Przyszłość DSW - Dolnośląska Szkoła Wyższa

Transkrypt

Przyszłość DSW - Dolnośląska Szkoła Wyższa
W
S
D
s
u
p
kam
n r 9 - 20 0 8
u d en c k i
m ie si ęc zn ik st C ŁA W
DS W W R O
Przyszłość DSW
Rozmowa z Prorektorem ds. Rozwoju dr. hab. prof. DSW Krzysztofem Kubiakiem
Jak Pan sądzi, dlaczego tak
wielu studentów wybiera
DSW i jak silną konkurencją
stała się ona w regionie dolnośląskiego szkolnictwa wyższego?
Jesteśmy konkurencyjni na
rynku edukacyjnym nie tylko na Dolnym Śląsku, ale i w
skali całego kraju. A co jest siłą
DSW? Na to – moim zdaniem składa się kilka czynników, ale
najważniejsze z nich to - unikatowość oferty edukacyjnej
i akademickość uczelni. Na
ofertę składa się 9 atrakcyjnych rynkowo kierunków na
studiach I stopnia, np. pedagogika, praca socjalna, „dwujęzyczne” kulturoznawstwo
czy antropologia kulturowa
i wizualna, oraz 4 kierunki na
studiach II stopnia, w tym studia magisterskie na pedagogice specjalnej, które prowadzone są w kraju tylko przez
trzy uczelnie, licząc naszą. Są
to także niepowtarzalne w
skali krajowej specjalizacje,
np. dziennikarstwo muzycz-
ne, sportowe, czy pedagogika
zdrowia i zarządzanie bezpieczeństwem lub edukacja
i rehabilitacja osób niepełnosprawnych umysłowo. Na
prowadzenie kierunku bezpieczeństwo narodowe zgodę
ministerialną otrzymały dwie
niepubliczne uczelnie w kraju, a jedną z nich jest właśnie
Dolnośląska Szkoła Wyższa.
Mamy jeden z najsilniejszych
ośrodków pedagogicznych w
kraju, co stanowi klasę samą w
sobie. Rozbudowane propozycje w zakresie studiów podyplomowych i MBA uzupełniają
ofertę. Ponadto od trzech lat
- jako jedyna spośród wszystkich uczelni niepublicznych
w Polsce - posiadamy uprawnienia do nadawania stopnia
naukowego doktora nauk humanistycznych w zakresie pedagogiki. Mocną stroną DSW
jest także kadra naukowa.
Zatrudniamy ponad dwustu
doświadczonych nauczycieli
akademickich i praktyków.
czytaj dalej na stronie 4
Konkurs na nowy layout Kampusa
rozstrzygnięty!
Grzegorz Gruszecki – pramagazyn studenDSW kolor/mono ca i hobby: od kiedy pamięta
jest nim grafika, uwielbia grać
• projekt zapisany w for- w golfa i jeździć swoim Volvo,
matach: pdf, cdr, jpg student zaoczny na wydziale
• specyfikacja
kolorów pedagogiki, kierunek współczesne sztuki wizualizacji.
CMYK oraz RGB
Pracował nad projektami dla
W składzie jury zasiadali: 4tress project, Dobry Doradca,
opiekun magazynu mgr Marek Chatterbox, Młodzieżowa Rada
Staniewicz, redaktor naczelny Miasta Mysłowice, Vision,
Mariusz Wszołek, łamacz Kuba Pelo, LPS, Brand New House,
Zakres rzeczowy obejmo- Luberadzki i zastępca redaktora naczelnego Szymon Turek.
wał:
• koncepcję layoutu maga- Po głosowaniu wybrano prozynu kampus kolor/mono jekt Grzegorza Gruszeckiego.
Zwycięzca konkursu otrzyma
• koncepcję
pierwszej nagrodę pieniężną w kwocie
1. Przetrwanie
strony
kolor/mono 400zł. Serdecznie gratulujemy!
Z punktu obserwatora śmie• koncepcję ułożenia szpalt Dziękujemy również pozosta- szy nas „wyścig szczurów”, ale
tekstowych kolor/mono łym uczestnikom za wzięcie gdy zaczynamy w nim uczestniudziału i przesłaniu nam swoczyć, mimowolnie stajemy się
• projekt logotypu KAM- ich profesjonalnych projektów.
drapieżnikami, którymi jeszcze
niedawno pogardzaliśmy.
Polem walki staje się ośroZESPÓŁ REDAKCYJNY
dek nauki - szkoła, instytucje REDAKTOR NACZELNY
firmy, praca z gazecie lub staż,
Mariusz Wszołek – [email protected]
pozycja w grupie - wśród znajomych. Prawdziwe serengeti dla
ZASTĘPCA REDAKTORA NACZELNEGO
Szymon Turek – [email protected]
wytrawnych myśliwych. Zastanawiam się wtedy, ile można
SZEFOWIE DZIAŁÓW
znaleźć z „człowieczeństwa” w
Gorący temat:
Mariusz Wszołek – [email protected]
ludziach. Czasami myślę, że stoję z boku i nie pędzę, ale stosunWarto wiedzieć:
kowo szybko wracam na ziemię
Agnieszka Winiarska – [email protected]
i wiem, że marzeniem byłoby
Kasia Rzepka
zatrzymać czas na choćby krótRozmowa z... :
ką chwilę. Połączenie studiów z
Szymon Turek – [email protected]
pracą jest nie lada wyzwaniem,
Z życia uczelni:
OPIEKA
bo tak naprawdę w każdym ze
Kamil Nowelli – [email protected]
mgr Marek Staniewicz
środowisk, w którym byśmy się
dr Agnieszka Dytman-Stasieńko
nie znaleźli, będziemy zdobyZ życia miasta:
Justyna Rudolf – [email protected]
WYDAWCA
wać pozycje. Wielu ludzi, którzy
DOLNOŚLĄSKA SZKOŁA WYŻSZA
podobnie funkcjonują, nie rozWolne pióro:
we Wrocławiu
myśla nawet o tym, jak pną się
Karina Łuszcz – [email protected]
ul. Strzegomska 47, 53-611 Wrocław
po szczeblach kariery, znajdując
Kalendarium:
SKŁAD DTP i DRUK
się zupełnie w innej czasoprzePaulina Supeł - [email protected]
www.kreattiva.pl
strzeni, niszcząc siebie, swoje
Kultura:
zdrowie, swoich bliskich. Ale
Łucja Jusiak – [email protected]
czy środki są warte celu?
Robert Popiuk – [email protected]
Marek Edelman powiedział
kiedyś, że „człowiek z natury
jest złą bestią”. Myślę, że tak
naprawdę nie walczymy z „systemem”, ale z własnym „ja”.
Podstawą konkursu którego termin minął 15 stycznia
było opracowanie wizualnej
koncepcji magazynu - layout,
makiety oraz logotypu. Zostały
nadesłane łącznie cztery prace, wykonane przez studentów
DSW: Tomasza Sperę, Grzegorza Gruszeckiego, Macieja
Adamczuka i Piotra Hryncyszyna.
PUS
tów
www.volvo244.pl, Golf24 Magazine. Więcej informacji na
temat tego, czym zajmuje się
Grzegorz, na stronie www.grafika24.com.pl.
Szymon Turek
Ot, wstępniak...
2 Kampus
2.Zmiany
Odmłodzony skład Kampusa
rozpoczął swą krucjatę, walcząc o wpływy i rewolucyjne
zmiany. Jednakże mimo nawału pracy, nadal pozostajemy
aktywni i gotowi na współpracę ze studentami DSW w ramach naszego miesięcznika.
Z ośmiu stron przechodzimy
w szesnaście, rozszerzamy działy o kulturę, już niedługo nowy
layout... i wiele innych, nie piszę o nich, bo nie chcę się rozpędzać. Nie jest to sukces nowego składu, tak naprawdę jest
to kolejny etap w ewolucji, bo
bez pomocy stałego zespołu nie
dalibyśmy rady. Myślę, że zainteresuje was ogłoszenie „wrzuć
zdjęcie, pokaż co potrafisz”, kolejny krok w stronę czytelników,
a szczególnie foto - zapaleńców.
Zdjęcia ślijcie bezpośrednio do
mnie: [email protected],
będę je prezentował zespołowi
na stronie Kampusa i zapewne
po burzliwych rozmowach wybierzemy najlepsze.
Powodzenia w sesji! Miejmy
nadzieję, że i redakcja przetrwa
ten okres trwogi i obejdzie się
bez ofiar. Powodzenia!
Szymon Turek
Uwaga studenci !!!
Koniec ważności starych legitymacji studenckich.
Rozporządzenie
Ministra
Nauki i Szkolnictwa Wyższego
wprowadziły niemałe zamieszanie. Dotyczy ono obowiązku wymiany legitymacji studenckiej uprawniającej m.in.
do zniżek na przejazd komunikacją miejską i innymi środkami publicznego transportu.
Obecnie używane legitymacje straciły ważność wraz z
nadejściem 2008 roku. W tej
chwili studenci posługują się
Od nowego roku obowiązy- wydanych przed 2002 rokiem,
wać będą legitymacje papiero- zapis o zniżkach niezależnie od
we i elektroniczne.
środka transportu wynosił 50
procent.
Wersje papierowe uznawaAlicja Kołton
ne będą tylko wtedy, gdy będą
z zapisem odnośnie 50 procentowej ulgi na przejazdy komunikacji miejskiej oraz do zniżki
przy przejazdach środkami puDo ich wymiany zobowiąza- blicznego transportu zbiorone są uczelnie. One też są od- wego na podstawie odrębnych
powiedzialne za druk nowych przepisów. W starszych werdokumentów.
sjach legitymacji papierowych,
dokumentami, które upoważniają ich do 50-procentowej
zniżki na przejazdy środkami
transportu zbiorowego. Dzięki legitymacji studenci płacą
mniej przy zakupie biletów
lotniczych, kolejowych, autobusowych, a także kart wstępu
do kin, muzeów i teatrów.
Koła zainteresowań DSW
W ostatnim numerze miesięcznika Kampus, prezentowaliśmy - naszym zdaniemnajciekawsze koła naukowe,
istniejące w Dolnośląskiej
Szkole Wyższej. Tym razem
pragniemy przybliżyć funkcjonujące koła zainteresowań,
które są pod bezpośrednią
opieką Prorektor ds. kształcenia dr Teresy Stasieńko.
interesowanych pogłębianiem
swojej wiedzy na temat filmu
i telewizji oraz nabywaniem
praktycznych
umiejętności
pracy ze sprzętem filmowym i
telewizyjnym. Członkowie koła
kręcą własne materiały filmowe, poznają tajniki scenariusza
fabularnego i technik montażu, spotykają się z ludźmi kina
Opiekun: Krzysztof Nowak, i telewizji.
spotkania: czwartek godz. 16.
Opiekun: Dariusz Lechański,
Koło Fotograficzne Inspotkania:
wtorek godz. 16.
Koło Realizacji Filmowej
stytutu Dziennikarstwa
tej dziedzinie. Studenci uczestniczący w spotkaniach mają
możliwość zapoznania się z
najnowocześniejszym sprzętem tradycyjnym i cyfrowym,
etyką i estetyką fotografii, historią fotoreportażu itp. Koło
corocznie organizuje wystawy
prac studenckich.
Źródło: www.dswe.pl
i Komunikacji Społecznej: i Telewizyjnej Instytutu
Koło skupia zarówno stu- Dziennikarstwa i KomuniWszelkich informacji dotydentów, którzy posiadają już kacji Społecznej:
czących działalności kół zain-
pewną wiedzę w dziedzinie fotografii, jak i początkujących w
wych udzielają sekretariaty
poszczególnych instytutów.
Jeżeli w DSW nie ma koła naukowego, bądź koła zainteresowań odpowiadającego zamiłowaniom naukowym Twoim i
Twoich znajomych, napisz do
nas. Pomożemy Ci w wypełnianiu formalności i załatwieniu
całej sprawy. Udostępnimy Ci
również łamy naszego magazynu do reklamy i promocji.
KAMPUS
Koło skupia studentów za- teresowań a także kół nauko-
Kampus 3
Przyszłość DSW
Rozmowa z Prorektorem ds. Rozwoju dr. hab. prof. DSW Krzysztofem Kubiakiem.
Ciąg dalszy ze strony 1.
Współpracujemy z ponad
30 uczelniami zagranicznymi z
17 państw, co zapewnia DSW
międzynarodowy charakter.
Posiadamy także bazę dydaktyczną o pow. ponad 16 tys.
m2 z multimedialną biblioteką,
aulą, studiem radiowym i profesjonalnym studiem telewizyjnym. I podsumowując – co
jest naszą siłą? Nasza siła jest
w Was i nas.
Plany na rok 2008?
Każda organizacja, funkcjonująca w realiach rynkowych,
ma proces planowania rozłożony na kilka faz. To jest planowanie długofalowe rzędu
dziesięciu, dwunastu lat, które
obejmuje raczej koncepcję i
generalne kierunki, niż szczegółowe działania. Jeżeli chodzi
o planowanie długoterminowe, to priorytetem dla nas jest
uzyskanie drugiego uprawnienia doktorskiego, czyli
uprawnienia doktorskiego na
wydziale nauk społecznych i
dziennikarstwa oraz uprawnień habilitacyjnych na wydziale nauk pedagogicznych.
To dodatkowo podniesie rangę
uczelnię w hierarchii polskich
akademickich szkół wyższych.
Ważnym priorytetem jest ponadto umiędzynarodowienie,
czyli docelowo możliwość
uzyskania przez naszych studentów również dyplomu
uznanej uczelni zagranicznej.
Kolejny element długofalowy,
to zagospodarowanie nowych
nisz rynkowych, umiejscowionych poza humanistyką, czyli
specjalności techniczne, być
może nawet ekonomiczne.
Nie jest już tajemnicą, że DSW
skierowała do ministerstwa
wniosek o uruchomienie studiów inżynierskich na kierunku
nawigacja, ponieważ istnieje
4 Kampus
na rynku zapotrzebowanie na
specjalistów w tym zakresie.
We Wrocławiu funkcjonuje jeden z największych w Europie
przewoźników śródlądowych
- ODRA-TRANS, który posiada
prawie osiemset jednostek
pływających. Poza tym dynamicznie rozwijający się rynek
zastosowań technologii satelitarnych, związanych choćby
z samochodowymi systemami nawigacyjnymi, z telefonią
satelitarną, na pewno będzie
generował zapotrzebowanie
na specjalistyczny kierunek.
Czy w nowym roku studenci
zaoczni DSW uczący się w budynku liceum na ul. Szkockiej
mogą liczyć na zmiany, związane na przykład z umieszczeniem ich w budynkach na ul.
Strzegomskiej?
Bardzo uważnie wsłuchujemy się w to, co studenci mówią. Zdajemy sobie sprawę,
że warunki lokalowe, może w
mniejszym stopniu na Szkockiej, raczej większym na Młodych Techników nie wszystkich
studentów
satysfakcjonują.
Dlatego w miarę możliwości
będziemy chcieli tej sytuacji
zaradzić. Jednak ponieważ
mamy w tej chwili rok akademicki w toku i harmonogramy
są poukładane, nie chciałbym
składać obietnic bez pokrycia.
To byłoby najgorsze rozwiązanie - obiecać, a potem się wyprzeć.
Zakładamy, że w pewnej
perspektywie sytuację rozwiąże inwestycja, nad rozpoczęciem której pracujemy już od
pewnego czasu. Będzie to tak
zwany Kampus Akademicki,
nowy budynek, który według
projektu „wchłonąć” ma obiekt
na ulicy Wagonowej. Zakładana powierzchnia powinna
pozwolić nam na całkowitą rezygnację z prowadzenia zajęć
dydaktycznych poza Uczelnią.
Prócz tego zaznaczyć trzeba, że
będzie to obiekt awangardowy
pod względem formy, który zapewne stanie się swoistą wizytówką tej części miasta.
Jak rozwija się współpraca
międzynarodowa?
Współpraca
międzynarodowa rozwija się stosunkowo
dynamicznie.
Podpisaliśmy
umowy m.in. z uczelniami
amerykańskimi,
ponieważ
naszym celem jest doprowadzenie współpracy do takiego
poziomu, byśmy mogli mówić
o rozwiązaniu zwanym „dual diploma”. Zależy nam na tym,
by umożliwić studentom DSW
otrzymywanie dyplomu uczelni zagranicznej. Dodatkowo z
Biurem Promocji Wrocławia
będziemy realizować kampanię promocyjną z cyklu Study
in Wrocław, a z fundacją Pespektywy kampanię Study in
Poland.
Chciałbym zaznaczyć, że już
obecnie realizujemy interesujące formy współpracy międzynarodowej. Prócz tzw. działań rutynowych, za jakie uznać
można wymianę studentów
w ramach programu Erasmus
- Socrates, kształcimy na przykład cudzoziemców w trakcie
Dolnośląskiej Szkoły Letniej
Języka Polskiego.
Studenci w roku ubiegłym
płacili o wiele mniej, niż płacą studenci w roku bieżącym,
czym spowodowany jest ten
wzrost?
Przede wszystkim sprostowanie. Studenci drugiego i trzeciego roku płacą dokładnie tyle
samo ile w latach ubiegłych.
Cechą szczególną Dolnośląskiej
Szkoły Wyższej jest stała opłata
za studia, która nie ulega zmianie przez cały okres ich trwania. W praktyce oznacza to,
że to Uczelnia bierze na siebie
ryzyko związane na przykład z
inflacją. Studenci zaś, z roku na
rok, biorąc pod uwagę siłę nabywczą pieniądza, w praktyce
płacą mniej.
Faktem natomiast jest, że
opłata za studia dla studentów
pierwszego roku jest wyższa,
ale powtarzam, że będzie ona
niezmienna przez trzy lata.
Dlaczego podwyższono opłatę? Otóż w Polsce od dłuższego już czasu obserwujemy
tendencję wzrostową inflacji,
która tylko w grudniu wynosiła
4%. To sprowadza się do wzrostu poziomu cen, prowadzącą
w efekcie do utraty wartości
pieniądza. Dolnośląska Szkoła
Wyższa jest uczelnią niedotowaną, ponieważ poza funduszami, które przeznaczone są
na stypendia, na prowadzenie
działalności nie otrzymujemy
żadnych pieniędzy budżetowych. Dla nas opłaty studentów są podstawowym źródłem
finansowania.
Odczuwamy
więc każdorazowo wahnięcia
inflacyjne i musimy je uwzględnić. Tak więc w zasadzie dokonaliśmy jedynie skorygowania
opłaty za studia o wskaźnik
inflacji.
Reasumując: raz jeszcze
proszę o zwrócenie uwagi na
fakt, że jako jedna z nielicznych
szkół, zapewniając Państwu
bezpieczeństwo studiowania,
zawieramy ze studentami umowy o warunkach odpłatności
za studia na cały okres nauki,
z gwarancją stałego czesnego.
To po naszej stronie jest ryzyko,
że uwolniona zostanie inflacja i
sięgnie, na przykład - sześciu
procent. Tak więc coroczne
korygowanie wysokości opłat
wnoszonych przez studentów, wynika przede wszystkim
z uwarunkowań ekonomicznych i z konieczności urealnienia opłat o stopień inflacji.
Na jakie możliwość rozwoju
mogą liczyć studenci DSW w
przyszłości?
Od pewnego czasu zastanawia mnie umiarkowane zainteresowanie studentów na przykład programami wymiany studenckiej w ramach Erasmus czy
LLP - ERASMUS. Dolnośląska
Szkoła Wyższa otrzymała m.in.
w tym roku ERASMUS University Charter na lata 2007-2013
(wersja „rozszerzona” Karty),
co oznacza dla studentów ciekawe możliwości studiowania
i praktykowania za granicą.
I paradoksalnie dysponujemy
w tym zakresie większą liczbą
miejsc niż osób zainteresowanych uczestnictwem w nich.
A naprawdę warto, gdyż sam
byłem beneficjentem systemu
Sokrates - prowadziłem wykłady w Utrechcie w Holandii.
Najważniejsze jest jednak,
że w DSW student w znacznym stopniu może modelować
kształt swojej edukacji. Stwa-
rzamy Państwu, niezwykle
atrakcyjną cenowo, możliwość
równoczesnego studiowania
na dwóch kierunkach, a zatem
uzyskania w tym samym czasie
dwóch dyplomów, co niewątpliwie jest atutem na rynku
pracy. Kolejna możliwość to
studia w formule otwartej,
polegającej na tym, że absolwent studiów licencjackich
na jednym kierunku może
kontynuować uzupełniające
studia magisterskie na innym.
Na przykład absolwent pedagogicznych studiów licencjackich może zostać magistrem
stosunków
międzynarodowych i na odwrót. Biorąc pod
uwagę, że Uczelnia dysponuje
szeroką i unikatową ofertą z
zakresu szeroko rozumianej
humanistyki, obie nakreślone
wyżej możliwości są bardzo
atrakcyjne.
Jestem ponadto przekonany, że duża część tego, na co
Państwo możecie liczyć, to jest
również siła Waszej kreacji.
My nie odżegnujemy się w zasadzie od żadnej inicjatywy
studenckiej. Były na przykład
pomysły zorganizowania przy
DSW sekcji paralotniarskiej. Są
pewne możliwości dotyczące
zdobycia uprawnień motorowodniackich. Zauważmy tylko
kwestię dostępu do mediów
studenckich. Nie znam innej
uczelni niepublicznej, która
dysponowałaby całym spektrum massmediów od prasy
poczynając, a na radiu kończąc.
Wydaje mi się, że w olbrzymiej
mierze, to na co możecie liczyć
zależy od was samych.
Dr hab. prof. DSW - Krzysztof
Kubiak – polemolog (polemologia, od łacińskiego polemos
- wojna, bitwa, konflikt, to obszar badań nad wojnami, zajmuje się wyjaśnianiem przyczyn, źródeł, uwarunkowań
wojen i konfliktów) komandor
porucznik rezerwy. Absolwent
Akademii Marynarki Wojennej, Uniwersytetu Gdańskiego
oraz Szwedzkiej Królewskiej
Akademii Wojskowej. Autor
ponad 50 publikacji polsko
i obcojęzycznych z zakresu
historii wojskowości, historii
wojen i konfliktów, bezpieczeństwa międzynarodowego,
terroryzmu, zarządzania kryzysowego i międzynarodowego
prawa humanitarnego. Członek Polskiego Towarzystwa
Nautologicznego. Zainteresowania - publicystyka polityczna
i wojskowa, turystyka militarna
(szczególnie zabytki sztuki fortyfikacyjnej), muzea wojskowe
i nautyczne, nurkowanie.
Szymon Turek
Krew dla Agaty
Trzeciego grudnia DSW zamieniła się w centrum krwiodawstwa. Akcję zainicjowali
studenci dziennikarstwa sportowego. Wszystko to z myślą o chorej od kilku lat na białaczkę
siatkarce – Agacie Mróz, dwukrotnej medalistce Europy.
Przedsięwzięciu przewodniczył dr Andrzej Ostrowski,
opiekun studentów I roku
dziennikarstwa sportowego.
Z naszych ustaleń wynika, że
chętnych, by pomóc Agacie,
było aż 60 osób. O prawidłowy przebieg akcji i dobrą
kondycję ochotników dbały
wykwalifikowane pielęgniarki.
Każdy potencjalny krwiodawca zobowiązany był wypełnić
szczegółowy formularz dotyczący jego stanu zdrowia,
przebytych chorób i przyjmowanych leków.
Dopiero po dokonaniu oceny ogólnego stanu zdrowia
ochotnika przeprowadzano
badanie krwi. Tym sposobem
tylko 37 osób mogło oddać
krew. Wiele z nich robiło to
po raz pierwszy. Nie obyło
się więc bez przykrych niespodzianek, takich jak zasłabnięcia czy omdlenia. Jedna
ze studentek naszej uczelni
– Agnieszka Siłaczuk – powiedziała, że pomimo tego, iż po
oddaniu krwi była blada i miała zawroty głowy, czuła się zadowolona i dumna, że mogła
komuś pomóc. Akcję przyszli
wspomóc także krwiodawcy
spoza uczelni, którzy zgłosili
się do nas dobrowolnie. Każdy, kto pomógł Agacie i oddał
„cząstkę siebie”, otrzymywał
w zamian słodkości i soki, by
pokrzepić osłabiony w tym
dniu organizm.
Cel, jaki postawili sobie stu-
denci DSW, został zrealizowa- szości był to po prostu natuny. Akcja przebiegła szybko, ralny, ludzki odruch.
sprawnie i co najważniejsze
skutecznie. Czy był to szlaKarolina Florek,
chetny czyn? Według więkMałgorzata Rosiek
Kampus 5
Pierniczek identity
W przyjacielskiej atmosferze naprzeciwko
siebie stanęły dwa darzące się ogromnym
szacunkiem i sympatią obozy akademickie wykładowcy i studenci.
Po stronie wykładowców
drużyna praktycznie w komplecie, zabrakło tylko narzekającej na ogrom pracy Agnieszki
Książek. Obowiązki doktorskie,
projektowanie komunikacji i
identyfikatorów korporacyjnych zatrzymały nieobecną w
domu.
Pojawiły się za to gwiazdy
komunikacji społecznej i pochodnych - Michael Fleischer,
Dominik Lewiński, Robert
Grzeszczak, Anna PrzyborskaBorkowicz, Annette Siemes,
Aleksandra Uścinowicz (wraz
z potomkiem własnym i dr.
Lewińskiego - czyli jednym
wspólnym:)), Maurycy Graszewicz i Michał Grech. Porządku pilnował, nie będąc tego
chyba specjalnie świadomym,
czarny smukły Enso, który majestatycznie kroczył od stołu
do stołu, poszukując wśród
uczestników zabawy kolejnych
skrawków pożywienia. Co mu
się mimo usilnych nalegań
profesora z właściwym wdziękiem udawało. Pracę uczestników i ogólny spokój Enso
co chwilę zakłócany był przez
pana w siwej czuprynie, krzyczącego - „nie wolno karmić
psa”. Tak to profesor F.
Zespół wykładowców nie
wytrzymał do końca w składzie, w którym rozpoczął
projekt. Ze względu na unijno
- domowe obowiązki wigilijne
zawody opuścić musiał dr Robert Grzeszczak.
Przeciwnik
wymagający,
nazwiska wielkie, ale jak doskonale wiemy, nie same nazwiska są najważniejsze. Liczy
się pomysł, kreatywność, innowacyjność. Studenci swoich
szans na piękny projekt domku z piernika szukali w składzie
Mario, Łukasz, Aga, Justyna,
Tomek, Natalka, spóźnialscy
6 Kampus
i nierozłączni Kasia i Piotrek
oraz Szczepan zwany przez
Mariusza Mc Pozerem. Oczywiście ksywa nadana została
w przyjacielskiej konstruktywistycznej atmosferze!
Stroną techniczną zajęła się
(z właściwą sobie precyzja) Annette Siemes, która wyjaśniła
jak trzeba składać wszystkie
klocki, by domki z pierników,
wafelków i paluszków trzymały fason. Pomysł na klejenie
domków z lukru robionego z
cukru pudru i wody okazał się
chybiony, więc dzięki Annette
Siemes i jej kreatywności w
poszukiwaniu przepisów w Internecie udało się zrobić klej
z innych substancji organicznych.
Teamwork zadziałał dzięki
pracowitości dr Ani Przyborskiej - Borkowicz, która ochoczo złapała mikser i wytwarzała jakże cenny surowiec łączący poszczególne elementy
układanki. Dzięki temu wcześniej zapowiadana integracja
środowisk miała miejsce.
Prym w ekipie „W” wiódł
doktor Dominik Lewiński, który z nieukrywanym i znanym
wszystkim sarkazmem w wolnych chwilach podpuszczał i
ironizował dokonania przeciwników, przejmując jednocześnie obowiązki głównodowodzącego swoim zespołem. Co
mu się, jak zwykle, nie udawało, ze względu na brak planu
strategicznego, którego jednak
do końca brakowało także zespołowi studentów. Sytuacja
wydawała się zmuszać go do
takich kroków, gdyż profesor
F. jako jednoosobowe, samozwańcze jury pracował jedynie
z doskoku, tworząc archiwum
fotograficzne dla pokoleń.
Po wnikliwym wejrzeniu,
dostrzec jednak było można,
że kieruje swoim zespołem,
jak zwykle dyskretnie i w sposób nie narzucający się, a więc
i trudny nieraz do zauważenia. Szczególnie cenne były
jego uwagi logistyczne i jego
ogromna wiedza z dziedziny
technologii powszechnej i stosowanej.
Początek prac nie zapowiadał ogromnych emocji, jakie
udzieliły się obu stronom podczas planowania, komponowania i budowy swych przepięknych, fascynujących i co
najważniejsze
smakowitych
budowli. Szczyt emocjonalny
obie strony osiągnęły jednak
w momencie próby ogłoszenia
wyniku.
Gdy pokazane zostały projekty, pojawiły się pytania: czy
wszystkie z nich są ukończone,
jak je ocenić, co można powiedzieć o ich twórcach? I wiele
innych, których tu nie przytoczono z powodu braku miejsca jak i dążenia do ogólnej
komunikatywności niniejszego
tekstu.
Odpowiedzi okazały się jak
zwykle nieproste, a ich charakter mocno skorelowany z
grupą, z której pochodził wypowiadający się. Gwoli ścisłości każda z grup próbowała
przeforsować (komunikacyjnie
rzecz jasna) swój obraz świata,
jednak brak kompatybilności
tychże był widoczny gołym
okiem, podobnie jak koncepcji
projektów.
Koncepcja ilościowa zwyciężyła w grupie studentów,
podczas gdy na kwestie jakościowe postawili prowadzący.
Jak słusznie i wnikliwie zauważył profesor F., który ani przez
chwilę nie miał wątpliwości,
kto wygrał konkurs. Akcentując konstruktywistyczny charakter komunikacji, werdykt
nigdy nie został przedstawiony
do wiadomości publicznej.
Warto zauważyć, że koncepcja domku zaprezentowanego
przez wykładowców to wiecznie żywy w duszy Profesora
Fleischer’a Bauhausowski projekt, jak osobiście twierdzę,
jednoosobowej izby. Dało się
zauważyć po umeblowaniu
wpływ design skandynawskiego a także swoistego „minimalizmu” w wyposażeniu Skakerów! Całość wyglądała oka-
zale, nawet kolory kafli (mam
nadzieję, że były to kafle) były
w soundzie Bauhausu.
Niestety, Świat przeżyć budowany w myśl zasady od
„wewnątrz do zewnątrz” został zdewastowany przez spadziste dachy budy dla psa, jak
to określił jeden ze studentów
kozy. Jako studenci jesteśmy w
stanie uznać remis, gdyż mamy
świadomość delikatnych niedoskonałości w naszych projektach. Nie możemy przejść
obojętnie obok zdewaluowanej teorii bauhausowskiej prostoty, minimalizmu i idei funkcjonalności. Niemniej jednak
wiecznie żywej!
jego koledzy z zespołu, słuchali
go z wielkim zainteresowaniem
i skupieniem. To było naprawdę
COŚ!
Po dość długim występie solowym perkusisty, wokalista
powrócił na scenę i znów przy
mikrofonie wyśpiewał kilka
amerykańskich piosenek bożonarodzeniowych m.in. „Santa
Claus is coming to town” oraz
„Let it snow”. Kiedy koncert
zbliżał się już do końca, a słuchacze niczego nie podejrzewali
- wokalista wyjął z walizki trąbkę
oraz grzechotki… i zaintonował
piękną polską kolędę pt. „Jezus
malusieńki”. Tym wykonaniem
już całkowicie zawładnął sercami zebranych w auli (niektórzy
nawet ukradkiem ocierali łezki
z oczu).
Całości koncertu dopełniło
radosne w słowach „Gdy się
Chrystus rodzi”. Tu również zespół dał z siebie wszystko, za co
zebrał od wszystkich zebranych
gorące owacje na stojąco.
Zaproszenie muzyków, którzy
przygotowali „Kolędy z jazzową
nutką”, było naprawdę strzałem
w dziesiątkę! Zastanawiające
jest jednak, co spowodowało tak
niską frekwencję… Czy niesprzyjająca pogoda, położenie DSW
czy może mało skuteczna reklama koncertu? Oby to niewielkie
niepowodzenie, jakim była pusta
aula, nie zniechęciło organizatorów i w przyszłym roku zaaranżowali podobny występ!
SR;MF;MW;MG
Kolędy z jazzową nutką
17. grudnia 2007 roku, godz.
17.00, aula DSW przy ul. Strzegomskiej 47. To właśnie wtedy
odbył się świąteczny koncert pt.
„Kolędy z jazzową nutką”. Mimo,
iż wstęp był wolny, zainteresowanie owym wydarzeniem okazało się niewielkie – zaledwie
około 30 osób zasiadło tego popołudnia w auli naszej uczelni,
by posłuchać jazzowych aranżacji znanych polskich kolęd i nie
tylko. Koncert rozpoczął przedstawiciel Rektora Dolnośląskiej
Szkoły Wyższej, prof. dr. hab.
Roberta Kwaśnicy, który w jego
imieniu podziękował za przybycie i złożył wszystkim obecnym
krótkie życzenia bożonarodzeniowe. Następnie zapowiedział
zespół i za mikrofonem stanął już
jeden z wykonawców - Krzysztof
Witkowski (gitara basowa). Po
krótkim przywitaniu i prezentacji członków grupy - band w
składzie: Maciej Mazurek (gitara), Artur Florkowski (instrumenty klawiszowe), Michał Lasota (perkusja) i Jacek Kotlarski
(wokal) zaczął swój interesujący
występ.
Jako pierwszą usłyszeliśmy
amerykańską piosenkę świąteczną z filmu „Białe Boże Narodzenie”, a następnie kilka znanych
polskich kolęd m.in. „Mizerna
cicha” , „Przybieżeli do Betlejem”, „Cicha noc” oraz „Anioł
pasterzom mówił”. Mimo, iż
zaprezentowane melodie były
wszystkim obecnym w sali dobrze znane, to nowatorskie i
pełne dynamizmu aranżacje
nadały im zupełnie inny wymiar.
Wokalista, Jacek Kotlarski swoim ciepłym, ale jakże mocnym
głosem z wielkim zaangażowaniem wyśpiewywał każdą linijkę
tekstu, co wielokrotnie przyprawiało o gęsią skórkę. Skala i moc
jego głosu była zadziwiająca!
Całości dopełniało dobre nagłośnienie i ciepłe przyciemniane światła, które to wprowadziły
zebranych w iście świąteczny
nastrój.
Jednak pomylili się Ci, którzy
spodziewali się tylko kilku prostych kolęd i piosenek świątecznych, bowiem zespół przygotował także inne atrakcje, mające
uświetnić ich występ. Niemalże
każdy utwór przeplatany był
elementami instrumentalnymi,
podczas których poszczególni
członkowie prezentowali swoje
umiejętności. Największą solówką pochwalił się perkusista
(warto wspomnieć, że grał bez
butów… i skarpet!). Gdy zaczął
uderzać w rozmaite bębny i talerze, zarówno cała sala, jak i
Magdalena Żyła
Kampus 7
Unia polskim okiem
„Dwa i pół roku temu
przystąpiliśmy do Unii. Nie
staliśmy się jednak wielkim
graczem, polski rząd preferuje samoizolację, z trudem
przełykamy słowo kompromis, rozumiane u nas jako
porażka, gdy tymczasem w
Brukseli to sukces. By skorzystać w pełni z oferty Unii,
musimy umieć to zrozumieć”
– wyjaśnia Lidia Geringer
d’Oedenberg – Posłanka do
Parlamentu Europejskiego.
10 grudnia w Dolnośląskiej
Szkole Wyższej we Wrocławiu
odbyło się spotkanie studentów z polską deputowaną do
Parlamentu Europejskiego –
Lidią Geringer d’Oedenberg.
Pani poseł opowiedziała o
swoich obowiązkach, peł-
nionych funkcjach i tym, w
jaki sposób stara się dbać o
interesy Polaków. Należy do
najliczniejszej Partii – Europejskich Socjalistów, mając
za sobą tak silna grupę, że
z powodzeniem może prowadzić w naszym imieniu
najtrudniejsze negocjacje.
Jak sama wyjaśnia: „Każdy
ma jeden głos, ale zupełnie
inna jest jego siła”. Studenci dowiedzieli się, na jakie
grupy polityczne podzielony
jest Parlament i ilu polskich
przedstawicieli mamy w każdej z nich ( na 785 europosłów 54 pochodzi z naszego
kraju).
Pani poseł wprowadziła słuchaczy w tajniki tego,
czym jest budżet europejski.
Wyjaśniła również jak ważne
są negocjacje dotyczące jego
podziału i umiejętnego wykorzystania otrzymanej części:
„Jako kraj słabo przygotowany do wydawani europejskich
pieniędzy, możemy stracić
nie tylko jakąś nieokreśloną
„szansę” ale bardzo realne
pieniądze, a do podziału na
ten rok jest aż 115 miliardów
Euro”.
Studenci mieli też okazję
do zadawania pytań. Jedno z
nich dotyczyło tego, jak Polska radzi sobie w Unii. D’Oedenberg odpowiedziała, ze
tkwi w nas olbrzymi potencjał, choć nie ukrywała, że
musimy się jeszcze wiele nauczyć. „To nie polega na tym,
że my coś sobie wymyślimy, a
Unia to klepnie. Wspólna praca wymaga przede wszystkim
porozumienia” – wyjaśniała
zebranym studentom eurodeputowana.
Na koniec pani poseł opowiadała o tym, jak polityka
wewnętrzna i zagraniczna
przekłada się na nasz wizerunek w Europie; niejednokrotnie bowiem okazuje się, że
spory na rodzimym podwórku oraz brak zrozumienia dla
inicjatyw i stanowisk innych
państw odbijają się sporym
echem na arenie międzynarodowej. Radziła, by Polacy
jak najszybciej nauczyli się
mądrze negocjować swoje
prawa, ale na drodze kompromisu, a nie grożenia palcem i lekceważenia.
Katarzyna Szymańska
Czy więźniowie marzą o czarnych owcach?
„Prawa człowieka- powrót do społeczeństwa byłych osadzonych”- taki był temat konferencji,
która 10 grudnia odbyła się w Dolnośląskiej Szkole Wyższej. Swoimi spostrzeżeniami dzielili
się m.in. byli opozycjoniści- profesor Karol Modzelewski i magister Adam Pleśniar.
10 grudnia to dzień szczególny - właśnie tego dnia
pięćdziesiąt dziewięć lat temu
podpisano Powszechną Deklarację Praw Człowieka.
- Jest ona zbiorem wartości
- podkreślał Modzelewski.
Poniedziałkową konferencję
uroczyście otworzyła szefowa
biura UNDP w Polsce, Anna
Darska. Po jej wystąpieniu
zaprezentowano film o projekcie. Następnie prof. Karol
Modzelewski i Adam Pleśniar
mówili o roli pracy w procesie
resocjalizacji w oczach byłych
opozycjonistów. – Założenie,
że przestępcom nie należy się
8 Kampus
ochrona jest bezpodstawne tłumaczył ten pierwszy.
- Podobnie jak stwierdzenie,
że nie zasługują na szacunek i
prawo do godności - zakończył. Wtórował mu Pleśniar,
którego niektóre spostrzeżenia rozśmieszały widzów.
- Przez to, że nas zamknęli
później zostaliśmy mężami i
dłużej mogliśmy cieszyć się
wolnością - żartował. Dodał
też, że w więzieniu mieli dużo
czasu na czytanie.
- Karol czytał sporo książek
i dlatego został profesorem.
Ja przeczytałem ich trochę
mniej, więc jestem tylko
magistrem - wyznał. Poza
żartami nie zabrakło jednak
miejsca na poważne uwagi
o istocie problemu. O próbie
zerwania ze stereotypem byłego więźnia, którego nie da
się zresocjalizować.
Projekt „Czarna Owca. Skazani na ochronę przyrody”
ma na celu zwiększenie szans
na zatrudnienie i powrót na
rynek pracy osobom, które
opuściły zakłady karne, ale
nie tylko. W grę wchodzi też
pomoc wykluczonym społecznie, np.: Cyganom czy
kobietom zmuszanym do prostytucji.
W następnej kolejności
oddano głos przedstawicie-
lom partnerów projektu. Po
przerwie odbył się panel dyskusyjny poświęcony współpracy instytucji publicznych
i organizacji społecznych w
procesie likwidacji wykluczenia społecznego osadzonych.
Po obiedzie wszyscy zainteresowani mogli odbyć wizytę
studyjną do Wołowa.
Michał Hernes
Witamy Nowy Rok!
Tłumy ludzi, głośna muzyka i wielka scena - tak wyglądał wrocławski rynek w ostatnią noc odchodzącego roku. Ten, kto miał
zamiar wybrać się na miejską imprezę i podziwiać z bliska wielkie gwiazdy estrady, musiał wcześniej wyjść z domu, aby znaleźć się jak najbliżej szampańskiej zabawy.
Po raz kolejny stolica Dol- publiczność oraz widzowie
nego Śląska przywitała nowy mogli zaglądać do mieszkarok huczną imprezą, transmi- nia w jednej z kamienic przy
towaną przez program drugi rynku, gdzie członkowie kaTVP i prowadzoną przez Gra- baretu „Łowcy” komentowali
żynę Torbicką oraz Krzysztofa zagraniczne i rodzime imprezy
Skibę. Sylwester przepełniony noworoczne. Nad bezpieczeńbył największymi przebojami i stwem uczestników zabawy
szaloną zabawą w niezwykłej sylwestrowej czuwało 6 kareoprawie scenicznej. Na scenie tek, 26 patroli medycznych,
mogliśmy zobaczyć i posłu- funkcjonariusze straży miejchać gwiazdy polskiej estrady: skiej, policjanci (również po
Perfect, Big Cyc, Kayah, Doda, cywilnemu) oraz trzy agencje
Stachurski, Kukiz, Natalia Ku- ochroniarskie. Na rynku rozkulska. Niewątpliwą atrakcją stawiono także trzy telebimy
wieczoru byli zagraniczni go- – w taki sposób, by z każdego
ście – piosenkarka pop Velvet miejsca w ich obrębie można
i DJ Basshunter ze Szwecji. W było zobaczyć to, co dzieje się
trakcie trwania zabawy można na scenie.
było wygrać srebrną Toyotę
Avensis, podając poprawnie
O północy tysiące ludzi odliukryte numery rejestracyjne czało ostatnie dziesięć sekund
samochodu. Stało się to nie do powitania Nowego Roku.
lada wyzwaniem dla widzów i Następnie składało sobie żypubliczności, ale przecież dla czenia, do których przyłączył
„chcącego nic trudnego”.
się również prezydent miasta
- Rafał Dutkiewicz. Zebrani na
Wszyscy artyści zobowiązali placu, jak każdego roku, mogli
się do wykonania swoich naj- podziwiać przepiękny pokaz
większych hitów. Jak przy nich fajerwerków. Koniec imprezy
tańczyć, uczył choreograf Agu- zaplanowano na godzinę 1. w
stin Egurrola. On i 20-osobowa nocy, ale sylwestrowicze zostagrupa jego tancerzy poprowa- li dłużej, by świętować Nowy
dziła lekcję dla publiczności. Rok.
Tańczyli nie tylko na scenie, ale
także wśród zebranych sylweAlicja Kołton, Anna Stuła
strowiczów. Podczas koncertu
Kampus 9
Zawód: fotograf
Wojciech Przewoski: fotografię kocham
od zawsze.
Jak wyglądała twoja pierwsza przygoda z aparatem? Od
kiedy przerodziła się w fascynację?
Fotografię kocham od zawsze. W wieku 10 lat popsułem
„Smienę” mojej mamy. Potem
męczarnie i ograniczenia do
36 klatek. Pamiętam sytuację
sprzed lat: z pasją fotografowałem koleżanki na plaży.
Zniecierpliwiony po powrocie
z wakacji popędziłem wywołać
filmy. Dramat! Źle założyłem
film w aparacie i wszystkie
zdjęcia wywołałem na jednym.
Nie pamiętam, od kiedy robię
zdjęcia, liczyłem to na zasadzie
wykonanych zdjęć. Przestałem
liczyć po 150 tysiącach.
Na jakich pomysłach, ideach
czerpiesz swoją twórczość?
Siłę czerpię z ludzi, energię z
kosmosu, a pomysły ze wszystkiego co mnie otacza, z każdego
elementu, fragmentu, kształtu,
barwy i zapachu.
Zauważyłam, że większość
zdjęć, które wykonujesz, poświęcone są kobietom.
Większość. Ponieważ z racji
swej kobiecości czują większą
potrzebę posiadania takich
zdjęć. Poza tym kobieta posiada więcej atrybutów, które
można pokazać na wiele sposobów, uzewnętrznić, ale najpierw trzeba je zauważyć – czego wielu mężczyzn nie potrafi.
innych malarzy? Nie, ponieważ
każdy z nich jest artystą wyrażając siebie i swoją twórczość w
sposób indywidualny.
Kto najczęściej zgłasza się na
sesje zdjęciowe i jak wygląda
taka współpraca?
Najczęściej kobiety, a szkoda, że tak mało mężczyzn czuje
potrzebę posiadania artystycznych zdjęć. Przedział wieku to
17-26 lat. Bywają dziewczęta
14-letnie, marzące o profesjonalnym portfolio, które ma
być wejściem w świat modelingu. Czasami jest to kwestia
dowartościowania,
czasami
jest to bodziec, do tego żeby
zacząć wszystko od początku.
Po rozstaniu z mężczyzną lub
po jakimś osobistym dramacie.
Zgłasza się wiele kobiet, chcących uwiecznić na zdjęciach,
np. swoje macierzyństwo. Przychodzą pary chcące zatrzymać
chwile swej miłości. Niezależnie kto przychodzi, do każdego
podchodzimy indywidualnie.
Czy mając tak potężne możliwości manipulacji obrazem,
potrzebna jest umiejętność
chwytania chwili?
Zanim uchwyci się chwile,
trzeba ją najpierw zauważyć,
później w niej uczestniczyć i
zrobić wszystko, żeby zmienić
ją w magiczną. I jest to podstawa zatrzymania jej na zdjęciach. Możliwości manipulacji
obrazem są ogromne, ale tak
Czy konkurencja jest duża?
naprawdę aparat w rękach foKonkurencja? Jestem bezkon- tografa jest tylko narzędziem,
kurencyjny (śmiech). Oczywi- wszystko powstaje i kończy się
ście żartuję, ale faktem jest, że w umyśle.
nie przywiązuję wagi do konkurencji. Jest to o tyle specyficzny
Jakie preferujesz formy arzawód, że decyduje pełna indy- tystyczne i jak się w nich spełwidualność, ale również podej- niasz?
ście do wykonywanej pracy. Dla
Mam umysł maksymalmnie to satysfakcja, pasja i cią- nie abstrakcyjny. Uwielbiam
głe dążenie do samorealizacji i wszystko co związane ze sztuką.
perfekcji. Zapytałabyś malarza, Znajomi się ze mnie śmieją, że
czy czuje konkurencję wśród przynajmniej raz do roku muszę
10 Kampus
coś kapitalnie wyremontować,
poprzestawiać,
wymalować.
Mam wizje, mam pomysły, ale
nie mam talentów plastycznych. Fotografia jest idealnym
rozwiązaniem. Wymaga perfekcyjnej znajomości aparatu,
który stając się przedłużeniem
ręki, pozwala osiągnąć niemalże każdy najbardziej pożądany
efekt.
Światowej sławy fotografowie tacy jak Douglas Kirkland
lub Wacław Wantuch osiągnęli sukces. Czy dążysz do tego
żeby Twoja kariera wyglądała
podobnie?
Niekoniecznie. Dla mnie
najważniejsza jest satysfakcja
osób, którym robię zdjęcia i
oczywiście moja własna. Musielibyśmy zdefiniować pojecie
sukcesu. Dla mnie sukcesem
jest fakt, że robie to co kocham,
spełniam się w tym, pozostawiam po sobie ślad. Sukces
pojmowany ogólnikowo wiąże
się z pewnymi ograniczeniami,
których ja nie lubię. Najwięksi
fotografowie często musieli się
ograniczyć tematycznie. Są fotografowie „specjalizujący się”
w fotografowaniu osób starszych, dzieci, księży. Chcąc zaistnieć często muszą szokować lub
zawężać pole fotograficzne do
konkretnego elementu. Ja tak
nie lubię, fotografuje wszystko
i wszystkich. Dla mnie skakanie
po wrocławskich dachach o 4.
nad ranem w poszukiwaniu
wschodu słońca jest ważniejsze
niż sam fakt podziwiania go na
zdjęciach innych fotografów.
Czy myślałeś o wystawieniu
swoich prac w galerii?
Tak, oczywiście. Ale nie pod
kątem komercyjnym. Bardziej
zależałoby mi na opinii i uwagach zwykłych ludzi. Uwielbiam
konstruktywną krytykę, ponieważ wtedy mogę zaczerpnąć
inspiracji, nauczyć, zebrać kolejne doświadczenia.
Jak spędzasz czas wolny?
Czas to pojęcie względne,
wolny tym bardziej (śmiech).
Żyję, po prostu i staram się to
robić w pełni. Uściślając, poświęcam czas mojemu psu.
Labradory to specyficzna rasa,
wymaga ciągłej obecności i zainteresowania. Bywa, że spontanicznie wrzucam do samochodu namiot, rower, torbę i z
psem jadę przed siebie. Żadnego planowania.
Opisujesz siebie: „Moje życie, moje ja przypomina mi
czasem sceny z Pulp Fiction
- pozorny chaos, nieład, brak
spójności”. Jak to rozumiesz?
A jak ty to rozumiesz? To jest
fragment wyrwany z kontekstu.
Myślę, że w tym najważniejsze
jest słowo „pozorny”. Czasami wydaje nam się, że dążąc
do czegoś, zachowujemy się
chaotycznie, ale tak naprawdę
osiągając cel okazuje się, że
wszystko nabiera kształtów i
ma sens. Lubię chaos konstruktywny, wystarczy spojrzeć na
moje włosy i wiadomo, o co
chodzi (śmiech).
Ewelina Daniś
Świąteczne granie
Rozmowa z Konradem Wojdą (gitara, wokal) z zespołu Farben Lehre, który opowiedział
o swoich planach na święta, planach związanych z nową płytą oraz własnej pracy.
Wielkimi krokami zbliżają
się święta Bożego Narodzenia,
czym jest ten czas dla Ciebie?
Bardzo różne są święta dla
mnie osobiście. Teraz będzie to
odpoczynek od grania, chociaż
na chwilkę i spędzenie czasu z
rodziną w domu. Przyznam się,
że nie przepadam za świętami,
ale teraz traktuję je jako wolne
dni.
W pracy, jaką wykonujesz,
nie zdarza się to zbyt często?
No nie zdarza się, to prawda.
Na co dzień pracuję w Urzędzie
Miasta Płocka, natomiast weekendy i wolne dni urlopowe wykorzystuję na koncerty, których
gram sporo. W tym roku zagraliśmy ich dokładnie 102.
Pokaźna sumka. Oprócz
grania w zespole Farben Lehre pracujesz nad reaktywacją
zespołu Strajk. Co Cię do tego
skłoniło?
Na pewno namowa kilku życzliwych mi osób oraz możliwość
zarejestrowania w domu piosenek o przyzwoitym brzmieniu.
Skoro piosenki zostały nagrane,
warto było je wydać. A jeśli już
zostały wydane, to warto pograć koncerty.
robimy rozstaliśmy się w bardzo miłej atmosferze. Firma
MYSTIC zaproponowała nam
wydanie płyty. Daje nam to
większe możliwości promocyjne jak i dystrybucyjne, co wyjdzie zespołowi na lepsze.
15 lutego 2008r ukaże się
Wasz nowy album. Który z
nurtów muzycznych będzie
mu najbliższy?
Można powiedzieć, że FL
jako zespół z pewnym doświadczeniem
wypracował
swój własny dosyć charakterystyczny styl grania. Nowa
płyta „Snukraina” nie będzie
zatem odbiegała muzycznie od
obecnej ostatniej FARBENHEIT
. Nie będzie to żadnego rodzaju zaskoczenie i poszukiwanie
nie wiadomo czego. Melodyjne
piosenki z punkrockową energią wzbogacone o elementy
reggae. Oczywiście małe zaskoczenie musi być, ale tego nie
zdradzę.
przełomie tego czasu? To raczej schyłek, średniowiecze, a
może dopiero początek kariery tak świetnego zespołu?
Jak każdy zespół, który chce
grac na poważnie, musi przejść
pewne etapy. Ja nie gram od
początku (dokładnie od stycznia 1999) i nie jest mi łatwo
oceniać całego tego czasu. Ale
mogę powiedzieć, że grupa
ewoluuje w dobrym kierunku.
Muzycznie tworzy coraz bardziej pozytywny przekaz. Jeśli
chodzi o muzykę, to zawsze
była energiczna. Taka istota FL.
Nie mnie jest to oceniać. Ale
wiek zespołu nie ma w sumie
znaczenia. Dla mnie to, kto ile
gra oraz ile ma przeżytych lat,
nie ma żadnego znaczenia. Zarówno chłopak 17 - letni, jak i
mężczyzna w podeszłym wieku
mogą stworzyć coś ciekawego.
Moim zdaniem chodzi tutaj o
zamiłowanie do muzyki i szczery przekaz.
Nowy album zatytułowany
jest „Snu kraina”. Czy będzie
miał on coś wspólnego z klimatami „Rozkołysanki”?
Raczej niekoniecznie . To zupełnie inny tekst oraz piosenka.
Bardziej zbliżona klimatycznie
Co chciałbyś dostać od św. do kawałka „Terrorysta”.
Mikołaja? Masz jakieś marzenie do spełnienia?
Zagraliście mnóstwo konW sumie nie mam specjal- certów. Czy jakiś szczególnie
nych marzeń. Od Mikołaja naj- zapadł Ci w pamięć?
lepiej rzeczy praktyczne. Struny
Ciężko powiedzieć, bo każdy
do gitary, płyty CD itp.
koncert jest kolejnym przeżyciem i nie można wybrać tego
Cóż za skromność nie jesteś jednego . Na pewno zagranie
wymagający. Waszym nowym na Przystanku Woodstock jest
wydawcą jest MYSTIC PRO- przeżyciem nie do opisania.
DUCTION, dlaczego zrezygno- Tego nie można zapomnieć.
waliście z poprzedniego?
Nie jestem, żadna skromNa scenie jesteście już poność. Z firmą rockers, z którą nad 20 lat, dokładnie 21, jak
Obiema rękami zespół Farwspółpracowaliśmy i nadal to oceniasz rozwój zespołu FL, na ben Lehre podpisuje się pod
słowami: „GRAMY DOPÓKI
SPRAWIA NAM TO PRZYJEMNOŚĆ, DOPÓKI MAMY COŚ
DO POWIEDZENIA, DOPÓKI
STARCZA NAM SIŁ I DOPÓKI
TO, CO ROBIMY BĘDZIE KOMUKOLWIEK POTRZEBNE…”
Dla fanów zawsze będziecie
„WIECZNIE MŁODZI”.
Z pierwszą częścią podpisuję
się w 100 %. Natomiast co do
drugiej nie mnie to oceniać.
Dziękuję za rozmowę. Życzę
miłych, rodzinnych i radosnych
świąt.
Również dziękuję za miłą
rozmowę. Zdrowych i pogodnych świąt oraz Szczęśliwego
Nowego Roku.
Ewa Gnitecka
Kampus 11
Kulturalnie… o płytach.
Radzimy: co posłuchać, co omijać, wyławiamy perełki, krytykujemy totalne porażki. Czyli:
recenzje niemalże każdego gatunku muzycznego.
Bob Marley
„Chant Down Babylon”
JAY-Z
„Blueprint”
Gatunek: reggae/hip hop
Rok produkcji: 1999
Gatunek: hip hop
Rok wydania: 2001
Bob Marley stał się symbolem
muzyki reggae, religii rastafari oraz miłości i wolności, które
były motywem przewodnim jego
utworów. „Chant Down Babylon”
wydany w 1999 roku jest hołdem
złożonym artyście niemal w całości przez gwiazdy sceny hip-hopowej. Oryginalne wokale Boba Marleya zostały tu zmiksowane
w hiphopowym klimacie przez m.in. Erykah Badu, Guru, Rakim,
Busta Rhymes, Lauryn Hill, Mc Lyte, Chuck D czy Black Thought. W
mojej opinii najlepsze kawałki na płycie to „Johnny Was” z Guru
oraz „Jammin” z Mc Lyte.
Cała płyta to ciekawe połączenie reggae & hiphop przeplatających się ze sobą. Jimmy Cliff, sława muzyki reggae i zarazem wieloletni przyjaciel Marleya, zaśpiewał w jednym ze swoich utworów
„Bob U did your job”. Po wydaniu płyty „Chant Down Babylon”
można by zaśpiewać te same słowa w stronę producentów płyty. Krążek ten jest na pewno wyjątkową i wartą uwagi kompilacją,
zarówno ze względu na ponadczasowość utworów Boba Marleya,
jak i na rapowe wątki nadające całości nowego, świeżego kształtu
one love.
Konrad Kazanecki
Dream Theater
„Systematic Chaos”
Gatunek: rock progresywny
Rok produkcji: 2007
Kolejna płyta Dream Theater
zagościła na naszych półkach.
„Systematic Chaos” wydano w
dwóch wersjach. Druga raczyła
nas dodatkowo filmem dokumentalnym wyreżyserowanym
przez członka zespołu - Mike’a Portnoya.
Panowie z Teatru przyzwyczaili nas do produkcji wielkich, powalających na kolana, jednak tym razem zawiedli. Przynajmniej
moje gusta. Krążek nie wnosi nic nowego, stanowi jakoby powtórkę poprzednich wydań. Kwintesencją tej teorii jest pierwszy
utwór pt. „In The Presence Of Enemies Part 1”, który wydaje się
dokończeniem poprzedniej płyty. A przecież „Octavarium” była
dziełem skończonym i niepowtarzalnym, stąd nie rozumiem tego
zabiegu.
Jednak nie można aż tak narzekać. Petrucci nadal wydaje być
się niedoścignionym wzorem, Myung zadziwia szybkością, Portnoy nieugięcie wyczarowuje z bębnów nowe rytmy, Rudess buduje nastrój, a całości dopenia niepowtarzalny głos LaBrie.
Mamy okazję posłucha zarówno spokojniejszych ballad („Repentance”) oraz coś dla koneserów mocniejszych dźwięków
12 Kampus
JAY-Z , a właściwie Shawn Corey Carter urodził się w NYC w
dzielnicy Brooklyn. Zaczynał jako
drobny diler, dziś jest właścicielem między innymi wytwórni
Roc-A-Fella i firmy odzieżowej
Rocawear. JAY-Z uosobia „amerykański sen”. Wydany w 2001 roku
„Blueprint” został nagrodzony Soul Train Music Awards w kategorii albumu roku. Płyta zapisała się w historii nie tylko ze względu
na jej status klasyka gatunku ale również poprzez fakt pojawienia
sie na krążku kawałka „Takeover” ,w którym Jay-z zdisował Prodigy
(Mobb Deep) oraz Nasa.
O ile beef z tym pierwszym przeszedł bez większego szumu, o
tyle wojna Jay-Z Vs Nas o miano króla NYC trwała długi czas i zapisała się na kartach historii jako jeden z najważniejszych beefów.
„Blueprint” rozpoczyna sie trackiem- intro „the ruler’s back” i
jeśli sporządzilibyśmy listę najlepszych utworów otwierających
płyty hip-hopowe, to ten wałek musiałby znaleźć się w ścisłej czołówce.
Na płycie znajdziemy takie hity jak „Izzo”, „Girls, girls, girls”, ale
również mocniejsze uderzenia „U don’t know” czy „Renagade” z
gościnnym udziałem Eminema. Warto wspomnieć, że EM w tym
czasie był tuż po ogromnym sukcesie singla „Stan” i przed „Cleaning out my closet”. Marszal jest jedynym rapującym gościem na
płycie. Zważając na jego rosnącą w tym czasie popularność, wybór
ten nie był przypadkiem i z pewnością przyczynił się do wysokiej
sprzedaży krążka.
Jako najlepszy numer na płycie typuje „Heart of the city”. Mój
wybór nie będzie potrzebował uzasadnienia, kiedy posłuchacie
tego kawałka, choć z drugiej strony przy tak wielu dobrych utworach nie zdziwię się, jeżeli przypadnie wam do gustu coś innego.
„Blueprint” to album z pogranicza mainstreamu i ulicznego stylu,
to płyta warta przesłuchania, dla której musi znaleźć się miejsce w
waszej kolekcji.
Konrad Kazanecki
(„Constant Motion”). „Repentance” wraz z ośmioma poprzednimi wybranymi kawałkami utworów stanowi część historii Mike’a
Portnoya, opisującej jego dwunastostopniowy program wychodzenia z nałogu alkoholowego.
Płyta zaczyna się podobać po kilkakrotnym przesłuchaniu,
teksty zaczynają powoli do nas docierać, a melodia wpada w
ucho na swój własny sposób. Mimo plusów i minusów płyty
tym razem mam wrażenie, że Dream Theater nie dali z siebie
wszystkiego. Jednak warto wybrać się do Teatru Marzeń, aby
poznać sztukę, którą serwuje nam ten zespół.
Łucja Jusiak
HIM
„Venus Doom”
Gatunek: doom metal
Rok produkcji: 2007
„Venus Doom” to kolejny, szósty już album w dorobku fińskiej
grupy HIM, która uchodziła jak
dotąd za przedstawiciela Love
Metalu. Jednakże teraz zespół
zdecydował się pójść w nieco
inną stronę. Powrócić do swoich bardziej metalowych korzeni, co
wyszło mu jak najbardziej na zdrowie.
Porzucił swój popowy schemat niektórych utworów, zastępując
je bogatszymi i bardziej rozbudowanymi kompozycjami co im się
bardzo chwali. Grają teraz bardziej ambitnie niż kiedyś, nie zatracając tym samym swojego oryginalnego stylu.
Choć do naszych sklepów album ten trafił 17 września, a w
moje ręce dopiero teraz, to muszę przyznać, że nie rozczarowałam się. Panowie przygotowali nam solidną dawkę rocka na poziomie. Fani tego zespołu chyba zgodzą się ze mną, że jest to jedno z lepszych, jak i nie najlepsze z dzieł Finów.
Bardziej ostra niż jej poprzedniczka „Dark Light” robi wrażenie
gitarowymi riffami m.in. w utworze „Sleepwalking past hope”,
który jest również najdłuższym z kawałków (10:02). Na szczególną
uwagę zasługują „Love in cool blood” którą uważam za najlepszą
na płycie, a także „Passion’s killing floor”, która to została umieszczona zarówno na płycie jak i na soundtracku do filmu „Transformers”. Do gustu może przypaść utwór „The kiss of dawn” oraz
melodyjna, a zarazem dynamiczna „Dead Lover’s Lane”. W kawałkach zamieszczonych na „Venus doom” możemy usłyszeć nie tylko
efektowne popisy gitarzysty, również wokalista Vile Valo prezentuje tutaj swoje bardziej drapieżne oblicze. Widać, że Panowie z
HIM próbują aspirować do miana kontynuatorów dokonań takich
legend, jak np. Black Sabbath czy Cathedral, grając doom metal.
Niestety, muszą jeszcze trochę nad tym popracować. Płyta jak
najbardziej spójna, melodyjna, jednak nie powala na kolana. Grupie należą się gratulacje, bo jest to naprawdę ciekawy zestaw. Gorąco polecam go każdemu fanowi tegoż gatunku muzycznego.
Profesor Leszek
Koczanowicz
Profesor Leszek Koczanowicz dnia 22 listopada 2007
roku otrzymał tytuł naukowy
profesora nauk humanistycznych. Tytuł ten został nadany
przez Prezydenta Rzeczpospolitej, Lecha Kaczyńskiego, w
oparciu o wniosek Centralnej
Komisji do Spraw Stopni i Tytułów. Profesor Koczanowicz
jest kierownikiem Katedry Kulturoznastwa na naszej uczelni.
Pracował na uniwerystetach
polskich we Wrocławiu i Opolu, jak również za granicą - na
uniwerytecie stanowym w Buf-
falo i Columbia University. W
Buffalo prowadził wykłady jako
visiting profesor. W 2005 roku
opublikował książkę ,,Wspólnota i emancypacje. Spór o
społeczeństwo post- konwencjonalne”. Publikacja ta spotkała się z wieloma pochlebnymi
recenzjami. Obecnie profesor
Koczanowicz prowadzi na naszej uczelni zajęcia z socjologii,
teorii współczesnej psychologii
i antropologii kulturowej.
MĘSKIE ,,FIGO - FAGO“
paznokciach lub przesadnym
kreowaniu własnego wizerunku poprzez fryzurę, ubiór i tzw.
lans. Potem trzeba odliczyć
pseudo-kibiców i innych „zdolniachów”. Wynik jest taki, że
normalnych mężczyzn zostało
nie więcej niż 20 procent. Skoro nie ma normalnych kolesi, to
siłą rzeczy i za sprawą naturalnej selekcji wymierają też normalne kobiety.
Ironia, sarkazm połączony
z satysfakcjonującym uśmiechem. Mistrzowie focha. Impertynencja. Brzmi groźnie?
No cóż... Przecież my, kobiety,
nie chcemy zostać w tyle i także
nabieramy męskich cech.
Krystyna Kubicka
Hanna Cześniczewska
Nie ma już prawdziwych kobiet,
które
ryczały
jak je facet rzucał dla innej
(a jeżeli są, to
gdzieś się schowały). Nie ma
też takich, które
przejmują
się
typowo męskimi
opiniami o kobietach… A przynajmniej starają
się tego nie okazywać. Podobnie
zresztą zaczynają
zanikać prawdziwi mężczyźni,
bowiem apogeum osiąga ilość
„facetów” określanych terminem „męskich ciap”, którzy
to w połączeniu z silną grupą
modnych ostatnio metroseksualistów sprawiają, że normalny
mężczyzna staje się gatunkiem
wymierającym. Goryczy dodaje
fakt, że z tej niewielkiej grupy, która jest po jasnej stronie
mocy, część, która nie jest ani
męskimi ciapami ani metroseksualistami, w obrzydliwy
sposób przeobraża się w „lalusiów”, których łatwo można
poznać po np. pomalowanych
Adrianna Jankowska
Kampus 13
„Bay, bay
maszkaro!”
Nie są trójwymiarowi jak Shrek. Nie oczarowują kaskadą barw. Nie operują piękną polszczyzną, ujmując błyskotliwymi dialogami.
Mimo to Czesio, Anusiak, Maślana i Konieczko
podbijają coraz więcej serc.
„Dzień dobry! Nazywam sie
Czesio i opowiem wam bajke,
bo lubie bajki prawie tyle samo
co gożkie rzale. Bardzo bardzo
niedawno temu…bardzo bardzo
niedaleko stond… Była sobie
szkoła. W szkole tej, jak to wszkole, były rórzne klasy. Ale była
tesz tam klasa Dróga Be…”
Tymi słowami rozpoczyna się
pierwsza polska kreskówka dla
dorosłych pt. „Włatcy Móch”,
która stopniowo zyskuje miano
kultowej. I choć jest wielu, którzy po przeczytaniu tych słów
oburzyli się uważając, że przesadą jest nazwanie bajki kultową,
to nawet oni dadzą się przekonać, że serial ten jest swoistym
fenomenem.
Polski South Park?
Choć często porównuje się
Włatców do South Park’u, twórcy obrazu stanowczo podkreślają, że nie wzorowali się na
amerykańskiej kreskówce i jak
mówią „To będzie satyryczna
wizja konfliktu pokoleń, ale nie
będziemy obśmiewali wszystkiego”. Pomysł sprawdził się,
bo serial ma sporą oglądalność
nie tylko w telewizji TV4, ale i w
Internecie. Już niedługo emisję
rozpocznie także MTV. Bajkę
sprzedano też do Wielkiej Brytanii oraz Niemiec, a na początek 2009 planuje się pojawienie
pełnometrażowej wersji przygód Czesia i spółki.
„Dzień dobry”
Co spowodowało, że Włatcy
cieszą się tak wielką popularnością nie tylko wśród młodych
ludzi?
Z pewnością jest to zasługa
niezwykle barwnych kreacji
14 Kampus
głównych bohaterów. Intelektualista Konieczko, prostacki
Anusiak, materialista Maślana i
Czesio, który jest po prostu rozkoszny. Oglądając serial nie sposób jest pozostać bezstronnym i
nie wybrać swojego faworyta z
pociesznej czwórki. Niekwestionowanym zwycięzcą rankingów
na ulubioną postać Władców
jest Czesio. W kobietach budzi
instynkty macierzyńskie, a mężczyzn ujmuje jego prawdziwość,
bezpośredniość. Jednak najbardziej rozpoznawalnym atrybutem Czesia jest jego głos i powiedzenia. „Dzień dobry” mówione
czesiowym głosem potrafi sprawić, że obcy sobie ludzie znajdują nić porozumienia. „Jako
dźwięk sms- a mam ustawione
„dzień dobry” Czesia. Pewnego
razu, gdy jechałam autobusem
dostałam wiadomość. W autobusie akurat panowała cisza
jak makiem zasiał, więc wszyscy
bez trudu usłyszeli, jaki mam
sygnał. Rozejrzałam się nieco
skonsternowana i zobaczyłam,
że kilka osób się do mnie uśmiecha. Na pewno też oglądają
Czesia”. Bywa również, że dzięki
Włatcom nudne spotkanie przekształca się w towarzyski sukces
„Koleżanka przyprowadziła na
imprezę chłopaka, którego nikt
nie znał. W pewnym momencie
zostałam z nim sama przy stoliku i delikatnie mówiąc rozmowa się nie kleiła. Wystarczyło,
że zapytałam, czy zna Włatców,
i przez resztę wieczoru nikt nie
mógł nas wyciągnąć na parkiet,
bo rozmawialiśmy o serialu. W
wielu domach niegramatyczny
język Czesia stał się codziennością. Potrawy nie są już „smakowite”, ale „smakowe”, gdy coś
nego), przez co Czesio bardzo
„smutkuje” i postanawia znaleźć
kompana. Na dobrą sprawę, to
właśnie Przekliniak (jak sama
nazwa wskazuje) wprowadza
wulgaryzmy do kreskówki. Jego
pojawienie spowodowało eskalację użycia powszechnie nam
znanych „brzydkich słów”. Do
tego momentu przekleństwa pojawiały się w serialu sporadycznie i były częściej neologizmami
tworzonymi przez ośmiolatków
niż inwektywami z prawdziwego
zdarzenia. Rola Misia, która wydawała się być epizodyczną, na
szczęście rozszerzyła się do tego
stopnia, że w odcinku „Ekshumancja” Przekliniak ratuje serial
Przekliniak
W dwudziestym pierwszym od zagłady.
odcinku drugiej serii pojawiła się
Kosmata demokracja
kolejna postać, która zaskarbiła
Włatcy często nawiązują do
sobie sympatię większości widzów - Miś Przekliniak. Ten plu- spraw aktualnie zajmujących
szowy byt, (choć jak sam twier- Polaków. Jak choćby odcinek
dzi „Nie jestem żaden bycio!”) „Radyjko babci”, w którym aujest nie tylko przytulanką, ale dycje pewnej stacji omamiły
także najlepszym przyjacielem babcię Anusiaka. Innym przyCzesia. Poznajemy go w dość kładem może być „Maksymalna
dramatycznych okolicznościach, kontrola”, nawiązująca do rekiedy to zostaje uprowadzony formy edukacji. Poruszana jest
przez „petronela” (bezdom- również tematyka społeczna
się kończy to jest to „resztówka” a pranie jest „bajuchą”. Nie
mówi się też „to mi się nie podoba” tylko „to mi się nie podobuje”, nie funkcjonuje już określenie „fajne” ale „fajniuśne” a
pytajnik „dlaczego” zastąpiono
„dlaczemu” (i analogiczna odpowiedź „dlatemu”). „W moim
domu nikt już nie mówi cześć
czy na razie, obowiązkową odzywką na pożegnanie jest Bay,
bay maszkaro”. Również pieśni
religijne zyskały nowy wymiar
odkąd Czesio podśpiewuje „Pan
jest moim pasterzem…”, „Alleluja”, „Ave Maria” i wiele innych.
Bohaterowie Włatcuf Móch
Czesio - mieszka na cmentarzu.
Jako że skumulowały się w nim
wszelkie wady rozwojowe i genetyczne, dopiero po śmierci może
normalnie funkcjonować. Czesio
jest bardzo kulturalny, niestety jego
maniery nieco ucierpiały w konsekwencji kolegowania się pozostałą
trójką. Jest mistrzem gry w myszykiszkę. Zawsze pogodny i pozytywnie nastawiony do życia. Chciałby
zostać piosenkarzem i śpiewać
gorzkie żale. Jego najbliższym przyjacielem jest Miś Przekliniak, a rodzinę stanowią Marcel (zmarły mąż
szkolnej higienistki) oraz Pułkownik.
Lubi muchy.
Anusiak - syn działacza związkowego. Jest zwolennikiem siłowych
rozwiązań, co szczególnie odbija
się na jednym z kolegów z klasy -
Zajkowskim. Jego charakterystyczny,
trudny do zrozumienia sposób mówienia jest spowodowany alergią, z
której byłby wyleczony, gdyby nie Czesio. Myślenie sprawia mu wyraźny
problem.
Konieczko - klasowy intelektualista. Często operuje słownictwem,
którego inne dzieci nie rozumieją.
Bardzo lubi eksperymenty (szczególnie na zwierzętach). Jego ulubionym obiektem eksperymentów jest
szczur Filipek. Jest bardzo kreatywny . Traktuje kolegów nieco protekcjonalnie.
Maślana - rozpieszczony burżuj.
Za najwyższą wartość uznaje pieniądze. Sponsoruje realizację wszelkich
pomysłów swoją kartą. Panicznie
boi się szatana.
i religijna. Włatcy w dowcipny
sposób szydzą z wad i mentalności Polaków. W odcinku „Miś
Przekliniak” Pani Frau poucza
dzieci, jak ważne jest sprzątanie świata, którego kluczowym
elementem jest segregowanie
śmieci. Puentą wykładu jest widok śmieciarki mieszającej podzielone odpadki. Dobry pomysł
i nieumiejętność jego realizacjitypowo polskie.
Co więcej, „obsada” serialu
to po prostu Polacy w pigułce.
Przyglądając się bliżej poszczególnym bohaterom możemy
zaobserwować przekrój całego
społeczeństwa. Anusiak, którego pościel ma barwy „Samoobrony”, reprezentuje ludność
wiejską, czasami prostą aż do
bólu. Nowobogacki Maślana
jest przykładem nuworyszy
zaślepionych pieniędzmi. Konieczko to przedstawiciel „wykształciuchów”, często bujających w chmurach. Czesio jest
członkiem tzw. „przypadkowej
społeczności”, żyjącej z dnia na
dzień, nie zainteresowanej władzą i równocześnie niebędącej
przedmiotem jej zainteresowania, za to często przedmiotem
kpin. Pani Frau - niereformowalna konserwatystka, w „realu”
prawdopodobnie
słuchałaby
Radia Maryja i głosowała na PiS.
Nawet postacie drugoplanowe
są związane z jakąś grupą społeczną. Pułkownik występuje w
imieniu kombatantów żyjących
tylko rozliczeniami
z
przeszłością. Marcel jest odzwierciedleniem ludzi, którym
używki spaczyły obraz świata, a
horyzonty myślowe nie sięgają
dalej niż poza dzień jutrzejszy.
Higienistka ambasadoruje nowoczesnym, postępowym kobietom w średnim wieku. Jej
skrajne wyemancypowanie uzewnętrzniło się m.in. w odcinku
„Wykopki”, kiedy biegała nago
po polu i uprawiała niezobowiązujący seks. Z kolei Andżelika (uczennica 2b, Czesio jej nie
lubi, „bo nie ma wacka”) jest
typowym przykładem ludzi zafascynowanych zachodem. Akcent
jej ojca do złudzenia przypomina sposób wypowiadania się
Mariusza Maksa Kolonki
(szczególnie w wykonaniu Macieja Sztura).
Kwatera Marcela
Nie bez znaczenia są postacie
drugoplanowe. Pani Frau - wychowawczyni chłopców, swymi
zakazami inspiruje większość
psot. Natomiast Pani Higienistka ratuje wesołą czwórkę z
wielu opresji i jest ich jedynym
sprzymierzeńcem w szkole. Coraz częściej pojawiają się też
postacie Marcela i Pułkownika,
którzy mają swoje kwatery na
cmentarzu, przez co stanowią
najbliższe otoczenie Czesia.
Choć serial nie zachwyca animacją, to właśnie prostota obrazu sprawia, że skupiamy się
na treści a nie formie. Mimo, że
każdy odcinek dotyczy odrębnego tematu, bardzo łatwo jest się
wciągnąć w perypetie czwórki
„degeneruchów”- jak głównych
bohaterów nazywa Pani Frau.
Scenarzysta i reżyser serialu
- Bartek Kędzierski, wykonał
kawał dobrej roboty nie tylko
tworząc „chłopaków”, ale również użyczając głosu Czesiowi i
Misiowi Przekliniakowi. Nie sposób też pominąć wspaniałych
kreacji Krzysztofa Kuleszy (Anusiak), Adama Cywki (Maślana),
Beaty Rakowskiej (Konieczko),
Elżbiety Solińskiej (Pani Frau)
oraz Krzysztofa Grębskiego (Higienistka, Marcel, Pułkownik).
Gap year, czyli zrób
sobie przerwę
Pierwszy dzień października. Rozglądam się
po sali pierwszoroczniaków. Wielu z moich
przyszłych kolegów wygląda, jakby wspomnienie liceum dawno zatarło się w ich pamięci. I
tak właśnie jest.
W Wielkiej Brytanii znakomita większość uczniów,
którzy kończą szkołę średnią,
nawet nie myśli o natychmiastowym podejmowaniu studiów. Mają czas. A dokładnie
rok, tzw. gap year, kiedy to
wychodzą spod maminych
spódnic i próbują smaku
samodzielności, wolności i
ryzyka. Co więcej, nie tylko
uczniom przysługują te przydługie wakacje. Również etatowi pracownicy korzystają z
możliwości zawieszenia obowiązków zawodowych nawet
na 3 lata, czyli tzw. sabbatical.
Niestety w Polsce nie jest
Włatcy Móch nie są oczywi- to powszechna praktyka. Od
ście idealni, „ale, że poniewarz dziecka jesteśmy ukierunkowszystkie bajki dobże
wywani na jakże
sie kończom, nie
przewidywalną
opowiem co by
drogę do sukbyło potem.”
cesu: skończyć
szkołę, pójść na
Karina
studia, a potem
Łuszcz
na
resztę
życia
do pracy.
Broń boże,
j a k i c h ko l w i e k
poślizgów czasowych! Teoria teorią,
a
p ra k t y ka
pokazuje,
że realia się
zmieniają.
Rów-
nież na naszej uczelni znajduje się grono osób, które wiekowo odróżnia się od reszty.
Dlaczego? Studenci pierwszego roku dziennikarstwa odpowiadają na to pytanie z lekką
konsternacją. Wielu wydawało się, że „złapali Pana Boga”
za nogi, dostając się na dzienne studia. Rodzice byli dumni, nauka darmowa, tylko kierunki niezbyt trafione… Inni
potrzebowali czasu na zastanowienie, co chcą dalej robić
w życiu. Skarżono się również
na mały wybór kierunków,
brak motywacji i perspektyw.
„Spóźnieni” studenci przez
wielu są uważani za osoby
niestałe, wybredne, bierne i
niezdyscyplinowane. Czy są
na dobrej drodze do stania
się życiowymi nieudacznikami? Nie sądzę. Za to pokuszę
się o stwierdzenie, że często
są to ludzie niezależni i o bardzo silnej woli, bo bez wątpienia potrzeba pewnej dozy
„odwagi obywatelskiej”, by
naginać czy nawet łamać kanony.
Karina Łuszcz
Kampus 15
Święta? Nie mam czasu.
Boże Narodzenie 2007, pyszna kolacja, prezenty i... no właśnie,
co się dzieje z tradycją obchodzenia świąt? Czy możemy śmiało powiedzieć, że nic się w niej nie zmieniło? Chyba każdy widzi zmiany,
pytanie tylko czy są to zmiany na lepsze, czy na gorsze.
Większość z was pamięta pewnie jeszcze świąteczną ucztę, dania
pachnące i smakujące wyjątkowo, czas spędzany razem z rodziną
przy wigilijnym stole. Czy jest to jednak to samo, co kilka, kilkanaście
lat temu? Niestety w znacznej liczbie przypadków nie.
Teraz święta ograniczają się najczęściej tylko do wspólnej kolacji,
otrzymania prezentów, złożenia życzeń, resztę czasu spędza się z radiem/komputerem/telewizorem. Media rozrosły się już na tyle, że
puszczane są specjalne programy, takie jak „Wigilia z ...”, gdzie kropki
oznaczają większość największych stacji telewizyjnych. Szeroki pakiet
filmów niemalże nie pozwala na oderwanie się od pilota. Komputer
podobnie, w nim zawsze można znaleźć coś lepszego, niż „rodzinne
pogaduchy”. Czyż nie pamiętacie czasów, gdy następnego dnia po
Wigilii całą rodziną szło się na przechadzkę, dzieci brały sanki, rodzice i dziadkowie rzucali się nawzajem śnieżkami, ileż radości z tak trywialnych i poniekąd tradycyjnych rzeczy. Święta to nie był tylko czas
na celebrowanie, był to też czas na właśnie rozmowę całą rodziną,
w wielu domach może być to jedyne takie spotkanie w roku, więc
czemu nie skorzystać z tego? Przez takie drobnostki, jak zaniechanie
rozmowy na rzecz ciekawego programu w telewizji, które powtarzają się co roku, można wyraźnie oddalić się od siebie.
Drugą sprawą, przez którą święta stają się coraz mniej tradycyjne,
jest praca. Coraz rzadziej dostajemy urlop, coraz więcej do zrobienia,
czas goni, szef może źle pomyśleć, jeśli weźmie się więcej dni...
I takimi oto myślami dochodzimy
do smutnego faktu, wiele osób
spędza święta samotnie, leżąc
brzuchem do góry na kanapie
i nie wiedząc co ze sobą zrobić.
Takie rzeczy mogą prowadzić do
dalszych powikłań, do zmiany
ogólnego nastawienia do życia.
W internecie można znaleźć
wiele stron, na których całkiem
młodzi ludzie (20-30 lat) żalą się,
że znowu święta samotnie, oto
wpis z bloga jednego z nich ,, No
i po wigilii... Sam, bez rodziny...
Ja, TV, komp, muzyka i fajki... I
co? Jakoś żyję. W sumie powinienem iść spać. Cholernie mi się
nie chce, a powinienem - na 10
do pracy. Ale jak tu spać...”, chyba nikt nie chciałby w ten sposób
opisać swoich świąt.
Z jednej strony można „obwinić” za to zmniejszającą się liczbę
wierzących, przez co nie przykła-
da się już tak wielkiej wagi do
tradycji, do celebrowania świąt.
Z drugiej strony wszyscy, wierzący i nie, przeznaczali ten czas na
spotkanie z rodziną, miłe posiedzenie, przegadanie wielu godzin
w ciepłej atmosferze.
Możemy więc wywnioskować,
że sęk tkwi w nasze mentalności,
która poprzez życie w biegu zakłóca niegdyś tak ważne dla nas
wydarzenia.
Teraz, po świętach i po przeczytaniu tego artykułu, zastanówmy się, czy możemy to w
jakikolwiek sposób zmienić, czy
możemy sprawić, by zahamować
ten proces, lub nawet go cofnąć.
Bo przecież co, jeśli nie tradycja i
rodzina, zostanie nam ze świąt?
Robert Popiuk
Ekstraklasa o krok
za daleko…
Tylko jeden sezon miała trwać ich absencja w najwyższej lidze.
Przed sezonem stawiani byli w roli faworytów do awansu, tymczasem po zdecydowanie nieudanej pierwszej rundzie zajmują
dopiero 7. miejsce i maja marne szanse na awans – mowa tu o „wojskowi” podnieśli się na tyle,
że potrafili wygrać prestiżowe
piłkarzach ręcznych AS-BAU Śląska Wrocław.
spotkanie z wiceliderem grupy
O tym jak bardzo zasłużonym i utytułowanym klubem jest Wro- Nielbą Wągrowiec na ich terecławski Śląsk, wie chyba każdy, ale niestety ostatnimi czasy ta uzna- nie, robiąc niespodziankę druna marka straciła nieco na jakości. O ile piłkarze po rundzie jesien- żynie, która do tej pory nie przenej liderują zapleczu ekstraklasy, o tyle niestety szczypiorniści tracą grała u siebie. Ten mecz pokazał
szanse na awans. Przed sezonem nikt nie spodziewał się tego, że jak niewiele mogło zabraknąć
„wojskowi” mogą tak słabo wypaść w pierwszej rundzie, nawet sami do szczęścia, gdyby nie porażki
zawodnicy nie potrafią określić, co jest przyczyną ich nierównej for- poniesione na początku rozgrymy. Usprawiedliwieniem może być fakt odejścia z zespołu trzech wek. Przed ostatnim meczem w
podstawowych zawodników. Zabrakło natomiast wzmocnień. Przed I rundzie Wrocławianie zajmosezonem wrocławskich szczypiornistów przejął nowy trener, powra- wali 4. miejsce w tabeli i mieli
cający po długich latach spędzonych w Niemczech jako zawodnik, szanse na awans o jedno oczko
a później trener Joachim Wacławczyk. Miał nadać drużynie nowy wyżej. Jednak nie udała im się ta
charakter i poprowadzić ich do upragnionego awansu. Tymcza- sztuka, przegrywając z niżej nosem już w 2. kolejce spotkań Śląsk przegrał u siebie ważny mecz z towaną Zieloną Górą i ostateczAZS – AWF Gorzów Wielkopolski. Wszyscy liczyli, ze to będzie tylko nie na półmetku rozgrywek 1 ligi
wypadek przy pracy i ze w dalszej części rozgrywek odrobią oni tę zajmując odległą 7. lokatę, tracą
stratę punktów. Tak jednak się nie stało. Choć potem przyszło zwy- do lidera aż 10 punktów!
Pocieszeniem może być barcięstwo w Wolsztynie i u siebie z Tczewem to jednak nieszczęśliwa
seria 3 porażek z rzędu, być może pogrzebała szanse awansu. W tym dzo dobra postawa lewoskrzyczasie nastąpiła zmiana na stanowisku trenera. Dotychczasowego dłowego „wojskowych” Piotra
szkoleniowca zastąpił II trener, a niegdyś znakomity piłkarz ręczny, Swata, który z dorobkiem 92 braKrzysztof Mistak. Pod wodzą nowego, a zarazem starego trenera mek prowadzi w klasyfikacji na
16 Kampus
najlepszego strzelca ligi. Eksperci, wypowiadający się w Polskim
Radiu Wrocław, zauważyli również wyróżniającą się postawę
studenta naszej uczelni, Rafała
Stachery. Podstawowy bramkarz
AS-BAU przed rozpoczęciem
obecnych rozgrywek miał propozycję zmiany barw klubowych
na inne. Jednak postanowił wypełnić kontrakt, którym związany jest do 2009 roku, mając nadzieję, że Śląsk rychło wróci do
ekstraklasy. Podopieczni Mistaka
mają, co prawda, znikomą szansę na awans, przed nimi jednak
kolejna, miejmy nadzieję lepiej
zapowiadająca się runda!
MK,RS

Podobne dokumenty