Maikiua - Tsunki

Transkrypt

Maikiua - Tsunki
Maikiua
Paul Eijkemans
Spośród trzech najświętszych roślin wśród Szuarów, do których należą: Natem, Tsaank i Maikiua, ta
ostatnia najprawdopodobniej najbardziej przemawia do wyobraźni. Jest to roślina, która wzbudza
taki sam szacunek co strach, i to nie bez powodu. Mądre korzystanie z niej może przynieść
intensywne doświadczenie z innego świata, a nierozważne może skończyć się śmiercią. To właśnie
dualizm tej rośliny nadaje jej mistycznej aury i sprawia, że z duchem tej rośliny najtrudniej się
połączyć.
W kulturach nieszuarskich Maikiua jest znana bardziej pod nazwą Datura, czyli Anielska Trąbka.
Nazwa Maikiua pochodzi z Sanskrytu od słowa dhatūr, oznaczającego „cierniste jabłko”. Jej nazwa
odnosi się do kształtu, jaki mają niektóre odmiany. Używanie słowa Datura na określenie Maikiua
samo w sobie jest taksonomicznie niepoprawne. W rzeczywistości roślina stosowana powszechnie w
kulturze szuarskiej i określana jako Maikiua należy do rodzaju Brugmansia, który jest innym rodzajem
gatunku Datura, chociaż oba należą do rodziny roślin Solanaceae – Psiankowatych. Brugmansia to
niewielkie drzewo ze zwisającymi kwiatami, zaś „prawdziwa” Datura jest raczej krzewem ziołowym z
rozłożystymi lub skierowanymi w górę kwiatami. Owoce Brugmansii, jeśli określony rodzaj ma takowe,
nie maja kolców i bardziej przypominają krzew jagodowy. Z uwagi na fakt, że Szuarowie używają
nazwy Datura na określenie Maikiua kiedy mówią po hiszpańsku, ja również będę używał słowa
Datura w tym rozdziale na określenie Brugmansii, by pozostać w zgodzie z powszechnym
nazewnictwem. Język szuarski jest głównie językiem mówionym, a zatem słowo Maikiua często pisze
się Maikoa lub Maikiuwa.
Datura pierwotnie wywodzi się z Ameryki Łacińskiej, ale obficie rośnie również w wielu innych
cieplejszych klimatach i można ją spotkać w wielu krajach na całym świecie. Dzięki swoim pięknym,
dużym kwiatom często uprawiana jest jako roślina ogrodowa, chociaż kwitnie zaledwie przez kilka dni.
Jest toksyczna, ponieważ niektóre jej części obfitują w atropinę, skopolaminę i hioscyjaminę i kilka
innych alkaoidów tropanowych. Maikiua ma wiele wspólnych takich alkaloidów z innymi roślinami z
tej rodziny, jak na przykład mandragora czy pomidor. Co ciekawe, Maikiua jest także daleką kuzynką
Tytoniu, chociaż ten ostatni nie zawiera żadnych alkaloidów tropanowych. Z uwagi na swoją
toksyczność, rośliny tej czasem używa się do popełnienia samobójstwa lub otrucia innych zwłaszcza w
Indiach. Wątek ten został podkreślony w jednej z książek Agaty Christie Pani Marple. Również z tego
powodu w niektórych częściach świata, np. w amerykańskim stanie Oklahoma, uprawianie tej rośliny
jest nielegalne. W Luizjanie natomiast może być uprawiana w celach ozdobnych, a nie do konsumpcji.
Roślina ta ma także zastosowanie medyczne. W wielu krajach tradycyjnie stosowano ją do dezynfekcji
ran oraz do szybszego gojenia się ich, a także jako środek usypiający w czasie operacji.
Kiedy razem z grupą odwiedziłem rodzinę rdzennych Indian w lesie deszczowym, jedna z uczestniczek
poważnie zraniła sobie rękę, która przypadkowo utknęła jej w górskiej kolejce linowej, przewożących
ludzi na drugą stronę rzeki . Rodzina Szuarów zebrała dużo liści Maikiua, namoczyła je w wodzie, którą
przykładała do rany, by ją oczyścić. Później zmielili liście na papkę i przykładali na ranę bandażując ją.
Brzydko wyglądająca infekcja i opuchlizna w zaledwie w kilka dni zniknęły prawie bez śladu. Roślina ta
ma również bardziej współczesne zastosowanie. Obecnie farmakolodzy używają ekstraktu
pojedynczych alkaloidów do celów medycznych, np. w leczeniu astmy i skurczów.
Datura jest także psychoaktywna. Właściwie jest najsilniejszą rośliną psychoaktywna na naszej
planecie. Właśnie dlatego wiele rdzennych kultur zbudowało rytuały wokół spożywania Datury z
rodzaju Brugmansii lub Datury. W różnych częściach świata można spotkać się ze stałym
zastosowaniem Datury w celach ceremonialnych. W kilku sektach hinduskich, na przykład, pali się ją,
by wejść w stan transcendentalny, w którym można połączyć się z energią Siwy. Zgodnie z legendą
Datura jest jego ulubioną rośliną. Właśnie dlatego Siwa często przedstawiany jest z niebieskim
językiem. Na zachodzie Nowego Meksyku żyło plemię Zuni, którego kapłani zaklinający deszcz
stosowali sproszkowane korzenie Datury by sprowadzić więcej opadów. Czumaszowie w Kalifornii
stosowali tę roślinę w czasie rytuału dojrzewania u ośmioletnich chłopców. Nie wszystkim jednak
udało się go przeżyć ten specyficzny rytuał. Aztekowie w Meksyku malowali Daturę na swoich
muralach i wazach. Była ona także stosowana jako narzędzie dywinacyjne i roślina lecznicza. Liczne
plemiona Ameryki Południowej spożywają Daturę, by wejść w stan transcendentalny, są to na
przykład Shipibo -Conibo w Peru, Cofan w północno-wschodnim Ekwadorze i południowej Kolumbii, a
także Amahuaca w Peru i Brazylii. I oczywiście Szuarowie.
Szuarowie rozróżniają wiele podgatunków Maikiua. Niektóre z nich mają określone zastosowanie do
podróżowania z tą rośliną, chociaż wszystkich rodzajów Datury można do tego używać. Typową
Maikiuą do podróżowania jest Waimitai, czyli „Maikiua dająca wizje”. Jest to niewielka roślina o
prostych gałęziach i żółtych kwiatach przypominających krzak. Inna rośliną z tej kategorii jest Uwishin
Mikiut Maikiua, czyli „Maikiua ulepszająca człowieka żeby został Uwishinem”, którą zażywa się w
czasie ceremonii dla aspirujących na Uwishina. Jest to okrągła krzaczasta roślina o wysokości pół
metra i różowych kwiatach. Natomiast Maikiua Tsunki rośnie nad wodą i ma żółte kwiaty. Stosuje się
ją do kontaktu z Tsunki – bóstwami wody. Zastosowanie Maikiua głównie skupia się na jej fizycznych
właściwościach uzdrawiających. Jest też na przykład Maikiua Chimitia, czyli „Maikiua gwałtownie
zamykająca”. Doskonale służy do szybkiego gojenia ran i skaleczeń kiedy wetrze się w nie zerwane
liście. Jest to duża roślina o tylko jednej łodydze i okrągłej główce. Maikiua Ukuch, czyli „Maikiua na
kości” stosowana jest w leczeniu złamań, ponieważ przyspiesza wchłanianie wapnia w organizmie. Co
ciekawe, wysiewana rośnie w liczne łodygi. Ma białe kwiaty z odrobinką żółtego. „Doktor Maikiua”,
czyli Maikiua Tsuuakratin stosuje się kiedy ktoś jest poważnie chory na przykład na cukrzycę lub raka.
Ma wiele gałęzi i białe kwiaty.
Niektóre zastosowania Maikiui koncentrują się wokół określonych zagadnień kobiecych. Jest na
przykład Maikiua Ajaprushtai, czyli „Maikiua sterylnych kobiet”, którą stosuje się w ramach kontroli
urodzin. Wtarcie jednego liścia w ciało trzy razy w miesiącu wystarczy, by kobieta nie zaszła w ciążę.
Tym, które chciałyby spróbować tej alternatywnej metody antykoncepcyjnej powiem, że roślina ta ma
dwie łodygi, rozszczepiające się przy ziemi oraz różowe kwiaty i krzaczastą koronę. Maikiua Nua Jakut
– „Maikiua regulacji cyklu miesiączkowego”, jest rośliną łagodzącą bóle menstruacyjne. Kąpiel w soku
z tej rośliny reguluje cykl miesiączkowy w ciągu trzech godzin. Roślina ta jest znacznie mniejsza od
pozostałych rodzajów i ma bardzo jasnoróżowe kwiaty. Istnieje też specjalna Maikiua dla psów zwana
Maikiua Yawa, którą podaje się psom kiedy nie potrafią polować i potrzebują motywacji. Wystarczy
jeden raz, by uczynić z nich szczęśliwe psy polujące. Jest to duża roślina, od której zażycia się nie
umrze niezależnie od zażytej ilości.
W przeszłości, w kulturze szuarskiej zdarzały się momenty kiedy brano Maikiua, czyli robiono coś co
pierwotnie było zarezerwowane tylko dla mężczyzn. Po raz pierwszy roślinę tę podawano
noworodkowi, by go wzmocnić. Następnie w wieku 8 lat, kiedy to ojciec chłopca zabierał go nad
wodospad na 3 do 5 dni, na rytuał Maikiuamamu. W czasie podróży wywołanej zażyciem rośliny
chłopak wchodził w świat duchów i poprzez kontakt z duchami nabywał „mocy wojownika” lub
inaczej Arutam Wakani. Moc ta czyniła z chłopca nieustraszonego wojownika. Biorąc pod uwagę
wewnątrzplemienne walki w społeczności Szuarów ta cecha charakteru była z pewnością pożądana.
Mężczyźni z plemienia Szuarów przechodzili rytuał Maikiuamamu kilka razy w życiu, szczególnie kiedy
czuli się słabi, by mieć pewność, że zachowają swoją moc, a także że ich słabość nie doprowadzi ich do
śmierci w bitwie. Chociaż Maikiuamamu jest obecnie mniej powszechny, nie mówiąc już o podawaniu
Maikiua małemu dziecku lub przeprowadzenia rytuału wkraczania w wiek dojrzewania, wciąż jest
praktykowany. Szuarowie zwykle stosują Maikiua jako lekarstwo na wielki przytłaczający smutek,
który na kogoś wpłynie. Znam pewnego Szuara, który nagle znalazł się w przygnębiającym stanie
zarówno fizycznym jak i duchowym, i to bez konkretnego powodu. Dzięki podróży w świat duchów za
pomocą Datury odkrył, że źródłem jego nieszczęścia jest czarna magia, nałożona na niego przez
wrogów. W miejsca, w których się znajdował dzięki podróży z Maikiuą, podjął kroki, ograniczające
skutki wysyłanych mu złowrogich energii.
Maikiuamamu to rytuał traktowany z najwyższym szacunkiem i szczerością z oczywistego powodu –
prawdopodobieństwa śmierci. Jednakże jest ono niezwykle niskie kiedy wiadomo jak odpowiednio
przygotować medycynę oraz jak poprowadzić rytuał, rozpoczynający się postem. Przez trzy dni z rzędu
nie wolno nic jeść ani pić, nawet wody. Późnym wieczorem trzeciego dnia uczestnik rytuału znajduje
w dżungli drzewo, do którego modli się, po czym dużą gałąź tego drzewa obcina się. Następnie jest
ona cięta na małe kawałki, a później zdejmuje się z niej zewnętrzną korę i wyrzuca – bardzo podobnie
jak przy przygotowaniu Natem. Ważne jest by zbyt mocno nie okorowywać drewna, by zostawić jak
najwięcej zielonej warstwy zewnętrznej kory i nienaruszone drewno. Następnie zieloną warstwę
zeskrobuje się i zbiera, po czym wkłada się do ściereczki z odrobiną wody. Poprzez wyciskanie
ściereczki uzyskuje się sok, który zbiera się do naczynia.
Z dwóch powodów nie podam ci tutaj dokładnych ilości Maikiua. Po pierwsze nie chcę, żebyś
eksperymentował z tą rośliną. Za to polecam ci byś znalazł kogoś, kto naprawdę wie co robi. A
ponieważ taka osoba nie potrzebuje ode mnie informacji na temat ilości tej medycyny, nie ma
potrzeby jej podawania. Przypuszczam, że wszyscy uważają za rozsądne nieeksperymentowanie z tą
rośliną. A jednak co roku wiele osób kończy w szpitalu właśnie z tego powodu. Wydaje się, że rok
1994 był pod tym względem rekordowy, ponieważ na samej tylko Florydzie 112 nastolatków było
hospitalizowanych z powodu zatrucia Daturą. Kolejnym powodem dla nie podawania dokładnych
ilości Datury jest to, że po prostu nie ma takich. Jest oczywiście tak zwana „ilość standardowa”, ale
istnieje też wiele czynników składających się na moc rośliny, takich jak jej wiek i miejsce uprawiania.
Ponadto należy również pamiętać o osobie, która ma ją zażyć. Ma ona unikatowy system
energetyczny o indywidualnych potrzebach. Istnieje tyle wariacji w tej kwestii, że logiczne jej
rozwiązanie jest wprost nie możliwe, a zatem należy uciec się do innej metody. Jest nią
komunikowanie się z samą rośliną. Odpowie ci ona mówiąc, w którym kierunku zmierzać pod
względem ilości. Jednakże rośliny nie wyrażają się tak precyzyjnie, więc celem jest tu poczucie energii
płynącej z odpowiedzi rośliny w postaci powstałych w tobie uczuć (zwłaszcza jeśli nie masz jeszcze
wprawy w komunikowaniu się z energiami), przy jednoczesnym zapobieżeniu powstawaniu wcześniej
przygotowanych idei lub mówiąc dokładniej twojego uwarunkowania na temat tego, że takie rzeczy
nie istnieją, ponieważ to zaburza całe doświadczenie.
Kiedy sok jest już gotowy w naczyniu, zanosi się go do pobliskiego wybranego drzewa i trzymając w
rękach przystawia się naczynie do jego kory, jednocześnie ustanawiając mocną intencję rytuału
Maikiuamamu. Takie działanie stanowi wzorzec energetyczny w strukturze energetycznej rytuału, co z
kolei pomaga precyzyjnie kierować energię. Po zakończeniu całego rytuału możesz odkryć, że
prawdziwy powód Maikiuamamu zdecydowanie różnił się od ustanowionej wcześniej intencji. Żaden
problem. W ten sposób nie tylko zostałeś okradziony z określonej iluzji, która sprawia, że wyraziłeś
określoną intencję zamiast dostrzeżenia tego, co ważniejsze, ale też okradziono cię ze wszelkich
struktur (choć posiadanie nawet niedoskonałej struktury jest lepsze niż nieposiadanie żadnej).
Następnie wypija się sok, który smakiem trochę przypomina perz. Zanim sok zacznie działać możesz
zrobić dwie rzeczy. Po pierwsze możesz wetrzeć mokre części rośliny w skórę, aby ciało wchłonęło
jeszcze więcej soku. Ponadto możesz nucić rytm, który tradycyjnie związany jest z tą medycyną dla
zwiększenia łączności z jej wibracjami.
Po około pół godzinie większość ludzi doznaje uczucia zawrotów głowy. Poczujesz się tak
niewiarygodnie zmęczony, że jedyną rzeczą której zapragniesz będzie położyć się i zasnąć. Z chwilą
kiedy to zrobisz natychmiast poczujesz „osuwanie się”, po czym zaśniesz. Właściwie nie będzie to sen,
lecz pewnego rodzaju stan śpiączki, trwający od kilku godzin do trzech dni. Medycyna ta bowiem
prawie całkowicie odłącza ciało energetyczne od fizycznego. Są one wówczas połączone dosłownie
cienką nitką. Mówiąc inaczej, doświadczenie to pomaga uwolnić się od silnego przywiązania się do
zmysłów fizycznych, a tym samym pozwala wyższym zmysłom przejąć kontrolę. W rezultacie ciało
energetyczne, czyli prawdziwy ty, nie ma wtedy łączności z rzeczywistością fizyczną, dzięki czemu
całkowicie wkracza w nieograniczoną rzeczywistość energetyczna ponad tą fizyczną. Po prostu
„budzisz się” w tej rzeczywistości, która na oczywistym poziomie wygląda i da się odczuć niczym
rzeczywistość fizyczna, a jednak jest zdecydowanie odmienna – zwłaszcza, jeśli chodzi o płynność i
możliwość „zagięcia” lub „zakrzywienia” tej rzeczywistości.
Jeśli jakieś doświadczenie można porównać z uczestnictwem z Maikiuamamu, z całą pewnością jest to
świadome śnienie. Do świadomego śnienia dochodzi wtedy, kiedy w śnie zdajesz sobie sprawę, że
śnisz. Wówczas „obudzisz się” w tym śnie i doświadczysz go w pełni, jakbyś nie spał. Osoby
wprawione w tym na tyle, by utrzymać doświadczenie, mogą zacząć badać rzeczywistość w swoim
śnie jak gdyby była fizyczna, ponieważ na tym poziomie zdecydowanie wygląda i da się odczuć
właśnie tak. Powodem, dla którego rzeczywistość w takim śnie odczuwana jest jako fizyczna jest to,
że normalnie świadomość człowieka funkcjonuje w rzeczywistości fizycznej, która warunkuje to, co
przenosimy w rzeczywistość snu. Wkrótce da się też odkryć też, że uwarunkowanie to można
przezwyciężyć, a także, że rzeczywistość niefizyczna posiada zdolność płynności zaginania i
zakrzywiania, co nie jest możliwe w rzeczywistości fizycznej.
Oto zbieżność pomiędzy świadomym śnieniem a Maikiuamamu, z której wynika fakt, że świadomy
sen jest wspaniałym podłożem treningowym do doświadczenia Maikiuamamu. W rytuale tym
zasadniczo chodzi o pokonanie ograniczeń rzeczywistości fizycznej, które zazwyczaj przenosimy do
rzeczywistości niefizycznej. Zasadnicza różnica między świadomym snem, a Maikiuamamu jest taka,
że z tego pierwszego stosunkowo łatwo powrócić do rzeczywistości fizycznej, ponieważ najdrobniejsza
zmiana emocji powoduje taki powrót. Po spożyciu Datury należy poczekać aż działanie rośliny ustąpi z
ciała fizycznego i wówczas nastąpi przebudzenie rzeczywistości fizycznej.
Pierwsze Maikiuamamu przeszedłem po około 12 latach zgłębiania wiedzy i pracy ze świętymi
roślinami. Było to w czasie odkrywania najbardziej enigmatycznych z nich. Niestety nie miałem szansy
dokonania tego na plaży nad rzeką. Odbyło się to w moim posłaniu w logu szamańskim, w którym
odbywały się ceremonie, w sercu lasu deszczowego. Przeszedłem przygotowania, wypiłem sok i
czekałem na to co się wydarzy. Co ciekawe, zawroty głowy i stan wywołany Daturą pojawiły się
dopiero po godzinie. Obudziłem się w poczuciu, że trwało to około godziny. Nadal byłem śpiący, ale
również trochę znudzony. Przyjąłem, że wypity przeze mnie sok być może nie był wystarczająco silny,
albo że wciąż jeszcze nie ujawnił swojej mocy. Sięgnąłem więc po laptopa i zacząłem coś pisać, czytać
jakieś dokumenty i odpowiadać ma kilka maili, które wciąż czekały na wysłanie. Wówczas znowu
poczułem się zmęczony, więc odłożyłem laptopa i pogrążyłem się w głębokim śnie. Już po zakończeniu
całego rytuału zdałem sobie sprawę, że nawet nie przyniosłem swojego laptopa do namiotu
szamańskiego. Zostawiłem go w domu, jakieś sto metrów od miejsca ceremonii.
Gdyby ktoś wówczas powiedział mi, że wtedy pracowałem na energetycznym wzorcu swojego laptopa
zamiast na prawdziwym, nigdy nie uwierzyłbym w to. Wszystkie pliki były na swoim miejscu,
podobnie jak maile i w ogóle nie miałem poczucia, żebym był gdzieś indziej niż w logu szamańskim.
Miałem też na sobie te same ubrania, w których zasnąłem. Co więcej, w swoim wnętrzu nie czułem
żadnej różnicy. Nawet mój tok myślenia był tak samo przejrzysty jak zazwyczaj. W zasadzie nie było
niczego, co zasygnalizowało by mi, że nie śpię w rzeczywistości fizycznej. Gdybym był bardziej
świadomy, z pewnością zauważyłbym nieznaczne różnice pomiędzy rzeczywistością, w której się
wówczas znajdowałem, a rzeczywistością fizyczną. Były to wskazówki dla odróżnienia ich.
Kiedy obudziłem się drugi raz byłem bardziej świadomy. Usiadłem na swoim posłaniu i przyjrzałem się
bliżej logowi szamańskiemu. Pierwsze co zauważyłem były drzwi wejściowe i ołtarz w trochę innym
miejscu niż zwykle. Spostrzeżenie to spowodowało moją zwiększoną uwagę na otoczeniu, ponieważ z
moich doświadczeń świadomego śnienia wiedziałem, że była to wskazówka, iż znajduję się w
odmiennej rzeczywistości. Z półotwartych drzwi wlewało się jasnobiałe światło, a kiedy spojrzałem ze
swojego posłania, spostrzegłem, że zamiast zwyczajnego poszycia w dżungli, ziemia pokryta była
niewielką białawą trawą. Wszystko we wnętrzu logu wyglądało prawie tak samo. Nagle zrozumiałem,
że nie byłem w nim sam. Były tam też inne osoby, a raczej powinienem powiedzieć „postacie”, jako że
większość z nich ewidentnie nie była ludźmi. Wtedy zrozumiałem, że już nie przebywałem w
rzeczywistości fizycznej i że właśnie w pełni wkroczyłem do świata duchów.
Kiedy tak obserwowałem otoczenie i mentalnie obserwowałem to co widziałem jednocześnie w
swojej głowie słyszałem jak postaci te komentują moje myśli. Pomogło mi to zrozumieć, że chociaż
wydawanie i słyszenie dźwięków dokonywało się tak samo jak w świecie fizycznym, preferowanym
sposobem komunikacji w tej rzeczywistości była najwyraźniej telepatia, coś, co znacznie bardziej
otwarcie funkcjonowało w tamtym świecie niż rzeczywistości fizycznej. Inną umiejętnością, która się
pojawiła była zdolność uzyskania metainformacji. Jeśli tylko skierowałem swoją uwagę na coś lub na
kogoś, automatycznie w przestrzeni mojego umysłu pojawiały się informacje na temat danej osoby
lub rzeczy. Wtedy już dosyć intensywnie praktykowałem świadome śnienie oraz ceremonie Natem,
dzięki czemu byłem w stanie na bieżąco badać i wchodzić w interakcje z energiami w przestrzeni.
Zasada działania tych energii była podobna lecz tym razem były one bardziej osadzone w
rzeczywistości niefizycznej.
Ale były też różnice. W świadomym śnie zawsze istnieje niewielki, lecz określony brak przejrzystości
myślenia i działania. W tym doświadczeniu miałem pełną jasność umysłu, a doświadczenie to było
niezwykle stabilne. Podczas ceremonii Natem zazwyczaj doświadczam energii w formie odczuć,
połączonych z obrazem, jako energetycznym wizerunkiem rzeczywistości fizycznej. Doświadczenie to
jest bardziej intensywne kiedy zamknę oczy. W tym doświadczeniu energie te, lub jeśli wolisz duchy,
były istotami fizycznymi, których można było dotknąć. Byłem zdumiony. Nie spodziewałem się, że
będę całkowicie świadomy tego co się dzieje, ani tego że zachowam jasny umysł oraz zdolność
logicznego myślenia kiedy wszystko dookoła mnie było wypełnione wszelkiego rodzaju istotami,
niczym z kwatery głównej Facetów w czerni. Jednocześnie uświadomiłem sobie, że nie mogłem
powrócić do ciała fizycznego i że musiałem czekać do czasu aż pomost, który Maikiua tymczasowo
zamknęła, ponownie otworzy się. Nie mając innego wyjścia, postanowiłem jak najlepiej wykorzystać
dany mi tam czas.
Pierwszą postacią, której się przyjrzałem był duży mężczyzna w lewej części logu, który swoim
wyglądem najbardziej ze wszystkich przypominał człowieka. Wyglądał trochę szorstko i wydawał się
mieć dominujący charakter. Kiedy się na nim skupiłem otrzymałem informację, że był on tak zwanym
„czarnym aniołem”. Są to energie, które zasadniczo są nieszkodliwe, ale które przyciągają okoliczności
z rzeczywistości zewnętrznej, by wewnętrznie pozbyć się określonych wzorców energetycznych.
Powoduje to rozwój świadomości kiedy już doświadczenie to ustąpi. Inna postać przypominała elfa i
przedstawiła się imieniem Juno. Wówczas przypomniałem sobie coś, co powiedziano mi wiele lat
temu w ośrodku medytacyjnym „Las Piramides” w Gwatemalii. Tamtejszy duchowy przywódca
powiedział mi, że mam nowego przewodnika duchowego o imieniu Juno. I oto była – pod postacią
dziecka – wzrostu Dzwoneczka z Piotrusia Pana, żwawo machająca skrzydłami. Byli też tam i inni, ale
jednym z najdziwniejszych stworzeń w tym towarzystwie była postać, której ciało od pasa w dół
wyglądało jak modliszka, zaś do pasa w górę jak ciało kobiety. Wyobrażasz sobie, że istota w połowie
kobieta a w połowie owad przechodzi obok ciebie w odległości zaledwie dwóch metrów? W
przestrzeń, w której się znajdowałem duchy przychodziły i wychodziły. Widziałem jak materializują się
zanim jeszcze przeszły przez ściany, zupełnie odwrotnie do tego, czego można się spodziewać.
Najwyraźniej w świecie niefizycznym przedmioty też miały pewne właściwości substancji. Inne istoty
przepływały i osiadały w przedmiotach w pobliżu mnie, albo się z nimi stapiały „ożywiając” je. To
doświadczenie przypominało mi filmy o Harrym Potterze. Wcale się nie bałem. W tej rzeczywistości
było coś bezpiecznego, choć nadal chciałem tylko badać z perspektywy własnego posłania zamiast
chodzić i dotykać pewnych rzeczy.
Kiedy tak obserwowałem i wchodziłem w interakcje z tymi duchami, nagle dotarło do mnie, że
obserwowane przeze mnie stworzenia nie były ode mnie odrębne, lecz że obserwowałem energię w
swoim wnętrzu. Inaczej mówiąc, wszystkie te energie z którymi miałem do czynienia były częścią
mojego własnego wewnętrznego energetycznego ja, i że miałem do czynienia z przedstawieniem
swojej własnej istoty. To uświadomienie nie sprawiło, że stały się one mniej realne. Co więcej, to
właśnie ich realność pomogła mi przyjrzeć się kilku wątkom stanowiącym moje wnętrze.
Zrozumiałem, że to, co uważamy za „pojedynczą osobowość” tak naprawdę jest złożonością licznych,
samo działających energii, z którymi można dowolnie wejść w interakcje. To jesteś „ty”, którym jesteś
jako produkt finalny tych energii. Po czasie zrozumiałem, że ta sama zasada stosuje się w
rzeczywistości fizycznej. Kiedy już zrozumiesz, że wszystko wokół ciebie jest twoim odbiciem,
ponieważ jesteś wszystkim co cię otacza zrozumiesz też, że każdy napotkany człowiek jest częścią
ciebie. Po takim uzmysłowieniu już nie uzdrawiasz innych ludzi. Uzdrawiasz samego siebie.
Po tych wszystkich obserwacjach i interakcjach poczułem się zmęczony i znowu zasnąłem. Trzydzieści
godzin po zapadnięciu w ten sen obudziłem się naprawdę i powróciłem do świata fizycznego. Gardło
bolało mnie piekielnie i nieziemsko chciało mi się pić. Wszystko, co widziałem było rozmyte, czułem
się też bardzo słaby, a jednocześnie wzbogacony o niezwykłe doświadczenie. W pierwszych godzinach
po przebudzeniu się zjadłem tylko trochę owoców, ponieważ zjedzenie innego rodzaju pożywienia po
spożyciu Datury może mieć bardzo negatywny wpływ na organizm. Dzień później mogłem już znowu
jeść ryż i fasolę. Mój organizm wchłaniał je z głośnymi odgłosami. Jednak przez miesiąc nie mogłem
jeść ani ryb ani kurczaka, które są moim zwyczajowym pożywieniem, ponieważ cielęcina i
wieprzowina nie współgrają z rodzajem wykonywanej przeze mnie pracy.
Dla mnie Maikiuamamu był jedną z najgłębszych podróży duchowych, jakie kiedykolwiek odbyłem.
Chociaż potrafię postrzegać rzeczywistość energetyczną ponad tą fizyczną bez medycyny (głównie w
postaci pól energetycznych, co bardzo przydaje się w mojej pracy), Maikiua pomogła mi otworzyć się
na wyższy poziom tej rzeczywistości. Udało mi się to dzięki usunięciu wszelkich pozostałych
wątpliwości o istnieniu świata niefizycznego oraz ukazaniu mi, że to co dostrzegalne dzięki normalnie
funkcjonującej świadomości jest zaledwie ułamkiem tego, co można dostrzec kiedy silne
uwarunkowania fizyczne przestaną istnieć. To właśnie energia takich wątpliwości przeszkadza w
dostrzeżeniu głębszego poziomu. W rezultacie uczestnictwa w rytuale Maikiuamamu zacząłem
rozpoznawać znacznie więcej energii, co korzystnie wpłynęło na kręgi, w których pracuję.
Doświadczenie to przyniosło mi także kilka mniejszych lekcji. Zrozumiałem z jaką łatwością energie
wchodzą w przedmioty i integrują się z ich polami energetycznymi. Na tamtą chwilę znacznie
uważniej strzegłem swoich instrumentów muzycznych, a jeśli którykolwiek z nich brzmiał fałszywie,
natychmiast usuwałem z niego złowrogą energię. Ponadto dotarło do mnie, że koncept „anioła
stróża”, który przedtem uważałem za troszkę naciągany i przeznaczony dla ludzi o niskiej pewności
siebie, wcale nie jest tylko konceptem. Energie aniołów towarzyszą ci i mają one jakość energii, którą
uczysz się wcielać we własne życie. I w końcu (choć wcale nie o mniejszym znaczeniu), przyjąłem do
wiadomości, że preferowanym sposobem komunikacji rzeczywistości niefizycznej naprawdę jest ten
niefizyczny.
Uczestnicząc w takim rytuale warto jest mieć kogoś jako strażnika. Istnieją ku temu dwa powody.
Pierwszy oczywisty jest taki, że będąc w śpiączce być może nawet trzy dni (zwłaszcza kiedy dzieje się
to gdzieś w dzikich ostępach lasu deszczowego), potrzebujesz kogoś by cię pilnował. Drugi istotny
powód jest taki, że w czasie tego doświadczenia możesz się na chwilę obudzić – co wcale nie jest taką
rzadkością – zwłaszcza u osób, które nie są zaawansowane w przechodzeniu pomiędzy
rzeczywistościami. Istnieje bowiem ryzyko, że zaczniesz robić szalone rzeczy w rzeczywistości fizycznej
myśląc, że znajdujesz się w tej niefizycznej. Niezwykle istotne jest, byś wybrał kogoś kto bardzo dobrze
rozumie dynamikę energetyczną tego rytuału oraz tę podróż, a także kto szanuje osobę, której strzeże,
tym samym szanując tę roślinę. Moja partnerka, na przykład, uczestniczyła w rytuale Maikiuamamu,
w którym Szuar za nią odpowiedzialny, nie należał do tej kategorii. Niestety już po fakcie dowiedziała
się, że słono przepłaciła za ten rytuał. Nie tylko nie był przy niej w logu szamańskim, ale też w tej
samej przestrzeni, w której leżała w czasie swojego rytuały, prowadził inną ceremonię pracując z
trzema pacjentami chorymi terminalnie na raka, co było wielce nieodpowiedzialne.
Nie trzeba koniecznie uczestniczyć w rytuale Maikiuamamu, by poznać smak Datury. Wielu szamanów
dodaje odrobinę Maikiua do Natem. Zazwyczaj jest to jeden niewielki liść na duży garnek, który w
zupełności wystarczy, by wnieść do Natem energię tej rośliny bez negatywnych skutków ubocznych
(poza możliwym bólem głowy, który znika po wypiciu dużej ilości wody). Co ciekawe, kiedy piję Natem
z Daturą, w zaledwie kilka sekund energia pozostała we mnie po rytuale Maikiuamamu, zaczyna we
mnie silnie wibrować pod wpływem „świeżej energii” Datury. Celem dodania niewielkiej ilości Datury
do Natem jest wzmocnienie wizji oraz nadanie większej mocy naparowi. Jest to bezpośredni skutek
działania rośliny, mający na celu połączenie z ciałem fizycznym. Jest to też wielce istotny powód, dla
którego jestem niezwykle ostrożny kiedy dodaję Daturę do Natem, i robię to tylko wówczas kiedy
wymagają tego okoliczności. Natem działa odwrotnie niż Datura, ponieważ sprawia, że człowiek
wchodzi głębiej w swoje ciało, by stamtąd podróżować. Tymczasem Datura przenosi człowieka z ciała
bardziej w umysł, by stamtąd odbywać podróże. Jeśli wówczas dochodzi do wewnętrznej walki,
Datura zawsze wygrywa ponieważ ludziom paradoksalnie łatwiej jest przebywać w umyśle niż w ciele.
Rezultat jest taki, że Natem oraz jego działanie na ciało fizyczne (poza towarzyszącymi mu wizjami),
nie będzie silnie odczuwane, w związku z czym nikt w mniejszym lub większym stopniu niczego nie
traci poprzez uwolnienie energii dzięki zwiększonej wrażliwości ciała.
Rytuał Maikiuamamu zdecydowanie nie jest przeznaczony dla poszukiwaczy przygód, ani tez dla osób
rządnych przeżyć w stylów hipisowskim. Polecam uczestnictwo w takim rytuale tylko po latach
doświadczeń z takimi roślinami leczniczymi jak Natem i Tsaank oraz po długoletniej pracy nad sobą.
Liczne wcześniejsze doświadczenia z roślinami pozwolą ci funkcjonować lepiej w rzeczywistości
niefizycznej. Wykonanie znacznej pracy nad sobą zapewnia, że w czasie rytuału Maikiuamamu skupisz
się na pracy nad tymi zagadnieniami, które nie były wcześniej poruszane w czasie zażywania innych
roślin. Oto dlaczego Maikiua jest dla mnie rośliną o wyjątkowym przeznaczeniu, a nie zaś do
powszechnego użytku. Eksperymentowanie z ta rośliną z całą pewnością jest wielce nierozsądne. Jeśli
bowiem zrobisz coś niewłaściwie, istnieje duże prawdopodobieństwo śmierci. Zanim odkryto
właściwy sposób stosowania tej rośliny, kilku Szuarom przytrafiło się to. Jeśli jednak chcesz
eksperymentować, możesz to zrobić w sposób, w jaki rozwinięto hasło reklamowe dla skoków
bunggee, które widziałem w Indiach: „ Nie martw się, zawsze jeszcze pozostaje odrodzenie”.
Artykuł ten jest fragmentem książki pt. „Uwishin”, która ukaże się jeszcze w tym roku, o
doświadczeniach autora z rdzennymi szamanami Górnej Amazonii. Z autorem można skontaktować
się drogą e-mailową: [email protected] lub przez stronę internetową: www.Tsunki.com. Autor
pozostaje otwarty na pytania i konstruktywne dyskusje na temat stosowania medycyny roślinnej. Na
tej stronie znajdziesz też więcej informacji na temat organizowanych przez niego cyklów ceremonii z
Natem (Natem Healing Retreat). Autor serdecznie zaprasza też do dzielenia się linkiem do tego
artykułu z innymi.

Podobne dokumenty