Annales Universitatis Paedagogicae Cracoviensis 66

Transkrypt

Annales Universitatis Paedagogicae Cracoviensis 66
66
Annales
Universitatis
Paedagogicae
Cracoviensis
Studia Historica VIII
pod redakcją
Jerzego Gołębiowskiego
Krzysztofa Polka
Wydawnictwo Naukowe
Uniwersytetu Pedagogicznego
Kraków 2009
Rada Naukowa
Jacek Chrobaczyński (Kraków), Andrzej Essen (Kraków), Marek Kazimierz Kamiński
(Warszawa), Kazimierz Karolczak (Kraków), Franciszek Leśniak (Kraków), Marian Mudryj
(Lwów), Czesław Nowarski (Kraków), Michał Parczewski (Kraków), Aivas Ragauskas (Wilno),
Jerzy Rajman (Kraków), Marek Wilczyński (Kraków), Josef Žemlíčka (Praga)
Redaktor naczelny Jerzy Gołębiowski ([email protected])
Sekretarz redakcji Krzysztof Polek ([email protected])
Adres redakcji
Instytut Historii UP, 30–084 Kraków, ul. Podchorążych 2, p. 340
Recenzenci
prof. UJ dr hab. Irena Paczyńska
prof. dr hab. Jan M. Małecki
© Copyright by Wydawnictwo Naukowe UP, Kraków 2009
ISSN 1689–9903
Redakcja/Dział Promocji
Wydawnictwo Naukowe UP
30-084 Kraków, ul. Podchorążych 2
tel./fax (12) 662-63-83, tel. (12) 662-67-56
e-mail: [email protected]
Zapraszamy na stronę internetową:
http://www.wydawnictwoup.pl
druk i oprawa
Zespół Poligraficzny UP, zam. 69/09
Folia 66
Annales Universitatis Paedagogicae Cracoviensis
Studia Historica VIII (2009)
ARTYKUŁY
Teresa Wnętrzak
Św. Hieronim – magister puellarum
Święty Hieronim był jedną z najwybitniejszych postaci w Kościele przełomu IV i V
wieku i nie sposób tu przedstawić, nawet w skrócie, całokształtu jego działalności.
Oto garść podstawowych faktów z jego biografii. Urodził się w Strydonie, w Dalmacji,
niemal na pewno w roku 331. Taka datę podaje Prosper z Akwitanii, świecki teolog
i kronikarz1. Pochodził z rodziny chrześcijańskiej. W dość młodym wieku został wysłany przez ojca na naukę do Rzymu. W Rzymie odbył studia klasyczne, gruntownie
poznając łacińską literaturę klasyczną (szczególnie Cycerona); tam też (przed rokiem 366) przyjął chrzest. Następnie, w trudnym do ustalenia okresie (druga połowa
lat 60. IV w.) był w Trewirze, potem (przełom lat 60. i 70.) w Akwilei, gdzie pozostał
nieco dłużej, rozpoczynając życie monastyczne i praktyki ascetyczne. W 372 roku
wyruszył na Wschód. Był w Antiochii, żył jako pustelnik na pustyni Chalkis. W 378
roku został wyświęcony na kapłana. W 380 roku, wracając na Zachód, zatrzymał
się na kilka miesięcy w Konstantynopolu, ale opuścił miasto już w roku 381, jeszcze
przed rozpoczęciem soboru konstantynopolitańskiego. W latach 382–385 przebywał w Rzymie jako sekretarz papieża Damazego i na jego polecenie zaczął pracę
nad poprawieniem istniejącego łacińskiego przekładu Biblii. Po śmierci Damazego,
w roku 385 powrócił na Wschód. Resztę życia spędził w klasztorze w Betlejem. Stąd
utrzymywał żywe kontakty z przyjaciółmi w różnych miejscach imperium. Tu zmarł
w 419 lub 420 roku2.
Niewielu autorom, i to nie tylko literatury starożytnej, dane było utrwalić się
w pamięci potomnych tak wielką ilością dzieł. Pisma jego, zaledwie wyszły spod pióra, już były rozchwytywane, przepisywane, rozpowszechniane i czytane w całym łacińskim świecie chrześcijańskim. Nie było przesadą oświadczenie Pawła Orozjusza
z 415 roku, że „cały Zachód czeka na słowa mnicha z Betlejem jak suche runo na
rosę niebieską”3, to samo niewiele później stwierdza Jan Kasjan: „Pisma tego mnicha
1 J.N.D. Kelly, Hieronim, przeł. R. Wiśniewski, Warszawa 2003, s. 7. Sylwetkę św. Hieronima
przedstawia także krótko B. Degórski w swym wstępie do: Św. Hieronim, Żywoty mnichów
Pawła, Hilariona, Malchusa, Źródła Monastyczne, Tyniec–Kraków 1995, s. 11–21.
2 Vademecum historyka starożytnej Grecji i Rzymu, tom III, praca zbiorowa pod red.
E. Wipszyckiej, Warszawa 1999, s. 190–191.
3 P. Orozjusz, Liber apolog. contra Pelag. 4,6; przekład J. Czuja w przedmowie do: Św. Hieronim, Listy, Warszawa 1952, t. I, s. XVIII.
[4]
Teresa Wnętrzak
świecą na całym świecie jak Boskie pochodnie”4. Naprawdę powszechną poczytność
i ogólne uznanie pisma Hieronima zdobyły w wiekach średnich – od wieku XI ich
Autor jaśnieje wśród Doktorów Kościoła Zachodniego obok Ambrożego, Augustyna
i Grzegorza Wielkiego jako jeden z czterech niedościgłych mistrzów boskiej i ludzkiej mądrości.
Postać św. Hieronima, jego zainteresowania, temperament, zdolności, sposób
patrzenia na świat, na ludzi, na współczesne mu zagadnienia najwyraźniej rysują się w świetle jego listów. Jakkolwiek zaadresowane są do określonych osób, to
jednak nie ulega wątpliwości, że autor przeznaczył je dla szerszego koła czytelników. Świadczy o tym nawet sama forma listów, wypracowana z wielką starannością, i treść, na którą składają się zagadnienia o bardzo powszechnym znaczeniu.
Ze względu na treść Hieronimowe listy można podzielić: osobiste, w których autor
mówi o sobie samym i o swoich bliskich; na pocieszające (litterae consolatoriae),
do których należy m.in. Epitaphium Sanctae Paulae; zachęcające do dobrego życia
i do życia ascetyczno-mniszego (litterae exhortatoriae), do których należy omawiany tu list 22 do Eustochium; listy wychowawcze, które są ściśle związane z poprzednimi i nawzajem się uzupełniają, jak omawiane tu również listy 79, 107 i 128; listy
egzegetyczno-biblijne, które w sposób dłuższy lub krótszy wyjaśniają trudne miejsca
Pisma Świętego, np. listy 18, 20, 21, 28, 29, 34, 36; listy polemiczno-apologetyczne,
w których św. Hieronim jako człowiek, biblista i mnich broni się przed nieprzyjaciółmi, usprawiedliwiając swoje postępowanie, np. listy 40, 48, 505. Twórczość epistolograficzna św. Hieronima tylko formalnie należy do epistolografii – rozpatrywana od
strony treści stanowi zbiór rozpraw naukowych: historycznych, dydaktycznych, polemiczno-apologetycznych, egzegetycznych6. Sam autor określa swój list 22 nie tylko jako list – epistula, lecz także słowem libellus, czyli książeczka7. Z listów Hieronim
daje się poznać jako genialny egzegeta, pasjonujący się nieprzebranym bogactwem
zagadnień związanych z Pismem Świętym, asceta i płomienny propagator ascetycznego życia, pracowity mnich uczący się wytrwale trudnego języka hebrajskiego,
znakomity teolog i tłumacz, gorliwy obrońca Kościoła walczący z herezjami i błędami. Bo chociaż są one, jak powiedzieliśmy, rozprawami naukowymi zawierającymi
zagadnienia interesujące cały świat chrześcijański, to jednak forma listu pozwoliła
mu wprowadzić wiele osobistego pierwiastka, a szczerość i bezpośredniość, z jaką
mówi o sobie, przedstawia go nie tylko w uroczystej szacie wielkiego świętego i myśliciela, ale także jako człowieka podlegającego ludzkim słabościom, pełnego niepewności i pokus, walczącego z tymi pokusami przez pracę i posty, jako człowieka
prostolinijnego i skromnego, ale obdarzonego żywiołowym temperamentem, jako
gorliwego chrześcijanina będącego w duchowej rozterce, ponieważ nie może oprzeć
się urokom literatury pogańskiej. Listy św. Hieronima są niewątpliwie tak ważne, iż
4 Listy...
J. Kasjan, De incarnatione 7, 26,1; przekład J. Czuja w przedmowie do: Św. Hieronim,
5 Na temat starochrześcijańskiej epistolografii oraz o listach św. Hieronima pisze
B. Degórski, Wstęp; [do:] Św. Hieronim, Listy do Eustochium, Źródła Monastyczne, Tyniec–
Kraków 2004, s. 51–57; 57–60. Por. Epistolografia chrześcijańska, [w:] J.M. Szymusiak,
M. Starowieyski, Słownik wczesnochrześcijańskiego piśmiennictwa, Poznań 1971.
6 7 B. Degórski, Wstęp, [do:] Św. Hieronim, Listy do Eustochium..., s. XX.
List 22,2.
Św. Hieronim – magister puellarum
[5]
należy umieścić je zaraz po jego największym dziele, tłumaczeniu na język łaciński
Pisma Świętego – po Wulgacie. Powodem tego są przede wszystkim zagadnienia,
które listy poruszają, oraz wykwintny, pełen krasomówczego piękna styl pisarski
autora8.
Trzy lata, jakie Hieronim spędził w Rzymie, były najszczęśliwszym okresem
w jego życiu9. Jak pisze autor jego biografii, niezależnie od bieżącej pracy dla
Damazego, otworzyło się przed nim pole do działalności całkowicie nowej i przynoszącej wiele satysfakcji10. Dotychczas występował w roli gorliwego ascety, badacza
i pisarza oraz polemisty. Nigdy wcześniej nie utrzymywał bliskich oraz naznaczonych wzajemnym szacunkiem i przyjaźnią kontaktów z kobietami. Teraz stało się
jego udziałem wielkie i całkowicie nowe doświadczenie. Został wybrany na przewodnika duchowego i nauczyciela Biblii przez szacowną grupę wysoko urodzonych
i bardzo bogatych rzymskich dam, zarówno kobiet dojrzałych, jak i młodych dziewcząt11. Po przybyciu do Rzymu został przedstawiony dwóm grupom pobożnych dam,
które niekiedy już od wielu lat prowadziły życie w skrajnej ascezie, wzorowanej
na ideałach i praktykach sławnych ojców z pustyni egipskiej12. Stał się duchowym
przewodnikiem rzymskich kobiet-mniszek, które miały zwyczaj gromadzić się na
wspólnej modlitwie i starały się wieść wzorowe życie chrześcijańskie13. Głównie
na podstawie tego źródła, jakim są listy, możemy poznać Hieronima jako ojca duchowego mniszek rzymskich; trzeba wymienić tu skierowany do Eustochium list–
traktat o wartości czystości chrześcijańskiej, ukazujący, jak powinno wyglądać życie
mniszki, trzy listy (38, 23, 24) do Marcelli – o wzorcach dla mniszek, które powinny
one naśladować, list do Oceana ukazujący wzorowe życie i śmierć Fabioli (list 77),
do Pryncypii – o życiu i śmierci Marcelli (list 127), do Eustochium – o życiu i śmierci
jej matki Pauli (list 108), do Pammachiusza, wdowca, który postanowił wieść życie mnisze, w którym wychwala radość poświęcenia się Bogu przez czystość i życie
w ascezie (list 66).
Wśród znaczących mniszek rzymskich, którym przewodził Hieronim, były dwie
wywodzące się z rodów arystokratycznych wdowy, Marcella i Paula. Hieronim najpierw spotkał Paulę, jak bowiem sam później wspominał, kiedy w 382 roku przybył
do Rzymu u boku biskupów Epifaniusza i Paulina, pierwszy z nich zatrzymał się właśnie w jej domu, a drugi bywał w nim częstym gościem14. Skoro należał do ich otoczenia, musiał być często zapraszany przez Paulę, minęło jednak kilka miesięcy, zanim
B. Degórski, Wstęp..., s. XX.
8
J.N.D. Kelly, Hieronim..., s. 108.
9
Ibidem.
10
Jego patrona, papieża Damazego, także otaczało uwielbienie wytwornych dam, toteż
nadano mu przezwisko „zausznika matron” – „matronarum ausculapius”: Collectio Avellana,
Ep.1 (CSEL 35,4).
11
J.N.D. Kelly, Hieronim..., s. 109.
12
O żeńskim życiu ascetyczno-mniszym w Wiecznym Mieście, którym kierował św.
Hieronim por. L. Mirri, La vita ascetica femminile in san Girolamo, Ponitficia Universita’ San
Tommaso d`Aquino, Roma 1992.
13
Korzystam z następującego przekładu polskiego listów św. Hieronima: Św. Hieronim,
Listy, tom I–III, przeł. J. Czuj, Warszawa 1952. Przekład na podstawie wydania: J.-P. Migne,
Patrologiae Cursus Completus, series Latina, (PL), t. XXII. Por. nowszy przekład B. Degórskiego,
14
[6]
Teresa Wnętrzak
stał się bliskim przyjacielem jej rodziny15. Pochodząca ze znakomitego rodu i władająca znacznym majątkiem Paula miała wówczas trzydzieści pięć lat (urodziła się
5 czerwca 347 roku)16, była więc od Hieronima młodsza o szesnaście lat. Była wdową i matką pięciorga dzieci: Blezylli, Pauliny, Eustochium, Rufiny i najmłodszego,
syna, Toksocjusza. Hieronim zaznacza17, że po tym, jak dała mężowi, Toksocjuszowi,
należącemu do sławnego rodu Juliuszów, męskiego potomka, zaprzestała, z powodów religijnych, współżycia małżeńskiego18. Już jako małżonka, Paula żywiła
chęć prowadzenia życia umartwionego i w szczególny sposób poświęconego Bogu.
Musiała jednak uczestniczyć w różnych przyjęciach, ucztach i świętach, zobowiązana była bogato się ubierać, używać kosmetyków19 i drogocennych ozdób. Coraz bardziej jednak rosła w niej chęć życia pokutniczego i mniszego. Po urodzeniu syna żyła
z mężem w przyjaźni i jedności, ale jak brat z siostrą, i mogła swobodnie kroczyć
drogą rad ewangelicznych. Gdy owdowiała w wieku trzydziestu dwóch lat, całkowicie poświęciła się Bogu, zamieniła swój pałac na klasztor i stała się jego przełożoną20. Jednocześnie nie przestawała być matką dla swoich dzieci. Pierwszymi mniszkami klasztoru były dawne mieszkanki jej pałacu: służące i niewolnice. Hieronim,
częsty gość w jej pałacu, wykładał zgromadzonym mniszkom Pismo Święte – na te
wykłady Paula przyprowadzała swoje córki. W ten sposób Blezylla i Eustochium,
podobnie jak sama Paula, szybko poznały języki biblijne i były w stanie rozumieć
teksty hebrajskie i greckie.
Pierwszą znaną mniszką i przywódczynią tego rodzaju życia poświęconego
Bogu była Marcella. Wysoko urodzona – pochodziła bowiem z rodziny senatorskiej,
wraz ze wstępem i opracowaniem, wybranych listów: Św. Hieronim, Listy do Eustochium.
Listy 22,31,108, Źródła Monastyczne, Tyniec–Kraków 2004.
W przedmowie do przekładu (s. XIX, XX) J. Czuj pisze, że trudno określić zasięg i rozmiary działalności epistolograficznej Hieronima, bo nie wiemy, ile listów zaginęło. W wykazie
z roku 392 sam autor wymienia niektóre ważniejsze listy, a nawet mówi o opublikowanych
zbiorach: Epistolarum ad diversos liber unus (Księga listów do różnych osób) i Ad Marcellam
epistolarum liber unus (Księga listów do Marcelli). O listach zaś do Pauli i Eustochium mówi,
że nie można ustalić ich liczby, bo pisze do nich codziennie. Liczba listów w wydaniu Migne`a
wynosi 154, z czego Hieronimowych jest 117 lub 116. Reszta pochodzi od różnych osób,
w tym najwięcej od św. Augustyna (8), lub mają jakiś związek albo z nim samym, albo z kwestiami przez niego poruszanymi.
Większość podanych dalej wiadomości biograficznych na temat Pauli pochodzi z listu
108, będącego pocieszeniem (consolatio) skierowanym do córki Eustochium po jej śmierci
w 404 roku.
List 45,3 świadczy, że między przyjazdem do Rzymu a zawiązaniem znajomości
z Paulą i jej domownikami minął pewien czas.
15
J.N.D. Kelly, Hieronim..., s. 109.
16
List 108,4.
17
J.N.D. Kelly, Hieronim.., s. 109.
18
Hieronim w kilku miejscach potępia używanie kosmetyków, por. list 54,7; 79, 7,7.
W Piśmie Świętym nie spotykamy wyraźnego zakazu używania kosmetyków, niemniej jednak także przed Hieronimem istniało przekonanie u niektórych ojców o niestosowności czy
nawet grzeszności używania kosmetyków, np. Tertulian, De cultu feminarum 2,3,1–2,6,4;
Cyprian, De habitu virginum 14.
19
B. Degórski, Wstęp..., s. 48–49.
20
Św. Hieronim – magister puellarum
[7]
a liczni jej przodkowie byli konsulami – bardzo wcześnie poślubiła Cereala, po sześciu miesiącach owdowiała. Piękna, bogata i cnotliwa kobieta „wbrew naciskom
matki odrzuciła kuszące propozycje kolejnego małżeństwa i postanowiła poświęcić
się czystości stanu wdowiego oraz życiu naznaczonemu prostotą, postami i czytaniem Biblii”21. J.N.D. Kelly podaje22, że lektura Żywotu św. Antoniego23, a następnie
osobiste kontakty z biskupem Piotrem z Aleksandrii zrodziły w niej podziw dla dyscypliny mnichów, dziewic i wdów z doliny Nilu, co znalazło odbicie w jej własnym
trybie życia24. Unikając w swoim stroju i pożywieniu wszystkiego, co zahaczało
o zbytek bądź oddalało się od natury, Marcella stała się pierwszą rzymską damą,
która złożyła „śluby zakonne”, i to w czasie, gdy było to postrzegane jako zachowanie dziwaczne i raczej nie budzące szacunku25. Jej dom znajdował się na Awentynie,
będącym wówczas ulubioną dzielnicą bogaczy i arystokratów. Mieszkała w nim razem z pozyskaną dla ascezy matką Albiną i uczyniła miejscem spotkań grupy kobiet
i dziewcząt z warstw wyższych, oddanych bliskim jej ideałom26. Zarówno Paula, jak
i jej córka Eustochium, były uczennicami Marcelli. Hieronim spotkał wówczas także najstarszą córkę Pauli, Blezyllę, dziewczynę nie mającą jeszcze dwudziestu lat,
przygotowywaną do dobrego wydania za mąż. Poza tym z pewnością poznał Asellę,
blisko pięćdziesięcioletnią kobietę należącą do otoczenia Marcelli27. Jak czytamy
w liście 24, gdy Asella miała zaledwie dziesięć lat28 poświęciła się życiu w dziewictwie i teraz zamieszkiwała w ciasnej celi, oddając się pracy i surowym postom,
a w opinii Hieronima była ona idealnym wzorem dla wdów i młodych dziewcząt29.
Była w tym gronie Lea, bliska przyjaciółka Marcelli i, podobnie jak ona, wdowa, która po śmierci męża całkowicie zerwała ze światem30. Na jej temat jest list 23: także i ona nigdy nie wychodziła ze swej sypialni, nie dbała o jedzenie i ubiór, uległa
i pokorna, zebrała wokół siebie grupę uczennic, które nauczała swoim przykładem31.
Marcella, Paula i inne kobiety z ich środowiska, jakie poznajemy z listów Hieronima,
zdaniem biografa tego ostatniego, stanowią interesujący przykład na to, czym było
21
J.N.D. Kelly, Hieronim..., s. 109. Większość podanych o niej informacji pochodzi z listu
127, pośmiertnego wspomnienia o Marcelli, adresowanego w 412 roku do jej bliskiej przyjaciółki, Pryncypii.
J.N.D. Kelly, Hieronim..., s. 110.
22
Święty Antoni, patriarcha mnichów, urodził się w Egipcie w 251 roku. Mając około
dwudziestu lat, poświęcił się życiu pustelniczemu. Zgromadzili się wokół niego uczniowie,
których stał się opatem. Zmarł około 356 roku. Jego żywot napisał św. Atanazy Aleksandryjski
(Vita S. Antonii, PG 26, 837–976).
23
List 127,5.
24
J.N.D. Kelly, Hieronim..., s. 110.
25
Ibidem.
26
Ibidem.
27
Było to prywatne poświęcenie, bo według trzeciego synodu kartagińskiego, kan.
4, nie wolno było poświęcać dziewic przed dwudziestym piątym rokiem życia – podaję za:
Św. Hieronim, Listy, przekł. J. Czuj, t. I, przypis 2, s. 165.
28
List 24,5.
29
J.N.D. Kelly, Hieronim..., s. 110.
30
Ibidem.
31
[8]
Teresa Wnętrzak
zaangażowane chrześcijaństwo dla jego wyznawców, głównie kobiet, w Rzymie
w latach 60.–80. IV wieku. Hieronim pisze nawet o „powołaniu mniszym”, gdy nazywa Leę „przełożoną klasztoru i dziewic”32. Na formalne struktury i reguły zakonne
trzeba było jeszcze poczekać, ale od strony praktycznej kobiety te rzeczywiście były
mniszkami33. J.N.D. Kelly tak charakteryzuje styl życia tych szlachetnych niewiast:
Mieszkały w swoich okazałych domach, spotykały się, by studiować Biblię, udawały się
na nabożeństwa w bazylikach i przy grobach męczenników. Dla nich ideał życia chrześcijańskiego wyrażał się w różnym stopniu praktykowanym wycofaniem się ze świata,
w długich i ciężkich postach, w noszeniu surowych, a nawet nędznych szat, w unikaniu
wygód takich jak łaźnie, a nade wszystko w zachowaniu czystości. Wyrzeczenia te, kontrastujące z obyczajami współczesnych ludzi należących do klas wyższych, chrześcijan
i pogan, podejmowane były z powodu mocnego przeświadczenia, że one czynią życie
ludzkie bliższe modelowi ewangelicznemu. Ich pobożność była silnie nakierowana na
osobę Chrystusa i wyrażała się w długotrwałych modlitwach, łzach skruchy i nieustannej lekturze Pisma Świętego34.
Biograf Hieronima jest zdania, że przebywanie z tymi kobietami zaspokajało
odczuwaną głęboko potrzebę jego psychiki, pozwoliło ujawnić się subtelności jego
uczuć, wyzwoliło umiejętność dostosowania się do różnych osobowości oraz siłę,
z jaką potrafił oddziaływać na ludzi. Rozpoczął też Hieronim propagowanie w Rzymie ascetyzmu typu wschodniego, rozpalił serca swoich podopiecznych entuzjazmem, pomógł swoim przyjaciółkom zaprowadzić porządek i stały rytm w ich praktykach religijnych, a przede wszystkim kształtował ich formację duchową przez
dobrą znajomość Biblii35.
W tym czasie, w latach 380–390, Hieronim, identyfikując się z Orygenesem,
za oczywistą uważał tożsamość umysłów mężczyzn i kobiet. Jego zdaniem, ideał
ascetycznej i niestrudzonej pracy umysłu w połączeniu z życiem według Boskiego
Prawa w całej pełni mógł objąć dojrzałe i wykształcone kobiety, takie jak Marcella
i Paula. Posiadały one duchowe i kulturalne predyspozycje, które umożliwiały im
32 33 34 List 23,2.
J.N.D.Kelly, Hieronim..., s. 111.
Ibidem.
J.N.D. Kelly, Hieronim..., s. 112 pisze, że zwłaszcza Marcella dążyła do wyjaśnienia
wszystkich niejasności tekstu biblijnego, głównie natury językowej i, chociaż spotykali się
często, nalegała, by udzielił odpowiedzi na piśmie. Owocem tego jest zachowana korespondencja, obejmująca szesnaście listów (żaden, niestety, nie pochodzi od Marcelli). Niektóre
z nich są bardzo techniczne, poświęcone analizie miejsc niejasno przełożonych z hebrajskiego, czy hebrajskich słów i wyrażeń, które tłumacze wersji łacińskich zachowali w postaci, jaką
znaleźli w Septuagincie. Hieronim chętnie udzielał Marcelli pomocy: w jednym z listów stara
się wyjaśnić niuanse imion, jakimi Żydzi nazywali Boga, w trzech innych znaczenie wyrażeń „alleluja”, „amen”, „maran atha”, muzyczno-liturgicznego znaku „sela” (71 razy w Księdze
Psalmów), terminu „efod” (określajacego strój kapłański), „terafim” (posągi kultowe) – w listach 25, 26, 28, 29. W liście 34 pisze o tym, że poprawia grecką wersję Biblii i ubolewa, że do
tego akurat psalmu nie zachował się komentarz Orygenesa. W listach 41 i 42 (385 rok) stara
się uzbroić Marcellę przeciw propagandzie montanistów i nowacjan. Por. także: T. Skibiński,
Mniszki i egzegetki – kobieta a Pismo Święte w świetle korespondencji świętego Hieronima, [w:]
Kobieta w starożytności chrześcijańskiej, Studia Antiquitatis Christinae 14, Warszawa 1999,
s. 83–91.
35 Św. Hieronim – magister puellarum
[9]
taki sposób życia. W wyższych warstwach wykształcone kobiety były zjawiskiem
powszechnym. Pałac Marcelli był miejscem spotkań duchownych ze Wschodu, jej
znajomość greki prawdopodobnie nie ustępowała grece Ambrożego, a jej biblioteka
była dobrze zaopatrzona w najnowsze książki greckie. W Rzymie IV wieku była to
rzecz rzadka36. Kobiety przepisywały i rozdawały komentarze i przekłady37. Marcella
i osoby do niej podobne pomagały innym chrześcijanom rozeznawać się w świecie
literatury religijnej, w którym do Italii z greckiego Wschodu napływały doktrynalne
listy, pisma i wypowiedzi38. Wzorzec kultury propagowanej przez Hieronima zakładał, że każda kobieta z warstw wyższych, podobnie jak każdy mężczyzna, ma w sobie „serce, w którym pomieszczona jest cała biblioteka książek”39. Swoje stanowisko
w kwestii roli kobiet w kulturze oparł na Orygenesowej wizji człowieka duchowego. Według tego modelu osoby ludzkiej, duch tylko przez krótką chwilę przebywa
w ciele, wyposażonym w cechy płciowe, kobiece i męskie. Osoby „duchowe” miały
możliwość prowadzenia życia pozbawionego „zagrożeń” i ograniczeń ze strony ciała, życia opartego na podobieństwie umysłów40.
Do grona światłych kobiet, które zapragnęły studiować pisma biblijne, należała
również Paula. W późniejszym czasie nauczyła się nawet czytać Psalmy po hebrajsku bez śladu obcego akcentu41. W studiach biblijnych nie interesowały jej uczone
rozważania nad znaczeniem niejasnych słów i wyrażeń, ale moralne i duchowe, budujące przesłanie42. W jednym z listów napisanych w tym czasie do Pauli Hieronim
podaje spis dzieł wszechstronnego uczonego rzymskiego Warrona (116–27 p.n.e.)
oraz Orygenesa, przez co pragnie dowieść większego bogactwa twórczości autora
chrześcijańskiego43. Drugi list był pocieszeniem (consolatio), napisanym po śmierci
najstarszej córki Pauli, Blezylli, zmarłej w październiku lub listopadzie 384 roku44.
Powyższe uwagi podaję za: P. Brown, Ciało i społeczeństwo. Mężczyźni, kobiety i abstynencja seksualna we wczesnym chrześcijaństwie, przeł. I. Kania, Kraków 2006, s. 386.
36 37 38 39 40 41 List 49,2.
P. Brown, Ciało i społeczeństwo..., s. 388.
Ibidem, s. 387.
Ibidem, s. 390.
List 108,27.
Hieronim nie miał trudności z jego dostarczeniem. Przykładem może być list 30
(pisany w 384 roku), w którym poucza Paulę o etymologii liter hebrajskich w psalmie 118
i o ich znaczeniu, i w związku z tym wykłada krótko Boskie tajemnice. Dzieli litery na siedem
grup i odkrywa, że każda z nich kryje w sobie głęboką prawdę mistyczną, np. Alef znaczy
„nauczanie”, Bet „dom’, Gimel „pełnię”, a Dalet „odnoszący się do tablic (czyli pisania)”. Na tej
podstawie dochodzi do wniosku, że sam alfabet głosi, iż „nauka Kościoła, który jest domem
Bożym, znajduje się w pełności ksiąg Bożych”.
42 43 List 33.
List 39 napisany w ostatnich miesiącach 384 roku. Blezylla, chociaż była chrześcijanką, korzystała z wesołego życia arystokratycznego Rzymu, zawarła dobre małżeństwo
i nawet wówczas, gdy po siedmiu miesiącach owdowiała, nie potrafiła wyzwolić się z więzów świata, zajęta strojami i wyglądem. Hieronim bardzo się tym niepokoił i zamęczał całą
rodzinę ciągłymi upomnieniami pod jej adresem. Potem, nagle, po ataku choroby, po której
powróciła do zdrowia, Blezylla całkowicie się zmieniła. Zaczęła podejmować surowe umartwienia i poświęcać się modlitwie, pokucie i studiom nad Pismem. Pokonała nawet trudności
44 [10]
Teresa Wnętrzak
Hieronim nie mógł zaakceptować tak wielkiej rozpaczy i bardzo Paulę za to uczucie
zganił. List, który miał nieść słowa pocieszenia i zaczynał się od pochwały zmarłej,
zamienił się w krytykę nadmiernego smutku pogrążonej w żałobie matki. Płacz i łzy
nie zasługują same w sobie na potępienie, skoro i Jezus płakał nad Łazarzem – przyznaje i zapewnia, że jego ból jest nie mniejszy niż ból Pauli, ponieważ uważa się za
ojca Blezylli wedle ducha45. Dalej pisze, że płakać przystoi nad zmarłym grzesznikiem,
który poszedł do piekła; my, którym przy śmierci towarzyszy orszak Aniołów, którym
wychodzi naprzeciw Chrystus, powinniśmy martwić się, gdy zbyt długo przebywamy
z dala od Pana46. Trzeba raczej powinszować Blezylli tego, że przeszła z ciemności do
światła, na spotkanie twarzą w twarz z Chrystusem. Paula powinna też pamiętać, że
nie jest tylko matką, ale i chrześcijanką, która oddała się ascezie. Zbawicielowi nie
podobają się takie posty i takie umartwienia, które płyną z boleści. Gdyby wierzyła,
że córka przeszła do lepszych rzeczy, nie smuciłaby się na podobieństwo pogan47.
Prawdziwie chrześcijańskim zachowaniem wobec śmierci jest postawa bohaterskiej
Melanii, która, gdy w krótkim czasie straciła męża i dwóch synów, padła na twarz
przed Chrystusem ze słowami, iż teraz uwolniona od ciężaru będzie swobodniej mu
służyła48. Smutek Pauli jest wyrazem niewdzięczności ocierającej się o świętokradztwo49. Dla Blezylli, przebywającej z Maryją i świętymi, zachowanie matki musi być
prawdziwą torturą50. List kończy się popisem kwiecistej retoryki – Hieronim zapewnia, że imię Blezylli nigdy nie umrze w jego książkach i w ten sposób żyjąca w niebie
z Chrystusem uzyska także nieśmiertelność ziemską51.
Równie droga jak Paula, a nawet bliższa jego ideałowi doskonałości chrześcijańskiej, była jej trzecia córka, Julia Eustochium52, która miała stać się jego oddaną towarzyszką po kres życia (418/419 rok), tylko o rok poprzedzając jego śmierć.
Między liczącym już ponad pięćdziesiąt lat mnichem i kilkunastoletnią dziewczyną53
zaczęła rozwijać się przyjaźń i porozumienie54. Razem z Paulą i siostrą Blezyllą
języka hebrajskiego i w opanowaniu i śpiewaniu psalmów szła w zawody z matką – list 39.
Stan napięcia emocjonalnego i fizycznego okazał się zgubny dla jej organizmu i po czterech
miesiącach Blezylla nie żyła. Rozpacz matki była tak wielka, że na pogrzebie córki straciła
przytomność. O Blezylli czytamy w liście 38. J.N.D. Kelly, Hieronim..., s. 117.
45 46 47 List 39,2.
List 39,3.
List 39,3.
List 39,5. Chodzi o Melanię Starszą, bogatą arystokratkę rzymską. Ok. 372 roku opuściła ona Rzym, udając się do Egiptu i Palestyny, a w 378 roku wraz z Rufinem, swym przyjacielem i doradcą, założyła podwójny klasztor w Jerozolimie. Mamy o niej wzmiankę także
w liście 2 do Rufina i w liście 143.
48 49 50 J.N.D. Kelly, Hieronim..., s. 118.
List 39,7.
List 39,8. Taka postawa religijna Hieronima budzi raczej trwogę. Załamana Paula
przeczytała go pewnie z wielką skruchą, ponieważ darzyła autora wielkim szacunkiem.
51 52 J.N.D. Kelly, Hieronim..., s. 118.
54 J.N.D. Kelly, Hieronim..., s. 118.
Data urodzenia Eustochium jest niepewna, ale, gdy pisze po śmierci Blezylli, mówi
o niej do matki: „oszczędź twą Eustochium, której młody jeszcze wiek i niemal nierozwinięte
dziecięctwo kierowane jest twymi wskazówkami” (List 39,6).
53 Św. Hieronim – magister puellarum
[11]
Eustochium uczestniczyła w zajęciach biblijnych i śpiewała psalmy po hebrajsku.
Jak pisze Hieronim w liście 108,27, była uprzejma i łagodna, nierozłączna ze swoją
matką i zawsze jej posłuszna. Za przykładem matki nie chciała nosić eleganckich
strojów i nie dbała o swą urodę55. Najbardziej poruszyła go jej żarliwość, pokorna
i niezmienna, z jaką od dziewczęcych lat poświęciła się życiu w czystości56.
Eustochium nie była jednak dziewczyną całkowicie oderwaną od spraw światowych i całkowicie zamkniętą w swojej pobożności lub onieśmieloną przez swego
duchowego przewodnika i nauczyciela.
LIST 31
W dniu św. Piotra, 29 czerwca, prawdopodobnie 384 roku, Eustochium posłała Hieronimowi kilka świątecznych podarunków: naramienniki, gołębie i koszyk
czereśni z towarzyszącym liścikiem. Odnosi się wrażenie, że było to miłe i zupełnie naturalne zachowanie dziewczyny, której wyznawana religia dawała radość
i która starannie wybierała prezenty mogące sprawić przyjemność obdarowanemu.
Hieronim dziękuje za prezenty w konwencjonalnym i nieco sztucznym liście, starając się doszukać w każdym z darów jakiegoś głębszego, symbolicznego i duchowego znaczenia. Wykorzystuje tę pełną słodyczy i miłości przesyłkę, by na jej podstawie przekazać uczennicy naukę duchową: Bogu nie podoba się nic, co zmysłowe,
nic, co jest jedynie słodkie, nic, co by nie miało w sobie czegoś z kąsającej prawdy
i z powagą gani obchodzenie święta męczennika w nastroju radości: „Bogu bowiem
nie podoba się nic rozkoszą tchnącego, nic zbyt przyjemnego, nic, co by nie miało
w sobie odrobiny gryzącej prawdy. Paschę Chrystusową spożywa się z gorzkościami”57. Taki dzień powinien być przeżywany w uniesieniu ducha, a nie w obfitości
jadła. Eustochium powinna więc zawsze przyjmować pożywienie wraz z modlitwą
i duchową lekturą. Dzień narodzin dla nieba św. Piotra należy obchodzić świątecznie,
ale tak czynić, by żarty i rozmowy nie były sprzeczne z nauką Pisma Świętego. Z namaszczeniem rozprawia też o mistycznym znaczeniu otrzymanych darów: Ezechiel
przedstawił Jerozolimę jako przyozdobioną w bransolety (Ez 16,11), Baruch otrzymał listy od Jeremiasza (Ba 6,1–72; Jr 36,1–32), w dniu Pięćdziesiątnicy w postaci
gołębicy zjawia się Duch Święty (Mt 3,16; Mk 1,10; Łk 3,22; J 1,32)58. Eustochium ma
się przeto strzec, by nie utracić duchowych ozdób swojego trudu, które są prawdziwymi bransoletami, by nie podrzeć listu swego serca, swej czystości i innych cnót,
jak to uczynił bezbożny król Baruch, tnąc brzytwą list, który przekazał mu prorok
Jeremiasz. Dziewica Eustochium powinna też strzec się, by nie usłyszała słów, które
Ozeasz powiedział Efraimowi: „Stałaś się głupią jak gołębica” (Oz 7,11)59. Wplata
w te pouczenia odwołanie do koloru czereśni, który przypomina dziewicze rumieńce. Życzy dziewicy, aby stała się jak owoce, które znajdują się przed świątynią Boga,
W liście 107,5 Hieronim opisuje karę Bożą, jaka spadła na jej bardziej światową ciotkę, która chciała przeciwdziałać takiemu postępowaniu dziewczyny.
55 56 57 58 59 J.N.D. Kelly, Hieronim..., s. 118.
List 31,1.
List 31,2.
Ibidem.
[12]
Teresa Wnętrzak
które jeśli są dobre, są bardzo dobre (Jr 24,3)60. Całość utrzymana jest w tonie moralizatorskim i paternalistycznym, a sam Hieronim jawi się nam mimo wszystko
jako człowiek zanadto surowy i dogmatyczny.
Wcześniej, bo nie później niż wiosną 384 roku, Hieronim skierował do swej
podopiecznej list, który pomimo epistolarnej formy, jest sporych rozmiarów traktatem wykładającym motywy, jakie powinny kierować tymi, którzy poświęcają się
życiu w czystości, oraz reguły, jakim powinni podporządkować swoje codzienne postępowanie. Uwzględnia przy tym sytuację bogatej, starannie wychowanej dziewczyny, takiej jak Eustochium, wiodącej życie wśród ludzi zamożnych i oddanych
przyjemnościom. Dlaczego ta młoda kobieta, najbardziej pojętna z jego uczennic,
miałaby potrzebować tak mocnych słów zachęty? List ten należy umieścić w kontekście kampanii na rzecz ascetyzmu, jaką Hieronim z poparciem papieża prowadził w latach 383–384 nie tylko w kręgu zaprzyjaźnionych dam z wyższych sfer, ale
i w całym Rzymie. Jego listy były przepisywane i krążyły w wielu egzemplarzach,
zdobywając mu w ten sposób szeroką publiczność. Tekst adresowany do Eustochium
miał stanowić narzędzie propagowania programu jego autora, jak również wykazać
zepsucie, jakie dotknęło w Rzymie ogromna liczbę rzekomych chrześcijan, w tym
także wielu duchownych i zdeklarowanych ascetów61.
LIST 22
Ten list jest pierwszym, który napisał do córki Pauli62. Jest to prawdziwa rozprawa o chrześcijańskim dziewictwie63 zachowywanym ze względu na Królestwo
Niebieskie, o dziewictwie, które jest znakiem wiary w przyszłe, wieczne życie po
zmartwychwstaniu, kiedy nie będą się ani żenić, ani wychodzić za mąż, ale będą jak
aniołowie Boży w niebie (Mt 22,30). List przesycony jest Pismem Świętym, które
autor przytacza dosłownie lub parafrazując. Chce on bowiem, by to, co pisze, nie
było zwykłą mądrością ludzką, lecz odzwierciedleniem objawionej nauki Chrystusa.
Nie chce pisać panegiryku na cześć dziewictwa64, które adresatka już zachowuje,
60 61 List 31,3.
J.N.D. Kelly, Hieronim.., s. 119–120.
Posiadamy obszerny komentarz do tego listu: N. Adkin, Jerome on virginity. A Commentary on the “Libellus de virginitate servanda” (Letter 22), ARCA. Classical and Medieval
Texts, Papers and Monographs, 42, Cambridge 2003.
62 63 Najstarsze dzieła o dziewictwie por.: J. Naumowicz (wyd.), Pierwsze pisma greckie
o dziewictwie, Źródła Monastyczne 16, Kraków 1997. Książka zawiera przekład następujących tekstów: Pseudo-Klemens Rzymski, Listy o dziewictwie; Metody z Olimpu, Uczta; Pseudo-Bazyli, Homilia o dziewictwie.
Hieronim deklaruje, że jego traktat będzie różnił się od wcześniejszych dzieł poświęconych dziewictwu: nie będzie w nim ani pochwały tego stanu, ani szczegółowego omówienia uciążliwości małżeństwa. Zapowiedź unikania retorycznej formy laudes virginitatis może
być krytyczną aluzją do dzieła Ambrożego De virginibus, które sam biskup Mediolanu traktował jako utwór pochwalny. Autor deprecjonuje rozważania teoretyczne na temat chwały
należnej dziewictwu – takie jak dzieło Ambrożego – jako niewymagające trudu i popularne, zestawiając je z własnym przypadkiem, czyli trudniejszym i dostępnym tylko nielicznym
praktycznym podążaniem w życiu drogą dziewictwa: nobis diverso tramite inceditur: virginitatem non efferimus, sed servamus (Ep,22,23). Autor tego zdania doskonale wiedział, że przedstawienie siebie samego jako człowieka, którego tryb życia upoważnia, jak niewielu innych,
64 Św. Hieronim – magister puellarum
[13]
lecz rzeczowo, na podstawie Pisma Świętego i swoich osobistych doświadczeń życiowych, przedstawić sposób w jaki należy postępować, aby ustrzec tę tak ważną
i wzniosłą cnotę. Podkreśla, że jego celem nie jest konstruowanie kolejnej mowy pochwalnej, w której powtarza się tylko znane wszystkim argumenty, ale praktyczne
i wiarygodne, bo oparte na własnym doświadczeniu65 przedstawienie sprawy. List
jest pełen dygresji i pozbawiony regularnego planu – Hieronim porusza tu cały wachlarz tematów związanych z jego problematyką. Zwraca się do Eustochium, nazywając ją „Panią”, ponieważ tak powinien nazywać oblubienicę swego Pana66. Podaje
cel napisania listu: nie będzie to zwykła pochwała panieństwa czy chęć popisania
się zdolnościami krasomówczymi schlebiającymi dziewczynie, która dokonała tak
szlachetnego wyboru, nie będzie to ukazanie trosk i zmartwień, jakie niesie ze sobą
małżeństwo67, lecz trzeźwe ukazanie słodkich trudów, które trzeba ponosić, aby żyć
w dziewictwie, przedstawienie zagrożeń i przeciwności, które mogłyby odebrać jej
spokój i sprawić upadek pod wpływem ciężkich pokus. Bowiem jak długo pozostajemy w tym ułomnym ciele, jak długo nosimy skarb w glinianych naczyniach i duch
pożąda przeciwko ciału, a ciało przeciwko duchowi, tak długo nie ma tu pewnego
do autorytatywnego wypowiadania się na temat dziewictwa, powinno zasadniczo zwiększyć
wiarygodność całego tekstu, jak i życzliwość wobec jego osoby. Wydaje się też, że w aluzjach
do dzieła Ambrożego Hieronimowi chodziło raczej o zaznaczenie nowatorstwa własnego
traktatu i zdystansowanie się od metody, jaką posłużył się biskup Mediolanu. O ile ten ostatni
był zainteresowany głównie konstruowaniem pochwały dziewictwa i zachętą do jego praktykowania, o tyle Hieronim starał się ograniczyć do pouczania tych, które już wybrały życie
w konsekrowanej czystości, jak mają wytrwać w swym stanie. Obydwaj posługiwali się metodą retoryczną, ale każdy z nich koncentrował się na innym oratorskim celu. Ambroży starał
się persuadere i delectare, a w najmniejszym stopniu docere, zaś Hieronim skupiał się przede
wszystkim na tym skutecznym sprostaniu ostatniemu z tych zadań – P. Nehring, Dlaczego
dziewictwo jest lepsze niż małżeństwo? Spór o ideał w chrześcijaństwie zachodnim końca
IV wieku w relacji Ambrożego, Hieronima i Augustyna, Toruń 2005, s. 94–97.
65 W gruncie rzeczy Hieronim niewiele wiedział o życiu pustynnym i o cierpliwych
praktykach stosowanych przez Ojców Pustyni dla opanowania i przezwyciężenia popędu
seksualnego. Mieszkając w 380 roku w Konstantynopolu mógł spotkać się z Ewagriuszem
z Pontu. Ewagriusz w 382 roku zamieszkał na pustyni Nitrii, a potem jeszcze dalej, w Kellia.
Jego pisma utrwalają wizerunek życia wewnętrznego chrześcijanina ze schyłku starożytności. Ukazywał on etapy pokus, przez jakie musiał przejść mnich, zanim w jego duszy zagościł
pokój. On sam dopiero trzy lata przed śmiercią zaczął odczuwać „królewską czystość serca”
– P. Brown, Ciało i społeczeństwo..., s. 390–392. Zob.: Ewagriusz z Pontu, Pisma ascetyczne,
t. I, przeł. K. Bielawski, M. Grzelak, E. Kędziorek, L. Nieścior, A. Ziernicki, Źródła Monastyczne
18, Kraków 1998.
66 List 22,2.
Warto w tym miejscu zatrzymać się nad pewnym wątkiem literackim, lub raczej ideą,
mającą już w owym czasie status niemal obowiązkowego tematu, który należało opracować
w piśmie poświęconym dziewictwu. Chodzi tu o tzw. molestiae nuptiarum, czyli opowiadanie
o uciążliwościach, na jakie muszą narażać się ci, którzy zamierzają się żenić, lub te, które chcą
wychodzić za mąż. Pisarze chrześcijańscy, nakłaniając do ascezy, chętnie przywoływali bóle
porodowe, troskę o wychowanie dzieci i inne trudności stanu małżeńskiego jako przeszkody,
które stają na drodze do całkowitego oddania się Bogu. W czwartowiecznej literaturze poświęconej dziewictwu molestiae nuptiarum zyskują już status typowego retorycznego toposu
– por. P. Nehring, Dlaczego dziewictwo..., s. 16–18.
67 [14]
Teresa Wnętrzak
zwycięstwa68. Podkreśla różnicę między prawdziwą a fałszywą dziewicą oraz konieczność zwalczania rodzących się w umyśle wyobrażeń zmysłowych, gdy tylko się
pojawią. Dziewictwo traci się bowiem również myślą: oto panny złe, które dziewictwo zachowują tylko na ciele, a nie na duszy; oto panny głupie, które nie mając oleju
odłączone są od oblubieńca69. Skoro niemożliwe jest, by zmysły nie doświadczały
grzesznych myśli, ten jest błogosławiony, kto natychmiast rozbija je o opokę, jaką
jest Chrystus70. Podaje przykład samego siebie, gdy przebywającemu na spalonej
słońcem pustyni jeszcze zdawało się, że jest wśród rzymskich rozkoszy. Poddany
umartwieniom w pokarmie i napoju, brudny i wyschnięty, za towarzyszy mający
skorpiony i dzikie zwierzęta, jeszcze myślami przebywał w towarzystwie dziewcząt:
„Bladły mi usta z postów, a umysł gorzał pożądaniami i w umarłym już prawie ciele
kotłowały się tylko żądze”71. Jeśli więc nawet surowi pokutnicy żyjący na pustyni są
narażeni na pokusy i muszą z nimi walczyć, to tym bardziej będzie na nie wystawiona młoda dziewczyna, która żyje wśród ludzi i powabów świata. Jeżeli takie utrapienia dręczą tych, którzy ujarzmili ciało, to czy pożądliwe myśli nie będą atakować
młodej dziewczyny? Zaczyna dawać Eustochium różne praktyczne rady duchowe,
które mogą jej pomóc w zachowaniu chrześcijańskiej czystości. Dziewica powinna wystrzegać się wina i unikać go jak trucizny72. Wino to pierwsza broń szatana
przeciwko młodości. Łatwo wyzbywamy się innych wad, a w tym wypadku wróg
jest zamknięty w nas. Wino i młodość to dwa źródła pożądliwości. Po co dolewać
oliwy do ognia? Po co dostarczać gorącemu ciału ognistych zarzewi? Św. Paweł zezwala na picie wina tylko w chorobie, w przypadku cierpienia żołądka. Przypomina
przykład Noego, który upił się winem, Lota, którego spoiły własne córki, a także
odmawiających sobie wina Eliasza, Elizeusza i Daniela73. Podniecająco może działać
również bogate i obfite pożywienie. Pierwszy człowiek, więcej dbający o brzuch niż
o posłuszeństwo wobec Boga, został wygnany z raju na tę dolinę łez; samego Pana
szatan kusił głodem na pustyni. Przeto należy skwapliwie zabiegać, aby tych, których sytość wygnała z raju, sprowadziła tam na powrót wstrzemięźliwość74. Dlatego
Eustochium, pochodząca ze szlachetnego rodu, więc przyzwyczajona do rozkoszy
i wygód, musi jednak wyrzec się wina i wystawniejszych potraw, jeśli chce żyć nie
na swój sposób, ale według wskazań Bożych.
Hieronim piętnuje obyczaje i zepsucie współczesnych kobiet: są wdowy udające panny i starające się o powtórne wyjście za mąż, inne hołdują niepłodności i dopuszczają się zabójstwa człowieka jeszcze przed jego narodzeniem75. Niektóre, gdy
zauważą, że poczęły, myślą o truciznach powodujących poronienie i często same
68 69 70 List 22,4.
List 22,5.
List 22,6.
List 22,7. Motyw rozwija w Żywocie św. Hilariona 7 (Żywoty mnichów; Dialog przeciw
pelagianom, przeł. W. Szołdrski, PSP 10, Warszawa 1973).
71 72 73 74 List 22,8.
List 22,9.
List 22,10.
To znaczy jeszcze przed jego poczęciem się. Dziś powiedzielibyśmy, że stosowały
środki antykoncepcyjne. Na ten temat zob. M. Starowieyski, Aborcja w opinii pierwszych chrze75 Św. Hieronim – magister puellarum
[15]
także umierają – te idą do piekła winne trzech zbrodni: samobójstwa, cudzołóstwa
i zabójstwa nienarodzonego dziecka. Są kobiety, które się upijają, a gdy widzą dziewicę smutną i bladą, nazywają ją mniszką i biedną manichejką76. Przechadzają się
w miejscach publicznych, zwracają na siebie uwagę i złodziejskimi spojrzeniami
pociągają za sobą tłumy młodzieńców. Głowy mają obwiązane słabo, tak by opadały włosy, grube obuwie, na ramionach powiewające chusty i przylegające rękawy.
Mimo tego noszą one na sukienkach wąski pasek purpurowy (pasek szeroki nosiły
niewiasty świeckie) i tak udają, że są dziewicami77. Zgrozą napawa też Hieronima
obecność w kościołach tzw. agapetek – dziewic poświęconych Bogu, które złożyły
ślub czystości, ale ze względu na regularne kontakty z ludźmi świeckimi często dopuszczały się nadużyć78.
Nalega, by Eustochium unikała przebywania wśród mężatek i w ogóle wszystkich światowych kobiet. One chętnie chwalą się swoimi przyziemnymi osiągnięciami
i wpływowymi mężami, a wśród bogactw i dostatku żyją rozwiąźle i hulaszczo. Będą
one jej tylko przypominać o rzeczach, jakich się wyrzekła. Po co oblubienica Boga spieszyć ma do małżonki człowieka? W tym względzie powinna być wyniosła, ponieważ
jest od tamtych lepsza. Niech unika także wdów, które są nimi tylko z konieczności
i, poszukując nowych małżonków, niechętnie przyjmują okazję do uprawiania czystości. Ich domy są pełne pochlebców i współbiesiadników. Nawet duchowni, którzy
powinni nauczać prawdy i bojaźni, całują głowy takich matron, a wyciągnąwszy rękę
do błogosławieństwa, przyjmują zapłatę. One tymczasem wbijają się w pychę, widząc,
że kapłani potrzebują ich opieki. Niektóre, doświadczywszy władzy mężowskiej, teraz
wolą wolność wdowieństwa i nazywają siebie czystymi i zakonnicami. Zaś po obfitych
kolacjach i nadużywaniu wina w snach mają wizje Apostołów79.
Jakich zasad powinna zatem przestrzegać Eustochium? Na towarzyszki ma
wybierać niewiasty poświęcone Bogu, „które przestrzegają postów, których twarze pokrywa bladość”. Powinna być uległa rodzicom. O ile to możliwe, nie powinna
opuszczać swojego domu, nawet po to, by odwiedzać sanktuaria męczenników80. Jej
ścijan, „Studia Paradyskie” 3, 1993, s. 107–128; K. Stebnicka, Antykoncepcja w starożytności,
„Mówią wieki” 37, 1994, z. 26–27.
76 Manicheizm był wielkim, synkretycznym ruchem religijnym, który łączył ze sobą
doktryny judeochrześcijańskie i indo-babilońskie. Twórcą jego był Manes. Manichejczycy
uważali materię za więzienie duszy i jako taką potępiali ją. Z tego powodu bardzo zalecali
wyniszczające ciało posty.
77 List 22,13.
79 List 22,16.
List 22,14. Zob.: Św. Hieronim, Listy do Eustochium, przekł. B. Degórski, s. 131, przypis
120: Agapetki – od greckiego agapetos – umiłowany. W Nowym Testamencie słowo to odnosi
się do Syna Bożego, którego Ojciec umiłował. W pierwszych wiekach chrześcijaństwa tym terminem określano ascetów obojga płci, którzy pragnęli naśladować dziewicze życie Chrystusa.
Począwszy od IV wieku słowo to zaczęło przyjmować znaczenie ujemne, oznaczając „agapetki” – domniemane dziewice mieszkające razem z bezżennym duchownym czy nawet z ascetą.
Ojcowie nie pochwalali tego rodzaju postępowania.
78 Eustochium nie powinna wychodzić z domu nawet po to, by uczcić miejsca uświęcone krwią męczenników. Powinna czynić to duchowo, w swoim pokoju. Chęć opuszczenia „klauzury” domowej w celach nabożnych może stanowić dla niej dużą pokusę. Bowiem
w tym czasie, w którym pisze Hieronim, w Rzymie szerzy się cześć męczenników, a miejsca,
80 [16]
Teresa Wnętrzak
pokarm niech będzie umiarkowany, a żołądek nigdy nie przepełniony. Wielu bowiem powstrzymuje się od wina, ale nadużywa pokarmów. Niech często czyta i uczy
się jak najwięcej. Niech sen zastaje ją z książką w ręku, a opadającą głowę niech
przytuli święta stronica. Posty niech stosuje codziennie, ale umiarkowane: na nic się
nie zda przez dwa, trzy dni chodzić z pustym żołądkiem, jeśli się potem post nadrabia sytością. Jeśli odczuwa zagrożenie dla swej czystości i ogarnia ją pożądliwość,
niech się modli. Miłość cielesna zwyciężana bywa miłością duchową, pragnienie gaszone pragnieniem81. Niech będzie jak świerszcz nocny82, nich czuwa jak wróbel na
pustyni83. Niech nie nakłania ucha ku złym słowom. Często bowiem ci, którzy mówią coś nieprzystojnego, badają w ten sposób jej postawę. Jeśli chętnie słucha tego
co mówią, jeśli na każde śmieszne powiedzenie staje się swobodna, wtedy będzie
chwalona, nazywana dowcipną i świętą, powiedzą o niej: „oto prawdziwa służebnica Chrystusowa, oto prostota; nie jak tamta, odstręczająca, brzydka, prostaczka,
okropna, która dlatego zapewne męża nie miała, że nie mogła go znaleźć”. Takich
pochlebstw należy się wystrzegać, choć z natury chętnie sprzyjamy pochlebcom:
odpowiadamy, że jesteśmy niegodni i rumieniec oblewa nasze oblicze, ale jednak
wewnątrz cieszymy się z pochwały84.
Ona niech czyta Ewangelię, i niech nie będzie jak Marta, która przygotowywała
ucztę Panu i uczniom, ale jak Maria, ceniąca sobie wyżej naukę niż pokarmy85.
Niech się bacznie strzeże, by nie ulec żądzy próżnej chwały. Gdy czyni jałmużnę, niech widzi to tylko Bóg. Gdy pości, nich jej oblicze będzie wesołe. Suknia niech
nie będzie ani zbyt czysta, ani zbyt brudna i nie wyróżniająca się żadną odmiennością, by mijający ją tłum nie przystawał i palcem jej nie pokazywał. Niech nie chce
uchodzić za zbyt religijną, ani za więcej niż trzeba pokorną. Nie wolno jej szukać
chwały w tym, że unika świata. Nie napomina jej, by się nie chlubiła bogactwami,
by się nie chełpiła szlachetnością rodu i by się nie wynosiła nad inne. Wie dobrze,
że ani u niej, ani u jej matki zupełnie nie znajduje miejsca pycha, przez którą upadł
diabeł. Zbytecznym jest pisać to, co uczeń wie. Lecz niech nie rodzi w niej chełpliwości sam fakt, że wzgardziła chełpliwością świata, niech nie pojawia się ukryta myśl,
że ponieważ przestała mieć upodobanie w złocistych sukniach, usiłuje podobać się
w szatach żałobnych. Gdy przychodzi na zebranie, niech zajmuje miejsce skromne,
ale niech nie wymawia się, że wyższego jest niegodna, niech umyślnie nie zniża głosu jak osłabiona postami, niech się nie wspiera na cudzych ramionach, udając chód
opadającej z sił. A są przecież takie obłudnice, które zniekształcają swoje twarze, by
na których przelali krew, albo ich groby, przyciągają rzesze wiernych. Przyczynił się do tego
również papież Damazy (zm. 384 r.), który wzniósł dwie bazyliki: jedną w pobliżu teatru
Pompejusza, poświęconą św. Wawrzyńcowi, drugą zaś przy Drodze Ardeatyńskiej, w której
później został pogrzebany. Papież Damazy upiększał ponadto groby męczenników i sławił ich
krótkimi wierszami (por. Hieronymus, De viris illustribus 103).
81 List 22,17.
83 List 22,18.
Hieronim zachęca Eustochium, aby na podobieństwo świerszcza sławiła Pana także
w nocy, kiedy zanika gwar dnia i na ziemię zstępuje cisza ułatwiająca modlitewne skupienie.
82 84 85 List 22,24.
Ibidem.
Św. Hieronim – magister puellarum
[17]
wyglądać wobec ludzi na poszczące; gdy kogoś zobaczą, wzdychają i spuszczają powieki; noszą suknie czarne, pasek zgrzebny, ręce i nogi mają brudne; gdy tymczasem
żołądek, którego nie widać, jest aż przepełniony pokarmem86. Oczywiście, powinna
też unikać mężczyzn, nawet niektórych z grona duchownych. Niech się strzeże ascetów „z kozią brodą, czarnym płaszczem i gołymi, mimo zimna, nogami”. Dostają się
tacy do bogatych domów i, uwiódłszy kobiety, udają smutek i rzekomo odbywają posty przy pomocy kradzionych nocą pokarmów. W gronie duchownych są nawet tacy,
którzy ubiegają się o kapłaństwo i diakonat po to, by mogli swobodniej widywać
kobiety. Cała ich troska skupia się wokół ubrania, czy dobrze pachną, czy noga nie
skręca w za szerokim bucie. Włosy trefią żelazkiem, na palcach noszą pierścienie –
takich niech uważa raczej za kawalerów, nie za duchownych. By mogła takich rozpoznać, opisuje zwyczaje jednego z nich: wstaje ze wschodem słońca, układa kolejność
odwiedzin, wkracza niemal do pokojów sypialnych, a jeśli zobaczy ładną poduszkę
lub piękną nakrywkę czy inny sprzęt domowy, chwali, podziwia i biada, że mu to
potrzebne, i tak wymusza dar, bo kobieta boi się go obrazić87. Zwracając uwagę na
nieszczerych mnichów i duchownych, Hieronim zaleca zachowanie złotego środka.
Chrześcijanom, a tym bardziej mnichom nie przystoi ani udawać brudasów, ani żyć
w wyszukanym przepychu. Eustochium powinna z Pisma Świętego poznawać, jak
należy postępować, albo szukać rad u osób wypróbowanych w cnotach. Jeśli zaś nie
ma nikogo, kto mógłby ją pouczyć, to lepiej jest czegoś nie wiedzieć, żyjąc w spokoju,
niż poznać to, narażając się na niebezpieczeństwo.
Dalej Hieronim poucza Eustochium o właściwym postępowaniu wobec służących, które by dzieliły jej powołanie dziewicy i mniszki. Nie powinna się nad nie wynosić i okazywać swej wyższości jako pani. Jednego mają teraz Oblubieńca, razem
śpiewają psalmy Chrystusowi, razem przyjmują Jego ciało, więc stół też niech mają
podobny. A gdy któraś słabnie w wierze, niech się nią zajmie, pociesza, mówi jej dobre słowa i niech czystość tej dziewczyny będzie dla niej zapłatą.
Zaleca, by nie chciała uchodzić za zbyt wymowną czy wesołą i by nie zabawiała się metrycznym recytowaniem pieśni lirycznych. Ale też niech nie naśladuje
niezdarnej mowy niewiast, które raz przez zaciśnięte zęby, raz szeroko otwartymi
ustami bełkocą słowa dwuznaczne, bo za prostacze uważają wszelkie powiedzenia
naturalne. Nuta ostrzeżenia pobrzmiewa także w zaleceniu, by nie czytała klasycznej literatury pogańskiej, gdyż: „Co ma wspólnego z Psałterzem Horacy? Z Ewangelią
Maro? Z Apostołem Cycero?”88.
Niech unika zła chciwości, ale nie chodzi tu o nastawanie na cudze, bo tego
i prawo zabrania, lecz o stosunek do swoich własnych rzeczy, które powinna uważać za cudze. Może zapytać: „Jestem delikatną dziewczyną i nie mogę pracować własnymi rękami – gdy się zestarzeję lub zacznę chorować, kto się nade mną ulituje?”
86 List 22,27.
88 List 22,29.
List 22,28. W takich szyderczych portretach udawanych chrześcijan Hieronim daje
się poznać jako mistrz satyry, wpisujący się w tradycję rzymską, której reprezentantami byli
Horacy i Persjusz. Pouczającym i interesującym studium tej kwestii jest praca D.S. Wiesena,
St. Jerome as a Satirist, Ithaca, N.Y. 1964. jej autor wykazuje, że Hieronim znał pisma tych mistrzów gatunku satyrycznego, a z poprzedników chrześcijańskich był zależny od Tertuliana,
od którego przyjął mizoginizm.
87 [18]
Teresa Wnętrzak
Odpowiada jej, cytując słowa Jezusa do Apostołów: „Nie troszczcie się, co byście jedli, ani o ciało wasze, w co byście je przyoblec mieli. Czyż życie nie jest ważniejsze
niż pokarm, a ciało niźli odzienie? Wejrzyjcie na ptaki niebieskie, że nie sieją ani
żną, ani zbierają do gumien, a Ojciec wasz niebieski żywi je? (Mt 6, 25–26)”, i jeszcze: jeśli ci sukni zabraknie, przypomnij sobie lilie (por. Mt 6,28 i nn.). Niech tylko
spojrzy, jak wiele niewiast wypycha szafy sukniami, jak co dzień zmieniają tuniki,
a jednak nie mogą dać rady molom (por. Jak 5,2), co pobożniejsza zdziera jedną szatę, ale w pełnych skrzyniach dusi szmaty89. Jest zupełnie oczywiste, że jej nie przystoi troska o pieniądze i o eleganckie stroje. Niech szuka najpierw królestwa Bożego,
a wszystko inne będzie jej przydane. Niech nie bierze przykładu z tych, którzy troszcząc się o ciało obliczają dochody z posiadłości i codzienne wydatki domowe. Niech
nie mówi: „tamta używa swych dóbr, szanowana jest przez wszystkich, schodzą się
do niej siostry i bracia, czyż dlatego przestała być dziewicą?” Wątpliwe, czy taka jest
dziewicą, bo Bóg widzi inaczej niż człowiek. A choćby była dziewicą co do ciała, nie
jest dziewicą co do ducha, bo św. Paweł określił dziewicę jako świętą „ciałem i duchem” (1 Kor 7,34)90.
Jej dni i noce mają być wypełnione modlitwami91 i czytaniem Biblii. Pory modlitwy powinny być ustalone, by nas zajętych pracą sam czas wzywał do tego obowiązku. Niech to będzie godzina trzecia, szósta, dziewiąta, a także jutrznia i nieszpory92.
Bez uprzedniej modlitwy nie przyjmuje się pokarmu i nie odchodzi od stołu bez
dziękczynienia. W nocy należy wstawać dwa lub trzy razy i rozważać to, co utkwiło
w pamięci z Pisma Świętego. Przed każdą czynnością trzeba uczynić znak krzyża,
modlitwa niech poprzedza wyjście z domu i ma miejsce po powrocie.
W tych zaleceniach stale pobrzmiewa nuta ostrzeżenia, że dziewica kroczy
niebezpieczną ścieżką, na której upadek oznacza klęskę o skutkach niemożliwych
do cofnięcia, lecz wytrwanie do końca przynosi chwalebną nagrodę. Warunkiem
powodzenia jest miłość do Chrystusa, bo dla kochającego żaden trud nie jest zbyt
89 90 List 22,31,32.
List 22,8.
Por. Św. Hieronim, Listy do Eustochium, przeł. B. Degórski, s. 178–179, przypis 377, gdzie
czytamy, że mnisi poważnie brali nakaz nieustannej modlitwy, głęboko przekonani, że Pismo
Święte nie wymaga nic niemożliwego (1 Tes 5,17). Zgadzało się to z prawowierną tradycją
wyrażoną już przez Orygenesa w komentarzu do modlitwy „Ojcze nasz”, że istotą życia chrześcijanina jest nieustanna łączność z Bogiem. Później św. Jan Kasjan ograniczył to jedynie do
mnichów, określając ich sposób życia jako „stan modlitwy”. W okresie patrystycznym (Edessa,
na początku IV wieku) pojawiły się w tym względzie pewne niezdrowe sądy. Tzw. messalianie (z syryjskiego: „modlący się”) zrozumieli w sposób dosłowny ten nakaz Pisma i odrzucali
wszelką pracę, aby móc poświęcać się modlitwie całkowicie. Messalianie uważali modlitwę za
jedyny środek do zbawienia. Uważali ponadto, że praca sprzeciwia się duchowi ewangelicznego ubóstwa. Bardzo jednak zalecali sen, ze względu na mogące się pojawić prorocze wizje.
Tzw. akemeci, „ci, którzy nie śpią”, aby uprawiać nieustanną modlitwę, wprowadzili zwyczaj
ciągłego odmawiania modlitw liturgicznych we wspólnocie mniszej, dzieląc się na grupy
i czyniąc to na zmianę.
91 92 List 22,37. Zalecenie to stanowi antycypację późniejszych godzin kanonicznych.
Rzymianie liczyli godziny od świtu: pierwsza godzina dnia oznaczała pierwszą godzinę światła dziennego, podobnie o zmierzchu mówiono o pierwszej godzinie nocy. Godzina trzecia
dnia to godzina dziewiąta, szósta to dwunasta, dziewiąta to godzina piętnasta.
Św. Hieronim – magister puellarum
[19]
uciążliwy. Przykładem niech będzie Jakub, który służył za Rachelę siedem lat, a zdały mu się jak kilka dni, bo ją kochał (Rodz 29,20)93.
W tym samym liście Hieronim wyraża też swoje poglądy na małżeństwo
i podaje teorie seksualności i jej miejsca, a właściwie braku dla niej miejsca, w życiu
żarliwego chrześcijanina94. Małżeństwo uważa on za stan znacznie niższy od dziewictwa, jeszcze niższy niż wdowieństwo. Przypomina starszą siostrę Eustochium,
Blezyllę, która w siódmym miesiącu po wyjściu za mąż owdowiała. Utraciła jednocześnie i koronę dziewictwa, i rozkosze małżeństwa. I chociaż wdowieństwo zajmuje już drugi stopień w hierarchii wstydliwości, to z pewnością Blezylla może cierpieć,
widząc u siostry to, co sama utraciła, i wiedząc, że mniejszą ma zapłatę za swoją
powściągliwość, a przy tym jest jej trudniej powstrzymać się od rozkoszy, którą już
poznała95. Gdzie indziej Hieronim pisze tak: „Nie jest uwłaczaniem małżeństwu, jeśli się wyżej nad nie stawia dziewictwo. Nikt nie porównywa rzeczy złej z dobrą96.
Niech się chlubią i zamężne, że po dziewicach drugie zajmują miejsce”97. Według
niego stanem, do jakiego pierwotnie Bóg przeznaczył człowieka, było dziewictwo,
stosunek płciowy pojawił się dopiero po upadku pierwszych rodziców: „Polecenie
– rośnijcie i mnóżcie się – wypełnia się dopiero po utracie raju, po spostrzeżeniu
nagości, po liściach figowych zapowiadających utrapienia małżeństwa”98. Dziewice
nie należą według niego do kategorii ziemskiej, do której odnoszą się te słowa, ale
do kategorii niebiańskiej i żyją takim życiem, jakie Ewa wiodła w raju przed swym
upadkiem. Owo Boskie zalecenie miało działać dopiero w sytuacji, w jakiej ludzie
znaleźli się po utracie raju. Hieronim posługuje się tu antytezą, wedle której ziemia
była domeną małżeństwa, a raj domeną dziewictwa. Połączył pojawienie się instytucji małżeństwa z grzechem pierworodnym, a dziewictwo potraktował jako powrót
do natury człowieka sprzed tego tragicznego wydarzenia. U podstaw takiego rozumowania leży przeświadczenie, że akt seksualny jest z samej swej natury nieczysty
i że folgowanie sobie w tej sferze doprowadza do powstania bariery oddzielającej
duszę od Boga99. Jeśli się żyje w małżeństwie, lepiej powstrzymać się od stosunków
płciowych, a ponowne małżeństwo jest znakiem godnej pożałowania słabości – por.
„Lepiej zawrzeć związek małżeński niż gorzeć” (1 Kor 7,9)100. Chociaż Hieronim
otwarcie nie potępia małżeństwa, niemal jedyną dobrą rzeczą, jaką w nim dostrzega, jest to, że z niego biorą się dzieci, które same z kolei mogą wybrać dziewictwo.
Małżeństwo jest niczym ciernista łodyga zakwitająca różami: „chwalę zaślubiny,
chwalę związek małżeński, ale dlatego, że mi rodzi dziewice; wybieram z cierni róże,
z muszli perłę”101. Można tę tezę interpretować jako odrzucenie przez autora zarzu93 94 95 List 22,40.
J.N.D. Kelly, Hieronim..., s. 121.
List 22,15.
Tertulian spierając się z Marcjonem mówił, że porównując małżeństwo z dziewictwem zestawia ze sobą „dobre” z „lepszym” – zob. Adversus Marcionem I,330.
96 97 List 22,19.
99 J.N.D. Kelly, Hieronim..., s. 121.
Ibidem. Inny cytat: „Ewa była w raju dziewicą, a po obleczeniu się w skórzane szaty
rozpoczęła życie małżeńskie”.
98 100 101 List 22,29.
List 22,20.
[20]
Teresa Wnętrzak
tu o bezwzględnym deprecjonowaniu przez niego małżeństwa. Skoro małżeństwo
jest przyczyną dziewictwa, które jest oczywistą cnotą, to znaczy, że ta instytucja nie
może być zła sama w sobie. Stwierdzenie to ma bronić głosiciela chwały dziewictwa przed oskarżeniem o całkowite odrzucenie wartości małżeństwa, ponadto ma
wykazać szczególną wartość dziewictwa, które swoją świętością uświęca także małżeństwo, będąc faktycznie jego owocem102.
Hieronim roztacza przed Eustochium pozytywną wizję dziewictwa w obrazie
duchowego małżeństwa z Chrystusem103. Nie cofa się przed pogratulowaniem jej
matce, Pauli, że stała się „teściową Boga”104. Można zauważyć, że jakkolwiek kieruje
swoje słowa do konkretnej osoby, to jednak wydaje się, że mamy tu do czynienia
z ogólną apostrofą do rodziców niemogących pogodzić się z decyzją życiową swych
córek, które postanawiały ślubować dziewictwo. Trudno bowiem uwierzyć, by Paula,
najwierniejsza uczennica i towarzyszka Hieronima w realizowaniu jego ascetycznych ideałów, mogła stać na drodze swej córce, która wybrała dla siebie idealny sposób życia. Nazywa dziewczynę „Panią”, ponieważ poślubiona jest Panu105. Sięga do
motywów z Pieśni nad Pieśniami: Eustochium powinna zostać sama w ukryciu swej
sypialni, aby jej Ukochany mógł się nią rozkoszować106. Nie dla niej spacerowanie po
ulicach; Jezus jest zazdrosnym ukochanym, który nie życzy sobie, by jej twarz była
oglądana przez innych. Niech zatem czeka w ukryciu, aż jej Ukochany zapuka, a ona
usłyszy jego słowa: „Otwórz mi siostro moja, gołębico moja, niepokalana moja”107.
Pisząc tę płomienną zachętę do Eustochium, Hieronim dał się poznać szerokim
kręgom Rzymu jako rzecznik dziewictwa i propagator ascetyzmu typu wschodniego. Taka forma życia nie spotykała się jednak z powszechną akceptacją. W opinii
pogan ucieczka od świata, w połączeniu z nakładanymi na siebie umartwieniami,
była postawą antyspołeczną i nienaturalną, a nawet szaloną. Chrześcijanie patrzyli
na to zjawisko z większym zrozumieniem, bowiem w Kościele od najdawniejszych
102 Por. P. Nehring, Dlaczego dziewictwo..., s. 105–106.
Na Zachodzie przedstawianie dziewictwa za pomocą symboliki i terminologii małżeńskiej datuje się od czasów Tertuliana, a od połowy IV wieku, gdy śluby dziewicze zyskały w Kościele oficjalny i uroczysty charakter, rytuał konsekracji przyjął formę opartą na rytuale zawierania małżeństwa: velatio i modlitwa z błogosławieniem. Szczegółowy opis takich
uroczystych ślubów przekazał Ambroży w traktacie O dziewicach – por. Św. Ambroży, Wybór
pism, oprac. red. ks. K. Obrycki, Warszawa 1971, część II, s. 173–215.
103 Ibidem: „...socrus Dei esse coepisti”. Retoryczna brawura doprowadziła Hieronima do
sformułowania wniosku – skoro oblubieńcem dziewicy jest Chrystus, to jej matka staje się
teściową Boga! Absurdalność tej wręcz bluźnierczej konstatacji polega na porównaniu dwóch
diametralnie różnych sytuacji: realnej i alegorycznej. Współczesnych odbiorców dzieła wprawiła ona w prawdziwe osłupienie. Rufin w swojej apologii potępił ją i określił mianem impurum et profanum – por. Rufinus, Apologia contra Hieronimum II,13. Żaden z wcześniejszych
ani późniejszych pisarzy nie posłużył się tak kontrowersyjnym argumentem.
104 105 List 22,2: „Panią bowiem powinienem nazywać oblubienicę Pana mego”.
107 List 22,25,26.
Metaforyką opartą na alegorycznym wyjaśnianiu Pieśni nad Pieśniami posługiwał się
często w swoich traktatach o dziewictwie Ambroży. Dziewicy przypisywał rolę Oblubienicy,
a Chrystusowi rolę Oblubieńca. Było to zgodne z zapoczątkowaną przez Orygenesa tradycją
interpretowania tej księgi Starego Testamentu jako tekstu o miłości duchowej, uczuciu, jakim
Jezus darzy Kościół i duszę chrześcijańską – por. P. Nehring, Dlaczego dziewictwo..., s. 38.
106 Św. Hieronim – magister puellarum
[21]
czasów istniała otoczona szacunkiem tradycja ascezy i nawet ideał dziewictwa nie
był pojmowany jako dziwactwo. Tym, co było dla nich trudne do zaakceptowania,
było niezwykłe zaostrzenie praktyk ascetycznych i uznawanie takiego sposobu życia za jedynie prawdziwy styl życia chrześcijanina. Szczególnie niepokojąca była
jego kampania mająca na celu dowiedzenie wyższości celibatu nad małżeństwem
i wykazywanie, że ci, którzy go przyjęli, bardziej niż inni zbliżyli się do doskonałości.
W liście do Eustochium Hieronim wypowiada się z ogromną pewnością siebie oraz
pogardą dla każdego, kto odważyłby się z nim nie zgadzać. Jego poglądy nie spotkały
się z akceptacją. Jawił się on jako apostoł dziewictwa, wychwalający jego najbardziej
skrajną formę i zachęcający do życia, które w praktyce nie różniło się od zamknięcia
w klasztorze. Ogół chrześcijan rzymskich odnosił się do propagowanej przez niego
radykalnej ascezy i nowego monastycyzmu w sposób wyraźnie chłodny. Kobiety takie jak Marcella, choć ulegały w jakimś stopniu ascetycznym ideałom, nadal same
zarządzały swoim domem, przyjmowały wizyty przyjaciół, uczestniczyły w kulcie.
Program nakreślony przez Hieronima dla Eustochium wzywał do postawy bardziej
radykalnej i rewolucyjnej108.
Z Listem 22 do Eustochium porównywany jest często List 130, bardziej od niego umiarkowany, jeśli chodzi o nauczanie ascetyczne, ale mniej osobisty, ponieważ
Hieronim znał jego adresatkę tylko ze słyszenia. Napisany został prawie trzydzieści
lat później w 414 roku jako jeden z ostatnich tego typu utworów. List 130 jest uważany za przykład najbardziej olśniewających tekstów napisanych przez Hieronima.
Skierowany został do Demetrias, kilkunastoletniej dziewczyny ze znakomitego rodu
Anicjuszy. Demetrias, wraz ze swoją matką Julianą i babką Probą (ojciec już nie żył),
w 410 roku opuściła Rzym złupiony przez najeźdźców109 i schroniła się w północnej Afryce. Tu uległa wpływowi Augustyna i Alipiusza110 i w 413 roku, kiedy były
już czynione przygotowania do zawarcia wspaniałego małżeństwa, zadziwiła świat
108 J.N.D. Kelly, Hieronim..., s. 127–128.
W 382 roku Wizygoci osiedlili się jako „sprzymierzeńcy” na południe od Dunaju.
W 395 roku ogłosili niezależność i pod wodzą swego króla Alaryka zagrozili Konstantynopolowi, spustoszyli Macedonię i większość Grecji, ale Italia pozostawała jeszcze nietknięta. W 401
i ponownie w 403 roku najechali również Italię. Zostali pobici i zmuszeni do odwrotu przez
Stylichona. W 406 roku masy Wandalów, Swebów i Alanów przeszły Ren i rozlały się po
Galii, łupiąc jej główne miasta, siejąc zniszczenie i trwogę. W końcu pojawił się ponownie
Alaryk – w 407 roku Stylichon przekonał senat do zapłacenia mu tytułem wynagrodzenia
za obronę ogromnej sumy w złocie. Stosunki z wodzem Wizygotów pogorszyły się, kiedy
w sierpniu 408 roku Stylichon został stracony, a w Rzymie wzięło górę stronnictwo antygermańskie. Alaryk dwukrotnie zablokował stolicę, od której odstąpił, otrzymawszy okup; jednak wobec niemożności zawarcia porozumienia z Honoriuszem, w sierpniu 410 roku, obległ
Rzym po raz trzeci, zdobył i przez trzy dni łupił – por. J.n.D. Kelly, Hieronim..., s. 339–340.
109 110 Krzewicielem monastycyzmu zarówno męskiego, jak i żeńskiego był największy
przyjaciel św. Augustyna z Hippony – św. Alipiusz. Poznawszy monastycyzm palestyński
u św. Hieronima w Betlejem (por. Augustinus Hipponensis, Epistula 28), Alipiusz założył
w afrykańskiej Tagaście klasztory dla duchownych i świeckich mężczyzn, ale także i żeński.
Reguła, według której kierował tymi klasztorami, nosząca nazwę Ordo monasterii – czerpała
natchnienie ze św. Augustyna i św. Hieronima. Na temat tej reguły i innych pism monastycznych pochodzących z tego samego środowiska, por. P. Nehring, Wstęp, [w:] Święty Augustyn,
Pisma monastyczne, Źródła Monastyczne 27, Kraków 2002, s. 23–132.
[22]
Teresa Wnętrzak
i swoją rodzinę, postanawiając oddać się życiu w czystości i przyjmując welon111 z rąk
biskupa Kartaginy, Aureliusza112. Jej babka i matka uznały, że młoda mniszka powinna mieć odpowiednich przewodników i zwróciły się do najsławniejszych mistrzów
życia duchowego: zaufanego przyjaciela rodziny Pelagiusza i Hieronima, autorytetu
w dziedzinie monastycyzmu. Hieronima bardzo uradowała wystosowana do niego
prośba. Pracował właśnie nad wyjaśnieniem Ezechielowego opisu Świątyni i ołtarza
kadzideł (Ez 41,22). W odpowiedzi miał napisać, jak bardzo się ucieszył, iż na chwilę
mógł odłożyć na bok ów ołtarz, by zająć się czymś innym – na którym składa w ofierze Demetrias, żywą ofiarę bez skazy dla wieczystej czystości113.
LIST 130
Podobne, przesadne komplementy wypełniają większą część listu114. Zgodnie z manierą retoryczną, pochwały Demetrias rozpoczyna od pochwalenia szlachetności rodu, z jakiego się wywodzi; przypomina zasłużone imiona Probusów,
Olibriuszów i Anicjuszów, wymienia jej ojca, Olibriusza, którego zabrała przedwczesna śmierć115. Dramatycznie opisuje walkę, jaką dziewczyna stoczyła sama ze
sobą, zanim podjęła wspaniałą decyzję. Niewiarygodna była siła duszy, która wśród
klejnotów i jedwabiu, gromady służebnych, licznych domowników, wśród bogactwa
i wyszukanych potraw, zapragnęła uciążliwych postów, szorstkich sukien i skromnego pożywienia. Opowiadają o niej pewne święte niewiasty, które ją poznały w drodze do Afryki, że nocami, potajemnie, nigdy nie używała prześcieradeł ani miękkich
poduszek, ale sypiała na włosiennicy rozpostartej na gołej ziemi i często płakała,
by Zbawiciel przyjął jej postanowienie i by zaakceptowały je matka i babka116. Gdy
111 Welon był zewnętrznym znakiem konsekracji dziewicy. Nakładał go na dziewicę biskup podczas jej publicznego ślubu czystości. Ślub ten pociągał za sobą między innymi zmianę stroju. Podczas obrzędu biskup wygłaszał zwykle okolicznościową mowę, w której zachęcał dziewicę do wytrwania w czystości. Dla surowego Tertuliana welon był do tego stopnia
ważny, iż uważał, że bez niego dziewica traci dziewictwo, sprzeniewierza się ślubowi i obraża
Ducha Świętego, ponieważ welon chroni ją przed pokusami i przed wszystkim, co mogłoby stanowić zagrożenie dla jej poświęcenia się Panu (por. Tertulianus, De virginibus velandis
3;15;17,2).
112 113 J.N.D. Kelly, Hieronim..., s. 356.
Ibidem, s. 356–357.
List 130,1: Zastrzega się, co prawda, w słowach następujących: „jeśli bowiem – mając
pisać do Demetriady, dziewicy Chrystusowej, która przez swe pochodzenie i bogactwo jest
pierwsza w świecie rzymskim – powiem wszystko zgodnie z jej cnotami, będą mnie posądzać
o pochlebstwo; jeśli coś ujmę, aby się nie wydawało niewiarygodne, przez swą powściągliwość krzywdę wyrządzę jej pochwałom”.
114 115 List 130,3.
List 130,4. Można w tym miejscu zauważyć, że przekonanie rodziców o wyższości
dziewictwa nad małżeństwem miało zasadnicze znaczenie dla propagowania tej cnoty. To
rodzice mieli zachęcać swe córki do życia w konsekrowanej czystości albo przynajmniej
akceptować taki wybór. W warunkach tzw. ascetyzmu domowego, czyli sytuacji, gdy dziewice pozostawały często w domach pod opieką swych rodzin (a taka forma w przypadku
ascetyzmu żeńskiego była wówczas powszechna w Italii), ich nastawienie miało decydujący
wpływ na możliwość efektywnego krzewienia tego sposobu życia. W końcu IV wieku zdarzały się w Italii wspólnoty dziewic, które mieszkały razem poza swymi domami rodzinnymi,
116 Św. Hieronim – magister puellarum
[23]
już zbliżał się dzień zaślubin, odrzuciła wszelkie starania o ciało i strój świecki, jako
przeszkody swego postanowienia. Porzuciła kosztowne naszyjniki, drogie perły
i błyszczące klejnoty, ubrała się w nędzną tunikę i płaszcz. Oznajmiła swoją decyzję babce, zdumiała się jej matka. Okazało się, że obie pragnęły tego, co właśnie się
urzeczywistniło. Między lękiem a radością jeszcze nie mogły uwierzyć117. Nie tylko
rodzina powitała z uniesieniem postanowienie Demetrias. Nasz autor zapewnia, że
wszystkie kościoły Afryki tańczyły z radości, Italia porzuciła żałobne jęki, wydawało
się, że znikły nieszczęścia wywołane najazdem Gotów: „wtedy Italia złożyła żałobne
szaty i na wpół rozwalone mury Rzymu nabrały częściowo dawnego blasku; w doskonałym nawróceniu swej wychowanki widział Rzym rękojmię Bożego miłosierdzia. Można by sądzić, że zniszczona została siła Gotów... Po klęskach nad Trebią, nad
Jeziorem Trazymeńskim i pod Kannami... pierwsza zwycięska bitwa stoczona przez
Marcellusa pod Nolą tak nie podniosła na duchu ludu rzymskiego”118. Obawiał się
jednak, że nieumiarkowane schlebianie szlachetnej dziedziczce wielkiej fortuny i jej
rodzinie może zostać źle zinterpretowane, czego dowodzi wtrącona uwaga: „Moim
zamiarem jest pochwalić babkę mojej dziewicy w sposób odpowiedni dla kapłana
i podziękować jej za to, że wolę jej swoją wolą poparła. Przecież klasztorna cela, lichy pokarm, zlekceważona szata i wiek bliski już śmierci oraz zasiłek przeznaczony
na krótki czas, to wszystko wolne jest od hańby jakiegokolwiek pochlebstwa”119.
Przechodząc w końcu do uwag praktycznych, Hieronim powtarzał swoje znane
już zalecenia. Nie nakazuje postów nieumiarkowanych i przesadnej wstrzemięźliwości od pokarmów, co nadwyręża ciała delikatne, tak że wpadają w chorobę zanim
jeszcze rozpoczęły święte życie. Niech nie pości tak, by drżała i zaledwie mogła oddychać, a towarzyszki musiały ją nosić i podtrzymywać, lecz po to, by złamawszy
pożądliwość ciała, ani w Psalmach, ani w czuwaniu nie czynić mniej niż zwykle. Post
nie jest cnotą doskonałą, lecz fundamentem innych cnót120. Niech naśladuje swego Oblubieńca. Zawsze niech będzie posłuszna matce i babce, niech nie zna nikogo,
kogo one nie znają, zwłaszcza mężczyznę czy młodzieńca wolno jej widywać tylko
w ich towarzystwie. Swoje służebne nich wybiera kierując się nie ich miłym wyglądem, lecz dobrymi obyczajami. Niech nie dozwala na żarty i swawole w swojej
obecności. Niech nie słucha słów nieprzystojnych, ale niech się nie gniewa, bo ludzie
zepsuci przez lekkie słowa próbują doświadczyć prawdziwej wstydliwości. Śmiech
i zabawę niech pozostawi ludziom świeckim, jej przystoi powaga. Niech pamięta,
że dopóki przebywamy w słabym ciele, dopóty doświadczamy uczuć i namiętności,
dlatego Apostoł mówi: „Niechaj słońce nie zachodzi nad zagniewaniem waszym”
(Ef 4,26)121. Przestrzeganie Demetrias przed chciwością uważa za zbyteczne, bo cechą jej rodu jest posiadanie bogactw i pogarda dla nich, ale niech niczego, co posiada, nie uważa za własność. W duchu Ewangelii przypomina, że szczytem doskonałej
co potwierdza świadectwo Ambrożego, opisującego taką wspólnotę dziewic w Bononii
(O dziewicach I,11,60), ale zjawisko to należało jednak do rzadkości. Dziewice ślubujące wtedy w Italii czystość pozostawały zazwyczaj na utrzymaniu i pod opieką swoich rodziców.
117 118 119 120 121 List 130,5.
List 130,6.
List 130,7.
List 130,11.
List 130,12,13.
[24]
Teresa Wnętrzak
cnoty jest sprzedać wszystko i rozdać ubogim (por. Mt 19,16; 19,21), by bez przeszkód kierować ducha ku Niebu122. Kiedy umrze jej matka i babka i Demetrias stanie
się właścicielką majątku, nie powinna, jak czyni wielu bogatych chrześcijan, przeznaczać go na budowę wspaniale ozdobionych kościołów, ale na pomoc dla ubogich,
chorych i głodnych, a zwłaszcza na klasztory mnichów i mniszek, sług Bożych, którzy „dniami i nocami służą Panu twemu, żyjąc na ziemi naśladują życie aniołów”123.
Odmawianie Psalmów i modlitwy niech ma stałe pory, Hieronim zaleca wykonywać je zawsze o godzinie trzeciej, szóstej, dziewiątej, wieczorem, o północy i rano.
Niech ustali, przez ile godzin będzie uczyć się Pisma Świętego i przez jaki czas czytać
nie dla pracy, lecz dla przyjemności. Zawsze niech będzie zajęta pracą, niech przędzie wełnę, nich zajmie się tkactwem. Choć wszelkie dochody rozdaje na potrzebujących, w oczach Chrystusa większą wartość będzie miało to, co wykona własnymi
rękami – czy to na swój użytek, czy dla przykładu dla innych dziewic, czy w celu ofiarowania matce i babce, aby otrzymać od nich większe kwoty na wsparcie ubogich.
Praca pomoże jej również w panowaniu nad namiętnościami, gdyż jak mówi Pismo:
„W pożądliwościach jest wszelka dusza próżnującego”124.
Bardzo ważny jest dla dziewicy dobór właściwego towarzystwa. Demetrias
powinna unikać niewiast zamężnych, by nie doznawała niepokoju, słuchając ich
rozmów o życiu małżeńskim. Za towarzyszki niech obierze sobie poważne wdowy
i dziewice, których zachowanie jest nienaganne, mowa umiarkowana, a skromność
święta. Niech nie przestaje z tymi dziewczętami, które ozdabiają głowy, włosy spuszczają z czoła, gładzą skórę, używają szminek, noszą przylegające rękawy, odzienie
bez zmarszczki i skrzypiące obuwie – one pod pretekstem dziewictwa wystawiają
się na sprzedaż. Ta spośród towarzyszek niech będzie dla niej piękna, która nie wie
o tym, że jest piękna, która nie dba o piękno zewnętrzne, a wychodząc z domu nie
obnaża piersi ani szyi, ani nie pokazuje karku odchyliwszy płaszcz, lecz idzie z twarzą zakrytą125.
Czyniąc zastrzeżenie, że nie obawia się o jej postępowanie, lecz dla pouczenia
innych, upomina surowo, by dziewica jak zarazy i trucizny groźnej dla niewinności unikała młodzieńców o włosach kędzierzawych i ururkowanych, pachnących
zagranicznym piżmem126. Z powodu obecności takich młodzieniaszków dla dziewcząt niebezpieczniej jest chodzić do świątyń niż w miejsca publiczne. Te, które żyją
w klasztorze, niech nigdy nie wychodzą same, bez opieki matki. Argumentuje:
„Z gromady gołębi często jastrząb odłącza jednego, na którego w jednej chwili napada... Schorzałe owce porzucają swe stado i stają się łupem wilczych paszcz”127.
Święte dziewice w dni uroczyste z powodu wielkiego zgromadzenia ludzi pozostają
122 List 130,14.
124 List 130,15.
Ibidem. Hieronim wskazuje tu na potrzeby mających kłopoty finansowe ufundowanych przez Paulę klasztorów w Betlejem, por. przypis 97. Nawet jej wielka fortuna uległa już
w dużym stopniu roztrwonieniu. Kiedy umarła, Hieronim miał podkreślać, że nie pozostawiła
córce nawet grosza, ale przekazała jej przygniatający ciężar długów – list 108,30.
123 125 List 130,8.
O takich młodzieńcach Marcjalis (2,12,4) wyraził się następująco: „Niedobrze pachnie, kto zawsze dobrze pachnie” – List 130,19.
126 127 List 130,19.
Św. Hieronim – magister puellarum
[25]
w domu i nie wychodzą wtedy, kiedy należy zachować większą ostrożność i zupełnie unikać ludzi.
Ostrzega też Demetrias przed naukami heretyków, konkretnie przed błędami
Orygenesa128. Przypomina jej, że papież Anastazy poskromił syczącego węża; doszły
go jednak pogłoski, że tu i ówdzie wciąż żyje i rozrasta się jego zatrute potomstwo.
W tym czasie w Afryce orygenizm nie stanowił żadnego zagrożenia: Hieronim miał
na myśli Pelagiusza, którego uważał za ucznia Orygenesa. Demetrias nie wolno słuchać tej bezbożnej nauki, jakkolwiek mądra i pomysłowa może się wydawać129. Jeśli
sobie życzy, on z chęcią prześle jej inne swoje dzieło, w którym ją obala130.
Wspomina również napisaną przed trzydziestu laty inną książkę o zachowaniu dziewictwa (tj. list 22 do Eustochium). Nie spotkała się jednak z uznaniem; jego
mowa, jak pisze, uraziła niezmiernie wielu, gdyż biorąc do siebie jego słowa, nie
słuchali ich jako napomnienia, ale odwracali się od nich, uważając je za potępienie swego postępowania. Wielu innych autorów chwaliło życie dziewicze w języku
greckim i łacińskim, wyborną książkę o dziewictwie napisał św. Cyprian131. Ale takich nauk potrzebują te, które jeszcze nie wybrały dziewictwa i potrzebują zachęty.
Kończy list wezwaniem, by kochała Pismo Święte, a kochać ją będzie mądrość. Takie
kosztowności niech tkwią w jej sercu i w jej uszach. Niechaj język Demetrias nie zna
nic innego prócz Chrystusa, niech niczym nie rozbrzmiewa, tylko tym, co jest święte.
Nich zawsze pamięta o matce i babce; ich przykład jest wskaźnikiem cnoty132.
Około 401 roku do Betlejem dotarła radosna nowina133. Po kilku poronieniach
Leta, arystokratyczna i pobożna synowa Pauli, urodziła w końcu córkę. Nazwała ją
imieniem teściowej. Jeszcze będąc w ciąży ślubowała, że jeśli dziecko urodzi się żywe,
128 J.N.D. Kelly, Hieronim..., s. 358.
Ibidem, s. 358: „Hieronim nie wymienił naturalnie imienia Pelagiusza; był w pełni
świadomy, że potężni Anicjusza byli jego protektorami”.
129 Uważa się, że tym innym dziełem może być list 24, który jest raczej mocno stronniczą prezentacją poglądów Orygenesa niż ich odrzuceniem. Hieronimowi chodziło tu prawdopodobnie o list 133 do Ktezyfona, napisany w tym mniej więcej czasie – por. J.N.D. Kelly,
Hieronim..., s. 453, przypis 18.
130 131 List 130,19. Cyprian, De habitu virginum, „Patrologia Latina” 4, 414–418. O dziewictwie wcześniej pisał Tertulian, De exhortatione castitatis i De virginibus velandis. Dziewictwo
było umiłowanym tematem św. Ambrożego: De virginibus, De viduis, De virginitate (ok. 377 r.)
oraz De institutione virginis (392 r.), De exhortatione virginitatis (394 r.).
132 List 130,20.
Paula wraz z córką Eustochium przeniosły się do Ziemi Świętej. Najpierw dotarły do Antiochii, gdzie spotkały się ze św. Hieronimem. Zapoznawszy się z życiem mniszym
w Egipcie, założyły klasztor żeński oraz schronisko dla pielgrzymów w pobliżu Bazyliki
Bożego Narodzenia w Betlejem – list 108,14. Paula kierowała nim do końca życia – list 108,34;
po niej zarząd klasztorem przejęła Eustochium. Paula ufundowała też klasztor męski, na czele którego stanął Hieronim. Życie obu wspólnot skupiało się wokół bazyliki wybudowanej
w latach 20. IV wieku przez cesarzową Helenę. Te dwa klasztory miały pozostać domem Pauli,
Eustochium i Hieronima do śmierci każdego z nich, kolejno w roku 404, 419 i 420. Sława
ich mieszkańców sprawiła, że liczba mnichów i mniszek rosła – historyk monastycyzmu
Palladiusz pisze, że kiedy umarła Paula, Eustochium przejęła zwierzchnictwo nad konwentem, w którym żyło około pięćdziesięciu sióstr – podaję za: J.N.D. Kelly, Hieronim..., s. 153.
133 [26]
Teresa Wnętrzak
zostanie przeznaczone do życia mniszego; jej mąż, Toksocjusz, również był chrześcijaninem. Teraz pisała do Hieronima, prosząc o radę co do edukacji córki. Na taką prośbę
Hieronim odpowiedział z entuzjazmem. W jego przekonaniu małżeństwo i płodzenie
dzieci było usprawiedliwione o tyle, o ile zrodzone z niego dzieci będą poświęcone
Bogu; przystąpił więc do pracy, której owocem jest posłany Lecie krótki traktat zachowujący formę listu. Napisany został przed długą chorobą Pauli, która trwała od 402 do
404 roku, prawdopodobnie w 401 lub na początku 402 roku134.
LIST 107
Na początku przywołuje słowa św. Pawła, który zaleca, by żona chrześcijanka nie opuszczała męża niechrześcijanina, który uświęca się przez żonę, tak jak
i żona niechrześcijanka uświęca się przez męża chrześcijanina (1 Kor 7,13–14).
Stąd bierze się jego nadzieja, że trwający wciąż przy religii pogańskiej ojciec Lety,
Publiusz Cejoniusz Cecyna Albinus, otoczony tak wieloma krewnymi całym sercem
oddanymi chrześcijaństwu, ostatecznie sam się nawróci, zwłaszcza gdy w obecności
dziadka maleńka wnuczka śpiewać będzie „Alleluja”135. Zachęca Letę, by nie wątpiła
w zbawienie swego ojca i życzy jej, by ta sama wiara, przez którą zyskała córkę,
pozwoliła jej odzyskać rodzica; niech pamięta o Boskiej obietnicy, że to, co jest niemożliwe u ludzi, możliwe jest u Boga (Łk 18,27). Nigdy bowiem nie jest za późno na
nawrócenie136.
Następnie podejmuje właściwy temat listu i nakreśla zasady, które powinny
kierować nie tylko podstawową i literacką edukacją dziewczynki, ale całym procesem wychowania. Wspomina, że pisze te słowa, nakłoniony jej prośbami i prośbami Marcelli – zwróciły się do niego po radę, jak pokierować wychowaniem małej
Pauli. Zatem przedstawi, jak powinna kształcić się dusza, która ma być „świątynią
Pana”137.
List 107 bywa podziwiany jako tekst odkrywający całkiem nowego Hieronima,
czułego w miłości do dzieci i gotowego do nawiązania z nimi dialogu138. Rzeczywiście
znajdujemy tu interesujące fragmenty, zdradzające pedagogiczną wnikliwość
i wyczucie. Dopasował on do swojej koncepcji wychowania zalecenia i wskazówki Kwintyliana – stanowią one sparafrazowane cytaty z porad autora Kształcenia
mówcy139.
Rozpoczyna od wyboru właściwego nauczyciela – należy wybrać człowieka godnego wiekiem, życiem, wykształceniem140. Dziewczynka, która rozpoczyna edukację,
nie powinna być nadmiernie karcona, jeśli będzie opieszała; zdolności niech będą
List 107,2 – Hieronim mówi w nim o świątyni Marnasa w Gazie jako zagrożonej
w każdej chwili zburzeniem, a właśnie w 401 roku Porfiriusz, biskup Gazy, uzyskał od cesarza nakaz zburzenia tego sanktuarium. Został on wykonany w maju 402 roku. Podaję za:
J.N.D. Kelly, Hieronim..., s. 444, przypis 1.
134 135 136 137 138 139 140 List 107,1.
List 107,2.
List 107,4.
J.N.D. Kelly, Hieronim..., s. 314.
M.F. Kwintylian, Kształcenie mówcy, przeł. M. Brożek, Wrocław 1951.
List 107,4. Por.: M.F. Kwintylian, Kształcenie mówcy..., I,2,4–5.
Św. Hieronim – magister puellarum
[27]
podsycane pochwałami, aby cieszyła się sukcesami i cierpiała z powodu niepowodzeń. Hieronim trafnie spostrzega, że nabyta w dzieciństwie niechęć do nauki pozostaje człowiekowi w latach dojrzałych141. Naukę liter można połączyć z zabawą:
należy dla dziewczynki sporządzić litery z bukszpanu albo z kości słoniowej i zapoznać z ich nazwami. Niech się nimi bawi, aby i zabawa była dla niej nauką142. Powinna
nie tylko zapamiętać porządek liter i umieć na pamięć ich nazwy jak piosenkę, ale
trzeba też często zmieniać ich porządek, środkowe łączyć z ostatnimi, a pierwsze
ze środkowymi, aby je poznawała nie tylko z brzmienia, ale i z wyglądu143. A gdy
zacznie niepewną i drżącą ręką wodzić rylcem po wosku, niech cudza ręka kieruje
delikatnie paluszkami dziecka. Można też wyryć litery na tablicy, aby mogła pociągać rylec ściśle po tych śladach i nie wysuwać go na zewnątrz144. Za postępy trzeba
ją nagradzać podarkami.
Hieronim słusznie zauważa, że w procesie uczenia może pomóc element rywalizacji: lepiej, żeby dziewczynka nie uczyła się sama, lecz miała towarzyszki, którym
by zazdrościła, których sława byłaby dla niej podnietą do większego zaangażowania
i rozbudzała w niej ambicję145.
Imiona, na których będzie się przyzwyczajać do składania słów, nie mogą być
przypadkowe. Powinny to być imiona dobrane z rozmysłem: mogą znaleźć się
wśród nich imiona proroków i apostołów, imiona patriarchów od Adama poczynając, według katalogu Mateusza i Łukasza. W ten sposób, poznane przy okazji nauki
czytania, pozostaną w jej pamięci na przyszłość146.
141 List 107,4.
List 107,4. Por.: M.F. Kwintylian, Kształcenie mówcy..., I,1,26; „Nie wykluczam zaś
tego, co wprowadzono w zwyczaj dla zachęcenia dzieci do nauki, dając im także do zabawy
formy liter z kości słoniowej czy jakieś inne pomysłowe zabawki, aby one miały w tym wieku
więcej przyjemności i radości, gdy je będą brać do rąk, bawić się nimi i nazywać po imieniu”.
142 List 107,4. Por.: M.F. Kwintylian, Kształcenie mówcy..., I,1,25: „Z tego to powodu nauczyciele, gdy zobaczą, że litery wbiły się dostatecznie mocno w pamięć chłopców w prostej
owej kolejności alfabetycznej, w jakiej ich się zwykle na początku uczymy, każą je następnie uczniom powtarzać od tyłu i przestawiają ich następstwo w różny sposób tak długo, aż
uczniowie poznają wszystkie litery już nie podług ich kolejności, lecz z samego ich wyglądu”.
143 List 107,4. Por.: M.F. Kwintylian, Kształcenie mówcy..., I,1,27: „kiedy zaś chłopiec zacznie już naukę pisania, nie bez pożytku to będzie, jeżeli wyryje mu się litery jak najstaranniej
na twardej tabliczce, aby po tych jakby bruzdach uczył się prowadzić rylcem. W ten sposób
i mylić on się nie będzie, jak to się zdarza na tabliczce woskowej, bo z obu stron trzymać go
będą brzegi liter i nie będzie mógł wykroczyć poza z góry nakreślone ich kontury”.
144 145 List 107,4. Por.: M.F. Kwintylian, Kształcenie mówcy..., I,2,21: „korzystny wpływ
wywrze na niego nagana, udzielona drugiemu za opieszałość, korzystny wpływ wywrze pochwała, udzielona za pilność”; I,2,22; „Chęć otrzymania pochwały będzie w nim budzić ambicję. Za wstyd będzie sobie poczytywał, jeżeli nie będzie przodował wśród rówieśników, a za
zaszczyt, jeżeli uda mu się wyprzedzić w postępach kolegów starszych”.
146 List 107,4. Por.: M.F. Kwintylian, Kształcenie mówcy..., I,1,35,36: „Skoro zaś jestem
przy tych rzeczach, ciągle jeszcze elementarnych, chciałbym, aby i te wiersze, które się podaje
jako przykłady do przepisywania, nie zawierały błahych myśli, lecz jakąś szlachetną radę.
Wspomnienie takich sentencji towarzyszy nam potem do samej starości, a wyryte w podatnym i surowym jeszcze umyśle może wywrzeć korzystny wpływ i na nasz charakter”.
[28]
Teresa Wnętrzak
Trzeba także dopilnować, aby dziecko nie nabrało złych przyzwyczajeń w wymowie i aby osoby w jej otoczeniu, na przykład niańki, mówiły poprawnym językiem. Bowiem sam dźwięk liter i pierwsze wskazówki nauczyciela inaczej brzmią
w ustach ludzi wykształconych, a inaczej w ustach prostaczków. Matka powinna
zadbać o to, by dziewczynka nie nauczyła się od otaczających jej kobiet mówienia
półsłówkami i wymowy niestarannej. Nie powinna nauczyć się w dzieciństwie tego,
czego potem będzie musiała się oduczyć147. Jeszcze ważniejszy jest przykład rodziców, którzy sami powinni być wykształceni i swym wpływem kształtować chłonny
umysł dziecka. Hieronim odwołuje się do przykładów z klasycznej literatury rzymskiej: „Do wymowy Grakchów wiele przyczyniła się w dzieciństwie mowa matki.
Wymowa Hortensjusza wyrosła na łonie ojcowskim”148.
Mała Paula powinna wcześnie rozpocząć naukę greki149. Było to zgodne z konserwatywną tradycją pielęgnowaną wciąż jeszcze w arystokratycznych domach
rzymskich150. Jej lektury powinny ograniczać się jednak do Biblii i pism Ojców
o wypróbowanej ortodoksji. Niech zacznie od Psalmów, Księgi Przysłów, Eklezjastesa
i Hioba, następnie niech przejdzie do Ewangelii, Dziejów Apostolskich i Listów.
Później niech wróci do proroków i innych ksiąg Starego Testamentu. Dopiero gruntownie je poznawszy, może wziąć do ręki Pieśń nad Pieśniami; jeżeli sięgnie po nią
zbyt wcześnie, może dojść do błędnego i szkodliwego wniosku, że jej tematem jest
miłość fizyczna151. Powinna także wystrzegać się wszelkich apokryfów, a jeśliby je
czytała, to niech pamięta, że kryje się w nich wiele błędów. Niech zawsze ma pod
ręką dzieła Cypriana, Atanazego i Hilarego, natomiast tych, których poglądy budzą
wątpliwości, niech czyta krytycznie152. Dziewczynce zabrania się również czytania
literatury pogańskiej.
Po wskazówkach dotyczących programu nauki małej Pauli, przechodzi do
spraw związanych z wychowaniem i obyczajami. Tu wykazuje znacznie mniejsze
zrozumienie natury dziecka. Jego gorliwość w dążeniu do doskonałej ascezy każe
mu eliminować wszystko, co zwykłym ludziom wydaje się niewinne, a jednak może
utrudniać osiągnięcie tego celu.
Niania dziewczynki niech nie będzie pijaczką ani rozpustnicą, lecz osobą
skromną i poważną. Za Kwintylianem przypomina, że sam Aleksander nie mógł się
List 107,4. Por.: M.F. Kwintylian, Kształcenie mówcy..., I,1,4,5: „Przede wszystkim
niech niańki mówią poprawnym językiem. One przecież będą tymi pierwszymi, których słowa dziecko będzie słyszało, będzie je naśladowało, będzie się starało je powtórzyć. [...] Niech
zatem nie przyzwyczaja się nasz wychowanek nawet w wieku niemowlęcym do takiego sposobu mówienia, którego by potem musiał się oduczyć”.
147 148 List 107,4. Por.: M.F. Kwintylian, Kształcenie mówcy..., I,1,6: „co do rodziców dziecka
ja osobiście życzyłbym sobie, żeby mieli jak najwięcej wykształcenia. [...] Bo słyszymy, że do
wymowy Grakchów wiele wniosła ich matka Kornelia, której wysoce wykwintny język zachował się jeszcze w jej listach dla potomności”.
149 List 107,9. Por.: M.F. Kwintylian, Kształcenie mówcy..., I,1,12: „Dalej – uważam za
rzecz bardziej wskazaną, by chłopiec zaczynał od języka greckiego”.
J.N.D. Kelly, Hieronim..., s. 314; H.I. Marrou, Historia wychowania w starożytności,
przeł. S. Łoś, Warszawa 1969, s. 368.
150 151 152 List 107,12.
Ibidem.
Św. Hieronim – magister puellarum
[29]
w obyczajach i w chodzie wyzbyć wad wychowawcy, jakimi zaraził się jako dziecko153. Paula, aby skłonić swego dziadka do nawrócenia, niech obejmuje go za szyję,
przytula się do niego i, nawet wbrew jego woli, śpiewa „Alleluja”. Niech z uśmiechem
wita ojca, niech będzie miła dla całej rodziny, niech dowie się, kim jest jej druga babka (tzn. Paula) i ciotka. Niech za nimi tęskni, niech zapragnie do nich odejść154.
Kobiece ozdoby, czy to suknie, czy kolczyki lub kosmetyki, są bezwzględnie zakazane. Strój ma wskazywać, komu została przyobiecana. Napomina matkę, by nie
przekłuwała jej uszu, nie malowała szminką, nie obciążała szyi ani głowy klejnotami,
by przypalaniem włosów dla ich ufryzowania nie wróżyła jej ognia piekielnego!155
Niech zamiast klejnotów i jedwabi kocha księgi Boże156.
Kiedy dorośnie nie powinna siadać do stołu z rodzicami, aby smaczne potrawy
nie zaostrzyły jej apetytu. Póki jest dziewczynką może jeść nieco mięsa i pić trochę
wina, kiedy jednak dojrzeje niech je zdecydowanie skromniej, nie oddając się jednak
bez umiaru postom157. Jako dziecko może kąpać się od czasu do czasu, ale dorastająca niech absolutnie unika łaźni – kąpiele bowiem rozbudzają ogień pożądliwości
cielesnej, ona zaś powinna odczuwać wstyd, widząc swoje nagie ciało158.
Chłopców dziewczynka spotykać nie powinna, ponieważ mają oni skłonność do
rozpusty. Towarzyszące Pauli dziewczęta i służące nie powinny mieć związków ze
światem. Nie wolno jej pojawiać się na widoku publicznym inaczej niż w towarzystwie matki; matka, gdy będzie wyjeżdżać w okolice podmiejskie, niech nie zostawia
córki w mieście. Nie wolno jej wdawać się w rozmowy ze świeckimi ani uczestniczyć w weselach należących do rodziny niewolników lub w zabawach urządzanych
w domu159. Nie można pozwolić, by uśmiechali się do niej wytworni młodzieńcy; jej
towarzyszki mają być nie piękne i modnie ubrane, lecz blade, nędznie przyodziane,
o smutnym spojrzeniu. Niech spędza czas, przędąc wełnę i recytując Psalmy o północy, wcześnie rano, o trzeciej, szóstej i dziewiątej godzinie dnia oraz wieczorem.
Takie zasady powinny kierować nie tylko podstawową i literacką edukacją
dziewczynki, ale i całym procesem wychowania. W końcu wyraża przypuszczenie,
a właściwie pewność, że matka dziecka, Leta, odczuwa wątpliwości, czy zdoła sprostać tak wspaniałym i ambitnym planom kształcenia, jakie zaproponował Hieronim,
i czy potrafi zrealizować go jako kobieta świecka w wypełnionym zabieganymi tłumami Rzymie160. Dlatego sugeruje, by Leta, gdy tylko dziewczynka zostanie odstawiona od piersi, przysłała ją do Betlejem161. Tam ciotka Eustochium będzie jej towarzyszką i wzorem; niech mała Paula na nią patrzy, niech ją kocha, niech podziwia
153 154 155 156 157 158 159 List 107,4. Por. M.F. Kwintylian, Kształcenie mówcy..., I,1,9.
List 107,4.
List 107,5.
List 107,12.
List 107,10.
List 107,11.
List 107,11.
J.N.D. Kelly, Hieronim..., s. 313. List 107,13: „W jakie sposób ja, kobieta świecka,
w takim tłumie ludzi świeckich w Rzymie mogę przestrzegać tego wszystkiego?”.
160 161 List 107, 3: „Lepiej jest dla ciebie tęsknić za nieobecną niż truchleć za każdym razem:
o czym rozmawia, z kim rozmawia, komu przytakuje, na kogo chętnie spogląda”.
[30]
Teresa Wnętrzak
od pierwszych lat. Niech przebywa z babką, swoją imienniczką Paulą, która będzie
jej doświadczoną nauczycielką; ona poszuka w niej cech, które dawniej zaszczepiła
córce. Szczęśliwa jest mała Paula, bo dzięki cnotom babki i ciotki szlachetniejsza jest
świętością niż rodem. Obiecuje nawet, że on sam, niczym Arystoteles dla Aleksandra
Wielkiego, będzie jej przybranym ojcem i opiekunem. Będzie nosił ją na ramionach,
kształcił i wychowywał, o wiele chwalebniej niż tamten filozof, bo na służebnicę
i oblubienicę Chrystusa162.
W tle kolejnego listu poruszającego zagadnienia wychowawcze pobrzmiewa
pełen desperacji ton, będący reakcją na docierające do odległego Betlejem wieści
o wydarzeniach na Zachodzie. Cały kraj od Alp po Pireneje, od Renu po Atlantyk,
został zniszczony przez dzikich barbarzyńców. Sam Rzym walczył już tylko o przetrwanie,163 aż wreszcie w roku 410 został zdobyty i złupiony przez Alaryka164. Mimo
bólu, jaki czuł będąc dumnym Rzymianinem, wobec upadku imperium, nie rozumiał
tego, jakie siły go spowodowały. Jako chrześcijanin widział w tej katastrofie pomstę
Bożą na zepsutym społeczeństwie. Spustoszenie, jakie czyniły w świecie rzymskim
dzikie i nieznane wcześniej plemiona, było znakiem gniewu lekceważonego Boga165.
Jako moralista i przewodnik duchowy Hieronim wykorzystał niestabilność i strach
cechujące życie tej epoki jako koronny argument wskazujący na konieczność wyrzeczenia się świata i życia w ascezie166.
W 413 roku Hieronim pisze list 128 do Gaudencjusza. Zawiera on porady dotyczące wychowania Pakatuli, dziewczynki, która już od urodzenia była przeznaczona
przez swego ojca, Gaudencjusza, do życia w czystości. Tłem dla surowego programu
wychowawczego jest obraz walącego się świata, Rzymu, jego stolicy, ogarniętego
płomieniami, a jednak wciąż pełnego pleniącego się grzechu167. „W tych czasach urodziła się nasza Pakatula [...] mająca poznać wcześniej łzy niż śmiech, pierwej odczuć
smutek niż radość”168.
162 163 Ibidem.
J.N.D. Kelly, Hieronim..., s.340.
W 410 roku, kiedy Alaryk zajął Rzym, barbarzyńscy żołnierze wdarli się do klasztoru przyjaciółki Hieronima, Marcelli, w którym przebywała wówczas tylko ona oraz młoda
zakonnica Pryncypia, gdyż inne mniszki schroniły się w kościele. Szukając kosztowności, barbarzyńcy zaczęli znęcać się nad Marcellą: wychłostali ją i obili kijami. Zaczęli też napastować
Pryncypię, ale na usilne prośby Marcelli zostawili młodą mniszkę w spokoju. Zawiedli potem
Marcellę i Pryncypię do Bazyliki Świętego Piotra, którą zamieniono na miejsce azylu. Tu stara i sponiewierana Marcella, spoczywając na rękach Pryncypii, oddała Bogu ducha por. List
127,12,13,14.
164 165 J.N.D. Kelly, Hieronim..., s. 342. List 128,5: „ginie cały świat, a grzechy nasze nie giną!
Sławne miasto i stolica cesarstwa rzymskiego zostało strawione jednym pożarem. Nie ma
krainy, w której by nie było jego wygnańców. W popiołach i zgliszczach legły święte kościoły,
my jednak hołdujemy chciwości. [...] kto teraz jest na świecie, kto by mógł przeciwstawić się
gniewowi Bożemu...”. Por. także List 60,17.
166 167 168 J.N.D. Kelly, Hieronim..., s. 342.
Ibidem, s. 341.
List 128,5.
Św. Hieronim – magister puellarum
[31]
W liście 128 Hieronim poucza, jakimi zasadami powinna być przepojona niedoświadczona dziewczyna przeznaczona do dziewictwa, zanim sama pozna różnicę
między dobrem a złem. Ustanawia dla niej ten sam program wychowawczy, który
wcześniej ustalił dla młodziutkiej Pauli.
Trudno zachęcać do powściągliwości małą dziewczynkę, która pragnie słodyczy
i szczebiocze na kolanach matki. Czyż może słuchać słów Apostoła ta, której większą
przyjemność sprawiają bajki, czy może pojąć majestat Ewangelii dziecko, które boi
się pioruna? Niech więc przeczyta ten list później, a tymczasem niech poznaje literki, niech uczy się czytania i w nagrodę niech otrzymuje ciasteczka miodowe i lalki.
Niech rozciąga drobnymi paluszkami nici, niech targa przędzę, niech się bawi pracą,
by było dla niej przyjemnością to, czego musi się uczyć169.
Przytacza argumenty za rozluźnieniem rygorystycznych zasad wychowawczych we wczesnym dzieciństwie, ale zaraz je odrzuca. Niektóre matki, poświęciwszy córkę do dziewictwa, mają zwyczaj ubierać ją w ciemną tunikę i ciemny płaszcz,
usuwać płócienne szaty i nie zostawiać żadnych ozdób; inne, przeciwnie, uważają, że powinna nasycić się tym, czym potem będzie gardziła. Coś podobnego Bóg
uczynił narodowi izraelskiemu: kiedy wędrujący przez pustynię pragnęli mięs, dostarczał im chmar przepiórek aż do przesytu i wymiotów (Liczb 11). Wielu ludzi
świeckich łatwiej obywa się bez przyjemności ciała, której doświadczyli, niż gdy nie
znali jej pragnienia. Pierwsi bowiem depczą rzeczy znane, drudzy dążą do nieznanych170. Autor nie zgadza się z taką postawą i podsumowuje: „Czy należy w młodości
być rozpustnym, aby potem silniej można wzgardzić rozpustą?” Dlatego każdy niech
trwa przy stanie, do jakiego został powołany: „Kto został wezwany będąc obrzezany
– to jest dziewicą – niech się znaku obrzezania nie pozbywa” (1 Kor 7,18). Św. Paweł,
mówiąc o dziewictwie i małżeństwie, żyjących w małżeństwie nazywa niewolnikami ciała, a wolnymi tych, którzy służą Panu bez jarzma związku małżeńskiego171.
Podaje przykłady niewłaściwego postępowania dziewcząt ślubujących życie
w czystości, które zwykłym ludziom wydaje się całkiem niewinne. Chodzi o znajdowanie przyjemności w towarzystwie pięknych i młodych przyjaciółek, gdy właściwsze byłoby przebywanie z nieładną staruszką o doświadczonej powściągliwości;
dalej, używanie kąpieli, dbałość o urodę, jadanie mięsa, noszenie kosztownych szat.
Niedopuszczalne jest zatrzymywanie się na rozmowach z mężczyznami czy przebywanie z mężczyzną sam na sam, nawet gdyby był on nauczycielem – „Jeśli pytasz
o coś z Pisma Świętego, pytaj publicznie; niech słyszą służące, niech słyszą towarzyszki”172. Odpowiednia rozmowa nie szuka tajemnic.
Zasady postępowania właściwego dla dziewicy prezentuje następująco. Niech
przebywa w towarzystwie kobiet, niech unika zabaw z chłopcami. Niech będzie bezwzględnie posłuszna matce, a jej słowo ma za rozkaz: „Niech ją kocha jako rodzicielkę, niech jej poddana będzie jako pani, niech się boi jak nauczycielki”173. Gdy dojdzie
do siódmego roku życia i zrozumie, o czym ma milczeć, a co mówić, niech zacznie
169 170 171 172 173 List 128,1. Por. M.F. Kwintylian, Kształcenie mówcy..., I,1,20.
List 128,1.
List 128,2.
List 128,3.
List 128,4.
[32]
Teresa Wnętrzak
uczyć się Psalmów, niech czyta księgi Salomona, Ewangelie, Apostołów i Proroków.
Nie powinna wychodzić na widok publiczny i niech nie szuka okazji do bywania
w kościołach. Najlepsze jest dla niej przebywanie we własnym pokoju. Niech nigdy
nie widuje młodzieńców o zadbanych włosach, którzy ranią dusze słodkimi słówkami. Niech unika zbyt swobodnych dziewcząt, które pospolitymi słowami znieważają subtelną dziewicę. Niech ma za towarzyszkę nauczycielkę, za opiekunkę wychowawczynię – taką, która nie lubi wina, nie próżnującą i gadatliwą, ale trzeźwą,
poważną, znającą sztukę przędzenia i mówiącą tylko to, co dziewczęcy umysł urabia
w cnocie174. Program ten nie różni się od tego, który wcześniej nakreślił dla małej
Pauli w liście do Lety: żadnych kontaktów z płcią przeciwną, nauka oparta wyłącznie na tekstach biblijnych, zamknięcie we własnej sypialni.
Przedstawione tutaj listy św. Hieronima należą do obfitej spuścizny literackiej
dotyczącej dziewictwa, jaką pozostawili po sobie Ojcowie Kościoła piszący i działający w IV wieku. Zainteresowanie teologicznym aspektem bezżenności w tym właśnie
czasie było spowodowane faktem, że po ustaniu prześladowań chrześcijaństwo zaczęło z zaangażowaniem propagować nowy model świętości. Ciągle najwyższą czcią
cieszyli się męczennicy, którzy oddali swoje życie za wiarę, ale ważne, drugie miejsce w hierarchii świętości zaczęli wówczas zajmować w powszechnym mniemaniu
asceci, w których życiu czystość cielesna postrzegana była jako podstawowa cnota175. Autorzy czwartowiecznych i wcześniejszych traktatów o dziewictwie chwalili
tę cnotę tak bardzo i propagowali ten sposób życia z taką mocą, że niebezpiecznie
mocny stawał się kontrast pomiędzy tymi, którzy dla królestwa niebieskiego wyrzekli się wszelkich związków cielesnych, a całą resztą chrześcijan żyjących w małżeństwach. Wywołało to w drugiej połowie IV wieku reakcję w postaci wewnątrzkościelnej opozycji wobec powszechnie dotąd obowiązującej tezy o niższej wartości
moralnej małżeństwa od życia w trwałej wstrzemięźliwości. Zarzuty wobec dziewictwa i, ogólnie, sposobu życia praktykowanego przez ascetów miały wymiar społeczny i teologiczny. Rodzice obawiali się, że utracą swoje dzieci odchodzące od nich
do monastycznych wspólnot, władcy skarżyli się na to, że obywatele, poświęcając
się ascezie, uciekali jednocześnie od swych obowiązków wobec państwa. Sprzeciw
wobec dziewictwa opierał się też na przesłankach teologicznych – opierając się na
treściach zawartych w Piśmie Świętym potwierdzano, że małżeństwo ma wobec
Boga taką samą wartość jak dziewictwo (przykład starotestamentowych proroków,
którzy w związkach małżeńskich zasłużyli sobie na świętość) i że każdy stan może
w równym stopniu doprowadzić do świętości176.
174 Ibidem.
Dokumenty kościelne pochodzące z początku IV w. świadczą o tym, że osób poświęcających swą czystość Bogu było już wtedy tak wiele, że pojawiła się potrzeba zabrania głosu
przez oficjalnych reprezentantów Kościoła jako instytucji i wydania rozstrzygnięć w szczegółowych kwestiach dotyczących statusu takich mężczyzn i kobiet – por. 13 kanon synodu
w Elwirze z 306 roku, kanon synodu w Ancyrze z 314 roku, gdzie biskupi określają sytuację
tych, którzy złamali złożone przez siebie śluby dziewictwa.
175 176 Często komentowano jedyne biblijne miejsce, w którym otwarcie zestawia się cnotę
dziewictwa z wartością małżeństwa – wypowiedź św. Pawła z siódmego rozdziału Pierwszego
Listu do Koryntian, która wcale nie ma jednoznacznej wymowy i może być przedmiotem różnych interpretacji. Apostoł wprawdzie nie potępił tu małżeństwa, ale jednocześnie radził, aby
Św. Hieronim – magister puellarum
[33]
W drugiej połowie IV wieku dziewictwo, w antytetycznym związku z małżeństwem lub też seksualnością w ogóle, stało się zarówno w greckiej, jak i łacińskiej
literaturze chrześcijańskiej jednym z ulubionych tematów. Niemal wszyscy ówcześni
wybijający się pisarze chrześcijańscy poświęcili dziewictwu przynajmniej po jednym utworze. W ich szeregu znajdują się między innymi autorzy greccy, jak Bazyli
z Ancyry i Atanazy Aleksandryjski, dwaj wielcy Ojcowie Kapadoccy – Grzegorz z Nyssy
oraz Grzegorz z Nazjanzu, czy piszący pod koniec stulecia Jan Chryzostom, a wśród
łacinników trzej najwcześniejsi Ojcowie Kościoła – Ambroży, Hieronim i Augustyn.
Największe emocje wśród współczesnych mu opiniotwórczych kręgów wywoływały wyrażane w pismach poglądy Hieronima. Najwięcej zwolenników i przeciwników przysporzyły mu jego wysiłki na rzecz propagowania na łacińskim zachodzie wschodnich ideałów ascetycznych. Dzięki własnej literackiej twórczości, której
fragment przedstawiliśmy wyżej, najwcześniej i zarazem najmocniej przyczynił się
do przeszczepienia tych idei; miał też niemałe zasługi dla rozwoju w Italii praktycznych form życia ascetycznego. Wspólnoty zgromadzone wokół bogatych matron,
dla których był w pewnym okresie duchowym przewodnikiem, odegrały ważną rolę
w Rzymie owych czasów i stały się wzorem instytucjonalnym dla tamtejszego tzw.
monastycyzmu miejskiego177. Jednak rygoryzm, do jakiego namawiał kobiety, które
zdecydowały się na życie w ascezie, oraz zupełny brak zrozumienia dla powszechnie obowiązujących norm społecznych przysparzały mu zaciekłych przeciwników.
Wielu spośród kręgów opiniotwórczej elity Kościoła krytykowało go za propagowanie wśród arystokratek rzymskich surowej ascezy, a wręcz obarczało go winą za
śmierć Blezylli, która ulegając jego naukom miała, według nich, umrzeć na skutek
nadmiernych postów178. Mimo wielu zapewnień o akceptacji dla instytucji małżeństwa, ciągle podważał on faktycznie jego bezwzględną wartość. Zyskał sobie przez
to etykietę szkodliwego dla porządku społecznego radykała179. Jego krańcowe konstatacje, oparte, co ważne, na Piśmie Świętym, stanowić mogły doskonałą pożywkę dla wszystkich, którzy chcieliby atakować chrześcijaństwo jako zagrożenie dla
społecznego ładu180. Hieronim sam wyznaje ze smutkiem, że jego rady, by dziewici, którzy są do tego zdolni, powstrzymywali się od niego i żyli w czystości. Z drugiej strony, nie
nakazywał również wprost dziewictwa, a przedstawiał je jako radę, z której mogą skorzystać
pragnący większego dobra. Pod koniec IV wieku zasadniczo zmieniła się sytuacja chrześcijan nie tylko w strukturze państwa, ale też ich rozumienie kwestii eschatologicznych. Paweł
w swoim Liście zalecał pozostawanie w stanie bezżennym ze względu na rychło mający nadejść koniec świata, jako że ludzie niezwiązani małżeńskimi więzami mogą bardziej skoncentrować się na służbie Bogu w tym krótkim czasie, jaki pozostał do ponownego przyjścia
Chrystusa. Dla chrześcijan końca IV wieku słowa Apostoła o zbliżającym się królestwie Bożym
odnosiły się już przede wszystkim do życia po śmierci, jakie czekało każdego człowieka. Jego
słowa rozumiano jako radę pozostania w dziewictwie ze względu na doczesne trudy albo nagrodę, na jaką mogą liczyć po śmierci – por. P. Nehring, Dlaczego dziewictwo..., s. 22–23.
177 P. Nehring, Dlaczego dziewictwo..., s. 81. Por. Ch. Krumeich, Hieronymus und die christlichen feminae clarissimae, Bonn 1993, s. 66; por. też. J.N.D. Kelly, Hieronim..., s. 108–122.
178 179 Zob. list 39,6.
P. Nehring, Dlaczego dziewictwo..., s. 179.
Warto sobie uświadomić, że okres od sierpnia 392 roku do września 394 roku, kiedy Hieronim toczył gwałtowny spór o różnice między wartością dziewictwa i małżeństwa
180 [34]
Teresa Wnętrzak
ce wyrzekły się towarzystwa mężczyzn, sprawiły, że stał się człowiekiem znanym
w całym Mieście i przez wszystkich był wytykany palcami181.
Saint Jerome – magister puellarum
Abstract
Letters of St. Jerome occupy an important place among his writings: so important that
they should be mentioned immediately after his greatest work, the Latin translation of the
Bible – the Vulgate. Some of the letters are addressed at young women and maidens. Despite
their epistolary form, they are in fact little treatises presenting the motives that should guide
those who devote themselves to chastity, and the rules that should direct their daily activities. These letters must be placed in the context of the campaign for asceticism, conducted by
Jerome in Rome.
Letter 22, addressed to Eustochium, is a true dissertation on Christian virginity, which
is retained for the sake of the Heavenly Kingdom, virginity which is a sign of faith in future
eternal life after resurrection, when there will be no marriage. Jerome emphasizes that he is
not writing a panegyric in praise of virginity, but, in a matter-of-fact way, on the basis of the
Scripture and his personal experience, he presents the ways of conduct that will allow to protect this important and sublime virtue. He shows Eustochium the positive vision of virginity
in the image of the spiritual marriage with Christ.
Letter 130 is written by Jerome to Demetrias, a member of a noble Roman family, who
took the decision to live in chastity when the day of her wedding was close. It happened in
dramatic circumstances, after Rome had been taken by Alaric, when, as many other Romans,
she fled to Africa with her family. In this letter Jerome repeats the suggestions presented
in Letter 22. Taking into consideration the high social and material status of the addressee,
he emphasizes that, when she inherits the family fortune, she should not devote the money
to building magnificent churches, but to helping the poor, especially the monks and nuns in
monasteries. He also warns Demetrias against the teaching of heretics, especially against the
mistakes of Origen and Pelagius.
Letter 107 was sent to Laeta, Paula’s daughter-in-law, who had just given birth to a baby
girl. Jerome is convinced that marriage and having children is justified as long as the children
are devoted to God. Therefore he sketches out the rules that should guide the whole process
of upbringing of Paula the Younger, including her literary education. Letter 107 is admired
as a text that presents a new Jerome, tender in his love of children and ready to engage in
a dialogue with them. There are fragments that reveal his pedagogical insight and intuition.
For his concept of upbringing he adapted the suggestions and instructions of Quintilian and
he often paraphrases quotes from Institutio Oratoria.
In Letter 128 Jerome writes to Gaudentius. The letter contains some advice concerning
the upbringing of Pacatula, whom her father dedicated to a life of virginity. The background
of the severe educational programme is the image of the world falling in ruin, when the
whole western part of the Roman Empire is devastated by the barbarian raids, and Rome has
z Jowinianem, upływał w Italii pod rządami uzurpatora Eugeniusza. Przejęcie władzy zawdzięczał on w dużym stopniu pogańskiemu dowódcy Arbogastowi, odpłacał się więc poganom
uchylając ważność restrykcyjnego, antypogańskiego prawodawstwa religijnego Teodozjusza
i czyniąc na ich rzecz daleko idące ustępstwa. W sali senatu pojawił się wówczas znowu ołtarz
Wiktorii, usunięty stamtąd dekadę wcześniej, a do Italii powracały dawne kulty, zabronione
przez Teodozjusza edyktem z 392 roku.
181 List 27,2.
Św. Hieronim – magister puellarum
[35]
been sacked by Alaric. As a moralist and spiritual guide, Jerome uses the instability and fear
characterizing the life of the epoch as an argument for the necessity of renouncing the world
and living in asceticism. He teaches what principles should guide an inexperienced girl dedicated to virginity before she herself knows the difference between the good and the evil.
The discussed texts of St. Jerome are part of the vast literary heritage concerning
virginity that was left by the Fathers of the Church of the 4th century. At that time, the
interest in the theological aspect of celibacy was caused by the fact that, after the persecution had ceased, Christianity began to promote a new model of sainthood. Still martyrs
received the greatest awe, but the important second place was given to the ascetics, in whose
lives chastity was perceived as the crucial virtue.
Folia 66
Annales Universitatis Paedagogicae Cracoviensis
Studia Historica VIII (2009)
Olga Błyskal
Nulla res tam necessaria est omni generi
hominum quam medicina.
O medycynie, lekarzach i rzymskich
szpitalach wojskowych w I–III w.
Tytułowa sentencja Kwintyliana: „Nic nie jest tak potrzebne człowiekowi jak medycyna” oddaje charakter artykułu, w którym pragnę przedstawić problemy związane
z medyczną służbą wojskową. Z racji wykonywanego zawodu żołnierze byli narażeni na ciągłe urazy. Opatrywanie ran, nastawianie kości, operacje chirurgiczne były
codziennością w valetudinariach (szpitalach) legionowych. Wojskowa chirurgia
była jedną z najszybciej ewoluujących gałęzi medycyny. Szybko też musiała dostosowywać się do zmieniających się warunków i sposobów walki oraz ran zadawanych nowymi gatunkami broni.
„Lekarz jest jedyną osobą niekaraną za morderstwo” – kim byli lekarze?
Korzeni medycyny i zawodu lekarza należy szukać w starożytnej Grecji. Do czasu przybycia do Rzymu pierwszych greckich lekarzy, medycyna rzymska była stosunkowo prosta. Rzymianie nie znali „instytucji” lekarza, rodzinę leczył ojciec, rannych żołnierzy starsi, bardziej doświadczeni koledzy. W kuracji stosowano głównie
„ludowe” sposoby leczenia urazów oraz ziołolecznictwo. Rzymianie czerpali nauki
z już ugruntowanej wiedzy „zielarskiej”, gdyż początek przyrodolecznictwa sięgał
daleko poza omawianą tu epokę.
Pierwszym znanym lekarzem greckim, który uzyskał obywatelstwo rzymskie
był Archagatos ze Sparty1. Pomimo nadania mu tego przywileju nie uzyskał jednak
przychylności i wdzięczności Rzymian. Archagatos specjalizował się w leczeniu ran,
które najczęściej przypalał gorącym żelazem. Nie wiadomo czy to specyfika leczenia, czy brak delikatności sprawiły, że nadano mu przydomek carnifex2.
Obywatele rzymscy w początkach II w. p.n.e. nie byli zadowoleni ze zbyt wysokiej pozycji i znaczenia lekarzy greckich w społeczeństwie rzymskim3. Marcus
1 Obywatelstwo zostało mu nadane w roku 219 p.n.e.
carnifex, icis – powodujący cierpienia (udręki); oprawca, który zabija torturując swoją
ofiarę; rzeźnik; kat (wyjaśnienie wszystkich pojęć łacińskich znajdujących się w artykule za:
Słownik łacińsko-polski, red. J. Korpanty, Warszawa 2005).
2 3 Plaut w swojej komedii Bracia z humorem opisał lekarza, który kazał pacjentowi na
siebie bardzo długo czekać. Po przybyciu zapowiedział, że z łatwością go wyleczy. Zanim
[38]
Olga Błyskal
Porcius Cato, piewca i zwolennik tradycyjnych cnót rzymskich i wartości republikańskich był zagorzałym przeciwnikiem Greków i wszystkiego co greckie. Pisał do
swego syna:
za każdym razem, kiedy oni [Grecy – O.B.] rozpowszechniają u nas coś ze swojej nauki,
wprowadzają ogólny upadek, specjalnie wtedy jeśli przyślą swoich lekarzy. Sprzysięgli
się, żeby wszystkich barbarzyńców zabić swoimi lekarstwami […] nas też zaliczają do
barbarzyńców4.
Do zmiany negatywnych poglądów na temat lekarzy przyczyniło się przybycie
do Rzymu Asklepiadesa z Bitynii5. Prawdopodobnie dzięki szlachetnemu pochodzeniu, wiedzy i urokowi osobistemu zyskał on dużą popularność i odniósł sukces
zawodowy. Nie bez znaczenia było, że jako jeden z pierwszych stosował terapie
dostosowane do przyzwyczajeń, potrzeb i mentalności rzymskich obywateli. Jako
epikurejczyk nie oponował zbytnio przeciwko zmysłowym skłonnościom Rzymian
i pozwalał swoim pacjentom na umiarkowane korzystanie z przyjemności cielesnych. Masaże, kąpiele w łaźniach z dużą ilością wina i wycieczki miały ustrzec
przed ospałością i melancholią. Jego zasada „tuto, celeriter et iucunde” doskonale
oddaje charakter ówczesnej medycyny rzymskiej.
Z czasem liczba lekarzy greckich zwiększała się, a do ich grona zaczęli dołączać także Rzymianie niższego stanu. Należy nadmienić, że od czasów Juliusza
Cezara medycy zaczęli cieszyć się uznaniem, a władcy przyznawali im liczne przywileje6. Lekarz nie musiał też posiadać żadnego oficjalnego zezwolenia na wykonywanie swojej praktyki7. „Sukcesy finansowe” jakie odnosili lekarze greccy kusiły
rodowitych mieszkańców Rzymu, którzy chcieli w prosty i szybki sposób poprawić swój byt materialny. Jedną z takich osób był Tessalus z Tralles, aktor i orator.
Z powodu głoszonych przez siebie tez był powszechnie nazywany „pogromcą lekarzy”. Pomimo braku wykształcenia medycznego miał osiągnięcia w leczeniu lepry
(trądu) i wrzodów wenerycznych. Ponieważ liczba pacjentów z tymi schorzeniami
ciągle rosła, uznał za konieczne zwiększenie liczby medyków. Wygłaszał więc poglądy, iż medycyny można nauczyć się zaledwie w pół roku8. To wszystko sprawiło, że
w pierwszych wiekach nastąpił prawdziwy „wysyp” niedouczonych lekarzy – rzemieślników, którymi często byli kucharze, rzeźnicy czy garbarze. Porzucali oni swojednak przystąpił do badania wypytał obecnych na jaką chorobę może ów cierpieć. Wreszcie
lekarz pokazał swój kunszt medyczny – u zdrowego człowieka odkrył ciężką chorobę umysłową, zrobił go furiatem, kazał związać i zaprowadzić do siebie, tam zaś leczył go lekarstwami
sporządzonymi na bazie „ciemierzycy”, rośliny, która w zbyt dużej dawce jest silnie trująca.
4 5 Pliniusz, Historia naturalna, tłum. I.T. Zawadzcy, Wrocław 2004, Ks. XXIX, 12–14.
J. Niżkiewicz, Tajemnice starodawnej medycyny i magii, Gdańsk 2003, s. 170.
Cezar nadał prawa obywatelskie wolnym cudzoziemcom wykonującym praktykę lekarską. August w 10 r. n.e. zdjął z lekarzy obowiązek płacenia podatków, Hadrian w 117 r. zwolnił medyków od płacenia powinności publicznych i obowiązku pełnienia służby wojskowej.
6 Jako ciekawostkę można dodać, że w przeciwieństwie do lekarzy, których nie obowiązywały rejestry, prostytutki nie tylko musiały mieć, ale także zostawały wciągane w oficjalne
rejestry, z których nie można było się już wykreślać. Ten fakt dobrze pokazuje, jak niewiele
trzeba było zrobić, by „stać się” lekarzem.
7 8 J. Niżkiewicz, Tajemnice…, s. 172.
Nulla res tam necessaria est omni generi hominum quam medicina...
[39]
je zajęcia, by przyłączyć się do Tessalusa. Te mało szlachetne praktyki przyczyniły
się do upadku autorytetu zawodu lekarza. W każdej bowiem łaźni czy koszarach
gladiatorów można było spotkać uzdrawiaczy-szarlatanów. Marcialis, łaciński epigramatyk, który w swoich dziełach posługiwał się dowcipem i złośliwościami, także
nie oszczędził lekarzy, pisał o nich:
Hystericam vetulo se dixerat esse marito
et queritur futui Leda necesse sibi;
sed flens atque gemens tanti negat esse salutem
seque refert potius proposuisse mori.
Vir rogat ut vivat virides nec deserat annos,
et fieri quod jam non facit ipse sinit.
Protinus accedunt medici medicaeque recedunt,
tollunturque pedes. O medicina gravis!9
Z typową dla siebie ciętością języka pokazał, jak w jego czasach postrzegano
medyków. Pointa utworu brzmi: O medicina gravis! Samo słowo gravis można tłumaczyć zarówno jako poważny, pełny godności, ale także kłopotliwy, niewygodny
czy przytłoczony. Od inteligencji i poczucia humoru czytającego zależało jak zakwalifikował obowiązek „leczenia” Ledy. Czy jako kłopotliwe, czy jako pełne godności
wykonywanie swojej profesji. Epigram 47 z księgi pierwszej bardziej dosadnie ukazał „szacunek” jakim cieszyli się medycy:
Nuper erat medicus, nunc est uispillo Diaulus:
Quod uispillo facit, fecerat et medicus10.
Galen, wybitny diagnostyk i lekarz Marka Aureliusza grzmiał, że „między rabusiami a lekarzami jest tylko taka różnica, iż tamci dopuszczają się swych karygodnych czynów w górach, a ci w Rzymie”11. Taki stan rzeczy doprowadził cesarza
Antoniusa Piusa (138–161 n.e.) do ograniczenia wydawania lekarzom przywilejów.
Wprowadził też pewien porządek w organizacji lecznictwa publicznego. W każdym
dużym mieście powoływano dziesięciu lekarzy, w średnim siedmiu, w małym zaś
pięciu, którzy tworzyli specjalne kolegia medyczne. Takie rozwiązanie miało zapewnić fachową opiekę medyczną. Cesarz wydał też numerus clausus. Septymiusz
Sewer w 200 r. n.e. wprowadził zasadę uzyskiwania zezwoleń władzy na wykonywanie praktyki medycznej. Lekarze publiczni podlegali więc bezpośrednio edylom
– urzędnikom rzymskim. Następca Sewera, Aleksander (222–235 n.e.) stworzył
publiczne sale wykładowe, gdzie mogli kształcić się mniej zamożni. W zamian jednak mieli udzielać bezpłatnych porad i nadzorować stan zdrowia społeczeństwa.
Według Lampridiusza:
M. Valerius Martialis, Epigrammaton libri, XI. 71, www.thelatinlibrary.com (dostęp:
20.05.2008).
9 10 11 Ibidem, I. 47.
Cyt. za: T. Brzeziński, Historia medycyny, Warszawa 1988, s. 61.
[40]
Olga Błyskal
za jego czasów [Aleksandra] jeden tylko lekarz na Palatynie otrzymywał stałe wynagrodzenie; wszyscy pozostali, których liczba dochodziła do sześciu, dostawali po dwa lub
trzy chleby, przy czym jeden najlepszego gatunku, a pozostałe innego rodzaju12.
Jedną z najbardziej rozwiniętych nauk medycznych była chirurgia. W niektórych cywilizacjach, mimo sakralnego charakteru medycyny ogólnej, chirurgia jako
ta „rękodzielnicza” pozostawała w rękach osób świeckich. Już z dzieł Hipokratesa
wynika, że chirurgia nie tylko stała na wysokim poziomie, ale była jednym z głównych przedmiotów zainteresowań badawczych. Naczelne miejsce zajmowały problemy związane z chirurgią urazową13, np. nastawianie kości. Nie zszywano ran. Do
tamowania krwi używano środków ściągających, ucisku lub przypalania rozpalonym żelazem. Następcy Hipokratesa nie dorównywali już mistrzowi, opierali się tylko na jego osiągnięciach. Przełomem okazało się wprowadzenie narkozy. Nie znamy
wprawdzie imienia lekarza, który tego dokonał, wiadomo jednak, że to znieczulenie
ogólne było sporządzone na bazie korzenia mandragory14. Znanym i rozpowszechnionym środkiem przeciwbólowym było także opium, z którego pozyskiwano morfinę15. Galen zalecał opium na zawroty i przewlekłe bóle głowy, epilepsję, astmę,
gorączkę, a nawet na trąd, melancholię i „dolegliwości kobiece”16. Kolejną ważną
innowacją, szczególnie istotną dla żołnierzy, było wprowadzenie podwiązki naczyniowej, która ułatwiała amputację kończyn17.
Encyklopedysta Celsus tworzył i żył na przełomie er. Jego opisy chorób, a przede
wszystkim relacje z zabiegów chirurgicznych, były bardzo dokładne. Pozostawił nie
tylko porady dotyczące trepanacji, resekcji, amputacji i wykorzystywania podwiązki naczyniowej, ale także operacji plastycznej z przesunięciem płata skóry18. Rozwój
chirurgii postępował z każdym wiekiem. W II wieku n.e. dzięki Archigenesowi stosowano gilotynową amputację kończyn. Leonidas z Aleksandrii wprowadził zaś tzw.
amputację płatową19. W obozach legionowych pojawili się więc żołnierze z drewnianymi protezami kończyn wykonanymi przez lokalnych rzemieślników20.
Historycy Cesarstwa Rzymskiego, Żywoty cesarzy od Hadriana do Numeriana, tłum.
H. Szelest, Warszawa 1966, Aleksander Sewer, 42.
12 13 T. Brzeziński, Historia..., s. 194.
Najstarszą wzmiankę o mandragorze można znaleźć już w Księdze Rodzaju, gdzie
bezpłodna Rachela błaga swą płodną siostrę, by ta dała jej korzeń mandragory. Największym
problemem było pozyskanie rośliny. Theophrastus z Eresos, grecki „aptekarz” z III w. p.n.e.,
podaje przepis na jej zbieranie – „mieczem należy zatoczyć krąg wokół rośliny, a następnie
wykopać ją patrząc cały czas na zachód”. Pliniusz Starszy zalecał zaś ustawienie się od strony
nawietrznej tak, by uniknąć nieprzyjemnego zapachu rośliny.
14 15 V. Nutton, The drug trade in antiquity, „Journal of the Royal Society of Medicine”, Vol.
78, February 1985, s. 128.
16 17 18 19 20 J. Mann, Zbrodnia, magia, medycyna, Toruń 1996, s. 205.
I. Johnston, Galen, on diseases and symptoms, Cambridge 2002, s. 280.
T. Brzeziński, Historia…, s. 194; J. Niżkiewicz, Tajemnice…, s. 168.
Pokrycie kikuta kostnego płatem skórno-mięśniowym.
V. Nutton, Ancient medicine, Routledge 2004, s. 184.
Nulla res tam necessaria est omni generi hominum quam medicina...
[41]
Najwyżej w hierarchii stali nadworni lekarze, którzy tworzyli osobną i często zamkniętą grupę. Lekarzami cesarskimi byli często Grecy, którzy na dworze panującego zwykle dorabiali się fortuny. Według Pliniusza, lekarz nadworny zarabiał 250 tys.
sesterców rocznie21. Warto tutaj wymienić choćby Antoniusza Muzę, Skryboniusza
Largusa czy Ksenofonta. Antoniusz Muza był nadwornym, osobistym lekarzem cesarza Augusta. Według relacji Swetoniusza, wyleczył on Augusta z nieznanej choroby22, po czym nie tylko zdobył wdzięczność władcy, ale też szybko stał się bardzo
sławny na tyle, by wystawiono mu pomnik obok posągu Eskulapa23. Skryboniuszowi
Largusowi, nadwornemu lekarzowi cesarza Klaudiusza, zawdzięczamy listę 271
receptur leczniczych. W swoim dziele zastosował on układ tematyczny. Pierwszą
grupę stanowiły choroby, które opisał w kolejności od głowy do stóp, podając od
razu lekarstwa na wymienione dolegliwości24. W kolejnym dziale opisuje antidota
na różne trucizny pochodzenia zarówno roślinnego, jak i zwierzęcego. Largus starał
się także wykazać, że niektóre znane wcześniej popularne „magiczne” działania są
nieskuteczne. Nie zgadzał się głównie z zabobonami związanymi z leczeniem epilepsji, takimi jak picie własnej krwi czy picie krwi z czaszki gladiatora. Uważał te
sposoby za niemedyczne25.
Ksenofont swoją sławę jako medyk zdobył służąc w wojsku. Dzięki rozgłosowi jaki tam zyskał, zwrócił na siebie uwagę cesarza Klaudiusza i został przez niego
mianowany lekarzem nadwornym. Zazwyczaj cesarscy medycy cieszyli się wielkim
poważaniem oraz zaufaniem władców. Podobnie było z Ksenofontem, który jednak
przez potomnych został zapamiętany jako współwinny śmierci cesarza. Tak to wydarzenie opisał Tacyt:
truciznę wlano do smacznej potrawy z grzybów […] Agrippina […] zwraca się do przezornie już przedtem wtajemniczonego lekarza, Ksenofonta. Ten pod pozorem, że chce
pomóc wysiłkom wymiotującego [cesarza – O.B.], miał mu zapuścić w gardło pióro pomazane gwałtowną trucizną, gdyż dobrze wiedział, że największe zbrodnie zaczyna się
w niebezpieczeństwie, a kończy za wynagrodzeniem26.
Niestety, Tacyt nie sprecyzował, na bazie jakich roślin została wykonana ta
„gwałtowna trucizna”.
Jak widać, medycy nie tylko pomagali leczyć. Czasami zdarzało się, że „pomagali” swoim pacjentom w przeniesieniu się w zaświaty. Można powiedzieć, że trucicielstwo było nieodłącznym działem farmacji.
21 22 23 24 25 26 Pliniusz, Historia…, Ks. XXIX, 4.
Swetoniusz, Żywoty cezarów, tłum. J. Wolski, Wrocław 1987, August 81.
Swetoniusz, Żywoty..., August 59.
V. Nutton, Ancient medicine…, s. 172.
Ibidem.
Tacyt, Roczniki, tłum. S. Hammer, Warszawa 2004, Ks. XII, 67.
[42]
Olga Błyskal
„Wszystko jest trucizną, decyduje tylko dawka”27 – o trucicielstwie
W czasie panowania dynastii julijsko-klaudyjskiej wiele „problemów” było
rozwiązywanych za pomocą trucizn. Były one znane od najdawniejszych czasów,
stosowano je, by pozbyć się niewygodnego przeciwnika politycznego28. Zwykle wiązało się to ze zwiększeniem szans na zdobycie władzy. Toksyczne rośliny były wykorzystywane przy egzekucjach, a także na polu walki (szczególnie do zatruwania
strzał).
Tukidydes pisał, że w czasach pokoju ludzie i państwa przestrzegają szczytnych
zasad, lecz wojna jest surowym nauczycielem. Już w Odysei można znaleźć fragment,
który mówi o stosowaniu przez Odysa trucizny do zatruwania brązowych grotów
strzał. Prawdopodobnie trucizną tą była akonityna, tzw. arszenik roślinny, jedna
z najsilniej toksycznych roślin, nierozpuszczalna w wodzie, ale łatwo wchłaniająca się
przez skórę i błony śluzowe. W naturze występuje w liściach, łodygach i korzeniach
tojadu29. Język grecki ściśle wiąże ze sobą słowo trucizna – pharmakon i łuk (strzała)
– toksikon30. Określenie toksikon pharmacon31 możemy znaleźć u Arystotelesa oraz
u Dioskuridesa, który szczególną uwagę zwrócił na pochodzenie słowa „toksyczny”
od strzały. Naukowcy badający łacińską etymologię słowa toxicum – trucizna, zwrócili uwagę na podobieństwo do słowa taxus – cis32, trucizna z cisa33.
Starożytni posługiwali się nie tylko truciznami roślinnymi, wykorzystywali
także jad zwierzęcy. Do najbardziej popularnych zwierząt wykorzystywanych podczas walki należały pszczoły i skorpiony. W Historii naturalnej Pliniusz opisuje nie
tylko sposób wytwarzania miodu i rozmnażania się pszczół, ale wspomina także
o „trującym miodzie”34. Właśnie za pomocą pszczół miał zostać pokonany Pompejusz
przez jedno z azjatyckich plemion. Septymiusz Sewer podczas drugiej wojny partyjskiej także zetknął się z „bombami biologicznymi” – naczyniami glinianymi wypełnionymi jadowitymi owadami35. Galen, rzymski lekarz gladiatorów, pisał, iż nie ma
27 Powiedzenie przypisywane Paracelsusowi (1493–1541), niemieckiemu lekarzowi
i przyrodnikowi. Inna wersja tego powiedzenia: „Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną,
bo tylko dawka czyni truciznę”.
28 Można przytoczyć tutaj przykład Pyrrusa, żyjącego w latach 319–272 p.n.e. króla
Epiru, którego chciano usunąć za pomocą trucizny: „Lekarz Pyrrusa, Kineasz, napisał ponoć
tajemne pismo do senatu rzymskiego i zażądał pieniędzy, obiecując zamordować Pyrrusa przy
użyciu trucizny” (Klaudiusz Elian, Opowiastki rozmaite, listy wieśniaków, tłum. M. Borowska,
Warszawa 2005, Ks. XII, 33).
29 A. Mayor, Grecki ogień, zatrute strzały, bomby skorpionów, broń biologiczna i chemiczna w świecie starożytnym, Warszawa 2006, s. 33.
30 31 32 33 34 Dotyczący łuku, łuk.
Całe wyrażenie oznacza truciznę do zatruwania strzał.
Strzały bardzo często były wykonywane z cisowych gałęzi.
G. Majno, The Healing Hand: Man and Wound in the Ancient World, London 2005, s. 350.
Pliniusz, Historia…, Ks. XI.
Herodian w Historii cesarstwa rzymskiego opisując to wydarzenie, podaje: „Atrenowie
napełnili gliniane naczynia skrzydlatymi, małymi, ale jadowitymi owadami i zrzucali je na atakujących. Spadające owady rzucały się na twarze i inne odsłonięte części ciała, niepostrzeżenie wbijały się w nie i zadawały rany […]” III.9. Ponieważ bitwa ta miała miejsce w okolicach
Atry, Adrienne Mayor uważa, iż nie mogły to być pszczoły, gdyż na suchych terenach bardzo
35 Nulla res tam necessaria est omni generi hominum quam medicina...
[43]
nic bardziej niebezpiecznego od trucizny ukąszeń jadowitych zwierząt, gdyż działają one podstępnie, uderzają bez ostrzeżenia i nie da się przed nimi uciec36.
Eksperci trucizn świata antycznego często wybierali specyfiki, które działały
powoli, przez wiele dni albo nawet miesięcy37. Truta osoba nie podejrzewała wtedy
i nie wiązała swoich objawów i złego samopoczucia z celowym działaniem. Szybko
działającymi truciznami były wyciąg z lulka czarnego – Hyoscyamus niger38, czy wyciąg z pokrzyku wilczej jagody – Atropa belladonna39. Miały one jednak dość istotną
wadę, wywoływały silny ból. To właśnie one były wykorzystywane do zatruwania
strzał. Stosowanie trucizn, a szczególnie tych na bazie tojadu40, sprawiło, że w czasach cesarstwa rzymskiego uprawianie tej rośliny było uważane za przestępstwo41.
Starożytni lekarze – szczególnie ci parający się ziołolecznictwem i trucicielstwem – znali zależność między wielkością dawki a działaniem preparatów roślinnych. Za przykład może służyć wykorzystanie mandragory, którą w zależności od
dawki stosowano jako lekarstwo, narkotyk i truciznę.
Valetudinaria
W cywilizowanym świecie w XXI wieku szpital znajduje się w każdym mieście,
przy każdym większym skupisku ludzi. W starożytności, szczególnie w starożytnym
Rzymie, trudno szukać budynku, który można by nazwać szpitalem w dzisiejszym rozumieniu tego słowa. Mieszkaniec Rzymu chcąc zasięgnąć porady lekarskiej udawał
się albo do świątyni Asklepiosa (Eskulapa), albo do „gabinetu lekarskiego” zwanego
iatreia, który skupiał lekarzy miejskich42. Obywatele rzymscy byli leczeni w domu,
to tam przychodzili lekarze, by opiekować się pacjentami. Już Hipokrates w swoich
trudno było o taką ilość owadów, zaś na pustynnych i półpustynnych terenach można było
znaleźć dużo skorpionów, które najprawdopodobniej wykorzystano. Nie do końca zgadzam
się z tą teorią. Dzieło Herodiana pełne jest nieścisłości i błędów, sądzę jednak, że autor, który
pisał o „latających owadach” nie miał na myśli skorpionów.
36 37 I. Johnston, Galen…, s. 210.
J. Mann, Zbrodnia…, s. 35
Roślina z gatunku psiankowatych. Wszystkie części rośliny są trujące, najbardziej
korzeń i nasiona. Głównymi objawami zatrucia są halucynacje, rozszerzenie źrenic, wysuszenie błon śluzowych jamy ustnej i gardła. W trakcie halucynacji występuje duże pobudzenie
ruchowe. Pliniusz radził wdychanie dymu z palonego lulka na uśmierzenie bólu zębów (opis
wszystkich roślin za: J. Biernat, Świat trucizn, Wrocław 1999; J. Krejca, J. Macku, Atlas roślin
leczniczych, Warszawa 1989).
38 39 Bylina z rodziny psiankowatych, jest jedną z silniej trujących roślin, szczególnie trujące są owoce. W odpowiednich dawkach zmniejsza napięcie mięśni gładkich, działa hamująco na układ nerwowy przywspółczulny. Łacińska nazwa ma pochodzić od Atropy – jednej
z trzech greckich bogiń przeznaczenia, która przecinała nić życia.
40 Tojad – rodzaj rośliny wieloletniej z rodziny jaskrowatych, liczy od 100 do 300 gatunków. Zawiera akonitynę – substancję przeciwbólową. Ludowa nazwa tojadu „mordownik”
nawiązuje do jego właściwości. Pliniusz Starszy nazywał go „arszenikiem roślinnym”. Według
mitologii greckiej tojad powstał ze śliny Cerbera – strażnika Hadesu.
41 J. Mann, Zbrodnia…, s. 66.
T.S. Miller, The birth of the hospital in the Byzantine Empire, John Hopkins University
Press 1997, s. 38.
42 [44]
Olga Błyskal
dziełach twierdził, że taka opieka jest najlepsza, by pacjent odzyskał siły. Negatywnie
o miejscach, w których leczono chorych wypowiadał się też Celsus. Uważał, że opieka nad kilku lub kilkunastoma osobami będącymi w jednym miejscu jest nie tylko
nieskuteczna, ale i szkodliwa43. Valetudinaria, czyli szpitale, miały tylko dwa przeznaczenia: były to miejsca gdzie leczono niewolników lub żołnierzy. Lecznice dla
niewolników nie cieszyły się dobrą sławą. Znajdowały się też poza miastem, tak by
nie narażać obywateli na choroby i nieprzyjemne widoki44. Valetudinaria legionowe,
mimo że też były poza miastami, cieszyły się już inną, dobrą renomą. Dziś nazwalibyśmy je szpitalami specjalistycznymi, ich zadaniem było leczenie rannych i chorych
żołnierzy. Możliwe, że to „wyróżnienie” niewolników i żołnierzy należy wiązać z ich
ekonomicznym i strategicznym znaczeniem. Ponadto pomoc ta była konieczna, gdyż
zarówno żołnierze, jak i niewolnicy ze względu na wykonywaną pracę znajdowali
się daleko od swych rodzin. Opieka jaką mogli uzyskać w valetudinariach wynikała
z obowiązku, jaki władca miał w stosunku do żołnierzy, a właściciel ziemski w stosunku do swoich niewolników45. Od początku jednak było widać wyraźny podział
i marginalne znaczenie szpitali dla niewolników, które były raczej miejscami przeznaczonymi do odsyłania chorych i kłopotliwych pracowników.
Jednym z problemów poruszanych w literaturze naukowej dotyczącej medycyny jest określenie czasu pojawienia się wykwalifikowanych lekarzy wojskowych
i szpitali legionowych. Rzymskie wojsko czy pomoc medyczna nie mogą być rozpatrywane w oderwaniu od obyczajów czy kultury rzymskiej. Należy pamiętać
o statusie legionisty, jego prawach i obowiązkach. Badając ten temat, nie można też
patrzeć na medycynę i lekarzy przez pryzmat dzisiejszych czasów. W okresie republiki rzymskiej opieka medyczna była minimalna46. Żołnierze, jak już wspomniano,
byli zależni od swoich starszych doświadczonych kolegów, którzy tworzyli rodzaj
niewykwalifikowanego korpusu medycznego. Jego głównym zadaniem na polu walki było opatrywanie rannych47 i jak najszybsze przetransportowanie ich do namiotu
polowego, w którym udzielano pomocy.
W Historii rzymskiej Wellejusza Paterkulusa możemy znaleźć fragment opisujący rzymską „opiekę medyczną” na polu walki:
sprawa, o której teraz potrącam, nie da się przedstawić w górnolotnych słowach, lecz
jest wielka i niezwykła. […] Przez cały czas wojny germańsko-panońskiej, jeśli ktokolwiek z nas bądź z wyższych czy niższych stopniem zachorował, Cezar [Tyberiusz – O.B.]
troszczył się o jego zdrowie […]. Kto potrzebował miał gotowy pojazd i konie. Prywatna
lektyka Cezara była do dyspozycji wszystkich. […]. Jeśli ktoś zapadł na zdrowiu, zaraz
43 Celsus, On medicine, Loeb Classical Library 1935, Prooemium 64.
„Gdy niektórzy obywatele wysyłali na wyspę Eskulapa chorych i wyczerpanych niewolników, aby ich nie leczyć, Klaudiusz zarządził, że wszyscy zesłani na wyspę uzyskają wolność i nie wrócą pod panowanie swych panów, jeśli wyzdrowieją. W wypadku gdyby któryś
z panów wolał zabić niewolnika niż wysłać na wyspę Eskulapa, ma być postawiony przed sąd
pod zarzutem zabójstwa” (Swetoniusz, Żywoty…, Klaudiusz 25).
44 G.B. Risse, Mending bodies, saving souls, history of hospitals, Oxford University Press
1999, s. 47.
45 46 J. Scarborough, Roman medicine and the legions: a reconsideration, „Medical History”,
Vol. 12, 1968, s. 255.
47 G. Webster, The Roman Imperial Army of the I and II century A.D., London 1969, s. 252.
Nulla res tam necessaria est omni generi hominum quam medicina...
[45]
miał pod bokiem personel lekarski, kuchnię a nawet kompletnie urządzoną łaźnię, specjalnie w tym celu sprowadzaną48.
Czytając podany fragment należy pamiętać, iż Wellejusz był przedstawicielem
kwitów, pochodzącym z arystokracji municypalnej, był oficerem, kwestorem, legatem cesarskim, pretorem, a dopiero na samym końcu historiografem. Wiele lat
spędził w obozie Tyberiusza i wydaje się, że był mocno związany z nową formą
ustroju – pryncypatem. Podkreślenie dobroci i współczucia, jakie Tyberiusz okazywał swoim towarzyszom broni, może być więc zabiegiem czysto literackim, chęcią przypodobania się władcy, pokazaniem jego dobrych cech. Trudno jest bowiem
uwierzyć, iż Tyberiusz tak chętnie wypożyczał swoją lektykę czy budował łaźnie,
gdy któryś z „lepiej urodzonych” zachorował. Z drugiej jednak strony przytoczony
fragment może być świadectwem braku fachowej, wyszkolonej opieki medycznej
przeznaczonej dla legionistów. Gdyby w początkowych latach I w. n.e. zawód lekarza wojskowego był czymś powszechnym, nie byłoby powodu gloryfikowania działań Tyberiusza. Inaczej należy interpretować zachowanie Agryppiny Starszej przekazane przez Tacyta. Kronikarz pisał:
tymczasem rozeszła się wiadomość, że wojsko osaczone, a wroga gromada Germanów
na Galię ciągnie […]. Lecz wielkoduszna ta niewiasta przejęła na siebie w owych dniach
obowiązki wodza i rozdzieliła między żołnierzy szaty i bandaże, o ile który był w potrzebie albo zraniony49.
Z tego krótkiego cytatu można wyciągnąć kilka wniosków. Po pierwsze,
Agryppina przekroczyła swoje kompetencje, na co Tacyt zwrócił szczególną uwagę: „niewiasta manipuły [jednostka taktyczna armii rzymskiej – O.B.] musztruje”50.
Z wiadomych względów taki obrót sprawy nie spodobał się Tyberiuszowi. Pomoc,
której udzielała Argryppina, miała zjednać jej legionistów. To nie ulega wątpliwości.
Niecodzienne było bowiem, by kobieta, i to o tak wysokiej pozycji społecznej, opatrywała żołnierzy. Zastanawiające są jednak „obowiązki wodza”. Czy jest to dowód
na to, iż w tym czasie nie było jeszcze pomocy medycznej, która zajmowała się rannymi? Czy do dowódcy należało zajmowanie się rannymi lub wyznaczanie kogoś
do tego zadania? A może Tacyt chciał podkreślić tylko, jakie cechy powinien mieć
dobry, troskliwy wódz, który dba o swoich legionistów? Niezależnie od tego, jakie
będą odpowiedzi na te pytania, nie zmienia to faktu, że „troska” o żołnierzy miała na
celu zjednanie ich przychylności. Brak wzmianki o jakiejkolwiek pomocy medycznej
dowodzi prawdopodobnie, że lekarze i „służba sanitarna” nie stanowili podstawowego składu legionu.
W biografii Aleksandra Sewera pisanej przez Eliusza Lampridiusza możemy
odnaleźć fragment mówiący o trosce, jaką okazywał władca w czasie wypraw wojennych swoim rannym żołnierzom: „umieszczał ich po wsiach i po miastach u zacniejszych ojców rodzin i dostojniejszych matron, zwracając gospodarzom koszta,
48 49 50 Wellejusz Paterkulus, Historia rzymska, tłum. E. Zwolski, Wrocław 2006, II, 114.
Tacyt, Roczniki..., Ks. I, 69.
Ibidem.
[46]
Olga Błyskal
jakie ponieśli”51. Ten fragment dowodzi jednak tylko, że w III wieku ludność cywilna
dalej była leczona w domach.
John Scarborough na poparcie swojej tezy o braku formalnej i fachowej opieki medycznej wśród legionistów w I w. n.e. powołuje się między innymi na fragment Tacyta mówiący o bitwie niedaleko Bedriakum52. Tacyt pisał: „zwyciężeni
i zwycięzcy poczęli wylewać łzy, przeklinając w przestępstwie rzewnej radości fatalizm wojen domowych; w tych samych namiotach opatrywali jedni rany swych
braci, drudzy krewnych”53. Myślę, że fragment ten jest przez badacza jednak niefortunnie dobrany. Faktycznie mówi o tym, że żołnierze sami opatrywali sobie rany,
należy jednak pamiętać, iż w tym czasie trwała wojna domowa i wątpliwe jest, by
każdy oddział miał ze sobą medyka. Uważam też, że celem Tacyta było pokazanie
skutków tej wojny, także faktu, że rody często walczyły po dwóch stronach barykady, a opatrywanie sobie nawzajem ran miało w metaforyczny sposób pokazać efekt
bratobójczej walki.
W okresie późniejszym w dobie valetudinariów legionowych pojawia się inny
problem badawczy – określenie statusu lekarza wojskowego. Z powodu skąpych
źródeł trudno z całą pewnością opisać zasady zatrudniania i praktyki lekarza.
Większość badaczy uważa, że była to osoba cywilna, która została w wojsku „zatrudniona” jedynie na określony czas54. Jak już wspomniano, za czasów Hadriana
lekarze zostali zwolnieni z obowiązku służby wojskowej, zatem lekarz nie musiał
być legionistą. Z prawnego punktu widzenia w momencie złożenia przysięgi wojskowej lekarz-cywil był już pod kuratelą wojskową. Nie znaczyło to jednak, że
w zakresie jego obowiązków była walka w polu55. Lekarzem legionowym mógł także
zostać legionista-rekrut, który w czasie trwania swojej służby wojskowej pobierał
nauki medyczne. Niestety, nie wiemy dokładnie na jakich zasadach odbywało się
wynagradzanie lekarza, czy była to określona kwota pieniężna, czy może tylko zapewnienie lokum i wyżywienia. Mimo rozbudowanej administracji i dość jednolitego systemu, nie jesteśmy w stanie powiedzieć, czy w każdym obozie legionowym
wynagrodzenie i sytuacja materialna medyków były takie same. Notitia dignitatum
nie wymienia pomocy medycznej w spisach, zatem trudno określić status lekarza
w obozie i wysokość jego pensji56.
Od czasów Wespazjana kształtował się wzorzec hierarchii urzędników wojskowych odpowiedzialnych za lekarzy w obozach. Valetudinarium, tak jak wszystkimi
budynkami obozowymi, zarządzał praefectus castrorum. Kontrolę nad szpitalem
przejmował jednak jego zastępca optio valetudinarii57, który odpowiadał za jego
51 52 53 54 Historycy Cesarstwa Rzymskiego, Żywoty…, Aleksander Sewer 47.
J. Scarborough, Roman…, s. 256.
Tacyt, Dzieje, Ks. II, 45.
J. Scarborough, Roman…, s. 260.
V. Nutton, Medicine and The Roman Army: a further reconsideration, „Medical History”
Vol. 13, 1969, s. 269.
55 Nie wiemy np. czy pod względem wynagrodzenia lekarz był bliżej dowódcy kohorty czy legionisty. Zadaniem lekarza było udzielanie pomocy cierpiącym legionistom. Jednak
brak dokładnego określenia statusu powodował marginalne traktowanie lekarza przez dowództwo wojskowe.
56 57 G.B. Risse, Mending…, s. 50.
Nulla res tam necessaria est omni generi hominum quam medicina...
[47]
utrzymanie, dbał też o wyżywienie leżących tam żołnierzy. Inny urzędnik, tzw. optio
convalescentium, był odpowiedzialny za żołnierzy powracających do zdrowia. Jego
zgoda była też potrzebna, by ozdrowiały pacjent mógł powrócić do służby.
Liońskie inskrypcje58 znalezione na terenie obozu legionowego jasno pokazują
hierarchię wśród lekarzy wojskowych. W sytuacji gdy niedaleko obozu funkcjonowało miasto rzymskie, w inskrypcjach pojawia się rozróżnienie „medici” na lekarzy
miejskich i obozowych59. Na podstawie danych z inskrypcji wiadomo, że na szczycie był60 medicus ordinatus61, potem immunes62 i medici capsarii63, następnie ich pomocnicy, na końcu aptekarze-zielarze i osoby uczące się zawodu64. Bycie medykiem
w wojsku nie było zajęciem zbyt lukratywnym, ludzie z koneksjami nie trafiali zazwyczaj do służby obozowej65. Z tego, co wiadomo, w hierarchii wojskowej lekarze
też nie osiągali wysokiej pozycji.
Prawdopodobnie do roku 150 n.e. nie funkcjonował oddzielny korpus lekarski.
W tym czasie w przybliżeniu zatrudnienie w valetudinariach znajdowało od 500
do 800 chirurgów i lekarzy. Biorąc pod uwagę liczbę legionów i przybliżoną liczbę
obozów, można stwierdzić, że na każdy legion przypadało około 20 lekarzy wraz
z pomocnikami. Oddziały pomocnicze – auxilia – miały wtedy do dyspozycji 5 lekarzy wraz z pomocnikami66.
W II wieku n.e. cesarze rzymscy starali się ograniczyć nie tylko liczbę lekarzy,
lecz także ich coraz większe aspiracje finansowe. Problem odpłatności za usługi medyczne w wojsku jednak nie zniknął. Jeszcze Aurelian (270–275 n.e.) w jednym ze
swych listów radzi i napomina: „lekarze niech ich [ żołnierzy – O.B] leczą bezpłatnie.
Żołnierze niech nic nie dają wróżbitom”67. Nie do końca jest jasne, czy wojskowa
służba zdrowia była przez cesarza źle opłacana i medycy „zmuszeni” byli szukać
innych źródeł dochodu, czy pomoc była tak niefachowa i niedbała, że legioniści bali
się, iż darmowe leczenie będzie wiązało się z większym bólem i mniejszą skutecznością leczenia. Problem ten zresztą znany jest też dziś i to nie tylko w stosunku do
lekarzy wojskowych. Sądzę, że wielu legionistów, co zrozumiałe, wolało zapłacić, by
zapewnić sobie lepszą metodę leczenia oraz podanie środków uśmierzających ból.
58 59 60 V. Nutton, Ancient medicine…, s. 183.
„Lekarz miejski” cieszył się większym poważaniem.
G. Webster, The Roman…, s. 251.
medicus ordinatus – ordino, are, avi, atum – zarządzać, porządkować, organizować,
organizować jako siłę wojskową. Wydaje się, że można to porównać z funkcją dzisiejszego
ordynatora szpitala.
61 62 immunes – zwolniony, wolny od podatku, danin.
64 V. Nutton, Ancient medicine…, s. 181.
medici capsarii – samo słowo capsarii ma wiele znaczeń: 1. capsa, ae – skrzynka,
cylindryczny pojemnik na zwoje; 2. capsarius, ii – niewolnik noszący skrzynkę ze zwojami,
garderobiany w łaźni lub żołnierz o nieznanej specjalności. W tym przypadku jest to prawdopodobnie osoba, która była odpowiedzialna za skrzynię z bandażami i opatrywanie rannych
– pielęgniarz.
63 65 66 67 G. Webster, The Roman…, s. 250.
G.B. Risse, Mending…, s. 55.
Historycy Cesarstwa Rzymskiego, Żywoty…, Boski Aurelian 8.
[48]
Olga Błyskal
W I w. n.e. tereny państwa rzymskiego rozrastały się. Granicami stały się dwie
rzeki Ren i Dunaj, a władza cesarska ciągnęła się daleko na wschód. Obronność
granic i konsolidacja tak rozległych terenów należały do najważniejszych zadań.
By temu sprostać, należało zwiększyć liczbę żołnierzy, a także rozbudować obozy
legionowe i zapewnić zaplecze gospodarcze. Coraz bardziej widoczna stała się też
potrzeba zapewnienia opieki medycznej stacjonującym na granicach legionistom.
Potrzeba ta była szczególnie paląca na rubieżach, gdzie do najbliższego, większego
i rozwiniętego miasta rzymskiego lub greckiego było daleko, oraz tam, gdzie nie
można było liczyć na pomoc miejscowej ludności.
Szpitale jako osobne budynki przeznaczone do udzielania pomocy chorym i poszkodowanym były tworem charakterystycznym dla rzymskiego budownictwa militarnego68. Prawie w każdym limesowym obozie legionowym spotykamy valetudinarium. Jeden z badaczy, R.W. Davies uważa, że valetudinarium powstało na drodze
ewolucji prowizorycznych szpitali obozowych. Pierwotnie rannych umieszczano
w namiotach ustawionych w czworobok wokół wolnego placu. Ten wolny plac stał
się późniejszym dziedzińcem wewnętrznym kamiennej już budowli69. J. Scarborough
plan poszczególnych sal szpitalnych też wywodzi z potrzeb wojskowych. Uważa
także, iż Rzymianie nie posiadali koncepcji szpitala jako budowli użyteczności
publicznej70.
Pomimo że nie ma dwóch identycznych szpitali legionowych, założenia architektoniczne, kształt i rozmieszczenie budynków były zbliżone (ryc. 1). Centrum budowli stanowił zawsze plac – kwadratowy lub prostokątny, w zależności od terenu
i wielkości obozu. Do placu przylegały pomieszczenia przeznaczone dla chorych
i personelu medycznego. Mimo podobieństw, należy jednak osobno rozpatrywać
szpitale w fortach rzymskich, w których stacjonowały auxilia – wojska pomocnicze, i valetudinaria w obozach legionowych. Badacz H. Schonberger uważa za rzecz
oczywistą obecność szpitala w forcie. Znaczne różnice w rozmiarze fortów sprawiły,
że możemy mówić o dwóch typach konstrukcji71: pierwszej, w której rząd pomieszczeń otaczał dziedziniec, i drugiej, w której występowały dwa równoległe szeregi
pomieszczeń. Najbardziej na wschód wysuniętym fortem, pochodzącym z czasów
klaudyjsko-nerońskich, był Oberstimm. Od początkowych lat jego istnienia funkcjonował w nim szpital założony na planie prostokąta z wyraźnie wydzieloną izbą
przyjęć72. W fortach nie było warunków, by w pełni rozwinąć zaplecze medyczne,
jednak starano się zapewnić żołnierzom jak najlepszą opiekę. Tam, gdzie nie było
możliwe wybudowanie osobnego budynku szpitalnego, medici cohortis leczyli swoich pacjentów w wydzielonych salach73.
68 Próżno będziemy szukać cywilnego szpitala w Wiecznym Mieście.
70 Ibidem.
Za: L. Press, Valetudinarium w rzymskiej twierdzy Novae, „Balcanica Posnaniensia” V,
Poznań 1990, s. 276.
69 71 72 73 Za: L. Press, Valetudinaria w rzymskich fortach, „Novensia” 4, Warszawa 1992, s. 7.
Ibidem, s. 8.
Ibidem, s. 12.
Nulla res tam necessaria est omni generi hominum quam medicina...
[49]
Ryc. 1. Rekonstrukcja szpitala z obozu legionowego z Neuss
Lekarze legionowi musieli niewątpliwie znać się na ziołolecznictwie i chirurgii.
Valetudinarium było wyposażone w narzędzia chirurgiczne. Na podstawie wykopalisk prowadzonych na terenie obozów legionowych, a także odkryć z miasta Pompeje
ustalono, że typowymi narzędziami były: dźwignie do kości, którymi umieszczano połamane fragmenty na właściwym miejscu, kleszcze, którymi wyciągano zbyt
zmiażdżone kości lub ciała obce, brązowe lub ołowiane tubki, które po operacji miały zapobiegać obrzękom74, a także gąbki, bańki z rogu, zgrzębniki, szpatułki, haki,
igły, skalpele czy nożyczki chirurgiczne. Już Hipokrates wspominał o kleszczach do
usuwania zębów czy prototypie strzykawki, czyli w tym przypadku igle połączonej
z pęcherzem zwierzęcym75 (ryc. 2). Wątpliwe jest, by w szpitalach legionowych leczono tylko rannych legionistów. Walki rzadko toczyły się blisko stałych obozów
legionowych, co w praktyce uniemożliwiało przewiezienie ciężko rannych do stałego valetudinarium. Ranni często zdążyli się więc wykurować, zanim powrócili do
obozu. Przebywanie na stosunkowo niewielkiej powierzchni dużej liczby osób oraz
surowe warunki obozowe sprzyjały różnym chorobom. Legionistów nękały często
zatrucia wywołane np. spożyciem zakażonej wołowiny76, infekcje oczne, hemoroidy
czy infekcje dróg oddechowych, a także kontuzje wywołane pracą na terenie obozu.
System opieki medycznej musiał być zatem skutecznie zorganizowany, by utrzymać
legionistów w dobrej kondycji77. W czasie pokoju głównym zagrożeniem były epidemie i choroby weneryczne, które w zamkniętym środowisku jakim był obóz legionowy szybko się rozprzestrzeniały78.
74
75
76
s. 30.
77
78
R. Laurence, Roman Pompeii, space and society, London 2001, s. 20.
J. Brzeziński, Historia…, s. 193.
V. Nutton, Ancient medicine…, s. 179.
P. Dyczek, Życie codzienne w twierdzy legionu I italskiego w Novae, Warszawa 2007,
P. Erdkamp, A companion to the Roman Army, Oxford 2007, s. 431.
[50]
Olga Błyskal
Ryc. 2. Instrumentarium lekarskie odkryte w Pompejach
Jednym z najlepiej rozpoznanych dolnodunajskich szpitali legionowych
jest valetudinarium w Novae79 (ryc. 3). Zostało ono wzniesione w północno-zachodniej części twierdzy prawdopodobnie w czasach Trajana, w ostatnich latach
I w. n.e.80. Na podstawie odsłoniętych murów konstrukcyjnych i ścian działowych
Ryszard Massalski zrekonstruował plan całej budowli. Jak wynika z rzutu (ryc. 4–5),
założenie to posiadało plan prostokąta o przybliżonych wymiarach 81,90 na 72,90 m81
i zajmowało teren ok. 6000 m2 82. Budowla w Novae jest jednym z największych
znanych nam kamiennych szpitali legionowych. Budynek lekko obniżał się w kierunku północno-wschodnim. Prosty plan valetudinarium zadziwia funkcjonalnością. Wokół dużego dziedzińca z portykami o wymiarach 42,40 na 32,60 m83 rozplanowano dwa ciągi pomieszczeń, które były rozdzielone okrężnym korytarzem84.
Ściany portyku były pokryte tynkiem i białą farbą, a część podłogi była wyłożona
79 Informacje dotyczące obozu legionowego w Novae, a w szczególności odkrytego tam valetudinarium zob. w: Novae – sektor zachodni, 1977. Sprawozdanie tymczasowe
z wykopalisk ekspedycji archeologicznej Uniwersytetu Warszawskiego, „Archeologia” XXX,
1979, s. 165–249; Novae – sektor zachodni, 1979. Sprawozdanie tymczasowe z wykopalisk ekspedycji archeologicznej Uniwersytetu Warszawskiego, „Archeologia” XXXII, 1981,
s. 85–163; Novae – sektor zachodni, 1981. Sprawozdanie tymczasowe z wykopalisk ekspedycji archeologicznej Uniwersytetu Warszawskiego, „Archeologia”
XXXIV, 1983, s. 129–169;
1 Novae – sektor zachodni, 1989. Sprawozdanie
tymczasowe
z
wykopalisk
ekspedycji arche ologicznej Uniwersytetu Warszawskiego, „Archeologia” XLI, 1991, s. 123–133; Novae – sektor zachodni, 1996. Sprawozdanie tymczasowe z wykopalisk ekspedycji archeologicznej
Uniwersytetu Warszawskiego, „Archeologia” XLVIII, 1997, s. 43–61; Novae – sektor zachodni,
1997–1999. Sprawozdanie tymczasowe z wykopalisk ekspedycji archeologicznej Uniwersytetu
Warszawskiego, „Archeologia” XL, 2000, s. 89–120.
Novae antyczne miasto, zabytki ze zbiorów Muzeum Historycznego w Swisztowie, red.
A.B. Biernacki, Poznań 2004, s. 17.
80 81 82 83 84 L. Press, Valetudinarium…, s. 268.
Novae antyczne miasto..., s. 17.
P. Dyczek, Życie codzienne..., s. 31.
Dwa trakty wewnątrz szpitala miały szerokość 5,30 i 5,40 metra.
1
Nulla res tam necessaria est omni generi hominum quam medicina...
[51]
Ryc. 3. Plan obozu legionowego w Novae (http://www.novae.uw.edu.pl/polskie/novae/novae.htm)
płytkami ceramicznymi. Taki plan zabudowy w dużym stopniu był narzucony przez
konstrukcję dachu dwuspadowego typu bazylikalnego85. Problem oświetlenia korytarzy rozwiązano, podnosząc ich mury nad płaszczyznę dachu przykrywającego
boczne pomieszczenia i umieszczając tam rząd dużych okien. Usytuowanie samego valetudinarium na terenie obozu jest zgodne z postulatem Pseudo-Hyginusa86.
Według jego założenia, valetudinarium powinno być zlokalizowane w miejscu spokojnym, z daleka od pomieszczenia weterynaryjnego i warsztatu, by powracający
do zdrowia żołnierze mogli zażywać odpoczynku87. Ponadto twierdził, że szpital od
północy powinien przylegać do via sagularis, po wschodniej zaś stronie do via praetoria, czyli do dwóch głównych ulic obozowych. Właśnie od strony via praetoria
znajdowało się w Novae główne wejście ozdobione półkolumnami88. Monumentalne
wejście zamykały dwuskrzydłowe drewniane wrota, na osi głównej od wejścia
znajdowało się przejście na dziedziniec. Pomieszczenia szpitalne w większości
ułożone były w charakterystyczne trójki – dwa duże pomieszczenia rozdzielał
mały przedsionek. Wprawdzie przedsionek był ciemny, jednak sale dla chorych
85 86 P. Dyczek, Novae – western sector 1996, „Archeologia” XLVII, I, 1997, s. 46.
L. Press, Valetudinarium…, s. 269.
[Pseudo-]Hyginus, De munitionibus castrorum, 4, www.thelatinlibrary.com [dostęp:
20.05. 2008].
87 88 Novae antyczne miasto..., s. 18.
1 [52]
Olga Błyskal
Ryc. 4. Plan valetudinarium w Novae (http://www.novae.uw.edu.pl/polskie/novae/novae.htm)
1 Ryc. 5. Rekonstrukcja szpitala legionowego w Novae
Nulla res tam necessaria est omni generi hominum quam medicina...
[53]
posiadały okna89. Ściany wewnętrzne szpitala pokrywał tynk pomalowany jasnoczerwoną farbą90. W trakcie wykopalisk natrafiono na fragmentaryczne uzupełnianie uszkodzonego tynku. W przedsionkach znajdowały się prawdopodobnie półki
na potrzebne przedmioty: talerze, miski, dzbany, lampy czy amfory. Z przedsionków prowadziły wejścia do sal, w których leżeli pacjenci91. Według hipotetycznych
obliczeń archeologów, przeciętne valetudinarium posiadało około 60 izb dla chorych, przy czym liczba łóżek w jednej izbie wahała się od 3 do 892. Co do valetudinarium w Novae szacuje się, iż w jednej sali mogło przebywać 4–6 chorych, zaś
w całym szpitalu około 300 legionistów. W północno-wschodnim narożniku znajdowała się szpitalna latryna.
Wobec niewystarczających dowodów archeologicznych badacze, na podstawie
ogólnej wiedzy o potrzebach i wyposażeniu szpitala, próbują hipotetycznie określić pierwotną funkcję niektórych pomieszczeń szpitala legionowego. Wyodrębnia
się więc izbę przyjęć, pomieszczenia dla lekarzy i personelu, izolatki, apteki szpitalne czy kostnice. Co ciekawe, znamy imiona dwóch lekarzy, którzy pracowali
w szpitalu w Novae, byli to Macedos i Asclepius93. Prawdopodobnie byli oni medykami cywilnymi, pierwszy z nich był Rzymianinem, drugi Grekiem.
Na podstawie analogii z innymi szpitalami legionowymi i trzech inskrypcji
z Novae skierowanych do Asklepiosa i Hygei, stwierdzono, że na terenie valetudinarium znajdowało się miejsce kultowe poświęcone bóstwom uzdrawiającym94.
Odkryta na dziedzińcu niewielka kapliczka (2,46 na 2,60 m) według archeologów
była ofiarowana Asklepiosowi. Przed sacellum95 znaleziono kilka baz posagów i ołtarzy poświęconych Asklepiosowi i Trójcy Kapitolińskiej96. Z fragmentarycznie zachowanych inskrypcji wiemy, że budowla powstała z inicjatywy Witrasiusza Polliona,
legata Mezji Dolnej w 157 r. n.e.97.
Valetudinaria legionowe były swoistym fenomenem epoki. Wegecjusz w swoim podręczniku napominał, że należy dbać o zdrowie legionistów, „co powinno być
przedmiotem największej troski dowódcy, a mianowicie przestrzeganie dobrych
warunków zdrowotnych w wojsku”98. Od czasów Augusta Rzym posiadał coraz
bardziej profesjonalną armię, a razem z nią pojawiali się wykwalifikowani medycy.
Rzymscy lekarze legionowi byli szkoleni do udzielania pomocy nie tylko w valetudinariach, gdzie były sale operacyjne i pomocnicy, ale także na polu bitwy. Z biegiem czasu stawali się też chirurgami – specjalistami. Kolejni władcy starali się też
89 90 91 92 P. Dyczek, Novae – western sector, 1997–1999, „Archeologia” XLI, 2000, s. 90.
L. Press, Valetudinarium…, s. 270.
Novae antyczne miasto…, s. 18.
L. Press, Valetudinarium…, s. 272; po trzy łóżka były w Novaesium, osiem w Vin-
donissa.
93 94 95 96 P. Dyczek, Życie codzienne..., s. 33.
Ibidem, s. 270.
sacellum – kapliczka.
Novae antyczne miasto…, s. 18.
J. Kolendo, Miejsca kultu religijnego w Novae, „Balcanica Posnaniensia” V, Poznań
1990, s. 230.
97 98 Wegecjusz, Zarys wojskowości, tłum. A. Komornicka, Ks. III, rozdz. II.
[54]
Olga Błyskal
zapewnić jak najlepsze warunki leczenia chorych i rannych żołnierzy. Rzymianie
byli pierwszymi, którzy na tak szeroką skalę przeprowadzali amputacje kończyn.
Przy operacjach, co wspomniano, wykorzystywali opium, które miało uśmierzyć ból.
O wysokim poziomie wojskowej opieki medycznej mogą świadczyć wyniki badań
O. Oughtreda, pokazujące, że legionista żył średnio 5 lat dłużej niż cywil99. Nie ulega
wątpliwości, że poziom pomocy medycznej i jej dostępności w cesarstwie rzymskim
był tak wysoki, że późniejsze państwa europejskie nie były w stanie osiągnąć porównywalnych efektów do XVII czy nawet XVIII wieku.
Nulla res tam necessaria est omni generi hominum quam medicina.
On medicine, doctors, and Roman military hospitals in the 1st–3rd centuries
Abstract
Tacitus’ claim that inter paganos miles corruptior (soldiers become corrupted among
civilians) was to justify emperors’ decisions aimed to accommodate the legionaries away
from cities. Such location of legion camps was, according to Tacitus, supposed to protect the
military men from extensive “softening” of their character. This statement should not, however, be taken literally. Despite their seclusion, legionaries gave up neither all contacts with
civilians, nor luxuries. Although having military character, the camps were in fact a reflection
of the cities, with baths, canteens, and sometimes a theater and a lupanar built nearby.
One of the most important buildings in a legionary camp was the hospital – valetudinarium. This article aims not only at presenting the significance of hospitals and medical care,
but also at showing the state of research on the subject. One of the problems discussed in
the article regards professional medical care. It is hard to establish when exactly qualified
military doctors first appeared. Another problem is establishing the hierarchy of doctors
employed in valetudinarium. Scarcity of sources does not allow us to specify the method of
hiring doctors, nor the value and kind of their remuneration. Still, owing to the archaeologists’
discoveries, we do know what the hospitals looked like. Although no two identical hospital
buildings could be found, the principles of their construction and location were analogical in
all camps. This fact enables identification of some of the hospital rooms, but, what is more
important, the discovered medical instruments allow us to determine the range of medical
help offered to the Roman legionaries of the 1st–3rd centuries.
99 s. 157.
R.A. Gabriel, Soldiers Lives through History, Ancient Word, Greenwood Press 2001,
Folia 66
Annales Universitatis Paedagogicae Cracoviensis
Studia Historica VIII (2009)
Barbara Chudzińska
Zamek w Muszynie w świetle
najnowszych badań archeologicznych
Ruiny zamku biskupów krakowskich w Muszynie wznoszą się na ostatnim, niższym
od pozostałej części, południowo-zachodnim wypiętrzeniu Koziejówki, górującej
nad miasteczkiem od wschodu1. Uformowany w stosunkowo rozległe wypłaszczenie wierzchołek i niemal pionowe stoki stwarzały bardzo dogodne warunki dla posadowienia tu warowni. Obronność miejsca podnosiły rozlewiska rzek (Muszynki2,
Szczawnika i Popradu) opływających wyniesienie z trzech stron. Plateau od pozostałej części wypiętrzenia oddziela sucha fosa, powstała przez pogłębienie naturalnego wąskiego obniżenia. Obecne uformowanie stoków odbiega od pierwotnego.
Zmiany dokonały się w XIX stuleciu, kiedy poniżej zamku funkcjonowały aż trzy
kamieniołomy. Ich działalność zmieniła nie tylko ukształtowanie zboczy, ale spowodowała także osunięcie części murów, uniemożliwiając tym samym odtworzenie
pełnej bryły obiektu3.
Zamek położony na południowych kresach królestwa strzegł granicy polsko-węgierskiej i kontrolował szlak na Węgry4, przejmując rolę starszego gródka wzniesionego być może już w końcu XI w. jako siedziba rycerska5. Dzieje obu
Na tej samej górze, około 100 m w kierunku północno-wschodnim znajdują się pozostałości niewielkiego gródka.
1 2 W przeszłości rzeczka nosiła nazwę Muszyna.
W świetle najnowszych badań nie można całkowicie wykluczyć, że jakieś ich pozostałości będzie jeszcze można odnaleźć.
3 4 Zamek pełnił też funkcję siedziby starostów (do końca XVI w.), a niewykluczone, że
krótko po przebudowie na przełomie XV i XVI w., również jednej z rezydencji biskupich.
Stanisław Miczulski, badacz dziejów Muszyny uważa, że prawdopodobnie w 2. połowie XI, lub zapewne najpóźniej w 1. połowie następnego stulecia, nastąpiło wyodrębnienie
z kasztelani sądeckiej terytorium wokół przełomu Popradu, które miało pełnić rolę kresu
strażniczego. Ziemie te władca Polski nadał jednemu z rodów rycerskich w zamian za zorganizowanie obrony tej części granicy państwowej i wybudowanie grodu. Według Miczulskiego,
zachowany gródek stożkowaty był tylko częścią tego założenia. Główny gród wznosił się na
południowo-zachodnim krańcu wypiętrzenia Koziejówki, gdzie obecnie znajdują się pozostałości zamku (Miczulski 1997, s. 21–22). Tak wcześnie początki gródka umieszcza też
M. Cabalska, która przeprowadziła na obiekcie badania archeologiczne w 1973 roku (Cabalska
5 [56]
Barbara Chudzińska
założeń obronnych są słabo oświetlone przez źródła pisane. Najstarsza wzmianka na temat Muszyny pochodzi z roku 1288, kiedy wydano dwa dokumenty dotyczące m.in. zapewne muszyńskiego gródka, kończące kilkuletni spór spadkobierców krakowskiego scholastyka Wysza z biskupem Pawłem z Przemankowa
o Muszynę i Świniarsko przekazane temu ostatniemu testamentem Wysza6. Gródek,
być może przebudowany za Jana Muskaty, przez pewien czas funkcjonował równocześnie z zamkiem, zanim w XV w. w niewyjaśnionych okolicznościach uległ zniszczeniu (Cabalska 1976b, s. 7–8; 1982, s. 288)7.
Dobra kresu muszyńskiego przeszły we władanie królów polskich prawdopodobnie za Władysława Łokietka, który skonfiskował je w wyniku procesu wytyczonego biskupowi Janowi Muskacie przez arcybiskupa Jakuba Świnkę (Inglot 1925,
s. 59; Rutkowska-Płachcińska 1961, s. 77)8. Jak sądzi się powszechnie, zamek wzniesiono za panowania Kazimierza Wielkiego9. W rękach królewskich pozostawał też
za Władysława Jagiełły10. Przynależność miasta i całego kresu do dóbr biskupstwa
krakowskiego jest pewna dopiero od roku 1448, kiedy w dokumentach pojawia się
pierwszy starosta niegrodowy – zarządca biskupich dóbr muszyńskich oddanych
w dzierżawę. Rok później posiadłości te były już częścią dóbr stołowych biskupów
krakowskich (Stamirski 1971, s. 9).
1976a, 1976b, 1982). Chronologię oparła jednak wyłącznie na analizie ceramiki. Jej ustalenia
budzą wątpliwości części badaczy, stąd postulat ponownego przejrzenia pozyskanych materiałów i weryfikacji datacji – zob. S. Kołodziejski 1996, s. 141. W. Bębynek, w swojej pionierskiej pracy na temat starostwa muszyńskiego podał za Szczęsnym Morawskim, że pierwszymi
właścicielami byli Berzewiczowie (Bębynek 1914–1916, s. 409). W świetle źródeł pisanych
w 2. poł. XIII w., gródek należał do Półkoziców.
Przed rokiem 1288 Wysz z rodu Półkoziców przekazał w testamencie Muszynę
i Świniarsko biskupowi krakowskiemu Pawłowi z Przemankowa (notabene też Półkozica).
Z jego wolą nie zgodzili się spadkobiercy, jego najbliżsi krewni – bratanica Bogusława i jej
mąż Mironeg, którzy weszli w kilkuletni spór z biskupem. Ostatecznie doszło do ugody między zainteresowanymi stronami, którą potwierdził Leszek czarny. Sporne dobra pozostały
przy biskupie, który jednocześnie zrzekł się praw do wszelkiego innego spadku (dokumenty
z 18 i 23 maja 1288 – KDKK, 1874, nr 89, 90). Przez lata w literaturze przyjmowano, iż Muszynę wymieniają dwa dokumenty króla Węgier Andrzeja II wydane w roku 1209. Ponowna
analiza obu źródeł opublikowanych w Codex diplomaticus et epistolaris Slovaciea (ed.
R. Marsina, Bratislavae 1971, t. 1, nr 154 i 156) wyjaśnia tę pomyłkę. Dokument wymieniający Muszynę (Muchina) jest fałszerstwem z XVII w., w którym wykorzystano autentyczny
przywilej z roku 1209, a w którym nazwa ta nie występuje. Nie o Muszynę chodzi również
w tytulaturze palatinusa Potha widniejącego wśród obu dokumentów (musinensis comes), ale
o Mosóny na południe od Bratysławy (za: Kołodziejski 1996, s. 141, przyp. 25).
6 7 Być może nastąpiło to w 1474 roku, kiedy zniszczono również zamek.
Na początku XIV wieku Muszyna na krótko znalazła się pod panowaniem węgierskim,
jednak po 1335 roku była już we władaniu Kazimierza Wielkiego (zob. Stamirski 1971, s. 7).
8 Zestaw starszej literatury i poglądów na temat zamku − zob. Cabalska 1987, s. 5–6;
Przyboś 1996.
9 10 W 1391 roku Jagiełło wystawił dwa dokumenty, w których wymieniono zamek
w Muszynie (30 lipca i 5 sierpnia), przy czym w tym z 5 sierpnia zamek określono jako castrum nostrum (KDKK, 1883, nr 379, 380). W 1397 roku dokument dotyczący Muszyny wystawiła królowa Jadwiga.
Zamek w Muszynie w świetle najnowszych badań archeologicznych
[57]
Nie można wykluczyć, że w roku 1411 zamek został zniszczony przez Ścibora
Ściborzyca, wojewodę siedmiogrodzkiego (Stamirski 1971, s. 31). Z kolei dokument z roku 1454 informuje o odbudowie zniszczonego castrum przez starostę
Jana Wielopolskiego11. Dwadzieścia lat później (1474) obiekt uległ ponownie poważnym zniszczeniom podczas najazdu węgierskiego. Został zdobyty i prawdopodobnie spalony przez oddziały Tomasza Tarczaya. Wkrótce na mocy umowy
w Starej Wsi Spiskiej Maciej Korwin zobowiązał się do zwrotu zamku i częściowego pokrycia kosztów jego odbudowy. Nie wiadomo, kiedy dokładnie rozpoczęto
prace. Dokument z 5 lutego 1488 r. informuje, że Stanisław ze Świeradzic, administrator diecezji krakowskiej i kanonicy kapitulni zostali zobowiązani do wysłania
delegata do Muszyny celem doglądnięcia budowy wycenionej przez ówczesnego
starostę Piotra Sobieńskiego na 100 florenów (Stamirski 1971, s. 10). Prace posuwały się jednak powoli, bowiem w 1508 roku zamek, a właściwie budynki, nie były
jeszcze ukończone. 27 sierpnia tegoż roku „włodarz” biskupiego klucza sądeckiego i starosta muszyński Mikołaj Lapiszpataky, zwrócił się do burmistrza Bardiowa
Aleksego Glecknera z prośbą o umówienie mistrza do obróbki kamiennych odrzwi
i obramień okien. Lapiszpataky wyraźnie określa wymiary otworów, zaznaczając,
aby były roboty simplici et forti, ut ad castrum12. Jednocześnie stylistycznie miały
odpowiadać oprawom wykonanym rok wcześniej dla bardiowskiego ratusza, tzn.
być już w stylu renesansu (Ross 1972, s. 424–425). Zamek został spustoszony
w końcu XVI lub na początku XVII w. Być może stało się to w 1596 roku, kiedy jakiś
oddział żołnierzy zniszczył i złupił kościół. Mógł to być jeden z głównych powodów
opuszczenia obiektu przez rezydujących w nim starostów, którzy przenieśli się do
drewnianego dworu zlokalizowanego u podnóża góry zamkowej. Inwentarz klucza
muszyńskiego z 1645 roku wymienia zagrodników, którzy: „przyborki swoje mają
na gruncie dworskim Bednarkach nazwanych, które lasem i chwostami zarosły po
spustoszeniu Zamku Muszyńskiego”13. Dwa lata później (1647) ordynacja biskupa
Piotra Gembickiego zalecała naprawę dachów i budynków. Wiadomo też z niej, iż
na zamku miano utrzymywać warty dwuosobowe, a dziesięcioosobowe w czasach
zagrożenia. W. Bębynek wspomina, że zamek przygotowywano do obrony w czasie najazdu Szwedów w 1655 roku (Bębynek 1914–1916, s. 516). Potem źródła pisane milkną na temat warowni. Nie wymieniają jej inwentarze dóbr muszyńskich
z lat 1668, 1732 i 173614. Podobno u schyłku Rzeczypospolitej obiekt był jeszcze
wykorzystywany na skład broni15. Można podejrzewać, że w chwili przejęcia dóbr
Ita quo videntes destructione et rapturas muri castri Musszina, toto desiderio et fervore
laboramus, ut castrum in suis rupturis emendaretur. Jest to fragment listu starosty muszyńskiego J. Wielopolskiego do rady miasta Bardiowa z prośbą o dostarczenie piwa dla pracujących przy odbudowie zamku (Okresný Archív Bardejov, za: Kiryk 2007, s. 77).
11 12 List przechowywany w archiwum w Bardiowie (Okresný Archív Bardejov) wspomina
K. Pieradzka w Handlu Krakowa z Węgrami w XVI w., a opublikował J. Ross (1972).
13 Archiwum Krakowskiej Kapituły Katedralnej, Inwentarz Włodarstwa Krakowskiego
1645: Inwentarz Klucza Muszyńskiego; Inw. B.1, s. 621–633.
14 Inwentarze te są przechowywane w Archiwum Krakowskiej Kapituły Katedralnej.
Dziękuję panu Michałowi Sobali za możliwość wykorzystania wyników jego kwerendy
w tymże Archiwum.
15 Nuzikowska 1913, s. 737.
[58]
Barbara Chudzińska
biskupich przez władze austriackie w 1781 roku znajdował się już w stanie daleko
posuniętej ruiny, gdyż nie zaznaczono go na mapie Miega (1772–1782), natomiast
na planie katastralnym z 1846 roku w miejscu jego lokalizacji pojawia się sygnaturka przedstawiająca zamek, ale obok nazwy „Zamczysko”16.
W XIX wieku zamek interesował wielu badaczy przeszłości i miłośników pamiątek historycznych. Ich opisy i rysunki są jednak mało dokładne i nie mogą być traktowane jako miarodajne źródła do rekonstrukcji założenia17. Prawdopodobnie najstarszy widok obiektu znajduje się na obrazie z połowy XVII w., który przypisuje się
bernardynowi Franciszkowi Lekszyckiemu. Przedstawia on postać św. Antoniego,
za którym w niewielkim okienku rysuje się sylweta zamku z narożnymi wieżami
i bardzo wysokim drewnianym mostem prowadzącym do wnętrza obwodu. Obraz
ten, obecnie przechowywany na probostwie w Muszynie, ponoć wcześniej znajdował
się w zamkowej kaplicy18, stąd przypuszczenie, że przedstawia właśnie interesującą
nas budowlę. Nie można tego całkowicie wykluczyć, chociaż dotychczasowe badania (2007) nie wykazały obecności wieży w narożniku północno-zachodnim, gdzie
odsłonięto jedynie przyporę. Narożnych wież, poza zachowaną, brak też na akwareli
Ordy, o której niżej. Być może malarz upiększył zniszczony już wówczas poważnie
obiekt. W 1837 roku w wydawanym w Lesznie czasopiśmie „Przyjaciel ludu” ukazał
się artykuł na temat Muszyny sygnowany literami A.G., z litografią przedstawiającą
ruiny zamku od strony miasta. Uwagę przykuwają przede wszystkim relikty baszty, której północna ściana przepruta oknami zachowała się do poziomu drugiego
piętra. Widok ten A.G. opatrzył komentarzem: „Od brzegów Popradu zaczyna się
wznosić stromo ku niebu góra, w kształcie ostrokręgu, a z jej czoła wystercza, gdyby
ramię olbrzyma, wieża ostatni szczątek zamku, który niegdyś nad miastem i całą
okolicą panował” (A.G. 1837, s. 329).
Kilka lat młodsza (1846) fotografia zamku, wykonana przez Macieja Bogusza
Stęczyńskiego, ujmuje obiekt od południowego zachodu. Na szczycie góry wyraźnie rysują się relikty dwóch wysokich murów – wyższy to fragmenty zachowanej
do dzisiaj wieży, niższy to prawdopodobnie pozostałości muru zachodniego lub
południowego19. Akwarela Napoleona Ordy, datowana na rok 1878, pokazuje zamek jako bryłę o stosunkowo jeszcze wysoko zachowanych murach. Brak na niej
wieży zachodniej, a układ otworów okiennych w zachowanych murach wyklucza
jej istnienie. Interesującym elementem, nie znanym z wcześniejszych wyobrażeń,
Niewykluczone, że jakieś dokumenty na temat zamku z czasów jego przejęcia na własność tzw. kamery znajdują się w archiwach austriackich. B. Rucka w artykule poświęconym
ikonografii zamku uważa, że sygnaturka oddaje realny wygląd obiektu (Rucka 2000, s. 189).
16 17 Pierwsze naukowe opracowanie zamku w Muszynie zawiera praca Szczęsnego Morawskiego Sądecczyzna, w której autor zamieszcza opis obiektu i jego plan, jednak bez skali
(Morawski 2008, t. 1, s. 84). W jakim stopniu plan ten oddaje rzeczywisty układ zachowanych ruin, a w jakim stopniu jest wizją stworzoną na ich podstawie, powinny odpowiedzieć prowadzone na zamku badania archeologiczne. Stosunkowo szczegółowy, i jak się wydaje w świetle najnowszych badań wierny, opis ruin podaje Maurycy Maciszewski w Słowniku geograficznym Królestwa Polskiego (t. VI, s. 818), jednak z jego interpretacjami można już dyskutować.
Według tradycji, z kaplicy zamkowej miał pochodzić również haftowany rękoma królowej Jadwigi obraz przechowywany w kaplicy w Żegiestowie (Nuzikowska 1913, s. 736).
18 W pracy przyjęto umowne kierunki geograficzne, nawiązując do wcześniejszych badań – zob. ryc. 1. Czy są to pozostałości baszty symetrycznej do zachowanej, powinny rozstrzygnąć badania archeologiczne (zob. Cabalska 1987, s. 10; Przyboś 1996, s. 15).
19 Zamek w Muszynie w świetle najnowszych badań archeologicznych
[59]
jest głęboki ryzalit zlokalizowany w ścianie południowej, sięgający mniej więcej 2/3
długości obwodu obronnego20.
Przedstawienia zamku pojawiają się też często na widokówkach z przełomu XIX
i XX wieku. Ukazują go w stanie daleko posuniętej ruiny. Dewastację obiektu przyśpieszyła lokalizacja wspomnianych wyżej kamieniołomów oraz działalność Tyrolczyków
budujących kolej, którzy szukali ukrytych w zamku skarbów, podobno przy pomocy
materiałów wybuchowych. Część murów, zwłaszcza od południa, osunęła się, częściowo rozpadły się one samoistnie lub zostały rozebrane na kamień budowlany.
Kiedy w roku 1933 Gabriel Leńczyk – inicjator inwentaryzacji grodzisk i zamczysk południowej Polski – wykonywał plan zamku i szkice zachowanych ruin, na
powierzchni widoczny był jeszcze fragment ściany północnej wieży z zachowanym
sklepieniem szyi schodów prowadzących do najniższej kondygnacji baszty oraz częściowo mury od południa21.
Po II wojnie światowej narys obiektu był zupełnie nieczytelny. Zamkiem zainteresowała się Karpacka Ekspedycja Archeologiczna (Kurczab 1999, s. 128–
131). Z jej ramienia w roku 1963 prace archeologiczne na zamku i gródku podjęli J. i M. Frasiowie22. Nie natrafiono wówczas na pozostałości murów, pozyskano
jedynie ceramikę naczyniową i kafle oraz szereg przedmiotów metalowych (Fraś
1966)23. Dziesięć lat później badania wykopaliskowe na obu obiektach rozpoczęła M. Cabalska (trwały 2 sezony). Odkryte przez siebie mury w południowo-zachodniej części zamku zinterpretowała jako pozostałości baszty mieszkalnej
symetrycznej do zachowanej wieży oraz pozostałości muru obwodowego od strony zachodniej24. Pozyskano wówczas przede wszystkim ceramikę (naczyniową
i kafle) oraz bardzo zniszczone przedmioty żelazne: gwoździe, groty bełtów kusz
i strzał łuków, fragment hełmu (?), kulę, noże i fragmenty sierpa (Cabalska 1987,
s. 11–14). Prace przerwano z powodu braku środków finansowych25. Zostały wzno20 Akwarela jest przechowywana w Muzeum Narodowym w Krakowie (N. Orda, Teka
różnych krajów, nr 38).
21 Rysunki te znajdują się w archiwum Muzeum Archeologicznego w Krakowie.
Wytyczono wówczas dwa wykopy wewnątrz obwodu obronnego oraz jeden na gródku. Pierwszy z wykopów na zamku, zlokalizowany w części północno-wschodniej, przecinał
wał ziemny dzielący zamek w poprzek, drugi znajdował się w południowo-zachodniej partii
założenia.
22 Wyniki zostały opublikowane w postaci lakonicznych komunikatów, bez planu, z zaznaczonymi miejscami wykopalisk. Pozyskane materiały oraz dokumentacja opisowa i rysunkowa znajdują się w zbiorach Zamku Królewskiego na Wawelu.
23 24 Badania zostały opublikowane dopiero w roku 1987 (Cabalska 1987, s. 14–15).
Znacznie większy zasięg miały prace na gródku, gdzie udało się rozpoznać konstrukcję wału
i zabudowę wewnętrzną. Był to niewielki owalny obiekt obwiedziony wałami o konstrukcji
kamienno-drewniano-ziemnej z drewnianą zabudową przy wałach oraz wieżą mieszkalną
w centralnej części majdanu. Pozyskano wówczas bardzo interesujące materiały archeologiczne, zwłaszcza dużo militariów (groty bełtów kusz i strzał łuków, fragment hełmu, kule
kamienne i żelazna), znaleziono również 8 monet (Cabalska 1982, s. 281–286).
25 Pieniądze przeznaczone na wykopaliska konserwator w Nowym Sączu przekazał
Towarzystwu Miłośników Muszyny, które podjęło się restauracji wieży. Zapewne efektem
tych działań był fragment muru nadbudowany na niewielkim odcinku muru wschodniego,
który osunął się po ulewnych deszczach w roku 1998.
[60]
Barbara Chudzińska
wione w 1991 roku pod kierunkiem Adama Szybowicza. Badania koncentrowały się wewnątrz wieży i w jej bezpośrednim sąsiedztwie. Odgruzowano wówczas
częściowo wnętrze baszty, szyję schodów prowadzących do jej najniższej kondygnacji oraz dziedziniec wschodni, zaś odsłonięte mury po zakończeniu prac częściowo zrekonstruowano (ryc. 1, 2)26. Po kilkuletniej przerwie podjęto je ponownie
w roku 1996 i kontynuowano przez kolejne dwa sezony (do 1998; Chudzińska
Ryc. 1. Wieża – widok wnętrza
Ryc. 2. Wieża – szyja schodów (widok od wnętrza pomieszczenia)
Nieznana jest dokumentacja tych badań. Jedyną wzmianką pisaną jest niewielki artykuł Barbary Ruckiej w „Almanachu Muszyny” z roku 1992 oraz wykonane przez autorkę
amatorskie, niepublikowane zdjęcia.
26 Zamek w Muszynie w świetle najnowszych badań archeologicznych
[61]
2004; 2005a)27. W tym czasie usunięto całkowicie nawarstwienia wewnątrz wieży
oraz na zewnątrz jej murów od wschodu i południa, odsłaniając niewidoczną do
tej pory przyporę w narożniku południowo-wschodnim. Zakres prac objął również
teren między reliktami murów sterczących na południe. Szczególnie interesujący
okazał się ten ostatni obszar. Pod kilkumetrową warstwą gruzu odsłonięto pozostałości pomieszczenia umieszczonego w ryzalicie dobudowanym najpewniej w końcu
XV w.28. Natrafiono tam na szczątki drewnianej podłogi i relikty pieca zbudowanego
z kafli wczesnorenesansowych. Podłoga zalegała na wyrównanej warstwie ułożonych bezładnie kamieni przemieszanych z ziemią i grudkami zaprawy. Materiały te
pochodzą zapewne z murów zniszczonych w czasie najazdu węgierskiego w 1474
roku. Poniżej znajdowała się warstwa „śmietniskowa” (czarnobrązowa ziemia nasycona zabytkami), która formowała się od czasu budowy zamku do jego zniszczenia
w czasie wspomnianych wyżej wydarzeń. Odkryto w niej m.in. groty bełtów kusz.
Opisany poziom przykrywał żółtą, gliniastą ziemię zalegającą na skale. W pobliżu
muru na stropie gliniastej ziemi wyraźnie rysowały się pozostałości ogniska, które
palono być może w czasie odbudowy zamku w 1454 roku.
Wewnątrz wieży natrafiono na ślady intensywnego pożaru (kilkucentymetrowa warstwa popiołu, mocno przepalonej ziemi i kamieni), a poniżej (w centralnej
części pomieszczenia) odsłonięto rozrzucone kamienie oraz pozostałości zbutwiałego drewna (desek i gałęzi), które miały zapewne utwardzić błotniste podłoże.
W czasie wspomnianej kampanii wykopaliskowej pozyskano wiele bardzo interesujących zabytków, m.in. kord, fragment ostrogi, kilka noży, żelazny krzyż (może ze
zwieńczenia jakiejś furty), brązowe: łyżeczkę do nabierania kadzidła, fragment łańcuszka oraz obrączki, w tym jedną z wyrytym napisem w języku niemieckim: Hilf Gott
Maria (Chudzińska 2005b) oraz kilka nieokreślonych monet węgierskich i polskich.
W 2000 roku Maria Filipowicz i Halina Rojkowska, wykorzystując dotychczasowe wyniki badań archeologicznych oraz kwerend archiwalnych, wykreśliły nowy
rzut zamku i opracowały program prac badawczo-konserwatorskich. W ich rekonstrukcji pojawił się nowy element obronny od strony wjazdu, a mianowicie niewielka baszta w narożniku północno-zachodnim.
Celem prac wykopaliskowych podjętych dopiero latem 2007 roku była weryfikacja nowego narysu założenia. W części północno-wschodniej wytyczono dwa stykające się ze sobą wykopy (I-07 i II-07; zob. ryc. 3)29. Poza odsłonięciem wschodniego muru obwodowego spodziewano się odnalezienia konstrukcji z nim związanych,
których istnienia domyślano się lub o których wspominały przekazy pisane, tzn.
bramy wjazdowej, pozostałości mostu zwodzonego, baszty w narożniku północno-zachodnim oraz budynków dostawionych do muru od strony dziedzińca. Należy zaznaczyć, że mury odsłaniano tylko do głębokości niezbędnej do ich zabezpieczenia,
Prace prowadziła firma archeologiczno-konserwatorska BB – Biuro Badań i Dokumentacji Zabytków z Krakowa. Wykopaliska nadzorowały Barbara Chudzińska oraz Barbara
Szybowicz, a rekonstrukcję i zabezpieczenie murów Barbara Rucka (po zakończeniu prac
archeologicznych odtworzono lica zewnętrzne murów: południowego i wschodniego wieży
oraz nieco je podniesiono).
27 28 Ryzalit jest widoczny na akwareli N. Ordy.
Poszerzono je po stronie zewnętrznej obwodu. Ponadto otwarto jeszcze jeden wykop
(IV) przy ścianie północnej baszty.
29 [62]
Barbara Chudzińska
obniżając się jedynie w kilku miejscach do stopy fundamentu, aby rozpoznać sposób
jego konstrukcji i łączeń między murami (Chudzińska 2008).
Ryc. 3. Tymczasowy, hipoteczny rzut zamku w Muszynie
Relikty wspomnianego wyżej muru ukazały się tuż pod warstwą próchnicy30.
Odkryto go na całej długości, jednak nie wszędzie udało się obniżyć odpowiednio głęboko, by poznać dokładnie jego sposób posadowienia i konstrukcję31. Mur
ma około 15 m długości, a jego zachowana szerokość waha się od ok. 1,8 m do ok.
2,2 m32. Przetrwał w bardzo złym stanie, w zasadzie zachowało się tylko jego jądro
zbudowane z miejscowego, łamanego piaskowca przesypanego gliną (obecnie silnie
spiaszczoną). Do łączenia kamienia użyto również zaprawy, której grudki znajdowano w wypełnisku wnętrza – w części południowej o zabarwieniu żółtawym, z dużą
ilością piasku, zaś białe, z dużą zawartością wapna w części północnej, co wskazuje
30 Mur zbudowano w technice opus emplectum, tzn. między ściany licowe włożono kamień przesypany gliną, ziemią lub przelewany zaprawą. W interesującym nas murze zastosowano te trzy sposoby wiązania kamieni.
31 Zwłaszcza w narożniku z murem północnym od strony zewnętrznej oraz na odcinku
północnym od strony dziedzińca. W roku bieżącym ze względu na niesprzyjające warunki
pogodowe również nie udało się w pełni rozpoznać tych miejsc.
32 Całkowitą szerokość muru ocenia się na ok. 2,5 m.
Zamek w Muszynie w świetle najnowszych badań archeologicznych
[63]
co najmniej na dwufazowość tego odcinka obwodu. Lico zachowało się na niewielkim odcinku od strony dziedzińca. Kamienie ułożono z zachowaniem poziomów ze
stosunkowo długich ciosów piaskowca i połączono zaprawą, obecnie niemal zupełnie wykruszoną. Są one przepalone, podobnie jak zewnętrzna część jądra (mają barwę czerwoną lub fioletowoczerwoną, a na niektórych widoczne są osmalenia; są też
bardzo kruche). Odsłonięte w roku bieżącym niższe partie wspomnianego muru (do
poziomu odsadzki) wymurowano bardzo niestarannie. Kamienie ułożono luźno, łącząc je zaprawą wapienno-piaskową. Mur ten nie jest przewiązany z murem północnym. Styk obu ciągów wypełnia gliniasta ziemia, wlewy zaprawy i drobne kamienie.
Wydaje się, że duże, czasami przepalone kamienie odsłaniane w jego bezpośrednim
sąsiedztwie, pozostawiono celowo33. Miały wzmacniać słabą konstrukcję muru. Na
największym z odnalezionych widniały ślady kul. Prawdopodobnie są to pozostałości starszego muru, zniszczonego w czasie najazdu węgierskiego w 1474 roku.
Opisany mur od strony zewnętrznej oraz na odcinku południowym od strony
dziedzińca posadowiono na skale, natomiast w części północnej – z braku czasu –
nie udało się tej kwestii wyjaśnić (konieczne jest pogłębienie wykopu). Charakter
jego środkowej partii sugerował, że znajdował się tam prześwit bramy, w który
osunęła się konstrukcja znajdująca się powyżej. Jednak tegoroczne badania wykluczyły obecność w tym miejscu wjazdu, bowiem po wewnętrznej stronie muru odkryto zamkowe kuchnie, o których niżej. Przyczyny zaburzeń wątku nie udało się
wyjaśnić. Może jest to efekt użycia materiałów wybuchowych przy poszukiwaniu
skarbów przez wspomnianych wyżej Tyrolczyków. W wewnętrznym licu odsłonięto
w przybliżeniu półkolistą wnękę na belkę (26 cm szerokości i ok. 80 cm zachowanej
wysokości). Na jej dnie leżał płaski, osmalony kamień, ślady działania ognia nosiły
również kamienie prześwitujące między płatami zaprawy z odciskami drewna, która pokrywała wnękę34.
Odchodzący od muru wschodniego mur północny odsłonięto na odcinku około
trzech metrów (urywa się nagle, do czego z pewnością przyczyniły się korzenie porastających go drzew; prawdopodobnie uda się uchwycić jego partię fundamentową). Zachował się on tylko nieco powyżej odsadzki. Od wewnątrz lico wymurowano
bardzo starannie. Kamienie ułożono ściśle z zachowaniem poziomów, wykorzystując do ich łączenia bardzo mocną zaprawę. Lico zewnętrzne w całości osunęło się,
co z naszego punktu widzenia okazało się korzystne, pozwoliło bowiem na ustalenia
konstrukcyjne. Otóż zewnętrzny narożnik murów posadowiono bez fundamentów,
bezpośrednio na poziomie użytkowym (podobną warstwę odsłonięto również w zachodniej części zamku), co z pewnością nie zapewniało stabilności muru. Od strony
północnej narożnik wzmacniała przypora o szerokości ok. 2 m i długości 4 m, która
schodziła po stromo opadającym zboczu. Można przypuszczać, że jakieś wzmocnienia obwodu znajdowały się również od wschodu, gdzie na stropie poziomu użytkowego odsłonięto fragment układu (może okazać się przypadkowy) kamieni, między
którymi znajdowała się bardzo duża ilość spiaszczonej zaprawy. Hipotezę tę będzie
można zweryfikować, obniżając się w przyszłości na tym obszarze.
33 Część z nich odsłonięto już na poziomie użytkowym kuchni, w bezpośredniej bliskości muru.
34 Wnęka służyła do zamocowania pierwszej belki z konstrukcji ściany działowej, dostawionej do muru obwodowego.
[64]
Barbara Chudzińska
Około sześciometrowy fragment muru północnego odsłonięto również w narożniku północno-zachodnim, gdzie zachował się on znacznie lepiej (ma lica z obu
stron). Relikty zalegały tuż poniżej próchnicy. Odkryto je do poziomu odsadzki,
pogłębiając się tylko w narożniku wewnętrznym, by rozpoznać sposób łączenia
wspomnianego muru z murem zachodnim. Wątek lica wewnętrznego jest również
bardzo staranny, zaś od zewnątrz mniej regularny, chociaż i tu kamienie ułożono
bardzo ściśle, wypełniając wszystkie luki drobnym materiałem i niezwykle mocną
zaprawą barwy żółtawej. W narożniku wewnętrznym z murem zachodnim (w górnej partii) są widoczne ślady napraw lub przebudów, niższe partie muru są ze sobą
przewiązane. Na powierzchni zachowanej korony odsłonięto niemal kolisty (średnica ok. 1,40 m) plac przepalonej gliny – pozostałość komina (?).
W części zachodniej wytyczono wykop o długości 25 m i szerokości 15 m (wykop III-07), który dotychczas przebadano wyłącznie w pasie obejmującym zachodni
mur obwodowy. Mur ten od strony wewnętrznej odsłonięto na całej długości, natomiast od zewnątrz nienaruszone lico zachowało się na długości ok. 15 m (od narożnika północnego). Partie muru w części południowej zostały poważnie zniszczone
przez korzenie drzew (nie odsłonięto nieuszkodzonego lica – może zachowało się
głębiej) oraz osunięcia spowodowane oberwaniem zbocza w 2. poł. XIX w. Odkryty
mur ma ok. 29 m długości i ok. 2,5 m szerokości. Przetrwał praktycznie tylko w partii
fundamentowej35. Część naziemna – zachowana w niewielkim stopniu – nosi ślady
działania ognia. Wzniesiono go w technice identycznej jak wschodni, a w wątku są
czytelne ślady napraw i przebudów36. Sposób murowania jest jednak bardzo staranny. Materiał dobierano kształtem i wielkością tak, by zachować poziomy i uniknąć
luk między kamieniami. Do łączenia zastosowano bardzo twardą zaprawę barwy
żółtawej. Widoczna zmiana wątku następuje za murem działowym 2 (nie jest tak staranny, a zbudowano go z większych kamieni łączonych bardziej piaszczystą zaprawą37). Odcinek ten albo został dobudowany później, albo przemurowano go w końcu
XV wieku. Wątpliwości powinno rozwiać rozpoznanie sposobu wymurowania ławy
fundamentowej, a to wymaga pogłębienia wykopu w przyszłości.
Od muru obwodowego odchodzą w kierunku wschodnim dwa mury działowe
o szerokości około 1,5 m, które nie są z nim przewiązane, a które wyznaczają w przyziemiu trzy pomieszczenia o szerokości 6,5 oraz 7 i 8 metrów, jednoznacznie wskazując,
że mamy to czynienia z budynkiem mieszkalnym (ryc. 4). Fundament muru oznaczonego jako 1 (odsłonięty na długości około 2 m) poszerza się około 60 cm powyżej stopy.
Wymurowano go bardzo niestarannie, łącząc kamienie gliną i zaprawą. W podobny sposób wzniesiono mur 2, który odsłonięto na długości ok. 3 m.
Ławy fundamentowe opisanych wyżej murów od strony dziedzińca zostały zasypane gliniastą ziemią z kamieniami i grudkami zaprawy38. Budynek nie był zatem
podpiwniczony.
35 Charakter ziemi, którą zasypano odsłonięte mury, wskazuje, że miejscami pod ziemią
znalazły się mury sięgające około 1 m powyżej odsadzki.
36 Obniżono się w narożniku północno-zachodnim oraz przy murze działowym nr 1.
Ustalenia dotyczą tylko partii muru powyżej odsadzki – do takiego poziomu odsłonięto mur.
37 38 Występują w niej też węgle drzewne (czasami w skupieniach), które mogły się tam
dostać w czasie przebudów lub napraw. W warstwie tej niemal zupełnie brak zabytków
Zamek w Muszynie w świetle najnowszych badań archeologicznych
[65]
Ryc. 4. Fragment zachodniego budynku mieszkalnego (widok od północy)
W pobliżu narożnika północno-zachodniego odsłonięto pozostałości przypory
o szerokości 2,5 m i długości około 4 m. Podobna może znajdować się symetrycznie
w narożniku południowo-zachodnim.
Powszechnie sądzono, że na stoku południowym nie zachowały się żadne mury
poza obecnie widocznymi. Tymczasem wykop sondażowy, założony na wschód od
narożnika południowo-zachodniego obwodu obronnego, pozwolił na uchwycenie
szesnastometrowego odcinka, zapewne zewnętrznego, muru południowego. Mur
ten zachował się do poziomu odsadzki39, być może nie na całej szerokości, bowiem
stok w tym miejscu gwałtownie opada (osuwisko). W odległości 9 m od wspomnianego narożnika odchodził odeń w kierunku północnym mur o szerokości ok. 1,4 m,
odkryty tylko na długości około 1 metra. Jego lokalizacja sugeruje jednoznacznie, że
jest to ściana marginalna wspomnianego wyżej budynku mieszkalnego. Być może
z obiektem tym należy łączyć również niewielkie odcinki murów odkryte w wykopie
sondażowym (I-08). Zbudowano je bez fundamentów, bezpośrednio na powierzchni, obudowując wychodzącą na powierzchnię skałę.
Po wewnętrznej stronie wschodniego muru obronnego, na wysokości domniemanego przejazdu, natrafiono na pozostałości kuchni zamkowej (wykop I-07
i II-07). Pomieszczenie to znajdowało się w narożniku północno-zachodnim obwodu. Nie znamy jeszcze jego dokładnych rozmiarów. Dotychczas odsłonięto dwa
i innych śladów działalności ludzkiej. Jedynie na południe od muru 2 natrafiono na cieniutki
(ok. 2 cm) poziom węgli drzewnych i wypalonej na pomarańczowo gliny, który ma kontynuację w partii nie badanej, a który być może odpowiada fazie napraw z 1454 roku. Wyjaśnienie
i tej zagadki musi jeszcze poczekać.
39 Odsłonięta odsadzka jest identyczna jak ta przy murze zbudowanym na południe od
muru działowego 2.
[66]
Barbara Chudzińska
odkryte paleniska zlokalizowane w bezpośredniej bliskości muru (1A/08 i 2/08)40.
Były to obiekty nieckowate w przekroju pionowym, zaś w rzucie poziomym o kształcie wydłużonego owalu, zbudowane z kamienia i gliny. Otaczały je warstwy popiołu
i pokruszonych węgli drzewnych. Najciekawszą konstrukcję miał jednak obiekt
położony częściowo nad nimi (1/08) – prostokątny cokół pieca (?), wzniesiony
z kamieni wylepionych żółtą gliną i obramowany jedną warstwą belek, które odkryliśmy już przepalone.
W rejonie palenisk znaleziono niewielkie ilości ułamków naczyń, gwoździe,
przedmioty metalowe trudne do określenia ze względu na stan zachowania, fragment szklanego pierścionka oraz kompletny zawias drzwi, być może prowadzących
do wnętrza tego właśnie pomieszczenia. Z produktów wykorzystywanych do sporządzanych tu posiłków w materiale archeologicznym uchwytne są jedynie ułamki
kości zwierzęcych, w tym ptasie, oraz ości i łuski rybie. Naprzemienny układ warstewek węgli drzewnych i żółtej gliny oraz stosunkowo mała ilość zabytków wskazują na okresowe porządki – wymiatanie i wylepianie pomieszczenia czystą gliniastą
ziemią. Z funkcjonowaniem kuchni łączy się kanał ściekowy odkryty w roku ubiegłym w murze wschodnim. Kanał o przekroju prostokątnym ma 22 cm szerokości
i 37 cm wysokości, a odsłonięta długość wynosi ok. 1 m. Biegnie on ukośnie do osi
muru, który w tym miejscu opada nieznacznie ku północy. Na ściankach zachowały
się grube płaty zaprawy z odciskami desek (po szalowaniu?), a na dnie około czterocentymetrowa warstwa spalenizny. Nie udało się odsłonić wlotu kanału od strony
dziedzińca, co pozwoliłoby na określenie jego długości. Obecnie jest on zawalony
kamieniami, których z braku czasu i możliwości technicznych nie udało się usunąć.
Wstępnie materiał zabytkowy pochodzący z kuchni można datować na wiek XV
do początku XVII stulecia. Pomieszczenie zniszczył prawdopodobnie pożar w końcu
XVI lub na początku XVII w. Przykrywała je około dwudziestocentymetrowa warstwa pokruszonej polepy z odciskami belek i węglami drzewnymi (może zwalony
strop). Wyżej zalegał poziom przemieszanej ziemi z różnymi wkopami i rumosz ze
zniszczonego muru.
Górne partie nawarstwień w narożniku północno-wschodnim, na północ od
odsłoniętych palenisk częściowo osunęły się po zniszczeniu muru północnego,
nienaruszone przetrwały jedynie poziomy poniżej jego zachowanej korony, m.in.
warstwa nasycona węglami drzewnymi, zawierająca dużą ilość bardzo rozdrobnionej ceramiki naczyniowej i przedmiotów metalowych, m.in. gwoździe, kilka noży,
w tym jeden z kompletnie zachowaną oprawką kościaną zdobioną wyrytym, nieskomplikowanym motywem linii równoległych i krzyżujących się, maleńką kościaną igiełkę, kłódkę czy klucz. Na tym samym poziomie w narożniku murów ziemia
miała barwę szarożółtawą i zawierała zdecydowanie mniej zabytków. Wydaje się,
że obszar w bezpośredniej bliskości muru nie był wykorzystywany intensywnie.
Zaobserwowano także, że około 4 metry na zachód od muru warstwy wyraźnie
opadają. Wynikało to z naturalnego ukształtowania terenu, który na zachód od pomieszczeń dostawionych do muru znacznie opadał w kierunku leja, będącego pozostałością po zamkowej studni.
40 działki.
Kolejne paleniska położone niżej są widoczne w cięciu profilowym północnej ściany
Zamek w Muszynie w świetle najnowszych badań archeologicznych
[67]
Na zewnątrz obwodu odsłonięto do poziomu skały przestrzeń sięgającą około
8–10 m na wschód od muru. Po usunięciu poziomu rumoszu kamiennego z silnie
spiaszczoną zaprawą natrafiono na warstwę szarobrązowej ziemi zawierającej,
przede wszystkim w sąsiedztwie muru, różnego rodzaju kute ręcznie gwoździe,
pochodzące głównie z różnych konstrukcji drewnianych. Poniżej tej warstwy zalegał poziom szarożółtej ziemi ze spiaszczoną zaprawą i kolejny poziom szarej ziemi,
który spoczywał albo bezpośrednio na skale, albo na warstwie żółtawej gliniastej
ziemi z drobnymi kamieniami. Warstwa ta, niewątpliwie o charakterze calcowym,
w stropie zawierała niewielką ilość zabytków wdeptanych w nią. Starszy poziom
szarej ziemi (o zróżnicowanej miąższości) wypełnił wszystkie obniżenia między
skałami. Warstwy szarej ziemi to poziomy „śmietniskowe”, które formowały się
w czasie funkcjonowania obiektu, natomiast poziomy jaśniejszej ziemi z grudkami
zaprawy i kamieniami odpowiadają okresom zniszczenia. Młodszy – kiedy mury po
opuszczeniu obiektu rozpadały się stopniowo, starszy – prawdopodobnie najazdowi węgierskiemu w roku 1474.
Bezpośrednie sąsiedztwo murów wygląda teraz podobnie jak w czasach zaraz
po wzniesieniu zamku, kiedy piętrzące się skały o ostrych krawędziach musiały być
dodatkową zaporą dla oblegających.
Z obu warstw szarej ziemi pozyskano w sumie kilkadziesiąt militariów: grotów
bełtów kusz i strzał łuków, fragment lufy hakownicy, fragmenty ostrzy, może kordów lub noży bojowych, kamienne kule bombard oraz metalowe różnych kalibrów
bliżej nieokreślonej broni palnej. Ponadto w niższym poziomie znaleziono dwie monety węgierskie (jeszcze nieokreślone, ale krój pisma legend sugeruje XV w.).
Wśród znalezisk z terenu zamku przeważa jednak bardzo rozdrobniona ceramika. Są wśród niej ułamki naczyń kuchennych (garnków, dzbanków, mis, talerzy) oraz bardziej wykwintnej ceramiki tzw. stołowej, wśród której wyróżniają się
fragmenty naczyń wypalonych w technice redukcyjnej (tzn. bez udziału tlenu; mają
one charakterystyczną stalową barwę powierzchni). W roku bieżącym znaleziono
kilka bardzo efektownych ułamków naczyń polewanych, zdobionych ornamentem
stempelkowym oraz nalepianymi „jeżynkami” (drobnymi glinianymi elementami
o kształcie i barwie owocu jeżyny). Podobne naczynia były używane w XV w. m.in.
na terenie Węgier (Holl 1963, s. 358, ryc. 51; s. 360, ryc. 54; 362, ryc. 59). Bardzo
liczny jest zespół kafli naczyniowych i płytowych, wykonanych w matrycach, z których niestety zachowały się głównie komory. Ułamki lic, choć rzadkie, dają jednak
wyobrażenie o urodzie muszyńskich pieców. Wśród kafli szkliwionych wyróżniają
się nawiązujące ikonograficznie do wielobarwnych kafli wawelskich, m.in. z motywem młodzieńca w stroju renesansowym, anioła-tarczownika, kobiety w odcinanej
pod stanem sukni i płaszczu, z bujnymi, rozpuszczonymi włosami przerzuconymi
do przodu przez ramię. Postać ma jedną rękę opuszczoną, zaś w drugiej trzyma jakiś
przedmiot – może maleńki koszyczek (św. Dorota?). Znaleźliśmy też fragmenty kafli
z motywami wirującej rozety czy roślinnymi (osty, winne grona, listki).
Z wyposażenia stałego do tej pory odkryto jedynie kilka fragmentów kamieniarki okiennej lub drzwiowej, ułamki płaskich, glinianych płytek (?) o grubości
około 2–3 cm ze śladami pobiały lub o powierzchni imitującej obrobiony kamień,
może okładzin ścian. Na uwagę zasługuje zwłaszcza ociosany bardzo starannie fragment bloku (zapewne część odrzwi) z otworem na bolec, za pomocą którego łączono
poszczególne elementy, oraz fragment kartuszu, a może tablicy, z herbem Abdank.
[68]
Barbara Chudzińska
Odsłonięte odcinki murów pozwoliły na wykreślenie planu zamku po przebudowie, jaka miała miejsce w końcu XV wieku (zob. ryc. 3). Plan ten jest jedynie ilustracją obecnego etapu badań i z pewnością zostanie zweryfikowany w przyszłości.
Dyskusja na temat różnic i podobieństw między nim a planami Sz. Morawskiego
(2008), G. Leńczyka (1983), M. Cabalskiej (1987) czy M. Filipowicz i H. Rojkowskiej
(2000) przed zakończeniem prac wydaje się przedwczesna41. Wyraźnie roboczy
charakter mają też inne ustalenia oparte na nie w pełni jeszcze rozpoznanych nawarstwieniach i pobieżnie przeanalizowanym materiale zabytkowym.
Zamek pełnił przede wszystkim rolę strażnicy, ale wydaje się, że w czasie prac
wykończeniowych na początku XVI w. zadbano też o wystrój, nadając mu przynajmniej częściowo nowoczesny (renesansowy) charakter. W świetle najnowszych badań można przyjąć, że mury obronne wytyczono na planie zbliżonym do prostokąta
o wymiarach ok. 29 m x 59 m, przy czym mur północny może lekko załamywać się
do wnętrza obwodu. Od południowego wschodu z ciągu muru wystawał głęboki ryzalit42, który sąsiadował z czworokątną wieżą umocnioną przyporami w narożach
ściany wschodniej. Wieża ta pełniła zapewne również funkcję wieży bramnej.
W części zachodniej mury obwodowe wykorzystano wznosząc budynek mieszkalny o charakterze rezydencjonalnym (?). Był to obiekt jednotraktowy o szerokości
9 m, który w przyziemiu dzielił się na trzy niejednakowe części (6,5 oraz 7 i 8 m).
Nie sposób odpowiedzieć, jak był wysoki, nie można wykluczyć, że miał piętro. Okna
i drzwi posiadały kamienne obramienia w stylu renesansowym, a wnętrza ogrzewały wytworne piece w stylu wawelskim.
W narożniku północno-wschodnim murów obronnych, z dala od domu pańskiego znajdowała się kuchnia z otwartymi paleniskami, a w jej pobliżu zapewne
studnia.
Wnętrze założenia przecinał mur wyznaczający dwa dziedzińce: wschodni –
o charakterze gospodarczym i zachodni – związany z budynkiem mieszkalnym. Jak
wynika z badań M. Cabalskiej (1987, s. 7), ich powierzchnie przynajmniej częściowo
pokrywały bruki.
Być może nad wjazdem na dziedziniec zachodni znajdował się kartusz z herbem Abdank lub tablica fundacyjna z jego przedstawieniem. Godłem Abdank pieczętował się Jan Konarski, biskup krakowski w latach 1503–152543, związany
z dworem biskupów krakowskich od roku 1488. Miał on opinię doskonałego gospodarza, angażował się w wiele akcji budowlanych i chociaż nie ma na to dowodów,
41 W trakcie ubiegłorocznych wykopalisk natrafiono na dawne wykopy archeologiczne,
zapewne M. Cabalskiej. W ich obrębie znalazły się niewielkie odcinki murów pomieszczenia
południowego zachodniego budynku mieszkalnego. Czy jednak była to wieża? Bez znajomości szerszego kontekstu, trzeba poczekać z rozstrzygnięciem tej kwestii.
42 W 1998 roku odsłonięto niewielkie odcinki jego murów, dostawione do muru południowego (Chudzińska 2004, s. 93). Pozostałe ściany zapewne osunęły się wraz ze zboczem,
chociaż nie można wykluczyć, że na stoku mogą znajdować się jeszcze ich nikłe pozostałości.
W tej sytuacji rekonstrukcja ryzalitu jest zupełnie hipotetyczna, zwłaszcza określenie jego
zasięgu w kierunku południowym. Jak już wspomniano, ryzalit jest widoczny na akwareli
N. Ordy.
43 Herb Abdank nosił też Jan Chojeński (biskup krakowski w latach 1537–1538) – czy
jednak w tak krótkim czasie zdążył zainteresować się budową w Muszynie, można wątpić.
Zamek w Muszynie w świetle najnowszych badań archeologicznych
[69]
wydaje się, że to właśnie z jego działalnością należy łączyć prace wykończeniowe na
muszyńskim zamku44.
Zapewne pod koniec XVI wieku, a może już na początku wieku XVII, zamek
dotknął jakiś kataklizm, którego śladem jest warstwa pożarowa ze zżużloną ceramiką i kaflami datowanymi na wiek XVI. Po tym nieszczęściu budowla już nigdy nie
odzyskała dawnej świetności i mimo napomnień biskupów, aby utrzymywać obiekt
w porządku, stopniowo popadła w ruinę.
Literatura
Źródła niepublikowane
Inwentarz Włodarstwa Krakowskiego 1645: Inwentarz Klucza Muszyńskiego, Archiwum
Krakowskiej Kapituły Katedralnej, Inw. B.1, s. 621–633
Filipowicz M., Rojkowska H., „Program prac archeologiczno-architektonicznych na zamku
w Muszynie”, Kraków 2000, oryginał w Urzędzie Miasta i Gminy Uzdrowiskowej Muszyna
Kurczab J., „Przebieg i rezultaty działalności Karpackiej Ekspedycji Archeologicznej”, Kraków
1999, maszynopis pracy magisterskiej, archiwum Instytutu Archeologii UJ w Krakowie
Prace publikowane
A.G., 1837, Muszyna, „Przyjaciel Ludu, czyli tygodnik potrzebnych i pożytecznych wiadomości”, Leszno, R. III, nr 42, s. 329–330
Bębynek W., 1914–1916, Starostwo muszyńskie: własność biskupstwa krakowskiego, „Przewodnik Naukowy i Literacki”, t. XLII, Lwów, s. 11–22, 113–128, 211–223, 310–322, 408–
421, 515–525–610–623
Chudzińska B., 2004, Archeologiczne badania na zamku w Muszynie w latach 1996–1998,
„Almanach Muszyny”, s. 91–96.
Chudzińska B., 2005a, Muszyna, Zamek, st. 1, gm. loco, woj. nowosądeckie, „Informator archeologiczny: badania 1996”, s. 270–271
Chudzińska B., 2005b, Obrączka z napisem z muszyńskiego zamku, czyli kogo i o co proszono –
inskrypcje typu Hilf Gott Maria, „Sprawozdania Archeologiczne”, t. 56, s. 197–221
Chudzińska B., 2008, Co nowego na zamku w Muszynie?, „Almanach Muszyny”, s. 5–16
Cabalska M., 1976a, Muszyna district of Nowy Sącz (medieval settlements), „Recherches
Archeologiques de 1974”, Kraków, s. 58–64
Cabalska M., 1976b, Średniowieczny zespół osadniczy w Muszynie, woj. Nowy Sącz, Sprawozdania
z posiedzeń Komisji Naukowych PAN, t. XIX, cz. 1, s. 7–8
Cabalska M., 1982, Zespół osadniczy w Muszynie. Gródek, „Rocznik Sądecki”, t. XVII, s. 275–289
Cabalska M., 1987, Zespół osadniczy w Muszynie woj. Nowy Sącz. Zamek, „Rocznik Sądecki”,
t. XVIII, s. 5–18
Fraś M., 1966, Wstępne badania archeologiczne na zamczysku w Muszynie, „Rocznik Sądecki”,
t. VII, s. 449–454
Jan Konarski (1447–1525) od 1488 r. pełnił obowiązki włodarza dóbr biskupich
i marszałka dworu biskupa krakowskiego Fryderyka Jagiellończyka. W 1492 r. przyjął święcenia kapłańskie. Od 1503 r. współdziałał w zarządzaniu diecezją krakowską i archidiecezją
gnieźnieńską. Od kwietnia 1503 r. był administratorem diecezji krakowskiej, a od czerwca tego roku jej biskupem. Angażował się w sprawy gospodarcze, m.in. w budowę zamku
w Lipowcu i pałaców biskupich w Krakowie, Bodzentynie oraz Biskupicach pod Lublinem
(Goetl-Kopffowa 1967–1968, s. 458–461).
44 [70]
Barbara Chudzińska
Goetl-Kopffowa M., 1967–1968, Jan Konarski, [w:] Polski Słownik Biograficzny, t. XIII,
s. 458–461
Holl I., 1963, Középkori cserépedenyek a budai várpalotábó (XIII–XV század), Budapest régiségei, t. XX, s. 335–394
Inglot S., 1925, Stan i rozmieszczenie uposażenia biskupstwa krakowskiego w połowie XV w.,
„Badania z Dziejów Społecznych i Gospodarczych”, pod red. F. Bujaka, z. 2, Lwów
Kiryk F., 2007, Miasta ziemi sądeckiej w XII–XVI w., „Rocznik Sądecki”, t. XXXV, s. 24–116
KDKK, 1874, Kodeks Dyplomatyczny Katedry Krakowskiej, wyd. F. Piekosiński, t. 1, Kraków,
nr 89, 90
KDKK, 1883, Kodeks Dyplomatyczny Katedry Krakowskiej, wyd. F. Piekosiński, t. 2, Kraków,
nr 379, 380
Kołodziejski S., 1996, Uwagi o średniowiecznym budownictwie obronnym biskupów krakowskich, Teki Konserwatorskie, t. III, s. 137–149
Kornecki M., 1996, Z dziejów sztuki „państwa muszyńskiego” dawnego dominium biskupów
krakowskich w Beskidzie Sądeckim, Teki Krakowskie, t. III, s. 25–49
Leńczyk G., 1983, Katalog grodzisk i zamczysk z terenu Małopolski, pod red. S. Kołodziejskiego,
Kraków 1983
Maciszewski M., 1885, Muszyna, [w:] Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów
słowiańskich, t. VI, Warszawa, s. 817–818
Miczulski S., 1997, Początki Muszyny, „Almanach Muszyny”, s. 20–29
Morawski S., 2008, Sądecczyzna, t. I, Nowy Sącz (wydanie według oryginału z 1863 r.)
Nuzikowska H., 1913, Biskupie miasteczko, „Ziemia Tygodnik Krajoznawczy Ilustrowany”
R. IV, 1913, s. 655–667, 687–689, 697–699, 714–715, 735–738, 742–744, 761–764
Przyboś K., 1996, Zamek w Muszynie, „Almanach Muszyny” 1996, s. 12–16
Ross J., 1972, Bardiów a początki renesansu w architekturze Muszyny i Nowego Sącza, „Rocznik
Sądecki”, t. XIII, s. 421–428
Rucka B., 1992, Badania archeologiczne na zamku, „Almanach Muszyny”, s. 20–21
Rucka B., 2000, Zamek muszyński w ikonografii, „Almanach Muszyny” 2000, s. 185–189
Rutkowska-Płachcińska A., 1961, Sądecczyzna w XIII i XIV wieku. Przemiany gospodarcze i społeczne, Wrocław
Stamirski H., 1971, Muszyna i jej starostowie do roku 1781, „Rocznik Sądecki”, t. XII, s. 5–78
The castle in Muszyna in the light of the recent archaeological research
Abstract
Laconicity of written sources and scarcity of iconography prevent a complete reconstruction of the history of the Cracovian bishops’ castle in Muszyna, the reconstruction of its
architectural shape and the possible restructuring. In such a case, archaeology becomes very
helpful.
The campaigns so far (1963, 1973–1974, 1991, 1996–1998, 2007–2008) have partly
clarified the outline of the foundations and made it possible to sketch out the plan, which
will certainly be verified by the future (planned) excavation works. During the works, rich
archaeological material was obtained, dated between the 15th and the 18th century, which
provides informations about the level and style of life of the inhabitants.
Zamek w Muszynie w świetle najnowszych badań archeologicznych
[71]
Currently the position of the defence walls can be reconstructed on the plan of an approximate rectangle measuring about 30 m by 59 m, with a four-sided gate tower in the
south-east corner and a deep risalit along the greater part of the south wall. The interior was
divided in two by a wall. In the western part there was a – probably – two-storey, one-suite
house, perhaps a residential building (which is suggested by the character of the archaeological discoveries). Also the rooms in the risalit were assigned for accommodation. On the
opposite side, in the north-east corner, kitchens were situated, perhaps with an internal well.
The castle was separated from the remaining part of the hill by a natural moat, over which
a wooden bridge was built, its last section being a drawbridge.
It is traditionally maintained that the stone castle was built on the initiative of Casimir
the Great (earlier in Muszyna there was a small fortified settlement near the castle; its earth
walls partly survived). In the first half of the 15th century it became the property of the bishops
of Cracow. The 15th century is the most violent period of its history. It was besieged a number
of times and destroyed too a various degree (which is confirmed by the character of layers).
At the turn of the 16th century it was rebuilt in the renaissance style, retaining the defence
walls. After being destroyed at the end of the 16th century, it was abandoned by its inhabitants
and, despite occasional repairs, has been falling into ruin since then. Until our times, only the
lower parts of the tower and short fragments of the defence walls have survived.
Folia 66
Annales Universitatis Paedagogicae Cracoviensis
Studia Historica VIII (2009)
Andrzej Dróżdż
Wolnomularstwo neapolitańskie w drugiej poł. XVIII wieku
Pojawienie się wolnomularstwa w Neapolu
Dzieje masonerii neapolitańskiej są stosunkowo mało znane polskiemu czytelnikowi. Neapol w XVIII wieku1 – centrum włoskiej kultury oświeceniowej – oglądany
oczami turystów był miastem kojarzonym z silną pozycją kleru, licznymi budowlami sakralnymi i z fanatycznym ludem, wierzącym w cudowną moc św. Januarego.
Oświeceni galantuomini zarzucali klerowi, że poświęciwszy się pracy duszpasterskiej wśród biedoty, obniżył poziom apologetyki i nie potrafi się odnieść do zawiłych kwestii, wynikających z osiągnięć nauki oraz z wiedzy o religiach i kulturach
niechrześcijańskich. Przedstawicieli iluminizmu raziła również odwieczna hipokryzja i chciwość kleru, dogadzającego głównie własnemu egoizmowi. Na początku stulecia wśród autorów uprawiających ostrożną krytykę Kościoła wyróżniali się Paolo
Mattia Doria (1667–1746), cytujacy często Locke’a i Leibniza, oraz Giambattista
Vico, uprawiający nowoczesną historiozofię. W połowie XVIII wieku objawił swój
talent wychowawczy i filozoficzny ks. Antonio Genovesi (1713–1769), zwany dzisiaj ojcem włoskiego oświecenia. Wtedy również pospolici mieszkańcy Neapolu
usłyszeli po raz pierwszy o sekcie wolnomularzy, oskarżanych w kościołach i przez
ulicznych kaznodziejów o spiskowanie przeciwko religii. Wśród podejrzanych
o członkowstwo w loży znaleźli się przede wszystkim angielscy turyści i kupcy, ich
ojczyzna była bowiem kolebką wolnomularstwa.
W końcu XVII wieku Anglicy, zmęczeni trwającymi od pokoleń konfliktami na
podłożu religijno-społecznym, zlikwidowali cenzurę i przyjęli zasadę tolerancji
religijnej jako podstawę ich nowej polityki wyznaniowej. Zjednoczone Królestwo
Wielkiej Brytanii, utworzone w 1707 roku, stało się najszybciej rozwijającym się
państwem w Europie. Wcześniejsze, traumatyczne doświadczenia religijne spowodowały, że w szybko rozwijającym się społeczeństwie pewną popularność zaczął
zdobywać deizm – eklektyczna forma wyznania naturalnego, wzmocniona kultem
rozumu. Sukces polityczny, gospodarczy i społeczny Brytyjczyków wzmocnił atrakcyjność angielskiej masonerii, zreformowanej w 1717 r. przez pastorów Jamesa
1 Pod względem wielkości Neapol był trzecim miastem w Europie po Londynie i Paryżu
(4 959 770 zanotowanych mieszkańców w 1797 r.). Bibliografia na ten temat w: A. Dróżdż,
Książki i rewolucja. Ks. Antonio Marini – neapolitański jakobin i jego biblioteka, Kraków 2004,
s. 5–9.
[74]
Andrzej Dróżdż
Andersona i Johna T. Desaguliersa2. Masoni, odwołujący się do tradycji biblijnej3
i archaicznych przywilejów z VII wieku, nadawanych murarzom przez królów longobardzkich, twierdzili, że mają do spełnienia misję dziejową. Jak tamci budowali
katedry i zamki, tak członkowie lóż wolnomularskich zamierzali zbudować nowy
ład społeczny i umysłowy, oparty na hasłach etyki świeckiej. Porzucili dogmatyczną
sferę sacrum, a w to miejsce wprowadzili proste rytuały, postrzegane wyłącznie jako
symboliczna oprawa dla twierdzeń filozoficzno-ezoterycznych, zachęcających do
szerzenia postępu społecznego i wolnej od sprzeczności rozumu wiary w Najwyższą
Istotę. Adepci wolnomularstwa, wprowadzani do loży po skomplikowanych wtajemniczeniach, przypominających ceremonie składania ślubów zakonnych, zobowiązywani byli do służenia bez reszty przyjętym w konstytucjach ideałom społecznym
i światopoglądowym. Wolnomularze przeważnie odwoływali się do deizmu, ale
wbrew insynuacjom, nie odrzucali chrześcijaństwa w sposób kategoryczny i bronili się, gdy przypisywano im ateizm4. W dogmacie o Chrystusie widzieli figurę synkretycznego mitu, wędrującego z religii do religii, dlatego adepci wolnomularstwa
z łatwością akceptowali obowiązek składania przysięgi na wybraną księgę sakralną,
którą mogła być Biblia, Talmud, Koran lub pisma Konfucjusza.
Wolnomularskie postulaty emancypacji religijnej i utylitarnej moralności spowodowały, że miarą człowieka stała się jego przydatność w społeczeństwie i patetycznie brzmiąca, choć enigmatyczna w szczegółach, służba ludzkości. Oprócz
przestrzegania stopni wtajemniczenia, masonów obowiązywał nakaz równości,
solidarności, prowadzenia działalności charytatywnej, a także przestrzegania ustalonych rytuałów wewnętrznych i hierarchicznych dystynkcji. Podczas spotkań
zakładali fartuszki oznakowane symbolami rangi wtajemniczenia. Symboliczną
2 M.B. Stępień, Poszukiwacze prawdy. Wolnomularstwo i jego tradycja, Lublin 2000, s. 82.
W Księdze Królów (III,7) pojawia się wzmianka o architekcie fenickim Hiramie z Tyru,
synu wdowy z plemienia Neftalego, wezwanym przez króla Salomona, aby ukończył i wyposażył świątynię jerozolimską. Ezoteryści sięgali w swych spekulacjach do tego fragmentu,
a Andrew Michael Ramsay (1686–1743) stworzył mitologiczną wersję wolnomularstwa, które miało się rozwinąć na gruncie wiedzy przyniesionej do Europy z Palestyny przez zakon
joannitów i zachowanej w czystej postaci w lożach szkockich. Książę Sansevero przetłumaczył
z języka angielskiego na użytek loży neapolitańskiej hermeneutyczny Dyskurs chronologiczny
zakonu Wolnych, zawierający m.in. wykład o trzech protoplastach wolnomularstwa, budowniczych świątyni jerozolimskiej, królu Izraela, Salomonie, Hiramie, królu Tyru, i Hiramie Abif
– Wielkim Architekcie. Por. A. Cuccia, Gli Arbori della masoneria , Milano 2003, s. 77.
3 „Mason powinien, z tytułu swej przynależności, przestrzegać Prawa moralnego i jeżeli dobrze rozumie zasady Sztuki, nie będzie nigdy bezmyślnym Ateistą ani libertynem nie
uznającym zasad żadnej Religii. W dawnych czasach Masoni we wszystkich krajach musieli
praktykować Religię ich kraju czy narodu, jaka by ona i była. Obecnie, kiedy każdy ma prawo
do własnych poglądów, bardziej wskazane jest nakłanianie do przestrzegania Religii, co do
której wszyscy ludzie są zgodni. Polega ona na tym, aby być dobrym, szczerym, skromnym
i honorowym, niezależnie od tego, jak się człowiek nazywa i jakie jest jego wyznanie. Wynika
stąd, że Masoneria jest środkiem zjednoczenia i sposobem na nawiązywanie szczerych przyjaźni między osobami, które w innych okolicznościach nie mogłyby utrzymywać bliskich stosunków między sobą”. The Constitutions of the Free–Masons. Containing the History, Charges,
Regulations & of that most Ancient and Right Worshipful Fraternity. For the use of the Lodges,
London 1723. Sztuka królewska. Historia i myśl wolnomularska na przestrzeni dziejów, red.
N. Wojtowicz, Wrocław 1997, s. 91.
4 Wolnomularstwo neapolitańskie w drugiej poł. XVIII wieku
[75]
funkcję pełniła również sama loża, wywodząca swą nazwę od dawnego baraku mistrzów rzemiosła budowlanego, w którym odpoczywali po pracy. Wolnomularze
u boku nosili stalowe szpady, używane do tworzenia rytualnych sklepień dla nowo
wstępujących. Gustowali w teatralnych gestach i w patetycznych deklamacjach,
poruszających wyobraźnię i utrwalających przekonanie o wyjątkowym znaczeniu
dziejowym masonerii.
Niezależnie od śmieszności swych obyczajów i pretensjonalnej retoryki, formułowane przez nich hasła torowały drogę reformatorom, uczonym, filozofom. Loże
były miejscem służącym unifikacji społecznej i miejscem wymiany poglądów między przedstawicielami różnych stanów. Oświeconą szlachtę nęciły wizjami nowego ładu społecznego opartego na hierarchicznej arystokracji ducha, a przed mieszczaństwem budowały miraże egalitaryzmu, solidaryzmu i wolności. Nie utrzymał
się zakaz przyjmowania kobiet, sprzeczny z zasadą równości, jak również postulat
unikania podczas spotkań w lożach zapalnych tematów religijnych i politycznych, co
było z kolei sprzeczne z zasadą braterstwa i wolności. W sferze praktyki i codziennych doświadczeń, wolnomularze w swej ogromnej większości byli jednak ludźmi
przypadkowymi, a motywy ich przynależności do loży (np. zasiadanie z wysoko
urodzonymi przy jednym stole albo upajanie się dumą z własnego progresywizmu)
bywały prozaiczne, a nawet śmieszne. Dla historyka idei loże nie miały programów
politycznych i były „niegroźne”5, ale świadomie je demonizowano, bo przez setki lat
Kościół wpajał wiernym poczucie zagrożenia ze strony ukrytego wroga i kojarzył
z ich inspiracją wszystkie wystąpienia krytyczne, których celem było pozbawienie
kleru dominującej pozycji.
W ostatnim ćwierćwieczu XVIII wieku elity intelektualne Neapolu zdominowali
przedstawiciele regalizmu, epigoni Pietra Giannone (1676–1748), głośno i natarczywie żądający odebrania majątków ziemskich licznemu duchowieństwu, a papieżowi prawa do mianowania biskupów. Wyróżniał się wśród nich teolog nadworny,
Francesco Conforti (1743–1799), doskonale obeznany zarówno z tekstami autorów
francuskich, zwłaszcza Helvetiusa, jak i autorów angielskich – Henry’ego St. Johna, lorda Bollingbroke’a, Anthony’ego Collinsa, Williama H. Wollastona czy Johna Tolanda.
W swych polemikach Conforti sięgał nawet po anonimowy paszkwil z XIII wieku De
tribus impostoribus, zawierający bluźnierstwa przeciwko Mojżeszowi, Chrystusowi
i Mahometowi6. Najwybitniejszym przedstawicielem neapolitańskiego iluminizmu
był jednak Gaetano Filangieri (1752–1788), od wczesnej młodości owładnięty pasją stworzenia systemu ustawodawczego, który literą prawa zmieniłby od podstaw
wszystkie kategorie życia społecznego, zastałe w zmurszałym systemie feudalnym.
W Della scienza della legislazione (Napoli 1780–1785, t. 1–7) zagadnieniom „nowej
religii” poświęcił tom V. Zaproponował w nim, by wykorzystać funkcje wychowawcze deizmu w budowaniu nowoczesnego społeczeństwa, wolnego od uprzedzeń
i błędów międzyludzkich. Gaetano Filangieri, podobnie jak jego stryj Serafino, prymas Neapolu, był aktywnym członkiem loży wolnomularskiej, gdyż wierzył, że nowe
społeczeństwo powstanie na ideach braterstwa i równości. Liczni przyjaciele tego
5 Por. J. Wojtowicz, Miasto europejskie w epoce oświecenia i rewolucji francuskiej,
Warszawa 1972, rozdz. IV.5: Wolnomularstwo, s. 259–273.
6 Broszura ta, po pierwszym wydaniu z 1598 r. (8°, 46 stron), miała liczne reedycje
w XVIII wieku, m.in. Hamburg 1700, Cosmopoli 1732, Brunswick 1756, „En Suisse 1793”.
[76]
Andrzej Dróżdż
przedwcześnie zmarłego filozofa okupili wiarę w ideały wolnomularskie utratą życia w okresie terroru po upadku Republiki Partenopejskiej w 1799 roku.
Wielka Loża Anglii powołała w Neapolu lożę prowincjonalną już w 1728 roku7.
Według innych dokumentów, w 1731 r. działała tam również loża wśród oficerów
austriackich8. Oznacza to, że to nie Florencja była kolebką włoskiego wolnomularstwa, jak do niedawna twierdzono. Po odzyskaniu niepodległości przez Królestwo
Neapolu (1735) w lożach wolnomularskich początkowo spotykali się wyłącznie obcokrajowcy, ale już w 1740 roku czytano wśród nich po włosku sławny Discours autorstwa Andrew Michela Ramsaya, wygłoszony w dniu 26 grudnia 1736 r. na posiedzeniu Wielkiej Loży Anglii 9. Pietro Napoli Signorelli (1731–1815) w retrospektywnym
omówieniu osiągnięć kultury neapolitańskiej nadmienił przy okazji, że w pierwszych
latach panowania Karola Burbona spotykali się w lożach z kupcami angielskimi
i francuskimi miejscowi urzędnicy i oficerowie10. Najstarsze wzmianki, odnoszące
się do pierwszej loży włoskiej, są jednak bardzo ogólnikowe. Ok. 1745 roku producent jedwabiu, Larange, Francuz z pochodzenia, i pewien gorzelnik z Piemontu,
odseparowali się od lóż złożonych z „obcokrajowców” i założyli własną, złożoną głównie z Włochów11. Wcześniej loże wolnomularskie działały już w Palermo
i w Messynie (1730). W 1733 r. rozpoczęły bardzo aktywną działalność we Florencji,
a po dwóch latach także w Rzymie.
Błędem byłoby twierdzić, że zdobywanie przez wolnomularstwo wpływów
wśród elit dworskich było odwrotnie proporcjonalne do tracenia tychże przez
7 R. di Castiglione, Alle sorgenti della Massoneria, Roma 1988, s. 85 i 99, na podstawie dokumentów ogłoszonych w przeglądzie wolnomularskim „Luce e Concordia”, Napoli
1886 (6). Por. Historia powszechna. Wiek XVIII – wiek oświecenia , t. 13, autorzy rozdziałów:
Dino Carpanetto, Luciano Guerci, Margaret Candee-Jacob, Wydawnictwo UTET Cultura – De
Agostini – Mediasat Poland, 2007, s. 219.
8 Źródłem wiedzy o początkach wolnomularstwa w Neapolu są dokumenty z lat 1749,
1753, 1765, sygnowane podpisem anonimowego autora „Curioso Dilettante”, pt. Istituto o sia
Ordine dei Liberi Muratori, przekład z j. francuskiego, przechowywane w archiwum Biblioteca
della Società Napoletana di Storia Patria, zawierające opisy rytuałów oraz streszczenia zasad
i katechizmu. Za: G. de Blasiis, Le prime Loggie dei Liberi Muratori a Napoli, „Archivio Storico
per le Province Napoletane” nr 30, 1905, s. 243–52.
9 Ów wykład, poświęcony mitycznym dziejom wolnomularstwa i stanowiący podstawę rytu szkockiego, opublikowany został 21 marca 1737 r. jako „memoriał” zaadresowany do francuskiego ministra, kard. André H. de Fleury (1653–1743). Por. M.B. Stępień,
Poszukiwacze prawdy…, s. 87 i 90. Włoski historyk, R. di Castiglione, oparłszy się na spisie
druków masońskich omówionym przez Karola III, które król Neapolu przekazał papieżowi
z listem z 10 sierpnia 1751 r., postawił hipotezę, że Neapolitańczycy mogli czytać ów wykład
Ramsaya (Alle sorgenti…, s. 75). Wśród tych druków znajdowała się bowiem broszura pt. Le
Obbligazioni d’un Franco Muratore estratte dagli antichi archivi delle Loggie. List Karola III
umieścił w całości I. Rinieri, Della rovina di una monarchia. Relazioni storiche fra Pio VI e la
Corte di Napoli negli anni 1751–1799, Torino 1901, s. 606.
10 P. Napoli Signorelli, Vicende della coltura nelle Due Sicilie: dalla venuta delle colonie
straniere sino a’ nostri giorni, Napoli 1810–1811.
Rękopis przechowywany w Bibliotece Narodowej w Neapolu, opublikowany przez
F. Bramato, Napoli massonica nel settecento attraverso un manoscritto di Emanuele Palermo,
„Rivista massonica” nr 8, 1978, s. 453–473.
11 Wolnomularstwo neapolitańskie w drugiej poł. XVIII wieku
[77]
Kościół katolicki. Jak wcześniej jezuici zabiegali o znalezienie się w pobliżu monarchów i innych wpływowych osób, tak od chwili powstania pierwszej loży ten
sam cel zaczął przyświecał masonom, ale ich sekta dość szybko natrafiła na opór ze
strony zachowawczych przedstawicieli Kościoła i dworu królewskiego. „Ów prąd,
podważając ołtarz, w swej obiektywnej wymowie historycznej podważał również
wspartą na ołtarzu monarchię z Bożej łaski”12. Niepokój władz kościelnych i świeckich – oprócz ezoteryki obcej chrześcijaństwu – wywoływały nakazy obediencji,
czyli całkowitego podporządkowania się władzy Wielkiego Mistrza, i zachowania
tajemnicy. Jednym z pierwszych monarchów, który dostrzegł to niebezpieczeństwo,
był Wielki Książę Toskanii Gastone (1671–1737), ostatni z rodu Medyceuszy. Na
kilka miesięcy przed śmiercią zdążył zdelegalizować lożę florencką i wpłynąć na
papieża Klemensa XII, Lorenza Corsiniego, aby rzucił na masonów ekskomunikę13.
28 kwietnia 1738 r. ukazała się bulla In eminenti Apostolatus Speculus, potępiająca
loże za działalność tajną, bo „gdyby nie czyniły one niczego złego, nie nienawidziłyby tak światła”14. Królestwo Neapolu łączyły z Wielkim Księstwem Toskanii liczne
związki polityczne i kulturowe. Wraz z Karolem Burbonem (1734–1759), politycznym synowcem Gastona Medyceusza, przybyło do Neapolu z Toskanii wielu urzędników i wojskowych, uznających w nim swego prawowitego monarchę15. Byli wśród
nich także pierwsi wolnomularze, jak generał artylerii, Felice Gassola z Piacenzy.
W 1744 roku, podczas zwycięskiej dla Neapolitańczyków wojny z Austriakami,
Gassola zawarł znajomość z Raimondem di Sangro, księciem Sansevero, wówczas
wybitnym ekspertem z zakresu wojskowości w randze pułkownika16, i przypieczętował ją zwerbowaniem go do loży masońskiej.
Pod znakiem księcia Sansevero
Raimondo di Sangro (1710–1771), syn Antonia i Cecylii z Gaetani d’Aragona,
należał do jednego z najznakomitszych rodów neapolitańskiej arystokracji. Urodził
się w Torremaggiore (Apulia). Data jego śmierci, 1771 rok, jest mniej pewna17.
12 H. Roztworowski, Historia powszechna. Wiek XVIII, Warszawa 1984, s. 198.
Po śmierci Gastona Medyceusza władcą Toskanii został na krótko don Carlos, syn
Elżbiety Farnese i Filipa V Burbona, ale w wyniku układów międzynarodowych (1735) został nim ostatecznie Franciszek Lotaryński, członek loży haskiej od 1731 r. W 1738 r. zaniechał on prześladowania wolnomularzy toskańskich, a gdy uzyskał koronę cesarską Rzeszy
Niemieckiej (1745), stał się ich opiekunem.
13 14 G. Virebeau, Papieże wobec masonerii, tłum. P. Kalina, Warszawa–Nieborów 1999,
s. 47–48.
15 Gaston Medyceusz w 1734 r. usynowił królewicza hiszpańskiego, Karola Burbona,
i przekazał mu tytuł Wielkiego Księcia Toskanii. Na skutek układów międzynarodowych
Karol Burbon otrzymał w 1735 r. prawo dziedziczenia Królestwa Neapolu, ale utracił tron
we Florencji.
16 Książę Sansevero był konstruktorem armat, pirotechnikiem, a ponadto znawcą historii i teorii wojen. Fryderyk Wielki chwalił jego Vocabolario militare w 7 tomach (A–O),
a marszałek de Saxe zalecił wojsku francuskiemu lekturę jego podręcznika piechoty Pratica
piú agevole, e piú utile di esercizj militari per l’infanteria (In Napoli, stamperia di Giovanni di
Simone, 1747), za: H. Acton, I Borboni di Napoli (1734–1825), Milano 1960, s. 112.
17 W Archiwum Watykańskim znajdują się listy Raimonda di Sangro bądź relacje na
temat jego działalności w okresie od grudnia 1788 do listopada 1789 roku, a przejęte wśród
[78]
Andrzej Dróżdż
W wieku 16 lat oddziedziczył po przodkach olbrzymi majątek z dobrami we Włoszech i w Hiszpanii, a z nim liczne tytuły szlacheckie, w tym siódmego w rodzie
di Sangro księcia Sansevero. W 1730 roku, po dziesięciu latach nauki, ukończył kolegium rzymskie ojców jezuitów, posiadłszy bogatą wiedzę teologiczną, znajomość
wielu języków nowożytnych, a także łaciny, greki i hebrajskiego. Raimondo od
dziecka objawiał zamiłowanie do nauk ścisłych i mechaniki. W 1729 roku ujawnił
swój talent artystyczny i znajomość inżynierii, gdy na cześć wizytującej kolegium
arcyksiężniczki Marii Amalii zaprojektował wielopoziomową ruchomą wieżę z licznymi figurami obrotowymi. Zachowane pokwitowania budowlane dowodzą, że już
w 1735 roku zlecił rozpoczęcie prac renowacyjnych w rodzinnej kaplicy, przylegającej do bazyliki San Domenico Maggiore. Po przystąpieniu do masonerii zaprojektował, wspólnie z Antoniem Corradinim (1668–1752)18, też wolnomularzem, kompletny jej wystrój, w tym symbolikę dekoracji, kształt rzeb, tudzież teksty sentencji
umieszczane w kartuszach, aby wyrażały jego przemyślenia na temat „strategii arystokratycznej, wyjaśnionej w duchu wolnomularskim”19.
Chorąży wojsk neapolitańskich, Francesco Zelaja, posiadający zaufanie wolnomularzy, przekonał ich, aby funkcję Wielkiego Mistrza powierzyli Raimondowi di
Sangro. Uważa się, że wydarzenie to mogło mieć miejsce ok. 1740 r. 20. Mniej więcej
w tym samym czasie książę Sansevero przyjął z rąk Karola Burbona tytuł kawalera
Najwyższego Zakonu Królewskiego św. Januarego.
W 1745 roku Sansevero wygłosił mowę w jednej z lóż neapolitańskich, później wydrukowaną z inicjatywy H.T. Tschoudi: L’Étoile flamboyante, ou la societé des
francs-maçons considérée sous tous les aspects21. Twierdził w niej, że wyczerpały się
siły „arystokracji krwi”, uzasadniającej swe istnienie zasługami przodków. Nowa
arystokracja opierać się powinna jedynie na cnotach i uzdolnieniach, które faktycznie odróżniają ludzi między sobą, a masoneria ma służyć jej ponownemu odrodzeniu. Te same treści stały się nicią przewodnią w Liście apologetycznym, uznanym
za najważniejsze dzieło jego intelektu. W 1749 roku ustalono Konstytucję narodowej loży neapolitańskiej. Sansevero niemal na pewno brał udział w tym przedsięwzięciu. Oddzielna loża neapolitańska istniała już w 1745 r., o czym zaświadczył
książę Balmonte, czołowy wolnomularz loży sycylijskiej, w deklaracji przechowydokumentów, należących do Józefa Balsamo, sławnego hrabiego Cagliostro. W ich świetle Sansevero jawi się jako niestrudzony organizator, utrzymujący bogatą korespondencję
z lożami londyńskimi, francuskimi i sycylijskimi. Rekomendować miał nowo wstępujących
bądź wyjeżdżających za granicę, kreślił plany strategiczne dla masonerii, zakładał nowe loże.
Przyjąwszy hipotezę, że Sansevero nie umarł w 1772 roku, to jego tajemnicze zniknięcie na
kilkanaście lat byłoby jedną z najbardziej fascynujących zagadek XVIII wieku. Por. I. Rinieri,
Della rovina…, s. 441–444.
18 Kaplica ta jest jednym z najpiękniejszych obiektów muzealnych w Neapolu. Antonio
Corradini wykonał rzeźbę, przedstawiającą alegorię Wstydu (Pudore), Giuseppe Sammartino
figurę Chrystusa przykrytego całunem (Christo velato), Francesco Queirolo – Rozczarowanie
(Disinganno). Liczni inni rzeźbiarze wykonali pozostałe elementy dekoracyjne.
E. Chiosi, Lo spirito del secolo. Politica e religione a Napoli nell’etâ dell’illuminismo,
Napoli 1992, s. 54 i n.
19 20 21 Więcej na ten temat: A. Dróżdż, Książki i rewolucja…, s. 22.
E. Chiosi, Lo spirito…,, s. 54 n.
Wolnomularstwo neapolitańskie w drugiej poł. XVIII wieku
[79]
wanej obecnie przez Società Napoletana di Storia Patria. Inne dokumenty z tego
archiwum dotyczą aktywności loży między 1749 a 1751 r., kiedy na jej czele stał
Raimondo di Sangro, nazwany „pierwszym Wielkim Mistrzem we Włoszech”22. Loża
neapolitańska zacieśniła wówczas relacje z lożami zagranicznymi, w czym wspierał księcia Sansevero angielski mason Talvich, rezydujący w Neapolu łącznik z lożą
londyńską23.
Książę Sansevero był światowcem i erudytą, którym wolnomularze neapolitańscy mogli się szczycić w Europie, ale ks. Antonio Genovesi zarzucał mu zbytnie
uleganie marzycielstwu, bo nazbyt często zmieniał dziedziny swych zainteresowań.
Posiadał bogatą wiedzę, którą zawdzięczał własnym studiom i eksperymentom
z zakresu fizyki, chemii, metalurgii, historii naturalnej i anatomii. Raimondo di
Sangro pisał rozprawy na temat pochodzenia języków i wojskowości, był ekspertem w dziedzinie pirotechniki, tłumaczył dzieła literackie i prace naukowe, a niektóre ze swych rozpraw i przekładów (np. Montfaucon de Villars, Conte di Gabalis;
Alexander Pope, Warkocz porwany; Roland, Adeisidaemon) drukował również
w założonej przez siebie oficynie, w której usprawnił technikę druku i zastosował
oryginalną metodę druku kolorowego bez konieczności demontowania składu.
Książę Sansevero poszukiwał nowych materiałów typograficznych, a niektórym
książkom nadawał formy biobliofilskie, drukując je m.in. na jedwabiu24. Dodajmy
jeszcze, że posiadał również cenną bibliotekę, liczącą 1600 tytułów. Wyróżniały
się w niej książki z zakresu nauk ścisłych i inżynierii, ale także dzieła iluministów,
wzbogacone ich dedykacjami lub autografami, m.in. Pierre’a Bayle’a, Locke’a,
Monteskiusza, Woltera, Diderota, Helvetiusa, Condillaca i Rousseau. W kompletowaniu prohibitów pomagał mu kuzyn, kardynał Troiano Acquaviva d’Aragona, który wyjednał dla niego zgodę u Benedykta XIV, aby mógł czytać książki zakazane.
Wolnomularze manifestowali swą odrębność kulturową, co wywoływało niepokój ludzi Kościoła. Założyciel zakonu redemptorystów, św. Alfons M. di Liguori
(1696–1787) oskarżał ich o bezbożność, co było zgodne z prawdą, ale zobojętnienie na sprawy wiary wśród elit umysłowych stolicy Królestwa miało swe korzenie historyczne. Neapol był miastem kontrastów. W pierwszej połowie XVIII w.
obok wybitnych erudytów, takich jak Paolo Mattia Doria, Giambattista Vico czy
Pietro Giannone, krytycznych wobec myślenia dogmatycznego, ogromna większość Neapolitańczyków bezwolnie akceptowała najdziwniejsze nawet formy kultu utrwalone przez lokalną tradycję, wśród których najbardziej znany był cud św.
Januarego, męczennika z II wieku. Zamknięta w dwóch szklanych flakonach krew
świętego ulegała kilka razy do roku rozpuszczeniu, co lud Neapolu zawsze witał
wybuchami radości, jako dobrą wróżbę. Nieliczne przypadki nierozpuszczenia się
zakrzepłej relikwii zapowiadały natomiast mające nadejść nieszczęścia. Tak też się
stało w pierwszą sobotę maja 1751 r., co przeciwnicy wolnomularzy wykorzystali
do walki z nimi, zwłaszcza że niedługo potem, 18 maja, papież Benedykt XIV ogłosił bullę, zakazującą katolikom uczestniczenia w tajnych organizacjach i potępiają22 23 F.T. & B. Clavel, Storia della Massoneria e delle Società segrete, Napoli 1873, s. 577.
I. Rinieri, Della rovina..., s. 338.
M. Buonoconto, Viaggio fantastico alla luce del lume eterno: le straordinarie invenzioni
del Principe di Sansevero, Napoli 1997.
24 [80]
Andrzej Dróżdż
cą wolonomularstwo, potwierdziwszy tym samym wcześniejszy zakaz, ogłoszony
przez Klemensa XII.
Jezuita Pepe wykorzystał okazję i w imieniu ludu Neapolu zażądał od króla
Karola rozprawienia się z wrogami religii, zagroziwszy mu przy tym, że jeśli będzie chronił masonów, to nie doczeka się następcy tronu. Karol Burbon, jeden
z najbardziej przesądnych władców neapolitańskich, z pokorą przyjął to ostrzeżenie
i zażądał od księcia Sansevero, by w ciągu 10 dni dostarczył mu listę wolnomularzy, podał adresy ich spotkań, opis ich przekonań i rytuałów, a także poinformował
o udziale duchownych katolickich. Raimondo di Sangro poddał się woli króla i rozwiązał lożę narodową. Może dlatego przeprowadzone śledztwo przeciwko osobom
świeckim i duchownym, należącym do loży, spełzło na niczym. Uniewinniony został
nawet Teodor Monticelli z zakonu celestynów, autor katechizmu masońskiego, bo
dochodzeniem kierował Benedetto Latilla, spowiednik króla, rok wcześniej przyjęty
osobiście do loży „Concordia” przez księcia Sansevero25.
10 lipca 1751 roku król Karol ogłosił edykt przeciwko masonom, entuzjastycznie przyjęty przez papieża (list z 29 VII) jako „ottimamente concepito”26. Dla
dyplomacji papieskiej był to ważny argument, by przekonać i monarchów, tolerujących pod swym berłem działalność loży wolnomularskich. Śledztwo przeciwko
masonom neapolitańskim zakończyło się zebraniem obszernej dokumentacji w sześciu foliałach i wysłaniem jej do Rzymu, o czym król Neapolu powiadomił papieża
10 sierpnia. „Papież filozofów”, jak nazywano Benedykta XIV, triumfował, co pozwalało mu okazać łaskę przywódcy rozbitej sekty. W liście z 17 sierpnia powiadomił
króla, że Raimondo di Sangro przekazał mu „pewien list apologetyczny w wielu arkuszach”, w którym „wyznał, że opuścił towarzystwo wolnomularzy i że zrzekł się
powierzonego mu stanowiska Wielkiego Mistrza”, za co uzyskał papieskie wybaczenie i błogosławieństwo („Noi gli diamo l’Apostolica Benedizione”); tym niemniej
ostrzegł władcę Neapolu, aby miał się na baczności, bo „zadeptane ognisko może na
nowo wybuchnąć płomieniem”27. Okazanej wielkoduszności towarzyszył niepokój,
bo zaledwie rok wcześniej książę Sansevero ogłosił inny List apologetyczny – diametralnie różniący się w treści28 . Ową książkę napisał i wydrukował z wyszukaną
starannością, upiększył kolorowymi dekoracjami, a w panegirycznie skomponowanej dedykacji ofiarował ją swemu monarsze z całym wyposażeniem drukarni29. Król
Karol tak bardzo był wówczas zachwycony szczodrym prezentem, że nie wnikał
Kilka lat później Latilla, już jako biskup Avellino, został wychowawcą Ferdynanda IV.
Storia di Napoli…, Cap. III: R. Ajello, Cultura religiosa, s. 863 i 942, za: G. De Blasiis, Le prime
Loggie..., s. 246 ; I. Rinieri, Della rovina…, XLII.
25 26 27 I. Rinieri, Della rovina…, s. 606.
Ibidem, s. 609.
R. di Sangro, Lettera Apologetica dell’Esercitato Accademico della Crusca contenente
la Difesa del Libro intitolato Lettere d’una Peruana per rispetto alla supposizione de’ Quipu
scritta alla Duchessa di S... e Dalla medesima fatta pubblicare, Napoli 1750 (ristampa a cura di
D. D’Alessandro, Napoli 1984).
28 29 M.A. Schipa, Il Regno di Napoli al Tempo di Carlo di Borbone, Milano–Roma–Napoli
1923, vol. II, s. 226; podobnie: H. Acton, I Borboni di Napoli..., s. 112. M.A. Schipa nie łączył
nazwiska księcia Sansevero z masonerią. Widział w nim wspaniałego uczonego, członka
Akademii della Crusca i opiekuna artystów (s. 245).
Wolnomularstwo neapolitańskie w drugiej poł. XVIII wieku
[81]
zbyt mocno w treść książki, a jedynie wydał polecenie, aby przekazaną mu oficynę nazwać „drukarnią królewską”. W rzeczywistości Wielki Mistrz Loży Narodowej
sprytnie wykorzystał tę okoliczność do promowania ideologii wolnomularskiej.
List apologetyczny (1750) pozornie czynił odwołania do inkaskiej kultury
prekolumbijskiej i wyjaśniał tajemnicę węzełkowego pisma kipu, ale po to tylko,
by zderzyć historię świętą z nieprzewidzianymi paradoksami historii świeckiej.
Poruszał przy tym kwestię poligenezy języków i stawiał pytania o prawdziwy początek rodzaju ludzkiego. Znalazły się w nim rozdziały afirmujące deistyczne poglądy iluministów (Toland, Collins, Bayle, Voltaire, d’Argens) i wyjaśniające hasła
ideologii masońskiej, a nawet apel skierowany do neapolitańskiej szlachty, wojskowych i prawników, aby zjednoczyli swe wysiłki w celu wzmocnienia instytucji państwa, zagrożonego próbą przywrócenia w Neapolu inkwizycji. Kilka akapitów książę
Sansevero poświęcił także na omówienie napisanych przez siebie listów w sprawie etyki, dialogów krytycznych na temat Mahometa, rozprawy o Spinozie, tudzież
dysertacji naukowej o prawdziwej przyczynie powstawania światła30. List apologetyczny, o którym mówiono, że jest to „sentina di tutte le eresie”, wywołał oburzenie przedstawicieli Kościoła w Rzymie i Neapolu, a w 1752 r. został umieszczony
w nowej edycji Indeksu ksiąg zakazanych.
Książę Sansevero, zrażony zajadłą reakcją wrogów31, wycofał się z życia publicznego i poświęcił nauce. Wówczas to powstać miały najważniejsze jego wynalazki. Z uporem szukał niewyczerpujących się źródeł światła, by stworzyć wieczną
lampę. W rezultacie napisał rozprawę Dissertation sur une lampe antique (1756)
i nawet przedstawił ją w Paryżu uczonym z Akademii Nauk. Mimo upodobania do
racjonalizmu i empiryzmu, podtrzymywał tradycję badań spekulatywnych o charakterze hermeneutyczno-kabalistycznym. Lista jego wynalazków mogłyby sugerować,
że był jednym z uczonych zakonników z Domu Salamona, w których współcześni
badacze widzą sportretowanych różokrzyżowców32. Z pewnością był wizjonerem
i eksperymentatorem, ale w większym stopniu znawcą psychologii, wykorzystującym ludzką naiwność. Lista jego wynalazków jest bardzo długa, ale czy rzeczywiście
opuścił się w batyskafie na dno morskie? Czy leczył raka żołądka metodami stosowanymi w dzisiejszej medycynie? Czy stworzył model szybkostrzelnego karabinu, wyprzedziwszy w czasie podobne dokonania zastosowane w XIX wieku przez
Lefoucheuxa i Samuela Colta?33
30 R. di Sangro, Lettera Apologetica…, s. 220–226.
32 Por. F.A. Yates, The Rosicrucian Enlightenment, London and Boston 1976.
Wrogowie księcia Sansevero twierdzili, że ze skóry zamordowanych przez siebie kardynałów kazał wykonać obicia krzeseł, a z rtęci i z czekolady miał wykonać imitację rozpuszczonej krwi św. Januarego. Znający go wolnomularze mówili z niesmakiem, że gdyby przyjąć
za autentyczne wszystkie opowieści na jego temat, to oznaczałoby, że poświęcił się służbie
demonom, a nie ludzkości. Por. B. Croce, Storie e leggende napoletane, Bari 1923.
31 Zdaniem G.R. Origlii (co rozpowszechnił z kolei J.J. Lalande), Raimondo di Sangro
prowadził także obserwacje pozornej śmierci organizmów jednokomórkowych, opracował metodę sztucznego odżywiania, destylował w próżni wodę morską, preparował wosk
z organizmów żywych i stworzył płótno wodoodporne, zbudował maszynę hydrauliczną
z obiegiem zamkniętym, wykorzystującą wodę deszczową, dzięki temu urządzeniu skonstruować miał wóz strażacki, dostarczający wodę na wysokie piętra objęte pożarem. Wymyślił
także rodzaj niepalącego się papieru, zastosowany w wojskowości, druk polichromatyczny
33 [82]
Andrzej Dróżdż
Di Sangro chętnie pozował na cynika o lucyferycznej inteligencji. Z przekornym
upodobaniem kreował na swój temat zdania kontrowersyjne. Prawdopodobnie, by
dogodzić w tej mierze własnej próżności, w 1766 r. wydał przewodnik, w którym
opisał „maszyny anatomiczne” ustawione w „salonie pod Feniksem” swego pałacu34.
W muzeum Sansevero, jednej z głównych atrakcji Neapolu, można je zobaczyć również i dzisiaj: są to odarte ze skóry trupy mężczyzny i kobiety. Według legendy ludowej, utrwalonej przez ulicznych kaznodziejów, wrogich masonerii, a później także
przez historyków i to nawet tej miary co Benedetto Croce, owi nieszczęśnicy byli
służącymi księcia, których Sansevero miał uśmiercić, wpuściwszy im do krwi substancję, powodującą skostnienie żył i naczyń krwionośnych. Giuseppe Salerno, doktor anatomii z Sycylii, z którym zawarł notarialną umowę w 1763 r., na zlecenie księcia, sobie znanym sposobem, rzekomo zakonserwował zwłoki tych nieszczęśników
bez naruszenia ich układu krwionośnego, tak aby można było zobaczyć pod siatką
spreparowanych żył zabalsamowane narządy wewnętrzne, a nawet płód dziecka
w łonie matki, uśmiercony razem z nią. Dopiero na początku lat osiemdziesiątych
XX wieku stwierdzono, że owa pajęczyna świetnie zakonserwowanych żył jest
w rzeczywistości misternie wykonaną koronką stalowych drucików (sic!) pokrytych
pomalowanym woskiem, a umieszczone narządy pochodzą od różnych osobników.
Książę Sansevero zmarł 22 marca 1771 roku prawdopodobnie na skutek zatrucia odczynnikami chemicznymi, których od lat używał w badaniach naukowych, ale
nieoczekiwanie pojawił się na nowo w 1788 roku, by ponownie kierować masonerią35! Jeśli tak było, to gdzie przebywał przez ten czas i co robił? Najbardziej znany
w jednorazowej matrycy drukarskiej, farby wodne, rower wodny, niegasnącą lampę, a także,
dozując odpowiednie odczynniki chemiczne, opracował technikę, dającą efekt nałożonego
całunu, zastosowaną następnie przez artystę Sanmartina w rzeźbie Chrystusa złożonego do
grobu. G.R. Origlia, G.G. Origlia: Historia dello Studio di Napoli, vol. II, Napoli 1754, s. 321–387;
J.J. Lalande, Voyage d’un française en Italie, Venezia 1769, za: H. Acton, I Borboni di Napoli…,
s. 110–113.
34 „In una stanza d’un altro Appartamento, che chiamano della Fenice, il quale sta tutto in fabbrica, per renderlo meglio diviso e comodo si veggono due macchine anatomiche,
o, per meglio dire, due scheletri, d’un maschio (a sinistra), e d’una femmina, ne ‘ quali si osservano tutte le vene de’corpi umani, fatte per iniezione, che, per essere tutti intieri, e, per
diligenza, con cui sono stati lavorati, si possono dire singolari in Europa. Oltrze a tutte le
visceri, e le parti interiori del corpo, colla apertura del cranio, ci osservano tutt’i vasi sanguini della testa; e coll’aprirsi la bocca, si veggono i vasi della lingua. Mirabile poi la delicatezza colla quale e’ stato lavorato il corpicciuol d’un Feto che mori in una colla Madre,
la quale sta in piedi e si fa girare d’ogni intorno, per osservarsene tutte le parti. Le dette
due macchine, o scheletri, son opera del Signor Domenico Giuseppe Salerno, Medico
Anatomico Palermitano”. Breve Nota di quel che si vede in casa del Principe di Sansevero
D. Raimondo di Sangro nella Città di Napoli nell’anno 1766 [inne edycje: 1767 e 1769], a cura
di A. Crocco, Napoli 1976 [reprint na podstawie edycji z 1767].
Być może spróbował zadrwić – nie po raz pierwszy – ze swych ziomków, odegrawszy
rolę włoskiego Christiana Rosenkreutza. Było to możliwe, bo dysponował ogromnym majątkiem, pozwalającym mu realizować fantastyczne pomysły rodem z powieści utopijnych.
Podobne motywy pojawiły się również w zagadkowych biografiach dwóch innych szarlatanów osiemnastowiecznych – San Germaine’a i Cagliostra. W archiwum wolnomularzy
rzymskich, przejętym i wykorzystanym w 1790 r., znalazły się relacje na temat aktywności
Wielkiego Mistrza loży narodowej w Neapolu, księcia Sansevero, w okresie od 20 grudnia
35 Wolnomularstwo neapolitańskie w drugiej poł. XVIII wieku
[83]
wolnomularz neapolitański zostawił po sobie żywą legendę, wzmocnioną dodatkowo przez historyków na przełomie XIX i XX wieku36. Faustyczny mit Raimonda di
Sangro jest w znacznym stopniu właśnie ich zasługą.
Królowa Maria Karolina z Austrii, opiekunka wolnomularzy
Publiczne napiętnowanie wolnomularzy przez Stolicę Apostolską wcale nie
zahamowało ich działalności. Wystąpienie Raimonda di Sangro z loży nie spowodowało kryzysu wśród wolnomularzy neapolitańskich, bo nie zaprzestali działalności, a rzekome prześladowania przysporzyły im wiele rozgłosu. Po rozwiązaniu
loży narodowej byli zależni od loży londyńskiej i marsylskiej. Ich swoboda działania
powiększyła się znacznie, gdy w 1759 roku Karol Burbon został królem Hiszpanii
i abdykował w Neapolu na rzecz swego niepełnoletniego syna, Ferdynanda. Do
sprawowania rządów, albo raczej do wykonywania poleceń płynących z Madrytu,
wyznaczony wówczas został zwolennik reform, markiz Bernardo Tanucci. W tym
okresie wolnomularze ponownie się umocnili, a nawet wyszli z ukrycia. Minister
Tanucci, choć wróg sekciarstwa, koncentrował się na reformie katastralnej, likwidacji części zakonów oraz kwestii opodatkowania dóbr kościelnych (na co pozwalał
konkordat z 1741 roku), dlatego nie podejmował walki z wrogiem nieuchwytnym,
którego wsparcie mogło mu być przydatne. Początkowo loże neapolitańskie podporządkowane były londyńskiej loży matce, a od 1760 roku także loży holenderskiej.
Na czele czterech loży „angielskich” (La Renaissance, L’Humanité, English Lodge
i Loggia della Verità37), podporządkowanych Wielkiej Loży Londynu, stał książę
Pignatelli Strongoli. Na początku lat siedemdziesiątych uaktywniła się paryska loża
Wielkiego Wschodu, której podlegały loże Uguaglianza, kierowana przez diuka San
Demetrio, Amicizia (diuka Serracapriola) i Pace (księcia Ferolito)38. Do istniejącej
już w Palermo dołączyły nowe loże na prowincji: w Messynie, Gaecie i w Catanii,
dlatego 27 lutego 1764 r. Wielka Loża Londyńska zgodziła się ponownie powołać
1788 do 4 września 1789 r. Abate Capparucci w liście nuncjatury w Neapolu z 23 marca 1790 r.
do kard. Zelady nadmienił o księciu Sansevero, „morto recentissimo”. I. Rinieri, Della rovina…,
s. 606 n. i 436–437 i 441.
36 Jedni, przychylni masonerii (np. M.A. Schipa), niechętnie podejmowali tematykę
jej destrukcyjnego wpływu na politykę Królestwa Neapolu, a Wielkiego Mistrza di Sangro
ukazywali jako wynalazcę i opiekuna artystów, inni, przeciwni masonerii, korzystający
z badań I. Rinieriego, przypisywali jej więcej win niż należało. Por. L. Capuana, S. Di Giacomo,
B. Croce, M. Serao, E parve castigo del cielo. Voci di fine Ottocento sul Principe di Sansevero e il
suo palazzo, Napoli 2003.
37 Brakuje szczegółowych informacji na temat stanu liczebnego masonerii neapolitańskiej, ale symptomatyczny jest fakt, że 27 sierpnia 1780 r. Wielka Loża Londynu w „patencie”
dla Loży Prawdy wymienia liczbę 441 jej członków, wśród których byli głównie reprezentanci środowisk intelektualnych, którym przewodził Wielki Mistrz, ksiądz Nicola Pacifico, ofiara
terroru sanfedystów w 1799 roku. E. Stopler, s. 406 [za:] Grand Lodge of London, Moderns
Letter Book, n. 3 (1775–1791).
38 I. Rinieri, Della rovina…, s. 392.
[84]
Andrzej Dróżdż
w Neapolu Wielką Lożę Narodową, na której czele stanął Francesco Maria d’Aquino,
książę Caramanico (1736–1795), kierujący wcześniej lożą Victoria39.
Do masonerii należeli ludzie różnych stanów i profesji, w tym reformatorzy i ludzie pióra – Francesco Mario Pagano, Domenico Cirillo, Donato Tommasi, Melchiore
Delfico, Gaetano Filangieri, lekarz Ferdynanda IV, ksiądz Nicola Pacifico, nadworny teolog, Francesco Conforti, i liczni inni przedstawiciele elity dworskiej, korpusu oficerskiego, świata nauki i kleru. Byli wśród nich księża i zakonnicy, bernardyn
Chiliano Caracciolo, franciszkanin Silvestro da Napoli, przyszły biskup Ravello, znany wśród wolnomularzy jako Miccu, kawaler maltański Antonio Pignatelli, admirał Francesco Caracciolo, księża Gaetano Carasale, Giuseppe Pepe i wielu innych40.
W początkowych latach panowania Ferdynanda IV szybki napływ nowych członków
osłabił czujność wolnomularzy, tym bardziej że sprzyjał temu ich południowy temperament. Wolnomularze pokazywali się ostentacyjnie w miejscach publicznych
i przekazywali sobie znaczące pozdrowienia.
W tym czasie w Austrii Maria Teresa uległa naciskom papieża i w 1766 roku
zdelegalizowała loże41. Niegroźne represje wśród masonów austriackich wywołały
pewne reperkusje w odległym Neapolu. W atmosferze podejrzliwości i niedomówień łatwo rozchodziły się plotki na ich temat. Gdy w 1767 roku spłonęła część
pałacu księcia Sansevero, czego powodem były eksperymenty pirotechniczne właściciela, pojawiła się opowieść o pewnym wolnomularzu, który na łożu śmierci złożył donos na Wielkiego Mistrza, a ten tuż przed aresztowaniem miał podpalić swój
pałac. Policji udało się jednak wyciągnąć z płomieni archiwum masonerii i Tablice
Architektoniczne. Co więcej, Raimondo di Sangro miał zeznać wówczas, że w stolicy
Królestwa oprócz adeptów miałoby należeć do loży co najmniej 64 tys. masonów
regularnych42. Tego typu enuncjacje należałoby uznać za halucynacje chorej wyobraźni albo dowód ignorancji, gdyż oznaczałoby to, że co piąty mieszkaniec stolicy
Królestwa należał do masonerii. W okresie szczytowego rozwoju masonerii wiedeńskiej, tj. w grudniu 1785 roku, loże liczyły łącznie 600 osób, tj. 0,15% mieszkańców
stolicy43.
Rok 1767, wbrew pozorom, wolnomularze neapolitańscy uznali dla siebie za
bardzo korzystny, ze względu na nadzieje wiązane z arcyksiężniczką Marią Karoliną
(1752–1814), córką opiekuna wolnomularzy, cesarza niemieckiego, Franciszka I
39 Clavel podaje, że masoni neapolitańscy powołali Wielką Lożę Narodową już w 1756
roku. F.T. & B. Clavel, Storia della Massoneria…, s. 322.
40 I. Rinieri, Della rovina…, s. 391.
Okres delegalizacji trwał cztery lata, bo szpiedzy donosili cesarzowej o nieprzerwanych spotkaniach wolnomularzy, działających potajemnie nawet w samym pałacu
Schönbrunn, z udziałem arcyksięcia Leopolda i arcyksiężniczki Marii Krystyny, stojącej na
straży. W 1772 r. , ze względu na zasługi wolnomularzy w prowadzeniu szkół, szpitali i przytułków, które z dnia na dzień przerwały swą działalność, Maria Teresa zgodziła się na reaktywowanie lóż, a nawet przyznała im finansowe wsparcie w wysokości 1200 florenów. Por.
I. Rinieri, Della rovina…, s. 385.
41 42 Źródłem tej plotki była publikacja anonimowego autora w almanachu „Grande Oriente
Napoletano”, Napoli 1878, s. 19.
43 L. Hass, Wolnomularstwo w Europie Środkowej i Wschodniej w XVIII i XIX w., Wrocław
1982, s. 147.
Wolnomularstwo neapolitańskie w drugiej poł. XVIII wieku
[85]
Lotaryńskiego i Marii Teresy Habsburg, arcyksiężnej Austrii, poślubioną przez króla
Ferdynada IV. Niebawem miały się one ziścić, bo królowa, zgodnie z przewidywaniami, stała się ich gorliwą opiekunką. Siostry wolnomularki z loży kobiet, liczącej
w tym czasie ok. 100 arystokratek i dam dworu, przyjęły młodziutką królową długim
aplauzem44. Drugim powodem satysfakcji wolnomularzy była kasata Towarzystwa
Jezusowego, najpierw w Portugalii (1759), potem w Hiszpanii (1 IV 1767)
i w Królestwie Neapolu (3 XI 1767). Minister Tanucci wypełnił z nawiązką polecenia
Karola III, ale wygnanie jezuitów obróciło się przeciwko niemu, bo równie gorąco
nienawidził sekty wolnomularzy, dla których pozbycie się naturalnego wroga było
impulsem dla wzrostu aktywności. Wolnomularze zajęli miejsce po ojcach jezuitach,
z których wielu było profesorami uniwersytetu. Przyspieszyło to reformę uniwersytetu i wzrost znaczenia kultury świeckiej. Studenci wydziałów medycyny i prawa
stali się w ostatnim dziesięcioleciu najbardziej podatni na ideały republikańskie.
Wszystkie loże w całym królestwie Neapolu i Sycylii mogły w tym czasie liczyć
około tysiąca osób45. Działały w klasztorach, koszarach i wśród studentów. W momencie kasaty Towarzystwa Jezusowego w samym tylko Neapolu wolnomularzy
było więcej niż wszystkich jezuitów aresztowanych w nocy, zwiezionych do Neapolu
i załadowanych w liczbie sześciuset na statek, płynący do Państwa Kościelnego.
Na wiadomość o likwidacji Towarzystwa Jezusowego Wolter miał powiedzieć, że
bez jezuitów Kościół nie przetrwa dłużej niż dwadzieścia lat. Pięć lat później, gdy
Klemens XIII rozwiązał Towarzystwo Jezusowe, Karol III i jego syn w Neapolu uznali
to wydarzenie za tryumf ich polityki kościelnej, ale przewidywania zwolenników regalizmu okazały się błędne. Hasła wolnomularzy uwolnienia świata od tyranii dużo
bardziej godziły w racje monarchii Karola VII i Ferdynanda IV Burbonów niż wątpliwy spisek jezuitów, ale to właśnie masoni, mimo spektatularnych gestów, sugerujących ich prześladowanie, cieszyli się pobłażliwością ze strony rządu m.in. Bernardo
Tanucciego, jezuitów zaś prześladowano. Masoni sprawnie wykorzystali sprzyjającą im sytuację polityczną do zakładania loży w środowiskach uniwersyteckich
i w instytutach edukacyjnych, do których nie mieli wcześniej dostępu. Loże pojawiły się we wszystkich większych miastach. W Salerno otworzył dla nich swój pałac książę Serracapriola, Wielki Mistrz dwóch lóż rytu londyńskiego, a w Aversie
wolnomularze spotykali się w posiadłości księcia Pignatellego – Strongoli. Oprócz
znanych już wcześniej, przybyły nowe loże w Foggi i w Taranto (Apulia), w Avellino
(Principato Ultra) i w Catanzaro (Kalabria).
W kwietniu 1775 r. gen. Francesco Pignatelli zdemaskował istnienie loży wolnomularskiej oficerów i żołnierzy Królewskiej Gwardii oraz Korpusu Kadetów,
a w trakcie przeprowadzonych rewizji wpadło mu w ręce jej archiwum. Ferdynand IV osobiście zaznajomił się z przejętą dokumentacją i 2 maja powiadomił swego ojca, króla Hiszpanii, o szczegółach śledztwa. Dla młodego króla Neapolu był to
pierwszy poważny sprawdzian jego zdolności politycznych. Karol III radził synowi,
Loża kobiet w Neapolu, tzw. di adozione, podlegała paryskiej loży Wielki Wschód,
której przewodził książę de Chartres. Z jego wskazania na czele loży stanął książę Ottajano,
z którego żoną, księżną San Marco, królową Marię Karolinę połączyła przyjaźń, trwająca aż
do końca lat dziewięćdziesiątych. W bezpośredniej zależności nad lożą kobiet znajdowała się
tzw. grande maestranza Wielkiego Mistrza Caramanico. I. Rinieri, Della rovina…, s. 392–3.
44 45 B. Croce, Storie e leggende napoletane, Bari 1923.
[86]
Andrzej Dróżdż
by rozprawił się z sektą wolnomularzy w ten sam sposób, w jaki osiem lat wcześniej postąpiono z jezuitami, w przeciwnym wypadku „łeb hydrze znowu odrośnie”.
Ferdynand IV odrzucił jednakże taką ewentualność, gdyż do loży należała również
królowa Maria Karolina i hiszpański infant. Z obawy, że minister Tanucci przed nim
przekaże te informacje Karolowi III, zdecydował się w ujawnić ojcu całą prawdę:
Do dzisiaj nie chciałem o tym mówić, ale że teraz Wasza Królewska Wysokość będzie
poinformowany o moich kłopotach, mogę mu powiedzieć, że ta osoba, która jest moją
żoną, zadała się chyba z diabłem, żeby mi przysporzyć kłopotów, bo pokazuje się razem
z księciem katolickim na balach masońskich, a ja, żeby z nią żyć w zgodzie, musiałem
jej przebaczyć, choć się w sobie wciąż buntuję, bo nie było to moją wolą, o czym może
poświadczyć Tanucci; przeciwnie, wiele razy mówiłem jej, żeby przez litość dla mnie nie
czyniła przykrości Waszej Królewskiej Wysokości, zwłaszcza teraz, gdy Wasza Wysokość
napisał mi, że słuchałem więcej doradców obcych niż swoich. Gdy Królowa zastała mnie
płaczącego nad listem i spytała, co zawiera, pokazałem go jej, a wtedy mi powiedziała:
I tylko dlatego jesteś niespokojny? Cóż on ci może zrobić? Ten stary uparciuch nie chce
słuchać niczyich rad, ale ty rozchmurz się i rób to, co ci mówię. Odpowiedziałem jej, że
nie jest to właściwy sposób prowadzenia rozmowy, mając na uwadze należyty szacunek
dla Ojca. Na to mi rzekła: Wściekaj się, rozpaczaj! Ty i on pękajcie ze złości, nic mnie to
nie obchodzi. Działo się to w obecności pewnych dam i kawalerów, z którymi się wiążą
wszystkie dworskie intrygi, a także szefa Rządu i księżnej Termoli. Wasza Królewska
Wysokość będzie o tym poinformowany przez Tanucciego46.
Konflikt w sprawie wolnomularzy był dla Marii Karoliny pretekstem, by złamać w królu Neapolu wolę rządzenia, stanowiącą dla niej przeszkodę w dążeniu do
przejęcia pełnej kontroli nad sprawami państwowymi. W tym dążeniu utwierdzała
ją matka, cesarzowa Austrii, i arcyksiążę Leopold. Dla zdobycia najwyższej władzy
gotowa była sięgnąć po metody prostackie. Królowa szybko spostrzegła skłonności swego męża do nieróbstwa i utwierdzała go w jego wadach, między innymi
upokarzając publicznie i wytykając mu ociężałość myślenia. Tym sposobem Maria
Karolina zniechęciła Ferdynanda IV do myślenia o polityce. Maria Karolina miała
opinię osoby dociekliwej. Zasypywała urzędników państwowych lawiną szczegółowych pytań, toteż z biegiem lat stała się bardzo kompetentna w sprawach rządzenia
i z dumą przyjmowała pochwały, zwłaszcza gdy nazywano ją Katarzyną Południa.
W sprawie aresztowanych wolnomularzy z Gwardii Królewskiej, aby ministrowi
Tanucciemu nie dać okazji do triumfu, trwała w niezbitym uporze, głucha na logiczne wywody, że masoneria szkodzi władzy królewskiej. Minister Tanucci, kierujący
się zasadami racjonalizmu, starał się walczyć z sekciarstwem, uległ jednak naciskom
ze strony królowej i po pięciu miesiącach sporów zaproponował Ferdynandowi IV,
by wspaniałomyślnie umorzył przygotowania do procesu. Zarazem, 12 września,
Tanucci przedstawił królowi do podpisania dekret surowo piętnujący tajne stowarzyszenia i nakazujący masonom złożenie przysięgi na Świętą Ewangelię, że nigdy
więcej nie podejmą już działalności. Na zwolennikach synkretyzmu religijnego taka
przysięga niewielkie zrobiła wrażenie. Uwolnienie aresztowanych oficerów przyjęte zostało jako triumf Marii Karoliny. Mimo że Wielki Mistrz, książę Caramanico,
zakazał lożom działalności póki nie ustaną prześladowania, wolnomularze gromko
świętowali z tej okazji i wznosili toasty na cześć królowej. Od tej pory Ferdynand IV
46 H. Acton, I Borboni di Napoli…, s. 191.
Wolnomularstwo neapolitańskie w drugiej poł. XVIII wieku
[87]
coraz częściej miotał się między poczuciem obowiązków państwowych a szczerym
uczuciem wobec żony. Maria Karolina zręcznie wykorzystywała tę jego słabość charakteru i z coraz większą determinacją sięgała po władzę.
W liście z 1 listopada 1775 r. król Ferdynand skarżył się ojcu:
Masoni są popierani przez moją żonę, która (aż nadto jest prawdziwe to, co mówi Wasza
Królewska Wysokość) chce rządzić w każdej sprawie, podburzana ze strony Wiednia
i przez tych, którzy ją otaczają. Z tego powodu bardzo cierpię, ale trzeba mi być cierpliwym […], bo podoba mi się spokój w domu47.
Rozczarowany król Neapolu z bolesną szczerością donosił też ojcu, że Maria
Karolina nie tylko że przebywa w środowisku masonów, ale znalazła sobie kochanka wśród oficerów Królewskiej Gwardii, diuka Capece – Galeotę. Co więcej, przyznał
się ojcu, że nie wie jak przerwać ich romans48. Biorąc pod uwagę fakt, że 6 stycznia
1775 r. królowa urodziła Karola Franciszka, zmarłego trzy lata później, a 23 listopada tegoż roku Marię Annę, podejrzewanie jej o schadzki miłosne wydawały się
nie na miejscu i faktycznie ten wątek nie był już kontynuowany w korespondencji
z królem Hiszpanii.
Mimo oskarżania królowej o niewierność i zarzucania jej braku rozwagi,
Ferdynand IV zgodził się, by weszła do kilkuosobowej Komisji Najwyższej Izby
Królewskiej św. Klary, zwanej pospolicie Radą Państwa. Był to ostateczny dowód
na to, że Austriaczka, jak o niej mówiono z niechęcią, podporządkowała sobie króla
– małżonka; wolnomularze przyjęli jednakże tę wiadomość oklaskami i wiwatami
na jej cześć. W przyszłości ów awans Marii Karoliny miał mieć ogromne, przeważnie negatywne, znaczenie dla spraw państwowych i polityki zagranicznej Królestwa
Neapolu i Sycylii, gdyż liczbę jej zalet przewyższały wady, z których największą był
nieukrywany, emocjonalny stosunek do polityki, osłabiający poczucie rozsądku.
Następnym celem w rozgrywkach personalnych Marii Karoliny było odsunięcie od
władzy zasłużonego ministra Bernarda Tanucciego, a z nim wpływów Karola III na
politykę Neapolu. Zdobywszy miejsce w Radzie Państwa, królowa raz po raz publicznie okazywała mu lekceważenie, wytykała sklerozę starczą i opieszałość w podejmowaniu ważnych decyzji.
Minister Tanucci, wytrawny polityk z czterdziestoletnim stażem, nie miał
ochoty ustępować niedoświadczonej „dzierlatce”. Na początku 1776 roku sędzia
sądu apelacyjnego, Gennaro Pallante, któremu Tanucci pozornie przekazał wszystkie swoje uprawnienia do ścigania wolnomularzy, spisał zeznania opłaconego
szpiega, mediolańczyka, Giovanniego Rho, i dwóch innych masonów, których ów
donosiciel namówił do zdrady49. Posypały się aresztowania. Ich skutki były tym
dotkliwsze, że nie tak dawno loże neapolitańskie świętowały odniesione zwycięstwa. Sędzia Pallante przedstawił wyniki śledztwa Radzie Państwa i przygotował akt oskarżenia przeciwko dziewięciu wolnomularzom chwilowo osadzonym
w zamku dell’Ovo. Wielki Mistrz, książę Caramaico, poprzez wstawiennictwo przyjaciółki królowej, markizy San Marco, zwrócił się o pomoc do Wdowy, jak nazywano Marię Karolinę, a równocześnie wysłał kurierów na zagraniczne dwory
47 48 49 I. Rinieri, Della rovina…
H. Acton, I Borboni di Napoli…, s. 191.
Ibidem, s. 193.
[88]
Andrzej Dróżdż
i zaapelował do wolnomularzy w całej Europie, by stanęli w obronie swych braci
i sióstr prześladowanych przez reżim Ferdynanda IV i jego ministra50. Najszybciej na
ów apel odpowiedzieli Maria Krystyna i jej mąż, elektor saksoński, Albert Kazimierz
Teschen, Mistrz – kaznodzieja w drezdeńskiej „Loży Trzech Szpad”, gdyż złożyli wizytę siostrze i szwagrowi już na początku kwietnia. Choć uwięzieni wcale nie należeli do znakomitych rodów, z Londynu, Paryża i z innych stolic płynęły prośby o ich
uniewinnienie.
Król Ferdynand ponownie przeliczył się z siłami. W liście z 4 lipca skarżył
się ojcu, że nie jest prawdziwym królem, ale tylko „statuetką, wyobrażającą króla
Neapolu”. W tym czasie królowa czyniła wszystko, by zakwestionować akt oskarżenia. Prośbami i groźbami, przy biernej postawie króla, zdołała w końcu przekonać
pozostałych członków Rady Państwa, aby śledztwo w sprawie aresztowanych masonów zostało powtórzone. W tej sytuacji minister Tanucci spróbował zatuszować
powstałą aferę. 25 lipca Pallante zaadresował do Ferdynanda IV pismo, w którym
stwierdził, że zatrzymani wolnomularze nie stanowią zagrożenia, bowiem są oni
w loży jedynie „szeregowcami”, dlatego warto się zastanowić nad amnestią, która
objęłaby ich zaraz po wydaniu wyroku.
Sprawa masonów podzieliła Neapolitańczyków. Wśród zwolenników ich uwolnienia wyróżniali się dwaj adwokaci, wolnomularze, Domenicantonio Avena, oficjalnie reprezentujący aresztowanych w trybunale, i Felice Lioy, Wielki Sekretarz loży
narodowej, autor napisanego w imieniu Aveny, apologetycznego listu, publicznie
spalonego z rozkazu króla w dniu 30 września51. Krytyczne opinie na temat wolnomularzy głosił prawnik, Cesare Ruggiero, tytularny urzędnik w ministerstwie
skarbu, autor ogłoszonej 2 października innej z kolei broszury, w której spisał przestępstwa wolnomularzy, działających przeciwko porządkowi publicznemu, podkopujących zaufanie do Kościoła i państwa52. Ruggiero udostępnił opinii publicznej
wyniki śledztwa prowadzonego przez sędziego Pallante, ze szczegółowym opisem
wydarzeń poprzedzających aresztowania. Napisał, iż „masoni uważają, że króla
i księży, jako uzurpatorów i tyranów, powinno się wytępić”53.
Broszura Ruggiera wywołała wrzawę. Jeden z członków Rady Państwa, wolnomularz Gaetano Crisconio, wołał w uniesieniu, że jej autora należałoby spalić żywcem za to, co napisał. Z kolei sędzia Pallante, nabrawszy pewności siebie,
publicznie domagał się rozwiązania Rady Państwa, oskarżając jej członków, że
w większości należą do wolnomularstwa, co było skierowane także do Marii
Karoliny. Rada Państwa zażądała natychmiastowego wygnania sędziego Pallante
z Neapolu, nazywając go w uzasadnieniu awanturnikiem i oszczercą, jakkolwiek zdemaskowane przez niego powiązania masonów neapolitańskich z lożami zagranicznymi, a zwłaszcza z Filipem Orleańskim, stojącym na czele loży Wielkiego Wschodu,
stanowiły podstawę, by dziewięciu aresztowanych sądzić za zdradę ojczyzny.
50 51 Ibidem.
I. Rinieri, Della rovina…, Appendice, s. 614.
C. Ruggiero, Per l’intervento del regio consigliere e caporuota della G. Corte d. Gennaro
Pallante da fiscale nella causa de’ liberi muratori da trattarsi nella suprema Giunta di Stato,
Napoli 1776, CXVIII, [2], s. 4 ; La Massoneria nel Regno di Napoli. Parte VI: Felice Lioy in Olanda,
„Rivista Massonica” 1976 (3), Vol. LXVII – XI della nuova serie, s. 139–160.
52 53 C. Ruggiero, Per l’intervento…, s. 1, za: I. Rinieri, Della rovina…, s. 51.
Wolnomularstwo neapolitańskie w drugiej poł. XVIII wieku
[89]
Król Ferdynand po raz kolejny uległ naciskom żony. Nie dosyć, że kazał odsunąć sędziego Pallante od śledztwa, to jeszcze poprosił ojca, by zaakceptował przesunięcie Tanucciego na podrzędne stanowisko, bo wszyscy wiedzieli, że to sam premier rządu zarzucił sieć na masonów neapolitańskich. Ostatecznie Maria Karolina,
zniecierpliwiona długim czekaniem na decyzję w sprawie Tanucciego, publicznie
zarzuciła mu defraudację 100 tys. dukatów, do której miało dojść podczas likwidacji
zakonu jezuitów. Zmęczony ciągłymi utarczkami Tanucci, 28 października podał się
do dymisji i wkrótce potem powrócił do swej rodzinnej Parmy. 12 listopada król
Ferdynand z goryczą skomentował to wydarzenie, pisząc do ojca, że Tanucci, mimo
swych wielu zasług, „skazany został na śmierć” przez królową, pragnącą tym sposobem zemścić się na wrogach masonerii. Wspomniał również, że Maria Karolina
zmusza go do pokazywania sobie wszystkich listów, jakie dostaje z Hiszpanii, i żąda
wtajemniczania jej w najdrobniejsze sprawy państwowe, choć równocześnie sama
nie pozwala mu zbliżać się do listów otrzymywanych z Wiednia54. W konsekwencji,
król Ferdynand pisał listy do ojca podczas polowań i wysyłał je po kryjomu przez
zaufanych kurierów.
Wkrótce temat masonerii przestał ekscytować, a gdy rozpoczęły się w mieście zabawy karnawałowe, Neapolitańczycy w ogóle nie zauważyli, że 8 lutego
Rada Państwa ogłosiła unieważnienie śledztwa przeprowadzonego przez sędziego Pallante, a jego samego oskarżyła o sfabrykowanie dowodów winy aresztowanych masonów. W tydzień później on sam, zagrożony aresztowaniem, przekazał
Ferdynandowi IV memoriał w sprawie wolnomularzy, a w nim rozpaczliwe ostrzeżenia: „Maesta! I Massoni sunt hostes rei publicae!”, lecz i ten apel na niewiele się
zdał.
1 marca u bramy zamku dell’Ovo tłum wiwatujących masonów witał dziewięciu braci uwolnionych od zarzutu przynależności do loży wolnomularskiej.
Na tę okoliczność loże świętowały również za granicą. Królowej Neapolu gratulacje składali masoni z Anglii, Niemiec, Holandii i przede wszystkim z Austrii, gdzie
cesarz Józef II miał opinię ich troskliwego opiekuna. W Paryżu, w Loży Czystości,
31 marca wolnomularze uhonorowali Marię Karolinę potrójnym aplauzem i specjalnie na jej cześć odlali medal pamiątkowy. Jeszcze pięć lat później Filip Orleański,
książę de Chartres, gratulował królowej odniesionego zwycięstwa i chwalił ją za
wierność ideałom wolnomularskim. Ksiądz Antonio Jerocades, w przyszłości jeden
z najbardziej radykalnych jakobinów, zadedykował królowej poemat La lira forense,
a w nim w imieniu masonów wyraził podziękowania za uchronienie współbraci od
niebezpieczeństwa.
Sędzia Gennaro Pallante dożył późnego wieku na wygnaniu. Doczekał się wieści
o zburzeniu Bastylii, a potem w 1794 i w 1795 roku śledził procesy jakobinów neapolitańskich, którzy loże masońskie przekształcili w kluby rewolucyjne55. Spełniły
54 H. Acton, I Borboni di Napoli…, s. 197.
„Nie da się zaprzeczyć, że wiele z frazeologii rewolucyjnej, poszczególne hasła, pojęcia wolności osoby ludzkiej i praw człowieka są zbieżne z ideami wolnomularskimi lub wręcz
zaczerpnięte z języka masonerii. Czołowe hasło rewolucji, owe słynne zawołanie: Wolność,
Równość, Braterstwo widniało i widnieje do dzisiaj w nagłówkach dokumentów wolnomularskich tuż obok zdania głoszącego chwałę Najwyższego Architekta Wszechświata”. Por.
J. Siewierski, Dzieci wdowy, czyli opowieści masońskie..., s. 21–22.
55 [90]
Andrzej Dróżdż
się jego przepowiednie, a Maria Karolina musiała mu przyznać rację, że „masoni
są wrogami porządku publicznego”. Zanim jednak do tego doszło, wolnomularze
w Neapolu cieszyli się wolnością jeszcze przez kilkanaście lat.
Masoneria neapolitańska w ostatnim ćwierćwieczu XVIII wieku
W końcu lat siedemdziesiątych Wielki Mistrz, książę Caramaico, został faworytem Marii Karoliny. Wróżono mu wielką karierę polityczną, ale królowa zwróciła
również uwagę na komendanta floty toskańskiej, Johna Actona. W pewnym momencie przystojny Anglik miał zażądać od królowej, aby pozbyła się konkurenta56.
Caramanico został ambasadorem Neapolu w Londynie, a potem w Paryżu. Pod jego nieobecność Wielkim Mistrzem loży narodowej był Vincenzo Pignatelli –
w 1799 r. jeden z przywódców Republiki Partenopejskiej, którego wspierali książę San Demetria i książę Ferolito, kierujący innymi lożami Wielkiego Wschodu.
W połowie lat osiemdziesiątych, gdy Acton stanął na czele ministerstwa spraw
zagranicznych, Caramanico nie ścierpiał tego upokorzenia i podał się do dymisji.
Maria Karolina nie zapomniała jednak o dawnym przyjacielu i uczyniła go wicekrólem Sycylii, co po raz kolejny odczytano jako hołd złożony masonerii.
Generał Acton, stający się z dnia na dzień jedną z najważniejszych osób na dworze, zyskał przychylność lokalnej masonerii, a ksiądz Jarochedes zadedykował mu
nawet dwa swoje poematy w duchu wolnomularskim: Paolo o Della umanita’ liberata (1783) i La dottrina pacifica (1790), z których drugi był paszkwilem antykościelnym i wywołał protest arcybiskupa Neapolu57. Dla wolnomularzy nastał okres
stabilizacji, bezpieczeństwa i zdobywania korzyści materialnych. Zgodnie z nakazem solidaryzmu pomagali sobie wzajemnie w karierach, w sprawach osobistych
i we wszystkich sytuacjach trudnych. Masoni dominowali wśród dworzan, w korpusie oficerskim, wśród dyplomatów i w każdym ministerstwie. Duński wolnomularz,
Friedrich Münter (alias Syrianus)58, przebywający w Neapolu od września 1785 r.
do października następnego roku, w diariuszu z tamtego okresu stworzył jedyną
w swoim rodzaju dokumentację działalności masonów neapolitańskich, odnotowawszy ich nazwiska i opisy praktykowanych rytuałów59.
Przynależność do masonerii warunkowała karierę dworską, wojskową, administracyjną. Gen. Diego Naselli, hrabia d’Aragona, i inni arystokraci zabiegali, aby loże
zbierały się w ich pałacach. „Liczba masonów była już tak wielka, że gdy dramatyczna aktorka Silvia Bernasconi podczas recytacji w Teatrze San Carlo posłała ze sceny
znak masońskiego pozdrowienia, to na ten sygnał odpowiedzieli aplauzem prawie
wszyscy widzowie wypełniający teatr”60. Innym razem tłumy wolnomularzy zamanifestowały swą siłę podczas pogrzebu Gaetana Filangieriego w Vico Equense. Donato
56 57 58 H. Acton, I Borboni di Napoli…, s. 168 i 202.
Por. B. Croce, La rivoluzione napoletana del 1799: biografie, racconti, ricerche, Bari 1912.
F. Venturi, Illuministi italiani, t. V, Riformatori napoletani, Milano–Napoli 1963, s. 780.
Aus den Tagebüchern Friedrich Münters. Wander und Lehrjahre eines dänischen
Gelehrten, herausgegeben von Ojvind Andreasen, Kopenhagen und Leipzig 1937, t. I–III; zawiera korespondencję z masonami włoskimi: J. Mottola, Giuseppe Albanese, libero muratore
e martire della Repubblica Napoletana del 1799, Manduria–Bari–Roma 1999, s. 34.
59 60 M. D’Ayala, I Liberi Muratori di Napoli nel secolo XVIII, „Archivio Storico per le Province
Napoletane” 1897, s. 459.
Wolnomularstwo neapolitańskie w drugiej poł. XVIII wieku
[91]
Tommasi w liście do F. Müntera z 14 października 1787 roku opisał ów pogrzeb
i zacytował patetyczne mowy, jakie wygłosili nad trumną autora Sienza della legislazione jego „bracia”, m.in. Francesco M. Pagano, Domenico Cirillo, Giuseppe Albanese
i on sam (wszyscy czterej to ofiary terroru w 1799 roku)61. W tym czasie masoneria
neapolitańska była liczebniejsza niż gdziekolwiek indziej we Włoszech62.
Od połowy lat siedemdziesiątych wolnomularze neapolitańscy, mimo wznoszonych haseł równości, skupiali się na dwóch biegunach dość odległych, choć
w sytuacjach kryzysowych zawsze wykazywali wewnętrzny solidaryzm. Arystokracja, zafascynowana mityczną przeszłością i ulegająca okultyzmowi, skupiała się
w Wielkiej Loży Narodowej, którą od 1776 roku kierował Diego Naselli. Gdy jesienią
1789 roku po raz trzeci ogłoszony został królewski edykt zakazujący działalności
tajnych stowarzyszeń, Naselli podporządkował się Ferdynandowi IV, za co zaskarbił
sobie jego zaufanie. Podczas kampanii rzymskiej w 1798 roku w randze admirała
poprowadził część floty neapolitańskiej do Livorno, a dwadzieścia lat później został
nawet wicekrólem Sycylii. Masoneria o rodowodzie mieszczańskim, w której przeważali prawnicy, oficerowie, uczeni i niższa szlachta, reprezentowała nurt reformistyczny. Na wezwanie do zaprzestania działalności odpowiedziała jeszcze głębiej
sięgającym zakonspirowaniem i wzrastającym radykalizmem poglądów63.
Zgodnie z konstytucją loży londyńskiej i z treścią innych dokumentów, masoneria powinna być apolityczna i obojętna wobec spraw wyznaniowych, ale w praktyce
nikt tego nie przestrzegał. Patetyczne hasła walki z tyranią w imię zwycięstwa rozumu oraz powszechnego braterstwa i wolności między narodami, płynące z Ameryki
i z Francji, wymagały dodatkowego sformułowania politycznych dyrektyw. Lożom
neapolitańskim, działającym pod patronatem królowej Marii Karoliny, bliski był
model wiedeński masonerii dopuszczonej do najwyższych stanowisk państwowych.
Józef II roztoczył nad wolnomularzami rodzicielską opiekę; zatwierdził lożom statuty i osobiście stworzył schemat organizacyjny, dążąc do uczynienia z wolnomularzy
swoich sprzymierzeńców politycznych. W tych warunkach loże austriackie stały się
miejscem spotkań towarzyskich oraz – jak mówiono o nich ironicznie – „szkołą zabobonów i filantropii”64 .
W przeddzień rewolucji 1789 roku loże w Neapolu należały do najliczniejszych
na kontynencie. Przekorni i niezdyscyplinowani Neapolitańczycy nie gwarantowali
swym charakterem, że ów model wiedeński zostanie skutecznie skopiowany. Bliższe
były im cele masonów francuskich, takich jak de Maistre czy Honoré Mirabeau, usiłujących przekształcić loże w kluby polityczne. Z chwilą zburzenia Bastylii, przewagę zdobyły w Neapolu radykalne tendencje, kojarzone z działalnością Filipa
„Il ritratto del defunto era situato dirimpetto all’Oriente ed era cinto da festoni di
cipresso e di fiori, circondato da molti lumi e situato sopra un tumolo, nel quale giacevano disordinatamente la squadra, il livello, il compasso w gli altri strumenti masonici”. Aus
dem Briefwechsel Friedrich Münters. Europäische Bezichungen eines dänischen Gelehrten.
1780–1830, t. I–III, herausgegeben von Ojvind Andreasen, Kopenhagen und Leipzig 1944, t. II,
s. 276 [za:] F. Venturi, Illuministi…, 817–8.
61 62 F.T. & B. Clavel, Storia della Massoneria..., s. 577.
E. Stolper, La Massoneria settecentesca nel Regno di Napoli, Parte II, „Rivista Massonica”,
nr 7 (IX 1975), s. 395–412.
63 64 Por. L. Hass, Wolnomularstwo w Europie…, s. 147.
[92]
Andrzej Dróżdż
Orleańskiego i hrabiego Mirabeau, co spowodowało podziały między nimi, po czym
znaczna część wolnomularzy zawiesiła swą działalność bądź wycofała się z uczestniczenia w lożach, a zwolennicy rewolucji w lipcu 1793 roku pod wpływem ekspijara,
Karla Lauberga, przekształcili loże masońskie w dwa kluby jakobińskie: radykalny
Romo (Repubblica o morte) i bardziej ugodowy – Lomo (Liberta o morte).
Augustine de Baurruel (1741–1820) w Historii jakobinizmu (Londres 1797–
1798, wyd. polskie Berdyczów 1812) utrwalił legendę, jakoby to masoneria doprowadziła do wybuchu rewolucji francuskiej. Takie twierdzenie byłoby równie fałszywe jak utrzymywanie, że to głównie masoneria stworzyła kulturę epoki oświecenia,
tym niemniej pozostaje faktem, że właśnie byli wolnomularze przygotowali spisek
przeciwko rodzinie królewskiej i plan wzniecenia rewolucji65. Historyk Kościoła,
Ilario Rinieri (1853–1941), drugą część swej cytowanej tu wielokrotnie monografii, pod znaczącym tytułem O ruinie pewnej monarchii, w całości poświęcił masonom neapolitańskim. Ich spisek, wyznaczony na Wielkanoc 1794 roku, nie doszedł
do skutku, ale kilka lat później, w 1799 roku, zarzewie buntu ujawniło się w pełni
przeciwko władzy Burbonów. Liczne kontrowersje wokół interpretacji znaczenia
wolnomularstwa dla historii idei i historii społecznej XVIII w. dowodzą, że owa tematyka, choć generalnie przestała być aktualna, wciąż pozostaje ważna i frapująca
dla współczesnego badacza dziejów.
Freemasonry in Naples in the second half of the 19th century
Abstract
In 1728, on the initiative of the Grand Lodge of England, the first Italian Freemasonry
Lodge was founded in Naples. Twenty years later its leader was Prince of Sansevero, Raimondo di Sangro, a person veiled in demonic legend, a scientist and inventor well known
in Europe. Ineffective interventions of the church and state authorities directed against the
Lodge only contributed to its greater popularity.
Lodges were entered by people of all social layers and professions: noblemen, priests
and monks, writers, merchants, craftsmen, the court elite, the military corps officers, and
scientists. Their imagination was evoked by the theatrical imagery and the phraseology of
fraternity, which allowed them to believe that freemasonry would replace the feudal state
structures.
The outbreak of the French Revolution caused a sudden turn in the internal politics of
the Kingdom of the Two Sicilies, and the Masons immediately became the greatest public enemies. Some of them left the Lodge, while others set up Jacobin Clubs in order to overthrow
the monarchy. Freemasonry Lodges, although they might have seemed ridiculous because of
their rituals, were in fact popularizing the ideas of Enlightenment and forming the new social
ethics.
65 A. Simoni, La congiura giacobina del 1794 a Napoli, Napoli 1914, s. 104.
Folia 66
Annales Universitatis Paedagogicae Cracoviensis
Studia Historica VIII (2009)
Barbara Obtułowicz
Teatr i opera madrycka w połowie XIX wieku
W XIX stuleciu Hiszpania należała do państw o podrzędnym znaczeniu i borykała się z poważnymi problamami wewnętrznymi. Upadek polityczno-ekonomiczny
państwa generował spowolnienie rozwoju kultury. Złoty Wiek, który w Hiszpanii
przypadł na siedemnaste stulecie, wydawał się minąć bezpowrotnie. Mimo to pojawiały się głosy zachęcające do naprawy sytuacji. Batalia w pierwszej kolejności
szła o pryncypia epoki romantyzmu, czyli o literaturę piękną i sztukę dramatyczną.
Miała ona tym silniejszą motywację, że w omawianych czasach, jak nigdy dotąd, literatura i teatr zostały mocno powiązane z polityką. Powiązanie to ułatwiało pisarzom, publicystom i mecenasom wchodzenie w świat polityki oraz branie w nim
czynnego udziału. Występując w tej podwójnej roli, dostrzegali potrzebę przywrócenia Hiszpanii jej dawnego znaczenia zarówno na arenie międzynarodowej, jak
i w sferze szeroko pojętej kultury i sztuki. Dlatego w utworach literackich, na łamach prasy oraz na trybunach parlamentarnych prowadzili kampanię na rzecz odrodzenia literatury i teatru hiszpańskiego.
Do grona polityków w szczególny sposób zatroskanych o stan kultury ojczystej
należał Luis José Sartorius (1820–1871), który po ukończeniu studiów prawniczych
w Sewilli, w 1836 roku przybył do Madrytu, aby tam szukać szczęścia w polityce
i „zostać ministrem”1. Zanim jednak znalazł się na szczytach władzy pracował jako
dziennikarz. Pierwsze jego artykuły, drukowane w tygodniku „El Porvenir”, dotyczyły literatury i teatru2. Ubolewał w nich nad marazmem literatury narodowej
i główną przyczynę tego stanu upatrywał w braku jej oryginalności, wynikającej z nagminnego hołdowania cudoziemszczyźnie. Niepokoił go zwłaszcza fakt,
że ta swoista choroba dotknęła znaczną część młodego pokolenia, które masowo
I.A. Bermejo, La Estafeta de Palacio: historia del reinado de Isabel II, Cartas trascendentales dirigidas a D. Amadeo por I.A. Bermejo, Madrid 1872, t. II, s. 829. Według Bermejo,
kiedy po ukończeniu studiów prawniczych Sartorius szykował się do opuszczenia rodzinnej
Sewilli i wyjazdu do stolicy, wówczas żegnając się z jednym ze znajomych miał mu oświadczyć
z dumą: „voy a Madrid a ser ministro” („jadę do Madrytu, aby zostać ministrem”).
1 2 Np. analizowane w tym fragmencie artykuły bez tytułu, pióra L.J. Sartoriusa, zostały zamieszczone w sekcji Folletin, „El Porvenir”, 14 i 18 VII 1837. W tym samym czasopiśmie opublikował on więcej artykułów, ale anonimowo, co w oczywisty sposób utrudnia ich
identyfikację.
[94]
Barbara Obtułowicz
wyjeżdżało za granicę, głównie do Francji, i po powrocie do kraju z pogardą odnosiło
się do rodzimej kultury. Tym sposobem duch cudzoziemszczyzny zapanował zarówno w życiu prywatnym społeczeństwa, jak i w literaturze i sztuce. Sartorius wyrażał
głębokie przekonanie, że literatura hiszpańska ma szanse na rozwój, ale pod warunkiem odrzucenia obcych wzorców i sięgnięcia do własnych korzeni, szczególnie do
Złotego Wieku literatury hiszpańskiej i takich pisarzy, jak Lope de Vega oraz Calderon
de la Barca. Jako argument przemawiający za koniecznością zmiany podawał fakt,
że podczas gdy Hiszpanie odwracają się od swej kultury i obyczajowości, obcokrajowcy szukają w niej inspiracji3. Inne przyczyny zapaści dostrzegał w odejściu od
praktykowanych w dobie oświecenia i zarzuconych w romantyzmie norm tworzenia
w sztuce, braku regulacji prawnych dotyczących pracy artystów i literatów, a także
w słabości mecenatu. Odkąd bowiem Hiszpania weszła na drogę transformacji z ancién
regime’u w kierunku państwa liberalnego, mecenat dworu królewskiego i arystokracji
podupadł, zaś budżet publiczny nie miał dość pieniędzy na sponsorowanie ludzi nauki
i kultury. Sartorius nie tracił nadziei na zmianę. Wierzył, że niebawem przyjdzie czas,
kiedy na deskach teatrów całego kraju będą przeważały wysokiej jakości sztuki pisane przez miejscowych dramaturgów, a nie tłumaczenia utworów zagranicznych autorów. Jego pragnieniem było, aby teatr hiszpański powrócił do czołówki światowej.
Pragnienie to miało szerszy wymiar i stanowiło wyraz dążeń światłej części
społeczeństwa do przywrócenia Hiszpanii należnego miejsca wśród państw i narodów europejskich. Sartorius wiedział, że kultura i polityka wzajemnie na siebie oddziałują i potrafią się wspierać. Doceniał wkład literatury hiszpańskiej XVI–XVII w.
w kreowanie opinii o Hiszpanii jako państwie potężnym i silnym, nie tylko pod
względem politycznym, ale i kulturowym. Uważał, że skoro wkład ten był nie mniejszy od sukcesów hiszpańskich konkwistadorów w Nowym Świecie, to również
w połowie XIX wieku w pracy nad podniesieniem Hiszpanii z upadku politycznego
i ekonomicznego nie wolno zaniedbać kultury4.
Nawoływania Sartoriusa miały na celu uświadomienie szerszym rzeszom społeczeństwa problemu. Natomiast jego rozwiązanie leżało w gestii polityków.
Potrzebne były decyzje na szczeblu rządowym i parlamentarnym. Sartorius mógł
się podjąć tego zadania od chwili, gdy został ministrem spraw wewnętrznych
(1847–1851) w gabinecie generała Ramóna Narváeza, księcia de Valencia, i z racji
pełnionego urzędu posiadał stosowne kompetencje. Miał wtedy zaledwie dwadzieścia siedem lat, a znany był już nie tylko jako publicysta, deputowany do niższej
izby Kortezów, ale jako miłośnik sztuki dramatycznej i muzyki, stały bywalec teatrów, salonów, początkujący kolekcjoner dzieł sztuki i mecenas. Ponadto należał
do Liceo Artístico y Literario, stowarzyszenia literacko-artystycznego, które założył wspólnie z komediopisarzem Venturą de la Vegą. Mając w swych rękach jeden
W dobie romantyzmu oraz w drugiej połowie XIX wieku w Europie panowała moda na
Hiszpanię, postrzeganą jako kraj o bogatej, oryginalnej, a w pewnym sensie także tajemniczej
kulturze i tradycji. Owocem tego jest m.in. obfita literatura podróżnicza zagranicznych bywalców Półwyspu Pirenejskiego oraz obecność wątków hiszpańskich w literaturze i sztuce europejskiej. Dość wspomnieć o arcydziele opery francuskiej XIX w., operze Carmen Georges’a
Bizeta, której prapremiera miała miejsce 3 marca 1875 r. w paryskiej Opéra Comique (Kronika
Opery, Warszawa 1993, s. 204).
3 4 Diario de las sesiones de las Cortes. Congreso de los diputados, t. LXXX, vol. II (legislatura
30 X 1849 – 4 IV 1850), Madrid 1878, s. 1175.
Teatr i opera madrycka w połowie XIX wieku
[95]
z najważniejszych urzędów w państwie, postanowił nie zmarnować okazji do urzeczywistnienia idei zawartych w jego młodzieńczych artykułach prasowych.
Sartorius, od 1848 roku hrabia de San Luis, trafił na podatny grunt, ponieważ
za panowania Izabeli II (1833–1868) teatr znajdował się w centrum zainteresowania społecznego. W dużej mierze był to rezultat reform hiszpańskiej sztuki scenicznej, podejmowanych przez Józefa I Bonapartego, a także poprzedników Sartoriusa
na urzędzie ministra spraw wewnętrznych, tj. Antonia Benavidesa i Patricio de
Escosurę. Jednak największe zasługi na tym polu w pierwszej połowie XIX wieku
należy przypisać Marii Krystynie, matce królowej Izabeli II, która w okresie sprawowania regencji nad małoletnią córką (1833–1840) podejmowała szereg działań
na rzecz rozwoju teatru: zniosła cenzurę sztuk dramatycznych, zezwoliła na działalność teatrów w czasie Wielkiego Postu, za wyjątkiem piątków i Wielkiego Tygodnia,
oraz na wystawianie kilku dzieł zakazanych przez ministrów jej męża Ferdynanda VII
(np. El Hipócrita Moliera w tłumaczeniu sławnego José Manchena). W nastęstwie
tych rozporządzeń doszło do wyraźnego wzrostu zainteresowania publiczności
dziełami dramaturgów hiszpańskich. Pierwszy wielki sukces sceniczny doby regencji to komedia Manuela Bretón de los Herreros pt. Marcela o ¿a cuál de los tres?
z 1834 roku. Za nią szły kolejne premiery: Macías Mariano José de Larra (1834), El
Trovador Antonio García Gutiérreza, Muérete y verás Bretóna de los Herreros, La
redoma encantada Juana Eugenio de Hartzenbuscha i in. (ta ostatnia grana ponad
miesiąc). Natomiast madrycka premiera dramatu Viktora Hugo Lucrecia Borgia
z 1835 roku i jej powtórki, pomimo wspaniałych efektów świetlnych i głośnej reklamy, nie wzbudziły specjalnego zainteresowania5.
Teatr zawsze cieszył się ogromną popularnością i w miarę jak w XVIII-wiecznej
Hiszpanii zaczęło przybywać teatrów publicznych przestał być rozrywką ekskluzywną, dostępną tylko dla ludzi zamożnych. W połowie XIX wieku stał się instytucją
łączącą ludzi wszystkich warstw społecznych (podobnie jak korrida). Różnice polegały na komforcie i lokalizacji zajmowanego miejsca. Jednak ogólnie rzecz biorąc
warunki odbioru sztuk teatralnych nie były najlepsze (siedzenia twarde i ciasne,
wszechobecny gwar, dym tytoniowy, rzucanie od strony sceny rozmaitych przedmiotów, np. wody lub odłamków szkieł imitujących deszcz, pociętej bibuły naśladującej śnieg). Pogarszało je wręcz skandaliczne zachowanie publiczności. Jeden
z dzienników madryckich wyrażał głębokie zdziwienie, że w teatrach „kulturalnej”
stolicy Hiszpanii osoby uchodzące za wykształcone i dobrze wychowane potrafiły bez skrupułów spóźniać się na spektakl, wejść na salę z kapeluszem na głowie,
szturchać swych sąsiadów, spać w chwilach najbardziej interesujących lub zajadać
się łapczywie, nie drobnymi słodyczami, lecz ogromnymi porcjami tortów i ciast.
Zamiłowanie i słabość Hiszpanów do teatru były jednak ogromne i pomimo trudnych warunków, jakie tam panowały, najwyżej postawione, eleganckie damy oraz
najbardziej wytworni kawalerowie rezygnowali z innych rozrywek i udawali się do
tych „tabucos dorados por el genio de la inspiración dramática” („klitek złoconych
geniuszem inspiracji dramatycznej”), gdzie z upodobaniem pozwalali na plamienie,
brudzenie i niszczenie swych wytwornych kreacji6.
5 Historia del Teatro Español. Comediantes – escritores – curiosidades escénicas, por.
N. Diaz de Escovar y F. de P. Lasso de la Vega, t. II, Barcelona MCMXXIV, s. 25–30.
6 Ibidem, s. 32, 41.
[96]
Barbara Obtułowicz
Dodatkowym magnesem przyciągającym ludzi do teatru były: okazja do spotkania ze znajomymi, chęć zademonstrowania najmodniejszego stroju i kosztownych klejnotów czy możliwość zobaczenia członków rodziny królewskiej, którzy
regularnie uczęszczali na spektakle wystawiane w teatrach publicznych i w teatrze
pałacowym. Przedstawiciele wyższych sfer oraz pracownicy teatru mogli nawet porozmawiać z królową w saloncillo, czyli pomieszczeniu teatralnym przeznaczonym
specjalnie do konwersacji pomiędzy monarchinią, ministrami, aktorami i ludźmi
kultury7. Maria Krystyna i Izabela II przychodziły do teatru nie tylko w roli widzów,
ale nierzadko same stawały na scenie, gdzie imitowały aktorów, śpiewaków lub grały na instrumentach muzycznych. Przykładowo, 9 stycznia 1851 roku podczas widowiska teatralnego w teatrze pałacowym przy akompaniamencie chóru Królowa
Matka odśpiewała hymn zatytułowany Profeta8.
Trudne warunki, jakie przyszło znosić publiczności zgromadzonej na widowni
dotyczyły także osób znajdujących się po drugiej stronie, czyli na scenie i za kurtyną.
Mam tu na myśli ludzi pracujących w teatrze lub dla teatru, zwłaszcza aktorów oraz
dramatopisarzy. Zawód artysty nie należał do prestiżowych, nie istniały szkoły teatralne, zaś młodzi, dopiero startujący aktorzy, a nawet ci z reputacją, nie mieli warunków do rozwoju swych talentów. W teatrach panowała anarchia, bezpańskość,
bałagan i samowola, brakowało ustaw chroniących prawa literackie, stawki wynagrodzeń dla dramaturgów kształtowały się na poziomie uposażenia służących. Z powodu niskich i nieregularnych pensji, niesprawiedliwej cenzury, a także braku nagród (premii) oraz zabezpieczenia materialnego w razie choroby lub starości osoby
utrzymujące się wyłącznie z pracy dla teatru nierzadko popadały w skrajną nędzę.
Taka sytuacja zrażała młodzież utalentowaną w kierunku literackim i aktorskim do
podejmowania pracy zgodnej z zamiłowaniami, co w oczywisty sposób skazywało
dramaturgię hiszpańską na wegetację9.
Wyrażając interesy dworu królewskiego, elity intelektualnej, arystokracji, jak
również aktorów i dużej rzeszy społeczeństwa uczęszczającego na spektakle publiczne, hrabia de San Luis ogłosił projekty dwóch dekretów podpisanych przez
Izabelę II (4 lutego 1849), które stanowiły podstawę do przeprowadzenia śmiałej
reformy teatralnej10. Nie była to inicjatywa prekursorska. Sartorius oparł się na wydanym przez Benavidesa dekrecie królewskim z dnia 30 sierpnia 1847 r. dotyczącym ratowania hiszpańskiej sztuki dramatycznej i teatrów, który nie wszedł w życie
z powodów politycznych. Chociaż czerpał z niego pewne wzorce, nie umniejsza to
faktu, że miał on osobisty wkład w powstawanie tekstów nowych dekretów reda7 F. Cánovas Sánchez, La reina del triste destino, Madrid 2004, s. 189–190.
F. Bravo Morata, Del Dos de Mayo al ferrocarril: Cuartelazos del siglo XIX. Historia de
Madrid, Madrid 1972, s. 237.
8 9 Historia periodística, parlamentaria y ministerial del exemo Sr. D. Luis José Sartorius
primer Conde de San Luis, Madrid 1850, s. 226–227; M. Angelón, Isabel II. Historia de la Reina
de España, Madrid–Barcelona 1860, s. 353.
10 Decreto orgánico de los teatros del Reino oraz Reglamento del Teatro Español [obydwa z 7 lutego 1849 r., wydane w Madrycie i podpisane przez królową Izabelę oraz hrabiego
de San Luis jako ministra spraw wewnętrznych], [w:] Historia periodística, parlamentaria....,
s. 230–241 i 242–247.
Teatr i opera madrycka w połowie XIX wieku
[97]
gowanych przez członków powołanej przez niego junty oraz przez samego Venturę
de la Vegę11.
Projekt pierwszego dekretu dotyczył organizacji teatrów publicznych na terenie całego Królestwa Hiszpanii. Zakładał, że będą one podlegać ministerstwu spraw
wewnętrznych i dla ułatwienia nadzoru rządu nad teatrami zapowiadał powołanie
instytucji o charakterze konsultacyjnym i doradczym (Junta consultiva de teatros).
Przewidywany skład Junty (wyłącznie osoby związane bezpośrednio ze sztuką dramatyczną, literaci, muzycy) wskazuje na to, że Sartoriusowi bardzo zależało na jej wysokiej kompetencji. Zadbał również o niskie koszty reformy, skoro np. członkostwo
w Juncie i w pokrewnych jej organach miało mieć charakter honorowy i nieodpłatny.
Te same uwagi dotyczą Junta de censura, przewidzianej do cenzurowania utworów
dramatycznych przeznaczonych do wystawienia na scenie. Natomiast wprowadzenie obowiązku kontrolowania wszelkich tekstów podawanych do publicznej wiadomości na deskach teatrów, jak również podczas balów odbywających się okresowo w budynkach teatralnych świadczy o lojalności hrabiego de San Luisa wobec
taktyki ugrupowania politycznego jakie reprezentował, czyli moderados (umiarkowanych liberałów), które za główne zadanie postawiło sobie utrzymanie ładu
i spokoju w państwie i jego instytucjach. Realizując to założenie, moderados nie wahali się poświęcić innej wartości, jaką była szeroko pojęta i zagwarantowana konstytucyjnie wolność (osobista, druku, słowa etc.). Zapowiedź cenzurowania tekstów
wyłącznie pod kątem oceny zawartych w nich treści politycznych i moralnych wskazuje, że cały ten zabieg miał w zamyśle zwalczanie opozycji antyrządowej. Sartorius
pod pretekstem troski o morale publiczności oraz likwidacji chaosu i bezprawia
w teatrze zmierzał do uczynienia go narzędziem w ręku władzy.
Należy podkreślić, że poza celami politycznymi ministrowi przyświecało szczere pragnienie modernizacji teatru hiszpańskiego. W dążeniach tych dominowała
idea naczelnego hasła moderados, czyli „porządku”, a także priorytet dla literatury
i sztuki narodowej. Tak więc postanowił, że w Madrycie będą tylko cztery teatry
publiczne, klasyfikując je według rodzaju sztuk, jakie zostały przypisane do danego teatru, czyli: dramatyczny (Teatro de la Cruz), komediowy (Teatro del Instituto
i jego filia de las Variedades), liryczny hiszpański i liryczny włoski, obydwa określane jako opera i występujące pod wspólnym szyldem Teatro del Circo oraz jeden
teatr sztuki dramatycznej utrzymywany przez rząd – Teatro Español (dotychczas
znany jako Teatro del Príncipe), kierowany przez komisarza królewskiego w porozumieniu z ministerstwem i posiadający odrębną organizację. Przjęcie takiego podziału oznaczało zerwanie z dotychczasową praktyką urządzania w jednym i tym
samym budynku spektakli słownych, muzycznych, operowych, a nawet nie związanych sensu stricto ze sztuką teatralną. Dla rozwiania wątpliwości, co należy rozumieć przez teatr, w projekcie dekretu określono jego definicję (wyłącznie spektakle
oparte na dziełach dramatycznych, lirycznych lub choreograficznych). Jak gdyby
w nawiązaniu do swych młodzieńczych artykułów z „El Porvenir”, Sartorius preferował repertuar rodzimych pisarzy i kompozytorów (za wyjątkiem opery włoskiej).
Ustalił też wspólną dla wszystkich długość trwania sezonu teatralnego (od 1 września do 30 lipca), dni w roku, kiedy teatry powinny być zamknięte (noc poprzedzająca Święto Zmarłych, a także w Wielkim Tygodniu od piątku do soboty włącznie),
11 Historia del Teatro Español..., s. 35–36.
[98]
Barbara Obtułowicz
prawa i obowiązki dramatopisarzy, aktorów i kierowników zespołów teatralnych
oraz rządu (np. w przypadku nagłego odwołania spektaklu opartego na dramacie,
zaaprobowanym wcześniej przez cenzurę, władze miały wypłacać odszkodowanie
autorowi). Ponadto zapowiadał stałe uposażenia dla pisarzy i aktorów oraz kary
grzywny dla tych, którzy ośmielą się wystawić na scenie dzieło nieocenzurowane,
zwłaszcza gdy wywoła ono skandal publiczny. W imię walki z korupcją zakazał
pobierania w teatrach opłat na cele nie związane bezpośrednio z działalnością samego teatru (np. dobroczynne). Przypomniał także o podporządkowaniu teatrów
publicznych rządowi, co oznaczało między innymi, że nikt nie będzie miał prawa
wystawienia teatru na licytację, oddania go w dzierżawę ani wybudowania nowego
teatru publicznego bez zgody ministerstwa. Do minimum ograniczał ingerencję rad
miejskich w kwestiach teatralnych.
Drugi z wymienionych projektów został poświęcony wyłącznie szczegółowemu
omówieniu propozycji utworzenia w Madrycie i nadania struktur organizacyjnych
Teatro Español, aczkolwiek część uwag na ten temat znalazła się także w projekcie pierwszym. Zasady jego funkcjonowania, warunki pracy oraz troska o staranny
dobór aktorów i repertuaru z preferencją dla krajowego, a także dbałość o wysoki
poziom gry aktorskiej, miały stanowić zachętę do naśladowania dla pozostałych teatrów. Innymi słowy, miał to być teatr wzorcowy. W liście zaadresowanym do królowej w dniu ogłoszenia projektów dekretów hrabia de San Luis akcentował, że dla
zapewniania Teatro Español ciągłości działania, w przeciwieństwie do wszystkich
pozostałych w kraju, będzie on sponsorowany wyłącznie przez rząd, bez konieczności uciekania się do Kortezów o dofinansowanie12. Potrzebne na ten cel środki
planowano uzyskiwać z opłat dorzucanych do biletów wstępu i abonamentów na
wszystkie widowiska, nie będące teatralnymi (np. cyrkowych, korridy) oraz z podatków rocznych uiszczanych do skarbu państwa przez licea i inne stowarzyszenia
literackie, które na koszt swych członków na podstawie specjalnej licencji wystawiały dzieła dramatyczne i liryczne. Możliwość zdobycia dodatkowych funduszy dostrzegano również w dochodach z grzywien, a także z pozwoleń na projekcję sztuk
dramatycznych zastrzeżonych dla repertuaru Teatro Español, wykupywanych przez
inne teatry.
Oddanie dyrekcji Teatru Español w ręce komisarza królewskiego miało wzmacniać powiązanie teatru z resortem spraw wewnętrznych kierowanym przez Sartoriusa. To podporządkowanie znajdowało także wyraz w tym, że zdecydowana
większość decyzji dotyczących teatru i jego pracowników (powoływanie członków
zarządu, zatwierdzanie rocznego budżetu, wyznaczanie nagród, premii, wysokości
pensji i emerytur etc.) miała zależeć od ustaleń rządu i wymagała aprobaty samego
ministra lub komisarza królewskiego.
Na uwagę zasługuje także wprowadzenie specyficznych zasad klasyfikowania
aktorów, wysokości ich poborów oraz przyznawania nagród i awansów w karierze
zawodowej. Zasady te wykraczały bowiem poza schemat myślenia typowego dla
ludzi doby ancinen régime’u, odpowiadając potrzebom społeczeństwa liberalnego
i nowemu poczuciu sprawiedliwości. Podstawowe kryterium, według którego zamierzano oceniać aktorów i dramaturgów, stanowiły: zdolności, wkład pracy,
12 Hrabia de San Luis do Izabeli II, Madryt, 7 II 1849, [w:] Historia periodística, parlamentaria...., s. 229.
Teatr i opera madrycka w połowie XIX wieku
[99]
osobiste zasługi i osiągnięcia zawodowe, a nie pochodzenie społeczne czy protekcja.
O nowatorstwie projektu świadczy również zamiar wprowadzenia rent i emerytur
dla aktorów i dramaturgów z odpowiednim stażem w Teatro Español oraz ochrona
praw autorskich.
Sartoriusowi bardzo zależało na powodzeniu przedsięwzięcia i jeszcze przed
oficjalnym zatwierdzeniem projektów dekretów nakazał odrestaurowanie Teatro
del Príncipe, tak aby był godny nazwy teatru hiszpańskiego (Teatro Español). Chciał,
aby remont przeprowadzono błyskawicznie i skonczono na Wielkanoc, kiedy zwyczajowo, po przerwie wielkopostnej, teatry wznawiały swą działalność artystyczną.
Zgodnie z pragnieniem ministra, w ciągu bardzo krótkiego czasu wykonano wiele kluczowych prac: odnowiono kurtynę przy wejściu głównym, która bardzo się
wszystkim podobała z powodu swej prostoty i elegancji, nad proscenium powieszono portrety Lope de Vegi, Triso de Moliny, Calderona de la Barci i in., zainstalowano
nowoczesne oświetlenie gazowe i podwyższono ceny biletów kupowanych w przedsprzedaży. Ponadto wytapetowano korytarze i schody, czerwonym aksamitem wyłożono fotele w amfiteatrze i zuniformizowano mundurki bileterów wskazujących
miejsca. Natomiast na fasadzie i ponad drzwiami wejściowymi umieszczono napis
informujący, że Teatro Español powstał za panowania Izabeli II, gdy ministrem
spraw wewnętrznych był Luis José Sartorius, pierwszy hrabia de San Luis13, którego
uznano za twórcę tegoż teatru.
Inauguracja Teatro Español nastąpiła w planowanym terminie (8 kwietnia)
i miała bardzo uroczysty przebieg. Zaszczyciła ją sama Izabela II, która zasiadła
w loży honorowej. Na tę okoliczność przewidziano repertuar wyłącznie pisarzy
hiszpańskich (Ramona de la Cruz i Calderona de la Barci)14.
Niestety, dobre intencje i wysiłki Sartoriusa zderzyły się ze smutną rzeczywistością, która zaledwie po dwóch latach działalności teatru miała doprowadzić do
jego upadku. Przyczyn było kilka.
Po pierwsze, po kilku miesiącach od inauguracji zaczęła spadać frekwencja,
a wraz z nią dochody ze sprzedaży biletów. Zgodnie z założeniem dekretu o organizacji Teatro Español, trzymano się zasady preferowania repertuaru hiszpańskiego,
ale ponieważ większość dramatów wychodzących spod pióra rodzimych dramaturgów nie była wysokich lotów, nie znajdował on wielu widzów i słuchaczy. Głównym
powodem pustoszejących ławek na widowni Teatro Español był więc brak nowości, monotonia spektaklów, wystawianie sztuk przestarzałych, które ludzie znali
na pamięć. W takiej sytuacji teatr ten przegrywał rywalizację z innymi, dbającymi
o urozmaicony program15.
Po drugie, jak dowiadujemy się z „La Ilustración”, Sartorius nie miał szczęścia
do obasadzania najważniejszych stanowisk w teatrze. Zaszczytny i odpowiedzialny
urząd komisarza królewskiego (dyrektora) Teatro Español oddał w ręce Ventury de
la Vega, swego przyjaciela, a zarazem osoby cieszącej się dużą estymą w środowisku
teatralnym. Jednak pomimo niewątpliwych kompetencji Vega miał trudny charakter
(zachowywał się niczym właściciel teatru, podejmował arbitralne decyzje, skłócał
pomiędzy sobą ludzi), co sprawiło, że społeczność dramaturgów zmusiła ministra
13 14 15 Historia del Teatro Español..., s. 37–38.
Ibidem, s. 38.
Ibidem, s. 38–39.
[100]
Barbara Obtułowicz
do odwołania go z urzędu. Niejako na otarcie łez Sartorius przyznał mu pensję
w wysokości 36 tys. realów pod warunkiem, że nie będzie już interweniował
w sprawy Teatro Español. Na jego miejsce powołał jednego z najgłośniejszych aktorów sceny hiszpańskiej, Juliana Romeę16. Nowy dyrektor rychło okazał się bardziej
władczy i bezwzględny od swego poprzednika. Narzucał swą wolę nie tylko pracownikom teatru, ale i samemu ministrowi.
Wreszcie po trzecie, powstały kontrowersje wokół wynagrodzeń. Przykładowo,
w połowie 1850 r. aktorzy i dramatopisarze zatrudnieni w Teatro Español wysunęli
żądania podwyższenia pensji. W uzasadnieniu podawali, że w związku z rywalizacją
pomiędzy teatrami, wymagania publiczności wobec jakości i poziomu spektakli są
coraz większe, co wymusza na nich konieczność podwyższenia kwalifikacji i zwiększenia wysiłku twórczego. Z końcem maja aktorzy z Teatro Español zbuntowali
się, domagając się od dyrektora wprowadzenia zmian w dekrecie z 7 lutego 1849,
w punkcie dotyczącym zasad wynagradzania pracowników. Zauważali, że artyści
i pisarze nie są urzędnikami państwowymi podporządkowanymi kaprysom rządu,
który ustala dla nich płace według własnego upodobania, bez liczenia się z opinią
pracowników. Żądali, aby ich pensje pochodziły bezpośrednio z biletów wstępu,
czyli były uzależnione od bieżących dochodów teatru, które nie powninny odpływać
do kasy państwowej, skąd z powrotem wracały do kieszeni pracowników teatru, już
nie w całości, lecz według stawek sztywno określonych w dekrecie. Taka zmiana
dawałaby im szansę na wyższe pobory w sytuacji, gdy napisane przez nich dzieło
lub zagrana rola zyskałyby poklask publiczności. Ponieważ dyrektor oświadczył, że
nie jest władny w tej kwestii, aktorzy zagrozili inwazją na loże ministra spraw wewnętrznych, czyli hrabiego de San Luisa. Bunt szczęśliwie stłumiono dzięki obietnicy wypłaty większej niż zwykle sumy pieniędzy17.
Sartorius podejmował wiele prób łagodzenia zjawisk kryzysowych. Przede
wszystkim zabiegał o podwyższenie jakości i atrakcyjności repertuaru. Spory sukces w tym względzie przyniosło wystawienie dramatu Tomása Rodrígueza Rubí
pt. Isabel la Católica, który długo pozostawał na afiszach. Nie mniejszym zainteresowaniem cieszyły się dzieła pisarzy siedemnastowiecznych. Pod koniec lipca 1850
roku minister planował reformę zmierzającą do utrzymania Teatro Español w rękach państwa. Jednak odstąpił od takiego zamiaru, zapewne na skutek tarć interpersonalnych pomiędzy dyrekcją a pracownikami oraz przez wzgląd na zaabsorbowanie sprawami politycznymi związanymi z walką o utrzymanie władzy i 15 września
oddał teatr pod zarząd złożony z czołowych dramatopisarzy hiszpańskich18.
Dymisja Sartoriusa w styczniu 1851 roku, spowodowana upadkiem rządu generała Romóna Narváeza sprawiła, że o dalszej realizacji dekretów z lutego 1849
roku miały decydować kolejne gabinety. Na ogół nie przywiązywały one większej
wagi do spraw dotyczących kultury. Bezpośredni następca hrabiego de San Luis na
stanowisku ministra spraw wewnętrznych, Fermin Arteta, przekazał Teatro Español
Radzie Miejskiej Madrytu (maj 1851), która stała się jego właścicielem. Tym samym
zrezygnował z wywalczonego przez Sartoriusa bezpośredniego podporządkowania
teatru rządowi. Jedną z pierwszych decyzji nowych władz było ponowne przyjęcie
16 17 18 „La Ilustración”, 6 IV 1850.
Revista de teatros, „La Ilustración”, 1 VI 1850, s. 170–171.
Historia del Teatro Español..., s. 39–40.
Teatr i opera madrycka w połowie XIX wieku
[101]
nazwy Teatro del Príncipe, powołanie nowego zespołu aktorów i dramaturgów oraz
wprowadzenie nowego repertuaru19.
Kilkumiesięczny powrót do rządu hrabiego de San Luis, tym razem w podwójnej roli, tj. nie tylko ministra spraw wewnętrznych, ale i premiera (1853–1854),
rysował nadzieję na kontynuowanie reformy teatralnej. W korespondencji, jaką
hrabia prowadził wtedy z królową oraz z przedstawicielami elity intelektualnej,
podkreślał, że jego gabinet uważa za swój obowiązek popieranie wszelkimi możliwymi środkami rozwoju narodowej literatury. W tym celu animował nowe projekty sprawiedliwszego uposażania pracowników teatrów publicznych i uczestniczył
w pracach Trybunałów orzekających o przyznawaniu nagród dla wyróżniających się
pisarzy, aktorów i śpiewaków operowych20. Mimo to, m.in. przez wzgląd na bardzo
złożoną sytuację polityczną w kraju spowodowaną zaostrzającą się walką w łonie
moderados o najwyższe stanowiska w państwie, nie zdołał przywrócić ministerstwu
spraw wewnętrznych zarządu nad dawnym Teatro Español.
Nieudane próby ratowania reform Sartoriusa podjęła grupa dramatopisarzy
poprzez złożenie w Kortezach wniosku o roztoczenie protekcji państwa nad Teatro
del Príncipe i Teatro de la Cruz. Sprawę wniesiono na posiedzenie parlamentu pod
koniec lipca 1855 roku, lecz spotkała się z odmową. Podobnego rozczarowania doznał w 1864 roku Miguel Vicente Roca, autor pomysłu budowy przy ulicy Alcalá,
Gran Teatro Nacional, który w jego zamyśle po kilku latach eksploatacji miał przejść
na własność rządu21.
Niepowodzenie wysiłków samego Sartoriusa, jak i jego poprzedników i następców to rezultat wielu złożonych czynników, zwłaszcza niestabilnych rządów,
a także rywalizacji zarówno wewnątrz partii moderados, jak i pomiędzy artystami
i literatami o wpływy i przewodnictwo. Natomiast sam pomysł objęcia przez rząd
nadzoru nad teatrami publicznymi oraz stworzenia jednego, jemu tylko podległego
i przez niego finansowanego, to wyraz autentycznej troski o podniesienie poziomu
hiszpańskiej sztuki dramatycznej, a zarazem rezultat postępującego powiązania polityki z szeroko pojętą kulturą i środkami masowego przekazu. Poza szybko rozwijającą się prasą, do tych ostatnich w pewnej mierze należał również teatr, który
– cytując słowa Sartoriusa – stanowił „termómetro de la cultura de los pueblos”,
czyli swoisty barometr kultury i nastrojów społecznych22. Teatr połowy wieku XIX
nie tylko ukazywał problemy ogólnoludzkie tamtych czasów, ale potrafił kształtować nastroje opinii publicznej w określonym duchu politycznym. Pisząc swe młodzieńcze artykuły prasowe na temat marazmu ówczesnej literatury hiszpańskiej,
Sartorius uważał, że kultura i polityka powinny się wspierać. Jako minister spraw
wewnętrznych zrozumiał, że poprzez roztoczenie kontroli rządu nad teatrami publicznymi, zwłaszcza nad doborem repertuaru, można było realizować dalekosiężne
cele kulturalne i polityczne.
19 Ibidem, s. 40–41.
21 Historia del Teatro Español..., s. 41–42.
Archivo Historico Nacional (dalej AHN), Consejo, legajo 11405, nr 60, hrabia de San
Luis do Izabeli II, Madrid, 7 X 1853 oraz tamże, nr 71, Manuel Cañete do hrabiego de San Luis,
Madrid, 20 X 1853.
20 Hrabia de San Luis do Izabeli II, Madryt, 7 II 1849, [w:] Historia periodística, parlamentaria..., s. 229.
22 [102]
Barbara Obtułowicz
Drugim znaczącym dokonaniem ministerstwa Sartoriusa w dziedzinie teatralnej było dokończenie budowy Teatro de Oriente, przeznaczonego na operę włoską.
Inwestycja ta stanowiła konsekwencję zapowiedzianego w projekcie dekretu o organizacji teatrów rozdzielenia opery hiszpańskiej (zarzueli23) od włoskiej, co sugerowało konieczność zapewnienia im osobnych budynków.
Popularność opery w społeczeństwie hiszpańskim w dużej mierze była wynikiem zainteresowań muzycznych dworu królewskiego. Bezsporne zasługi na
tym polu miała urodzona i wychowana w Neapolu Maria Krystyna, która pasjami muzycznymi zaraziła nie tylko swe córki (Izabelę II i Ludwikę Fernandę), ale
i Hiszpanów. Pierwszym zapewniła staranną edukację muzyczną, drugim dawała
szansę na rozwój zainteresowań i talentów muzycznych poprzez założenie pierwszego w Hiszpanii konserwatorium muzycznego. Wprawdzie mecenat rozpoczęty
przez Marię Krystynę i kontynuowany przez Izabelę II po części miał na celu odwrócenie uwagi od wzbudzającego wiele kontrowersji ich życia prywatnego, ale jednocześnie był wyjściem naprzeciw zapotrzebowaniu burżuazji i pozostałych grup
klasy średniej na szerzy niż dotąd dostęp do kultury24.
Procesowi modernizacji życia muzycznego Hiszpanii doby izabelińskiej sprzyjał także powrót do kraju muzyków o poglądach liberalnych, którzy na przełomie lat
dwudziestych i trzydziestych wyemigrowali do sąsiedniej Francji z powodu prześladowań ze strony absolutystów (zwolenników ojca Izabeli II). Przywozili ze sobą rozmaite nowinki muzyczne i literackie, zachęcające do otwierania prywatnych salonów,
organizowania zakazanych w czasach Ferdynanda VII balów maskowych, a zwłaszcza
do tworzenia stowarzyszeń artystyczno-literackich (np. liceos), zajmujących się nauką
i rekreacją muzyczną. W prężnie działającym Liceo de Madrid podczas wieczorków
literacko-muzycznych recytowano poematy, słuchano muzyki na harfę, fortepian, arii
i chórów operowych włoskich oraz piosenek hiszpańskich i romansów25.
Zjawiska te nasiliły się w dobie rządów moderados (tzw. década moderada:
1844–1854), podczas której doszło do konsolidacji ekonomicznej konserwatywnej
arystokracji pieniądza, zabiegającej o rozrywki kulturalne na wysokim poziomie.
Modzie na muzykę i operę dosyć powszechnie ulegali politycy, w tym szefowie gabinetów i ministrowie. Sartorius był tak bardzo zafascynowany operą, że jeśli wierzyć jego biografowi, po nominacji na ministra spraw wewnętrznych, w momencie
składania przysięgi prawą rękę położył na Ewangelię, zaś lewą trzymał w kieszeni
spodni bilet do opery26.
Podobne fascynacje zdradzała młoda królowa, która w muzyce, teatrze, balach i generalnie w imprezach kulturalnych szukała odskoczni od polityki oraz
23 Zarzuela to rodzaj wodewilu, operetki hiszpańskiej, hiszpańskiej ludowej opery
komicznej (mieszanej formy scenicznej złożonej z typowo hiszpańskich śpiewów, tańców
i dialogów). Nazwa pochodzi od pałacu Filipa IV, gdzie inscenizowano pierwsze zarzuele.
Po 1750 r. została wyparta przez operę włoską. Jej renesans nastąpił u schyłku panowania
Izabeli II, kiedy pisarze i artyści świadomie zaczęli powracać do liryki hiszpańskiej (Opera.
Kompozytorzy, dzieła, wykonawcy, red. A. Batta, Kolonia 1999, s. 145; Isabel II. Los espejos de
la reina, ed. J. S. Pérez Garzón, Madrid 2004, s. 22).
24 25 26 F. Cánovas Sánchez, La reina..., s. 190–193.
Isabel II. Los espejos de la reina..., s. 215–218.
Historia periodística, parlamentaria..., s. 51.
Teatr i opera madrycka w połowie XIX wieku
[103]
rekompensaty z powodu nieudanego pożycia małżeńskiego ze swym kuzynem
Franciszkiem z Asyżu27. Izabela II nie tylko dawała publiczne pokazy gry na pianinie, ale organizowała koncerty muzyczne czołowych kompozytorów romantyzmu,
w tym zmarłego w 1849 r. Chopina, a także Liszta, Beethovena, Bramsa i in. Miguel
Tenorio de Castilla, sekretarz osobisty Izabeli II, w swych pamiętnikach zaryzykował nawet stwierdzenie, że nikt nie uczynił tak wiele dla popularyzacji w Hiszpanii
muzyki czołowych twórców romantycznych jak królowa28.
Dla rozwoju sztuki operowej w Madrycie w szczególny sposób zasłużył się koncesjonariusz Teatro del Circo, bankier José Salamanca. Jako jeden z najbogatszych
ludzi w Hiszpanii finansował utrzymanie tego teatru i dbał o jego wysoki poziom artystyczny (dzieła Verdiego, Donizettiego, Rossiniego, Belliniego i in.). W latach 1845–
1850, czyli do otwarcia Teatro Real, Circo wystawiało zarówno opery włoskie, jak
i hiszpańskie. Następnie miało specjalizować się wyłącznie w zarzueli, do czasu gdy
stała się ona domeną powstałego w 1866 roku Teatro de Zarzuela29.
Widowiska operowe doby romantyzmu miały przede wszystkim wyrażać
uczucia, ale jak się okazuje, potrafiły także wywoływać emocje polityczne. W sposób pośredni dostarczały ich wybijające się śpiewaczki i tancerki, zyskujące adoratorów z grona polityków różnych opcji. Fascynacja artystkami utrwalała istniejące
pomiędzy nimi podziały. Każdy teatr madrycki miał swe „boginie”. W 1850 roku
w Teatro del Circo największą sławą cieszyły się baletnice: Guy Stephan i Sofía
Fuoco. Publiczność podzieliła się na wielbicieli pierwszej, tzw. guistas, na czele
z Salamanką, i drugiej, fuoquistas, dowodzonych przez premiera Narváeza – i zażarcie broniła pierwszeństwa swych ulubienic. Zwolennicy tancerek zajmowali na
widowni miejsca obok siebie. W ten sposób widownia dzieliła się na stronę proGuy (liberałowie radykalni, czyli progresistas i frakcja moderados opowiadająca się
za pojednaniem z progresistami, zwana puritanos) i stronę pro-Fuoco (moderados
konserwatywni). Pasjonaci pierwszej przypinali na klapy swych marynarek goździki białe, zaś wielbiciele drugiej – czerwone. Scena teatralna podczas występów
wspomnianych „bogiń” pokrywała się wiązankami kwiatów i bransolet. Hojnie
rzucał je Salamanca swojej Guy. W stolicy mówiło się, że dzięki temu konfliktowi
obaj konkurenci, zabiegający miesiącami o przychylność artystek, niechcący przyczynili się do wzbogacenia ogrodników. Bankier Salamanca był bardzo dumny ze
swej sympatii. Woził ją w godzinach spacerów po paseo del Prado i prezentował
Izabeli II podczas spektakli, gdy królowa siedziała w swej loży Teatro del Circo.
Ostentacyjnym zachowaniem wzbudzał zazdrość i zawiść swego rywala politycznego, Narváeza, który chcąc dać mu nauczkę za jego próżność zakończył tę walkę, stając się tajemnym kochankiem Guy. Zanim to jednak nastąpiło, dyskusje prowadzone
pomiędzy guistas i fuoquistas przenosiły się z lóż teatralnych do kasyn, kawiarni
i innych miejsc publicznych. Miały one poważny charakter i nierzadko odbywały się
przy udziale czołowych przedstawicieli ówczesnej sceny politycznej30.
27 Ibidem, s. 217.
29 J. Subirá, Historia y anecdotario del Teatro Real, Madrid 1997, s. 46–50.
R. de la Cierva, Vida y amores de Isabel II, Toledo 1999 (publikacja Memorias Miguela
Tenorio de Castilla), s. 368.
28 Revista de teatros, „La Ilustración”, 1 VI 1850; E.G. Rico, La vida y época de Isabel II,
Barcelona 1999, s. 158–159; J. Subirá, Historia..., s. 47.
30 [104]
Barbara Obtułowicz
Głównym problemem opery włoskiej w Madrycie w pierwszej połowie XIX wieku były kłopoty lokalowe. Brakowało bowiem budynku z prawdziwego zdarzenia,
wzorem mediolańskiej La Scali, który pomieściłby rosnącą liczbę widzów i spełniał
ich coraz bardziej wyszukane gusty artystyczne. Po wyburzeniu w latach 1817–1818
popadłego w ruinę pierwszego w Madrycie publicznego teatru operowego Caños
del Peral, opera włoska w stolicy pozostała bez własnego pomieszczenia i musiała
korzystać z gościnności na przemian Teatro del Príncipe i Teatro de la Cruz. Tak
było do połowy lat 40., kiedy dzięki Salamance dokonano remontu Teatro del Circo,
przystosowując go do prowadzenia działalności artystycznej. Było to rozwiązanie
tymczasowe, ponieważ już w trakcie wyburzania Caños del Peral, król Ferdynand
VII i ówczesne władze przymierzały się do wzniesienia dużego teatru operowego.
Prace budowlane rozpoczęte na tym samym miejscu, gdzie stał Caños del Peral, czyli
na Plaza de Oriente, kilkakrotnie przerywano głównie z powodu trudności finansowych. Po dojściu do władzy moderados (czyli w 1844 r.) przedsięwzięcie to stało
się przedmiotem rozgrywek politycznych pomiędzy czołową postacią hiszpańskiego moderantyzmu, wielokrotnym premierem Ramónem Narváezem, księciem de
Valencia i jego zwolennikami a ich opozycjonistami (progresistas i niektórymi frakcjami ugrupowania moderados). W lutym 1845 roku gabinet Narváeza odrzucił propozycję Salamanki, który deklarował sfinalizowanie budowy na własny koszt. Nie
znamy przyczyn takiej decyzji. Zapewne stanowiła ona wynik obaw Narváeza, że
w razie powodzenia przedsięwzięcia Salamanka zyska nadmierną popularność, pozbawi go urzędu premiera, odsunie od władzy moderados, a na dodatek podporządkuje sobie operę, z której będzie ciągnął kolosalne zyski. Tezę tę potwierdza fakt, że
od tego właśnie momentu stosunki bankiera z moderados miały ulegać sukcesywnemu pogarszaniu, zaś Narváez rozpoczął zabiegi zmierzające do oddania sprawy kontynuacji budowy pod wyłączny nadzór rządu. Wyrazem tego było ogłoszenie w maju
1845 roku rozporządzenia o przejęciu przez ministerstwo spraw wewnętrznych
całkowitej kompetencji nad Teatro de Oriente, jak nazywano istniejącą już część
rozpoczętej budowli, wykorzystywanej na posiedzenia Kongresu Deputowanych,
koszary wojskowe, skład amunicji oraz na okolicznościowe bale. Następnie,
w 1849 roku książę de Valencia i hrabia de San Luis zaproponowali dworowi królewskiemu rezygnację z roszczeń do własności teatru na rzecz rządu. W zamian za
to ustępstwo, Narváez zobowiązał się pokryć dług związany z dotychczasowymi wydatkami na budowę opery poczynionymi m.in. przez dwór królewski. Ponieważ nie
zachowała się stosowna dokumentacja, nie wiemy, czy premier dotrzymał słowa.
Wydaje się, że nie doszło do pełnej indeminizacji i to, czego rząd nie zdołał wypłacić
w pieniądzach, zrekompensował w formie zgody, aby Teatro de Oriente, którego
on był właścicielem, został nazwany Teatro Real (rekompensata honorowa w miejsce ekonomicznej). Przyjęcie takiego rozwiązania sugeruje nie tylko umieszczenie
w nazwie teatru przymiotnika „Real”, ale chronologiczna zbieżność dwóch decyzji:
ogłoszenia oficjalnego zakończenia konfliktu pomiędzy dworem królewskim a rządem w kwestii dotyczącej tego, kto jest właścicielem teatru i kto będzie odpowiadał
za sfinalizowanie budowy (25 maja 1850) oraz rozporządzenia o zmianie nazwy
(26 maja 1850). Natomiast 7 maja, czyli w trakcie trwania wspomnianych negocjacji, Sartorius doprowadził do ogłoszenia rozporządzenia królowej o natychmiastowym przystąpieniu do zakończenia prac budowlanych według zaaprobowanych
Teatr i opera madrycka w połowie XIX wieku
[105]
wcześniej projektów. Wobec braku sponsorów gotowych do finansowania i przeprowadzenia prac, w połowie maja Izabela II podpisała postanowienie, że prace
przy dokończeniu budowy teatru zostaną pokryte ze skarbu państwa i z nadzwyczajnego budżetu ministerstwa spraw wewnętrznych. Ze swej strony hrabia de San
Luis zobowiązał się do zakończenia robót w ciągu sześciu miesięcy 31.
W tym miejscu nasuwa się pytanie, dlaczego Sartorius i cały gabinet Narváeza
tak bardzo zabiegali nie tylko o sam fakt sfinalizowania budowy, ale o przejęcie wyłącznego prawa do prowadzenia i finansowania prac? Należy sądzić, iż pomijając
ich gorące pasje teatralno-muzyczne, rzecz tkwiła w zimnych kalkulacjach politycznych i stanowiła kontynuację podobnych zabiegów prowadzonych w kwestii Teatro
Español. Posiadanie jedynych uprawnień do zakończenia ciągnącej się ponad czterdzieści lat budowy i oddanie jej do użytku publicznego dawały szansę na zdobycie
uznania i poparcia ze strony królowej oraz opinii społecznej. To z kolei miało działać
na niekorzyść opozycji zarówno progresywnej, jak i powstałej w łonie ich własnej
partii (moderados). Narváez i Sartorius trafili na doskonały moment, ponieważ ich
zamiary zbiegły się z pragnieniami członków dworu królewskiego, arystokracji
i przeważającej części mieszkańców Madrytu. Wszyscy chcieli mieć teatr operowy,
zarówno po to, by zaspokoić własne zamiłowania muzyczne, jak i dla podniesienia
prestiżu dworu hiszpańskiego i Madrytu na tle dworów innych państw i stolic europejskich. Teatro Real, wzniesiony na koszt rządu, według planów najprzedniejszych
architektów hiszpańskich, miał się stać wizytówką Hiszpanii przyciągającą uwagę
Europy i świadczącą o aspiracji tego państwa do szybkiego powrotu do czołówki
przodujących krajów. Ponadto wydaje się oczywiste, że premier, a zwłaszcza minister spraw wewnętrznych, jako osoba bezpośrednio odpowiedzialna za budowę, po
cichu liczyli, że dzięki temu przedsięwzięciu zdobędą poczesne miejsce w historii, co
głośno wypominała im prasa opozycyjna oskarżając o egoizm32.
Od chwili przyjęcia konkretnych ustaleń prawno-organizacyjnych budowa
nabrała niespotykanego dotąd tempa i zyskała ogromny rozgłos. O przebiegu prac
pisała obszernie prasa i był to główny temat rozmów mieszkańców stolicy na ulicach oraz podczas spotkań towarzyskich. Przy robotach, dzień i noc, nawet w porze sjesty, pracowało 450 robotników, zaś w okresie największego nasilenia prac
1150. Ten wielki pośpiech oraz zastosowanie materiałów budowlanych niskiej jakości, Teatro Real miał odczuć w późniejszych latach. Praktycznie każda większa
burza przechodząca przez Madryt wyrządzała budynkowi jakieś szkody i z tego powodu niejednokrotnie musiano zawieszać przedstawienia. Kiedy w ostatniej chwili
J. Turina Gómez, Historia del Teatro Real, Madrid 1997, s. 51–72; M. Ibáñez,
M. Antonia, El Teatro Real en la época de Isabel II, Madrid 1993, s. 10–16. Co do zabiegów
rządu o przejęcie własności Teatro de Oriente, należy podkreślić, że wywalczenie tego prawa
było niemałym sukcesem ministra spraw wewnętrznych, hrabiego de San Luisa i całego gabinetu Narváeza. Do własności pretendowali bowiem wszyscy, którzy zainwestowali swoje
pieniądze w budowę, tj. obok rządu i dworu królewskiego magistrat oraz osoby prywatne, „La
Ilustración”, 23 XI 1850.
31 32 „La Ilustración”, 28 VI 1851. Przeciwnicy rządu twierdzili, że dla kraju znacznie bardziej korzystne byłyby inwestycje typu: skanalizowanie stolicy, doprowadzenie wody pitnej
czy zorganizowanie systemów irygacyjnych i z przekąsem podkreślali, że jednak ministrowie
wybrali budowę teatru, ponieważ ten zapewni im zdecydowanie większy rozgłos w kraju
i zagranicą.
[106]
Barbara Obtułowicz
zabrakło pieniędzy, noszono się z zamiarem zlicytowania Teatro de la Cruz i wprowadzono system odpłatnego zwiedzania wykańczanej budowli33.
Za darmo udało się ją zwiedzić parze królewskiej, która w połowie sierpnia, na
dwa miesiące przed inauguracją teatru, przybyła na Plaza de Oriente. Według relacji Sartoriusa, który dwie godziny oprowadzał dostojnych gości po budowie, król
wyszedł na szczyt dachu, zaś królowa na najwyższe tarasy. Oboje wyrażali zachwyt
dla dotychczasowych dokonań34 i w dowód uznania dla Francisco Cabezuelo, technika budowlanego kierującego całością prac, Izabela II nadała mu honorowy tytuł
architekta35.
Sprawny przebieg budowy był solą w oku opozycji, zwłaszcza że prorządowy
dziennik „El Heraldo” wiele miejsca poświęcał na przekonanie czytelników o sukcesach gabinetu Narváeza w różnych dziedzinach, w tym dotyczących Teatro de
Oriente. W odpowiedzi na tego typu informacje opozycyjna „La Patria”, na kilka dni
przed wizytą Izabeli II i Franciszka z Asyżu na placu budowy, z ironią pisała o podanej przez „El Heraldo” wiadomości o wykonaniu 8 lóż dla 8 ministrów, którzy
„con general aplauso tales maravillas hacen” („przy powszechnym aplauzie robią
tyle cudów”) dla „uszczęśliwienia” Hiszpanii. W podobnym tonie interpretowała
ustalenie daty inauguracji na 19 listopada, czyli dzień urodzin Izabeli II i czwartej
rocznicy ślubu, co jej zdaniem miało świadczyć o chęci przypodobania się młodziutkiej władczyni36.
Zainteresowanie mieszkańców Madrytu zbliżającą się inauguracją oraz wiara,
że ministerstwo hrabiego de San Luis dotrzyma zapowiedzianego terminu, było tak
wielkie, że – jak podawała „La Nación” – na cały pierwszy sezon (od IX 1850 do
VI 1851) zaabonowano komplet loży na wszystkie spektakle (150) zaplanowane
w tym terminie37. Osoby usiłujące kupić bilet wstępu na inaugurację stały bezowocnie w długiej kolejce, w której doszło do bitwy na pięści, a nawet celowego uszkadzania ubrań38. Oficjalne ogłoszenie zakończenia prac budowlanych nastąpiło 31
października. Jednocześnie spektakle publiczne zaplanowane do 19 listopada przeniesiono do Teatro de la Cruz, aby ludzie nie zniszczyli aksamitnych obić fotelów
nowego Teatro de Oriente, który od dnia otwarcia miał się nazywać Teatro Real39.
O przebiegu uroczystości inauguracyjnych rozpisywały się rozmaite źródła
z epoki, zwłaszcza prasa40. Nie zawsze przychylna ekipie rządowej „La Ilustración”
z satysfakcją zauważała, że od 19 listopada nieaktualne stało się stwierdzenie pewnego pisarza, jakoby Hiszpania miała dwa teatry, które nigdy się nie skończą, tj. „el
de la guerra y el de Oriente” („ten wojenny i ten wschodni”). Gazeta akcentowała
33 J. Turina Gómez, Historia..., s. 71–72.
35 J. Turina Gómez, Historia..., s. 72.
Real Academia de la Historia [dalej cyt. RAH], Archivo Narváez, caja 12, Sartorius do
Narváeza, Madryt, 12 VIII 1850.
34 36 37 38 39 „La Patria”, 4 VIII 1850.
„La Nación”, 3 X 1850.
„La Nación”, 20 XI 1850.
J. Turina Gómez, Historia..., s. 73.
Np. „El Heraldo”, 20 XI 1850; „Correo de los Teatros”, 23 XI 1850; „El Clamor Público”,
20 XI 1850; „La Ilustración”, 23 i 30 XI 1850.
40 Teatr i opera madrycka w połowie XIX wieku
[107]
także, że Teatro de Oriente został ukończony w atmosferze całkowitego pokoju
wewnętrznego i zewnętrznego41. Wszystkie relacje podkreślały przepych ceremonii otwarcia i bogactwo imponującej budowli. „Correo de los Teatros” twierdził, że
może ona konkurować z najsławniejszymi teatrami europejskimi pod względem
pojemności widowni (2300 miejsc) i sceny oraz wprost „azjatyckiego luksusu” widocznego w wyposażeniu i na ścianach. Określał ją mianem udekorowanego po królewsku alkazaru, do którego włożono tyle złota, ile kamieni na fundamenty42. „El
Heraldo” dostrzegał w konstrukcji budynku symbol transformacji, jakiej doświadczała Hiszpania pomimo ciągłych niepokojów wewnętrznych. Monumentalna opera
madrycka miała potwierdzać wejście Hiszpanii na ścieżkę cywilizacji, pokoju, nauki
i sztuki. Dziennik ten akcentował zasługi królowej, premiera Narváeza, a zwłaszcza
„najczcigodniejszego ministra spraw wewnętrznych”, hrabiego de San Luis dla uratowania budynku od kompletnej ruiny i niezmarnowanie milionów realów włożonych w jego rekonstrukcję43.
Otwarcie opery cieszyło wszystkich, bez względu na reprezentowaną opcję
polityczną. W pamiętny wieczór na widowni teatru zasiedli obok rodziny królewskiej, członków rządu, korpusu dyplomatycznego, także przedstawiciele i zwolennicy ugrupowań opozycyjnych. Jednak była to jedność pozorna. Animozje i antypatie
wyczuwało się w zachowaniu publiczności i bezpośrednio na scenie. Dość wspomnieć o swoistej „polityce choreografii” zaprezentowanej w tańcu przez faworytę
Narváeza, Sofię Fuoco oraz fakt niedopuszczenia na scenę jej rywalki, a zarazem
opozycjonistki ekipy rządzącej, Guy Stephan44. Innym sposobem wyrażania dezaprobaty dla ekipy Narváeza było narzekanie
na drożyznę. Teatr wszakże miał charakter publiczny, a więc powinien być dostępny
dla wszystkich, tymczasem karty wstępu osiągnęły zawrotne sumy i mogło sobie na
nie pozwolić zaledwie wąskie grono zamożnej części społeczeństwa45. Powszechnie
szemrano, że powodem wysokich cen są wygórowane uposażenia dla członków zespołu artystycznego, w dużej mierze pokrywane z cen biletów46. Zauważano także,
„La Ilustración”, 23 XI 1850. Wspomniany pisarz miał na myśli niedokończony budynek opery (Teatro de Oriente) oraz wojny domowe zwane karlistowskimi. Wojny te toczyły
się pomiędzy zwolennikami królowej Izabeli II i jej matki Marii Krystyny a bratem Ferdynanda
VII don Carlosem i jego potomkami. Karliści nie uznawali sankcji pragmatycznej ogłoszonej
przez Ferdynanda VII i dopuszczającej sukcesję korony w linii żeńskiej. Wierni prawu salickiemu domagali się dziedziczenia tronu hiszpańskiego wyłącznie przez męskich potomków
dynastii Burbonów. Pierwsza wojna karlistowska wybuchła tuż po śmierci Ferdynanda VII
w 1833 r. i trwała do 1839 r., druga od 1847 do 1849 r.
41 42 43 44 Inauguración, „Correo de los Teatros”, 23 XI 1850.
Apertura del Teatro Real, „El Heraldo”, 20 XI 1850.
J. Turina Gómez, Historia..., s. 80–81.
45 W dniu inauguracji luneta (miejsce na parterze) kosztowała 320 realów, galeria 76
realów (Crónica de Teatros, „El Clamor Público”, 19 XI 1850; L. Roch (F. Pérez Mateos), La villa
y corte de Madrid en 1850, Madrid 1927, s. 372). W późniejszym okresie bilety potaniały i według relacji Józefa Feliksa Zielińskiego, w grudniu 1850 r. bilet do lunety wynosił od 80 do 60
realów. W innych teatrach madryckich lunety kosztowały około 12 realów, galerie od 10 do 6,
loże na pięć osób 30 realów (J.F. Zieliński, Dziennik Hiszpański 1850–1853, [w:] Wspomnienia
z tułactwa, oprac. E. Wróblewska, Warszawa 1989, s. 414–415).
46 L. Roch (F. Pérez Mateos), La villa…, 372.
[108]
Barbara Obtułowicz
że wprawdzie zakontraktowani śpiewacy i tancerze należeli do ówczesnej czołówki europejskiej, to byli obcokrajowcami, co w rażący sposób przeczyło przyjętemu
przez ministerstwo Sartoriusa (m.in. w dekretach o organizacji teatrów) postanowieniu o priorytecie dla popierania talentów krajowych. Wiele lat później „La
Estafeta” słusznie akcentowała, że „El Real ha sido un teatro extranjero pagado por
España en el centro de Madrid”) („[Teatro] Real był teatrem zagranicznym opłacanym przez Hiszpanię w centrum Madrytu”)47. Nie brakowało i takich, którym nie
podobało się rozporządzenie władz o obowiązku zachowania na terenie teatru pełnej etykiety i stroju galowego48. Nawet sam król i królowa nie czuli się w teatrze
wygodnie. Powodem było umieszczenie loży premiera naprzeciwko loży pary królewskiej49. Okazuje się, że niefortunna lokalizacja loży szefa rządu przyciągała również zainteresowanie widzów i to nie tylko w dniu inauguracji. Polski publicysta
i działacz polityczny, Józef Feliks Zieliński, w grudniu 1850 roku miał okazję oglądać
spektakl w Teatro Real, podczas którego zauważył, że Narváez ośmielił się zajmować takie miejsce, krępując bliskością swej osoby „biedną młodą królową”50.
Zieliński, jako demokrata (członek Towarzystwa Demokratycznego Polskiego),
należał do wrogów premiera, widząc w nim „wzór reakcji dzisiejszej Europy”.
Przebywając w Hiszpanii utrzymywał bliskie kontakty z hiszpańską opozycją (m.in.
z Salamanką) i był wtajemniczony w spisek zmierzający do obalenia gabinetu
Narváeza. Postawę przywódcy moderados w teatrze odczytał jako chęć przekonania
publiczności, że wciąż cieszy się poparciem królowej, a zatem pogłoski o bliskim
rozwiązaniu jego rządu nie są prawdziwe51. Taka gra okazała się nieskuteczna, ponieważ opozycja bardzo intensywnie pracowała na zgubę rządu. Najlepszy dowód,
że tuż po zakończeniu uroczystości inauguracyjnych Salamaka udał się na spotkanie ze swymi przyjaciółmi, z którymi oprócz wymienienia komentarzy dotyczących
inauguracji omówił dalszą strategię zmierzającą do usunięcia ze sceny politycznej
aroganckiego generała52.
Na dalszych losach Teatro Real, podobnie jak w przypadku Teatro Español,
w ogromnej mierze zaważył upadek gabinetu, który powołał do życia obie instytucje. Kolejnemu, pod przewodnictwem Juana Bravo Murillo, nie zależało na utrzymaniu dzieła poprzednika. Oskarżył nawet hrabiego de San Luis o nieuczciwości
finansowe, jakich rzekomo miał się dopuścić podczas końcowej fazy odbudowy.
Przed zarzutem tym hrabia bronił się do końca życia i prawdopodobnie nigdy go
nie rozstrzygniemy ze względu na niekompletną dokumentację przebiegu sprawy53.
47 T. Borras, Como era el Teatro Real el año que se inauguró, „La Estafeta”, 2 II 1924.
49 F. Cánovas Sánchez , La reina..., s. 196.
Crónica de Teatros, „El Clamor Público”, 19 XI 1850; „Diario oficial de avisos de
Madrid”, 19 XI 1850.
48 50 51 J.F. Zieliński, Dziennik..., s. 414.
Ibidem, s. 414, 421.
F. Hernandéz Girbal, José de Salamanca, Marqués de Salamanca (El Montecristo
español), Madrid 1963, s. 378–379.
52 53 Problem ten nagłaśniała prasa. Pojawiał się on wielokrotnie podczas sesji Kongresu
Deputowanych w latach 1851–1852 i w następnych, w korespondencji prywatnej Sartoriusa
prowadzonej m.in. z Narváezem oraz z księciem de Riánsares, drugim mężem Marii Krystyny
(pierwsza jest przechowywana w RAH, Archivo Narváez, druga w AHN, Diversos, Títulos
Teatr i opera madrycka w połowie XIX wieku
[109]
Usilne zabiegi Sartoriusa o przejęcie i utrzymanie w rękach rządu prawa własności
do madryckiej opery nie wytrzymały próby czasu. Z powodu nieradzenia sobie ze
spłatą zadłużającego się, wciąż bardzo wytwornego, a więc drogiego teatru, w 1852
roku gabinet Bravo Murillo przekazał go zarządcom prywatnym54.
Fakt, że zarówno Teatro Español, jak i Teatro Real wymknęły się spod kontroli
kolejnych gabinetów moderados potwierdzał słabość tego ugrupowania. Słabość tę
moderados chcieli zatuszować poprzez politykę szeroko zakrojonych, aczkolwiek
dosyć powierzchownych reform, w tym reformy teatralnej. Szczególna troska o zapewnienie mieszkańcom Madrytu kulturalnej rozrywki (obok spektakli teatralnych,
także zabaw karnawałowych, sztucznych ogni, spacerów po Paseo del Prado, korridy, uroczystych procesji itd.) miała na celu stworzenie iluzji, że „panuje ład i wszystko się jakoś ułoży”. Jednak przemiany animowane przez ten gabinet nie szły w parze
z rzeczywistą modernizacją państwa i dlatego nie miały szans na wydźwignięcie go
z upadku. Z drugiej strony, jak zauważył współczesny Sartoriusowi historyk, Manuel
Angelón, chociaż ani Teatro Español, ani Teatro Real nie spełniły wszystkich oczekiwań, jakie z nimi wiązano, wysiłki hrabiego de San Luis nie poszły na marne. Dzięki
jego staraniom Madryt zyskał teatr dramatyczny (Teatro Español) z prawdziwego
zdarzenia oraz „świątynię sztuki” (Teatro Real), która zapoznawała dwór hiszpański i mieszkańców stolicy z operą włoską i światową muzyką na wysokim poziomie.
Natomiast dekrety o organizacji teatrów publicznych przyczyniły się do polepszenia
sytuacji prawnej i materialnej pracowników teatrów, zwłaszcza pisarzy dramatycznych i aktorów. Ich los i warunki pracy przestały być zależne od egoistycznych i arbitralnych celów koncesjonariuszy. Angelón nie bez racji twierdził, że w XIX wieku
szeroko rozumiana sztuka, w tym dramatyczna i muzyczna, miała korzystny wpływ
na prawidłowy rozwój innych dziedzin życia, także politycznego. Jako przykład podał Niemcy, gdzie zrodził się romantyzm i gdzie według niego niemal wszyscy byli
melomanami, zaś literatura, teatr i muzyka oddawały ducha narodu niemieckiego
walczącego o odzyskanie jedności i dawnej siły politycznej55.
The theater and opera of Madrid in the middle of the 19th century
Abstract
The present study focuses on two important achievements of the Minister of Internal
Affairs, Luis José Sartorius, count de San Luis (1847–1851), in the cultural field, i.e. elaborating and introducing a reform of Spanish theaters, and completing the construction of Teatro
Real. Owing to the former act, there was an improvement in the functioning of theaters and
the work conditions and salaries of artists, composers, and playwrights. Their fate and work
conditions ceased to depend on egoistic and arbitrary goals of the concessionaires. Moreover, the first Spanish drama theater was created, sponsored and owned by the government.
The theater was named Teatro Español; count de San Luis is considered to have been its creator. Additionally, giving to the public the only Italian opera theater in Madrid, which brought
to the Spanish court and the citizens of the capital the Italian operatic music and the sophisy Familias) oraz broszura Defensa del Conde de San Luis contra los ataques de „El Diario
Español”, Madrid 1853, s. 49–64.
54 55 J. Turina Gómez, Historia…, s. 88 i nast.
M. Angelón, Isabel II..., s. 354.
[110]
Barbara Obtułowicz
ticated music of the world, was to result in the future increase in the popularity of this music
genre among the inhabitants of Madrid, and in the flourishing of the social and political life.
Both these achievements resulted from the authentic theatrical passion of the Minister
and other members of the Cabinet, e.g. general Ramón Narváez, the duke of Valencia, as well
as from the mutual permeation of culture and politics. In the 19th century theater, as never
before, was strongly connected with the world of politics and was a tool in the hands of politicians. Theater witnessed interpersonal struggles between followers of different political options and could become a means of winning or losing the electorate.
The level of cultural development of a country shaped its external image. In the discussed period, Spain was one of the countries of secondary importance, and struggled with
serious internal problems, which lowered its chances of regaining its place among the leading
European countries. Sartorius believed that regaining its political position by Spain was not
possible without the renaissance of its own culture. He claimed that in the process of retrieving the marks of Spanish national identity, culture and politics should support each other.
As a Minister of Internal Affairs, he understood that through taking governmental control
over public theaters, especially over the choice of repertoire, one could realize far-reaching
cultural and political goals.
It must be remembered, however, that the policy of wide-reaching internal reforms,
realized by the governments of moderados (moderate liberals) in the period of the so-called
decada moderada (1844–1854) was to a great extent motivated by the intention to divert
public attention from fierce political fight between the factions of this option. Therefore, beside the government’s care to provide the inhabitants of Madrid with cultural entertainment,
we must also notice the struggle to create an illusion that „everything is in order and all will
be fine”. The fact that both Teatro Español and Teatro Real slipped out of control of the next
moderados Cabinets only confirmed the weakness of this party.
Folia 66
Annales Universitatis Paedagogicae Cracoviensis
Studia Historica VIII (2009)
Iwona Kawalla
Ożywienie działalności i rozbudowa struktur organizacyjnych
Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej w latach 1923−1939
Rok 1918 stanowił punkt zwrotny w wielu dziedzinach życia, m.in. w handlu
i w organizacji kupiectwa. Nienaturalne granice rozdzielające kraj na trzy dzielnice, nadające odśrodkowy kierunek działalności oraz liczne przeszkody w rozwoju
gospodarczym zniknęły wraz z odzyskaniem niepodległości. Rozpoczęła się ewolucja życia gospodarczego, co przyczyniło się do zwiększenia aktywności zrzeszeń
kupieckich.
W pierwszych latach niepodległości Krakowska Kongregacja Kupiecka powoli odradzała się, po wielu latach skromnego funkcjonowania w okresie zaborów
i I wojny światowej1. Odrodzenie gildii nastąpiło wraz z nadaniem jej nowego statutu2, na podstawie uchwały Walnego Zgromadzenia Kongregacji 4 marca 1923
roku3. Po odzyskaniu niepodległości zaistniała konieczność opracowania nowego
statutu uwzględniającego potrzeby nowych czasów, a co za tym idzie nowej sytuacji
politycznej i gospodarczej4. Organizacja miała swoją siedzibę w Krakowie w pałacu
Spiskim przy Rynku Głównym 34. Obszar działalności rozciągał się na Małopolskę
Zachodnią, aż po rzekę San.
Według statutu, celem Kongregacji było:
pielęgnowanie solidarności zawodowej, czuwanie nad godnością stanu kupiectwa polskiego, obrona i popieranie moralnych oraz materialnych interesów kupieckich, dążenie do
unarodowienia handlu polskiego, trzymanie pieczy nad zawodem kupieckim, moralnym
1 T. Jackowski, Zrzeszenia kupieckie w Polsce, Warszawa 1948, s. 9.
3 Ibidem.
„Krakowska Kongregacja Kupiecka w Krakowie, założona w r. 1410 przez Jerzego
Morsztyna, kupca i rajcę krakowskiego, zatwierdzona przywilejem królów Zygmunta I w r. 1521
i w r. 1524, Zygmunta III w r. 1594, Augusta II w r. 1722, Augusta III w r. 1736, Stanisława
Augusta w latach 1776 i 1788, urządzona na nowo przez Senat rządzący wolnego, niepodległego i ściśle neutralnego miasta Krakowa z okręgiem, ustawą statutową z dn. 16 stycznia
1921, z 13 sierpnia 1833 i 14 listopada 1842 zmuszona czasu niewoli austriackiej zmienić
swój ustrój na podstawie austriackiej ustawy przemysłowej z 15 listopada 1867 przekształcona została zmianami statutu w latach 1869, 1905, 1910, 1923”. Krakowski Rocznik Kupiecki,
Kraków 1926, s. 37.
2 K. Jelonkówna, Kongregacja Kupiecka w Krakowie i jej akta z lat 1722–1949, „Archeion”,
T. XIV, Warszawa 1968, s. 117−118.
4 [112]
Iwona Kawalla
wykształceniem uczniów i młodzieży handlowej. Popieranie interesów członków
w dziedzinie gospodarczej i humanitarnej przez zakładanie odpowiednich instytucji, jak
kas wzajemnego kredytu, organizacji wspólnych zakupów, jak również składów i burs5.
Cel zamierzano osiągnąć poprzez:
– współpracę z władzami i instytucjami państwowymi, samorządowymi, informowanie ich za pomocą memoriałów i opinii o potrzebach, dążeniach handlu oraz
o ogólnej polityce gospodarczej,
– wysyłanie delegatów Kongregacji na spotkania z przedstawicielami władz,
– współdziałanie w wydaniu karty przemysłowej, koncesji, wspieranie działalności handlowej, podatkowej, transportowej, celnej, kredytowej,
– prowadzenie biura informacyjno-statystycznego w sprawach mających znaczenie dla stosunków handlowych, delegowanie ekspertów sądowych, organizowanie zjazdów kupiectwa polskiego, wystaw,
– powołanie spółki w celu pomagania członkom w zdobywaniu towarów, gotówki lub kredytu.
Dużą uwagę przywiązywano do działalności edukacyjnej, postanowiono tworzyć bursy i szkoły zawodowe dla młodzieży, czuwać nad nimi, wspierać młodzież w
dalszym kształceniu, uregulowaniu ich stosunku do pryncypałów. Pomoc miała też
polegać na wystawianiu i potwierdzaniu świadectw nauki, normowaniu warunków
utrzymywania praktykantów oraz udzielaniu wszechstronnego wsparcia młodym
adeptom sztuki kupieckiej6. Wydawano również własne publikacje informacyjne7.
Majątek Kongregacji składał się z funduszu żelaznego, rezerwowego, obrotowego, z funduszów specjalnych, z wszystkich nieruchomości i ruchomości będących
własnością organizacji. Prezydium odpowiedzialne było za prowadzenie inwentarza majątku ruchomego i nieruchomego. Rada zarządzała majątkiem i dochodami,
przestrzegając zatwierdzonego przez Walne Zgromadzenie rocznego preliminarza
budżetowego. Zgromadzenie podejmowało decyzje we wszystkich sprawach majątkowych, m.in. zezwalało na zaciąganie pożyczki.
Fundusz żelazny stanowiły środki płatnicze i nieruchomości Kongregacji, uzupełniano go wpływami z wpisowego członków, z darów i legatów przekazanych na
ten cel, z nadwyżki dochodów przelanych na fundusz przez Walne Zgromadzenie.
Na fundusz rezerwowy składały się fundusze na ten cel przeznaczone, uzupełniane
nadwyżką dochodów lub jej częścią. Fundusz obrotowy tworzyły zasoby finansowe zarezerwowane na ten cel. Pokrywano z nich wydatki administracyjne zgodnie
z założeniami preliminarza budżetowego. Fundusz uzupełniano wpływami ze
5 Krakowski Rocznik..., s. 37.
Statut przewidywał uchwalenie specjalnego regulaminu dotyczącego praktykantów
i uczniów handlowych. Został on opracowany i zamieszczony drukiem na łamach Krakowskiego
Rocznika Kupieckiego w 1926 roku. Czas trwania nauki uzależniono od posiadanego wykształcenia handlowego. Do obowiązków pryncypała należała dbałość o uzupełnienie wiedzy handlowej ucznia na kursach zawodowych, a kwalifikacje uczniów i praktykantów miała sprawdzać komisja egzaminacyjna działająca przy Kongregacji i złożona z jej członków.
K. Jelonkówna, Kongregacja Kupiecka ..., s. 120.
6 W 1925 roku wznowiono wydawanie własnego organu prasowego „Kupiec Polski”,
który po nieudanej fuzji ze „Światem Kupieckim” w latach 1926–1930 wydawano aż do wybuchu II wojny światowej. Krakowski Rocznik..., s. 38.
7 Ożywienie działalności i rozbudowa struktur organizacyjnych...
[113]
składek członkowskich oraz dochodów bieżących, przez które rozumiano odsetki
od kapitału, dochody z nieruchomości, kwoty uzyskane ze sprzedaży własnych publikacji i drobne wpływy biurowe. Fundusz specjalny był tworzony ze źródeł wskazanych przez Walne Zgromadzenie oraz darów i legatów o specjalnym przeznaczeniu. Zużytkowywano je jedynie na cel, na który były przeznaczone. W wyjątkowych
sytuacjach przeznaczenie ich mogło być zmienione, oczywiście za zgodą ofiarodawcy. gdy jej nie wyraził, pieniądze były mu zwracane. W innych przypadkach decyzje
podejmowało Walne Zgromadzenie. Fundusze lokowane były zgodnie z ustaleniami
Zgromadzenia na wniosek Rady. Dokumenty, papiery wartościowe oraz gotówka
przechowywane były pod pieczą Starszego i skarbnika. Za finanse Kongregacji odpowiedzialny był Starszy, któremu przysługiwało prawo zawieszania uchwał, gdy
nie mógł za nie brać odpowiedzialności. W takim wypadku Walne Zgromadzenie
w ciągu 14 dni musiało rozwiązać spór. Rachunki zamykano na koniec każdego roku
kalendarzowego. Komisja kontrolująca składała się z 3 członków gildii, niewchodzących w skład Rady, wybieranych w tym celu przez Zgromadzenie. Zadaniem jej
było kontrolowanie ksiąg, inwentarza, kasy i funduszów co najmniej raz do roku.
Wyniki kontroli i stosowne wnioski kierowano do Walnego Zgromadzenia8.
W wypadku rozwiązania Kongregacji dokumentacja miała być przekazana do
archiwum miasta Krakowa, a wszystkie fundusze do Kasy miejskiej jako osobny
fundusz, z którego dwa razy do roku odsetki miały być przekazywane na rzecz podupadłych rodzin kupieckich. W przypadku wznowienia działalności miasto Kraków
miało zwrócić organizacji przechowywane dokumenty i fundusze9.
Członkiem Kongregacji10 „mogła być każda osoba fizyczna bez różnicy płci, narodowości polskiej, wyznania chrześcijańskiego, lub osoba prawna, czyli spółka jawno-komandytowa, komandytowa na akcje, akcyjna z o.o., spółdzielnia oraz stowarzyszenie zarobkowe lub gospodarcze, które na podstawie karty przemysłowej lub
koncesji prowadziło przemysł handlowy, oraz osoby wykonujące zawód samoistnie
jako kierownik, prokurent, dzierżawca lub zastępca na obszarze statutowym”11.
Członków wybierała Rada, a członków honorowych, na wniosek Rady, Walne
Zgromadzenie. Członkowie honorowi nie musieli należeć do organizacji, ale powinni byli czynnie popierać jej cele i wpływać na unarodowienie i podniesienie handlu polskiego. Zwolnieni byli od płacenia składek. Każdy członek posiadał prawo
wyboru i wybieralności. Mógł korzystać z pomocy wszystkich instytucji i środków
organizacji. Z przynależnością do gildii wiązały się również pewne obowiązki, np.
popieranie celów Kongregacji i wprowadzanie ich w życie, przestrzeganie uchwał
i zarządzeń wydawanych przez Walne Zgromadzenie lub Radę. Członkowie byli również zobowiązani do regularnego płacenia składek i wszelkich opłat uchwalonych
przez władze. Swoje prawa tracili w razie popełnienia haniebnego i niehonorowego
czynu lub gdy nie płacili składek przez 6 miesięcy. Po wystąpieniu członek nie miał
prawa do korzystania z majątku i działalności Kongregacji, ale zobowiązany był do
płacenia składek do końca roku i wypełnienia wszystkich zobowiązań względem
8 9 Krakowski Rocznik..., s. 47−49.
Ibidem, s. 49−50.
W stosunku do wcześniejszego statutu zlikwidowano podział na członków rzeczywistych i uczestników. K. Jelonkówna, Kongregacja Kupiecka ..., s. 119.
10 11 Krakowski Rocznik..., s. 39−40.
[114]
Iwona Kawalla
niej. W razie rezygnacji z przynależności do organizacji należało powiadomić
o tym Prezydium listem poleconym12.
Począwszy od 1923 roku organizacja zwielokrotniła liczbę członków, przyjmując do swego grona wielu nowych kupców wyznania chrześcijańskiego. Wiązało się
to między innymi z powołaniem nowych oddziałów zamiejscowych, m.in. w Bochni,
Białej i Kalwarii13. Dynamiczny wzrost liczebności kupców w ramach organizacji,
tworzenie nowych filii było spowodowane ciężką sytuacją gospodarczą i trudnym
położeniem handlu. Każdy obywatel odczuł dotkliwie okres I wojny światowej,
a pierwsze lata powojenne nie przyniosły upragnionej stabilizacji, gdyż sytuacja
aprowizacyjna była tragiczna. W szczególnie trudnej sytuacji znaleźli się drobni
przedsiębiorcy i handlowcy, wielu z nich zrozumiało, że tylko przynależność do
zrzeszenia o trwałych i stabilnych podstawach daje szanse rozwoju i obrony interesu, a takim zrzeszeniem była Krakowska Kongregacja Kupiecka.
W czasie posiedzenia Rady 7 lutego 1923 roku wniesiono projekt o obowiązkowej przynależności do organizacji. Dyskusja na ten temat była ożywiona. Nie zależało gildii na wpływach finansowych, ale na „powadze, sile i bycie gildii, gdyż słaba
i nieliczna była skazana na upadek i wciśnięcie się w jej ramy kupców żydowskich”.
Postulowano, aby przyjmować nawet drobnych kupców, by wzmocnić organizację
liczebnie14. Warto wspomnieć, że na początku funkcjonowania gildii istniało podobne zarządzenie, zniesione zostało dopiero w okresie panowania austriackiego
w Galicji w 1859 roku15. Ostatecznie wniosek o przymusowości upadł. Pomimo tego,
po wojnie liczba członków zwiększyła się aż siedmiokrotne w stosunku do stanu
z okresu przedwojennego16.
Tab. 1. Wzrost liczby członków organizacji w latach 1923–1939
12 13 Lata
Liczba członków
4 III 1923
241
31 XII 1927
364
31 XII 1929
500
1 IV 1933
600
1 I 1934
430
Ibidem.
Ibidem, s. 27−28.
Archiwum Państwowe w Krakowie (dalej: APKr), Akta Krakowskiej Kongregacji
Kupieckiej (dalej: AKK 6), Księga Protokołów posiedzeń Kongregacji Kupieckiej Stołecznego
Królewskiego Miasta Krakowa od 20 I 1901 do 29 V 1926, Sprawozdanie z posiedzenia Rady
za dzień 7 lutego 1923 r.
14 15 Krakowski Rocznik..., s. 26.
J. Bieniarzówna, J. Małecki, Dzieje Krakowa, t. 4, Kraków w latach 1918−1939, Kraków
1997, s. 213.
16 Ożywienie działalności i rozbudowa struktur organizacyjnych...
[115]
15 IV 1935
462
1 I 1936
481
1 I 1937
552
1 IV 1937
665
1 I 1938
677
1 IV 1938
737
1 I 1939
763
15 IV 1939
833
Źródło: Sprawozdania z działalności Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej z lat 1927−1939, „Kupiec Polski”,
„Świat Kupiecki”, Protokół z posiedzenia Rady Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej z dnia 4 marca 1923
roku, APKr, AKK 6, Księga Protokołów posiedzeń Kongregacji Kupieckiej Stołecznego Królewskiego
Miasta Krakowa od 20 I 1901 do 29 V 1926.
według nowego statutu, władze Kongregacji składały się z: Walnego Zgromadzenia, Rady Kongregacji, Koła Seniorów, Prezydium oraz Zarządów Sekcji.
Walne Zgromadzenie tworzyli wszyscy członkowie oraz delegaci oddziałów
zamiejscowych. Zwoływał je Starszy lub w jego zastępstwie jeden z podstarszych
na niedzielę po oktawie Trzech Króli, zgodnie z odwiecznym zwyczajem organizacji. Najpóźniej mogło być zwołane do końca marca. Również nadzwyczajne Walne
Zgromadzenie zwoływał Starszy lub jeden z podstarszych na pisemne żądanie
Komisji Kontrolującej, co najmniej 1/6 członków lub za uchwałą Rady, najpóźniej
w ciągu tygodnia po zapadnięciu uchwały lub nadejściu żądania członków.
Ogłoszenie o miejscu i czasie Walnego Zgromadzenia zamieszczone miało być
w jednym z dzienników krakowskich lub we własnym organie prasowym – „Kupcu
Polskim”, co najmniej 14 dni przed przewidzianym terminem. Ogłoszenie miało
również wisieć w sekretariacie, ponadto należało je wysłać do sekcji zamiejscowych. Ogłoszenie zawierało termin i porządek dzienny obrad oraz ewentualny termin następnego Walnego Zgromadzenia, w razie gdyby pierwsze nie doszło do skutku z powodu np. braku kompletu, czyli 1/4 członków uprawnionych do głosowania.
Powtórne Walne Zgromadzenie powinno odbyć się co najmniej godzinę później,
z tym samym porządkiem dziennym. Zgromadzeniu przewodniczył Starszy lub jeden z podstarszych, a w razie ich nieobecności Walne Zgromadzenie wybierało przewodniczącego obrad. W czasie posiedzenia poruszane były sprawy zamieszczone
w porządku dziennym lub pisemnie zgłoszone na 8 dni przed terminem do Prezydium.
Inne wnioski były rozpatrywane podczas spotkania, gdy zgromadzeni uznali, iż są
to sprawy nie cierpiące zwłoki. Uchwały zapadały większością głosów, a w razie
równej ilości głosów rozstrzygał je przewodniczący. Jeśli obrady dotyczyły zmiany statutu lub rozwiązania organizacji, wymagana była za pierwszym razem obecność przynajmniej połowy członków uprawnionych do głosowania, a do ważności
uchwały zgoda 2/3 obecnych. W razie braku kompletu zwoływać miano ponownie
[116]
Iwona Kawalla
Zgromadzenie, które bez względu na komplet obradowało i podejmowało uchwały
większością 2/3 głosów. Głosowano jawnie, przez podniesienie ręki. Wybór członków Rady i Komisji Kontrolującej odbywał się tajnie za pomocą kartek17.
Do zakresu działania Walnego Zgromadzenia należało: wyznaczanie celów organizacji, zmiana statutu, decyzje o zamknięciach rachunkowych i preliminarzach
budżetowych przedstawionych przez Radę, opiniowanie nagłych wniosków, uchwalanie wysokości składek członkowskich, czuwanie nad istniejącymi lub powstającymi instytucjami zawodowymi, naukowymi lub humanitarnymi, postanowienie
o rozwiązaniu zrzeszenia oraz ustanowienie regulaminu obrad Zgromadzenia, wybór członków: Rady, Koła Seniorów, Komisji Kontrolującej, Sądu polubownego i honorowego oraz dwóch weryfikatorów, mianowanie członków honorowych. Po spisaniu protokołu Zgromadzenia podpisywał je przewodniczący, sekretarz generalny
i dwóch weryfikatorów18.
Rada Kongregacji składała się ze Starszego, dwóch podstarszych, 15 radców
i sekretarza generalnego, który posiadał głos doradczy. W posiedzeniach Rady
z głosem doradczym mogli uczestniczyć przewodniczący zatwierdzonych przez
Radę sekcji. Walne Zgromadzenie wybierało Radę na trzy lata, w taki sposób, iż co
roku 1/3 część Rady odnawiała się.
W pierwszym roku ustępował jeden z podstarszych i 6 radców, po drugim
roku Starszy i 5 radców, po trzecim reszta członków Rady. O kolejności decydował los. Z wyborów należało spisać protokół podpisany przez przewodniczącego
i dwóch skrutatorów. Rada konstytuowała się na pierwszym posiedzeniu po Walnym
Zgromadzeniu, wybierając Starszego, 2 podstarszych i skarbnika na okres 3 lat.
Radcy pracowali bezpłatnie. Posiedzenie Rady zwoływał Starszy lub w jego zastępstwie jeden z podstarszych raz na miesiąc. Zawiadomienie o posiedzeniu Rady rozsyłano na 3 dni przed terminem, z równoczesnym podaniem porządku dziennego.
Komplet Rady składał się z 9 członków i przewodniczącego. W razie nieobecności
członka Prezydium funkcję przewodniczącego pełnił jeden z obecnych, do tej funkcji
obrany. Do ukonstytuowania się Rady potrzebnych było 12 radców. Uchwały Rady
zapadały większością głosów, przy równej liczbie głosów rozstrzygał przewodniczący. Z posiedzeń Rady prowadzono protokoły, które zapisywane były w osobnej
księdze, opatrzonej w podpisy przewodniczącego i sekretarza. Rada miała prawo
ustanawiania regulaminu swych czynności19.
Do zakresu działania Rady należało: prowadzenie wszystkich spraw niezastrzeżonych dla Walnego Zgromadzenia, wybór Starszego, 2 podstarszych, członków Rady, ponadto gospodarka pieniężna w ramach preliminarza uchwalonego
przez Walne Zgromadzenie, przedstawienie mu sprawozdań rocznych zamknięć rachunkowych i preliminarzy budżetowych. Rada mianowała na wniosek Prezydium
funkcjonariuszy Kongregacji i zatwierdzała zawarte z nimi umowy, przyjmowała
nowych członków i przygotowywała wnioski na Walne Zgromadzenie dotyczące
przyjęcia nowych członków honorowych, tworzenia sekcji organizacji i zatwierdzania ich regulaminu, wybierała stałych delegatów do władz, urzędów. określała prze17 18 19 Krakowski Rocznik..., s. 41−42.
Ibidem, s. 42−43.
Ibidem, s. 43−44.
Ożywienie działalności i rozbudowa struktur organizacyjnych...
[117]
pisy dotyczące kształcenia i wychowywania uczniów, sporządzała opinie do władz
i instytucji w imieniu Kongregacji20.
30 września 1923 roku Walne Zgromadzenie wybrało Radę Kongregacji
w składzie: Jan Kwiatkowski, Leopold Macharski, Robert Mydlarski, Adam Szarski, Witold Truszkowski, Julian Treutler, Stanisław Rąb, Stanisław Burtan, Aleksander Adelman, Stanisław Porębski, Ludwik Aksman, Jan Rothe-Rotowski, Henryk Oskarbski,
Franciszek Wojas, Karol Krzetuski, Zdzisław Dzikowski i Karol Jarosz21. Rada odbywała od kilku do kilkunastu posiedzeń w roku.
Rada pełniła dwojaką funkcję, miała charakter złożony, z jednej strony – prowadziła działalność organizacyjną wewnątrz gildii, z drugiej – reprezentowała
Krakowską Kongregację Kupiecką na zewnątrz. Przykładowo w okresie sprawozdawczym 1926/1927 radcy zajmowali się m.in. sprawami skarbowymi, podatkowymi. Rzecznikiem skarbowym był Aleksander Adelman i Stanisław Porębski, w sprawach socjalnych i ubezpieczeń działał Stanisław Sierotwiński, przedstawicielem
w Kasie Chorych był Jan Kwiatkowski. Do rozwiązywania bieżących spraw Rada
delegowała poszczególne Komisje lub przekazywała je wyznaczonym radcom.
Znacznie zwiększała się liczba problemów, nad którymi pracowała organizacja,
a tym samym liczba utworzonych Komisji.
W 1927 roku działały cztery Komisje: egzaminacyjna, administracyjna, statutowa oraz nadbudowy domu przy ul. Wielopole 1122. 5 maja 1938 roku Rada
Kongregacji podjęła uchwałę o zwiększeniu liczby Komisji stałych, od tego czasu
działało ich 11 z następującymi przewodniczącymi:
1. Komisja zagadnień handlu wewnętrznego i ustawodawstwa gospodarczego
− Jan Kuhn,
2. Komisja organizacyjna − Leopold Jasiński,
3. Komisja kredytowa − Czesław Czarnecki,
4. Komisja do spraw oddziałów − Stanisław Sierotwiński,
5. Komisja opieki nad młodzieżą − Witold Truszkowski,
6. Komisja egzaminacyjna − Stanisław Sierotwiński,
7. Komisja towarzyska − Zbigniew Brzozowski,
8. Komisja statutowa − Adam Szarski,
9. Komisja dokształcająca − Andrzej Lankosz,
10. Komisja funduszu budowy „Domu Kupca”− Eugeniusz Jakubowski,
11. Komisja biblioteczna − Jan Kwiatkowski23.
Statut z 1923 roku wprowadzał jako nowość organizacyjną Koło Seniorów24.
Skład Koła tworzyli: Starszy i zasłużeni dla kupiectwa członkowie, których liczbę wyznaczało Walne Zgromadzenie. Obrady Koła zwoływał i przewodniczył im Starszy,
a w jego zastępstwie jeden z członków Koła wybrany przez nie do tego zadania.
Koło zwoływało zebrania na życzenie członków w ciągu 5 dni. Uchwały zapadały
20 21 Ibidem, s. 44−45.
APKr, AKK 6, Sprawozdanie z posiedzenia Rady za dzień 30 września 1923 r.
Sprawozdanie Generalnego Sekretarza Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej za rok 1927,
„Świat Kupiecki” 1928, nr 19, s. 351.
22 23 Sprawozdanie Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej za rok sprawozdawczy od 23 kwietnia 1938 do 23 kwietnia 1939, „Kupiec Polski” 1939, nr 7, s. 6.
24 K. Jelonkówna, Kongregacja Kupiecka ..., s. 120.
[118]
Iwona Kawalla
większością głosów, a w razie równej liczby głosów decyzję podejmował przewodniczący. Koło miało prawo opiniowania uchwał Rady dotyczących: zmiany statutu, kupna lub sprzedaży realności, kierowania wniosków na Walne Zgromadzenie, zgłaszania
protestu zawieszającego wykonywanie uchwały Rady na 14 dni. Dopiero powtórnie
przyjęta rezolucja uzyskiwała moc obowiązującą. Uprawomocnienie uchwał Koła
Seniorów było możliwe przy obecności 1/3 członków, ale nie mniej niż 325.
Kolejnym organem władz było Prezydium. Składało się ono ze Starszego,
dwóch podstarszych i skarbnika. Do zakresu działalności Prezydium należało czuwanie nad funkcjonowaniem biur organizacji, załatwianie spraw bieżących, które
nie wymagały uchwały Rady lub z powodu swej nagłości musiały być niezwłocznie
wykonane, mianowanie delegatów w sprawach doradczych, zwoływanie Walnego
Zgromadzenia, posiedzeń Rady. Prezydium czuwało nad przygotowaniem i przeprowadzeniem uchwał. Starszy lub podstarszy reprezentowali Kongregację na zewnątrz, wraz z sekretarzem i dwoma członkami Rady podpisywali wszystkie dokumenty zawierające zobowiązania prawne gildii. Pozostałe dokumenty podpisywał
urzędujący członek Prezydium i sekretarz generalny26.
Składy Prezydium w latach 1923–1938: 3 października 1923 roku wybrano:
Starszego Aleksandra Adelmana, podstarszych Stanisława Porębskiego, Leopolda
Macharskiego, skarbnika Karola Jarosza, sekretarza Rudolfa Radzyńskiego. W 1927
roku wybrano trzeciego podstarszego, został nim Eugeniusz Jakubowski. Skład
Prezydium nie zmienił się aż do roku sprawozdawczego 1930/1931, ustąpił wtedy
Starszy Aleksander Adelman, zastąpił go podstarszy Eugeniusz Jakubowski. Na stanowisko podstarszego wybrano Adama Szarskiego i Stanisława Rąba. W 1932 roku
Karola Jarosza jako skarbnika zastąpił Czesław Czarnecki, a sekretarzem generalnym obrano Adama Dobrowolskiego. Od 1935 roku Leopolda Macharskiego zastąpił
na stanowisku podstarszego Jan Kwiatkowski. W 1938 roku skład Prezydium prawie się nie zmienił, dołączył do niego Stanisław Sierotwiński27.
Członkowie Prezydium wsławili się energiczną i bezinteresowną pracą dla dobra handlu i kupiectwa polskiego, a przede wszystkim małopolskiego. Niezwykle
zasłużoną postacią był Aleksander Adelman, wieloletni Starszy, po I wojnie światowej inicjator zjednoczenia kupiectwa Małopolski Zachodniej pod zwierzchnictwem
Kongregacji. Jako prezes Stowarzyszenia Kupców i Młodzieży Handlowej, a jednocześnie gorliwy obrońca młodych i ambitnych kupców doprowadził do połączenia
wspomnianego Stowarzyszenia z gildią28. Był w latach dwudziestych senatorem województwa krakowskiego w Senacie Rzeczypospolitej Polskiej I kadencji29. Równie
zasłużoną osobą był Eugeniusz Jakubowski, Starszy od roku 1930, niezwykle prężny
działacz społeczny i gospodarczy. Dzięki niemu Kongregacja zajęła przodujące miejsce wśród zrzeszeń i sfer gospodarczych30. August Porębski był założycielem i wie25 26 Krakowski Rocznik..., s. 45.
Ibidem, s. 45−46.
Sprawozdania Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej z lat 1923−1939, „Kupiec Polski”,
„Świat Kupiecki”.
27 28 29 K. Jelonkówna, Kongregacja Kupiecka..., s. 119.
J. Bieniarzówna, J. Małecki, Dzieje Krakowa..., s. 213.
Ponowny wybór Eugeniusza Jakubowskiego Starszym Kongregacji Krakowskiej, „Kupiec
Polski” 1937, nr 9, s. 1.
30 Ożywienie działalności i rozbudowa struktur organizacyjnych...
[119]
loletnim twórcą „Kupca Polskiego”, jako prezes Stowarzyszenia Kupców i Młodzieży
Handlowej oraz jako radny miejski poświęcił się sprawom kupieckim i publicznym31.
Jednym z najgorliwszych działaczy był dr Rudolf Radzyński, wiceprezydent Miasta
Krakowa, sekretarz generalny gildii i odnowiciel jej potęgi32.
Przy organizacji działał Sąd polubowny, którego zadaniem było rozstrzyganie
sporów natury handlowej, dotyczących członków Kongregacji, jak również osób nie
należących do niej, ale ubiegających się o jej pomoc. Sąd polubowny konstytuował
się w myśl ustawy cywilnej obowiązującej w Polsce. Sąd honorowy rozstrzygał spory według swojej woli, gdyż nie był krępowany żadnymi prawidłami postępowania.
Od jego orzeczeń nie było odwołania. Do podjęcia decyzji w sporze zainteresowane
strony przedstawiały po 2 arbitrów, a następnie wybierano jednego superarbitra.
W przypadku sporu przy wyborze superarbitra, decyzję podejmował Starszy33.
Funkcje biura Kongregacji pełnił Sekretariat, działający pod nadzorem Prezydium
i według regulaminu określonego przez Radę34. Biuro poza pracami codziennymi
udzielało porad w sprawach podatków państwowych, gminnych, w sprawach ustawodawstwa handlowego, socjalnych, ubezpieczeń społecznych i w kwestiach organizacyjnych. Zajmowało się reorganizacją statutu, opracowywało regulamin sekcji
branżowych, pracowało nad schematem norm średniej dochodowości na podstawie
fachowych opinii branż zorganizowanych w Kongregacji. przygotowywało akcję wyborczą do Izby Przemysłowo-Handlowej w Krakowie, zajmowało się również sprawą
amnestii podatkowej. Pomagało przy uzyskaniu koncesji monopolowych i kredytów,
przy organizacji nowych placówek itd. Biuro pracowało bardzo intensywnie, np.
w 1927 roku udzieliło kilka tysięcy porad ustnych i ponad 2 tys. pisemnych. Na jego
czele stał płatny sekretarz, funkcję tę pełnił dr Rudolf Radzyński, a po jego ustąpieniu Adam Dobrowolski. W 1930 roku biuro Sekretariatu zostało zreorganizowane.
Pełniło teraz dyżur całodzienny, a nie – jak dotąd – dwugodzinny, dzięki czemu pracowało prężniej35.
Gildia pragnęła skutecznie walczyć o prawa dla kupców, protestować przeciw
spotykającej ich krzywdzie, pomagać w trudnych chwilach. Najlepszą metodą było
udzielenie pomocy kupcom poszczególnych branż, gdyż tylko w ten sposób można
było zapoznać się z ich istotnymi problemami. Nowy akt prawny dostosował się
do potrzeb zmieniających się czasów i wprowadził prawo członków do zakładania
w ramach organizacji sekcji branżowych. Funkcjonowały one według regulaminu
powstałego na bazie statutu zatwierdzonego przez Radę. Sekcje tworzyły integralną część Kongregacji, a Sekretariat generalny był organem wykonawczym. Sekcje
zajmowały się sprawami wyłącznie określonymi przez regulamin. Przewodniczący
poszczególnych sekcji mieli prawo uczestniczenia w pracach i zebraniach Rady
z głosem doradczym36.
31 32 33 34 Trzydzieści lat w służbie Kupiectwa Polskiego, „Kupiec Polski” 1937, nr 1, s. 3.
Ibidem.
Krakowski Rocznik..., s. 46−47.
Ibidem, s. 46.
Sprawozdania Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej z lat 1928−1931, „Świat Kupiecki”
1928, nr 24, s. 517; 1929, nr 17, s. 258; 1930, nr 14, s. 189; „Kupiec Polski” 1931, nr 19, s. 2−3.
35 36 Krakowski Rocznik..., s. 40.
[120]
Iwona Kawalla
Jako pierwsza powstała w 1928 roku sekcja spożywczo-kolonialna pod kierownictwem Leopolda Macharskiego i Juliana Bobrowskiego. Głównym jej celem
była dokładna kalkulacja i walka z wszelkimi objawami nieuczciwej konkurencji. Od
samego początku istnienia osiągała sukcesy, ponieważ cenniki kalkulowane przez
Kongregację były ściśle przestrzegane37. 6 marca 1929 roku powołano do życia sekcję kosmetyczną, przewodniczącym został Stanisław Sierotwiński. Sekcja wysyłała
memoriały do fabrykantów i przedstawicieli firm kosmetyczno-perfumeryjnych,
w których przedstawiono sytuację całej branży38.
Sekcja papiernicza, której przewodniczącym był Józef Fischer, organizowała
koła branżowe na prowincjach, aby w ten sposób zbliżyć się do wszystkich kupców.
Podstawowym problemem tej sekcji był brak standaryzacji wyrobów u hurtowników artykułów papierniczych oraz sprzedaż towarów po bardzo niskich cenach
przez kupców innych branż39.
Jesienią 1930 roku powstała sekcja cukiernicza, której głównym zadaniem było
uregulowanie godzin handlu w sklepach cukierniczych. Dwa lata później utworzono
sekcję fotograficzną Edwarda Grunhausena. 5 lutego 1935 roku ukonstytuowała się
sekcja futrzana. Przewodniczącym został radca Jan Jachimski. Zarząd wydawał periodyczne komunikaty dla członków, poruszając w nich aktualne problemy i przedstawiając stan rynku40.
Na terenie Krakowa i województwa krakowskiego branża gospodnio-szynkarska tworzyła stowarzyszenie pod nazwą Stowarzyszenie Przemysłu Restauracyjno-Hotelarskiego, obejmujące Żydów i chrześcijan. Jesienią 1936 roku odłam krakowski pod kierownictwem Franciszka Międzika, nie widząc celowości i dalszej możliwości pracy, postanowił wstąpić do Kongregacji. W tym też roku wybrano zarząd.
Głównym celem było unarodowienie Centrali, tzn. przekształcenie jej w chrześcijańską, czysto polską, a następnie – po skonsolidowaniu w swym łonie wszystkich restauratorów chrześcijańskich na terenie Krakowa – zjednoczenie ich w Małopolsce41.
W grudniu 1936 roku utworzono sekcję kupców mięsnych, która zainteresowana
była przede wszystkim wykonywaniem ustawy o uboju rytualnym. Niestety gminy
żydowskie nie stosowały się do niej42.
W roku 1938 liczba sekcji branżowych wzrosła do ośmiu:
1. Sekcja cukierniczo-owocowa – Leopold Macharski,
2. Sekcja futrzana – Eugeniusz Jakubowski,
3. Sekcja kosmetyczna – Stanisław Sierotwiński,
4. Sekcja kolonialno-spożywcza – Leopold Macharski,
37 Ze sprawozdania Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej, cz. II, „Świat Kupiecki” 1929,
nr 18, s. 280.
38 39 Sprawozdanie Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej, „Świat Kupiecki” 1930, nr 13, s. 175.
Ze sprawozdania..., „Świat Kupiecki” 1929, nr 18, s. 280.
Sprawozdanie Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej w Krakowie za rok sprawozdawczy
15 IV 1934−28 IV 1935, „Kupiec Polski” 1935, nr 8, s. 6.
40 41 Sprawozdanie Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej w Krakowie za rok sprawozdawczy
26 IV 1936−11 IV 1937, „Kupiec Polski” 1937, nr 7, s. 13.
42 Ibidem.
Ożywienie działalności i rozbudowa struktur organizacyjnych...
[121]
5. Sekcja mięsna – Tadeusz Zydroń,
6. Sekcja papiernicza – Stanisław Rąb,
7. Sekcja restauracyjna – Juliusz Zaleski,
8. Sekcja włókiennicza – Witold Truszkowski43.
W 1938 roku powołano do życia Hurtownię Kupców Polskich – Spółdzielnia
z o.o. w Krakowie, pierwszą chrześcijańską spółdzielnię w mieście. Zadaniem jej
było uniezależnienie polskiego detalisty od hurtowników żydowskich, jak również
ustabilizowanie cen na rynku handlowym na poziomie uczciwej kalkulacji44.
W tym też roku powstała sekcja Ajentów Handlowych i Kupców Handlu
Zagranicznego, której głównym zadaniem było unarodowienie tego działu handlu,
co było możliwe wyłącznie poprzez podjęcie planowej i zorganizowanej obrony
polskich importerów i eksporterów. Miała ona zapewnić swoim członkom należytą
obsługę informacyjną w dziedzinie handlu zagranicznego45.
W myśl założeń statutowych z 1923 roku bardzo ważnym i istotnym zadaniem
gildii była praca organizacyjna, umacnianie założonych placówek oraz rozbudowa nowych oddziałów. Sekcje zamiejscowe tworzyły integralną część Kongregacji,
a sekretariat generalny był organem wykonawczym. Rada określiła regulamin sekcji, oparty na statucie gildii. Przewodniczący mieli prawo uczestnictwa w pracach
i zebraniach Rady z głosem doradczym. Sekcja zamiejscowa mogła powstać w miejscowości zamieszkałej przez co najmniej dziesięciu członków Kongregacji. Na swoje
potrzeby otrzymywała od Rady maksymalnie połowę uiszczonych przez członków
składek rocznych46. Do końca 1925 roku utworzono dziesięć oddziałów w Bochni
− prezes Józef Michnik; Kalwarii − Józef Nowak; Krynicy − Michał Rożankowski;
Mielcu − Zygmunt Kaysiewicz; Nowym Targu – Adam Zapiórkowski; Tarnowie −
J. Ciechulski; Wadowicach − Teofil Kluk; Zakopanem − Franciszek Kosiński; Zatorze
− Józef Medwecki; Żywcu − Zygmunt Rotter47.
Wiele oddziałów pracowało aktywnie, ale u niektórych członków można było
zauważyć apatię, która zniechęcała zarząd do pracy. Ciężkie czasy wręcz nakazywały skupienie się w silne i zwarte ramy organizacyjne, a wielu kupców Małopolski
Zachodniej nadal znajdowało się poza nimi – zadaniem Kongregacji było więc zrzeszenie ich. Rada gildii, dążąc do zacieśnienia kontaktów z prowincją, postanowiła
wizytować filie. Z czasem samodzielność oddziałów wzrastała i zazębiała się współpraca z Centralą. W 1929 roku utworzono trzy nowe oddziały – w Brzeszczach,
Jaśle i Poroninie. Poza pracą informacyjną oddziały prowadziły również działalność
interwencyjną u władz państwowych i samorządowych, pomagając np. ustalać lokalne przepisy. W roku sprawozdawczym 1935/1936 zanotowano silne ożywienie
działalności organizacyjnej kupiectwa prowincjonalnego, znajdujące wyraz w tworzeniu się nowych placówek w Andrychowie, Jaworznie, Rabce oraz reorganizacji
istniejących – w Krynicy, Łańcucie, Wadowicach i Jaśle. W kolejnym roku ogólna liczba oddziałów wzrosła do dziewiętnastu, gdyż założono pięć nowych: w Limanowej,
43 44 45 46 47 Sprawozdanie..., „Kupiec Polski” 1939, nr 7, s. 5.
Ibidem, s. 16.
Ibidem, s. 17.
Krakowski Rocznik..., s. 40.
Ibidem, s. 33.
[122]
Iwona Kawalla
Przeworsku, Mszanie Dolnej, Suchej–Makowie Podhalańskim, Wieliczce. Oddziały
przykładały się do prowadzenia dokształcających kursów kupieckich, Spółdzielni
Wspólnych Zakupów i kas bezprocentowych. Zainteresowanie kupców lokalnych
budziły również sprawy podatkowe oraz kredytowe.
Kongregacja zdawała sobie sprawę, że członkowie będą odczuwali dobre strony przynależności do niej, jeśli poradnictwo indywidualne i praca informacyjna będą
stały na wysokim poziomie, co było możliwe przy stałej, płatnej pracy sekretariatu.
Tylko trzy placówki posiadały sekretarzy (w Jaworznie, Przeworsku i Tarnowie).
W innych pełnili tę funkcję wyznaczeni członkowie. Odpowiednio urządzony lokal
organizacyjny i biuro posiadało sześć placówek: Chrzanów, Jaworzno, Przeworsk,
Tarnów, Trzebinia, Wieliczka i Żywiec. W pozostałych biuro mieściło się w mieszkaniu prezesa48.
Na posiedzeniu 5 marca 1937 roku Rada podjęła decyzję o reorganizacji gildii w myśl nowej ustawy o prawie przemysłowym. Przesłankami takiej decyzji był
brak jednolitej struktury organizacyjnej kupiectwa polskiego, a także niedoskonałości prawa o stowarzyszeniach, gdyż według niego nie wszystkie placówki mogły
sprostać swoim zadaniom. Wszystkie organizacje i zrzeszenia należące do Rady
Naczelnej Zrzeszeń Kupiectwa Polskiego były zmuszone do rozbudowy i przebudowy swego ustroju w myśl ustawy o prawie przemysłowym z 10 marca 1937 roku.
W każdym mieście miała powstać komórka organizacyjna. Przebudowę przeprowadzono przez ujednolicenie dzielnicowo rozbudowanego systemu organizacji.
Najmniejsze komórki miały w przyszłości stać się samodzielnymi zrzeszeniami
posiadającymi odrębną osobowość prawną. Reorganizacji dokonywano na podstawie statutu zatwierdzonego przez Radę Naczelną Związku Kupiectwa Polskiego
w Warszawie lub wzorcowego statutu ustalonego przez Zjazd Delegatów oddziałów
z dnia 27 lutego 1938 roku49.
Zmiany ustawy wg wzoru Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej50 dokonały oddziały w Andrychowie, Jaworznie, Kalwarii, Kętach, Nowym Targu, Skawinie, Żywcu,
a reorganizacji według wzorca Rady Naczelnej sekcje w Bochni, Brzeszczach, Bieczu,
Gorlicach, Grybowie, Krynicy, Limanowej, Łańcucie, Myślenicach, Nowym Sączu,
Rabce, Sanoku, Suchej, Tarnowie, Trzebini, Wieliczce i Rzeszowie. Do kwietnia 1939
roku reorganizacji nie przeprowadziły oddziały: Chrzanów, Dębica, Jasło, Krosno,
Przeworsk, Wadowice. Przekształceniem nie były objęte oddziały w Jordanowie,
Leżajsku, Mszanie i Zawoi, gdyż nie miały warunków do usamodzielnienia się.
Po zorganizowaniu poszczególnych Zrzeszeń, Rada gildii podjęła decyzję
o przejściu do kolejnego etapu przebudowy struktur organizacyjnych. Rada opracowała i uchwaliła statut Związku Chrześcijańskich Zrzeszeń Kupieckich Okręgu
Izby Przemysłowo-Handlowej w Krakowie, opracowano go na podstawie Statutu
Związku Wojewódzkiego przygotowanego przez Komisję Statutową Rady Naczelnej
Związku Kupiectwa Polskiego.
48 Sprawozdania Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej z lat 1928−1936, „Kupiec Polski”,
„Świat Kupiecki”.
49 Sprawozdanie..., „Kupiec Polski” 1937, nr 7, s. 4−5.
Wzór Kongregacji w większej mierze dostosowany był do regionalnych zwyczajów organizacyjnych i uwzględniał specyficzne postulaty kupiectwa małopolskiego. Sprawozdanie...,
„Kupiec Polski” 1937, nr 7, s. 7.
50 Ożywienie działalności i rozbudowa struktur organizacyjnych...
[123]
Terenem działalności Związku było województwo krakowskie oraz powiaty województwa lwowskiego: Brzozów, Kolbuszowa, Krosno, Łańcut, Przeworsk,
Rzeszów, Nisko i Tarnobrzeg. Siedziba mieściła się w Krakowie. Zadania Związku
były podobne do celów Kongregacji. Władzę Związku tworzyły: Zarząd, Walne
Zebranie, Rada, Prezydium oraz Komisja Rewizyjna.
Zarząd był organem wykonawczym powołanym przez Radę Delegatów. Miał
koordynować prace zrzeszeń w zakresie całokształtu zagadnień handlowych, nadając im cech jednolitości. W jego skład wchodzili prezes, 3 wiceprezesów, skarbnik
oraz 4 członków. Kadencja trwała 3 lata. Istniała możliwość powołania maksymalnie 3 osób z głosem doradczym.
Walne Zebranie miało zbliżony zakres działania do zakresu wcześniejszego
Walnego Zgromadzenia, ponadto Zebranie zatwierdzało sprawozdania Zarządu
i Komisji Rewizyjnej, udzielało absolutorium Radzie, wybierało radców i ich 3 zastępców, członków Komisji Rewizyjnej i ich zastępców, ponadto członków Rady
Izby Przemysłowo-Handlowej51.
Rada była organem stanowiącym52. Składała się z 18 radców, wybieranych
przez Walne Zebranie na 3-letnią kadencję. W posiedzeniach Rady mogli brać
udział zastępcy członków Rady, delegaci oddziałów zamiejscowych, przedstawiciele kół branżowych, przewodniczący Komisji Rewizyjnych oraz dyrektor Biura
Kongregacji53.
Związek na podstawie uchwały Zjazdu Rady Delegatów powoływał do życia
Rady branżowe, w skład których wchodziły koła i samoistne zrzeszenia branżowe,
będące członkami Związku. Rady branżowe działały na podstawie regulaminu zatwierdzonego przez Zjazd Rady Delegatów54.
Nowością było wprowadzenie podziału na członków: zwyczajnych, nadzwyczajnych i honorowych. „Członkiem zwyczajnym była pełnoletnia osoba fizyczna,
posiadająca obywatelstwo polskie, spółka handlowa, spółdzielnia, oraz każda osoba prawna prowadząca samoistnie i zawodowo jeden z przemysłów określonych
w obowiązującym prawie przemysłowym, pod warunkiem posiadania zakładu handlowego. Członkiem mógł być tylko chrześcijanin lub firma chrześcijańska”55.
Członkiem nadzwyczajnym była osoba prowadząca samoistne przedsiębiorstwo przemysłowe lub wykazała się wybitnymi zasługami dla rozwoju Związku56.
Zwykli kupcy nie zajmowali się sprawami prawno-organizacyjnymi; głównym ich problemem był brak sieci hurtowni chrześcijańskich i krótkowzroczna
polityka przemysłowa, przejawiająca się częstymi zmianami prawa oraz wysokimi
podatkami.
Coraz większą żywotność wykazywały kasy bezprocentowe. Kwestią szkolnictwa i kursów zajmowały się: Andrychów, Bochnia, Grybów, Jasło, Jaworzno, Łańcut,
51 52 53 54 Sprawozdanie..., „Kupiec Polski” 1939, nr 8, s. 15.
Ibidem, s. 13.
Ibidem, s. 15.
Ibidem, s. 14.
Za firmę chrześcijańską uważano taką, której kapitał zakładowy znajdował się wyłącznie w rękach Polaków – chrześcijan. Sprawozdanie..., „Kupiec Polski” 1939, nr 8, s. 14.
55 56 Sprawozdanie Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej w Krakowie za rok sprawozdawczy
11 IV 1937−24 IV 1938, „Kupiec Polski” 1938, nr 7, s. 9.
[124]
Iwona Kawalla
Nowy Sącz, Przeworsk. W Suchej założono gimnazjum kupieckie, lecz nie spotkało
się ono z wielkim zainteresowaniem57.
W roku sprawozdawczym 1938/1939 łączna liczba placówek wynosiła 38,
gdyż powstały placówki w Bieczu i Brzesku58. Szybki rozwój Centralnego Okręgu
Przemysłowego, a co za tym idzie pojawienie się warunków inwestycyjnych, pozwoliło na rozwój powiatów pozostających na wręcz prymitywnym poziomie.
Doprowadziło to jednocześnie do powstawania licznych oddziałów i przesunięcia
wpływów Kongregacji na wschód59. Gildia miała nadzieję, że w okresie decentralizacji wywołanej przystosowaniem się do nowej struktury organizacyjnej, oddziały staną się istotną reprezentacją Centrali. Jako ostatnie miały powstać oddziały
w Tarnobrzegu i Rudniku. Po ich założeniu liczba ośrodków miała wynieść 40, niestety wybuch wojny pokrzyżował te plany60.
Tab. 2. Oddziały zamiejscowe Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej w 1939 roku
Lp.
57 58 59 60 Nazwa oddziału
Rok założenia
Prezes
Liczba członków
1
Andrychów
1936
Tadeusz Szczerski
2
Bochnia
1937
Mieczysław Szneider
67
3
Brzeszcze
1938
Jan Siuta
41
4
Biecz
1938
Witold Fusek
31
5
Brzesko
1938
Marian Geratowski
157
6
Chrzanów
1919
Marian Kantor
236
7
Dębica
1937
Franciszek Augustyn
66
8
Gorlice
1937
Franciszek Boczek
59
9
Grybów
1937
Władysław Wilga
55
10
Jasło
1932
Andrzej Karpiński
48
11
Jaworzno
1936
Ludwik Bazarnicki
169
104
12
Jordanów
1937
Mieczysław Wawrzyński
40
13
Krosno
1938
Józef Szubra
68
14
Kalwaria
1937
Jan Galas
15
Kęty
1937
Zdzisław Zajączek
16
Krynica
1926
Stanisław Kmietowicz
42
17
Limanowa
1927
Tomasz Bieda
48
18
Łańcut - Leżajsk
1935
Aleksander Chmiel
93
19
Mszana Dolna
1937
Andrzej Pachołek
40
20
Mielec
1937
Stanisław Weryński
62
21
Myślenice
1937
Franciszek Nowakowski
41
Ibidem.
Sprawozdanie..., „Kupiec Polski” 1939, nr 7, s. 11.
55
100
COP potrzebuje silnych placówek gospodarczych, „Kupiec Polski” 1939, nr 4, s. 4.
Sprawozdanie..., „Kupiec Polski” 1939, nr 7, s. 11.
Ożywienie działalności i rozbudowa struktur organizacyjnych...
[125]
22
Nowy Sącz
1926
Jan Gruber
76
23
Nowy Targ
1920
Adam Zapiórkowski
43
24
Przeworsk
1936
Władysław Pretorius
94
25
Rzeszów
1938
W. Uzarski
52
26
Rabka Zdrój
1936
Witold Żebracki
53
27
Stalowa Wola
1939
Antoni Migielski
40
28
Sanok
1937
Jan Hrabar
62
29
1937
Sebastian Wiśniewski
45
1937
Tomasz Duda
55
31
Szczawnica
Sucha–Maków
Podhalański
Skawina
1932
Franciszek Janik
32
Tarnów
1922
Kazimierz Sokulski
140
30
31
33
Trzebinia
1936
Antoni Kościółek
81
34
Wadowice
1936
Józef Jeremkiewicz
34
35
Wieliczka
1937
Teodor Sapiński
47
36
Zawoja
1937
Wincenty Sitarz
17
37
Żywiec
1925
Rudolf Kaiser
85
38
Zakopane
1931
Antoni Krzyżak
142
Źródło: Sprawozdanie Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej za rok sprawozdawczy od 23 kwietnia
1938 do 23 kwietnia 1939, „Kupiec Polski” 1939, nr 8, s. 7−10
W miarę zmieniającego się ustawodawstwa przemysłowego, przeobrażeń gospodarczych, a co za tym idzie potrzeb kupiectwa oraz kierując się celami statutowymi, m.in. współpracą z władzami i instytucjami państwowymi, gildia decydowała
się na ewolucję zapisów statutowych61. Nastąpiły one wraz z wejściem Kongregacji
do Rady Naczelnej Zrzeszeń Kupiectwa Polskiego w czerwcu 1925 roku. Rada obejmowała całą Rzeczpospolitą, jej celem była działalność nadzorcza i solidarna reprezentacja wobec władz politycznych62.
Po wejściu w życie w grudniu 1927 roku nowej ustawy o prawie przemysłowym,
„porzucającej przymus [...] i wprowadzającej całkowitą swobodę w organizowaniu
Korporacji i Związków Kupieckich”, ponadto zwalniającej z przedstawienia dowodu
uzdolnienia63, przed Kongregacją stanęła kwestia czy zorganizować swój ustrój na
podstawie wspomnianej ustawy i przeistoczyć się w stowarzyszenie przemysłowe
o charakterze prawno-publicznym czy pozostać wolnym stowarzyszeniem pozbawionym przywilejów ze strony państwa, ale tym samym nie podlegać naciskom
władz przemysłowych. Początkowo władze gildii podjęły uchwałę, aby zorganizować się zgodnie z Rozporządzeniem Prezydenta Rzeczpospolitej o prawie przemysłowym. Kongregacja i jej oddziały przygotowały odpowiednie zmiany statutu, ale
ostatecznie zrezygnowały z przekształcenia i dokonały reasumpcji wcześniejszych
61 62 K. Jelonkówna, Kongregacja Kupiecka ..., s. 120.
Ibidem.
Rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej z 7 VI 1927 r. – Prawo przemysłowe
(Dz. U. z 15 IV 1927, nr 53, poz. 468).
63 [126]
Iwona Kawalla
uchwał, gdyż groziło to utratą niezależności i swobody działania, które posiadała
jako wolne stowarzyszenie oparte na przepisach austriackiej ustawy o stowarzyszeniach. Przeistoczenie się organizacji i jej oddziałów w korporacje przemysłowe
mogło przyczynić się do daleko idącej ingerencji władz64.
29 kwietnia 1928 roku uchwałą Zgromadzenia dokonano niewielkich zmian
w statucie organizacji65. Ponadto 10 kwietnia 1932 roku Walne Zgromadzenie
uchwaliło zmiany dotyczące przede wszystkim nałożenia na członków Rady obowiązku uczestnictwa w jej pracach pod groźbą utraty mandatu oraz wprowadzające
instytucje zastępców członków Rady66.
Chcąc zapewnić stałą i szybką pomoc swoim członkom, gildia utworzyła stały sąd polubowny, gdyż procesy cywilne bardzo często ciągnęły się latami, a zaletą
omawianego sądu była szybkość postępowania, ponadto nie był on związany przepisami procedury cywilnej, starał się również „życiowo” ujmować sprawy kupców.
2 kwietnia 1933 roku Walne Zgromadzenie powzięło decyzję o zatwierdzeniu zmian
w statucie67.
Omawiane ewolucje statutu przeprowadzone na Walnych Zgromadzeniach
we wspomnianych latach zostały zatwierdzone decyzją Urzędu Wojewódzkiego
w Krakowie, 20 lutego 1934 roku, w myśl której Kongregacja jako „Stowarzyszenie
Rejestrowe” zachowało osobowość prawną oraz prawo zakładania oddziałów, podlegając „Prawu o Stowarzyszeniach”68.
Ostateczne przemiany ustrojowe dokonały się w latach 1937–1939 zgodnie
z ustawą z 10 marca 1937 roku69. Przebudowa struktury organizacyjnej gildii doprowadziła do zmiany statutu, gdyż wcześniejszy, oparty na prawie o stowarzyszeniach,
musiał być dostosowany do wyżej wspomnianego prawa przemysłowego. Nowy akt
prawny został zatwierdzony przez Nadzwyczajne Walne Zgromadzenie 26 lutego
1939 roku, a 18 marca 1939 roku przedłożono go do zatwierdzenia Ministrowi
Przemysłu i Handlu. Prawo przemysłowe nakładało na Kongregacje poważniejsze
niż dotąd obowiązki i zwiększało odpowiedzialność w stosunku do Władz. Dodano
zapis, iż gildia dąży do „unarodowienia handlu, przemysłu i rzemiosła polskiego”.
Kongregacja stała się „ekskluzywną” chrześcijańską korporacją.
Dzięki ciężkiej, żmudnej pracy Kongregacja dokonała przebudowy życia organizacyjnego, likwidując niezdrową mozaikę zrzeszeń polskiego kupiectwa, konsolidując go, nadając mu charakter jednolity, umożliwiający sprawne działanie70.
64 Ze sprawozdania Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej za rok 1928, „Świat Kupiecki”
1929, nr 17, s. 259.
65 Z Walnego Zgromadzenia Kongregacji Kupieckiej w Krakowie, cz. I, „Świat Kupiecki”
1929, nr 23, s. 369-370.
66 Sprawozdanie..., „Kupiec Polski” 1932, nr 7, s. 7; Sprawozdanie z Walnego Zgromadzenia
Kongregacji Kupieckiej w Krakowie, „Kupiec Polski” 1932, nr 10, s. 7−8.
67 Z Walnego Zgromadzenia Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej w dniu 2-go kwietnia
1933, „Kupiec Polski” 1933, nr 11, s. 8.
Sprawozdanie krakowskiej Kongregacji Kupieckiej w Krakowie za rok sprawozdawczy
2 IV 1933–15 IV 1934, „Kupiec Polski” 1934, nr 7, s. 7.
68 69 70 Sprawozdanie..., „Kupiec Polski” 1937, nr 7, s. 4−5.
Sprawozdanie..., „Kupiec Polski” 1939, nr 8, s. 16.
Ożywienie działalności i rozbudowa struktur organizacyjnych...
[127]
Trudno dziś stwierdzić, jak kształtowałyby się jej losy, gdyby nie wybuch II wojny
światowej, który przerwał funkcjonowanie Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej aż
do 1 lutego 1945 roku71.
Increase in the activity and development of organizational structures
of the Krakow Merchant Congregation in years 1923–1939
Abstract
Regaining independence by Poland was the moment of reviving the Krakow Merchant
Congregation, which thus began to care actively for the interests of the merchantry. To ensure
advantageous conditions for the development of commerce, new directions of activity of the
organization had to be indicated, basing on the legal regulations. The 1923 statute regulated
the functioning of the guild, determined its range of activity and goals, as well as means to
achieve them. It listed the laws and duties of members, as well as the principles of obtaining
and losing the membership. It assigned the authorities and the range of their activity. It also
determined the methods of solving disagreements between merchants, and between apprentices. It specified the ownership matters and money management even in case of dissolving
the organization. The Congregation valued most highly its members, defended them against
the authorities, attended them in obtaining concessions, and tried to improve their situation. Branch sections were created in order to understand better the problems of particular
merchants, and to work more efficiently. It is also remarkable how organizational work was
conducted, e.g. setting up and strengthening provincial departments, which involved tedious
reorganization and adaptation to the changing law, especially in the last period of activity of
the Congregation. The results of its work were a sign of its energetic and dynamic development, and it was becoming more powerful every year.
71 K. Jelonkówna, Kongregacja Kupiecka..., s. 120−121.
Folia 66
Annales Universitatis Paedagogicae Cracoviensis
Studia Historica VIII (2009)
Mariusz Wojciech Majewski
Poszukiwania złóż ropy naftowej i gazu w Polsce (1919–1939)
Wynalezione przez drohobyckiego urzędnika A. Schneidera, a następnie zmodyfikowane i upowszechnione przez lwowskich prowizorów: Ignacego Łukasiewicza
i Jana Zeha, metody destylacji oleju ziemnego wykorzystywano początkowo do produkcji nafty służącej do oświetlania pomieszczeń, rzadziej placów i ulic, oraz do
wyrobu parafiny, smarów i wazeliny. Dynamiczny rozwój nowych branż przemysłu
chemicznego nastał dopiero po wynalezieniu silników spalinowych napędzanych
benzynami, a nieco później – silników wysokoprężnych na olej gazowy i ich zastosowaniu w pojazdach mechanicznych. W ubogiej wówczas Galicji duży popyt na ropę,
a co za tym idzie możliwości szybkiego wzbogacenia się spowodowały gorączkowe poszukiwanie złóż. Statystykę wydobycia surowca prowadzono od 1880 roku.
Do wybuchu I wojny światowej ze złóż galicyjskich pozyskano łącznie 18 150 101 t
oleju skalnego. Największy poziom produkcja osiągnęła w 1909 r. – 2 076 740 t.
W ciągu następnych trzech lat, gdy doszło do zawodnienia horyzontów roponośnych w Tustanowicach, nastąpił spadek wydobycia do 1 187 007 t. Drastyczny spadek ciśnienia w złożach, duże koszty nowych wierceń oraz brak nowych technologii
pozwalających na dokonywanie głębokich odwiertów uniemożliwiały, w okresie
poprzedzającym konflikt zbrojny pomiędzy państwami centralnymi oraz ententy,
wyrównanie rekordowego wyniku z 1909 roku1.
1 W 1877 r. powstało Krajowe Towarzystwo Naftowe zrzeszające producentów paliw.
Funkcję prezesa powierzono początkowo Williamowi Mac Garveyowi, a od 1879 r., z krótkimi
przerwami, do wybuchu działań wojennych zadania te wypełniał August Korczak Gorayski.
Z inicjatywy towarzystwa uchwalona została w 1884 r. ustawa naftowa, która regulowała
ogół przepisów górniczych dla kopalnictwa naftowego. Nowelizację przepisów podjęto już
w 1908 r. Uchwalona została wówczas krajowa ustawa naftowa, która już w czasie niepodległego państwa polskiego była podstawowym dokumentem regulującym prawodawstwo
w tej dziedzinie, w tym przede wszystkim obowiązek pozyskiwania koncesji oraz stosownych
zezwoleń władz państwowych na magazynowanie oraz tłoczenie ropy i jej przetworów. Nie
mniejsze znaczenie dla dalszego funkcjonowania przemysłu naftowego miały inne działania
zainicjowane przez towarzystwo, m.in.: powstanie Szkoły Wiertniczej w Borysławiu oraz
Krajowej Stacji Doświadczalnej. Podstawowe funkcje tej ostatniej były dość rozległe – od
problemów transportu surowca, badań składu węglowodorów ciekłych i gazowych, do kwestii związanych z magazynowaniem, sprzedażą rur i narzędzi wiertniczych. Bezpośrednio
z gremiów Krajowego Towarzystwa Naftowego narodził się Krajowy Związek Producentów
[130]
Mariusz Wojciech Majewski
Dwukrotna okupacja wschodniej Galicji przez wojska rosyjskie spowodowała
rozliczne trudności przy wydobyciu oleju skalnego. Wycofująca się z zagłębia borysławsko-tustanowickiego armia rosyjska dokonała celowych podpaleń ponad 300
szybów naftowych, inne zaś trwale uszkodzono. Do 1918 roku pozostawały one
w stanie nieczynnym, zagrażając także tym, które przetrwały rosyjskie barbarzyństwa. Po wkroczeniu najpierw wojsk austriackich, a następnie niemieckich – kopalnie zostały zmilitaryzowane. Dzięki poparciu rządów w Wiedniu i Berlinie częściowo naprawiono szkody oraz przystąpiono do prac wydobywczych. Po przejściowym
spadku produkcji w 1915 r., kiedy wydobyto zaledwie 676 940 t, już w kolejnym
okresie udało się pozyskać 910 900 t. Spadek jednak nakładów inwestycyjnych,
w latach 1917–1918, musiał doprowadzić do zmniejszenia wydobycia – w 1917
roku do poziomu 849 730 t, w 1918 do zaledwie 777 640 t. Eksploatacją złóż galicyjskich w trakcie wojny parały się następujące wiedeńskie firmy o kapitałach
niemiecko-austriackich: Austro-Romana Gesellschaft für Petroleum Industrie
(6 360 000 koron), Gomonti Galitz Erdöl-Montangesellschaft (1 000 000), Gloria
Oester Bruttogesellschaft (1 000 000), Huczko Naphta-Productionsgesell w Wiedniu
(1 300 000), Jupiter Rohölbergbaugesellschaft (1 000 000), Goa Rohölwgewinnungs
Und Velverings (5 000 000), Ropienka Naphta – Bergbau (820 000), Thalios
Erdölwerke (1 000 000), Poellcer Ottakar (1 000 000), Tustanowitz-Boryslawer
Rohölexpoxploat (2 500 000), Libusza Naphtagesellschaft (1 000 000). Pozostałe
sześć przedsiębiorstw dysponowało kapitałem poniżej jednego miliona koron i nie
przejawiało dużej aktywności2.
Przebieg działań na różnych teatrach I wojny światowej potwierdził znaczenie ropy naftowej jako podstawowego surowca, do którego dostęp lub posiadanie
którego stymulowało rozwój innych branż gospodarki. Rozwój głównie przemysłu
chemicznego warunkował z kolei poziom życia społeczeństw i narodów w całym
okresie międzywojnia. Prym wśród producentów i przetwórców oleju skalnego
wiodły na kontynencie europejskim: Wielka Brytania, Francja, Włochy, Rumunia
i ZSSR. Poza tą grupą osobne działania na kontynentach amerykańskich podejmowały Stany Zjednoczone. Republika Weimarska, deprymowana postanowieniami
traktatu wersalskiego, zmuszona została do pozbycia się zdobyczy w galicyjskim
przemyśle naftowym pozyskanych przed i w trakcie I wojny. Sytuacja rodzimego
przemysłu naftowego była równie skomplikowana, albowiem źródła finansowania, rafinacji i nadzoru technologicznego pozostały w Wiedniu i mniejszym stopniu
w Berlinie. Ponadto dotychczasowe rynki zbytu istniejące w obrębie monarchii austriacko-węgierskiej znalazły się poza granicami Polski. Jednocześnie nowe terytoria, byłych zaborów rosyjskiego i niemieckiego, nie stały się zrazu dużym terenem
Ropy. Organizacji tej udało się dokonać koncentracji wszystkich rodzimych producentów
i rafinerów ropy. Miała ona swych przedstawicieli w parlamencie wiedeńskim, Krajowym
Sejmie Galicyjskim, Państwowej Radzie Przemysłowej i Międzynarodowej Komisji Naftowej.
Szerzej na ten temat: J. Mokry, M. Rosenberg, Ankieta w sprawie kodyfikacji polskiego prawa
naftowego, Warszawa 1925, s. 9–12; S. Ungler, Obecny stan polskiego przemysłu naftowego,
„Przegląd Gospodarczy” 1925, s. 332–335; S. Bartoszewicz, Wspomnienia z przemysłu naftowego 1897–1930, Lwów 1934, s. 3–6; F. Wachtel, Ankieta naftowa, Lwów 1933, s. 15–16.
M. Rosenberg, Kopalnictwo i przemysł naftowy w Polsce, „Dwutygodnik Naftowy”
1925, nr 31, s. 11–13; A. Kielski, Polska polityka naftowa, „Przewodnik Przemysłu
i Handlu Polskiego” 1929, s. 330–331.
2 Poszukiwania złóż ropy naftowej i gazu w Polsce (1919–1939)
[131]
zbytu, ponieważ brakowało tam odpowiedniej organizacji zarówno w sprzedaży
hurtowej, jak też detalicznej3.
Pomimo trudności i kontrowersji polsko-ukraińskich nieomalże po ustaniu
działań wojennych doszło do wznowienia produkcji. Większość powstałych wówczas spółek z ograniczoną odpowiedzialnością reprezentowała stosunkowo mały
kapitał, głównie krajowy pochodzący z Galicji. Najważniejsi posiadacze pakietów
większościowych przedwojennych przedsiębiorstw, które nie utraciły koncesji, jak
też terenów roponośnych pozostawali poza granicami Polski: we Francji, Wielkiej
Brytanii, USA, Austrii, Holandii, Belgii, Szwajcarii i innych. Obcy mocodawcy nie
spieszyli się do swych przedsiębiorstw. Dopiero po ustaniu działań wojennych
z Rosją Sowiecką można zaobserwować wzmożone zainteresowanie polami naftowymi w Galicji. Trendom tym sprzyjała polityka rządu polskiego, który zniósł zaprowadzony w trakcie wojny sekwestr ropy, uwolnił ceny surowców, a także wprowadził ulgi celne na przyrządy i materiały wiertnicze4. Ilość prowadzonych wówczas
odwiertów uległa gwałtownemu przyrostowi. O ile bowiem w 1920 r. odwiercono
we wszystkich kopalniach nafty w Polsce 59 205 m, o tyle w kolejnym okresie już
66 811 m, a po ostatecznym ustabilizowaniu granic państwa 89 350 m5.
Bezpośredni wpływ na rozproszenie udziałów w polskim przemyśle naftowym
miała sytuacja w Austrii. Banki wiedeńskie, pozbawione możliwości finansowych
powodowanych procesami inflacyjnymi korony i w efekcie kryzysem walutowym,
Wśród największych przedsiębiorstw, w monarchii austriacko-węgierskiej, trudniących się na terenie Galicji wydobyciem oraz przetwórstwem ropy w 1913 r. należy wymienić (w nawiasie podano kapitały, którymi rozporządzały te przedsiębiorstwa w koronach austriackich): Vacuum Oil Company Aktiengesellschaft z siedzibą w Budapeszcie (20
mln), Galicyjskie Karpackie Akcyjne Towarzystwo Naftowe (początkowo Bergheim i Mac
Garvey) w Glinniku Mariampolskim (16 mln), Aktiengesellschaft für Mineralölindustrie,
vormals D. Fanto w Wiedniu (16 mln), Galizische Nafta A.G. Galicia w Drohobyczu (12
mln), Petroleum – Licht und Kraftgesellschaft m.b.H. w Wiedniu (12 mln), Schodnica A.G.
für Petroleum Schodnica w Wiedniu (10 mln), Austria Petroleum A.G. w Wiedniu (10 mln),
Mineralölraffinerie A.G. w Budapeszcie (8,8 mln), Spółka Akcyjna dla Przemysłu Naftowego
Trzebinia w Krakowie (6 mln), Galizische Nafta-Berbau A.G. w Wiedniu (6 mln), Petrolea
Aktiengesellschaft für Mineralölindustrie A.G. w Wiedniu (5 mln). Wśród przedsiębiorstw
austriacko-niemieckich dysponujących kapitałem w wysokości do 1 mln koron należy
wymienić: Equivalent Petrols z siedzibą w Wiedniu, Angela Naphta w Wiedniu, Fredrich
Rohölwerke w Drohobyczu, Oesterricht Niederlansung der Gleiwizer Naphta Productions
również w Drohobyczu, Ostgalizische Petroleum, Flüssige Brenstoffe, Mertens W. Co
w Wiedniu, Dr Stefan Freund, Ungariche Naphta Industrie w Budapeszcie i inne. Sprawozdania
z posiedzenia Komisji Międzyalianckiej w sprawie zawieszenia broni polsko-ukraińskiego,
Paryż 29.04.1919; S. Bartoszewicz, Notatka o stanowisku Koalicji Alianckiej na podstawie
sprawozdania Szczepanowskiego, Paryż 21.05.1919, s. 65–73; Memoriał delegata belgijskiego w Międzynarodowym Komitecie Pawła Legranda skierowany do członków delegacji belgijskiej na Konferencję Pokojową w Paryżu, Paryż 19.04.1919, s. 102–111; Oil Industry In
Galicia. Polish Delegation at the Peace Conference Economist Delegation, Paris – March 1919,
s. 5–6.; F. Wachtel, Ankieta naftowa, Lwów 1933, s. 13–18; J. Fryc, Przedsiębiorstwa i kapitał
w polskim przemyśle naftowym, Warszawa 1930, s. 9–10.
3 4 s. 393.
Sekwestr ropy naftowej w latach 1915 do 1923, „Przemysł Naftowy” 1935, z. 13,
5 Przemysł naftowy w Polsce, „Przegląd Przemysłowo-Handlowy” 1923, nr 3, s. 654–655;
L. Pączewski, Międzynarodowa polityka naftowa, Warszawa 1921, s. 34.
[132]
Mariusz Wojciech Majewski
zaczęły nader szybko wyzbywać się pakietów większościowych, które z natury rzeczy były chętnie nabywane przez kapitalistów, głównie francuskiego autoramentu.
Pomimo późniejszego wzmocnienia kapitałowego Austrii przez banki amerykańskie,
francuski Crédit Generale des Petroles nabył portfele większościowe akcji spółek akcyjnych Nafta, Fanto i Montan we Lwowie. Transakcję tę w imieniu Österreichische
Credit-Anstalt für Handel und Gewerbe i Allemaigne Österreichische Boden przeprowadził Credit Anstalt w maju 1928 roku. Choć pozbawiła ona wpływów kapitalistów
austriackich znacznych ilości terenów roponośnych i przedsiębiorstw trudniących się
przerobem produktów naftowych na terenie Polski, to wpływy pozostały – głównie
poprzez banki wiedeńskie powiązane z kapitałami Domu Bankowego Rotschildów.
Również koligacje z grupą węgierskich i czechosłowackich udziałowców przetrwały
pożogę wojenną. Należy tu wspomnieć o działaniach banków Agrar und Renterbank,
Ungarnische Credit Bank, Zivnostestenska Banka i Usredni Banka. Zarówno węgierskie, jak i czechosłowackie instytucje finansowe były powiązane ze wspomnianym
Domem Bankowym Rotschild w Wiedniu. Wedle ocen z 1930 roku, udział kapitałów
austriackich w galicyjskim przemyśle naftowym nie przekraczał 9%6.
Zwiększone zainteresowanie kapitału niemieckiego złożami galicyjskimi można zaobserwować dopiero od 1909 roku. Poprzez dwie odrębne grupy bankowe:
Deutsche Bank i Disconto Gesellschaft, obydwie z siedzibą w Berlinie, założono dwie
grupy holdingowe. Odpowiednio przynależną do pierwszego banku była Deutsche
Petroleum A.G., do drugiego zaś – Deutsche Erdöl A.G. Poprzez obydwie spółki dokonywano wykupu przedsiębiorstw, głównie austriackich, później również angielskich. Nabyto pakiety kontrolne akcji takich przedsiębiorstw, jak: Austria, Petroleum
Industrie A.G., Pierwsza Galicyjska Spółka Akcyjna dla Przemysłu Naftowego
(wcześniej St. Szczepanowski w Wiedniu), Petrolea Akcyjne Towarzystwo dla
Przemysłu Oleju Skalnego w Wiedniu, Aktiengesellschaft für Österreichische und
Mineralölprodukte w Wiedniu, Spółka Akcyjna dla Przemysłu Naftowego Trzebinia
w Krakowie. Drugi z banków wykupił w latach 1911–1912 następujące przedsiębiorstwa: Schodnica A.G. für Petroleum Industries w Wiedniu, Fortuna sp. z o.o.
i Wulkan sp. z o.o. w Tustanowicach. Wśród firm angielskich, które prowadziły działalność gospodarczą na terenie Galicji, jeszcze w okresie poprzedzającym tragedię
w Sarajewie, zostały nabyte przez banki berlińskie portfele większościowe akcji:
The Premier Petroleum and Pipeline Co., Carpatian sp. z o.o. we Lwowie, Alfa sp.
z o.o., Alliance sp. z o.o., Triumph sp. z o.o. i Centrum sp. z o.o. – wszystkie z siedzibami w Tustanowicach. Resztę udziałów firm angielskich przejęły władze niemieckie
w sekwestr w trakcie działań wojennych. Sytuacja po podpisaniu traktatu wersalskiego uległa drastycznej zmianie. Całość przedsiębiorstw niemieckich w przemyśle
galicyjskim została przejęta przez udziałowców belgijskich, angielskich, a przede
wszystkim francuskich7.
Środki finansowe inwestorów francuskich lokowane były w przemyśle naftowym Galicji stosunkowo późno, dopiero od 1906 roku. Powstało wówczas Société de
L. Niezgodzki, Stosunki ekonomiczne i społeczne w naftowym zagłębiu Jasło–Krosno
w okresie dominacji kapitału francuskiego 1918–1939, Katowice 1978, s. 51; L. Tomaszkiewicz, Wiek nafty, Warszawa 1957, s. 158–159; J. Fryc, Przedsiębiorstwa i kapitał w polskim
przemyśle naftowym, Warszawa 1930, s. 104–105, 107–108.
6 7 J. Leńczykowski, Tragedia polskiego kopalnictwa naftowego, Lwów 1939, s. 3; J. Fryc,
Przedsiębiorstwa i kapitał…, s. 110–112.
Poszukiwania złóż ropy naftowej i gazu w Polsce (1919–1939)
[133]
Naphte Limanowa z siedzibą w Paryżu. Dzięki kapitałom płynącym znad Sekwany
wybudowano wówczas m.in. rafinerię w Limanowej. Większe zaangażowanie środków finansowych można zaobserwować tuż przed wybuchem I wojny. Na przełomie 1913 i 1914 roku rozpoczęły działalność Société des Pétroles de Dąbrowa
w Paryżu, Société Française des Karpathes w Lille, Société des Pétroles de Potok
w Lille, Société des Pétroles de Wańkowa w Lille, Société des Pétroles de Grabownica w Ramboux i inne. Ogółem w 1914 roku było już czynnych 11 przedsiębiorstw
francuskich, a ogólne kapitały zainwestowane obliczano na niebagatelną kwotę 155 000 000 fr. fr. Po wojnie kapitał francuski nie ustawał w dążeniach do zdobycia jak największej liczby przedsiębiorstw kontrolowanych dotychczas przez
Wiedeń, Berlin i Londyn. Znakomicie ułatwiła to umowa podpisana przez rząd
polski 6 lutego 1922 r., dotycząca ustroju przemysłu naftowego. Stała się ona nieodłączną częścią zawartej Konwencji Handlowej i nieco późniejszego traktatu politycznego – z 19 lutego 1922 r. Formalnie rzecz biorąc, kapitał francuski uzyskał
te niezwykłe przywileje już wcześniej, ponieważ w 1920 roku powstał Comité des
Pétroles Française de Pologne w Paryżu. Umowy rządowe zawarte w 1922 roku
miały obowiązywać przez okres dziesięciu lat, aczkolwiek pełne ich wykorzystanie przez kapitał francuski stało się niemożliwe po wprowadzeniu wolnego obrotu
ropą naftową i produktami przerobu oraz ograniczeń transferu walut. Dodatkowe
wzmocnienie udziałów francuskich nastąpiło po przejęciu wkładów austriackich w 1928 roku. Ostatecznie przed kryzysem gospodarczym udział Francuzów
koncentrował się w trzech dużych grupach kapitałowych: Société Française des
Pétroles de Małopolska, Société Française des Pétroles de Silva Plana, Compagnie
Franco-Polonaise des Pétroles, wszystkie z siedzibami w Paryżu. Największym zaś
z francuskich przedsiębiorstw w Polsce, dysponującym pokaźnymi zasobami kapitałowymi, był Koncern Naftowy Dąbrowa. Posiadał on następujące spółki naftowe:
Dąbrowa Towarzystwo Naftowe sp. z o.o., Société Française des Pétroles de Potok
sp. z o.o., Société des Pétroles de Wańkowa sp. z o.o., Société Industrielle de Galicja
sp. z o.o., Société de Redevances et d̀exple Petroles sp. z o.o. i Francuskie Karpackie
Towarzystwo Naftowe8.
Pozostający początkowo w gestii zarządu angielskiego Koncern Naftowy Premier wraz z podporządkowanym mu Towarzystwem Oleum sp. z o.o., z siedzibami
we Lwowie i Warszawie, zajmował się sprzedażą zarówno hurtową, jak też detaliczną produktów naftowych. Posiadał własne rafinerie w Trzebini, Drohobyczu
i Peniczyżynie. Około 1928 roku w skład koncernu weszła także Alfa Naftowa Spółka
sp. z o.o. we Lwowie. W jej obrębie, znajdowały się jeszcze inne przedsiębiorstwa:
Naftowy Przemysł Małopolski sp. z o.o., we Lwowie, Premier – Polska Nafta S.A.
we Lwowie, Zachodnio-Małopolska Akcyjna Spółka Naftowa i Gazowa we Lwowie,
Jasiółka – Spółka Naftowo-Gazowa sp. z o.o. Drugą grupę Koncernu Premier stanowiły przedsiębiorstwa rafineryjne: Polskie Związkowe Rafinerie Olejów Skalnych
S.A. we Lwowie, Pierwsza Galicyjska Spółka Akcyjna dla Przemysłu Naftowego
8 Rokowania polsko-francuskie w sprawach naftowych, „Przegląd Naftowy” 1921, nr 5,
s. 103–104; Małopolska Grupa Francuskich Towarzystw Naftowych, Przemysłowych i Handlowych w Polsce, [w:] Przemysł Naftowy w Polsce, Lwów 1929, s. 55; M. Rosenberg, Kodyfikacja prawa naftowego a obcy kapitał, „Nafta” 1932, nr 1, s. 11–13; J. Fryc, Przedsiębiorstwa
i kapitał…, Warszawa 1930, s. 112–113.
[134]
Mariusz Wojciech Majewski
(poprzednio S. Szczepanowski S-ka) we Lwowie i Mineralölraffineria MährischSchönberg m.b.H. z siedzibą w Weikersdorfie. Kolejną grupę stanowiły przedsiębiorstwa trudniące się tłoczeniem: Petrolea Akcyjne Towarzystwo dla Przemysłu
Oleju Skalnego we Lwowie, Spółka Rurociągowa Producentów Naftowych ze
Schodnicy Jan Zeitenlben i S-ka. Również w skład koncernu wchodziły elektrownie:
Podkarpackie Towarzystwo Elektryczne S.A., Elektrownia Zagłębia Krośnieńskiego
i Sieć Elektryczna Zagłębia Krośnieńskiego, wszystkie z siedzibami zarządu we
Lwowie. Wśród innych spółek formalnie podporządkowanych Koncernowi Premier
należy także wymienić: Polanka Karol – Cegielnia i Fabryka Towarów Glinnych
w Polance, sp. z o.o., Warsztaty Mechaniczne i Odlewnia Żelaza w Polance sp. z o.o.
W. Stawiarski i S-ka Wydobycie Ropy Naftowej w Krośnie9.
Działania kapitału francuskiego doprowadziły do podporządkowania mu aż
50,3% udziałów w polskim przemyśle naftowym w początkach 1930 roku; w późniejszym czasie udziały te uległy jeszcze zwiększeniu. W skład towarzystwa, a później Koncernu Małopolska Grupa Francuskich Towarzystw Przemysłowo-Naftowych
w Polsce weszła jeszcze w 1923 r. Société Industrielle de Galicie Sp. z o.o. Kapitał
zakładowy wyniósł 150 000 zł. Dysponowała ona kopalnią ropy i gazu w Bitkowie.
Z szybu naftowego Gold I udało się pozyskać w 1938 r. 535 t ropy i 320 205 m³ gazu.
Najważniejszymi przedsiębiorstwami francuskimi, całkowicie kontrolowanymi nad
Sekwaną, były Spółka Akcyjna Nafta i Galicyjsko-Karpackie Towarzystwo Naftowe.
W pierwszym z nich kapitał zakładowy wynosił 21 262 500 zł. Wszystkie te papiery wartościowe znajdowały się w dyspozycji zarządu Société Française Industrielle
et Commerciale. Pełnomocnikami S.A. Nafta w Polsce byli dr Wacław Stesłowicz,
dr Józefa Parnas oraz inżynierowie: Zygmunt Bielski i Bernard Zieff. Natomiast
funkcję dyrektora tego przedsiębiorstwa sprawował inż. Wiktor Hłasko. Udziały
w rynku naftowym gwarantowały przy tym nie tylko kopalnie ropy i gazu ziemnego w Bitkowie, Borysławiu, Mraźnicy Równem i Rogach – łącznie 13 szybów: Czarne I (zastawiona w 1939 r.), Czarne II (1000 kg ropy dziennie), Czarne III (1000 kg),
Czarne IV (6000 kg), Czarne V (1000 kg), Czarne VI i VII (po 1000 kg), Olga (3300
kg) Lutowiska I (w zastawie), Skorodne I, II i III (w wierceniu), Równe 50 (w wierceniu). Łącznie w roku 1937/1938 szyby te pozwoliły osiągnąć produkcję 1 458 ton
ropy i 14 524 233 m³ gazu10.
Kolejnym z francuskich przedsiębiorstw w Polsce było Galicyjsko-Karpackie
Towarzystwo Naftowe z siedzibą we Lwowie. Stanowiło ono kontynuację założonej w 1895 roku Galizische Karpathen – Petroleum A.G. vemals Bergheim et Mac
Garvey. Firma wchodziła w skład grupy Małopolska. Kapitał akcyjny składał się
z niebagatelnej kwoty 47 755 000 zł. Oprócz kilkuset szybów naftowych w Polsce,
m.in. w Bóbrce, Borysławiu, Brolikowie, Brzezówce, Bitkowie, Dąbrucowej, Dubie,
Kobylance, Krygu, Krościenku Niżnym i Wyżnym, Leszczowatem, Lubatówce,
9 Koncern Naftowy Premier, „Przewodnik Przemysłu i Handlu” 1928, s. 245–247.
W początkach lat dwudziestych minister skarbu Jan K. Steczkowski rozważał powołanie polsko-francuskiego towarzystwa mającego na celu eksploatację rafinerii w byłej
austriackiej odbenzyniarni w Drohobyczu. W tym celu delegował do Paryża dra Bernarda
Diamanda. Por.: Zamierzone pertraktacje w przedmiocie Państwowej Fabryki Olejów
Mineralnych, „Przegląd Naftowy” 1921, nr 5, s. 89–90; J. Fryc, Przedsiębiorstwa i kapitał…,
s. 112–113.
10 Poszukiwania złóż ropy naftowej i gazu w Polsce (1919–1939)
[135]
Mraźnicy, Opace, Potoku, Ropience Sądowej, Tustanowicach, Węgłówce, Kiczorach,
Wietrznie i Wólce, posiadało ono gazoliniarnie w Glinniku Mariampolskim,
Jedliczach, Tustano-wicach, Borysławiu oraz w Bitkowie. Również w skład aktywów tego przedsiębiorstwa wchodziły trzy rafinerie w: Dziedzicach, Glinniku
Mariampolskim i Jedliczach. Należała do niego także jedna z nielicznych na terytorium państwa fabryka maszyn i narzędzi wiertniczych w Glinniku Mariampolskim.
Wyrabiano tam m.in. wszelkie niezbędne podzespoły dla parku cystern, produkcji
tej nie chciał podjąć się ani chrzanowski Fablok, Pierwsza Wytwórnia Lokomotyw
z Warszawy, ani poznańskie zakłady H. Cegielskiego11.
Pod koniec 1923 roku udziały kapitału francuskiego zwiększyły się po założeniu
Polskiej Związkowej Rafinerii Olejów Skalnych S.A. we Lwowie. Kapitał akcyjny składał się z 70 000 szt. akcji o wartości 100 zł każda. Udziały w tym przedsiębiorstwie
posiadało konsorcjum Société Française Industrielle Commercial des Petroles. Na
terenie Polski trudniono się wyrobem: benzyn, nafty, oleju gazowego, olejów smarowych, parafiny i koksu. W skład tej firmy wchodziły następujące zakłady: rafinerie
w Trzebionce k. Chrzanowa i Rychcicach k. Drohobycza. Pozostałe rafinerie wliczane do majątku zostały wydzierżawione od Galicyjsko-Karpackiego Towarzystwa
Naftowego za kwotę 900 000 zł rocznie. Siedziby tych rafinerii znajdowały się
w Borku k. Jedlicz i Glinniku Mariampolskim. Również rafineria w Drohobyczu została wydzierżawiona od firmy Nafta S.A. Możliwości przerobu we wszystkich rafineriach były stosunkowo duże – szacowane na 120 000 t surowca12.
Na terenie zagłębia drohobycko-borysławskiego Nafta S.A., wspólnie z innymi przedsiębiorstwami podporządkowanymi kapitałowo Paryżowi – Premier, Galicyjsko-Karpackim Towarzystwem Naftowym, Polskim Towarzystwem Gwarectwa
Dąbrowa, zakupiła różne tereny naftowe, m.in. w Borysławiu, Mraźnicy i Tustanowicach. Oprócz wymienionych w skład spółki Nafta wchodziły także gazoliniarnie
w Borysławiu, Tustanowicach i Równem, rafineria w Drohobyczu, Fabryka Maszyn
i Narzędzi Wiertniczych w Borysławiu. Łącznie majątek szacowano na 35 mln zł,
w tym urządzenia kopalni 26 mln, prawa naftowe 4 mln zł, grunty i budynki ponad
5 mln zł. Na uwagę zasługuje również fakt, iż to francuskie przedsiębiorstwa rozwinęły na dużą skalę sprzedaż detaliczną i hurtową paliw. Łącznie firma Karpaty
posiadała w styczniu 1939 r. 450 stacji na rynku wewnętrznym, natomiast za granicę sprzedawano artykuły poprzez Polski Eksport Naftowy. Przynależna do francuskiej grupy kapitałowej S.A. Galicja z siedzibą w Warszawie posiadała rafinerię
w Borysławiu, dokonywała przerobu ropy naftowej m.in. na benzynę, olej napędowy, smary, za wyjątkiem asfaltów oraz parafin. Spółka dysponowała w styczniu
1939 roku jedną z najlepiej rozbudowanych sieci stacji paliw. Łącznie posiadała 214
takich punktów na terytorium państwa polskiego13.
Bezpośrednio w okresie poprzedzającym wybuch I wojny światowej rozpoczęły się próby eksploracji oleju skalnego przez kapitalistów amerykańskich. Około
1890 roku doprowadzono do założenia przedsiębiorstwa Deutch-Amerikanische
AAN, BGK, sygn. 855, k. 128–129. Zestawienie bilansowe Galicyjsko-Karpackiego
Towarzystwa Naftowego we Lwowie. Dawniej Bergheim et Mac Garvey S.A. z 11.03.1939 r.
11 12 AAN, BGK, sygn. 855, k. 99–100. Zestawienie bilansowe Polskich Związkowych
Rafinerii Olejów Skalnych we Lwowie z 1939 r.
13 AAN, BGK, sygn. 855, k. 89–92. Zestawienie bilansowe Spółki Akcyjnej Nafta z 1939 r.
[136]
Mariusz Wojciech Majewski
Pétroleum A.G. Firma ta należała do koncernu Standard Oil Company w New
Jersey. Całość tej galicyjskiej spółki weszła po 1918 roku do Standard Nobel S.A.
w Warszawie, która formalnie w dalszym ciągu podlegała mocodawcom z New Jersey.
W 1899 roku założono jeszcze inne przedsiębiorstwo z siedzibą w Budapeszcie
Vacuum Oil Company S.A. Po zakończeniu działań wojennych na bazie pozostałego
majątku tej firmy założono Vacuum Oil Company S.A. w Czechowicach. Łącznie kapitał amerykański dysponował tylko dwoma spółkami naftowymi na terytorium Polski,
ale udział procentowy w przerobie produktów był duży, ponieważ szacowano go na
poziomie 14%. Szczególnego podkreślenia wymagają duże udziały w sprzedaży detalicznej paliw, które były obliczane na 378 stacji w styczniu 1939 roku. Większość
dystrybutorów znajdowała się na terenie województw: śląskiego, poznańskiego
i stołecznego14.
Kapitał szwedzki został zaangażowany w eksploatację złóż galicyjskich jeszcze przed wybuchem I wojny światowej. Firmą inwestującą było Towarzystwo
Bracia Nobel w Petersburgu. Założono wówczas w Galicji Standard Nobel w Warszawie. Udział procentowy w wydobyciu i przerobie surowca był minimalny – około
1,5% w 1930 r. Przedsiębiorstwo to zostało następnie wykupione przez mocodawców z Genewy i New Jersey15.
Środki finansowe firm szwajcarskich początkowo notowane były w dwóch
przedsiębiorstwach: Naftamin Spółka Akcyjna dla Przemysłu Naftowego w Katowicach oraz Libusza Naftowa i Rurociągowa spółka z o.o. w Krakowie. Udziały
Szwajcarów zostały podwyższone głównie poprzez wykup firmy Gazolina S.A. we
Lwowie, która trudniła się eksploatacją gazoliny (skroplony gaz ziemny), oleju
skalnego (ropy naftowej), wosku ziemnego (ozokerytu) i finansowała prace innych
przedsiębiorstw naftowych. Posiadała zakłady na terenie: Borysławia, Tustanowic,
Hubicz, Orowa, Daszawy, Kałuszu. Drugą ze szwajcarskich firm działających na
rzecz przetwórstwa surowców naftowych było Towarzystwo Przemysłu Naftowego Braci Nobel w Polsce S.A. z siedzibą w Warszawie. Posiadało 3 rafinerie w Libuszy
i Limanowej. Do tej grupy początkowo wchodziły także Państwowe Zakłady Naftowe.
Specjalizowały się w produkcji benzyn, smarów i olejów. Spółka dysponowała w początkach 1939 roku 37 punktami sprzedaży detalicznej paliw16.
Udziały belgijskie w przemyśle naftowym Galicji zapoczątkowane zostały już w 1890 roku przez grupę drobnych udziałowców. Poważniejsze zaangażowanie można obserwować w 1905 r., kiedy powstało przedsiębiorstwo Pétroles
de Boryslaw Societa Anonyma w Antwerpii. Nabyło ono udziały w Fabryce Nafty
Waleriana Stawiarskiego i S-ki oraz kopalnie oleju skalnego, głównie w Borysławiu.
14 M. Rosenberg, Kodyfikacja prawa naftowego a obcy kapitał, „Nafta” 1932, nr 1, s. 11–
16. Formalna likwidacja spółki Standard Nobel nastąpiła w trakcie nadzwyczajnego walnego
posiedzenia akcjonariuszy firmy w połowie lipca 1938 r. Kopalnie ropy naftowej wraz z rafineriami i stacjami paliw zostały wedle jednych źródeł wykupione, wedle innych wydzierżawione przez Vacuum Oil Company S.A. Por.: Likwidacja firmy Standard Nobel, „Przemysł
Naftowy” 1937, z. 16, s. 411.
15 Towarzystwo Przemysłu Naftowego Braci Nobel w Polsce S.A., „Dwutygodnik Naftowy”
1.08.1924, nr 1, s. 2.
16 J. Fryc, Przedsiębiorstwa i kapitał..., s. 115; Gazolina S.A., „Dwutygodnik Naftowy”
1.08.1924, nr 1, s. 3.
Poszukiwania złóż ropy naftowej i gazu w Polsce (1919–1939)
[137]
Uczestnictwo Brukseli w rynku naftowym w Polsce, około 1930 roku kształtowało
się na poziomie 0,7%17.
Kapitał angielski, choć napłynął stosunkowo wcześnie do Galicji, bo już około
1880 r., to jednak nie posiadał dużych wpływów. Powstały co prawda takie przedsiębiorstwa, jak Schodnica A.G für Petroleum i w 1902 r. Anglo-Galicjan Oil Company
LTD, do którego należało Galicyjskie Naftowe Towarzystwo Akcyjne i Premier
Spółka Naftowa. Już po odzyskaniu niepodległości rozwinęło swą działalność podporządkowane Royal Dutch-Shell w Londynie Polsko-Holenderskie Towarzystwo
Naftowe Przemysłowe i Handlowe Mazut. Udziały kapitałowe były minimalne i nie
przekraczały 0,3% udziałów w rynku18. Największym rodzimym przedsiębiorstwem
trudniącym się przerobem produktów naftowych była Państwowa Fabryka Olejów
Mineralnych Polmin z siedzibą w Drohobyczu. Formalnie powstała po przejęciu
przez rząd polski austriackiej, a następnie ukraińskiej odbenzyniarni – 20 maja 1919
roku. Została oddana początkowo pod zarząd Państwowego Urzędu Naftowego.
Po jego likwidacji przeszła pod agendy Głównej Dyrekcji Państwowych Zakładów
Górniczo-Hutniczych, formalnie podległych Departamentowi Górniczo-Hutniczemu
w Ministerstwie Przemysłu i Handlu. W początkach kwietnia 1927 roku, na podstawie rozporządzenia Rady Ministrów, Polmin podlegał komercjalizacji. Został
wówczas określony fundusz zakładowy przedsiębiorstwa na kwotę 28 468 865
zł, udziały te w całości należały do Skarbu Państwa. W latach 1919–1923 rafineria
podlegała reorganizacji technicznej, w efekcie czego zdolności przetwórcze zostały
podniesione do 240 000 t surowca w ciągu roku. Kolejne modernizacje i zastosowane technologie spowodowały, iż w końcu lat dwudziestych Polmin był przygotowany nawet do przerobu do 300 000 t ropy w cyklu rocznym19. Przetwórstwo
oparto głównie na ropie bruttowej, odkupowanej od właścicieli działek, na terenie
których spółki naftowe prowadziły prace wydobywcze. W skład Polminu wchodziły ponadto Państwowe Zakłady Naftowe i podlegające im Państwowe Gazociągi.
Istotne znaczenie dla dalszego rozwoju przemysłu motoryzacyjnego w Polsce miało
zakończenie w marcu 1939 roku prac nad instalacjami destylacyjnymi w systemie
rurowo-wieżowym Foster-Wheeler oraz uruchomienie całego zespołu nowych wirówek. W konsekwencji możliwe było pozyskanie paliw o stosunkowo dużej czystości, pozbawionych solanki oraz zanieczyszczeń iłowych. Tym samym należy uznać,
iż celem prowadzonych prac było przede wszystkim zwiększenie ilości oktanów
w produkowanych przez Polmin benzynach, co z punktu widzenia producentów
17 J. Fryc, Przedsiębiorstwa i kapitał…, s. 108–109.
L. Litwiński, Nafta małopolska i jej kulisy, „Kultura” 1960, nr 11, s. 116–121; J. Fryc,
Przedsiębiorstwa i kapitał…, s. 108; N. Devis, Brytyjski kapitalizm a nafta galicyjska w latach
1917–1920, „Studia Historyczne” 1970, z. 2, s. 283–284.
18 W 1910 r. władze austriackie powodowane inicjatywami Galicyjskiego Sejmu
Krajowego, w obawie przed dalszym spadkiem notowań ropy naftowej i w konsekwencji także marnotrawstwem surowca przystąpiły do budowy odbenzyniarni w Drohobyczu. Prace
rafinerii w Drohobyczu miały nie tylko na celu oddzielenie benzyny od nafty. W trakcie prac
destylacyjnych pojawiały się także tzw. ciężkie oleje, w tym ropał (mazut). Wykorzystanie go
dla napędu lokomotyw spowodowałoby stałe zamówienia dla górnictwa naftowego i przemysłu przetwórczego. W efekcie podjętych działań powstrzymano dalsze spadki cen. Wśród
zrealizowanych wówczas inwestycji zwraca uwagę budowa rafinerii oraz wielkich zbiorników naziemnych.
19 [138]
Mariusz Wojciech Majewski
i użytkowników pojazdów oznaczało większą dynamikę jednostek napędowych
oraz mniejsze zużycie paliw20.
Na podstawie ustawy z 2 maja 1919 r., pod zarząd państwa przeszły wszystkie
gazociągi. Zostały one wywłaszczone za odszkodowaniem dla prywatnych właścicieli.
Owe rurociągi łączyły pola naftowe: Męcinka–Jasło, Męcinka–Krosno. Wybudowano
również odgałęzienia: Jasło–Glinnik Mariampolski, Glinnik Mariampolski–Gorlice,
Krosno– Iwonicz. Kolejne połączyły Daszawę i Drohobycz, posiadano także tłocznię
gazu w Borysławiu. Długość pozostających w dyspozycji Polminu gazociągów początkowo nie była imponująca – zaledwie 66,3 km. Prace nad ich rozbudową podjęto dopiero w 1937 roku, kiedy narodziła się – w związku z potrzebą rozbudowy COP
– koncepcja gazociągu centralnego. Formalnie miał on doprowadzić do połączenia
złóż gazu w Roztokach i Lubieni. Przewidziano także szereg odgałęzień (około 17),
m.in. do Pionek, Skarżyska, Rzeszowa, Mielca, Starachowic, Sandomierza, Ćmielowa,
Majdanu, Dębicy, Tarnobrzegu, Bodzechowa. Łącznie z już istniejącym gazociągiem
Roztoki–Pilzno inwestycja ta objąć miała długość 314 km. Na uwagę zasługuje również fakt częściowego finansowania inwestycji przez Katowicką Spółkę Akcyjną dla
Górnictwa i Hutnictwa. Dostarczyła ona ponad 13,5 tys. ton rur. Nakłady inwestycyjne tej ostatniej firmy były obliczane na 2,250 mln zł. Koszt całkowity gazociągu
centralnego Polmin szacował na 10 mln zł. Powstanie odgałęzień dla nowo wybudowanych zakładów w COP musiało rzutować na dalszy wzrost owych nakładów
– projekty wzmiankują o podwyższeniu kosztów nawet do 14 mln zł. Zakończenie
tej ważnej inwestycji przewidywano w kwietniu 1939 roku. W drugim etapie gazyfikacji kraju, planowanym na lata 1940–1942, miano połączyć gazociąg z Roztok
i Lubieni z zagłębiem w Daszawie. Główna nitka tej inwestycji prowadzić miała do
Niska, Kraśnika i Lublina. W kolejnym, trzecim etapie gazyfikacji gazociąg poprowadzony miał zostać z Lublina do Warszawy21.
Moce rafinerii Polminu umożliwiały w 1921 roku przerobienie jedynie 30 000 t
surowca. Dzięki sukcesywnej rozbudowie zostały zwiększone, jak to już wcześniej
podkreślono, aż dziesięciokrotnie w połowie lat trzydziestych. Paradoksem jednak
pozostanie, iż osiągnięcie maksymalnych poziomów przerobu oleju bitumicznego
nie zostało wyzyskane w całości głównie z powodu spadku wydobycia. W największej z polskich rafinerii w połowie lat trzydziestych wytwarzano benzyny o następującej liczbie oktanów: lotnicza 62 i 87 z dodatkiem czteroetyloołowiu (etylina), 57 sa-
Państwowe Zakłady Naftowe Polmin, „Dwutygodnik Naftowy” 1924, nr 1, s. 2;
W. Urbanowicz, Polski przemysł naftowy w latach 1927–1928, „Przewodnik Przemysłu i Handlu
Polskiego” 1929, rocz. III, s. 326. Państwowe Zakłady Naftowe płaciły za ropę bruttową
w grudniu 1926 r. następujące kwoty: Borysław, Tustanowice, Opaka, Strzelbice, Wańkowa
2015 zł, Rypne 2055 zł, Kryg Zielona, Klimkówka 2116 zł, Iwonicz, Urycz 2317 zł, Harklowa
2358 zł, Schodnica 2418 zł, Potok, Grabownica, Humniska 2519 zł, Bitków, Pasieczna
3400 zł, Stara Wieś 3919 zł. Przemysł naftowy, „Wiadomości Gospodarcze” 1927, nr 3,
s. 40–41; H. Salomon de Friedberg, Dwudziestolecie polskiego przemysłu naftowego, „Polska
Gospodarcza” 1938, z. 46, s. 1625.
20 Inwestycje z funduszy publicznych, „Przegląd dostawców rządowych, wojskowych
i samorządowych” 1939, nr 3, s. 1–15; AAN, BGK, sygn. 797. Pismo Państwowej Fabryki
Olejów Mineralnych do BGK z 2.03.1939; J. Gołębiowski, Początki eksploatacji gazu ziemnego
w Polsce (1912–1939), „Rocznik Naukowo-Dydaktyczny WSP w Krakowie”, Prace Historyczne
XII, Kraków 1987, s. 301– 313, J. Gołębiowski, COP. Dzieje industrializacji w rejonie bezpieczeństwa 1922–1939, Kraków 2000, s. 203–215.
21 Poszukiwania złóż ropy naftowej i gazu w Polsce (1919–1939)
[139]
mochodowa, rolnicza i ekstrakcyjna. Wśród mieszanek benzyn z alkoholem dostępne
były także: 90:10% 71 oktanów, 80:20% 82 oktany, benzyna z benzolem 90:10% 67
oktanów, przy zwiększeniu ilości benzolu do 20% pozyskiwano paliwo o 72 oktanach. Najdroższym z paliw produkowanych przez Polmin była mieszanka benzyny, benzolu (40%) i alkoholu o liczbie oktanów 87, przeznaczona dla samochodów.
Handlowano również naftą rafinowaną, przemysłową i silnikową, olejami: napędowym (gazowym), maszynowym, wrzecionowym, transformatorowym, samochodowym, przekładniowym. Do innych produktów pozyskiwanych w trakcie rafinacji
należały także: qudron, parafina, wazelina techniczna i medyczna, asfalt (łącznie IV
gatunki) oraz mazut (ropał). Sprzedaż detaliczną paliw prowadzono we własnej sieci
stacji. W początkach stycznia było 289 takich punktów na terytorium Polski22.
Z Polminem powiązane były w okresie międzywojnia – Towarzystwo Handlowe
Przemysłu Naftowego Sp. z o.o., które ewoluowało z wcześniej istniejących: Zjednoczenia Gospodarczego Rafinerii Olejów Naftowych (1924 r.), Syndykatu Przemysłu
Naftowego (1927 r.) i Towarzystwa Handlowego Przemysłu Naftowego (1934 r.).
Wśród pozostałych przedsiębiorstw państwowych powiązanych kapitałowo z Polminem należy także wymienić: Pollon Spółkę Naftową we Lwowie, Rella-Mella
Naftową i Przemysłową Sp. z o.o. w Borysławiu, Polminpoz Sp. z o.o. we Lwowie, Polish
State Petroleum Company Państwowe Zakłady Naftowe m.b.H. w Gdańsku, Polish
Petroleum Company Polskie Towarzystwo Naftowe m.b.H. z siedzibą w Gdańsku23.
W rodzimym przemyśle naftowym w okresie międzywojnia wyróżnić można
co najmniej cztery charakterystyczne okresy. W pierwszym z nich, w latach 1921–
1926, wobec znikomej konsumpcji na rynku wewnętrznym podkreślenia wymaga
stosunkowo duży eksport nieprzerobionego surowca. Produkcja w tym okresie
wykazywała nieznaczne wahania, duże nadzieje wiązano z południową częścią zagłębia borysławskiego – Mraźnicą, gdzie bardzo intensywnie prowadzono prace
wiertnicze. Wobec nikłych osiągnięć większość nakładów poszukiwawczych została
skierowana na Bitków. W 1923 roku wprowadzono nową technologię prowadzenia
odwiertów. W miejsce systemu kanadyjsko-polskiego, zwanego też żerdziowym,
wdrożono metodę pensylwańską – linową. Pierwsze próby zastosowania nowinek
nie były zachęcające, doprowadzono bowiem do zagwożdżenia kilkunastu szybów
22 Zamierzone pertraktacje w przedmiocie Państwowej Fabryki Olejów Mineralnych,
„Przegląd Naftowy” 1921, nr 5, s. 89–90; Państwowe Zakłady Naftowe Polmin, „Dwutygodnik
Naftowy” 1924, nr 1, s. 2; B. Mielnikowa i J. Tuszyński, Ze studiów nad polską benzyną,
Warszawa 1935, s. 79–91; AAN, Min. Komunikacji, sygn. 3465, k. 1–55. Spis stacji benzynowych w Polsce wg wykazu Automobilklubu Polski na dzień 27.01.1939 r.
23 J. Gołębiowski, Kapitał państwowy w spółkach prawa handlowego u schyłku Drugiej
Rzeczypospolitej. Szczegółowe sprawozdania z działalności przedsiębiorstw o kapitale mieszanym za rok 1937 wzgl. 1937/1938, Kraków 2004, s. 135–151. Spośród spółek naftowych,
co do których istnieją zasadnicze rozbieżności, z jakimi grupami kapitałowymi były powiązane, należy wymienić Polską Naftę S.A. w Warszawie z oddziałami we Lwowie i Borysławiu.
Oprócz produkcji benzyn, nafty, olejów smarowych i pogazowych, parafiny, świec, asfaltu,
koksu posiadała dwie rafinerie oraz tereny naftowe w Borysławiu, Tustanowicach i Mraźnicy. Gaz Ziemny sp. z o.o. we Lwowie finansowała głównie prace nad eksploatacją gazu
ziemnego i upowszechnieniem gazyfikacji. Dla tych przedsięwzięć założono następujące firmy: Międzymiastowe Gazociągi S.A. we Lwowie, Chłopska Nafta, Krośnieński Gaz Ziemny,
Instytut do Badań Naftowych we Lwowie i Metan. Ta ostatnia spółka posiadała w styczniu
1939 roku 21 stacji paliw.
[140]
Mariusz Wojciech Majewski
w zagłębiu borysławskim, bezpowrotnie tracąc poniesione nakłady. Abstrahując
od początkowych kosztów, należy podkreślić, iż umożliwiło to po raz pierwszy prowadzenie prac do głębokości nawet 1600 m. Środki wydatkowane na ten cel były
przynajmniej początkowo bardzo wysokie. W zależności od źródła napędu: parowego, motorowego lub elektrycznego, prace nad budową szybu trwały przeciętnie około pięciu lat, a koszty odwiertu kształtowały się na poziomie: 858 877 zł,
787 537 zł i 772 257 zł. Najniższe koszty powodował w systemie pensylwańskim napęd elektryczny, jednakże amortyzacja poniesionych kosztów następowała dopiero
po uzyskaniu przeciętnej wydajności 4000 ton w skali roku i minimalnej eksploatacji trwającej co najmniej tyle samo, ile trwał niezbędny odwiert. Problem znikomej
konsumpcji produktów naftowych ilustruje tabela 124.
Tab. 1. Spożycie w Polsce najważniejszych produktów naftowych (1919–1939) (w tonach)
Rok
1919
1920
1921
1922
1923
1924
1925
1926
1927
1928
1929
1930
1931
1932
1933
1934
1935
1936
1937
1937**
1938**
*
Benzyna
z gazoliną
21 496
51 064
21 161
20 547
22 528
17 861
32 806
32 883
50 465
69 405
89 587
97 910
83 221
71 986
67 832
64 800
66 161
69 035
83 118
63 884
80 105
Nafta
32 260
97 661
81 584
107 477
117 097
99 885
128 073
135 556
149 375
147 895
153 903
145 650
134 687
121 431
118 138
116 290
122 393
128 027
134 682
83 486
83 822
Olej gazowy
i opałowy
22 270
44 618
21 545
24 869
29 509
30 249
26 101
24 100
46 041
55 396
68 644
71 293
64 584
64 898
55 430
54 511
54 618
66 918
73 086
52 089
55 389
Oleje
smarowe
25 420
46 674
33 696
55 152
47 389
42 130
47 395
64 463
62 483
62 205
62 790
55 375
43 805
41 123
39 917
39 853
40 432
32 960
36 805
26 671
28 409
Parafina
6 190
10 137
8 450
7 479
9 270
7 670
8 538
7 345
15 091
5 619
9 471
9 710
8 404
7 895
8 383
7 574
8 259
9 408
9 356
6 275
6 504
Za 2 kwartały 1919 roku
Za 3 kwartały roku 1937 i 1938 rok
Źródło: H. Salomon de Friedberg, Dwudziestolecie polskiego przemysłu naftowego, „Polska Gospodarcza”
1938, z. 46, s. 1625
*
**
24 Cena ropy naftowej za 10 t osiągała w początkach grudnia 1929 r. następujące wysokości: Borysław–Tustanowice 1830 zł, Kryg Czarna 1556 zł, Rymanów 1702 zł, Krościenko,
Równe Rogi, Krosno, Ropienka, Dukla, Paszowa 1739 zł, Zagórz, Szymbark 1867 zł, Kryg
Zielone, Rypne 1922 zł, Krosno, Zagórz (bezparafinowa) 1958 zł, Klimkówka, Iwonicz 2013
zł, Urycz–Pereprostyna 2105 zł, Harklowa 2141 zł, Majdan–Rosulina 2159 zł, Mokre 2196 zł,
Potok, Grabownica Humniska 2379 zł, Bitków 2453 zł, Klęczany 3111 zł, Stara Wieś 3477 zł.
Za gaz ziemny z zagłębia Borysław–Tustanowice płacono 4,50 gr. za m³. Wosk parafinowy
145 zł za 100 kg. Przemysł naftowy, „Wiadomości Gospodarcze” 1929, s. 340–341; Memoriał
i postulaty przemysłowców naftowych, „Dwutygodnik Naftowy” 1924, nr 3, s. 6–9; Nowe systemy wiertnicze, „Przegląd Przemysłowo-Handlowy” 1923, s. 382.
Poszukiwania złóż ropy naftowej i gazu w Polsce (1919–1939)
[141]
Rafinerie pozbawione, szczególnie na prowincji, możliwości sprzedaży paliw tworzyły własne sieci składów własnych lub – rzadziej – komisowych. Próbowano zorganizować w ten sposób własną dystrybucję. Na kresach wschodnich
Rzeczypospolitej – w Nowogródku, na Wołyniu i Wileńszczyźnie – przybrała ona
najciekawszą formę, polegającą na dowożeniu paliw do ewentualnych odbiorców.
Prostą konsekwencją małego zapotrzebowania było skierowanie części produkcji
na eksport. Dotychczasowi kontrahenci galicyjskich rafinerii pomimo konkurencji
rumuńskiej i sowieckiej noszącej w końcu lat dwudziestych znamiona dumpingu,
pozostawali wierni. Głównymi importerami początkowo nieprzerobionej ropy naftowej, nieco później już gotowych produktów, były państwa z terenu byłej monarchii habsburskiej: Czechosłowacja, Węgry, Austria, wśród innych należy wspomnieć:
Szwajcarię, Niemcy, Wolne Miasto Gdańsk. Poważnym odbiorcą paliw były od końca
lat dwudziestych także kraje bałtyckie: Szwecja, Litwa, Łotwa, Estonia. Małopolskie
produkty naftowe docierały również do następujących państw Europy Zachodniej:
Belgii, Holandii i Francji. Największymi importerami były w końcu lat dwudziestych
następujące państwa: Czechosłowacja (benzyna, nafta, oleje smarowe, parafina),
Austria (benzyna, olej pogazowy, oleje smarowe i parafina), Niemcy (olej pogazowy,
parafina, asfalt, koks i półprodukty), Szwajcaria (benzyna i olej pogazowy). Udział
procentowy wywozu produktów naftowych w końcu lat dwudziestych kształtował
się w przypadku Czechosłowacji na poziomie 35,3%, Wolnego m. Gdańska – 25,6%,
Austrii – 13,8%, Republiki Weimarskiej – 6,5%, Szwajcarii – 5,5%, natomiast udziały
pozostałych państw wynosiły 13,3%. Począwszy od 1933 roku całość problematyki
została podporządkowana organizacji Polski Eksport Nafty25. Przynależność do niej
poszczególnych rafinerii była obowiązkowa. Eksport poszczególnych produktów
naftowych (w tonach) ilustruje tabela 2.
Moce przerobowe rafinerii galicyjskich były już w 1928 roku bardzo duże,
jakkolwiek z powodu niedostatku surowca nie udawało się osiągnąć maksymalnych przerobów. Spośród galicyjskich rafinerii w początkach 1928 roku Polmin
w Drohobyczu destylował 106 354 t ropy naftowej, co stanowiło 14,6% ogólnego
wydobycia, Limanowa 84 489 t (11,6%), Małopolska Dros w Drohobyczu 36 142 t
(5,0%), Małopolska: w Trzebini 62 072 t (8,6%), Ustrzykach Dolnych 29 405 t (4%),
Glinnik 50 753 t (7%), Jedlicze 42 743 t (5,9%), Małopolska Nafta w Drohobyczu
38 125 t (5,9%), Galicja w Drohobyczu 77 490 t (10,7%), Gazy Ziemne we Lwowie
16 991 t (2,3%), Jasło 39 438 t (5,4%), Standard Nobel – Libuszy 31 055 t (4,3%),
Vacuum – Dziedzice 56 833 t (7,8%), Bracia Haber – Stanisławów 9888 t (1,4%),
Griffel – Stanisławów 2961 t (0,4%), Dereżyce – Borysław 4806 t (0,7%), Schuzman
–Borysław 1386 t (0,2%), Segil – Nowórna 8095 t (1,1%), Helpern – Wierbiąż 3926 t
(0,5%), Eka – Stryj 1000 t (0,1%), Hubicze – Drohobycz 2255 t (0,3%), Griffel –
Skawina 12063 t (1,7%), Baltuch Borysław 3123 t (0,4%), Krochowice 2684 t
(0,4%), Lisko 801 t (0,11%), Fink – Ligota Pszczyńska 149 t (0,02%), Klęczany 258 t
(0,03%) i Gazolina – Hubycze 216 (0,03%)26.
25 Polski przemysł naftowy, „Przewodnik Przemysłu i Handlu Polskiego” 1929, R. III,
s. 326–330. PEN pełnił formalnie zadania związane z eksportem produktów naftowych, posiadał wszak wszelkie cechy znamionujące funkcjonowanie wewnątrzkrajowego kartelu. Zob.
W. Sztrancman, Nafta w Polsce. Reportaże ze Lwowa i Zagłębia Naftowego, Warszawa 1934, s. 52.
26 Pod względem jakości ropa wydobywana na terenie Polski nie była jednorodna. Formalnie dzieliła się na dwie kategorie. Ropa borysławska (standard) umożliwiała
[142]
Mariusz Wojciech Majewski
Tab. 2. Eksport najważniejszych produktów naftowych (w tonach)
Rok
Gazolina
1919*
1920
1921
1922
1923
1924
1925
1926
1927
1928
1929
1930
1931
1932
1933
1934
1935
1936
1937
1937**
1938**
104
342
400
468
703
1 317
1 127
834
1 133
860
514
12
–
33
503
120
306
411
517
370
63
Benzyna
Nafta
12 590
22 279
45 638
55 335
61 689
78 304
66 536
77 688
62 186
61 758
43 930
40 984
70 524
61 161
57 487
62 660
46 914
55 507
46 939
36 745
11 018
17 580
59 226
105 716
109 027
65 436
101 919
73 629
108 745
49 403
41 436
57 173
30 167
37 110
45 297
53 137
39 035
35 300
28 217
10 489
10 012
1 854
Oleje gazowy
i opałowy
8 380
38 129
78 087
94 235
66 379
83 536
80 889
143 669
58 404
62 034
61 431
44 231
42 455
49 224
42 511
37 208
42 741
26 694
27 826
21 666
12 417
Oleje
smarowe
10 600
35 868
61 667
50 447
60 482
71 523
55 479
54 673
42 259
35 868
41 031
37 549
30 574
31 970
33 837
35 806
22 305
33 669
18 859
16 365
3 983
Parafina
1 900
9 334
14 134
23 143
24 131
25 544
23 625
31 460
22 576
34 444
26 779
22 662
22 113
20 294
21 875
19 671
19 180
11 990
17 119
13 602
101 191
Za 2 kwartały 1919
Za 3 kwartały roku 1937 i 1938
Źródło: jak w tabeli 1
*
**
W drugim okresie rozwoju polskiego przemysłu naftowego, obejmującym lata
1927–1930, wzrosła konsumpcja wewnętrzna, przede wszystkim dzięki upowszechnieniu oświetlenia naftowego w domach i zwiększeniu liczby pojazdów mechanicznych. W rodzimym przemyśle naftowym zauważalne są tendencje do zmniejszenia
eksportu, wciąż jednak 30% produktów naftowych było kierowane poza granice
państwa. Warto też zauważyć, iż poprzez sprzedaż za granicą pozyskiwano środki
finansowe umożliwiające szybszą rozbudowę tej gałęzi przemysłu. W kopalnictwie
naftowym zaznacza się w tym okresie wyraźny spadek wydobycia. Nadzieje łączone z południową częścią Mraźnicy okazały się złudne. Łatwe do zaobserwowania
są konsekwencje czterdziestoletniej, często nadmiernej eksploatacji zagłębia borysławskiego. Intensywnie prowadzone nowe prace poszukiwawcze nie zapobiegły
jednak zmniejszeniu wydobycia. Częściowo udało się to rekompensować poprzez
racjonalnie prowadzoną gospodarką cieplną oraz reorganizację prac wiertniczych.
Czas prowadzenia odwiertu został znacznie skrócony, jednocześnie możliwe stało
się uzyskanie większych głębokości27. Wydobycie ropy naftowej galicyjskiej w okresie dwudziestolecia międzywojennego ilustruje tabela 3.
pozyskanie: 10% benzyn, 30% nafty, 6% parafiny, 40% smarów, 14% stanowiły pozostałości stałe. Z ropy marek specjalnych, np. bitkowskiej, pozyskiwano: 70% benzyn, 23% nafty,
5% smarów, 7% pozostałości. Polski przemysł naftowy w latach 1926 i 1927, „Przewodnik
Przemysłu i Handlu Polskiego” 1928, s. 239–242; AAN, PRM KEM, sygn. 446, k. 66. Uwagi
ministra komunikacji do projektu tablicy stacyjnej – rafinerie z 28.02.1929 r.
27 Pobory pracowników naftowych regulowała specjalna komisja powołana dla przemysłu naftowego. Przyjęto nieco skomplikowany system owych należności, w których uwzględ-
Za 3 kwartały
Źródło: jak w tabeli 1
*
Okr.
Jasło
1919 51 270
1920 49 310
1921 50 570
1922 56 040
1923 56 270
1924 57 120
1925 64 778
1926 70 329
1927 72 661
1928 76 281
1929 73 611
1930 85 348
1931 97 850
1932 95 824
1933 96 450
1934 95 377
1935 99 079
1936 107 890
1937 117 695
1937* 85 758
1938* 99 235
Rok
61 550
65 114
66 874
75 776
76 214
77 418
78 686
82 347
82 488
82 643
81 629
86 073
95 214
90 589
95 877
97 534
94 287
79 008
78 279
58 431
58 917
Okr.
Drohobycz
ton
21 440
24 920
23 860
26 710
31 620
40 495
49 795
46 658
40 743
42 788
45 415
48 469
47 026
40 139
33 202
34 913
35 412
52 409
46 463
34 656
34 250
Okr.
Stanisławów
Marki specjalne
13 4710
13 9344
14 1304
15 8526
16 4104
17 5033
19 3259
19 9334
19 5892
20 1712
20 0655
21 9890
24 0090
22 6552
22 5529
22 7824
22 8778
23 9307
24 2439
17 8845
19 2402
Razem
ton
831 700
765 020
704 870
713 100
737 180
770 790
811 929
796 087
722 596
742 996
674 689
662 763
630 480
556 686
550 673
529 207
514 763
510 630
501 301
373 450
378 643
ton
696 990
625 676
563 566
554 574
573 076
595 757
618 670
596 753
526 704
541 284
474 034
442 873
390 390
330 134
325 144
301 383
285 985
271 323
258 862
194 605
186 241
Marka standard
Ogółem
(borysławska)
Tab. 3. Wydobycie ropy naftowej w Polsce (1919–1938)
16
17
19
22
21
22
23
24
27
27
29
33
38
40
40
42
44
47
48
47
51
%
84
83
81
78
79
78
77
76
73
73
71
67
62
60
60
58
56
53
52
53
49
%
1,12
0,82
0,69
0,62
0,54
0,57
0,57
0,54
0,43
0,42
0,34
0,35
0,34
0,32
0,29
0,25
0,23
0,21
0,18
–
–
m
–
59 207
76 811
89 250
94 667
101 301
80 895
87 251
104 025
100 104
98 762
116 629
75 386
57 444
66 690
76 782
85 575
106 986
139 272
100 544
110 000
1632
1713
1765
1835
1930
1939
1939
2008
2182
2332
2458
2624
2700
2767
2826
2969
3054
3187
3404
3444
3626
Udział
Liczba
produkcji
Odwiercono otworów
polskiej
eksploatomarki
marki w światowej
wanych
specjalne standard
Udział w produkcji
ogólnej
50
44
39
38
38
39
41
39
33
31
27
25
23
21
19
17
16
16
14
–
–
Przec. roczna
wydajność
otworu
cyst.
10-ton.
Poszukiwania złóż ropy naftowej i gazu w Polsce (1919–1939)
[143]
[144]
Mariusz Wojciech Majewski
Powstrzymanie spadku produkcji paliw stało się także możliwe dzięki powstaniu gazoliniarni. Pierwsze z nich powstawały już w latach 1921–1922. Pełne
moce zostały rozwinięte w późniejszym okresie. W 1927 roku przerobiono już
248 415 000 m³, tj. 54,7% ogólnej ilości wydobytych gazów. Czynnych gazoliniarni było w tym czasie 27. W trakcie przerobu w analogicznym okresie pozyskiwano
27 794 ton gazoliny. Używano ją do mieszania z ciężkimi benzynami. W sprzedaży
detalicznej przybrała ona nazwę gazolu lub etyryny.
W latach 1926–1929 można także zaobserwować wyraźne tendencje do kartelizacji produkcji. W efekcie podpisanego w 1928 roku porozumienia powołano do życia
kartel – Małopolską Grupę Francuskich Towarzystw Naftowych. Przystąpiły doń następujące koncerny naftowe: Premier, Galicyjskie Karpackie Naftowe Towarzystwo
Akcyjne S.A., S.A. Nafta i S.A. Fanto28. 11 listopada 1927 roku z inicjatywy Eugeniusza
Kwiatkowskiego ówczesne największe przedsiębiorstwa rafineryjne powołały do
życia Syndykat Przemysłu Naftowego sp. z o.o. W jego skład weszły następujące firmy: Państwowa Fabryka Olejów Mineralnych Polmin, Galicyjskie Karpackie Naftowe
Towarzystwo Akcyjne, Polskie Związkowe Rafinerie Olejów Skalnych, Spółka
Akcyjna Fanto, Spółka Akcyjna Nafta, Galicyjskie Towarzystwo Naftowe Galicja S.A.,
Jasło Zakłady Przemysłowo-Naftowe Wartenberg i Schreier S.A., Standard Nobel
w Polsce S.A., Towarzystwo Naftowe Limanowa sp. z o.o., Vacuum Oil Company S.A.,
Spółka Akcyjna dla Przemysłu Naftowego i Gazów Ziemnych. Należy zatem podkreślić, iż w syndykacie zrzeszono 94% największych producentów i rafinerii oleju
bitumicznego. Cele, które towarzyszyły powstającemu syndykatowi, były następujące: uzyskanie przedstawicielstwa handlowego dla rafinerii olejów mineralnych,
sprzedaży komisowej produktów, transportu i magazynowania, zakładanie przedsiębiorstw pomocniczych, ustalenie cen, podział rynku zbytu, ustalenie zapotrzebowania rynku i limitów produkcji. Kapitał zakładowy został ustalony pierwotnie
na kwotę 20 000 zł, a następnie podwyższony w 1930 roku do sumy 1 000 000 zł.
W skład Rady Nadzorczej syndykatu weszli: dyrektor generalny Koncernu Maniano wzrost cen żywności w 75% oraz przyrost kosztów zakupu odzieży, w pozostałych
25%. Pobory personelu zostały podzielone na IV kategorie. W zależności od miejscowości
(Borysław, Krosno, Bitków) najwyżej oceniani (I kat.) mogli liczyć na zarobek dzienny od
8,40 do 8,19 zł, II kat. – 6,61 do 6,27 zł, III kat. – 4,56, 4,23 i 3,80 zł, IV kat.– 2,67 do 2,35 zł.
Przewidywano także dodatki dzienne za odpowiedzialność dla personelu platformy – od 1,32
do 0,69 zł. Przemysł naftowy, „ Wiadomości Gospodarcze 1929, nr 17–18, s. 340–341.
28 Namiastką kartelu był Związek Polskich Producentów i Rafinerów Olejów Mineralnych z siedzibą w Warszawie przy ul. Senatorskiej 22. Został założony w marcu 1920 r.
przez największe przedsiębiorstwa kopalniane i wydobywcze, m.in.: Galicyjskie Karpackie
Naftowe Towarzystwo Akcyjne, S.A. Dziedzice, Polskie Związkowe Rafinerie Olejów Skalnych
S.A., Towarzystwo Akcyjne dla Przemysłu Naftowego, S.A. Fanto, S.A. Nafta, Galicyjskie
Towarzystwo Naftowe Galicja S.A., Rafineria Nafty i Fabryka Olejów Maszynowych Br. Haber
Sp. z o.o., Jasło Zakłady Przemysłowo-Naftowe Gartenberg i Schreier S.A., Standard Nobel
w Polsce S.A., S.A. Polska Nafta, S.A. dla Przemysłu Naftowego i Gazów Ziemnych, Towarzystwo
dla Przedsiębiorstw Górniczych TePeGe S.A., Vacuum Oil Company Ltd. S.A. Funkcję dyrektora związku pełnił w 1928 r. Stanisław Zarzecki, zastępcami prezesa byli: Stefan Bartoszewicz
i Stanisław Ungler. Szerzej o działaniach ZPPiROM: W. Urbanowicz, Polski przemysł naftowy
w latach 1927–1928, „Przewodnik Przemysłu i Handlu Polskiego” 1929, R. III, s. 326–340;
H. Salomon de Friedberg, Dwudziestolecie polskiego przemysłu naftowego, „Polska Gospodarcza” 1938, z. 46, s. 1622.
Poszukiwania złóż ropy naftowej i gazu w Polsce (1919–1939)
[145]
łopolska inż. Wiktor Hłasko, dyrektor Standard Nobel w Polsce Bohdan Skibiński
i naczelny dyrektor Polminu Stefan Dażawański. Formalnie nowo powstała organizacja istniała do 30 kwietnia 1933 r. Po jej rozwiązaniu z inicjatywy ministra przemysłu i handlu Ferdynanda Zarzyckiego powstał Polski Eksport Nafty29.
Pierwsze efekty kryzysu ekonomicznego były widoczne w przemyśle naftowym w Polsce dopiero w drugim półroczu 1930 roku. Ustał wzrost konsumpcji
produktów ropopochodnych, głównie nafty i benzyn. Jednocześnie na rynkach międzynarodowych zauważalny stał się spadek cen. Eksporterzy w Polsce stanęli przed
trudnym do rozwiązania dylematem podtrzymania eksportu nawet za cenę sprzedaży artykułów po cenach producenta lub też jego zaniechania. Pomimo rosnącej
konkurencji na rynkach europejskich, głównie sowieckiej i rumuńskiej, wybrano to
pierwsze rozwiązanie. Dla zagranicznych konsumentów galicyjskiej ropy proces ten
można oceniać jako dobry, głównie z powodu spadku cen i wzrostu konkurencji,
natomiast z punktu widzenia polskiego producenta kryzys miał przede wszystkim
skutki negatywne. Nazbyt szybko eksploatowane złoża pozwoliły początkowo na
dodatkowe wydobycie cennego surowca, w dalszych okresach można zaobserwować dramatyczne zmniejszenie wydobycia, spowodowane wyczerpywaniem się
źródeł. Początkowo w 1931 roku – o 32 480 t, w kolejnym okresie aż o 73 600 t. Od
1933 roku spadek wydobycia zmniejszył się do poziomu 6010 t, a w następnych
okresach o 21 400 i 14 450 t. W niewielkim stopniu redukcje wydobycia były marginalizowane poprzez wprowadzenie sprawnej administracji, obrotu handlowego
i krakingowanie odpadów.
Duże oszczędności w konsumpcji produktów pozyskanych z przerobu ropy
naftowej powodowało wprowadzenie przymusu polegającego na wprowadzeniu
dodatku spirytusu odwodnionego do benzyn. Pierwsze próby takich mieszanek
prowadziły zarówno władze wojskowe z Instytutu Badań Technicznych Lotnictwa
i Departamentu Inżynierii MSWojsk., jak i Zakładu Technik Fermentacyjnych
i Produkcji Spożywczej, mieszczącego się przy Politechnice Warszawskiej. Wyniki
ekspertyz ogłoszonych przez IBTL w początkach lutego 1928 roku w zupełności
kwestionowały celowość wprowadzenia mieszanek w lotniczych jednostkach napędowych, głównie z powodu detonacyjnego spalania oraz powstania nadmiernych temperatur w grupie zapłonu świecowego i łożysk wału korbowego. Inaczej
29 Syndykat Przemysłu Naftowego powstał po rozwiązaniu istniejącego od 1 grudnia
1924 r. Zjednoczenia Gospodarczego Rafinerii Olejów Mineralnych sp. z o.o. Cele towarzyszące obydwu organizacjom były tożsame, albowiem Zjednoczenie powołało do życia: Wspólne
Biuro Sprzedaży Parafiny w Kraju i Eksportu oraz Centralne Biuro Sprzedaży Nafty, Benzyny,
Oleju Gazowego i Olejów Lekkich. Formalnie powołane do życia biura zaopatrywały i umożliwiały zakupy hurtowe przetworów naftowych przedsiębiorstwom państwowym i samorządowym. Syndykat Przemysłu Naftowego sp. z o.o. w Warszawie, „Rocznik Polskiego Przemysłu
i Handlu” 1930/1931, R. IV, s. 357. W trakcie zjazdu członków syndykatu 14–16.01.1929 r.
podjęto m.in. decyzje o podwyższeniu kapitału zakładowego, przekształcenie spółki z o.o.
w akcyjną, scentralizowaniu sprzedaży produktów naftowych na eksport, Przemysł naftowy, „Przegląd Gospodarczy”, 1929, nr 5, s. 52–53; Rozporządzenie ministra przemysłu
i handlu z 12.10.1932 r. w sprawie przymusowej organizacji obrotu zagranicznego olejem
skalnym i produktami naftowymi, Dz. URP 1932, nr 89, poz. 1754; Ujednolicony tekst o PEN
w rozporządzeniu ministra przemysłu i handlu z dn. 30.01.1936 r. o organizacji przymusowej
Polski Eksport Naftowy, Dz. URP z 1936, nr 7.
[146]
Mariusz Wojciech Majewski
oceniały takie możliwości ekspertyzy Departamentu Inżynierii MSWojsk. Podczas
konferencji, z udziałem gen. bryg. Ferdynanda Zarzyckiego, płka Ignacego Boernera,
płka Bolesława Pikusy, mjra Henryckiego, apelowano do władz rządowych o potrzebę oszczędności zużycia paliw poprzez wprowadzenie mieszanek benzynowo-spirytusowych w pojazdach mechanicznych. Udział w tak powstałych mieszankach spirytusu odwodnionego obliczano maksymalnie do 30%. Równie pozytywne wnioski
zostały wydane przez profesorów Politechniki Warszawskiej – J.S. Iwanowskiego
i Turskiego. Dalsze konkluzje na Prezydium Rady Ministrów zostały skierowane
przez ministrów przemysłu i handlu oraz spraw wojskowych. Decyzje zapadły od
28 lipca do 5 sierpnia 1931 r. Uchwały nakazywały wówczas wprowadzenie zbytu
spirytusu na cele mieszanek benzynowych, w wysokości do 6 mln litrów, w terminie
do 1 lipca 1932 r.30
Nieprzewidywalny zrazu w konsekwencjach dla rozwoju motoryzacji okazał się
inny wniosek uchwalony przez Komitet Ekonomiczny Prezydium Rady Ministrów.
W początkach maja 1933 r. zgłoszony został projekt rozporządzenia podwyższający dla Państwowego Funduszu Drogowego opodatkowanie materiałów pędnych.
Produkty otrzymywane z gazu i oleju ziemnego, o ciężarze własnym do 0,810 ÷
15°C zdrożały o 12 gr na kilogramie. Uzyskiwane wyroby z oleju ziemnego (ropy
naftowej), o ciężarze własnym od 0,865 do 0,880 przy ÷ 15°C zdrożały o 4 gr na
kilogramie. Największe podwyżki czekały na kierowców chętnych do stosowania
w swoich pojazdach spirytusu etylowego (bezwodnego i surowego), benzolu, syntetycznego spirytusu metylowego – 12 gr. Powiązanie sprzedaży paliw z podatkami
dla Państwowego Funduszu Drogowego spowodowało drożyznę paliw w Polsce.
Koszt zakupu 1 litra benzyny pompowej, w początkach stycznia 1936 r. na terenie
Warszawy wyniósł 68 gr. Pomimo iż Polska była jeszcze w tym czasie eksporterem
produktów naftowych, paliwa zakupione w innych stolicach europejskich, obłożone niższymi podatkami, posiadały zdecydowanie niższą cenę. W analogicznym
okresie benzyna, po uwzględnieniu różnic kursu walut, kosztowała w Bukareszcie
i w Antwerpii 0,39 zł, Londynie 0,42 zł, Madrycie 0,48 zł, Budapeszcie 0,54 zł,
Wiedniu 0,58 zł. Wyższe były jedynie ceny benzyn w Paryżu i Zurychu 0,74 zł oraz
Berlinie 0,75 zł. Obciążenia fiskalne paliw w Polsce miały fatalny wpływ na rozwój
motoryzacji, prowadząc do spowolnienia procesu. Redukcje cen nastąpiły dopiero
w drugim półroczu 1936 roku, ale jedynie o 10 gr – do poziomu 0,58 zł za litr paliwa
zakupionego przy pompie (stacji paliw). Nadmierny fiskalizm powodował, iż w cenie
paliw faktycznie ukryte były podatki: spożywczy (15,14 zł za 100 kg), Państwowy
Fundusz Drogowy (12 zł od 100 kg), obrotowy (1,9% od różnicy ceny detalicznej
i hurtowej). Łączne obciążenia wynosiły 20,32 zł od 100 kg paliw. Dodatkowo paliwo obciążone było frachtem 6,58 zł, wydatkami stacji paliw 10,53 zł. Zyski rafinerii
przy sprzedaży 100 kg nafty wynosiły zatem przed podwyżką 30,57 zł, a w przypadku benzyn i oleju napędowego 41,87 zł31.
AAN, PRM KEM, sygn. 781. Wniosek na KEM w sprawie ustalenia zasad zbytu spirytusu dla celów napędowych z 28.07.1931; R. Herget, „Motoryzacja w Polsce”, referat wygłoszony na Kongresie Drogowym, Lwów 1937, 90–91.
30 Kr., Ulgi w opłatach na Państwowy Fundusz Drogowy, „Polska Gospodarcza”
1936, z. 49, s. 1480; S. Schaetzel, Zagadnienia paliwa płynnego, „Technik Polski” 1936,
nr 4, s. 93–97; Dz. URP 1936, nr 58, poz. 428; AAN, PRM KEM, sygn. 1144, k. 5–8, Uza31 Poszukiwania złóż ropy naftowej i gazu w Polsce (1919–1939)
[147]
Zauważalny spadek wydobycia ropy naftowej powodował, co najmniej od
połowy lat dwudziestych, stałą troskę władz państwowych. W wyniku bezpośrednich inicjatyw ministrów: przemysłu i handlu, spraw wojskowych oraz Syndykatu
Przemysłu Naftowego, w trakcie dwóch zjazdów: 10–14 i 26–31 stycznia 1928 r.,
rozpatrywano powołanie do życia Spółki Akcyjnej dla Poszukiwania i Wydobywania
Minerałów Bitumicznych Pionier. Cele postawione przed tą organizacją, zrzeszającą największych producentów ropy, w obrębie firm, które utworzyły Syndykat
Przemysłu Naftowego oraz rafinerii, przewidywały prowadzenie badań geologicznych, geofizycznych, planowanie prac nad odwiertami, wspieranie prywatnych
inwencji poszukiwawczych, współudział w pracach nad podniesieniem techniki
wiertniczej i eksploatacyjnej32. Siedzibą spółki był Lwów, a jej kapitał założycielski został ustalony na sumę 15 mln zł (15 000 udziałów po 1000 zł). Podstawowe
środki finansowe dostarczyła Państwowa Fabryka Olejów Mineralnych Polmin.
Posiadała one 14% udziałów, pozostałe, w wysokości po 10%, należały do: Standard
Nobel, Vaccum Oil Company, Galicyjskiego Karpackiego Naftowego Towarzystwa
Akcyjnego, Polskich Związkowych Rafinerii Olejów Skalnych, S.A. Fanto, S.A. Nafta,
6% należało do Zakładów Przemysłowo-Naftowych Jasło S.A. Reszta wkładów
spółki poszukiwawczej miała pochodzić z wpłat udziałowców (25%). Problemy ze
zgromadzeniem tych wkładów powodowały, iż kilkakrotnie przesuwano ostateczny
termin zgromadzenia tych środków. Dodatkowo działalność spółki Pionier została
wspomożona środkami funduszu geologicznego w wysokości 5 mln zł. Ze względu
na duże nakłady finansowe przewidywane w projektach podpisano także porozumienie z Bankiem Naftowym we Lwowie. W myśl tego porozumienia Pionier nabył
część udziałów w banku, w zamian za co ten ostatni zobowiązany był do udzielania
pożyczek przeznaczonych na nowe wiercenia. Zyski odnoszone na skutek takich
transakcji były dla Pioniera interesujące, albowiem otrzymywał od kredytobiorców
banku ekspertyzy geologiczne i techniczne33.
sadnienie uchwały Komitetu Ekonomicznego Ministrów w sprawie poparcia motoryzacji
i obniżenia ceny benzyny z 13.03.1936. J. Gail, Problem ropny w Polsce na tle sytuacji przemysłu naftowego, „Przemysł Naftowy” 1938, z. 11, s. 276–277.
32 Pionier uzyskał stosowne wpisy w rejestrach handlowych Sądu Okręgowego we
Lwowie 31.01.1928 r. Koszty prowadzenia bezpośrednich badań geologicznych za pomocą odwiertów były wysokie, w zależności od głębokości, warunków lokalnych i czasu – minimum 211 zł za każdy odwiercony metr. Z tego powodu prowadzono również inne działania badawcze. Wśród nich podkreślenia wymagają pierwsze na terenie niepodległej
Polski – badania geofizyczne. Przeprowadzone zostały przez niemiecką firmę Seismos na
zlecenie krakowskiego Solvayu, w okolicach Wieliczki w 1923 r. W latach 1925–1935 pomiary grawimetryczne wykonano dla Państwowego Instytutu Geologicznego w Kałuszu,
Brześciu Kujawskim, Łęczycy, Stryju i Stanisławowie. Wśród innych eksperymentów uwagę
zwracają także prace geoelektryczne zlecone przez MSWojsk. w 1928 r. w rejonie Chęcin.
Wykorzystana wówczas metoda Sundberga potwierdziła istnienie w grzbiecie Miedzianki
koncentracji rudy miedzi. Szerzej na ten temat Z. Miter, Nowoczesne metody geofizyczne
w służbie przemysłu naftowego w Polsce, „Technik Polski” 1936, nr 9, s. 186–187; Przemysł
rafineryjny, „Wiadomości Gospodarcze” 1928, nr 5, s. 104–105.
33 Dz. URP z 1927, nr 102, poz. 885. Dekret prezydenta Rzeczypospolitej o popieraniu
naftowego ruchu wiertniczego. Na mocy rozporządzenia ministra przemysłu i handlu opublikowanego w Dz. URP 1936, nr 18, poz. 154 utworzono Fundusz Popierania Wiertnictwa
Naftowego, który został wsparty finansami płynącymi z eksportu produktów naftowych,
[148]
Mariusz Wojciech Majewski
Początki działalności spółki Pionier były trudne. Brakowało przede wszystkim
opracowań geologicznych. Dotychczasowe wysiłki prowadzone przez firmy prywatne albo zostały zaprzepaszczone, albo też odmawiano udostępnienia wyników
owych badań. Przystępując do badań terenów przedgórza, ciągnących się na przestrzeni kilkuset kilometrów wzdłuż Karpat, przyjęto zasadę wprowadzenia wszelkich dostępnych wówczas metod badawczych: magnetycznej, grawimetrycznej
oraz sejsmicznej. W 1934 roku wykonano także próbne badania metodą refrakcyjną w rejonie Stryja. Formalnie zastosowanie nowinek poprzedzały doświadczenia
geofizyczne, prowadzone wspólnie ze specjalistami francuskimi do 1934 roku34.
Celem owych eksperymentów było znalezienie anomalii lub zjawisk tektonicznych,
przy pomocy pomiarów rejestrowanych czułymi przyrządami na powierzchni.
Bezpośrednie wykrycie złóż ropy naftowej i gazu przy ówczesnym poziomie odczytu
badań było praktycznie niemożliwe, pozwalało natomiast na uzyskanie wskazówek
ogólnych dotyczących budowy tektonicznej. Łącznie badaniami sejsmicznymi objęto duży obszar – 12 000 km², od granicy rumuńskiej do Tarnowa. Ilość wykonanych
punktów strzałowych, obliczali specjaliści Pioniera w 1937 r. na 2400, zaś przybliżoną liczbę strzałów na 20 400. Wraz z inicjatywą prowadzenia badań podjęto,
bodaj po raz pierwszy, opracowanie dalekosiężnego planu wierceń w południowej
części Mraźnicy, Jeżowie, Jankowicach, Orowie, Czarnym Potoku. Sformułowanie
ostatecznych planów powodowało koncentrację w tym rejonie największych
wysiłków finansowych. Za wyjątkiem szybu Minister Kwiatkowski w Mraźnicy,
w którym do 1937 r. odnotowano wydobycie około 7500 t ropy, nie osiągnięto spodziewanych rezultatów. W sumie badania prowadzono na bardzo dużym obszarze
22 560 km². Wyniki owych eksperymentów miały zostać skartowane na mapie
geologicznej Karpat w skali 1:200 000 do końca 1938 roku35. Najwięcej przeproprzeciętnie 4–8 mln zł rocznie. W 1939 r. z powodu braku środków miał ulec rozwiązaniu
lub też zastąpiony ulgami inwestycyjnymi przewidzianymi m.in. dla przedsiębiorstw górniczych – Dz. URP 1938, nr 26, poz. 224; Przemysł rafineryjny, „Wiadomości Gospodarcze” 1929,
nr 17–18, s. 240–24.
Bezcenną pozostałością odwiertu jest tzw. rdzeń. Poprzez dokonanie analiz: petrograficznych, mikropaleontologicznych, tektonicznych i chemicznych można uzyskać podstawowe wiadomości na temat budowy geologicznej zewnętrznej powierzchni litosfery.
Zaniechanie takich badań przez prywatnych inwestorów do 1928 r. powodowało znaczne
straty dla rozwoju polskiej geologii. Por.: I. Wygard, Zagadnienia poszukiwawcze w polskim
przemyśle naftowym, „Technik Polski” 1936, nr 9, s. 185.
34 Pierwsze opracowania map geologicznych dotyczyły obszaru zagłębia węglowego:
Katowic, Olkusza, Rybnika, Oświęcimia, Chrzanowa, Skoczowa i Bielska. Do 1936 roku dalsze
prace postępowały w spowolnionym tempie, głównie z powodu braku środków finansowych.
Udało się do tego czasu opracować zaledwie dwa arkusze map – dla Opatowa i Skola. W trakcie analiz w 1937 roku znajdowały się obszary: Kielc, Wadowic, Ustrzyk Dolnych, Starego
Sambora, Nadworna. Skartowane zostały także do tego okresu rejony: Bodzentyna, Pińczowa,
Staszowa, Sandomierza, Krakowa, Wieliczki, Rabki, Babiej Góry, Zakopanego, Nowego Sącza,
Bochni, Nowego Brzeska, Pilzna, Gorlic, Krynicy, Strzyżowej, Jasła, Leska, Sanoka, Błażowej,
Przemyśla, Mościsk, Dobromil, Sambora, Turka, Sławska, Drohobycza, Saneczów, Porohy,
Doliny, Bolechowa, Stryja, Halicza, Stanisławowa, Mikulicza, Tłumacz, Monasterzysk,
Kołomyi, Kuty, Jasienów, Buczacza, Jagielnicy, Horodenki. Na podobnym poziomie znajdowały się opracowania dotyczące: Łucka, Dubna, Mizoczy, Równego, Daraźnego, Stępań, Sarny,
Bereznego, Kostopola, Hoszczy, Ostróg, Korzec, Ludwikpol, Karpiołówki i Rokitna. Reszta
35 Poszukiwania złóż ropy naftowej i gazu w Polsce (1919–1939)
[149]
wadzono tzw. płytkich wierceń geologicznych. Ogółem, w latach 1934–1937, wykonano 100 otworów wiertniczych, na łączną głębokość 13 269 m. Odkryto wówczas
w kilku punktach przedgórza złoża gazowe w rejonie Kosowa oraz płytkie złoża
ropy naftowej w strefie przykarpackiej formacji solnej. Spośród głębszych odwiertów wykonano: Minister Kwiatkowski w Mraźnicy – 1821 m, Pułkownik Boerner
w Jeżowie – 605 m, Jankowce k. Leska – 970 m, Pionier w Orowie – 2274 m, Czarny
Potok I – 1047 m, Pionier I w Rachiniu – 1425 m, Ignacy Boerner w Truskawcu –
1365 m, Ewa w Jasienicy Solnej – 500 m, Mazur w Königsau Równe – 665 m, Hucuł
Kosów Wierzbowiec 1421 m. Odwierty te za wyjątkiem wspomnianego powyżej
Ministra Kwiatkowskiego w Mraźnicy, nie przyniosły spodziewanych efektów, jednak doświadczenia owe przyczyniły się do poznania obszaru przedgórza karpackiego, w tym szczególnie wzbudzającej największe oczekiwania antykliny Jeżów
– Struża36.
Potrzeby energetyczne COP spowodowały zainicjowanie przez Pioniera poszukiwań w powiatach: Mościska, Przemyśl i Jarosław. Eksploracje te zakończyły się
powodzeniem. W rejonie Chodonowic-Popowic znaleziono płytkie horyzonty gazowe w piaskowcach tortońskich o bardzo dużej zawartości metanu, dochodzących do
94–98%. Również bogate znaleziska napotkano w rejonie Jarosławia. W miejscowości Kruhel – Pawłowsiowski I i II po przewierceniu warstwy tortonu natrafiono
na piaskowce gazowe. W tym przypadku zawartość energetyczna odwierconego
gazu była ze wszech miar pożądana: metan – 96%, etan – 2%, propan – 0,7%, hel
– 1,3%37.
Udział Pioniera w odwiertach firm prywatnych sprowadzał się głównie do
współfinansowania prac poszukiwawczych. Prowadzono działania z następującymi
firmami: Maria w Izdebnikach – 488 m, Pio-Lloyd nr 2 w Wołosiance Mł. – 658 m,
Pilon w Schodnicy – 563 m, Michał w Turaszówce – 450 m, Maria w Kryczce – 348 m,
Bitumen w Pniowie – 160 m, Walka w Turaszówce – 431 m, Nr 12 i 24 w Turaszówce
– odpowiednio 92 m i 148 m, Nr 1 w Gajach Niżnych – 664 m. Efekty prac wyniesionych z owych odwiertów nie zachęcały do kontynuacji. Jakkolwiek osiągnięcia
terytorium Polski, składająca się z 448 kart, oczekiwało na kompleksowe badania. Por.:
I. Wygard, Zagadnienia poszukiwawcze..., s. 184–185; Skorowidz arkuszowy mapy geologicznej Polski 1:100 000, „Sprawozdanie Państwowego Instytutu Geologicznego” 1937, t. IX, z. 1,
s. XXIX.
36 W listopadzie 1929 r. odbyła się, z udziałem przedstawicieli rządu, uroczystość poświęcenia pierwszego odwiertu wykonanego przez S.A. Pionier. W trakcie ceremonii nastąpiło uruchomienie szybu noszącego nazwę Minister Kwiatkowski w Mraźnicy. Prace nad
odwiertem w Orowie rozpoczęto w lutym 1931 r. W wyniku tych prac w 1934 r. udało się
doprowadzić odwierty do głębokości 2274 m. Był to jeden z najgłębszych odwiertów na terenie Polski w okresie przedwojnia. Efekty prac, choć zakończone negatywnie, umożliwiły
poznanie struktur roponośnych zagłębia borysławskiego. Przemysł naftowy, „Wiadomości
Gospodarcze” 1929, nr 17–18, s. 340–343; Odkrycia Pioniera w części wschodniej COP,
„Przemysł Naftowy” 1939, z. 6.
37 Na zlecenie Polminu prowadzono także odwierty w rejonie Stryja i Turka. Wedle
oświadczenia E. Kwiatkowskiego, złoża te były bardzo obiecujące, „Polska Zbrojna” 1936,
nr 50. Łącznie wykonano 150 ręcznych otworów płytkich i 28 odwiertów rdzeniowych do
głębokości 100–380 m. Więcej informacji: Nowe dowiercenia w zagłębiu naftowym, „Dziennik
Polski” 1939, nr 54, s. 11.
[150]
Mariusz Wojciech Majewski
wiertnicze Pioniera można oceniać jako mierne, to bezwzględnie prace te przyczyniły się do opracowania zdjęć i skartowania geologicznego polskich Karpat, dlatego
nie można ich określić inaczej niźli mianem pionierskich. Zdumiewający jest także
krótkotrwały przecież czasokres tych prac, które udało się dokończyć najpewniej
jeszcze przed wybuchem działań wojennych w 1939 r. Kolejnym powodem pozytywnej oceny działań władz państwowych jest rozbudowa katedr geologicznych
zarówno na uniwersytetach, jak też w poszczególnych przedsiębiorstwach naftowych. Na aprobatę zasługują także prace Wydziału Geologicznego Państwowego
Urzędu Naftowego, Państwowego Urzędu Geologicznego, Karpackiego Instytutu
Geologiczno-Naftowego i Krośnieńskiego Urzędu Naftowego. Dalsze działania poszukiwawcze złóż ropy naftowej i gazu zostały skoncentrowane od 1937 r. w Państwowym Instytucie Geologicznym38.
Programy działań PIG za lata 1926–1937/1938 ogłaszane były w sprawozdaniach instytutu. Każdorazowo były najpierw prezentowane przez dyrektorów:
profesora Józefa Morozewicza, a od 1 lutego 1937 r. inż. Stefana Czarnockiego ministrom przemysłu i handlu. Dopiero po ich akceptacji i formalnym zatwierdzeniu
były publikowane oraz realizowane przez zespoły, m.in. geologów, hydrologów,
kartografów, chemików, fizyków. Na uwagę zasługuje fakt, iż do zespołu pracowników powoływano jedynie osoby mające poważny dorobek naukowy z zakresu prac
działań instytutu. Reorganizacja prac PIG w 1937 r., prowadzona pod kierunkiem
profesorów: K. Bogdanowicza, J. Lewińskiego, J. Nowaka, J. Tokarskiego, wedle żądań Ministerstw: Przemysłu i Handlu, Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego,
Spraw Wojskowych oraz Sztabu Głównego spowodowała wdrożenie nowego planu.
Jego realizacji mieli się podjąć pracownicy naukowi instytutu oraz Pioniera39.
38 Przemówienie A. Romana na posiedzeniu Komisji Budżetowej Sejmu z 27.01.1939 r.,
„Dziennik Polski” 1939, nr 28, s. 3; Z. Bielski, W sprawie przyszłości polskiego kopalnictwa naftowego, Katowice 1939; Odkrycia Pioniera w części wschodniej COP, „Przemysł
Naftowy” 1939, z. 6; Przemysł naftowy i kopalnictwo naftowe w roku 1937, „Polska Gospodarcza”
1938, z. 15, s. 608–611; I. Wygard, Zagadnienia poszukiwawcze..., s. 184 i dalej. Państwowy
Instytut Geologiczny powołano z inicjatywy ministra przemysłu i handlu dra Kazimierza
Hącia, w trakcie posiedzeń Sejmu Ustawodawczego 7 maja 1919 r. W pierwszym statucie
z 28 lutego 1921 r. premier Wincenty Witos i minister przemysłu i handlu Stefan Przanowski
określili cele, które miał realizować instytut: badania budowy geologicznej Polski i hydrologicznej, skał, minerałów użytecznych, sporządzanie map geologicznych, prace geologiczne zgodne z zamierzeniami gospodarczymi władz państwowych i przedsiębiorstw
prywatnych, tworzenie i kompletowanie zbiorów petrograficznych, mineralogicznych i paleontologicznych, kopalin użytecznych, ogłaszanie sprawozdań z czynności Instytutu i wydawanie periodyków. Por.: Rozporządzenie Rady Ministrów w sprawie zatwierdzenia Statutu
Państwowego Instytutu Geologicznego, „Monitor Polski” 1921, nr 65, poz. 107. Zmiany
zapisów statutowych opublikowano w „Monitorze Polskim” 1923, nr 54, poz. 53. Ponownie
cele ustawowe zostały zapisane w rozporządzeniu prezydenta Ignacego Mościckiego. Nowy
statut zaczął obowiązywać na podstawie rozporządzenia Prezesa Rady Ministrów Józefa
Piłsudskiego i ministra przemysłu i handlu Eugeniusza Kwiatkowskiego, Dz. URP 1927,
nr 65, poz. 574.
39 „Sprawozdanie Państwowego Instytutu Geologicznego” 1926, z. 3–4, t. III, s. XXI–LI;
J. Morozowicz, Program badań terenowych w 1927 r., „Sprawozdanie Państwowego Instytutu
Geologicznego” 1927, z. 1–2, t. IV, s. XXVI–XXXI; tegoż, Wykonane badania terenowe w lecie
1928 r., „Sprawozdanie Państwowego Instytutu Geologicznego” 1929, z. 1–2, t. V, s. V–XIII;
Poszukiwania złóż ropy naftowej i gazu w Polsce (1919–1939)
[151]
Zauważalne spadki wydobycia ropy naftowej, w latach 1935–1938, powodowały niepokój władz państwowych. Problem ten komplikowały próby nadrobienia w przyśpieszonym tempie zaległości w rozwoju motoryzacji, a zatem rosnące
stale zużycie paliw. Największe zainteresowanie problematyką okazywały władze
MSWojsk., nazbyt jasno zdające sobie sprawę, że istniejące dysproporcje pomiędzy
wydobyciem surowca, jego przerobem i konsumpcją paliw mogą jeszcze zaspokoić
potrzeby, w okresie pokoju nawet przy trzykrotnym wzroście ilości pojazdów mechanicznych. Paradoksalnie oceniano, iż w przypadku wybuchu działań wojennych
zgromadzone zapasy paliw wystarczą jedynie na dwa miesiące walk. Nie mniej
pesymistyczne były natomiast prognozy dotyczące planowanej przez Generalny
Inspektorat Sił Zbrojnych rozbudowy stanów ilościowych armii. Wedle tych rachub, poszczególne rodzaje sił zbrojnych miały zostać wyposażone, w latach 1941–
1942, w nowe środki walki, w przeważającej większości o napędzie motorowym.
Konsekwencje tych nieuchronnych działań musiały jednocześnie powodować zwiększone zainteresowanie brakiem paliw. Wedle szacunków, zużycie paliw w okresie
pokoju, w latach 1941–1942, miało kształtować się na poziomie 176 490 ton, natomiast w okresie działań wojennych przewidywano wzrost zużycia do 319 000 ton.
W konsekwencji oceny planowanej modernizacji armii były negatywne. Zdawano
sobie nazbyt jasno sprawę, iż nowe generacje samolotów, samochodów, ciągników
i motocykli, będące w 1939 roku w formie projektów i prototypów, pozostaną bezużyteczne. Propozycje rozwiązań daleko wykraczały poza kompetencje szefa Sztabu
Głównego i dlatego zostały zgłoszone nadrzędnym władzom państwowym do rozważenia w przyszłości. Prośby te dotyczyły następujących planów: redukcji zużycia,
zainicjowania i poparcia produkcji paliw syntetycznych, zwiększenia wydobycia,
opracowania planu zgromadzenia jak największej ilości zapasów, modernizacji rafinerii, upowszechnienia krakingu odpadów, polimeryzacji gazu ziemnego, zmniejszenia zużycia nafty poprzez rozbudowę elektrowni wodnych i upowszechnienie
oświetlenia elektrycznego na terenach wiejskich, rozpoczęcia studiów nad zagadnieniem uwodornienia naftalenu, doprowadzenia do wydania zakazu stosowania
gazów ziemnych dla celów opałowych, wyłącznej sprzedaży mieszanek spirytusu
i benzolu40. Jednocześnie pod adresem konstruktorów pojazdów z Państwowych
Zakładów Inżynierii wysunięto następujące zalecenia:
sprzęt pancerny i motorowy musi być oparty na silnikach niskoprężnych, ostrożnie
wprowadzać jednostki wysokoprężne, dla których należy przewidzieć alternatywę
w postaci niskoprężnych. Opracować pojazdy napędzane paliwem stałym, gazowym lub
elektrycznym…41
Program badań terenowych w r. 1929, „Sprawozdanie Państwowego Instytutu Geologicznego”
1929/1930, t. V, s. XL–XCV; Badania terenowe wykonane w lecie 1931 r., „Sprawozdanie
Państwowego Instytutu Geologicznego” 1931, z. 4, t. VI, s. V–LXIII; S. Czarnocki, Program prac
Instytutu w 1937 r., „Sprawozdanie Państwowego Instytutu Geologicznego” 1937, t. IX, z. 1,
s. XXX–XXXVII.
CAW, Oddz. I SG, sygn. I. 303.3.651. Referat dla szefa SG – Zagadnienia paliw napędowych do silników sprzętu motorowego z 12.11.1937 r.
40 Na Targach Poznańskich w 1939 r. PZInż. wystawiły podwozie Ursusa 723G z silnikiem 725G. Wyposażony został w gazogenerator, dla którego paliwo stanowiły odpadki
drewna. Silnik o pojemności 5,2 l rozwijał moc od 65 do 70 KM. W trakcie prób ta nowatorska
41 [152]
Mariusz Wojciech Majewski
Opinie władz wojskowych potwierdziły obliczenia Wydziału Nafty w Departamencie Górniczo-Hutniczym Ministerstwa Przemysłu i Handlu. W drobiazgowych
wyliczeniach przypuszczalnego zużycia produktów naftowych, w latach 1939–1942,
brano pod uwagę wszelkie koszty (m.in. tempo przyrostu liczby pojazdów, szacowane
w kolejnych okresach od 26 do 15%, zwiększające się zapotrzebowanie Marynarki
Handlowej i Wojennej, kutrów i lugrów rybackich i innych). Niedobory pomiędzy
produkcją własną a potrzebami rozwijającej się gospodarki kalkulowano na poziomie 196 500 t benzyn, 39 200 t nafty i 265 000 olejów pędnych (gazowego i lekkich).
Jedynym rozwiązaniem było rozpoczęcie starań mających na celu złożenie zamówień
na paliwa. Koszty importu z USA obliczano na 7 420 000 USD. Wedle oficjalnego kursu bankowego złotego polskiego do dolara amerykańskiego (5,30), wartości te miały
osiągnąć poziom 39 386 000 zł42.
Zwiększające się nieustannie od połowy lat trzydziestych tempo rozwoju motoryzacji powodowało, iż w gremiach Ministerstwa Przemysłu i Handlu przyszło
rozważać dalszy tok postępowania dla zapewnienia odpowiednich ilości paliw
płynnych. Uznano za niezbędne prowadzenie dalszych prac poszukiwawczych surowców energetycznych. Skonkretyzowane zostały one w Czteroletnim Programie
Prac Poszukiwawczych (1939–1943). Priorytetem była koncentracja działań, w rejonach: COP, środkowej części Karpat oraz przedgórza. Dalsze prace miały mieć
miejsce w rejonach jeszcze nie zbadanych. Podkreślono przy tym, iż realizacja
planu winna być elastycznie dostosowana do wymogów i potrzeb przemysłu.
Podporządkowano wszelkie działania lokalnych stacji geologicznych – Karpackiego
Instytutu Geologiczno-Naftowego w Borysławiu oraz Instytutu Naftowego w Krośnie – Państwowemu Instytutowi Geologicznemu. Ustalono ponadto plan realizacji odwiertów prowadzonych przez Polmin, Pioniera oraz prywatny przemysł
naftowy, który miał być uzgadniany i ostatecznie aprobowany przez Państwowy
Instytut Geologiczny. Podstawowym źródłem finansowania przyszłych inwestycji
były środki zgromadzone przez Fundusz Popierania Wiertnictwa – 3,5 mln zł oraz
fundusze publiczne skoncentrowane w budżecie Ministerstwa Przemysłu i Handlu.
Środki te miały pozwolić na przeprowadzenie 21 odwiertów o przeciętnej głębokości 1500 m. Przewidywane koszty tych prac zostały wstępnie obliczone na kwotę
21 mln zł. Proponowany obszar poszukiwań został ustalony w tezach programowych planu czteroletniego: roponośność brzeżnego fałdu karpackiego w rejonie
Starego Sambora, Lubińca pod Stryjem – po trzy odwierty do głębokości 1200–1500
m; roponośność Przedgórza Karpackiego, do głębokich horyzontów na antyklinach
karpackich – w Centralnej Depresji – Lipinek i Potoka – pięć odwiertów do poziomu
1400–1500 m, na Przedgórzu środkowym – dwa odwierty po 1500 m, w Truskawcu
– dwa odwierty po 1500 m, znalezienie nowych pokładów gazu w COP na przedgókonstrukcja zachowywała się poprawnie w terenie, który zapewniał odpowiednią wilgotność
i temperaturę powietrza. Na otwartych przestrzeniach moc silnika zmniejszała się do 35 KM.
Próby kontynuowano jeszcze w sierpniu 1939 r. Szerzej na ten temat: Przemysł samochodowy
na Targach Poznańskich i poza nimi, „Technika Samochodowa” 1939, nr 5, s. 160–161.
42 W początkach 1939 r. galon benzyny Golf kosztował 4,75 centa, nafty – 4,25 i olejów
– 2,50. Porównaj: AAN, Min. Skarbu, sygn. 5142, k. 9–35. Załącznik 2 do memoriału w sprawie
przypuszczalnego zapotrzebowania produktów naftowych (benzyn, nafty i cięższych olejów
pędnych) na lata 1939–1942 z 17.01.1939 r.
Poszukiwania złóż ropy naftowej i gazu w Polsce (1919–1939)
[153]
rzu zachodnim w Jarosławiu – dwa odwierty: 2000 m i 1200 m, na północ od Mielca
i Kolbuszowej – trzy odwierty po 1500 m. W dalszej kolejności przewidywano także
prace w niesklasyfikowanych jeszcze obszarach Karpat oraz Niżu Polskiego43.
Wobec wyczerpywania się złóż ropy naftowej, rosnącego spożycia na rynku
wewnętrznym, niedostatku środków finansowych i przewozowych ograniczających możliwości nabycia w USA niezbędnych ilości paliw, 1 czerwca 1939 r.
w trakcie zebrania Sekcji Przemysłowej Polskiego Towarzystwa Chemicznego podjęto uchwałę o rozpoczęciu produkcji paliw syntetycznych. W wyniku dotychczasowych prac prof. Wojciecha Świętosławskiego i doc. Zmaczyńskiego opracowano
metodę przemysłowego pozyskiwania benzyny z węgla, opartą na niemieckich
doświadczeniach profesorów Fischera i Trepscha. Jednocześnie nowe opracowanie niemieckiej technologii zostało zaadoptowane do warunków polskiego węgla
kamiennego. Wedle dalszych, dość enigmatycznych informacji, koszty budowy zakładów o zdolności przetwórczej do 30 000 ton w cyklu rocznym kształtowały się
na poziomie 37 000 000 zł. Wstępne koszty produkcji litra paliwa syntetycznego
nazbyt optymistycznie obliczano na poziomie niewiele odbiegającym od tradycyjnych – około 28,4 gr. Podjęcia ostatecznej decyzji oczekiwano w drugim półroczu
1939 roku44.
Oceniając próby odnalezienia nowych złóż ropy naftowej i gazu, trzeba podkreślić duże zaangażowanie instytucji państwa, które mimo wciąż istniejących
zasobów pozwalających na zaspokojenie własnych potrzeb motoryzacyjnych społeczeństwa, postrzegało wagę problemu w perspektywie najbliższych dziesięcioleci. Prace prowadzono w wielu kierunkach – angażując duże kapitały w wiercenia
poszukiwawcze, gromadząc odpowiednie zapasy oleju skalnego, rozpoczynając
starania importowe, jak również prowadząc daleko zakrojone studia nad produkcją paliw syntetycznych. Działania te były jednak znacznie spóźnione. Większość
owych niedostatków spowodowana była działaniami kapitału francuskiego, który
dostrzegał jedynie krótkowzroczne korzyści wynikające z eksploatacji złóż ropy,
polegające na wywożeniu poza granice państwa surowców o niskim stopniu przetworzenia. W zdecydowanej większości przybrało to charakter rabunkowej eksploracji rynku wewnętrznego. Przy tak pojmowanym systemie wykorzystania
wszelkie koszty poszukiwań nowych złóż głównie z powodów ekonomicznych były
marginalizowane.
43 AAN, Min. Skarbu, sygn. 5142. Poufny program prac naftowo-poszukiwawczych
z 17.01.1939 r.
44 s. 151.
Czy będziemy produkowali benzynę syntetyczną?, „Przemysł Metalowy” 1939, nr 12,
[154]
Mariusz Wojciech Majewski
Search for petroleum and gas in Poland in years 1919–1939
Abstract
While evaluating the attempts to discover new reservoirs of petroleum and gas, it is
necessary to emphasize the engagement of the state, which, despite the fact that the existing
resources allowed to satisfy the automobile needs of the society, noticed the importance of
the problem within the next decades. The works were conducted in different directions, by
engaging great capital in exploratory drilling, by making appropriate reserves of petroleum,
starting import procedures, and conducting far-reaching studies on the production of synthetic fuels.
However, they were started late, both in time and in the introduced modifications, and
most of the deficiencies resulted from the activities of the French capital, which was only
interested in short-sighted profits from the exploitation of the resources; this was visible in
exporting low-processed resources. In their majority, these activities turned into rapid exploration of the domestic market, and with such understanding of the system, all costs of search
for new reservoirs were marginalized, first of all for economic reasons.
Folia 66
Annales Universitatis Paedagogicae Cracoviensis
Studia Historica VIII (2009)
Łukasz Płatek
„Nasz klient – nasz pan” – organizacja nowoczesnego
handlu obuwiem firmy „Bata” w Polsce międzywojennej
Sklepy obuwnicze działające na całym terytorium Rzeczypospolitej pod szyldem
„Bata” stały się w dwudziestoleciu międzywojennym synonimem cenowej przystępności i wysokiej kultury sprzedaży, a powszechnie znany slogan: „nasz klient, nasz
pan”1 to najbardziej znane powiedzenie założyciela tej firmy.
Nie była to jednak zasługa ani też wynalazek polskiego kupiectwa, gdyż Tomasz
Bata pochodził z Czechosłowacji, gdzie zyskał miano niekwestionowanego króla
w swojej branży i uczynił z tegoż państwa obuwnicze mocarstwo. Na początku lat
trzydziestych minionego wieku pojawił się w Polsce z gotowymi receptami na sukces, ze sprawdzonymi metodami zarządzania i stosował je z powodzeniem.
Zanim jednak powstała w Polsce pierwsza w pełni zmechanizowana wielka fabryka obuwia – wybudowana w Chełmku na zachodnich rubieżach województwa
krakowskiego2 – firma Tomasza Baty uruchomiła kilka sklepów, badając tutejszy
rynek. Składy fabryczne zlokalizowano w Warszawie, Łodzi, Lwowie i Poznaniu3.
Rzecz jasna, w sytuacji kiedy pojawił się niezwykle groźny konkurent, wśród polskich producentów obuwia, a przede wszystkim wśród szewców i kupców rozległy
się dramatyczne głosy o nieuchronnej katastrofie całej branży. W pismach branżowych straszyły tytuły o nadciągającym zagrożeniu, o „wrogu u bram”. Towarzyszyły
temu artykuły przybliżające polskim szewcom istotę problemu, wyjaśniające, kim
jest „czechosłowacki lew”, jakie stosuje metody marketingowe, jak walczy z konkurencją, wszystko to na przykładzie państw, w których czechosłowacka firma już
1 „Przemysł Skórny” nr 3 z 1930, s. 48; T. Siekiera, Bata – organizacja i zarządzanie,
Kraków 1995, s. 235. Znana jest sytuacja, kiedy podczas wizyty w Warszawie Tomasz Bata
odwiedził jeden ze swoich sklepów i klękając przed klientem mówił: „Klienci są moim życiem. Uwielbiam im pomagać. Irytuje mnie, gdy w moim sklepie klienci sami muszą wiązać
sznurówki”. Sytuację tę opisał M. Szczygieł, Bata – szewc świata. Opowieść Mariusza Szczygła
o twórcach słynnej firmy obuwniczej, „Gazeta Wyborcza” z 13 czerwca 2002.
2 Mechaniczna fabryka obuwia w Chełmku była własnością Polskiej Spółki Obuwia
„Bata” S.A. w Krakowie. Spółka powstała 20 grudnia 1929 r., natomiast rozruch fabryki nastąpił wiosną 1932 r.
3 „Przemysł Skórny” nr 1 z 1930, s. 3.
[156]
Łukasz Płatek
zaczęła swoją ekspansję4. Obawy były słuszne, bo proces sprzedaży obuwia u Baty
był przemyślany, niezwykle sprawny i skuteczny.
Sklepy firmowe – stan z końca 1936 roku5
Aleksandrów
Andrychów
Augustów
Baranowicze
Będzin
Białystok
Biała Podl.
Bielsk Podl.
Bielsko
Błonie
Bochnia
Bolechów
Borszczów
Borysław
Brodnica
Brody
Brześć I–II
Buczacz
Busko
Bydgoszcz
Chełm Lub.
Chełmek
Chełmno
Chełmża
Chojnice
Chorzów I–II
Chropaczów
Chrzanów
Ciechanów
Cieszyn
Czechowice
Grodno
Grodziec
Grodzisk Maz.
Grodzisk Wielkop.
Grudziądz
Inowrocław
Irena
Janów Lub.
Janów Śl.
Jarocin
Jarosław
Jasło
Jaworzno
Jędrzejów
Kalisz
Kałusz
Kamionka
Kartuzy
Katowice
Kęty
Kielce
Knurów
Kobryń
Kolbuszowa
Koło
Kołomyja
Końskie
Kościan
Kościerzyna
Kowel
Kozienice
Łaziska
Łódź I–IV
Łomża
Łowicz
Łuck
Łuków
Łuniniec
Międzyrzec
Mielec
Mikołów
Mińsk Maz.
Mława
Mogilno
Mołodeczno
Myślenice
Mysłowice
Nakło
Nowa Wieś
Nowogródek
Nowowilejka
Nowy Sącz
Nowy Targ
Olkusz
Opatów
Orłowo
Ostrołęka
Ostrów Maz.
Ostrów Wielkop.
Ostrowiec
Oświęcim
Otwock
Pszczyna
Pszów
Puławy
Pułtusk
Radom
Radomsko
Rawa Maz.
Rawa Ruska
Rawicz
Rohatyń
Równe
Rozwadów
Rybnik
Ruda Śl.
Rydułtowy
Rypin
Rzeszów
Sambor
Sandomierz
Sanok
Sarny
Siedlce
Siemianowice
Sieradz
Sierpc
Skarżysko
Skierniewice
Skoczów
Słonim
Smorgonie
Śniatyń
Szydłowiec
Tarnobrzeg
Tarnopol
Tarnów
Tarnowskie Góry
Tczew
Tłumacz
Tomaszów Maz.
Toruń I–II
Trembowla
Trzebinia
Tuchola
Turek
Tychy
Tyśmienica
Wadowice
Warszawa I–XI
Wejherowo
Wieluń
Wielkie Hajduki
Wierzbnik
Wieliczka
Wilejka
Wilno I–IV
Włocławek
Włodzimierz
Wodzisław
Wolbrom
Wolsztyn
Wołomin
Września
„Przemysł Skórny” nr 2 z 1930, s. 21–22, 25; nr 8 z 1930, s. 142, 144; nr 12 z 1930,
s. 213; nr 13 z 1930, s. 226; nr 8 z 1931, s. 116; nr 25 z 1931, s. 389; „Kupiec” nr 16 z 1930,
s. 336; nr 2 z 1931, s. 48; „Ilustrowany Kurier Codzienny” nr 158 z 1931, s. 7. O panice, jaka zapanowała wśród polskiego szewstwa, świadczą różne informacje przewijające się na łamach
tych czasopism, a mające wydźwięk plotki. Przykładem mogłaby być chociażby domniemana
lokalizacja fabryki – pojawiają się Śląsk Cieszyński i Skawina, potem Piotrków, a w 1931 r.
pogłoska o tym, że prawdopodobnie Bata z budowy zrezygnował.
4 5 AP Katowice, Akta Polskiej Spółki Obuwia „Bata” S.A. w Krakowie, fabryka w Chełmku
(dalej: P.S.O. „Bata”). Bilans zysków i strat za rok 1936.
„Nasz Klient – nasz pan” – organizacja nowoczesnego handlu...
Czeladź
Czersk
Częstochowa
Czortków
Dąbrowa Górn.
Delatyn
Dolina
Drohiczyn
Drohobycz
Dubno
Gdynia I–II
Głębokie
Gniezno
Gorlice
Gostyń
Grajewo
Kraków I–III
Krasnystaw
Krosno
Krotoszyn
Krynica
Krzemieniec
Krzeszowice
Kutno
Leszno
Lipiny
Lipno
Lubartów
Lublin
Lubliniec
Lwów I–III
Łańcut
Ozorków
Pabianice
Pińczów
Pińsk
Pionki
Piotrków
Pleszew
Płock
Postawy
Poznań I–III
Pruszków
Prużana
Przasnysz
Przemyśl
Przemyślany
Przeworsk
Sokal
Sokółka
Sokołów Podl.
Sosnowiec
Śrem
Stanisławów
Stary Bieruń
Stryj
Sucha
Suwałki
Święciany
Świecie
Świętochłowice
Szamotuły
Szarlej
Szczebrzeszyn
[157]
Wyszków
Zakopane
Zaleszczyki
Zamość
Zawiercie
Zborów
Zdołbunów
Zduńska Wola
Zgierz
Złoczów
Żółkiew
Żory
Żychlin
Żyrardów
Żywiec
W systemie sprzedaży obuwia wyprodukowanego przez zakłady Baty najważniejszą zasadą była wyższość sprzedaży detalicznej nad hurtową. Unikano w ten
sposób dodatkowej marży zwyczajowo nakładanej przez pośredników, co powodowało zwyżkę cen obuwia i sprawiało tym samym, że stawało się ono mniej dostępne
– to zaś było sprzeczne z jedną z głównych linii polityki firmy6.
Ceny obuwia w Warszawie w 1924 roku7
rodzaj
buty z cholewami
kamasze
półbuciki męskie
buciki damskie
czółenka
cena (zł)
40 – 75
23,5 – 34,5
20,5 – 29,2
22,7 – 33,5
18,5 – 23,4
AP Katowice, Akta Południowych Zakładów Obuwia „Chełmek” w Chełmku, sygn.
23. Materiały z konferencji przemysłu skórzanego. Według Tomasza Baty, buty powinny
być trwałe i tanie, a przez to ogólnodostępne – i tutaj tkwić miało sedno sukcesu czeskiego
przemysłowca – taniość poszerzała zasadniczo krąg odbiorców obuwia, kupowali je ci, którzy
w butach z prawdziwego zdarzenia nie chodzili nigdy, wymieniali częściej ci, którzy buty już
posiadali, bardziej zamożni kupowali kolejne pary. Zatem Bata poszerzał rynek zbytu, ale
oczywiście odbierał również klientów innym producentom. Taniość obuwia batowskiego
była pochodną organizacji pracy w fabryce, gdzie obuwie wytwarzano systemem taśmowym,
a pracownicy byli ściśle wyspecjalizowani w konkretnych, pojedynczych czynnościach
i jednocześnie partycypowali w zyskach. Produkcja fabryk Baty w przeliczeniu na 1 pracownika
znacznie przewyższała wytwórczość innych fabryk obuwniczych, była też wielokrotnie
wyższa niż w małych – dominujących w przedwojennej Polsce – zakładach szewskich. Piszą
o tym: T. Siekiera, Bata – organizacja i zarządzanie...; E. Cholewa, Wytwarzanie obuwia
w Polsce, [w:] Szkice i materiały do dziejów przemysłu skórzanego w Polsce, pod red. A. Lecha,
Łódź 1999; L. Bubenikova, Odkaz Tomasa Bat’u – zakladatel’a, Partizanske 2000.
6 7 „Skóra – Obuwie – Siodlarstwo” nr 9 z 1924, s. 73.
[158]
Łukasz Płatek
Prawie cała sprzedaż obuwia Baty odbywała się poprzez firmowe sklepy i salony, a jej dynamiczny rozwój nastąpił po otwarciu w Chełmku fabryki, która produkując głównie na rynek krajowy, musiała mieć zapewniony zbyt. W 1936 roku
sieć sklepów własnych przekroczyła liczbę 150 i ciągle szybko się rozwijała, a od
1938 roku do tej liczby doliczyć należy placówki funkcjonujące na przejętym przez
Rzeczpospolitą Zaolziu. Od października tego roku traktowano je, podobnie jak
resztę dotychczasowych sklepów firmowych na terenie Polski, jako filie centrali
mieszczącej się w Chełmku.
Sklepy na Zaolziu w 1938 roku8
Bogumin
Dziećmorowice
Łazy
Cieszyn Zachodni
Karwina
Orłowa
Poręba
Rychwałd
Dąbrowa
Lutynia Niemiecka
Pietwałd
Skrzeczoń
Sklepy Baty miały trzy główne zadania. Najbardziej oczywistym była sprzedaż
towaru, ale nadto świadczyły one usługi dodatkowe, np. w zakresie naprawy czy też
czyszczenia obuwia; miały też być „oczami” i „uszami” centrali – badać rynek zbytu
oraz preferencje konsumentów9.
Centrala w Chełmku
Organizacją procesu sprzedaży obuwia „Bata” zajmował się podporządkowany
bezpośrednio prezesowi spółki wydział sprzedaży chełmeckiej fabryki – jako oddział
handlowy (Centrala Handlowa) Polskiej Spółki Obuwia „Bata” S.A. w Krakowie10.
W celu usprawnienia pracy terytorium kraju podzielono na 8 rejonów: wileński, warszawski, pomorski, wielkopolski, Chełmek, Śląsk i Zaolzie, wołyńsko-podolski, małopolski11.
W gestii oddziału handlowego były sklepy fabryczne, rejoniści, magazyny, oddziały reklamacji i reklamy, zajmował się on również hurtową sprzedażą obuwia
batowskiego do obcych sieci detalicznych – były to jednak śladowe ilości.
Oprócz prowadzenia spraw kadrowych, obejmujących zawieranie umów
o pracę z kierownikami sklepów i personelem, oraz spraw płacowych, organizował
on ponadto szkolenia personelu sklepowego, tzw. kursy handlowe. Trwały one 2–3
tygodnie i miały charakter wybitnie praktyczny, zmierzający do maksymalnego
usprawnienia pracy12.
Zadaniem oddziału było rozszerzanie sieci sprzedaży poprzez tworzenie nowych placówek handlowych i zawieranie na nie umów dzierżawy oraz zapewnienie
dla nich, jak też dla już wcześniej istniejących, odpowiedniego, znormalizowanego
wyposażenia produkowanego w Chełmku. Na jego barkach spoczywał również obowiązek prowadzenia zorganizowanych akcji reklamowych.
8 9 10 AP Katowice, Akta P.S.O. „Bata”. Inwentaryzacja sklepów na Zaolziu z XI 1938 r.
„Echo Chełmka” nr 26 z 1936, s. 2.
„Echo Chełmka” nr 33 z 1936.
J. Ciesielski, Handel wyrobami polskiego przemysłu skórzanego (do 1989 r.), [w:] Szkice
i materiały…, s. 90.
11 12 „Echo Chełmka” nr 33 z 1936.
„Nasz Klient – nasz pan” – organizacja nowoczesnego handlu...
[159]
Centrala zapewniała pomoc w administracji i rozliczeniach poszczególnych
placówek handlowych. Służyć temu miały przygotowywane do druku i wysyłane
co tydzień wykazy sklepowe oraz specjalny periodyk – „Sprzedawca”, będący źródłem informacji dla sklepów fabrycznych w zakresie organizacji pracy. Kolejnym
zadaniem było tworzenie szeregu preliminarzy, w których umieszczano zakładane
wielkości sprzedaży poszczególnych placówek, jak również całych rejonów; na podstawie danych kierownictwa produkcji tworzono też preliminarze produkcji13.
Ustalano tam również tzw. standardy, czyli wielkości partii poszczególnych
rodzajów obuwia dostarczanych do sklepów. Raz na zawsze określały one ilość
tego samego gatunku towaru. Na przykład standard butów wynosił 20 lub 10 par
jednego gatunku obuwia, o tym samym fasonie, wzorze, kolorze i rodzaju skóry.
W zimie sklepy zaopatrywały się w większą liczbę standardów obuwia grubszego
i ciemnego, a w małe ilości standardów obuwia lekkiego. Latem było odwrotnie.
Z kolei standard pończoch wynosił 20, 30, 50, 60, 80, 100 par. W zimie asortyment
pończoch składał się z większych standardów (60, 80) pończoch cieplejszych, grubszych, wełnianych. Standardem sznurowadeł było 10 par, z tym że sklep powinien
był mieć na składzie 10 standardów, czyli 100 sznurowadeł w dziesięciu gatunkach.
Standardem pasty do butów, flaneli do czyszczenia obuwia oraz nici było 20 sztuk.
Ilość standardów w sklepie ustalał jego kierownik, ale w ścisłym porozumieniu
z kierownikiem sprzedaży w chełmeckiej centrali. Kierownik punktu handlowego
na bieżąco kontrolował ilość sprzedanego obuwia i brakujących standardów, wysyłał zamówienie, tzw. wykaz sklepowy, a świeże transporty z Chełmka uzupełniały
zdekompletowane standardy sklepowe14.
Równolegle do wyżej wymienionych czynności oddział sprzedaży przeprowadzał analizę popytu, cen rynkowych i ustalał w odniesieniu do tych czynników
ceny detaliczne na obuwie firmowe. Z kolei po przeprowadzeniu analizy sprzedaży
i zapasów razem z kierownictwem produkcji ustalał półroczne i tygodniowe plany
produkcji.
Przeciętna cena obuwia batowskiego w detalu w latach 1935–1938 (zł)15
rok
1935
1936
1937
1938
półrocze
I
II
I
II
I
II
I
II
cena
7,38
7,79
7,48
6,6
7,26
7,4
7,18
–
Wydziałowi sprzedaży podlegał magazyn, w którym składowano oprócz
obuwia i towarów własnej produkcji również wyroby zakupione poza zakładem,
w tym obuwie z importu, np. ze Zlina16. W drugiej części magazynu znajdowały się
tzw. wyroby drobne, czyli wszelkiego rodzaju dodatki związane ze sprzedażą obu13 14 T. Siekiera, Bata – organizacja i zarządzanie…, s. 211–212.
„Echo Chełmka” nr 27 z 1936, s. 4
AP Katowice, Akta P.S.O. „Bata”. Totalny przegląd oddziałów sprzedaży, zakupu
i produkcji.
15 16 W Zlinie znajdowała się centrala firmy, jej pierwsza, a jednocześnie największa fabryka oraz wybudowane od podstaw miasto wraz z całą infrastrukturą dla pracowników.
[160]
Łukasz Płatek
wia. Były to pończochy, skarpety, wkładki ortopedyczne (ocieplające i przeciwpotowe), sznurowadła, pasty do obuwia, łyżki i prawidła, środki do pielęgnacji nóg,
sznurek i papier pakowy z firmowym nadrukiem oraz materiały przeznaczone dla
zakładów reperacyjnych (gwoździe, kleje, kołki, zelówki, fleki).
Kierownictwo magazynu zajmowało się wysyłką obuwia i pozostałych wyrobów do poszczególnych sklepów fabrycznych według opracowanego przez oddział
sprzedaży harmonogramu. Wysyłki owe realizowano rejonami od poniedziałku do
piątku.
Harmonogram dostaw obuwia do rejonów17
poniedziałek
rejon 511 oraz część rejonu 512
wtorek
rejon 512 oraz część rejonu 513
środa
rejon 514 oraz część rejonu 521
czwartek
rejon 521 oraz część rejonu 522
piątek
rejon 523 oraz część rejonu 524
Kierownik sklepu fabrycznego na drugi dzień po zakończeniu tygodnia w jego
rejonie (przypadało to na różne dni tygodnia w zależności od rejonu) był zobowiązany wysłać pocztą wykazy sklepowe będące jednocześnie zamówieniem. Koniec
tygodnia dla każdego z rejonów wyznaczony był według harmonogramu, z tym że
centrala uwzględniała czas potrzebny na dotarcie przesyłki i dopiero wówczas sumowała rejon. Jak widać, wiele zależało tutaj od sprawnego działania poczty18, ale
również Polskich Kolei Państwowych, gdyż przy wysyłce towarów centrala korzystała z frachtu kolejowego. Osoba odpowiedzialna za ekspedycję obuwia do rejonów
była zobowiązana uczynić to jak najszybciej, z zachowaniem najniższych kosztów.
Jeśli zaś skutek własnego zaniedbania musiała skorzystać z drogiej przesyłki ekspresowej, pokrywała różnicę pomiędzy frachtem normalnym a ekspresowym z własnej kieszeni19.
Utarg firmy (w tys. zł) w latach 1932–193820
rok
Obuwie
I półrocze
II półrocze
Pończochy
I półrocze
II półrocze
17 18 1932
1933
1934
1935
1936
1937
1938
4241,0
3863,0
4140,0 4417,5 5516,4 5948,4 6595,6 8067,4
4999,7 4596,4 5401,9 6001,9 7909,1
50,7
121,0
149,7
250,8
609,9
665,5
524,4
898,4
830,4 1030,3
1166,0
T. Siekiera, Bata – organizacja i zarządzanie..., s. 218.
Ibidem, s. 212 i 218.
AP Katowice, Akta P.S.O. „Bata”. Umowy o pracę z pracownikami centrali za I półrocze
1936 roku.
19 20 AP Katowice, Akta P.S.O. „Bata”. Totalny przegląd oddziałów sprzedaży, zakupu
i produkcji.
„Nasz Klient – nasz pan” – organizacja nowoczesnego handlu...
Opony
I półrocze
II półrocze
Drobne zabawki
I półrocze
II półrocze
Razem*
I półrocze
4817,0
5698,2
II półrocze
*wielkości podane za zestawieniem z totalnego przeglądu firmy
90,3
68,5
[161]
77,0
41,8
14,4
12,8
14,3
142,7
153,4
199,4
113,1
5606,7 6015,4 7583,2 9312,0
5470,3 7057,8 9212,2
Zasady funkcjonowania sklepu
Sklepy dzielono na typy, a głównym kryterium była wielkość obrotów.
(W Czechosłowacji istniało 9 typów firmowych punktów handlowych. Największe,
czyli magazyny towarowe, posiadające wszystkie działy, umieszczano w kilkupiętrowych, nowoczesnych gmachach i nazywano je „Domami Służby”21.)
W Polsce w styczniu 1936 roku funkcjonowały sklepy pięciu typów – nie utworzono największych placówek handlowych (typy 1–3)22.
Liczba sklepów poszczególnych typów23
Początek 1936 roku
Nowe sklepy w I poł. 1936 roku
Razem
4
1
1
5
7
1
8
6
28
4
32
7
67
14
81
8
32
6
38
Nawet sklepy typu czwartego prezentowały się nader okazale. Świadczy o tym
chociażby liczba personelu w nich zatrudnionego.
Zatrudnienie w sklepach poszczególnych typów24
4
5
6
7
8
1
1
1
1
1
ekspedienci
5
3
2
1
–
ekspedientki
5
2
1
–
–
kierownicy
21 22 pedicurzystki
4
1
1
1
–
pedicurzyści
5
1
–
–
–
dekoratorzy
1
1
–
–
–
szewcy
16
8
5
2
1
Razem
35
19
11
5
2
„Echo Chełmka” nr 26 z 1936, s. 2.
J. Ciesielski, Handel…, s. 91–92.
AP Katowice, Akta P.S.O. „Bata”. Umowy o pracę z pracownikami centrali za I półrocze
roku 1936.
23 24 Ibidem.
[162]
Łukasz Płatek
Każdy sklep posiadał samodzielną gospodarkę i ponosił ryzyko finansowe. Jeśli
zatem pracował dobrze i przynosił wysokie zyski, pracownicy otrzymywali określoną premię, jeśli zaś notował straty, to odpowiedzialność za zaistniałą sytuację
w pierwszej kolejności ponosił kierownik placówki, a potem jej personel. W celu
uniknięcia takich sytuacji każdy pracownik miał ustalony tygodniowy i dzienny plan
pracy, którego wykonanie co wieczór kontrolowano. Ów plan, jego wykonanie, jak
też uwagi sprzedawców dotyczące klienteli i sprzedaży, każdy pracownik zapisywał w gotowym arkuszu zwanym „referatem sprzedawcy”25. Oto przykład referatu
sprzedawczyni pończoch:
Wykaz sklepowy – referat sprzedawcy pończoch26
godz.
9–12
12–19
razem
godz.
9–12
12–19
razem
Preliminowano:
drobny towar
17 par
27 par
44 pary
za 17 zł
za 27 zł
za 44 zł
ogólny utarg
za 1 zł
za 3 zł
za 4 zł
Sprzedano:
drobny towar
14 par
17 par
31 par
za 23 zł
za 36 zł
za 59 zł
za 2 zł
za 1,50 zł
za 3,50 zł
Utarg osiągnął 130% preliminarza
18 zł
30 zł
48 zł
ogólny utarg
25 zł
37,50 zł
62,50 zł
Codziennie wszyscy pracownicy sporządzali zestawienie transakcji, które doszły do skutku, jak również tych, które nie doszły. Była to podstawa do dyskusji
kierownika z pracownikami po skończonym dniu pracy, podczas której poruszano kwestie np. należytej obsługi klienteli czy też odpowiedniego argumentowania
podczas zachwalania towaru. W „referacie sprzedawcy” oprócz zaprezentowanego powyżej zestawienia znajdziemy również dane dotyczące liczby obsłużonych
klientów, liczby klientów nieobsłużonych, informacje zawierające przyczyny nieobsłużenia, a także procent nieobsłużonych klientów. Wśród przyczyn nieobsłużenia sprzedawcy podawali różne powody, chociażby: „brak pończoch dziecięcych Bory rozmiar 4–6” albo: „klientka żądała deszczowców na płaskim obcasie”27.
Takie uwagi były bezcennym materiałem przy uzupełnianiu braków w asortymencie towarów oferowanych aktualnie w sklepie, a przesyłane do centrali
w Chełmku mogły pomóc w dostosowaniu towaru do gustu klienteli.
Sklep firmowy składał się z następujących działów:
– dział obuwia,
– dział pończoch,
– dział drobnych towarów (np. pasty do butów, sznurowadła),
– warsztat naprawy,
25 26 27 „Echo Chełmka” nr 28 z 1936, s. 4.
Ibidem.
Ibidem.
„Nasz Klient – nasz pan” – organizacja nowoczesnego handlu...
[163]
– czyszczarnia obuwia,
– dział pedicure.
Umiejscowienie wszystkich działów w jednym sklepie nie było regułą. W tym
wypadku znaczenie miała wielkość miasta, jak również to, jaki obszar swym zasięgiem obejmował sklep.
Fasada i portal, a także wnętrze lokalu były dostosowane do ustalonych wzorów. Wyposażenie sklepów znormalizowano i wykonywano we własnych fabrykach28. Składały się na nie niklowane regały segmentowe z przegrodami na obuwie,
wysokie na dwa metry, regały mniejsze na drobny materiał, lady z metalu i drewna
z wewnętrznymi półkami, fotele z metalu o tapicerce ze skóry zgodnej z kolorem
pozostałych mebli.
W warsztacie naprawczym, gdzie reperowano oprócz obuwia własnej produkcji także obuwie obce, znajdował się regał, na którym ułożone były pudła z butami przyjętymi do naprawy oraz tymi już naprawionymi, stołki w ilości zgodnej
z liczbą szewców, stół szewski oraz stojak warsztatowy z narzędziami (młotek, cęgi
do ćwiekowania, obcęgi do gwoździ, nóż szewski, nożyczki, szpilery, pilnik, raszpla,
szydło do szycia, dłuto do zrywania zelówek i obcasów, naczynia na kleje i farby).
W sklepach większych, zatrudniających większą liczbę szewców, instalowano prostsze maszyny, takie jak prasa, frezarka, maszyna do szycia, łaciarka29.
Sklep firmowy w Bielsku30
28 29 30 „Echo Chełmka” nr 26 z 1936, s. 2.
T. Siekiera, Bata…, s. 226–227.
Ilustracja pochodzi ze zbiorów AP Katowice.
[164]
Łukasz Płatek
Wygląd lokalu sklepowego określały wytyczne znajdujące się w zawieranych
kontraktach najmu. Oprócz głównej sali sprzedaży, lokal powinien posiadać toalety,
piwnice i w miarę możliwości strych. Preferowane były budynki w centrach miast,
leżące przy głównych ulicach. Lokale powinny wyglądać z zewnątrz schludnie i mieć
duże okno wystawowe.
Polska Spółka Obuwia „Bata” S.A. rezerwowała sobie w kontrakcie najmu lokalu
prawo do umieszczenia na budynku wszelkich urządzeń reklamowych wedle swego
uznania, łącznie z reklamami świetlnymi, bez oddzielnego za to wynagrodzenia, przy
czym zobowiązywała się do tego, aby reklamy owe nie szpeciły domu. Rezerwowała
sobie również możliwość umieszczenia w lokalu mechanicznego warsztatu reperacji obuwia oraz podnajęcia części sklepu osobie trzeciej. Dodatkowo oczekiwała
od właściciela, że nie podnajmie firmie konkurencyjnej dalszych lokali oraz nie wynajmie pomieszczeń w tym domu na przedsiębiorstwa, które obniżyłyby charakter
tego miejsca, jak np. podrzędne knajpy itp. Dodatkowym obostrzeniem dla właściciela było przyjęcie na siebie zobowiązania, że co najmniej przez rok od zwolnienia
lokalu przez sklep fabryczny „Baty” nie wynajmie go firmie handlującej obuwiem,
jak też sam nie zacznie nim handlować. Miało to na celu uniknięcie sytuacji, kiedy firma obca korzystałaby na przyzwyczajeniu klientów do sklepu obuwniczego
w danym miejscu. Właściciel zobowiązywał się dodatkowo do przeprowadzenia
własnym kosztem remontu lokalu. W jednej z umów spółka żądała między innymi pomalowania ścian na kolor jasnozielony, a sufitu na biało oraz poprowadzenia
instalacji elektrycznej pod tynkiem, tak aby w suficie były co najmniej dwa punkty
oświetleniowe, a na wystawie trzy31.
Wnętrze sklepu firmowego w Gdyni32
31 32 AP Katowice, Akta P.S.O. „Bata”. Kontrakty najmu lokali sklepowych.
Ilustracja pochodzi ze zbiorów AP Katowice.
„Nasz Klient – nasz pan” – organizacja nowoczesnego handlu...
[165]
Towar w tak wyposażonym sklepie miał być rozmieszczony w sposób ściśle
określony przez centralę. Na półce było miejsce dla sześćdziesięciu par obuwia
i były one umieszczone w firmowych pudełkach jedno na drugim. Po stronie prawej od wejścia do sklepu znajdowało się obuwie męskie. Każda para obuwia „Baty”
posiadała własną numerację składającą się z czterech cyfr, oznaczających kolejno:
szerokość buta, gatunek skóry, fason, rodzaj (damskie, męskie, dziecięce). Obuwie
posiadało również półnumerację oraz trzy szerokości każdego numeru, co ułatwiało
dobranie do nogi odpowiedniego buta. W granicach poszczególnych krajów towar
posiadał cechy jednolite, zatem but kupiony przykładowo w Stanisławowie musiał
być identyczny jak ten nabyty w Gdyni33.
Rytm pracy szczegółowo określał regulamin, zwany też planem pracy.
Przedstawię skrótowo jego założenia:
6.30 – 7.00
Sprzątanie
Czyszczenie chodnika przed sklepem, umycie portalu i szyb wystawowych, palenie w piecu, wietrzenie sklepu, oczyszczenie towaru w oknie wystawowym, ścieranie kurzu z mebli i towarów
Prace przygotowawcze personelu
Sprzedawcy czyszczą swoje buty, wyszczotkowują ubrania, przygotowują
środki pomocnicze: miarę, łyżkę i bloczki, pedicurzysta sterylizuje i przygotowuje
narzędzia, sprzedawca dekorator robi wystawę odpowiednią dla danego dnia – jeśli
pada deszcz, przy wejściu kładzie kalosze, a jeśli śnieg, to śniegowce. Sprzedawczyni
kasjerka sprawdza sprawność kasy, zmienia datę do wybijania na bloczkach, przygotowuje drobne, pracownik przyjmujący obuwie do naprawy przygotowuje kartony do przyjmowania napraw.
7.00 – 19.00
Właściwa praca w sklepie
19.00 – 20.00
Sprzątanie
Czyszczenie podłogi, uporządkowanie krzeseł, półek itd., sprzedawca zestawia bloczki i wpisuje wynik sprzedaży do tygodniowego planu pracy, porządkuje
towar, przeprowadza inwentarz oddziału, przygotowuje plan dnia następnego.
Pedicurzysta porządkuje kabinę, zestawia bloczki i wpisuje wynik do planu pracy.
Sprzedawca dekorator przegląda wystawę, uzupełnia obuwie zabrane do sprzedaży, sprawdza, czy nie pospadały ceny. Kasjerka porównuje w obecności kierownika
sklepu zestawienia bloczków z gotówką i saldem kasy, utarg w gotówce oddaje kierownikowi, a dzienne wyniki sprzedaży zapisuje w tabeli. Pracownik przyjmujący
obuwie do naprawy liczy je i odnosi do warsztatu, porządkuje ladę, oddaje kasjerce
gotówkę za naprawy i drobny towar34.
Pod koniec każdego dnia pracy kierownik odbywał konferencję z personelem,
w czasie której upominał sprzedawców popełniających uchybienia, dobrze pracujących nagradzał premiami, a także rozdzielał zadania specjalne pomiędzy pracowników. Celem takiej konferencji było również zapoznanie personelu z planem pracy na dzień następny. Zasadą nadrzędną, przyświecającą kierownikowi, miała być
33 34 „Echo Chełmka” nr 27 z 1936, s. 4, „Przemysł Skórny” nr 14 z 1930, s. 245.
„Echo Chełmka” nr 26 z 1936, s. 2.
[166]
Łukasz Płatek
dbałość o to, aby każdy pracownik odchodził ze sklepu zachęcony do dalszej pracy.
Była ona pochodną batowskiej zasady głoszącej, że jedynie dobrze opłacany i zadowolony pracownik będzie efektywnie pracować dla dobra firmy35.
Kierownika łączył ze spółką służbowy stosunek pracy zależnej, wedle którego podlegał nadzorowi i kierownictwu spółki oraz jej zarządzeniom. Związany był
kontraktem co do czasu, miejsca, rodzaju i rozmiaru swej pracy36. Na kierowniku
sklepu spoczywał spory zakres obowiązków i ogromna odpowiedzialność, a wymagania wobec niego rosły w miarę wzrostu rangi sklepu. Mógł oczywiście liczyć na
awans, czyli przeniesienie do sklepu wyższego typu, co oznaczało oprócz większych
obowiązków również i wyższą płacę. Na taki rodzaj docenienia przez kierownictwo
centrali mogły liczyć osoby z inicjatywą, pełne pomysłów w zakresie usprawnienia
pracy sklepu i uzyskania jak najlepszych wyników. W centrali mówiono: „Nie potrzebujemy ludzi na kierowniczych stanowiskach, którzy rano otwierają, a wieczór
zamykają sklep – od tego są stróże”37. Tak kierownik, jak i cały personel, mieli być
czyści, schludni i eleganccy, oczywiście chodzić w firmowych i elegancko wyczyszczonych butach, cechować się wysoką kulturą osobistą i kulturą sprzedaży. Personel
powinien posiadać łyżki do obuwia, miarki do mierzenia wielkości stóp oraz numer
swojego stoiska. Kierownik powinien być uprzejmy, ale stanowczy oraz bezwzględnie przestrzegać regulaminu38.
Kierownicy przechodzili miesięczne szkolenie w centrali w Chełmku, w czasie
którego poznawali zagadnienia z zakresu prawa pracy, opłat, czynszów i ubezpieczeń. Uczono ich ponadto umiejętności związanych z bieżącym administrowaniem
sklepem, tj. wypełnianiem wykazów i rozliczeń. Tutaj poznawali zasady fachowej
sprzedaży, obsługi klientów, dekorowania wnętrz i wystaw sklepowych oraz prace
wchodzące w zakres naprawy obuwia. Wpajano im również bezwzględny szacunek
do klienta, czemu służyć miały chociażby akcje, podczas których kursanci bezpłatnie czyścili obuwie przed sklepem w Chełmku pracownikom wychodzącym z zakładu39. Kierownik zawsze obsługiwał rano pierwszego klienta i osobiście przyjmował
zgłaszane reklamacje obuwia. Powinien był również posiadać umiejętność wykonywania wszystkich prac sklepowych.
Na jego barkach spoczywał również obowiązek odwiedzania w domach swoich
pracowników, aby być na bieżąco z warunkami życiowymi.
Za swą pracę otrzymywał stałą płacę i prowizję od sprzedaży, będącą czynnikiem motywującym do zwiększania obrotu, a wedle kontraktu liczyć mógł również
na częściowy dochód z warsztatu napraw i z pedicure. Firma pobierała 6% obrotu
brutto warsztatu i 16% obrotu brutto pedicure, reszta, czyli 94%, względnie 84%
obrotu, po potrąceniu wszelkich wydatków związanych z prowadzeniem warsztatu
i pedicure (z wyjątkiem wydatków na podatki, komorne i amortyzację urządzeń),
należała do kierownika.
35 36 37 38 39 Ibidem.
AP Katowice, Akta P.S.O. „Bata”. Uposażenie kierownika sklepu.
T. Siekiera, Bata – organizacja i zarządzanie..., s. 224–225.
Ibidem.
Ibidem, s. 222.
„Nasz Klient – nasz pan” – organizacja nowoczesnego handlu...
[167]
Warsztaty napraw obuwia i pedicure prowadzone były pod filią spółki (czyli sklepem) na jej wyłączny rachunek i ryzyko, w lokalu spółki, pod zarządem
zwierzchnim centrali, przez kierownika jako organ i pracownika spółki40.
Płaca sprzedawców składała się z zasadniczej, minimalnej stałej pensji oraz dodatku uzależnionego od ilości sprzedanych towarów (1% od utargu obuwia na swoim stoisku i 4% od sprzedaży pończoch i drobnego materiału) czy też dodatkowej
pracy wykonanej przez personel. Lista wypłat wywieszona była w widocznym dla
pracowników miejscu, tak aby każdy mógł sprawdzić swój zarobek i porównać go
z zarobkami współpracowników41.
W sklepach Baty obowiązywała zasada, iż każdy pracownik powinien potrafić
umiejętnie wykonywać wszystkie prace sklepowe. Było to konieczne, gdy zaistniała
potrzeba przeniesienia pracownika na inne stanowisko, czy też zorganizowania zastępstwa. Kierownik nie był dzięki temu ograniczany wąskimi kwalifikacjami swojego personelu i mógł nim swobodnie dysponować, sprawdzając chociażby przydatność swoich pracowników na różnych stanowiskach. Ta zasada obowiązywała
również jego, bowiem raz w tygodniu zobowiązany był naprawić jedną parę obuwia
oraz wykonać jeden zabieg pedicure42.
Oprócz regulaminu, według którego funkcjonowała każda firmowa placówka
handlowa koncernu Baty, istniały również specjalne wytyczne dla sprzedawców,
mające na celu zapewnienie jak najwyższej jakości samego procesu sprzedaży.
Analiza czynności, które powinien wykonać każdy sprzedawca, pokazuje, że oprócz
ewidentnego nastawienia na jak najwyższy zysk firma nie zapominała o zadowoleniu klienta. Kierownictwo firmy wychodziło ze słusznego założenia, że klient dobrze, kulturalnie i fachowo obsłużony to klient zadowolony, a klient zadowolony to
klient, który w przyszłości znowu przyjdzie po buty i dzięki temu pomnoży po raz
kolejny zysk firmy. Owa fachowa sprzedaż miała wyglądać w następujący sposób:
– powitanie i przyjęcie klienta, wprowadzenie do sklepu i poproszenie o zajęcie miejsca,
– ustawienie podnóżka, zdjęcie bucika, ustalenie numeru noszonego obuwia,
– zgłoszenie gotowości usunięcia ewentualnych defektów w posiadanym przez
klienta obuwiu,
– odstawienie zdjętego bucika, obejrzenie nogi, polecenie zabiegów pedicure,
– mierzenie stopy, pokazanie polecanego obuwia, zachwalanie podanego
towaru,
– przymierzenie bucika i stwierdzenie właściwej wielkości, zasznurowanie lub
zapięcie,
– polecenie artykułów drobnych (sznurówki, pasta, pończochy),
– pouczenie o pielęgnacji trzewików, polecenie nowości, domowych bucików,
pantofli,
– zdjęcie kupionego bucika i włożenie starego na nogę, polecenie warsztatu reperacyjnego i czyszczarni,
40 41 s. 226.
Ibidem, s. 226; AP Katowice, Akta P.S.O. „Bata”. Uposażenie kierownika sklepu.
„Echo Chełmka” nr 33 z 1936, s. 1; T. Siekiera, Bata – organizacja i zarządzanie...,
42 AP Katowice, Akta P.S.O. „Bata”. Umowy o pracę z pracownikami centrali za rok 1936;
„Echo Chełmka” nr 27 z 1936, s. 4.
[168]
Łukasz Płatek
– wypisanie bloczka i ustalenie adresu klienta, zapakowanie kupionego
towaru43.
Tak drobiazgowe potraktowanie tego zagadnienia przez szefostwo firmy świadczy o przemyślanej strategii budowania wizerunku firmy.
Sprzedaż odbywała się wyłącznie za gotówkę44.
Kontrola działalności sklepu
Każdy sklep był w stałym kontakcie z centralą w Chełmku. Przy fabryce urzędowały bowiem osoby odpowiedzialne za zaopatrzenie i funkcjonowanie oraz
kontrolę punktów handlowych w poszczególnych rejonach kraju. W Chełmku swą
siedzibę mieli tzw. rejoniści. Każdemu z nich przydzielano określony obszar wraz
z umiejscowionymi tam sklepami. Kontroler przeprowadzał remanent towaru oraz
szereg kontroli, w tym: księgowości, jakościową, porządku oraz ogólną. Miał również ocenić funkcjonowanie sklepu z kupieckiego punktu widzenia. Zasadą było, że
każdy rejon miał swój sklep wzorcowy, nad którym bezpośrednią pieczę sprawował
rejonista. W takim sklepie wszystko miało funkcjonować bez najmniejszego zarzutu, musiał on osiągać 100% zamierzonych w preliminarzu obrotów i wyników. I tak
– przykładowo – dla rejonu „Chełmek” sklepem wzorcowym była placówka handlowa w Katowicach. Każdy z pracujących w niej sprzedawców miał swój okręg i liczbę
stałych klientów. Miał też założoną kartotekę i zaopatrywał się w obuwie w swoim
miejscu pracy. Sklep powinien był mieć co najmniej dziesięciu klientów w specjalnej
ewidencji – były to nazwiska osób bardziej zamożnych – a sprzedawcy osobiście i na
miejscu przedstawiali im ofertę i zbierali zamówienia.
Wszyscy sprzedawcy byli przeszkoleni w wykonywaniu pedicure, a w każdej
z kabin pedicure powinno się przeprowadzać nie mniej niż sześćdziesiąt zabiegów
tygodniowo. Z kolei sprzedaż pończoch była zorganizowana w taki sposób, aby stosunek ich sprzedaży do liczby sprzedanego obuwia wynosił 1:1.
Kierownik wzorcowego sklepu co tydzień przeprowadzał inwentaryzację majątku. Natomiast kontroler podczas swej obecności w Chełmku musiał naprawić
jedną parę obuwia, wykonać jeden zabieg pielęgnacji stóp oraz obsłużyć po jednym
kliencie w dziale obuwia, pończoch i drobnych towarów. Kierownictwo centrali
zwracało bowiem baczną uwagę na to, by osoby kontrolujące posiadały odpowiednią wiedzę o specyfice różnych czynności sklepowych i nie wymagały od personelu rzeczy niemożliwych do wykonania, jak również wskazywały błędy przez tenże
personel popełniane. Pozwalało to również na sprawdzanie, w jakim stopniu i jak
sprawnie rejonista orientuje się w obszernym asortymencie oferowanym przez
sklepy batowskie, a wszelkie uwagi i sugestie mu dawane, podczas jego następnych
kontroli w terenie wpływały również na pracę sklepów fabrycznych45.
43 44 45 1936.
„Echo Chełmka” nr 33 z 1936, s. 1.
„Przemysł Skórny” nr 14 z 1930, s. 245.
AP Katowice, Akta P.S.O. „Bata”. Umowy o pracę z pracownikami centrali za rok
„Nasz Klient – nasz pan” – organizacja nowoczesnego handlu...
[169]
Reklama
Najlepszą reklamą był zadowolony klient. Był to zatem nowoczesny marketing.
Chodziło nie tylko o zwykłą reklamę, ale przede wszystkim o sposób, w jaki traktowano klienta. Widoczne to było szczególnie w kupieckim ceremoniale rozpoczynającym się w momencie przekroczenia przez kupującego progu sklepu i trwającym
nie tylko do chwili dokonania przez niego zakupu, ale również przez wiele miesięcy
potem – po uzyskaniu jego danych adresowych. Zwracano baczną uwagę, by dzięki
fachowej obsłudze utrzymać starego i zdobyć nowego klienta. Starano się na przykład, aby słuszne reklamacje uwzględniać chętnie i szybko wymieniać wadliwy towar na nowy, budując tym samym zaufanie klienta. Równolegle do tego stosowano
różne inne formy reklamy. Dekorowano wnętrze sklepu, okno wystawowe, a o firmie miał informować charakterystyczny szyld. Urządzano specjalne wystawy obuwia w sklepie, jak również sprzedaż przed sklepem. Starano się, aby w miarę możliwości drzwi wejściowe pozostawały otwarte, zachęcając kupujących do wstąpienia
i zaznajomienia się z ofertą. Ponadto praktykowano wszelkiego rodzaju wyprzedaże, a podczas pobytu klienta w lokalu sklepowym puszczano dyskretną muzykę.
Jednym z zadań sprzedawcy u Baty było odwiedzanie stałych klientów wpisanych do prowadzonej w sklepie kartoteki, która określała ich upodobania i dokumentowała wszystkie dokonane zakupy. Była ona niezwykle cennym materiałem
adresowym i przykładowo przy przeprowadzce klienta wysyłano ją do właściwego
sklepu, by i jego kierownik nie tracił klienta firmy z pola widzenia. Po dokonaniu
transakcji sprzedawca każdorazowo grzecznie informował nowego klienta, że zwyczajem firmy jest troszczenie się o zakupione obuwie także poza sklepem i prosił
o podanie danych adresowych do sklepowej kartoteki. Zawiadamiał jednocześnie,
że po czterech tygodniach zjawi się u niego majster i spyta, czy jest zadowolony
z zakupionego obuwia. W tym celu proszono klientów o podanie godzin, w których
owa wizyta mogła się odbyć. W obecności klienta spisywano imię i nazwisko, miejscowość, ulicę, numer domu oraz preferowaną godzinę odwiedzin. Po jego wyjściu,
na podstawie wyglądu, odnotowywano wiek, a po ewentualnym mundurze, w który
był ubrany, to czy jest wojskowym, kolejarzem czy pocztowcem, zaś w trakcie pierwszej wizyty majster uzupełniał rubryki dotyczące zatrudnienia oraz innych członków
rodziny. Nadto umawiał się na kolejną wizytę, a jej termin wpisywał do kartoteki.
Kartotekę dzielono na dwie części: lewą poświęcano obuwiu męskiemu i chłopięcemu, natomiast prawą damskiemu i dziewczęcemu. Wpisywano do niej datę
sprzedaży i nazwę zakupionego artykułu. Kierownik i personel sklepowy byli zobowiązani do jej porządnego wypełniania, sugerowano nawet, by czynić to dla wygody
ołówkiem, a wieczorami lub w wolnych chwilach przyzwoicie atramentem. Tak uzupełnione wykazy układano w kolejności według daty kolejnej wizyty46.
Na podstawie danych z kartoteki sprzedawca co pewien czas przypominał
klientowi firmę. Działo się to głównie w okresie zimowym, kiedy spadały obroty
sklepów. Przypominanie miało formę odwiedzin w domach i było zabiegiem psychologicznym, a w instrukcjach z centrali pisano wprost, że wizytę klientów w sklepie należy rewizytować, a będą oni z tego zadowoleni, będzie im to schlebiać. Taką
akcję należało dokładnie zaplanować i jeśli wybierano się na wieś, nie odwiedzać
zbyt wiele miejscowości w jeden dzień. Należało wypisać adresy tylko tych klientów,
46 „Sprzedawca” nr 24 z 1939.
[170]
Łukasz Płatek
których trzeba bezwzględnie odwiedzić, a więc wójta, sołtysa, obowiązkowo proboszcza, dwory, tartaki, młyny, fabryki oraz kilku stałych klientów, również takich,
którzy dawno sklepu nie odwiedzili47. Stały się one elementem szeroko zakrojonej
„akcji na wieś”, mającej służyć zdobyciu klienta wiejskiego. W czasie jej trwania
wysyłano sprzedawców z towarem oraz materiałem reklamowym do okolicznych
wsi, a nadto na targi i jarmarki. Kierownictwo firmy uważało, że nasycenie tego obszaru obuwiem mechanicznym było znikome, toteż obuwiu batowskiemu, taniemu
i trwałemu, będzie łatwiej zdobyć klientów48. Na taką akcję należało przygotować
wóz (furmankę) i w odpowiedni sposób ją udekorować (jeden długi transparent lub
kilka nalepionych obok siebie plakatów informujących o obniżkach). Towar trzeba
było bezwzględnie włożyć do kartonów i po posegregowaniu postawić na wozie.
Koniecznym wyposażeniem było krzesło, na którym klient mógł usiąść i przymierzyć obuwie oraz patefon, jako że przyciągał on wielu klientów ze wsi. Dla dzieci
przygotowywano zapakowane w papier cukierki. W przeddzień wyjazdu u introligatora robiono z tektury tubę, przez którą obwieszczano na wsi swoje przybycie
i zachwalano obuwie. Doświadczenie wykazywało, że mieszkańcy wsi lubili tego rodzaju reklamę i ten sposób najbardziej do nich przemawiał. Rankiem wywieszano
plakaty zniżkowe koło urzędu pocztowego, urzędu gminy oraz plebanii, a po domach osobiście rozdawano niewykorzystane, stare plakaty z poprawioną ręcznie
ceną. Przed wyruszeniem na akcję sprzedawcy musieli bezwzględnie włożyć obuwie gumowe na własne nogi oraz jedną parę ekonomek do miski z wodą, w ten sposób bowiem budowali zaufanie mieszkańców wsi do własnych słów49.
Niezwykle ważne podczas takich akcji, jak również w czasie wizyt domowych,
było zachowanie sprzedającego. Instrukcja szczegółowo przedstawiała przebieg takiej wizyty. Po wejściu do klienta kierownik miał pewnie, lecz zawsze grzecznie,
powiedzieć: „Dzień dobry – Niech będzie pochwalony. Państwo pozwolą, że się
przedstawię. Nazywam się Iksiewicz, jestem kierownikiem sklepu Bata w Dębicy,
przyjechałem, by Państwu pokazać nasze najnowsze wzory wiosenne, czy też obuwie praktyczne na błoto, do wody, do pracy”50. Obowiązkiem kierownika było przymierzenie obuwia, opisanie jego zalet i niskiej ceny oraz, co najważniejsze, porozmawianie z odwiedzanymi na temat jego służby dla klientów w sklepie i zaproszenie
do złożenia tam wizyty. W instrukcji było napisane: „Panie Kierowniku! Niech Pan
będzie pewny, że po takiej wizycie klient ten i kilku jego znajomych w czasie najbliższych zakupów będą u Pana w sklepie. – Kupią, chociażby dlatego, że kierownik
jest ich znajomym. Tłumaczyć nie potrzeba, że przez pozyskanie więcej klientów,
zwiększy się utarg, a więc zwiększy się zysk Pana”51.
W czasie takiej wizyty w obuwiu firmowym zmieniano bezpłatnie sznurowadła
i jeśli po oględzinach spostrzeżono, że ubierane było beż łyżki, wówczas ofiarowywano ją klientowi bezpłatnie, pouczając jednocześnie o prawidłach, wszelkiego rodzaju wkładkach i dobrym czyszczeniu. Przeglądane obuwie w razie potrzeby czysz47 48 49 50 51 „Sprzedawca” nr 7 z 1939.
„Echo Chełmka” nr 27 z 1936, s. 4.
„Sprzedawca” nr 8 z 1939.
„Sprzedawca” nr 7 z 1939.
Ibidem.
„Nasz Klient – nasz pan” – organizacja nowoczesnego handlu...
[171]
czono firmową pastą, ewentualne drobne reperacje wykonywano na poczekaniu,
a w przypadku znacznych ubytków wystawiano tzw. wiktorkę i zabierano buty do
warsztatu naprawczego umiejscowionego w sklepie. Zreperowane obuwie odsyłano klientowi do domu punktualnie na wyznaczony termin.
Reklama prasowa52
W trakcie odwiedzin informowano klienta i domowników o nowych wzorach,
a w razie zainteresowania polecano takie obuwie posłać do jego domu53. Ponadto
wysyłano indywidualne listy z przypomnieniem i zaproszeniem na prezentacje nowych wzorów obuwia, rozsyłano plakaty, broszury, ulotki i kalendarze.
Specjalne akcje reklamowe przeprowadzano kilka razy w roku, na przykład
w związku ze zmianą sezonów czy też okresem świątecznym. Tego typu działaniom
sprzyjał też początek roku szkolnego, organizowano wówczas konkursy dla dzieci,
podczas których rozdawano drobne upominki. Sporządzano transparenty i wieszano je na ulicach, reklamy umieszczano w gazetach i na pojazdach, wykorzystywano
również do tego celu film.
Równolegle do działań podejmowanych przez poszczególne sklepy, swoje akcje reklamowe opracowywała i przeprowadzała sekcja reklamy oddziału sprzedaży.
52 53 Ilustracja ze zbiorów Biblioteki Jagiellońskiej.
„Sprzedawca” nr 24 z 1939.
[172]
Łukasz Płatek
Zadaniem zatrudnionych tam pracowników było organizowanie ponadlokalnej
reklamy prasowej. W Chełmku wydawano zakładowy tygodnik „Echo Chełmka”,
w którym umieszczano całostronicowe reklamy, a egzemplarze rozprowadzano
między pracowników fabryki (pełnił on rolę lokalnej, powiatowej gazety) oraz
sprzedawano w sklepach fabrycznych na terenie całego kraju. Centrala sugerowała,
by egzemplarze zakładowej gazety znalazły się także, obok lokalnych dzienników,
w miejscach skupiających ludzi: w cukierni, kawiarni, u fryzjera – miał o to zadbać
kierownik sklepu54.
Zatrudnieni w centrali dekoratorzy sporządzali wzorcowe wystawy sklepowe,
potem je fotografowano i umieszczano w periodyku „Sprzedawca”, po czym rozsyłano do wszystkich sklepów. W „Sprzedawcy” znajdowały się ponadto szczegółowe
sugestie dotyczące organizowania różnych akcji reklamowych. W centrali powstawały również projekty graficzne materiałów reklamowych, tu je drukowano i rozsyłano do sklepów55.
W prasie branżowej w latach trzydziestych minionego wieku wielokrotnie zastanawiano się, skąd wziął się sukces Baty. Myślę, że zadecydowały o tym dwa elementy: atrakcyjna cena i reklama. Potwierdzają to działania, jakie lobby szewskie podejmowało na wieść o ekspansji obuwniczego potentata zza południowej granicy na
rodzimy rynek. O ile początkowo były to pełne histerii odezwy skierowane do ludzi
z branży, polityków, a nawet Prezydenta RP, o tyle w miarę upływu czasu okazało
się, że z Batą wojować można przy użyciu jego własnej broni. Sklepy obuwnicze stały
się bardziej schludne, a w udekorowanych oknach wystawowych pojawiły się ceny
współzawodniczące z konkurencją o miano najniższych. Polscy szewcy zaczęli się organizować i wspólnie urządzać kampanie reklamowe produkowanego przez siebie
obuwia. Na całym tym zamieszaniu najwięcej zyskał konsument, który dzięki Bacie
mógł dokonać korzystnego zakupu – niekoniecznie u Baty.
Czeski przemysłowiec dokonał w polskim handlu prawdziwej rewolucji, a jego
sklepy i ten wyjątkowy ceremoniał towarzyszący zakupowi zwyczajnej pary butów
głęboko zapisał się w ludzkiej pamięci. Do dzisiaj starsze pokolenie często kupuje –
nawet w małych miasteczkach – u Baty. Okazało się bowiem, że po upaństwowieniu
firmy w 1947 roku w dawnych sklepach fabrycznych dalej handlowano obuwiem,
ale już pod zmienionym szyldem56. Handluje się nim zresztą po dzień dzisiejszy.
54 „Sprzedawca” nr 20 z 1939.
T. Siekiera, Bata – organizacja i zarządzanie…, s. 221. Różne numery periodyku
„Sprzedawca” zawierają szczegółowe instruktaże tworzenia wzorcowych wystaw oraz ich
zdjęcia.
55 W 1945 r., na podstawie zarządzenia Min. Przemysłu Centrala Handlowa Polskiej
Spółki Obuwia „Bata” S.A. w Krakowie wraz z całym aparatem rozdzielczym i sklepami detalicznej sprzedaży obuwia została oddzielona od fabryki obuwia w Chełmku i oddana pod
zarząd Centrali Zaopatrzenia i Zbytu Przemysłu Skórzanego, przy czym ciągle wykazywała
znaczną samodzielność – posiadała własne kierownictwo, stare wypróbowane metody dystrybucji i kontroli oraz osobny bilans. W 1946 roku weszła w skład nowo utworzonej Centrali
Zbytu Przemysłu Skórzanego, jako jej oddział. Kres samodzielności batowskiej centrali położyło dopiero powołanie w 1948 r. podporządkowanej Min. Handlu Wewnętrznego Centrali
Handlowej Przemysłu Skórzanego. Okazuje się jednak, że szyldy „Baty” z polskich ulic nie od
razu zdjęto i w ciągu 1948 i 1949 r. ciągle widniały na niektórych sklepach, nawet tych nowo
powstałych – co z przekąsem stwierdził jeden z uczestników partyjnej tajnej konferencji
56 „Nasz Klient – nasz pan” – organizacja nowoczesnego handlu...
[173]
Firma pozostawiła zatem po sobie bardzo dobre wspomnienie oraz znaczny i niestety zmarnowany potencjał.
“Nasz klient – nasz pan” (The customer is our master) – organization of modern trade
in the shoe-trading company „Bata” in Poland between the two World Wars
Abstract
The present article discusses the issues connected with shoe-trading in Poland between
the two World Wars, carried out by the Polish Shoe Company BATA, based in Krakow –
a branch of the Czechoslovakian concern set up by Tomas Bata. The subject matter is the establishment of the first fully automatized large shoe-making factory in Poland in early 1930s,
organized according to Bata’s model. As a result, a dense network of company stores was created, in which the shoes produced in Chełmek were sold, using carefully planned, practically
verified and efficient methods, introduced on the Czechoslovakian pattern. For the customer,
it meant a new quality of goods and service, and for the existing producers and traders –
a serious threat, but at the same time, a motivation to modernize their activities.
It is Tomas Bata to whom the slogan “The customer is our master” is attributed.
The article presents the mechanism of distribution of shoes and other products, starting
with the principles of functioning of the headquarters in Chełmek, to methods of ordering, to
the means of delivery. The paper describes the principles of functioning of shops and their
normalized interior, the role of the manager in the organization of work in the unit, methods
of remuneration and efficiency control. A large section of the article is devoted to the methods
of modern marketing, used successfully by Bata, including the treatment of the customers,
who took part in an extraordinary ceremony that accompanied the purchase of an ordinary
pair of shoes.
w KC PZPR w sierpniu 1949 r. Informacje o tych przemianach znajdują się w: AP Łódź, Akta
Centralnego Zarządu Przemysłu Skórzanego w Łodzi, sygn. 463. Kontrola sklepów P.S.O
„Bata” S.A. t. III; Sygn. 79. Kwestionariusz dot. sieci placówek zbytu Centrali Zbytu Przemysłu
Skórzanego; Sygn. 140. Stenogram konferencji poświęconej zagadnieniom produkcji obuwia
w planie 6-letnim, odbytej 10 i 11 sierpnia 1949 r. w KC PZPR.
Folia 66
Annales Universitatis Paedagogicae Cracoviensis
Studia Historica VIII (2009)
MISCELLANEA
Ewelina Hulak
Stosunek Rzymian do astrologii w świetle wybranych źródeł1
Astrologia, uważana w starożytności za naukę, zakładała, iż los człowieka jest ściśle związany z układem planet2. Jej korzeni należy szukać na terenach Mezopotamii
w okresie przebywania tam Sumerów (od IV tysiąclecia p.n.e.). Astrologia była wtedy ściśle powiązana z astronomią, z którą tworzyła jedną i nierozerwalną naukę,
dostępną tylko wybranym. Szczególnego znaczenia nabrała dzięki Chaldejczykom,
którzy zamieszkiwali tereny Babilonii, a w roku 625 p.n.e. przejęli tam władzę.
Nazwa tego ludu przywarła na długo do kasty zajmującej się wróżeniem z układu
planet. W okresie gdy astrologia rozprzestrzeniła się na inne tereny, nadal pamiętano o jej pochodzeniu. W Imperium Rzymskim wszystkich astrologów nazywano
Chaldejczykami, bez względu na ich pochodzenie3. Astrologia zyskała dużą popularność w Egipcie zwłaszcza w okresie hellenistycznym. Wśród miast egipskich prym
1 Artykuł został oparty na źródłach, w których znajdują się liczne wzmianki dotyczące
wieszczych znaków, wróżb oraz zjawisk astronomicznych i ich astrologicznych interpretacji.
Źródła pochodzą z różnych okresów istnienia cesarstwa rzymskiego – od czasów pryncypatu
(Tacyt, Swetoniusz), poprzez okres kryzysu cesarstwa (Scriptores Historiae Augustae) aż do
wzmianek w dziełach późnoantycznych (św. Augustyn, Hydacjusz, Prokopiusz).
2 W astrologii najczęściej sięgano do horoskopu urodzeniowego, do obliczenia którego potrzebna była data, dokładna godzina oraz miejsce urodzenia osoby, dla której
sporządzano horoskop. Te dane pozwalały ustalić astrologom dokładny wygląd nieba
(układ planet i gwiazd w momencie urodzenia). Wybitny astrolog Klaudiusz Ptolemeusz
(II w.) opisał w swoim dziele (Tetrabiblos) znaczenie wszystkich planet, znaków zodiaku
oraz innych ważnych elementów horoskopu. Zob. Paulys Realencyclopädie der Classischen
Altertumswissenschaft, XXIII, 2, Stuttgart 1959, s. 1788 nn. Powodzeniem u starożytnych cieszyła się także astrologia katarchiczna, która zakładała, iż układ planet i gwiazd ma wpływ
na rozpoczęcie każdego działania. Wyliczano horoskopy, by ustalić korzystny czas dla planowanych przedsięwzięć, takich jak odbycie podróży, zawarcie małżeństwa, dokonanie
transakcji handlowej, a nawet ustalenie wyniku wyścigów konnych. Zob. J. Komorowska,
Astrologia i hazard: notatki z Abu Ma’shara. O położeniu planet w czasie wyścigów konnych,
„Meander” 1999, 1, s. 41 i nn.
3 S. Oświęcimski, Zeus daje tylko znak, Apollo wieszczy osobiście. Starożytne wróżbiarstwo greckie, Wrocław 1989, s. 48. W dalszej części artykułu słowo Chaldejczyk określa zawód, nie zaś pochodzenie danej osoby. Już starożytni autorzy, pisząc o zawodzie astrologa,
używali synonimu Chaldejczyk, który pisany był z dużej litery. Wzorem starożytnych, również
i w dzisiejszych czasach praktykuje się tę metodę.
[176]
Ewelina Hulak
wiodła Aleksandria jako stolica sztuki, filozofii i wszelkiej nauki. Uznanie znalazła
tam także astrologia. Powstawały na jej temat traktaty oraz podręczniki, obejmujące swym zakresem różne zagadnienia związane z tą dyscypliną. Zwiększyła się także
liczba osób zajmujących się zawodowo astrologią, a chętnych zasięgnięcia wróżby
nie brakowało.
Wraz z coraz dalej sięgającymi podbojami Rzymian, w ich życiu codziennym
zaczęły pojawiać się obce obyczaje, kulty oraz sztuki wróżebne i magiczne. Mimo to
astrologia do Rzymu dotarła stosunkowo późno. W okresie republikańskim raczej
nie znajdowała zbyt wielu sympatyków, choć nie można zakładać, iż takich nie było.
Na stałe pojawiła się już w początkowym okresie pryncypatu. Oktawian August
(30 r. p.n.e. – 14 r. n.e.) już w 16 roku p.n.e. doprowadził do wygnania Chaldejczyków4. Sytuacja taka powtórzyła się za czasów Tyberiusza (14–37), choć tym razem
astrolodzy obiecali zaniechać praktyk, co skłoniło cesarza do zmiany decyzji o wygnaniu5. Witeliusz (69) był do tego stopnia przeciwny astrologom, iż stosował kary
śmierci bez wcześniejszego przesłuchania podejrzanych. Ponadto nakazał im opuścić nie tylko Rzym, ale cały Półwysep Apeniński. Zarządzenie to jednak nie doszło
do skutku z powodu śmierci władcy6. Kolejnym przeciwnikiem Chaldejczyków był
Septymiusz Sewer (193–211). Zaciekle tępił wszelkie przejawy czarów czy zasięgania rad astrologów. Zgładził wiele osób podejrzanych o nieprzestrzeganie tych
zakazów7. To był dopiero początek nieprzychylnych zarządzeń wobec wróżbitów.
Decyzje wydane przez cesarzy sugerują, iż astrologia była zwalczana już od początku istnienia cesarstwa. Wydawać by się mogło, iż nie zdobyła zbyt wielu sympatyków wśród Rzymian, a już zwłaszcza wśród osób sprawujących władzę. Nic bardziej mylnego. Wystarczy sięgnąć do źródeł biograficznych lub dziejopisarskich, by
przekonać się, iż z usług chaldejskich astrologów korzystali zarówno zwykli mieszkańcy, jak i cesarze, często ci sami, którzy zabraniali tej sztuki innym. Źródła sugerują, iż astrolodzy nie tylko oferowali swe usługi wieszcze na ulicach miast, ale także
przebywali na dworach cesarzy.
Jak już wspomniano, nieprzychylny astrologii oraz innym nowinkom napływającym ze Wschodu był Oktawian August8. Mimo to skorzystał z rad astrologów,
a ich przepowiedni użył jako narzędzie propagandy. Kilku astrologów bowiem przepowiedziało mu panowanie. Jednym z najbardziej znanych i cenionych był Paulus
Nigidius Figulus, autor licznych traktatów na temat astrologii i wróżbiarstwa. To
właśnie on, zapoznawszy się z horoskopem Oktawiana, stwierdził, iż narodził się
T. Sapota, Magia i religia w twórczości Lucjusza Apulejusza z Madaury. Studium wpływów orientalnych w kulturze rzymskiej w II w. n.e., Kraków 2001, s. 157.
4 Swetoniusz, Żywoty Cezarów (dalej: Swetoniusz), Tyberiusz, 36, przeł. J. NiemirskaPliszczyńska, Wrocław 2004.
5 6 Swetoniusz, Witeliusz, 14; Tacyt, Dzieje II, 62, przeł. S. Hammer, Warszawa 2004.
Historycy cesarstwa rzymskiego, Żywoty cesarzy od Hadriana do Numeriana (dalej:
SHA), Sewer, 15, przeł. H. Szelest, Warszawa 1966.
7 8 Obok astrologii na podatny grunt padały także różne kulty pochodzące ze Wschodu
(np. mitriaizm). Z czasem jednak sytuacja się zmieniła i nawet celowo sprowadzano obce
kulty (Asklepiosa, Kybele), gdyż tak nakazywały księgi sybillińskie lub po prostu dawano
prawne przyzwolenie ludności na czczenie bóstw, które już i tak znalazły swoich wyznawców
wśród mieszkańców imperium.
Stosunek Rzymian do astrologii w świetle wybranych źródeł
[177]
pan świata9. Słowa te potwierdził inny astrolog Teogenes, którego August odwiedził wraz ze swoim przyjacielem Agryppą. Gdy August podał swoją datę urodzenia,
astrolog padł mu do nóg i oddał ukłon należny władcy. August kazał nie tylko swój
horoskop podać do wiadomości publicznej, ale także nakazał wydać monety z wizerunkiem koziorożca10, które miały przypominać lub uświadamiać ludności, iż sprawuje on rządy z woli bogów i przeznaczenia11.
Astrolodzy wieszczyli panowanie także Tyberiuszowi (14–37), który sprawował władzę po śmierci Augusta. Kiedy był jeszcze dzieckiem, Skryboniusz przepowiedział mu władzę królewską bez oznak12. Na Tyberiusza duży wpływ wywarł
astrolog Trazyllus, który przebywał w jego otoczeniu i należał do najbliższych przyjaciół. Stał się dla niego nie tylko wyrocznią, która pomagała mu poznać przyszłe
dzieje, ale też jego nauczycielem i mistrzem w tej sztuce. Trazyllus nieraz zadziwiał
Tyberiusza swoimi umiejętnościami. Gdy z rozkazu Augusta Tyberiusz przebywał
na wygnaniu na wyspie Rodos, towarzyszący mu Trazyllus odgadł datę powrotu
do Rzymu i wskazał nadpływający okręt, który miał przynieść radosną nowinę13.
Innym zaś razem, gdy Tyberiusz sprawował już władzę, Trazyllus powiedział mu,
iż Kaligula (37–41) będzie panował po nim, jeżeli przejedzie konno zatokę Baje. Do
tego stopnia wierzono w słowa nadwornego astrologa, iż postanowiono połączyć
mostem przestrzeń między Bajami a molem w Puteolach14. Sam Tyberiusz okazał się
9 Swetoniusz, Boski August, 94. Figulus znaczy garncarz. Astrolog otrzymał taki przydomek, gdyż kojarzono go z pewnym doświadczeniem, które wykonał. Za pomocą koła garncarskiego udowodnił, że los bliźniąt różni się od siebie, gdyż odległość między ich narodzinami
jest na tyle duża, że zmienia się w tym czasie układ gwiazd. Wprawił on w ruch koło i wylał
na nie w to samo miejsce dwie krople atramentu, jedną zaraz po drugiej. Po zatrzymaniu koła
okazało się, że krople były w zupełnie innych miejscach. – Zob. Święty Augustyn, O Państwie
Bożym. Przeciw poganom ksiąg XXII (dalej: Św. Augustyn, O Państwie Bożym), V, 3, przeł.
W. Kornatowski, Warszawa 2003.
10 Swetoniusz, Boski August, 94. Część monet z wizerunkiem koziorożca, które wydał August, zachowała się do naszych czasów, co poświadcza prawdziwość informacji jaką
przekazał nam Swetoniusz. Dzisiaj monety te możemy oglądać w Muzeum Brytyjskim –
H. Mattingly, Coins of the Roman Empire in The British Museum. Augustus to Vitellius with an
introduction and 64 plates, vol. I, London 1923, nr 305, 306, 307 (PL. 5.15); 345 (PL. 7.1); 346
(PL. 7.2); 465 (PL. 11. 13); 664 (PL. 16. 9). Ten rodzaj propagandy, wzorem Augusta, stosowali także inni cesarze.
August wykorzystywał wróżbiarstwo do swoich celów. Zachowały się wzmianki o cudach, pokazujących niezwykłość tego władcy. Proroctwa związane z jego panowaniem miały
nawiedzać (np. w snach) inne osoby jeszcze przed jego poczęciem. Cuda i nadzwyczajne zdarzenia miały zaś towarzyszyć Augustowi od kołyski.
11 12 Nie znano w tym okresie władzy cesarskiej, stąd mowa o władzy bez oznak i symboli.
Swetoniusz, Tyberiusz, 13–14. Tyberiusz dostał pozwolenie na powrót do Rzymu
po siedmiu latach przebywania na wyspie Rodos. August powziął taką decyzję pod wpływem usilnych próśb Liwii (matki Tyberiusza i swojej żony) oraz Gajusza (syna Tyberiusza),
w którym widział swojego następcę. Tyberiuszowi pozwolono wrócić pod warunkiem, iż
nie będzie się mieszał do polityki. Dwa lata później, gdy zmarli wnukowie Augusta (Lucjusz
i Gajusz), cesarz sam mianował Tyberiusza swoim następcą. Zob. A. Krawczuk, Poczet cesarzy
rzymskich, Warszawa 2001, s. 35.
13 14 Swetoniusz, Gajus Kaligula, 19. Most zbudowano z okrętów transportowych, które
zakotwiczono podwójnym rzędem i przykryto ich powierzchnię ziemią. Pierwszego dnia
[178]
Ewelina Hulak
dobrym i pilnym uczniem Trazyllusa. Dzięki poznanym tajnikom astrologii przepowiedział panowanie Galbie (68/69), który był w tym czasie konsulem15.
Dalsze karty historii ujawniają nam kolejnych panujących, którzy podobnie jak
Tyberiusz próbowali swych sił we wróżbach chaldejskich. Zasady astrologii poznał
Hadrian (117–138), w otoczeniu którego znajdowało się wielu znawców tej sztuki. Wróżbici przepowiedzieli mu sprawowanie władzy, a potwierdził to jego stryj
Eliusz, który uchodził za biegłego astrologa16. Hadrian do tego stopnia wierzył astrologii, iż każdego dnia badał dokładnie swój horoskop, by wiedzieć, co go czeka17.
Astrologią był zainteresowany także Sewer. W pewnym mieście afrykańskim
kazał postawić sobie horoskop. Chaldejczyk myślał, że pytający zakpił z niego i specjalnie podał cudzą datę urodzenia. Sewer jednak zapewnił go o prawdziwości tej
daty. Wówczas astrolog odsłonił całą prawdę, dotyczącą jego przyszłego panowania. Ktoś doniósł o przepowiedni astrologa i wytoczono Sewerowi sprawę w sądzie.
Jednak dzięki temu, że nie przepadano za ówczesnym władcą, Kommodusem (180–
192), uwolniono Sewera, a jego oskarżyciela ukrzyżowano za oszczerstwa. Gdy przepowiednia sprawdziła się i Sewer został cesarzem, obawiał się, że inni będą pytać o
jego los, mając nadzieję, że sami zajmą jego miejsce. Była to jedna z głównych przyczyn, dla których postanowił zabronić korzystania u usług astrologów. Wróżba mówiąca o jego śmierci mogłaby dać bowiem sygnał niezadowolonym z jego rządów, iż
nadszedł czas na zgładzenie cesarza. Niewykluczone jednak, że Sewer bardzo cenił
sobie tę dyscyplinę i ufał przepowiedniom. Prawdopodobnie dlatego wyuczył się
tej sztuki. Skorzystał z niej nawet w dość delikatnej kwestii. Otóż po śmierci swojej
pierwszej żony powziął zamiar poślubienia drugiej. Zanim to uczynił, badał horoskopy wielu kandydatek. Gdy doszły go słuchy, iż w Syrii znajduje się pewna kobieta
imieniem Julia, której horoskop wykazuje, iż poślubi króla, zaczął o nią zabiegać18.
Obok przepowiedni astrologów zwiastujących panowanie, w źródłach zachowały się także wzmianki dotyczące śmierci władców. Domicjan (81–96) poznał
dzień i sposób w jaki zginie. Obawiając się tego i pragnąc uciec przeznaczeniu, za
wszelką cenę chciał udowodnić, iż astrologia to zwodnicza sztuka wróżebna. Zapytał
znawcę gwiazd, Askletariona, jaką dla siebie przewiduje śmierć. Astrolog odrzekł, iż
zostanie rozszarpany przez psy. Domicjan, by udowodnić nicość jego wiedzy, nakazał go zamordować i starannie pogrzebać. Burza, która się zerwała, zniszczyła
mogiłę i odsłoniła na wpół spalonego trupa, którego rozszarpały psy. Zdarzenie to
musiało wzbudzić jeszcze większy strach cesarza przed losem, jaki był mu pisany.
Kaligula, ubrawszy się w strój rycerza, dosiadł konia i przejechał kilkakrotnie most. Drugiego
dnia prowadził rydwan w stroju woźnicy. Przed nim szedł niewolnik imieniem Dariusz, który
miał symbolizować króla perskiego Dariusza I (522–486 p.n.e.). Za nim zaś podążał oddział
pretorianów. Zarówno nowo powstały most, jak również zachowanie cesarza wzbudziły powszechną ciekawość. Jedni przypuszczali, że Kaligula chciał zbudować wspanialszy most niż
ten, który wzniósł Kserkses I (486–465) na Hellesponcie, inni uważali, że tą oryginalną budowlą chciał nastraszyć swych wrogów Germanów i Brytanów. Sam zaś Swetoniusz przyznał,
iż jako dziecko słyszał od swego dziadka o przepowiedni Trazyllusa.
15 16 17 18 Tacyt, Roczniki, VI, 20–21, przeł. S. Hammer, Warszawa 2004.
SHA, Hadrian, 2 oraz 39.
SHA, Eliusz, 4.
SHA, Sewer, 2–4.
Stosunek Rzymian do astrologii w świetle wybranych źródeł
[179]
Podczas pewnej uczty nie chciał jeść grzybów, czym wzbudził śmiech swojego ojca,
który kpił sobie z niego, iż widać nie zna swojego przeznaczenia, skoro boi się grzybów, a nie żelaza. Domicjan jednak dobrze wiedział, jaka czekała go śmierć i w miarę
zbliżania się tego terminu coraz bardziej się niepokoił. Do tego stopnia przerażała
go przepowiednia, iż nakazał wyłożyć posadzkę błyszczącym kamieniem, by dobrze
widzieć, czy ktoś nie próbuje zaatakować go od tyłu. Prawdziwy dramat i panika
zaczęły się jednak na dzień przed jego śmiercią. Sługom w strachu powtarzał, że
nazajutrz Księżyc wstąpi w znak wodnika i zakrwawi się. W nocy zaś bez przyczyny wyskoczył przerażony z łóżka. Następnego dnia ciągle dopytywał się, czy to już
piąta. Gdy nastała owa godzina, okłamano go, iż jest już szósta. Uradowany, że niebezpieczeństwo minęło, pobiegł przywitać przybyłego gościa i tak wpadł w ręce
mordercy19.
Astrolodzy przepowiedzieli śmierć również innym władcom. Morderstwo
Kaliguli (37–41) zapowiedział astrolog imieniem Sulla20. Przy Neronie (54–68)
przebywał zaś Balbill, który nie tylko przepowiedział swojemu panu zgubę, ale dał
mu także wskazówki, jak zmienić przeznaczenie. Twierdził, że wystarczy złożyć
krwawą ofiarę z kogoś znacznego. Rada ta przyczyniła się do zabicia wielu znakomitości w państwie, zaś samego cesarza nie uchroniła przed śmiercią21. Do astrologa zwrócili się także rodzice Witeliusza, gdyż chcieli poznać przyszłość swojego
dziecka. Dowiedzieli się, że sława w jego przypadku idzie razem ze śmiercią. Bojąc
się o syna, ojciec zabiegał, by nie powierzano mu żadnej prowincji. Gdy obwołano
go cesarzem, jego matka płakała22. Dzień i rodzaj śmierci poznali Gordian Starszy
(238) i jego syn Gordian Młodszy (238). Astrolog wykreślił ich horoskopy, pokazał
konkretne konstelacje, czytając z księgi chaldejskiej ich znaczenie23.
Wszystkie te przykłady związane są z okresem pryncypatu, kiedy w imperium
królowało pogaństwo, a wróżbiarstwo było jego głównym elementem. Sytuacja
zmieniła się w okresie dominatu, zwłaszcza od czasów Konstantyna Wielkiego
(306–337), kiedy religią panującą stało się chrześcijaństwo. Nieprzychylność władców wobec astrologii oraz innych wróżb znalazła odzwierciedlenie w prawodawstwie. Konstancjusz II (337–361) w 357 roku wydał ustawę zabraniającą wszelkich
praktyk magicznych i wróżebnych. Wszyscy magowie, wróżbici, tłumacze snów,
astrolodzy oraz inni, którzy zajmowali się podobnymi zajęciami podlegali karze
śmierci. Sytuacja zmieniła się jedynie za krótkich rządów Juliana Apostaty (361–
363), który religię swych przodków uczynił równoprawną z chrześcijaństwem. Nic
więc dziwnego, że opisom tego okresu towarzyszą wzmianki o wróżbach. To właśnie Julianowi podczas wypoczynku ukazała się zjawa, która zapewniła, iż Konstancjusz II umrze w momencie, gdy Zeus (czyli Jowisz) wejdzie w znak wodnika,
Swetoniusz, Domicjan, 15–16. Ze źródła wynika, iż Domicjan wpadł w obłęd z powodu przepowiedni astrologa. Trudno jednoznacznie stwierdzić, jak było naprawdę. Pewne
natomiast jest, iż w starożytności wierzono w prawdziwość takich opowieści. Znalazły one
swoje miejsce w pismach cenionych autorów.
19 20 Swetoniusz, Gajus Kaligula, 57.
22 Swetoniusz, Witeliusz, 3.
Swetoniusz, Nero, 36. Składanie ofiar z ludzi nie było w Rzymie rzeczą powszechną,
mimo to zdarzały się takie przypadki.
21 23 SHA, Gordian Młodszy, 20.
[180]
Ewelina Hulak
a Kronos (czyli Saturn) wstąpi w dwudziesty piąty stopień panny. Taki właśnie
układ planet miał być w dniu śmierci Konstancjusza – 3 listopada 361 roku24. Słowa
wieszczące śmierć tego władcy były jednocześnie zapowiedzią wstąpienia na tron
Juliana. Za jego panowania Chaldejczycy oraz inni wróżbici mogli spokojnie wykonywać swój zawód, nie obawiając się o swoje życie.
Kolejni władcy na powrót zaczęli zwalczać pogańskie wróżbiarstwo. Teodoziusz II (408–450) potwierdził w 438 roku ustawę wydaną przez Konstancjusza II
i umieścił ją w kodeksie praw znanym pod nazwą Codex Theodosianus25. Okres późnego cesarstwa zapisał się w dziejach jako czas donosów. Oskarżeni, którzy zaprzeczyli dowodom, mieli być torturowani. Mimo surowych kar, nie udało się całkowicie
odwieść ludności od uciekania się do rad astrologów. Dowodem na to są pisma jakie
pozostawił po sobie święty Augustyn (354–430).
Nim Augustyn zwrócił się w stronę Kościoła, pilnie studiował astrologię i otaczał się ludźmi, którzy także nie gardzili tą dyscypliną. W dziełach, które napisał
będąc już chrześcijaninem, z wielkim przekonaniem starał się wykazać, iż astrologia
opiera się jedynie na przypadku i jest zupełnie zwodnicza. Na drogę prawdy mieli
go skierować przyjaciele, którzy także znali się na astrologii. Przykładem może być
pewien lekarz imieniem Windycjanus. Studiował on w młodości tajniki astrologii
i pragnął zajmować się nią zawodowo. Z pewnego jednak powodu zmienił swe plany i wybrał medycynę zamiast astrologii, do której bardzo się zraził26. Nebrydiusz,
drugi przyjaciel Augustyna, który także miał do czynienia z astrologią, twierdził, iż
Chaldejczycy stawiali wiele horoskopów i dużo przy tym mówili osobie zainteresowanej swoim losem, co powodowało, że przypadkowo musieli natrafić na jakąś
prawdę. Augustyn odwrócił się od astrologii po opowieści kolejnego przyjaciela
Firminusa, który w pewnym okresie dość często korzystał z astrologicznych umiejętności Augustyna. Otóż ojciec Firminusa i jego przyjaciel postanowili zbadać horoskopy dwójki dzieci, które miały się dopiero narodzić. Los tak pokierował sprawami,
iż obydwie brzemienne kobiety urodziły w tym samym czasie. Horoskopy niemowląt były więc identyczne. Przyszłość jednak pokazała, że życie tych dwojga potoczyło
się zupełnie inaczej27. Augustyna do tego stopnia poruszyła ta opowiedziana przez
przyjaciela historia, że zaczął badać losy bliźniąt, które zwykle przychodzą na świat
w niewielkiej odległości czasowej. Do analizy wybrał sobie bliźnięta, które urodziły
się tak szybko jedno po drugim, iż późniejsze dotykało stopy wcześniejszego. Ich
życie wyglądało zupełnie inaczej, pomimo iż w czasie ich narodzin układ gwiazd był
taki sam. Tak np. jeden pracował za pieniądze jako służący, a drugi tego nie czynił.
Jednego syna matka uwielbiała, a drugiego nie kochała28. Wynik analizy skłonił św.
Augustyna do zmiany poglądów na temat astrologii. Stał się jej zagorzałym przeciwnikiem, czego dowody pozostawił w swych pismach, próbując uzasadnić swoje
poglądy. Niemniej jednak zarówno on, jak też jego przyjaciele, których wspomniał,
24 Ammianus Marcellinus, Dzieje rzymskie, XXI, 2, 1–2, przeł. I. Lewandowski, Warszawa
2002; Zosimos, Nowa historia, III, XI, 1–2, przeł. H. Cichocka, Warszawa 1993.
25 Theodosian Code, www.thelatinlibrary.com/ius.html – 16.04.2008, IX, 16, 6. Ustawa
ta została także powtórzona w Kodeksie Justyniana z 529 roku.
26 27 28 Święty Augustyn, Wyznania, IV, 3, przeł. Z. Kubiak, Kraków 2001.
Ibidem, VII, 6.
Św. Augustyn, O Państwie Bożym, V, 4.
Stosunek Rzymian do astrologii w świetle wybranych źródeł
[181]
są przykładem na to, iż mimo zakazów uprawiania astrologii w imperium nadal byli
tacy, którzy znali nauki chaldejskie.
Mimo ciężkich kar, świetnie prosperującego aparatu szpiegowskiego i licznych donosów, astrologia nie znikła całkowicie. Nadal byli tacy, którzy zasięgali rad
astrologów lub sami chcieli poznać jej tajniki. Czynili to jednak w wielkiej tajemnicy, kryjąc się nawet przed bliskimi. Czasy, kiedy Chaldejczycy licznie gromadzili się
na Forum lub w miejscu zwanym Circus Maximus, dawno minęły. W biogramach
władców nie było już miejsca na opowieści o pomyślnych konstelacjach. Zachowały
się natomiast liczne wzmianki na temat zjawisk, które dzisiaj zaliczamy do astronomii, czyli zaćmienia Słońca29 oraz pojawiających się na niebie komet30. Nadal były
one odczytywane jako zapowiedź szczególnych wydarzeń, z tą jednak różnicą, iż nie
były zsyłane przez bogów pogańskich, lecz przez Jedynego Stwórcę.
29 The Chronice of Hydatius (dalej: Hydatius), a. 401 (26), a. 417 (56), a. 447 (128),
Oxford 1993; Procopius, History of the Wars (dalej: Prokopius), IV, 14, www.gutenberg.org/
browse/authors/p (27.09.2005).
30 Hydatius, a. 442 (118); Procopius II, 4.
Folia 66
Annales Universitatis Paedagogicae Cracoviensis
Studia Historica VIII (2009)
Adrian Szopa
Notitia Dignitatum – „najbardziej rzymski z dokumentów”?
Cytowane w tytule słowa należą do Johna F. Matthewsa, jednego z wysoko cenionych badaczy okresu późnego cesarstwa rzymskiego1. W swojej pracy, traktującej
o świecie opisywanym przez Ammiana Marcelina, wspomina on o urzędnikach
pochodzenia greckiego, którzy znaleźli miejsce w administracji państwowej na
Zachodzie. Jednym z nich był teść Palladiusza, wspominany przez Klaudiana w utworze Epithalamium dictum Palladio u. c. tribuno et notario et Celerinae jako primicerius notariorum na dworze w Mediolanie, sprawujący pieczę nad Notitia Dignitatum,
którą przy tej okazji Matthews określa jako „that most Roman of documents”2.
Można zastanawiać się, co miał na myśli autor formułując taką wypowiedź. Wydaje
się, że wolno rozważać tę kwestię jedynie w dwóch aspektach: „rzymskość” Notitia
Dignitatum może polegać albo na jej powszechności użycia w administracji późnego
cesarstwa, albo na jej charakterze jako dokumentu, który doskonale odzwierciedlał
rzymskie podejście do administracji i rządzenia państwem. Czy rzeczywiście możemy uznać ją za najbardziej „rzymski” z dokumentów?
Czym tak naprawdę była Notitia Dignitatum? Ogólne jej przeznaczenie sugeruje pełna nazwa, która brzmi Omnis dignitatum et amministrationum notitia tam civilium quam militarium i tylko ze względów praktycznych ograniczana jest do Notitia
Dignitatum3. Jest to systematyczny rejestr cywilnych oraz wojskowych urzędników
imperium, zawierający wyłącznie schemat organizacyjny i strukturę administracji
cesarskiej. Personalna obsada stanowisk została w nim pominięta.
Notitia Dignitatum jest dokumentem, który obejmuje swą treścią całość cesarstwa rzymskiego. Dzieli się na dwie zasadnicze partie, z których jedna dotyczy
1 J. Matthews, The Romman Empire of Ammianus, London 1989, s. 467.
Chociaż w utworze Klaudiana słowa Notitia Dignitatum nie pojawiają się, to jednak
zakres obowiązków, które ten przyznaje urzędowi primicerius notariorum sugeruje, że sam
miał do czynienia z interesującym nas dokumentem. Pogląd powyższy, według mnie słuszny, spotykamy np. w: P. Brennan, The Notitia Dignitatum, [w:] Les literatures dans l’antiquiti
romaine, Hardt 42, Geneve 1995, s. 147–178; J. Matthews, The Romman Empire... W dalszej
części artykułu poruszę jeszcze tę kwestię.
2 Nazwa, którą przytoczyłem w tekście, znajduje się w części Notitia dotyczącej Wschodu.
Na Zachodzie nazywana jest Notitia omnium dignitatum et amministrationum tam militarium
quam civilium.
3 [184]
Adrian Szopa
wschodniej (pars orientis), druga zaś zachodniej (pars occidentis) części państwa.
Każda z nich rozpoczyna się tzw. indeksem, w którym, według hierarchii ważności,
wymienione zostały wszystkie naczelne urzędy administracji cesarskiej – od wszechwładnych prefektów pretorium, aż po namiestników prowincji. Każdej godności z
indeksu odpowiada określony rozdział w dalszej części dokumentu. Od przytoczonych wyżej zasad istnieją pewne odstępstwa, które wraz z samą strukturą tekstu
stanowią podstawę do licznych rozważań na temat daty powstania i przeznaczenia
Notitia Dignitatum. Jak dotąd, źródło to rodzi znacznie więcej pytań, niż odpowiedzi. Kiedy powstało, czy koresponduje ze ściśle określoną datą, czy może szerszym
okresem dziejów, kto był jego pomysłodawcą, czy było dokumentem pospolitym,
stosowanym powszechnie przez urzędników rzymskich, czy może zjawiskiem ekskluzywnym, którego powstanie przewidziane zostało na pewną, ściśle określoną
sytuację dziejową, wreszcie czy istniała jedna Notitia Dignitatum, obejmująca całość
cesarstwa rzymskiego, czy może dwie, które mimo iż do naszych czasów zachowane
jako jedno dzieło, tak naprawdę stanowiły dwa osobne dokumenty? żadne z powyższych pytań nie doczekało się jak dotąd jednoznacznej odpowiedzi.
Dodatkowo, badania utrudnia jeszcze fakt stosunkowo skomplikowanej filiacji
Notitia Dignitatum4. Wszystkie istniejące obecnie wydania krytyczne tekstu bazują na nowożytnych kopiach z karolińskiego kodeksu, który znajdował się w bibliotece kapituły katedralnej w niemieckim Speyer. Niestety, ten tzw. Codex Spirensis
nie zachował się do naszych czasów5. Nie wiemy na pewno, czy był on bezpośrednią kopią Notitia Dignitatum, jednak nie ma podstaw, by sądzić, że było inaczej.
Prawdopodobnie powstała ona na zlecenie samego Karola Wielkiego, który owładnięty planami wskrzeszenia dawnego Imperium Rzymskiego, uznał antyczny rejestr
za znakomitą podporę dla swoich planów. Takiej rekonstrukcji wydarzeń nie wyklucza również datowanie kodeksu ze Speyer6.
Ustalenie czasów, z którymi koresponduje Notitia Dignitatum to kwestia
niezmiernie trudna i dyskusyjna. Przy jej rozważaniu mocno daje się we znaki
4 Szersze omówienie tradycji rękopiśmiennej Notitia Dignitatum wraz z kopiami niewykorzystanymi przez Seecka, na którego edycji opierałem swoje badania (Notitia Dignitatum
accedunt Notitia Urbis Constantopolitanae et Latercula Provinciarum, ed. Otto Seeck 1876,
Frankfurt a. M. [przedruk w 1962 roku]), można znaleźć np. w: P.C. Berger, The Insignia
of the Notitia Dignitatum. Outstanding dissertations in the fine arts, New York–London 1981;
I.G. Maier, The Giessen, Parma and Piacenza codices of the Notitia Dignitatum with some related
Texts, „Latomus” 27, Bruxelle 1968, s. 96–141; I.G. Maier, The Berberinus and Munich Codices
of the Notitia Dignitatum omnium, „Latomus” 28, Bruxelle 1969, s. 960–1035; J.J.G. Alexander,
The illustrated manuscripts of the Notitia Dignitatum, [w:] Aspects of the Notitia Dignitatum,
ed. by R. Goodburn, P. Bartholomew, Oxford 1976, s. 11–50.
Na szczęście zachowane kopie są stosunkowo wysokiej jakości. We wstępie do wydania Notitia Dignitatum Seeck twierdzi nawet: Sed quoniam apographa eius quattuor extant,
quae omnia ea cum cura facta sunt, ut etam in minimis rebus conspirent, non est cur iacturam
magnopere doleamus. Inni badacze nie do końca podzielają jego zdanie, uznając je za zbyt
optymistyczne.
5 6 Seeck uznaje za terminus ante quem wiek XI, natomiast za terminus post quem rok 825;
Berger (The Insignia...) za Lehmanem uważa, na podstawie badań paleograficznych, za właściwsze, datowanie go na schyłek IX w. lub początek X, ale zaznacza, że prof. Bernhard Bishoff
optuje za datą jeszcze nieco późniejszą.
Notitia Dignitatum – „najbardziej rzymski z dokumentów”?
[185]
dychotomiczny podział tekstu, którego wewnętrzna struktura jest jedyną – nie licząc krótkiej wzmianki Klaudiana – przesłanką do osadzenia dokumentu w określonym kontekście historycznym. Ogólnie przyjmuje się, że postać dokumentu, która
przetrwała do naszych czasów, nie koresponduje z żadną konkretną datą, a jedynie
z trudnym do określenia, zwłaszcza w pars occidentis, dłuższym okresem czasowym.
Ramy te można w pewnym stopniu ograniczyć, jednak tylko wtedy, jeżeli rozważać
będziemy osobno obie części Imperium.
Zachowana wersja tekstu z całą pewnością pochodzi z Zachodu, jednak większość badaczy uznaje, że pierwotna redakcja miała miejsce na Wschodzie7. Wydaje
się, że ustalenie terminus ante quem dla wschodniej części Notitia Dignitatum,
a tym samym dla pierwotnej redakcji całego tekstu, nie nastręcza zbyt wielu trudności. Według powszechnej opinii badaczy, żaden fragment źródła, odnoszący się
do Wschodu, nie koresponduje z datą późniejszą niż rok 3948. Nazewnictwo oddziałów najlepiej pasuje do czasów panowania Teodozjusza Wielkiego9. 20 maja 394
roku cesarz wyruszył z Konstantynopola na czele armii, która miała przywrócić legalną władzę na Zachodzie. Trudno przypuszczać, że Notitia Dignitatum powstała
w warunkach kampanii wojennej, z dala od głównej siedziby władcy. Zważywszy na
fakt, że Teodozjusz nie wrócił już na Wschód, jestem zdania, że datę jego wymarszu
można uznać za pewny terminus ante quem dla pierwotnej redakcji omawianego
źródła.
Wydaje się, że można zgodzić się z hipotezą sformułowaną przez Warda, który
przesuwa najpóźniejszą datę powstania Notitia Dignitatum jeszcze nieco wstecz10.
Fragment Kodeksu Teodozjusza11 (CTh. 1. 7. 2), datowany na 12 stycznia 393 roku,
wspomina urząd corrector Augustamnicae, który według ustaleń tego badacza jest
późniejszym dodatkiem do pierwotnej redakcji tekstu. Oznacza to, że nasz dokument powstał przed tą datą, która moim zdaniem jest ostatecznym terminus ante
quem.
7 Należą do nich m.in. A.H.M. Jones, The Later Roman Empire 284–602. A Social, Economic
and Administrativ Survey, Oxford 1964; M. Kulikowski, The Notitia Dignitatum as a historical source, „Zeitschrift für alte Geschichte” 49 (3), Stuttgart 2000, s. 358–377; J.C. Mann, The
Notitia Dignitatum – Dating and Survival, „Britannia” 22, London 1991, s. 215–219; J.H. Ward,
The Notita Dignitatum, „Latomus” 33, Bruxelle 1974, s. 397–434.
8 Jedynym hasłem, które może budzić pewne zastrzeżenia jest tabularium dominarum
Augustarum (Or. 17. 8). Jones (The Later Roman Empire..., s. 349 i n.) uznał, że pozycja ta koresponduje z datą po 423 r., kiedy to na Wschodzie były dwie augusty: Pulcheria i Eudocja.
Skryba na Zachodzie, który nie wnikał głębiej w strukturę tego urzędu we wschodniej części Imperium, automatycznie dokonać miał zmiany tego wpisu, wprowadzając liczbę mnogą.
Hipoteza ta jest mało przekonująca i odrzucana przez większość badaczy. Polemizuje z nią
Ward (The Notitia Dignitatum..., s. 400 i n.), uważając, że kategoria liczby nie ma tu znaczenia i jest użyta tradycyjnie, może jako relikt z czasów Konstantyna, kiedy przez krótki okres
Augustami były równocześnie Helena i Fausta.
9 Znajdujemy na Wschodzie liczne jednostki nazwane od imienia cesarza Teodozjusza
oraz jego synów, Arkadiusza i Honoriusza. W dodatku część z niech oznaczona jest jako nuper
constituta. Patrz np. Ala Theodosiana (Or. XXVIII, 20), Ala Arcadiana (Or. XXVIII. 21), Equites
felices Honoriani (Or.XXXI, 40).
10 J.H. Ward, The Notitia Dignitatum..., s. 411 i n.
Codex Theodosianus, http://www.thelatinlibrary.com/theod.html.
11
[186]
Adrian Szopa
Dużo większe trudności nastręcza ustalenie terminus post quem. Z pewnością
jedna z najważniejszych przesłanek pozwalających wyznaczyć ten moment związana jest z osobą młodszego syna Teodozjusza Wielkiego – Honoriusza. Notitia
Dignitatum zawiera szereg jednostek, którym nadano jego imię oraz mieszczącą się
w Poncie prowincję Honoria (Or. I. 104). Późniejszy cesarz urodził się 9 września
384 roku. Wpisy w dokumencie muszą następować po tej dacie, a z pewnością nie
są one późniejszymi dodatkami, ponieważ płynnie komponują się z podstawową
strukturą tekstu.
Nieco mniej pewny, ale również wart odnotowania, terminus post quem można wyznaczyć na luty 386 roku. Kodeks Teodozjusza (CTh. 1. 14. 1) właśnie wtedy
wymienia liczbę prowincji w Egipcie, nie uwzględniając Arkadii, która jest już poświadczona w Notitia Dignitatum (Or. I. 85). Również w tym przypadku nie znajduję
powodów do podejrzeń, że mogłaby to być późniejsza interpolacja. Możemy zatem
przyjąć z dużą pewnością, że pierwotna, wschodnia redakcja dokumentu, nastąpiła
w okresie między lutym 386 roku a 20 maja 394 roku.
W literaturze przedmiotu można spotkać się z nielicznymi głosami skłaniającymi się do późniejszego datowania wschodniej Notitia Dignitatum12. Badacze formułujący takie twierdzenia słusznie uznają podział Illyricum za podstawową przesłankę
do datowania tekstu, przy czym nie biorą pod uwagę faktu, że mógł on mieć miejsce
przed 396 rokiem, którą to możliwość przekonująco udowodnił Kulikowski13.
O wiele trudniejsze jest wyznaczenie ścisłego okresu, do którego miałaby się
odnosić zachodnia część dokumentu. Pełno w niej nieścisłości, które uniemożliwiają stworzenie spójnego obrazu opisywanego przez nią państwa. Na tej podstawie zrodziła się panująca wśród badaczy opinio communis, która uznaje, że Notitia
Dignitatum na Zachodzie nie koresponduje z żadną konkretną datą, a jedynie zawiera się w okresie czasowym, podczas którego była z mniejszą lub większą regularnością modyfikowana. Aby zapoznać się z niektórymi hipotezami na temat powstania
i rozwoju zachodniej części Notitia Dignitatum, odsyłam czytelnika do poszczególnych artykułów, które je przedstawiają14. Przytoczę jedynie pewne informacje mogące zawęzić interesujący nas okres.
Ponieważ uważam, że pierwotna wersja dokumentu powstała na Wschodzie,
zatem terminus post quem wyznaczony dla wschodniej części dokumentu obowiązuje również dla zachodniej. Odmienny natomiast jest jej terminus ante quem. Opiera
się on na kilku wpisach w samej Notitia Dignitatum. Pierwszy i raczej niepodważalny argument związany jest z nazewnictwem oddziału, który widnieje w tekście jako
Placidi Valentinianici felices (Occ. VII. 36). Placidus Valentinianus, późniejszy cesarz
Walentynian III, urodził się 3 lipca 419 roku. Wpis w Notitia Dignitatum musiał zatem nastąpić po tej dacie. Kolejne wskazówki przesuwają terminus ante quem jeszcze o kilka lat. Wiążą się one z organizacją Brytanii. Notitia Dignitatum przedstawia
12 13 Np. A. Chastagnol w: P. Brennan, The Notitia Dignitatum..., s. 176.
M. Kulikowski, The Notitia Dignitatum...
P. Brennan, The Notitia Dignitatum...; D. Hoffmann, Das Spätrömische Bewegungsheer
und die Notitia Digniatum, Düsseldorf 1969/70; A.H.M. Jones, The Later Roman...; M. Kulikowski, The Notitia Dignitatum...; J.C. Mann, The Notitia Dignitatum...; W. Seibt, Wurde die
Notitia Dignitatum 408 von Stilicho in Auftrag gegeben?, [w:] Mitteilungen des Instituts für österreichische Geschichtsforschung, Wien 1982, s. 339–346; J.H. Ward, The Notitia Dignitatum...
14 Notitia Dignitatum – „najbardziej rzymski z dokumentów”?
[187]
administrację cesarską po tym, jak udało się ją przywrócić po odbiciu wyspy z rąk
barbarzyńców15. Pomyślny stan nie trwał zbyt długo. W 429 lub 430 roku Vortigern
miał zaprosić Sasów do Brytanii i tym samym położyć definitywnie kres istnieniu
zarządu Rzymian na tym terenie16. Zmiany tej źródło już nie uwzględnia. Uważam
zatem, że można uznać ten rok za terminus ante quem dla zachodniej części Notitia
Dignitatum.
Z rozważaniami o datowaniu Notitia Dignitatum nierozerwalnie związane jest
również pytanie o pomysłodawcę dokumentu. Jeżeli zgodzimy się z powyżej przedstawionym datowaniem źródła, to niemal naturalnym inicjatorem jego powstania
staje się Teodozjusz Wielki. Według bazujących na analizie ilustracji historyków
sztuki, interesująca nas kopia Notitia Dignitatum była tworem o bardzo wysokiej
wartości artystycznej, którego projektodawcą oraz odbiorcą mogła być tylko osoba
zajmująca bardzo wysoką pozycję na dworze lub sam władca17.
Mimo całej dumy ojcowskiej, patrząc na swoich synów, Teodozjusz nie mógł być
spokojny o dalsze losy cesarstwa. Równocześnie pewien był swej szczęśliwej gwiazdy i nie dopuszczał nawet myśli, że próba osadzenia Honoriusza na tronie zachodniej części państwa mogłaby się zakończyć niepowodzeniem. 23 stycznia 393 roku
Honoriusz został podniesiony do rangi augusta. Ekskluzywna Notitia Dignitatum
znakomicie nadawała się na prezent dla świeżo upieczonego władcy. Nie dość, że
przedstawiała wysokie walory estetyczne, to dodatkowo mogła być znakomitą pomocą dla kogoś, kto – tak jak my obecnie – chciał lub musiał poznać skomplikowaną
organizację administracji Imperium Rzymskiego18.
Zachodnia Notitia Dignitatum najczęściej łączona jest z osobą Flawiusza
Stylichona. Ten wszechwładny magister militum, który od śmierci Teodozjusza
Wielkiego ciągle utrzymywał, że zmarły władca ustanowił go opiekunem nad swoimi synami, a tym samym nad całym cesarstwem, wydaje się idealnie pasować, jeżeli
nie do stworzenia, to chociaż do odtworzenia idei, które w całej pełni odzwierciedla Notitia Dignitatum. Na potwierdzenie tej tezy można przytoczyć pewne argumenty, m.in. fakt, że mamy do czynienia z jednym dokumentem składającym się
z dwóch części. Na pomysłodawcę takiej formy Notitia Dignitatum najlepiej nadawała się osoba, która pragnęła sprawować nadrzędną władzę nad dwoma niezależnymi częściami państwa. Mógłby nią być Teodozjusz, a po nim koncepcję tę mógł
przejąć Stylichon. Dodatkowe potwierdzenie tego poglądu znajdujemy w części
wojskowej tekstu dotyczącego Zachodu, która pokazuje bardzo rozległe prerogatywy magistra peditum. Co więcej, jak słusznie zauważa Ward19, pomysł podzielenia
piechoty i jazdy między dwóch wodzów, którego odbicie znajdujemy w zachodniej
Notitia Dignitatum, był zupełnie niepraktyczny i mógł sprawdzić się jedynie w przypadku, gdyby obie te funkcje dzierżyła jedna osoba. To wszystko wiąże tekst z osobą
15 16 17 J.H. Ward, The Notitia Dignitatum..., s. 429 i n.
Ibidem, s. 433.
J.J.G. Alexander, The illustrared..., s. 18.
Niektórzy badacze uznają, że dokument mógł pełnić jeszcze funkcję ideologiczną, polegającą na wyrażaniu jedności dualistycznego państwa. Pogląd ten sugeruje np.
M. Kulikowski, The Notitia Dignitatum...
18 19 J.H. Ward, The Notitia Dignitatum..., s. 422.
[188]
Adrian Szopa
Stylichona, chociaż żaden z przytoczonych argumentów nie pozwala nam uznać tej
kwestii za zamkniętą.
Nie mniej wątpliwości i sporów niż wcześniejsze zagadnienia rodzi problem
przeznaczenia Notitia Dignitatum. Trudno odpowiedzieć jednoznacznie, czy była
ona jednym z wielu dokumentów tego typu, używanych przez administrację cesarską, czy może zupełnym wyjątkiem, unikatem, który powstał w specyficznych okolicznościach politycznych i nie miał precedensu w historii państwowości rzymskiej.
Fakt, że zachowała się tylko jedna Notitia Dignitatum, a niemal żadne inne źródła nie
potwierdzają istnienia takiego dokumentu, jest mocnym argumentem potwierdzającym jej wyjątkowość.
Moim zdaniem, do przyjęcia takiego poglądu skłaniają również pewne jej
cechy wewnętrzne. Mimo że bazujemy wyłącznie na późniejszych kopiach i nie
możemy z całą pewnością stwierdzić na ich podstawie o wyglądzie oryginału, to
jednak wydaje mi się uzasadnioną wspomniana wyżej opinia o dużej staranności wykonania dokumentu i jego wysokiej wartości artystycznej. Wnioskuję to na
podstawie ilustracji w niej zawartych. Ich wykonanie było z pewnością bardzo
pracochłonne i wymagało czasu. Dokument stosowany na co dzień przez administrację winien spełniać określone funkcje, a zatem musi wiernie odzwierciedlać
stan faktyczny, być spójny i pozbawiony pomyłek. Walory estetyczne mają marginalne znaczenie20. O ile więc można wytłumaczyć konieczność przedstawień
np. tarcz oddziałów podległych wodzom naczelnym, co pozwalało je identyfikować,
to niepotrzebną stratą czasu wydawać się może przedstawianie, jak wyglądały narzędzia piśmiennicze notariusza czy rozdawnictwem jakich dóbr mógł zajmować
się comes sacrarum largitionum. Uważam, że nikt nie zadawałby sobie tyle trudu,
jeżeli ilustracje, które znajdujemy, miałyby być wyłącznie ozdobnikiem jednego
z wielu dokumentów znajdujących się w obiegu urzędowym aparatu państwowego.
Powyższe argumenty nie mogą jednak z pewnością wykluczyć tezy zgoła odmiennej, do której przychyla się niemałe grono badaczy. Ich zdanie bazuje na jednej, silnej przesłance: kilka chwil spędzonych nad analizą tekstu wręcz narzuca
nam przypuszczenie, że mamy do czynienia z całkiem pospolitym dokumentem.
Formalizm stylu urzędowego, brak ozdobników stylistycznych, zwięzłość w przedstawieniu faktów – trudno tu dostrzec jakąkolwiek wyjątkowość.
Skłaniałbym się do uznania opinii, która łączy w sobie cechy obydwu poglądów.
Chociaż uważam, że Notitia Dignitatum nie miała precedensu, to nie można powiedzieć, że koncepcja takiego dokumentu narodziła się w próżni. W administracji stosowano do tej pory różne spisy urzędowe, takie jak latercula czy rejestry terenowe
i miejskie21. Tym niemniej, stworzenie tekstu, który łączyłby w sobie cechy powyższych i obejmował całe Imperium, było pomysłem nowatorskim. Jego celem mogło
być ułatwienie pracy urzędnikom lub władcy. Możliwe, że planowano powielenie
tego wzorca i korzystanie z niego jako rodzaju przewodnika po wciąż rozrastającym
się aparacie biurokratycznym państwa. Cel jednak nie został zrealizowany i Notitia
Dignitatum pozostała prototypem, który przez pewien czas był stosowany zgodnie
20 Można zastanawiać się jedynie, czy mój sposób myślenia podzielany był również
w starożytności.
21 Są to np. Laterculus Veronensis, Laterculus Polemii Silvii, Notitia urbis Constantinopolitanae, Notitia Galliarum.
Notitia Dignitatum – „najbardziej rzymski z dokumentów”?
[189]
z przeznaczeniem i aktualizowany, kiedyś jednak został odłożony i już do niego nie
powrócono.
Odpowiedź na postawione wyżej pytanie o przeznaczenie Notitia Dignitatum
implikuje bardzo poważne konsekwencje dotyczące traktowania jej jako źródła
historycznego. Zagadnienie to szeroko omawia w swoim artykule M. Kulikowski22.
Mimo że już pierwszy kontakt z Notitia Dignitatum, jej rzeczowość i sucha narracja
wyraźnie sugerują zwykły dokument administracyjny, to jednak nie możemy wykluczyć zgoła innego jej przeznaczenia – ideologicznego. W tym drugim przypadku
nie stanowiłaby ona odbicia faktycznej, a jedynie postulowanej struktury państwa.
Nie oznacza to absolutnie, że gdyby rzeczywiście Notitia Dignitatum powstała wyłącznie w celu ideologicznym, to byłaby dla nas zupełnie bezwartościowa. Nawet
w takiej sytuacji moglibyśmy wysnuć szereg wniosków na temat funkcjonowania cesarstwa, zawsze jednak musiałyby one być poparte innymi źródłami. Zastosowanie
dokumentu jako jedynego świadectwa byłoby niebezpieczne.
Po tym krótkim przedstawieniu problemów oraz pytań, z którymi boryka się
każdy badacz zajmujący się Notitia Dignitatum, spróbuję pokusić się o odpowiedź
na pytanie zawarte w tytule23.
Jak dowiodłem powyżej, silne argumenty przemawiają za faktem, że Notitia
Dignitatum jest źródłem niezwykle oryginalnym, co wyklucza moim zdaniem możliwość nazwania jej „najbardziej rzymskim z dokumentów”, biorąc pod uwagę jej
powszechność w systemie zarządzania państwem rzymskim. O jej wyjątkowości
świadczy według mnie najmocniej fakt, że do naszych czasów zachowała się tylko
jedna Notitia Dignitatum, a sami starożytni nie wspominają o niej niemal nigdzie24.
Jedynym wyjątkiem jest wyżej cytowane dzieło Klaudiana Epithalamium dictum
Palladio u. c. tribuno et notario et Celerinae25, w którym autor przytacza obowiązki
ojca Celeriny dokładnie odpowiadające tym, które Notitia przydzielała dla urzędu
primicerius notariorum. Co więcej, poeta używa identycznych słów z tymi, które
znajdujemy we wschodniej Notitia Dignitatum26.
O wiele bardziej skomplikowana jest próba rozpatrzenia jej „rzymskości”, objawiającej się rzekomo w charakterze tego dokumentu, który znakomicie miałby
odzwierciedlać rzymską ideę zarządzania państwem, czy też charakterystyczny dla
22 M. Kulikowski, The Notitia Dignitatum...
Większość poruszonych w niniejszym artykule kwestii została z przyczyn oczywistych
tylko zasygnalizowana. Czytelnika zainteresowanego stanem badań nad Notitia Dignitatum
oraz różnymi hipotezami i ustaleniami badawczymi dotyczącymi dokumentu odsyłam do
przywoływanej literatury.
23 24 Ktoś mógłby podnieść zarzut, że brak wzmianek na temat Notitia wynika jedynie
z faktu, że tego typu dokument znajdował się całkowicie poza polem zainteresowań literatów. Argument ten wydaje mi się zupełnie niesłuszny. Jestem przekonany, że przy większym
znaczeniu (czy może raczej powszechności), Notitia znalazłaby swoje miejsce we wszelkiego
typu twórczości panegirycznej, czego dowodem może być choćby przytaczane epitalamium
Klaudiana.
25
Claudius Claudianus (Carminibus Minoribus), Epithalamium dictum Palladio u. c. tribuno et notario et Celerinae, http://penelope.uchicago.edu/Thayer/L/Roman/Texts/Claudian/Carmina_Minora*/25.html.
26 Or. XVIII, 5. Chodzi o frazę numeros tractat.
[190]
Adrian Szopa
potomków Romulusa sposób redagowania dokumentów urzędowych. Jeżeli chodzi
o tę drugą kwestię, to, jak już wyżej wspomniałem, istniały dokumenty swoją formą zbliżone do Notitia Dignitatum, ograniczone jedynie pod względem przedmiotu swojego zainteresowania, jednak niewiele możemy powiedzieć o ich masowości
w cesarskiej administracji. Ponadto, taka forma redakcji nie daje reprezentatywnego obrazu dokumentu rzymskiego. W czasach, kiedy niemal każdy rodzaj piśmiennictwa uchodził za literaturę piękną, Notitia Dignitatum wydaje nam się literacko
niezmiernie uboga. Możliwe, że funkcję estetyczną przejęła w niej już bogata szata graficzna, jednak to ujmowałoby jej charakterystycznej „rzymskości” i było już
raczej sygnałem nowych czasów i innej estetyki. Zestawiając Notitia Dignitatum
z niemal współczesnym jej Kodeksem Teodozjusza, natrafimy na szereg różnic,
z których nie wszystkie dadzą się wytłumaczyć wyłącznie innym charakterem tego
dokumentu. Redakcja dokumentu nie daje nam zatem argumentu przemawiającego
na korzyść jej „rzymskości”.
Znacznie ciekawsze są rozważania próbujące odpowiedzieć na pytanie, w jakim stopniu Notitia Dignitatum odzwierciedla rzymską ideę zarządzania państwem.
Rozwiązanie tego problemu wydaje się łatwiejsze, jeżeli przyjmiemy, że dokument
ten powstał w wyjątkowych okolicznościach, a jego funkcja nie była praktyczna, ale
ideologiczna. Przyjęcie takiej hipotezy pozwala nam odpowiedzieć na szereg pytań,
ale jednocześnie rodzi poważne konsekwencje.
W przypadku uznania, że funkcje Notitia Dignitatum ograniczały się wyłącznie
do sfery ideologii, wszelkie rozważania na temat jej wewnętrznych sprzeczności są
bezpodstawne. Musielibyśmy wtedy pamiętać – jak już wyżej wspominałem – że
przedstawiony w niej stan państwa nie jest odbiciem sytuacji faktycznej, a jedynie
postulowanej, która tylko w mniejszym lub większym stopniu tę pierwszą odzwierciedla. Pomysł uznania, że jedynie funkcja ideologiczna, czy może raczej propagandowa, przyświecała autorowi Notitia Dignitatum, daje się bardzo dobrze osadzić
w sytuacji politycznej czasów, z którymi według naszych ustaleń koresponduje dokument. Podział cesarstwa z 395 roku był niewątpliwie wydarzeniem ważnym, ale
z pewnością nie bezprecedensowym. Musiała istnieć pewna grupa ludzi o wysokiej
kulturze politycznej, która dostrzegała narastającą tendencję do separacji dwóch
części potężnego Imperium Romanum i która starała się do niej nie dopuścić. Nie
można wykluczyć, że pomysłodawca Notitia Dignitatum, być może sam Teodozjusz
Wielki, myślał w ten sposób. W takiej sytuacji, dokument ten miałby za zadanie
podkreślać jedność i nierozerwalność państwa. Dychotomiczny podział Notitia
Dignitatum może pokazywać, że tradycja podziału była już tak głęboko zakorzeniona, że nie mogła zostać zlekceważona, jednak władca chciał pokazać, że wcale nie
wyklucza to idei państwa, które choć składa się z dwóch części, to jednak nierozerwalnie kontynuuje tradycje jednego i nierozerwalnego cesarstwa rzymskiego –
a zatem ma być ostoją tzw. rzymskości27.
27 Znakomitym dowodem na zakorzenienie się podziału cesarstwa na jego część wschodnią i zachodnią jest ciąg wydarzeń, które miały miejsce na Zachodzie po śmierci Honoriusza,
a które jednoznacznie pokazują, że wykształciła się tam już pewna separatystyczna tradycja
polityczna. Można wątpić, czy w czasach schyłku IV wieku tendencje te były już tak mocno
zarysowane, jednak niewątpliwie musiały być w pewnym stopniu odczuwalne.
Notitia Dignitatum – „najbardziej rzymski z dokumentów”?
[191]
Trzeba jednak pamiętać, że pojęcie to w IV i V wieku zmieniło się, tak jak i całe
państwo rzymskie. Wergiliusz pisał: Tu regere imperio populos, Romane, memento
(Aen. 6, 851–2). Wspominana w pamiętnych zdaniach Eneidy sztuka rządzenia, do
której naturalnie predysponowani mieli być potomkowie Romulusa i która w pełni
wyrażała ich „rzymskość”, w czasach Notitia Dignitatum już dawno odeszła do lamusa. Chociaż tradycja pozostała ta sama, to jednak realia były odmienne. „Rzymskość”
czasów Notitia Dignitatum i epoki, która nieprzypadkowo nazywana jest klasyczną w dziejach Rzymu, jest zasadniczo odmienna, choć z pełną odpowiedzialnością
zasługuje również na miano romanitas i ważne jest, aby badacze nigdy o tym nie
zapominali.
Folia 66
Annales Universitatis Paedagogicae Cracoviensis
Studia Historica VIII (2009)
Agnieszka Kwapińska
„Za me występki łzami ostatni życia mego poruszam moment…”
Testament Teresy z Tyzenhauzów Ogińskiej,
kasztelanowej witebskiej, 14 lipca 1729 roku
Testament to inaczej akt ostatniej woli, dokument wyjątkowy, pisany przez człowieka, który niebawem odejdzie do wieczności i pragnie, póki czas, dokonać obrachunku
z życiem. Jest to akt jak najbardziej wiarygodny i prawdziwy, testator wyraża szczerze swe uczucia i nie ukrywa strachu przed śmiercią1. Z dokumentów tego typu wyłania się obraz stosunków rodzinnych, kwestii majątkowych i układów społecznych.
Testator porządkując swe sprawy, podając ostatnią wolę, przekazuje informacje
dotyczące porachunków wewnątrz familii i relacji łączących go z bliskimi i dalszymi krewnymi2. Przedstawiony tutaj tekst jest testamentem Teresy z Tyzenhauzów
Ogińskiej, kopia dokumentu znajduje się w Bibliotece Naukowej PAN i PAU
w Krakowie, rękopis 6000, k. 182–197, akt został powielony przez kopistę w dwóch
egzemplarzach, jest to kopia testamentu i kopia oblaty, obydwa dokumenty nie różnią się pod względem treści.
Teresa z Tyzenhauzów Ogińska była córką Jana, wojewody mścisławskiego.
W 1723 roku została drugą żoną Marcjana Michała Ogińskiego3, z małżeństwa tego
mieli dwie córki: Stanisławę i Józefę. Teresa opiekowała się także dziećmi z pierwszego małżeństwa męża z Teresą z Brzostowskich4. Teresa Ogińska nie wyróżniała się szczególnie na tle innych kobiet, aktywny za to był jej mąż Marcjan Michał
Ogiński. Kariera jego rozpoczęła się w 1695 r., kiedy został miecznikiem litewskim.
Początkowo pozostawał on pod wpływem swego krewnego Grzegorza (Hrehorego)
Ogińskiego, który był filarem obozu prorosyjskiego. Jako kasztelan witebski wystąpił
już w 1703 r., a po wyborze na tron Stanisława Leszczyńskiego Marcjan Ogiński zdecydowanie stanął po stronie nowego elekta, został nawet marszałkiem generalnym
skonfederowanego Wielkiego Księstwa Litewskiego. W toku dalszych wydarzeń
1 A. Falniowska-Gradowska, Testamenty szlachty krakowskiej XVII–XVIII w. Wybór tekstów źródłowych z lat 1650–1799, Kraków 1997, s. VIII.
2 M. Borkowska, Dekret w niebieskim ferowany parlamencie. Wybór testamentów z XVII–
XVIII wieku, Kraków 1984, s. 8.
3 Marcjan Michał Ogiński (1672–1750), kasztelan, następnie wojewoda witebski, syn
Szymona Karola i Teodory z Korsaków.
4 B. Popiołek, Kobiecy świat w czasach Augusta II. Studia nad mentalnością kobiet z kręgów szlacheckich, Kraków 2003, s. 125.
[194]
Agnieszka Kwapińska
politycznych zdecydował się jednak pojednać z Wettinem. W latach 1736–1750 odsunął się od wielkiej polityki i zajął się kwestiami majątkowymi, pilnował również
sejmików białoruskich. Ogiński zmarł 29 X 1750 r., żonaty był czterokrotnie5.
Teresa z Tyzenhauzów zmarła najprawdopodobniej przed 14 VII 1729 r.
Niewiele na jej temat informacji znaleźć można w źródłach, ale pozostawiła po sobie ciekawy akt ostatniej woli. Testament swój dyktowała 8 XI 1728 roku w Wilnie
i złożyła pod nim swój własnoręczny podpis. Do ksiąg grodzkich wileńskich podany został 14 VII 1729 r. przez Stanisława Burzyńskiego, skarbnika województwa
smoleńskiego.
W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego Boga w Trójcy Jedynego Amen.
Kiedy już dyspozycja Boska widocznie [z] obligacji stanu mojego, swojej zaczyna prowadzić perfekcji i nie za długo każe pomyślnej lub niepomyślnej oczekiwać pory, należy mi
ze wszelkich okoliczności, które przy takowych okazjach bywać zwykły, mieć na pamięci
gotowość do należytej dyspozycji. Jakoż z tej cirkumstancji6 zaczynam teraźniejszą ostatnią wolę moją od pierwszego wszelkich zbawiennych rzeczy początku ukrzyżowanego dla
nas Zbawiciela Pana pragnąc, ażeby z niewymownej dobroci swej użyczywszy mi czasu do
opłakiwania serdecznym żalem grzechów moich ostatni moment rozstania duszy z mym ciałem za intencją Niepokalanie Poczętej Matki Swej Najświętszej, Świętych Aniołów Stróżów
i Świętych Patronów i duszę moją, jako z nieoszacowanego dobroci swej skarbu mnie powierzoną, ze wszelkiej grzechowej zmazy najdroższą krwią swoją oczyściwszy do tego, na
który jest, stworzona doprowadził końca. Ciało zaś moje grzeszne, te lubo bez wątpienia żalu
z ziemi wzięte, do swojego wracać się powinno centrum jednak, iż i te bez przyzwoitej między
chrześcijaństwem w wierze świętej katolickiej zrodzonym niezwykło bywać bez ceremonii
i apparencyi7, na które częstokroć niebacznie ludzie więcej zwykli łożyć spezy8, aniżeli na
ratunek duszy.
Objaśniam ja, iż jeżeli mnie Pan i Zbawiciel mój zechce powołać do chwały swojej, wtedy ukochany mąż mój Jaśnie Wielmożny Jegomość Pan Marcjan Michał z Kozielska Ogiński,
kasztelan witebski, i wyrażeni poniżej Jaśnie Wielmożni Ichmość Panowie Egzekutorowie
z substancji mej według uczynionego takoż, poniżej wyrażenia powinni będą podług uniżonej prośby miłością Boga obligującej9, aby ciało moje zakonnym habitem oblec kazano tak,
jako benedyktynki w Wilnie u Świętej Katarzyny noszą, jeno na głowie białe velum tak, jako
przy obłóczynach ubierają się wstępując do nowicjatu. Truna ma być, bez żadnych kosztow
i wyśmienitości tak jeno, jako jest zwyczaj grześć się nadmienionego klasztoru zakonnicą.
Ciało moje, jak najprędzej kazać zaprowadzić do Wilna i deponować w kościele wielebnych
Ichmość Panien Benedyktynek u Świętej Katarzyny, które niżeli pogrzebane zostanie proszę
ażeby przez trzy dni na prostym katafalku bez żadnych apparencyi przy pomiernych i niezbyt
nich ogniach zostawało insze.
Msze Święte także wilie, jako najwięcej przez te dni, aby się odprawiały przy zgromadzeniu ubóstwa, obliguję i w tym, aby się bez żadnych panegiryków i kazań pogrzebowych
ta funebralna zakończyła ceremonia. A potem, w tymże kościele w sklepie, kędy się panny
E. Rostworowski, Marcin Michał Ogiński, [w:] Polski Słownik Biograficzny, t. XXIII/1,
z. 96, Wrocław 1978, s. 620–624.
5 6 7 8 9 circumstancji – okoliczności (franc. circonstance)
apparencya – wygląd zewnętrzny, okazałość
speza – koszt, wydatek
obligującej – zobowiązującej
„Za me występki łzami ostatni życia mego poruszam moment...”
[195]
zakonne chowają za wielkim ołtarzem było deponowane. Na którą, to depozycję i egzekwie10
skąd takowym sposobem mają być expensa, niżeli przystąpić i niżeli doskonałą statecznej
intencji mej wyrażę ekspresją.
Najpierw dla informacji każdemu, komu by o tej mojej dyspozycji wiedzieć będzie należało, objaśniam iż substancja moja własna jest takowa za prawami zastawnymi od Jaśnie
Wielmożnej Ichmości Pani Racheli z Korsakow Kotłowej11, podskarbiny wielkiej Wielkiego
Księstwa Litewskiego i roboracyjnym12 prawem od Wielmożnego Jegomości Pana Kotła13,
starosty markowskiego ukochanemu małżonkowi memu danym w Trybunale Głównym
Wielkiego Księstwa Litewskiego w roku tysiąc siedemsetnym dwudziestym trzecim na kadencji wileńskiej przyznanymi, a mnie od małżonka mego za własną moją sumę zapisem,
takoż w Trybunale Wielkiego Księstwa Litewskiego w roku tysiąc siedemsetnym dwudziestym czwartym miesiąca januarii14 trzydziestego pierwszego dnia w Mińsku, przyznanym
i cedowanym na majętności Hanucie, dobrach w powiecie oszmiańskim cum attinentiis15 będących należącymi sześćdziesiąt trzy tysiące złotych polskich. Item16 za prawem zastawnym
od ukochanego małżonka mego mnie danym i przyznanym w Wilnie w Trybunale Wielkiego
Księstwa Litewskiego w roku tysiąc siedemsetnym dwudziestym piątym miesiąca iunii17
dwudziestego ósmego za własną moją sumę należy mi na majętności Łoźno nazwanej w województwie witebskim leżącej czterdzieści tysięcy tynfów, item za obligiem od męża mego
mnie danym i przyznanym w Wilnie w Trybunale Wielkiego Księstwa Litewskiego w roku
tysiąc siedemsetnym dwudziestym piątym miesiąc jullii18 szóstego dnia należy mi rękodajnej
sumy in specie19 dwadzieścia cztery tysiące trzysta trzydzieści trzy złotych polskich talarowej
i tynfowej monety, rachując talar bity po złotych ośmiu, a tynf po złotych i groszy ośmiu.
Item za osobliwym zapisem od ukochanego męża mego mnie danym i przyznanym w Wilnie
w Trybunale Wielkiego Księstwa Litewskiego w roku tysiąc siedemsetnym dwudziestym
czwartym miesiąca januarii dnia dwudziestego ósmego. Ruchomość wszystką ingratitudinis loco20, żem na żadne wniesione niemałej ceny w dom miłego małżonka mego splendory
i apperencyą opisów statutem obwarowanych i opisanych nie pretendowała, oraz tego czasu
ustąpiłam i darowałam ukochanemu małżonkowi mojemu pięćdziesiąt tysięcy złotych polskich, więc tedy w rekompensacie affektowej usług moich mam sobie jakom namieniła osobliwym skryptem przyznaną ruchomość wszelką.
Złoto, srebro, klejnoty, obicia wszelkie, sprzęt domowy i cokolwiek ruchomością nazwać
może od mała do wielu wiecznie darowaną i do wolnej dyspozycji oddaną, item mam własną
moją ruchomość i apparencyą, klejnoty, srebro, obicia, namioty, portyry21, zwierciadła wielkie, suknie bogate, garnitury z koron wybornych, chust białych holenderskich niemałej liczby
i ceny i innych różnych rzeczy i galanterii.
10 egzekwie – obrzędy pogrzebowe
12 roboracyjnym – urzędowym, zatwierdzonym
14 januarius – styczeń
Anna Rachela z Korsaków Kotłowa – 1v. Danielowiczowa, żona Michała Kazimierza
Kociełła, podskarbiego wielkiego litewskiego.
11 Michał Kazimierz Kociełł h. Pelikan (zm. 1722 r.), podskarbi wielki litewski, od 1674 r.
starosta skirstymoński, a od 1683 r. starosta markowski.
13 15 16 17 18 19 20 21 cum attinentiis – z przyległościami, przynależnościami
item – także, zarówno, podobnie
iunius – czerwiec
jullius – lipiec
in specie – pod postacią
ingratitudinis loco – niechętnie pozostawiam na miejscu
portyry – portiera, zasłona
[196]
Agnieszka Kwapińska
W tej tedy, wszystkiej substancji mojej takową przy Boskiej pomocy czynię dyspozycję
sumę namienioną na obligu, to jest dwadzieścia cztery tysiące trzysta trzydzieści trzy złotych
polskich, co czyni trzy tysiące talarów bitych i namienionych kilkaset złotych. Tej tedy sumy
jakowej czynię podział i dystrybuuję dwanaście tysięcy złotych polskich obliguję ukochanego
małżonka mego miłością Boga ukrzyżowanego, aby oddał nie prolongując długo Ichmościom
księży Dominikanom w Wilnie przy kościele Ducha Świętego rezydującym na takową obligacją, aby w kościele Ichmość Panien Benedyktynek, gdzie ciało moje będzie deponowane, na
tydzień po trzy msze święte wiecznymi czasy sami odprawiali lub innych na to kapłanów niezawodnych mieli, z których mszy świętych w dzień poniedziałkowy ma się odprawiać msza
jedna o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Matki Boskiej za ukochanego męża mego niżeli
go zakroczą fatta22 na uproszenie szczęśliwej wieczności i pomyślnych jemu sukcesów. Druga
msza święta w dzień środę ma się odprawiać, takoż o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej
Matki Boskiej za duszę moją. Trzecia msza święta ma się odprawiać w dzień piątkowy
o Miłosierdziu Boskim za duszę ratunku najpotrzebniejsze. Po długim zaś życiu ukochanego
męża mego, ta msza święta poniedziałkowa ma się odprawiać za duszę jego. Te wszystkie
trzy msze powtarzam, że powinny być w każdym tygodniu nie przerywając i nie odmieniając dni i intencji postanowionych wiecznymi czasy, czym ażeby nie był zawod jakowy proszę i obliguję Jaśnie Wielmożnych Ichmościów Panów Egzekutorów, a princypialnie męża
mego ukochanego, aby od ichmościów księży Dominikanów należący względem suffragiów23
na potomne czasy według, tej mojej obligacji wzięli i otrzymali na pismie obowiązek, który
należeć będzie, aby był oddany do Ichmość Panien Benedyktynek w ręce Ichmości Pannie
Ksieni klasztoru tego, na ten czas będącej. A Ichmość Panny Benedyktynki postrzegać mają,
aby te trzy msze święte, co tydzień w kościele Ichmościów nie przerywając odprawiały się
w dni postanowione, nie odmieniając czasów, w czym obliguje Ichmość sumieniem zakonnym. Dokładam i tej pokornie prosząc Jaśnie Wielmożnych pasterzów diecezji Wileńskiej,
jako przełożonych nad duchowieństwem obowiązując sumieniem, aby dla miłości Bożej czynili to, żeby wiedzieli o tym, jeżeli punktualnie podług opisania obligi dochodzą te msze trzy
święte w kościele Ichmość Panien Benedyktynek Wileńskich.
Z tejże sumy obligowej leguję i zapisuję osiem tysięcy złotych polskich na miejsce ciału
memu pozwolone i na modlitwy święte, z tejże sumy obligowej leguję i zapisuję cztery tysiące
złotych polskich na pogrzebowe potrzeby.
Hanutę i Łoźno w posesją i wolne wszelkich intra24 profitowanie ukochanemu mężowi
memu pozwalam i oddaję, ażeby do życia swego z owych pożytkował, a po długim jego życiu
sumę moją będącą na Hanucie i Łoźnie dzieciom moim ze mnie urodzonym, ile ichmościów
w życiu stanie po równej części daruję i zapisuję. A jeżeliby, te sumy moje pieniężne na
Hanucie i Łoźnie będące ichmość panowie urzędnicy oddali, a wymienione majętności wykupili i rekuperowali, tedy ukochany mąż mój odebrawszy te sumy powinien dać znowu
na majętność, czyli na daje, jakie niezawodne ażeby dzieci nasze ze mnie urodzone szkody
jakowej nie mieli i znowu z tych majętności do życia swego ukochany małżonek mój niech
profituje szczęśliwie. A jeżeliby, dzieci nasze które, ze mnie urodzone niedorosły lat i nie mając tych sum u swojej dyspozycji z tego świata zeszło, wtedy na drugie dzieci nasze ze mnie
urodzone, ile ich w życiu stanie, mają iść po równej części i wieczyście należeć te obie namienione sumy, a jeżeliby żadnego dziecięcia naszego ze mnie urodzonego w życiu nie zostało
i niedorosły lat i nie mając tych sum w swojej dyspozycji pomarli, a choć by i w dyspozycji
swojej mieli, a nie zostawiwszy potomstwa po sobie pomarli, albo nie zapisali osobliwym
skryptem nikomu, wtedy ja takowy czynię warunek i tak z pomocą Bożą chce mieć, aby suma
pieniężna na Hanucie sześćdziesiąt trzy tysiące złotych polskich dostała się Jegomości Panu
22 23 24 fatta – od fatum – los, przeznaczenie, śmierć
suffragiów – modlitw, mszy świętych
intra – wewnątrz, w środku
„Za me występki łzami ostatni życia mego poruszam moment...”
[197]
Benedyktowi Tyzenhauzowi, wojewodzicowi mścisławskiemu, staroście kupiskiemu bratu
memu rodzonemu25.
Sumę zaś drugą moją na Łoźnie będącą czterdzieści tysięcy tynfów, co czyni pięćdziesiąt tysięcy sześćset sześćdziesiąt sześć złotych polskich bratu dzieci moich to jest, synowi
naszemu Jegomości Panu Ignacemu Ogińskiemu26, staroście brasławskiemu, ma się dostawać
i wieczyście te sumy namienionym ichmościom mają należeć, srebro i ruchomość wszelką
wyżej namienioną tak własną moją wniesioną, jako za własne moje pieniądze sporządzone,
oraz wszelką ruchomość to jest od mała do wielu nic nie excypując27 mnie zapisaną od męża
mojego osobliwym skryptem. Srebra moje, stolik srebrny pośrodku z cyfrą złocistą z nogami, takoż srebrnymi po śmierci mojej exnunc28 równo z dyspozycją ciała mego powinien być
oddany do Ichmość Panien Benedyktynek Wileńskich, kędy ciało moje deponowane będzie.
Obligując ukochanego męża mego miłością Boga ukrzyżowanego, aby oddawszy ten stolik do
Jejmość Panny Ksieni konwentu namienionego, kazał ze wszystkiego tego srebra stolikowego zrobić krzyż wielki z Panem Jezusem do wielkiego ołtarza, za robotę zaś krucyfiksu tego
wiem, że afekt ku Bogu perswadować będzie mężowi memu, aby zapłacił rzemieślniczą pracę. Item dwa girydony29 podłużne z cyframi pozłocistymi, oba na nogach srebrnych trzynastej
próby, naczynia do kawy i do herbaty do stawiania na stolik srebrny namieniony sztuk sześć
trzynastej próby, prócz łyżeczek do tego, item srebro gotowalniowe30 trzynastej próby suto
złociste wszystkie z zwierciadłem dużym, do tego takoż z sutą złocistą ramą z szkatułą angielską do tego należącą aksamitem zielonym wyklejaną z złotymi salonami, z wyrabianymi
miejscami na każdą sztukę tego srebra suto złocistego wszystka ułożona bez żadnego miejsca
próżnego. Item para obłożynków31 srebrnych na komin z herbami naszymi, fajerka srebrna
stojąca na nogach srebrnych z sedesem32 srebrnym drugim wyższym, do tego mieszki srebrne takoż z herbami naszymi, szuflik srebrny takoż z herbami naszymi, szczypce srebrne takoż
z naszymi herbami wszystkie, te do komina srebro trzynastej próby. Item serwis wielki stołowy ze wszystkimi do tego należącymi srebrnymi sztukami, item czary dwie wielkie srebrne
z nakrywkami we środku pozłociste do potażu33, dwa sedesy srebrne podłużne do tych czar,
dwie łyżki duże srebrne wychylane do tych czar, item drugie dwie czary mniejsze srebrne
z wierzchami takimi, że blaierem34 jak pierwsze we środku pozłociste, item dwa sedesy srebrne każdy na czterech srebrnych nogach, na każdy ten sedes po dziewięciu farfurek35 srebrnych do konfitur, co uczyni osiemnaście srebrnych farfurek, dwie tace srebrne do podawania
kieliszków, item sztuciec wielki srebrny dla krajczego, item lichtarzów srebrnych większych
par dwie, mniejszych zaś takich, że samych blaierem par dwie, te wszystkie namienione
srebro trzynastej próby, item półmisków z herbami naszymi dwanaście, przystawek cztery
Benedykt Tyzenhauz, syn Jana, wojewody mścisławskiego, starosta kupiski, brat
Teresy Ogińskiej.
25 26 Ignacy Ogiński, marszałek wielki litewski, następnie kasztelan wileński, syn Marcjana
Michała Ogińskiego, kasztelana wileńskiego i Teresy z Brzostowskich.
27 28 29 30 ekcypując – wyjmując
exnunc – od tej chwili
girydony – girydon – stolik na jednej nóżce
srebro gotowalniowe – gotowalnia – mebel, toaletka ze wszelkimi przyborami
obłożynki – prawdopodobnie sztabki żelazne na nóżkach do stawiania nad ogniem
naczyń kuchennych
31 32 33 34 35 sedes – prawdopodobnie sosjerka z pokrywką
potaż – od franc. potage – zupa
blaier – forma, model, modła, wzór
farfurek – farfury – nazwa wyrobów ceramicznych, porcelana, fajans
[198]
Agnieszka Kwapińska
prawdy dwie srebrne wyrzynane, talerzy dwadzieścia cztery, sztućców dwadzieścia cztery,
te srebro jedenastej próby.
Te wszystkie srebro namienione dzieciom naszym ze mnie urodzonym daruję i zapisuję tym sposobem, iż jeżeliby się syn urodził ze mnie, tedy onemu stołowe wszystkie srebro
daruję i zapisuję, a córce naszej starszej, ze mnie urodzonej Stanisławie Ogińskiej36 srebro
gotowalniowe suto złociste wszystkie, jak jest w sobie złożone w namienionej szkatule daruję
i zapisuję, dwa zaś namienione girydony srebrne duże z nogami takoż srebrnymi i wszystkie namienione do komina należące srebro córce naszej młodszej, ze mnie urodzonej Józefie
Ogińskiej37 daruję i zapisuję. A jeżeliby nie był syn ze mnie, ale wszystko córki, wtedy wszystkie srebro ma iść w równy dział onym, a jeżeliby jedne z nich ze mnie urodzone umarło tedy
pozostałym dzieciom naszym ile ich ze mnie urodzonych zostanie powinno należeć. A jeżeliby żadnego dziecięcia naszego ze mnie urodzonego w życiu niestało i nie dorosły lat i nie
mając w swojej dyspozycji pomarli, a choćby i w dyspozycji swojej mieli, a nie zostawiwszy
potomstwa po sobie pomarli, albo tych sreber nie zapisali nikomu osobliwym skryptem, tedy
ja takowy czynie warunek i tak z pomocą Bożą chce mieć, aby jedna część to jest połowa
wszystkiego srebra dostała się Jegomości Panu Ignacemu Ogińskiemu brasławskiemu, borysowskiemu staroście, a druga zaś połowa wszystkim dzieciom męża mego. To jednak waruję,
ażeby nad wszystkim srebrem miał mój mąż ukochany dyspozycję do używania póki go Pan
Bog na tym świecie szczęśliwie chować będzie, a ponieważ jakom namieniła, iż mi mąż mój
ukochany osobliwym skryptem zapisał wszystko ruchomość i srebro, więc te którem zastała
w domu jego w równy dział dzieciom męża mego z pierwszej żony urodzonym daruję i zapisuję. Exceptio38 mojej własnej ruchomości i srebra już legowanego dzieciom naszym, ze mnie
urodzonym prosząc uniżenie męża mego ukochanego, aby nie bawiąc po śmierci mojej chciał
dać za prezent ode mnie dzieciom swoim z pierwszej żony urodzonym, to jest Jegomości Panu
Ignacemu Ogińskiemu, brasławskiemu, borysowskiem staroście, kałamarz wielki srebrny,
Jegomości Panu Kazimierzowi39, staroście przewalskiemu, miednicę wielką srebrną pozłocistą z naliwką, Jegomości Panu Tadeuszowi Ogińskiemu40, staroście babinowieckiemu, flasz
para wielkich srebrnych na łańcuchach, Jegomości Panu Stanisławowi Ogińskiemu41, staroście wierzbowskiemu, czarę srebrną z nakrywką pstrą pozłocistą i ferbowaną, Jejmości Pani
Annie z Ogińskich Białłozorowej42, strościnie kiernowskiej, pierścień przednich diamentów,
to jest brylantowy, w którym kamieni siedem, to jest pośrodku wielki brylant, a po bokach po
trzy brylanty mniejsze, ten pierścień, który od jegomości pana Zakrysta wykupiony Jejmość
Stanisława Teresa Ogińska, córka Marcjana Michała Ogińskiego, kasztelana witebskiego i Teresy z Tyzenhauzów, przed IV 1742 r. poślubiła Rafała Oskierkę, marszałka
mozyrskiego.
36 37 Józefa Ogińska (być może identyczna z wymienioną przez Dworzaczka Marią), córka
Marcjana Michała Ogińskiego, kasztelana witebskiego i Teresy z Tyzenhauzów, żona Józefa
Judyckiego, kasztelanica mińskiego.
38 exceptio – wyjątek
Kazimierz Ogiński, wg Dworzaczka starosta przewalski i babinowicki, zmarł po
1769 r., syn Marcjana Michała Ogińskiego, kasztelana witebskiego i Teresy z Brzostowskich,
córki referendarza litewskiego Jana Władysława.
39 40 Tadeusz Franciszek Ogiński (1712–1783), kasztelan, potem wojewoda trocki, syn
Marcjana Michała Ogińskiego, kasztelana witebskiego i Teresy z Brzostowskich, córki referendarza litewskiego Jana Władysława.
41 Stanisław Jerzy Ogiński (1710–1748), kasztelan mścisławski, następnie witebski, syn
Marcjana Michała Ogińskiego, kasztelana witebskiego i Teresy z Brzostowskich, córki referendarza litewskiego Jana Władysława.
42 Anna z Ogińskich Białłzorowa – córka Marcjana Michała.
„Za me występki łzami ostatni życia mego poruszam moment...”
[199]
Pannie Benedyktynie Ogińskiej43, kasztelance witebskiej, pierścień drugi przednich diamentów rautów44, w którym kamieni dziewięć takoż obliguje ukochanego męża mego z pokorną
prośbą, aby rychło po śmierci mojej oddał, jako żeby ode mnie za prezent wnuczkom swoim Ichmościom Pannom Pacównom kasztelankom połockim, to jest Jejmości Pannie Teresie
Pacównie45, kasztelance połockiej, krzyż duży z sześcioma diamentami i kulon46 o jednym
dużym diamencie do tego daruję, drugiej zaś Jejmości Pannie Rozyli Pacównie47, kasztelance
połockiej, krzyż diamentowy raustowy z sześcioma diamentami i kulon o jednym diamencie
do tego, trzeciej Jejmość Pannie Annie Pacównie48, kasztelance połockiej, miednicę srebrną
z naliwką pstrą pozłocistą z dwiema pudełkami srebrnymi pstrozłocistymi gotowalniowemi,
zwierciadłem do tego z srebrną pozłocistą ramą z sztukami powierzchu srebrnymi niepozłacanymi, para lichtarzyków do tego takoż pstrozłocistych i dzwonek pstrozłocisty do tej
gotowalni należący, czareczka srebrna z wierzchem pstrozłocista do bulona do tejże gotowalni należąca, czwartej Jejmości Pannie Brygidzie Pacównie49, kasztelance połockiej, bukiet50
z diamentami i z inszymi kamieniami orygentalnemi, wnuczkowi męża mego Jegomości Panu
Antoniemu Pacowi51, kasztelanicowi połockiemu, taca do podawania kieliszków, 24 kieliszków pstrozłocista, lichtarze pstrozłociste dawniejszej mody, z których obliguję męża mego,
aby kazał zrobić kałamarz srebrny i oddał za prezent ode mnie, oraz obliguję ukochanego
męża mego z uniżoną prośbą moją, aby bratu memu rodzonemu Jegomości Panu Benedyktowi
Tyzenhauzowi, wojewodzicowi mścisławskiemu, staroście kupiskiemu, oddał za prezent rychło po mojej śmierci pierścień o jednym wielkim podługowatym rautowym diamencie.
Leguję i zapisuję do kościoła Ichmościów księży jezuitów świętokaźmierskich, guzików
moich diamentowych trzydzieści i trzy, w każdym guziku po dwanaście diamentów na oprawę monstrancji do bractwa Jezusa Konającego obligując w tym męża mego, aby rychło po
śmierci mojej Ichmościom księży jezuitom oddane były, córce zaś naszej młodszej Józefie
Ogińskie, kasztelance witebskiej, daruję i zapisuję kanak52 wielkich diamentów, w którym
kamieni dwadzieścia i jeden, ruchomość moją własną, to jest kotarka weneckiego, karmazynowego adamaszku bogato wszystka złotymi ubramowana, galonami53 i do wszystkich
szwach to jest bretach54, takoż galonami szerokimi złotymi oszywana kołdra tegoż adamaszku, do tego wszystka bogatą złotymi galonami ubramowaną, do tejże kotarki do ustawiania
w głowach do łóżka tegoż adamaszku bogato złotymi galonami ubramowano obita na drzewie
43 Benedykta Ogińska, córka Marcjana Michała Ogińskiego, kasztelana witebskiego
i Teresy z Brzostowskich, córki referendarza litewskiego Jana Władysława, od II 1736 r. żona
Józefa Tyszkiewicza, ciwuna wileńskiego.
44 45 46 47 48 49 rauty – małe kamienie i ich odłamki pokryte fasetami bez specjalnego systemu
Teresa Pacówna (zm. 1751), żona Michała Wołodkowicza, starosty hajeńskiego.
kulon – znaczenie wyrazu nieznane
Rozalia Pacówna, żona Karola Sulistrowskiego, wojskiego oszmiańskiego.
Anna Pacówna (zm. 1769), benedyktynka wileńska.
Brygida Pacówna (zm. 1761), benedyktynka wileńska.
bukiet – fr. boquet, kwiatowa brosza. Motyw zdobniczy używany do dekoracji brosz,
zawieszeń, szpil w formie związanego wstęgą bukietu kwiatów.
50 Antoni Michał Pac h. Gozdawa (zm. 1774) pisarz wielki litewski, poseł na sejm, działacz sejmikowy, syn Krzysztofa Konstantego Paca i Barbary z Ogińskich, wychowywany
u dziada Marcjana Michała Ogińskiego.
51 kanak – z tatarskiego naszyjnik, kanaki noszone przez kobiety przywożono ze
wschodu
52 53 54 galon – lamówka, rodzaj taśmy przy portierach i meblach
brety – mocowane pionowo na ścianach pasy tkaniny
[200]
Agnieszka Kwapińska
sztuka płotek55 takoż karmazynowy, adamaszkowy do tego galonem złotym oszyty, obicia tegoż adamaszku karmazynowo, co kotarna bretów trzydzieści jedno na każdym brecie cyfry
z obwodami galonów złotych ubramowane po wszystkich szwach, to jest bretach szerokimi złotymi galonami oszywaną i u samej góry obicia takoż wkoło szerokim galonem złotym
oszyte, na nawłoczenie na krzeseł dwanaście tegoż adamaszku karmazynowego cyfry z obwadem galonami złotymi ubramowane, wkoło złotymi galonami i złotymi frędzlami oszyte
obicia perskiego ze złotem sztuk cztery u góry i u dołu na atłasie karmazynowym galonem
złotym wężykiem oszywaną, dwa dywaniki perskie bogate z frędzlami ze złotem po końcach
suknie alias56 szaty bogate haftowane i innych bogatych materii in plus57 bogato z sobolami jedne droższe, futra, garnitury, drogich koron brabanskich i holenderskich, gotowalnie
różnych koron pięknych holenderskich, chusty białe przednich holenderskich płócien i inne
różne rzeczy w galanteriach nie małej ceny, podług regestrów będących panien możnych
te wszystkie, tedy rzeczy daruję i zapisuję dzieciom naszym ze mnie urodzonym. Letkie zaś
suknie, futra obliguję ukochanego męża mego, aby pannom moim były oddzielone, wszystkie rzeczy moje, klejnoty wszystkie obliguję ukochanego męża mego, aby złożył i deponował
w klasztorze Ichmość Panien Benedyktynek Wileńskich, przy prezencji Jejmości dobrodziejki
ukochanej matki mojej do wzrostu lat dzieci naszych ze mnie urodzonych.
Zatem ponieważ żem z pomocy Boskiej, podług zdania mego rozmyślnie bez żadnego
przynaglenia takowy uczyniła dyspozycją nie należnej mi więcej, jako tylko przy protekcji ukochanych rodziców dobrodziejów moich upraszać za opiekunów i egzekutorów tej mojej dyspozycji najpierw ojca i dobrodzieja mego Jaśnie Wielmożnego pana Tyzenhauza58, wojewodę
mścisławskiego, drugiego opiekuna i egzekutora Jaśnie Wielmożnego w Bogu najprzewielebniejszego Jegomości księdza Gosiewskiego59, biskupa smoleńskiego. Upraszam też, za opiekuna i egzekutora Jaśnie Wielmożnego Jegomości Pana Poniatowskiego60, podskarbiego wielkiego Wielkiego Księstwa Litewskiego, oraz jegomości pana Marcjana z Kozielska Ogińskiego,
kasztelana witebskiego, ukochanego małżonka mego i Jaśnie Wielmożnego Jegomości Pana
Benedykta Tyzenhauza, wojewodzica mścisławskiego, kupiskiego starostę, brata mego. Jakoż
namienionych Ichmościów naznaczam z uniżoną prośbą, z prośbą przez rany ukrzyżowanego
Pana, aby ta moja dyspozycja do niezwłocznej, sprawiedliwej przyszła egzekucji, czego gdy
bez wątpienia pewna jestem z ich łaski i zakochanego męża mego miłości.
Żegnam najpierw partykularnym afektem ukochanych rodziców dobrodziejów moich
z najniższym do ich stóp upadaniem za wszelkie mnie świadczone dobroczynne łaski dziękując, żegnam z uniżoną obserwancyą61 ukochanego w życiu przyjaciela mego jegomość
pana Marcjana z Kozielska Ogińskiego, kasztelana witebskiego, męża mego, dziękując za miłe
mnie świadczone affekta i szczerą jego miłość, oddając po mnie osierociałe pisklęta w miłosierną jego opiekę i protekcję ojcowską . Żegnam, oraz bracia, siostry i całą skoligowanych
55 płotek – dolna część łóżka z baldachimem, wykonana z ozdobnej tkaniny, czasem
upiętej na drewnianej ramie
56 57 58 alias – czyli
in plus – większa część, więcej
Jan Tyzenhauz, wojewoda mścisławski.
Bogusław Gosiewski, kantor wileński, następnie dziekan wileński, biskup akanteński
i sufragan białoruski, 1722 r. administrator diecezji wileńskiej, został biskupem smoleńskim
w 1724 r., zmarł w 1744 r.
59 60 Poniatowski (Ciołek Poniatowski) Stanisław h. Ciołek (1676–1762), generał w służbie Karola XII, podskarbi wielki litewski, wojewoda mazowiecki, kasztelan krakowski, syn
Franciszka i Heleny z Niewiarowskich.
61 obserwancya – ścisłe przestrzeganie prawa, poważanie, uszanowanie
„Za me występki łzami ostatni życia mego poruszam moment...”
[201]
imion familię, osobliwie ciotkę i dobrodziejkę moją Jejmość Pannę Pacównę, podkomorzankę
litewską, ksienią zakonu Benedykta Świętego.
Prosząc serdecznie każdych z osobna, ażeby wszelkie awersie i offensy62, jeżeli na takie
zasłużyła darować mi raczyli dla miłości tego, w którego ręce załawszy się hojnymi, za me
występki łzami ostatni życia mego poruszam moment, oraz Niepokalanej Najświętszej Matce
Boskiej oddaję się wiecznej opiece.
Na tym skończywszy, a dla lepszej ważności ręką się własną podpisawszy, Ichmościów
pieczętarzów podpis rąk ich do tej mojej dyspozycji uprosiłam. Pisany w Wilnie roku tysiąc
siedemsetnego dwudziestego ósmego miesiąca novembra63 ósmego dnia. U tego testamentu
ostatniej woli podpis ręki w Bogu zeszłej Jaśnie Wielmożnej Pani Teresy Ogińskiej, kasztelanowej witebskiej, przy pieczęci na laku, wyciśnionej i Ichmość pieczętarzów podpisy są temi
słowy.
Teresa z Tyzenhaus Oginska, kasztelanowa witebska ustnie proszony pieczętarz od
JW. Jejmości Teresy z Tyzenhauzow Ogińskiej, kasztelanowej witebskiej, do tej dyspozycji
testamentowej podpisuję się Aleksander Przezdziecki64, kasztelan inflanckim, podług prawa
proszony pieczętarz od osoby wyżej wymienionej do tego ostatniej woli testamentu podpisuję się Jakub Antoni Zielonacki65, wojski i sędzia grodzki wileński, który to takowy ostatniej woli testament za podaniem onego przez wyżej wyrażonego patrona ad acta66 jest do
ksiąg Głównego Trybunału Wielkiego Księstwa Litewskiego wieczystych przyjęty i wpisany,
z których i ten wypis pod pieczęcią ziemską wileńską Jaśnie Wielmożnemu Jegomości Panu
Marcjanowi z Kozielska Ogińskiemu, kasztelanowi witebskiemu jest wydan, pisan w Wilnie
ut supra67.
Akt testamentu w Bogu zeszłej Jaśnie Wielmożnej Jejmości Ogińskiej, kasztelanowej witebskiej, Imić Panu Marcjanowi Ogińskiemu, kasztelanowi Witebskiemu Służące.
62 63 offensy – obraza, ujma
novembris – listopad
Aleksander Przezdziecki h. Roch III (ok. 1665–1733), kasztelan inflancki, syn
Krzysztofa, stolnika upickiego i Anny Eleonory ze Skopów.
64 Jakub Antoni Zielonacki, podskarbi wileński, wojski wileński (1724–1729), sędzia
grodzki wileński (1724–1729), dwukrotnie żonaty, w 1718 r. jego żoną była Katarzyna
Janowa Pawłowiczówna burmistrzyna wileńska.
65 66 67 ad acta – do akt
ut supra – jak wyżej
Folia 66
Annales Universitatis Paedagogicae Cracoviensis
Studia Historica VIII (2009)
Ewa Gąsior
Pośmiertne wędrówki Jana III Sobieskiego
Król Jan III Sobieski zmarł 17 czerwca 1696 roku. Data ta jest jedyną pewną informacją o jego śmierci, którą bezsprzecznie podają wszystkie źródła1. Istnieje kilka relacji przedstawiających to wydarzenie, m.in. biskupa Andrzeja Chryzostoma
Załuskiego2, księdza Jana Andrzeja Skopowskiego3, Filipa Duponta4, Melchiora de
Polignaca5 czy Kazimierza Sarneckiego6. Każda z tych relacji została napisana w kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt lat po śmierci Jana III Sobieskiego7.
Ostatni dzień swojego życia król spędził w Wilanowie. Do godzin popołudniowych odpoczywał w ogrodzie. Wczesnym popołudniem wysłuchał mszy świętej
odprawionej przez ojca Votę oraz zjadł obiad. Następnie rozmawiał z biskupem
Załuskim, ambasadorem Francji Polignakiem i z żoną królową Marią Kazimierą.
1 Istnieją znaczne rozbieżności w źródłach dotyczących okoliczności śmierci Jana III
Sobieskiego. Rozbieżności w relacjach świadków przedstawił Leszek Sługocki w Zgonie króla
Jana III Sobieskiego. Ocena źródeł, Łódź 2005.
2 Opis opublikowany w Andreae Chrysostomi in Załuskie Zaluski, Primo Kijoviensis, postea Plocensis & nunc Varmiensis Episcopi, …EPISTOLARUM Historico-Familiarum, Tomus secundus…, Brunsbergae…, Anno Salutio MDCCXI. Relacja ta poprzedzona była listem tegoż do
kardynała Radziejowskiego z dnia 17 czerwca 1696, informującym o śmierci króla. Z kolei list
z 20 czerwca 1696 r. do przyjaciela opisuje zgon (list znajduje się w tomie IV, s. 12–14).
3 W rzeczywistości jest to opis z relacji księdza Skopowskiego (napisany przez nieznaną osobę, przypuszczalnie dominikanina z Czartoryska), do przeora klasztoru dominikanów
w Czartorusku P.P. Witta.
4 Pamiętnik Filipa Duponta wydany w języku oryginału w 1885 roku z rękopisu przez
J. Janickiego jako tom VIII Biblioteki Ordynacji Krasińskich. Muzeum Konstantego Świdzińskiego.
5 Relację Polignaca spisał Montesquieu i jest ona umieszczona w Le Spicilege de
Montesquieu, cz. II, s. 471–472 (informację tę podaję za Leszkiem Sługockim: Zgon króla Jana
III Sobieskiego..., s. 55.
Zawarta w dwóch listach Kazimierza Sarneckiego – z 18 i 20 czerwca 1696 r. do Karola
Stanisława Radziwiłła. Opublikowane zostały w 1933 roku przez Witolda Ziembickiego,
Nieznana relacja o śmierci Jana III Sobieskiego, „Kwartalnik Historyczny”, R. XLVIII, t. 1, Lwów
1933, s. 213–220.
6 7 Opis Załuskiego po około 15 latach, opisanie relacji księdza Skopowskiego w 1740 r.,
relacja Filipa Duponta powstała około 1726 roku.
[204]
Ewa Gąsior
Około godziny szesnastej Jan III Sobieski stracił na ponad godzinę przytomność.
Po jej odzyskaniu król wyspowiadał się u księdza Skopowskiego. Umierający król
przyjął kilka sakramentów8. Zgon monarchy nastąpił między godz. 21.30 a 22.00.
17 czerwca 1696 roku przy boku Jana III Sobieskiego, według najnowszych badań Leszka Sługockiego, obecni byli: ks. bp Andrzej Chryzostom Załuski, ks. bp Jan
Stanisław Witwicki, ks. bp Mikołaj Popławski, ks. Jan Ambroży Skopowski, ks. Mikołaj
Wyżycki, ks. Aleksander Wyhowski, opat ks. Melchior de Polignac, O. Maurycy Karol
Vota, jezuita, Filip Dupont, świadek, oraz lekarze. Najprawdopodobniej w pałacu, oprócz Marii Kazimiery, przebywali także królewicze Aleksander i Konstanty.
Naoczny świadek zgonu, biskup Andrzej Chryzostom Załuski zapisał, iż król „przyjął
ofiarę śmierci daleko chętniej, niż ofiarę tronu przed dwudziestu trzema laty”.
Przez długi czas badacze nie potrafili nawet zlokalizować pomieszczenia, w którym umarł król. Właściwej lokalizacji dokonał dopiero niedawno Leszek Sługocki.
Król zmarł w pałacu wilanowskim w małym pokoiku, zwanym skarbczykiem, na
lewo od wejścia od wschodniej strony korpusu pałacu. Nie wiadomo dokładnie,
jak długo zwłoki królewskie spoczywały w tym pokoju. Wiadomo jednak, że wieczorem wywieziono je z Wilanowa, a wczesnym rankiem orszak przybył do Zamku
Królewskiego w Warszawie. Nie obyło się jednak bez problemów. Jakub Sobieski
nie chciał bowiem wpuścić żałobnego orszaku do zamku; w szczególności zaś swojej matki i braci. Królewiczowi chodziło bardziej o zagarnięcie dóbr materialnych
przechowywanych w rezydencji niż o oddanie czci ojcu; dał się przekonać „Rafałowi
Leszczyńskiemu i Załuskiemu biskupowi […] do otworzenia jego bram matce, braciom i przybywającemu wkrótce z nimi ciału ojca, lecz złe, które się stało, odstać się
nie mogło”9. Zwłoki króla złożono najpierw w pokoju panien górnych, czyli w pokoju fraucymeru królowej, w bocznym skrzydle Nowego Zamku. Po kilku godzinach
przeniesiono zwłoki do izby gotyckiej Domu Wielkiego10, gdzie odbyła się sekcja.
Zdaniem historyka medycyny Ziembickiego, za przyczynę śmierci króla uznać należy mocznicę11. Po zakończeniu sekcji ciało królewskie przeniesiono do kaplicy
w północnym skrzydle zamku, gdzie odbywały się msze święte w intencji zmarłego.
Wystawiono również ciało zmarłego na widok publiczny, a „wszystkich, którzy je
zwiedzali uderzało, że głowę pogromcy Turków zamiast korony, czapka tylko pokrywała”12. Zwłok nie zdobiła korona, bowiem „nie chciała jej Królowa, mająca klejnoty królewskie u siebie w zastawie, wydać, aby Królewicz idąc za złą radą, korony
nie zabrał. Dopiero na zaręczenie Prymasa, wydała Królowa koronę”13. 25 czerwca
włożono królowi koronę.
Z uwagi na upał i postępujący proces rozkładu, w lipcu 1696 roku zwłoki zostały przeniesione do piwnicy pod Domem Wielkim. Podsumowując, w samym tylko
zamku ciało królewskie było przenoszone przynajmniej cztery razy.
8 Bp Załuski wyspowiadał króla, ks. Skopowski udzielił mu komunii, a jeden z biskupów
ponownie udzielił mu odpuszczenia grzechów.
9 10 K. Jarochowski, Dzieje bezkrólewia, Poznań 1846, s. 6 i 7.
Ibidem, s. 133.
W. Ziembicki, Zdrowie i niezdrowie Jana Sobieskiego, Archiwum Historii i Filozofii
Medycyny oraz Historii Nauk Przyrodniczych, t. X, 1930, s. 216–217.
11 12 13 K. Jarochowski, Dzieje bezkrólewia..., s. 8.
A. Walewski, Dzieje bezkrólewia po skonie Jana III, t. 1, Kraków 1874, s. 10.
Pośmiertne wędrówki Jana III Sobieskiego
[205]
Reakcja społeczeństwa na śmierć królewską była zróżnicowana. W kościołach
odprawiano msze żałobne za duszę zmarłego, podczas których księża wygłaszali kazania sławiące rządy zmarłego, przede wszystkim zaś wygrane bitwy. Krążyły plotki
o tym, że król został otruty14, a jako główną inicjatorkę wymieniano królową Marię
Kazimierę. Rozgłaszano plotki o bajecznych bogactwach pozostawionych przez króla. Przede wszystkim zaś podkreślano fakt, że koronacja króla Jana III Sobieskiego
i jego śmierć miały miejsce w to samo święto, czyli w dzień Św. Trójcy15. Pamięć
o królu była w społeczeństwie polskim żywa jeszcze przez długi czas, np. z inicjatywy mieszkańców Gdańska (podczas pobytu królowej w tym mieście) na przełomie kwietnia i maja 1697 roku odbyły się uroczystości pośmiertne Jana III.
Powszechne wśród społeczeństwa było oburzenie na postępowanie rodziny
królewskiej w walce o spadek. Niezaprzeczalny jest oczywiście smutek członków
rodziny po stracie bliskiej osoby. Sarnecki napisał, że „królewicze byli serdecznie utrapieni”16, zaś królewicz Jakub w liście do kardynała Radziejowskiego pisał
o zmarłym: „Inexplicabili circumventus dolore po zejściu z tego świata najjaśniejszego Ojca i Dobrodzieja mego w osierociałym stanie”17. Prymas Radziejowski wyrażał smutek i żal z powodu śmierci krewnego, zdając sobie sprawę z jej skutków
dla Rzeczypospolitej, pisząc m.in. „osierociała ojczyzna cała”18. Z czułością i z uznaniem pisali o królu wojskowi: „Lubo waleczny Monarcha Król, p.n., złożył pondus
mortalitatis, nie umarła jednak w nim spólna R.P. nasza, ale integra iuris sui domina
et libertatis suae tenax w osierocieniu zostawszy”19.
Nie brak było głosów niechętnych zmarłemu monarsze. Niektórzy nie potrafili uszanować pamięci i dokonań zmarłego króla, m.in. bp chełmski Stanisław
Święcicki (nominat chełmski) napisał Puncta20, w których zarzucał m.in. Janowi III
Sobieskiemu niedotrzymanie obietnic elekcyjnych oraz sprzedawanie urzędów.
Przez cały okres bezkrólewia ukazywały się pisma polityczne stronników rodziny
14 Np. mogło mu „zaszkodzić” podane lekarstwo („Ktoś do kogoś oznaimuie coś z W-wy
30 Iulii 1696”, B. Czart. rkp 187, nr 20).
„w sam dzień Trójcy S., ale to piękna i godna uwagi, że też w toć święto królem był
obrany w r.p. 1674 dnia 21 maja. Respondent Ultima Primus, gdy sub iisdem sacratissimis
ausoiciis i do ziemskiej i do niebieskiej zawołany korony” (Otwinowski, Dzieje Polski pod
panowaniem Augusta II od roku 1696–1728, Kraków 1849) czy „Właśnie w tym dniu Św.
Trójcy poświęconym, otrzymał Jan III koronę polską, co Załuskiego prowadzi do pobożnego
przekonania, że Król w tym samym dniu świątecznym doczesnej i wiecznej korony dostąpi”
(A. Walewski, Dzieje bezkrólewia..., s. 8). Niedziela Świętej Trójcy przypadała w 1674 roku 20
maja, zaś w 1696 roku 17 czerwca.
15 16 K. Sarnecki, Pamiętniki z czasów Jana III Sobieskiego, t. 2, Wrocław 1958, s. 233.
List królewicza Jakuba do Kardynała Prymasa, Biblioteka Ossolińskich, Zbiory lwowskie, DE (rkp) nr 256.
17 18 Respons Xcia JmCi Kardynała do królewicza, Biblioteka Ossolińskich, Zbiory lwowskie, DE (rkp) nr 256.
Respons hetmana wielkiego koronnego Szczęsnego Potockiego, dany posłom z sejmiku przedkonwokacyjnego województwa krakowskiego w Warszawie 20 września 1696 r.
19 Punkta in publicum podane od J Mości Księdza Świeckiego nominata chełmskiego
przeciwko ś.p. królowi Jmci zmarłemu, Biblioteka Ossolińskich, Zbiory lwowskie, DE (rkp)
nr 256.
20 [206]
Ewa Gąsior
królewskiej czy też ich przeciwników, w których wychwalono lub też oskarżano
Jana III Sobieskiego21 .
Sejmiki, odbyte w lipcu, miały za zadanie zajęcie się sprawami bezpieczeństwa państwa i zorganizowaniem przyszłej elekcji. Nie zapomniano podczas obrad
i w przygotowanych przez nich instrukcjach o zmarłym monarsze. W większości
instrukcji znalazł się zapis, że sejmik zebrał się „po żałosnem zejściu ś.p. najjaśniejszego króla Imci Jana trzeciego”22. Zawierały one postulaty nakazujące posłom złożenie kondolencji rodzinie czy wyrażające żal po śmierci Jana III Sobieskiego:
ponieważ wyroki Boskie hac calamitossimo ojczyzny naszej tempore nieuchronnym
śmiertelności losem niesmiertelnej godnej pamięci króla JMci p.n. oczy zawarły, ojczyznie naszej walecznego zabrawszy defenzora ciężkim żalem corda civium periculossimo
zostających statu sentaneum w tak żałosnym czasie parentare magnis virtutibus pana
i monarchę swego23.
Spośród zapisów w instrukcjach na uwagę zasługuje instrukcja województwa
krakowskiego, w której najpiękniej oddano hołd królowi:
Nie tylko województwa naszego, ale całej R.P. teraźniejsza luctuosa facies po zejściu
z tego świata nieśmiertelnej ani wygasłej w sercach cnych Ojczyzny synów pamięci
Najaśniejszego K.J.Mci, p.n.m., sentiens cum vita J.K. Mci publiczne tumulari solatia unanimi voce i hac aerumnarum procella nie może tylko a luctibus zaczynać loqui24.
Kwestią opieki nad zwłokami Jana III Sobieskiego zajął się również sejm konwokacyjny. W jego uchwale znalazł się zapis o „decori publico desse” przy ciele
zmarłego, do której wyznaczeni zostali dostojnicy i urzędnicy państwowi. Wśród
wyznaczonych dostojników znaleźli się m.in. biskup poznański Stanisław Witwicki
czy wojewoda ruski Marek Matczyński25. Mieli oni rezydować w Warszawie dla bezpieczeństwa ciała aż do elekcji.
Pół roku po śmierci króla, z woli Senatu i rodziny, zdecydowano o przeniesieniu zwłok królewskich do kościoła Kapucynów. Odbyło się to po uroczystym nabożeństwie żałobnym, w dniu 23 grudnia 1696 roku26. Ciało złożono tymczasowo
21 Szerzej tematykę pism politycznych okresu bezkrólewia i wizerunek w nich Jana III
Sobieskiego przedstawił Stanisław Orszulik, „Pisma polityczne bezkrólewia po śmierci Jana
III”, praca doktorska UJ 8/83, Kraków 1982.
22 Laudum sejmiku wiszeńskiego 27 VII 1696, Biblioteka Ossolińskich, Zbiory lwowskie,
DE (rkp) nr 256.
Instrukcja sejmiku posłom na konwokację, Wiśnia 27 lipca 1696, Biblioteka
Ossolińskich, Zbiory lwowskie, DE (rkp) nr 256.
23 Instrukcja dana posłom na sejm z sejmiku przedkonwokacyjnego województwa krakowskiego w Proszowicach 27 lipca 1696, Biblioteka Ossolińskich, Zbiory lwowskie, DE (rkp)
nr 256.
24 Pełen spis urzędników, którym wyznaczono to zadanie, znajduje się w „Konfederacji
Generalnej, ordinum regni et magni ducatus Lithvaniae po niedoszłej konwokacyi głównej
warszawskiej, umówiona roku pańskiego 1696 dnia 29 miesiąca sierpnia”, Volumina Legum,
t. V, s. 412.
25 26 Relacyja pogrzebowa ciała króla Jana III do Kapucynów w Warszawie z zamku, 23
Decembris 1697.
Pośmiertne wędrówki Jana III Sobieskiego
[207]
w górnym oratorium27. Niestety bohaterowi spod Wiednia i tu nie był pisany wieczny spoczynek. Najprawdopodobniej jego trumnę przesuwano w związku z wniesieniem do pomieszczenia zwłok królowej Marii Kazimiery i wnuka28. U Kapucynów
także odbyły się wspaniałe egzekwie żałobne zorganizowane przez Augusta II
w dniu 17 marca 1717 roku.
Pogrzeb królewski powinien się odbyć w czasie uroczystości koronacyjnych króla-elekta. Jednakże nie dopełniono tej formalności w związku z burzliwymi dziejami
bezkrólewia. Tylko 13 września 1697 roku odbyło się żałobne nabożeństwo za Jana III.
Prawdziwego pogrzebu nie można było wyprawić, bo ciało zmarłego króla znajdowało się wówczas w Warszawie pod opieką kontistów. Hołd zmarłemu monarsze oddał
Krzysztof Zawisza przy powitaniu Augusta podczas sejmu elekcyjnego słowami:
jakośmy nieśmiertelnych dzieł monarchę, nieprzyćmionego umbrą śmiertelności, ale
zasypiającego tylko […] nie tak na żałobnym katafalku, jako w żałosnych składali sercach, jako równego wielkim świata bohaterom, równego świątobliwym i najmilszym
ojczyzny panom, po staropolsku opłakiwaliśmy29.
W czasie trwającego bezkrólewia bardzo mało uwagi poświęcano sprawie pochowania królewskich zwłok, bowiem – jak pisał Bizadiere:
Śmierć króla Jana mało dotknęła Rpitę: zapomniano o zasługach, bo kraj sądził, że bardzo króla za wszystkie dobro wynagrodził, a poddani zamiast płakać nad stratą swojego
pana, zamiast chwalić jego pobożność i wysławiać męstwo, zajmowali się tylko rozbiorem jednego błędu, który przyczaił piękne przymioty30.
Po zakończeniu bezkrólewia nie podejmowano zagadnienia królewskiego pochówku. Obcy monarchowie rozumieli propagandowy charakter pogrzebu bohatera
spod Wiednia. Dla przykładu król szwedzki Karol XII w roku 1702 nosił się z zamiarem przeniesienia ciała Jana III do Krakowa. Okoliczności wojenne uniemożliwiły ten
zamiar.
Kolejne przeniesienie zwłok nastąpiło już niebawem. Po śmierci Augusta II
królewicz Jakub polecił ciała rodziców przenieść do chóru wspaniale na ten cel
urządzonego. Tam między trumnami obojga królestwa postawiono na katafalku
trumienkę wnuka, u stóp jej złożono w puszce srebrnej serce Jana III31. Przy tak okazale wystawionych zwłokach odbywały się bez przerwy nabożeństwa celebrowane
27 Według relacji bp Ludwika Załuskiego, przewiezienie do kościoła Kapucynów miało
nastąpić w maju 1697 r.
28 W 1700 roku królewicz Jakub przysłał tu z Oławy trumienkę ze zwłokami swego
synka Jana. W 1717 r. w niewyjaśnionych do końca okolicznościach dostarczono trumnę ze
zwłokami królowej Marii Kazimiery.
Przywitanie króla jegomości Augusta księcia saskiego, imieniem izby poselskiej na sejmie coronationis przez Krzysztofa Stanisława Zawiszę, marszałka sejmowego, roku 1697, dnia
26 września, [w:] Wybór mów staropolskich świeckich sejmowych i innych, zebr. A. Małecki,
Kraków 1860, s. 150.
29 s. 1.
30 M.D. Bizardiere, Bezkrólewie po Janie III Sobieskim, wyd. J. Bartoszewicz, Wilno 1853,
31 26 VI 1830 r. przeniesiono serce Jana III Sobieskiego z archiwum klasztornego do
specjalnie zaadaptowanej na ten cel Kaplicy Królewskiej. Złożone je w marmurowym sar-
[208]
Ewa Gąsior
przez biskupów przybyłych na elekcję. W samym kościele Kapucynów przenoszono
zwłoki królewskie przynajmniej dwa razy.
August III z doradcami postanowił o przewiezieniu zwłok ojca i Sobieskich na
Wawel. Już 9 sierpnia 1733 r. ciała królewskie przewieziono na zamek i postawiono
w kaplicy obok trumny Augusta II. Rankiem szczątki te wyniesiono na dziedziniec
zamkowy, gdzie odbyły się uroczystości pożegnalne. Kazanie wygłosił biskup płocki
Stanisław Andrzej Załuski, po czym żałobny pochód ruszył w kierunku Krakowa.
Trasa wiodła przez Radom, Kielce, Jędrzejów, Miechów. Trumny złożono w kolegiacie św. Floriana, gdzie leżały do dnia poprzedzającego koronację Augusta III.
15 stycznia 1734 r. w końcu odbyły się uroczystości funeralne. Na paradnych wozach, które ciągnęło 8 koni, wieziono trumny dwóch królów, jednej królowej oraz
królewskiego wnuka. Podczas uroczystości w Katedrze ciała królewskie były ułożone na katafalku. Mszę żałobną celebrował biskup Lipski, zaś panegiryczną mowę
wygłosił sufragan kujawski Franciszek Kobielski32, po czym, po mszy św. i egzekwiach, złożono zwłoki w krypcie pod kaplicą Wazów.
Jan III Sobieski w kaplicy Wazów spoczął na około 50 lat. Z okazji stulecia obchodów wiedeńskich król Stanisław August Poniatowski polecił wyremontować kryptę
św. Leonarda i złożyć w niej, w nowym sarkofagu, zwłoki króla. Nastąpiło to w 1784
roku, ale uczyniono to w sposób uwłaczający godności zmarłego monarchy. Okazało
się bowiem, że sarkofag, do którego miała być złożona trumna, był za mały. W związku
z czym zbudowano nową trumnę, o rozmiarach odpowiednich do sarkofagu. Autorce
nie udało się dotrzeć do opisu, w jaki sposób przemieszczono zwłoki króla z jednej
trumny do drugiej ani ustalić, czy taki opis w ogóle istnieje. Jak to wyglądało, świadczy
jedynie opis z otwarcia trumny z roku 1938: „Trumna jest za krótka i za wąska, z czego
wnosić należy, że nie jest pierwotną”33. Wieczny spoczynek znalazł tu król tylko na
niecałe 200 lat.
W 1938 roku, w związku z odnawianiem krypty św. Leonarda, przeniesiono
sarkofag na okres prac remontowych. 12 listopada 1938 roku34 dokonano otwarcia trumny. Starą dębową trumnę zreperowano mosiężnymi śrubami i włożono do
nowej miedzianej trumny. Tę miedzianą trumnę zamknięto na powrót w marmurowym sarkofagu.
Pogrzeb Jana III Sobieskiego odbył się po prawie 38 latach od śmierci. Do tego
czasu ciało królewskie przenoszono i przewożono, nie pozwalając bohaterowi spod
Wiednia na wieczny spoczynek. Nie dane mu było mieć nawet własnego pogrzebu.
Odbył się on w tle uroczystości pogrzebowych króla Augusta II.
kofagu, zwieńczonym poduszką z insygniami królewskimi i tarczą z herbem „Janina”, nad którym umieszczono konsolę z popiersiem króla.
F. Kobielski, Mowa na pogrzebie Najjaśniejszych Monarchów Augusta II, Jana III, Marii
Kazimiery i Infanta wnuka miana w Krakowie 1734, 15 Januarii.
32 33 R. Kaleta, Sensacje z dawnych lat, Wrocław 1986, s. 345.
Protokół z otwarcia trumny Jana III Sobieskiego z roku 1938 przytacza m.in. M. Rożek,
Groby królewskie na Wawelu, Kraków 1977, aneks, s. 282.
34 Folia 66
Annales Universitatis Paedagogicae Cracoviensis
Studia Historica VIII (2009)
Bożena Popiołek
„Za wszelkie świadczone mnie łaski i dobroczynności”.
Testament Katarzyny Drużbackiej z 1722 roku
Wśród postaci kobiecych epoki saskiej do najbardziej znanych, zwłaszcza historykom literatury, należy niewątpliwie Elżbieta z Kowalskich Drużbacka (1698–1765),
słynna barokowa „poetessa polska”, wychowana i wykształcona w kręgu najznaczniejszych ówczesnych dworów magnackich – Elżbiety z Lubomirskich Sieniawskiej,
kasztelanowej krakowskiej, Czartoryskich, Sanguszków, braci Załuskich. Dzięki
żmudnym badaniom prowadzonym przez literaturoznawców udało się odkryć
i zinterpretować na nowo twórczość barokowej poetki1. O ile jednak poezja Elżbiety
Drużbackiej nie stanowi już tajemnicy, to nadal niewiele wiemy na temat jej życia
i kręgów rodzinnych. Poszukując staropolskich testamentów, udało mi się odnaleźć
w księgach grodzkich przemyskich przechowywanych w Centralnym Państwowym
Archiwum Historycznym we Lwowie akt ostatniej woli Katarzyny z Weberów
Drużbackiej2, matki Kazimierza Drużbackiego (zm. 1736), skarbnika żydaczewskiego, męża naszej sławnej poetki. Chociaż w dokumencie tym znajdziemy niewiele informacji o samej Elżbiecie, a teściowa wspomina ją bezimiennie, jako żonę
swojego syna Kazimierza, to może warto pokazać, w jakim kręgu mentalnym żyła
i kształtowała swoją osobowość przyszła poetka. Testament bowiem to nie tylko akt
W. Borowy, Elżbieta Drużbacka, [w:] PSB, t. V, Kraków 1939–1946, s. 401–402;
tenże, O poezji polskiej w wieku XVIII, Warszawa 1978; E. Marczewska-Stańdowa, Listy Elżbiety
Drużbackiej, „Archiwum Literackie” 1960, t. 5; S. Nieznanowski, Elżbieta Drużbacka. W 200
rocznicę śmierci, „Tygodnik Powszechny” 1965, nr 25; A. Czyż, Heroina, poetka, osoba, „Ogród”
1992, nr 3–4; M. Prejs, Poezja późnego baroku. Główne kierunki przemian, Warszawa 1989;
K. Stasiewicz, Elżbieta Drużbacka – najwybitniejsza poetka czasów saskich, Olsztyn 1992;
tejże, Kicz i artyzm. Dwa oblicza poetyckie Elżbiety Drużbackiej, [w:] Między barokiem a oświeceniem. Nowe spojrzenie na czasy saskie, red. K. Stasiewicz i S. Achremczyk, Olsztyn 1996,
s. 261–270; tejże, Wielogłosowość twórcza Elżbiety Drużbackiej, [w:] Pisarki polskie epok dawnych, pod red. K. Stasiewicz, Olsztyn 1998, s. 113–128; tejże, Zmysłowa i elokwentna prowincjuszka na staropolskim Parnasie. Rzecz o Elżbiecie Drużbackiej i nie tylko…, Olsztyn 2001;
E. Drużbacka, Wiersze wybrane, wstęp i oprac. K. Stasiewicz, Warszawa 2003; T. Rittel, Elżbieta
Drużbacka: język i tekst, studium lingwistyczne, Kraków 2007.
1 Testament Katarzyny Drużbackiej, spisany w Załuziu 22 XI 1722, Centralne Państwowe
Archiwum Historyczne we Lwowie (dalej: CPAH), Księgi grodzkie przemyskie, relacje (dalej:
C. P. Rel.), fond 13, opis 1, spr. 518, k. 2217–2228.
2 [210]
Bożena Popiołek
prawny czy religijny, ale także świadectwo ówczesnej mentalności. Jeśli środowisko
to nie wpłynęło bezpośrednio na Elżbietę z Kowalskich, to z pewnością ukształtowało jej męża. Drużbaccy należeli do niezamożnej szlachty, piastowali niewysokie
urzędy lokalne łowczych, mieczników, skarbników ziemskich i drobne funkcje sądowe na terenie południowo-wschodniej Rzeczypospolitej. I jak wielu spośród
przedstawicieli drobnej szlachty tworzyli barwną klientelę magnackich dworów3.
Swoją przyszłość wiązali przede wszystkim ze służbą dla możnych protektorów
w osobie Elżbiety z Lubomirskich Sieniawskiej (ok. 1669–1729) i jej męża Adama
Mikołaja Sieniawskiego (zm. 1726), hetmana wielkiego koronnego i kasztelana krakowskiego, czego wyraźny ślad odnajdziemy w testamencie Katarzyny Drużbackiej,
wiceregensowej trembowelskiej. Katarzyna z niezwykłą atencją dziękuje swoim dobrodziejom za opiekę i protekcję, prosząc jednocześnie, by równą łaską otoczyli jej
syna i jego małżonkę. Blisko z dworem kasztelanowej krakowskiej była związana
zarówno cała rodzina Katarzyny z Weberów i jej męża Franciszka Drużbackiego, jak
i przyszła poetka Elżbieta z Kowalskich, która wychowywała się wspólnie z kasztelanką krakowską Zofią Marią Sieniawską, będąc jej rówieśniczką. Prawdopodobnie
to za sprawą swej opiekunki i protektorki Elżbiety Sieniawskiej, kasztelanowej krakowskiej, Elżbieta i Kazimierz Drużbaccy poznali się i zawarli małżeństwo między
1716 a 1720 rokiem. Przez pewien czas zamieszkiwali w otoczeniu Sieniawskich,
gdzie Elżbieta Drużbacka pełniła funkcję ochmistrzyni kasztelanki, po czym około
1724 roku przenieśli się do Cieplic, jednej z wsi należących do rozległych włości
Sieniawskich4. Przyczyną, dla której opuścili przychylny im dwór kasztelanowej,
była z pewnością śmierć matki Kazimierza – Katarzyny Drużbackiej, która zmarła
po 1722 roku – jak i małżeństwo dotychczasowej opiekunki Elżbiety z Kowalskich –
Zofii Marii z Sieniawskich Denhoffowej, wojewodziny połockiej (1 II 1724 r.). Wydaje
się, że małżonek Zofii Sieniawskiej, Stanisław Ernest Denhoff (zm. 1728), miecznik
koronny i wojewoda połocki, nie darzył sympatią ochmistrzyni swojej żony, a wręcz
przeciwnie – podejrzewał ją i jej teściową Katarzynę Drużbacką o sprzyjanie swojemu
konkurentowi do ręki bogatej kasztelanki – Michałowi Kazimierzowi Radziwiłłowi
„Rybeńce” (zm. 1762). Panie Drużbackie na polecenie kasztelanowej Elżbiety
Sieniawskiej, zdecydowanie niechętnej Denhoffowi, miały jakoby przekazywać listy
Zofii do Michała Kazimierza Radziwiłła i działać na szkodę wojewody połockiego.
W chwili przeprowadzki młodzi Drużbaccy musieli mieć już dzieci, gdyż Katarzyna,
zabiegając o łaskę dla syna, prosiła swoich protektorów, „aby go w Pańskiej protekcji swojej mieć chcieli i opiekę tak Jego samego osoby, żony i dziatek ich w respekcie
3 Na temat funkcjonowania więzi klientarnych w dawnej Rzeczypospolitej zob.
A. Mączak, Klientela. Nieformalne systemy władzy w Polsce i Europie XVI–XVIII w., Warszawa
1994; K. Wiśniewski, Mazowieckie i podlaskie zaplecze polityczne biskupa płockiego Stanisława
Łubieńskiego, [w:] Władza i prestiż. Magnateria Rzeczypospolitej w XVI–XVIII wieku, pod
red. J. Urwanowicza, E. Dubas-Urwanowicz i P. Guzowskiego, Białystok 2003, s. 151–160;
T. Ciesielski, Działalność wojskowa hetmana wielkiego koronnego Józefa Potockiego i jego
kręgu klientalno-rodzinnego, [w:] Władza i prestiż..., s. 255–282; oraz tom poświęcony temu
zagadnieniu Patron i dwór. Magnateria Rzeczypospolitej w XVI–XVIII wieku, pod red. E. DubasUrwanowicz i J. Urwanowicza, Warszawa 2006.
4 K. Stasiewicz, Karty z biografii nietuzinkowej kobiety Elżbiety z Kowalskich Drużbackiej
(wstęp), [w:] E. Drużbacka, Wiersze wybrane…, s. 4.
„Za wszelkie świadczone mnie łaski i dobroczynności”...
[211]
swoim Pańskim konserwować raczyli”5. Śmierć Katarzyny Drużbackiej i odejście
z dworu kasztelanowej krakowskiej pogorszyło sytuację materialną przyszłej poetki i jej męża6. Życie w cieniu magnackiego dworu, pod przychylnym okiem możnych
dobrodziejów było prostsze niż gospodarowanie na lichym i zadłużonym majątku
w niełatwych przecież czasach saskich.
Na temat Katarzyny z Weberów Drużbackiej posiadamy równie skąpe informacje, jak o jej utalentowanej synowej. Nasza wiedza opiera się w większości na
danych, które podała w swoim testamencie. Nieznana jest data przyjścia na świat
Katarzyny, ściślej natomiast można określić czas jej śmierci, ale i tu nasza wiedza
jest niekompletna. Drużbacka spisała testament 22 listopada 1722 r. w Załuzie
i osobiście zadbała o jego wpis do ksiąg grodzkich przemyskich, gdyż taką informację przekazał nam pisarz grodzki7. Można więc przypuszczać, że zmarła wkrótce
później, być może ok. 1724 roku, skoro młodzi Drużbaccy przenieśli się do posiadanych przez nią wcześniej dóbr Cieplice. Katarzyna Drużbacka miała dwie siostry
– nieżyjącą już w 1722 roku Misunową, podczaszynę połocką, i Annę Dedyńską,
podczaszynę bielską, z którą łączyły ją serdeczne, siostrzane stosunki. Trudno powiedzieć, o których Misunów chodzi. K. Niesiecki wspomina jako bliżej nieokreślonego podczaszego niejakiego Józefa Misunę8. Wiadomo też, że Michał Misuna był
związany z kasztelanową Elżbietą Sieniawską do chwili jej śmierci w 1729 roku jako
zarządca majątków jarosławskich kasztelanowej9. Wydaje się natomiast, że druga
siostra testatorki Anna Dedyńska była dwukrotnie zamężna, gdyż testatorka, pisząc
o niej, wspomina jako swojego siostrzeńca Ignacego Sławskiego, być może syna
Anny Dedyńskiej z pierwszego małżeństwa.
Nieznana jest data zamążpójścia Katarzyny z Weberów, prawdopodobnie nastąpiło to w latach 90. XVII w. Wiadomo natomiast, że była drugą żoną Franciszka
Drużbackiego (zm. przed 1720), wiceregensa trembowelskiego, syna Jana i jego
pierwszej żony, nieznanej z imienia Pruszkowskiej10. Franciszek miał dwie starsze
siostry Katarzynę Alojzę Kawecką (zm. 1736), żonę Franciszka Kaweckiego, skarbnika podolskiego, i Mariannę Święcicką, miecznikową podlaską, oraz młodszego brata
Piotra. Kaweccy zamieszkiwali w Cywkowie i podobnie jak Drużbaccy utrzymywali
ścisłe związki ze swoją protektorką Elżbietą Sieniawską, do której należały wspomniane dobra11. To prawdopodobnie Franciszek Kawecki był tym zaufanym sługą
kasztelanowej, który służył jej pomocą w licznych sprawach trybunalskich, urabiając sędziów i świadków, poszukując stosownych dokumentów w aktach grodzkich
5 6 7 8 Testament Katarzyny Drużbackiej…, k. 2219.
K. Stasiewicz, Karty z biografii…, s. 5.
Testament Katarzyny Drużbackiej…, k. 2217.
K. Niesiecki, Herbarz polski, wyd. J.K. Bobrowicz, Lipsk 1841, t. VI, s. 422–423.
D. Bąkowski-Kois, Zarządcy dóbr Elżbiety Sieniawskiej – studium z historii mentalności
1704–1726, Kraków 2005, s. 23.
9 K. Stasiewicz pisze – za K. Niesieckim, który pomylił imiona Drużbackich – że była
żoną Jana Drużbackiego, w rzeczywistości był to Franciszek, o czym pisze sama Katarzyna,
nazywając męża Franciszkiem. Por. K. Stasiewicz, Karty z biografii…, s. 4; K. Niesiecki, Herbarz
polski..., s. 410; Testament Katarzyny Drużbackiej…, k. 2220.
10 11 Cywków wchodził w skład majętności jarosławskiej E. Sieniawskiej. Por. D. BąkowskiKois, Zarządcy dóbr..., s. 23.
[212]
Bożena Popiołek
lwowskich i dostarczając swojej pracodawczyni koniecznych odpisów12. Jego żona
z kolei należała do znacznych dobrodziejek zakonu jezuitów.
K. Niesiecki wspomina, że pierwszą żoną Franciszka Drużbackiego była nieznana
z imienia Zacharzewska, z którą miał trzech synów – Józefa, Aleksandra i Antoniego
oraz dwie córki – Teresę i Konstancję13. Tymczasem Katarzyna z Weberów, która
wychodząc za mąż za Franciszka otoczyła opieką gromadkę jego dzieci z pierwszego
związku, wymienia synów Józefa, Franciszka i Piotra oraz prawdopodobnie jedną
z córek – Mariannę Łaźnińską. Należałoby więc przyjąć za Katarzyną imiona młodych
Drużbackich. Trudno natomiast zdecydować o dziewczętach, z pewnością Franciszek
miał przynajmniej dwie córki, gdyż jego małżonka nakazywała ich wspólnemu synowi Kazimierzowi zachowanie szacunku i posłuszeństwa wobec przyrodnich braci
i sióstr, należnego im z racji starszeństwa. Śmierć Franciszka nastąpiła prawdopodobnie przed 1720 rokiem, gdyż w tym czasie jeden z jego synów, także Franciszek,
przejął po nim urząd wiceregensa trembowelskiego. Józef Drużbacki został jezuitą,
być może w Jarosławiu, z którym to klasztorem Drużbaccy byli mocno związani.
Józef zmarł młodo w zakonie, o czym pisze K. Niesiecki, niesłusznie zresztą uznając go za syna Katarzyny z Weberów i Franciszka14. Z kolei Franciszek Drużbacki
młodszy został w 1720 roku wiceregensem trembowelskim, a w 1727 roku objął
urząd łowczego kijowskiego. Nic nie wiadomo natomiast o trzecim, najmłodszym
synu, który otrzymał imię po swoim stryju – Piotrze Drużbackim. Z małżeństwa
z Katarzyną z Weberów Franciszek miał tylko syna Kazimierza, o innych dzieciach
nic nie wiadomo.
Drużbaccy żyli skromnie i nieraz borykali się z poważnymi problemami finansowymi, do czego przyczyniła się zarówno ich niewielka fortuna, jak i fatalna
sytuacja polityczna w Rzeczypospolitej, o czym wspomina testatorka. Drużbacka
prawdopodobnie arendowała jakieś dobra od Sieniawskich, a Franciszek handlował winem. Utrzymywali nawet kontakty z kupcami węgierskimi z niedalekiej
Lewoczy i Kieżmarku. Te zajęcia będzie kontynuował później jego syn Kazimierz
z żoną, co pozwoliło im przetrwać ciężkie chwile15. Katarzyna narzekała w testamencie na skromne środki, którymi dysponowała, i niewielki majątek, jaki po ojcu
miał wziąć jej syn Kazimierz, jako najmłodszy z potomków Franciszka Drużbackiego.
Podkreślała przy tym, że sama z własnych dochodów łożyła na utrzymanie i wykształcenie Kazimierza, zatrudniając dla niego nauczyciela. Jak większość ówczesnej
drobnej szlachty tak i Drużbaccy zaciągali drobne pożyczki, to znów sami pożyczali
na procent, reperując w ten sposób liche zasoby materialne. Dochody z lichwy, choć
zawsze zagrożone i niepewne, stanowiły dla tej warstwy ważne źródło zysków.
Horyzonty umysłowe Katarzyny z Weberów Drużbackiej nie wydają się szczególnie szerokie. Prezentowała ona typową w tym czasie szlachecką mentalność,
ukształtowaną przez Kościół i związki z magnackim dworem. Ważne miejsce w jej
testamencie zajmują kwestie posłuszeństwa i wdzięczności wobec swoich dobrodziejów i protektorów. Klientarny charakter więzi łączących testatorkę i jej rodzinę
12 B. Popiołek, Królowa bez korony. Studium z życia i działalności Elżbiety Lubomirskich
Sieniawskiej (ok. 1669–1729), Kraków 1996, s. 90–91.
13 14 15 K. Niesiecki, Herbarz polski..., s. 410.
Ibidem.
K. Stasiewicz, Karty z biografii…, s. 5.
„Za wszelkie świadczone mnie łaski i dobroczynności”...
[213]
z potężnym dworem kasztelaństwa krakowskiego zdominował pierwszą część aktu
ostatniej woli Katarzyny Drużbackiej. Wdzięczność Drużbackiej wobec jej ziemskich protektorów zdaje się wysuwać nawet przed konwencjonalne podziękowania, które składa Bogu. Wydaje się, że w jej hierarchii wartości magnaccy dobrodzieje zajmują miejsce najważniejsze, są realni i namacalni jako szafarze ziemskich
dóbr – zapewniają opiekę przed nieprzychylnym sąsiadem, dają schronienie i pracę
na dworze, pomogą w drodze do kariery publicznej, w zamian za świadczone im
usługi. Konwencjonalna formuła wyznania wiary i oddania się pod protekcję Bogu
Zbawicielowi czy też podziękowanie za zdobytą fortunkę miała zapewnić testatorce boską łaskę, pozwolić na odpuszczenie grzechów i uzyskanie zbawienia, ale jej
słowa nie wybiegają poza przyjęte wówczas schematy. Drugie miejsce – po Bogu
i ziemskich dobrodziejach – zajmuje w mentalności Drużbackiej jej własna rodzina –
siostry, syn i pasierbowie. Najserdeczniej testatorka wspomina nieżyjącą już siostrę
Misunową, nieco chłodniejsze stosunki łączyły ją zapewne z młodszą prawdopodobnie siostrą Anną Dedyńską. W zapewnienia o „macierzyńskim afekcie”, którym
testatorka darzyła siostrę, wkrada się wspomnienie jakiegoś zatargu i niespłaconych długów. Katarzyna prosiła w testamencie syna, by dopilnował wywiązania się
ciotki z umowy zwrotu długów, którymi zalegała od dłuższego czasu.
Ważne miejsce w testamentach staropolskich zajmowała sprawa organizacji
ceremonii pogrzebowej, określenia kosztów pogrzebu i ilości mszy zadusznych16.
Wielu testatorów pozostawiało w akcie ostatniej woli szczegółowe dyspozycje odnośnie do miejsca pochówku, trumny, stroju, ilości świec mających płonąć na ołtarzu czy pobożnych legatów. W przypadku Katarzyny Drużbackiej sprawy te zajmują
stosunkowo niewiele miejsca. Życzeniem Katarzyny było zostać pochowaną w kościele Jezuitów w Jarosławiu, gdzie spoczywały prochy jednej z jej sióstr, wspomnianej Misunowej, podczaszyny połockiej. Na pogrzeb przeznaczyła zwyczajową dla tej
warstwy społecznej sumę 1000 zł, przestrzegając syna, by nie porywał się na zbędne ceremonie, które mogłyby zrujnować jego i tak niewielki majątek.
Ze szczególną troską Katarzyna podejmuje w testamencie sprawy majątkowe,
starając się podzielić „szczupłą fortunkę” między dwóch pasierbów – Franciszka
i Piotra – a swego syna Kazimierza. Z wyznania Katarzyny wynika, że w jej posiadaniu znalazła się niewielka włość – wieś Cieplice (Czeplice), którą nabyła drogą
kupna za ciężko zarobione przez siebie pieniądze, dokładając do tego spory spadek
po zmarłej siostrze, podczaszynie połockiej Misunowej i pieniądze, które dostała ze sprzedaży należącego do męża Drużbacka. Jak podkreśla, stało się to za jego
wolą i wiedzą, i zostało potwierdzone wpisem do akt grodzkich lwowskich 2 lutego
1716 roku17. Na Drużbacku Katarzyna miała zagwarantowane przez męża dożywocie. Do Cieplic pretendowali dwaj synowie Franciszka Drużbackiego – Franciszek
i Piotr – oraz jego najmłodszy syn z drugiego małżeństwa Kazimierz. W testamencie Katarzyna zabiega więc o to, by Kazimierz stał się jedynym właścicielem Cieplic
i spłacił przyrodnich braci. Z kolei spadkobiercą wszelkich należących do niej ruchomości miał zostać wyłącznie Kazimierz jako jej syn rodzony. Testatorka tłumaczy, że
choć mąż zapisał jej 3000 zł, to nigdy nie odebrała ich w gotówce. Przyznała jednak,
16 Por. B. Popiołek, „Woli mojej ostatniej Testament ten…”. Testamenty staropolskie jako
źródło do historii mentalności, Kraków 2009.
17 Testament Katarzyny Drużbackiej…, k. 2222.
[214]
Bożena Popiołek
że małżonek zapewnił jej wszystkie potrzeby, co uznała za formę rekompensaty
tej sumy. Odrzuciła natomiast stanowczo rzekomy testament męża, który nie został oblatowany w stosownym urzędzie grodzkim. Największe jednak wątpliwości
Katarzyny budził podpis zmarłego na akcie ostatniej woli, który uznała za niezgodny z jego charakterem pisma, a co za tym idzie – cały dokument w jej mniemaniu został sfałszowany. Według przyjętych wówczas zwyczajów Katarzyna oświadczyła,
że nie pamięta o żadnych długach, ale jeśli ktoś przedstawi wiarygodny dokument
z podpisem jej ręki, należy mu ten dług zwrócić, by nie czynić ciężkości jej duszy.
Akt ostatniej woli Katarzyny z Weberów Drużbackiej został sporządzony
w obecności dwóch świadków – uznanych za przyjaciół – Jana Gołyńskiego, proboszcza dobropolskiego, i Pawła Terleckiego z Unichowa, stolnika liwskiego, którzy potwierdzili to własnoręcznymi podpisami.
Testament Katarzyny z Weberów Drużbackiej spisany w Załuziu 22 XI 1722 r.
W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego, Boga w Trójcy Świętej Jedynego.
Znając się do kondycyi śmiertelności mojej, której dług kiedykolwiek przez śmierć wypłacić trzeba, lubo na ciele i siłach słaba, zdrowa jednak na rozumie i zmysłach, wolnie i swobodnie tę ostatnią chcąc zostawić wcześnie woli mojej dyspozycją, stanę osobą moją przed
Aktami Grodzkimi Przemyskimi, mieć ją chcąc prawnemi terminami w niżej opisany sposób
obwarowaną.
A naprzód protestując się, że w wierze ś. katolickiej (s. 2218) jako żyję, tak umierać
chcę z wdzięcznością Bogu za wszystkie dobrodziejstwa jego, któremu całym życiem moim
z szczodrobliwej ręki jego odbierałam, żebrzyć oraz przez zasługi i niezliczone Zbawiciela mojego przez przyczynę Najdroższej Matki Jego i Jej zasługi i Świętych Wszystkich Miłosierdzia
Boskiego, aby Duszę moją odpuściwszy jej ciężkie grzechy, do których się nędzna znam
grzesznica do siebie przyjąć raczył i do widzenia Najświę[tszej] twarzy swojej doprowadził.
Ciało zaś moje, aby w kościele Wielebnych Ojców Jezuitów u Panny Maryi w Jarosławiu pogrzebione było i złożone było, kędy świętej pamięci siostra moja JM Pani Missunowa, podczaszyna połocka leży, syna mojego obliguję bez wszelkich pogrzebowych apparencyi18, lecz
z jako największą liczbą mszy świętych za Duszę ile możności, na to tedy wszystko zostawuję gotowizny złotych polskich currenti moneta tysiąc. Oświadczam się przy tym, że jako żyjąc, tak i umierając znam się do wielkiej wdzięczności i obligacji za niewymowne łaski Jaśnie
O[świeconemu] JM Panu krakowskiemu19, dobrodziejowi memu i Jaśnie O[świeconej] Jej
Mości Pani krakowskiej20, Dobrodziejce Mojej, niosąc i na tamten świat nieśmiertelną obligacyją i podziękowanie JO Państwu i Dobrodziejstwu memu, będę suplikować Majestatowi
Boskiemu, żeby Ichmościom Dobrodziejstwu za świadczone mnie łaski i dobroczynności
szczodrobliwy Bóg i tu na tym świecie zdrowiem jako najlepszym w późny wiek i hojnym
błogosławieństwem, pomyślnemi sukcesami i fortunami nagradzały (k. 2219) i w wieczności samym sobą rekompensował. Niemniej dziękuję najuniżeniej Jaśnie Oświeconej Jej
Mości Paniej krakowskiej za wszelkie świadczone mnie łaski i dobroczynności Jej Pańskie,
którem znała przez czas służenia mego JO Jej Mci Dobrodziejce Mojej, za które życzę i prosić
będę Majestatu Boskiego, aby hojnym swoim błogosławieństwem i obfitemi łaskami swemi
Bóg rekompensował Jej Mci Dobrodziejce. Czyniąc mi zaś nadzieję o doznawane od J[aśnie]
18 apparencya (franc. apparence) – wygląd, powierzchowność, pozór; tu w znaczeniu –
nadmiernych ceremonii.
19 Pan krakowski – Adam Mikołaj Sieniawski (1666?–1726), wojewoda bełski, hetman
polny koronny, hetman wielki koronny i kasztelan krakowski (1710–1726).
20 Pani krakowska – Elżbieta z Lubomirskich Sieniawska (1669–1729), od 1687 r. żona
Adama Mikołaja Sieniawskiego, hetmana wielkiego i kasztelana krakowskiego.
„Za wszelkie świadczone mnie łaski i dobroczynności”...
[215]
Oświeconego Państwa Mego i Dobrodziejstwa wielkie łaski i dobroczynności, że gdy najpokorniej suplikuję, będą łaskawi na nędzną i grzeszną Duszę Moje i dadzą jej z szczodrobliwości swojej pomoc do wypłacenia się Boskiej sprawiedliwości, o co najpokorniej przy ściśnieniu nóg Pańskich suplikuję. W tejże samej zostając nadziei śmiem najuniżeniej suplikować
za synem moim Kazimierzem, aby go w Pańskiej protekcji swojej mieć chcieli i opiekę tak
Jego samego osoby, żony i dziatek ich w respekcie swoim Pańskim konserwować raczyli, o co
niezmiennie i upadłszy do nóg JO Dobrodziejstwa proszę, pewni będąc, że im to sowity Bóg
rekompensować będzie zapłaty. Syna zaś tegoż mojego Kazimierza napominam i błogosławieństwem macierzyńskim obliguję, aby JO Państwu i Dobrodziejstwu całym życiem swoim
i za mnie odsługiwał i sam wszelką obligacyią do usług Pańskich, Pańską Ich protekcją i łaską
dobroczynną zasługował.
Żegnam przy tym kochaną siostrę moją JM Panią Annę Dedyńską, podczaszynę bielską,
dziękując za siestrzyński afekt, który, aby mi i po śmierci mojej świadczyła przez pamięć na
Duszę moją, suplikuję (k. 2220) i ja zaś przed Majestatem Boskim stanąwszy, prosić będę, aby
Jej Bóg oraz z JM Panem podczaszym bielskim JM Panem i Imcią Panem Ignacym Sławskim,
kochanym siestrzeńcem moim, wszelkie błogosławieństwo swoje i pomyślną dawał szczęśliwość, czego jako zawsze kochającą była siostrą, życzę z serca Ichmościom. Żegnam
i Ichmościów synów i córki pierwszego małżeństwa świętej pamięci Nieboszczyka Męża mego
kochanego, JMci Pana Franciszka Drużbackiego, viceregensa trembowelskiego, któregom zawsze afekt i obserwancyią znała, co jako mię zawsze obligowało do miłości macierzyńskiej,
tak z tejże życzę mu wszelkiego Boskiego hojnego błogosławieństwa, to, aby się nieustannie
na niego i dziatki jego zlewało, z serca życzę.
JM Panią Katarzynę Kawecką21, skarbnikową podolską, także żegnam, a jakom znała jej
afekt ku sobie, temu się odchodząca z tego świata oddaję z nadzieją o jej afekcie i pobożności,
że mię nie zobaczy przed Bogiem, o co gdy proszę oraz stanąwszy przed Majestatem Boskim,
będę prosić dobroci Jego, aby ją pomyślną szczęśliwością i zdrowiem dobrym błogosławił
w długi wiek i oraz wielce upraszam Jej Mci, aby jako była zawsze osobliwie kochającą Syna
mego Kazimierza, w tejże miłości raczyła konserwować. JM Panią Mariannę Łaźnińską także żegnam, JMci Pana Piotra Drużbackiego, których Ichmościów wszystkich niemniej jako
własne dzieci kochałam, tak i na wieczność z tym idę, żem im wszelkiego dobra od P[ana]
Boga i błogosławieństwa życzę serdecznie. Synowi zaś mojemu (k. 2221) Kazimierzowi
i jego kochanej małżonce22 błogosławieństwo macierzyńskie daję, życząc im od P[ana] Boga
i z dziatkami ich hojnego i nieustającego błogosławieństwa i aby w tym pomyślnie obfitowali
wiecznie i docześnie proszę i będę P[ana] Boga, jako zaś kochająca Matka pilno zalecam bojaźń Boską i pilność Jego, pilno zalecam, aby w służbie Boskiej nie ustawali, ale się pomnażali,
bo za tym to mieć będą, co Bóg obiecał, że kto Mu służy wiecznie stokrotną zapłatę i żywot
wieczny, słowa są P[ana] JEZUSA, że sługa wierny tam będzie, gdzie ja jestem, czego ja życząc
z serca po stokrotnie ponawiam i daję moje błogosławieństwo i tym żegnam i raz staję się
i mam nadzieję w miłosierdziu Boskim że na szczęśliwą wieczność lubo zaś po synu moim
obiecuję sobie, że idąc za danym od P. Boga rozumem, do wszelkich chwalebnych akcyi aplikować się będzie, jednak, aby był i za mego napomnienia macierzyńskiego pilnym, zalecam
to, a naprzód w zachowaniu przykazań Boskich, i sprawiedliwości, komu należyć będzie, aby
w miłości i zgodzie z Ichmościami Pany Bracią i Siostrami Pierwszego Małżeństwa
Nieboszczyka ś. Pamięci Męża mego, wszelką obserwancyią jako starszym świadczył,
z niemi w miłości i w zgodzie żył i na wzajemny afekt Ich sobie zasługował, jako zaś tychże
Katarzyna Alojza z Drużbackich Kawecka (zm. 1736), żona Franciszka Kaweckiego,
skarbnika podolskiego, prawdopodobnie siostra Franciszka Drużbackiego, szwagierka
Katarzyny Drużbackiej, występuje też w testamencie Aleksandry z Kaweckich Dobrzyckiej
z 1727 r., jako jej dobrodziejka. Zob. CPAH Lwów, C .P. Rel., fond 13, opis 1, spr., k. 1035.
21 22 Elżbiecie z Kowalskich Drużbackiej, przyszłej poetce.
[216]
Bożena Popiołek
pomienionych Ich Mościów proszę, nie wątpiąc, że na Duszę Ojca swego, a Męża mego kochanego przed P[anem] Bogiem pamiętając, tak i na mnie pamiętali jakom była zawsze prawdziwą Matką.
(s. 2222) Fortunkę moją, którą z rąk Boskich wzięłam, tak objawiam i onę za wolą tegoż
Boga Mojego dysponuję. Naprzód z tym idę na straszny Sąd Boski, iż ta fortunka, którą lokowałam na Czeplicach, nie z fortuny świętej pamięci Męża mego, ani z ukrzywdzenia sukcesorów Jego, ale za osobliwą opatrznością Boską, a pracą moją własną tudzież po większej części
z sukcesyi po świętej pamięci siestrze mojej, kochanej JM Pani Missunowej, podczaszyney
połockiej, jest zdemputowana23, w której to sumie mieści się i ta kwota, którąm wzięła za [s]
przedaż Drużbacka24 z wolą i za plenipotencyią JM Pana Franciszka Drużbackiego, vicegerensa
trembowelskiego, tynfów pięć tysięcy dico 5000 a pro currenti rachując złotych sześć tysięcy
trzysta trzydzieści i trzy i groszy dziesięć. Że zaś nie więcej wzięłam za ten Drużback, ani mogłam wyciągnąć większej ceny, o tym pomieniony wyżej JM Pan Franciszek Drużbacki wiadomy dobrze, bo i kwit jego dany mi we Lwowie de data w Grodzie Lwowskim Feria Secunda in
Crastino Festi Purificationis Beatae Virginis Mariae prima Anno D[omi]ni Millesimo septigentisimo decimo sexto [w poniedziałek nazajutrz po święcie oczyszczenia NMP, roku pańskiego tysiąc
siedemsetnego szesnastego (13 II 1716)], z ruchomości mojej kwitując i obligując się w tymże
kwicie Brata swego młodszego JM Pana Piotra Drużbackiego, stawić też samą wziętą sumę pięć
tysięcy tynfów w salwie sobie zostawił wyświadczy, które pod moim dożywociem zapisanym
od świętej pamięci Męża mego zostające (k. 2223) są. Ta tedy suma złotych polskich sześciu tysięcy trzysta trzydzieści i trzy i groszy dziesięć po rzeczonym prawie moim dożywociu na trzy
części dzielić się będzie powinna, to jest dwie na JMci Pana Franciszka i Piotra Drużbackich,
a trzecia na syna mego Kazimierza, zostawiwszy tedy syn mój swoją część przerzeczoną dwie
części, to jest złotych polskich cztery tysiące dwieście dwadzieścia i dwa i groszy sześć jako
najprędzej postarawszy się Ichmościom Panom Braci powinien będzie oddać, za doskonałemi
obwarowawszy siebie kwitami grodzkimi, a ciż IMci jako też i inni wszyscy sukcesorowie
Nieboszczyka Męża mego, aby więcej na synu moim nie wymagali i pretensyi niesłusznych
do mnie nie wnosili afektem tym, który zawsze doznawałam, obliguję i na sąd straszliwy pozywam, albowiem wiedzą ciż Imci dobrze, że na szczupłej siedząc fortunie z mężem moim
starałam się, i czyniłam afektem macierzyńskim com mogła, a gdy na nas było ciężej i dla publicznych rozrywków i wojny z Domu musieliśmy ustąpić. Za wolą Męża mego aplikowałam
do usług Jaśnie Oświeconego Państwa krakowskich i dobrodziejstwa Mego, nie wynosząc nic
z Domu Nieboszczyka Męża mego oprócz szczupłej kwotki na ekspensa podróżne do zajechania do Państwa Mego.
Com zaś miała zapisanych od ś. pamięci Męża mego Nieboszczyka, darem darowanych,
prostym długiem złotych polskich trzy tysiące, tych nie wzięłam ogółem, choć przez lat kilkanaście prosiłam o nie, ale ile cokolwiek mi było sprawioną i na potrzebę (k. 2224) moją
mi dane w komput przyjęłam, a chociem ich tak odebrała, jednakoż z kompasyi25 nad Imcią
Panem Piotrem Drużbackim, z tej sumki kwitowałam, sakwę sobie dożywocia zostawiwszy.
Testament zaś ś. pamięci Nieboszczyka Męża mego żadną miarą akceptować nie mogę,
bo że w nim położono jakobym miała odebrać z Lewoczy złotych ośmset, i jakieś wina [warte – przyp. B.P.] czerwonych złotych siedemdziesiąt, do czego Bóg widzi, nigdy się nie znam,
jakom tedy zaraz po śmierci Jego oświadczyłam się nieważność Jego Testamentu, tak i teraz toż czynię, no i podpis cale nie podobny do charakteru Nieboszczykowskiego i musiał
już być drżącej ręki, jam zaś o to pytać nie mogłam, kiedy mi miał te pieniądze dawać, bom
już przybiegłszy, konającego zastała, gdzie nawet ani podpisu przyjaciół, albo świadków, ani
23 zdemputowana – zdeponowana
25 kompasyja (franc. compassion) – współczucie, litość
Drużback – wieś w dorzeczu Popradu na Spiszu. Słownik geograficzny Królestwa
Polskiego i innych krajów słowiańskich, Warszawa 1818, T. II, s. 171.
24 „Za wszelkie świadczone mnie łaski i dobroczynności”...
[217]
roboracyi26 grodowej nie masz i dlatego w grodzie czyniłam przeciwko temu manifestację,
lubo zaś wprawdzie wszystkie pretensyje są między nami kwitami grodzkimi lwowskimi
umorzone i zniesione, ale to dla tego piszę i wszystko rzetelnie, idąc na sąd Boski wyświadczam, aby po mojej śmierci syn mój Kazimierz żadnej nie miał turbacyi, i aby Imci nie pamiętali, że ten syn mój jako najmłodszy z Ichmościów, mało co wziął od Nieboszczyka ś. pamięci
Ojca swego na szkoły, i to najznaczniejsza, co dała JM Pani skarbnikowa podolska, siostra jego
czerwonych złotych dwadzieścia po śmierci Nieboszczyka, alem ja go z mojej pracy i industryi
promować musiała, koszt (k. 2225) na niego łożąc i inspektora onemu słusznego chowając aż
do skończenia szkół.
Mam też dłużek u siostry mojej JM Pani Anny Dedyńskiej, podczaszynej bielskiej, jako
karty świadczą dane mi od Jmci na złotych tysiąc polskich de data secunda Decembris Anno
Millesimo septingentesimo Decimo Septimo [z dnia drugiego grudnia roku tysiąc siedemsetnego siedemnastego] jedna, druga zaś karta dana mi z sukcesyi siostry mojej ś. pamięci JMci
Pani Misunowej, podczaszynej połockiej, z taksy klejnotów, spadającej na część moją według
taksy Pana Tomasza Skrykowskiego, jubilera w Lublinie, złotych trzysta. Ten dług pilno rekomenduje synowi memu Kazimierzowi do odebrania, wszak mam na to pomienione karty
i dokumenta, JMci zaś Panią Dydyńską, kochaną siostrę moją obliguję i proszę, aby chciała nie
trudnić w oddaniu tego długu, pamiętając na to, jakom ja prawdziwej i ciężkiej pracy mojej
wydała ten tysiąc złotych w sprawie Jejmościnej, którąśmy mieli natenczas w Lublinie na
część Jejmościną także i klejnoty, które z podziału przypadły na mnie proszę, aby mi ich oddać
chciała, wszak je tylko pożyczonym sposobem JMci wzięła ode mnie, niech pamięta proszę na
mój afekt, którym nie tylko siestrzyńskie, ale śmiele rzec mogę macierzyński w całym życiu
moim świadczyłam JMci, niechże wzajemnie znam od JMci choć po skończeniu moim, o co
gdy proszę, tuszę sobie po miłości siestrzyńskiej, że mi krzywdy nie uczyni, bo była prawdziwie, a bez wszelkich trudności odda synowi memu Kazimierzowi ten dług i nieodwłocznie27
upraszam uniżenie JMci ukochanej siostry, jako też nie mniej upraszam JMci Pana Sławka
[Sławskiego?], kochanego siestrzeńca mego, żeby (k. 2226) do tego przyłączył, pamiętając na
mój afekt ku sobie, jako się też JMci obligował podpisem swoim na tych kartach.
O długach żadnych nie wiem, tylko o jednym P[anu] Sakmarym, obywatelu kieżmarskim,
ten się upomina o talerów sześćdziesiąt trzy n[ume]ro 63, jeżeli tedy będzie miał dokument
jaki, że mu nieboszczyk Mąż mój ś. pamięci został winien, tedy wszystkich JM Panów sukcesorów jako i syna mego Kazimierza obliguję, aby nie czyniąc Duszy Ojca swego ciężko zapłacili
ten dług. O inszych długach nie wiem. Ja zaś sama na tę fortunę Ichmościów, na której mam
dożywocie żadnegom długu najmniejszego nie zaciągnęła. Co zaś się tyczy ruchomości po
ś. pamięci Mężu moim, tem wszystkie jakieśkolwiek były z miłości ku Ichmościom i z konsyderacyi na Imci Pana Piotra Drużbackiego do rąk Imci P. Franciszka Drużbackiego, viceregensa trembowelskiego, oddałam i kwit od Imci w Grodzie Lwowskim uczyniony na te ruchomości odebrałam.
Własne zaś ruchomości moje, które mam z opatrzności Boskiej i pracy mojej, i po części
z sukcesyi po ś. pamięci siestrze mojej Jmci P. Misunowej, podczaszynej połockiej, te należeć
będą synowi memu Kazimierzowi, jako naturalnemu sukcesorowi i niemniej cała moja pozostała fortunka. Imci Ks. Rektora W[wielebnych] O[jców] Jezuitów jarosławskich Panny Maryi,
który natenczas będzie pokornie i najuniżeniej upraszam, aby według danego mi pozwolenia
Imci Ks. Prowincjała jego, raczył grzeszne ciało moje przyjąć i złożyć (k. 2227) pozwolił do
tego grobu, gdzie leży ś. pamięci siestra moja Pani Misunowa, podczaszyna połocka. Duszę
zaś moją pamięci Imci Dobrodzieja oddaję, jakom zaś w życiu moim doznawała wiele łask
i dobroczynności ś. zakonu Jego tak za te, jako za świadczone mnie bez wszelkiej zasługi,
26 roboracja – urzędowe poświadczenie transakcji w stosownym urzędzie grodzkim,
ziemskim, radzieckim lub innym
27 nieodwłocznie – bez zwłoki
[218]
Bożena Popiołek
a szczerej łaski dziękuję jako najpokorniej i najuniżeniej wszystkim i całemu Prześwietnemu
Prowincyi Polskiej Zakonowi, a osobliwie Ichmościom przeszłym Prowincjałom, której doznawałam łask i Dziatkom moim świadczone, jako i teraźniejszej JM Ks. Prowincjał nie mniej
mi świadczył wiele łask swoich, także pokornie i najuniżeniej dziękuję Imci Dobrodziejowi
oraz suplikuję pokornie za grzeszną Duszą moją, aby jako mam uczestnictwo z łaski i dobroczynności Jego Ś[więtego] Zakonu raczył mi tąż dobroczynnością i po śmierci mojej
grzeszną Duszę ratować, o czym, gdy sobie tuszę, oświadczam oraz, że na wieczność niosę
moją wdzięczność i obligacyją całemu świętemu zakonowi, a osobliwie JM Ks. Prowincjałowi
Dobrodziejowi memu, a choć mam pozwolenie na złożenie ciała mego grzesznego u Panny
Maryi w Jarosławiu, ponawiam jednak pokornie moją prośbę o tęż łaskę Imci Dobrodzieja,
aby tam złożone były, skąd zmartwychwstania czekać będzie, tę moją pokorną suplikę składam do nóg jego. Działo się w Załużu vigesima secunda novembris Millesimo septigentisimo
vigesimo secundo anno [22 XI 1722 roku]. Katarzyna Drużbacka manu propria28, Jan Gołyński,
proboszcz dobropolski, do tej testamentowej dyspozycyi proszony przyjaciel (k. 2228) manu
propria, Paweł z Unihowa Terlecki, stolnik liwski, do tej dyspozycyi proszony przyjaciel manu
propria.
28 manu propria – ręką własną
Folia 66
Annales Universitatis Paedagogicae Cracoviensis
Studia Historica VIII (2009)
Przemysław Kozek
Organizacja i działania korpusu posiłkowego
Hieronima Augustyna Lubomirskiego
w przededniu odsieczy wiedeńskiej. Bitwa pod Preszburgiem
Wyprawa wiedeńska z 1683 roku, będąca niezwykle istotnym wydarzeniem w historii naszego narodu, jest dziś zagadnieniem doskonale opracowanym. O ile jednak
wielu historyków wskazuje, iż w dotychczasowej historiografii często nie doceniano znaczenia bitwy pod Parkanami, o tyle niemal zupełnie pomijana lub jedynie
wzmiankowana pozostaje bitwa pod Preszburgiem (węg. Pozsony, łac. Posonium,
dziś Bratysława), która to dysproporcja sprawia, że obraz wydarzeń tamtych dni
jest niepełny. Ze strategicznego punktu widzenia, pod względem skutków czy też
liczby zaangażowanych wojsk, wydaje się ona mniej znacząca w stosunku do wydarzeń z 12 września czy 9 października. Odegrała jednak inną, bardzo istotną rolę,
stanowiąc bowiem swoiste preludium samej odsieczy, w pewnym stopniu zdeterminowała także późniejszy jej przebieg, zarówno na płaszczyźnie organizacyjnej, jak
i w faktycznym kierunku działań.
Wydarzenia z 29 lipca i poprzedzające je przygotowania nie znalazły szerszego
odzwierciedlenia w opracowaniach dotyczących tematu. Fakt ten dziwi tym bardziej,
że posiadamy liczne źródła odnoszące się do powyższego zagadnienia. Najciekawszym
i najcenniejszym wydaje się być zachowana w zbiorach Biblioteki Czartoryskich,
wydana przez Franciszka Kluczyckiego, pióra nieznanego autora1 Relacja potrzeby
z Turkami y Węgrami pod Preszburgiem 28 Julii 1683 r.2 Drugim cennym źródłem
jest opublikowana również przez F. Kluczyckiego relacja strony austriackiej, której
autorem jest prawdopodobnie sam głównodowodzący wojskami cesarskimi książę
Karol Lotaryński3. Nieliczne co prawda, ale dla rzetelnego odtworzenia przebiegu
J. Wimmer, Wojsko polskie w drugiej połowie XVII w., Warszawa 1965, s. 207, wskazuje
Lubomirskiego jako autora relacji z bitwy pod Bratysławą, przy czym zamieszcza przypis odwołujący się do tejże relacji w pracy Kluczyckiego (F. Kluczycki, Akta do dziejów króla Jana III
sprawy roku 1683 a osobliwie wyprawy wiedeńskiej wyjaśniające, Acta Historia, t. 6, Kraków
1883), w późniejszych pracach już o tym nie wspomina, autorstwo Lubomirskiego wydaje się
mało prawdopodobne, na co wskazuje sam tok narracji, ukazujący Lubomirskiego w trzeciej
osobie.
1 2 B. Czart. rkps 179, s. 569–578, por. F. Kluczycki, Akta do dziejów..., s. 203–210.
F. Kluczycki, Akta do dziejów..., s. 216. Relacja ta, napisana po francusku, sygnowana jest nazwiskiem Filipa Duponta, przez wielu historyków uważana więc była za relację
francuską, jednak sposób narracji (w pierwszej osobie) dobitnie wskazuje na autorstwo ks.
3 [220]
Przemysław Kozek
wydarzeń bardzo istotne informacje możemy odnaleźć także w źródłach tureckich4.
Doskonałym zaś uzupełnieniem są listy dowodzącego wojskami polskimi Hieronima
Augustyna Lubomirskiego oraz Michała Grocholskiego, a także trzy listy anonimowego autorstwa, również poruszające w swej treści powyższy temat.
Bohaterem tego epizodu wojen polsko-tureckich jest Hieronim August Lubomirski, kawaler maltański, marszałek nadworny, wówczas zresztą świeżo mianowany. Urodził się w 1647 roku jako trzeci z kolei syn rokoszanina Jerzego Sebastiana
Lubomirskiego. Ojciec pragnął przeznaczyć go do stanu duchownego, być może dlatego Hieronim wstąpił do zakonu joannitów i zostając kawalerem maltańskim, ślubował poświęcić życie walce z Turkami5. Jednak od lat młodzieńczych wykazywał
większe predyspozycje do walki niż do modlitwy, wkrótce też porzucił myśl o karierze duchownej i poświęcił się działalności wojskowej, zyskując na tym polu spore
uznanie. J.K. Rubinkowski nazywa go „prawdziwym polskim Achillesem”6. Hieronim
Lubomirski, jak sam zresztą stwierdza, od ukończenia osiemnastego roku życia dożył wieku podeszłego „żadnej nie opuściwszy kampaniey”7. Co ciekawe, jego kariera
wojskowa splata się z karierą wojskową, a później polityczną Jana III Sobieskiego.
W 1671 roku w bitwie pod Bracławiem dowodził Lubomirski pułkiem, wówczas
jeszcze hetmana wielkiego koronnego Jana Sobieskiego, następnie brał wraz z nim
udział w wyprawie na czambuły tatarskie, potem w kampanii chocimskiej i wyprawie
do Mołdawii. Wojenne losy łączyły Hieronima Lubomirskiego z monarchą praktycznie aż do śmierci króla8. Według biografa Lubomirskiego, Kazimierza Piwarskiego,
miał on opinię nieustraszonego wojownika i doskonałego dowódcy, zdolnego przeprowadzić najbardziej nawet ryzykowne akcje9. Opinia ta sprawić miała, że właśnie
na nim skupiła się uwaga dworu wiedeńskiego. Być może jego bliski kontakt z monarchą także nie był tu bez znaczenia. Rzecz jest o tyle ciekawa, że praktycznie do
wiosny 1682 roku, czyli do momentu rozpoczęcia przez Lubomirskiego pertraktacji z przedstawicielami dworu wiedeńskiego10, był on jednym z najaktywniejszych
członków stronnictwa profrancuskiego i przeciwników ligi antytureckiej z Austrią.
Jednak rozczarowanie polityką Ludwika XIV, a może raczej niedocenianiem przez
dwór francuski jego starań sprawiło, że diametralnie zmienił swe zapatrywania
polityczne i zaczął popierać plany sojuszu polsko-austriackiego. Rezydent cesarski Hans Christoph Zierowski już w końcu 1682 r. zwrócił się do króla z prośbą
o sformowanie korpusu jazdy, który mógłby szybko ruszyć na Węgry, początkowo
K. Lotaryńskiego. Prawdopodobnie więc F. Dupont po prostu spisał relacje dowódcy wojsk
cesarskich, być może uzupełniając ją jedynie własnymi spostrzeżeniami.
Z. Abrahamowicz, Kara Mustafa pod Wiedniem, Źródła muzułmańskie do dziejów wyprawy wiedeńskiej 1683 r., Kraków 1973, s. 145.
4 5 J. Wimmer, Lubomirski Hieronim Augustyn, [w:] PSB, t. XVIII, Wrocław 1973, s. 11.
J. Rubinkowski, Janina zwycięskich triumfów dziełami heroicznym męstwem Jana III
Króla Polskiego na Marsowym Polu Najjaśniejszy Po Przełomaney Ottomańskiej i Tatarskiej
Potencji nieśmiertelnym wiekom do druku podany, 1754, nlb.
6 7 H. Lubomirski, Manifest Jaśnie Oświeconego Iego-Mości Pana Kasztelana Krakowskiego
hetmana Wielskiego Koronnego, 1704.
8 9 10 J. Wimmer, Lubomirski Hieronim…, s. 11–12.
K. Piwarski, Hieronim Lubomirski, Kraków 1929, s. 25.
J. Wimmer, Lubomirski Hieronim…, s. 12.
Organizacja i działania korpusu posiłkowego Hieronima Augustyna Lubomirskiego...
[221]
zresztą w celu wzmocnienia i zaprowiantowania twierdzy Szatmar11. Austriacy byli
szczególnie zainteresowani oddziałami kawalerii, mieli bowiem doskonałą piechotę, niewystarczającą jednak do prowadzenia skutecznej walki z tak ruchliwym przeciwnikiem jak jazda turecka. Sobieski wyraził na to zgodę już w styczniu, jednak pod
warunkiem, że zaciąg odbędzie się za pieniądze cesarza oraz pod jego protekcją12,
sejm bowiem nie zatwierdził jeszcze ligi z Austrią, ponadto król musiał się liczyć
także z opozycją – wspomnianym stronnictwem profrancuskim. Prawdopodobnie
H. Zierowski zwrócił się z tą propozycją także do samego Lubomirskiego, który podpisał umowę 1 lutego13 i przystąpił do formowania oddziałów.
Według T. Korzona król wyraził zgodę na zaciąg oddziałów na wyżej wspomnianych warunkach dopiero w piśmie z 14 II 1683 r.14 Wydaje się jednak mało
prawdopodobne, by Hieronim Lubomirski, będący w końcu jednym z najbliższych
współpracowników monarchy, podejmował decyzje w tak ważnych sprawach bez
wcześniejszej aprobaty ze strony władcy. Z kolei A. Śliwiński pisze, że czynił on
zaciągi na koszt cesarza, ale na własną rękę15. W ówczesnej sytuacji politycznej
oba założenia wydają się wysoce prawdopodobne i znajdują wspólne uzasadnienie. Załatwienie sprawy poprzez uznanie samodzielności przyszłego dowódcy korpusu niosło ze sobą szereg korzyści, pozwalało bowiem z jednej strony nie tracić
bezcennego czasu, z drugiej zaś wiązało ręce opozycji. Oczywiście w tej sytuacji pismo z 14 lutego mogło być jedynie oficjalnym potwierdzeniem wcześniej wyrażonej
zgody.
Jak wspomniałem, H. Lubomirski podpisał umowę na początku lutego, w marcu
zaś H. Zierowski przekazał mu już pierwszą część pieniędzy na zaciąg, pozostałe wakanse wypłacać miał zgodnie z umową zarząd podatkowy cesarskiej komory śląskiej16.
Odbierając pieniądze, przyjął także późniejszy marszałek komendę nad całym korpusem posiłkowym z tytułem Veldtmarschall-Leutenant17 (generała feldmarszałka, czyli
generała lejtnanta). Został tym samym włączony wraz z korpusem pod zwierzchnią
władzę głównodowodzącego armią, księcia Karola Lotaryńskiego. Zwraca jednak
uwagę fakt dużej samodzielności Lubomirskiego podczas całej ekspedycji. Źródła
donoszą, że „bez wszelkiej dependencyi od Niemców i apart zawsze sobie chodził,
a gdzie mógł to urywał Turków”18. Oczywiście nie należy na tej podstawie wyciągać
wniosków, iż był on zupełnie niezależny. Podpisując umowę, stał się swego rodzaju
kondotierem, na co zwrócił już uwagę A. Sajkowski19. Tym samym zobowiązany był do
wypełniania rozkazów głównodowodzącego armią, jednak faktycznie z zachowanych
relacji wynika, że miał on dużą swobodę działania. Wypełniał wprawdzie bezbłędnie
11 12 13 14 15 16 17 Ibidem, s. 26.
Ibidem, s. 26.
J. Wimmer, Wiedeń 1683 r. Dzieje kampanii i bitwy, Warszawa 1983, s. 153.
T. Korzon, Dzieje wojen i wojskowości, t. 3, Kraków 1912, s. 503.
A. Śliwiński, Jan Sobieski, Warszawa 1924, s. 250.
K. Piwarski, Hieronim Lubomirski..., s. 26.
F. Kluczycki, Akta do dziejów..., s. 41.
J. Kosiński, Diariusz wiedeńskiej okazyji Imć Pana Mikołaja na Dyakowcach
Dyakowskiego podstolego latyczewskiego, Warszawa 1983, s. 50.
18 19 A. Sajkowski, W stronę Wiednia, Poznań 1984, s. 254.
[222]
Przemysław Kozek
powierzone mu zadania, często jednak prowadził także akcje samodzielne, czego wyrazem jest chociażby podejmowanie działań zaczepnych zaraz po przekroczeniu granicy, jeszcze przed spotkaniem z księciem Karolem Lotaryńskim.
Zgodnie z umową, w skład oddziału posiłkowego wejść miały dwa regimenty arkebuzerskie Lubomirskiego pod dowództwem płk. Jana Butlera i płk.
Jana Kazimierza Tedtwina, każdy liczący po 812 ludzi20, regiment dragoński płk.
Kazimierza Königsegga (811 ludzi21) oraz 4 chorągwie pancerne pod ogólnym
dowództwem płk. Remigiusza Michała Grocholskiego. Regimenty te tworzone
były zgodnie ze standardem przyjętym w armii cesarskiej, więc w skład ich wchodził 11-osobowy sztab i dziesięć kompanii po 80 żołnierzy każda, chorągwie
pancerne natomiast liczyły po 100 żołnierzy każda. J. Wimmer twierdzi, że zaciąg
ten został powiększony do co najmniej sześciu chorągwi pod dowództwem płk.
R.M. Grocholskiego, rotm. Władysława Mroczka, rotm. Andrzeja Kreutza, rotm.
Marcina Bielickiego22, rotm. Modrzejowskiego łowczego sieradzkiego i rotm.
Dymiszewicza23. Przy czym w innej pracy wskazuje, że tych dwóch ostatnich, notabene nieznanych bliżej z imienia, choć cytowana relacja anonimowa ich wymienia, należałoby jednak uznać za dowódców kompanii w którymś z pułków kirasjerskich24. Faktycznie wykaz kosztów dworu cesarskiego na utrzymanie polskiego
korpusu posiłkowego wyróżnia jedynie czterech „Officier so die Pantzer Reutter
commandiren”25. Zastanawia jednak pewien fragment relacji, mówiący o tym, iż
pan Modrzejowski uderzył na nieprzyjaciela z boku i „dzidy o niego skruszył”26.
Oczywiście stwierdzenie to może być jedynie swego rodzaju przenośnią, oznaczającą po prostu sam fakt starcia tego oddziału z nieprzyjacielem. Jeśli jednak potraktujemy go dosłownie, pozwala nam ono przypuszczać, iż Modrzejowski naprawdę
mógł być dowódcą jednej z chorągwi pancernych, gdyż ta właśnie formacja często
używała rohatyn (prostej formy broni drzewcowej) do walki w starciu bezpośrednim. Kirasjerzy natomiast byli wprawdzie formacją powstałą na bazie dawnej ciężkiej jazdy kopijniczej i odziedziczyli po niej część uzbrojenia ochronnego, w czasie
walki nie używali jednak broni drzewcowej, lecz pałaszy.
Dane dotyczące liczby żołnierzy w korpusie są dziś dość zróżnicowane. A. Śliwiński, T. Korzon i M. Kukiel27 podają liczbę 2800 żołnierzy, więc zgodną ze stanem,
na jaki opiewała zawarta umowa (nie licząc kadry dowódczej). Dyakowski z kolei
pisze, że H. Lubomirski miał „400 ludzi zaciągniętych za pieniądze cesarskie28. Można
by więc przypuszczać, że wziął on pod uwagę tylko jazdę pancerną, jednak wydaje
20 21 22 23 24 25 26 F. Kluczycki, Akta do dziejów..., s. 167.
Ibidem, s. 167.
K. Niesiecki, Herbarz Polski, t. 2, Lipsk 1839, s. 142.
J. Wimmer, Wojsko polskie…, s. 207.
J. Wimmer, Wiedeń…, s. 152.
F. Kluczycki, Akta do dziejów..., s. 136.
Ibidem, s. 206.
T. Korzon, Dzieje wojen..., s. 503; A. Śliwiński, Odsiecz wiedeńska, Warszawa 1933,
s. 36; M. Kukiel, Zarys historii wojskowości, Londyn 1949, s. 133.
27 28 M. Dyakowski, Sumariusz wyprawy wiedeńskiej…, [w:] Zbiór pamiętników do dziejów
polskich, wyd. W.S. Hr. de Broel-Plater, Warszawa 1858, s. 182.
Organizacja i działania korpusu posiłkowego Hieronima Augustyna Lubomirskiego...
[223]
się to mało prawdopodobne. W późniejszym wydaniu tej samej pracy znajduje się
zapis mówiący, że Hieronim Lubomirski miał „4000 ludzi zaciągnionych za cesarskie pieniądze pod swoją komendą”29. Trudno uwierzyć, by człowiek relacjonujący
opisywane wydarzenia niemalże z pierwszej ręki mógł się aż tak dalece mylić, więc
pierwsza liczba wydaje się wynikać z prostego, choć jakże istotnego błędu w druku
i zapewne nie była ona intencją autora. J. Łoski natomiast podaje, że Lubomirski
miał sześciotysięczny korpus zaciągnięty na koszt cesarza30. Najciekawsze jest jednak pod tym względem dzieło J. Rubinkowskiego, który twierdzi, że „lubo mała
kwota z Książęciem Lubomirskim była, bo oprócz swoich 10 tysięcy, dano mu 5000
Niemców…”31. Widzimy więc dużą rozpiętość w obliczeniach liczebności korpusu –
od 400 (choć omyłkowo podanej) do zupełnie już przesadzonej liczby 1500 żołnierzy. A. Sajkowski, K. Piwarski i J. Wimmer32 podają liczbę 3000 żołnierzy, co wydaje
się najbliższe prawdzie. Jeśli policzymy bowiem wszystkich żołnierzy zamieszczonych w wykazie kosztów dworu cesarskiego oraz dodamy do tego kadrę dowódczą,
otrzymamy czysto teoretyczną liczbę ok. 284033 żołnierzy, których miał pod swoją
komendą marszałek Lubomirski. Dwóch pierwszych z wyżej wymienionych stwierdza ponadto, że liczebność korpusu wzrosła do trzech tysięcy po tym, jak Sobieski
dołączył do niego 20 kompanii34. Fakt ten znajduje odzwierciedlenie w opublikowanym przez F. Kulczyckiego materiale35. Słuszne wydaje się raczej twierdzenie
J. Wimmera, iż jednostki te nie wyruszyły wraz z Hieronimem Lubomirskim, a dopiero z resztą wojsk w sierpniu 1683 roku36. Ostateczne potwierdzenie znajdujemy
w liście H. Lubomirskiego do króla z 21 lipca, w którym pisze:
Pytał [Książę Lotaryński] jako prędko może się spodziewać succursu od Waszej
Królewskiej Mości, który obiecałeś? Odpowiedziałem, żeś Wasza Królewska Mość ordynował z częścią Woyska swoiego Imć Pana Wojewodę Wołyńskiego, y że spodziewam się
że te 20 Chorągwi, które ja prowadzić miałem pośpieszą się przed Panem Wojewodą37.
Śmiało możemy więc stwierdzić, że te oddziały pozostały w kraju i nie wzięły
udziału w pierwszych walkach pod dowództwem marszałka.
Oczywiście zmobilizowanie takiej liczby wojska wcale nie oznacza, że wszyscy
wzięli udział w bitwie. Wiemy bowiem, że zdarzały się przypadki dezercji, i to nie
tylko pojedynczych żołnierzy, lecz także całych oddziałów. Początkowo przyczyną
dezercji mógł być sam system wypłacania porcji, ponieważ część wynagrodzenia
29 J. Kosiński, Diariusz wiedeńskiej okazyji..., s. 50.
31 J. Rubinkowski, Janina zwycięskich…
33 F. Kluczycki, Akta do dziejów..., s. 135–140.
J. Łoski, Jan Sobieski, jego rodzina, Towarzysze broni, Współczesne zabytki, Warszawa
1883, s. 39.
30 A. Sajkowski, W stronę Wiednia..., s. 254; K. Piwarski, Hieronim Lubomirski..., s. 26;
J. Wimmer, Wojsko polskie…, s. 207.
32 34 s. 255.
35 36 37 K. Piwarski, Hieronim Lubomirski..., s. 26, por. A. Sajkowski, W stronę Wiednia,
F. Kluczycki, Akta do dziejów..., s. 135.
J. Wimmer, Wojsko polskie…, s. 207.
F. Kluczycki, Akta do dziejów..., s. 183.
[224]
Przemysław Kozek
żołnierze otrzymywali na początku wyprawy (być może w celu uzupełnienia broni,
umundurowania i wyposażenia osobistego). W oczywisty sposób zachęcało to do
wycofania się, co prawda z częścią wynagrodzenia, ale bez żadnego ryzyka. W późniejszym okresie przyczyną dezercji mogło być z kolei zaleganie z wypłatą żołdu.
W tym jednak przypadku wydaje się to mieć mniejsze znaczenie, bo rezydent cesarski wypłacał pieniądze dość regularnie (częściowo zresztą z subsydiów papieskich)38. Sytuacja nieco się uspokoiła, gdy król wydał nakaz ścigania i surowego karania zbiegów, a H. Lubomirski równocześnie obiecał amnestię tym, którzy wrócą
z własnej woli39. Wreszcie z różnych przyczyn losowych część żołnierzy mogła po
prostu nie wziąć udziału w wyprawie. Z drugiej zaś strony, biorąc pod uwagę ogólne poruszenie, jakie wywołała wieść o oblężeniu Wiednia przez wojska tureckie,
a także związany z tym zapał, jaki ogarnął Polaków40, musimy liczyć się również
z możliwością przyłączenia się do korpusu pewnej liczby ochotników.
Reasumując, możemy uznać, że wojska korpusu Lubomirskiego wkraczające do
Austrii, liczyły ok. 3000 ludzi. Z tej sumy na pewno należy odjąć 200 żołnierzy41, których książę Karol Lotaryński zostawił dla obsadzenia twierdzy Klosterneubur, niezwykle istotnej ze strategicznego punktu widzenia, bo położonej bezpośrednio na
szlaku marszu armii odsieczowej. Tym samym w potyczce pod Preszburgiem udział
wzięło ok. 2700–2800 żołnierzy polskich.
Na miejsce koncentracji wyznaczono nadgraniczne tereny Śląska, skąd wojsko
wyruszyło 25 maja42, przekraczając granicę w okolicach Bielska43. Z początkiem
czerwca wkroczyło na ziemie cesarskie44, by wkrótce połączyć się z oddziałami
gen. Johanna Schultza (5600 piechoty i 2400 jazdy), stacjonującymi na Morawach.
Połączone oddziały miały z kolei ruszyć w stronę Wiednia i dołączyć do stacjonujących tam wojsk Karola Lotaryńskiego, sprawującego naczelne dowództwo nad
armią cesarską. Odziały dotarły na miejsce ok. 20 lipca45 i połączyły się z główną
armią.
Tymczasem Turcy, chcąc opanować Preszburg i Nitrę, wysłali na północ korpus
Abazy Kör Huseina paszy, którego siły oblicza L. Podhorodecki na 16 tys. żołnierzy,
w tym 10 tys. kuruców46. Nieco przesadzone wydają się doniesienia zawarte w liście
z Krakowa (z 6 sierpnia), mówiące o przeprawieniu się kilkunastu tysięcy Turków
i tyleż ordy przez rzekę47. Liczbę oraz skład wojsk muzułmańskich, wysłanych z zadaniem zdobycia Preszburga, bardzo dokładnie przedstawia natomiast kronikarz
turecki Silahdar Mehmed aga z Fyndykły, autor pracy poświęconej dziejom Turcji
38 39 40 41 42 43 44 K. Piwarski, Hieronim Lubomirski..., s. 26.
J. Wimmer, Wiedeń… s. 133.
K. Piwarski, Hieronim Lubomirski..., s. 25.
J. Wimmer, Wiedeń…, s. 255.
T. Korzon, Dzieje wojen..., s. 503.
J. Wimmer, Wiedeń…, s 133.
J. Wimmer, Lubomirski Hieronim…, s. 12.
J. Wimmer, Planowanie i realizacja odsieczy Wiednia, [w:] Studia i materiały do historii
wojskowości (dalej: SMHW), t. XXVII, Wrocław 1984, s. 158.
45 46 47 L. Podhorodecki, Wiedeń 1683, Warszawa 1980, s. 55.
B. Czart. rkps 179, s. 585.
Organizacja i działania korpusu posiłkowego Hieronima Augustyna Lubomirskiego...
[225]
w latach 1654–1720. Pisze on, iż oprócz pięciuset własnych żołnierzy Husein pasza
zabrał ze sobą 1154 piechurów z Egeru oraz 822 jazdy przydzielonych mu przez
wielkiego serdara. Ponadto dołączyć miał do niego bejlerbej waradzki (być może
Waradyński) Mogrułzade Gurdżi Mehmed pasza z 200 ludźmi z dworu, 931 piechoty i 809 jazdy (w tym 349 zaimów i posiadaczy timarów). Do tej liczby dodaje autor jeszcze 1200 piechoty Budzińskiej i żołnierzy z pogranicza (prawdopodobnie
chodzi o ordę tatarską)48. Z powyższej relacji wynika więc, że korpus turecki liczył
łącznie 5616 żołnierzy. To samo źródło donosi, że wojsko to połączyło się 29 lipca
pod zamkiem Levice z 10 tysiącami Madziarów E. Tőkőly’ego49. Tym samym słuszne
wydaje się stwierdzenie L. Podhorodeckiego, iż w bitwie po stronie tureckiej wzięło
udział ok. 16 tysięcy żołnierzy. Pewne kontrowersje budzi jednak data połączenia
się sojuszniczych armii, które według relacji tureckiej nastąpiło 4 dnia miesiąca szabana (czyli 29 lipca), sama bitwa zaś rozegrać się miała 15 szabana. Wynika z tego,
że relacja opóźnia wydarzenia o 11 dni, do połączenia wojsk musiało dojść więc ok.
18 lipca.
Po bezskutecznym obleganiu Nitry50 Husein pasza ruszył na Preszburg, którego zdobycie miało ogromne znaczenie dla dalszej ofensywy, gdyż tam właśnie znajdowały się łodzie do budowy mostu na Dunaju, co umożliwiłoby kontakt z główną
armią oblegającą Wiedeń. Ponadto opanowanie Preszburga stwarzało możliwość
zaatakowania od tyłu oddziałów księcia Karola, stacjonujących na lewym brzegu
Dunaju51. Poza znaczeniem strategicznym Preszburg odgrywał w planach tureckich także inną, bardzo ciekawą rolę, na którą dotychczas nie zwracano uwagi. Otóż
wspomniany już ówczesny kronikarz Silhdar Mehmed aga przytacza rozmowę wielkiego serdara ze swym powiernikiem, który namawia dowódcę, by ominął silnie
umocniony Jawaryn i ruszył prosto na Wiedeń, po czym zdobył go i oddał we władanie E. Tőkőly’emu. „Po opanowaniu zaś całego kraju i zdobyciu zamku Pozsony,
włożycie na jego głowę przechowywaną tam koronę cesarza niemieckiego, weźmie
on pod swą władzę siedmiu królów oraz stanie się kornym poddanym waszym”52.
Rady wspomnianego powiernika były o tyle cenne, że w Preszburgu faktycznie odbywały się w tym okresie koronacje królów węgierskich z dynastii Habsburgów.
Wykorzystanie tej tradycji zapewne wzmocniłoby pozycję E. Tőkőly’ego jako potencjalnego monarchy, a przynajmniej w pewnym stopniu usankcjonowałoby jego
obiór. Pod miasto dotarły wojska muzułmańskie prawdopodobnie 23/24 lipca i niemal natychmiast oczyściły teren, paląc wszystkie pobliskie wsie i mordując ludność
miejscową53. Według Silahdara Mehmeda, załoga zamku stawiła silny i zdecydowany opór, odpowiadając ogniem na wezwanie do poddania się i urządzając „wycieczkę” z zamku. Jednak atak załogi szybko został odparty, żołnierze zaś zmuszeni do
48 49 50 51 52 53 Z. Abrahamowicz, Kara Mustafa..., s. 108.
Ibidem, s. 144.
L. Podhorodecki, Wiedeń 1683..., s. 89.
Ibidem, s. 89.
Z. Abrahamowicz, Kara Mustafa..., s. 86.
Ibidem, s. 144.
[226]
Przemysław Kozek
schronienia się za murami, w odpowiedzi natomiast wojska tureckie i węgierskie
złupiły i spaliły przedmieścia Preszburga54.
Książę Karol Lotaryński o ruchach armii tureckiej dowiedział się 26 lipca, mając przy tym świadomość, że 150 ludzi załogi stacjonującej w zamku nie ma szansy jego utrzymania. Próbował wzmocnić ją, wysyłając do pomocy 500 ludzi pod
dowództwem majora Ogilvy55, było już jednak za późno. Choć, jak donoszą źródła
muzułmańskie, załoga zamku nadal się broniła56, miasto, które zdaniem księcia
Lotaryńskiego samo oddało się pod protekcję E. Thőkőly’ego57, zostało już opanowane przez oddziały kuruców i wzmocnione garnizonem 300 Węgrów. Wysłany
zaś Ogilvy wycofał się, ponosząc znaczne straty. Relacja polska wyraźnie wskazuje,
że opanowawszy Preszburg, dowódca powstańców węgierskich Emeryk Thőkőly
nakazał miastu odbudować most na łodziach. Ponadto podkreśla, że głównym jego
celem było zapewnienie łączności z armią oblegającą Wiedeń oraz że książę Karol
doskonale zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji i rozumiał, „że tedy należało koniecznie zabronić komunikacji”58. Obawiał się on także dalszych konsekwencji budowy mostu na Dunaju, stwierdził bowiem, iż „łączność dwóch armii wroga wydała
mi się tak niebezpieczna, że musiałem się obawiać, że oni zepchną mnie aż do Crems
i nie pozwolą na pomoc z Polski”59. Zostawił więc piechotę (pod Marchegg) i dwa regimenty jazdy na straży pod Jadlersee60, po czym ruszył z oddziałami gen. J. Schulza
i H. Lubomirskiego na pomoc miastu. Jako pierwsze szły oddziały polskie, które
przeprawiły się przez rzekę (wpław i w bród) późnym popołudniem, prawdopodobnie około godziny piętnastej61. Po wyjściu na brzeg zostały one zaatakowane
przez 300 Węgrów, których zniósł książę H. Lubomirski na czele „ze stem koni towarzystwa”62, wsparty chorągwiami A. Kreutza i W. Mroczka. Do zmroku było już
niedaleko, książę Lotaryński zaś nie chciał, jak się wydaje, ryzykować podejścia pod
Preszburg nocą. Prawdopodobnie potyczka ze wspomnianymi Węgrami musiała zaalarmować pozostające w pobliżu oddziały przeciwnika, tym samym efekt zaskoczenia spalił na panewce. Można także przypuszczać, że przed atakiem chciał przeprowadzić rozpoznanie terenu. Z anonimowego listu dowiadujemy się wprawdzie, że
nie miał Książę Lotaryński ani języka żadnego usłużnego [...] Dopiero czterech odważnych Zaporoskich Kozaków Imć Pan marszałek nocą przez Dunaj, czułnem wysłał, którzy dwoje Turczynów blisko Dunaju porwawszy nadedniem powrócili, z których wiele
się informował o liczbie nieprzyjacielskiej63.
54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 Ibidem, s. 145.
J. Wimmer, Wiedeń…, s. 258.
Z. Abrachamowicz, Kara Mustafa..., s. 131.
F. Kluczycki, Akta do dziejów..., s. 218.
Ibidem, s. 203.
Ibidem, s. 218.
J. Wimmer, Odsiecz wiedeńska 1683 r., Warszawa 1983, s. 120.
F. Kluczycki, Akta do dziejów..., s. 218.
B. Czart. rkps 179, s. 570.
Ibidem, s. 585.
Organizacja i działania korpusu posiłkowego Hieronima Augustyna Lubomirskiego...
[227]
Być może jednak informacje, które udało się pozyskać od jeńców, dotyczyły
innych oddziałów tureckich, nie były wystarczające lub wydawały się mało wiarygodne. Tak czy inaczej po dotarciu na miejsce wojsko przenocowało o ćwierć mili
od Preszburga „w tym szyku jako szło”64. Pod miasto natomiast wysłany został książę de Croy z dragonami, by zbadać sytuację i przeprowadzić rekonesans. Węgrzy
i Turcy, widząc zbliżającego się nieprzyjaciela, być może myląc wysłaną awangardę z siłami głównymi, opuścili zajmowane stanowiska i założyli obóz na północny
wschód od Preszburga65. Wojsko polskie wraz z główną armią nadciągnęło nad ranem pod miasto, tu 29 lipca66 odbyła się narada wojenna. Większość uczestniczących w niej generałów chciała jedynie wedrzeć się do miasta, obsadzić je swoim
wojskiem i zniszczyć odbudowany już most, unikając starcia z przeważającymi siłami wroga. Temu jednak sprzeciwili się marszałek Lubomirski i margrabia Ludwik
Wilchelm von Baden67. Twierdzili oni, że
ponieważ jako wojsko pod miastem stanęło i widziane jest od nieprzyjaciela, nie godziło
się tylko mu prezentować batalią, bo inaczej było by na hardą wsadzić nieprzyjaciela
drwinę y pokazać że się go boją, y dać okazję aby w tropy za niemi poszedł… Presidium
zamkowe niec serca i przyzwolić naprawienia mostu przez Dunaj, a zatem komunikacji
z wojskami pod Wiedniem leżącymi68.
Argumenty te musiały odnieść zamierzony skutek, skoro książę wbrew głosom
większości rady zdecydował się na rozpoczęcie walnej rozprawy. Być może na taką
decyzję miał także wpływ fakt, iż – jak donosi wspomniany, nieznany autor listu
z Krakowa – jeszcze niecałe wojsko przeprawiło się przez Dunaj69, tym samym
należało się spieszyć i uderzyć na przeciwnika zanim dołączą do niego pozostałe
oddziały.
Zgodnie z ustaleniami porannej narady, margrabia W. von Baden podszedł pod
miasto i zażądał jego poddania. Gdy władze odmówiły, nagłym atakiem dragonii
zdobył je, po czym spalił most na Dunaju70. W tym samym czasie wojsko ustawiło się na błoniach przed miastem, H. Lubomirski wraz z regimentem dragońskim
generała J. Schultza, o którym wspomina list z Krakowa „Imć Pan marszałek z wojskiem Polskim i częścią przebrakowanego niemieckiego”71, zajął prawe skrzydło
i na rozkaz K. Lotaryńskiego opanował winnice72. Na lewym zaś skrzydle i w centrum (część piechoty) stanęły wojska niemieckie, rozciągając swój szyk daleko w tył
aż pod góry. Początkowo Lubomirski wbrew swej naturze nie podejmował szarży,
64 65 Ibidem, s. 570.
J. Wimmer, Wiedeń…, s. 259.
F. Kluczycki, Akta do dziejów..., s. 216. Faktyczną datę bitwy podaje książę Lotaryński w swym liście do Sobieskiego z 31 lipca 1683 r. Relacja podaje datę 28 lipca, jednak
przesuwa ona datację o jeden dzień wstecz, na co zwrócił już uwagę J. Wimmer,
66 67 68 69 70 71 72 J. Wimmer, Odsiecz wiedeńska…, s. 120.
B. Czart. rkps 179, s. 571.
Ibidem, s. 585.
J. Wimmer, Odsiecz wiedeńska…, s. 120
B. Czart. rkps 179, s. 586.
F. Kluczycki, Akta do dziejów..., s. 218.
[228]
Przemysław Kozek
ograniczył się jedynie do spędzenia harcowników węgierskich73. Prawdopodobnie
było to spowodowane rozkazem głównodowodzącego, który nie chciał rozpoczynać bitwy, dopóki wszystkie oddziały nie staną w pełnej gotowości74. W czasie gdy
H. Lubomirski spędzał harcowników książę, chcąc uszykować kawalerie w czterech
liniach, by pozyskać więcej miejsca, wysunął – jak się wydaje – do przodu pierwszą
linię, co z kolei wywołało popłoch w szeregach węgierskich, które zaczęły się wycofywać. Jedynie Turcy spróbowali zaatakować stojące na prawym skrzydle oddziały
polskie, atak ich został jednak odparty.
Taki przebieg wydarzeń potwierdza także anonimowy autor listu z Krakowa,
który pisze, że „Tekeli nie potykawszy się ze swoimi Węgrami uciekł zaraz”75.
Potwierdzają to również źródła muzułmańskie, według których E. Thőkőly kilkakrotnie próbował skłonić Husejna paszę do wycofania swych oddziałów. Dzielny
pasza oczywiście ani myślał o haniebnej ucieczce, dopiero po wycofaniu się Węgrów
i kolejnym, trzecim już liście Thőkőly’ego uznał jego rady za rozsądne i jak donosi
Silahdar „pomału pomalutku puszczono się w dalszą drogę”76. Ponadto autor ten
wspomina wydarzenie, o którym nie znajdujemy bezpośredniej wzmianki w żadnej
innej relacji, mianowicie zdradę, jakiej dopuściło się 1500 Węgrów oraz ich przejście na stronę cesarza. Wszystko to wydaje się wysoce prawdopodobne, bierność
bowiem oddziałów węgierskich, a także słabe zaangażowanie strony tureckiej
w mniejszym lub większym stopniu znajduje swe odzwierciedlenie we wszystkich
niemal cytowanych źródłach.
H. Lubomirski, widząc wycofujących się Węgrów, poprosił księcia Lotaryńskiego,
by mu pozwolił nacierać na ustępującego przeciwnika dla zdobycia języka. Książę wyraził zgodę, nakazując przy tym panu Kreczowi77 z chorągwiami uderzyć
z boku i oskrzydlić wroga. Relacja donosi, iż bliżej nieznani ludzie dworu marszałka
Lubomirskiego: Wiliki, Krogulecki i Kobocki wzięli znacznego Turczyna, Gile Beja
Pisarza78. Turczyn ten nie tylko zeznał o sile wojsk tureckich, jakimi dysponowali Basza Węgierski i Wardyński, oraz o sile oddziałów Thőkőly’ego, ale – co wydaje się o wiele ważniejsze – wyznał, że oddziały te przeprawiły w nocy działa i nie
mają zamiaru dotrzymać pola. To skłoniło zapewne dowództwo sprzymierzonych
do podjęcia ostatecznej decyzji, by całą siłą nastąpić na nieprzyjaciela i nie dać mu
„rozwodu y rekolekcji”79. Książę lotaryński ruszył wojsko i posuwając się do przodu,
zmuszał przeciwnika do wycofywania swych oddziałów. Ponadto wydał rozkaz, aby
H. Lubomirski wydzielił część Polaków i włączył ich do bezpośredniej walki80.
Z relacji polskiej wynika, iż jako pierwszy uderzył oddział pułkownika
W. Mroczka, wsparty chorągwiami rotmistrzów Dymiszewicza i Modrzejowskiego,
który natarł na Turków z boku, prawdopodobnie uderzając na wojska samego
73 74 75 76 77 78 79 80 B. Czart. rkps 179, s. 572.
F. Kluczycki, Akta do dziejów..., s. 219.
B. Czart. rkps 179, s. 586–587.
Z. Abrahamowicz, Kara Mustafa..., s. 146.
Mowa zapewne o wspomnianym Andrzeju Kreutzu.
F. Kluczycki, Akta do dziejów..., s. 206.
Ibidem, s. 206.
Ibidem, s. 219.
Organizacja i działania korpusu posiłkowego Hieronima Augustyna Lubomirskiego...
[229]
seraskiera Husejna paszy, maszerujące przodem81. Jednak wydaje się, że atak Mroczka
został powstrzymany i był ponawiany co najmniej dwukrotnie82. Według relacji, oddział ten w całej bitwie najwięcej wykazał inicjatywy, najdłużej ścierając się z przeciwnikiem, położył podobno kilkudziesięciu nieprzyjaciół trupem i kilku wziął do
niewoli. Następnie do walki włączyły się chorągwie pułkowników R.M. Grocholskiego
i M. Bielickiego, którzy potykali się zapewne z ariergardą wojsk tureckich, dowodzoną przez Mogrułzade Gurdżi Mehmeda paszę83 i natarli z taką siłą, że zmusili
go po około godzinnym starciu do wycofania swych oddziałów. Wykorzystując ten
moment, Lubomirski podjął dość ryzykowną decyzję i rzucił pozostałe oddziały do
walki. Relacja strony polskiej wskazuje, iż oddziały niemieckie były zbyt daleko,
by w razie porażki móc przyjść z pomocą. Znajdowały się one bowiem o pół mili
w odwodzie. Nieco bliżej, bo o ćwierć mili, podsunięte były jedynie dwa regimenty
dragońskie: Szachowy i Strzegowy84. Oddalenie oddziałów sojuszniczych od miejsca
walki potwierdza M. Grocholski w swym liście z 26 sierpnia, on jednak pisze, że wojsko niemieckie na czas starć oddalone było o półtorej mili85. Pomimo grożącego niebezpieczeństwa H. Lubomirski wysłał do walki pozostające w odwodzie chorągwie
płk. J.K. Tetwina i J. Butlera, który – jako że w czasie całej wyprawy pełnił funkcję
Oberstleitnanta – pozostawał, jak się zdaje, do tej pory przy dowódcy. Ten ostatni
połączony atak sprawił, że wojska węgierskie rozpoczęły odwrót w kierunku gór.
Jak sądzę, odwrót oddziałów powstańczych osłaniać mogło dziesięć chorągwi węgierskich, które początkowo potykały się już z którymś z regimentów niemieckich,
prawdopodobnie z oddziału gen. J. Schultza. Zauważyli je płk J. Tetwin i J. Butler,
po czym, przekradając się zaroślami, zaatakowali i rozbili, wykorzystując element
zaskoczenia. Od tego momentu rozpoczyna się prawdziwa pogoń za wycofującym
się nieprzyjacielem. Część polskich żołnierzy spieszona, ścigała Węgrów po winnicach i pobliskich lasach, dokonując straszliwego spustoszenia wśród znajdujących
się w rozsypce oddziałów. Wojsko tureckie, lepiej zdyscyplinowane, wycofywało się
zapewne w nieco lepszym porządku, część Turków dotarła do swego obozu na wysepce Schut86, którą tworzy rozwidlenie Dunaju i jego dopływu rzeki Stacz (gdzie
prawdopodobnie znajdowała się przeprawa). Widząc jednak, że chorągwie polskie
nie zamierzają zrezygnować z pościgu, opuścili pospiesznie obóz i wycofali się za
Dunaj w kierunku Tyrnau. W tym samym czasie dragoni księcia K. Lotaryńskiego
obsadzili opuszczone przez Turków stanowiska w pobliżu miasta87.
Cały obóz na Staczu dostał się w ręce Polaków, tu jednak czeladź obozowa
rzuciła się na rabunek i „niepodobna było ich odpędzić od obozu”88, obawiając
się zapewne powrotu Turków, co mogło grozić zaskoczeniem zajętych plądrowaniem obozu żołnierzy. H. Lubomirski rozkazał podpalić obóz z czterech stron
81 82 83 84 85 86 87 88 Z. Abrahamowicz, Kara Mustafa..., s. 146.
F. Kluczycki, Akta do dziejów..., s. 207.
Z. Abrahamowicz, Kara Mustafa..., s. 146.
Ibidem, s. 207.
B. Czart. rkps 179, s. 581.
F. Kluczycki, Akta do dziejów..., s. 219.
Ibidem, s. 219.
Ibidem, s. 208.
[230]
Przemysław Kozek
i w ten sposób przywołał wojsko do porządku. Niesubordynacja ta spowodowana była zwykłą chciwością, ale problem nieposłuszeństwa żołnierzy, a szczególnie czeladzi, mógł się zdarzać wcześniej, skoro w dopiskach do relacji (być może
innego autorstwa), znajdujących się na jej końcu czytamy: „My weszliśmy w kraj
srodze obfity, pszenic, zbóż różnych, mięsa win, jeleni niesłychana siła, chłopcy
nasi jelenie zabijają y ta tylko niewygoda że wina siła. Hultajstwo zawsze pijane
…”89. Niebezpieczeństwo kontruderzenia oddziałów tureckich musiało być duże,
nie wolno nam bowiem zapominać, iż żołnierze najemni brali udział w wyprawach
w dużej mierze dla określonych korzyści materialnych. Tym samym opuszczenie
obozu, w którym znajdowały się zapasy, broń i wiele innych cennych przedmiotów, mogło z jednej strony uratować wycofujących się przeciwników i zatrzymać
pogoń, z drugiej zaś dać im możliwość ponownego ataku na zajętego rabunkiem
przeciwnika. To w pewnym stopniu tłumaczy podpalenie obozu. Mimo wszystko
łupem polskim padło mnóstwo sprzętu wojskowego, pieniędzy, szat, koni, namiotów, wołów czabańskich oraz kilka tysięcy owiec90. Większość tej zdobyczy przypadła jednak wojsku cesarskiemu (część też zapewne pozostała w obozie i spłonęła). Klęska wojsk tureckich była całkowita, co ważniejsze, wszystkie niemal relacje
(z wyjątkiem strony tureckiej, co wydaje się zrozumiałe) podkreślają, iż do zwycięstwa w największym stopniu przyczynili się Polacy Hieronima Lubomirskiego. Oni
to bowiem, jak wynika z relacji, wzięli na siebie główny ciężar walki, oni też doprowadzili ją do końca, wykazując ogromne męstwo i zaangażowanie.
Według relacji strony polskiej, w bitwie padło 200 Turków i 1000 Węgrów,
ponadto z dopisków dowiadujemy się, że w potyczce zginął basza Wardyński. Nieco
większą liczbę odnajdujemy w liście z Krakowa do Warszawy (pisanym 14 sierpnia 1683 r.); nieznany autor podaje, że „pod Preszburgiem trupa na 2000 było”91.
Oczywiście oba cytowane źródła z przyczyn oczywistych mogą być nieobiektywne.
Bardziej wiarygodna wydaje się być natomiast cytowana relacja F. Duponta, który
oblicza straty przeciwników na ok. 600–700 ludzi92. Z relacji polskiej dowiadujemy
się także, iż wielu żołnierzy tureckich dostało się do niewoli, o 200 pojmanych jeńcach wspomina Grocholski w liście spod Preszburga93. Oprócz wspomnianego wcześniej Gile Beja paszy po zajęciu miasta władze wydały też 300 Węgrów, którzy tam
stacjonowali oraz sekretarza Thőkőly’ego, który był prawdopodobnie ranny i niebawem zmarł94. W tym momencie nastąpił nieco mniej chwalebny etap całej kampanii,
dowiadujemy się bowiem, iż z wszystkich jeńców wybrano co znaczniejszych, resztę
zaś wycięto95. Oczywiście na takie zachowanie nie możemy patrzeć z punku widzenia
dzisiejszych zasad moralnych, pomijając jednak aspekt etyczny, można przypuszczać,
że było to podyktowane względami czysto praktycznymi. Zbyt duża ilość jeńców
w znacznej mierze ograniczałaby możliwości manewrowe wojska. Równie zaskakująco
89 90 91 92 93 94 95 Ibidem, s. 209.
Ibidem, s. 207.
B. Czart. rkps. 179, s. 599.
F. Kluczycki, Akta do dziejów..., s. 219.
Tamże, s. 581.
Z. Abrahamowicz, Kara Musafa..., s. 249.
F. Kluczycki, Akta do dziejów..., s. 208.
Organizacja i działania korpusu posiłkowego Hieronima Augustyna Lubomirskiego...
[231]
wychodzi próba podsumowania strat wojsk polskich. Według relacji strony polskiej,
nikt z naszych nie tylko nie zginął, ale nawet nie był ranny96. Choć ta informacja
wydaje się oczywiście zupełnie nieprawdziwą, potwierdzać zdaje się ją autor listu z
Krakowa (z 6 VIII) pisząc, że „ta wiktoria z łaski Boskiej bez wszelkiej szkody naszej
stała się…”97. Trudno doprawdy uwierzyć, by w takim starciu nie odniósł ran żaden
z naszych żołnierzy; być może rozpowszechnianie tego typu informacji miało charakter propagandowy, mający zachęcić rodaków do wsparcia kampanii oraz uciszyć
głosy opozycji w kraju. Inne, nieco bardziej realne światło na to zagadnienie rzuca
ostatni dopisek do cytowanej relacji, który donosi, że z naszej strony zginął jeden
towarzysz i dwóch ludzi z czeladzi98. Ta liczba także wydaje się stosunkowo mała,
jest jednak o wiele bardziej wiarygodna. Niestety, nie posiadamy żadnych innych
danych dotyczących strat wojsk sprzymierzonych. W obliczu tak nikłych źródeł
możemy jedynie zaryzykować stwierdzenie, że straty strony polskiej w tej wyprawie były nieporównywalnie małe w stosunku do odniesionego sukcesu oraz strat
przeciwnika. W przeciwnym bowiem razie, jeśli nawet żadna z relacji by o tym nie
wspomniała, trudno przypuszczać, by wszystkie aż tak dalece mijały się z prawdą
i zatajały większą liczbę zabitych i rannych.
Znaczenie bitwy pod Preszburgiem, choć często pomijane milczeniem, było
ogromne. Przejęcie kontroli nad terenami wokół miasta było ważne dla obydwu
stron, wiemy nawet, że część generałów optowała za uderzeniem na oddziały tureckie
oblegające Wiedeń właśnie od strony Preszburga99. Plan takiego kierunku odsieczy
upadł jednak, bo tu teren był dogodny dla jazdy tureckiej, a chodziło przecież o to, by
w obliczu jej przewagi liczebnej osłabić choćby jej skuteczność. Tym niemniej Preszburg nadal znajdował się na trasie pochodu armii polskiej, dlatego też H. Lubomirski, chcąc oczyścić teren jej ewentualnego przemarszu, musiał zdobyć i utrzymać
miasto. Ponadto musimy pamiętać, że w mieście znajdowały się łodzie do budowy
mostu, który nie tylko zagwarantowałby komunikację z Wiedniem dla strony zwycięskiej, ale także dawał szersze możliwości manewrowe armii. Dla wojsk cesarskich
opanowanie Preszburga przez Turków niosło ze sobą także poważne niebezpieczeństwo, otóż teren ten mógł stać się doskonałą bazą wypadową dla niszczących
najazdów zbrojnych na obszary Śląska, Moraw, Czech i wreszcie Dolnej Austrii100.
Nawet pomijając znaczenie strategiczne miasta, potyczka preszburska miała ogromne znaczenie moralne. Jak wspomniałem, przegrana pod Petronell
w dużym stopniu osłabiła morale wojsk cesarskich. Jak się okazało, nie potrafili oni poradzić sobie w walce z nieznanym dotąd przeciwnikiem. Tym też tłumaczyć można nacisk ze strony dworu cesarskiego, by w skład wojsk odsieczy weszła
jak największa ilość jazdy polskiej, bardzo cenionej w ówczesnej Europie i przede
wszystkim doświadczonej w walce z tak ruchliwym przeciwnikiem101. O upadku
ducha bojowego w wojsku cesarskim świadczy chociażby bierny postój oddziałów
96 97 98 99 100 Ibidem, s. 208.
B. Czart. rkps 179, s. 587.
F. Kluczycki, Akta do dziejów..., s. 210.
J. Wimmer, Planowanie i realizacja odsieczy Wiednia, [w:] SMHW, t. XXVII s. 158.
Ibidem, s. 160.
J. Wimmer, Materiały do zagadnienia organizacji i liczebności armii koronnej w latach
1683–1689, [w:] SMHW, t. VIII, cz. 1, Warszawa 1962 s. 245.
101 [232]
Przemysław Kozek
z dala od rozgrywających się starć. Brak inicjatywy czy też żywego zaangażowania wojska cesarskiego w walkę bardzo mocno podkreślają wszystkie niemal źródła. Jeden z dopisków relacjonujący dokonania M. Grocholskiego opisuje sytuację,
w której Turcy przypuścili szturm na miasto Klostrusberk, „Niemcy tedy ręce wyciągnęli”102 i dopiero przybycie wojska polskiego sprawiło, że podjęli walkę. Być może
to właśnie zdarzenie legło u podstaw opinii, jaką wydaje o wojsku sojusznika sam
Grocholski, pisząc w swym liście: „zgoła lud niemiecki piękny, ale nie wojenny”103.
Przebieg działań także wskazuje na dominującą rolę oddziałów polskich w starciach
pod Bratysławą. Oczywiście źródła pochodzenia polskiego z przyczyn oczywistych
mogą być nieobiektywne. W tym kontekście o wiele cenniejsza wydaje się korespondencja Karola Lotaryńskiego z Janem Sobieskim, w której głównodowodzący bardzo
pochlebnie wyraża się zarówno o samym H. Lubomirskim, jak i o wojsku polskim104.
W późniejszej zaś relacji książę przyznaje nawet, że całość operacji przeprowadzili
głównie Polacy i dodaje: „Nie można dość nachwalić zwartości, wigoru i umiejętności
dowodzenia Panu Lubomirskiemu, jego oficerom i żołnierzom pod jego komendą”105.
Nie wolno nam też zapominać, jak ważne było to zwycięstwo dla załogi Wiednia,
która, jak wiemy, znajdowała się w dość trudnej sytuacji. O ile wiktoria mogła dodać
ducha i wzniecić nadzieje na rychłą odsiecz, o tyle kolejna klęska z całą pewnością
obniżyłaby morale obrońców. Zwycięstwo pod Preszburgiem musiało mieć także
oczywisty wpływ na opinię publiczną w Polsce, co potwierdza list „pewnego pisarza
z roku 1683 miesiąca Augusta 20”, w którym czytamy:
Pierwsze sukcesy pomyślne partii Woyska z Imć Panem Marszalkiem nadwornym
Koronnym przeciwko Turkom i Węgrom pod Preszburgiem zostającego wznieciły ochotę w ziemianach w domach pozostających […] tak że wiele młodzi szlacheckiej do wojska się z ochotą zabiera106.
Udział korpusu Lubomirskiego w walkach pod Preszburgiem w znacznym
stopniu przyczynił się do zakończenia kampanii zwycięstwem. Podniósł morale
wojsk sprzymierzonych i przekonał część opinii publicznej w kraju do zamierzeń
monarchy. Wreszcie przyśpieszył, a przynajmniej ułatwił nadejście odsieczy poprzez oczyszczenie i zbadanie terenu jej ewentualnego przemarszu. Odziały polskie
natomiast, doskonale wyszkolone i przede wszystkim doświadczone w walce z tak
ruchliwym przeciwnikiem, jak jazda turecka, raz jeszcze potwierdziły swoją wysoką
wartość bojową.
102 103 104 105 106 F. Kluczycki, Akta do dziejów..., s. 209.
B. Czart. rkps 179, s. 581.
F. Kluczycki, Akta do dziejów..., s. 216.
Ibidem, s. 219.
B. Czart. rkps 179, s. 605.
Folia 66
Annales Universitatis Paedagogicae Cracoviensis
Studia Historica VIII (2009)
Katarzyna Tymczak
Pasje kolekcjonerskie Jana Feliksa Tarnowskigo
Wiek XIX, pełen powstań i walk narodowowyzwoleńczych, był również – a może
przede wszystkim – wiekiem troski o kulturę narodową. W każdym z zaborów Polacy
dzielnie stawiali opór zaborcy, który usilnie próbował złamać ducha narodu. Wiele
rodzin arystokratycznych kultywowało tradycje państwowe i regionalne w swych
siedzibach, gdzie goszczono znanych malarzy, pisarzy, kompozytorów. Przykłady
takich ośrodków o szczególnym znaczeniu kulturalnym można by mnożyć. Jedne to
wielkie i znane pałace, inne to mniejsze i mniej znane dwory i dworki1.
Jeden z takich ośrodków kulturalnych znajdował się w Galicji. Mowa tu
o Dzikowie, małym miasteczku leżącym tuż obok Tarnobrzega i będącym siedzibą
rodową młodszej linii Tarnowskich, wywodzącej się od Jana Feliksa z Tarnowa2. Do
szczególnego znaczenia i rozsławienia tego miejsca na przełomie XVIII i XIX wieku przyczynili się jego ówcześni właściciele. Tarnowscy, jak wielu członków innych
rodów magnackich, kolekcjonowali zbiory malarstwa, rzeźby i literatury. Pozwalał
im na to odpowiedni status finansowy, ale również nowo zawierane znajomości
oraz liczne podróże. Zabytki kultury trafiały do siedzib rodowych w różny sposób. Niekiedy o zakup dzieła zabiegano przez wiele miesięcy, czasem lat, bywało
również, że była to nieplanowana transakcja. Bardzo często zakupu dokonywano
podczas podróży o charakterze politycznym, ekonomicznym czy – tak popularnych
w XIX wieku – wyjazdów do wód3. Tarnowscy wiele podróżowali i to właściwie głównie dzięki tym wyjazdom udało się im zebrać tak imponującą kolekcję. Zdarzało się
też, że wyjazd organizowano celowo, aby zakupić dane dzieło. Często wiązało się to
z liczną korespondencją, która poprzedzała taką podróż.
Przykładem dużego i znanego ośrodka kulturalnego mogą być Puławy należące do
książąt Czartoryskich, A. Żyga, Dzików w kręgu pseudoklasyków, Prace Humanistyczne,
Rzeszowskie Tow. Przyj. Nauk. Wydz. Nauk Humanistycznych, Ser. 1, R. 4, 1975, nr 4,
s. 63–100.
1 2 B. Ratusiński, Nieznany projekt Tarnowskich utworzenia Ordynacji Dzikowskiej,
„Kwartalnik Historyczny”, R. 71, 1964, nr 1, s. 115–117
3 K. Karolczak, Arystokracji galicyjskiej „podróże do wód”, [w:] Podróże po historii, pod
red. F. Leśniaka, Kraków 2002, s. 241.
[234]
Katarzyna Tymczak
Wśród wielu znanych członków rodziny Tarnowskich na szczególną uwagę
zasługuje Jan Feliks Tarnowski. Urodzony w 1777 roku4 od najmłodszych lat przejawiał zainteresowanie nauką i sztuką. Otoczony dobrymi nauczycielami i przyjaciółmi rozwijał swe zainteresowania i cnoty. Duży wpływ na kształtowanie się jego
poglądów i zamiłowań miał wuj Tadeusz Czacki5, u którego Jan Feliks mieszkał
w Warszawie przez pewien czas. Młody Tarnowski spędzał długie godziny
w Bibliotece Załuskich, która była dla niego niewyczerpanym źródłem nauki6. Tak
kierowana edukacja młodego człowieka przyniosła w jego dorosłym życiu pozytywne rezultaty. Niemałe znaczenie miało również poślubienie w 1800 roku Walerii ze
Strojnowskich7, która okazała się znakomitą towarzyszką życia o podobnych zainteresowaniach nauką i sztuką8. Do małżeństwa tego doszło z inicjatywy Czackiego,
bowiem ujrzał on w Walerii cnoty i zalety idealnej kandydatki na żonę dla Jana
Feliksa9. I tu się nie mylił, bo małżonkowie bardzo do siebie pasowali, a poprzez
swą działalność rozsławili Dzików, w którym jeszcze chętniej bywali artyści i pisarze10. Dzięki temu małżeństwu Tarnowski z powodzeniem mógł się zajmować mecenatem sztuki i nauki. Małżonka podzielała jego zainteresowania i pasje, pomagała
w powiększaniu kolekcji zamkowej. Znaczna część spuścizny literackiej ojca Walerii,
Waleriana Strojnowskiego trafiła do biblioteki w Dzikowie.
Jan Feliks podróżował często i niemalże z każdej podróży przywoził nowe dzieła, które wzbogacały zbiory zamkowe. Charakter odbywanych podróży był różny.
Z trwającej rok podróży poślubnej do Włoch małżonkowie przywieźli wiele cennych
dzieł. Przesyłane one były do siedzib w Polsce drogą morską do Gdańska lub Odessy.
Niestety zdarzało się, że przesyłki po drodze ginęły, tonęły razem z okrętami lub
padały łupem francuskich okrętów wojennych11. Po stracie dwojga pierworodnych
dzieci, Jan Feliks przez dwa lata zwiedzał miasta znane z nauki i sztuki. W podróży
tej towarzyszyli mu żona Waleria i teść Walerian Strojnowski. Podczas pobytu we
4 W. Dworzaczek, Genealogia. Tablice, Wrocław 1959, tabl. 95–96, Tarnowscy h. Leliwa.
Tadeusz Czacki był bratem Rozalii z Czackich Tarnowskiej, matki Jana Feliksa;
E. Danowska, Tadeusz Czacki 1765–1813. Na pograniczu epok i ziem, Kraków 2006, s. 299.
5 6 Archiwum Dzikowskie Tarnowskich (dalej ADzT), Dział Rękopisów, sygn. 330, Rys
życia Jana Felixa hrabiego Tarnowskiego przez Kajetana Koźmiana, s. 6–7. Archiwum rodowe
Tarnowskich linii Dzikowskiej zostało złożone w formie depozytu w czasie II wojny światowej w Archiwum Państwowym w Krakowie, w Oddziale Wawelskim. Bogaty zbiór akt podworskich po wojnie został uzupełniony i wzbogacony darami rodziny.
7 Waleria ze Stroynowskich Tarnowska (1782–1849); W. Dworzaczek, Genealogia.
Tablice...
8 9 ADzT, Dział Rękopisów, sygn. 330, Rys życia Jana Felixa..., s. 10–11.
A. Żyga, Dzików w kręgu pseudoklasyków..., s. 71.
Częstymi bywalcami Dzikowa byli: Michał Wyszkowski, Konstantyn Tymieniecki,
Franciszek Rudzki – początkujący poeci, rówieśnicy Jana Feliksa, których poznał podczas
swego pobytu w Warszawie w latach 1791–1793. Wielokrotnym gościem Dzikowa był również Kajetan Koźmian, ADzT, Dział Rękopisów, sygn. 330, Rys życia Jana Felixa..., s. 9.
10 Biblioteka PAU/PAN, Dział Rękopisów, sygn. 5286, Materiały ks. Jana Fijałka do
dziejów bibliotek polskich; M. Marczak, Biblioteka Tarnowskich w Dzikowie, „Czas” nr 202,
4/1921.
11 Pasje kolekcjonerskie Jana Feliksa Tarnowskiego
[235]
Włoszech miał dostęp do zbiorów biblioteki watykańskiej. Podróż ta okazała się
bardzo istotna dla zbiorów dzikowskich, bowiem
wiele dzieł niewiadomych, lub rękopismów nieznanych z niemałym kosztem nabył;
wiele obrazów rzadkich, wiele starożytności […] i ruin starożytnego Rzymu nagromadził; wiele z nowożytnych pomników sztuki zakupił, a między niemi sławny posąg
Perseusza, dłuta Kanowy, za który niemałą sumę wyłożył, a którego drugi i jedyny wzór
jest Muzeum Pio Clementino ozdobą12.
Tarnowski wyjeżdżał również w celach politycznych13. Podczas swych podróży zawierał nowe przyjaźnie i związki z uczonymi w całej Europie. Po stracie ojca14 Jan Feliks dzielił swe życie między Horochowem a Dzikowem. Swój czas poświęcał zbieraniu ksiąg, głównie dzieł literatury narodowej, oraz wyszukiwaniu
najdawniejszych bibliografii polskich. Udało mu się odkryć, nabyć i zgromadzić
wiele najdawniejszych i najrzadszych pomników literatury polskiej. W latach 40.
XIX wieku Tarnowski ostatecznie przeniósł zbiory gromadzone w Horochowie do
zamku w Dzikowie15. Wspólnie z przyjaciółmi: Józefem Dzierzkowskim, Józefem
Dzieduszyckim, Maksymilianem Ossolińskim dzielił się z rodakami wiadomościami
o skarbach minionych wieków, jakie zgromadził i posiadał w zamku, wspominając
jednocześnie o dorobku kulturalnym, którym Polacy mogą się poszczycić16. Taka
postawa Jana Feliksa nie pozwalała zapomnieć Polakom o przeszłości, w sytuacji
gdy kraj rozdzielony był między sąsiednie państwa zaborcze. Niekiedy Tarnowski
szczególnie zabiegał o pozyskanie pewnych zbiorów. Dotyczy to zdobyczy z opactwa Cystersów w Oliwie oraz innych klasztorów w Prusach, po które Jan Tarnowski
celowo pojechał nad Bałtyk, poprzedzając tę transakcję korespondencją. W dokonaniu owego zakupu pomocą służyli wspomniani już przyjaciele, Dzierzkowski,
Dzieduszycki i Juszyński. Ten ostatni przekazał po śmierci swe zbiory biblioteczne
Tarnowskiemu17. Księgozbiór w Dzikowie zyskał cenne pozycje także po śmierci
wuja Walerii, biskupa wileńskiego Hieronima Strojnowskiego18.
Obowiązki publiczne zajmowały dużą cześć życia Jana Tarnowskiego. W chwilach wolnych nie rozstawał się on jednak z księgami i piórem. Towarzystwo Przyjaciół Nauk Księstwa Warszawskiego powierzyło mu, jako czynnemu członkowi, opisanie bezkrólewia po wygaśnięciu dynastii Jagiellonów19. Po 1830 roku Tarnowski
po raz ostatni opuścił Dzików. Udał się wówczas w podróż po Niemczech ze swym
12 ADzT, Dział Rękopisów, sygn. 330, Rys życia Jana Felixa..., s. 13–14.
14 Jan Jacek Tarnowski zmarł w 1807 r. Ibidem, s. 15.
16 ADzT, Dział Rękopisów, sygn. 330, Rys życia Jana Felixa..., s. 16.
Za przykład może posłużyć delegacja, do której został wyznaczony przez króla saskiego w celu odznaczenia wschodniej granicy Księstwa Warszawskiego. Ibidem, s. 17.
13 Do 1842 r. sprowadzono z Horochowa około 6000 dzieł, m.in. teki z rysunkami oraz
woluminy z rycinami zbiorów sztuki włoskiej. Biblioteka PAU/PAN, Dział Rękopisów, sygn.
5286, Materiały ks. Jana Fijałka...
15 Hieronim Juszyński zapisał ponad 1000 dzieł bibliotece dzikowskiej w testamencie
1830 r. Biblioteka PAU/PAN, Dział Rękopisów, sygn. 5286, Materiały ks. Jana Fijałka...
17 18 Biblioteka w Dzikowie zyskała w 1815 r. ponad 2500 dzieł po zmarłym biskupie
Hieronimie Strojnowskim. Ibidem.
19 ADzT, Dział Rękopisów, sygn. 330, Rys życia Jana Felixa..., s. 18.
[236]
Katarzyna Tymczak
najmłodszym synem Janem Bogdanem. Z tej podróży przywiózł kolejne zdobycze
naukowe, a wśród nich współczesne pozycje wydawane w Berlinie. Po powrocie
do gniazda rodzinnego zajął się uporządkowaniem zbiorów naukowych kolekcjonowanych przez całe życie. Kolekcję tę tworzyły znakomite dzieła i niepowtarzalne
nabytki, m.in. część biblioteki po Stefanie Batorym, odnaleziona i zachowana przed
zniszczeniem20. Pozycja majątkowa Tarnowskich oraz sława siedziby zachęcała
wielu młodych artystów i pisarzy do ofiarowania swych utworów i dzieł bibliotece
zamkowej. Dzięki zawieranym znajomościom oraz spotkaniom kulturalnym organizowanym w Dzikowie, współcześni pisarze, m.in. Józef Maksymilian Ossoliński,
ofiarowywali w prezencie swe dzieła. Biblioteka zapełniana była również na bieżąco utworami o tematyce historycznej oraz tłumaczeniami literatury niemieckiej
autorstwa samego Tarnowskiego. Niektóre pozycje pozostały w Dzikowie w formie
rękopisu21.
Waleria Tarnowska, podobnie jak mąż, z odbytych podróży przywoziła do
Dzikowa liczne dzieła sztuki i literatury. Z wyjazdu do Włoch, którego głównym celem było podratowanie zdrowia jej ojca, przywiozła zbiór obrazów, rysunków i marmurów. Zgromadzono też i przywieziono do Dzikowa pomniki starożytne Etrusków
oraz zdobycze z Herkulanum i Pompei22. Podczas kolejnego wyjazdu, tym razem do
Paryża23, Waleria nauczyła się złocić i malować na pergaminie. Wykorzystywała
później te umiejętności, restaurując rękopisy starożytne męża. Jej wkład w uzupełnianie zbiorów dzikowskich był ogromny, nie wspominając już o zdobieniach,
które sama wykonała w kaplicy zamkowej oraz pokojach pałacowych24. Umiejętnie
wykorzystywała swe zdolności pisarskie i malarskie. Wiele miniatur w kolekcji dzikowskiej było jej autorstwa. Pisała również przestrogi moralne i dzienniki w kilkunastu tomach. Niezmiernie ciekawym i barwnym językiem opisywała podróże po
Włoszech i Francji25. Pozostawione dzienniki i opisy podróży stanowiły część biblioteki zamkowej.
Tak licznie zgromadzone w pałacu w Dzikowie zbiory zachęcały Tarnowskich
do dzielenia się z innymi. Jan Tarnowski nie szczędził darowizn na rzecz kultury
i oświaty. Swą kolekcję chętnie udostępniał przyjaciołom, uczonym oraz fundowanym instytucjom. Nie dziwi więc fakt, że wraz z innymi obywatelami Wołynia obdarował nowe gimnazjum w Krzemieńcu licznymi darami w postaci książek, obrazów,
kopersztychów i rysunków. Niekiedy jednak pożyczone pozycje, z różnych przyczyn, nie wracały już do Dzikowa 26. Do opieki nad zbiorami biblioteki dzikowskiej
20 21 22 Ibidem, s. 26–27.
Biblioteka PAU/PAN, Dział Rękopisów, sygn. 5286, Materiały ks. Jana Fijałka...
ADzT, Dział Rękopisów, sygn. 328, Papiery osobiste Jana Bogdana.
Waleria Tarnowska zawiozła do Paryża 18-letniego syna Jana Bogdana. Miał tam
przez 2 lata pobierać nauki, a w wychowaniu pomagał uczony ksiądz Julian Antonowicz,
Zakład Narodowy im. Ossolińskich (dalej: ZNiO), Rkp 12822/I, mf 2426, Julian Antonowicz:
„Dziennik nauczyciela domowego. Dziennik pisany dla Jana [Bogdana] Tarnowskiego […]”
1814–1823.
23 24 25 ADzT, Dział Rękopisów, sygn. 328, Papiery osobiste Jana Bogdana.
Ibidem.
Pożyczający mógł zapomnieć oddać pożyczoną książkę lub ją zgubić. Mógł też zniszczyć dzieło lub trzymać je bardzo długo, co powodowało, że niezręcznie się z tym czuł i wolał
26 Pasje kolekcjonerskie Jana Feliksa Tarnowskiego
[237]
Tarnowski zatrudniał bibliotekarzy. Pierwszym, który spisał katalog dzikowskiego
archiwum i biblioteki, był historyk i etnograf Łukasz Gołębiowski27.
Wieść o życzliwości i działalności Tarnowskich niosła się szerokim echem nie
tylko po okolicy. W swoich dobrach, leżących na pograniczu, przyjmowali rodaków
wychodźców28, którzy opowiadali o wielkoduszności Tarnowskich, o ich poświęceniu i oddaniu. Przynosiło to coraz większy rozgłos siedzibie i rodzinie. Ci, którzy
odwiedzali Dzików i widzieli zebrane tam dzieła, przekazywali dalej informacje
o tym jakże ważnym miejscu dla polskiej kultury. Pasje kolekcjonerskie to nie tylko
domena Tarnowskich, ale i wielu innych rodzin. Nie sposób nie wspomnieć tu o rodzinie Czartoryskich. Wielką miłośniczką zabytków kultury polskiej i patriotką rozsławiającą Puławy była księżna Izabela Czartoryska29. Równie ważną rolę spełniła
w drugiej połowie XIX wieku księżna Marcelina Czartoryska, miłośniczka muzyki
i sztuk pięknych, kolekcjonerka dzieł sztuki oraz pamiątek narodowych30.
Po śmierci Jana Feliksa Tarnowskiego w 1842 roku31, księgozbiór dzikowski
liczył między 13 a 15 tysięcy dzieł w językach starożytnych i współczesnych32. W kolejnych latach zbiór ten został powiększony o przeszło osiem tysięcy ksiąg polskich33.
Kolejni właściciele Dzikowa systematycznie powiększali kolekcję lub dbali o to, by
jej nie ubywało. Syn Jana Tarnowskiego, Jan Bogdan nie poświęcał zbyt dużo czasu
zbiorom dzikowskim, za to jego żona, Gabriela z Małachowskich, wraz z matką Jana
Bogdana poczyniły wiele, by zbiory te nie zmalały, nabywały nowe pozycje, dbając
jednocześnie o ogólny stan kolekcji. Kolejny dziedzic Dzikowa, Jan Dzierżysław, syn
Jana Bogdana, dokupił kilka dzieł, ale przede wszystkim dbał o zachowanie dobrego
stanu najcenniejszych pozycji. Jego żona, Zofia z hr. Zamoyskich, zakupiła współczesną literaturę zagraniczną. Pod koniec XIX wieku do biblioteki dzikowskiej wpłynęło
około 1000 egzemplarzy dzieł będących darem Jana hr. Scipiona del Campo34. Zofia
z hr. Potockich, żona Jana Zdzisława, kolejnego właściciela Dzikowa, każdego roku
dokupywała nowości literatury polskiej i zagranicznej. Wspólnie z mężem gorliwie
w ogóle nie oddawać. Mimo prowadzonych skrupulatnie notatek na temat wypożyczonych
dzieł, wkradał się w nie czasem bałagan, którego efektem był brak danej pozycji w kolekcji
dzikowskiej. ADzT, Dział Rękopisów, sygn. 288, mf: Spis książek biblioteki dzikowskiej.
Łukasz Gołębiowski ofiarował wiele dzieł bibliotece dzikowskiej. Biblioteka PAU/
PAN, Dział Rękopisów, sygn. 5286, Materiały ks. Jana Fijałka...
27 Chodzi tu przede wszystkim o 1795 rok, kiedy Tarnowscy udostępnili swe folwarki
emigrantom tułaczom, A. Żyga, Dzików w kręgu pseudoklasyków..., s. 83.
28 J. Lenkiewicz, Patriotyzm księżnej Izabeli Czartoryskiej, [w:] Czartoryscy – Polska –
Europa. Historia i współczesność, pod. red. Z. Barana, Kraków 2003, s. 210.
29 30 Z. Beiersdorf, Księżna Marcelina Czartoryska – kapłanka sztuk i filantropka, [w:]
Czartoryscy – Polska – Europa..., s. 236.
31 32 W. Dworzaczek, Genealogia. Tablice...
Biblioteka PAU/PAN, Dział Rękopisów, sygn. 5286, Materiały ks. Jana Fijałka...
Są to księgi polskie lub należące do literatury polskiej druki dobrze zachowane oraz
duża liczba rękopisów przydatnych do historii polskiej. ADzT, Dział Rękopisów, sygn. 330,
Rys życia Jana Felixa..., s. 26–27.
33 Jan hr. Scypion del Campo (zm. 1890) był prałatem kapituły krakowskiej i siostrzeńcem Jana Feliksa Tarnowskiego. Biblioteka PAU/PAN, Dział Rękopisów, sygn. 5286, Materiały
ks. Jana Fijałka...
34 [238]
Katarzyna Tymczak
troszczyli się o zachowanie dobrego stanu co cenniejszych druków. Zofia Tarnowska
zebrała również kolekcję rzadkich druków z okresu I wojny światowej.
Nowym uporządkowaniem i katalogowaniem zbiorów dzikowskich zajął się na
początku XX wielu Michał Marczak. I wojna światowa przerwała na kilka lat te prace, a wiele cennych obrazów i druków zostało wywiezionych do Krakowa. Po wojnie
zbiory biblioteczne liczyły między 25 a 30 tysięcy woluminów. Kolekcję dzikowską
zdobi niewielka kolekcja medali i monet. Całości dopełnia zbiór obrazów, jeden
z najcenniejszych na ziemi polskiej. Jego opisanie wymagałoby odrębnego opracowania, jest to bowiem kolekcja zawierająca autentyczne arcydzieła, m.in. obrazy autorstwa Leonarda da Vinci, Rembrandta czy Van Dyka35, miniatury Leussera,
na którego pracach Waleria Tarnowska rozwijała swój talent malarski, oraz rzeźby
w marmurze. Szczególne miejsce zajmowały w zamku portrety członków rodziny
oraz obrazy przedstawiające czyny wielkiego hetmana Jana Tarnowskiego, autorstwa artysty malarza Domenica del Frate. Podczas kilkuletniego pobytu w Dzikowie
artysta wykonał również kompozycje religijne do kaplicy zamkowej36.
Biblioteka dzikowska mieściła się w najstarszej części zamku w dwóch pokojach
od strony kaplicy. W korzystaniu z jej zbiorów pomocny był regulamin sporządzony przez Jana Tarnowskiego w 1839 roku37. Cały zamek był urządzony ze smakiem
i gustem. Każde dzieło miało przypisane miejsce, z którym się idealnie komponowało. Kolekcja zgromadzona przez Tarnowskich należała zapewne do najcenniejszych
i największych w Galicji.
35 36 37 ADzT, Dział Rękopisów, sygn. 330, Rys życia Jana Felixa..., s. 26–27.
Biblioteka PAU/PAN, Dział Rękopisów, sygn. 5286, Materiały ks. Jana Fijałka...
Ibidem.
Folia 66
Annales Universitatis Paedagogicae Cracoviensis
Studia Historica VIII (2009)
Paweł Sękowski
Działalność oświatowo-wychowawcza socjalistów
w ramach organizacji młodzieży tur i Związku Niezależnej
Młodzieży Socjalistycznej w Krakowie w latach 1945−1948
Niniejszy artykuł ma na celu zaprezentowanie działalności oświatowo-wychowawczej Polskiej Partii Socjalistycznej (PPS) w Krakowie w latach 1945−1948, realizowanej poprzez dwie młodzieżowe organizacje afiliowane − Organizację Młodzieży
Towarzystwa Uniwersytetu Robotniczego (OM TUR) i Związek Niezależnej
Młodzieży Socjalistycznej (ZNMS). Obydwie inicjatywy miały rodowód przedwojenny. Po raz pierwszy OM TUR powołano w 1926 roku na bazie kół młodzieżowych Towarzystwa Uniwersytetu Robotniczego (TUR). Jednakże na przełomie
1935/1936 r. struktury Organizacji rozwiązano z uwagi na zbyt bliską współpracę
z komunistami, a w ich miejsce utworzono Wydziały Młodzieży PPS. ZNMS powstał
w 1922 roku, początkowo łącząc nurty socjalistyczny z komunistycznym, ale już
w 1923 roku Związek przystąpił do Socjalistycznej Międzynarodówki Młodzieżowej,
a w jego skład weszły Sekcje Akademickie PPS1. Należy nadmienić, że te dwie organizacje miały odmienny charakter. OM TUR po drugiej wojnie światowej stała się
młodzieżową przybudówką PPS, działającą czynnie na wielu płaszczyznach życia
społecznego i w oświacie młodzieży robotniczej. Z kolei ZNMS, jako organizacja skupiająca młodzież akademicką o zapatrywaniach lewicowo-demokratycznych, prowadził działalność głównie odczytową i dyskusyjną.
Wybrane ramy czasowe nie wymagają szczególnego uzasadnienia. Styczeń
1945 roku przyniósł, wraz z zakończeniem okupacji hitlerowskiej, początek odradzania się polskiego życia społeczno-politycznego w Krakowie, zaś lipiec 1948
roku przymusową centralizację ruchu młodzieżowego w Polsce poprzez połączenie
OM TUR ze Związkiem Walki Młodych (ZWM), Związkiem Młodzieży Wiejskiej RP
„Wici” oraz Związkiem Młodzieży Demokratycznej (ZMD) i utworzenie wraz z nimi
Związku Młodzieży Polskiej (ZMP). Analogicznie scentralizowany został młodzieżowy ruch studencki. ZNMS połączył się z akademickimi komórkami Polskiej Partii
Robotniczej (PPR), Stronnictwa Demokratycznego (SD) i Stronnictwa Ludowego
(SL), tworząc Związek Akademickiej Młodzieży Polskiej (ZAMP).
Na temat OM TUR w okresie dwudziestolecia międzywojennego zob.: Słownik organizacji młodzieżowych w Polsce 1918–1970, opr. Cz. Kozłowski, Warszawa 1971, s. 62–66.
O ZNMS w tym okresie zob.: Ibidem, s. 167–169. O aktywności OM TUR w województwie
krakowskim w dwudziestoleciu międzywojennym zob.: H. Łakomy, Działalność Organizacji Młodzieży Towarzystwa Uniwersytetu Robotniczego w województwie krakowskim, „Pokolenia” 1973, nr 2, z kwietnia, s. 66–85.
1 [240]
Paweł Sękowski
Wydaje się, iż warto prześledzić zagadnienie wkładu krakowskich struktur OM
TUR i ZNMS po drugiej wojnie światowej w rozwój inicjatyw oświatowych i wychowawczych, biorąc pod uwagę nierzadko pojawiające się jednoznacznie negatywne
oceny „odrodzonej” PPS. Tymczasem krakowscy socjaliści, w ramach istniejących
realiów, starali się – tak długo, jak było to możliwe – tworzyć przestrzeń dla niezależnych projektów na wyżej wymienionych polach, co szczególnie widoczne było
właśnie na niwie młodzieżowej.
W celu odtworzenia i zbadania powyższych zjawisk autor wykorzystał materiały Archiwum Państwowego w Krakowie (AP Kr) zgromadzone w zespołach PPS
– akta Wojewódzkiego Komitetu Robotniczego, następnie Wojewódzkiego Komitetu
PPS w Krakowie (WK PPS), Miejskiego Komitetu PPS w Krakowie (MK PPS) oraz
Dzielnicowego Komitetu PPS Kraków-Śródmieście jako egzemplifikację dla organizacji partyjnej szczebla dzielnicowego. Ponadto autor wykorzystał materiały z zespołu PPS-WRN – akta krakowskiej organizacji Wolność, Równość, Niepodległość (od
1944 r. PPS-WRN). Wykorzystane materiały prasowe pochodzą z gazety „Naprzód”
– organu WK PPS w Krakowie wydawanego w latach 1945−1948 (początkowo jako
tygodnik, od stycznia 1946 r. jako dziennik) oraz tygodnika „Młodzi idą” – organu
Komitetu Centralnego OM TUR (KC OM TUR) wydawanego w Warszawie. Bazę źródłową poszerzają opublikowane wspomnienia oraz relacje ustne działaczy krakowskich organizacji PPS, OM TUR i ZNMS oraz artykuły z lat 1945−1948 autorstwa
Bolesława Drobnera, wybitnego krakowskiego działacza socjalistycznego i przewodniczącego WK PPS przez większą część omawianego okresu. Autor wykorzystał
także opublikowane relacje z sesji na temat ruchu młodzieżowego w regionie krakowskim w latach 1945−1948 r., która odbyła się w 1972 r.2 oraz z sesji z 1983 r. na
temat OM TUR w województwie krakowskim w latach 1945−19483.
Działalność oświatowo-wychowawcza wśród robotników w Krakowie po wyzwoleniu miasta spod okupacji hitlerowskiej realizowana była zarówno przez PPS,
jak i PPR. Wpływy PPS wśród młodzieży robotniczej były jednak dużo większe od
wpływów komunistycznych. Bolesław Drobner pisał w październiku 1945 r.:
Partia nasza bierze sobie za zadanie praktyczne wychowanie nowych szeregów młodzieży socjalistycznej, tak robotniczej, jak i inteligenckiej, od kolebki do uzyskania najwyższych szczebli naukowych chcemy przeorać glebę nowego pokolenia. To musimy
zrobić za pośrednictwem Robotniczego Towarzystwa Przyjaciół Dzieci, Organizacji
Czerwonych Harcerzy, Organizacji Młodzieży TUR, Związku Niezależnej Młodzieży
Socjalistycznej (ZNMS) i TUR4.
Aktywność socjalistów w zakresie oświaty i wychowania młodzieży przejawiała się w prowadzeniu sekcji przy MK PPS w Krakowie, zajmujących się tymi zagadnieniami oraz w kontynuacji działalności przedwojennych organizacji: OM TUR
i ZNMS.
2 Ruch młodzieżowy w regionie krakowskim w latach 1945–1948. materiały z sesji historycznej 26 VI 1972, pod red. A. Kozaneckiego i in., Kraków 1973.
3 OM TUR w województwie krakowskim. Materiały na sesję popularno-naukową 16 kwiecień 1983 r., Kraków 1983.
4 B. Drobner, Drogowskazy, Kraków 1946, s. 170; Idem, Wybór prac i artykułów, wybór,
wstęp i przypisy M. Chałubiński, Warszawa 1980, s. 199.
Działalność oświatowo-wychowawcza socjalistów w ramach organizacji młodzieży TUR... [241]
Próby zorganizowania działalności oświatowo-wychowawczej wśród młodzieży podejmowała również w 1945 r. krakowska konspiracyjna organizacja PPSWRN. Na zjeździe partyjnym okręgu krakowskiego w maju 1945 r. postanowiono
utworzyć referat młodzieżowy, kierowany przez „Pruszyńską”5. 7 czerwca 1945 r.
odbyło się zebranie Okręgowego Wydziału Młodzieży PPS-WRN, na czele którego
stał „Kajetan”. Jako kierownik wydziału miał on za zadanie utrzymanie kontaktu
z Centralnym Wydziałem Młodzieży oraz Okręgowym Komitetem Robotniczym
PPS-WRN. Na zebraniu podjęto decyzję o rozpoczęciu pracy oświatowo-wychowawczej dla wychowania aktywu partyjnego i poszerzenia poparcia wśród młodzieży. Postanowiono utworzyć trzy sekcje wydziału. Okręgowy Wydział Młodzieży
miał objąć kuratelę nad TUR, którego reaktywację planowano, a ponadto nad uniwersytetami, szkołami średnimi, harcerstwem i aktywnością sportową6. Wydaje się
jednak, że nie udało się zrealizować tych zamierzeń przed rozwiązaniem PPS-WRN,
które rozpoczęło się w lipcu 1945 r.
*
Decyzję o odbudowie OM TUR w skali ogólnopolskiej podjęto na konferencji
młodzieży socjalistycznej w dniach 8–9 października 1944 r. w Lublinie. Głównym
zadaniem organizacji stało się szerzenie oświaty i ideologii socjalistycznej oraz
obrona interesów ekonomicznych robotników, zwłaszcza robotniczej młodzieży.
OM TUR kładła również duży nacisk na rozwijanie aktywności sportowej wśród
młodzieży. Choć uchwalony w połowie 1945 r. regulamin OM TUR nie określał jej
stosunku do PPS, w praktyce koła młodzieży były ściśle związane z analogicznymi strukturami PPS7. OM TUR prowadziła akcję oświatową, spółdzielczą, sportową,
kierowała własnymi szkołami, szkoleniami i kursami, prowadziła biblioteki, świetlice, zespoły artystyczne i ośrodki wypoczynkowe.
Na posiedzeniu aktywu partyjnego „odrodzonej” PPS szczebla wojewódzkiego
i okręgowego w Krakowie 30 stycznia 1945 r. podzielono zadania między członków
obu komitetów. W ramach WK PPS na czele Referatu Młodzieżowego stanął Maciej
Weber8. W strukturze organizacyjnej krakowskiej legalnej PPS za działalność oświatowo-wychowawczą wśród młodzieży odpowiadać miała Sekcja Młodzieżowa. Jej
kierownik nadzorował pracę sekcji dzielnicowych, kierownicy tychże nadzorowali
z kolei działalność sekcji młodzieżowych w zakładach pracy i kołach terenowych.
Sekcje młodzieżowe sprawowały opiekę nad OM TUR oraz prawidłowym rozwojem
ideowym, moralnym i organizacyjnym młodzieży w niej zrzeszonej9.
5 AP Kr, PPS-WRN 2, k. 105, Sprawozdanie ze zjazdu partyjnego WRN okręgu krakowskiego, Kraków, maj 1945 r. Nie udało się autorowi ustalić bliższych danych owej „Pruszyńskiej”.
6 Ibidem, k. 49, Protokół z zebrania Okręgowego Wydziału Młodzieży PPS-WRN, Kraków,
7 czerwca 1945 r. Nie udało się autorowi ustalić bliższych danych wymienionego „Kajetana”.
7 8 Słownik…, s. 66, 68.
Z. Kozik, Partie i stronnictwa polityczne w Krakowskiem 1945−1947, Kraków 1975, s. 43.
Tak na przykład krakowski MK PPS powołał 3 czerwca 1948 r. Komitet Dzielnicowy
PPS Kraków-Śródmieście. Jednocześnie powstał referat polityczno-programowy, a w jego
ramach sekcja młodzieżowa. Patrz: AP Kr, PPS 29/2140/2, k. 1, Protokół nr 1 z pierwszego
posiedzenia Komitetu Dzielnicowego PPS Kraków-Śródmieście, Kraków, 3 czerwca 1948 r.
9 [242]
Paweł Sękowski
W Krakowie organizacją OM TUR po wyzwoleniu zajął się z ramienia WK
PPS Referat Młodzieżowy z Maciejem Weberem na czele, którego później zastąpił
Edward Czemler. W skład Komitetu Organizacyjnego OM TUR, który powstał tuż po
zajęciu budynku przy placu Szczepańskim na siedzibę krakowskiej PPS i OM TUR
w dniu 19 stycznia 1945 r., weszli m.in. Jan Kremer, Marian Gola, Wincenty Waś
i Adam Biedroń10. Tymczasowy Zarząd Okręgowy OM TUR w Krakowie powołano 1 lutego 1945 r., a na jego czele stanął Jan Kremer. Czołowymi działaczami byli
m.in. Stefan Rzeszot, Ewa Art-Wróblewska i Zdzisław Wróblewski. W ciągu dwóch
tygodni powstało 11 kierownictw dzielnicowych11. Pierwsze koła zakładowe OM
TUR powstały przy Monopolu Tytoniowym przy ul. Dolnych Młynów i w Czyżynach,
przy Parowozowni w Płaszowie i przy ul. Bosackiej, w fabrykach: Sygnały, Semperit
oraz w Hucie Szkła „Prądniczanka”. Pierwsze koła dzielnicowe założono w Mogile,
na Bielanach, w Woli Duchackiej i Zakrzówku12.
W marcu 1945 roku na czele pierwszego Komitetu Wojewódzkiego OM TUR
(KW OM TUR) w Krakowie stanął Edward Czemler, zaś Jan Kremer przejął kierownictwo Okręgowego Komitetu Organizacyjnego OM TUR dla miasta Krakowa13. Na
zjeździe okręgowym krakowskiej OM TUR 17−18 maja 1945 r. sprawozdania z dotychczasowej pracy składali przedstawiciele kół: Wola Duchacka, Olsza, Czyżyny,
Bielany, Tonie, Płaszów, Górka Narodowa, Mogiła, Bronowice, Borek Fałęcki,
Podgórze, Grzegórzki, Śródmieście oraz trzech kół zakładowych14. Organizacja liczyła w Krakowie 14 komitetów dzielnicowych, 10 fabrycznych i 4 szkolne15. Od
1 czerwca do 16 grudnia 1945 r. na czele KW OM TUR w Krakowie stał Stefan Rzeszot,
a następnie do października 1946 r. Zdzisław Wróblewski16. Ważnym czynnikiem
aktywizacji i dynamizacji działalności krakowskiej organizacji był wybór na przewodniczącego KW OM TUR Bohdana Waydowskiego, a Stanisława Mandeckiego na
I sekretarza, co miało miejsce na zjeździe wojewódzkim w grudniu 1946 r. Ta dwójka kierowała krakowską OM TUR do końca jej istnienia.
W końcu 1946 roku w Krakowie OM TUR liczyła – według niedokładnych danych WK PPS – ponad 800 członków, co wydaje się jednak wielkością przesadzoną,
T. Fellner, Dzieje krakowskiego ZWM, OM TUR, ZWM RP „Wici”, ZMD w latach 1945–
1948, „Studia Historyczne” 1978, nr 4, s. 615.
10 K. Dunin-Wąsowicz, Historia i trochę polityki, Warszawa 2006, s. 153; J. Kremer,
Już w marcu było 10 tys, członków, [w:] Ruch młodzieżowy w regionie krakowskim...,
s. 71; A. Gajzler, Działalność OM TUR na Ziemi Krakowskiej, [w:] OM TUR w województwie
krakowskim..., s. 5; H. Baran, M. Zapiórkowski, Działalność kulturalno-oświatowa Organizacji
Młodzieży TUR na terenie miasta Krakowa i województwa krakowskiego, [w:] OM TUR w województwie krakowskim…, s. 42; Z. Kozik, Partie..., s. 39.
11 12 13 14 T. Fellner, Dzieje..., s. 615.
Ibidem, s. 616.
A. Gajzler, Działalność OM TUR… , s. 8−9.
Ibidem, s. 31. T. Fellner, opierając się na liście adresów komitetów dzielnicowych
OM TUR zamieszczonej w „Naprzodzie” 1945, nr 3, z 4 marca, podaje inne wyliczenia, twierdząc, iż już w lutym 1945 r. istniało 19 komitetów dzielnicowych OM TUR w Krakowie, zob.:
T. Fellner, Dzieje..., s. 616. Najprawdopodobniej „Naprzód”, a za nim Fellner, policzyli nie tylko
komitety już istniejące, ale także te, które dopiero miały się organizować.
15 16 T. Fellner, Dzieje..., s. 616.
Działalność oświatowo-wychowawcza socjalistów w ramach organizacji młodzieży TUR... [243]
z kolei w kwietniu 1947 roku szacowano ich liczbę na ok. 2000–2300 osób17. Po
weryfikacji, która dotknęła masy członkowskie organizacji, liczba jej członków
w Krakowie spadła poniżej 2 tys18. Jak pisał Bogdan Hillebrandt:
pewna część młodzieży – szczególnie odnosiło się to do młodzieży znajdującej się w czasie wojny w kręgu ideowych wpływów „obozu londyńskiego”, a w tym rzędzie przede
wszystkim młodzieży walczącej z okupantem w szeregach Armii Krajowej – ze względów ideologicznych nie potrafiłaby się zdobyć na wstąpienie do organizacji utożsamiającej się ideologicznie z partią komunistyczną. Natomiast gotowa była wstąpić do organizacji o demokratycznych tradycjach, do jakich zaliczano OM TUR, „Wici” i ZMD19.
Omturowcy organizowali i brali udział w odczytach partyjnych, wycieczkach
poza miasto wraz z członkami ZNMS, animowali kółka krajoznawcze, uprawiali
i krzewili sport amatorski i kultywowali sprawność fizyczną. Młodzi socjaliści zapoznawali się również z pracą robotników w elektrowniach, drukarniach, fabrykach
kotłów, prowadzili kółka samokształceniowe i organizowali lekturę prasy socjalistycznej20. Prężna krakowska OM TUR wielokrotnie wchodziła w konflikty z aktywistami młodzieżowej przybudówki komunistów – ZWM, ścierając się m.in. na polu
pracy w kołach szkolnych. W końcu jednak, mimo negatywnego nastawienia większości członków OM TUR, podpisana została pod naciskiem władz centralnych umowa o jedności działania z ZWM w województwie krakowskim – stało się to 20 sierpnia 1947 r. i ostatecznie doprowadziło do połączenia wszystkich organizacji tzw.
młodzieży demokratycznej w ramach ZMP21. Na czele krakowskiego Wojewódzkiego
Komitetu Jedności Organizacji Młodzieżowych stanął 26 kwietnia 1948 r. przewodniczący krakowskiej OM TUR Bohdan Waydowski. W Prezydium Komitetu znalazł
się także omturowiec Władysław Gędłek22. Na ostatnim krakowskim zjeździe wojewódzkim OM TUR, który odbył się 29 lutego 1948 roku, wybrano zarząd, który
miał przygotować organizację do zjednoczenia. W jego skład weszli: Waydowski
(przewodniczący), Gędłek (zastępca), Stanisław Mandecki (sekretarz wojewódzki), Zygmunt Cholewka (sekretarz organizacyjny), Z. Tryczyński (odpowiedzialny
za szkolenie socjalistyczne), Leszek Rzymek (Wydział Sportowy), Edward Szlachta
(współpraca z ZNMS), Jan Szydłowski (Wydział Spółdzielczy) oraz Emil Plata23.
W tym samym czasie OM TUR udzieliła poparcia reżimowej Powszechnej Organizacji
„Służba Polsce” (PO SP), a Waydowski przewodniczył krakowskiej naradzie infor17 18 Z. Kozik, Partie..., s. 322, 391.
Relacja Andrzeja Gajzlera dla autora z 19 marca 2007 r.
B. Hillebrandt, Procesy integracyjne i dezintegracyjne w powojennym ruchu młodzieżowym, „Pokolenia” 1982, nr 4, z lipca, s. 118.
19 B. Drobner, Święto czy odskocznia w biegu, „Młodzi idą” 1947, z 22 lipca; Idem, Na
posterunku, Kraków 1948, s. 111−112.
20 21 22 Z. Kozik, Partie..., s. 397.
Powstają Komitety Jedności w Krakowie, „Młodzi idą” 1948, nr 18, z 9 maja, s. 10.
[sb], III Zjazd OM TUR: Rosną szeregi młodzieży socjalistycznej województwa krakowskiego, „Naprzód” 1948, nr 70 z 11 marca, s. 6. Autorowi nie udało się ustalić imienia
Tryczyńskiego.
23 [244]
Paweł Sękowski
macyjnej zorganizowanej przez Wojewódzką Komisję Popularyzacji PO SP, która
odbyła się w marcu 1948 roku24.
Działalność oświatowo-wychowawcza OM TUR początkowo prowadzona była
przede wszystkim z dochodów uzyskanych z prowadzenia Kawiarni Akademickiej
u zbiegu ulic Krupniczej i Podwale. Powstały sekcje muzyczna i teatralna przy
Komitecie Miejskim OM TUR (KM OM TUR) w Krakowie25. Rozwijały się struktury
kół dzielnicowych. Tak na przykład Koło OM TUR Borek Fałęcki w ciągu niespełna
czterech tygodni działalności między marcem a kwietniem 1945 r. utworzyło sekcje:
naukową, biblioteczną, teatralną i sportową26. 20 października 1945 r. KM OM TUR
w Krakowie założył Powszechny Uniwersytet Robotniczy. Omturowcy brali udział
w tworzeniu szkół pod szyldem TUR oraz prowadzili wieczorowe kursy dokształcające dla uczniów 6 i 7 klasy szkoły powszechnej27. Koło dzielnicowe OM TUR z Woli
Duchackiej brało udział w akcji odrestaurowania miejskiej sali teatralnej na własny
koszt. Jej uroczyste otwarcie z udziałem przedstawicieli PPS i OM TUR miało miejsce 2 kwietnia 1945 r.28 Od września 1945 r. organizowano turnusy dla młodzieży
OM TUR z województwa krakowskiego w ośrodku wypoczynkowym „Asłanówka”
w Zakopanem29. Omturowcy aktywnie działali również na polu kulturalno-oświatowym, prowadząc świetlicę miejską i świetlice dzielnicowe. Organizowano w nich
odczyty na temat historii OM TUR i PPS, omawiano życiorysy sławnych socjalistów
i zagadnienia polityki zagranicznej30. Nowe komitety i koła zaopatrywane były
w biblioteczki objazdowe, liczące 15–20 pozycji. Omturowcy współpracowali w tej
sferze z krakowskim TUR31.
Wśród zadań na 1946 rok, które wypunktowano na wojewódzkiej odprawie
sekretarzy komitetów powiatowych OM TUR 26 stycznia 1946 r., wymieniono: rozwój działalności kulturalno-oświatowej, w tym zakładanie świetlic, organizowanie
akademii, zabaw i wycieczek turystyczno-krajoznawczych, współpracę między
kołami, udział w akcji przed głosowaniem ludowym (nawoływanie do głosowania
3 x tak), współpracę z ZWM (między innymi w ramach tzw. Młodzieżowego Wyścigu
Pracy), dalsze tworzenie bibliotek, organizację kursów dla analfabetów oraz kursów przygotowawczych do szkół powszechnych i średnich, wreszcie kolportaż wydawnictw i prasy omturowskiej i pepeesowskiej32. Na konferencji miejskiej OM TUR
24 III Wojewódzki Zjazd omówił osiągnięcia krakowskie OM TUR, „Młodzi idą” 1948,
nr 12, z 28 marca, s. 14; T. Fellner, Dzieje..., s. 621.
25 26 H. Baran, M. Zapiórkowski, Działalność..., s. 44.
Młodzi idą…, „Naprzód” 1945, nr 7, z 8 kwietnia, s. 6.
J. Mitera, Ruch młodzieżowy w przemianach rewolucyjnych lat 1945−1948 na Ziemi
Krakowskiej, [w:] Ruch młodzieżowy w regionie krakowskim…, s. 22. Na temat szkół TUR
i udziału w nich socjalistów krakowskich patrz: P. Sękowski, Udział Polskiej Partii
Socjalistycznej w działalności Towarzystwa Uniwersytetu Robotniczego w Krakowie w latach
1945−1948, „Studia Historyczne” 2007, nr 3/4, s. 333−348.
27 28 29 30 31 32 Młodzi idą…, „Naprzód” 1945, nr 7, z 8 kwietnia, s. 6.
A. Gajzler, Działalność OM TUR…, s. 11.
Młodzi idą…, „Naprzód” 1948, nr 13, z 13 stycznia, s. 6.
Relacja Andrzeja Gajzlera dla autora z 19 marca 2007 r.
A. Gajzler, Działalność OM TUR… , s. 15−16; T. Fellner, Dzieje..., s. 617.
Działalność oświatowo-wychowawcza socjalistów w ramach organizacji młodzieży TUR... [245]
w Krakowie 10 lutego 1946 r., na której przewodniczącym KM wybrano Henryka
Barana, podsumowano dotychczasową pracę organizacji. Do osiągnięć zaliczono:
uruchomienie kursów z zakresu szkoły powszechnej, języków obcych, wychowania
fizycznego, pływania oraz pracę dzielnicowych sekcji teatralnych33. Czołowymi działaczami krakowskiego KM OM TUR byli: Edward Szlachta, Jerzy Bezdek, Emil Plata
i Józef Stawowski34. Sekcja teatralna KM OM TUR zorganizowała Teatr Objazdowy,
który wkrótce stał się chlubą organizacji krakowskiej. Jego twórcą był aktor – działacz OM TUR, Józef Stawowski. Zaczątkiem tej inicjatywy była działalność sekcji
teatralnej Koła OM TUR Kraków-Śródmieście, która występowała w fabrycznych
świetlicach35. Teatr wystawił pięćdziesiąt spektakli dziesięciu sztuk, m.in. Mundur
swatem i Krowoderskie zuchy, a w grudniu 1946 roku dwukrotnie wystąpił na deskach Teatru Miejskiego im. Juliusza Słowackiego z Zemstą Aleksandra Fredry oraz
Zaczarowaną fujarką, przy okazji imprezy mikołajkowej. Teatr Objazdowy KM OM
TUR w Krakowie działał aż do likwidacji OM TUR w lipcu 1948 roku36.
Od stycznia 1946 roku prowadzono kurs spółdzielczości na szczeblu wojewódzkim w ramach Wojewódzkiej Szkoły OM TUR (jej siedzibą była w zakopiańska
„Asłanówka”) oraz rejestrowano aktywność młodzieży omturowskiej w ruchu spółdzielczym. Kierownikiem Wydziału Spółdzielczego przy KW OM TUR w Krakowie
był Władysław Gędłek37. Wielu omturowców zajmowało odpowiedzialne stanowiska
w krakowskim ruchu spółdzielczym. Z szeregów młodzieży socjalistycznej rekrutowali się instruktorzy i rewidenci38. Wiele krakowskich spółdzielni było właściwie
agendami PPS bądź OM TUR. Już w 1945 roku w „Społem” – Oddziale Rolniczym
w Krakowie powstało Koło Spółdzielcze OM TUR, w którego zarządzie zasiadali m.in.
Zdzisław Jakobi, Bohdan Waydowski, Zygmunt Cholewka, Jan Szydłowski i Rudolf
Grzęba. Z czasem Koło Spółdzielcze OM TUR przekształcono w Komitet Spółdzielczy
OM TUR przy Spółdzielni Wartowników i Konwojentów „Straż Przemysłowa”, w której całą kadrę pracowniczą stanowili członkowie OM TUR. Do zarządu tej spółdzielni wchodzili Bohdan Waydowski, Zygmunt Cholewka i Zdzisław Jakobi. Szerzyła ona
socjalistyczne ideały poprzez działalność oświatową oraz zapewniała pracę i egzystencję omturowcom, którzy trudnili się zabezpieczaniem obiektów przemysłowych, transportu kolejowego i samochodowego. Spółdzielnia „Straż Przemysłowa”
rozwiązana została odgórnie w 1947 roku39. W listopadzie 1947 roku z ramienia KW
33 34 35 Ibidem, s. 17.
Relacja Andrzeja Gajzlera dla autora z 19 marca 2007 r.
„Młodzi idą” 1945, nr 19, z 21 sierpnia, s. 7.
J. Sołtyk, Z kulturą do młodzieży miast i wsi, [w:] Ruch młodzieżowy w regionie krakowskim…, s. 36; A. Gajzler, Działalność OM TUR… , s. 28−29; H. Baran, M. Zapiórkowski,
Działalność..., s. 45−47.
36 s. 49.
37 A. Gajzler, Działalność OM TUR…, s. 23; H. Baran, M. Zapiórkowski, Działalność...,
J. Łuniewski, OM TUR-owcy w ruchu spółdzielczym. Tworzymy kadry spółdzielców-socjalistów, „Młodzi idą” 1945, nr 31, z 25 listopada, s. 2.
38 39 Z. Jakobi, J. Szydłowski, Działalność społeczno-gospodarcza OM TUR na terenie województwa krakowskiego, [w:] OM TUR w województwie krakowskim..., s. 75–77; A. Gajzler,
Działalność OM TUR…, s. 24; Idem, OM TUR u boku PPS (1944–1948), „Pokolenia” 1984, nr 7,
z lipca, s. 132.
[246]
Paweł Sękowski
OW TUR powstała spółdzielnia „OM TUR-owa Gromada”, której wszyscy udziałowcy
byli członkami OM TUR, ZNMS lub PPS. Zajmowała się ona działalnością wytwórczą,
handlową i usługową w ścisłej współpracy z Wydziałem Spółdzielczym WK PPS.
W 1948 roku zmieniono nazwę spółdzielni na Spółdzielnia Pracy „Gromada”,
a głównym profilem jej działalności stała się produkcja obuwnicza40.
Również z początkiem 1946 roku przy KM OM TUR powołano Koło Naukowe
dla celów samokształceniowych. W późniejszym okresie współpracowało ono
z Akademickim Kołem Prelegentów z udziałem członków ZNMS, które powołano
w Krakowie w lutym 1948 r.41 Organizowano prelekcje nie tylko dla omturowców,
ale nieraz także w świetlicach zakładowych dla członków PPS42.
Powstawały dzielnicowe kluby i koła sportowe OM TUR, współpracujące ze
Związkiem Robotniczych Stowarzyszeń Sportowych43. Przy KW OM TUR i komitetach powiatowych powstawały wydziały sportowe. Wśród krakowskich klubów
omturowców wyróżniała się „Wolania” w Woli Duchackiej. W sierpniu 1946 roku
KW OM TUR stworzył eskadrę lotniczą przy Krakowskim Aeroklubie44. Całość
sportowych inicjatyw krakowskiej OM TUR skupiona była w Klubie Sportowym
OM TUR „Gromada”, w ramach którego działały sekcje poszczególnych dyscyplin
sportowych45. Prężnie działał ruch turystyczno-krajoznawczy, organizowany przez
komórki sportowe OM TUR46.
Krakowscy omturowcy brali czynny udział w wielu akcji społecznych i manifestacjach politycznych. W przededniu referendum ludowego OM TUR zorganizował w Krakowie ponad dwadzieścia imprez nawołujących do głosowania 3 x tak47.
Z kolei na przełomie 1947/1948 r. miejska organizacja omturowców wyróżniła się
w akcji pomocy zimowej dla dzieci z rodzin robotniczych ze środków uzyskanych na
imprezach kulturalnych. Aktywiści OM TUR uczestniczyli również w elektryfikacji
poszczególnych dzielnic Krakowa, jak np. w 1946 r. w dzielnicy Zwierzyniec48, a także w akcji ratunkowej dla ofiar powodzi z czerwca 1948 roku49.
Chłopcy i dziewczęta w niebieskich koszulach i czerwonych krawatach – omturowym stroju – byli, według słów Bolesława Drobnera, wygłoszonych w dniu święta
22 lipca 1947 r., „niezłomni, nieustępliwi, karni, zdyscyplinowani, zdolni do ofiar
na rzecz tej wyśnionej Socjalistycznej Rzeczypospolitej Polskiej, rycerze Wielkiej
40 Z. Jakobi, J. Szydłowski, Działalność społeczno-zawodowa..., s. 78–80; A. Gajzler, OM
TUR u boku PPS …, s. 132.
41 Komunikaty OM TUR: Komitet Centralny OM TUR przedłuża wczasy zimowe do dnia
1 kwietnia br., „Naprzód” 1948, nr 42, z 12 lutego, s. 6.
42 H. Baran, M. Zapiórkowski, Działalność..., s. 49−50.
44 T. Fellner, Dzieje..., s. 618.
L. Rzymek, Działalność sportowo-turystyczna OM TUR, [w:] OM TUR w województwie
krakowskim…, s. 60−61.
43 45 46 47 48 49 W partii PPS: Komunikaty OM TUR, „Naprzód” 1948, nr 33, z 3 lutego, s 7.
L. Rzymek, Działalność społeczno-turystyczna..., s. 73−74.
A. Gajzler, Działalność OM TUR… , s. 26.
Relacja Stanisława Czarnieckiego dla autora z 5 marca 2007 r.
Młodzież krakowska ratuje powodzian, „Młodzi idą” 1948, nr 24, z 20 czerwca, s. 10.
Działalność oświatowo-wychowawcza socjalistów w ramach organizacji młodzieży TUR... [247]
Sprawy, za którą ofiary złożyli Waryński i Kunicki, Okrzeja i Montwił-Mirecki,
Morawski, Daszyński czy Lieberman”50.
Rzecz jasna, OM TUR brała czynny udział we wszelkiego rodzaju pochodach
i manifestacjach, organizowanych przez PPS. W 1945 roku PPS i PPR zorganizowały
w Krakowie odrębne pochody pierwszomajowe na Rynek Główny, przez co socjaliści chcieli pokazać swą oczywistą wyższość organizacyjną nad PPR. W pochodzie
socjalistów udział wzięły sztandary PPS, OM TUR i TUR, a przemawiał Bolesław
Drobner51. Wspólna manifestacja w 1946 roku zorganizowana została z oporami ze
strony WK PPS. Jednak również ten pochód socjaliści traktowali jako próbę sił52,
a młodzież omturowa reprezentowana była dużo liczniej od aktywistów ZWM.
1 maja 1947 r. doszło do separatystycznego pochodu PPS, co było niezgodne
z umową o jedności działania z listopada 1946 roku53. Dopiero w 1948 roku Święto
Pracy przebiegło w atmosferze „jednolitofrontowej”, a obok siebie zgodnie maszerowali przedstawiciele PPS, PPR, związków zawodowych, OM TUR, ZWM i TUR54.
Ponadto w pochodzie uczestniczyły Liga Kobiet, Związek Harcerstwa Polskiego,
inne organizacje społeczne, przedstawiciele dyrekcji zakładów i pozostałych legalnych partii politycznych55. Aktywiści OM TUR i ZWM − z każdej organizacji taka
sama liczba przedstawicieli − wspólnie prowadzili wówczas zbiórkę uliczną na cele
oświaty robotniczej56.
Były i mniej chlubne inicjatywy z udziałem OM TUR, jak akcja werbunku do
Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej (ORMO), która jednak wśród młodzieży
socjalistycznej przyniosła dużo mniejsze rezultaty niż wśród komunistów. Niemniej
powstała odrębna komórka ORMO przy MK OM TUR w Krakowie, podporządkowana Wojewódzkiej Komendzie ORMO57. Udział członków OM TUR w krakowskiej
organizacji ORMO zaczął być zauważalny w pierwszej połowie 1947 r, jednak cały
czas wahał się on w przedziale od 1,04 do 2,05% ogółu członków ORMO, a więc było
to zjawisko zupełnie marginalne tak z punktu widzenia OM TUR, jak i ORMO58. Kilku
B. Drobner, W trzecią rocznicę, „Gazeta Robotnicza” 1947, z 22 lipca; Idem, Na posterunku…, s. 99−100.
50 51 Pierwszy maja w Krakowie i woj. krakowskim, „Naprzód” 1945, nr 11, z 6 maja, s. 6.
AP Kr, PPS 29/2133/2, k. 42a, Wyjątki z przemówienia B. Drobnera na posiedzeniu
MK PPS w Krakowie, Kraków, 9 kwietnia 1947 r.
52 53 K. Ćwik, Problemy współdziałania PPR i PPS w województwie krakowskim 1945−1948,
Warszawa–Kraków 1974, s. 217.
AP Kr, PPS 29/2140/3, k. 7, Okólnik CKW PPS I KC PPR w sprawie obchodu 1 Maja,
Warszawa, 11 kwietnia 1948 r.
54 Ibidem, k. 43, 49, Instrukcja Wojewódzkiego Komitetu Obchodu 1-go Maja dla związków zawodowych, partii politycznych, organizacji społecznych i młodzieżowych, Kraków
[b.r.]. Udział w pochodzie przedstawicieli PSL jednoznacznie wskazuje, iż chodzi w tym dokumencie o obchody 1 Maja 1948 r.
55 56 Ibidem, k. 8, Okólnik CKW PPS I KC PPR w sprawie obchodu 1 Maja, Warszawa,
11 kwietnia 1948 r.
57 Młodzież socjalistyczna w szeregach ORMO, „Naprzód” 1948, nr 48, z 18 lutego, s. 5.
Z. Zblewski, Ochotnicza Rezerwa Milicji Obywatelskiej na terenie województwa krakowskiego w latach 1946–1947, „Studia Historyczne” 1996, nr 1, s. 102–103, tabela 3. W lutym 1947 r. pośród 5502 ormowców w organizacji krakowskiej było 57 omturowców, co
58 [248]
Paweł Sękowski
należących do ORMO omturowców poniosło śmierć w walce z podziemiem antykomunistycznym, m.in. 20 listopada 1946 r. podczas walk z oddziałem Narodowych Sił
Zbrojnych (NSZ) Miki w Kłaju zginąć miał członek OM TUR Bolesław Nowak59.
Działalność OM TUR została zakończona wraz z odgórnie nakazaną centralizacją polskiego ruchu młodzieżowego. Już w początkach 1948 roku OM TUR wystąpiła z Socjalistycznej Międzynarodówki Młodzieżowej. Proces podporządkowywania
OM TUR Związkowi Walki Młodych i czystek wśród omturowych kadr był analogiczny do procesu stopniowego podporządkowywania sobie PPS przez PPR.
20 lipca 1948 r. doszło do połączenia organizacji młodzieżowych afiliowanych
przy poszczególnych partiach politycznych. OM TUR połączyła się z ZWM (podporządkowanym PPR), „Wiciami” (zależnymi już wówczas zupełnie od SL) oraz ZMD
(młodzieżówką SD), tworząc wraz z nimi ZMP60.
*
Po II wojnie światowej „odrodzona” PPS doprowadziła również do reaktywacji ZNMS. Miało to miejsce na zjeździe akademickiej młodzieży socjalistycznej
28−29 kwietnia 1946 r., wtedy też uchwalono statut i deklarację ideowo-programową. ZNMS zachował odrębność organizacyjną od PPS i OM TUR, faktycznie jednak związki z tymi organizacjami były bardzo ścisłe. W Krakowie studenci-socjaliści
od początku działalności powojennej przyjęli dla swej organizacji nazwę ZNMS. Ich
pierwsze walne zebranie odbyło się 8 października 1945 r., a więc jeszcze przed oficjalną reaktywacją organizacji na szczeblu ogólnopolskim. Pierwszym prezesem został Stefan Kaciczak, działacz jeszcze przedwojenny61. Ponadto w zarządzie znaleźli
się Jerzy Waśniewski, Maciej Weber, Krzysztof Dunin-Wąsowicz, Joanna Ciubowa,
a na początku 1946 r. dołączyli byli wuerenowcy Edward Hałoń i Ignacy Sękowski62.
Aktywnym działaczem ZNMS był także syn Bolesława Drobnera, Mieczysław. Do
końca 1945 r. powstały w Krakowie również komórki akademickie „Wici” i ZMD.
Krakowska komórka zależnego od PPR Akademickiego Związku Walki Młodych
stanowiło w przybliżeniu 1,04% ogółu. Pod koniec października na 4286 członków ORMO
było 88 omturowców, co stanowiło 2,05% ogółu i był to najwyższy osiągnięty wskaźnik
udziału członków OM TUR w krakowskiej ORMO. W końcu 1947 r. na 4603 ormowców krakowskich było 86 omturowców, co daje 1,87% ogółu – Obliczenia własne autora na podstawie tabeli 3 w: Z. Zblewski, Ochotnicza Rezerwa...,, s. 102–103.
59 60 T. Fellner, Dzieje..., s. 617.
Słownik…, s. 70.
Co ciekawe, Stefan Kaciczak jeszcze w maju 1945 r. brał udział w próbach organizacji
konspiracyjnej struktury krakowskiej PPS-WRN. Miał on stanąć na czele referatu oświatowego, odpowiedzialnego za odbudowę TUR. Patrz: AP Kr, PPS-WRN 2, k. 105, Sprawozdanie ze
zjazdu partyjnego WRN okręgu krakowskiego, Kraków, maj 1945 r. Z czasem Kaciczak stał
się nie tylko gorącym orędownikiem zjednoczenia „odrodzonej” PPS z PPR, ale wręcz brał
czynny udział w akcji weryfikacyjnej kadr PPS przed Kongresem Zjednoczeniowym w 1948 r.
Relacja Stanisława Czarnieckiego dla autora z 31 stycznia 2008 r.
61 K. Dunin-Wąsowicz, Historia..., s. 154; A. Gajzler, Działalność OM TUR…, s. 13;
J. Kutrzebski, Uwagi o historii i ideologii Związku Niezależnej Młodzieży Socjalistycznej, [w:]
OM TUR w województwie krakowskim…, s. 88.
62 Działalność oświatowo-wychowawcza socjalistów w ramach organizacji młodzieży TUR... [249]
(AZWM) „Życie” wykształciła się jeszcze we wrześniu tego roku63. Tuż po powstaniu krakowskie środowisko ZNMS miało liczyć ok. 150 członków. Dla porównania
w tym samym czasie krakowski AZWM „Życie” liczyć miał ok. 600 członków, zaś
ZMD – 50. Najliczniejszą organizacją młodzieżową w Krakowie były „Wici”, związane wówczas personalnie i ideowo z mikołajczykowskim Polskim Stronnictwem
Ludowym (PSL), do których masowo wstępowali przeciwnicy nowego ustroju64.
Oficjalnie do kwietnia 1946 r. struktury studenckie socjalistów w całej Polsce działały w ramach Sekcji Akademickiej OM TUR. Zjazd kwietniowy formalnie potwierdził niezależność organizacyjną krakowskiego Środowiska ZNMS, liczącego 145
członków. Do końca 1946 r. ZNMS w Krakowie liczył już 460 członków65.
U podstaw idei ZNMS leżała myśl konspiracyjnego pisma „Płomienie”, które po
drugiej wojnie światowej wychodziło w latach 1946–1948 pod tym samym tytułem już jako oficjalny organ Związku. Spośród komisji tematycznych przy Radzie
Środowiskowej ZNMS w Krakowie najaktywniejszą działalność prowadziły komisje
szkoleniowa i kadrowa66. Członkowie organizacji animowali dyskusje na temat humanistycznych przesłanek i aspektów socjalizmu. ZNMS posiadał własną kolumnę
w „Naprzodzie” pod nazwą Akademik socjalista.
Bardziej aktywna działalność ZNMS w Krakowie rozpoczęła się z rokiem akademickim 1946/1947. Powstały koła medyków, prawników, studentów Wydziału
Komunikacji Politechniki Krakowskiej, koło Akademii Handlowej, Akademii
Górniczej, Akademii Sztuk Pięknych, studentów wydziałów humanistycznych,
matematyczno-przyrodniczych, na Wydziale Rolniczym UJ oraz koła w Wyższej
Szkole Aktorskiej i Wyższej Szkole Muzycznej67. 20 czerwca 1947 r. przewodniczącym Rady Środowiskowej ZNMS w Krakowie został R. Artymowski, jego zastępcą
A. Schiller68, zaś sekretarzem Alicja Talma69. Z kolei w styczniu 1948 r. przewodniczącym został Jerzy Waśniewski, jego zastępcami Stefan Morawski i Solecki, I sekretarzem Paweł Dziedzic, a skarbnikiem Matuszewski70. Referat Akademicki krakowskiego ZNMS objął wówczas Zbigniew Tyblewski, a Referat Naukowo-Oświatowy
Tadeusz Maklakiewicz71. Z krakowską komórką ZNMS związani byli przyszli znani przedstawiciele świata nauki, kultury i sztuki, jak historyk Józef Buszko, historyk sztuki Mieczysław Porębski, historyk doktryn politycznych i prawnych Marek
Waldenberg czy malarz Adam Hoffman. W 1947 roku ZNMS zorganizował wystawę sztuki nowoczesnej, tzw. młodej sztuki, w Pałacu Sztuki, na której swoje prace
prezentowali m.in. Jerzy Nowosielski, Adam Hoffman i Tadeusz Kantor72. Członek
63 64 Z. Kozik, Krakowska organizacja AZWM „Życie”. Szkic, Kraków 1972, s. 15, 17.
Ibidem, s. 19.
L. Kimlowski, Ideowo-wychowawcza działalność Związku Niezależnej Młodzieży
Socjalistycznej w latach 1946–1948, „Pokolenia” 1974, nr 2, z kwietnia, s. 42.
65 66 67 68 69 70 71 72 Posiedzenie Rady Środowiskowej ZNMS, „Naprzód” 1948, nr 51, z 21 lutego, s. 7.
A. Gajzler, Działalność OM TUR…, s. 29.
Imion nie udało się ustalić.
Obrady Środowiska ZNMS, „Naprzód” 1947, nr 172 z 26 czerwca, s. 7.
Imion Soleckiego i Matuszewskiego nie udało się ustalić.
W partii PPS, „Naprzód” 1948, nr 9, z 9 stycznia, s. 5.
Relacja Stanisława Czarnieckiego dla autora z 5 marca 2007 r.
[250]
Paweł Sękowski
PPS i ZNMS Mieczysław Sylicz-Słomski był od maja 1947 r. wiceprezesem Bratniej
Pomocy Studentów (BPS) UJ73. W styczniu 1948 r. w nowym zarządzie BPS UJ objął
nawet funkcję I sekretarza74.
Aktywiści ZNMS czynnie brali udział w pracy PPS i OM TUR, między innymi
pisując do prasy socjalistycznej oraz organizując odczyty dla omturowców skupionych w Kole Naukowym i Kółku Prelegentów. Założone w 1948 r. Koło Prelegentów
ZNMS współpracowało z analogiczną strukturą OM TUR oraz z kołami fabrycznymi PPS. Na jego czele stał Marek Waldenberg, zaś sekretarzami byli Tadeusz
Maklakiewicz i Ryszard Cheliński75. Od drugiej połowy 1948 r. akademicy-socjaliści
prowadzili również szkolenia dla działaczy uczelnianych i środowiskowych, piastujących funkcje organizacyjne76. Jednakże działalność prelekcyjna krakowskich studentów-socjalistów była mało aktywna77.
Trzeba powiedzieć, że młodzież skupiona w związku stanowiła garstkę w porównaniu z rzeszami krakowskich akademików, podobnie zresztą było w przypadku
pozostałych tzw. demokratycznych organizacji studenckich. Ogół członków ZNMS
był niechętnie nastawiony do pepeerowskiej przybudówki akademickiej – AZWM
„Życie”. Nie powiodły się zamiary animacji wspólnego Koła Marksistowskiego78.
Najlepsze stosunki socjaliści utrzymywali z młodzieżą chłopską skupioną w „Wiciach”, gdzie w Krakowie do połowy 1947 r. dominowały wpływy PSL. W czasie
dyskusji nad zagadnieniem bloku wyborczego z PPR, SL i SD wszyscy zgromadzeni członkowie ZNMS, oprócz bliskiego PPR Maksymiliana Stattera, opowiedzieli się przeciwko wspólnemu startowi w wyborach79. Mimo tego 22 marca 1947 r.
jako efekt umowy o jedności działania PPS i PPR powołano w Krakowie komisje
mediacyjne ZNMS i AZWM „Życie”80, a 10 marca 1948 r. socjaliści weszli w skład
Akademickiego Komitetu Jedności Działania Organizacji Demokratycznych81.
Wynikało to z odgórnej polityki kierownictwa, w którym kluczową rolę pełnili wówczas Maksymilian Statter oraz wiceprzewodniczący krakowskiego Środowiska ZNMS
Marek Sobolewski82. Jeszcze w maju 1948 r. na III zjeździe wojewódzkim AZWM
„Życie” uchwalono wezwanie do ZNMS pod hasłem ścisłej współpracy, wskazując na
braki w tym zakresie. Jak pisał Zenobiusz Kozik: „Stan tej współpracy, podobnie jak
między ZWM a OM TUR nie odpowiadał bowiem aktualnym stosunkom współdziałania między PPR a PPS”83. Świadczy to o tym, że krakowska socjalistyczna młodzież
73 74 75 76 77 78 79 Z. Kozik, Krakowska organizacja AZWM „Życie”…, s. 40.
W partii PPS, „Naprzód” 1948, nr 9, z 9 stycznia, s. 5.
[yi], Powstał klub prelegentów ZNMS, „Naprzód” 1948, nr 55, z 25 lutego, s. 5.
Z. Kozik, Krakowska organizacja AZWM „Życie”…, s. 47.
K. Dunin-Wąsowicz, Historia..., s. 174.
Z. Kozik, Krakowska organizacja AZWM „Życie”…, s. 21.
K. Dunin-Wąsowicz, Historia..., s. 157.
Z. Kozik, Krakowska organizacja AZWM „Życie”…, s. 49−50; Idem, Partie i stronnictwa
polityczne…, s. 397.
80 s. 6.
81 Z. Kozik, Krakowska organizacja AZWM „Życie”…, s. 52.
83 Z. Kozik, Krakowska organizacja AZWM „Życie”…, s. 37.
82 [rp], Obrady aktywów ZNMS i AZWM „Życie”, „Naprzód” 1948, nr 105, z 17 kwietnia,
Działalność oświatowo-wychowawcza socjalistów w ramach organizacji młodzieży TUR... [251]
była bardziej oporna w realizowaniu odgórnego nakazu podporządkowania się
rówieśnikom-komunistom, niż „dorosła” PPS wobec PPR. Dążenie do przyspieszenia jedności organizacyjnej było również przyczyną objęcia funkcji przewodniczącego Zarządu Środowiskowego ZNMS w Krakowie przez Jerzego Chałupkę w połowie kwietnia 1948 r.84 Wielu członków ZNMS wystąpiło z organizacji w przeddzień
połączenia z akademikami-komunistami. Według Józefa Buszki, który sam działał
w ZNMS, w momencie zjednoczenia organizacji akademickich w Krakowie Związek
liczył 535 członków, zaś AZWM „Życie” – 250 członków na ogólną liczbę 19 348
krakowskich studentów85.
Podobnie jak OM TUR w lipcu 1948 r. przystąpiła do zjednoczonej organizacji
tzw. młodzieży demokratycznej − ZMP, tak ZNMS 17 lipca 1948 r. wszedł w skład
zjednoczonej organizacji młodzieży akademickiej – ZAMP86.
*
Ostatnim akcentem zorganizowanej przez krakowską organizację PPS pracy
oświatowej była działalność Wojewódzkiej Szkoły Partyjnej, kształcącej aktywistów WK PPS i MK PPS, KM OM TUR i KW OM TUR oraz Zarządu Środowiskowego
ZNMS w Krakowie. Kierownikiem Wojewódzkiej Szkoły Partyjnej PPS w Krakowie
był Tadeusz Sołtan. W programie szkoły w 1947 r. znalazły się m.in. następujące
seminaria: Bolesława Drobnera o historii, tradycjach i aktualnych zagadnieniach
pracy krakowskiej PPS; Józefa Machno o historii PPS jako nauce taktyki politycznej; Tadeusza Sołtana na temat programu i aktualnych zagadnień programowych
PPS; Eugeniusza Kajtocha o statucie PPS; Stefana Kaciczaka o sytuacji wewnętrznej
i partiach politycznych w Polsce; Zygmunta Bociana o zagadnieniach gospodarczych
i ruchu zawodowym; Jerzego Waśniewskiego o zagadnieniach międzynarodowych
i polityce zagranicznej Polski; Maurycego Anhalta o ekonomii i humanistyce marksistowskiej, jak również zajęcia z zakresu techniki pracy organizacyjnej, propagandy i zagadnień młodzieżowych87. Skład personalny prelegentów świadczy o tym, że
w 1947 roku Wojewódzka Szkoła Partyjna PPS była jeszcze niezależna od wpływów
PPR. Obok gorącego zwolennika zjednoczenia obu partii, Machny, znajdujemy tam
bowiem krytycznego wobec metod komunistów Drobnera oraz przywódcę grupy
dawnych zwolenników linii socjaldemokratycznej Zygmunta Żuławskiego, Bociana.
Masowe szkolenia w województwie krakowskim, jako pierwszym w Polsce, rozpoczęły się zimą 1947 r. Miały one objąć ogół członków PPS z tymczasowymi legitymacjami celem ich przyjęcia na członków stałych, a więc de facto były one elementem
prowadzonej wówczas akcji weryfikacyjnej. Kierownikami poszczególnych szkoleń były osoby desygnowane przez sekretariaty dzielnicowe PPS88. W tym okresie
(a), Zmiany w Zarządzie Środowiska krakowskiego ZNMS, „Naprzód” 1948, nr 107,
z 19 kwietnia, s. 3.
84 85 86 Za: J. Kutrzebski, Uwagi..., s. 91−92.
Słownik…, s. 170.
AP Kr, PPS 29/2133/6, Program ogólny I Kursu Wojewódzkiej Szkoły Partyjnej PPS
w Krakowie, Kraków [b.d.], k. 148.
87 AP Kr, PPS 29/2140/3, k. 80, Okólnik Nr. 27/47 MK PPS w Krakowie dla Komitetów
Dzielnicowych, Fabrycznych, Zakładowych i Kół PPS w Krakowie, L. dz. 3321/47/C/B/Pl,
Kraków, 16 października 1947 r.
88 [252]
Paweł Sękowski
w sposób nieunikniony miały one charakter mocno zideologizowany w duchu marksistowskim i zgodnie z tendencjami zjednoczeniowymi z PPR. Przeciwnicy tych tendencji zostali odsunięci od prowadzenia zajęć. Całością prac Wojewódzkiej Szkoły
Partyjnej dla miasta Krakowa kierował od 1948 r. Maurycy Anhalt89.
Aktywna działalność oświatowo-wychowawcza krakowskich socjalistów wśród
młodzieży, która w ramach OM TUR i ZNMS cechowała się dużą niezależnością
i wieloma wartościowymi inicjatywami, została zakończona wraz z przymusową
centralizacją ruchu młodzieżowego w ramach ZMP i ZAMP oraz podporządkowaniem go komunistom w lipcu 1948 roku.
89 Z życia Partii PPS, „Naprzód” 1948, nr 50, z 20 lutego, s. 5.
Folia 66
Annales Universitatis Paedagogicae Cracoviensis
Studia Historica VIII (2009)
OMÓWIENIA – POLEMIKI – RECENZJE
F. Barth, A. Gingrich, R. Parkin, S. Silverman, Antropologia.
Jedna dyscyplina, cztery tendencje: brytyjska, niemiecka, francuska
i amerykańska, tł. J. Tegnerowicz, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego,
Kraków 2007, 440 ss.
Książka jest efektem pracy czterech autorów, będących przedstawicielami głównych
tradycji antropologicznych zawartych w tytule. Jest to zbiór dwudziestu wykładów,
po pięć przyporządkowanych do poszczególnych nurtów, autorstwa czterech wybitnych antropologów: Frederika Bartha (Wielka Brytania), Andre Gingricha (Niemcy),
Roberta Parkina (Francja), Syndel Silverman (Stany Zjednoczone). Stanowi plon
konwersatoriów wygłoszonych w czerwcu 2002 r. z okazji inauguracji działalności
Instytutu Antropologii Społecznej im. Maksa Plancka w Halle (Saale) w Niemczech.
Najobszerniej opisana została antropologia niemiecko- i francuskojęzyczna, po
nich kolejno amerykańska i brytyjska (Wielka Brytania oraz kraje Commonwealthu).
Na końcu znajduje się indeks oraz obszerna, różnojęzyczna bibliografia.
Treść – według założenia autorów – dobrana została chronologicznie, zgodnie
z etapami kształtowania się antropologii w poszczególnych krajach. Wyjątek stanowią Stany Zjednoczone; w rozdziale im poświęconym autorka już na wstępie zaznacza, że spośród czterech omawianych tradycji amerykańska jest najmłodsza, ze
względu na krótszą historię swego kraju, lecz bogata, biorąc pod uwagę jej gwałtowny rozwój w XX w.
Obszerna treść książki podzielona została na cztery główne rozdziały prezentujące badania nad własnym ludem (Völkerkunde) w aspekcie komparatystycznego
ujęcia czterech zasadniczych nurtów. Najwięcej miejsca poświęcają temu zagadnieniu reprezentanci antropologii niemieckiej i francuskiej.
A. Gingrich (s. 75) w swych rozważaniach przyjął prezentystyczne ujęcie historii antropologii. Polega ono na rozpatrywaniu przeszłości bardziej selektywnie oraz
na wyraźnym związaniu dzisiejszych poglądów i sporów z przyszłymi zadaniami
antropologii. Konsekwentnie podążając za tym tokiem myślenia, autor prezentuje
trzy podstawowe implikacje stanowiska prezentystycznego i trzy konsekwencje
perspektywy krytycznej. W założeniu A. Gingricha (s. 76) pierwszą implikację stanowi fakt rozpatrywania przez niego tradycji historycznych, które miały wpływ na
rozwój antropologii społeczno-kulturowej, w takim aspekcie, w jakim rozumiana
jest ona dzisiaj na świecie. Szczególny zaś nacisk położył na Volkskunde oraz folklorystykę, które stanowią obecnie istotny element antropologii społeczno-kulturowej wszędzie poza regionami niemieckojęzycznymi i niektórymi innymi częściami
Europy Środkowej. Druga implikacja prezentyzmu ściśle związana jest z wymiarem
[254]
Urszula Sułkowska
międzynarodowym debat i dyskursów antropologicznych. Autor w tym fragmencie piętnuje szczególnie to, co stanowi słabość dzisiejszej antropologii, włączając
w swój wywód przypomnienie pewnych cennych lokalnych tradycji, które wydają
się dzisiaj niesłusznie pominięte. Trzecia implikacja prezentyzmu dotyczy językowych i czasowych granic analizy historycznego dorobku antropologii niemieckojęzycznej. Ramy chronologiczne obejmują okres od lat osiemdziesiątych XVIII w.
do lat osiemdziesiątych minionego stulecia (upadek muru berlińskiego w 1989 r.),
natomiast przestrzeń stanowi obszar poprzedzający dzisiejsze: Niemcy, Szwajcarię
i Austrię. W swych rozważaniach A. Gingrich (s. 77) wspomina także o dziedzictwie swego narodu, które – jak sam zaznacza – zwłaszcza w XX w. ściśle powiązane
jest z: pangermanizmem, kolonialnymi aneksjami militarnymi, nacjonalizmem oraz
rasistowskimi zbrodniami. Opisuje je w sposób wyważony, opatrując krytycznym
komentarzem. Spora część jego wywodów skupia się na opisie rozwoju antropologii
za czasów Trzeciej Rzeszy. Sednem jego rozważań jest stwierdzenie, że olbrzymia
większość niemieckich antropologów mniej bądź bardziej aktywnie popierała reżim
nazistowski.
Fragment A. Gingricha wart jest przeczytania nie tylko ze względu na jego merytoryczne walory, ale przede wszystkim dlatego, że autor jest pionierem w stawianiu śmiałych tez i podawaniu nazwisk osób, które w nazistowskich Niemczech
pod przykrywką rozwoju nauki zrobiły zawrotną karierę na ludzkim cierpieniu.
W końcowych rozważaniach A. Gingrich (s. 174) stwierdza, że dziejami antropologii powinni zajmować się zarówno historycy laicy, którzy posiadają wykształcenie
antropologiczne, jak i historycy, którzy z zawodową antropologią niewiele mają do
czynienia. Wymiana ich poglądów i dokonań w tej dziedzinie musi być międzynarodowa i stała.
R. Parkin (s. 179) rozpoczyna swe rozważania od postawienia retorycznego pytania, czy istnieje francuska tradycja antropologiczna? Dalej autor wysnuwa
wnioski, że w porównaniu do trzech pozostałych tradycji, we Francji istniał zawsze wyraźniejszy podział na teoretyków, czyli znawców antropologicznych pojęć
i metodologii, oraz praktyków, czyli tych, którzy pracując w terenie, gromadzili
dane etnograficzne. Zaznacza przy tym, że podział ten ukształtował się w połowie
XIX w., a gwałtowny rozwój badań terenowych nastąpił we Francji po II wojnie
światowej. Kolejnym problemem, który zaznacza się w rozwoju francuskiej antropologii, jest właściwe przyporządkowanie antropologów-praktyków do grona uczonych na miarę światową. Francuska etnografia, której jakość na arenie międzynarodowej jest pierwszorzędna, skupia się głównie na praktyce, pomijając wnikliwą
analizę i poszukiwania teoretyczne. Autor (s. 180) podkreśla, że mimo iż francuska
etnografia swój gwałtowny rozwój przeżyła dopiero w XX w., to jednak nie ulega
wątpliwości jej pierwszeństwo w dziedzinie idei, które wpłynęły na kształt teorii
i praktyki antropologicznej. Prócz szeregu nazwisk, jakie w swych wykładach zawarł R. Parkin, pojawiają się w nich także wiadomości dotyczące: dokonań w badaniach terenowych, czasopism, francuskich muzeów oraz osławionej, choć krótko
działającej (1937–1939) Collège de Sociologie. Autor (s. 284) kończy swe wywody
trafnie sformułowaną odpowiedzią na pytanie postawione w pierwszym artykule.
Jego zdaniem, francuska antropologia może głosić swą niewątpliwą odrębność jako
narodowa szkoła antropologiczna.
F. Barth, A. Gingrich, R. Parkin, S. Silverman, Antropologia. Jedna dyscyplina...
[255]
Kolejnym nurtem wartym zauważenia jest tradycja amerykańska. S. Silverman
(s. 287–288) we wstępie zaznacza karkołomność swego przedsięwzięcia, ze względu na nadmierny rozrost rodzimego środowiska antropologicznego. Autorka
(s. 287) wymienia ponadto cztery odmiany amerykańskiej antropologii: antropologię
kulturową lub społeczną, nazywaną także – choć obecnie coraz rzadziej – etnologią,
antropologię fizyczną albo biologiczną, archeologię oraz antropologię lingwistyczną. Swe rozważania opiera przede wszystkim na odmianie kulturowej (społecznej).
Chronologicznie amerykańska antropologia sięga XIX w., ale – jak zaznacza autorka
– początkowo była ona oparta na badaniach naukowców-amatorów. Prawdziwy jej
rozkwit, nastąpił na początku XX w. i od początku była to arena dyskusji i konfliktów, w których przewijały się różnice: teoretyczne, społeczne, polityczne, kulturowe
oraz instytucjonalne. Obecnie około dwudziestu tysięcy osób trudni się tą dziedziną.
Przełom XIX/XX w. to zakorzenienie amerykańskiej antropologii w Waszyngtonie,
gdzie w 1879 r. powołane zostało Anthropological Society of Washington, a dziesięć
lat później wydawać w nim zaczęto czasopismo „American Anthropologist”, które
w 1902 r. przejęte zostało przez osławione i kultowe American Anthropological
Association (AAA). We wspomnianej organizacji dominowała tradycja ewolucjonistyczna. S. Silverman (s. 288) zdecydowanie wskazuje ojca antropologii amerykańskiej. Był nim Franz Boas, który na początku XX w. wyznaczył nurty kształtowania
się tej dziedziny, oparte na badaniach niemieckich, ale redefiniowane na pojęcia
w kontekście amerykańskim. Wraz z nim pojawiła się w Stanach Zjednoczonych
struktura oparta na czterech dyscyplinach, która początkowo opierała się na badaniach terenowych, później uzupełniona została o uzasadnienia teoretyczne. Dzięki
niemu także tamtejszą antropologię od początku oparto na pojęciu kultury, co stanowiło odmienny nurt w stosunku do równolegle rozwijającej się owej dziedziny w innych częściach świata, gdzie skupiano się na społeczeństwie (strukturach
społecznych). Paradygmat Boasa głosił relatywną autonomię zjawisk kulturowych
i przejawiał się przede wszystkim oddzieleniem od siebie: rasy, języka oraz kultury, które należy traktować jako odmienne. Był to okres, jak sugeruje S. Silverman
(s. 292), przenikania do amerykańskiej antropologii obcych wzorów, które później
akceptowano i przerabiano na rodzime. Pojęcia pochodzące głównie z prac: brytyjskich, niemieckich i francuskich były porządkowane i dopasowywane do ram
odpowiadających amerykańskim teoretykom. Nadmierne zaufanie do europejskiej
nauki, przejawiające się, jak sugeruje autorka, specyficznym kompleksem niższości,
zostało przełamane około 1970 r., kiedy to Stany Zjednoczone objęły przewodnictwo w antropologii anglojęzycznej. Specyfiką współczesnych badań w tej dziedzinie
jest zaprzeczenie tradycji przekazywania wiedzy od nauczycieli do studentów, ponieważ antropolodzy amerykańscy konsekwentnie zmierzają do odrzucania starych
tradycji na rzecz nowych idei, często sprzecznych z tymi proponowanymi przez
wcześniejsze pokolenia.
Tradycji brytyjskiej, choć w książce przedstawionej jako pierwszej, nie poświęcono aż tak dużo miejsca jak pozostałym. F. Barth (s. 14) zaznacza, że dziedzina,
z której wyrosła brytyjska antropologia, ukształtowała się dzięki zainteresowaniom specyficznych kręgów angielskiego społeczeństwa – tak zwanych nonkonformistów, a przede wszystkim kwakierskich filantropów. Autor (s. 19) zwraca uwagę na fakt, że angielskie badania antropologiczne wczesnego okresu opierają się
[256]
Urszula Sułkowska
przede wszystkim na źródłach, a nie na obserwacji terenowej i skłaniają się raczej
w kierunku antropologii ewolucyjnej. Nie był to jednak ostateczny nurt tej dyscypliny, która jako całość pozostawała bardzo podzielona i słabo zorganizowana pod
względem instytucjonalnym. Oficjalnie ograniczała się do spotkań i wydawania czasopism przez Royal Anthropological Institute. Nowe nurty w brytyjskiej antropologii pojawiły się na przełomie XIX/XX w., kiedy zmianie uległ przede wszystkim
sposób prowadzenia badań. Od tej pory przedmiot zainteresowań antropologicznych – powszechnie rozumiany jako kultura, zastąpiły konkretne kultury lokalne.
Pojawiły się także pewne rysy metodologiczne – wynikające z dążności do zgromadzenia wszechstronnych, wnikliwych i profesjonalnych danych. Złoty okres angielskiej antropologii przypada na lata 1945–1970, kiedy to główny trzon tej dziedziny
skupił się na trójmieście akademickim – Londynie (London School of Economics),
Manchesterze i Cambridge. Był to czas wytworzenia pomiędzy poszczególnymi
ośrodkami uniwersum dyskursu, pewnych uogólnionych rozwiązań teoretycznych
oraz ograniczenia kreatywności jednostek. F. Barth (s. 58) zwraca w jednym ze
swych wykładów uwagę na wydarzenia 1968 r. (rewolty studentów), które mimo
że toczyły się poza brytyjskim światem akademickim, zmieniły kontekst angielskiej
praktyki antropologicznej. Nowoczesna antropologia anglojęzyczna opiera się na
ścisłej współpracy z antropologami amerykańskimi. Prowadzi to do rozwoju tej
dziedziny, która staje się bardziej różnorodna i wszechstronna niż dawna brytyjska
antropologia społeczna. Nie zmienia to jednak faktu, że asymilacja między dwoma
kontynentami możliwa była tylko i wyłącznie dzięki solidnym, historycznie ukształtowanym fundamentom brytyjskim.
Spośród wszystkich wykładów, które zawarte zostały w książce Antropologia.
Jedna dyscyplina, cztery tendencje: brytyjska, niemiecka, francuska i amerykańska,
najciekawszy – moim zdaniem – jest opis antropologii amerykańskiej. Jego walorem jest przede wszystkim zgrabna, syntetyczna analiza, jak również przystępność
językowa przekładu. Najbardziej kontrowersyjne i odważne w swych sformułowaniach okazały się niemieckie artykuły A. Gingricha, który nie szczędził słów krytyki i zażenowania dla szczególnego rozwoju antropologii w okresie Trzeciej Rzeszy.
Stanowisko francuskie, z którym wiązałam największe nadzieje, nie dało mi pełni
satysfakcji. Czytając ten fragment, miałam wrażenie krążenia wokół i drążenia jednego wątku. Najmniej zainteresowała mnie cześć pierwsza lektury, czyli wykłady
dotyczące antropologii angielskiej. Mało logiczny i trudno dostępny język przekładu
może zniechęcić nie tylko znawców tematu, ale przede wszystkim tych, którzy dopiero poznają zagadnienia antropologiczne.
Urszula Sułkowska
Folia 66
Annales Universitatis Paedagogicae Cracoviensis
Studia Historica VIII (2009)
Isabel Burdiel, No se puede reinar inocentemente, Espasa, Madrid 2004, 439 ss.
W ciągu kilku ostatnich lat w literaturze hiszpańskiej można zauważyć nagły wzrost
zainteresowania postacią królowej Hiszpanii Izabeli II (1833–1868) z dynastii
burbońskiej, pierworodnej córki Ferdynanda VII (1814–1833). Po części zjawisko
to należy uzasadnić setną rocznicą śmierci Izabeli II, zmarłej 6 kwietnia 1904 r.
w Paryżu, po części jej burzliwym życiem prywatnym, które obecnie, inaczej niż dawniej, wzbudza więcej sympatii i wyrozumienia niż potępienia. Do końca XX wieku powstało zaledwie kilka książek ściśle naukowych traktujących o jej osobie. Jednak poza
monografią Carmen Llorci, Isabel II y su tiempo (1956), nie zasługują one na miano
biografii w ścisłym tego słowa znaczeniu, przez wzgląd na rozbudowane tło okresu jej
panowania, tzw. epoki izabelińskiej. Typowym przykładem takiego ujęcia jest skądinąd bardzo cenna monografia José Luisa Comellasa, Isabel II: una reina y un reinado
(1999). Autor pisał ją z zamiarem popełnienia biografii, tymczasem efekt końcowy
przypomina bardziej podręcznik dziejów epoki z Izabelą II w tle, a nie odwrotnie.
Pierwszą rozprawą historyczną opublikowaną w XXI w., mocno skoncentrowaną na
postaci Izabeli II, jest Isabel II. Los espejos de la reina (ed. Juan Sisinio Pérez Garzón,
Marcial Pons. Historia, 2004)1. Ukazuje ona wybrane aspekty życia i działalności królowej, niczym odbicia lustrzane. Bardzo podobną koncepcję przyjął autor najnowszej
biografii Izabeli II, Jorge Vilches, Isabel II. Imágenes de una reina (2007).
Obok prac historycznych poświęconych Izabeli II pojawiły się publikacje z pogranicza historii i fantazji. Są one pozbawione odpowiedniej dokumentacji i naukowej analizy, a koncentrując się na nieuporządkowanym życiu prywatnym królowej
nie mają na celu dostarczenia rzeczywistej wiedzy o niej jako władczyni i osobie
prywatnej, lecz wzbudzenie zwykłego zainteresowania, a nawet sensacji. W tej grupie książek szczególną poczytność zdobyły prace Manuela Barriosa, Los amantes de
Isabel II. Una apasionante vida amorosa (1994), Ricarda de la Ciervy, Vida y amores
de Isabel II (1999), Juana Garcii Atienzy, Isabel II. La reina caprichosa. Sexo y política en el trono de los Borbones (2005) oraz romans Marii Teresy Álvarez, Isabel II.
Melodía de un recuerdo (2000).
1 Bliższe informacje na temat tej książki zob. B. Obtułowicz, Hiszpania w epoce transformacji, „Przegląd Historyczny”, 1/2007, s. 118–122.
[258]
Barbara Obtułowicz
Dlaczego pisząca te słowa podjęła się zrecenzowania biografii Izabeli II pióra
Isabel Burdiel, a nie tej najnowszej z roku 2007? Zadecydowała o tym godna podziwu
rzetelność autorki. Solidność jej wywodów wynika zarówno z dojrzałego warsztatu historyka, jak i z wiarygodności wykorzystanych źródeł. Isabel Burdiel jest profesorem historii współczesnej na Uniwersytecie w Walencji, specjalizującym się
w liberalizmie hiszpańskim i europejskim. Mowa zatem o kompetentnym historyku
profesjonaliście, który ma na swoim koncie kilka poważnych monografii dotyczących badanej epoki. Sukces książki Burdiel wynika także z faktu sięgnięcia do dokumentów dotychczas zupełnie nieznanych i niewykorzystanych przez nikogo, a więc
rzucających nowe światło na badane problemy. Chodzi konkretnie o bardzo bogate
materiały zakupione w latach dziewięćdziesiątych przez Archivo Histórico Nacional
w Madrycie od rodziny Riánsares, czyli potomków drugiego męża Marii Krystyny,
Ferdynanda de Múñoz, księcia de Riánsares. Stanowią one swoistą kopalnię wiedzy
nie tylko o Izabeli II, ale o wielu czołowych politykach XIX-wiecznej hiszpańskiej
i francuskiej sceny politycznej oraz o rodzinie założonej przez Marię Krystynę, z jej
morganatycznym małżonkiem. Warto wiedzieć, że byli oni teściami Władysława
Czartoryskiego, ożenionego 1 marca 1855 r. z najstarszą córką tejże pary, infantką
Amparo, hrabianką de Vista Alegre. Dokumenty te z powodzeniem mogą i powinny
być uwzględnione podczas studiów nad rodziną Czartoryskich. Umieszczona na końcu książki bibliografia wskazuje na to, że autorka wykorzystała wiele innych źródeł
archiwalnych z pierwszej ręki zarówno z archiwów hiszpańskich, jak i angielskich,
włoskich i francuskich. Właśnie te dwa czynniki: w pełni ukształtowany warsztat historyczny oraz oparcie się na nowo odkrytych i pełnowartościowych źródłach, stawiają pracę Isabel Burdiel ponad wszystkie dotychczasowe biografie Izabeli II.
W części wstępnej (El diablo en el cuerpo) autorka ujawnia, że inspirację do
tytułu monografii zaczerpnęła z wypowiedzi Leopolda I króla Belgii, skierowanej
do jego siostrzenicy, królowej Wiktorii, kilka miesięcy po objęciu przez nią tronu
angielskiego. Wuj Wiktorii przestrzegał osiemnastoletnią władczynię, że skończyły się czasy absolutyzmu i w warunkach monarchii konstytucyjnej panujący, jeżeli
chce zyskać uznanie społeczne, musi poznać tajniki sztuki rządzenia, co jest zadaniem trudnym i wymagającym włożenia dużego wysiłku. Izabela II, w przeciwieństwie do Wiktorii, nie potrafiła stanąć na wysokości zadania. Burdiel akcentuje ten
fakt na samym początku biografii, w tytule: No se puede reinar inocentemente (Nie
można królować niewinnie). Jednocześnie słowa Leopolda I wzmacnia dodatkowym
stwierdzeniem, że do obowiązków władcy konstytucyjnego należało umiejętne korzystanie z przysługujących mu kompetencji, których zakres wyznaczała ustawa zasadnicza. Miał on nie tylko znać granice swej władzy, ale potrafić ją dzielić z rządem
i parlamentem, zaś w polityce na pierwsze miejsce stawiać nie dobro dynastii, lecz
Państwa i Narodu.
Wątek niezdolności Izabeli II do wypełniania obowiązków monarchy konstytucyjnego stanowi myśl przewodnią książki i towarzyszy czytelnikowi aż do ostatniej
strony. W dobie panowania Izabeli II krążyło mnóstwo plotek i złośliwych komentarzy pod adresem jej niekompetencji monarszej oraz burzliwego życia prywatnego. Następne pokolenia przejęły taki właśnie wizerunek królowej: nieświadomej
swej roli w państwie o systemie przedstawicielskim, kapryśnej, wydanej za mąż
bez miłości, zaabsorbowanej niemal wyłącznie szybko zmieniającymi się kochankami, nieszczęśliwej w życiu prywatnym i nie cieszącej się dobrą reputacją w oczach
Isabel Burdiel, No se puede reinar inocentemente...
[259]
opinii publicznej. Eksponowano zwłaszcza sprzeczności tkwiące w osobowości
młodej władczyni, postrzegając ją jako osobę jednocześnie okrutną i dobroduszną;
dyletantkę i przebiegłą; rozpustną i fanatycznie religijną; niezdolną do zrozumienia ani nauczenia się szeroko pojętej kultury liberalnej, która w połowie XIX wieku
zaczynała wypierać przestarzałe nawyki ancien régime’u. Zasługą Burdiel jest nie
tyle demistyfikacja postaci sukcesorki absolutystycznego Ferdynanda VII, lecz raczej uzasadnienie przyczyn jej postępowania. Powodzenie takiego zabiegu w dużej
mierze jest możliwe dzięki temu, że autorka pokazuje funkcjonowanie monarchii
hiszpańskiej od wewnątrz, czyli nie od strony systemu określonego na papierze,
w konstytucji i ustawach ją dopełniających, ale w praktyce. Interesują ją kulisy rozmaitych wydarzeń i dlatego odkrywa przed nami to, co się działo za kurtyną oficjalnej sceny politycznej, tj. w pomieszczeniach pałacu królewskiego, w kancelarii
ministerialnej, na zebraniach polityków organizowanych w ich prywatnych mieszkaniach etc. Tam bowiem zapadały decyzje narzucające królowej przyjęcie określonego sposobu działania.
W prezentowanej pracy autorka stawia kilka fundamentalnych pytań. W jednym
z nich rozpatruje dylemat odpowiedzialności za słabość Izabeli II jako monarchy konstytucyjnego i wśród najważniejszych czynników wymienia: Marię Krystynę, kamaryle dworskie oraz czołowych przedstawicieli dwóch zwalczających się wzajemnie,
głównych sił ówczesnej hiszpańskiej sceny politycznej, tj. moderados i progresistas,
czyli liberałów umiarkowanych i radykalnych. Oni to zadbali, aby formuła liberalizmu: król króluje, a nie rządzi pozostawała martwą literą. Izabela II ani nie rządziła,
ani nie królowała. Jej władza była traktowana instrumentalnie zarówno przez wszystkie frakcje partii moderados i progresistas, jak i przez dwór, gdzie także istniały liczne
podziały wynikające ze sprzeczności interesów partykularnych poszczególnych osób
i grup. Powstawał gęsty węzeł sojuszów pałacowych i partyjnych, zmieniający się
w zależności od koniunktur politycznych i osobistych ambicji jednostek uwikłanych
w układy. Suma tych spisków i konspiracji doprowadziła do przekształcenia monarchii hiszpańskiej w ośrodek walki politycznej. Izabela II nie korzystała z uprawnień
zagwarantowanych jej w konstytucji, ponieważ o większości spraw państwowych
decydowała współpracująca z moderados królowa matka. Kolejne pytanie dotyczy
sposobów, w jaki wymienione osoby i środowiska, zwłaszcza moderados, potrafiły
dokonać politycznego ubezwłasnowolnienia Izabeli II i doprowadzić do wypaczenia
ustroju konstytucyjnego. Burdiel słusznie akcentuje, że uczynienie Izabeli II marionetką w rękach wspomnianych sił ułatwiał fakt, że była ona kobietą. Określa także
cele, w imię których Izabela II, pierwszy władca konstytucyjny Hiszpanii, nieoficjalnie została pozbawiona samodzielnego głosu w sprawach państwowych. Wreszcie,
stara się ustalić rzeczywistą zdolność Izabeli II do uniezależnienia się od nacisków
poszczególnych grup interesów personalnych i politycznych.
Z badań przeprowadzonych przez Burdiel wynika niedwuznacznie, że największą odpowiedzialność za upadek autorytetu Izabeli II, a tym samym prestiżu Korony
ponoszą moderados, którzy nieprzerwanie w ciągu dziesięciu lat (tzw. década moderada, 1844–1854) sprawowali władzę. Nawet utarło się powiedzenie, że Izabela II
stała się „królową umiarkowanych liberałów” (reina de los moderados), a nie „królową umiarkowanie liberalną” (reina moderada), ponieważ nie utożsamiała się
z ideami głoszonymi przez umiarkowanych liberałów i nigdy nie spełniała wymogów
[260]
Barbara Obtułowicz
„królowej liberalnej”, ale ulegała ich wpływom i działała zgodnie z ich interesami.
Światopogląd córki Ferdynanda VII, zdecydowanego wroga liberałów, jej zachowanie i myślenie mieściły się w ramach modelu absolutystycznego. Nadzwyczaj pobieżna edukacja, jaką otrzymała w dzieciństwie, stanowiła dodatkową przeszkodę w transformacji jej mentalności w nowym duchu. Ogólna ignorancja królowej
(nie tylko polityczna) była wręcz przerażająca. Postępowanie Izabeli II (w polityce
i prywatnie) to nieustanny ciąg błędów, które przynosiły ujmę nie tylko jej osobie,
ale i monarchii i hiszpańskiemu liberalizmowi. W tym kontekście obraz niezdolnej
do sprawowania władzy Izabeli II posłużył moderados do uzasadnienia porażki politycznej ich partii, jaka nastąpiła w wyniku rewolucji 1854 r., a czternaście lat później, w 1868 r., do upadku monarchii i do krótkiego eksperymentu zaprowadzenia
ustroju republikańskiego. Wszystkie sektory moderantyzmu wykorzystywały taki
wizerunek królowej do zrzucania z siebie odpowiedzialności politycznej za popełnione błędy i nieprawidłowości, myląc tym samym instytucję monarchii z osobą
monarchy.
Ramy chronologiczne recenzowanej monografii nie obejmują całego życia
Izabeli II, lecz jedynie okres od jej narodzin w 1830 r., po rewolucję 1854 r. Lata
1830–1854 były decydujące zarówno dla procesu formacji osobowościowej i politycznej Izabeli II, jak i dla ustalenia możliwych stosunków pomiędzy instytucją
monarchii i rozmaitymi frakcjami XIX-wiecznego liberalizmu. Autorka nie uwzględnia dalszych losów królowej, która – jak wiemy – zmarła na wygnaniu we Francji
dopiero w 1904 roku. Wychodzi bowiem z założenia, że drugi etap jej panowania
(1854–1868), zakończony detronizacją i wyjazdem Izabeli do Francji, na tyle różni
się od poprzedniego, że wymaga osobnego potraktowania.
Konstrukcja pracy została przemyślana jako układ chronologiczno-problemowy. Rozdział pierwszy (El trono de Isabel II: entre la reacción y la revolución) dotyczy lat 1830–1840 i zawiera wnikliwą analizę problemu utrzymania Korony przez
małoletnią Izabelę II, zagrożoną przez karlistów, zwolenników brata Ferdynanda
VII, Don Carlosa. Autorka eksponuje w nim wątki, które zrodziły się właśnie w tym
okresie i miały zaciążyć na panowaniu Izabeli II do roku 1854. Pierwszym z nich
był zawarty w tajemnicy przed opinią publiczną ślub Marii Krystyny z Múñozem
zaledwie trzy miesiące po śmierci Ferdynanda VII. Przez dziesięć lat, czyli aż do
ogłoszenia pełnoletniości Izabeli II w 1843 r., stawiał on pod znakiem zapytania jej
prawo do sprawowania regencji, zaś w dalszej perspektywie zmuszał małżeństwo
de Múñoz do robienia nielegalnych interesów na dużą skalę. Z kolei możliwość wykonywania takiego procederu była możliwa jedynie pod warunkiem pozostawania
w najbliższym otoczeniu dworu królewskiego, rządu i parlamentu, czyli instytucji, w których podejmowano najważniejsze decyzje państwowe warunkujące m.in.
funkcjonowanie całej gospodarki, finansów, giełdy i banków. Po 1843 roku Maria
Krystyna, jako Królowa Matka, nieoficjalnie przejęła wiele kompetencji swej córki i osobiście oraz poprzez zaufane osoby na bieżąco śledziła sytuację w Pałacu,
Ministerstwie i w Kortezach. Drugie ważne zjawisko powstałe w omawianych latach to początek kształtowania się państwa liberalnego (transformacji z absolutyzmu do liberalizmu). Ogłoszenie drugiej w dziejach Hiszpanii ustawy zasadniczej2
2 Pierwsza konstytucja hiszpańska została uchwalona w dobie wojny z najazdem napoleońskim w 1812 r. w Kadyksie.
Isabel Burdiel, No se puede reinar inocentemente...
[261]
w 1837 r., poprzedzonej wprowadzeniem tzw. Statusu Królewskiego (Estatuto Real)
w 1834 r., wprowadzających trójpodział władzy, definitywnie zamykało okres monarchii absolutnej. Tego faktu nie chciała zaakceptować Regentka, która do 1840 r.
wszelkimi sposobami usiłowała bronić swych dawnych kompetencji. Konsekwencją
takiej taktyki było powstanie trzeciego zjawiska. Chodzi o zbliżenie Marii Krystyny,
a co za tym idzie także Izabeli II do moderados, a nie do progresistas, ponieważ ci
ostatni zniechęcali je swym radykalizmem. Współpracę z moderados miały konsekwentnie utrzymać aż do rewolucji 1854 roku.
Następne rozdziały (El fin de la regencia de María Cristina. Una primera escuela de política; La Niña interesante. La batalla por la reina durante la regencia
de Espartero; ¿Alumna de la libertad? La educación de Isabel II) obejmują okres
1840–1843, czyli koniec regencji Marii Krystyny oraz regencję przywódcy progresistas Baldomero Espartero. Skupiają się one na fundamentalnym problemie
edukacji Izabeli II. Burdiel ukazuje walkę, jaka w tym temacie toczyła się pomiędzy Królową Matką a Espartero. Autorka interpretuje ją jako konflikt interesów,
zderzenie dwóch światów: starego, symbolizowanego przez Królową Matkę, i nowego, liberalnego, którego uosobieniem był wówczas Espartero. Burzliwy przebieg tych zmagań uzmysławia czytelnikowi, z jakim trudem przychodziło dworowi
i jego kręgom rozstanie się z ancien régime’m. Espartero dążył do zapewnienia królowej solidnej edukacji w duchu liberalnym. Miała ona polegać na uświadomieniu
Izabeli II, że jej zadaniem jako królowej konstytucyjnej jest rządzić w imieniu obywateli posiadających swe prawa, nie zaś panowanie nad poddanymi, jak w absolutyzmie. Natomiast przebywająca w Paryżu Maria Krystyna, utrzymująca kontakt
z córką poprzez tajnych agentów, podsyłała jej osoby o poglądach umiarkowanych,
które uniemożliwiły Espartero realizację proponowanego przez niego ambitnego
programu wychowania i kształcenia królowej. Zwyciężyła opcja Marii Krystyny, ku
nieszczęściu Hiszpanii i samej Izabeli, której nawet nie dano szansy na zdobycie
wiedzy koniecznej do sprawnego wypełniania obowiązków monarchy konstytucyjnego. Burdiel, bodajże jako pierwsza, poddaje bardzo ostrej i niepozostawiającej
wątpliwości krytyce rezygnację Marii Krystyny z regencji oraz jej wyjazd do Francji.
Zauważa, że rezygnacja ta była rezultatem samodzielnej decyzji królowej matki
i wbrew woli moderados, z którymi już była związana. Podstawą do krytyki jest fakt
opuszczenia córki w najważniejszym okresie jej życia, gdy potrzebowała bliskości
rodziców, a nie opiekunów. Bezpośredniego kontaktu z matką nie była w stanie zrekompensować korespondencja jaką utrzymywały, zwłaszcza że miała ona charakter bardzo formalny i dotyczyła kwestii trzeciorzędnych. Burdiel udowadnia tezę,
że oddanie władzy w ręce Espartero było wynikiem słabości regentki, ponieważ
czując się władczynią absolutną, nie potrafiła w dłuższym okresie czasu akceptować ograniczenia jej dawnych kompetencji. Ponadto autorka dostrzega w tej decyzji
silną motywację uczuciową Marii Krystyny do Múñoza i ich wspólnej rodziny, co
oznaczało postawienie interesów prywatnych ponad dobro państwa, dynastii oraz
córki z pierwszego małżeństwa, zawartego z rozsądku.
Izabela II stała się przedmiotem rozgrywek politycznych oraz ofiarą partykularnych dążeń koterii pałacowych i moderados także wówczas, gdy Kortezy ogłosiły
przyspieszenie jej pełnoletniości. Stało się to 8 listopada 1843 r., gdy miała zaledwie trzynaście lat, a więc o cztery lata mniej niż ustalała konstytucja z 1837 roku.
[262]
Barbara Obtułowicz
Temu zagadnieniu poświęcony jest rozdział piąty (La difícil transición en Palacio
y la mayoría de edad). Znajdujemy w nim dotychczas nieznane szczegóły związane z zabiegami moderados, samej Marii Krystyny oraz jej męża na rzecz obalenia
Espartero i powrotu rodziny Múñozów do kraju. Burdiel eksponuje tu znamienną
rolę, jaką odegrał w tych staraniach Juan Donoso Cortés, przedstawiciel prawego
skrzydła partii moderado.
Ponowne próby manipulowania osobą młodej i niedoświadczonej Izabeli II, już
jako pełnoprawnej i samodzielnej monarchini, miały miejsce niedługo po ogłoszeniu jej pełnoletniości. W rozdziale szóstym (No se puede reinar inocentemente. La
analución política del progresismo) autorka łączy je z rywalizacją o władzę pomiędzy
progresitas a moderados i omawia na przykładzie tzw. incydentu Olózaga, czyli nieudanej próby zmuszenia Izabeli II do podpisania dekretu o rozwiązaniu Kortezów,
podjętej przez ówczesnego premiera Salustiana de Olózagi. Spełnienie życzenia szefa rządu groziło skutkami trudnymi do przewidzenia dla kraju i dla osoby królowej.
Burdiel, trzymając się konsekwentnie głównego wątku swej pracy, czyli żenującego
wręcz niedoświadczenia politycznego Izabeli II, eksponuje fakt, że chociaż wobec
ostrej nagonki przeciwko Olózadze, zorganizowanej przez moderados, ten musiał
uciekać z Madrytu, Izabela II nie żywiła do niego żadnej urazy. Doszło to tego, że
gdy Olózaga przeprosił królową za popełniony występek i podjął zabiegi o powrót
do Hiszpanii, Izabela II odparła, że nie ma za co przepraszać, ponieważ w niczym jej
nie obraził. W tym miejscu Burdiel czyni wymowną aluzję do dyskursu Saint-Justa
z 1793 r., który odnosząc się do osoby Ludwika XVI stwierdził: on ne peut pas régner
innocemment. Słowa te tak bardzo pasują do Izabeli II, że autorka postanowiła ich
dosłowne brzmienie zamieścić w tytule omawianej książki.
Kolejnym razem wolność królowej, już nie tylko jako władczyni, ale jako człowieka została zlekceważona w roku 1846. Wtedy to została ona zobligowana przez
matkę do wyjścia z mąż za jej kuzyna Franciszka z Asyżu. W rozdziale siódmym
(El matrimonio de Isabel II, o la sinrazón de Estado) Burdiel, po przeprowadzeniu
wnikliwej analizy bogatego materiału archiwalnego, wysuwa nowatorskie stwierdzenie, że wobec zawikłanych kulisów zabiegów dyplomatycznych dworu i rządu
hiszpańskiego w tej kwestii, prawdopodobnie nigdy nie dowiemy się prawdziwych
przyczyn pośpiechu, z jakim Maria Krystyna i moderados chcieli wydać za mąż szesnastoletnią królową.
Skutki tego kroku dla wizerunku samej królowej, dla kraju oraz autorytetu
monarchii są doskonale znane. Przypomina je rozdział ósmy (Historia de un adulterio. La cuestión de Palacio. En los orígenes de la monarquía moderada). Czytelnik
dowiaduje się z niego jak nieudane pożycie małżonków wciągnęło Izabelę w niekończący się ciąg romansów, co w poważny sposób komplikowało napiętą sytuację
wewnętrzną w kraju i na szczeblach rządowych.
O tym, jak bardzo życie prywatne Izabeli II oraz jej nieudolność w roli królowej było wykorzystywane przez zwalczające się frakcje moderantyzmu oraz przez
Marię Krystynę i jej najbliższe otoczenie przekonuje rozdział dziewiąty (Mito y realidad de las camarillas. La política en la corte durante la década moderada).
Epilog zatytułowany 1854. La Monarquía va de paso zawiera zwięzłą analizę
przyczyn wybuchu rewolucji (lipiec 1854), która zakończyła dziesięcioletnie rządy moderados i pierwszy etap samodzielnego królowania Izabeli II. Jednocześnie
Isabel Burdiel, No se puede reinar inocentemente...
[263]
oznaczała zamknięcie ważnego rozdziału dziejów hiszpańskiego liberalizmu.
Burdiel twierdzi, że chociaż rewolucja była wyrazem protestu przeważającej części
hiszpańskiej sceny politycznej przeciwko nieudolnemu gabinetowi ostatniego premiera decada moderada, Luisa José Sartoriusa i jego poprzedników oraz sprawującej
realną władzę Marii Krystynie, to również Izabela II przyczyniła się do powstałej sytuacji. należy ją jednak w dużej mierze usprawiedliwić. Od chwili przyjścia na świat
była bowiem elementem przetargowym w planach politycznych dworu, kamaryli
i ugrupowań partyjnych. W chwili śmierci ojca, gdy miała zaledwie 3 lata, zupełnie
nieświadomie stała się przyczyną wybuchu pierwszej wojny karlistowskiej, w wieku 13 lat ponownie usiłowano zakwestionować jej prawa do tronu, trzy lata później
wydano za człowieka, którego nienawidziła i który nieustannie spiskował przeciwko swej żonie.
Reasumując, Isabel Burdiel oddaje w ręce czytelników książkę, która pomimo
prezentacji złożonej problematyki jest napisana w sposób jasny, wciągający, a momentami nawet pasjonujący. Miłej i pożytecznej lekturze dodatkowo sprzyja wartościowy materiał ikonograficzny pochodzący ze zbiorów archiwalnych muzeów
madryckich.
Barbara Obtułowicz
Folia 66
Annales Universitatis Paedagogicae Cracoviensis
Studia Historica VIII (2009)
Anne D’Alleva, Metody i teorie historii sztuki, Universitas,
Kraków 2008, 223 ss. + il.
„Sztuka to znacząca deformacja” – pisał cytowany przez Autorkę Roger Fry. jak odczytać tę deformację? Jak opisywać i interpretować sztukę? Jakimi teoriami i metodami posługiwać się w tym celu, a wreszcie jak te metody i teorie kształtowano? Na
te pytania poszukuje odpowiedzi D’Alleva w swej pierwszej wydanej w Polsce pracy
Metody i teorie historii sztuki.
A. D’Alleva jest profesorem historii sztuki i Women’s Studies na Uniwersytecie
w Connecticut, zajmuje się teorią historii sztuki, ze szczególnym uwzględnieniem
teorii gender, oraz badaniem kultury. Owocem tych zainteresowań są prace poświęcone sztuce wysp Pacyfiku oraz kulturze na Tahiti1.
Książka – mimo nagromadzenia różnorodnych podejść metodologicznych – jest
skonstruowana w sposób klarowny. Zawiera sześć rozdziałów z podrozdziałami,
zakończonych wskazówkami bibliograficznymi. Rozdziały: pierwszy i ostatni stanowią klamry do tez omawianych szczegółowo w pozostałych czterech rozdziałach.
Rozdział pierwszy, zatytułowany Myślenie o teorii (s. 7–20), definiuje pojęcie
teorii i możliwości skorzystania z niej w analizie historyczno-artystycznej. Autorka
zastanawia się nad językiem dyscyplin, uniwersalnością i obiektywnością teorii
oraz postawami antyteoretycznymi w podejściu do dzieła sztuki, zmierzając do
uświadomienia czytelnikowi jak myśleć poprzez teorię, tak by analiza dzieła mogła być jego interpretacją, a nie kończyła się wyłącznie na opisie. Wreszcie rozpatruje różnicę pomiędzy teorią a metodologią, kończąc rozważania wskazówką
bibliograficzną.
Następny rozdział (s. 21–53) poświęcony jest interpretacji – analizie formy,
symbolu i znaku, toteż główne kwestie omawiane w nim oscylują wokół różnych
teorii interpretacji, takich jak ikonografia, ikonologia, semiotyka. Wstępem do tych
rozważań jest omówienie zjawiska formalizmu w sztuce, dziś już odrzucanego, ale
przez wiele lat istotnie wpływającego na postrzeganie dzieła sztuki i mającego za
sobą wybitnych przedstawicieli nauki, jak Immanuel Kant, Heinrich Wölfflin czy
Henri Focillon. W dalszej części nakreślona zostaje historia metody ikonograficznej i ikonologicznej, ze szczególnym uwzględnieniem ikonologii Panofsky’ego, oraz
1
Look! The Fundamentals of Art History (2003, Prentice Hall), Art of the Pacific Islands
(1998, Harry N. Abrams, Perspectives series), Look Again! Art History and Critical Theory
(2005, Prentice Hall), Sacred Maidens and Masculine Women: Art, Gender, and Power in PostContact Tahiti (2005, University of Hawai’i Press).
[266]
Agnieszka Słaba
konkretne przykłady praktycznego wykorzystywania stawianych pytań do analizy
ikonograficzno-ikonologicznej. Ostatnią poruszoną teorią interpretacyjną jest – zapożyczona przez historyków sztuki od filologów – semiotyka. D’Alleva skupia uwagę
na dwóch najważniejszych dla współczesnej teorii znaków poglądach, wypracowanych przez Ferdynanda de Saussure’a oraz Charlesa Sandersa Peirce’a i możliwościach ich zastosowania do analizy sztuki. Kwestie poruszane w tym rozdziale są
zaliczane przez niektórych badaczy do zagadnień „słowa i obrazu”, na co zwraca
uwagę Autorka, kończąc swe dywagacje tak zatytułowanym podrozdziałem, w którym wskazuje na relacje pomiędzy tekstem a obrazem.
Problem dzieła sztuki i jego kontekst kulturowy był rozpatrywany zarówno
przez zwolenników formalizmu, jak i przez stronników pozostałych trzech omówionych teorii – jedni go odrzucali, drudzy utrzymywali potrzebę jego analizowania.
Toteż Autorka poświęca mu trzeci rozdział swej książki – Konteksty sztuki (s. 55–
103). Bierze w nim pod uwagę najczęstsze metody badające kontekstualność sztuki,
zebrane w czterech głównych podrozdziałach – Sztuka z perspektywy marksizmu
i materializmu, Feminizm, Seksualność, LGBTI Studies i Teoria Queer oraz Studia nad
kulturą. Teoria postkolonialna. Wstępem do tych rozważań jest omówienie historii
idei jako metody badawczej wykorzystywanej zarówno w powiązaniu z metodą ikonograficzną, jak i podejściem kontekstualnym.
Pierwszy z podrozdziałów próbuje pokazać zastosowanie myśli marksistów
w refleksji o sztuce. Przywołanie teoretyków ideologii, którzy w gruncie rzeczy nigdy
nie podejmowali badań nad sztuką czy literaturą, ma na celu wychwycenie ich sposobu pojmowania zjawisk artystycznych. Autorka najwięcej uwagi poświęca myśli
późniejszych przedstawicieli, którzy zajmowali się problemami produkcji artystycznej, m.in. Györgya Lukácsa, który w sztuce dostrzegał zacieśnienie relacji społecznych i powstrzymanie procesów utowarowienia, w przypadku braku prawdziwego
socjalizmu. Teoretycy ci zwracali uwagę na to, by nie odseparowywać sztuki od jej
otoczenia, zwłaszcza jeżeli dotyka ona kwestii klas społecznych. Z teorią marksistowską silnie związana jest materialistyczna historia sztuki, która koncentruje swą
uwagę na środkach produkcji artystycznej – pracy i jej organizacji, których owocem
jest dzieło sztuki. Bezpośrednio wiąże się to także z nurtem historii sztuki, zwanym
„społeczną historią sztuki”, zajmującym się związkami sztuki z gospodarką, klasami
społecznymi, kulturą. D’Alleva wykorzystuje te stosunkowo młode teorie do badań
nad sztuką, zwłaszcza do poszukiwań badawczych dotyczących ideologii oraz determinant ekonomicznych i społecznych powiązanych z powstawaniem dzieła.
Kolejny z podrozdziałów poświęcony jest nurtowi feministycznemu oraz esencjalizmowi w badaniach nad sztuką, odnoszącemu się nie tylko do kobiecej kulturowej tożsamości (do kobiet artystek, kobiety jako tematu dzieła sztuki czy w końcu
kobiety – protektorki sztuki), ale również do cech tożsamości (rasa, klasa, rodzina, wiek, orientacja seksualna). Tło tych rozważań stanowią wypowiedzi twórczyń
tej gałęzi historii sztuki: Lindy Nochlin, Patricii Mathews, Normy Broude czy Mary
Garrard. Z badaniem tożsamości, ale tym razem już w szerszej perspektywie, nie tylko kobiecej (tożsamości genderowe: męskie, kobiece, transgenderowe, queer itd.)
zmierza się nurt Gender Studies. LGBTI Studies powstały, by dokumentować dzieła sztuki o homoerotycznej tematyce, tworzone przez artystów homoseksualnych.
W tym kontekście autorka omawia najważniejszych przedstawicieli i dzieła nurtu,
powiązaną z nim teorię queer oraz związki między sztuką a orientacją seksualną.
Anne D’Alleva, Metody i teorie historii sztuki...
[267]
Rozdział zamyka omówienie teorii postkolonialnej i wpływu rasy na przedstawienia w różnych kontekstach kulturowych oraz wpływu kolonizacji na narody skolonizowane i kolonizowane.
Problemy psychologii i jej percepcji w sztuce zostały omówione w kontekście
teorii Zygmunta Freuda i Carla Gustava Junga oraz ich kontynuatorów (s. 105–144).
D’Alleva prowadzi czytelnika po meandrach teorii psychoanalitycznej, by zwrócić
jego uwagę na problem recepcji sztuki, zatem prócz analizowania dzieła z różnych
perspektyw teoretycznych, mamy teraz do czynienia ze zwróceniem uwagi na odbiorcę sztuki, a przez to zbliżamy się do teorii reader-response, sugerującej domniemanego odbiorcę. Dlatego może zarazem stanowić pewne zamknięcie prezentowanych metod badawczych historii sztuki, bowiem rozdział piąty autorka poświęca
„sposobom myślenia o myśleniu” (s. 145–186). Omawia w nim perspektywy badawcze zgrupowane w trzech blokach, jak hermeneutyka, strukturalizm i poststruktualizm oraz postmodernizm i ich zastosowanie w sztuce w powiązaniu z innymi
teoriami. Autorka, odwołując się w tym miejscu m.in. do tez Hansa Bettinga, dowodzi, jak mocno postmodernizm wpłynął na przemiany postrzegania historii sztuki.
Podobnie jak poprzednie, tak i ten rozdział D’Alleva kończy krótkim podsumowaniem omówionych założeń.
Rozdział ostatni (s. 187–202) wprowadza w praktykę, tzn. zawiera sugestie na
temat wykorzystywania zaprezentowanych teorii badawczych, sposobu ich dobierania oraz operowania nimi w sposób krytyczny.
Metody i teorie historii sztuki w założeniu miały traktować o najnowszym spojrzeniu na metodologią historii sztuki i w istocie są rzetelną analizą, opartą na najnowszych badaniach specjalistów z tego zakresu. Autorka nie przytłacza rozległą
historiografią, ale zarazem nie pomija ważnych dla dziedziny stanowisk, które stały się przyczynkiem do dalszych poszukiwań i wykorzystywanych obecnie metod.
Jednak, jak zaznacza sama D’Alleva we wstępie, jej rozważania są tylko punktem
wyjścia do zgłębiania teorii historii sztuki, ale punktem moim zdaniem istotnym,
bowiem poprzez przywołanie kontrowersyjnych polemik stanowią znakomity bodziec do dalszych indywidualnych dociekań. Zachętę do nich stanowi także lista
lektur rozbudowująca poszczególne zagadnienia, zamieszczona na końcu każdego
z rozdziałów. Ponadto wydanie polskie zostało zaopatrzone w dodatkowy aneks
z literaturą przedmiotu w języku polskim. Praca zbudowana jest tak, by mogła stanowić raczej podręczne kompendium niż kompleksową syntezę. Można ją więc czytać
także wybiórczo, sięgając do potrzebnych nam założeń czy też poszukując nazwiska
jednego z prezentowanych badaczy, co moim zdaniem jest udanym rozwiązaniem,
jako że – jak na swą niewielką objętość – książka stanowi niezłą kompilację najważniejszych artykułów i nazwisk przedstawicieli dyscypliny. Konstrukcja ta jest więc
niewątpliwym walorem, ale główną wartością jest przede wszystkim zgrupowanie
różnorodnych metod w jednej publikacji i to metod, które na gruncie polskim mogą
wydać się dyskusyjne, bo też teorie marksistowskie nie należą u nas do najpopularniejszych, a i studia genderowskie czy wykorzystywanie stanowisk feministycznych
to u nas młoda, rozwijająca się dopiero dziedzina. Warto jednak zwrócić na nie uwagę, nie tylko z racji tego, że zajmują się nimi inni, ale również dlatego, że przynoszą
nowe sposoby interpretacji np. dzieł sprzeciwiających się ideologii czy też poszerzają znane już pola badawcze – miejsce kobiety w sztuce.
[268]
Agnieszka Słaba
Dla mnie najbardziej cenne było zgłębianie teorii dotyczących analizy formy
i znaku oraz kontekstualności i psychologii sztuki. Tematyka ta zawarta została
w dwóch rozdziałach, na które położony jest główny nacisk treściowy książki, czego konsekwencją jest najbardziej merytoryczny i koherentny sposób prezentowania zagadnień. Najmniej zadowalający jest dla mnie przedostatni rozdział. mimo
że interesujący z punktu widzenia prezentowanych założeń, wydaje się ujawniać
niespójność w budowie, przypuszczalnie poprzez zbytnie skumulowanie postaw
badawczych w tym miejscu książki, w których raczej oczekuje się od autora skompilowania zarówno przedstawianych tez, jak i pewnego ustosunkowania się do nich.
Prawdopodobnie również dlatego, że zamknięcie stanowi rozdział „wskazówek
praktycznych” – Korzystanie z teorii. Ten mały niedosyt nie przekłada się jednak na
całość publikacji i książkę warto polecić. Komu? Autorka kieruje ją do studentów
historii sztuki, zatem na pewno im, ale nie tylko. sądzę, że docelowy krąg odbiorców
publikacji to wszyscy, którzy są zainteresowani bieżącymi koncepcjami w sztuce
i interpretowaniem jej na nowo. Do czytania zachęca poręczny format książki, który
pozwala na – jak chce autorka – „zaczytywanie” książki w każdej wolnej chwili.
Agnieszka Słaba
Folia 66
Annales Universitatis Paedagogicae Cracoviensis
Studia Historica VIII (2009)
Stefan Ignacy Możdżeń, Historia wychowania, t. I do 1795, 431 ss., 10 nlb.;
t. II 1795–1918, 397 ss., 1 nlb.; t. III 1918–1945, 275 ss., 1 nlb., Wydawnictwo
Diecezjalne i Drukarnia w Sandomierzu, Sandomierz 2006
Trzytomowa Historia wychowania Stefana Możdżenia, znajdująca się jeszcze na półkach księgarskich, opublikowana została w 2006 r. przez Wydawnictwo Diecezjalne
i Drukarnię w Sandomierzu, w formacie 4°, w miękkich okładkach z kolorową obwolutą. Jest to nowy, rozszerzony chronologicznie wariant podręcznika, którego dwa
tomy, dotyczące okresów 1795–1918 i 1918–1945, ukazały się po raz pierwszy już
wcześniej, w 2000 r. w Kielcach, w Wydawnictwie Stachurski.
W latach dziewięćdziesiątych ten sam autor napisał i wydał, w odpowiedzi na
aktualną potrzebę dydaktyczną, skrypty zawierające zarys historii wychowania od
czasów najdawniejszych do roku 1939 (Zarys historii wychowania, cz. I – do 1795,
Wyd. Ped. ZNP, Kielce 1993, 219 ss., 11 nlb.; cz. II – wiek XIX do 1918, Wyd. Ped.
ZNP, Kielce 1993, 221 ss., 11 nlb.; cz. III – 1918–1939, Wyd. Ped. ZNP, Kielce 1995,
105 ss., 3 nlb.), stanowiące całość z czwartą częścią autorstwa Teresy Hejnickiej
(cz. IV 1944–1989, Wyd. Ped. ZNP, Kielce 1996, ss. 160). Jednocześnie ze skryptami ukazywały się w latach 1993–1994 w Domu Wydawniczym Strzelec w Kielcach
„Teksty źródłowe do dziejów wychowania” w ośmiu zeszytach formatu takiego jak
i skrypty 8°, w opracowaniu i wyborze S. Możdżenia, będące funkcjonalnym dydaktycznie komponentem merytorycznym i metodologicznym tegoż zestawu skryptów.
W latach 1996–1998 S. Możdżeń opublikował kolejny zestaw tekstów źródłowych
do historii wychowania, w trzech częściach, w nowym wyborze (Historia wychowania. Wybór źródeł, Wyd. Ped. ZNP, cz. I, Kielce 1996; cz. II, Kielce 1997; cz. III, Kielce
1998).
Skrypty były doceniane zwłaszcza w tych uczelniach, które nie chciały po
1989 r. korzystać z podręczników metodologicznie przestarzałych oraz zaczytanych i tematycznie niewystarczających, chociaż wartościowych pod względem naukowym i nadal uznawanych w historiografii marksistowskiej. Owe skrypty okazały się swego rodzaju prekursorią poważnego dzieła tegoż Autora, które miało
powstać w przyszłości. Oczekiwały na tego typu całościowe opracowanie nie tylko
reaktywujące się i nowo powstałe społeczno-katolickie uczelnie i szkoły, lecz również państwowe placówki akademickie odradzające się programowo. Poszukiwano
wiadomości np. o pedagogii i hodogetyce, które tkwią w Biblii, o zasługach na polu
wychowawczym mało znanych postaci, takich jak Alkuin, Bernard z Clairvaux,
Tomasz z Akwinu, Aniela Merici, Jan de la Salle, Jan Bosco, prawie nie występujących
[270]
Henryka Kramarz
w dostępnej wówczas literaturze. Oczekiwano na skorygowanie oceny znanych klasyków pedagogiki, nieraz wybitnych, ale tendencyjnie heroizowanych w minionym
okresie, jak J.J. Rousseau czy A. Makarenko, na co odpowiedzią były podręczniki
Możdżenia.
Typowy podręcznik akademicki, jako książka zawierająca systematyczny wykład wiadomości z pewnej dyscypliny naukowej lub którejś z jej dziedzin, spełnia
przede wszystkim cele praktyczne, a jego struktura i zakres merytoryczny odpowiadają obowiązującemu czy też przyjętemu przez dany ośrodek naukowy programowi nauczania. Syntetyczna, licząca łącznie ponad 1000 stron Historia wychowania
Stefana Możdżenia jest więcej niż podręcznikiem. Jej zakres merytoryczny wykracza
poza realizowane programy, zawiera szereg wiadomości, których brak w podręcznikach wydanych w okresie wcześniejszym, przedwojennym i PRL-owskim, zwłaszcza dotyczących historii myśli pedagogicznej i pedagogiki chrześcijańskiej, szkolnictwa zakonnego czy też kwestii edukacyjnych w czasie wojen światowych. Synteza
opracowana przez Stefana Możdżenia uwzględnia wątki i treści zaniedbane w okresie marksistowskim, przypomina nazwiska zasłużonych dla oświaty i wychowania
osób różnorakich profesji, pochodzących z rozmaitych środowisk społecznych,
także oddanych sprawie wychowania zakonników i księży katolickich, o których
przedtem nie pisano lub wspominano o nich marginalnie. Na kartach możdżeniowskich tomów pojawiła się cała plejada pedagogów, którzy do tej pory znani byli tylko
wąskiemu kręgowi specjalistów. Związki przyczynowo-skutkowe w przedstawionej
faktografii są zarysowane logicznie, mimo powściągliwości słowa w ujęciach syntetyzujących, a także drobnych potknięć, których trudno uniknąć w podręczniku tak
rozlegle zakrojonym pod względem chronologicznym i problemowym.
Realia osadził Możdżeń w szerokim kontekście kulturowo-dziejowym: polskim
i powszechnym. Cała koncepcja dzieła opracowana została z poszanowaniem nie
tylko dla kultury i cywilizacji ludzkiej oraz europejskiej w ogóle, ale także z pełną
akceptacją indywidualności i tożsamości narodowo-katolickiej Polaków. To prawdopodobnie spowodowało, że we współczesnych postmodernistyczno-liberalnych
czasach dzieło to nie zawsze doceniane jest tak, jak na to zasługuje. Drobne mankamenty i indywidualizm koncepcyjny nie przekreślają wszakże jego wartości.
Możdżeń stanowi wyzwanie dla tych pedagogów, którzy postrzegają patriotyzm i poczucie tożsamości narodowej jako zjawisko ksenofobiczne, wyciągając
z tego niepokojące wnioski, np. że pedagogika powinna być w ogóle ahistoryczna.
Żeby człowiek mógł osiągać dojrzałość osobowościową, powinien permanentnie
pielęgnować poczucie tożsamości narodowo-religijnej i mieć świadomość własnych
kulturowych korzeni, także wtedy gdy wybiera światopogląd ateistyczny, czy też
uważa się za osobę „światową”. Rozumienie swej narodowej historii oraz jej wątków, zwłaszcza tych, z którymi jesteśmy profesjonalnie związani, a także swojej tożsamości osobowościowej i kulturowej w ogóle, jest wręcz warunkiem poszanowania „inności” w sferze aksjologicznej i w życiu zbiorowym.
Tom pierwszy sandomierskiej edycji Historii wychowania Możdżenia ma najszerszy zakres chronologiczny, wprowadza w trendy wychowawcze starożytnych
kultur Bliskiego Wschodu, Grecji, Rzymu, w pedagogię społeczną Jezusa i myśl patrycystów, dotyka kręgu kulturowego islamu, przedstawia istotę i rozwój wychowania w średniowieczu, w czasach odrodzenia i oświecenia, tu zwracając głównie
Stefan Ignacy Możdżeń, Historia wychowania
[271]
uwagę na Europę, z uwypukleniem spraw polskich. Podsumowanie tomu stanowi
wyjaśnienie transformacji systemów edukacyjnych w nowożytnej Europie doby
oświeceniowej.
Tom drugi poświęcony został czasom rozbiorowym. Autor podzielił tematykę na trzy części. Przedstawił w nich rozwój wychowania na ziemiach polskich
i w niektórych ośrodkach polonijnych, ukazując ten proces na tle europejskich zjawisk oświatowych i przemian w zachodniej myśli pedagogicznej (systemy szkolne, metody i organizacja nauczania, ruch związkowy nauczycieli, postęp myślenia
i rozwój czasopiśmiennictwa pedagogicznego, ich wpływ na dydaktykę, działalność
towarzystw oświatowych, ruchy niepodległościowo-samokształceniowe i inne typowe dla tego okresu sprawy edukacyjno-wychowawcze, zwłaszcza te, które jakby
przemilczano czy też deformowano w historiografii marksistowskiej i liberalnej).
W rozdziałach dotyczących zaboru rosyjskiego (w edycji kieleckiej) recenzenci
wskazali potknięcia, literówki w nazwiskach i usterki „warsztatowe”, które niestety
zostały powielone w wydaniu sandomierskim, ale nie umniejszają one wartości
całego dzieła.
Okres międzywojenny i okupacja w historii oświaty i wychowania przedstawione zostały przez Możdżenia w tomie trzecim. Ten, liczący zaledwie 25 lat okres
w dziejach oświaty i wychowania w Polsce jest bardzo bogaty faktograficznie i zjawiskowo, a także swoiście przysłonięty panoramą priorytetowych zdarzeń społeczno-politycznych, jakie wówczas się rozgrywały. Utrudnia to ogółowi historyków
przeprowadzanie syntez tego okresu w sposób zgodny z normami naukowymi, dobieranie kryteriów selekcji faktów i zdarzeń do egzemplifikacji oraz wydobywanie
tychże faktów z obfitości źródeł i literatury naukowej. W tomie trzecim uwzględnił
Autor: główne kierunki i przemiany w pedagogice XX wieku; kształt reform szkolnych w wybranych krajach Europy; problemy pedagogiczne, szkolne i organizacyjne w oświacie i wychowaniu Polski międzywojennej; zarys i odmienne warunki
rozwoju ówczesnego szkolnictwa polonijnego; sprawy oświatowe na ziemiach polskich pod okupacją hitlerowską i okresowo radziecką, liczne kwestie skorelowane
z problematyką wiodącą, np. straty osobowe i materialne, jakie poniosło szkolnictwo polskie w tym okresie.
Historia wychowania Stefana Możdżenia, wydana w 2006 r., oparta na długoletnim doświadczeniu heurystycznym i hermeneutycznym Autora oraz na jego
szerokiej erudycji, jest cennym wkładem w rozwój badań nad historią wychowania i szkolnictwa w Polsce, którą S. Możdżeń przedstawił rozwojowo, w powiązaniu
z dziejami powszechnymi i na ich tle, uwzględniając obszernie wątki oraz wartości chrześcijańskie.
Henryka Kramarz
Folia 66
Annales Universitatis Paedagogicae Cracoviensis
Studia Historica VIII (2009)
Lidia Łazurko, „Czasopismo «Kwartalnik Historyczny» i rozwój polskiej
historiografii ostatniej ćwierci XIV – pierwszej połowy XX stulecia”
(autoreferat dysertacji na stopień kandydata nauk historycznych),
Kijów–Drohobycz 2008, 18 ss.
Autorka, młody historyk Uniwersytetu Pedagogicznego w Drohobyczu, podjęła się
zbadania istotnego zagadnienia badawczego dla historiografii zarówno polskiej, jak
i ukraińskiej. Jako podstawowy cel przyjęła kompleksowe zbadanie genezy i funkcjonowania pierwszego uniwersalnego na ziemiach polskich czasopisma historycznego, jakim był „Kwartalnik Historyczny”, naukowego potencjału jego publikacji
i wkładu w rozwój polskiej nauki historycznej, także ukraińskiej. Cel ten zrealizowała znakomicie.
L. Łazurko podjęła się niełatwego zadania ogarnięcia egzystencji specjalistycznego czasopisma naukowego w całym okresie lwowskim (1887–1939), czyli
na przestrzeni aż 52 lat. Wymagało to ogromnego wysiłku badawczego, zaznajomienia się z autopsji faktycznie z wszystkimi numerami kwartalnego periodyku,
zarówno pod względem historyczno-prasoznawczym (dużo można się dowiedzieć
o funkcjonowaniu jego wydawnictwa i redakcji, np. ze sprawozdań z działalności
Towarzystwa Historycznego, a po 1918 r. – Polskiego Towarzystwa Historycznego),
jak i pełnego ogarnięcia poruszanych na jego łamach treści. Sposób w jaki poradziła sobie z ogromem materiału badawczego, prezentowanego na łamach periodyku,
musi budzić podziw, podobnie jak rezultaty badawcze jakie osiągnęła. Kolejna trudność jaką znakomicie pokonała L. Łazurko to fakt, że pismo funkcjonowało w dwóch
odmiennych okresach historycznych, które charakteryzowały się także innymi warunkami organizacyjnymi i wydawniczo-redakcyjnymi. Pierwszy okres obejmuje
czasy autonomii galicyjskiej i I wojny światowej (1887–1917). Można by nieco polemizować z autorką w kwestii końcowej daty tego okresu. Należy przyjąć, że kończy
się on w tym samym roku co zaczyna się drugi okres – w 1918 roku. Drugi okres
jego działalności przypada na II Rzeczypospolitą, czyli na lata międzywojenne. Rok
1918 stanowi datę graniczną w funkcjonowaniu periodyku zarówno ze względu na
dzieje polityczne, jak i z prasoznawczego punktu widzenia.
Autorka wniosła wiele oryginalnych przemyśleń, stwierdzeń i uwag poważnie
wzbogacających dotychczasową wiedzę na temat funkcjonowania lwowskiego periodyku i bogatych wszechstronnych treści prezentowanych na jego łamach. Bardzo
szeroko i wnikliwie (R. I; podrozdział 1) charakteryzuje historiografię tematu, tworząc interesującą jej periodyzację, dzieląc na trzy etapy. Pierwszy przypada na ostatnie 14 lat XIX w. i wiek XX do wybuchu II wojny światowej. Dziejami „Kwartalnika”
zajmowali się wówczas jedynie historycy polscy, posiadający niemały udział
[274]
Alfred Toczek
w jego redagowaniu i w merytorycznej z nim współpracy. L. Łazurko podkreśla, że
osobliwością ówczesnej polskiej refleksji historiograficznej był jej subiektywizm
w ocenie „Kwartalnika”. Jej zdaniem, wynikał on z faktu, że ówcześni autorzy opracowań dziejów periodyku brali bezpośredni udział w jego funkcjonowaniu. Drugi
etap historiografii periodyku przypada słusznie na okres od 1955 r. po połowę lat
osiemdziesiątych XX wieku. Autorka podkreśla, że ukazały się wówczas pierwsze
próby naukowej oceny roli „KH” w historiografii polskiej (zob. np. artykuł Jerzego
Maternickiego: Miejsce i rola „Kwartalnika Historycznego” w dziejach historiografii
polskiej, [w:] Historia jako dialog, Rzeszów 1996, s. 273–290) i prace poświęcone
określeniu „Kwartalnika” jako samodzielnego zjawiska historycznego w kontekście
działalności Towarzystwa Historycznego, a w okresie międzywojennym – Polskiego
Towarzystwa Historycznego.
Kolejnym walorem pracy L. Łazurko jest wszechstronne ukazanie egzystencji Towarzystwa, nie tylko w kontekście wydawania swojego organu. Trzeci etap
badań nad periodykiem trwa od połowy lat osiemdziesiątych XX w., kiedy wzrasta
zainteresowanie badaczy zagadnieniem dziejów polskiego czasopiśmiennictwa historycznego, studiowaniem funkcjonowania „KH”. Badania te stają się systematyczne po 2000 r. Autorka wymienia szereg opracowań polskich, ale podkreśla także
fakt ukazania się pierwszych prac autorów ukraińskich, szczególnie z Uniwersytetu
Lwowskiego i Uniwersytetu Pedagogicznego w Drohobyczu. Imponująco prezentuje się 9 artykułów autorki na temat „Kwartalnika”, stanowiących szczególnie pokłosie referatów wygłoszonych na ośmiu międzynarodowych konferencjach naukowych: ukraińskich i polsko-ukraińskich. Wart podkreślenia jest także dorobek
w zakresie lwowskiego czasopiśmiennictwa historycznego pięciu polsko-ukraińskich konferencji naukowych na temat: „Wielokulturowe środowisko historyczne
Lwowa XIX i XX wieku”, odbywających się w latach 2002–2007 na Uniwersytecie
Rzeszowskim (4) i na Uniwersytecie Lwowskim (1). Ich plonem było 5 pokaźnych
objętościowo tomów, pod redakcją wybitnych przedstawicieli historii historiografii polskiej – Jerzego Maternickiego i ukraińskiej – Leonida Zaszkilniaka, a w nim
teksty Lidii Łazurko, Witalija Telwaka, Alfreda Toczka, Pawła Sierżegi czy Jolanty
Kolbuszewskiej. Autorka informuje również, że po raz pierwszy w ukraińskiej historiografii podjęła temat monografii naukowego czasopisma historycznego, prezentując poruszane w periodyku szerokie spektrum problematyki politycznej,
społeczno-gospodarczej, zagadnień historii prawa i tematyki dziejów oświatowo-kulturalnych od najstarszych dziejów do początków XX w. Po raz pierwszy zbadała
ona osobliwości interpretacji na łamach „KH” aktualnych dla polskiej historiografii
problemów ukrainistyki, lituanistyki i stosunków polsko-niemieckich na przestrzeni dziejów. Zbadano formy i kierunki współpracy redakcji czasopisma z historykami innych narodowości, m.in. z Ukraińcami, Rosjanami, Niemcami, Austriakami,
Żydami, Czechami i in.
Bardzo szczegółowo i fachowo Autorka charakteryzuje badawczą bazę źródłową, dokonując podziału na trzy działy (R. I, podrozdział 2). Najważniejsze jej
zdaniem, i słusznie, źródło to komplet numerów czasopisma. Podaje tu ona kilka
istotnych uwag badawczych. W pierwszym okresie swojego istnienia dwie trzecie
objętości pisma stanowiły recenzje i jak słusznie stwierdza, były one jaskrawym świadectwem autorskiej pozycji współpracowników i osobliwości polityki redakcyjnej.
Zauważa ona, że brak było wówczas w „KH” opracowań o charakterze syntetycznym,
a rozprawy cechował charakterystyczny dla metody pozytywistycznej mikrografizm.
Lidia Łazurko, „Czasopismo «Kwartalnik Historyczny» i rozwój polskiej...
[275]
Podstawową część stanowiły prace dotyczące historii Polski. Do 1914 r. jedna trzecia rozpraw i miscellaneów była poświęcona historii ziem ruskich, czyli późniejszej
wschodniej Galicji. Drugi dział źródeł to archiwalia. Autorka stwierdza, że mają one
fragmentaryczny charakter i są rozproszone po archiwach różnych krajów, głównie
ukraińskich, polskich i francuskich. Dokonała więc L. Łazurko wnikliwej, szerokiej,
umiejętnej i pracochłonnej kwerendy archiwalno-bibliotecznej, w 8 instytucjach: we
Lwowie (w Centralnym Archiwum Historycz-nym Ukrainy, Archiwum Obwodowym,
Bibliotece Ukraińskiej Akademii Nauk im. W. Stefanyka, Bibliotece Uniwersyteckiej),
w Krakowie (Biblioteka PAU-PAN, Biblioteka Jagiellońska), w Warszawie (Archiwum
PAN) i w Paryżu (Biblioteka Polska). Autorka wnikliwie i wszechstronnie dokonuje
przeglądu treści tych źródeł. Trzeci źródłowy dział to pamiętniki i wspomnienia, pozwalające na odtworzenie atmosfery pracy danej instytucji i osób czy zrekonstruowanie prywatnych poglądów historyków.
Brak w historiografii polskiej monografii tego zasłużonego uniwersalnego periodyku historycznego był szczególnie dotkliwy. Niewiele dotąd wiedzieliśmy np.
o treściach prezentowanych na łamach periodyku i ich wpływie na jakość historiografii polskiej, mało też o polityce redakcyjnej i organizacji jego redakcji. I te zagadnienia Autorka przybliża, czyniąc to wnikliwie i wszechstronnie, dochodząc do
oryginalnych, zasługujących na uwagę wniosków (R. II, podrozdział 1: Powstanie
i pierwsze lata funkcjonowania czasopisma (1887–1917)). Stwierdza np., że różnorodne treści prezentowane na jego łamach sprzyjają wytworzeniu pełnego obrazu
rozwoju polskiej historiografii ostatniej ćwierci XIX i XX w. aż do wybuchu II wojny
światowej (R. II, podrozdział 2). Zabrakło w autoreferacie zasygnalizowania funkcjonowania w tym okresie innych polskich czasopism historycznych, w tym także uniwersalnego czasopisma historycznego – warszawskiego „Przeglądu Historycznego”,
ukazującego się od 1905 roku. Być może jednak pełny tekst dysertacji zawiera przegląd polskiego czasopiśmiennictwa historycznego w charakteryzowanym przez autorkę okresie. Wskazywałby na to spis literatury przedmiotu, podany przez autorkę.
Wydaje się, że np. porównanie funkcjonowania, ale przede wszystkim treści prezentowanych na łamach obydwu periodyków: lwowskiego i warszawskiego wzbogaciłoby obraz rozwoju polskiej historiografii szczególnie po 1905 roku.
Niewątpliwie praca L. Łazurko wypełnia dotkliwą lukę w polskiej, a w pewnym stopniu także i ukraińskiej historiografii. Poza znakomitą, wręcz historiograficzną charakterystyką treści czasopisma, z fachowym ukazaniem jej struktury,
trafnie przedstawia ona funkcjonowanie i organizację redakcji i tzw. politykę redakcyjną pod kierownictwem szeroko przez autorkę charakteryzowanego pierwszego redaktora „KH” Ksawerego Liske, którego następcą przez z górą 18 lat był
Aleksander Semkowicz. Z autoreferatu nie wynika, że poświęciła Autorka więcej
uwagi zagadnieniom polityki organizacyjno-wydawniczej pisma (zob. A. Toczek,
Czasopiśmiennictwo historyczne we Lwowie (1867–1918), [w:] Wielokulturowe środowisko historyczne Lwowa w XIX i XX w. T. III, pod red. J. Maternickiego i L. Zaszkilniaka, Rzeszów 2005 s. 178–185). Z jednej strony – tytuł jej rozprawy nie wymagał poświęcenia tym zagadnieniom dużej uwagi, z drugiej jednak – wiele by to wyjaśniło, jeżeli chodzi o geografię wydawniczą i trudności w regularnym ukazywaniu
się pisma, szczególnie w latach 1900–1914.
Na uwagę zasługują także metody badawcze umiejętnie i fachowo zastosowane w pracy. Autorka wykorzystała metodę historyczno-genetyczną, historyczno-porównawczą, problemowo-chronologiczną, statystyczną oraz – najbardziej
[276]
Alfred Toczek
wszechstronnie oraz w dojrzały sposób – metodę analizy krytycznej materiału źródłowego i historiograficznego. Metodologiczną podstawę badań stanowiły zasady
historyzmu i naukowego obiektywizmu, który przejawia się przez całą rozprawę.
W sposób obiektywny wielokrotnie przedstawia wiodącą rolę periodyku w polskiej
historiografii. Niejednokrotnie stwierdza, że pomimo historiograficznych sporów
pomiędzy historykami polskimi i ukraińskimi, które nasiliły się po 1900 r. do pierwszej wojny światowej oraz w latach trzydziestych XX wieku, na łamach „KH” ukazywały się teksty prezentujące racje obydwu stron, ukazujące dzieje ziem ruskich
I Rzeczypospolitej.
Tytuł trzeciego rozdziału rozprawy brzmi: Powstanie i pierwsze lata funkcjonowania czasopisma (1887–1917) i podzielony jest na dwa podrozdziały: formowanie redakcyjnej polityki czasopisma (1887–1917) i organizacja działalności „KH”
1901–1917. W tej części pracy Autorka podaje także kilka nowatorskich uwag, np.,
że powstanie „Kwartalnika” było logicznym rezultatem postępu polskiej nauki historycznej i zmian, jakie zachodziły w okresie pozytywizmu w historycznej kulturze
polskiego społeczeństwa. Pisze o walce z dyletantyzmem w nauce historii jako dyscyplinie akademickiej czy podkreśla dużą rolę krakowskiego komitetu redakcyjnego „KH” po 1900 r., w utrzymaniu egzystencji pisma, ze względu na jego trudności
wydawnicze i brak dostatecznej liczby współpracowników. Kolejny podrozdział
rozprawy to: „Kwartalnik Historyczny” w okresie dwudziestolecia międzywojennego, składający się także z dwóch części: W pierwszych latach niepodległej
Polski (1918–1924) i „Kwartalnik Historyczny” – oficjalny rzecznik polskiej historiografii (1925–1939). Tutaj też znaleźć można szereg nowatorskich uwag, wartych odnotowania. L. Łazurko, zauważa, że w okresie międzywojennym doszło
do istotnych zmian w autorskiej geografii współpracowników czasopisma. Pisze
o tzw. deleopolizacji „Kwartalnika”, jaką rozpoczęły regionalne ośrodki Towarzystwa
Historycznego. Liczba autorów uległa poważnemu zwiększeniu, w czym główny udział miały czołowe ośrodki polskiej nauki historycznej: Lwów, Kraków
i Warszawa. W autoreferacie w pewnym stopniu odczuwalny jest brak personaliów
historyków polskich, głównych współpracowników pisma czy autorów największej
ilości rozpraw, np. Antoniego Prochaski.
Dwa obszerne, ostatnie rozdziały rozprawy wszechstronnie charakteryzują treść czasopisma w całym okresie jego ukazywania się, oddzielone jednak datą
graniczną roku 1918. Stanowią one największy wkład w rozwój historiografii
polskiej nt. dziejów „KH”. Rozdział III dysertacji nosi tytuł: Wkład „Kwartalnika
Historycznego” w badania historii Polski. Podzielony jest na trzy podrozdziały, ze
względu na badane epoki historyczne. L. Łazurko zauważa m.in., że najwięcej tekstów „KH” dotyczyło średniowiecza, co odegrało dużą rolę w ogólnym postępie historiografii II Rzeczypospolitej. Na jego łamach uwzględniono krytyczny przegląd
badań społeczno-gospodarczych, co wymagało zastosowania nowych metod i technik badawczych. W „KH” znalazł odzwierciedlenie rozwój historii prawa polskiego
i w związku z nim pojawiły się pierwsze syntetyczne próby badawcze dziejów Polski.
W zakresie badań dziejów nowożytnych I Rzeczypospolitej pojawiły się pierwsze
próby opracowania syntetycznych dziejów tej epoki, dużo pisano o rozbiorach
Polski. Od początku XX w. poważnie wzrasta ilość opracowań dotyczących historii gospodarczej, wojskowej, prawa, kultury, a także dziejów Kościoła, reformacji
i kontrreformacji. Po 1918 r. wzrasta zainteresowanie badaczy powstaniami narodowymi. W zakresie badań nad najnowszą historią Polski (koniec XVIII – pocz.
Lidia Łazurko, „Czasopismo «Kwartalnik Historyczny» i rozwój polskiej...
[277]
XX w.) do 1918 r. nie pojawiały się artykuły naukowe, a jedynie pamiętniki i teksty publicystyczne. Autorka zjawisko to tłumaczy m.in. faktem braku dostępu do
materiałów archiwalnych. W latach międzywojennych wzrosła ilość i jakość badań
naukowych nad powstaniami narodowymi. W tym samym okresie pojawiają się
pierwsze opracowania dotyczące polskich dziejów na początku XX w.
Rozdział IV nosi tytuł: Problematyka narodowa na łamach „Kwartalnika
Historycznego”. Szczególnie dużo miejsca, co zrozumiałe, Autorka poświęca tematyce ukraińskiej w „KH”. W pierwszym okresie funkcjonowania periodyku problematyka ta zajmowała sporą część jego łam, a autorami byli historycy polscy, a także
rusko-ukraińscy. Dominowała historia średniowiecznej Rusi i dzieje kozaczyzny.
Dyskutowano problemy historii prawosławia, poszerzenia katolicyzmu na Wschód,
problemy religijnych unii. Jak stwierdza L. Łazurko, polscy historycy pod asymilacyjnymi wpływami państwa niemieckiego i rosyjskiego z pewną aprobatą odnosili się do dążeń ukraińskich kolegów stawiających opór oficjalnej rosyjskiej, historycznej ideologii. Nie uznawała ona samodzielności i oryginalności historii narodu
rusko-ukraińskiego. Jednak ogólny ton polskiej krytyki naukowej w stosunku do
ukraińskiej historiografii był raczej pozytywny. Zdaniem autorki, wynikało to z podobieństwa zadań stojących przed polską i ukraińską historiografią do I wojny światowej, a także wspólnotą priorytetów teoretyczno-metodologicznych zachodzących
w przedmiocie paradygmatu pozytywistycznego. Ostrość ukraińsko-polskich teoretycznych dyskusji, która wzrosła na początku XX w., nigdy nie wychodziła poza akademicki ton. W okresie międzywojennym tematyka ukraińska była szeroko reprezentowana na łamach „KH”. Na przełomie XIX i XX w. większość polskich historyków
uznawała narodową odrębność Ukraińców.
Drugi podrozdział R. IV Autorka zatytułowała: Historia Litwy w materiałach
„KH”. Poruszano m.in. tematy najbardziej dyskusyjne, jak unie polsko-litewskie.
W kontekście państwowotwórczym narodu polskiego podejmowano badania dziejów jagiellońskiej monarchii w kontekście, jak to określa autorka, mitu największej
potęgi państwa polskiego. Na łamach lwowskiego periodyku ogólnohistorycznego
widoczna była także problematyka badań stosunków polsko-niemieckich na przestrzeni wieków. Do 1918 roku przedstawiono krytyczny obraz ziem zachodnich.
W okresie międzywojennym problematyka zmagań polsko-niemieckich inicjowała
dyskusje polskich historyków z niemieckimi kolegami. Nie brakowało dyskusji na temat niemieckiego wkładu w cywilizacyjny postęp I Rzeczypospolitej. Problematyka
narodowa zajmowała na łamach periodyku ważne miejsce. Zainteresowania badawcze budziły dzieje ziem wchodzących w skład historycznej Polski. Do 1914 roku
kierowano się potrzebą badań przyczyniających się do zachowania historycznej pamięci narodu.
Dysertacja L. Łazurko, o objętości 226 stron, warta jest wyróżnienia w postaci
publikacji. Stanowi ona spory wkład w rozwój badań nad polskim czasopiśmiennictwem historycznym od lat osiemdziesiątych XIX w. do wybuchu II wojny światowej; o zasadniczym znaczeniu przede wszystkim dla historiografii polskiej, ale także
i ukraińskiej. Należy uwypuklić potrzebę opublikowania tej rozprawy, po niewielkich uzupełnieniach, zarówno w języku ukraińskim, jak i polskim.
Alfred Toczek
Folia 66
Annales Universitatis Paedagogicae Cracoviensis
Studia Historica VIII (2009)
Občanské elity a obecní samospráva 1848–1948, red. Lukáš Fasora, Jiří Hanuš,
Jiří Malíř, Centrum pro studium demokracie a kultury (CDK), Brno 2006, 387 ss.
W jakże niedalekiej przeszłości w krajach bloku wschodniego, nazywanych złośliwie
„demoludami”, samorządami nie interesowano się ze względów zrozumiałych i ideologicznych. Ten brak zainteresowania dotyczył nie tylko dziejów poszczególnych
lokalnych samorządów, ale też tradycji i tzw. myśli samorządowej. Z przeprowadzonej przeze mnie kwerendy wynika, że w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX w. odbyły się tylko dwie międzynarodowe konferencje, podczas których
omawiano m.in. historię samorządu w krajach Europy Środkowo-Wschodniej.
Nie można twierdzić, że w zdemokratyzowanej Polsce samorząd stał się tematem elektryzującym historyków – jest on raczej w swej współczesnej formie przedmiotem rozważań politologicznych i socjologicznych. Powoli jednak pojawia się
coraz więcej prac historycznych, ukazujących przeszłość lokalnych struktur samorządowych. Podobne zainteresowania są dostrzegalne w całej Europie ŚrodkowoWschodniej.
Upadek totalitaryzmu i konieczność refleksji nad formami demokracji i udziałem obywateli w zarządzaniu na różnych poziomach administracyjnych doprowadziły do intensyfikacji badań nad społeczeństwem obywatelskim i jego strukturami
– m.in. samorządem lokalnym – także u naszych czeskich sąsiadów. Przewodzić na
tym polu wydaje się Brno i tutejszy uniwersytet im. Masaryka. W Brnie czeskim
powstało nawet specjalne centrum zajmujące się badaniem demokracji i kultury.
Bardzo intensywna działalność badawcza, konferencyjna i publikacyjna naukowców związanych z brneńskiem uniwersytetem prowadzi do szybkiego nadrabiania
wieloletnich zaniedbań w pracach nad samorządem. Podkreślić należy niezwykłą
otwartość naukowców z Brna, którzy ciągle szukają nie tylko nowych dróg, ale też
są bardzo zainteresowani współpracą z badaczami z sąsiednich państw. W tym tomie znajdziemy analizy samorządów miejskich nie tylko w Czechach i na Morawach,
ale też w Austrii, Słowacji i na Węgrzech. Przypuszczam, że ta niezwykła otwartość
spowodowana jest pozytywnym doświadczeniem, które wiązało się ze współpracą
z naukowcami z Austrii, którzy już od dziesiątków lat zajmują się nieprzerwanie
historią samorządów i mogli „młodszym“ kolegom służyć radą i inspiracją.
Omawiana książka jest owocem jednej z konferencji tego wspomnianego wyżej
brneńskiego środowiska naukowego. Zgromadzone w niej artykuły charakteryzują się dużą rozpiętością tematyczną i różnym poziomem – chociaż trzeba od razu
[280]
Hanna Kozińska-Witt
podkreślić, że jakość wszystkich artykułów jest co najmniej przyzwoita. Większość
artykułów reprezentuje historię empiryczno-socjologiczną.
Autorzy, zajmując się historią samorządów lokalnych, analizują systemy rekrutacji miejscowych elit i ich udział w samorządach, uwzględniają przy tym stosunki między ludnością przynależną i napływową w ramach różnych gmin miejskich,
a także dywagują o miłych galicyjskiemu sercu tematach, np. o zastępczej funkcji
struktur samorządowych wobec braku własnego państwa. Większość artykułów
tematyzuje stosunki niemiecko-czeskie w miastach i zmiany wynikające z demokratyzacji, która objęła również samorządy lokalne. Pod jej wpływem ewoluowały
one od struktur liberalnych, będących polem działania miejscowych notabli, w kierunku instytucji reprezentujących demokracje masowe, podatne na populistyczne
argumentacje i mniej umiarkowane w stylu obrad i decyzjach. W tym kontekście
wspomina się o generacyjnej „zmianie warty”, która dokonywała się w samorządach. Wzmiankuje się, jaką rolę w tym procesie odgrywała argumentacja narodowa
i w jaki sposób współgrała ona ze stosunkami społecznymi w miasteczkach.
Ukazano też próby ratowania samorządu przed nacjonalizacją i antysemityzmem, np. za sprawą kopiowania wzorów wiedeńskiego „socjalizmu miejskiego”
(Munizipalsozialismus). Niektóre z artykułów ukazują proces utraty autonomiczności przez samorządy i ich modernizację w kierunku organów coraz bardziej uzależnionych od administracji państwowej.
Dużo miejsca poświęcono w tej publikacji elitom miejscowym, ich składowi
i sposobowi rekrutacji oraz powstaniu nowych i odtwarzaniu się starych elit, przy
czym uwzględniono czynniki ekonomiczne i edukacyjne oraz pozycję zajmowaną
przez członków tych elit względem i w administracji państwowej. Ukazano, jak ważny był kontekst gospod arczy dla rozwoju lokalnego samorządu, np. przymysłowy
czy rolniczy charakter miasteczek, stopień zależności tych miasteczek od większych
centrów administracyjnych oraz ich pozycja w regionie. Omówiono procesy urbanizacyjne i demograficzne oraz politykę komunalną usiłującą sprostać nowym wyzwaniom. Analizą objęto też zagadnienie działalności w samorządzie, postrzeganej
jako szczebel do dalszej kariery w administracji państwowej. Publikacja problematyzuje wymianę tradycyjnych elit urodzenia na fachowe elity wykształcenia i podkreśla, szczególnie w wypadku Węgier, utrzymywanie się elementów feudalnych,
mimo szybkiej modernizacji ekonomicznej i instytucjonalnej kraju. Analizuje sposób przekazu informacji w ramach gminy i kanały komunikacyjne między samorządem a miejscowym „ogółem“.
Kontekst polityczny, społeczny i ekonomiczny odgrywa w tej książce ogromną rolę. Jego uwzględnienie pozwala zrozumieć ukazane przez autorów zagadnienia jako element stale postępującego ogólnoeuropejskiego procesu historycznego.
Okazuje się, że jest wiele cech charakterystycznych, które są wspólne dla wszystkich
miasteczek byłej Monarchii, bez względu na ich położenie, i że było to spowodowane m.in. nie tylko wspólną dla wszystkich gmin podstawą prawną, ale i zgodną z duchem czasu formacją ideologiczno-światopoglądową z właściwym jej rozumieniem
pojęcia elitarności i związanym z tym światopoglądem dążeniem do udzielania się
w polityce lokalnej.
Brakuje mi w tej książce tylko dwóch rzeczy: mapki, na której byłyby zaznaczone omawiane miasteczka, oraz indeksów rzeczowych i imiennych.
Hanna Kozińska-Witt
Folia 66
Annales Universitatis Paedagogicae Cracoviensis
Studia Historica VIII (2009)
140 lat samorządu miasta Rzeszowa, red. Włodzimierz Bonusiak, Urząd Miasta
Rzeszowa i Mitel, Rzeszów 2007, 216 ss. + il.
Recenzowana książka jest pozycją jubileuszową, wydaną z okazji obchodów 140.
rocznicy powstania samorządu rzeszowskiego. Już z tego powodu czytelnik powinien oczekiwać lektury o charakterze „hagiograficznym”, podkreślającej raczej
dokonania samorządu, niż krytykującej jego poczynania, tym bardziej że grono autorów składa się zarówno z historyków, jak i z urzędników Urzędu Miasta
i przedstawicieli miejscowej elity intelektualnej, zainteresowanych historią miasta
i regionu. Książka jest bardzo starannie wydana, wyposażona w biogramy autorów
oraz aneks składający się z barwnych fotografii prezentujących radnych i obrady samorządowe po roku 1990. Zamieszczone w tekstach ilustracje z epoki są kapitalne
i świetnie dobrane! Przedostatni rozdział, ósmy, zawiera dokumentację prezentującą przyznanie Janowi Pawłowi II honorowego obywatelstwa miasta Rzeszowa.
Mamy do czynienia z dziełem podsumowującym bardzo wczesny etap badań
nad lokalnym samorządem. Ponieważ mało kto zajmuje się tą tematyką, trudno nie
docenić trudu prowadzenia tego rodzaju badań i udostępnienia ich szerszej publiczności. Pozycja ma charakter faktograficzno-pozytywistyczny, omawia daty ważne
dla tego samorządu, np. wybory i czas trwania kadencji, prezentuje system wyborów oraz reprezentantów poszczególnych kurii. Szkicując podziały ideologiczne
w Radzie na „Chrześcjan” i „Żydów”, charakteryzuje opcje polityczne, które występowały pod tymi szyldami konfesyjnymi, kontakty, strategiczne przymierza
i zawierane kompromisy Ukazuje, choć nie tematyzuje, nacjonalizację życia politycznego Drugiej Rzeczypospolitej związaną z procesem demokratyzacji m.in.
administracji samorządowej. Te fragmenty pracy były dla mnie najciekawsze
i najbardziej pouczające. Autorzy nie zastanawiają się nad pozycją, jaką zajmowali
w mieście urzędnicy samorządowi, nie badają sposobu uposażenia czy nawet sposobu i częstotliwości obrad rady.
Z pewnym osłupieniem stwierdziłam, że żaden z autorów nie cytuje prac
Konstantego Grzybowskiego ani opracowań Huberta Izdebskiego, nie mówiąc już
o podstawowych artykułach na temat teorii samorządu opublikowanych w ukazującym się obecnie „Samorządzie Terytorialnym”. Cytują natomiast literaturę o samorządzie z okresu galicyjskiego i międzywojennego, przejmując jej słownictwo i ówczesne argumenty bez żadnego dystansu badawczego. Autorzy wykorzystują przede
[282]
Hanna Kozińska-Witt
wszystkim prasę lokalną i dokumenty znajdujące się w archiwum rzeszowskim. Nie
korzystają ani z prasy lwowskiej, ani nawet z tej z bliskiego Przemyśla. Pomijając
archiwalia lwowskie, pozostawiają na uboczu stosunki samorządu rzeszowskiego
i lwowskiej administracji wyższego szczebla. Nie interesuje ich też konkurencja między galicyjskimi miastami średniej wielkości a gminami wielkomiejskimi wyposażonymi we własne statuty miejskie. Nie zakotwiczają miejskiej gminy rzeszowskiej
w pobliskim okręgu rolniczym, nie precyzją, jak kształtowały się stosunki miasteczka z okolicznymi wsiami. Marginalnie nadmieniają wyzwania jakie dla samorządu
rzeszowskiego stanowiło rozszerzenie granic gminy, kryzys gospodarczy czy decyzja o powstaniu COP-u. Zdumienie wywołuje spostrzeżenie, że w całej pozycji nie
pojawia się ani raz termin sanacja, chociaż omawia się pewne charakterystyczne
posunięcia sanacji względem struktur samorządowych.
Te ograniczenia materiałowe i treściowe powodują wyizolowanie samorządu
rzeszowskiego z jakiegokolwiek kontekstu historycznego. Zarzut ten nie dotyczy
tylko dwóch tekstów zamieszczonych w książce: Jana Basty i Wacława Wierzbieńca,
które to teksty kontekstualizują podejmowaną problematykę i mają wszystko, czego
brak innym. Ogólnie więc niewiele dowiadujemy się z tej książki o miejscu i specyfice samorządu w Galicji i Monarchii, jak i w Drugiej Rzeczypospolitej. Nad niektórymi
rozdziałami pracy ciąży paradygmat heroiczno-narodowowyzwoleńczy polskiej narodowej historiografii, prowadząc do zarzucania galicyjskim samorządowcom postaw konformistycznych, bowiem budowali oni struktury instytucjonalne, zamiast
zajmować się walką o niepodległość. Autor nie wspomina w ogóle o zwolennikach
orientacji proraustriackiej wśród samorządowców rzeszowskich – czyżby takich nie
było? Jeżeli tak, to byłby to w tym regionie swoisty ewenement i rzecz warta bliższego wyjaśnienia. Preferencje narodowo-historiograficzne powodują niedostrzeganie
tendencji interwencjonistycznych w okresie Drugiej Rzeczypospolitej, kiedy to elity
władzy dążyły z różnym natężeniem do spacyfikowania autonomicznych struktur
samorządowych w imię silnego państwa narodowego (struktur samorządowych
rozumianych przez niektórych jako instytucje społeczeństwa obywatelskiego).
W ten sposób ustawa scaleniowa zostaje oceniona pozytywnie jako „własne, oryginalne rozwiązanie prawne”, zamykające wpływ austriackiej myśli samorządowej,
natomiast autor nie wspomina nawet o intencji tej ustawy i skutkach jej zastosowania dla samych samorządów – także i dla samorządu rzeszowskiego.
Działalność samorządu jest przedstawiona zupełnie beznamiętnie, częściowo
dlatego, że autorzy nie wykorzystują potencjału analitycznego, który tkwi we wspomnianych przez nich konfliktach i nieporozumieniach wewnątrz samorządu (m.in.
s. 25, 46f, 95, 120f). Kuriozalnym przykładem tej harmonizującej tendencji jest nazwanie zajść antyżydowskich z dnia 3 maja 1919 r. „grabieżami i rozruchami o trudnym do ustalenia podłożu” (s. 106). Akurat na temat pogromów i tzw. zajść głodowych po pierwszej wojnie światowej w Galicji istnieje już dość obszerna literatura.
Summa summarum – pozycja na pewno cenna. Dużo faktów, ale nie bardzo wiadomo, jakie one właściwie mają znacznie. Do udowodnienia hipotezy, że samorząd
rzeszowski nie był wyizolowany i niepowtarzalny, a stanowił typową instytucję
w swoim regionie, jest jeszcze bardzo daleko. Ale przynajmniej początek został już
zrobiony.
Hanna Kozińska-Witt
Folia 66
Annales Universitatis Paedagogicae Cracoviensis
Studia Historica VIII (2009)
Żydzi i judaizm we współczesnych badaniach polskich, t. IV, praca zbiorowa
pod redakcją Krzysztofa Pilarczyka, Suplement nr 3 do „Studia Judaica”,
Wydawnictwo Antykwa, Kraków 2008, 440 ss.
Recenzowana praca stanowi czwarty tom rozpraw ukazujących się pod wspólnym
tytułem Żydzi i judaizm we współczesnych badaniach polskich. Wszystkie dotychczasowe tomy wydane zostały w Krakowie w latach: 1997, 2000, 2003 oraz ostatni
w 2008 roku. Za redakcję naukową odpowiada profesor Krzysztof Pilarczyk (tom 2
wspólnie ze Stefanem Gąsiorowskim).
Wygłaszane podczas konferencji1, a następnie publikowane referaty stanowią
cenny wkład Polskiego Towarzystwa Studiów Żydowskich (PTSŻ) w rozwój polskiej
historiografii. Warto w tym miejscu przypomnieć, że PTSŻ zostało założone w 1995
roku w Krakowie. Skupia uczonych, specjalizujących się w tematyce żydowskiej,
związanych z różnymi ośrodkami naukowymi w kraju i za granicą. Zasadniczym
celem PTSŻ jest prowadzenie, promocja i popularyzacja badań naukowych nad historią i kulturą Żydów (przede wszystkim w Polsce), współpraca z krajowymi oraz
zagranicznymi instytucjami i towarzystwami o podobnym charakterze2.
Profesor Krzysztof Pilarczyk, wybitny religioznawca, bibliolog i hebraista, jest
gwarantem doboru najwyższej klasy prelegentów, a zarazem autorów. Potwierdza
to każdy kolejny tom oddawany do rąk czytelników. Oprócz wysokiego poziomu
merytorycznego, zwraca na siebie uwagę staranna redakcja i edytorstwo.
Wszystkie teksty wydrukowano w języku polskim. Każdy z nich, wyjąwszy
biogram Abrahama Joszuy Heschela, posiada krótkie angielskie streszczenie (obejmujące także tytuły). Wzorem poprzednich tomów na końcu pracy zamieszczono
indeks osobowy i geograficzny, co należy ocenić bardzo pozytywnie.
Rozdział pierwszy poświęcony jest pamięci Abrahama Joszuy Heschela,
wybitnego filozofa i teologa żydowskiego, ze względu na obchodzoną setną rocznicę
jego urodzin3. Zamieszczono w nim krótki biogram Heschela – autorstwa Krzysztofa Pilarczyka oraz trzy opracowania: Ks. Waldemara Szczerbińskiego Biegunowość
jako klucz do rozumienia myśli A.J. Heschela, Jerzego Ochmana Potrzeba jako wizerunek bytu w filozofii A.J. Heschela i Bernarda Vaisbrota Zbiór poezji jidy Konferencje odbywały się w latach: 1995, 1998, 2000 i 2007.
1
Na podst. http://www.jewishstudies.pl/index_p.htm, stan na dzień: 15.06.2008 r.
2
Abraham Joszua Heschel urodził się w 1897 roku w Warszawie, a zmarł w 1972 roku
w Nowym Jorku.
3
[284]
Łukasz Tomasz Sroka
szowej Abrahama Jehoszuy Heschela. Kolejne rozdziały noszą tytuły: Starożytność,
Średniowiecze i czasy nowożytne, XIX i XX wiek (do 1939 roku), Język i kultura.
Aleksandra Lachmayer podjęła temat Wśród zabytków Nowego Cmentarza
w Łodzi. Tradycje sztuki starożytnego Egiptu i Bliskiego Wschodu (s. 271–285).
Opisuje największy kirkut w Europie, który w odróżnieniu od wielu innych nie
został zniszczony przez hitlerowców. Do jego budowy przystąpiono w latach
1893–1896. Zaprojektowany został przez architekta A. Zeligsona oraz geometrów
Z. Kułakowskiego, Trąbczyńskiego i Masłowskiego. Jak zauważa Autorka:
Wśród tysięcy macew uwagę zwiedzających przyciągają okazałe grobowce-mauzolea.
Wyróżniają się one nie tylko dużymi rozmiarami, ale także licznymi nawiązaniami do
sztuki starożytnej, głównie greckiej. W tej mozaice form łatwo jest jednakże „przegapić”
inne pomniki, skromniejsze, lecz nie mniej przez to ciekawsze. Są to występujące dość
licznie (w porównaniu z innymi formami nagrobków) obeliski wzorowane na egipskich.
Ich ilość można szacować na ok. 100–200 (s. 274).
Na kolejnych stronach znajdziemy dokładne omówienia obelisków i grobowców oraz ich fotografie. Obecne na cmentarzu w środku Europy inspiracje związane
z Egiptem, takie jak gryfy i sfinksy, czy grobowiec rodzinny Markusa Silbersteina,
przypominający grecką świątynię, są czymś naprawdę wyjątkowym.
Badania podjęte przez Aleksandrę Lachmayer korespondują ze staraniami innych naukowców w Polsce, którzy opisują oraz – jeśli to jeszcze możliwe – ratują
od zniszczenia cmentarze żydowskie, wyjątkowo doświadczone podczas II wojny
światowej. Na terenie Krakowa tego rodzaju prace podjął profesor Leszek Hońdo,
któremu zawdzięczamy skrupulatnie udokumentowane monografie: Stary żydowski
cmentarz w Krakowie. Historia cmentarza. Analiza hebrajskich inskrypcji (Kraków
1999) oraz Nowy Cmentarz Żydowski w Krakowie. Przewodnik – część 1 (Kraków
2006)4.
Profesor Gideon Kouts przygotował artykuł Sefardyjczycy, Aszkenazyjczycy,
Polacy i Marokańczycy. Stereotypy grupowe w Palestynie XIX wieku (s. 287–292).
Mamy do czynienia z krótkim, aczkolwiek bardzo wartościowym studium historyczno-socjologicznym, opartym na liście Yehiela Brila (1836–1886) do rabina Yehiela
Michała Pinesa. Rabin prosił swojego przyjaciela o porady „jak zachować się przy
wjeździe do Jerozolimy”. Bril, przebywający wówczas w Moguncji, posiadał bardzo
dobre rozeznanie w relacjach panujących w Erec Israel. Przez rok wydawał tam
pierwszy dziennik w języku hebrajskim „Halevanon” (1863). W liście, który profesor Gideon Kouts obszernie cytuje, znajdziemy wiele uwag na temat problemów
międzygrupowych w Jerozolimie. Zasadniczym obiektem zainteresowania Yehiela
Brila stały się różnice występujące – przynajmniej jego zdaniem – pomiędzy aszkenazyjczykami a sefardyjczykami. Chociaż sam był aszkenazyjczykiem, sympatyzował z sefardyjczykami. Krytykował Żydów pochodzących z Niemiec, Polski, Węgier
czy Rumunii, jako oderwanych od rzeczywistości, pozbawionych żywotności i zaniedbujących swoje domostwa (o wiele bardziej wyważone są spostrzeżenia Brila
W pierwszym tomie pracy Żydzi i judaizm we współczesnych badaniach polskich, pod
red. K. Pilarczyka, Kraków 1997, opublikował: Stary cmentarz żydowski w Krakowie: stan
i perspektywy badań, s. 337–348.
4
Żydzi i judaizm we współczesnych badaniach polskich...
[285]
odnoszące się do sfery religijnej). Szczególne wzburzenie wywołał u niego brud,
który dostrzegł na ulicach Safedu:
Przechodzień widzi to odrażające przedstawienie tylko w części górnej miasta, która
zamieszkana jest przez naszych braci pochodzących z Rosji, Galicji i Rumunii. W części
dolnej miasta, gdzie mieszkają nasi bracia sefardyjczycy, ulice nie są też czyste, ale mimo
tego nie przypominają sraczy jak tamte, z części dolnej.
Zdaniem Brila, zachowanie Żydów rumuńskich wywoływało zdziwienie nawet
u Arabów:
Nasi bracia, którzy w większości zachowują się we wszystkich dziedzinach jak
w Rumunii, nie siedzą w domu. Wychodzą do miasta z żonami i dorosłymi córkami, idą
do kawiarni i wyszynków wina i alkoholu, grają w kości zarówno w dni zwykłe jak i szabasowe. To było źródłem żartów u ludzi miejscowych, którzy powiedzieli, że nigdy nie
widzieli takich Żydów jak ci (s. 291).
Artykuł profesora Koutsa stanowi ważny przyczynek do historii współczesnego Izraela, kraju budowanego przez ludzi przybyłych z różnych stron świata i posiadających odmienne zwyczaje. Listu Brila, który jest świadectwem jednostronnym
i bardzo emocjonalnym, nie należy brać dosłownie. Tym niemniej sygnalizuje on
kształtowane przez wieki różnice między Żydami aszkenazyjskimi a sefardyjskimi.
Dochodzą do tego jeszcze spory pomiędzy judaizmem ortodoksyjnym a postępowym. Wciąż aktualny jest dowcip o Żydzie, który zapytany, co wybudowałby na bezludnej wyspie, odpowiada: dwie synagogi; do jednej chodziłbym codziennie, a do
drugiej nie zajrzałbym nigdy! Mocną pozycję posiadają też Żydzi stroniący od religii.
Wszystko to sprawia, że Izrael jest wyjątkowym miejscem na ziemi. Skomplikowana
mozaika religijna i polityczna sprzyja tworzeniu się konfliktów, lecz – z drugiej strony – sprawia, że każdy Żyd, niezależnie od tego, jakie są jego korzenie, ma prawo
czuć się jak u siebie. Każdy ma szansę współtworzyć środowisko ludzi wyznających
podobny system wartości. Zadaniem (bardzo trudnym) świeckiego rządu jest pilnowanie, by sprawiedliwe proporcje nie zostały naruszone.
Wszystkie artykuły, składające się na recenzowaną książkę, godne są przytoczenia i szerszej analizy. Niestety, ograniczenia objętościowe (typowe dla recenzji)
nie pozwalają na to. Skoncentrowałem się zatem na dwóch opracowaniach, które
wzbudziły moje szczególne zainteresowanie. Otrzymaliśmy ważną, interesującą
i różnorodną pracę, w której każdy może znaleźć coś dla siebie.
Łukasz Tomasz Sroka
Folia 66
Annales Universitatis Paedagogicae Cracoviensis
Studia Historica VIII (2009)
Andrzej Szmyt, Gimnazjum i Liceum Wołyńskie w Krzemieńcu w systemie
oświaty Wileńskiego Okręgu Naukowego w latach 1805–1833, Wydawnictwo
Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, Olsztyn 2009, 417 ss. + il.
W 2005 r. uroczyście obchodzono dwóchsetną rocznicę założenia przez Tadeusza
Czackiego Gimnazjum Wołyńskiego w Krzemieńcu. W ostatnich też latach pojawiło
się kilka pozycji książkowych poświęconej tej szkole.
W nurcie „krzemienieckich” publikacji mieści się książka Andrzeja Szmyta,
traktująca temat dziejów szkoły w Krzemieńcu na tle innych szkół Wileńskiego
Okręgu Naukowego. Autor, w bogato i rzetelnie zestawionej bibliografii, uwzględnia
je wszystkie. Wymienić tu należy: Krzemieniec. Opowieść o rozsądku zwyciężonych
Ryszarda Przybylskiego (Warszawa 2003), Krzemieniec. Ateny Juliusza Słowackiego,
pod red. Stanisława Makowskiego (Warszawa 2004), Vołynski Afiny 1805–1833,
pod red. Stanisława Makowskiego i Vołodymira Sobczuka (Tarnopol 2006), Życie
umysłowe Krzemieńca w latach 1803–1832 Wojciecha Piotrowskiego (Piotrków
Trybunalski 2005), Słownik Krzemieńczan 1805–1832, wstęp i oprac. Wojciech
Piotrowski (Piotrków Trybunalski 2005) czy wreszcie Tadeusz Czacki 1765–1813.
Na pograniczu epok i ziem Ewy Danowskiej (Kraków 2006), gdzie ostatnie dwa rozdziały poświęcone zostały działalności Tadeusza Czackiego jako wizytatora trzech
gubernii Wileńskiego Okręgu Naukowego i założyciela Gimnazjum w Krzemieńcu.
Na tym tle monograficzne opracowanie dziejów Gimnazjum Wołyńskiego
i Liceum Krzemienieckiego przez A. Szmyta ocenić należy niezwykle wysoko.
W książce nie tylko pogłębia on poruszane wcześniej wątki, ale wprowadza wiele nowych, nieznanych dotąd faktów, co sprawia, że jego rozważania są dobrze
udokumentowane, a prezentowane oceny – doskonale wyważone. Autor dokonał
imponującej kwerendy archiwalnej, przede wszystkim w archiwach i bibliotekach
kijowskich, dotychczas niewykorzystywanych, a wyniki swych badań konfrontuje
z pracami z zakresu historii, literatury, publicystyki, popularnymi i naukowymi
opracowaniami dotyczącyni szkolnictwa i systemu oświaty. Pozwoliło mu to nie tylko uporządkować stan dotychczasowej wiedzy na temat szkolnictwa na kresach, ale
także wprowadzić nowe, oryginalne ustalenia. W rezultacie otrzymaliśmy monografię wszechstronnie ujmującą temat, spełniającą wszelkie wymogi warsztatu historyka. Co ważne, sposób narracji sprawia, iż książkę czyta się z dużą przyjemnością
i zaciekawieniem. Obszerna analiza dziejów Gimnazjum Wołyńskiego w Krzemieńcu
nie pozwala na streszczenie wszystkich dziewięciu rozdziałów. Pozostaje więc
[288]
Ewa Danowska
zarysować problematykę, która dowodnie wskazuje na bogactwo faktograficzne.
Narzucona niejako charakterem książki koncepcja chronologiczna została wypełniona rzetelnie, a zatem:
1. Tło historyczne: ramy chronologiczne to nie tylko daty powstania (1805)
i upadku (1833) Liceum, ale też szerokie odniesienia do epoki stanisławowskiej;
charakterystyka działalności Komisji Edukacji Narodowej i jej idei przeniesionych
do nowo utworzonego Wileńskiego Okręgu Naukowego; wnikliwa analiza stosunków społecznych oraz systemu i stanu szkolnictwa w Rosji i w zaborze rosyjskim.
2. Początki Gimnazjum w Krzemieńcu. Tu Autor nie tylko interesująco opisuje
samo miasteczko, siedzibę szkoły, jej zaplecze (ogród botaniczny, pracownie, zgromadzone pomoce naukowe), ale też rozważa wady i zalety lokalizacji tej polskiej –
wzorcowej na kresach dawnej Rzeczypospolitej, a ówczesnego Wileńskiego Okręgu
Naukowego – szkoły.
3. Niezwykle interesujące są te fragmenty książki, które zawierają portrety
ludzi zaangażowanych w powstanie szkoły (Tadeusz Czacki, książę kurator Adam
Jerzy Czartoryski, Hugo Kołłątaj), kolejnych dyrektorów, prefekta (m.in. bracia
Jarkowscy, Józef Czech, Michał Ściborski, Alojzy Feliński) oraz zatrudnionych w niej
kilkudziesięciu, w przeciągu trzydziestu lat istnienia szkoły, słynniejszych i wybitniejszych nauczycieli. Były to bogate osobowości, które mocno odcisnęły piętno na
uczniach szkoły, z których wielu znakomicie zapisało się w dziejach i kulturze Polski
(np. Juliusz Słowacki, Antoni Malczewski, Karol Sienkiewicz, Karol Kaczkowski,
Tymko Padurra, Tymon Zaborowski, Wiktor Worcell), chlubnie świadcząc o programach i systemie wychowawczym tej placówki. Notabene Autor, porównawczo
traktując przytaczane dokumenty programowe, wyciąga wnioski, które i we współczesnych szkołach mogłyby się świetnie sprawdzić.
4. Nowatorstwo organizacyjne; ciekawie zostało przedstawione poprzez
charakterystykę utworzonych przy Gimnazjum szkół zawodowych (kształcących
geometrów skarbowych i mechaników praktycznych) oraz pensji żeńskich pozostających pod opieką władz gimnazjalnych (tu też jest wiele nowych, nieznanych
w literaturze źródeł, do których dotarł A. Szmyt). Nowatorstwo szkół w Krzemieńcu
podkreśla Autor drobiazgowo i wnikliwie przez analizę poszczególnych programów
szkolnych; wdrażanych metod nauczania, omówienie sposobów pracy nauczycieli
i uczniów, a nawet wykorzystywanych podręczników (których druk z czasem zapewniała drukarnia przyszkolna).
5. Uczniowie, ich pozycja w szkole, organizacje samorządowe i samokształceniowe – to bardzo istotny temat. Autor, opierając się na źródłach, przede wszystkim na pamiętnikach i wspomnieniach uczniów krzemienieckich, wskazuje na nowoczesny sposób traktowania ucznia (troska o bazę materialną, opiekę medyczną)
i dbałość o jego wszechstronny rozwój, łącznie ze sferą życia towarzyskiego. Uczeń
w Gimnazjum i Liceum Krzemienieckim był traktowany z pełnym zachowaniem
jego godności (starano się unikać kar cielesnych), miał prawo do wiedzy, ale i do
zabawy.
6. Rozdział ósmy Ambicje i zagrożenia – o upadku Liceum Krzemienieckiego
– przynosi wiele nowych faktów i uzupełnia znane (śmierć Tadeusza Czackiego
w 1813 r., jako ważna dla szkoły cezura, nowe władze, znaczenie dla dobra i funkcjonowania szkoły działalności Józefa Drzewieckiego), zwłaszcza w zakresie relacji na
Andrzej Szmyt, Gimnazjum i Liceum Wołyńskie w Krzemieńcu...
[289]
linii: szkoła w Krzemieńcu – Uniwersytet Wileński oraz w charakterystyce stosunku
władz rosyjskich do Wileńskiego Okręgu Naukowego, a także Gimnazjum i Liceum
w Krzemieńcu.
W końcu powraca Autor do historii – tylko bowiem trudne dzieje stosunków
polsko-rosyjskich mogą dać odpowiedź, dlaczego tak cenna i wzorcowa szkoła
upadła (w 1833 r.). Jej zbiory przeniesiono do nowo utworzonego Uniwersytetu
św. Włodzimierza w Kijowie, tam też krzemienieccy profesorowie stanowili trzon
kadry nauczającej.
Taka konstrukcja monografii daje czytelnikowi satysfakcję poznania całości, jak
cennego obrazu, który, co prawda, zamknięty jest w pewnych ramach, ale ilekroć się
do niego wróci, wciąż będzie zmuszał do niespodziewanych i interesujących odkryć,
inspirujących do zmian w poglądach na oświatę współczesnych nam pedagogów,
psychologów, działaczy samorządowych, zwłaszcza tych, którzy powinni dbać o finanse szkół (przykładem Tadeusz Czacki i jego działalność jako kwestarza na rzecz
szkół wśród okolicznych obywateli).
W zakończeniu Autor podjął się podsumowania treści przedstawionej pracy,
dokonując syntezy zawartych w niej zagadnień. Podkreślił wyjątkowość i zasługi
krzemienieckiej szkoły w Wileńskim Okręgu Naukowym i w ogóle w systemie oświaty. Co wydaje się słuszne, zaakcentował rolę wizytatora Czackiego w tym oświatowym dziele. Nadmienił także o tradycji kultywowanej w Liceum Krzemienieckim,
reaktywowanym przez marszałka Józefa Piłsudskiego rozkazem z 27 V 1920 r.,
a istniejącym do 1939 r.
Dużą zaletę książki stanowi aneks, zawierający dokumenty i rozporządzenia
nieznane powszechnie, choć niektórzy badacze się na nie powołują. Znajdziemy
tam m.in. ukazy cara Aleksandra I dotyczące szkolnictwa, instrukcję dla wizytatorów szkół, reskrypt powołujący Gimnazjum Wołyńskie w Krzemieńcu z 1805 r. oraz
uniwersytet w Kijowie z 1833 r. Zamieszczenie dokumentów w pełnym brzmieniu
podnosi niezaprzeczalnie wartość książki Andrzeja Szmyta.
Książkę kończy bibliografia. Lista źródeł rękopiśmiennych, z których Autor korzystał, jest imponująca. Dużą zaletę stanowi wyczerpujące wykorzystanie materiałów znajdujących się w Kijowie, do których przed nim nie dotarł żaden z polskich
badaczy. Autor korzystał także ze źródeł archiwalnych przechowywanych zarówno w Wilnie, jak i w Polsce (Warszawa, Kraków, Kórnik, Wrocław). Źródła drukowane są uporządkowane w jasny, przejrzysty i logiczny sposób. Są to dokumenty
urzędowe i szkolne, programy nauczania, zarządzenia, mowy, kazania. Następnie:
korespondencja, pamiętniki, relacje, wspomnienia, wybory źródeł. Wykaz monografii i opracowań jest obszerny – Autor wykorzystał chyba wszystkie dostępne
prace na temat Wileńskiego Okręgu Naukowego i Krzemieńca (zarówno polskie, jak
i obce), a także wszelkie wydawnictwa pomocnicze (słowniki, encyklopedie, albumy,
przewodniki, atlasy), tudzież źródła internetowe i relacje ustne p. Ireny Sandeckiej
z Krzemieńca. W książce znajdziemy również streszczenia w języku rosyjskim
i ukraińskim oraz indeks osób.
Omawiana pozycja została wydana z wielką starannością. Okładka jest barwna
i ciekawa, a pomieszczone w książce fotografie stanowią jej niezaprzeczalną zaletę.
Znajdziemy wśród nich widoki Krzemieńca i Wilna – dawne i współczesne, portrety osób związanych ze szkołą w Krzemieńcu i uniwersytetami w Wilnie i Kijowie,
[290]
Ewa Danowska
fotokopie ówczesnych publikacji i dokumentów. Ponadto Autor zamieścił fotokopię
cennej mapy Wileńskiego Okręgu Naukowego z 1803 r., mapy guberni wchodzących
w jego skład oraz plany Krzemieńca. Powyższe materiały ikonograficzne, wydobyte z bibliotek i archiwów oraz pochodzące ze zbiorów własnych Autora, doskonale
dopełniają treść książki.
Książka Andrzeja Szmyta Gimnazjum i Liceum Wołyńskie w Krzemieńcu w systemie oświaty Wileńskiego Okręgu Naukowego w latach 1805–1833 jest niezwykle
interesującą lekturą. Autor przedstawia losy słynnej szkoły w Krzemieńcu na tle
dziejów całego Wileńskiego Okręgu Naukowego. Czyni to w sposób przystępny
i interesujący, w barwnym stylu, tak że książkę czyta się z niesłabnącym zainteresowaniem. Trafnie dobrane cytaty, zgrabnie „wplecione” w tok narracji, udanie wprowadzają w klimat epoki.
Praca zasługuje na szerokie udostępnienie gronu czytelników, nie tylko tym zawodowo zajmującym się historią i historią oświaty, ale też np. miłośnikom kresów.
Traktuje bowiem o naszych dziejach i o epoce niezbyt dobrze do tej pory poznanej
i opracowanej.
Ewa Danowska
Folia 66
Annales Universitatis Paedagogicae Cracoviensis
Studia Historica VIII (2009)
KONFERENCJE NAUKOWE – SPRAWOZDANIA
Działalność Studenckiego Koła Naukowego Historyków UP
w latach 2007–2008
Rok akademicki 2007/2008 Studenckie Koło Naukowe Historyków Uniwersytetu
Pedagogicznego (wtedy jeszcze Akademii Pedagogicznej) im. Joachima Lelewela
w praktyce zapoczątkowało obozem naukowym w południowo-wschodniej Polsce.
Studenci, przemierzając tereny od Bieszczad po Beskid Niski, realizowali program
zatytułowany: „Akcja «Wisła» we wspomnieniach ludności Łemkowszczyzny”.
W ramach tego założenia młodzi adepci historii z SKNH przeprowadzili około 50
wywiadów z przedstawicielami ludności łemkowskiej i ukraińskiej, którzy przeżyli
wydarzenia związane z akcją „Wisła” w 1947 roku i późniejsze wysiedlenie. Relacje
te, nagrane na taśmie magnetofonowej i następnie spisane, zostały zamieszczone na
stronie internetowej Koła.
Fundusze na obóz, dzięki aktywności Koła, udało się pozyskać w Ministerstwie
Kultury i Dziedzictwa Narodowego. SKNH uczestniczy bowiem w programie
„Świadkowie Historii”, realizowanym przez wspomniane ministerstwo.
W początkach 2008 roku Telewizja Kraków kilkakrotnie wyemitowała film
o działalności SKNH, zatytułowany: Przesiedleni – Wypędzeni. Film opowiada o pracy członków Koła podczas cyklu obozów naukowych organizowanych pod hasłem:
„Ziemie Zachodnie jako przykład migracji ludności polskiej, niemieckiej i ukraińskiej po II wojnie światowej”. Studenci opowiadają w nim o spotkaniach z ludnością
przesiedloną/wypędzoną z kresów wschodnich na ziemie przyłączone do Polski
po 1945 roku. Młodzi historycy dzielą się refleksjami na temat usłyszanych (podczas przeprowadzania i nagrywania wywiadów) relacji o życiu przesiedlonych/
wypędzonych. Według założeń scenariusza (autorstwa Anny Kaszewskiej-Goroll
i Huberta Chudzio), film „przeplatany” jest wypowiedziami p. Aldony Lewoniec
z Lidzbarka Warmińskiego, która jako nastolatka przeżyła najpierw wysiedlenie
z okolic Wilna na Syberię, a potem do Polski. Wzruszający dokument uzyskał bardzo dobre recenzje telewizyjne. Do SKNH zaczęła też napływać korespondencja od
ludzi, którzy przeżyli tragedię przesiedlenia/wypędzenia. Fragmenty filmu i wypowiedzi studentów prezentowane były również w „Kronice”, programie informacyjnym Telewizji Kraków.
Na trzech obozach naukowych związanych z powyższym tematem udało się
przeprowadzić około 150 wywiadów z ludnością przesiedloną. Materiały te spisano
[292]
Hubert Chodzio
i wstępnie opracowano. Obecnie trwa poszukiwanie środków finansowych na wydanie publikacji, w której znajdzie się około 60 relacji przesiedlonych/wypędzonych.
Do bardzo ważnych zadań realizowanych przez Koło należą studenckie wymiany międzynarodowe. W listopadzie 2007 roku w Krzyżowej na Dolnym Śląsku po
raz drugi spotkali się studenci historii AP ze studentami z niemieckiego Freiburga.
W przedsięwzięciu tym wzięło udział 25 studentów Akademii Pedagogicznej (w tym
również studenci filologii germańskiej). Opiekę nad wymianą sprawował dr Piotr
Trojański. Podczas kilkudniowej sesji dyskutowano o skomplikowanej historii polsko-niemieckiej. Tym razem głównym tematem spotkania były przesiedlenia/wypędzenia ludności polskiej i niemieckiej w czasie i po II wojnie światowej. Podczas
wspólnych debat wykorzystywano, jako źródło historyczne, relacje polskich przesiedlonych/wypędzonych, zebrane na obozach naukowych SKNH.
W dniach 20–26 kwietnia 2008 roku w ramach wymiany polsko-litewskiej
w Krakowie gościła grupa studentów z Uniwersytetu Pedagogicznego w Wilnie.
Było to już trzecie spotkanie młodych historyków Akademii Pedagogicznej z ich
kolegami Litwinami. Studencka konferencja naukowa poświęcona była wspólnej historii polsko-litewskiej, zatytułowano ją: Rody litewskie i ich przedstawiciele
w historii stosunków litewsko-polskich. Studenci historii AP przedstawili 6 referatów,
wygłoszonych w języku angielskim, podobnie studenci z wileńskiego Uniwersytetu
Pedagogicznego. Każde wystąpienie uzupełnione było prezentacją multimedialną.
Podczas pobytu w Polsce goście z Litwy zwiedzili zabytki i muzea Krakowa oraz zamek w Pieskowej Skale i okolice Ojcowa z Grotą Łokietka włącznie. Opiekę nad wymianą sprawował ze strony litewskiej dr Zydrunas Maciukas, zaś ze strony polskiej
dr Hubert Chudzio. Rewizytę w Wilnie zaplanowano na wiosnę 2009 roku.
W omawianym roku akademickim SKNH nawiązało współpracę z Małopolskim
Urzędem Wojewódzkim. W jej ramach studenci historii z Akademii Pedagogicznej
biorą udział w projekcie tworzenia ewidencji (m.in. internetowej) grobów, kwater
i cmentarzy wojennych w województwie małopolskim. Już na wiosnę 2008 roku
grupa naszych studentów zewidencjonowała kilkadziesiąt obiektów na terenie
Małopolski. Zrobiono to na tyle dobrze, że Urząd Wojewódzki zgodził się sfinansować (według projektu Koła) obóz naukowy SKNH poświęcony wspomnianej
ewidencji w powiecie gorlickim. Do odnalezienia, pomierzenia, sfotografowania
i stworzenia bibliografii przeznaczono 93 znane obiekty cmentarne. W lipcowym
obozie wzięło udział 14 studentów historii. Opiekę merytoryczną nad tym przedsięwzięciem sprawował dr Hubert Chudzio. Główną bazą obozu było miasto Gorlice.
To stąd codziennie rano studenci parami wyruszali w różne zakątki powiatu. Groby,
kwatery i cmentarze wojenne w Beskidzie Niskim częstokroć ukryte są w trudno
dostępnych ostępach górskich i leśnych. Niejednokrotnie można było tam dotrzeć
wyłącznie na rowerze lub pieszo. W związku z tym grupa miała do dyspozycji 5 rowerów, a także – dla bezpieczeństwa (w sytuacji, gdyby ktoś nie mógł wieczorem
wrócić z ewidencji do bazy) – samochód. W ciągu 11 dni udało się odnaleźć i zewidencjonować wszystkie wcześniej przeznaczone do tego obiekty. Dodatkowo z kilku
tysięcy zdjęć, które wykonali uczestnicy obozu, wybrano 65 i przeznaczono na wystawę fotografii, która została otwarta 27 października 2008 roku w Małopolskim
Urzędzie Wojewódzkim. Była to niewątpliwie kolejna promocja działań SKNH oraz
Akademii Pedagogicznej. Warto też dodać, że o tworzeniu wspomnianej ewidencji
Działalność Studenckiego Koła Naukowego Historyków...
[293]
wielokrotnie donosiły media. Artykuły o Kole pojawiły się w „Gazecie Wyborczej”
i „Gazecie Krakowskiej”. Również Telewizja Kraków informowała o pracach SKNH.
W „Kronice” pojawiła się relacja filmowa z obozu w powiecie gorlickim.
W omawianym okresie działalności SKNH ukazały się dwa kolejne numery
oficjalnego czasopisma Koła „Wehikuł Czasu”. Na stronie internetowej Koła są dostępne poszczególne jego numery. W gazetce zamieszczane są artykuły o tematyce historycznej, ale również kulturalnej, humorystycznej, a także poezje. „Wehikuł
Czasu” jest pismem otwartym, w którym może publikować każdy student oraz pracownik Instytutu Historii. W Internecie nadal aktywne jest też Forum Historyków
AP (zarządzane przez członków Koła), gdzie studenci historii (i nie tylko) w niezobowiązującej formie mogą podyskutować o różnych zagadnieniach historycznych.
Dyskusje na Forum są żywe, a odwiedzają go coraz liczniej kolejni internauci pasjonujący się historią.
W listopadzie 2007 roku odbył się w klubie „Bakałarz” kolejny „Bal Historyka”.
Był to znowu „bal przebierańców”. Przeprowadzono też „otrzęsiny” I roku. Na oficjalnych żaków, młodych adeptów historii pasował wicedyrektor Instytutu Historii
prof. Zdzisław Noga. Tak organizowane imprezy stały się już tradycją, a chętnych do
uczestnictwa w nich jest coraz więcej.
SKNH wspólnie z dyrekcją i pracownikami Instytutu Historii przygotowało także „Dni otwarte Instytutu Historii”. Studenci (niektórzy przebrani w stroje z epok historycznych) wspólnie z pracownikami przedstawiali ewentualnym przyszłym studentom program studiów, a także inne możliwe formy rozwoju w naszym Instytucie.
Prezentacji towarzyszyły okolicznościowe wystawy fotograficzne (ze zbiorów Koła)
przygotowane przez SKNH.
Nie zapominając o zajęciach ściśle naukowych, kilkunastu naszych studentów
wzięło udział w ogólnopolskich sesjach naukowych w Gdańsku i Krakowie. Wszyscy
uczestnicy konferencji przygotowali i wygłosili referaty.
Intensywnie działają także poszczególne sekcje Koła (Starożytnicza, Wojskowości, Historii kobiet, Historii Żydów, Historii XIX wieku). Na cyklicznych spotkaniach członkowie SKNH przedstawiają referaty zgodne z tematyką działalności
poszczególnych sekcji. Każda grupa przynajmniej kilka razy w roku organizuje wycieczki dydaktyczne do krakowskich muzeów oraz innych obiektów historycznych.
bardzo aktywna, jak widać, działalność Studenckiego Koła Naukowego Historyków AP wielokrotnie ograniczana jest jednak niewystarczającymi środkami finansowymi. Obecnie SKNH ma ponad 70 członków, kilkakrotnie więcej niż kilka lat
temu. paradoksalnie jednak, od 2000 roku środki na działalność Koła są w praktyce
coraz mniejsze. Aby zaradzić niedoborom, o ile to możliwe, pozyskiwane są fundusze z zewnątrz. Dowodem na to są dwa ostatnie letnie obozy naukowe, które zostały zorganizowane wyłącznie ze środków zewnętrznych. Nie ma jednak pewności,
że w podobny sposób uda się sfinansować następną wyprawę naukową. Niestety,
zmniejszający się budżet Koła nie wróży dobrze na przyszłość, jeśli chodzi o realizację założeń statutowych tej organizacji.
Opiekun Studenckiego Koła Naukowego Historyków UP
Hubert Chudzio
Folia 66
Annales Universitatis Paedagogicae Cracoviensis
Studia Historica VIII (2009)
Obóz Naukowy Studenckiego Koła Naukowego Historyków UP
im. Joachima Lelewela w powiecie gorlickim w 2008 roku
Na początku 2008 roku Studenckie Koło Naukowe Historyków Uniwersytetu
Pedagogicznego (wtedy jeszcze Akademii Pedagogicznej) im. Joachima Lelewela
zainicjowało współpracę z Małopolskim Urzędem Wojewódzkim. Już wcześniej, na
zlecenie wojewody małopolskiego Jerzego Millera, pracownicy Wydziału Polityki
Społecznej rozpoczęli program ewidencji grobów, kwater i cmentarzy wojennych
w województwie małopolskim. Za takie obiekty uznawane są wszystkie pochówki
ludzi (wojskowych, a także cywili), którzy stracili życie w wyniku działań wojennych. Do programu zalicza się groby, kwatery i cmentarze wojenne od konfederacji barskiej do czasów stalinowskich. Wszystkie działania miały na celu stworzenie
pierwszej w Polsce internetowej bazy grobów wojennych. Olbrzymia ilość obiektów na terenie Małopolski skłoniła Urząd Wojewódzki do poszukania pomocy przy
pracach ewidencyjnych. Współpracę zaproponowano także Studenckiemu Kołu
Naukowemu Historyków Uniwersytetu Pedagogicznego. Po rozmowach opiekuna
SKNH z dyrektor Wydziału Polityki Społecznej MUW Małgorzatą Lechowicz doszło
do podpisania umowy, w ramach której SKNH zobowiązywało się do przeprowadzenia ewidencji pochówków wojennych wskazanych przez Urząd Wojewódzki. Już
w miesiącach wiosennych 2008 roku studenci historii Uniwersytetu Pedagogicznego
wyruszyli w teren, uzbrojeni w mapy, cyfrowe aparaty fotograficzne, przyrządy
miernicze, zeszyty i długopisy. Zewidencjonowali wtedy kilkadziesiąt obiektów
w kilku powiatach województwa małopolskiego. Wykonali swoją pracę na tyle
dobrze, że obie strony postanowiły kontynuować współpracę. Jeszcze na wiosnę
2008 roku, w Wadowicach, przedstawiciele Koła i piszący te słowa wzięli udział
w ogólnopolskiej konferencji poświęconej grobownictwu wojennemu. W dyskusji
sesyjnej głos zabrali między innymi: przewodniczący Rady Ochrony Pamięci Walk
i Męczeństwa minister Andrzej Przewoźnik oraz wojewoda małopolski Jerzy Miller.
Poproszony o to przez organizatorów, postępy prac nad projektem ewidencji grobów w Małopolsce przedstawił także opiekun SKNH dr Hubert Chudzio. Następnym
etapem prac nad ewidencją pochówków wojennych było zorganizowanie wakacyjnego obozu Naukowego w powiecie gorlickim, który sfinansował Małopolski Urząd
Wojewódzki.
[296]
Hubert Chudzio
Nasi studenci mieli odnaleźć, pomierzyć, sfotografować i sporządzić bibliografię aż 93 znanych obiektów cmentarnych w powiecie gorlickim. W zorganizowanym
w początkach lipca 2008 roku obozie wzięło udział 14 studentów historii. Opiekę
merytoryczną nad całością przedsięwzięcia pełnił opiekun Koła.
Za główną bazę 11-dniowego przedsięwzięcia obrano miasto Gorlice. W pierwszym dniu obozu grupa studentów została podzielona na siedem par. Każda z nich
otrzymała do ewidencji kilkanaście obiektów na terenie powiatu. Codziennie, czasami bardzo wcześnie rano, studenci parami wyruszali w różne zakątki powiatu gorlickiego. Teren Beskidu Niskiego, na którym prowadzono badania, jest szczególny.
Groby, kwatery i cmentarze wojenne niejednokrotnie ukryte są bowiem w ciężko
dostępnych regionach leśnych i górskich, do których można dotrzeć tylko pieszo
bądź na jednośladach. W związku z tym, do miejsc znajdujących się w najtrudniejszych i najdalszych zakątkach powiatu dwie grupy studentów docierały na rowerach. Trzeba tu też dodać, że po zakończeniu obozu bicykle były tak zniszczone, że
nadawały się wyłącznie do generalnego remontu. Dla bezpieczeństwa, w sytuacji
gdyby ktoś nie mógł wieczorem wrócić z ewidencji do bazy (a takie sytuacje się zdarzały), obóz miał do dyspozycji także samochód. Służył on również do dostarczania
zaopatrzenia.
Zdecydowana większość ponad 90 obiektów na terenie powiatu gorlickiego,
które miały być poddane ewidencji, pochodziła z czasów I wojny światowej i była
związana z działaniami armii austro-węgierskiej i niemieckiej przeciw wojskom rosyjskim. Głównie były to cmentarze wojenne urządzone po bitwie gorlickiej, która
miała miejsce w maju 1915 roku.
W związku z tym, że opisywane powyżej wydarzenia i sam obóz odbywały
się w okrągłą 90. rocznicę zakończenia I wojny światowej, warto w tym miejscu
krótko przybliżyć historię działań wojennych w Małopolsce i w samym powiecie
gorlickim.
Kiedy w 1914 roku rozpoczynano wojnę, państwa polskiego nie było na mapie Europy. Jednak bezpośrednio w walkach zarówno na froncie zachodnim, jak
i wschodnim brało udział tysiące Polaków. Służyli oni w obcych zaborczych armiach: Rosji, Niemiec i Autro-Węgier. Często też, co było szczególnie tragiczne, musieli anonimowo stawać naprzeciwko siebie i ginąć w bratobójczych walkach. Do
tragicznych w skutkach kampanii doszło również na terenie dzisiejszej Małopolski.
Przykładowo krwawe starcia miały miejsce w grudniu 1914 roku. W tzw. operacji łapanowsko-limanowskiej wojska państw centralnych odrzuciły armię rosyjską
od zagrożonego Krakowa. Mogiły po tych działaniach znajdują się głównie na terenie powiatu bocheńskiego. W jeszcze krwawszej bitwie gorlickiej sprzymierzone wojska austro-węgierskie i niemieckie zapoczątkowały ofensywę wypchnięcia
Rosjan z Galicji Zachodniej. Podczas tej kampanii w sumie śmierć poniosło około
60 tys. żołnierzy różnych narodowości. Wśród nich także wielu Polaków. Powiat
gorlicki „usiany” jest wręcz cmentarzami wojennymi, na których złożono poległych
uczestników tych wydarzeń. Do dziś na terenie jeszcze innych powiatów województwa małopolskiego znajdują się dziesiątki cmentarzy wojennych upamiętniających
I wojnę światową. Często na wspólnych nekropoliach leżą razem dawni wrogowie.
Przykładowo na cmentarzu nr 65 w Małastowie spoczywa 111 żołnierzy austro-węgierskich i 15 rosyjskich, z których zidentyfikowanych jest 85 osób. We wsi Długie
na cmentarzu nr 44 znajduje się 208 pochówków Rosjan i 37 żołnierzy austriacko-
Obóz Naukowy Studenckiego Koła Naukowego Historyków UP...
[297]
-węgierskich (tu jednak aż 141 ludzkich szczątków spoczywa poza nowym ogrodzeniem, gdyż cmentarz po rekonstrukcji nieszczęśliwie pomniejszono aż o 3/4
poprzedniej powierzchni).
W obliczu ponoszonych coraz większych strat wojennych przez armię austro-węgierską, 3 listopada 1915 roku w Wiedniu powstał Wydział Grobów Wojennych
utworzony przez C. i K. Ministerstwo Wojny. Jedna z dziewięciu jego filii przeznaczona do działań na terenie Galicji Zachodniej została zorganizowana w Krakowie.
Instytucja ta skupiała między innymi grono artystów i architektów, którzy mieli nadać
odpowiedni kształt i oprawę zakładanym cmentarzom wojennym. Wśród nich znaleźli się: Niemiec Hans Mayr, Polacy: Jan Szczepkowski i Wojciech Kossak oraz Słowak
Dušan Jurkovič – twórca cmentarzy harmonijnie wtapiających się w malowniczy krajobraz Beskidu Niskiego. Głównym celem działań tej instytucji miało być upamiętnienie
i oddanie honoru poległym żołnierzom. Czyniono to poprzez identyfikację poległych,
tworzenie ewidencji oraz wyróżnianie z otoczenia obszarów, na których grzebano
żołnierzy nadając im specyficzną, odrębną formę. Działalność krakowskiego oddziału
Wydziału Grobów Wojennych doprowadziła do zaprojektowania i wybudowania na
terenie Galicji Zachodniej około 400 cmentarzy wojennych.
Nekropolie zbudowane w czasie wojny, po zakończeniu działań zbrojnych
przez wiele dziesięcioleci ulegały powolnemu niszczeniu. Większość z nich w latach
70. XX wieku znajdowała się w stanie zupełnej ruiny. Jednak w latach następnych,
również w ramach współpracy polsko-austriackiej, podjęto próbę renowacji i rekonstrukcji większości cmentarzy z czasów I wojny światowej. W dużej części operacja ta powiodła się. Jednak w wielu przypadkach, jak podkreślają znawcy tematu,
odbudowę cmentarzy przeprowadzono w sposób nie odpowiadający oryginalnym
założeniom projektowym, bez dokładnej kwerendy archiwalnej dotyczącej odnawianych obiektów.
Właśnie wśród takich obiektów odnowionych i uporządkowanych (o które
dbają poszczególne gminy), ale także niejednokrotnie zachwaszczonych i zapomnianych przez miejscową administrację cmentarzy wojennych znaleźli się studenci SKNH w lipcu 2008 roku. W ciągu 11 dni wzmożonej pracy udało się dotrzeć
do wszystkich wytypowanych wcześniej miejsc. Odnalezione pochówki zewidencjonowano, a czasami nawet w miarę możliwości uprzątnięto. Efektem odwiedzin
omawianych miejsc pamięci było kilka tysięcy fotografii, które wykonali uczestnicy obozu. Niektóre z nich były tak piękne i nastrojowe, że Koło postanowiło
stworzyć wystawę zdjęć cmentarzy z czasów I wojny światowej. Wpisywało się
to we wspomnianą już 90. rocznicę zakończenia wojny. Po żmudnej i ostrej selekcji wybrano 65 fotografii, które przeznaczono do ekspozycji. Wystawa zatytułowana „Cmentarze wojenne z czasów I wojny światowej na terenie Małopolski.
W obiektywie krakowskich studentów historii Uniwersytetu Pedagogicznego”
została otwarta 27 października 2008 roku w holu Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego. Ekspozycja spotkała się z dużym zainteresowaniem zwiedzających.
Była to niewątpliwie kolejna promocja działań SKNH oraz samej uczelni. Następnie
na przełomie listopada i grudnia 2008 roku wystawa została przeniesiona do budynku głównego Uniwersytetu Pedagogicznego, gdzie gościła przez 3 tygodnie1.
Wystawę wraz z tekstem wprowadzającym można oglądać na stronie internetowej Uniwersytetu Pedagogicznego pod adresem: www.ap.krakow.pl/new/cmentarze
[10.01.2009].
1
[298]
Hubert Chudzio
Potem ekspozycja trafiła do Aresztu Śledczego w Podgórzu jako przyczynek kulturalny do resocjalizacji osadzonych tam aresztantów.
Warto też dodać, że o tworzeniu wspomnianej ewidencji wielokrotnie donosiły
media. Artykuły o działalności Koła pojawiły się kilkakrotnie w „Gazecie Wyborczej”
i „Gazecie Krakowskiej”. O pracach SKNH informowała również Telewizja Kraków2.
W programie informacyjnym „Kronika” pojawiła się relacja filmowa z obozu
w powiecie gorlickim. Najważniejsze jest jednak to, że praca studentów historii
UP już posłużyła do uzupełnienia bazy internetowej miejsc pamięci w województwie małopolskim. Fotografie oraz informacje wykonane i zdobyte przez młodych
adeptów historii można odnaleźć na stronie internetowej Małopolskiego Urzędu
Wojewódzkiego pod adresem: www.malopolska.uw.gov.pl/grobywojenne/. Co ważne, prace nad projektem jeszcze się nie zakończyły. Studenckie Koło Naukowe
Historyków już od wiosny 2009 roku będzie kontynuować działania ewidencyjne
miejsc pamięci w Małopolsce. Zaś w miesiącach wakacyjnych planowany jest kolejny obóz naukowy, tym razem w powiecie sądeckim.
Opiekun Studenckiego Koła Naukowego Historyków UP
Hubert Chudzio
TVP Kraków, „Kronika”, wydanie główne, godz. 18.00, 26 lipca 2008 r.
2
Folia 66
Annales Universitatis Paedagogicae Cracoviensis
Studia Historica VIII (2009)
Sprawozdanie z polsko-izraelskiej konferencji naukowej
pt. „Polacy i Żydzi. Historia – kultura – edukacja”
Kraków, 22–23 września 2008 roku
W dniach 22–23 września 2008 r. w murach Akademii Pedagogicznej im. KEN
w Krakowie odbyła się polsko-izraelska konferencja naukowa na temat „Polacy
i Żydzi. Historia – kultura – edukacja”. Konferencja była efektem współpracy bilateralnej prowadzonej od 2 lat przez naszą uczelnię i Beit Berl Academic College
w Izraelu (BBAC). Organizatorami jej były Instytut Historii i Instytut Neofilologii
Akademii Pedagogicznej w Krakowie.
Konferencja odbyła się w szczególnym dla Izraela roku, stąd powstał pomysł
skoncentrowania jej problematyki wokół zagadnień związanych z 60. rocznicą powstania państwa Izrael. Dlatego celem jej było podjęcie interdyscyplinarnej refleksji
naukowej dotyczącej roli, jaką Żydzi polscy odegrali w tworzeniu i rozwoju państwa
Izrael, jak również zastanowienie się nad relacjami pomiędzy Polską i państwem
żydowskim w ujęciu historycznym, kulturalnym i edukacyjnym.
W konferencji wzięło udział ok. 40 naukowców z Polski i Izraela, reprezentujących, poza wspomnianymi wyżej partnerskimi uczelniami, następujące instytucje i ośrodki naukowe: Uniwersytet Jagielloński, Uniwersytet w Tel Awiwie,
Uniwersytet Warszawski, Uniwersytet w Białymstoku, Uniwersytet Mikołaja
Kopernika w Toruniu, Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, Dean of
Kaye Teachers College w Ber Szewie, Krakowską Szkołę Wyższą im. Andrzeja Frycza
Modrzewskiego w Krakowie, Wyższą Szkołę Zawodową w Tarnowie i Państwowe
Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu. Otwarcie konferencji, którego dokonał prof. Michał Śliwa, rektor Akademii Pedagogicznej im. KEN w Krakowie oraz
inauguracyjny wykład prof. Yosefa Gornego miały miejsce w audytorium im. Wincentego Danka w budynku głównym AP, a pozostałe obrady odbywały się w budynku Instytutu Neofilologii przy ul. Karmelickiej 40.
W otwarciu konferencji wzięli udział przedstawiciele władz obu uczelni (prof. dr
hab. Kazimierz Karolczak, dziekan Wydziału Humanistycznego AP, dr Amos Hofman,
Director of the School of Education w BBAC, prof. dr hab. Marek Wilczyński, dyrektor Instytutu Historii AP oraz prof. dr hab. Mariusz Misztal, wicedyrektor Instytutu
Neofilologii AP) oraz zaproszeni goście (dr Maciej Kozłowski, pełnomocnik ministra
spraw zagranicznych ds. stosunków polsko-żydowskich, Michał Sobelman, attaché
prasowy Ambasady Izraela w Polsce).
[300]
Hubert Chudzio
Obrady konferencji podzielone zostały na trzy sesje tematyczne dotyczące historii, kultury i edukacji. Tematyka wystąpień referentów koncentrowała się wokół
następujących grup tematycznych:
– rola Żydów polskich w tworzeniu państwa żydowskiego w Palestynie;
– wkład polskich Żydów w rozwój państwa Izrael (w rozwój nauk filozoficznych, pedagogicznych i innych);
– stosunki polsko-żydowskie w przededniu i po powstaniu państwa Izrael;
– związki kulturalne Polski z Izraelem;
– literatura polsko-żydowska i jej znaczenie dla Polski i Izraela.
W wykładzie otwierającym prof. Yosef Gorny, przewodniczący Rady Zarządzającej BBAC i profesor Uniwersytetu w Tel Awiwie przedstawił sytuację syjonistyczną polskich Żydów w okresie międzywojennym. W swoim referacie odwoływał
się nie tylko do badań, które sam od wielu lat na ten temat prowadzi, ale także do
własnych wspomnień, co wzbudziło wśród słuchaczy szczególne zainteresowanie
i szacunek.
Pierwsza sesja tematyczna, którą prowadziła dr Miri Freilich z Instytutu
Historii BBAC, dotyczyła zagadnień historycznych. Zainaugurował ją referat wygłoszony przez prof. Yakova Shavita z Instytutu Historii Uniwersytetu w Tel Awiwie.
Tematem jego był wpływ polskiego ruchu narodowego na rozwój nowoczesnego
żydowskiego nacjonalizmu. Następnie prof. Yitzhak Greenberg, prorektor ds. nauki
BBAC przedstawił zagadnienie wpływu imigracji Żydów polskich z lat 20. XX w. na
społeczność żydowską w Palestynie (Yishuv). Kolejny prelegent, dr Łukasz Tomasz
Sroka z Instytutu Historii AP, w referacie zatytułowanym „Izrael i jego przyjaciele”
zaprezentował złożony problem relacji państwa żydowskiego ze światem zewnętrznym, wskazując na szczególne znaczenie stosunków z Polską. Pierwszą sesję popołudniową kończyły dwa referaty dotyczące kultury. Dr Anna Pachowicz z Wydziału
Humanistycznego Wyższej Szkoły Zawodowej w Tarnowie scharakteryzowała
twórczość Jerzego Gerta i jego wkład do historii muzyki polskiej, a dr Grzegorz Trela
z Instytutu Filozofii AP przedstawiał dokonania lwowsko-warszawskiej szkoły filozoficznej, która – jak stwierdził – była przykładem „największej polsko-żydowskiej
przygody filozoficznej”.
Moderatorem drugiej sesji poświęconej zagadnieniom literackim był prof. dr
hab. Mariusz Misztal z Instytutu Neofilologii AP. Rozpoczął ją referat dr hab. Eugenii
Prokop-Janiec z Katedry Antropologii Literatury i Badań Kulturowych Uniwersytetu
Jagiellońskiego pt. „Opowieści palestyńskie w międzywojennej literaturze polsko-żydowskiej dla dzieci”. Następnie głos zabrała dr Hanna Livnat z Yemima Center for
Study and Teaching of Children’s Literature w BBAC, która w swoim referacie naświetliła wpływ polskiej literatury na literaturę dziecięcą i młodzieżową Izraela, zwracając szczególną uwagę na znaczenie przekładów książek Kornela Makuszyńskiego.
Kolejny referat, wygłoszony przez dr Dorotę Szczęśniak z Instytutu Neofilologii AP,
dotyczył żydowskich inspiracji w pracach literackich Stanisława Jerzego Leca. Obraz
żydowskiej społeczności w powieści Elizy Orzeszkowej pt. Mirtala był tematem referatu mgr Anny Wietechy, doktorantki w Instytucie Filologii Polskiej Uniwersytetu
Warszawskiego. Z kolei mgr Kinga Białek, reprezentująca tę samą instytucję, przedstawiła pisma A.J. Berdyczowskiego i omówiła ich rolę w tworzeniu izraelskiej literatury narodowej. Następnie głos zabrała dr Katarzyna Maria Pereira z Instytutu
Filologii Romańskiej Uniwersytetu w Białymstoku, która w swoim wystąpieniu
Obóz Naukowy Studenckiego Koła Naukowego Historyków UP...
[301]
zaprezentowała zagadnienie wpływu myśli Henri Bergsona na duchowe odrodzenie się chasydyzmu w Europie Środkowej w XX w. Pierwszy dzień obrad zakończył
referat połączony z pokazem filmów prezentujących życie Żydów na krakowskim
Kazimierzu, który przedstawił dr Artur Piskorz z Instytutu Neofilologii AP.
Wieczorem miała miejsce uroczysta kolacja w restauracji „Avocado” znajdującej się w dawnej dzielnicy żydowskiej Krakowa, podczas której odbył się koncert
tradycyjnej muzyki żydowskiej.
Drugi dzień konferencji podzielony został na trzy sesje. Pierwsza koncentrowała się wokół zagadnień literackich, druga – historycznych, a trzecia – edukacyjnych.
Sesję poranną, którą moderowała dr Joanna Dybiec z Instytutu Neofilologii AP, rozpoczęła prof. dr hab. Teresa Żeberek z Instytutu Neofilologii AP. Wygłosiła ona referat
o intrygującym tytule „Ojczyzna jako wygnanie, wygnanie jako ojczyzna w pracach
Diny Rubinowej”. Drugi referat przedstawiła mgr Alicja Białecka z Państwowego
Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu nt. „Reprezentacje Auschwitz. Pamięć
żydowska i polska w literaturze kobiecej”. Następnie głos zabrała dr Aleksandra
Bednarowska z Instytutu Neofilologii AP, która przedstawiła zagadnienie tożsamości i narracji w powieści Jurka Beckera pt. Jakob der Lügner. Dr Nurit Buchweitz
z Instytutu Literatury BBAC zaprezentowała przegląd literatury polskiej, która została przetłumaczona na język hebrajski. Z kolei dr Jan Rybicki z Instytutu
Neofilologii AP naświetlił sylwetkę Uri Orleva (Jerzego Henryka Orłowskiego)
i jego skomplikowanej tożsamości polsko-żydowskiej. Dwa ostatnie referaty sesji
porannej wygłosili dr Bogdan Gryszkiewicz i dr Marek Karwala z Instytutu Filologii
Polskiej AP. Pierwszy z nich zajął się problemem teorii literatury i jej wykorzystania w fikcyjnych konstrukcjach Holokaustu; omówił go na przykładzie powieści
Marka Bieńczyckiego pt. Tworki. Drugi natomiast przedstawił portret Żyda w poezji
Jerzego Ficowskiego.
Sesja druga, jak już wspomniano, poświęcona była tematyce historycznej. Jej
moderatorem był dr Amos Hofman z Instytutu Historii BBAC. Rozpoczęła ją dr Miri
Freilich reprezentująca ten sam ośrodek. W swoim referacie zaprezentowała rolę,
jaką ocaleni z Holokaustu odegrali w kształtowaniu kultury Izraela w latach 50. i 60.
XX w. Drugi referat, wygłoszony przez dr Sigal Ben-Rafael-Galanti z Instytutu Nauk
Społecznych BBAC, dotyczył wpływu polskiej ideologii narodowej na ideologię partii Likud w Izraelu. Następnie głos zabrali Paweł Fleichner i Magdalena Borkowska,
studenci Instytutu Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika
w Toruniu. Przedstawili oni rozwój syjonizmu w Polsce w pierwszej połowie XX w.
na przykładzie dwóch jego nurtów: lewicowego (reprezentowanego przez Dawida
Ben Gubiona) i rewizjonistycznego (reprezentowanego przez Menachema Begina).
Problem ten kontynuowany był przez mgr Joannę Chuchro-Stradomską, doktorantkę w Instytucie Historii AP, która przedstawiła referat nt. życia i działalności
Menachema Begina. Sesję historyczną zakończyło wystąpienie Mateusza Sroki, studenta Instytutu Stosunków Międzynarodowych Krakowskiej Szkoły Wyższej im.
A.F. Modrzewskiego w Krakowie, który zaprezentował wkład pionierów żydowskich przybyłych z Polski do Izraela w rozwój tego kraju.
Dwudniową konferencję kończyła sesja poświęcona edukacji, której moderatorem był dr Piotr Trojański z Instytutu Historii AP. Rozpoczął ją prof. Shlomo
Back, rektor Kaye Teachers College z Ber Szewy. W swoim referacie przedstawił
[302]
Hubert Chudzio
zarys filozofii edukacyjnej Janusza Korczaka i jej wpływ na edukację izraelską.
Drugim prelegentem była dr Aleksandra Boroń z Katedry Pedagogiki Porównawczej
Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, która przedstawiła zagadnienie
rekonstrukcji pamięci i tożsamości Żydów wielkopolskich. Trzeci referat wygłosiła dr
Jolanata Ambrosewicz-Jacobs, dyrektor Centrum Badania Holokaustu Uniwersytetu
Jagiellońskiego. Jej referat był swoistą próbą przeglądu projektów edukacyjnych
dotyczących historii i kultury Żydów realizowanych w Polsce od 2000 r. Temat ten
wzbudził burzliwą dyskusję na temat motywów niesłabnącego zainteresowania
badaniem i nauczaniem historii i kultury Żydów w Polsce, która zakończyła konferencję. Uczestnicy konferencji wyrazili potrzebę zorganizowania w przyszłości tego
typu konferencji, zwracając szczególną uwagę na jej interdyscyplinarny charakter.
Wychodząc naprzeciw tym oczekiwaniom organizatorzy konferencji zapowiedzieli
podjęcie starań o zorganizowanie podobnej konferencji w Izraelu. Ponadto podjęli
decyzję o wydaniu w 2009 roku książki, zawierającej teksty wygłoszonych na konferencji referatów.
Na zakończenie warto dodać, że uczestnicy izraelscy konferencji zostali jeszcze kilka dni w Krakowie, zwiedzając miasto i okolicę. Program kulturalny ich pobytu obejmował m.in. zwiedzanie Starego Miasta, zamku królewskiego na Wawelu,
dawnej dzielnicy żydowskiej na krakowskim Kazimierzu, wizytę w Zakopanem oraz
w Państwowym Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu. W tym czasie mieli oni
także możliwość spotkania się z pracownikami partnerskich instytutów Akademii
Pedagogicznej, by omówić możliwości rozwijania dalszej współpracy między obu
uczelniami. Efektem tych rozmów jest m.in. podjęcie decyzji o przystąpieniu do realizacji kolejnego wspólnego projektu naukowego, dotyczącego problemu tożsamości
zbiorowej Polaków, Żydów i Niemców w kontekście wzajemnych relacji. W ramach
tego projektu, którego realizację zaplanowano na 3 lata, mają się odbyć trzy konferencje naukowe (w Izraelu, Niemczech i w Polsce). W jego realizację bezpośrednio
zaangażowane są Instytuty Historii i Neofilologii AP. Partnerem izraelskim jest Beit
Berl Academic College, a niemieckim – Pädagogische Hochschule w Ludwigsburgu.
Piotr Trojański
Folia 66
Annales Universitatis Paedagogicae Cracoviensis
Studia Historica VIII (2009)
KRONIKA
Kronika życia naukowego
Instytutu Historii 2007–2008
2007 (lipiec-grudzień)
VIII
Obóz naukowy Studenckiego Koła Naukowego Historyków AP „Akcja
Wisła w relacjach ludności Łemkowszczyzny”. Przygotowanie obozu:
dr Hubert Chudzio, prowadzenie obozu: dr Anna Zapalec.
1–30 IX
Badania archiwalne dr. Huberta Chudzio w Paryżu, opracowywanie
katalogu zbiorów Biblioteki Polskiej w Paryżu w ramach stypendium
Fundacji im. dr Marii Zdziarskiej-Zaleskiej.
4–6 IX Podczas konferencji naukowej w Białymstoku pt. „Exodus – migracje i przymusowe przesiedlenia ludności polskiej (wątek wschodni)”
dr Anna Zapalec wygłosiła referat: Źródła dotyczące deportacji obywateli polskich z terenu województwa tarnopolskiego w okresie pierwszej
okupacji sowieckiej. Konferencja zorganizowana była przez Instytut
Pamięci Narodowej w Białymstoku. Tekst referatu został złożony do
druku.
12–13 IX XXXII Konferencja Podlaska „Komunikowanie i komunikacja na ziemiach polskich w latach 1795–1918”, zorganizowana przez Zakład
Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej oraz Zakład Antropologii
Kulturowej UMCS w Lublinie, Biała Podlaska – Roskosz. Referaty wygłosili: prof. Kazimierz Karolczak, Ziemianin w drodze. Europa poznawana w podróżach kuracyjnych; dr Łukasz Tomasz Sroka, Od propagandy do polemiki, czyli echa różnic światopoglądowych na łamach
XIX-wiecznej prasy galicyjskiej.
15–21 IX W kampusie akademickim Beit Berl College w Izraelu miała miejsce
Polsko-Izraelska Konferencja Naukowa: „Poles and Jews. History –
Literature – Philosophy – Education. Israeli and Polish Scholars”, zorganizowana w ramach współpracy Beit Berl College oraz Akademii
Pedagogicznej im. KEN w Krakowie. Referaty wygłosili: dr Jerzy
Ciecieląg, Influence of the Herodian Dynasty AT the Julio-Claudian
Imperial Court; dr Łukasz Tomasz Sroka, Cracow`s Jewish community
in XIX and the beginning of XX century. Their heritage and relations with
Poles; dr Piotr Trojański, Teaching about the Holocaust in Poland: the
past and the present.
[304]
16 IX 22–23 IX 5–6 X 9–10 X 7–13 X 15–17 X 19–25 XI 21–23 XI 5 XII
Łukasz Tomasz Sroka
II Forum Młodzieży Polsko-Niemieckiej „Pamięć buduje przyszłość”
w Krakowie. Prof. Kazimierz Karolczak wygłosił referat Wspólna historia polsko-niemiecka w Krakowie i regionie od XVII do XX wieku.
X Międzynarodowe Sympozjum Biografistyki Polonijnej w Kielcach nt.
„Polacy i polskiego pochodzenia sportowcy, trenerzy i działacze sportowi w świecie”; prof. Henryk Żaliński przewodniczył obradom na
sesji plenarnej, a dr Czesław Michalski wygłosił referat Stanisława
Walasiewicz-Olson – legenda polsko-amerykańskiego sportu.
Międzynarodowa konferencja naukowa nt. „Polska między Wschodem
a Zachodem”, zor­ga­ni­zowana w Pobierowie przez Instytut Historii
i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Szczeciń­skie­go. Prof.
Andrzej Essen wygłosił referat: Pozycja Polski na arenie międzynarodowej w ocenie dyplomacji czechosłowackiej.
Konferencja naukowa w Kamieńcu Podolskim: „Władza a prestiż w wyobrażeniach i praktykach codziennych w społeczeństwie średniowiecznym i wczesnonowożytnym”, zorganizowana przez Centrum Historii
Społecznej NANU w Kijowie i Uniwersytet w Kamieńcu Podolskim;
prof. Zdzisław Noga wygłosił referat: Prestiż i formy ekskluzywizmu
społecznego krakowskiej rady miejskiej w XIV–XVIII wieku.
„Auschwitz – historia, pamięć i edukacja. Nauczanie o Holokauście w autentycznym Miejscu Pamięci” – seminarium międzynarodowe; Kraków, Auschwitz-Birkenau – współorganizacja dr Piotr Trojański.
Międzynarodowa Konferencja w Kazimierzu Dolnym nt. „Szkolnictwo
pijarskie w czasach minionych a współczesne problemy edukacji historycznej”. Prof. Czesław Nowarski wygłosił referat Prognostyczność myśli ks. S. Konarskiego w zakresie kształcenia i wychowania
młodzieży.
Wymiana polsko-niemiecka (studenci Instytutu Historii oraz Instytutu
Neofilologii i Pädagogische Hochschule – Freiburg) na temat: „Beziehungen und die Problematik der Vertreibungen und Umsiedlungen in OstMitteleuropa im 20. Jhd.” (Stosunki polsko-niemieckie a problematyka wypędzeń i transferów ludności w Europie Środkowej w XX w.);
Krzyżowa–Kraków. Opieka ze strony Instytutu Historii i prowadzenie
warsztatów: dr Piotr Trojański.
Podczas IX Międzynarodowej Konferencji Naukowej „Kraków–Lwów:
książki, czasopisma, biblioteki XIX i XX wieku” dr Anna Zapalec wygłosiła referat Prasa we Lwowie w okresie 1939–1941 jako środek sowieckiej propagandy. Konferencja została zorganizowana przez Instytut
Informacji Naukowej i Bibliotekoznawstwa AP im. KEN w Krakowie.
„Galicja w Księstwie Warszawskim” – konferencja zorganizowana
przez Katedrę Historii XIX Wieku – Instytut Historii AP w Krakowie.
Referaty wygłosili: dr Hubert Chudzio, Rozterki władzy. Rząd księstwa Warszawskiego w Galicji; prof. Kazimierz Karolczak, Entuzjazm
czy wyrachowanie? Kariery arystokratów galicyjskich w Księstwie
Warszawskim; dr Łukasz Tomasz Sroka, Żydzi w Krakowie około 1800
roku.
Kronika życia naukowego Instytutu Historii 2007–2008
[305]
5 XII Konferencja: „W rocznicę odzyskania ołtarza Wita Stwosza”. Prof.
Zdzisław Noga wygłosił referat: Rada miejska – fundator ołtarza;
organizatorzy: PAU, Bazylika Mariacka.
8 XII „Koncepcje naukowo-dydaktyczne, działalność i dziedzictwo myśli
Profesora T. Słowikowskiego” – sesja naukowa w 100-lecie urodzin
Profesora, zorganizowana przez Katedrę Edukacji Historycznej w Instytucie Historii AP im. KEN w Krakowie. Prof. Czesław Nowarski wygłosił referat Rys życia i działalności Profesora Tadeusza Słowikowskiego.
10–13 XII Podczas międzynarodowej konferencji naukowej na temat: „Les Européens et la Shoah”, L’Association pour la recherche et l’enseignement
de la Shoah (ARES) avec le concours de l’APHG Archiwum w Marsylii
(Francja), dr Piotr Trojański wygłosił referat La Pologne et l’histoire
de la Shoah.
12 XII Promocja książki Kraków. Studia z dziejów miasta w 750 rocznicę
lokacji, pracy zbiorowej pracowników naukowych Instytutu Historii
Akademii Pedagogicznej w Krakowie, pod redakcją prof. Jerzego
Rajmana.
2008 (styczeń–czerwiec)
1–30 III
Badania archiwalne dr. Huberta Chudzio w Paryżu, opracowywanie
katalogu zbiorów Biblioteki Polskiej w Paryżu, stypendium Fundacji
im. dr Marii Zdziarskiej-Zaleskiej.
2–30 III Dr Jerzy Ciecieląg przebywał na stypendium naukowym w Londynie,
ufundowanym przez Fundację z Brzezia Lanckorońskich (London
University – School of Oriental and African Studies, Institute of Classical
Studies, Warburg Institute; British Museum; British Library).
2–3 IV
Dni Otwarte Instytutu Historii. Punkt informacyjny o studiach na kierunku historia obsługiwali pracownicy naukowi: dr Jerzy Ciecieląg,
dr Joanna Janus, dr Mariusz Majewski, dr Anna Paciorek, dr Łukasz Tomasz Sroka, dr Piotr Trojański, dr Teresa Wnętrzak oraz
przedstawiciele samorządu studenckiego i Koła Naukowego.
10 IV
IV Warsztaty Historyczno-Archiwalne Akademii Pedagogicznej w Krakowie; organizator: Katedra Historii XIX Wieku – Instytut Historii AP
w Krakowie. Uroczystego otwarcia dokonał prof. Zdzisław Noga – zastępca dyrektora Instytutu Historii AP. Barbara Zbroja opisała zbiory
Archiwum Państwowego w Krakowie, Oddział V (materiały kartograficzne i dokumentacja techniczna) oraz związane z tym możliwości
badawcze.
20–26 IV Konferencja naukowa studentów „Litewskie rody arystokratyczne w historii Polski i Litwy” – w ramach wymiany polsko-litewskiej.
Prowadzanie wymiany ze strony litewskiej Zydrunas Maciukas, ze
strony polskiej dr Hubert Chudzio.
22 IV
Zebranie naukowe Sekcji Numizmatycznej Komisji Archeologicznej
Polskiej Akademii Nauk, Oddział w Krakowie. Dr Jerzy Ciecieląg wygłosił referat zatytułowany Monety z Qumran, czyli wiemy, że niewiele
wiemy.
[306]
Łukasz Tomasz Sroka
26 V
Salony romantyczne. Jeszcze jedna opowieść o Wielkiej Emigracji. Wokół
pamiętnika Antoniego Ostrowskiego. Ten biedny Mickiewicz – prelekcja
prof. Henryka Żalińskiego. Dom Józefa Mehoffera – Oddział Muzeum
Narodowego w Krakowie.
27–28 V
IX Polsko-Ukraińska Konferencja Naukowa „Lwów. Miasto – społeczeństwo – kultura. Instytucje, urzędy i urzędnicy”; organizator: Katedra
Historii XIX Wieku – Instytut Historii AP w Krakowie. Referaty wygłosili:
prof. Kazimierz Karolczak, Marszałkowie galicyjskiego Sejmu Krajowego.
Portret zbiorowy; dr Czesław Michalski, Akademicki Związek Sportowy
we Lwowie; dr Łukasz Tomasz Sroka, Kościół katolicki i Uniwersytet
Lwowski – uwiecznione w materiałach księdza Jana Nepomucena Fijałka
w zbiorach Biblioteki Naukowej PAU i PAN w Krakowie.
30–31 V
Niemiecko-polskie spotkanie studentów Uniwersytetu w Rostoku
i Akademii Pedagogicznej im. KEN w Krakowie pt. „Lernen für die
Zukunft durch Auseinendersetzung mit der Vergangenheit”. Przygotowanie merytoryczne studentów AP w Krakowie – dr Anna Zapalec.
VI
W ramach „Teki Historyka”, czasopisma naukowego Studenckiego Koła
Naukowego Historyków Uniwersytetu Warszawskiego ukazały się
materiały pokonferencyjne IV Ogólnopolskiej Konferencji Studentów
Historyków Wojskowości, zorganizowanej w dniach 17–19 XI 2006 r.
przez Studenckie Koło Naukowe Historyków im. Joachima Lelewela
Akademii Pedagogicznej im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie
oraz Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie.
20 V–10 VI Udział dr. Huberta Chudzio w charakterze dokumentalisty w wykopaliskach archeologicznych w Nakum w Gwatemali. Misja prowadzona jest w ramach działalności Instytutu Archeologii Uniwersytetu
Jagiellońskiego i Ministerstwa Kultury Gwatemali.
Działalność dydaktyczna (zewnętrzna), współpraca z instytucjami naukowymi
i kulturalnymi, samorządami lokalnymi, udział w krajowych i międzynarodowych
programach badawczych (lipiec 2007 – czerwiec 2008)
dr Jerzy Ciecieląg: Udział w międzynarodowym projekcie „The Menorah Coin
Project”.
prof. Andrzej Essen: Opieka nad stażem Doc. Jiri Vykoukal z Uniwersytetu im. Karola
w Pradze (Czechy), V/VI i IX 2007 r.
dr Łukasz Tomasz Sroka: Współpraca z Biblioteką Naukową PAU i PAN w Krakowie
obejmująca opracowywanie masoniców zgromadzonych w tej instytucji.
dr Piotr Trojański: Projekt wymiany studentów z AP Kraków (Instytut Historii
i Instytut Neofilologii) i Pädagogische Hochschule-Freiburg na temat: „Stosunki polsko-niemieckie a problematyka wypędzeń i transferów ludności w Europie Środkowej w XX wieku”, Krzyżowa–Kraków, 19–25 XI 2007 r.; Seminarium Grupy Roboczej ds. Edukacji „Task Force for International Cooperation
on Holocaust Education, Remembrance and Research”, Chorwacja, Zagrzeb,
4–7 II 2007 r.; Posiedzenie grupy roboczej ds. opracowania europejskiego pakietu edukacyjnego pt. „Wizyta w Auschwitz”, Rada Europy, Francja, Strasburg,
11–13 XII 2007.
Kronika życia naukowego Instytutu Historii 2007–2008
[307]
prof. Marek Wilczyński: Cykliczne konferencje naukowo-dydaktyczne nauczycieli historii Polski, Niemiec, Estonii, Łotwy, Litwy i Słowacji organizowane przez
Verband der deutschen Geschichtslehrer i IH AP.
prof. Henryk Żaliński: Badania dokumentujące losy Polaków i osób polskiego
pochodzenia żyjących poza krajem (historia i współczesność) we współpracy
z Instytutem Badań Biograficznych w Vaudricourt (Francja).
Nagrody i wyróżnienia (lipiec 2007 – czerwiec 2008)
prof. Zdzisław Noga: Nagroda im. Klemensa Bąkowskiego przyznana przez Wydział
Towarzystwa Miłośników Historii i Zabytków Krakowa.
dr Piotr Trojański: Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski za wybitne osiągnięcia w odkrywaniu, gromadzeniu i upowszechnianiu prawdy o Holokauście,
za zasługi w działalności na rzecz upamiętniania historii powstania w getcie
warszawskim.
prof. Henryk Żaliński: Nagroda Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego indywidualna I stopnia za osiągnięcia organizacyjne uzyskane w roku 2006/2007.
Publikacje naukowe (książki) pracowników Instytutu Historii (lipiec 2007 – czerwiec 2008)
Euzebiusz z Cezarei, Życie Konstantyna, wstęp, tłumaczenie, opracowa­nie Teresa
Wnętrzak, Wydawnictwo WAM, Kraków 2007.
Zdzisław Noga, Etnicni konflikti u serednowic’nomu i ranomodernomu Krakowi,
„Socium”, T. 7, Kijów 2007.
Andrzej Jureczko, Henryk III Biały, książę wrocławski (1247–1266), wydanie II,
Kraków 2007.
Kraków. Studia z dziejów miasta. W 750 rocznicę lokacji, pod redakcją naukową
Jerzego Rajmana, Wydawnictwo Naukowe Akademii Pedagogicznej, Kraków
2007.
Łukasz Tomasz Sroka, Żydzi w Krakowie – studium o elicie miasta 1850–1918,
Wydawnictwo Naukowe Akademii Pedagogicznej.
Anna Zapalec, Ziemia tarnopolska w okresie pierwszej okupacji sowieckiej (1939–
1941), Wydawnictwo „Księgarnia Akademicka”, Kraków 2007.
Członkostwo w organizacjach naukowych (lipiec 2007 – czerwiec 2008)
Jacek Chrobaczyński: Komisja PAN ds. Oceny Podręczników Szkolnych; komitet redakcyjny „Studiów Historycznych” w Krakowie.
Jerzy Ciecieląg: PTH.
Andrzej Essen: Komisje PAU: a) Europy Środkowej (funkcja: sekretarz Komisji),
b) Wojen i Wojskowości, c) do Oceny Podręczników Szkolnych. Od 2007 r. jest
członkiem Komitetu Redakcyjnego pisma (rocznik): „Studia z dziejów Rosji
i Europy Środkowo-Wschodniej”, wydawanego przez Instytut Historii PAN
w Warszawie.
Jerzy Gołębiowski: Komisja Historyczna Oddziału PAN w Krakowie.
Józef Hampel: Zarząd Głównego Ludowego Towarzystwa Naukowo-Kulturalnego –
członek Zarządu, Rada Naukowa Zakładu Historii Ruchu Ludowego – członek,
[308]
Łukasz Tomasz Sroka
Zarząd Oddziału Ludowego Towarzystwa Naukowo-Kulturalnego w Krakowie –
członek Zarządu, Krakowski Oddział PTH – członek Zarządu.
Marek Herma: Komisja Wojen i Wojskowości PAU.
Andrzej Jureczko: PTH, Polskie Towarzystwo Heraldyczne.
Kazimierz Karolczak: Komisja ds. oceny podręczników szkolnych PAU, Komitet
Nauk Historycznych PAN.
Andrzej Kastory: Komisje PAU: a) Europy Środkowej b) Wojen i Wojskowości, c) do
Oceny Podręczników Szkolnych (przewodniczący Komisji); Komisja Historyczna
PAN w Krakowie; Komisja Historyczna PAN w Warszawie: Komisja historyczna
I i II wojny światowej.
Zdzisław Noga: Sekcja Historia (H01G) w Zespole Nauk Humanistycznych Komitetu
Badań Naukowych, Komisja Historii Miast Komitetu Nauk Historycznych PAN,
Stały Komitet Mediewistów Polskich, rada naukowa serii wydawniczej „Między
Zachodem a Wschodem”.
Jerzy Rajman: PTH, Towarzystwo Naukowe KUL.
Łukasz Tomasz Sroka: Komisja Historii i Kultury Żydów PAU; Polskie Towarzystwo
Studiów Żydowskich; Towarzystwo Miłośników Historii i Zabytków Krakowa.
Piotr Trojański: PTH – członek zarządu Oddziału Krakowskiego; Polskie Towarzystwo Studiów Żydowskich, International Society for History Didactics.
Marek Wilczyński: Komisja Bizantynologiczna Komitetu Nauk o Kulturze Antycznej
PAN, Komisja Filologii Klasycznej PAU, Komisja Rewizyjna przy Zarządzie Głównym PTH.
Teresa Wnętrzak: Komisja Bizantynologiczna PAN.
Henryk Żaliński: Komisja Prasoznawcza PAN, Oddział w Krakowie; Międzywydziałowa Komisja PAU do Badań Diaspory Polskiej, Komitet Redakcyjny
„Studiów Historycznych”.
Popularyzacja nauki w środkach masowego przekazu
2007
Cykl artykułów dr Łukasza Tomasza Sroki opublikowany na łamach „Gazety Wyborczej” (wydanie krakowskie), poświęcony historii
Krakowa.
VI 2007
Tak powstało nowoczesne miasto – Wywiad z prof. Jerzym Rajmanem,
udzielony dla „Gazety Wyborczej” – Kraków, związany z 750 rocznicą
lokacji Krakowa.
I 2008 Emisja filmu w TVP 3 Przesiedleni wypędzeni, poświęconego działalności Studenckiego Koła Naukowego Historyków AP. Motywem filmu była
realizacja (w trakcie letnich obozów naukowych) programu „Ziemie
Zachodnie, jako przykład migracji ludności polskiej, niemieckiej i ukraińskiej po II wojnie światowej”. Reżyseria i zdjęcia dr Hubert Chudzio
i Anna Kaszewska.
27 VI 2008 Mało znana elita Krakowa – Wywiad z dr. Łukaszem Tomaszem Sroką,
udzielony dla „Gazety Wyborczej” – Kraków, nr 149.5759, poświęcony
społeczności żydowskiej Krakowa w XIX i na początku XX wieku.
Opracował Łukasz Tomasz Sroka
Kronika życia naukowego Instytutu Historii 2007–2008
[309]
Suplement do Kroniki życia naukowego Instytutu Historii 2006–2007
13–15 V 2007Podczas konferencji „Salus Rei Publicae Suprema Lex. Ochrona interesów państwa w prawie karnym starożytnej Grecji i Rzymu”
w Lublinie dr Jerzy Ciecieląg wygłosił referat pt. Cromen laesae
maiestatis czy perduellio – za jakie przestępstwo został skazany Jezus
przed sądem Poncjusza Piłata?
1–2 VI 2007 Podczas I Ogólnopolskiego Kongresu Doktorantów Historii w Krakowie prof. Jerzy Rajman wygłosił wykład inauguracyjny, zatytułowany Kraków przedkolacyjny.
Spis treści
ARTYKUŁY
Teresa Wnętrzak
Św. Hieronim – magister puellarum Olga Błyskal
Nulla res tam necessaria est omni generi hominum quam medicina.
O medycynie, lekarzach i rzymskich szpitalach wojskowych w I–III w.
Barbara Chudzińska
Zamek w Muszynie w świetle najnowszych badań archeologicznych Andrzej Dróżdż
Wolnomularstwo neapolitańskie w drugiej poł. XVIII wieku
Barbara Obtułowicz
Teatr i opera madrycka w połowie XIX wieku
Iwona Kawalla
Ożywienie działalności i rozbudowa struktur organizacyjnych
Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej w latach 1923−1939
Mariusz Wojciech Majewski
Poszukiwania złóż ropy naftowej i gazu w Polsce (1919–1939)
Łukasz Płatek
„Nasz klient – nasz pan” – organizacja nowoczesnego handlu
obuwiem firmy „Bata” w Polsce międzywojennej
MISCELLANEA
Ewelina Hulak
Stosunek Rzymian do astrologii w świetle wybranych źródeł
Adrian Szopa
Notitia Dignitatum – „najbardziej rzymski z dokumentów”?
Agnieszka Kwapińska
„Za me występki łzami ostatni życia mego poruszam moment…”
Testament Teresy z Tyzenhauzów Ogińskiej, kasztelanowej
witebskiej, 14 lipca 1729 roku
Ewa Gąsior
Pośmiertne wędrówki Jana III Sobieskiego
Bożena Popiołek
„Za wszelkie świadczone mnie łaski i dobroczynności”.
Testament Katarzyny Drużbackiej z 1722 roku
3
37
55
73
93
111
129
155
175
183
193
203
209
[311]
Przemysław Kozek
Organizacja i działania korpusu posiłkowego Hieronima
Augustyna Lubomirskiego w przededniu odsieczy wiedeńskiej.
Bitwa pod Preszburgiem
Katarzyna Tymczak
Pasje kolekcjonerskie Jana Feliksa Tarnowskigo
Paweł Sękowski
Działalność oświatowo-wychowawcza socjalistów w ramach
organizacji młodzieży tur i Związku Niezależnej Młodzieży
Socjalistycznej w Krakowie w latach 1945−1948
OMÓWIENIA – POLEMIKI – RECENZJE
F. Barth, A. Gingrich, R. Parkin, S. Silverman, Antropologia.
Jedna dyscyplina, cztery tendencje: brytyjska, niemiecka,
francuska i amerykańska, Kraków 2007 (U. Sułkowska)
Isabel Burdiel, No se puede reinar inocentemente, Madrid 2004
(B. Obtułowicz) Anne D’Alleva, Metody i teorie historii sztuki, Kraków 2008 (A. Słaba) Stefan Ignacy Możdżeń, Historia wychowania, Sandomierz 2006
(H. Kramarz)
Lidia Łazurko, „Czasopismo «Kwartalnik Historyczny» i rozwój
polskiej historiografii ostatniej ćwierci XIV – pierwszej połowy
XX stulecia”, Kijów–Drohobycz 2008 (A. Toczek)
Občanské elity a obecní samospráva 1848–1948, red. Lukáš Fasora,
Jiří Hanuš, Jiří Malíř, Brno 2006 (H. Kozińska-Witt)
140 lat samorządu miasta Rzeszowa, red. Włodzimierz Bonusiak,
Rzeszów 2007 (H. Kozińska-Witt)
Żydzi i judaizm we współczesnych badaniach polskich, t. IV, praca zbiorowa
pod redakcją Krzysztofa Pilarczyka Kraków 2008 (Ł.T. Sroka)
Andrzej Szmyt, Gimnazjum i Liceum Wołyńskie w Krzemieńcu
w systemie oświaty Wileńskiego Okręgu Naukowego w latach 1805–1833,
Olsztyn 2009 (A. Szmyt)
KONFERENCJE NAUKOWE – SPRAWOZDANIA
Działalność Studenckiego Koła Naukowego Historyków UP
w latach 2007–2008 (H. Chudzio) Obóz Naukowy Studenckiego Koła Naukowego Historyków UP
im. Joachima Lelewela w powiecie gorlickim w 2008 roku (H. Chudzio)
Sprawozdanie z polsko-izraelskiej konferencji naukowej
pt. „Polacy i Żydzi. Historia – kultura – edukacja”
Kraków, 22–23 września 2008 roku (P. Trojański) 219
233
239
253
257
265
269
273
279
281
283
287
291
295
KRONIKA
299
Kronika życia naukowego Instytutu Historii 2007–2008 (Ł.T. Sroka)
303
Contents
Articles
Teresa Wnętrzak
Saint Jerome – magister puellarum
3
Olga Błyskał
Nulla res tam necessaria est omni generi hominum quam medicina.
On medicine, doctors, and Roman military hospitals in the 1st–3rd
centuries
37
Barbara Chudzińska
The castle in Muszyna in the light of the recent archaeological research
55
Andrzej Dróżdż
Freemasonry in Naples in the second half of the 19th century
73
Barbara Obtułowicz
The theater and opera of Madrid in the middle of the 19th century
93
Iwona Kawalla
Increase in the activity and development of organizational
structures of the Krakow Merchant Congregation in years 1923–1939
111
Mariusz Wojciech Majewski
Search for petroleum and gas in Poland in years (1919–1939)
129
Łukasz Płatek
“The customer is always right” – organization of modern trade
in shoe-trading company „Bata” in Poland between the two World Wars 155
Miscellanea
Ewelina Hulak
The Romans’ attitude to astrology, in the light of selected sources Adrian Szopa
Notitia Dignitatum – „the most Roman of documents”?
Agnieszka Kwapińska
„Za me występki łzami ostatni życia mego poruszam moment….”.
(For my wrongdoings, I shed tears on the last moment of my life...)
– the last will of Teresa of Tyzenhauz Ogińska, castellaness of Vitebsk
Ewa Gąsior
The posthumous journeys of Jan III Sobieski
Bożena Popiołek
„Za wszelkie świadczone mnie łaski i dobroczynności”
(for all graces and favours granted me...) – the last will
of Katarzyna Drużbacka, 1772 r. 175
183
193
203
209
[313]
Przemysław Kozek
Organization and activities of Hieronim Augustyn Lubomirski’s
auxiliary corps before the Battle of Vienna: the battle of Pressburg
Katarzyna Tymczak
Jan Feliks Tarnowski. An art-lover and collector. Collecting
masterpieces of painting, sculpture and literature by the
Tarnowski family in the 19th century
Piotr Sękowski
Educational and upbringing activity of socialists in the youth
organization TUR and the Independent Socialist Youth
Association (Związek Niezależnej Młodzeiży Socjalistycznej)
in Krakow in 1945–1948
Discussions – Reviews – Presentations
F. Barth, A. Gingrich, R. Parkin, S. Silverman, Antropologia.
Jedna dyscyplina, cztery tendencje: brytyjska, niemiecka,
francuska i amerykańska, Kraków 2007 (U. Sułkowska)
Isabel Burdiel, No se puede reinar inocentemente, Madrid 2004
(B. Obtułowicz) Anne D’Alleva, Metody i teorie historii sztuki, Kraków 2008 (A. Słaba) Stefan Ignacy Możdżeń, Historia wychowania, Sandomierz 2006
(H. Kramarz)
Lidia Łazurko, „Czasopismo «Kwartalnik Historyczny» i rozwój
polskiej historiografii ostatniej ćwierci XIV – pierwszej połowy
XX stulecia”, Kijów–Drohobycz 2008 (A. Toczek)
Občanské elity a obecní samospráva 1848–1948, red. Lukáš Fasora,
Jiří Hanuš, Jiří Malíř, Brno 2006 (H. Kozińska-Witt)
140 lat samorządu miasta Rzeszowa, red. Włodzimierz Bonusiak,
Rzeszów 2007 (H. Kozińska-Witt)
Żydzi i judaizm we współczesnych badaniach polskich, t. IV, praca zbiorowa
pod redakcją Krzysztofa Pilarczyka Kraków 2008 (Ł.T. Sroka)
Andrzej Szmyt, Gimnazjum i Liceum Wołyńskie w Krzemieńcu
w systemie oświaty Wileńskiego Okręgu Naukowego w latach 1805–1833,
Olsztyn 2009 (A. Szmyt)
Scientific conferences – Reports
The activity of the “UP Students’ Academic Club of Historians”
in 2007-2008 (H. Chudzio)
A study-camp of the “UP Students’ Academic Club of Historians”
in the poviat of Gorlice in 2008 (H. Chudzio)
A conference report: The Poles and the Jews. History-culture-education,
Krakow, 22–23 September 2008 (P. Trojański)
The chronicle
219
233
239
253
257
265
269
273
279
281
283
287
291
295
299
The chronicle of the scientific life of the Institute of History in 2007/2008
(Ł.T. Sroka)
303