Pobierz - What`s Up Magazine

Transkrypt

Pobierz - What`s Up Magazine
e
m a g a z i n
p i e r w s z y
d l a
o u t s o u r c i n g u
i
k o r p o r a c j i
przebranżowić
się. tylko jak?
okiem HR-owca
rytm
dojazdów
śledzimy Waszą
drogę do pracy
siedem
uciech
głównych
Numer 1 | Maj 2015 | www.whatsupmagazine.pl | nakład 25 tys. | egzemplarz bezpłatny
kulturalny maj
kadry
siłą
Krakowa
Krzysztof Krzysztofiak
nie tylko o outsourcingu
float
& play
zanurzeni w świecie
planszówek
superścieżka
na grzegórzkach
placemaking po krakowsku
2
what’s up?
www.whatsupmagazine.pl
spis treści
Enter
temat numeru
3 Rytm dojazdów. Rysujemy mapę
Waszych dróg do pracy
wywiad numeru
5 Krzysztof Krzysztofiak:
Kadry siłą Krakowa
hr
8 Przebranżowić się. Tylko jak?
9 Magia benefitów
przedstawiamy
10Pod skrzydłami Lufthansy
11Walka o czysty stolik
Poznajcie beacony
Zastanawialiśmy się, jak do Was dotrzeć.
Jak stworzyć pismo, które opisze Wasz
świat. Będzie odbiciem Waszych zainteresowań, pasji, rozwoju, ale też problemów
i codziennych zmagań.
nieruchomości
12 Przyszedł czas na Dębniki?
Bogato i z tradycjami
13 ABC ustawy deweloperskiej
I oto jesteśmy: „What’s Up Magazine” – pierwsze pismo dla pra- starać porządkować wiedzę i informacje na temat rozwoju tych
cowników korporacji i outsourcingu w aglomeracji krakowskiej.
sektorów w Krakowie i okolicach. Są one coraz większe – Kraków
Tworzymy magazyn, który zajmie się ważnymi dla Was sprawa- jest jednym z najczęściej wybieranych przez korporacje miast
mi. Opowie zarówno o tym, o czym w natłoku pracy zdążyliście
w Europie Centralnej. Eksperci Tholons stawiają nasze miasto na
zapomnieć, jak i o tym, co zajmuje Wadziewiątej pozycji w świecie pod względem
sze myśli nad poranną kawą czy staje KRAKÓW JEST DZIEWIĄTY atrakcyjności dla outsourcingu.
się tematem rozmów podczas lunchu
Choć zatrudnieni przy globalnych projekze znajomymi z pracy. O zarobkach, NA ŚWIECIE POD WZGLĘtach rzadko mają czas na luźne pogawędki,
strategiach rozwoju Waszych praco- DEM ATRAKCYJNOŚCI
postaramy się, abyście znaleźli czas na lekdawców, ale też o tym, jak rozwijają
turę „What’s Up Magazine”. Profesjonalnie
swoje kariery osoby, które postano- DLA OUTSOURCINGU
tworzone pismo może cieszyć się popuwiły założyć własną firmę. Będziemy
larnością, jeśli dotyka ważnych zagadnień.
pisać o rynku pracy i tym, co piszczy w korporacyjnej trawie. W pierwszym numerze m.in. sprawdzamy, skąd przyjeżdżają luPrzy tym podpowiemy, jak warto spędzić czas wolny, urozmaicić
dzie, którzy mijają się na korytarzach krakowskich biurowców,
sobie tydzień czy zapomnieć na chwilę o pracy i obowiązkach. rozmawiamy o branży z wiceprezesem Krakowskiego Parku TechNie jesteśmy związani z żadną firmą ani żadnym graczem na
nologicznego, piszemy o firmowych benefitach, pytamy HR-owca
rynku pracy, po którym porusza się już 36 tysięcy pracowników
o to, jak się mądrze przebranżowić, ale też gramy w planszówki
sektora outsourcing i kolejne tysiące osób pracujące w korpora- i wysyłamy Was na weekend do Czech. Tacy będziemy. Profesjocjach. Jesteśmy niezależni i chcemy oddać im głos. Będziemy się
nalni i blisko Was. Bądźcie z nami.
z miasta
14 Placemaking po krakowsku
Autobusem do biznesu
siesta
16 Float & play
17 Majowy Kroměříž
dbamy o ciebie
18 Zdrowy balans
19Prostowanie kości
wokół stołu
21 Zupa nową kanapką
siedem uciech głównych
22 Kulturalny Maj
Redakcja „What’s Up Magazine”
what’s up magazine
pierwszy dla outsourcingu i korporacji
www.whatsupmagazine.pl
redaktor naczelny
Rafał Romanowski
zastępca
Magda Wójcik
wydawca
Fundacja Aktywnych Obywateli
im. Józefa Dietla
dyrektor artystyczny & ilustracje
Joanna Sowula
korekta
Krzysztof Malczewski
editor (english)
Łukasz Cioch
reklama i marketing
Anna Głuc
[email protected]
+ 48 516 831 566
facebook
Whatsupmagazine.pl
twitter
@WhatsUpKrakow
kontakt
+48 516 831 574
[email protected]
Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych,
zastrzega sobie prawo redagowania nadesłanych
tekstów, nie odpowiada za treść zamieszczonych
reklam i ogłoszeń.
What’s up,
Kraków?
Dear Reader,
Let us explain in brief why we do what we do, and what drives
us to undertake initiatives as daring and risky as launching
a new title, at a time like this, in a city like Kraków.
You might be wondering what the launch of this new magazine is all about, especially with traditional paper-form media
not exactly on the rise. The first thing about it: it’s designed
and conceptualized with YOU in mind. “What’s up Magazine” is
for and about people who work in both corporate & outsourcing sectors, about your work environment, your passions and
the challenges of “business as usual”, but also interesting facts,
career opportunities, life-changing decisions and eye-opening
experiences. The magazine’s editorial team is a bunch of very
creative people, with a long-standing passion for journalism,
communication and social projects.
Every month, we will bring you closer to insightful data analysis, look into ongoing controversy and seek answers to your
questions, also those that have not yet been challenged in the
public domain. One of the key drivers of our publication (as you
would surely call them in your company’s jargon) is to continuously bring you closer to what is known as work-life balance – an
exceedingly theoretical concept, that, as statistics point out, only
a few can put to practice with skill and imagination.
Through a tailored list of our cultural recommendations,
favourite pastime activities in and around Kraków, we hope to
bring you closer to what Kraków has to offer, but also make you
meet new people and enjoy the great diversity of Kraków’s citylife opportunities. We’ll talk about the best food in town and the
most interesting places to go to. And who knows, maybe in not
too distant future, we’ll publish “What’s Up Magazine” in both
Polish and English, and develop cross-platform solutions, including mobile, for iOS and Android. To be as close as we can to our
readers, we’ll make “What’s Up Magazine” truly interactive.
In the historic No. 1 edition you’re now holding in your hands
we’ll take a look at the BPO sector and delve into its bulk figures,
its prospects for the future, its growth bottlenecks and interesting development directions. We’ll do our best to visualize
the great diversity of cities and towns across Poland, the ones
you’ve come from to join the ranks of Kraków’s impressive BPO
landscape. We’ll also take a focused look at a couple of trendy
start-ups in and around Kraków. Last but not least, we’ll share
with you the most interesting trivia from the flourishing lands
of corporate life and oursourcing in Kraków.
Starting from this edition, this column will give you all the
key highlights from the current edition, with a tint of spicy commentary on the tailored section of the city life that comes under
one of the three categories: remarkable, relevant or revolutionary.
Enjoy!
Łukasz Cioch
temat numeru
Maj 2015
3
Rytm
dojazdów
Każdego dnia w Krakowie pojawia się
kolejne, ponad ćwierćmilionowe miasto. Na łamach „What’s Up Magazine”
rysujemy mapę Waszych codziennych
przyjazdów i odjazdów, punktów docelowych i powrotnych. Chcemy wiedzieć:
skąd do nas przyjeżdżacie?
dojeżdża
do Krakowa
samochodami
Kolej kuleje
Skąd więc przyjeżdżacie? Na łamach „What’s Up Magazine”
próbujemy narysować własną mapę. Badań na temat ruchu
przyjazdowego do Krakowa nie było dotąd wiele. Właściwie istnieje tylko jedno takie zestawienie – stworzone wiosną 2014 r.
na zamówienie dyrekcji dworca RDA w Krakowie, a opracowane
na podstawie wyników ankiet wśród pasażerów i kierowców autobusów. Uwzględniając błędy statystyczne oraz systematyczny
wzrost ruchu przyjazdowego, badania potwierdziły, że około
130 tys. osób dojeżdża do aglomeracji krakowskiej komunikacją
publiczną, a blisko 150 tys. samochodami. Co ważne, dynamika
wzrostu dojeżdżających do centralnego punktu Małopolski ciągle wzrasta. W 2013 r. było to niecałe 16 proc. (w porównaniu
do 2012 r.), w 2014 r. już 19 proc., a po tegorocznych wynikach
można spodziewać się, że będzie to ponad 20 proc. Na razie nie
ma więc mowy o „wypłaszczaniu” się trendu, a raczej o kolejnych
jego wzrostach.
Krakowskie centra biurowe rozwijają się głównie w okolicach
wylotówek na Śląsk i Zagłębie Dąbrowskie. Dobra komunikacja
z resztą kraju dzięki autostradzie A4 oraz stosunkowo wysokie
zagęszczenie ludności sprzyja lokowaniu tam kolejnych przestrzeni biurowych. Nic więc dziwnego, że największy strumień
dojeżdżających do pracy ludzi spływa właśnie od strony Katowic, które okazują się w badaniach największą „sypialnią” stolicy Małopolski. Właśnie tam swój kurs rozpoczyna aż 32 proc.
autobusów wjeżdżających na dworzec autobusowy w Krakowie.
Co ciekawe, kulejąca infrastruktura kolejowa (przejazd na trasie
z Katowic do Krakowa trwa nadal upiornie długo – ponad dwie
godziny) sprawia, że to właśnie autobusy (aż 84 kursy dziennie)
dokończenie na str. 4
zatrudnionych
w outsourcingu
w Krakowie w 2014 r.
źródło: Aspire
Pasażerski krwioobieg
Przyglądam się mapie: Chrzanów/Trzebinia/Jaworzno/Krzeszowice mkną do Krakowa od lewej, Olkusz nieco z ukosa, Miechów/
Słomniki krętą drogą z góry, Oświęcim/Skawina znów z ukosa, tylko nieco od dołu, Myślenice/Wadowice/Jordanów/Rabka
zjeżdżają do krakowskiej kotliny z gór, pagórków i wzniesień,
Proszowice/Busko-Zdrój ukosem z góry, wreszcie Bochnia/Brzesko/Tarnów – arteriami od prawej. Powtórzmy: 280 tysięcy ludzi
każdego dnia. Do pracy i na studia. Implant wielkości Katowic.
Największa grupa przyjezdnych zjawia się tu na studenckie zajęcia albo zaczyna pracę w handlu, usługach, biurach, pracowniach,
urzędach. Ale znacząca część płynącego do Krakowa pasażerskiego krwioobiegu to właśnie Wy, pracownicy krakowskich
korporacji i firm z branży outsourcingowej. Nie ma w Krakowie
biurowca, w którym o godz. 8 rano nie zaparzałby kawy ktoś
przyjezdny. Ktoś, kto wracając po pracy do domu nie pójdzie
pieszo, ani nie podjedzie tramwajem, lecz utkwi w samochodzie
w popołudniowym korku lub będzie czekać na bus czy pociąg
do miejsca zamieszkania na Dworcu Głównym bądź w innym
punkcie przesiadkowym.
Liczby mówią same za siebie: według ankiety przeprowadzonej
wśród pracowników krakowskiego biura firmy Cisco, aż 20 proc.
osób tam zatrudnionych dojeżdża do pracy spoza Krakowa.
– Dziennie na rogatkach miasta pojawia się więc 110 naszych
pracowników, z czego 60 proc. jeździ samochodami, 19 proc.
transportem publicznym, 9 proc. rowerami, a 3 proc. wybiera
coraz bardziej popularny carpooling – słyszymy w biurze Cisco
w Krakowie.
150 tys.
osób
fot. Michał Łepecki
280 tysięcy. We wszystkie dni robocze. Busem, pociągiem,
samochodem, komunikacją podmiejską. Właśnie tyle osób
pracujących lub studiujących w Krakowie, a mieszkających poza
jego granicami, pojawia się każdego dnia na rogatkach miasta,
wylotówkach (wlotówkach), peronach, przystankach, parkingach.
To tak, jakby do niemal milionowego Krakowa dołączało raz
na dobę miasto rozmiaru Katowic, Gdyni czy Białegostoku.
Docierają ze wszystkich stron: z gęsto zaludnionego Górnego
Śląska i zachodnich części Małopolski do Kraków Business Park
w Zabierzowie, biur w okolicach Balic i trzech budynków Galileo/
Newton/Edison przy Armii Krajowej, z północnych miejscowości
przy wylotówce do Warszawy do biurowców Capgemini przy
Opolskiej, z górzystych południowych rejonów czy wschodnią
trasą od Tarnowa przez Nową Hutę i gęste blokowiska Podgórza
do State Street przy Galerii Kazimierz. Statystycznie za kilka/
kilkanaście złotych dziennie, wręczone za kwitek oderwany z kasy
fiskalnej przez kierowcę busa, czy kupiony w kasie czy u konduktora bilet PKP. Najczęściej dojazdowa statystyka przekłada się
prosto na zatankowane ileś razy w miesiącu auto lub wszelkiej
maści abonamenty.
36 000
4
temat numeru
www.whatsupmagazine.pl
dokończenie ze str. 3
obsługują lwią część komunikacyjnego ruchu między stolicami
Górnego Śląska i Małopolski. Trzeba jednak pamiętać, że nie
wszyscy pasażerowie wsiadają do nich w Katowicach.
Za biurkami krakowskich firm zasiadają też dojeżdżający z dość
„egzotycznych” miejscowości, oddalonych od Krakowa o kilkadziesiąt kilometrów, jak: Jędrzejów, Nowy Targ, Dębica, Zawiercie,
Jordanów czy Sucha Beskidzka. Pokonywanie tak długich tras nie
stanowi dla nich problemu, zwłaszcza jeśli droga do krakowskiej
Palcem po mapie
aglomeracji wiedzie szybką trasą, np. darmową A4 z Tarnowa czy
Wyłączając popularne ekspresy kompanii Inter-Bus i Uni-Bus
nawet
„zakopianką”. Wśród zauważalnych problemów w dotarciu
jeżdżące po A4 (zatrzymują się dopiero w Krakowie, m.in. na Rondo
celu
ankietowani wskazują m.in. zakorkowany wjazd do miasta
dzie Ofiar Katynia i Miasteczku Studenckim), najwięcej pasażeod strony Warszawy oraz tłok przy bramkach autostrady A4.
rów zabierają kursy z Jaworzna, Chrzanowa, Trzebini, Krzeszowic
Podróżujący
samochodami celebrują inne zwyczaje, m.in. wzaoraz Olkusza (jeżdżące drogami krajowymi nr 79 i 94). Dogodjemne
podwożenie
się do pracy na zasadzie „ty mnie, to i ja ciene połączenie kolejowe mają jedynie leżące przy drodze nr 79
bie”.
Rodzaj
„korporacyjnego
BlaBlaCar” jest bardzo popularny,
w Zabierzowie biurowce Kraków Business Park. Wybudowaną
co widać po ogłoszeniach w stylu: „szukam codziennego dojazdu
za prywatne fundusze stację PKP o nazwie „Kraków Business
z Januszowic
na Kapelankę” albo „trzy miejsca codziennie z wyPark” dzieli od pracowniczych biurek przysłowiowy rzut beretem.
jątkiem
czwartku
z okolic Czernichowa w rejon Ronda Polsadu
Kolejnymi miastami, z których dociera do Krakowa najwięcej pra(Capgemini)”.
cowników, są: Tarnów, Bochnia, Myślenice, Słomniki, Wadowice,
Ulokowanie się „pod Wawelem” wszelkiej maści korporacji oraz
Gdów oraz Proszowice. Mieszkańcy Tarnowa stworzyli nawet
gwałtowny rozwój firm outsourcingowych powodują, że już tefacebookową społeczność „Dojeżdżający do pracy z Tarnowa
raz w niektóre miejsca aglomeracji
do Krakowa”, którą lajkuje i w której akdojechać jest wyjątkowo trudno.
tywnie uczestniczy kilkaset zaintereso- KRAKÓW TO NIE JEDYNE
wanych osób. – Do Voyagera: chciałem MIASTO, KTÓRE UCZY SIĘ JAK Świetnym rozwiązaniem są niestety jeszcze mało popularne w Polsce
się dowiedzieć, co z zatrzymywaniem
parkingi typu Park & Ride, które są
SPRAWNIE
KIEROWAĆ
STRUsię waszych autobusów na przystanku
dobrze połączone z siecią miejskiej
w Tarnowie – Mościckiego-Pułaskiego? MIENIEM PRZYBYWAJĄCYCH
komunikacji. – Wyjeżdżam zza SkaDo tej pory postój w tym miejscu nikoPRACOWNIKÓW
winy chwilę po godz. 7 rano. O 7.35
mu nie przeszkadzał, a pasażerom wrazostawiam
moją Astrę na parkingu
cającym z Krakowa ułatwiał szybszy powrót do domu po pracy.
przy
pętli
Czerwone
Maki,
kilka
minut
później
już jestem w tramTeraz niektórzy kierowcy w ogóle się tam nie zatrzymują, inni z ławaju, którym jadę równe 10 minut na przystanek Kobierzyńska
ską, a internetowa strona Voyagera ma zablokowaną możliwość
przy
Tesco. Przy biurku jestem za pięć ósma – opowiada Tomasz,
dodawania opinii – to tylko jeden z komentarzy uczestniczących
27-letni
informatyk pracujący w uruchomionym niedawno komżywo w dyskusji internautów.
pleksie
Kapelanka
42. Był czas, kiedy do sąsiedniego biura podwoFotka profilowa społeczności mówi wszystko – kanapka z szynką
konserwową, jajkiem i pomidorem. Połykana w biegu, w pociągu, ził kolegę z sąsiedniej miejscowości. Wspólne wyjazdy skończyły
autobusie. Wspomniane autokary Voyagera również i tu wygry- się, kiedy kolega zatrudnił się w jednej z firm w zabierzowskim
wają z koleją – ekspresowe połączenie darmową wciąż autostra- kompleksie... – I teraz woli jeździć obwodnicą aż do Balic. Poranne
samoloty fruwają mu nad głową. Mówi, że dobrze go to nakręca
dą A4 z Tarnowa omija Brzesko i Bochnię, skąd również mknie
do pracy – śmieje się Tomasz.
do Krakowa kilkanaście wypełnionych po brzegi busów.
Busem czy z sąsiadem?
Co warte podkreślenia, wraz z rosnącym ruchem przyjezdnych
poszedł w górę standard usług. Coraz więcej operujących na podkrakowskich trasach busów i autobusów oferuje darmowe WiFi
na pokładzie, system internetowej sprzedaży biletów i ich wcześniejszej rezerwacji, a także szereg atrakcyjnych promocji. – Jeżdżę
z Chrzanowa codziennie. Poziom usług firmy „Lajkonik”, z jakiej
korzystam, to niebo a ziemia w porównaniu z tym, co jeździło tą
trasą kiedyś – komplementuje 26-letnia Wiktoria Kulma pracująca
w jednym z biur w kompleksie przy ul. Armii Krajowej.
Regulowanie strumienia
Powszechny i regularny ruch przyjazdowy do Krakowa starają się
badać naukowcy, m.in. dr Krzysztof Łęcki, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego. Jego zdaniem coraz więcej katowiczan wybiera
Kraków jako miejsce pracy, jednak nie możemy jeszcze mówić
o masowej migracji. Z kolei Andrzej Szarata, specjalista ds. transportu z Politechniki Krakowskiej, uważa, że dobrym kierunkiem
rozwoju Krakowa jest stopniowe przekształcenie go w miasto
tzw. policentryczne. – To znaczy, że sprawy urzędowe będziemy
mogli załatwiać w poszczególnych dzielnicach, a nie tylko w cen-
trum. To samo tyczy się miejsc pracy w strategicznych dla miasta
sektorach – postuluje Szarata w wywiadzie dla Radia Kraków.
Kraków to nie jedyne miasto, które uczy się jak sprawnie kierować
i zarządzać strumieniem przybywających tu codziennie pracowników wielkich firm i korporacji. Przykładem mogą być miasta
niemieckie (np. Frankfurt jako finansowe centrum Niemiec)
ze świetnie rozwiniętą siecią kolei podmiejskich czy aglomeracje Anglii, gdzie wiele firm dzięki specjalnie stworzonym szlakom
komunikacyjnym organizuje pracownikom przejazd przez zakorkowane ulice. – U nas szybka kolej aglomeracyjna z dogodnie
usytuowanymi przystankami rozwiązałaby problem – powtarza
Janusz Sepioł, były marszałek województwa Małopolskiego, który
od lata ubiegłego roku stara się o uruchomienie w najbliższym
otoczeniu miasta sieci dojazdowych linii kolejowych przejeżdżających przez Dworzec Główny. Wówczas bilet aglomeracyjny
mógłby sięgać granic województwa: od Chrzanowa po Tarnów
(linia zachód-wschód) oraz od Miechowa aż po Suchą Beskidzką
(linia północ-południe).
Mapa Waszych dojazdów do pracy to raczej luźno związane
z sobą strumienie ludzi w rozmaitych środkach lokomocji, wbijające się w zaspany z początku, a później zakorkowany Kraków.
To poranne korki na obwodnicy, pustki we wciąż wlokących się
pociągach, ale też busy odjeżdżające co chwilę nawet z najdalszych krańców regionu. Nowe ćwierćmilionowe miasto, które
zjawia się każdego dnia w pracy, parzy kawę, siada do swych
zajęć, a po ośmiu godzinach rozpoczyna ruch w odwrotną stronę.
I wówczas podmiejska scena pustoszeje. Do następnego dnia.
Rafał Romanowski
rozmowa numeru
Maj 2015
5
Kadry siłą Krakowa
Miasto cały czas dostarcza firmom nowych kadr.
Dzięki tej strategii mamy teraz w Krakowie 85 oddziałów międzynarodowych firm. A będzie jeszcze
ze 40 – ocenia Krzysztof Krzysztofiak, wiceprezes
Krakowskiego Parku Technologicznego.
rafał romanowski: Bangalore, Manila, a Kraków wciąż
pnie się w górę. Zwyciężymy?
krzysztof krzysztofiak: A po co? Nie ta skala, liczby, nie
ten rozmach co azjatyckie miasta. Przecież w takim Bangalore
w sektorze outsourcing pracuje nawet kilkaset tysięcy ludzi,
w Krakowie niecałe 40 tysięcy. Ale niewątpliwie sukces jest.
Cieszmy się więc tym, co mamy, bo jeszcze kilka lat temu nikt
by tego nie przewidział.
Czyli z Azją nie musimy się ścigać.
Nie, byłoby to dla Krakowa zabójcze. Możliwości rozwoju tej branży
wciąż tu są, ale chłonność miasta oceniam na docelowo 60–70
tysięcy pracowników. Nieustanne pompowanie rozwoju centrów
usług w Krakowie odbiłoby się nam czkawką. I bez tego jesteśmy
najlepsi w Europie. Pewnie przez 5–10 lat nikt nam nie zagrozi.
Centra usług
wielką szansą
Offshoring outsourcingu (jak fachowo nazywamy zachodzące obecnie w Krakowie procesy) uczynił z naszego miasta europejskiego
lidera w liczbie centrów usług wspólnych (tzw.
share service center). A więc światowe tendencje do przenoszenia poza własne granice
wydzielonych funkcji dużych przedsiębiorstw
oraz oddanie ich w zarządzanie i wykonywanie osobnym podmiotom (centrom usług
wspólnych) objawiły się i tutaj.
Podobnie jak w innych lokalizacjach (np. miastach Indii, Chin, Kostaryki czy Filipin), w Krakowie łatwo o dostęp do dobrze wykwalifikowanej kadry pracowniczej, koszty działalności
są relatywnie niskie, a ryzyko polityczne bliskie
zeru. Polska, a w szczególności Kraków, spełniają te wymagania od wielu lat.
To, że światowi giganci przemysłu lokują swoje
centra usług w Polsce, jest też potwierdzeniem
wysokiej pozycji kraju w rankingu obszarów,
gdzie bezpiecznie da się robić interesy. Nie dziwi mnie, że Kraków stał się liderem. W końcu
ostatnie lata to apogeum powstawania centrów
usług w Polsce (ponad 130 tys. zatrudnionych
osób, z szansą na dalsze 20 tys. miejsc pracy
Jak to się stało? Druga połowa lat 90., Kraków szuka
tożsamości gospodarczej po przemianach...
Dawna Huta im. Lenina ogranicza działalność, wygasza
się Skawina, znika Bonarka. Kraków się przeobraża, tylko
jeszcze nie wie, w jakim kierunku. Wiemy, że jeśli przemysł,
to ekologiczny, jeśli biznes, to najlepiej związany z informatyką.
Jednym z pomysłów jest zbudowanie parku technologicznego.
Środowisko akademickie Krakowa spodziewa się, że ściągnie
to do miasta jakieś firmy z zachodu. Mają rację, po chwili desant
robi tu Motorola...
...plus rodzimy Comarch. I z tym duetem, osadzonym tu
Comarchem i ściągniętą Motorolą, można już mówić, że
Kraków chce być polską Doliną Krzemową.
Kluczowe podmioty, wokół których coś urosło. Ludzie, którzy
przeszli przez Comarch, zakładają potem własne firmy, pracują
w firmach typu life-science.
fot. Danuta Węgiel
Wyścig wygrany również z powodów geograficznych?
Tak. Dobre, globalne firmy budują swe centra usług w trzech
strefach czasowych. Chodzi o to, aby oferować usługi 24 godziny
na dobę bez konieczności wydłużania czasu pracy czy gonienia
ludzi skoro świt za biurko. Czyli skoro firma X otwiera o poranku
swoje centrum w Indiach czy na Filipinach, to wówczas jeszcze
Polska śpi, a Ameryka dopiero kończy dzień poprzedni. W związku
z tym Azja i pod tym względem nie musi konkurować z Krakowem.
Nasze miasto to numer 1 w europejsko-afrykańskiej strefie
czasowej, a następny pas uczestników tego „scalonego układu”
to Meksyk, Ameryka Łacińska, Brazylia...
Sukces.
Owszem, smakuje słodko. Mam wrażenie, że jesteśmy nim nieco
zepsuci. Sukces krakowskiego biznesu usługowego oszołomił nas
tym bardziej, że przyszło nam to dosyć łatwo. Starań, działań,
aktywności nie było wiele. Odkryto nas niemalże przypadkiem.
Nie był to jeszcze typowy outsourcing.
Nie. To był tylko początek mody na Kraków i branży IT tutaj.
Początek XXI wieku.
Andrzej Zdebski – prezydent Izby
Przemysłowo-Handlowej w Krakowie,
adwokat, menadżer
w najbliższej przyszłości). W tym dziejowym
momencie Kraków wykorzystał swe atuty
do perfekcji.
Obecnie warto jednak zadbać o to, aby miasto
umocniło się na pozycji europejskiego lidera
i nie straciło jej na rzecz innych, być może
tańszych w utrzymaniu lokalizacji (co stało się
np. udziałem Irlandii na rzecz Polski właśnie).
Kraków ma duży potencjał do kształcenia dobrze i wszechstronnie przygotowanych kadr,
a takie projekty jak Nowa Huta Przyszłości
mogą zapewnić mnóstwo terenów pod budowę przestrzeni biurowej w otoczeniu nowych
zakładów produkcyjnych. Również i tych wykorzystujących najnowsze technologie.
To właśnie centra badawczo-rozwojowe i zaawansowanych technologii będą tymi, które zagwarantują rozwój branży i dadzą zatrudnienie.
Aby nie zmarnować danej nam szansy trzeba
jedynie (i aż) zgodnej współpracy wszystkich
beneficjentów – nauki, szkolnictwa i władz regionalnych. A ze wspólnym działaniem w zgodzie, my Polacy, mamy trudności.
Już w 2003 roku w Krakowie pojawiła się Lufthansa. Pierwsze
typowe centrum usług.
Centrum księgowe Lufthansy przy Alei Pokoju. Pamiętam, jak
przyszli do nas i opowiadali różne rzeczy, z naszego punktu
widzenia wówczas niepojęte. Księgowość? Dla Niemców?
W Krakowie? Jakim cudem? – pytaliśmy. Szybko okazało się,
że wiedzą, co mówią. Mieli wyćwiczony model pracy w swoim
obszarze, centrum obsługującym, po prostu świadczyli usługi.
Stworzyli środowisko, przetarli innym szlaki.
Ale już wtedy kończono budowę Kraków Business Park
w Zabierzowie. I to tam poszło wiele firm.
A wie pan czemu? W Krakowie, mimo sprzyjającego klimatu do
rozwoju branży, od razu pojawiły się pewne bariery: deweloperskie,
kubaturowe, inwestycyjne. Po prostu brak przestrzeni biurowych
i terenów pod inwestycje. Choć teraz wydaje się to mało możliwe,
10 lat temu w Krakowie nie było gdzie budować.
A firm było coraz więcej.
Ruszyło z kopyta. Zrozumieliśmy, że mają one zatrudniać setki,
tysiące ludzi w obsłudze finansów, księgowości, IT. Dotarło
do nas, że to może być duża rzecz.
Pytali o zwolnienia z podatków, ulgi, preferencyjne warunki?
Tak, ale meritum sprawy dostrzegali gdzie indziej. Okazało
się, że bardziej od okazyjnych wabików strefy inwestycyjnej,
przede wszystkim zależy im na... kadrach. Na rzeszach młodych,
wykształconych, znających języki, chętnych do pracy ludzi, którzy
co roku opuszczają tysiącami studia z dyplomem w ręku.
Mówił pan, że strefę przygotowywano dla przemysłu, a tu nagle
mieli ją zasiedlić młodzi informatycy, księgowi, finansiści...
Strefa była dla produkcji. Pojechaliśmy do Warszawy
i powiedzieliśmy ministrom w rządzie, że pojawiły się nam
kompletnie nowe firmy. Mówiliśmy: one są różne, czasem w ogóle
nie IT, dołóżcie do tego katalogu coś więcej tak, abyśmy mogli
otwierać w Krakowie centra usług. I tak powstała przestrzeń
dokończenie na str. 6
6
rozmowa numeru
www.whatsupmagazine.pl
dokończenie ze str. 5
do działania. Outsourcing pojawił się niemal od razu, jak
za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Na dobrą sprawę interwencja publiczna na tym się skończyła.
Rychło się okazało, że mamy efekt kuli śniegowej. Skoro Kraków
jest cenny i wartościowy właśnie ze względu na kadry, więc
większość firm nie potrzebowała stref specjalnych ani pomocy
rządu. W tym sensie uważam, że udało się nam zyskać o niebo
więcej niż w ogóle zakładano.
Kogo szukali?
Młodych pracowników. Po dwóch latach studiów, z jednym
lub dwoma językami, do poduczenia zawodu i konkretnych
zadań. Jeśli ktoś był pojętny, umiał się uczyć, chciał pracować
i dostawać za to godziwą pensję, droga do Shella czy Capgemini
stała przed nim otworem. Kraków miał na wstępie przewagę
nad innymi ośrodkami: był atrakcyjny dla ludzi do studiowania,
pozostania tu po studiach, przyciągnięcia z zewnątrz. Czyli cały
czas dostarczał nowe kadry. Dzięki temu myśleniu mamy teraz
w Krakowie 85 nowych firm.
Lubimy powtarzać, że się tu dobrze żyje i że to dobry kierunek.
Ale co Pan powie na zarzut, że dalszy rozwój outsourcingu
to „zmora dla miasta”, „niewolnictwo XXI wieku”, „praca
za miskę ryżu”?
Cóż mam powiedzieć. Takie opinie krzywdzą blisko 40 tysięcy
zatrudnionych w tym sektorze osób. Proszę spytać kogokolwiek
z nich, czy uważa outsourcing za „zmorę dla Krakowa” i czy
sądzi, że jego firmę powinno się zamknąć, bo ktoś traktuje go
jak parobka. Owszem, na pewno będzie mieć sporo uwag, ale
generalnie będzie chcieć pracować dalej. Najpierw myślałem, że
to zwykłe malkontenctwo. Teraz sam już nie wiem, jak nazwać
takie opinie. Oczywiście, fajnie gdyby w Krakowie błyszczały
same innowacyjne centra, ale z tego, co mamy, powinniśmy się
naprawdę cieszyć.
Bo nie mamy bezrobocia wśród młodych?
Bingo. To niebywały sukces. Jest w Małopolsce sporo zachodnich
inwestorów, którzy płacą mało. Pytanie, co się stało, że 25 lat
po transformacji nadal wielu ludzi dostaje ledwie tzw. płacę
minimalną. Ale akurat sektor outsourcingu jest od tego wolny.
Nie słyszałem o centrum usług, które płaci płacę minimalną,
średnie zarobki są tu o wiele wyższe. Generalnie jest niezwykle
mocna fluktuacja, powstają nowe firmy i stanowiska.
Nie ma migracji do Warszawy...
...a jeśli jest, to mało zauważalna. Wpływ branży na Kraków jest
niesamowity, a brak bezrobocia fundamentalny dla jego tkanki
miejskiej. To ludzie z Warszawy często przyjeżdżają tutaj za
pracą. Plus najciekawsze chyba inne zjawisko – pojawienie się
kilku tysięcy obcojęzycznych ekspatów. Mieszkają tu, zarabiają
pieniądze, zdobywają szczeble kariery.
Miasto otwarte, różnorodne, wieloetniczne. Jakby wzorcowy
przykład z koncepcji amerykańskiego socjologa Richarda
Floridy, twórcy pojęcia klasy kreatywnej oraz piewcy miast
jako tzw. miejsc kreatywnych. Florida uważa, że dynamicznie
rozwijać się będą głównie te miasta, które ściągną do siebie
najbardziej kreatywne jednostki. Kraków?
Może być. I trzy główne jego oręża: fenomenalny rozwój branży
IT, coraz mocniejszy outsourcing, wreszcie młodziutka, ale jakże
pomysłowa scena startupowa. Ona wykluła się chwilę temu
i zdążyła zdobyć już renomę w świecie. Tak bywa, ludzie czasem
wychodzą z korporacji i zakładają własne biznesy. Podoba mi się
ten kierunek.
Najlepsi w Europie, na dziewiątym miejscu w świecie. W tym
roku możliwa pierwsza piątka w zestawieniu. Co będzie, jeśli
faktycznie miasto uzależni się od outsourcingu tak mocno, że
jego odwrót stąd oznaczać będzie katastrofę?
Istnieją jednak naturalne granice wzrostu. Nie widzę zagrożenia
monokulturą centrów usług.
Szybko nie uciekną. A co ich nadal będzie przyciągać?
Stabilność, przewidywalność, prawo europejskie, bezpieczeństwo
– to są argumenty, których nikt nam nie odbierze. Musimy
się skupić na tym, aby ściągać mądre firmy, promować usługi
z wyższej półki. Tak jak zniknęły z Krakowa jakiekolwiek call center,
tak znikną pewnie najmniej skomplikowane usługi, których przy
tak dobrych kadrach nie ma sensu wykonywać tutaj. Centra usług
będą się w Krakowie rozwijać, bo czują się tu jak ryba w wodzie.
Byle nie zaliczać marketingowo bolesnych strat, jak ostatnia
przeprowadzka biura Google do Warszawy. Co prawda zdarza
się, że firma X decyduje się postawić mocniej na inne miasto, ale
akurat Google z Krakowem kojarzono bardzo pozytywnie. Szkoda,
choć nie ma co rozdzierać szat. Mamy 85 firm, a będzie tu pewnie
jeszcze ze 40. I to jest na teraz świetny kierunek.
Krzysztof Krzysztofiak – wiceprezes zarządu Krakowskiego Parku
Technologicznego
Fotofelieton
piątek | godz. 9:40
Amsterdam Room w biurze
firmy Cisco w Enterprise
Park przy ul. Powstańców
Wielkopolskich. Agnieszka
pracuje w ciszy i spokoju,
w otoczeniu narysowanych
na ścianie książek
fot. Michał Łepecki
Pod patronatem
Połącz punkty na nowo
Podczas piątej konferencji TEDxKraków
spotka się ponad tysiąc pełnych zapału osób,
które chcą zmieniać swoje otoczenie i mają
pomysły jak to zrobić.
Jeżeli jeszcze nie obejrzeliście na YouTube
żadnego TED Talka, powinniście szybko
nadrobić zaległości i zobaczyć, jak pasjonujące
oraz inspirujące są idee niesione przez TED
i jego prelegentów. Od lat na konferencjach
TED spotykają się osoby, które mają pomysły
na to, jak ten nasz świat uczynić mądrzejszym
i przystępniejszym. Najlepiej jest po prostu
wziąć udział w jednej z nich, a okazja już
niebawem. 13 czerwca odbędzie się konferencja
TEDxKraków, podczas której będzie można
wysłuchać kilkunastu prelekcji i odwiedzić
Demo Alley, gdzie swoje stoiska będą mieli
krakowscy przedsiębiorcy, którzy pokazują się
głównie na targach branżowych. TEDxKraków
będzie więc świetną okazją, by zobaczyć jakie
pomysły powstają w naszym mieście.
W sobotę 13 czerwca na scenie Centrum
Kongresowego ICE Kraków staną naukowcy,
projektanci, muzycy i przedsiębiorcy. Jednym
z prelegentów będzie Paweł Jarmołkowicz,
który opowie o Harimacie – technologii,
której jest współtwórcą. Harimata, rozpoznając
emocje użytkowników w oparciu o ruchy
myszką czy sposób pisania na klawiaturze,
początkowo miała przyczynić się do
celniejszego targetowania reklam. Z czasem
algorytm postanowiono wykorzystać
w zupełnie inny sposób. Harimata pomaga we
wczesnej diagnostyce i mierzeniu postępów
terapii dzieci dotkniętych autyzmem, tworząc
tym samym pomost między psychologią
behawioralną, a zaawansowaną technologią.
W obecnej fazie rozwoju Harimata pozwala na
wykrycie autyzmu już u dwulatka.
– Gromadzimy w jednym miejscu ciekawych
ludzi i liczymy na to, że dzięki tym spotkaniom
wykiełkują nowe projekty. I są tego widoczne
efekty. Na jednej z konferencji poznali się
choćby twórcy Estimote – dodaje Ewa Spohn,
kuratorka TEDxKraków. Naturalny jest więc
temat czerwcowego spotkania: Reconnect the
dots. – Chcemy połączyć różne krakowskie
środowiska, uwolnić potencjał, który w nich
drzemie – mówi Spohn. – W każdym mieście
jest wiele do zrobienia. Tymczasem często
aktywne grupy, osoby, które z natury po prostu
nie mogą usiedzieć w miejscu, funkcjonują
w swoich, często zamkniętych środowiskach.
Naszą ambicją jest spotkać ze sobą te osoby,
zobaczyć co mogą zrobić wspólnie.
Przyjdźcie połączyć kropki!
Aneta Mucha
Rejestracja na konferencję (tedxkrakow.com/register)
potrwa do 16 maja. Wstęp kosztuje 65 zł.
reklama
8
HR
www.whatsupmagazine.pl
W drodze
do zmian
Pracownicy korporacji w różny sposób podchodzą do
swojej pracy. Jedni będą piąć się po drabinie w obrębie
jednej firmy, inni będą szukać szczęścia na kolejnych
rozmowach kwalifikacyjnych. Co jednak zrobić, jeżeli
dotychczasowa praca zaczyna nas uwierać?
Kraków, ze swoim zapleczem uczelnianym, wypuszcza tysiące
magistrów rocznie. Wielu z nich nigdy nie będzie pracowało
w zawodzie, do którego przygotowały ich studia. Spora grupa
trafi do korporacji – często nie wiedząc, co właściwie chcieliby
w niej robić. Szkopuł w tym, że pierwsze nieświadomie dokonane
wybory mogą narzucić nam drogę dalszej kariery.
Ania kilka lat temu skończyła filologię na Uniwersytecie Jagiellońskim. Zna dobrze trzy języki. Na pracę w zawodzie nie miała
szans, próbowała przez kilka godzin w tygodniu uczyć w szkole językowej, dorabiała tłumaczeniami, ale nie udawało jej się
z tego utrzymywać. Trafiła na rozmowę do pewnej krakowskiej
korporacji. Jeden ze znanych jej języków okazał się przydatny.
Tyle że praca polegała na prostych czynnościach księgowych.
Z natury skrupulatna, Ania świetnie sprawdzała się w tym zawodzie, zmieniła firmę, a nowy pracodawca wysyłał ją na kolejne
szkolenia i umożliwiał podnoszenie kwalifikacji. Przed jednym
z kursów – takim, który mógł ją związać z pracodawcą na dłużej
– Ani zapaliła się czerwona lampka. Księgowość nigdy nie była jej
pracą z wyboru, nie czuła się w niej spełniona. Postanowiła więc
zmienić charakter swojej pracy. Okazało się, że na przeszkodzie
stoi właśnie jej doświadczenie zawodowe.
Praca czy hobby?
– Niestety, w Polsce pokutuje przeświadczenie, że najlepiej dla
pracownika i dla firmy jest, gdy ten pierwszy ma konsekwentną
i przewidywalną ścieżkę kariery – mówi Magdalena Radwan, HR
Project Manager z Test HR. – Zarówno przez rekruterów, jak i pracodawców niedoceniany jest model rozwoju równoległego, który
pozwala na rozwijanie kompetencji i umiejętności pracowników
poza jedną ścieżką kariery – dodaje. Tymczasem model ten chroni
przed wypaleniem zawodowym, pozwala na rozwijanie umiejętności pracownika oraz podnosi jego satysfakcję z wykonywanej
pracy. Pracodawca, który oferuje różnorodność na ścieżce kariery,
może też liczyć na większą lojalność swoich pracowników.
Niewątpliwą zaletą rozwijania swoich umiejętności poza ścisłą
specjalizacją jest też to, że łatwiej będzie znaleźć inne źródło dochodów w przypadku utraty dotychczasowej posady. Szczególnie
wtedy, gdy koniunktura na rynku pracy się zmieni i zatrudnienia
w tym samym zawodzie będzie szukało więcej osób.
Sposobem na rozwój swoich umiejętności i walkę z wypaleniem
zawodowym jest niewątpliwie angażowanie się w projekty niezwiązane z charakterem działalności naszego pracodawcy, ale
ta droga oznacza, że mamy mniej wolnego czasu. Stąd część
„drugich karier” jest traktowanych przez nas jako pasja czy hobby,
a nie stricte źródło zarobków. Skupmy się więc na korporacyjnej
ścieżce kariery.
Keep calm and...
Magdalena Radwan podkreśla, że sama wola zmiany pracy nie ich wyobrażeniach możemy nie do końca zdawać sobie sprawę
wystarcza. – Na większości stanowisk potrzebna jest konkretna z negatywnych aspektów jakiegoś zawodu. – Zawsze warto jest
wiedza i umiejętności. Tymczasem pierwsze, co robią osoby, które znaleźć dla siebie mentora pracującego w dziedzinie, która nas
chcą się przebranżowić, to przygotowanie CV, rozesłanie go i cze- interesuje – podkreśla Radwan.
kanie na to, by rynek dał im szansę. A to ostatni krok długiego pro- Sprawdźmy też sytuację na rynku pracy. Jeżeli jest ryzyko, że
cesu – tłumaczy Radwan i dodaje, że nieprzemyślane i podjęte pod branża, w którą chcemy zainwestować siebie, może mieć kłopoty,
wpływem impulsu decyzje mogą rzutować na naszą dalszą karierę. warto do zmiany ścieżki kariery podejść szczególnie ostrożnie.
Zmieniając jej kierunek, należy też unikać palenia za sobą mostów. W ostatniej kolejności analizujemy dokładnie warunki pracy.
Do zmian trzeba więc przygotowywać się spokojnie. – Zastanów- Kolejnym, niemniej istotnym krokiem, jest zastanowienie się
my się, co powoduje, że myślimy o zmianie, co nas w dotychczaso- nad tym, jakich umiejętności wymaga dana praca i które z tych
wej pracy motywuje, co daje nam satysfakcję, a co nas frustruje – kompetencji posiadamy. – Musimy zanalizować samych siebie – mówi Radwan. – Jeżeli pracowaliśmy
proponuje Radwan. Chęć zmiany może
KAŻDA
PRACA
MA
w call center, można na przykład założyć, że
mieć różnorakie źródła: od poczucia
nie mamy problemów z komunikacją z innywypalenia zawodowego przez popad- ASPEKTY, KTÓRE NA
mi i w rozwiązywaniu problemów na bieżąco.
nięcie w nużącą rutynę po niesprzyjająJeżeli w księgowości, prawdopodobnie rozcy tryb pracy i niezaspokojoną potrzebę DŁUŻSZĄ METĘ MOGĄ
winęliśmy u siebie umiejętności analityczne,
rozwoju. Następnie dobrze jest zasta- STAĆ SIĘ FRUSTRUJĄCE
zdolność skupienia uwagi, dokładność, przynowić się nad tym, czego od nowego
stanowiska oczekujemy. Mając już diagnozę problemu, zastanów- wiązywanie wagi do szczegółów. Te umiejętności przydają się
my się, czy ta praca, która wydaje nam się bardziej atrakcyjna, jest nie tylko na dotychczas pełnionych przez nas stanowiskach,
warto jest więc o nich pamiętać.
zbieżna z tym, co nam przynosi satysfakcję.
– Jest takie przysłowie, mówiące, że trawa jest zawsze bardziej
zielona po drugiej stronie płotu. Często ma ono zastosowanie
właśnie w sytuacji chęci zmiany pracy – stwierdza Radwan. Jak
więc przygotować się do podjęcia decyzji w taki sposób, by nie
wpaść w jeszcze większe kłopoty?
Po pierwsze, trzeba zrozumieć, że na nasze zadowolenie z pracy
składa się zarówno jej charakter, jak i nasze zainteresowania i predyspozycje. Zacznijmy od samej pracy. – Powinniśmy dowiedzieć
się, na czym dokładnie polega nasze wymarzone zajęcie, a to wymaga zrobienia solidnego wywiadu. Każda praca ma aspekty, które
na dłuższą metę mogą stać się frustrujące, warto je poznać przed
podjęciem decyzji – zauważa Radwan. Uruchommy więc sieć znajomych, dopytajmy, czy nie znają kogoś, kto pracuje na stanowisku
podobnym do tego, o którym marzymy. Polegając jedynie na swo-
...improve yourself
Najistotniejsze jest aktywne dokształcanie się, które pokazuje,
jak mocno zależy nam na naszym rozwoju i zmianie dotychczasowych warunków. – Często uważamy, że to pracodawca powinien
inwestować w nasz rozwój. Świetnie, jeżeli jest taka możliwość.
Jeśli jednak jej nie mamy, wówczas na własną rękę szukajmy
studiów podyplomowych, kursów, certyfikatów. Podpytajmy naszego mentora, które z nich są wartościowe – proponuje Radwan.
Wsparcia i informacji można też szukać u doradców zawodowych,
którzy pomagają ludziom w przebranżowieniu, badają kompetencje, wskazują predyspozycje, a także możliwości na rynku pracy.
Takie wsparcie można otrzymać w niektórych Urzędach Pracy lub
w profesjonalnych firmach konsultingowych.
dokończenie na str. 9
HR
Maj 2015
9
dokończenie ze str. 8
Najbezpieczniej jest przebranżowić się w obrębie bieżącego
miejsca pracy. – W korporacjach i centrach usług wspólnych
przełożeni zazwyczaj prowadzą rozmowy okresowe z pracownikami. To właśnie może być czas i miejsce na to, by powiedzieć,
że jest się zainteresowanym innymi obszarami działalności firmy
– zauważa Radwan. – Nie słyszałam, żeby ktoś został zwolniony
po zasygnalizowaniu potrzeby zmian. Jeżeli taki sygnał wypływa
od cenionego pracownika, pracodawca będzie szukał dla niego
nowego miejsca w strukturze firmy, ale pamiętajmy, że nie zawsze
ma taką możliwość. Wszystko zależy od okoliczności.
Najlepszym czasem do zgłaszania pracodawcy chęci przebranżowienia są zmiany w firmie, np. gdy są do niej przenoszone nowe
procesy biznesowe, zmienia się struktura. Kiedy pojawiają się
nowe wakaty, firmy chętnie sięgają do własnych pracowników.
Dając możliwości rozwoju, zmniejszają prawdopodobieństwo,
że dana osoba odejdzie do innego pracodawcy. Dobrą okazją jest
też powrót z urlopu macierzyńskiego. Kiedy po długiej przerwie
i tak musimy ponownie wdrożyć się w dotychczas pełnione obowiązki, możemy to równie dobrze zrobić na nowym stanowisku,
w nowym zespole. – Trzeba wyczuć właściwy moment, szukać
dobrych okazji i komunikować przełożonemu swoje ambicje,
preferencje zawodowe i gotowość do zmian w ramach obecnego
miejsca pracy– podkreśla Radwan.
Jak rozmawiać z pracodawcą? Po pierwsze, do rozmowy trzeba
się przygotować. Można zaproponować wolontariat, poprosić
o możliwość pracy przez kilka godzin w tygodniu jako wsparcie
w innych działach, zgłosić się na oferowane przez firmę kursy
i treningi. – Dla pracodawcy osoba, która wie, czego chce, jest
bardziej dojrzała w sensie zawodowym – mówi Radwan.
Sensownie przeprowadzone przebranżowienie w ramach jednej
firmy to sukces zarówno pracownika, jak i pracodawcy. Otwarcie
na dialog z pracownikiem i na jego potrzeby powoduje, że pracownik czuje się dobrze w firmie, przywiązuje się do niej i jest
lepiej zmotywowany. Firma zaś nie straci cenionego pracownika
z powodu wypalenia zawodowego.
Magda Wójcik
Benefity dla początkujących
Prywatna opieka medyczna, karta sportowa, kursy językowe
– pakiety benefitów to w korporacjach w zasadzie standard.
Może dlatego nie zawsze zwracamy uwagę na to, ile tak
naprawdę są warte. Tymczasem tego typu bonusy potrafią
znacząco wpłynąć na wysokość naszej wypłaty. I niekoniecznie
oznacza to oszczędność.
Negocjując warunki finansowe u nowego pracodawcy, warto
zapytać o szczegóły oferowanych benefitów. Informacje
umieszczane w ogłoszeniach zazwyczaj ograniczają się
do atrakcyjnych haseł, brakuje natomiast danych o kosztach
ponoszonych przez pracownika. A te mogą zaskoczyć – zwłaszcza
osoby zaczynające swoją karierę zawodową, dla których
określenie „benefit” jest jednoznaczne z czymś, co otrzymujemy
w prezencie. Sprawdźmy, jak to wygląda na przykładzie
najpopularniejszych typów świadczeń.
Najczęściej oferowanym benefitem jest abonament w prywatnej
przychodni. Pracownikowi przysługuje najczęściej za darmo (co nie
znaczy, że nic nas nie kosztuje, ale o tym później), członkom jego
rodziny – już niekoniecznie. Dodatkowy pakiet może oznaczać
wydatek kilkudziesięciu, a nawet kilkuset złotych miesięcznie,
w zależności od typu abonamentu i liczby objętych nim osób. Dla
niektórych ważną informacją będzie również to, z usług której
GE Healthcare szuka
specjalistów
Światowy gigant w dostarczaniu
technologii i usług medycznych GE
Healthcare kontynuuje ekspansję
w Krakowie.
Zatrudnienie w nowym biurze w budynku Avia
Office Building znajdzie kolejnych 100 specjalistów IT. Tym samym firma do końca tego roku
zwiększy liczbę etatów w Krakowie ze 100 do
200 osób. – Globalne Centrum Doskonałości
IT to jedyne tego typu centrum usług wspólnych GE Healthcare, a zarazem jedna z naszych
najważniejszych inwestycji nie tylko w Polsce,
ale i całej Europie Centralnej – mówi Beata
Stelmach, prezes GE w Polsce i krajach nadbałtyckich.
Krakowskie plany GE Healthcare zakładają nie
tylko znaczny wzrost kadry, ale też rozszerzenie zakresu świadczonych usług. Rekrutacja
ma być prowadzona zarówno na stanowiska
specjalistyczne, jak i menedżerskie. Ofert mogą
spodziewać się m.in.: programiści, architekci
oprogramowania, analitycy systemowi, eksperci
e-commerce i big data (pobieranie, przetwarzanie i analiza danych) oraz konsultanci biznesowi
i menedżerowie projektów.
kursy
uczestnictwo
w droższym
szkoleniu
może wiązać
się z koniecznością podpisania umowy
lojalnościowej
sieci przychodni będą mogli korzystać. Większa
sieć zwykle gwarantuje szybsze terminy wizyt
i szerszy wachlarz specjalistów.
Znajomość języków obcych to w branży centrów
usług wspólnych warunek konieczny. Wiele firm
opłaca swoim pracownikom kursy językowe,
jednak i w tym wypadku oferty pracodawców
znacznie się od siebie różnią. Kursy mogą
przysługiwać nam od pierwszego dnia pracy,
często jednak dopiero po okresie próbnym,
a nawet – po przepracowanym roku. To samo
dotyczy oczywiście szkoleń z innych dziedzin.
Jeżeli zatem zależy nam na nieustannym
podnoszeniu swoich kwalifikacji i liczymy,
że zapewni nam to firma, warto sprawdzić,
od kiedy będziemy mieli taką możliwość.
Uczestnictwo w droższym szkoleniu (konkretny
próg finansowy ustalany jest przez firmę) może
wiązać się z koniecznością podpisania umowy
lojalnościowej. Pracodawca zobowiązuje się
w niej do pokrycia kosztów kursu, a pracownik
deklaruje, że pozostanie w firmie przez
Dzwoni
Nokia
Nokia kontynuuje rozwój centrum
technologicznego w Krakowie.
Centrum R&D (badawczo-rozwojowe) Nokia
Networks w Krakowie planuje utworzyć kolejne
miejsca pracy dla inżynierów i programistów. –
Planujemy zatrudnić w tym roku około 100–150
nowych pracowników – mówi Krzysztof Persona, szef krakowskiego Centrum Nokii. – Poszukujemy specjalistów IT, programistów, entuzjastów gotowych tworzyć nowe technologie.
Od 2011 roku krakowskie Centrum R&D wchodzi
w skład Nokii, która przejęła dział sieci mobilnych firmy Motorola. Od tej pory Centrum stale
się rozwija (w latach 2013–2014 podwoiło zatrudnienie) i poszerza zakres działania. Obecnie
zatrudnia już ponad 500 specjalistów, którzy
tworzą innowacyjne technologie dla mobilnych
sieci operatorskich.
Kraków
wysoko
w rankingu
określony czas po jego zakończeniu (zgodnie z kodeksem pracy
tzw. lojalka może zostać zawarta na okres maksymalnie 3 lat).
Jeżeli pracownik złoży wypowiedzenie przed końcem ustalonego
okresu, będzie zmuszony do zwrotu kosztów poniesionych przez
firmę. Warto zdawać sobie sprawę z tego, że jeśli zdecydujemy
się zmienić pracę w czasie trwania kursu nieobjętego umową
lojalnościową, to często będziemy musieli zwrócić pracodawcy
przynajmniej część kosztów takiego benefitu.
Klasycznym elementem pakietu pracowniczego jest karta
sportowa. W tym wypadku pracodawca pokrywa tylko część
wartość benefitu, dlatego jest on opłacalny przede wszystkim
dla miłośników regularnej aktywności fizycznej. Jeśli jesteśmy
sportowcami „z doskoku” lub z doświadczenia wiemy, że nasz
zapał szybko maleje, warto rozważyć, czy taka karta będzie
nam się opłacać. Zwłaszcza, że oprócz części opłacanej przez
pracownika (a ta może wahać się od kilkunastu do kilkudziesięciu
złotych miesięcznie) z naszego wynagrodzenia potrącana będzie
również kwota podatku od części zapłaconej przez pracodawcę.
I tu dochodzimy do niezwykle ważnej kwestii, z której nawet
bardziej doświadczeni pracownicy nie zawsze zdają sobie
sprawę – urzędy skarbowe traktują benefity jako dodatkowy
przychód, w związku z tym wszystkie tego typu świadczenia
ulegają opodatkowaniu! W praktyce oznacza to dodatkowe
kilkadziesiąt lub kilkaset złotych, o które mniejsza będzie nasza
wypłata. Zdarzają się wprawdzie pracodawcy, którzy podwyższają
wynagrodzenie o wartość płaconego podatku, są oni jednak
w mniejszości.
Mocno obecne w Krakowie firmy:
Alexander Mann, Akamai, Cisco oraz
Herbalife Finance & Operations Service, to – wg analityków instytutu
Great Place to Work – jedni z laureatów konkursu Najlepsze Miejsca
Pracy Polska 2015.
W badaniach poziomu satysfakcji osób zatrudnionych w branży outsourcingu i korporacji wspomniani pracodawcy wymieniani byli
najczęściej. W porównaniu z pierwszą edycją
konkursu w Polsce (68 proc. pracowników była
skłonna zgodzić się z twierdzeniem „biorąc
wszystko pod uwagę, uważam, że moja firma
jest wspaniałym miejscem pracy”), w tegorocznej, siódmej edycji odsetek ten wyniósł aż
82 proc. Z badań Great Place to Work w Polsce wynika, że na końcową pozytywną ocenę
firmy przez zatrudnionych największy wpływ
mają trzy czynniki: przekonanie, że firma jest
zarządzana uczciwie, poczucie, że w osobie zatrudnionej pracodawca dostrzega nie tylko pracownika, ale także człowieka, oraz partnerskie
traktowanie, bez względu na zajmowane przez
pracownika stanowisko.
Malwina Zych
10
przedstawiamy
www.whatsupmagazine.pl
Pod skrzydłami
Lufthansy
Lufthansa w Krakowie obecna jest już 12 lat.
Ale jako zakorzeniona tu na dobre firma wcale
nie osiada na laurach, lecz ciągle się rozwija.
Frankfurt. Miasto nieco mniejsze od Krakowa (700 tys. mieszkańców), chlubi się największym po London-Heathrow portem
lotniczym Europy Ren-Men (Rhein-Main-Flughafen, blisko 60
mln obsłużonych pasażerów) oraz obecnym tam jednym z najważniejszych centrów finansowych świata. We Frankfurcie mają
swe siedziby nie tylko trzy największe prywatne banki w Niemczech (Deutsche Bank, Dresdner Bank oraz Commerzbank), ale
też słynna giełda papierów wartościowych. Nad Menem osiadła
też Lufthansa – symbol niemieckiego lotnictwa pasażerskiego,
największa linia lotnicza Europy, przewożąca obecnie około 95
milionów pasażerów w ciągu roku.
Choć siedziba linii znajduje się w Kolonii, to właśnie Frankfurt
jest jej główną bazą operacyjną i miejscem, gdzie podejmowane są strategiczne dla rozwoju firmy decyzje. Między innymi
ta podjęta kilkanaście lat temu, aby jednym z miast, gdzie wykonywana będzie lwia część biurowej pracy na rzecz niemieckiego
przewoźnika, był Kraków.
Z Frankfurtu pod Wawel
Krakowska Lufthansa działa pod szyldem Lufthansa Global
Business Services (LGBS), działającej globalnie organizacji,
części składowej koncernu Deutsche Lufthansa AG odpowiadającego za cały brand Lufthansy. LGBS powstało, aby zmienić
model oparty na działaniach wyłącznie w Niemczech na wyprowadzony na zewnętrzne rynki. W ten sposób w ciągu ostatnich
kilkunastu lat zgromadzono wszystkie zadania administracyjne
w obszarze finansów, revenue accounting, HR oraz procurement w jednej organizacji.
Obecnie w siedzibie głównej LGBS, znajdującej się we Frankfurcie nad Menem, oraz w centrach operacyjnych w Krakowie,
Meksyku, Hamburgu, Kolonii i Bangkoku pracuje łącznie ok. 1500
osób. Władają 15 językami, a na co dzień obsługują 70 klientów
będących członkami Grupy Lufthansa, m.in.: SWISS, Austrian,
Germanwings, Lufthansa City Line czy Lufthansa Cargo.
W Polsce LGBS obecny jest od 12 lat, lecz do października 2013
roku firma była znana pod nazwą Airline Accounting Center.
W ciągu tego czasu firmę przekształcono z back office w prężnie działające centrum usług wspólnych dla całej grupy. Tym
samym stała się ona wiodącym graczem w strukturze LGBS.
Transformacja oznaczała nie tylko rebranding, ale też znaczący
wzrost zatrudnienia, konieczny by sprawnie obsłużyć migrację
wielu procesów jednocześnie, jak również nową infrastrukturę.
na rynku przewozów pasażerskich.
Lufthansa globalna
Jak działania krakowskiego oddziału Lufthansy przekładają się
na globalną sytuację firmy? Chyba nieźle, skoro w 2014 roku
Deutsche Lufthansa AG osiągnęła 954 miliony euro zysku operacyjnego, co oznacza wzrost o 255 mln euro w skali roku (37 proc.
więcej). Był to wynik, jaki zakładano wcześniej,
więc nastroje w firmie zrobiły się bardzo pozytywne. Łączny dochód wszystkich produktów
grupy Lufthansy wyniósł 30 miliardów euro,
pomimo mocnych tąpnięć w rentowności
sektora transportu pasażerskiego, m.in. z powodu rosnącej konkurencji na macierzystym
rynku oraz krajach sąsiednich ze strony arabskich przewoźników (Etihad, Emirates, Qatar).
Lufthansa zrekompensowała sobie straty w innych obszarach: 364 mln euro oszczędzono
dzięki spadkowi cen paliw na rynkach światowych, a 351 milionów euro dzięki optymalizacji
kosztów, m.in. zmianom przeprowadzonym
we flocie Lufthansa Group czy amortyzowaniu
jej w 2014 roku.
– Z jednej strony wszystkie segmenty biznesowe Lufthansy są rentowne, a z zyskiem
operacyjnym wynoszącym prawie 1 miliard
euro osiągnęliśmy zakładany wynik w bar-
Rafał Romanowski
fot. materiały prasowe
Szerokie portfolio usług
Obecnie LGBS Kraków zatrudnia ponad 900 osób, o ponad 300
więcej niż w końcu roku 2013. Firma chwali się, że wzrostowi
towarzyszy też poszerzanie portfolio usług i przeobrażanie się
w centrum eksperckie (CoE). – Powstanie i rozwój LGBS otworzyły dla wielu jego pracowników możliwości rozwoju horyzontalnego, awansu oraz uczestniczenia w nowych projektach,
spośród których wiele ma zasięg globalny. Wysiłek stworzenia
takiej organizacji został nagrodzony nagrodą Set-up/Transition
SSON Award 2014, przyznanej podczas „9. Jahresforum und
Outsourcing Woche” – informuje firma.
Usługi świadczone w Krakowie koncentrują się głównie na rynku
europejskim i wspierają organizacje regionalne oraz główne
dzo trudnym roku. Z drugiej strony, po prostu musimy nadal
spółki należących do LH Group. Ze względu na ich różnorodność,
powiększać nasz zysk operacyjny dzięki ogromnym inwestycjom
pogrupowano je w działy: Purchase to Pay, Record to Report,
w nowe maszyny i usługi premium. Potrzebujemy do tego celu
Order to Cash, Revenue Accounting, Mgmt. Reporting, Human
Resources, Operational Excellence i Continuous Improvement.
konkurencyjnych struktur i to jest właśnie obszar, nad którym
będziemy niezmiennie pracować – mówi Carsten Spohr, prezes
Warte podkreślenia jest, że dział usług Human Resources został
zarządu i dyrektor generalny Deutsche Lufthansa AG.
stworzony od podstaw w przeciągu roku, sukcesywnie rozszerzając swoje portfolio do ponad 100 oferowanych usług i zwięk- Tym samym zarządzający Lufthansą potwierdzają dalszy rozwój
sektora usług świadczonych w ramach LGBS w takich miastach
szając zatrudnienie do prawie 150 osób. Na lokalnym rynku SSC
jak Kraków. Już teraz mówi się o przeprowadzce kolejnych pionów
LGBS w Krakowie wyróżnia się bardzo bogatym wachlarzem
księgowości z Frankfurtu pod Wawel. Krakowskie centrum sprawusług. Lufthansa zapewnia, że stwarza to pracownikom wiele
dza się więc na tyle dobrze, że inwestycje w kolejne budynki czy
możliwości rozwoju i pozyskania bogatej wiedzy eksperckiej
miejsca pracy wydają się być już tylko kwestią czasu.
z wielu obszarów.
– Pracownicy centrum, poza doskonałą znajomością wspomnianych procesów, mają okazję zdobyć ciekawą wiedzę dotyczącą
Polska kluczowym rynkiem
branży lotniczej. Obok profesjonalizmu, LGBS cechuje przyjazna
Sprzyja temu też wzrost frekwencji pasażerów na – jednym z kluatmosfera tworzona przez młody, entuzjastyczny zespół – mówi
czowych dla rozwoju Lufthansy – polskim rynku. Już w 2013 r.
Anna Mali, HR Manager w Lufthansa Global Business Services.
na trasach między Polską a Niemcami LufKażdy członek zespołu LGBS
thansa przewiozła prawie 1,5 mln pasażew Krakowie może korzystać z ela- LGBS KRAKÓW ZATRUDNIA
rów, rok temu zanotowano kolejny, blisko
stycznych godzin pracy, świad- PONAD 900 OSÓB, O PONAD 15-proc. wzrost. Całościowy wynik pozwoczeń oferowanych przez fundusz
lił wejść Polsce do pierwszej ósemki krasocjalny, kursów językowych or- 300 WIĘCEJ NIŻ W KOŃCU
jów Europy, w których Niemcy przewieźli
ganizowanych w firmie oraz fir- ROKU 2013
największą liczbę pasażerów.
mowych imprez integracyjnych.
Lufthansa lata z ośmiu polskich lotnisk:
Przynależność do Lufthansy daje
Warszawy, Gdańska, Katowic, Krakowa, Lublina, Poznania, Rzeteż możliwość korzystania z branżowych „benefitów”.
szowa i Wrocławia do 81 krajów na całym świecie.
Lufthansa w Krakowie rezyduje w biurowcach kompleksu Bonar- W latach 2011–2016 Lufthansa kupiła aż 155 nowych samolotów,
ka for Business (B4B) przy ul. Puszkarskiej. Według przedstawi- wydając 13 mld euro. Ustąpi pod tym względem jedynie dubajcieli firmy decydenci są bardzo zadowoleni z obecnej lokalizacji
skiej linii Emirates. Analitycy branży podkreślają, że niemiecka
krakowskiego oddziału.
firma to obecnie największy w świecie akwizytor i konsolidator
przedstawiamy
Maj 2015
Perfekcyjnie
czysty stolik
pomocy prostych akcesoriów. Kolejnym, powoli wdrażanym
projektem, są wieszaki na torebki, które będzie można postawić
przy każdym stole w restauracji, dzięki czemu nie będą już spadać
z oparć krzeseł, a także pozostaną cały czas w zasięgu wzroku.
Na razie jednak Mostowski skupia się przede wszystkim na
pierwszym produkcie. Czysty Stolik ruszył dopiero w grudniu
2014 roku i właśnie nabiera rozpędu. Pojemniki pojawiają się
na kawiarnianych stolikach, rozwija się sprzedaż detaliczna,
trwają rozmowy z zainteresowanymi ich dystrybucją firmami
z Danii, Hiszpanii i Stanów Zjednoczonych. Akcesoria cieszą się
powodzeniem wśród agencji marketingowych, które pudełeczka
z logo firmy wykorzystują jako gadżet reklamowy.
– W planach są inne kolory i kształty. Może mój pomysł nie jest
innowacyjny, ale daje korzyści zarówno klientom restauracji, jak
i restauratorom – mówi Wacław Mostowski.
Przeciwnicy produktu są nimi tak długo, dopóki go nie zobaczą.
Czysty Stolik pokazuje więc, że kluczem do sukcesu jest nie
tylko odpowiadanie na aktualne potrzeby klientów, ale przede
wszystkim dostarczanie towaru, który zaspokoi jeszcze nieuświadomione pragnienia.
Dagmara Marcinek
pieniądze za wygraną potraktowałem
jako miły dodatek
pozwoliły mi zrobić to, co chciałem, tylko szybciej. Jeśli jednak
ktoś jest zdeterminowany, da sobie
radę i bez takich dotacji – twierdzi twórca Czystego Stolika
fot. mat
eriały p
rasowe
Wacław Mostowski, 21-letni założyciel firmy Czysty Stolik,
udowadnia, że pomysły na biznes dosłownie leżą w zasięgu
naszego wzroku. W jego przypadku były to niewielkie odpady
zaśmiecające kawiarniane i domowe stoliki.
Start-up Czysty Stolik produkuje pojemniki przykryte korkiem-wieczkiem, służące do przechowywania małych odpadów, takich
jak: torebka po herbacie, guma do żucia czy saszetki po cukrze.
Pudełeczka o wymiarach 70x75x85 mm zostały zaprojektowane
tak, by nie zabierać zbyt wiele miejsca na stolikach, ale
jednocześnie pomieścić śmieci wytworzone przez 3–4 osoby
podczas jednego spotkania. Obecnie cena jednego gadżetu
to około 20 zł – trochę więcej w przypadku własnego projektu
nadruku na pokrywce, trochę mniej przy dużych zamówieniach.
Krytycy pomysłu narzekają, że Mostowski nie wymyślił nic
więcej niż zamykane popielniczki, warto jednak pamiętać,
że one zniknęły z kawiarni i pubów po wprowadzeniu zakazu
palenia w miejscach publicznych, a problem małych odpadów
pozostawał nierozwiązany. Dodatkowo korkowe pokrywki
pochłaniają zapachy i są dużo bardziej estetyczne.
– Wiele osób po pierwszym zapoznaniu się z produktem uważa
go za zbędny gadżet. Po tygodniu jednak dzwonią i mówią, że
zmienili zdanie. Zaczynają zauważać jego przydatność za każdym
razem, gdy muszą odejść od stołu, by wyrzucić zaparzoną torebkę
herbaty czy drobny papierek – opowiada Wacław Mostowski.
Pomysł 21-letniego studenta doceniło jury konkursu Kraków
Business Starter, przyznając mu główną nagrodę w wysokości
10 tys. złotych. – Pieniądze za wygraną potraktowałem jako miły
dodatek. Pozwoliły mi zrobić to, co chciałem, tylko szybciej. Jeśli
jednak ktoś jest zdeterminowany, da sobie radę i bez takich
dotacji – twierdzi twórca Czystego Stolika.
Droga do realizacji projektu nie była łatwa, pierwsze problemy
pojawiły się ze znalezieniem odpowiedniego pudełka i korkowego
wieczka. Na początku Mostowski chciał sprowadzić gotowe
pojemniki z Chin, gra okazała się jednak nie warta świeczki.
W zamian za to postawił na jakość i unikalność, dzięki czemu
powstał produkt w stu procentach „Made in Poland”, o prostym
i eleganckim wzornictwie, który może być dostosowywany do
potrzeb klientów. Pudełka zaprojektowała Małgorzata Rosolak,
dziewczyna jego brata, absolwentka wzornictwa przemysłowego
na ASP we Wrocławiu. Produkcją zajęły się firmy z Tych i Częstochowy, a za tworzenie wzorów na korkowej pokrywce
odpowiedzialny jest grawer z Krakowa.
Wacław Mostowski prowadzi swą firmę na razie samodzielnie.
Osobiście zajmuje się sprzedażą, zamówieniami, promocją oraz
negocjacjami z nowymi klientami. Pojemniki na śmieci to nie
jedyny pomysł przedsiębiorcy na estetyzację przestrzeni przy
11
Drobiazg o wielkich
możliwościach
Krakowski start-up zaczął od zaprojektowania technologii
umożliwiającej poruszanie się osobom niewidomym
po muzeach. Dziś z jego produktów korzysta ponad 9 tys.
firm w 88 krajach świata. Kontakt.io zajmuje się produkcją
beaconów – małych urządzeń, które mają szanse wprowadzić
wielkie zmiany w naszym codziennym życiu.
Czym są beacony? To niewielkie nadajniki, działające w oparciu
o energooszczędną technologię Bluetooth Low Energy. Wysyłany
przez nie sygnał odczytywany jest przez aplikację na smartfonie
użytkownika, który pojawia się w zasięgu urządzenia. Beacony
ułatwiają robienie zakupów, poruszanie się po dużych obiektach,
a nawet opiekę nad dziećmi czy randkowanie.
– Potencjał technologii iBeacon został dostrzeżony w pierwszej
kolejności przez sektor sprzedaży detalicznej (retail), stąd
też to właśnie w tej branży pojawia się najwięcej wdrożeń.
Beacony wykorzystywane są przez sieci handlowe m.in.
do wysyłania spersonalizowanych ofert, grywalizacji, programów
lojalnościowych czy nawigacji w sklepach i centrach handlowych
– tłumaczy Szymon Niemczura, założyciel i CEO Kontakt.io.
Pierwszą firmą detaliczną w Polsce, która wdrożyła tę technologię,
jest sieć sklepów Gino Rossi. Dzięki niej klienci po wejściu do sklepu
otrzymują spersonalizowaną ofertę opartą o ich wcześniejsze
zakupy, mogą samodzielnie sprawdzić dostępność produktu,
a także brać udział w programach lojalnościowych. Beacony
Kontakt.io można spotkać w Muzeum Sztuki Współczesnej
MOCAK w Krakowie, gdzie dostarczają dodatkowych informacji
o prezentowanych dziełach sztuki, a także na stadionie PGE
Arena w Gdańsku – tam za pośrednictwem aplikacji eFan24
uczestnicy imprez mogą zarówno dzielić się na bieżąco emocjami,
jak i bez trudu odnaleźć drogę do swojego miejsca na stadionie
czy sklepiku z gadżetami.
Kontakt.io, założony przez czwórkę przyjaciół: Szymona
Niemczurę, Tomasza Koźmińskiego, Tomasza Kołka i Rafała
Janickiego, rozpoczął swoją działalność w marcu 2013.
Celem, który ich połączył, była chęć znalezienia rozwiązania
pozwalającego zwiedzać muzea osobom niewidomym. Mniej
więcej w tym samym czasie na rynku pojawił się protokół Apple
– iBeacon. To wydarzenie otwarło zupełnie nową kartę w historii
Internetu Rzeczy i przyspieszyło rozwój Kontakt.io.
Przedsiębiorcy zajęli się więc tworzeniem własnych nadajników,
a ich pierwsze produkty ruszyły w świat w sierpniu tego samego
roku. Kilka miesięcy później otworzono biura w Nowym Jorku
i Londynie, natomiast w czerwcu 2014 roku 2 miliony złotych
w krakowski start-up zainwestowała duńska firma Sunstone
Capital. Cena za urządzenie waha się dziś od 20 do 30 dolarów,
w zależności od ilości zamówionych sztuk.
Kontakt.io nie boi się konkurencji, choć ta czai się tuż obok –
w Polsce beaconami zajmuje się jeszcze działający w stolicy
Małopolski Estimote oraz warszawski
Infinity. W niezależnym rankingu Aislelab
beacony Kontakt.io zostały wyróżnione
mianem sprzętu najwyższej jakości. – Ciągle
poszukujemy nowych rozwiązań. Jako jedyni
na rynku oferujemy beacony z wbudowanym
WiFi, co pozwala m.in. na zarządzanie
całą flotą urządzeń z dowolnego miejsca
niewielkie na- na ziemi i zmienia całkowicie rolę beaconów
dajniki, działa- w przestrzeni, jaką nazywamy Internetem
jące w oparciu Rzeczy – wyjaśnia Niemczura. Kontakt.io
potrafi też w ciągu kilku dni zrealizować
o energozamówienie na kilka tysięcy beaconów.
oszczędną
technologię
To bardzo ważne, gdyż popyt na beacony
Bluetooth
rośnie w niesamowitym tempie, wkrótce
Low Energy
na każdym rogu będą czekały na nas nadajniki
działające w oparciu o technologię BLE.
Krakowska firma zdążyła zainteresować
się nimi przed okresem „wielkiego boomu”
i to właśnie wyczucie najnowszych trendów
pozwoliło jej odnieść sukces.
beacony
Dagmara Marcinek
12
nieruchomości
Przyszedł czas
na Dębniki?
Wśród miejsc zdobywających ostatnio sporą popularność
jest Park Dębnicki, który – w ostatnim czasie – stał się areną
najciekawszych inwestycyjnie działań w najbliższym sąsiedztwie
Starego Miasta i Wawelu. W jego otoczeniu powstają obecnie dwie
realizacje, które charakterem i stylem nawiązują do otaczającej
je architektury.
Czarodziejska to elegancki kompleks czterech białych,
czterokondygnacyjnych, kamienic o całkowitej powierzchni
blisko 3 000 m kw. Zbudowano tu 27 lokali, najmniejszy
to 36-metrowe studio, największy – aż 200-metrowy penthouse
z widokiem na park i Wawel. Na klientów czekają tu unikatowe
rozwiązania, jak choćby garaż podziemny. Co w nim takiego
wyjątkowego? – Wnętrze garażu inspirowane jest stacjami metra
w Paryżu, a do jego wykończenia użyto wapienia sprowadzanego
na zamówienie z rumuńskiej Transylwanii – wylicza Filip Banaś
z biura spółki Czarodziejska.
Park Avenue Apartments to siedem tarasowych apartamentowców położonych między Parkiem Dębnickim, wiślanymi
bulwarami oraz ul. Czarodziejską. – Modernistyczne wille
z okazałymi ogrodami skryte wśród wąskich i krętych uliczek
utrzymują podmiejski klimat dzielnicy, zlokalizowanej w samym
sercu historycznego Krakowa – rekomenduje Jakub Tamborowski
z Echo Investment. Park Avenue to 53 apartamenty: najmniejszy
ma 70 a największy 200 m kw. Wykończone są kamiennymi
okładzinami, wyposażone w przestronne, drewniane tarasy,
a specjalnie projektowane przeszklenia zapewniają dobre
doświetlenie wnętrz apartamentów. Co ciekawe, zaaranżowana
przez architektów krajobrazu zieleń przechodzi płynnie
w roślinność Parku Dębnickiego.
Oprócz Park Avenue Apartments i kompleksu Czarodziejska
na Dębnikach powstanie wkrótce Praska Park.
Analitycy rynku nieruchomości podkreślają, że renoma dzielnicy
wzrosła bardzo gdy przy Rondzie Grunwaldzkim otwarto
prestiżowe Centrum Kongresowe ICE Kraków.
Piotr Krochmal: powstające tam inwestycje są szalenie
atrakcyjne. Blisko centrum, obok bulwarów Wisły i praktycznie
w parku, podczas gdy według badań Instytutu Analiz Monitor
Rynku Nieruchomości 85 proc. osób szukających mieszkania
w Krakowie deklaruje, że najbardziej w okolicy swojego
mieszkania chciałoby mieć właśnie zieleń. Natomiast bliżej
Rynku Dębnickiego budowane są nowe inwestycje ale już
zdecydowanie tańsze, upchnięte pomiędzy starą zabudową
Dębnik. Tam średnia cena waha się między 7–8 tysięcy złotych
za m kw. – szacuje Krochmal.
Wiktor Urbański
Park
Dębnicki Park Avenue Apartaments na Dębnikach, fot. Echo Investment
Była już moda na Kazimierz, moda na Podgórze, czy trend na
Zabłocie lub Nową Hutę. Najnowszy hit wśród krakowskich
dzielnic to zdecydowanie nadwiślańskie Dębniki.
Sylwetka Wawelu na horyzoncie, wieże salwatorskich kościołów,
kameralny Rynek Dębnicki, leniwy nurt Wisły. To tylko niektóre
z wabików, jakimi kusi nas bezsprzecznie najmodniejsza ostatnio
dzielnica Krakowa. Nieodkryte przez lata Dębniki okazują się
obecnie doskonałą propozycją dla wszystkich spragnionych ciszy,
zieleni, spacerów, spokojnie płynących dni. Wielkomiejski zgiełk,
jaki zostawiamy za wiecznie zagonionym mostem Dębnickim, nie
ma tu wstępu. Nie ma tu też nikogo, kto by za nim tęsknił. Dlatego
też Stare Dębniki trzymają cenę.
Piotr Krochmal, prezes Instytutu Analiz Monitor Rynku
Nieruchomości ocenia, że nie ma czegoś takiego jak „jedne
Dębniki” i cena za metr w tej dzielnicy zależna jest od kilku
parametrów. – Najdroższy, najbardziej atrakcyjny obszar to tereny
między ulicą Tyniecką, Czarodziejską i Bulwarami Wiślanymi. Tam
apartamenty są najdroższe – ich średnia cena oscyluje wokół
12 tys. złotych za m kw. – uściśla.
Zaskakujące, że wymieniane jednym tchem z drogim Salwatorem,
i jeszcze droższą Wolą Justowską, Dębniki przez lata uchodziły
za mniej wyszukaną lokalizację. A przecież od Wawelu dzieli
je dosłownie szerokość rzeki. Mało tu jeszcze gastronomicznych
lokali (z kilkoma chlubnymi wyjątkami, m.in. znakomitym bistro
Konfederacka 4 i świetnym Pizza Garden), mało turystów, jeszcze
mniej hałasu czy krzyczących szpetnymi szyldami sklepów.
Wszędzie zaciszne uliczki, pełne pokaźnych willi i intrygujących
kamieniczek okolonych starymi ogrodami.
www.whatsupmagazine.pl
stał się terenem najciekawszych inwestycyjnie działań
w sąsiedztwie
Starego Miasta
Bogato
i z tradycjami
Krakowski rynek nieruchomości jest po Warszawie najbardziej
atrakcyjnym miejscem w kraju. Mieszkanie pod Wawelem
warto kupić nie tylko dlatego, że dobrze się tu mieszka. Taki
zakup można traktować jako dobrą inwestycję.
Co szóste mieszkanie w Krakowie pochodzi z inwestycji
deweloperskich zrealizowanych w ostatnim 25-leciu. Pokazuje
to rosnącą dynamikę krakowskiego rynku, szczególnie że ostatnie
ćwierćwiecze to zaledwie 3 proc. budowlanej historii naszego
miasta. Rynek nowych mieszkań w Krakowie nie zaczął się jednak
wraz ze zmianą ustroju. Trzeba było kilku lat, aby ukształtowały
się mechanizmy pozwalające na współdziałanie konkurujących
ze sobą firm. O rynku pierwotnym w takim rozumieniu możemy
mówić właściwie dopiero od ostatnich 20 lat.
Pierwszą giełdę mieszkaniową w Krakowie, w budynku
Miastoprojektu, zorganizowano zaledwie 15 lat temu. Raczkujące
wówczas firmy deweloperskie mogły tam po raz pierwszy
na zasadzie konkurencyjności zaprezentować swoją ofertę
szerokiemu gronu odbiorców. Dziś w Krakowie działa blisko
150 firm. W ofercie deweloperów, od przeszło roku, obecnych
jest kilka tysięcy gotowych mieszkań. Bogaty wybór wpływa
na ceny. Jak podają analitycy Metrohouse w Krakowie, średnia
w pierwszym kwartale roku spadła poniżej poziomu 6 tys. zł
za m kw. W stolicy Małopolski kupuje się również mieszkania
o największej powierzchni w kraju.
Ekskluzywny rynek mieszkań, skupiony dotąd głównie na Starym
Mieście, Woli Justowskiej i Kazimierzu, rozszerzył się. Inwestycje
realizowane wzdłuż brzegów Wisły zmieniają mieszkaniową
mapę modnych adresów Krakowa. Przy
doborze lokalizacji ludzie, których stać na dobre
mieszkanie, kierują się zazwyczaj wartością
dodaną. Takim atrakcyjnym elementem Starego
Miasta jest widok na Wawel czy inne zabytki.
W przypadku okolic Wisły, to właśnie widok
na rzekę.
Coraz wyraźniej widać też, że Kraków nie tworzy
już spójnej homogenicznej całości, ale staje się
metropolią dzielnic i przedmieść, w których
ceny metra kwadratowego mieszkania mogą
się zmieniać w zależności od mody.
Różnica między średnimi cenami mieszkań
nowych i używanych wynosi zaledwie 500
zł za m kw. Zatem dokładając ok. 8 proc. do
ceny mieszkań z rynku wtórnego, stać nas na
nowe mieszkanie o podobnych parametrach
powierzchniowych i lokalizacyjnych. Do spadku
zainteresowania mieszkaniami z drugiej ręki
przyczyniła się także prowadzona w ostatnich
latach polityka państwa, polegająca na
dopłacaniu młodym ludziom do nowych
mieszkań. Rządowy program Mieszkanie dla
Młodych pokrywa dziś co najmniej 10 proc. ceny
lokalu, co pozwala wyrównać różnicę wartości
pomiędzy mieszkaniami nowymi i starymi,
faworyzując te pierwsze.
500 zł za metr
kwadratowy
tyle wynosi różnica między
średnimi cenami mieszkań
nowych i używanych
Mimo to średnia cena za metr kwadratowy
wszystkich sprzedanych lokali na
rynku wtórnym w 2014 r. wzrosła o ok.
2 proc. w stosunku do roku poprzedniego,
będąc nadal wyraźnie poniżej 6 tys. zł za m
kw. Niewielka tendencja wzrostowa była
widoczna we wszystkich obszarach miasta,
jednak w różnym wymiarze. Wyraźniej wzrosły
ceny w Śródmieściu i Krowodrzy, natomiast
w Podgórzu i Nowej Hucie wzrosty były
niemal niezauważalne.
Rośnie tymczasem liczba chętnych na zakup
mieszkania pod wynajem. Klienci widzą
w tym coraz częściej szansę zabezpieczenia
na przyszłość, stałe wpływy na emeryturze
lub po prostu dobry i bezpieczny sposób na
ulokowanie gotówki. Bogata oferta kilku
tysięcy nowych mieszkań powoduje, że lokale
kupowane w celach inwestycyjnych cieszą się
coraz większą popularnością. Krakowski rynek
nieruchomości jest po Warszawie najbardziej
atrakcyjnym miejscem w kraju. Mieszkanie pod
Wawelem warto kupić nie tylko dlatego, że
dobrze się tu mieszka, ale również z uwagi na
to, że to dobra inwestycja na przyszłość.
Dawid Hajok, nieruchomościcafe.pl
nieruchomości
Maj 2015
ABC ustawy
deweloperskiej
Prosty i praktyczny słownik najważniejszych pojęć ustawy
deweloperskiej. Przeczytaj, zanim odwiedzisz dewelopera.
Umowa deweloperska, niewystępująca wcześniej, stanowi
podstawę wpisu roszczeń do księgi wieczystej. Zgodnie z tym
przepisem, w księdze wieczystej prowadzonej dla nieruchomości,
na której ma zostać przeprowadzona budowa, ujawnia się
roszczenie nabywcy o wybudowanie budynku, wyodrębnienie
lokalu mieszkalnego i przeniesienie prawa własności tego lokalu
oraz praw niezbędnych do korzystania z niego na nabywcę.
Ustawodawca wprowadził ją, aby zabezpieczyć interes klientów.
Od momentu wejścia jej w życie, kupujący ma obowiązek
podpisywania umowy w formie aktu notarialnego, a kosztami
obciąża po połowie kupującego i sprzedawcę.
Umowa rezerwacyjna – zawierana jest pomiędzy deweloperem
i nabywcą, a jej przedmiotem jest wyłączenie lokalu ze sprzedaży
na określony czas. W odróżnieniu od ustawy deweloperskiej nie
jest podpisywana w formie aktu notarialnego. Opłata pobierana
przez dewelopera z tytułu zawarcia umowy rezerwacyjnej
może mieć charakter bezzwrotny, tzn. nie podlegać zwrotowi
w przypadku nie zawarcia kolejnej umowy (np. przedwstępnej,
deweloperskiej, sprzedaży) albo podlegać zwrotowi. W niektórych
przypadkach klienci nie ponoszą żadnych opłat z tytułu zawarcia
takiej umowy.
Zgromadzenie nabywców – w przypadku upadłości dewelopera, to właśnie ono (tworzą je klienci dewelopera) znajdzie
się na początku kolejki jego wierzycieli, która ustawi się
ustawa
deweloperska
nakłada na
dewelopera
obowiązki,
które wzmacniają pozycję
kupującego
nieruchomości na rynku
pierwotnym
po zwrot pieniędzy z niezrealizowanej
inwestycji. Zgromadzenie nabywców może
również zdecydować o tym, czy kontynuację
budowy powierzyć innemu deweloperowi.
Prospekt informacyjny – jako załącznik
stanowi integralną część umowy deweloperskiej.
Każdy deweloper, który rozpoczyna sprzedaż,
zobowiązany jest sporządzić prospekt dotyczący
swojego budynku. Co musi się w nim znaleźć?
Prócz szczegółowych informacji dotyczących
sytuacji prawno-finansowej firmy oraz samej
inwestycji – w tym gruntu i oferowanego
do sprzedaży lokalu mieszkalnego lub domu
jednorodzinnego – także dane dotyczące
dewelopera, jego historia i udokumentowane
doświadczenie, informacje o planowanych
inwestycjach w promieniu 1 km. Ponadto
deweloper jest zobowiązany do podania
wykorzystywanych środków ochrony nabywców,
zasady funkcjonowania danego środka
ochrony oraz nazwy instytucji zapewniającej
bezpieczeństwo środków nabywcy.
Promień jednego kilometra – deweloper
zobowiązany jest do podania informacji
zawartych w publicznie dostępnych
dokumentach, dotyczących przewidzianych
inwestycji w promieniu 1 km od przedmiotowej
nieruchomości, w szczególności o budowie
lub rozbudowie dróg, budowie linii
szynowych oraz przewidzianych korytarzach
powietrznych, a także znanych innych
inwestycjach komunalnych, przede wszystkim
oczyszczalniach ścieków, spalarniach śmieci,
wysypiskach, cmentarzach.
Otwarty mieszkaniowy rachunek powierniczy – służy
gromadzeniu pieniędzy wpłacanych przez klienta na cele
określone w umowie deweloperskiej. Wypłata zdeponowanych
na nim środków następuje zgodnie z harmonogramem postępów
w budowie określonych w tej umowie. Zamknięty mieszkaniowy
rachunek powierniczy – to z kolei rachunek, z którego wypłata
zdeponowanych na nim środków następuje jednorazowo,
po przeniesieniu na nabywcę prawa własności lokalu lub domu
określonego w umowie deweloperskiej.
Dawid Hajok, nieruchomościcafe.pl
§
reklama
Duży wybór mieszkań
w atrakcyjnych lokalizacjach
PODGÓRZE
Plac Bohaterów Getta/ul. Solna
PRąDNIK CZERWONy
ul. Dobrego Pasterza
PODGÓRKI tyNIECKIE
ŁAGIEWNIKI
ul. Cegielniana/ul. Odrzańska
12 290 05 05
[email protected]
13
ul. Podgórki Tynieckie
www.buma.com.pl
14
z miasta
Placemaking
po krakowsku
O tym jak ma wyglądać teren rozpięty między rondem
Mogilskim a Grzegórzeckim zdecydują podczas głosowania
mieszkańcy Krakowa. Najpierw jednak usiądą do wspólnych
warsztatów z architektami.
Bardzo duży ruch samochodów, ekrany akustyczne, brak
zieleni – to wszystko sprawia, że teren między rondami
Mogilskim i Grzegórzeckim jest mało atrakcyjny i przyjazny
dla ludzi. Planowany w tym miejscu projekt placemakingowy
„Superścieżka” ma to zmienić. Gwarantem sukcesu ma być szerokie
zaangażowanie partnerów sektora publicznego, prywatnego
i społecznego.
Placemaking, który polega na tworzeniu otwartych miejsc
w przestrzeni wspólnej i odpowiada na potrzeby lokalnych
społeczności, swój początek miał w latach 60. XX w. w USA.
Najgłośniejszym przykładem ostatnich lat jest High Line
w Nowym Jorku – park utworzony na trasie linii kolejowej
przebiegającej przez 22 przecznice metropolii, wzdłuż
zachodniego brzegu Manhattanu. Placemaking zawitał także
do Krakowa. – To będzie prawdziwy sprawdzian z demokracji
uczestniczącej. Po raz pierwszy mieszkańcy na taką skalę będą
mogli zadecydować jak wyglądać ma duży fragment ich miasta –
mówią przedstawiciele Fundacji Aktywnych Obywateli im. Józefa
Dietla. W projekt zaangażowały się władze Krakowa, miejscy
radni, organizacje społeczne, firmy i instytucje, które są obecne
w tej okolicy. – Między Hotelem Chopin a Rondem Mogilskim
planujemy zbudować biurowiec, więc z dużym entuzjazmem
zaangażowaliśmy się w projekt – przyznaje Marcin Fligier z grupy
deweloperskiej Warimpex. Jak dodaje, firmie zależy na dobrym
sąsiedztwie. Fligier ubolewa też, że w Polsce nie udało się
zrealizować dotąd podobnej inicjatywy. – Mam nadzieję, że
„Superścieżką” przełamiemy bariery – stwierdza Marcin Fligier.
www.whatsupmagazine.pl
Autobusem do
biznesu
Czy w rejonie ulicy Życzkowskiego, gdzie ulokowały się
zabudowania Krakowskiego Parku Technologicznego,
zatrzyma się któryś z miejskich autobusów?
Kilka tygodni temu na biurko prezydenta Krakowa Jacka
Majchrowskiego trafił list, w którym zatrudnieni w firmach
Krakowskiego Parku Technologicznego proszą o możliwość
zorganizowania dodatkowego przystanku MPK w sąsiedztwie ich
miejsc pracy. Pod petycją, która ciągle jest dostępna w Internecie,
podpisało się już ponad 450 osób, w tym prezesi wszystkich
największych firm mających swe siedziby w KPT.
Obecnie w biurowcach Specjalnej Strefy Ekonomicznej
w Czyżynach pracuje około 5 tys. osób. Pracownicy skarżą się,
że najbliższy przystanek („AWF”) jest oddalony od niektórych
budynków o ponad kilometr. Jeszcze gorzej sytuacja wygląda
od strony ulicy Bora-Komorowskiego – by dojść stamtąd
do budynków trzeba pokonać błoto i kałuże. – Jestem zatrudniona
w poważnej firmie, a do pracy muszę chodzić w kaloszach –
narzeka pracująca w firmie przy Życzkowskiego.
Pozostają więc samochody – nieekonomiczne i emitujące
szkodliwe spaliny. To jeden z głównych argumentów, na jaki
powołują się autorzy listu. – W ostatnich miesiącach władze
Krakowa i Małopolski podjęły szereg działań mających na celu
ograniczenie zawartości smogu w krakowskim powietrzu. Chcemy
koszty
pomysłodawcy zapewniają,
że mogą
partycypować
w kosztach
związanych
z tą inwestycją
włączyć się w walkę o lepszą jakość powietrza,
dlatego zwracamy się do Pana z prośbą
o uruchomienie autobusu, którego jednym
z przystanków będzie centrum biznesowe
działające przy ulicy prof. Życzkowskiego –
czytamy w liście do prezydenta miasta.
Sposobów na rozwiązanie problemu autorzy
petycji mają wiele. Pierwszym z nich jest
przesunięcie przystanku „AWF” w stronę
skrzyżowania al. Jana Pawła z ul. Michała
Życzkowskiego. Na tym pomyśle ucierpią
jednak studenci, których droga na uczelnię się
wydłuży. Innym rozwiązaniem jest ustanowienie
przystanku na żądanie w rejonie ul. Stella-Sawickiego dla linii 129 i 178. Największą
popularnością cieszy się jednak inicjatywa
wprowadzenia dodatkowej linii autobusowej,
która przejeżdżać będzie ulicą Życzkowskiego.
Ten pomysł według ZIKiT-u jest jednak
trudny do zrealizowania, wiąże się bowiem
z koniecznością zawarcia umowy z właścicielem
terenu, na którym znajduje się ulica. –
Dodatkowo trzeba zmienić organizację ruchu,
stworzyć odpowiednią infrastrukturę oraz
zapewnić utrzymanie letnie i zimowe drogi –
odpowiadają urzędnicy ZIKiT-u.
Więcej optymizmu wykazuje rzecznik prasowy
MPK. – Jesteśmy tylko przewoźnikiem i nie
mamy żadnego wpływu na tę sytuację, ale
Krakowski projekt partycypacyjny „Superścieżka” będzie
pierwszym tak dużym przedsięwzięciem tego typu w skali
kraju. Całkowity, szacowany na 300 tys. zł koszt opracowania
koncepcji, kampanii medialnej oraz przeprowadzenia warsztatów
społecznych wezmą na siebie prywatni inwestorzy. Projekt
zmian zostanie przedstawiony władzom w listopadzie tego
roku. Realizacja, podzielona na etapy, rozpocznie się w już
kwietniu 2016 roku. Zakończenie prac pierwszego etapu projektu,
uwzględniających zagospodarowanie skweru im. Mariana Eilego,
zaplanowano na październik 2016 roku.
Marcin Kwaśny
placemaking ma aktywować
lokalne społeczności i budować
więzi sąsiedzkie
fot. materiały prasowe
– Początkowo myśleliśmy o zagospodarowaniu przestrzeni
jedynie w sąsiedztwie naszego budynku. W rezultacie rozmów
z użytkownikami tej przestrzeni, władzami miasta, Radą
Dzielnicy Grzegórzki oraz innymi projektantami, powstała idea
przygotowania całościowej, spójnej koncepcji dla całego terenu
łączącego rondo Mogilskie z Grzegórzeckim – opowiada Veronika
Themerson, menedżerka projektu Axis realizowanego przez
Skanska Property Poland. Udanym przykładem placemakingu
na dużo mniejszą skalę jest plac przy ul. Krochmalnej
na warszawskiej Woli, gdzie czterech partnerów: urząd dzielnicy,
niezależna fundacja, mieszkańcy i firma Skanska, stworzyło
miejsce zabaw dla dzieci i rekreacji dla dorosłych. Stosunkowo
niewielki skwer stał się enklawą wypoczynku na osiedlu pełnym
bloków, ulic i parkingów. – Skanska realizując swoje budynki
biurowe zawsze zwraca uwagę na miejsce inwestycji, traktując
je jako potencjał utworzenia ciekawego fragmentu miasta.
Myślimy nie tylko o pracownikach, którzy będą spędzać wiele
godzin w naszych budynkach, ale także o mieszkańcach okolicy,
przechodniach i osobach, które codziennie będą mijać to miejsce
w drodze do pracy czy jadąc do centrum – dodaje Themerson.
– „Superścieżka” może wyznaczyć zupełnie nowe standardy
nie tylko w Krakowie, ale w całym kraju – przekonuje Elżbieta
Koterba, zastępca prezydenta Krakowa ds. rozwoju. I podkreśla,
że sukces tego projektu będzie przykładem na to, że w Krakowie
w odpowiedni sposób prowadzi się dialog między mieszkańcami,
inwestorami i gminą. Podobnego zdania jest Grzegorz Stawowy,
Przewodniczący Komisji Planowania Przestrzennego i Ochrony
Środowiska w Radzie Miasta Krakowa. – We właściwym czasie
i miejscu spotkały się podmioty, które mają interes zbieżny
z interesem mieszkańców – zauważa Stawowy. Jego zdaniem
dzięki temu pomysłowi uda się kompleksowo zagospodarować
znaczący obszar przestrzeni miejskiej. – Jeżeli przyjęte założenia
sprawdzą się w realizacji, to bez wątpienia „Superścieżka” będzie
nowym trendem w przywracaniu miasta mieszkańcom. Będę
orędownikiem tego projektu – deklaruje przewodniczący Stawowy.
W maju i czerwcu zorganizowane zostaną cztery warsztaty,
w czasie których mieszkańcy przygotują wspólnie z architektami
i urbanistami swoje propozycje na zagospodarowanie terenu
wzdłuż al. Powstania Warszawskiego. W wakacje efekt tych
prac zostanie zaprezentowany na wystawie w rejonie Ronda
Mogilskiego. Przygotowane projekty zostaną skonsultowane
z pracownią Jana Gehla – światowej sławy duńskiego architekta
i urbanisty. Zaplanowano także debatę na ich temat z jego
udziałem. Następnie mieszkańcy wybiorą projekt, który
zostanie zrealizowany.
wydaje mi się, że jest szansa na proponowane rozwiązania –
mówi Marek Garncarczyk.
Autorzy listu są świadomi kosztów, jakie łączą się z realizacją ich
postulatów. – Deklarujemy, że możemy partycypować w kosztach
związanych z tą inwestycją, czy wręcz sfinansować te obiekty
w całości z prywatnych środków – zapewniają pomysłodawcy.
Podobne rozwiązania zostały już wdrożone przy innych
biurowcach. Kilka lat temu media w całym kraju informowały
o przystanku kolejowym „Kraków Business Park”, który powstał
za prywatne pieniądze w gminie Zabierzów. Modernizację
infrastruktury transportu publicznego przeprowadzono także
uruchamiając przystanek „Bonarka City Center”, gdzie autobusy
dowożą nie tylko chętnych na zakupy w centrum handlowym, ale
przede wszystkim pracowników Bonarka4Business.
Tymczasem pojawiają się kolejne głosy popierające inicjatywę
„Autobusem do biznesu”. – Rejon ulicy Życzkowskiego bardzo
dynamicznie się rozwija – przekonuje Szymon Duda z firmy
deweloperskiej GD&K, która niedawno oddała tam do użytku
biurowiec Avia. – Decyzja o uruchomieniu komunikacji zbiorowej
na ul. Życzkowskiego pokaże, że władzom Krakowa naprawdę
zależy na dobrym klimacie dla biznesu – dodaje Duda.
Redakcja „What’s Up Magazine” będzie informować o postępach
w tej sprawie.
Teresa Żukowska
reklama
16
siesta
Zagraj w to
jeszcze raz, Hex
Bez wcześniejszej rezerwacji trudno tu o wolny stolik,
a o miejsce w weekend najlepiej zadbać tydzień wcześniej. Kilka
rodzajów przekąsek, kilkadziesiąt smaków piwa i ponad 350
planszówek. To właśnie Hex – największa w Krakowie kawiarnia
dla graczy.
Po latach zachłystywania się nowymi technologiami, od
gameboyów i pegasusów po XBOX i PS3, do łask wracają gry
planszowe. Jeszcze niedawno większość ludzi znała zaledwie
Chińczyka, Scrabble i Eurobusiness, a na rozgrywających
„bitewniaki” w Galerii Kazimierz patrzyła ze zdziwieniem. Dziś
gry pojawiają się na rodzinnych uroczystościach, spotkaniach
towarzyskich czy zjazdach integracyjnych. Różnorodność
planszówek sprawia, że każdy znajdzie coś dla siebie: jedni
wybierają gry przygodowe o skomplikowanych, wymagających
nawet kilkugodzinnej nauki zasadach, biznesmeni-amatorzy
sięgają po Cashflow, gdzie przeprowadzają wielkie inwestycje
bez ryzykowania swoich pieniędzy, a pragnący nieskomplikowanej
rozrywki grają w Osadników z Catanu, Dixit czy Karty Przeciwko
Ludzkości – grę, w której nieważny jest wynik, lecz rozbawienie
znajomych chamskimi tekstami o mniejszościach etnicznych,
Holocauście, homoseksualizmie czy Dodzie Elektrodzie.
– Często gramy w planszówki ze znajomymi z zespołu – mówi
Kasia, 27-latka pracująca w IBM-ie – to dobry sposób na
zresetowanie się po pracy, ale jednocześnie ciągłe ćwiczenie
logicznego myślenia, kreatywności czy refleksu, choć przede
wszystkim to rewelacyjna zabawa i dużo śmiechu.
– Planszówki to pierwsza „geekowa” rzecz, która wdarła
się z podziemia na salony – twierdzi Bartłomiej Piotrowski,
www.whatsupmagazine.pl
administrator facebookowej grupy „Gramy w planszówki
w Krakowie”. Wspomina, że wszystko zaczęło się zmieniać jakieś
dwa lata temu. Wcześniej planszówkami interesowała się wąska
grupa osób, teraz na wydarzeniach związanych z grami pojawia
się około 40 proc. zapaleńców, 40 proc. ludzi, którzy byli kilka
razy, oraz 20 proc. osób, które przyszło po raz pierwszy.
W ten boom idealnie wstrzelił się Hex, świętujący w marcu
2015 r. swoje pierwsze urodziny. To pierwsza klubokawiarnia
stworzona specjalnie dla graczy: są tu duże, dobrze oświetlone
stoły, ogromny wybór planszówek i ciepłe przekąski – konieczne,
bo niektórzy klienci spędzają tu nawet 12 godzin. Dla nich też
różnorodne smaki piw i drinki nazwane zostały jak tytuły gier.
Ceny wahają się od 5 złotych za tosty czy zapiekanki do 20 złotych
za osiem shotów „many bądź życia”.
– Tworzyliśmy to miejsce własnymi rękami przez siedem miesięcy,
sami malowaliśmy ściany, zbijaliśmy meble z drewnianych palet
– zdradza Agnieszka, współwłaścicielka lokalu.
pasja
sami gramy,
wiedzieliśmy,
czego potrzebują gracze
i chcemy zarażać planszówkami coraz
więcej osób
– Hex powstał z pasji. Sami gramy, wiedzieliśmy, czego
potrzebują gracze. Chcemy planszówkami zarażać coraz więcej
osób – dodaje.
Dla profesjonalistów regularnie organizowane są tu turnieje, dla
początkujących miniszkółki i szkolenia z konkretnych tytułów.
Naprzeciw amatorom wychodzi także uruchomiona z inicjatywy
pracowników i stałych bywalców HexTv, gdzie oprócz tutoriali
emitowane są recenzje oraz cotygodniowe newsy ze świata
gier. Właściciele chcą, żeby Hex stał się marką: właśnie otwarty
został lokal we Wrocławiu, w planach jest sklep z planszówkami
i własne wydawnictwo. Przy ul. Dwernickiego trwają właśnie
testy nad pierwszą grą, zaprojektowaną przez klientkę, która
ma wkrótce ukazać się sygnowana logiem Hex.
Hex nie jest jednak jedynym pionkiem na krakowskiej
planszy klubów dla graczy. – Byłoby niesprawiedliwością
nie wspomnieć o innych miejscach: Domówka Cafe, R77 czy,
chyba najstarszy obecnie działający, Artefakt Cafe – wylicza
Bartłomiej Piotrkowski. Jest jeszcze Select,
Strych, Wanilia Lunch Bar, ale w większości
z nich w planszówki gra się tylko w określone
dni tygodnia. Nie jest jednak tak, że niektóre
kluby są dla mas, a prawdziwi weterani
spotykają się gdzie indziej. Gracze to bardzo
otwarta społeczność, nie stosują żadnych
podziałów – mówi Bartłomiej. Tego samego
zdania jest Agnieszka. – W Hexie często
brakuje miejsca, dlatego ludzie dosiadają się do
stolików z nieznajomymi. Po około 10 minutach
zaczynają ze sobą rozmawiać, jakby znali się od
zawsze. To właśnie magia planszówek.
Dagmara Marcinek
Hex, ul. Dwernickiego 5
fot. Piotr Banasik
Odpłynąć po godzinach
relaks
w coraz
bardziej zagonionym
świecie ludzie
poszukują
prostych rozwiązań, które
umożliwią im
odprężenie
Gęsty mrok, oddech, miarowe bicie serca.
Do takich bodźców sprowadzi Twoją
rzeczywistość floating – doświadczenie
z pogranicza medycyny, medytacji i spa.
Rzeczywistość zawieszasz na kołku w szatni.
Dostajesz ręcznik, mydło, zatyczki do uszu.
Przed Tobą stoi wielka, wypełniająca niemal całe
pomieszczenie fasola. Fasola jest metalowa,
ma uchylane wieko. Jej wnętrze, wypełnione
roztworem soli, otula niebieska poświata. – Weź
prysznic i wejdź do kapsuły, zgaś światło i płyń
– taką dostajesz instrukcję. Po chwili jesteś już
zupełnie sam...
– Floating to doskonała oferta dla osób
zmęczonych codzienną pracą, rutyną, tkwieniem
przy biurku, korporacyjnym stresem – mówi
Maciej Solecki, pomysłodawca Floatarium,
pierwszego w Krakowie miejsca do floatingu czy
floatowania. Swój biznes otworzył kilkanaście
miesięcy temu i od tamtej pory zdobywa coraz
większe grono zachwyconych klientów. Czym
dokładnie jest floating? To trwający 90 minut
seans unoszenia się w gęstej od soli wodzie,
który pozwala na tymczasowe ograniczenie
bodźców dla wzroku, słuchu i węchu oraz
wejście umysłu w stan kontrolowanego
uśpienia. – Floating przywołuje naszemu ciału
np. dawno wyparte wspomnienia pływania
jako niemowlę w łonie matki czy też bardziej
przyziemne doświadczenie: usypiający relaks w spa – opowiada
Solecki. Swoje Floatarium uruchomił bo... pisał psychologiczną
pracę o tego typu oddziaływaniu na ludzkie ciało, zmysły
i percepcję. Zna się więc na rzeczy.
„Float” po angielsku oznacza: unosić się, pływać. Floating jest dość
radykalną próbą odizolowania od jakichkolwiek bodźców świata
z zewnątrz. Do wnętrza kapsuły nie docierają żadne dźwięki (poza
początkową relaksującą muzyką) ani światło (kapsułę zamyka
się jednak dopiero wtedy, gdy uznasz, że jesteś już gotowy na
„odpłynięcie”). Na początku możesz przypadkowo dotknąć nogą
lub ręką ściany kapsuły, później dryfujesz na jej środku. Możesz
poczuć się jak Sandra Bullock w filmie „Grawitacja”.
– Lewitacja, stan nieważkości, ulotność, rozpłynięcie się
grawitacji, zresetowanie pojęcia czasu – 26-letnia Wiktoria, którą
spotykam po wyjściu z kapsuły, nie może się nachwalić pomysłu
na floating. – Wyciszyłam swoje myśli, zupełnie rozluźniłam
mięśnie. Z początku liczyłam barany i słuchałam własnego
oddechu. Potem chyba medytowałam, aż wreszcie usnęłam –
mówi, wpisując do zeszytu Floatarium swą pozytywną opinię.
– Floating to bardzo prosty pomysł. Coś na kształt kapsuł
relaksacyjnych testował w latach 50. ubiegłego wieku
amerykański psychiatra i neurolog John C. Lilly. Później powstało
sporo ośrodków tzw. deprywacji sensorycznej w USA i w Europie,
a teraz idea floatingu na nowo zdobywa świat – opowiada
właściciel Floatarium. Zdaniem Soleckiego w coraz bardziej
zagonionym świecie ludzie poszukują prostych rozwiązań, które
umożliwią im relaks i odprężenie.
W Krakowie i Warszawie mieszczą się obecnie po dwa miejsca
do floatingu. W Krakowie są to Floatarium przy Placu Wolnica
4 oraz Krakowski Floating przy ul. Mieszczańskiej 9B, który
swą działalność reklamuje m.in. pokazując znanych ludzi
floatujących regularnie (koszykarz Shaquille O’Neal, komik
Joe Rogan, olimpijczyk Carl Lewis, aktor Nicolas Cage, piłkarz
Wayne Rooney, kosmonauci NASA, a nawet zestresowani piloci
sił powietrznych USA).
Na seans trzeba się zapisać. W związku z coraz większą
popularnością usługi, terminarze w floatingowych centrach
są coraz ściślej wypełnione. Półtorej godziny seansu kosztuje
między 80 a 120 złotych, w zależności od tego, czy wykupiliśmy
karnet. – Sam floatuję regularnie. Relaksuję się, odprężam,
niweluję zaburzenia snu, planuję rozmaite posunięcia, patrzę
z dystansu na swoje działania. A nawet zasypiam, co jest o tyle
ciekawe, że według badań godzina snu dryfującego w kapsule
człowieka to nawet sześć godzin snu w klasycznych warunkach
– rekomenduje Solecki.
Po 25 minutach relaksacyjnej muzyki, w kompletnej ciemności
kapsuły słyszę już tylko własny, miarowy oddech i potęgujące się
w uszach bicie serca. Nie przysłuchiwałem się im od lat, bo po co.
Zapomniałem o nich. A teraz kołyszą mnie do snu...
Wiktor Urbański
Floatarium, Plac Wolnica 4
Krakowski Floating, ul. Mieszczańska 9B
siesta
Maj 2015
17
czeski maj
Kwitnący
Kroměříž
Kolorowe fasady, brukowane uliczki, zapach czeskich
potraw i pilzneńskiego piwa. Wszystko otoczone
pięknymi ogrodami w angielskim i francuskim stylu.
Oto zaciszny Kroměříž. Idealny na weekendowy wypad.
Z Krakowa dostaniesz się tam w trzy godziny.
Miloš
Forman
kręcił tu sceny
„Amadeusza”
Z Krakowa najprościej (choć płacąc 20 złotych w jedną stronę za autostradę) przez
Katowice autostradą A4, by za Gliwicami skręcić w darmową wciąż autostradę
A1 w kierunku na Czechy. Granicę przekraczamy w okolicach Bohumína, gdzie
obowiązkowo trzeba kupić tzw. winietkę.
Za Ostrawą w miejscowości Hranice na
Moravě odbijamy z autostrady i jedziemy drogą nr 47 w kierunku na Přerov.
W Přerovie uważamy, żeby się nie zgubić
(bywają mylne oznaczenia) i wyjeżdżamy z miasta za znakami prosto na Hulín,
Otrokovice oraz wspomniany Zlin. Zjazd
na Kroměříž znajdziemy po prawej stronie
w rzeczonym Hulínie. Po dwóch kilometrach jazdy będziemy na miejscu.
czas
180 minut z zegarkiem w ręku.
paliwo
20–40 zł
obiad + piwo
Około 180 zł (spalanie 7 l – 100 km, średnia cena benzyny: 4,8 zł).
koszty dodatkowe
Autostrada A4 – 40 zł, winietka na terenie Czech: roczna – 1500 koron, miesięczna – 440 koron, 10-dniowa – 310 koron.
waluta
1 korona czeska – ok. 0,15 zł.
Uwaga: nie polecamy podróżowania lokalnymi drogami, na których nie obowiązują
winietki. Stracicie cenny czas.
www.czechtourism.com/pl/t/kromeriz/
fot. Rafał Romanowski
Piszę do Was z kroměřížskiego Velkého Náměstí, czyli z rynku
cowy, przemysłowy organizm dla kilku tysięcy pracowników
w Kroměřížu na Morawach. Na talerzu smažený sýr z hranolkami,
– w Zlinie produkuje się na przykład samoloty akrobacyjne
na blacie kufel jasnego Kozela, przede mną widok na urocze,
i awionetki, które można podziwiać podczas pokazów lotniczych.
pełne barw fasady kamieniczek. Za chwilę przejdę się cichymi
Jednak stolica województwa nie grzeszy urokiem. To Kroměříž
uliczkami przy Pałacu Arcybiskupim i alejkami położonego
jest kameralny, zwarty, jakby zastygły w oczekiwaniu na zachwyu jego murów wspaniałego ogrodu, zaprojektowanego przez
conych turystów, uzbrojone w aparaty wycieczki autokarowe
francuskich mistrzów ogrodnictwa. I zastanawiam się, dlaczego
o napiętym programie zwiedzania czy nas, którzy mamy zaledwie
Was tu jeszcze nie ma?
kilkanaście godzin na jego gruntowne poznanie i odpoczynek.
A przecież dzieli nas zaledwie 260 kilometrów. Linia o takiej dłuJeśli szukasz wytchnienia od milionowego Krakowa, Kroměříž
gości łączy Kraków z Kroměřížem, uznawanym – wraz z Pragą
i okolice wydają się optymalnym rozwiązaniem. Cenowo traki Karlowymi Warami – za najpiękniejsze miasto u naszych połutuje się tu przyjezdnych rozsądnie. Ten rejon Republiki Czeskiej
dniowych sąsiadów.
nie różni się pod tym względem od Polski. Poza sezonem poNie słyszeliście? Tak, 180 minut jazdy wystarczy, by znaleźć się
kój w przyzwoitym, urokliwym hotelu można znaleźć nawet
w sercu Czech, gdzie „czeskość” czuć na każza 150 złotych za noc, obiad z piwem
dym kroku. W piątek po pracy wsiadasz w sa- MIASTECZKO ZWANE
w czeskiej gospodzie kosztować
nas będzie 20–40 złotych. Ja pomochód, po chwili zostawiasz za sobą korki
na bramkach w Balicach, a wieczorem siedzisz JEST „HANACKIMI
lecam szczególnie gospodę Černý
już w czeskiej gospodzie nad talerzem z mo- ATENAMI”
Orel (Czarny Orzeł) z bogatą piwną
ravským vrabcem (morawskim wróblem). Bez
ofertą: Pšeničné 10°, Světlé 11°, Poobaw, danie nie ma nic wspólnego z pierza– Haná to region lotmavé 12°, Polotmavé 8°, Višňový
etnograficzny na Morawach Lambic 10°... Wszystkie piwa warzostym gościem karmników. To kawałek chudene są na miejscu, jak na prawdziwą czeską gospodę przystało.
go wieprzowego mięsa bez sosu, podawanego z duszoną kapustą
Ci, którzy nie przepadają za piwem, powinni pamiętać, że czei bramborovým knedlíkem. Do piwa smakuje wyśmienicie. Niejedskie Morawy słyną także z win. Biskupie winiarnie założono już
nego. Taka kolacja gwarantuje, że nie będziesz mieć problemów
z zaśnięciem w jednym z uroczych hotelików na kroměřížskim
w 1266 r. Niespełna sto lat później miasto uzyskało przywilej proStarym Mieście.
dukcji wina mszalnego, czyli zgodKroměříž to raczej miasteczko niż miasto. Liczy sobie niespełna
nego z watykańskimi normami.
30 tysięcy mieszkańców, co da się odczuć na każdym kroku. Senna
A co zapewne dla Was ważne, praatmosfera nikogo jednak nie zwiedzie, bo natężenie atrakcji jest
cowników korporacji, Kroměříž
tu zdecydowanie ponadprzeciętne.
jest oazą ciszy. Do miasteczka warMiasteczko zwane jest „hanackimi Atenami” – Haná to region
to przyjechać o każdej porze roku.
etnograficzny na Morawach. Czas płynie tu leniwie. Najlepiej
Największą zaletą zimy jest… brak
jest go spędzić spacerując po wspaniałych ogrodach (Zamkowy
turystów. Ze względu na wspai, położony nieco dalej, Kwiatowy w angielskim stylu) oraz odkryniałe, kwitnące ogrody lepiej jest
wając zakamarki okalających rynek ulic i zaułków.
jednak wybrać wiosnę. Latem bywa
Do waszej dyspozycji jest kilkanaście piwiarni, gospód, restautu bardzo upalnie. Jesienią pięknie
racji, wieczorem zaś możecie odwiedzić dudniące z oddali disco
prezentują się sypiące liśćmi egzow jednej z zabytkowych kamienic. Nie ignorujcie kościołów, któtyczne drzewa.
rych zbudowano tu kilkanaście, m.in. św. Maurycego, św. Jana
Spacer po starówce, obejrzenie
kroměřížskich zabytków i suto
Chrzciciela, barokowy Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny
zakrapiany piwem obiad zajmie
i prawosławny św. Cyryla i Metodego.
W Kroměřížu przede wszystkim warto zobaczyć monumentalny
nam leniwą sobotę. Resztę czasu
Pałac Arcybiskupi, gdzie w sali sejmowej Miloš Forman kręcił
warto przeznaczyć na relaks lub
sceny filmu „Amadeusz” o Mozarcie. Pałac w Kroměřížu oraz
włóczenie się po innych morawogrody zostały wpisane w 1998 roku na listę światowego dziedziskich miasteczkach.
ctwa UNESCO. Pałac pęka w szwach od zbiorów europejskiego
Rafał Romanowski
malarstwa (m.in. Tycjan, van Dyck, L. Cranach st.), a otaczający
go ogród od kwiatów, krzewów, egzotycznych drzew i... zwierząt,
głównie skaczących nam pod nogami wiewiórek i reprezentacyjnych pawi oraz małp. Nie obawiajcie się, żadna z nich nie wyszarpnie Wam z rąk kanapki, jak zdarza się to w innych rejonach
świata. Kroměřížskie małpy mieszkają w klatkach.
Nieopodal Kroměříža leży miasto Zlin, stolica butów Bata i wzor-
jak dojechać?
18
dbamy o ciebie
www.whatsupmagazine.pl
Zdrowy balans
– Długotrwały bezruch powoduje zmiany
patologiczne, które potem jest bardzo trudno
cofnąć. Z czasem stają się one nieodwracalne –
ostrzega Ewa Górska, prezes Zarządu Głównego
Polskiego Towarzystwa Ergonomicznego,
certyfikowany przez CREE (Center for Registration
of European Ergonomists) Euro-Ergonomista.
Na rynku pojawia się wiele mebli i wyposażenia:
od foteli po specjalne podkładki pod nadgarstki,
które stworzono właśnie po to, by pomóc
utrzymać właściwą pozycję w pracy. Krzesła
wyposażane są w wyprofilowane siedziska
i oparcia, ergonomiczne mechanizmy, na przykład
mechanizm synchroniczny, który powoduje, że
przy odchylaniu oparcia minimalnie podnosi się przód siedziska,
wielostopniową regulację siły odchylania oparcia, regulowane
podparcie lędźwi oraz regulowane w płaszczyźnie pionowej
i poziomej podłokietniki.
Projektanci proponują, by w biurach umieszczać też krzesła bez
oparcia. Siedzenie bez podparcia powoduje, że to siłą mięśni
utrzymujemy pozycję optymalnie wyprostowaną. Możemy się
bez ograniczeń obracać wokół własnej osi, kołysać we wszystkie
strony. Wpływa to korzystnie na krążenie, zmniejsza napięcie
mięśni oraz pozwala na chwilę rozluźnienia. – Moim zamiarem
Konkurs
Napiszcie do nas, co Was cieszy,
co męczy w korporacyjnej pracy.
Co kwartał autor najlepszego
listu otrzyma od Grupy Nowy
Styl pobudzający do ruchu
w pracy hoker Belise.
Czekamy na maile:
[email protected]
fot. Grupa Nowy Styl
Spójrz na swój fotel. Spędzasz na nim około ośmiu godzin
dziennie. Często godzinami nieomal nie zmieniasz pozycji,
zbyt rzadko wstajesz i nawet nie zastanawiasz się, czy
dobrze siedzisz. Tymczasem zła pozycja podczas pracy
biurowej może w dłuższej perspektywie okazać się zgubna
dla twojego kręgosłupa.
Z badań przeprowadzonych przez Ergotest wynika, że tylko
1 proc. pracowników biurowych pracuje przy stanowiskach, które
spełniają wszystkie wymogi ergonomicznego stanowiska pracy,
42 proc. stanowisk spełnia te wymogi częściowo. Najgorzej
jest w instytucjach publicznych, administracji samorządowej
i państwowych firmach. Najlepiej, co wcale nie znaczy dobrze,
sytuacja wygląda w korporacjach i centrach usług wspólnych.
Tam ponad połowa stanowisk została przygotowana w sposób
zgodny z rozporządzeniami Ministerstwa Pracy i Polityki
Społecznej. To, czy nasze stanowisko pracy spełnia te wymogi,
można sprawdzić wypełniając ankietę na stronie ergotest.pl.
Warto się tego dowiedzieć, bo długotrwała, wymuszona pozycja,
którą przyjmujemy podczas pracy przy komputerze, skutkuje
bólem rąk i barków oraz kręgosłupa, drętwieniem kończyn
i bólami głowy. Jednak dobrze wyposażone biuro to tylko połowa
sukcesu. Drugą stanowią zdrowe nawyki.
Nie blokuj oparcia w jednej pozycji. Co więcej – ruszaj się tak
często, jak możesz. Mięśnie i twój kręgosłup potrzebują ruchu!
fot. Grupa Nowy Styl
było stworzenie stołka, który zachęca i pobudza do ruchu. Zupełnie
jak siedzenie na piłce – zawsze w wygodnej i zdrowej pozycji – mówi
Bernd Crabus z Crabus Design, projektant balansowego stołka
podporowego Belise, które sprawdzi się podczas przysiadania oraz
przy małym stoliku w miejscach spotkań.
– Tego typu mikroruchy sprawiają, że zamiast pozycji statycznej,
stanowiącej główną przyczynę schorzeń układu mięśniowo-szkieletowego, przyjmujemy pozycję ustabilizowaną, w której
układ ruchu nie pozostaje w spoczynku – podkreśla znaczenie
takich pomysłów Ewa Górska. – Nawet najlżejszy balans
ma niezwykle korzystny wpływ na wszystkie układy naszego
organizmu, nie tylko ten mięśniowo-szkieletowy, ale również
nerwowy, krwionośny, trawienny i oddechowy.
O krok dalej poszedł projektant LimbIC® Chair, który doszedł
do wniosku, że nasze podejście do czynności siedzenia trzeba
przemyśleć od nowa. W stworzonym przez dr Patrika A. Künzlera
i Bena Fluri krześle zamiast jednorodnego siedziska mamy dwie
wyprofilowane podpórki z włókna węglowego.
Niestety, najczęściej to nie od nas zależy, w jakie meble
wyposażone jest miejsce, w którym pracujemy. Starajmy się
jednak wpływać na naszych pracodawców, pokazujmy im jaki
wpływ na nasze zdrowie, a przez to na naszą efektywność mają
meble, z których korzystamy. Na pocieszenie – nie wymyślono
krzesła, które będzie ćwiczyć za nas. Żadna technologia nie
zastąpi ruchu. Zadbajmy więc o chwilę przerwy. Po godzinie pracy
pozwólmy swoim mięśniom na pięć minut wysiłku. Wystarczy się
przeciągnąć i przespacerować po biurze. A po godzinach pracy
zainwestować w rower, karnet na basen lub do klubu fitness.
Aneta Mucha
Fotofelieton
wtorek | godz. 17:36
Pracownicy biurowca
Buma Square przy
ul. Wadowickiej wykleili
okna pomieszczeń
podobiznami bajkowych
postaci m. in. Prosiaczka,
Kłapouchego i Tygryska.
Do tego celu posłużyły
im samoprzylepne post-it
notes
fot. Michał Łepecki
19
Maj 2015
Prostowanie kości
W trakcie dnia pracy (za biurkiem)
trzeba również pamiętać o robieniu
krótkich przerw, przynajmniej raz
na dwie godziny, aby „rozprostować
kości”. Jest to chwila na rozruszanie
stawów, rozciągnięcie mięśni,
zrelaksowanie się.
Kolejnym krokiem jest napinanie
mięśni bez wstawania z krzesła.
Warto co jakiś czas napiąć np. pośladki. Można zrobić krążenia ramion
do przodu i do tyłu, wyciągnąć ręce
przed siebie i w górę, by rozciągnąć
mięśnie. Prawym uchem dotknąć
prawego barku, a lewym – lewego.
Poruszać głową do przodu i do tyłu, a następnie
delikatnie wykonać nią ruchy okrężne.
Zostawiając głowę w jednej linii, delikatnie
wysunąć ją do przodu i do tyłu.
Prostymi ćwiczeniami możemy dodatkowo się
pobudzić. Warto wykonać skręty tułowia. Stań
w lekkim rozkroku, stopy na szerokość bioder,
ręce na wysokości klatki piersiowej i wykonuj
skręt raz w prawo, raz w lewo, po 10 powtórzeń
na każdą stronę. Kręcenie biodrami: stań
w lekkim rozkroku, dłonie połóż na biodrach
i wykonaj skręty tułowia, po 10 w prawo i 10
w lewo. Wspięcia na palce: stań przy ścianie,
oprzyj się o nią i zrób 20 wspięć na palce.
fot. archiwum prywatne
Brak ruchu, zła dieta prowadzą w konsekwencji do chorób cywilizacyjnych XXI
wieku, czyli otyłości i dokuczliwych bólów
kręgosłupa. Jak dzięki prostym i szybkim
ćwiczeniom zadbać o kręgosłup?
Wymuszona, często zła pozycja przy biurku
wpływa bardzo negatywnie na nasz układ
ruchowy. Skutkiem tego jest pogorszona postawa
ciała, osłabione oraz przykurczone mięśnie,
gorszy wzrok, częste bóle w odcinku szyjnym
i lędźwiowym kręgosłupa, ból w obrębie barków,
ból dłoni i nadgarstków (co prowadzi do zmian
zwyrodnieniowych wywołujących chorobę zwaną
zespołem cieśni nadgarstka). Co gorsza, osoby
pracujące za biurkiem często nie mają czasu
na trening, a to właśnie one powinny szczególnie
zadbać o swoją aktywność. Jakie zmiany można
wprowadzić, by poczuć się lepiej?
Pierwszym krokiem do polepszenia swojego
zdrowia i samopoczucia może być zamiana
biurowego krzesła na... piłkę. Podczas siedzenia
na specjalnej piłce nasze stawy są odciążone,
a mięśnie posturalne – odpowiedzialne m.in.
za prawidłową postawę oraz utrzymanie
równowagi – pracują. Jeżeli mamy taką
możliwość, warto więc podmienić krzesło
na piłkę. Bez konieczności przerywania pracy
można wykonać kilka ruchów rozluźniających,
takich jak krążenie biodrami czy tzw. kołysanie.
Skłony boczne: stań w lekkim rozkroku, odłóż
jedną rękę na biodra, drugą wyciągnij nad głowę
i staraj się sięgać w kierunku ręki na biodrze.
Wykonaj po 10 powtórzeń na każdą stronę.
Skłony w przód: zrób 10 skłonów do podłogi.
Pamiętaj, żeby ruch wykonać powoli, rolując
kręg po kręgu w dół i w górę.
Karolina Ciurka­-Baster
Karolina Ciurka­-Baster – koordynator ds. treningu
funkcjonalnego oraz instruktorka w klubach Fitness
Platinium®
reklama
reklama
Maj 2015
wokół stołu
Zupa
zastąpi kanapkę?
Jeśli ktoś przynosi jedzenie
do pracy, są to raczej ludzie
starsi. Większość, z powodu
braku atrakcyjnej oferty gastronomicznej, w miejscu pracy
rezygnuje z obiadu, ratując się
kanapkami. Tak jest w Polsce,
na świecie bowiem można przebierać w ofertach jedzenia stworzonego z myślą o pracujących.
Z 40-godzinnym tygodniem pracy Polska jest jednym z najbardziej
zapracowanych krajów na świecie. Czas pracy odbija się na tym,
jak skonstruowany jest kalendarz naszego dnia. A co za tym idzie:
gdzie, co i kiedy jemy. I dzieje się tak na całym świecie. Aż 68 proc.
Polaków nie ma czasu na zjedzenie obiadu w pracy, dwie z pięciu
osób żywią się jedynie kanapkami, a co dziesiąta w pracy nie je nic
– dowiadujemy się z badań przeprowadzonych w 2011 roku przez
Instytut Badania Opinii Publicznej Homo Homini.
Z kolei wyniki przeprowadzonego w 2013 roku przez pracownię
badawczą IPSOS na zlecenie Sodexo On­site Services badania
pokazują, że jeżeli już jemy w pracy, to najczęściej to, co przygotowaliśmy w domu. Z tym, że domowe posiłki do pracy zabierają
przeważnie mieszkańcy małych miast i osoby, które ukończyły
„Tygodnie restauracji” to pomysł sprawdzony w wielu miastach na świecie. W New York
Restaurant Week, London Restaurant Festival czy Copenhagen Dining Week uczestniczą tysiące osób. Przyczyna jest prosta: przez
tydzień można wtedy popróbować lokalnej
kuchni za niewielkie pieniądze. Rekordziści
odwiedzają w tym czasie nawet kilkadziesiąt
lokali. Która z krakowskich restauracji przygotuje najsmaczniejszą propozycję? W menu
pojawią się m.in. policzki wołowe, wędzone
krewetki i mangalica (Twój Kucharz), cynaderki
i sorbet z zielonej pietruszki (Biała Róża), pad
thai i lody z zielonej herbaty (Tao Teppanyaki
& More) czy polędwica z dorsza w sosie buerre
blanc i crème brûlée (Zakładka). Oraz masa
mniej lub bardziej fikuśnych połączeń. Pełna
lista restauracji i rezerwacje: restaurantweek.
pl. Kraków Restaurant Week potrwa od 11 do
17 maja, ale z rezerwowaniem stolików należy
się pospieszyć. Warszawskie doświadczenia
pokazują, że w najlepszych miejscach szybko
brakuje miejsc.
rogi wypełnione mięsem i warzywami – to akurat pomysł południowoamerykański.
Wróćmy jednak do tęsknot za śródziemnomorskim stylem życia.
Romantyczna wizja wypełnionych w obiadowej porze francuskich brasseries topnieje wraz z rosnącą liczbą kupowanych
przez Francuzów kanapek z masłem i szynką (1,28 mld w 2014
roku) i rozpływa się w niebycie, gdy zdamy sobie sprawę z tego,
że wedle ostatnich badań nawet te ostatnie doganiane są przez
hamburgery (1,07 mld w 2014 roku, 10 proc. więcej niż rok wcześniej). Obraz ciemnieje jeszcze bardziej, gdy przypomnimy skandal, który wybuchł, gdy okazało się, że wiele paryskich restauracji nie przyrządza samodzielnie posiłków, a jedynie odgrzewa
wyprodukowane masowo potrawy. A pomyśleć, że francuski
posiłek, i związana z nim we Francji celebra, został w 2010 roku
wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
50 lat. Ci, którzy jadają posiłki w restauracjach czy stołówkach,
deklarują, że odwiedzają je średnio 1,6 razy w tygodniu. W stoPosiłki pod specjalnym nadzorem
łówce najczęściej zamawiają drugie danie (60 proc. badanych),
W Indiach, państwie, w którym globalizacja unicestwia dziezupę (29 proc.), pierogi (27 proc.) i sałatki (26 proc.).
siątki zwyczajów i pozornie niewielkiej wagi szczegółów, które
Dlaczego tak źle, tak nieregularnie odżywiamy się w pracy?
stworzyły charakter tego kraju, jeden z obyczajów ciągle ma się
Być może odpowiedź jest prosta: 70 proc. badanych zgłasza, że
dobrze. To poleganie raczej na kulinarnych umiejętnościach
chciałaby mieć w pobliżu miejsca pracy restaurację ze zdrowym
własnych matek, żon i sióstr, niż na jakości dań serwowanych
i smacznym jedzeniem – należy więc wnioskować, że dziś nie
w stołówkach i tanich restauracjach.
mają. Swoją rolę odgrywają też z pewnością finanse. Chociaż
Każdego dnia w Mumbaju, czyli mieście, które zamyka podium
długość regałów z ofertą zupek w proszku w hipermarketach
słynnego rankingu Tholons, ponad
zdaje się przeczyć deklaracjom bada150 tys. posiłków zapakowanych
GLOBALIZACJA I KORPORAnych, większość osób deklaruje, że nie
w metalowe menażki zwane „dabżywi się daniami instant.
CYJNY STYL ŻYCIA ZRÓWbas” odbywa podróż z domowych
NUJĄ NIE TYLKO GODZINY
kuchni do biur. Za ich dostarczanie
Globalizacja skraca sjestę
odpowiadają dabbawalla, czyli okoNie da się jednak ukryć: jemy byle jak. PRACY, ALE I KULINARNE
ło 5 tysięcy mężczyzn. AromatyczJak więc jedzą inni? Odwiedzając pod- OBYCZAJE
ne curry, indyjskie placki i pakora,
czas urlopów kraje Europy Zachodniej,
czyli smażone w cieście warzywa,
rozmarzamy się, myśląc o 35­-godzinnym tygodniu pracy we Franprzebywają długą drogę, podczas której kilkakrotnie zmieniają
cji czy hiszpańskiej sjeście, podczas której restauracje serwują
środek transportu. System powstał w 1890 roku i działa na okretysiące menu del dia, czyli trzydaniowych zestawów za rozsądną
ślonych wtedy zasadach. W pierwszym roku funkcjonowania,
cenę. Nagłówki zachodniej prasy pokazują dobitnie, że ta rzejedzenie dostarczało sto osób. W latach 50. ubiegłego wieku
czywistość powoli zanika. Globalizacja i korporacyjny styl życia
dabbawalla dostarczali ponad 200 tys. posiłków dziennie.
w niezbyt demokratyczny sposób zrównują nie tylko godziny
Od kilku lat dabbawallom nie przybywa pojedynczych klienpracy, ale i kulinarne obyczaje.
tów, zaczęli więc współpracować z firmami kateringowymi. Nie
Tymczasem wiele przepisów kulinarnych powstało z powodu konzmienia to faktu, że ich sposób organizacji pracy (około dwustu
kretnej potrzeby. Jedną z nich było z pewnością przygotowanie
25­-osobowych drużyn, których członkowie mają od kilkunastu
posiłku w taki sposób, żeby można go było wygodnie przenieść
do kilkudziesięciu lat, a część z nich jest analfabetami) i oznaw miejsce pracy i zjeść po kilku godzinach od przygotowania.
czania przesyłek oraz niezawodność (jedna pomyłka na kilka
Przykładem są choćby empanadas, smażone bądź pieczone piemilionów dostaw) od lat fascynuje specjalistów zajmujących
się teorią biznesu.
Zarezerwuj
stolik!
Trzydaniowe menu za 39 zł,
w dwudziestu krakowskich restauracjach. Przez cały tydzień. Przed nami
Kraków Restaurant Week.
21
Zlot food
trucków
Kochacie uliczne jedzenie? 23 i 24
maja powinniście udać się na spacer
do Hotelu Forum, który stanie się
tymczasowym obozowiskiem najlepszych polskich food trucków.
Przygotujcie się na kulinarne wyzwanie. Od zapachów zwariują wasze ślinianki, dym z licznych
grillów wyciśnie łzy z oczu nawet najbardziej
obojętnych wobec jedzenia osobników. Podczas pierwszej edycji zlotu food trucków wygłodniałe tłumy karmiło 30 knajp na kółkach.
Szczęśliwi byli nie tylko ci, którzy dadzą się pokroić za dobrą bułkę z kotletem i pomysłowymi
dodatkami. Oprócz hamburgerów serwowano
cały wachlarz jedzenia, które łatwo zapakować
w papierową torebkę i wsunąć na trawniku z widokiem na Wisłę, Wawel i Skałkę: od krewetek
przez zapiekanki i tacos po pierogi. Czekamy
na godną powtórkę!
Wygodne bento
Z przygotowywanych w domowych kuchniach obiadów na wynos słyną Japończycy. Mowa o bento, zgrabnym pudełku, którego
historia sięga XII wieku, a na dobre rozpowszechniło się w epoce
Edo. Do środka wkładano zazwyczaj ryż, mięso, rybę lub tofu,
pikle oraz warzywa. Bento stało się słynne w latach 80. ubiegłego
wieku, kiedy to wokół prostego pomysłu wyrósł cały przemysł oferujący same pudełka, jak
i foremki, które pozwalały nadać kupkom ryżu
Chcesz wiedzieć więcej o winie, ale
kształt bohaterów kreskówek, a także gotowe
nie wiesz od czego zacząć?
jadalne elementy, które wyglądały jak wycięte
Dobrym pomysłem jest udział w zajęciach orgaz japońskich komiksów. Wszystko po to, by wynizowanych przez Szkołę Sommelierów. Najbliżróżnić wręczane dzieciom obiadowe zestawy
szy podstawowy kurs wiedzy o winie WSET Level
(żeby zobaczyć, jak daleko są w stanie posunąć
1 (Wine and Spirit Education Trust) rozpoczyna
się osoby przygotowujące bento, wygooglujcie
się 12 maja. Kurs obejmuje 8 godzin zajęć włączsłowo kyaraben i przejrzyjcie zdjęcia).
nie z egzaminem. Wszystkie materiały edukacyjOczywiście obecnie bento, czyli gotowy obiane oraz egzamin są w języku angielskim. Po zadowy zestaw w rozsądnej, jak na japońskie wakończeniu kursu z pewnością będziesz sprawniej
runki, cenie, można kupić po prostu w sklepie,
poruszać się przy półkach z winami w sklepie
a ekspedient od razu zapyta nas, czy chcemy
i zrozumiesz dlaczego po wypiciu łyka wina
je podgrzać na miejscu.
przestał smakować ci obiad.
Aż chciałoby się, żeby podobnym fenomenem
Jeżeli nie chcesz iść do szkoły, a jesteś kobietą,
stały się polskie zupy. Pierwsze jaskółki widać
zadanie masz ułatwione. Dołącz do stowarzyszejuż w lodówkach sklepów spożywczych.
nia Kobiety i Wino (kobietyiwino.com). DziewMagda Wójcik
czyny regularnie organizują poświęcone winu
spotkania, które przebiegają w iście szampańskich nastrojach. Nie zapomnij też sprawdzać
regularnie portalu winowkrakowie.wordpress.
com – to świetna baza informacji o wydarzeniach winiarskich w mieście.
Kobiety
i wino
22
siedem uciech głównych
www.whatsupmagazine.pl
Selah
Sue
nazywana
jest belgijską
Lauren Hill lub
Erykah Badu.
fot. © materiały organizatora
31 maja
Legalna blondynka w Variété
14 maja – 14 czerwca
Miesiąc
Fotografii
w Krakowie
Variété ma być pierwszym teatrem
muzycznym z prawdziwego zdarzenia w stolicy Małopolski.
Różne oblicza konfliktu utrwalone za
pomocą aparatu staną się motywem
przewodnim tegorocznej edycji MFK.
fot. © Chantal Regnault. Dzięki uprzejmości artystki
MOCAK, Bunkier Sztuki, Galeria Starmach, Muzeum Etnograficzne czy Dom Norymberski to tylko niektóre z miejsc, którymi w maju zawładnie
fotografia. Zdjęcia Josefa Koudelki dokumentujące inwazję na Czechosłowację są jednym
z najważniejszych świadectw wydarzeń z 1968
roku. Publikowane anonimowo w amerykańskiej
prasie, zagwarantowały artyście członkostwo
w agencji fotograficznej Magnum. W kontraście
do konfliktów zbrojnych na arenie międzynarodowej stoją nieporozumienia pojawiające się
w intymnych relacjach między bliskimi sobie osobami. To właśnie je pokazuje Joanna Piotrowska
w swoim projekcie „Frowst”. Portretuje rodziców
z dziećmi, rodzeństwo i partnerów pokazując złożoność ludzkich relacji. Z kolei nad problem płci
i rasy będzie można zastanowić się dzięki wystawie „Ciało obce” przygotowanej przez Pawła
Szypulskiego. Równolegle do Miesiąca Fotografii
obywa się Kraków Photo Fringe – dzięki niemu
wystawy, performance, happeningi zdobywają
przestrzeni miejskiej.
Ciało obce
Miesiąc Fotografii w Krakowie.
Zdjęcie „Temperance i Octavia Saint Laurent” autorstwa
Chantal Regnault zobaczycie
na wystawie „Ciało obce”
Takiego miejsca na kulturalnej mapie Krakowa
do tej pory nie było, Warszawa ma Romę i Studio Buffo, Wrocław Capitol, a górny Śląsk teatry
w Gliwicach czy Chorzowie. Na scenie Variété
zagoszczą musicale, burleski, wodewile, komedie i spektakle grozy. Widownia, zlokalizowanego przy Rondzie Grzegórzeckim, teatru mieści
400 osób, a scena wyposażona jest w ruchomy
panel umożliwiający zmianę scenografii, a także
zapadnię, ułatwiającą pojawianie się i znikanie
aktorów. Jak twierdzi dyrektor Variété, Janusz
Szydłowski, to będzie najnowocześniejszy teatr
w Polsce.
Na Broadwayu wystawiona prawie 600 razy,
ponad 970 na londyńskim West Endzie, w Polsce
wkrótce po raz pierwszy. Działalność Variété
zainauguruje „Legalna blondynka” w reżyserii
Janusza Józefowicza. – To amerykańska historia
osadzona w amerykańskich realiach. Józefowicz
jest jedynym człowiekiem, który może zrobić
to dobrze – komentuje swój wybór Szydłowski.
Musical oparty jest ma książce Amandy Brown
oraz kinowym hicie „Legalna blondynka” z Reese Witherspoon. To historia dziewczyny, która
postanawia studiować prawo na Harvardzie,
by zerwać z łatką „głupiej blondynki” i odzyskać swojego chłopaka. Polską wersję językową
przygotował Michał Zabłocki, za opracowanie
muzyczne odpowiedzialny jest Sebastian Bernatowicz, a w tytułowej roli zobaczymy Barbarę
Kurdej-Szatan, znaną z serialu „M jak Miłość”,
oraz Nataszę Urbańską.
30 maja
Selah Sue
w Klubie Studio
Selah Sue ma 26 lat, niechlujnie upiętą burzę blond włosów i promienny
uśmiech.
Nazywana jest belgijską Lauren Hill lub Erykah
Badu. 30 marca ukazała się jej nowa płyta „Reason”, a 30 maja wystąpi w krakowskim klubie
Studio w ramach europejskiej trasy koncertowej.
Selah Sue zadebiutowała w wieku 22 lat. Na wydanym w 2011 roku albumie z lekkością miesza
soul, funk i hip-hop, nie brakuje też pop-rockowych gitarowych ballad, ani elektronicznych
brzmień. Wszystko to łączy mocny, zachrypnięty głos artystki, którym zauroczyła słuchaczy,
krytyków i samego Prince’a – do tego stopnia,
że zaprosił ją, by wystąpiła jako support przed
jego własnym koncertem. Promocji pierwszego
krążka bez wątpienia przysłużyło się wykorzystanie utworu „This World” w reklamie Kinder
Bueno. Teraz powraca z nowym materiałem
i trasą koncertową.
Na scenie Selah Sue urzeka naturalnością
i skromnością. Bawi się dźwiękami, eksperymentuje wokalem, ale przede wszystkim zaraża
publiczność radością, którą czerpie z wykonywania swojej muzyki.
siedem uciech głównych
Maj 2015
31 maja – 7 czerwca
29–31 maja
55. Krakowski
Festiwal Filmowy
Polikultura
po raz kolejny
na Zabłociu
Jeden z najstarszych europejskich festiwali filmowych hucznie obchodzi
w tym roku swoje 55 urodziny.
W ciągu ośmiu dni zabierze widzów w najdalsze
zakątki świata, opowie najbardziej zaskakujące
historie, a jednocześnie pokaże sceny rozgrywające się tuż za rogiem, problemy dotykające
każdego z nas.
Obok filmów dokumentalnych, krótkometrażowych i animacji, które rywalizować będą o festiwalowe trofea, program rozpoczynającego
się 31 maja KFF zawiera wiele pokazów pozakonkursowych i wydarzeń towarzyszących.
Nagrodą Smoka Smoków zostanie uhonorowany Priit Pärn, autor filmów animowanych,
charakteryzujących się wyrazistymi kolorami,
surrealizmem i czarnym humorem. W panelu „Laureaci Festiwali” zobaczymy produkcje
docenione już na arenie międzynarodowej,
a „Spojrzenie na Litwę” przybliży kinematografię naszych północnych sąsiadów. Stałym
elementem festiwalu stała się odbywająca się
pod gołym niebem sekcja „Dźwięki muzyki”
oraz „Noc Wideoklipów”, podczas której zobaczymy najciekawsze teledyski z ostatnich lat.
Krakowski Festiwal Filmowy uważnie dobiera
punkty swojego programu. Najlepszą rekomendacją jest fakt, że aż cztery produkcje pokazywane podczas poprzedniej edycji otrzymały
w tym roku nominację do Nagrody Akademii
Filmowej, a laureat Srebrnego Smoka wrócił
z oscarowej gali ze statuetką.
15 maja
Noc Muzeów
w Krakowie
„Zabłocie: Komu? Po co?” – tegorocznym hasłem przewodnim Polikultury
Chociaż „piąteczek” kojarzy się
głównie z zasłużonymi po ciężkim
tygodniu pracy imprezami, 15 maja
warto spędzić go w muzeum.
Reprezentacyjne Komnaty w Zamku Królewskim
na Wawelu, bujna roślinność Ogrodu Botanicznego, skarby przeszłości ukryte w Podziemiach
Rynku, polski Fiat z 1936 roku to tylko niektóre
z atrakcji, jakie będzie można zobaczyć podczas
krakowskiej Nocy Muzeów.
Pierwszą Noc Muzeów zorganizowano w 1997
roku w Berlinie, a za nim w ślady poszedł Paryż
i Amsterdam. Impreza we wszystkich europejskich miastach odbywa się w połowie maja i jest
powiązana z ustanowionym w 1977 roku Międzynarodowym Dniem Muzeów.
Kraków swoją noc świętuje od 2004 roku. Każdego roku za symboliczną opłatą (1 zł) można
do woli zwiedzać najciekawsze wystawy stałe
i czasowe. Bramy muzeów i galerii otwarte są
nawet do 3 w nocy. Organizatorzy przewidują
również dodatkowe punkty programu: konkursy, wykłady, pokazy filmowe i multimedialne
oraz specjalne kuratorskie oprowadzania.
Zabłocie, poprzemysłowa dzielnica Krakowa,
przeżywa właśnie swój renesans. Industrialne
budynki adaptowane są przez kadrę kreatywną
– od artystów po przedsiębiorców. Festiwal Kultury i Mediów Polikultura odsłoni różne oblicza
tej części miasta.
Wideoinstalację przygotowaną z ponad 500
krótkich filmów portretujących Zabłocie będzie
można zobaczyć słuchając noise’owej muzyki,
granej na żywo przez Duya Geborda oraz Wilhelma Brasa. Dźwiękowe eksperymenty obu
artystów wypełnią Coffee Cargo 29 maja.
Do Studia Zabłocie, odświeżonej przestrzeni
starych zakładów elektronicznych, wkroczy
moda. Swoje kreacje, utrzymane w nieformalnym, casualowym stylu zaprezentują m.in.
Michał Wójciak, Agnieszka Byczkowska oraz
Agnieszka Unzeitig. Pokazowi towarzyszyć będzie showroom, gdzie można będzie zakupić
wybrane projekty.
Polikultura to także warsztaty social media, gra
miejska, pokazy filmowe w plenerze oraz wystawy, a także panele dyskusyjne, poświęcone
w tym roku Euromajdanowi.
reklama
23
27–31 maja
Festiwal
Muzyki
Filmowej
Festiwal Muzyki Filmowej to przede
wszystkim pokazy filmów z muzyką
na żywo.
Co łączy „Angry Birds”, „House of cards”, „Człowieka z marmuru” i „Star Trek”? Muzykę do każdego z nich będzie można usłyszeć podczas
Festiwalu Muzyki Filmowej, który rozpocznie
się 27 maja.
W tym roku po raz pierwszy orkiestra zagra
do polskiej produkcji – kinowego hitu „Bogowie”. Drugim pokazem, do którego zabrzmi
muzyka, będzie kultowy już „Star Trek”. Obok
tego festiwalowe przestrzenie wypełnią ścieżki
dźwiękowe do filmów Andrzeja Wajdy oraz filmowych adaptacji dramatów Szekspira.
Festiwal Muzyki Filmowej nie samym filmem
jednak stoi. W pierwszy dzień usłyszymy utwory
ze znanych gier wideo: od „Super Mario Bros”
po „Diablo III” czy „World of Warcraft”. Natomiast w sobotę podczas Międzynarodowej Gali
Seriali zostaną wykonane motywy muzyczne
najpopularniejszych seriali, takich jak „Gra
o tron”, „Dexter” oraz „Chicago Fire”.
reklama

Podobne dokumenty