Prace Filologiczne. Literaturoznawstwo
Transkrypt
Prace Filologiczne. Literaturoznawstwo
LITERATUROZNAWSTWO ZAŁOŻONE W R. 1884 PRZEZ ADAMA ANTONIEGO KRYŃSKIEGO ROCZNIK WYDZIAŁU POLONISTYKI UNIWERSYTETU WARSZAWSKIEGO LITERATUROZNAWSTWO numer 3(6) część 2 temat numeru: metamorfozy redakcja naukowa − zespół: Ewa Ihnatowicz (przewodnicząca), Andrzej Fabianowski, Joanna Goszczyńska, Jarosław Jakielaszek, Danuta Knysz-Tomaszewska, Barbara Milewska-Waźbińska, Witold Sadowski, Paweł Stępień, Grażyna Szwat-Gyłybow WARSZAWA 2013 SKRÓT TYTUŁU CZASOPISMA: PFLIT Redaktor naczelna Ewa Ihnatowicz Komitet Redakcyjny Andrzej Fabianowski, Joanna Goszczyńska, Ewa Ihnatowicz, Jarosław Jakielaszek, Danuta Knysz-Tomaszewska, Barbara Milewska-Waźbińska, Alina Molisak, Witold Sadowski (sekretarz), Paweł Stępień, Grażyna Szwat-Gyłybow Rada Redakcyjna Janina Abramowska (Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu), Józef Bachórz (Uniwersytet Gdański), Maria Delaperrière (Instytut Narodowy Języków i Kultur Orientalnych (INALCO), Paryż), Wojtek Klemm (Uniwersytet Hamburski), Luigi Marinelli (Uniwersytet „La Sapienza” w Rzymie), Heinrich Olschowsky (Uniwersytet Humboldtów w Berlinie), Paweł Rodak (Uniwersytet Warszawski), Zofia Trojanowiczowa (Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu) Lista recenzentów obu części numeru Adam Dziadek (Uniwersytet Śląski), Constantin Geambaşu (Uniwersytet w Bukareszcie), Robert Hodel (Uniwersytet Hamburski), Algis Kalėda (Litewska Akademia Nauk, Wilno), Elisabeth Klecker (Uniwersytet Wiedeński), Krzysztof Stępnik (Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej), Cezary Zalewski (Uniwersytet Jagielloński), Estera Żeromska (Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu) Redaktor językowy Monika Kresa Native speaker Ann Cardwell Tłumaczenie i konsultacja streszczeń w języku angielskim Anna Sołowiej Redaktorzy tematyczni Mieczysław Dąbrowski, Joanna Goszczyńska, Danuta Knysz-Tomaszewska, Barbara Milewska-Waźbińska, Paweł Stępień, Grażyna Szwat-Gyłybow Opracowanie indeksu osób Marcin Ślarzyński Korekta Małgorzata Pieczara Projekt okładki Emilia Młynarczyk Na okładce: Pałac Dożów w Wenecji − fragment wschodniego skrzydła od strony dziedzińca Autor zdjęcia: Witold Sadowski Redaktor techniczny Małgorzata Kula Wydawca i instytucja finansująca Wydział Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego Krakowskie Przedmieście 26/28, 00-927 Warszawa tel./fax +48 22-552-10-23; e-mail: [email protected] Osoba kontaktowa: Urszula Krzysiak Adres redakcji Instytut Literatury Polskiej Wydział Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego Krakowskie Przedmieście 26/28, 00-927 Warszawa tel. +48 22-552-10-20; e-mail: [email protected] www.pracefilologiczne.uw.edu.pl/literaturoznawstwo Osoba kontaktowa: Ewa Ihnatowicz [email protected] tel. +48 22-552-10-20 Copyright by Wydział Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego Nakład: 100 egz. ISSN 2084-6045 Tom jest opublikowany w wersji pierwotnej Skład i łamanie: Małgorzata Kula Druk i oprawa: Zakład Graficzny Uniwersytetu Warszawskiego, zam. 807/2013 PRACE FILOLOGICZNE. LITERATUROZNAWSTWO [PFLIT] Warszawa 2013 NUMER 3(6). CZĘŚĆ 2 SPIS TREŚCI Od Redakcji .. ........ ......................... ........ ............................ ........ ........ . 9 POŻYTKI FILOLOGICZNE MIECZYSŁAW DĄBROWSKI Tekst Triestu ...... ............................ ........ ............................ ........ ........ . 13 DANIEL KALINOWSKI Zmiennie niezmienny. Franz Kafka w listach do rodziców .. ......... ...... ...... ...... . 29 URSZULA KOWALCZUK „Tragedia”/„tragizm”/„tragiczność” w dyskursie krytycznym Walerego Gostomskiego 47 METAMORFOZY Czytanie MACIEJ FALSKI Metamorfoza poprzez czytanie. Dwa chorwackie teksty przemiany . .. ... .... .... .. .. . 71 Przestrzeń OLAF KWAPIS Metamorfozy miejsca. Mechanizm przemiany wyobrażeń o przestrzeni Rzymu w średniowieczu .............................................................................. ...... 89 Teatr KATARZYNA OSIŃSKA Metamorfozy Budy jarmarcznej: Aleksandr Błok − Wsiewołod Meyerhold − Tadeusz Kantor .......................................................................................... ...... 103 6 Spis treści Wędrówki motywów IZABELA BOGUMIŁ Metamorfozy motywów laudacyjnych w epitalamiach. Od greckiego Teokryta do gdańskiego Mollera ..................... ........................................ ............. . 117 EWELINA DRZEWIECKA Metamorfozy Judasza. Autorskie parafrazy biblijne jako świadectwo przemian kulturowych (na przykładzie literatury bułgarskiej) .... ...... ...... ....... ...... ...... ... . 143 ANDRZEJ LAM Exempla z Metamorfoz Owidiusza w Okręcie błaznów Sebastiana Branta ....... .... . 165 EWA ROT-BUGA „Niechaj w was moje dary nie giną do szczęta” − motyw metamorfozy w Wierzbach Szymona Szymonowica ........................................ .................................. . 177 EWA OWCZARZ O „młodości przemienionej w rozpacz”. Metamorfozy Józefa Ignacego Kraszewskiego oraz Zygmunt Ławicz i jego koledzy Elizy Orzeszkowej .......................... ........ . 191 KATIA VANDENBORRE Czarny kozioł lub Leśmianowska reinterpretacja Złotego osła Apulejusza . . . . . .. . . . . 209 Przybliżenia JULIA DOROSZEWSKA „... i stała się mężczyzną”: metamorfoza płci w Mirabiliach Flegona z Tralleis ....... 223 ADAM BEDNARCZYK Duchowa przemiana? O fikcji literackiej, snach i religii w Sarashina nikki ......... . 243 ZOFIA GŁOMBIOWSKA Lipcowy upał w wierszu Venantiusa Fortunatusa (VII 8) ..... .... ... ........ ... ....... . 265 ANNA GĘSICKA Duchowa metamorfoza we francuskich średniowiecznych powiastkach pobożnych: Robert le Diable i Chevalier au barisel ...................... ........ .......................... . 275 JERZY KROCZAK Przemiana w dniu św. Marcina. Wacław Potocki o kobietach i wilczycach . . . . . . . . . . 297 PATRYCJUSZ PAJĄK Przemiana martwego w żywe w balladach Karela Jaromı́ra Erbena ... ...... ...... ... . 309 Indeks osób ................... ................... ..................................... ............. . 331 Informacje dla Autorów .................... ................................................... ... 343 PRACE FILOLOGICZNE. LITERATUROZNAWSTWO [PFLIT] Warszawa 2013 NUMER 3(6). CZĘŚĆ 2 CONTENTS Introduction ......... ..... ................... .............................. ..... .............. ..... . 9 PHILOLOGY IN USE MIECZYSŁAW DĄBROWSKI Text of Trieste ............. ........ .............................. ......................... ........ . 13 DANIEL KALINOWSKI Changeably unchangeable. Franz Kafka in letters to parents ............... ........... . 29 URSZULA KOWALCZUK ‘Tragedy’/‘pathos’/‘drama’ in Walery Gostomski’s critical discourse .... ... .......... . 47 METAMORPHOSES Reading MACIEJ FALSKI Metamorphosis in the space of narrative. Two Croatian texts of change .. . . . .. . . . . . 71 Space OLAF KWAPIS Metamorphoses of places. The mechanism of change in the image of medieval Roman space ...................... ................................... ............................. . 89 Theatre KATARZYNA OSIŃSKA Puppet Show metamorphoses. Alexander Blok − Vsevolod Meyerhold − Tadeusz Kantor .......................................................................................... ...... 103 8 Contents Migration of Motifs IZABELA BOGUMIŁ Epitalamic laudatory motives in transformation. From Greek Theocritus to Henry Moller, a Neo-Latin poet from Gdańsk ................................................ ..... . 117 EWELINA DRZEWIECKA The Metamorphoses of Judas. Authors’ Biblical Paraphrases as a Testimony of Cultural Changes (in Bulgarian Literature) ........ ..... .............................. ..... . 143 ANDRZEJ LAM Exempla from Ovid’s Metamorphoses and Sebastian Brant’s The Ship of Fools ..... 165 EWA ROT-BUGA “Let not my bounties all die in you” − the theme of metamorphosis in Willows by Szymon Szymonowic .. ..................... ........ ..................... ..................... . 177 EWA OWCZARZ On “youth turned into despair”. Metamorphoses by Józef Ignacy Kraszewski and Zygmunt Ławicz and His Friends by Eliza Orzeszkowa ...... ....... ...... ...... ... . 191 KATIA VANDENBORRE The Black Goat or Leśmian’s reinterpretation of Apuleius’s Golden Ass .. .... . .... . 209 Close-Ups JULIA DOROSZEWSKA “... and She became a Man”: Sexual Metamorphosis in Phlegon of Tralles’ Mirabilia ... 223 ADAM BEDNARCZYK Spiritual metamorphosis? On literary fiction, dreams and religion in Sarashina Nikki 243 ZOFIA GŁOMBIOWSKA The Heat of July in Venantius Fortunatus’ Poem (VII 8) ...... ........................ . 265 ANNA GĘSICKA Spiritual metamorphosis in medieval French pious stories: Robert the Devil and Chevalier au barisel .............. ..... ................................................. ..... . 275 JERZY KROCZAK Transformation on St. Martin’s Day. Wacław Potocki on women and she-wolves ... 297 PATRYCJUSZ PAJĄK The metamorphosis of the dead into the living in Karel Jaromı́r Erben’s ballads ... 309 Index .... ..... ......................................... .............................................. . 331 Author Guidelines ................................................................................. 343 PRACE FILOLOGICZNE. LITERATUROZNAWSTWO [PFLIT] Warszawa 2013 NUMER 3(6). CZĘŚĆ 2 OD REDAKCJI Tematem kolejnego numeru rocznika „Prace Filologiczne. Literaturoznawstwo” jest metamorfoza. Interesują nas obecne w literaturze różnych epok jej ujęcia mityczne, religijne, baśniowe, magiczne, alchemiczne, filozoficzne, psychologiczne. Pytamy o przyczyny, funkcje i następstwa ożywiania dawnych motywów przemiany oraz wyłaniania się nowych. Uwagę naszą zajmują − ukazywane za pomocą motywu metamorfozy − zderzenia m.in. fantastyki i realizmu, chrześcijaństwa i pogaństwa, nowatorstwa i tradycji, nauki i zabobonu. Interesują nas uwarunkowania i kształt dialogu z tradycjami, metamorficzność gatunków literackich, stylów, toposów, wzorców rytmicznych, konwencji estetycznych, a także metamorfoza jako matryca konceptualizacji historii (zwłaszcza historii literatury). Najbardziej atrakcyjne badawczo dla naszych Autorów okazują się po pierwsze różne formy motywu i pojęcia metamorfozy w dziele literackim: o rozmaicie ujmowanej przez literaturę przemianie duchowej lub/i cielesnej piszą Ewa Owczarz, Adam Bednarczyk, Anna Gęsicka, Julia Doroszewska, Jerzy Kroczak i Patrycjusz Pająk. Po drugie − przemiany i wędrówki motywów metamorfozy pochodzących z Biblii (pisze o tym Ewelina Drzewiecka), z antycznego epitalamium (Izabela Bogumił), z poematu Owidiusza (Andrzej Lam, Ewa Rot-Buga), z dzieła Apulejusza (Katia Vandenborre), z bukoliki Wergiliusza i elegii Katullusa (Zofia Głombiowska). Ponadto uwagę Autorów zajmują związki kategorii metamorfozy z narracją i czytaniem (Maciej Falski), z przestrzenią (Olaf Kwapis) i z formułą teatru (Katarzyna Osińska). W stałym dziale „Pożytki filologiczne” znajdują się lektury: tekstu miasta (Mieczysław Dąbrowski), tekstu listów artysty (Daniel Kalinowski) i tekstu dyskursu krytycznego (Urszula Kowalczuk). Autorzy w tym numerze zajmują się wieloma literaturami, co daje interesujący efekt badawczej różnobarwności. Zebrane w tym numerze prace dotyczą więc literatury i kultury bułgarskiej, chorwackiej, czeskiej, francuskiej, greckiej, japońskiej, niemieckiej, polskiej, rosyjskiej, rzymskiej i włoskiej. 10 Od Redakcji Tegoroczny numer „Prac Filologicznych. Literaturoznawstwa” podzieliliśmy na dwa tomy. Metamorfoza jest jednym z dwóch tematów numeru i wypełnia jego część drugą. Część pierwsza, w języku angielskim, poświęcona jest źródłom wiersza (Sources of Verse). POŻYTKI FILOLOGICZNE VACAT PRACE FILOLOGICZNE. LITERATUROZNAWSTWO [PFLIT] Warszawa 2013 NUMER 3(6). CZĘŚĆ 2: 13-28 MIECZYSŁAW DĄBROWSKI Instytut Literatury Polskiej Uniwersytet Warszawski TEKST TRIESTU Słowa kluczowe: Triest, hybrydyczność, kultura, modernizm, geopoetyka Keywords: Trieste, hybridity, culture, modernity, geopoetics Problem Triest jest fascynujący: jego historia, geografia, tradycja i współczesność, jego ulice, kawiarnie i literatura, wszystko to, co składa się na tzw. geografię humanistyczną, geopoetykę, wcześniej nazywaną przez Hipolita Taine’a milieu1. Triest wydaje mi się w wielu aspektach podobny do Gdańska: są to miasta (przy)graniczne, przez co narażone na „przeciągi historii”, eksperymenty administracyjne. Noszą cechy wielokulturowości, są ruchliwe i dynamiczne już choćby z racji bliskiej „wielkiej wody”, portu, handlu, przedsiębiorczych i ekspansywnych obywateli; oraz z racji umiejętności układania się z kolejnymi hegemonami, administratorami, formami rządzenia i bycia. Czy da się ukształtować w takich miejscach coś swoistego, rodzimego, czy wytwarza się jakiś wspólny rodzaj mieszkańca czy też jest to raczej − tylko? aż? − umiejętność życia obok siebie, ale w sposób otwarty i przyjazny − oto moje pierwsze pytania. Interesują mnie w zasadzie trzy podstawowe kwestie: środkowoeuropejskość zapisana w kulturowym palimpseście miasta i regionu, cechy nowoczesności (modernité) oraz ślady przełamywania się paradygmatu dziewiętnastowieczności (patriarchalizm, religia i feudalna, hierarchiczna rama społeczna jako sposób organizowania myślenia) z paradygmatem dwudziestowieczności (rozpad autorytetu, nasilony indywidualizm, rozproszenie i urzeczowienie). Uwagę zawdzięczam Ewie Rewers, vide jej książka Język i przestrzeń w postmodernistycznej filozofii kultury (Poznań: Wydawnictwo Naukowe UAM, 1996), 23, gdzie znajduje się taki passus: „Wśród elementów współtworzących milieu Taine wymieniał to, co dzisiaj nazywamy środowiskiem przyrodniczym, geograficznym [...] środowiskiem społecznym (pochodzenie), a także towarzyszące im warunki polityczne i ekonomiczne, oraz to, co współcześnie określa się jako środowisko kulturowe”. 1 14 Mieczysław Dąbrowski Sądzę, że bardzo silnie dziś akcentowane i aktualizowane badania nad charakterem i znaczeniem milieu mogą mieć związek ze skrajnym utekstowieniem świata; podejmując problematykę, która uwzględnia bogatą antroposferę naszego istnienia − architekturę, zjawiska przyrodnicze i klimatyczne danego miejsca, zwyczaje, zachowania religijne etc. − zaznaczamy, że oprócz linearnego i płaskiego tekstu trzeba zauważyć inne aspekty naszego Da-sein, nazywa je właśnie i opisuje geopoetyka. A także, być może, że istniejemy współcześnie raczej w przestrzeni niż w czasie. Upływ czasu oznacza bowiem ubywanie, odcinanie, kurczenie się, obciążenie historią, melancholię zmierzchu, zaś kultura współczesna wyczulona jest na młodość, trwanie, równoległość, pomnażanie, zdobywanie, słowem na addytywność. Triest należy do tzw. miejsc przecięcia, kulturowego i narodowego pogranicza, które bardziej niż opis doświadczeń konstytuowanych narodowo czy państwowo ukazują istotę przemian cywilizacyjnych. Historia Triest w 178 p.n.e. został zdobyty przez Rzymian i włączony do imperium rzymskiego pod nazwą Tergeste. W latach 1202-1379 podlegał Wenecji, z którą walczył o zachowanie autonomii. Pod koniec XIV wieku, chcąc uniknąć politycznych i handlowych wpływów Państwa Weneckiego, Triest schronił się pod opiekę cesarza Leopolda III Habsburga. Od XVII wieku funkcjonował jako Wolne Terytorium Triestu z portem, był to jedyny port monarchii austro-węgierskiej. Był jej oknem na świat i − z tej właśnie racji − „oczkiem w głowie”, dynamicznie rozwijał się pod rządami cesarzowej Marii Teresy, która znosząc opłaty celne, ułatwiła rozwój handlu i kariery kupców. Wytworzyła się szczególna okoliczność: miasto było włoskie, administracja austriacka, ale ludność dookolna − słowiańska (dokładniej: słoweńska). „[M]iasto mówiące dialektem weneckim i wieś, mówiąca dialektem słowiańskim, znalazły się w szponach biurokracji austriackiej, która mówiła po niemiecku” − wspomina Roberto Bazlen (ZL, 392). W roku 1919 Triest po wielu wiekach powrócił do Włoch (traktat w Rapallo), stał się bardziej jednonarodowy, w latach 1943-1945 pozostawał pod okupacją niemiecką. Po wojnie podzielony został na strefy wpływów: A) brytyjsko-amerykańską i B) jugosłowiańską, w latach 1947-1954 funkcjonował znowu jako Wolne Terytorium Triest. W 1954 roku na mocy porozumienia między Jugosławią a Włochami strefa A (z Triestem) została przyłączona do Włoch, strefa zaś B − do Jugosławii. Włochy definitywnie zrezygnowały 2 Zeszyty Literackie XXIII, no. 90 (2005), numer specjalny poświęcony Triestowi. Dalej podaję skrót ZL i numery stron po cytatach, w przypadku tekstów większych pełny adres bibliograficzny w przypisach. Tekst Triestu 15 z pretensji terytorialnych do strefy B na mocy traktatu z 1975 roku kosztem utraty półwyspu Istria na rzecz Jugosławii (obecnie Chorwacji). Triest jest zarazem bardzo nowoczesny i trochę jednak samoswój, oderwany od stylu całości, żyje własnym rytmem. Jest to miasto graniczne w każdym sensie: tu przypływają statki, osiedlają się lub przynajmniej zatrzymują rozmaici przybysze, ta przestrzeń musi im zapewnić warunki do wykonywania zawodu, wypełniania nakazów religijnych, wznoszenia fundamentów życia rodzinnego i osobiste formy rozrywki. Mieszanina obyczajowa, zawodowa, religijna, językowa i etniczna. To pierwsze, najbardziej rudymentarne i oczywiste pola spostrzeżeń. No i literatura. To przez nią, za jej pośrednictwem mam zamiar śledzić te aspekty, nie zaniedbując wszakże świadectw historiograficznych, obyczajowych i publicystycznych. Literatura Triestu stanowi wyrazisty akcent na tle literatury narodowej, jest świadectwem zakorzenienia w tym-właśnie-miejscu, ujawnia (g)lokalność w najlepszym tego słowa znaczeniu. Przy czym stwarza się tu naturalna niejako diachroniczna rama: można mówić o literaturze przełomu XIX i XX wieku oraz literaturze współczesnej, która tamtą w taki czy inny sposób dopowiada, komentuje, wskrzesza. W przypadku Triestu ta linia ciągłości jest wyraźna: wczesnomodernistyczną twórczość Italo Sveva, Umberto Saby, Slatapera, Däublera, Borisa Pahora, obecność piszącego (i pijącego) Joyce’a i in. wspiera i wydobywa współczesna wielka postać literatury nie tylko triesteńskiej, włoskiej, ale i międzynarodowej, jaką jest Claudio Magris, jako profesor literatury, germanista i aktywny pisarz wprost nawiązujący do tych tradycji i przekazów. W analizie literatury przełomu XIX i XX wieku interesować mnie będą przede wszystkim wyznaczniki nowoczesności tej literatury lub − ostrożniej: pytania o nią, w literaturze współczesnej (tj. powojennej) jej lokalność, która po dodaniu głoski g w nagłosie stwarza zupełnie inną perspektywę; rozważał będę zatem wszystko, co składa się na ten swoisty fenomen „tekstu Triestu”. Hybrydyczny dyskurs miasta Cechą Triestu jest jego kulturowa − językowa, religijna, obyczajowa − i architektoniczna hybrydyczność. Chodzi o przestrzeń, której mieszkańcy należą do różnych etni, żyją w ciągłym ruchu, mieszają się, naznaczają ją swoją aktywnością zawodową (port i cała infrastruktura portowa!), kulturalną, religijną i obyczajową. Triest traktuję raczej jako znaczące miejsce niż miasto-mit. Niezbyt mnie przekonują koncepcje Władimira Toporowa z książki Miasto i mit, gdzie zajmuje się on mitycznymi konotacjami Jerozolimy i Babilonu, a potem Petersburgiem i Moskwą, którym literatura i legenda dopisały znaczenia mityczne. Nie każde miasto ma takie konotacje i, Bogiem a prawdą, sprawdzają się one 16 Mieczysław Dąbrowski tylko w narracjach odświętnych, w codziennym życiu nie są do niczego potrzebne. Miasto, mniejsze czy większe, ważne jest jako miejsce przecinania się rozmaitych kultur i języków, spotykania ludzi, którzy poprzez swoje codzienne i odświętne kontakty wytwarzają charakterystyczny dla siebie dyskurs miejski, nazywany często „duchem miasta”, w którym ważne miejsce zajmuje heterotopia. Dziś widać coraz wyraźniej, że zmiany cywilizacyjne, przeczucie nowoczesnych impulsów płynąć może z wielkich ośrodków, ale także z małych, zapomnianych przez Boga i ludzi miasteczek, przykładem służy Drohobycz ze sztuką Schulza, niewielka w początkach XX wieku Praga z Kafką, Tarnopol, Wilno, Gliwice itp. Początki miast można, naturalnie, wiązać z jakimiś mitycznymi wydarzeniami, które przekazuje skłonna do fantazjowania historia oralna, ale najczęściej decydowały o tym względy praktyczne: bliskość wody, spławnej rzeki, gór, które osłaniają przed wiatrami i napastnikami itd. (choć miasta nadmorskie łączy się często z antropologią granicy, przejścia między niebem a ziemią, znanym a nieznanym, żywiołu i uporządkowania; ta teologia „skraju” czasem bywa uzasadniona)3. Opinia Philippa Thera, że istnieje pilna potrzeba stworzenia europejskiej mapy „miejsc znaczących”, skąd płynęły nowe impulsy, lekceważąca czy przekraczająca granice polityczne i/lub narodowe wydaje mi się ze wszech miar godna poparcia4, niniejszy tekst z tego przekonania wynika. Triest był miastem kilku narodowości: włoskiej, niemieckiej (austriackiej), żydowskiej, słowiańskiej (słoweńskiej przede wszystkim), greckiej, nie licząc pomniejszych enklaw. Miasto nie miało etnicznego przedłużenia w otaczających je wsiach: włoski (zasadniczo) Triest otaczała, jak powiedziano wyżej, słowiańska wieś. Claudio Magris wskazuje na Triest jako miasto pogranicza5, uważając ten wyznacznik za pierwszorzędny głównie dlatego, że tożsamość narodowa (a także kulturowa) takiego miejsca jest nieostra, a przez to problematyczna, czyli pytajna. Dyskurs miejski budowany był zarówno z tego, co te rozmaite grupy etniczne − i związane z tym ich preferencje kulturalne, obyczajowe i zawodowe − były zdolne potraktować jako wspólny mianownik, jak i z tego, co je różniło, albo nawet wywoływało wrogość, trwałą lub tylko okresową. Na ogół jednak grupy te żyły w ramach systemu, który był postrzegany jako inny albo obcy, lecz w zasadzie nie wrogi 6. Literackie teksty triesteńskie (Svevo, Saba, Magris) 3 Cf. B. Żyłko, „Wstęp tłumacza. Miasto jako przedmiot badań semiotyki kultury”, in W. Toporow, Miasto i mit, trans. B. Żyłko (Gdańsk: słowo/obraz terytoria, 2000), 19. 4 P. Ther, „The Transnational Paradigm of Historiography and its Potential for Ukrainian History”, in A Laboratory od Transnational History: Ukraine and Recent Ukrainian Historiography, eds. G. Kasianov et P. Ther (Budapest: CEU Press, 2009), 100. 5 C. Magris, „Europa widziana z Triestu”, trans. J. Ugniewska, Zeszyty Literackie XXIII, no. 90 (2005): 29. 6 Vide M. Dąbrowski, Swój / Obcy / Inny. Z problemów interferencji i komunikacji kulturowej (Izabelin: Świat Literacki, 2001). Tekst Triestu 17 ukazują miasto wprawdzie zróżnicowane narodowościowo i kulturowo, a zatem nie bez sprzecznych narratywów, ale w zasadzie nastawione pokojowo. Triest, przez długie lata związany z monarchią habsburską, przyciągał Żydów wiedeńskich i budapeszteńskich zainteresowanych handlem, co sprawiało, że było to miasto w poważnym stopniu naznaczone ich obecnością, aktywnością zawodową i rozmaitymi symbolami kultury7. Najważniejsi pisarze tego czasu wywodzą się właśnie ze środowiska żydowskiego: Umberto Saba pochodzi z mieszanego małżeństwa włosko-żydowskiego, Ettore Schmitz (znany jako Svevo) jest w pełni Żydem, Bobi Bazlen, uważany za wielkiego człowieka kultury i jej animatora (choć nie wydrukował za życia ani słowa, „rodzaj Musila nie czującego potrzeby napisania Człowieka bez właściwości”8), pochodzi także z mieszanego związku: matka jest Żydówką, ojciec Niemcem (Szwabem). Bazlen, może nieco ubarwiając obraz Triestu wspominanego po latach, wskazuje na jego − jak to ujmuje − „pantagriueliczny” charakter, jest to miasto, w którym „pracowało się sporo, a jeszcze więcej jadło, piło, uprawiało miłość, i pomimo całej nacjonalistycznej retoryki głównym problemem pozostawało wino, kobiety i śpiew − nie narzekano nawet na podatki [...]”9. Ale jeśli nawet ten akurat ukłon w stronę przeszłości potraktujemy lekko, to inny ma znacznie większą wagę: chodzi o tolerancyjność i sprawiedliwość systemu, jaki wypracowała stara monarchia austrowęgierska, co objawiało się na przykład w systemie szkolnym. Pisze tak: „Do roku 1918 chodziłem do szkół niemieckich [...] i mogę zapewnić, że nie pamiętam, aby w klasach mieszanych, do których uczęszczali Włosi, Niemcy i Słowianie w mniej więcej równych proporcjach [...] kiedykolwiek doszło do agresywnej wypowiedzi, ironicznego uśmiechu czy wyrazu nienawiści wobec Włochów czy Słowian...” (ZL: 36). Umberto Saba etniczne zróżnicowanie miasta przenosi wręcz na siebie z powodu różnicy dzielącej rodziców. Pisze o ojcu: Był lekkoduchem; moja matka Cały życia ciężar dźwigała. Z rąk jej wymknął się jak balonik. „Nie wdawaj się w swego ojca” − mawiała później widziałem to inaczej: dwie rasy w swej odwiecznej walce. (inc. Mój ojciec był dla mnie „mordercą”, trans. J. Dygul, z cyklu Autobiografia) 7 Umberto Saba pisze o trzech bożnicach żydowskich „obrządku włoskiego, niemieckiego i hiszpańskiego”, ZL: 133. 8 A. Ara, C. Magris, Trieste. Un’identità di frontiera (Torino, 1982), 136-137, cyt. za: J. Ugniewska, „Claudio Magris: tożsamość, granica, podróż”, in Literatura włoska w toku: O wybranych współczesnych pisarzach Italii, ed. H. Serkowska (Wrocław: Ossolineum, 2006), 147. 9 „Rozmowa o Trieście”, trans. W. Bońkowski, ZL: 36. 18 Mieczysław Dąbrowski Te „dwie rasy” − to ojciec wenecjanin i triesteńska Żydówka; mieszane małżeństwo rodziców było jednym z kompleksów-tematów Saby (po ojcu właściwie Umberto Poli). Ten właśnie poeta jest najbardziej bezpośrednim piewcą miasta, w którym spędził całe dorosłe życie prowadząc księgarnię. Dla niego Triest jest miastem domowym, ekranem, na którym odbija się egocentryczna świadomość i ekspresja poety. Triest ma chropawy wdzięk [...] Z tej ścieżki każdy kościół i każdą ulicę dostrzegam [...] Wokół wszystkiego krąży dziwny duch, burzliwy duch, duch rodzimy. − pisze w wierszu Triest (trans. W. Bońkowski, vol. Trieste e una donna). „Chropawy wdzięk” pojawi się także w wierszu Oderwanie (vol. Parole, trans. W. Bońkowski), gdzie Triest to także „miasto moje surowe i pełne uroku”. „Surowość” miasta mogła się odnosić do dostojnej architektury, do potężnych gmachów w klasycystycznym wiedeńskim stylu, ale oznaczać mogła także jego rzeczowość, zainteresowanie konkretnymi działaniami, pieniądzem raczej niż strzelistymi wzlotami ducha; to portowe i handlowe miasto nie celebrowało artystów. I Svevo, i Saba nigdy nie żyli z pisania, jeden pracował w handlowym przedsiębiorstwie teścia, produkującym znaną w świecie antykorozyjną farbę do malowania kadłubów statków (potem był jego dyrektorem), drugiemu ciotka kupiła księgarnię przy Via San Nicolò 30, którą prowadził przez całe życie („Libreria Antiquaria Umberto Saba”). Franck Venaille zwraca uwagę na dominującą rolę pieniądza w tym mieście. Języki nakładają się na siebie i plączą. Angielski, niemiecki, włoski, turecki oraz miejscowa gwara tworzą specyficzne warstwy wiedzy i bynajmniej nie kłócą się, lecz przeciwnie, zlewają w jeden wspólny język władzy10. „Język władzy” − to pieniądz właśnie. Można by więc sądzić, że dyskurs miejski, wyrażający jego złożoną duchowość, uwzględniającą heteroglosję, zróżnicowaną obyczajowość i konfliktogenne religie, pozwala się sprowadzić do wspólnego mianownika, jakim był biznes i pieniądz oraz związana z nimi nowoczesna mobilność. Uwaga ta wskazuje na Triest jako miejsce kształtowania się kapitalistycznej cywilizacji opartej na kulturze pieniądza. 10 F. Venaille, Triest. Svevo. Saba. Handel i pisanie, trans. M. Ochab, ZL: 43. Tekst Triestu 19 Umberto Saba pisze (op. cit.): Tu, wśród ludzi co krążą między gospodą, domem i lupanarem, gdzie towary i ludzie są jak odpadki wielkiego morskiego portu, odnajduję, idąc, nieskończoną pokorę. „Towary i ludzie” jako odpadki „wielkiego morskiego portu” − to na poziomie zarówno leksyki, jak i aury, sformułowania ze słownika nowoczesności. „Miasto mieszczańskie i kupieckie skłania swoich pisarzy − Joyce’a, Sveva, Sabę − do postawy analitycznej, do deheroizacji postaci” − pisze Joanna Ugniewska11. Saba nader często i chętnie tematyzuje Triest, wprowadza go do mowy poetyckiej, z przestrzeni publicznej miasta czyni przestrzeń bardzo osobistą, własną. Tergesteo z kolei „Włochów i Słowian godzi” (Caffe Tergeste), co pewnie odnosi się do owego „burzliwego” − acz zarazem „rodzimego” − ducha miasta. Nie mogło być inne, skoro było tyglem narodowościowym. Bazlen wprowadza tu jednak warte zauważenia zastrzeżenie: tygiel sugeruje, że w końcu rozmaite ingrediencje łączą się w jeden stop, zyskują jakiś jednolity wyraz. Jego zdaniem, w Trieście to nie miało miejsca, poszczególne grupy żyły razem, ale zachowywały własne charaktery i swoistości, „nie istnieje jeden typ triesteński” (ZL: 40); podobną sytuację opisuje Miłosz na przykładzie Wilna (por. Rodzinna Europa). Oznacza to prawdziwą zdolność do życia w multikulturowym społeczeństwie, w którym panuje duch tolerancji i nikt nikogo nie usiłuje przerobić na własne podobieństwo ani nie potępia za odmienność. Przy tym mowa jest o epoce, kiedy jeszcze nie teoretyzowano na temat wielokulturowości; zjawisko zaczęło być problematyczne dopiero w momencie przekroczenia pewnej „masy krytycznej”. Roberto Bazlen opowiada na przykład o zaprzyjaźnionym urzędniku pocztowym, który „z samego patrzenia, jak kwity w okienku podpisują oficerowie marynarki angielskiej, duńskiej, japońskiej, zrozumiał ze świata znacznie więcej, aniżeli wielu ludzi, którzy sumiennie przemierzali go z jednego końca na drugi” (ZL: 35). Historyczna refleksja dotycząca tego wątku pozwala na sformułowanie opozycji wielokulturowość immanentna (łagodna, spolegliwa) versus wielokulturowość programow(an)a (agresywna), dziś w większości miejsc mamy do czynienia z tym drugim typem. Triest − oczko w głowie monarchii habsburskiej − „otrzymywał wszystko, czego żądał, i to do tego stopnia, że [...] najtrudniejszym zadaniem ruchu wyzwoleńczego było występowanie o uniwersytet włoski w Trieście i jednoczesne zabieganie o to, by go odmawiano. Gdyby się bowiem na niego zgodzono, stracone zostałyby wszelkie argumenty” (ZL: 39). 11 J. Ugniewska, Claudio Magris: tożsamość, granica, podróż, 147. 20 Mieczysław Dąbrowski Bazlen uważa też, że Triest nie wniósł „wielkich wartości twórczych”, ale okazał się „świetnym pudłem rezonansowym” (ZL: 42), które chwytało rozmaite impulsy płynące z zewnątrz. Pierwszą część opinii trzeba by pewnie złagodzić, drugą definiuje Claudio Magris: jego zdaniem Triest był dla Włoch oknem na kulturę europejską „Poprzez triesteński tygiel docierała do Włoch nowa europejska kultura: Wagner, Ibsen, Joyce, Weininger, psychoanaliza”12. Tłumaczami Freuda byli np. doktor Edoardo Weiss, przyjaciel Sveva i matematyk, Guido Voghera, który napisał powieść Sekret. Powieść tę porównuje się z Lampartem księcia Lampedusy, co jest wielkim komplementem; ukazała się prawdziwie sekretnie, bo anonimowo, a jej opiekuńczym duchem była Linuccia Saba (ZL: 92-93). Wielką zasługę przypisuje się tu właśnie Bazlenowi, który miał ucho do nowinek literackich, wiele czytał i umiał przekonać do swoich intuicji tłumaczy i wydawców. Właśnie ta zdolność naturalnego istnienia w sytuacji wielokulturowości jest niezastępowalnym i wielkim osiągnięciem miejsca pod nazwą Triest. Nowoczesność oznacza, niestety, stopniowe załamywanie się tego porządku poprzez ustanowienie i rozwój państw narodowych (od 1871 roku, kiedy to Bismarck jednoczy kraje niemieckie w jedną Rzeszę Niemiecką; przesilenie tej tendencji przypada na koniec II wojny światowej). Państwo narodowe oznaczało prymat państwa nad obywatelem (słynne powiedzenie Mussoliniego: „Wszystko dla państwa, nic poza państwem, nic przeciw państwu”) i wydaje się, że do dzisiaj systemy − z nazwy liberalne − nie do końca wyzwoliły się spod działania tego modelu. Konstanty Jeleński w eseju o Leonor Fini, triesteńskiej malarce związanej z surrealistami (a także z nim osobiście), pisze nader barwnie: Dziadek Leonor, austriacki kupiec z fajką z „morskiej pianki”, poślubił Dalmantynkę. Babka pije filiżankę za filiżanką gęstą i słodką kawę turecką, zwinnymi palcami robiąc papierosy z tytoniu czerpanego z cynowych pudełek, na których macedońskie wieśniaczki zbierają żniwo pośród róż. Niemiecki i słoweński dziadków ustępują stopniowo włoskiemu matki i wuja, liberalnego adwokata i bibliofila; to Kulturmensch, jeden z tych, na których natrafiało się często w „Kakanii”13. Ta babka przypomina inną babkę, mianowicie babkę Canettiego, którą ten zachował w pamięci zawsze siedzącą na sofie i pijącą niezliczoną ilość filiżanek kawy oraz palącą papierosy (Ocalony język). Albo inna, podobna w duchu, informacja o Ferruccio Busonim, kompozytorze i wirtuozie triesteńskim, który jako dziecko pojechał z mamką do Triestu i „Zamieszkał przy via Geppa u zamożnego dziadka, zitalianizowanego Bawarczyka urodzonego w Lublanie”14. C. Magris, Pisanie i nieokiełznana starość, trans. J. Ugniewska, ZL: 89. K. A. Jeleński, „Leonor Fini”, ZL: 73-74. 14 M. Gmys, „Busoni − Mahler. Muzyczna podróż z Triestu do Wenecji”, ZL: 97. 12 13 Tekst Triestu 21 Także Leonor Fini miała ojca Argentyńczyka, od którego matka-Triestenka uciekła z córką po trzech latach luksusowego, ale zarazem tyrańskiego życia, co świadczy także o zupełnie innym sposobie kształtowania stosunków w rodzinie: wyraźnym już w Trieście (jak w ogóle w Europie) przełamywaniu tradycyjnego patriarchalizmu, podporządkowującego sobie życie całej rodziny, który w Argentynie był wciąż silny. Trzeba w związku z tym zwrócić uwagę na jeszcze jeden szczególny aspekt „triesteńskiego tekstu”: liczne mieszane małżeństwa, które dawały inteligentne i urodziwe potomstwo. Badacze i obserwatorzy zwracają szczególną uwagę na „ciało triesteńskie” − „królewskie ciało”, jak to określa de Mandiargues15. Miało ono uchodzić (nawet w oficjalnych ankietach) za kolejny cud świata; malował je namiętnie (a także łodzie i statki) na triesteńskiej plaży młodziutki Egon Schiele, jeden z najwybitniejszych (nie tylko wiedeńskich) ekspresjonistów. Przywiązuję wagę do tego aspektu, ponieważ dobitnie podkreśla cechę nowoczesności, gdzie ciało zaczyna zwracać uwagę, staje się wartością samoistną i traktowane jest jako cecha kultury, w tym przypadku także jako niezbywalny znak miejsca. Triest bywa określany jako zarazem miasto północy i miasto południa. Północny jest zimą, gdy dmie nieprzyjazny wiatr bora, wtedy liczne kawiarnie oferują przytulną przestrzeń przetrwania. Triest południowy objawia swoje właściwości wiosną i latem, gdy każda kawiarnia obrasta fotelami, stolikami i parasolami wystawionymi na ulicę16. Triest żyje w ścisłej symbiozie z warunkami przyrodniczymi: ostry i lodowaty wiatr, niepogody i słońce, kamieniste otoczenie to także istotne dla geografii humanistycznej wątki, ponieważ mają duży wpływ na kształtowanie zachowań ludzkich, wchodzą w interakcję z żywym podmiotem, skutkują stosownymi działaniami ludzi, aby dobre zjawiska wykorzystywać, a skutki nieprzyjaznych niwelować. Zresztą kawiarnie triesteńskie to nie tylko schronienie czy potrzeba rozrywki, to swoisty styl życia: tu spędza się długie godziny z przyjaciółmi albo samotnie, wypełniając czas rozmową, lekturą gazet, pisaniem, popijaniem. Claudio Magris otwiera tekstem o kawiarni San Marco swoje Mikrokosmosy17. Kawiarnia oparta jest na demokratycznie traktowanej relacji gościa z gospodarzem, gościa z innymi gośćmi, gościa wobec wnętrza i zewnętrza. Każdy z tych układów wytwarza osobny charakter poznania i doznania. Dodajmy na koniec, że kawiarnia ze swej istoty należy do znamion kultury popularnej, ta zaś stanowi jeden z silnych i wymownych znaków nowoczesności. 15 A. P. de Mandiargues, „Wspominając Triest: Quarantotti Gambini”, trans. M. Ochab, ZL: 79. P. A. Quarantotti Gambini, „Kawiarnie literackie”, ZL: 122-126. 17 C. Magris, „Kawiarnia San Marco”, in idem, Mikrokosmosy, trans. J. Ugniewska et A. Osmólska-Mętrak (Warszawa: Czytelnik, 2002), 9-31. 16 22 Mieczysław Dąbrowski Nowoczesny dyskurs literatury Starość albo dobry początek Starość to tytuł powieści Italo Svevo; wydana jeszcze pod koniec XIX wieku, w zasadzie przynależy do kręgu literatury dekadenckiej i po trosze taka właśnie jest. Nikt zresztą jej wtedy nie zauważył, przeszła bez echa, Svevo, a właściwie Ettore Schmitz, reprezentant licznej diaspory żydowskiej w Trieście, zajął się więc karierą zawodową, wyjechał do Anglii, potem do Niemiec, gdzie zgłębiał tajniki handlu (tam też zmienił nazwisko, po włosku svevo = Szwab), ogólnie pisał mało i raczej do szuflady. W roku 1923, po obojętnym przyjęciu kolejnej powieści pt. Zeno Cosini, napisał list do Joyce’a, przebywającego w Paryżu, u którego w Trieście, dawno temu, pobierał lekcje angielskiego18, posłał mu swoje książki, ten zadbał o pozytywne recenzje w czasopismach francuskich (równolegle we Włoszech, za namową Bazlena, z pochwalnym esejem wystąpił Eugenio Montale) i w ten sposób Svevo („Schmitz? Ten głupiec!” − miał zawołać jego kolega z pracy, dowiedziawszy się, że ten wydał książkę) objawił się szerszej publiczności jako pisarz całą gębą. Umiera jednak niedługo potem, bo w 1928 roku wskutek powikłań po wypadku samochodowym, pozostawiwszy strzępki prac literackich. Dziś uważany jest za ojca nowoczesnej powieści włoskiej. Najważniejsze w jego dorobku okazują się właśnie Starość i Zeno Cosini. Starość z 1897 roku ma za temat perypetie miłosne niejakiego Emilio Brentaniego, który przypadkowo zadaje się z Angioliną Zarri; głęboka i subtelna analiza uczuć i odczuć bohatera w związku z rozmaitymi meandrami miłości stanowi jej trzon. Spotkania, zaloty, zawody miłosne, rozstania, powroty, rozkosz i cierpienie z tym związane − w gruncie rzeczy nihil novi sub sole. Ale jest tu kilka aspektów, które wyznaczają dukt nowoczesnej prozy, warto zwrócić na nie uwagę. Przede wszystkim chodzi o przesunięcie punktu ciężkości ze społeczeństwa na jednostkę, a co się z tym wiąże − z całości na szczegół i ze stylu przezroczystego na idiomatyczny. Wprawdzie Triest jako przestrzeń i społeczność ludzka jest obecny w tej narracji, ale tylko jako ogólna rama i to raczej przez ukształtowanie topograficzne (podmiejskie drogi, ulice, murki, park, ławka, kawiarnia), a nie przez swoją substancję społeczną. Społeczeństwa jako ramy, w której funkcjonuje jednostka, tak ważny czynnik dla pisarstwa dziewiętnastowiecznego aż po Tomasza Manna, prawie tu nie widać. Pisarza interesuje tylko bohater i jego najbliższe otoczenie: małe mieszkanie ze słabowitą siostrą pilnującą kuchni, Angiolina w jej równie skromnym mieszkaniu i pracownia przyjaciela rzeźbiarza, Stefano Balli. To wszystko. Brentani i Stefano nazywani są bez ogródek egoistami. Jeśli będziemy pamiętać, że powieść XIX-wieczna to wielka 18 H. Kralowa, „Posłowie”, in I. Svevo, Starość, trans. H. Kralowa (Warszawa: Czytelnik, 2002), 217. Tekst Triestu 23 historia i socjologia życia społecznego ukazane w języku naturalizmu lub/i realizmu (Zola, Balzac, Stendhal, Dickens, Dostojewski, Tołstoj, Prus, Orzeszkowa), to ta zmiana ma swoje filozoficzne i poetologiczne znaczenie. Można powiedzieć, że dokonało się tu przesunięcie z obserwacji społeczeństwa (vide: G. Lukacs i jego Powieść jako mieszczańska epopeja) na stronę jednostki i jej perypetii wewnętrznych i zewnętrznych, opowiedziane językiem psychologii, jakie zakreślają małe, za to gęsto utkane koło, które wygląda jak pole operacyjne chirurga. Miłosne spotkania z Angioliną, rozmowy ze Stefano o tym związku (byli wieloletnimi przyjaciółmi, Stefano jest marnym rzeźbiarzem, za to wybitnym uwodzicielem, ma ochotę instruować w tej materii swojego przyjaciela), ataki zazdrości Brentaniego, śledzenie intryg i zdrad Angioliny, którą można by obsadzić w roli prowincjonalnej kobiety fatalnej. W istocie jest to dziewczyna z biednego domu, która zadaje się z wieloma mężczyznami równocześnie, aby ratować jego finansowe podstawy (na końcu Brentani nazywa ją więc „tym” słowem!). Zatem jej niełatwa egzystencja, chęć podobania się wszystkim, pewien rodzaj dziecięcej naiwności, jaki ją cechuje, a także obraz niefortunnego uczucia, jakim Amalia, siostra Brentaniego, obdarzyła Stefano (dowiadujemy się o tym z jej snów), jej śmierć wreszcie − to wszystko wypełnia karty powieści, którą, po ponad stu latach, czyta się z równym zainteresowaniem jak współczesne teksty Tulli czy Tokarczuk. Druga sprawa to charakter samego bohatera. Wspomniałem o cechach dekadenckich i da się je wprawdzie wskazać, ale wydaje się, że Svevo przekroczył tę konwencję; jego bohater nie jest (tylko) dekadentem z końca XIX wieku (na takiego w tym środowisku nie było chyba miejsca), lecz odwrotną stroną nowoczesnego arywisty, człowiekiem odwracającym się z niechęcią od poczynań, które miałyby zwiększyć jego szanse na rynku pracy, otworzyć mu jakieś dodatkowe możliwości. Widzi je i rozumie, ale korzystać z nich nie chce. Jest skromnym urzędnikiem w firmie ubezpieczeniowej i nikim więcej być nie pragnie. Dekadentyzm krył w sobie, jak wiadomo, i ten aspekt: ucieczka w chorobę duszy, w spleen, w melancholię lub sztukę (Brentani jest też taką zapomnianą lokalną sławą literacką i ma „literacki nawyk” ujmowania swojego życia w ramy doświadczenia sztuki19) były sposobem reakcji na podwyższone oczekiwania społeczne wobec jednostki, postawienie jej wobec wymogów rywalizacji z kobietami, które wchodzą wtedy masowo do gry społecznej, koniecznością zmierzenia się z nowoczesnością techniczną, którą nie wszyscy akceptowali. W tym sensie Emilio Brentani przypomina niektóre postaci z Człowieka bez właściwości Musila czy Marsza Radetzky’ego Józefa Rotha (a dalej także Kafki i Schulza), zagubione między paradygmatem dziewiętnastowiecznym a nowoczesnymi wyzwaniami. Taki jest bohater Starości. Prawdopodobnie tytuł ma oddawać tę psychiczną „starość”, Brentani przynależy do kultury, która właśnie odchodzi. „Przez jego 19 I. Svevo, Starość, 194. 24 Mieczysław Dąbrowski życie przeszły miłość i cierpienie i pozbawiony tych elementów czuł się jak ktoś, komu amputowano istotną część ciała. Z wolna jednak pustka się zapełniała. Powróciło upodobanie do spokoju, do pewności, troska o siebie samego odebrała mu wszelkie inne pragnienia” (215, podkr. moje). Krytyka używa tu włoskiego określenia „inetti” podkreślając, że chodzi o ludzi nieprzystosowanych, którzy nie potrafią lub nie chcą iść z duchem czasu, opierają się mu, pielęgnują tradycyjne wyobrażenia o sobie i stosunkach międzyludzkich, lekceważąc wymogi aktualnego życia. Takim bohaterem jest u Rotha Karol Józef von Trotta, dostrzegający nowe okoliczności, ale nie znajdujący języka, aby je wypowiedzieć, a tym bardziej − stosownie na nie odpowiedzieć. Svevo zwraca na ten problem uwagę pod koniec powieści używając pojęcia prostoduszność. Jego sąsiadka z kamienicy, pani Elena, która pielęgnowała w chorobie Amalię, mówi tak o swojej służącej: „Giovanna jest taka dobra. Zbyt prostoduszna. To dziwne, że w naszych czasach można znaleźć osobę prostoduszną. Ma się chęć wyleczyć ją z tej zachwycającej choroby” (211-212, podkr. moje). Generalnie chodzi o typ jednostki, która nie potrafi dorównać kroku coraz bardziej chyżej nowoczesności, takiej, jak ją opisywał Spengler w Der Untergang des Abendlandes: miejskiej, inteligentnej, chorej i bezpłodnej intelektualnie. Obstaje przy tym, co było, pozostaje w izolacji. Na przykład bohater Musila, Ulrich, stoi na rozdrożu, jego inteligencja i analityczna pasja nie pozwalają mu przyjąć żadnej rzeczy do wiadomości w takiej postaci, w jakiej się jawi, ale te intelektualne ćwiczenia nie dają z kolei satysfakcji ani oparcia w życiu. Ulrich wytwarza jednak swoiste napięcie między różniącymi się wartościami, podkreśla znaczenie różnorodności i nowoczesnego relatywizmu, co stanowi z pewnością cechę współczesnej świadomości i kultury mentalnej. Jego przeciwieństwem jest przemysłowiec pruski, Arnheim, który używa swojego rozumu i inteligencji instrumentalnie, jednostronnie, chce Ulricha w pewnym momencie u siebie zatrudnić (czyli kupić), ale ten odmawia. Przykłady te pokazują proces otwierania się nożyc między tym, co w paradygmacie nowoczesności absolutnie awangardowe, a tym, co jest jej ariergardą, co ją stabilizuje i łączy z tradycją. Nowoczesność bowiem to złożony projekt świadomościowy i kulturowy, produkt, w którym tę opozycję trzeba brać stale pod uwagę. Z jednej bowiem strony nowoczesność prowadzi do wytworzenia gatunku homo faber (vide powieść Maxa Frischa pod tym tytułem czy Coś się stało Josepha Hellera), z drugiej − antybohatera (jak w Kartotece Różewicza, ale także w powieści Człowiek, który śpi G. Pereca, Michela z Cząstek elementarnych Houellebecqa, a może właśnie jak Brentaniego), oba typy mentalne w równej mierze odpowiadają na pytanie, jaki jest człowiek dwudziestowieczny. Nie bez powodu uważa się, że wysoki modernizm oznacza literaturę, która sięga po znaki nowoczesności jak po owoc zakazany: pragnie go, ale ogląda się na zakazy z poprzedniej epoki (konwencji), z czego wywodzi się to twórcze napięcie widoczne w tekstach od Prousta do późnego Tomasza Manna. Tekst Triestu 25 Inne morze C. Magrisa: nowoczesne aporie W podobnych miejscach i klimatach umieszcza akcję swojej minipowieści Claudio Magris. Inne morze (1991)20 jest właściwie jednowątkowym opowiadaniem, w stylu Iwaszkiewicza, poświęconym trójce przyjaciół z Gorycji − Nino, Enrico i Carlo − wybitnych uczniów c.k. Staatsgymnasium, których losy śledzi się i opowiada aż do śmierci ostatniego z nich, Enrico Mreule, w 1959 roku. Tekst jest literacką opowieścią o postaci historycznej: filozof Carlo Michelstaedter wywodzi się z Gorycji, małego miasteczka na pograniczu włosko-słoweńskim21. Tu także warto przypomnieć Musila: jego tekst pt. Niepokoje wychowanka Törlessa z 1906 roku opowiada podobną historię gimnazjalnej przyjaźni, ale Musil skupił się przede wszystkim na zagadnieniu władzy sprzężonej z homoseksualnym pożądaniem, choć i tam istotnym wątkiem filozoficznym jest pewna zagadkowa formuła matematyczna. Musil opowiada o doświadczeniu, które mógł znać jako uczeń podobnego zakładu (choć tekst nosi cechy fikcjonalności), Magris z odległej przecież perspektywy czasowej rozpatruje kulturową wartość pewnego modelu istnienia. Michelstaedter jest filozofem i matematykiem (kojarzy mi się z Wittgensteinem), który pisze w 1909 roku tekst pomyślany jako teza doktorska pt. Perswazja i retoryka, w nim formułuje koncepcję życia prawdziwego − perswazji właśnie. Żyć w perswazji, to znaczy żyć autentycznie, kontemplatywnie, opierać się przymusom i konwencjom, cieszyć się każdą chwilą. Według autora jest to „posiadanie w teraźniejszości własnego życia i własnej osoby, zdolność przeżywania w pełni każdej chwili, bez poświęcania jej dla czegoś, co ma dopiero nadejść i czego oczekuje się niecierpliwie [...]” (51). Sam autor nie potrafił sprostać tej koncepcji i w 1910 roku popełnia samobójstwo, w dodatku w synagodze (w skrajnej i nieco, przyznaję, przewrotnej interpretacji można to odczytać pozytywnie: pozbawienie się życia w sytuacji, która wydaje się nie do zniesienia, jest gestem autentycznym; być może Carlo tak myślał, strzelając sobie w głowę po kłótni z matką...), ale jego zasadę praktykuje w swoim życiu Enrico, tak zresztą były postrzegane jego decyzje życiowe. Przyjaciel w liście pisze: „[...] to, co Carlo nam podarował, ty realizujesz i udowadniasz każdym poszczególnym czynem swojego obecnego życia [...], osoby związane blisko z Carlem traktują cię jako jedynego człowieka jego miary” (38). Bowiem Enrico, ponieważ nie chce się podporządkować władzy i zostać żołnierzem, wyjeżdża w 1909 roku do Argentyny, tam na rozległych pastwiskach Patagonii hoduje bydło, handluje nim, rzadko spotyka się 20 C. Magris, Inne morze, trans. J. Ugniewska (Warszawa: Czytelnik, 2004). Dalej numery stron podaję po cytatach. 21 Juliusz Kurkiewicz nazywa ją „powieścią apokryficzną”, cf. jego esej „Carlo Michelstaedter. Ornamentator ciemności”, ZL: 102-106. 26 Mieczysław Dąbrowski z ludźmi, kupuje miłość przygodnych kobiet, podczytuje klasyków i rozmyśla. Żyje. Nie starcza mu energii, żeby odpisywać na listy, zbywa przyjaciół i rodzinę kartkami z jednozdaniowym komunikatem, trwa z dnia na dzień. Tęskni zrazu za pozostawionymi w kraju bliskimi, ale nie na tyle silnie, aby nie można było wytrzymać. Jednak w roku 1922 wraca do Gorycji, która jest już wtedy włoska, zaczyna organizować sobie życie, podejmuje pracę nauczyciela greki i łaciny. W 1933 roku przenosi się do Umago, w następnym żeni się, nie dba jednak ani o dom, ani o kobietę, więc piękna Anita go opuszcza, nie wywołując w nim zresztą cierpienia, ponieważ z dawna jest już oschły emocjonalnie. Filozofia wprowadza go wprawdzie na wysokie płaszczyzny abstrakcji i kontemplacji istnienia, ale odbiera mu zdolność przeżywania codziennych zdarzeń. W życiu Enrico pojawia się Lini, która akceptuje jego dziwactwa, Enrico kupuje pole w niedalekiej wsi Salvore, które oddaje w dzierżawę i z tego żyje, spędzając dni nad morzem lub w morzu, na łodzi. Potem przychodzą Niemcy, następnie oddziały Tity, Istria robi się jugosłowiańska. Jego życie Übermenscha jest niby autentyczne, ale − pozbawione kotwic rodzinnych i społecznych − zamienia się stopniowo w dziwaczną egzystencję poza czy ponad jakąkolwiek społeczną ramą i etyką, co w końcu oznacza totalną marginalizację, wyobcowanie i zapomnienie. Umiera w towarzystwie Lini, która − uzależniona od alkoholu − opiekowała się nim jak potrafiła, on zaś nikomu za nic nie czuł się zobowiązany. Powieść jest gorzką refleksją nad pewną aporią, jaka rodzi się zawsze między chęcią doświadczania życia w sposób autentyczny i prawdziwy a jednoczesnym i nieuchronnym skazaniem takiego sposobu istnienia na marginalizację i klęskę. Jest to niewątpliwie jedna z cech współczesnego świata, cecha nowoczesności, jej prosta konsekwencja. Dlatego Charles Taylor22, (ale i Zygmunt Bauman) tak bardzo zwraca uwagę na konieczność negocjowania naszej społecznej tożsamości, sama z siebie jest w nowoczesnych społeczeństwach niczym. Takie rozumienie tożsamości możliwe było, być może, w dodziewiętnastowiecznym systemie feudalnym, a i to na jego szczytach, nowoczesność zabrała ten azyl, podważyła reguły rządzące tamtym stylem, jest to model istnienia, który można traktować tylko w kategoriach pięknej utopii. Magris zafascynowany jest zarówno postacią Michelstaedtera, wspomina o nim w różnych esejach, jak i jego koncepcją, którą widać, jak wysoko ceni, w przeciwieństwie do retoryki, ale w tym pięknym, nostalgicznym i melancholijnym tekście, właściwie go pacyfikuje. Ch. Taylor, „Źródła współczesnej tożsamości”, trans. A. Pawelec, in Tożsamość w czasach zmiany. Rozmowy w Castel Gandolfo, ed. K. Michalski (Warszawa, 1995), 9-21. 22 Tekst Triestu 27 Zatrzymany czas W eseju pt. Miejsca literatury − Triest 23 Claudio Magris zwraca uwagę na szczególność Triestu, która wyraża się anachronizmami, nielinearnością czasu, addytywnością doświadczeń, licznymi sprzecznościami. „Triesteńskość − pisze − [to] żywotność i melancholia [...] to także − a może przede wszystkim − młodzieńcza witalność, uwolniona w szorstkim, niezręcznym geście od szarości cywilizacji”24. Wszystkie te cechy wskazują na osobliwy charakter tego miejsca, które jest i nie jest utkane z literatury (bo literatura je opisuje i w pewien sposób „daje świadectwo”, ale zarazem nie wyznacza podstawowego nurtu miejskiego życia). Żyje się tu jednocześnie w różnych czasach, ponieważ miasto konserwuje różne tradycje i pamiątki przeszłości. Znaków i śladów kultury dawniejszej się nie usuwa, lecz je pielęgnuje i włącza w aktualną strukturę, co sprawia, że − wymieszana i anachroniczna − pozwala zatrzymać czas. „Znajdujemy się wewnątrz kolażu − pisze Magris − gdzie nic nie stało się przeszłością i żadna rana nie zagoiła się w czasie, w którym wszystko jest teraźniejszością, otwartą i niegotową, wszystko ze sobą współistnieje i pozostaje współczesne: monarchia austrowęgierska, faszyzm, rok 1945, nostalgia za c.k. Austrią, nacjonalizm i dążenia niepodległościowe, patrioci włoscy o słoweńskich nazwiskach i vice versa [...] wytrwała mądrość żydowskiej Mitteleuropy, dyskretna inteligencja Słoweńców i epicka, spokojna mieszkańców Friuli [...]”25, ta wyliczanka jednoczesności i równoległości jest dość długa i obejmuje wiele kwestii. Mitteleuropa, a do niej należy Triest − jest przede wszystkim, zdaniem pisarza, „katolicka i żydowska, a kiedy brakuje jednego z tych elementów, staje się koślawa”26. Ta jednoczesność, „zawieszenie czasu” determinuje charakter literackiego tekstu triesteńskiego, który jest meandryczny, nieepicki, raczej eseistyczny (jak jego własny), dodajmy do tego dyskursywność, brak uniwersalistycznych ambicji, ściszenie tonu. To są cechy tekstu lokalnego, ale − jeśli się zważy, że dziś wolimy operować pojęciami (g)lokalności niż uniwersaliami (planetarność), które prawie nigdzie nie przystają ściśle do rzeczywistości − to jesteśmy w istocie w samym środku współczesnej wrażliwości. C. Magris, „Miejsce literatury − Triest”, trans. J. Ugniewska, in idem, Itaka i dalej (Sejny: Fundacja Pogranicze, s.a.), 305-311. 24 C. Magris, „Ogród Miejski”, in idem, Mikrokosmosy, 224. 25 C. Magris, „Miejsce literatury − Triest”, in idem, Itaka i dalej, 309-310. 26 C. Magris, „Antholz”, in idem, Mikrokosmosy, 178. 23 28 Mieczysław Dąbrowski Text of Trieste Summary The article focuses on several aspects of Trieste: its ethnic and cultural hybridity, Central-Europeanism and modernity. The mindset is roughly determined by the so called humanistic geography and the author emphasizes in particular the value of place/ topography, which shape the nature of culture. The analysis of the novels Senilità by Italo Svevo and Altro mare by Claudio Magris, which closes the article, brings out the aporia of modernity. According to literary historians it is Italo Svevo together with Trieste as a model of the twentieth-century urban culture that open modernity in Italian literature. PRACE FILOLOGICZNE. LITERATUROZNAWSTWO [PFLIT] Warszawa 2013 NUMER 3(6). CZĘŚĆ 2: 29-46 DANIEL KALINOWSKI Akademia Pomorska w Słupsku ZMIENNIE NIEZMIENNY. FRANZ KAFKA W LISTACH DO RODZICÓW Słowa kluczowe: Franz Kafka, epistolografia, autobiografia, „poetyka lęku” Keywords: Franz Kafka, epistolography, autobiography, “poetics of fear” Korespondencja Franza Kafki jest zdradliwym źródłem wiedzy o jej autorze. Z jednej strony niewątpliwie pozwala prześledzić, w jakim kręgu towarzyskim się poruszał czy jakie wydarzenia życiowe zaważyły na jego decyzjach. Idąc dalej tym tropem, także w listach dotyczących kwestii ściślej literackich poznamy treść ustaleń z wydawcami jego utworów, lektury, które przeczytał, wreszcie jego opinie o życiu artystycznym epoki. Jednak z drugiej strony korespondencja autora Zamku stale uświadamia, jak totalnym był artystą słowa, a co za tym idzie, jak konsekwentnie stosował konwencje literackie (epistolograficzne) pozwalające w odmiennych i stale ulegających metamorfozom trybach stylistycznych zwracać się do swoich interlokutorów. Z określenia techniki narracyjnej zastosowanej w listach wynika, co właściwie dany tekst przynosi, na ile jest to wypowiedź referencjalna, na ile zaś emocjonalno-kreacyjna. Kafka niczym Proteusz raz celuje w drobiazgowym sprawozdaniu, wykazie czy doniesieniu o świecie zewnętrznym, by za chwilę zmienić narrację w wizję, mit i metaforyczny fragment. Jako współcześni czytelnicy epistolografii Kafki stoimy zatem na interpretacyjnym rozwidleniu, pomiędzy chęcią czytania listów w przekonaniu, że informują one o rzeczywistym świecie biograficzno-egzystencjalnym i duchowo-wyobraźniowym autora czy też pragnieniem podążania ku figurom retorycznym i grze komunikacyjnej prowadzonej przez nadawcę, aby w ten sposób dostrzec coraz to nowe składniki literackości w napisanych listach. W pewnym uproszczeniu rzecz ujmując, podczas gdy w ramach tego artykułu nie można silić się o kompletność bibliografii prac poświęconych twórczości Kafki, a jedynie nawiązywać do opracowań użytecznych w zakresie 30 Daniel Kalinowski podejmowanej interpretacji, stajemy pomiędzy rolą biografisty-egzegety1 a poetologa-dekonstrukcjonisty2. Biorąc pod literaturoznawczy namysł listy Franza Kafki do rodziców, trzeba dodatkowo pamiętać o kwestii fabularyzowania relacji rodzinnych widocznych w takich utworach jak Wyrok czy Przemiana. Nie wchodząc w tym miejscu w analizę tych opowiadań, warto pamiętać o ich czynniku autobiograficznym, silnie przekształcanym w opis relacji konfliktu pokoleń lub odhumanizowanego nowożytnego modelu życia społecznego, by wymienić tutaj najbardziej oczywiste odczytania tych utworów3. Dla poniższych uwag szczególnie ważny będzie jednak jeszcze inny problem: tonacja emocjonalno-stylistyczna wybijająca się z Listu do ojca oraz zawarta w listach do rodziców pisanych w latach, kiedy Kafka zdobył się na próby samodzielnego mieszkania poza domem rodzinnym. W najprostszym czytaniu tak zestawionych tekstów rysuje się tendencja wydobywania istotnych czynników psychologicznych (psychoanalitycznych), znaczących 1 Taką postawę prezentuje przede wszystkim Maks Brod w swoich książkach poświęconych Kafce: idem, Der Prager Kreis (Stuttgart: W. Kohlhammer Verlag, 1966); idem, Über Franz Kafka (Frankfurt am Main: Fischer Bücherei, 1966). W języku polskim dostępna jedynie: idem, Franz Kafka: Opowieść biograficzna, trans. T. Zabłudowski (Warszawa, 1982). Jednakże nawet nowsze biografie w odmienny „odbrązowiający” sposób czynią z treści listów argumenty w dyskusji nad konstrukcją psychiczną pisarza. W takim stylu napisana jest książka Ernsta Pawla, Franz Kafka. Koszmar rozumu, trans. I. Stąpor (Warszawa: Czytelnik, 2003). Również w polskiej tradycji badawczej powstają teksty tego nurtu, z pozaliteracką wyspecjalizowaną metodologią nauk: U. Tokarska, „Analiza materiałów autobiograficznych jako metoda idiograficzna (Psychobiografia Franza Kafki)”, Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego. Prace Psychologiczne, no. 8 (1993): 41-54. 2 Postawę tę reprezentuje dziś Rainer Stach, Kafka. Die Jahre der Entscheidungen (Frankurt am Main: S. Fischer Verlag, 2004) oraz Kafka. Die Jahre der Erkenntnis (Frankfurt am Main, 2008); w polskiej tradycji badawczej m.in. Edward Kasperski, „Kafka jako antyepik: Konteksty i kontrteksty”, in Literatura niemiecka w Polsce w Polsce: Przekład i recepcja, ed. E. Czaplejewicz, J. Rohoziński (Pułtusk: Akademia Humanistyczna im. Aleksandra Gieysztora, 2008), s. 207-262 oraz „Tragigroteska Kafki”, Tekstualia, no. 3 (2008), 19-34; w niektórych partiach książek Adam Lipszyc, Rewizja procesu Józefiny K. i inne lektury od zera (Warszawa: Wydawnictwo Sic!, 2011); idem, Sprawiedliwość na końcu języka (Kraków: Universitas, 2012); wreszcie Daniel Kalinowski, „Śmierć bez majestatu: O «Kolonii karnej» Franza Kafki”, in Apokalipsa. Symbolika − Tradycja − Egzegeza, vol. 2, ed. K. Korotkich, J. Ławski (Białystok: Instytut Filologii Polskiej Uniwersytetu w Białymstoku, 2007), 499-512; idem, „Omnidyspozycja «Procesu»”, in Arcydzieła literatury niemieckojęzycznej. Szkice, komentarze, interpretacje, vol. 2 (Wrocław: Oficyna Wydawnicza Atut, 2011), 121-136; idem, „Franza Kafki nocne czuwanie”, in Noc. Symbol − temat − metafora, vol. 2, ed. J. Ławski, K. Korotkich, M. Bajka (Białystok: Trans Humana, 2012), 657-669. 3 W niemieckiej tradycji badawczej Wyrokowi poświęcony jest zbiór studiów, wśród których pojawiają się dyskursy, m.in.: hermeneutyczny, strukturalistyczny, socjologiczny, psychoanalityczny, genderowy, intertekstualny i dekonstrukcjonistyczny. Z ustaleniami poniższego artykułu koresponduje tekst Christine Kanz, „Differente Männlichkeiten, Kafkas «Urteil» aus gendertheoretischer Perspektive”, in Kafkas „Urteil” und die Literaturtheorie. Zehn Modellanalysen (Stuttgart: Reclam, 2007), 152-175. W odniesieniu do innych utworów e.g.: Gerhard Rieck, Kafka konkret. Das Trauma ein Leben. Wiederholungsmotive im Werk als Grundlage einer psychologischen Deutung (Würzburg: Königshausen & Neumann, 1999). Zmiennie niezmienny. Franz Kafka w listach do rodziców 31 elementów światopoglądowych (religijnych, system wartości) oraz czynników społecznych (model rodziny, koncepcja narodowości) zawartych w dużym nasileniu w Liście do ojca, zaś z korespondencji z rodzicami wydobywają się treści rzekomo bardziej jednoznaczne, pragmatyczne lub jedynie o charakterze informacyjnym. Taki odbiór korespondencji Kafki jest zdecydowanie zbyt schematyczny4. Już na wstępie należy podkreślić, że w obu typach korespondencji mamy do czynienia z daleko posuniętą fikcjonalną narracyjnością, która zmusza do uważniejszego przeanalizowania tej intymistyki. Metamorfozy stylu w owej epistolografii nakazują widzieć w Kafce literata, który nie czyni granicy pomiędzy swą działalnością literacką a codziennym życiem, co więcej, który także w − wydawałoby się − ograniczającym kontekście komunikacyjnym, jakim jest relacja syna wobec rodziców, znalazł dla siebie przestrzeń artystycznego spełnienia. Korespondencja może być bowiem zespołem potężnej „maszyny ekspresji”, jak pisali swego czasu Gilles Deleuze oraz Félix Guattari 5. Listy są czynnikiem warunkującym i jednocześnie motywowanym przez pisarstwo, to formy, które powstają dla osiągnięcia jakiegoś celu, nie tylko pragmatycznego, ale emocjonalnego i artystycznego. W swoisty sposób uwodzą, będąc naznaczone poczuciem pewnej niestosowności, ale i władzy. Moja rodzina i ja Franz Kafka podjął walkę o życiową samodzielność i niezależność wobec rodziców stosunkowo późno. Kiedy miał 31 lat, splot czynników życia prywatnego oraz wydarzeń ogólnoeuropejskich (wybuch I wojny światowej) sprawił, że mógł teraz realniej myśleć o przeprowadzce do własnego mieszkania6. Było to tym bardziej zasadne, że jego siostry, żyjąc bez mężów powołanych do wojska, chciały się wprowadzić do mieszkania rodziców. To wówczas wśród Kafków zaczynają się rozmowy dotyczące przyszłości poszczególnych członków rodziny, a w obliczu rozwijającego się związku jedynego syna Julii i Hermanna z berlińską narzeczoną pojawiają się rozwiązania coraz bardziej konkretne. 4 Zwłaszcza List do ojca, przez wiele lat uważany za najbardziej miarodajne źródło informacji o Kafce, okazuje się przy bliższych badaniach materiałem tyleż biograficznym, co literackim. Omawia ten czynnik Hans-Gerd Koch w komentarzu zawartym w osobnym wydaniu: F. Kafka, Brief an den Vater (Berlin: Wagenbach, 2004); patrz również S. Žižek, „List, który dotarł do adresata”, in idem, W obronie przegranych spraw, trans. J. Kutyła (Warszawa: Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2008), 88. 5 G. Deleuze, F. Guattari, „Składniki ekspresji”, trans. P. Mościcki, in Nienasycenie. Filozofowie o Kafce, ed. Ł. Musiał et A. Żychliński (Kraków: Korporacja Ha!art, 2011), 167-190. 6 Przy omawianiu szczegółów biograficznych odwołuję się do autorów prac powszechnie dostępnych w polskiej tradycji badawczej: M. Brod, Franz Kafka: Opowieść...; E. Pawel, Franz Kafka. Koszmar...; K. Wagenbach, Franz Kafka, trans. B. Ostrowska (Warszawa: Wydawnictwo Nisza, 2006). 32 Daniel Kalinowski Pierwsze założenie pisarza było ambitne, pragnął wyjechać z Pragi, aby zupełnie odmienić swoje otoczenie i rozpocząć systematyczną pracę literacką. Przekonywanie rodziców do swojego pomysłu rozpoczął w niefortunnym czasie, po odwołaniu zaręczyn z Felicją Bauer7. Podczas wieloletniego związku z Felicją, przygotowując nie tylko siebie i swoją narzeczoną, ale i własną rodzinę do małżeństwa, objawił się jako człowiek niezdecydowany i pełen wątpliwości. Tym więcej zatem przydaje sobie Kafka w liście odwagi, aby przekonywać, że cechująca go niesamodzielność ustąpi, jeśli tylko wyzwoli się z oków nudnej pracy i prowincjonalnej kulturowo Pragi: Poza Pragą mogę wygrać wszystko, to znaczy mogę stać się samodzielnym, spokojnym człowiekiem, który wykorzystuje wszystkie swoje zdolności, a jako zapłatę za dobrą i autentyczną pracę otrzymuje uczucie prawdziwego życia i trwałego zadowolenia. Taki człowiek − nie będzie to najmniejszy zysk − będzie też wobec was lepiej nastawiony. Będziecie mieć syna, którego poszczególnych działań być może nie pochwalicie, z którego jednak ogólnie będziecie zadowoleni, ponieważ będziecie musieli sobie powiedzieć: „Robi, co może”. Tego uczucia dzisiaj nie macie, i jest to uzasadnione [list do rodziców, lipiec 1914; L, 123]8. Kafka jak przystało na dobrego stylistę, tworzy w zacytowanym liście sytuację, iż wyjazd z Pragi zbuduje nie tyle jego prywatne zadowolenie, ile ogólnoludzkie szczęście w oparciu o sensowną pracę i szacunek u innych ludzi. Kafka nie używa w swej wypowiedzi formy „ja”, a raczej „człowiek” lub „wasz syn”. Rezygnacja z perspektywy emocjonalnego tonu na rzecz niby to obiektywnego projektowania lepszej przyszłości dla każdego niejako syna tworzy aurę dojrzałości argumentu, jaki wysuwa nadawca listu, sugerując jednocześnie jego głębszy namysł nad problemem i odpowiedzialność. To pierwszy literacki sygnał na to, jak bardzo serio chciał być traktowany przez rodziców ich syn, choć jednocześnie dowód ukrywania obawy o to, jak „nie-serio” skończyć się mogą jego próby samodzielności9. 7 Cały ów okres dokumentuje pokaźny zbiór epistolograficzny: F. Kafka, Listy do Felicji i inne z lat 1912-1916, trans. I. Krońska (Warszawa: PIW, 1976), vol. I-II. W polskim wydaniu tej korespondencji zawarty jest ciekawy esej Eliasa Canettiego, Drugi „Proces” − Kafki listy do Felicji, w którym autor omawia dynamikę równolegle się rozwijającego związku miłosnego i powstawania utworu literackiego. 8 Korespondencję cytuję z polskiego wydania: Franz Kafka, Listy do rodziny, przyjaciół, wydawców, ed. et trans. R. Urbański (Warszawa: W.A.B., 2012). Dalej oznaczam to wydanie skrótem L. Niestety wydanie to nie jest kompletnym wydaniem listów pisarza do rodziny, dlatego w kilku momentach poniżej sięgał będę do innych pozapolskich źródeł. 9 W późniejszym o kilka lat Liście do ojca Kafka zdecydowanie mocniej wyrzuca rodzicowi nieczułość i brak zrozumienia. O ile w zacytowanym fragmencie z 1914 roku tworzył swą argumentację obiektywnie, tutaj na przełomie lat 1919-1920 nie ukrywa subiektywizmu: „Od dawna zarzucałeś mi (i to zarówno na osobności, jak przy innych; nie miałeś wyczucia, że to ostatnie było upokarzające; sprawy Twych dzieci zawsze były jawne), iż dzięki Twej pracy żyłem bez żadnych niedostatków, w spokoju, cieple i obfitości”. F. Kafka, List do ojca, trans. J. Ziółkowski, in idem, Cztery opowiadania. List do ojca (Warszawa: PIW, 2003), 203. Dalej to wydanie oznaczam skrótem LO. Sięgam tutaj do najnowszego wydania Listu do ojca, które w stosunku do tłumaczenia Jana Sukiennickiego z osobno wydanego w Warszawie w 1979 roku jest dokonane na nowo. Zmiennie niezmienny. Franz Kafka w listach do rodziców 33 W czasie trwania I wojny światowej i w kilka lat po jej zakończeniu, Kafka nie zdobył się na wyjazd poza Pragę, choć na prawach ekwiwalentu samodzielności kilkakrotnie zmieniał mieszkania w tym mieście, próbując różnych warunków życia. Nieudolność w wyborze mieszkań, które okazywały się zbyt drogie albo zbyt wilgotne, doprowadziła wreszcie do ujawnienia się gruźlicy, choć sam Kafka atak choroby tłumaczył bardziej metafizycznie: jako ratunek przed małżeństwem z Felicją lub ukierunkowanie się jego organizmu ku tworzeniu literatury. Zdiagnozowanie gruźlicy oznaczało w latach dwudziestych XX wieku powolną śmierć. Kafka nie poddał się chorobie, i tak jak było to przyjęte w ówczesnym systemie medycznym, zaczął wyjeżdżać na różnego typu urlopy zdrowotne i do sanatoriów, aby ją zaleczyć10. W tym miejscu pojawia się druga cecha listów pisarza do rodziców, czyli minimalizowanie istotnego znaczenia przywoływanych faktów. Widać to w epistole wysłanej z jednego z zakładów leczniczych: Mam dwa miesiące urlopu chorobowego, skończą się w końcu maja, teraz jednak przysługuje mi jeszcze zwykły pięciotygodniowy urlop, który chciałem wykorzystać dopiero jesienią. Teraz wydaje mi się jednak, że skoro tu jestem, lepiej zużyć tu także ten regularny urlop, cały albo w części. Doktor także uważa, że tak będzie lepiej, Wy chyba też? [list do Julii, Hermanna i Ottli Kafków, 4 maja 1920; L, 291]. Zacytowany fragment w całym swoim logicznym uporządkowaniu i podawaniu szczegółów dotyczących przysługującego urlopu ma w zamyśle piszącego ukazać jego zapobiegliwość i zaradność. Jedno wszakże − i właściwie rzecz najważniejszą − ukrywa: informację o rzeczywistym stanie zdrowia. Tymczasem z listu wynika, że po miesięcznej kuracji zdrowie nie uległo poprawie, co więcej, że dla polepszenia stanu zalecany byłby dłuższy pobyt w sanatorium. Wychodzi na to, że Kafka chce skorzystać łącznie z trzech miesięcy zdrowotnego wypoczynku, czyli zdrowie, które miało być wzmocnione, bynajmniej nie powróciło. Literackie zabiegi umniejszania dolegliwości kuracyjnych widoczne są również w późniejszych listach, wysyłanych do domu rodzinnego w Pradze z wielu uzdrowisk. Z jednej strony można uznać, że Kafka chciał w minimalizowaniu opisów zaoszczędzić rodzicom trosk i smutnych rozmyślań. Z drugiej jednak warto widzieć w nich specyficzną literacką grę, w której nadawca pisząc w trybie przypuszczającym, zastanawia się, jak uczynić swój pobyt znośniejszym. Z listów wybija się bagatelizujący wydarzenia ton, jakby chodziło nie tyle o dbałość o własne zdrowie, a o dobre zorganizowanie wycieczek krajoznawczych, które można sobie w zależności od zmiennych okoliczności zafundować 10 Materiał ikonograficzny dotyczący owych uzdrowisk dostępny jest w imponującej rozmiarami księdze Kafkas Welt. Eine Lebenschronik in Bildern, ed. Hartmut Binder (Hamburg: Rowohlt, 2008), 352-360, 479-497, 608-624, 670-678. 34 Daniel Kalinowski lub z nich zrezygnować11. Dobitnym przykładem na taki rodzaj sanatoryjnych „trosk” Kafki jest list: Jeśli więc zostanę tu jeszcze dłużej, będę stopniowo potrzebować różnych rzeczy, lżejszych ubrań itd. − mam tu właściwie jedno ubranie, w którym chodzę i leżę codziennie już kwartał, nie jest to już ubiór świąteczny − jak to załatwić? To jednak nie jest jeszcze pilne. Potem trzeba się będzie zastanowić, co mam zrobić z rzeczami zimowymi, które zresztą przez całą zimę − nie ma tutaj takiego zwyczaju − nie były trzepane [list do rodziców, 13 marca 1921; L, 43]. Przytoczony fragment dotyka głównie dwóch zawoalowanych kwestii: poczucia ubóstwa materialnego oraz konieczności dalszej kuracji. Pierwsza sprawa pojawia się niejako na marginesie informacji o ubraniach. Kafka unika bezpośredniego przyznania, że jego wierzchnie ubranie jest zużyte, przez peryfrastyczne określenie, iż nie jest to „ubiór świąteczny”. Poczucie dyskomfortu ukrywane jest również w kolejnym zdaniu, mówiącym o rzeczach zimowych. Wszak dobitnie nazywając sytuację, należałoby napisać, że ciepłe ubrania pisarza są brudne i przepocone. Kafka jednak zamiast dobitności, stosuje peryfrazę z obrazem trzepania ubrań, co ma zasugerować konieczność wymiany odzieży. Kafka-kuracjusz nie przejawia przy tym inicjatywy w rozwiązywaniu problemów bytowych. W zamian za to używa „filozoficznie” brzmiących sformułowań typu „jak to załatwić” albo „potem trzeba się będzie zastanowić”, które swą bezosobowością zacierają jaskrawość poczucia niewygody. Druga kwestia to przygotowanie rodziców do przyjęcia informacji o konieczności pozostania w sanatorium, a w dalszej konsekwencji przyznanie, iż wciąż brak objawów wyzdrowienia. Kafka ukrywa w momencie pisania listu to, że zamierza dłużej pozostać w ośrodku leczniczym, podsuwając adresatom łatwiejszą do akceptacji wypowiedź, iż leży to w sferze ewentualności, choć przecież bliskich realizacji. W umniejszaniu powagi sytuacji choroby Kafka posuwa się również do używania żartobliwego tonu, który bierze niejako w nawias znaczenie zabiegów leczniczych czy szczegółów kuracji. Gdyby na przykład przejrzeć listy do rodziców lub przyjaciół pisarza z sanatoriów pod kątem zawartych w nich informacji o diecie żywieniowej, okazałoby się, że stale pojawiają się w nich doniesienia o przybieraniu na wadze, z zabawnie brzmiącymi zapowiedziami o osiągnięciu imponujących wyników w tyciu. Jednocześnie jednak wesoła tonacja w podawaniu liczb zamazuje informację, że ten wysoki mężczyzna (pisarz miał 182 cm wzrostu) w najlepszych okresach kuracji ważył jedynie 65 kilogramów. Na jednej z fotografii 11 Osobną kwestią jest to, że ówczesne sanatoria organizowane były nie tylko jako instytucje ściśle medyczne, ale i jako szczególnego typu ośrodki kultury i sztuki, w których towarzysko „się bywało”. Kafka piszący wiadomości do rodziny z sanatoriów, wysyłał je na widokówkach z pięknymi krajobrazami, bądź na okolicznościowych fotografiach tam wykonanych. Kilka z tego typu kartek odnajdziemy w albumie opracowanym przez Klausa Wagenbacha, Franz Kafka: Pictures of a Life, trans. A. S. Wensinger (New York: Pantheon Books, 1984), 136-139, 177-178, 192-204. Zmiennie niezmienny. Franz Kafka w listach do rodziców 35 wysłanej rodzinie z sanatoryjnego pobytu Kafka pisał: „Jak widzicie na zdjęciu, jestem już, przynajmniej na prawym policzku, dość gruby” (list do rodziców, Matlary, czerwiec 1921; L, 376). Przy rozpoznaniu humoru zawartego w notatce towarzyszy przecież myśl, iż przyrost masy ciała jest jednak nikły, skoro ma być widoczny jedynie na jednym policzku pisarza. Ostatnimi i wreszcie udanymi aktami sprzeciwu Kafki wobec rodziców było nawiązanie relacji emocjonalnej z Dorą Diamant oraz decyzja o przeprowadzce do Berlina, aby wspólnie z ukochaną kobietą zamieszkać w wynajmowanym mieszkaniu12. Przy całej osobistej i cywilnej odwadze było to postanowienie straceńcze. Pisarz nie miał już złudzeń co do postępującej gruźlicy, zaś wybór Berlina na miejsce zamieszkania w czasie trwającej wówczas hiperinflacji był od strony finansowej wybitnie nietrafiony. Kafka jednak pragnął w owym ostatnim przypływie wolnej woli wypełnić choć niektóre z oczekiwań jego ojca. Jak pisał do Maksa Broda jeszcze przed wyjazdem do Berlina: Syn niezdolny do ożenku, niedostarczający nazwisku przedstawicieli; na rencie w wieku trzydziestu dziewięciu lat; zajęty tylko ekscentrycznym pisaniem niezmierzającym do niczego prócz zbawienia lub nieszczęścia własnej duszy; nieczuły; obcy wierze; nie ma co oczekiwać po nim nawet modlitwy za zbawienie duszy; chory na płuca, nabawił się zresztą tej choroby zgodnie z absolutnie słusznym z pozoru zapatrywaniem ojca, gdy po raz pierwszy wypuszczony na jakiś czas z dziecinnego pokoju, niezdolny do jakiejkolwiek samodzielności, wyszukał sobie niezdrowy pokój w Schönborn. Oto wymarzony syn [list do Maksa Broda, 30 lipca 1922; L, 438]. Kafka w swoistym geście desperacji wyjechał więc z Pragi i wraz z Dorą Diamant rozpoczął swe „nowe” życie w Berlinie. Niedługo ono jednak trwało, zabrakło sił życiowych, brak funduszy przyspieszył jeszcze porażkę. Zanim jednak nastąpił powrót do domu rodzinnego, Kafka pisał rodzicom o swoich doświadczeniach odpowiedzialnego i dojrzałego życia w Berlinie13. W korespondencji tej na jednym biegunie stale budowana jest atmosfera egzystencjalnego spełnienia, z wieloma przykładami zaradności, planowania i logiki w postępowaniu. Autorowi Procesu wyraźnie zależało na wykreowaniu swojego wizerunku jako 12 Najpełniejsze omówienie ostatniego okresu życia Kafki z Dorą Diamant odnajdziemy w pracy Kathi Diamant, Kafka’s last love. The mystery of Dora Diamant (New York: Basic Books, 2003). Z polskich prac: R. Grzela, Bagaże Franza K. Podróż, której nigdy nie było (Michałów-Grabina: Instytut Wydawniczy Latarnik, 2004); E. Naganowski, „Ostatnia miłość Franza Kafki”, Arkusz, no. 10 (1996), 8-9. 13 Listy z tego okresu były częściowo opublikowane. Dopiero po 1986 roku, kiedy zostały wystawione na aukcji ich oryginały, mogło dojść do wydania: F. Kafka, Dopisy rodičům z let 1922-1924, ed. J. Čermák, M. Svatoš (Praha: Odeon, 1990); niemieckie wydanie przygotowane przez tych samych redaktorów: F. Kafka, Briefe an die Eltern aus den Jahren 1922-1924, ed. J. Čermák, M. Svatoš (Frankfurt am Main: Fischer, 1990). Niestety polskie wydanie listów Kafki z 2012 roku nie uwzględniło korespondencji ujawnionej w 1986 roku. Stąd możemy ją odnaleźć we wspomnianych wydaniach z 1990 roku lub na stronie internetowej opracowanej przez wieloletniego badacza Kafki − Wernera Haasa, acc. 16.02.2013 http://homepage.univie.ac.at/werner.haas/index.html. 36 Daniel Kalinowski zapobiegliwego męża, niemal głowy rodziny, który dba o żonę i odpowiedni standard życia14. Na drugim jednak biegunie stałym tematem listów stała się berlińska drożyzna, paraliżująca wszelkie pomysły na życie w mieście, wywołująca troskę o czynsz, jedzenie czy opał15. Nie ma tutaj miejsca na żarty czy ironię, kiedy sumy pieniędzy przekazywanych z Pragi (od rodziców lub Zakładu Ubezpieczeń, w którym pisarz niegdyś pracował) nie wystarczają na podstawowe produkty, a czasami nawet w ogóle nie dochodzą do rąk Kafki. Kiedy wziąć pod uwagę stylistykę berlińskich listów autora Wyroku panuje tutaj intencja pragmatyczna z takimi tematami jak przesyłanie pocztą masła, cukru, ciasta, pantofli i ubrań. Drugą intencją w listach jest tworzenie bliskości emocjonalnej z rodzicami (szczególnie z matką), to stąd dopytywanie się o szczegóły życia codziennego w Pradze, pytania o relacje rodzinne czy chęć poznania plotek towarzyskich. Oto jeden z tego typu listów: Jeśli się nie mylę, już od dziesięciu dni nie mam od Was żadnej wiadomości, to naprawdę długo, a w ogóle jest tak, że w korespondencji bezustannie jest mowa o mnie, ja zaś nie dowiaduję się o tych wielu drobnych cudeńkach (mam nadzieję, że nie dzieje się nic wielkiego), które przecież dzieją się u Was codziennie. To przecież nie jest właściwe. Wiedzie mi się nadal dobrze. Ponieważ nie zapominam o dotyczącym mnie „cudeńku”, uzupełniam wiadomości o jadłospisie tym, że pierwsze śniadanie wzbogacono o znakomity miód, oczywiście kosztuje to pieniądze, i to niemało. Ciasto wzbudziło sensację, gospodyni prosi o przepis, powiedziałem jej oczywiście, że przepis bez rąk Fräulein niewiele pomoże. Przekazana przez Klostocka paczka przyszła wczoraj, we wtorek, w doskonałym stanie. Bardzo dziękuję. [...] Czy przyszły pieniądze z Zakładu? [list do rodziców, 17 października 1923; L, 489-490]. Oto list, w którym „cudeńka” płynące od rodziców (wiadomości, produkty żywnościowe i pieniądze) mają zniwelować poczucie ekonomicznej porażki, jaka dotknęła Kafkę i Diamant. Sam pisarz rozwodząc się nad błahostkami typu miód na śniadanie lub ciasto dla domowników stancji chce wywołać przeświadczenie, że niedojrzały syn wreszcie zaczął uczestniczyć w nieprzeliczonych decyzjach dnia codziennego. Przemienił się w kogoś, kto sam będzie mógł zostać ojcem16. 14 Wspomniana specyfika tematyczno-stylistyczna berlińskich listów do rodziców koresponduje z tym, co napisał Kafka w Liście do ojca: „Ożenić się, założyć rodzinę, przyjąć wszystkie dzieci, które zechcą się urodzić, utrzymać je na tym niepewnym świecie, a nawet jeszcze nieco prowadzić jest według mojego przeświadczenia rzeczą największą, jaka człowiekowi w ogóle może się powieść” (LO, 232). O ile jednak w Liście do ojca własne szczęście rodzinne istniało w sferze projektowania, a więc wyrażane ogólnymi postulatami, o tyle w Berlinie z Dorą wydawało się rzeczywiście realizowane, a zatem było opisywane za pomocą szczegółowych relacji i finansowych rachunków. 15 Jako ściśle fikcjonalną manifestację berlińskiej biedy oraz uciążliwości wścibskich i chciwych właścicieli mieszkań w stolicy Rzeszy traktuje się w kafkologii opowiadanie Eine kleine Frau (brak polskiego przekładu). 16 Ciekawe w takim układzie byłoby zestawić miniaturę Kafki Jedenastu synów z 1918 roku, w której projekt ojcostwa rozpisany został na wiele wersji. W polskim tłumaczeniu Juliusza Kydryńskiego w: F. Kafka, Wyrok (London: Puls, 1993), 98-103, Przypominaną tu nowelkę można traktować jako swoiste rozwinięcie marzeń o spełnionej rodzinie, pojawiających się w korespondencji Kafki, Zmiennie niezmienny. Franz Kafka w listach do rodziców 37 Moja choroba i ja Poetyka listów Franza Kafki do rodziców nie jest odmienna od znanych z jego pisarstwa artystycznego technik, takich jak rzeczowość i konkretność, ironiczny ton oraz czarny humor, w czym przypomina w stylistycznej atmosferze wypowiedzi bohaterów kierowane do ich bliskich w Wyroku (Georg Bendemann względem swego ojca), Przemianie (monologi wewnętrzne Gregora dotyczące sytuacji rodzinnej) i Procesie (relacja Józefa K. do jego wuja). W listach do rodziców powstających w ostatnich miesiącach życia dochodzi do głosu jeszcze jedna cecha: dialektyczna stylistyka narracji Kafki17. Ukazuje się tu niezwykłe królestwo okresów zdaniowych z figurami typu: „co prawda” − „ale”, „można” − „jednakże”, „a więc” − „tylko że”, itd. itp. Ta dialektyka stylu integralnie jest powiązana z realizującą się poza literaturą dialektyką życia i śmierci. Można tutaj zaryzykować tezę, że Kafka swą literaturą i kreacją artystyczną „oswaja” śmierć, prowadząc z nią grę, jednocześnie przybliżając i oddalając jej obecność wobec swojej rodziny. Tworzy się przez to specyficzna odmiana „poetyki lęku”, cechy stylistycznej wypowiedzi, która różnymi sposobami (od negacji do akceptacji) wyraża obecność egzystencjalnego lęku18. Obawa przed unicestwieniem przezwyciężona zostaje przez opis własnej indywidualności, specyficznego mikrokosmosu, mającego znaczenie tożsamościowego ośrodka, w którym ogniskują się moce bytu19. Podmiot wyrażający się ale przecież mógłby to być autokomentarz do własnej twórczości. W czasie pisania nowelki Kafka uważał się za autora 11 utworów, które uznawał za dość dopracowane literacko, aby zasługiwały na istnienie. Także wobec berlińskiego okresu życia Kafki zaskakująco znaczy nowelka Powrót (trans. R. Karst), która ukazuje sytuację powrotu syna marnotrawnego do ojca. Nie ma jednak tutaj nastroju radości, brak nawet osób, które witałyby powracającego utracjusza, za to panuje nastrój rozprężenia, opuszczenia i porażki (F. Kafka, Dzieła wybrane, vol. II (Warszawa: PIW, 1994), 294). Patrz interpretacja tekstu: Z. Kadłubek, „Nie do czytania!”, in Podwójny agent. Portrety Kafki, ed. M. Jochemczyk, Z. Kadłubek, M. Piotrowiak (Katowice: Stowarzyszenie Inicjatyw Wydawniczych, 2012), 37-44. 17 Patrz uwagi o stylistyce utworów Kafki (tryb neutrum, infinicjalność, peryfrazy, gry biograficzne) choćby w książce Maurice’a Blanchota, Wokół Kafki, trans. K. Kocjan (Warszawa: Wydawnictwo KR, 1996). 18 O poetyce lęku pisze w odniesieniu do twórczości Charlesa Baudelaire’a Włodzimierz Szturc Moje przestrzenie: Szkice o wrażliwości ludzkiej (Kraków: Towarzystwo Przyjaciół Polonistyki Krakowskiej, 2004), 188-200. Autor wychodząc od biografii francuskiego poety, przez analizę utworów powstałych po doświadczeniach z narkotykami, dociera do tezy o poetyce lęku jako manifestacji wytworzonych przez samego siebie obrazów własnego „ja”, jako procesu naporu i wycofań, autokreacji i autozniszczenia. Oczywiście agresywna, momentami wulgarna stylistyka wypowiedzi literackich Baudelaire’a jest odmienna od ascetycznego stylu Kafki, nie mniej jednak podstawa lękowa tekstów wynika z tego samego poczucia zagrożenia istnienia podmiotu. 19 W innej, bardziej współczesnej stylistyce, z pokrewieństwem w stosunku do prozy Kafki, ze zbliżoną wreszcie postawą lękową bohaterów literackich spotkamy się w twórczości Thomasa Bernharda. Vide A. M. Bronżewska, Fenomen lęku w prozie Thomasa Bernharda (Łódź: Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, 1989). 38 Daniel Kalinowski w poetyce lęku − tutaj Franz Kafka − kieruje biegiem swego życia, stawia czoło śmierci w niemal heroicznych próbach, wyraża miłość do bliskich, wręcz całego wszechświata, gdyż są to instancje odzwierciedlające jego istnienie. Przy takiej optyce każda epistolarna wypowiedź, w której autor literackim językiem dowodzi swej żywotności, witalności i energii w istocie jest próbą zachowania swojego „ja”, obroną przed jednowymiarowością świata zewnętrznego i bezwzględnością nadchodzącej śmierci. Realne zagrożenie brane jest w nawias, w paramagiczny, quasi-kuglarski sposób „zamawia się” je popisami kunsztu pisarskiego20. W założeniu komunikacyjnym ostatnich listów do rodziców literatura Kafki ma zminimalizować dialektyczne napięcie między życiem artysty a śmiercią człowieka. Paradoksalnie w stosunku do całej twórczości literackiej, w której autor Procesu chciał być niewidoczny i „przezroczysty”, tutaj w ostatnich listach do rodziców wychodzi on na plan pierwszy, jakby wreszcie zdobył się na wyraźne manifestowanie swojego zdania i dokumentowanie swojego istnienia. Jest to na tyle zaskakujące, że recenzujący wydanie Listów do rodziców Martin Walser z pewnego rodzaju zadziwieniem odkrywa, że nawet na łożu śmierci „Kafka był skończonym pisarzem”21. Mamy tutaj zatem dowód istnienia żywiołu literatury, który zwycięża najgroźniejszą choćby prawdę życiową. Na początek warto zwrócić uwagę na przedziwny splot treści, które na przemian tworzą sytuację emocjonalnego przybliżania się i oddania nadawcy do adresatów. Zaczyna się od uczuciowo pozytywnego wezwania: „Najdrożsi Rodzice!”, by w pierwszym zdaniu momentalnie „ochłodzić” frazę. W dalszych częściach listu Kafka utrzymuje konsekwentnie sinusoidę tonacji emocjonalnej: Droga pocztowa w tę stronę wydaje się bardzo długa, a więc i droga stąd, nie dajcie się tym zmylić. Leczenie polega tymczasem − gorączka przeszkadza wszystkiemu − na bardzo pięknym owijaniu i inhalowaniu. Bronię się przed zastrzykami z arsenu. Od wuja dostałem wczoraj długo błąkającą się kartkę z Wenecji. O codziennych opadach deszczu nic tam jednak nie było, raczej przeciwnie. Gorączki też nie powinniście sobie wyobrażać tak źle, dziś rano mam na przykład trzydzieści siedem stopni [list do rodziców, koniec kwietnia 1924; L, 529]. W zacytowanych zdaniach Kafka wyolbrzymia rzeczywistą odległość między praskim domem rodziców a podwiedeńską kliniką, w której się leczył, głównie po to, aby zniechęcić bliskich do odwiedzin. Za chwilę jednak wspomina o wuju 20 Nie bez znaczenia są w takim układzie prywatne, aforystyczno-fragmentowe wyznania Kafki zawarte w cyklach Rozważania o grzechu, cierpieniu, nadziei i słusznej drodze oraz On. Pojawiają się w nich uwagi naśladujące akty duchowo-sakralnych olśnień. Pisałem o tym w artykule „Epifanie Franza Kafki”, in Poetyka egzystencji. Franz Kafka na progu XXI wieku, ed. E. Kasperski et T. Mackiewicz (Warszawa: nakładem Wydziału Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego, 2004), 101-125. Vide etiam komentarz Roberta Calasso, „Przesłonięta wspaniałość”, in F. Kafka, Aforyzmy z Zürau, ed. R. Calasso, trans. A. Szlosarek (Kraków: EMG, 2007), 123-138. 21 M. Walser, „Styl i śmierć Kafki”, trans. J. Kubiak, Czas Kultury, no. 7 (1992), 79-82. Zmiennie niezmienny. Franz Kafka w listach do rodziców 39 Siegfriedzie, aby niejako na nowo przyciągnąć uwagę rodziców. Omamia ich określeniem leczenia jako „bardzo pięknego owijania”, głównie po to, aby ukryć bolesność zastrzyków z arsenu. Podanie informacji o stosunkowo niedużej gorączce dla niezorientowanych w przebiegu kuracji rodziców może się wydawać wiadomością dobrą, tymczasem to właśnie z powodu stanu podgorączkowego Kafka nie mógł przyjmować wielu leków, a tym samym coraz bardziej pogrążał się w chorobie. Nawet swoją towarzyszkę życia Dorę wciągał w tok wypisywanych w listach półprawd i konfabulacji, aby ukryć tak podstawowe fakty jak fizyczną niemoc. Na jednej z kartek czytamy na przykład: „Korzystam z pozwolenia na pisemne lenistwo, D.[Dora] wszystko też już powiedziała” (kartka do rodziców, 5 maja 1924; L, 529). Jednoczesne wypełnianie komunikacyjnej funkcji impresyjnej wraz z ekspresją własnego „ja” podmiotu najgłębiej można prześledzić na przykładzie dwóch ostatnich listów do Julii i Hermanna Kafków, w tych zacierających realność ku literacko ujętej sytuacji choroby korespondencyjnych oświadczeniach samostanowienia. W przedostatniej epistole Kafki czytamy w szczególnego typu stylistyce samoobwiniania się wyznanie o lenistwie22. Cecha ta według pisarza dotyczy nie tylko jego nieumiejętności czy niemożliwości odpowiedzi na listy rodziców, ale i rozciąga się cieniem na cały jego żywot: Najmilejsi rodzice, moja nieskorość w odpisywaniu na listy jest rzeczywiście przekraczająca wszelkie granice, nie tylko na wasz miły, wspólny list, który mi sprawił taką radość, a za który nie podziękowałem. Tak jest nie tylko z pisarstwem, w całym moim życiu, od wieku niemowlęcego, trzymałem się z dala, jak i dzisiaj, od wszystkiego, co oznaczać by mogło choćby niewiele trudu i pracy. [...] Co najwyżej jedzenie wymaga nieco więcej wysiłku niż spokojne ssanie23. Jakże szczególnie brzmią te słowa wypowiadane przez umierającego człowieka, który z powodu bólu w krtani nie może spożywać stałych pokarmów, 22 Motyw lenistwa pojawił się u Kafki również w Liście do ojca, tyle że w zdecydowanie bardziej deprecjonującej samego siebie, a wychwalającej pracowitość i samowystarczalność rodzica optyce: „Bywały lata, w których w pełni zdrowia więcej czasu przeleniuchowałem na kanapie niźli Ty w całym swym życiu, wliczając wszystkie choroby. Gdy wielce zajęty uciekałem od Ciebie, to najczęściej, aby się położyć w swoim pokoju. Moja całkowita wydajność pracy − zarówno w biurze, jak i w domu − jest nikła; gdybyś się w tym orientował, przeraziłoby Cię to” (LO, 227). 23 Przedostatni list Kafki do rodziców cytuję w swoim przekładzie według: F. Kafka, Dopisy rodičům z let 1922-1924, zestawiając go z wersją opublikowaną przez Wernera Haasa na stronie internetowej, acc. 15.02.2013 http://homepage.univie.ac.at/werner.haas/1924/el24-031.htm. W oryginalnym zapisie: „Liebste Eltern nun hat aber meine Schreibfaulheit wirklich alle Grenzen überschritten, nicht einmal für Eueren lieben gemeinsamen Brief, der mir solche Freude gemacht hat, habe ich noch gedankt. Es ist aber nicht nur mit dem Schreiben so, in meinem ganzen Leben seit den Säuglingszeiten habe ich mich von allem was ein wenig Mühe und Arbeit genannt werden könnte, ferngehalten wie jetzt [...]. Höchstens das Essen ist ein wenig anstrengender als es das stille Saugen damals gewesen sein mag” (135-137). List ten dalej oznaczam skrótem K. 40 Daniel Kalinowski a jedynie płyny. Bez wiedzy o ostatnich miesiącach Kafki opis wysiłku jedzenia można by uznać za hiperbolę, jednakże znając dane biograficzne, o tej cesze stylistycznej w opisie bólu trzeba pisać raczej jako o wyrazie oszczędnego naturalizmu. Wyolbrzymienie natomiast widać w samoobserwacji, która skupia się nie tyle na aktach intelektualnych, ile na zapisie doświadczeń wręcz fizjologicznych. Właśnie bezpośrednio z codziennych trudów wykonywania najprostszych czynności życiowych bierze się cały szereg kartek konwersacyjnych Kafki, na których pojawiają się zdania typu: „Tutaj przyjemnie jest częstować, bo każdy jest po trosze znawcą”24 albo prośba o „taki cylinder z wodą”25. Owo Kafkowskie zauroczenie piciem i jedzeniem, jakie odnajdziemy na kartkach konwersacyjnych można uznać za akt niezaspokojonej w pełni fizjologicznej potrzeby, można jednak również odbierać jako kompensacyjne napawanie się obrazami sytości, spełnienia oraz witalności. Były to wszak przestrzenie, których pisarz nigdy nie zdołał doświadczyć i które coraz bardziej odchodziły w nicość 26. Pozostawało tylko, tak długo jak możliwe, z jednej strony istnienie sensualne z wyostrzonymi zmysłami wzroku, węchu, smaku, słuchu, dotyku, z drugiej istnienie mentalne ze wspominaniem i tworzeniem mitycznych obrazów życia. Było to doświadczenie kogoś, kto z dnia na dzień coraz więcej traci, kto nieodwołalnie odchodzi, lecz jednocześnie pragnie z umykającego momentu jak najwięcej zachować w literackiej formie istnienia. Doświadczenie straty stawało się tym intensywniejsze, im bliżej było końca życia. Stąd właśnie, wspominane przez bliskich pisarzowi, mistyczne niemal uniesienie Kafki w codziennych czynnościach, stąd szacunek dla każdej rozgrywającej się chwili 27. 24 Zdanie to znajdziemy w biografii Maksa Broda, Franz Kafka, op. cit., 273. Osobnym wydaniem kartek konwersacyjnych pisarza wraz z komentarzem Maksa Broda jest: F. Kafka, Briefe 1902-1924, ed. M. Brod, K. Wagenbach (New York/Frankfurt am Main: S. Fischer Verlag/Schocken Books, 1958). 25 M. Brod, Franz Kafka, op. cit., 273. 26 We wcześniejszym Liście do ojca pisarz obrazy jedzenia i rodzinnego stołowania przedstawiał z jednoczesnym przestrachem i podziwem: „Ponieważ Ty, stosownie do swego silnego apetytu i szczególnego upodobania, zjadałeś wszystko szybko, gorące i dużymi kęsami, dziecko musiało się spieszyć, przy stole panowała posępna cisza przerywana napomnieniami: «najpierw jedz, potem mów» albo «szybciej, szybciej, szybciej», albo «widzisz, ja już dawno zjadłem». Kości nie wolno było rozgryzać, Tobie tak. Octu nie wolno było siorbać, Tobie tak. Najważniejszą rzeczą było, aby równo kroić chleb; że Ty jednak robiłeś to nożem ociekającym sosem, to obojętne” (LO, 192). 27 Podkreśla ten aspekt Krzysztof Dorosz słowami: „To tak jakby Kafka zdecydował się na życie i dojrzałą miłość tylko dlatego, że miał wkrótce umrzeć. To tak jakby wreszcie poślubił rzeczywistość, wiedząc, że choroba i rychły koniec nie pozwolą mu na skonsumowanie tych zaślubin. To tak jakby pozwolił sam sobie na odpuszczenie winy, mając całkowitą pewność, że wyrok został wydany i że za ucieczkę od życia, za wyobcowanie z ludzkiego świata, za wszystkie popełnione i niepopełnione grzechy zapłaci śmiercią”. K. Dorosz, „Królewski płaszcz Franza K.”, Znak, no. 1 (2001): 100. Zmiennie niezmienny. Franz Kafka w listach do rodziców 41 W cytowanym liście powróćmy jednak do adresata korespondencji, wszak słowa kieruje pisarz do swego ojca. Jakże specyficznie w takim układzie pobrzmiewa dalsza wzmianka Kafki o pomaganiu sobie w jedzeniu: Ale nawet i jedzenie próbuję sobie ułatwić, na przykład piwem i winem, co Tobie kochany Tato, podobałoby się: dubeltowym jęczmiennym piwem schwechatskim i Perlou Adrie, z którego przeszedłem na tokaj. Co prawda ilości, w jakich je wypijam, i sposób, w jaki to robię, nie podobałyby się Tobie, mnie też się nie podobają, ale teraz nie da rady inaczej. Czy nie byłeś zresztą w tych okolicach jako żołnierz? Czy znasz również z własnego doświadczenia smak tegorocznego wina? Mam wielką ochotę, aby z Tobą jedno z nich porządnie, wielkim duszkiem wypić. Bo nawet jeśli zdolności do picia nie są bardzo duże, w pragnieniu nikt mi nie dorówna. Tak to ulewam swojemu pijackiemu sercu [K, 137]28. W korespondencji tej następuje coś, co po Liście do ojca wydawało się już niemożliwe. Pojawia się jakość emocjonalnego zbliżenia, rozpala się niewielkim płomieniem ludzkie ciepło, wiara w szczęśliwą wspólnotę rodzinną, choć przedstawiona w idylliczno-mitycznym obrazie „męskiego”, ojcowsko-synowskiego spotkania przy winie29. Pisarz raz jeszcze, już po raz ostatni, chce być zaakceptowany przez ojca, choć przecież rozumie, że takie porozumienie nigdy nie nastąpi 30. Rysuje jednak przed nim literacką wizję wspólnego przebywania, scenę na poły żartobliwego picia młodego wina, czym chce uspokoić − jak pisze − swoje „pijackie serce”. W liście tym Kafka kreuje w obrazie picia 28 W oryginale przeczytamy: „Aber auch das Essen suche ich mir zu erleichtern z.B. was Dir liebster Vater vielleicht gefallen wird, durch Bier und Wein, Doppelmalz-Schwechater und Adriaperle, von welcher letzterer ich jetzt zu Tokayer übergegangen bin. Freilich, die Mengen, in denen es getrunken und die Art in der es behandelt wird, würden Dir nicht gefallen, sie gefallen mir auch nicht, aber es geht jetzt nicht anders. Warst Du übrigens als Soldat nicht in dieser Gegend? Kennst Du auch den Heurigen aus eigener Erfahrung? Ich habe große Lust, ihn einmal mit Dir in einigen ordentlichen großen Zügen zu trinken. Denn wenn auch die Trinkfähigkeit nicht sehr groß ist, an Durst gebe ich es niemandem nach. So habe ich also mein Trinkerherz ausgeschüttet”. 29 Jakże łagodna to wizja współbycia i ziszczenia się marzeń syna o tym, aby być godnym ojca w porównaniu z podobnym motywem tematycznym zawartym w demonizującym rodzica Liście do ojca: „Zachęcałeś mnie np., gdy dobrze salutowałem i maszerowałem, lecz nie był ze mnie przyszły żołnierz, lub gdy dużo jadłem czy nawet piłem do tego piwo, albo gdy śpiewałem za Tobą niezrozumiałe piosenki bądź bezmyślnie powtarzałem Twe ulubione frazesy, jednak żadna z tych rzeczy nie miała nic wspólnego z moją przyszłością” (LO, 187). 30 Niechęć Hermanna Kafki do syna trwała także w czasach, kiedy poszukiwał on własnego mieszkania. Nie było wówczas wspólnego rodzinnego poszukiwania rozwiązania problemu, lecz oschła kontrola. Franz Kafka wspomina w liście do siostry Ottli (19 kwietnia 1917; L, 150) zdarzenie: „Kiedy przyszedłem do domu, było już cicho, ojciec powiedział tylko, żeby zrównoważyć zbyt wielką łaskę, którą mi wyświadczył: „To je žrádlo. Od 12 ti se to musı́ vařit” („To jest żarcie. Od 12 musi się dla ciebie gotować”). Trudno takie zachowanie ojca Kafki uznać za przejaw akceptacyjnej miłości rodzicielskiej. 42 Daniel Kalinowski piwa i wina relację rodzinnej bliskości, szkicuje układ wynikający ze wzorców kultury mieszczańskiej, ale i częściowo z prywatnych stosunków rodzinnych. Osiągnięta w ten sposób przez Kafkę aura intymności oraz żartobliwie przywołanego męskiego stylu bycia zniwelować mają swoją jasną tonacją oznaki zbliżającej się śmierci. Jest w tym liście swoisty humor, niezwykle delikatny, ironiczny, ale przecież nie biorący w nawias zasadniczego nawiązania kontaktu syna z rodzicami. To literatura rozładowuje lęk o przyszłość, uśmiech wywołany epickim obrazem pokrywa smutek. Poza nimi odczuwa się w tym liście tęsknotę do szczęśliwego, choć nigdy tak przecież nie przeżytego, dzieciństwa, wreszcie pragnienie powrotu do mitycznej krainy radości, pośród słońca, pogody i opieki rodziców. Popatrzmy teraz na ostatni list pisarza do rodziców, w którym odnaleźć można szereg technik i figur literackich na tyle szczególnych, że mogą zostać ocenione zgoła różnorako. Dla jednych ostatni list może być „świadectwem samoopanowania i miłości synowskiej” (Maks Brod), dla drugich przykładem „zwycięstwa stylu nad przeraźliwą sytuacją” (Martin Walser). Dla mnie najistotniejszą kwestią są metamorfozy stylistyczne, sprzeczne tendencje do emocjonalnego przybliżania się i oddalania nadawcy listu od adresatów. To one sprawiają, że Kafka prezentuje się tutaj jako prestigitator słowa, nieco demoniczny mistrz frazy, operujący literaturą w celu uzyskania pożądanego efektu znaczeniowego i uczuciowego31. Bezpośrednim powodem wysłania przez Kafkę wiadomości do Pragi była reakcja na pomysł odwiedzenia go przez rodziców. Na początku listu pojawia się passus powagi i smutnej konstatacji dotyczącej napiętych stosunków rodzinnych: A zatem wizyty, o których czasem piszecie. Zastanawiam się nad tym codziennie, ponieważ jest to dla mnie bardzo ważna sprawa. Byłoby tak pięknie, tak długo nie byliśmy już razem. Nie liczę pobytu w Pradze, były to tylko perturbacje mieszkaniowe, sam nie pamiętam, kiedyśmy pobyli razem spokojnie przez kilka dni w pięknej okolicy − kiedy tak właściwie było? [list do rodziców, 2 czerwca 1924; L, 531]. Później jednak, aby nie przestraszyć rodziców oskarżycielskim tonem, Kafka używa mitycznego obrazu szczęśliwej wspólnoty rodzinnej. Raz odsłania się ona w mającej nadejść przyszłości, drugim razem w przeszłości dzieciństwa. Zwłaszcza ten drugi czynnik wart jest komentarza, ponieważ w relacji Dory Diamant związki pomiędzy ojcem a synem nigdy nie były tak jednoznacznie dobre, 31 Analizują tego typu cechy pisarstwa Kafki w jego pismach intymnych i prozie artystycznej m.in.: Georg Guntermann, Vom Fremdwerden der Dinge beim Schreiben. Kafkas Tagebücher als literarische Physiognomie des Autors (Tübingen: Niemeyer, 1991); Elfie Poulain, Kafka. Einbahnstraße zur Hölle oder die unmögliche Selbstrechtfertigung des Daseins (Stuttgart: Metzler, 2003). Zmiennie niezmienny. Franz Kafka w listach do rodziców 43 jak rysuje to w swoim ostatnim liście do rodziców Kafka32. Jednakże umierający literat nie dba o prawdę biograficzną a o prawdę emocjonalnej atmosfery listu, w którym stale opóźnia się przekazywanie złych wiadomości: A wtedy wypilibyśmy razem „kufel dobrego piwa”, jak piszecie, z czego wnioskuję, że ojciec nie ceni wysoko młodego wina − i w kwestii piwa się z nim zgadzam. Zresztą, jak wspominam teraz często podczas upałów, już kiedyś regularnie pijaliśmy razem piwo, przed wieloma laty, gdy ojciec zabierał mnie ze sobą do Cywilnej Szkoły Pływania [L, 531]. Kolejny passus listu Kafki to wyraźna zmiana tonacji. Pisarz wyszczególnia teraz powody, dla których nie powinno dojść do wizyty. Przewiduje więc kłopoty paszportowe i brak możliwości odpowiedniego zaopiekowania się matką, dochodzi też do siebie i stosując swoisty topos skromności zniechęca do spotkania. W takim postawieniu sprawy pojawia się nuta osobistej dumy oraz chęć zachowania intymności, ale i eufemizm na określenie własnego stanu zdrowia: To i wiele innych rzeczy przemawia za wizytą, ale zbyt wiele przemawia przeciw. Po pierwsze, ojciec nie będzie mógł przyjechać prawdopodobnie z powodu trudności paszportowych. To oczywiście odbiera wizycie dużą część sensu, przede wszystkim jednak matka będzie przez to, ktokolwiek inny by jej towarzyszył, za bardzo na mnie skupiona, skoncentrowana, a ja wciąż nie jestem bardzo piękny i w ogóle wart oglądania [L, 531]. Udział eufemizmów w dalszych zdaniach listu pogłębia się jeszcze, kiedy Kafka lekceważąco a jednocześnie skrupulatnie wylicza: Trudności pierwszych chwil tu i w Wiedniu znacie, trochę mnie zrujnowały i przeszkodziły szybkiemu spadkowi gorączki, która pracowała nad dalszym osłabianiem mnie; zaskoczenie 32 Wedle zapewnień Maksa Broda Kafka opowiadał kiedyś Dorze Diamant: „Jako mały chłopiec, kiedy jeszcze nie umiałem pływać, chodziłem z ojcem, który również nie umie pływać, do przedziału dla nie pływających. Potem siadywaliśmy nadzy przy bufecie, każdy z kiełbaską i pół litrem piwa. [...] Wyobraź to sobie tylko plastycznie: ten ogromny mężczyzna trzymający za rękę małe, wylęknione stworzenie, sama skóra i kości, jak na przykład rozbieramy się w małej, ciemnej kabinie, jak mnie wyciąga na siłę, bo się wstydzę, jak następnie usiłuje mnie uczyć pływać na przykładzie swego rzekomego pływania i tak dalej. Ale potem piwo!”. M. Brod, Franz Kafka, 272. Zbliżony w wymowie jest fragment Listu do ojca, w którym czytamy: „Przypominam sobie np., jak nieraz rozbieraliśmy się razem w jednej kabinie. Ja mizerny, wątły, chudy, Ty tęgi, duży, szeroki. Już w kabinie wydawałem się sobie żałosny, i to nie tylko wobec Ciebie, lecz wobec całego świata, byłeś dla mnie bowiem miarą wszystkiego. Lecz gdy potem wychodziliśmy do ludzi, ja u Twojej ręki, mały szkielecik, niepewny, bosy na deskach, w strachu przed wodą, niezdolny do naśladowania Twych ruchów pływackich, które z dobrym zamiarem, ale faktycznie ku memu głębokiemu wstydowi, nieustannie mi pokazywałeś, byłem wówczas wielce zrozpaczony i wszelkie moje złe doświadczenia we wszystkich dziedzinach w takich chwilach wspaniale ze sobą harmonizowały” (LO, 188). W zacytowanych wypowiedziach bardzo wyraźnie obecny jest somatyczno-korporalny aspekt pisarstwa Kafki, który można prowadzić w stronę rekonstruowania obrazu rzeczywistego, fizycznego we wzroście, wadze i wyglądzie Kafki lub też w stronę kategorii genderowych. Patrz interpretacja tego motywu: M. Jochemczyk, „In corpore”, in Podwójny agent, 45-62. 44 Daniel Kalinowski sprawą krtani osłabiło w pierwszym okresie bardziej, niżby obiektywnie należało. [...] Przeszkody istnieją też teraz, i tak na przykład jeszcze nie całkiem pokonany nieżyt jelit z ostatnich dni. To wszystko razem sprawia, że mimo moich cudownych pomocników, mimo dobrego powietrza i wyżywienia, prawie codziennych kąpieli powietrznych, wciąż jeszcze nie wydobrzałem całkowicie, nie jestem nawet w takim stanie jak choćby ostatnio w Pradze. A jeśli doliczycie do tego, że mogę mówić tylko szeptem, a i to nie za często, chętnie też przesuniecie wizytę [L, 531]. Poetyka lęku, a co za tym idzie literackie zabiegi wokół „obłaskawiania” śmierci, są tu widoczne w pełni. Śmiertelna choroba „trochę go rujnuje”, dalsze pogorszenie zdrowia jest dla niego „zaskoczeniem”, ciężkie bóle nazywane są w dalszym ciągu listu „przeszkodami”, zaś utrata głosu „zyskuje” zastępnik w postaci szeptu. Cała sytuacja wygląda tak, jakby Kafka kontrolował wypadki, oceniał rozwój wydarzeń dotyczących kogoś obcego, nie zaś jego. Pisarz wręcz celuje w takich konstrukcjach zdań, które w opisowy, niemal retoryczny sposób oddalają groźbę śmierci, zaś na pierwszy plan wydobywają rzekome wygody życia w leczniczym zakładzie33. Ważniejsze więc wydają się pozytywne obrazy sanatorium: słońce, częste inhalacje powietrzne, spokój otoczenia, zaś na marginesie niejako podawane są negatywne sygnały o bezradności lekarzy i rozpaczliwej pomocy zakochanej w nim Dory Diamant i poznanego w innym sanatorium przyjaciela Roberta Klopstocka. Zawiłe, aczkolwiek wysoce logiczne w relacji Kafki sploty okoliczności, sprawiają, iż w konstatacji pisze on do rodziców: Wszystko ma się ku lepszemu, ostatnio pewien profesor stwierdził istotną poprawę krtani, ale nawet jeśli zdaniem tego bardzo miłego i bezinteresownego człowieka [...] wszystko ma się ku lepszemu, nic mi po tym, jeśli gościom, i to takim, jakimi wy byście byli, nie można pokazać dużych, niezaprzeczalnych, okiem laika mierzalnych postępów [L, 531-532]. W taki właśnie stylistyczny sposób Kafka uchyla się przed wypowiadaniem najbliższym wieści o nadchodzącej śmierci. W listach do rodziców oswaja ją niezliczonymi peryfrazami i eufemizmami, a także wynajdywaniem rzekomo dobrych okoliczności dla beznadziejnych sytuacji. W przeżywaniu ostatnich dni życia wydłuża je w rozlicznych celebracjach najprostszych czynności, o czym się dowiadujemy ze wspomnień przyjaciół i innych listów pisarza: układaniu kwiatów 33 Kafkowski proces „obłaskawiania” śmierci, niwelowania jej nieodwołalności i poskramiania własnego lęku można przyrównać do zjawiska opanowywania egzystencjalnego lęku, jak to opisywał Paul Tillich: „Niebyt jest wszechobecny i rodzi lęk nawet tam, gdzie nie występuje bezpośrednia groźba śmierci. Kryje się w doświadczeniu mówiącym, że jesteśmy unoszeni wraz ze wszystkim wokół nas od przeszłości ku przyszłości, gdzie nie ma żadnej odrobiny czasu, która by natychmiast nie musiała zniknąć. [...] Próbujemy przekształcić lęk w strach i stanąć mężnie naprzeciw rzeczom, w których ucieleśnia się groźba. Częściowo nam się to udaje, jednakże jesteśmy w jakiś sposób świadomi faktu, że lęk rodzą nie te rzeczy, z którymi walczymy, lecz ludzka sytuacja jako taka. Stąd pytanie: czy istnieje męstwo bycia, męstwo afirmacji siebie wbrew groźbie skierowanej przeciwko ontycznej samoafirmacji człowieka?”. Idem, Męstwo bycia, trans. H. Bednarek (Poznań: Rebis, 1994), 51-52. Zmiennie niezmienny. Franz Kafka w listach do rodziców 45 w pokoju, myciu rąk wraz z Dorą, długotrwałych i w istocie bolesnych posiłkach, współprzebywaniem z przyjaciółmi, z którymi porozumiewał się najprostszymi gestami lub poprzez kartki konwersacyjne. Opisywane na tych kartkach najprostsze zdarzenia uzyskują znaczenie symboliczne. Lapidarnie przez Kafkę ujęte fakty kwitnącego w pokoju bzu, zachowania mrówek, lotu muchy, czy rozwijającej się poza murami szpitala pory roku przekształcają się w słowa-omeny, zdania-epifanie, wypowiedzi mistycznego niemal doświadczenia34. Sytuacje zwykłej egzystencji traktował Kafka bez podziału na bardziej lub mniej ważne, uznawał je za akty odchodzącej urody życia. Każda chwila była godna świadomego przeżycia, każda była z punktu widzenia nadchodzącej śmierci zmysłowym i świadomościowym fenomenem, cudem, w którym już niedługo nie będzie się uczestniczyć 35. Ostatni akapit listu do rodziców to jeszcze jeden akt piękna literackiego kłamstwa, ubranego w wyrazy uprzedzające ból i cierpienie bliskich: Nie wierzcie w to, że moglibyście moje tutejsze leczenie poprawić albo wzbogacić. Wprawdzie właścicielem sanatorium jest stary, chory mężczyzna, który nie może się tą sprawą wiele zajmować, a obcowanie z bardzo przyjemnym lekarzem asystentem jest bardziej towarzyskie niż medyczne, ale poza okazyjnymi wizytami specjalistów jest tu przede wszystkim Robert, który mnie nie odstępuje, i zamiast myśleć o swoich egzaminach, ze wszystkich sił myśli o mnie, potem młody lekarz, do którego mam duże zaufanie [...], a który przyjeżdża tu trzy razy w tygodniu [L, 532]. Ostatni list do rodziców Kafki nie został ukończony. Choremu brakło sił, ostatnie, informacyjne linijki dopisała Dora Diamant. List pozostał we fragmencie jak wiele Kafkowskich utworów, otwarty na wypełnienie i fascynujący w swojej formie. Funkcje pisarza i epistolografa spotkały się tutaj, aby zaświadczyć sobą o zmiennej niezmienności stylistycznej Franza Kafki. 34 Co ciekawe (i jednocześnie pochopne) w kafkolologii pojawia się czasami przekonanie o ich wyłącznej pragmatyczności, a w związku z tym ich niesamodzielności i niewielkiej wartości literackiej. Takie zdanie patronuje chyba polskim tłumaczom listów Kafki do rodziny, którzy nie wyjaśnili, dlaczego nie przełożyli „kartek konwersacyjnych”. Inną sprawą jest to, że brak ich również w zbiorowym wydaniu pism pisarza. F. Kafka, Gesammelte Werke in zwölf Bänden, ed. H. G. Koch (Frankfurt am Main: Fischer, 2002). Pojawiają się za to we wspomnieniach Maksa Broda o Kafce oraz w jego wydaniu listów pisarza do przyjaciół i rodziny. Niektóre z nich opublikowano jako: „Gesprächsblätter”, ed. J. Goślicki, Dekada Literacka, no. 8/9 (1997): 10. 35 Postawa Kafki wobec śmierci jest bliska myśleniu egzystencjalnego nurtu literatury końca XIX i początku XX wieku. Od Baudelaire’a począwszy, Rimbaud, Flaubert, Dostojewski, Ibsen i Strindberg uświadamiali sobie i przedstawiali to w swej twórczości, iż w kulturze europejskiej dokonuje się proces przekształcania ludzi w rzeczy, iż rzeczywistość społeczna coraz bardziej podlega manipulacjom, zaś zasady moralne zależne są od celów pragmatycznych. Do głosów ściśle literackich dołączały się: atak Kierkegaarda na depersonalizującą logikę Hegla, wojna Nietzschego w imię wolności twórczej wypowiedzi, walka Marksa przeciw dehumanizacji ekonomicznej, sprzeciw Bergsona wobec materializmu nowoczesnych społeczeństw. Wszyscy oni dążyli do zachowania podmiotowości, do pozostawienia w mocy koncepcji samoafirmacji ludzkiego „ja”. 46 Daniel Kalinowski Changeably unchangeable. Franz Kafka in letters to parents Summary The article puts forward the theme and style specificity of Franz Kafka’s correspondence with his parents. Firstly, the letters feature information about facts from Kafka’s biography, his existence-related choices, as well as social and religious views; secondly, they refer the reader to the figures of speech and communicative games typical of the world of literature. The metamorphoses of style found in the analysis of Kafka’s letters require the reader to see the author as a literary figure and a human being; a person who does not create borders between his literary output and everyday existence. What is more, he is a person who found space of artistic fulfillment even in the relationship with his own parents. The analysis of Franz Kafka’s correspondence in the present article was conducted in two thematic sections. First section regards the issue of the writer’s attempts to acquire housing and existential independence from his parents. The other section describes Kafka’s efforts to protect his privacy in time of his lethal illness. In the case of both thematic sections, Kafka turns out to be an excellent stylist, changing his narrative style from one attracting the addressees emotionally to one repelling them. Another writing technique, constantly present in Kafka’s epistolography is stylistic dialectic which consists in exaggerating or downplaying phenomena, facts and inner states. As a result, thanks to his literary artistry Kafka achieves predominance of literary form over biographical reality as well as of symbolic and mythical images over the univocality of his lethal illness. PRACE FILOLOGICZNE. LITERATUROZNAWSTWO [PFLIT] Warszawa 2013 NUMER 3(6). CZĘŚĆ 2: 47-68 URSZULA KOWALCZUK Instytut Literatury Polskiej Uniwersytet Warszawski „TRAGEDIA”/„TRAGIZM”/„TRAGICZNOŚĆ” W DYSKURSIE KRYTYCZNYM WALEREGO GOSTOMSKIEGO Słowa kluczowe: Walery Gostomski, tragedia, Nietzsche, Tołstoj, etyka Keywords: Walery Gostomski, tragedy, Nietzsche, Tolstoy, ethics Kto uważnie przegląda współczesne piśmiennictwo polskie, spotyka się z wyrazem „tragiczny” bardzo często. Częstotliwość ta zwiększa się w miarę zmniejszania się wieku autorów i zbliżania się ku hasłom PPS. Jest dziś modą mówić: „tragiczny”, albowiem tragiczność należy do repertuaru rzeczy „dostojnych”. [...] Mówi się dziś z lubością o ludziach, chwilach, książkach, a nawet, jak widzimy, pomyłkach tragicznych, tak jakby nie ulegało wątpliwości, że przymiotnik „tragiczny” zawiera w sobie coś ogromnie cennego, coś ze wszech miar godnego pożądania, coś w czym kulminuje natura ludzka. Czy tak jest istotnie − ta kwestia wymaga rewizji1. Kiedy autor tych słów, Karol Irzykowski, pisał je w 1910 roku, podsumowywał w zasadzie zjawisko kulturowe, którego objawy można było obserwować co najmniej od blisko dekady. Mimo sarkazmu, nie mylił się zasadniczo. Przegląd ówczesnego piśmiennictwa potwierdza bowiem jego rozpoznanie zarówno co do powszedniości i niejasności użyć pojęcia tragiczności (i tragedii) oraz jego graniczącego niekiedy z banalizacją dowartościowania2, jak i co do tego, że złożona kwestia emancypacji przymiotnika „tragiczny” „wymaga rewizji”. Odnotowany przez niego proces był wszak tyleż zjawiskiem nowym, ile konsekwencją przemieszczania się pojęć i kategorii w obrębie paradygmatu nowożytnego. Jak wiemy, Dominująca pozycja tragizmu w świadomości nowożytnej ma związek z oddzieleniem go od tragedii jako gatunku literackiego. Uwolnienie kategorii tragizmu od gatunkowych uwikłań 1 K. Irzykowski, „Dostojny bzik tragiczności”, in idem, Wybór pism krytycznoliterackich, ed. W. Głowala (Wrocław: Zakład Narodowy im. Ossolińskich, 1975), 55, 58-59. 2 Irzykowski pisał błyskotliwie: „i tragizm się mimikryzuje” − „wytępiony pod postacią lwów mści się i powraca w formie bakterii”. Ibidem, 63. 48 Urszula Kowalczuk i jej ufilozoficznienie dokonało się na początku wieku [XIX − U.K.] na gruncie niemieckiej myśli idealistycznej 3. Lektura tekstów literackich, krytycznych czy publicystycznych, a także dotychczasowe ustalenia badaczy pozwalają uznać, że praktyka artystyczna, teoretyczne ustalenia w zakresie estetyki, pomysły filozoficzne i wypowiedzi o różnym stopniu specjalizacji współtworzyły matrycę aktualizacji, przekształceń i zaprzeczeń usankcjonowanego tradycją wzorca tradycji i sposobów rozumienia, definiowania i opisywania tragiczności oraz warunków jej konstytuowania się, przemian a nawet zaniku. Przynależąc do szeroko pojmowanego, a na przełomie XIX i XX wieku bardzo różnicującego się paradygmatu humanistycznego, tragedia/ tragiczność/tragizm − jak przed laty wykazał już Bohdan Dziemidok, pamiętając o patronacie Artura Schopenhauera i Fryderyka Nietzschego, do których trzeba by dodać przynajmniej jeszcze Theodora Lippsa, a zapewne i Sørena Kierkegaarda − były przede wszystkim kategoriami ontologicznymi czy antropologicznymi, a w dalszej dopiero kolejności estetycznymi. Jak można ująć sumująco w odniesieniu do ówczesnych autorów: Tragizm był dla nich głównie określoną wizją życia ludzkiego, a więc kategorią światopoglądową, tragedia zaś najwyższą i najpełniejszą formą życia. Pojęcie „tragizm” używane było często zamiennie z pojęciami „wielkość”, „wzniosłość” i „piękno”4. Ale także, co trzeba dodać − „niespełnienie”, „nieszczęście”, „walka sprzeczności”. Choć „koniec XIX wieku wskrzesza pogrzebaną już na pozór tragedię”5, to ówczesne dyskusje często wyłaniają pytanie o jej możliwości w sytuacji, gdy: 3 E. Nawrocka, „Tragizm”, in Słownik literatury polskiej XIX wieku, ed. J. Bachórz et A. Kowalczykowa (Wrocław: Zakład Narodowy im. Ossolińskich, 1991), 958. Warto również przypomnieć za autorką tego hasła, że „Problem tragizmu bywał rozwiązywany w w. XIX na podstawie sformułowanych przez estetyków niemieckich trzech podstawowych schematów: 1) nieuchronna zagłada wielkich wartości (typ tragizmu rozwinięty w dojrzałej twórczości Schillera); skazana na niepowodzenia walka człowieka z jakimiś nieznanymi siłami (jej wyrazem jest zinterpretowany przez Hegla tragizm w Królu Edypie Sofoklesa); 3) kolizja równouprawnionych racji (którą w opinii Hegla reprezentują Antygona i Kreon w Antygonie Sofoklesa)”. Ibidem. Władysław Tatarkiewicz twierdzi natomiast, że przez wiele lat po Arystotelesie „nie próbowano znaleźć obiektywnych właściwości tragizmu. I nie zaświtała myśl, że w tragizmie może chodzić o cechę nie tylko sztuki, ale samego życia. Można chyba przyjąć, że pierwszym, który myśl tę powziął, był Max Scheler. I że stało się to w roku 1915: w lat 2237 od śmierci Arystotelesa. Scheler implicite przyjął, że tragiczność jest kategorią nie tylko sztuki, ale i życia, nie tyle estetyczną, co etyczną”. W. Tatarkiewicz, „Tragedie i tragizm”, in Arystoteles, Dawid Hume, Max Scheler, O tragedii i tragiczności, trans. W. Tatarkiewicz, T. Tatarkiewiczowa, R. Ingarden, ed. W. Tatarkiewicz (Kraków: Wydawnictwo Literackie, 1976), 14. 4 B. Dziemidok, „Teoria tragizmu w estetyce okresu Młodej Polski (1890-1918)”, in Studia z dziejów estetyki polskiej. 1890-1918, ed. S. Krzemień-Ojak et K. Rosner (Warszawa: PWN, 1972), 59. 5 I. Sławińska, Tragedia w epoce Młodej Polski: Z zagadnień struktury dramatu (Toruń: Towarzystwo Naukowe w Toruniu, 1948), 65. „Tragedia”/„tragizm”/„tragiczność” w dyskursie krytycznym Walerego Gostomskiego 49 konflikt tragiczny tak często ma charakter wewnętrzny i nie jest związany z próbą sprostania zewnętrznym wobec jednostki siłom; człowiek zbyt słaby na konfrontację z przeciwnościami losu lub wiedziony religijną pokorą godzi się na rolę ofiary; wzrasta świadomość, że życiem nazbyt często rządzi przypadek, a nie konieczność6, a z drugiej strony − tragiczność oznaczająca osiągnięcie pełni ludzkich możliwości w pewnym sensie przestaje być tragiczna (Brzozowski), ale też „w świecie w którym wszystko jest tragiczne, właściwie nic nie jest tragiczne” (Sobeski)7. Sytuacja konstytuująca się na przełomie wieku XIX i XX jest oczywiście kolejnym etapem przemian, jakie zachodziły w tym zakresie przez cały wiek XIX. Jak trafnie napisała Ewa Nawrocka, Wiek XIX przenika poczucie totalnej tragiczności: czasu historycznego, historii narodowej, losu pokoleń, indywidualnych biografii, podstawowych momentów egzystencji (miłość, śmierć), a zarazem myśl o potrzebie i możliwości jego przezwyciężenia przez restytucję naruszanego ładu bądź ustanowienie jego nowej postaci8. Wojciech Gutowski, badając „dwie modalności młodopolskiego tragizmu 1) jako wartości kulturotwórczej oraz 2) jako kategorii integrującej różne poziomy bytowe świata”9, zwraca uwagę, że: W Młodej Polsce współistnieją i przenikają się (jak warstwy tekstu w palimpseście) dwie odmiany tragizmu, nazwijmy je: konwulsyjną i ekstatyczną. Tragizm konwulsyjny odsłania istnienie jako egzystencjalną pułapkę. Nieustające protesty człowieka uwikłanego w konflikt ze słowo-bytem, przypominają szamotaninę konwulsjonera i jedynie potęgują zło. [...] Tragizm ekstatyczny natomiast wyraża pełnię, afirmację istnienia ze wszystkimi jego sprzecznościami, łączy człowieka z pozaindywidualną intensywnością życia. Jego hasłem może być dewiza bohaterki dramatu Micińskiego: „Odrodzenie ludzkości przez coraz większą tragedię!”10. 6 Vide B. Dziemidok, op. cit., 64-66, 75. Vide ibidem, 90, 97; W. Szturc, „Tragedia i jej zanikanie w literaturze polskiej XVIII i XIX wieku: Kilka pytań i kilka odpowiedzi”, in Problemy tragedii i tragizmu: Studia i szkice, ed. H. Krukowska et J. Ławski (Białystok: Instytut Filologii Polskiej w Białymstoku, 2005), 97-104; M. Obrusznik-Partyka, „Pozytywistyczne wydziedziczenie tragizmu (?): Rekonesans”, in Problemy tragedii i tragizmu, 105-113; M. Dybizbański, Tragedia polska drugiej połowy XIX wieku: Wzorce i odstępstwa (Poznań: Wydawnictwo Poznańskie, 2009), 9-14; D. Kielak, Figury kryzysu: Rzeźba w młodopolskiej powieści o artyście (Warszawa: Wydawnictwo Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, 2007), 178-193. 8 E. Nawrocka, op. cit., 958. 9 W. Gutowski, „Młodopolski palimpsest tragiczności”, in Problemy tragedii i tragizmu, 116. 10 Ibidem, 118. Cf. „Łatwo zauważyć, że naczelną figurą tragizmu konwulsyjnego jest antynomia (ściślej: kolisko, sekwencje antynomii), zaś główną figurą tragizmu ekstatycznego: oksymoron (jedność przeciwieństw). Warto dodać, że w obu wersjach tragizmu ważną funkcję pełni jeden z kluczowych, archetypicznych wzorów imaginacji epoki: dwutaktowy ruch wertykalny: zejście w głębię (katodos) i wchodzenie wzwyż, wzlot (anodos)”. Ibidem, 122. 7 50 Urszula Kowalczuk Możliwy był − o czym poniżej − także inny wariant wskazanego w finalnym cytacie projektu: postulowanie odrodzenia ludzkości poprzez opisanie współczesnych projektów etycznych jako tragedii kultury oraz skonfliktowanych z nią jej twórców i bohaterów. 1. Mając przekonanie o złożoności i wadze zarysowanych powyżej kwestii, chciałabym się ku nim przybliżyć, uzupełniając dotychczasowe ustalenia badaczy o jeden zapomniany przykład − dorobek Walerego Gostomskiego (1854-1915), sytuującego się na pograniczu pozytywistyczno-młodopolskich wpływów wykorzystywanych do samodzielnych zadań skoncentrowanych na literaturze (kulturze) polskiej i powszechnej oraz na promocji zagrożonych kryzysem chrześcijańskich fundamentów Europy. Z bogatego zbioru tekstów autora wybieram tylko te, które już swoim tytułem sygnalizują związek z tragedią/tragizmem/tragicznością, oraz studia dopełniające podejmowane w nich zagadnienia11. Powikłanie linii problemowych w pracach Gostomskiego, autorskie rozkładanie akcentów, znaczenie i zakres zagadnień skłaniają mnie do skoncentrowania uwagi przede wszystkim na artykułach o Nietzschem i Tołstoju12. Wysoka frekwencyjność pojęć z interesującego mnie zakresu oraz ich funkcjonalność w wypowiedziach Gostomskiego − np. Tragiczność w życiu i poezji, 1904; Tragedia artysty (Ryszard Wagner i jego ideał artystyczny), 1904; Tragedia myśliciela (Fryderyk Nietzsche i jego ideał humanitarny), 1906; Tragedia sumienia (Lew Tołstoj i jego ideał etyczny), 190813; Tragedia duszy polskiej. Stanisław Wyspiański i jego ideał duszy narodowej, 191214 − pozwalają dostrzec, że były one przez niego wykorzystywane zgodnie z ogólną, chciałoby się powiedzieć: dwubiegunową, zasadą nadawania im szczególnego znaczenia i obniżania tegoż poprzez modulacje ilościowe (nadużycie) i jakościowe „Gostomski Walery”, in Bibliografia Literatury Polskiej „Nowy Korbut”, vol. 14: Literatura pozytywizmu i Młodej Polski, ed. Z. Szweykowski, J. Maciejewski et al. (Warszawa: PIW, 1973), 120-123; J. Rużyło-Pawłowska, „Gostomski Walery”, in Polski Słownik Biograficzny, vol. 8 (Wrocław − Kraków − Warszawa: Zakład Narodowy im. Ossolińskich, 1959-1960), 369-370. 12 Studia o Nietzschem i Tołstoju wysoko ocenił między innymi Henryk Galle, znajdując w nich argumenty na to, że mimo hołdowania ideałom chrześcijańskim nie jest Gostomski bynajmniej stronniczy. Vide H. Galle, „Walery Gostomski «Z przeszłości i teraźniejszości»”, Książka, no. 4 (1904): 139. 13 Większość przywołanych tu i w innych miejscach mojego artykułu prac Gostomskiego jest interesującym przykładem młodopolskiego „portretu duchowego twórcy”, przekształcającego pozytywistyczny model portretu literackiego miniaturyzującego monografię typu życie i dzieło. Vide M. Głowiński, Ekspresja i empatia: Studia o młodopolskiej krytyce literackiej (Kraków: Wydawnictwo Literackie, 1997), 138. 14 Zwłaszcza tekst o Wyspiańskim, podejmujący problematykę narodową, wymaga osobnego podejścia. Ten artykuł był już przedmiotem badania i wysokiej oceny Michała Głowińskiego. Vide M. Głowiński, Ekspresja i empatia, 327-351. O innych pracach krytyka vide T. Weiss, Fryderyk Nietzsche w piśmiennictwie polskim lat 1890-1914 (Wrocław − Kraków: Zakład Narodowy im. Ossolińskich; PWN, 1961), 29-33. 11 „Tragedia”/„tragizm”/„tragiczność” w dyskursie krytycznym Walerego Gostomskiego 51 (synonimizowanie i brak pojęciowej precyzji). Zarazem jednak zasada ta stosowana jest przez Gostomskiego z inwencją, służy trafnym diagnozom kulturowym i przekraczaniu ograniczeń ówczesnego języka krytyki. Jak pisał przed laty Michał Głowiński, ówcześni krytycy: chętnie posługiwali się terminologią ogólną, czerpaną z różnych nauk, socjologii, filozofii, psychologii, historii, sięgali zaś po formuły metaforyczne wówczas, gdy przystępowali do opisu dzieła literackiego. Po prostu nie mieli narzędzi, jakimi mogli operować; instrumentarium krytyczne, za pomocą którego dałoby się je opisać, było stosunkowo ubogie15. Wypracowywanie metody i poszukiwanie narzędzi było, jak sądzę, jeszcze trudniejsze, gdy krytyka literacka przeradzała się w krytykę kultury, a tak właśnie było w przypadku studiów Gostomskiego. Odwołania do tragedii i tragiczności jako figur służących diagnozie problemów współczesności (będących i quasi-terminami, i metaforami) jest więc nie tylko świadectwem ulegania przez autora pojęciowym modom, ale przede wszystkim dowodem wysiłku wypracowywania własnej „metody budowania krytycznego dyskursu”16. Przypomnijmy przy tym, że terminologia krytycznoliteracka jest: sprawą kluczową przy rozpatrywaniu stosunków łączących retorykę z systemem pojęciowym. [...] Terminy to jakby miejsca ścisłego sklejenia obu płaszczyzn: w planie retoryki należą one do najbardziej stylistycznie wyrazistych („nacechowanych”) elementów wypowiedzi, zarazem ich znaczenia są w obrębie systemu pojęciowego punktami węzłowymi, ośrodkami, wokół których krystalizują się zasadnicze idee doktryny krytycznej17. Dla „doktryny krytycznej” Gostomskiego ważne jest przede wszystkim badanie i promowanie wartości etycznych współwystępujące wszak z poszanowaniem piękności formy (choć bez akceptacji hasła „sztuka dla sztuki”) i pozbawione ideologicznego czy dydaktycznego nacisku18. Co ważne ponadto, autor 15 M. Głowiński, „Próba opisu tekstu krytycznego”, in Badania nad krytyką literacką, seria druga, ed. M. Głowiński et K. Dybciak (Wrocław: Zakład Narodowy im. Ossolińskich, 1984), 76. 16 Ibidem, 85. 17 J. Sławiński, „Krytyka jako przedmiot badań historycznoliterackich”, in Badania nad krytyką literacką, ed. J. Sławiński (Wrocław: Zakład Narodowy im. Ossolińskich, 1974), 23-24. 18 P. Chmielowski, „Gostomski Walery, «Z przeszłości i teraźniejszości. Studia i szkice krytyczno-literackie», Warszawa 1904”, Pamiętnik Literacki, no. 1 (1904): 151-152; I. Chrzanowski, „Walery Gostomski, «Z przeszłości i teraźniejszości», Warszawa 1904”, Tygodnik Ilustrowany 1 (1904): 260; W. Hahn, „Wspomnienie pośmiertne”, Pamiętnik Literacki 13 (1914/1915): 427; B. Chlebowski, „Ś.p. Walery Gostomski”, Rocznik Towarzystwa Naukowego Warszawskiego VIII (1915): 140; T. Grabowski, Krytyka literacka w Polsce w epoce realizmu i modernizmu (1863-1933) (Poznań, 1934), 163. Jako wyjątkową na tym tle należy potraktować opinię J. Flacha, który pisał o Gostomskim, że „ze wszystkich krytyków-estetyków, zajmujących się nowszą literaturą, jest on najbardziej chrześcijańskim, dokładniej mówiąc, katolickim. [...] W ogóle wygląda z tych kart natura dobra, łagodna, szlachetna, lecz − jak się to często przy takim temperamencie i usposobieniu zdarza − pochopna do optymistycznych złudzeń z jednej strony, a dobrotliwego moralizatorstwa upominania z drugiej”. 52 Urszula Kowalczuk „okazywał zmysł estetyka, któremu nie wystarczał filologizm w epoce stosowanej psychologii”19. Już Piotr Chmielowski nazywał Gostomskiego „psychologiem-estetykiem”20, a te psychologiczne skłonności czyniły go zapewne krytykiem empatycznym i uwrażliwionym na objawy podmiotowej ekspresji, której musi sprostać dyskurs krytyczny21. Osobna kwestia związana z perspektywą krytyczną Gostomskiego, a ważna w kontekście interesujących mnie zagadnień, to strategie popularyzatorskie. Trafnie pisał o nich Chmielowski: [...] pełność tego stylu przechodzi często w rozwlekłość, skutkiem czego nie zawsze to, co jest istotnie świeżym pomysłem autora, utkwi w pamięci czytelnika, gdyż tuż obok tych oryginalnych, znajdzie dużo twierdzeń już spowszedniałych i w sposób powszedni wyrażonych. Ale niewątpliwą zaletą Gostomskiego jest jasność, przystępność i potoczystość jego dykcji − wyborne zalety popularyzatorskie22. Choć ustalenia dotyczą prac wcześniejszych niż te, którymi się zajmuję, uznaję ich zasadność także w odniesieniu do wszystkich pozostałych. Wypada zacząć od pracy najwcześniejszej spośród powyżej wymienionych − Tragiczność w życiu i poezji. Jedno z inicjalnych pytań tekstu Walerego Gostomskiego brzmi: „Dlaczego nowoczesna poezja europejska nie wydaje wcale tragedii?”23. Nie wokół niego jednak została zorganizowana wypowiedź autora. Jest to bowiem pytanie o chorobowy symptom zjawisk kulturowych. Krytyka interesuje zaś przede wszystkim ich złożony przebieg i genealogia (a chciałoby się wręcz rzec − etiologia). Dlatego wybiera diachroniczną perspektywę oglądu przemian „żywiołu tragicznego w życiu i w poezji różnych epok cywilizacyjnych” (T, 12), a przedmiotem jego namysłu są jakości konstytuujące tragedię − żywioł tragiczny, tragiczność, tragizm. Rozumiane są one przez niego jako synonimiczne i mają walor tyleż estetyczny, co antropologiczny. Gostomski przekonuje, że „istnieją pewne stany i nastroje duszy ludzkiej, pewne przejawy czynów ludzkich, które krystalizują się bardzo różnokształtnie w poezji jako tragiczny ich żywioł” (T, 12) i są związane z dążeniem człowieka do najwyższych form rozwoju oraz z uznaniem bądź przeczuciem istnienia potęg od człowieka silniejszych. Tragizm ujawnia się w konfrontacji „najwyższego stopnia spotęgowanego człowieczeństwa” (T, 14) z mocami poza- czy ponadludzkimi. J. Flach, „Walery Gostomski, «Z przeszłości i teraźniejszości»”, Przegląd Polski 152 (1904): 144. Vide J. Rużyło-Pawłowska, Walery Gostomski, 370. 19 T. Grabowski, op. cit., 163. 20 P. Chmielowski, Dzieje krytyki literackiej w Polsce, z przedmową B. Chlebowskiego (Warszawa: Gebethner i Wolff, 1902), 413. Chmielowski podkreślał też, że Gostomski, znając teorię Taine’a, rzadko ją stosuje, „więcej do niego przemawia krytyka niemiecka, poszukująca «idei» dzieła”. Ibidem, 413. 21 Vide M. Głowiński, Ekspresja i empatia, 34. 22 P. Chmielowski, Dzieje krytyki literackiej w Polsce, 415. 23 W. Gostomski, „Tragiczność w życiu i poezji”, Pamiętnik Literacki, no. 1 (1904). Dalej to źródło oznaczam skrótem T z numerem strony. „Tragedia”/„tragizm”/„tragiczność” w dyskursie krytycznym Walerego Gostomskiego 53 Pragnienie osiągnięcia i przekroczenia ludzkiej miary istnienia jest w tym ujęciu równoznaczne z poznaniem granic możliwości jednostki. Można zatem powiedzieć, że tragiczność służy szacowaniu ekstremów człowieczeństwa. Żywioł tragiczny rodzi się bowiem „z poczucia kresu przyrodzonego, jaki u szczytu swych dążeń napotykają najwyżej rozwinięte natury ludzkie w epokach najbujniejszego swego rozkwitu” (T, 27)24. O ile więc tragedię, będącą poetyckim kształtem tak pojmowanych przeżyć duchowych, warunkuje „wysoka miara poezji i artyzmu” (T, 10), o tyle tragiczność jest funkcją wysokiej próby ludzkich doświadczeń − głębokości przeżyć, skali aspiracji, horyzontu wolności. Krytyk wskazuje ważne cywilizacyjne stadia zmiany warunków konstytuujących tragiczność życia (i − w dalszym planie − tragiczność w poezji). Szczególny moment to pojawienie się nowożytnego tragizmu, nieodłącznie związanego z kryzysem wiary w ideały chrześcijańskie i przecenianiem zdobyczy antropocentryzmu. Jak przypomina bowiem Gostomski, „chrześcijaństwo z natury swej zdaje się być przeciwieństwem tragiczności, pojętej [...] jako starcie dążeń ludzkich z przyrodzoną ograniczonością najpotężniej i najwyżej nawet rozwiniętych typów naszego jestestwa ziemskiego” (T, 14). Jego trafna uwaga zgadza się z sądami dzisiejszych badaczy. Romana Kolarzowa pisze na przykład: W moim przeświadczeniu tkwiąca w każdej myśli religijnej nauka o warunkach życia godziwego, każde obecne w historii filozofii pytanie o sens życia, wraz z towarzyszącymi mu zaleceniami są ofertami korekty determinant cierpienia i próbami mediacji − oswojenia lub uchylenia − jawności skandalu, jakim jest świadomość (lub przedświadoma intuicja) tragiczności 25. Kiedy następuje kres ufności w opatrzność i nadwątlenie nadziei na życie pozaziemskie, rodzi się nowa postać żywiołu tragicznego: Wynika on teraz ze starcia najwyżej spotęgowanych dążeń człowieka nie z fatalizmem greckiej a n a n k e, lecz z fatalizmem własnych jego namiętności ziemskich, które łamią skrzydła jego ducha, w nadziemskie unosząc je sfery [T, 16]. Pierwsze sygnały takiej zmiany przyniosła inicjalna faza nowożytności, a więc przełom renesansowy, kolejne to − Wielka Rewolucja Francuska i pozytywizm. Gostomski nie jest w swoich wywodach precyzyjny, ale jest konsekwentny. Pokazuje kryzys kultury nowoczesnej jako obniżanie się ideałów ludzkości i degradację żywiołu tragicznego − „odtąd tragiczność coraz bujniej rozwijała się w życiu i poezji, tragiczność zwątpienia, tragiczność powstających przeciw duchowi żądz i namiętności” (T, 16). W ten sposób sprzeczności wywodu krytyka (powtarzająca się konstatacja o zanikaniu żywiołu tragicznego i powyższe przeświadczenie 24 Vide „Przemocą nieomal narzuca się nam stąd wniosek, że byt ziemski nie może w pełni zaspokoić pragnień człowieka i to najwyższych, najszlachetniejszych jego pragnień” (T, 27). 25 R. Kolarzowa, Przekroczyć estetykę: Tragiczność jako kategoria transgresyjna w poezji i muzyce początku XX wieku (Kraków: Universitas, 2000), 40. 54 Urszula Kowalczuk o jego zintensyfikowaniu) ujawniają zdecydowaną zmianę kryteriów definiowania. Gostomski nie dba tu o dookreślenie różnicy między tragizmem starożytnym a nowożytnym. Skupia się raczej na wykazaniu ambiwalencji i przeciwieństw rządzących życiem zawieszonym między dwoma porządkami: boskim i ludzkim. Kwestionowanie pierwszego z nich jest następstwem zawierzenia przez człowieka własnym możliwościom i władzom. W innym tekście Gostomskiego znajdujemy jednak bardzo interesujące uzupełnienie tych kwestii26. Dokonuje się to poprzez odwrócenie perspektywy patrzenia na relację zależności między sposobami ustalania i manifestowania ludzkiej wolności a poczuciem lub faktem tragiczności istnienia. W ujęciu Gostomskiego ważne okazuje się wykazanie współbieżności przekształceń (i dekompozycji) idei humanitas27 oraz autentyczności lub zafałszowań tego, co można nazwać zmysłem czy intuicją tragiczności. Na marginesie należałoby dodać, że krytyk w tym i w innych swoich tekstach nie zawsze dostrzega (lub nie zawsze zaznacza) różnicę między tragicznością jako własnością ludzkiej kondycji a tragicznością jako własnością bytu28. Obie te możliwości bądź nakładają się na siebie, bądź wzajemnie się warunkują. Zdaniem Gostomskiego, od czasów odrodzenia idea człowieczeństwa, czyli idea humanitarna w dwojakiej występuje postaci: jako dążność do jak najpełniejszego rozwoju jestestwa ludzkiego w czysto ziemskim zakresie, oraz jako wiara w nadziemskie jego przeznaczenia, w jego stosunek do Boga i w wynikające stąd jego stanowisko wobec świata [FN, 243]. Ambiwalencja jednostkowej wolności generuje kryzys wartości chrześcijańskich, pozornie otwiera miejsce na tragizm (konfrontacja ludzkiego z boskim), w istocie przynosi jego banalizację, a nawet zaprzeczenie. Wywyższenie człowieka osłabiające lub znoszące rygoryzm napięcia między swobodą a zależnością wyzwala ludzkie słabości i obniża zdolności doskonalenia, a odrzucenie ideałów chrześcijańskich skutkuje tęsknotą za nimi. „Tragiczność zwątpienia” jest zatem przeciwieństwem żywiołu tragicznego jako objawu maksymalistycznych dążeń człowieka, a powszechne nadużywanie słowa „tragiczny” (T, 29) dowodem braku zrozumienia istoty tragiczności. Heroizm i wzniosłość wzmocnione pychą przeradzają się w znikczemnienie − zatracenie w służącym namiętnościom materializmie. 26 W. Gostomski, „Fryderyk Nietzsche jako przedstawiciel antychrześcijańskiego humanitaryzmu”, in idem, Z przeszłości i teraźniejszości: Studia i szkice krytyczno-literackie (Warszawa: Gebethner i Wolff, 1904). Dalej to źródło oznaczam w tekście skrótem FN z numerem strony. 27 Krytyk nie używa tego pojęcia, ale sposób, w jaki rozumie i kontekstowo stosuje pojęcia „idea humanitarna” czy „humanitaryzm”, pozwala uznać, że ma on na myśli tę usankcjonowaną tradycją ideę antropologiczną. 28 Vide R. Kolarzowa, op. cit., 45. „Tragedia”/„tragizm”/„tragiczność” w dyskursie krytycznym Walerego Gostomskiego 55 Gostomski wykazuje, że nowoczesność może być odczytywana jako spiralny ruch ujawniania się antynomii antropocentryzmu − opartych na współistnieniu wielkości i małości człowieka. Skutkiem nadmiernego zawierzenia człowieka sobie i własnej wolności jest kwestionowanie lub odrzucenie ideałów chrześcijańskich. Stwarza to szansę na powrót „pogańskiego humanitaryzmu” (FN, 247)29, który od czasów renesansu podlega wszak demokratyzacji, a więc obniżaniu i banalizacji wartości, jego dysponentami nie są już elity intelektualne czy artystyczne, a „szerokie warstwy mieszczaństwa” (FN, 244). Konkluzja wybrzmiewa mocno: Dawny Grek, ubóstwiając swą tak wspaniale rozwiniętą naturę ludzką, miał jednak poczucie jej ograniczoności i odczuwał intuicyjnie unoszącą się ponad nią wyższą potęgę, która taką wzniosłą grozą tragiczną nad życiem jego zaciążyła. Typowy przedstawiciel współczesnego humanitaryzmu, sfilistrzały pracownik nowożytnej kultury nie ma ani cienia podobnych uczuć: żyje zadowolony z siebie i ze świata, ze swych maszyn, kolei, telegrafów, ze swego dobrobytu i komfortu; tragiczność poczytuje tylko za jeden ze środków rozrywki, a żadnej wyższej potęgi nad sobą nie uznaje [FN, 246]. Zespół tych kryzysowych objawów kultury nowoczesnej zainicjowanych renesansem i skumulowanych w drugiej połowie XIX wieku określa Gostomski mianem „antychrześcijańskiego humanitaryzmu”. Przecenianie tak pojętej idei humanitarnej przynosi, według Gostomskiego, zgubne skutki etyczne, psychologiczne i kulturowe: [...] wiarę zabrała im filozofia racjonalistyczna, filozofię zabiła w nich wiedza pozytywna, a wiedzę pozytywną w rozlicznych jej zastosowaniach pochłonął przeważnie mechanizm jednostronnej kultury materialnej. [...] [...] nic zgoła nie wiemy i wiedzieć nie chcemy o tym, co jest poza życiem materialnym, poza materialną przyrodą, a wskutek tego nie czujemy też tych potężnych pragnień i porywów, które po wszystkie czasy unosiły ludzi aż do kresów przyrodzonego człowieczeństwa i w epickim heroizmie, czy w tragicznej grozie sięgających poza te kresy wysiłków okazywały całą moc i wzniosłość wewnętrznej ludzkiej natury. [...] Oto przypuszczalne rozwiązanie postawionego na wstępie pytania: dlaczego nie mamy tragedii za dni naszych? Dlatego, że nie ma ich w życiu, ściślej się wyrażając dlatego, że w duszach ludzkich nie ma żywiołu tragicznego, z którego one wynikają. Oczywiście mowa tu nie o tragediach literackich, tak dziś jak po wszystkie czasy sztucznie wedle reguł układanych, chodzi tu o natchnienie tragiczne z rzeczywistego, twórczego odczucia prawdy życiowej wysnute [T, 29; podkreśl. U.K.]. 2. Rozpoznanie to wymaga uzupełnienia uwagami, które pojawiają się u krytyka w innym miejscu. W tekście o Fryderyku Nietzschem Gostomski dowodzi, że „obłuda, a zarazem ułuda wielka współczesnego życia kulturalnego” (FN, 247) 29 Banalizację tej idei świetnie oddaje stosowane przez Gostomskiego określenie „wolnomyślny humanitaryzm” (FN, 246). 56 Urszula Kowalczuk wynika przede wszystkim z „zapoznania zasadniczego przeciwieństwa między żywiołami chrześcijańskiego i pogańskiego humanitaryzmu” (FN, 247), a jej podstawą jest to, że współczesny brak poszanowania wartości chrześcijańskich nie wyklucza bynajmniej selektywnego ich uznawania, o ile mogą być „rękojmią ładu społecznego” (FN, 246). Pesymistyczne rozpoznania Gostomskiego mają wyraźnie oznaczony zakres i odnoszą się do przeszłości i jej skutków w teraźniejszości, która wszak jest też czasem „zwrotu nowego”, charakterystycznego dla „modernizmu artystycznego i ideowego” (T, 31), opartego na przekraczaniu pozytywistycznych ograniczeń i nadziei na odradzanie się żywiołu tragicznego. Powiązane jest to u krytyka z wiarą w dążenia ludzkich dusz − „Rwać się one będą wciąż ku szczytom, choćby nigdy ich dosięgnąć nie miały. Na tym polega rozgrywająca się tu na ziemi wiekuista tragedia ducha ludzkiego” (T, 32). Taką duszą, ale też głównym przedstawicielem antychrześcijańskiego humanitaryzmu jest dla krytyka Fryderyk Nietzsche. Oryginalność spojrzenia Gostomskiego na wybitnego filozofa polega przede wszystkim na wykazaniu podstawowej sprzeczności, która wynika z faktu bycia najdoskonalszym wyrazicielem i krytykiem własnej kultury jednocześnie30. Ale także na tym, że w tekstach polskiego autora tak duże znaczenie przyznaje się rozwarstwieniu kultury współczesnej na dominujący materialistyczny i unieważniany chrześcijański porządek aksjologiczny oraz na powikłanie relacji między ich komponentami. Wbrew chaosowi ówczesnej kultury i zauważanej niespójności poglądów filozofa Gostomski usiłuje przywracać hierarchię ważności podejmowanych kwestii. Wyraźnie zatem zaznacza, że myśl Nietzschego w pierwszej kolejności uwyraźnia znaczenie oporu wobec „wrogiej chrześcijaństwu lub lekceważącej je zupełnie, zaufanej bezgranicznie w sobie samej, w zdobyczach rozumu swego, swej wiedzy i swej kultury materialnej” (FN, 251) myśli człowieka współczesnego, przynoszącej obniżenie wszelkich ideałów i wartości duchowych, a w dalszej − sprzeciwu wobec chrześcijaństwa deprecjonującego znaczenie witalnej energii człowieka i życia w ogóle. Co ciekawe, ten wysiłek rozdzielania różnych aspektów kultury współczesnej będących obiektem krytyki i negacji Nietzschego przynosi efekty inne od zamierzonych, bo dyskurs Gostomskiego nie jest w stanie sprostać złożoności i zawiłościom refleksji kulturowej filozofa. Nieudana próba hierarchizowania kwestii wobec siebie komplementarnych uwyraźnia raczej nierozdzielność w projekcie Nietzschego procesu różnicowania i identyfikowania odmiennych jakości kultury współczesnej, przeciwstawiania ich sobie w diagnozie oraz uwspółrzędniania 30 Interesującym zadaniem byłoby usytuowanie poglądów Gostomskiego na tle nurtów recepcji Nietzschego w Polsce, tym bardziej że w syntetycznej pracy Marty Kopij nie są one analizowane. Vide M. Kopij, Friedrich Nietzsche w literaturze i publicystyce polskiej lat 1883-1918. Struktura recepcji (Poznań: Wydawnictwo Zielona Sowa, 2005). „Tragedia”/„tragizm”/„tragiczność” w dyskursie krytycznym Walerego Gostomskiego 57 w krytyce i opartych na niej pomysłach alternatywnych/odrodzeńczych, zwłaszcza idei nadczłowieka. Czytamy u Gostomskiego: Tutaj nasuwa się nam jedno pytanie, o które powyżej raz już potrąciliśmy. Czy paradoksalność idei Nietzschego nie wynikła czasem z paradoksalnego nastroju duszy, która chrześcijańską w gruncie dążność do nieskończonych, nadziemskich zadań bytu usiłowała zaspokoić w skończonym, ziemskim zakresie? [...] Sądzę, że po tym wszystkim, co wyżej rzeczono z pewnym prawdopodobieństwem twierdząco możemy odpowiedzieć na to pytanie. Utraciwszy wiarę w ideał chrześcijański, instynktownie poszukiwał Nietzsche jakiegoś bezmiernie rozległego jego równoważnika, ale poszukiwał go wyłącznie w obrębie panującego wszechwładnie nad kulturą i wiedzą współczesną bezbożnego, materialistycznego humanitaryzmu [FN, 269-270; podkreśl. U.K.]. Przekonanie to pozwala Gostomskiemu nie tylko bronić Nietzschego przed potępieniem i zarzutami egoizmu, ale też dostrzegać w jego projekcie antropologicznym znaczenie „idei surowego, niemal ascetycznego panowania nad sobą” (FN, 271), a w pogardzie dla „spogańszczałego humanitaryzmu” (FN, 272) widzieć pokrewieństwo ze stworzoną przez Ernesta Hello satyrą na „człowieka miernego, l’homme mediocre” (FN, 273)31. Niechęć wobec „pospolitości ludzkiej” sprawia, że Nietzsche − mimo ostrej krytyki chrześcijaństwa − może okazać się obrońcą „godności człowieczeństwa” (FN, 273). Taki przewód myślowy nie służy bynajmniej ujednoznacznieniu Nietzscheańskiego projektu antropologicznego, lecz sprzyja potwierdzeniu, że powikłanie dyskursu, pomieszanie pojęć przeciwstawnych bądź ich synonimizacja są immanentną cechą wywodów Nietzschego żywo reagującego na chaotyczną niestabilność i zmienność kształtującej go kultury. Podążając tropem meandrycznych tekstów filozofa, Gostomski stwierdza: Napotykamy tu nową ilustrację jego dążeń, mających wspólne źródło z dążeniami spogańszczałego humanitaryzmu naszej epoki, ale w dalszym swym rozwoju stających się jego zaprzeczeniem zarówno w wybujałej potworności wysnutych zeń konsekwencji, jako też w towarzyszącej im tak dziwnie szlachetnej pogardzie dla wszelkich rzeczy niskich, podłych i nikczemnych, które tak potężnie i tak przeważnie panują nad całym życiem społecznym obecnej Europy [FN, 272-273]. Jak wynika z lektury krytyka, przekraczanie „spogańszczałego humanitaryzmu”, które pozwala Nietzschemu ocalać ludzką godność i pośrednio poświadczać znaczenie zdeprecjonowanych wartości chrześcijańskich, dokonuje się poprzez ryzykowne zintensyfikowanie odwagi i pychy człowieka współczesnego, który 31 Na znaczenie tego zestawienia zwracała już uwagę Ewa Paczoska. Vide E. Paczoska, „Dekonstrukcje i integracje. Idea «humanitas» w nurtach antropologii polskiego modernizmu lat 1864-1914”, in „Humanitas”. Projekty antropologii humanistycznej, pt. I: Paradygmaty − Tradycje − Profile historyczne, ed. A. Nowicka-Jeżowa (Warszawa: Wydawnictwo Neriton, 2009-2010); W. Gostomski, „Ernest Hello jako człowiek, myśliciel i pisarz”, Przegląd Polski 142 (1901): 394-424. 58 Urszula Kowalczuk potęgą swego rozumu pragnie obalać wartości zastane i konstytuować nowe32. Można by w tym widzieć potwierdzenie słuszności słów Piotra Chmielowskiego, który pisał o krytyku: [...] p. Gostomski w religijności swojej nie jest ani ciasnym, ani też fanatycznym. Odróżnia on starannie wiarę od obrządku, a moralność od osób, dogmat od czasowych zarządzeń kościelnych; nie cierpi bigoterii, świętoszkostwa i obłudy a hierarchię choćby najwyższą poddaje krytyce33. Na prawach dygresji warto zaznaczyć, że sposób rozumowania Gostomskiego wydaje się pokrewny pytaniu, które stawia Wojciech Gutowski: „Czy rzeczywiście opozycja: tragiczne (czyli Dionizyjskie) − nietragiczne (czyli chrześcijańskie) jest charakterystyczna dla Młodej Polski?”34. Odpowiedź badacza brzmi: Wydaje się, że moderniści częściej tworzyli „tragiczną teologię”, wedle której podstawowy konflikt (rozdarcie) przenika i odwiecznie jątrzy zarówno człowieka, jak i Boga. [...] Uwewnętrznienie tragicznych konfliktów, prezentacja życia wewnętrznego jako psychomachii rozjątrzonych, nieusuwalnych sprzeczności, tragiczna wizja relacji społecznych, teologia antynomii i coincidentiae oppositorum (Bóg − człowiek, Stwórca − Chrystus, szatan i Chrystus w człowieku) − tworzą szczególny obraz świata, który mógł porażać daremnością buntu, ale też prowokować do tworzenia zupełnie nowych wzorów heroizmu35. Powróćmy do wątku głównego. Dla trudnych do pogodzenia sprzeczności myśli i biografii Nietzschego szuka Gostomski adekwatnych formuł. Pytając o chorobę filozofa, która zgodnie z kodami epoki może tu być potraktowana jako metafora kultury bądź uwikłania w kulturę, krytyk bierze pod uwagę uwarunkowania genetyczne, ale też myśli o niej jako o efekcie „rozwoju umysłowego” (FN, 274). Pozwala mu to pisać: [...] jakiekolwiek jednak przypiszemy znaczenie tej katastrofie tragicznej w życiu, oszalałego już przedtem pychą rozumu myśliciela, trudno powstrzymać się od uznania w niej jakiegoś zrządzenia opatrznego, które druzgoce gromem najokropniejszej ułomności ludzkiej umysł, głoszący bezgraniczną potęgę jestestwa ludzkiego w ideale nadczłowieka ujawnić się mającą [FN, 274; podkreśl. U.K.]. Jakkolwiek „katastrofa tragiczna” przykuwa uwagę, to Gostomski nie zaprzestaje wypróbowywania innych jeszcze możliwości nazywania aktywności Nietzschego, a w zakończeniu tekstu bardziej wybrzmiewa jednak inna kategoria gatunkowa 32 Interesujące wydaje się przemyślenie uwag Gostomskiego w kontekście pracy Karla Jaspersa „Nietzsche a chrześcijaństwo”, in idem, Rozum i egzystencja. Nietzsche a chrześcijaństwo, trans. Cz. Piecuch (Warszawa: PWN, 1991), 173-256. 33 P. Chmielowski, Gostomski Walery, 152; I. Chrzanowski, Walery Gostomski, 260. 34 W. Gutowski, Młodopolski palimpsest tragiczności, 123. 35 Ibidem, 124, 125. „Tragedia”/„tragizm”/„tragiczność” w dyskursie krytycznym Walerego Gostomskiego 59 i estetyczna. Krytyczne nastawienie Nietzschego do kultury współczesnej kwalifikuje Gostomski jako satyryczne, a zarazem w artystycznych pomysłach filozofa (za taki uważa przede wszystkim ideę nadczłowieka) widzi „mimowolną satyrę na cały współczesny rozwój kulturalny” (FN, 275). Intuicje dotyczące Nietzschego potwierdza Gostomski w kolejnym tekście poświęconym temu filozofowi. W Tragedii myśliciela36 krytyk pokazuje autora Narodzin tragedii jako tego, który wbrew intelektualizmowi swojej epoki staje się „odkrywcą dionizyjskiego pierwiastku życia” (TM, 484), odnowiciela wartości tragedii, świadczącej o „najwyższym spotęgowaniu żywiołowego, poza brzegi indywidualizmu przelewającego się człowieczeństwa” (TM, 485) i animatora „kultury tragicznej” będącej opozycją do „kultury racjonalistycznej” (TM, 485)37. W swojej lekturze bliski jest Gostomski ustaleniom dzisiejszych badaczy. Jak przypomina Zbigniew Kaźmierczak, warto pamiętać, że Nietzsche, filozofując na temat tragedii (tragizmu, tragiczności), odnosi się zarówno do nieszczęść (cierpienia, zła, tragizmu), jak i do tragedii jako greckiej, starożytnej sztuki dramatycznej. Nietzsche pojmował zarówno tragiczność, jak i tragedię grecką jako wyraz i przedłużenie rytu dionizyjskiego. [...] Tak więc zarówno ryt dionizyjski, jak tragedia grecka jest w oczach Nietzschego przejawem tego samego fenomenu: wielkiej afirmacji rzeczywistości, „rozkoszy istnienia” pomimo i wraz z pełną świadomością okropności, jaką to istnienie zawiera38. Nietzscheańska filozofia tragedii to wszakże tylko jeden z wątków, i to nie najważniejszych, podejmowanych przez krytyka, a związanych z tytułowym pojęciem tragedii. Uwagę Gostomskiego przykuwają przede wszystkim sprzeczności zauważalne w dyskursie krytycznym Nietzschego oraz ujawniające się w jego biografii i dziele układy przeciwieństw: Ale czyż pragnienia owe zwrócone ku temu, co bezpośrednie, instynktowne, żywiołowe w naturze ludzkiej, nie pozostawały w rażącym przeciwieństwie z istotnym charakterem tego typowego intelektualisty, który przez całe życie oddychał abstrakcją i przeniknięty był do najwyższego stopnia samowiedną, nieinstynktowną kulturą umysłową? [...] Przeciwieństwo to stanowiło istotnie znamienny rys dążeń Nietzschego, rys wysoce tragiczny, który w pełnym swym rozwinięciu da nam poznać jedną z najbardziej wstrząsających tragedii ideowych, jakie kiedykolwiek rozegrały się pod czaszką myśliciela [TM, 491; podkreśl. U.K.]. Bezwzględne zaufanie do własnej myśli stoi u Nietzschego w przeciwieństwie do radykalnej krytyki współczesnego racjonalizmu i promowania wartości witalistycznej energii życia. To ważna opozycja, za pomocą której próbuje Gostomski W. Gostomski, „Tragedia myśliciela (Fryderyk Nietzsche i jego ideał humanitarny)”, Biblioteka Warszawska 1 (1906). Dalej to źródło oznaczam skrótem TM z numerem strony. 37 Vide B. Baran, „Metafizyka tragedii”, in F. Nietzsche, Narodziny tragedii albo Grecy i pesymizm, trans. et ed. B. Baran (Kraków: Inter Esse, 1994), 7-13. 38 Z. Kaźmierczak, „Nietzscheańska filozofia tragedii, czyli o upokorzeniach, jakie niesie filozofia”, in Problemy tragedii i tragizmu, 20. 36 60 Urszula Kowalczuk opisać fenomen nietzscheanizmu. Inne, komplementarne wobec siebie i pozostające w różnych wobec siebie relacjach, zależności to: wychowanie w domu ojca-pastora a pogarda dla chrześcijaństwa i tradycji w ogóle; niemieckość a rzekomo polskie („egzotyczne”) pochodzenie; miłość życia rozumiana jako „pragnienie doskonałej pełni sił życiowych” (TM, 491) a posądzenie o zachęcanie do używania zmysłowego; postulowanie prawdziwego człowieczeństwa a poświadczające małość człowieka diagnozy kultury; kult ludzi wyższych a brak „optymistycznej wiary w przyszłe doskonałe szczęście ludzkości” (TM, 499); poszanowanie dla życia i rzeczywistości a kreacja ideałów i uleganie im39. Ostatnia z wymienionych par przeciwieństw jest w ocenie Gostomskiego podstawą tragedii myśliciela. Krytyk wykazuje, że oparty na bezwzględnym zawierzeniu własnej myśli projekt intelektualny Nietzschego uzyskiwał ważne wzmocnienie w aktywności artystycznej. To w kondycji poety-myśliciela kumulował zatem ten typ sprzeczności, który krytyk skłonny jest określać jako tragiczny. Gostomski dba o wykazanie ich złożoności. Po pierwsze zalicza Nietzschego do grona poetów „bezwiednych”, którzy „aż nadto często tracą [...] z oczu granicę, oddzielającą świat ich fantazji od świata rzeczywistego” (TM, 499). Po drugie − przypomina: „Ale był to poeta intelektualista, jakiego dotąd chyba świat nie widział, t.j. poeta, który nie z wrażeń życiowych, lecz z idei oderwanych snuł wątek swych natchnień” (TM, 500). W efekcie miał do zaoferowania tylko „odbicia własnych [...] pragnień” (TM, 500). 3. Regule testowania sprzeczności podporządkowuje Gostomski także lekturę tekstów i biografii Lwa Tołstoja. Krytyk pokazuje go jako „osobliwość” kultury europejskiej40, człowieka „paradoksalnych idei i dziwacznych postępków” (TS, 248)41. Wielki pisarz i wybitny przedstawiciel kultury swoich czasów, który zadziwił Europę spektakularnym powrotem do źródeł kultury ludowej, chłopskim strojem i propagowaniem utopii etycznej kultywowanej w odosobnieniu 39 W tym przede wszystkim upatruje Gostomski przyczyn głębokiego zawodu, jaki przeżył Nietzsche w odniesieniu do autorów, których pierwotnie podziwiał − Schopenhauera i Wagnera. Jak pisze krytyk, filozof „widział w nich nie ludzi genialnych, jakimi oni istotnie byli, lecz niejako wcielenie samego geniuszu ludzkości, ucieleśnione jej ideały najwyższe” i nie potrafił uszanować różnic, jakie pojawiały się między jego wyobrażeniami na ich temat a prawdziwymi aspektami ich myśli i aktywności. 40 W. Gostomski, „Tragedia sumienia (Lew Tołstoj i jego ideał etyczny)”, Biblioteka Warszawska 1 (1908): 245, 248. Dalej to źródło oznaczam skrótem TS z numerem strony. 41 O polskich zainteresowaniach Tołstojem w drugiej połowie XIX i na początku XX wieku vide B. Białokozowicz, Lwa Tołstoja związki z Polską (Warszawa: Książka i Wiedza, 1966) (tu też bogata bibliografia); idem, Z polskiej karty Lwa Tołstoja. Nowe i zapomniane o Tołstoju i jego percepcji w Polsce (Olsztyn: Wydawnictwo Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, 2003). W żadnej z tych prac autor nie przywołuje Walerego Gostomskiego. W kontekście podejmowanych przeze mnie zagadnień wart przypomnienia jest popularny zarys monograficzny: L. Belmont, Lew Tołstoj. Życie i dzieła. Zarys biograficzno-krytyczny (Kraków: Księgarnia D. E. Friedleina, 1904). „Tragedia”/„tragizm”/„tragiczność” w dyskursie krytycznym Walerego Gostomskiego 61 w Jasnej Polanie, staje się dla krytyka poznawczym wyzwaniem, ale też kolejnym przykładem tragicznego losu odsłaniającego głęboki kryzys kultury europejskiej: Żył on, tworzył i działał w pełni kulturalnego rozwoju naszej epoki, a jako indywidualność psychiczna i twórcza, czerpał swe soki odżywcze z jakowegoś, że się tak wyrażę, społecznego podglebia kultury. Czy stąd nie musiała wyniknąć kolizja, stanowiąca istotę tołstojowskiego paradoksu, a może zgoła tołstojowskiej tragedii? Określam ją tu z góry jako tragedię sumienia i w następstwie postaram się wykazać na czym ona polega w życiu genialnego epika rosyjskiego, a także w życiu podziwiającej i krytykującej go Europy [TS, 249; podkreśl. U.K.]. Pierwszą płaszczyzną, na której dookreśla się warunki i sens tej tragedii, jest − jak wynika z tekstu Gostomskiego − Tołstojowska krytyka kultury. Autor studium eksponuje w niej podstawową sprzeczność − świetnie wykształcony pisarz i obywatel współczesnej kultury odrzuca ją jako pustą grę pozorów podszytą moralnym fałszem; arystokrata zżyty z ideałami swojej sfery staje się „chwalcą pierwotnej prostoty” (TS, 255) i wartości „prostego, pracującego ludu” (TS, 253), wydobywającym duszę ludu spod powierzchni „zwyrodniałej, zmartwiałej wewnętrznie cywilizacji” (TS, 262). Krytyk wykazuje, że niechęć czy wręcz wrogość do otaczającego świata była objawem wysublimowanego idealizmu i wyrastała z potrzeby „przeszacowania wartości życiowych” (TS, 267) i promowania „świata pracy i trudu w przeciwstawieniu do samozwańczo wielkiego świata zabawy, zbytku, używania” (TS, 267). Takie nastawienie wobec świata i wartości pojawiało się jednak w myśli i programie twórczym pisarza stopniowo jako efekt wewnętrznego duchowego i artystycznego rozwoju. Gostomski wyraźnie zaprzecza więc teorii jakiegoś nagłego przełomu w życiu Tołstoja42. Wskazując na znaczenie dojrzewania pisarza do nowych idei i postaw, tworzy krytyk jednocześnie podstawy do wykazania wewnętrznych powikłań tego myślenia. Przekształcenia zachodzą w nim procesualnie, polegają na przesuwaniu akcentów, a nawet na radykalnej zmianie hierarchii cenionych wartości, które jednak wciąż ze sobą współistnieją, wchodzą w relacje zależności (nawet jeśli są to relacje zaprzeczenia), a antywartości przypominają o istnieniu jakości utraconych lub odrzuconych. Krytyk czyni ponadto istotne zastrzeżenie − „Jakkolwiek względem kultury współczesnej Tołstoj zajął stanowisko zupełnie niezależne, a nawet wrogie, nigdy jednak nie pozostał jej obcym” (TS, 255). Staje się ono kluczem do zrozumienia tego, że kulturowy konflikt, którego ucieleśnieniem jest życie wewnętrzne Tołstoja, oparty jest na przeciwstawieniu nie wobec tego, 42 Wybrzmiewa to nawet jako najważniejsza deklaracja autora tekstu: „Jednym z istotnych zadań niniejszej pracy jest wykazanie, iż rzecz się ma nieco inaczej, iż dwa okresy działalności pisarza rosyjskiego, czysto-artystyczny i propagatorsko-moralny, nie przeciwstawiają się sobie, lecz uzupełniają się nawzajem: drugi wynika z pierwszego, stanowi naturalną i nieodzowną jego konsekwencję, dla wielu niepożądana, ujemną, zgubną, z naszego punktu widzenia tragiczną przez tkwiący w niej zasadniczy konflikt życiowy, w dobie obecnej ze szczególną występujący siłą” (TS, 522). 62 Urszula Kowalczuk co cudze, lecz wobec tego, co własne. Chodzi przy tym nie tylko o to, że w młodości Tołstoj przeniknięty był „dyletantyzmem czy konwencjonalizmem” kultury arystokratycznej (TS, 271), ale też o to, że uwewnętrznił na trwałe fundamentalne sprzeczności współczesnej kultury: [...] sam staje się Achilesem, usiłującym opanować lub zniweczyć Ilion współczesnego życia kulturalnego. Jeno że ta twierdza życiowa znajduje się nie tylko przed obliczem zwalczającego ją herosa, lecz poniekąd w nim samym. Toż i on żył, rozwijał się we współczesnym środowisku kulturalnym, nie mógł przeto uniknąć różnych jego wpływów i wiedziony wrodzonym popędem swej pierwotnej, wrogiej im natury, zwalczać je musiał nie tylko poza sobą, lecz i w sobie, we własnej swej duszy. [...] Czy istotnie jest taki stanowczy przełom w życiu apostołującego poety? Wiemy, że zachodzą w tym względzie wielkie i arcypoważne wątpliwości. Głęboko ukryte w jego jestestwie przeciwieństwa, które je wzbudzają, stanowią źródło i istotę wewnętrznej jego tragedii, konfliktu tragicznego pomiędzy powołaniem poety i dążeniem moralisty, pomiędzy rzeczywistością jego twórczości poetyckiej a nieurzeczywistnionym ideałem jego doktryny etyczno-religijnej [TS, 523; podkreśl. U.K.]. Jakkolwiek niekiedy sądy Gostomskiego brzmią zbyt abstrakcyjnie i cechuje je raczej ogólnikowość syntezy niż szczegółowość analizy, to zdarzają mu się też odstępstwa od tej reguły. Za szczególnie cenne uznaję te fragmenty jego studium, w których uzasadnienia dla swoich przekonań o konflikcie tragicznym Tołstoja szuka on w analizie Anny Kareniny, uznając tę powieść za kulminacyjny moment twórczego rozwoju pisarza, ukazujący wszystkie odsłony jego duszy. Traktując za Mereżkowskim Annę Kareninę jako „nocną Muzę Tołstoja” (TS, 518), Gostomski przypomina, że po tragicznej katastrofie nieszczęsnej bohaterki praktyczny filozof Lewin stał się nowym „sobowtórem literackim” (TS, 518) autora, ale nie oznaczało to bynajmniej przełomu, lecz tragizm rozdarcia. Krytyk wzmacnia swoje rozpoznanie − co wydaje się interesującą próbą zdynamizowania dyskursu krytycznego − ciągiem pytań retorycznych: Dlaczego jednak, choć mówi tyle o swym nadzwyczajnym „nienaturalnym” szczęściu, nie okazuje go jakoś ani zachowaniem, ani wyrazem oblicza? Dlaczego jest w nim jakiś niepokój poszukiwacza rzeczy dalekich, niedostępnych? Dlaczego w twarzy jego i postaci taki wyraz surowy, chmurny, prawie odpychający? [TS, 518]. Warto odnotować, że Gostomskiemu udało się wykazać w swoim tekście specyfikę przedmiotowo-podmiotowego przedstawienia, które uznaje za cechę charakterystyczną pisarstwa Tołstoja. Czytamy w Tragedii sumienia: Im bardziej jednak wyobraźnia jego wypełniła się przedziwnie wyrazistymi obrazami zjawisk i kształtów życiowych, tym silniej od ich zawiłej, sztucznej, w znacznej części bezdusznej osnowy odbijała jego dusza prosta, żywiołowa, naturalna, pełna świeżej energii życiowej. Takim sposobem z głębi przedmiotowej wizji świata zewnętrznego wyłaniała się stopniowo podmiotowa wizja wewnętrznego świata duszy w potępionym jego rozwoju czysto ludzkim, moralnym, religijnym [TS, 263]. „Tragedia”/„tragizm”/„tragiczność” w dyskursie krytycznym Walerego Gostomskiego 63 Ze wszystkich jego pism możemy zatem wyczytać przede wszystkim autorską „wielką epopeę duszy” (TS, 263). Zdaniem krytyka pisarz nigdy nie zajmował wobec kreowanego przez siebie świata stanowiska zewnętrznego, ale był zawsze jedną z głównych jego postaci, „jednego zawsze opiewał bohatera: prawdę własnych dążeń, ściślej mówiąc − prawdę własnych dążeń do prawdy” (TS, 525). Wydaje się, że to rozpoznanie Gostomskiego jest zbieżne z tym, które napotykamy w przywoływanym przez Głowińskiego fragmencie pracy o Wyspiańskim: I oto mamy jedyne w swoim rodzaju widowisko: poeta tragiczny staje się tragicznym bohaterem, głównym bohaterem najważniejszych swych utworów; postaci ich poszczególne czyni niejako znakami różnych swych stanów duchowych, poszczególne ich momenty odbiciami rozlicznych swych przeżyć wewnętrznych43. Zdaniem badacza, taka identyfikacja pisarza i bohatera „nie sprzyjała [...] rekonstruowaniu tego, co w utworze było wewnętrzną dyskusją, polemiką czy choćby tylko sprzecznością sformułowań”44. W przypadku studium o Tołstoju jest jednak, zgodnie z intencją krytyka, inaczej − utożsamienie służy wydobywaniu sprzeczności. Wskazując na tragiczne aspekty duszy i biografii / biografii i dzieła Tołstoja, Gostomski nie pomija także kwestii trudnej czy wręcz zaburzonej recepcji myśli wielkiego Rosjanina i dowodzi, że w powszechnym, powierzchownym odbiorze jasnopolański eksperyment etyczny stawał się atrakcyjnym europejskim widowiskiem: W tym właśnie tragiczność widowiska, że jest ono tylko widowiskiem, przez to staje się ono skrytą, bezwiedną tragedią wewnętrznego konfliktu w duszy, w sumieniu poety-bohatera. Toż on w osobie swej chce nie tylko uwidocznić swoją prawdę życia, lecz faktycznie ją pełnić, realizować, chce być istotnym jej apostołem, działaczem, chce ją stwierdzić czynami, życiem, choćby śmiercią własną [TS, 526; podkreśl. U.K.]. Sprawia to, że rosyjski asceta jest podziwianą osobliwością, ale nie wzorem do naśladowania. Mimo to jednak zaskakująca paradoksalność głoszonych przez niego idei nie daje się ignorować i dlatego można Tołstojowi zarzucać barbarzyństwo, ale zarazem „moralnie i duchowo zdziczała Europa słuchać musi dolatującego ją z najdalszych jej kresów, z azjatyckiego pogranicza głosu surowych wyrzutów i potępień” (TS, 543). Kolejny, i najważniejszy, odsłaniany przez Gostomskiego krąg problemowy generujący tragiczność wyznaczany jest pytaniami o religijność Tołstoja i związany z nią projekt etyczny. Ich oryginalność polega na tym, że W. Gostomski, Tragedia duszy polskiej. Stanisław Wyspiański i jego ideał duszy narodowej, cyt. za: M. Głowiński, Ekspresja i empatia, 342-343. 44 M. Głowiński, Ekspresja i empatia, 343. 43 64 Urszula Kowalczuk [...] u poety rosyjskiego wiara w opatrznościowy rozwój spraw ludzkich ma ciemne zabarwienie fatalizmu wschodniego i nie jest też wolna od wpływu racjonalistycznego determinizmu naszych czasów, a wobec ogarniających ją zewsząd we współczesnym świecie kulturalnym fal sceptycznej negacji, w niekulturalnych sferach ludowych szuka swego wzmocnienia [TS, 284]. Zasadne wydaje się przywołanie sekwencji cytatów dobrze oddających dialektykę myśli Lwa Tołstoja i wywodu krytyka: Tołstoj, jakkolwiek obcy, a później nawet wrogi prawowiernej religijności swego ludu, jej dogmatom i praktykom kultu, był i pozostał zawsze wierny przewodniej jej idei, Bogu rosyjskiemu, uprzytomniającemu się w świadomości i w odczuciu całego ludu, jako Wszechmoc despotycznie władająca duszami, chłonąca w sobie wszelką indywidualną siłę [TS, 278]. Niewielu jest w całym naszym świecie nowożytnym ludzi owładniętych w tym stopniu, co Tołstoj ideą religijną, ideą wszechogarniającej nas wszystkości i wszechmocy nadludzkiego bytu, a nikt z taką, jak on, siłą i bezwzględnością nie wyraził zaprzeczenia indywidualnego bytu ludzkiego, indywidualnych „praw człowieka”, postawionych przez wielką rewolucję, jako najwyższa świętość na ołtarzu nowożytnej ludzkości [TS, 279]. Te uwagi to zaledwie zaczyn tragicznego powikłania, którego dowodzi Gostomski: Ale dziwnie głuchy ów ton, dziwnie posępny ów nastrój, dziwne to chrześcijaństwo bez Chrystusa, dziwna ta religia nieomal − bez Boga. [...] Tołstoj stanowczo nie wierzy w Boga osobistego, nie wierzy w trójjedną Istność Bożą [TS, 536]. [...] postawił coś, co sięgało daleko poza najdalsze krańce chrześcijańskiego ascetyzmu i zbliżało się bardzo do buddyjskiej nirwany, niektórzy nawet twierdzą, że całkowicie z nią utożsamiało [TS, 529]. [...] nie daje prawdziwego chrześcijaństwa, ale staje przed nami jako człowiek instynktu religijnego, spragniony doskonałości chrześcijańskiej, ku niej zwracający wszystkie swe dążenia i aspiracje. Jednym słowem nie w treści wewnętrznej, nie w nauce o rzeczach bożych, ale w potężnej sile ich odczucia, instynktownego ku nim zwrotu, tkwi całe znaczenie religijnej idei Tołstoja [TS, 540]. Przeciwstawiając zwyrodniałej cywilizacji europejskiej, opartej od czasów Wielkiej Rewolucji Francuskiej na wypaczanych hasłach wolności, braterstwa i indywidualności, instynkt religijny odzyskujący „rodzimą pierwotność duchową” (TS, 538) poświadczał Tołstoj zarazem siłę własnej indywidualnej propozycji etycznej, która pozwalała mu „własną sobie stworzyć religię, zarówno daleką od urzędowej chrześcijańskiej ortodoksji, jak od antychrześcijańskiego agnostycyzmu” (TS, 537)45. 45 Vide „Światopogląd Tołstoja racjonalistyczny jest w gruncie rzeczy, zupełnie pod tym względem z duchem czasu zgodny, tym się jednak wyróżnia, iż jest ożywiony potężnym, żywiołowym instynktem religijnym” (TS, 538). „Tragedia”/„tragizm”/„tragiczność” w dyskursie krytycznym Walerego Gostomskiego 65 Alternatywa dla Europy, którą zaproponował Tołstoj, potwierdza − zdaniem Gostomskiego − tragedię życiową „ludzkości europejskiej” (TS, 545)46, gdyż „przedziwnie zwiastował i ukazał, jak nie jest chrześcijańskim przyszłe życie ludzkości, bo ten ideał życiowy, który jej wskazał, jest nie uchrześcijanieniem, lecz raczej absolutnym zaprzeczeniem jej bytu i rozwoju przyszłego” (TS, 545). 4. Szukając możliwości opisu dynamicznej zmienności współczesnej kultury i niestabilności jej komponentów wchodzących ze sobą w rozmaite relacje, Gostomski nie poprzestaje na wykazywaniu sprzeczności tkwiących immanentnie w myśli najważniejszych jej przedstawicieli, lecz postanawia ich jeszcze ze sobą − jako skrajnie odmiennych − skonfrontować. Najlepszym przykładem takiej praktyki jest tekst Nietzsche i Tołstoj. Dwa przeciwieństwa myśli współczesnej 47. Krytyk ukazuje w nim obu autorów jako biegunowo różnych: Tam apoteoza życia ziemskiego i wynoszenie w nim człowieczeństwa jako najwyższej, bezwzględnej potęgi bytu − tutaj bezgraniczna pogarda dla wszystkiego, co dotąd przez rozwój ludzkości wciągnięte zostało, oraz zaprzeczenie nie tylko wszelkich zdobyczy bytu ziemskiego, lecz i samej jego istoty, jako znikomej władzy rozwiewającej się w przestworach nieokreślonej jakiejś, obcej zupełnie naszemu pojęciu i dogmatycznej naszej wierze nieziemskości [NT, 271-272]. Gostomski uznaje nietzscheanizm i tołstoizm za te nowożytne „izmy”, które mając bardzo wielu zwolenników − a będąc swoim bezwzględnym przeciwieństwem − stanowią dowód na „zamęt” ówczesnych „wyobrażeń, przekonań i wierzeń” (NT, 255); poświadczają zapotrzebowanie na egzaltację nowymi religiami i systemami moralno-religijnymi, zastępującymi prawdziwą wiarę; stanowią wyraziste objawy kultury, z której wyrastają i którą weryfikują w krytycznych diagnozach: Prawda ich jest dwojaka: przecząca i twierdząca. W pierwszym, zaprzecznym swym charakterze są one potężnym, przerażająco jasnym widzeniem wszelkich wykrzywień, zboczeń i zwyrodniałości współczesnej naszej jednostronnej zmaterializowanej kultury − w dodatnim swym znaczeniu wyrażają one z niezmierną mocą pragnienie jakiegoś wielkiego, bezwzględnego celu życia, wzniesionego nieskończenie ponad względne i drobne cele codziennej powszedniości, które w pogoni za materialnym dobrobytem, znaczeniem i używaniem tak dalece pochłaniają dusze ogółu współczesnego, iż poza nimi i ponad nimi nic zgoła dla niego nie zdaje się istnieć, a jeżeli istnieje coś wyższego, to chyba w obłudnych, nigdy niestosowanych zasadach i szumnych a pustych frazesach [NT, 272; podkreśl. U.K.]. 46 Józef Flach uważał, że Gostomski przecenia Tołstoja, którego sądy mogą mieć wyłącznie odniesienie do doświadczeń jednostki. J. Flach, op. cit., 145. 47 W. Gostomski, „Nietzsche i Tołstoj. Dwa przeciwieństwa myśli współczesnej”, Przegląd Polski 155 (1905). Dalej to źródło oznaczam skrótem NT z numerem strony. Autorka biogramu w PSB uznaje, że artykuł ten „stanowił programową ilustrację poglądów Gostomskiego, będących wyrazem ulegania wpływom neochrystianizmu francuskiego. Gostomski bowiem pilnie śledził ruch odrodzenia katolicyzmu na Zachodzie i nawet ogłosił we fragmentach przekład z pism jednego z przedstawicieli tego ruchu, Ernesta Hello, pt. Z życia i sztuki (W, 1901)”. J. Rużyło-Pawłowska, op. cit., 370. 66 Urszula Kowalczuk Obaj myśliciele reprezentują skrajnie antypozytywistyczne doktryny, wierzą w człowieka i chcą być reformatorami i prorokami ludzkości, wypracowali pomysły antropologiczne „realnie i praktycznie niemożliwe, lecz artystycznie prawdziwe i pełne głębokiego znaczenia” (NT, 272), a także (co określa tragizm ich postaw) próbują sprostać trudnym wyzwaniom48 − stanowią jednak „krańcowe punkty ducha czasu” (NT, 153). Dodajmy: czasu kryzysu. Krytyk nie ma wątpliwości, że jego przyczyną jest „wrogi stosunek dwóch najistotniejszych czynników rozwoju ludzkiego: religii i kultury” (NT, 255), które powinny się wspierać, warunkując duchowe doskonalenie się człowieka i przywracając autorytet chrześcijaństwa49. Żadnemu z myślicieli nie tylko nie udało się tego wrogiego rozdzielenia wyeliminować, ale w zasadzie nawet je ustabilizowali: Rzekoma kultura „nadczłowieka”, uwarunkowana przez wyzwolenie i pełne rozwinięcie wszelkich zwierzęcych instynktów natury ludzkiej, doprowadziłaby chyba ludzkość do barbarzyństwa i zdziczenia − chrześcijaństwo tołstojowskie, ukształtowane samowolnie na logicznym szkielecie Ewangelii, byłoby chyba najzupełniejszym nihilizmem religijnym, zaprzeczeniem wszelkiej religii pozytywnej, mogącej stać się podstawą i dźwignią życia ludzkiego. [...] Czy nie wynika stąd wniosek o koniecznym zespoleniu religii i kultury w życiu ludzkości i o nieodzownym jego rozstroju, idącym w ślad za zerwaniem wszelkiego związku między tymi zasadniczymi jego czynnikami? Oto bijąca w oczy prawda, która, na podobieństwo iskry elektrycznej, tryska z zetknięcia dwóch biegunów sobie przeciwstawnych i genialnie paradoksalnych poglądów na życie, jego zadania i cele ostateczne. W ciasnych ramach niniejszych uwag nie mogłem jej rozwinąć i uzasadnić wyczerpująco − pragnąłem tylko zwrócić na nią uwagę, jako na jeden z najbardziej znaczących wniosków, dających się wysnuć z chaotycznego zamętu i krańcowych przeciwieństw myśli współczesnej [NT, 274]. Podejmując powyższe zagadnienia, sytuował się Gostomski w centrum modernistycznej dyskusji o złożonej relacji religii i kultury50. Rozmaitość propozycji w tym zakresie tak podsumowywał Roman Padoł: Nie były to poglądy wykluczające się. Łączyło je wspólne wyobrażenie na temat, czym religia jest i czym być powinna. Jest więc religia w swej najgłębszej istocie doświadczeniem mistycznym, które straciło na ogół we współczesnej kulturze swój charakter, a przez to siłę wyrazu i zdolność ekspresji. Żywiono jednak nadzieję, że religia może mieć taki wpływ na przeobrażenie kultury, aby jej rozwój zmierzał do rozwinięcia pozaintelektualnych zdolności poznania rzeczywistości duchowej 51. Ostatnie fragmenty pozwalają w pełni docenić zamysł Gostomskiego. Można oczywiście uznać, że korzystając z kulturowego kodu epoki, krytyk dokonywał jej diagnoz przy pomocy kategorii najłatwiej dostępnych i wzmocnionych 48 Vide R. Kolarzowa, op. cit., 48. Gostomski jest przekonany, że kultura współczesna jest „chrześcijańska z imienia a pogańska z ducha” (NT, 265). 50 R. Padoł, Filozofia religii polskiego modernizmu (Kraków: Wydawnictwo Literackie, 1982), 156-170. 51 Ibidem, 170. 49 „Tragedia”/„tragizm”/„tragiczność” w dyskursie krytycznym Walerego Gostomskiego 67 powszechnym przyzwoleniem na wszechstronne ich stosowanie. Myślę jednak, że nie zależało mu na efekcie stylistycznym. Przeciwieństwo, sprzeczność, paradoks i konflikt są u niego synonimami tragiczności (tragedii). To tylko pozorna redukcja znaczeń. Tropiąc sprzeczności nie do pogodzenia, niedające się zniwelować przeciwieństwa, nieusuwalne rozbieżności, krytyk odsłaniał pojęciowy i aksjologiczny chaos współczesnej kultury, ale też wysiłek jego porządkowania, który wobec niestabilności znaczeń i dynamiki zmian wciąż ujawnia się przede wszystkim w trybie inwersyjnym. Stąd charakterystyczny dla współczesnych myślicieli, a uchwycony przez autora studiów paradoks kwestionowania jako rozpoznawania, weryfikowania jako ustalania, negacji jako ocalania, potwierdzania wartości poprzez zaprzeczenie i zaprzeczania poprzez potwierdzanie. Ale przede wszystkim − to już na poziomie dyskursu krytyka − odsłaniania ambiwalencji tragedii w celu pseudonimowania niepokoju o chrześcijańskie podstawy kultury. Scalające dyskurs krytyka odwołania do tragedii, dowartościowujące wśród chaosu rolę napięcia, oporu, konfliktu, służyły ustalaniu znaczenia węzłów tragicznych w biografiach intelektualnych ówczesnych myślicieli, które stają się alternatywą wobec metamorficznego rozchwiania paradygmatów. W ten sposób tragedia i tragiczność − generowane przez kulturę, przekształcane przez nią i w niej się przejawiające − stanowią przeciwwagę dla nowoczesnej metamorfozy, która będąc procesem niwelowania stabilności i zacierając granice między zmianą a zamianą staje się nie tyle jedną z możliwości konstytuowania się nowych jakości, ile prymarnym stanem (to oczywiście paradoks) potencjalności52. Stan ów jest zasadniczo twórczy, ale w sytuacji braku oczywistości i deficytu pewności okazuje się on − jak wynika z tekstów Gostomskiego − niebezpieczny. Wpisywanie doświadczenia intelektualnego i artystycznego reprezentantów nowoczesności we wzorzec tragiczny służyłoby więc nie tylko ukazywaniu „konfliktowego” charakteru ich kulturowej misji, ale też próbie wtórnego zrygoryzowania w krytycznym opisie zarówno kultury, jak i biografii. „Tragedia” sygnalizowałaby zatem niezgodę na „zamęt” i ocalałaby pamięć istnienia kryteriów porządkowania świata i weryfikacji ludzkiego doświadczenia53. 52 Diagnozy współczesnej autorowi kultury (widziane z perspektywy biografii jako tekstów kultury) wyłaniające się z jego studiów oraz sposób ich opisu wskazują, że rządzą nią zmiany, które nie tyle świadczą o przekształceniu konstytutywnych jakości kulturowych, ile autonomizują sam proces przekształceń i jego nieograniczoność, stąd moje skojarzenie z metamorficznością. Mówiąc wielokrotnie o dominacji żywiołu przeciwieństw, Gostomski ukazuje „metamorfozy i hybrydyzacje” (by użyć formuły George’a Steinera) − pojęć, projektów etycznych, systemów wartości − które wraz z postępem modernizacji będą się intensyfikować i poszerzać swój zakres. Vide G. Steiner, W zamku Sinobrodego: Kilka uwag w kwestii przedefiniowania kultury, trans. O. Kubińska (Gdańsk: „Atext”, 1993), 95. 53 Takie ujęcie byłoby zbliżone do tragedii jako jednego z wzorców fabularyzacji w rozumieniu Haydena White’a. Vide H. White, Poetyka pisarstwa historycznego, ed. E. Domańska et M. Wilczyński (Kraków: Universitas, 2000), 21. 68 Urszula Kowalczuk Tragiczność kultury i jej bohaterów − myślicieli i twórców, którzy ją kreują, krytykują, przekształcają − zasadza się nie tylko na konflikcie wartości, choć ta precyzyjnie opisana przez Maxa Schelera koncepcja jest bardzo bliska ustaleń Gostomskiego54. Z jego studiów wyczytuję jednak dodatkową sugestię. Specyfiką i skalą (jeśli można tak powiedzieć) tragizmu współczesnej autorowi kultury jest to, że tragiczność ujawnia się nie w sytuacji oporu przeciw jakiemuś porządkowi (czy systemowi wartości, poza człowiekiem lub w nim), lecz wobec labilności metamorfozy, która przestaje być ofertą rozwoju. Co prawda Max Scheler uznaje, że „tragiczność jawi się w dziedzinie ruchu wartości”, ale pisze też, że „zdarzenie tragiczne zjawia się zawsze jako coś, co ma za podłoże pewną budowę świata”55. Jak wynika z diagnoz Gostomskiego, ten ruch przestaje już mieć możliwy do oznaczenia kierunek, a budowa świata straciła solidne podstawy. Jeśli więc Gostomski widzi tragiczność ówczesnej kultury jako opartą na wariantach konfliktu między nią a religią chrześcijańską, to nie ma tu miejsca na moralne pouczenie. Chodzi mu po pierwsze − o ukazanie kryzysowego stanu obu, a po drugie − o nadzieję (ale nie o pewność) na ich integrację i wzmocnienie. Spełnienie tej nadziei kwestionowałoby jednak zasadność stosowania przez krytyka formuły tragedii... ‘Tragedy’/‘pathos’/‘drama’ in Walery Gostomski’s critical discourse Summary The present article analyses selected critical texts by Walery Gostomski, in which the terms ‘tragedy’/‘pathos’/‘drama’ are used in order to refer to the most significant, according to Gostomski, authors of ethical projects i.e. Friedrich Nietzsche and Leo Tolstoy. The abovementioned terms are employed by the critic according to the rules of the epoch, which means they are used interchangeably and therefore their ambivalence is attested. The abuse of the synonyms of ‘tragedy’, which both emphasizes its value and at the same time downgrades it, led to the aforementioned ambivalence. The contradictions in Nietzsche and Tolstoy’s thoughts shown in Gostomski’s texts prove for the critic the crisis of contemporary culture and destabilization of its components. References to ‘tragedy’/ ‘pathos’/‘drama’ on the one hand help to illustrate conceptual and axiological chaos and on the other, they stand as counterbalance to it, as they recall the criteria of world order as well as of verifying the quality of human experience all vested in the tradition. 54 Zdaniem Schelera tragiczność, będąca „raczej istotnym pierwiastkiem samego świata” związana jest zawsze z relacjami między wartościami i ujawnia się w momencie zniszczenia jednej wartości przez inną, równie ważną i pozytywną. M. Scheler, „O zjawisku tragiczności”, trans. R. Ingarden, in Arystoteles, Dawid Hume, Max Scheler, O tragedii i tragiczności, 51, 60. 55 Ibidem, 59, 67. METAMORFOZY Czytanie VACAT PRACE FILOLOGICZNE. LITERATUROZNAWSTWO [PFLIT] Warszawa 2013 NUMER 3(6). CZĘŚĆ 2: 71-85 MACIEJ FALSKI Instytut Slawistyki Zachodniej i Południowej Uniwersytet Warszawski METAMORFOZA W PRZESTRZENI NARRACJI. DWA CHORWACKIE TEKSTY PRZEMIANY Słowa kluczowe: Petar Zoranić, Ivan Gundulić, intertekstualność, literatura chorwacka, narracja Keywords: Petar Zoranić, Ivan Gundulić, intertextuality, Croatian literature, narrative Dalmatyńscy humaniści XVI i XVII stulecia formowali się w kulturze otaczającej tekst pisany najwyższym szacunkiem; wydaje się wręcz, że świat tekstów był ich ulubionym środowiskiem. Tam szukali inspiracji dla swej twórczości, zaś rywalizacja bądź polemika ze słowem już napisanym stanowiła zasadniczą motywację większości utworów tej epoki. Więcej nawet: Petar Zoranić, szesnastowieczny autor poematu pasterskiego Planine, jak również o pół stulecia młodszy Ivan Gundulić, wychowywali się zapewne w kulcie języków antycznych, języków-wzorów, łaciny i greki, co rodziło swoisty kompleks członka kultury bez tradycji długiego trwania. Twórcy literaccy poruszali się w świecie znormalizowanej poetyki. Często powodowała nimi chęć rywalizacji z mistrzami oraz pragnienie dorównania kunsztem tym najwybitniejszym. Zakres możliwości poetyckich wyznaczała forma, i to w granicach formy starano się osiągać najwybitniejsze rezultaty, podobnie jeszcze w epoce baroku. Twórczość rozwija się w nurcie całkowicie zdominowanym przez pismo i zdaje się, że intertekstualność to najważniejsza zasada istnienia literatury i kultury tego okresu1. Zagadnienie narracji oraz praktyki czytelniczej jako doświadczenia metamorfozy wiąże się z interesującym, jak sądzę, połączeniem poznania poprzez tekst (tekst jest źródłem wiedzy, autorytetem, jak w przypadku tradycji dominującej w epoce humanizmu) i praktyki mistycznej medytacji, powodującej przeobrażenie podmiotu bez konieczności udziału świadomości. Otóż tradycja mistyczna zasadzała się najczęściej z kolei na poznaniu pozaintelektualnym, 1 W kwestii ogólnego ujęcia renesansowej poetyki opieram się na pracy: E. Sarnowska-Temeriusz, „Wstęp”, in Poetyka okresu renesansu, ed. E. Sarnowska-Temeriusz, BN II 208 (Wrocław, 1982), III-CXXII. 72 Maciej Falski doświadczeniu bezpośrednim, z którego tekst bywał raczej wyłączony. Tekst, jak kodyfikuje to wyobrażenie Platoński farmakon, postrzegany jest jako coś zewnętrznego wobec podmiotu i jego świadomości; czy można by sobie zatem wyobrażać praktykowanie mistycznego skupienia poprzez zewnętrzny tekst bądź też przyjąć wskazówki dane przez tekst i je uwewnętrzniać? Ale wówczas tekst wciąż pozostaje bytem zewnętrznym, nie zmienia swego statusu, ponieważ całe działanie nastawione na osiągnięcie innego stanu świadomości toczy się w umyśle (duszy?) adepta. Ćwiczenia duchowne Ignacego Loyoli wyznaczyły pewien wzorzec praktyki duchowej w epoce potrydenckiej i tekst ów stał się niezwykle inspirującą lekturą, jednakże nie tracił swego charakteru odrębności od podmiotu. Być może prawomocne będzie porównanie tej sytuacji do zestawienia praktyki jogicznej i czytania traktatu o jodze; ów ma równie doniosłe znaczenie, wszelako w sferze oglądu intelektualnego, a więc zdystansowanego, podwojonego bytu czytającego, zaś zamierzony efekt nie zostanie osiągnięty dzięki wiedzy o praktyce, lecz tylko poprzez praktykowanie. Chciałbym zaproponować odczytanie dwóch tekstów, które moim zdaniem starają się przekroczyć aporię tekstu zewnętrznego wobec podmiotu i doprowadzić do sytuacji, gdy słowo pisane staje się przestrzenią przemiany faktycznie przeżywanej przez podmiot czytający. Nie chodzi tylko o kwestię wywołania wzruszenia ani nawet spowodowania głębszej refleksji po przeczytaniu tekstu. Cel obu dzieł wydaje się zgoła odmienny: rzecz w tym, by czytanie stało się równocześnie doświadczeniem podmiotu prowadzącym do przemiany wewnętrznej. Innymi słowy, metamorfoza będzie odczuwana jako równoległa do aktu czytania i współistotna z nim. Byłoby to doświadczenie jakościowo różne od wcielania w życie instrukcji czy też refleksji na temat przeczytanego utworu. Pierwszy z owych utworów to wspomniana już powieść pasterska Planine (1536, wyd. 1569) Petara Zoranicia, drugi zaś to Suze sina razmetnoga (1622), poemat Ivana Gundulicia2. Metamorfoza obywatelska Pozornie utwór Zoranicia nie powinien sprawiać trudności interpretacyjnych. Wpisuje się w długą i szacowną tradycję literatury pastoralnej, popularnej w całym Śródziemnomorzu i czynnie przyswojonej przez dalmatyński krąg kulturowy. Pastoralny kod był w Dalmacji chętnie wykorzystywany, czego przykładem są sztandarowe utwory dawnej literatury regionu, na przykład Džore Držicia ekloga Radmio i Ljubmir, komedie Nikoli Nalješkovicia czy Marina Držicia (komedie 2 W niniejszym artykule opieram się na następujących wydaniach krytycznych: Petar Zoranić, Planine, ed. F. Švelec, J. Vončina, Stari pisci hrvatski 41 (Zagreb, 1988) oraz Ivan Gundulić, Suze sina razmetnoga, in Klasici hrvatske književnosti. Epika, romani, novele, ed. Z. Bulaja, Pet stoljeća hrvatske književnosti (Zagreb, 2000), kindle edition. Metamorfoza w przestrzeni narracji. Dwa chorwackie teksty przemiany 73 uczone Tirena czy Plakir), sielanka udramatyzowana Ivana Gundulicia (Dubravka). Kompleks arkadyjsko-pastoralny, do którego wypada zaliczyć Planine, charakteryzuje się przede wszystkim wysoką świadomością konwencji, a więc i wyczuciem formy, wykorzystaniem kostiumu pasterskiego, nawiązaniem do wzorców ustalonych przez Teokryta, Wergiliusza i Horacego3. Pasterska idylla z założenia toczy się w pewnym antyświecie, w przestrzeni umownej, z której rzeczywistość w zasadzie została wygnana. Arkadia jest krainą melancholijnej miłości, miejscem tęsknoty i łagodnego śpiewu. Jednakże te podstawowe elementy konwencji podlegały aktualizacjom w różnych epokach i w różnym klimacie intelektualnym. Podobnie w renesansowej Dalmacji i Dubrowniku widoczne są wyraźne wpływy filozofii neoplatońskiej i dyskusji o Pięknie (Džore Držić), jak i świadomość wyczerpania konwencji i próby jej ratowania (Marin Držić)4. W Chorwacji długo dominowało jednostronne odczytanie dzieła Zoranicia. Traktowano je głównie jako manifest patriotyzmu autora bądź też dowód istnienia świadomości chorwackiej w naonczas weneckiej Dalmacji. U zadarskiego pisarza pojawia się bowiem pojęcie „rasuta bašćina”, czyli rozproszona ojczyzna, której upadek opłakuje bohater, dominującym akordem jest też gloryfikacja twórczości w języku chorwackim. I tak na przykład Slavko Ježić nazwał Planine utworem „drogim każdemu Chorwatowi z powodu gorącego patriotyzmu, który przewija się przez całe dzieło”5. Podkreślano także inspiracje pieśnią ludową i rzeczywistym życiem pasterzy; dla Slobodana Prosperova Novaka Zoranić był „wrażliwy na tradycję ustną, na lokalny głos”, Ježić pisał o inspiracji „ludową pieśnią liryczną”. Współcześni badacze coraz częściej odnajdują jednak w poemacie zadarskiego pisarza wymiar literackiej konwencji i programu duchowego. Mirko Tomasović wskazywał na „literacki i patriotyczny wymiar” dzieła, twierdząc, że niewątpliwie opis Ogrodu Chwały został stworzony na podstawie opisu z poematu Marka Marulicia Suzana6; Zoranić wprowadza też samego Marulicia do świata przedstawionego poematu jako najwyższy autorytet w tradycji własnej, rodzimej. Powieść Planine można czytać jednak inaczej, mianowicie jako program i zarazem praktykę przemiany mężczyzny, drogę od postaci płochego młodzieńca po świadomego obywatela. Tę właśnie drogę − dosłownie − przemierza Zoraniciowy bohater, zaś cały utwór można rozumieć jako opowieść inicjacyjną. Zoran zostaje oto wprowadzony w przestrzeń niezwykłą, cudowną, rozciągającą się poza murami miasta. Miasto pozostaje miejscem i symbolem wspólnoty ludzkiej, świata polis i motywacji rzeczywistej, tymczasem góry (tytułowe „planine”) Vide Małgorzata Kryska-Mosur, „Chorwacka muza Petara Zoranicia”, Pamiętnik Słowiański, no. 1 (2009): 3-17. 4 Na temat tradycji pastoralnej oraz jej aktualizacji na gruncie chorwackim vide wnikliwe studium: Joanna Rapacka, Złoty wiek sielanki chorwackiej (Warszawa, 1984), passim. 5 Slavko Ježić, Hrvatska književnost od početaka do danas (Zagreb, 1944), 254. 6 Mirko Tomasović, „Marko Marulić e la letteratura croata”, Colloquia Maruliana IX (2000): 86. 3 74 Maciej Falski to przestrzeń osobna. W tym obszarze tracą prawo obywatelstwa realne byty, zaś pojawiają się postacie fantastyczne, jak również figury pasterzy będące w pełni realizacją konwencji. Świat wędrówki górskiej ma całkowicie umowny charakter, co autor podkreśla w konstrukcji typograficznej tekstu. Świadomość literacką i konwencjonalność narracji wyznaczają glosy na marginesie: sentencje łacińskie; cytaty z łacińskich klasyków; wersety biblijne. Często tłumaczone są bądź parafrazowane marginalia: jest to intertekstualny zabieg, świadomie tkający tekst własny z tekstów cudzych, aby uprawomocnić go wobec nakazów humanistycznej poetyki imitacji i rywalizacji. Jak pisał Poggioli, arkadyjska łąka to świat męskich tęsknot i wyobrażeń7. Świat ów charakteryzuje topografia wyimaginowana, mimo że komentatorzy Zoranicia często wskazywali na to, że w poszczególnych epizodach można rozpoznać realnie istniejące miejsca w okolicy Zadaru. W metamorfozach, wypełniających kilka rozdziałów dzieła, faktycznie występują lokalne źródła, rośliny czy rzeka Krka, ale realność statystuje w budowaniu wizji i wykonywaniu planu wypełnienia pustych miejsc w literaturze. Otóż ziemia chorwacka nie była dotąd przedmiotem literackiego opracowania, nie została opisana, a zatem na poły tylko weszła w świat kultury. Nakaz stworzenia mitologii chorwackiej, podobnie jak w przypadku greckim, gdzie każde źródło czy krzak miały swoją historię mityczną, płynie od nimfy-przewodniczki i zdradza już ważną motywację autora. Okazuje się, że tematyka metamorfozy będzie kluczowym zagadnieniem utworu. Nie tylko poprzez proste przejęcie Owidiuszowej tematyki i topiki − każdy niemal epizod fabuły przedstawia jakąś przemianę nimfy (lub innej istoty fantastycznej) w obiekt topograficzny. Celem zasadniczym będzie przemiana całego kraju w przestrzeń kulturową, wpisaną dosłownie i metaforycznie w przestrzeń cywilizowaną. Obiekty świata realnego, strumienie, skały, rośliny, będą istnieć już nie tylko „dla siebie”, „jako takie”, lecz staną się przedmiotami narracji kulturowej, zaistnieją w tekście, tekst zaś je włączy w wielką intertekstualną opowieść cywilizacyjną. Dzięki tekstowi region zadarski i cała Chorwacja staje się tworem kulturowym, a nie tylko naturalnym, co w świecie konwencji i zapatrzenia w źródła pisane było znakiem przejścia od stanu niedoskonałości ku ostatecznemu wpisaniu w kulturę. Można by rzec, uprzedzając nieco wnioski, że cywilizacja europejska jest tekstem, istnieje jako tekst, i dopiero włączenie w ów tekst daje poszczególnym regionom czy obiektom status bytów kulturowych8. Renato Poggioli, „Wierzbowa fujarka”, Zagadnienia Rodzajów Literackich, no. 1-4 (1960): 39-77. Dobrą ilustracją tej postawy kulturowej była humanistyczna historiografia, wpisująca dzieje nowożytnych narodów i państw europejskich w świat antyczny; dlatego Polska staje się Sarmacją, Chorwacja Ilirią, a Francja Galią. Desygnaty miały się dopasować do nazw występujących w tekstach, a ów tekstowy świat przysłaniał rzeczywistość w zideologizowanych narracjach historiograficznych; z drugiej strony celem takiej procedury była legitymizacja bytów politycznych i kulturowych wczesnej epoki nowożytnej (cf. Maciej Falski, „Macedonia in the Dalmatinian historiographic discourse before the XIX century”, in Colloquia Balcanica, vol. II, ed. J. Sujecka, 333-354 (w druku)). 7 8 Metamorfoza w przestrzeni narracji. Dwa chorwackie teksty przemiany 75 Pretekstem wędrówki, opuszczenia przestrzeni kulturowej i wkroczenia w świat fantastyczny jest dla bohatera utworu poszukiwanie lekarstwa na nieszczęśliwą miłość. Oczywiście Zoranić idzie w ślad za autorytetami gatunku, bowiem podobny schemat realizuje się w kanonicznych utworach Sannazara czy Owidiusza9. Sam tekst jednak zaznacza, że chodzi o konwencję, która pozwala na wejście w świat inny, fantastyczny, który jest w zasadzie metaprzestrzenią kultury europejskiej. Nimfa przenosi bohatera na złotym jabłku: najpierw na wyspę będącą wrotami piekła, potem na jabłku znów na ląd, lecz ponownie jest to ląd inny: stamtąd Zoran rozpoczyna wędrówkę w góry (dół → góra), spotka pasterzy, nimfy, czarownicę Dinarę oraz doznaje wizji sennej, w której uzyskuje przesłanie zamykające kluczowy przekaz dzieła. Powrót do przestrzeni swojej, do miasta Ninu, następuje również dzięki istocie nadprzyrodzonej, tym razem jest nią nimfa rzeki Krki10. Jednakże cechą specyficzną chorwackiego dzieła jest motywacja tekstu wynikająca z jego zanurzenia w kontekst historyczny − realny − epoki. Błądząc po wyimaginowanej przestrzeni gór, bohater trafia do regionu rodowego, skąd jego przodkowie przybyli do Ninu i Zadaru po klęsce wojsk chorwackich w bitwie z Turkami na Krbavskim polju (1493). Zorana ogarnia wzruszenie i oddaje się on wspomnieniom, w przestrzeń tekstu zaś niespodziewanie wkracza historia, od której świat pastoralny miał być wolny. Opowieść zadarskiego autora to opowieść inicjacyjnej metamorfozy, ilustrująca przemianę młodzieńca opętanego ideą miłości (literackiej!) w świadomego obywatela. Do tego wniosku uprawnia nas kilka kluczowych w konstrukcji romansu elementów. Otóż wprost wspomniany jest wiek bohatera, i to w otwarciu oraz zakończeniu tekstu właściwego romansu. Narrator powiada, iż wkracza w „treti vik žitka”, czyli w trzeci okres życia. Oznaczałoby to przejście od dzieciństwa i młodzieńczości do dorosłości, sytuowanej w tradycji rzymskiej mniej więcej na granicę trzeciej i czwartej dekady życia11. A zatem droga bohatera to szlak 9 Zoranić był pierwszym naśladowcą i kontynuatorem Sannazara w Europie; vide Mirko Tomasović, „Hrvatska renesansna književnost u europskom kontekstu”, in Hrvatska književnost u evropskom kontekstu, ed. A. Flaker i K. Pranjić (Zagreb, 1978), 189. 10 Już w tych kilku przykładach rozpoznajemy próbę mitologizacji terytorium Chorwacji: tak jak w starożytnej Grecji każdy element przestrzeni − rzeki, góry, miasta − powinny mieć „swoją nimfę”, jakąś postać etiologicznego przodka. Tak jak w opowieści Owidiusza obiekty topograficzne są często skutkiem metamorfozy postaci (nimfa Krka). Opowieści te nie mają żadnych śladów w tradycji lokalnej i są oczywistą kreacją intertekstualną Zoranicia, łatwą zresztą do zidentyfikowania dzięki glosom autora na marginesie tekstu głównego. 11 W najpopularniejszych koncepcjach życia ludzkiego, Izydora z Sewilli z jednej strony, Solona zaś i autorów łacińskich z drugiej, mimo wszelkich różnic ważna cezura przypada na 28-30 rok życia. Według Solona mężczyzna po 30. roku życia dojrzewa społecznie do założenia rodziny. „Trzeci wiek” to z kolei nawiązanie do koncepcji rzymskiej; według Terencjusza (Warrona) w 30. roku życia rozpoczyna się trzeci okres, adulescentia, mężczyzna może zostać przyjęty do senatu, zaś w innej typologii nosi on nazwę iuventas, gdy mężczyzna jest zdolny dowodzić oddziałami wojska. Vide Christopher Laes, Children in the Roman Empire (Cambridge, 2011), 93-95. 76 Maciej Falski przemiany osobistej, inicjacji, przekroczenia okresu dziecięctwa i wejścia w dorosłość. Glosa na marginesie podkreśla wagę wieku autora (auctoris aetas), utożsamiając go z Zoranem, czyli bohaterem. Autor cytuje też Księgę Przysłów: „Trzy są rzeczy niezrozumiałe dla mnie, owszem cztery, których nie pojmuję: Szlak orła na niebie, droga węża na skale, droga okrętu na pełnym morzu i obcowanie mężczyzny z kobietą” (Prz 30)12. Najtrudniej zatem poznać samego siebie w młodości, jednakże dorosłość powinna wnieść uporządkowanie w świat chaosu dorastania. Droga i spotkania mają kształtować osobowość, pokazywać kolejne stopnie przemiany, na którą wyruszył własnowolnie bohater. Dojrzewanie zostaje utożsamione z nauką dobrego życia oraz osiąganiem pełnej świadomości; oto w kluczowym momencie wędrówki, gdy bohater szedł od pasterzy do nimfy uzdrowicielki, drogę pokazywała mu nimfa o imieniu Svist, czyli Świadomość (Rozsądek). Rozumiemy więc już, dlaczego jeden z ostatnich rozdziałów dzieła został poświęcony apologii Świadomości, rozumianej jako zdolność niezmąconego oglądu oraz podejmowania decyzji w myśl zasad cnoty i logiki, a nie namiętności. W utworze Zoranicia dochodzi do bardzo ciekawego konstrukcyjnie i znaczącego podwojenia przestrzeni13. Z jednej strony czytelnie ujawnia się konwencjonalna przestrzeń mitologiczna, nie wykraczająca poza obręb tradycji pastoralnej; to ona stanowi ramy zarówno konstrukcyjne, jak i motywacyjne dzieła. Droga wiedzie zgodnie z kosmologicznym wyobrażeniem: od dołu (Piekło) poprzez obszary ziemskie na górę (ziemski raj, Perivoj od Slave, „Ogród Sławy”), czyli czytelnie przedstawia ruch doskonalenia się. Dla bohatera w wymiarze egzemplarycznej biografii inicjacyjnej oznacza to alegorię porzucenia cielesności (miłość erotyczna)14 na rzecz duchowości (miłość ojczyzny). To także wędrówka z nizin (Zadar) w góry (Dinara), co rozumiemy jako opuszczenie przestrzeni znanej i bezpiecznej na rzecz świata alegorycznego, wyobrażonego. Pierwsze dwa dni bohater spędza w typowej przestrzeni arkadyjskiej, która wpisuje się w konstytutywny dla tradycji pasterskiej topos locus amoenus. Łąka górska to miejsce piękne, konstrukcja literacka opisywana stereotypowym językiem literatury dalmatyńskiej poprzez piękny zapach, poczucie rozkoszy zmysłowej i radości, śpiew ptaków, słodko szumiący wietrzyk itd., zaś na marginesie autor dodaje: Extasis (ekstaza, zachwyt). Pasterze śpiewają pieśni miłosne, sławiąc Cytaty z Biblii według wydania: Biblia to jest Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, nowy przekład z języków hebrajskiego i greckiego opracowany przez Komisję Przekładu Pisma Świętego, ed. 3 (Warszawa: Brytyjskie i Zagraniczne Towarzystwo Biblijne, 1979). 13 Wybrane aspekty przestrzeni w utworze Zoranicia przedstawiła Aleksandra Borowiec [Fiuto], „Aluzja literacka a konstrukcja przestrzeni artystycznej w utworze Zoranicia Planine”, in Munera Polonica et Slavica (Udine, 1990), 331-336. 14 W ostatnich akapitach kobieta zostaje uznana za „smrodliwe ciało”, Zoran zaś wyjaśnia, że nie sławi cielesnego piękna, lecz duchowe cnoty. A zatem całkowicie zaprzecza tradycji petrarkistycznej i jej fundamentalnemu wyobrażeniu kobiety-damy. 12 Metamorfoza w przestrzeni narracji. Dwa chorwackie teksty przemiany 77 słodkie kajdany miłosne, słodkie miłosne tortury; śpiew pasterzy dotyczy tylko spraw serca i ukochanych. Forma literacka wspiera znów konwencję, dominują bowiem akrostychy, bezpośrednie nawiązania do Petrarki, miłosne katreny. Ale w utworze Zoranicia jest też druga przestrzeń świata pasterskiego, o odmiennym charakterze. Trzeciego dnia pasterze organizują zawody w śpiewaniu. W kolejnych pieśniach dochodzi do gradacji miłości i wyżej od miłości światowej zostaje postawiona miłość boska, w kulminacyjną pieśń wplecione zostały słowa świętego Pawła apostoła: „Wszelki datek dobry i wszelki dar doskonały zstępuje z góry od Ojca światłości” (Jak 1,17). Zmienia się walor komentarzy na marginesach; we wcześniejszych rozdziałach to łacińskie sentencje autorów klasycznych, ale pogańskich, należących do sfery profanum − od tej pory dominują cytaty z Pisma świętego, także wplecione w tok narracji. Sama scena stanowi wyłom w świecie arkadyjskim, przez który bohater dostrzega drugą przestrzeń. Druga łąka przynosi obraz realnej przestrzeni dalmatyńskiej, opanowanej przez działania wojenne. Ówczesna Dalmacja stała się pograniczem wenecko-osmańskim i obszary za murami miasta były wciąż narażone na najazdy tureckie. W opowieściach pasterzy słychać strach i oczekiwanie na katastrofę. Owce nie pasą się spokojnie, jak w arkadyjskim wyobrażeniu − stada stoją zbite, gotowe do obrony, obawiając się stałych ataków wilków. Pasterze zaś narzekają, że nie mogą wypoczywać jak inni, lecz muszą czuwać pod bronią. Do metamorfozy bohatera dochodzi dzięki podwójnej motywacji: realnej i mitologicznej. Zoran, przejęty pieśniami pasterzy i ich bolesną codziennością, pragnie im dopomóc. Dostrzega wreszcie, że prawdziwym problemem nie jest literacka, powiedzielibyśmy, nieszczęśliwa miłość, ale rzeczywiste zagrożenie atakiem osmańskim. Do przemiany dochodzi jednak dzięki nimfie Dejanirze (to alegoria pasma górskiego Dinara), to ona zdejmuje więzy z jego serca skrępowanego blond włosami tak mocno, że nie mógł oddychać. Uwolnienie serca alegorycznie oddaje akt odzyskania własnej woli, rozsądku i świadomości. Końcowe strony zawierają w dodatku krytykę literatury miłosnej i konwencji, która wiązała cierpienie, emocje i uczuciowość ze światem doczesnym. Przemiana bohatera koresponduje także, jak sądzę, z postulowaną przez Zoranicia zmianą dominującej konwencji literackiej. Oto pisarstwo ma sławić już nie piękno kobiece, ale miłość Boga i dążenie do doskonałości moralnej. Metamorfoza przebiega więc na wielu poziomach tekstu, co wzajemnie wzmacnia przekaz każdej z nich. Proces przemiany układa się w czytelne opozycje, ilustrujące proces: miłość: erotyczna → boska przestrzeń: arkadyjska → realna motywacja: emocje → rozum wiek: młodzieńczość → dojrzałość działanie: prywatne → publiczne. 78 Maciej Falski Kulminacyjnym epizodem narracji jest wizyta Zorana w Ogrodzie Sławy. Nimfa Chorwatka (Hrvatica), alegoria literatury tworzonej w języku chorwackim, nakłania go do podjęcia działalności patriotycznej i pisania w języku ojczystym. Pielęgnowanie języka wernakularnego, własnego, to trend epoki, już od Dantego zresztą i jego pochwały języka potocznego język wulgarny zyskiwał na znaczeniu. Dla Zorana-Zoranicia pisanie w języku lokalnym, „własnym”, staje się aktem patriotycznym, ilustrującym miłość do ojczyzny oraz gotowość działania dla pomnożenia jej chwały15. Chociaż to łacina dawała poetom szanse na uzyskanie wiecznej sławy wykraczającej poza granice małej ojczyzny, twórczość rodzima została zaprezentowana w kategoriach cnoty i obowiązku. Pisarz zatem z młodzieńca zafascynowanego włoską tradycją świeckiej miłości erotycznej staje się świadomym twórcą tradycji własnej, tworzącym mitologię i język swojego ludu. Zoranić proponuje pewien projekt literatury świadomej siebie i celów, jakie chce osiągnąć, a wykorzystuje do tego elementy ówcześnie popularne i zakorzenione w kręgu odbiorców. Można by rzec, że autor dokonuje swoistej dekonstrukcji tradycji pastoralnej i w konwencjonalny sztafaż wpisuje nowe sensy. Dlatego też uważam, że dostrzegamy tu projekt przemiany obywatelskiej; indywidualne marzenia o pięknej damie ustępują miejsca poczuciu misji zgoła narodowej, Zoran wraca do miasta dojrzały, przemieniony, świadomy celów i wartości istotnych dla wspólnoty politycznej. Świat Zoranicia i jego bohatera to świat tekstowy16. W utworze zadarskiego pisarza wszystko jest tekstem. Tekstualny charakter, jak już powiedziano, ma terytorium opisane w wędrówce bohatera. Podobnie jak mitologiczna Grecja, to kraina oderwana od realnego istnienia i przeniesiona w przestrzeń tekstu opowiadającego o metamorfozie dzikiej krainy w twór kulturowy. Tekstualna jest miłość Zorana do pięknej damy; wynika ona z absorpcji wzorców literackich, oferowanych przez popularne naonczas liryki petrarkistowskie. Ale tekstualna jest też przemiana: dokonuje się według imaginarium tejże konwencji, odwracając ją i zmieniając jej znak. I wreszcie sam tekst utworu jest inter-tekstualny, ponieważ autor go splata z cytatów i wątków obecnych w kulturze śródziemnomorskiej. 15 Jest to temat najczęściej podejmowany przez badaczy chorwackich i trwale wpisany w interpretację dzieła Zoranicia. Nie można jednak zaprzeczyć, że utwór zadarskiego pisarza ujawnia wyraźny charakter programu literacko-kulturowego, sam autor zaś wyrastał z pewnego środowiska kulturowo-politycznego, dla którego świadomość chorwackości miała znaczną wagę. Cf. numer czasopisma „Kolo”, w całości poświęcony 500. rocznicy urodzin Petara Zoranicia, Kolo, no. 3-4 (2009), szczególnie tekst Tihomila Maštrovicia Petar Zoranić i njegov zadarski krug, acc. 10.4.2011, http://www.matica.hr/Kolo/kolo2009−3.nsf/AllWebDocs/Petar−Zoranic− i−njegov− zadarski− krug. Vide etiam M. Kryska-Mosur, op. cit., 4 et seq. 16 Literacka motywacja utworu nie uszła uwadze komentatorów; Branimir Donat pisał: „Zoranić wychodzi od pewnego konceptu literackiego i do pewnego konceptu literackiego dąży”, zauważając również, że nawet idea „ojczyzny” (bašćina) ma charakter literacki. Branimir Donat, „Neuvižbani konjic Petra Zoranića”, in idem, Izabrana djela, PSHK (Zagreb, 1991), 49. Metamorfoza w przestrzeni narracji. Dwa chorwackie teksty przemiany 79 Tekst właściwie przyjmuje pozycję nadrzędną wobec rzeczywistości, nakłada się na nią i zastępuje ją. Nie dziwne jest zatem, że metamorfoza bohatera dokonuje się w tekście i poprzez tekst. Autor transponuje swoje doświadczenie na alter ego, na szukającego lekarstwa na miłość Zorana; w miarę rozwoju fabuły postać zaczyna się zmieniać, zostaje wprawiony w ruch proces powodujący opisane już powyżej przekształcenia. Rozumiemy już, dlaczego jest to proces nieuchronnie tekstualny. Pismo jest jego środowiskiem i bez tekstu w zasadzie nie mógłby się on dokonać. Narracja nie opiera się na referowaniu tego, co się zdarzyło w świecie zewnątrztekstowym bądź co się zdarzyć mogło w wyobrażeniu. To dzięki niej metamorfoza się dzieje, podobnie zresztą jak w Owidiuszowym pierwowzorze czy w greckich opowieściach do przemiany bytów dochodzi tylko w opowieści. Opowiadając, bohater-autor się zmienia. Można się spodziewać, że taki miał być też efekt tekstu: odbiorca, czytając, doznawał przemiany właśnie za sprawą procesualnego charakteru narracji. Metamorfoza grzesznika Poemat Ivana Gundulicia reprezentuje specyficzny gatunek płaczu; obok niego w okresie baroku powstały w Chorwacji jeszcze dwa podobne teksty: Mandalijena pokornica Dživa Bunicia Vučicia (1630) oraz Uzdasi Mandalijene − (1728). Badacze podkreślają, że postać skruszopokornice Ignjata −Durdevicia nego grzesznika, a szczególnie pokutującej Marii Magdaleny, doskonale wpisywała się w barokową duchowość. To właśnie zmienność, czyli dynamika indywidualności, stoi w centrum zainteresowania epoki. Człowiek baroku ulega losom, nie idzie naprzód do celu za głosem swej wewnętrznej cnoty, tak jak nakazywał renesansowy ideał cnoty. Jednostka odkrywa swe wewnętrzne zróżnicowanie: jest podatna na upadek, załamanie, ale potrafi też odnaleźć w sobie siłę ku zmianie. Pokutująca Magdalena zdaje się skupiać to właśnie przeświadczenie o ułomności i sile człowieka; prototypem zaś postaci pokutującego grzesznika stał się syn marnotrawny z biblijnej przypowieści17. Poemat Gundulicia zasługuje na szczególną uwagę z racji swej konsekwentnej struktury. Składa się on z trzech części, strukturalnie odpowiadających drodze grzesznika od przewiny poprzez zrozumienie swojego grzechu po skruchę. Narracja konsekwentnie się trzyma linearnego wywodu, co zrozumiale odzwierciedla wewnętrzny ruch myśli od upadku po moment pokajania się i wydźwignięcia znów na drogę prawdy. Wydaje się, że kluczowym epizodem opowieści grzesznika staje się moment rozpoznania winy: 17 Cf. Aleksandra Borowiec, „Motyw pokutującej Magdaleny w XVII-wiecznej literaturze chorwackiej”, Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego. Prace Historycznoliterackie, no. 89 (1994): 9-16. 80 Maciej Falski 1. Pokli božja veličina U početak svijet satvori, Sred općenijeh najprije tmina Od svjetlosti zrak otvori, I ostaše razlučene S bijelim danom noćne sjene. 2. Tako u tminah svijeta ovoga, Zametena svega u sebi, Kad čovjeka umrloga Vlas pritvara višnja s nebi, Prosvitlili ga blago dosti Najprije zrakom sve milosti. 3. Netom ovi zrak udari U stražnika žirnijeh stada, − i pozna sve privari, Vide Ke mu uzrok bijehu od jada, I da staše za satrti Svoj zli život gorom smrti. (Spoznanje)18 Analogia jest oczywista i nawiązuje do archetypicznej topiki światła i ciemności. Dusza pogrążona w grzechu porównana zostaje do pierwotnego mroku, który rozproszyć może tylko boskie światło. Zauważmy motyw iluminacji, albowiem ma on ważne konotacje dla religijności mistycznej, w przypadku Gundulicia zapewne zapośredniczonej przez tradycję neoplatońską19. Oświecenie przychodzi bowiem do grzesznika z zewnątrz, jest raczej wyrazem łaski Bożej, tej siły, która jako jedyna ma moc sprawczą, niż efektem własnego starania człowieka. Proces skruchy, jak się zdaje, może się rozpocząć dopiero dzięki boskiej interwencji i wyraźnie to widać w przywołanym cytacie. Jedna z głównych prawd wiary skodyfikowanych przez katechizm rzymskokatolicki powiada, że „łaska Boża jest do zbawienia koniecznie potrzebna”. Łaska zaś „jest najpierw i przede wszystkim darem Ducha, który usprawiedliwia nas 18 Przekład: „Gdy Boża moc na początku stworzyła świat, najpierw powszechne ciemności otworzył promień światła, rozdzielając dzień od nocy. Tak też w mrokach świata tego, gdy zmarłego człowieka moc wyższa z nieba przemienia, najpierw go prześwietla promieniem swej łaski. Gdy promień ów uderzył w świniopasa, dostrzegł on i rozpoznał wszystkie swe wady, które były przyczyną trosk, i nadawał się tylko, by swoje złe życie zmazać gorszą jeszcze śmiercią”. Wszystkie cytaty w przekładzie autora artykułu. 19 Cf. Dunja Fališevac, „Ivan Gundulić − pjesnik-filozof”, in Ivan Gundulić, Kralj od pjesnika, ed. D. Fališevac (Zagreb, 2005), 5-33. Metamorfoza w przestrzeni narracji. Dwa chorwackie teksty przemiany 81 i uświęca”20. Łaska uświęcająca to dar Boży dla każdego ochrzczonego wiernego. Jest on warunkiem dobrego życia, ale też i dzięki niemu życie bez grzechu na drodze do zbawienia w ogóle stało się możliwe. Pogwałcenie tego warunku egzystencji przez wiernego unicestwia możliwość odkupienia i prowadzi wprost na manowce grzechu. W tym wyobrażeniu pobrzmiewa echo idei uświęcenia człowieka jako najwyższy z bytów, stworzonego na obraz i podobieństwo Boga. Pierwotną kondycję ludzką cechuje zatem świętość, czystość, dyspozycja do zbawienia. Dopiero działanie wolnej woli uwikłanej w uczynki światowe prowadzi człowieka do upadku, co doskonale obrazuje Płacz pierwszy: Ja u taštu stratih bludu Čas i pamet i imanje, I ne osta mi drugo u trudu, Neg il žalos i kajanje, Kad promislim cića jada Tko sam bio, tko sam sada. (Sagriješenje, 439-444)21 Cześć, rozum, tak jak i majątek, są to przymioty, które grzesznik traci. Od pierwotnego stanu używania pełni łaski Bożej stacza się w świat pychy i żądzy, zapominając o konieczności troski o dary, jakie otrzymał od Boga. „Kim byłem − kim jestem”, to kluczowe słowa pierwszej części poematu, swoisty łącznik spinający ją z kolejnym krokiem, rozpoznaniem swego stanu przez marnotrawnego chrześcijanina. „Byłem”, „jestem” − dodajmy: „będę”. Człowiek w przedstawieniu barokowej duchowości to istota zmienna, dynamiczna, podlegająca działaniu czasu. W płaszczyźnie duchowej trzy wymiary czasowe odpowiadają nie tylko możliwości przemiany, ale też zakładają świadome opanowanie owych transformacji przez umysł im podlegający. Człowiek świadomy swej wewnętrznej drogi przemienia się w indywiduum, wchodzi w relację zarówno z Bogiem − którego łaska wprawia w ruch dążenie do skruchy − jak i z samym sobą. Doświadcza siebie jako istotę dwojaką: zarazem grzesznika, którego aktualny stan to upodlenie i skalanie, jak i dawnego błogosławionego, żyjącego w jedności z Bogiem i stworzeniem: Ah, spoznanje pričestito! Unutarnja s tebe zraka Razvedrena vidi očito 20 Vide artykuł Co to jest łaska?, b.d.a. Acc. 10.04.2013, http://kosciol.wiara.pl/doc/489480.Co-to-jest-laska. 21 Przekład: „Ja wśród pychy i żądzy straciłem / cześć, rozum i majątek, / i nic mi nie pozostało w męce, / jak żal i pokuta, / kiedy pomyślę w rozpaczy, / kim byłem, kim jestem”. 82 Maciej Falski Pravo dobro bez oblaka, Gdi je spasenje [...]. (Spoznanje, 18, 1-5)22 Kluczowe pojęcie to oczywiście „poznanie”, znów porównywane tu do światła. Otóż człowiek musi uświadomić sobie swój stan, wejrzeć w duszę, ale i zobiektywizować swe położenie w grzechu i nieprawości świata. Dopiero dzięki poznaniu będzie możliwa metamorfoza grzesznika, dopiero dzięki temu otwiera się wymiar przyszłości − „kim będę”. Jak przebiega proces od poznania do skruchy i otwarcia możliwości odkupienia? Jakie warunki muszą zostać spełnione, by zakończył się on powodzeniem i doprowadził do pełnej metamorfozy? Klucz do zrozumienia tego zjawiska może nam odkryć tradycja ignacjańskich praktyk medytacyjnych. Otóż na pierwszych stronach Ćwiczeń duchowych Ignacy Loyola pisze: Zaprzestałyście rozmyślać w sercach waszych, o drogie nam dusze! odbiegłyście od Boga, rozproszyłyście się po stworzeniach; i cóż dziwnego, że życie wasze tak niespokojne, tak boleśne, tak próżne? Lecz oto na dnie serc waszych czeka Bóg powrotu waszego. Tam znajdziecie Boga, a w nim pokój bezpieczny, wesele obfite, szczęście błogosławione, miłość, mądrość, i moc. Przywołajcie więc z rozproszenia władze wasze; zbierzcie je do głębi serc waszych, byście wolne od przeszkód zewnętrznych, rozmyślając nad sprawą zbawienia, usłyszały głos Boży, i biegły swobodnie za wołaniem jego23. Rekolekcje, których program układa św. Ignacy, stanowią swoisty program nowej duchowości przywracającej praktykom religijnym wewnętrzny wymiar skupienia. Polegają one na kilkudniowym odosobnieniu, oderwaniu się od spraw codziennych i światowych, po to, by w skupieniu oddawać się rozmyślaniom o rzeczach boskich i ostatecznych − „o sprawie najważniejszej, sprawie zbawienia duszy” 24. Ciągłe rozmyślania, jak twierdzi autor, są najlepszym sposobem na osiągnięcie stanu koniecznego do ponownego odkrycia Boga w duszy; w owym stanie człowiek jest wolny od pokus, uwikłań w zwyczajne kontakty i działania. Pozwala mu to wreszcie usłyszeć wewnętrzny głos, dojrzeć ukryte światło, zastanowić się i rozumem − podkreśla to Loyola − objąć swoją kondycję grzesznika na drodze do odzyskania łaski25. Jednym z najważniejszych celów stawianych medytującemu jest poznanie woli Bożej i służenie jej. 22 Przekład: „Ach, poznanie przeczyste! / Wewnętrzny twój promień / rozjaśniony widzi bez trudu / prawdziwe niezasłonięte dobro, / gdzie jest zbawienie”. 23 Ignacy Loyola, Ćwiczenia duchowne, b.d. trans. [1548], ed. 4 (Berlin, 1857), IX. 24 Ibidem, XXV. 25 „Et reversus in se”, brzmi motto drugiego płaczu Gundulicia, słowa z Ewangelii św. Łukasza w polskim przekładzie brzmiące: „zaś kiedy przyszedł do siebie” (Łk 15, 15). Powrót do siebie rozumiany dwojako: poprzez medytację i rozmyślania do oczyszczonej duszy, ale też do siebie-prawdziwego, wyzbytego grzechu, który jest wszak zewnętrzny wobec istoty Bożej. Tutaj cytat z Ewangelii św. Łukasza wg Nowa Biblia Gdańska. Acc. 26.06.2013, http://biblia-online.pl/biblia-otworz.html. Cytowany wcześniej przekład podaje „i wejrzawszy w siebie”. Metamorfoza w przestrzeni narracji. Dwa chorwackie teksty przemiany 83 Ćwiczenia zawierają szereg praktycznych wskazówek, pozwalających na osiągnięcie stanu skupienia, kontroli zmysłów i wyobrażeń. Należy ograniczyć kontakty i wszelkie prace, wystrzegać się wyczerpania, stosownie planować lekturę i zajęcia tak, by danego dnia osiągnąć zaplanowany etap i umożliwić realizację dwóch najistotniejszych zadań: czytania ksiąg pobożnych oraz rozmyślania. Ćwiczenia rozplanowane są na cztery tygodnie. W drugim medytującego prowadzi figura syna marnotrawnego: „wracamy wraz z synem marnotrawnym do łaski Ojca Najwyższego; i postanawiamy iść drogą doskonałości; ku czemu przedstawia nam się dzielna pomoc, to jest przykład Chrystusa Pana [...]”26. Rozpoznanie grzechu, „wewnętrzne poznanie nas samych” to warunek postępu na „drodze do doskonałości”. A więc syn marnotrawny staje się figurą alegoryzującą los człowieczy, spinającą ignacjańskie praktyki duchowe i płacz Gundulicia. Zresztą skojarzenie obu autorów nie jest przypadkowe. Rozpoznanie tkwiącej w człowieku możliwości zbawienia dzięki praktykom skupienia to warunek i istota tego typu duchowości. Stanowiła ona fundament praktyki zakonu jezuitów, ale została przejęta również przez szereg sformułowań zaakceptowanych przez sobór trydencki. Kościół potrydencki pozostawał pod znacznym wpływem imperatywu skupienia i przemiany wewnętrznej, co korespondowało z barokową episteme. Młody Gundulić wychowywał się pod wpływem jezuickich nauczycieli i to prawdopodobnie decydująco oddziałało na uformowanie się jego antropologicznej wizji 27. Rekolekcje Loyoli rozdzielają jednak lekturę i ćwiczenia medytacyjne. Tymczasem tekst płaczu Gundulicia jest tekstem przemiany. Podobnie jak w przypadku metamorfozy Zorana, tutaj również dokonuje się ona poprzez narrację i w przestrzeni narracji. Uważam, że do takiej konstatacji uprawnia forma, jaką posłużył się dubrownicki autor. Płacz to nazwa homonimiczna, wskazująca zarówno na czynność fizjologiczną, jak i gatunek literacki; odsyła zatem tak do stanu emocjonalno-fizycznego człowieka, jak i do tekstu. Płaczący podmiot z początkowych wersów poematu otwiera się więc poprzez tekst na ogląd zewnętrznego oka − czytelnika czy też samego siebie. To właśnie forma literacka pozwala mu na podwojenie się, a z kolei narracyjny charakter poematu umożliwia skanalizowanie emocji w linearnym procesie samoanalizy i dążenia do przemiany. Musimy zrozumieć także, że ów chwyt ma obustronne działanie. Otóż w rezultacie konstytutywnego podwojenia sam tekst nabiera cech wyznania przesyconego emocjonalnością. Nie sposób go zatem czytać tylko jako przedmiotu refleksji, lecz staje się on wyznaniem oraz praktyką przeżywania wewnętrznej refleksji i w końcu przemiany. 26 Ignacy Loyola, op. cit., XXXV. W kwestii filozoficznej formacji Ivana Gundulicia vide D. Fališevac, „Ivan Gundulić”, in Hrvatska književnost u evropskom kontekstu, ed. A. Flaker, K. Pranjić (Zagreb, 1978), 259-278. 27 84 Maciej Falski Narracja i metamorfoza Oba teksty czerpią z zasadniczej cechy prozy, jaką jest narracyjność. Narrację w kontekście poruszanej kwestii rozumiem przede wszystkim jako sposób organizacji danych, a więc zasadniczy tryb poznawczy28. Dzięki możliwości selekcji danych i włączania ich w ramy struktury interpretacyjnej podmiot nadaje sens rozproszonym aktom czy spostrzeżeniom. Współcześnie uważa się, że właśnie zdolność interpretacji danych poprzez tworzenie całości semantycznych i interpretacyjnych stanowi podstawę tworzenia się wiedzy o świecie w umyśle jednostki29. Narracyjny tryb poznania posiada jeszcze jedną ważną cechę, mianowicie odnosi się do wymiaru czasowości. Doświadczenie uzyskuje tym samym ukierunkowanie czasowe, a poszczególne zdarzenia czy stany układają się na osi wynikania30. Dzięki temu z masy punktowych aktów powstaje logiczna, uzasadniona wizja, pozwalająca na funkcjonowanie w świecie bezładnych i wciąż na nowo gromadzących się danych. Struktura czasowa w dodatku wskazuje na to, co wcześniej i co później, umożliwia stworzenie wyobrażenia o następstwie i wynikaniu, nadaje doświadczeniu kierunek. Narracja w opisanym rozumieniu stanowi o wykorzystaniu tekstu jako narzędzia i przestrzeni metamorfozy. Dzięki strukturze narracyjnej właśnie może dojść do przemiany. Otóż bowiem przemiana jest per se procesem, dzianiem się, nieodłącznie związanym z czasowością. Poemat Gundulicia i powieść Zoranicia rozwijają linearną strukturę czasową od punktu wyjścia − grzechu, upadku, zaślepienia, młodości, iluzji, czyli od stanu niepożądanego, do punktu docelowego − skruchy, odzyskania łaski, wieku dorosłego, odpowiedzialności. Przemiana rozumiana jest tu jako doskonalenie się, jakościowej zmianie towarzyszy zaś upływ czasu. Ruch został najlepiej zobrazowany w powieści Planine, ponieważ wędrówka to archetypiczna alegoria poszukiwania, dążenia do celu i właśnie upływu czasu; ale i dubrownicki poemat także nie jest statyczny, zarówno dzięki odwołaniu do biblijnej paraboli zakładającej ruch w przestrzeni (oddalenie się i powrót syna), jak i wykorzystaniu barokowej retoryki sugerującej dynamikę i zmienność. Podejście do tekstu jako narzędzia przemiany jest także konstytutywne dla praktyki psychoanalitycznej. Pacjent, opowiadając, układa wspomnienia i skojarzenia w spójną opowieść, która nie tylko jest wyjaśnieniem, ale i przeżyciem Katarzyna Rosner, Narracja, tożsamość i czas (Kraków, 2003), passim. Vide Ida Kurcz, Język a reprezentacja świata w umyśle (Warszawa, 1987). 30 O narracji jako sposobie organizowania danych historycznych i tworzenia dużych struktur znaczeniowych, które z kolei stanowią ramy interpretacyjne doświadczenia, pisał przekonująco Hayden White, na którego chciałbym się w tym miejscu powołać. Vide eseje zebrane w polskim wyborze: Hayden White, Poetyka pisarstwa historycznego, ed. E. Domańska, M. Wilczyński (Kraków, 2010). 28 29 Metamorfoza w przestrzeni narracji. Dwa chorwackie teksty przemiany 85 przemiany; psychoanalizę nazywa się zresztą czasem leczeniem poprzez opowiadanie31. Chciałbym tym skojarzeniem zamknąć interpretację kulturowego i indywidualnego znaczenia obu tekstów, sądzę bowiem, że wskazuje ono na ponadkontekstowy potencjał praktyki narracyjnej. Dostrzegano go już na długo przed psychoanalizą, o czym świadczą dwa analizowane przeze mnie teksty. Pokazują, że tekst utworu może się stać przestrzenią rzeczywistej przemiany, a proces czytania daleko wykracza poza doznanie estetyczne czy poznawcze. Czytanie, można by rzec, może się stać doświadczeniem egzystencjalnym, prowadzącym do pełnej metamorfozy podmiotu, sposobem na odzyskanie spokoju czy osiągnięcie stanu dojrzałości. Metamorphosis in the space of narrative. Two Croatian texts of change Summary A literary text can become space for transformation of the reader. In some cases, through the impact of content and a specific form, reading becomes not only an intellectual experience based on the interpretation of the already read text, but the very act of reading is understood as an act of metamorphosis. In the article two Croatian literary works are discussed: a pastoral novel by Petar Zoranić written in the 16th century and lacrimae, an epic poem by Ivan Gundulić dating back to the 17th century. Both pieces are characterized by the use of genre conventions to show and cause the transformation of an individual. In the novel, the character experiences transformation from a young man overwhelmed by love fever into a conscious citizen-Patriot. In the epic poem, a sinner is affected by the act of repentance and tries to return to the path of God’s grace. Reading the text can become an act of transformation thanks to the use of narrative, which is conceived as a way to organize experience by a subject who identifies the literary hero’s metamorphosis with his/her own transformation in real time. 31 Literatura przedmiotu jest w tej dziedzinie ogromna; chciałbym przywołać pracę Paula Ricoeura o Freudzie, ze względu na zainteresowanie francuskiego filozofa kwestią narracyjności i czasu, oraz biografię Petera Gaya, jako że brytyjski autor dobrze z kolei rekonstruuje kontekst dojrzewania idei leczenia przez opowiadanie. Paul Ricoeur, O interpretacji. Szkic o Freudzie, trans. M. Falski (Warszawa, 2007); Peter Gay, Freud: życie na miarę epoki, trans. H. Jankowska (Poznań, 2003). VACAT Przestrzeń VACAT PRACE FILOLOGICZNE. LITERATUROZNAWSTWO [PFLIT] Warszawa 2013 NUMER 3(6). CZĘŚĆ 2: 89-100 OLAF KWAPIS Wydział Zarządzania Kulturą Wizualną Akademia Sztuk Pięknych w Warszawie METAMORFOZY MIEJSCA. MECHANIZM PRZEMIANY WYOBRAŻEŃ O PRZESTRZENI RZYMU W ŚREDNIOWIECZU Słowa kluczowe: Rzym średniowieczny w sztuce, tablice z Augsburga, indulgentia plenaria, Mirabilia Urbis Romae, przemiany miejsca − Rzym wyobrażony Keywords: medieval Rome in art, Augsburg tablets, indulgentia plenaria, Mirabilia Urbis Romae, transformations of a place − imagined Rome W swym długim trwaniu przedmioty i obiekty architektoniczne zmieniają funkcje. Kontekst historyczny i przemiany przestrzeni różnicują ich znaczenia kulturowe. Opisy literackie utrwalają wyobrażenia, które poddawane są weryfikacji w procesie naocznego doświadczania miejsca. Rekonstrukcja porządku zmian pozwala dociekać istoty formowania swoistych metamorfoz, konstytuujących się na styku minionego z obecnym. Metamorfozy wyobrażeń przekraczają granice czasu, ale pokonują także dystans, który wyznacza różnica kulturowa pomiędzy Południem a Północą. Przykład Rzymu wraz z recepcją jego dziedzictwa artystycznego oraz intelektualnego pokazuje wyraźnie, w jakim stopniu niepomijalna w dziejach miasta była i jest rozmaicie fragmentaryzowana, lecz konkretna pamięć miejsca, artefaktu i tworzonej przez nie nacechowanej emocjonalnie przestrzeni. Pamięć, o której mowa, akumulowała się zarówno w dziełach sztuki wizualnej, jak i w rozmaitego typu piśmiennictwie, dając świadectwo przemian obrazu miasta. Wyobrażenie zakumulowane w malarstwie, grafice czy druku pozostawało zawsze w napięciu wobec rzeczywistego kształtu miejsca, spostrzeganego przez przybywających do Rzymu wędrowców. Wyobrażenie uaktualnione domagało się wtórnego wyrażenia w formie artystycznej po powrocie do domu, do krain zaalpejskich. Ważnym źródłem wiedzy o organizacji przestrzeni urbanistycznej i o przyjętych w danym czasie rozwiązaniach architektonicznych są kartograficzne i artystyczne odwzorowania miasta. Są one również świadectwem realizującego ściśle 90 Olaf Kwapis określone zasady, schematycznego i powtarzalnego sposobu unaoczniania miejsca. Proces ten miał na celu dostarczanie wiedzy oraz podsuwanie obrazu Urbs, który dobrze było mieć w świadomości (również by zachować obraz pod powiekami na przyszłość). Wszystko po to, aby współuczestniczyć w skupionym wokół Wiecznego Miasta kręgu duchowego dziedzictwa. Wykształcona w oparciu o takie subiektywne reprezentacje osobista pamięć wizualna (podmiotowe imaginarium Rzymu), poddawana była weryfikującej aktualizacji w akcie naocznego poznania architektury i poszczególnych, związanych z kultem miejsc, których odwiedziny zalecane były przez Kościół w późnym średniowieczu. Dostępne uprzednio wyobrażenia, niezależnie od stopnia niedokładności wobec zastanych obrazów, spełniały rolę podobną do tej, jaką odgrywają ilustracje w dzisiejszych przewodnikach. Poza wspomnianym tworzeniem podstaw wizualnego współuczestnictwa w duchowym dziedzictwie Rzymu ułatwiać miały poruszanie się po mieście i jednoczesne rozumienie tych ukrytych w świadectwach materialnych znaczeń, o których już nie tylko rozpoznanie, ale i przeżycie chodziło. Świadectwem kolejnych realizacji projektu, stawiającego sobie cele edukacyjne i duszpasterskie zarazem, są bez wątpienia artystyczne i kartograficzne wyobrażenia Rzymu średniowiecznego, które oscylują między mityzacją unaocznianej przestrzeni oraz istotną treścią historyczną dziejów miasta a obiegową, popularną legendą i stereotypem przedstawieniowym. W tym kształcie niezwykle daleko im do znanego, pochodzącego z III wieku p.n.e. modelu Forma Urbis Romae, wykutego w kamieniu, a odnalezionego we fragmencie na Forum Romanum. Imponująca, odwzorowująca rzeczywisty kształt i proporcje Wiecznego Miasta makieta architektoniczna, uznawana jest za ważne źródło informacji o kulturze urbanistycznej okresu imperialnego. Niemniej istotna dla zrozumienia charakteru średniowiecznych i późniejszych prób tworzenia odwzorowań oraz artystycznych wyobrażeń Rzymu jest świadomość roli, jaką dla samego powstania oraz ostatecznego kształtu (wyselekcjonowania zawartości) tych dzieł miał tekst Mirabilia Urbis Romae1. Współcześni badacze podejmujący zadanie opisania skutków popularności tekstu Mirabilia Urbis Romae podkreślają potrzebę zdecydowanego odróżnienia dwóch typów utworów o tym samym tytule. Pierwszy z nich powstał jeszcze w XII stuleciu, drugi w okresie późnego średniowiecza2. Wersja, która weszła w skład pisanego w latach 1140-1143 Liber politicus (polipticus) − dzieła, 1 Szerzej na ten temat pisałem w pracy „«Omnes viae Romam ducunt». Peregrynacje do Rzymu w czasach Pierwszego Jubileuszu”, Prace Filologiczne LVII seria literaturoznawcza (2009): 95-114. Tu sięgam jedynie po pojedyncze wątki, niezbędne do przedstawienia istoty problemu w odmiennym kontekście. 2 G. Fossi podaje także informacje o istnieniu wersji zwulgaryzowanych, pochodzących z połowy XIII wieku, które znajdują się dziś w Bibliotece Medycejskiej we Florencji, zatytułowane Le Miracole de Roma. Idem, „Il dotto e il pellegrino di fronet all’Antico: Mirabilia, magie e miracole della città di Roma”, in La storia dei Giubilei, vol. 1: 1300-1423, ed. G. Fossi (Milano: BNL Edizioni − Giunti Gruppo Editoriale, 1997), 105. Metamorfozy miejsca. Mechanizm przemiany wyobrażeń o przestrzeni Rzymu... 91 którego redakcję przypisujemy kanonikowi Bazyliki św. Piotra, znanemu jako Benedetto − stanowiła bez wątpienia źródło literackiej inspiracji dla twórców wielu późniejszych prac ikonograficznych3. Sam tekst Benedetta, podobnie jak jego młodsza o stulecie druga redakcja nie były jednak, jak się przypuszcza, formą przewodnika, jaki mógłby powszechnie służyć pielgrzymom. Funkcję tę bowiem spełniały przede wszystkim dostępne wykazy odpustów (spisywane od XII wieku), czy spisy relikwii oraz listy kościołów − stacji pątniczych (znane od początków średniowiecza), które należało odwiedzić 4. Wkrótce, bo w końcu wieku XV, ustalić się miała zasada łączenia redakcyjnie w jeden druk mirabiliów, wykazu kościołów stacyjnych i katalogu indulgencji, co uznano za podstawową formę kompozycyjną pierwszych późnośredniowiecznych przewodników5. Wydaje się, że powszechne zastosowanie wynalazku ruchomej czcionki (połowa XV wieku) musiało sprzyjać popularności, jaką osiągnął zupełnie inny, choć identycznie zatytułowany zbiór tekstów, zredagowany w okresie późnego średniowiecza. Ówczesne Mirabilia Urbis Romae, opublikowane w znacznym nakładzie, tłumaczone na wiele języków, przyjęły na siebie rolę pierwszego podręcznego przewodnika, służącego pielgrzymom udającym się do Rzymu na jubileusz 1475 roku. W najobszerniejszej wersji redakcja piętnastowiecznych Mirabiliów uzyskała trójdzielną kompozycję, na którą składały się: Historia et descriptio urbis Romae, Indulgentiae ecclesiarum urbis Romae oraz Stationes ecclesiarum urbis Romae. Ostatnia z tych części, zwłaszcza gdy publikowano ją w języku łacińskim, uzupełniana była niekiedy o Oratio de sancta Veronica6. Przedstawienie wpływu Mirabiliów na kreację wyobrażenia o Rzymie począwszy od pierwszego jubileuszu 1300 roku wymaga jednak zwrócenia większej uwagi na zbiór, który uchodzi za pierwszą rejestrację pamiątek starożytności rzymskich, opisanych we właściwych im warunkach topograficznych. Czas powstania redakcji przypisywanej kanonikowi od św. Piotra pozwala przypuszczać, że pierwsza wersja interesującego nas tekstu znana była rekonstruktorom idei jubileuszu w czasach Bonifacego VIII. Liber politicus jako całość był już wówczas źródłem istotnej wiedzy, zawierał bowiem między innymi informacje na temat ceremoniału intronizacyjnego oraz koronacji papieskich, o ołtarzach w Bazylice św. Piotra, a także o psalmach na dni zwykłe i święta. W osobnym dziale poświęconym mirabiliom znalazły się wiadomości o starożytnych pamiątkach. 3 Vide C. Nardella, Il fascino di Roma nel Medioevo. Le „Meraviglie di Roma” di maestro Gregorio. Nuova edizione riveduta ed ampliata (Roma: Viella, 2007), 16. 4 Vide B. Schimmelpfennig, „Die Stadt der Apostelfürsten. Die großen Pilgerziele: Rom”, in K. Herbers et al., „Pilgerwege im Mittelalter”, Das Magazin für Geschichte und Kultur (2005): 61-63. 5 Egzemplarz dostępny w Bibliotheca Hertziana: Mirabilia Rome (Tarvisii: Gerardus − Digitalisat des Exemplars BH: Dg − 9 gez. Bl. − De Lisa, De Flandria), 1475. 450-751 Coll. rom. 6 Vide H. Manikowska, Jerozolima − Rzym − Compostela. Wielkie pielgrzymowanie u schyłku średniowiecza (Wrocław: Fundacja na Rzecz Nauki Polskiej, 2008), 217. 92 Olaf Kwapis Ich opis pozwolił wielu kolejnym redaktorom na opracowanie własnych wersji literackiej prezentacji wyobrażenia o mieście swobodnie i chętnie czerpiącym z dziedzictwa antyku, umiejętnie i konsekwentnie wpisywanego w tradycję chrześcijańską. Służył tak, jak już powiedziano, kreowaniu i metamorficznemu modyfikowaniu plastycznych wyobrażeń Wiecznego Miasta. Mirabilia składały się z dziesięciu rozdziałów, opisujących kolejno: rozmiary murów miasta, liczbę bram, łuków tryumfalnych, teatrów, mostów i cmentarzy. Benedetto opisywał nie tylko budynki, ale również sławne rzeźby, przedstawiające Dioskurów z końmi, Marka Aureliusza, czy Wilczycę Kapitolińską7. Zamieszczał również wiele anegdot dotyczących znanych budowli. W opisie funkcjonują obok siebie obiekty pochodzące z antyku i czasów chrześcijańskich. Akcentowane są jednak przede wszystkim miejsca związane z historią życia św. Piotra. Pisząc o grobie Romulusa, autor wspomina o jego dawnym wyglądzie. Stwierdza, że grób ten, nazywany wówczas meta, był inkrustowany wspaniałym kamieniem, z którego później zrobiono Paradiso przed bazyliką św. Piotra. Podobny los spotkał w wieku XIV wyłożony kamieniem terebint Nerona. Oba grobowce antyczne Benedetto przypominał zapewne przede wszystkim ze względu na fakt wtórnego użycia materiału pozyskanego z nich na budowę bazyliki. Istnieje również, wspominana tu wcześniej, druga ważna redakcja Mirabiliów, pochodząca z początku XIII stulecia, a przypisywana angielskiemu duchownemu, Mistrzowi Grzegorzowi. Różni się ona od pracy Benedetta w licznych szczegółach, a zwłaszcza w ich ilości. Zawiera prolog, w którym duchowny przedstawia się i wyjaśnia, dlaczego chce opisać Rzym i jego historię. Wymienia wspaniałe, do jego czasów istniejące w Rzymie obiekty, ale wspomina również o tych, o których się już tylko pamięta. Podaje opis murów miejskich z ich wieżami i bramami − wymienia te ostatnie kolejno: porta Aurea, porta Latina, porta Sacra, porta Salaria, porta Marcia, porta Livia, porta Collatina, porta Flaminia, porta Numanzia, porta Appia, porta Tiburtina, porta Aquilea (dziś zwana San Lorenzo), porta Asinaria8. Angielski duchowny tworzy także katalog rzeźb z brązu, umieszczając w nim: rzeźbę przedstawiającą byka, który zgodnie z mitem był wcieleniem Zeusa porywającego Europę, czy też pomnik konny Marka Aureliusza, stojący wówczas przed pałacem papieskim na Lateranie, jak również odnalezione w pobliżu Colosseum ułamki gigantycznego Kolosa, uznawanego niekiedy za symbol miasta ukazany w postaci statui Słońca („statua del Sole”9). Mirabilia, które powstały pod piórem Mistrza Grzegorza, zawierają również wykaz innych ważnych obiektów, zachowujących pamięć antyku, wypełniających w zmienionej funkcji dostępną ówcześnie przestrzeń publiczną. W spisie tym znajdujemy: 7 Vide S. Aini, „Mirabilia Urbis Romae”, in Romei e Giubilei. Il pellegrinaggio medievale a San Pietro (350-1350), ed. M. D’Onofrio (Milano: Electa, 1999), 199. 8 Vide C. Nardella, Il fascino di Roma nel Medioevo..., 150-153. 9 Ibidem, 153-159. Metamorfozy miejsca. Mechanizm przemiany wyobrażeń o przestrzeni Rzymu... 93 De ferreo simul<acro> Belloforontis, De balneo Bianei Apollinis, De theatro in Eraclea, De palatio Cornutorum, De palatio Diocleciani, De templo Palladis, De palatio LX imperatorum, De panth[al]eon, De archu triumphali Augusti, De archu Pompei, De columna triumphali Fabricii, De arcu triumphali Cipionis, De piramidibus, id est sepulcris potentum, De piramide Augusti, De faro Alexandrino, tabula legis10. Dopiero jednak Mirabilia Urbis Romae w wersji późnośredniowiecznej przechowywane były w odpisach w większości bibliotek europejskich. Czerpali z nich wiadomości pielgrzymi wyruszający do Rzymu. Ważne wydaje się także zauważenie, że liczne redakcje Mirabiliów inspirowały do powstawania dzieł pokrewnych, zawierających jednak pakiet informacji tematycznie dookreślonych. W oparciu o wczesne Mirabilia powstał (jako dziedzictwo pierwszego jubileuszu roku 1300), utwór zatytułowany Indulgentiae ecclesiarum urbis Romae, zawierający opisy dawnych przestrzeni miasta, ale przede wszystkim koncentrujący się na drodze do siedmiu kościołów, uzupełniony bogatą narracją o życiu świętych i męczenników związanych z Wiecznym Miastem11. Spośród świadectw literackich, rejestrujących składniki postrzeganej bezpośrednio przez autorów przestrzeni miasta, odnotowujemy relację patrycjusza florenckiego Giovanniego Rucellai. W zbiorze powiastek, pisanym w typie silva rerum, zatytułowanym Il zibaldone quaresimale zrelacjonował on pobyt w Rzymie w roku 1450. Przybył tam w towarzystwie szwagra Lorenza di Pala Strozziego i zięcia Domenica di Giovanniego Bartoli w celu uzyskania odpustu12. Zachętą do podróży była również dawna znajomość Mikołaja V z rodziną Strozzich. W młodości bowiem późniejszy papież był nauczycielem synów Lorenza13. Dostojni obywatele Florencji wyruszyli w podróż do Rzymu 10 lutego. Po przybyciu na miejsce codziennie rano odwiedzali konno cztery bazyliki, a drugą część dnia przeznaczali na odnajdywanie pamiątek dawnej świetności miasta. Warto zwrócić uwagę, że wielkopostna opowieść Rucellai, uznawana za jedno z ważniejszych zapisów doświadczenia jubileuszowego pielgrzyma połowy XV wieku, zawiera także opis szczerej fascynacji autora zarówno wielkimi chrześcijańskimi bazylikami, jak i zwiedzaniem budowli antycznego Rzymu14. Jak przystało na Florentczyka, Rucellai porównuje współczesny Rzym z Florencją: bazyliki św. Piotra i Jana są tak duże jak kościół franciszkanów Santa Croce, bazylika Santa Maria Maggiore prawie jak kościół dominikanów 10 Ibidem, 163-179. R. Bernabei, Roma nel giubileo (Milano: Rizzoli, 1998), 30. 12 Vide M. Miglio, „Il giubileo di Nicolò V (1450)”, in La storia dei Giubilei, vol. 2: 1450-1575, ed. M. Fagiolo, M. L. Madonna (Milano: BNL Edizioni − Giunti Gruppo Editoriale, 1998), 61. 13 Vide K. Chłędowski, Rzym. Ludzie Odrodzenia (Warszawa: Książka i Wiedza, 1957), 84. 14 Na temat charakterystycznego rozwarstwienia opisu pobytu florenckiego humanisty w Rzymie na część poświęconą sprawom duchowości i Kościoła oraz na fragmenty odnoszące się do zwiedzania starożytności pisze H. Manikowska, Jerozolima − Rzym − Compostela..., 293-295. 11 94 Olaf Kwapis Santa Maria Novella, rzymskie Termy Dioklecjana w połowie jak Campo di Ognissanti15. Rucellai dokonywał więc zestawienia porównawczego, motywowanego chęcią dostarczenia tym mieszkańcom Florencji, którzy do Rzymu przybyć nie mogli, danych pozwalających na stworzenie poczucia naoczności, które przez podobieństwo (przyległość) wytwarzać miało wyobrażenie. W inny sposób zabiegu przeniesienia pamięci, unaocznienia, ale także przypisania obiektom artystycznym mocy duchowej, czerpanej z wyobrażenia Rzymu dokonano pod koniec XV stulecia w Augsburgu. W roku 1484 (lub w 1487) papież Innocenty VIII udzielił dominikankom z tamtejszego konwentu św. Katarzyny przywileju odpustowego za duchową (modlitewną, a nie realnie odbytą) pielgrzymkę do siedmiu bazylik rzymskich16. Oznaczało to, że pątnicy, którzy przybywali do tego klasztoru, otrzymywali odpust równy indulgencji należnej za fakt podróży do Wiecznego Miasta. Należy zauważyć, że w tamtym czasie do zgromadzenia św. Katarzyny w Augsburgu wstępowały córki najbogatszych wówczas w tym mieście rodów patrycjuszowskich, takich jak Rechlinger, Riedler, Welser, Rephonin17. Można przypuszczać, że poszukiwanie środków na budowę nowego kościoła przy klasztorze św. Katarzyny, a także zbliżający się jubileusz roku 1500, były pretekstem do rozpoczęcia realizacji projektu malarskiego, który miał wzbogacić dotychczas obowiązujący w konwencie sposób przywoływania pamięci o siedmiu kościołach stacyjnych. Wcześniej stosowaną formą tego unaocznienia było bowiem jedynie wystawienie, przyznającej wspomniany przywilej, bulli papieskiej, przetłumaczonej na język niemiecki i ukształtowanej w rodzaj tryptyku. W zdobiących ją miniaturach ukazano wizerunki świętych patronów bazylik rzymskich18. Wykonanie cyklu obrazów, których tematem były przedstawienia siedmiu kościołów stacyjnych, wspomagać miało duchowo modlących się wiernych i stanowiło swoistą biblia pauperum, wyrażoną w kształcie malarskiej opowieści o pielgrzymce do Rzymu. Tablice ukazujące poszczególne bazyliki zamawiane były w latach 1499-1504 przez pięć sióstr zakonnych − Annę Riedler, przeoryszę Weronikę Welser, Barbarę Riedler, Dorotheę Rehlinger oraz Helenę Rephonin. Zapewne przy finansowym wsparciu swoich rodzin mniszki zamawiały obrazy u Hansa Holbeina Starszego (1460[65] − 1524), Hansa Burgkmaira Starszego (1473-1581) i Mistrza, który podpisywał się inicjałami L.F.19. 15 Vide M. Miglio, „Il giubileo di Nicolò V (1450)”, in La storia dei Giubilei, vol. 2: 1450-1575, op. cit., 61-62. 16 Vide S. Eiche, „Le Basiliche e il loro doppio: le sei tavole di Augsburg”, in Roma Sancta. La città delle basiliche, ed. M. Fagiolo, M. L. Madonna (Roma: Gangemi Editore, 1985), 47. 17 Vide R. Baumstark, „Vorwort”, in M. Schawe, Rom in Augsburg. Die Basilikabilder aus dem Katharinenkloster (München: Bayerische Staatsgemäldesammlungen, 2000), 7. 18 Vide M. Schawe, Rom in Augsburg. Die Basilikabilder aus dem Katharinenkloster, 10-16. 19 Ibidem, s. 17. Metamorfozy miejsca. Mechanizm przemiany wyobrażeń o przestrzeni Rzymu... 95 W ten sposób sześć monumentalnych tablic, przedstawiających bazyliki rzymskie, sukcesywnie trafiało na ściany klasztornego kapitularza20. Tablic było sześć, a nie siedem, ponieważ ostatnia z nich prezentowała w jednym malowidle bazyliki św. Wawrzyńca i św. Sebastiana. Pierwsza tablica, zamówiona przez siostrę Dorotheę Rehlinger za sumę 60 guldenów, namalowana została w 1499 roku przez Hansa Holbeina21. Obraz, którego tematem była prezentacja bazyliki Santa Maria Maggiore, realizował program ideowy odkupienia poprzez wcielenie. Kompozycja następnych tablic, notabene zamawianych w kolejności niezgodnej z porządkiem przyjętym w bulli papieskiej, określała jednocześnie strukturę dalszych części cyklu. Struktura ta została oparta na założeniu jednoczesności dwojakiego typu przedstawiania − ciągu pasyjnego (usytuowanego w górnej partii każdej z tablic) oraz jubileuszowego (wypełniającego dolne płaszczyzny malowideł). Należy zauważyć, że wszystkie obrazy, ukazujące wyobrażenia kościołów stacyjnych, w istocie prezentowały architekturę wymyśloną, namalowaną już to pod wpływem widzenia opartego na dostępnych rycinach tych obiektów, już to posługujących się znanymi regionom zaalpejskim elementami stylu właściwego gotykowi. Umowność przedstawienia była znaczna i powodowała na przykład, że autor tablicy poświęconej Santa Maria Maggiore zdecydował umieścić na elewacji wyobrażenia bazyliki podpis „Maria Maior 1499”. W centrum górnej części tej tablicy znajduje się scena koronacji Najświętszej Marii Panny, typowa dla przedstawień w sztuce średniowiecznej. W dolnej partii dzieła znajduje się wyobrażenie bazyliki Santa Maria Maggiore, na którym wyeksponowano portal oraz fasadę z przedstawionymi na niej trzema świętymi − Najświętsza Maria Panna, Maria Magdalena i św. Barbara. We wnętrzu bazyliki przed ołtarzem prezentującym Mistyczne zaślubiny świętej Katarzyny klęczy pielgrzym, rozpoznawalny ze względu na wyposażenie w pątnicze atrybuty − kij i kapelusz. Tematyka obrazu ołtarzowego jest wyraźnym nawiązaniem do wezwania klasztoru, dla którego wykonano malowidło, nie ma zaś żadnego bezpośredniego związku z rzymską bazyliką. Na bocznej elewacji kościoła − poza wspomnianym już wcześniej napisem, znajduje się przedstawienie św. Jerzego walczącego ze smokiem. Poniżej, w prawym rogu malowidła, na zapadającym się sarkofagu można zauważyć wyrytą literę „H”, będącą sygnaturą autora dzieła − Hansa Holbeina Starszego. Lewa, boczna część obrazu, stanowi typową prezentację sceny betlejemskiej. Prawa scena boczna przedstawia męczeństwo św. Doroty, której to na obrazie towarzyszy dominikanka będąca fundatorką dzieła22. 20 Warto zwrócić uwagę na pracę, w której podjęto opis i interpretację cyklu sześciu tablic z Augsburga. G. Goldberg, „Zum Zyklus der Augsburger Basilikabilder und zur Existenz von Stellvertreterstätten römische Hauptkirchen”, Bayerisches Jahrbuch für Volkskunde (1986/87): 65-75. 21 Vide M. Schawe, op. cit., 24. 22 Vide S. Eiche, Le Basiliche e il loro doppio: le sei tavole di Augsburg, 49. 96 Olaf Kwapis Hans Holbein Starszy, który przyjął zamówienie namalowania tego obrazu, ociągał się z jego wykonaniem. Nieterminowość malarza spowodowana była realizacją zamówienia na ołtarz w kościele dominikanów we Frankfurcie. Zapewne dlatego, gdy w roku 1501 siostra Anna Riedler podejmowała decyzję o zamówieniu kolejnej tablicy, tym razem poświęconej bazylice św. Piotra, zaproponowała realizację tego projektu za kwotę 45 guldenów konkurentowi Holbeina Hansowi Burgkmairowi23. W górnej partii tablicy znalazła się otwierająca cykl pasyjny scena przedstawiająca Chrystusa modlącego się w Ogrójcu oraz anioła ukazującego mu kielich cierpienia. W dolnej partii obrazu znajduje się św. Piotr siedzący na tronie ustawionym przed fasadą bazyliki św. Piotra. Postać apostoła upozowano zgodnie z zasadą prezentacji pełni władzy papieskiej − Piotr ubrany jest w strój pontyfikalny, na głowie ma tiarę, w lewej ręce trzyma klucz, a w prawej banderolę, na której wypisano słowa: „Auctoritate ap[osto]lica dimitto vob[is] om[n]ia p[e]c[ca]ta”. W schematycznie ukazanej architekturze bazyliki można zauważyć niezwykle interesujące i ważne w perspektywie tradycji rytu jubileuszowego przedstawienie, na którym zaprezentowano drzwi roku jubileuszowego 1500 24. Drzwi te zostały opatrzone herbem papieskim Aleksandra VI oraz tablicą z napisem: „ALEXANDE[R] BORGIA · P[A]PA · VI · PONT[IFEX] MAX[IMUS] ANNO JVBELEI”. Obie sceny boczne przedstawiają czternastu Świętych Wspomożycieli − zapewne takie wyobrażenie wiązało się z bardzo znanym w tym czasie niemieckim sanktuarium Vierzehnheiligen w miejscowości o tej samej nazwie, położonej nieopodal Bambergu25. W 1502 roku siostra Barbara Riedler zamówiła obraz przedstawiający bazylikę św. Jana na Lateranie. W partii pasyjnej przedstawienia ukazano scenę biczowania Chrystusa. Flankujące je górne sceny prezentują powołanie św. Jana oraz męczeństwo św. Jana w oleju. W tradycyjny już sposób, podobnie jak na poprzednich tablicach, w części dolnej obrazu w centrum umieszczono wyobrażenie świątyni laterańskiej, której kształt architektoniczny nie ma nic wspólnego z rzeczywistym obiektem. W równie nierealistyczny sposób, w tle bazyliki ukazano budynek, w którym znajdowała się jedna z ważniejszych relikwii chrześcijańskich − 28 stopni schodów z pałacu Piłata, przywiezionych do Rzymu przez św. Helenę. Przy wejściu do budynku prowadzącym do relikwii usytuowano kamienny cokół z inskrypcją „ABC Hans Burgkmair 1502”. Skrótowiec ABC 23 Vide M. Schawe, op. cit., 37. Ibidem, 37-39. 25 O. Wimmer, Kennzeichen und Attribute der Heiligen (Innsbruck − Wien: Tyrolia Verlag, 2000), 38. 24 Metamorfozy miejsca. Mechanizm przemiany wyobrażeń o przestrzeni Rzymu... 97 oznacza najprawdopodobniej hasło: „Augustanus Burgkmair Civis”26. Boczne sceny dolne przedstawiają historię życia św. Jana Ewangelisty. Także w roku 1502 u Mistrza, który podpisywał się inicjałami L.F., siostra Helena Rephon za sumę 60 guldenów zamówiła obraz przedstawiający jednocześnie dwie bazyliki − św. Wawrzyńca i św. Sebastiana. Górna partia tablicy prezentuje symultaniczną scenę, w której jednocześnie obserwujemy pocałunek Judasza, obcięcie ucha Malchusowi oraz pojmanie Chrystusa. Zaprezentowane w dolnej części obrazu bazyliki mniejsze przedstawiono tu, jak poprzednie, fantastycznie. O tym, że są to te, a nie inne kościoły, świadczy podpis umieszczony na jednej z nich: „ECCLESIA HUIUS SANCTI LAURENCY L.F.”. Cztery sceny boczne (górne i dolne) przedstawiają żywot matki Konstantyna św. Heleny − jej podróży do Ziemi Świętej w poszukiwaniu najcenniejszych relikwii chrześcijaństwa: krzyża i gwoździ jako arma Christi. Po śmierci siostry Anny Walther, przeoryszy klasztoru św. Katarzyny w Augsburgu, jej miejsce zajęła Weronika Welser, która postanowiła, że kolejna tablica cyklu, poświęcona kościołowi św. Pawła za murami, będzie rodzajem epitafium dla jej poprzedniczki27. Program pasyjny tablicy realizuje scena znana jako „Cierniem koronowanie”. Zasadnicza, dolna część obrazu ukazuje ponownie w sposób fantastyczny świątynię, w której wnętrzu nad ołtarzem umieszczono napis: „· BASILICA · SANCTI · PAVLI ·”. We wnętrzu kościoła naucza apostoł narodów. Jego słów słucha św. Tekla, której imię wyryto na zaplecku krzesła. W dolnej części obrazu ukazano scenę ścięcia św. Pawła i w sposób symboliczny, znany z opisów śmierci apostoła, namalowano trzy źródła, które wytrysnęły w miejscach, gdzie upadała kolejno głowa św. Pawła po jego dekapitacji i gdzie wkrótce wzniesiono rzymski kościół Tre Fontane. W lewej scenie bocznej znajdujemy nawrócenie św. Pawła pod Damaszkiem, jego chrzest i uwięzienie, w którym to święty ukazany jest w oknie za kratami, zapewne w momencie, w którym przekazuje swojemu uczniowi list adresowany do wspólnoty chrześcijańskiej. Prawa scena boczna to adoracja złożonego na marach ciała św. Pawła adorowanego przez innych świętych. W górnej części tego przedstawienia ukazano współczesną procesję, której przewodniczy papież. W jego rysach bez trudu rozpoznać można Aleksandra VI, niosącego relikwię głowy św. Pawła, co jednoznacznie przypomina o centralnej pozycji Rzymu jako miejscu przechowywania tejże relikwii 28. 26 M. Schawe, op. cit., 56. Ibidem, 18. 28 S. Eiche, Le Basiliche e il loro doppio: le sei tavole di Augsburg, 47-49. 27 98 Olaf Kwapis Ta sama siostra Weronika Welser ufundowała także ostatnią tablicę cyklu, prezentującą bazylikę św. Krzyża, namalowaną przez Hansa Burgkmaira w 1504 roku. Należność za obie tablice (św. Pawła i św. Krzyża) wyniosła łącznie 187 guldenów29. Program pasyjny zamyka namalowana w górnej części tablicy scena ukrzyżowania Chrystusa. Partię dolną wypełnia wyobrażenie bazyliki św. Krzyża, zinterpretowanej przez malarza jako budynek w stylu romańskim, całkiem obcy pierwowzorowi rzymskiemu. Przypuszcza się, że inspiracją dla artysty mogły być w tym wypadku romańskie kościoły Kolonii, które znał osobiście30. Interesujące jest, że na tle kościoła stacyjnego św. Krzyża twórca umieścił grupę pielgrzymów wyposażonych w atrybuty ich charakteryzujące − od kapeluszy poprzez kije i sakwy pielgrzymie, po oznaczające cel wędrówki dewocyjnej klucze Piotrowe. Warto zauważyć, że wśród pątników znalazły się dwie kobiety, które do Kaplicy Jerozolimskiej w kościele św. Krzyża wpuszczane były tylko raz do roku31. W tej scenie znalazło się także miejsce dla bramy, nad którą umieszczono napis: „HANNS · BVRGKMAIR · / · M[ALER] · VO[N] · AVGSPVRG · / · ANNO 1504 ·”. Sceny boczne przedstawiają męczeństwo św. Urszuli. Zarówno święta, jak i jej orszak przedstawiono w strojach dworskich, podkreślając wysoki stan kobiet, które podjęły zakończoną aktem męczeństwa podróż. Historia św. Urszuli znalazła się na tej tablicy ze względu na to, że Urszula było to chrzcielne imię fundatorki obrazu, siostry Weroniki Welser. Zamykająca cykl tablica podkreślała swoimi przedstawieniami potrzebę dostrzegania jedności czasu Chrystusowego, czasu męczeństwa Urszuli oraz czasu Roku Świętego 1500. Warto także zauważyć, że ukazanie postaci w strojach dworskich − flandryjskich, francuskich i włoskich − miało zapewne przyczynę w bezpośredniej obserwacji 32. W tamtym czasie bowiem widywano w Augsburgu wielu bogatych ludzi, przybywających z różnych stron Europy. Pokazując w rozbudowanym cyklu obrazowym postaci do nich zbliżone wyglądem podejmowano tym samym próbę przekonania tychże podróżnych, że nawiedzenie kościoła klasztornego, złożenie ofiary i modlitwa włączają ich do wspólnoty pątniczej, wynagradzanej obietnicą czerpania pożytków ze Skarbca Zasług Kościoła, dostępującej więc łaski odpustu zupełnego. Tablice z Augsburga uznać można także za znamienne świadectwo uniwersalizmu w myśleniu o indulgentia plenaria na terenie kraju, w którym zrodzą się poglądy reformacyjne. To właśnie w Augsburgu Marcin Luter i jego poglądy najpierw zostaną ostro potępione, by później wejść w fazę uznania i gloryfikacji. Na zamówienie mniszek od św. Katarzyny spojrzeć można zatem jak na niezwykłe 29 M. Schawe, op. cit., 84. Ibidem. 31 H. Manikowska, Jerozolima − Rzym − Compostela..., 315. 32 M. Schawe, op. cit., 87. 30 Metamorfozy miejsca. Mechanizm przemiany wyobrażeń o przestrzeni Rzymu... 99 świadectwo trwałej potrzeby ekspozycji wizualnej tradycji Kościoła, wyrażonej przywiązaniem do nauki o odpustach i zbawieniu. Pamięć ta w unikatowy sposób zestawiona została w tym wypadku z zabiegiem zilustrowania narzędzi potrzebnych do uzyskania indulgencji. Można postawić tezę, że w augsburskim klasztorze żeńskim za sprawą programu malarskiego cyklu sześciu tablic zbiegły się, niczym promienie światła w soczewce, nici intelektualne i duchowe referencyjnie wiążące to konkretne miejsce (a wraz z nim ludzi do niego przybywających) z całym dziedzictwem i nauką Kościoła. Żarliwość ducha rodziła się więc przede wszystkim w wyniku zbiegu tego, co pisane (poszukująca adresata wśród Europy czytającej ekspozycja bulli papieskiej − materialnego świadectwa nadania określonych praw odpustowych) z tym, co z wartości duchowych możliwe do uwidocznienia (odbiorca: Europa patrząca i przeżywająca obrazy, reprezentowana przede wszystkim przez ludność niepiśmienną). W tej uzupełniającej się kontrapunktowo ekspozycji − w obu przecież przypadkach niezaprzeczalnie apelującej do zmysłu wzroku − dokonywało się jeszcze jedno, z ducha późnośredniowiecznej filozofii i teologii zaczerpnięte zjawisko ujednolicenia. Jego realizacji sprzyjał dobrze znany zabieg artystyczny − symultaniczny sposób przedstawienia różnorodnych zjawisk − zabieg pozwalający zatem na zaprezentowanie czasowej jedności różnych momentów historycznych (połączenia biblijnie i jednocześnie jubileuszowo rozumianego czasu trwania z doraźnie odczuwanym czasem dnia codziennego, czasem przepływu bieżącego życia) z równie jednoczesnym − synchronicznym ukazaniem wielu wybranych, niezwykle istotnych dla programu ideowego miejsc i przedmiotów. W efekcie takich zestawień uzyskiwano wizualne uzasadnienie ideowe, swoiście naoczne wsparcie prawa do uznania modlitwy w klasztornym kościele jako równoznacznej z dewocyjną podróżą do Rzymu. W ten sposób stworzone zostały warunki do powstania odczucia współuczestniczenia w ściśle określonej drodze pątniczej w obrębie Wiecznego Miasta, określonej geograficznie, ale też uzupełnionej o jej obowiązkowe składniki, jak nawiedzenie siedmiu bazylik, hołd składany relikwiom oraz zwrócenie uwagi na jeden z głównych znaków jubileuszu − drzwi święte. Wiadomo, że rozbudowany program ikonograficzny tablic augsburskich wymaga współcześnie gruntownej wiedzy teologicznej, znajomości dokumentów epoki, a także analizy zapisów osobistych i świadectw literackich. Nie ma jednak wątpliwości, że nawet niepiśmienny widz w okresie późnego średniowiecza nie mógł mieć żadnych problemów z identyfikacją miejsc, osób i ostatecznej wymowy całego cyklu obrazowego z konwentu św. Katarzyny. W ten sposób cykl ów realizował dodatkowo cele edukacyjne i duszpasterskie − ukazując postaci świętych przed portalami bazylik, nakazywał przypomnienie dziejów i dzieł świętych patronów kościołów stacyjnych. Stwarzał jednocześnie wrażenie trwałej, duchowej, lecz w ten sposób też bezpośredniej, wciąż aktualnej obecności świętych w miejscach im przypisanych. Sprzyjał i konstruował proces co najmniej duchowej 100 Olaf Kwapis metamorfozy miejsca, przeprowadzanej przy użyciu środków wizualnych. Równoległość i jednoczesność, wreszcie autentyczność biegu życia − podkreślana dynamiką namalowanych postaci, bogactwem ich stroju, aranżacją sytuacji − wpisane w program ideowy przedstawień augsburskich, pozwalały również interpretować licznie namalowane grupy pielgrzymów (w tym, co raz jeszcze warto podkreślić, także kobiet) lub ich pojedyncze wyobrażenia jako sugestię, że to właśnie pątnicy mają szczególny przywilej współobecności i współodczuwania duchowego z tymi, którzy uobecniają się − również za sprawą ikonograficznego przedstawienia − w przestrzeni Urbs Sacra. W ten oto sposób trzech malarzy niemieckich, reprezentantów jesieni średniowiecza, zapowiada swoimi pracami to, co po tej stronie Alp nowe, a co po drugiej ich stronie już istnieje − trzech Mistrzów daje zapowiedź malarstwa renesansowego. A w samym Rzymie, w kolejnych stuleciach przybywający do miasta stykali się wciąż z tą samą przestrzenią, z miejscami wypełnionymi pamięcią historii i dziedzictwa kultury. Zawsze również stawali wobec konieczności zderzenia tego, co wyobrażone i duchowo, tradycyjnie, trwałe z zastaną, zmienną i dynamiczną rzeczywistością. Musieli zatem dokonać wewnętrznej przemiany wyobrażenia, zbudować metamorficzny obraz doświadczanego naocznie Rzymu. Metamorphoses of places. The mechanism of change in the image of medieval Roman space Summary The longevity of items and objects of architecture favours changes in their function. What remains is the memory of a place and works of art, which charge a given space with emotions. In human awareness, they lay the foundations of cultural identity. The memory in question has accumulated both in the works of visual art and in writings, delivering a testimony to the transformations of the image of Rome. Therefore, the present article covers the essential artistic and cartographic images of medieval Rome, instances of mythologisation and metamorphoses of space, as well as the city’s history as viewed through the prism of art. The evoked and discussed historic literary sources include Mirabilia Urbis Romae, or a collection of silva rerum tales by Giovanni Rucellai, Il zibaldone quaresimale (a record of a journey to obtain indulgence undertaken in 1450). Literary metamorphoses are interpreted in the context of the findings of art history. In a similar manner, changes in the imagined vision of Rome are laid out on the example of a cycle of 15 th-century paintings by Hans Holbein the Elder, Hans Burgkmair and Master who signed with initials L.F. Executed for a monastery in Augsburg, the cycle presented seven station churches and was a kind of biblia pauperum, which adopted the form of a painted story of a pilgrimage to Rome. The cycle proved to become a fostering and building force behind the process of spiritual metamorphosis of the place carried out by visual means. Teatr VACAT PRACE FILOLOGICZNE. LITERATUROZNAWSTWO [PFLIT] Warszawa 2013 NUMER 3(6). CZĘŚĆ 2: 103-114 KATARZYNA OSIŃSKA Instytut Slawistyki Polska Akademia Nauk, Warszawa METAMORFOZY BUDY JARMARCZNEJ: ALEKSANDR BŁOK − WSIEWOŁOD MEYERHOLD − TADEUSZ KANTOR Słowa kluczowe: buda jarmarczna, symbolizm, kryzys realności, iluzja-deziluzja, teatr jako gra (‒‚‘‘– “ “‚) Keywords: puppet show, symbolism, reality crisis, illusion-disillusion, theatre as play Buda jarmarczna jest wieczna. Jej bohaterowie nie umierają. Zmieniają jedynie oblicze, przybierają nową postać. Wsiewołod Meyerhold1 [...] od Umarłej klasy to zaczyna być taki teatr, który ja określam „Buda jarmarczna” [...] Tadeusz Kantor2 „Premiera Budy jarmarcznej Aleksandra Błoka w inscenizacji Meyerholda zapoczątkowała nową linię rozwoju teatru w naszym [XX − K.O.] stuleciu, choć na Zachodzie, niestety, mało kto zdaje sobie z tego sprawę. Po Budzie jarmarcznej można w twórczości Meyerholda wyodrębnić następujące etapy: pantomimy, próby kabaretu, daleki refleks arlekinady w Don Juanie3, Studia na Borodinskiej 4, 1 W. Meyerhold, „Buda jarmarczna”, in idem, Przed rewolucją (1905-1817), ed. J. Koenig, trans. A. Drawicz et J. Koenig, not. A. Fiewralski (Warszawa: Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, 1988), 169. 2 Zapis magnetofony spotkania z Tadeuszem Kantorem w PWST w Warszawie, 22 lutego 1990. Ośrodek Dokumentacji Sztuki Tadeusza Kantora „Cricoteka”, maszynopis, 18. 3 Premiera Don Juana Moliera w reżyserii Meyerholda i scenografii Aleksandra Gołowina odbyła się na scenie Teatru Aleksandryjskiego w Petersburgu w 1911 roku. 4 Na temat tego Studia, działającego pod kierunkiem Meyerholda w latach 1913-1917 w Petersburgu/Piotrogrodzie, w polskiej literaturze przedmiotu vide: K. Osińska, Klasztory i laboratoria. Rosyjskie studia teatralne: Stanisławski, Meyerhold, Sulerżycki, Wachtangow (Gdańsk: słowo/obraz terytoria, 2003), 191-230. 104 Katarzyna Osińska czasopisma „Miłość do Trzech Pomarańczy”, wieczór Błoka na początku 1914 roku (Buda jarmarczna i Nieznajoma). I wreszcie imponujące zwieńczenie tematu − w Maskaradzie5, w wesołym Lesie6, w groteskowym Rewizorze7” − pisała w artykule na temat arlekinady w sztuce XX wieku Tatiana Baczelis8. Dodajmy, że oddziaływanie Budy jarmarcznej ujawniło się w przedstawieniach, ale też refleksjach Meyerholda na temat teatru zanotowanych w dwóch artykułach programowych pod tym samym tytułem: Buda jarmarczna (). Pierwszy z nich opublikowany został przez Meyerholda w jego autorskim tomie O teatrze (1913)9; drugi zaś, mniej znany, reżyser napisał wraz ze swym asystentem Jurijem Bondim10. Podczas gdy dramat Błoka, w który wpisana została sceniczna wizja jego realizacji, miał wpływ na zmianę postrzegania kluczowych relacji, na których wspiera się struktura przedstawienia teatralnego: scena − widownia, aktor − postać sceniczna (czy też, mówiąc językiem semiologii, zmiany dokonały się wewnątrz modelu aktancyjnego11), to teksty Meyerholda, zwłaszcza pierwszy z nich, odegrały doniosłą rolę w uformowaniu się polemicznego wobec tradycji XIX-wiecznej rozumienia aktorstwa i teatralności. Meyerhold w swych tekstach postulował odwrót od teatru podporządkowanego literaturze, sięganie do dawnych konwencji teatralnych (w tym do komedii dell’arte), do tak zwanych gatunków „niskich” bądź ludowych, do groteski oraz przywracał − w aktorstwie − „kult cabotina”, czyli (z francuskiego) wędrownego komedianta, bliskiego krewnego mima, histriona, żonglera, mistrza techniki aktorskiej12. Owo odwołanie do tradycji dawnych epok teatralnych przyczyniło się do odrodzenia teatralności, rozumianej jako „gęstość znaków”, jako „teatr minus tekst”13. W języku rosyjskim powstał w drugiej połowie XX wieku termin . Polskie: „teatr jako gra” nie oddaje w pełni sensu tego określenia, Premiera Maskarady Lermontowa w Teatrze Aleksandryjskim − w reżyserii Meyerholda i scenografii Gołowina − odbyła się w 1917 roku. 6 Premiera Lasu Ostrowskiego w Teatrze im. Meyerholda w Moskwie odbyła się w 1924 roku. 7 Premiera Rewizora w Teatrze im. Meyerholda − 1926. 8 . , . ( : , 2007), 249. Wszystkie tłumaczenia cytatów z języka rosyjskiego moje − K.O., o ile nie zaznaczono inaczej. W literaturze polskiej zwraca uwagę opracowanie tego tematu w książce Izabelli Malej, Syndrom Budy jarmarcznej, czyli symbolizm rosyjski w kręgu arlekinady: A. Błok i A. Bieły (Wrocław: Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, 2002). 9 Polski przekład ukazał się w tomie: W. Meyerhold, Przed rewolucją (1905-1917), 148-178. 10 . , . , „”, , no. 2 (1914); współczesny przedruk: , 1: , ed. . ( , 2002), 64-68. 11 Vide P. Pavis, Słownik terminów teatralnych, trans. et ed. S. Świątek (Wrocław − Warszawa − Kraków: Zakład Narodowy im. Ossolińskich, 1998), 299-303. 12 Vide W. Meyerhold, Przed rewolucją, 152. 13 Vide P. Pavis, op. cit., 545. Pavis, definiując pojęcie teatralności, odwołuje się m.in. do R. Barthes’a. 5 Metamorfozy Budy jarmarcznej: A. Błok − W. Meyerhold − T. Kantor 105 oznaczającego najogólniej te kierunki w teatrze dwudziestowiecznym, które dystansowały się wobec teatru prawdopodobieństwa życiowego, „imitującego” rzeczywistość czy też pragnącego ją wskrzesić (tak przyjęło się określać ten rodzaj reprezentacji, z jakim spotykamy się na przykład w teatrze Stanisławskiego) na rzecz autonomizacji języka teatralnego, za pomocą którego rodzi się przedstawienie odłączone od rzeczywistości: przedstawienie zamiast rzeczywistości. Twórcy tego terminu, pedagog Michaił Butkiewicz oraz reżyser Anatolij Wasiljew, akcentowali potrzebę stworzenia wykładni tego typu teatru, odwołującego się do „struktur gry” zarówno na poziomie inscenizacji tekstu, relacji między sceną a widownią, jak i kreacji aktora14. Ten typ teatru odwołuje się do rozmaitych epok teatralnych przeszłości, zdominowanych przez pierwiastek czystej teatralności, a jeśli chodzi o rodzime tradycje − m.in. do twórczości Wsiewołoda Meyerholda, Aleksandra Tairowa czy Jewgienija Wachtangowa. Buda jarmarczna nie tylko aktualizowała komedię dell’arte, czyli sprzyjała „reteatralizacji” teatru. To w niej i dzięki niej narodziło się rozumienie „teatru jako gry” − ta kategoria będzie ożywiać wszystkie te zjawiska i kierunki, które scenę traktują jako przestrzeń, rządzącą się własnymi prawami. Przy czym w przebiegającym przez cały wiek XX podziale, zakładającym istnienie dwóch typów reprezentacji: pierwszego, kiedy − w zgodzie z tradycją realizmu − dochodzi niejako do zdublowania rzeczywistości na scenie, i drugiego, oznaczającego całkowitą autonomizację języka scenicznego (czego skrajny przykład będą stanowiły zjawiska spod znaku awangardy), Buda jarmarczna zajmuje miejsce pośrednie. Ani nie dubluje rzeczywistości, ani nie stanowi autonomicznej gry, wolnej od jakichkolwiek zobowiązań wobec świata przedstawianego. Buda jarmarczna lokuje się na przecięciu tych dwóch sytuacji: między skonwencjonalizowanym teatrem masek a teatrem odnoszącym się do rzeczywistości. Pod maskami rozpoznawano bowiem prawdziwe postaci, wzięte z życia: w osobach Pierrota, Kolombiny, Arlekina − Aleksandra Błoka, Lubow Mendelejewą, Andrieja Biełego; pod postaciami Mistyków − Siergieja Sołowjowa i innych poetów-symbolistów. Ten krótki dramat liryczny można także potraktować jako metatekstowy komentarz do samej istoty teatru: do tego, czym jest teatralna iluzja rozumiana w kategorii „podwójnej gry”: odwołująca się do odczucia, że to, co widzimy na scenie, jest tylko przedstawieniem, i zakładająca „bezustanną grę opartą na dialektyce przeciwieństw iluzja/deziluzja”15. Do owej gry przeciwieństw Błok wprowadził elementy, które jawnie burzyły spójność świata przedstawionego, wytrącając widza z jego nawyków percepcyjnych. Owa gra między tworzeniem iluzji i jej podważaniem bez wątpienia inspirowała do poszukiwań zarówno Meyerholda, jak − od końca lat trzydziestych − Tadeusza Kantora. 14 15 Vide .. , . ( : , 2005). P. Pavis, op. cit., 192. 106 Katarzyna Osińska Buda jarmarczna − pierwszy utwór z cyklu krótkich dramatów lirycznych − powstała w 1906 roku, w okresie rozczarowania Błoka „mistycznym anarchizmem” (postulowanym przez Gieorgija Czułkowa) i jego polemiki z młodszymi symbolistami, a przede wszystkim z ich ideowym przywódcą − Wiaczesławem Iwanowem, obejmującej relację między sztuką a religijnością. Jeśli we wczesnym okresie twórczości Błok w swych poglądach na teatr (poprzestańmy na tej dziedzinie jego twórczości) przyjmuje koncepcję „sceny-świątyni”, to w 1906 roku notuje w dzienniku: „Prawdziwa sztuka w swoich dążeniach nie jest tożsama z religią”16. Kwestie, dotyczące kryzysu Błoka, jego sporów z Iwanowem i symbolistami, były wielokrotnie komentowane, dziś można przyjąć, iż Błok, nie zrywając radykalnie z pojmowaniem sztuki w kategoriach transcendentalnych, nie odrzucając teurgicznych jej funkcji, w Budzie jarmarcznej dał wyraz swej niechęci do egzaltowanych i zbyt dosłownych prób wpisywania jej w kontekst religijny. Wyrazem owej niechęci stały się w dramacie postaci „Mistyków Obojga Płci w surdutach i modnych sukniach, a potem w maskach i strojach maskaradowych”17, odczytanych już przez współczesnych jako parodystyczne przedstawienie uczestników salonów petersburskich, oraz prowadzonych tam dyskusji. Poza Mistykami oraz ich Przewodniczącym (Przewodniczący Zgromadzenia Mistyków) w dramacie pojawiają się postaci z komedii dell’arte: Kolombina, Pierrot, Arlekin, a także: Trzy Pary Zakochanych, Pajac, wreszcie − Autor. Do swojej „budy jarmarcznej” poeta wprowadził zatem zakamuflowane − pod maskami Mistyków − postaci z otaczającego go świata, umieszczając je w tym samym porządku, co postaci pochodzące z „archiwum” zapomnianej w XIX wieku konwencji teatralnej − komedii dell’arte. Między nimi krążyła postać Autora, pełniąca ważną funkcję: rozbijająca teatralną iluzję. Autor pojawiał się już w pierwszej sekwencji, komentując płaczliwe wyznanie miłości Pierrota do Kolombiny: Co on bredzi? Szanowna publiczności! Śpieszę zapewnić, że ten aktor zadrwił okrutnie z moich autorskich praw. Rzecz dzieje się zimą w Petersburgu. Skąd on wziął okno i gitarę? Nie pisałem mojej sztuki dla budy jarmarcznej... Zapewniam Was! [I dalej, w didaskaliach:] Nagle, zawstydzony swym niespodziewanym pojawieniem się, chowa się z powrotem za kurtynę [8]. Potem powracał, by w swych tyradach podważyć konwencję teatralną, zasadę masek, a także − ironicznie odnieść się do symbolizmu: Łaskawi panowie i panie! Gorąco przepraszam państwa, ale zrzucam z siebie odpowiedzialność! Kpią ze mnie! Napisałem najrealistyczniejszą sztukę, której treść uważam za obowiązek . , . 1901-1920 ( : , 1965), 72. Wszystkie cytaty z Budy jarmarcznej w przekładzie Jerzego Zagórskiego pochodzą z wydania: A. Błok, Utwory dramatyczne, trans. S. Pollak et J. Zagórski (Kraków − Wrocław: Wydawnictwo Literackie, 1985), 3-18. Po cytowanych fragmentach podaję w nawiasie numer strony. 16 17 Metamorfozy Budy jarmarcznej: A. Błok − W. Meyerhold − T. Kantor 107 przedstawić państwu w kilku słowach: tematem jest wzajemna miłość dwojga młodych serc! Przeszkadza im trzecia osoba, ale przeszkody w końcu znikają i legalny ślub łączy kochanków na wieki. Nigdy nie przystrajałem moich bohaterów w błazeńskie szaty. Oni bez mojej wiedzy odgrywają jakąś starą bajdę. Nie uznaję żadnych legend, żadnych mitów i podobnych banałów! Tym bardziej alegorycznej, pretensjonalnej gry słów, restytuowania pseudoludowych wyrazów, które wyszły już z obiegu. Nie godzi się nazywać kosą kobiecego warkocza! To obraża płeć piękną! Łaskawi panowie... Wysuwająca się zza kurtyny ręka chwyta A u t o r a za kołnierz. Ten z krzykiem znika za kulisą [...] [11]. Wprowadzony przez poetę na scenę Autor wyśmiewa nadużywanie alegorii, skonwencjonalizowanego stosunku między rzeczą a ukrytym w niej znaczeniem; jednak nie o samą alegorię tu chodzi. Błok ujawnia w przerysowanym wariancie symbolizmu jego „nieoperatywność”, czy wręcz − śmieszność. Przy czym śmieszność ta staje się źródłem melancholii: „Bardzo mi smutno. A was to śmieszy” (18) − tymi słowami, wypowiedzianymi przez Pierrota, kończy się dramat. Współczesny teatrolog Siergiej Stachorski nie zgadza się z opinią Konstantina Rudnickiego, który w latach osiemdziesiątych XX wieku pisał: „Buda jarmarczna zabrzmiała jak ironiczna replika w odniesieniu do całej sztuki symbolistycznej i wywołała rozdrażnienie pośród prawowiernych symbolistów”18. Według Stachorskiego: „Buda jarmarczna − nie była zerwaniem z symbolizmem, ani nawet polemiką z nim. To samokrytyka symbolistów, następstwo wewnętrznego sporu między nimi wokół utopii teatru «mistycznego». Buda Błoka stanowi symbol teatralnego dwuświata, w którym łączą się gra i rzeczywistość, gdzie uczucia są prawdziwe, a obrazy sztuczne i często rozmyślnie nieprawdziwe”19. Interpretacja Stachorskiego przylega do sposobu, w jaki postrzegał Budę Meyerhold w okresie, kiedy ją wystawiał. Meyerholda bowiem przyciągnęła do Budy zasada „teatru w teatrze” oraz − podkreślana przez Stachorskiego − idea gry, kiedy; „[...] autor nie panuje nad swymi postaciami, a te rozgrywają własną historię, w której na nice zostaną wywrócone znane powszechnie metafory i symbole”20. Sądząc z opisów inscenizacji Budy jarmarcznej Meyerholda oraz z tekstów przez niego napisanych, zainspirowanych Budą, rosyjski reżyser odkrył potencjał teatralny zawarty w owej grze między iluzją a deziluzją. Stąd jego fascynacja konwencjami teatralnymi, w tym komedią dell’arte. Strategia Błoka polegała na kreowaniu iluzji scenicznej, według wzorów zaczerpniętych z teatralnych epok przeszłości i pozornym jej demontowaniu przez wprowadzenie postaci Autora, pochodzącej z innego porządku, ale jednak nie z porządku życia. Komentarz Stachorskiego w odniesieniu do „autora” i jego !. ". #$, ! . 1898-1907 ( : %, 1989), 344. . . , "# ( : & ' , 2007), 148. 20 Ibidem, 148-149. 18 19 108 Katarzyna Osińska „konfliktu” z postaciami scenicznymi nie stanowi dobrego przykładu gry między fikcją a rzeczywistością, gdyż postać nazwana przez Błoka Autorem także należy do świata scenicznej fikcji. Autor powiada: „Napisałem najrealistyczniejszą sztukę”. Jednak już po chwili jego wiarygodność jako postaci autonomicznej, przybywającej ze świata zewnętrznego, zostanie podważona, gdyż jakaś niewidoczna ręka, wysuwająca się zza kurtyny, chwyci go za kołnierz i wyciągnie ze sceny. Czyli Błok stosuje w swym utworze podwójny nawias: mamy tu do czynienia z „teatrem w teatrze”, z maskami z komedii dell’arte, z Mistykami (za którymi kryją się ludzie z otoczenia Błoka), następnie − z Autorem, który interweniuje w ów świat teatralnej fikcji, wykreowanej przy użyciu chwytów rodem z włoskiej komedii, i wreszcie z ową wysuwającą się zza kurtyny ręką. Zza kurtyny, czyli ze świata istniejącego poza sceną: z realności. Tyle, że u Błoka realność okazuje się pustką. Kiedy Arlekin wyskakuje przez okno, zgodnie z didaskaliami: „Okazuje się, że przestrzeń widziana w oknie jest narysowana na papierze. Papier rozdarł się. A r l e k i n poleciał do góry nogami w pustkę” (16). Przez rozdarty papier ukazuje się oczom widzów „świecące niebo”. Następnie: „Noc odpływa, budzi się ranek. Na tle rozpalającej się zorzy stoi, lekko kołysana wiatrem przedświtu, Ś m i e r ć w długim, białym całunie, z matową, kobiecą twarzą i kosą na ramieniu” (16-17). Pod wpływem spotkania z Pierrotem Śmierć ożywa i staje się „piękną dziewczyną” − Kolombiną. Błok zatem konstruuje rzeczywistość przedstawioną, następnie niby ją demaskuje, po to, by wznieść się na wyższy, poetycki, poziom teatralnej iluzji. Cała gra w demaskowanie iluzji pozostaje grą, toczącą się wewnątrz fikcji (a nie grą między fikcją a rzeczywistością). Być może jednak Konstantin Rudnicki miał rację, kiedy pisał, że Buda jarmarczna z całym tym teatralnym sztafażem, z Pierrotem, Kolombiną, namalowaną Dalą i wyskakującym w pustkę Arlekinem, stanowiła ironiczny komentarz do dramatu symbolistycznego, zwłaszcza jeśli uwzględni się poglądy Błoka na dramat. W rok po napisaniu Budy przeprowadził on krytykę dramaturgii współczesnej, wytykając jej, a szczególnie symbolistom, „brak znajomości prawdziwej techniki dramaturgicznej” oraz paraliżujący wpływ liryki na dramat21. W uwagach O teatrze, pochodzących z 1908 roku, Błok jasno wyłożył swe ówczesne stanowisko: „[...] instynkt historyczny podpowiada nam, że zwycięży [...] kierunek, który przyniesie bujny rozkwit wysokiego dramatu wielkich namiętności, dramatu o rozbudowanej akcji i wysokim napięciu ideowym”. I dalej: „Bardziej niż jakakolwiek inna dziedzina twórczości teatr obnaża bluźnierczą bezcielesność formuły «sztuka dla sztuki». Bo teatr to ciało sztuki, to wzniosła dziedzina, w której «słowo staje się ciałem»”22. A. Błok, „O dramacie (1907)”, in O dramacie, vol. 2: Od Hugo do Witkiewicza. Poetyki. Manifesty. Komentarze, ed. E. Udalska (Warszawa: Fundacja Astronomii Polskiej, 1993), 445-448. 22 A. Błok, „O teatrze (1908)”, in ibidem, 450. 21 Metamorfozy Budy jarmarcznej: A. Błok − W. Meyerhold − T. Kantor 109 Wsiewołod Meyerhold, któremu ostatecznie Błok swą Budę jarmarczną dedykował, odkrył w małym dramacie przede wszystkim potencjał, stanowiący podstawę nowego rozumienia teatralności, charakteryzującej się wykorzystaniem środków i technik scenicznych, podkreślających sztuczność i umowność przedstawienia. W pierwszej inscenizacji Budy z 1906 roku w Teatrze Wiery Komissarżewskiej (tzw. Teatrze na Oficerskiej) w Petersburgu, Meyerhold zbudował na scenie mały teatrzyk z własną scenką i kurtyną, z budką suflera; między ową scenką a linią rampy pozostawił wolne miejsce − dla Autora, który miał poruszać się w przestrzeni pomiędzy „teatrzykiem” a publicznością. Wielokrotnie opisywana scena z Mistykami zapamiętana została z powodu użycia przez reżysera teatralnego tricku. Mistycy siedzieli za długim stołem, pokrytym aż do ziemi czarnym suknem, tak że widoczni byli od pasa w górę. W pewnym momencie raptownie opuszczali głowy i oczom widzów ukazywały się ich torsy pozbawione głów i dłoni. Meyerhold ukrył bowiem aktorów za sylwetkami z kartonu z wycięciami na dłonie i miejscem na głowy. Poza tym, rzecz jasna, Meyerhold nie omieszkał wyciągnąć konsekwencji z cytowanych wyżej didaskaliów o ręce wysuwającej się zza kurtyny, a także w jednej ze scen ukazał oczom widzów wysuwające się zza kulis dłonie rekwizytorów, trzymających pochodnie. Rudnicki podkreśla, że te dłonie stanowiły przedmiot szczególnej dumy reżysera: „Przed wystawieniem Budy jarmarcznej nikt, nigdy i nigdzie nie ośmielił się odsłonić przed widzami zakulisowych sekretów efektów scenicznych. [...] W dawnym teatrze ludowym podobne chwyty mogły być zauważalne, ale nigdy nie były specjalnie demonstrowane publiczności. Dla rosyjskiej sceny początku XX wieku zupełnie obca była dotąd idea zuchwałego demaskowania iluzji i odsłaniania tajemnic «kuchni teatralnej». Teatr dążył do stworzenia obrazu życia, atmosfery życia, jego nastroju i ducha. A Meyerhold odrzucił te dążenia”23. Reżyser powrócił do Budy jarmarcznej na początku 1908 roku w Witebsku − z aktorami Trupy pod kierunkiem W. Meyerholda i R. Ungerna, a następnie, w 1914 roku − w Petersburgu z aktorami własnego Studia na Borodinskiej (choć formalnie spektakl przedstawiany był jako inicjatywa redakcji pisma „Miłość do Trzech Pomarańczy”). Ta ostatnia inscenizacja była pokazywana w ramach tzw. spektaklu Błoka ( ) razem z Nieznajomą. Brali w niej udział wszyscy członkowie Studia, ci, którzy nie zostali obsadzeni w rolach, występowali w charakterze „sług proscenium”. W przedstawieniu z 1914 roku Meyerhold z jeszcze większą energią eksponował żywioł teatralizacji i improwizacji − zarówno w Nieznajomej (w której wszystkie „wizje” zostały wystawione w groteskowym stylu), jak i w Budzie jarmarcznej. Aktorzy Studia pod kierunkiem Jurija Bondiego, scenografa i współreżysera przedstawienia, sami robili rekwizyty, szyli kostiumy, robili sztuczne nosy, przygotowywali kolorowe peruki. Spektakl rozpoczynał się 23 !. ". #$, ! ( : %, 1969), 92. 110 Katarzyna Osińska od „parady” wszystkich wykonawców, aktorzy wynosili dekoracje i rekwizyty, między nimi usadawiał się − na wprost widzów − sufler. Ważną, nie tylko techniczną rolę, odgrywali „słudzy proscenium” − ich działania były „akompaniamentem do działań aktorów”, w przerwach nawiązywali bezpośredni kontakt z widzami. Byli oni ubrani w jednakowe kostiumy, przypominające krótkie kimona, ich twarze były w połowie zasłonięte czarnymi maskami (jeden ze świadków, aktor Aleksiej Gripicz zauważył, że w ten sposób dała o sobie znać fascynacja Meyerholda teatrem kabuki 24). Szczytowym przejawem nawiązania do tradycji teatru ulicznego, jarmarcznego, było intermedium z żonglerami: między widzów wkraczali mali Chińczycy (Meyerhold pozbierał ich z ulicy), ubrani w jednakowe stroje ze złotym haftem i zaczynali żonglować nożami. Po nich pojawiali się „słudzy proscenium”, niosąc na wielkim obrusie prawdziwe pomarańcze, którymi rzucali w widzów (aluzja do „Miłości do Trzech Pomarańczy”). Duch żywiołowej teatralizacji przenikał również Budę jarmarczną25. Choć zdaniem świadków spektakl ustępował pierwszej inscenizacji, między innymi − jak twierdziła na przykład aktorka Walentina Wierigina − z tego powodu, że roli Pierrota nie grał sam Meyerhold. Jednak z opisów spektaklu wynika, że między latami 1906 a 1914 w poglądach estetycznych Meyerholda dokonała się zmiana. Aleksiej Gripicz zauważał: „W swej nowej Budzie jarmarcznej Meyerhold odstąpił od rozumienia sztuki jako „dramatu lirycznego”. W sposób bezpardonowy ujawniał on trywialność życia, wyśmiewał romantyczne mistyfikacje”26. Dla osiągnięcia tego celu Meyerhold wprowadzał elementy parodii oraz „grubej” teatralności. Już sam zestaw rekwizytów użytych do trzeciego przedstawienia Budy z 1914 roku poświadcza, że Meyerhold dążył do uzyskania efektu „gry w teatr”, rozpoznawanej przez widzów jako gra: „Kartonowy hełm i drewniany miecz [...]. Dwie grzechotki dla pajaców. Woreczek z żurawinowym sokiem [ten rekwizyt miał służyć Pajacowi: uderzony w głowę drewnianym mieczem przez jednego z Zakochanych, krzyczy: «Ratunku! Wycieka mi żurawinowy sok!» (16) − K.O.]. 28 pochodni [...]. Okno, przez które wyskakuje Arlekin. Papierowa Dal (3x4). Kosa, drewno i karton, dla Śmierci [...]”27 itd. Meyerhold zatem dostrzegł w Budzie jarmarcznej przede wszystkim źródło teatru rozumianego jako przestrzeń umowności i gry. Tymczasem dramat Błoka prowokował do innego odczytania, któremu wyraz dał Andriej Bieły. W artykule Szczątki światów ($ ) opublikowanym w 1908 roku i poświęconym cyklowi dramatów lirycznych Błoka, Bieły nazwał autora Budy jarmarcznej 24 . ), „ $*”, in % . ( : +, 1967), 132. 25 Opisy i materiały do tego spektaklu − vide i.a. . ), & ', 130-137; . . *) . ( , ed. +. . ,- ( : +..., 2000), 309-351; !. #$, ! , 175-178. 26 . ), & ', 135. 27 , 324. Metamorfozy Budy jarmarcznej: A. Błok − W. Meyerhold − T. Kantor 111 „utalentowanym wynalazcą pustki”28, rozróżniając dwa „rodzaje” symbolizmu, z których pierwszy reprezentował „narodziny przyszłości, przeczuwanej niczym marzenie”, podczas gdy za drugim krył się „niebyt, wielki mrok, pustka”. Czyli, inaczej rzecz ujmując, rozpatrywał symbolizm w dwu perspektywach: eklezjastycznej, oznaczającej dążenie do scalenia tego, co rozbite, pokawałkowane i erystycznej, wedle której świat ulega rozpadowi na części, z których każda żyje oddzielnym życiem. W cyklu dramatów Błoka Andriej Bieły dostrzegł zarys tej drugiej perspektywy, przy czym siłę tej twórczości upatrywał w wydobyciu piękna ze stanu rozbicia świata i wyniesionej na ołtarze pustki. Takie spojrzenie na Budę jarmarczną pozwala zrozumieć fascynację Tadeusza Kantora tym tekstem, do którego zbliżał go temat kryzysu realności, przewijający się przez całą jego twórczość teatralną. Jeden z najbliższych Kantorowi ludzi, współuczestnik i obserwator jego drogi twórczej, wreszcie jej komentator, Mieczysław Porębski, wskazywał na wspólną płaszczyznę dla Budy jarmarcznej Błoka i dla teatru Kantora w stosunku obu artystów do symbolizmu: Jak wiadomo słowo symbol wywodzi się z greckiego sym-boléin: złożyć razem, zespolić z powrotem w jedno rozłamane części: to, co znaczące i to co znaczone, ślad i to co ślad ten odcisnęło, substancję i kształtującą ją formę. Zazwyczaj uważa się symbol za takie właśnie zespolenie w jedno, za najwyższą, najpełniejszą postać artystycznej wypowiedzi. Słowo to wypowiadamy zawsze z szacunkiem, z szacunkiem, którym nie jesteśmy skłonni obdarzać zajmującej biegun przeciwny alegorii. Nie jestem pewien czy słusznie. Cóż bowiem z owego zespolenia, z owego śmiertelnego zaiste uścisku pozostaje? Sama aura. Aura niedopowiedzeń, wieloznaczności, lękliwych aluzji, rozpoetyzowanych uniesień. Podczas gdy rozłamanie pozostaje rozłamaniem. Błok zdawał sobie z tego sprawę. Zdawał sobie sprawę, że to przecież złożyć się nie da. Dlatego jego symbolizm jest symbolizmem jawnie pękniętym, gdzie wszystko staje się wątpliwe: kostiumy, maski, akcesoria, tekturowa Kolombina, papierowa Dal. Błok szamoce się w tym wszystkim i nie bardzo znajduje wyjście. Zwycięża w końcu aura: „Bardzo mi smutno. A was to śmieszy?” − kończy swą ostatnią kwestię Pierrot, przygrywając sobie na piszczałce29. Porębski dalej stwierdza, że „Kantor demaskuje tę śmieszność symbolizmu, przeciwstawiając mu całą elementarną grozę zanurzonych w jego aurze realiów. Bowiem dla niego pojęcia takie jak życie, śmierć, miłość, zagłada, to nie symbole, to konkrety”30. U Błoka pod sarkazmem maski kryły się smutek i melancholia, towarzyszące poczuciu nieuchwytności ideału oraz dojmującemu doświadczeniu pustki, która otwiera się za namalowana Dalą, pustki, w której majaczy zarys dziewczyny z kosą (śmierci). Tadeusz Kantor nazywał Budę jarmarczną teatrem miłości i śmierci: w dziewczynie z kosą, całej w bieli, dostrzec można archetyp . *, ( , 1911), reprint in ser. Slavische Propyläen (München: Wilhelm Fink Verlag, 1969), 464. 29 M. Porębski, Deska. T. Kantor. Świadectwa. Rozmowy. Komentarze (Warszawa: Murator, 1997), 88. 30 Ibidem. 28 112 Katarzyna Osińska kolejnych panien młodych w białych sukniach, umarłych narzeczonych pojawiających się w spektaklach Kantora; od cricotażu Gdzie są niegdysiejsze śniegi poprzez Wielopole, Wielopole..., po Nigdy już tu nie powrócę. Buda jarmarczna − określenie to pojawia się wielokrotnie w autokomentarzach Kantora, zarówno pisane kursywą − wtedy odsyła wprost do utworu Błoka, jak i bez kursywy − jako jedno ze słów-kluczy, stale obecnych w słowniku twórcy, objaśniających istotę jego teatru. W tym drugim przypadku „buda jarmarczna” oznacza teatr wędrowny, ubogi, teatr miłości i śmierci z Arlekinem, Kolombiną, commedia dell’arte, „no i z dziewczyną z kosą”, która to kosa i po rosyjsku, i po polsku oznacza warkocz i atrybut śmierci. „Teatr wędrowny, buda jarmarczna, pojęcie śmierci i miłość. Wszystko to wróciło ho, ho, po ilu latach” − mówił Kantor do Mieczysława Porębskiego 5 grudnia 1989 roku, niemal dokładnie na rok przed swoją śmiercią31. A nieco wcześniej, 7 marca 1986 roku, artysta zanotował w sobie właściwym, poetyckim skrócie-podsumowaniu: W roku 1938 zaczynałem swoją drogę teatralną sztuką A. Błoka „Bałagańczyk” (Buda Jarmarczna). Przy końcu tej drogi, mój teatr, który przyjmował wiele różnych dumnych nazw, pozostał przy tej jednej: BUDA JARMARCZNA. Teatr wzruszenia, Chciałbym, żeby taki pozostał w pamięci... [...]32. Buda jarmarczna Błoka pojawiła się w biografii Kantora przed wojną w 1938 roku. Wtedy to, wedle jego własnej relacji, poznał Wandę Baczyńską, z którą tłumaczył Bałagańczyk na polski. „Błok to był rok trzydziesty ósmy, na Akademii, kiedy kochałem się w Wandzie Baczyńskiej, która wyszła potem za Tadeusza, scenografa, przyjaciela kapistów. Mam tego Błoka, tłumaczyliśmy go razem, ona znała rosyjski, tłumaczyła mi z rosyjskiego, ja pisałem i od razu rysowałem. [...] więc tłumaczyliśmy razem ten Bałagańczyk, do spektaklu jednak nie doszło, tylko takie ogólne plany, pomysły [...]”33. Ten egzemplarz przekładu Błoka zachował się: pisany ręką Kantora, z poprawkami, skreśleniami, narysowanymi w kilku miejscach krzyżami − świadectwo młodości, fascynacji Błokiem, młodzieńczej miłości. Potem, jak twierdził sam Kantor, Buda jarmarczna odeszła na jakiś czas w zapomnienie, przesłonięta innymi pasjami 31 Ibidem, 102. Tadeusz Kantor zmarł w Krakowie 8 grudnia 1990 roku. Druk: Tadeusz Kantor. Wędrówka, Cricoteka (Kraków, 2000), 186. 33 M. Porębski, Deska, 102. 32 Metamorfozy Budy jarmarcznej: A. Błok − W. Meyerhold − T. Kantor 113 i fascynacjami, przede wszystkim doświadczeniem abstrakcji i innych kierunków awangardowych. Jednak pamięć o niej wracała. Jerzy Zagórski, poeta, dramaturg, tłumacz wspominał, że w latach pięćdziesiątych Kantor namówił go do przełożenia poetyckiego dramatu Błoka (przekład ten ukazał się drukiem dopiero w 1985 roku). Zapytany przez Zagórskiego w roku 1980 o powód ówczesnej pasji do Bałagańczyka, Kantor przypomniał o swoim rozdarciu między abstrakcją a symbolizmem, między konstruktywistami, Strzemińskim, Malewiczem, Tatlinem, Popową, Ekster, Wiesninem, czy Oskarem Schlemmerem a Błokiem właśnie, który był dla niego „tym samym, czym był w malarstwie Malczewski, [...] Wojtkiewicz, czym był Munch w malarstwie norweskim”. Dalej Kantor przywołuje Maeterlincka, wreszcie Wyspiańskiego34. W późniejszych latach Kantor wspominał, że chciał wystawić Budę. Wspominał o tym również Mieczysław Porębski: „Jego nie zrealizowana Buda jarmarczna to jakże ważkie dla przyszłych inscenizacji artysty źródło refleksji nad teatralną rolą iluzji i − deziluzji”35. I dalej cytuje słowa samego Kantora: Jestem przeciw iluzji. Ale nie mam ciasnego umysłu ortodoksy. Wiem dobrze, że bez iluzji teatr nie istnieje. Godzę się na iluzję, bo godząc się na jej istnienie, mogę ją nieustannie niszczyć 36. Kantor zatem idzie o krok dalej od Meyerholda: gra przeciwko iluzji. „Buda jarmarczna jest wieczna. Jej bohaterowie nie umierają, zmieniają jedynie oblicze, przybierają nową postać” − pisał w 1912 roku Wsiewołod Meyerhold. U Kantora przybierają oni postać realnych osób − aktorów jego teatru: Teresy Wełmińskiej, grającej kolejne panny młode, Lili Krasickiej, bliźniaków − braci Janickich, Andrzeja Wełmińskiego i wszystkich innych aktorów jego „budy jarmarcznej” − Teatru Cricot 2. Błok balansował na granicy fikcji i realności, przy czym realność była jedynie symulacją − postać Autora nie była grana przez Błoka. Tymczasem Kantor w swoich spektaklach sam wychodził na scenę. Błok, a za nim Meyerhold, posługiwali się maską, Kantor zaś przemawiał we własnym imieniu − zwłaszcza w przedostatnim spektaklu Nigdy tu już nie powrócę (1988). Będąc od czasów przedwojennych malarzem awangardowym, Kantor musiał postrzegać teatr jako dziedzinę anachroniczną, zmurszałą; po to, by go odświeżyć postulował „odczarowanie” tego wszystko, co się składało na „czar” dawnego teatru 34 Konferencja prasowa w Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich (Warszawa, 27.11.1980), prowadzenie: Roman Szydłowski. Spisała i opracowała Ewa J. Krysiak, maszynopis w zbiorach Ośrodka Dokumentacji Sztuki Tadeusza Kantora Cricoteka, nr inw. IV/003866, 8-10. 35 M. Porębski, Deska, 151. 36 Cyt. za: ibidem, 151. 114 Katarzyna Osińska − teatralność, iluzję, granie („udawanie”). A jednocześnie Kantorowski „teatr miłości i śmierci” można rozpatrywać jako komentarz do teatralności rozumianej jako konstruowanie iluzji. Kantor w swej późnej twórczości aktualizuje teatr „budy jarmarcznej”, czyni to jednak z pozycji artysty po doświadczeniach awangardy, która zanegowała dwoisty status teatru zawierający się w opozycji „iluzja/ deziluzja”, zmierzając ku jego „odczarowaniu”. Źródłem wzruszenia w „teatrze miłości i śmierci” ma stać się uobecnienie wspomnień − także o dawnym teatrze. W tekście zatytułowanym Z tamtej strony iluzji, czyli Buda jarmarczna. Symbolizm czytamy: „Być może zdarzy się, że jeszcze raz zechcemy wędrować po scenie, jak po cmentarzu, szukając śladów życia, które jeszcze kilka chwil temu tutaj nas wzruszało... Czy była to tylko f i k c j a? [...] Scena, BUDA JARMARCZNA, ten pusty świat, jak wieczność, w której życie rozpala się na krótko, jak złudzenie”37. W komentarzach pisanych (i mówionych) w ostatnim dziesięcioleciu swojej działalności Tadeusz Kantor stale powraca do symbolizmu, którego wcieleniem staje się dlań metaforycznie rozumiany teatr budy jarmarcznej. Wielokrotnie przywołuje też dramat Błoka traktowany przezeń jako na nowo odkryte źródło namysłu nad istotą teatru. Puppet Show metamorphoses. Alexander Blok − Vsevolod Meyerhold − Tadeusz Kantor Summary Puppet Show (, 1906), Alexander Blok’s short lyrical drama introduced new perception of the principal elements of the theatrical performance structure. These include the scene-audience, actor-scenic character and illusion-disillusion relations. The paper attempts to reconstruct how Vsevolod Meyerhold saw Puppet Show and what Tadeusz Kantor derived from his reading of the piece. Influenced by Blok, Meyerhold began the process of theatre’s theatrical restitution reaching to the beginnings which include commedia dell’arte. Puppet Show, which influenced the theatre during the entire second half of the 20th century, can be read as a meta-text commentary to the very essence of theatre. It addresses the strain between the building of the scenic illusion and its disassembly. This strain pertained to the theatre of Tadeusz Kantor, who from his early years on, was fascinated with Blok’s drama. Kantor’s presence on stage in his performances is the consequence of Blok introducing the character of the Author in his drama. Furthermore, for Kantor, the expression “puppet show” was synonymic to the theatre of “love and death”, in other words − the theatre of constructed emotions. T. Kantor, Pisma. Tom 2. Teatr śmierci. Teksty z lat 1975-1974, ed. K. Pleśniarowicz (Wrocław − Kraków: Ossolineum − Cricoteka, 2004), 373. 37 Wędrówki motywów VACAT PRACE FILOLOGICZNE. LITERATUROZNAWSTWO [PFLIT] Warszawa 2013 NUMER 3(6). CZĘŚĆ 2: 117-142 IZABELA BOGUMIŁ Katedra Filologii Klasycznej Uniwersytet Gdański METAMORFOZY MOTYWÓW LAUDACYJNYCH W EPITALAMIACH. OD GRECKIEGO TEOKRYTA DO GDAŃSKIEGO MOLLERA Słowa kluczowe: epitalamium, motywy laudacyjne, panegiryk, poezja nowołacińska Keywords: epithalamion, laudatory motives, panegyric, Neo-Latin poetry Najbardziej chyba popularną odmianę poezji okolicznościowej tak w literaturze antycznej, jak i w późniejszej − szesnastowiecznej − stanowią utwory weselne, tzw. epitalamia. Gatunek ten wywodzi się naturalnie ze starożytnej Grecji, gdzie − jako odzwierciedlenie poszczególnych faz obrzędu zaślubin − istniały dwa typy takiej pieśni: Øménaioj, czyli hymn kletyczny wykonywany na cześć boga Hymena ' śpiewane przed drzwiaw czasie weselnego pochodu, oraz właściwe epiqalámion 1 mi małżeńskiej komnaty . Już właściwie w czasach antycznych nazwą epitalamium zaczęto określać wszelkiego rodzaju utwory weselne, także i hymenajosy, w starożytności też ustalił się pewien wzorzec gatunku i pewien kanon motywów, które mogły czy nawet powinny się tam znaleźć. Do takich gatunkowych niezbędników należały niewątpliwie: pochwała państwa młodych, opowiadanie o przygotowaniach lub samym przebiegu ceremonii ślubnej oraz życzenia dla nowożeńców. Warto się może najpierw przyjrzeć motywom laudacyjnym w greckiej, a więc w tej najbardziej pierwotnej poezji weselnej. Niestety, do naszych czasów przetrwały właściwie tylko dwa powstałe na terenie Hellady utwory ślubne: przypisywany 1 Informacje na temat genezy i rozwoju gatunku znaleźć można zarówno w publikacjach książkowych, jak i w artykułach dotyczących epitalamium różnych epok. Vide e.g. V. Tufte, The Poetry of Marriage. The Epithalamium in Europe and Its Development in England (Los Angeles, 1970), 9 nn.; K. Mroczek, Epitalamium staropolskie. Między tradycją literacką a obrzędem weselnym (Wrocław, 1989), 7 nn; M. Bergman, „Polskołacińskie epitalamjum”, Pamiętnik Literacki 25, no. 2 (1928): 185-189; M. Cytowska, „Nowe uwagi o humanistycznym epitalamium”, Meander 15, no. 10 (1960): 535-537; M. Brożek, „Epitalamia zygmuntowskie”, in Łacińska poezja w dawnej Polsce, ed. T. Michałowska (Warszawa, 1995), 40-43. 118 Izabela Bogumił Safonie fragment o zaślubinach Hektora z Andromachą (fr. 44) oraz XVIII idylla Teokryta − pieśń na cześć Heleny i Menelaosa wykonywana przez spartańskie dziewczęta przed sypialnią pana młodego2. W zachowanej części tekstu przedstawia Safona tzw. deductio, czyli moment odwożenia oblubienicy do Troi. To miejsce w utworze jak najbardziej odpowiednie, by wysławić Andromachę: jej pochodzenie, urodę, umiejętności, w Homerowej Iliadzie bowiem córka Eetiona stanowi najlepszą partię, a nawet urasta do rangi idealnej żony. Jej wielkie przywiązanie do męża ujawnia się nie tylko w lamentach nad żywym jeszcze (Il. VI 394-439) czy potem nad zmarłym Hektorem (Il. XXIV 723-745), ale też w prostych domowych czynnościach, o których Homer czyni niekiedy wzmianki (Il. XXII 440-444). Sława zalet Andromachy dociera aż do obozu Greków, bo właśnie z uwagi na te przymioty w Trojankach Eurypidesa Achillesowy syn pragnie ją wziąć za żonę (w. 643-660). Safona obdarza Andromachę właściwie tylko epitetem ¡brá (w. 7), a więc powabna, wdzięczna, i wylicza w jednym zdaniu, co składa się na jej ślubną wyprawę. Dopiero na końcu zachowanego fragmentu nowożeńcy: Hektor i Andromacha zyskują Homerowe określenie „bogom podobni” (w. 34) qeoe…keloi. XVIII idylla Teokryta poświęcona jest zaślubinom Menelaosa i najpiękniejszej kobiety świata, za jaką uchodziła Helena. Jej pochwałę wyśpiewują spartańskie dziewczęta przed komnatą małżeńską, koncentrują się przede wszystkim na urodzie i umiejętnościach oblubienicy biegłej w tkaniu na krosnach i w grze na lutni. I tu, tak jak w tekście Safony, dochodzi do głosu grecka prostota i naturalność. Punkt odniesienia dla pochwał Heleny stanowią z jednej strony miejscowe panny, a z drugiej świat przyrody. Złocista Helena (w. 28: cruséa `Eléna) błyszczy więc na tle tych dziewcząt, jak poranna Jutrzenka lub wiosna po zimie, różana Helena stanowi ozdobę Lacedemonu (w. 31: [...] ŗodócrwj `Eléna Lakeda…moni kósmoj), tak jak zasiew zdobi pole, cyprys ogród, a tesalski koń rydwan. Zwracając się bezpośrednio do niej, używają spartańskie panny prostych, zwyczajnych określeń, nazywają Helenę piękną, pełną wdzięku dziewczyną (w. 38: w̃' kalá, w̃' car…essa kóra [...]), Menelaosowi zaś przypominają, że będzie miał samego Dzeusa Kronidę za teścia (w. 18), i na tym poprzestają. Po Grekach kontynuują twórczość epitalamijną Rzymianie, gatunek ten ulega różnym przeobrażeniom, podobnie rzecz się ma z motywami laudacyjnymi. Stosunkowo najbliższe greckim wzorom wydają się utwory weselne Katullusa, także i pochwały nowożeńców u tego poety sprawiają wrażenie skromnych, może nawet oszczędnych. W epitalamium dla Winii (Junii) Aurunkulei i Manliusza Torkwata (carm. 61) pewną przesadę widać jedynie w konwencjonalnym przecież zestawieniu 2 Wydania tych utworów wraz z przekładem i komentarzem zamieszcza Mieczysław Brożek, Epitalamia antyczne czyli antyczne pieśni weselne, trans. et ed. M. Brożek (Warszawa, 1999), 11-21. O greckich epitalamiach oraz motywach weselnych egzystujących np. w Iliadzie Homera czy w komediach Arystofanesa vide V. Tufte, op. cit., 9-19. Metamorfozy motywów laudacyjnych w epitalamiach... 119 oblubienicy z Wenerą, gdy zdążała z Idalionu przed sąd Parysa (w. 16-20), potem zwracając się już do samej panny, stwierdza Katullus, że żadna piękniejsza od niej dziewczyna nie ogląda dnia wstającego z Oceanu (w. 86-90), wobec męża zaś przyrównuje twarz Aurunkulei do białego rumianku albo złocistego maku (w. 191-195). Niemal taką samą ilość pochwał otrzymuje oblubieniec, który wydaje się − w odczuciach poety − nie mniej piękny (w. 197-199), a przy tym nie odznacza się lekkomyślnością, prowadzącą nierzadko do zdrady (w. 101-103). Katullus dwoma właściwie epitetami sławi też dom, a więc i ród mężowski, określając go jako wpływowy (potens − w. 156) i szczęśliwy (beata − w. 157). Warto zauważyć, że motywy laudacyjne wypełniają łącznie 22 wersy z 228, gdyż tyle liczy ten cały, niezwykle bogaty w treści utwór, w którym znajdują zresztą odbicie wszystkie fazy rzymskiego obrzędu weselnego: wzywanie Hymena, pieśń wykonywana przed domem dziewczyny − swoiste ponaglenie oblubienicy do wyjścia − śpiew towarzyszący tzw. deductio oraz właściwe epitalamium u drzwi małżeńskiej komnaty. Szczyt rozwoju osiąga epitalamium w okresie cesarstwa rzymskiego, z tamtej epoki zachowało się zresztą najwięcej utworów weselnych. Zmienia się wówczas całkowicie charakter poezji ślubnej, z lirycznego staje się on właściwie epicki, jako forma wypowiedzi literackiej dominuje teraz trzecioosobowa narracja, a sprawcami miłości są, pewnie za wzorem Wergiliuszowej Eneidy, bogowie, w głównej mierze Wenus i Amor3. Przeobrażeniom ulegają także motywy pochwalne, na co wpływ mają zarówno edukacja poetów pozostających pod silnym oddziaływaniem popularnych wówczas szkół retorycznych, jak i tendencje epoki cesarzy żywiącej się często zwykłym pochlebstwem. Konwencjonalne laudacje nowożeńców przekształcają się nierzadko w swoiste panegiryki na ich cześć oraz oczywiście na cześć ich rodów. Autorzy epitalamiów usilnie dbają o to, by pochwały wygłaszać szczodrze i obficie, ale najlepiej ustami bardziej „uprawnionej” do tego postaci literackiej. Stąd niezwykle rzadko stanowią one odautorską wypowiedź. Przeważnie elementy laudacyjne włączają rzymscy poeci w wypowiedzi bohaterów epitalamium, które z tej racji, iż w epoce cesarstwa nabiera epickiego charakteru, zyskuje własną akcję i postaci w działaniu. Najczęściej wykorzystują do tego celu bogów miłości: Wenus i Amora, którzy pełnią w utworze rolę inicjatorów uczucia i organizują wesele. Wszystko odbywa się niejako według pewnego schematu. Amor przeszywa strzałą serce młodzieńca, udaje się do matki, by poinformować o swym sukcesie, a przy okazji przedstawia osobę zakochanego i wygłasza jego pochwałę, Wenus zaś wysławia dziewczynę − obiekt miłosnych westchnień i wyrusza do jej domu, by zająć się realizacją całego przedsięwzięcia. Jako pierwszy posłużył się takim rozwiązaniem Publiusz Papiniusz Stacjusz w epitalamium dla Stelli i Wiolentylli (Silv. II), wzorował się najprawdopodobniej poeta na Wergiliuszowej Eneidzie, gdzie Wenus z Amorem łączą swe siły, 3 Cf. M. Brożek, Epitalamia zygmuntowskie, 40-41. 120 Izabela Bogumił by zaszczepić w sercu królowej Dydony uczucie do trojańskiego wodza Eneasza (Aen. I 657-690). Po Stacjuszu taki schemat sytuacyjny zastosował jeszcze Klaudian w epitalamium dla cesarza Honoriusza i Marii, a potem Sydoniusz Apollinaris w utworze dedykowanym Rurycjuszowi i Hiberii. Spróbujmy przyjrzeć się najpierw motywom laudacyjnym w tekście Stacjusza. Z odautorskiej trzecioosobowej narracji dowiadujemy się, iż sama Wenus prowadzi tu pannę, urządza wesele, ale i dba o urodę dziewczyny: układa jej włosy, ozdabia twarz, w dniu ślubu Wiolentylli sama pragnie uchodzić za mniej piękną (w. 11-15): Ipsa manu nuptam genitrix Aeneia ducit Lumina demissam et dulci probitate rubentem; Ipsa toros et sacra parat cinctuque Latino Dissimulata deam, crinem vultumque genasque Temperat atque nova gestit minor ire marita4. Poeta uwydatnił w tym miejscu skromność czy też zawstydzenie narzeczonej, którego dowodzą spuszczony wzrok i rumieniec na twarzy. Kilka wersów dalej wspomina jeszcze o jej śnieżnobiałym ciele (w. 20), by na końcu tekstu nazwać oblubienicę „najpiękniejszą z Italek” (w. 273-274). Na tym właściwie zamyka się odautorska laudacja Wiolentylli, reszta pochwał znajduje się bowiem w centralnej części utworu, gdzie rolę narratorki przejmuje wezwana w inwokacji Erato (w. 49), która opowiada, jak doszło do narodzin uczucia, a więc przedstawia „działania” Wenus i Amora. Teraz wysławiać pannę będzie sama bogini miłości, a jej skierowane do Amora słowa przytoczy Muza (oratio recta, w. 107-136). Taki zabieg odsuwa niejako poetę od laudacyjnej przesady i może nawet pewnej niezręczności − był bowiem Stacjusz przyjacielem pana młodego − oraz sprawia, że pochwały wydają się bardziej wiarygodne i mniej rażące. To wrażenie potęguje jeszcze poetycka koncepcja Stacjusza, by pokazać Wiolentyllę jako pewnego rodzaju wytwór i dzieło bogini. Sama Wenus opowiada bowiem Amorowi, że z zachwytu dla rodu i piękności panny przejęła niejako przychodzącą na świat dziewczynę, pielęgnowała jej urodę i ukształtowała tak, by całość radowała boskie oko (w. 107-113). Toteż nie budzi większych zastrzeżeń stwierdzenie Wenery, że Wiolentylla mogłaby wynurzyć się wraz z nią z morskiej piany i zasiadać w tej samej muszli, jeśliby zaś wstąpiła na Olimp, nawet Amory myliłyby je obie (w. 117-120). Potem, nie bez zabiegów amplifikacyjnych i posługując się szeregiem mitycznych przykładów, powie bogini, że jeśliby Feb zobaczył tę pannę, Dafne byłaby bezpieczna, Bakchus zostawiłby Gnozyjkę na Naksos, a Dzeus dla niej przybierałby pióra, rogi czy spływał deszczem 4 Przekład M. Brożka (Epitalamia antyczne..., 56): „A narzeczoną z okiem spuszczonym, z rumieńcem miłej skromności / Sama za rękę prowadzi Eneaszowa rodzica. / Sama gotuje jej łoże i święto weselne i w tłumie latyńskim / Tając swą boskość, układa jej włos, zdobi twarz i jagody, / I sama chce być mniej piękną niż nowa małżonka”. Metamorfozy motywów laudacyjnych w epitalamiach... 121 złotym (w. 130-136)5. Obok fizycznych przymiotów dziewczyny podkreśla Wenera także bogactwo, jakim ją obdarowała, oraz zalety umysłu (w. 121-122). Pana młodego − Stellę wysławia zaś Stacjusz przede wszystkim ustami Amora, który prezentuje go niejako swej matce (w. 70-73) oraz w kwestii samej bogini − zaleca ona tego młodzieńca Wiolentylli jako kandydata na męża (w. 170-181). W obu wypowiedziach podkreśla się pochodzenie Stelli ze znakomitego latyńskiego rodu i walory fizyczne, Wenus dodatkowo eksponuje jego poetycką sławę (w. 172-173) oraz przepowiada mu rychłą karierę urzędniczą: konsulat i krzesło kurulne. Epitalamium Stacjusza, a właściwie występujące w nim laudacje stanowią jakby ogniwo pośrednie między greckim i Katullusowym umiarem a późniejszym nadmiarem pochwał, które u dworskiego poety przełomu IV i V wieku − Klaudiana ulegają przeobrażeniom do tego stopnia, iż stają się wplecionymi w strukturę utworu weselnego panegirykami nie tyle na cześć nowożeńców, ile raczej nawet na chwałę ich rodzin. Taka sytuacja ma miejsce w obu epitalamiach tego poety. W utworze na wesele Honoriusza i Marii, córki Stylichona wcale nie jest najważniejszy młodziutki, liczący wówczas zaledwie 15 lat cesarz i oblubieniec, a jego przyszły teść. Najpierw jednak warto się przyjrzeć oryginalnemu i pomysłowemu sposobowi, w jaki wysławia Klaudian Marię i jej rodzicielkę Serenę. I tutaj Wenus powiadomiona przez Amora o stanie uczuć młodego cesarza udaje się do domu panny, gdzie zastaje matkę i córkę zajęte rozmową. Maria pod troskliwym okiem Sereny uczy się dobrych obyczajów i przegląda księgi greckich i łacińskich mistrzów. Klaudian ukazuje więc obie kobiety w swoistej scence rodzajowej, której jedynym obserwatorem jest przybyła właśnie na miejsce i zachwycona tym widokiem bogini (w. 241-242): cunctatur stupefacta Venus; nunc ora puellae, nunc flavo niveam miratur vertice matrem6. Szereg pięknych porównań, a właściwie komplementów, jakimi obdarza poeta Marię i Serenę − zestawia je z rosnącym i pełnym księżycem, młodym i zielonym już, bujnym laurem, różami z Pestum w formie pąków bądź dojrzałych kwiatów7 − choć faktycznie przynależy do odautorskiej, trzecioosobowej narracji, wyrasta jednak z emocji i odczuć Wenery. 5 Sydoniusz Apollinaris w epitalamium dedykowanym Rurycjuszowi i Hiberii poszerza jeszcze ów zestaw mitycznych kochanków, a amplifikacja retoryczna sięga tu niemalże zenitu. W jego utworze Amor wymienia heroiny gotowe zrobić wszystko dla Rurycjusza (w. 65-71), Wenus zaś bohaterów mitycznych, którzy ulegliby oblubienicy (w. 86-90). 6 Przekład M. Brożka (Epitalamia antyczne..., 98): „Przystanęła Wenus zachwycona! To twarz dziewczęcia podziwia, / To płową matkę z jasnymi na głowie włosami”. 7 Kwitnące dwa razy do roku róże z Pestum uchodziły za wyjątkowo piękne (cf. Verg. Georg. IV 119). 122 Izabela Bogumił Bogini zwraca się zresztą bezpośrednio do przyszłej oblubienicy, namawia dziewczynę do powrotu na dwór cesarski, który swego czasu opuściła jej matka, bratanica i adoptowana córka Teodozjusza (w. 261), i stwierdza, że z racji samej urody mogłaby Maria zostać żoną władcy (w. 263-265). Obok tej kulminacyjnej, niezwykle ważnej dla całego utworu sceny − po niej następuje krótki opis przygotowań do ślubnej ceremonii − pochwały Sereny i Marii pojawiają się już tylko w formie niewielkich wzmianek. Honoriusz nazywa pochodzącą z Hiszpanii matkę przyszłej żony wspaniałą ozdobą rwącego Hiberu (w. 40) oraz z tej racji, iż wychowywał się w domu Sereny, Flakcyllą (w. 43), a więc zrównuje ją niejako ze swą własną rodzicielką. Amor w rozmowie z Wenerą wspomina, iż cieszy się Serena wielką sławą (w. 120-121). Marię natomiast uhonorują nimfy morskie − proszą one Wenerę, by przekazała dziewczynie ich ślubny dar, klejnoty. Ten gest zapewniać ma o poddańczej wręcz wierności morza wobec Stylichonowej córy (w. 176-179). Wspomnienie zwycięskiej floty Stylichona pozwala jednak przypuszczać, że wypowiedź Nereid ma przede wszystkim na celu pochwałę ojca panny − wielkiego wodza, a po śmierci cesarza Teodozjusza rzeczywistego władcy zachodniorzymskiego imperium. Klaudian uczcił go całym niemalże panegirykiem umieszczonym niby klamra na końcu epitalamium (w. 300-341). Oczywiście laudacja ta nie funkcjonuje w utworze jako wypowiedź odautorska, zostaje natomiast włożona w usta żołnierzy Stylichona, którzy zwracając się do zmarłego cesarza Teodozjusza, wysławiają swego wodza, jako człowieka godnego, by powierzyć mu prawa, dzieci (niegdyś Serenę, teraz Honoriusza) i rządy nad światem (w. 307-308). Ten mały panegiryk na cześć Honoriuszowego teścia posiada cechy typowego starożytnego enkomionu − zawiera m.in. pochwałę czynów wojennych Stylichona. Żołnierze przyznają, że darzą go miłością i odczuwają przed nim lęk (w. 331), nazywają Stylichona najlepszym z wodzów i najszczęśliwszym z ojców (w. 334). Zgodnie też ze schematem tradycyjnego enkomionu wyliczają jego zalety moralne: skromność, powagę, pewne dostojeństwo, umiejętność godzenia rozumu i siły, roztropności i dzielności (w. 314-315). Oczywiście dziś już taki panegiryk czytelników epitalamium zdecydowanie nie zachwyci, a pomysł zamieszczenia go w najbardziej eksponowanej, końcowej partii utworu wydawać się może mało udany czy nawet trochę niesmaczny. Trzeba jednak podkreślić, że Klaudian laudacji Stylichona nie mógł pominąć z uwagi na pewien paralelizm w kompozycji utworu, w którym wysławiał Marię i Serenę, oraz ze względu na fakt, iż czuł się przecież dworskim poetą. Dla naszych rozważań istotną jest jednak metamorfoza motywów pochwalnych w panegiryczne i to, że w poezji weselnej Klaudiana najważniejsi nie są już wcale nowożeńcy, a ich rodzice. Analogiczna sytuacja ma miejsce także w drugim epitalamium tego autora skomponowanym na cześć Palladiusza i Celeryny. W warstwie narracyjnej tego Metamorfozy motywów laudacyjnych w epitalamiach... 123 utworu znajdujemy właściwie tylko jeden motyw o charakterze laudacyjnym, a mianowicie krótką pochwałę panny, która odznacza się dojrzałą dziewiczością, a urodą przewyższa śniegi i lilie (w. 125-127). Cały panegiryk na cześć obu rodów − podkreślmy rodów, a nie nowożeńców − wkłada zaś poeta w usta Hymena. Mówi się wprawdzie w utworze, że Wenus wybrała tegoż młodzieńca na przywódcę ślubnych ceremonii (w. 31-33), ale rola Hymena w utworze sprowadza się właściwie do wygłoszenia − na prośbę bogini miłości − partii laudacyjnej (w. 52-53), jest więc istotna przede wszystkim z uwagi na strukturę dzieła. W swoistym panegiryku na cześć łączących się domów Hymen zwraca uwagę na to, iż obie rodziny wsławiły się wiązkami rózeg liktorskich, czyli wysokimi rangą urzędnikami, praworządnością i najznakomitszą na świecie krwią (w. 58-61): [...] non parva tibi mandatur origo. fascibus insignes et legum culmine fultae convenere domus et qui lectissimus orbi sanguis erat [...] 8. Weselne bóstwo wynosi więc pochwałami Palladiusza, ojca pana młodego − podkreśla jego popularność, łagodne i dowcipne usposobienie (w. 61-68), Celeryna, dziadka panny, a swego czasu prefekta Egiptu, który potrafił nie przyjąć powierzanej mu władzy, choć inni zwykli o nią walczyć mieczem (w. 73-82) oraz Celeryna, ojca oblubienicy, gdyż jako dowódca wojsk (princeps militiae) sprawuje nadzór nad siłami zbrojnymi imperium (w. 82-91). Laudacji dopełnia stwierdzenie, że ów dom, a więc i Celeryna na przywódcę wojskowego, wybrał sam Stylichon, co stanowi największą chwałę dla tej rodziny i wystawia jej najwłaściwszą ocenę (w. 92-94). Motywy laudacyjne włączane przez Teokryta i przez Katullusa w ramy utworu weselnego w sposób skromny i oszczędny, poeci epoki cesarstwa rozbudowywali, jak widać, i przekształcali nierzadko w małe panegiryki, które egzystują w epitalamiach niemalże na prawach odrębnych struktur literackich. Za taki osobny niejako tekst, mały utwór w większym dziele − uchodzić może właśnie pochwała Stylichona czy panegiryk na cześć rodów Palladiusza i Celeryny w epitalamiach Klaudiana. W czasach nowożytnych poezja weselna po latach pewnej średniowiecznej stagnacji rozkwita właśnie na dworach: w XIV i XV wieku w Italii, u nas stosunkowo późno, gdyż dopiero na początku XVI wieku, kiedy to powstają pierwsze epitalamia na zaślubiny Jagiellonów: Zygmunta I Starego, a potem Zygmunta Augusta9. Przynależą więc szesnastowieczne utwory weselne w swej najwcześniejPrzekład M. Brożka (Epitalamia antyczne..., 126): „Sławy niemałej ród ci się oto powierza: / W związki tu weszły domy rózgami wsławione, o szczyty praw oparte, krew pierwszej sławy na świecie”. 9 Vide M. Cytowska, op. cit., 536 nn. 8 124 Izabela Bogumił szej fazie rozwoju do poezji dworskiej, uprawiane są równolegle z wierszami o charakterze panegirycznym, których oczekiwały niejako rody królewskie i książęce. I choć z czasem epitalamia stają się popularne także i wśród szlachty i zwykłych mieszczan10, a ich autorzy sięgają po wzory antyczne z różnych epok, to i tak poetami, których chyba naśladowano najchętniej, byli Stacjusz i Klaudian. Oni bowiem stworzyli epitalamium epicko-panegiryczne11 i wypracowali cały kanon rozwiązań służących pochwale rodu. W XVI stuleciu motywy laudacyjne ulegają dalszym niejako metamorfozom, gdyż poeci poszukują ciągle nowych pomysłów, by uatrakcyjnić uprawiany od wieków gatunek literacki. Warto przeanalizować pod tym względem epitalamia Henryka Mollera (ok. 1528-1567) przez swoją działalność dydaktyczną związanego z Chełmnem (profesor poezji w latach 1551-1554) i z Gdańskiem (od roku 1560 rektor Gdańskiego Gimnazjum Akademickiego), twórcy, którego dość bogata spuścizna literacka − w tym głównie poezja okolicznościowa, polityczna i religijna − zasługuje z pewnością na większą uwagę12. Przedmiotem naszych dalszych rozważań będą zatem trzy utwory weselne Mollera: epitalamium z 1551 roku na ślub Kaspra Nefeliusa i Zofii, córki Mikołaja Richaviusa, wieloletniego radnego i osoby niezwykle wpływowej w Królewcu, gdzie poeta − przed objęciem posady nauczycielskiej w Chełmnie − przebywał, korzystając z rozmaitych dobrodziejstw wyświadczanych mu przez tegoż patrycjusza13 oraz dwa „królewskie” epitalamia − Aulaeum Gratiarum (Kobierzec Gracji) na zaślubiny polskiej królewny Katarzyny Jagiellonki z księciem finlandzkim Janem (późniejszy Jan III Waza), jakie miały miejsce 4 października 1562 r. w Wilnie, i Gratulatio Musarum Gedanensium (Gratulacje Muz gdańskich) dla królewny szwedzkiej Cecylii Wazówny i margrabiego Krzysztofa II Badeńskiego (tekst wydany w 1565 r. w Gdańsku u Jakuba Rhodego)14. We wszystkich tych Vide J. Niedźwiedź, „Wstęp”, in Szesnastowieczne epitalamia łacińskie w Polsce, trans. M. Brożek, ed. J. Niedźwiedź (Kraków, 1999), 21. 11 Terminu „epitalamium epicko-panegiryczne” używam za Mieczysławem Brożkiem (idem, Epitalamia zygmuntowskie..., 40-41). Virginia Tufte nazywa takie epitalamia retorycznymi („the rhetorical epithalamium”, eadem, op. cit., 57), Katarzyna Mroczek używa zaś określenia najmniej precyzyjnego: „epicki retoryczno-pochwalny poemat weselny” (eadem, op. cit., 25). 12 Na temat poety vide e.g. E. Praetorius, „M. Henricus Mollerus”, in idem, Athenae Gedanenses (Lipsiae, 1713), 28-30; G. Ellinger, Die neulateinische Lyrik Deutschlands in der ersten Hälfte des sechzehnten Jahrhunderts (Berlin − Leipzig, 1929), 287-289; B. Nadolski, „Moller Henryk”, in Polski Słownik Biograficzny, vol. XXI (Wrocław, 1976), 632-634; Z. H. Nowak, „Möller Henryk”, in Słownik Biograficzny Pomorza Nadwiślańskiego, vol. III, ed. Z. Nowak (Gdańsk, 1997), 264-265. Szerzej o życiu i twórczości Henryka Mollera pisze Bronisław Nadolski, „Henryk Moller − humanista gdański z połowy XVI w.”, Eos 49, no. 2 (1957/1958): 203-224. 13 B. Nadolski, „Henryk Moller...”, 205, 219. 14 Żadnego z epitalamiów Henryka Mollera nie odnotowuje ani Ephraim Praetorius, op. cit., 28-30, ani Karol Estreicher, „Moller Henricus”, in idem, Bibliografia polska, vol. 22 (Kraków, 1908), 521-522. Poeta oprócz tekstów tu wymienionych uczcił wierszem zaślubiny gdańskiego sekretarza Marcina Langa oraz królewieckiego teologa Michała Scriniusa (B. Nadolski, „Henryk Moller...”, 210). 10 Metamorfozy motywów laudacyjnych w epitalamiach... 125 utworach korzysta Henryk Moller z wypracowanych przez rzymskich poetów epoki cesarstwa chwytów kompozycyjnych, a mianowicie laudacje wkłada w usta bohaterów literackich, tylko w epitalamium dla Kaspra Nefeliusa i Zofii sam − w formie wypowiedzi odautorskich − pospołu z wprowadzoną w strukturę dziełka muzą Taleją wysławia ród Richaviusów. Spróbujmy najpierw przyjrzeć się, jak rozwiązuje poeta ten problem w Aulaeum Gratiarum15, gdyż poemacik (974 wersy) na ślub polskiej królewny spośród wybranych tu do analizy tekstów Mollera najbliższy jest antycznym wzorom gatunkowym z uwagi na jego epicki charakter i obecność bóstw miłości. Obok tradycyjnej narracji w trzeciej osobie stosuje tu poeta narrację pierwszoosobową, we własnym imieniu przemawia zarówno na początku, jak i na końcu dziełka, gdzie w swoistym epilogu zwraca się bezpośrednio do głównych bohaterów wydarzenia − pary młodej i króla Zygmunta Augusta. W tych partiach utworu, w których dochodzi do głosu poetyckie „ja”, żadne motywy laudacyjne nie występują. Na początku poematu bowiem wspomina Moller, jak to podczas przechadzki brzegiem morza ujrzał u ujścia Wisły flagowy okręt księcia Jana, a zaraz potem − schodząc niejako z obranej drogi i już pod wpływem twórczego natchnienia − zauważył niezwykły orszak: Wenus w towarzystwie Kupidyna i Charyt. Najprawdopodobniej znał Moller epitalamium Andrzeja Krzyckiego dla Zygmunta I Starego i Bony Sforzy oraz utwór Pawła z Krosna na zaślubiny tegoż króla z Barbarą Zapolyą. Rozpoczynają się one dość podobnie − wspomnieniem przechadzki poety nad Wisłą i spotkania zastępu radosnych bogów zdążających do Krakowa na wesele (Cricius, w. 1-51; Crosn., w. 1-30)16. Moller − jako bohater wstępnej części dzieła − inaczej niż jego poprzednicy nie wchodzi w żadne werbalne relacje z istotami boskimi, po partii deskrypcyjnej „oddaje głos” Wenerze, która wyjawia Charytom przyczynę przyjazdu księcia do Gdańska (k. A 3 r.)17. Przemowa bogini miłości to swoiste sprawozdanie z pobytu Jana Finlandzkiego na terenie Rzeczypospolitej, obok konkretnych informacji, Korzystam z edycji: Aulaeum Gratiarum. Ursus Finlandicus et Aquila Polonica, in honorem illustrissimorum, serenissimorum ac potentissimorum principum ac dominorum: D. Sigismundi Augusti, regis Poloniae, Magni Ducis Lituaniae etc., D. Iohannis, ducis Finlandiae, regnorumq[ue] Suetiae, Gothiae, Vandaliae etc. heredis, D. Catharinae inclito huic duci a serenissimo illo rege, fratre germano in matrimonium traditae, Henricus Mollerus Hessus, Regiomonti Borussiae in officina Iohannis Daubmanni, (s.a); Kobierzec Gracji. Finlandzki niedźwiedź i polski orzeł, na cześć najznakomitszych, najjaśniejszych i najmożniejszych władców: Zygmunta Augusta, króla Polski, Wielkiego Księcia Litwy itd., Jana, księcia Finlandii i dziedzica królestw Szwecji, Gotów, Wandalów, Katarzyny temu wspaniałemu księciu oddawanej za żonę przez owego najjaśniejszego króla, jej rodzonego brata, Henryk Moller z Hesji, w Królewcu na terenie Prus, w drukarni Jana Daubmanna. Tłum. własne I.B. i tak też dalej, jeśli inaczej nie zaznaczono. 16 Korzystam z wydania wskazanego w przypisie 10. Tak też w przypadku innych epitalamiów łacińskich związanych z dworem krakowskim. 17 W cytowanej edycji k. A 4 r., czyli błędna numeracja na karcie. 15 126 Izabela Bogumił zgodnych zresztą z przekazem ówczesnego historyka Marcina Kromera18, zawiera ona elementy laudacyjne. Nazywa zatem Wenus Katarzynę najznakomitszą siostrą sarmackiego monarchy (k. A 3 r.: „[...] soror illustrissima regis / Sarmatici [...]”)19, podkreśla wspaniałość rodu (generis splendor) i jej cnotę (virtus), o Janie mówi jako o ozdobie i potomku szwedzkich królów (k. A 3 v.: „Ille decus Sueonum regumq[ue] propago Ioannes, / In Finlandiaca dux regione potens”20), ale najbardziej eksponuje fakt, iż sam Zygmunt August w otoczeniu najznaczniejszych dworzan, w tym księcia Radziwiłła wyjechał Janowi naprzeciw, by witać gościa już w Kownie (k. A 3 v.): [...] Nam Sarmatiae rex ipse potentis, Quo non nobilior21 sceptra Polona tulit, Ille Sigismundi patris Augustiq[ue] monarchae Nomen habens, generis clara corona sui, Stipatus nitidae magnis heroibus aulae, Quos inter summus dux Radevila fuit, Obvius affines venienti factus in agros, Hunc sibi fraterno iunxit amore ducem, Cumq[ue] habeat famaq[ue] bona formaq[ue] sororem, Cui nunq[uam] tulerit Sarmatis ora parem22. Wenus kończąc swą mowę, nakazuje Charytom utkanie tytułowego kobierca (aulaeum), który przedstawiać będzie herby króla Rzeczypospolitej i księcia Finlandii, a więc orła z rozpostartymi skrzydłami w koronie na głowie i niedźwiedzia w pozycji stojącej zbrojnego w miecz23. Poprzez wprowadzony tu motyw 18 Pisze Marcin Kromer: „Wtym dano książęciu Jego M. finlandzkiemu od króla czas i mieśce, aby jechał do Wilna, tak że o miesiąc we Gdańsku zmieszkawszy, ku Królewcu, ku Kownu, potym do Wilna przyjechał, przeciw któremu król Jego M. polski do Kowna wyjechał, tam z nim kilko dni pomieszkawszy, naprzód do Wilna odjechał [...]”. Cyt. za: M. Kromer, Historyja prawdziwa o przygodzie żałosnej książęcia finlandzkiego Jana i królewny polskiej Katarzyny, ed. J. Małłek (Pojezierze-Olsztyn, 19832), 22. 19 Z tej racji, iż epitalamia Mollera dostępne są wyłącznie w formie szesnastowiecznych druków, w cytatach stosuję klasyczną ortografię i interpunkcję. 20 Przekład: „Ów Jan, ozdoba i potomek szwedzkich królów, możny książę na finlandzkiej ziemi”. 21 W cytowanej edycji forma noblior, a więc błąd druku. 22 Przekład: „Sam bowiem król potężnej Sarmacji, od którego nikt znakomitszy nie dzierżył polskiego berła, noszący imię ojca Zygmunta i cesarza Augusta, lśniąca korona swego rodu, wyjechał mu naprzeciw na sąsiednie ziemie, w otoczeniu wpływowych magnatów ze znakomitego dworu, wśród których najznaczniejszym był książę Radziwiłł i złączył Jana ze sobą braterską miłością, gdyż miał siostrę piękną i cieszącą się dobrą sławą, jej równej nie wydała sarmacka ziemia”. 23 Motywom orła i niedźwiedzia w Aulaeum Gratiarum poświęcono dwa artykuły. Vide M. Nowak, „Toposy dotyczące orła w «Aulaeum Gratiarum» szesnastowiecznego gdańskiego poety Henryka Mollera”, in Studia Classica et Neolatina VIII, ed. Z. Głombiowska (Gdańsk, 2006), 124-140; S. Wyszomirski, „Virtutes ursi Finnonicique ducis w «Aulaeum Gratiarum» Henryka Mollera”, in ibidem, 141-150. Metamorfozy motywów laudacyjnych w epitalamiach... 127 kobierca nawiązuje poeta zarówno do tradycji kulturowej − w dawnej Polsce był kobierzec istotnym elementem posagu panny młodej − jak i literackiej. Bez wątpienia znał Moller dwa słynne utwory weselne z tym motywem: 64 epyllion Katullusa oraz epitalamium Jerzego Sabinusa na ślub króla Zygmunta Augusta z Elżbietą Habsburżanką (1543 r.), w którym kobierzec tkają nimfy na polecenie boga Wisły, by tak jak u Mollera stał się on darem ślubnym dla nowożeńców. W Aulaeum Gratiarum − inaczej niż u Katullusa i Sabinusa − Charyty pozwalają niejako młodej parze oraz wszystkim pozostałym czytelnikom uczestniczyć w akcie tworzenia kobierca, przypominają, że nie powstaje on w milczeniu, lecz równolegle z opowieścią o zwyczajach i cechach zwierząt herbowych (k. B 1 r.). Narracja Charyt wypełnia centralną, ale i bardzo znaczną objętościowo część utworu 2/3, tutaj znalazł nasz poeta miejsce dla motywów laudacyjnych. Gotowy kobierzec − jego krótki opis zamieszcza Moller po partii narracyjnej − Wenus przyjmuje z entuzjazmem i każe, by Charyty zademonstrowały swój dar królowi Zygmuntowi Augustowi, księciu finlandzkiemu Janowi i królewnie Katarzynie. Boginie wdzięku wzbijają się zatem w przestworza i zdążają w kierunku Wilna, gdzie odbywać się będą zaślubiny (k. E 4 r.). Pomysł, by do celów laudacyjnych wykorzystać postaci boskie włączane w epickie ramy utworu, stosowali i Stacjusz, i Klaudian, i Sydoniusz Apollinaris. W Aulaeum Gratiarum poeta zrywa jednak z pewnego rodzaju tradycją antycznych epitalamiów, w których piewcami nowożeńców czy ich rodów byli Wenus i Amor, i wymyśla inną fabułę z udziałem bogów miłości. Jeszcze dalej idzie Moller w Gratulatio Musarum Gedanensium dla Cecylii Wazówny i Krzysztofa II Badeńskiego24. Tekst ten opatrzony został drukarskim nagłówkiem „Musae loquuntur” („Przemawiają Muzy”), informacją, iż stanowi on w całości wypowiedź Muz. I rzeczywiście stworzył Moller coś na kształt przemowy czy też gratulacji, jakie kierują Muzy do młodych małżonków chyba wkrótce po ich ślubie. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że pomysł posłużenia się Muzami narodził się wyłącznie pro forma − wypadało pochwałę nowożeńców włożyć w czyjeś usta, najlepiej powierzyć ją postaci boskiej. Stosunkowo łatwo byłoby zastąpić owe Muzy Charytami, Nereidami, zwłaszcza że to tekst gdański, czy boginkami wpadającej do morza Wisły. Nie stworzył tu bowiem poeta żadnych wyrazistych postaci, choć zadbał o to, by Muzy przedstawiły się i odkryły swój plan uczczenia wraz z całym Gdańskiem faktu zaślubin (k. A 2 r.): 24 Ad illustrissimum principem ac dominum, D. Christoferum, sacri Imperii Romani marchionem in Baden et Hochberg etc. et ad serenissimam coniugem eius D. Ceciliam natam in regia apud Suedos familia Gratulatio Musarum Gedanensium auctore Henrico Mollero Hesso, Gedani, ex officina Iacobi Rhodi 1565 (Gratulacje Muz gdańskich dla najznakomitszego księcia Krzysztofa, margrabiego Świętego Cesarstwa Rzymskiego w Baden i w Hochbergu itd. i dla jego najjaśniejszej żony Cecylii, urodzonej w królewskiej rodzinie w Szwecji, autorstwa Henryka Mollera z Hesji, [wyd.] w Gdańsku, w drukarni Jakuba Rhodego 1565). 128 Izabela Bogumił At ne quid desit, quod vestros ornet honores, Dum vos cum populo curia tota colit, Nos etiam, Iove progenitae Phoebiq[ue] sorores, Laudibus altorum turba dicata virûm, Ad vos, ô regum soboles, accessimus ultrò, Dicturae in vestrum carmina pauca decus25. W końcowej części swej mowy proszą muzy Cecylię o opiekę i wyrażają życzenie, by ten rodzaj działalności przejęły potem przyszłe dzieci królewny (k. B 4 r.). Pomysł posłużenia się boginkami można też rozumieć symbolicznie − „gratulacje gdańskich muz” są bowiem faktycznie pewnego rodzaju hołdem złożonym młodej parze przez gdańskich literatów, to dar w postaci poezji powstałej na cześć nowożeńców. W epitalamium dla Kaspra Nefeliusa i Zofii26 stosuje Moller rozwiązania prawie niespotykane w antycznych utworach weselnych − część wypowiedzi o charakterze laudacyjnym przypada tu poetyckiemu „ja”, które wspiera pojawiająca się dwukrotnie muza Taleja. W wierszu dedykacyjnym, jaki poprzedza właściwy tekst, skierowanym do ojca panny młodej Mikołaja Richaviusa zapewnia Moller o swej wdzięczności i pamięci o wyświadczonych mu dobrodziejstwach (k. A 1 v.): Munera, quae vero mihi, consul, amore tulisti, Fixa sub immoto pectore semper erunt [...........................................................] Gratus ero, membrana meos dum circuet artus, An pietas animo defluat illa meo?27. Uzasadnia w ten sposób pomysł uczczenia zaślubin wierszem, podobnie jak Klaudian, który w przedmowie do epitalamium dla Palladiusza i Celeryny tłumaczył, że tworzy ślubne pieśni przez wzgląd na przyjacielskie relacje z zięciem, czyli panem młodym i z uwagi na szacunek dla teścia − zarządcy sił zbrojnych imperium (praef., 7-8: „carmen amor generi, soceri reverentia poscit / officio vatis, 25 Przekład: „Tymczasem, by niczego nie zabrakło, co mogłoby wam przydać blasku, gdy cały senat wraz z ludem oddaje wam cześć, my także córy Jowisza i siostry Feba, zastęp przeznaczony dla chwały wspaniałych mężów przystępujemy do was, królewskie potomstwo, z własnej woli, z zamiarem zaśpiewania krótkiej pieśni dla waszej ozdoby”. 26 Epithalamium de nuptiis egregii viri D. Caspari Nepffelii et honestissimae virginis Sophiae, filiae prudentissimi viri D. Nicolai Richavii consulis Regiomontani, scriptum ab Henrico Mollero Hesso in schola Culmensi, Anno Domini 1551, mense Octobri (Utwór o zaślubinach wspaniałego męża Kaspra Nefeliusa i najszlachetniejszej panny Zofii, córki Mikołaja Richaviusa, najbardziej roztropnego człowieka, królewieckiego radnego, napisany przez Henryka Mollera z Hesji w szkole chełmińskiej, Roku Pańskiego 1551, w miesiącu październiku). 27 Przekład: „Przysługi, jakie mi z prawdziwą miłością wyświadczyłeś, senatorze, zawsze będą tkwiły w mym niezmiennym sercu [...]. Będę wdzięczny, dopóki skóra okrywać będzie moje ciało, czy taka miłość mogłaby zniknąć z mej duszy?”. Metamorfozy motywów laudacyjnych w epitalamiach... 129 militis obsequio”28). W przeciwieństwie jednak do rzymskiego poety Moller przemawia tonem uniżonym i pochlebczym, co wytłumaczyć można odmiennością relacji: patron i zobowiązany podopieczny. Ta wierszowana dedykacja zawiera, co najistotniejsze, zapowiedź planów twórczych − pochwały żywych i zmarłych członków rodu Richaviusów (k. A 1 v.): Queı̂s includo tuae memoranda encomia stirpis, Sive ea calcet humum, sive prematur humo29. Właściwe epitalamium rozpoczyna wprawdzie inwokacja do Muzy z prośbą o natchnienie (k. A 2 r.: „Carmina Casparo Sophiaeq[ue] hymeneia pangam, / coeptis aspires, Musa serena, meis”30; por. Ovid. Met. I 2-3: „[...] di, coeptis [...] / adspirate meis [...]”), ale pod względem kompozycyjnym przypomina utwór Mollera zróżnicowaną w nastroju elegię. Najpierw bowiem wysławia poeta Annę, nieżyjącą już żonę Mikołaja Richaviusa i wylicza zmarłe na skutek zarazy i wojny dzieci tegoż, potem przytacza własne zarzuty (oratio recta) wobec Parek, które niezgodnie ze swym imieniem pragną nie tyle oszczędzić, ile raczej zgubić tę rodzinę (k. A 3 r.): Quae feritas dirae, quae vos rapit ira, sorores, Richaviam ut turbet vestra libido domum? [........................................................] Parcite, ne falsum Parcarum nomen adeptae31. Oczywiście narzekania Mollera na okrucieństwo losu mają swoją literacką paralelę w Tibullusowych wołaniach skierowanych do śmierci (por. np. Tib. I 3, 4-5), w warstwie kompozycyjnej utworu stanowią one czynnik sprawczy zjawienia się Talei. Muza pociesza zbolałego poetę, poucza o nieuchronności śmierci i nieodwracalności tego faktu (k. A 3 r.), zapewnia, że żona Richaviusa przebywa wraz ze zmarłym potomstwem w Elizjum (k. A 3 v.), ale, co najważniejsze, zapowiada pomyślność dla pozostałych przy życiu członków rodu i przede wszystkim jego kontynuację, gdyż czworgu dzieciom Mikołaja wróży udane związki małżeńskie. Bezpośrednio zwraca się do Zofii, obiecując jej radość w miejsce smutku (k. A 3 v.: „Tunc, Sophia, incedes hilari blandissima vultu, / cui iam Przekład M. Brożka: (Epitalamia antyczne..., 122): „Pieśni dla zięcia wymaga przyjaźń, dla teścia szacunek: / Tu wieszcza powinność, tu żołnierska cześć”. 29 Przekład: „W tych (scil. wierszach) zamykam godną pamięci pochwałę twego rodu, czy to stąpa on jeszcze po ziemi, czy jest przysypany ziemią”. 30 Przekład: „Będę tworzył hymenejskie pieśni dla Kaspra i Zofii, pogodna Muzo, sprzyjaj mym zamiarom”. 31 Przekład: „Cóż to za srogość, straszne siostry, jakiż to gniew was ogarnia, że wasza żądza wprowadza zamieszanie do domu Richaviusów? [...] Oszczędźcie, byście nie nosiły fałszywego imienia Parek”. 28 130 Izabela Bogumił luctificis fletibus ora madent”32) i dużą ilość potomstwa, które uraduje przyszłego dziadka (k. A 4 r.: „Nec tuus infelix genitor, quem turba nepotum / Circuet et tenera voce vocabit avum”33). Tego ostatniego zaś uspokaja, że znajdzie on odpowiedniego kandydata do ręki Zofii i − nie bez panegirycznej przesady stwierdza − iż samo bycie zięciem senatora Richaviusa uszczęśliwi owego młodzieńca (k. A 4 v.): Invenies pulchrae iuvenem virtutis alumnum, Cui tradas Sophiae dulce cubile tuae. Felix, qui tantum meruit probitate favorem, Possit ut optatus consulis esse gener 34. W dalszej części utworu podążamy wraz z poetą w okolice Chełmna, gdzie dociera wiadomość o przygotowywanych w królewieckim domu Richaviusa zaślubinach Zofii35. Moller zamieszcza tu opis swoistego locus amoenus, uroczego, zielonego zakątka pod miastem z ocienioną doliną, dokąd zwykł kierować swe kroki w poszukiwaniu twórczego natchnienia. W tym właśnie miejscu staje przed poetą Taleja. Warto zauważyć, że jej obie epifanie poprzedza poeta opisem wyglądu: po raz pierwszy zjawia się bogini w ciemnej szacie, z włosami w nieładzie (k. A 3 r.: „Astitit ecce suum pullo velamine corpus / Tecta et inornatas hirta Thalia comas”36) − udało się w ten sposób wyodrębnić poważną część dziełka, której patronuje żałobna Muza. Drugi raz przychodzi Taleja w jasnej, zdobionej sukni i w laurowym wieńcu z wplecionym weń bluszczem, wszystko na niej lśni, gdyż to Muza weselna, tak jak dalsze partie elegii. Dzięki tym deskrypcjom silniej włącza poeta boginię w ramy świata przedstawionego, inaczej niż w Gratulatio Musarum Gedanensium, gdzie tytułowe Muzy wydają się tworem trochę sztucznym i łatwym do zastąpienia przez jakiekolwiek inne bóstwo. Celem drugiej epifanii Muzy jest potwierdzenie wiadomości o zaślubinach oraz wykonanie pieśni na cześć nowożeńców, ale chyba w większym jeszcze stopniu na chwałę ojca panny młodej. Moller oddziela jakby kwestię Talei o charakterze informacyjnym od właściwej laudacji, którą bogini wyśpiewuje przy 32 Przekład: „Wtedy, Zofio, będziesz kroczyła najbardziej powabna z radosnym obliczem, ty, której twarz ocieka teraz żałobnymi łzami”. 33 Przekład: „Twój rodzic nie [będzie] nieszczęśliwy, otoczy go gromada wnucząt i cienkim głosikiem przyzywać będzie dziadka”. 34 Przekład: „Znajdziesz młodego wychowanka o pięknych zaletach, któremu przekażesz słodkie łoże twej Zofii. Szczęśliwy ten, kto uczciwością zasłużył na tak wielką przychylność, iż będzie mógł zostać upragnionym zięciem senatora”. 35 To jeszcze jeden − poza informacją na karcie tytułowej − dowód, iż epitalamium dla Kaspra i Zofii, uchodzące za najwcześniejszy utwór Mollera, powstało już w Chełmnie, a nie w Królewcu. Biografowie poety przesuwają bowiem jego przyjazd do Chełmna o kilka lat później (vide B. Nadolski, „Henryk Moller...”, 205-206). 36 Przekład: „Oto stanęła Taleja w ciemnej szacie na ciele z włosami w nieładzie”. Metamorfozy motywów laudacyjnych w epitalamiach... 131 akompaniamencie bliżej nieokreślonego instrumentu strunowego (lutni, liry czy jak w dawnej Polsce harfy; k. B 2 r.), po czym odchodzi do aońskich ogrodów, pozostawiając poecie trud zapisania tej pieśni (k. B 4 v.): Risit et Aonios sic fata recessit in hortos, Reiiciens tenera suavia poma manu. Ipse domum properans, sumptis haec imprimo chartis, Quae potui memori verba notare fide. Ipsaq[ue] mitto tuae, consul clarissime, dextrae Et ne mutato sumat amore precor37. We wszystkich omawianych tu epitalamiach Henryka Mollera motywy laudacyjne zajmują bardzo wiele miejsca, stosunkowo najmniej w Aulaeum Gratiarum, gdyż w utworze tym oprócz licznych informacji o zwyczajach niedźwiedzia i orła uzyskanych zresztą na podstawie dokładnej lektury pism Arystotelesa, Pliniusza, Eliana38, uwzględnił poeta zalecenia dla władców − swoiste speculum oraz treści o charakterze politycznym. Pozostałe dwa teksty nazwać by można ślubnymi panegirykami. Gratulatio Musarum Gedanensium stanowi w całości zbudowaną na zasadzie paralelizmu pochwałę Cecylii Wazówny kierowaną do margrabiego Krzysztofa II Badeńskiego i odwrotnie laudację tegoż zwróconą do szwedzkiej królewny. Podobnie w epitalamium dla Kaspra Nefeliusa i Zofii laudacje zmarłych i żywych członków rodu dominują, a wszystkie niemal wypowiedzi poety czy Muzy w mniejszym lub większym stopniu im służą. Warto teraz przyjrzeć się bliżej sposobom konstruowania pochwał, by zobaczyć, jak zmieniły się te motywy w zestawieniu choćby z praktyką literacką rzymskich autorów epitalamiów. W Aulaeum Gratiarum najwięcej takich elementów zawiera najobszerniejsza część utworu, a mianowicie opowiadanie Charyt o zwyczajach niedźwiedzia i orła. Boginki podczas swej opowieści i tkania kobierca zwracają się nierzadko do nowożeńców i właśnie te bezpośrednie apostrofy przeważnie skierowane do obojga młodych służą ich pochwale. W jednym zdaniu na przykład nazywają Jana najlepszym księciem Finlandii, sławnym oblubieńcem, zwracają uwagę na jego dobroć i wrodzone zdolności, Katarzynę zaś określają jako chlubę Polaków i ozdobę, wstydliwą narzeczoną sławnego księcia (k. B 1 v.): Optime Finnoniae Dux, inclite sponse Iohannes, Ingenio princeps et bonitate sacer 37 Przekład: „Roześmiała się i to powiedziawszy, odeszła do aońskich ogrodów roztrząsając słodkie owoce delikatną dłonią. Ja sam pospieszyłem do domu, natychmiast wziąłem kartki i te słowa, które mogłem odnotować wiernie, przesyłam tobie, najjaśniejszy senatorze, i proszę, byś je przyjął z niezmienną miłością”. 38 Z jakich tekstów mógł Moller czerpać wiedzę przyrodniczą o zwyczajach orła i niedźwiedzia, piszą szeroko Magdalena Nowak, op. cit., 128 nn. i Sławomir Wyszomirski, op. cit., 144 nn. 132 Izabela Bogumił Tuq[ue] Polonorum splendor Catharina decusq[ue] Nobile tam clari sponsa pudica ducis39. W innym miejscu eksponują wysokie urodzenie obojga i fakt, że książę wyróżnia się pod względem ducha, a królewna piękności (k. B 2 v.), albo na korzyść nowożeńców stwierdzają, że niczego nie czynią oni nierozważnie i pochopnie, nauczeni przykładem Ikara i Faetona nie podejmują żadnych działań, którym nie potrafiliby sprostać (k. D 1 v.). W tej niezwykle zajmującej partii tekstu, jaką jest opowieść Charyt o zwyczajach zwierząt herbowych40, próbował Moller połączyć dwa sprzeczne ze sobą nurty literackie: panegiryzm i parenezę41. Wychodząc najczęściej, choć nie zawsze od opowiadania o zachowaniu niedźwiedzia czy orła, stara się poeta ustalić pewne cechy tegoż zwierzęcia, by następnie albo wysławiać te same zalety w nowożeńcach (motywy panegiryczne), albo zgodnie z tendencją utworów parenetycznych zachęcać do naśladowania czy też kształtowania w sobie takiej postawy. Przykład niedźwiedzicy, która liże językiem i formuje swe nowonarodzone potomstwo skłonić ma nowożeńców do troski o właściwe wychowanie dzieci, o takie edukowanie ich, by odznaczały się w przyszłości dobrymi obyczajami i podążały drogą cnoty. Moller zamieszcza więc swoiste praeceptum dla państwa młodych, a przy okazji chwali ich własne wychowanie i oczywiście życzy im potomstwa, które będą mogli kształtować (k. B 1 r. i v.). Trudno oprzeć się wrażeniu, iż poeta pragnie nie tylko zestawić obyczaje i zalety tych zwierząt z cechami, jakie winni mieć lub mają młodzi władcy, ale też próbuje wykazać, że wiele łączy niedźwiedzia i orła i że, jak ten pierwszy wyróżnia się wśród drapieżników, tak drugi bezsprzecznie króluje wśród ptaków. Stąd pewien paralelizm uchwytny w opowiadaniu o zwyczajach każdego z nich42. Przykładowi niedźwiedzicy kształtującej językiem nieuformowane młode (k. B 1 r.: „massa informis”) odpowiada passus o orle, który uczy swe pisklęta spoglądania 39 Przekład: „Janie, najlepszy książę Finlandii, wspaniały oblubieńcze, czcigodny władco [wyróżniający się] talentem i dobrocią i ty, Katarzyno, szlachetna ozdobo Polaków i wstydliwa narzeczono tak sławnego księcia”. 40 Bronisław Nadolski uznał Aulaeum Gratiarum za utwór „mało poetycki i nieciekawy” (idem, „Henryk Moller...”, 214). Wydaje się jednak, że badacz twórczości Mollera nie dość dokładnie zapoznał się z treścią tegoż epitalamium, zwłaszcza że pisze, iż kobierzec przedstawia tu tylko jagiellońskiego orła i finlandzkiego niedźwiedzia (ibidem). W rzeczywistości o zwyczajach tych dwóch zwierząt herbowych Moller opowiada, opis zaś samego kobierca zajmuje zaledwie szesnaście wersów (k. E 2 v. − E 3 r.). Dowiadujemy się zeń, iż Charyty wyhaftowały obok orła i niedźwiedzia jeszcze uzbrojonego rycerza na koniu czyli litewską pogoń oraz insygnia Szwecji − trzy korony, Gotów − lwa przeskakującego przez trzy błyskawice i herb rodowy Wazów − rozdzieloną na trzy części wiązkę rózeg. Lepszą i o wiele bardziej wyważoną ocenę wystawia Mollerowi jako twórcy Aulaeum Gratiarum Sławomir Wyszomirski, op. cit., 143. 41 Vide S. Wyszomirski, op. cit., 148-149. 42 Nie zauważyli tego badacze toposów orła i niedźwiedzia w Aulaeum Gratiarum. Vide przypis 23. Metamorfozy motywów laudacyjnych w epitalamiach... 133 prosto w słońce: te, co zamykają oczy, odrzuca, chroni pozostałe. A stąd wypływa oczywiście nauka: wzorem małych orląt winno być ćwiczone potomstwo królów, by potrafiło stawić czoła wszelkim przeciwnościom losu (k. C 2 r.). I analogicznie przestrzega Moller swych królewskich adresatów przed rozlewem krwi i uciskiem poddanych, niedźwiedzica bowiem nie napada ani na ludzi, ani na inne zwierzęta, chyba że zmuszona do tego (k. B 3 r.). Podobne cechy wyeksponuje Moller w orłach w drugiej części utworu im poświęconej. Ptaki te polują na zające, walczą z krukami i sępami, bronią swego terytorium, a zdobyczy szukają na odległych terenach ( k. C 3 r.). Apeluje zatem poeta raz jeszcze do nowożeńców, by nie dręczyli swych poddanych np. nadmiernymi podatkami, lecz by okazywali im serce (k. C 3 r.). Niewykluczone, że Moller tworząc takie paralelne zestawienia podobnych cech orła i niedźwiedzia, chciał dowieść, że zwierzęta te są siebie godne, a więc, że godne są i herby, a zatem i rody przyszłych małżonków, co nierzadko próbują wykazywać autorzy epitalamiów. Ten swoisty topos wzajemnej równości nowożeńców pojawia się bowiem już w antycznej poezji weselnej, nie wydaje się jednak tak bardzo istotny jak w szesnastowiecznych utworach Mollera43. W epitalamium Klaudiana dla Honoriusza i Marii Wenus roztacza przed młodą panią wspaniałą wizję wspólnego z cesarzem Honoriuszem panowania nad światem, uznaje ją bowiem za godną tego z racji samego pięknego wyglądu (w. 263-265; 276-281). W anonimowym, zachowanym w zbiorze tzw. pseudoklaudianów epitalamium dla Laurencjusza (Epithalamium dictum Laurentio) nieznany nam autor zwraca się wprost do narzeczonego (nie za pośrednictwem postaci literackiej): sławi jego młodość, szlachetny charakter i biegłość w wymowie (w. 29) − Laurencjusz jest obrońcą sądowym − potem zaś przemawia do oblubienicy, by oprócz stereotypowych porównań rumieńca na jej białej twarzy z liliami połączonymi z czerwienią róż podkreślić zamiłowanie panny do studiów i robót kobiecych, a więc pokazać wzajemną równość małżonków. Moller w Aulaeum Gratiarum dowodzi niejako, że są siebie godne zwierzęta herbowe, a więc i rody nowożeńców, ale topos ten bardzo wyraźnie występuje w kwestiach Wenery, która zaraz na początku utworu uznaje Katarzynę za godną tego, by podejmować dla niej długą drogę (k. A 3 r.: „Haec generis splendore fuit virtuteq[ue] digna / Quam propter longum susciperetur iter”44). Przyjmując od Charyt gotowy kobierzec, stwierdza bogini, że zarówno dar wart jest, by wręczyć go nowożeńcom (k. E 3 v.: „Digna toro tali sunt talia munera [...]”45, jak i oni nań zasługują (k. E 3 v.: „Dux etiam dignus tanta cum compare [...]”46). 43 W dawnej Polsce laudacje wygłaszane ze strony panny i ze strony kawalera, jakie towarzyszyły obrzędowi zaślubin, miały na celu wykazanie, iż oblubieńcy są siebie godni. Vide K. Mroczek, op. cit., 116. 44 Przekład: „Ta z racji wspaniałości rodu i cnoty godna była, by dla niej podejmować długą drogę”. 45 Przekład: „Taki dar godny jest tak wspaniałego małżeńskiego łoża”. 46 Przekład: „Książę [jest] godny razem ze swą towarzyszką”. 134 Izabela Bogumił Wydaje się, że pomysł, by ukazać, iż małżonkowie są siebie godni, realizuje też Moller w ogólnej kompozycji utworu Gratulatio Musarum Gedanensium, choć wprost nie ujawnia tego i nie posługuje się nawet przymiotnikiem dignus. I tu strukturalną podstawę tekstu stanowi paralelizm: tytułowe Muzy wygłaszają dwie pochwały: najpierw zwracają się do Krzysztofa II Badeńskiego, kierując doń laudację Cecylii (k. A 3 r.): [...] Nunc inclite pri[n]ceps Nunc soli facimus, marchio, verba tibi. Ac de tam celebri gratamur coniuge, qua non Maiorem (testes nos sumus) alter habet. Seu conferre genus, seu pulchros corporis artus, Seu placidos mores, seu pia facta velis47. Następnie zaś wobec młodej pani wysławiają męża (k. B 1 r.): Nos ad Ceciliae placidas convertimur aures, Ut laudes etiam sentiat illa tuas48. Obie laudacje konstruuje poeta wedle pewnego schematu: najpierw przedstawia ród, potem bogactwa ciała i ducha, a na końcu czyny sławionej postaci. Wyprowadzając genealogię jednej i drugiej familii, zwraca Moller uwagę na prastare korzenie i dawne tradycje, na rozprzestrzenianie się tych rodów w Europie (Wazowie dotarli nawet do Afryki, k. A 3 r.; rodzina Krzysztofa pochodzi z Italii, przeniosła jednak swoje penaty do Germanii, władzę dzierży także w Austrii i Luksemburgu; k. B 2 v.) i na ich wybitnych przedstawicieli. Warto dodać, że mimo dążenia poety do pewnej równowagi i paralelizmu w laudacjach szczep Wazów wydaje się zdecydowanie przewyższać ród badeńskiego magnata i stwarzać niejako więcej możliwości do wygłoszenia pochwał. Wysławia zatem Moller Gustawa I Wazę, ojca królewny, jako władcę wyróżniającego się pod północnym niebem (k. A 3 v.: „Namq[ue] pater Gostavus erat, tam nobilis heros, / Illius ut nullum viderit ursa parem, / ursa poli custos”49), wspomina aktualnego króla Szwecji Eryka XIV 50, 47 Przekład: „Teraz, znakomity książę, teraz, margrabio, do ciebie tylko kierujemy te słowa. Gratulujemy tobie tak sławnej żony, od której wspanialszej (my jesteśmy tego świadkami) żaden inny [mąż] nie ma. Czy to zechcesz porównać ród, czy piękno ciała, czy miłe zwyczaje, czy pobożne czyny”. 48 Przekład: „Zwracamy się do łaskawych uszu Cecylii, by wysłuchała ona twojej laudacji”. 49 Przekład: „Ojcem [jej] był Gustaw, tak wspaniały mąż, że żadnego innego równego mu nie widziała gwiazda niedźwiedzicy, strażniczka nieba”. 50 Koronację Eryka XIV uczcił Moller osobnym utworem: Sertum Musarum. In illustrissimi ac potentissimi principis ac domini D. Erici Suedorum, Gothorum et Vandalorum regis coronatione, auctore Henrico Mollero Hesso, Regiomonti Borusiae, excudebat Ioannes Daubmannus, anno 1561 (Wieniec Muz. W czasie koronacji na króla Szwedów, Gotów i Wandalów najznakomitszego i najmożniejszego księcia i pana, Eryka, autorstwa Henryka Mollera z Hesji, wytłoczył Jan Daubmannus, w Królewcu w Prusach, w roku 1561). Metamorfozy motywów laudacyjnych w epitalamiach... 135 a i sama słynna z urody Cecylia stanowi bardzo wdzięczny obiekt do opiewania. W owych czasach wielu znakomitych kandydatów starało się o jej rękę: m.in. książę Wilhelm Orański, palatyn Jerzy Jan Valdenz, Jan hrabia Fryzji Wschodniej, hrabiowie Arundel i James Hamilton, car Iwan IV Groźny, a z polskich wielmożów Jan Baptysta Tęczyński, tragicznie zmarły narzeczony królewny (1563 r.)51. Henryk Moller maluje niejako słowem portret Cecylii, którą zapewne widywał podczas swego pobytu i działalności jako poeta regius na dworze Gustawa I Wazy. Przedstawia zatem kobietę o pięknym ciele, błyszczących oczach i włosach, o białych jak kość słoniowa zębach, szyi porównywalnej z liliami i śnieżnobiałych dłoniach, bardziej urodziwą od Heleny Trojańskiej (k. A 4 r.): Cui si contuleris Helenam, quam Graecia iactat, Ad nostram, dices protinus, ista nihil. Omnia Ceciliae sunt membra decentia, ocellus Ceu Veneris rutilum sidus uterq[ue] nitet. Caesaries instar generosi fulgurat auri, Purpureas referunt osq[ue] genaeq[ue] rosas. Ac ut ebur dentes, collumq[ue] ut lilia fulget Atq[ue] novas aequat dextera casta nives52. Imponuje także rejestr cnót szwedzkiej królewny: jest ona pobożna, uczciwa, wstydliwa, sprawiedliwa, dobra, ceni pokój, roztacza opiekę nad potrzebującymi, a u swego ojca wyprasza często łaskę albo zmniejszenie kary dla oskarżonych. Można się zastanawiać, ile w przekazie Mollera znajduje się laudacyjnej przesady − Cecylia zamieszana swego czasu w kompromitujący ją tzw. „skandal vadsteński” nie cieszyła się − według opinii niektórych historyków − aż tak nieskazitelnymi obyczajami 53. Pewnych jej umiejętności, czy też talentów, co ciekawe, Moller wcale nie próbuje wydobyć: nie wspomina na przykład o tym, że odebrała staranne wykształcenie, posługiwała się kilkoma językami obcymi, lubiła muzykę i taniec54. Zdecydowanie blado w pochwałach Mollera wypada natomiast Krzysztof, ze zrozumiałych względów jego portretu poeta nie kreśli, zalet wymienia zaledwie kilka i przypuszczalnie dla pewnej równowagi wprowadza Podaję za: G. Majewska, „Tragiczna miłość Jana Tęczyńskiego i Cecylii Wazówny”, in Miłość w czasach dawnych, ed. B. Możejko et A. Paner (Gdańsk, 2009), 159-160. 52 Przekład: „Jeślibyś przyrównał do niej Helenę, którą chełpi się Grecja, powiesz zaraz, że tamta jest niczym przy naszej. Piękne jest ciało Cecylii, oczy błyszczą jak złociste gwiazdy Wenery, włosy lśnią na wzór szlachetnego złota, usta i policzki powtarzają [barwę] purpurowych róż. Zęby błyszczą jak kość słoniowa, szyja bieli się jak lilie, a nieskazitelna rączka równać się może ze świeżym śniegiem”. 53 W czasie pobytu królewskiego rodzeństwa na zamku w Vadstenie pochwycono w komnacie Cecylii hrabiego Jana, brata męża jej siostry − Katarzyny, co mocno naruszyło dobre imię królewny. Vide L. O. Larsson, Gustaw Waza. Ojciec państwa szwedzkiego czy tyran?, trans. W. Łygaś (Warszawa, 2009), 401-403. Cf. G. Majewska, op. cit., 161. 54 Vide G. Majewska, op. cit., 159. 51 136 Izabela Bogumił piękną pochwałę Badenii − kraju bogatego i obfitującego we wszelakie dobra: owoce, winnice, zwierzęta, drewno i oczywiście w ciepłe źródła lecznicze. Zamieszcza tu poeta także − z typowym dla swego stulecia zainteresowaniem dla nowinek medycznych − cały wykaz chorób, jakie można wyleczyć dzięki kąpielom w uzdrawiających wodach Badenii. Także w tym tekście, tak jak w Aulaeum Gratiarum pojawiają się obok motywów panegirycznych elementy parenetyczne, występują jednak one marginalnie. Zwracając się bezpośrednio do Cecylii zachęcają ją Muzy − jako panią Badenii − do tego, by opiekowała się nimi, podejmowała działalność charytatywną i odznaczała się religijnością. Już starożytni, a przede wszystkim rzymscy autorzy epitalamiów rozmaicie rozkładali akcenty panegiryczne w swej poezji weselnej, priorytetowo traktowali rody (jak choćby Klaudian w epitalamium dla Palladiusza i Celeryny), z większym zaangażowaniem sławili np. ojca oblubienicy niż pana młodego (dobry przykład stanowić tu mogą pochwały Stylichona w epitalamium dla cesarza Honoriusza i Marii). Warto się teraz przyjrzeć, jak przedstawia się ten problem w utworach Henryka Mollera. Wydaje się, że największą równowagę elementów laudacyjnych osiąga poeta w Gratulatio Musarum Gedanensium. Bo choć utwór ten zawiera wyłącznie treści panegiryczne, w pierwszej kolejności pochwały spływają na młodą parę, w drugiej na obydwa rody, z tym że laudacja margrabiego badeńskiego bledsza niż Wazówny zostaje wzbogacona o pochwałę jego kraju, przyszłego władztwa Cecylii. Nie ustrzegł się jednak poeta przed pewną przesadą, zamieścił bowiem w tej przemowie Muz gdańskich także i laudację samego Gdańska, który − na tle innych miast − wyróżnia się szczególną gościnnością i z wielkimi honorami podejmuje przybyszów zwłaszcza tych wysoko urodzonych (k. A 2 r.): Sic tamen his Gedanu[m] reliquas in partibus urbes Anteit ut tenues lilia celsa crocos. Magnificus siquidem curis studiisq[ue] senatus Omnibus, hospitii iura sacrata colit, Quod plures è principibus sensere verendis, Qui quo[ue] sunt vestri sanguinis atq[ue] domus55. 55 Przekład: „Pod tymi jednak względami Gdańsk przewyższa pozostałe miasta, tak jak wysokie lilie górują nad delikatnymi krokusami. Wspaniały senat czci [tutaj] święte prawa gościnności z całą troską i staraniem, co wielu odczuło spośród godnych szacunku książąt, którzy także są waszej krwi [scil. znakomitej] i rodu”. Wokół tej laudacji Gdańska narasta pewne nieporozumienie, wynikające prawdopodobnie z błędnego tłumaczenia tekstu. Bronisław Nadolski w artykule na temat Mollera (op. cit., 213-214) charakteryzując krótko Gratulatio Musarum Gedanansium pisze: „Tu muzy prawią o wielkiej radości, jaka powszechnie zapanowała z powodu tego ślubu. Wieść o tym dotarła do Gdańska. Na drogach, którędy przejeżdżają państwo młodzi widać tłumy ludzi. W mieście słychać trąby, grzmią działa. Na spotkanie młodych idą muzy, siostry Febusa [...]”. W efektownie wydanej, bogato ilustrowanej bibliografii: Gdańsk w literaturze. Bibliografia od roku 997 do dzisiaj. Tom pierwszy: około 998-1600, ed. Zofia Tylewska-Ostrowska (Gdańsk, 2009), 113 znajdujemy Metamorfozy motywów laudacyjnych w epitalamiach... 137 W epitalamium dla Kaspra Nefeliusa i Zofii córki Mikołaja Richaviusa punkt ciężkości pochwał zdecydowanie przesuwa się w kierunku ojca panny młodej. Nowożeńcy wydają się tu mało istotni, zwłaszcza oblubieniec, którego żaden obraz nie rysuje się niestety na podstawie kilku zamieszczonych w tekście ogólnikowych informacji. Wiadomo, że cieszy się Kasper Nefelius dobrą sławą w Królewcu (k. A 2 r.), jest w odpowiednim wieku i posiada pewne zdolności (k. B 4 r.). Mikołaj Richavius zaś to człowiek na tyle zasłużony dla miasta, że i okoliczna rzeka Pregoła i góra, na której znajduje się królewiecki pałac, winny porzucić troski i cieszyć się wraz z nim z zaślubin Zofii (k. B 2 r.). I oczywiście z uwagi na osobę swego protektora wprowadza Moller enkomion jego nieżyjącej żony, która pod względem obyczajów, urody, bogactw duchowych dorównać by mogła, jak twierdzi poeta, dawnym heroinom (k. A 2 v.). Wspomina szczerą pobożność i działalność Anny na rzecz potrzebujących, szczególny jednak nacisk kładzie na jej szczęśliwy i zgodny związek z Richaviusem trwający 35 lat aż do momentu pojawienia się straszliwej zarazy w mieście. W tym miejscu kreśli poeta obraz spustoszenia, jakiego dokonało morowe powietrze w Królewcu, zabierając każdemu kogoś bliskiego: dzieci, żonę, rodziców, przyjaciół (k. A 2 v.): niewielką informację o dziełku Mollera, opartą przypuszczalnie na ustaleniach Nadolskiego, o następującej treści: „Pieśń weselna na ślub księcia badeńskiego Krzysztofa z księżniczką szwedzką Cecylią. Autor, pochodzący z Hesji rektor Gimnazjum Gdańskiego, ukazuje radość muz z okazji tego wydarzenia. W Gdańsku witają młodą parę tłumy wiwatujących ludzi, a w mieście słychać trąby i grzmienie dział”. Z obu notatek wynika niezbicie, że Cecylia i Krzysztof przyjechali do Gdańska i byli tu z wielką pompą witani. Henryk Moller jednak wyraźnie pisze, że w dużych miastach kultywujących germańskie tradycje istnieje zwyczaj entuzjastycznego witania wysoko urodzonych gości, że wówczas gromadzą się tłumy, na murach grzmią działa, z wież biją dzwony itd., co nie oznacza wcale, że młoda para odwiedziła Gdańsk. Vide k. A 1 v.: „Consuetudo viget magnas celebranda per urbes / Teutonicos mores quae redolere volunt, / Ut quoties aliquis praestans natalibus heros / Ipsarum placidè moenia celsa subit. / Huius in eximium nil non meditentur honorem / Laetitiaeq[ue] edant plurima signa suae. Multus in occursum populus festinat et arctas, / Ille quibus vehitur, reddit ubiq[ue] vias. / In muris tormenta fremunt, in turribus edunt / campanae, aut suaves musica plectra sonos” („Istnieje w wielkich miastach, które chcą kultywować germańskie tradycje, godny stosowania zwyczaj, że ilekroć jakiś wyróżniający się urodzeniem możnowładca zbliża się do wysokich murów tychże miast, wszystko rozważa się, by go przyjąć w wyjątkowy sposób i okazać jak najwięcej oznak radości. Liczny tłum spieszy mu na spotkanie i wszędzie wypełnia drogi, którymi on jedzie. Na murach grzmią działa, na wieżach rozbrzmiewają dzwony albo [słychać] przyjemne dźwięki muzyki”). Nic chyba nie wiadomo nawet o planach przyjazdu Cecylii do Gdańska. Trochę niejasna jest wzmianka u Mollera o tym, że miasto wszystko przygotowało dla nich − k. A 2 r.: „Observatis enim studia omnia totius urbis / Per totos vobis esse parata dies” („Widzicie bowiem wszystkie wysiłki całego miasta podejmowane ze względu na was przez cały czas”). Niewątpliwie Polska była krajem bliskim szwedzkiej królewnie z racji planów małżeńskich z hrabią Janem Baptystą Tęczyńskim. Trochę trudno jednak wyobrazić sobie, że krótko po tragicznej śmierci narzeczonego przyjechała tu z jego „następcą” − Krzysztofem. Wiele lat później w 1597 roku Cecylia chciała odwiedzić Kraków, nie wiadomo jednak, czy podróż ta doszła do skutku (podaję za: G. Majewska, op. cit., 171). 138 Izabela Bogumił Heu quantis cives affecit cladibus orbos, Liber ab illius fulmine nemo fuit. Abstulit huic raptos cara cum coniuge natos, Illi dilectum cum genitrice patrem. Integer integro spoliatur amicus amico Privaturq[ue] soror fratre, marita viro. Tunc quoq[ue] Richavios intrat mors saeva penates Et turbat dira gaudia laeta manu56. Trzeba chyba założyć, iż przywołanie bolesnej przeszłości − niedawno zmarłej żony i dzieci (czworo z nich: syna Leonarda, córki Hester, Barbarę i Klarę zabrała epidemia, Jan stracił życie na wojnie) nie uraziło uczuć Richaviusa i nie popsuło dobrych relacji z bardzo młodym wówczas poetą. Takim rozwiązaniem nie posłużyłby się jednak żaden antyczny autor epitalamium, dla starożytnych obraz zarazy czy narzekania na śmierć wprowadzone w ramy strukturalne utworu weselnego byłyby zwyczajnie niestosowne, niezgodne z zasadą decorum. Toteż na przykład w panegiryku na cześć Stylichona, jaki włącza Klaudian do epitalamium dla Honoriusza i Marii, znajdujemy w analogicznej sytuacji tzw. praeteritio czyli pominięcie. Żołnierze wielkiego wodza opiewaliby − tak przynajmniej twierdzą − bitwy toczone pod Hajmosem i nad Strymonem, gdyby nie powstrzymywał ich przed tym wzgląd na uroczystości ślubne, gdyby nie zabraniał tego Hymen (w. 309-312): dicere possemus quae proelia gesta sub Haemo quaeque cruentarint fumantem Strymona pugnae, quam notus clipeo, quanta vi fulminet hostem, ni prohiberet Hymen. [...] 57. W utworze weselnym nie ma bowiem miejsca dla rozlewu krwi, bitew, zarazy, śmierci. Moller próbuje rozkładać akcenty panegiryczne w Aulaeum Gratiarum na zasadzie pewnego paralelizmu. Stąd pochwały zarówno Jana, jak i Katarzyny, ich ojców: Gustawa I Wazy i Zygmunta I Starego oraz królestw, w których, nawiązując do zwyczaju budowania gniazd na wysokich skałach przez orły, wymienia Moller najwspanialsze miasta i twierdze: w Rzeczypospolitej Kraków, Wilno, Kamieniec Podolski, Sandomierz i Lwów, w państwie Gustawa: Wyborg, 56 Przekład: „Ach biada, iloma klęskami zgnębiła [scil. zaraza] osieroconych mieszkańców, nikt nie pozostał wolny od jej ciosu. Temu zabrała dzieci wraz z drogą żoną, tamtemu kochanego ojca i matkę. Niewinny przyjaciel traci równie niewinnego druha, siostra pozbawiana jest brata, żona męża. Wówczas też gwałtowna śmierć wstępuje między Richaviusowe penaty i burzy miłą radość straszną ręką”. 57 Przekład M. Brożka (Epitalamia antyczne..., 104): „Opiewać byśmy mogli bitwy pod Hajmosem stoczone, / Boje, co krwią dymiący wypełniły Strymon; / Jak dał się poznać w tarczy, jak w sile niby piorun wrogowi, / Lecz broni nam tego Hymen”. Metamorfozy motywów laudacyjnych w epitalamiach... 139 ´ ˚ bo − Turku, gdzie rezydował książę Jan finlandzki, Sztokholm, Kalmar, A Uppsalę, Vadstenę, Nylödöse (k. D 1 r. i v.). Z większym nieco entuzjazmem i podziwem odnosi się poeta do króla Zygmunta I Starego niż do Gustawa I Wazy, na którego dworze swego czasu przebywał, zajmując się prawdopodobnie wychowaniem jego synów58. Obu władców wysławia w miejscu, gdzie pisze o przenikliwości orłów, a potem wykazuje, że tą samą cechą odznaczali się właśnie Zygmunt Stary jako pogromca Moskali, Tatarów, Getów, Daków59 i Gustaw, gdy walczył z Danią i Rosją. Tego ostatniego wychwala też za umiłowanie pobożności − za jego panowania Szwecja przyjęła protestantyzm jako oficjalną religię, Rzeczpospolitą do prawdziwej wiary doprowadził król Jagiełło − pradziadek panny młodej (k. C 2 r. i v.). Nie nowożeńcy najważniejsi są jednak w tym utworze i nie najważniejsi są ich królewscy ojcowie. Bez wątpienia okazję zaślubin wykorzystuje poeta, by wypowiedzieć swe poglądy na aktualną sytuację, a konkretnie, by podsunąć rozwiązanie sporu o Inflanty, w jaki zaangażowane były i Rzeczypospolita, i Rosja, i Dania, i Szwecja60. Moller urodzony w sąsiadującej ze Szwecją Hesji, poeta regius Gustawa I Wazy wydaje się człowiekiem bardzo dobrze zorientowanym w polityce północno-wschodniej, dodajmy, że jawnie opowiada się po stronie Polski, a nie Szwecji. Wielkie zagrożenie dla Rzeczpospolitej dostrzega ze strony Moskwy − opanowanie przez nią Inflant wiązałoby się przecież z przedłużeniem granicy między Litwą a państwem cara Iwana IV Groźnego i naraziłoby miasta pruskie na utratę dochodów z handlu z Rosją. Poeta wydaje się nawet rozumieć, że sojusz ze Szwecją przeciw Moskwie, jaki król Zygmunt August uważał za korzystny dla Rzeczypospolitej Obojga Narodów, był takim za panowania Gustawa Wazy, po objęciu tronu przez Eryka XIV okazał się mniej realny, gdyż nowy król postanowił realizować podbój Inflant, nie zważając na interesy Polski i potajemnie dążył do przymierza z Rosją. Toteż nie bez powodu tyle pochwał wypowiada poeta pod adresem Zygmunta Augusta, Eryka XIV wspomina zaledwie raz pod koniec utworu przy okazji krótkiej laudacji dynastii Wazów (k. E 3 r.). Postać Zygmunta Augusta zajmuje zatem jedno z ważniejszych miejsc w utworze, a trzeba pamiętać, że w rzeczywistości wiele zależało od polskiego króla, 58 Moller dostał się na dwór Gustawa Wazy w bliżej nieznanych okolicznościach, pełnił tam funkcję nadwornego poety lub (i) wychowawcy królewskich synów. Ephraim Praetorius podaje (idem, op. cit., 28), że synami tymi byli Jan i Karol, Bronisław Nadolski wymienia natomiast księcia Eryka (idem, „Henryk Moller...”, 210). Vide etiam Polski Słownik Biograficzny..., 633. 59 Cf. pochwałę wojennych osiągnięć Zygmunta I Starego w epitalamium Pawła z Krosna na zaślubiny tegoż króla z Barbarą Zapolyą (w. 89-94). 60 Problem sporu o Inflanty referuję w oparciu o następujące książki: S. Cynarski, Zygmunt August (Wrocław, 19972), 168 nn; A. Sucheni-Grabowska, Zygmunt August. Król polski i wielki książę litewski 1520-1562 (Kraków, 2010), 511 nn. 140 Izabela Bogumił mógł on na przykład wycofać swą zgodę na małżeństwo siostry z księciem finlandzkim, tak jak to uczynił Eryk XIV wobec swego przyrodniego brata Jana61. Z Zygmuntem Augustem wiąże Moller duże nadzieje, jego nazywa „silną podporą sarmackiej ziemi” (k. C 2 r.: „[...] Sarmatici firma columna soli”), a w innym miejscu królem, któremu żaden władca nie dorównuje dzielnością (k. D 2 v.: „[...] Rex, ò regum nulli virtutibus impar”62; por. też k. C 1 r. ), jego działalność na rzecz muz i sztuk pięknych wysławia na równi z mecenatem Jana finlandzkiego i księcia Albrechta Hohenzolerna, fundatora uniwersytetu w Królewcu (k. D 4 v. − E 1 r.)63. Najbardziej istotny dla zrozumienia politycznego programu poety i wymowy całego utworu jest passus, który wprowadza Moller bezpośrednio po obrazie walki orła z wężem próbującym podbierać orle jaja. Orzeł porywa napastnika i unosi go do góry, by rozszarpać niejako w powietrzu. Bezpośrednio po tym przykładzie zamieszcza poeta praeceptum dla nowożeńców, swego rodzaju zachętę do obrony własnego terytorium przed wrogiem. I odchodząc nieco od prezentacji zwyczajów orła, zwraca się Moller do króla Zygmunta Augusta z wymownym wołaniem − przestrogą, że Moskale na wzór podstępnych węży zbliżają się do kraju (k. C 3 v. − C 4 r.): Et tu praecipuè, rex, expergiscere, sceptro Pectora Sauromatum qui generosa domas Quiq[ue] aquilae gestas insignia, fortibus ausis64, Quae benè maiores promeruere tui. Cernis iniqua instar meditantum damna draconum Imperio Moscos approperare tuo65. Apeluje, by monarcha nie wahał się wyruszyć przeciw Moskwie, ufny, że z pomocą orłowi przyjdą litewska pogoń, fiński niedźwiedź, a widząc gotowość króla − także i polska szlachta (k. C 4 r.): Ergo age, rex, exsurge, potens aquila[m]q[ue] potentem In fera Moscorum castra volare sine. 61 Eryk XIV w liście z 16 lipca 1562 r. zakazał Janowi podróży do Polski. Książę otrzymał ten list już w czasie swego pobytu w Gdańsku. Podaję za: M. Kromer, Historyja prawdziwa..., 88, przypis 114. 62 Przekład: „Królu, z którym pod względem dzielności żaden z władców równać się nie może”. 63 Trudno się zgodzić z sugestią Magdaleny Nowak, op. cit., 126-127, jakoby Moller wprowadzając postać Zygmunta Augusta do utworu chciał przede wszystkim zaprezentować swój poetycki talent i zyskać mecenasa w osobie króla. Wydaje się, że głównie cele polityczne przyświecały poecie. Autorka artykułu uważa Mollera − całkiem niesłusznie − za człowieka sympatyzującego (z racji kontaktów z Gustawem Wazą) z Janem finlandzkim, a nie z dworem krakowskim (ibidem, 124-125). 64 W cytowanej edycji oczywisty błąd − forma ausi. 65 Przekład: „Zwłaszcza ty, obudź się, królu, który poskramiasz berłem szlachetne serca Sarmatów i nosisz insygnia orła, na jakie zasłużyli twoi przodkowie śmiałymi czynami. Widzisz, że Moskale na kształt węży knujących straszne szkody zbliżają się do twego państwa”. Metamorfozy motywów laudacyjnych w epitalamiach... 141 Auxilio Lituanus Eques fulgentibus armis Finnonicusq[ue] suis unguibus ursus erit. Sarmatiae proceres etiam sua tela capessent, Si cernent aquilae signa volare tuae. Teq[ue] ardore pio per cuncta pericla sequentur, Non poterunt aquilam deseruisse tuam. Tu modó, rex, cognosce tuas et collige vires Istaq[ue] pugnaci monstra lacesse manu66. Odwołuje się poeta do ambicji władcy, przypominając, iż przed jego ojcem − Zygmuntem Starym tylekroć uciekał Moskal, podkreśla, że zobowiązują go do działania imiona Zygmunta i Augusta, na które niewątpliwie zasłużył. Na końcu swego apelu przestrzega, by król zważał na godność swego wspaniałego rodu i godność Orła Białego (k. C 4 v.). Do koncepcji polsko-litewsko-fińskiego przymierza powraca Moller na końcu utworu, gdzie tak jak na wstępie odkrywa swe poetyckie „ja” i życzy królowi i nowożeńcom, by owo porozumienie trwało wiecznie, tak jak związek Charyt, które trzymają się za ręce i są jednomyślne (k. E 4 v.). Niewykluczone zresztą, że obecność w utworze siostrzanych bogiń ma symboliczny sens i dobrze współgra z ogólną wymową dziełka. Jest bowiem Aulaeum Gratiarum nie tylko epitalamium epicko-panegirycznym, lecz przede wszystkim utworem politycznym. Motywy laudacyjne w epitalamiach ulegają na przestrzeni wieków rozmaitym metamorfozom, już w literaturze rzymskiej z drobnych pochwał, jakie stosowali Grecy, przeobrażają się w małe panegiryki, by w szesnastowiecznej poezji Mollera wypełnić tekst na wesele niemal całkowicie i nie pozostawić w nim miejsca dla innych treści. U poetów starożytnej Hellady i u Katullusa laudacje dotyczą wyłącznie nowożeńców, ale już dworski autor Klaudian na pierwszym miejscu stawiać będzie ojca panny młodej − Stylichona czy rody, z jakich wywodzą się oblubieńcy. Henryk Moller akcenty panegiryczne rozkłada jeszcze inaczej − wysławia wszystkich i wszystko: zmarłych niedawno i żyjących członków rodziny, Badenię i Gdańsk czy − jak w Aulaeum Gratiarum − Zygmunta Augusta, któremu zresztą przedstawia swój polityczny program. Do wygłoszenia pochwał angażują autorzy epitalamiów przeważnie przynależące do świata przedstawionego utworu postaci literackie, wraz z upływem czasu jednak zaczynają przemawiać we własnym imieniu i nie stronią od zwykłych pochlebstw. Motywy laudacyjne przeobrażają się zatem wraz z epoką czy kulturą, w jakiej tworzy dany autor, do niej się niejako dostosowują. 66 Przekład: „Dalej więc podnieś się, królu, i potężny pozwól potężnemu orłowi lecieć na straszny obóz Moskali. Pomoc przyniosą litewski rycerz w lśniącej zbroi i fiński niedźwiedź ze swymi pazurami. Także i szlachta sarmacka chwyci za broń, gdy zobaczy, że lecą znaki twego orła. Pójdą za tobą przez wszystkie niebezpieczeństwa ze zbożnym zapałem, nie będą mogli opuścić twego orła. Ty tylko, królu, rozeznaj i zgromadź swoje siły i udręcz tego potwora waleczną dłonią”. 142 Izabela Bogumił Epitalamic laudatory motives in transformation. From Greek Theocritus to Henry Moller, a Neo-Latin poet from Gdańsk Summary The paper is concerned with the transformation of laudatory motives in the epithalamia, from the earliest extant Greek texts, through the nuptial poetic pieces by Catullus, Statius and Claudianus, down to the wedding poetry from the 16th century. Both, the ancient Greek poets, and Catullus as well, used to introduce the motive of praise with a dose of restraint. In other words, the early Greek and Roman poets were focused on the newly married couple. On the contrary, since the Roman Imperial period, it was intended to make the poetic praise more universal and so the poets used to extend the passages with laudatory motives. Therefore, other topics were added, such as the origin of the spouse and the bridegroom. Henry Moller as a poet was quite excessive in the matter of praise. Frankly speaking, his poetry praises everyone and everything: for instance, family members, both those who died not long ago, and those who are alive (epithalamium for Casper Nefelius and Sophia, Nicolaus Richavius’s daughter); the duchy of Baden and the city of Gdańsk (Gratulatio Musarum Gedanensium for Swedish princess Cecilia Vasa and prince Christopher II of Baden); even Jagiellonian king Sigismund II Augustus once became the object of praise, because he was a brother of the female addressee of the poem entitled Auleum Gratiarum (besides, Moller interlaced some political suggestions to the Jagiellonian ruler with the verses). It seems typical to Neo-Latin poets to insert the words of praise in the mouth of fictional characters. However, it is evident that the poetic self-esteem was not an unimportant factor. Over time, the authors of Neo-Latin poetry got used to speaking directly to the reader. Some of them were evident and eager flatterers. In general, we can observe that the epithalamic laudatory motives are in constant transformation. Every epoch, or even culture, has its own inventory of laudatory topics and objects. PRACE FILOLOGICZNE. LITERATUROZNAWSTWO [PFLIT] Warszawa 2013 NUMER 3(6). CZĘŚĆ 2: 143-163 EWELINA DRZEWIECKA Instytut Slawistyki Polska Akademia Nauk, Warszawa METAMORFOZY JUDASZA. AUTORSKIE PARAFRAZY BIBLIJNE JAKO ŚWIADECTWO PRZEMIAN KULTUROWYCH (NA PRZYKŁADZIE LITERATURY BUŁGARSKIEJ) Słowa kluczowe: metamorfoza, Judasz, apokryf, nowoczesność, literatura bułgarska Keywords: metamorphosis, Judas, apocrypha, Modernity, Bulgarian literature Postać Judasza należy obecnie do najbardziej intrygujących i eksploatowanych w kręgu cywilizacji zachodniej bohaterów przekazu ewangelijnego. Zainteresowanie apostołem-zdrajcą pojawiło się na początku XX wieku, kiedy z jednej strony na fali ruchu oświeceniowo-pozytywistycznego podważony został autorytet Pisma Świętego, a triumfy świętował psychologizm, z drugiej zaś − zaczęły rozwijać się nowoczesne nauki biblijne. W tym sensie może być ono postrzegane jako symptom głębokich przemian kulturowych, jakie charakteryzują okres (po)nowoczesności. Podjęcie motywu Judasza koresponduje z próbami reinterpretacji tradycji chrześcijańskiej, w tym − rehabilitacji postaci zdrajcy wobec rzekomej dekonstrukcji kościelnego „mitu” Jezusa1, i wpisuje się w ponowoczesną tendencję do podważania autorytetu instytucji religijnych. Co istotne jednak, współcześni „demistyfikatorzy” nawiązują do egzegetycznych teorii z XIX wieku, które sytuując się w kontekście dyskusji nad genezą religii (chrześcijańskiej), odwoływały się do starożytnych − i heterogenicznych − ujęć tożsamości wybrańca bożego, co zwiastowało niejako (po)nowoczesny synkretyzm myśli. Kluczowa w tym względzie jest słynna książka Święty Graal. Święta krew (1982) Michaela Baigenta, Richarda Leigh, Henry Lincolna. Bazując na pseudohistorycznych faktach i rozwijając zaskakującą teorię spisku, szybko zyskała rozgłos, co zapowiedziało zjawisko komercjalizacji wątków ewangelijnych w zachodniej kulturze masowej przełomu XX i XXI wieku. Miała ona charakter klasycznej powieści detektywistycznej, ale aspirowała do miana naukowej, sugerując, że odkryła tajemnicę Świętego Graala. 1 144 Ewelina Drzewiecka Metamorfoza ⎁ 1 Biblia, czyli od Pisma Świętego do tekstu kultury Nowoczesne zainteresowanie Biblią łączy się bowiem nie tylko z typowym dla epoki nastawieniem krytycznym, a nawet kontestacyjnym wobec Tradycji, ale także z poszukiwaniem uniwersalnego sposobu wyrażenia dramatu ludzkiej egzystencji, co potwierdza, że w toku złożonych procesów sekularyzacyjnych jej wysoki status nie uległ neutralizacji, a jedynie istotnej modyfikacji. Metamorfoza, jaką w nowożytnym odbiorze przechodzi Pismo Święte, stanowi wyraz fundamentalnych przesunięć w sferze światopoglądowej, powstałych na drodze odwrócenia porządków poznawczych. Kiedy wskutek podważenia autorytetu (Bożego) Objawienia przestało ono formułować ogólną zasadę odczytania kosmosu, a stało się przedmiotem naukowej refleksji, tj. kiedy to nowy świat (nauki) posłużył jako źródło metodologicznego podejścia do tekstu Księgi religijnej, doszło do relatywizacji i desakralizacji jej przesłania. W efekcie zyskała ona charakter dokumentu historycznego lub dzieła artystycznego2. Ujęcie Biblii jako tekstu kultury właśnie wynika z rozłączenia funkcji religijnej i estetycznej, ale również z utraty przez chrześcijaństwo funkcji społecznego systemu integrującego. W rezultacie funkcjonuje ona nie tylko jako nowa jakość, ale także w zupełnie nowym kontekście, odznaczającym się, po pierwsze, rozpadem wspólnoty komunikacji, po drugie − poczuciem problematyczności religijnego kodu jako takiego. Kluczowa wszakże dla epoki (po)nowoczesnej dekontekstualizacja treści biblijnych wynika nie tylko z faktu niezrozumiałości języka, ale także z pojawienia się nowego punktu odniesienia. Za sprawą nowożytnej egzegezy do wspólnej przestrzeni kultury popularnej weszły bowiem zreinterpretowane w duchu nowej myśli świeckiej zarówno wątki kanoniczne, jak i heterodoksyjne motywy o proweniencji apokryficznej. Oświeceniowe odczytanie jako alternatywne źródło wiedzy ma charakter par excellence pozakanoniczny: heterodoksyjny i pozainstytucjonalny. Transmisja odbywa się już nie za pośrednictwem Kościoła jako dyspozytariusza wiary, a tekstów kultury świeckiej, co odsyła − niejako przewrotnie − do postulatu osobistej lektury Pisma Świętego, a szerzej − odpowiada (po)nowoczesnemu ideałowi emancypacji jako takiej. Chociaż uległa radykalnej antropologizacji, a nawet demitologizacji, Biblia nie straciła zatem mocy oddziaływania, ujawniając swój potencjał „wielkiego kodu” w bezpośredni sposób − przede wszystkim w sferze aktywności artystycznej. Badawcza refleksja o jej współczesnej recepcji musi odbywać się właśnie poprzez przetworzone adaptacje. Podejście to jest antropologicznie najbardziej 2 B. Krzyżaniak, Biblia i antropologia. Spotkania niedokończone (Poznań, 2004), 12-15. Metamorfozy Judasza. Autorskie parafrazy biblijne... 145 obiecujące, gdyż umożliwia nie tylko określenie aktualnego statusu tradycji (judeo)chrześcijańskiej, ale też rozpoznanie zmian kulturowych w ogóle, zachodzących w społeczeństwach tworzących określone przedstawienia przekazów biblijnych3. W tym sensie niniejsza refleksja stanowi (po)nowoczesne wcielenie zasad Formgeschichte Methode, metody egzegetycznej, która polega na obserwacji form funkcjonowania Pisma Świętego w warunkach zmieniającej się historii, a więc pyta nie o immanentną wartość przekazu pierwotnego, a sposób jego wtórnego przyswojenia4. Artykuł podejmuje zatem próbę spojrzenia na aktualną kondycję kulturową Biblii, tym bardziej że właśnie dziś kontakt z nią jest zapośredniczony. W tym świetle przedmiotem badań par excellence okazują się teksty literackie parafrazujące wątki biblijne, czyli tzw. współczesne apokryfy. Metamorfoza ⎁ 2 Apokryf, czyli od tekstu zakazanego do literackiej parafrazy Pojęcie „apokryf” jest obecnie w humanistyce dość eksploatowane, wielokrotnie definiowane i dookreślane, ale mimo to pozostaje nieprecyzyjne i wieloznaczne5. W efekcie stanowi raczej luźną kategorię biblistyczno-literaturoznawczą, aniżeli oddzielny gatunek literacki. Pierwotnie stosowane było zapewne wobec księgi wyłączonej z kultu (ukrytej), albo z powodu zużycia materiału, albo szkodliwości treści, ale także wobec tekstów przeznaczonych jedynie dla osób wtajemniczonych. W znaczeniu kościelnym (biblistycznym) kluczowa staje się kwestia relacji do kanonu Pisma Świętego. Pojęciem tym określa się takie teksty, które nie zostały do niego włączone, ale pretendują do miana autentycznych lub głoszących naukę prawowierną. Ponieważ starożytne apokryfy zawierały zazwyczaj 3 Ibidem, 151. Metoda historii form (Formgeschichte) razem z metodą historii tradycji (Traditionsgeschichte) stanowią podstawowe podejście badawcze do tekstu Pisma Świętego. Vide Wstęp ogólny do Pisma Świętego, ed. J. Szlaga (Poznań, 1986), 210-212. W kontekście niniejszej rozprawy warto wspomnieć o metodzie odwoływania się do historii oddziaływania tekstu (Wirkungsgeschichte). Vide Interpretacja Biblii w Kościele. Dokument Papieskiej Komisji Biblijnej z komentarzem biblistów polskich, ed. R. Rubinkiewicz (Warszawa, 1999), 28-33. 5 Vide M. Starowieyski, „Wstęp”, in Apokryfy Nowego Testamentu, vol. 1, Ewangelie apokryficzne, p. 1, ed. M. Starowieyski (Kraków, 2003), 19-84; M. Adamczyk, „Apokryf”, in Słownik literatury staropolskiej, ed. T. Michałowska (Wrocław, 2002), 46-55; D. Szajnert, „Mutacje apokryfu”, in Genologia dzisiaj, ed. W. Bolecki, I. Opacki (Warszawa, 2000), 137-159; B. Bednarek, „«Apokryf»: Próba kategoryzacji pojęcia”, in Nie-złota legenda: Kanoniczność i apokryficzność w kulturze, ed. J. Eichstaedt, K. Piątkowski (Ożarów, 2003), 35-40; M. Zowczak, „Apokryf jako próba wiary”, in Nie-złota legenda..., 45-60. 4 146 Ewelina Drzewiecka teologię narratywną (obrazową), a nie dedukcyjną (pojęciową), reprezentować mogły zarówno poglądy heretyckie, jak i pierwotny stan rozwoju myśli ortodoksyjnej, nieujętej jeszcze w ramy terminologiczne. Co istotne zatem, mogły one stanowić nie tylko negację, ale również apologię doktryny, i w ten sposób służyć dziełu ewangelizacji, tym bardziej że ze względu na głównie ustny charakter przekazu łatwo ulegać mogły modyfikacjom, dostosowanym do wymagań odbiorcy, przejmując tak w procesie transmisji elementy tradycji lokalnych. Jednakże wskutek instytucjonalnego określenia kanonu ksiąg natchnionych pojęcie „apokryf” przestało określać lekturę warunkowo dozwoloną, a zyskało znaczenie pisma absolutnie zakazanego. Apokryf cechuje więc istotna dwoistość. Wobec swego źródła jest on nie tylko wtórny w sensie treściowym, ale też dwuznaczny pod względem doktrynalnym. Nawet bowiem w przypadku afirmatywnego stosunku wobec kanonu dochodzi do uzurpacji. Teksty takie, sugerując potrzebę jego uzupełnienia lub lepszego naświetlenia, w istocie się pod niego jakoś podszywają. Ostatecznie ambiwalencja apokryficznego przekazu najlepiej wyraża się w statusie zjawiska granicznego: między ortodoksją a heterodoksją, centrum a peryferiami, elitą a ludem, tradycją a nowatorstwem, a nawet między różnymi gatunkami dyskursu6. W przypadku apokryfu współczesnego ta fundamentalna dwoistość (i mediacyjność) zostaje zachowana, ale otrzymuje nowy wymiar, jako że funkcjonuje on w zmienionym kontekście, co wiąże się z jednej strony z faktem nowożytnej autonomizacji sztuki jako przestrzeni ludzkiej (auto)kreacji, z drugiej − ze zmianą statusu Pisma Świętego. Oświeceniowe podważanie autorytetu kanonu pism natchnionych (i Kościoła jako instytucji) prowadzi w końcu do negacji potrzeby centrum normatywnego w ogóle. W warunkach ponowoczesności popularność wydziedziczonego pojęcia apokryfu stanowi więc paradoks, który wskazuje być może na obecność swoistej ukrytej nostalgii za światem utraconym7. Współczesne apokryfy jako mistyfikowane opowieści biblijne wobec swej wtórności, ale i zawieszenia wydają się tylko kamuflażem, niezobowiązującą grą z czytelnikiem. Jednak w ujęciu historii idei tekst taki to nie tylko fikcja literacka, ale też przekaz o charakterze teologicznym. Jak przekonuje Agata Bielik-Robson, odsyłając do Benjaminowskiej metafory kukły i karła8, u podstaw każdego − nawet najbardziej świeckiego − ujęcia świata znajduje się ukryty wybór natury teologicznej, przy czym ten niejawny model myślenia nazywa ona kryptoteologią9. Szczególnie owocne wydaje się więc spojrzenie na współczesny apokryf przez pryzmat koncepcji Stanisława Balbusa. Jako adaptacja wątków biblijnych 6 M. Zowczak, op. cit., 45. Vide ibidem, 50-51. 8 W. Benjamin, „O pojęciu historii”, trans. K. Krzemieniowa, in idem, Anioł historii, ed. H. Orłowski (Poznań, 1996), 413. 9 A. Bielik-Robson, „Na pustyni”: Kryptoteologie późnej nowoczesności (Kraków, 2008), 7-10. 7 Metamorfozy Judasza. Autorskie parafrazy biblijne... 147 okazuje się on bowiem stylizacją w sensie podwójnego ustosunkowania się do tradycji, tj. zarówno reinterpretacją przeszłości, jak i ingerencją w teraźniejszość10. Mimo że zapożyczony element przekazu wprowadza on w nowy kontekst, to ujawnia dystans kulturowy, dzięki czemu podejmuje konwersację ze swym wzorcem w szerokiej perspektywie hermeneutycznej i tak pośrednio staje się metodą interpretacji dziedzictwa (judeo)chrześcijańskiego11. Co istotne, charakterystyczna dla chwytu stylizacji zmiana funkcji form pierwotnych w przypadku apokryfu współczesnego rozgrywa się nie tylko na płaszczyźnie ortodoksja-heterodoksja, ale również tekst religijny-tekst artystyczny. W ten sposób uobecnia on dwa podwójne heterogeniczne i niesprowadzalne do siebie systemy kontekstowe, a konstatacja sensu wyniku z ich ścierania. Dwoistość wyraża się nie tylko w odniesieniu do przesłania, ale i porządku poznawczego. W tym sensie apokryf stanowi realizację par excellence strategii intertekstualnej, gdzie semantycznej aktywizacji podlegają nie tylko różne teksty (gdy Biblia występuje jako tekst kultury), ale i dyskursy (kiedy pojmowana jest ona jako tekst religijny), przy czym czynnikiem przewodnim jest tekst „wtórny”, a element zapożyczony wskutek dekontekstualizacji i rekontekstualizacji może nosić funkcje przeciwne do pierwotnych12. Choć w ujęciu Michała Głowińskiego decydujące znaczenie ma czynnik intencyjny, to w świetle historii idei nieświadome związki intertekstualne (ideowe) wydają się bardziej wymowne. Ważne jest ustanowienie (poza)tekstowych ram pojęciowych13. W tym sensie „gra” dotyczyłaby i tekstów jakoby wiernie naśladujących oryginał, czyli apokryfów, które pretendują do powtórzenia14. Z drugiej jednak strony nawet teksty prymarnie alegacyjne na poziomie idei implikują pewien dystans wobec wzorca. Współczesne apokryfy z natury więc zawierają element różnicujący i w efekcie są prymarnie konwersacyjne15, gdyż przekaz biblijny translokują nie tylko w planie temporalnym, ale i epistemologicznym. 10 S. Balbus, Między stylami (Kraków, 1996), 53-71. Należy podkreślić, że powołanie się na koncepcję Balbusa ma tu charakter głównie heurystyczny. Nie jest ona stosowana w pełnym zakresie, tj. artykuł nie podejmuje szczegółowych rozróżnień pojęciowych, a odsyła do jej potencjału hermeneutycznego. 11 Chociaż według Balbusa stylizacja właściwa nie polemizuje ani nie neguje swego wzorca, a podejmuje i modyfikuje semiotyczne impulsy (S. Balbus, op. cit., 66), to z punktu widzenia historii idei można stwierdzić, że zawsze dochodzi do ustosunkowania się wobec źródła. 12 M. Głowiński, „O intertekstualności”, in idem, Poetyka i okolice (Warszawa, 1992), 87-124. 13 Podkreślaną obecność elementu różnicującego (M. Głowiński, op. cit., 110) należy więc skorygować o uwagę Henryka Markiewicza, iż żywioł dialogiczności wyraża się także w afirmacji (H. Markiewicz, Wymiary dzieła literackiego (Kraków, 1996), 232). 14 Należy zatem wskazać, że również alegacje, tj. dzieła podporządkowujące się przywołanemu tekstowi ze względu na jego autorytet, a więc według Głowińskiego tendencyjne (perswazyjne) i w tym sensie jednogłosowe (M. Głowiński, op. cit., 110-111), realizują strategię intertekstualną (S. Balbus, op. cit., 131-140). 15 S. Balbus, op. cit., 130. 148 Ewelina Drzewiecka Konsekwencje istotowej dwoistości apokryfu ujawniają się w fakcie zawieszenia jego współczesnego wariantu na skrzyżowaniu heterogennych perspektyw. Funkcjonuje on w dwóch, rozłączonych w okresie nowożytności porządkach myśli − estetycznym i religijnym. Potencjalnie amplifikuje dwa style odbioru: alegoryczny (lub symboliczny) i mimetyczny (lub mityczny)16, aktualizowane odpowiednio przez krytyków literackich i teologów (przedstawicieli Kościoła). Stanowi dzieło sztuki, ale odsyłając bezpośrednio do kanonu biblijnego, aspiruje do formułowania przesłania „religijnego”, kryptoteologicznego, aprobującego lub negującego parafrazowaną treść. Nowoczesny apokryf zajmuje inne miejsce w hierarchii tekstów, bo jego artystyczność traktowana jest jako nowa przestrzeń wyrazu, a zatem pretekst, ale też swoiste alibi dla twórcy, który pragnie dokonać religijnej transgresji. W rezultacie jego intertekstualność ujawnia się przede wszystkim w znaczeniu mediatyzacji 17. W tym sensie apokryf (po)nowoczesny jest świadectwem poszukiwania sensu. W hermeneutycznej perspektywie danej przez Hansa-Georga Gadamera i Paula Ricoeura18 stanowi on akt o wymiarze egzystencjalnym, w ujęciu Hannah Arendt − to par excellence wyraz dynamicznej aktywności myślenia, wyrastającej z wpisanego w kondycję ludzką doświadczenia różnicy, dysonansu, a więc rozdwojenia19. O ile proces odkrywania znaczenia realizuje się poprzez fakt przyjmowania dwóch punktów widzenia, o tyle tekst literacki może dla myślącego odbiorcy pełnić funkcję lustra nie tylko jego własnej refleksji, ale też dialogu wewnętrznego autora20. Skoro więc literatura nie tylko „daje do myślenia”, ale też jest jego świadectwem, to współczesny apokryf okazuje się lustrem podwójnej (czytelnika i pisarza) lektury kanonu (tu: biblijnego)21. Wyrażając filozofię podejrzeń, rodzi się z poczucia jego niewystarczalności. Nie ma jednak ambicji dorównania kanonowi czy kreacji fikcji mitycznej22, która domaga się bezwarunkowego zawierzenia tekstowi, odwołującego się do wspólnego horyzontu światopoglądowego. W porównaniu z apokryfem starożytnym jest tak „zdegradowany”, zamknięty wewnątrz świata literackiego23. W przypadku strategii apokryficznej M. Głowiński, Dzieło wobec odbiorcy: Szkice z komunikacji literackiej (Kraków, 1998), 144-147. Wiązałoby się to z identyfikacją fikcji parabolicznej lub mimetycznej. Vide ibidem, 212-216. 17 R. Nycz, „Intertekstualność i jej zakresy: teksty, gatunki, światy”, in idem, Tekstowy świat (Kraków, 2000), 79-109. 18 H.-G. Gadamer, Prawda i metoda. Zarys hermeneutyki filozoficznej, trans. B. Baran (Warszawa, 2007); P. Ricoeur, Egzystencja i hermeneutyka. Rozprawy o metodzie, ed. S. Cichowicz, trans. E. Bieńkowska et al. (Warszawa, 1985). 19 H. Arendt, Myślenie, trans. H. Buczyńska-Garewicz (Warszawa, 2002), 241-280. Cf. M. Michalski, Dyskurs, apokryf, parabola: Strategie filozofowania w prozie współczesnej (Gdańsk, 2003), 27-35. 20 Cf. H.-G. Gadamer, op. cit., 613-657. 21 M. Michalski, op. cit., 173. 22 M. Głowiński, Dzieło wobec odbiorcy, 210-212. 23 M. Michalski, op. cit., 164-166. 16 Metamorfozy Judasza. Autorskie parafrazy biblijne... 149 w rozumieniu Michalskiego namysł nad rzeczywistością zostaje zapośredniczony przez refleksję nad tematami kultury; kluczem jest powstałe wskutek reinterpretacji napięcie między znaczeniami, tj. między utrwalonymi wyobrażeniem (kanonem właśnie) a wizją autora24. W swej transpozycyjności współczesny apokryf ma status wieloznaczny (dynamiczny), ale i autoironiczny25. Tekst odnoszący się do Biblii w warunkach (po)nowoczesności okazuje się podwójnie ambiwalentny, ale i podwójnie znaczący, gdyż aktualizuje nie tylko rozumienie (sensu), ale i poznanie (prawdy). W tym kontekście uwidacznia się związek między epistemologicznym i aksjologicznym planem egzystencji ludzkiej. Odczytanie apokryfu oznacza artykulację tożsamości, a więc − w myśl Charlesa Taylora − i wartości26, i w tym sensie musi oznaczać aktualizację opozycji między ortodoksją (tj. zgodnością ze źródłem, prawosławiem) i heterodoksją (tj. odejściem od źródła, herezją). Nowoczesny apokryf może być pojmowany jako tekst dla wtajemniczonych zarówno w sensie religijnym, jak i krytycznoliterackim (estetycznym). Wydaje się zatem, że najstosowniejszym terminem jest parafraza, choć nie tyle w sensie ściśle literaturoznawczym, mówiącym o zasadniczym zachowaniu przesłania źródłowego27, a tym przefiltrowanym przez spojrzenie filozoficzne, wskazującym na powtórzenie w ramach krytycznego dystansu, tj. w nowym kontekście, a więc ze zmianą28. Przeformułowane tak przez Agatę Bielik-Robson − w oparciu o teorię parodii Lindy Hutcheon29 − pojęcie uwypukla fakt, że przedmiotem jest świadectwo autorskiej interpretacji30. W ten sposób określa ono mechanizm nie tylko parodii czy pastiszu, ale również apokryfu31. Nowoczesny apokryf jest czymś więcej niż tylko kamuflażem do przewrotnej literackiej gry, która udaje mistyfikację, to dzieło hermeneutyczne, w świetle historii idei szczególnie znaczące, bo jako indywidualna (mniejszościowa) interpretacja kanonu odsłaniające większe możliwości poznawcze32. 24 Ibidem, 44, 166. Ibidem, 161-174. 26 Ch. Taylor, Źródła podmiotowości. Narodziny tożsamości nowoczesnej, trans. M. Gruszczyński et al. (Warszawa, 2001), 103-178. 27 J. Sławiński, „Parafraza”, in Słownik terminów literackich, ed. J. Sławiński (Wrocław, 2000), 371. 28 A. Bielik-Robson, Inna nowoczesność. Pytania o współczesną formułę duchowości (Kraków, 2000), 265-268. 29 L. Hutcheon, Teoria parodii. Lekcja sztuki XX wieku, trans. A. Wojtanowska, W. Wojtowicz (Wrocław, 2007). 30 Fakt odrzucenia „parodii” przez Michalskiego jako pojęcia zbyt wąskiego, bo zakładającego jakoby tylko stosunek krytyczny (M. Michalski, op. cit., 167), wskazuje z jednej strony na wąskie − literaturoznawcze jego traktowanie, być może również zbyt pośpieszne odczytanie teorii Hutcheon, z drugiej − pośrednio poświadcza owocność filozoficznego dopowiedzenia Bielik-Robson. 31 M. Zowczak, op. cit., 58. 32 Ibidem, 47. 25 150 Ewelina Drzewiecka Metamorfoza ⎁ 3 Judasz, czyli od Bożego wybrańca do zdrajcy Chociaż w tradycji chrześcijańskiej czyn Judasza został oceniony jednoznacznie negatywnie, a jego imię stało się powszechnie synonimem zdrajcy, to w ortodoksyjnej refleksji teologicznej postać ta nigdy nie była jednoznaczna i przezroczysta, co wiąże się nie tylko z niejasnościami wokół motywów, a nawet samego przedmiotu zdrady, ale i wobec roli, jaką miała ona odegrać w Bożym planie zbawienia33. Niewątpliwie jednak Judasz jest grzesznikiem, który − niezależnie od tego, czy z powodu rozpaczy czy pychy − odwrócił się od Boga, doprowadzając się do samounicestwienia. Jako figura upadłego stworzenia wpisuje się on w chrześcijańską naukę o grzechu, nosząc zarówno piętno Kaina, tj. „wiecznego tułacza” w historii zbawienia, jak i upadłej części Izraela, tj. tych, którzy nie uznali w Jezusie Mesjasza34. Upadły apostoł jest więc absolutnym antywzorem, ale pozostaje przy tym pewną tajemnicą, jako że odsłania niebezpieczeństwo zdrady kryjące się w każdym człowieku. Ostatecznie zatem pytanie o los Judasza dotyczy w istocie całego dzieła Bożego Odkupienia35. Wspólny dla chrześcijańskiego Wschodu i Zachodu negatywny obraz apostoła-zdrajcy ugruntowały zarówno pisma Ojców Kościoła i sztuka sakralna, jak i większość tekstów pseudokanonicznych (apokryfów), które chociaż dodawały nowych elementów do biblijnej narracji, poddając go większej demonizacji, zasadniczej myśli nie zmieniły. W efekcie w okresie średniowiecza wizerunek Judasza zamykał się w figurze zdrajcy i wisielca i jako taki funkcjonował w literaturze tak kręgu łacińskiego, jak bizantyńskiego. Należy tu jednak zaznaczyć, że w tradycji wschodniej dominuje obraz Judasza jako człowieka przede wszystkim chciwego. Wizerunek ten ukonstytuował się za sprawą dzieła św. Jana Chryzostoma (zm. 407), który głosił, że przyczyną upadku apostoła było „pożądanie srebra” pojęte jako zgubna „choroba duszy”36. Uległ on diabłu z powodu 33 „Klasyczny” wykład o Judaszu z prawosławnego punktu widzenia reprezentują artykuły Sergiusza Bułgakowa. Należy jednak zauważyć, że pisane są one w powiązaniu z głoszoną przez autora ideą apokatastazy (tj. powrotu stworzenia do jedności z Bogiem, a w konsekwencji ostateczne zwycięstwo dobra), która w Kościele prawosławnym stanowi wszakże jedynie teologumen. S. Bułgakow, „Dwaj wybrańcy. Jan i Judasz − «Umiłowany uczeń» i «syn zatracenia»”, trans. H. Paprocki, Wiadomości Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego, no. 2 (1982): 23-43; . , „ − ) ). . ) ( )”, ), no. 26 (1930): 3-60; idem, „ − ) ). . (- )”, ), no. 27 (1931): 3-42. 34 Cz. Bartnik, „Judasz Iskariota − historia i teologia”, Przegląd Teologiczny 58, no. 2 (1998): 13-14. 35 . , " " − . * # (#), 6-7. 36 Więcej o obrazie Judasza w pismach św. Jana Chryzostoma vide E. Drzewiecka, Śmierć Judasza w Biblii i tradycji chrześcijańskiej (Warszawa, 2012), 110-128. Metamorfozy Judasza. Autorskie parafrazy biblijne... 151 swej nieostrożności i zbytniej pewności siebie. Jego pokajanie było nieprawidłowe. Popełniając samobójstwo, zamknął sobie drogę do Bożego przebaczenia. Jego los jest wyrazem chrześcijańskiej prawdy, że Bóg współpracuje z człowiekiem jedynie za jego zgodą. Postać Judasza stanowi wyrazisty antywzór chrześcijanina, figurę człowieka, który zaprzedał swe powołanie. W świetle prawdy o Bożym stworzeniu to przykład zdrady własnego „ja”. To ilustracja szatańskiej metamorfozy człowieka wybranego. Prawosławny wizerunek Judasza „urzeczywistnia się” przede wszystkim w przestrzeni świątynnej, zarówno poprzez kompozycje ikonograficzne cyklu pasyjnego, jak i teksty liturgiczne. Liturgia Wielkiego Tygodnia ukazuje go jako człowieka, który z powodu swej chciwości Chrystusa sprzedał 37. Jego wizerunek jest więc jednoznacznie negatywny, co wiąże się z nadawaną mu funkcją moralizatorską, ale też stanowi swego rodzaju dysonans38. Wyróżniając się bowiem kategorycznością i emocjonalnym nacechowaniem, pełni funkcję archetypu zdrajcy39, ale okazuje się uproszczony, a więc nie odpowiada złożoności teologicznej postaci apostoła-zdrajcy. Uwaga ta jest o tyle istotna, że to właśnie liturgia Wielkiego Tygodnia stanowi pierwsze źródło kontaktu wiernego z ewangelijną historią Judasza. W tym świetle wybór jako przedmiotu badań tekstów parafrazujących wątek Judasza jako figury grzesznika właśnie posłużyć może głębszej refleksji nad miejscem tradycji chrześcijańskiej w warunkach (po)nowoczesności. Interpretacja gestu zdrady (i samobójstwa) apostoła odsłania sposób rozumienia misji Chrystusa przez autorów, a w konsekwencji odsyła do kluczowych w tym kontekście pytań o ich wyobrażenia na temat (mówiąc językiem teologii) relacji między wolną wolą stworzenia a planem zbawczym Stworzyciela. Historia Judasza, wielorako interpretowana od czasu przełomu modernistycznego, stała się niezwykle popularna w literaturze XX wieku, a zwłaszcza na przełomie XX i XXI wieku, kiedy weszła do repertuaru obrazów kultury popularnej. Wydaje się ona zatem wiele mówić na temat kondycji człowieka (po)nowoczesnego, który zatraciwszy kontakt z transcendencją, zmuszony jest szukać alternatywnych sposobów na przetrwanie w stanie wyobcowania. Dlatego też zmienne funkcjonalizacje obrazu Judasza występujące w literaturze (po)nowoczesnej mogą być traktowane jako swoisty klucz, pozwalający uchwycić kierunek następujących w ostatnim stuleciu przemian kulturowych, także w wymiarze uniwersalnym. Vide H. Paprocki, Wielki Tydzień i święto Paschy w Kościele prawosławnym (Kraków, 2003); idem, Misterium paschalne w Kościele prawosławnym, 2011, acc. 12.09.2012, http://www.liturgia.cerkiew.pl/ texty.php?id− n=140&id=114” −ftn37; M. Blaza, „Odkryć na nowo Wielki Czwartek”, Przegląd Powszechny, no. 4 (2005): 29-40. 38 . , " " − . * # (#), 3-4. 39 S. Bułgakow, Dwaj wybrańcy. Jan i Judasz, 23-24. 37 152 Ewelina Drzewiecka Metamorfoza ⎁ 4 Judasz, czy od zdrajcy Boga do zdrajcy Narodu Na gruncie kultury bułgarskiej postać Judasza w swym pierwotnym kontekście religijnym występowała w okresie średniowiecza. Co ciekawe jednak, osoba zdrajcy nie stanowiła przedmiotu zainteresowania ani literatury oficjalnej, ani apokryficznej, ani nawet twórczości ludowej. Jego imię funkcjonowało w nich jako słowo-klucz, czytelne i jednoznacznie odnoszące do historii ludzkiego grzechu40. Niejako paradoksalnie figura apostoła-zdrajcy popularność zyskała dopiero w XIX wieku, w okresie odrodzenia narodowego, zwłaszcza po wyzwoleniu Bułgarii spod panowania osmańskiego (1878). Po raz pierwszy pojawiła się w dziele Iwana Wazowa, a więc „ojca nowoczesnej literatury bułgarskiej”. W słynnym poemacie z cyklu +# , (1881-1884) imieniem Judasza oznaczony jest zdrajca największego bułgarskiego bohatera narodowego, tytułowego Wasyla Lewskiego (1937-1873)41, a w poemacie )# -, " z cyklu .' (1910) − zabójca bułgarskiego cara Iwana Asena (XII wiek). W obu przypadkach chodzi o Bułgara, który zdradził sprawę narodową, przy czym do historii zdrajcy Chrystusowego odsyła nie tylko charakter jego występku, ale i dalszy los. W pierwszym imię Judasza wspomniane jest raz − jako element strategii budowania chrystologicznego obrazu bohatera, w drugim − znajduje się ono już w centrum uwagi − jako przedmiot przekleństw. W obu naznaczone jest dużym ładunkiem emocjonalnym i służy stygmatyzacji zdrajcy − tyle że Narodu, a nie Boga42. Przypadek wykorzystania postaci Judasza jako figury wiarołomnego współpracownika w narracji historycznej obsługującej dyskurs narodowy stanowi wymowne świadectwo tego, iż mimo wyparcia w XIX wieku średniowiecznego − teocentrycznego − modelu kultury, dawne paradygmaty myślowe zachowują swą aktualność. Zmiana dotyczy jedynie idei centralnej, przy czym jej wariant nowoczesny wykorzystuje średniowieczne środki wyrazu, tj. chrześcijańskie motywy i symbole, chociaż stosowane w nowym − zsekularyzowanym − kontekście. 40 Świadczą o tym zarówno oryginalne teksty literatury oficjalnej (autorstwa św. Klimenta Ochrydzkiego i Prezbitera Kozmy), jak i apokryficzne (np. ) , - - /#). 41 Więcej o znaczeniu Lewskiego i jego rzekomego zdrajcy, popa Krystio, vide E. Drzewiecka, „Lewski Wasyl”, in Leksykon tradycji bułgarskiej, ed. G. Szwat-Gyłybowa (Warszawa, 2011), 158-168. 42 Sama zdrada w innych utworach Wazowa o tematyce historycznej stała się determinantą wszystkich bułgarskich klęsk narodowych. Winny rozpadu państwa zyskał miano Judasza, a wzór ten powtarzało następnie wielu pisarzy dwudziestowiecznych. Vide /. 0 $, „1 )-. !2- - $ &2 $ , in ...- , . +' -- - ' : - ,#, ed. %. (, 2012), 299-310. Metamorfozy Judasza. Autorskie parafrazy biblijne... 153 Wraz z zapanowaniem myśli nowożytnej, rozbijającej średniowieczną jedność ludzkiego spojrzenia na świat, ponownie podjęto refleksję nad losem zdrajcy, punktem odniesienia była już egzystencja w kontekście zdesakralizowanym. Pojawiające się w bułgarskich tekstach kultury począwszy od przełomu XIX i XX wieku obrazy Judasza świadczą o odejściu od interpretacji kanonicznej, występującej jeszcze w wizerunku zdrajcy narodowego u Iwana Wazowa. W istocie odzwierciedlają one niepokoje epoki, służąc wyrażeniu nowych koncepcji światopoglądowych. Figura grzesznika przestaje mieć jednoznacznie negatywną ocenę. Wobec zaniku doświadczenia sacrum, a nawet zawieszenia idei transcendencji zaczyna symbolizować człowieka poszukującego. W czasach ponowoczesnych rewaloryzacja postaci zdrajcy staje się znakiem tożsamości płynnej. Ewolucja wizerunku Judasza w XIX i XX wieku świadczy więc o zmianie, jaka w myśli zachodniej zaszła wtedy w postrzeganiu roli chrześcijaństwa oraz religii jako takiej. Jednakże jego różnorakie funkcjonalizacje ideologiczne stanowią jedynie przejawy głębszego oddziaływania biblijnej narracji. Tragiczne losy Bożego wybrańca, wyrażające istniejące w człowieku napięcie między Dobrem a Złem, dotykając niejako tajemnicy samego sacrum, okazują się bowiem niewyczerpaną inspiracją dla artystów i filozofów przede wszystkim w planie egzystencjalnym. I właśnie ten sensotwórczy potencjał historii Judasza stanowi główny przedmiot dalszej refleksji. Metamorfoza ⎁ 5 Judasz, czyli od zdrajcy Chrystusa do zdrajcy transcendencji Proces tworzenia się bułgarskiej kultury nowoczesnej przebiegał w ścisłym związku ze zjawiskiem adaptacji wzorców obcych, zachodnioeuropejskich i rosyjskich. Toczone na przełomie XIX i XX wieku i pierwszych dekadach XX wieku dyskusje nad tożsamością narodową wymagały określenia się w stosunku Tradycji. Doświadczenie autoidentyfikacji miało charakter paradoksu: z jednej strony opierało się na akceptacji oświeceniowo-pozytywistycznych postulatów (także) względem Biblii, z drugiej − na próbach umocnienia jej pozycji jako Księgi Świętej. Okres ten był paradygmatyczny dla późniejszego napięcia naznaczającego kulturę bułgarską, tj. rozdarcia między (niejasną) pamięcią o prawosławnych korzeniach a (niesprecyzowanym) ideałem wyzwolonej z więzów tradycji i dogmatów przyszłości. Literackie parafrazy wątków biblijnych są tu więc podwójnie znaczącymi świadectwami funkcjonowania nie tylko Ortodoksji jako wzoru, ale także jej wszelakich − także heteronomicznych − rewizji. W tej perspektywie autorskie kreacje Judasza ukazują kluczowe przemiany w kulturze bułgarskiej. Z jednej strony wskazują na postępujący proces reinterpretacji postaci zdrajcy 154 Ewelina Drzewiecka Boga, co wiąże się ze zjawiskiem podważania, a nawet odrzucania teistycznej wizji świata, z drugiej − dokumentują zmiany w sposobie (nie tylko estetycznej) recepcji przekazu biblijnego, co wynika z faktu upowszechnienia się − za pośrednictwem kultury popularnej − obrazów heterodoksyjnych, zarówno o proweniencji artystycznej, jak i (pseudo)naukowej. Apokryfy pretendujące do miana przekazu chrześcijańskiego występują przede wszystkim w okresie przed II wojną światową43. Wykorzystując motywy biblijne (także jako czytelny kod kulturowy) albo w postawie neutralnej, albo też z aspiracją do prawowierności, prowadząc jakoby dialog z tradycją (judeo)chrześcijańską. Akcentując problem wiary i moralności, podnoszą kwestię wolności (woli); akt zdrady traktują jako bezwzględnie negatywny, noszący ze sobą konsekwencje natury egzystencjalnej, tj. koncentrują się wokół wiecznego potępienia i (fałszywego) nawrócenia. We wszystkich motywacja zdrady ma charakter niejednorodny i wyraża się przyczynach dwojakiego rodzaju, ideowych i osobistych, natomiast różnice wyrażają się w rozłożeniu akcentów. Przewaga sfery afektywnej wskazuje na ślady estetyki modernizmu, opartej na chwycie psychologizacji bohaterów; wiarygodność opisu zwiększa adaptowanie motywów apokryficznych. Napięcie w sferze poglądów ukazuje współczesną ich autorom sytuację społeczno-polityczną i służy krytyce „dziś”. Obraz Judasza jest uzależniony od sposobu rozumienia Mesjasza. W większości tekstów oczekuje on od Jezusa dokonania „zbawczej” rewolucji w porządku ziemskim (w sensie społeczno-politycznym lub moralno-obyczajowym)44. Niezrozumienie sensu misji polega na pomyleniu planów zbawczych, co potwierdza, że zdrajca sygnuje „ten świat” − jako efekt typowej dla nowoczesności immanentyzacji eschatologicznego przekazu religijnego45. Dramat apostoła wyraża się jednak w tym, że jego osobiste słabości (wola zemsty, zazdrość, pycha) prowadzą go do zdrady własnych ideałów, mimo że działa on w poczuciu misji. Zdrajca staje się ofiarą własnej iluzji, uznając, że ma prawo weryfikacji (i demaskacji) 43 Vide opowiadanie dydaktyczne Michaiła Taszewa ,, , , - -# 1 " (1907), opowiadania Konstantina Weliczkowa 1 (1911), Christo Kazandżijewa 1 (z cyklu , 1919) i Ludmiła Stojanowa 1 (1929), zbiór opowiadań Jordana Popilijewa 1 (1930) oraz sztuki Penczo Radkowa 1 (1926) oraz Borisa Borozanowa - (1935). 44 Ponieważ mesjanizm żydowski (lub chiliazm) charakteryzuje perspektywa doczesna, tj. historyczna, nowoczesne utopie, widzące „zbawienie” człowieka w możliwym do osiągnięcia przez niego samego idealnym porządku społecznym, jawią się jego zsekularyzowanym wariantem. W tym sensie Sergio Quinzio w całym świecie nowożytnym widzi „zsekularyzowany żydowski mesjanizm”. S. Quinzio, Hebrajskie korzenie nowożytności, trans. M. Bielawski (Kraków, 2005), 100). Więcej o żydowskim pojęciu mesjanizmu vide „klasyczne” ujęcie Gershoma Scholema. G. Scholem, „O rozumieniu idei mesjańskiej w judaizmie”, in idem, O głównych pojęciach judaizmu, trans. J. Zychowicz (Kraków, 1989), 117-163. 45 Vide E. Voegelin, Nowa nauka polityki, trans. P. Śpiewak (Warszawa, 1992), 103-124; idem, Science, Politics and Gnosticism (Chicago, 1968). Metamorfozy Judasza. Autorskie parafrazy biblijne... 155 lub poprawienia (i przyspieszenia) działa Nauczyciela. W efekcie przyjmuje on postawę wybawcy: albo Żydów (jeśli w Jezusie widzi pseudo-mesjasza), albo samego zbawcy (jeśli kontestuje jego strategię działania), a to stanowi już gest par excellence heretycki. W większości analizowanych apokryfów autorska kreacja zbawcy koresponduje z myślą ortodoksyjną: Królestwo Boże sytuuje się poza doczesnością. Teksty, w których obraz Jezusa odpowiada ideałowi ziemskiego wybawiciela, nie podejmują wprost polemiki z chrześcijaństwem, ale łącząc się z myślą socjalistyczną, na głębszym poziomie idei odsyłają do światopoglądu ateistycznego. We wszystkich jednak przypadkach figura apostoła-zdrajcy stanowi wymowny antywzór, a jego los ilustruje mechanizm działania zła. W zależności od dominującej w tekście motywacji zdrajcy jest ono utożsamione z naturą, popędami, szatanem lub klasą panującą. Stygmatyzacja przestępcy prowadzi często do usunięcia w cień wolności wyboru, co czyni z niego narzędzie w rękach zła i − paradoksalnie − zdejmuje z niego odpowiedzialność osobistą. O ile jednak zniewolenie przez namiętności lub diabła zakłada jedynie słabość (woli) stworzenia, o tyle zniewolenie otrzymaną w świecie rolą wskazuje na jego nieodwracalne skażenie. Teksty, które ukazują Judasza jako upadłego z konieczności (tj. Taszewa i Radkowa), tracą więc sens parenetyczny. Stanowi to efekt odrzucenia paradygmatu (judeo)chrześcijańskiego na rzecz gnostyckiego46, odpowiednio w wersji determinizmu biologicznego i materialistycznego, i potwierdza, że obecność w tekście kultury nowoczesnej wątków biblijnych nie gwarantuje ortodoksyjnych treści. Okazuje się, że wśród bułgarskich apokryfów z pierwszych dekad XX wieku przeważają te zdradzające wyraźny wpływ myśli gnostyckiej, tj. myśli, która w sytuacji odrzucenia idei Boga osobowego przewartościowuje elementy tradycji biblijnej na zasadzie symetrycznego odwrócenia, polemizując przy tym z instytucjonalną religią chrześcijańską47. Teksty takie wyrażają pragnienie wyzwolenia się ze złudnego świata materialnego i ucieczki w prawdziwy świat duchowy, nawiązując do koncepcji (samo)zbawienia przez (samo)poznanie. Skrycie zakładają determinizm kosmiczny, decydujący o słabości bohaterów (w tym Judasza) 46 Pojęcie gnozy (względnie gnostycyzmu) zyskało ostatnio wielką popularność, wchodząc do szerokiego dyskursu humanistycznego. Vide W. Myszor, „Elementy gnostyckie w nowej religijności”, in Gnostycyzm antyczny i współczesna neognoza, ed. W. Myszor (Warszawa, 1996), 70-83. W sensie podstawowym pojęcie to odnosi się do zjawisk z zakresu historii religii, ale w stosowanym tu znaczeniu ma wymiar ahistoryczny i określa typ doświadczenia egzystencjalnego, generalnie wyrażającego się w skrajnie dualistycznym spojrzeniu na świat, łączącego się z negatywną postawą wobec zastanej sytuacji. Vide G. Quispel, Gnoza, trans. B. Kita (Warszawa, 1988); H. Jonas, Religia gnozy, trans. M. Klimowicz (Kraków, 1994). 47 Vide opowiadania Nikołaja Rajnowa " (z cyklu , 1912) i Petko Todorowa % (1914) oraz sztuka Konstantina Mutafowa 1 (1912), a także powieść Rajnowa # (1919) i dramat Iwana Grozewa - (1940). 156 Ewelina Drzewiecka wobec pokus cielesnych i w ogóle dóbr doczesnych, toteż pojęcie zdrady traci w nich wszelki sens. Stanowią przy tym interesujący dokument ukazujący bułgarskie doświadczenie kryzysu kultury zachodniej w kluczu ezoteryki. Pisarze uwikłani w myśl okultystyczną, parafrazując Ewangelię, podejmują próby zbudowania alternatywnych wizji soteriologicznych, głosząc w istocie − ustami Jezusa-maga − gnostyckie obietnice zbawienia. Judasz zaś stanowi ilustrację tej nauki i to w sensie negatywnym − jako hylik, tj. człowiek skazany na uwikłanie (i śmierć) w materii 48. W parafrazach modernistycznych motywy zdrady wyjaśnione są w ujęciu psychologistycznym jako skutek poczucia odrzucenia i opuszczenia, co w istocie wynika z nieuniknionego rozminięcia się oczekiwań ze stanem rzeczywistym49. W ich świecie przedstawionym rządzi bowiem kosmiczny determinizm, symbolizowany przez zniewolenie popędami cielesnymi. I to on stanowi prawdziwe wyjaśnienie postawy Judasza. Zdrajca przeznaczony jest do upadku jako element kosmicznej układanki. Typowa dla gnozy (szukającej w człowieku boskiej iskry) próba dowartościowania jednostki i jej osobistych poszukiwań sacrum − postulowanych przez okultystycznie zorientowanych modernistów − kończy się więc pesymistyczną wizją świata. W tym sensie parafrazy powstałe przed II wojną światową ilustrują po pierwsze zjawisko adaptowania przekazu biblijnego w porządku heteronomicznym, po drugie, zmagania na łonie nowo formującej się nowoczesnej kultury bułgarskiej Ortodoksji z alternatywnymi modelami przeżywania świata: ateistycznym (reprezentowanym głównie przez myśl lewicową) i gnostyckim (sygnowanym przez myśl ezoteryczną). W tym kontekście na pierwszy plan wysuwają się dwa kręgi zagadnień: mesjanizmu i zbawienia, które odsłaniając swe znaczenia za pośrednictwem idei Królestwa Bożego i Bogoczłowieczeństwa, wyrażają reakcję na negatywne doświadczenie aktualnego stanu rzeczywistości. Teksty apologetyczne względem Ewangelii manifestują pragnienie skorygowania spojrzenia odbiorcy na świat w oparciu o ortodoksyjną prawdę o Bożym stworzeniu. Teksty korzystające z narracji biblijnej na zasadzie sztafażu dla problemów historiozoficznych formułują nadzieję na rewolucję, czym zasadniczo odbiegają od Ortodoksji, choć w ujęciu powierzchownym przejawiają pretensje do kreacji 48 O gnostyckim trójpodziale ludzi na pneumatyków, psychików i hylików vide e.g. K. Rudolph, Gnoza, trans. G. Sowiński (Kraków, 2003), 187. 49 Jedynie w powieści Rajnowa Judasz ukazany jest w pozytywnym świetle jako − zgodnie z ujęciem heterodoksyjnym − jedyny wtajemniczony uczeń Jezusa, a więc psychik − człowiek zdolny z natury do przyjęcia zbawczej gnozy. Postawa Judasza nie ma jednak znaczenia dla planu zbawczego. Jest on tylko przykładem służącym dookreśleniu obrazu Nauczyciela. Upragniona przez teozofów odnowa kosmiczna jest jedynie antycypowana w świetle samozbawienia jednostek wybitnych. W optymistyczną, zakończoną ogólnoświatowym sukcesem wizję wpisuje Judasza Grozew, kiedy czyni z niego kluczową dla boskiego planu figurę grzesznika. Zdrada jako felix culpa rozpoczyna zbawczą mękę i w odróżnieniu od psychologizujących tekstów modernistycznych stanowi element niezbędny totalnej przemiany. Metamorfozy Judasza. Autorskie parafrazy biblijne... 157 sensów pozostających w horyzoncie prawosławia50. Swoistym papierkiem lakmusowym dla przemian na łonie kultury bułgarskiej jest właśnie figura zdrajcy. Postępowanie Judasza określa libido sentiendi, pragnienie zmysłowe, żądza życia − lepszego, łatwiejszego, przyjemniejszego, co realizowane ma być albo na drodze polepszenia warunków bytowych, albo zaspokojenia popędów seksualnych. Wyzwolenie z więzów pokusy ma nieść odnalezienie albo (samowystarczalnego) boga w sobie, albo zbawcy ziemskiego w innym, przy czym ideał wciela zawsze postać Jezusa. W tym sensie przywołane teksty ukazują typowe dla nowoczesności odwrócenie kierunków poszukiwań duchowych. O podważeniu nie tyle oficjalnego przekazu, ile w ogóle sensu poszukiwań świadczy zaś jedyna opublikowana w okresie komunizmu parafraza wątków ewangelijnych: opowiadanie Emiliana Stanewa , " (1977)51. Stanowi ono przykład apokryfu, który dokonuje funkcjonalizacji tradycji chrześcijańskiej w celach polemicznych. W oparciu o krytyczną spuściznę Oświecenia neguje możliwość postawy ufności. Odsłania (nie)konsekwencje myślenia racjonalistycznego, czym buduje pesymistyczną diagnozę kondycji człowieka nowoczesnego, jego poczucia zagubienia, ale i wzmożonych poszukiwań skutecznych ram pojęciowych. Judasz, pragnąc wiedzy pewnej, popada w sprzeczność. Rządzi nim nowoczesne libido sciendi − żądza wiedzy, która wszakże nie przynosi zaspokojenia, gdyż okazuje się mieć charakter tragiczny. W sytuacji odkrycia nicości jako podstawy świata, zdrajca, aby uratować ludzkość przed upadkiem, zmuszony jest do utrzymania iluzji, po czym − wobec gorzkiego triumfu pozoru jako jedynej prawdy − popełnia samobójstwo. W tym świetle jako samotny (de)mistyfikator Boga staje się dobroczyńcą („zbawicielem”) ludzkości, tyle że w odwróconym planie immanencji. Jego los służy demistyfikacji nowoczesnej fikcji wolności. Apokryf Stanewa ukazuje nihilistyczne skutki popadnięcia w pułapkę agnostycyzmu, ale nie nawołuje do wskrzeszenia „zabitego” Boga, a jedynie niejako opłakuje zastane w ludzkiej naturze pęknięcie. Przedstawia świat, w którym to nie świadomość indywidualności oraz źle pojęta wolność i autonomia człowieka, a egzystencjalna potrzeba „transcendencji” niesie ze sobą niebezpieczeństwo manipulacji, a tym samym prowadzi do zniewolenia i zagubienia. 50 Trudno tu określić, na ile to wynika z faktu pomylenia przez autorów aksjologicznych porządków, a na ile z naiwnych prób pogodzenia światopoglądów, podyktowanych na przykład rosyjskimi syntezami myśli teologicznej (chrześcijańskiej) i społecznej (socjalistycznej) lub estetyczną ich adaptacją. Podobna ambiwalencja cechuje teksty, które oferując jawną (tu: gnostycką) reinterpretację kanonu, odczytanie heretyckie, sytuują się w opozycji wobec autorytetu Kościoła. Apokryfy spod znaku ezoteryki jako artystyczne reakcje na opresję dogmatu, wyrażają pragnienie duchowego wyzwolenia, ale dopiero szerszy kontekst twórczości i zainteresowań ich autorów wskazuje, czy chodzi w nich o świadomie przyjęty model, czy też okazjonalny wpływ motywów z ideowego pogranicza. 51 Vide w przekładzie na język polski: E. Stanew, „Łazarz i Jezus”, in idem, Legenda o księciu presławskim Sybinie, Tichik i Nazariusz, Łazarz i Jezus, trans. T. Dąbek-Wirgowa (Warszawa, 1983), 189-213. 158 Ewelina Drzewiecka Kulminacja problematyki horror existence w obliczu postoświeceniowej utraty horyzontu sensotwórczego uwidacznia się w parafrazach wydanych po 1989 roku52. Istotne wówczas na gruncie bułgarskim spotkanie postmodernizmu i posttotalitaryzmu przejawiło się w obsesji przemocy, władzy dyskursu/Instytucji. Strategia kontestacyjna towarzyszyła jednak próbom rewitalizacji korzeni religijnych, tak więc poszukiwanie źródeł duchowych odbywało się w ambiwalentnej sytuacji sprzeciwu wobec władzy Państwa i autorytetu Kościoła. Paradoks polegał na tym, że próby demistyfikacji odbywały się w sytuacji obalenia prawdy obiektywnej, a wzorem światowej historii stały się właśnie dzieje chrześcijaństwa. Ponadto wiedza na temat tradycji biblijnej (i w ogóle kościelnej) miała charakter zapośredniczony (głównie przez kulturę popularną), ale z drugiej strony − nadal poddawana była samodzielnej (re)interpretacji. Parafrazy z tego okresu stanowią świadectwo skrzyżowania idei oraz płaszczyzn hermeneutycznych tekstów sprzed II wojny światowej oraz z okresu komunizmu. W sytuacji immanentyzacji przekazu religijnego − wobec odrzucenia idei dobrego Boga − dochodzi bowiem zarówno do deformacji paradygmatu (judeo)chrześcijańskiego, jak i gnostyckiego. W analizowanych utworach za sprawą parafrazy wątków ewangelijnych chrześcijaństwo staje się metaforą władzy dominującej i kontrolującej poprzez utrzymanie (w) fałszywej świadomości. Zdrajca stanowi więc jednocześnie narzędzie i ofiarę (idei) władzy, ale też okazuje się twórcą boskiego wizerunku Jezusa, co czyni z niego jedną z przyczyn rozpowszechnienia się zła i paradoksalnie odpowiada jego tradycyjnemu obrazowi sługi Szatana. Celem nadrzędnym tych apokryfów jest demistyfikacja opresyjnej władzy (religii), a więc moralizatorstwo w imię humanizmu (wyłącznego)53. U podstaw świata przedstawionego znajduje się diagnoza dwojakiego typu: powszechnego zła (co wynika z nieobecności/ nieistnienia Boga) oraz niezmienności natury (co stanowi skutek zawieszenia kategorii wolnej woli). W efekcie zdrada Judasza ma charakter pozorny, bo odbywa się za wiedzą, a nawet w porozumieniu z ofiarą54. Zdrajca staje się ofiarą powszechnej walki o władzę, gdyż (jego) pragnienie zniesienia społecznej dysharmonii maskuje marzenie o zamianie miejsc w układzie, co stanowi wyraz myślenia − wydaje się − typowego dla całej (rewolucyjnej) nowożytności 55. 52 Vide powieść Ognjana Bojadżijewa # (1994), dramat Stefana Canewa 2 " (1995), powieść Christo Stojanowa . + 1 (2003) i Weselina Stojanowa # 2# (2007), a także dwie powieści, które sparafrazowane sceny z życia Judasza (i Jezusa) na zasadzie retrospekcji umieszczają w ramach akcji toczącej się w przestrzeni bułgarskiej: Stefana Canewa . 3 33 (2001) oraz Nikoł Danewej 13 , (2008). 53 O humanizmie wyłącznym w kontekście zjawiska sekularyzacji vide Ch. Taylor, A Secular Age (Cambridge, 2007), 18-19. 54 W powieści W. Stojanowa okoliczności zdrady zostały pominięte, ale całościowy obraz autorskiego świata wskazuje, że zasadnicze elementy nie odbiegają od przedstawianej tu interpretacji. 55 E. Voegelin, Nowa nauka polityki, 103-147. Metamorfozy Judasza. Autorskie parafrazy biblijne... 159 W zdecydowanej większości bułgarscy autorzy, budując diagnozę moralnego upadku ludzkości, odrzucając (chrześcijańskiego) Boga (oraz inne centra aksjologiczne) w imię ponowoczesnego zatroskania, nie proponują wartości zastępczej. Zatrzymują się na akcie negacji i dlatego też są absolutnie obrazoburczy. Świadczy o tym los „zdrajcy”. Ostatecznie bowiem decyduje o nim libido dominandi − co istotne jednak − nie tylko innych ludzi, ale też jego własne. Pozorność występku wynika więc w istocie z faktu kosmicznego determinizmu, wyrażającego się w stałości zniewalających stosunków społecznych opartych na dychotomii pan-niewolnik. W sytuacji braku odniesienia do transcendencji wszelkie wyzwolenie ma charakter tragiczny56. Analizowane teksty wpisują się w paradygmat gnostycki, ale wobec odwrócenia typowego dla niego monizmu spirytualistycznego zanegowaniu ulega szansa duchowej (a więc i ontycznej) ucieczki. W efekcie stają się jego deformacją. Gnoza okazuje się wiedzą tragiczną, bo niosącą „dobrą nowinę” o niemożliwości zbawienia, nawet dla wybranych57. Cykliczna koncepcja czasu staje się ostatecznie kryptonimem wiecznego zamknięcia w świecie, jako że kołowrót nie może być przerwany przez zdemaskowanego boga. Metamorfoza ⎁ 6 Parafraza, czyli od pseudo-ewangelii do epifanii sensu W ten sposób (po)nowoczesne bułgarskie parafrazy wątku Judasza okazują się najczęściej pseudo-ewangeliami: nie tylko jako efekt autorskiego, swobodnego i wybiórczego potraktowania kanonu (i doktryny) − co z jednej strony wpisuje się w licentia poetica, z drugiej − wynika nierzadko z niewiedzy pisarzy, a nie ich jawnie kontestującej postawy; ale przede wszystkim jako przekazy absolutnie nihilistyczne, bo przy pomocy wzorca pozytywnego głoszące w istocie kompletny brak eschatologicznej nadziei. Większość z nich wpisuje się w paradygmat gnostycki, przy czym rzekoma Dobra Nowina ulega w nich zupełnej destrukcji − co istotne − nierzadko wbrew pierwotnym intencjom ich autorów. Sprowadza się ona do gorzkiej konstatacji końca świata. Ilustracją toczonych przez ludzi zmagań z zanegowanym Bogiem jest postać Judasza. Apostoł-zdrajca staje się figurą człowieka par excellence (po)nowoczesnego, który zawieszony między teorią samowyzwolenia a praktyką samoograniczenia poszukuje skutecznych ram pojęciowych, choć zazwyczaj w odwróconym świecie immanencji, co nierzadko oznacza przewrotną afirmację zdiagnozowanego zła. Co istotne zatem, 56 Wyjątkiem wydaje się utrzymana w duchu New Age powieść Danewej, ale fakt, iż wybrańcy padają ofiarami zafałszowania, sugeruje istnienie takiego ryzyka także w stosunku do ich kolejnych „wcieleń”. 57 Krzysztof Dorosz nazywa tę formację wprost gnozą upadłą. K. Dorosz, „Zabójstwo Boga i gnoza”, in Religia wobec historii. Historia wobec religii, ed. E. Przybył (Kraków, 2006), 47-54. 160 Ewelina Drzewiecka współczesne apokryfy, zdradzając heretycki (zarówno w sensie potocznym, jak i źródłowym) stosunek do kanonu, nie tyle podważają samą zasadności jego istnienia, ile pretendują do jego zastąpienia, ujawniają bowiem pragnienie odnalezienia jakiegoś centrum aksjologicznego, nawet jeśli byłoby ono ze znakiem ujemnym i oznaczało kontemplację zła strukturalnego, ontycznie wpisanego w doczesność. W rezultacie zauważalna jest w (po)nowoczesnej kulturze bułgarskiej dominacja powierzchownie interpretowanej tradycji gnostyckiej, wciąż na nowo prowadzącej do utrwalenia egzystencjalnego nihilizmu. Należy tu wyraźnie podkreślić, że w istocie wyraża ona − chociaż paradoksalnie − tęsknotę za porządkiem, a więc postawę charakterystyczną dla egzystencji po-ponowoczesnej 58, która aprobując w pełni fakt upadku „wielkich narracji”, mimo wszystko szuka nowego zakotwiczenia. Upragnione oparcie oferują natomiast jedynie interpretacje, albo te uznawane za własne, albo jako takie narzucone59. W tym świetle większość analizowanych pisarzy bułgarskich okazuje się nie tylko przyjmować nihilistyczną wizję świata, ale też ją niejako narzucać. Ich utwory wpisują się bowiem nie tylko w dyskurs antyreligijny, ale i antymetafizyczny, stając się tekstami głoszącymi immanencję absolutną. Odrzucenie w nich porządku wyższego odbywa się na drodze przypisania mu przemocy i wyparcia (tj. transgresji). W tym sensie przypominają one dzieła, które Philip Rieff nazywa deathworks60. Istnieją one poprzez negację, tj. określają się wobec demaskowanych modeli doświadczenia, czyli kultur losu i wiary, pasożytując na ich „rekwizytach”. W ten sposób ujawniają znaczenie apokryfów jako tekstów względem kanonu wtórnych, ale i dwuznacznych. Sytuują się na skrzyżowaniu dwóch porządków − religijnego i estetycznego, a w świetle koncepcji Rieffa − także na styku kultury fikcji i jej poprzedniczek61. Fikcyjność − w ścisłym 58 Pojęcie po-ponowoczesności (lub „drugiej moderny/nowoczesności”) − we współczesnej humanistyce równie akceptowane, co dyskutowane − określałoby sytuację pewnego załamania się optymistycznej wizji ponowoczesności, wyrażającego się w próbach przewartościowania czy przepracowania (projektu lub też doświadczenia) nowoczesności. Vide E. Rewers, „Inna nowoczesność?”, in Nowoczesność po ponowoczesności, ed. G. Dziamski, E. Rewers (Poznań, 2007), 7-11; G. Dziamski, Świat bez wielkich narracji, in ibidem, 11-15; T. Majewski, „Modernizmy i ich losy”, in Rekonfiguracje modernizmu. Nowoczesność i kultura popularna, ed. T. Majewski (Warszawa, 2009), 9-55. 59 Cf. A. Zeidler-Janiszewska, „«Druga moderna»: O jednej z prób uporządkowania krajobrazu po postmodernizm”, in Sztuka współczesna i jej filozoficzne komentarze, ed. T. Kostyrko, G. Dziamski, J. Zydorowicz (Poznań, 2004), 115-120. 60 Vide Ph. Rieff, My Life among the Deathworks. Illustration of the Aesthetics of Authority (University of Virginia Press, 2006), 7-10, 68, 84-127. Chociaż Rieffa koncepcja kultur(y) jest w dużej mierze esencjalistyczna, jego tezy − kategoryczne, a język − daleki od akademickiej neutralności, warto ją tu przywołać, ponieważ oferuje inspirującą refleksję na temat współczesnego zainteresowania zakwestionowanym przecież porządkiem świętym. W pojęciu „dzieło śmierci” człon podrzędny odsyła do gestu negacji, odrzucenia, przekroczenia względem wartości/autorytetu, której należy się afirmacja. Więcej na temat myśli Rieffa vide M. Lubańska, „Postchrześcijaństwo i postjudaizm w teorii kultury Philipa Rieffa”, Slavia Meridionalis (2008): 365-387. 61 Vide Ph. Rieff, op. cit., 1-44. Cf. M. Lubańska, op. cit., 369. Metamorfozy Judasza. Autorskie parafrazy biblijne... 161 związku z ikonicznością62 − sprawia, że analizowane apokryfy bułgarskie jako autorskie parafrazy wątków biblijnych mogą być postrzegane jako par excellence teksty krytykowanego przez niego modelu kultury śmierci. Budując iluzje rzeczywistości, świadczą one bowiem o zaburzeniu optyki. Nieumiejętność (od)czytania (sensu), a więc w języku Paula Ricoeura − myślenia symbolicznego63, prowadzi do degeneracji ludzkiej wspólnoty. W pułapce widzialnego zaś postawa moralizatorska grozi osunięciem się na pozycje „bicza bożego”64, także w buncie przeciwko złu (i osobistej pysze) z rzeczników ładu autorzy parafraz „zaangażowanych” stają się burzycielami porządku, zarówno sakralnego, jak i społecznego. Wtedy sami okazują się swego rodzaju „wcieleniami” Judasza jako (po)nowoczesnej figury „zdrajcy transcendencji” 65, który w poczuciu misji, pragnąc zdemistyfikować fałszywego mesjasza, pomylił plany zbawienia. Korekta widzenia wiąże się zaś z aktem „prawdziwej (bo: zwertykalizowanej) lektury”66. Dlatego też (po)nowoczesne apokryfy swój pozytywny potencjał mogą ujawnić właśnie jako para-frazy. Za ich to bowiem pomocą pisarze mogą przejąć funkcje „duchownych”, tj. dawnych elit, zdolnych nie tylko przypominać, ale i nauczać wrażliwości względem porządku wyższego67. Skoro kultura stanowi niekończący się proces hermeneutycznego odczytywania, a jej zadaniem jest znalezienie jakiejś formy ekspresji dla porządku sakralnego, to literacka parafraza może służyć jego uobecnieniu poprzez nową lekturę w nowej sytuacji. Jako specyficzna forma wyrazu, wtórna, ale i dynamiczna, może okazać się źródłem ożywienia, a nawet renowacji − w warunkach pluralistycznej (po)nowoczesności byłaby to oczywiście (od)nowa w ramach myśli słabej 68. W ten sposób manifestuje się tu szczególna więź między te(le)ologicznym sensem Słowa jako świadectwa a Parafrazy jako powtórzenia w nowym kontekście. Jak wskazuje Agata Bielik-Robson, ponowoczesność charakteryzują dwie tendencje: demaskatorska i parafrazująca69. O ile pierwsza opiera się na chwycie pastiszu, tj. formie, która pasożytuje na źródle, wyjaławiając je z (często jakoby iluzorycznego) sensu, 62 (Po)nowoczesność stanowi w istocie rewers kultur nie-fikcji (wiary i losu). Co istotne, właśnie poprzez sztukę dąży ona do negacji sacrum i profanacji starego ładu (Ph. Rieff, op. cit., 37). Ponieważ uznaje się za samoreferencyjną, co przejawia się w ogólnym zaniku symboli, w celu własnej legitymizacji musi tworzyć fikcje nadrzędnych zasad egzystencji w świecie. Cf. ibidem, 49-51. 63 P. Ricoeur, Symbolika zła, trans. S. Cichowicz, M. Ochab (Warszawa, 1986), 328-337. 64 Ph. Rieff, op. cit., 170-171. 65 R. Safranski, Zło. Dramat wolności, trans. I. Kania (Warszawa, 1999), 44. 66 Ph. Rieff, op. cit., 21-22. 67 Ibidem, 15-18. Cf. M. Lubańska, op. cit., 371. Rieff rozgranicza dzieło sztuki od epifanii prawdy, bo „prawdziwa lektura” jest wtórna. Objawienie mając źródło nadprzyrodzone, nie stanowi wiedzy pozytywnej (Ph. Rieff, op. cit., 211). 68 Należy jednak zaznaczyć, że Rieff myśl słabą odrzuca. Cf. Ph. Rieff, op. cit., 137-138; M. Lubańska, op. cit., 380. 69 A. Bielik-Robson, Inna nowoczesność, 265-268. 162 Ewelina Drzewiecka i w tym świetle jest Rieffowskim deathwork, o tyle parafraza − zgodnie z etymologią terminu − stanowi raczej „przesuniecie-obok” niż „stanięcie-naprzeciw”, a więc obejmuje sobą zmianę oraz ciągłość. Parafrazy wątków biblijnych mogą być tak nie tylko odtwórczym powtórzeniem, ale i odczytaniem na nowo, tj. przypomnieniem na drodze twórczego wcielenia. Ich celem byłoby doświadczenie poetyckie w rozumieniu Charlesa Taylora, a nie tradycyjna metafizyka70. Właśnie (po)nowoczesne literackie, autorskie parafrazy „historii świętej” wydają się wcielać Taylorowski ideał autentycznej ekspresji, gdzie autentyczność zachowuje swą ambiwalencję i nie jest tylko kreacją „kontra”, ale również samookreśleniem w otwartym dialogu z innym (znaczeniem)71. Taka postawa parafrazująca buduje osobisty horyzont sensu w świadomym akcie „twórczym” − jako byt słabszy niż uniwersalna struktura mitu czy wiara religijna, ale otwierający na nowe „zestrojenie”. Postulowana tu „indywidualna epifania” znajduje się poza ontologią, jako że sensu nie szuka się w ukrytej naturze rzeczy, a w doświadczeniu aksjologicznym72. Nie przynosi ono wszak konstatacji o istocie obiektywnej (która wskutek powszechnego odczucia zła często − jak ukazują bułgarskie apokryfy − utożsamiona zostaje ze skalaniem totalnym), a staje się źródłem celowości egzystencji jednostkowej. Podobnie jak − w myśl Rieffa − kultura wciąż na nowo ma wcielać (czy ujawniać) w aktualnym porządku społecznym ślady ładu sakralnego, tak dzieło wyobraźni − w myśl Taylora − ma uzupełniać akt kreacji świata. Kluczem zaś jest sposób jego widzenia. W warunkach bułgarskiej (po)nowoczesności „demaskującej” (reprezentowanej przez większość przywołanych tu apokryfów) chodzi zatem o spojrzenie afirmujące73, tj. korektę „skalanej” optyki i wyzbycie się totalizującej i podszytej resentymentem perspektywy74; ta bowiem w najprostszy sposób prowadzi do nihilistycznego ujęcia świata w kluczu gnostyckim. 70 Cf. ibidem, 268, 277-284, 296-330. Według Bielik-Robson propozycja Taylora spełnia wszystkie warunki postawy parafrazującej w sytuacji ponowoczesnej, a mianowicie jest ona wolna od założeń metafizycznych, opiera się na prywatności języka refleksji oraz przyzwala na wielość języków sensotwórczych. Więcej o doświadczeniu poetyckim w rozumieniu Taylora vide Ch. Taylor, Źródła podmiotowości, op. cit., 772-909; idem, Etyka autentyczności, trans. A. Pawelec (Kraków, 2002). 71 Ch. Taylor, Etyka autentyczności, 67. 72 Wydaje się, że w podobny sposób o partycypacji w porządku wyższym mówi Peter Berger, kiedy za najbardziej adekwatne w warunkach (po)nowoczesności (tj. „heretycznego imperatywu” − konieczności dokonywania wyborów w dziedzinie swych przekonań) uznaje myślenie religijne typu indukcyjnego. Polega ono na zwrocie ku własnemu doświadczeniu, choć w świetle tradycji religijnej (pojętej jako zbiór dowodów jego dotyczących). Podejście jest refleksywne; zachowuje empiryczny dystans, ale pozostaje jednocześnie otwarte na przeżycie sacrum. Vide P. Berger, „Modernizacja jako uniwersalizacja herezji”, in Religia a życie codzienne, p. 1, ed. H. Grzymała-Moszczyńska (Kraków, 1990), 13-30; idem, Religia: doświadczenie, tradycja, refleksja, 45-46. 73 Ch. Taylor, Źródła podmiotowości, 824. 74 M. Scheler, Resentyment a moralność, trans. J. Garewicz (Warszawa, 1977), 31-82. Cf. wizję totalizującej „pneumopatologii” według Erica Voegelina. Podaję za: K. Dorosz, Bóg i terror historii (Warszawa, 2010), 11-14, 21-22. Metamorfozy Judasza. Autorskie parafrazy biblijne... 163 I tak (po)nowoczesne metamorfozy (bułgarskich) apokryfów o Judaszu z jednej strony ukazują skutki upadku oświeceniowego projektu wyzwolenia człowieka z „okowów” niedojrzałości, w tym dokumentują proces jego osuwania w naznaczoną tragizmem immanencję, z drugiej − odsłaniają − nawet jeśli przewrotnie − sensotwórczy potencjał poetyckiego powtórzenia. Nowy kontekst − jako perspektywa, ale i pretekst − nadaje bowiem aktowi twórczemu wymiar epifaniczny, zwiastując w efekcie możliwość romantycznego − w rozumieniu Taylora − dopełnienia (a nawet wypełnienia) horyzontu aksjologicznego. Autorskie (re)interpretacje „historii świętej” stają się świadectwami przemian kulturowych w podwójnym sensie − jako zapis indywidualnych poszukiwań światopoglądowych oraz jako wyraz postawy waloryzującej przemianę jako taką. The Metamorphoses of Judas. Authors’ Biblical Paraphrases as a Testimony of Cultural Changes (in Bulgarian Literature) Summary The paper is devoted to the problem of the (Judeo-)Christian (biblical) tradition functioning in (post-)modern culture from the perspective of the history of ideas. The starting point is the metamorphosis of both the Bible as a text and apocrypha as its creative (re)interpretation. The objects of interest are literary paraphrases of the Evangelic story about Judas as a figure of the fallen man. In order to reveal the fundamental ideological changes of (post-)modernity there are presented functionalizations of the greatest sinner in modern Bulgarian apocrypha. It is shown that authors’ metamorphosis of Judas have made him a significant figure of the (post-)modern man. Therefore, the (post-)modern metamorphosis of the (Bulgarian) apocrypha about the God’s traitor on the one hand show the effects of the collapse of the Enlightenment project of human emancipation, and thus testify to the process of the man’s sliding into the tragic immanence, on the other − they reveal − according to Charles Taylor, Agata Bielik-Robson and Philip Rieff − the sense-making potential of para-phrase as a poetic repetition. VACAT PRACE FILOLOGICZNE. LITERATUROZNAWSTWO [PFLIT] Warszawa 2013 NUMER 3(6). CZĘŚĆ 2: 165-176 ANDRZEJ LAM Warszawa EXEMPLA Z METAMORFOZ OWIDIUSZA W OKRĘCIE BŁAZNÓW SEBASTIANA BRANTA Słowa kluczowe: Owidiusz, Sebastian Brant, intertekstualność Keywords: Ovid, Sebastian Brant, intertextuality W rozdziale trzynastym Okrętu błaznów Sebastiana Branta, rozpoczętym triumfalną przemową Wenery i zawierającym przestrogi przed uleganiem namiętnościom miłosnym, znajduje się długi szereg zdań warunkowych, zwieńczony aluzją do dzieła, które sprowadziło na autora nieszczęście: „Owidiusz by zyskał względy cesarza, gdyby nie uczył sztuki uwodzenia” (Ouidius hett des keysers gunst, hett er nit gelert der bůler kunst)1. Był to żartobliwy hołd, złożony poecie, z którego Metamorfoz Brant obficie korzystał, a jeżeli nie ujawniał źródła, to dlatego, że zakładał czytelnika, dla którego opowiedziane tam historie mitologiczne były oczywistością. Najwyraźniej należały do kanonu erudycyjnego i wystarczało ledwie napomknienie, aby przywołać w pamięci odpowiednią fabułę. Inaczej − by sięgnąć po dowolny przykład − lapidarne zdanie z tego szeregu: „Tysbe ferbt nit die wissen boer”, Tysbe by białych jagód nie zabarwiła, nie byłoby zrozumiałe. Ale jak miał to odbierać czytelnik? Jako potępienie Tysbe czy jako przestrogę? W opowieści Owidiusza z księgi czwartej, włożonej w usta jednej z córek króla Beocji Miniasza, kochankowie z Babilonu, Piram i Tysbe, wobec niechęci rodziców do ich związku, umawiają się na spotkanie nocą pod drzewem morwy z białymi owocami. Pierwsza przychodzi Tysbe. Widząc w świetle księżyca lwicę, której paszcza po polowaniu jest zbroczoną krwią, biegnie do zbawczej jaskini, a lwica znajduje zgubioną w pośpiechu szatę, szarpie ją i zakrwawia. Przerażony Piram sądzi, że Tysbe zginęła, ponieważ to on namówił ją do spotkania, a nie przyszedł pierwszy, i chcąc złączyć się symbolicznie z kochanką, 1 Przekład filologiczny. W przekładzie literackim: „Owid [by] łaskę miał cesarza, gdyby nie sztuka obłapiania”. S. Brant, Okręt błaznów, trans. A. Lam (Pułtusk, 2010), 37. 166 Andrzej Lam przebija się sztyletem. Tryskająca krew sprawia, że śnieżnobiałe (nivei) owoce ciemnieją (in atram vertuntur faciem), a zwilżony nią korzeń zabarwia je purpurą (purpureo colore). Tysbe wraca na umówione miejsce, widok ciemnych owoców ją zwodzi, a kiedy dostrzega kochanka we krwi, idzie w jego ślady. Odtąd mocą zaklęcia drzewo ma nosić znak podwójnej żałoby, zmienia kolor owoców na czarny (ater). Opowieść ujawnia działanie losu, który tak plącze wydarzenia, że doprowadzają one do śmierci kochanków. W planie narracji Piram oskarża sam siebie, ale Tysbe wolna jest od jakiejkolwiek winy: w scenie szukania i ratowania Pirama jest wcieleniem czystej miłości, skłonnej w imię wspólnoty losu do największej ofiary2. O tragizmie zdarzenia decyduje zarówno siła miłości w konflikcie z otoczeniem, jak i przypadek. Gdyby jednak szukać również przyczyn ludzkich, można by się ich co najwyżej dopatrzyć w spóźnieniu się Pirama, a na dalekim planie, bez zwerbalizowania w tekście, w uporze rodziców, którzy niejako zmusili swoje dzieci do utajenia schadzki. W porządku moralnym młodzi nie mogą być oskarżeni o to, że się kochają, tak jak w późniejszym o półtora tysiąca lat wątku Romea i Julii. Szereg zdań warunkowych Branta zbudowanych według schematu „coś przykrego by się nie stało, gdyby nie potężna siła miłości”, oscyluje między przestrogą przed pułapkami losu, jakie ta siła zastawia, a oskarżeniem, że nazbyt łatwo, albo wręcz dla niegodnych celów, jej się ulega. Zwraca przy tym uwagę, że Brant wymienia Tysbe, a nie Pirama, który pierwszy skrwawił owoce. Czy dlatego, że właśnie ona jest w tej opowieści najbardziej tragiczną postacią? Innym przykładem z tego szeregu jest nimfa Echo: „Echo nit wer ein stym gemacht”, nie stałaby się głosem. W opowieści Owidiusza z księgi trzeciej nimfa, „resonabilis Echo”, ma z wyroku zagniewanej Junony upośledzoną zdolność mówienia, potrafi wymawiać tylko ostatnie usłyszane słowa, i tak też toczy się jej dialog z Narcyzem, w którym jest zakochana. Zraniona odmową miłość powoduje, że wycieńczone ciało nimfy rozpływa się w powietrzu, kości zamieniają się w skałę i pozostaje tylko ów odtwórczy głos. Brant i tym razem zakłada znajomość Metamorfoz, ponieważ bez niej aluzja byłaby nieczytelna nawet czysto werbalnie. U Owidiusza powodem odtrącenia nimfy jest oziębłość Narcyza, który kocha tylko własne odbicie; ona sama budzi współczucie tym większe, że ma ograniczoną możliwość okazania miłości. Ale nawet gdyby nie pokochała, nie miałaby już władzy nad swoim głosem. Aż tak oszczędna aluzyjność występuje w każdym kolejnym przypadku rozdziału trzynastego Okrętu błaznów. Żartobliwą i zarazem odstraszającą przygodę 2 Bruno Kiciński każe w swoim przekładzie zdesperowanej Tysbe oskarżać rodziców: „W zgryzocie straszną za nas karę doświadczycie”. Owidiusz, Przemiany, trans. B. Kiciński (Warszawa, 1995), 87. W oryginale ubolewa ona tylko nad ich przyszłym cierpieniem („miseri parentes”) i wyraża pragnienie, aby wspólna mogiła skryła tych, których złączyła miłość, a wzruszeni bogowie i rodzice czynią temu pragnieniu zadość. Exempla z Metamorfoz Owidiusza w Okręcie błaznów Sebastiana Branta 167 Marsa z księgi czwartej Metamorfoz, przez Branta ujętą w formule: „Mars ouch nit jnn der ketten laeg”, Mars nie leżałby w łańcuchach, zaczerpnął Owidiusz z Odysei, gdzie jest opowiedziana obszerniej. Helios-Słońce podpatrzył scenkę miłosną Wenery z Marsem i doniósł o tym zazdrosnemu o małżonkę Hefajstowi, który natychmiast wykuł niepozorne łańcuchy ze spiżu, a także sidła i sieci tak misterne, że zdolne zmylić wzrok, i rozwiesił je w sypialni. Obezwładnionych niefortunnych kochanków okazał innym bogom. Na ten widok bogowie się śmiali − dodaje Owidiusz − i długo była to najbardziej znana opowieść w całym niebie. Paradoks polega na tym, że kulawy Hefajstos przechytrzył mistrzynię miłości i mistrza sprawności bojowej. Tego jednak, że Wenus wpadła niejako we własne sidła, Brant już nie wykorzystał. Resztka komizmu pozostała w samym niezwyczajnym obrazie boga wojny, który leży skuty kajdanami. Że w uścisku z boginią miłości, trzeba już było sobie dopowiedzieć. W tejże księdze opowiedziana jest wyjątkowo podstępna i okrutna przygoda Feba. Zakochany w księżniczce Leukotoe, pozyskuje jej zaufanie pod postacią matki, a zaraz potem objawia się w całej swojej boskiej wspaniałości i przelęknioną zdobywa. Rywalka Klytie donosi na nią ojcu, ten zaś zakopuje córkę żywcem. Bezsilny już Febus zamienia ją w krzew kadzidłowca, i o tej przemianie wspomina Brant słowami: „Leucothoe nit wyhrouch gbar”, nie wydałaby zapachu kadzidła. Czytając to, ktoś nieświadomy rzeczy zapytałby: a właściwie dlaczego nie miałaby pachnieć tak przyjemnie? Skąpa konstatacja: „Tereus wer ouch keyn wydhopff nit”, Tereus nie stałby się dudkiem, kryje jedną z najkrwawszych i najsugestywniej opowiedzianych fabuł z Metamorfoz (księga szósta). W podzięce za skuteczną odsiecz król Aten Pandion dał za żonę Tereusowi, królowi Tracji, swoją córkę Prokne. Ani Junona, patronka małżeństw, nie sprzyjała temu związkowi, ani Hymen, ani Gracja, Eumenidy trzymały pochodnie porwane z grobu i usłały łoże, na którego szczycie usiadł puchacz. Czy trzeba było więcej znaków? Po pięciu latach Prokne poprosiła męża, aby przywiózł z Aten jej ukochaną siostrę Filomelę. Ojciec z trudem się na to godzi i prosi, aby wróciła jak najprędzej, jest bowiem jedyną jego podporą. Tymczasem Tereus zakochał się w Filomeli na zabój, ledwie ją ujrzał. Po drodze zaciągnął dziewczynę do górskiej groty i zgwałcił, a kiedy zapowiedziała publiczną skargę, odciął jej język. Na domiar okrucieństwa zgwałcił ją jeszcze wielokrotnie. Po powrocie skłamał, że siostra zmarła, i udawał żałobę. Zamknięta w lochu Filomela wyszyła czerwoną nicią na białym płótnie dzieje swojej hańby i posłała tkaninę siostrze. W dzikiej scenerii Rodopów podczas bachanaliów wyłamała bramy lochu. Zemsta miała być najokrutniejsza z możliwych: siostry zabijają Itysa, syna Tereusa i Prokne, przyrządzają zeń potrawy i podają je ojcu. Rozwścieczony i zrozpaczony Tereus godzi w siostry mieczem, ale tajemnicza ingerencja sprawia, że zamieniają się w ptaki i jedna gnieździ się odtąd pod dachem (Filomela, stała się jaskółką), druga poleciała do lasu 168 Andrzej Lam (Prokne, skądinąd wiadomo, że stała się słowikiem)3. Tereus został jako dudek opisany najdokładniej: ma czub na głowie, dziób długi jak dzida i wygląda, jakby założył zbroję. Fraza z Okrętu błaznów brzmiała tym dobitniej, że „wydhopff” (Wiedehopf) ma w potocznej niemczyźnie nieprzyjemne konotacje jako ptak kalający własne gniazdo. Na kim w tej straszliwej historii ciąży największa wina? Starły się w niej szlachetna Attyka i dzika Tracja. Tereus jest nazwany barbarzyńcą i tyranem. Ale i jego namiętność jest tak potężna, że nie może się jej oprzeć, a potem jedna zbrodnia pociąga za sobą kolejne, już z premedytacją. Tak samo Prokne nie może powstrzymać żądzy jak najokrutniejszej zemsty, rozważa różne jej warianty, aż wreszcie, dostrzegając nagle fizyczne podobieństwo Itysa do ojca, nie potrafi stłumić odrazy, mimo wzruszających błagań niewinnego dziecka. Wszczął ten złowieszczy łańcuch Tereus, ale zbrodnia dzieciobójstwa przekraczała wszelkie normy. Dlatego w rozdziale sześćdziesiątym czwartym O złych paniach Brant umieścił Prokne jako odstraszający przykład w sąsiedztwie z Medeą. Warto mimochodem przypomnieć, że w pieśni IV 12 Horacy wyposażył obraz wiosny w powiewy płynące z Tracji4 i przybywającego wraz z nimi „nieszczęsnego ptaka”, który żali się nad Itysem i „wieczystą hańbą” (aeternum opprobium) rodu Cekropsa (założyciela Aten), spowodowaną tym, że barbarzyński postępek trackiego króla pomściła Prokne czynem niegodziwym (male barbaras regum est ulta libidines). Prokne Horacego śpiewem słowika ubolewa nad swoim czynem, podczas gdy Tereus Owidiusza w postaci dudka nadal pyszni się swoją męską siłą. Brant nie wymieniając istoty zbrodniczego czynu ani Tereusa, ani Prokne, znów odwołuje się do wiedzy czytelnika, ale to właśnie Prokne jest przykładem zdrożnego niewieściego szału, podczas gdy Tereus po prostu pokutuje jako dudek, nie wiadomo za co, a że podobnie jak Prokne znalazł się w tekście zaraz po Medei, która „spaliła dzieci i brata zabiła”, może być dziełem przypadku. W każdym razie rozdzielenie małżonków między odległe od siebie księgi Okrętu błaznów świadczy, że Brant nie zamierzał zachęcać czytelnika, aby ten rozsądził w swoim sumieniu, czyja wina była większa. Chodziło o co innego, o uprzytomnienie, jakie ludzkie dyspozycje wiodą szaleńców (błaznów) na manowce. Dla tragedii miejsca tu nie było. Co do Medei, nie sposób jednak zapomnieć, że to właśnie jej przypisuje Owidiusz w księdze siódmej słynne wyznanie: „Video meliora proboque, deteriora sequor” (widzę i pochwalam to, co lepsze, ulegam temu, co gorsze). Walczy 3 Owidiusz nie wymienił w tym miejscu imion sióstr ani gatunków ptaków, co powodowało nieporozumienia. Poeci rzymscy uważali, że to Filomela stała się słowikiem (może w związku z etymologią imienia). Tak też jest w Pieśni świętojańskiej o Sobótce Kochanowskiego (Panna IX), gdzie imion nie ma, ale wynika to z treści. 4 Tracja była siedzibą groźnego Boreasza, ale wiosną napływały znad tamtejszego morza łagodne, sprzyjające wegetacji powiewy, a wraz z nimi przylatywały ptaki. Exempla z Metamorfoz Owidiusza w Okręcie błaznów Sebastiana Branta 169 z sobą, nim się zdecyduje na zdradę własnego ojca i kraju, owładnięta miłością do Jazona. I tłumaczy się przed nim: „quid faciam, video: nec me ignorantia veri decipiet, sed amor”, wiem, co czynię: nie nieświadomość prawdy mnie zwodzi, lecz miłość. Jest niepohamowana w miłości, bezwzględna w zemście i wspaniała w swojej władzy nad żywiołami. Dla Jazona była gotowa na wszystko. Zemstę za jego wiarołomstwo przedstawia Owidiusz bezosobowo, jakby Medea była we władzy tajemnej siły, która prowadzi jej rękę: „Lecz potem wskutek kolchidzkich trucizn zgorzała nowa małżonka, płonący pałac króla ujrzało podwójne morze, krwią synów zwilżył się występny miecz, a pomściwszy się niegodnie, matka umyka orężowi Jazona” (przekład własny − A.L.). Zarówno w przekładzie Kicińskiego, jak i Anny Kamieńskiej ta semantyka gramatyki zniknęła na rzecz przypisania Medei i n t e n c j i, aby pożar ujrzało morze („dwa morza czyniąc świadkiem zemsty”; „dwór podpala, by morze ujrzało obydwa [!] pożary”). Fragment ten nie miał szczęścia do interpretatorów, bo już Brant, pisząc: „Und macht [die flam] das Medea verbrant / Jr kind, den brůder dot mit jr handt” (i płomień miłości sprawił, że Medea spaliła swoje dzieci, brata zabiła własną ręką), pomylił spalenie pałacu z zabiciem dzieci. Jeszcze gorzej poradził sobie tłumacz Okrętu błaznów na nowoniemiecki: „Przez który Medea spaliła kiedyś zarówno dzieci, jak i brata własną ręką”. O tej drugiej zbrodni Owidiusz nie wspomina, w innych przekazach Medea zabija brata i wrzuca posiekane członki do morza, aby opóźnić pościg ojca, króla Ajetesa. Podobny motyw zdrady rodzinnej zawierają perypetie Scylli z księgi ósmej. W rozdziale O uwodzeniu Brant przywodzi je formułą: „Scylla dem vater ließ syn hor”, zostawiłaby ojcu jego włos. Co to znaczy? Córka Nisusa, króla Megary, obleganej przez Minosa, króla Krety, zapłonęła do niego miłością tak silną, że poważyła się uciąć i podać „zbrodniczą ręką” (scelerata dextra) obcemu wodzowi jedyny purpurowy włos ojca, chroniący go przed klęską i śmiercią, ze słowami: „uwierz, że przekazuję ci nie włos, lecz głowę ojca”. Oburzony tym czynem Minos potępia Scyllę i ustanowiwszy sprawiedliwe prawa, odpływa. Scylla złorzeczy niewdzięcznikowi, czuje na przemian nienawiść i miłość, rzuca się w wodę i dogania kreteńską łódź, ale spada na nią ojciec w postaci morskiego orła i pochwycona, zamienia się w ptaka Ciris (białą czaplę?). Przed popełnieniem zdrady usprawiedliwia się przed samą sobą argumentem, że gotowa jest na każdą ofiarę, byle tylko Minos, jako nieuchronny zwycięzca, nie zażądał zamku ojca („tantum patrias ne posceret arces”); jeśli ona się do zwycięstwa przyczyni, będzie tym łaskawszy dla pokonanych, a zarazem odwzajemni jej uczucia. Ponieważ jednak zdradziła ojca, jej czyn jest niegodziwy, zgodnie z osądem Minosa. Znalazła się więc wśród tych, których miłość prowadzi do występku. Inne przypadki z tego szeregu to różne zaburzenia instynktu miłosnego. Za niewinnym z pozoru, zwłaszcza dla mniej zorientowanego czytelnika, zdaniem: „Myrrha wer nit Adonis swaer”, nie byłaby ciężarna Adonisem, kryje się 170 Andrzej Lam dramatyczna historia5. Córka Cynyrasa Myrra, świadoma występku, zakochała się w swoim ojcu. Walczy z tą skłonnością, jak może, próbuje nawet samobójstwa, ale nic nie pomaga. Poruszona beznadziejnym cierpieniem piastunka wprowadza ją potajemnie do łożnicy ojca. Rozpoznawszy którejś nocy w kochance córkę, Cynyras chce ją zabić, ona ucieka i przez dziewięć miesięcy błąka się wśród obcych. Oskarża się przed bóstwami, pragnie zasłużonej kary i „między strachem przed śmiercią a odrazą do życia”6 błaga je, aby poprzez przemianę wyłączyły ją z obu królestw, żywych i umarłych, nie chce bowiem swoją obecnością urażać ani jednych, ani drugich. Staje się drzewem o poskręcanych z bólu gałęziach, płaczącym żywymi łzami, i z pomocą Luciny (Diany lub Junony) wydaje na świat Adonisa, chłopca tak pięknego, że nie może oprzeć się jego urokowi Wenus. Bezwzględny los sprawił, że kieł ugodzonego oszczepem i rozwścieczonego dzika przeszył śmiertelnie Adonisa. Wenus, wadząc się z losem („questa cum fatis”), że nie wszystko podda się jego wyrokom („non omnia vestri iuris erunt”), zaprawia krew Adonisa wonnym nektarem i zamienia ją w delikatny kwiat, tak nietrwały, że strąca go podmuch wiatru (po grecku nazywa się anemos). Był to zapewne nie zawilec, lecz czerwony mak. Czyżby los mógł być na usługach sprawiedliwości? Ostrzegając Adonisa przed dzikami i innymi groźnymi zwierzętami, Wenus na pytanie chłopca o powód przestrogi odrzekła tajemniczo: „veteris monstrum mirabere culpae”, niech cię zadziwi osobliwość dawnej przewiny7. Topola rzucała miły cień, bogini, „uciskając trawę i Adonisa”, ułożyła się plecami na łonie młodzieńca i wśród pieszczot opowiedziała mu dzieje Atalanty. Przepowiednia odradziła jej związku z mężczyzną pod groźbą utraty samej siebie. Była znakomitą biegaczką i radziła sobie z zalotnikami w ten sposób, że aby zyskać jej rękę, musieli ją prześcignąć, inaczej tracili głowę. Zjawił się Hippomenes i wywarł na księżniczce niezwykłe wrażenie. Mimo to przegrałby wyścig, gdyby nie pomoc Wenery, która dała mu trzy złote jabłka, aby je rzucał podczas biegu, spowolniając tym rywalkę. Po wyścigu zapomniał jednak podziękować bogini, a na domiar złego posiadł Atalantę w miejscu, gdzie stały pradawne wizerunki bogów. Wtedy oboje zostali zamienieni w lwy (Owidiusz i tym razem nie wymienia nazwy zwierzęcia, opisuje je tylko). Wenus przełożyła historię Myrry dziejami Atalanty, aby tym wyraźniej przestrzec Adonisa przed brawurą, może też przed skutkami niewdzięczności i lekceważenia wyroków losu. W Okręcie błaznów odsyła do niej wers: „Athalanta keyn loewin wer”, nie stałaby się lwicą. Hippomenes został wyróżniony czterowersową narracją w odległym rozdziale czterdziestym, który traktuje W księdze dziesiątej Metamorfoz, poprzedzona zastrzeżeniem: „si tamen admissum sinit hoc natura videri...”, skoro jednak natura pozwala, aby wydawało się to dopuszczalne... 6 Owidiusz, Metamorfozy, trans. A. Kamieńska; S. Stabryła (Wrocław, 1995). Stabryła, 272. 7 W przekładach Kicińskiego i Stabryły dosadniej: „dawne zbrodnie ci wyjawię”, 222; „zdziwisz się potwornym posiewem dawnej zbrodni”, 275. 5 Exempla z Metamorfoz Owidiusza w Okręcie błaznów Sebastiana Branta 171 o odporności błaznów na nauki płynące z doświadczenia: „Hippomenes widział gachów, jak im głowy ucinają, ale ryzykował życie, choć nieszczęście było bliskie”. Równie dobrze, jako dotknięty taką samą karą, mógłby się znaleźć w parze z Atalantą. W księdze dziewiątej opisane jest nieszczęście Byblis, której sercem owładnęło uczucie do bliźniaczego brata Kaunusa. Była córką Mileta, syna Apollina, założyciela miasta o tej samej nazwie. Na przemian wzbudza w sobie nadzieję i doznaje lęku. Argumentuje, że przecież i bogom się to zdarzało, a brat nie ma serca z kamienia, to znów, tak samo jak Myrra, chce umrzeć. Z trudem dobiera słowa listu z wyznaniem miłości, ale skutek jest przeciwny: oburzony Kaunus porzuca miasto, zrozpaczona Byblis błąka się bez celu po świecie, a nie mogąc znaleźć ukojenia, rozpływa się we własnych łzach i zamienia w źródło. Litościwe najady dały jej krynicę łez, która nigdy nie wysycha. Owidiusz sam potraktował, może nieco przewrotnie, swoją opowieść jako przestrogę: „Byblis jest napomnieniem (exemplum), aby dziewczęta kochały to, co dozwolone”. Brant sformułował swoją przestrogę najprościej, jak można: „Byblis nit jrm brůder holt”, nie skłaniałaby się miłością ku bratu. U Owidiusza nie mogła się nie skłonić, ale trudno zaprzeczyć, że tylko wtedy uniknęłaby cierpienia. Orfeusz po powrocie z Hadesu i po wyśpiewaniu zmagań Gigantów, kiedy już nie chciał kochać kobiet, przestroił swoją lirę: „Nunc opus est leviore lyra, puerosque canamus dilectos superis inconcessisque puellas ignibus attonitas meruisse libidine poenam”, w przekładzie: „Teraz trzeba nam lżejszej liry, będziemy opiewać chłopców miłych bogom i dziewczęta, które odurzone niedozwoloną namiętnością, zasłużyły swoją żądzą na karę”8. Na pierwszym miejscu jest Ganimed, na drugim Hiacynt, którego trafił śmiertelnie dysk ciśnięty przez Apollina, jak gdyby kochani przez bogów chłopcy mieli żyć krótko, aby na zawsze zachować swoją urodę. Apollo zapewnił Hiacyntowi taki rodzaj nieśmiertelności, jaki ma odradzający się każdej wiosny kwiat. Zaliczony tu został też Pygmalion, który z niechęci do wad niewieściego umysłu wyrzeźbił sobie dziewczynę z kości słoniowej, a kiedy zapragnął pojąć ją za żonę, Wenus sprawia, że dotknięta przez Pygmaliona, ożywa. Potem następują omówione już przypadki Myrry, Adonisa i Atalanty. Hiacynta wprowadził Brant do swojego dzieła słowami: „Hyacinthus wer keyn ritter spor”, ...nie stałby się ostróżką; Pygmalion powędrował do rozdziału sześćdziesiątego, O upodobaniu w samym sobie, z uzasadnieniem: „Pygmalion gfiel syn eygen byld / Des wart er jnn narrheit gantz wild”, podobał mu się obraz 8 Polscy tłumacze przyjęli odmienne, mocniej obciążające formuły: „...pasterzy lubych bogom i tych niewiast zbrodnie, których niecne zapały ukarano godnie” (Kiciński, 212); „...chłopców ukochanych przez bogów i dotknięte nienaturalną miłością dziewczęta, które poniosły karę za swoją żądzę” (Stabryła, 260). 172 Andrzej Lam własny, dlatego był w swoim błazeństwie nieopamiętany, i wraz z Narcyzem: „Hett sich Narcissus gspyeglet nit, er hett gelebt noch lange zyt”, gdyby się nie przeglądał, żyłby jeszcze długo. Inaczej niż Hiacynt powracający każdej wiosny na ziemię, Narcyz nadal się przegląda w wodach Styksu, a w miejscu jego śmierci nimfy znalazły kwiat barwy szafranowej z białymi płatkami dookoła. W świetle celu, jaki postawił sobie Brant, takie subtelne rozróżnienia nie były oczywiście istotne. Uczony prawnik i moralista przemawia jak dobry ojciec, który pragnie przestrzec niesforne dzieci przed niebezpieczeństwem. W rozdziale trzynastym Okrętu błaznów, najobfitszym w przykłady, listę postaci z Metamorfoz uzupełniają: Pasifae z księgi ósmej, przywołana w oskarżającym Minosa monologu Scylli jako jego żona, która od niego wolała byka; centaur Nessus, zabity przez Herkulesa zatrutą strzałą za porwanie Dejaniry; Danae, która „zaszła od złota”, ledwie wzmiankowana w księdze czwartej; Niktymene, wspomniana w księdze drugiej księżniczka, która oskarżona o kazirodczy stosunek z ojcem, została zamieniona w kryjącego się w nocnych ciemnościach ptaka (sówkę); Hipolit z księgi piętnastej, którego przed jego ojcem Tezeuszem niesłusznie oskarżyła macocha Fedra (córka Pasifae) o usiłowanie gwałtu na sobie; Prokris z księgi siódmej, którą nieopatrznie zabił oszczepem jej mąż Cefalus, zaniepokojony szelestem opadłych liści, kiedy dręczona podejrzeniem, ukryła się w zaroślach. Brant formułuje to równie enigmatycznie, jak dowcipnie: „Procris der hecken sich verwag”, oszczędziłaby sobie krzaków. Ta wzruszająco opowiedziana przez Cefalusa historia o małżeńskiej miłości jest zresztą bardziej przestrogą przed nieuzasadnioną podejrzliwością niż przed ryzykiem, jakie niesie ze sobą nierozważna miłość. Ale Brant pomija w tym rozdziale motywy, skupia się na skrótowym chwycie aluzyjnym jako podstawie identyfikacji. Jak tutaj pożądanie miłosne ucieleśnione jest w postaci „pani Wenus”, wygłaszającej na wstępie triumfalną autocharakterystykę, tak rozdział pięćdziesiąty trzeci wprowadza postać Zawiści (Invidia, Nyd), czerpiąc jej opis z przypowieści o Aglauros, córce Cekropsa, w księdze drugiej Metamorfoz, kiedy Minerwa ujrzała Zawiść przez uchylone drzwi jej posępnej siedziby. Nieczęsty to u Branta ślad tak dokładnej lektury. Atrybutem Zawiści są blade usta („hat sie eyn bleichen mundt”, pallor in ore sedet), chudość („dürr, mager, sie ist wie eyn hund”, macies in corpore toto; pies jest przydatkiem dla rymu); oczy niepatrzące wprost („ir ougen rott und sicht nyeman mitt gantzen vollen ougen an”, nusquam recta acies; czerwień jest amplifikacją). Pominięte zostały zgniłe zęby (livent robigine dentes), wzbierające żółcią piersi (pectora felle virent), język oblany jadem (lingua est suffusa veneno) i brak uśmiechu, jeżeli akurat nie widzi nikogo, kto cierpi. Taka postać ma na polecenie bogini wlać swój jad w zazdrosną o szczęście siostry i chciwą Aglauros, aby spotęgować jej udrękę. Kiedy ta nie wpuszcza Merkurego do łożnicy siostry, bóg zamienia strażniczkę w skałę, siedzącą Exempla z Metamorfoz Owidiusza w Okręcie błaznów Sebastiana Branta 173 bezkrwistą figurę. Ale jak w każdej metamorfozie, pozostaje ślad dawnej postaci. Aglauros była skażona stanem swojego umysłu, i stosownie do tego marmur traci swoją białość (nec lapis albus erat: sua mens infecerat illam)9. W rozdziale poświęconym „złym paniom” znakiem galanterii Branta była potrzeba usprawiedliwienia: przecież już w przedmowie zaznaczył, że dostrzega szlachetne panie, tych złych nie jest zresztą tak wiele, ale mimo to będzie pisał głównie o nich. To nawet można zrozumieć, że poczet błaznów i błaźnic apologię cnót stawia na dalszym miejscu, choć nie zmienia to faktu, że niewiasty są u Branta szczególnie przewrotne i zwodnicze10. Przykłady pochodzą głównie z Biblii i z historii. O występujących tu Medei i Prokne była już mowa. Księga piąta Metamorfoz dostarczyła wiedzy o córkach Pierosa, ongiś pięknie śpiewających dziewczętach, zamienionych przez Muzy po przegranym konkursie w sroki, którym do dziś pozostała dawna łatwość wymowy, skrzecząca gadatliwość i nieustająca potrzeba mówienia11. Wśród postaci z księgi szóstej, ulegających hybris, aroganckiej dumie, i rzucających bóstwom wyzwanie niewczesnymi przechwałkami, nie ma w dziele Branta najgłośniej się pyszniącej, ale też najokrutniej doświadczonej Niobe; czytelnik miał współczuć tylko jej mężowi Amfionowi, który wskutek gadulstwa żony musiał patrzeć na śmierć swoich synów. Czy Brant pamiętał o przewrotnym sensie wzmianki Owidiusza, że lud jej nienawidził, opłakiwał ją tylko brat Pelops? Kiedy już zostali zabici wszyscy synowie, Amfion odebrał sobie życie i sześć córek zginęło, wołała do matki Apollina: jedną mi tylko zostaw, najmłodszą! a bezwzględna Latona zabiła i tę ostatnią. W rozdziale czterdziestym same narzucały się exempla Faetona z księgi drugiej i Ikara z księgi ósmej, którzy zlekceważyli przestrogi ojców i zginęli. Dla Branta są to parenetyczne przypowieści, w dziele Owidiusza zuchwała jazda Faetona budzi nie tyko grozę, ale i podziw dla pionerskiej odwagi wobec bezmiaru niebios, a Ikarowi dziecinna radość z doznania czegoś nieznanego kazała zapomnieć o niebezpieczeństwie. Pomny okazywania każdego incydentu od różnych stron, Owidiusz przedstawia również Dedala jako śmiałego wynalazcę, zrozpaczonego ojca i okrutnego wychowawcę, który zabił swojego ucznia, strącając go ze skały. Kiedy grzebie syna, zamieniona ongiś w kuropatwę ofiara jego występku trzepie skrzydłami z radości, że została pomszczona dawna zbrodnia. 9 W przekładzie Kicińskiego tylko twarz skamieniałej Aglaury ma zmieniony kolor, 61; Kamieńska parafrazuje: „kamień blady nie posiada pamięci, jej pamięć pozostała”, 61. 10 Podobnie usprawiedliwiał się na początku Parsifala Wolfram von Eschenbach: „Szeroko słyną piękne panie, lecz jeśli serce blask udaje, te nie inaczej chwalić mogę, jak zwykłe szkło okute złotem”. Idem, Pieśni, Parsifal, Titurel, trans. A. Lam (Warszawa, 1996), 87. 11 „Facundia prisca remansit raucaque garrulitas studiumque inmane loquendi”. Kamieńska określa to dosadniej: „przykre gadulstwo, chrapliwe szczebiotanie i bezmyślny skrzekot”, 138. 174 Andrzej Lam W takie sprzeczności tragizm był wpisany organicznie. Horacy, mimo że świadom kary bogów za zuchwałość przekraczania granic, umieszcza Dedala obok Herkulesa, który wdarł się do Acherontu. W słynnej pieśni II 20 poeta prześciga Ikara podniebnym lotem sławy. Ale kiedy przestrzega dziewczynę przed stawianiem sobie wygórowanego celu, przywodzi dwa napominające przykłady, Bellerofonta, śmiertelnego jeźdźca dosiadającego nieśmiertelnego Pegaza, i spalonego słonecznym żarem Faetona. W innej pieśni Bellerofont, którego niesłusznie oskarżyła niewierna cudza żona, ma uświadamiać ryzyko miłosnej intrygi. Tym dydaktycznym tropem poszedł Brant, wymieniając w rozdziale trzynastym Bellerofonta obok Hipolita i biblijnego Józefa, którzy też stali się ofiarami fałszywego oskarżenia. Tak dydaktyczna potrzeba jednoznaczności ścierała się z wielowymiarowym widzeniem świata. Jeszcze jedno rzucone bogu wyzwanie to pojedynek Marsjasza z Apollinem w księdze szóstej. Przedstawiony jest tylko sam żałosny finał, odzieranie Satyra ze skóry przez Apollina i przejmujący płacz bogów, pasterzy i natury. Warto go przytoczyć za Kamieńską: „Opłakują go bóstwa pól i lasów, faunowie i bracia satyry, i teraz także drogi Olimp, nimfy i pasterze pasący po górach wełniste owce i woły. Żyzna ziemia nasiąkła padającymi łzami, wezbrały jej podskórne strugi. Stąd rwąca rzeka pośród stromych brzegów płynie, nosi imię Marsjasza, najczystsza z rzek frygijskiej ziemi”. Dla Branta Marsjasz był głupcem grającym na błazeńskich dudach, który nawet tego nie pojął, że stał się pośmiewiskiem. Według mitu grał na wynalezionym przez Atenę, ale odrzuconym przez nią aulosie, i bronił się przed straszną karą, z bólu ledwie już mogąc złożyć zdanie: „a! piget, a! non est, clamabat, tibia tanti” (a! biada, a! nie, krzyczał, za flet aż tyle). Drzeworytnik znał zapewne tylko tekst Branta i zgodnie z własnym wyobrażeniem umieścił męczennika na marach wśród zimnych oprawców i gapiów, z dudami na ziemi. W rozdziale dwudziestym szóstym, poświęconym nieużytecznym pragnieniom, pierwszym bohaterem jest Midas, król Frygii, znany głównie z tego, że w rezultacie nieopatrznie wypowiedzianego życzenia wszystko, czego dotknął, zamieniało się w złoto. W tej roli występuje w dziele Branta. Ozdobiony jest tęgimi oślimi uszami, które miał rzeczywiście, ale nie za tamto życzenie, jak mógłby sugerować tekst, przyprawił mu je Apollo; Midas szybko uprosił Bakchusa, aby uwolnił go od uciążliwej mocy. Rzadziej się pamięta, że król frygijski uczył się obrzędów bachicznych od Orfeusza, opiekował się zabłąkanym Sylenem i porzuciwszy bogactwo, wielbił lasy i pola. Kiedy Owidiusz pisze o nim: „pingue sed ingenium mansit, nocituraque, ut ante, rursus erant domino stultae mentis” (lecz pomyślenie pozostało ciężkie i, jak dawniej, znów miały mężowi zaszkodzić zakamarki głupiego umysłu), można sądzić, że wyraża językiem ezopowym opinio communis, ale niekoniecznie całą prawdę. Exempla z Metamorfoz Owidiusza w Okręcie błaznów Sebastiana Branta 175 Midas natknął się podczas wędrówki na swawolnego Pana, który dobywając pieśń z woskowanej trzciny, ganił śpiew Apollina. Opowieść ta stanowiła wariant mitu o Marsjaszu: doszło do konkursu, w którym sędzią był bóg pasma górskiego Tmolus (w tamtym micie sędziowały Muzy). Gra Pana na wiązanej piszczałce zachwyciła prostodusznego Midasa i mimo że zwycięstwo nie mogło nie przypaść lirze Apollina, król głośno ten wyrok krytykował. Właśnie za to bóg przyprawił mu ośle uszy. Objawiła się w tej rywalizacji głębsza różnica poglądów i co do istoty sztuki, i co do sposobu jej uprawiania. Boska lira okazała się doskonalsza, ale jeżeli się pamiętało, jak zachwycała gra Marsjasza i jaki płacz się rozległ po jego śmierci, można też było w tych uszach dostrzec znak szczerości i odwagi. Tak też, nakładając sobie błazeńską czapkę, postąpił Brant wobec samego siebie. Mimo że Midas starannie zasłaniał nowe uszy, tajemnicy nie dało się ukryć przed balwierzem, który wszeptał ją w dołek koło trzciny, i po roku nowe pędy szumiały wieścią o królewskiej przypadłości. Brant napisał o uszach, że „wůchsen jn dem ror”, rosły w trzcinie, nie dziwi więc, że tak przedstawił je rytownik: król w błagalnej postawie kryje się w trzcinie, aby upodobnione do niej uszy przestały być widoczne. Czy formuła Branta była dowcipnym skrótem, czy pomyłką? Czy chciał, żeby Midas wydał się jeszcze głupszy, niż był? Czy zdawał sobie sprawę, że czytelnicy lepiej pamiętający opowieść będą mieli dodatkową uciechę? Czy podobnie jak inne lapidarne i dowcipne formuły miała to być zagadka-sprawdzian, rodzaj towarzyskiej zabawy albo kulturowego testu? Wydawano w tamtym czasie liczne skróty i przeróbki Metamorfoz, także przystosowane do celów dydaktycznych, i odpowiedzieć na pytanie, jaka wśród różnych odbiorców Okrętu błaznów była znajomość poematu Owidiusza, nie przyszłoby łatwo. To pewne, że nie można było bez niej czytać tego dzieła z powodzeniem, i mądry Brant dawał do zrozumienia, że jeśli uchwyciłeś sens, to chwała ci, a jeżeli nie pojąłeś, to ucz się czym prędzej, bo wszystko to wiedzieć wypada. Exempla from Ovid’s Metamorphoses and Sebastian Brant’s The Ship of Fools Summary From among around four hundred examples taken from the Bible, mythology and history, which in Sebastian Brant’s The Ship of Fools are designed to instruct and caution, more than twenty come from Ovid’s Metamorphoses. Brant does not make references to Ovid’s work and he mentions the poet only once, as the author of Ars amatoria (bůler kunst), which brought Ovid nothing but misfortune. Most of them appear in Chapter XIII On Seduction (Von buolschaft) and single ones in Chapters: XXVI, LIII, LX, LXIV and LXVII. The references are allusive and abridged, they concern pathetic consequences 176 Andrzej Lam of wicked or rash love, jealousy and hatred as well as self-loving and foolhardy imprudence. They stand as codes, which can not be deciphered without knowing the source and it implies that Brant either assumes the reader has the required knowledge or appeals to gain it. It is also possible that he refers to common at that time didactic modifications of Metamorphoses. Problematic and often tragic illustration of human fortunes in Ovid’s work is reduced in Brant’s satire to parenetic formula, which intrigues and is expressed with vivid and crude language. The most explicit example of dissonance between Brant’s and Ovid’s intention is a truly clown like character − Marsyas, who with obstinacy plays bagpipes, a clownish instrument, whereas in Metamorphoses he enraptured people playing his aulos and his death as martyr is mourned by not only nymphs and shepherds, but also by nature. The rights of the genre, in this case of moral satire, proved to be stronger than philosophical meaning of mythological message. PRACE FILOLOGICZNE. LITERATUROZNAWSTWO [PFLIT] Warszawa 2013 NUMER 3(6). CZĘŚĆ 2: 177-190 EWA ROT-BUGA Instytut Badań Literackich Polska Akademia Nauk, Warszawa „NIECHAJ W WAS MOJE DARY NIE GINĄ DO SZCZĘTA” − MOTYW METAMORFOZY W WIERZBACH SZYMONA SZYMONOWICA Słowa kluczowe: Szymon Szymonowic, Sannazaro, Owidiusz, sielanka, wierzba, metamorfoza ciała Keywords: Szymon Szymonowic, Sannazaro, Ovid, bucolic tale, willow, metamorphosis of the body „Opowiem, jak się w nowe kształty przemieniały ciała. Natchnijcie mnie, bogowie, bo za waszą sprawą działy się te przemiany, a snujcie pieśń odwieczną od początku świata do naszych czasów” (I, 1-4)1 − rozpoczyna swe Metamorfozy poeta z Sulmony. Owidiusz przystąpił do ich pisania w 2 w. n.e., pracował zaś nad nimi do 8 r. n.e., tj. do chwili wygnania2. Poeta zamierzał zniszczyć dzieło jako nieukończone i nie poddane ostatecznemu szlifowi, nie uczynił jednak tego. Czy mógł przypuszczać, że stanie się ono niewyczerpalnym źródłem motywów i tematów literackich przez blisko dwa tysiące lat?3. Metamorfoza rozumiana jako „przemiana ciał w nowe kształty” stała się jednym z bardziej popularnych tematów literackich epoki renesansu i baroku. Nic w tym dziwnego − Metamorfozy znano w Polsce co najmniej od XIII w. (Wincenty Kadłubek, Adam Świnka), w XV w. powstał komentarz do tego dzieła Opowiadań mitologicznych Owidiusza objaśnienia, najwcześniejsze przekłady cząstkowe pojawiły się pod koniec XVI w. (Andrzeja Dębowskiego, Andrzeja Zbylitkowskiego), a pełne przekłady − w wieku XVII (Jakuba Żebrowskiego, Waleriana Otwinowskiego, Józefa Moczydłowskiego)4. Owidiusz, Metamorfozy, trans. A. Kamieńska (pt. I − IX, v. 175) et S. Stabryła (pt. IX, v. 176 − pt. XV), ed. S. Stabryła (Wrocław, 1996). Wszystkie cytaty z Metamorfoz przytaczam za tym wydaniem. 2 Ibidem, LXII. 3 O recepcji Metamorfoz Owidiusza vide e.g. Ovid Renewed. Ovidian Influence on Literature and Art. From the Middle Ages to the Twentieth Century, ed. Ch. Martindale (Cambridge, 1988); W. Brewer, Ovid’s Metamorphoses in European Culture (Boston, 1933); J. Krókowski, Ovidio in Polonia. Nella legenda e nei fatti, „Eos” L (1959/60), fasc. 1, 155-175. 4 „Wstęp”, in Owidiusz, Metamorfozy..., CIX-CX. 1 178 Ewa Rot-Buga Spośród motywów metamorficznych popularnością cieszyły się przemiana Filomeli w słowika (por. np. Panna IX z Pieśni świętojańskiej o Sobótce Jana Kochanowskiego), przemiana Akteona w jelenia (por. np. Nagroda wszeteczności Hieronima Morsztyna, Akteon abo przemiana jego Kaspra Miaskowskiego) czy mit o Narcyzie (por. np. erotyk Do Kasie Mikołaja Sępa Szarzyńskiego)5. Motyw przemiany (nie tylko za pośrednictwem Owidiusza) zagościł też w polskiej literaturze bukolicznej. Choć na pierwszy rzut oka nie wydaje się powszechny, warto zwrócić na niego szczególną uwagę, ponieważ ma związek z istotowymi cechami sielanki. Wszak u podstaw tego gatunku stoi mit o Dafnisie, architwórcy bukoliki. Źródło jego poetyckiego talentu da się wytłumaczyć z pomocą innego Owidiańskiego mitu przemiany − opowieści o Apollonie i Dafne. Apollo zapałał miłością do Dafne, nie zdołał jej jednak doścignąć, gdyż przemieniała się w drzewo laurowe. Z jego liści bóg uplótł wieniec, który odtąd stał się jego atrybutem i znakiem chwały poetyckiej 6. I to właśnie mit opowiadający historię Apollona i Dafne stał się tematem sielankowego utworu Samuela Twardowskiego Dafnis drzewem bobkowym (1638). Zaś mit o Narcyzie wykorzystał w sielance Zezuli syn Józef Bartłomiej Zimorowic (wyd. 1663). Temat ten być może zaczerpnął z Roksolanek autorstwa brata, Szymona, gdzie znajdujemy pieśń Narcyssus (1629); mit ten wspomina również Sebastian Fabian Klonowic w Żalach nagrobnych..., pojawił się także − na co wskazała Katarzyna Zimek − w libretcie do opery Virgilia Puccitellego: Narcyz przemieniony, fabuła pasterska, którą odprawowano muzyką. Sumariusz7. Był zatem − podobnie jak mit przemiany Dafne w drzewo laurowe − ściśle zrośnięty z tradycją bukoliczną. Inny, lecz nie mniej istotny mit przemiany, podjął w swym zbiorze autor wcześniejszy, a mianowicie − Szymon Szymonowic w Sielankach polskich (1614). W bukolice pt. Wierzby Simonides podjął temat przemiany nimf w wierzby, jakkolwiek Metamorfozy Owidiusza nie były dla Szymonowica jedynym źródłem. Co ciekawe, to właśnie ten utwór był uważany m.in. przez Aleksandra Brücknera za „utwór oryginalny, alegoryczny, w którym autor broni własnego sposobu życia, cichego, oddanego pracom umysłowym” 8. O ile konstatacja wybitnego badacza może być w znacznej części prawdziwa (w odniesieniu do alegorycznych odwołań − nimfa Nais jako porte-parole autora), o tyle w świetle artykułu Marii Cytowskiej O „Wierzbach” Szymona Szymonowica na nowo nie da się obronić twierdzenia 5 Omówienie barokowych reinterpretacji wybranych mitów Owidiańskich − K. Zimek, Mity z „Metamorfoz” Owidiusza w reinterpretacji polskich poetów barokowych. Narcyz, Akteon, Dafne, w druku. 6 Szerzej na temat literackiej tradycji Dafnisa i jej związku z Apollonem − E. Rot, Bukoliczna księga znaczeń. Problemy interpretacji i edycji „Sielanek” Jana Gawińskiego (Warszawa, 2009), 24-29. 7 Vide interpretacja tego tekstu: K. Zimek, „«Tyś to, nieszczęsny Kupidzie...»: Zagadki sielanki «Zezuli syn» Józefa Bartłomieja Zimorowica”, Przegląd Humanistyczny, no. 4 (2004). 8 Sielanka polska XVII wieku. Szymon Simonides, Bartłomiej Zimorowic, Jan Gawiński, ed. A. Brückner (Kraków, [1922]), 171. „Niechaj w was moje dary...” − motyw metamorfozy w Wierzbach Szymona Szymonowica 179 o oryginalności. Autorka wykazała bowiem podstawowe źródła wiersza Simonidesa, wśród których są wspominane już Metamorfozy Owidiusza, a także Owidiuszowe Żale, Hymn na kąpiel Pallady Kallimacha oraz Wierzby Jacopo Sannazara9. Jak dotąd jednak ten ciekawy tekst nie doczekał się interpretacji. Tymczasem jako niezwykle interesujące jawią się pytania, dotyczące sposobów wykorzystania przez poetę rozmaitych źródeł literackich oraz jego reinterpretacji motywu przemiany. Jest to szczególnie istotne, wydaje się bowiem, że Wierzby to zarazem kolejny tekst z obszaru literatury bukolicznej ukazujący związek motywów metamorficznych z gatunkiem sielanki. Warto poszukać odpowiedzi na pytania: Dlaczego Szymonowic sięga do tego właśnie motywu przemiany? Do czego jest mu potrzebna dawniejsza tradycja literacka? W jakiej mierze i po co integruje pokrewne wątki metamorficzne z różnych dzieł? Wreszcie, czy faktycznie, a jeśli tak, to w jakiej mierze tekst ten należy postrzegać jako odautorską, alegoryczną wypowiedź tak, jak to sugerował przed laty Aleksander Brückner. Innymi słowy − dlaczego i po co Szymonowic pisze wiersz o wierzbach? 1. Niecudna odmiana i ciało, co w pień poszło − czyli o przemianie nimf w wierzby Opracowany przez Szymona Szymonowica opis historii przemiany nimf w wierzby wywodzi się z kilku źródeł. Sam tytuł został zapożyczony z utworu Wierzby (Salices) autorstwa Jacopo Sannazara (1458-1530), włoskiego poety i humanisty, który jest również autorem znanego poematu Arkadia. Opis słynnego epizodu Szymonowic rozpoczyna od skontrastowania dawnej i obecnej sytuacji nimf-wierzb, co podkreśla użycie słów „kiedyś” i „teraz” (w. 29-30): I wy, wierzby, byłyście kiedyś boginiami, Teraz wód pilnujecie stojąc nad brzegami10. Dwuwers ten uwypukla zarazem bezmiar upadku bohaterek i degradację ich statusu − z bogiń na strażniczki wód rzeki. Dodajmy, że w pierwszym z przytoczonych wersów podmiot mówiący odnosi się do sytuacji ze świata mitologii, zaś w drugim − do przestrzeni realnie istniejącej (brzegów rzeki Pur przepływającej w okolicach Zamościa). Simonides konstruuje więc następującą sytuację poetycką: spojrzenie bohaterki na rosnące nad brzegiem rzeki zwykłe wierzby ewokuje zatem literackie i mitologiczne konteksty, jak się wkrótce okaże − wyjaśniające ich pochodzenie. Obraz upadku nimf Simonides rozwija w kolejnych wersach, opisując ich nędzną obecnie egzystencję (w. 31-32): 9 M. Cytowska, „O Wierzbach Szymona Szymonowica na nowo”, Meander XVII, no. 5 (1962): 276-278. 10 Sz. Szymonowic, „Wierzby”, in idem, Sielanki i pozostałe wiersze polskie, ed. J. Pelc (Wrocław, 2000) 87-93. Wszystkie cytaty z sielanek Szymonowica przytaczam za tym wydaniem. 180 Ewa Rot-Buga Żaby tylko koło was wrzaskliwe dukają Abo chłopięta raków pod wami szukają. A więc towarzystwo żab i chłopców łowiących raki, zamiast „Palladzinego [...] fraucymeru” (w. 34). Być może przywołanie tutaj żab to tylko element polonizacji, jakkolwiek należy pamiętać, że płazy te Szymonowic uważał za szczególnie odrażające − przykładem sielanka Żeńcy, w której znajdujemy karykaturalny obraz (w. 62-66): Babę, boś tego godzien, babę-ć naraimy, Babę o czterech zębach. Miło będzie na cię Patrzyć, gdy przy niej siędziesz jako w majestacie, A ona cię nadobnie będzie całowała, Jakoby cię też żaba chropawa lizała. Co więcej, żaba, w literaturze dawnej ukazywana jako zwierzę chtoniczne, związane z grzechem i rozkładem ciała, była również uznawana za symbol nieczystości i rozpusty11. Jaka była przyczyna tak straszliwego poniżenia? „Sameście sobie winny” (w. 33) stwierdza Nais, po czym przedstawia mitologiczną opowieść o romansie nimf z satyrami, zbudowaną z odwołań do różnych dzieł. Przy czym, warto podkreślić, że zgodnie z Metamorfozami Owidiusza i rozmaitymi późniejszymi realizacjami literackimi i ikonograficznymi, nimfy towarzyszyły Dianie, a nie Atenie. Tak jest choćby w przypadku obrazu Petera Paula Rubensa pt. Diana i nimfy podglądane przez satyrów (1616). Co przedstawia? Diana wraz z nimfami wyruszyły rankiem na polowanie, postanawiają jednak schronić się przed upalnymi promieniami słońca i zasypiają w cieniu drzew. Wówczas właśnie podglądają je satyrowie. Zasadą kompozycji jest zestawienie przeciwieństw − malarz kontrastuje młodość, czystość i piękno Diany i nimf, delikatność ich ciał namalowanych w ciepłych kolorach ze zmysłowością brzydkich, mających ciemną i owłosioną skórę lubieżnych satyrów12. W tekście Szymonowica występuje Atena, nie Diana (choć ma ona wiele cech właśnie z Diany). Nie tylko ma za towarzyszki nimfy, lecz także − podobnie jak bogini łowów − jest dziewicą. W Wierzbach nimfy z jej orszaku są natomiast ukazane jako te, które świadomie sprzeniewierzyły się swej patronce. Wymykały się bowiem nocami na „dobrą myśl i tańce” (w. 3-4) i, jak aluzyjnie mówi poeta, Vide P. Stępień, „«Na niebie wszystkie rzeczy dobrze są zrządzone» − harmonia wszechświata a mikrokosmos folwarku: O «Żeńcach» Szymona Szymonowica i ich związkach z myślą neoplatońską”, in Inspiracje platońskie literatury staropolskiej, ed. A. Nowicka-Jeżowa et P. Stępień (Warszawa, 2000), 195 et not. 107. 12 Peter Paul Rubens, Diana i nimfy podglądane przez satyrów (1616), acc. 12.03.2013, http://omgthatartifact.tumblr.com/page/84. 11 „Niechaj w was moje dary...” − motyw metamorfozy w Wierzbach Szymona Szymonowica 181 „potkało [je − E.R.-B.] od nich, co zwykło potykać / Młode od młodych, gdy się śmią do nich przymykać” (w. 5-6). Spotkały je za to drwiny ze strony niedawnych kochanków (w. 53-54: „A chciwi satyrowie co raz nadbiegali, / Pod czas nietrefne mowy o was wszeptywali”) i wykluczenie ze społeczności (w. 57-58: „Już na was wszyscy palcem z kątów ukazują / Abo się strzegą, abo przymówki gotują”). Wówczas też zaszła w nich druga przemiana (za pierwszą winniśmy uznać utratę dziewictwa), w myśl przysłowia: „Na złodzieju czapka gore”. Owa „niecudna odmiana” (w. 47) dotyczyła sposobu bycia, a była efektem wstydu (48-50): Już ani, jako przedtym, oblicze rumiane, Aniście oko miały do ludzi przestrone, Tak wiele serce może wstydzić urażone. W tym miejscu Szymonowic podąża już śladem Metamorfoz Owidiusza i opisanej tam historii Diany i nimfy Kallisto, uwiedzionej przez Jowisza, który przybrał postać bogini łowów (II, 445-450): Ujrzawszy Nimf grono, czuje, że nie ma tu podstępu i zbliża się do nich. O jakże trudno nie wydać przewinienia twarzą! Oczy spuszcza na ziemię, nie śmie jak dawniej kroczyć u boku bogini na czele orszaku. Milczy, ale rumieniec zdradza wstyd. Owidiusz pisze o tym również w dziele Fasti (II, 155-192). Motyw zyskał też realizacje malarskie − scenę odzierania Kallisto z szat ukazał na obrazie Diana i Kallisto Tycjan13. W XVII w. tematem swego obrazu moment odkrycia ciąży Kallisto przez Dianę obrał późniejszy francuski malarz Eustache Le Sueur (1617-1655) na obrazie pt. Diana odkrywająca ciążę Kallisto14. Zmiana zachowania nimf nie uszła uwadze Ateny, zaś przewinienie wyszło na jaw podczas rytualnej kąpieli. Sama kąpiel Ateny jest centralnym motywem Hymnu na kąpiel Pallady Kallimacha, co wykazał już Tadeusz Sinko15. W Metamorfozach kąpiel Kallisto w rzece właściwie przypadkiem ujawniła jej ciążę (por. Owidiusz, Metamorfozy, II, 462: „Nagość odsłonięta zdradziła przestępstwo”). W tekście Szymonowica Atena zaprasza do kąpieli także nimfy, aby ostatecznie przekonać się o ich zdradzie (w. 60). Odbywa się ona w słynnym źródle Hippokrene, które wytrysnęło na Helikonie od uderzenia Pegaza kopytem o skałę. Przy nim zbierały się Muzy, by tańczyć i śpiewać pod przewodnictwem Apollona. Hippokrene jest ukazane jako źródło poetyckiego natchnienia (w. 65: „Zdrój mądrym myślom służy i pieśniom uczonym”) i zarazem miejsce poświęcone Tycjan, Diana i Kallisto (1556-1559), acc. 12.03.2013, http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Titian DianaCallistoEdinburgh.jpg. 14 Eustache Le Sueur, Diana odkrywająca ciążę Kallisto, acc. 12.03.2013, http://ancienthistory. about.com/od/Artemis-Myths/ss/40413-Callisto.htm. 15 T. Sinko, Echa klasyczne w literaturze polskiej (Kraków, 1923), 90-93. 13 182 Ewa Rot-Buga pannom zachowującym czystość (w. 66: „Krynica − w cnym dziewictwie sercom poświęconym”). Tam właśnie zażywa kąpieli Atena wraz z nimfami należącymi do jej orszaku. Jak relacjonuje poeta, owa krynica ma szczególne właściwości: „gdy się kto dotknie pokalany / Zaraz woda ucieka i pierzcha na ściany” (w. 77-78). Tadeusz Sinko stwierdził, że motyw wywodzi się greckiego romansu Achillesa Tatiosa pt. De Clitophontis et Leucippes Amoribus (III w. n.e.), wydanego po raz pierwszy w 1514 r. w Bazylei16. Treść epizodu relacjonuje następująco: Otóż w tym romansie ma cudzołożna żona, Melite, zstąpić dla oczyszczenia się od zarzutów do wody stygijskiej. Gdy kto fałszywie przysiągł, że niewinny, a potem wstąpił do wody, woda podnosiła się wzburzona aż po jego szyję; przy wstąpieniu do wody osoby, która przysięgła prawdziwie, woda się nie podnosiła, zostawała tylko po kolana17. Badacz przytacza też wyjaśnienie Achillesa Tatiosa dotyczące powstania tego źródła: Żyła raz piękna dziewica, Rodopis, oddana tylko łowom i gardząca miłością. Artemida przyjęła ją do swego orszaku, zobowiązując przysięgą do wiecznego dziewictwa. Rozgniewana tem Afrodyta sprowadziła na jej drogę młodzieńca, równie nieczułego na miłość, i w sercach obojga wznieciła gwałtowną namiętność, która w tej grocie, gdzie Rodopis przysięgała Artemidzie czystość, znalazła zaspokojenie. Rzecz wyszła na jaw, Rodopis za karę została przemieniona w źródło stygijskie18. Szymonowic najprawdopodobniej właśnie stąd zaczerpnął motyw źródła i wyeksponował jego właściwości, weryfikujące niedochowanie czystości przez panny, po czym ukazał próbę dokonaną przez Atenę, a następnie przez towarzyszki z jej orszaku (w. 81-90): Niedługa próba była: naprzód sama wody Wzięła w dłoni i śliczne umyła jagody. Woda się nie ruszyła. Po niej, jako stały Długim rzędem, wszystkie się panny umywały. Każdej spokojna woda wstydu poświadczyła. Ale kiedy już na was kolej przychodziła, Czyście nie zbladły, czyście nie skamiały prawie? Znać było zaraz grzech wasz po samej postawie. Jedna się schylić chciała, a już wody wrzały I z hukiem się po wszystkiej jamie rozpierzchały. Wody źródła Hippokrene burzą się, gdy tylko jedna z nimf próbuje się do niego zbliżyć. To zaś jest jawnym dowodem na niedochowanie czystości. I za to na nimfy spadnie surowa kara. W Metamorfozach, gdy Diana odkrywa 16 Ibidem, 93. Ibidem. 18 Ibidem. 17 „Niechaj w was moje dary...” − motyw metamorfozy w Wierzbach Szymona Szymonowica 183 ciążę Kallisto, krzyczy do niej: „Precz stąd, nie waż się kalać tej świętej wody” (II, 464), wypędza ją ze swojego orszaku. Następnie zaś Junona, aby nie dopuścić do porodu, który ujawniłby jej hańbę jako zdradzonej prawowitej małżonki, zamienia nieszczęśnicę w niedźwiedzicę (II, 476-488). Atena z tekstu Szymonowica zamienia nimfy, które ją zdradziły, w wierzby. Motyw przemiany w drzewa pojawiał się wielokrotnie w literaturze dawnej, gdzie bywał kojarzony z karą za poważne wykroczenia. W XI księdze Metamorfoz Owidiusz opisuje scenę rozszarpania Orfeusza na strzępy przez kobiety edońskie, które następnie zostają zamienione w dęby (XI, 79-84: „Kiedy pytały, gdzie są ich palce, gdzie stopy i paznokcie, spostrzegły, że ich kształtne łydki pokrywa drewno, a chcąc w rozpaczy bić się rękami w biodra, uderzały w dębinę. [...] ich ramiona zmieniły się w konary”). W siódmym kręgu Piekła w Boskiej komedii Dantego pokutują natomiast samobójcy zamienieni w drzewa (Pieśń XIII). Jednak motyw przemiany nimf w wierzby Szymonowic zaczerpnął z utworu Jacopo Sannazara Wierzby (Salices). Włoski poeta również opowiada historię nimf: bóg rzeki Sarnus przemienia je w wierzby, by uchronić je od napaści... właśnie satyrów: Cum subito obriguere pedes lateque per imos Exspatiata unguis radix, fugientia tardat Adfigitque solo vestigia, tum vagus ipsis Spiritus emoritur venis indignaque pallor Occupat ora, tegit trepidantia pectora cortex. Nec mora pro digitis ramos exire videres. Auratasque comas glauca canescere fronde Et iam vitalis nusquam calor ipsaque cedunt Viscera paulatim venienti frigida lingo. Sed quamvis totas duratae corporis artus Caudicibusque latus virgultisque undique septae Ac penitus salices; sensus tamen unicus illis Silvicolas vitare deos et margine ripae Haerentes medio procumbere fluminis alveo19 (w. 99-112). Wtem nagle zdrętwiały nogi, a szeroko wyrosły z głębi paznokci korzeń, wstrzymuje uciekające stopy i obala, wtedy [też] z samych żył znika błąkający się oddech, bladość okrywa niegodne lica, a kora − drżące piersi. 19 Fragmenty Wierzb J. Sannazara cytuję w przekładzie Aleksandry Ziach dokonanym na potrzeby niniejszego artykułu na podstawie edycji: Actii Synceri Sannazarii De Partu Virginis Libri III. Eiusdem De Morte Christi Lamentatio (Venetiis, 1533), acc. 10.03.2013, http://www.uni-mannheim.de/ mateo/itali/sannazaro1/jpg/s042b.html. Dostępny jest również przekład angielski dzieł Sannazara prozą: The major latin poems of Jacopo Sannazaro translated into English prose with commentary and selected verse translations by Ralph Nash (Detroit − Michigan, 1996); J. Sannazaro, Latin poetry, translated by Michael C. J. Putman (s.l., 2009). 184 Ewa Rot-Buga Zda się, że bez zwłoki zamiast palców wychodzą gałęzie, a złociste włosy siwieją od szarych liści. I nigdzie nie ma już życiodajnego ciepła, a zimne wnętrzności same ustępują powoli przychodzącemu drewnu. Lecz chociaż wszystkie stawy ciała zdrętwiały, zewsząd otoczone pniem, piersi zarosły krzewami i [nimfy] na wskroś stały się wierzbami, pozostała im jedna świadomość: Niech nimfy schodzą z drogi bogom i tkwiąc na krawędzi brzegu pochylają się ku łożysku rzeki. i Wierzby Szymonowica (w. 105-114): I stanęłyście zaraz. Jeszcze któraś chciała Ruszyć nogą, a noga w korzeń już wrastała. Chciała rękami klasnąć, jako się rękami Zaniosła, tak obrosła wszystka gałęziami. Ciało w pień poszło, członki skórą obleczone, Liście na was wionęło na poły zielone, Na poły blade, pełne niesmacznej gorzkości, Znak przestrachu, i waszej ostatniej żałości. I stałyście się nowo na ten czas wierzbami, I po dziś dzień rośniecie, wierzby, nad wodami. Ale na tym podobieństwa między utworami się kończą. W tekście Szymonowica sytuacja jest bowiem diametralnie inna − przemiana w wierzby jest bowiem surową karą, którą swym podopiecznym wymierza Atena. Przemiana nimf w wierzby nie kończy w tekście Szymonowica poetyckich rozważań na temat metamorfoz. Atena, która z początku szkicuje bezmiar ich upadku (w. 115-121): [...] Tu, tu, wszetecznice; Pijcie błoto, niegodne panieńskiej krynice! Niegodne ani dawać owocu żadnego, Niegodne ani miewać liścia ozdobnego. I kwiat wasz niech podobny leci pajęczynie, I z drzewa niech nie będzie robione naczynie, I ledwie miedzy drzewy bądźcie policzone − następnie wyznacza im nową rolę (w. 122-125): Ale żeście w muzyce były nauczone, Niechaj w was moje dary nie giną do szczęta, Niechaj z was sobie kręcą piszczałki chłopięta I pierwsze na nich biorą do piosnek ćwiczenie. Przywołuje tu zatem pośrednio swoją rolę − patronki sztuk i literatury20. Przecież, wedle opowieści Nais, Atena owe nimfy „miedzy przedniejszymi pannami 20 [Hasło] „Atena”, in P. Grimal, Słownik mitologii greckiej i rzymskiej (Wrocław, 1987), 47. „Niechaj w was moje dary...” − motyw metamorfozy w Wierzbach Szymona Szymonowica 185 [...] miała, / I śpiewania, i wszelkich muzyk nauczała” (w. 35-36). Dlatego wyrok bogini jest zarazem zgodą na dokonywanie się kolejnej przemiany. Dzięki niej nie zostanie utracony dar, który niegodne nimfy otrzymały od bogini, wierzby przemienią się bowiem w pasterskie fujarki. W planie mitologicznym są do tego szczególnie predysponowane jako uczennice Ateny, co więcej − w przeszłości kąpały się z nią także w źródle Hippokrene. Ale przyszła przemiana wierzb w piszczałki ewokuje jeszcze jeden kontekst mityczny. Zgodnie z bukoliczną tradycją piszczałki nie miały bowiem powstać z wierzb, lecz w wyniku innej (co ciekawe, również związanej z kwestią zagrożonej czystości!) przemiany. Ponownie w dziele Owidiusza, lecz tym razem w księdze pierwszej Metamorfoz, czytamy (I, 690-712): W mroźnych górach Arkadii najpiękniejsza była pewna Najada ze wszystkich, gdzie są Hamadriady. Zwała się Syrynks; nie zwodziła ona ściągających satyrów ani żadnych bogów, jacy mieszkają w lasach i na polach. Upodobała sobie boginię Ortygii, nawet w dziewictwie ją naśladowała. Przepasana jak Diana, mogła być brana za córkę Latony [...]. Gdy raz zbiegała ze wzgórz likejskich, ujrzał ją Pan, który igliwiem sosny opasuje głowę i rzecze... Już miał opowiadać, jak nieczuła na prośby Nimfa uciekała, jak przybiegła na piaszczysty brzeg rzeki Ladon, jak tam, gdy ją w biegu powstrzymywały fale, błagała siostry, by ją przemieniły; jak Pan, pewien, że już Syringę doścignie, zamiast kibici Nimfy, objął wodną trzcinę. A gdy westchnął, od jego westchnienia łodyga delikatnie dźwiękiem odebrzmiała, jakby się skarżąc. Bóg zachwycony nowym instrumentem i słodyczą jego dźwięku, rzekł: − To mi zostanie zamiast rozmowy z tobą. − A złączywszy kilka trzcin woskiem, nazwał piszczałkę imieniem dziewczyny. Opowieść Owidiusza przynosi odpowiedź na pytanie, skąd wzięła się syringa, tj. pierwsza piszczałka. Mit ten był powszechnie znany i eksploatowany w poezji i malarstwie − por. obraz Pan i Syrinks Nicolasa Poussina21. A jednak Szymonowic przestawia własny wariant tej opowieści, głównymi jej bohaterkami czyniąc wierzby. Dlaczego? 2. ...nie żył, po kim piękna pamięć nie została − czyli o wiecznym trwaniu dzięki bukolicznej poezji W sielance Wierzby obok kluczowego motywu utraty czystości przez nimfy i kary w postaci przemiany, która za to na nie spada, istotne miejsce zajmują motywy dotyczące poetyckiej nieśmiertelności. Są one rozrzucone po całym utworze, ale układają się w spójną refleksję. Po pierwsze, bukolika ta ma formę poetyckiego monologu − skargi wypowiedzianej przez nimfę Nais. Swą pieśń rozpoczyna ona od porównania swych mijających lat do płynących w rzece wód (w. 2-3): Nicolas Poussin, Pan i Syrinks (1637), acc. 12.03.2013, http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik: Nicolas−Poussin−071.jpg. 21 186 Ewa Rot-Buga Jako (prawi) ta woda za wodą upływa, Tak lata nasze bieżą, nazad niewrócone. Różnica pomiędzy upływem wody a upływem czasu życia jawi się jako znacząca, gdyż (4-6): [...] wody za wodami idą nieskończone, Ale życia mojego skoro czas przeminie, Inszy nie przyjdzie ani wiek nowy nadpłynie. Gdy zatem „życia [...] czas przeminie”, nastąpi nicość. To niepokojąca konstatacja w ustach chrześcijańskiego poety, nawet jeśli w wierszu pada z ust tylko... nimfy. Czyżby szedł tu tropem wątpiącego w życie pozagrobowe Jana Kochanowskiego, który w Trenie X pyta apostroficznie (w. 15): „Gdzieśkolwiek jest, jeśliś jest”? Nimfa dostrzega podobieństwo swojej sytuacji do sytuacji nimf zamienionych przez Atenę w wierzby, a nawet zastanawia się, czy i jej może przygodzić się podobna rzecz (w. 15-17): Będę się w tobie, piękny Purze, przeglądała. Owa mię też to potka, co i siostry moje. A jako teraz żywa nad twym brzegiem stoję, Będzie pamiątka moja na wieczny czas stała. Zwróćmy jednak uwagę, że nie traktuje tego ewentualnego zdarzenia jako nieszczęścia, lecz jako okazję do uzyskania nieśmiertelności. Zresztą podobnie jak nimfy z orszaku Ateny i ona jest obdarzona talentem poetyckim. Można powiedzieć, że staje się dziedziczką talentu nimf-wierzb. Szymonowic, konstruując retrospektywną wypowiedź Nais, eksponuje dziecięcość nimfy, poprzez użycie zdrobnień (w. 26-28): [...] jeszcze maluchnymi Rączkami żem ja tu z was gałązki łamała, A z nich długie piszczałki sobie wykrącała. Tym samym okazuje się, że jej życie jest potwierdzeniem prawdziwości opowieści o przemianie mitologicznych nimf w wierzby i zarazem dowodem na to, że nakaz Ateny się spełnia. Przypomnijmy, iż wyrok brzmiał (w. 124-125): Niechaj z was sobie kręcą piszczałki chłopięta I pierwsze na nich biorą do piosnek ćwiczenie. To właśnie robiła jako dziecko nimfa znad Puru − „maluchnymi rączkami” sporządzała sobie piszczałki z gałązek wierzby, by wygrywać na nich piosnki. A teraz, jakby w dowód wdzięczności, ponieważ z nich „początki niegdy brała „Niechaj w was moje dary...” − motyw metamorfozy w Wierzbach Szymona Szymonowica 187 małe” (w. 131), wykonuje „uczoną pieśń” (w. 23) o ich − nimf-wierzb historii. Czyni to także dlatego, by dzięki owej pieśni uzyskać sławę u potomnych: „Będzie pamiątka moja na wieczny czas stała” (w. 17) stwierdza, zanim rozpocznie właściwą opowieść; „Te [uczone pieśni − E.R.-B.], proszę, aby po mnie na świecie zostały” − dodaje za chwilę. Utwór otwiera zatem refleksja metapoetycka i refleksja metapoetycka go kończy (w. 132-133): Jesli będą na świecie prace moje trwałe, Niechaj trwają w pamięci i wasze przygody. Wydaje się, że w tym kontekście kolejne wersy (w. 134-135): Może być, że kto korzyść weźmie z waszej szkody, Jako ja teraz biorę i karzę się wami, można interpretować na dwa sposoby. Czy w obszar „korzyści”, o której mówi Nais, wpisuje się tylko przestroga, czy może także... sława poetycka? Wszak dzięki niej ich przygody zostaną utrwalone w pamięci potomnych, ale i dzięki nim sławę zyska ta, która w sposób poetycki je opowiedziała. Dla bohaterki to szczególnie ważne, bo, jak stwierdza, „nie żył, po kim piękna pamięć nie została” (w. 18). To zarazem znak jeszcze jednej przemiany, o której pośrednio mówi poeta: wraz z końcem życia w nicość lub − dzięki pieśniom − w pośmiertne trwanie w pamięci potomnych. Należy dodać, że Nais od nimf z orszaku Ateny odróżnia jeszcze jedna cecha warta omówienia. W przeciwieństwie do nich nie szuka rozrywek − nie bawi się tańcami (w. 19) ani żartami (w. 20), nie pragnie znajomości z faunami (w. 22). Postępuje zatem zupełnie inaczej niż jej poprzedniczki, które nie potrafiły skorzystać z darów Ateny (tj. daru tworzenia muzyki), i które „przed leda kim sławić się nimi chciały” (w. 38). W ogóle nie szuka towarzystwa innych, a swą pieśń wykonuje „nad pustymi [...] brzegami” (w. 136), gdyż woli to „niźli się popisować u gminu podłego” (w. 137). Szymonowic podąża tu aż nazbyt wyraźnie tropem Horacego (Pieśni III, 1), gdzie podmiot mówiący deklaruje: „Pogardzam tłumem i trzymam się z dala”22 (w. 1), dalej zaś zapowiada „pieśni niesłyszane / jeszcze dotychczas” (w. 2-3) i określa siebie „kapłanem Muz” (w. 3). Wydaje się, że wyrażona w tekście Szymonowica niechęć Nais do „popisywania się u gminu podłego” (w. 137) może mieć dwie motywacje. Pierwsza tłumaczyłaby się w obszarze fabularnym (kara, która spotkała nimfy jako przestroga dla Nais), druga znajdowałaby uzasadnienie w tradycji literackiej, która mówi jasno: wybitny poeta nie może schlebiać gustom pospólstwa i dla niego tworzyć. Warto tu zadać pytanie, czy Szymonowic nie opowiada historii antycznych nimf Horacy, Dzieła wszystkie: Pieśni, Pieśń wieku, Jamby, Gawędy, Listy, Sztuka poetycka, trans. et ed. A. Lam (Warszawa, 1996), 72. Wszystkie cytaty z dzieł Horacego przytaczam za tym wydaniem. 22 188 Ewa Rot-Buga właśnie w tym celu? Czy nie jest tak, że kara, które je spotkała, nie jest tylko karą za rozwiązłość, lecz także za sprzeniewierzenie się duchowi poezji? Za to, że dar poezji i muzyki ofiarowały byle komu? Warto też zwrócić uwagę na jeszcze jedną istotną cechę sielanki Wierzby, odróżniającą ją od innych tekstów Szymonowica. W bukolice tej poeta w szczególny sposób konstruuje bowiem przestrzeń. Akcja sielanki dzieje się przecież nad Purem, tj. rzeką przepływającą w okolicy Zamościa. Nad Purem zaś położony był Czernęcin, wieś, którą wraz z Dziadkową i Pstrągową Wolą Simonides objął w dzierżawę 4 marca 1598 roku23. W przestrzeń rzeczywistą wprowadza zatem postać rodem z mitologii. Zjawisko to, dostrzegane w sielankach staropolskich przez Marzenę Walińską i określane przez nią (za Fryem) mianem „transpozycji”24, nie jest jednak w zbiorze Szymonowica czymś powszechnym. Rzeka Pur pojawia się jeszcze w sielance trzeciej, gdzie jednak rozmówcami są pasterze, nie zaś nimfa (por. w. 25: „Tu Pur w brzegach zieloną trzciną otoczonych”). Na tle całego zbioru poezji niezwykle intelektualnych i erudycyjnych, będących przykładem wielowiekowego dialogu tekstów, to zatem swego rodzaju ewenement. Szymonowic, umieszczając postać mitologiczną nad rzeką przepływającą przez okolicę, którą zamieszkiwał, czyni zatem znaczący gest. Na samym początku tekstu szkicuje zarazem łączność pomiędzy mitologicznymi nimfami-wierzbami i wierzbami rosnącymi nad Purem (w. 29-30): I wy, wierzby, byłyście kiedyś boginiami, Teraz wód pilnujecie, stojąc nad brzegami. Wspomniany już kontrast czasowy („kiedyś”/„teraz”) sygnalizuje zarazem łączność przestrzeni mitycznej i realnej (jeśli przyjmiemy, że interpretowany tekst odnosi się do rzeczywistości). Wierzby rosnące nad Purem to te same wierzby, a raczej tamte nimfy, które uległy metamorfozie. W poetyckiej wizji Szymonowica jawią się one jako tożsame. Dlaczego jednak Pur, a nie jakakolwiek inna rzeka? Wydaje się, że decyzja, by miejscem akcji uczynić właśnie brzegi Puru, wynika właśnie z faktu, iż była to okolica, w której poeta mieszkał. Autor sielanek, świadomy swej wartości jako twórca, włączył zatem do konwencjonalnego świata pasterskiej scenerii własną, lokalną przestrzeń. W ten sposób otwiera nową drogę sielanki, którą już wkrótce podąży Józef Bartłomiej Zimorowic, sytuując akcję swoich sielanek w okolicach Lwowa, a następnie osiemnastowieczny autor (lub autorzy?) Bukolik abo wiersza pasterskiego o Wilnie25. W planie mitycznym K. Heck, Szymon Szymonowic (Simon Simonides): Żywot i dzieła, pt. 2 et 3 (Kraków, 1903), 22. M. Walińska, Mitologia w staropolskich cyklach sielankowych (Katowice, 2003), 66-75; eadem, Słodki i okrutny: Wizerunek Kupidyna w literaturze staropolskiej (Katowice, 2008), 10. 25 Szerzej na ten temat E. Rot, „«Bukolika abo wiersz pasterski o Wilnie» − tradycja i nowatorstwo”, Terminus XI, no. 1-2 (2009): 85-112. 23 24 „Niechaj w was moje dary...” − motyw metamorfozy w Wierzbach Szymona Szymonowica 189 sielanka Wierzby przedstawia odpowiedź na pytanie: skąd się wzięły wierzby? Ale także: dlaczego właśnie z wierzb pastuszkowie robią fujarki? Z pewnością Simonides dokonuje w ten sposób zabiegu polonizacji, a zarazem odwołuje się do kultury ludowej. Ale tak zasygnalizowana „ludowość” stanowi inkrustację, a nie dominantę owej sielanki. Odpowiedzi na powyższe pytania nie przynosi bowiem kultura czy praktyka ludowa (ponieważ gałązki wierzbowe świetnie nadają się na piszczałki), lecz europejska tradycja literacka. Fakt, iż właśnie nad brzegami Puru umieszcza nimfę Nais, i że tak wiele z jej kwestii dotyczy poetyckiej sławy i nieśmiertelności, może też przemawiać za tym, że wkłada w jej usta własne przekonania. Już monografista poety, Juliusz Kornel Heck, postać Nais utożsamiał z osobą Szymonowica: Rozpatrując swą przeszłość, poważny i pobożny uczeń i wychowaniec Sokołowskiego stwierdza, iż młodości nie strawił na krotofilach i tańcach, na zbieraniu „kwiatków na łąkach”, swawolnych żartach − Ale uczone pieśni w uściech moich brzmiały, Te, proszę, aby po mnie na świecie zostały. Widocznie w przekonaniu poety kunsztowne łacińskie utwory, czytywane i poza granicami Polski, chwalone przez dostojników i uczonych filologów, więcej miały prawa do nieśmiertelności niż polskie Sielanki, których zaletą mogło być jedynie zbliżenie się do pierwowzorów starożytnych. Jednakże w dalszych wynurzeniach Najady spotykamy obraz pozwalający wnosić, iż poeta był świadom źródeł twórczości i czynników piękna w Sielankach26. Czy Szymonowic pisząc o „uczonych pieśniach” miał na myśli wyłącznie swoje utwory łacińskie? Nie można mieć pewności, ale nie można też tego wykluczyć, tym bardziej, że, jak zauważa Ewa Jolanta Głębicka, „łacińskie utwory autora Sielanek adresowane były do elity, do ówczesnego grona ludzi wykształconych, tworzących Respublica Litteraria”27. Czy również to miał na myśli Szymonowic, wkładając w usta Nais stwierdzenie, że lepiej „nad pustymi schadzać tu brzegami, / Niźli się popisować u gminu podłego” (w. 136-137)? Tego nie wiemy, warto jednak pamiętać, że Sielanki, choć pisane po polsku, również stanowią dowód erudycji poety i naiwnością byłoby sądzić, że ich adresatami mieliby być ludzie niewykształceni. * Szymonowic, pisząc Wierzby, odwoływał się do różnych obszarów tradycji literackiej ogniskującej się wokół motywu metamorfozy. To, co wspólne w obrębie przywoływanych dzieł, to fakt, iż przemianom podlegają nimfy (Kallisto, Dafne, 26 27 B. Chlebowski, „Sielanki” Szymonowicza jako wyraz duszy poety (Warszawa, 1913). E. J. Głębicka, Szymon Szymonowic. Poeta Latinus (Warszawa, 2001), 13-14. 190 Ewa Rot-Buga Syrinks, nimfy z dzieła Sannazara), i że owe przemiany mają związek bądź to z niedochowaniem czystości, bądź z jej zagrożeniem. Szymonowic, konstruując Wierzby, nie chce pisać jedynie o przemianie „w nowe kształty [...] ciał” (choć, bez wątpienia, temat ten go frapuje). Chce przede wszystkim pisać o istotnej roli poezji − dlatego modyfikuje powszechny w antyku motyw utraty dziewictwa przez towarzyszki Diany. Bohaterką (drugiego planu, a w rzeczywistości − bardzo ważną), czyni Atenę, boginię sztuki i literatury, którą czyni zresztą mistrzynią i nauczycielką nimf. W ten sposób wyraża przekonanie o wartości prawdziwej, wielkiej poezji, która nie może zostać pokalana przez osoby niegodne. Do jej zbrukania może zaś dojść wtedy, gdy poeta sprzeniewierzy się duchowi poezji i zacznie tworzyć po to, by znaleźć poklask u równie niegodnego tłumu. Wydaje się, że sielanka może być więc nie tylko ostrzeżeniem przed rozwiązłością, lecz także przed poszukiwaniem chwilowego poklasku. Dla tych, które sprzeniewierzyły się prawdziwej poezji, kara jest jedna − błoto zamiast „pańskiej krynice”, upadek zamiast chwały, zapomnienie zamiast sławy. Nieśmiertelność i trwanie mogą zapewnić tylko „uczone pieśni”. Ale sielanka Wierzby to, jak się wydaje, także próba ukazania mitycznego pochodzenia polskiej pieśni bukolicznej. Jej początek jest tu, w wierzbach rosnących nad brzegiem Puru, bo z nich Nais i „chłopięta” kręcą fujarki, od nich zaczyna się pierwsze poetyckie ćwiczenie, i o nich... pisze Szymonowic. Ale to także próba uwznioślenia polskiej sielanki − zaczyna się ona co prawda od wierzbowej fujarki, lecz nie zapominajmy, że owa wierzba... powstała z rozkazu Ateny. “Let not my bounties all die in you” − the theme of metamorphosis in Willows by Szymon Szymonowic Summary In Willows Szymon Szymonowic used a popular in Polish Renaissance and Baroque literature theme of the metamorphosis of the body, making a reference to Ovid’s Metamorphoses and other literary sources. In his bucolic tale he connected metamorphic theme with meta-poetic reflection on fame and immortality of the poet. The key motif of nymphs losing their purity and the punishment of turning them into willows is accompanied by a warning against losing the spirit of poetry, which may result from writing for unworthy crowds. Willows is also an attempt to demonstrate the mythical provenance of Polish bucolic tales. The author included in the conventional world of pastoral scenery his very own, local space by the river of Pur and by doing so he introduced the motif of Polish folk culture into European literary tradition. The relation between the metamorphic motifs and the essence of the bucolic tale genre is therefore disclosed. PRACE FILOLOGICZNE. LITERATUROZNAWSTWO [PFLIT] Warszawa 2013 NUMER 3(6). CZĘŚĆ 2: 191-208 EWA OWCZARZ Instytut Literatury Polskiej Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu O „MŁODOŚCI PRZEMIENIONEJ W ROZPACZ”. METAMORFOZY JÓZEFA IGNACEGO KRASZEWSKIEGO ORAZ ZYGMUNT ŁAWICZ I JEGO KOLEDZY ELIZY ORZESZKOWEJ Słowa kluczowe: metamorfoza, młodość, powieść o pokoleniu, Józef Ignacy Kraszewski, Eliza Orzeszkowa Keywords: metamorphosis, youth, a novel about a generation, Józef Ignacy Kraszewski, Eliza Orzeszkowa Nic nie jest trwałe w świecie, przetrwa tylko Zmienność 1. Zależność? Zbieżność? Pokrewieństwo? O stosunku Orzeszkowej do Kraszewskiego świadczą tyleż jej pełne rewerencji wypowiedzi teoretyczne, ze słynnym z okazji jubileuszu mistrza przypomnianym „starym, pięknym przysłowiem, że «jak gałęzie z drzewa swego, z niego początek swój bierzem»”2, co praktyka pisarska, w której − czasem w głębokiej strukturze powieści i opowiadań, pojedynczych utworów i cyklów − odnaleźć można inspiracje dziełami słynnego poprzednika3. Przyjąć więc można, że nie tylko okolicznościowe względy podyktowały jej słowa: „Przybywając, znaleźliśmy dział piśmiennictwa, do którego wiodły nas skłonności nasze, przez niego uprawiony i wysoce udoskonalony”. Stanisław Burkot widział to w taki sposób: „Kraszewski P. B. Shelley, „Zmienność”, trans. A. Fulińska, Literatura na Świecie, no. 9-10 (2012): 238. E. Orzeszkowa, „Drugie dziesięciolecie (1840-1850)”, in Książka jubileuszowa dla uczczenia pięćdziesięciolecia działalności literackiej J. I. Kraszewskiego (Warszawa, 1880), 43. 3 Pokazywał to W. Danek, Józef Ignacy Kraszewski (Warszawa, 1973), 435-438; obszernie rozważał S. Burkot, „Kraszewski i Orzeszkowa”, Rocznik Naukowo-Dydaktyczny WSP w Krakowie, no. 24 (1967) oraz w artykule idem, „Kraszewski i Orzeszkowa. O wzajemnych kontaktach”, Ruch Literacki, no. 6 (1968): 339-350. 1 2 192 Ewa Owczarz był dla Orzeszkowej, jak i dla całego jej pokolenia, pisarzem, który przekładając na język powieściowych schematów wyniki obserwacji życia społecznego, narzucał równocześnie swym następcom pewien sposób widzenia rzeczywistości”4. Kraszewski pisał wprawdzie, iż „Nikomu [...] nie godzi się przypisywać stworzenia w literaturze jakiejś formy albo jej rozpowszechnienia. Gdyby ona nie odpowiadała potrzebom czasu, próżne by były usiłowania”5, ale miał na myśli pewien fatalizm (to jego określenie, ja mówiłabym raczej, używając sformułowania Bachórza, o „misteryjności aktu narodzin” 6) związany z genezą rodzajów i gatunków literackich. Nie unieważnia to pytań o wzajemne oddziaływanie pisarzy na siebie, ale rzecz tę, przez Burkota rozstrzygniętą tak przejrzyście, z lekka komplikuje, bo przecież − i wykluczyć się tego nie da − owe wspomniane przez Orzeszkową „skłonności” mogły wieść ku podobnym rozwiązaniom formalnym niejako bezwiednie, choć w sposób niezupełnie swobodny: ta sama treść „potrzebowała” formy nie dowolnej, ale tej jedynej, narzucającej się więc w sposób konieczny. Tak o tym myślał Kraszewski: „A jeśli forma [...] jest tylko wynikłością idei, a wcale nie dowolną rzeczą, kiedy dwie idee, podobne sobie objawiają się, nie powinnyż, nie musząż one mniej więcej podobnie się wcielić?”7. Jeśli przyjmiemy, że w swych teoretycznych wypowiedziach na temat roli oraz zadań powieści − których tu zestawiać nie ma potrzeby − Orzeszkowa i Kraszewski mieli rację, szczególnie gdy wskazywali na związek pisarza z pulsacjami XIX wieku, na jego zdolność do „odrzucenia rutyny” i „wyprowadzania na jaw drżącej jeszcze, a już zrodzonej myśli ogółu”8, to celowy może okazać się namysł nad takim oto zagadnieniem: pytania/rozpoznania mogą być niezależne (niewpływologiczne), odpowiedzi zaś − literackie odpowiedzi − ułatwione przez jakąś pamięć form wcześniejszych. Nie o wpływach więc należałoby mówić, a o wzorach. „Wpływ zakłada zniewolenie późniejszego przez wcześniejsze [....] Wzór jest możliwością, która sprawę wyboru wzorca i granic jego dekompozycji traktuje jako proces decyzyjny podmiotu”9. Metamorfozy. Obrazki, powieść o pokoleniu, na którego losy wpływ miało powstanie listopadowe, oraz Zygmunt Ławicz i jego koledzy, utwór równie jak Metamorfozy Kraszewskiego zapomniany i rzadko przywoływany przez badaczy S. Burkot, Kraszewski i Orzeszkowa, 349, cyt. za: W. Danek, Józef Ignacy Kraszewski, 438. J. I Kraszewski, Listy do nieznajomego, cyt. za: Kraszewski o powieściopisarzach i powieści: Zbiór wypowiedzi teoretycznych i krytycznych, ed. S. Burkot (Warszawa, 1962), 202. 6 J. Bachórz, „Od romantyzmu do powieści tendencyjnej”, in Studia o narracji, ed. J. Błoński, S. Jaworski, J. Sławiński (Wrocław, 1982), 165. 7 J. I. Kraszewski, Słówko o prawdzie w romansie historycznym, cyt. za: Kraszewski o powieściopisarzach i powieści, 83. 8 E. Orzeszkowa, Kilka uwag nad powieścią, cyt. za: Programy i dyskusje literackie okresu pozytywizmu, ed. J. Kulczycka-Saloni (Wrocław, 1985), 20. 9 A. Budrewicz-Beratan, „Śladem Dickensa? Kreacje sierot u Orzeszkowej”, in Sekrety Orzeszkowej, ed., G. Borkowska, M. Rudkowska, I. Wiśniewska (Warszawa, 2012), 52. 4 5 Metamorfozy J. I. Kraszewskiego oraz Zygmunt Ławicz i jego koledzy E. Orzeszkowej 193 literatury, opowiadający smutne dzieje grupki przyjaciół przypadające na czas bezpośrednio po powstaniu styczniowym, prowokują do porównawczych analiz nie tylko ze względu na podobną sytuację egzystencjalną bohaterów. Wincenty Danek pisał: „Pomysł kompozycyjny Zygmunta Ławicza i jego kolegów (1882) nosi cechy zbieżności z powieścią Kraszewskiego Metamorfozy (1859)”10. To stwierdzenie faktu bez orzekania o rodzaju i głębokości tych inspiracji, których swego czasu nie dostrzegła Maria Żmigrodzka. Pisała ona w Posłowiu do wydania − zaznaczmy, bo nie całkiem to bez znaczenia − z roku 1954: Budowa tej książki odbiega bowiem nieco od najpopularniejszych współcześnie wzorów ukształtowania powieściowych wątków. Nie przynosi ani bogatej i powikłanej akcji, ani obrazu dramatycznych starć bohaterów, walczących ze swymi antagonistami, nie daje wreszcie szerokiego obrazu społecznego środowiska, tak charakterystycznego dla typu dziewiętnastowiecznej „powieści-panoramy”. Zasadą konstrukcyjną utworu stało się ukazanie splotu kilku biografii, ilustrujących tezę o powolnym rozkładzie moralnym i upadku człowieka pod naciskiem warunków społecznych11. Pomińmy wyraźny w tej wypowiedzi nacisk na warunki społeczne; Żmigrodzka w późniejszych swych ustaleniach odnoszących się do Zygmunta Ławicza i jego kolegów podkreśli raczej „polityczne warunki życia polskiego na Litwie, ucisk narodowy, beznadziejność bytowania drobnych urzędników służących w administracji rosyjskiej”12. Zwróćmy raczej uwagę na to, co w analizowanym utworze badaczka uznała za istotne, a co równocześnie wskazuje na podobieństwo do powieści Kraszewskiego. Po pierwsze, nie ma w nim jednego bohatera, jest „splot kilku biografii”, co w Metamorfozach wybrzmi dobitnie: Pamiętam, wielu nas było wówczas braci duszą, myślą braci, wiekiem, pragnieniem, nadzieją... siedmiu nas było zbliżonych trafem... tych siedmiu, jeżeli chcecie, opowiem wam dzieje, a siedmiu kroć siedmiu znajdzie się może, co powie słuchając ich w zdumieniu: − To naszego życia źwierciadło i to są przygody nasze! Bośmy wszyscy jednym prawie życia kolejom podlegli, i dobre ono jest, a kto się zeń wyłamał i nie był bratem ludzi, został odrzutkiem biednym i zmarnieje na wygnaniu13. Orzeszkowa opowie losy pięciorga przyjaciół, którzy − jak ci u Kraszewskiego − podlegli tym samym kolejom życia. Po drugie, nie zawikłana akcja stanowi 10 W. Danek, op. cit., 437. M. Żmigrodzka, „Posłowie”, in E. Orzeszkowa, Dzieła wybrane, vol. 3: Zygmunt Ławicz i jego koledzy (Warszawa, 1954), 209. W dalszej części artykułu odwołuję się do tego wydania, podając bezpośrednio po cytacie, w nawiasie, skrót tytułu ZŁ i numer strony. 12 M. Żmigrodzka, „Eliza Orzeszkowa”, in Obraz literatury polskiej XIX i XX wieku, seria czwarta: Literatura polska w okresie realizmu i naturalizmu, vol. II (Warszawa, 1966), 33. 13 J. I Kraszewski, Metamorfozy: Obrazki vol. I (Lwów, 1874), 8. W dalszej części artykułu odwołuję się do tego wydania, podając bezpośrednio po cytacie, w nawiasie, skrót tytułu M, cyfrę rzymską oznaczającą tom i cyfrę arabską − stronę. 11 194 Ewa Owczarz o istocie powieści Orzeszkowej, lecz kilka biografii, które ilustrują jakąś tezę. Kraszewski, tłumaczący swe zamiary we wstępie dodanym po niemal dwudziestu latach, mówi o powieści „osnutej dość dziwnie, a złożonej z epizodów”, co zresztą sugeruje podtytuł jego utworu. W obu wypadkach mamy do czynienia z opowiadaniem o takich przeistoczeniach grupy bohaterów14, projektowanych (marzenia), ale i niezależnych od jednostki (polityka, układy społeczne), iż można mówić o ponadindywidualnym rytmie przemian („bośmy wszyscy jednym prawie życia kolejom podlegli”). Jedność fabularną uzyskuje się więc przez jedność motywu tematycznego, którym są metamorfozy. I u Kraszewskiego, i u Orzeszkowej powieść o pokoleniu nie jest powieścią pokoleniową, bo między ojcami (dziadami) a synami brak konfliktu w sprawach najistotniejszych15. W Metamorfozach młodość sytuowana jest co prawda w opozycji do dorosłości/starości, ale wynika to przede wszystkim z potrzeby wyodrębnienia grupy rówieśniczej podlegającej inicjacji i „ujawnienia pewnych niezmiennych, wiecznych pierwiastków pozytywnych lub negatywnych, prześwitujących poprzez nurt empirycznego bytu i historycznych zmian”16. W Zygmuncie Ławiczu i jego kolegach ojców nie ma (Ławicz, Derszlak, Dębski, Zegrzda) lub są wobec synów spolegliwi (Kaplicki). Opresja przychodzi skądinąd. Po trzecie, oba utwory wpisują się w schemat powieści rozwojowej i powieści o „straconych złudzeniach”, ale powiedzieć to, nobilitując i europeizując oba utwory, to zarazem nie powiedzieć najważniejszego. Nie idzie w nich przecież tylko o zwykłą walkę z losem, idzie o bój podniebny ze Złem. Kraszewski, pokazuje to powyższy obszerny cytat, który jest próbką reprezentatywną stylu dominującego w tej powieści, ustawiając metamorfozy swych bohaterów w perspektywie metafizyczno-chrześcijańskiej, potrzebował tonacji podniosłej, odświętnej, języka o nadorganizacji zbliżającej do dykcji poetyckiej. Orzeszkowa, zdaniem Żmigrodzkiej, i trudno się z nią nie zgodzić, „traktuje [...] świadomie opowieści o losach swych bohaterów jako argumenty naukowego niemal wywodu”17. To „niemal” jest tu ważne. Stawiając bowiem pytanie: „czymże jest powieść”, pisarka rozważyła rzecz gruntownie: „Jestże ona poematem bez rytmu i rymu, dramatem opowiedzianym albo dialogowaną rozprawą 14 O chęci zwrócenia uwagi właśnie na grupę bohaterów, na ponadjednostkowość pewnego doświadczenia, świadczą zmiany tytułu, który najpierw brzmiał: Na ciemnej karcie, potem przybrał formę Zygmunt Ławicz i jego koledzy, następnie − Ginące siły. Orzeszkowa pisała w roku 1883 do Lewentala: „Czy podobna, aby tytuł jednej z powieści moich: Zygmunt Ławicz zmienionym został w zbiorowym wydaniu i na zawsze na tytuł: Ginące siły”. Jan Detko tak tę ostatnią próbę skomentował: „To byłby tytuł najbardziej odpowiadający treści i intencjom utworu o młodym pokoleniu popowstaniowym, którego ideały, marzenia, perspektywy zostały skazane na zagładę”. Vide J. Detko, Orzeszkowa wobec tradycji narodowowyzwoleńczych: (Zarys monograficzny) (Warszawa, 1965), 62. 15 T. Sobieraj, „Powieści pokoleniowe”, in idem, Fabuły i „światopogląd”. Studia z historii polskiej powieści XIX-wiecznej (Poznań, 2004), 139-168. 16 E. Mieletinski, Poetyka mitu, trans. J. Dancygier, ed. M. R. Mayenowa (Warszawa, 1981), 366. 17 M. Żmigrodzka, „Posłowie”, in E. Orzeszkowa, Dzieła wybrane, vol. 3, 209. Metamorfozy J. I. Kraszewskiego oraz Zygmunt Ławicz i jego koledzy E. Orzeszkowej 195 o zagadnieniach psychicznych, społecznych, filozoficznych?”18. I rozstrzygnęła: „Powieść jest dziełem umysłowości ludzkiej mięszanym;” należy do „dziedziny artyzmu”, ale ma też „powagę treści”, a to sytuuje ją w pobliżu filozofii zawierającej w sobie „wyniki nauk wszelkich”19. Oba analizowane tu utwory cechują się taką dwoistością. Metamorfozy bliższe są jednak bieguna poezji, Zygmunt Ławicz − rozprawy naukowej (filozoficzno-socjologicznej). Przeczytajmy więc oba utwory o metamorfozach, pamiętając, że, zdaniem Orzeszkowej, dwa są „najważniejsze momenty tworzenia”: „pomysł i kompozycja”20. Nie traćmy również z oczu faktu, iż w oba utwory wpisane zostało własne, bolesne doświadczenie twórców związane z narodowymi powstaniami, ale i z nienadążaniem za przemianami świata, który nabrał niezrozumiałego dla nich przyspieszenia. Wspomnienia Kraszewskiego i jego Noce bezsenne pełne są wzmianek na ten temat. Przywołajmy tylko jedną, zanotowaną w latach siedemdziesiątych, bo współgra z refleksją Orzeszkowej: „W ciągu tego więcej niż pół wieku, który się dobrze pamięta, jakże niesłychane zaszły na świecie, w pojęciach, w ludziach, w trybie życia zmiany!”21. Autorka Chama podobną refleksję odnotowała przy okazji jubileuszowego oglądu twórczości Kraszewskiego, a więc również w latach siedemdziesiątych: „...czas trwania jednego zaledwie pokolenia przynosi niekiedy ze sobą ważne i różnostronne przełomy i zmiany”22. „Niby ptaki do lotu” Nie latając pełzać można (M, II, 169) Oba utwory jako cel główny stawiają sobie zobrazowanie przemian ludzi, takich metamorfoz, które mają symbolizować coś więcej niż tylko upływ czasu oraz działanie praw biologicznych i społecznych − oba mają wypowiedzieć egzystencjalne doświadczenie niewoli. W obu spotykamy ten sam koncept, ideę wyjściową, w której utożsamione zostaną (u Kraszewskiego wręcz mistycznie zespolone) młodość − ława szkolna − miasto, a to pozwala następnie śledzić rozpad wspólnoty przyjacielskiej jako rozrywanie nierozerwalnego, w konsekwencji umożliwia wypowiedzenie doświadczenia pokoleniowego w kategoriach tragizmu. 18 E. Orzeszkowa, O powieściach T. T. Jeża z rzutem na powieść w ogóle. Studium, cyt. za: Programy i dyskusje literackie okresu pozytywizmu, 311. 19 Ibidem, 312. 20 Ibidem, 314. 21 „Ze wspomnień J. I. Kraszewskiego”, in J. I. Kraszewski, Pamiętniki, ed. W. Danek (Wrocław, 1972), 223. 22 E. Orzeszkowa, Drugie dziesięciolecie..., 32. 196 Ewa Owczarz Młodość zobrazowana zostaje nie tylko jako czas adolescencji. Jest przede wszystkim kategorią egzystencjalną. Być młodym znaczy: mieć marzenia, zapał, entuzjazm, przebywać w sferach idealnych, być gotowym do lotu wzwyż (Ikarowe loty u Kraszewskiego), wsłuchiwać się bez obaw w głosy syren (Orzeszkowa). Młodość uznana jest − bywa że explicite − za zdrowie, starość za chorobę: Jestże zadanie, na które by odpowiedzi brakło młodości? nad którem by się ona zawahała? które by ona poszanowała jako tajemnicą okryte? Zagadki wieków zdają się jej igraszką, a s t a r o ś ć co wątpi, niepojętą c h o r o b ą; wszystkie już mając słabości ludzkie w sobie, gry ich nie pojmuje, skutkom się dziwi, rada by odbudować i nie wątpi, że to uczyni [M, I, 102; podkreśl. E.O.]. Młodzi zdają się wierzyć, iż na chorobę starości jest lekarstwo, choć niekoniecznie zajęci są jego poszukiwaniem, ufni, że wybranych przypadłość ta nie dotyczy23. Bardzo znamienny w obu utworach jest topos puer senex, który nie oznacza wcale podziwu dla mądrości czarującego młodzieńca, nie wskazuje więc ideału, lecz antyideał: młodzieńca bez zapału i marzeń, egoistycznie skupionego na sobie i własnych dążeniach24, ale też jakoś tajemniczo wypalonego, odartego z ideałów. I w Metamorfozach, i w Zygmuncie Ławiczu mamy takich bohaterów, którzy są starzy (czytaj: rozsądni, zimni, obrachowani, trzeźwi) już w młodości. Za tą „zgrzybiałością” kryje się jakieś niewypowiedziane traumatyczne doznanie, które wyobcowuje ich z grupy rówieśniczej (są zwykle trochę starsi od kolegów); żyją osobno, ale ciążą, mniej lub bardziej świadomie, ku wspólnocie. Taki jest Baltazar u Kraszewskiego: „wyglądał może starzej niż był powinien, a przeszłość jego prócz tego, że pracował bakalarzując, była dla nas tajemnicą − unikał wszelkiej tyczącej się jej spowiedzi” (M, I, 94). Podobnym typem jest u Orzeszkowej Marian Dębski, młody, ale chłodny, rozważny, praktyczny. „W szkole wiedziano o nim tyle tylko, że będąc synem zamożnej niegdyś, lecz do szczętu zubożałej rodziny utrzymywał się sam i dwu małych braci wychowywał z zarobku, który mu dawała praca korepetytorska” (ZŁ, 22). W omawianych powieściach − odwołajmy się do znanej formuły Cycerona − możliwa byłaby pochwała „starca, w którym jest coś młodzieńczego”, ale nie „młodzieńca, 23 Tadeusz Budrewicz pisał: „Leksyka «chorobowa» jako jednostka wyznaczająca stosunek pisarza do rzeczywistości pozwala na ułożenie uporządkowanej listy zjawisk, które go niepokoiły”. Do listy zestawionej przez badacza można więc dołączyć jeszcze jedną „jednostkę chorobową”. Vide T. Budrewicz, „«Zdrowie» i «choroba» w języku Kraszewskiego (w okresie wołyńskim)”, in Kraszewski − pisarz współczesny, ed. E. Ihnatowicz (Warszawa, 1996), 68. 24 E. R. Curtius, Literatura europejska i łacińskie średniowiecze, trans. et ed. A. Borowski (Kraków, 1997), 108-109. To przeformułowanie toposu znamienne jest dla wielu utworów XIX wieku, np. u Żmichowskiej. U Orzeszkowej pewne cechy właściwe starożytnemu toposowi ma Ławicz, ale pełnią one funkcję oskarżenia społecznego: „Dlaczego był on za młodu już strudzonym, chudym, przygarbionym, o każdą iskrę i każdy promyk w nędzy i pocie czoła bojującym samoukiem?” (ZŁ, 15). Metamorfozy J. I. Kraszewskiego oraz Zygmunt Ławicz i jego koledzy E. Orzeszkowej 197 w którym jest coś ze starca”25. Odwieczna polaryzacja „młodość-starość” nie dąży więc do równowagi, dowartościowywany jest wyraźnie pierwszy człon tej opozycji. Czytelnik powinien zrozumieć, że młodość nie jest związana z wiekiem, nie mija wraz z adolescencją. Uznana być winna za skarb, który niesie się po drogach życia, strzegąc go przed roztrwonieniem. Stanowi część znaczącą ludzkiej tożsamości: „ja” obecne, to z wieku męskiego, który w obu utworach jest wiekiem klęski, współtworzone jest przez „ja” dawne, najbardziej aktywne, źródłowe. Sił do pełni istnienia można zawsze zaczerpnąć w „źródle życia” − „jasnej młodości” (M, I, 7)26. Na twarzach przegranych ta pamięć dawnego siebie jest zapisana, stając się świadectwem (tragicznym) głębokości przemian. Młodość, a nie dzieciństwo jest zaczynem człowieczeństwa. Mamy, rzecz jasna, wzmianki o domowo-rodzinnych, a nie tylko szkolno-uniwersyteckich latach życia bohaterów. U Kraszewskiego nawet dość obszerne, bo pokazujące nieuchronność i nieprzypadkowość spotkania w miejscu mistycznym − uniwersytecie ludzi z różnych sfer, o różnych temperamentach i celach. To, co Kraszewskiego w dzieciństwie interesuje, to rodzaj po platońsku ujmowanej duchowości związanej z pamięcią boskich, więc wiecznych idei, odpominanych (anamneza tego, co dusza widziała w świecie idei) tylko przez niektórych, wybranych, powołanych, wręcz napiętnowanych, co w powieści ujawnia się jako przymus wędrowania do „źródła wiedzy”. Bohaterowie Kraszewskiego, jak Serapion-Milczek czują, że „gdzieś wyżej woła przeznaczenie” (M, I, 13)27. Dzieciństwo to nie idylla, to rodzaj fatum, a jego przekroczenie związane jest z pokonaniem progu prawie niezauważalnego, odbywa się bezboleśnie, bo jest porzuceniem tego, co chwilowe, niewarte pamięci. Pamięcią wraca się tu bowiem tylko do młodości i młodzieńczego zachwytu nad cudem marzeń i pięknem świata, który tym marzeniom zdaje się obiecywać spełnienie. Orzeszkowa z kolei pokazuje Zygmunta Ławicza w takim przejmującym momencie jego dzieciństwa, który będąc traumatycznym progiem dla dwunastoletniego chłopca (obserwuje on z ukrycia pożegnanie matki z ojcem zesłańcem syberyjskim), staje się równocześnie momentem próby dla jego otoczenia; zespala głębiej z pełną współczucia trójką przyjaciół, powoduje demonstracyjne odsunięcie się „praktycznego” Dębskiego. Dzieciństwo sytuuje się, podobnie jak u Kraszewskiego, poza czasem. Wejście w dorosłość to zarazem doznawanie temporalności, u Orzeszkowej od razu bolesne, nagłe i o wiele wcześniejsze niż w Metamorfozach. 25 U Cycerona mamy takie oto wyjaśnienie: „Jak bowiem pochwalam młodzieńca, w którym jest coś ze starca, tak też chwalę starca, w którym jest coś młodzieńczego”. Vide E. R. Curtius, op. cit., 107. 26 Romantyczne korzenie tego myślenia widać najlepiej, kiedy zestawimy namysł Kraszewskiego nad „boskimi źródłami” z rozważaniami G. Pouleta, „Romantyzm”, in idem, Metamorfozy czasu, Szkice krytyczne, trans. P. Taranczewski (Warszawa, 1977), 436-437. 27 Jest on jednym z tych dzieci wiejskich − sierot, które jak Sawka, Marysia z Chaty za wsią „czerpią z bezdni Bożej”, uczą się we śnie, od ptaków, kwiatów, wiatru. 198 Ewa Owczarz Młodość w obu utworach zachłannie doznawana, bo zagrożona − cytat z Metamorfoz to pokazywał − tym, co ludzkie, więc doczesne i przynależne nieodwołalnie kondycji człowieczej, jest czasem intensywnego poszukiwania formuły doskonałego świata. Obrazują to marzenia bohaterów; u Kraszewskiego wypowiadane osobiście, w monologach-spowiedziach akademików, „którym się chwilami śniło, że będą głowami pokoleń nowych, nowej epoki, ludzkości nowej” (M, I, 12), u Orzeszkowej zreferowane kolejno przez narratora w systematycznej wyliczance. Derszlak na przykład, syn cieśli, dla siebie wybierający skromnie zawód lekarza, dla ludzkości ma plany rewolucyjne: „A co, kiedy ci mówię, że świat do góry nogami stoi i że go trzeba nazad głową do góry obrócić, mówisz, że to nieprawda!” (ZŁ, 20). To prawie powtórzenie słów Konrada z Metamorfoz: „Wszystko bo jest do góry nogami... dowiodły to świeże pokuszenia reformatorów, których głos choć przeszedł niewysłuchany, nie może bez owocu pozostać. Ludzkość jest chora, lekarza szukają, ale się dotąd żaden nie zjawił, kuracja może być trudna, boleśna, bo słabość zapuszczona, ale nie zrozpaczona” (M, II, 38). Konrad to doktryner i utopijny reformator, Derszlak − socjalista. W obu utworach widać dystans narratorsko-autorski w stosunku do projektów rewolucyjnych przemian społecznych. To metamorfozy nieakceptowane, zironizowane więc jako „szaleństwo” młodości, skrajność niechciana („Nielitościwie śmiać się poczęto z tej nowej rzeczypospolitej Konrada” − M, II, 39) podobnie jak „starość” młodości. Szaleństwo bowiem, burze i zawieruchy, to słownictwo odnoszone u Kraszewskiego − widać to w całym autobiograficznym cyklu, którego Metamorfozy są ogniwem − tylko do rewolucji narodowowyzwoleńczej i tylko z nią sprzęgnięte jako symbol działań aprobowanych. Orzeszkowa myśli podobnie, czyniąc przez postać Derszlaka, jak Kraszewski przez losy i ideały życiowe Konrada, „rozrachunek z konkretnymi postawami światopoglądowymi i filozoficznymi”28. Z młodością, jako punktem wyjścia istotnych, obserwowanych i odnotowywanych w powieściach przemian, wiąże się metaforyka, która łączy oba utwory odsyłając do wspólnego źródła. Przyjrzyjmy się kilku przykładom: Ten tylko, kto nigdy młodym być nie miał czasu, nie wie, jak zuchwałym jest umysł całą siłą w tej chwili, w życiu jedynej, p o m y k a j ą c y s i ę w g ó r ę. S t r z e l a on jak kwiat, na który zdobywa się roślina, całą potęgą w niej ukrytą i podsycaną powietrzem, światłem, rosą i deszczem niebieskim.... [M, I, 101-102; podkreśl. E.O.]. Młodzi u Kraszewskiego reprezentują „porywy Tytanów, górami ścielących sobie drabinę do niedostępnego nieba, od którego piorun rzeczywistości miał odepchnąć” (M, I, 103). U Orzeszkowej znajdziemy i ów pęd ku górze, i zapał oraz śmiałość nieliczącą się z rzeczywistością: 28 W. Danek, op. cit., 164. Metamorfozy J. I. Kraszewskiego oraz Zygmunt Ławicz i jego koledzy E. Orzeszkowej 199 − Trzeba zawsze, zawsze i pod każdym względem starać się i ś ć w y ż e j!... − Kaplicki zaś błyskając błękitnymi oczyma szepnął: − Ojciec chyba mnie zje z radości, że tak sobie szczęśliwie idę... a wierzchowca to mi już pewnie kupi w tym roku!... zobaczycie, że ja kiedyś pomiędzy obywatelstwem naszym wysoko stanę! W y ż e j!... w y s o k o!... − O, jakże ambicja przyrodzoną jest naturze ludzkiej! Chłopaki te, będące już prawie młodzieńcami, śmiały m a r z y ć o w y s o k o ś c i a c h w tej nawet uroczystej chwili, gdy pomiędzy ścianami sali górnie, płynnie, brzmiąco rozlegać się zaczęły strofy Odysei [Zł, 28-29]. Emocjonalność wyrażona za pomocą eksklamacji, metaforyka obrazująca wznoszenie się, lot, porywy duszy wskazują na inspiracje Odą do młodości. Łączy z nią również rodzaj etyczności, wyznawanych przez młodych ideałów, takich jak przyjaźń, ideał braterstwa, wspólny wysiłek w dążeniu do szczytnych celów, gotowość do ofiary29. U Orzeszkowej „patrzenie w górę” miewa też wydźwięk ironiczny. Oznacza przymierzanie się do stanowisk w hierarchii społecznej (Kaplicki, co obrazował cytat) czy urzędniczej (to ideał wychowania braci przez Dębskiego). W obu utworach, inaczej niż w Odzie, nie otwiera się dla młodych wyzwolenie i możliwość osiągnięcia celu (szczęścia). U Kraszewskiego zagrożenie, pokazane jako kres inicjacji, jest przeczuciem, a jeśli koniecznością − to oddaloną w czasie. U Orzeszkowej okaże się natychmiastowe. Marzenia grupki przyjaciół o pędzie wzwyż, które wybuchły nagle, jak to bywa zwykle z „materią palną” gromadzoną od dawna, równie nagle zostają stłumione, wręcz spacyfikowane. Odbywa się to na lekcji greki, a „uczony hellenista”, w istocie tępy rusyfikator, nie dopuszcza do tego, aby „owe tak zwane przez Greków zakłócenia duszy, których młodzi ludzie od dość dawna już doświadczali w czasie wykładów Homera i Ksenofonta” (Zł, 29), mogły się bezkarnie manifestować. Zatarg z nauczycielem doprowadza do relegowania grupki przyjaciół, dokumentując wprawdzie trwałość przyjaźni, ale rozpoczynając równocześnie życiową degrengoladę marzycieli. „Wystrój” hellenistyczny, na który przy okazji zwróciliśmy uwagę, wskazywałby nie tylko na pamięć rozwiązań artystycznych Kraszewskiego, ale również na analogiczne aktualizowanie w planie ideowym powieści Ody do młodości. Bardzo podobnie ukazywany jest w obu powieściach „ten zapał święty”, z którym odnoszą się młodzi do nauki, wiedzy i książki: A ileż to szału i uciechy sprawiała każda nowa książka, każda wyśpiewana gdzieś daleko poezja, każdy wypadek, któryśmy sobie najfałszywiej tłumaczyli po dziecinnemu! Szczególniej zjawiska świata umysłowego, które dziś dla nas tak spowszedniały, ileż to robiły przyjemności! jak upragnione zjawiały się przepisywane nocą, wychwycone z rąk zazdrośnych − jakeśmy je zaraz na pamięć umieli i brali do serca. Nie wiem, czy kiedy wznowi się już ten zapał święty z jakim naówczas najmniejsza drobnostka przyjmowaną była [M, I, 113]. 29 M. Rudaś-Grodzka, „«Rozumni szałem»: «Oda do młodości» jako platoński lot ku idei”, Pamiętnik Literacki, no. 3 (2001), z. 3: 5-29. 200 Ewa Owczarz U Orzeszkowej zapał ów dotyczy przede wszystkim Ławicza, który nawet nauczył się czytać wypożyczane z księgarni znajomego foliały bez rozcinania stron, przy świetle księżyca, w całkowitej niepamięci głodu i chłodu. I oto zobaczyć go możemy − to nie jedyna scena tak łopatologicznie symboliczna − o świcie, radosnego, w „strudze białego światła”, trzymającego w jednej ręce książkę, którą kończy czytać, a w drugiej „kromkę chleba przy ustach” (ZŁ, 46). Podobnie jak w Metamorfozach wybrzmiewa w powieści Orzeszkowej pragnienie: „...uczyć się, uczyć się, choćby najdłuższe jeszcze lata stać u samego źródła wiedzy i pić ją chciwie pełnymi usty i pełną piersią” (ZŁ, 25). Książka jak kromka chleba, książka odsłaniająca światy, które są jak „marzenia o idealnej Atlantydzie” (ZŁ, 95) − to wizja Orzeszkowej. U Kraszewskiego Atlantyda jest przedmiotem marzeń, ale wiąże się z powrotem do przeszłości, do odsłanianej we wspomnieniach, zawsze widocznej „na widnokręgu” młodości. Książka również nie tyle projektuje tu przyszłość, ile ocala przeszłość: „wieleż to tam słów świętych, myśli wielkich, pamiątek drogich...jest-li co by przeszłość i tradycję rodu ludzkiego przechowało lepiej niż księgi?” (M, I, 71). Serapion-Milczek, od którego zaczyna się opowieść i na którym ześrodkowuje się uwaga opowiadacza w zakończeniu, jest „człowiekiem jednej książki” (homo unius libri): „ewangeliczki” znalezionej w dzieciństwie i wiernie mu towarzyszącej na drogach życia, traktowanej jak talizman i drogowskaz. Nieutylitarną prawdę o funkcji ksiąg, nauki, sztuki wypowiada zaś Teofil posiadający, jak pamiętamy, najwięcej cech biograficznych samego autora: Wierzcie mi, że jedyną w życiu rozkoszą, która po sobie nie zostawia mętów żadnych, ani zgryzot, ani nawet znużenia, to kształcenie się powolne, uprawa sztuk, nauka... Dopóki człowiek zajmując się niemi ma na celu popis i sławę, jest w tem żywioł gorączkowy, jest trucizna, − gdy zacznie pracować dla pracy, nakarmienia wewnętrznego, błogo z tem i dobrze [M, II, 162]. Romantyczne ujęcie Kraszewskiego (bo to i „księgi zbójeckie”, i księga jako Całość, jednym znakiem objawiająca wybrańcom transcendencję oraz prawdy zakryte przed niewtajemniczonymi) zderza się pozytywistyczną perspektywą Orzeszkowej (księga, a więc nauka, a więc utopia szczęścia): Zygmunt Ławicz „za te to właśnie jej obietnice szczęśliwszych losów świata najwięcej może kochał ją i czcił” (ZŁ, 133). A jak jest z miłością, w przemianach bohaterów obrazowanych przez romantyków spełniającą zawsze rolę istotną? Czy zaobserwujemy tu różnice literackich ujęć zależną od prądów ideowych i estetycznych ważnych dla pisarzy i czasu tworzenia utworów? W Metamorfozach Kraszewskiego opowieści o miłości (i miłostkach żaków) mają na celu − podobnie jak w Metamorfozach Owidiusza, do których polski pisarz nawiązuje nie tylko tytułem i znaczącym mottem, o czym będzie jeszcze Metamorfozy J. I. Kraszewskiego oraz Zygmunt Ławicz i jego koledzy E. Orzeszkowej 201 mowa − „wywołanie zainteresowania dla nie kończących się odmian egzystencji”30. Miłość okaże się tu jednym z ważnych motorów przemian duchowych, o czym nie wiedzą jeszcze studenci pokpiwający ze stałości uczuć sentymentalnego Fiołka, przekonani − jakby czytali Remedia amoris Owidiusza − że można się łatwo odkochać, bezkarnie igrać z uczuciem. Przekroczenie progu dojrzałości wiąże się nie tylko z ukończeniem studiów, ale również z inicjacją polityczną (mówi się o tym językiem ezopowym) oraz właśnie przeformułowaniem poglądów na miłość. Zajmuje ona nadrzędne miejsce w hierarchii wartości, wiąże się z romantycznym przekraczaniem granic ludzkiej kondycji. Jest równoznaczna z wewnętrznym wzbogaceniem, nie ma nic wspólnego z namiętnością. To − odwołując się ponownie do romantycznej wykładni Pouleta − „działanie energii współistniejącej z samym bytem, a może nawet identycznej z nim” 31. Zawiedziona (Fiołek) prowadzi do stagnacji, marazmu, zobojętnienia wobec wyznawanych kiedyś ideałów oraz do, wyraźnie zstępczego, epikureizmu; wierna − potrafi łamać bariery społeczne i osobiste uprzedzenia (pełen „niepohamowanej próżności” Konrad, syn zamożnych rodziców, chcący uchodzić za magnata, poślubia szewcównę); skłania do poświęceń (Cyryl), powodując metamorfozy niezgodne z marzeniami, odwracające życiowe priorytety, a przecież przynoszące pewien rodzaj spełnienia. Prawdziwa miłość, widziana u Kraszewskiego w perspektywie chrześcijańskiej, odsłania najlepszą cząstkę osoby kochającej, ale i kochanej. Znaczy także „poświęcić siebie takim, jakim się jest, sobie samemu takiemu, jakim się możemy stać przez działanie ducha. To osiągnąć nieśmiertelną formę własnej istoty poprzez przemieniającą «śmierć sobie samemu»”32. Dlatego ci, którzy jej zaznali, jak Cyryl właśnie, nie uczestniczą w mszy, która zamyka powieść, symbolizując ostateczną przemianę, metamorfozę duchową bohaterów. Nie muszą. U Orzeszkowej nie ma miłości ani wielkiej namiętności, choć pojawia się erotyka. Paralela między uczuciem a porami roku nie ma w sobie nic sentymentalnego, chodzi o pokazanie zależności człowieka od „ślepej siły natury” 33. To wyraźna polemika z romantycznym mitem miłości. Wiosną budzi się nie uczucie, a tylko potrzeba zaspokojenia odwiecznych instynktów, nie pozwalająca człowiekowi utrzymać się dłużej „w sferach idealnych”, na wyżynach duchowych i intelektualnych. Jest więc albo ów zew natury (Zegrzda, Ławicz), albo konwenans społeczny (Kaplicki, który w stosownym czasie poślubia stosowną kandydatkę). Pokusa bycia jak inni, pokusa: „życia [...] ruchu, czynu i uczucia” 30 S. Stabryła, op. cit., 249. G. Poulet, op. cit., 438. 32 D. De Rougemont, „Osoba, anioł i absolut albo dialog między zachodem a wschodem”, trans. A. Olędzka-Frybesowa, Literatura na Świecie, no. 1 (1987): 272. 33 Szerzej na temat miłości u Orzeszkowej vide M. Piwińska, „Erotyka w powieściach Orzeszkowej”, in Sekrety Orzeszkowej, 308-319. 31 202 Ewa Owczarz oznacza tu nie wzlot i poszerzenie granic własnego „ja”, ale strącenie z wyżyn i ograniczenie, jest ironią losu: „Spadła nań pokuta za to, co miał w sobie najlepszego, za długoletnie, zapamiętałe przebywanie w wysokich sferach uczuć i myśli” (ZŁ, 142). Od majowego niedzielnego poranka „zachodzić w nim poczęły coraz widoczniejsze zmiany” (ZŁ, 155). Ławicz nie będzie już teraz sam wyznaczał sobie życiowych celów. Wola zastąpiona zostanie pasywnością, uległością wobec natury i ludzi narzucających swoje widzenie rzeczy odpornemu dotychczas na takie naciski bohaterowi. Poddaje się teraz siłom zmysłów, biologii, instynktom. Orzeszkowa uwyraźnia ten proces czterokrotnie powtarzając słowa „ciągnęło go”: C i ą g n ę ł y g o ku sobie pola i lasy zamiejskie, szerokie, zielone, rozśpiewane głosami wolnej natury. C i ą g n ę ł a g o ku sobie natura wesoła i świetna, na wskroś przejęta w porze tej gorącym oddechem miłości. C i ą g n ę ł y g o też ku sobie liliowe źrenice dziewczyny, wilgotne usta jej i ogniste rumieńce, które niby strumień waru oblewały ją, ilekroć zbliżał się ku niej. C i ą g n ę ł y g o serdeczne jej śmiechy, śród których błyskała zębami białymi jak perły [...] [ZŁ, 155; podkreśl. E.O.]. Erotyka jest motorem przemian do tej pory odrzucanych, prowadzących bowiem, jak wcześniej Zegrzdę i Kaplickiego, do przystosowania, oportunizmu, do zejścia z piedestału marzeń na poziom Rębków: prozaicznych, wręcz prostackich i przystosowanych do tego stopnia, że mówili „rodzajem gwary, utworzonej z najdziwaczniejszej mieszaniny dwóch języków” (ZŁ, 160). Metamorfoza Ławicza oznacza klęskę tego, który przy ideałach młodości trwał najwierniej i najdłużej. Jest przypieczętowaniem klęski całego popowstaniowego pokolenia. Jak zobrazować przemiany Quantum mutatus ab illo34 Obie powieści opowiadają, jak widzimy, o problemach ponadczasowych i uniwersalnych: o przyjaźni, miłości, przemijaniu, ale również o uwikłaniu w historię w jej mrocznej odsłonie, co intensyfikuje doznanie tych − jak to określa Curtius − „podstawowych stosunków istnienia”35. Aż tyle utwory te łączy. I jest to pokrewieństwo w sferze treści; dzieli zaś to, co określiła Orzeszkowa jako jeden z „najważniejszych momentów tworzenia”: kompozycja, czyli to, w czym − z pozoru − również widać wspólne cechy. 34 35 Cytat z Eneidy (II, 274), podaję za: J. I. Kraszewski, Pamiętniki, 366. E. R. Curtius, op. cit., 89. Metamorfozy J. I. Kraszewskiego oraz Zygmunt Ławicz i jego koledzy E. Orzeszkowej 203 Metamorfozy, jak słusznie pisał przywoływany już na początku rozważań Danek, należy uznać za „utwór bardzo ciekawy z punktu widzenia kompozycji i zastosowanych w nim form narracji”36. Kraszewski przedstawia biografie bohaterów nie w sposób ciągły, ale w momentach przełomowych, decydujących o losie człowieka. O dzieciństwie, które jest rodzajem fatum, zaczynem nieuchronnych w przyszłości przemian, opowiada narrator trzecioosobowy, ale emocjonalnie zaangażowany w opowiadany przedmiot, bo sam jest jednym z tych „śniących życie”, „wierzących święcie”, „spodziewających się ufnie”37. Tak kształtowana jest pierwsza część utworu składająca się z ośmiu obrazków obyczajowych. Część środkowa prezentuje w narracji pierwszoosobowej marzenia bohaterów. Dopuszczeni do głosu młodzieńcy zawierzają grupie przyjaciół swoje przemyślenia, plany, rojenia, przydając spotkaniu przy kominku znamion terapii grupowej, co zacieśnia więzi i obiektywizuje cele. Jest to równocześnie poszukiwanie indywidualnych środków wyrazu oraz formuły własnego losu. Trzecia część jest narracyjnie najbardziej zróżnicowana. Obok opowieści-konfesji spotykamy również alegoryczną baśń, która zastępuje relację z życia, a dzieje jednego z najbardziej przez los doświadczonych bohaterów opowiada kolega, też zaznający w życiu niejednej porażki. Mamy więc do czynienia z poszukiwaniem formy, co zdaje się − obok innych nie mniej istotnych kwestii − sygnalizować niemożność przekazania doświadczania siebie w starciu ze światem oraz nieopisywalność w języku niesymbolicznym najgłębszych i najbardziej osobistych przemian. Struktura powieści Kraszewskiego (tytuł, motto, wstęp) zdradza, że chciał on opowiedzieć to, co w nieuchronnych przemianach związanych z przemijaniem uniwersalne i przynależne ludzkiej kondycji, ale też to, co nowe, bo związane z dziewiętnastowiecznym doznawaniem dynamiki zmian i zachwianiem poczucia stałości38, i w końcu to, co specyficznie polskie, wypływające z uwarunkowań i zdarzeń historyczno-politycznych (powstanie listopadowe). Chciał więc wypowiedzieć w dużej mierze niewypowiadalne (treści polityczne) i nieprzekazywalne (doświadczenie pokoleniowe jako suma doświadczeń indywidualnych). Zapragnął pochwycić, zrozumieć i − co ważniejsze − usensownić powszechny wariabilizm, utrwalić własne doznania, w tym również takie, że nie tylko obraz się zmienia, ale i oczy patrzącego. Porównajmy obserwację z Metamorfoz: A! lat dwadzieścia! wiek cały! co za zmiany, przerwał Albin, ludzie, miasto, mury, powietrze zdaje się inne... − Nie, ale te piersi, któremi je czerpiemy, zmienione, w nich ta zmiana największa [M, II, 75]. 36 W. Danek, op. cit., 161-162. Pisałam o tym w książce Nieosiągalna całość. Szkice o powieści polskiej XIX wieku. Józef Ignacy Kraszewski − Ludwik Sztyrmer − Henryk Sienkiewicz (Toruń, 2009), 126-147. Odwołuję się do niektórych ustaleń z tej książki. 38 E. Paczoska, Prawdziwy koniec XIX wieku: Śladami nowoczesności (Warszawa, 2010), 16. 37 204 Ewa Owczarz z zapisem z Nocy bezsennych: Pierwsze, a ostatnie wrażenia, jakie Włochy uczyniły na mnie, przedzielone od siebie dwudziestu z górą latami, zupełnie różne, całkiem inne. Lecz, powtarzam, zmienił się obraz i zmieniły oczy. Nie straciłem wrażliwości, wzrosła ona może nawet, ale stosunek widoku i widza odmieniony39. Osobiste notatki na temat metamorfoz ludzi, czasów, idei, tak gęsto rozsiane w Pamiętnikach każą traktować problem omawianego tu utworu z roku 1859 jako bardzo bliski Kraszewskiemu, głęboko odczuty i na różne sposoby przemyślany, wręcz cisnący się pod pióro. Wzór dla wypowiedzenia tych skomplikowanych doznań współczesności znalazł w Metamorfozach Owidiusza. Nawiązaniem do utworu poety rzymskiego jest nie tylko tytuł, ale i motto zaczerpnięte z czterowierszowego proemium, które określa cel i założenia strukturalne poematu: In nova fert animus mutatas dicere formas corpora. Pragnę opiewać ciała zamienione w nowe kształty40. Do wymienionych (tytuł, motto) „struktur podmiotowych” dodać trzeba dołączoną w roku 1874 krótką przedmowę. Te zewnątrztekstowe cząstki konstrukcyjne stanowią nie tylko zapowiedź tematycznych i formalnych związków z mitem. To również zwiastun tego, jak twórca będzie manifestował swą obecność wewnątrztekstową, swe nastawienie na eksponowanie „ja” doznającego: jawne (w pierwszej części i zakończeniu) oraz skryte (przez postacie bohaterów, szczególnie Teofila, którego za Dankiem uznaliśmy już wcześniej za alter ego autora). „Specyficzna ekspozytura romantycznego «ja»”41 powoduje, że utwór Kraszewskiego nie skrywa swych podwójnych związków: z romantyzmem oraz z poematem o przemianach Owidiusza. I jak ten poemat, mimo rozczłonkowania, różnorodności pomieszczonych w nim opowieści, tworzy ciągłą strukturę narracyjną. Wrażenie ciągłości u Orzeszkowej jest jeszcze wyraźniejsze, choć i ona skupia się na momentach przełomowych w życiu bohaterów. Zwraca na to uwagę Żmigrodzka, nieświadomie wskazując znaczące „miejsca wspólne” obu analizowanych tu utworów: Orzeszkowa wybiera z życiorysów swych bohaterów przede wszystkim te momenty, które ukazują ich powolną kapitulację wobec „życia” lub załamywanie się pod ciężarem jego praw, tak nieludzkich dla słabych. Stąd tak istotną rolę odgrywają w akcji kolejne spotkania przyjaciół, w czasie których uświadamiają oni sobie swe życiowe bankructwo42. J. I. Kraszewski, Pamiętniki, 432. Vide S. Stabryła, op. cit., 200; tłumaczenie podaję również według tego autora. 41 J. Ławski uznaje motta, dedykacje, wstępy u Słowackiego za „romantyczne struktury podmiotowe”. Do jego ustaleń i terminów odwołuję się w tym akapicie. J. Ławski, Ironia i mistyka. Doświadczenie graniczne wyobraźni poetyckiej Juliusza Słowackiego (Białystok, 2005), 21. 42 M. Żmigrodzka, „Posłowie”, in E. Orzeszkowa, Dzieła wybrane, vol. 3, 210-211. 39 40 Metamorfozy J. I. Kraszewskiego oraz Zygmunt Ławicz i jego koledzy E. Orzeszkowej 205 Kolejne spotkania tracących złudzenia przyjaciół jako oś konstrukcyjna powieści, choć odbywają się w innych, inaczej sygnalizowanych interwałach czasowych, wskazywałyby, że trwała w Orzeszkowej jakaś pamięć zastosowanych przez Kraszewskiego literackich zobrazowań problemu metamorfoz. Nastawienie na naukową, socjologiczną analizę kwestii narzuca pisarce wybór zobiektywizowanej, ześrodkowanej na jednym problemie narracji, co staje się źródłem sukcesu (z pewną, jak sądzę, przesadą mówi o artystycznym mistrzostwie utworu Żmigrodzka), ale i zarodem klęski. Jednolita trzecioosobowa narracja razi monotonią, gdy trzeba kolejno zaprezentować bohaterów lub przedstawić ich aspiracje i marzenia. Opowieść przekształca się wtedy w prostą enumerację, takie wyszczególnienie, któremu literacki szlif nadany zostaje przez jakiś retoryczny chwyt, owszem, uprzystępniający treść, ale zarazem ją ujednoznaczniający. Na przykład wprowadzenie grupy przyjaciół następuje z punktu widzenia postaci tytułowej, co pośrednio charakteryzuje i postać, i grupę. Dowiadujemy się mianowicie, że Ławicz n i e z a z d r o ś c i ł (10-11). Poprzez trzykrotne powtórzenie tego zwrotu narrator uświadamia szlachetność bohatera, ale i powiadamia, komu i czego on nie zazdrościł, zgrabnie pochwytując znaczące właściwości wszystkich postaci oraz ich sytuację życiową. Wyliczenie marzeń następuje zaś po takim oto narratorskim wprowadzeniu: „Każdy z nich miał marzenia swe i ambicje, a wszyscy spoglądali ku celowi temu, do którego przed dwoma już laty szczęśliwie dopłynął był Dębski” (ZŁ, 24), wyznaczającym drugi (po Ławiczu) punkt orientacyjny w tym pozornie równorzędnym zbiorze biografii. Ponownie jest to taka prezentacja, która intensyfikuje charakterystykę moralną bohaterów. Nie są to jednak pogłębione analizy psychologiczne. Do utworu Orzeszkowej, należącego do grupy Widm (Widma 1880, Sylwek Cmentarnik 1880, Bańka mydlana 1882, Zygmunt Ławicz i jego koledzy 1882, Pierwotni 1883), odnieść można trafne spostrzeżenie Jana Detki o tym, że „w Widmach [...] właściwości charakteru nie odgrywają żadnej roli: wszyscy są zagrożeni”43. W s z y s c y, mimo swych indywidualnych predyspozycji, podlegają p r a w o m; u Kraszewskiego boskim i ludzkim, u Orzeszkowej − przede wszystkim ludzkim (czytaj: nieludzkim, bo wynikającym z polityki zaborcy). Ani Metamorfozy, skupione na problemie inicjacji, ani Zygmunt Ławicz prezentujący „ludzi bez jutra”44 nie są powieściami psychologicznymi 45. W obu wypadkach uwydatnione zostają naczelne, niejako wiodące predyspozycje postaci umożliwiające nieomal w jednym słowie uchwycenie ich tożsamości. U Kraszewskiego to ślad uważnej lektury Owidiusza, 43 J. Detko, op. cit., 59. Określenie J. Detki, vide ibidem, 49-76. 45 Trudno też zgodzić się ze stwierdzeniem S. Grudzińskiego na temat Metamorfoz: „Bez przesady powiedzieć można, że Metamorfozy, pomimo swej formy powieściowej, są raczej pełnym głębokiej treści traktatem o wychowaniu”. Vide S. Grudziński, „Czwarte dziesięciolecie (1860-1870)”, in Książka jubileuszowa..., 83. 44 206 Ewa Owczarz który starał się harmonizować nowe formy (nowy byt postaci) z wcześniejszymi wcieleniami46. Tę stałość (tożsamość) i zarazem zmienność (metamorfozy) Orzeszkowa odnotowuje trochę monotonnie, choć wyraziście, np. młodzieńczość i wręcz dziewczęcość Ławicza oraz jego nieznajomość form światowych, czy „dwa procesy: jeden z chłopami [...] drugi z Żydem” (72, 108, 194) będące powodem pojawiania się Kaplickiego w mieście i jego spotkań z kolegami, pozwalające równocześnie odnotować nieuchronne przesiąkanie tego młodego szlachetki zwyczajami kasty. To specyficzne „oznakowanie” jest narracyjną koniecznością. Jednolita autorska opowieść zaciera bowiem granice przemian, obrazuje nie ich nagłość, a stopniowość i − gdyby nie narratorska dociekliwość − niezauważalność. Jesteśmy w czasie liminalnym, w jakimś stanie zawieszenia, niedokonanego przejścia, życiowego nierozstrzygnięcia, uwięzienia w czasie zastygłym. Egzystencjalna kondycja bohaterów Orzeszkowej zależna jest przede wszystkim od czasu historycznego; zło jest zewnętrzne i nieprzezwyciężalne, trwać można tylko za cenę rezygnacji z ideałów; z przemiany nie płynie żadna nadzieja dla tych, których nadzieje dane nam było poznać. Ostatnie, jak zawsze przypadkowe, choć wielce prawdopodobne spotkanie przyjaciół, zmienionych fizycznie i psychicznie, pokazuje, że „różnymi drogami chodząc, do jednego punktu” (ZŁ, 191) doszli. Pamiętają jeszcze i nie bez ironii komentują „owe brzegi wyniosłe”, „strefy wysokie”, „dumne rojenia”, ale ich obecny ideał życia wypowiada, bez sprzeciwu pozostałych, Dębski: „nie żebrać”, „ostać się”. O ile ostatnia sekwencja powieści Kraszewskiego pokazuje ponowne włączenie do wspólnoty nawet tych, którzy wydawali się z niej wykluczeni, o tyle u Orzeszkowej obserwujemy ostateczne rozstanie: „Podali sobie ręce i rozeszli się” (ZŁ, 203). To ostatnie zdanie powieści. Ale wcześniej cytat ze „starożytnego wieszcza” przywołany przez Ławicza rozświetla z lekka mroki przyszłości, choć cierpiącym w teraźniejszości uświadamia, bezwzględnie i beznamiętnie, tylko ich przeznaczenie: „Zrzuca wiatr liście z drzew, a jednak natura przywróci kiedyś światu wiosnę i zieloność” (ZŁ, 203). „Ludzie bez jutra” są więc jak liście zrzucone z drzew; wiosny nie zobaczą. Zdani są „tylko na Fatum przyszłości”, jak pisał Zygmunt Krasiński w przejmującym liście o tym, jak „poginęło całe pokolenie, ledwo że wstąpione w życie”47. U Kraszewskiego rozczłonkowanie powieści na trzy części (nie pokrywające się z podziałem na tomy) pozwala zobrazować trzy różne etapy życia bohaterów, zaprezentować ich biografie w rytmie rytuałów przejścia, na drodze inicjacji znoszącej stary status i ustanawiającej nowy. Poprzez to, co empiryczne, prześwituje zawsze jakiś „odwieczny prototyp”48 i metafizyczna podszewka bytu. Czas nie jest tu ciągły, na jego realistyczny wymiar nakłada się ujęcie 46 S. Stabryła, op. cit., 226. Z. Krasiński, Sto listów do Delfiny (list z 9 lutego 1848 roku), ed. J. Kott (Warszawa, 1966), 279-280. 48 E. Mieletinski, op. cit., 367. 47 Metamorfozy J. I. Kraszewskiego oraz Zygmunt Ławicz i jego koledzy E. Orzeszkowej 207 baśniowo-mityczne (np. bezczas dzieciństwa) oraz sakralne (ostatnie sceny utworu). W Metamorfozach powstanie listopadowe sprzęgnięte zostaje z doświadczeniami dojrzałości. Trudno więc powiedzieć, co z niespełnień życiowych bohaterów jest skutkiem wydarzeń politycznych, „uwięzienia” w czasie, a co wynikiem przypadłości związanych z losem człowieka w ogóle. Język symboliczny oddaje tu bowiem i „s p o s ó b i s t n i e n i a r z e c z y w i s t o ś c i albo Strukturę Świata, które n i e s ą o c z y w i s t e n a p ł a s z c z y ź n i e d o ś w i a d c z e n i a b e zp o ś r e d n i e g o”49, i treści polityczne niewypowiadalne ze względu na cenzurę. Choć pesymizmu uczyć się mogła Orzeszkowa u Kraszewskiego, bo i u niego, mówiąc słowami Zygmunta Krasińskiego, mamy do czynienia z „młodością przemienioną w rozpacz”50, i u niego zło egzystencjalne łączy się z historycznym, to z ostatnich stron utworu przebija trudny optymizm. Jak pisałam o tym gdzie indziej, końcowe zdania pogańską ideę zmienności spajają z chrześcijańską mistyczną przemianą chleba i wina jako zapowiedzią ostatecznej, zbawczej przemiany odkupionego człowieka51. Przynoszą pocieszenie: fortuna variabilis, Deus immutabilis52. Sygnalizowana zewnątrz- i wewnątrztekstowa pamięć mitów nadaje wszystkim działaniom bohaterów moc wykraczającą poza realistyczne zobrazowanie, pozwala przezwyciężyć pesymizm życiowych niespełnień i smutek skończoności (śmiertelności). Pewnych cech wzorca Owidiuszowego doszukać się można nie tylko w fabule (narracja o wiecznych, powszechnych metamorfozach), ale i w gatunkowej syntagmatyce. W tej powieści nic nie jest epizodem. Strukturalna pamięć poematu rzymskiego poety owocuje wytłumaczalnością każdej pojawiającej się w utworze opowieści, ułatwia stworzenie kompozycji opowiadaniotwórczej, „powieści, która nieustannie sprzyja wszelkim metamorfozom”53. Orzeszkowa musiała poszukać takich rozwiązań artystycznych, które oddawałyby atmosferę marazmu, beznadziejności wynikającej z braku jutra dla całej grupy pokoleniowej. Zwróćmy choćby uwagę na sposób wykreowania przestrzeni. Obraz miasteczka (inaczej niż Wilna u Kraszewskiego, które swym zmienionym obliczem sygnalizuje przemianę nie tylko ludzi, ale i otaczającego świata, oraz uwyraźnia podtekst polityczny) jawi się przed oczami czytelnika jako przestrzeń bez właściwości, ciasna, szara, brudna, przytłaczająca, współodpowiedzialna za zastój i bierność ludzi. Obraz ten jest tu raczej ewokowany niż powoływany do istnienia przez drobiazgowy realistyczny opis. M. Eliade, Mefistofeles i Androgyne, trans. B. Kupis (Warszawa, 1999), 246. Z. Krasiński, op. cit., 279. 51 E. Owczarz, op. cit., 147. 52 Los jest zmienny, Bóg niezmienny. Te słowa Szymona Starowolskiego przywołał Julian Klaczko, wskazując moc pocieszycielską Potopu. J. Klaczko, Rozprawy i szkice, ed. I. Węgrzyn (Kraków, 2005), 321; vide etiam przyp. 11, ibidem. 53 R. Caillois, Siła powieści, trans. et ed. T. Swoboda (Gdańsk, 2008), 92. 49 50 208 Ewa Owczarz Zygmunt Ławicz i jego koledzy to − jak mówi Detko − „powieść o obumieraniu, dlatego brak w niej wszelkich elementów dynamizujących” 54. Metamorfozy są tu jednokierunkowe, prowadzą tylko do degradacji świata i ludzi, zawsze oznaczają zmiany na gorsze, entropię, chaos i rozchwianie wartości. Obumieranie było również w jakiejś mierze tematem utworu Kraszewskiego, ale Metamorfozy, powieść rozpięta na micie, okazuje się w konsekwencji opowieścią o fundamentalnym porządku świata; zza przemian, nawet tych niechcianych, prześwieca zawsze to, co metafizyczne, dotykające sensu życia i istoty człowieczeństwa. Metamorfozy Kraszewskiego i Zygmunt Ławicz Orzeszkowej to dwa oryginalne utwory noszące piętno dwu odrębnych twórczych osobowości, choć u ich podstaw leżał podobny zamysł twórczy i choć w strukturze powieści Orzeszkowej przetrwała pamięć o rozwiązaniach artystycznych poprzednika. On “youth turned into despair”. Metamorphoses by Józef Ignacy Kraszewski and Zygmunt Ławicz and His Friends by Eliza Orzeszkowa Summary Metamorfozy (Metamorphoses) by Józef Ignacy Kraszewski and Zygmunt Ławicz i jego koledzy (Zygmunt Ławicz and His Friends) by Eliza Orzeszkowa are treated here as two original works bearing the imprint of two separate creative personalities, although they are based on a similar creative idea and despite the fact that the structure of Orzeszkowa’s novel recalls Kraszewski’s artistic solutions. Both works are similar in content. Using similar metaphors, they attempt to portray metamorphoses in a group of young friends, which are to symbolize more than the passage of time and effects of biological and social laws − both are to express the experience of political bondage. They differ, however, in artistic solutions, which make Metamorphoses, a work based on a myth, a comforting story about the order of human existence; whereas in case of Orzeszkowa’s work they allow us to define it as a novel about dying out, a pessimistic diagnosis of social and political conditions. 54 J. Detko, op. cit., 74. PRACE FILOLOGICZNE. LITERATUROZNAWSTWO [PFLIT] Warszawa 2013 NUMER 3(6). CZĘŚĆ 2: 209-219 KATIA VANDENBORRE Faculté de Philosophie et Lettres Université Libre de Bruxelles CZARNY KOZIOŁ, CZYLI LEŚMIANOWSKA REINTERPRETACJA ZŁOTEGO OSŁA APULEJUSZA Słowa kluczowe: Bolesław Leśmian, Apulejusz, metamorfoza, baśń, intertekstualność Keywords: Bolesław Leśmian, Apuleius, metamorphosis, fairy-tale, intertextuality „Czuję, że w niezwykłą wdepłam awanturę Jak ten osioł co miast w owies wlazł w literaturę” Tytus Czyżewski, Osioł i słońce w metamorfozie1 Podczas gdy Franz Kafka pisał w Pradze Przemianę − najsłynniejsze opowiadanie na temat metamorfozy w literaturze światowej − Bolesław Leśmian zajmował się odnoszącym się do dokładnie tego samego tematu tekstem, który jednak nigdy nie zdobył podobnego rozgłosu. Utwór zatytułowany Czarny kozioł jest częścią Klechd polskich, które Leśmian napisał między 1912 i 1914 rokiem w ramach umowy z wydawcą Jakubem Mortkowiczem. Podobnie jak Przemiana, Czarny kozioł ukazuje przeobrażenie człowieka w zwierzę: Walery Kiepas spostrzega, że jego sąsiad Tomasz Gryz, który właśnie kupił czarnego kozła na jarmarku, przemienia się nocą właśnie w czarnego kozła; zjawisko to ponawia się przez cztery kolejne noce, jednak do końca nie jest pewne, czy metamorfoza ta miała naprawdę miejsce, czy to Kiepas uległ dziwnemu złudzeniu. Wbrew pozorom nie jest to jedynie typowa baśń polska o zaklęciu bohatera lokalnego. Czarny kozioł jest niezwykłą baśnią o wymiarze uniwersalnym i stanowi ważny tekst dla literatury metamorficznej na świecie, Leśmian prowadzi w nim dialog z Metamorfozami, lub złotym osłem i rozwija rozważania filozoficzne Apulejusza na temat metamorfozy wtajemniczonej. 1 307. T. Czyżewski, Wiersze i utwory teatralne, ed. J. Kryszak et A. K. Waśkiewicz (Gdańsk, 2009), 210 Katia Vandenborre Przeobrażenie się Złotego osła w Czarnego kozła Czarny kozioł nie osiągnął rozgłosu Przemiany Kafki, ponieważ nie wydrukowano go za życia pisarza − opublikowano go po raz pierwszy dopiero w 1956 r., czyli dwadzieścia lat po śmierci autora − wpłynęło to na małe jego rozpowszechnienie w Polsce i na zupełną nieznajomość tekstu poza granicami − nigdy nie przetłumaczono go na jakikolwiek język obcy. Przyczyniło się do tego również odrzucenie utworu przez Mortkowicza. Zgodnie z umową wydawca miał bardzo precyzyjne oczekiwania co do książki: Leśmian miał opracować polskie tematy baśniowe i stworzyć przeznaczony dla dzieci zbiór ojczystych bajek ludowych − według Wacława Lewandowskiego miał to być literacki odpowiednik Klechd Kazimierza Władysława Wójcickiego2. Tymczasem Leśmian nie chciał ani pisać książki adresowanej do młodych czytelników, ani skupiać się wyłącznie na polskich źródłach, ponieważ miał zupełnie inną koncepcję tomu; jednak z powodu problemów finansowych musiał wydać książkę u Mortkowicza, w związku z czym starał się dojść do pewnego rodzaju kompromisu. Żeby wybrnąć ze stawianego przez wydawcę zamówienia na baśnie o charakterze narodowym, Leśmian inteligentnie rozszerzył pojęcie polskości, odwołując się do Polski Jagiellonów, która obejmowała trzy narody, a więc trzy kultury baśniowe, i stworzył pojęcie „zaborczości artystycznej”, o czym zawiadamiał listownie Zenona Przesmyckiego: Mam zamiar rozwinąć pewnego rodzaju zaborczość artystyczną, traktować Polskę klechdową od morza do morza, zagarnąć Litwę i Ukrainę. Czegośmy mieczem nie zrobili, zróbmy piórem. Lwia część klechd i bylin rosyjskich jest chwalebnym skutkiem takiego zaboru3. Leśmianowski fortel świadczy o tym, że pisarz odnosił się bardzo powściągliwie do wyłącznego wykorzystania polskich źródeł i w istocie krył wielkie pragnienie korzystania ze źródeł światowych. Leśmian był człowiekiem wielkiej kultury, znawcą literatury i filozofii, władał wieloma językami. W tym okresie przebywał właśnie za granicą, to może tłumaczyć jego ówczesne mniejsze zainteresowanie typowo polskimi motywami. W tym czasie kończył pracę nad baśniami 2 „Nie ma zatem niczego dziwnego w tym, że Jakub Mortkowicz, sprawny wydawca, który znał rynek książki i czytelnicze nastroje, chciał od Leśmiana czegoś w rodzaju «Wójcickiego dla dzieci». Chciał baśniowego zbioru, w którym dorosła część publiczności czytającej ujrzałaby nie tylko «wybór bajek», ale przede wszystkim przystępny wykład duchowości i kultury narodu, przydatny element patriotycznego wychowania pociech. Rzecz tak pomyślana mogłaby wedle szacunku wydawcy dobrze się sprzedawać i przynieść zysk, być może większy (względy patriotyczne!) niż tomy «arabskie» Leśmiana, którymi zaistniał w świadomości nabywców literatury dziecięcej”. W. Lewandowski, „Wstęp”, in B. Leśmian, Klechdy polskie, ed. W. Lewandowski (Kraków, 1999), 40. Dalej odwołując się do tego wydania używam skrótu KP, cyfra arabska oznacza numer strony. 3 B. Leśmian, Utwory rozproszone. Listy, ed. J. Trznadel (Warszawa, 1962), 337. Czarny kozioł, czyli Leśmianowska reinterpretacja Złotego osła Apulejusza 211 wschodnimi z Księgi tysiąca i jednej nocy, które najwyraźniej tak bardzo go zainspirowały, że stworzył dwa utwory: Klechdy sezamowe (1912) i Przygody Sindbada Żeglarza (1913) − mimo że Mortkowicz zamówił tylko jeden. Można przypuszczać, że poprzez takie opracowanie baśni obcych poeta odkrył nowe możliwości literackie i filozoficzne, gdyż baśń stanowiła pojęcie kluczowe w jego systemie filozoficznym, nadając mu wymiar uniwersalny. Zatem nie byłoby nic dziwnego w tym, że Czarny kozioł zawiera pewien obcy kontekst, subtelnie schowany za wątkami ogólnopolskimi4. Przeobrażenie człowieka w zwierzę nie jest tematem ani czysto polskim, ani czysto obcym − jest to motyw ludowy5, który jednak w oczach wydawcy mógł uchodzić za typowo polski, ponieważ pojawia się w Klechdach, starożytnych podaniach i powieściach ludu polskiego i Rusi Kazimierza Władysława Wójcickiego: w Wilkołakach mężczyzna przemienia się w wilka, w Czarowniku i uczniu młody bohater uczący się sztuk magicznych przedzierzga się m.in. w wołu, krowę, owcę, konia i wronę, a królewicz ma postać wrony w Zaklętym w wronę. W folklorze ukraińskim Lidia Ligęza znalazła motyw, w którym sąsiad podpatruje czarownika, gdy ten przemienia się w wilka, rozpoznała ona także ślady folkloru ogólnopolskiego w klechdzie Leśmiana; nie sposób natomiast odnaleźć wątku przeobrażania się człowieka w czarnego kozła w polskich i ogólnopolskich baśniach metamorficznych, a nawet w kulturze światowej wcale nie jest to typowy motyw baśniowy. Stąd warto się zastanowić nad dwoma pytaniami: Dlaczego Leśmian wybrał kozła, a nie inne zwierzę? I z jakiego źródła czerpał inspirację? Jak zauważył Wacław Lewandowski, „kozioł, zwłaszcza czarny, bywał uważany za zwierzę diabelskie” (KP, 199, przyp. 3). W istocie czerń wzmacnia charakter negatywny kozła, który był wyobrażeniem diabła w chrześcijańskim średniowieczu − w okresie, kiedy coraz bardziej tłumiono seksualność, której płodną potęgę od starożytności symbolizował kozioł; w starożytnym Egipcie kozioł był obiektem kultu6. Do polskiego folkloru pogląd o związkach czarta z kozłem przeszedł z przekazów dawnych, może nawet średniowiecznych7. Powiązany z diabłem, kozioł był w folklorze, a także w literaturze synonimem zwierzęcego uporu. 4 Według Lidii Ligęzy „Czarnego kozła w całości oparł autor na przetworzonych wątkach i motywach ludowych ogólnopolskich”. L. Ligęza, „«Klechdy polskie» Bolesława Leśmiana na tle folklorystycznym”, Pamiętnik Literacki, no. 1 (1968): 144. 5 „O metamorfozach człowieka w zwierzęta zaświadczają źródła ludowe. Najczęściej zmieniają się w zwierzęta czarownicy i czarownice, dla łatwiejszego ukrycia swoich niecnych praktyk. Jest też kategoria ludzi robiąca to z wewnętrznej potrzeby. Najliczniej notowane są przemiany w wilka”. Ibidem, 142. 6 Encyclopédie des symboles, ed. M. Cazenave (Paris, 2000), 87-88. 7 „Czart od dawna kojarzył się ludowi z kozłem. Zapewne mówiono o jego koźlej postaci także na kazaniach. [...] Kozioł uważany jest ne Polesiu za kreaturę diabelską, gdyż czart najchętniej się w niego przemienia, i używany bywa w stajniach do odstraszenia diabła domowego, który lubi zajeżdżać konie”. L. Ligęza, op. cit., 142. 212 Katia Vandenborre Upartość kozła łączy go z osłem, który − w przeciwieństwie do kozła − był negatywnie postrzegany w dalekiej przeszłości, by nabrać później cech pozytywnych. W Egipcie pod postacią osła wyobrażano boga Seta, który, będąc zabójcą Ozyrysa8, symbolizował zbrodnie, kłamstwo i brutalność. W Biblii osioł zyskał nowe znaczenie, jak to podkreśliła Marie-Louise von Franz, mając na myśli oślicę proroka Balaama; pod wpływem tej tradycji osioł stopniowo przestawał symbolizować zło i stał się w średniowieczu postacią pozytywną9. Ze względu na zmiany w symbolice można skonstatować, że kozioł przejął dawną symbolikę osła. Zestawienie kozła z osłem jest tym bardziej interesujące, że sam Leśmian porównuje dwoje zwierząt w Czarnym koźle: − A więc ty wiesz, że ci kozioł uparty na imię? − zawołał z tryumfem Kiepas, jakby Gryza na gorącym uczynku przyłapał. − Wiem i nie zapieram się tego − odparł wyraźnie Gryz. [...]. Raczej ty byś się zapierał, gdybym cię osłem dla przykładu nazwał, a wszakże, gdybym jeno chciał, mógłbym w tobie nic prócz osła nie widzieć [KP, 205]. W przeciwieństwie do przeistoczenia człowieka w kozła, przemiana człowieka w osła stanowi temat bardzo popularny w kulturze zachodniej: Midas ukarany oślimi uszami przez Apollona, Pinokio zamieniony w osła za złe uczynki, w Śnie nocy letniej głowa tkacza Bottoma zostaje błędnie przemieniona przez Pucka w oślą głowę, także bohater Apulejusza przeobraża się w osła. Biorąc pod uwagę artykuł napisany przez Leśmiana w 1910 r., w którym nawiązuje on do osła Szekspira10, można by przyjąć, że autor Czarnego kozła odwoływał się do tego nurtu. Tymczasem symboliczne znaczenie czarnego kozła ukazuje, że Leśmian czerpał natchnienie raczej z Metamorfoz, lub złotego osła Apulejusza, ponieważ czarny kozioł jest współczesnym odpowiednikiem starożytnego „złotego osła”. Wprawdzie osioł, w którego zamienił się Lucjusz, był rudy, a nie złoty11; a rudy osioł symbolizował zło w starożytnym Egipcie, podobnie jak czarny kozioł w folklorze krajów chrześcijańskich. Symbolika barw potwierdza zatem związek między dwoma tekstami. Encyclopédie des symboles, 30-31. M.-L. von Franz, Interprétation d’un conte. L’âne d’or (Paris, 1981), 87. 10 „Pragnę poruszyć drażliwą i wstydliwą sprawę recenzji literackiej w prasie warszawskiej. Przezwałem ją «Snem nocy letniej» nie dla snu i nie dla nocy letniej, lecz dla Oślej Głowy, która się w gęstwinach tego snu wałęsa. Oślą bowiem głowę chętnie by przypięła lub przyłatała swym czytelnikom niejedna redakcja poczytnego pisma, aby wśród takich czytelników bezpiecznie i swobodnie śnić swój sen nocy letniej, swoją sielankę pełną powszechnego szacunku, uznania”. B. Leśmian, „Sen nocy letniej”, in idem, Szkice literackie, ed. J. Trznadel (Warszawa, 1959), 95. 11 J.-L. Tritter, Le conte philosophique (Paris, 2008), 18. 8 9 Czarny kozioł, czyli Leśmianowska reinterpretacja Złotego osła Apulejusza 213 Związek metamorfozy ze światłem i ciemnością Wybór koloru kozła pokazuje, że Leśmian doskonale znał nie tylko symbolikę barw w opowieści Apulejusza, ale także ich związek ze światłem. Bohater Metamorfoz ma na imię Lucjusz, imię to wywodzi się od łacińskiego „lux” − „światło”, i to on przemienia się w osła, który ma kolor złoty, czyli kolor słońca i boskiego światła. W Czarnym koźle znajdziemy podobną paralelę między nazwą człowieka i barwą zwierzęcia: główny protagonista nazywa się Tomasz Gryz, jego nazwisko przypomina francuskie słowo „gris”, które oznacza „szary”, czyli ciemny kolor, dający się porównywać z czarnym kolorem kozła, w którego zamienia się bohater. W obu utworach postać ludzka i postać zwierzęcia kojarzą się z podobnym natężeniem światła, które charakteryzuje całą metamorfozę, tę odbywającą się w ciemności w polskiej klechdzie i tę w świetle w Metamorfozach, lub złotym ośle. W baśni Apulejusza przeistoczenie Lucjusza pozwala mu przejść ze „złego światła” do „dobrego światła”. Lucjusz zbłądził z powodu złego światła czarownicy Pamfilii, przekazanego mu przez Fotis, w której się zakochał; aby odzyskać straconą przez czarnoksięstwo postać ludzką, powinien śledzić „dobre światło” Izydy12. Jego wtajemniczenie w misteria Izydy jest więc ukazane jako oświecenie, podobne wyjściu z podziemnej, ciemnej jaskini Platona, jako zdolność dostrzegania tego, co się dzieje w świetle dziennym, którym jaśnieje Izyda. Innymi słowy metamorfoza stawia go na drodze poprawnej wiary, której znakiem rozpoznawczym staje się boskie światło Izydy. Podobnie jak symbolika kozła i osła zmieniła się w historii, znaczenie światła również podległo znaczącym zmianom po oświeceniu: wiara odsunięta została w cień, podczas gdy rozum stał się pochodnią oświecającą świat zaćmiony religią. Racjonalizm oświeceniowy był oceniany negatywnie przez Leśmiana, który był przekonany, że intelekt − w przeciwieństwie do instynktu − nie umie dotrzeć do istoty rzeczy: „Intelekt, gdy chodzi o tajemnicę życia, może się najwyżej domyślić, g d z i e się ta tajemnica znajduje. Lecz w tym miejscu gaśnie latarka intelektu, ustępując dalszego działania instynktowi”13. W Czarnym koźle symbolem oświecenia i „zwycięstwa społecznego nad ciemną duszą chłopa” (KP, 196) jest ufundowana przez sędziego latarnia, która znajduje się w pobliżu chaty Kiepasa, a przez to, że Kiepas nauczył się czytać i pisać, nazwana jest „latarnią Kiepasową” (KP, 196). Wraz z latarnią, która świeci „sztucznym światłem” (KP, 196), Kiepas symbolizuje intelekt oświeceniowy − zresztą jego stosowanie pojęć rozumowych do nielogicznego zjawiska, które Kiepas spostrzega nocą, doprowadzi go do absurdalnych i infantylnych wniosków. 12 S. Mangouby, „La structure littéraire des Métamorphoses d’Apulée. Études des jeux de miroir”, Folia Electronica Classica, no. 2 (2001), http://bcs.fltr.ucl.ac.be/fe/02/Apulee.html (acc.: 17.02.2013). 13 B. Leśmian, „Z rozmyślań o Bergsonie”, in idem, Szkice literackie, 37. 214 Katia Vandenborre Bohater, który posiadł sztukę czytania, okazuje się nieskończenie mniej przenikliwym obserwatorem rzeczywistości niż jego sąsiad, trwający w ciemnocie Gryz. Świecąca przed chałupą Kiepasa latarnia − symbol oświecenia, zda się, zaciemnia świat, zamiast objaśniać jego tajemnice14. Jak słusznie zauważył Wacław Lewandowski, Gryz trwa w ciemnocie: jego chałupa pozostaje w mroku (KP, 198), w chacie panuje ciemność i w izbie jest tak ciemno, że nic nie można zobaczyć (KP, 200). Leśmian pozytywnie odnosi się do ciemności Gryza dlatego, że symbolizuje on przeciwieństwo intelektu, czyli instynkt, który umie ująć rzeczy niewidzialne, a więc dotrzeć do źródła życia: Proces widzialny życia korzysta z materii, lecz źródło życia, pęd życiowy znajduje się poza nią, poza wszelką logiką i wynalazkiem technicznym. Intelekt może badać tylko rzeczy martwe. Życie samo jest dlań niepoznawalne15. Mając nieskończone zaufanie do oczu („Nie głupim, jeno oczy mam we łbie!” − KP, 201) i rozumu („A ja co myślę, to myślę” − KP, 207), Kiepas ma tylko dostęp do materii widzialnej, którą interpretuje za pomocą reguł statystycznych: „Stąd nie lubi on zjawisk rzadkich, niespodzianych, niezdolnych do częstotliwego wyłaniania się z głębi twórczej na powierzchnię widomego trwania”16. W momencie, w którym tak przeciętny17 jak Kiepas człowiek styka się z niezwykłym zjawiskiem, wychodzącym poza normalność − jak np. przekształcenie człowieka w czarnego kozła − powinien on kierować się instynktem, który potrafi ująć takie nieracjonalne wydarzenia. Podczas gdy Kiepas myśli, że metamorfoza jest dziełem szatana („A to myślę, że z diabłem konszachty masz” − KP, 207), Gryz umie podać bardziej racjonalne wytłumaczenie: „Pewno widziałeś i mnie, i kozła, i poplątałeś nas we łbie, w którym plącze się wszystko, cokolwiek się tam przedostanie” (KP, 202). Według Gryza jest to wina intelektu, który wszystko wikła. Chociaż Leśmian wydaje się skrajnym antyintelektualistą i wierzy przede wszystkim w instynkt, który uważa za „odkrywcę nowych konkretów”18, nie odrzuca on wcale intelektu. Przeciwnie, wie, że ciemny instynkt musi się łączyć 14 W. Lewandowski, op. cit., 53. B. Leśmian, Z rozmyślań o Bergsonie, 40. 16 B. Leśmian, „Znaczenie pośrednictwa w metafizyce życia zbiorowgo”, in idem, Szkice literackie, 59. 17 „Przede wszystkim pomiędzy każdym z nas a jego życiem majaczy przedział nieustanny, zmora wszechmocna, wizja statystyczna, urojenie tym gorsze, iż szare w samym swoim założeniu, słowem − c z ł o w i e k p r z e c i ę t n y. Dusza jego składa się z d a n y c h s t a t y s t y c z n y c h, ułatwiających algebraicznym porachunkom myśli nietwórczej pełną przewidywań opiekę nad tak zwanym «życiem w ogóle». Światopogląd jego polega na uznaniu faktów c z ę s t o t l i w y c h za jedyne zasady realne istnienia i na podniesieniu tej c z ę s t o t l i w o ś c i do rangi praw wiekuistych”. Ibidem. 18 B. Leśmian, Z rozmyślań o Bergsonie, 37-38. 15 Czarny kozioł, czyli Leśmianowska reinterpretacja Złotego osła Apulejusza 215 z jasnym intelektem, żeby osiągnąć to, co jest nieosiągalne: „Połączenie tych dwóch władz poznania może dopiero rozszerzyć naszą świadomość aż do bezmiaru istnienia i pozwolić jej ogarnąć choćby na chwilę to, co dotychczas jest nieogarnione, niedostępne, niepoznawalne”19. Tak oto przemiana Gryza w czarnego kozła symbolizuje połączenie instynktu i intelektu, gdyż dokonuje się w chwili, kiedy instynktowa ciemność Gryza spotyka się z oświeceniową latarnią Kiepasa. Gryz szedł wciąż w tym samym kierunku i zbliżył się właśnie do latarni. Ale, zaledwo w jej okręgu złotawym stanął, Kiepas za głowę się oburącz chwycił. Ni mniej, ni więcej, jeno Gryz bez żadnej widomej przyczyny znikł z jego oczu. Ani znaku, ani śladu po sobie z rozmysłu pewno nie zostawił. A na miejscu Gryza zjawił się kozioł czarny, jako zastępca nagły a nie przewidziany [KP, 198-199]. Zaledwo do latarni się zbliżył, a pierzchnął z oczu Kiepasa. Na jego miejscu powstał kozioł czarny [KP, 203]. Wyszedłszy z ciemności i dotarłszy do Kiepasowej latarni, Gryz przedzierzga się w czarnego kozła. Jego przeobrażenie dokonuje się w momencie, w którym ciemność spotyka się ze światłem, czyli w chwili gdy instynkt styka się intelektem. Mimo, że instynkt-ciemność i intelekt-światło zlewają się pozornie w równym stopniu, poeta dał pierwszeństwo instynktowi, bowiem metamorfoza występuje nocą − czyli w ciemności − i rodzi zwierzę ciemnego koloru. Badanie symboliki światła i ciemności w Czarnym koźle wskazuje na to, że Leśmian interpretował na nowo znaczenie światła u Apulejusza oraz związek samej metamorfozy z tym światłem. Światło przestaje kojarzyć się z boskością i staje się negatywnym symbolem cywilizacji, podczas gdy ciemność instynktu zyskuje pozytywny wymiar. Biorąc pod uwagę istotne odwrócenie symboliki światła, można powiedzieć, że ciemna metamorfoza w kozła da się porównywać z jasną metamorfozą w osła, a więc tytuł Czarny kozioł ma takie samo znaczenie symboliczne, co Złoty osioł. Natomiast teleologiczną przemianę − ewolucję Lucjusza ku światłu Izydy − Leśmian zastąpił cyklicznego rodzaju przemianą odbywającą się na rozdrożu światła i ciemności. Od przemiany teleologicznej do przemiany cyklicznej W Metamorfozach, lub złotym ośle Apulejusz zarysował metamorfozę linearną i teleologiczną, która rozwija się między pewnym punktem wyjścia i pewnym punktem dojścia. Punktem wyjścia jest stan Lucjusza przed jego przeistoczeniem, to znaczy wtedy, kiedy, nie zapoznawszy się z misteriami Izydy, był jeszcze pod wpływem trywialnej ciekawości i pogoni za wiedzą. Przeobrażenie się pozwoliło 19 Ibidem. 216 Katia Vandenborre mu wyjść z tego nieco prymitywnego stanu, związanego ze złym światłem, żeby dojść do poprawniejszego stanu poświęcenia się bogini, związanego z dobrym światłem. Tym samym przemiana Lucjusza udała się; długo musiał zachowywać oślą postać, ale potem odzyskał ludzką na zawsze. Przemianę Leśmian ujmuje całkowicie inaczej niż Apulejusz. Biorąc pod uwagę proces metamorficzny przeżywany przez Gryza, trudno określić jakikolwiek punkt wyjścia lub dojścia. Już jako człowiek Gryz nie poddaje się ani rozróżnieniu, ani wyodrębnieniu, dlatego że nie ma rozpoznawalnych rysów. Jego twarz rysuje się bezkształtnie na szybie jak zakalec (KP, 200) i znika w ciemnościach (KP, 201) − jego ludzka postać wyjściowa jest więc mglista. I bynajmniej po przemianie nie staje się bardziej wyrazista, gdyż proces metamorficzny nigdy się nie stabilizuje: ledwie zamienił się w kozła, już odzyskał postać ludzką20; a kiedy kozioł i Gryz pojawiają się oddzielnie, Kiepas wątpi, czy transformacja Gryza kiedykolwiek miała miejsce. Takie zmieszanie kształtów i istot powtarza się czterokrotnie w opowieści, której akcja rozgrywa się w ciągu czterech nocy − i zdaje się, iż nigdy się ono nie zakończy, że trwać będzie w nieskończoność. W przeciwieństwie do teleologicznej metamorfozy Lucjusza, cykliczne przeistoczenie Gryza nie ma żadnego celu ostatecznego: jest celem samym w sobie. Ta znacząca różnica w ujęciu przemiany odzwierciedla głębszą i istotniejszą różnicę między dwoma pisarzami, dotyczącą ich światopoglądu. Jako obrońca platonizmu, Apulejusz przyjmuje, że rzeczywistość materialna jest pełna zmian i niestabilności, lecz też jest odbiciem wiecznotrwałych, niezmiennych idei. Z pozoru więc mężczyzna może zamienić się w osła, lecz jego natura ludzka w głębi nigdy nie zmieni się w naturę oślą. Przemieniony w osła Lucjusz nie umie mówić ludzkim językiem z powodów fizjologicznych, ale zachowa mózg ludzki i nie przestaje myśleć, czuć i rozumieć jak człowiek, czyli zachowa swą naturę ludzką. W tak rozumianym świecie podwójna natura należy wyłącznie do potworów: w oślim ciele Lucjusz boi się pokazać Tiasusowi, że zna ludzkie maniery, bo to oznaczałoby, że jest potwornym stworzeniem, a za to może być zabity (księga X, 17). Metamorfoza bohatera powodowała pewną nierównowagę w ogólnym porządku świata i sam Lucjusz czuł tę nierównowagę, bo był nieszczęśliwy z takim oślim wyglądem. Dlatego musiał koniecznie zjeść zatrute róże, aby odzyskać formę zgadzającą się z jego naturą ludzką i przywrócić właściwy porządek rzeczy. Według Leśmiana porządek rzeczy jest o wiele mniej stały i poniekąd nigdy nie dąży do żadnej statyczności, bowiem jest w nieustannym ruchu, zmienia się, przepływa zgodnie z Bergsonowskim pojęciem witalnego pędu: „Rzeczywistość 20 „Kozioł znikł z jego oczu, niby starannie z oblicza ziemi zdmuchnięty, a na jego miejscu Gryz zjawił się pilnie” (KP, 199); „Zaledwo wszakże razem do chałupy Gryza się zbliżył, kozioł, nie zwlekając ani chwili, zniknął dość wprawnie z oczu Kiepasa i zamiast pustki, samego Gryza po sobie na miejscu zniknienia pozostawił” (KP, 201). Czarny kozioł, czyli Leśmianowska reinterpretacja Złotego osła Apulejusza 217 podlega takim samym przemianom ewolucyjnym jak życie samo, jak duch ludzki tym życiem porwany”21. Na podstawie filozofii Bergsona Leśmian napisał w 1910 r. artykuł programowy Z rozmyślań o Bergsonie, w którym przedstawił swój pogląd na świat w wiecznym ruchu22. Po napisaniu programu filozoficznego w latach 1910-1911, Leśmian przystąpił do jego realizowania poprzez tworzenie dzieł literackich. Dzieła jego nie tylko były częścią procesu filozoficznego, lecz także przedstawiały jego światopogląd. Na przykład w Czarnym koźle Leśmian zarysował zmienność, która według niego cechuje rzeczywistość: Chałupa we mroku białymi ścianami majaczyła ruchliwie, jakby płócienne były i fałdowały się nieznacznie. A czasem znikała z oczu doszczętnie, aby znów się w całości odbudować i wynurzyć z głębiny sadu, który wpobok niej gęstym zadrzewieniem na tle nieba ciemniał gałęziście − i już to niebu, już to chałupie bliższy się na przemian wydawał [KP, 198]. W takiej wiecznej zmienności przekształcenie człowieka w kozła stanowi więc zwykłe zjawisko23, a nawet zjawisko, które lepiej odpowiada istocie życia. Właśnie o tym Gryz stara się przekonać Kiepasa w kluczowym monologu, który wypowiada trzeciej nocy: N i g d y n i e w i a d o m o, c o z a s t w o r z e n i e p o d p o w ł o k ą l u d z k ą n a ś w i a t p r z y c h o d z i. Każdy z niej dla siebie i po swojemu korzysta. To tylko pewna, że właściwy jej użytek jest dotąd jeszcze nie znany nikomu. Stąd tyle pomyłek i stąd owo nieustanne zrzucanie w ciemność tej luźnie lub samozwańczo, lub wreszcie na opak przywdzianej powłoki, co zazwyczaj śmiercią się nazywa, a co ma pozór dość niedorzeczny, jak gdyby nie osoba przyodziewku, jeno przyodziewek osoby stosownej poszukiwał i znaleźć jej nie mógł. I częstokroć się zdarza, iż przyodziewek bezprawnie przywłaszczony, niecierpliwi się i marszczy na osobie źle dobranej, co znów się starością nazywa, a co ma też pozór dziwaczny, jak gdyby nie odbiorca majstrowi, lecz majster odbiorcy zły krój zarzucał. Nie wiem, czyli owo zrzucanie w ciemność i niecierpliwienie się powłoki ludzkiej na osobie, która ją przywdziała, jest koniecznością nieuniknioną, to wszakże wiem, iż pewnego razu sam Bóg pod tą powłoką na świat i jego słoty przyszedł, i wątpię, aby wspomniany przyodziewek, osoby poszukujący skwapliwie, godniejszego i właściwego dostąpił użytku [KP, 205]. B. Leśmian, Utwory rozproszone, 185. „Panta rei − oto imię tego czasu. Duch ognistej pamięci Heraklita unosi się w tej chwili ponad naszymi głowami. Wieczna twórczość i nieprzewidzialność jest cechą życia. Nie masz Absolutu. A jeśli jest, to nie poza nami i nie jako coś do zrobienia, do stworzenia, do utwierdzenia na ziemi. Wyczucie tego czasu, tego potoku życia jest udziałem nie intelektu, lecz instyktu”. B. Leśmian, Z rozmyślań o Bergsonie, 37. 23 „Gryz nie dziwi się ani temu, że został przemiony w kozła, ani temu, że nadal mówi jak człowiek, chociaż wygląda na kozła: „Kiepas krokiem stanowczym zbliżył się do kozła i w oczy mu zajrzał uporczywie. − Tomaszu? − rzekł porozumiewawczo, z naciskiem imię Gryza sylabizując. − Czego chcesz? − zapytał kozioł ku niewielkiemu zresztą zdziwieniu Kiepasa. − A więc ty wiesz, że ci Tomasz na imię? − zawołał z tryumfem Kiepas, jakby kozła na gorącym uczynku przyłapał. − Wiem i nie zapieram się tego − odparł wyraźnie kozioł” (KP, 204-205). 21 22 218 Katia Vandenborre „Powłoka ludzka” jest tylko przyodziewkiem, nigdy nie będącym nikomu do twarzy, odwiecznie poszukującym odpowiedniej istoty. Takie rozumienie formy oznacza, że metamorfoza jest koniecznością i jej nieustanne występowanie i powtarzanie się jest nie do uniknięcia, czego Kiepas nie potrafi pojąć, gdyż jego światopogląd jest zbyt porządny i pospolity24. Chociaż Leśmianowskie rozumienie przemiany zupełnie różni się od Apulejuszowego, co wiąże się z odmiennym pojmowaniem życia i świata, obaj pisarze wyznaczyli metamorfozie podobne zadanie objawienia pewnej istoty. Sama istota ujmowana jest na różne sposoby: dla Apulejusza jest niezmienna, a dla Leśmiana − zmienna25. Natomiast w obu wypadkach przeistoczenie doprowadza człowieka do przeżywania i poznania prawdziwej tajemnicy bytu: w sposób cykliczny w Czarnym koźle, a w sposób teleologiczny w Metamorfozach, lub złotym ośle. Skądinąd przeobrażenie się w określone zwierzę metaforycznie ujawnia również pewne cechy charakteru człowieka, między innymi jego upartość. Można więc dojść do wniosku, że funkcja poznawcza metamorfozy zachowała się od starożytności do współczesności... Zakończenie Kilka lat po napisaniu Przemiany przez Franza Kafkę i Czarnego kozła przez Bolesława Leśmiana, Tytus Czyżewski stworzył jednoaktówkę zainspirowaną Złotym osłem: Osioł i słońce w metamorfozie (1918). Podobnie jak rozgłos światowy Przemiany Kafki, sukces literackiego odbioru Apulejusza w takim krótkim okresie rodzi szereg pytań, co do znaczenia metamorfozy w ówczesnej kulturze. Ponadto warto zwrócić uwagę na inny szczegół w tytule utworu Czyżewskiego − „słońce”. Fakt, że słońce jest u niego postacią, wskazuje na to, że światło stanowi klucz interpretacyjny Złotego osła, a tym samym, że należałoby rozszyfrować jego symbolikę w Czarnym koźle. Paralele między kozłem i osłem, złotym i czarnym, światłem i ciemnością, na które zwróciliśmy uwagę w naszym porównaniu Czarnego kozła i Złotego osła, nie są przypadkowe, szczególnie, jeżeli pamiętamy, że poetyka Leśmiana była mocno i głęboko nasycona symbolizmem. Czarny kozioł stanowi zatem leśmianowską reinterpretację Złotego osła. Tymczasem z powodu niefortunnego losu zbioru Klechd polskich Czyżewski nie mógł wpisać nazwiska Leśmiana w groteskową genealogię odbioru Złotego osła: 24 „Dokuczasz mi tylekroć, ilekroć w obecności mojej twierdzisz, że n i g d y n i e w i a d o m o, c o z a s t w o r z e n i e p o d p o w ł o k ą l u d z k ą n a ś w i a t p r z y c h o d z i. Mąci mi się w głowie od tych wyrazów, a ten zamęt dręczy mię więcej, niźli ja kozła twego udręczyć zdążyłem. Kozioł mię bowiem zrozumiał, a ja tych wyrazów zrozumieć nijak nie mogę” (KP, 208). 25 „Tajemnica (prawda) podlega tym samym przemianom twórczym, co życie w ogóle. Natura musi na nią zapracować, musi ją tworzyć tak samo, jak tworzy człowieka”. B. Leśmian, Z rozmyślań o Bergsonie, 36. Czarny kozioł, czyli Leśmianowska reinterpretacja Złotego osła Apulejusza 219 Jestem osioł ze znanego Wielkich patrycjuszów rodu osielskiego Osłów o których pisano z dawna Platon, Ezop, Lafonten, Krasicki Prokesz, Pieńkowski, Pietrzycki Irzykowski, Haecker i Kozicki 26. Czarny kozioł stanowi bez wątpienia brakujące ogniwo w panoramie literatury metamorficznej polskiej i światowej, dla której Złoty osioł jest prawie tekstem założycielskim. Chociaż baśń Leśmiana jest do tej pory mało znana, filozofia przemiany, którą poeta w niej przedstawił, opisał i wyraził, miała znaczący rezonans w Polsce, o czym świadczy twórczość Brunona Schulza. W zasadzie ten znawca Kafki nigdy nie miał dostępu do omówionej klechdy; podobieństwo jego poglądu na metamorfozę z kluczowym monologiem Czarnego kozła pozostaje jednak uderzające: Ktoś jest człowiekiem, a ktoś karakonem, ale ten kształt nie sięga istoty, jest tylko rolą na chwilę przyjętą, tylko naskórkiem, który za chwilę zostanie rzucony. Statuowany tu jest pewien skrajny monizm substancji, dla której poszczególne przedmioty są jedynie maskami. Życie substancji polega na zużywaniu niezmiernej ilości masek. Ta wędrówka form jest istotą życia27. Postać ludzka albo zwierzęca została sprowadzona do naskórka lub powłoki, roli lub przyodziewku, a dziwna przemiana człowieka w zwierzę stała się normą, zwykłym i koniecznym trybem życia. Oto metamorfoza wyszła z baśni, w której się zrodziła, by transformować całą rzeczywistość. The Black Goat or Leśmian’s reinterpretation of Apuleius’s Golden Ass Summary The present article aims to study The Black Goat by Bolesław Leśmian in view of its intertextual dialogue with the antique model of metamorphic literature: Metamorphoses, or The Golden Ass by Apuleius. Although the fairy tale was published in a volume entitled Polish Fairy Tales, it is partially based on foreign sources that the author cleverly hid behind other Polish stories. The comparison of The Black Goat with The Golden Ass shows that the Polish poet drew inspiration mainly from Apuleius’s novel, in which a man is also transformed into a stubborn animal. The symbolism of colours and light, which Leśmian modernized and adapted for the modern Polish reader, confirms this hypothesis. Comparative work on both texts helps to understand Leśmian’s reinterpretation of the concept of metamorphosis and his contribution to the reflection on this topic. 26 T. Czyżewski, op. cit., 299. List Brunona Schulza do Stanisława Ignacego Witkiewicza (12.04.1934), in: B. Schulz, Księga listów, ed. J. Ficowski (Gdańsk, 2002), 102. 27 VACAT Przybliżenia VACAT PRACE FILOLOGICZNE. LITERATUROZNAWSTWO [PFLIT] Warszawa 2013 NUMER 3(6). CZĘŚĆ 2: 223-241 JULIA DOROSZEWSKA Instytut Filologii Klasycznej Uniwersytet Warszawski “... AND SHE BECAME A MAN”: SEXUAL METAMORPHOSIS IN PHLEGON OF TRALLES’ MIRABILIA Keywords: Phlegon of Tralles, sex-changers, hermaphrodites, human oddities Słowa kluczowe: Flegon z Tralleis, zmiana płci, hermafrodyci, osobliwości ludzkie Ex feminis mutari in mares non est fabulosum. The cases of women who have changed to men are not a fable. (Plin.NH.7.36) Greek mythology abounds with metamorphoses, but there is one type which appears particularly striking, namely the spontaneous sex change. It seems that only a few such stories were in circulation and among these the most popular were the myth of Teiresias as well as that of Kaineus. Together with these two stories of sex change from ancient times, which are connected with personages classified as “mythical” by scholars, other contexts can be found in ancient literature that may be regarded as historical or semi-historical accounts. An impressive collection of individuals who changed sex was gathered by Phlegon of Tralles, a freedman of the emperor Hadrian (114-137 AD), in his compilation on human oddities best known under its Latin title of Mirabilia (further Mir.). The compiler mentions six cases of sex change, quoting the stories of Teiresias (Mir.4) and Kaineus (Mir.5), but also reporting four other cases of genuine (or so-called “genuine”) sex change (Mir.6-9). Moreover, the sex-changers constitute only a part of a larger section on two different forms of intersexuality. Strictly speaking, these anomalies are differentiated in modern classifications, but in ancient times all were grouped in the same category. In other words, the two types of sexual anomaly portrayed by the Greek author, such as those born with both male and female genitals, as well as those that underwent 224 Julia Doroszewska a spontaneous sex change, usually during the age of puberty, were both referred to as hermaphrodites. However, these phenomena seem to have had different religious meanings and different repercussions in ancient societies. At that time any extraordinary phenomenon, particularly a deformed or abnormal human or animal fetus, could be regarded as an omen. As described in many Greek and Roman accounts − historical, legendary and fictional − hermaphrodites (in the modern understanding) were considered maleficent portents, signs of divine wrath. If a sexually ambiguous child was born, special rites were performed in order to appease the gods. The most important of these was an act which eliminated the portentous creature, usually achieved by drowning1 or burning2 the hermaphrodite3, or alternatively by abandoning it in a desolate place4. Whereas the occurrence of sex-changers, although clearly regarded as “successive hermaphrodites” in antiquity, seems not to have given rise to equally grave consequences: the sources suggest such individuals were often spared death or exile. Nevertheless, although Phlegon of Tralles apparently does not distinguish between sex-changers and actual hermaphrodites, in order to meet the requirements of the topic under consideration (metamorphosis), this paper will discuss only cases of sexual transformation; hermaphrodites will be viewed as belonging to a different category. In Phlegon of Tralles’ Mirabilia the section devoted to sexual anomalies begins with the mythical story of Teiresias, which is then followed by another myth, namely that of Kaineus; after this four “historical” sex-changers are reported. As is usual in this kind of literature, no commentary is provided by the compiler, nor are his selection criteria explained. There is, however, an evident difference between sexual metamorphosis based on a myth and that based on events from real life: the former refer to prehistoric times, when humans interacted with gods, whereas the latter may be dated more or less precisely. Also, the mythical sex-changers were famous personalities: Teiresias was a great seer and Kaineus a great hero, unlike the “genuine” sex-changers who were ordinary people. Furthermore, scholars mostly agree that the mythical sex-changers are fundamentally different from the historical instances: “in this kind of successive androgyny we must not see a transposition of genuine cases where an adolescent turns out not to be of the sex supposed at his birth. Cf. Livy Epit.27.11.4-6; 27.37.5-7; 31.12.6-10; Julius Obs.22, 27a, 32, 34, 47, 48, 50, 53. Cf. Diod.Sic.32.12; Ps.-Callisth.Alex.Rom.3.30. 3 See William Hansen, Phlegon of Tralles’ Book of Marvels (Exeter: Univ. of Exeter Press, 1996), 87-88. 4 The ancient evidence refers generally to monstrous and deformed children, not to hermaphrodites explicitly; all of the cases are described by Marie Delcourt, Stérilités mystérieuses et naissances maléfiques dans l’antiquité classique (Liège et Paris: Droz, 1938), passim. 1 2 “... and She became a Man”: Sexual Metamorphosis in Phlegon of Tralles’ Mirabilia 225 The stories of Kaineus and Teiresias do not spring from concrete experience. They are indeed myths, born of customs or beliefs − and, moreover, each one requires a separate explanation”5. Before establishing these explanations, this paper will begin with Phlegon’s account of each tale. In chapter 4 of his Mirabilia Phlegon, invoking Hesiodos (fr.275 Merkelbach-West), Dikaiarchos (fr.37 Wehrli 2), Klearchos (uncertain)6, Kallimachos (fr.576 Pfeiffer) and “certain others”, relates the following incident: Teiresias, son of Eueres, saw one day a pair of snakes copulating on Kyllene, a mountain in Arkadia, wounded one of them, and immediately changed his form from a man into a woman. After this transformation “she” had intercourse with a man. Apollo told “her” in an oracle that if “she” encountered another pair of snakes and once again wounded one of them, “she” would return to his previous form. Teiresias did this and became a man again. Later, Zeus and Hera had an argument on the subject of sexual pleasure during intercourse: Zeus claimed that the woman had the greater share, more than the man, and Hera claimed the opposite. Since Teiresias had experience of both sexes, they decided to consult him on the matter. He replied that the man experiences only one tenth of the pleasure, whereas the woman experiences nine tenths. The furious Hera made him blind, but Zeus gave him the gift of prophecy and a life-span of seven generations. In general, the author follows the most popular version of the myth7; and although the original passages referred to by Phlegon have not survived, they are attested in other sources8. These sources differ from Phlegon’s version only in such details as the proportion of male and female sexual pleasure, although in all cases the latter has the greater share. M. Delcourt, Stérilités mystérieuses, 34. See Antonio Stramaglia, ed., Phlegon Trallianus. Opuscula de Rebus Mirabilibus et de Longaevis (Berlin & New York: Walter de Gruyter, 2010), 29. 7 For another version of the story of Teiresias in which he accidentally sees Athena naked in a bath, whereupon the enraged goddess deprives him of his sight, but eventually gives him in compensation the power of divination, see e.g. Callim.Hymn.5.75ff.; Prop.4.9.57-58; Nonn.Dion.5.337-41. In this version no sex change is mentioned although without doubt both versions are related, since they present the breaking of an ocular taboo: in one Teiresias sees the copulating snakes and his sexual integrity is threatened, in the other he sees the naked goddess and is punished through the loss of his sight. Cf. Luc Brisson, Le mythe de Tirésias, passim; Delcourt, Hermaphrodite, 33-43; Alexander H. Krappe, “Teiresias and the Snakes” in Amercian Journal of Philology 49 (1928): 267-275; Paul M.C. Forbes Irving, Metamorphosis in Greek Myths (Oxford: Clarendon Press, 1999), 162-170; Gherardo Ugolini, Untersuchungen zur Figur des Sehers Teiresias (Tübingen: Narr, 1995), 33-65. A third version of the myth also exists, according to which Teiresias was originally a woman. While she was wandering in the mountains, Apollo coveted her. In exchange for sexual favors he taught her about music. Once she was proficient, she refused to give herself to Apollo. Thus, the god changed her into a man so that Eros could experience her. She was also a judge in the quarrel between Zeus and Hera. After that she changed her gender a few more times in different circumstances; cf. Eust.Od.10.494. 8 Hyg.Fab.75; Lactant.Theb.2.95 Jahnke; Apollod.Bibl.3.6.7; Ov.Met.3.316-39; Ant.Lib.Met.17.5. 5 6 226 Julia Doroszewska The most striking aspect of this story is the fact that the Teiresias’ transformation is supernatural and unexplained. The apparent cause of the transformation − wounding a snake − seems mysterious, even odd. In Phlegon’s text there is some evidence which indicates that the sex of the wounded snake in both the first and the second event is not accidental. As Luc Brisson9 notices, the compiler seems to play with the meaning of the word ›teroj (‘one or the other of two’): he does not use the term in its most common sequencee tòn ›na ... tòn ›teron − ‘the one and the other’, but in fact uses the exact opposite, saying that Teiresias wounded first tòn ›teron − the other, and then, in the second instance, tòn ›na − the first, that is the one. The word-play relies on the double meaning of ›teron, which signifies ‘the other of two’ and also ‘the different one’. Therefore, the term used in the story may suggest that Teiresias first wounded ‘that different/other one of the two snakes’, which means ‘different from him’ in terms of sex, namely the female, and was as a result immediately transformed into a woman. As Hansen10 points out, such an explanation is confirmed in a number of texts (Schol. in Hom.Od.10.494, and Eust.Od.10.492) which specify the gender of the snakes, and notes that Teiresias first struck the female, whereas in the second event it was the male reptile that was wounded, so the resulting change was first from a man to a woman, and secondly from a woman to a man. The spontaneous change of sex was not explained either in Phlegon’s version of the story, or in most other versions. The only reason given for the transformation is Teiresias’ encounter with the copulating snakes. Delcourt11 (1961: 37) proves, however, that the sight of copulating snakes is a taboo in the folklore of many nations. The French scholar references a similar incident involving the father of Gracchi (Plin.HN.7.36) who, when returning home, saw two copulating snakes. An augur told him that his life would be saved if he killed the female. The Roman answered that it would be better to kill the male, since his wife Cornelia was young and could still bear children. Delcourt12 concludes that “in the Roman tale, the sight of the snakes threatened the life of the onlooker; in the Greek tale, it threatened his sexual integrity”. Moreover, in classical times snakes were believed to bring the gift of prophecy: the soothsayers Melampos, Kassandra and Helenos allowed snakes to lick their ears, so that they could understand the language of animals and the noises of the natural world13. On the other hand, such a special gift was believed to cause a loss of some sort in order for a balance to be maintained, as, for instance, the loss of his sight in the case of Teiresias. Luc Brisson, Le mythe de Tirésias: Essai d’analyse structurel (Leiden: Brill, 1976), 12. W. Hansen, Phlegon of Tralles, 114. 11 Marie Delcourt, Hermaphrodite. Myths et Rites of the Bisexual Figure in Classical Antiquity, trans. Jennifer Nicholson (London: Longacre Press Ltd., 1961), 37. 12 M. Delcourt, Hermaphrodite, 38. 13 Ibid.; cf. L. Brisson, Le mythe de Tirésias, 46-77. 9 10 “... and She became a Man”: Sexual Metamorphosis in Phlegon of Tralles’ Mirabilia 227 According to some scholars, the strange legend of Teiresias is a remnant of the ritual transvestitism that was centered around the periodic changing of clothes, from male to female, which was performed by shamans in ancient times. In the Greek interpretation, the memory of an old rite was changed into the story of a famous mythical prophet, using folklore themes to give it perfect cohesion14. Teiresias sees the snakes copulating and after that his sex changes; as the only human to have had authentic male and female sexual experience, he is asked by two gods to settle their quarrel over the sexual pleasure of men and women during intercourse. His response invokes the anger of the goddess who deprives him of his sight, but he is eventually compensated by being given the power of divination. “The idea underlying the many stories about blind soothsayers, of suffering or mutilated magicians, is that superiority in any one direction must be paid for, and often at a high price. When the Greeks had lost the sense of this mysterious contract whereby a god could claim from a human something of his substance in exchange for a special gift, they represented blindness as a punishment. This is clear in the story of Teiresias”15. This notion of folkloric themes in the story of Teiresias mentioned by Marie Delcourt was developed by other scholars16 who observe that the pattern of Teiresias’ story − the repeated encounter − is not unusual in international folktales, in which a man arrives at a certain place, or is engaged in a certain activity, and is then suddenly transformed into a woman. In this new form he/she lives as a married woman and bears seven children. After seven years he/she is engaged in the same activity or arrives at the place where metamorphosis previously occurred, and is changed back into man again. He returns home and learns from his wife that his absence lasted only a few moments. Hansen17 suggests that the legend of Teiresias is a mythologization of this international tale in its ancient form, which, in fact, does not exclude Delcourt’s hypothesis of the story originating in the ancient rite of transvestitism: many folktales motifs − as Propp18 proved − have originated from ancient customs and beliefs. The most interesting question is why Phlegon chose to include this mythical story among the historical accounts of the sex-changers and other “genuine stories” of different human oddities. The obvious answer would be that the story addresses “successive hermaphroditism”, and thus it found its place in the section devoted to sexual transformation. Certainly, Phlegon may have not differentiated between myths and historical accounts, simply considering the former to be very M. Delcourt, Hermaphrodite, 41-42. Ibid., 39. 16 Forbes Irving, Metamorphosis, 164-165; W. Hansen, Phlegon of Tralles, 114-115. 17 W. Hansen, Phlegon of Tralles, 115. 18 Vladimir Propp, Historyczne korzenie bajki magicznej [The Historical Roots of the Magic Tale], trans. Jacek Chmielewski (Warszawa: Wydawnictwo KR, 2003), passim. 14 15 228 Julia Doroszewska ancient. Nevertheless, even he must have realized there are problems in dating these mythical stories, since, as can be observed, he was careful to give details of the time and the place of a strange event whenever he could. In this case he could only refer to as many sources as possible. Nevertheless, by using Teiresias’ story to open this part of Mirabilia, the author achieved a chronological sequence of sorts: from ancient times to his own time. From this perspective, the historicity of the ‘mythical’ case is confirmed by the modern cases quoted by the compiler, and conversely the ‘historical’ cases may be interpreted as manifestations of a divine intervention, which used to happen in very ancient times; the phenomenon of sex-change is thus presented as a fact that always occurred in human history. Moreover, the story of Teiresias is a unique example of a transformation from a woman into a man. Perhaps, due to the lack of similar such metamorphoses, Phlegon decided to put this story in his compilation. The case of Teiresias is sensational due to the fact that the prophet changed his sex twice, and each time he became either fully female or fully male. The section devoted to is thus opened with an account of a rather special sex-change, in which the change happened under mysterious circumstances to a man who was not an ordinary mortal in other respects. However, the compiler truncates Teiresias’ “biography” by limiting it to the episode of sexual transformation, an event which was apparently his main interest, and so omits the rich story of Teiresias’ career as a famous seer. For Phlegon, the extraordinary double metamorphosis is the most important part of the myth, since it fits into his collection of human oddities, particularly the section concerning sexual anomalies, and for this reason the rest of the story was ignored. Phlegon addresses the story of another mythical personage in a similar manner, a story which follows that of Teiresias in Mirabilia. The reader learns from chapter 5 that: The same authors relate that in the land of Lapiths a daughter was born to King Elatos and named Kainis. After Poseidon had had sexual intercourse with her and promised to fulfill any wish for her, she asked that he change her into a man and render her invulnerable. Poseidon granted her request, and her name was changed to Kaineus19 (trans. Hansen 1996: 38). Phlegon again refers to the same authors that were quoted in the previous story, namely Hesiodos (fr.87 Merkelbach-West), Kallimachos (fr.577 Pfeiffer) and Dikaiarchos (fr.38 Wehrli 2). Yet again, the compiler focuses only on the 19 Mir.5: Oƒ autoì ' ƒstoroũsin katà th̀n Lapíqwn cẃran genésqai ’ElátJ tJ̃ basileĩ qugatéra onomazoménhn ' Kainída. taútV dè Poseidw̃na migénta epaggeílasqai ' poih́sein autṼ ' , o• ¥n eqélV ' , th̀n dè ¢xiw̃sai metalláxai auth̀n ' e'ij ¥ndra poih̃saí te ¥trwton. toũ dè Poseidw̃noj katà tò axiwqèn ' poih́santoj metonomaqh̃nai Kainéa. “... and She became a Man”: Sexual Metamorphosis in Phlegon of Tralles’ Mirabilia 229 beginning of the story that concerns the sex change, and ignores the rest, which is as follows: Kaineus became a tyrant, planting his spear in the middle of a market-place and ordering that everybody pay divine honors to it and swear by it. Zeus, angered by his impiety, sent the centaurs against him. Since the centaurs could not wound him, they overwhelmed him with tree-trunks and drove him into the earth20. Significantly, Phlegon fails to consider Kaineus’ biography except for his metamorphosis from a woman to a man. In this story, Delcourt 21 again observes a relic of the ancient rite of changing garments, a rite in which women wore male clothes. The scholar interprets Kainis’ wish as implying a certain invulnerability not only in the ordinary sense, but with a sexual connotation, since, as she says, “the vocabularies of Greek and Latin, at all stages, from the style of tragedy to that of farce, assimilate the sexual act to a wound” 22. The scholar also notes the etymology of the name Kaineus which, regardless of its actual origin, for the Greeks also meant kain…j, the sword; ka…nw, to kill; ka…numai, to excel; kainój, new. Delcourt explains that transvestitism is a rite of passage and initiation, so “the youth who has renewed himself is invulnerable and stands erect and living under the trees that have overwhelmed him. Although the story has been twisted to fit a morality foreign to its primitive meaning, the ethics of rites of adolescence is still perfectly distinguishable in it”23. Forbes Irving24, however, does not agree with this rational interpretation of the myth and proposes it should be viewed as an entirely imaginative construction. Forbes Irving argues that the myth of Kaineus is in fact a much more complex narrative based on the antithesis of male and female, in which the episode involving the sex change is not the story in itself, but only a prelude to the main story of Kaineus that depicts his rise as a famous hero. In this account, Kaineus becomes an extremely masculine and virile man who transcended the basic opposition of male and female. Specifically, Kaineus is transformed from something less than a man to something more than a man. This analysis justifies Kaineus’ decision to become an aggressive superman as a manifestation of female resentment and rivalry25. Although it is impossible to determine the actual origin of Kaineus’ story, 20 Cf. Pind.fr.167 Bergk; Apollod.Epit.1.22; Ap.Rhod.Argon.1.57-64 and schol.; Verg.Aen.6.448 and Serv.; Hyg.Fab.14; Ov.Met.12.169-209 and 458-531; Schol. in Hom.Il.1.264. The strange death of Kaineus seems to be a favorite subject in early art: the earliest depiction dates from the 7 th century; see Karl Schefold, Myth and Legend in Early Greek Art, trans. A. Hicks (London: Thames and Hudson, 1966), pl.27c; for vases see Frank Brommer, Vasenlisten zur griechischen Heldensage (Marburg: N.G. Elwert, 1973), 499-501. 21 M. Delcourt, Hermaphrodite, 35. 22 Ibid., 35. 23 Ibid., 36. 24 Forbes Irving, Metamorphosis, 155-162. 25 Ibid., 155-162. 230 Julia Doroszewska the interpretation offered by Forbes Irving seems persuasive. Undoubtedly, the myth of the sex change, when contrasted with the story of the later fate of Kaineus as a man, appears to be based on the male/female opposition and thus to emphasise the relative importance of men and women in society. Viewed from this perspective, the compiler’s reduction of the story of Kaineus again appears to be significant: the omission of the later part of Kaineus’ life in the male form highlights Phlegon’s particular interest in the phenomenon of the sex change itself. The author neglects the sensational, even paradoxical, existence of the individual after his sexual transformation and focuses only on the metamorphosis. Phlegon’s focus on sex changes becomes even more evident in the next section of his work, in which he relates four other cases of such metamorphoses, this time, however, dating from historical times. Again he concentrates his attention solely on the sex change and ignores the later fate of sex-changers. Chapter 6 in Mirabilia is the longest and the most detailed of all the accounts of “genuine” sex-changers in the compilation. Phlegon relates an occurrence which took place in Antioch, by the Meander River, in 45 BC, “when Antipater was archon at Athens and Marcus Vinicius and Titus Statilius Taurus, surnamed Corvinus, were consuls in Rome”. After this short introduction the story goes as follows: A maiden of prominent family, thirteen years of age, was good-looking and had many suitors. She was betrothed to the man whom her parents wished, the day of the wedding was at hand, and she was about to go forth from her house when suddenly she experienced an excruciating pain and cried out. Her relations took charge of her, treating her for stomach pains and colic, but her suffering continued for three days without a break, perplexing everyone about the nature of her illness. Her pains let up neither during the night nor the day, and although the doctors in the city tried every kind of treatment they were unable to discover the cause of her illness. At around daybreak of the fourth day her pain became stronger, and she cried out with a great wailing. Suddenly male genitals burst forth from her, and the girl became a man (trans. Hansen 1996: 38-39)26. This is the only such story mentioned by Phlegon in which the transformation is regarded as an evil omen, as it is shown towards the end: Mir.6.2-3: parqénoj gàr gonéwn epish́mwn ' triskaidekaétij Øpò pollw̃n emnhsteúeto ' , oũsa ' eupreph́j ' . æj d’ enegu»qh ' æ ˛˜ oƒ goneĩj eboúlonto ' , enstáshj ' th̃j h̀méraj toũ g£mou proïénai toũ o‡kou méllousa a„fnid…wj pónou empes ' óntoj autṼ ' sfodrot£tou exeb ' óhsen. ¢nalabóntej d’ auth̀n ' oƒ pros»kontej eqer£peuon ' æj ¢lg»mata œcousan koil…aj kaì strófouj tw̃n ent ' ój: th̃g dè ¢lghdónoj epimenoúshj ' trisìn h̀méraij èxh̃j ¢por…an te pãsi toũ p£qouj poioũntoj, tw̃n pónwn ou”te h̀méraj œndosin lambanóntwn, ka…toi pãsan mèn qerape…an autṼ ' prosferóntwn < tw̃n > en ' tṼ pólei i' atrw̃n, mhdem…an dè toũ p£qouj dunaménwn a'it…an eØreĩn, tṼ tet£rtV tw̃n h̀merw̃n perì tón o”rqron me…zona tw̃n pónwn ep…dosin ' lambanóntwn, sùn meg£lV o'imwgṼ ¢nakragoúshj, ¥fnw autṼ ' ¢rsenikà mória proépesen, kaì h̀ kórh ¢nh̀r egéneto ' . 26 “... and She became a Man”: Sexual Metamorphosis in Phlegon of Tralles’ Mirabilia 231 Some time later she was brought to the Emperor Claudius in Rome. Because of the portent he had an altar built on the Capitoline to Jupiter the Averter of Evil (trans. Hansen 1996: 39)27. According to Phlegon, in this story we are dealing with a hermaphrodite, since he begins his account saying: “There was also a hermaphrodite in Antioch...” Evidently, although the girl was not born with both male and female genitalia, the fact that the male organ appeared suddenly, adequately classifies her as a hermaphrodite. Strictly speaking, she does become a hermaphrodite, since one may infer that her female organs must have remained after the male genitals burst forth, and thus she became equipped with two sets of reproductive organs. Nevertheless, she is considered as a “hermaphrodite” by Phlegon, and regarded a maleficent portent, since the emperor Claudius built an altar on the Capitoline to a divine being referred to as “Zeus Alexikakos” by Phlegon. William Hansen translated this as “Jupiter the Averter of Evil” due to the fact that a prominent temple of Jupiter stands on this hill 28. In this account the construction of the altar is the only reaction to the portentous event, and there is no mention of the execution or exile of the hermaphrodite: the life of the man-woman does not seem to be at risk. As Hansen29 points out, the story disturbs us due to the mysterious transformation, which is explosive, unexpected and unexplained. Certainly, the girl’s form changes in a most unusual manner: from an ordinary human being she becomes ambiguous, no longer simply a woman, nor a normal man. Nevertheless, nothing about the individual’s later life is mentioned, which again suggests that it was of little interest to the compiler who limited his account to the extraordinary phenomenon of the sexual transformation. The other stories in Mirabilia also fail to mention any responses or reactions to the appearance of the individuals after their sex-changes. The story in Mir.7 is much shorter but very similar to that one above: There was also a hermaphrodite in Mevania, a town in Italy, in the country house of Agrippina Augusta when Dionysodoros was archon in Athens, and Decimus Iunius Silanus Torquatus and Quintus Haterius Antoninus were consuls in Rome. A maiden named Philotis, whose family came from Smyrna, was of marriageable age and had been betrothed to a man by her parents when male genitals appeared in her and she became a man (trans. Hansen 1996: 39)30. Mir.6.4: metà dè crónon e„j `Rẃmhn ¢nhnécqh pròj Klaúdion Ka…sara ò dè toútou ›neka toũ shme…ou en ' Kapetwl…J Diì A ’ lexik£kJ ƒdrúsato bwmón. 27 W. Hansen, Phlegon of Tralles, 119. Ibid., 117-118. 30 Mir.7.1-2: 'Egéneto kaì en ' Mhouan…v, pólei th̃j 'Ital…aj, en ' A ' gripp…nhj th̃j Sebasth̃j epaúlei ' ¢ndrógunoj ¥rcontoj A ' q»nhsin Dionusodẁrou, Øpateuóntwn en ' `RẃmV Dékmou 'Ioun…ou Eilanoũ Torkou£tou kaì Koi—ntou A ' ter…ou A ' ntwn…nou. Filwtìj g£r tij o' nómati parqènoj, Smurna…a tò génoj, æra…a pròj g£mon Øpò tw̃n gonéwn kateggeguhménh ¢ndr…, mor…wn autṼ ' profanéntwn ¢rrenikw̃n ¢n»r egéneto ' . 28 29 232 Julia Doroszewska The story is dated to 53 AD. Its outline is identical to that in Mir.6, although the account ends dramatically at the climax. Again, the reader does not learn anything about the fate of the girl after the transformation, and similarly the metamorphosis happens when the girl reaches puberty, which is symbolically expressed by her being of marriageable age. The forthcoming wedding makes the sex change more dramatic. Based on the resemblance between these two stories, Hansen31 presumes that Phlegon recorded both stories from the same source. However, the case of the unnamed maiden is rendered more exciting due to the great pain and mysterious disease experienced by the girl, which are described in detail: her protracted suffering builds the suspense in the story; the story of Philotis is deprived of such tension. Again, nothing is said about what happened to the person after the transformation. The next two accounts are rather different, since here the reader is informed, admittedly very succinctly, of the subsequent fate of the sex-changers. The brief story in Mir.8 goes as follows: There was another hermaphrodite at this same time in Epidauros, a child of a poor family, who earlier was called Sympherousa but upon becoming a man was named Sympheron. He spent his life as a gardener (trans. Hansen 1996: 39)32. The date when the event occurred is not stated explicitly, but “at this same time” may refer to the previous story which is dated precisely as AD 53. Thus the case of Sympherousa can be placed, albeit approximately, in the middle of the 1st century AD. Hansen (1996: 119) suggests, however, that an Epicurean philosopher of the 1st century BC, Philodemos of Gadara, might have alluded to the case of Sympherousa as “the person in Epidauros who married as a maiden but then became a man” (De Signis 1-2 De Lacy = P.Herc.1065.II.9-11)33 in his illustrations of rare occurrences. If this is the case, the event must have taken place no later than Philodemos’ lifetime (c. 110 − c. 35 BC), and thus the chronological sequence of the section devoted to the sex-changers in Mirabilia, including the previous two accounts from AD 45 and AD 53, and the following example (Mir.9) from AD 116, is disrupted 34. However, there is a similar story to which Diodoros (32.11) refers when discussing a sex change, that also happened W. Hansen, Phlegon of Tralles, 119. Mir.8: Ka… ¥lloj dé tij ¢ndrógunoj katà toùj autoùj ' crónouj egéneto ' en ' 'EpidaúrJ, gonéwn ¢pórwn paĩj, o“j ekaleĩto ' próteron Sumférousa, ¢n»r dè genómenoj wnomazeto ' Sumférwn, khpourw̃n dé tòn b…on dih̃gen. 33 Recently revised and edited by Joëlle Delattre and Daniel Biencourt, “Le recour au mirabilia dans les polémiques logiques du Portique et du Jardin (Philodème, De Signis, col. 1-2)”, in ‘Mirabilia’ − Conceptions et représentations de l’extraordinaire dans le monde antique, ed. O. Bianchi and O. Thévenaz (Bern et al.: Peter Lang, 2004), 236. 34 W. Hansen, Phlegon of Tralles, 119. 31 32 “... and She became a Man”: Sexual Metamorphosis in Phlegon of Tralles’ Mirabilia 233 in Epidauros thirty years after the death of Alexander Balas35 (ruler of the Greek Seleucid kingdom 150-146 BC, died in 145 BC), thus about 115 BC. In that case the story centered on an orphan Kallo, who was supposed to be a girl. She had an imperforate vagina, but in addition to the so-called pecten she had from birth a perforation for urination. When she reached maturity she wed a fellow citizen. For two years she lived with him, but since she was incapable of intercourse as a woman she was obliged to submit to anal intercourse. At a certain point a tumor appeared on her genitals, causing her great pain, and thus a number of physicians were called to attend to her. One apothecary who offered to cure her cut into the swollen area, whereupon male genitals emerged, namely testicles and an imperforate penis. The apothecary completed the operation by making a passage into the urethra. After that he demanded double fees, saying that he had found a female invalid and made her into a healthy young man. Kallo laid aside her loom, no longer performing female activities, and changed her name to Kallon. She was also said to have been a priestess of Demeter before her change to a man’s form, so because she had witnessed things forbidden to men she was brought to trial for impiety. The account related by Diodoros may be another, more detailed, version of the story quoted by Phlegon, which situates the event at the end of the 2nd century BC, thus supporting the passage written by Philodemos. Therefore, there are two versions of the story dated around the end of the second century BC (Philodemos and Diodoros), with one version by Phlegon that is not explicitly dated. Instead there is the somewhat vague expression “at this time” which seems to refer to the previous story dated precisely to AD 53. The following explanation can be suggested: although Philodemos, Diodoros and Phlegon may refer to the same story, the latter could have found a different date in his source that would place the event in the 1st century AD. Such an explanation enables us to understand the phrase “at this time” (katà toùj autoùj ' crónouj) in the context of the three other stories and situate the account of Sympherousa within the chronological sequence: AD 45 (Mir.6) − AD 53 (Mir.7) − “at this time”, namely the middle of the 1st century AD, albeit approximately (Mir.8) − AD 116 (Mir.9). Another possibility is that Phlegon copied the story word for word from his source and ignored the fact that the phrase “at this same time” originally referred to a different context and to a much earlier time. In Diodoros’ report, as also in the case of Kaineus, a certain female rivalry and resentment may be observed: Kallo gives up work reserved for women, which suggests that she engages in male activities. The author does not mention any attempt to expel the girl who apparently is not regarded as portentous. 35 Incorrectly identified as Alexander the Great by William Hansen, Phlegon of Tralles, 120-121. 234 Julia Doroszewska However, her metamorphosis has different repercussions − she is accused of impiety, which, in fact, is somewhat surprising, since the girl at the time was innocent and completely ignorant of the events about to occur. It seems that in this case a retrospective law demonstrates how serious the breaking of such a taboo was considered to be in those times. In Phlegon’s version, however, the life of the sex-changer is not at risk, as nothing is reported to indicate a portentous interpretation of the event. Moreover, for the first time we are informed of the fate of the woman who became man: apparently he lived a quiet life working as a gardener, and most probably suffered no ill-effects as a result of the transformation. Interestingly, his new occupation is not typically masculine, or at least not of the kind that would emphasize his masculinity. This story appears to lack exaggeration and is, therefore, the most plausible among all the stories of this kind quoted by Phlegon and other authors. The last story in this sequence in Mirabilia is essentially similar to the previous example: Likewise in Syrian Laodikeia there was a woman named Aitete, who underwent a change in form and name when she was living with her husband. Having become a man Aitete was renamed Aitetos. This happened when Makrinos was archon at Athens, and Lucius Lamia Aelianus and Sextus Carminius Veterus were consuls in Rome. I myself have seen this person (trans. Hansen 1996: 39)36. This is another instance in which no consequences appear to result either from the sex change or the change of name, which seems to indicate that the later life of the individual renamed Aitetos was uneventful. This occurrence took place much later than the previous ones, since it is dated AD 116 − the time of Phlegon. This is one of the rare passages when the author marks his presence as he claims to be an eye-witness, most probably in order to give credence to his report. In all the cases described by Phlegon, none of the sex-changers are victimized or harassed. Although they are labeled as hermaphrodites, they are not excluded from society, unlike the androgynous infants that are regarded maleficent portents, with the concomitant unfortunate consequences. Similarly in the accounts of other authors, successive hermaphrodites do not seem to be in danger. Besides the story of Kallon from Epidauros, Diodoros quotes a number of other examples of metamorphosis, always from a woman to a man. In the passage 32.10.2-9 there is a relatively long story which is associated 36 Mir.9: Kaì ej ' Laod…keian dè th̃j Sur…aj gun» o' nómati A„tht», sunoikoũsa tJ̃ ¢ndrì œti metébale th̀n morfh̀n kaì metwnomásqh A„thtòj ¢nh̀r genómenoj, ¥rcontoj A ' q»nhsin Makr…nou, Øpateuóntwn en ' ‘RẃmV Louk…ou Lam…a A„lianoũ kaì < Séxtou Karmin…ou > Ouéteroj ' . toũton kaì aut ' òj eqeas£mhn ' . “... and She became a Man”: Sexual Metamorphosis in Phlegon of Tralles’ Mirabilia 235 with the death of Alexander Balas. When the king was consulting an oracle of Apollo in Cilicia, the god told him that he should beware of the place that bore the “two-formed one”. At the time the prophesy seemed enigmatic, but its meaning was later revealed. In Abai in Arabia a certain woman named Heraı̈s, who had a Macedonian father and an Arabian mother, being of marriageable age, wed a man named Samiades. After living with his wife for a year, Samiades departed on a long journey and Heraı̈s was struck by a strange infirmity. A serious tumor appeared at the base of her abdomen, and continued to grow, and at the same time she had high fevers. The physicians who were summoned applied remedies, which they thought would reduce the inflammation, but on the seventh day the tumor burst and male genitalia appeared from her groin. As this occurred when only her mother and two maidservants were present, they decided to keep it a secret. After recovering from her illness, she continued to wear female clothes. However, when Samiades returned and wished to have sexual intercourse with her, she was ashamed to be seen by him and refused. Not surprisingly, he grew angry. A quarrel broke out, since Heraı̈s’ father, in spite of his son-in-law’s demands, was also too ashamed to disclose the reason for his daughter’s behavior. Thus Samiades brought a suit against her father for the return of his own wife. After the judges determined that it was a wife’s duty to go home with her husband, she eventually disrobed and revealed the truth, thus challenging the court in a rather dramatic fashion for forcing two men to live together. All present were amazed at the turn of events. The doctors, concluding that her male organ had been abnormally encased within the female organ and concealed by a membrane, surgically completed the transformation. Heraı̈s changed her name to Diophantus, and was even enrolled in the cavalry under Alexander Balas. When the king was assassinated at Abai − “the birthplace of the two-formed one” − the message of the oracle became clear. Samiades, overwhelmed by shame over his unnatural marriage but still in love with his former wife, made Diophantus his heir and took his own life. The story ends with a statement that she who was born a woman adopted a man’s courage, while the man proved to be weaker than a woman. Therefore, it seems that after the transformation nothing prevented the woman from continuing to live as a man: she is by no means an outcast from society. In fact, just the opposite, since she undertook a career as a cavalryman. In this account yet again an ordinary girl changes into a manly man. “The cases of women who have changed to men are not a fable”37, asserts Pliny (NH.7.36) a century after Diodoros, and he relates the story of a girl in Casinum who was living with her parents when she became a boy. However, on the orders of the augurs she was deported to a desert island. In this case, 37 Plin.NH.7.36: ex feminis mutari in mares non est fabulosum. 236 Julia Doroszewska the transformation resulted in the exile of the “hermaphrodite”. On the other hand, Pliny quotes Licinius Mucianus who asserts that he saw in Argos a man named Areskon, whose name was previously Areskousa − she married a man, but after she developed a beard and other male features, she, now he, took a wife. The author also claims to have seen in Africa a certain Lucius Constitius of Thysdritum, who changed into a man on his wedding day (NH.7.36). In only one of the three cases presented by Pliny is the sex-changer condemned to a life in exile. In another of the three instances the account mentions briefly that the individual whose sex changed chose the life of a normal man and married a woman. In all the narratives discussed above a common pattern is observed: the protagonist is a young woman, betrothed or married, who suddenly undergoes a mysterious metamorphosis from a female to a male when male genitals burst out of her. As a result, the marriage or the marriage arrangement is broken. In some cases we learn about the subsequent life of the sex-changers who usually take up a typically male occupation. In other words, all the sexual transformations quoted in Mirabilia and in other sources are from a woman to a man rather than the reverse (with the exception of Teiresias). Perhaps, for anatomical reasons, the phenomenon of a metamorphosis from a female to a male was regarded as more probable and imaginable. It was also supported by the physiological theory of Galen who in the famous passage (De usu part.2.297, 299 Kühn; cf. also Ps.-Galen 14.719 Kühn) claims that female genitals are inverted and internalized male genitals which may be extruded if the body’s heat is very high. Another possible explanation is the cultural bias which saw a woman as inferior to a man and of a less stable − therefore potentially changeable − state38. This may be the reason why the sex-changers seem to have been accepted by ancient society: since they evolved from an inferior being, for this is how they were viewed, to a superior being, namely a man, they gained a higher status within the society. This is best illustrated in both the story of Kaineus, who although initially an insignificant girl became a strong, powerful man and king and the story reported by Diodoros (32.10.2-9) of a girl called Heraı̈s, who after having changed sex, took the male name Diophantus and became a great warrior. Both examples reveal that the change of sex from a woman to a man socially advanced the individual whose sex changed. It would also explain why they did not share the fate of the hermaphrodites and were not exiled or killed, but could live in society after their transformation. Mary Beagon, trans., ed., The Elder Pliny. On the Human Animal. Natural History Book 7 (Oxford: Clarendon Press, 2005), 173; see also Rebecca Flemming, Medicine and the Making of Roman Women (Oxford: Oxford Univ. Press, 2000), passim. 38 “... and She became a Man”: Sexual Metamorphosis in Phlegon of Tralles’ Mirabilia 237 As can be seen from all the testimonies quoted above, only two mention instances when a sex change triggers a reaction from the state: one is found in Mir.6, where the metamorphosis from a woman to a man results in the construction of an altar to Zeus The Averter of Evil (proof that although Phlegon truncated his stories, he would not fail to report such a dramatic detail as the removal of the sex-changer or a ritual performance); a further example is related by Pliny (NH.7.36) who says that the person whose sex changed was exiled to a desert island. The remainder of the cases seem to indicate that the transformations were not in the main regarded as evil omens and so did not result in unfortunate consequences for the individuals whose sex changed. This fact seems to disagree with Marie Delcourt’s39 opinion that both phenomena were considered maleficent, and instead indicates that the sex-changers were regarded as less dangerous than hermaphrodites. Thus, the sex-changers most probably did not arouse the same level of fear as hermaphrodites, and were grouped together with those afflicted with a mysterious disease, rather than as those meriting divine wrath. In fact, although the ancient reports of a sudden spontaneous sex change seem fantastic, there are grounds to treat some as potentially true when discussing them using terms from modern medicine. The characteristics of the phenomenon described by the ancient authors actually resemble the genetic defects in a disorder called “hypospadias” in modern medical terminology40. The term “hypospadias” is derived from the Greek word Øpó, “under”, and sp£dwn, meaning “rent” or “fissure”, and refers to one of the most common genital anomalies currently treated by pediatric urologists. “A hypospadic boy may be registered as a girl; the mistake is discovered at puberty. On the other hand, there are girls whose external genital organs resemble those of boys, and it is difficult to distinguish a little girl so equipped from a hypospadic boy. When the Ancients (and for that matter the moderns too) speak of a change of sex, they are simply describing the moment when the real sex, undisclosed at birth, is revealed”41. Certainly, the ancient accounts are often exaggerated and for the sake of sensation they described a metamorphosis not as a process but as a sudden change. Thus hypospadias may be an explanation for the references to sex-changers in ancient texts. Another possible disorder which presents similar symptoms to the ancient cases of sexual transformation is the so-called pseudo-hermaphroditism, characterized by an ambiguity of the external organs, which appear to be intermediate between the typical female and male genitals. In most cases they resemble female genitals, but at puberty the real sex is revealed 42. M. Delcourt, Hermaphrodite, 44. Ibid. 41 Ibid. 42 George Androutsos, “Hermaphroditism in Greek and Roman Antiquity”, Hormones 5 (2006): 39 40 214. 238 Julia Doroszewska As was mentioned above, although both groups − the hermaphrodites and the sex-changers − were often described using the same term in ancient times, they do not seem to have been treated equally. Children born with androgynous genitals were usually removed from society, whereas the sex-changers encountered hostile reactions. Nevertheless, many must have taken both phenomena quite seriously. There is a passage by Diodoros (32.12.1) in which the author after mentioning a few examples of sex change and hermaphroditism, concludes with a complaint about the superstitious beliefs of his contemporaries: Not that the male and female natures have been united to form a truly bisexual type, for that is impossible, but that Nature, to mankind’s consternation and mystification, has through the bodily parts falsely given this impression. And this is the reason why we have considered these shifts of sex worthy of record, not for the entertainment, but for the improvement of most of our readers. For many men, thinking such things to be portents, fall into superstition, and not merely isolated individuals, but even nations and cities (trans. Oldfather 1910)43. It can be inferred from Diodoros’ words, which are an amazingly rational reflection on the nature of hermaphrodites and sex-changers that his view was not commonly shared and accepted in his time. The opinions of the ordinary people with regard to these abnormalities could have differed significantly. Interestingly, Diodoros, who lived in the first century BC, asserts that he recorded all the examples not for entertainment, but for the improvement of his readers. Perhaps such an improvement had finally taken place, at least within the educated elite, as at the beginning of the Christian era, Euenos of Athens (Anth.Gr.9.602) composed this epigram: Formerly I raised my youthful hands to Cypris, offering her pine torches to grant me a child, for already in the nuptial chamber I had loosed my virgin dress. Now suddenly I see myself revealing a virile form. They call me bridegroom, bride no longer. After the altars of Aphrodite, I garland those of Ares and Hercules. Thebes in olden time sang of Tiresias. Calchis today has seen me put aside the mitra to assume the chlamyde44. His words can be taken as evidence that in his time a sex change was for many a simple curiosity. One century later, Phlegon’s collection of curiosities 43 Diod.Sic.32.12.1.: ouk ' ¥rrenoj kaì qhle…aj fúsewj e„j d…morfon túpon dhmiourghqe…shj, ¢dúnaton gàr toũto, ¢llà th̃j fúsewj dià tw̃n toũ sẃmatoj merw̃n yeudografoúshj e„j œkplhxin kaì ¢nqrẃpwn. dióper kaì h̀meĩj tàj peripete…aj taútaj ¢nagrafh̃j h̀xiẃsamen, oo' yucagwg…aj ¢ll' wfele…aj ' ›neka tw̃n ¢naginwskòntwn. polloì gàr térata tà toiaũta nom…zontej e„˜nai deisidaimonoũsin, ouk ' „diw̃tai mónon ¢llà kaì œqnh kaì póleij. 44 Anth.Pal.9.602: ¤ pote parqenikaĩsin ƒlaskoména palámVsin / Kúprida, sùn peúkaij kaì gámon euxaména ' , / kourid…ouj h”dh qalámJ lúsasa citw̃naj, / ¢ndròj ¥far mhrw̃n exel ' óceusa túpouj: / numf…oj ek ' númfhj dè kikl»skomai, ek ' d' A ' frod…thj ”Area kaì bwmoùj œstefon `Hrakléouj. / Qh̃bai Teires…hn œlegón pote: nũn dé me Calkìj / th̀n pároj en ' m…traij h̀spásat’ en ' clamúdi. Trans. Jennifer Nicholson. “... and She became a Man”: Sexual Metamorphosis in Phlegon of Tralles’ Mirabilia 239 was undoubtedly composed for entertainment alone, and not for the education of the readers; this feature differentiates the attitude of Phlegon from the approach of Diodoros. The content of Phlegon’s work − Mirabilia − manifests the author’s evident fondness for human oddities. The collection consists exclusively of strange events which are of a ‘corporeal’ kind: sex-changers as well as hermaphrodites, ghosts, prophesizing heads deprived of their bodies, deformed and human-animal newborns in addition to other extraordinary beings, together with various extraordinary phenomena, such as amazing human fertility or unusual multiple deliveries, all of which make up this strange literary collection of human curiosities. A particular emphasis was placed on the anomalies of human sexuality and procreation; therefore, the accounts of sexual metamorphosis are not an accidental addition to Mirabilia. That the compilation was created for the sake of entertainment is proven by the fact that the majority of the stories collected were limited to the episodes in which the extraordinary event occurred; the original context was lost. As has been observed, the reports of the sex-changers in Mirabilia were truncated by removing all the elements that did not concern the transformation directly. The phenomenon of spontaneous sex change is in itself worth noting, irrespective of whether it happened to a mythical person or an ordinary human being. Since the majority of the compilation consists of “genuine” events, it may be assumed that these were regarded by the author as more interesting and sensational than the myths. Nevertheless, it seems that Phlegon included the story of Teiresias in his work primarily because it addresses an exceptional metamorphosis, from a man to a woman and back, thus a double transformation. Most likely, the compiler could not find an analogous example from more recent times; therefore, he used the myth in his collection together with that of Kaineus. In order to effectively incorporate the myths into his book on curiosities, the author shortened both in the same manner as the other stories in the compilation, by restricting the tale to what he considered the central event. Furthermore, not only in the cases of the sex-changers, but throughout the entire work, neither commentary nor explanation is provided by the author, which suggests he was not interested in the education or improvement of his potential readers. His intention was to arouse and/or satisfy his audience’s and most probably his own need for the curiosities that were so popular in imperial Rome: a fashion, especially for human monstrosities and anomalies, was a feature of the time45. In particular, the emperors, from Augustus onward, were patrons On this topic see esp. Carlin A. Barton, The Sorrows of the Ancient Romans (Princeton: Princeton Univ. Press, 1993), passim; Robert Garland, The Eye of the Beholder: Deformity and Disability in the Graeco-Roman World (Ithaca: Cornell Univ. Press, 1995), passim; Philip Hardie, ed., Paradox and the Marvellous in Augustan Literature and Culture (Oxford and New York: Oxford Univ. Press, 2009), passim. 45 240 Julia Doroszewska of curiosities and possessed impressive collections of diverse oddities (Garland 1995: 45-58)46. Hadrian too shared this penchant: Phlegon relates in chapter 34 of Mirabilia that in the emperor’s storehouse an embalmed hippocentaur was displayed. Moreover, since Hadrian travelled a lot 47, Phlegon, as a member of his court and most likely the emperor’s secretary, may have accompanied him, so gaining many opportunities to study and admire curiosities in various parts of the imperium48. An indication that he travelled with Hadrian can be noted in chapter 9 of Mirabilia, in which the compiler claims to have seen with his own eyes a woman called Aitete, who changed sex and, as a consequence, her name to Aitetos; Phlegon claims the episode happened during the reign of the emperor Trajan in 116 AD in the city of Laodikeia in Syria, where Hadrian, Trajan’s close friend and the future emperor, held an important position at that time as a governor of the province of Syria; Phlegon, Hadrian’s freedman, most probably accompanied his master. Surrounded in his everyday life by oddities, Phlegon of Tralles may have developed a desire to create his own collection of strange phenomena. It seems, his choice was not accidental: it can be easily observed in ancient times, and indeed it still holds true today, that the sexual life of humans is an intriguing subject. The majority of Phlegon’s work was devoted to the most fascinating aspects: the sexual anomalies, among which the sex-changers and hermaphrodites are the largest group, with six reports of the former and two reports of the latter. Other such curiosities in the book concern one case of necrophilia (Mir.1), two cases of males who gave birth (Mir.26 and 27), four additional examples of amazing multiple births (Mir.28 to 31) and two further stories about children who at the age of six or seven years were able to beget offspring (Mir.32 and 33). There are also six cases of monstrous births which indirectly impinge upon the sexual sphere by emphasizing the monstrous fetus as a product of portentous female fertility. Altogether there are twenty-three cases of the “sexual kind” out of a total of thirty-five stories in the compilation. The sex-changers and the hermaphrodites are thus the most represented type of curiosity in Phlegon of Tralles’ Mirabilia, which, in fact, is hardly surprising, since a sex-change is without doubt one of the most imaginative metamorphosis ever. 46 Cf. e.g. Plin. on Pompey the Great (NH.7.34) and on Augustus (7.75); Suet. on Augustus (Aug. 43.4; 72.3; 83), on Tiberius (Tib.61), on Domitian (Dom.4.2); Tac. on Claudius (Ann.12.49), on Nero (Ann.15.34); Hist. Aug. on Commodus (Commod.10.9 and 11.2), on Alexander Severus (Alex.Sev.34.2-4). 47 On Hadrian’s travels see esp. Anthony Birley, Hadrian. Cesarz niestrudzony [Hadrian. The Restless Emperor], trans. Robert Wiśniewski (Warszawa: PIW, 2002), passim. 48 Despite the lack of evidence for Phlegon’s role at the imperial court, scholars assume that he documented Hadrian’s itinerary, cf. Sylvia Fein, Die Beziehungen der Kaiser Trajan und Hadrian zu den literati (Stuttgart: Teubner, 1994), 193-199, accompanying the emperor from the beginning, cf. Birley, Hadrian, 104, 286): such a conclusion is drawn from fragments of Phlegon’s Olympiads, whose two books − 15 and 16 − describe the reign of Hadrian, cf. Birley, Hadrian, 230. “... and She became a Man”: Sexual Metamorphosis in Phlegon of Tralles’ Mirabilia 241 “... and She became a Man”: Sexual Metamorphosis in Phlegon of Tralles’ Mirabilia Summary This paper is devoted to the motif of a spontaneous sex change which appears several times in Phlegon of Tralles’ Mirabilia. The reports quoted by the author concern mythical characters (Teiresias, Kainis), as well as historical (or allegedly historical) figures; all of the reports present a transformation of woman to man, with exception of the myth of Teiresias who underwent a reverse metamorphosis. Each account has been truncated by the author and limited to the mere episode of the sex change; none has been commented or explained. This indicates that the author tries to focus his readers’ attention only on the elements of the marvelous and supernatural in order to astonish them. This fact proves that Mirabilia which are a literary collection of oddities may be regarded as a part of a wider cultural phenomenon − the vogue for collections of various curiosities, so popular in Phlegon’s times. „... i stała się mężczyzną”: metamorfoza płci w Mirabiliach Flegona z Tralleis Streszczenie Artykuł poświęcony jest motywowi samoistnej zmiany płci, który kilkukrotnie występuje w Mirabiliach Flegona z Tralleis. Opowieści przytaczane przez autora dotyczą zarówno postaci mitycznych (Tejrezjasz, Kainis), jak i historycznych (czy rzekomo historycznych), wszystkie jednak przedstawiają przeistoczenie się kobiety w mężczyznę, z wyjątkiem mitu o Tejrezjaszu, który uległ odwrotnej metamorfozie. Każdy przekaz został skrócony przez autora zbioru i zredukowany do epizodu przedstawiającego samą zmianę płci; żaden zaś nie został opatrzony komentarzem czy wyjaśnieniem. Wszystko to wskazuje, że autor dla uzyskania efektu zaskoczenia i zadziwienia czytelnika stara się skupić jego uwagę wyłącznie na elementach niezwykłych i nadprzyrodzonych. Fakt ten pozwala z tym większą pewnością ściśle łączyć Mirabillia, stanowiące literacką kolekcję osobliwości, z szerszym zjawiskiem kulturowym, jakim była w czasach Flegona moda na zbieranie wszelkiego rodzaju kuriozów. VACAT PRACE FILOLOGICZNE. LITERATUROZNAWSTWO [PFLIT] Warszawa 2013 NUMER 3(6). CZĘŚĆ 2: 243-264 ADAM BEDNARCZYK Pracownia Języka i Kultury Japońskiej Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu DUCHOWA PRZEMIANA? O FIKCJI LITERACKIEJ, SNACH I RELIGII W SARASHINA NIKKI Słowa kluczowe: Sarashina nikki, sny, opowieści (monogatari), Genji monogatari, metamorfoza duchowa Keywords: Sarashina nikki, dreams, tales (monogatari), Genji monogatari, spiritual metamorphosis Równe tysiąc lat temu Japonia znajdowała się w szczytowym okresie rozkwitu kultury dworskiej. Przykładem utworu szczegółowo obrazującego życie wysoko urodzonych w okresie Heian (IX-XII w.) jest Genji monogatari, czyli Opowieść o księciu Genjim Murasaki Shikibu, arcydzieło literatury japońskiej i światowej, którego millenium powstania przypadające w 2008 r. zostało upamiętnione licznymi uroczystościami w Japonii, a także poza jej granicami1. „Niedługo” podobną rocznicę będzie obchodziło inne dzieło z tamtego okresu − Sarashina nikki (Pamiętnik z Sarashiny, ok. 1059 r.) autorstwa córki Sugawara no Takasuego. Choć długo przeleżało w zapomnieniu, dziś jest uznawane za jeden z najważniejszych kobiecych pamiętników z okresu dworskiego2. Tę pozycję utwór zawdzięcza z jednej strony opisom niezwykłej pasji, która zdeterminowała codzienne życie głównej bohaterki, z drugiej zaś literackiemu autobiografizmowi i próbie spojrzenia na własne życie dokonanej przez autorkę. Przedmiotem dyskusji w niniejszym artykule będą dwa szczególnie uwypuklone przez autorkę elementy narracji, mianowicie zamiłowanie do lektury opowieści dworskich i świat snów. Badając tekst pamiętnika, autor artykułu przede wszystkim postawił sobie za cel 1 Z inicjatywy japonistyki Uniwersytetu Warszawskiego również w Polsce odbyła się wielka konferencja z udziałem wybitnych specjalistów z Japonii oraz badaczy ze wszystkich ośrodków japonistycznych w Polsce poświęcona Genji monogatari i kulturze dworskiej. Vide Iwona Kordzińska-Nawrocka, ed., Dziesięć wieków „Genji monogatari” w kulturze Japonii (Warszawa: Wydawnictwa UW, 2009). 2 Earl Miner, Hiroko Odagiri, Robert E. Morell, The Princeton Companion to Classical Japanese Literature (Princeton: Princeton University Press, 1988), 239. 244 Adam Bednarczyk dokonanie analizy owej fascynacji fikcją literacką oraz interpretację symboliki onirycznej. Niniejsze rozważania mają być próbą pokazania, jaką rolę odgrywały te dwa czynniki w codziennym życiu głównej bohaterki pamiętnika, a ponadto, jak one wpłynęły na jej metamorfozę duchową. Czynnik pierwszy: opowieści Przemiana duchowa bohatera to motyw obecny w literaturze już od czasów najdawniejszych, jednak przyczyny i skutki samej metamorfozy mogły być różnorakie. W przypadku bohaterki Sarashina nikki jednym z takich czynników, który zasadniczo wpłynął na jej życie, były opowieści dworskie (ōchō monogatari). W czasach autorki opowieści nie tylko pełniły rolę rozrywki, ale również były wykorzystywane w edukacji i socjalizacji młodych dziewcząt z wyższych klas. Pomimo tego, że studiowanie „dzieł stanowiło towarzyskie tabu dla płci pięknej”3, nie oznaczało to całkowitej rezygnacji z ich kształcenia. Warunkiem sine qua non dla każdej szanującej się damy marzącej o uczestnictwie w przyszłym życiu kulturalnym było opanowanie kaligrafii, później sztuki gry na instrumentach oraz umiejętności komponowania poezji waka4. Znajomość monogatari nie stanowiła przedmiotu oficjalnej edukacji, a mimo to kobiety upodobały sobie ten gatunek prozy. W dużej mierze wynikało to z tego, że prowadziły pozbawiony obowiązków, monotonny i niemal całkowicie siedzący tryb życia, w związku z czym korzystały z różnych form dostępnej wówczas rozrywki, a spośród nich nade wszystko ceniły słuchanie i czytanie licznych monogatari 5. Często je kopiowały, wykonywały do nich ilustracje, aby zachować egzemplarz dla siebie lub jakiejś bliskiej krewnej lub przyjaciółki 6. Dla kobiet, które ze względu na płeć i status społeczny a priori posiadały o wiele mniej możliwości niż mężczyźni, Ivan Morris, Świat Księcia Promienistego, trans. Tadeusz Szafar (Warszawa: PIW, 1973), 247. Na temat erudycji kobiet vide ibidem, 247-248. 4 Mitsuno postuluje trzy odrębne etapy we wczesnym kształceniu literackim młodych arystokratek: pierwszy etap wymagał różnego poziomu praktyki w czytaniu i pisaniu monogatari, drugi umiejętności komponowania waka i trzeci prowadzenia poetyckiej korespondencji z mężczyznami i innymi osobami spoza domu. Mitsuno Yōichi, „Utamanabi to utamonogatari” [Nauka poezji a opowieści do wierszy], Kokugo to kokubungaku 712 (Tōkyō, 1983): 28-39, cyt. za: Chieko I. Mulhern, ed., Japanese women writers (Westport-London: Greenwood Press, 1994), 381 oraz za: Edith Sarra, Fictions of Femininity: literary inventions of gender in Japanese court women’s memoirs (Stanford: Stanford University Press, 1999), 90. Szerzej na temat sztuki prowadzenia korespondencji vide Kawamura Yūko, Ōchō seikatsu no kiso chishiki [Podstawowa wiedza o życiu dworskim] (Tōkyō: Kadokawa Sensho, 2005), 102-118; na temat listów miłosnych vide Iwona Kordzińska-Nawrocka, Japońska miłość dworska (Warszawa: Wydawnictwo Trio, 2005), 126-132. 5 I. Morris, op. cit., 206. 6 Cf. Mikołaj Melanowicz, Literatura japońska, vol. 1: Od VI do połowy XIX wieku (Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN, 1994), 178, a także I. Kordzińska-Nawrocka, op. cit., 17. 3 Duchowa przemiana? O fikcji literackiej, snach i religii w Sarashina nikki 245 monogatari stanowiły niezwykłą szansę wejrzenia w rozmaite „światy”. Co więcej, lektura monogatari przynosiła jego czytelniczkom pocieszenie w ich monotonnej egzystencji i uczyła kurtuazji, która miała kształtować ich przyszłe pożycie małżeńskie. Był to także rodzaj ilustracji pasywnej roli młodej kobiety, którą miały pełnić w relacjach ze swoimi ojcami, kochankami, mężami i dziećmi7. Monogatari „traktowane były jako podręczniki zasad etykiety i reguł postępowania, ukazując pewien literacko fikcyjny, ale estetycznie wzorcowy model rzeczywistości [...]”8. Ten „wzorcowy model” (tameshi) młode damy mogły przenieść w przyszłości do własnego życia. Ale nie wszystkie czytelniczki dawały się zwieść magii opowieści, np. narratorka Kagerō nikki (Pamiętnik ulotnych chwil, 974), Michitsuna no Haha, wyrażała szczególną nieufność do złudnych obietnic i pustych słów (soragoto) fikcyjnych opowieści 9. Tu, w przeciwieństwie do „pełnych fałszu” monogatari, wspomnienia autorki-bohaterki miały stanowić wiarygodne tameshi, pozbawione „nieprawdziwych zdarzeń”. Dyskusja na temat monogatari w literaturze Heian toczyła się właściwie przez cały okres dworski 10. Pierwsze szkice i pisma teoretyczne traktowały głównie o poezji, brak było natomiast jakichkolwiek zainteresowań formą i funkcją prozy11. Fakt ten wskazywałby na brak refleksji o prozie i świadczyłby o drugorzędnej roli tego gatunku w IX-XII w. Takie niedocenianie ekspresywnej funkcji prozy spowodowało, że na temat sztuki powieściowej i jej znaczenia wypowiedziała się autorka Genji monogatari 12. Murasaki zastanawia się również nad stosunkiem świata opowieści do realnej rzeczywistości pozaliterackiej, nad opozycją prawda − fikcja. Według Uedy13 imaginacyjny świat zrodził się z niezadowolenia jednostki z siebie samej, a także z otaczającego ją świata, co miało doprowadzić 7 E. Sarra, op. cit., 90. I. Kordzińska-Nawrocka, op. cit., 17-18. 9 Cf. S. Masuda, „Kagerō nikki” sakusha [Autorka Kagerō nikki] (Tōkyō: Shintensha, 1983), 16, cyt. za: I. Kordzińska-Nawrocka, op. cit., 88-89. 10 Bliżej na ten temat vide Norma Field, The Splendor of Longing in „The Tale of Genji” (Princeton: Princeton University Press, 1987), 128-136. 11 M. Melanowicz, Literatura japońska, 176-177. 12 To właśnie 25 księgę tego dzieła zatytułowaną „Hotaru” („Świetliki”) można uznać za pierwszy w Japonii − a również na świecie − przykład monogatari ron, czyli nieoficjalną krytykę literacką poświęconą formie powieściowej. Autorka poprzez dialog bohaterów wyraża opinię, którą można streścić następująco: „powieść służy rozproszeniu nudy, pocieszeniu serca, a więc spełnia przede wszystkim cele rozrywkowe, podobnie jak dzisiaj powieść popularna. Nie wyklucza się jednak oddziaływania wychowawczego, co prawda, ograniczonego tylko do dziewcząt, które mogły się wzorować na dobrych przykładach bohaterek opowieści...”. M. Melanowicz, Formy w literaturze japońskiej (Kraków: Wydawnictwo UJ, 2003), 193-201. Vide tłumaczenie fragmentu pt. „Świetliki” in: M. Melanowicz, Literatura japońska, 161-165. 13 Ueda Makoto, „Lady Murasaki on the Art of Novel. Truth and Falsehood in Fiction”, in Literary and Art Theories in Japan (Ann Arbor: Center for Japanese Studies, The University of Michigan, 1991), 26. 8 246 Adam Bednarczyk do kreacji zmyślonych postaci i zdarzeń, a w konsekwencji do ukształtowania się nowego gatunku literackiego − monogatari. Dla czytelniczek opowieści dworskich, monogatari nie mogły być zredukowane albo do „prawdy”, albo do „fikcji”, gdyż poza powierzchowną przyjemnością z samego ich poznawania, dzięki percepcji i przeżywaniu dzieła literackiego, pozwalały one kobietom − w duchu hermeneutycznym14 − odnaleźć w nich głębszy sens istnienia w otaczającym je świecie15. Stąd tak wszechobecna krytyka monogatari ze strony mężczyzn, która − o czym wspomina Field − mogła świadczyć o różnym sposobie rozumienia fikcji literackiej: dla kobiet, które doznawały pośrednio wykreowanej rzeczywistości, była ona elementem życia realnego16. Jedną z charakterystycznych cech wielu tekstów prozatorskich z drugiej połowy okresu Heian, jest to, że często nawiązywały do Genji monogatari 17. Większość pisarek z tamtego okresu była najpierw regularnymi czytelniczkami Genji monogatari, stąd też nierzadko w swoich utworach odwoływały się do niego. Bez wątpienia podobną drogę przeszła także autorka Sarashina nikki, gdyż w jej wspomnieniach możemy odnaleźć liczne odwołania do dzieła Murasaki. Obraz bohaterki pamiętnika − namiętnej czytelniczki „romansów” − nakłada się wyraźnie na marginalizowane z różnych powodów postaci bohaterek z Genji monogatari 18. Nakłada się przede wszystkim na płaszczyźnie temporalnej: z kim innym utożsamia się dziewczyna, kobieta w wieku średnim, a potem staruszka. W pierwszej kolejności odnajdziemy analogie do życia Tamakazury, adoptowanej córki Genjiego. Jej imię nie pojawia się w Sarashina nikki, ale jeśli początkowe sceny z pamiętnika zostaną odczytane jako ciągła medytacja − ujęta w ramy formy narracyjnej − nad potencjalnie „wywrotową” rolą monogatari w życiu młodych dziewcząt, postać ta idealnie pasuje do obrazu bohaterki Sarashina nikki. Tamakazura (podobnie jak ona) uosabia typ bohaterki monogatari, która oddaje się pasji czytania opowieści, poszukuje wzorca (tameshi) swojego własnego przeznaczenia. Ponadto, Tamakazura, podobnie jak córka Takasuego i inna bohaterka Genji monogatari − Ukifune, pochodziła z prowincji i jej przyszłość zapowiadała się niezbyt obiecująco. W przeciwieństwie do innych 14 Jak twierdzi Paul Ricoeur, czytelnik nie tylko stara się zrozumieć świat, o którym czyta, ale też zrozumieć samego siebie w ukazywanym przez ten tekst świecie. Pyta też, „czyż nie uważamy ludzkich żywotów za bardziej czytelne, gdy są objaśniane poprzez historie, jakie ludzie opowiadają na swój temat? I czy te historie życia nie stają się z kolei bardziej zrozumiałe, gdy stosuje się do niego wzorce narracyjne − intrygi − zapożyczone z historii [...] bądź z fikcji (dramatu lub powieści)?”. P. Riceour, O sobie samym jako innym, trans. B. Chełstowski, ed. M. Kowalska (Warszawa, 2003), 190, cyt. za: Anna Burzyńska, Michał P. Markowski, Teorie literatury XX wieku (Kraków: Wydawnictwo Znak, 2009), 184. 15 E. Sarra, op. cit., 86. 16 N. Field, op. cit., 128-136. 17 Hosaka Hiroshi, Genji monogatari (Tōkyō: Gakutō bunko, 1995), 17. 18 Japanese women writers, 384. Duchowa przemiana? O fikcji literackiej, snach i religii w Sarashina nikki 247 bohaterek monogatari, jej życie potoczyło się inaczej. Oddając się lekturze fikcyjnej prozy Tamakazura odkrywa z czasem, że niektóre sytuacje z życia nie mają odbicia we wzorcach z opowieści. Samo jej życie staje się zaprzeczeniem toposu tameshi, a jej nagłe małżeństwo stanowi jedną z najbardziej znaczących elips w całej opowieści19. Podobnie autorka Sarashina nikki, która przemilczała małżeństwo bohaterki (być może dla zamaskowania banalności tego zdarzenia), niewiele wspomina o wspólnym życiu z mężem, którego nie wymienia nawet z imienia, gdyż nazywa go „osobą, od której jest zależna” lub „rodzicem jej dzieci”20. Ponadto, Tamakazura − podobnie jak bohaterka pamiętnika − jest wyrazicielką poglądów w kwestii podejścia mężczyzn i kobiet do „prawdy” (makoto), „fałszu” (itsuwari) i samych monogatari. Ta ambiwalencja daje się zauważyć w wielu fragmentach Sarashina nikki. Najbardziej ewidentnie wyrażają ją fragmenty opisujące obsesyjne poszukiwanie opowieści w snach, w których bohaterka jest napominana przez mnichów21. Ale dla bohaterki pamiętnika to nie Tamakazura była osobą godną naśladowania, gdyż spośród bardzo wielu postaci kobiecych występujących w Genji monogatari autorka Sarashina nikki szczególnie upodobała sobie dwie z nich: Ukifune i Yūgao22. Już pierwsze zetknięcie bohaterki z powieścią Murasaki spowodowało, iż aktywnie zapragnęła stać się „jak Yūgao Promienistego Genji, albo też jak księżniczka Ukifune z Uji, [ukochana] Daijō”. Podczas, gdy imię Yūgao zostało przywołane w pamiętniku tylko jeden raz, imię Ukifune wymienione jest czterokrotnie23, a sama jej postać implicite przywoływana jest również poprzez liczne aluzje24. Istniało kilka powodów, dla których autorka zainteresowała się tymi dwiema postaciami. Po pierwsze, Ukifune i Yūgao (podobnie jak bohaterka pamiętnika) żyły w swoistym, „magnetycznym polu jawy i snów”, z czasem stając się nielicznymi kobietami, które nieuchronnie przeniosły się w „pole śmierci i religii”25. 19 Ibidem, 127. W oryginale: tanomu hito; chigodomo no oya naru hito. Vide Yoshioka Hiroshi, ed., Sarashina nikki, „Shin nihon koten bungaku taikei” [Nowy systematyczny zbiór japońskiej literatury klasycznej], vol. 24 (Tōkyō: Shōgakkan, 1971), 418, 424, 428. Więcej na temat życia małżeńskiego córki Takasuego vide Inukai Kiyoshi, „Takasue no musume ni kansuru shiron: shu toshite sono chūnenki o megutte” [Esej na temat córki Takasuego: głównie o jej okresie dorosłości], Heianchō nikki, no. 2 (Tōkyō: Yūseidō, 1975), 164-165; a także Inukai Kiyoshi, „Sarashina nikki”: sakuhin no kōzō, 96-97. 21 Japanese women writers, 384. 22 Inukai Kiyoshi, „Sarashina nikki sakuhin no kōzō” [Sarashina nikki: struktura utworu], Kokubungaku 26 (Tōkyō: Gakutōsha, 1981): 94. 23 Ibidem, 94; idem, „Kagerō nikki to Sarashina nikki” [Kagerō nikki a Sarashina nikki], Kokubungaku 26 (Tōkyō: Gakutōsha, 1981): 17. 24 Na temat podziwu autorki Sarashina nikki dla Ukifune vide e.g. Tsumoto Nobuhiro, „Sarashina nikki” no kenkyū [Studia nad Sarashina nikki] (Tōkyō: Waseda daigaku shuppanbu, 1982), 298-312. 25 Kikuta Shigeo, „Monogatari gensō no hōraku” [Rozwianie ułudy opowieści], Kokubungaku 26 (Tōkyō: Gakutōsha, 1981), 39. 20 248 Adam Bednarczyk Po drugie, sympatia bohaterki Pamiętnika z Sarashiny do Ukifune i Yūgao może się łączyć z faktem, iż te postaci blisko korespondują ze sobą pod względem pozycji socjalnej i stąd potencjalnie miały podobną karierę26. Bohaterka utożsamiała własną przyszłość z prezentowanym przez nie modelem życia (tameshi), gdyż reprezentowały one typ postaci, które dziewczyna chciała naśladować27. Bohaterka marzyła o sobie jako o Ukifune − najnieszczęśliwszej z kobiet w Genji monogatari i jedynej, która próbowała popełnić samobójstwo − sądząc, że łatwiej jest się jej identyfikować z tragiczną postacią niż na przykład z Murasaki no Ue, która była oficjalną, faworyzowaną nałożnicą Genjiego28. Przez długie lata żyła w ułudzie i powtarzała sobie: „Och, póki co nie jestem urodziwa, ale kiedy stanę się prawdziwą kobietą, będę o niebo piękniejsza i będę mieć długie, bardzo długie włosy! Będę taka jak Yūgao Promienistego Genji, albo też jak Księżniczka Ukifune z Uji, [ukochana] Daijō...!”29. Najwyraźniej bohaterka pamiętnika nie posiadała zbyt wielu adoratorów i chętnych do jej ręki − większość młodzieńców pewnie w ogóle nie miała pojęcia o jej istnieniu30. Nie zauważała jednak granicy pomiędzy rzeczywistością a fikcją, całkowicie się utożsamiając z postaciami z monogatari. Losy Ukifune w przeważającej mierze opierały się na historii jej związków z Kaoru i Niou. W porównaniu do Ukifune, bohaterka Sarashina nikki wydaje się być niezwykle zamknięta na kontakty z mężczyznami i swoją karierę na dworze. Przypadkowe, krótkie spotkanie z pewnym dworzaninem mogło być początkiem jej wymarzonego życia, a podkreśliło jedynie skrajność jej zmarginalizowanego statusu na dworze31. Fantazje bohaterki, aby być jak Ukifune, były oczywiście czymś naturalnym dla nastoletniej dziewczyny oczarowanej światem wykreowanym w „romansach”. Zaaferowana lekturą monogatari pragnęła, aby jej los przypominał losy Ukifune32. Doświadczenie służby w pałacu spowodowało, iż bohaterka przeszła przemianę, być może uświadamiając sobie, że jej dziecięce marzenia nigdy się nie spełnią. Przyszłość rozczarowała ją, gdyż późny ślub z o wiele starszym od siebie mężczyzną zdecydowanie nie był tym, czego pragnęła. Dawne marzenia przeminęły, sprawiały jedynie ból, a ich miejsce zajęły dążenia za realnym, kompromisowym i spokojnym życiem. Ostatni raz autorka bezpośrednio nawiązała do Ukifune przebywając w Uji33. Bohaterka-narratorka z żalem wspomina Ukifune, K. Inukai, Takasue no musume..., 164. E. Sarra, op. cit., 129. 28 Donald Keene, Seeds in the heart: Japanese literature from earliest times to the late sixteenth century (New York: Henry Holt & Co., 1993), 386. 29 Sarashina nikki, 385-386. 30 D. Keene, Seeds..., 385. 31 Cf. Sarashina nikki, 412-415. 32 Ibidem, 398, 409-410. 33 Ibidem, 419-420. 26 27 Duchowa przemiana? O fikcji literackiej, snach i religii w Sarashina nikki 249 z wielkim sentymentem powraca myślami do lat dziewczęcych. Realną postacią w Pamiętniku z Sarashiny nie jest „człowiek podobny do Promienistego Genji”, lecz raczej postać „jak księżniczka Ukifune”. To właśnie jej − można by rzec − „intertekstualną reinkarnacją” w Sarashina nikki jest główna bohaterka, której osobowość i życie − podobnie jak w przypadku Ukifune − przepełniają „osamotniona kontemplacja”, duchowe rozterki religijne czy „autoerotyczna kreatywność”34. Te dwie postaci łączą się bezpośrednio także poprzez słowa bohaterki, która informuje czytelnika, że jej ojcu „w końcu powierzono odległą prowincję na wschodzie”35. Oczywiście chodzi tu o prowincję Hitachi, której zarządcą był ojczym Ukifune w fikcyjnym świecie Genji monogatari. Równie ważną rolę w końcowych fragmentach pamiętnika odegrała postać Suetsumuhany. Jej imię, podobnie jak Tamakazury, nie pada w tekście ani razu. Aluzja do tej postaci pojawia się tylko po to, aby pokazać, kim staje się osoba owładnięta młodzieńczymi pragnieniami. Bynajmniej nie pięknością o długich włosach, a staruszką, która komponuje poemat36 ewokujący niepoprawnie naiwną kobietę, pomimo swoich niezwykle długich i ślicznych włosów przegrywającą walkę o seksualnie aktywną pozycję wśród kochanek Genjiego, kończącą na marginesie jego świata. Nie oznacza to jednak, iż postać Suetsumuhany wyraża jedynie rozczarowanie młodzieńczymi marzeniami. Tak jak finalna część pamiętnika przywołuje legendę Obasute37, aluzja do Suetsumuhany sugeruje złożoność pragnienia czegoś nierealnego, fikcji 38. Wszystkie przywoływane dosłownie lub tylko przez intertekstualne odniesienia postacie pełnią w Sarashina nikki określone zadanie: wskazują pewne typy bohaterek monogatari i być może − jako owoc refleksji doświadczonej kobiety w podeszłym wieku − jest to rodzaj jakiejś przestrogi. Był to niewątpliwie świadomy wybór córki Takasuego, która kolejne „aktorki” z Genji monogatari wypuszcza na „scenę” pamiętnika za kolejnością „aktów” losów swojej bohaterki. To znaczy, że początkowe fragmenty pamiętnika ewokują postać Tamakazury, uosabiającej te same cechy, które posiada dziewczyna z dalekiej prowincji na wschodzie spragniona lektury fikcyjnej prozy. Punktem zwrotnym był przyjazd do stolicy, w której bohaterka przyznaje się do fantazji, w której wyobraża siebie jako damę na wzór Ukifune i Yūgao. Jest to jednak tylko czcze pragnienie, 34 E. Sarra, op. cit., 137. Sarashina nikki, 398. 36 Chodzi o następujący wiersz: Tsuki mo idede, yami ni kuretaru, Obasute ni nani to te koyoi tazune kitsuramu? [Księżyc nie wzeszedł, po cóż więc przybywasz tej nocy pod spowitą w mroku górę Obasute?]. Sarashina nikki, 431. 37 Nazwa Obasute nawiązuje do legendy, która opowiada o zwyczaju porzucania starych ludzi i pozostawianie ich na śmierć. Cf. D. Keene, Appreciations of Japanese Culture (Tokyo: Kenkyūsha, 1981), 124-128; a także Yamaori Tetsuo, „The Image of «Rokujō» or Elderly Women in Japanese Legend”, Japan Review 9 (Kyōto: International Research Center for Japanese Studies, 1997): 29-40. 38 Ibidem, 129-130. 35 250 Adam Bednarczyk gdyż w rzeczywistości nigdy taka nie będzie (w dużej mierze z własnej winy), choć czyni ku temu odpowiednie kroki poprzez akces do życia dworskiego. Być może w świecie marzeń autorki pierwowzorem do naśladowania mogły być inne, częściej odnoszące sukcesy i o wiele lepiej poruszające się po świecie kobiety, jak choćby dama Murasaki czy Sei Shōnagon. Ale w jej wspomnieniach nie ma o nich najmniejszej wzmianki. Odwołuje się za to − o czym wspomniano wcześniej − do dwu postaci tragicznych, z którymi łatwiej jest się jej identyfikować, gdyż sama doświadczyła wielu nieszczęść. Ostatnia postać, do której autorka czyni tylko aluzje, potwierdza jedynie klęskę bohaterki − rozumianej zarówno w aspekcie społecznym, emocjonalnym, jak i duchowym. Podobnie jak efemeryczne, znajdujące się na peryferiach świata Genjiego postacie z opowieści Murasaki Shikibu, również bohaterka Sarashina nikki tkwiła na marginesie swojego świata. Z tekstu pamiętnika wyłania się postać dziewczyny, która spędza noce i dnie zatopiona w lekturze monogatari, która uczy się sztuki korespondencji poetyckiej, karmi się mrzonkami o życiu innych kobiet (często podobnych do niej samej). Ma nadzieję na romantyczną miłość, którą mogłaby z łatwością zdobyć kobieta z jej pozycją, co wyraźnie pokazują przykłady arystokratek o podobnym statusie − bohaterek monogatari (samych często przedstawianych jako gorliwe czytelniczki monogatari)39. Jej największym marzeniem nie było bynajmniej idylliczne życie w roli żony i matki, ani uczestnictwo w salonach − jedynym jej celem było oddawanie się lekturze ówczesnych „romansów” 40. W zasadzie już pierwsze zdania Pamiętnika z Sarashiny wprowadzają in medias res jej życiowej pasji i obrazują atmosferę całego utworu − poznajemy w nich bohaterkę jako gorliwą czytelniczkę monogatari 41. Co więcej, autorka usiłuje naśladować inne twórczynie opowieści. Od tej pory − od sentymentalnego wspomnienia dawnej pasji − będzie zachodziło stopniowe zjawisko „wzajemnego oddalania się” autorki i jej pragnienia ujrzenia monogatari − począwszy od yukashimono, przez aramashigoto (‘pragnienia; nadzieje; oczekiwania’), aby w końcu dotrzeć do yoshinashigoto (‘głupstwa; brednie’) − wskazującego na załamanie się absurdalnego świata iluzji kultywowanego w monogatari 42. Użyty tutaj rzeczownik yukashisa (powiązany z przymiotnikiem yukashi) oznaczał w okresie Heian głęboką tęsknotę do usłyszenia, zobaczenia, spotkania lub poznania czegoś; stan bycia czymś zaintrygowanym43. Słowo to nie występuje tylko we wstępie, autorka jeszcze wielokrotnie użyje tego wyrazu, aby scharakteryzować dziewczęce pragnienie przeczytania opowieści. Termin yukashisa podkreśla 39 E. Sarra, op. cit., 90. D. Keene, Seeds in the heart..., 383. 41 Sarashina nikki, 371. 42 Ibidem, 37. 43 Kogo daijiten (Tōkyō: Shōgakukan, 1989), 1684. 40 Duchowa przemiana? O fikcji literackiej, snach i religii w Sarashina nikki 251 owo pragnienie, ale oprócz tego funkcjonuje w pamiętniku jako metafora ruchu (etymologia słowa yukashisa związana jest z czasownikiem yuku, czyli ‘pójść; pojechać’). Pragnienie (yukashisa) przyśpiesza podróż do stolicy, gdzie dziewczyna spodziewa się zdobyć opowieści. Przedmiotem pierwszych świadomych rozważań bohaterki nie był otaczający ją świat, lecz bardzo szczególne i cudowne „rzeczy zwane powieściami”. Pragnienie ich ujrzenia działało jako swoisty katalizator wędrówki. Ale daleko na wschodzie kraju było bardzo ciężko zdobyć monogatari w formie pisemnej. Rękopisy były drogie, często spisane niekompletnie i byłoby czymś nadzwyczajnym, gdyby w tak odległej prowincji mógł się pojawić cały tekst Genji monogatari 44. Dziewczyna − jako przyszła czytelniczka „romansów” − słyszała ich fragmenty od starszej siostry lub macochy, lecz już samo ich słuchanie ukonstytuowało obiekt jej pożądania, czy wręcz „uzależnienia”45. Wyidealizowany świat, który bohaterka poznawała poprzez słuchanie opowieści, w odległej prowincji i z dala od elit, bez wątpienia wydawał się pociągający. Dziewczyna uciekła się nawet do łaskawości Buddy, prosząc go nieustannie: „Spraw, bym mogła pojechać jak najprędzej do stolicy, tak wiele jest tam tych opowieści. Pozwól mi, proszę, przeczytać je wszystkie!” − Jest to wyraz wielkiego zniecierpliwienia, wzmagającej się tęsknoty za monogatari. Treść opowieści, które słyszała od starszej siostry i macochy, była fragmentaryczna, ale to z tego powodu bohaterka umiejętnie wybierała tylko niektóre szczegóły, które ostatecznie dawały doskonały obraz świata przedstawionego w opowieściach, czyli stolicy, gdyż dla córki Takasuego stolica i opowieści były synonimami 46. Punktem zwrotnym w życiu bohaterki był długo oczekiwany powrót do stolicy Heian. Był to rezultat jej gorliwych modłów do Buddy („Biłam mu pokłony i modliłam się z całego serca...”), jej upartości i niezachwianej wiary w spełnienie największego marzenia. Gdy dotarli na miejsce, do serca dziewczyny wkradł się cień wątpliwości; nie omieszkała zauważyć, iż „był to rozległy i dziki teren, z ogromnymi, wzbudzającymi strach drzewami, podobnymi do tych z niedostępnych gór. Było to miejsce, które nie przypominało centrum stolicy”47. Ów cień ma tu wymiar symboliczny, gdyż już przy pierwszym zetknięciu z rzeczywistością 44 D. Keene, op. cit., 384. E. Sarra, op. cit., 83-84. 46 Ibidem, 38. Należy się tu także odwołać do tezy, którą przedstawili Akiyama Ken i Tada Kazuomi, mianowicie wizji literatury prozatorskiej jako „okna na świat stolicy”. Zgodnie z ich teorią, opowieści powinny figurować we wstępie pamiętnika tylko w znaczeniu dostępu do rzeczy, których bohaterka sama nie doświadczyła. Od samego początku ewidentny jest jednak fakt, iż „apetyt” na ficję zwiastuje bardziej złożony problem niż samo zainteresowanie światem przedstawionym w opowieściach. Tada Kazuomi, „Sugawara no Takasue no musume”, in Akiyama Ken, ed., Ōchō bungaku shi [Historia literatury dworskiej] (Tōkyō: Tōkyō daigaku shuppankai, 1984), 350, cyt. za: E. Sarra, op. cit., 90. 47 Sarashina nikki, 382. 45 252 Adam Bednarczyk miasta Heian, wyobrażenie stolicy nieco „blaknie” − w tym miejscu rozpoczyna się także „akt rozkładu” początkowego „uzależnienia” od fikcyjnych opowieści48. Bohaterka była świadoma „rysy” na jej wyidealizowanym obrazie świata zbudowanym na podstawie monogatari. Mimo to, próbowała odeprzeć atak „antyopowieściowej rzeczywistości” i naciskała na matkę: „Wystaraj się dla mnie o opowieści! Pozwól, bym mogła je wreszcie przeczytać!” 49. W końcu otrzymała zwoje z opowieściami od Emon no Myōbu, potem od ciotki w prezencie dostaje również Genji monogatari oraz Zai Chūjō, Tohogimi i in., w lekturze których całkowicie się pogrąża50. Po raz pierwszy bohaterka odrzuciła monogatari, gdy się okazało, że nie wszystkie pragnienia inspirowane opowieściami mogą się ziścić w rzeczywistości. Nastąpiło to właśnie w czasie, gdy kobieta służyła w pałacu, w miejscu, które stanowiło „kolebkę” realizacji jednej z jej największych fantazji. Spotyka tam ideał mężczyzny, o którym zawsze śniła − „człowieka podobnego do Promienistego Genji”. Jednak tak szybko, jak go poznała, równie szybko i na zawsze musiała się z nim rozstać. Fakt ten dobitnie uzmysłowił bohaterce, jak iluzoryczne i nieprawdziwe treści niosą monogatari 51. Ostateczną rozprawę z fikcją literacką opowieści autorka zawarła w końcowej części pamiętnika. Zrozpaczona śmiercią męża bohaterka próbowała odpowiedzieć sobie na pytanie o przyczynę swojego nieszczęśliwego losu. Jedną z nich było to, iż „zajmowała się wyłącznie bezwartościowymi opowiadaniami i wierszami”52. Czynnik drugi: sny Społeczeństwo okresu Heian żyło religią i sprawami nadprzyrodzonymi. Przeważająca większość ludzi była niezwykle przesądna, ulegała wpływom rozmaitych zabobonów i wierzeń ludowych czy praktyk z pogranicza wróżbiarstwa i ezoteryki. Zaliczały się do nich również wizje senne, które funkcjonowały jak najbardziej w życiu codziennym. A ponieważ przeciętny arystokrata postrzegał świat doczesny trojako: pierwszy element stanowiły bieżące wydarzenia i doświadczenia czasu teraźniejszego (utsutsu), drugi − mozaika przeżyć onirycznych (yume) oraz trzeci, który dotyczył świata złudzeń i iluzji (maboroshi), wierzono, iż marzenia senne zawierają w sobie magiczną moc, że sen jest rodzajem objawienia, które mogło dotyczyć doczesności, ale także drogą przekazywania treści profetycznych. Dlatego wizje oniryczne okazywały się cennymi i godnymi 48 S. Kikuta, op. cit., 38. Sarashina nikki, 383. 50 Ibidem, 385-386. 51 Sarashina nikki, 417. 52 Ibidem, 430. 49 Duchowa przemiana? O fikcji literackiej, snach i religii w Sarashina nikki 253 zaufania wskazówkami lub przesłaniami z przyszłości. Zwłaszcza kobiety, które o wiele częściej niż mężczyźni były skłonne do ekspresji uczuć i pragnień, przywiązywały wagę do marzeń sennych. Skutkiem tego sny stały się także nieodłącznym elementem dworskiej kultury miłosnej53. „Symbolizowały prawdziwe pragnienia i utajone tęsknoty zakochanych. Zastępowały rzeczywiste spotkania, umożliwiając przeżywanie miłosnych uniesień w inny sposób. W świecie uczuć marzenia senne spełniały więc rolę środka zastępczego, dzięki któremu zakochani mogli radować się swoim towarzystwem. [...] Miłosne spotkania we śnie (yumeji lub yume no kayoiji)54 stały się jednym z głównych wątków opowieści i poezji miłosnej”55. W Sarashina nikki, należącym do nielicznych utworów, w których autorka tak często odwoływała się do snów56, bez wątpienia sny mają inne znaczenie. W tekście pamiętnika zawartych zostało jedenaście opisów snów: dziewięć z nich było osobistymi przeżyciami bohaterki, natomiast dwa pozostałe relacjami osób z jej otoczenia. Pierwszy sen57 bohaterka ujrzała w wieku czternastu lat. Był to okres, kiedy dziewczyna nie widziała na świecie niczego poza monogatari. Od samego początku autorka korzystając ze snu jako medium przekazuje − najczęściej nie wprost − istotne treści dotyczące wiary. Poprzez nawiązanie do Sutry Lotosu dotyka w tym śnie niezwykle ważnej koncepcji dostępności zbawienia dla kobiet. Autorka poprzez wskazanie na konkretną księgę próbuje przekazać swojej bohaterce i czytelniczkom, gdzie mają kierować uwagę, gdzie tkwi klucz do ich przyszłego życia. Mniej więcej w tym samym czasie bohaterce przyśnił się drugi sen58. Jest to pierwszy sen, w którym zostało wspomniane bóstwo z panteonu shintoistycznego, a zarazem pierwsze ostrzeżenie nawołujące do głębszej wiary59. Po raz kolejny postać mnicha ukazała się bohaterce podczas pobytu w kompleksie świątynnym Kiyomizu60 i podobnie jak w śnie pierwszym, oddana lekturze 53 Na temat roli snów w dworskiej kulturze miłosnej vide I. Kordzińska-Nawrocka, op. cit., 155-157. 54 Yumeji (‘droga snów’) oraz yume no kayoiji (‘droga, którą podąża się we śnie’) funkcjonowały jako poetyckie metafory miłosnego spotkania we śnie. Cf. Kokugo daijiten [Wielki słownik języka ojczystego] (Tōkyō: Shōgakukan, 1981), 2411. 55 I. Kordzińska-Nawrocka, op. cit., 155-156. 56 Morris stwierdza wręcz, iż pamiętnik jest najwcześniejszym utworem, gdzie sny zajmują miejsce centralne. I. Morris, As I Crossed a Bridge of Dreams: Recollections of a Woman in Eleventh Century Japan (London: Classics, 1975), 12. 57 Sarashina nikki, 386. 58 Ibidem, 387. 59 Morita Kaneyoshi, „Kagerō no yume, Sarashina no yume” [Sny w Kagerō nikki, sny w Sarashina nikki], in Uemury Etsuko, ed., Ōchō nikki no shinkenkyū [Nowe studia nad dworskimi pamiętnikami] (Tōkyō: Kasama Shoin, 1995), 370. 60 Sarashina nikki, 402. 254 Adam Bednarczyk monogatari bohaterka odrzuca zachętę/wezwanie do pobożności 61. Sen ten jest ostrzeżeniem przed zgubnym wpływem „błahych rzeczy”, jak również stanowi pouczenie, iż to co doczesne stoi w sprzeczności z życiem duchowym62. Fundamentalne znaczenie z perspektywy całego życia bohaterki miała również wizja mnicha, którego do Hatsuse posłała matka dziewczyny. Miał tam − zgodnie z ówczesnym dopuszczalnym obyczajem wstawiennictwa w składaniu ofiar (w tym wypadku zwierciadła) i odmawiania modłów − prosić o przepowiednię dotyczącą przyszłości bohaterki63. Ofiarowanie zwierciadła miało pomóc w odpowiedzi na pytania, w podjęciu decyzji, najprawdopodobniej w kwestii zamążpójścia dziewczyny64. Sen nie przyniósł jednak oczekiwanej wiadomości, lecz enigmatyczną wizję z „dostojną, pełną gracji panią”. Treść jej przesłania ukazywała dwie możliwe drogi życiowe bohaterki: radosną i tragiczną65. Ta jednak zlekceważyła sen, choć wróciła do niego w końcowej części utworu. Sen szósty66 pochodzi z okresu, gdy bohaterka − wtedy już trzydziestodwuletnia kobieta − rozpoczęła służbę na dworze księżniczki Yūshi. Takahashi Bunji 67 uważa, że od tej właśnie wizji autorka stopniowo będzie łagodzić straty i żal bohaterki spowodowany zaniedbaniami z jej lat młodości. Występująca w snach niepewność przeradza się w aktywne uczestnictwo w sferze religijnej. Pocieszenie, które zostało tutaj zawoalowane poprzez partycypację w rzemiośle sakralnym − sprawia, iż od snu czwartego bohaterka zyskuje pewnego rodzaju spokój, podobnie jak we śnie piątym. Jest to najprawdopodobniej świadome porządkowanie stosunku bohaterki do przekazów onirycznych, które stanowi przygotowanie do kolejnych snów. Zbliżająca się do czterdziestki bohaterka zaczyna żałować swojego dawnego braku wiary. „Aby zachęcić swoje serce do modlitw o sprawy przyszłego życia” odbywa liczne pielgrzymki. W Ishiyama miała kolejny sen68, ale w tym przypadku bohaterka nie postępuje już tak pochopnie i nie odrzuca przekazu snu poprzez wypowiedź w rodzaju „nikomu o tym nie powiedziałam, nie wracałam też do tego myślami”. Zaczyna się zastanawiać („może to coś dobrego”), analizować to, co ujrzała w trakcie snu, choć znowu jego treść zachowała tylko dla siebie. 61 Takahashi Bunji, „Sarashina nikki no sakusha wa yume ni nani o motometa ka” [Czego pragnęła w snach autorka Sarashina nikki?], Kokubungaku 38 (Tōkyō: Gakutōsha, 1993): 51. 62 Matsumoto Yasushi, „Sarashina nikki: yume to shinkō” [Sarashina nikki: sny i wiara], Kokubungaku 26 (Tōkyō: Gakutōsha, 1981): 68. 63 Sarashina nikki, 402-403. 64 Y. Matsumoto, op. cit., 68. 65 Murai Yasuhiko, Heian kizoku no sekai [Świat arystokracji heiańskiej], vol. 2 (Tōkyō: Tokuma shoten, 1986), 152. 66 Sarashina nikki, 408. 67 B. Takahashi, op. cit., 51. 68 Sarashina nikki, 417-418. Duchowa przemiana? O fikcji literackiej, snach i religii w Sarashina nikki 255 W stolicy odbywał się właśnie Festiwal Ofiarowania Plonów (Daijōsai), kiedy bohaterka postanowiła udać się na pielgrzymkę do Hatsuse. W tym czasie miała dwa sny69. Ich przesłanie jest wyraźne: jest to zaproszenie do uczestnictwa w życiu religijnym. Zachęta przychodzi od samego bóstwa Inari, które uważane jest za wcielenie Amaterasu, a także bodhisattwy Kannon. „Cudowna gałąź szydlicy” służy tutaj jako drogowskaz, który podpowiada, w którym kierunku powinna zmierzać bohaterka. Chociaż wtedy jeszcze bohaterka nie była świadoma sensu tej wizji, zrozumiała ją dopiero po śmierci swego męża. Największe znaczenie dla bohaterki miał sen ostatni, który kobieta przyjęła jako swoistą otuchę. A była nią obietnica przyszłego życia. Nocą 13. dnia 10. miesiąca 3. roku Tengi oto co ujrzałam we śnie: w ogrodzie na froncie domu, w miejscu gdzie siedziałam, stał Budda Amida. Był słabo widoczny, jakby przesłaniał go obłok mgły. Przypatrywałam się mu usilnie, kiedy mgła się przerzedzała: tron z lotosu wznosił się na wysokość trzech czterech shaku, Budda miał około sześć shaku wzrostu, jaśniał złotym światłem, jedną rękę miał niby wyciągniętą, drugą zaś czynił znak. Nie ukazał się oczom innych ludzi − ja jedyna go widziałam − i jak można się było spodziewać, bardzo się go lękałam, nawet nie śmiałam podejść bliżej sudare, aby się mu lepiej przyjrzeć. Nikt, poza mną, nie mógł wówczas usłyszeć głosu Buddy, który powiedział: − Dobrze! Tym razem wrócę do siebie, potem znowu wyjdę ci na spotkanie. − Naraz się przebudziłam, był 14. dzień. Jedynie ten sen był obietnicą przyszłego życia70. Dokładny opis ostatniego marzenia sennego może wskazywać na to, że wykrystalizowały się ostateczne pragnienia bohaterki. Jego wymowa różni się znacząco od pozostałych snów. Stanowi filar estetycznego świata literackiego wspomnień córki Takasuego i ma związek z kompozycją literacką utworu świadomie powziętą przez autorkę71. Doświadczenie snów w Sarashina nikki wiąże się z dwoma aspektami. Po pierwsze sny stoją po przeciwnej stronie niż fascynacja monogatari. Autorka wyraźnie podkreśla różnicę pomiędzy opowieściami − profanum a wizjami sennymi − sacrum. Po drugie treść snów bardziej od oprawy wizualnej koncentruje się na informacjach, które mają dotrzeć do śniącego, to jest na funkcji instruktywnej72. Oniryczność, traktowana jako jedna z osi całego pamiętnika, świadczy o tym, że „autorka Sarashina nikki może być uznana za pierwszą osobę w literaturze japońskiej, która odkryła sny [...]. Jej sny nie są przypadkowymi przerywnikami, ale są pojmowane świadomie, jakby miały rozstrzygające i nieuchronne znaczenie”73. 69 Ibidem, 421. Ibidem, 430-431. 71 B. Takahashi, op. cit., 50. 72 Akiyama Ken, ed., Ōchō joryū nikki hikkei [Vademecum kobiecych pamiętników dworskich] (Tōkyō: Gakutōsha, 1999), 165. 73 As I Crossed..., 12. 70 256 Adam Bednarczyk Fikcja − religia − rzeczywistość Wiele fragmentów w Sarashina nikki przedstawia ambiwalentną percepcję relacji między wyobrażeniami buddyjskimi a uwielbieniem fikcji literackiej przez bohaterkę. Śledząc losy dziewczyny już we wstępie pamiętnika możemy zauważyć wpływy sacrum na jej życie. Zniecierpliwiona oczekiwaniem na powrót do stolicy, czyli możliwością zaspokojenia swoich czytelniczych pragnień, dziewczyna „kazała wyrzeźbić posąg Buddy Uzdrowiciela”74. Dzięki mocy swojego dobroczyńcy, bohaterka w końcu opuściła odległą Kazusę, ale wizerunki i postacie ze świata buddyjskiego na wzór jej cudownego benefaktora towarzyszyć jej będą przez całe jej życie. Postacie z kręgu buddyjskiego wyraźnie wytyczają początek i kres fragmentu pamiętnika opisującego podróż do Heian. Wizerunek Buddy Yakushi we wschodniej prowincji znajduje swoje odbicie w posągu Buddy podczas wjazdu do stolicy. Podobnie jak Budda Yakushi, który odpowiadał wzrostem bohaterce, tak i należący do świątyni Seki, nieukończony jeszcze posąg Buddy Maitrei koresponduje z jej młodym wiekiem i brakiem życiowego doświadczenia. Dopiero w dalszej części wspomnień, które opisują ponowne ujrzenie tego posągu przez bohaterkę udającą się na pielgrzymkę do Ishiyama, zauważyć można harmonię między ukończonym już posągiem Maitrei a jej własnym, materialnie polepszonym statusem. Niewątpliwie w pamiętniku dostrzec można pewnego rodzaju równowagę pomiędzy postacią Buddy Yakushi we wstępie i Buddy Amidy w zakończeniu utworu. Temat ten poruszył w swoim opracowaniu Kubo, który prowadził badania nad ikonografią sekty Jōdo (Czystej Ziemi) i układem kompleksów świątynnych75. Wysunął on przy tym hipotezę, że postacie Yakushi i Amidy pełnią istotną rolę w organizacji wspomnień córki Takasuego. Topograficzne rozplanowanie świątyń w myśl szkoły Jōdo w środkowym Heian zawiera w sobie specyficznie przestrzenny i symboliczny plan podróży, który w znacznym stopniu odpowiada topograficznej i ikonograficznej makrostrukturze dostrzegalnej w Sarashina nikki: wyruszenie dziewczyny z domu rodzinnego (z towarzyszącym jej wizerunkiem Yakushi) we wschodniej prowincji na zachód do stolicy, i ostateczne końcowe i wizjonerskie spotkanie z Amidą u kresu życia i pamiętnika76. W świetle tezy Kubo, szczególnie krytyka autorki (także samego utworu) za powierzchowność i ogólnikowość poruszanych w nim spraw religijnych − jak na przykład opinia Kondō, który stwierdza, że pamiętnik córki Sugawary nie przejawia 74 Ibidem, 371. Kubo Tomotaka, „Sarashina nikki no Yakushibotoke” (Budda Yakushi w Sarashina nikki), za: E. Sarra, op. cit., 118. 76 Ibidem, 119. 75 Duchowa przemiana? O fikcji literackiej, snach i religii w Sarashina nikki 257 żadnej „głębi świadomości religijnej”77 − może być nieuzasadniona. Brak „głębi świadomości religijnej” w Sarashina nikki został zamaskowany przez bohaterkę obsesją na punkcie fikcyjnych opowieści, ale także poprzez użycie przez autorkę w jej pamiętniku stylu przypominającego monogatari 78. Sarra zdaje się mieć rację twierdząc, że jasno wyrażona w pamiętniku symbolika religijna jest jedynie „zewnętrzną powłoką” prawdziwej treści utworu. Autorka Sarashina nikki próbuje odpowiedzieć na pytanie dotyczące losu głównej bohaterki, zarówno jej dosłownego przeznaczenia w czasie i przestrzeni (yukusaki), jak i jej przeznaczenia metafizycznego (sukuse)79. W kontekście losów bohaterki można zaryzykować stwierdzenie, iż w tym wypadku postać przedstawiona przez autorkę stała się ofiarą asamashiki sukuse. Mimo spełnionego młodzieńczego marzenia jej życie było jednym wielkim pasmem nieszczęść i bólu spowodowanego śmiercią lub odejściem bliskich jej sercu osób. Przeznaczenie − tu odczytywane może za niesprawiedliwe i krzywdzące − było jednak nieuchronne i należało to respektować 80. Bohaterka rozumiała to i akceptowała. W pewnym momencie poddaje się prawu przeznaczenia81. Jej niespełnione oczekiwania nie stały się jednak powodem do odrzucenia z góry przypisanego sukuse. Wręcz przeciwnie − bohaterka tłumaczy sobie konsekwencje obecnego, przemijającego życia, które będą rzutowały na jej przyszłe życie. Wybijające się na pierwszy plan poczucie beznadziejności sytuacji, w jakiej się znalazła dlatego, że „nie spełniała dobrych uczynków”, było jednak pochopne. Zasadniczego punktu odniesienia do zrozumienia relacji między fikcją literacką a religią, rzutujących na duchową metamorfozę bohaterki, należy się doszukiwać w drodze, jaką ona obrała. Może to jednak sprawiać kłopoty z dwóch powodów, mianowicie dlatego, że zmierza nią kobieta, a co więcej powodowana pragnieniami, które stoją w sprzeczności z naukami buddyjskimi. Bohaterka nie dociera przecież, a wręcz nie może dotrzeć do upragnionego celu, chociaż owo miejsce przeznaczenia jest ewokowane poprzez język i wyobrażenia wierzeń buddyjskich, szczególnie tych związanych z Czystą Ziemią. Według Sarry, Kondō Kazuichi, „Sarashina Nikki no saiginmi: sono shūkyō ishiki ni tsuite” [Raz jeszcze o Sarashina nikki: o świadomości religijnej], 172-179, za: E. Sarra, op. cit., 111. 78 Ibidem, 111. 79 Zgodnie z filozofią buddyjską termin ten określa prawo powszechnej przyczynowości losy ludzkiego. Był on ściśle związany z karmiczną „zasadą wzajemnej zależności przyczyny i skutku” (inga ōhō). Złe czyny i postępki powodowały złe skutki (akuin akka), zaś dobre czyny niosły za sobą skutki pozytywne (zen’in zenka). Sukuse jako „przejaw siły karzącej lub nagradzającej, czuwającej nad losem każdego człowieka z osobna, było niejako rezultatem szczegółowego rachunku ludzkich grzechów i zasług. Indywidualny los każdego człowieka był z góry określony jako szczęśliwy (medetaki sukuse) lub okrutny (asamashiki sukuse). W każdym przypadku dominującą cechą była jego nieuchronność”. I. Kordzińska-Nawrocka, op. cit., 97-98. 80 Ibidem, 102. 81 Sarashina nikki, 430-431. 77 258 Adam Bednarczyk cel narracji bohaterki Sarashina nikki należy rozważać w kontekście opowieści jako sposobu ukazywania modelu przeznaczenia kobiety, po drugie, w kontekście napięć pomiędzy tym, co chciały przekazać monogatari a ówczesnymi wierzeniami buddyjskimi odnoszącymi się do fikcji literackiej oraz zbawienia kobiet (nyonin ōjō)82. Pomimo takiego krytycznego stanowiska utrzymywanego przez uczonych buddyjskich podejście do moralnego wymiaru literatury fikcyjnej w połowie XI w. nie jest już tak jednoznaczne, można nawet rzec, że wyzbyło się wcześniejszego rygoryzmu. Z jednej strony wierzono, że zarówno autor, jak i czytelnik literatury świeckiej (szczególnie monogatari) ryzykuje swoje przyszłe zbawienie lub co najmniej popełnienie jednego lub kilku z czterech „grzechów języka” (tzw. kugō) opisanych w sutrach, mianowicie fałszu (mōgo), dwuznaczności (ryōzetsu), oszczerstwa (akku) i grzechu frywolnych/podejrzanych fraz (kigo). Każdy z tych „grzechów” − odwołując się do Kegonkyō (Sutra Kwiatowej Girlandy) − mógł skazywać człowieka na odrodzenie się w jednej z trzech pozaludzkich sferach egzystencji: piekle, sferze głodnych duchów lub sferze bestii 83. Z drugiej strony istnieje dowód na bardziej pojednawcze podejście do fikcyjnej literatury. Najlepiej można je dostrzec w wyrażonej w 25 rozdziale Genji monogatari aluzji do buddyjskiej obrony fikcji na gruncie jej „potencjalnej skuteczności” zwanej hōben (‘doraźne środki’)84. Uznanie monogatari jako „doraźnego środka”, który odgrywał zasadniczą rolę w wytyczaniu granicy pomiędzy świętą a świecką literaturą, w drugiej połowie i pod koniec okresu Heian spowodowało, że − począwszy od Genji monogatari − wywiązała się na ten temat głośna debata. Sarashina nikki również bierze w niej udział. Autorka pamiętnika podejmuje problem relacji między pisaniem i czytaniem literatury fikcyjnej a ideologią i praktyką religijną. W rozważaniu różnych, czasami antagonistycznych postaw w dyskursie na temat tradycji buddyjskiej i literatury świeckiej, ważną rolę odgrywają również sny. Autorka zintegrowała swoje wspomnienia z religijnymi wizjami, w których pojawia się wiele postaci buddyjskich. Jedna z wizji opisanych w Sarashina nikki sugeruje dydaktyczną wartość pamiętnika córki Takasuego. Mowa tu o śnie, w którym bohaterka we wcześniejszym życiu miała pracować jako busshi, rzeźbiarz posągów Buddy. Podczas gdy monogatari mogły jedynie pretendować do statusu hōben, wykonywanie posągów Buddy status ten posiadało. Była to legalna, uzasadniona sztuka o wyższych celach, pomimo niskiej pozycji ludzi, którzy je wykonywali 85. 82 E. Sarra, op. cit., 112. Ibidem, 112. 84 Sansk. upāya; motywowana współczuciem modyfikacja prawdy; metody instruujące ludzi i prowadzące ich do oświecenia. Idea szczególnie popularna w buddyzmie mahajana, głównie w Sutrze Lotosu, gdzie odnaleźć można rozdział pod tytułem Hōben. 85 E. Sarra, op. cit., 116. 83 Duchowa przemiana? O fikcji literackiej, snach i religii w Sarashina nikki 259 W pierwszych snach bohaterki z lat młodości ukazujące się w nich postacie z kręgu sacrum wyraźnie poruszają problem zaślepienia opowieściami. I tak Budda Yakushi przedstawiony został z jednej strony jako ten, który spełnia pragnienia bohaterki, z drugiej zaś jako ten, który nakazuje jej ich odrzucenie. Jest to przykład ambiwalentnej roli, jaką odgrywa dwuznaczność cechująca XI-wieczne spojrzenie buddyzmu na grzeszność twórcy/odbiorcy prozy fikcyjnej. W tym kontekście ujawnia się także aspekt winy bohaterki, tej, która grzeszy czytając „romanse”. W śnie trzecim, kiedy dziewczyna przebywała w Kiyomizu, otrzymała wyraźne pouczenie, że powinna przestać rozmyślać o błahych rzeczach, bo nie wie, co ją może spotkać w przyszłości. Podobnie jak kilka innych snów, także ten, choć przekazywał konkretne treści, został świadomie zlekceważony. Związane jest to może ze specyficznym sposobem odbioru takiego rodzaju objawienia przez bohaterkę pamiętnika. Gdy odczytamy Sarashina nikki jako duchową wędrówkę, stanie się jasne, że bohaterka miała kłopot z odszukaniem właściwej drogi do oświecenia. Liczne dyskusje i studia prowadzone nad symboliką religijną w Sarashina nikki pozwalają wysunąć wniosek, że istnieje niedający się pogodzić antagonizm pomiędzy „religijnymi” i „literackimi” impulsami dostrzegalnymi w języku i symbolice utworu86. Pamiętnik z Sarashiny postrzegany jest jako rodzaj „dyskursywnego aktu balansowania, który przesuwa się ostatecznie (i nieszczęśliwie) w kierunku literackości i świeckości, «świata» (sekai) lub «dyskursu» (hyōgen) monogatari”87. Może to wynikać z niezdolności bohaterki do wyswobodzenia się z uzależnienia od opowieści lub z nostalgii za dworskim światem miyabi, choć w końcowym fragmencie pamiętnika dostrzec można sugestywnie wyrażone uczucie żalu. Przelotne spotkania z wieloma postaciami ze świata buddyjskiego − nie tylko Yakushi i Amidą, często na dającej się mniej lub bardziej zidentyfikować granicy (geograficznej, metaforycznej czy tekstualnej, a więc w każdym miejscu granicznym narracji opisującej wędrówki przestrzenne i duchowe) − wpływały na losy bohaterki Sarashina nikki przez całe jej życie. Dominujący w pierwszych trzech snach barwnie odziani, lecz surowi mnisi buddyjscy torują jedynie drogę dla innych postaci z późniejszych snów: uśmiechających się bóstw i dam dworu, które ewokują bodhisattwę Kannon i główne bóstwo panteonu shintō, Amaterasu, albo obie jednocześnie88. Bogini Amaterasu jest jeszcze jedną postacią, która wywarła silny wpływ na losy bohaterki. W sposób możliwy do przewidzenia jest to dokładnie to samo bóstwo i ten sam zlekceważony nakaz, który pojawiać się będzie w narracji w dalszej części utworu. Kiedy młoda kobieta 86 Ibidem, 111. Ibidem. 88 Sarashina nikki, 304, 323-324, 347-348. 87 260 Adam Bednarczyk „nasyciła się” już lekturą Genji monogatari, pełna fantazji na temat swojego życia, postanowiła w końcu, w wieku trzydziestu dwóch lat spróbować je zrealizować poprzez służbę na dworze. Aktywna zmiana w sposobie działania bohaterki zwiastowana jest poprzez ujawniającą się co jakiś czas subnarrację jej snów, lecz z bardzo istotną różnicą: opisywane od tej pory wizje nie koligują z pragnieniami kobiety. Dzieje się to właśnie teraz, gdy świat snów zaczyna przemawiać „za” (bardziej niż „przeciw”) jej pragnieniami tak, że informacje ze snów skutecznie rywalizują z fantazjami inspirowanymi monogatari. Orędowniczkami bohaterki stają się Amaterasu i bodhisattwa Kannon, które zajmą centralne miejsce narracji. Znaki pomyślności i przyjazne rady towarzyszyły każdej wizji onirycznej i pielgrzymce dojrzałej kobiety. Zdecydowana większość z nich to sny z postaciami żeńskimi. Przykładem może być sen z kobietą, która uśmiechała się do śniącej − to bodhisattwa Kannon. Zastąpiła ona Yakushi jako przewodniczka bohaterki, była patronką jej modlitw o powodzenie na dworze i celem licznych pielgrzymek kobiety. Chociaż Kannon nie została imiennie nazwana w pamiętniku, to cztery z jedenastu świątyń wspomnianych w utworze były centrum jej kultu. Bohaterka wielokrotnie odwiedzała najważniejsze z tych świątyń: dwukrotnie Ishiyama i Hase. Również Kiyomizu uznawane za ważny ośrodek kultu Kannon przywoływane jest kilkakrotnie, dwa razy jako miejsce widzenia snów dotyczących przeszłości i przyszłości bohaterki 89. Pierwszy pobyt dziewczyny w pałacu poprzedzony został częściowo przez niekompletne odczytanie ambiwalentnej wizji mnicha, który udał się do Kannon z Hasedera ze zwierciadłem ofiarowanym przez matkę bohaterki. Objawienie płynące od Kannon było konwencjonalnym sposobem poznania wyroczni, jakich poszukiwały ówczesne kobiety. Sama świątynia Hase była rozsławiona w społeczeństwie i literaturze jako miejsce zsyłania snów dotyczących czyichś spraw przyszłych i minionych90. W przypadku wizji mnicha − z jednej strony obrazu pełnego fatalnych scen, z drugiej zaś wszystkich clichés towarzyszących opisom buddyjskiego raju lub wspaniałościom życia dworskiego − obserwujemy nową jakość, szczególnie jeżeli chodzi o pojawiające się w niej postaci: nie ma w niej kapłana, który nakazywałby bohaterce porzucenie „romansów”, jest natomiast postać-przewodniczka − bogini ubrana jak dama dworu lub dama dworu piękna niczym bogini. Nieustanna dynamika pomiędzy sacrum i profanum, tak bardzo widoczna 89 E. Sarra, op. cit., 150-151. Odzwierciedleniem powszechnej wiary w cudotwórstwo Kannon z Hase mogą być owocne pielgrzymki Ukon i Tamakazury. Przykład za: ibidem, 151. Szerzej na temat rezultatów różnych działań cudotwórczych Kannon z Hase i innych świątyń vide Barbara Ambros, „Liminal Journeys: Pilgrimages of Noblewomen in Mid-Heian Japan”, Japanese Journal of Religious Studies 24/3-4 (Nagoya: Nanzan Insitute for Religion and Culture, 1997): 328-340. 90 Duchowa przemiana? O fikcji literackiej, snach i religii w Sarashina nikki 261 w relacjach z ostatnich snów i pielgrzymek bohaterki, daje się uchwycić raz jeszcze we wspaniałym śnie przywołującym Buddę Amidę. Do tej pory napomnienia i obietnice pięknie odzianych kapłanów i dam dworu przypominających boginie rywalizowały z fantazjami o człowieku przypominającym Promienistego Genji czy damie podobnej do Ukifune, ukochanej Kaoru. Ale wizję bohaterki z 13. dnia 10. miesiąca 3. roku Tengi można odczytywać jako zsakralizowaną wersję romantycznego spotkania, tak często przywoływanego w utworach z tego okresu91. Sen ten zawiera zasadnicze elementy początkowych scen dworskiej miłości: kobieta siedzi za przesłoną, niewidoczna, ale rozpoznawalna przez gościa po drugiej stronie, oraz obietnica gościa, że „potem znowu wyjdzie jej na spotkanie”92 − obietnica, którą Amida składał wszystkim, którzy wezwali jego imię, ale także imitacja przyrzeczenia składanego przez bohatera podczas romantycznego uprowadzenia − wszystko to jest apoteozą świeckiej postaci kochanka z opowieści, o którym bohaterka śniła jako dziewczyna. Występuje tu ewidentny rytuał voyeuryzmu (kaimami, dosł. ‘podglądanie przez szpary w parkanie’)93, przypominający historię księżniczki Takeshiba94. Zwraca w nim uwagę również to, iż kobieta jako jedyna ma zdolność widzenia i słyszenia swojego gościa. Powyższy sen nie da się jednak zawrzeć tylko w klamry świeckości. Bohaterka wspomina, że widziany przez nią Budda „jedną rękę miał niby wyciągniętą, drugą zaś czynił znak”95. Układ rąk Amidy w ikonografii buddyjskiej odzwierciedla jeden z wielu in (lub inzō)96. W pamiętniku występuje dość dokładny opis ułożenia dłoni, który odpowiada trzem potencjalnym in. Wszystkie trzy możliwości oznaczają jednak tą samą mudrę − raigōin97 − i niosą tę samą treść: 91 E. Sarra, op. cit., 159-160. Sarashina nikki, 431. 93 Bogate studium motywu kaimami zawarte jest w pracy: I. Kordzińska-Nawrocka, op. cit., 115-126; cf. I. Morris, op. cit., 44-45. 94 Sarashina nikki, op. cit., 374-376. 95 Ibidem, 431. 96 In to symboliczne gesty dłoni wykonywane przez Buddę lub bodhisattwę, w tradycji indyjskiej zwane mudrami (z sanskr. mudrā ‘pieczęć; znak; symbol’; chiń. yin). E. Dale Saunders podaje trzy podstawowe znaczenia terminu mudra: 1) symboliczne gesty dłoni używane jako „pieczęcie”, które gwarantują skuteczność słowa mówionego; 2) symboliczne obiekty, wyobrażenie lub statut, który jest używany jako „znak tożsamości”; 3) dhāranı̄, wypowiadane formuły, które „pieczętują” ˙ magię rytuałów. Cf. E. Dale Saunders, Mudrā: A Study of Symbolic Gestures in Japanese Buddhist Sculpture (Princeton: Princeton University Press, 1985), 9. 97 Raigō’in (dosł. ‘mudra powitania w raju’) jest jedną z form an’iin (dosł. ‘mudra u/zaspokojenia’) związanych z ikonografią Buddy Amidy. Połączenie kciuka i palca wskazującego prawej ręki, niejako formy kompletnej dlatego, że nie posiada ona początku ani końca, ma wymiar perfekcyjności, który przypomina Prawo Buddy, które jest perfekcyjne i nieskończone. Cf. ibidem, 66-79. 92 262 Adam Bednarczyk obietnicę Amidy powitania wierzącego w raju. Bohaterka przyjęła tę wizję za pomyślny omen jej przyszłego zbawienia. Nie jest to jednak ostateczna odpowiedź na pytanie o predestynację bohaterki Sarashina nikki. Duchowa metamorfoza? Próba wskazania na występujące w Sarashina nikki zjawisko przejawiania się sacrum, wyrażone w pamiętniku przede wszystkim przez objawienia oniryczne i bogatą symbolikę religijną, oraz jego skomplikowane korelacje z ambiwalentnie postrzeganym światem fikcyjnej prozy, stała się podstawą do odpowiedzi na pytanie o duchową przemianę bohaterki. Sen pierwszy, w którym bohaterka otrzymała nakaz przyswojenia sobie pięciu rozdziałów z Sutry Lotosu, jest jednocześnie pierwszym, niezwykle istotnym nawiązaniem do spraw wiary98. Miał on, pomimo wciąż żywej wtedy jeszcze pasji czytelniczej dziewczyny, już od samego początku przewodzić jej wewnętrznemu przebudzeniu. Ignorancja kobiety, nieświadomość własnej postawy w stosunku do sacrum trwała przez wiele lat, pomimo licznych pielgrzymek i wizji onirycznych99. Kobieta zarzuca sobie również grzech niedbalstwa i lenistwa w stosunku do spraw wiary100. Jednak zasadniczy zwrot w podejściu do religii następuje z chwilą zamążpójścia bohaterki. Retorycznie zastanawia się: „Dlaczego przez tak wiele lat, miesięcy żyłam gnuśnie, czemu się nie modliłam, ani też nie udawałam na pielgrzymki? Czy owe pragnienia, to, o czym tak marzyłam, może się spełnić w tym życiu? Czy człowiek podobny do Promienistego Genji istniał na tym świecie?...”101. Bohaterka potwierdziła swoją całkowitą przemianę ostatecznie przy okazji jednej z pielgrzymek do Ishiyama, twierdząc, że „dopiero wtedy zrozumiała, jak żałuje tamtej dziecinady”102. Fakt ten inicjuje pewien porządek, który można dostrzec w utworze: „dawne” głupstwa jako przejaw zaślepienia monogatari przechodzą w stan otwarcia się na drogę Buddy, na „obecne” poważne, istotne sprawy. Należy się jednak nieco wgłębić w sam proces owej transformacji. Obranie nowej „drogi życiowej” przez bohaterkę urzeczywistnia się w postaci modlitw o realizację doczesnych intencji103. Bohaterka zwraca się do Buddy nie z czystym, oddanym sercem, a w konkretnym celu. Potwierdzeniem 98 Koyano Jun’ichi, Heian nikki no hyōshō [Symbolika pamiętników doby Heian] (Tōkyō: Kasama Shoin, 2003), 101. 99 Sarashina nikki, 403-404. 100 Ibidem, 408. 101 Ibidem, 409-410. 102 Ibidem, 417. 103 Ibidem, 401. Duchowa przemiana? O fikcji literackiej, snach i religii w Sarashina nikki 263 takiej postawy kobiety jest fragment104, w którym bohaterka wylicza swoje nowe pragnienia: pomyślność, bezpieczne wychowanie dziecka, itd. Ich spełnienie ma się dokonać przez pielgrzymki jako rodzaj praktyki religijnej. Akt wiary wyrażony tu został przez modlitwy o obfitość materialną, która stanowi środek realizacji profitów doczesnych105. Była to zdecydowanie postawa niezgodna z nauką, postawa, która mogła przynieść jedynie klęskę. Aby to zrozumieć, kobieta musiała doświadczyć tragedii − straciła męża106. Załamana bohaterka usiłuje analizować przyczyny dawnej pogoni za „bezwartościowymi opowiadaniami i wierszami”, kontaktu ze „światem snów” czy obecnego bólu. Notabene jej obecna sytuacja idealnie pasuje do relacji mnicha, który ujrzał we śnie „niepotrafiącą sobie znaleźć miejsca, żałośnie płaczącą postać”107. Rzeczywistość, z którą kobiecie przyszło się zmierzyć, odsłoniła prawdziwy obraz jej wiary i pokazała, że bohaterka dotychczas traktowała swoją wiarę jedynie jako środek uzyskania szczęścia doczesnego. Był to moment załamania się jej duchowości. W końcowej fazie procesu duchowej przemiany najważniejszą rolę odegrał ostatni, jedenasty sen. Wspomnienia na temat tej wizji onirycznej, w której bohaterce ukazał się Budda Amida, kobieta konkluduje w następujący sposób: „jedynie ten sen był obietnicą przyszłego życia”108. Bezpośrednia ocena treści snu jest konstatacją in nuce − zawierzeniem i powrotem nadziei. Po śmierci męża bohaterka musiała przejść drogę od załamania, przez pogodzenie się z rzeczywistością, konsolację w samotności, do kolejnego wyboru kończącej się powoli drogi życia. Świadoma ulotności świata i doświadczona cierpieniem raz jeszcze dotarła do granicy rzeczywistości metaempirycznej, gdzie mogła dostąpić duchowego „przebudzenia” poprzez zaufanie Amidzie. Czy jednak tak się stało? Uważny czytelnik Sarashina nikki zauważy niewątpliwie, że jego autorka − oscylując pomiędzy życiem doczesnym a chwilowym wzrostem zainteresowania sferą sacrum − przeprowadza swoistą rozprawę ze swoją przeszłością. Ta dyskusja na kartach pamiętnika jawi się jednocześnie jako sposób uzewnętrznienia myśli i emocji, jest wręcz rodzajem „spowiedzi”, która pozwala „oczyścić” duszę. Duszę, która − w obliczu starości, samotności i smutku − potrzebowała bliskości świata nadprzyrodzonego i nadziei, że po śmierci dane jej będzie zaznać więcej szczęścia i miłości. 104 Ibidem, 417. J. Koyano, op. cit., 103. 106 Sarashina nikki, 430. 107 Ibidem, 402-403. 108 Ibidem, 431. 105 264 Adam Bednarczyk Spiritual metamorphosis? On literary fiction, dreams and religion in Sarashina nikki Summary Sarashina nikki (Sarashina diary) is an example of nikki bungaku (memoirs/diaries) written by Sugawara no Takasue’s daughter (the real name of the author is unknown) in the Heian period (8 th-12th century). Her work stands out for the description of her travels and pilgrimages, reading passion and dreams. The memoirs start with her childhood days. She remembers her joy at listening to tales and praying to the Yakushi Buddha to be able to read all of them. Then she reports her long (lasting three months) travel back to the capital with her father, an assistant governor of Kazusa. Afterwards she describes her joy at being presented with a complete text of the Genji monogatari (Tale of Genji), and her dreams to live the life described in the novel. When her life does not turn out the way she wanted, she blames it on her addiction to tales, which made her live in a fantasy world, neglecting her faith. Aside from the whirl of romance stories, the enormous number of dreams the author had had play an important role in Sarashina nikki. The world she lives in is, quite literally, a world of dreams and fiction. The author, however, is aware of this and the diary is meant to be a tale of religious conversion or spiritual metamorphosis. She eventually learns the disparity between reality and dreams and, through this, learns the truths about Buddhism. The diary, then, is meant to be a warning against the perils and temptations of the world. In the present paper, through discussion of the meaning of dreams and the role of fictional stories in life of the diary’s protagonist, the author aims to show, how these two factors have influenced her religious awakening, and, in consequence, her spiritual metamorphosis. PRACE FILOLOGICZNE. LITERATUROZNAWSTWO [PFLIT] Warszawa 2013 NUMER 3(6). CZĘŚĆ 2: 265-274 ZOFIA GŁOMBIOWSKA Katedra Filologii Klasycznej Uniwersytet Gdański LIPCOWY UPAŁ W WIERSZU VENANTIUSA FORTUNATUSA (VII 8) Słowa kluczowe: Venantius Fortunatus, list poetycki, opis lata, Catullus, Vergilius Keywords: Venantius Fortunatus, poetic letter, description of summer, Catullus, Virgil Venantius Fortunatus (ok. 530 − ok. 600) to pierwszy poeta średniowiecznej Galii. Przybył tam w 566 r. z Italii jako młody człowiek, dobrze wykształcony w szkołach Rawenny. Celem jego podróży, niezupełnie dla nas jasnym, była najprawdopodobniej jakaś misja polityczna1. Życzliwie przyjęty w Metzu na dworze króla Austrazji Sigiberta znalazł tam ludzi, którym zaimponował talentem i którzy, choć znacznie słabiej od niego wykształceni, byli jednak zdolni do odbioru jego łacińskiej poezji. Do Italii już nie wrócił, osiadł w Poitiers i związał życie z tamtejszym klasztorem Krzyża Świętego, starał się jednak podtrzymywać zawarte kiedyś w Metzu znajomości i przyjaźnie. W księdze VII bardzo obszernego, bo zawierającego aż 11 ksiąg, zbioru jego Carmina znajdują się trzy utwory (VII 7, 8, 9) skierowane do jednego z dostojników na dworze króla Sigiberta imieniem Lupus. Venantius określa go słowem dux, ale przypisuje mu nie tylko sukcesy militarne (por. VII 7, 49-60), lecz i dyplomatyczne, związane z talentem oratorskim (por. VII 7, 25-34), i sprawiedliwość w sprawowaniu sądów (por. VII 7, 37-38; VII 8, 65-68). Interesuje nas tutaj drugi z tych wierszy, zatytułowany w rękopisach tylko Ad eundem (VII 8). Powstał bez wątpienia w Poitiers (przed rokiem 576, czyli datą opublikowania pierwszych siedmiu ksiąg), jest poetyckim listem i zarazem wierszem pochwalnym. Dzieli się wyraźnie na dwie części i mimo zachowania jednolitej numeracji wersów współczesny wydawca oddzielił te części podwójną interlinią2. Godna szczególnej uwagi wydaje się część pierwsza (w. 1-32). Venance Fortunat, Poèmes, vol. I, ed. et trans. M. Reydellet (Paris, 1994), XIV-XIX. Venance Fortunat, Poèmes, vol. II, ed. et trans. M. Reydellet (Paris, 1998), 98. Wszystkie cytaty z wiersza Venantiusa pochodzą z tego wydania. 1 2 266 Zofia Głombiowska Otwiera ją opis upalnego lata (w. 1-10). Poeta buduje go z kilku elementów − ukazuje ziemię, rośliny i zwierzęta. Piasek jest gorący, wysuszona ziemia, która zamienia się w pył, łaknie wody (w. 1-2): „Aestifer ignitas cum Iulius urit harenas / siccaque pulvereo margine terra sitit”. Winna latorośl nie daje cienia, trawa żółknie i więdnie, nawet w lesie zwarzone słońcem liście nie zapewniają już chłodu (w. 3-6): „languidior placidas vix pampinus explicat umbras / mollior et glaucas contrahit herba comas. / Summissis foliis Phoebi regnante vapore / vix sua defendit frigida tecta nemus”. Skutkiem upału jałówka i koń nie chcą jeść i uciekają z pastwiska, owce wloką się zdyszane i zmęczone (w. 7-8, 10: „Pabula fastidiens3 fugit aestu bucula saltus, / ipse nec adflictis pascitur ervus equis. [...] ilia lassa trahens tristis anhelat ovis”). Pies zieje z wywieszonym długim językiem (w. 9): „Longius expositam linguam canis ore flagellat”. Wśród tego rozgrzanego i wysuszonego słońcem krajobrazu, w gorącej porze dnia wędruje człowiek, słońce pali mu włosy (podróżny idzie więc najwyraźniej bez nakrycia głowy), udręczony upałem coraz częściej marzy o odświeżającym łyku wody albo o cieniu drzewa, który złagodziłby jego dojmujące pragnienie (w. 11-16): Forte viator iter gradiens ferventibus horis uritur accensis sole premente comis. Qui arescente solo, modico recreetur ut haustu, saepius inriguas anxius optat aquas arboris aut tremulae viridante cacumine fuso frondibus oppositis temperet umbra sitim. Tych kilkanaście pierwszych wersów sprawia wrażenie opisu realnej sytuacji i zarazem przypomina typowe epickie czasoprzestrzenne tło akcji, choć krajobraz jest tylko lekko zarysowany, a jego poszczególne składniki (winnica, gaj, łąka czy pastwisko, droga) nie zostały wyraźnie względem siebie umiejscowione. Narrator zaś − bo tak można tutaj określić podmiot mówiący − zdaje się zmierzać do przedstawienia dalszych, dobrze mu znanych zdarzeń. Teraz jednak konkretna pierwotnie postać podróżnego-bohatera opowieści zmienia się w „nieznanego podróżnego”, narrator bowiem przedtem pewien jego odczuć (viator ... saepius ... optat) okazuje się niewiele wiedzieć ani o nim, ani o tym, co mu się w drodze przydarzy, może więc tylko snuć przypuszczenia − wyrazem tej niewiedzy są zdania warunkowe (w. 17: si iam prope lucus opacet, w. 23: carmina siqua tenet, w. 25: si sibi forte fuit bene notus, w. 27: vel si ... didicit). Poeta potrafi z nich zbudować bardzo sugestywny obraz. W cytowanym wydaniu omyłkowo: fastidens. Cf. An. Lydia 33: „sive tibi silvis nova pabula fastidire / sive libet campis [...]”. 3 Lipcowy upał w wierszu Venantiusa Fortunatusa (VII 8) 267 Oto jeśli szczęśliwym trafem na drodze podróżnego pojawi się cienisty gaj ze źródłem, w którym bulgocze kryształowo czysta woda, uszczęśliwiony wędrowiec wyciąga się na trawie, odzyskuje siły, ulgę przynosi cień, woda gasi pragnienie (w. 17-22): Prosperitate nova si iam prope lucus opacet et vitrei fontis sibilet unda recens, huc properans placidis homo laetus sternitur arvis, volvit in herbosos et sua membra toros. Vota secuta tenens gemino refovetur amoeno: hinc levat umbra diem, hinc fugat unda sitim. Radość wypoczynku wyraża się śpiewem i muzyką − jeśli wędrowiec zna jakieś pieśni, z pewnością je wyśpiewa, miły powiew wiatru aż prosi się, by połączyć z nim łagodne dźwięki (w. 23-24): „Carmina siqua tenet, cantu modulante recurrit / provocat et placidos blandior aura sonos”. Szereg przypuszczeń rozwija się dalej również za pomocą spójników aut i vel (albo ... albo) oraz figury wyliczenia. Może będą to znane w Atenach pieśni Homera, może czytywane w Rzymie pieśni Wergiliusza, może psalmy Dawidowe (w. 25-28): Si sibi forte fuit bene notus Homerus Athenis aut Maro Traiano lectus in urbe foro; vel si Davitico didicit sacra dogmata plectro, psallit honorificum fauce rotante melum. Różne też instrumenty mogą znaleźć się w rękach wędrowca − lira, tibia (rodzaj fletu czy klarnetu), syringa, piszczałka (w. 29): „Tangitur aut digito lyra, tibia, fistula, canna”. W wersie 30: „quisque suis Musis carmine mulcet aves” nieznany „jakiś podróżny” zmienia się w „każdego” − „każdy inspirując się własną Muzą czaruje pieśnią ptaki”, czyli chyba: każdy, kto znalazłby się w podobnej sytuacji, przeżywałby podobną radość, czarowałby ptaki dźwiękiem swego instrumentu i brzmieniem pieśni (zaimek quisque odnosi się najczęściej do osób, nadto wszystkie wymienione tu rzeczowniki określające instrumenty są rodzaju żeńskiego, nie da się zatem odnieść tego wersu do instrumentów i tłumaczyć: „każdy z nich czaruje swym dźwiękiem ptaki”). Fragment o śpiewie wędrowca sprawia na pierwszy rzut oka wrażenie nieporadnego, jakby ujawniał się w nim niedostatek erudycji Venantiusa. O ile bowiem psalmy Dawidowe doskonale nadają się do śpiewu i do wyrażenia uczuć, można je zarazem określić mianem honorificum melos − podniosła pieśń, o tyle utwory Homera czy Wergiliusza jako przykłady wyśpiewywanych w przydrożnym gaju radosnych pieśni nie wydają się najlepiej dobrane. A jednak jesteśmy 268 Zofia Głombiowska chyba świadkami realizacji dość kunsztownego pomysłu poety. Po pierwsze w Galii VI wieku, już nie rzymskiej, lecz merowińskiej, przypomina Venantius o Homerze i Atenach, o greckim poecie i greckim mieście, w którym czytano jego poematy. Może znał opowieść o Pizystracie, który zadbać miał o poprawność ich tekstu (por. np. Cicero, De oratore III 137)? Jako symbol kultury rzymskiej wybrał, co oczywiste, Wergiliusza, a jako jej ośrodek − Forum Trajana. Jeśli sobie uświadomimy, że wśród innych budowli były tam przecież dwie biblioteki, a cały kompleks przetrwał w niezłym stanie przynajmniej do czasów Teodoryka Wielkiego, a więc do czasów bliskich Venantiusowi, wzmianka o czytaniu dzieł Wergiliusza właśnie na Forum Trajana nabiera zanurzonego w rzeczywistości sensu. I wreszcie wyrażenie suis Musis w wersie 30, a także wymieniane wcześniej instrumenty sugerują dość wyraźnie, że ów wędrowiec to nie tylko ktoś, kto miał wyśpiewywać gotowe, znane utwory, lecz także poeta, i to prawdziwy poeta, skoro nieobca mu jest poezja antyczna − grecka, rzymska i biblijna, a melodia jego własnych pieśni czaruje ptaki 4. Venantius odwraca tu znany motyw − zazwyczaj to właśnie ptaki śpiewem pieszczą powietrze; tak u Wergiliusza w pięknym opisie świtu i lasu u ujścia Tybru (Aen. VII 32-34): „[...] variae circumque supraque / adsuetae ripis volucres et fluminis alveo / aethera mulcebant cantu lucoque volabant”5, u Owidiusza w opisie wiosny (Fasti I 155): „Et tepidum volucres concentibus aera mulcent”6 i w bardzo późnej już starożytności u Drakontiusa (Romul. VII 97): „[avis] cantu mulcere solet ... nemus durosque labores agricolum”7. Takie przekształcenie motywu sprawia, że locus amoenus, gaj, chłód cienia i źródło, nie przestając być zwykłą piękną okolicą, do której przypadkiem dotarł podróżny, zyskuje nową rolę − staje się miejscem poetyckiej inspiracji tak silnej, że z każdego czyni poetę. Przywoływani poeci antyczni i ich utwory sugerować natomiast mogą różne odmiany poezji, różne drogi twórczości. 4 Moc oddziaływania na przyrodę mieli przecież tacy pieśniarze jak Arion czy Orfeusz, por. np. z czasownikiem mulcere Ovidius, Fasti II 115-116: „Ille sedens citharamque tenet pretiumque vehendi, / Cantat et aequoreas carmine mulcet aquas” (o Arionie); Vergilius, Georgica IV 510: „mulcentem tigris [....]”; Seneca, Medea 229: „qui saxa cantu mulcet et siluas trahit” (o Orfeuszu); por. też jednak Ovidius, Tristia IV 1, 11-12: „Fessus ut incubuit baculo saxove resedit / Pastor, arundineo carmine mulcet oves” − gra na fujarce uprzyjemnia tu pasterzowi pracę, a jedynymi jego słuchaczami są owce. 5 „Dokoła i w górze / Ptaki przeróżnej barwy, zagnieżdżone / Na brzegach Tybru i w jego korycie, / Przestworze czarowały śpiewem, w lesie / Fruwając”. Publius Vergilius Maro, Eneida, trans. et ed. Z. Kubiak (Warszawa, 1987), 214. 6 „Ptaki zaś swym świergotem / ciepłe wielbią powiewy”. Owidiusz, Fasti. Kalendarz poetycki, trans. et ed. E. Wesołowska (Wrocław, 2008), 13. 7 „Ptak śpiewem czaruje gaj i łagodzi twardą pracę rolników”. Lipcowy upał w wierszu Venantiusa Fortunatusa (VII 8) 269 Ostatni dystych − ku zaskoczeniu czytelnika − wyjaśnia sprawę do końca (w. 31-32): „Sic ego curarum valido defessus ab aestu / noscens te salvum fonte refectus agor” („Tak ja, zmęczony nawałem trosk, dowiadując się, że nic ci nie grozi, pokrzepiony źródlaną wodą, jestem w uniesieniu”). Poprzez frazę sic ego − tak ja ujawnia się długo ukrywana przed odbiorcą struktura tej pierwszej części utworu − było to po prostu wielkie, rozbudowane porównanie, choć nie umieścił poeta na początku wprowadzającego ut − jak 8. Czy jednak bez tego wskaźnika komparacji można mówić o porównaniu, czy raczej należy użyć terminu metafora albo, jak Marc Reydellet, alegoria9? Podróżny w opisie lata nie był więc konkretną osobą, wyobrażał „każdego” w dwóch skontrastowanych wariantach położenia − w utrudzeniu, gdy trzeba wędrować w palącym słońcu, i w pobudzającej radości, jeśli znajdzie się miejsce odpoczynku. Ale ten niby-bohater utworu okazuje się jednocześnie jego jednostkowym podmiotem. Narrator bowiem przedstawiał w istocie własną sytuację, tę trudną, symbolizowaną przez upał, aestus, i pomyślną, symbolizowaną przez chłodny gaj i źródło. Czytelnik dowiaduje się dopiero teraz, że tak szeroko i sugestywnie odmalowany gorący lipiec oznaczał niepokój o przyjaciela (curarum aestus), a upragniony cień drzew i orzeźwiająca źródlana woda to dobra wiadomość o zdrowiu czy bezpieczeństwie Lupusa. Poeta śpiewa z radości i dzięki tej inspirującej radości (agor − jestem w uniesieniu, w natchnieniu...) powstaje druga, panegiryczna część utworu. A narrator, tak początkowo epicki, zmienił się w podmiot lirycznej wypowiedzi. Wśród najpiękniejszych fragmentów poezji antycznej odnajdujemy podobne w treści porównania. To zresztą zrozumiałe − jak w klimacie śródziemnomorskim obecne jest skwarne lato, tak nie brak go i w poezji. Jak palące słońce Południa każe docenić wartość wody i cienia, tak poezja tworzy nie tylko topos locus amoenus10, ale poprzez odwołanie się do fizycznej rozkoszy chłodu i ugaszonego pragnienia wyraża najwyższe dostępne człowiekowi przeżycia duchowe, nawet takie, jak szczęście z doznań estetycznych. Katullus, opowiadając w elegii-liście do Alliusza o miłosnym cierpieniu, wprowadza obraz strumienia, który wypływa z górskiego źródła wśród kamieni i mchów, toczy się po stromym zboczu i gdy wreszcie przecina uczęszczaną drogę, staje się ochłodą dla zmęczonych upałem wędrowców (c. 68, 55-66): Podobnie konstruuje Venantius porównanie np. w utworze VII 1 Ad Gogonem, ale nie jest ono tam ani tak obszerne (w. 5-12), ani też nie ma tam zmiany osoby trzeciej na pierwszą (zwierzęta i ptaki spieszą do Orfeusza; tak podróżny z dalekich stron zdąża do Gogona). 9 Marc Reydellet, op. cit., 97, przypis 36. 10 E. R. Curtius, Literatura europejska i łacińskie średniowiecze, trans. et ed. A. Borowski (Kraków, 1997), 202-206. 8 270 Zofia Głombiowska Maesta neque adsiduo tabescere lumina fletu Cessarent tristique imbre madere genae. Qualis in aerii perlucens vertice montis Rivus muscoso prosilit e lapide, Qui cum de prona praeceps est valle volutus, Per medium densi transit iter populi, Dulce viatori lasso in sudore levamen, Cum gravis exustos aestus hiulcat agros; Hic, velut in nigro iactatis turbine nautis Lenius aspirans aura secunda venit Iam prece Pollucis, iam Castoris implorata, Tale fuit nobis Allius auxilium11. Niezależnie od nasuwających się tu problemów z lekcją hic w wersie 63 przyjmuję (inaczej niż niektóre współczesne wydania i przytoczony w przypisie przekład), że poeta porównuje do górskiego strumienia nie łzy (w. 55-56), nazwane już w wersie 56 deszczem, lecz pomoc Alliusza − płacz nie przyniósł przecież poecie (utwór zawiera sporo elementów autobiograficznych) pociechy, tymczasem zasadnicze określenie, jakie w konstrukcji zdania odnosi się do strumienia, to „dulce viatori lasso... levamen” (ulga dla zmęczonego podróżnego). Poeta rzymski bez wątpienia wykorzystuje tu tradycję poezji greckiej. Dobrodziejstwo wody wysławiał Pindar w I Odzie Olimpijskiej (w. 1: ”Ariston mèn u“dwr [...] − najlepsza, najbardziej pożyteczna jest woda), Ajschylos konkretyzował tę myśl, mówiąc o radości, jaką potok daje spragnionemu podróżnemu (Ag. 899-902): kaì gh̃n faneĩsan naut…loij par' elp…da ' , k£lliston h̃mar ' e„sideĩn ek ' ce…matoj, òdoipórJ diyw̃nti phgaĩon r̀éoj: terpnòn dè t£nagkaĩon ekfugeĩn ' ¤pan12. W epigramatach Anyte z Tegei (Anth. Palat. XVI 228: Xeĩn’ Øpò tàn pétran ' clwroĩj pneũma qroeĩ petáloij: tetruména guĩ’ ¢nápauson. / ¡dú toi en ' pagãj yucròn p…e: dh̀ gàr òd…taij / ¥mpaum’ en ' qerinJ̃ p…daká t’ ek 11 „Ciągłymi łzami smutku spływała źrenica / I deszcz żałosny stale zraszał moje lica, / Podobnie jak gdy w górach gdzieś u szczytu skały, / Strumień przeźroczy tryska z kamieni omszałych, / Doliną przepaścistą w dół wartko się tocząc / Przepływa wreszcie drogę, którą tłumy kroczą / I znużonych wędrowców krzepi chłodu darem, / Gdy w polach gleba pęka pod słonecznym żarem. / A jak tonącej w czarnej nawałnicy łodzi / Wiatr pomyślnie wiejący z pomocą przychodzi, / Który Polluks życzliwy albo Kastor zsyła − / Taką to dla mnie pomoc Alliuszowa była”. Katullus, Poezje, trans. A. Świderkówna, ed. J. Krókowski (Wrocław, 1956), 104-105. 12 „[...] Ziemia zrozpaczonym / jawiąca się żeglarzom! Pogoda wiosenna / po długiej słocie zimy! Źródło pośród skwaru! / Ach, wszystko jest radością, co wyzwala z męki!...”. Ajschylos, Tragedie, trans. et ed. S. Srebrny (Kraków, 2005), 394. Lipcowy upał w wierszu Venantiusa Fortunatusa (VII 8) 271 kaúmati toũto f…lon13) czy Asklepiadesa z Samos (Anth. Palat. V 168: h̀dù qérouj diyw̃nti ciẁn potón, h̀dù dè naútaij / ek ' ceimw̃noj „deĩn e„arinòn 14 Stéfanon ) to już po prostu powtarzający się topos. W bukolice i greckiej, i rzymskiej motyw ten posłużył do wyrażenia zachwytu dla pieśni, więcej nawet niż zachwytu − piękna pieśń jest tu czymś życiodajnym jak woda i sen. Tak w I bukolice Teokryta koźlarz zapewnia pasterza Thyrsisa (I 7-8): “Adion, w̃' poim»n, tò teòn méloj tò katacéj th̃n’ ap ' ò tãj pétraj katale…betai Øyóqen u“dwr15. tak w V bukolice Wergiliusza pasterz Menalkas dziękuje drugiemu, imieniem Mopsus, za pieśń o Dafnisie (w. 45-47): Tale tuum carmen nobis, divine poeta, Quale sopor fessis in gramine, quale per aestum Dulcis aquae saliente sitim restinguere rivo16. Które z tych tekstów mógł znać Venantius? Naturalnie tylko łacińskie. Z pewnością doskonale znał Wergiliusza, ale przedmiotem porównania bliższa wierszowi Venantiusa jest elegia Katullusa, którego rękopisy już w VI wieku musiały należeć do absolutnej rzadkości. I rzeczywiście w wykazie similiów, jaki umieszczono w edycji utworów Venantiusa Fortunatusa w Monumenta Germaniae Historica17, raz tylko pojawia się cytat z Katullusa − to uderzające w zestawieniu z obfitością cytatów z Wergiliusza, Owidiusza, Klaudiana czy Seduliusza. Rzecz jednak ciekawa, że ten jedyny przykład pochodzi właśnie z elegii c. 68 i z wersu, który mieści się w obrębie interesującego nas porównania (w. 62: „Cum gravis exustos aestus hiulcat agros” − Ven. Fort. VI 10, 6: „et per hiulcatos fervor anhelat agros”) − jeśli więc nawet nie czytał Venantius całego utworu, mógł znaleźć ten piękny fragment w jakimś florilegium. 13 „Wędrowcze znużony, odpocznij w cieniu wiązu. Słyszysz, jak błogo gwarzy wiatr wśród liści zielonych? Zdrój tu tryska − przybliż wargi do chłodnej wody. To miły spoczynek dla ludzi wędrujących przez żar słoneczny”. Antologia Palatyńska, comp., trans. et ed. Z. Kubiak (Warszawa, 1978), 21. 14 „Miły latem dla spragnionego napój zimny jak śnieg, miło żeglarzom zobaczyć, gdy kończy się zima, wiosenne gwiazdy Wieńca”. 15 „Milszy twój, pasterzu śpiew niźli ta kaskada, / Co ze zbocza stromych skał z wielkim szumem spada”. Teokryt, Sielanki, trans. et ed. A. Sandauer (Warszawa, 1969), 23. 16 „Boski pieśniarzu, tako mi twój śpiew jest miły, / jak kiedy kogo łąki swym szumem uśpiły, / jako potok szemrzący we skwarne południe / uznojonemu spieką [...]”. Publius Vergilius Maro, Sielanki, trans. T. Hahn (Lublin, 1933), 21. 17 Poetarum priorum loci expressi a Fortunato, comp. M. Manitius, MGH Auctores antiquissimi, vol. IV, pars 2, 132-137; vol. IV, pars 1: Venanti Honori Clementiani Fortunati Opera poetica, rec. et emend. F. Leo (Berlin, 1881); pars 2: Venanti Honori Clementiani Fortunati Opera pedestria, rec. et emend. B. Krusch (Berlin, 1885). 272 Zofia Głombiowska Nie korzystał jednak Venantius z poezji Katullusa jak bierny naśladowca. Przedmiot porównania w obu utworach wiąże się w jakiś sposób z przyjaźnią, ale u Katullusa powód cierpienia (miłość) był od przyjaźni niezależny i dopiero ulgę w cierpieniu przynosiła aktywność przyjaciela; u Venantiusa natomiast cierpienie polega na niepokoju o przyjaciela, a źródło radosnej wiadomości nie zostało w ogóle sprecyzowane. Katullus też opisuje przede wszystkim bieg strumienia, upał zaś i zmęczenie wędrowca wyraża kilkoma zaledwie wyrazami, Venantius przeciwnie skupia się na obrazie gorącego lipca i odczuciach i zachowaniach wędrowca. Z porównaniem Wergiliańskim łączy z kolei utwór Venantiusa motyw pieśni. Ale u Wergiliusza to podmiot wypowiedzi wysłuchał cudzego śpiewu, który napełnił go niezwykłą radością, u Venantiusa zaś radość uzdalnia jego samego do pieśniowej twórczości. We wszystkich przywołanych tu greckich i łacińskich paralelach uderzająca jest zwięzłość, tymczasem Venantius obraz lipcowego upału ogromnie rozszerzył, a jednocześnie odmienił językowo i stylistycznie. Nie miejsce tu na pełną analizę zasobu słownictwa i cech stylu Venantiusa, ale wystarczy może parę przykładów. Klasyczna rzymska poezja nie zna jeszcze przymiotnika ignitus (pojawia się dopiero u Gelliusza i Apulejusza, a popularność zdobywa w literaturze chrześcijańskiej), nie wyraża też szmeru wody w źródełku czy potoku czasownikiem sibilare, który służy w niej przede wszystkim dla oddania syku węża czy głosu różnych mitycznych potworów18. Venantius mówi o lipcu, który przynosi upał i suszę (w. 1) − poeci rzymscy posłużyliby się nie nazwą miesiąca, a nazwą gwiazdozbioru Lwa lub gwiazdy Syriusz, Psiej Gwiazdy, która swym wzejściem zapowiada czas największych upałów w Italii − kanikułę. Dobrze to ilustrują cytaty z utworów Tibullusa (np. I 4, 42: „et Canis arenti torreat arva siti” − „i Pies wysusza pola palącym upałem”), Wergiliusza (np. Georg. II 353 „[...] ubi hiulca siti findit Canis aestifer arva” − „gdy przynoszący żar Pies sprawia, że ziemia pęka od upału”) czy Horacego, np. Epist. I 10, 15-17: „[...] ubi gratior aura / Leniat et rabiem Canis et momenta Leonis, / Cum semel accepit Solem furibundus acutum?” („[...] gdzie wietrzyk błogi / Tak łagodzi Psa wściekłość i Lwa pazur srogi, / Kiedy złote słoneczko ostrych strzał dobywa?”19); Carm. I 17, 17-18: „Hic in reducta valle Caniculae / Vitabis aestus [...]” („tu w ustronnej dolinie unikniesz żaru kanikuły”); III 13, 9-10: „Te flagrantis 18 Vide Verg. Aen. VII 447; XI 754; Ovid. Her. XII 101-102. Venantius kojarzy zapewne ten wyraz tylko jako dźwiękonaśladowczy, ale nie ma w pamięci konkretnych przykładów jego stosowania, albo też − przeciwnie − pamięta niedokładnie wers Owidiusza (Met. XII 279) z klauzulą sibilat unda: „Stridet et in tepida summersum sibilat unda”, gdzie chodzi jednak o syk gorącego żelaza, które kowal zanurza w wodzie, a rzeczownik unda jest tam w formie ablatiwu. 19 Tłumaczenie J. Czubka. Kwintus Horacjusz Flakkus, Dzieła wszystkie, vol. 2, ed. O. Jurewicz, (Warszawa, 1988), 300. Lipcowy upał w wierszu Venantiusa Fortunatusa (VII 8) 273 atrox hora Caniculae / Nescit tangere [...]” („nie tknie cię okrutny czas rozpalonej kanikuły”)20. Mieszkańcy krajów śródziemnomorskich doskonale też wiedzą, że latem zwierzęta wyprowadza się na pastwiska wczesnym rankiem, potem ponownie późnym popołudniem, w najgorętszej zaś porze letniego dnia pasterz wraz z trzodą chroni się w cień i nad wodę (por. rady, jakich udziela stary pasterz Micon młodemu Canthusowi w V bukolice Calpurniusza, w. 49-65). W takiej właśnie sytuacji zmierzania w cieniste miejsce ukazuje pasterza Horacy (c. III 29, 21-23: „Iam pastor umbras cum grege languido / Rivumque fessus quaerit et horridi / Dumeta Silvani [...]” − „Już zmęczony pasterz wraz z osłabłą trzodą szuka strumienia i gąszczu dzikiego Sylwana”) czy nieznany autor poematu Culex (w. 107-108, 154). Nie ma więc obrazów zwierząt pozbawionych troski pasterza i tak bardzo znękanych upałem, a motyw ich niechęci do paszy pojawia się w innych kontekstach − gdy na przykład zwierzęta z bólem przeżywają śmierć Dafnisa (Verg. Ecl. V 25-26: „nulla neque amnem / Libavit quadrupes nec graminis attigit herbam” − „żadne zwierzę nie uszczknęło wody ani nie tknęło trawy na pastwisku”). Nowym, zgrabnym pomysłem Venantiusa jest natomiast wzmianka o psie (w. 9), nie tym gwiezdnym, lecz zwykłym psie, któremu gorąco i który wywieszonym, szybko poruszającym się językiem zdaje się uderzać we własny pysk. Ileż realizmu przydaje utworowi ten portrecik! Lato w utworze Venantiusa jest więc niby tym samym śródziemnomorskim latem, o jakim tylekroć mówią poeci rzymscy, a jednak jest nieco inne. I u Katullusa, i u Wergiliusza wreszcie porównanie ma stereotypowy kształt komparacji (qualis ... velut ... tale i tale ... quale ... quale), nawet jeśli u Katullusa jest po Homerycku obszerne; Venantius natomiast zdaje się bawić z czytelnikiem i dopiero po 30 wersach odsłania właściwy charakter pierwszej części swego utworu do Lupusa. Czy rzeczywiście taka zabawa z czytelnikiem była świadomym zamiarem poety? Czy Lupus potrafił dostrzec w liście Venantiusa migotliwą zmienność znaczeń i zmienność ról narratora, bohatera, podmiotu, czy mógł w jakikolwiek sposób skojarzyć utwór Venantiusa z poezją rzymską? Czy też interesowały go tylko zawarte w drugiej części utworu pochwały? A może nie doceniamy jego kultury literackiej i kultury Galii Merowingów, do której, jak zapewnia Venantius, „za sprawą Lupusa wraca Rzym” (VII 7, 6: „te duce sed nobis hic modo Roma redit”)? 20 Sam Venantius zna zresztą ten sposób określania lata i wykorzystuje np. w utworze VI 10,5: „Ecce vaporiferum sitiens canis exerit astrum” („Oto spragniony Pies pokazuje gwiazdę, która przynosi żar”). 274 Zofia Głombiowska The Heat of July in Venantius Fortunatus’ Poem (VII 8) Summary The article concerns the first part (v. 1-32) of Venantius Fortunatus’ poetic letter addressed to Lupus, a dignitary in Merovingian Gaul (VII 8). The author analyses a lengthy description of summer, which appears in this text and ultimately emerges as a simile (devoid of introductory ut) or even a metaphor (i.e. a traveller tired of the heat is a poet anxious about the fate of Lupus, while a repose in a grove involves elation over good tidings of his friend; this elation inspires a song, which justifies the creation of the second, eulogic or panegyrical part of this piece). Thus, the epic narrator transforms into the speaker of the lyric utterance. In the present article the subject and the structure of the simile is confronted with fragments of ancient poetry, with special reference to the similes in Catullus’s elegy (c. 68, 55-66) as well as to those in Vergil’s 5 th bucolic. PRACE FILOLOGICZNE. LITERATUROZNAWSTWO [PFLIT] Warszawa 2013 NUMER 3(6). CZĘŚĆ 2: 275-295 ANNA GĘSICKA Katedra Filologii Romańskiej Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu DUCHOWA METAMORFOZA WE FRANCUSKICH ŚREDNIOWIECZNYCH POWIASTKACH POBOŻNYCH: ROBERT LE DIABLE I CHEVALIER AU BARISEL Słowa kluczowe: metamorfoza, łaska Boża, pokuta, spowiedź, diabeł Keywords: metamorphosis, God’s grace, penance, confession, devil W narracyjnej literaturze francuskiego Średniowiecza, zwłaszcza między XII i XIV wiekiem, popularny jest motyw metamorfozy fizycznej. Przykładów dostarcza chociażby literatura inspirowana folklorem celtyckim, której bohaterowie wyposażeni są często w podwójną, antropomorficzną lub zoomorficzną naturę, czy czerpiące z antyku adaptacje Metamorfoz Owidiusza. Równie obecny w średniowiecznej literaturze narracyjnej jest, odwołujący się do sfery religijności, motyw metamorfozy duchowej. W XIII wieku dominuje tzw. duchowość penitencyjna, wpływająca silnie na świeckich, którzy chętnie poddają się skomplikowanym formom pokuty oraz samoumartwienia (jak biczowanie)1. Zogniskowanie uwagi teologów na człowieku i jego zbawieniu przenosi się także na teren literatury świeckiej, czego efektem jest między innymi wykreowanie nowego typu bohatera powieści rycerskiej, odkrywającego swą prawdziwą tożsamość na drodze często symbolicznych przygód czy konfrontacji z konfliktami moralnymi najwyższej próby2. Przykładem takiej „uduchowiającej” literatury są tzw. „powiastki pobożne” (contes pieux) inspirowane łacińskimi 1 Duchowość penitencyjna związana jest z praktykowanym w XIII wieku modelem pobożności cysterskiej, naznaczonym niepewnością co do wystarczalności działań podejmowanych przez człowieka upatrującego nadziei zmartwychwstania w dążeniu ku doskonałości. Cf. A. Vauchez, Duchowość średniowiecza, trans. H. Zaremska (Gdańsk, 1996), 72-74, 122-126; M. Zink, La subjectivité littéraire. Autour du siècle se saint Louis (Paris, 1985), 20. Cf. imprimis J.-Ch. Payen, Le motif du repentir dans la littérature française médiévale (des origines à 1230) (Genève, 1967), 76-93. 2 M. Zink, op. cit., 14-15, 20. 276 Anna Gęsicka exemplami 3. Ważnym narracyjnym i ideologicznym elementem jest w nich motyw spowiedzi i pokuty; to właśnie pokuta stymuluje duchową metamorfozę negatywnego bohatera4. Celem tych historii jest dostarczenie wiernym pewnego modelu do naśladowania, a zarazem lekcji dowodzącej, że nawet najgorszy grzesznik może dostąpić Bożego przebaczenia i łaski zbawienia. Przedmiotem niniejszych rozważań jest porównawcza analiza dwóch tekstów z przełomu XII i XIII wieku, różnych gatunkowo, lecz przynależnych do tej samej kategorii powiastek pobożnych: krótkiej powieści Robert le Diable5 (Robert Diabeł) oraz opowiadania znanego pod tytułem Chevalier au barisel 6 (Rycerz z baryłką). Obie historie cieszyły się w średniowieczu dużym zainteresowaniem i doczekały kolejnych, zmodyfikowanych wersji7. Tematycznie oba teksty łączy wiele podobieństw8. Bohaterami są możni rycerze, którzy długo pozostają pod diabelskim wpływem. W życiu obu protagonistów w pewnym momencie dochodzi do interwencji łaski Bożej skutkującej uświadomieniem sobie przez nich nikczemności dotychczasowej egzystencji i podjęciem postanowienia zmiany. W przypadku obu bohaterów wydarzeniem decydującym o duchowej metamorfozie jest trudna pokuta, jakiej dobrowolnie się poddają. Obaj też kończą życie w stanie uświęcenia. Podobny w zarysie jest również schemat narracyjny obu opowieści. Najpierw poznajemy bohaterów i dowiadujemy się o haniebnych czynach, jakich się dopuszczają; autorzy pokazują także, jak funkcjonują oni w społecznym odbiorze. Następnie dochodzi do momentu zwrotnego historii, który zadecyduje o dalszym Exempla stanowiły bogate źródło tematów do kazań. Vide J. Le Goff, „Le temps de l’exemplum (XIII e siècle)”, in idem, Imaginaire médiéval. Essais (Paris, 1985), 99-102. Na temat diabła w tychże vide W. Brojer, Diabeł w wyobraźni średniowiecznej. Trzynastowieczne exemplum kaznodziejskie (Wrocław, 2003); D. Poirion, Le merveilleux dans la littérature française du Moyen Âge (Paris, 1995), 10-11. 4 J.-C. Aubailly, „Commentaires”, in Fabliaux et contes moraux du Moyen Âge, trans. et ed. J.-C. Aubailly (Paris, 1987), 211-212. 5 Robert le Diable, roman d’aventures, ed. E. Löseth (Paris, 1903). Wszystkie cytaty pochodzą z tego wydania (przekład mój − A.G.). 6 Le chevalier au barisel. Conte pieux du XIII e siècle, ed. F. Lecoy (Paris, 1955). Wszystkie cytaty pochodzą z tego wydania (przekład mój − A.G.). Na temat tytułu vide F. Lecoy, „Introduction”, in ibidem, XXV-XXVI. 7 Na temat legendy o Robercie Diable i jej wersji vide Dictionnaire des Lettres Françaises, Le Moyen Âge, ed. R. Bossuat, L. Pichard, G. R. de Lage; Dictionnaire des Lettres Françaises, Le Moyen Âge, ed. G. Hasenohr et M. Zink (Paris, 1992), 1290-1291; J. Berlioz, „Les versions médiévales de l’histoire de Robert le Diable. Présence du conte et sens des récits”, in Le Conte. Tradition orale et identité culturelle (Lyon, 1988), 149-165; A. Micha, „Introduction”, in Robert le Diable. Roman du XII e siècle, trans. et ed. A. Micha (Paris, 1996), 7-8; E. Gaucher, Robert le Diable: histoire d’une légende (Paris, 2003). Na temat trzech wersji opowiadania o rycerzu z baryłką i źródeł legendy vide Dictionnaire des Lettres Françaises, 264; F. Lecoy, op. cit., XVI-XXV. Vide etiam analiza porównawcza tych wersji pod kątem żalu za grzechy i pokuty: J.-Ch. Payen, op. cit., 535-546. 8 Począwszy od miejsca akcji − w Normandii (Robert le Diable, w. 3) lub między Bretanią a Normandią, en une terre mout estraigne („w krainie bardzo dalekiej”, Chevalier au barisel, w. 2). 3 Duchowa metamorfoza we francuskich średniowiecznych powiastkach pobożnych... 277 kierunku życia bohaterów i naznaczy początek procesu ich metamorfozy. Kolejnym etapem jest spowiedź i odbycie zadanej pokuty, a ostatnim pobożne zakończenie życia. Ale treści wypełniające ów schemat różnią się istotnie zarówno doborem szczegółów narracyjnych, jak i rozłożeniem akcentów odnoszących się do sfery przekazu duchowo-moralnego. Do swej gruntownej przemiany obaj bohaterowie dochodzą różnymi drogami, w różny sposób dotyka ich łaska Boża, inaczej na nią reagują. W kolejnych punktach zostaną poddane analizie te podobieństwa i różnice, które mają kluczowe znaczenie dla kolejnych etapów duchowej metamorfozy bohaterów. 1. Portret bohatera Wspólną wyjściową cechą bohaterów analizowanych tekstów, zasadniczą i dominującą, jest diaboliczny rys ich osobowości. Owa diaboliczność uwypuklona została przez autorów we wszystkich punktach typowych dla konstrukcji portretu literackiego − w przedstawieniu postaci, w opisie fizyczności i charakteru oraz w ukazaniu relacji ze społecznością, w jakiej żyją. Piekielne pochodzenie Roberta Diabła nie ulega wątpliwości. Książęca para nie może mieć dzieci, pomimo starań i gorących modlitw zanoszonych w tej intencji (ww. 25-31). W momencie zwątpienia zarówno w przychylność, jak i w skuteczność Boga, w akcie chwilowej desperacji, księżna zwraca się o pomoc do diabła (ww. 35-48). Ten nie zwleka z interwencją, aczkolwiek charakter jego udziału w poczęciu dziecka nie wydaje się zupełnie jednoznaczny: Wtenczas na łoże pada zemdlona. Za ocknięciem wielce sobie przygania. Lecz w tej godzinie książę z polowania wraca, a nie ociąga się. Do wielkiej wszedł sali, buty zzuł; do komnaty zdobnej złotem wkracza, tam żonę swoją znajduje. Przypatruje się książę jej urodzie. Wówczas taka ochota go wzięła, by posiąść ją, pokłaść się z nią; taką chuć książę poczuł, iż na łoże ją niesie, a tam wnet żądzę swą zaspokaja. Nieszczęsny! zła to rozkosz, gdyż księżnej taki owoc uczynił i takiego dziedzica spłodził, z którego nijakiego dobra mu nie przybędzie. 278 Anna Gęsicka Diabeł, co zręcznie to sprawić umiał, doradcą był w onej sprawie [ww. 49-68] 9. Matka przeczuwa od początku ciąży, iż w dziecku „...nic od Boga nie ma, / i nigdy żadnego dobra nie uczyni” (ww. 71-72)10. Gdy niegodziwe życie syna potwierdzi w pełni jej przeczucia, nazwie rzecz po imieniu: „Dla tej przyczyny dobra czynić nie jest zdolny, / Że niczego zgoła w nim nie ma od Boga, / A wszystko od piekła, gdzie wszelkie zło, / Owo zło zaś, co z piekła pochodzi, do piekła zawróci” (ww. 439-442)11. Przeznaczenie bohatera podkreślają również określenia oznaczające diabła (li malfés, w. 105, cel aversier, w. 109), odnoszące się do małego Roberta, który od niemowlęctwa przyczynia otoczeniu nieustannej zgryzoty, wykazując się niebywałym okrucieństwem w stosunku do wszystkich swych mamek, niań i opiekunów (ww. 91-138). W przypadku przyszłego „rycerza z baryłką” diabelskie pochodzenie nie zostało w tekście tak wyraziście zasugerowane. Nie wiemy, w jakich okolicznościach został poczęty ani jak upłynęło jego dzieciństwo. Poznajemy bohatera jako dorosłego, ukształtowanego człowieka, o bardzo złym charakterze. Ale narrator mówi o nim: „Ten, w którym był nieprzyjaciel” (w. 146)12. Tak też postrzegał naturę rycerza Gérard Blangez, analizujący tekst pod kątem dramatycznej konfrontacji pobożnego pustelnika z samym diabłem13. Diabelskość manifestuje się już w wyglądzie obu rycerzy. Rosnący błyskawicznie Robert góruje nad innymi wzrostem oraz wyposażony jest w nadludzką siłę14 9 „A tant chiet sor le lit pasmée. / Al relever s’est mout blamée. / Mais li dus en meı̈sme l’eure / De chachier vient, plus ne demeure ; / S’est en la sale amont puiés, / De ses oesses s’est descauchiés ; / Entre en la chambre d’or parée, / Illeuc a sa moillier trovée. / Li dus regarde sa biauté. / Lors se li prist tel volenté / De lui faire et d’a lui gesir ; / Tant en ot li dus grant dessir / Que il l’enporte sor son lit / Tantost, et en fait son delit. / E ! las, tant i fist mal deduit, / Qu’en la ducesse a mis tel fruit, / Et un tel oir i engendra / Dont ja bien ne li avendra. / Diables, qui le sot bien faire, / Fu consellieres de l’afaire”. Na temat tej sceny w kontekście winy matki vide e.g. D. Desclais Berkvam, Enfance et maternité dans la littérature française des XII e et XIII e siècles (Paris, 1981), 16-17. 10 „... Dieu n’i a rien / Et que ja ne fera nul bien”. 11 „Por chou ne peut il faire bien, / Que Dieus n’a en lui nule rien, / Car d’enfer vient, u li mal sont ; / Li mal qu’en vienent la riront”. Na temat stosunku średniowiecznych ludzi do piekła i diabła i jego literackiej realizacji vide J. Frappier, „Châtiments internaux et peur du diable d’après quelques textes français du XIII e et XIVe siècle”, in idem, Histoire, mythes et symboles. Etudes de littéraure française (Genève, 1976), 128-136. 12 „Cil en cui fu li anemis”. 13 G. Blangez, „Un protagoniste discret du Chevalier au barisel: le diable”, Romania 99 (1978): 515-530. 14 W Biblii opanowanie przez złego ducha widoczne jest w całym zachowaniu i postępowaniu człowieka. Opętani wyposażeni są w przekraczającą ludzkie normy siłę; stanowią zagrożenie dla innych. Vide hasło „opętanie”, ed. H. Witczyk, in Słownik teologiczny, ed. ks. A. Zuberbier (Katowice, 1998), 369-370. Na temat diabła w kulturze vide etiam J. Delumeau, La peur en Occident (XIVe-XVIIIe siècles) (Paris, 1978), 304-450; J. Verdon, La nuit au Moyen Âge (Perrin, 1994), 67-72. Duchowa metamorfoza we francuskich średniowiecznych powiastkach pobożnych... 279 (ww. 119-120, 169-184). Jest przy tym „nadobny nad wyraz / z ciała, oblicza i postawy” (ww. 185-186)15; narrator nie może wyjść ze zdumienia, że owo zachwycające ludzi piękno może być do tego stopnia zwodnicze i skrywać taką nikczemność (ww. 188-189). Podobnie przedstawiony został rycerz z drugiej opowieści − „wielce nadobny z ciała i oblicza” (w. 13)16. Również tutaj narrator dziwi się kontrastowi: „a z oblicza by się zdało, / iż w świecie szlachetniejszego nad niego nie ma” (w. 15-16)17. Obu rycerzy wyróżnia spośród innych szczególnie podły charakter ujawniający się w stosunku do bliźnich, w szerzonym wokół siebie dziele zniszczenia (Robert le Diable, ww. 125-138, 205-220, 280-301; Chevalier au barisel, ww. 22-30). Przy tym, o ile autor powieści Robert le Diable po prostu wylicza na kolejnych stronach budzące grozę akty okrucieństwa bohatera, uwypuklając pierwiastek jego złowrogiego zapamiętywania się w zabijaniu (ww. 302-308), autor opowiadania Chevalier au barisel usiłuje przekazać mroczność duszy swego bohatera w psychologizującym podsumowaniu: Lecz podstępny był i nielojalny, a tak zdradziecki i tak fałszywy, i tak dumny i pyszny, a i tak okrutny wielce, iż Boga się nie bał, ni ludzi. [...] Nie mógł mieć przy sobie nikogo aby go wnet nie skrzywdzić i nie upokorzyć. [...] Wspomnijcie na wszelkie podłości, jakich dopuścić się można w mowie, uczynku lub w myśli: wszystkie je w sobie pomieścił [w. 17-25, 56-58]18. Z pewnością najważniejszą wspólną cechą bohaterów, wymownie świadczącą o diabelskim wpływie, jest podkreślany w obu tekstach negatywny stosunek do Kościoła. Większość ich niszczycielskiej energii kieruje się przeciw tej instytucji, a uderzają zacietrzewienie i nieustępliwość w bezlitosnym prześladowaniu jej funkcjonariuszy. Robert Diabeł od wczesnej młodości konsekwentnie i w sadystyczny sposób eliminuje przedstawicieli duchowieństwa, nawet najwyższych szczebli: 15 „... biaus a desmesure / De cors, de vis et de stature”. Cf. etiam ww. 121-124. „... trop biaus de cors et de visage”. 17 „... et si parait a son viaire / qu’el mont n’eüst plus deboinaire ». Na temat wielopłaszczyznowej relacji piękno − dobro vide U. Eco, Sztuka i piękno w średniowieczu (Kraków, 2006). Autor przypomina, że „opozycja między pięknem zewnętrznym a wewnętrznym jest motywem powracającym w całej epoce” (19). Na temat piękna i brzydoty Lucyfera w kontekście jego metamorfozy vide M. Maślanka-Soro, „Piękno i brzydota: metafizyka Lucyfera u Dantego”, Litteraria Copernicana, no. 2/6 (2010): 113-119. 18 „Mais fel estoit et desloiaus / et si traı̈tres et si faus / et si fiers et si orgueilleus, / et si estoit si tres crueus / k’il ne cremoit ne Dieu ne home. / [...] / Il ne pooit tenir nului / k’il ne fesist honte del cors. / [...] / Pensés tous mauls quë on puet faire / en dis, en fais et en pensés : / tous les eut en lui amassés”. 16 280 Anna Gęsicka Gdy mu piętnasty rok minął, żaden kleryk, choćby i najsławniejszy, nie ważył się na dworze stanąć; gdyż, raz ich w ręce pochwyciwszy, rozrywał z góry do dołu, a gdyby któryś choć trochę hardości okazał, oboje oczu by wyłupił i takoż podle z ciałem postąpił. [...] Przebóg! ileż to możnych osób rękoma swymi łotr uśmiercił! [ww. 139-155]19. Nienawiść Roberta kieruje się nie tylko w stronę ludzi związanych z Kościołem, ale również w stronę materialnej infrastruktury tej instytucji − kierowany wewnętrznym impulsem, demoluje piękne witraże napotykanych świątyń (ww. 157-159). Nigdy też nie chce uczestniczyć w mszy, nawet przed turniejem (ww. 287-290). Narrator wyraźnie identyfikuje naturę antykościelnych uczynków Roberta: „z diabelstwa” (w. 330)20, „jakby diabeł nim powodował” (w. 350)21. Podobnie przedstawia się charakterystyka drugiego rycerza; narrator ukazuje zajadłość jego prześladowań, wyszczególniając przynależność ofiar do kategorii w kościelnej strukturze: W pobliżu dróg się zaczajał i pielgrzymów wszelakich mordował [...] Żadnego opata ni zakonnika nie oszczędził, ni mnicha, pustelnika czy kanonika; a co się tyczy mniszek czy konwersów, im bliżej Boga byli, w tym większym poniżeniu żyć im kazał, jeśli od jego łaski zależeli [...] Msze miał za nic, i kazania, i Ewangelię. Wszystkich szlachetnych nienawidził [ww. 27-36, 51-53] 22. Obu rycerzy łączy nie tylko postawa przeciwstawiania się społeczeństwu i jego podstawowym wartościom, manifestująca się szczególnie w upodobaniu do dewastacji i mordu, ale także − wzajemnie − negatywny stosunek społeczeństwa 19 „Quant il ot quinse ans asomés, / Ja nus clers, tant soit renomés, / Ne fust tant os c’a court venist ; / Car, se il as meins les tenist, / Dusc’as piés tout les descirast, / Et s’un petit s’en aı̈rast, / Andeus les ieus lor sachast fors / U anui lor feı̈st del cors. / [...] / E ! Dieus, tante riche persone / Ochist li fel a ses deus mains !”. 20 „... par diablie [...]”. 21 „Si com li fist faire diables”. 22 „Il gaitoit si pres les chemins / qu’il tuoit tous les pelerins / [...] / Il n’esparnoit abbé ne moine, / enclus, hermite ne canoine ; / et les nonains et les convers, / com plus erent a Dieu aers, / cheus faisoit il a honte vivre, / u il estoient a delivre [...]”. Duchowa metamorfoza we francuskich średniowiecznych powiastkach pobożnych... 281 do nich. Postępowanie Roberta skutkuje osamotnieniem (i wykluczeniem ze wspólnoty Kościoła, jako że sam papież go przeklął i ekskomunikował, ww. 197-198), a rycerza z baryłką − wymuszoną feudalnymi realiami quasi-akceptacją, ale tylko do momentu przekroczenia przez niego granicy moralnej tolerancji poddanych mu wasali 23. Obaj budzą powszechny strach pociągający za sobą społeczny ostracyzm. 2. Moment zwrotny Stanowiący impuls do metamorfozy bohaterów moment zwrotny, w obu tekstach związany z płaszczyzną religijną, to wydarzenie, które wymusza zmianę w ich dotychczasowym postępowaniu. Obok niepozostawiającej wątpliwości interwencji łaski Bożej w życiu opętańców, niebagatelną rolę odgrywa także poziom ich społecznej świadomości. W przypadku Roberta Diabła tym momentem jest nagłe zdanie sobie przez niego sprawy − po rzezi dokonanej na sześćdziesięciu zakonnicach (ww. 341-347) − że żyje na społecznej pustyni. Budzi tak wielką grozę, iż na jego widok wszyscy ludzie się rozpierzchają i chowają w domach (ww. 353-368). Bohater już kiedyś zauważył, że ludzie go nienawidzą, ale wówczas nie poświęcił temu wiele uwagi; po prostu wycofał się ze swą bandą do lasu, skąd bezkarnie mógł kontynuować krwawe napaści (ww. 205-215). Teraz jednak intensywna refleksja, która każe mu się zatrzymać („Robert duma głęboko, / [...] / co się z nim dzieje i skąd się to bierze, / iż lęk taki wzbudza, [...]”, ww. 369-372)24, to impuls łaski Bożej. Okazuje się, że przejawiała się ona − jak sobie to teraz bohater uświadamia − w jego życiu od dawna. W jego głowie rodziły się myśli o czynieniu dobra. Za każdym razem wszakże myśl dobra zwyciężana była przez myśl drugą, nakłaniającą do zła (ww. 369-378)25. Robert pojmuje, że to diabelska inspiracja każe mu drwić z Boga i nienawidzić mszy (ww. 379-382). Gdy dalej doszukuje się przyczyny swej odmienności (nachodzi go podejrzenie co do okoliczności poczęcia, ww. 383-388), łaska Boża dotyka go jeszcze wyraźniej, poprzez wzbudzenie przeświadczenia, że nie jest stracony: „Wtedy głowę ku niebu wznosi, / 23 Na temat społecznych relacji rycerza z baryłką vide A. Gęsicka, „Jednostka a wspólnota. Zderzenie postaw w Chevalier au barisel (XIII w.)”, in Motywy samotności i wspólnoty w dawnych literaturach romańskich (Średniowiecze − Oświecenie), ed. D. Szeliga, E. D. Żółkiewska (Warszawa, 2010), 129-135. 24 „Robers pense parfondement, / [...] / Que chou est et de coi li vient / Que on le doute tant et crient [...]”. 25 Odnajdujemy tu echa Pawłowego i Augustyńskiego przekonania o fundamentalnie słabej ludzkiej naturze w konflikcie między wolą i przeciw-wolą. Cf. H. Arendt, Wola, trans. R. Piłat (Warszawa, 2002), 99-111, 126-159. 282 Anna Gęsicka gdyż Duch Święty do tego go skłania, / co myśl taką w nim wzbudził, / że jeszcze może być Boga przyjacielem”, ww. 389-392)26. I to jest drugi zwrot, już w pełni uświadomiony − w jego duchowości. Robert otwiera się na sygnał Boga i tym samym dobrowolnie wybiera swą dalszą drogę, ku zbawieniu. Gwałtowność, z jaką przysięga sobie poznać niezbędną do rozpoczęcia poprawy prawdę, jest reakcją dla niego typową, ale dobrane słowa składają się już w chrześcijańskie credo: Przysięga więc Robert z całej mocy na gwoździe, na krzyż i na śmierć, i na narodziny Jezusa Chrystusa, który świata jest Stwórcą, iż nigdy radości nie zazna aż do dnia, gdy przyczynę pozna, dla której tak podłym był człowiekiem [ww. 393-399] 27. Gdy groźbą i szantażem uzyskuje od bezradnej matki porażającą wiedzę o swoim pochodzeniu i − jak się wydaje − nieuchronnym przeznaczeniu (ww. 401-443), jego spontaniczną reakcją jest poczucie wstydu, gniew i cierpienie. Oznaką są łzy, które odtąd znaczyć będą wielokrotnie jego nową duchową drogę (ww. 444-451). Podjęta niezwłocznie decyzja28 dowodzi ufności, jaką, odżegnawszy się od posłuchu dawanego diabłu, jego nieszczęsny pomiot pokłada w Bogu: Jeśli Bóg, prawdziwy męczennik, zezwoli, diabeł nigdy mnie mieć nie będzie; jego wysiłki daremne pozostaną, od tej pory w żaden sposób nie będę na jego posłanie: jednego z jego sług go pozbawię. Do papieża się udam już zaraz, dłużej nie zwlekając, aby ciężką pokutę mi zadał za zło i podłe grzechy, od których takim zbrukany [ww. 452-464] 29. 26 „Lors dreche le cief contremont, / Car Sains Esperis l’en semont, / Qui en tel pensée l’a mis / Qu’encor peut estre Dieu amis”. 27 „en jure Robers mout fort / Les claus et la crois et la mort / Et la naissanche Jhesu Crist, / Qui le mont estora et fist, / Que ja mais jor joie n’avra / Jusc’a cele eure qu’il savra / Por coi a si maus hom esté”. 28 Na temat roli woli w wewnętrznej przemianie Roberta vide A. Gęsicka, „Rozpoznać zagubienie i odnaleźć się − Roberta Diabła droga do zbawienia”, in Zgubić się i odnaleźć − Choroba ciała, ducha i umysłu − Ikoniczność w dawnych literaturach romańskich, ed. M. Surma (Łask, 2007), 17-24. 29 „Ja, se Dieu plaist, le vrai martir, / Diables en moi plus n’avra ; / Ja tant pener ne s’en savra, / Que il or mès en nule guisse / Me puist avoir en son servisse : / D’un des siens li dessaisirai. / A l’apostoille m’en irai / Isnelepas sans plus atendre / Por aspre penitanche prendre / Des mesfais et des lais pechiés / Dont ai esté tant entechiés”. Duchowa metamorfoza we francuskich średniowiecznych powiastkach pobożnych... 283 Wewnętrznej gotowości do zmiany towarzyszy metamorfoza zewnętrzna. Piękny, hardy Robert bez wahania odrzuca atrybuty rycerskie, narzędzia dotychczasowej agresji, aby przeobrazić się w pokornego pątnika. Dokonuje się przewartościowanie: jak jego dawna uroda maskowała odrażający charakter, tak teraz żebraczy wygląd kryje zaczątki piękna duchowego. W podartym, starym płaszczu, z ogoloną głową, bez miecza (ww. 466-475), wyrusza Robert ku nowemu przeznaczeniu, po duchową pomoc do Rzymu. Nierozpoznany przez niego samego jako taki, moment zwrotny w życiu bohatera drugiej opowieści następuje, gdy osiąga on wiek, któremu prawdopodobnie autor przypisał funkcję znaku przywołującego postać Chrystusa: „Taki wiódł żywot lat ponad trzydzieści” (w. 59)30. Symboliczny jest też czas i dzień − Wielki Post, Wielki Piątek. W demonstracyjny sposób opętany senior żąda podania mięsa, budząc tym zgorszenie nie tylko u posłusznych mu z konieczności kucharzy (ww. 71-74), ale i u rycerzy na co dzień współtworzących jego złowrogą bandę (ww. 132-133). Świadomi, że nastał moment wyboru między Bogiem a doczesnym panem (a bezwzględnie „dla Boga więcej respektu żywili”, w. 76)31, wasale w ostrych, oceniających słowach wyrażają seniorowi swój bunt (ww. 78-85). Na koniec przestrzegają go przed Bożym gniewem: „Bóg ma za co zemścić się na was; / a z pewnością do tego przyjdzie” (ww. 90-91)32. Ta scena jest jakby odwróceniem przełomowej sceny z poprzedniego tekstu. Robert, mocą inicjalnej Bożej łaski, ale też głębokiej auto-analizy, sam zdaje sobie sprawę ze swoich niegodziwości i zgłasza chęć przemiany i pokuty33. Rycerz z baryłką, któremu Bóg przekazuje bardzo wyraźny znak ostrzeżenia ustami wasali, nie umie − nie chce? − go odczytać. Robert staje do auto-konfrontacji samotnie; rycerz z baryłką jest otoczony towarzyszami, którzy w narracji najwyraźniej pełnią rolę nierozpoznanego moralnego drogowskazu. W momencie samouświadomienia Robert płakał gorzko. Drugi bohater, sprowokowawszy kolejne daremne napomnienia, odpowiada wzgardliwie: „− Płakać mam? − rzecze − a cóż to za żarty? / Gdzieś mam takie przymusy. / Ale wy płaczcie sobie, a ja śmiać się będę, / bo płakać to już z pewnością nie” (ww. 95-104)34. Impulsywną reakcją Roberta było pragnienie spowiedzi i pokuty. A oto z jaką agresją rycerz z Chevalier au barisel reaguje na zachętę do zmiany życia wyrażoną przez podwładnych: 30 „Ensi vesqui plus de trente ans [...]”. „... qui plus de cuer a Dieu tendirent [...]”. 32 „Diex se doit bien de vous vengier ; / si fera il certes encore”. 33 Na temat samoświadomości chrześcijanina w refleksji teologicznej i literaturze średniowiecznej w kontekście tzw. sancta simplicitas vide A. Sobczyk, Les jongleurs de Dieu. Sainte simplicité dans la littérature religieuse de la France médiévale (Łask, 2012), 188-192. 34 „− Plorer ? fait il, est ce gabois ? / Je n’ai cure de tel harnois. / Mais vous plourés, et je rirai, / ke ja certes n’i plouerai”. 31 284 Anna Gęsicka − Panie − mówią [...] tu w lesie bardzo święty mąż żyje, i spowiadać się tam chodzą ludzie, co zaniechać chcą zła w swym życiu. Chodźmy, i my się tam wyspowiadajmy i grzechy nasze zrzućmy. Nie trzeba cały czas zła czynić, lecz trzeba w końcu ku Bogu zawrócić. − Spowiadać się − odpowie − do stu diabłów! Długo jeszcze tych głupot słuchał będę? Przeklęty ten, co w takiej intencji by poszedł, lub co tylko stopy by tam skierował! [w. 105-116] 35. Upartej grupie jego wasali udaje się jednak wyprosić zgodę pana na wspólny wyjazd do pustelnika, nawet jeśli robi to tylko przez wzgląd na nich, zwłaszcza zaś z chęci wyszydzenia ich pobożności: „− Dla was − rzecze − pójść mogę, / bo dla Boga nigdy niczego nie uczynię. / Wasze towarzystwo jeno ku temu mnie skłania. / [...] / idę, aby się z was uśmiać” (ww. 123-131)36. 3. Spowiedź i pokuta Wątek spowiedzi i pokuty, najważniejszy element duchowej przemiany bohaterów, przy zachowaniu pewnych wspólnych motywów konstytuujących typ „pobożnych powiastek”, ofiarowuje wyraziste różnice w narracyjnym potraktowaniu, wynikające z charakteru postaci. O postępowaniu Roberta decyduje jego własna silna wola; asumptem pozostaje wewnętrzna motywacja, stanowcza chęć powrotu na łono Kościoła i odwrócenia złowieszczego przeznaczenia37. Natomiast rycerz z baryłką działa wyłącznie w reakcji na sygnały płynące od otoczenia, najczęściej werbalne, a kolejne sekwencje narracyjne są efektem ustosunkowania się bohatera do kierowanych doń słów38. 35 „− Sire, font il [...], / en cel bos a un mout saint home, / ou les gens se vont confesser / qui de leur mals voellent cesser. / Alons, se nos i cofessons / et nos malisses delaissons. / On ne doit pas tous tans mal faire, / ains se doit on a Dieu retraire. / − Confesser, fait il, cent dyable ! / Entendrai jou de chou en fable ? / Mal dehait qui pour chou ira / ne qui ses piés i portera !”. 36 „Por vous, fait il, irai jou bien, / ke ja por Dieu ne ferai rien. / Vostre compaignie m’i maine. / [...] / mais ke j’i vois por aus truffer”. 37 Rozmiar samozaparcia i żalu Roberta skłania J.-Ch. Payena do rozpatrywania jego przypadku w kategorii estetycznej przesady (démesure), typowej dla epopei (op. cit., s. 170-172). 38 Historia Roberta Diabła przedstawiona jest przez narratora głównie w formie opowieści o kolejnych wydarzeniach i zachowaniach bohatera, podczas gdy najistotniejszy wymiar historii rycerza z baryłką wyrażony został poprzez warstwę dialogową; podstawowym nośnikiem dramatyzmu są wypowiadane i usłyszane słowa. Duchowa metamorfoza we francuskich średniowiecznych powiastkach pobożnych... 285 W obu tekstach kompletny sakrament pojednania bohatera dokonuje się w dwóch „aktach”. Niecodzienny przypadek Roberta angażuje aż dwóch pośredników. Bohater najpierw otwiera się przed samym papieżem, który jednak okazuje się niezdolny do sformułowania pokuty za tyle przewin i kieruje penitenta do świętego pustelnika (ww. 577-674). Ten, zapoznawszy się z treścią pisma od papieża, modli się gorąco o łaskę oświecenia w kwestii odpowiedniej pokuty i gdy zostaje wysłuchany, odpuszcza Robertowi grzechy (ww. 722-819, 910-913). Natomiast rycerz z baryłką spowiada się dwa razy temu samemu pustelnikowi. Za pierwszym razem spowiedź zostaje na nim niejako wymuszona, nie ma więc kanonicznej wartości, aczkolwiek pokuta zostaje nałożona i przyjęta (ww. 293-357). Dopiero za drugim razem, po dokonanej i ujawnionej metamorfozie, staje się samodzielnym i dobrowolnym aktem (ww. 927-949). U początku drogi wiodącej do metamorfozy diametralnie różny jest stosunek bohaterów do sakramentu spowiedzi. Robert sam o nią zabiega, pragnie oczyszczenia za wszelką cenę, w nim tylko upatrując ratunku dla swej duszy: „jako człek, co wielce pożąda / do Boga powrócić, jeślić dokonać tego zdolny, / poprzez trudów i cierpień znoszenie” (ww. 698-700)39. Spowiedź w jego wykonaniu to spontaniczny, przepełniony serdecznym żalem, żarliwy monolog dający wyraz dojrzałości i pełnej samoświadomości grzesznika. Mowa jego ciała w pełni współgra z wypowiadanymi słowami: Wnet mu przedstawia, od początku do końca przewiny swoje, podłe swe uczynki. Słowo za słowem wszystko opowiada; spowiedź takim go wstydem przejmuje, aż płacze i głowę zwiesza nisko [ww. 604-609] 40. Rycerz z baryłką spowiadać się absolutnie nie chce, zaś do niechcianego duchowego przewodnika zostaje doprowadzony przez swych wasali. W rozmowie z pustelnikiem zachowuje się trochę jak oporny nastolatek posługujący się drwiną i obelgą. Na pierwszą zachętę pustelnika do spowiedzi i wspomnienia w tym ważnym dniu o Bogu, bohater odpowiada dowcipnie: „A toż sobie i pomyślcie! któż wam broni? / Bo ja wcale myślał nie będę” (ww. 219-220)41. Na kolejne zaproszenie do rozmowy z jego ust padają mocniejsze słowa odmowy: „Mówić z wami? Do diabła! Ja? A to o czym? / Cóż wy ze mną wspólnego 39 „Come li hom qui mout couvoite / Venir a Dieu, s’il le peut faire / Por travail et por paine traire”. 40 „Lors li conte, dès la rachine / Dusqu’en la cime, ses mesfais, / Ses males evres et ses fais. / Mot a mot trestout le reconte ; / Del reconter a si grant honte, / En plorant tint sa teste basse”. 41 „− S’i pensés bien ! qui vous desfent ? / Car je n’i penserai nı̈ent”. 286 Anna Gęsicka macie? / Śpieszno mi odjechać / od was i domostwa waszego” (ww. 230-233)42. Coraz bardziej agresywna i szydercza postawa wzbudzającego przerażenie diabolicznego pana (ww. 299-302) wymaga od pokornego, lecz nieustępliwego pasterza specjalnego podejścia. W istocie ucieka się on do rozmaitych manewrów psychologicznych, od prośby do (moralnie dyskusyjnego...) szantażu i wreszcie osiąga to, do czego dążył. Rycerz przystąpi do spowiedzi, aczkolwiek czuje się do niej nakłoniony w jakiś nieodgadniony dla siebie sposób, a szczegółowemu wyznaniu grzechów towarzyszy „wielki gniew” (w. 339)43. Przebieg oraz rezultat tej długiej sekwencji narracyjnej (ww. 235-333) nasuwają odbiorcy tekstu podejrzenie, że operuje tu dyskretnie łaska Boża, ale sam protagonista, poczynając od doboru słów, nadal plasuje się po stronie diabelskiej: „Jak, u diabła, dokonaliście tego, / iż z przymusu spowiadać mi się trzeba? / Jednak skoro inaczej być nie może, / wbrew sobie powiem. / Lecz niczego więcej nie uczynię” (ww. 334-338)44. Ciekawe jest, że ten rycerz wysyła sygnały ambiwalentne − demonstrowane przezeń na poziomie słów i gestów całkowite odrzucenie łaski Bożej, przebijającej się do niego za pośrednictwem zatroskanych bliźnich, wydaje się być nieco podane w wątpliwość poprzez mowę jego ciała, obnażającą podświadomość. Wewnętrzny niepokój objawia się chociażby w niechęci do zejścia z konia po przybyciu do pustelni: Dumnie wzrok w swe stopy wbija, na strzemiona napiera, w siodle solidniej się mości. [...] − Nie ruszę się stąd − powiada. − Po cóż miałbym do Boga się modlić, skoro niczego dla Niego czynić nie pragnę? [...] Wtenczas z konia zsiada, lecz wielce niechętnie [ww. 163-170, 250] 45. Tak ostentacyjnie okazywany przez możnego rycerza opór zdradza niepewność człowieka niedojrzałego, broniącego się przed nieznanym, które a priori uznał za niepożądane, jakkolwiek − być może − w nieuświadomiony sposób właśnie go pożąda. 42 „− Parler ? dyable ! Jou, de quoi ? / Qu’avés vous a moi a partir ? / Je suis legier a departir / de vous et de vostre maison”. 43 „... par grant ire”. 44 „Comment, dyable, estes vous teus / ke par force dire m’estuet ? / Puis c’autrement estre ne puet, / maugrés men nes les vos dirai. / Mais ja certes plus n’en ferai”. B. Ribemont postrzega cały dialog pustelnika z rycerzem jako symboliczny pojedynek mądrej starości z buńczuczną młodością, cf. idem, „Quelques aspects de la relation Vieillesse/sagesse au Moyen Âge: l’exemple du Chevalier au barisel”, Senefiance 19 (1987): 312-314. Vide etiam: analiza tej sceny J.-Ch. Payen, op. cit., 535-536, G. Blangez, op. cit., 517-523. 45 „Ses piés resgarde fierement, / si se rafice, si s’estent. / [...] / − Je ne me mouverai de chi, / fait il. Por coi li prı̈erai, / quant je por lui riens ne ferai ? / [...] / Lors descent par tres fin anui: [...]”. Duchowa metamorfoza we francuskich średniowiecznych powiastkach pobożnych... 287 Zupełnie inna jest zarówno natura pokutniczego zadania postawionego przed rycerzami, jak i jego recepcja. Robert Diabeł kolejny raz staje się świadkiem spektakularnego działania łaski Bożej w swoim życiu, jako że wyznaczona mu forma ekspiacji zostaje wręczona pustelnikowi w formie listu przez wyłaniającą się z nieba dłoń (ww. 809-814)46. Pokuta rozłożona jest na długie lata i zawiera trzy niezwykle uciążliwe elementy, których penitent musi bezwzględnie przestrzegać: zakaz mówienia, nakaz udawania szaleńca47, zredukowanie pożywienia do tego, co zdoła wyrwać z pyska psom (ww. 839-889). Wysłuchawszy zaleceń, wzruszony rycerz dziękuje Bogu z radością, zobowiązuje się przestrzegać warunków pokuty, po czym kładzie się krzyżem na ziemi, modląc się o siły, aby diabeł nim ponownie nie zawładnął (ww. 886-889, 907-909). Natychmiast też przystępuje do realizacji (ww. 914-915). Rycerz z baryłką, odbywszy pierwszą, wymuszoną spowiedź, nie chce w ogóle żadnej pokuty. Ale i tutaj wyczuwamy dwoistość − mimo konsekwentnie demonstrowanej negacji interesuje się formą potencjalnego zadośćuczynienia: − Pięknie mi się − rzecze − odpłacacie, że pokutnika ze mnie uczynić chcecie! Przeklęty ten, co dba o to, lub chce, bym ja to czynił. Ale, gdyby zachciało mi się to zrobić, jakąż to pokutę byście mi zadali? [ww. 366-371]48. W rezultacie bohater, odrzuciwszy kolejno siedem coraz łagodniejszych propozycji pustelnika49, godzi się na taką, której wykonanie wydaje mu się śmiesznie proste50 (ww. 421-426). Pokuta, na którą przystaje z pogardliwym rozbawieniem („Pan to posłyszał; ze wzgardą się śmieje”, w. 421)51, ma polegać na napełnieniu wodą z pobliskiego strumienia małej baryłki wręczonej mu przez pustelnika (ww. 409-419). Z pozorowaną nonszalancją, niewczesny penitent składa przysięgę niezaznania spokoju, dopóki nie zwróci pustelnikowi napełnionej baryłki (ww. 428-432). 46 Na temat podobnych literackich przykładów cudownej komunikacji z Bogiem vide D. Poirion, op. cit., 8-9. 47 Cf. J. Berlioz, „Métaphores, lieux communs et récit exemplaire: les images de la folie simulée dans la Vie du terrible Robert le Dyable (1496)”, Symboles de la Renaissance, vol. II (1982), 91-108. 48 „− Or m’avés, fait cil, bien paiiet, / que peneant me volés faire ! / Mal dehait ki en a que faire / ne qui ja veut que je le soie ! / Et, se ja faire le voloie, / quel penitance me douriés ?”. 49 Strach przed zbyt trudną pokutą jest częstym motywem w literaturze średniowiecznej, cf. J.-Ch. Payen, op. cit., 534 (przyp. 38). 50 Tu z kolei mamy do czynienia z motywem tzw. „łatwej pokuty”, cf. F. Lecoy, op. cit., XXIII. 51 „Li sires l’ot; de desdaing rist, [...]”. Na temat całej sceny konfrontacji pustelnika z diabelskim rycerzem vide G. Blangez, op. cit., 523-526. 288 Anna Gęsicka Podobne, choć wynikające ze zgoła odmiennych pobudek, jest samozaparcie, z jakim obaj bohaterowie ze swoją pokutą się mierzą. Robert z pokorą i skrupulatną sumiennością przez dziesięć lat wypełnia jej wszystkie punkty, narażany na dodatkowe pokusy odwołujące się do jego instynktu rycerza (ww. 1711-1743, 2565-2577). Umie odczytywać Boże znaki, we wszystkim poddaje się Jego woli. Rycerz z baryłką, zrozumiawszy, że wpadł w pułapkę, jako że baryłka w żaden sposób nie daje się napełnić, za każdym nabraniem wody świecąc pustką, najpierw wpada w szał, węszy podstęp pustelnika, przeklina szpetnie, podejmując kolejne próby (ww. 440-460)52. Wreszcie, w furii, składa raz jeszcze dobrowolną przysięgę, że nie spocznie, póki pokuty nie wypełni (ww. 468-471). Deklarację okrasza słowami świadczącymi, że jego duchowość w żadnej mierze nie doznała jeszcze oświecenia: „Wielkiejście mi zgryzoty przysporzyli / z tą waszą diabelską baryłką” (ww. 473-474)53. Niegasnący gniew i zacięty upór bohatera, towarzyszące nieprzynoszącym efektów próbom wywiązania się z coraz trudniejszego do zniesienia zadania, przy absolutnym braku jakichkolwiek oznak zrozumienia czy skruchy, wskazują na niezmienną obecność diabła u jego boku. W poprzednim wcieleniu nadludzko piękni, obaj rycerze podczas odbywania pokuty również upodabniają się do siebie fizycznie. Lecz podczas gdy udający szaleńca, przyodziany w szmaty Robert pędzi odczłowieczone życie na psim posłaniu własnowolnie, rycerz z baryłką ulega metamorfozie fizycznej bez udziału swej woli. Wędrując przez okrągły rok po różnych ziemiach i wszędzie podejmując próby napełnienia baryłki, stopniowo traci dawną urodę, twarz mu czernieje, szaty drą się na strzępy, wychudły z głodu i wyniszczony trudami, zakrwawiony, ledwie trzyma się na nogach; prawie przestaje przypominać człowieka (ww. 661-691). I także w jego przypadku fizyczna metamorfoza niesie symboliczne przesłanie − odwrotnie jednak niż u świadomie przeistaczającego się Roberta, wygląd zewnętrzny tego bohatera dopiero teraz zaczyna rzetelnie odzwierciedlać jego prawdziwą naturę. Stopień przemiany duchowości obu penitentów ujawnia się w obrazie ich relacji społecznych. Robert, odbywający pokutę w sposób intencjonalny, znajduje się już po stronie dobra. Świadczy je sam, kiedy tylko może, i w zamian otrzymuje od otoczenia54. Natomiast pełen gniewu i wszechogarniającej nienawiści rycerz z baryłką wzbudza społeczną agresję. Przez cały czas pokuty doznaje cierpień ze strony mieszkańców wszystkich przemierzanych krain (ww. 646-660). 52 J.-Ch. Payen, op. cit., 537, zwraca uwagę na quasi-komizm tej sceny. „Vous m’avés mis en mal trepel / por vo dyable de barel”. 54 Za Bożym przyzwoleniem, przekazanym mu przez niebiańskiego posłańca, jako nieznany rycerz wspomaga cesarza, na którego dworze odbywa pokutę, w walce z napadającymi na kraj Turkami, przyczyniając się do zwycięstwa. Jego codzienna, pokorna postawa bożego szaleńca budzi szacunek i miłość nie tylko rodziny cesarskiej i dworzan, lecz także starego psa-przyjaciela, o którego bardzo dba, dzieląc z nim jadło i posłanie (ww. 1167-1190). 53 Duchowa metamorfoza we francuskich średniowiecznych powiastkach pobożnych... 289 4. Przemiana Metamorfoza Roberta Diabła − stanowiący trzon całej historii mozolny i wieloetapowy proces zwieńczony moralnym zwycięstwem nad samym sobą i swym przeznaczeniem − staje się uznanym społecznie faktem w momencie publicznego ujawnienia prawdy o jego osobie, o budzącym szacunek i podziw samozaparciu oraz o zbawczej roli, jaką odegrał w wojnie z Turkami. W dowód wdzięczności cesarz ofiarowuje mu za żonę swą córkę, która od dawna kochała rycerza, przejrzawszy jego tajemnicę. Lecz pomimo atrakcyjności propozycji Robert dokonuje innego wyboru. Niepewny co do wieczystej trwałości swej metamorfozy, targany niepokojem na myśl o możliwych zakusach diabelskich, decyduje się na wycofanie z niosącego zbyt wiele pokus świata. Zamieszka z pustelnikiem, całkowicie oddany służbie Bożej i modlitwie: ... nigdy już nie powrócę nawet na dzień jeden do świata, póki żyję, natomiast strzec będę słabej mej duszy, aby nieprzyjaciel nią nie zawładnął, ani próżnością nie omamił; nie chcę raju utracić. Dość niegdyś nasłuchaliście się o tym, jakim człekiem byłem, jakiej natury. Już na drogę zła nie zawrócę. [...] To wam bez wahań oznajmiam, iż z pewnością tym razem tam się nie skieruję [ww. 4934-4948] 55. Narrator streszcza pokrótce dalsze losy bohatera − po śmierci pustelnika kontynuował jego posługę, a życie jego było długie, wypełnione cudami, jakie dla innych z sukcesem wypraszał u Boga (ww. 5029-5046). Gdy umarł w swej leśnej pustelni, został z honorami pochowany w rzymskim kościele. Niebawem relikwie świętego już Roberta zostały również umieszczone w poświęconym mu bogatym opactwie, które stało się miejscem szczególnego kultu (ww. 5047-5078)56. 55 „... ja mais n’iere / Au siecle un jor tant com je vive, / Ains garderai m’arme chaitive, / C’anemis ne la puist sosprendre / Ne faire a vanité entendre ; / Ne voilg pas perdre paradis. / Assés avés oı̈ jadis / Queus hom je fui, de quel afaire. / Ne rirai mie por mal faire. / [...] / Jel vous commanc sans nul defois, / Que n’irai mie a ceste fois”. Vide etiam ww. 4980-4986. 56 Opowieść o Robercie Diable wpisuje się w proces religijnej ewolucji postrzegania modelu świętości. A. Vauchez pisze: „Poczynając od XII wieku [...] w związku ze zmianami kulturalnymi i religijnymi na ówczesnym Zachodzie, model świętości zaczyna ulegać powolnej lecz głębokiej przemianie. [...] jesteśmy równocześnie świadkami rozwoju różnych form czci oddawanej mężczyznom i kobietom, którym, ze względu na ich życie, opinia publiczna spontanicznie przyznawała tytuł świętych. [...] Święci, zarówno za życia, jak i po śmierci, stanowili więc dla wiernych sferę sacrum powszechnie dostępną i niezależną od wszelkiego pośrednictwa kleru, gdyż, by czerpać korzyści z ich cnót, wystarczyło udać się do nich za życia lub odwiedzić ich grób, gdy odeszli już z tego świata”. Idem, „Święty”, in Człowiek Średniowiecza, ed. J. Le Goff, trans. M. Radożycka-Paoletti (Warszawa − Gdańsk, 1996), 417-420. 290 Anna Gęsicka Przemiana diabelskiego rycerza z baryłką w pokornego chrześcijanina dokonuje się na krótko przed śmiercią. Gdy po roku nieskutecznej tułaczki, znowu w Wielki Piątek, powraca do pustelnika, aby obrzucić go obelgami i oskarżeniami, wie, że jest jej bliski (ww. 752-768). Łaska Boża objawia się wtedy bardzo wyraźnie; tak jak niegdyś Robert, tak teraz on, choć już u końca drogi, doznaje nagle duchowego oświecenia. Dzieje się to w reakcji na rozpacz i łzy bezsilnego kapłana, biorącego na siebie przed Bogiem całą odpowiedzialność za nieudaną pokutę rycerza (ww. 769-809). Choć sam jeszcze żalu nie czuje, penitent zwraca się do tego Boga, któremu tak zwykł złorzeczyć, z nieoczekiwaną prośbą. Jakże krańcowo innego języka używa, gdy deklaruje swą świeżą gotowość do zmiany: Dla moich grzechów szlocha tak i wzdycha. Zaiste najgorszym z wszystkich grzeszników muszę być i najbardziej zatwardziałym [...]. Ach! Boże najsłodszy, jeśli możliwe, przydaj mi tyle żalu [...], aby ten zacny człowiek pocieszenia doznał. [...] Boże! Nie dozwól, aby taka boleść dla duszy mojej daremną pozostała. [...] ... bardzo słodki Boże, jeślim źle czynił, o słodki Boże, przed Tobą wyznaję, żem winny. O łaskę Cię upraszam, Panie jedyny. Niech się Twoja wola dzieje, otom na wszystko gotów [ww. 819-842] 57. Tekst mówi wyraźnie, że to sam Bóg postanawia odmienić rycerza, który − jak symboliczna baryłka − czeka na wypełnienie dobrem: I Bóg teraz dzieła tu dokonuje, co serce jego otwiera i oczyszcza z dumy i wszelakiej zatwardziałości, a pokorą jeno napełnia, i miłością i skruchą, i bojaźnią i nadzieją [ww. 843-848] 58. Od tego momentu bohater zaczyna współuczestniczyć w procesie przemiany, jaka w nim zachodzi. Niegdyś, śmiejąc się, atakował i odrzucał Boga wzgardliwymi i bluźnierczymi wypowiedziami; teraz jego pokorny powrót odbywa się wśród nieopanowanych łez i przy zupełnym braku słów: 57 „Por mes pechiés pleure et souspire. / Or sui je certes tous le pire / ki soit et li plus viex pechiere, / [...] / A! tres dous Diex, se vous volés, / donés moi tant de repentance, / [...] / ke cis preudom soit confortés, / [...] / Diex! ne souffrés que ceste paine / soit a m’ame wide ne vaine. / [...] / tres dous Diex, se jou ai mespris, / dous Diex, a vous m’en renc coupables. / Merchi vous pri, rois veritables. / Or en faites vo volenté, / et ves me chi tout apresté”. 58 „Et Diex tout maintenant i oevre, / ki son cuer descombre et desuevre / d’orgueil et de toute durté, / si l’emple tout d’umilité / et d’amour et de repentance / et de paour et d’esperance”. Duchowa metamorfoza we francuskich średniowiecznych powiastkach pobożnych... 291 A w takiej je przelewa obfitości, aż cudem się to zdaje. Tak wielka boleść serce jego zdejmuje, że słowa dobyć nie może, lecz Bogu z mocą zaręcza w ciszy serca swego, iż nigdy więcej grzechu nie popełni, ni przeciw Bogu w niczym nie wystąpi [ww. 861-868] 59. Odpowiedzią Boga na ten poruszający akt skruchy jest drugi cud − jedna z łez samoczynnie frunie do baryłki i napełnia ją po brzegi (w. 888). Jest to dowód, iż w sercu zatwardziałego grzesznika pojawiły się wyrzuty sumienia, warunek udanej pokuty60. Wtedy nawrócony rycerz, niezdolny przestać płakać, a w pełni już świadom, że to Bóg w swym miłosierdziu przywiódł go rok temu do tej pustelni, prosi jej gospodarza o spełniającą wszelkie wymogi ważności spowiedź. Metamorfozy dopełnia przyjęcie komunii tuż przed skonaniem w ramionach kapłana (ww. 913-996). W scenie śmierci, prefigurującej późniejsze artes moriendi 61, do końca konającemu towarzyszy diabeł, spektakularnie przegrywający z Boskimi wysłannikami: Ledwie się dusza oddziela od ciała i hen uchodzi, anieli ją święci chwytają, którzy do ciała przybyli. [...] ... wielkiej groźby unikła, gdyż nieprzyjaciel już czekał, co mniemał, iż mieć ją będzie, a z wszystkim tego był pewien. Lecz precz odchodzi w sromocie [ww. 1000-1010] 62. O metamorfozie dawnego złego pana jego wasale dowiadują się od pustelnika już po jego śmierci, gdy − jak co roku − przybywają, by się wyspowiadać. 59 „Mais il les rent a tel fuison / ke ce n’est se merveille non. / Si grans doleurs au cuer li touce / qu’il ne puet parler de la bouce, / mais il a Dieu bien en couvent / dedens son cuer tout coiement / que ja mais pechiés ne fera / ne vers Dieu riens ne mesfera”. 60 Tzw. „oczyszczająca łza” jest ważnym symbolem w pobożnych opowiastkach. Cf. F. Lecoy, op. cit., XXIII; J.-Ch. Payen, op. cit., 341; J.-C. Aubailly, op. cit., 174, 213. 61 Na ich temat vide e.g. Dictionnaire des Lettres Françaises, op. cit., 96-99; E. Balmas, Y. Giraud, Histoire de la littérature française, De Villon à Ronsard (Paris, 1997), 96-97; J. Huizinga, Jesień średniowiecza, trans. T. Brzostowski (Warszawa, 1996), 178-179. 62 „Si tost ke l’ame se destache / du cors et ele en fu issue, / li saint angle l’ont recheüe, / qui au cors estoient venu. / [...] / de grant peril est escapee, / car li anemis l’atendoit, / ki res bien avoir le cuidoit / et tous en ert seürs et fis. / Mais il s’en va tous desconfis”. G. Blangez zwraca uwagę na dziwny fakt, że zjawiający się po duszę rycerza, nad wyraz pewny siebie diabeł wydaje się niedoinformowany w kwestii wcześniejszego pogodzenia się bohatera z Bogiem. Ale nie jest to rzadki motyw w exemplach; właśnie w momencie śmierci rozstrzyga się ostatecznie, czy w walce o duszę umierającego zwycięży anioł czy diabeł (op. cit., 528-529). 292 Anna Gęsicka Nowina napełnia ich radością i wdzięcznością, grzebią ciało seniora, oddając mu honory (ww. 1018-1052). W procesie duchowej metamorfozy obu bohaterów ważną rolę odgrywa postawiony na ich drodze pustelnik, żyjący w lesie „święty mąż”63, pełniący funkcję narzędzia w rękach Boga, przekaźnika Jego woli oraz wiernego towarzysza do końca zaangażowanego w proces duchowego przeistaczania powierzonego mu grzesznika. Społeczny wymiar udanej metamorfozy bohaterów objawia się także w ich pośmiertnej reintegracji ze wspólnotą, w pełni świadomą przemiany, jaką przebyli opętani rycerze. W obu tekstach fakt śmierci bohatera gromadzi ludzi, wznoszących w intencji zmarłych modlitwy i odczytujących ją jako znak dla siebie. Konkluzja Gdy analizujemy portrety narracyjne tych tak pokrewnych sobie charakterologicznie rycerzy, wyczuwamy ważną różnicę pomiędzy nimi. Otóż Robert Diabeł uosabia sam w sobie wielką moc, emanuje nią; zostaje ona pozytywnie spożytkowana w procesie jego przemiany duchowej. Najpierw jest diabłem wcielonym, niszczy i morduje z impulsu swej natury, w sposób − można by rzec − prostolinijny, a skuteczny jak walec. Nie potrzebuje nawet do tego towarzystwa, długo działając w pojedynkę i siejąc popłoch; dopiero później gromadzi wokół siebie bandę. Jest podmiotem aktywnym na wszystkich etapach, zarówno w fazie diabelskiej, jak i w fazie rozpoznawania swego problemu, a potem na drodze ku uświęceniu. Z tym samym zaparciem i konsekwencją realizuje wybrany dobrowolnie pustelniczy tryb życia, cały już poświęcony służbie Bożej. Rycerz z baryłką żadnej specyficznej mocy w sobie nie ma, natomiast od początku potrzebuje się nią otaczać. Buduje dla siebie niezdobyty, warowny zamek (ww. 5-10), odzwierciedlający z jednej strony jego otorbione, niedostępne wnętrze, z drugiej zaś instynktowne nastawienie na agresywną konfrontację − postawę, która odgrywa kluczową rolę w procesie jego metamorfozy. W jego postaci wyczuwamy od razu jakąś fundamentalną słabość. Musi być otoczony, chroniony, bo z tego właśnie zdaje się czerpać „diabelską” siłę. Uderzający jest kontrast między jego postawą czujności wobec potencjalnego ataku (symbol zamku), a ekspansywnością aktów agresji dokonywanych zawsze w otoczeniu grupy wasali. Odczuwa również potrzebę demonstrowania (potwierdzania?) 63 J. Le Goff pisze o średniowiecznej funkcji lasu jako przestrzeni azylu i pokuty. Żyjący tam w pierwotnych warunkach, ale i pozostający w kontakcie z kulturą pustelnicy uważani są przez ludzi, przy akceptacji Kościoła, za świętych. Na temat ich roli vide idem, op. cit., p. Le désert-fôret dans l’Occident médiéval, 70-73). Na temat figury pustelnika w średniowiecznych narracjach vide M. Włodarski, Świat średniowieczny w zwierciadle romansu (Kraków, 2012), 133-136. Duchowa metamorfoza we francuskich średniowiecznych powiastkach pobożnych... 293 swojej domniemanej mocy na poziomie słów i sygnałów pozawerbalnych. Od początku sugerowana jest w tekście wewnętrzna „niespójność” bohatera: „Zbyt wielka dyskordia w nim była” (w. 26)64. Pomimo pozorów aktywności, w gruncie rzeczy jest bohaterem pasywnym, poddającym się biegowi wypadków, które kształtuje w bardzo niewielkim stopniu. Duchowa metamorfoza obu rycerzy jest bardzo wyrazista: od przerażającego opętańca do poruszającego modelu chrześcijanina. Jednakże przemiana Roberta jest procesem w pełni uświadomionym; to efekt najpierw jego samozaparcia i woli pełnego otwarcia na łaskę Bożą, a następnie długiej i ciężkiej pracy nad sobą. Metamorfoza rycerza z baryłką dokonuje się w przyśpieszonym tempie, niejako poza nim i nawet wbrew niemu. To sam Bóg przemienia go w odpowiednim momencie na tyle, na ile trzeba, by zyskał chrześcijańską świadomość i mógł dostąpić zbawienia. W obu narracjach − co charakterystyczne dla tego typu literatury − widomym znakiem żalu za grzechy, sygnalizującym metamorfozę, są łzy. Robert Diabeł płacze rozpaczliwie na wszystkich etapach swego moralnego przeistaczania (ww. 447, 479, 559, 609, 622, 680, 727, 804, 1751, 4803); w oczach rycerza z baryłką łzy pojawiają się dopiero pod koniec życia, po pozyskaniu przez niego chrześcijańskiej świadomości. Lecz wtedy, płynąc nieprzerwanym strumieniem, także ilustrują i poświadczają dynamiczność jego duchowej przemiany (ww. 843-945)65. Oba teksty ukazują świadectwo zwycięstwa mocy Boga nad Szatanem, choć różna wydaje się być przypisana im funkcja pedagogiczna66. Los niegdysiejszego Roberta Diabła to niekończące się zadośćuczynienie Bogu i bliźniemu, nieustające świadectwo miłości. Tak jak żywy Robert-pustelnik był ogniwem pośredniczącym między bliźnimi a Bogiem, dla którego i którym wyłącznie żył, tak i zmarły święty Robert pozostaje niestrudzonym orędownikiem potrzebujących. Jego historia to zatem piękny znak i uwznioślający model do naśladowania − zarówno dla błądzących, jak i doskonalących się chrześcijan. Postać rycerza z baryłką nie dostarcza wzorca postępowania; bohater prawie do samego końca pozostaje antywzorem. Do jego grobu nie będą schodzić się pielgrzymi, by czerpać z niego siłę i pozyskiwać pomoc. Ale kolejni zwykli ludzie poniosą coraz dalej w świat opowieść o jego cudownym nawróceniu i uświęceniu. Spektakularna metamorfoza − zarówno lepszym od niego, jak i gorszym ludziom − niesie otuchę. Jest znakiem-dowodem na obejmujące nawet najbardziej zatwardziałego grzesznika aktywne, nieustające i wszechogarniające Boże miłosierdzie (ww. 1053-1079). 64 „Trop ert en lui grans li descors”. Na temat średniowiecznych doktryn penitencyjnych, w tym bolesnej skruchy (contrition) objawiającej się szczególnie poprzez łzy, vide J.-Ch. Payen, op. cit., 17-93. 66 J. Berlioz jest zdania, że sens przypisany obu tekstom to edukacyjna „skuteczność” (idem, Les versions médiévales..., 160). 65 294 Anna Gęsicka Schemat procesu metamorfozy w analizowanych tekstach, z zachowaniem sukcesji etapów, zarysowuje się następująco: Robert Le Diable Chevalier au barisel diabelskie życie diabelskie życie rozpoznany przejaw Bożej łaski − gotowość do przemiany: − namysł bohatera − rozpoznanie problemu − poszukiwanie prawdy − żal za grzechy − decyzja o zmianie − poszukiwanie pomocy nierozpoznany przejaw Bożej łaski − odmowa przemiany: − negacja − odmowna, zacietrzewiona postawa − pogarda i ironia − odrzucanie pomocy metamorfoza fizyczna wymuszona spowiedź „dwustopniowa” dobrowolna spowiedź nieudana pokuta cud metamorfoza fizyczna udana pokuta gotowość do przemiany: − zrozumienie − żal za grzechy − poszukiwanie pomocy społeczne ujawnienie przemiany cud świętość druga, dobrowolna spowiedź chrześcijańska śmierć chrześcijańska śmierć społeczne ujawnienie przemiany Motyw metamorfozy w obu tekstach tworzą zatem te same elementy, aczkolwiek ustawione w innym porządku narracyjnym, względnie semantycznie przeciwstawne. Elementem występującym tylko w jednym tekście jest stan świętości bohatera wieńczący żywot Roberta Diabła. Rycerz z baryłką nie zmienia się w człowieka świętego, ale osiąga status sakramentalnie uświęconego. Nie ma przed nim nowego etapu, ponieważ umiera w momencie zrozumienia i przemiany. Nasuwa się zatem konkluzja nawiązująca do kwestii wyjściowego „stopnia demoniczności” obu bohaterów. Odpowiednio do skali postawionego w danej historii problemu mamy do czynienia z dwoma modelami chrześcijańskiej metamorfozy: od diabelstwa do świętości, od złego życia do dobrej śmierci. Duchowa metamorfoza we francuskich średniowiecznych powiastkach pobożnych... 295 Spiritual metamorphosis in medieval French pious stories: Robert the Devil and Chevalier au barisel Summary The subject matter of the present article is a comparative analysis of two pieces dating back to the turn of the 13th century: a short novel Robert the Devil and a short story Chevalier au barisel. They both belong to the category of the so called “pious stories,” which provided believers with a certain model to follow. What is more, they were a lesson that even the worst sinner may obtain God’s mercy and the grace of salvation. The theme of repentance is an essential narrative and ideological element. The protagonists of the stories in question are: Robert − a knight and Devil’s son; and a knight possessed with the Devil. They both undergo a complete metamorphosis reaching sanctity which results from genuine repentance. Nevertheless, their paths are completely different, as unalike are their initial attitudes towards the possibility of penitence. The theme of metamorphosis in both texts consists of the same elements, which are however put in different narrative order. Two models of Christian metamorphosis emerge from these stories: from devilment to sanctity and from bad life to good death. VACAT PRACE FILOLOGICZNE. LITERATUROZNAWSTWO [PFLIT] Warszawa 2013 NUMER 3(6). CZĘŚĆ 2: 297-307 JERZY KROCZAK Instytut Filologii Polskiej Uniwersytet Wrocławski PRZEMIANA W DNIU ŚW. MARCINA. WACŁAW POTOCKI O KOBIETACH I WILCZYCACH Słowa kluczowe: literatura XVII wieku, Wacław Potocki, św. Marcin, karnawał, metamorfoza Keywords: literature of the 17th century, Wacław Potocki, saint Martin, carnival, metamorphosis Tematyka metamorfozy w twórczości Wacława Potockiego pojawia się nierzadko i różnorodnie, szczególną zaś rolę odgrywa wówczas, gdy przeistoczenie dotyczy natury człowieka, a niekiedy − w osobliwszych przypadkach − nawet jego ciała. Znamienny przykład tak całościowego przeobrażenia stanowi przypadek znalezionego w litewskich kniejach chłopca, wychowańca niedźwiedzi, któremu Potocki okazał zainteresowanie także ze względu na zaszłe w nim zewnętrzne zmiany − wyrosłe kudły i pazury: W niedźwiedzia, jeśli ten zwierz, dzieckiem wziąwszy małem, W boru wychowa, człowiek przetwarza się ciałem, Cośmy w Litwie widzieli, tak ostrzy pazury, Tak mruczy, tak zarasta, tak się pnie do góry1. W istocie ten sławny, historycznie poświadczony leśny znajda, o którym pisali również inni dawni autorzy, nie odznaczał się tak dalece zwierzęcym wyglądem. Potocki jednak, uparcie w kilku utworach przedstawiając taką jego przemianę, podkreśla obecność właśnie pazurów i futra, bo poprzez te atrybuty − w odwołaniu do kulturowych wyobrażeń „dzikiego człowieka” − zwięźle i aluzyjnie tworzy sobie okazję do wyrażenia ogólniejszych refleksji o granicach człowieczeństwa, o różnicach między ludzką a zwierzęcą naturą, o możliwych w nich zmianach2. 1 W. Potocki, „Sąsiad chromy nauczy chromać sąsiada”, in idem, Moralia (1688), ed. T. Grabowski et J. Łoś, vol. 1 (Kraków, 1915), 515. 2 Zająłem się szerzej tą problematyką w artykule „Zdziczenie człowieka (zwłaszcza za sprawą niedźwiedzia) w twórczości Wacława Potockiego”, Barok 25 (2006): 117-132. 298 Jerzy Kroczak Oczywiście problematykę przemiany Potocki nie zawsze rozważa w tak poważny, filozoficzny sposób. Zdarza się, że po prostu przedstawia treści zabawne, w gruncie rzeczy proste i jednoznaczne, niekiedy − co dla nas ciekawe − z odwołaniem do Metamorfoz Owidiusza: Czytający Przemiany panna Owidowe Pyta, czemu Akteon wziął rogi na głowę. Młodzieniec jej odpowie, że Dyjanę nagą Zdybał niechcąc, przeto go tą skarała plagą. „Lecz nie tylko Akteon, i ja będę jeleń, Tylko Waszmość do naga rozebrać się nie leń”. Dalsze wypadki prowadzą bohaterkę do zdziwienia: oto róg wyrósł nie na głowie młodzieńca, lecz „u łona”; po uczynku cielesnym mówi on o jelenim porożu: „Przyszły, da Bóg, małżonek Waszmości − odpowie − / Upewniam, że je będzie piastował na głowie”3. Wiersze tego typu oparte są więc na ogranych motywach, charakterystycznych dla erotycznej poezji tych czasów, zwłaszcza epigramatycznej, obfitującej w mężów-rogaczy. Warto podkreślić wysoką w niej frekwencję metamorfozy mężczyzn w jelenie − przyjdzie nam bowiem jeszcze do tego powrócić. Drugi wiersz w tym nurcie prostych odniesień, przekształceń i aktualizacji metamorfoz znanych z tradycji kultury (także odwołujący się − choć nie wprost − do Owidiusza) dotyczy przemieniania ludzi w świnie przez wiedźmę Kirke. Nosi dwuznaczny tytuł Czary: Będąc wczora u jednej na bankiecie pani, Aż się tam i sam ludzie walają pijani. Skądże się, rzekę do niej, nowa wzięła Cyrce, Że w bestyje przez czary ludzi na fajerce Przetwarzała? przez czary gdy i Waszmość w winie, Z rozumnych, widzę, ludzi porobiłaś świnie. Wszelkie czary na człeka swoje mają gusła: Ziele go w co inszego, wino robi w susła4. Potocki zatem dość swobodnie wykorzystuje motywy ograne w tradycji kultury, ale w istocie interesuje go wskazanie dla nich odniesień w otaczającej go rzeczywistości, w degenerującym się świecie. Tą drogą autor postępuje także w tekście będącym zasadniczym przedmiotem uwagi niniejszego studium, który jednak − jak się okaże − oprócz jednoznacznych i nietrudnych do odczytania sensów 3 W. Potocki, „Rogi Akteonowe”, in idem, Dzieła, ed. L. Kukulski (Warszawa, 1987), vol. 1, 370. O przemianie Akteona rzeczywiście jest mowa w Metamorfozach (III, 190-200). 4 W. Potocki, Dzieła..., vol. 1, 393. O Kirke i jej przemianach ludzi w świnie: Metamorfozy XIV, 246-288. Przemiana w dniu św. Marcina. Wacław Potocki o kobietach i wilczycach 299 opartych na podobieństwie i na kontraście dwóch zestawionych z sobą typów przemiany, posiada jeszcze dodatkowe komplikacje, już nie tak oczywiste. Chodzi o zamieszczony w Ogrodzie fraszek wiersz pt. Nowy cud w podgórskich krajach5. W tym dość obszernym utworze (liczy on 102 wersy) wiele miejsca Potocki poświęcił relacji o tajemniczym zdarzeniu: oto uczestnicy łowów odbywających się w dzień świąteczny stali się świadkami przemiany sarny w wilka. Główny komentarz do tego wypadku z jasnym pouczeniem o konsekwencjach gwałcenia świąt przedstawia uczestnik polowania, „człek jeden stary”. Na koniec głos zabiera podmiot wiersza, zestawiając z tą zwierzęcą przemianą zgoła inne przeistoczenie, jednak subtelnie z tym pierwszym związane. Wydaje się, że kluczową funkcję pełni przy tym czas zdarzeń − owo święto, podczas którego zaszła metamorfoza. Nowy cud w podgórskich krajach był już przedmiotem uwagi badaczy, którzy zgodnie uznali, że wiersz odnosi się zasadniczo do nakazu świętowania oraz obyczajowości myśliwskiej: [...] polowanie w niedziele i święta nieszczęście sprowadzało nieuchronnie. W tym przekonaniu, mającym także swój wyraz przysłowiowy, znajduje swe odzwierciedlenie owa jakże dla kultury sarmackiej charakterystyczna symbioza głębokiego zabobonu z żarliwą religijnością. Wprawdzie wszystkie odnotowane w NKPP przysłowia do tego przeświadczenia nawiązujące − Kto w święto poluje, diabłu usługuje; Kto w święto poluje, diabłu zwierzynę gotuje („Polować 2”); Czwartek dzień myśliwców, niedziela i święto przeciwnie („Czwartek”) − mają metrykę XIX-wieczną, to jednak samo zjawisko ma rodowód jeszcze staropolski. Wiarygodnego świadectwa dostarcza tu niezawodny zawsze w takich sytuacjach Potocki, który w utworze Nowy cud w podgórskich krajach w wierszowanej formie opowiedział niefortunną przygodę polującego w dzień św. Marcina (11 XI) myśliwego. Oto rozgniewany Pan Bóg „przetworzył” niesfornemu łowcy sarnę w wilka6. Te oceny potwierdził Dariusz Dybek, odnosząc je do przekonania, że „Stwórca widzi grzesznika wszędzie, także w lesie”7; wskazał nawet analogiczny przykład kary dla gwałcicieli świąt (ciekawy w aspekcie roli wilków) opowiedziany przez Jakuba Kazimierza Haura: dziewkom w Niedzielę Kwietną uprawiającym leśne zbieractwo „się jakieś pokazały widmy w postaci niezwyczajnych wilków, z ogromnym wyciem”8. Trudno nie zgodzić się z powyżej przytoczonymi opiniami, ale jednocześnie trzeba zastrzec, że problematyka omawianego wiersza na tym się nie wyczerpuje, co więcej − w swej istocie utwór tylko powierzchownie i marginalnie tych spraw dotyczy. W. Potocki, Dzieła..., vol. 2, 228-230. Cf. ed. A. Brückner: Ogród fraszek II, 2. W. Dynak, Łowy, łowcy i zwierzyna w przysłowiach polskich (Wrocław, 1993), 32. 7 D. Dybek, „Las u Wacława Potockiego. Między naturą a kulturą”, Pamiętnik Literacki 1 (2008): 49. Jego tropem podąża K. Krawiec-Złotkowska, Przestrzenie Wacława Potockiego (Słupsk, 2009), 173. 8 J. K. Haur, „Skład...”, in Staropolskie księgi o myślistwie, ed. W. Dynak, J. Sokolski (Wrocław, 2001), 105, cyt. za: D. Dybek, op. cit. 5 6 300 Jerzy Kroczak Przede wszystkim podejrzenie budzi nadzwyczaj jednoznaczna wypowiedź podmiotu wiersza wobec zagadnienia: czy cuda dzieją się jeszcze w naszych dniach? Równie nietypowy dla Potockiego jest tak ufny stosunek do dziwnej myśliwskiej opowieści, choć przecież w innych utworach odnosił się do tego rodzaju osobliwych historii − o cechach egzemplów kaznodziejskich − ambiwalentnie, nierzadko żartobliwie, czasami sceptycznie9. Nowy cud w podgórskich krajach zaczyna się deklaracją: Każdy by się omylił, każdy zawiódł na tem, Kto by rzekł, że monarcha, który rządzi światem, Już przestał cudów czynić, wszechrzec[zy] mistrzyni, Naturze, zleciwszy rząd, bowiem i dziś czyni, Co więc ślepej fortunie głupi z mózgu ludzie Niesłusznie przypisują [w. 1-6]. Przypomnijmy, że w Wojnie chocimskiej znajdujemy w tej kwestii zgoła inną wypowiedź: gdy narrator oceniał szanse na bardziej spektakularne interwencje Boga w zmagania z Turkami, wskazał na gorszą kondycję duchową XVII-wiecznych chrześcijan, która jest powodem, że Stwórca „już swej przez cuda przestał mnożyć chwały”10. Jednak w przypadku Nowego cudu w podgórskich krajach mamy do czynienia ze znamiennym doprecyzowaniem, bo oto sklasyfikowany jako cud wypadek zdarzył się w ściśle określonym czasie, którego opisanie zajęło Potockiemu aż tak wiele miejsca (choć wystarczyłyby trzy słowa), jakby autor pragnął zwrócić na to specjalną uwagę: Dzień był, gdy święty Marcin a żołnierz on szczodry Ubogiemu kalece nagie okrył biodry, Urznąwszy mieczem płaszcza; dla wiecznej pamięci Stąd go nabożnie Kościół katolicki święci: Wszelka stoi robota i ma przed niedzielą, Że weń, starym zwyczajem, ani młyny mielą. Pierwsza kolęda w roku; tu wszelakie dani: Panom czynsz, księżej meszne oddają poddani; Stawia piece gospodarz, zimę czując blisko; Żołnierz z pola na swoje schodzi stanowisko; Śnieg ziemię zwykle bieli i rzeki się szryszą, A stąd na białym koniu tego świątka piszą [w. 17-28]. Np. w wierszu Nagroda modlitwy za umarłe Potocki opisał, jak pobożny podróżny został uratowany przez cudownie ożywionego trupa złoczyńcy, który zszedł z szubienicy, odarł bohatera z odzienia i zamiast niego udał się w dalszą drogę, by w pobliskiej zasadzce odnieść przeznaczone mu postrzały. Autor kończy tę relację: „Wolno wierzyć, wolno nie, mnie to jednoż czyni, / Choć z inszymi fraszkami leżeć będzie w skrzyni”. Idem, Dzieła..., vol. 2, 218-219. 10 W. Potocki, Wojna chocimska, ed. A. Brückner (Wrocław, 2003), 242 (VI, 919). 9 Przemiana w dniu św. Marcina. Wacław Potocki o kobietach i wilczycach 301 Jak sądzę, Potocki ze szczególnych względów umieszcza akcję wiersza w dniu św. Marcina z Tours (11 listopada). I nie chodzi tylko o to, że mamy wówczas do czynienia z pierwszymi znakami nadchodzącej zimy (co znalazło odbicie w staropolskich przysłowiach: „Święty Marcin na białym koniu jedzie” i „Od świętego Marcina zima się poczyna”11) − choć ta meteorologiczna właściwość odgrywa pewną rolę w przedstawianej relacji o łowach: tropy sarny, która przemieni się w wilka, dostrzeżone zostały na śniegu (w. 30). Ważniejsze są liczne uwagi Potockiego, które podkreślają wyjątkowość tego dnia w odniesieniu do obyczajów i praktyki kulturowej, zanurzonej w odległej tradycji. O tym, że w interesującym nas dniu rzeczywiście płacono daninę (a taki jest sens cytowanego w. 23: „Pierwsza kolęda w roku”), czytamy np. w Gospodarstwie Anzelma Gostomskiego: od poddanego „O ś. Marcinie czynsz ma być wybieran”12, co wiąże się z praktycznym powodem: „bo na wiosnę trudniej mu to wypłacać”13. Jesień bowiem (w przeciwieństwie do wiosny) to czas szczególnej obfitości w pokarmy, gdy − jak ujął to Mikołaj Rej przedstawiając „jesienne rozkoszy” − można „wdzięcznych biesiad, i miedzy przyjacioły, i w domku swoim użyć”14. Także w materiale paremiograficznym znajdujemy potwierdzenie, że dzień św. Marcina wiąże się z dostatkiem i radością, opartą na spożywaniu mięsa i alkoholowych trunków: „Święto Marcina dużo gęsi zarzyna”, „Na Marcina najlepsza gęsina”, „Wesele Marcina: gęś i dzban wina”15. Gęsi właśnie 11 listopada osiągały pożądaną tłustość, pozwalającą na obżarstwo w dniu, którego patron sam uchodził za żarłoka16. Martin W. Walsh dowodzi (w oparciu o teksty i świadectwa angielskie), że na czas św. Marcina przypadało archaiczne, agrarne święto, które powiązane było z końcem zbierania plonów i początkiem zimy, gdy w tradycyjnych społecznościach doświadczano dostatku żywności, próbowano nowego wina, oddawano się zabawie; był to swoisty finał wiejskiego w charakterze, jesiennego karnawału17. Ten listopadowy festiwal bywa też kojarzony z jesiennym świętem zmarłych [Hasło] „Marcin św. 26 i 19”, in Nowa księga przysłów i wyrażeń przysłowiowych polskich, ed. J. Krzyżanowski et al., vol. 2 (Warszawa, 1970), 388-389. Dalej używam skrótu: NKPP. 12 A. Gostomski, Gospodarstwo, ed. S. Inglot (Wrocław, 1951), 60. 13 Ibidem, 57. 14 M. Rej, Żywot człowieka poczciwego, ed. J. Krzyżanowski (Wrocław 2003), vol. 1, 405 (tu zob. szerszy passus ukazujący „krotofile jesienne” w kontekście obfitości − 403-405). 15 „Marcin św. 25, 14, 32”, in. NKPP, vol. 2, 388-390. 16 O tym (wraz z uwagami o reformie kalendarza Grzegorza XIII, mającej wpływ na termin tuczenia gęsi) vide J. Sokolski, „Co jedzą dusze, czyli krótka glosa do «Krótkiej rozprawy»”, in Wyobraźnia i pedanteria. Prace ofiarowane Profesorowi Wojciechowi Głowali w 65. rocznicę urodzin, ed. M. Adamski, M. Gorczyński, M. Gorczyńska, W. Małecki (Wrocław, 2008), 32-34. 17 M. W. Walsh, „Medieval English „Martinmesse”: The Archaeology of a Forgotten Festival”, Folklore 111, no. 2 (2000), 231-254. 11 302 Jerzy Kroczak i samymi zmarłymi18, co się wywodzi z odległych tradycji celtyckiego święta Samain (obchodzonego w pierwszych trzech dniach tego miesiąca), gdy w naszym świecie ze wzmożoną aktywnością działały istoty z zaświatów i miały miejsce osobliwe zdarzenia19. Pozostaje to w związku ze starodawnym postrzeganiem cyklu rocznego, którego koniec wyznaczany jest przez porządek wegetatywny, co czyni listopad okresem szczególnym − koniec łączy się tu z nowym początkiem, a podczas tej swoistej przerwy w normalnym upływie czasu na ludzi czyhają rozliczne niebezpieczeństwa. Ów archaiczny sposób myślenia znajdujemy też u autorów chrześcijańskich; w słynnej Wizji Tnugdala jej „redaktor”, iryjski zakonnik Marek, świadczy, że właśnie ofiarą tego groźnego periodu stał się rycerz Tnugdal, wtedy porwany w zaświaty20. W dniu św. Marcina również kontynentalni Europejczycy podejmowali czynności, które postrzegane są przez badaczy w aspekcie karnawałowej zabawy. Philippe Walter pisze: Wspomnienie św. Marcina należało do głównych świąt średniowiecza, będąc równe rangą nocy świętojańskiej. W wigilię 11 listopada we Flandrii, Brabancji, w Nadrenii i Luksemburgu rozpalano − tak jak na świętego Jana − ognie radości. Była to także okazja do biesiadowania i nadużywania trunków21. Według tradycji, na którą Walter się powołuje: „święto zaczyna się o jedenastej godzinie jedenastego dnia jedenastego miesiąca, czyli na świętego Marcina”22. Skoro jesienne uroczystości rządzą się prawami karnawałowymi, które zakłócają ład i wywracają świat na opak23, nie powinno dziwić, że właśnie w taki czas może zostać złamany zwyczajny porządek rzeczy i zaistnieć osobliwszy wypadek − przez Potockiego określony jako „nowy cud”: sarna przemieniła się w wilka. Nie jest oczywiście przypadkiem, że łagodne zwierzę, cel myśliwego, przetworzyło się właśnie w tego drapieżnika. Wprawdzie Potocki sugeruje, że w wierszu wykorzystał materiał plotkarski, a wypadki naprawdę zaszły − miały zdarzyć się niedawno (w roku 1679) „sąsiadowi” w „podgórskich krajach” (w. 29-30) − ale w istocie opisana metamorfoza podporządkowana jest pomysłowi na finał J. Clark, „Martin and the Green Children”, Folklore 117, no. 2 (2006), 208. Co ciekawe: także Rej w Krótkiej rozprawie towarzyszące czczeniu zmarłych praktyki z przestrzeni kościoła i cmentarza przedstawia właśnie z ducha karnawałowo; vide: J. Sokolski, Co jedzą..., 35. 19 Ph. Walter, Mitologia chrześcijańska. Święta, rytuały i mity średniowiecza, trans. E. Burska (Warszawa, 2006), 45-47. 20 Vide J. Sokolski, „Wstęp”, in Wizja Tnugdala, ed. et trans. J. Sokolski (Wrocław, 2012), 41. 21 Ph. Walter, op. cit., 57. 22 Ibidem, 56. 23 Szerzej o tym np. J. Heers, Święta głupców i karnawały, trans. G. Majcher (Warszawa, 1995). 18 Przemiana w dniu św. Marcina. Wacław Potocki o kobietach i wilczycach 303 utworu, w którym zgrabnie wykorzystano opowiedzianą historię do ukazania nowego przeistoczenia: Wielki to dziw, gdy sarna w wilka się przetworzy; Większy, gdy na wilczycę niewiasta, i gorzej, Bywszy człekiem rozumnym, stać się zwierzem niemem, Jaka kiedyś Romula wychowała z Remem. Stąd ci podobno, zwyczaj zachowując stary, Wystawiają Rzymianie wielkie lupanary, A po polsku zantuzy; rzadka kamienica, Żeby w niej ta pożerna nie żyła wilczyca [w. 95-102]. Znane relacje o autentycznych przemianach kobiet w wilczyce24, niewątpliwie dziwne, nie odnoszą się jednak do wskazanego przypadku. Łacińskie słowo lupa, czyli wilczyca, nie tylko przez starożytnych używane jako synonim prostytutki25, określa tu aktywność i obyczaje kobiet z „kamienic” (a zatem z przestrzeni miejskiej) w sposób jednoznaczny i negatywny: niewiasty swym zachowaniem przemieniają kamienice w domy publiczne, czyli w staropolskie zamtuzy. Główne napięcie związane z takim finałem wiersza polega więc, jak się wydaje, na opozycji między specjalnym świątecznym dniem, w którym sarna zmieniła się w wilka, a czasem zwyczajnym, w którym niewiasty-wilczyce trwają w permanentnej rozpuście i zbytniej swobodzie seksualnej. Dawna kultura akceptowała pewne rozpasanie właśnie w okresie karnawałowym, a w wierszu Potockiego można doszukać się w przemianie sarny aluzyjnego odniesienia do świątecznej rozwiązłości: sarna przecież tradycyjnie (np. w przysłowiach) często oznacza po prostu dziewczynę26; wilczyca zaś − przez swą drapieżność i lubieżność − pozostaje w symbolicznym związku nie tylko z nierządem (o czym świadczą słowa lupa i lupanar), ale i ze swoistą zrytualizowaną aktywnością seksualną: „Rozpasanie, zaniechanie normalnej w społeczeństwie reglamentacji seksu, następowało wtedy, gdy wkraczało się w szczególny obszar sacrum − przed wielkimi świętami, ale też w okresie karnawału”27. Prawdziwie osobliwa u Potockiego jest zatem nie ta świąteczna przemiana, uzasadniona karnawałem, ale ta z finału wiersza, która ma miejsce ciągle i odnosi się do nieposkromionej żarłoczności kobiet, „pożernych wilczyc”. Dowodzi degeneracji; skoro bowiem taka metamorfoza należy do porządku dziennego, nasz zwyczajny świat uznać trzeba za dziwny i postawiony na głowie, podległy Vide K. Moszyński, Kultura ludowa Słowian. Część II. Kultura duchowa (Kraków, 1934), vol. 2, 548-549. 25 H. E. Wedeck, „Synonyms for Meretrix”, The Classical Weekly 37, no. 10 (1944): 116-117. 26 W. Dynak, op. cit., 169. 27 [Hasło] „Wilk”, in P. Kowalski, Leksykon znaki świata. Omen, przesąd, znaczenie (Warszawa, 1998), 600. 24 304 Jerzy Kroczak regułom permanentnego karnawału. Co więcej: żarłoczność kobiet nie musi dotyczyć tylko aspektów seksualnych − w Gospodarstwie dla młodych a nowotnych gospodarzów Maciej Wirzbięta terminem „wilczyca” nazwał żonę utracjuszkę i pijaczkę, która w karczmie pożera majątek męża28. Czy w jakiś dodatkowy sposób można wykazać symboliczny związek wilka i św. Marcina? Obie postaci łączy wprawdzie (wspomniany już wyżej) aspekt obżarstwa, ale nie stanowi to zbyt mocnego pokrewieństwa. Ciekawe natomiast jest, że święty miał ze zwierzętami bliższe relacje i znany był z tego, że im rozkazywał, m.in. w trakcie polowania29. Przypadek sarny zmienionej w wilka właśnie podczas łowów w dzień św. Marcina można traktować więc jako pewien znak, naukę i rozkaz moralny; i w wierszu Potockiego rozważania nad sensami tego znaku zajmują sporo miejsca. W tej sprawie głos zabrał uczestnik nagonki, „człek jeden stary”: Ślepy, boskiej nad nami kto nie widzi kary. Żeśmy święto zgwałcili, kędy robić tylko Bóg zakazał, dlatego sarnę dziś na wilka Przetworzył, jako kiedyś u poganów czyni W jelenia Akteona Dyjana bogini [w. 64-68]. Bohater deklaruje: „Ja bym zaś wolał [...] / Żeby wilk zjadł me ciało niźli diaboł duszę” (w. 89-90). Czy rzeczywiście ów wilk − w perspektywie cytowanego wersu o zjadaniu ciała − jest tak wielkim zagrożeniem, by miał łowcę przyprawić o śmierć? Wspomnieliśmy o władzy św. Marcina nad bestiami i o rozkazach im dawanych. Być może Potocki skojarzył taką potencję Marcina − pana zwierząt, z mocą pani zwierząt − Artemidy-Diany, która przecież w przywołanym na początku wierszu sprawiła, że Akteonowi wyrosły rogi. Przemiana Akteona w jelenia, będąca przyczyną jego śmierci w kniei, stanowi więc interesującą analogię dla polowania w „podgórskich krajach”. Marcin, patron dnia i swoisty ekwiwalent Artemidy, może zapragnął zmienić sarnę w wilka po to, by drapieżnik rozszarpał łowcę? Jest to szczególnie ciekawe w kontekście jesiennego karnawału, podczas którego zaburzeniu ulega normalny porządek: w świecie postawionym na głowie to zwierzęta polują na myśliwych30. 28 M. Wirzbięta, Gospodarstwo dla młodych a nowotnych gospodarzów, teraz znowu na ten Nowy Rok poprawione i rozszyrzone, ed. J. Sokolski (Wrocław, 1989), 70, w. 291. 29 Jakub de Voragine, Złota legenda, trans. M. Plezia (Warszawa, 2000), 530: „wiele bezrozumnych zwierząt słuchało św. Marcina [...]. Pewnego dnia Marcin ujrzał psy, które goniły zajączka. Rozkazał im tedy, aby zaprzestały pościgu”. Vide etiam Ph. Walter, op. cit., 56. 30 O takim odwróconym polowaniu w tradycjach prezentowania świata na opak vide: G. Cocchiara, „Caccia al cacciatore”, in idem, Il mondo alla rovescia (Torino, 1981), 200-208. Przemiana w dniu św. Marcina. Wacław Potocki o kobietach i wilczycach 305 Jednak wilk z wiersza Nowy cud w podgórskich krajach nie atakuje bohaterów; nie bardzo pasuje nawet do postaci diabła-zwodziciela (kogoś w rodzaju wilka w owczej skórze). Ma za to ważne zasługi w przekazaniu napomnień pobożnych, przez co trudno uznać go za postać jednoznacznie groźną i negatywną31. A ponieważ to zwierzęce pouczenie nastąpiło w trakcie polowania, warto zwrócić uwagę na kolejny problem związany z listopadowymi świętami i aktywnością dzikich zwierząt. Oto bowiem na początku tego miesiąca, 3 listopada przypada dzień św. Huberta, który przecież znany jest z leśnej przygody: podczas łowów w Wielki Piątek natknął się na jelenia z krzyżem w porożu, od którego odebrał zbawienną naukę religijną. Zwłaszcza w tradycji celtyckiej podobne spotkania z zaczarowanym zwierzęciem (często bywa to mówiący biały jeleń, biała łania), kończą się nawróceniem; zwierzę takie jako psychopompos, przewodnik dusz „doprowadza istotę ludzką, zbyt przywiązaną do spraw doczesnych, do ostatecznej prawdy. Służy jako pośrednik między światem ludzkim i zaświatami”32. Wilk z omawianego wiersza wprawdzie niczego nie mówi, ale ze względu na pożytki duchowe uczestników polowania trudno odrzucić związki z powyższą tradycją. I właśnie poprawa myśliwych (w. 91-94) wiedzie nas do kolejnej, trzeciej już metamorfozy w Nowym cudzie w podgórskich krajach − tej, która zaszła w sferze duchowej i moralnej, tak drogiej Potockiemu33. Co najważniejsze jednak, ów „nowy cud” wewnętrznego przemienienia ma miejsce w ściśle określonym czasie św. Marcina, dzięki czemu opowiedziane w utworze wypadki dodatkowo się komplikują, nawiązując do archaicznych przekonań i starodawnych spotkań z cudownymi zwierzętami: „Wielkie daty kalendarza mitycznego pozwalają na wzmożone kontakty z tamtym światem, [...] otwierają nasze codzienne uniwersum na świat czarów i cudowności”34. Nasuwa się jednak jeszcze jedno, alternatywne i niepokojące wyjaśnienie kwestii sarny przemienionej w wilka − a to w mizoginicznej perspektywie, 31 Z tradycji kultury znane są także dobre wilki; zwykle mają jakieś związki ze świętymi, a w ich niezgodnym z charakterem zachowaniu objawia się moc Boga. Vide A. Pluskowski, „The «Good Wolf» in Medieval Christianity”, in idem, Wolves and the Wilderness in the Middle Ages, Woodbridge 2006, 167-169. 32 Ph. Walter, op. cit., 62 (o św. Hubercie: 61). 33 Być może jest to tylko zbieg okoliczności, ale w tej perspektywie warto wspomnieć ustalenia Radosława Grześkowiaka na temat roli dnia św. Marcina w przemianie duchowej Kaspra Twardowskiego. Na 11 XI 1617 r. datowany jest indeks biskupa Marcina Szyszkowskiego, na którym znalazły się „niemoralne” Lekcyje Kupidynowe; dokładnie rok później: 11 XI 1618 r. Twardowski datował dedykację w Łodzi młodzi, utworze dowodzącym jego wewnętrznego przeistoczenia − „dwa dni św. Marcina, ten z roku 1617 i ten z 1618, mają wyznaczać cykl przemienienia”. R. M. Grześkowiak, „Przypowieść na dzień św. Marcina. Pomiędzy «Lekcyjami Kupidynowymi» a «Łodzią młodzi» Kaspra Twardowskiego”, in Literatura polskiego baroku w kręgu idei, ed. A. Nowicka-Jeżowa, M. Hanusiewicz, A. Karpiński (Lublin, 1995), 129. 34 Ph. Walter, op. cit., 64. 306 Jerzy Kroczak nieobcej przecież Potockiemu35. Być może takie przeistoczenie jedynie dla oglądających je mężczyzn jest aż tak dramatycznym, wyjątkowym zdarzeniem? Natomiast nie byłoby dziwne dla kobiet, przywykłych do takiego wymieszania natur? W pewnym wierszu o wybieraniu żony łużeński poeta przedstawia krytyczne uwagi co do tych, którzy kierują się głównie zewnętrznymi walorami przyszłej małżonki: „Nie samać skórka wchodzi w uwagę, nie sama, / Częstoż wewnątrz wilczycą, wierzchem będzie dama”36. Termin „dama” rozumieć trzeba jako „zacniejsza białogłowa”, ale warto też pamiętać, że łacińskie słowo dama oznacza łanię, gazelę. Skojarzmy teraz dwie kwestie − po pierwsze: „sarna” (o czym już była mowa) odnosi się tradycyjnie do dziewczyny; po drugie: ślady na śniegu, które zostawił wilk, były wyłącznie sarnie (myśliwi „Przyznają wszyscy jawnie, że kopyta sarnie, / Nie znać wilka”, w. 58-59). Potocki mógł w ten sposób, przez swoiste przemieszanie w jednym zwierzęciu sarniej i wilczej postaci, wskazać na częstsze występowanie takiej przypadłości w świecie ludzi − wśród dziewcząt, w których wnętrzu tkwi owa druga ich natura: lubieżnej, „pożernej” wilczycy. Fraszka pt. Wiedma, w której łączą się liczne wątki poruszane na powyższych stronach, świadczy, że ta problematyka leżała Potockiemu na sercu: Że postronek podoi, jeździ na ożogu, Palicie. Nie większaż to wiedma, co na rogu Rynku mieszka? I Cyrce nie robiła gorzej: Siebie w wilczycę, męża w jelenia przetworzy 37. Właśnie obyczajowość niewiast w sferze seksualnej pociąga za sobą dramatyczne konsekwencje dwojakiej − zależnej od płci − metamorfozy. Przemiana sarny z wiersza Nowy cud w podgórskich krajach (choć osobliwa) dała się wyjaśnić w perspektywie dnia św. Marcina, a zatem panującymi w jesiennym karnawale prawami świata na opak; zestawiona z tym powszednia przemiana niewiast (choć konceptystyczna, bo przecież tylko przenośnie nazwane są wilczycami) prowadzi do wniosku, że świat, w którym taka metamorfoza zachodzi, autentycznie i głęboko się moralnie skaził. Kluczowym pomysłem dla tego utworu było skonfrontowanie codziennego stanu rzeczy z czasem jesiennego święta, którego charakter − nieobcy przecież w XVII wieku ludziom zanurzonym w kulturze agrarnej − wykorzystany został do wykreowania zajmującej i pouczającej opowieści. 35 O stosunku Potockiego do kobiet, zwłaszcza o mizoginicznym nastawieniu, vide D. Dybek, „Piękne panny, grzeczne wdowy i herbowe baby − postaci kobiece w «Poczcie herbów» oraz «Odjemku od Herbów szlacheckich» Wacława Potockiego”, Napis 14 (2008): 139-152. 36 W. Potocki, „Gdzieżby szyby do serca. (Nieuważne ożenienie)”, in idem, Dzieła..., vol. 2, 97 (w. 31-32). 37 Ibidem, vol. 1, 303. Przemiana w dniu św. Marcina. Wacław Potocki o kobietach i wilczycach 307 Transformation on St. Martin’s Day. Wacław Potocki on women and she-wolves Summary The paper touches upon the transformation described in Nowy cud w podgórskich krajach (A new wonder in the piedmont regions), a poem by Wacław Potocki, a 17th century poet: a roe deer turns into a wolf during the hunt on St. Martin’s Day (November 11). In traditional agrarian culture, it was the time of abundance, gluttony and fun − the autumn carnival, when such a transformation can be explained by the laws of the world upside down. In the poem, this has been juxtaposed with the metamorphosis of women into she-wolves. The Latin word lupa (‘a she-wolf’), meaning ‘a prostitute’, refers to the nature of women and their power to transform town houses into lupanars; this metamorphosis is so curious, as it happens permanently, outside the period of carnival licentiousness. It is related to the concept, embraced by Potocki, of the degeneration of the world, in which women’s extraordinary sexual appetites lead to a humiliating metamorphosis of men into deer. VACAT PRACE FILOLOGICZNE. LITERATUROZNAWSTWO [PFLIT] Warszawa 2013 NUMER 3(6). CZĘŚĆ 2: 309-329 PATRYCJUSZ PAJĄK Instytut Slawistyki Zachodniej i Południowej Uniwersytet Warszawski PRZEMIANA MARTWEGO W ŻYWE W BALLADACH KARELA JAROMÍRA ERBENA Słowa kluczowe: Karel Jaromı́r Erben, ballada, przemiana Keywords: Karel Jaromı́r Erben, ballad, metamorphosis Przemiana jest zjawiskiem naturalnym i powszechnym, a jednocześnie wzbudza niepokój, gdyż podważa stabilność porządku. Dlatego przełomowym przemianom, zachodzącym w życiu człowieka i w jego otoczeniu, towarzyszy zazwyczaj odpowiedni obrzęd, który oswaja z nimi, ponieważ nadaje im pozytywne znaczenie lub nawet − jak sądzono w przeszłości − wpływa odpowiednio na ich rezultat, aby był on zgodny z ludzkimi oczekiwaniami. W obrzędowej interpretacji przemiana uznana więc zostaje za rękojmię porządku, ponieważ przyczynia się nie tyle do jego negacji, ile odrodzenia lub narodzin porządku nowego. Chroni porządek przed erozją spowodowaną jego starzeniem się. Obrzędowa interpretacja przemiany wywodzi się z najpierwotniejszej kultury, w której uważano, że rzeczywistość ma naturę monistyczną. Zakładano, że istota rozmaitych zjawisk (widzialnych i niewidzialnych) jest wspólna, ponieważ przenika je ta sama energia życiowa tożsama z energią duchową. W wyobraźni pierwotnej granicę między tym, co indywidualne, a tym, co powszechne, cechuje zatem płynność. Rzeczone zjawisko Lucien Lévy-Bruhl nazywa partycypacją, która w pradawnej praktyce kulturowej oznaczała, że ten sam organizm czy przedmiot mógł być jednocześnie sobą i czymś innym. Dzięki partycypacji życie zachowywało ciągłość, umierały tylko jego tymczasowe formy1. Wszelkie przemiany w postrzeganej monistycznie rzeczywistości uważano w konsekwencji za cykliczne. Opierały się one, jak zauważa z kolei Olga Freudenberg, na wiecznym powrocie tego samego w masce innego2. 1 L. Lévy-Bruhl, Czynności umysłowe w społeczeństwach pierwotnych, trans. B. Szwarcman-Czarnota (Warszawa, 1992), 94-134, 154-171. 2 O. Freudenberg, „Światopogląd pierwotny”, trans. A. Pomorski, in eadem, Semantyka kultury (Kraków, 2005), 147-157, 181-184. 310 Patrycjusz Pająk W późniejszym czasie wpływ wielkich religii monoteistycznych i myślenia racjonalnego sprawia, że coraz większą rolę w ludzkim życiu odgrywa świadomość nieodwracalności przemian, czego najdonioślejszym następstwem jest uznanie istnienia granicy ontologicznej między światem widzialnym a niewidzialnym, podczas gdy dla człowieka pierwotnego obydwa światy − jak zaznacza Lévy-Bruhl − stanowiły jedność, jako że miały identyczny status ontologiczny3. Pierwotne wyobrażenia przemian nie zostają jednak wykorzenione z ludzkiego życia, ponieważ stanowią organiczną fazę rozwoju umysłowego każdego człowieka. Wyrażają jego najgłębsze pragnienia wyrastające z najgłębszych lęków, z którymi cywilizacja się nie uporała. Dlatego wspomniane wyobrażenia nieustannie powracają, choćby w rozmaitych przesądach, aczkolwiek są społecznie marginalizowane, ponieważ nie mieszczą się w interpretowanym religijnie lub racjonalnie doświadczeniu powszechnym. Wedle opinii Freudenberg ich struktura pozostaje tradycyjna, wyrażając monistyczną interpretację rzeczywistości, lecz ich znaczenie podlega już weryfikacji związanej z wpływem cywilizacji4. Dotyczy to również pierwotnych wyobrażeń przemiany martwego w żywe, których ślad zachowuje w największym stopniu kultura ludowa. Pod względem strukturalnym poszczególne fazy omawianej przemiany cechuje dawna monistyczna spójność (umieranie pociąga za sobą ożywanie), natomiast pod względem semantycznym następuje ich rozdzielenie (umieranie nie jest tożsame z ożywaniem). Różne odmiany przemiany martwego w żywe, obecne w słowiańskiej kulturze ludowej, przedstawia dziewiętnastowieczny czeski folklorysta i pisarz, Karel Jaromı́r Erben, w większości z trzynastu ballad, które składają się na zbiór Bukiet narodowych legend (Kytice z pověstı́ národnı́ch), zwany powszechnie Bukietem (Kytice). Zbiór ukazuje się po raz pierwszy w 1853 roku. W tym wydaniu liczy dwanaście ballad. W wydaniu drugim − z 1861 roku − pisarz rozszerza ostatnią balladę pt. Wieszczka (Věškyně) o dwadzieścia cztery wersy, a ponadto dodaje do zbioru balladę trzynastą. W tej samej książce zamieszcza dodatkowo siedemnaście wierszy, które nie wchodzą w skład Bukietu, choć również mają ludową i balladową tonację5. L. Lévy-Bruhl, Czynności..., 93-94. O. Freudenberg, Światopogląd..., 183-184. 5 Ze względu na zmiany wprowadzone do drugiego wydania Bukietu pisarz zmienia też tytuł zbioru na Bukiet wierszy Karela Jaromı́ra Erbena (Kytice z básnı́ Karla Jaromı́ra Erbena). Wydanie to zostaje podzielone na dwie części. Pierwsza z nich, zatytułowana Legendy narodowe (Pověsti národnı́), obejmuje trzynaście ballad tworzących Bukiet. W części drugiej o tytule Pieśni (Pı́sně) znajduje się siedemnaście wierszy niezwiązanych z Bukietem. Pośród nich dwie krótkie ballady pt. Obcy gość (Cizı́ host) i Zamurowana (Zazděná) zawierają motyw przemiany martwego w żywe. W pierwszym z wymienionych tekstów zmarły człowiek powraca między żywych w postaci ducha, w drugim dwójka zmarłych zamienia się w ptaki: gołębia i wronę. 3 4 Przemiana martwego w żywe w balladach Karela Jaromı́ra Erbena 311 Bukiet to najwybitniejsze dzieło Erbena. Stanowi w Czechach wzór literackiego opracowania materiału folklorystycznego. Poszczególne ballady, składające się na rzeczony zbiór, powstają na przestrzeni ponad dwudziestu lat − od połowy lat trzydziestych do początku lat sześćdziesiątych. Niektóre zostają pierwotnie opublikowane w czasopismach literackich. Pisząc je, Erben inspiruje się nie tylko ustną literaturą ludową różnych narodów słowiańskich (w niektórych przypadkach już literacko opracowaną i zapisaną przez innych autorów)6, ale też zagraniczną poezją romantyczną, zwłaszcza balladową (głównie autorstwa najsłynniejszych niemieckich i polskich romantyków)7. Oprócz pierwszej i ostatniej ballady wszystkie pozostałe, wchodzące w skład Bukietu, założone są na klasycznym dla tego gatunku temacie winy i kary, który zostaje podporządkowany moralnemu pouczeniu. Różnią się między sobą długością, wersyfikacją i narracją (w niektórych balladach bardziej epicką, w innych bardziej udramatyzowaną), a jednocześnie cechuje je podobna metaforyka i symbolika oraz nastrój, wynikający z relacji między gwałtownymi wydarzeniami a wyzwalanymi przez nie silnymi i kontrowersyjnymi uczuciami, pośród których pierwszoplanowa jest groza. Powoduje ją spotkanie z potwornością, która w balladach Erbena stanowi przyczynę lub następstwo niemoralnego postępowania i jako taka służy wyostrzeniu morału. Potworność polega na irracjonalnym współistnieniu pierwiastków życia i śmierci, do czego w Bukiecie prowadzi w głównej mierze przemiana martwego w żywe. Wampiryczną odmianę wzmiankowanej przemiany przedstawia ballada Ślubne koszule (Svatebnı́ košile)8. Osierocona dziewczyna modli się w nocy do (obrazu) Matki Boskiej z Dzieciątkiem w intencji powrotu narzeczonego, który przed trzema laty wyjechał za granicę i słuch po nim zaginął. Prośba dziewczyny zostaje natychmiast spełniona. Zjawia się u niej narzeczony, tyle że w postaci wampira, z czego płynie wniosek, że on już od jakiegoś czasu nie żyje. Wampir zabiera narzeczoną na cmentarz, aby tam ją poślubić, a w rzeczywistości pozbawić życia, jednak dziewczynie udaje się uciec do przycmentarnej kostnicy, gdzie znajduje się ciało nieboszczyka, który na rozkaz wampira ożywa. Nastanie poranka przynosi jej ratunek. 6 Folklorystyczne i literackie źródła poszczególnych ballad ujawnia sam pisarz w Uwagach poety (Poznámky básnikovy), które w przeszłości dodawano do kolejnych wydań Bukietu. Felix Vodička zauważa, że tylko w dwóch balladach omawianego zbioru Erben inspiruje się balladami ludowymi. Podstawę pozostałych utworów stanowią ludowe legendy i baśnie o prozatorskim charakterze. F. Vodička, „K vývojovému postavenı́ Erbenova dı́la v české literatuře (Semantická intence Erbenovy poezie a jejı́ dvojı́ původ)”, Česká literatura 38, no. 5 (1990): 400. 7 Wedle ustaleń Juliusa Dolanskiego największy wpływ na Erbena wywarły ballady Johanna Gottfrieda Herdera, Gottfrieda Augusta Bürgera, Johanna Wolfganga Goethego, Adama Mickiewicza, a także te wiersze i dramaty Juliusza Słowackiego, w których czerpał on z tradycji ludowej. J. Dolanský, Karel Jaromı́r Erben (Praha, 1970), 108-111. 8 Ballada ta zostaje po raz pierwszy wydrukowana w czasopiśmie „Literárnı́ přı́loha ku Věnci” („Dodatek Literacki do Wieńca”) w 1843 roku. 312 Patrycjusz Pająk W utworze Erbena przywrócenie narzeczonego do życia odbywa się za sprawą modlitwy. W pierwszej chwili można zatem pomyśleć, że to Matka Boska wskrzesza martwego na prośbę dziewczyny. Za takim wyjaśnieniem mogłyby też przemawiać zjawiska poprzedzające pojawienie się wampira − poruszenie się obrazu maryjnego, do którego modli się dziewczyna, a także zgaśnięcie lampy wiszącej nad klęcznikiem. Wspomniana interpretacja byłaby jednak sprzeczna zarówno z ludową, jak i katolicką wykładnią wampiryzmu. Choć wiara w wampiry występuje w Europie już od czasów starożytnych, oficjalna wykładnia katolicka tego zjawiska pojawia się dopiero w okresie oświecenia, do czego przyczynia się racjonalizm, który wpływa na poglądy hierarchów kościelnych. Do zabrania głosu na temat wampiryzmu prowokują ich wówczas doniesienia mówiące o przypadkach wampirycznych stwierdzonych w Europie Środkowej. W kilku dekretach i rozprawach duchowni przedstawiają argumenty teologiczne i logiczne, które przemawiają przeciwko istnieniu wampirów i uznawaniu ich za dzieło Boga lub diabła. Wedle wspomnianych argumentów wiara w wampiry wynika z niewiedzy i przesądności prostych ludzi ze wsi, których wyobraźnia zostaje nadmiernie pobudzona przez strach, alkohol lub wizje senne9. W kulturze ludowej obowiązuje natomiast demoniczna interpretacja wampiryzmu. Zgodnie nią wampirem staje się człowiek, który zmarł tragicznie i zarazem przedwcześnie lub zmarł w stanie grzechu, lub za życia był złym człowiekiem, lub też posiadał cechy demoniczne bądź został pochowany w nieodpowiedni sposób (np. bez sakramentów lub w niewłaściwym miejscu cmentarza). Z tych i podobnych powodów ziemia nie chce przyjąć ciała zmarłego, a jego dusza pokutuje w stanie zawieszenia między dwoma światami. Taki zmarły próbuje wrócić do świata ziemskiego, ożywiając własne ciało i mszcząc się na ludziach za swój los. W innym wariancie koncepcji demonicznej wampira nie ożywia jego własna dusza, lecz diabeł, który zdobywa władzę nad człowiekiem zmarłym w grzechu i czyni z niego wampira, aby siać w ludziach wątpliwości dotyczące boskiej opatrzności i wszechmocy10. Do tych ludowych przekonań odwołuje się właśnie Erben, lecz nie czyni tego wprost, ponieważ przesuwa akcent z przyczyn narodzin wampira, które pozostają nieznane (choć można przyjąć, że w grę wchodzi przedwczesna śmierć narzeczonego), na przyczyny jego pojawienia się w domu dziewczyny. Jej modlitwa nie powoduje przemiany martwego chłopaka w wampira, a jedynie go przywołuje, ponieważ jest modlitwą bluźnierczą. Dziewczyna marzy o ślubie z narzeczonym E. Petoia, Wampiry i wilkołaki. Źródła, historia, legendy od antyku do współczesności, trans. A. Pers, J. Kornecka, M. Małecka, N. Korzycka, B. Bielańska (Kraków, 2004), 266-272, 275-276; G. Maiello, Vampyrismus v kulturnı́ch dějinı́ch Evropy (Praha, 2004), 33-44. 10 L. Pełka, Polska demonologia ludowa (Warszawa, 1987), 163-172; E. Petoia, Wampiry..., 262-265; G. Maiello, Vampyrismus..., 78-82; C. Lecouteux, Tajemnicza historia wampirów, trans. B. Spieralska (Warszawa, 2007), 29-30. 9 Przemiana martwego w żywe w balladach Karela Jaromı́ra Erbena 313 i założeniu rodziny (Matka Boska z Dzieciątkiem jest dla niej wzorem), jednakże do tego celu dąży w sposób grzeszny. W modlitwie szantażuje Matkę Boską, stawiając na szalę swoje życie − nie chce dalej żyć bez narzeczonego. Szantaż nie tylko urąga boskiemu majestatowi, ale też świętości ludzkiego życia. Grzech bezczelności i lekkomyślności wystawia dziewczynę na działanie zła, którego emanacją jest narzeczony-wampir. Pełni on rolę diabelskiej przynęty, a jednocześnie kary za szafowanie własnym życiem i roszczeniowy stosunek do Boga. Dziewczyna uwolni się od wampira dopiero wtedy, gdy − znów w modlitwie − przeprosi Matkę Boską za nierozważne słowa. W Ślubnych koszulach wampir zjawia się nocną porą (po godzinie jedenastej) i w świetle księżyca, który jest tradycyjnie kojarzony z ożywaniem martwoty (i innymi demonicznymi przemianami) z powodu zmienności swojego kształtu (od nowiu do pełni i z powrotem) oraz zimnego blasku, będącego odwrotnością światła słonecznego − ciepłego i dlatego prawdziwie życiodajnego. Erben wiąże też wampira z żywiołem powietrza. Pojawieniu się narzeczonego towarzyszą porywy wiatru. Ponadto porusza się on za pomocą skoków, pokonując w powietrzu duże odległości. Kazimierz Moszyński podaje, iż wiatr w kulturze ludowej może uosabiać duszę człowieka, który zmarł gwałtownie. Może też stanowić przejaw działania niewidzialnych demonów11. W Erbenowej balladzie obydwie interpretacje więzi wampira z wiatrem są równoważne, ponieważ narzeczony staje się wampirem najprawdopodobniej w wyniku gwałtownej śmierci, a jednocześnie pojawia się niczym demon − na grzeszne wezwanie dziewczyny. Niewykluczone, że Erben używa symboliki powietrznej także w celu wizualizacji ludowego przekonania o zdolności wampira do niepostrzeżonego i szybkiego przemieszczania się oraz przenikania do zamkniętych pomieszczeń przez najmniejsze otwory. Wampir − choć zasadniczo jest tworem cielesnym − posiada w dawnych wyobrażeniach zdolności typowe dla ducha. Potrafi działać tak, jakby był istotą niewidzialną. Relację między dziewczyną a jej wampirycznym narzeczonym można postrzegać w kontekście rozpowszechnionego przez romantyków seksualnego znaczenia wampiryzmu. Wampiry w romantycznych dziełach literackich dobierają ofiary tak, aby osiągnąć z nimi jak największą rozkosz seksualną. W Ślubnych koszulach wampiryczny seksualizm wiąże się z wątkiem krwawego ślubu, który wampir zamierza wziąć z narzeczoną na cmentarzu. Większą jednak rolę niż seksualna motywacja wampira odgrywa w utworze Erbena ludowe przekonanie, że wampir atakuje przede wszystkim osoby mu znane (zwłaszcza członków rodziny), ponieważ zna drogę do ich domu. Tradycyjny dla wampirycznych wyobrażeń motyw picia krwi nie przyjmuje w omawianej balladzie kanonicznej postaci. Owszem, wampir zamierza wyssać 11 K. Moszyński, Kultura ludowa Słowian, vol. II, Kultura duchowa (Warszawa, 1967), 479-483. 314 Patrycjusz Pająk krew dziewczyny, jednak do tego nie dochodzi, ponieważ dziewczyna ucieka. Traci ona krew w inny sposób − kalecząc stopy na skałach i w krzakach podczas forsownej podróży na cmentarz. Utracie krwi towarzyszy utrata tchu. Ten fakt odsyła do wyobrażeń, wedle których wampir mógł pozbawiać ofiarę energii życiowej także przez odebranie jej oddechu, który − podobnie jak krew − uosabiał życie. W Ślubnych koszulach zabójcze dla ofiary okazuje się więc samo przebywanie z wampirem. Pisarz wiele miejsca poświęca pokonywaniu przez wampira i jego narzeczoną drogi z domu na cmentarz. Wiedzie ona ze świata cywilizacji (ze wsi) w świat coraz dzikszej przyrody nieożywionej (wzgórze, skały, las, dolina, moczary, rozpadlina) i zwierzęcej (wiejskie psy, dzikie suki, puchacz, żaby). Z każdym etapem podróży przestrzeń przyrodnicza staje się coraz bardziej grząska (moczary) i bezkształtna (rozpadlina), a kolejne rodzaje zwierząt są coraz bardziej obce człowiekowi. Czeski pisarz kładzie nacisk na związek wampira z przyrodą. Martwota jego serca oznacza, że martwe jest jego człowieczeństwo, ale nie biologiczne potrzeby. Żyje on życiem takim jak zwierzęta, które dążą głównie do zaspokojenia głodu i popędu seksualnego. Za oryginalną cechę Erbenowego wampira należy uznać jego stadną solidarność. Zabiera on dziewczynę na cmentarz nie tylko dlatego, aby wziąć z nią krwawy ślub w odpowiednim do tego miejscu, ale też dlatego, by jej krwi mogły skosztować pozostałe przebywające tam wampiry. Ogrodzony murem cmentarz znajduje się na końcu drogi − tam, gdzie przyroda przyjmuje najpierwotniejsze, wodno-ziemne formy, pogrążając się w chaosie. Cmentarz stanowi przestrzeń graniczną, która oddziela dwie strony natury − tę znaną człowiekowi, zachowującą empirycznie uchwytne i zróżnicowane kształty, i tę nieznaną, najpierwotniejszą, chaotyczną, w której pierwiastki życia i śmierci zostają wymieszane, rodząc potwory w rodzaju wampira. Następstwem przemiany martwego w żywe, czyli pojawienia się wampira, jest w Erbenowej balladzie proces odwrotny − przemiana żywego w martwe. W interpretacji pisarza rzeczona przemiana polega na destrukcji świata cywilizowanego, utożsamionego ze światem chrześcijańskim (dziewczyna zostaje zmuszona przez wampira do porzucenia modlitewnika, różańca i krzyżyka), a także na regresie świata przyrody (która dziczeje, przyjmując coraz bardziej pierwotną postać) oraz na rozpadzie ludzkiego ciała (krwawienie stóp, utrata tchu). Potarganie na strzępy ślubnych koszul przez wampira w zakończeniu utworu stanowi symboliczne podsumowanie tego procesu. Wampiryczna przemiana martwego w żywe nie rodzi zatem prawdziwego życia. To zgubna iluzja, która w omawianej balladzie stanowi przeciwieństwo jedynego etycznie dopuszczalnego sposobu prokreacji, jakim jest uświęcony przez Boga i uprawomocniony społecznie związek kobiety i mężczyzny. Przemiana martwego w żywe w balladach Karela Jaromı́ra Erbena 315 Ożywanie wampira ma w tradycji ludowej charakter cykliczny (wampir może ożyć każdej nocy). Erben tymczasem uzależnia to zjawisko od postępowania ofiary wampira. W Ślubnych koszulach wampiryczny narzeczony pojawia się jednorazowo w następstwie grzechu popełnionego przez dziewczynę. Odczynienie grzechu za pomocą modlitwy zapobiega dalszym jego wizytom. Cykliczność przemiany martwego w żywe odgrywa za to rolę w balladzie Wierzba (Vrba). W utworze tym wspomniana przemiana jest silniej niż w Ślubnych koszulach warunkowana przez rytm życia przyrody, zwłaszcza przez następstwo dnia i nocy. W Wierzbie każdej nocy młoda kobieta umiera, ponieważ jej dusza opuszcza ciało i wciela się w wierzbę (dokładnie − w wierzbowe gałęzie), która rośnie nad potokiem. Rano dusza powraca do ciała i kobieta ożywa. Mąż kobiety poznaje jej tajemnicę i ścina drzewo, aby zapobiec jej przemianom, lecz w ten sposób żonę zabija. Przemiana martwego w żywe, przedstawiona w Wierzbie, nawiązuje do rozpowszechnionej w podaniach różnych ludów, także Słowian, wierze w zewnętrzną duszę − jak ją nazywa James Georg Frazer. Wedle ustaleń tego badacza umieszczenie duszy poza własnym ciałem (w jakimś przedmiocie, zwierzęciu lub roślinie, a także w jakimś miejscu lub nawet we własnych włosach) zapewnia człowiekowi siłę lub nieśmiertelność, ponieważ urazy, na jakie narażone jest jego ciało, nie dotykają jego duszy12. Ta funkcja zewnętrznej duszy nie urzeczywistnia się w przypadku kobiety-drzewa z ballady Erbena. Przenoszenie się duszy z człowieka do drzewa i z powrotem bliższe jest w omawianym utworze ludowemu wierzeniu, o którym Frazer tylko wspomina i które mówi o ścisłym związku życia człowieka z życiem rośliny posadzonej w dniu jego narodzin i dlatego będącej jego swoistym sobowtórem. Roślinny sobowtór stanowi źródło energii życiowej człowieka, wiążąc go z nieograniczonym życiem przyrody. W Wierzbie współistnienie kobiety i drzewa jest bardziej złożone, ponieważ nie żyją oni równocześnie, lecz naprzemian. Taki rodzaj symbiozy nie wzmacnia człowieka na zasadzie sobowtórowego pomnożenia jego życia, ale go osłabia, ponieważ musi się on dzielić swoim życiem z drzewem. Erben odkrywa mroczną stronę witalizmu przypisywanego wierzbie. Jest ona drzewem najsilniej związanym z wodą, ku której sięga nie tylko korzeniami, ale często też gałęziami. Dzięki wzmiankowanej więzi szybko zakwita i jako taka symbolizuje witalność, przyrost życia, płodność. Gałęzie wierzbowe mają pod tym względem pierwszoplanowe znaczenie, ponieważ to one zdradzają objawy rozkwitania, a ponadto charakteryzują się nadzwyczajną zdolnością do regeneracji. W balladzie Erbena wierzba czerpie energię nie tylko z wody, ale i z człowieka. Spełnia rolę wampira, który nie zabija ofiary, lecz utrzymuje ją przy życiu, ponieważ dzięki temu sam żyje. 12 J. G. Frazer, Złota gałąź, vol. II, trans. H. Krzeczkowski (Warszawa, 1971), 331-353. 316 Patrycjusz Pająk Podobnie jak w Ślubnych koszulach, tak i w Wierzbie przemiana martwego w żywe nabiera znaczenia w kontekście wątku rodziny oraz aluzyjnie powiązanego z nim wątku seksualnego. Do śmierci kobiety-drzewa doprowadza zaborczość męża, który nie chce pogodzić się z jej nocnym wyłączeniem z życia, tożsamym z seksualną oziębłością. Kobieta-drzewo nie zaniedbuje jednak obowiązków rodzinnych i służy rodzinie nawet po śmierci − z gałęzi ściętej wierzby, w których nadal żyje dusza kobiety, zostaje wykonana kołyska dla jej dziecka. To jeszcze jedna forma przemiany martwego w żywe, która stanowi przykład etycznej interpretacji pierwotnego monizmu. „[...] matka umiera, macierzyństwo żyje”13 − tak komentuje tę przemianę Roman Jakobson. Według niego Erben przeciwstawia wzorcowe, ponadindywidualne wartości (macierzyństwo) ich indywidualnej realizacji (matka), która jest immanentnie niedoskonała, ponieważ psuje ją naturalna i egoistyczna potrzeba indywiduum, aby podtrzymywać przede wszystkim własne życie. Gdy nocami matka wciela się w wierzbę, pozostawia dziecko na łasce losu. Może mu się poświęcić dopiero po swojej śmierci, jako że wtedy jej indywidualny pęd życia nie wchodzi w kolizję z pędem życia dziecka14. Ożywanie martwego obrazuje w Wierzbie uzależnienie człowieka od natury, które pociąga za sobą pewne ograniczenia w życiu codziennym (nocna martwota kobiety-drzewa), ale zarazem umożliwia przekroczenie największego ograniczenia w postaci śmierci (dusza kobiety żyje po jej śmierci w gałęziach ściętej wierzby). Śmierć kobiety-drzewa to kara za naruszenie rytmu życia, jakiego dopuścił się mąż, ścinając drzewo. Jego grzech polega na nieumiejętności pogodzenia się z naturalnymi ograniczeniami ludzkiego losu, które wynikają z bożej woli. Wątek wcielenia duszy człowieka w roślinę podejmuje też Erben w balladzie Lilia (Lilie)15, w której martwa dziewczyna ożywa w postaci tytułowego kwiatu. Wspominana przemiana nie przebiega w tym wypadku cyklicznie, lecz jest jednorazowa. W słowiańskim folklorze tego rodzaju ożywienie dotyka, wedle słów Moszyńskiego, ludzi młodych, którzy zmarli przedwcześnie. Ich dusza − nienasycona życiem − nadal kwitnie i wydostaje się z grobu w postaci kwiatu16. Erben porównuje życie dziewczyny-kwiatu do dymu unoszącego się nad rzeką oraz do rosy, która pod wpływem słońca paruje. Wymienione porównania uwydatniają kruchość tego życia, ale też jego uduchowienie. I jedną, i drugą cechę zmartwychwstałej dziewczyny, jak również jej niewinność, symbolizuje lilia, co zgadza się ze znaczeniami, jakie przypisuje temu kwiatu europejska tradycja kulturowa. R. Jakobson, „Poznámky k dı́lu Erbenovu”, in idem, Poetická funkce (Jinočany, 1995), 507. W oryginale: „[...] matka umı́rá, mateřstvı́ žije”. Ten i kolejne cytaty w przekładzie autora artykułu. 14 Ibidem, 506-507. 15 Ballada Lilia − napisana w 1860 roku − zostaje dodana do Bukietu jako trzynasta w drugim wydaniu zbioru z 1861 roku. 16 K. Moszyński, Kultura..., 524-525. 13 Przemiana martwego w żywe w balladach Karela Jaromı́ra Erbena 317 W balladzie Erbena jeszcze jeden czynnik decyduje o przemianie, a mianowicie miejsce pochówku. Przed śmiercią dziewczyna prosi, aby pochować ją nie na cmentarzu, ale pod lasem. Chce bowiem spoczywać w „przyjemnym” miejscu, gdzie zamiast wdowich lamentów rozbrzmiewa śpiew ptaków. Na zmartwychwstanie duszy dziewczyny w formie kwiatu wpływ ma zatem także żywotność otaczającej przyrody. Po roku od pogrzebu na grobie wyrasta wrzos, a po trzech latach wyłania się z niego lilia. W jej pobliżu przebiega biała łania, którą − tak jak lilię − cechuje niewinność, choć jest już ona zabarwiona seksualnie. W ten sposób pisarz przygotowuje grunt pod wprowadzenie wątku miłosnego. Na łanię poluje pewien szlachcic, który − podążając jej tropem − natrafia na lilię. Kolejny etap przemiany następuje w ogrodzie, do którego szlachcic przenosi znaleziony kwiat. W tej oazie przyrody oswojonej „oswojona” zostaje też lilia − zamienia się w dziewczynę, co dzieje się podczas pełni księżyca, który − jak już powiedziano − w ludowych wierzeniach sprzyja ożywaniu martwoty i przemianom tożsamości. Ceną, jaką dziewczyna-kwiat płaci za przywrócenie do ludzkiej postaci, jest konieczność unikania światła słonecznego. Wraz z magiczną przemianą bohaterki zmienia się jej status społeczny. Cudownie ożywiona wiejska dziewczyna staje się żoną szlachcica. Ten mezalians stanowi przyczynę tragedii rodzinnej, jaką kończy się Lilia. Teściowa z zazdrości o „potworną” synową wpuszcza do pałacu słońce, zabijając dziewczynę-kwiat i jej dziecko. Znów − jak w Wierzbie − ożywienie martwego prowokuje do grzechu i w konsekwencji pociąga za sobą śmierć żywego. Popełnia go nie tylko teściowa, ale też mąż dziewczyny-kwiatu, który zaniedbuje rodzinę. Karą dla niego jest śmierć żony i dziecka. Karę ponosi też teściowa, która zostaje przeklęta przez syna. Rozpad rodziny ma więc w omawianej balladzie szeroki zasięg. Lilia wyróżnia się na tle pozostałych ballad Erbena także tym, że jej bohaterka to najbardziej bezbronna istota powstała w wyniku przemiany martwego w żywe. Jako jedyna spośród podobnych jej postaci podlega drugiej śmierci, po której już nie zmartwychwstaje. Powodu takiego zakończenia ballady można doszukiwać się w grzechu, jakiego − pomimo swojej niewinności − dopuściła się dziewczyna, prosząc, aby pochowano ją nie na cmentarzu (jak przystoi katolikom), lecz na skraju lasu. W balladach Erbena prawa etyki są równie bezwzględne co prawa natury. Podobną odmianę przemiany martwego w żywe prezentuje Erben w Gołąbku (Holoubek)17. W wymienionej balladzie śpiew białego gołębia nad grobem przypomina o pochowanym w nim mężczyźnie. Ptak − tak jak kwiat w Lilii − uosabia duszę zmarłego. Kazimierz Moszyński przekonuje, że przesąd, zgodnie z którym dusze zmarłych wcielają się w zwierzęta, jest jednym z najbardziej uniwersalnych. Wywodzi się z pierwotnego utożsamiania duszy z energią życiową, której 17 Pierwodruk w 1851 roku w tygodniku literackim „Lumı́r” (Lumı́r to stare czeskie imię). 318 Patrycjusz Pająk popularnym symbolem były w przeszłości właśnie zwierzęta. Fakt, że to ptaki są najczęściej uważane za wcielenie dusz osób zmarłych, wspominany badacz łączy z wyobrażeniem duszy (i jednocześnie energii życiowej) jako oddechu, a więc zjawiska związanego z powietrzem. W tym kręgu wyobrażeń szczególną rolę odgrywają gołębie, zwłaszcza białe (biel to tradycyjny emblemat moralnej czystości), które uznawane są za pośmiertne wcielenie dobrych ludzi18. W balladzie Erbena śpiew gołębia doprowadza do samobójstwa wiarołomną żonę, która otruła męża, a następnie szybko po raz drugi wyszła za mąż. Jak w Ślubnych koszulach, tak i w Gołąbku przemiana martwego w żywe zapowiada karę wymierzoną osobie, która zgrzeszyła. Tą karą jest przemiana odwrotna − żywego w martwe − lub tylko zagrożenie taką przemianą. Inny wariant ożywiania martwego występuje w Wodniku (Vodnı́k). W balladzie tej nieposłuszna matce dziewczyna zostaje porwana przez wodnika w głąb jeziora. Przebywając tam, jest martwa dla świata ludzi. W wodnej głębinie zakłada z wodnikiem rodzinę. Ten fakt przywodzi na myśl, typową dla pierwotnych wierzeń dotyczących wegetacyjnych sił przyrody, skłonność do kojarzenia wody z płodnością, a ciąży − z symboliczną i tymczasową śmiercią kobiety, która rodzi dziecko, tak jak „martwa” ziemia wydaje na wiosnę „żywy” plon. W balladzie Erbena dziewczyna nie akceptuje swojej sytuacji i po pewnym czasie ucieka z wodnego więzienia-grobu. W ten sposób powraca do życia. W Wodniku czeski pisarz jeszcze wyraźniej niż w przywołanych wcześniej balladach przeciwstawia wartości rodzinne indywidualnym potrzebom, które zagrażają rodzinnej wspólnocie. Dziewczyna w omawianym utworze dwukrotnie sprzeniewierza się rodzinie. Za pierwszym razem wbrew ostrzeżeniu matki udaje się nad jezioro. Kieruje nią popęd seksualny, który Erben opisuje aluzyjnie: Do jeziora coś ją ciągle popycha, Do jeziora ciągle coś ją przyciąga19. Drugi raz dziewczyna zrywa rodzinną więź, gdy opuszcza męża-wodnika oraz dziecko i wraca do matki. Pragnie sama na powrót stać się dzieckiem i zrzucić z siebie odpowiedzialność za rodzinę. Przemiana martwego w żywe wyraża w tym wypadku niedojrzałość uczuciową i społeczną bohaterki. Grzech popełniony wobec rodziny pociąga za sobą karę − wodnik w akcie zemsty zabija dziecko, urywając mu głowę. Podobnie jak w Wierzbie i Lilii najcięższa kara dotyka osobę niewinną, co winowajcę skazuje jedynie na wyrzuty sumienia. Ten rodzaj kary − wstrząs moralny, jakiego ma doświadczyć winowajca − rezerwuje Erben dla postaci, które nie zgrzeszyły w sposób wyrachowany, lecz pod wpływem pobudzenia K. Moszyński, Kultura..., 539-540, 552-553. K. J. Erben, „Vodnı́k”, in idem, Kytice z pověsti národnı́ch (Praha, 1953), 95. W oryginale: „K jezeru vždy ji cos pohánı́, / K jezeru vždy ji cos nutı́”. 18 19 Przemiana martwego w żywe w balladach Karela Jaromı́ra Erbena 319 uczuciowego (narzeczona w Ślubnych koszulach), głupoty (mąż kobiety-drzewa), zaniedbania (mąż dziewczyny-kwiatu) i niedojrzałości (żona wodnika). Taka kara daje im szansę na poprawę. Podobną odmianę przemiany martwego w żywe, jak w Wodniku, proponuje Erben w balladzie Skarb (Poklad)20. Kobieta z małym dzieckiem spieszy w Wielki Piątek na mszę do wiejskiego kościoła, lecz po drodze natyka się na jaskinię wypełnioną srebrem i złotem. Ulega pokusie łatwego wzbogacenia się i zaczyna wynosić kosztowności z jaskini, pozostawiając w niej dziecko. Gdy sobie o nim przypomina, wejście do jaskini znika. Dziecko zostaje w niej uwięzione niczym w grobie. Symbolicznie umiera też jego matka, która najpierw ze strachu o dziecko, a potem z żalu po nim traci wolę życia. Ten stan opisuje Erben za pomocą metafor porównujących matkę do trupa (zsiniałe usta, blada twarz, rozerwane ciało itp.). Dopiero po roku − w kolejny Wielki Piątek − wejście do jaskini znów się otwiera i kobieta odzyskuje syna. Symboliczna śmierć dziecka to kara wymierzona matce, która − ulegając pokusie − zaniedbuje obowiązki wobec Boga (zamiast do kościoła idzie do magicznej jaskini) i rodziny (omamiona bogactwem, zapomina o dziecku). Powrót dziecka do życia po roku spędzonym w jaskini-grobie stanowi nagrodę za skruchę i pobożność kobiety. Ta prosta historia z przejrzystym morałem zostaje wpisana przez Erbena w szerszy kontekst związany ze znaczeniem Wielkiego Piątku. Sytuacja symbolicznie zmarłego dziecka (zamkniętego w jaskini-grobie) i matki (umartwionej duchowo i cieleśnie) zostaje aluzyjnie porównana do sytuacji ukrzyżowanego Chrystusa. Źródło pociechy oferowanej przez balladę leży w obietnicy zmartwychwstania, którego dostąpią niewinni (dziecko) i pokutnicy (matka). Utwór kończy się mrocznym epilogiem. Narrator wybiega w przyszłość, informując o obumarciu okolicy, w której wydarzyła się opowiedziana historia. Tylko ta historia przetrwała próbę czasu, ponieważ pozostała w ludzkiej pamięci. Z perspektywy epilogu Skarb należy uznać za ilustrację pouczeń memento mori i vanitas vanitatum. Pamięć o śmierci zbliża do zbawienia, ponieważ pozwala dokonywać właściwych wyborów moralnych, które gwarantują przyszłe zmartwychwstanie. Z tym − charakterystycznym dla barokowego światopoglądu − przesłaniem koresponduje w Skarbie motyw wiejskiego kościoła (kościoły na czeskiej prowincji stawiano właśnie w okresie baroku). Temat wyrachowanego zła podejmuje pisarz w balladzie Złoty kołowrotek (Zlatý kolovrat)21. Przemiana martwego w żywe przyjmuje w niej najbardziej rozbudowaną formę. Punktem zwrotnym w Złotym kołowrotku jest zabójstwo, jakiego dopuszczają się dwie kobiety (matka i córka) na dziewczynie imieniem Dora, która jest pasierbicą starszej kobiety i siostrą młodszej. Przyczynę zabójstwa 20 21 Pierwodruk w drugim roczniku almanachu literackiego Wiosna (Vesna) w 1837 roku. Rękopis ballady pochodzi z 1844 roku. 320 Patrycjusz Pająk stanowi zazdrość o króla, który zakochuje się w Dorze, podczas gdy macocha wolałaby, aby książę ożenił się z jej rodzoną córką. Kobiety mordują Dorę w lesie i tam ćwiartują jej ciało. Tors z głową zamordowanej porzucają, natomiast ręce, nogi i oczy zabierają ze sobą na wszelki wypadek − aby nikt nie mógł ciała złożyć w całość. Resztę ballady pisarz poświęca procesowi magicznego przywracania do życia poćwiartowanej dziewczyny przez starego pustelnika, który znajduje w lesie jej tors z głową, a następnie za pomocą fortelu odbiera morderczyniom pozostałe części ciała. W zamian za ręce, nogi i oczy zabitej dziewczyny pustelnik oferuje kobietom złoty kołowrotek, który jest przedmiotem o wymownym znaczeniu, ponieważ odwołuje się do jednego z najbardziej uniwersalnych symboli − do koła. Koło symbolizuje tożsamość początku i końca, cykliczność i nieśmiertelność życia, wieczny powrót. Śmierć interpretowana przez pryzmat symbolu koła oznacza narodziny, a narodziny − śmierć. W ten sposób koło sięga do najpierwotniejszych, monistycznych wyobrażeń życia, w których − jak zaznacza Olga Freudenberg − nie istnieje granica między życiem a śmiercią, lecz ich związek interpretuje się płaszczyznowo: wszystko, co istnieje, jest jednocześnie półżywe i półmartwe − „jak dwulicy Janus, bóg nieba, zwrócony zarazem ku życiu i ku śmierci, jak sama Ziemia zakopana po pas w otchłani, lecz z piersią kwitnącą i pełną owoców”22. Kołowrotek dodatkowo podkreśla tę symbolikę przez swój ruch obrotowy. Jeszcze jedna jego cecha naprowadza na wspominany sens, a mianowicie nić, która symbolizuje łączność między różnymi zjawiskami, a na poziomie eschatologicznym − między światem a zaświatem. Wymiana części kołowrotka na części ciała wskazuje na analogię między nimi. Tak jak kołowrotek przędzie nić symbolicznie łączącą przeciwieństwa, tak ciało, żyjąc i umierając, uosabia równoczesność życia i śmierci. To znaczenie kołowrotka Erben uzupełnia o znaczenie etyczne. Kołowrotek charakteryzuje Dorę pod względem moralnym, ponieważ umiejętność jego obsługi sprawia, że król zakochuje się w dziewczynie i chce ją pojąć za żonę. Największą zaletą Dory jest więc nie uroda, lecz zręczność i pracowitość, czyli cechy (w przeciwieństwie do urody) etyczne. Bez czynnika moralnego odrodzenie poćwiartowanego ciała nie byłoby możliwe. Dlatego nie mogą na nie liczyć morderczynie dziewczyny, które w zakończeniu ballady zostają za karę poćwiartowane, a ich członki padają łupem wilków, uosabiających w ludowej tradycji najbezwzględniejsze siły przyrody. W ten sposób możliwość odrodzenia kobiet na wzór Dory zostaje wykluczona. Josefowi Vojvodı́kowi kołowrotek w balladzie Erbena przywodzi na myśl mit boskiej Ananke, która przędzie ludzki los. Działanie kołowrotka symbolizowałoby 22 O. Freudenberg, Światopogląd..., 120, 151. Przemiana martwego w żywe w balladach Karela Jaromı́ra Erbena 321 w tym kontekście nieuniknione przeznaczenie. W leśnym pustelniku, który ożywia zamordowaną dziewczynę, Vojvodı́k widzi natomiast symbol życiodajnego ducha. Wedle wspomnianego literaturoznawcy o takim znaczeniu pustelnika decyduje też użycie przez niego żywej wody, która w Złotym kołowrotku zostaje porównana do ognia − tradycyjnego emblematu duchowości 23. Fenomen żywej wody − jednego z bardziej znanych rekwizytów magicznych w kulturze ludowej − wywodzi się z wierzenia o dobroczynnym działaniu wody: oczyszczającym, leczniczym, życiodajnym. Pustelnik z magicznymi rekwizytami w postaci złotego kołowrotka i żywej wody spełnia w sumie rolę boskiej opatrzności, dzięki której sprawiedliwości staje się zadość. Co ważne, ciało poćwiartowanej dziewczyny zostaje odbudowane w jaskini, która zyskuje znaczenie symbolicznego grobu. W pierwotnych wierzeniach, wyrosłych z mitu wegetacyjnego, grób jest kołyską, a człowiek umarły − ziarnem rzuconym do ziemi, aby rozkwitło. Uwagę w balladzie Erbena zwraca także wątek podobieństwa dwóch sióstr − morderczyni i ofiary. Król żeni się z morderczynią, ponieważ nie odróżnia jej od Dory. Zdradza ją dopiero nieumiejętność obsługi złotego kołowrotka. Autor Bukietu nawiązuje w tym wątku do prastarego toposu podstawionej oblubienicy. W mitologicznych i ludowych opowieściach podstawiona oblubienica zajmuje na pewien czas miejsce tej prawdziwej. Gdy zostaje zdemaskowana i zabita, prawdziwa oblubienica może zająć należne jej miejsce. Ten topos analizuje Olga Freudenberg, dowodząc, że podstawiona oblubienica symbolizuje śmierć, która nie stanowi opozycji dla życia, lecz warunek jego wiecznego odradzania się. Oznacza ciągłość życia w śmierci czy też pomimo śmierci 24. Omawiany topos ukonkretnia w balladzie Erbena znaczenia wyrażane przez symbolikę kołowrotka, również jego znaczenie etyczne. Fakt, że król demaskuje fałszywą żonę, dostrzegając jej nieumiejętną pracę z kołowrotkiem, należy rozumieć następująco: o tożsamości człowieka decydują nie walory fizyczne (uroda), lecz moralne (umiejętność pracy). Przemiana martwego w żywe przynosi w Złotym kołowrotku naprawę wyrządzonej krzywdy. Przynosi też − co typowe dla ballad Erbena − rozpad rodziny (macocha i siostra Dory zostają za karę poćwiartowane). Rozpad zostaje jednocześnie zrównoważony przez powstanie nowej rodziny, ponieważ król żeni się z Dorą. Biorąc pod uwagę to ostatnie wydarzenie, przemianę martwego w żywe można zinterpretować jako przemianę inicjacyjną. Dora, wychodząc za króla, zmienia status społeczny (z wiejskiej dziewczyny staje się królową). Jej chwilowa śmierć oznacza z tej perspektywy zerwanie ze starym statusem i gotowość do przyjęcia nowego. 23 24 J. Vojvodı́k, Imagines corporis. Tělo v české moderně a avantgardě (Brno, 2006), 60-61, 68-69. O. Freudenberg, Światopogląd..., 125-127, 147-151. 322 Patrycjusz Pająk Wyprawa Dory do lasu z macochą i siostrą to typowy dla kulturowego schematu inicjacyjnego akt wyłączenia dziewczyny ze świata społecznego, w którym dotychczas żyła. W lesie, który we wspomnianym schemacie stanowi przestrzeń pierwotną, aspołeczną, chaotyczną, unicestwieniu ulega dotychczasowa, wiejska tożsamość Dory (jej ciało zostaje poćwiartowane). Dziewczyna odradza się w leśnej jaskini, pozbawiona już zobowiązań wobec wiejskiego świata (reprezentowanego przez macochę i siostrę), ponieważ dla tego świata umarła. W tym momencie jej tożsamość społeczna pozostaje jeszcze nieokreślona, ale dzięki temu dziewczyna jest gotowa na przyjęcie nowej tożsamości, którą zyskuje w następstwie małżeństwa z królem. Mezalians, który w Lilii prowadzi do tragedii, w Złotym kołowrotku kończy się pozytywnym rozwiązaniem. Poszczególne warianty przemiany martwego w żywe, zobrazowane w balladach Erbena, wykazują się kilkoma prawidłowościami. Należy do nich wiek postaci podlegających przemianie. Umierają one bądź wchodzą w stan pośredni między życiem a śmiercią w młodym wieku, a zatem ich ziemski los jeszcze się nie wypełnił. Z tego powodu magiczny powrót tych postaci do życia jest uzasadniony. Z formułą przemiany wiąże Erben − zgodnie z tradycją ludową − magię liczby trzy, która symbolizuje doskonałość, zamknięty krąg, tożsamość początku i końca. We wszystkich omawianych balladach rozmaite przełomowe zjawiska zachodzą po trzech dniach, trzech miesiącach lub trzech latach bądź też trzykrotnie się powtarzają. Przemiana martwego w żywe obejmuje trzy stadia (żywe − martwe − żywe), przy czym Erben w poszczególnych tekstach nie poświęca wszystkim stadiom jednakowej uwagi. W Ślubnych koszulach pomija okres życia przed śmiercią, a nawet samą śmierć przyszłego wampira. Okres przedśmiertny nie odgrywa też roli w Gołąbku. Z kolei w Lilii pisarz rozszerza formułę przemiany o czwarte stadium − ponowną śmierć ożywieńca. W tym względzie wyróżnia się także Wierzba, w której umieranie i ożywianie ma cykliczny charakter, jednak ostatecznie, wziąwszy pod uwagę śmierć kobiety-drzewa i jej duchowe odrodzenie w gałęziach ściętej wierzby, trójdzielna formuła przemiany zostaje utrzymana. Następstwem ożywienia martwego jest w Erbenowych balladach śmierć, do jakiej dochodzi w kręgu rodzinnym. Do śmierci ożywieńca w Wierzbie i Lilii przyczyniają się członkowie jego rodziny. Z kolei w Wodniku, Gołąbku i Złotym kołowrotku to ożywieńcy są bezpośrednią lub pośrednią przyczyną śmierci członków swojej rodziny. W Ślubnych koszulach do śmierci narzeczonej z ręki narzeczonego-wampira nie dochodzi, lecz dziewczyna jest nią zagrożona i odnosi rany. Jedynie w Skarbie ożywienie martwego (dziecka i matki) nie powoduje niczyjej śmierci, ale za to autor kończy utwór informacją o obumarciu całej okolicy. Zależność między życiem a śmiercią przyjmuje więc w Bukiecie postać kręgu − śmierć zawsze pociąga za sobą życie, natomiast życie − śmierć. Przemiana martwego w żywe w balladach Karela Jaromı́ra Erbena 323 Śmierć lub uszkodzenie ciała przebiega w balladach drastycznie i gwałtownie. Ludzkie ciało zostaje narażone na rozumiane dosłownie lub metaforycznie rozdarcie. Na ten fakt zwraca uwagę Josef Vojvodı́k, analizując fragmentaryzację cielesną w Złotym kołowrotku25. Wrażeniu gwałtownej śmierci służy też jej lakoniczny opis. W każdym wypadku jest ona karą za określone przewinienie. Podlega jej winowajca (jak w Ślubnych koszulach, Gołąbku, Złotym kołowrotku, Skarbie) lub osoba niewinna (dziecko w Wodniku i Skarbie, kobieta-drzewo w Wierzbie, dziewczyna-kwiat w Lilii). W tym drugim przypadku kara, jaka spotyka winowajcę, sprowadza się do śmierci drogiej mu osoby i poczucia winy. Inna prawidłowość w Erbenowych balladach polega na związku ożywania martwego z określonym żywiołem natury: z powietrzem w Ślubnych koszulach i Gołąbku, z wodą w Wodniku i Złotym kołowrotku, z ziemią w Lilii, Skarbie i Wierzbie. Postacie, które przechodzą lub przeszły proces wskrzeszania, znajdują się chwilowo lub ciągle w stanie zawieszenia między życiem a śmiercią. Żywioły ułatwiają osiągnięcie takiego stanu. W ludowej wyobraźni wyznaczają one obszar współistnienia życia i śmierci, w którym można życie gwałtownie stracić, ale można także cudownie je zyskać. Erben przypomina w ten sposób, że podstawę wyobrażeń na temat przemiany martwego w żywe stanowi pierwotna interpretacja procesów natury. Natura daje drugie życie, ale też je ogranicza. Dziewczyna-kwiat może żyć tylko w izolacji od słońca. Dziennego światła musi unikać również wampir. Z kolei kobieta-drzewo żyje w ludzkiej postaci jedynie za dnia. Życie duszy wcielonej w gołębia wydaje się ograniczone przestrzennie − do obszaru cmentarza, na którym spoczywa ciało zmarłego. Ograniczenia fizyczne wynikają z tożsamości ożywieńców, którzy łączą w sobie pierwiastki ludzki i zwierzęcy (Gołąbek, Ślubne koszule) lub ludzki i roślinny (Wierzba, Lilia). Działa w tym wypadku zasada równowagi, zgodnie z którą zyskanie nowych, nieludzkich (zwierzęcych, roślinnych) cech pociąga za sobą utratę części cech ludzkich. Wspomniane ograniczenia nie dotyczą żony wodnika, zamordowanej Dory, a także bohaterów Skarbu, ponieważ postacie te wraz z życiem odzyskują pierwotną tożsamość, pozbawioną nieludzkiej domieszki. W pierwszych dwu przypadkach następuje jednak zmiana statusu społecznego: dziewczyna w Wodniku powraca do życia jako żona i matka, Dora w Złotym kołowrotku − jako przyszła królowa. Wyjątkiem na tym tle są kobieta i dziecko ze Skarbu, bowiem ich tożsamość społeczna się nie zmienia. Kobieta dojrzewa za to do bycia matką. Stanowi w tym względzie odwrotność matki z Wodnika, która po powrocie do życia wykazuje się niedojrzałością, pozostawiając swoje dziecko na pastwę wodnika. Wszyscy ożywieńcy są w różnym stopniu uzależnieni od innych ludzi, którzy przyczyniają się do ich wskrzeszenia lub śmierci. Na to zjawisko zwraca uwagę 25 J. Vojvodı́k, Imagines..., 44-104. 324 Patrycjusz Pająk Vojtěch Jirát w analizie występujących w Bukiecie istot nadprzyrodzonych, nie tylko tych zrodzonych w następstwie ożywienia. Istoty te są zasadniczo słabe pod względem wpływu na człowieka, jako że pojawiają się wyłącznie wtedy, gdy zostają przez niego przywołane. Poza tym nie są w stanie bezpośrednio zaszkodzić dorosłemu człowiekowi lub też same stają się jego ofiarą. Jirát uważa, że ta słabość ludowych potworów wiąże się z ich podporządkowaniem wobec wyższej, boskiej woli, która posługuje się nimi w celu moralnego napomnienia grzeszników26. W Erbenowych balladach przemiana martwego w żywe stanowi przyczynę lub następstwo złamania zakazu etycznego, dotyczącego świętości ludzkiego życia (własnego lub cudzego). Złamanie wspomnianego zakazu wiąże się w każdym utworze z relacjami rodzinnymi − między małżonkami lub między matką a dzieckiem. Brak szacunku dla ludzkiego życia, jego zniszczenie lub tylko narażenie na zniszczenie tożsame jest z wykroczeniem przeciwko rodzinie. W Lilii, Wierzbie, Wodniku i Złotym kołowrotku owo wykroczenie polega na niedostatecznej tolerancji dla indywidualności jednego z członków rodziny. Również dążenie do założenia rodziny, jak w Ślubnych koszulach, może być szkodliwe, jeśli urzeczywistnia się w sposób etycznie niedozwolony, to znaczy z narażeniem ludzkiego życia. Najkrócej mówiąc, świętość ludzkiego życia to świętość życia rodzinnego, ponieważ stanowi ono wzór życia zgodnego z normą etyczną. Kto zatem naraża rodzinę, naraża ludzkie życie. Przemiana martwego w żywe służy uwydatnieniu wzmiankowanej zasady, gdyż stanowi wyzwanie dla wierności rodzinnej etyce. Demaskuje ludzkie wady, które stanowią zagrożenie dla trwałości rodzinnego ogniska. Respekt dla normy etyczno-społecznej, ilustrowanej przez ideał rodziny, zależy od umiejętności powściągania przez jednostkę egoistycznych namiętności, pragnień i popędów, które wiążą się w balladach z wpływem natury. Przy tej okazji należy uwzględnić spostrzeżenie Vojtěcha Jiráta, że w utworach Erbena przeważają postacie kobiece i to one są bardziej aktywne27. Podlegają przemianie martwego w żywe (Wierzba, Lilia, Złoty kołowrotek, Wodnik) lub taką przemianę prowokują u mężczyzn (Ślubne koszule, Gołąbek). W Skarbie pokuta matki powoduje, że do życia powraca nie tylko ona sama, ale też jej dziecko. Wyakcentowanie aktywności i mocy żeńskich postaci wynika z tradycyjnego postrzegania kobiety jako silniej związanej z naturą niż mężczyzna i dlatego bliższej źródłom życia. Powiązanie fenomenu ożywania martwego z życiem natury (z żywiołami, z życiem roślinnym i zwierzęcym) odpowiada typowemu dla gatunku ballady etycznemu panteizmowi. Zgodnie z nim prawo etyczne nie jest prawem ludzkim, lecz boskim, a zatem obejmuje wszystko, co stworzył Bóg − całą naturę, 26 27 V. Jirát, „Erben čili majestát zákona”, in idem, Portréty a studie (Praha, 1978), 144-145. Ibidem, 133-135. Przemiana martwego w żywe w balladach Karela Jaromı́ra Erbena 325 która stanowi jego przekaźnik jako medium boskiego napomnienia i narzędzie boskiej kary. Etyczny panteizm sprawia, że popełnione zło w balladach nie przemija, co najdobitniej wyraża Erben w balladzie Gołąbek: Upływa czas, upływa, Rok jest jak godzina, Jedno tylko nie ginie: Trwała jest ludzka wina28. Zło przyjmuje w Bukiecie − jak w animistycznych wyobrażeniach − postać niszczycielskiej energii, która krąży w naturze na zasadzie akcji i reakcji i w związku z tym zawsze pociąga za sobą karę. Ballady Erbena zadają pytanie o naturę zła moralnego i jego związek ze złem naturalnym, które w świecie nowoczesnym bywa definiowane jako zło neutralne etycznie, zło poza podziałem na dobro i zło. Jednocześnie żywe pozostają pierwotne przekonania o demonicznym charakterze natury, która z premedytacją wystawia na próbę moralność człowieka. Erben uwydatnia w Bukiecie to właśnie, pierwotne rozumienie zła naturalnego, zaznaczając, że wspominane zło tkwi również w naturze ludzkiej, dlatego tak mocno prowokuje ono do zła moralnego. Topos przemiany martwego w żywe dobrze służy uwydatnieniu korelacji między tymi dwoma rodzajami zła, ponieważ rzeczona przemiana − naruszając racjonalistyczną opinię o naturze jako przewidywalnym mechanizmie − dowodzi jej demonicznej podstępności. W opinii Jiráta Erben − podkreślając w balladach znaczenie etyki jako przeciwwagi dla irracjonalności natury − dystansuje się do kompetencji rozumu w duchu biedermeierowskiej filozofii życiowej. Zdaje się sugerować, że tylko wierność konserwatywnej etyce, a nie racjonalistycznie motywowany postęp może człowiekowi zapewnić ochronę przed wspomnianą irracjonalnością. Z punktu widzenia biedermeierowskiego światopoglądu zagrożeniem dla człowieka jest nieumiarkowanie, które przejawia się − jak zauważa Jirát − także w pysze rozumu, popychającej do ingerowania w naturalne (a więc i boskie) prawa. Biedermeier nie ulega w pełni nowoczesnemu racjonalizmowi; równoważy go pokorą wobec rzeczywistości, a tym samym aprobuje pewną dozę irracjonalności, przyznając jej określoną rolę etyczną. Etyczne podejście do zjawisk irracjonalnych ma nie tylko chronić przed nimi, ale też pozwala dostrzegać w nich medium moralnych pouczeń29. Najbardziej podstawowe biedermeierowskie pouczenie, które wypływa z Bukietu, mówi o konieczności zachowania szacunku dla obowiązującego porządku K. J. Erben, „Holoubek”, in idem, Kytice..., 70. W oryginale: „Běžı́ časy, běžı́, / Rok jako hodina; / Jedno však nemizı́: / Pevnět’ stojı́ vina”. 29 V. Jirát, Erben..., 140-141. 28 326 Patrycjusz Pająk rzeczy, ponieważ opiera się on na normach etyczno-społecznych, zakorzenionych w prawach boskich i w konsekwencji także naturalnych. Biedermeier zaleca pogodzenie się z losem, stoicką akceptację życia w jego niedoskonałości. Jak bowiem uczy ballada Wierzba, w życiu powinna obwiązywać zasada: Co komu pisane w czasie narodzin, Tego nie można zmienić 30. Jak zauważa Roman Jakobson, wszelkie próby zmiany obowiązującego status quo prowadzą w większości Erbenowych ballad do efektów przeciwstawnych od zamierzonych. Pragnienie, aby zyskać więcej życia niż przewiduje los, przynosi więcej śmierci. Ze względu na tę antytetyczną zależność wymieniony literaturoznawca uznaje autora Bukietu za pisarza romantycznego, który jednak − zamiast typowo romantycznej postawy buntu − upowszechnia postawę rezygnacji. Wypływa ona w zbiorze Erbena z ludowego przekonania o współistnieniu przeciwieństw, zwłaszcza życia i śmierci, które w sposób nieprzewidywalny kierują ludzkim losem. Z uwagi na ich nieprzewidywalność nie warto im się przeciwstawiać. W poszczególnych balladach współistnienie przeciwieństw nie skutkuje więc poczuciem harmonii, jak chcieliby rzecznicy biedermeieru, lecz niepewnością31. Obecność romantycznych pierwiastków w Bukiecie nie podważa jego biedermeierowskiego charakteru, ponieważ Erben posługuje się nimi instrumentalnie − w celu sugestywnego wyartykułowania przestrogi przed łamaniem harmonizującej normy społecznej i etycznej, którą w dobie powstawania i wydawania zbioru propaguje czeska elita intelektualna. Jest to doba czeskiego odrodzenia narodowego, które przypada na pierwszą połowę XIX wieku, a w drugiej jego połowie płynnie przechodzi w odrodzenie polityczne. Biedermeierowska filozofia życia znakomicie się wtedy przyjmuje, ponieważ odpowiada warunkom politycznym i społecznym panującym w Czechach. Warunki te pozwalają na budowę czeskiej świadomości narodowej i kultury nie na zasadzie buntu przeciw niemieckiej dominacji kulturowej, lecz cierpliwej i systematycznej pracy oświatowej, prowadzonej na wzór pracy ogrodniczej. Ten program działania wyraża metaforyka i symbolika kwiatowa, w jaką obfituje ówczesna czeska literatura, także Bukiet Erbena. Już sama nazwa zbioru odnosi się do biedermeierowskiej formuły życia ludzkiego, które ma przypominać uprawianie ogrodu. Nie tylko w Lilii, ale też w większości pozostałych ballad pisarz posługuje się licznymi metaforami i symbolami kwiatowymi, zazwyczaj w opisie urody i duchowych przymiotów cechujących postaci żeńskie. K. J. Erben, „Vrba”, in idem, Kytice..., 108. W oryginale: „Co souzeno při zrozenı́, / Tomu nikdež léku nenı́”. 31 R. Jakobson, Poznámky..., 507-508. 30 Przemiana martwego w żywe w balladach Karela Jaromı́ra Erbena 327 Popularność metaforyki i symboliki kwiatowej wśród czeskich autorów wieku XIX wiąże się też z prostym faktem, że pośród organizmów jedynie rośliny przechodzą w sposób naturalny przemianę martwego w żywe i zachowują przy tym dawną tożsamość. Ożywanie roślin nie wzbudza kontrowersji, które towarzyszą wyobrażeniom ożywania zwierząt i ludzi. Nie wzbudza ich także dlatego, że jest procesem cyklicznym, powtarzającym się przynajmniej raz w roku, co pozbawia go aury niezwykłości. Ponadto kwiaty − na tle świata roślinnego − wyróżniają się pięknem, które równoważy ich kruchość. Dla ówczesnych pisarzy o patriotycznym zacięciu piękno i swoista nieśmiertelność kwiatów, wynikająca z ich cyklicznej regeneracji, symbolicznie odzwierciedlają walory czeskiej kultury. Cykliczność życia, tak pięknie egzemplifikowana przez kwiaty, zapewnia też swoiste poczucie bezpieczeństwa w rozedrganym nowoczesnym świecie, ponieważ łagodzi niszczycielskie działanie czasu przez sprowadzenie powodowanej przez niego zmienności do powtarzalności. Poczucie bezpieczeństwa to w kulturze biedermeierowskiej sprawa priorytetowa. Dlatego kult cykliczności − jak zaznacza Vojvodı́k − jest dla tej kultury tak znamienny32. W tym względzie biedermeier nawiązuje do pierwotnego, monistycznego światopoglądu. Erben swoimi balladami uwydatnia tę więź w biedermeierowskiej interpretacji przemiany martwego w żywe jako śladu kultury pierwotnej w kulturze ludowej. Podobnie jak wielu innych czeskich pisarzy doby odrodzenia narodowego autor Bukietu dąży do uzgodnienia tradycji ludowej, uważanej wówczas za najpierwotniejsze źródło kultury czeskiej, ze zrodzonymi w łonie nowoczesnej kultury mieszczańskiej wartościami biedermeierowskimi, takimi jak: kult rodziny, szacunek dla tradycyjnych norm etycznych, pogodzenie z losem, harmonijne współistnienie z naturą, wiara w opatrzność. Od jednej wartości biedermeierowskiej dystansuje się w swoim zbiorze − od pragmatyzmu w życiu codziennym, ponieważ nie zawsze współgra on z etyką rodzinną i pokorą wobec życia, co najlepiej obrazują ballady Wierzba i Skarb. W analizie wymowy moralnej Bukietu Julius Dolanský zaleca uwzględnienie kontekstu politycznego. Zbiór ukazuje się po raz pierwszy tuż po Wiośnie Ludów, gdy władze austriackie przywracają w monarchii habsburskiej konserwatywny porządek, nasilając represje wobec ruchów narodowych w poszczególnych krajach monarchii, również w Czechach. Wszelka działalność patriotyczna o charakterze politycznym zostaje zakazana i jest karana. Ten etap historii, zwany absolutyzmem bachowskim, trwa do końca lat pięćdziesiątych. Zdaniem Dolanskiego do sytuacji w czasach absolutyzmu bachowskiego odnosi się pierwsza i najkrótsza w zbiorze Erbena ballada Bukiet. Pełni ona rolę wstępu do pozostałych utworów33. 32 33 J. Vojvodı́k, Imagines..., 44-59. J. Dolanský, Karel..., 112. 328 Patrycjusz Pająk Pisarz wykłada w niej naczelną ideę zbioru. Opowiada o zmarłej matce, której dusza − by pocieszyć osierocone dzieci − wciela się w kwiaty macierzanki porastające jej grób. Dzieci poznają matkę po zapachu kwiatów. W drugiej połowie ballady pisarz tworzy alegoryczną analogię do opowiedzianej historii − zmarła matka to ojczyzna, a kwiaty, w które wcieliła się jej dusza, to narodowe legendy. Z nich pisarz układa bukiet (czyli zbiór pod tym właśnie tytułem), aby swoim „narodowym zapachem” pocieszał dzieci zmarłej ojczyzny − Czechów − i pobudzał ich uczucia patriotyczne. Do tego przesłania, zawartego w balladzie otwierającej zbiór, nawiązuje pisarz w balladzie Wieszczka. Zamyka ona zbiór i − podobnie jak ballada otwierająca − różni się od pozostałych alegorycznością i nasiloną sentymentalnością, wykluczającą obecność nastroju grozy. Z użyciem metaforyki i symboliki roślinnej (kwiatowej, ogrodniczej, rolniczej) Erben kreśli we wzmiankowanej balladzie alegorię zmartwychwstania czeskiej kultury, do jakiego dojdzie w przyszłości. Przemiana martwego w żywe stanowi zatem nie tylko motyw fabularny, przewijający się przez większość utworów Bukietu, ale patronuje całemu zbiorowi w charakterze patriotycznej alegorii, która wyraża wiarę w żywotność czeskiego ducha narodowego, umożliwiającą kulturową regenerację narodu. Oddziaływanie biedermeierowskiej ideologii patriotycznej powoduje, że w czeskiej kulturze doby odrodzenia narodowego ugruntowuje się interpretacja rodzimego folkloru jako źródła bezwzględnie pozytywnych wartości, niebudzących poznawczych czy etycznych wątpliwości. Taką interpretację tradycji ludowej buduje też swoimi balladami Erben, jednak różni się od innych twórców swojego czasu tym, że sięga do najmroczniejszych jej pokładów − do demonizmu34. To czyni z Bukietu najbardziej romantyczne dzieło czeskiego biedermeieru literackiego. Pisarz naświetla mroczną stronę biedermeierowskiej wizji świata, przypominając, że pożądanym w tej wizji wartościom towarzyszy demoniczny cień, który jednocześnie uwypukla ich wartość na zasadzie kontrastu. Demonizm wypływa ze sprzeczności życia, których źródłem jest natura ludzka i przyrodnicza. Ich egzemplifikację stanowi w Bukiecie właśnie przemiana martwego w żywe. Erbenowe ballady zalecają pogodzenie się z sprzecznościami i zawierzenie boskiemu porządkowi, który nadaje im sens, niedostrzegalny z ludzkiego, przyziemnego punktu widzenia. Akceptacja dla sprzeczności w dłuższej perspektywie przynosi zadośćuczynienie, o którym traktują dwie ballady − otwierająca i zamykająca zbiór. W przeciwieństwie do pozostałych utworów Bukietu ożywienie martwego nie powoduje w nich uśmiercenia żywego ani go nie zapowiada. 34 Przed Erbenem tylko jeden czeski pisarz doby odrodzenia narodowego − František Ladislav Čelakovský − publikuje utwór inspirowany ludowym demonizmem. Mowa o balladzie Toman i leśna panna (Toman a lesnı́ panna), która powstaje w 1837 roku, a następnie zostaje włączona przez pisarza do zbioru Echo pieśni czeskich (Ohlas pı́snı́ českých, 1839). Przemiana martwego w żywe w balladach Karela Jaromı́ra Erbena 329 Wspomniane ballady stanowią optymistyczną klamrę dla wyrażanego przez zbiór ostrzeżenia przed uleganiem demonizmowi, którego przejawem jest też − paradoksalnie − bunt przeciwko niemu. Człowiek zbuntowany przeciw sprzecznościom działa bowiem zgodnie z ich logiką, ponieważ przeciwstawia się stanowi przyrodzonemu i w ten sposób sam popada w sprzeczność. Dlatego jego działanie nie może przynieść innych rezultatów niż niszczycielskie, które dotykają także jego samego. Zadośćuczynienie za pogodzenie się ze sprzecznościami życia polega natomiast na objawieniu się ich sentymentalnej i twórczej, a nie demonicznej i niszczycielskiej perspektywy. Jest nią możliwość ożywienia tego, co umarło, nie tylko w zgodzie z własnym pragnieniem, ale też z boską wolą, etyczną normą i rytmem natury. Taka przemiana martwego w żywe nie wzbudza grozy ani kontrowersji, lecz nadzieję. The metamorphosis of the dead into the living in Karel Jaromı́r Erben’s ballads Summary In the mid-nineteenth century a Czech writer and folklorist, Karel Jaromı́r Erben, publishes a collection under the title Bouquet, which consists of thirteen ballads inspired by oral folk literature. The leading theme of the collection is the metamorphosis of the dead into the living, which is derived from the primordial conceptions about monistic nature of all phenomena. Erben presents various options for reviving the dead: a metamorphosis into a vampire, a tree, a flower, a bird, and rebirth in a physical form before death. In each case, the metamorphosis involves the action of the elements of nature, which are a tool of moral instruction in the ballads. Reviving the dead is a consequence or a cause of sin, which is the exposure of human life in the name of selfish motives. Erben identifies selfishness with the betrayal of the family. From this point of view, the metamorphosis of the dead into the living reminds us of the value of human life, which is confirmed in family life conducted in accordance with Christian precepts. Erben allegorically extends this Biedermeier message, expressing faith in the rebirth of the Czech nation, which has been politically buried by the Habsburg regime. VACAT PRACE FILOLOGICZNE. LITERATUROZNAWSTWO [PFLIT] Warszawa 2013 NUMER 3(6). CZĘŚĆ 2 INDEKS OSÓB A Adamczyk Maria 145 Adamski Maciej 301 Aini Stefania 92 Ajschylos 270 Akiyama Ken 251, 255 Aleksander I Balas (Epifanes), władca państwa Seleucydów 233, 235 Aleksander Sewer 240 Aleksander VI (Rodrigo Borgia), papież 96, 97 Aleksander Wielki (Aleksander III Macedoński), król Macedonii 233 Alighieri Dante 78, 183 Alliusz 269 Ambros Barbara 260 Androutsos George 237 Anna, żona Mikołaja Richaviusa 138, 142 Antoninus Liberalis 225 Apollodoros 225, 229 Apollonios z Rodos 229 Apulejusz 9, 209, 212, 213, 215, 216, 218, 219, 272 Arendt Hannah 148, 281 Aretov Nikolay ( %) 152 Arystofanes 118 Arystoteles 48, 68, 131 Aubailly Jean-Claude 276, 291 Aureliusz Augustyn z Hippony, święty 281 Aurunkuleja Winia (Junia) 118, 119 B Bachórz Józef 48, 192 Baczelis Tatiana ( ) 104 Baczyńska Wanda 112 Baigent Michael 143 Bajka Marcin 30 Balbus Stanisław 146, 147 Balmas Enea 291 Balzac Honoré de 23 Baran Bogdan 59, 148 Barbara, córka Mikołaja Richaviusa 138 Barthes Roland 104 Bartnik Czesław 150 Bartoli Domenico di Giovanni 93 Barton A. Carlin 239 Baudelaire Charles 37, 45 Bauer Felicja 32, 33 Bauman Zygmunt 26 Baumstark Reinhold 94 Bazlen Roberto (Bobi) 14, 17, 19, 20, 22 Beagon Mary 236 Bednarczyk Adam 9 Bednarek Bogusław 145 Bednarek Henryk 44 Belmont Leo 60 Benedetto (kanonik Bazyliki św. Piotra) 91, 92 Benjamin Walter 146 Berger Peter 162 Bergk Theodor 229 Bergman Michał 117 332 Indeks osób Bergson Henri 45, 216, 217 Berlioz Jacques 276, 287, 293 Bernabei Roberta 93 Bernhard Thomas 37 Białokozowicz Bazyli 60 Bianchi Olivier 232 Bielańska Bogumiła 312 Bielawski Maciej 154 Bielik-Robson Agata 146, 149, 161-163 Bieły Andriej (* ) 105, 110, 111 Biencourt Daniel 232 Bieńkowska Ewa 148 Binder Hartmut 33 Birley Anthony 240 Bismarck Otto von 20 Blanchot Maurice 37 Blangez Gérard 278, 286, 287, 291 Blaza Marek 151 Błok Aleksandr ( ) 103-114 Błoński Jan 192 Bogumił Izabela 9 Bojadżijew Ognjan 158 Bolecki Włodzimierz 145 Bona Sforza, królowa Polski 125 Bondi Jurij ( ) 104, 109 Bonifacy VIII (Benedetto Gaetani), papież 91 Bońkowski Wojciech 17, 18 Borkowska Grażyna 192 Borowiec Aleksandra 76, 79 Borowski Andrzej 196, 269 Borozanow Boris 154 Brant Sebastian 165-169, 171-176 Brewer Wilmon 177 Brisson Luc 225, 226 Brod Maks 30, 31, 35, 40, 42, 43, 45 Brojer Wojciech 276 Brommer Frank 229 Bronżewska Anna Maria 37 Brożek Mieczysław 117-121, 123, 124, 129, 138 Brückner Aleksander 178, 179, 299, 300 Brzostowski Tadeusz 291 Brzozowski Stanisław 49 Buczyńska-Garewicz Hanna 148 Budrewicz Tadeusz 196 Budrewicz-Beratan Aleksandra 192 Bulaja Zvonimir 72 Bułgakow Sergiusz ( %) 150, 151 Bürger Gottfried August 311 Burgkmair Hans (Starszy) 94, 96, 98, 100 Burkot Stanisław 191, 192 Burska Ewa 302 Burzyńska Anna 246 Busoni Ferruccio 20 Butkiewicz Michaił ( ) 105 C Caillois Roger 207 Calasso Roberto 38 Canetti Elias 20, 32 Canew Stefan 158 Cazenave Michel 211 Cecylia Wazówna, królewna szwedzka 124, 127, 131, 135, 137, 142 Čelakovský František Ladislav 328 Celeryna 122, 123, 128, 136 Čermák Josef 35 Chełstowski Bogdan 246 Chlebowski Bronisław 51, 189 Chłędowski Kazimierz 93 Chmielewski Jacek 227 Chmielowski Piotr 51, 52, 58 Chrzanowski Ignacy 51, 58 Cichowicz Stanisław 148, 161 Clark John 302 Cocchiara Giuseppe 304 Córka Sugawary no Takasuego zob. Sugawara no Takasue no Musume Curtius Ernst Robert 196, 197, 202, 269 Cyceron (Marcus Tullius Cicero) 196, 197, 268 Indeks osób Cytowska Maria 117, 123, 178, 179 Czaplejewicz Eugeniusz 30 Czubek Jan 272 Czułkow Gieorgij 106 Czyżewski Tytus 209, 218, 219 D D’Onofrio Mario 92 Dama Murasaki zob. Murasaki Shikibu Dama Sarashina zob. Sugawara no Takasue no Musume Dancygier Józef 194 Danek Wincenty 191, 192, 193, 195, 198, 203, 204 Danewej Nikoł 158, 159 Dante Alighieri zob. Alighieri Dante Däubler Theodor 15 Dąbek-Wirgowa Teresa 157 Dąbrowski Mieczysław 9, 16 De Lacy Estelle Allen 232 De Lacy Phillip 232 Delattre Joëlle 232 Delcourt Marie 224-227, 229, 237 Deleuze Gilles 31 Delumeau Jean 278 Desclais Berkvam Doris 278 Detko Jan 194, 205, 208 Dębowski Andrzej 177 Diamant Dora 35, 36, 39, 42-45 Diamant Kathi 35 Dicearch z Messyny 225, 228 Dickens Charles 23 Diodor Sycylijski 224, 232, 233, 234, 235, 236, 238, 239 Dolanský Julius 311, 327 Domańska Ewa 67, 84 Domicjan, cesarz rzymski 240 Donat Branimir 78 Dorosz Krzysztof 40, 159, 162 Doroszewska Julia 9 Dostojewski Fiodor 23, 45 Drakoncjusz 268 Drawicz Andrzej 103 Drzewiecka Ewelina 9, 150, 152 333 Držić Džore 72, 73 Držić Marin 72, 73 − − Dur dević Ignjat 79 Dybciak Krzysztof 51 Dybek Dariusz 299, 306 Dybizbański Marek 49 Dygul Jolanta 17 Dynak Władysław 299, 303 Dziamski Grzegorz 160 Dziemidok Bohdan 48, 49 E Eco Umberto 279 Eiche Sabine 94, 95, 97 Eichstaedt Jarosław 145 Ekster Aleksandra 113 Eliade Mircea 207 Elian 131 Ellinger Georg 124 Elżbieta Habsburżanka, królowa Polski 127 Epifanes zob. Aleksander I Balas Erben Karel Jaromı́r 310-329 Eryk XIV Waza, król Szwecji 134, 139, 140 Estreicher Karol 124 Euenos z Aten 238 Eurypides 118 Eustacjusz z Tesaloniki 225, 226 F Fagiolo Marcello 93, 94 Fališevac Dunja 80, 83 Falski Maciej 9, 74, 85 Fein Sylvia 240 Feldman Oleg Maksymowicz (,- + -) 110 Ficowski Jerzy 219 Field Norma 245, 246 Fiewralski Aleksander 103 Filodemos z Gadary 232, 233 Fini Leonor 20, 21 Flach Józef 51, 52, 65 Flaker Aleksandar 75, 83 334 Indeks osób Flaubert Gustave 45 Flawiusz Honoriusz (Flavius Honorius Augustus), cesarz rzymski 120, 121, 122, 133, 136, 138 Flegon z Tralleis 223-234, 237-240, 241 Flemming Rebecca 236 Forbes Irving Paul M. C. 225, 227, 229, 230 Fossi Gloria 90 Franz Marie-Louie von 212 Frazer James Georg 315 Freud Sigmund 20, 85 Freudenberg Olga 309, 310, 320, 321 Frisch Max 24 Fulińska Agnieszka 191 G Gadamer Hans-Georg 148 Gaius Licinius Mucianus 236 Galen (Claudius Galenus) 236 Galle Henryk 50 Garewicz Jan 162 Garland Robert 239, 240 Gaucher Élisabeth 276 Gay Peter 85 Gelliusz 272 Gęsicka Anna 9, 281, 282 Giraud Yves 291 Głębicka Ewa Jolanta 189 Głombiowska Zofia 9, 126 Głowala Wojciech 47 Głowiński Michał 50, 51, 52, 63, 147, 148 Goethe Johann Wolfgang 311 Goldberg Gisela 95 Gołowin Aleksandr 103, 104 Gorczyńska Małgorzata 301 Gorczyński Maciej 301 Gostomski Anzelm 301 Gostomski Walery 50-68 Goślicki Jan 45 Grabowski Tadeusz 297, 51, 52 Grimal Pierre 184 Gripicz Aleksiej () " ) 110 Grozew Iwan 155, 156 Grudziński Stanisław 205 Gruszczyński Marcin 149 Grzela Remigiusz 35 Grześkowiak Radosław M. 305 Grzymała-Moszczyńska Halina 162 Guattari Félix 31 Gundulić Ivan 71-73, 79, 80, 82-85 Guntermann Georg 42 Gustaw I Waza, król Szwecji 135, 138, 139, 140 Gutowski Wojciech 49, 58 H Haas Werner 35, 39 Hadrian, cesarz rzymski 223, 240 Hahn Tadeusz Feliks 271 Hahn Wiktor 51 Hamilton Arundel 135 Hamilton James 135 Hansen William 224, 226-228, 230-234 Hanusiewicz Mirosława 305 Hardie Philip 239 Hasenohr Geneviève 276 Haur Jakub Kazimierz 299 Heck Juliusz Kornel 188, 189 Heers Jacques 302 Hegel Georg Wilhelm Friedrich 45, 48 Heller Joseph 24 Hello Ernest 57, 65 Herbers Klaus 91 Herder Johann Gottfried 311 Hester, córka Mikołaja Richaviusa 138 Hezjod 225, 228 Hiberia, żona Rurycjusza 120, 121 Hicks Audrey 229 Hiroko Odagiri 243 Holbein Hans (Starszy) 94-96, 100 Homer 118, 226, 229, 267, 268, 273 Horacy (Quintus Horatius Flaccus) 73, 168, 174, 187, 272, 273 Hosaka Hiroshi 246 Houellebecq Michel 24 Huizinga Johan 291 Indeks osób Hume Dawid 48, 68 Hutcheon Linda 149 Hygin (Gaius Julius Hyginus) 225, 229 I Ibsen Henrik Johan 20, 45 Ihnatowicz Ewa 196 Ingarden Roman 48, 68 Inglot Stefan 301 Innocenty VIII (Giovanni Battista Cibo), papież 94 Inukai Kiyoshi 247, 248 Irzykowski Karol 47 Iwan Asen, car bułgarski 152 Iwan IV Groźny, car Rosji 135, 139 Iwanow Wieczesław 106 Iwaszkiewicz Jarosław 25 Izydor z Sewilli, święty 75 J Jacopo da Voragine 304 Jahnke Richard 225 Jakobson Roman 316, 326 Jan Chryzostom, święty 150 Jan III Waza, król Szwecji 124, 125, 138, 139, 140 Jan, hrabia Fryzji Wschodniej 135 Jan, syn Mikołaja Richaviusa 138 Janicki Lesław 113 Janicki Wacław 113 Jankowska Hanna 85 Jaspers Karl 58 Jaworski Stanisław 192 Jeleński Konstanty Aleksander 20 Ježić Slavko 73 Jirát Vojtěch 324, 325 Jochemczyk Mariusz 37, 43 Jonas Hans 155 Joyce James 15, 19, 20, 22 Julius Obsequens 224 Jurewicz Oktawiusz 272 K Kadłubek Zbigniew 37 335 Kafka (z d. Löwy) Julia (matka Franza Kafki) 31, 33, 39 Kafka Franz 16, 23, 29, 30-46, 209, 210, 218, 219 Kafka Hermann (ojciec Franza Kafki) 31, 33, 39, 41 Kafka Ottilie „Ottla” (siostra Franza Kafki) 33, 41 Kalinowski Daniel 9, 30 Kallimach Filip 179, 181 Kallimach z Cyreny 225, 228 Kalpurniusz (Gnaeus Calpurnius Piso) 273 Kamieńska Anna 169, 170, 173, 174, 177 Kania Ireneusz 161 Kantor Tadeusz 103, 105, 111-114 Kanz Christine 30 Karpiński Adam 305 Karst Roman 37 Kasianov Georgiy 16 Kasperski Edward 30, 38 Katarzyna Jagiellonka, królowa Szwecji 124, 138 Katarzyna Wazówna, królewna szwedzka 135 Katullus (Gaius Valerius Catullus) 9, 118, 119, 121, 123, 127, 141, 142, 269, 270-274 Kawamura Yūko 244 Kazandżijew Christo 154 Kaźmierczak Zbigniew 59 Keene Donald 248, 249, 250, 251 Kiciński Bruno 166, 169, 170, 171, 173 Kielak Dorota 49 Kierkegaard Søren 45, 48 Kikuta Shigeo 247, 252 Kita Beata 155 Klaczko Jan 207 Klara, córka Mikołaja Richaviusa 138 Klaudian (Claudius Claudianus) 120-124, 127, 128, 133, 136, 138, 141, 271 Klaudiusz, cesarz rzymski 231, 240 Klearchos 225 Kliment Ochrydzki, święty 152 336 Indeks osób Klimowicz Marek 155 Klonowic Sebastian Fabian 178 Klopstock Roberta 44 Koch Hans-Gerd 31, 45 Kochanowski Jan 168, 178, 186 Kocjan Krzysztof 37 Koenig Jerzy 103 Kolarzowa Romana 53, 54, 66 Komissarżewska Wiera 109 Kommodus, cesarz rzymski 240 Kondō Kazuichi 256, 257 Kopij Marta 56 Kordzińska-Nawrocka Iwona 243-245, 253, 257, 261 Kornecka Jolanta 312 Korotkich Krzysztof 30 Korzycka Nicole 312 Kostyrko Teresa 160 Kott Jan 206 Kowalczuk Urszula 9 Kowalczykowa Alina 48 Kowalska Małgorzata 246 Kowalski Piotr 303 Koyano Jun’ichi 262, 263 Kozma Prezbiter 152 Kralowa Hanna 22 Krappe Alexander Haggerty 225 Krasicka Lilia 113 Krasiński Zygmunt 206, 207 Kraszewski Józef Ignacy 191-208 Krawiec-Złotkowska Krystyna 299 Kroczak Jerzy 9 Kromer Marcin 126, 140 Krońska Irena 32 Krókowski Jerzy 177, 270 Krukowska Halina 49 Krusch Bruno 271 Krysiak Ewa J. 113 Kryska-Mosur Małgorzata 73, 78 Kryszak Janusz 209 Krzeczkowski Henryk 315 Krzemieniowa Krystyna 146 Krzemień-Ojak Sław 48 Krzycki Andrzej 125 Krzysztof II Badeński, margrabia Badenii 124, 127, 136, 137, 142 Krzyżaniak Beata 144 Krzyżanowski Julian 301 Kubiak Jacek 38 Kubiak Zygmunt 268, 271 Kubińska Ola 67 Kubo Tomotaka 256 Kühn Karl Gottlob 236 Kukulski Leszek 298 Kulczycka-Saloni Janina 192 Kupis Bogdan 207 Kurcz Ida 84 Kurkiewicz Juliusz 25 Kutyła Julian 31 Kwapis Olaf 9 Kydryński Juliusz 36 L Lactantius Placidus 225 Laes Christopher 75 Lam Andrzej 9, 165, 173, 187 Lang Marcin 124 Larsson Lars Olof 135 Laurencjusz 133 Le Goff Jacques 276, 289, 292 Le Sueur Eustache 181 Lecouteux Claude 312 Lecoy Felix 276, 287, 291 Leigh Richard 143 Leo Friedrich 271 Leonard, syn Mikołaja Richaviusa 138 Leopold III Habsburg, książę austriacki 14 Leśmian Bolesław 209-219 Lévy-Bruhl Lucien 309, 310 Lewandowski Wacław 210, 211, 214 Lewental Franciszek Salezy (Salomon) 194 Lewski Wasyl 152 Ligęza Lidia 211 Lincoln Henry 143 Lipps Theodor 48 Lipszyc Adam 30 Indeks osób Löseth Eilert 276 Löwy Siegfried (wuj Franza Kafki) 39 Loyola Ignacy 72, 82, 83 Lubańska Magdalena 160, 161 Lukács György (György Bernát Löwinger) 23 Lupus, dostojnik na dworze Sigiberta I 265, 269, 273, 274 Luter Marcin 98 Ł Ławski Jarosław 30, 49, 204 Łoś Jan 297 Łygaś Wojciech 135 M Maciejewski Jarosław 50 Madonna Maria Luisa 93, 94 Maeterlinck Maurice 113 Magris Claudio 15-17, 20, 21, 25-28 Maiello Giuseppe 312 Majcher Grażyna 302 Majewska Gabriela 135, 137 Majewski Tomasz 160 Malej Izabella 104 Malewicz Kazimierz 113 Małecka Monika 312 Małecki Wojciech 301 Małłek Janusz 126 Mandiargues André Pieyre de 21 Mangoubi Sandra 213 Manikowska Halina 91, 93, 98 Manitius Max 271 Mann Tomasz 22, 24 Marcin z Tours, święty 301 Marek Aureliusz 92 Marek, iryjski zakonnik 302 Maria Teresa Habsburg, cesarzowa Austrii 14 Maria, żona Flawiusza Honoriusza 120, 121, 122, 133, 136, 138 Markiewicz Henryk 147 Markowski Michał Paweł 246 Marks Karol 45 337 Martindale Charles 177 Marulić Marko 73 Maštrović Tihomil 78 Masuda Shigeo 245 Maślanka-Soro Maria 279 Matsumoto Yasushi 254 Mayenowa Maria Renata 194 Melanowicz Mikołaj 244, 245 Mendelejewa Lubow 105 Mereżkowski Dmitrij 62 Merkelbach Reinhold 225, 228 Meyerhold Wsiewołod ( 3-) 103, 105, 107, 109, 110, 113, 114 Miaskowski Kasper 178 Micha Alexandre 276 Michalski Krzysztof 26 Michalski Maciej 148, 149 Michałowska Teresa 117, 145 Michelstaedter Carlo 25, 26 Mickiewicz Adam 311 Mieletinski Eleazar 194, 206 Miglio Massimo 93, 94 Mikołaj V (Tommaso Parentucelli), papież 93 Miłosz Czesław 19 Miner Earl 243 Mistrz (podpisujący się inicjałami L.F.) 94, 97, 100 Mistrz Grzegorz 92 Mitsuno Yōichi 244 Moczydłowski Józef 177 Molier (właśc. Jean Baptiste Poquelin) 103 Moller Henryk 124, 142 Montale Eugenio 22 Morell Robert E. 243 Morita Kaneyoshi 253 Morris Ivan 244, 253, 261 Morsztyn Hieronim 178 Mortkowicz Jakub 209, 210, 211 Moszyński Kazimierz 303, 313, 316, 317, 318 Mościcki Paweł 31 338 Indeks osób Możejko Beata 135 Mroczek Katarzyna 117, 124, 133 Mulhern Chieko Irie 244 Murai Yasuhiko 254 Murasaki Shikibu (Dama Murasaki) 243, 245, 246, 250 Musiał Łukasz 31 Musil Robert 23, 24, 25 Mussolini Benito 20 Mutafow Konstantin 155 Myszor Wincenty 155 N Nadolski Bronisław 124, 130, 132, 136, 137, 139 Naganowski Egon 35 Nalješković Nikola 72 Nardella Cristina 91, 92 Naretov Mikołaj 152 Nash Ralph 183 Nawrocka Ewa 48, 49 Nefelius Kasper 124, 125, 128, 131, 137, 142 Nicholson Jennifer 226, 238 Niedźwiedź Jakub 124 Nietzsche Friedrich Wilhelm 45, 48, 50, 54, 60, 68 Nonnos z Panopolis 225 Nowak Magdalena 126, 131, 140 Nowak Zbigniew H. 124 Nowicka-Jeżowa Alina 57, 180, 305 Nycz Ryszard 148 O Obrusznik-Partyka Maria 49 Ochab Maryna 18, 21, 161 Oktawian August 239, 240 Oldfather Charles Henry 238 Olędzka-Frybesowa Aleksandra 201 Opacki Ireneusz 145 Orański Wilhelm, książę Oranii 135 Orłowski Hubert 146 Orzeszkowa Eliza 23, 191-202, 204-208 Osińska Katarzyna 9, 103 Osmólska-Mętrak Anna 21 Ostrowska Barbara 31 Ostrowski Aleksander Nikołajewicz 104 Otwinowski Walerian 177 Owczarz Ewa 9, 207 Owidiusz (Publius Ovidius Naso) 9, 74, 75, 79, 129, 165, 171, 173, 181, 183, 185, 190, 200, 201, 204, 205, 207, 225, 229, 268, 271, 272, 275, 298 P Paczoska Ewa 57, 203 Padoł Roman 66 Pahor Boris 15 Pająk Patrycjusz 9 Palladiusz 122, 123, 128, 136 Paner Anna 135 Paprocki Henryk 150, 151 Pavis Patrice 104, 105 Pawel Ernst 30, 31 Pawelec Andrzej 26, 162 Paweł (Paulos) z Tarsu, święty 77, 281 Paweł z Krosna 125, 139 Payen Jean-Charles 275, 276, 284, 286, 288, 291, 293 Pelc Janusz 179 Pełka Leonard 312 Perec Georges 24 Pers Aneta 312 Petoia Erberto 312 Petrarca Francesco 77 Pfeiffer Rudolf 225, 228 Piątkowski Krzysztof 145 Piecuch Czesław 58 Piłat Robert 281 Pindar 229, 270 Piotr, święty 92 Piotrowiak Miłosz 37 Piwińska Marta 201 Pizystrat, tyran Aten 268 Platon 72, 213 Pleśniarowicz Krzysztof 114 Plezia Marian 304 Pliniusz 131 Indeks osób Pliniusz Starszy (Gaius Plinius Secundus, zw. Maior) 223, 226, 235, 237, 240 Pluskowski Aleksander 305 Poggioli Renato 74 Poirion Daniel 276, 287 Pollak Seweryn 106 Pomorski Adam 309 Pompejusz Wielki (Gneus Pompeus Magnus) 240 Popilijew Jordan 154 Popowa Lubow 113 Porębski Mieczysław 111, 112, 113 Potocki Wacław 297, 307 Poulain Elfie 42 Poulet Georges 197, 201 Poussin Nicolas 185 Praetorius Ephraim 124, 139 Pranjić Krunoslav 75, 83 Propercjusz (Sextus Propertius) 225 Propp Władimir 227 Prosperov Slobodan 73 Proust Marcel 24 Prus Bolesław (właśc. Aleksander Głowacki) 23 Przesmycki Zenon 210 Przybył Elżbieta 159 Pseudo-Kallistenes 224 Puccitelli Virgilio 178 Putman Michael C. J. 183 Q Quarantotti Gambini Pier Antonio 21 Quinzio Sergio 154 Quispel Gilles 155 R Radkow Penczo 154, 155 Radożycka-Paoletti Maria 289 Rajnow Nikołaj 155, 156 Rapacka Joanna 73 Rehlinger Dorothea 94, 95 Rej Mikołaj 301, 302 Rephonin Helena 94, 97 Rewers Ewa 13, 160 339 Reydellet Marc 265, 269 Rhody Jakub 124 Ribémont Bernard 286 Richavius Mikołaj 124, 128, 129, 137, 142 Richaviusów ród 125 Ricœur Paul 85, 148, 161, 246 Rieck Gerhard 30 Riedler Anna 94, 96 Riedler Barbara 94, 96 Rieff Philip 160, 161, 162, 163 Rimbaud Arthur 45 Rohoziński Janusz 30 Rosner Katarzyna 48, 84 Rot-Buga Ewa 9, 178, 188 Roth Józef 23, 24 Rougemont Denis de 201 Różewicz Tadeusz 24 Rubens Peter Paul 180 Rubinkiewicz Ryszard 145 Rucellai Giovanni 93, 94, 100 Rudaś-Grodzka Monika 199 Rudkowska Magdalena 192 Rudnicki Konstantin (#$ ! "') 107, 110 Rudolph Kurt 156 Rurycjusz I, święty 120, 121 Rużyło-Pawłowska Jadwiga 50, 52, 65 S Saba Linuccia 20 Saba Umberto (właśc. Umberto Poli) 15, 19 Sabinus Jerzy 127 Safona 118 Safranski Rudiger 161 Sandauer Artur 271 Sannazaro Jacopo 75, 179, 183, 190 Sarnowska-Temeriusz Elżbieta 71 Sarra Edith 244, 246, 248, 251, 256, 258, 260, 261 Saunders Ernest Dale 261 Schawe Martin 94, 98 Schefold Karl 229 340 Indeks osób Scheler Max 48, 68, 162 Schiele Egon 21 Schiller Friedrich 48 Schimmelpfennig Bernhard 91 Schlemmer Oskar 113 Scholem Gershom 154 Schopenhauer Artur 48, 60 Schulz Bruno 16, 23, 219 Scrinius Michał 124 Seduliusz 271 Sei Shōnagon 250 Seneka Młodszy 268 Serena, żona Stylichona 121, 122 Serkowska Hanna 17 Serwiusz (Maurus Servius Honoratus) 229 Sęp Szarzyński Mikołaj 178 Shakespeare William 212 Shelley Percy Bysshe 191 Sigibert I, król Austrazji 265 Sinko Tadeusz 181, 182 Slataper Scipio 15 Sławińska Irena 48 Sławiński Janusz 51, 149, 192 Słowacki Juliusz 204, 311 Sobczyk Agata 283 Sobeski Michał 49 Sobieraj Tomasz 194 Sofokles 48 Sokolski Jacek 299, 301, 302, 304 Solon 75 Sołowjow Siergiej 105 Sowiński Grzegorz 156 Spengler Oswald 24 Spieralska Beata 312 Srebrny Stefan 270 Stabryła Stanisław 170, 171, 177, 201, 204, 206 Stach Reiner 30 Stachorski Siergiej ( ) 107 Stacjusz (Publius Papinius Statius) 119, 120, 121, 124, 127 Stanew Emilian 157 Stanisławski Konstanty 105 Starowieyski Marek 145 Stąpor Irena 30 Steiner George 67 Stella 119, 121 Stendhal (właśc. Marie-Henri Beyle) 23 Stępień Paweł 180 Stojanow Christo 158 Stojanow Ludmił 154 Stojanow Weselin 158 Stramaglia Antonio 225 Strindberg August 45 Strozzi Lorenzo di Pala 93 Strzemiński Władysław 113 Stylichon 121, 122, 123, 136, 138 Sugawara no Takasue no Musume (Dama Sarashina) 243, 246, 247, 249, 251, 255, 256, 258, 264 Sujecka Jolanta 74 Sukiennicki Jan 32 Surma-Gawłowska Monika 282 Svatoš Martin 35 Švelec Franjo 72 Svevo Italo (właśc. Ettore Schmitz) 15-20, 22-24, 28 Swetoniusz 240 Swoboda Tomasz 207 Sydoniusz Apollinaris (Gaius Sollius Modestus Apollinaris Sidonius) 120, 121, 127 Szafar Tadeusz 244 Szajnert Danuta 145 Szeliga Dorota 281 Szlaga Jan 145 Szlosarek Artur 38 Szturc Włodzimierz 37, 49 Szwarcman-Czarnota Bella 309 Szwat-Gyłybowa Grażyna 152 Szweykowski Zygmunt 50 Szydłowski Roman 113 Szymonowic Szymon 178-190 Ś Śpiewak Paweł 154 Indeks osób Świątek Sławomir 104 Świderkówna Anna 270 Świnka Adam 177 T Tacyt 240 Tada Kazuomi 251 Taine Hippolyte Adolphe 13, 52 Tairowa Aleksandra 105 Takahashi Bunji 254, 255 Taranczewski Paweł 197 Taszew Michaił 154, 155 Tatarkiewicz Władysław 48 Tatarkiewiczowa Teresa 48 Tatlin Władimir 113 Taylor Charles 26, 149, 158, 162, 163 Teodoryk Wielki, król Ostrogotów 268 Teokryt 73, 118, 123, 271 Terencjusz (Warron) (Marcus Terentius Varro) 75 Tęczyński Jan Baptysta 135, 137 Ther Philipp 16 Thévenaz Olivier 232 Tibullus 129, 272 Tillich Paul 44 Todorow Petko 155 Tokarczuk Olga 23 Tokarska Urszula 30 Tołstoj Lew 23, 50, 60, 65, 68 Tomasi di Lampedusa Giuseppe 20 Tomasović Mirko 73, 75 Toporow Władimir 15, 16 Torkwat Manliusz 118 Tritter Jean-Louis 212 Trznadel Jerzy 210, 212 Tsumoto Nobuhiro 247 Tufte Virginia 117, 118, 124 Tulli Magdalena 23 Twardowski Kasper 305 Twardowski Samuel 178 Tyberiusz, cesarz rzymski 240 Tycjan (właśc. Tiziano Vecelli) 181 Tylewska-Ostrowska Zofia 136 Tytus Liwiusz 224 341 U Udalska Eleonora 108 Ueda Makoto 245 Uemury Etsuko 253 Ugniewska Joanna 16, 17, 19, 21, 25, 27 Ugolini Gherardo 225 Ungern Rudolf 109 Urbański Robert 32 Uwarowaja I. ( .) 104 V Valdenz Jerzy Jan 135 Vandenborre Katja 9 Vauchez André Michel 275, 289 Venaille Franck 18 Verdon Jean 278 Vodička Felix 311 Voegelin Eric 154, 158, 162 Vogher Guido 20 Vojvodı́k Josef 320, 321, 323, 327 Vončina Josip 72 Vučić Ivan (Dživo) Bunić 79 W Wachtangow Jewgienij 105 Wagenbach Klaus 31, 34, 40 Wagner Richard 20, 60 Walińska Marzena 188 Walser Martin 38, 42 Walsh Martin W. 301 Walter Philippe 302, 304, 305 Walther Anna 97 Wasiljew Anatolij 105 Waśkiewicz Andrzej K. 209 Wazow Iwan 152, 153 Wedeck Harry E. 303 Wehrli Fritz 225, 228 Weininger Otto 20 Weiss Edoardo 20 Weiss Tomasz 50 Weliczkow Konstantin 154 Welser Weronika 94, 97, 98 Wełmińska Teresa 113 342 Indeks osób Wełmiński Andrzej 113 Wenancjusz Fortunat (Venantius Fortunatus) 265, 267-269, 271-274 Wensinger Arthur 34 Wergiliusz (Publius Vergilius Maro) 9, 73, 119, 121, 229, 267, 268, 271-274 Wesołowska Elżbieta 268 West Martin Litchfield 225, 228 Węgrzyn Iwona 207 White Hayden 67, 84 Wierigina Walentina 110 Wiesnin Wiktor 113 Wilczyński Marek 67, 84 Wimmer Otto 96 Wincenty Kadłubek 177 Wiolentylla 119, 120 Wirzbięta Maciej 304 Wiśniewska Iwona 192 Wiśniewski Robert 240 Witczyk Henryk 278 Witkiewicz Stanisław Ignacy (pseud. Witkacy) 219 Wittgenstein Ludwig 25 Włodarski Maciej 292 Wojtanowska Agnieszka 149 Wojtowicz Witold 149 Wójcicki Kazimierz Władysław 210, 211 Wyspiański Stanisław 50, 63, 113 Wyszomirski Sławomir 126, 131, 132 Y Yamaori Tetsuo 249 Yoshioka Hiroshi 247 Z Zabłudowski Tadeusz 30 Zagórski Jerzy 106, 113 Zapolya Barbara 125, 139 Zaremska Hanna 275 Zbylitkowski Andrzej 177 Zeidler-Janiszewska Anna 160 Ziach Aleksandra 183 Zimek Katarzyna 178 Zimorowic Józef Bartłomiej 178, 188 Zimorowic Szymon 178 Zink Michel 275, 276 Žižek Slavoj 31 Zofia, żona Kaspra Nefeliusa 124, 125, 128, 131, 137, 142 Zola Émile 23 Zoranić Petar 71, 78, 84, 85 Zowczak Magdalena 145, 146, 149 Zuberbier Andrzej 278 Zychowicz Juliusz 154 Zydorowicz Jacek 160 Zygmunt I Stary, król Polski 123, 125, 138, 139 Zygmunt II August, król Polski 123, 125, 127, 139, 141, 142 Ż Żebrowski Jakub 177 Żmichowska Narcyza 196 Żmigrodzka Maria 193, 194, 204, 205 Żółkiewska Ewa Dorota 281 Żychliński Arkadiusz 31 Żyłko Bogusław 16 INFORMACJE DLA AUTORÓW Termin nadsyłania artykułów do numeru za dany rok upływa w końcu lutego tegoż roku. Prosimy o nadsyłanie wyłącznie prac oryginalnych, wcześniej niepublikowanych i nieprzeznaczonych do innych czasopism i ksiąg przed ukazaniem się w numerze „Prac Filologicznych. Literaturoznawstwa”. Wszystkie teksty przeznaczone do naszego rocznika są recenzowane. Proces recenzowania artykułów zgłoszonych do publikacji obejmuje trzy etapy. W pierwszym etapie wstępną kwalifikację przeprowadza komitet redakcyjny, mając na uwadze walory naukowe artykułów, ich komunikatywność i poprawność formalną oraz zgodność z profilem pisma i z tematem numeru, do którego byłyby przeznaczone. W drugim etapie artykuły, które zostały zakwalifikowane w etapie pierwszym, ocenia dwóch niezależnych recenzentów zewnętrznych. Jeżeli tekst powstał w języku obcym w ośrodku zagranicznym, jeden z recenzentów jest afiliowany przy instytucji zagranicznej innej niż macierzysta instytucja autora pracy. Zgodnie z zasadą podwójnej anonimowości recenzji autorzy artykułów i recenzenci nie znają wzajemnie swojej tożsamości. Recenzja ma formę pisemną i kończy się wskazaniem dopuszczenia artykułu do publikacji (ewentualnie pod określonymi warunkami) lub jego odrzucenia. Z prac, które w etapie drugim uzyskały recenzję pozytywną, w etapie trzecim komitet redakcyjny wyłania artykuły do publikacji, kierując się projektem merytorycznym numeru. Autorzy artykułów są informowani o zakończeniu i rezultacie procesu recenzowania. W związku z zaleceniami Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego prosimy Autorów o przestrzeganie następujących zasad: 1. Autor jest zobowiązany podać w przypisie informację o osobach, które miały udział w powstaniu artykułu, ale tylko o rzeczywistych współtwórcach (pragniemy uniknąć zarówno sytuacji „ghostwriting”, jak i sytuacji „guest authorship”). 2. Do każdego artykułu powinno być dołączone podpisane przez autora oświadczenie o oryginalności tego tekstu i o niewystępowaniu w jego przypadku konfliktu interesów (formularz na końcu numeru PFLIT). Z autorami artykułów zakwalifikowanych do druku zawierana jest umowa o przeniesienie praw autorskich na wydawcę naszego czasopisma. 3. Jeśli artykuł związany jest z badaniami finansowanymi z grantu NCN lub innej instytucji czy stowarzyszenia, autor jest zobowiązany podać w przypisie tę informację wraz z numerem grantu. Zasady przygotowania komputeropisu 1. Objętość artykułu: 12-20 stron znormalizowanego komputeropisu (ok. 1800 znaków na stronie łącznie z pojedynczymi spacjami). 2. Prosimy o pliki tekstowe z rozszerzeniami: doc, docx lub rtf. W przypadku użycia znaków specjalnych (np. fontów niełacińskich) prosimy o załączenie dodatkowo wersji artykułu w pliku pdf. 3. Prosimy o umieszczenie po tytule artykułu słów kluczowych (do pięciu wyrazów). 4. Do tekstu artykułu należy dołączyć krótkie streszczenie (ok. pół strony) w języku polskim i angielskim oraz angielskie tłumaczenie tytułu i słów kluczowych. 5. Prosimy o podanie po nazwisku autora artykułu nazwy reprezentowanej instytucji i jej jednostki wewnętrznej oraz miejscowości, np.: Instytut Filologii Polskiej, Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu; Instytut Literatury Polskiej, Uniwersytet Mikołaja Kopernika, Toruń. 6. Krótkie cytaty opatrujemy cudzysłowem, pozostałe − wyodrębniamy wcięciem od lewej strony oraz mniejszą czcionką, bez kursywy. Prosimy o tłumaczenie cytatów obcojęzycznych na język polski (w przypisie). 7. Prosimy o zachowanie zgodności opisu bibliograficznego w przypisach z wzorem Chicago Manual of Style/Humanities (szczegółowe wskazówki na stronie: http://www.chicagomanualofstyle.org/). Poszczególne elementy opisu bibliograficznego oddzielamy przecinkami oraz używamy słów/skrótów łacińskich (najczęściej używane: op. cit., ibidem, idem, eadem, et al., ed., trans., vol., no., s.l., s.a., vide, cf.). Przykłady przypisów: 1. Wincenty Danek, Józef Ignacy Kraszewski (Warszawa: Wiedza Powszechna, 1975), 435-438. 2. Aleksandra Budrewicz-Beratan, „Śladem Dickensa? Kreacje sierot u Orzeszkowej”, in Sekrety Orzeszkowej, ed. Grażyna Borkowska, Magdalena Rudkowska, Iwona Wiśniewska (Warszawa: Fundacja Akademia Humanistyczna et Instytut Badań Literackich PAN, 2012), 52. 3. Stanisław Burkot, „Kraszewski i Orzeszkowa. O wzajemnych kontaktach”, Ruch Literacki, no. 6 (1968): 339-350. 4. Tadeusz Budrewicz, Ewa Ihnatowicz, Ewa Owczarz, ed., Kraszewski: Poeta i światy (Toruń: Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, 2012). 5. Józef Ignacy Kraszewski, „Listy do nieznajomego”, in Kraszewski o powieściopisarzach i powieści: Zbiór wypowiedzi teoretycznych i krytycznych, ed. Stanisław Burkot (Warszawa: PZWS, 1962), 202. W przypadku korzystania z materiałów internetowych należy pamiętać o podaniu w przypisie autoryzacji strony oraz daty dostępu. Przykład: Peter Paul Rubens, Diana i nimfy podglądane przez satyrów (1616), http://omgthatartifact. tumblr.com/page/84 (acc. 12.03.2013). 8. Dla lepszej czytelności tekstów prosimy o wyraźne wyodrębnianie (przez wcięcie każdego pierwszego wersu) niezbyt długich akapitów oraz o podział treści artykułów na części opatrzone śródtytułami. 9. Jeśli do artykułu mają być dołączone ilustracje (w tym fotografie), prosimy o precyzyjne określenie ich tytułu, źródła, autorstwa i praw autorskich do nich. Nie zamieszczamy ilustracji pochodzących z publikacji internetowych − autor artykułu może odesłać do nich w przypisie podając odpowiedni adres internetowy. 10. Autorów prosimy o podanie tytułu naukowego lub zawodowego, adresu kontaktowego, numeru kontaktowego telefonu i adresu e-mail. Redakcja nie publikuje i nie przekazuje tych danych, lecz korzysta z nich, aby porozumiewać się z autorami i w razie potrzeby pośredniczyć w kontakcie. 11. Na wszystkie prace nadsyłane pocztą elektroniczną czekamy pod adresem: [email protected]. Oprócz tego artykuły zakwalifikowane do druku należy przesyłać pocztą tradycyjną w dwóch egzemplarzach wydruku na adres redakcji: „Prace Filologiczne. Literaturoznawstwo”, Instytut Literatury Polskiej, Wydział Polonistyki, Uniwersytet Warszawski, Krakowskie Przedmieście 26/28, 00-927 Warszawa. Osoba do korespondencji pod tymi adresami: redaktor naczelna Ewa Ihnatowicz lub każdy z członków komitetu redakcyjnego. Dotychczas ukazały się: „Prace Filologiczne”, Tom LV Seria literaturoznawcza, [Kresy], 2008 „Prace Filologiczne”, Tom LVII Seria literaturoznawcza, Podróż do Włoch, 2009 „Prace Filologiczne”, Tom LIX Seria literaturoznawcza, Gotycyzmy, 2010 „Prace Filologiczne”, Tom LXI Literaturoznawstwo, numer 1, Ogrody, 2011 „Prace Filologiczne. Literaturoznawstwo”, numer 2(5), Nekropolie, 2012 Wzór oświadczenia o oryginalności autorskiej artykułu ........................................................................... miejscowość, data ........................................................................... imię i nazwisko autora artykułu ........................................................................... afiliacja (uczelnia, katedra/instytut/wydział) ........................................................................... e-mail ........................................................................... adres do korespondencji OŚWIADCZENIE O ORYGINALNOŚCI ARTYKUŁU NAUKOWEGO Oświadczam, że artykuł mojego autorstwa pt.: ...................................................................................................................................... przyjęty do druku w roczniku naukowym „Prace Filologiczne. Literaturoznawstwo” nr ............: rok ............ 1) 2) 3) 4) jest oryginalną pracą naukową, nie był wcześniej publikowany, nie został złożony do druku w innym czasopiśmie ani książce, nie narusza praw autorskich, interesów prawnych i materialnych osób trzecich, nie powoduje żadnego konfliktu interesów. 5) W odniesieniu do tego artykułu nie zachodzi zjawisko „ghostwriting” ani „guest authorship”. ...................................... czytelny podpis autora