Pobierz - What`s Up Magazine
Transkrypt
Pobierz - What`s Up Magazine
e m a g a z i n p i e r w s z y d l a o u t s o u r c i n g u i k o r p o r a c j i przebranżowić się. tylko jak? okiem HR-owca rytm dojazdów śledzimy Waszą drogę do pracy siedem uciech głównych Numer 1 | Maj 2015 | www.whatsupmagazine.pl | nakład 25 tys. | egzemplarz bezpłatny kulturalny maj kadry siłą Krakowa Krzysztof Krzysztofiak nie tylko o outsourcingu float & play zanurzeni w świecie planszówek superścieżka na grzegórzkach placemaking po krakowsku 2 what’s up? www.whatsupmagazine.pl spis treści Enter temat numeru 3 Rytm dojazdów. Rysujemy mapę Waszych dróg do pracy wywiad numeru 5 Krzysztof Krzysztofiak: Kadry siłą Krakowa hr 8 Przebranżowić się. Tylko jak? 9 Magia benefitów przedstawiamy 10Pod skrzydłami Lufthansy 11Walka o czysty stolik Poznajcie beacony Zastanawialiśmy się, jak do Was dotrzeć. Jak stworzyć pismo, które opisze Wasz świat. Będzie odbiciem Waszych zainteresowań, pasji, rozwoju, ale też problemów i codziennych zmagań. nieruchomości 12 Przyszedł czas na Dębniki? Bogato i z tradycjami 13 ABC ustawy deweloperskiej I oto jesteśmy: „What’s Up Magazine” – pierwsze pismo dla pra- starać porządkować wiedzę i informacje na temat rozwoju tych cowników korporacji i outsourcingu w aglomeracji krakowskiej. sektorów w Krakowie i okolicach. Są one coraz większe – Kraków Tworzymy magazyn, który zajmie się ważnymi dla Was sprawa- jest jednym z najczęściej wybieranych przez korporacje miast mi. Opowie zarówno o tym, o czym w natłoku pracy zdążyliście w Europie Centralnej. Eksperci Tholons stawiają nasze miasto na zapomnieć, jak i o tym, co zajmuje Wadziewiątej pozycji w świecie pod względem sze myśli nad poranną kawą czy staje KRAKÓW JEST DZIEWIĄTY atrakcyjności dla outsourcingu. się tematem rozmów podczas lunchu Choć zatrudnieni przy globalnych projekze znajomymi z pracy. O zarobkach, NA ŚWIECIE POD WZGLĘtach rzadko mają czas na luźne pogawędki, strategiach rozwoju Waszych praco- DEM ATRAKCYJNOŚCI postaramy się, abyście znaleźli czas na lekdawców, ale też o tym, jak rozwijają turę „What’s Up Magazine”. Profesjonalnie swoje kariery osoby, które postano- DLA OUTSOURCINGU tworzone pismo może cieszyć się popuwiły założyć własną firmę. Będziemy larnością, jeśli dotyka ważnych zagadnień. pisać o rynku pracy i tym, co piszczy w korporacyjnej trawie. W pierwszym numerze m.in. sprawdzamy, skąd przyjeżdżają luPrzy tym podpowiemy, jak warto spędzić czas wolny, urozmaicić dzie, którzy mijają się na korytarzach krakowskich biurowców, sobie tydzień czy zapomnieć na chwilę o pracy i obowiązkach. rozmawiamy o branży z wiceprezesem Krakowskiego Parku TechNie jesteśmy związani z żadną firmą ani żadnym graczem na nologicznego, piszemy o firmowych benefitach, pytamy HR-owca rynku pracy, po którym porusza się już 36 tysięcy pracowników o to, jak się mądrze przebranżowić, ale też gramy w planszówki sektora outsourcing i kolejne tysiące osób pracujące w korpora- i wysyłamy Was na weekend do Czech. Tacy będziemy. Profesjocjach. Jesteśmy niezależni i chcemy oddać im głos. Będziemy się nalni i blisko Was. Bądźcie z nami. z miasta 14 Placemaking po krakowsku Autobusem do biznesu siesta 16 Float & play 17 Majowy Kroměříž dbamy o ciebie 18 Zdrowy balans 19Prostowanie kości wokół stołu 21 Zupa nową kanapką siedem uciech głównych 22 Kulturalny Maj Redakcja „What’s Up Magazine” what’s up magazine pierwszy dla outsourcingu i korporacji www.whatsupmagazine.pl redaktor naczelny Rafał Romanowski zastępca Magda Wójcik wydawca Fundacja Aktywnych Obywateli im. Józefa Dietla dyrektor artystyczny & ilustracje Joanna Sowula korekta Krzysztof Malczewski editor (english) Łukasz Cioch reklama i marketing Anna Głuc [email protected] + 48 516 831 566 facebook Whatsupmagazine.pl twitter @WhatsUpKrakow kontakt +48 516 831 574 [email protected] Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych, zastrzega sobie prawo redagowania nadesłanych tekstów, nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam i ogłoszeń. What’s up, Kraków? Dear Reader, Let us explain in brief why we do what we do, and what drives us to undertake initiatives as daring and risky as launching a new title, at a time like this, in a city like Kraków. You might be wondering what the launch of this new magazine is all about, especially with traditional paper-form media not exactly on the rise. The first thing about it: it’s designed and conceptualized with YOU in mind. “What’s up Magazine” is for and about people who work in both corporate & outsourcing sectors, about your work environment, your passions and the challenges of “business as usual”, but also interesting facts, career opportunities, life-changing decisions and eye-opening experiences. The magazine’s editorial team is a bunch of very creative people, with a long-standing passion for journalism, communication and social projects. Every month, we will bring you closer to insightful data analysis, look into ongoing controversy and seek answers to your questions, also those that have not yet been challenged in the public domain. One of the key drivers of our publication (as you would surely call them in your company’s jargon) is to continuously bring you closer to what is known as work-life balance – an exceedingly theoretical concept, that, as statistics point out, only a few can put to practice with skill and imagination. Through a tailored list of our cultural recommendations, favourite pastime activities in and around Kraków, we hope to bring you closer to what Kraków has to offer, but also make you meet new people and enjoy the great diversity of Kraków’s citylife opportunities. We’ll talk about the best food in town and the most interesting places to go to. And who knows, maybe in not too distant future, we’ll publish “What’s Up Magazine” in both Polish and English, and develop cross-platform solutions, including mobile, for iOS and Android. To be as close as we can to our readers, we’ll make “What’s Up Magazine” truly interactive. In the historic No. 1 edition you’re now holding in your hands we’ll take a look at the BPO sector and delve into its bulk figures, its prospects for the future, its growth bottlenecks and interesting development directions. We’ll do our best to visualize the great diversity of cities and towns across Poland, the ones you’ve come from to join the ranks of Kraków’s impressive BPO landscape. We’ll also take a focused look at a couple of trendy start-ups in and around Kraków. Last but not least, we’ll share with you the most interesting trivia from the flourishing lands of corporate life and oursourcing in Kraków. Starting from this edition, this column will give you all the key highlights from the current edition, with a tint of spicy commentary on the tailored section of the city life that comes under one of the three categories: remarkable, relevant or revolutionary. Enjoy! Łukasz Cioch temat numeru Maj 2015 3 Rytm dojazdów Każdego dnia w Krakowie pojawia się kolejne, ponad ćwierćmilionowe miasto. Na łamach „What’s Up Magazine” rysujemy mapę Waszych codziennych przyjazdów i odjazdów, punktów docelowych i powrotnych. Chcemy wiedzieć: skąd do nas przyjeżdżacie? dojeżdża do Krakowa samochodami Kolej kuleje Skąd więc przyjeżdżacie? Na łamach „What’s Up Magazine” próbujemy narysować własną mapę. Badań na temat ruchu przyjazdowego do Krakowa nie było dotąd wiele. Właściwie istnieje tylko jedno takie zestawienie – stworzone wiosną 2014 r. na zamówienie dyrekcji dworca RDA w Krakowie, a opracowane na podstawie wyników ankiet wśród pasażerów i kierowców autobusów. Uwzględniając błędy statystyczne oraz systematyczny wzrost ruchu przyjazdowego, badania potwierdziły, że około 130 tys. osób dojeżdża do aglomeracji krakowskiej komunikacją publiczną, a blisko 150 tys. samochodami. Co ważne, dynamika wzrostu dojeżdżających do centralnego punktu Małopolski ciągle wzrasta. W 2013 r. było to niecałe 16 proc. (w porównaniu do 2012 r.), w 2014 r. już 19 proc., a po tegorocznych wynikach można spodziewać się, że będzie to ponad 20 proc. Na razie nie ma więc mowy o „wypłaszczaniu” się trendu, a raczej o kolejnych jego wzrostach. Krakowskie centra biurowe rozwijają się głównie w okolicach wylotówek na Śląsk i Zagłębie Dąbrowskie. Dobra komunikacja z resztą kraju dzięki autostradzie A4 oraz stosunkowo wysokie zagęszczenie ludności sprzyja lokowaniu tam kolejnych przestrzeni biurowych. Nic więc dziwnego, że największy strumień dojeżdżających do pracy ludzi spływa właśnie od strony Katowic, które okazują się w badaniach największą „sypialnią” stolicy Małopolski. Właśnie tam swój kurs rozpoczyna aż 32 proc. autobusów wjeżdżających na dworzec autobusowy w Krakowie. Co ciekawe, kulejąca infrastruktura kolejowa (przejazd na trasie z Katowic do Krakowa trwa nadal upiornie długo – ponad dwie godziny) sprawia, że to właśnie autobusy (aż 84 kursy dziennie) dokończenie na str. 4 zatrudnionych w outsourcingu w Krakowie w 2014 r. źródło: Aspire Pasażerski krwioobieg Przyglądam się mapie: Chrzanów/Trzebinia/Jaworzno/Krzeszowice mkną do Krakowa od lewej, Olkusz nieco z ukosa, Miechów/ Słomniki krętą drogą z góry, Oświęcim/Skawina znów z ukosa, tylko nieco od dołu, Myślenice/Wadowice/Jordanów/Rabka zjeżdżają do krakowskiej kotliny z gór, pagórków i wzniesień, Proszowice/Busko-Zdrój ukosem z góry, wreszcie Bochnia/Brzesko/Tarnów – arteriami od prawej. Powtórzmy: 280 tysięcy ludzi każdego dnia. Do pracy i na studia. Implant wielkości Katowic. Największa grupa przyjezdnych zjawia się tu na studenckie zajęcia albo zaczyna pracę w handlu, usługach, biurach, pracowniach, urzędach. Ale znacząca część płynącego do Krakowa pasażerskiego krwioobiegu to właśnie Wy, pracownicy krakowskich korporacji i firm z branży outsourcingowej. Nie ma w Krakowie biurowca, w którym o godz. 8 rano nie zaparzałby kawy ktoś przyjezdny. Ktoś, kto wracając po pracy do domu nie pójdzie pieszo, ani nie podjedzie tramwajem, lecz utkwi w samochodzie w popołudniowym korku lub będzie czekać na bus czy pociąg do miejsca zamieszkania na Dworcu Głównym bądź w innym punkcie przesiadkowym. Liczby mówią same za siebie: według ankiety przeprowadzonej wśród pracowników krakowskiego biura firmy Cisco, aż 20 proc. osób tam zatrudnionych dojeżdża do pracy spoza Krakowa. – Dziennie na rogatkach miasta pojawia się więc 110 naszych pracowników, z czego 60 proc. jeździ samochodami, 19 proc. transportem publicznym, 9 proc. rowerami, a 3 proc. wybiera coraz bardziej popularny carpooling – słyszymy w biurze Cisco w Krakowie. 150 tys. osób fot. Michał Łepecki 280 tysięcy. We wszystkie dni robocze. Busem, pociągiem, samochodem, komunikacją podmiejską. Właśnie tyle osób pracujących lub studiujących w Krakowie, a mieszkających poza jego granicami, pojawia się każdego dnia na rogatkach miasta, wylotówkach (wlotówkach), peronach, przystankach, parkingach. To tak, jakby do niemal milionowego Krakowa dołączało raz na dobę miasto rozmiaru Katowic, Gdyni czy Białegostoku. Docierają ze wszystkich stron: z gęsto zaludnionego Górnego Śląska i zachodnich części Małopolski do Kraków Business Park w Zabierzowie, biur w okolicach Balic i trzech budynków Galileo/ Newton/Edison przy Armii Krajowej, z północnych miejscowości przy wylotówce do Warszawy do biurowców Capgemini przy Opolskiej, z górzystych południowych rejonów czy wschodnią trasą od Tarnowa przez Nową Hutę i gęste blokowiska Podgórza do State Street przy Galerii Kazimierz. Statystycznie za kilka/ kilkanaście złotych dziennie, wręczone za kwitek oderwany z kasy fiskalnej przez kierowcę busa, czy kupiony w kasie czy u konduktora bilet PKP. Najczęściej dojazdowa statystyka przekłada się prosto na zatankowane ileś razy w miesiącu auto lub wszelkiej maści abonamenty. 36 000 4 temat numeru www.whatsupmagazine.pl dokończenie ze str. 3 obsługują lwią część komunikacyjnego ruchu między stolicami Górnego Śląska i Małopolski. Trzeba jednak pamiętać, że nie wszyscy pasażerowie wsiadają do nich w Katowicach. Za biurkami krakowskich firm zasiadają też dojeżdżający z dość „egzotycznych” miejscowości, oddalonych od Krakowa o kilkadziesiąt kilometrów, jak: Jędrzejów, Nowy Targ, Dębica, Zawiercie, Jordanów czy Sucha Beskidzka. Pokonywanie tak długich tras nie stanowi dla nich problemu, zwłaszcza jeśli droga do krakowskiej Palcem po mapie aglomeracji wiedzie szybką trasą, np. darmową A4 z Tarnowa czy Wyłączając popularne ekspresy kompanii Inter-Bus i Uni-Bus nawet „zakopianką”. Wśród zauważalnych problemów w dotarciu jeżdżące po A4 (zatrzymują się dopiero w Krakowie, m.in. na Rondo celu ankietowani wskazują m.in. zakorkowany wjazd do miasta dzie Ofiar Katynia i Miasteczku Studenckim), najwięcej pasażeod strony Warszawy oraz tłok przy bramkach autostrady A4. rów zabierają kursy z Jaworzna, Chrzanowa, Trzebini, Krzeszowic Podróżujący samochodami celebrują inne zwyczaje, m.in. wzaoraz Olkusza (jeżdżące drogami krajowymi nr 79 i 94). Dogodjemne podwożenie się do pracy na zasadzie „ty mnie, to i ja ciene połączenie kolejowe mają jedynie leżące przy drodze nr 79 bie”. Rodzaj „korporacyjnego BlaBlaCar” jest bardzo popularny, w Zabierzowie biurowce Kraków Business Park. Wybudowaną co widać po ogłoszeniach w stylu: „szukam codziennego dojazdu za prywatne fundusze stację PKP o nazwie „Kraków Business z Januszowic na Kapelankę” albo „trzy miejsca codziennie z wyPark” dzieli od pracowniczych biurek przysłowiowy rzut beretem. jątkiem czwartku z okolic Czernichowa w rejon Ronda Polsadu Kolejnymi miastami, z których dociera do Krakowa najwięcej pra(Capgemini)”. cowników, są: Tarnów, Bochnia, Myślenice, Słomniki, Wadowice, Ulokowanie się „pod Wawelem” wszelkiej maści korporacji oraz Gdów oraz Proszowice. Mieszkańcy Tarnowa stworzyli nawet gwałtowny rozwój firm outsourcingowych powodują, że już tefacebookową społeczność „Dojeżdżający do pracy z Tarnowa raz w niektóre miejsca aglomeracji do Krakowa”, którą lajkuje i w której akdojechać jest wyjątkowo trudno. tywnie uczestniczy kilkaset zaintereso- KRAKÓW TO NIE JEDYNE wanych osób. – Do Voyagera: chciałem MIASTO, KTÓRE UCZY SIĘ JAK Świetnym rozwiązaniem są niestety jeszcze mało popularne w Polsce się dowiedzieć, co z zatrzymywaniem parkingi typu Park & Ride, które są SPRAWNIE KIEROWAĆ STRUsię waszych autobusów na przystanku dobrze połączone z siecią miejskiej w Tarnowie – Mościckiego-Pułaskiego? MIENIEM PRZYBYWAJĄCYCH komunikacji. – Wyjeżdżam zza SkaDo tej pory postój w tym miejscu nikoPRACOWNIKÓW winy chwilę po godz. 7 rano. O 7.35 mu nie przeszkadzał, a pasażerom wrazostawiam moją Astrę na parkingu cającym z Krakowa ułatwiał szybszy powrót do domu po pracy. przy pętli Czerwone Maki, kilka minut później już jestem w tramTeraz niektórzy kierowcy w ogóle się tam nie zatrzymują, inni z ławaju, którym jadę równe 10 minut na przystanek Kobierzyńska ską, a internetowa strona Voyagera ma zablokowaną możliwość przy Tesco. Przy biurku jestem za pięć ósma – opowiada Tomasz, dodawania opinii – to tylko jeden z komentarzy uczestniczących 27-letni informatyk pracujący w uruchomionym niedawno komżywo w dyskusji internautów. pleksie Kapelanka 42. Był czas, kiedy do sąsiedniego biura podwoFotka profilowa społeczności mówi wszystko – kanapka z szynką konserwową, jajkiem i pomidorem. Połykana w biegu, w pociągu, ził kolegę z sąsiedniej miejscowości. Wspólne wyjazdy skończyły autobusie. Wspomniane autokary Voyagera również i tu wygry- się, kiedy kolega zatrudnił się w jednej z firm w zabierzowskim wają z koleją – ekspresowe połączenie darmową wciąż autostra- kompleksie... – I teraz woli jeździć obwodnicą aż do Balic. Poranne samoloty fruwają mu nad głową. Mówi, że dobrze go to nakręca dą A4 z Tarnowa omija Brzesko i Bochnię, skąd również mknie do pracy – śmieje się Tomasz. do Krakowa kilkanaście wypełnionych po brzegi busów. Busem czy z sąsiadem? Co warte podkreślenia, wraz z rosnącym ruchem przyjezdnych poszedł w górę standard usług. Coraz więcej operujących na podkrakowskich trasach busów i autobusów oferuje darmowe WiFi na pokładzie, system internetowej sprzedaży biletów i ich wcześniejszej rezerwacji, a także szereg atrakcyjnych promocji. – Jeżdżę z Chrzanowa codziennie. Poziom usług firmy „Lajkonik”, z jakiej korzystam, to niebo a ziemia w porównaniu z tym, co jeździło tą trasą kiedyś – komplementuje 26-letnia Wiktoria Kulma pracująca w jednym z biur w kompleksie przy ul. Armii Krajowej. Regulowanie strumienia Powszechny i regularny ruch przyjazdowy do Krakowa starają się badać naukowcy, m.in. dr Krzysztof Łęcki, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego. Jego zdaniem coraz więcej katowiczan wybiera Kraków jako miejsce pracy, jednak nie możemy jeszcze mówić o masowej migracji. Z kolei Andrzej Szarata, specjalista ds. transportu z Politechniki Krakowskiej, uważa, że dobrym kierunkiem rozwoju Krakowa jest stopniowe przekształcenie go w miasto tzw. policentryczne. – To znaczy, że sprawy urzędowe będziemy mogli załatwiać w poszczególnych dzielnicach, a nie tylko w cen- trum. To samo tyczy się miejsc pracy w strategicznych dla miasta sektorach – postuluje Szarata w wywiadzie dla Radia Kraków. Kraków to nie jedyne miasto, które uczy się jak sprawnie kierować i zarządzać strumieniem przybywających tu codziennie pracowników wielkich firm i korporacji. Przykładem mogą być miasta niemieckie (np. Frankfurt jako finansowe centrum Niemiec) ze świetnie rozwiniętą siecią kolei podmiejskich czy aglomeracje Anglii, gdzie wiele firm dzięki specjalnie stworzonym szlakom komunikacyjnym organizuje pracownikom przejazd przez zakorkowane ulice. – U nas szybka kolej aglomeracyjna z dogodnie usytuowanymi przystankami rozwiązałaby problem – powtarza Janusz Sepioł, były marszałek województwa Małopolskiego, który od lata ubiegłego roku stara się o uruchomienie w najbliższym otoczeniu miasta sieci dojazdowych linii kolejowych przejeżdżających przez Dworzec Główny. Wówczas bilet aglomeracyjny mógłby sięgać granic województwa: od Chrzanowa po Tarnów (linia zachód-wschód) oraz od Miechowa aż po Suchą Beskidzką (linia północ-południe). Mapa Waszych dojazdów do pracy to raczej luźno związane z sobą strumienie ludzi w rozmaitych środkach lokomocji, wbijające się w zaspany z początku, a później zakorkowany Kraków. To poranne korki na obwodnicy, pustki we wciąż wlokących się pociągach, ale też busy odjeżdżające co chwilę nawet z najdalszych krańców regionu. Nowe ćwierćmilionowe miasto, które zjawia się każdego dnia w pracy, parzy kawę, siada do swych zajęć, a po ośmiu godzinach rozpoczyna ruch w odwrotną stronę. I wówczas podmiejska scena pustoszeje. Do następnego dnia. Rafał Romanowski rozmowa numeru Maj 2015 5 Kadry siłą Krakowa Miasto cały czas dostarcza firmom nowych kadr. Dzięki tej strategii mamy teraz w Krakowie 85 oddziałów międzynarodowych firm. A będzie jeszcze ze 40 – ocenia Krzysztof Krzysztofiak, wiceprezes Krakowskiego Parku Technologicznego. rafał romanowski: Bangalore, Manila, a Kraków wciąż pnie się w górę. Zwyciężymy? krzysztof krzysztofiak: A po co? Nie ta skala, liczby, nie ten rozmach co azjatyckie miasta. Przecież w takim Bangalore w sektorze outsourcing pracuje nawet kilkaset tysięcy ludzi, w Krakowie niecałe 40 tysięcy. Ale niewątpliwie sukces jest. Cieszmy się więc tym, co mamy, bo jeszcze kilka lat temu nikt by tego nie przewidział. Czyli z Azją nie musimy się ścigać. Nie, byłoby to dla Krakowa zabójcze. Możliwości rozwoju tej branży wciąż tu są, ale chłonność miasta oceniam na docelowo 60–70 tysięcy pracowników. Nieustanne pompowanie rozwoju centrów usług w Krakowie odbiłoby się nam czkawką. I bez tego jesteśmy najlepsi w Europie. Pewnie przez 5–10 lat nikt nam nie zagrozi. Centra usług wielką szansą Offshoring outsourcingu (jak fachowo nazywamy zachodzące obecnie w Krakowie procesy) uczynił z naszego miasta europejskiego lidera w liczbie centrów usług wspólnych (tzw. share service center). A więc światowe tendencje do przenoszenia poza własne granice wydzielonych funkcji dużych przedsiębiorstw oraz oddanie ich w zarządzanie i wykonywanie osobnym podmiotom (centrom usług wspólnych) objawiły się i tutaj. Podobnie jak w innych lokalizacjach (np. miastach Indii, Chin, Kostaryki czy Filipin), w Krakowie łatwo o dostęp do dobrze wykwalifikowanej kadry pracowniczej, koszty działalności są relatywnie niskie, a ryzyko polityczne bliskie zeru. Polska, a w szczególności Kraków, spełniają te wymagania od wielu lat. To, że światowi giganci przemysłu lokują swoje centra usług w Polsce, jest też potwierdzeniem wysokiej pozycji kraju w rankingu obszarów, gdzie bezpiecznie da się robić interesy. Nie dziwi mnie, że Kraków stał się liderem. W końcu ostatnie lata to apogeum powstawania centrów usług w Polsce (ponad 130 tys. zatrudnionych osób, z szansą na dalsze 20 tys. miejsc pracy Jak to się stało? Druga połowa lat 90., Kraków szuka tożsamości gospodarczej po przemianach... Dawna Huta im. Lenina ogranicza działalność, wygasza się Skawina, znika Bonarka. Kraków się przeobraża, tylko jeszcze nie wie, w jakim kierunku. Wiemy, że jeśli przemysł, to ekologiczny, jeśli biznes, to najlepiej związany z informatyką. Jednym z pomysłów jest zbudowanie parku technologicznego. Środowisko akademickie Krakowa spodziewa się, że ściągnie to do miasta jakieś firmy z zachodu. Mają rację, po chwili desant robi tu Motorola... ...plus rodzimy Comarch. I z tym duetem, osadzonym tu Comarchem i ściągniętą Motorolą, można już mówić, że Kraków chce być polską Doliną Krzemową. Kluczowe podmioty, wokół których coś urosło. Ludzie, którzy przeszli przez Comarch, zakładają potem własne firmy, pracują w firmach typu life-science. fot. Danuta Węgiel Wyścig wygrany również z powodów geograficznych? Tak. Dobre, globalne firmy budują swe centra usług w trzech strefach czasowych. Chodzi o to, aby oferować usługi 24 godziny na dobę bez konieczności wydłużania czasu pracy czy gonienia ludzi skoro świt za biurko. Czyli skoro firma X otwiera o poranku swoje centrum w Indiach czy na Filipinach, to wówczas jeszcze Polska śpi, a Ameryka dopiero kończy dzień poprzedni. W związku z tym Azja i pod tym względem nie musi konkurować z Krakowem. Nasze miasto to numer 1 w europejsko-afrykańskiej strefie czasowej, a następny pas uczestników tego „scalonego układu” to Meksyk, Ameryka Łacińska, Brazylia... Sukces. Owszem, smakuje słodko. Mam wrażenie, że jesteśmy nim nieco zepsuci. Sukces krakowskiego biznesu usługowego oszołomił nas tym bardziej, że przyszło nam to dosyć łatwo. Starań, działań, aktywności nie było wiele. Odkryto nas niemalże przypadkiem. Nie był to jeszcze typowy outsourcing. Nie. To był tylko początek mody na Kraków i branży IT tutaj. Początek XXI wieku. Andrzej Zdebski – prezydent Izby Przemysłowo-Handlowej w Krakowie, adwokat, menadżer w najbliższej przyszłości). W tym dziejowym momencie Kraków wykorzystał swe atuty do perfekcji. Obecnie warto jednak zadbać o to, aby miasto umocniło się na pozycji europejskiego lidera i nie straciło jej na rzecz innych, być może tańszych w utrzymaniu lokalizacji (co stało się np. udziałem Irlandii na rzecz Polski właśnie). Kraków ma duży potencjał do kształcenia dobrze i wszechstronnie przygotowanych kadr, a takie projekty jak Nowa Huta Przyszłości mogą zapewnić mnóstwo terenów pod budowę przestrzeni biurowej w otoczeniu nowych zakładów produkcyjnych. Również i tych wykorzystujących najnowsze technologie. To właśnie centra badawczo-rozwojowe i zaawansowanych technologii będą tymi, które zagwarantują rozwój branży i dadzą zatrudnienie. Aby nie zmarnować danej nam szansy trzeba jedynie (i aż) zgodnej współpracy wszystkich beneficjentów – nauki, szkolnictwa i władz regionalnych. A ze wspólnym działaniem w zgodzie, my Polacy, mamy trudności. Już w 2003 roku w Krakowie pojawiła się Lufthansa. Pierwsze typowe centrum usług. Centrum księgowe Lufthansy przy Alei Pokoju. Pamiętam, jak przyszli do nas i opowiadali różne rzeczy, z naszego punktu widzenia wówczas niepojęte. Księgowość? Dla Niemców? W Krakowie? Jakim cudem? – pytaliśmy. Szybko okazało się, że wiedzą, co mówią. Mieli wyćwiczony model pracy w swoim obszarze, centrum obsługującym, po prostu świadczyli usługi. Stworzyli środowisko, przetarli innym szlaki. Ale już wtedy kończono budowę Kraków Business Park w Zabierzowie. I to tam poszło wiele firm. A wie pan czemu? W Krakowie, mimo sprzyjającego klimatu do rozwoju branży, od razu pojawiły się pewne bariery: deweloperskie, kubaturowe, inwestycyjne. Po prostu brak przestrzeni biurowych i terenów pod inwestycje. Choć teraz wydaje się to mało możliwe, 10 lat temu w Krakowie nie było gdzie budować. A firm było coraz więcej. Ruszyło z kopyta. Zrozumieliśmy, że mają one zatrudniać setki, tysiące ludzi w obsłudze finansów, księgowości, IT. Dotarło do nas, że to może być duża rzecz. Pytali o zwolnienia z podatków, ulgi, preferencyjne warunki? Tak, ale meritum sprawy dostrzegali gdzie indziej. Okazało się, że bardziej od okazyjnych wabików strefy inwestycyjnej, przede wszystkim zależy im na... kadrach. Na rzeszach młodych, wykształconych, znających języki, chętnych do pracy ludzi, którzy co roku opuszczają tysiącami studia z dyplomem w ręku. Mówił pan, że strefę przygotowywano dla przemysłu, a tu nagle mieli ją zasiedlić młodzi informatycy, księgowi, finansiści... Strefa była dla produkcji. Pojechaliśmy do Warszawy i powiedzieliśmy ministrom w rządzie, że pojawiły się nam kompletnie nowe firmy. Mówiliśmy: one są różne, czasem w ogóle nie IT, dołóżcie do tego katalogu coś więcej tak, abyśmy mogli otwierać w Krakowie centra usług. I tak powstała przestrzeń dokończenie na str. 6 6 rozmowa numeru www.whatsupmagazine.pl dokończenie ze str. 5 do działania. Outsourcing pojawił się niemal od razu, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Na dobrą sprawę interwencja publiczna na tym się skończyła. Rychło się okazało, że mamy efekt kuli śniegowej. Skoro Kraków jest cenny i wartościowy właśnie ze względu na kadry, więc większość firm nie potrzebowała stref specjalnych ani pomocy rządu. W tym sensie uważam, że udało się nam zyskać o niebo więcej niż w ogóle zakładano. Kogo szukali? Młodych pracowników. Po dwóch latach studiów, z jednym lub dwoma językami, do poduczenia zawodu i konkretnych zadań. Jeśli ktoś był pojętny, umiał się uczyć, chciał pracować i dostawać za to godziwą pensję, droga do Shella czy Capgemini stała przed nim otworem. Kraków miał na wstępie przewagę nad innymi ośrodkami: był atrakcyjny dla ludzi do studiowania, pozostania tu po studiach, przyciągnięcia z zewnątrz. Czyli cały czas dostarczał nowe kadry. Dzięki temu myśleniu mamy teraz w Krakowie 85 nowych firm. Lubimy powtarzać, że się tu dobrze żyje i że to dobry kierunek. Ale co Pan powie na zarzut, że dalszy rozwój outsourcingu to „zmora dla miasta”, „niewolnictwo XXI wieku”, „praca za miskę ryżu”? Cóż mam powiedzieć. Takie opinie krzywdzą blisko 40 tysięcy zatrudnionych w tym sektorze osób. Proszę spytać kogokolwiek z nich, czy uważa outsourcing za „zmorę dla Krakowa” i czy sądzi, że jego firmę powinno się zamknąć, bo ktoś traktuje go jak parobka. Owszem, na pewno będzie mieć sporo uwag, ale generalnie będzie chcieć pracować dalej. Najpierw myślałem, że to zwykłe malkontenctwo. Teraz sam już nie wiem, jak nazwać takie opinie. Oczywiście, fajnie gdyby w Krakowie błyszczały same innowacyjne centra, ale z tego, co mamy, powinniśmy się naprawdę cieszyć. Bo nie mamy bezrobocia wśród młodych? Bingo. To niebywały sukces. Jest w Małopolsce sporo zachodnich inwestorów, którzy płacą mało. Pytanie, co się stało, że 25 lat po transformacji nadal wielu ludzi dostaje ledwie tzw. płacę minimalną. Ale akurat sektor outsourcingu jest od tego wolny. Nie słyszałem o centrum usług, które płaci płacę minimalną, średnie zarobki są tu o wiele wyższe. Generalnie jest niezwykle mocna fluktuacja, powstają nowe firmy i stanowiska. Nie ma migracji do Warszawy... ...a jeśli jest, to mało zauważalna. Wpływ branży na Kraków jest niesamowity, a brak bezrobocia fundamentalny dla jego tkanki miejskiej. To ludzie z Warszawy często przyjeżdżają tutaj za pracą. Plus najciekawsze chyba inne zjawisko – pojawienie się kilku tysięcy obcojęzycznych ekspatów. Mieszkają tu, zarabiają pieniądze, zdobywają szczeble kariery. Miasto otwarte, różnorodne, wieloetniczne. Jakby wzorcowy przykład z koncepcji amerykańskiego socjologa Richarda Floridy, twórcy pojęcia klasy kreatywnej oraz piewcy miast jako tzw. miejsc kreatywnych. Florida uważa, że dynamicznie rozwijać się będą głównie te miasta, które ściągną do siebie najbardziej kreatywne jednostki. Kraków? Może być. I trzy główne jego oręża: fenomenalny rozwój branży IT, coraz mocniejszy outsourcing, wreszcie młodziutka, ale jakże pomysłowa scena startupowa. Ona wykluła się chwilę temu i zdążyła zdobyć już renomę w świecie. Tak bywa, ludzie czasem wychodzą z korporacji i zakładają własne biznesy. Podoba mi się ten kierunek. Najlepsi w Europie, na dziewiątym miejscu w świecie. W tym roku możliwa pierwsza piątka w zestawieniu. Co będzie, jeśli faktycznie miasto uzależni się od outsourcingu tak mocno, że jego odwrót stąd oznaczać będzie katastrofę? Istnieją jednak naturalne granice wzrostu. Nie widzę zagrożenia monokulturą centrów usług. Szybko nie uciekną. A co ich nadal będzie przyciągać? Stabilność, przewidywalność, prawo europejskie, bezpieczeństwo – to są argumenty, których nikt nam nie odbierze. Musimy się skupić na tym, aby ściągać mądre firmy, promować usługi z wyższej półki. Tak jak zniknęły z Krakowa jakiekolwiek call center, tak znikną pewnie najmniej skomplikowane usługi, których przy tak dobrych kadrach nie ma sensu wykonywać tutaj. Centra usług będą się w Krakowie rozwijać, bo czują się tu jak ryba w wodzie. Byle nie zaliczać marketingowo bolesnych strat, jak ostatnia przeprowadzka biura Google do Warszawy. Co prawda zdarza się, że firma X decyduje się postawić mocniej na inne miasto, ale akurat Google z Krakowem kojarzono bardzo pozytywnie. Szkoda, choć nie ma co rozdzierać szat. Mamy 85 firm, a będzie tu pewnie jeszcze ze 40. I to jest na teraz świetny kierunek. Krzysztof Krzysztofiak – wiceprezes zarządu Krakowskiego Parku Technologicznego Fotofelieton piątek | godz. 9:40 Amsterdam Room w biurze firmy Cisco w Enterprise Park przy ul. Powstańców Wielkopolskich. Agnieszka pracuje w ciszy i spokoju, w otoczeniu narysowanych na ścianie książek fot. Michał Łepecki Pod patronatem Połącz punkty na nowo Podczas piątej konferencji TEDxKraków spotka się ponad tysiąc pełnych zapału osób, które chcą zmieniać swoje otoczenie i mają pomysły jak to zrobić. Jeżeli jeszcze nie obejrzeliście na YouTube żadnego TED Talka, powinniście szybko nadrobić zaległości i zobaczyć, jak pasjonujące oraz inspirujące są idee niesione przez TED i jego prelegentów. Od lat na konferencjach TED spotykają się osoby, które mają pomysły na to, jak ten nasz świat uczynić mądrzejszym i przystępniejszym. Najlepiej jest po prostu wziąć udział w jednej z nich, a okazja już niebawem. 13 czerwca odbędzie się konferencja TEDxKraków, podczas której będzie można wysłuchać kilkunastu prelekcji i odwiedzić Demo Alley, gdzie swoje stoiska będą mieli krakowscy przedsiębiorcy, którzy pokazują się głównie na targach branżowych. TEDxKraków będzie więc świetną okazją, by zobaczyć jakie pomysły powstają w naszym mieście. W sobotę 13 czerwca na scenie Centrum Kongresowego ICE Kraków staną naukowcy, projektanci, muzycy i przedsiębiorcy. Jednym z prelegentów będzie Paweł Jarmołkowicz, który opowie o Harimacie – technologii, której jest współtwórcą. Harimata, rozpoznając emocje użytkowników w oparciu o ruchy myszką czy sposób pisania na klawiaturze, początkowo miała przyczynić się do celniejszego targetowania reklam. Z czasem algorytm postanowiono wykorzystać w zupełnie inny sposób. Harimata pomaga we wczesnej diagnostyce i mierzeniu postępów terapii dzieci dotkniętych autyzmem, tworząc tym samym pomost między psychologią behawioralną, a zaawansowaną technologią. W obecnej fazie rozwoju Harimata pozwala na wykrycie autyzmu już u dwulatka. – Gromadzimy w jednym miejscu ciekawych ludzi i liczymy na to, że dzięki tym spotkaniom wykiełkują nowe projekty. I są tego widoczne efekty. Na jednej z konferencji poznali się choćby twórcy Estimote – dodaje Ewa Spohn, kuratorka TEDxKraków. Naturalny jest więc temat czerwcowego spotkania: Reconnect the dots. – Chcemy połączyć różne krakowskie środowiska, uwolnić potencjał, który w nich drzemie – mówi Spohn. – W każdym mieście jest wiele do zrobienia. Tymczasem często aktywne grupy, osoby, które z natury po prostu nie mogą usiedzieć w miejscu, funkcjonują w swoich, często zamkniętych środowiskach. Naszą ambicją jest spotkać ze sobą te osoby, zobaczyć co mogą zrobić wspólnie. Przyjdźcie połączyć kropki! Aneta Mucha Rejestracja na konferencję (tedxkrakow.com/register) potrwa do 16 maja. Wstęp kosztuje 65 zł. reklama 8 HR www.whatsupmagazine.pl W drodze do zmian Pracownicy korporacji w różny sposób podchodzą do swojej pracy. Jedni będą piąć się po drabinie w obrębie jednej firmy, inni będą szukać szczęścia na kolejnych rozmowach kwalifikacyjnych. Co jednak zrobić, jeżeli dotychczasowa praca zaczyna nas uwierać? Kraków, ze swoim zapleczem uczelnianym, wypuszcza tysiące magistrów rocznie. Wielu z nich nigdy nie będzie pracowało w zawodzie, do którego przygotowały ich studia. Spora grupa trafi do korporacji – często nie wiedząc, co właściwie chcieliby w niej robić. Szkopuł w tym, że pierwsze nieświadomie dokonane wybory mogą narzucić nam drogę dalszej kariery. Ania kilka lat temu skończyła filologię na Uniwersytecie Jagiellońskim. Zna dobrze trzy języki. Na pracę w zawodzie nie miała szans, próbowała przez kilka godzin w tygodniu uczyć w szkole językowej, dorabiała tłumaczeniami, ale nie udawało jej się z tego utrzymywać. Trafiła na rozmowę do pewnej krakowskiej korporacji. Jeden ze znanych jej języków okazał się przydatny. Tyle że praca polegała na prostych czynnościach księgowych. Z natury skrupulatna, Ania świetnie sprawdzała się w tym zawodzie, zmieniła firmę, a nowy pracodawca wysyłał ją na kolejne szkolenia i umożliwiał podnoszenie kwalifikacji. Przed jednym z kursów – takim, który mógł ją związać z pracodawcą na dłużej – Ani zapaliła się czerwona lampka. Księgowość nigdy nie była jej pracą z wyboru, nie czuła się w niej spełniona. Postanowiła więc zmienić charakter swojej pracy. Okazało się, że na przeszkodzie stoi właśnie jej doświadczenie zawodowe. Praca czy hobby? – Niestety, w Polsce pokutuje przeświadczenie, że najlepiej dla pracownika i dla firmy jest, gdy ten pierwszy ma konsekwentną i przewidywalną ścieżkę kariery – mówi Magdalena Radwan, HR Project Manager z Test HR. – Zarówno przez rekruterów, jak i pracodawców niedoceniany jest model rozwoju równoległego, który pozwala na rozwijanie kompetencji i umiejętności pracowników poza jedną ścieżką kariery – dodaje. Tymczasem model ten chroni przed wypaleniem zawodowym, pozwala na rozwijanie umiejętności pracownika oraz podnosi jego satysfakcję z wykonywanej pracy. Pracodawca, który oferuje różnorodność na ścieżce kariery, może też liczyć na większą lojalność swoich pracowników. Niewątpliwą zaletą rozwijania swoich umiejętności poza ścisłą specjalizacją jest też to, że łatwiej będzie znaleźć inne źródło dochodów w przypadku utraty dotychczasowej posady. Szczególnie wtedy, gdy koniunktura na rynku pracy się zmieni i zatrudnienia w tym samym zawodzie będzie szukało więcej osób. Sposobem na rozwój swoich umiejętności i walkę z wypaleniem zawodowym jest niewątpliwie angażowanie się w projekty niezwiązane z charakterem działalności naszego pracodawcy, ale ta droga oznacza, że mamy mniej wolnego czasu. Stąd część „drugich karier” jest traktowanych przez nas jako pasja czy hobby, a nie stricte źródło zarobków. Skupmy się więc na korporacyjnej ścieżce kariery. Keep calm and... Magdalena Radwan podkreśla, że sama wola zmiany pracy nie ich wyobrażeniach możemy nie do końca zdawać sobie sprawę wystarcza. – Na większości stanowisk potrzebna jest konkretna z negatywnych aspektów jakiegoś zawodu. – Zawsze warto jest wiedza i umiejętności. Tymczasem pierwsze, co robią osoby, które znaleźć dla siebie mentora pracującego w dziedzinie, która nas chcą się przebranżowić, to przygotowanie CV, rozesłanie go i cze- interesuje – podkreśla Radwan. kanie na to, by rynek dał im szansę. A to ostatni krok długiego pro- Sprawdźmy też sytuację na rynku pracy. Jeżeli jest ryzyko, że cesu – tłumaczy Radwan i dodaje, że nieprzemyślane i podjęte pod branża, w którą chcemy zainwestować siebie, może mieć kłopoty, wpływem impulsu decyzje mogą rzutować na naszą dalszą karierę. warto do zmiany ścieżki kariery podejść szczególnie ostrożnie. Zmieniając jej kierunek, należy też unikać palenia za sobą mostów. W ostatniej kolejności analizujemy dokładnie warunki pracy. Do zmian trzeba więc przygotowywać się spokojnie. – Zastanów- Kolejnym, niemniej istotnym krokiem, jest zastanowienie się my się, co powoduje, że myślimy o zmianie, co nas w dotychczaso- nad tym, jakich umiejętności wymaga dana praca i które z tych wej pracy motywuje, co daje nam satysfakcję, a co nas frustruje – kompetencji posiadamy. – Musimy zanalizować samych siebie – mówi Radwan. – Jeżeli pracowaliśmy proponuje Radwan. Chęć zmiany może KAŻDA PRACA MA w call center, można na przykład założyć, że mieć różnorakie źródła: od poczucia nie mamy problemów z komunikacją z innywypalenia zawodowego przez popad- ASPEKTY, KTÓRE NA mi i w rozwiązywaniu problemów na bieżąco. nięcie w nużącą rutynę po niesprzyjająJeżeli w księgowości, prawdopodobnie rozcy tryb pracy i niezaspokojoną potrzebę DŁUŻSZĄ METĘ MOGĄ winęliśmy u siebie umiejętności analityczne, rozwoju. Następnie dobrze jest zasta- STAĆ SIĘ FRUSTRUJĄCE zdolność skupienia uwagi, dokładność, przynowić się nad tym, czego od nowego stanowiska oczekujemy. Mając już diagnozę problemu, zastanów- wiązywanie wagi do szczegółów. Te umiejętności przydają się my się, czy ta praca, która wydaje nam się bardziej atrakcyjna, jest nie tylko na dotychczas pełnionych przez nas stanowiskach, warto jest więc o nich pamiętać. zbieżna z tym, co nam przynosi satysfakcję. – Jest takie przysłowie, mówiące, że trawa jest zawsze bardziej zielona po drugiej stronie płotu. Często ma ono zastosowanie właśnie w sytuacji chęci zmiany pracy – stwierdza Radwan. Jak więc przygotować się do podjęcia decyzji w taki sposób, by nie wpaść w jeszcze większe kłopoty? Po pierwsze, trzeba zrozumieć, że na nasze zadowolenie z pracy składa się zarówno jej charakter, jak i nasze zainteresowania i predyspozycje. Zacznijmy od samej pracy. – Powinniśmy dowiedzieć się, na czym dokładnie polega nasze wymarzone zajęcie, a to wymaga zrobienia solidnego wywiadu. Każda praca ma aspekty, które na dłuższą metę mogą stać się frustrujące, warto je poznać przed podjęciem decyzji – zauważa Radwan. Uruchommy więc sieć znajomych, dopytajmy, czy nie znają kogoś, kto pracuje na stanowisku podobnym do tego, o którym marzymy. Polegając jedynie na swo- ...improve yourself Najistotniejsze jest aktywne dokształcanie się, które pokazuje, jak mocno zależy nam na naszym rozwoju i zmianie dotychczasowych warunków. – Często uważamy, że to pracodawca powinien inwestować w nasz rozwój. Świetnie, jeżeli jest taka możliwość. Jeśli jednak jej nie mamy, wówczas na własną rękę szukajmy studiów podyplomowych, kursów, certyfikatów. Podpytajmy naszego mentora, które z nich są wartościowe – proponuje Radwan. Wsparcia i informacji można też szukać u doradców zawodowych, którzy pomagają ludziom w przebranżowieniu, badają kompetencje, wskazują predyspozycje, a także możliwości na rynku pracy. Takie wsparcie można otrzymać w niektórych Urzędach Pracy lub w profesjonalnych firmach konsultingowych. dokończenie na str. 9 HR Maj 2015 9 dokończenie ze str. 8 Najbezpieczniej jest przebranżowić się w obrębie bieżącego miejsca pracy. – W korporacjach i centrach usług wspólnych przełożeni zazwyczaj prowadzą rozmowy okresowe z pracownikami. To właśnie może być czas i miejsce na to, by powiedzieć, że jest się zainteresowanym innymi obszarami działalności firmy – zauważa Radwan. – Nie słyszałam, żeby ktoś został zwolniony po zasygnalizowaniu potrzeby zmian. Jeżeli taki sygnał wypływa od cenionego pracownika, pracodawca będzie szukał dla niego nowego miejsca w strukturze firmy, ale pamiętajmy, że nie zawsze ma taką możliwość. Wszystko zależy od okoliczności. Najlepszym czasem do zgłaszania pracodawcy chęci przebranżowienia są zmiany w firmie, np. gdy są do niej przenoszone nowe procesy biznesowe, zmienia się struktura. Kiedy pojawiają się nowe wakaty, firmy chętnie sięgają do własnych pracowników. Dając możliwości rozwoju, zmniejszają prawdopodobieństwo, że dana osoba odejdzie do innego pracodawcy. Dobrą okazją jest też powrót z urlopu macierzyńskiego. Kiedy po długiej przerwie i tak musimy ponownie wdrożyć się w dotychczas pełnione obowiązki, możemy to równie dobrze zrobić na nowym stanowisku, w nowym zespole. – Trzeba wyczuć właściwy moment, szukać dobrych okazji i komunikować przełożonemu swoje ambicje, preferencje zawodowe i gotowość do zmian w ramach obecnego miejsca pracy– podkreśla Radwan. Jak rozmawiać z pracodawcą? Po pierwsze, do rozmowy trzeba się przygotować. Można zaproponować wolontariat, poprosić o możliwość pracy przez kilka godzin w tygodniu jako wsparcie w innych działach, zgłosić się na oferowane przez firmę kursy i treningi. – Dla pracodawcy osoba, która wie, czego chce, jest bardziej dojrzała w sensie zawodowym – mówi Radwan. Sensownie przeprowadzone przebranżowienie w ramach jednej firmy to sukces zarówno pracownika, jak i pracodawcy. Otwarcie na dialog z pracownikiem i na jego potrzeby powoduje, że pracownik czuje się dobrze w firmie, przywiązuje się do niej i jest lepiej zmotywowany. Firma zaś nie straci cenionego pracownika z powodu wypalenia zawodowego. Magda Wójcik Benefity dla początkujących Prywatna opieka medyczna, karta sportowa, kursy językowe – pakiety benefitów to w korporacjach w zasadzie standard. Może dlatego nie zawsze zwracamy uwagę na to, ile tak naprawdę są warte. Tymczasem tego typu bonusy potrafią znacząco wpłynąć na wysokość naszej wypłaty. I niekoniecznie oznacza to oszczędność. Negocjując warunki finansowe u nowego pracodawcy, warto zapytać o szczegóły oferowanych benefitów. Informacje umieszczane w ogłoszeniach zazwyczaj ograniczają się do atrakcyjnych haseł, brakuje natomiast danych o kosztach ponoszonych przez pracownika. A te mogą zaskoczyć – zwłaszcza osoby zaczynające swoją karierę zawodową, dla których określenie „benefit” jest jednoznaczne z czymś, co otrzymujemy w prezencie. Sprawdźmy, jak to wygląda na przykładzie najpopularniejszych typów świadczeń. Najczęściej oferowanym benefitem jest abonament w prywatnej przychodni. Pracownikowi przysługuje najczęściej za darmo (co nie znaczy, że nic nas nie kosztuje, ale o tym później), członkom jego rodziny – już niekoniecznie. Dodatkowy pakiet może oznaczać wydatek kilkudziesięciu, a nawet kilkuset złotych miesięcznie, w zależności od typu abonamentu i liczby objętych nim osób. Dla niektórych ważną informacją będzie również to, z usług której GE Healthcare szuka specjalistów Światowy gigant w dostarczaniu technologii i usług medycznych GE Healthcare kontynuuje ekspansję w Krakowie. Zatrudnienie w nowym biurze w budynku Avia Office Building znajdzie kolejnych 100 specjalistów IT. Tym samym firma do końca tego roku zwiększy liczbę etatów w Krakowie ze 100 do 200 osób. – Globalne Centrum Doskonałości IT to jedyne tego typu centrum usług wspólnych GE Healthcare, a zarazem jedna z naszych najważniejszych inwestycji nie tylko w Polsce, ale i całej Europie Centralnej – mówi Beata Stelmach, prezes GE w Polsce i krajach nadbałtyckich. Krakowskie plany GE Healthcare zakładają nie tylko znaczny wzrost kadry, ale też rozszerzenie zakresu świadczonych usług. Rekrutacja ma być prowadzona zarówno na stanowiska specjalistyczne, jak i menedżerskie. Ofert mogą spodziewać się m.in.: programiści, architekci oprogramowania, analitycy systemowi, eksperci e-commerce i big data (pobieranie, przetwarzanie i analiza danych) oraz konsultanci biznesowi i menedżerowie projektów. kursy uczestnictwo w droższym szkoleniu może wiązać się z koniecznością podpisania umowy lojalnościowej sieci przychodni będą mogli korzystać. Większa sieć zwykle gwarantuje szybsze terminy wizyt i szerszy wachlarz specjalistów. Znajomość języków obcych to w branży centrów usług wspólnych warunek konieczny. Wiele firm opłaca swoim pracownikom kursy językowe, jednak i w tym wypadku oferty pracodawców znacznie się od siebie różnią. Kursy mogą przysługiwać nam od pierwszego dnia pracy, często jednak dopiero po okresie próbnym, a nawet – po przepracowanym roku. To samo dotyczy oczywiście szkoleń z innych dziedzin. Jeżeli zatem zależy nam na nieustannym podnoszeniu swoich kwalifikacji i liczymy, że zapewni nam to firma, warto sprawdzić, od kiedy będziemy mieli taką możliwość. Uczestnictwo w droższym szkoleniu (konkretny próg finansowy ustalany jest przez firmę) może wiązać się z koniecznością podpisania umowy lojalnościowej. Pracodawca zobowiązuje się w niej do pokrycia kosztów kursu, a pracownik deklaruje, że pozostanie w firmie przez Dzwoni Nokia Nokia kontynuuje rozwój centrum technologicznego w Krakowie. Centrum R&D (badawczo-rozwojowe) Nokia Networks w Krakowie planuje utworzyć kolejne miejsca pracy dla inżynierów i programistów. – Planujemy zatrudnić w tym roku około 100–150 nowych pracowników – mówi Krzysztof Persona, szef krakowskiego Centrum Nokii. – Poszukujemy specjalistów IT, programistów, entuzjastów gotowych tworzyć nowe technologie. Od 2011 roku krakowskie Centrum R&D wchodzi w skład Nokii, która przejęła dział sieci mobilnych firmy Motorola. Od tej pory Centrum stale się rozwija (w latach 2013–2014 podwoiło zatrudnienie) i poszerza zakres działania. Obecnie zatrudnia już ponad 500 specjalistów, którzy tworzą innowacyjne technologie dla mobilnych sieci operatorskich. Kraków wysoko w rankingu określony czas po jego zakończeniu (zgodnie z kodeksem pracy tzw. lojalka może zostać zawarta na okres maksymalnie 3 lat). Jeżeli pracownik złoży wypowiedzenie przed końcem ustalonego okresu, będzie zmuszony do zwrotu kosztów poniesionych przez firmę. Warto zdawać sobie sprawę z tego, że jeśli zdecydujemy się zmienić pracę w czasie trwania kursu nieobjętego umową lojalnościową, to często będziemy musieli zwrócić pracodawcy przynajmniej część kosztów takiego benefitu. Klasycznym elementem pakietu pracowniczego jest karta sportowa. W tym wypadku pracodawca pokrywa tylko część wartość benefitu, dlatego jest on opłacalny przede wszystkim dla miłośników regularnej aktywności fizycznej. Jeśli jesteśmy sportowcami „z doskoku” lub z doświadczenia wiemy, że nasz zapał szybko maleje, warto rozważyć, czy taka karta będzie nam się opłacać. Zwłaszcza, że oprócz części opłacanej przez pracownika (a ta może wahać się od kilkunastu do kilkudziesięciu złotych miesięcznie) z naszego wynagrodzenia potrącana będzie również kwota podatku od części zapłaconej przez pracodawcę. I tu dochodzimy do niezwykle ważnej kwestii, z której nawet bardziej doświadczeni pracownicy nie zawsze zdają sobie sprawę – urzędy skarbowe traktują benefity jako dodatkowy przychód, w związku z tym wszystkie tego typu świadczenia ulegają opodatkowaniu! W praktyce oznacza to dodatkowe kilkadziesiąt lub kilkaset złotych, o które mniejsza będzie nasza wypłata. Zdarzają się wprawdzie pracodawcy, którzy podwyższają wynagrodzenie o wartość płaconego podatku, są oni jednak w mniejszości. Mocno obecne w Krakowie firmy: Alexander Mann, Akamai, Cisco oraz Herbalife Finance & Operations Service, to – wg analityków instytutu Great Place to Work – jedni z laureatów konkursu Najlepsze Miejsca Pracy Polska 2015. W badaniach poziomu satysfakcji osób zatrudnionych w branży outsourcingu i korporacji wspomniani pracodawcy wymieniani byli najczęściej. W porównaniu z pierwszą edycją konkursu w Polsce (68 proc. pracowników była skłonna zgodzić się z twierdzeniem „biorąc wszystko pod uwagę, uważam, że moja firma jest wspaniałym miejscem pracy”), w tegorocznej, siódmej edycji odsetek ten wyniósł aż 82 proc. Z badań Great Place to Work w Polsce wynika, że na końcową pozytywną ocenę firmy przez zatrudnionych największy wpływ mają trzy czynniki: przekonanie, że firma jest zarządzana uczciwie, poczucie, że w osobie zatrudnionej pracodawca dostrzega nie tylko pracownika, ale także człowieka, oraz partnerskie traktowanie, bez względu na zajmowane przez pracownika stanowisko. Malwina Zych 10 przedstawiamy www.whatsupmagazine.pl Pod skrzydłami Lufthansy Lufthansa w Krakowie obecna jest już 12 lat. Ale jako zakorzeniona tu na dobre firma wcale nie osiada na laurach, lecz ciągle się rozwija. Frankfurt. Miasto nieco mniejsze od Krakowa (700 tys. mieszkańców), chlubi się największym po London-Heathrow portem lotniczym Europy Ren-Men (Rhein-Main-Flughafen, blisko 60 mln obsłużonych pasażerów) oraz obecnym tam jednym z najważniejszych centrów finansowych świata. We Frankfurcie mają swe siedziby nie tylko trzy największe prywatne banki w Niemczech (Deutsche Bank, Dresdner Bank oraz Commerzbank), ale też słynna giełda papierów wartościowych. Nad Menem osiadła też Lufthansa – symbol niemieckiego lotnictwa pasażerskiego, największa linia lotnicza Europy, przewożąca obecnie około 95 milionów pasażerów w ciągu roku. Choć siedziba linii znajduje się w Kolonii, to właśnie Frankfurt jest jej główną bazą operacyjną i miejscem, gdzie podejmowane są strategiczne dla rozwoju firmy decyzje. Między innymi ta podjęta kilkanaście lat temu, aby jednym z miast, gdzie wykonywana będzie lwia część biurowej pracy na rzecz niemieckiego przewoźnika, był Kraków. Z Frankfurtu pod Wawel Krakowska Lufthansa działa pod szyldem Lufthansa Global Business Services (LGBS), działającej globalnie organizacji, części składowej koncernu Deutsche Lufthansa AG odpowiadającego za cały brand Lufthansy. LGBS powstało, aby zmienić model oparty na działaniach wyłącznie w Niemczech na wyprowadzony na zewnętrzne rynki. W ten sposób w ciągu ostatnich kilkunastu lat zgromadzono wszystkie zadania administracyjne w obszarze finansów, revenue accounting, HR oraz procurement w jednej organizacji. Obecnie w siedzibie głównej LGBS, znajdującej się we Frankfurcie nad Menem, oraz w centrach operacyjnych w Krakowie, Meksyku, Hamburgu, Kolonii i Bangkoku pracuje łącznie ok. 1500 osób. Władają 15 językami, a na co dzień obsługują 70 klientów będących członkami Grupy Lufthansa, m.in.: SWISS, Austrian, Germanwings, Lufthansa City Line czy Lufthansa Cargo. W Polsce LGBS obecny jest od 12 lat, lecz do października 2013 roku firma była znana pod nazwą Airline Accounting Center. W ciągu tego czasu firmę przekształcono z back office w prężnie działające centrum usług wspólnych dla całej grupy. Tym samym stała się ona wiodącym graczem w strukturze LGBS. Transformacja oznaczała nie tylko rebranding, ale też znaczący wzrost zatrudnienia, konieczny by sprawnie obsłużyć migrację wielu procesów jednocześnie, jak również nową infrastrukturę. na rynku przewozów pasażerskich. Lufthansa globalna Jak działania krakowskiego oddziału Lufthansy przekładają się na globalną sytuację firmy? Chyba nieźle, skoro w 2014 roku Deutsche Lufthansa AG osiągnęła 954 miliony euro zysku operacyjnego, co oznacza wzrost o 255 mln euro w skali roku (37 proc. więcej). Był to wynik, jaki zakładano wcześniej, więc nastroje w firmie zrobiły się bardzo pozytywne. Łączny dochód wszystkich produktów grupy Lufthansy wyniósł 30 miliardów euro, pomimo mocnych tąpnięć w rentowności sektora transportu pasażerskiego, m.in. z powodu rosnącej konkurencji na macierzystym rynku oraz krajach sąsiednich ze strony arabskich przewoźników (Etihad, Emirates, Qatar). Lufthansa zrekompensowała sobie straty w innych obszarach: 364 mln euro oszczędzono dzięki spadkowi cen paliw na rynkach światowych, a 351 milionów euro dzięki optymalizacji kosztów, m.in. zmianom przeprowadzonym we flocie Lufthansa Group czy amortyzowaniu jej w 2014 roku. – Z jednej strony wszystkie segmenty biznesowe Lufthansy są rentowne, a z zyskiem operacyjnym wynoszącym prawie 1 miliard euro osiągnęliśmy zakładany wynik w bar- Rafał Romanowski fot. materiały prasowe Szerokie portfolio usług Obecnie LGBS Kraków zatrudnia ponad 900 osób, o ponad 300 więcej niż w końcu roku 2013. Firma chwali się, że wzrostowi towarzyszy też poszerzanie portfolio usług i przeobrażanie się w centrum eksperckie (CoE). – Powstanie i rozwój LGBS otworzyły dla wielu jego pracowników możliwości rozwoju horyzontalnego, awansu oraz uczestniczenia w nowych projektach, spośród których wiele ma zasięg globalny. Wysiłek stworzenia takiej organizacji został nagrodzony nagrodą Set-up/Transition SSON Award 2014, przyznanej podczas „9. Jahresforum und Outsourcing Woche” – informuje firma. Usługi świadczone w Krakowie koncentrują się głównie na rynku europejskim i wspierają organizacje regionalne oraz główne dzo trudnym roku. Z drugiej strony, po prostu musimy nadal spółki należących do LH Group. Ze względu na ich różnorodność, powiększać nasz zysk operacyjny dzięki ogromnym inwestycjom pogrupowano je w działy: Purchase to Pay, Record to Report, w nowe maszyny i usługi premium. Potrzebujemy do tego celu Order to Cash, Revenue Accounting, Mgmt. Reporting, Human Resources, Operational Excellence i Continuous Improvement. konkurencyjnych struktur i to jest właśnie obszar, nad którym będziemy niezmiennie pracować – mówi Carsten Spohr, prezes Warte podkreślenia jest, że dział usług Human Resources został zarządu i dyrektor generalny Deutsche Lufthansa AG. stworzony od podstaw w przeciągu roku, sukcesywnie rozszerzając swoje portfolio do ponad 100 oferowanych usług i zwięk- Tym samym zarządzający Lufthansą potwierdzają dalszy rozwój sektora usług świadczonych w ramach LGBS w takich miastach szając zatrudnienie do prawie 150 osób. Na lokalnym rynku SSC jak Kraków. Już teraz mówi się o przeprowadzce kolejnych pionów LGBS w Krakowie wyróżnia się bardzo bogatym wachlarzem księgowości z Frankfurtu pod Wawel. Krakowskie centrum sprawusług. Lufthansa zapewnia, że stwarza to pracownikom wiele dza się więc na tyle dobrze, że inwestycje w kolejne budynki czy możliwości rozwoju i pozyskania bogatej wiedzy eksperckiej miejsca pracy wydają się być już tylko kwestią czasu. z wielu obszarów. – Pracownicy centrum, poza doskonałą znajomością wspomnianych procesów, mają okazję zdobyć ciekawą wiedzę dotyczącą Polska kluczowym rynkiem branży lotniczej. Obok profesjonalizmu, LGBS cechuje przyjazna Sprzyja temu też wzrost frekwencji pasażerów na – jednym z kluatmosfera tworzona przez młody, entuzjastyczny zespół – mówi czowych dla rozwoju Lufthansy – polskim rynku. Już w 2013 r. Anna Mali, HR Manager w Lufthansa Global Business Services. na trasach między Polską a Niemcami LufKażdy członek zespołu LGBS thansa przewiozła prawie 1,5 mln pasażew Krakowie może korzystać z ela- LGBS KRAKÓW ZATRUDNIA rów, rok temu zanotowano kolejny, blisko stycznych godzin pracy, świad- PONAD 900 OSÓB, O PONAD 15-proc. wzrost. Całościowy wynik pozwoczeń oferowanych przez fundusz lił wejść Polsce do pierwszej ósemki krasocjalny, kursów językowych or- 300 WIĘCEJ NIŻ W KOŃCU jów Europy, w których Niemcy przewieźli ganizowanych w firmie oraz fir- ROKU 2013 największą liczbę pasażerów. mowych imprez integracyjnych. Lufthansa lata z ośmiu polskich lotnisk: Przynależność do Lufthansy daje Warszawy, Gdańska, Katowic, Krakowa, Lublina, Poznania, Rzeteż możliwość korzystania z branżowych „benefitów”. szowa i Wrocławia do 81 krajów na całym świecie. Lufthansa w Krakowie rezyduje w biurowcach kompleksu Bonar- W latach 2011–2016 Lufthansa kupiła aż 155 nowych samolotów, ka for Business (B4B) przy ul. Puszkarskiej. Według przedstawi- wydając 13 mld euro. Ustąpi pod tym względem jedynie dubajcieli firmy decydenci są bardzo zadowoleni z obecnej lokalizacji skiej linii Emirates. Analitycy branży podkreślają, że niemiecka krakowskiego oddziału. firma to obecnie największy w świecie akwizytor i konsolidator przedstawiamy Maj 2015 Perfekcyjnie czysty stolik pomocy prostych akcesoriów. Kolejnym, powoli wdrażanym projektem, są wieszaki na torebki, które będzie można postawić przy każdym stole w restauracji, dzięki czemu nie będą już spadać z oparć krzeseł, a także pozostaną cały czas w zasięgu wzroku. Na razie jednak Mostowski skupia się przede wszystkim na pierwszym produkcie. Czysty Stolik ruszył dopiero w grudniu 2014 roku i właśnie nabiera rozpędu. Pojemniki pojawiają się na kawiarnianych stolikach, rozwija się sprzedaż detaliczna, trwają rozmowy z zainteresowanymi ich dystrybucją firmami z Danii, Hiszpanii i Stanów Zjednoczonych. Akcesoria cieszą się powodzeniem wśród agencji marketingowych, które pudełeczka z logo firmy wykorzystują jako gadżet reklamowy. – W planach są inne kolory i kształty. Może mój pomysł nie jest innowacyjny, ale daje korzyści zarówno klientom restauracji, jak i restauratorom – mówi Wacław Mostowski. Przeciwnicy produktu są nimi tak długo, dopóki go nie zobaczą. Czysty Stolik pokazuje więc, że kluczem do sukcesu jest nie tylko odpowiadanie na aktualne potrzeby klientów, ale przede wszystkim dostarczanie towaru, który zaspokoi jeszcze nieuświadomione pragnienia. Dagmara Marcinek pieniądze za wygraną potraktowałem jako miły dodatek pozwoliły mi zrobić to, co chciałem, tylko szybciej. Jeśli jednak ktoś jest zdeterminowany, da sobie radę i bez takich dotacji – twierdzi twórca Czystego Stolika fot. mat eriały p rasowe Wacław Mostowski, 21-letni założyciel firmy Czysty Stolik, udowadnia, że pomysły na biznes dosłownie leżą w zasięgu naszego wzroku. W jego przypadku były to niewielkie odpady zaśmiecające kawiarniane i domowe stoliki. Start-up Czysty Stolik produkuje pojemniki przykryte korkiem-wieczkiem, służące do przechowywania małych odpadów, takich jak: torebka po herbacie, guma do żucia czy saszetki po cukrze. Pudełeczka o wymiarach 70x75x85 mm zostały zaprojektowane tak, by nie zabierać zbyt wiele miejsca na stolikach, ale jednocześnie pomieścić śmieci wytworzone przez 3–4 osoby podczas jednego spotkania. Obecnie cena jednego gadżetu to około 20 zł – trochę więcej w przypadku własnego projektu nadruku na pokrywce, trochę mniej przy dużych zamówieniach. Krytycy pomysłu narzekają, że Mostowski nie wymyślił nic więcej niż zamykane popielniczki, warto jednak pamiętać, że one zniknęły z kawiarni i pubów po wprowadzeniu zakazu palenia w miejscach publicznych, a problem małych odpadów pozostawał nierozwiązany. Dodatkowo korkowe pokrywki pochłaniają zapachy i są dużo bardziej estetyczne. – Wiele osób po pierwszym zapoznaniu się z produktem uważa go za zbędny gadżet. Po tygodniu jednak dzwonią i mówią, że zmienili zdanie. Zaczynają zauważać jego przydatność za każdym razem, gdy muszą odejść od stołu, by wyrzucić zaparzoną torebkę herbaty czy drobny papierek – opowiada Wacław Mostowski. Pomysł 21-letniego studenta doceniło jury konkursu Kraków Business Starter, przyznając mu główną nagrodę w wysokości 10 tys. złotych. – Pieniądze za wygraną potraktowałem jako miły dodatek. Pozwoliły mi zrobić to, co chciałem, tylko szybciej. Jeśli jednak ktoś jest zdeterminowany, da sobie radę i bez takich dotacji – twierdzi twórca Czystego Stolika. Droga do realizacji projektu nie była łatwa, pierwsze problemy pojawiły się ze znalezieniem odpowiedniego pudełka i korkowego wieczka. Na początku Mostowski chciał sprowadzić gotowe pojemniki z Chin, gra okazała się jednak nie warta świeczki. W zamian za to postawił na jakość i unikalność, dzięki czemu powstał produkt w stu procentach „Made in Poland”, o prostym i eleganckim wzornictwie, który może być dostosowywany do potrzeb klientów. Pudełka zaprojektowała Małgorzata Rosolak, dziewczyna jego brata, absolwentka wzornictwa przemysłowego na ASP we Wrocławiu. Produkcją zajęły się firmy z Tych i Częstochowy, a za tworzenie wzorów na korkowej pokrywce odpowiedzialny jest grawer z Krakowa. Wacław Mostowski prowadzi swą firmę na razie samodzielnie. Osobiście zajmuje się sprzedażą, zamówieniami, promocją oraz negocjacjami z nowymi klientami. Pojemniki na śmieci to nie jedyny pomysł przedsiębiorcy na estetyzację przestrzeni przy 11 Drobiazg o wielkich możliwościach Krakowski start-up zaczął od zaprojektowania technologii umożliwiającej poruszanie się osobom niewidomym po muzeach. Dziś z jego produktów korzysta ponad 9 tys. firm w 88 krajach świata. Kontakt.io zajmuje się produkcją beaconów – małych urządzeń, które mają szanse wprowadzić wielkie zmiany w naszym codziennym życiu. Czym są beacony? To niewielkie nadajniki, działające w oparciu o energooszczędną technologię Bluetooth Low Energy. Wysyłany przez nie sygnał odczytywany jest przez aplikację na smartfonie użytkownika, który pojawia się w zasięgu urządzenia. Beacony ułatwiają robienie zakupów, poruszanie się po dużych obiektach, a nawet opiekę nad dziećmi czy randkowanie. – Potencjał technologii iBeacon został dostrzeżony w pierwszej kolejności przez sektor sprzedaży detalicznej (retail), stąd też to właśnie w tej branży pojawia się najwięcej wdrożeń. Beacony wykorzystywane są przez sieci handlowe m.in. do wysyłania spersonalizowanych ofert, grywalizacji, programów lojalnościowych czy nawigacji w sklepach i centrach handlowych – tłumaczy Szymon Niemczura, założyciel i CEO Kontakt.io. Pierwszą firmą detaliczną w Polsce, która wdrożyła tę technologię, jest sieć sklepów Gino Rossi. Dzięki niej klienci po wejściu do sklepu otrzymują spersonalizowaną ofertę opartą o ich wcześniejsze zakupy, mogą samodzielnie sprawdzić dostępność produktu, a także brać udział w programach lojalnościowych. Beacony Kontakt.io można spotkać w Muzeum Sztuki Współczesnej MOCAK w Krakowie, gdzie dostarczają dodatkowych informacji o prezentowanych dziełach sztuki, a także na stadionie PGE Arena w Gdańsku – tam za pośrednictwem aplikacji eFan24 uczestnicy imprez mogą zarówno dzielić się na bieżąco emocjami, jak i bez trudu odnaleźć drogę do swojego miejsca na stadionie czy sklepiku z gadżetami. Kontakt.io, założony przez czwórkę przyjaciół: Szymona Niemczurę, Tomasza Koźmińskiego, Tomasza Kołka i Rafała Janickiego, rozpoczął swoją działalność w marcu 2013. Celem, który ich połączył, była chęć znalezienia rozwiązania pozwalającego zwiedzać muzea osobom niewidomym. Mniej więcej w tym samym czasie na rynku pojawił się protokół Apple – iBeacon. To wydarzenie otwarło zupełnie nową kartę w historii Internetu Rzeczy i przyspieszyło rozwój Kontakt.io. Przedsiębiorcy zajęli się więc tworzeniem własnych nadajników, a ich pierwsze produkty ruszyły w świat w sierpniu tego samego roku. Kilka miesięcy później otworzono biura w Nowym Jorku i Londynie, natomiast w czerwcu 2014 roku 2 miliony złotych w krakowski start-up zainwestowała duńska firma Sunstone Capital. Cena za urządzenie waha się dziś od 20 do 30 dolarów, w zależności od ilości zamówionych sztuk. Kontakt.io nie boi się konkurencji, choć ta czai się tuż obok – w Polsce beaconami zajmuje się jeszcze działający w stolicy Małopolski Estimote oraz warszawski Infinity. W niezależnym rankingu Aislelab beacony Kontakt.io zostały wyróżnione mianem sprzętu najwyższej jakości. – Ciągle poszukujemy nowych rozwiązań. Jako jedyni na rynku oferujemy beacony z wbudowanym WiFi, co pozwala m.in. na zarządzanie całą flotą urządzeń z dowolnego miejsca niewielkie na- na ziemi i zmienia całkowicie rolę beaconów dajniki, działa- w przestrzeni, jaką nazywamy Internetem jące w oparciu Rzeczy – wyjaśnia Niemczura. Kontakt.io potrafi też w ciągu kilku dni zrealizować o energozamówienie na kilka tysięcy beaconów. oszczędną technologię To bardzo ważne, gdyż popyt na beacony Bluetooth rośnie w niesamowitym tempie, wkrótce Low Energy na każdym rogu będą czekały na nas nadajniki działające w oparciu o technologię BLE. Krakowska firma zdążyła zainteresować się nimi przed okresem „wielkiego boomu” i to właśnie wyczucie najnowszych trendów pozwoliło jej odnieść sukces. beacony Dagmara Marcinek 12 nieruchomości Przyszedł czas na Dębniki? Wśród miejsc zdobywających ostatnio sporą popularność jest Park Dębnicki, który – w ostatnim czasie – stał się areną najciekawszych inwestycyjnie działań w najbliższym sąsiedztwie Starego Miasta i Wawelu. W jego otoczeniu powstają obecnie dwie realizacje, które charakterem i stylem nawiązują do otaczającej je architektury. Czarodziejska to elegancki kompleks czterech białych, czterokondygnacyjnych, kamienic o całkowitej powierzchni blisko 3 000 m kw. Zbudowano tu 27 lokali, najmniejszy to 36-metrowe studio, największy – aż 200-metrowy penthouse z widokiem na park i Wawel. Na klientów czekają tu unikatowe rozwiązania, jak choćby garaż podziemny. Co w nim takiego wyjątkowego? – Wnętrze garażu inspirowane jest stacjami metra w Paryżu, a do jego wykończenia użyto wapienia sprowadzanego na zamówienie z rumuńskiej Transylwanii – wylicza Filip Banaś z biura spółki Czarodziejska. Park Avenue Apartments to siedem tarasowych apartamentowców położonych między Parkiem Dębnickim, wiślanymi bulwarami oraz ul. Czarodziejską. – Modernistyczne wille z okazałymi ogrodami skryte wśród wąskich i krętych uliczek utrzymują podmiejski klimat dzielnicy, zlokalizowanej w samym sercu historycznego Krakowa – rekomenduje Jakub Tamborowski z Echo Investment. Park Avenue to 53 apartamenty: najmniejszy ma 70 a największy 200 m kw. Wykończone są kamiennymi okładzinami, wyposażone w przestronne, drewniane tarasy, a specjalnie projektowane przeszklenia zapewniają dobre doświetlenie wnętrz apartamentów. Co ciekawe, zaaranżowana przez architektów krajobrazu zieleń przechodzi płynnie w roślinność Parku Dębnickiego. Oprócz Park Avenue Apartments i kompleksu Czarodziejska na Dębnikach powstanie wkrótce Praska Park. Analitycy rynku nieruchomości podkreślają, że renoma dzielnicy wzrosła bardzo gdy przy Rondzie Grunwaldzkim otwarto prestiżowe Centrum Kongresowe ICE Kraków. Piotr Krochmal: powstające tam inwestycje są szalenie atrakcyjne. Blisko centrum, obok bulwarów Wisły i praktycznie w parku, podczas gdy według badań Instytutu Analiz Monitor Rynku Nieruchomości 85 proc. osób szukających mieszkania w Krakowie deklaruje, że najbardziej w okolicy swojego mieszkania chciałoby mieć właśnie zieleń. Natomiast bliżej Rynku Dębnickiego budowane są nowe inwestycje ale już zdecydowanie tańsze, upchnięte pomiędzy starą zabudową Dębnik. Tam średnia cena waha się między 7–8 tysięcy złotych za m kw. – szacuje Krochmal. Wiktor Urbański Park Dębnicki Park Avenue Apartaments na Dębnikach, fot. Echo Investment Była już moda na Kazimierz, moda na Podgórze, czy trend na Zabłocie lub Nową Hutę. Najnowszy hit wśród krakowskich dzielnic to zdecydowanie nadwiślańskie Dębniki. Sylwetka Wawelu na horyzoncie, wieże salwatorskich kościołów, kameralny Rynek Dębnicki, leniwy nurt Wisły. To tylko niektóre z wabików, jakimi kusi nas bezsprzecznie najmodniejsza ostatnio dzielnica Krakowa. Nieodkryte przez lata Dębniki okazują się obecnie doskonałą propozycją dla wszystkich spragnionych ciszy, zieleni, spacerów, spokojnie płynących dni. Wielkomiejski zgiełk, jaki zostawiamy za wiecznie zagonionym mostem Dębnickim, nie ma tu wstępu. Nie ma tu też nikogo, kto by za nim tęsknił. Dlatego też Stare Dębniki trzymają cenę. Piotr Krochmal, prezes Instytutu Analiz Monitor Rynku Nieruchomości ocenia, że nie ma czegoś takiego jak „jedne Dębniki” i cena za metr w tej dzielnicy zależna jest od kilku parametrów. – Najdroższy, najbardziej atrakcyjny obszar to tereny między ulicą Tyniecką, Czarodziejską i Bulwarami Wiślanymi. Tam apartamenty są najdroższe – ich średnia cena oscyluje wokół 12 tys. złotych za m kw. – uściśla. Zaskakujące, że wymieniane jednym tchem z drogim Salwatorem, i jeszcze droższą Wolą Justowską, Dębniki przez lata uchodziły za mniej wyszukaną lokalizację. A przecież od Wawelu dzieli je dosłownie szerokość rzeki. Mało tu jeszcze gastronomicznych lokali (z kilkoma chlubnymi wyjątkami, m.in. znakomitym bistro Konfederacka 4 i świetnym Pizza Garden), mało turystów, jeszcze mniej hałasu czy krzyczących szpetnymi szyldami sklepów. Wszędzie zaciszne uliczki, pełne pokaźnych willi i intrygujących kamieniczek okolonych starymi ogrodami. www.whatsupmagazine.pl stał się terenem najciekawszych inwestycyjnie działań w sąsiedztwie Starego Miasta Bogato i z tradycjami Krakowski rynek nieruchomości jest po Warszawie najbardziej atrakcyjnym miejscem w kraju. Mieszkanie pod Wawelem warto kupić nie tylko dlatego, że dobrze się tu mieszka. Taki zakup można traktować jako dobrą inwestycję. Co szóste mieszkanie w Krakowie pochodzi z inwestycji deweloperskich zrealizowanych w ostatnim 25-leciu. Pokazuje to rosnącą dynamikę krakowskiego rynku, szczególnie że ostatnie ćwierćwiecze to zaledwie 3 proc. budowlanej historii naszego miasta. Rynek nowych mieszkań w Krakowie nie zaczął się jednak wraz ze zmianą ustroju. Trzeba było kilku lat, aby ukształtowały się mechanizmy pozwalające na współdziałanie konkurujących ze sobą firm. O rynku pierwotnym w takim rozumieniu możemy mówić właściwie dopiero od ostatnich 20 lat. Pierwszą giełdę mieszkaniową w Krakowie, w budynku Miastoprojektu, zorganizowano zaledwie 15 lat temu. Raczkujące wówczas firmy deweloperskie mogły tam po raz pierwszy na zasadzie konkurencyjności zaprezentować swoją ofertę szerokiemu gronu odbiorców. Dziś w Krakowie działa blisko 150 firm. W ofercie deweloperów, od przeszło roku, obecnych jest kilka tysięcy gotowych mieszkań. Bogaty wybór wpływa na ceny. Jak podają analitycy Metrohouse w Krakowie, średnia w pierwszym kwartale roku spadła poniżej poziomu 6 tys. zł za m kw. W stolicy Małopolski kupuje się również mieszkania o największej powierzchni w kraju. Ekskluzywny rynek mieszkań, skupiony dotąd głównie na Starym Mieście, Woli Justowskiej i Kazimierzu, rozszerzył się. Inwestycje realizowane wzdłuż brzegów Wisły zmieniają mieszkaniową mapę modnych adresów Krakowa. Przy doborze lokalizacji ludzie, których stać na dobre mieszkanie, kierują się zazwyczaj wartością dodaną. Takim atrakcyjnym elementem Starego Miasta jest widok na Wawel czy inne zabytki. W przypadku okolic Wisły, to właśnie widok na rzekę. Coraz wyraźniej widać też, że Kraków nie tworzy już spójnej homogenicznej całości, ale staje się metropolią dzielnic i przedmieść, w których ceny metra kwadratowego mieszkania mogą się zmieniać w zależności od mody. Różnica między średnimi cenami mieszkań nowych i używanych wynosi zaledwie 500 zł za m kw. Zatem dokładając ok. 8 proc. do ceny mieszkań z rynku wtórnego, stać nas na nowe mieszkanie o podobnych parametrach powierzchniowych i lokalizacyjnych. Do spadku zainteresowania mieszkaniami z drugiej ręki przyczyniła się także prowadzona w ostatnich latach polityka państwa, polegająca na dopłacaniu młodym ludziom do nowych mieszkań. Rządowy program Mieszkanie dla Młodych pokrywa dziś co najmniej 10 proc. ceny lokalu, co pozwala wyrównać różnicę wartości pomiędzy mieszkaniami nowymi i starymi, faworyzując te pierwsze. 500 zł za metr kwadratowy tyle wynosi różnica między średnimi cenami mieszkań nowych i używanych Mimo to średnia cena za metr kwadratowy wszystkich sprzedanych lokali na rynku wtórnym w 2014 r. wzrosła o ok. 2 proc. w stosunku do roku poprzedniego, będąc nadal wyraźnie poniżej 6 tys. zł za m kw. Niewielka tendencja wzrostowa była widoczna we wszystkich obszarach miasta, jednak w różnym wymiarze. Wyraźniej wzrosły ceny w Śródmieściu i Krowodrzy, natomiast w Podgórzu i Nowej Hucie wzrosty były niemal niezauważalne. Rośnie tymczasem liczba chętnych na zakup mieszkania pod wynajem. Klienci widzą w tym coraz częściej szansę zabezpieczenia na przyszłość, stałe wpływy na emeryturze lub po prostu dobry i bezpieczny sposób na ulokowanie gotówki. Bogata oferta kilku tysięcy nowych mieszkań powoduje, że lokale kupowane w celach inwestycyjnych cieszą się coraz większą popularnością. Krakowski rynek nieruchomości jest po Warszawie najbardziej atrakcyjnym miejscem w kraju. Mieszkanie pod Wawelem warto kupić nie tylko dlatego, że dobrze się tu mieszka, ale również z uwagi na to, że to dobra inwestycja na przyszłość. Dawid Hajok, nieruchomościcafe.pl nieruchomości Maj 2015 ABC ustawy deweloperskiej Prosty i praktyczny słownik najważniejszych pojęć ustawy deweloperskiej. Przeczytaj, zanim odwiedzisz dewelopera. Umowa deweloperska, niewystępująca wcześniej, stanowi podstawę wpisu roszczeń do księgi wieczystej. Zgodnie z tym przepisem, w księdze wieczystej prowadzonej dla nieruchomości, na której ma zostać przeprowadzona budowa, ujawnia się roszczenie nabywcy o wybudowanie budynku, wyodrębnienie lokalu mieszkalnego i przeniesienie prawa własności tego lokalu oraz praw niezbędnych do korzystania z niego na nabywcę. Ustawodawca wprowadził ją, aby zabezpieczyć interes klientów. Od momentu wejścia jej w życie, kupujący ma obowiązek podpisywania umowy w formie aktu notarialnego, a kosztami obciąża po połowie kupującego i sprzedawcę. Umowa rezerwacyjna – zawierana jest pomiędzy deweloperem i nabywcą, a jej przedmiotem jest wyłączenie lokalu ze sprzedaży na określony czas. W odróżnieniu od ustawy deweloperskiej nie jest podpisywana w formie aktu notarialnego. Opłata pobierana przez dewelopera z tytułu zawarcia umowy rezerwacyjnej może mieć charakter bezzwrotny, tzn. nie podlegać zwrotowi w przypadku nie zawarcia kolejnej umowy (np. przedwstępnej, deweloperskiej, sprzedaży) albo podlegać zwrotowi. W niektórych przypadkach klienci nie ponoszą żadnych opłat z tytułu zawarcia takiej umowy. Zgromadzenie nabywców – w przypadku upadłości dewelopera, to właśnie ono (tworzą je klienci dewelopera) znajdzie się na początku kolejki jego wierzycieli, która ustawi się ustawa deweloperska nakłada na dewelopera obowiązki, które wzmacniają pozycję kupującego nieruchomości na rynku pierwotnym po zwrot pieniędzy z niezrealizowanej inwestycji. Zgromadzenie nabywców może również zdecydować o tym, czy kontynuację budowy powierzyć innemu deweloperowi. Prospekt informacyjny – jako załącznik stanowi integralną część umowy deweloperskiej. Każdy deweloper, który rozpoczyna sprzedaż, zobowiązany jest sporządzić prospekt dotyczący swojego budynku. Co musi się w nim znaleźć? Prócz szczegółowych informacji dotyczących sytuacji prawno-finansowej firmy oraz samej inwestycji – w tym gruntu i oferowanego do sprzedaży lokalu mieszkalnego lub domu jednorodzinnego – także dane dotyczące dewelopera, jego historia i udokumentowane doświadczenie, informacje o planowanych inwestycjach w promieniu 1 km. Ponadto deweloper jest zobowiązany do podania wykorzystywanych środków ochrony nabywców, zasady funkcjonowania danego środka ochrony oraz nazwy instytucji zapewniającej bezpieczeństwo środków nabywcy. Promień jednego kilometra – deweloper zobowiązany jest do podania informacji zawartych w publicznie dostępnych dokumentach, dotyczących przewidzianych inwestycji w promieniu 1 km od przedmiotowej nieruchomości, w szczególności o budowie lub rozbudowie dróg, budowie linii szynowych oraz przewidzianych korytarzach powietrznych, a także znanych innych inwestycjach komunalnych, przede wszystkim oczyszczalniach ścieków, spalarniach śmieci, wysypiskach, cmentarzach. Otwarty mieszkaniowy rachunek powierniczy – służy gromadzeniu pieniędzy wpłacanych przez klienta na cele określone w umowie deweloperskiej. Wypłata zdeponowanych na nim środków następuje zgodnie z harmonogramem postępów w budowie określonych w tej umowie. Zamknięty mieszkaniowy rachunek powierniczy – to z kolei rachunek, z którego wypłata zdeponowanych na nim środków następuje jednorazowo, po przeniesieniu na nabywcę prawa własności lokalu lub domu określonego w umowie deweloperskiej. Dawid Hajok, nieruchomościcafe.pl § reklama Duży wybór mieszkań w atrakcyjnych lokalizacjach PODGÓRZE Plac Bohaterów Getta/ul. Solna PRąDNIK CZERWONy ul. Dobrego Pasterza PODGÓRKI tyNIECKIE ŁAGIEWNIKI ul. Cegielniana/ul. Odrzańska 12 290 05 05 [email protected] 13 ul. Podgórki Tynieckie www.buma.com.pl 14 z miasta Placemaking po krakowsku O tym jak ma wyglądać teren rozpięty między rondem Mogilskim a Grzegórzeckim zdecydują podczas głosowania mieszkańcy Krakowa. Najpierw jednak usiądą do wspólnych warsztatów z architektami. Bardzo duży ruch samochodów, ekrany akustyczne, brak zieleni – to wszystko sprawia, że teren między rondami Mogilskim i Grzegórzeckim jest mało atrakcyjny i przyjazny dla ludzi. Planowany w tym miejscu projekt placemakingowy „Superścieżka” ma to zmienić. Gwarantem sukcesu ma być szerokie zaangażowanie partnerów sektora publicznego, prywatnego i społecznego. Placemaking, który polega na tworzeniu otwartych miejsc w przestrzeni wspólnej i odpowiada na potrzeby lokalnych społeczności, swój początek miał w latach 60. XX w. w USA. Najgłośniejszym przykładem ostatnich lat jest High Line w Nowym Jorku – park utworzony na trasie linii kolejowej przebiegającej przez 22 przecznice metropolii, wzdłuż zachodniego brzegu Manhattanu. Placemaking zawitał także do Krakowa. – To będzie prawdziwy sprawdzian z demokracji uczestniczącej. Po raz pierwszy mieszkańcy na taką skalę będą mogli zadecydować jak wyglądać ma duży fragment ich miasta – mówią przedstawiciele Fundacji Aktywnych Obywateli im. Józefa Dietla. W projekt zaangażowały się władze Krakowa, miejscy radni, organizacje społeczne, firmy i instytucje, które są obecne w tej okolicy. – Między Hotelem Chopin a Rondem Mogilskim planujemy zbudować biurowiec, więc z dużym entuzjazmem zaangażowaliśmy się w projekt – przyznaje Marcin Fligier z grupy deweloperskiej Warimpex. Jak dodaje, firmie zależy na dobrym sąsiedztwie. Fligier ubolewa też, że w Polsce nie udało się zrealizować dotąd podobnej inicjatywy. – Mam nadzieję, że „Superścieżką” przełamiemy bariery – stwierdza Marcin Fligier. www.whatsupmagazine.pl Autobusem do biznesu Czy w rejonie ulicy Życzkowskiego, gdzie ulokowały się zabudowania Krakowskiego Parku Technologicznego, zatrzyma się któryś z miejskich autobusów? Kilka tygodni temu na biurko prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego trafił list, w którym zatrudnieni w firmach Krakowskiego Parku Technologicznego proszą o możliwość zorganizowania dodatkowego przystanku MPK w sąsiedztwie ich miejsc pracy. Pod petycją, która ciągle jest dostępna w Internecie, podpisało się już ponad 450 osób, w tym prezesi wszystkich największych firm mających swe siedziby w KPT. Obecnie w biurowcach Specjalnej Strefy Ekonomicznej w Czyżynach pracuje około 5 tys. osób. Pracownicy skarżą się, że najbliższy przystanek („AWF”) jest oddalony od niektórych budynków o ponad kilometr. Jeszcze gorzej sytuacja wygląda od strony ulicy Bora-Komorowskiego – by dojść stamtąd do budynków trzeba pokonać błoto i kałuże. – Jestem zatrudniona w poważnej firmie, a do pracy muszę chodzić w kaloszach – narzeka pracująca w firmie przy Życzkowskiego. Pozostają więc samochody – nieekonomiczne i emitujące szkodliwe spaliny. To jeden z głównych argumentów, na jaki powołują się autorzy listu. – W ostatnich miesiącach władze Krakowa i Małopolski podjęły szereg działań mających na celu ograniczenie zawartości smogu w krakowskim powietrzu. Chcemy koszty pomysłodawcy zapewniają, że mogą partycypować w kosztach związanych z tą inwestycją włączyć się w walkę o lepszą jakość powietrza, dlatego zwracamy się do Pana z prośbą o uruchomienie autobusu, którego jednym z przystanków będzie centrum biznesowe działające przy ulicy prof. Życzkowskiego – czytamy w liście do prezydenta miasta. Sposobów na rozwiązanie problemu autorzy petycji mają wiele. Pierwszym z nich jest przesunięcie przystanku „AWF” w stronę skrzyżowania al. Jana Pawła z ul. Michała Życzkowskiego. Na tym pomyśle ucierpią jednak studenci, których droga na uczelnię się wydłuży. Innym rozwiązaniem jest ustanowienie przystanku na żądanie w rejonie ul. Stella-Sawickiego dla linii 129 i 178. Największą popularnością cieszy się jednak inicjatywa wprowadzenia dodatkowej linii autobusowej, która przejeżdżać będzie ulicą Życzkowskiego. Ten pomysł według ZIKiT-u jest jednak trudny do zrealizowania, wiąże się bowiem z koniecznością zawarcia umowy z właścicielem terenu, na którym znajduje się ulica. – Dodatkowo trzeba zmienić organizację ruchu, stworzyć odpowiednią infrastrukturę oraz zapewnić utrzymanie letnie i zimowe drogi – odpowiadają urzędnicy ZIKiT-u. Więcej optymizmu wykazuje rzecznik prasowy MPK. – Jesteśmy tylko przewoźnikiem i nie mamy żadnego wpływu na tę sytuację, ale Krakowski projekt partycypacyjny „Superścieżka” będzie pierwszym tak dużym przedsięwzięciem tego typu w skali kraju. Całkowity, szacowany na 300 tys. zł koszt opracowania koncepcji, kampanii medialnej oraz przeprowadzenia warsztatów społecznych wezmą na siebie prywatni inwestorzy. Projekt zmian zostanie przedstawiony władzom w listopadzie tego roku. Realizacja, podzielona na etapy, rozpocznie się w już kwietniu 2016 roku. Zakończenie prac pierwszego etapu projektu, uwzględniających zagospodarowanie skweru im. Mariana Eilego, zaplanowano na październik 2016 roku. Marcin Kwaśny placemaking ma aktywować lokalne społeczności i budować więzi sąsiedzkie fot. materiały prasowe – Początkowo myśleliśmy o zagospodarowaniu przestrzeni jedynie w sąsiedztwie naszego budynku. W rezultacie rozmów z użytkownikami tej przestrzeni, władzami miasta, Radą Dzielnicy Grzegórzki oraz innymi projektantami, powstała idea przygotowania całościowej, spójnej koncepcji dla całego terenu łączącego rondo Mogilskie z Grzegórzeckim – opowiada Veronika Themerson, menedżerka projektu Axis realizowanego przez Skanska Property Poland. Udanym przykładem placemakingu na dużo mniejszą skalę jest plac przy ul. Krochmalnej na warszawskiej Woli, gdzie czterech partnerów: urząd dzielnicy, niezależna fundacja, mieszkańcy i firma Skanska, stworzyło miejsce zabaw dla dzieci i rekreacji dla dorosłych. Stosunkowo niewielki skwer stał się enklawą wypoczynku na osiedlu pełnym bloków, ulic i parkingów. – Skanska realizując swoje budynki biurowe zawsze zwraca uwagę na miejsce inwestycji, traktując je jako potencjał utworzenia ciekawego fragmentu miasta. Myślimy nie tylko o pracownikach, którzy będą spędzać wiele godzin w naszych budynkach, ale także o mieszkańcach okolicy, przechodniach i osobach, które codziennie będą mijać to miejsce w drodze do pracy czy jadąc do centrum – dodaje Themerson. – „Superścieżka” może wyznaczyć zupełnie nowe standardy nie tylko w Krakowie, ale w całym kraju – przekonuje Elżbieta Koterba, zastępca prezydenta Krakowa ds. rozwoju. I podkreśla, że sukces tego projektu będzie przykładem na to, że w Krakowie w odpowiedni sposób prowadzi się dialog między mieszkańcami, inwestorami i gminą. Podobnego zdania jest Grzegorz Stawowy, Przewodniczący Komisji Planowania Przestrzennego i Ochrony Środowiska w Radzie Miasta Krakowa. – We właściwym czasie i miejscu spotkały się podmioty, które mają interes zbieżny z interesem mieszkańców – zauważa Stawowy. Jego zdaniem dzięki temu pomysłowi uda się kompleksowo zagospodarować znaczący obszar przestrzeni miejskiej. – Jeżeli przyjęte założenia sprawdzą się w realizacji, to bez wątpienia „Superścieżka” będzie nowym trendem w przywracaniu miasta mieszkańcom. Będę orędownikiem tego projektu – deklaruje przewodniczący Stawowy. W maju i czerwcu zorganizowane zostaną cztery warsztaty, w czasie których mieszkańcy przygotują wspólnie z architektami i urbanistami swoje propozycje na zagospodarowanie terenu wzdłuż al. Powstania Warszawskiego. W wakacje efekt tych prac zostanie zaprezentowany na wystawie w rejonie Ronda Mogilskiego. Przygotowane projekty zostaną skonsultowane z pracownią Jana Gehla – światowej sławy duńskiego architekta i urbanisty. Zaplanowano także debatę na ich temat z jego udziałem. Następnie mieszkańcy wybiorą projekt, który zostanie zrealizowany. wydaje mi się, że jest szansa na proponowane rozwiązania – mówi Marek Garncarczyk. Autorzy listu są świadomi kosztów, jakie łączą się z realizacją ich postulatów. – Deklarujemy, że możemy partycypować w kosztach związanych z tą inwestycją, czy wręcz sfinansować te obiekty w całości z prywatnych środków – zapewniają pomysłodawcy. Podobne rozwiązania zostały już wdrożone przy innych biurowcach. Kilka lat temu media w całym kraju informowały o przystanku kolejowym „Kraków Business Park”, który powstał za prywatne pieniądze w gminie Zabierzów. Modernizację infrastruktury transportu publicznego przeprowadzono także uruchamiając przystanek „Bonarka City Center”, gdzie autobusy dowożą nie tylko chętnych na zakupy w centrum handlowym, ale przede wszystkim pracowników Bonarka4Business. Tymczasem pojawiają się kolejne głosy popierające inicjatywę „Autobusem do biznesu”. – Rejon ulicy Życzkowskiego bardzo dynamicznie się rozwija – przekonuje Szymon Duda z firmy deweloperskiej GD&K, która niedawno oddała tam do użytku biurowiec Avia. – Decyzja o uruchomieniu komunikacji zbiorowej na ul. Życzkowskiego pokaże, że władzom Krakowa naprawdę zależy na dobrym klimacie dla biznesu – dodaje Duda. Redakcja „What’s Up Magazine” będzie informować o postępach w tej sprawie. Teresa Żukowska reklama 16 siesta Zagraj w to jeszcze raz, Hex Bez wcześniejszej rezerwacji trudno tu o wolny stolik, a o miejsce w weekend najlepiej zadbać tydzień wcześniej. Kilka rodzajów przekąsek, kilkadziesiąt smaków piwa i ponad 350 planszówek. To właśnie Hex – największa w Krakowie kawiarnia dla graczy. Po latach zachłystywania się nowymi technologiami, od gameboyów i pegasusów po XBOX i PS3, do łask wracają gry planszowe. Jeszcze niedawno większość ludzi znała zaledwie Chińczyka, Scrabble i Eurobusiness, a na rozgrywających „bitewniaki” w Galerii Kazimierz patrzyła ze zdziwieniem. Dziś gry pojawiają się na rodzinnych uroczystościach, spotkaniach towarzyskich czy zjazdach integracyjnych. Różnorodność planszówek sprawia, że każdy znajdzie coś dla siebie: jedni wybierają gry przygodowe o skomplikowanych, wymagających nawet kilkugodzinnej nauki zasadach, biznesmeni-amatorzy sięgają po Cashflow, gdzie przeprowadzają wielkie inwestycje bez ryzykowania swoich pieniędzy, a pragnący nieskomplikowanej rozrywki grają w Osadników z Catanu, Dixit czy Karty Przeciwko Ludzkości – grę, w której nieważny jest wynik, lecz rozbawienie znajomych chamskimi tekstami o mniejszościach etnicznych, Holocauście, homoseksualizmie czy Dodzie Elektrodzie. – Często gramy w planszówki ze znajomymi z zespołu – mówi Kasia, 27-latka pracująca w IBM-ie – to dobry sposób na zresetowanie się po pracy, ale jednocześnie ciągłe ćwiczenie logicznego myślenia, kreatywności czy refleksu, choć przede wszystkim to rewelacyjna zabawa i dużo śmiechu. – Planszówki to pierwsza „geekowa” rzecz, która wdarła się z podziemia na salony – twierdzi Bartłomiej Piotrowski, www.whatsupmagazine.pl administrator facebookowej grupy „Gramy w planszówki w Krakowie”. Wspomina, że wszystko zaczęło się zmieniać jakieś dwa lata temu. Wcześniej planszówkami interesowała się wąska grupa osób, teraz na wydarzeniach związanych z grami pojawia się około 40 proc. zapaleńców, 40 proc. ludzi, którzy byli kilka razy, oraz 20 proc. osób, które przyszło po raz pierwszy. W ten boom idealnie wstrzelił się Hex, świętujący w marcu 2015 r. swoje pierwsze urodziny. To pierwsza klubokawiarnia stworzona specjalnie dla graczy: są tu duże, dobrze oświetlone stoły, ogromny wybór planszówek i ciepłe przekąski – konieczne, bo niektórzy klienci spędzają tu nawet 12 godzin. Dla nich też różnorodne smaki piw i drinki nazwane zostały jak tytuły gier. Ceny wahają się od 5 złotych za tosty czy zapiekanki do 20 złotych za osiem shotów „many bądź życia”. – Tworzyliśmy to miejsce własnymi rękami przez siedem miesięcy, sami malowaliśmy ściany, zbijaliśmy meble z drewnianych palet – zdradza Agnieszka, współwłaścicielka lokalu. pasja sami gramy, wiedzieliśmy, czego potrzebują gracze i chcemy zarażać planszówkami coraz więcej osób – Hex powstał z pasji. Sami gramy, wiedzieliśmy, czego potrzebują gracze. Chcemy planszówkami zarażać coraz więcej osób – dodaje. Dla profesjonalistów regularnie organizowane są tu turnieje, dla początkujących miniszkółki i szkolenia z konkretnych tytułów. Naprzeciw amatorom wychodzi także uruchomiona z inicjatywy pracowników i stałych bywalców HexTv, gdzie oprócz tutoriali emitowane są recenzje oraz cotygodniowe newsy ze świata gier. Właściciele chcą, żeby Hex stał się marką: właśnie otwarty został lokal we Wrocławiu, w planach jest sklep z planszówkami i własne wydawnictwo. Przy ul. Dwernickiego trwają właśnie testy nad pierwszą grą, zaprojektowaną przez klientkę, która ma wkrótce ukazać się sygnowana logiem Hex. Hex nie jest jednak jedynym pionkiem na krakowskiej planszy klubów dla graczy. – Byłoby niesprawiedliwością nie wspomnieć o innych miejscach: Domówka Cafe, R77 czy, chyba najstarszy obecnie działający, Artefakt Cafe – wylicza Bartłomiej Piotrkowski. Jest jeszcze Select, Strych, Wanilia Lunch Bar, ale w większości z nich w planszówki gra się tylko w określone dni tygodnia. Nie jest jednak tak, że niektóre kluby są dla mas, a prawdziwi weterani spotykają się gdzie indziej. Gracze to bardzo otwarta społeczność, nie stosują żadnych podziałów – mówi Bartłomiej. Tego samego zdania jest Agnieszka. – W Hexie często brakuje miejsca, dlatego ludzie dosiadają się do stolików z nieznajomymi. Po około 10 minutach zaczynają ze sobą rozmawiać, jakby znali się od zawsze. To właśnie magia planszówek. Dagmara Marcinek Hex, ul. Dwernickiego 5 fot. Piotr Banasik Odpłynąć po godzinach relaks w coraz bardziej zagonionym świecie ludzie poszukują prostych rozwiązań, które umożliwią im odprężenie Gęsty mrok, oddech, miarowe bicie serca. Do takich bodźców sprowadzi Twoją rzeczywistość floating – doświadczenie z pogranicza medycyny, medytacji i spa. Rzeczywistość zawieszasz na kołku w szatni. Dostajesz ręcznik, mydło, zatyczki do uszu. Przed Tobą stoi wielka, wypełniająca niemal całe pomieszczenie fasola. Fasola jest metalowa, ma uchylane wieko. Jej wnętrze, wypełnione roztworem soli, otula niebieska poświata. – Weź prysznic i wejdź do kapsuły, zgaś światło i płyń – taką dostajesz instrukcję. Po chwili jesteś już zupełnie sam... – Floating to doskonała oferta dla osób zmęczonych codzienną pracą, rutyną, tkwieniem przy biurku, korporacyjnym stresem – mówi Maciej Solecki, pomysłodawca Floatarium, pierwszego w Krakowie miejsca do floatingu czy floatowania. Swój biznes otworzył kilkanaście miesięcy temu i od tamtej pory zdobywa coraz większe grono zachwyconych klientów. Czym dokładnie jest floating? To trwający 90 minut seans unoszenia się w gęstej od soli wodzie, który pozwala na tymczasowe ograniczenie bodźców dla wzroku, słuchu i węchu oraz wejście umysłu w stan kontrolowanego uśpienia. – Floating przywołuje naszemu ciału np. dawno wyparte wspomnienia pływania jako niemowlę w łonie matki czy też bardziej przyziemne doświadczenie: usypiający relaks w spa – opowiada Solecki. Swoje Floatarium uruchomił bo... pisał psychologiczną pracę o tego typu oddziaływaniu na ludzkie ciało, zmysły i percepcję. Zna się więc na rzeczy. „Float” po angielsku oznacza: unosić się, pływać. Floating jest dość radykalną próbą odizolowania od jakichkolwiek bodźców świata z zewnątrz. Do wnętrza kapsuły nie docierają żadne dźwięki (poza początkową relaksującą muzyką) ani światło (kapsułę zamyka się jednak dopiero wtedy, gdy uznasz, że jesteś już gotowy na „odpłynięcie”). Na początku możesz przypadkowo dotknąć nogą lub ręką ściany kapsuły, później dryfujesz na jej środku. Możesz poczuć się jak Sandra Bullock w filmie „Grawitacja”. – Lewitacja, stan nieważkości, ulotność, rozpłynięcie się grawitacji, zresetowanie pojęcia czasu – 26-letnia Wiktoria, którą spotykam po wyjściu z kapsuły, nie może się nachwalić pomysłu na floating. – Wyciszyłam swoje myśli, zupełnie rozluźniłam mięśnie. Z początku liczyłam barany i słuchałam własnego oddechu. Potem chyba medytowałam, aż wreszcie usnęłam – mówi, wpisując do zeszytu Floatarium swą pozytywną opinię. – Floating to bardzo prosty pomysł. Coś na kształt kapsuł relaksacyjnych testował w latach 50. ubiegłego wieku amerykański psychiatra i neurolog John C. Lilly. Później powstało sporo ośrodków tzw. deprywacji sensorycznej w USA i w Europie, a teraz idea floatingu na nowo zdobywa świat – opowiada właściciel Floatarium. Zdaniem Soleckiego w coraz bardziej zagonionym świecie ludzie poszukują prostych rozwiązań, które umożliwią im relaks i odprężenie. W Krakowie i Warszawie mieszczą się obecnie po dwa miejsca do floatingu. W Krakowie są to Floatarium przy Placu Wolnica 4 oraz Krakowski Floating przy ul. Mieszczańskiej 9B, który swą działalność reklamuje m.in. pokazując znanych ludzi floatujących regularnie (koszykarz Shaquille O’Neal, komik Joe Rogan, olimpijczyk Carl Lewis, aktor Nicolas Cage, piłkarz Wayne Rooney, kosmonauci NASA, a nawet zestresowani piloci sił powietrznych USA). Na seans trzeba się zapisać. W związku z coraz większą popularnością usługi, terminarze w floatingowych centrach są coraz ściślej wypełnione. Półtorej godziny seansu kosztuje między 80 a 120 złotych, w zależności od tego, czy wykupiliśmy karnet. – Sam floatuję regularnie. Relaksuję się, odprężam, niweluję zaburzenia snu, planuję rozmaite posunięcia, patrzę z dystansu na swoje działania. A nawet zasypiam, co jest o tyle ciekawe, że według badań godzina snu dryfującego w kapsule człowieka to nawet sześć godzin snu w klasycznych warunkach – rekomenduje Solecki. Po 25 minutach relaksacyjnej muzyki, w kompletnej ciemności kapsuły słyszę już tylko własny, miarowy oddech i potęgujące się w uszach bicie serca. Nie przysłuchiwałem się im od lat, bo po co. Zapomniałem o nich. A teraz kołyszą mnie do snu... Wiktor Urbański Floatarium, Plac Wolnica 4 Krakowski Floating, ul. Mieszczańska 9B siesta Maj 2015 17 czeski maj Kwitnący Kroměříž Kolorowe fasady, brukowane uliczki, zapach czeskich potraw i pilzneńskiego piwa. Wszystko otoczone pięknymi ogrodami w angielskim i francuskim stylu. Oto zaciszny Kroměříž. Idealny na weekendowy wypad. Z Krakowa dostaniesz się tam w trzy godziny. Miloš Forman kręcił tu sceny „Amadeusza” Z Krakowa najprościej (choć płacąc 20 złotych w jedną stronę za autostradę) przez Katowice autostradą A4, by za Gliwicami skręcić w darmową wciąż autostradę A1 w kierunku na Czechy. Granicę przekraczamy w okolicach Bohumína, gdzie obowiązkowo trzeba kupić tzw. winietkę. Za Ostrawą w miejscowości Hranice na Moravě odbijamy z autostrady i jedziemy drogą nr 47 w kierunku na Přerov. W Přerovie uważamy, żeby się nie zgubić (bywają mylne oznaczenia) i wyjeżdżamy z miasta za znakami prosto na Hulín, Otrokovice oraz wspomniany Zlin. Zjazd na Kroměříž znajdziemy po prawej stronie w rzeczonym Hulínie. Po dwóch kilometrach jazdy będziemy na miejscu. czas 180 minut z zegarkiem w ręku. paliwo 20–40 zł obiad + piwo Około 180 zł (spalanie 7 l – 100 km, średnia cena benzyny: 4,8 zł). koszty dodatkowe Autostrada A4 – 40 zł, winietka na terenie Czech: roczna – 1500 koron, miesięczna – 440 koron, 10-dniowa – 310 koron. waluta 1 korona czeska – ok. 0,15 zł. Uwaga: nie polecamy podróżowania lokalnymi drogami, na których nie obowiązują winietki. Stracicie cenny czas. www.czechtourism.com/pl/t/kromeriz/ fot. Rafał Romanowski Piszę do Was z kroměřížskiego Velkého Náměstí, czyli z rynku cowy, przemysłowy organizm dla kilku tysięcy pracowników w Kroměřížu na Morawach. Na talerzu smažený sýr z hranolkami, – w Zlinie produkuje się na przykład samoloty akrobacyjne na blacie kufel jasnego Kozela, przede mną widok na urocze, i awionetki, które można podziwiać podczas pokazów lotniczych. pełne barw fasady kamieniczek. Za chwilę przejdę się cichymi Jednak stolica województwa nie grzeszy urokiem. To Kroměříž uliczkami przy Pałacu Arcybiskupim i alejkami położonego jest kameralny, zwarty, jakby zastygły w oczekiwaniu na zachwyu jego murów wspaniałego ogrodu, zaprojektowanego przez conych turystów, uzbrojone w aparaty wycieczki autokarowe francuskich mistrzów ogrodnictwa. I zastanawiam się, dlaczego o napiętym programie zwiedzania czy nas, którzy mamy zaledwie Was tu jeszcze nie ma? kilkanaście godzin na jego gruntowne poznanie i odpoczynek. A przecież dzieli nas zaledwie 260 kilometrów. Linia o takiej dłuJeśli szukasz wytchnienia od milionowego Krakowa, Kroměříž gości łączy Kraków z Kroměřížem, uznawanym – wraz z Pragą i okolice wydają się optymalnym rozwiązaniem. Cenowo traki Karlowymi Warami – za najpiękniejsze miasto u naszych połutuje się tu przyjezdnych rozsądnie. Ten rejon Republiki Czeskiej dniowych sąsiadów. nie różni się pod tym względem od Polski. Poza sezonem poNie słyszeliście? Tak, 180 minut jazdy wystarczy, by znaleźć się kój w przyzwoitym, urokliwym hotelu można znaleźć nawet w sercu Czech, gdzie „czeskość” czuć na każza 150 złotych za noc, obiad z piwem dym kroku. W piątek po pracy wsiadasz w sa- MIASTECZKO ZWANE w czeskiej gospodzie kosztować nas będzie 20–40 złotych. Ja pomochód, po chwili zostawiasz za sobą korki na bramkach w Balicach, a wieczorem siedzisz JEST „HANACKIMI lecam szczególnie gospodę Černý już w czeskiej gospodzie nad talerzem z mo- ATENAMI” Orel (Czarny Orzeł) z bogatą piwną ravským vrabcem (morawskim wróblem). Bez ofertą: Pšeničné 10°, Světlé 11°, Poobaw, danie nie ma nic wspólnego z pierza– Haná to region lotmavé 12°, Polotmavé 8°, Višňový etnograficzny na Morawach Lambic 10°... Wszystkie piwa warzostym gościem karmników. To kawałek chudene są na miejscu, jak na prawdziwą czeską gospodę przystało. go wieprzowego mięsa bez sosu, podawanego z duszoną kapustą Ci, którzy nie przepadają za piwem, powinni pamiętać, że czei bramborovým knedlíkem. Do piwa smakuje wyśmienicie. Niejedskie Morawy słyną także z win. Biskupie winiarnie założono już nego. Taka kolacja gwarantuje, że nie będziesz mieć problemów z zaśnięciem w jednym z uroczych hotelików na kroměřížskim w 1266 r. Niespełna sto lat później miasto uzyskało przywilej proStarym Mieście. dukcji wina mszalnego, czyli zgodKroměříž to raczej miasteczko niż miasto. Liczy sobie niespełna nego z watykańskimi normami. 30 tysięcy mieszkańców, co da się odczuć na każdym kroku. Senna A co zapewne dla Was ważne, praatmosfera nikogo jednak nie zwiedzie, bo natężenie atrakcji jest cowników korporacji, Kroměříž tu zdecydowanie ponadprzeciętne. jest oazą ciszy. Do miasteczka warMiasteczko zwane jest „hanackimi Atenami” – Haná to region to przyjechać o każdej porze roku. etnograficzny na Morawach. Czas płynie tu leniwie. Najlepiej Największą zaletą zimy jest… brak jest go spędzić spacerując po wspaniałych ogrodach (Zamkowy turystów. Ze względu na wspai, położony nieco dalej, Kwiatowy w angielskim stylu) oraz odkryniałe, kwitnące ogrody lepiej jest wając zakamarki okalających rynek ulic i zaułków. jednak wybrać wiosnę. Latem bywa Do waszej dyspozycji jest kilkanaście piwiarni, gospód, restautu bardzo upalnie. Jesienią pięknie racji, wieczorem zaś możecie odwiedzić dudniące z oddali disco prezentują się sypiące liśćmi egzow jednej z zabytkowych kamienic. Nie ignorujcie kościołów, któtyczne drzewa. rych zbudowano tu kilkanaście, m.in. św. Maurycego, św. Jana Spacer po starówce, obejrzenie kroměřížskich zabytków i suto Chrzciciela, barokowy Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny zakrapiany piwem obiad zajmie i prawosławny św. Cyryla i Metodego. W Kroměřížu przede wszystkim warto zobaczyć monumentalny nam leniwą sobotę. Resztę czasu Pałac Arcybiskupi, gdzie w sali sejmowej Miloš Forman kręcił warto przeznaczyć na relaks lub sceny filmu „Amadeusz” o Mozarcie. Pałac w Kroměřížu oraz włóczenie się po innych morawogrody zostały wpisane w 1998 roku na listę światowego dziedziskich miasteczkach. ctwa UNESCO. Pałac pęka w szwach od zbiorów europejskiego Rafał Romanowski malarstwa (m.in. Tycjan, van Dyck, L. Cranach st.), a otaczający go ogród od kwiatów, krzewów, egzotycznych drzew i... zwierząt, głównie skaczących nam pod nogami wiewiórek i reprezentacyjnych pawi oraz małp. Nie obawiajcie się, żadna z nich nie wyszarpnie Wam z rąk kanapki, jak zdarza się to w innych rejonach świata. Kroměřížskie małpy mieszkają w klatkach. Nieopodal Kroměříža leży miasto Zlin, stolica butów Bata i wzor- jak dojechać? 18 dbamy o ciebie www.whatsupmagazine.pl Zdrowy balans – Długotrwały bezruch powoduje zmiany patologiczne, które potem jest bardzo trudno cofnąć. Z czasem stają się one nieodwracalne – ostrzega Ewa Górska, prezes Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Ergonomicznego, certyfikowany przez CREE (Center for Registration of European Ergonomists) Euro-Ergonomista. Na rynku pojawia się wiele mebli i wyposażenia: od foteli po specjalne podkładki pod nadgarstki, które stworzono właśnie po to, by pomóc utrzymać właściwą pozycję w pracy. Krzesła wyposażane są w wyprofilowane siedziska i oparcia, ergonomiczne mechanizmy, na przykład mechanizm synchroniczny, który powoduje, że przy odchylaniu oparcia minimalnie podnosi się przód siedziska, wielostopniową regulację siły odchylania oparcia, regulowane podparcie lędźwi oraz regulowane w płaszczyźnie pionowej i poziomej podłokietniki. Projektanci proponują, by w biurach umieszczać też krzesła bez oparcia. Siedzenie bez podparcia powoduje, że to siłą mięśni utrzymujemy pozycję optymalnie wyprostowaną. Możemy się bez ograniczeń obracać wokół własnej osi, kołysać we wszystkie strony. Wpływa to korzystnie na krążenie, zmniejsza napięcie mięśni oraz pozwala na chwilę rozluźnienia. – Moim zamiarem Konkurs Napiszcie do nas, co Was cieszy, co męczy w korporacyjnej pracy. Co kwartał autor najlepszego listu otrzyma od Grupy Nowy Styl pobudzający do ruchu w pracy hoker Belise. Czekamy na maile: [email protected] fot. Grupa Nowy Styl Spójrz na swój fotel. Spędzasz na nim około ośmiu godzin dziennie. Często godzinami nieomal nie zmieniasz pozycji, zbyt rzadko wstajesz i nawet nie zastanawiasz się, czy dobrze siedzisz. Tymczasem zła pozycja podczas pracy biurowej może w dłuższej perspektywie okazać się zgubna dla twojego kręgosłupa. Z badań przeprowadzonych przez Ergotest wynika, że tylko 1 proc. pracowników biurowych pracuje przy stanowiskach, które spełniają wszystkie wymogi ergonomicznego stanowiska pracy, 42 proc. stanowisk spełnia te wymogi częściowo. Najgorzej jest w instytucjach publicznych, administracji samorządowej i państwowych firmach. Najlepiej, co wcale nie znaczy dobrze, sytuacja wygląda w korporacjach i centrach usług wspólnych. Tam ponad połowa stanowisk została przygotowana w sposób zgodny z rozporządzeniami Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. To, czy nasze stanowisko pracy spełnia te wymogi, można sprawdzić wypełniając ankietę na stronie ergotest.pl. Warto się tego dowiedzieć, bo długotrwała, wymuszona pozycja, którą przyjmujemy podczas pracy przy komputerze, skutkuje bólem rąk i barków oraz kręgosłupa, drętwieniem kończyn i bólami głowy. Jednak dobrze wyposażone biuro to tylko połowa sukcesu. Drugą stanowią zdrowe nawyki. Nie blokuj oparcia w jednej pozycji. Co więcej – ruszaj się tak często, jak możesz. Mięśnie i twój kręgosłup potrzebują ruchu! fot. Grupa Nowy Styl było stworzenie stołka, który zachęca i pobudza do ruchu. Zupełnie jak siedzenie na piłce – zawsze w wygodnej i zdrowej pozycji – mówi Bernd Crabus z Crabus Design, projektant balansowego stołka podporowego Belise, które sprawdzi się podczas przysiadania oraz przy małym stoliku w miejscach spotkań. – Tego typu mikroruchy sprawiają, że zamiast pozycji statycznej, stanowiącej główną przyczynę schorzeń układu mięśniowo-szkieletowego, przyjmujemy pozycję ustabilizowaną, w której układ ruchu nie pozostaje w spoczynku – podkreśla znaczenie takich pomysłów Ewa Górska. – Nawet najlżejszy balans ma niezwykle korzystny wpływ na wszystkie układy naszego organizmu, nie tylko ten mięśniowo-szkieletowy, ale również nerwowy, krwionośny, trawienny i oddechowy. O krok dalej poszedł projektant LimbIC® Chair, który doszedł do wniosku, że nasze podejście do czynności siedzenia trzeba przemyśleć od nowa. W stworzonym przez dr Patrika A. Künzlera i Bena Fluri krześle zamiast jednorodnego siedziska mamy dwie wyprofilowane podpórki z włókna węglowego. Niestety, najczęściej to nie od nas zależy, w jakie meble wyposażone jest miejsce, w którym pracujemy. Starajmy się jednak wpływać na naszych pracodawców, pokazujmy im jaki wpływ na nasze zdrowie, a przez to na naszą efektywność mają meble, z których korzystamy. Na pocieszenie – nie wymyślono krzesła, które będzie ćwiczyć za nas. Żadna technologia nie zastąpi ruchu. Zadbajmy więc o chwilę przerwy. Po godzinie pracy pozwólmy swoim mięśniom na pięć minut wysiłku. Wystarczy się przeciągnąć i przespacerować po biurze. A po godzinach pracy zainwestować w rower, karnet na basen lub do klubu fitness. Aneta Mucha Fotofelieton wtorek | godz. 17:36 Pracownicy biurowca Buma Square przy ul. Wadowickiej wykleili okna pomieszczeń podobiznami bajkowych postaci m. in. Prosiaczka, Kłapouchego i Tygryska. Do tego celu posłużyły im samoprzylepne post-it notes fot. Michał Łepecki 19 Maj 2015 Prostowanie kości W trakcie dnia pracy (za biurkiem) trzeba również pamiętać o robieniu krótkich przerw, przynajmniej raz na dwie godziny, aby „rozprostować kości”. Jest to chwila na rozruszanie stawów, rozciągnięcie mięśni, zrelaksowanie się. Kolejnym krokiem jest napinanie mięśni bez wstawania z krzesła. Warto co jakiś czas napiąć np. pośladki. Można zrobić krążenia ramion do przodu i do tyłu, wyciągnąć ręce przed siebie i w górę, by rozciągnąć mięśnie. Prawym uchem dotknąć prawego barku, a lewym – lewego. Poruszać głową do przodu i do tyłu, a następnie delikatnie wykonać nią ruchy okrężne. Zostawiając głowę w jednej linii, delikatnie wysunąć ją do przodu i do tyłu. Prostymi ćwiczeniami możemy dodatkowo się pobudzić. Warto wykonać skręty tułowia. Stań w lekkim rozkroku, stopy na szerokość bioder, ręce na wysokości klatki piersiowej i wykonuj skręt raz w prawo, raz w lewo, po 10 powtórzeń na każdą stronę. Kręcenie biodrami: stań w lekkim rozkroku, dłonie połóż na biodrach i wykonaj skręty tułowia, po 10 w prawo i 10 w lewo. Wspięcia na palce: stań przy ścianie, oprzyj się o nią i zrób 20 wspięć na palce. fot. archiwum prywatne Brak ruchu, zła dieta prowadzą w konsekwencji do chorób cywilizacyjnych XXI wieku, czyli otyłości i dokuczliwych bólów kręgosłupa. Jak dzięki prostym i szybkim ćwiczeniom zadbać o kręgosłup? Wymuszona, często zła pozycja przy biurku wpływa bardzo negatywnie na nasz układ ruchowy. Skutkiem tego jest pogorszona postawa ciała, osłabione oraz przykurczone mięśnie, gorszy wzrok, częste bóle w odcinku szyjnym i lędźwiowym kręgosłupa, ból w obrębie barków, ból dłoni i nadgarstków (co prowadzi do zmian zwyrodnieniowych wywołujących chorobę zwaną zespołem cieśni nadgarstka). Co gorsza, osoby pracujące za biurkiem często nie mają czasu na trening, a to właśnie one powinny szczególnie zadbać o swoją aktywność. Jakie zmiany można wprowadzić, by poczuć się lepiej? Pierwszym krokiem do polepszenia swojego zdrowia i samopoczucia może być zamiana biurowego krzesła na... piłkę. Podczas siedzenia na specjalnej piłce nasze stawy są odciążone, a mięśnie posturalne – odpowiedzialne m.in. za prawidłową postawę oraz utrzymanie równowagi – pracują. Jeżeli mamy taką możliwość, warto więc podmienić krzesło na piłkę. Bez konieczności przerywania pracy można wykonać kilka ruchów rozluźniających, takich jak krążenie biodrami czy tzw. kołysanie. Skłony boczne: stań w lekkim rozkroku, odłóż jedną rękę na biodra, drugą wyciągnij nad głowę i staraj się sięgać w kierunku ręki na biodrze. Wykonaj po 10 powtórzeń na każdą stronę. Skłony w przód: zrób 10 skłonów do podłogi. Pamiętaj, żeby ruch wykonać powoli, rolując kręg po kręgu w dół i w górę. Karolina Ciurka-Baster Karolina Ciurka-Baster – koordynator ds. treningu funkcjonalnego oraz instruktorka w klubach Fitness Platinium® reklama reklama Maj 2015 wokół stołu Zupa zastąpi kanapkę? Jeśli ktoś przynosi jedzenie do pracy, są to raczej ludzie starsi. Większość, z powodu braku atrakcyjnej oferty gastronomicznej, w miejscu pracy rezygnuje z obiadu, ratując się kanapkami. Tak jest w Polsce, na świecie bowiem można przebierać w ofertach jedzenia stworzonego z myślą o pracujących. Z 40-godzinnym tygodniem pracy Polska jest jednym z najbardziej zapracowanych krajów na świecie. Czas pracy odbija się na tym, jak skonstruowany jest kalendarz naszego dnia. A co za tym idzie: gdzie, co i kiedy jemy. I dzieje się tak na całym świecie. Aż 68 proc. Polaków nie ma czasu na zjedzenie obiadu w pracy, dwie z pięciu osób żywią się jedynie kanapkami, a co dziesiąta w pracy nie je nic – dowiadujemy się z badań przeprowadzonych w 2011 roku przez Instytut Badania Opinii Publicznej Homo Homini. Z kolei wyniki przeprowadzonego w 2013 roku przez pracownię badawczą IPSOS na zlecenie Sodexo Onsite Services badania pokazują, że jeżeli już jemy w pracy, to najczęściej to, co przygotowaliśmy w domu. Z tym, że domowe posiłki do pracy zabierają przeważnie mieszkańcy małych miast i osoby, które ukończyły „Tygodnie restauracji” to pomysł sprawdzony w wielu miastach na świecie. W New York Restaurant Week, London Restaurant Festival czy Copenhagen Dining Week uczestniczą tysiące osób. Przyczyna jest prosta: przez tydzień można wtedy popróbować lokalnej kuchni za niewielkie pieniądze. Rekordziści odwiedzają w tym czasie nawet kilkadziesiąt lokali. Która z krakowskich restauracji przygotuje najsmaczniejszą propozycję? W menu pojawią się m.in. policzki wołowe, wędzone krewetki i mangalica (Twój Kucharz), cynaderki i sorbet z zielonej pietruszki (Biała Róża), pad thai i lody z zielonej herbaty (Tao Teppanyaki & More) czy polędwica z dorsza w sosie buerre blanc i crème brûlée (Zakładka). Oraz masa mniej lub bardziej fikuśnych połączeń. Pełna lista restauracji i rezerwacje: restaurantweek. pl. Kraków Restaurant Week potrwa od 11 do 17 maja, ale z rezerwowaniem stolików należy się pospieszyć. Warszawskie doświadczenia pokazują, że w najlepszych miejscach szybko brakuje miejsc. rogi wypełnione mięsem i warzywami – to akurat pomysł południowoamerykański. Wróćmy jednak do tęsknot za śródziemnomorskim stylem życia. Romantyczna wizja wypełnionych w obiadowej porze francuskich brasseries topnieje wraz z rosnącą liczbą kupowanych przez Francuzów kanapek z masłem i szynką (1,28 mld w 2014 roku) i rozpływa się w niebycie, gdy zdamy sobie sprawę z tego, że wedle ostatnich badań nawet te ostatnie doganiane są przez hamburgery (1,07 mld w 2014 roku, 10 proc. więcej niż rok wcześniej). Obraz ciemnieje jeszcze bardziej, gdy przypomnimy skandal, który wybuchł, gdy okazało się, że wiele paryskich restauracji nie przyrządza samodzielnie posiłków, a jedynie odgrzewa wyprodukowane masowo potrawy. A pomyśleć, że francuski posiłek, i związana z nim we Francji celebra, został w 2010 roku wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. 50 lat. Ci, którzy jadają posiłki w restauracjach czy stołówkach, deklarują, że odwiedzają je średnio 1,6 razy w tygodniu. W stoPosiłki pod specjalnym nadzorem łówce najczęściej zamawiają drugie danie (60 proc. badanych), W Indiach, państwie, w którym globalizacja unicestwia dziezupę (29 proc.), pierogi (27 proc.) i sałatki (26 proc.). siątki zwyczajów i pozornie niewielkiej wagi szczegółów, które Dlaczego tak źle, tak nieregularnie odżywiamy się w pracy? stworzyły charakter tego kraju, jeden z obyczajów ciągle ma się Być może odpowiedź jest prosta: 70 proc. badanych zgłasza, że dobrze. To poleganie raczej na kulinarnych umiejętnościach chciałaby mieć w pobliżu miejsca pracy restaurację ze zdrowym własnych matek, żon i sióstr, niż na jakości dań serwowanych i smacznym jedzeniem – należy więc wnioskować, że dziś nie w stołówkach i tanich restauracjach. mają. Swoją rolę odgrywają też z pewnością finanse. Chociaż Każdego dnia w Mumbaju, czyli mieście, które zamyka podium długość regałów z ofertą zupek w proszku w hipermarketach słynnego rankingu Tholons, ponad zdaje się przeczyć deklaracjom bada150 tys. posiłków zapakowanych GLOBALIZACJA I KORPORAnych, większość osób deklaruje, że nie w metalowe menażki zwane „dabżywi się daniami instant. CYJNY STYL ŻYCIA ZRÓWbas” odbywa podróż z domowych NUJĄ NIE TYLKO GODZINY kuchni do biur. Za ich dostarczanie Globalizacja skraca sjestę odpowiadają dabbawalla, czyli okoNie da się jednak ukryć: jemy byle jak. PRACY, ALE I KULINARNE ło 5 tysięcy mężczyzn. AromatyczJak więc jedzą inni? Odwiedzając pod- OBYCZAJE ne curry, indyjskie placki i pakora, czas urlopów kraje Europy Zachodniej, czyli smażone w cieście warzywa, rozmarzamy się, myśląc o 35-godzinnym tygodniu pracy we Franprzebywają długą drogę, podczas której kilkakrotnie zmieniają cji czy hiszpańskiej sjeście, podczas której restauracje serwują środek transportu. System powstał w 1890 roku i działa na okretysiące menu del dia, czyli trzydaniowych zestawów za rozsądną ślonych wtedy zasadach. W pierwszym roku funkcjonowania, cenę. Nagłówki zachodniej prasy pokazują dobitnie, że ta rzejedzenie dostarczało sto osób. W latach 50. ubiegłego wieku czywistość powoli zanika. Globalizacja i korporacyjny styl życia dabbawalla dostarczali ponad 200 tys. posiłków dziennie. w niezbyt demokratyczny sposób zrównują nie tylko godziny Od kilku lat dabbawallom nie przybywa pojedynczych klienpracy, ale i kulinarne obyczaje. tów, zaczęli więc współpracować z firmami kateringowymi. Nie Tymczasem wiele przepisów kulinarnych powstało z powodu konzmienia to faktu, że ich sposób organizacji pracy (około dwustu kretnej potrzeby. Jedną z nich było z pewnością przygotowanie 25-osobowych drużyn, których członkowie mają od kilkunastu posiłku w taki sposób, żeby można go było wygodnie przenieść do kilkudziesięciu lat, a część z nich jest analfabetami) i oznaw miejsce pracy i zjeść po kilku godzinach od przygotowania. czania przesyłek oraz niezawodność (jedna pomyłka na kilka Przykładem są choćby empanadas, smażone bądź pieczone piemilionów dostaw) od lat fascynuje specjalistów zajmujących się teorią biznesu. Zarezerwuj stolik! Trzydaniowe menu za 39 zł, w dwudziestu krakowskich restauracjach. Przez cały tydzień. Przed nami Kraków Restaurant Week. 21 Zlot food trucków Kochacie uliczne jedzenie? 23 i 24 maja powinniście udać się na spacer do Hotelu Forum, który stanie się tymczasowym obozowiskiem najlepszych polskich food trucków. Przygotujcie się na kulinarne wyzwanie. Od zapachów zwariują wasze ślinianki, dym z licznych grillów wyciśnie łzy z oczu nawet najbardziej obojętnych wobec jedzenia osobników. Podczas pierwszej edycji zlotu food trucków wygłodniałe tłumy karmiło 30 knajp na kółkach. Szczęśliwi byli nie tylko ci, którzy dadzą się pokroić za dobrą bułkę z kotletem i pomysłowymi dodatkami. Oprócz hamburgerów serwowano cały wachlarz jedzenia, które łatwo zapakować w papierową torebkę i wsunąć na trawniku z widokiem na Wisłę, Wawel i Skałkę: od krewetek przez zapiekanki i tacos po pierogi. Czekamy na godną powtórkę! Wygodne bento Z przygotowywanych w domowych kuchniach obiadów na wynos słyną Japończycy. Mowa o bento, zgrabnym pudełku, którego historia sięga XII wieku, a na dobre rozpowszechniło się w epoce Edo. Do środka wkładano zazwyczaj ryż, mięso, rybę lub tofu, pikle oraz warzywa. Bento stało się słynne w latach 80. ubiegłego wieku, kiedy to wokół prostego pomysłu wyrósł cały przemysł oferujący same pudełka, jak i foremki, które pozwalały nadać kupkom ryżu Chcesz wiedzieć więcej o winie, ale kształt bohaterów kreskówek, a także gotowe nie wiesz od czego zacząć? jadalne elementy, które wyglądały jak wycięte Dobrym pomysłem jest udział w zajęciach orgaz japońskich komiksów. Wszystko po to, by wynizowanych przez Szkołę Sommelierów. Najbliżróżnić wręczane dzieciom obiadowe zestawy szy podstawowy kurs wiedzy o winie WSET Level (żeby zobaczyć, jak daleko są w stanie posunąć 1 (Wine and Spirit Education Trust) rozpoczyna się osoby przygotowujące bento, wygooglujcie się 12 maja. Kurs obejmuje 8 godzin zajęć włączsłowo kyaraben i przejrzyjcie zdjęcia). nie z egzaminem. Wszystkie materiały edukacyjOczywiście obecnie bento, czyli gotowy obiane oraz egzamin są w języku angielskim. Po zadowy zestaw w rozsądnej, jak na japońskie wakończeniu kursu z pewnością będziesz sprawniej runki, cenie, można kupić po prostu w sklepie, poruszać się przy półkach z winami w sklepie a ekspedient od razu zapyta nas, czy chcemy i zrozumiesz dlaczego po wypiciu łyka wina je podgrzać na miejscu. przestał smakować ci obiad. Aż chciałoby się, żeby podobnym fenomenem Jeżeli nie chcesz iść do szkoły, a jesteś kobietą, stały się polskie zupy. Pierwsze jaskółki widać zadanie masz ułatwione. Dołącz do stowarzyszejuż w lodówkach sklepów spożywczych. nia Kobiety i Wino (kobietyiwino.com). DziewMagda Wójcik czyny regularnie organizują poświęcone winu spotkania, które przebiegają w iście szampańskich nastrojach. Nie zapomnij też sprawdzać regularnie portalu winowkrakowie.wordpress. com – to świetna baza informacji o wydarzeniach winiarskich w mieście. Kobiety i wino 22 siedem uciech głównych www.whatsupmagazine.pl Selah Sue nazywana jest belgijską Lauren Hill lub Erykah Badu. fot. © materiały organizatora 31 maja Legalna blondynka w Variété 14 maja – 14 czerwca Miesiąc Fotografii w Krakowie Variété ma być pierwszym teatrem muzycznym z prawdziwego zdarzenia w stolicy Małopolski. Różne oblicza konfliktu utrwalone za pomocą aparatu staną się motywem przewodnim tegorocznej edycji MFK. fot. © Chantal Regnault. Dzięki uprzejmości artystki MOCAK, Bunkier Sztuki, Galeria Starmach, Muzeum Etnograficzne czy Dom Norymberski to tylko niektóre z miejsc, którymi w maju zawładnie fotografia. Zdjęcia Josefa Koudelki dokumentujące inwazję na Czechosłowację są jednym z najważniejszych świadectw wydarzeń z 1968 roku. Publikowane anonimowo w amerykańskiej prasie, zagwarantowały artyście członkostwo w agencji fotograficznej Magnum. W kontraście do konfliktów zbrojnych na arenie międzynarodowej stoją nieporozumienia pojawiające się w intymnych relacjach między bliskimi sobie osobami. To właśnie je pokazuje Joanna Piotrowska w swoim projekcie „Frowst”. Portretuje rodziców z dziećmi, rodzeństwo i partnerów pokazując złożoność ludzkich relacji. Z kolei nad problem płci i rasy będzie można zastanowić się dzięki wystawie „Ciało obce” przygotowanej przez Pawła Szypulskiego. Równolegle do Miesiąca Fotografii obywa się Kraków Photo Fringe – dzięki niemu wystawy, performance, happeningi zdobywają przestrzeni miejskiej. Ciało obce Miesiąc Fotografii w Krakowie. Zdjęcie „Temperance i Octavia Saint Laurent” autorstwa Chantal Regnault zobaczycie na wystawie „Ciało obce” Takiego miejsca na kulturalnej mapie Krakowa do tej pory nie było, Warszawa ma Romę i Studio Buffo, Wrocław Capitol, a górny Śląsk teatry w Gliwicach czy Chorzowie. Na scenie Variété zagoszczą musicale, burleski, wodewile, komedie i spektakle grozy. Widownia, zlokalizowanego przy Rondzie Grzegórzeckim, teatru mieści 400 osób, a scena wyposażona jest w ruchomy panel umożliwiający zmianę scenografii, a także zapadnię, ułatwiającą pojawianie się i znikanie aktorów. Jak twierdzi dyrektor Variété, Janusz Szydłowski, to będzie najnowocześniejszy teatr w Polsce. Na Broadwayu wystawiona prawie 600 razy, ponad 970 na londyńskim West Endzie, w Polsce wkrótce po raz pierwszy. Działalność Variété zainauguruje „Legalna blondynka” w reżyserii Janusza Józefowicza. – To amerykańska historia osadzona w amerykańskich realiach. Józefowicz jest jedynym człowiekiem, który może zrobić to dobrze – komentuje swój wybór Szydłowski. Musical oparty jest ma książce Amandy Brown oraz kinowym hicie „Legalna blondynka” z Reese Witherspoon. To historia dziewczyny, która postanawia studiować prawo na Harvardzie, by zerwać z łatką „głupiej blondynki” i odzyskać swojego chłopaka. Polską wersję językową przygotował Michał Zabłocki, za opracowanie muzyczne odpowiedzialny jest Sebastian Bernatowicz, a w tytułowej roli zobaczymy Barbarę Kurdej-Szatan, znaną z serialu „M jak Miłość”, oraz Nataszę Urbańską. 30 maja Selah Sue w Klubie Studio Selah Sue ma 26 lat, niechlujnie upiętą burzę blond włosów i promienny uśmiech. Nazywana jest belgijską Lauren Hill lub Erykah Badu. 30 marca ukazała się jej nowa płyta „Reason”, a 30 maja wystąpi w krakowskim klubie Studio w ramach europejskiej trasy koncertowej. Selah Sue zadebiutowała w wieku 22 lat. Na wydanym w 2011 roku albumie z lekkością miesza soul, funk i hip-hop, nie brakuje też pop-rockowych gitarowych ballad, ani elektronicznych brzmień. Wszystko to łączy mocny, zachrypnięty głos artystki, którym zauroczyła słuchaczy, krytyków i samego Prince’a – do tego stopnia, że zaprosił ją, by wystąpiła jako support przed jego własnym koncertem. Promocji pierwszego krążka bez wątpienia przysłużyło się wykorzystanie utworu „This World” w reklamie Kinder Bueno. Teraz powraca z nowym materiałem i trasą koncertową. Na scenie Selah Sue urzeka naturalnością i skromnością. Bawi się dźwiękami, eksperymentuje wokalem, ale przede wszystkim zaraża publiczność radością, którą czerpie z wykonywania swojej muzyki. siedem uciech głównych Maj 2015 31 maja – 7 czerwca 29–31 maja 55. Krakowski Festiwal Filmowy Polikultura po raz kolejny na Zabłociu Jeden z najstarszych europejskich festiwali filmowych hucznie obchodzi w tym roku swoje 55 urodziny. W ciągu ośmiu dni zabierze widzów w najdalsze zakątki świata, opowie najbardziej zaskakujące historie, a jednocześnie pokaże sceny rozgrywające się tuż za rogiem, problemy dotykające każdego z nas. Obok filmów dokumentalnych, krótkometrażowych i animacji, które rywalizować będą o festiwalowe trofea, program rozpoczynającego się 31 maja KFF zawiera wiele pokazów pozakonkursowych i wydarzeń towarzyszących. Nagrodą Smoka Smoków zostanie uhonorowany Priit Pärn, autor filmów animowanych, charakteryzujących się wyrazistymi kolorami, surrealizmem i czarnym humorem. W panelu „Laureaci Festiwali” zobaczymy produkcje docenione już na arenie międzynarodowej, a „Spojrzenie na Litwę” przybliży kinematografię naszych północnych sąsiadów. Stałym elementem festiwalu stała się odbywająca się pod gołym niebem sekcja „Dźwięki muzyki” oraz „Noc Wideoklipów”, podczas której zobaczymy najciekawsze teledyski z ostatnich lat. Krakowski Festiwal Filmowy uważnie dobiera punkty swojego programu. Najlepszą rekomendacją jest fakt, że aż cztery produkcje pokazywane podczas poprzedniej edycji otrzymały w tym roku nominację do Nagrody Akademii Filmowej, a laureat Srebrnego Smoka wrócił z oscarowej gali ze statuetką. 15 maja Noc Muzeów w Krakowie „Zabłocie: Komu? Po co?” – tegorocznym hasłem przewodnim Polikultury Chociaż „piąteczek” kojarzy się głównie z zasłużonymi po ciężkim tygodniu pracy imprezami, 15 maja warto spędzić go w muzeum. Reprezentacyjne Komnaty w Zamku Królewskim na Wawelu, bujna roślinność Ogrodu Botanicznego, skarby przeszłości ukryte w Podziemiach Rynku, polski Fiat z 1936 roku to tylko niektóre z atrakcji, jakie będzie można zobaczyć podczas krakowskiej Nocy Muzeów. Pierwszą Noc Muzeów zorganizowano w 1997 roku w Berlinie, a za nim w ślady poszedł Paryż i Amsterdam. Impreza we wszystkich europejskich miastach odbywa się w połowie maja i jest powiązana z ustanowionym w 1977 roku Międzynarodowym Dniem Muzeów. Kraków swoją noc świętuje od 2004 roku. Każdego roku za symboliczną opłatą (1 zł) można do woli zwiedzać najciekawsze wystawy stałe i czasowe. Bramy muzeów i galerii otwarte są nawet do 3 w nocy. Organizatorzy przewidują również dodatkowe punkty programu: konkursy, wykłady, pokazy filmowe i multimedialne oraz specjalne kuratorskie oprowadzania. Zabłocie, poprzemysłowa dzielnica Krakowa, przeżywa właśnie swój renesans. Industrialne budynki adaptowane są przez kadrę kreatywną – od artystów po przedsiębiorców. Festiwal Kultury i Mediów Polikultura odsłoni różne oblicza tej części miasta. Wideoinstalację przygotowaną z ponad 500 krótkich filmów portretujących Zabłocie będzie można zobaczyć słuchając noise’owej muzyki, granej na żywo przez Duya Geborda oraz Wilhelma Brasa. Dźwiękowe eksperymenty obu artystów wypełnią Coffee Cargo 29 maja. Do Studia Zabłocie, odświeżonej przestrzeni starych zakładów elektronicznych, wkroczy moda. Swoje kreacje, utrzymane w nieformalnym, casualowym stylu zaprezentują m.in. Michał Wójciak, Agnieszka Byczkowska oraz Agnieszka Unzeitig. Pokazowi towarzyszyć będzie showroom, gdzie można będzie zakupić wybrane projekty. Polikultura to także warsztaty social media, gra miejska, pokazy filmowe w plenerze oraz wystawy, a także panele dyskusyjne, poświęcone w tym roku Euromajdanowi. reklama 23 27–31 maja Festiwal Muzyki Filmowej Festiwal Muzyki Filmowej to przede wszystkim pokazy filmów z muzyką na żywo. Co łączy „Angry Birds”, „House of cards”, „Człowieka z marmuru” i „Star Trek”? Muzykę do każdego z nich będzie można usłyszeć podczas Festiwalu Muzyki Filmowej, który rozpocznie się 27 maja. W tym roku po raz pierwszy orkiestra zagra do polskiej produkcji – kinowego hitu „Bogowie”. Drugim pokazem, do którego zabrzmi muzyka, będzie kultowy już „Star Trek”. Obok tego festiwalowe przestrzenie wypełnią ścieżki dźwiękowe do filmów Andrzeja Wajdy oraz filmowych adaptacji dramatów Szekspira. Festiwal Muzyki Filmowej nie samym filmem jednak stoi. W pierwszy dzień usłyszymy utwory ze znanych gier wideo: od „Super Mario Bros” po „Diablo III” czy „World of Warcraft”. Natomiast w sobotę podczas Międzynarodowej Gali Seriali zostaną wykonane motywy muzyczne najpopularniejszych seriali, takich jak „Gra o tron”, „Dexter” oraz „Chicago Fire”. reklama