojnic (Nachrichten von den Gelehrten, welche aus der Stadt Konitz des Polnischen Preussen herstammen, Lipsk 1763), przez sporą część życia zbierał materiały biblioteczne. Niestety, praktycznie nic z tego się nie zachowało. Tak więc w okresie zaborów nie było w Chojnicach miejskiego księgozbioru historycznego, powstały jednak warunki do powoływania nowoczesnych placówek bibliotecznych. Rolę wykraczającą znacznie ponad szkolne potrzeby odgrywała biblioteka Gimnazjum Królewskiego. Cechą charakterystyczną ówczesnych usług bibliotecznych było ich znaczące podporządkowanie polityce germanizacyjnej władz pruskich albo zmaganiom Polaków z tą formą ucisku narodowego. Ci ostatni 42 Kronika chojnicka wypracowali system „czytelni ludowych” – tworzonych dzięki składkom członkowskim i darom prywatnym – ściśle powiązanych z samokształceniem, co skutkowało z kolei rozmaitymi sankcjami, w tym konfiskatą gromadzonych zbiorów bibliotecznych. Nie sprzyjało to oczywiście powstaniu stabilnych kolekcji publicznych. Dopiero powrót Chojnic do Polski pozwolił na sukcesywne tworzenie zbiorów, w czym największy udział miały biblioteki oświatowe Towarzystwa Czytelni Ludowych. Ponadto tworzono biblioteki fachowe (m.in. w urzędach, sądzie) oraz szkolne we wszystkich typach placówek oświatowych. Na zakupy biblioteczne przekazywano środki publiczne, lecz wobec ich szczupłości posiłkowano się w znacznym stopniu darami bibliotecznymi osób prywatnych. Czytelnictwo stało wówczas na wysokim poziomie, aczkolwiek nie dopracowano się biblioteki samorządowej z prawdziwego zdarzenia. Czytano sporo, książkami wymieniano się powszechnie, a rynek księgarski zapewniał stałą dostawę nowodruków. Ponieważ w okresie dwudziestolecia międzywojennego Chojnice były miastem dwujęzycznym, mieszkańcy bez względu na pochodzenie korzystali zarówno z publikacji polsko-, jak i niemieckojęzycznych. Ślady tych praktyk znajdują się częstokroć w domowych księgozbiorach do dziś, choć nie towarzyszy już im powszechna znajomość języka niemieckiego. Niestety, okres okupacji, pośród wielu innych strat, spowodował zniszczenie wielu księgozbiorów. Przejmujące są wspomnienia zasłużonego pedagoga Seweryna Warteckiego, który będąc świadkiem palenia przez Niemców w końcu 1939 r. zbiorów bibliotecznych Urzędu Miejskiego na rynku chojnickim, uratował ukradkiem jeden z egzemplarzy, przechowując go przez całą okupację jako swoistą pamiątkę z okresu niepodległości. Jeszcze więcej książek trafiło na przemiał, o czym skrupulatnie i bez żenady informowała ówczesna prasa okupacyjna. Podobny los spotkał i księgozbiory prywatne. Obawa przed represjami powodowała, iż wielu mieszkańców nie podejmowało prób zachowania swych polskich zbiorów. W sumie przyszło je z mozołem ponownie odbudowywać już po wojnie. Zmieniona po II wojnie światowej rzeczywistość polityczna przyniosła m.in. nową politykę biblioteczną. Cechowały ją nieufność do bibliotek prywatnych (pomimo dopuszczenia do przekazywania ich zbiorów do bibliotek publicznych), formalne podporządkowanie wszystkich bibliotek administracji państwowej oraz bezwzględne poddanie urzędowej ideologii, co przejawiało się m.in. w polityce zakupów i zasadach udostępniania zbiorów. Powodowało to, że aczkolwiek pod względem ilościowym zbiory chojnickich bibliotek publicznych rosły, niemniej cechowały się zarazem brakiem pozycji uznawanych częstokroć arbitralnie za „nieprawomyślne”. W odniesieniu do zbiorów historycznych częściowo łagodziła tę politykę działalność biblioteki działającej w ramach nowo tworzonego muzeum, które traktowało dawne druki chojnickie jako swoiste źródło poznania historii miasta, a nie wyłącznie przedmiot usług bibliotecznych. Były to jednak specjalistyczne zbiory dla czytelnika określonego typu. Pomimo to bibliotekarze nie zatracili nigdy swego etosu, czego najlepszym przykładem było ukrycie w czasie stanu wojennego zgromadzonych wcześniej roczników „Tygodnika Solidarność”, pomimo formalnego nakazu ich zniszczenia. Lokalna biblioteka: wspólne dobro – wspólnie tworzone 43 Sytuację zasadniczo zmienił dopiero rok 1989. Biblioteki stały się w pełni książnicami publicznymi, których funkcjonowanie opierało się nie tylko na powszechnej dostępności zbiorów, ale i otwartej polityce ich gromadzenia. Jedyną formą ograniczenia w tym zakresie były już tylko limity środków przekazywanych na ten cel. Z dużą satysfakcją trzeba podkreślić, że nigdy nie zdarzyło się wówczas, aby włodarze miasta oszczędzali na tym zadaniu. Wręcz przeciwnie, rozumiano, że w świecie ograniczonego dostępu do dóbr kultury trzeba zapewnić mieszkańcom maksymalny dostęp do usług bibliotecznych. Z drugiej strony naturalne w gospodarce rynkowej ograniczenia finansowego Helena Pietruch-Stoltmann i Leon Stoltmann zabezpieczenia potrzeb bibliotek (fot. z archiwum rodzinnego) publicznych w większym stopniu uzupełniały i uzupełniają dary biblioteczne ze strony mieszkańców. Częstokroć są one nawet kłopotliwe, na przykład ze względu na nieaktualność publikacji czy fakt ich posiadania w zbiorach, niemniej zawsze z wdzięcznością są przyjmowane i dołączane do księgozbioru. Bardzo cennym nabytkiem są jednak zbiory unikatowe i specjalistyczne. Taki właśnie charakter ma dar przekazany Miejskiej Bibliotece Publicznej w Chojnicach przez państwa Helenę Pietruch-Stoltmann i Leona Stoltmanna. Szczególny dorobek naukowy Leona Stoltmanna w zakresie regionalistyki uzasadniał potrzebę gromadzenia materiałów bibliotecznych i archiwalnych, ale związane z tym koszty powodują, iż zbiory takie są zawsze zbiorami rodzinnymi. Ceną powstania takiego zbioru są wymierne wyrzeczenia kolekcjonerów. Tym bardziej zasługuje na podkreślenie ten poryw serca i woli, który skłonił hojnych darczyńców do przekazania chojnickiej bibliotece zbiorów, w znaczący sposób zwiększających dostęp przez naszych regionalistów do materiałów historycznych lub publikacji powstałych w obszarze niemieckojęzycznym. Jakże jest to potrzebne, uzasadniają wciąż istotne luki w opisie historii naszego miasta, bez którego trudno mówić o wyczerpującym poznaniu historycznego losu lokalnej wspólnoty. Zarazem przekazany zbiór stał się nie tylko cenną pozycją w zbiorach bibliotecznych, ale jednym z podstawowych narzędzi pracy badawczej dla Pracowni Dokumentacji Regionalnej MBP w Chojnicach, jednostki organizacyjnej wykraczającej poza zwykłe funkcje biblioteczne – zalążka, być może, przyszłej placówki 44 Kronika chojnicka STOWARZYSZENIA MACIEJ TJ GOSTOMSKI TOMASZ BUŁAWA Chojnickie Stowarzyszenie Aikido Dar Heleny Pietruch-Stoltmann i Leona Stoltmanna (fot. ze zbiorów MBP w Chojnicach) naukowo-badawczej we Wszechnicy Chojnickiej. Ponadto stanowi zarazem dowód, iż fakt zamieszkania poza Chojnicami, a nawet za granicą, nie musi oznaczać utraty więzi z ziemią ojczystą. W przypadku Leona Stoltmanna, który już od wielu lat mieszka w Bielefeld w Niemczech, można śmiało powiedzieć, analizując jego regionalistyczny dorobek, iż mamy do czynienia ze swoistym poszerzeniem perspektywy, wykraczającej ponad prowincjonalizm, aczkolwiek wciąż głęboko osadzonej w naszej społeczności. Biorąc pod uwagę znaczenie wyżej opisanego daru, wypada zachęcić wszystkich do partycypacji w tej formie ubogacania lokalnego życia kulturalnego, oświatowego i naukowego. Przekazując materiały biblioteczne – które być może nie zostałyby właściwie docenione przez spadkobierców – lokalnej bibliotece, umożliwiamy nie tylko ich przetrwanie, ale i wypełnienie ich podstawowej funkcji czytelniczej. Biblioteka publiczna, kierując się zasadą powszechnego dostępu do swych zbiorów, daje bowiem rękojmię należytego przechowywania, opracowywania i udostępniania tego, co zgromadziliśmy, tym, którzy dzięki lekturze będą mogli ubogacić naszą wspólnotę swoją wiedzą i kulturą. I niech takie podejście trwa zawsze, pomimo rozlicznych burz dziejowych, pomimo płonących bibliotek i barbarzyństwa ludzi wyrzucających książki na makulaturę. To bowiem, czemu pozwolimy przetrwać, umieści nas w długim szeregu znakomitych poprzedników, dzięki którym możemy mówić, że biblioteki publiczne były i są naszym wspólnym dobrem. Tytułem wstępu wyjaśnimy najpierw, co to takiego jest to aikido. Aikido jest Sztuką Walki. Wielkich liter użyto tutaj z rozmysłem, by zdecydowanie odróżnić tę dziedzinę od… szeroko rozumianego sportu! Aikido jest typem rekreacji ruchowej, ale od sportu sensu stricto różni się przede wszystkim brakiem rywalizacji, a tym samym zawodów, mistrzostw, medali, splendoru etc. Można tę cechę uznać za wadę, ale z punktu widzenia części populacji jest to raczej zaleta tej dyscypliny. Twórca aikido, Japończyk Morihei Ueshiba, wybitnie utalentowany artysta sztuk 46 Kronika chojnicka walk, uważał rywalizację za katalizator agresji. Są, oczywiście, czynione próby usportowienia aikido wzorem olimpijskiego judo (w celach raczej metodycznych niż ambicjonalnych), ale jest to nurt marginalny. Aikido powstawało w pierwszej połowie XX w., a „rafinowało się” od czasu II wojny światowej aż do śmierci jego twórcy w 1969 r. W tym okresie M. Ueshiba, zwany przez swoich uczniów „O’Sensei” (Wielki Nauczyciel), wychował i wyszkolił dziesiątki doskonałych następców – mistrzów aikido. Każdy z nich, rozsianych obecnie po całym świecie, jest inny, każdy wziął od Ueshiby inną cząstkę jego geniuszu, niejednokrotnie dodając swoje talenty. Część tych najstarszych mistrzów również już odeszła, ale zostawili po sobie bogatą spuściznę i równie dobrych następców. Największy (choć nie jedyny) wpływ na polskie aikido ma obecnie wyjątkowo utalentowany i twórczy Francuz – sensei Christian Tissier (7 dan aikido – jeden z nielicznych niejapońskich tak wysokich stopni, uhonorowany tytułem shihana, czyli nauczyciela mistrzów), który odwiedza nasz kraj corocznie, a i zastępy jego najlepszych uczniów bywają w Polsce regularnie. Ostatnio gościliśmy w Chojnicach jednego z nich – Michela Erba (5 dan), z którym udało się nam nawiązać stałą współpracę. Samo aikido jest zaś tak bogate, że można jego studiowaniu poświęcić całe życie – ćwicząc w zdrowiu do późnej starości. Spotyka się wiele osób w zaawansowanym wieku nadal aktywnie ćwiczących na macie. Najważniejszy nauczyciel Macieja Gostomskiego, Frank Doran (także shihan, 7 dan), z Kalifornii właśnie kończy 80 lat i nadal aktywnie naucza, zarówno w USA, jak i w Europie. Nie ukrywajmy jednocześnie, że aikido jest niezmiernie trudną sztuką, wymagającą – oprócz talentu – ciężkiej pracy i systematyczności, a opanowanie jej na poziomie mistrzowskim zajmuje dłuuugie lata. Na szczęście, bo odwdzięcza się niesamowitą pogodą ducha, sprawnością fizyczną, mnóstwem endorfin i pozytywnych emocji oraz możliwością nawiązywania wielu przyjaznych znajomości na całym świecie. Trawestując powiedzenie Artura Schopenhauera o bieganiu, dla nas aikido nie jest wszystkim, ale wszystko bez aikido jest niczym. Historia chojnickiego aikido sięga roku 1993, wkroczyliśmy więc w 20. sezon treningowy. Pierwsze treningi, w sali gimnastycznej za restauracją Pod Turem, to prawie setka osób na macie! Pierwsze Chojnickie Stowarzyszenie Aikido powstało już dwa lata później, ale z powodu małej aktywności ówczesnych jego członków zostało zlikwidowane w 1997 r. Do dziś nieprzerwanie przez te prawie 20 lat ćwiczą tylko dwie osoby: Tomasz Buława (2 dan) oraz Maciej TJ Gostomski (4 dan), obecni instruktorzy prowadzący treningi aikido w Chojnicach. Obaj mają stopnie mistrzowskie oraz uprawnienia instruktorskie, a także tytuły Fukushidoin Polskiej Federacji Aikido (której członkiem jest Chojnicka Sekcja Aikido) uprawniające do przeprowadzania egzaminów. Pomysł reaktywacji organizacji wspierającej rozwój aikido na terenie Chojnic oraz regionu narodził się w naszej sekcji kilka lat temu, gdy pojawiła się na stałe grupa dorosłych, poważnych osób. Idea dojrzewała powoli, aż doszło do ponownego powołania Chojnickiego Stowarzyszenia Aikido (ChSA) w listopadzie 2010 r. Chojnickie Stowarzyszenie Aikido 47 Główne cele Stowarzyszenia to: 1. krzewienie kultury fizycznej wśród dzieci, młodzieży i dorosłych na terenie działania ChSA oraz wychowywanie dzieci i młodzieży przez kulturę fizyczną i sport; 2. promowanie aikido w kraju i za granicą; 3. tworzenie warunków organizacyjno-prawnych i materialnych dla uprawiania aikido; 4. organizowanie i popularyzacja działalności w dziedzinie rekreacji ruchowej oraz tworzenia odpowiednich warunków dla jej rozwoju w formie uprawiania aikido; 5. upowszechnianie kultury fizycznej, sportu i rekreacji; 6. upowszechnianie innych sportów i japońskich sztuk walki; 7. współdziałanie z władzami samorządowymi, państwowymi i podmiotami gospodarczymi na zasadzie partnerstwa i pełnej autonomii zwłaszcza w zakresie inicjowania i koordynowania programów związanych z edukacją, kulturą fizyczną i sportem; 8. aktywizacja młodzieży poprzez zaangażowanie jej do działania na rzecz rozwoju społeczeństwa, kształtowanie pozytywnych cech charakteru i osobowości poprzez uczestnictwo w realizacji zadań ChSA; 9. propagowanie wśród społeczeństwa, a głównie dzieci i młodzieży, szlachetnej sztuki samoobrony aikido. 10. promowanie Chojnic oraz regionu chojnickiego w kraju i za granicą. 48 Kronika chojnicka Chojnickie Stowarzyszenie Aikido 49 ChSA realizuje swoje cele m.in. poprzez: 1. współdziałanie z władzami sportowymi, państwowymi, samorządowymi w celu zapewnienia członkom właściwych warunków do uprawiania rekreacji ruchowej; 2. uczestniczenie w stażach, seminariach, konferencjach, kongresach i obozach szkoleniowych rangi krajowej i międzynarodowej; 3. organizowanie pokazów, konkursów, staży i obozów szkoleniowych; 4. występowanie z inicjatywą tworzenia różnych form materialnego wspierania ChSA i jej członków; 5. współpracę z innymi organizacjami o tym samym lub podobnym profilu działania; 6. organizowanie systematycznych treningów aikido oraz umożliwianie członkom Stowarzyszenia uczestnictwa w szkoleniach, obozach i seminariach; 7. organizowanie imprez dla społeczeństwa. Obecnie Stowarzyszenie liczy ok. 20 członków zwyczajnych i ok. 30 wspierających. W skład Zarządu ChSA wchodzą: prezes – Maciej TJ Gostomski, wiceprezes – Tomasz Buława i sekretarz-skarbnik – Olga Fedorczyk. Jako Stowarzyszenie mamy za sobą owocną organizację dwóch rocznych cykli szkoleniowych aikido oraz kenjutsu (sztuka walki mieczem – japońską kataną) Prezydent Polskiej Federacji Aikido Jerzy Pomianowski wręcza dyplom Tomaszowi Buławie 50 Kronika chojnicka JUBILEUSZE przy wsparciu Urzędu Miasta Chojnice oraz kilku seminariów szkoleniowych. Dzięki temu jako sekcja staliśmy się znani i rozpoznawalni w całym kraju. Nawiązaliśmy także ścisłe kontakty szkoleniowe z sekcjami z Berlina, Bazylei oraz Zurichu. Braliśmy też aktywny udział w obchodach 35-lecia aikido w Polsce w Złotowie w 2011 r. Daliśmy tam bardzo dobry pokaz oraz zostaliśmy wyróżnieni na skalę ogólnopolską za stosowanie nowatorskich metod nauczania oraz osiągnięcia w pracy z dziećmi i młodzieżą. Nagrodę wręczał nam były ambasador Polski w Japonii, a obecnie wiceminister spraw zagranicznych, Jerzy Pomianowski (6 dan aikido!). Promujemy skutecznie nasze miasto i region, zarówno w Polsce, jak i za granicą. Od 2005 r. treningi odbywają się w sali gimnastycznej Ośrodka Profilaktyki Rodzinnej przy ul. Strzeleckiej 31. Istnieją trzy grupy szkoleniowe o kryterium wiekowym: – dzieci lat 7-12 (25 osób), – młodzież lat 13-17 (10 osób), – dorośli (15 osób). Szczególną wagę przykładamy do treningu aikido dzieci: to umiejętne połączenie technik aikido z wszechstronnym rozwojem psychofizycznym naszych najmłodszych adeptów. Pojęcie „wszechstronnego rozwoju” na naszych zajęciach interpretujemy pod kątem uprawianej przez nas dyscypliny, jak również ogólnorozwojowo poprzez stosowanie zróżnicowanych form zabawy i gier ruchowych. Dbamy o rozwój zwinności, cech motorycznych oraz o szybką ocenę sytuacji. Połączenie rekreacji ruchowej i aikido daje naszym dzieciom wymierne korzyści: szybkość, zwinność, giętkość, odrobinę dyscypliny i pokory. Na treningach staramy się zaszczepiać w naszych najmłodszych adeptach określone nawyki kształtujące ich rozwój fizyczny. Staramy się również kłaść głęboki nacisk na kształtowanie ich postaw osobowych, zrozumienia drugiej osoby, empatii oraz szacunku dla innych i szeroko rozumianej tolerancji. Nie bez znaczenia jest też związana z naszą działalnością ścisła współpraca z chojnickim Ośrodkiem Profilaktyki Rodzinnej. W przyszłym roku, oprócz sprawdzonych cykli seminariów aikido i kenjutsu we współpracy z Urzędem Miasta Chojnice głównie dla dzieci i młodzieży, planujemy zorganizować duże, ogólnopolskie obchody 20-lecia aikido w Chojnicach. Będzie to, po pierwsze, seria comiesięcznych seminariów szkoleniowych z naszymi nauczycielami oraz przyjaciółmi, także z zagranicy, zaś główne obchody planujemy na jesień 2013 r., najpewniej w postaci atrakcyjnego stażu szkoleniowego, połączonego z szeregiem imprez towarzyszących, wystawą grafik japońskich oraz zbroi i mieczy samurajskich, pokazami aikido i kenjutsu, degustacją sushi etc. – możliwe, że w formie oficjalnych Dni Kultury Japonii i przy wsparciu Ambasady Japonii w Polsce oraz Polskiej Federacji Aikido. Fot.: Dariusz Kiedrowicz, archiwum ChSA ANNA PIEKARSKA „Weselmy się!” 20 lat Zespołu Pieśni i Tańca „Bławatki” W Zespole Pieśni i Tańca „Bławatki” odbyło się kolejne wesele. Z okazji 20-lecia jego działalności 24 listopada 2012 r. zespół wystąpił z widowiskiem „Hanka się żeni” Bernarda Sychty w reżyserii Janiny Kosiedowskiej. Kierownicy zespołu –Katarzyna Maliska i Leszek Karasiewicz zaprosili licznych gości, stosownie do okazji, jaką jest „kaszubskie wesele”. Na scenie pojawili się zarówno obecni, jak i byli członkowie zespołu, a także ich rodzice oraz członkowie Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego w Chojnicach. Muzycznej uczcie przyglądała publiczność, która wypełniła salę widowiskową Chojnickiego Domu Kultury. Po 20 latach popularyzowania kultury kaszubskiej w mieście Chojnice, w kraju i poza jego granicami, zespół postanowił wrócić do początku swojego istnienia i przypomniał, że „Bławatki” poczęły się od wesela. Pierwszy spektakl miał miejsce 52 Kronika chojnicka KINO SYLWIA HAMERSKA Dyskutować o filmach warto w 1993 r. z ZPiT „Kaszuby” w Szkole Podstawowej nr 1 im. Juliana Rydzkowskiego w Chojnicach, która jest siedzibą zespołu. Od tamtego, jakże radosnego, momentu upłynęło sporo czasu, ale zapał i wkład pracy członków zespołu nie zmalały. Tegoroczne widowisko zostało osadzone w XX-wiecznych realiach tradycji regionu Kaszub. Przedstawiało drogę do zaślubin pary młodej oraz prawdziwą weselną ucztę, pełną tego, czym „Bławatki” zajmują się na co dzień, czyli śpiewu i tańców przy melodiach kaszubskiej kapeli ludowej. Na scenie przedstawiono ludowe obrzędy, takie jak swaty, zaręczyny, przygotowanie panny młodej do ślubu, błogosławieństwo rodziców, weselne tańce, oczepiny czy pożegnanie nowożeńców. Dialogi prowadzone były w języku kaszubskim, co jednak nie utrudniało odbioru, dzięki bogatej scenografii, rekwizytom czy po prostu bliskiej wszystkim Polakom tematyce – wspólnemu biesiadowaniu. Najważniejszy cel został osiągnięty. Zarówno na scenie, jak i widowni wszyscy wspaniale się bawili, świętując jubileusz 20-lecia Zespołu Pieśni i Tańca „Bławatki”. Widowisko zostało poświęcone pamięci Klary Miszewskiej, instruktorki pieśni i tańca ludowego, pracownika i działacza kultury. Jako ekspert folklorystyczny regionu Kaszub, śp. Klara Miszewska wspierała zespół w początkach jego działalności i wprowadziła go w progi Szkoły Podstawowej nr 1 w Chojnicach, której ówczesnym dyrektorem była Ludomiła Paczkowska, również wspaniały przyjaciel zespołu. Fot. Roman Kortas Okazuje się, że pasjonatów kina mamy wokół siebie wielu. Wystarczy spojrzeć na festiwale filmowe, które odbywają się w Polsce. Od 20 lat możemy się pochwalić Międzynarodowym Festiwalem Filmowym Sztuki Autorów Zdjęć Filmowych „Camerimage”, który, po Toruniu i Łodzi, od trzech lat ma swoją siedzibę w Bydgoszczy. Zjeżdża się publiczność z całego świata, międzynarodowi goście (w 2012 r. – Keanu Reeves, David Lynch!), międzynarodowe jury. Proponowane tam filmy długometrażowe i etiudy można oglądać, nie wychodząc z kina przez cały dzień (i są tacy, którzy nie wychodzą!). Mamy w Polsce Międzynarodowy Festiwal Filmowy „Nowe Horyzonty” we Wrocławiu, Warszawa ma swój Warszawski Festiwal Filmowy, Kraków – Krakowski Festiwal Filmowy i Międzynarodowy Festiwal Filmowy „Etiuda&Anima”. Ale jeszcze więcej jest przeglądów filmów, nie na skalę światową, ale ogólnopolską, lokalną. W Gdańsku odbywa się impreza Nieme Na Żywo, czyli Festiwal Kina Niemego i Muzyki, w Zwierzyńcu Letnia Akademia Filmowa, w Cieszynie Kino na Granicy (tam dołączają zagraniczni sąsiedzi). Można by mnożyć filmowe imprezy, jednak najważniejsze dla nas, chojniczan, jest Chojnickie Filmobranie, organizowane przez Dyskusyjny Klub Filmowy „Cisza” wraz z Chojnickim Domem Kultury, które w 2013 r. obchodzić będzie swoje 15-lecie. To filmowe święto pozwala widzom nadrobić zaległości w kinie. Przez cztery dni można obejrzeć 12 filmów, wysłuchać wykładów i prelekcji autorytetów z dziedziny X Muzy, co roku odbywa się konkurs plastyczny o tematyce filmowej. W 2012 r. Filmobranie odbyło się pod hasłem Kino i Świat Społeczny. Plakaty z „Brzdącem” (Charlie Chaplin jest znakiem firmowym DKF „Cisza”) zachęcały do zapoznania się z polityką w kinie („Nawet deszcz”, „Żelazna Dama”, „Daas”), do spojrzenia na rodzinę w filmie („Erratum”, „Wymyk”, „Musimy porozmawiać o Kevinie”), do obejrzenia bohaterów borykających się z samotnością („Ki”, „Habemus Papam”, „Tetro”) oraz do podglądania życia na prowincji („Happy, happy”, „Lapońska 54 Kronika chojnicka Prace na konkurs plastyczny XIV Chojnickiego Filmobrania oglądają: Bogdan Kuffel, Zofia Kiedrowicz, Sylwia Hamerska i Danuta Wolińska (fot. Maria Eichler) odyseja”, „Tamara i mężczyźni”). Co roku Chojnickie Filmobranie zaskakuje tematyką projekcji i prelekcji. Piętnaste spotkanie ze Sztuką X Muzy powinno obfitować w kolejne niespodzianki. Kino i filmowe życie kulturalne w Chojnicach ma bogatą tradycję. Już w 1945 r. uruchomiono kino „Pomorzanin” przy ul. Młyńskiej (410 miejsc!), gdzie wyświetlano regularnie dwa, trzy filmy dziennie, a i tak były trudności z dostaniem się na seans. Organizowano Dni Filmu Radzieckiego (film, tym razem rosyjski, ma się świetnie, w Warszawie organizowany jest Festiwal Filmów Rosyjskich „Sputnik”). W 1964 r. kino zostało wyremontowane i zmieniło nazwę na „Kosmos” (budynek przy ul. Młyńskiej stoi do dziś). W 1970 r. nastąpiło uroczyste otwarcie Kinoteatru z salą widowiskową, w której po dziś dzień odbywają się projekcje DKF „Cisza”, niezmiennie od blisko 30 lat, w każdy poniedziałek, poprzedzone prelekcjami chojnickich miłośników kina. W Polsce istnieje ponad 100 Dyskusyjnych Klubów Filmowych. Zakładane są od ponad 50 lat w różnych miejscach Polski, w dużych miastach i tych mniejszych, gdzie mieszkańcy nie przekraczają liczby 20 tys., za to chętnie przekraczają progi DKF-ów przy szkołach średnich, wyższych czy domach kultury. W 1956 r. pierwszych 26 Dyskusyjnych Klubów Filmowych utworzyło stowarzyszenie Polska Federacja Dyskusyjnych Klubów Filmowych (PF DKF). Zostało powołane do życia przez miłośników X Muzy, aby popularyzować ciekawe zjawiska artystyczne, Dyskutować o filmach warto 55 dostrzegane w kinie. Każdego roku odbywają się seminaria dla działaczy DKF-ów, w różnych miejscach w Polsce, co trzy lata zaś – Zjazdy Sprawozdawczo-Wyborcze PF DKF. W dniach 23-25 listopada 2012 r., przy okazji Międzynarodowego Festiwalu Filmowego „Etiuda&Anima” w Krakowie, odbył się 26. Zjazd Sprawozdawczo-Wyborczy PF DKF, na którym wybieraliśmy nowe władze PF DKF (a w wolnych chwilach mogliśmy korzystać z dobrodziejstw „Etiudy&Animy”). Rada przekonywała o nowych pomysłach, a czy zdoła je wcielić życie, przekonamy się za trzy lata. W dobie multipleksów, łatwego dostępu do filmów z internetu i powszechnego piractwa, DKF-y mają utrudnione zadanie. Jednak mocno wierzymy w to, że odbiór filmu z dużego ekranu, wspólne przeżywanie go w kinowej sali oraz dobór repertuaru przez DKF-y ma dla niektórych znaczenie. Była to niebywała przyjemność dla mnie, jako delegatki chojnickiego DKF „Cisza”, gdyż w krakowskim kinie „Agrafka” (sala na 100 miejsc, w wyremontowanym pomieszczeniu, na pierwszym piętrze 100-letniej kamienicy!), przed wyborami władz, odbyła się wiele wnosząca i burzliwa dyskusja panelowa o kondycji i przyszłości Dyskusyjnych Klubów Filmowych w naszym kraju. Oprócz delegatów brali w niej udział: Maciej Gil, jeszcze wtedy przewodniczący Rady PF DKF (nowym przewodniczącym został Grzegorz Pieńkowski), Andrzej Goleniowski, zastępca dyrektora Filmoteki Narodowej, Anna Wróblewska, dziennikarka i wykładowczyni akademicka, która zajmuje się branżą filmową oraz Bogusław Zmudziński, twórca i dyrektor artystyczny Międzynarodowego Festiwalu Filmowego „Etiuda&Anima”. Wnioski, jakie płyną z tejże dyskusji, są jednoznaczne, Dyskusyjny Klub Filmowy nie ma na celu zarabiania pieniędzy, a krzewienie kultury filmowej w swoim otoczeniu, w swoim mieście. Ważny jest repertuar i idea działania DKF: prelekcja, projekcja oraz, dla chętnych, dyskusja. Wyrasta nowe pokolenie widzów, którym warto zaszczepiać wiedzę na temat klasyki kina, tego, co wartościowe i zostaje na dłużej w pamięci (do tego potrzebna jest dyskusja). Kolejnym wnioskiem płynącym z panelu dyskusyjnego Zjazdu jest fakt, że nie ilość, a jakość jest najważniejsza. Liczba widzów na seansie DKF-ów w Polsce jest bliższa 20 aniżeli 100, za to są to ludzie ciekawi i otwarci na filmy. Oprócz kin o repertuarze komercyjnym, istnieje w Polsce sieć kin studyjnych, gdzie na co dzień dobór repertuaru jest równie interesujący, jednak taki dostęp w Chojnicach jest ograniczony. A DKF „Cisza” raz w tygodniu zaprasza na intelektualną przygodę. Planowany projekt Centrum Inicjatyw i Prezentacji Kultur „Balturium”, promujący kinematografię europejską, a w szczególności skandynawską, jest idealnym przykładem na to, że instytucje szerzące kulturę powinny ze sobą współpracować. A pomysł przeglądu filmów i kultury skandynawskiej przy okazji Chojnickiego Filmobrania jest strzałem w dziesiątkę. Symbolem PF DKF jest Don Kichot. Taka też nagroda jest przyznawana przy okazji polskich i światowych festiwali filmowych. Znacząca? Tak! Jesteśmy marzycielami, dlatego uciekamy w świat filmów. I oby było ku temu okazji jeszcze przez wiele lat. Kronika chojnicka 56 Kronika wydarzeń 57 KRONIKA WYDARZEŃ LISTOPAD 1 Zespół Szkół nr 7 na os. Bytowskim, któremu patronują obecnie Jan Karnowski (Szkoła Podstawowa nr 7) i ks. Jan Twardowski (Gimnazjum nr 3), świętował 35-lecie powstania. W dniu Wszystkich Świętych na cmentarzu parafialnym poświęcono pomnik zmarłego na początku roku księdza Romana Lewandowskiego, pierwszego proboszcza bazyliki. 5 W Miejskiej Bibliotece Publicznej odbyło się spotkanie z Krzysztofem Jackowskim, który zaprezentował swoją autobiografię pt. Zmarli mówią i opowiedział o zjawisku jasnowidzenia. Z okazji 50-lecia ekranizacji przygód Jamesa Bonda Dyskusyjny Klub Filmowy „Cisza” przypomniał film „Żyj i pozwól umrzeć” z 1973 r., w którym główne role zagrali Roger Moore i Jane Seymour. 6 12 Z okazji zbliżającego się Dnia Edukacji Narodowej w ratuszu burmistrz Arseniusz Finster wręczył nauczycielom nagrody i awanse zawodowe. W sali konferencyjnej Centrum Edukacyjno-Wdrożeniowego już po raz trzeci spotkali się członkowie Rady Strategii Miasta Chojnice na lata 2012-2020. 9 13 Godzinny koncert piosenek z repertuaru Juliette Greco w wykonaniu krakowskiej artystki Yagi uświetnił tegoroczne Dni Kultury Francuskiej, zorganizowane przez Chojnickie Towarzystwo Polsko-Francuskie. Do kościoła pw. Matki Bożej Królowej Polski uroczyście wprowadzono relikwie bł. Jana Pawła II i św. Faustyny Kowalskiej. W Chojnickim Domu Kultury odbyło się „XIII Spotkanie z pieśnią i piosenką patriotyczną”, zorganizowane z okazji zbliżającego się Święta Niepodległości. 14-28 Oddział chojnicki Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego był, jak co roku, organizatorem kolejnych Dni Kultury Kaszubsko-Pomorskiej. 10 Chór Seniorów „Astry”, działający przy Chojnickim Domu Kultury, wziął udział w XX Gnieźnieńskich Spotkaniach Chóralnych. 15 W Czytelni Miejskiej Biblioteki Publicznej gościł kaszubski poeta, pisarz i działacz społeczny Stanisław Pestka, który przedstawił swoją najnowszą książkę W stolëcë chmùrników. Podczas meczu Chojniczanki Chojnice z Jarotą Jarocin delegat Polskiego Związku Piłki Nożnej nakazał usunąć ze stadionu transparent o treści patriotycznej, co zbulwersowało kibiców. 18 Postać ks. Ignacego Cyry, pierwszego prezesa Towarzystwa Młodokaszubów, była tematem sympozjum, które odbyło się w auli Liceum Ogólnokształcącego im. Filomatów Chojnickich. 16 W ratuszu burmistrz Arseniusz Finster i Jarosław Frączek, prezes Chojnickiego Stowarzyszenia Miłośników Zwierząt, wręczyli nagrody młodym laureatom konkursu plastycznego i fotograficznego „Zwierzątko mój przyjaciel”. 19 Premierowy spektakl o franciszkańskiej męczennicy – s. Adelgund Tumińskiej, w reżyserii Eugenii Majewskiej, przygotowany przez uczniów Wspólnoty Szkół Katolickich, wypełnił po brzegi salę widowiskową Chojnickiego Domu Kultury. 20 W Czytelni Miejskiej Biblioteki Publicznej, podczas spotkania z Anną Koprowską-Głowacką, autorką książki Czarownice z Pomorza i Kujaw, wykład na temat pomorskich czarownic wygłosiła dr Janina Cherek. 26 Podczas obchodów 80-lecia istnienia Muzeum Historyczno-Etnograficznego w Chojnicach placówce nadano imię jej założyciela – regionalisty Juliana Rydzkowskiego. 24 Muzycy z Emsdetten i Chojnic, z wokalistką i saksofonistką Alicją Połom, podczas trzygodzinnego koncertu w „Sukiennicach” wykonali zestaw standardów jazzowych i bluesowych. Przedstawieniem „Hanka się żeni” Bernarda Sychty, wyreżyserowanym przez Janinę Kosiedowską, na scenie Chojnickiego Domu Kultury uroczyście świętowano 20-lecie Zespołu Pieśni i Tańca „Bławatki”. 26 Kwestia finansowania spółki Centrum Park Chojnice zdominowała obrady kolejnej sesji Rady Miejskiej. 28 W sali widowiskowej Chojnickiego Domu Kultury premierą przedstawienia „Niesama”, przygotowanego przez Amatorski Kaszubski Teatr na podstawie sztuki Romana Drzeżdżona, zakończyła się tegoroczna edycja Dni Kultury Kaszubsko-Pomorskiej. 28 W Chojnickim Domu Kultury odbył się Przegląd Twórczości Osób Niepełnosprawnych „Uwolnić motyla”, którego organizatorem był Warsztat Terapii Zajęciowej z Chojnic. PAŹDZIERNIK 2 3 Kronika chojnicka 58 GRUDZIEŃ 3 Na Starym Rynku stanął dziesięciometrowy świerk z Charzyków. 4 W Galerii – Muzeum Janusza Jutrzenki Trzebiatowskiego została otwarta wystawa znaków graficznych wykonanych przez artystę. 5 W ratuszu Towarzystwo Przyjaciół Hospicjum powołało do życia społeczny komitet budowy stacjonarnej placówki dla osób nieuleczalnie chorych. 6 Na chojnickim Starym Rynku podczas imprezy mikołajkowej kolędę „Cicha noc” zagrał na akordeonie burmistrz Arseniusz Finster. 7-9 Członkowie Chojnickiego Stowarzyszenia Partnerstwa Miast: Marek Czajka, Jerzy Kuriata i Czesław Ropela wzięli udział w jarmarku bożonarodzeniowym w partnerskim mieście Emsdetten. 14 Burmistrz Arseniusz Finster wręczył w ratuszu nagrody za osiągnięcia w dziedzinie sportu, twórczości artystycznej, upowszechniania kultury i ochrony dziedzictwa kulturowego. 14-16 Podczas świątecznego jarmarku na chojnickim rynku mieszkańcy miasta przy dźwiękach kolęd robili przedświąteczne zakupy. 15 Z udziałem biskupa Wiesława Śmigla, posłów Marka Biernackiego i Stanisława Lamczyka oraz władz miasta i powiatu odbyły się uroczystości otwarcia po renowacji barokowego kościoła pojezuickiego pw. Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny. 17 W Ośrodku Profilaktyki Rodzinnej dzięki wsparciu sponsorów odbyła się kolejna gwiazdka dla dzieci uczęszczających na zajęcia w świetlicach popołudniowych. 20 Radosław Krajewicz, były pracownik polskiej ambasady w Kopenhadze, został uznany przez komisję konkursową za najlepszego kandydata na stanowisko dyrektora Chojnickiego Domu Kultury. 21 W auli Liceum Ogólnokształcącego działacze społeczni i samorządowcy rozdawali posiłki podczas wigilii dla osób potrzebujących i samotnych. 29 Dochód ze spektaklu „Versus” Chojnickiego Studia Rapsodycznego zasili Towarzystwo Przyjaciół Hospicjum. 31 Z udziałem wiceburmistrzów Edwarda Pietrzyka i Jana Zielińskiego chojniczanie pożegnali na rynku mijający rok. Oprac. Beata Królicka Kwartalnik Chojnicki nr 2/2012 Z DZIEJÓW miasta LITERATURA ANNA MARIA ZDRENKA Pisanie było jego pasją 50. rocznica śmierci Kazimierza Kummera Kazimierz Kummer (1934-1962) miał zaledwie 28 lat, gdy tragicznie zmarł. Był dobrze zapowiadającym się bydgoskim dziennikarzem i pisarzem, pochodzącym z okolic Chojnic. Pozostawił po sobie artykuły prasowe, materiały radiowe, opowiadania i debiutancką powieść Klatka, która ukazała się już po jego śmierci i została bardzo dobrze przyjęta przez krytykę. W Klatce, poruszającej tematykę bydgoskiej krwawej niedzieli z września 1939 r., nawiązał do historii chojniczanina złapanego przez hitlerowców i obwożonego w klatce po Pomorzu – przedstawianego jako polska bestia, która mordowała niemieckich żołnierzy. Kummer interesował się życiem zwykłych ludzi, często z marginesów i to im poświęcił swoje reportaże. Jako pisarz stał się reprezentantem pokolenia Polaków, którego dzieciństwo przypadło na II wojnę światową, a młodość na czasy stalinizmu i PRL. A jaki był prywatnie? Z jego najbliższej rodziny w Chojnicach pozostał już tylko młodszy brat Zygmunt Kumer, nie żyją rodzice i siostra Urszula. W Bydgoszczy natomiast nadal mieszka żona pisarza Jolanta Kummer oraz dwaj synowie z rodzinami. W pamięci pani Jolanty, z którą rozmawiałam, przygotowując ten artykuł, pisarz pozostał jako wspaniały, wrażliwy, młody człowiek, zachłanny na życie. Natomiast pan Zygmunt, mieszkający obecnie z rodziną w Chojniczkach, podkreśla, że pisanie było pasją brata… Kazimierz Kummer urodził się 8 marca 1934 r. w Dąbrówce koło Tucholi. Jego ojciec Franciszek był nauczycielem, a matka Anna, z domu Meloch, prowadziła dom. Miał rodzeństwo: siostrę Urszulę i brata Zygmunta. Rodzina pisarza posługuje się 62 Z dziejów miasta spolszczoną wersją nazwiska – Kumer, natomiast pisarz pozostał przy niemieckojęzycznym brzmieniu Kummer. W czasie okupacji ojciec trafił do obozu koncentracyjnego w Gusen, a mały Kazimierz wraz z matką i siostrą przebywał od 1940 r. w Lubichowie pod Starogardem Gdańskim. W 1941 r. o drugiej w nocy do ich mieszkania weszła policja i wypędziła wszystkich na dwór. Wraz z innymi mieszkańcami zostali załadowani do wagonów bydlęcych i byli przewożeni przez kilka dni bez żywności i napojów do obozu w Toruniu. Pociąg po drodze zatrzymywał się i zabierał kolejnych przesiedleńców. W obozie spędzili 14 dni, potem wrócili do Lubichowa, gdzie mieszkali do końca wojny. To przeżycie wojenne pisarza znalazło wyraz w Klatce. Jak zauważył Michał Misiorny w przedmowie „O Autorze Klatki” do zbioru opowiadań Namiętności, a prywatnie przyjaciel pisarza ze studiów, w czasie okupacji Kazimierz Kummer „przeżył pierwszy wariant swej powieści”. W tym miejscu warto przytoczyć słowa ojca pisarza, Franciszka Kumera, który w 1969 r. nawiązując do artykułu zamieszczonego na łamach czasopisma „Pomorze”, wystosował pismo do redakcji gazety opublikowane pod tytułem „Przyczynek do genezy Klatki” („Pomorze” 1969, nr 21). Ojciec w treści powieści dostrzegał wyraźne odniesienia do przeżyć syna z tego okresu. „Obwożony w bydlęcym wagonie od stacji do stacji, jako już siedmioletni chłopiec, to też chyba niezapomniane, przykre wspomnienia” – napisał. Podkreślił, że w Lubichowie chłopiec często widział policyjne samochody, w których przewożeni byli schwytani Pisanie było jego pasją... Prywatne zdjęcie pisarza z wyjazdu w góry i zakrwawieni partyzanci. Był ciekawy, co się z nimi dalej dzieje i pomimo zakazów matki wraz z innymi chłopcami zakradał się pod gmach policji. „Opowiadał później matce, że słyszał bicie i jęki. Czy ta makabra nie przewija się w Klatce. Takie ostre dawki przeżyć niewątpliwie odbiły się na młodym systemie nerwowym. Kazik, choć młody, był bardzo nerwowy. Chciał koniecznie być małym bohaterem i z tej racji żona miała z nim dużo kłopotów” – napisał pan Franciszek. Był ciekawy wszystkiego Prawo jazdy Kazimierza Kummera 63 Po wyzwoleniu Kumerowie osiedlili się w Ogorzelinach, gdzie ojciec podjął pracę jako nauczyciel. W latach 1947-1951 Kazimierz uczył się w chojnickim gimnazjum i liceum ogólnokształcącym i mieszkał w Chojnicach. Maturę zdał w 1951 r. (Zdzisław Mrozek w Słowniku biograficznym Pomorza Nadwiślańskiego błędnie podaje daty 1948-1952.) Pisać zaczął już w gimnazjum, notując wszystko w specjalnym dzienniczku. W 1949 r. wstąpił do Związku Młodzieży Polskiej i rok później pisywał reportaże z życia powiatu dla „Gazety Pomorskiej”. „Ta dziennikarska febra oddaliła mnie od poezji, którą odtąd traktowałem jako dziecięcą manię” – te słowa pisarza przytaczał Michał Misiorny i podkreślał, że były to teksty „młodego zetempowca” (czyli pisane w duchu ideologii komunistycznej, wpajanej wtedy młodym członkom ZMP), np. Małorolni i średniorolni chłopi Ogorzelin zobowiązali się w 100 proc. wykonać plan skupu zboża czy Kułacy próbują sabotować akcję omłotową. Pisarskie początki Kummera tak wspomina jego brat Zygmunt Kumer: „Już w szkole pisał do gazety, był jej korespondentem. Był ciekawy wszystkiego, wszędzie 64 Z dziejów miasta wszedł. Ojciec opowiadał, że nieraz napisał coś na rolników i potem miał nieprzyjemności, bo rolnicy przychodzili i mówili, że co on tam na nich napisał”. Pan Zygmunt jest od pisarza młodszy o 13 lat, różnica wieku była więc na tyle duża, że kontakty z bratem miał sporadyczne. Gdy on mieszkał z rodzicami w Ogorzelinach, to Kazimierz uczył się w Chojnicach, a gdy przeprowadzili się do Chojnic, pisarz już studiował w Poznaniu. Pamięta jednak z opowieści rodziców, że Kazimierz kiedyś w gimnazjum na akademii odczytał swój wiersz o treści antysocjalistycznej i przez to został wydalony ze szkoły. Dopiero kiedy ojciec porozmawiał z dyrektorem Wojciechem Buchholzem, został przywrócony, jednak do internatu już nie mógł wrócić i od tego czasu mieszkał na stancji. Jesienią 1951 r. Kummer rozpoczął Okładka zbioru opowiadań Kummera studia na kierunku filologia polska na Uni„Namiętności”, w którym zamieszczona wersytecie im. Adama Mickiewicza w Pozostała także „Klatka” znaniu. Już na pierwszym roku zaprezentował swoją prozę podczas wieczoru twórczości studentów tego roku, która wywołała ostrą dyskusję. Był współzałożycielem poznańskiego Studenckiego Teatru Satyry „Żółtodziób”. „Kummer był wówczas bardzo sentymentalny i pewny siebie: pierwsze było do środka, drugie na zewnątrz, dla innych. Celebrował przy tym pozy, ironiczną i samotniczą. Nie było to autentyczne: miał osiemnaście lat i tak byronicznie wyobrażał sobie powłokę zewnętrzną pisarza. Z przekory odrzucał formy i rytuały tamtego czasu” – komentował Misiorny. Dnia 13 marca 1953 r., kilka dni po śmierci Józefa Stalina, został aresztowany przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa z powodów politycznych. Skazano go na rok obozu pracy, a po powrocie na studia otrzymał naganę i cofnięto mu stypendium na jeden semestr. Misiorny zauważał, że w tym czasie wszelkie niejasne gesty i dziwne spojrzenia uważane były za szkodliwe dla państwa, a Kummer prezentował „ironiczne pozy”. Zarząd uczelni pouczał go, że „dekadentyzm to bikiniarstwo duchowe”. „Zarzuty były absurdalne. Sądzili nie Kazimierza Kummera, rzetelnego zetempowca, który półtora roku wcześniej gromił piórem kułaków spod chojnickiego Silna, ale tę pozę ironiczną, która chłopcu wydała się naczyniem pisarza; na pięć dni przed aresztowaniem ukończył dziewiętnaście lat”. Tomasz Burek w książce Niewybaczalne sentymenty dodawał, że Kummer został oskarżony nie tylko o zainteresowanie literaturą klerykalną i bikiniarskie pozy, „ale przede wszystkim o dystansowanie Pisanie było jego pasją... 65 się do rytuału powszechnej żałoby po zgonie tyrana”. W tym doświadczeniu Burek upatrywał źródeł Klatki. Podkreślał: „Wytrącony z toku studiów, uwięziony, ukarany rokiem (reedukacyjnego, ha! ha!) obozu pracy (…) musiał odtąd niewątpliwie kryć się ze swym indywidualistycznym odchyleniem i defektem wolnościowym. Być może taką właśnie kryjówkę, dobrze zamaskowaną, wszakże przezroczystą dla ćwiczących się w czytaniu między wierszami, zbudował sobie ze słów i obrazów w Klatce”. Jak to wydarzenie wspominają najbliżsi? Brat Zygmunt mówi, że pisarz został aresztowany za powiedzenie po śmierci Stalina: „zmarł największy morderca” i że jeden z kolegów go zadenuncjował. Z kolei Jolanta Kummer, która poznała męża dopiero kilka lat później, wspomina, że pisarz został aresztowany i trafił do obozu pracy za antyradziecki dowcip, który później wyolbrzymiono. Jak mówi, komentował później: „Wystarczy głupio powiedziany dowcip, a już się buduje Pałac Kultury”. Karą był rok pracy na budowach w Warszawie. „Po raz pierwszy zrozumiałem, co to jest trud i co to jest ciężka praca fizyczna (…) Pozdrówcie pana Buchholca i powiedzcie mu, że jego uczeń jeszcze ma szanse wygrania życia”; „Dopiero w 19 roku życia same wypadki nauczyły mnie powagi” – takie słowa znalazły się w listach pisarza do rodziny. Po odbyciu kary w obozie pracy wrócił na uczelnię. Jak zauważał Misiorny, po tym doświadczeniu zniknął sentymentalny i egzaltowany chłopak. Egzamin magisterski Kummer zdał w 1956 r. W tym samym roku doszło do poznańskiego czerwca. Biografowie podkreślają wpływ protestów robotników i wydarzeń w Poznaniu na społeczne formowanie się pokolenia, którego przedstawicielem był Kazimierz Kummer. W tym czasie wraz z innymi studentami zakładał tygodnik studentów i młodej inteligencji „Wyboje”, który zaczął wychodzić we wrześniu tego roku. Wtedy też otrzymał nakaz pracy w Bydgoszczy i tam się przeprowadził. Pracował początkowo jako instruktor terenowy Zarządu Wojewódzkiego Towarzystwa Wiedzy Powszechnej. Został korespondentem „Wybojów”, dla których pisał pełne pasji reportaże. Interesowali go zwykli ludzie, także ci z marginesów i ich losy. Gdy po 14 miesiącach „Wyboje” przestały się ukazywać, współpracował z „Tygodnikiem Zachodnim”. Zadziorny i nieprawdopodobnie dojrzały W Bydgoszczy poznał swoją przyszłą żonę Jolantę Małachowską, wtedy jeszcze licealistkę. Ślub wzięli trzy lata później, w 1959 r. Pisarz został ojcem dwóch synów – Piotra Kazimierza i o dwa lata młodszego Macieja Kazimierza. Pani Jolanta zapytana o przeżycia męża z dzieciństwa i młodości stwierdza, że w domu z mężem nie rozmawiała o polityce, byli młodym małżeństwem, mieli dwójkę małych dzieci. Podkreśla jednak, że swoje poglądy niejednokrotnie wypowiadał głośno i zdecydowanie. A jaki był prywatnie? „Był ślicznym blondynem, typ młodego Mikulskiego z filmu Pierwszy start. Podobał się kobietom i lubił kobiety, był niezwykle kochliwy. Ja poczułam ból brzucha, jak go pierwszy raz zobaczyłam” – wspomina. A było to na zabawie w liceum, do którego uczęszczała. Kummer przyszedł odwiedzić kolegę, będącego nauczycielem w tej szkole. Jak opowiada, zauważyła go. Kiedy zatańczył z ko- 66 Z dziejów miasta Pisanie było jego pasją... 67 nia ludzkich charakterów. Jednak kierownictwu redakcji nie odpowiadał jego styl, ganiło go m.in. za noszenie dżinsów i czarnych golfów. „Nie dał rady, ale i nie uznał się za pokonanego. Wziął się za bary z samym sobą” – pisał. Natomiast w książce Trzydzieści jeden lusterek stwierdził, że Kummer przyszedł do redakcji radia ciężko doświadczony, złamany i wyciszony, a odwilż w Polsce przebudziła go. Pisał zawadiackie felietony i recenzje literackie, jego pasją stała się literatura. „Zapisywał opowiadaniami i nowelami grube, akademickie bruliony. Fascynował go Hemingway. Próbował naśladować jego styl i filozofię życia. Kult męskiej tężyzny, graniczące z szaleństwem wyzywania losu imponowały mu. Jego kameralna, introspektywna z natury, osobowość kłóciła się z tym heroicznym wzorcem. Zapłacił za tę młodzieńczą maskaradę cenę najwyższą”. Michał Misiorny tak wspominał pisarza w tym okresie życia. „Z dawnych czasów zachował grymas delikatnej ironii. W Bydgoszczy ten uśmiech zniknął stopniowo; Kazik zamyślał się coraz mocniej, uciekał do siebie, do swoich spraw”. Zauważał, że właśnie w ostatnich dwóch, trzech latach życia Kummer zdecydował, że chce pisać książki. Medal Jerzego Sulimy-Kamińskiego 2012 przyznany pośmiertnie Kazimierzowi Kummerowi w 50. rocznicę jego śmierci i pamiątkowy dyplom leżanką, była zrozpaczona, rozpłakała się i wyszła. Gdy wróciła na salę i siedziała ze spuszczoną głową, nagle zobaczyła jego buty i nogi, podniosła głowę, a on stał przed nią. Z czarującym uśmiechem stwierdził, że nie mógł wcześniej do niej podejść, bo ciągle z kimś tańczyła. I tak się zaczęła ich znajomość. Jakie zainteresowania miał Kazimierz Kummer? „Czytał Johna Steinbecka. Kochał literaturę amerykańską, a zwłaszcza Ernesta Hemingwaya” – wspomina pani Jolanta. Lubił muzykę francuską, szczególnie piosenki Juliette Gréco, a z polskich piosenkarek Ewę Demarczyk. „Był zachłanny na życie. Chciał wszystko zobaczyć i morze, i góry” – opowiada. Uwielbiał się kąpać, jeździć motocyklem. Wszędzie mu się spieszyło, chciał wszystko obejrzeć, wszędzie pojechać. „Uwielbiał dzieci. Był niezwykle wrażliwy na los dzieci. Nie mógł oglądać filmów, w których dzieciom wyrządzano krzywdę” – mówi. Pani Jolanta podkreśla, że mąż nie był „pomnikiem”, tylko zwyczajnym, młodym, zadziornym, wrażliwym człowiekiem. Jak ocenia, miał nieprawdopodobną dojrzałość jak na swój wiek. „Nadzwyczajny facet” – dodaje. W marcu 1959 r. Kummer, mając 25 lat, rozpoczął pracę w Rozgłośni Bydgoskiej Polskiego Radia, jako redaktor audycji literackich. Jeździł w teren, pisał felietony i reportaże, przygotowywał audycje radiowe. Współpracował także z pismami regionalnymi i krajowymi: z „Pomorzem”, „Faktami i Myślami” (pisał do dodatku literackiego „Wiatraki”) i „Odrą”. Publikował reportaże o tematyce społeczno-obyczajowej i kulturalnej, felietony oraz drobne utwory prozatorskie. Był laureatem wielu konkursów dziennikarskich i literackich. Prozaik Jerzy Sulima-Kamiński w artykule zamieszczonym w „Pomorzu” (1962, nr 16), wtedy także dziennikarz bydgoskiej rozgłośni, wspominał, że Kummer przyszedł do radia zadziorny, nieutemperowany, z młodzieńczą pasją zmieniania świata i prostowa- Wybrani na rzeź Latem 1961 r. odbywał obowiązkową służbę wojskową, pełnił ją w Oficerskiej Szkole Piechoty we Wrocławiu, w stopniu podporucznika piechoty, który zdobył po ukończeniu studium uniwersyteckiego i odbytych ćwiczeniach dla rezerwistów. „Coś go urzekło w machinie wojskowej, jednak nie potrafię powiedzieć – co” – stwierdzał Misiorny, zauważając, że wojsko spowodowało powrót pisarza do ZMP, do czasów zaniku osobowości i pełnej identyfikacji jednostki z całością. Jerzy Sulima-Kamiński w Trzydzieści jeden lusterek przytaczał fragment listu otrzymanego od pisarza z wojska: „Uczę się prawidłowo zabijać wroga. Jest to praca długotrwała i męcząca. Trzeba mieć dużo cierpliwości, aby się nauczyć tego naprawdę dobrze”. Jak podsumował Sulima-Kamiński: „Akademia zabijania zabijała go psychicznie”. W wojsku pisarz pracował nad Klatką. Powstała na konkurs ogłoszony przez Wydawnictwo Morskie w Gdyni i Wojewódzką Radę Narodową w Bydgoszczy na powieść poruszającą tematykę bydgoskiej krwawej niedzieli we wrześniu 1939 r. Jury przyznało Kummerowi wyróżnienie. Klatka ukazała się w 1962 r., już po tragicznej śmierci pisarza. Sulima-Kamiński wspominał, że idea Klatki błysnęła Kummerowi na górnym pokładzie statku „Mazowsze”, płynącego wzdłuż północnych wybrzeży duńskiej Zelandii. „Leżakowaliśmy, korzystając z czerstwego październikowego słońca. (…) Wpatrzony w rozmigotane słońcem wody Kattegatu, Kummer odkrył swojego powieściowego bohatera. Człowieka obwożonego w klatce, wystawionego na mściwość i szyderstwo tłumu. Z historycznego faktu czasu wojny, uczynił metaforę swojego – i nie tylko swojego – losu”. Pani Jolanta Kummer podkreśla, że prawdopodobnie w dzieciństwie usłyszał historię chojniczanina Kazimierza Zabłockiego i stąd zrodził się pomysł wykorzystania tego faktu historycznego w powieści. „Był szczęśliwy. I opętany tylko jedną myślą: o pisaniu” – tak Misiorny wspominał tamten okres życia pisarza. Pan Zygmunt zapytany, czym było dla brata pisanie, odpowiada: „Pisanie było jego pasją, wszystko przelewał na papier”. 68 Z dziejów miasta Pisarz kilkakrotnie zmieniał tytuł debiutanckiej powieści. Maszynopis, przekazany przez Jolantę Kummer do zbiorów Miejskiej Biblioteki Publicznej w Chojnicach, opatrzony jest tytułem Zbrodnia i mit. Do konkursu powieść zgłoszona została pod tytułem Wybrani na rzeź, natomiast w wywiadzie dla bydgoskiego „Dziennika Wieczornego”, który ukazał się po rozstrzygnięciu konkursu, autor stwierdził, że zamierza zmienić tytuł na Wybrani na śmierć. „Nasłuchałem się dużo opowiadań o krwawej niedzieli i doszedłem do wniosku, że jest to wciąż sprawa bliska ludziom. Postanowiłem więc przedstawić te bydgoskie wydarzenia w formie powieściowej” – mówił w wywiadzie dla „Dziennika”. W połowie lipca 1962 r. Kazimierz Kummer wraz z żoną wybrał się motorem do Jastarni na urlop. W drugim dniu pobytu, 16 lipca, utonął w morzu. Pochowany został na cmentarzu parafialnym na Bielawkach w Bydgoszczy. Jak podkreśla żona prozaika, uwielbiał pływać. „Miał skłonność do skurczy, ale lubił pływać. Raz topił się w Wiśle, ale pomimo to nadal pływał. Myślę, że skurcz był przyczyną jego śmierci” – stwierdza i dodaje: „Kummer mówił: Szczęśliwi ci, którzy giną od swojej pasji”. Pani Jolanta wspomina, że gdy mąż zmarł, miała 22 lata, a synowie mieli cztery i dwa lata. Przyznaje, że nie było jej łatwo, przeżyła ciężkie chwile. Teraz syn Piotr ma 54 lata, a Maciej 52. Mają swoje rodziny. „Piotr ma lekkie pióro, ale obaj nie zajmują się pisaniem zawodowo” – zdradza. Także wnukowie nie poszli w ślady dziadka, ale jeden z wnuków, 26-letni Kacper, jest bardzo do niego podobny. „Był wspaniałym chłopcem, który się w życiu spieszył” – mówi o mężu 72-letnia Jolanta Kummer. Pozostała Klatka i reportaże Kazimierz Kummer pozostawił po sobie plik maszynopisów i wycinków prasowych. W grudniu 1962 r. Wydawnictwo Morskie wydało Klatkę. Dwa lata później jeden z jego reportaży znalazł się w zbiorze Przebudzenie zaścianka: reportaże z ziemi bydgoskiej, wydanym przez Kujawsko-Pomorskie Towarzystwo Kulturalne w Bydgoszczy – był to reportaż Szkólny o nauczycielu z Brzeźna Kazimierzu Tomali, wyróżniony w konkursie Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej i „Gazety Pomorskiej”. W 10. rocznicę śmierci, w 1972 r., nakładem także Wydawnictwa Morskiego ukazał się tom jego prozy pt. Namiętności, w którym reportaże zamieszczone zostały w dwóch cyklach Letni wieczór oraz Namiętności i dodatkowo dołączona została Klatka. W tym miejscu warto jeszcze w kilku zdaniach wspomnieć o Klatce i wydarzeniu historycznym związanym z Chojnicami, do którego sięgnął Kazimierz Kummer. Pod koniec powieści jej bohater, polski żołnierz aresztowany przez hitlerowców, został uznany za sprawcę bydgoskiej krwawej niedzieli. Zamknięty w klatce, obwożony był i pokazywany publicznie jako bandyta. Pisarz nawiązał do historii chojniczanina Krzysztofa Zabłockiego, złapanego przez Niemców na początku wrześniu 1939 r. w Borach Tucholskich. Hitlerowcy oskarżyli go o bestialskie znęcanie się nad rannymi żołnierzami, potem zarzucono mu m.in. udział w krwawej niedzieli. Pisanie było jego pasją... 69 Fragment wystawy „Ja taki stary, co będzie żył aż do śmierci”, poświęconej prozaikowi i „Klatce”, która czynna była w lipcu 2012 r. w Czytelni Mężczyzna obwożony był po miejscowościach Pomorza w drewnianej klatce, jako „wynaturzona bestia słowiańska”, która mordowała niemieckich żołnierzy. W klatce karmiono go wyłącznie słonymi śledziami, nie dając mu kropli wody, aż zmarł z wycieńczenia. Losy Kazimierza Zabłockiego są przykładem propagandy hitlerowskiej z początków wojny. Był on bowiem zwykłym, spokojnym człowiekiem. Na początku lat 20. sprowadził się do Chojnic, miał żonę i dwójkę dzieci. Był szoferem w chojnickim starostwie, a potem właścicielem autobusu kursującego z Chojnic do Charzyków. Na początku września 1939 r. wraz z rodziną uciekał przed Niemcami. W Borach Tucholskich oddzielił się od rodziny i dalej szedł samotnie. Przypadkowo znalazł się w miejscu, gdzie po stoczonej potyczce leżały trupy niemieckich żołnierzy. Nie znał niemieckiego, więc nie zaprzeczał oskarżeniom. Zdzisław Mrozek w Słowniku biograficznym Pomorza Nadwiślańskiego zauważył: „Proza Kummera stanowi literackie studium postaw moralnych i etyki bohaterów w ich krytycznych sytuacjach życiowych. (…) W swej prozie Kummer ujawniał i analizował przyczyny konfliktów moralno-społecznych, penetrował sferę podświadomości ludzkich, tropił namiętności i obsesje, które traktował jako wyznaczniki mechanizmów działania swych bohaterów. Rezygnując z odautorskiego komentarza, pisarz stosował w swej prozie tok narracji reportażowej, wzbogaconej jedynie groteską, symbolem i aluzją literacką”. Tomasz Burek w Niewybaczalnych 70 Z dziejów miasta SYLWETKI sentymentach stwierdził: „Osobowość, która wyraziła się w Klatce, była osobowością niezmiernie interesującą. Ukształtowały ją podobne doświadczenia, przeżywała ona identyczną sytuację moralną, co cała grupa społeczna, nazwijmy ją umownie pokoleniem Andrzeja Bursy. Kiedy się czyta równolegle Klatkę i Wiersze krakowskiego poety, uderza zbieżność, bliskie pokrewieństwo nie tyle wyobraźni artystycznej obydwu młodych pisarzy, ile raczej wyrażonego w formach literackich indywidualnego dramatu, który w końcu okazuje się dramatem zbiorowym. Sygnalizowało go wiele utworów poetyckich, powieści i opowiadań, ale dopiero Klatka wydaje się być czymś w rodzaju systematycznego katalogu ran duchowych pokolenia. Wszystko, co jest naprawdę ważne w Klatce, mieści się poza jej fabułą”. Michał Misiorny we wstępie do Namiętności podkreślał: „Na Klatkę złożył się kompleks spraw polsko-niemieckich (…), obok niego przeżycie z dzieciństwa (…), wreszcie wojsko, klimat wojska, tak dobrze oddany w pierwszej części powieści. Złożyła się na nią także historia pewnego mieszkańca Chojnic. (…) Losy Zabłockiego – to druga część losów powieściowego bohatera Klatki. Kummer adaptował jedynie ich zdarzeniową fakturę, nie zamierzał bowiem pisać smutnej, ckliwej, a przy tym niezwykłej historii o rzeczywistym zdarzeniu. Interesował go los człowieka sprowadzony do schematu moralitetu. (…) Metafora Klatki jest pojemna. (…) Wypełniając konkretem metaforę powieści pamiętać trzeba zarówno o schemacie losu ludzkiego, jak i – przede wszystkim – o doświadczeniu nie tyle pokolenia, co narodu”. W 2012 r. przypada 50. rocznica śmierci Kazimierza Kummera. W maju kapituła Medalu Jerzego Sulimy-Kamińskiego odznaczyła pośmiertnie Kazimierza Kummera w uznaniu jego zasług dla kultury regionu Pomorza i Kujaw. W Czytelni Miejskiej Biblioteki Publicznej w Chojnicach dla upamiętnienia tej rocznicy w lipcu można było oglądać wystawę „Ja taki stary, co będzie żył aż do śmierci”, poświęconą pisarzowi i Klatce. Dzięki wystawie z biblioteką skontaktowała się rodzina prozaika, która przekazała do zbiorów MBP pamiątki, w tym zdjęcia i rękopis Kazimierza Kummera. Fotografie ze zbiorów MBP oraz rodziny pisarza TOMASZ MARCIN CISEWSKI Rodowód Leona Milkowskiego – bojownika o wolność i demokrację, sołtysa w Jeziorkach, chojniczanina… Listopad jest miesiącem, w którym w sposób szczególny pamiętamy o tych, którzy odeszli… Jednocześnie obchodząc w tym miesiącu Narodowy Dzień Niepodległości, wspominamy również osoby, które przelewały krew za wolność naszej ojczyzny. Taką osobą był Leon Milkowski – jego rodowód oraz sylwetkę przedstawiamy poniżej. Maciej (Mateusz) Styp Rekowski zawarł związek małżeński z Katarzyną Trzebiatowską prawdopodobnie między 1745 a 1750 r. w parafii Borzyszkowy, która ksiąg małżeństw z tego okresu nie posiada. W małżeństwie tym w 1760 r. w miejscowości Zapceń przyszedł na świat Kazimierz. Wiemy również, że Maciej zmarł w 1795 r., mając 70 lat. Kazimierz ożenił się z nieznaną z nazwiska Reginą i przeniósł się do miejscowości Kruszyn w parafii Leśno. Spośród ich potomstwa najbardziej interesuje nas Ewa urodzona w 1797 r., która została żoną Marcina Milkowskiego. Pochodzenie rodziny Milkowskich nie jest do końca jasne, nie wiadomo, jaką miejscowość można uznać za gniazdo rodu. W XVIII w. Milkowskich spotykamy w parafii borzyszkowskiej, w XIX w. także w parafii bruskiej i leśnieńskiej. W XIX-wiecznych księgach parafii bruskiej Milkowscy posługiwali się niekiedy nazwiskiem dwuczłonowym Cyrka lub Cyra Milkowscy. Jednocześnie wiadomo, że Modrzewscy alias Modrzejewscy także używali przydomku Cyra czy Cyrka. Może to oznaczać jakieś związki między Milkowskimi a Modrzewskimi/Modrzejewskimi, tym bardziej że w XIX-wiecznych księgach metrykalnych występują Milkowscy w miejscowości Modrzejewo. Przyjrzyjmy się teraz rodzinie Marcina i Ewy Milkowskich. Mieszkali w takich miejscowościach, jak: Kruszyn, Trzebuń, Zalesie, Małe Gliśno. W związku z licznymi przeprowadzkami trudno ustalić imiona, urodzenia oraz zgony wszystkich dzieci tego małżeństwa. Jednakże dla dalszego wywodu należy wspomnieć przede wszystkim Antoniego urodzonego w 1835 r., który zawarł związek małżeński z Anną Janikowską 72 Z dziejów miasta Rodowód Leona Milkowskiego... 73 pochodzącą z miejscowości Olszyny. W kwietniu 1864 r. urodził się im się syn Leon, który w dorosłym życiu pracował jako robotnik leśny. Jego żoną była Katarzyna Zengotta, która – według ustnego przekazu – miała pochodzić z miejscowości Lesiny Wielkie, wówczas powiat Szczytno w Prusach Wschodnich. Informacje, które zachowały się na temat rodziny Zengottów, są znikome. Wiadomo tylko, że Katarzyna była najmłodszym dzieckiem, a starsi bracia wyemigrowali z domu rodzinnego może nawet przed jej urodzeniem lub gdy była dzieckiem. Rodziców także straciła w okresie dziecięcym lub młodzieńczym. Będąc małżeństwem, Leon i Katarzyna mieszkali w różnych miejscowościach w okolicy Czerska, takich jak: Kłodnia, Kurkowo czy Sienica. W rodzinie przyszły na świat dzieci o imionach: Franciszek, Franciszka, Leon, Józefa, Leokadia, Józef i Marta. Leokadia zmarła w wieku dziecięcym. W pierwszych miesiącach I wojny światowej, we wrześniu 1914 r., zginął syn Franciszek. Z kolei Józef zaginął na froncie wschodnim w czasie II wojny światowej. Leon junior urodził się 6 grudnia 1902 r. w Kurkowie koło Czerska. W wieku zaledwie 16 lat, jako ochotnik, wstąpił do wojska polskiego i walczył o niepodległość od 2 grudnia 1918 r. do 27 stycznia 1920 r. Na jakimś bagnistym terenie został ranny w bok. Większość żołnierzy z jego oddziału wówczas zginęła, natomiast on udawał martwego. Na szczęście szybko odnaleziony – otrzymał pomoc. Przetransportowano go do szpitala w Świeciu (zapewne mieścił się tam szpital wojskowy). Przez krótki okres (1931 r.) należał do Związku Inwalidów Wojennych RP. Związek małżeński zawarł z Marianną Biesek (1904-1978) z Malachina. Urodziła się ona w rodzinie Jana i Rozalii z domu Krzoska. Jej rodzice nie pochodzili jednak z miejscowości, w której rodziły się ich dzieci, bowiem Jan w momencie ślubu mieszkał w Przyjaźni, a Rozalia w Kamiennej Górze. Znamy także imiona dziadków Marianny, a byli nimi Krystian Biesek i Anna z domu Klaman, oboje pochodzący z Łęga oraz Kazimierz Krzoska i Marianna z domu Kosakowska. W drugiej połowie lat 30. Leon wraz z żoną Marianną z Biesków Milkowską kupił gospodarstwo rolne w Jeziorkach po parcelacji tamtejszego majątku. Domy, które wówczas budowano na terenach poparcelacyjnych, nazwano poniatówkami (od nazwiska ówczesnego ministra rolnictwa Juliusza Poniatowskiego). Wcześniej Leon pracował jako robotnik leśny w Sienicy koło Czerska. Doczekali się czterech córek: Wandy (1928-2011), Genowefy (1929-1989), Heleny urodzonej w 1931 r. oraz Marii, która przyszła na świat w 1946 r. Działania wojenne z okresu kampanii wrześniowej ominęły Jeziorki. Kolejny raz, tym razem przymusowo, Leon wyruszył na wojnę jesienią 1944 r. i został wysłany na front wschodni. Przeżył niewolę radziecką na Uralu, żywiąc się tam m.in. rybimi ościami. W okresie powojennym sprawował funkcję sołtysa w Jeziorkach. Przez wiele lat zasiadał w radzie parafialnej w Nowej Cerkwi. W okresie komunizmu do śmierci słuchał wiadomości z zagranicy dzięki rozgłośniom: Wolna Europa, Głos Ameryki czy Radio Deutsche Welle. Rodzina zapamiętała go jako bardzo oszczędnego i zaradnego… 74 Z dziejów miasta ŻEGLARSTWO Mając niespełna 70 lat, przeniósł się do Chojnic. Musiał zatrudnić się jako pracownik fizyczny i wyrobić sobie rentę, ponieważ przekazując gospodarstwo rolne rodzinie, nie otrzymał od państwa żadnego świadczenia emerytalnego. Od 1978 r. był członkiem Polskiego Związku Niewidomych. W 1983 r. został przyjęty do Związku Bojowników o Wolność i Demokrację. Ten zasłużony dla ojczyzny Polak, mieszkaniec pomorskiej ziemi, zmarł w Chojnicach 4 grudnia 1987 r. i w tym mieście został pochowany na cmentarzu komunalnym. Źródła: Archiwum Diecezjalne w Pelplinie: księgi chrztów parafii borzyszkowskiej, leśnieńskiej, bruskiej i czerskiej; księgi małżeństw parafii borzyszkowskiej i bruskiej, księgi zmarłych parafii borzyszkowskiej. KAZIMIERZ JARUSZEWSKI Z wiatrem i pod wiatr Początki ruchu żeglarskiego w Charzykowach (1912-1924) Żeglarska brać pamiętała o 90. rocznicy utworzenia najstarszego w Polsce Klubu Żeglarskiego Chojnice. W kwietniu br. w Charzykowach odbyła się ogólnopolska inauguracja sezonu żeglarskiego. Tradycje jachtingu w Charzykowach sięgają jednak aż stu lat. Muzeum Historyczno-Etnograficzne w Chojnicach w związku ze swoim pięknym jubileuszem i przyjęciem imienia założyciela (w 1932 r.) Juliana Rydzkowskiego przygotowało aż trzy wystawy, wśród nich Charzykowy – kolebka polskiego żeglarstwa Otwarcie sezonu żeglarskiego w Charzykowach 28 kwietnia 2012 r. 76 Z dziejów miasta śródlądowego. 90 lat Chojnickiego Klubu Żeglarskiego, której komisarzem była Anna Czapczyk. Na wystawie znalazły się, oprócz znakomicie dobranych plansz tematycznych, liczne fotogramy, dokumenty (m.in. ze zbiorów Barbary Przewoskiej i Czesława Gierszewskiego) oraz modele jednostek pływających (autorstwa Gerarda Packa). Wielką atrakcją, szczególnie dla młodszych miłośników żeglarstwa, był bojer Stanisława Tryby. Początki chojnicko-charzykowskiego ośrodka sportów Charzykowski obelisk upamiętniający Ottona Weilanda, wodnych sięgają 1912 r. Kilkanawzniesiony w 75. rocznicę powstania klubu ście lat wcześniej, na przełomie XIX i XX w., widoczny był w Europie Zachodniej rozkwit zainteresowania jachtingiem; powstały wtedy kluby zrzeszające wodniaków, zaczęła rozwijać się infrastruktura służąca żeglowaniu dla przyjemności i sportowej rywalizacji. Żeglarstwo znalazło się już w programie II Letnich Igrzysk Olimpijskich przeprowadzonych w 1900 r. podczas Wystawy Światowej w Paryżu. Siedem lat później, również w Paryżu, powstała Międzynarodowa Unia Jachtingu Regatowego (obecnie Międzynarodowa Federacja Żeglarska ISAF). Rozległa, położona przy nabrzeżu jeziora Łukomie wieś Charzykowy zachęcała chojniczan oraz mieszkańców innych pomorskich miast do zakupu działek i uprawiania żeglarstwa. Jednym z entuzjastów towarzyskiego żeglowania po malowniczym akwenie był dr Maibauer, adwokat, który w 1895 r. stał się właścicielem tzw. „czerwonej willi” (zwanej też „domem duchów”) i organizatorem wodnych wycieczek (kutrem rybackim Seeschlange – niem. Wąż Morski) na użytkowaną przez niego Wyspę Miłości. Pionierem chojnicko-charzykowskich żagli był Otton Weiland, kuśnierz, szkutnik i konstruktor, wielki miłośnik sportu, który już w 1900 r. uczestniczył, w wieku 13 lat, w zajęciach klubu gimnastycznego w Chojnicach. W 1909 r. Weiland wyruszył w swoją najdłuższą podróż: zwiedził Anglię, Francję, Belgię, Austrię, Szwajcarię i Niemcy. W krajach tych zapoznał się ze szkutnictwem, konstrukcją łodzi regatowych i techniką żeglowania; uczestniczył w regatach organizowanych na podberlińskich akwenach. Jesienią 1912 r. wrócił z belgijskiej Ostendy do Chojnic z silnym postanowieniem stworzenia, na wzór zachodni, znaczącego ośrodka sportów wodnych. Kupił łódź rybacką, którą przebudował na żaglówkę o nazwie Möwe i przemierzał, jako pierwszy żeglarz, Jezioro Charzykowskie. Jak później wspominał, zamiłowanie do wody zaszczepiła mu matka – Anna z d. Kleman, Polka wywodząca się z kaszubskiego Wiela. Z wiatrem i pod wiatr... 77 Wystawę w chojnickim muzeum dźwiękiem dzwonu żeglarskiego otworzył komandor ChKŻ Krzysztof Pestka. Oprócz niego na zdjęciu: Barbara Zagórska, Mirosław Janowski i Edmund Hapka. W tle fotogram przedstawiający łódź żaglową „Rausch” O. Weilanda Wiosłowo-żaglowa łódź Weilanda budziła zazdrość chojnickich amatorów wodnych podróży. Latem 1913 r. na Łukomiu widoczne były już trzy łodzie żaglowe. Rychło liczne grono zamożnych letników (kupców, prawników, lekarzy, urzędników, rzemieślników) postanowiło zbudować podobne jednostki (o wielkości żagla do 12 m2). Ich właścicielami byli Vinzent Tetzlaff, Fryderyk Steinhilber, Roman Stamm, Jan Kaletta, Karol Bessert, Antoni Kaźmierski czy Karol Rogge – ceniony dentysta i żeglarz regatowy. W czasie I wojny światowej Weiland, pruski żołnierz, pracował w zakładach szyjących mundury. Z czasem skierowano go do Berlina, gdzie poznał cenionego konstruktora jachtów żaglowych Reinharda Drewitza, od którego kupił łódź regatową o powierzchni żagla 10 m2. Żaglówkę tę, o konstrukcji opływowej, nazwał Weiland Rausch, czyli Upojenie (jej zdjęcie również podziwialiśmy podczas jubileuszowej wystawy). Po zakończeniu zmagań wojennych Rausch była najszybszą łodzią na Łukomiu i zachęcała miejscowych żeglarzy do doskonalenia sprzętu regatowego. I wojna światowa nie zahamowała rozwoju chojnicko-charzykowskiego żeglarstwa. W 1914 r. sprowadził się do Charzyków Jan Gierszewski, wyuczony kupiec – oberżysta. W 1916 r. wydzierżawił on od Ludwiga Johanna 10-hektarową posiadłość przylegającą do jeziora, na terenie której otworzył restaurację i zaczął wynajmować pokoje gościnne dla wczasowiczów. W 1918 r. J. Gierszewski wybudował pomost i domek na prowadzenie wyszynku przy brzegu jeziora, teren przybrzeżny zaopatrzył zaś w stoły, ławki, huśtawki dla dzieci i kabiny na przebieralnie. Z czasem 78 Z dziejów miasta ten polski oberżysta stał się drugim, obok niemieckojęzycznego Weilanda, wyróżniającym się animatorem ruchu żeglarskiego nad Łukomiem. W okresie I wojny światowej w Charzykowach mieszkało już wielu zamożnych kupców – właścicieli domków letniskowych i pasjonatów żeglarstwa wodnego. Grono żeglarzy systematycznie powiększało się i u schyłku 1918 r. zainicjowano działalność pierwszego na Pomorzu Gdańskim i w Polsce Stowarzyszenia Przyjaciół Żeglarstwa. Z uwagi na sporą liczbę członków narodowości niemieckiej, stowarzyszenie to nazywano Wassersportfreunde Müskendorf (Müskendorf to niemiecka nazwa Charzyków). Spotkania działaczy SPŻ odbywały się pierwotnie w Zaciszu, w domku zwanym Gespensterhaus (pobudowanym przez radcę Vogla), jednakże już w 1919 r. siedzibę stowarzyszenia przeniesiono do posiadłości Jana Gierszewskiego. Miłośnicy jachtingu znaleźli w tym miejscu korzystne warunki do uprawiania sportów wodnych, organizowania zawodów żeglarskich i pływackich. Pierwsze regaty żeglarskie na Łukomiu, z udziałem czterech łodzi żaglowych, odbyły się 25 lipca 1920 r. Zachował się dyplom, którym uhonorowano wtedy Ottona Weilanda. Rozwój żeglarstwa korzystnie wpłynął też na rozwój Charzyków, które do czasu pojawienia się Weilanda, Gierszewskiego i innych pasjonatów jachtingu były wsią – jak podaje Klemens Szczepański, historyk regionu – „typowo rybacką. W roku 1921 wieś liczyła 60 budynków mieszkalnych, a mieszkańców 375. We wsi znajdowała się czteroklasowa szkoła, restauracja, sklep spożywczy oraz piekarnia” (Charzykowy – początki letniska, „Bazuny” 1978, nr 1). W Chojnicach i w Charzykowach pojawiły się też pierwsze w Polsce bojery (ślizgi lodowe) pobudowane przez Ottona Weilanda (1919 r.; na podwórzu swojej kamienicy), a później kilku innych miłośników jachtingu lodowego, np. Jana Gierszewskiego (1928 r.). O. Weiland propagował żeglarstwo lodowe w Chojnicach, organizując pierwsze pokazy i zawody na Jeziorze Zakonnym (obecnie miejski park Tysiąclecia). Skonstruowane przez Weilanda sanie lodowe (syDyplom dla Ottona Weilanda za zajęcie II miejsca nonim ślizgu) miały ożaglowanie w zawodach 25 lipca 1920 r. Ekspozycja muzealna Z wiatrem i pod wiatr... 79 Zarząd Klubu Żeglarskiego Chojnice w 1924 r. Ekspozycja muzealna gaflowe z bukszprytem i fokiem – na wzór szwedzki. W okresie międzywojennym ośrodek chojnicki stanowił centrum żeglarstwa lodowego w Polsce. Dynamicznie rozwijało się wówczas żeglarstwo wodne i lodowe, co sprzyjało utworzeniu 16 marca 1922 r. pierwszej w Polsce organizacji żeglarskiej: Towarzystwa Sportów Wodnych Chojnice. Pierwszym prezesem, założonego w chojnickim hotelu Paula Engela, klubu zrzeszającego miłośników żeglarstwa w odrodzonej Rzeczypospolitej został wybrany kupiec Franz Berndt. W skład zarządu weszli m.in.: Otton Weiland, Antoni Kaźmierski, Konrad Kroplewski, Peter Bartsch, parlamentarzysta Roman Stamm, Julian Hubert, Jan Kaletta, Vinzent Tetzlaff, Oskar Weiland (zarówno Polacy jak i Niemcy, którzy po 1920 r. nie opuścili przygranicznych Chojnic). Chęć przystąpienia do towarzystwa zgłosiło na zebraniu założycielskim 38 sympatyków „sportu żeglarskiego, wiosłowego i pływania” (jak czytamy w relacji prasowej). Chojnickich żeglarzy było już tylu, że można było zorganizować zawody z podziałem na klasy regatowe. Dnia 21 kwietnia 1923 r. z funkcji prezesa TSW Chojnice zrezygnował Franz Berndt (wyjechał do Niemiec). Jego następcą został Otton Weiland, który doprowadził do powstania nad Łukomiem prężnie działającego ośrodka sportowego i turystycznego (w skali ogólnopolskiej). Weiland przyczynił się również w 1923 r. do przekształcenia TSW w Klub Żeglarski Chojnice (jego rejestracja sądowa nastąpiła dopiero w 1929 r.). W tym samym 1923 r. miały miejsce jeszcze dwa inne ważkie wydarzenia: przenosiny ośrodka klubowego z Zacisza na przystań i część posesji Jana Gierszewskiego oraz założenie przez Ottona Weilanda na zapleczu jego kamienicy przy ul. Dworcowej w Chojnicach zakładu szkutniczego „Posejdon” wraz z żaglownią. W zakładzie tym Weiland produkował nowoczesne, znane żeglarzom w całym kraju jednostki pływające i ślizgi lodowe. Powodzeniem cieszyły się także łodzie wykonane przez Vinzenta Tetzlaffa 80 Z dziejów miasta Sportowa ciekawostka: przedwojenny łyżwiarz z żaglem. I taką dyscyplinę uprawiano na Łukomiu! Ekspozycja muzealna i Józefa Lahna (późniejszego właściciela wytwórni przy ul. Bytowskiej). Chojnice stały się wówczas najbardziej znaczącym, obok Warszawy i Poznania, ośrodkiem budownictwa jachtowego w Polsce. Od chwili utworzenia w Chojnicach pierwszego klubu żeglarskiego podobne organizacje zaczęły powstawać w całej Polsce. Miłośników sportów wodnych, szczególnie jachtingu regatowego, przybywało. Sporą aktywność w rywalizacji sportowej wykazywał Yacht Klub Polski w Warszawie (ul. Miedzeszyńska 2), który utworzył rychło pięć oddziałów terenowych: w Gdyni, Augustowie, Wilnie, Lwowie i w Katowicach. Wielu polskich (w tym i chojnickich) żeglarzy pragnęło wyjeżdżać na zawody za granicę, dlatego nagląca stała się potrzeba powołania Polskiego Związku Żeglarskiego. Jego inicjatorami byli działacze z Warszawy, Gdańska i Chojnic. Dnia 11 maja 1924 r. zwołano w Tczewie pierwszy sejmik żeglarski, na którym Otton Weiland wybrany został wiceprezesem PZŻ. Wybór ten oraz powierzenie KŻ Chojnice organizacji prestiżowych preeliminacji olimpijskich na Jeziorze Charzykowskim (przed igrzyskami w Paryżu) zwieńczył pierwszy okres ruchu żeglarskiego w Chojnicach i Charzykowach. Wydarzenia te podkreśliły jednocześnie doniosłą rolę chojniczan w formowaniu zrębów żeglarstwa w Drugiej Rzeczypospolitej. Fot. Kazimierz Jaruszewski Kwartalnik Chojnicki nr 2/2012 CHOJNICE i okolice WYPOCZYNEK KAZIMIERZ JARUSZEWSKI Młynica nad Czernicą Do najbardziej urokliwych śródleśnych osad w powiecie chojnickim należy Czernica. Dotrzeć do niej nietrudno; podróżując od strony Chojnic w kierunku Brus, po wyjeździe z Męcikała należy skręcić w lewo, minąć wybudowania Męcikał Struga, aby stamtąd po dwóch kilometrach malowniczej trasy (asfaltowej) osiągnąć cel. Ewangelicy i katolicy Pierwsza wzmianka o miejscowości pochodzi z 1632 r. Odnotowano, że „była tu młynica jeszcze nowa z dwoma kołami rzecznymi – mącznym i śrutowym oraz piec smolny”. W osadzie pracował także bednarz. W 1648 r. Czernica stanowiła dobra królewskie. Kolejna wzmianka zachowała się z 1686 r., miejscowość zapisano w niej Wjeżdżamy do kaszubskiej Czerznicy… (fot. Kazimierz Jaruszewski) Chojnice i okolice 84 Młynica nad Czernicą 85 Urokliwa wieś w zimowej szacie. W oddali zabudowania dawnej młynicy (fot. Kazimierz Jaruszewski) w postaci graficznej Czernicza. Warto dodać, iż w dawnych wiekach spółgłoskę „c” wielokrotnie wyrażano w pisowni dwuznakiem „cz”. W pomnikowym dla polskiej historiografii Słowniku geograficznym Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich (t. I, Warszawa 1880, s. 821) zarejestrowana została wieś Czernica. Niemieckie nazwy osady zapisywane były jako Czernitza (np. w źródle z 1802 r.), Czarnitz oraz Czernitza-Mühle (nazwa zestawieniowa jak Piła-Młyn w gminie Cekcyn, powiat tucholski). Populacja wsi do czasu II wojny światowej nie przekraczała 55 osób: w 1780 r. – 26, w 1867 r. – 38, w 1880 r. (wg Słownika geograficznego…) – 55: 25 katolików i 30 ewangelików w pięciu budynkach mieszkalnych, a w 1921 r., rok po powrocie Pomorza Gdańskiego do Polski – 37 (niewielki folwark z dwoma budynkami mieszkalnymi; leśnictwo reaktywowano dopiero w 1928 r.), zaś w 1938 r. (osada robotnicza, leśniczówka i osada młyńska) – już 53 mieszkańców. W 1880 r. Czernica, w okresie największego rozkwitu, była wsią szlachecką, posiadała młyn i tartak wodny. Obecnie wieś należy do sołectwa Męcikał w gminie Brusy. Jedna ze współczesnych atrakcji Czernicy: stado dzików (Kubuś, Krecik, Cukiereczek etc. pod kontrolą). Własność państwa Szulców (fot. Beata Królicka) Miejsce aktywnego wypoczynku Osada leśna i młyńska położona jest nad małą strugą Czernicki Rów przy drodze, która przechodzi przesmykiem między jeziorami Dybrzk i Kosobudno. Obecny zespół młyna, wybudowany w 1903 r., stoi przy południowej stronie drogi nad strugą, będącą prawym dopływem Brdy (podobnie jak Chocina, Zbrzyca czy Orla Struga). Czernicki Rów, dawniej zwany Czernicą, ma swoje ujście do jeziora Dybrzk (o niemałej powierzchni 235,87 ha) w zlewni Brdy. Kaszubska chata drewniana z 1929 r. Obok niej powstała nowa, murowana zabudowa (fot. Maciej Stanke) 86 Chojnice i okolice Młynica nad Czernicą 87 Dawny młyn wodny z 1903 r. (w języku staropolskim: młynica) (fot. Maciej Stanke) Od lat 70. XX w. śródleśna osada, należąca (podług administracji kościelnej) do bruskiej parafii pw. Wszystkich Świętych, pełni funkcję znaczącego w subregionie ośrodka turystycznego o niemałych walorach rekreacyjnych i klimatycznych. Liczni turyści i podróżnicy znajdują dla siebie miejsce w sezonowym ośrodku wypoczynkowym „Cyranka” (obecna nazwa: Akademicki Ośrodek Szkoleniowy Akademii Marynarki Wojennej) i w kilku kwaterach agroturystycznych. Prężnie od lat działa Harcerska Baza Obozowa gdyńskiego hufca ZHP. To w niej 22 sierpnia br. na kursie drużynowych Macierzystej Akademii Kształcenia Chorągwi Gdańskiej ZHP gościł Prezydent Rzeczypospolitej wraz z małżonką. Prezydent Komorowski jest honorowym protektorem ruchu harcerskiego w Polsce, a swoją żonę, jak wspominał w Czernicy, poznał na obozie nad pobliskim jeziorem Nawionek. Latem gwarno jest na miejscowym kąpielisku. Dorocznie odbywają się tam Igrzyska Plażowe; ich dziesiąta już edycja w br. cieszyła się znakomitą frekwencją. Uczestnicy rywalizują w licznych konkurencjach, m.in. w siatkówce plażowej, turnieju strongmanów, wyścigach kajaków i rowerów wodnych czy zawodach pływackich. Usankcjonowane zaborską tradycją są też kolejne spływy kajakowe policjantów „Szlakiem Brdy” (z udziałem funkcjonariuszy i ich rodzin z wielu miejscowości w kraju, np. z Bielska-Białej czy Sosnowca). Uczestnicy spływów obozują na polu namiotowym w Czernicy. W organizacji kilkunastu takich wodnych wypraw oraz letnich igrzysk na czernickiej plaży pomaga Piotr Szulc, właściciel wypożyczalni kajaków i pola namiotowego oraz animator wielu lokalnych wydarzeń. Kapliczka poświęcona Janowi Pawłowi II. Przelotowa ulica w tej miejscowości otrzymała imię polskiego papieża, miłośnika spływów Brdą (fot. Maciej Stanke) 88 Chojnice i okolice Prócz młyna wodnego warto odwiedzić leśną ścieżkę dydaktyczną oraz piękną kapliczkę przydrożną wybudowaną w celu upamiętnienia udziału ks. Karola Wojtyły (papieża Jana Pawła II) w spływach kajakowych Brdą w 1953 oraz 1966 r. Kaplica powstała z okazji 20. rocznicy pontyfikatu, a jej projektantem był Jan Belzerowski. Na łące w Czernicy, jak opowiadają starsi mieszkańcy, ks. Wojtyła sprawował mszę św., wykorzystując odwrócony kajak w roli ołtarza. Pędzi młyn i piłę… Wielce prawdopodobna wydaje się etymologia nazwy osady w gminie Brusy związana z dawną nazwą strugi: Czernica (dziś Czernicki Rów). Wielokrotnie w naszych ojczystych dziejach konstruowano nazwy miejscowości od nazw wodnych, szczególnie od nazw rzek i strug przepływających przez daną osadę (kolonię, wieś lub miasto). Wanda Makula-Kosek w wydawnictwie Polskiej Akademii Nauk Nazwy miejscowe Polski. Historia. Pochodzenie. Zmiany (pod red. Kazimierza Rymuta, Kraków 1997) wywodzi nazwę kolonii Czernica od pierwotnej nazwy prawego dopływu Brdy: Czernicy (s. 217). Dawniej bardzo często tworzono na Pomorzu nazwy rzek z wykorzystaniem formantów -ica, -nica i -owica, m.in. Drzewica, Brzeźnica, Chojnica, Olsznica czy Klonowica. Czernica „pędzi młyn i piłę [tartak] czarnicką [dziś: czernicką – przypis K.J.] i wpada do jeziora Dybrzk” (Słownik geograficzny…). Zapraszamy Czytelników „Kwartalnika…” do Czernicy, szczególnie latem. Plaża, dwa pola namiotowe, kajaki, rowery wodne, atrakcje dla harcerzy, grzyby w okolicznych lasach i wspaniały klimat. Coś dla ducha (chwila zadumy bądź modlitwa przed czernicką kapliczką) i ciała… Kwartalnik Chojnicki nr 2/2012 OFICYNA artystyczna GRAFIKA Michał Stoltmann: Do swoich umiejętności dochodziłem sam Kiedy zauważył Pan swoje zdolności, a kiedy potrzebę kontaktu z innymi za pomocą plastyki? Jak dochodził Pan do tych umiejętności, jakie już Pan ma? Co jeszcze chciałby Pan osiągnąć? Swoje zdolności zauważyłem już w dzieciństwie – a właściwie moje skromne umiejętności zostały zauważone przez moich opiekunów, którzy podsyłali mi różnego rodzaju pomoce dydaktyczne. Na początku swojej drogi nie potrzebowałem kontaktu za pomocą moich prac z innymi ludźmi. Zresztą tak jest i do tej pory, gdyż uważam, że najpierw praca musi się mnie podobać, a dopiero później innym osobom. Do swoich umiejętności dochodziłem sam. Rysunku uczyłem się metodą prób i błędów, gdyż nie posiadam żadnego wykształcenia plastycznego. Tak więc Oficyna artystyczna Michał Stoltmann: Do swoich umiejętności dochodziłem sam pomocne mi były na początku mojej drogi różnego rodzaju nowele graficzne oraz, przede wszystkim, ukochany przeze mnie w dzieciństwie komiks. Początkowo kopiowałem tychże twórców, ucząc się właściwych proporcji oraz patrzenia na rysunek jako plan, na którym wszystko ma mieć swoje miejsce. Prace takich twórców, jak: Jim Lee, Travis Charest czy też Michael Turner do dziś wzbudzają we mnie zachwyt. Zawsze podobały mi się bardziej dzieła klasyczne niż modernistyczne. Chociaż z dzisiejszej perspektywy potrafię docenić jedne i drugie. Jestem na takim etapie swojej drogi, gdzie klasyczny rysunek i grafika zazębia się z nowoczesnymi formami przekazu. Chciałbym, żeby w przyszłości bardziej się przenikały i tworzyły całość. W tym momencie uważam, iż nie do końca są wykorzystywane. Uważam, iż przestrzeń użytkowa i architektoniczna Chojnic nie stoi na niskim poziomie, chociaż oczywiście ma się czasami wrażenie, że niektóre elementy nie stanowią zwartej całości. Poziom wydawnictw czy też niektórych stron internetowych jest bardzo często niestety taki jak większość społeczeństwa, czyli szary i nijaki. Mały odsetek tych prac lub stron posiada jakiś unikatowy i nowoczesny sposób spojrzenia na zagadnienie. Oczywiście trzeba powiedzieć, że strony internetowe mają mieć przede wszystkim charakter użytkowy. Mieszkańcy dostają to, co chcą widzieć i do czego są przyzwyczajeni – wizja autorska jest nieważna i bardzo często marginalna. 92 Należy Pan do młodego pokolenia chojnickich artystów. Jak postrzega Pan obecne możliwości zaistnienia młodego twórcy na tym rynku? Gdzie są szanse, a gdzie wciąż bariery? Cały czas bardziej czuję się rzemieślnikiem niż artystą, gdyż duża część moich obecnych prac ma charakter wyłącznie komercyjny. Chciałoby się wykonywać więcej prac oddających moje prywatne zainteresowania i fascynacje. Niestety, doba jest za krótka. Istnienie jednostki na rynku plastycznym to przede wszystkim wiele różnych aspektów, takich jak: umiejętności, szczęście i samozaparcie. Uważam, iż w jakimś stopniu społeczeństwo stawia bariery twórcom, gdyż wszelkie nowinki i nowe spojrzenie są bardzo często odrzucane. Ludzie wolą to, co znają i z czym są obyci. Czy udaje się Panu w swojej pracy zawodowej wykorzystywać swój talent i pomysły? Co na to pracodawca? Uważam, iż talent nie jest potrzebny do wykonywania zawodu grafika. Potrzebna jest po prostu jakaś doza świeżego spojrzenia na dane zagadnienie, temat, wrażliwość na kolorystykę oraz oczywiście znajomość narzędzia wykorzystywanego do pracy. Przed rozpoczęciem danego projektu mam już wstępne wyobrażenia, jak dana praca ma wyglądać, chociaż przeważnie dzieje się tak, że dopiero w trakcie pracy dany projekt przemienia się w ostateczną wizję. Czasami mam wrażenie, że moje umiejętności są jak ptak zamknięty w klatce. Dopiero po wypuszczeniu rozłożą skrzydła i ukażą swoje prawdziwe piękno. Jak ocenia Pan przestrzeń, jaka otacza mieszkańców Chojnic pod względem jej poziomu plastycznego, na przykład grafikę stosowaną w lokalnych wydawnictwach, obrazy w urzędach, poziom artystyczny stron internetowych? Czy według Pana mieszkańcy dostają to, co najlepsze, to, co rozbudza ich potrzeby w tym zakresie? 93 Należy Pan do niewielkiego grona osób parających się plastyką w naszym regionie. Czy dorobiliśmy się w tym względzie jakiegoś środowiska? Czy w ogóle możemy mówić o rynku usług w tym zakresie? Myślę, że jest wiele osób zajmujących się plastyką na swój użytek lub w celach komercyjnych, na pewno mających większe umiejętności od moich. Na swoje umiejętności patrzę z dystansu i wiem, że muszę poświęcić jeszcze sporo energii i czasu na ich poprawę. Sądzę, iż w Chojnicach nie ma czegoś takiego jak środowisko artystyczne. Jeśli istnieją takie kręgi – to tylko w bardzo wąskim zakresie. Mogę się oczywiście mylić, gdyż sam stoję raczej z boku i przyglądam się po cichu co bardziej utalentowanym twórcom, których można znaleźć w najbliższej okolicy. Rynek artystyczny stale się wzbogaca, gdyż pojawia się coraz więcej narzędzi, które są coraz łatwiej dostępne. Jak wszystko – jedne stoją na wyższym poziomie, drugie na niższym. Nieuczciwe byłoby z mojej strony wskazywanie tych lepszych, gdyż odbiór sztuki jest prywatną sferą każdego człowieka. Różnym ludziom podobają się różne rzeczy. To normalne. Plastyka ogólnie, szczególnie ta w wydaniu cyfrowym, stała się towarem rozpowszechnionym. Nauczyć się jej mogą nawet laicy, którzy posiadają minimum wrażliwości estetycznej, wyobraźni oraz chęci poznania danego narzędzia. Nie wszyscy muszą być od razu artystami – mogą być po prostu rzemieślnikami, dobrymi fachowcami w swojej dziedzinie. Natomiast, po drugiej stronie barykady stoją artyści, którzy nierzadko prezentują przerost formy nad treścią, która nijak ma się do zapotrzebowania. Z Michałem Stoltmannem rozmawiał Mariusz Brunka 94 Oficyna artystyczna Michał Stoltmann: Do swoich umiejętności dochodziłem sam 95 96 Oficyna artystyczna
Podobne dokumenty
Numer 3/2014 - Chojniczanin.pl
CHOJNICZANIE PRZECIWKO PRZEMOCY 07.03.2014r. w samo południe miasto Chojnice dołączyło po raz drugi do światowej akcji „One Billion Rising” (Nazywam się Miliard), której celem jest wyrażenie prot...
Bardziej szczegółowo