Michał Wojtas Europa 2030. Przyszłość Unii Europejskiej z punktu
Transkrypt
Michał Wojtas Europa 2030. Przyszłość Unii Europejskiej z punktu
Michał Wojtas Europa 2030. Przyszłość Unii Europejskiej z punktu widzenia Euroobywatela Przyszłość, nawet odległa, bezpośrednio wynika z teraźniejszości. Dlatego zanim wyobrazimy sobie Unię Europejską i jej obywateli w 2030, warto spojrzeć na to, czym są obecnie. Niecałe dwadzieścia lat jest zresztą krótkim okresem - jeśli chodzi o procesy polityczne. Nie powinniśmy się spodziewać, że zajdą w nim rewolucyjne zmiany dla Europy i jej mieszkańców. Unia nie jest dziś instytucją bliską przeciętnemu obywatelowi. Mimo podkreślanej od wielu lat przez europejskich polityków potrzeby reform, nie zbliżyła się znacznie do mieszkańców. Trudno się temu dziwić. Proces integracji krajów, które przez wieki europejskiej historii zawierały między sobą i przeciwko sobie sojusze, jest wyjątkowo skomplikowany. Każde porozumienie jest wypracowywane kosztem wielu godzin negocjacji, a ich efektem są zapisy pełne wspólnych zależności i wyjątków. Budowany w ten sposób dorobek prawny Unii trudno przedstawić jej obywatelom jako całość - dlatego docierają do nich przede wszystkim uproszczenia. Pierwsza dekada XXI wieku przyniosła znaczne poszerzenie składu państw tworzących UE, co miało stać się katalizatorem zmian, przygotowania jej na wyzwania kolejnych dziesięcioleci. Plany jednej konstytucji dla 500 milionów euroobywateli wyglądały dla jednych zbyt ambitnie, dla innych nierealnie - ale wyniki referendów w poszczególnych państwach członkowskich pokazały, że nie wszyscy są gotowi zaakceptować taki dokument. Większość jego zapisów znalazła się w traktacie lizbońskim, w którym unikano już drażniącego Europejczyków słowa „konstytucja”. Czas pokazał, że nawet na potwierdzenie parlamentów i głów państw trzeba było czekać dwa lata. Unia Europejska to dziś dziesiątki instytucji, dziesiątki tysięcy urzędników i kolejna warstwa przepisów, która nakłada się na system prawny państw narodowych. Przepisy tworzone przez Komisję Europejską i Radę UE mają być stosowane bezpośrednio - ale ilu Europejczyków na tysiąc ma o nich wystarczające pojęcie? Nie obejdzie się bez pomocy prawników i licznych wyroków, które dopiero będą uczyły interpretowania nowych przepisów. 1 Unia ma też instytucję pochodzącą z bezpośrednich wyborów - Parlament, który tworzy wspólne prawo tylko w określonych dziedzinach, w którym głosowanie opiera się na przeliczniku siły demograficznej państw członkowskich. Ten mechanizm jest oczywiście wynikiem kompromisów, bez których politycy z poszczególnych państw nie mogliby udowodnić wyborcom, że zrobili wszystko, by „bronić interesów narodowych w Brukseli”. Zmieni się zresztą już za trzy lata, co będzie obwarowane dodatkowymi warunkami. Parlament obraduje we wszystkich językach UE, jego członkowie zarabiają wielokrotność średniej europejskiej pensji, przenoszą się między dwoma miastami. Nic więc dziwnego, że nazywany jest złośliwie „cyrkiem na kółkach” i wielu wyborców zastanawia się, czy łożenie na jego działanie z własnych podatków ma sens. Działanie Unii pochłania w tej chwili 1 procent produktu krajowego jej członków. W państwach członkowskich te miliardy euro i działanie UE to jeden z mniej ważnych, ale dyżurnych tematów debaty politycznej. W każdym kraju opozycyjni politycy są przekonani, że jego obywatele oddają do wspólnego budżetu zbyt wiele a otrzymują z niego zbyt mało. Skarżą się też na sprawujących władzę, że w imię wspólnotowych ideałów i korzyści tracą z oczu interesy własnego państwa. Dla ludzi spoza politycznego establishmentu nie ma wygodniejszego kozła ofiarnego niż Unia, na którą można zrzucić winę za wszystko - od kryzysu walutowego po kulejącą politykę imigracyjną. Antyeuropejskie programy trafiają do wielu niezadowolonych wyborców i partie bazujące na takich nastrojach są już stałym elementem europejskiego krajobrazu politycznego. Paradoksalnie, ich liderzy z momentem przejęcia części władzy zmieniają punkt widzenia na instytucje UE. Dzięki temu entuzjastycznie nastawiona wobec integracji klasa polityczna może się bronić przed radykalnymi zmianami. Opisane powyżej zmiany na scenach politycznych państw członkowskich świadczą o tym, że upodabniają się one do siebie. W dalszym ciągu jednak, politycy są rozliczani za działania dla dobra swojego państwa narodowego - nie zaś całej Unii. W wyborach do Parlamentu Europejskiego kandydaci prześcigają się w tym, ile zrobią dla własnego kraju, zaś polityków zasiadających w Radzie Europejskiej wybierają najczęściej krajowe parlamenty. Jej przewodniczący, jak i „minister spraw zagranicznych UE” są już co prawda instytucjami zupełnie ponadnarodowymi, ale jaka część Europejczyków zna ich nazwiska? 2 Przywódcy Unii będą mieli w najbliższych dwudziestu latach do rozwiązania dziesiątki poważnych problemów. Najważniejszym będzie jednak brak wspólnej europejskiej tożsamości i opinii publicznej. Dopóki nie zaistnieją, UE będzie sumą scen politycznych krajów członkowskich i będzie od nich całkowicie zależna. W tej chwili jedyną legitymizacją jej władz są głosy wyborców w państwach narodowych. Jak długo nie powstaną ogólnoeuropejskie listy kandydatów, Unia pozostanie organizacją międzynarodową, nie federacją. Taka zmiana nie dokona się na pewno w ciągu najbliższych dwóch dekad. Dlatego w przewidywalnej przyszłości decyzje będą wciąż podejmowane po wyczerpujących negocjacjach, kompromisach i koalicjach małych państw przeciwko dużym. UE pozostanie dla swoich obywateli sumą okresów przejściowych, systemów podwójnej większości, parytetów dla poszczególnych nacji i dorobku prawnego, w którym roi się od wyjątków. Unia w 2030 będzie organizmem o mniejszym znaczeniu niż obecnie, ale bynajmniej nie peryferyjnym. Będzie silniej powiązana z gospodarką międzynarodową i nastawiona na eksport, szczególnie do Azji. Wszelkie kryzysy gospodarcze na tym kontynencie i w Ameryce będą miały jeszcze większy wpływ na życie Europejczyków, dlatego w ich interesie będzie ścisła międzynarodowa współpraca gospodarcza. Niedługo dotkliwy stanie się też kryzys demograficzny - bo skoro dotychczasowe sposoby na zapobieżenie starzeniu się społeczeństwa nie przyniosły efektów, w przyszłości raczej się to zmieni. Europejczycy będą zmuszeni stać się jeszcze bardziej otwarci na imigrację. Jeśli na krajowych i europejskiej scenach politycznych nie pojawią się skuteczni i przewidujący politycy, Unia będzie też mocno dotknięta ogólnoświatowymi problemami: wyczerpywaniem się paliw kopalnych, zadłużeniem państw i zanieczyszczeniem środowiska. Kolejnym wyzwaniem będzie odnalezienie się europejskich liderów w międzynarodowej polityce bezpieczeństwa i solidarne reagowanie na kolejne działania zbrojne Stanów Zjednoczonych. Poza problemami, pojawią się oczywiście szansy na to, by w Europie było więcej demokracji i dobrobytu. To, jak zostaną wykorzystane, będzie zależało od rozsądku i skuteczności polityków z poszczególnych krajów i europejskich biurokratów, ale także od poparcia ze strony mieszkańców Unii. Będą oni musieli zaangażować się w budowę skuteczniejszego ponadnarodowego mechanizmu politycznego i dokonywać najkorzystniejszych wyborów. Jeśli ich głosy i pieniądze zostaną zmarnowane, mogą zatęsknić za silnymi liderami, którzy zastąpią kosztowną i nieczytelną eurokrację. W ten sposób lata poświęcone od drugiej wojny 3 światowej na budowanie w Europie stabilnych demokracji mogą zostać zmarnowane. O takiej alternatywie powinni pamiętać politycy zarówno w stolicach państw członkowskich, jak i w Brukseli. 4