Słowo o sposobie tworzenia przepisów prawa podatkowego

Transkrypt

Słowo o sposobie tworzenia przepisów prawa podatkowego
INSTYTUT STUDIÓW PODATKOWYCH
http://ksiegowosc.infor.pl/wiadomosci/703437,Slowo-o-sposobie-tworzenia-przepisow-prawapodatkowego.html
Słowo o sposobie tworzenia przepisów prawa
podatkowego
Ostatnia aktualizacja: 2014-12-11
Nie jest żadną tajemnicą, że przepisy tworzone przez Unię Europejską pisane są często w interesie
konkretnych koncernów, co publicznie – choć „z troską” – przyznali nasi eurodeputowani na
przykładzie prawa farmaceutycznego. Wszyscy wiedzą, że podobnie dzieje się w przypadku
tworzenia polskich przepisów, lecz jest to temat tabu, którym nie interesują się oficjalne oraz
„liberalne” media.
Dotyczy to większości istotnych regulacji podatkowych, bo tu „inwestor” uzyskuje od razu wymierne efekty ekonomiczne w postaci
likwidacji lub obniżenia opodatkowania albo uzyskania zwrotów podatku. Znane są nawet niektóre kwoty, które zainwestowano w ów
podatkowy biznes legislacyjny, choć wszyscy zainteresowani z zasady milczą na ten temat.
W zeszłym roku głośno było o honorarium wynoszącym 4 mln zł za „doradztwo” w sprawie zmiany w ustawie o podatku od towarów
i usług, która doprowadziła do tego, że całe branże nie tylko przestały płacić ten podatek, lecz zaczęły otrzymywać wyłącznie zwroty.
Na tle uzyskanych korzyści to niezbyt dużo.
M echanizm wpływu na kształt ustawodawstwa jest znany i jawnie oferowany przez największe podmioty zajmujące się „biznesem
podatkowym”:
trzeba zamówić opracowanie projektu ustawy lub jej nowelizacji w firmie doradczej lub prawniczej,
która jest „dobrze widziana” na politycznych salonach,
zanim ujawni się projekt musi zostać przeprowadzona kampania medialna, a ledwo dyszące media
papierowe z pocałowaniem ręki przyjmą tu takie zlecenie, bo przecież poparcie musi kosztować
(„ksiądz też się modli za pieniądze”),
tworzona jest jakaś „izba” lub inna organizacja reprezentująca w oficjalnym procesie legislacyjnym
interesy zleceniodawców, która ma formalnie pilotować ten projekt, słać pisma, wydawać
oświadczenia, a zwłaszcza uczestniczyć w wielogodzinnych „nasiadówkach” w toku „uzgodnień
międzyresortowych”.
W sensie prawnym w działaniach tych nie ma niczego nagannego, bo każdy legalnie może lobbować, w tym również na „rynku
legislacyjnym”. Działania te nie stanowiłyby istotnego zagrożenia dla interesu publicznego, gdyby przede wszystkim politycy jak i
wysocy urzędnicy twardo bronili interesu fiskalnego lub się nim choć trochę przejmowali. A tu jest przysłowiowy „dramat”: gdyby
ktoś w tamtym towarzystwie zaczął współcześnie mówić o potrzebie „ochrony dobra publicznego”, „interesie państwa”, czy też – aż
strach pomyśleć – „korzyściach fiskalnych Polski”, zostałby uznany za idiotę lub prowokatora.
Materia³y prasowe – 2014
1
INSTYTUT STUDIÓW PODATKOWYCH
Niedawno, podczas konferencji w Polskiej Akademii Nauk, gdzie poruszałem w referacie te problemy, gościł znany (obecnie również z
rekordowych wydatków na wyjazdy) polityk, który nie tylko nie podjął tematu, lecz nawkładał mi w stylu „Gazety Wyborczej” i
szybko uciekł z posiedzenia. Widać temat „biznesu legislacyjnego” jest problemem niewygodnym, a na udział w dyskusji nad tym
tematem, przynajmniej części polityków, nie ma na co liczyć. Zresztą samym „inwestorom” na rynku legislacyjnym rozwiązuje się
czasami język i publicznie mówią jak uzyskuje się przychylność w załatwianiu często zupełnie słusznych postulatów: otóż najpierw
trzeba zamówić „opinię” na ten temat w „renomowanej firmie doradczej”, a potem mając ją w garści trzeba pochodzić po odpowiednich
gabinetach, gdzie robi ona dobre wrażenie. I znów nie ma w tym, przynajmniej zewnętrznie, nic złego, bo są to opinie „poważne”, firma
jest „międzynarodowa”, a jej przedstawiciele zasiadają oficjalnie w gremiach konsultacyjnych przy ministrach lub nawet jeszcze wyżej.
Zapewne niewygodnym szczegółem, o którym już lepiej nie wspominać, jest fakt, że w tym biznesie doradczym pracuje wiele byłych
urzędników, lecz to też pewnie nie jest zakazane.
Konkluzja jest jednak dość smutna: gdy politycy i urzędnicy nie chronią interesu publicznego w procesie legislacyjnym, rządzą ci,
którzy pierwsi wepchnęli swój projekt i wykazali się wyższą skutecznością lobbystyczną. Tak jest już od lat w Unii Europejskiej, tak
jest i będzie w Polsce dopóki nie zmieni się w sposób istotny obecna klasa polityczna, bo dla dzisiejszego liberała obecny stan rzeczy
jest czymś zupełnie normalnym, bo dzięki prywatyzacji tworzenia przepisów podatkowych „więcej pieniędzy zostanie w kieszeni
podatników”. Potem niech nikt się nie dziwi, że spada udział podatku w PKB, mimo formalnego podwyższenia stawek.
Nie sądzę, aby udało się odnaleźć interes publiczny w procesie tworzenia większości przepisów podatkowych, ale można oczekiwać
jawności tego procesu, w tym ujawnienia potencjalnego konfliktu interesów: władza, a zwłaszcza ministerstwa powinny publikować ile
wydały pieniędzy na doradztwo (opinie, raporty, ekspertyzy) ze strony firm, które działają również na rzecz podmiotów, których
interesy są sprzeczne z interesem publicznym. Oczywiście trzeba zacząć od resortu finansów.
Witold Modzelewski
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Instytut Studiów Podatkowych
Materia³y prasowe – 2014
2

Podobne dokumenty