Uchodźcy Uchodźcy - Salezjański Ośrodek Misyjny
Transkrypt
ISSN 1642 – 9672 Pismo do Przyjaciół i Sympatyków Misji Misje S alezjańskie 5/2013 (156) wrzesień – październik Uchodźcy w SUDANIE Salezjanki we wschodniej Afryce Spis treści Misje S alezjańskie Salezjański Ośrodek Misyjny ul. Korowodu 20 02-829 Warszawa tel.: 22 644-86-78 fax: 22 644-86-79 [email protected] [email protected] [email protected] www.misje.salezjanie.pl Konto złotówkowe: PKO BP O/XVI Warszawa 50 1020 1169 0000 8702 0009 6032 Konto w euro: PKO BP O/XVI Warszawa PL69 1020 1169 0000 8502 0018 8714 swift code: BPKOPLPW Konto w USD: PKO BP O/XVI Warszawa PL53 1020 1169 0000 8602 0089 7926 swift code: BPKOPLPW Redaktor naczelny: Ks. Roman Wortolec SDB Zastępca redaktora naczelnego: S. Grażyna Sikora CMW Redaktor techniczny: Krzysztof Karpiński Współpracują: Renata Piotrowska Izabela Paszke Redakcja zastrzega sobie prawo dokonywania zmian w nadesłanych tekstach Misje Salezjańskie 2 W tym numerze: 3 Słowo Dyrektora Ośrodka Misyjnego Ks. Roman Wortolec SDB 4-5 List Przełożonego Generalnego Bóg chce nas w świecie lepszym od tego Ks. Pascual Chavez SDB 6-11 Prosto z misji Salezjanki we wschodniej Afryce S. Grażyna Sikora CMW 12-13 Adopcja na odległość Szansa wyjścia z analfabetyzmu S. Joanna Wala CMW 14-15 Korespondencja Angola: s. Maria Domalewska CMW Czad: ks. Artur Bartol SDB 16-17 Plakat misyjny 18-21 Międzynarodowy Wolontariat Don Bosko Dwa światy Katarzyna Przybyłek MWDB Plasterek szczęścia Monika Kazimierczak MWDB 22-25 Projekty misyjne 26-29 Wspomnienie Odszedł ks. Władysław Ciszewski, budowniczy SOM S. Grażyna Sikora CMW 30-31 Ogłoszenia Słowo Dyrektora Ośrodka Misyjnego WSPIERAJMY INNYCH MODLITWĄ Drodzy Przyjaciele i Sympatycy misji salezjańskich! Otaczająca nas przyroda mówi nam, że wakacje dobiegły końca. Z zasłużonego wypoczynku w kraju wracają na swoje misje nasi drodzy misjonarze i misjonarki. Niektórzy z nich rzadko odwiedzają ojczyznę, dlatego tym bardziej czas wakacji był dla nich cenny. Teraz znowu będą mogli z nowym zapałem podjąć misyjne obowiązki. Będziemy pamiętać o nich w modlitwie i wspierać naszymi ofiarami ich projekty misyjne. W najbliższych dniach wyjadą na swoją roczną misję nasi kochani wolontariusze, których przedstawiliśmy Wam w ostatnim numerze Misji Salezjańskich. Patrząc na nich wciąż nie mogę nadziwić się ich entuzjazmowi i chęci pomocy innym. W czasach, kiedy jest coraz mniej powołań kapłańskich i zakonnych, Pan Bóg podsyła nam właśnie wolontariuszy, którzy włączają się w pracę naszych misjonarzy i misjonarek. Z bieżącego numeru możecie dowiedzieć się jak wygląda praca sióstr salezjanek m.in. w Etiopii, we wschodniej Afryce. Zobaczmy, jak wiele poświęcenia i oddania ona wymaga. Zachęcam też do przeczytania dwóch krótkich przemyśleń naszych wolontariuszek. Kasia dzieli się tym, jak bardzo zmieniły ją misje a Monika przekonuje, że zwykły plasterek, naklejony z miłością, uleczy każdą chorobę. Jestem dumny z naszych misjonarzy, misjonarek i wolonta- riuszy. Obiecajmy im, że w miesiącu październiku, kiedy modlimy się na różańcu, będziemy w sposób szczególny pamiętać o nich w modlitwie. Październik to przecież także miesiąc misyjny, dlatego nie wolno nam zapomnieć o misjonarzach, misjonarkach i wolontariuszach. Razem z tym numerem naszego czasopisma wysyłamy załącznik wypominkowy. Prosimy, abyście wypominki wypełnili, gdyż zbawienną rzeczą jest modlić się za zmarłych. Już teraz możecie przysyłać wypełnione kartki z wypominkami. Jest to wprawdzie dopiero początek września, ale kolejny numer ukaże się w pierwszych dniach listopada. W naszej zakonnej kaplicy, przez cały listopad, będziemy codziennie modlić się w intencji Waszych zmarłych, polecanych w tegorocznych wypominkach – o godz. 7.30 będzie w ich intencji odprawiona Msza św. (razem 30 Mszy św.) a o godz. 18.00 polecać ich będziemy w modlitwie różańcowej. Dobrze wiemy, że kiedyś i my tej modlitwy będziemy bardzo potrzebowali, dlatego teraz pamiętajmy o naszych zmarłych. Niech dobry Bóg przyjmie ich do chwały Nieba. Pozdrawiam Was wszystkich, drodzy Sympatycy naszego dzieła misyjnego i oddaję Was pod opiekę Maryi Wspomożycielki Wiernych, Pani Różańcowej. Z darem modlitwy 3 Misje Salezjańskie BÓG CHCE NAS W ŚWIECIE LEPSZYM OD TEGO Misje Salezjańskie 4 KSIĄDZ BOSKO WYCHOWAWCA List Przełożonego Generalnego Wchodziliśmy w rewolucję przemysłową. Musiałem dostosować się do nowych czasów, nowych tendencji, bez uciekania w niebezpieczną tęsknotę za epoką, która już bezpowrotnie minęła. Wiele rzeczy nie szło dobrze, ale zamiast oddawać się bezowocnym narzekaniom, wolałem zakasać rękawy i pracować w innym stylu: z tym niewiele co miałem, bez chęci przesady, pragnąłem budować lepszy świat, dając wielu młodym chleb, zapracowany uczciwie, poprzez pracę godną osób wolnych, a nie niewolników, których można wykorzystać. Pomimo pewności, że „ten, kto ma Boga, ma wszystko”, wiedziałem, że „diabeł ma wszędzie swoich sługusów”. Dlatego trzymałem się mądrej zasady: „Niech cię nic nie trwoży”. Była to rada, którą zalecałem moim salezjanom. Dzięki formacji i z racji mego charakteru niełatwo popadałem w przygnębienie, choć z drugiej strony życie nie szczędziło mi trudności i wyzwań. Mawiałem: „Co daje narzekanie na zło, które nas trapi? O wiele lepiej jest zrobić wszystko, by je pokonać”. Sugerowałem, by reagować według nowej, odważnej taktyki: „Złu nie możemy przeciwstawiać się tylko poprzez „Ojcze nasz”. Musimy coś robić!”. Usiłowałem powstrzymać zalew zła, choćby tylko odrobiną dobra. Byłem przekonany, że „nasza ziemia stała się już ziemią misyjną”. Dlatego nalegałem na moich salezjanów: „Jeżeli wy nie pracujecie, pracuje diabeł”. Podtrzymywany przez odważne ideały pozwoliłem się prowadzić programowi: „W rzeczach, które przynoszą korzyść zagrożonej młodzieży lub służą zdobywaniu dusz dla Boga, spieszę do przodu, aż po zuchwałość”. Dlatego starałem się zawsze dawać konkretne odpowiedzi, jakich wymagały okoliczności. Napisałem do ks. Cagliero, który od roku harował na List Przełożonego Generalnego ziemi argentyńskiej: „Jesteśmy w trakcie realizacji wielu projektów, które wydają się bajkami albo szaleństwami, ale kiedy tylko zostają rozpoczęte, Bóg im błogosławi tak, że wszystko idzie świetnie. Jest to motyw modlitwy, dziękczynienia, nadziei i czuwania”. Czasem wydawało się, że optymizm, który zawsze mi towarzyszył, zniknie bez śladu. Nocą zawaliły się ściany nowych budynków, które w pocie czoła i krwi powstały na Valdocco; byli księża, którzy wykształcili się u mnie, a potem z dnia na dzień zostawili mnie, bez jednego „dziękuję”; był niespodziewany poryw wiatru, który tajemniczo otworzył okno i przewrócił kałamarz z atramentem na kartki z zapisanymi skrzętnie artykułami Konstytucji, które nazajutrz rano miały być pilnie przesłane do Watykanu; był ów klimat niezrozumienia, fałszywych plotek, gniewnych anonimów przeciwko arcybiskupowi Turynu, zatruwających dusze. W 1854 roku napisałem do hrabiego Clemente Solaro della Margarita, poważnego i odważnego polityka, katolika w każdym calu: „Tutaj nie chodzi o pomoc pojedynczej jednostce, ale o podanie pajdy chleba młodym, których głód wystawia na największe niebezpieczeństwo utraty moralności i religijności”. W tym samym temacie, ale bardziej zdecydowanie i dramatycznie, naciskałem w 1886 roku na szlachtę Barcelony: „Człowiek młody, który wychowuje się na waszych ulicach, najpierw poprosi was o jałmużnę, potem jej zażąda, a w końcu sam ją sobie weźmie z rewolwerem w ręku”. Prosić i dziękować, oto stała zasada całego mojego życia. Włączałem w nią moich dobroczyńców, darząc ich ludzkim uczuciem, ciepłym, delikatnym i zawsze dostosowanym do osoby. Ta miłość łączyła dobroczyńców, tworząc relacje synowskie i szczere. Walczyłem przez całe życie, aby przywrócić wielu młodym radość życia i godność, zbyt często zdeptaną. Żyłem z nimi, aby lepiej zrozumieć ich potrzeby, nadzieje i marzenia, aby budować z nimi życie godne dzieci Bożych. Stworzyłem z nimi i dla nich system wychowawczy, w którym obecny jest Bóg – dobry i troskliwy, miłosierny i cierpliwy. Postawiłem Boga w sercach moich chłopców, bo wiedziałem jak spragnieni są prawdy i sprawiedliwości. Odnalazłem tysiące chłopców opuszczonych, doświadczających przemocy i wielkiej tęsknoty za Bogiem. Stałem się kapłanem radości, nadziei i przebaczenia, przekazywanego w imieniu Jezusa Zbawiciela. Podałem rękę chłopcom trudnym i zająłem się nimi, aż zasmakowali szczęścia nowego serca. Zaproponowałem im nową drogę świętości, możliwą dla nich, świętości sympatycznej, bo fascynującej i wymagającej jednocześnie. Uczyniłem radość moją flagą. Nie zmieniłem świata, wprost przeciwnie! Ale nawet z nieuniknionymi błędami, które zawsze towarzyszą działaniom człowieka, zrobiłem swoją część. Zainicjowałem nowe drogi wychowania, kochania i służenia młodzieży. Moje marzenia zostawiły ślady. Ks. Pascual Chavez SDB 5 Misje Salezjańskie Prosto z misji SALEZJANKI WE WSCHODNIEJ AFRYCE Córki Maryi Wspomożycielki – siostry salezjanki pracują na wszystkich kontynentach. W Afryce są obecne w 22 krajach. Spośród ponad 500 sióstr, pracujących w Afryce, większość to już siostry tubylcze. Ale misjonarki są tam nadal potrzebne. Jedną z nich jest s. Helena Kamińska, obecnie pracująca w gorącej Etiopii. S. Grażyna Sikora: Pracuje Siostra na misjach od ponad 26 lat. Jak Siostra odkryła swoje powołanie misyjne? S. Helena Kamińska: O wyjeździe na misje myślałam od początku mego powołania zakonnego. Marzyłam o jakiejś egzotycznej wyspie. Miałam osobisty kontakt z jedną z sióstr ze Zgromadzenia Sióstr od Aniołów. Opowiadała mi o ich Misje Salezjańskie 6 misjach. I zapragnęłam też wyjechać. Od początku pobytu w Zgromadzeniu sióstr salezjanek, pisząc kolejne podania o przyjęcie mnie na następny etap formacji zawsze dodawałam zdanie, że pragnę pojechać na misje i pracować wśród najuboższych. Kiedy wybrano pierwszą grupę misyjną i mnie w niej nie było, zaczęłam tracić nadzieję na wyjazd. Ale Pan o mnie nie zapomniał. Wreszcie przyszła ta radosna wiadomość, że jadę. Trzy lata przygotowywałam się do wyjazdu do Zambii. Będąc w Anglii na nauce języka, poprosiłam o możliwość zrobienia jeszcze kursu chorób tropikalnych w Londynie. Dostałam pozytywną odpowiedź, ale przełożona od misji napisała mi: „Co myślisz o tym, jeśli po kursie zamiast do Zambii poślemy cię do Kenii. W tamtym czasie Zambia czy Kenia były dla mnie tym samym”. I tak, dnia 5 lutego 1987 roku znalazłam się w Kenii. Prosto z misji Jakie były pierwsze wrażenia, gdy stanęła Siostra na ziemi afrykańskiej? Pierwsze moje wrażenie to obawa, jak ja rozpoznam ludzi, kiedy wszystkie twarze są takie same. Z czasem ta trudność minęła. Powoli wchodziłam w nową rzeczywistość. Dyspensarium, gdzie miałam pracować, było jeszcze w budowie. Mieściło się w zakrystii przyszłej kaplicy. Próbowałam na misji uczyć się języka tubylczego, ale trudno było znaleźć nauczyciela. Potem zrobiłam 3-miesięczny kurs języka. Było to tyle, co nic. Największą mobilizacją do nauki było codzienne obcowanie z ludźmi. Na początku wszystko było trudne, ale z czasem wszystko dało się pokonać. W Kenii pracowała Siostra najdłużej. Jaki to kraj? Kenia to jeden z bogatszych krajów Afryki. Jest tam w miarę spokojnie. Jest co oglądać – piękna natura, dużo zwierząt w parkach narodowych, ludzie w strojach afrykańskich. Przejechałam Kenię z południa na północ i trochę na zachód. Ludzie są otwarci wobec obcokrajowców. W stosunku do sióstr są bardzo życzliwi, nigdy nie musiałam zmieniać koła na drodze, zawsze ktoś pomógł. Doznałam naprawdę dużo życzliwości i wdzięczności. Kiedyś nazwano mnie nawet czarownikiem, gdy wyleczyłam dużą ranę na nodze chłopca czy też chorego, którego ukąsił wąż. Kenia to kraj bardzo zróżnicowany pod wieloma względami, ale to piękny kraj. Tam zostawiłam kawałek mego serca. Będąc w Kenii 21 lat widziałam dużo zmian na lepsze. Ludzie zaczynali coraz lepiej być ubrani, mieli buty na niedziele do kościoła, doceniali potrzebę wysyłania dzieci do szkoły, powstawały asfaltowe drogi i domy z kamienia. To wszystko było naszą radością. „ Od początku pobytu w Zgromadzeniu sióstr salezjanek, pisząc kolejne podania o przyjęcie mnie na następny etap formacji zawsze dodawałam zdanie, że pragnę pojechać na misje i pracować wśród najuboższych. 7 Misje Salezjańskie Prosto z misji Na czym polegała praca Siostry w Kenii? Moją pierwszą wspólnotą było Embu. Było nas 5 – z 5 krajów i 3 kontynentów. Byłam tam 9 lat. Wróciłam do Embu na rok, przed wyjazdem z Kenii. Pracowałam jako pielęgniarka w dyspensarium i w szkole. Jednocześnie zajmowałam się kuchnią w internacie dla dziewcząt, w szkole średniej i we wspólnocie. W międzyczasie byłam w Siakago jako pielęgniarka i ekonomka. Dwa razy po 4 lata byłam w Makuyu. Odpowiadałam za duże dyspensarium, zatrudniające zespół medyczny. Było ciężko z powodu nawału pracy. Przez kilka miesięcy przychodziło ponad 500 osób dziennie do dyspensarium; do tego dochodziła mi budowa domu dla wspólnoty i ekonomstwo, ale łaska Boża i pomoc wspólnoty były ze mną. Misje Salezjańskie 8 W marcu 2009 podjęła Siostra pracę w Wau, w południowej części Sudanu. Jak wtedy wyglądała tam sytuacja ludzi? Wszyscy czekali na odłączenie Południa od islamskiej Północy i żyli nadzieją na lepsze jutro. Agenda ONZ – Światowy Program Żywnościowy (WFP) pomagała wyżywić ludzi. Pomagała także naszym dwóm szkołom w Wau. Jedna liczy 1,5 tys. uczniów, druga 1 tys. Obie są przepełnione, zaczynają się od przedszkola. Przedszkolaki biły rekord. Klasy po 80, 90 i 150 dzieci. O sprawdzaniu obecności nie było mowy. Miałyśmy tam dwie wspólnoty. Od 3 lat budowałyśmy szkołę zawodową. Byłam ekonomką jednocześnie w obu wspólnotach. Nie znałam języka arabskiego, ale musiałam jakoś W skrajnie biednym Sudanie Południowym siostry starają się, by ich uczniowie otrzymali bułkę w szkole. Czasem jest to ich jedyny posiłek. Prosto z misji „ Nasi uczniowie to w większości katolicy, ale jest też trochę muzułmanów. sobie radzić z zakupami, z budową, z naprawami w szkole, z rozliczeniami dla WFP. Południowy Sudan jest skrajnie biedny. Brakuje fachowców: murarzy, cieśli, hydraulików, elektryków. 30 lat wojny zniszczyło wszystko. Ludzie zapomnieli jak uprawiać rolę. To, co samo wyrosło, zabierali żołnierze. Wielu naszych uczniów było w czasie wojny żołnierzami. Brakowało wszystkiego. Ceny zawrotne (rolka papieru toaletowego kosztowała 2-3 dolary). Nie było wyboru warzyw, owoców. W prezencie z różnych okazji otrzymywało się małą główkę kapusty, 1 kg ziemniaków, czy marchwi. To był zawsze bardzo cenny prezent. Paliwo do samochodu kupowało się raz w roku beczkami. Jak Sudańczycy przyjmują salezjański styl wychowania dzieci i młodzieży? Nasze szkoły są bardzo popularne. Gdy przychodzi czas zapisów do przedszkola, co daje potem gwarancję nauki dziecka w naszej szkole, ludzie stoją od popołudnia na ulicy i czekają w kolejce całą noc, aby tylko zapisać do nas swoje dzieci. Nasi uczniowie to w większości katolicy, ale jest też trochę muzułmanów. Ci są pokojowi, uczestniczą we wspólnej szkolnej modlitwie i błagają, by być u nas. To wszystko mówi, że ludzie doceniają salezjański styl wychowania. Czy po ogłoszeniu niepodległości w Sudanie Południowym widać pozytywne zmiany? Ludzie mieli nadzieję na spokojne życie, ale tak nie jest. W rejonach, gdzie jest ropa, nadal toczą się walki, lecą bomby i kule, a świat milczy. Od początku nie została ustalona granica między Północą a Południem. Chrześcijanie są prześladowani. Muzułmanie robią wszystko, by zniszczyć chrześcijaństwo. Ceny są niebotyczne, wszystko jest sprowadzane z Ugandy. W innych rejonach jest spokój i kraj się rozwija, chociaż bardzo powoli. Brakuje wewnętrzej infrastruktury. Wielu ludzi, którzy powrócili z Północy, nie ma dosłownie nic. Organizacje pomocowe wycofują się. Nie dostajemy żywności dla szkół. Staramy się jednak dać śniadanie, chociaż najmłodszym. Nie odsyłamy nikogo za względu na nieopłacone czesne w szkole. Obecnie pracuje Siostra w Etiopii. To zupełnie inna kultura. Każdy kraj jest inny. Etiopia to kraj zamknięty, ale bardzo piękny, z tradycją sięgającą czasów Króla Salomona, kiedy to królowa Saba przybyła słuchać mądro9 Misje Salezjańskie Prosto z misji „ W stosunku do sióstr ludzie są bardzo życzliwi, nigdy nie musiałam zmieniać koła na drodze, zawsze ktoś pomógł. ści Salomona. Wśród Kościołów dominuje Etiopski Kościół Ortodoksyjny. Katolików jest 0,7%. Ortodoksi zachowują stare tradycje. Mają długie i surowe posty, podczas których nie jedzą jajek i nabiału, nie mówiąc już o mięsie. Jedzenie tradycjonalne to chleb njera maczany w pikantnym sosie z kurczakiem lub w ubogich rodzinach w sosie warzywnym z fasolą. Nawet w modlitwie „Ojcze nasz” przetłumaczono chleb powszedni słowem njera. Ludzie tu piją też dużo kawy, którą można kupić na każdym rogu ulicy. Każde plemię ma swoje zwyczaje i stroje. Praktykują też szczególny sposób powitania, z bliskimi całują się 7 razy, z innymi się obejmują, z mało znajomymi podają rękę. Misje Salezjańskie 10 Czym zajmują się salezjanki w Etiopii? Mamy tu 4 wspólnoty: w Dilla (1986), w Zway (1987), w stolicy Addis Abebie (1990) i w Adwa (1994). Prowadzimy szkoły – od przedszkoli do szkół zawodowych i wyższych, kursy alfabetyzacji oraz kroju i szycia, centra promocji dziewcząt i kobiet, internaty, oratoria, dzieła pomocy społecznej i dyspensarium w Dilla. A Siostry obowiązki? Należę do wspólnoty w Dilla. Mamy tutaj dwa przedszkola i kolegium dla młodzieży, kurs alfabetyzacji, oratorium, do którego uczęszcza ok. 500-600 dzieci, dyspensarium, przyjmujące ponad 60 pacjentów dziennie. Prowadzi ono także dożywianie dzieci, starszych i biednych – razem ponad 350 osób. Każdy z nich dostaje co tydzień mleko w proszku i 5 kg fafy, z której można ugotować papkę. Miseczka takiej papki musi wystarczyć na cały dzień. Mamy też swoją piekarnię, gdzie codziennie z ponad 60 kg mąki pieczemy chleb dla naszych dzieci. Jestem ekonomką, do mnie zatem należy troska o dobre funkcjonowanie misji. Poza tym mam mnóstwo papierkowej roboty. Mam też nadzór nad częścią pracowników, których jest ponad 80. W porze deszczowej zatrudniam ok. 40 kobiet, które wykaszają sierpami trawę. W ten sposób mają u nas pracę. Niedawno realizowała Siostra projekt budowy domków w buszu. Obok naszej misji jest dzielnica nędzy i właśnie tam realizowałam ten projekt. Postawiłyśmy dwa domki a kolejne dwa zostały pokryte blachą. Ludzie proszą nas o tę pomoc. W porze deszczowej mają błoto w domu. Nie mogą nawet rozpalić ognia, bo woda płynie jak rwąca rzeka. Prosto z misji Nasza misja jest na zboczu wzgórza, ale poniżej nas jest nędza. W Niedzielę Wielkanocną podeszła do mnie wychudzona staruszka. Złożyłam jej życzenia, a ona mi mówi, że nic nie jadła i jest głodna. Dałam jej 10 kg mąki. Rozpłakała się z radości, a ja z nią. Takich sytuacji jest wiele. Co jest największym wyzwaniem dla salezjanek w Etiopii? Edukacja dzieci i młodzieży, promocja kobiet i dziewcząt oraz bieżąca pomoc socjalna dla najbiedniejszych. Rodziny są wielodzietne, stąd nie wszystkie dzieci mogą posłać do szkoły. Młodzi marzą o lepszym jutrze. Chcą się uczyć, zdobyć zawód i pracę. Nasze dzieci i młodzież mimo to są szczęśliwi, zawsze uśmiechnięci, potrafią cieszyć się tym mało, co mają. Przedszkolaki czasem nie chcą iść do domu z przedszkola. Do przedszkola zgłasza się o wiele więcej dzieci, niż nasze możliwości przyjęcia. Dajemy pierwszeństwo katolikom i naszym pracownikom. Chciałoby się pomóc większej liczbie dzieci i ludzi, ale niestety, środki i siły są ograniczone. Plagą w Dilla jest pijaństwo i lokalny narkotyk, dozwolony i uprawiany w Etiopii legalnie. Za tym idzie bieda i nędza. W Dilla od prawie roku mamy tragiczną sytuację, jeśli chodzi o wodę. Ludzie kupują wodę z rzeki, w której myje się samochody, poi zwierzęta, robi pranie i kąpie się. Skutki łatwo przewidzieć. W ubiegłym roku ponad miesiąc pola były zalane wodą – owoc długotrwałych opadów. Zniszczone zostały uprawy cebuli. Ludzie chodzili po kolana w wodzie i wybierali pojedyncze główki, by sprzedać, co się da. To był ich cały dobytek. W innych rejonach było sucho i nic nie urosło. Ale nie poddajemy się trudnościom. Ufamy w pomoc Opatrzności Bożej i ludzi dobrej woli. Jedno zdanie dla Czytelników „Misji Salezjańskich”… BÓG ZAPŁAĆ tym wszystkim, którzy wspierają misje, a szczególnie nasze dzieła w Etiopii na rzecz najbardziej potrzebujących. Bez Waszej modlitwy i pomocy materialnej nic byśmy nie zrobiły. Niech Bóg tysiąckrotnie Wam wynagrodzi. DZIĘKUJĘ! Wywiad przeprowadziła s. Grażyna Sikora CMW Etiopiskie maluchy z najuboższych rodzin chętnie chodzą do przedszkola i szkoły sióstr – tu mają szczęśliwe dzieciństwo. 11 Misje Salezjańskie Adopcja na odległość SZANSA WYJŚCIA Z ANALFABETYZMU Od 1 sierpnia 2013 rozpoczęliśmy program Adopcji na odległość w nowej placówce misyjnej Pointe-Noire, w Kongo Brazzaville, gdzie obecnie pracują dwie polskie salezjanki – s. Joanna Wala i s. Barbara Kiraga. Chętnych do pomocy dzieciom z tej placówki zapraszamy do naszego programu. Gorąco pozdrawiam z naszego Konga-Brazzaville. To biedny, ale piękny kraj, który ucierpiał w latach dziewięćdziesiątych z powodu wojen domowych. Ludzie wciąż odczuwają ich skutki. W pierwszym kontakcie otwarci i pogodni, noszą jednak piętno bratobójczych walk. Oprócz pracy w parafii prowadzimy sierociniec dla dziewcząt w wieku od 9 do 21 lat, szkołę zawodową (krawiectwo i cukiernictwo), liceum zawodowe, oratorium i centrum młodzieżowe oraz alfabetyzację, czyli naukę czytania i pisania dla młodych. Ta ostatnia ważna działalność edukacyjna przysparza nam najwięcej kłopotów. Duży procent analfabetów wśród dzieci, młodzieży i dorosłych to jeden ze skutków wojny. Nasze centrum alfabetyzacji pracuje od kilku dobrych lat. Dzieci i młodzieży uczącej się czytać i pisać z roku na rok przybywa. Aktu- Misje Salezjańskie 12 alnie jest ich 80, w większości dziewczynki w wieku od 12 do 20 lat. Zgodnie z systemem nauczania w Kongo, 11, 12letnie dzieci powinny już uczęszczać do szkoły średniej. Jednak m.in. z powodu ubóstwa pójście do szkoły podstawowej dla wielu nie było i nadal nie jest możliwe. W Pointe-Noire jest najwięcej ludzi, którzy w czasie wojen uciekali z południa. Bywało, że ukrywali się miesiącami w puszczy, w końcu docierali do nas wyczerpani i bez środków do życia. Misja zaangażowała się w pracę od podstaw z najbiedniejszymi: musimy nauczyć czytać i pisać tych starszych. Mamy ich 4 klasy. Na 36 uczniów w klasie można wyodrębnić ok. 20 różnych poziomów, biorąc pod uwagę choćby tempo przyswajania wiedzy. Z wiekiem coraz trudniej uruchomić mechanizm czytania. Tak więc z pozoru łatwa umiejęt- Adopcja na odległość ność dla niektórych stanowi wielką trudność. Staramy się przyjmować jak najwięcej chętnych, szczególnie młodzież starszą, bo to dla nich ostatnia szansa uchronienia przed analfabetyzmem. Większość dzieci i młodzieży mieszka w mizernych warunkach z babcią, dziadkiem, wujkiem, czy bratem. Mają kilkanaście lat, a nigdy nie byli w szkole – to najliczniejsza grupa. Inni mieli możliwość roku czy dwóch nauki, ale nie potrafią nawet czytać. Problemem jest także to, że często w ciągu roku szkolnego nie da się przerobić materiału, bo szkoły mają różne przerwy. W tym roku w Kongo 3 miesiące trwały strajki i dzieci nie chodziły do szkoły. Ponadto klasy są więcej niż przepełnione i nauczyciele nie są w stanie dopilnować każdego ucznia. Problem ubóstwa pociąga też za sobą brak podręczników, zeszytów i niezbędnych przyborów szkolnych. Jak w wielu krajach Afryki, tak i tu mundurki szkolne są obowiązkowe – odpowiednie spodnie i ko- szule dla chłopców oraz bluzki dla dziewcząt. Dla wielu rodzin taki zakup to bariera nie do pokonania. Nasi nastoletni uczniowie muszą uczyć się 4, 5 lat, by opanować czytanie i pisanie, i móc przystąpić do egzaminu państwowego, kończącego szkołę podstawową. Są przedstawiani przez nasze centrum alfabetyzacji jako wolni kandydaci. Ta rekomendacja jest bardzo ważna i potrzebna, gdyż osoba, która wcześniej nie chodziła do szkoły, raczej nie ma możliwości zdania egzaminu. Robimy, co możemy, by im pomóc. Po ukończeniu centrum alfabetyzacji absolwenci mogą rozpocząć naukę krawiectwa lub cukiernictwa w naszej szkole zawodowej. Ufam, że z Waszą pomocą uda nam się pomóc wielu młodym z Pointe-Noire, których Bóg przysyła na naszą misję. Polecam ich Waszym sercom i zapewniam o modlitwie za Was. S. Joanna Wala CMW Pointe-Noire, 24 czerwca 2013 S. Joanna Wala z młodzieżą z centrum alfabetyzacji w Pointe-Noire 13 Misje Salezjańskie Korespondencja KORESPONDENCJA Z ANGOLI S. Maria Domalewska CMW Obecnie jestem na placówce w Benguela. Misja istnieje od 1999 r. Pracuje tu 5 sióstr. Mamy na misji przedszkole, szkołę podstawową i „średnią” – od zerówki do 9-tej klasy. Uczniowie uczą się na trzy zmiany. Na zmianie wieczorowej jest dużo osób dorosłych, które nie miały możliwości ukończenia szkoły z powodu trwającej do niedawna wojny domowej. Ponadto prowadzimy kursy zawodowe dla młodzieży, katechezę i szkolenia katechistów oraz kursy związane z promocją kobiety. Zainicjowane są także projekty z mikro-ekonomii i mikro-kredytów. Jestem ekonomką we wspólnocie i staram się to wszystko jakoś ogarnąć. Potrzeb jest wiele, bo misja to dziś spory kompleks szkolno-wychowawczy. Mamy osiem budynków szkolnych – po dwie klasy każdy, budynek administracyjny, świetlicę i budynek z czterema klasami, gdzie prowadzi się kursy zawodowe Misje Salezjańskie 14 – informatyczny, językowy i kulinarny. Jest też kaplica szkolna. Przedszkole to osobny budynek z kuchnią i jadalnią dla maluchów, która też służy za świetlicę. Ponadto na misji mamy swoją piekarnię, dzięki czemu dajemy naszym dzieciom chleb na drugie śniadanie. Otrzymują go tylko najmłodsze dzieci, tj. przedszkolaki (240) i te od zerówki do czwartej klasy (ok. 600). Gdy uda się upiec więcej chleba to go sprzedajemy, aby mieć na pensje dla personelu piekarni. Jesteśmy w trakcie budowania nowej biblioteki. Bogu dzięki, że mamy wodę z miasta. Pompujemy ją do zbiorników, z których piją dzieci. Do tego służą trzy pompy. Jak widać – pracy nam nie brakuje. Dlatego polecamy się Waszym modlitwom, abyśmy mogły być dla tutejszych ludzi znakiem miłości Boga do nich. Benguela, 23 lipca 2013 Korespondencja KORESPONDENCJA Z CZADU Ks. Artur Bartol SDB Witam i dziękuję za wszystko, co robicie dla naszych dzieci ze szkoły i przedszkola. Rok szkolny 2012/13 zakończyliśmy 20 czerwca. Podczas uroczystego apelu dziękowaliśmy Bogu za opiekę i za to, że nie mieliśmy poważniejszych wypadków zdrowotnych. Większość uczniów uzyskała promocję do kolejnej klasy, niektórzy jednak z woli opiekunów lub własnej opuścili szkołę. Dziękowaliśmy nauczycielom za ich poświęcenie i wspominaliśmy Was, bo bez tego wsparcia funkcjonowanie naszej placówki aktualnie nie byłoby możliwe. Dzieci są zadowolone, że mają możliwość zdobywać wiedzę właśnie w naszej szkole. O wysokim poziomie nauczania świadczy to, że w tym roku 93% uczniów otrzymało świadectwo promocyjne do następnej klasy. Było też trochę słów krytyki względem rodziców i opiekunów. Często rodzice są za mało zainteresowani nauką dzieci a czasem nawet utrudnia- ją im chodzenie do szkoły, obciążając je pracami w gospodarstwie lub opieką nad młodszym rodzeństwem. Zmobilizować rodziców do współpracy z nauczycielami to dla nas wielkie wyzwanie. Ceremonia rozdania świadectw połączona była z tańcami i śpiewem. Jakże różni się ona od tego typu uroczystości w Polsce! Raz jeszcze dziękuję za wsparcie. Dzięki pomocy z Polski zakupiliśmy 18 ławek szkolnych, przez co będziemy mogli w październiku przyjąć 50 nowych uczniów. Obecnie jesteśmy w trakcie przygotowań cyklu korepetycji. Wszyscy chętni od 15 lipca do 15 sierpnia przychodzą na misję, by skorzystać z pomocy, uzupełnić braki i powtórzyć przerabiany materiał. Zajęcia trwają 5 godzin. Potem przez 3 godziny dzieciaki bawią się. Stokrotnie dziękuję i zapewniam o modlitwie. Sarh, 24 lipca 2013 15 Misje Salezjańskie Mnieście uczynili… Mnieście uczynili… Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, Mnieście uczynili… Mt 25, 40 Międzynarodowy Wolontariat Don Bosco WOLONTARIACKIE ZAMYŚLENIA Misyjne doświadczenia wolontariuszy często zmieniają całe ich życie i wartościowanie. Po roku pracy na misjach wracają jako zupełnie inni ludzie. Katarzyna Przybyłek kończy swoją roczną pracę w Domu Księdza Bosko dla dzieci ubogich w Calce, w Peru, a Monika Kazimierczak wraca z Lusaki, w Zambii, gdzie pracowała w ośrodku City of Hope dla dziewczynek ulicy. Oto ich zamyślenia… Kiedyś narzekałam na ośmiogodzinne podróże pociągiem, stanie w kolejkach, spóźnianie się. Myślałam, że nie da się żyć bez gazet, suszarki, czy papierosa. Na wszystko miałam odpowiedź i zawsze musiałam postawić na swoim. Tak. Jeszcze kilka miesięcy temu tak było… Dzisiaj nie mam pojęcia co dzieje się w polityce, kto wydał nową płytę, ani co obecnie robi szał na wyprzedażach. Gdyby ktoś zapytał mnie o aktualny wskaźnik PKB, pewnie miałabym wrażenie, że mówi w języku quechua. Do Peru zabrałam dwie walizki „niezbędnych” rzeczy. Teraz równie dobrze Misje Salezjańskie 18 mogę je odesłać na Antarktydę i wrócić bez bagażu. Zapomniałam już jak żyje się w kraju, gdzie autobus odjeżdża o ustalonej godzinie, bo nie potrzebuje czekać na to, aż wszystkie miejsca się zapełnią; gdzie po cytryny maszerujesz do sklepu, zamiast zerwać je z drzewa w ogrodzie; gdzie wszystko ma swój szyk, styl i smak. Albo chociaż udaje, że ma. Niedługo czeka mnie powrót do Polski. Pewnie znowu będę jeździła tramwajem na gapę, malowała oczy wychodząc z domu i irytowała się na ludzi, którzy wolno chodzą po ulicach. Pewnie znowu uzależnię się od komórki. Będzie „ Międzynarodowy Wolontariat Don Bosco to tak oczywiste, jak teraz to, że w Peru, w czerwcu przychodzi zima i kończą się szanse na ciepły prysznic; że w podróży spędzam dwadzieścia godzin, a wcześniej nie miałam pojęcia czym są odległości; że nie ma co się spieszyć, bo przecież obowiązuje „hora peruana”; i że jedyną istotną wiadomością ze świata jest to, czy będzie wojna z Chile i czy zakwalifikujemy się do mistrzostw świata. Znam dwie rzeczywistości. Z jednej pochodzę, to ta z kinem i metrem. W drugą wkroczyłam, to ta zamknięta w andyjskim miasteczku. Wkroczyły w nią również moje dzieci z Calki. I one balansują pomiędzy dwoma światami. Tym, w którym teraz są – tutaj, w Domu Księdza Bosko, gdzie nie ma co prawda ruchliwych ulic i supermarketów, są za to moto-taxi i telefony, a tamtym, który istnieje gdzieś za ich plecami – z glinianymi chatkami, obok których jest kawałek pola z cocą i krzakami kawy. A na polu mama, tata i młodsze rodzeństwo, z którymi spotykają się co dwa, trzy miesiące. Do Peru zabrałam dwie walizki „niezbędnych” rzeczy. Teraz równie dobrze mogę je odesłać na Antarktydę i wrócić bez bagażu. Już jesteś tutaj, jednak ciągle jeszcze tam. Przed nami obowiązki, nowe wyzwania, trudne wybory. Dwa światy przenikają się i bezlitośnie zmuszają, aby je zaakceptować. W tym przypadku i dzieci i ja rozumiemy się doskonale. Tylko co z tego wynika? „I dam wam serce nowe i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza, odbiorę wam serce kamienne, a dam wam serce z ciała” (Ez 36, 26). To zdanie podarowano mi przed wyjazdem. Wcześniej go słuchałam, teraz je słyszę. Nieważne skąd wychodzimy, ale gdzie w końcu dojdziemy. I ważne jest to, że w tym czasie krzyżują się nasze drogi, przewartościowują priorytety i wpływają one na zmiany. Dobrze wyjechać na misję, spotkać i pokochać dzieciaki. To jednak dodatki do jeszcze lepszego prezentu. Dostałam nowe życie – i właśnie to z całego serca polecam. Katarzyna Przybyłek MWDB 19 Misje Salezjańskie Międzynarodowy Wolontariat Don Bosco „Monika, i’m sick” (Monika, jestem chory) – krzyczą dzieci z daleka, gdziekolwiek mnie zobaczą, na przerwie w szkole, w drodze do kościoła, przez okno w klasie podczas lekcji. To takie standardowe pozdrowienie. Na takie przywitanie zawsze uśmiecham się szeroko i zapraszam wszystkich do szkolnej kliniki, w której pracuję codziennie przez prawie 3 godziny, przyjmując małych pacjentów. Szkoła w City of Hope liczy ponad 800 dzieci, dlatego chorych nigdy nie brakuje. Klinika to wielkie słowo. Jest to mały, okrągły, żółty domek, w którym jest tylko jedna szafka na leki, 5 krzeseł i dwa stoły. Przychodzą do mnie dzieci chore na grypę, kaszlące, zasmarkane, z bólem brzucha, głowy, gardła, ze skaleczeniami i zwichnięciami. Często narzekają na ból całego ciała, co jest pierwszym i podstawowym objawem malarii. W porze deszczowej główną przypadłością dzieci są ropiejące rany na nogach i rękach. Niejednokrotnie mają ich po Misje Salezjańskie 20 kilkanaście, a z powodu braku zachowania podstawowych zasad higieny bardzo trudno się goją. Często tygodniami leczyłam rany, które z dnia na dzień stawały się coraz głębsze. Memo ma 12 lat i jest chora na AIDS. Jej rodzice zmarli, gdy miała 4 latka. Przyszła do City of Hope w styczniu. Po kilku dniach, siostra poprosiła mnie, abym zajęła się jej ranami na nogach i rękach. Układ odpornościowy Memo jest bardzo słaby, stąd ilość ran jest większa niż u zdrowych dzieci. Kiedy zobaczyłam po raz pierwszy ropiejące i ciągle krwawiące rany Memo, byłam przerażona. Łzy stanęły mi w oczach. Jej cierpienie stało się i moim. Zmiana opatrunków zajmowała mi godzinę dwa razy dziennie. Wieczorami czyniłam to przy latarce, bo nie mam światła w klinice. Memo bardzo cierpiała, ale jej odwaga i cierpliwość, z jaką znosiła ból i mnie dodawały sił. Przez ok. 2 tygodnie Memo była moją najważniejszą pacjentką. Stała się Międzynarodowy Wolontariat Don Bosco również moją przyjaciółką, mimo że niewiele rozmawiałyśmy. Memo jest ciągle uśmiechnięta, nigdy nie słyszałam, aby narzekała czy użalała się nad sobą. Jest dla mnie wzorem i dziękuję Bogu, że ją poznałam. Jednak moi pacjenci to nie tylko dzieci chore. To również dzieci pragnące uwagi, zainteresowania czy po prostu zwykłej ją dotyku i troski. Bardzo często ich ciało jest zdrowe, ale dusza poraniona poczuciem bycia niechcianym i niekochanym. Na to dużo trudniej znaleźć lekarstwo... Dzieci codziennie proszą mnie, abym przykleiła im plasterek. Mała Anna, nazywana przez nas Aniołkiem, pokazuje mi swoją ranę na rączce. Przyglądam się i nic nie widzę. Anna upiera się, że ją bardzo boli i nie może pisać na lekcji. Grozi mi, że powie siostrze. Innym razem oświadcza: – Jezus powiedział, że mamy kochać bliźniego jak siebie samego. Kiedy przyklejam Annie plasterek, na jej twarzy natychmiast pojawia się uśmiech a oczy błyszczą z radości. Nigdy nie pomyślałabym, że zwykły plasterek może dać dziecku tyle szczęścia. Większość plasterków jakie naklejam dzieciom, nie goją ran, bo w rzeczywistości nie mają one nawet żadnego zadraśnięcia. Może jednak leczą ranę duszy, która pragnie być zauważona i pokochana. Dlatego nigdy nie odmawiam plasterków dzieciom. „ Większość plasterków jakie naklejam dzieciom, nie goją ran, bo w rzeczywistości nie mają one nawet żadnego zadraśnięcia. rozmowy. I tak do kliniki codziennie przychodzi po kilkadziesiąt dzieci. Kiedy mnie widzą, nagle stają się chore. Mam świadomość, że część moich małych pacjentów tylko udaje choroby. Oni chcieliby być chorzy. A dlaczego? Bo potrzebu- Czas jaki spędzam w klinice to najbardziej wyczekiwany przeze mnie czas w ciągu dnia. Cieszę się, że w ten sposób mogę pomagać dzieciom. Nigdy nie wiedziałam, że plasterek zagoi każdą najmniejszą rankę a witamina pomoże w każdej chorobie. Monika Kazimierczak MWDB 21 Misje Salezjańskie Projekty misyjne – podziękowanie PODZIĘKOWANIE Z MONGOLII (projekt 266) Drodzy Przyjaciele misji salezjańskich! Wraz z całą naszą wspólnotą salezjańską z Darkhan pragniemy podziękować za pomoc w realizacji naszego projektu (nr 266) – budowy boiska na naszej misji. Od początku mojej pracy w Mongolii dążyłem do powstania nowego najprostszego boiska wielofunkcyjnego. Nazywam je wielofunkcyjnym, ponieważ służy nam zarówno do licznych zawodów sportowych, zabaw ruchowych, jak również jako miejsce koncertów, a w lecie nauki jazdy na rolkach. Boisko udało nam się wybudować dzięki Waszemu wsparciu. Dzisiaj wiele dzieci chętnie spędza z nami czas, grając w piłkę Misje Salezjańskie 22 nożną i uczestnicząc w organizowanych przez nas zajęciach. Wcześniej nie było to takie proste. Jeszcze dwa miesiące temu graliśmy na zwykłym polu pośród wielu kamieni. Teraz mamy prawdziwe boisko. Zimą posłuży nam ono również jako lodowisko. Dzieci i młodzież już nie mogą się doczekać dużego, pięknego lodowiska i głośno wyrażają swoją radość. Wraz z naszymi wychowankami jeszcze raz najmocniej dziękujemy Wam za pomoc w spełnieniu naszych marzeń. Brat Krzysztof Gniazdowski SDB Darkhan, 4 grudnia 2012 Projekty misyjne Projekty misyjne 2013 UGANDA – Budowa szkoły dla chłopców ulicy z Namugongo (projekt 209) (ks. Ryszard Józwiak) PERU – Odnowienie warsztatów komputerowych w Limie (projekt 277) Kwota: 14.200 USD (ks. Ryszard Łach) RPA – Budowa kościoła Miłosierdzia Bożego w Walkerville (projekt 295) Kwota: 100.000 EURO (ks. Stanisław Jagodziński) PERU – Pomoc w ewangelizacji Indian, San Lorenzo (projekt 319) Kwota: 15.000 USD (ks. Roman Olesiński) UGANDA – Pomoc chłopcom ulicy w ośrodku CALM w Namugongo (projekt 320) (ks. Ryszard Józwiak) ZAMBIA – Kształcenie kleryków inspektorii zambijskiej ZMB (projekt 323) (ks. Leszek Aksamit) PERU – Codzienne dożywianie dzieci w slumsach w Piura (projekt 326) Kwota: 10.000 USD (ks. Piotr Dąbrowski) PERU – Dofinansowanie ośrodka dla dzieci Don Bosco House w Calce (projekt 330) Kwota: 15.000 USD (ks. Stefan Górecki) PERU – Dofinansowanie ośrodka dla dzieci Don Bosco House w Ampares (projekt 331) Kwota: 15.000 USD (ks. Stefan Górecki) PERU – Dofinansowanie ośrodka dla dzieci Don Bosco House w Huancayo (projekt 332) Kwota: 15.000 USD (ks. Stefan Górecki) PERU – Zakup półek i książek do biblioteki w Piura (projekt 333) Kwota: 10.000 USD (ks. Piotr Dąbrowski) PERU – Zakup narzędzi dla uczniów szkoły zawodowej w Piura (projekt 335) Kwota: 10.000 USD (ks. Piotr Dąbrowski) CZAD – Pomoc w formacji kleryków (projekt 337) (ks. Artur Bartol) WENEZUELA – Budowa kaplicy Bożego Miłosierdzia w El Dique (projekt 342) Kwota: 17.500 EURO (ks. Stanisław Brudek) PERU – Wyposażenie kuchni i jadalni dla szkoły zawodowej w Bosconii (projekt 344) Kwota: 9.700 USD (ks. Piotr Dąbrowski) PERU – Sprzęt sportowy dla oratorium parafii św. Wawrzyńca w Amazonii (projekt 345) Kwota: 12.500 USD (ks. Roman Olesiński) CZAD – Budowa kaplicy w wiosce Ndila (projekt 346) Kwota: 12.000 EURO (ks. Artur Bartol) 23 Misje Salezjańskie Projekty misyjne Projekty mi CZAD – Zakup ławek do kościoła św. Józefa w Shar (projekt 347) Kwota: 5.000 EURO (ks. Artur Bartol) CZAD – Zakup sprzętu muzycznego i sportowego dla oratorium w Shar (projekt 348) Kwota: 4.500 EURO (ks. Artur Bartol) CZAD – Remont sal katechetycznych i wyposażenia w Shar (projekt 349) Kwota: 6.000 EURO (ks. Artur Bartol) MADAGASKAR – Odnowienie budynku prenowicjatu salezjanów w Tulearze (projekt 352) Kwota: 4.769 EURO (ks. Tomasz Łukaszuk) ZAMBIA – Dofinansowanie programów dla młodzieży w Kabwe (projekt 353) Kwota: 3.600 USD (ks. Mariusz Skowron) ZAMBIA – Kontynuacja budowy kościoła w Kabwe (projekt 356) Kwota: 10.000 USD (ks. Marian Skowron) BANGLADESZ – Budowa toalet i studni w 6 biednych wioskach (projekt 357) Kwota: 2.700 EURO (ks. Paweł Kociołek) MADAGASKAR – Dobudowa jednego piętra szkoły w Mahajandze (projekt 358) Kwota: 60.000 EURO (s. Krystyna Soszyńska) MADAGASKAR – Ławki dla nowych klas szkoły w Mahajandze (projekt 359) Kwota: 16.000 EURO (s. Krystyna Soszyńska) MADAGASKAR – Budowa zbiornika wody dla szkoły w Mahajandze (projekt 360) Kwota: 4.000 EURO (s. Krystyna Soszyńska) TIMOR WSCHODNI – Wymiana komputerów w szkole w Venilale (projekt 361) Kwota: 12.000 EURO (s. Joanna Goik) TIMOR WSCHODNI – Opłata internatu dla 12 biednych dziewcząt z Venilale (projekt 362) Kwota: 10.800 EURO (s. Joanna Goik) MONGOLIA – Pracownia komputerowa dla centrum młodzieżowego w Darhan (projekt 363) Kwota: 20.000 EURO (br. Krzysztof Gniazdowski) ZAMBIA – Sprzęt i wyposażenie centrum młodzieżowego w Kabwe (projekt 365) Kwota: 6.500 USD (ks. Mariusz Skowron) KENIA – Wymiana dachu i zewnętrzne schody w domu dziecka w Nairobi (projekt 366) Kwota: 16.800 EURO (s. Katarzyna Urbańska) TANZANIA – Pracownia komputerowa w szkole podstawowej sióstr salezjanek w Dar es Salam (projekt 367) Kwota: 22.000 EURO (s. Katarzyna Urbańska) PERU – Pomoc medyczna dla Indian i Metysów z parafii San Lorenzo (projekt 368) Kwota: 5.000 USD (ks. Józef Kamza) Misje Salezjańskie 24 Projekty misyjne syjne 2013 MALAW I– Renowacja samochodu na dojazdy do odległych misji (projekt 370) Kwota: 3.500 EURO (ks. Józef Czerwiński) ZAMBIA – Budowa jadalni dla uczniów szkoły stolarskiej w Kazembe (projekt 371) Kwota: 10.000 EURO (ks. Piotr Malec) ZAMBIA – Budowa muru wokół działki na potrzeby misji w Kazembe (projekt 372) Kwota: 10.000 EURO (ks. Piotr Malec) ANGOLA – Zakup maszyny do wyrabiania chleba w Bengueli (projekt 373) Kwota: 3.000 EURO (s. Maria Domalewska) MALAWI – Zakup sprzętu do laboratorium i remont centrum egzaminacyjnego w Nkhotakota (projekt 374) Kwota: 3.500 EURO (ks. Józef Czerwiński) SUDAN – Pomoc dla uchodźców pod Chartumem (projekt 375) (s. Teresa Roszkowska) KONGO BRAZZAVILLE – Budowa klas dla pierwszej alfabetyzacji dzieci w Pointe Noire (projekt 376) (s. Joanna Wala) WENEZUELA – Ogrodzenie i wykończenie wielofunkcyjnego boiska na misji w San Felix (projekt 377) Kwota: 14.400 USD (ks. Stanisław Brudek) BRAZYLIA – Budowa kaplicy dla Indian w wiosce N. Senhora dos Gracas (projekt 378) (ks. Klemens Deja) ANGOLA – Wymiana instalacji elektrycznej i oświetlenie placu szkolnego w Bengueli (projekt 379) Kwota: 6.500 EURO (s. Maria Domalewska) WENEZUELA – Zakup transformatora i dach w kościele Maryi Wspomożycielki w San Felix (projekt 380) Kwota: 9.800 USD (ks. Stanisław Brudek) WENEZUELA – Oświetlenie zadaszonego boiska sportowego w San Felix (projekt 381) Kwota: 2.800 USD (ks. Stanisław Brudek) WENEZUELA – Sala komputerowa w centrum młodzieżowym Don Bosco w San Felix (projekt 382) Kwota: 11.800 USD (ks. Stanisław Brudek) WENEZUELA – Pokrycie boiska sportowego w San Felix farbą gumową (projekt 383) Kwota: 4.300 USD (ks. Stanisław Brudek) Wspierajmy misjonarzy! Wybierz projekt i prześlij ofiarę z dopiskiem: Projekt Nr… Dziękujemy! 25 Misje Salezjańskie Wspomnienie ODSZEDŁ KS. WŁADYSŁAW CISZEWSKI (1938-2013) BUDOWNICZY SALEZJAŃSKIEGO OŚRODKA MISYJNEGO Ks. Władysław Ciszewski urodził się 28 lutego 1938 roku w Kolonii Apolonia (dzisiejsza Ukraina). Wcześnie stracił rodziców. Wychowywało go starsze rodzeństwo. Mając 16 lat wstąpił do nowicjatu salezjanów w Czerwińsku nad Wisłą. Tam 2 sierpnia 1955 roku złożył pierwsze śluby zakonne. Po nowicjacie przez 3 lata odbywał praktykę apostolską, tzw. asystencję w Stowięcinie, Woźniakowie i Czerwińsku nad Wisłą. Po ukończeniu studiów teologicznych w Lądzie nad Wartą, 7 czerwca 1964 roku przyjął tam święcenia kapłańskie. Pracował duszpastersko w Skrzatuszu (1964-1967), Nowogródku Pomorskim (1967-1970), Rumi (1970-1971), Aleksandrowie Kujawskim (1971-1973). W latach 1973-1976 był duszpasterzem akademickim w Łodzi a w latach 19761981 administratorem parafii we Fromborku. W 1981 roku został przeznaczony do Ostródy, gdzie objął funkcję dyrekto- Misje Salezjańskie 26 ra nowo erygowanej wspólnoty i pierwszego proboszcza parafii św. Dominika Savio. Parafia nie miała kościoła, otrzymała ruiny zbudowanego w początkach XIV wieku kościoła w stylu romańskim, wielokrotnie niszczonego podczas wojen, który po drugiej wojnie światowej długo nie podnosił się z ruin. Ks. Władysław pierwszy zakasał rękawy i zaangażował do odbudowy świątyni wielu mieszkańców miasta. Do dzisiaj pamiętają jak razem wywozili gruz taczkami. Jako absolwent szkoły budowlanej znał się trochę na rzeczy, choć odbudowywał kościół w trudnych i mrocznych czasach PRL-u. Włożył w to wiele starań i całe serce. Dzięki niemu świątynia zaczynała odzyskiwać swój blask. W nocy 24 grudnia 1981 roku odprawił w niej pierwszą pasterkę – pod gołym niebem, bo wtedy jeszcze nie miała dachu. W 1987 roku został przeniesiony do Warszawy, do wspólnoty salezjanów przy bazylice Serca Jezusowego na Pradze, jako pracownik Ośrodka Misyjnego. Otrzymał zadanie wybudowania domu Ośrodka na warszawskim Ursynowie. Rozpoczęta w 1988 roku budowa, doszła na początku 1991 roku do takiego stanu, że w nowym domu można było zamieszkać. 24 maja 1991 roku została odprawiona pierwsza Msza św. w surowym jeszcze pomieszczeniu przyszłej kaplicy Salezjańskiego Ośrodka Misyjnego (SOM). Dnia 4 czerwca 1991 roku Przełożony Generalny salezjanów erygował wspólnotę zakonną SOM. Należący do niej ks. Władysław otrzymał obowiązek ekonoma i organizatora duszpasterstwa w dzielnicy Ursynów. W 2000 roku został kapelanem sióstr niepokalanek na Mokotowie w Warszawie. Do września 2003 roku mieszkał w domu Salezjańskiego Ośrodka Misyjnego, a potem przeniósł się do domu sióstr niepokalanek na warszawskich Kabatach, należąc do wspólnoty salezjanów w SOM (1991-2005 i 2009-2013) i przy ul. Wiślanej (20052009). Na Kabatach był zarówno kapela- „ Wspomnienie Ks. Władysław pierwszy zakasał rękawy i zaangażował do odbudowy świątyni wielu mieszkańców miasta. Do dzisiaj pamiętają jak razem wywozili gruz taczkami. nem sióstr, jak i od początku istnienia kapelanem zespołu edukacyjnego sióstr niepokalanek – przedszkola i prywatnej szkoły podstawowej. Kochał to, co robił. Interesował się wszystkim, co dzieje się w szkole, na boisku i na szkolnej scenie, co przeżywają uczniowie i ich rodziny. Choć mieszkał w skromnym mieszkanku, w pobliżu klas szkolnych i przedszkolnych, dzieci mu nigdy nie przeszkadzały. Zawsze miał dla nich uśmiech, życzliwe słowo, dobrą radę i najlepsze w świecie cukierki. Był ceniony, kochany i szanowany przez wszystkich. Jedna z uczennic szkoły sióstr stwierdziła, że ksiądz kapelan to „silny i piękny duchowo człowiek”. 27 Misje Salezjańskie Ze świata Od lat zmagał się z chorobą. Wielokrotnie i coraz częściej trafiał do szpitala. Odszedł w poniedziałkowy poranek 29 lipca br. – w 75 roku życia, 58 ślubów zakonnych i 49 kapłaństwa. We wtorkowy wieczór 30 lipca, w kaplicy sióstr niepokalanek na Kabatach została odprawiona żałobna Msza św., na którą przybyli rodzice, dzieci, absolwenci i nauczyciele zespołu edukacyjnego sióstr. Chcieli do końca być blisko swego kapelana. Następnego dnia żałobna Eucharystia została odprawiona w kaplicy SOM z udziałem ponad 20 kapłanów dekanatu ursynowskiego, zaprzyjaźnionych z ks. Władysławem. Chociaż ostatnie lata spędził w Warszawie, pragnął na zawsze spocząć w Ostródzie. Uroczystości pogrzebowe odbyły się dnia 1 sierpnia, o godz. 12.30, w ostródzkiej parafii św. Dominika Savio. Żegnały go tłumy wiernych. Uroczystą Mszę św. odprawił biskup warmiń- Misje Salezjańskie 28 ski ks. Jacek Jezierski a wraz z nim ok. 130 kapłanów – współbraci salezjanów i księży diecezjalnych. Kazanie wygłosił kolega kursowy ks. Władysława – ks. Wojciech Szulczyński, salezjanin, kapelan sióstr niepokalanek w Łomiankach. Przybliżając osobę zmarłego współbrata, zdradził m.in. sekret jego niestrudzonej posługi kapłańskiej – „odpocząć tylko w ostateczności”. Okazała się nią dopiero siostra śmierć. Ze świata Na zakończenie Mszy św. pożegnali zmarłego: biskup warmiński ks. Jacek Jezierski, inspektor salezjanów inspektorii warszawskiej ks. Andrzej Wujek, przedstawiciele władz i parafii w Ostródzie, przełożona sióstr niepokalanek na Kabatach s. Gabriela Krzysztoń oraz bardzo wzruszony brat ks. Władysława – ks. prof. Marian Ciszewski. Zmarły kapłan spoczął w nowo wybudowanej kwaterze salezjanów, na cmentarzu komunalnym przy ul. Spokojnej w Ostródzie. Przy jego grobie uczniowie sióstr niepokalanek wraz ze swymi wychowawczyniami zaśpiewali jeszcze hymn szkoły. Na internetowej stronie szkoły siostry napisały: „Ksiądz kapelan odszedł w środku lata, w czasie żniwnym. Dobry Bóg przyjmie pełne naręcza jego dzieł i dobrych uczynków”. Wszyscy wierzymy, że już je przyjął. „ Sekretem jego niestrudzonej posługi kapłańskiej było „odpocząć tylko w ostateczności”. Okazała się nią dopiero siostra śmierć. A w imieniu wspólnot – salezjanów, Córek Maryi Wspomożycielki (sióstr salezjanek) i pracowników Salezjańskiego Ośrodka Misyjnego dziękujemy raz jeszcze ks. Władysławowi za jego misyjne serce, za wszystko, co zrobił dla Ośrodka Misyjnego w Warszawie, za jego delikatną obecność i życzliwość, której tak wiele doznawaliśmy. Drogi Księże Władysławie – do zobaczenia w Domu Ojca! S. Grażyna Sikora CMW 29 Misje Salezjańskie Ogłoszenia 87. TYDZIEŃ MISYJNY W niedzielę 20 października br. będziemy obchodzić Światowy Dzień Misyjny. Rozpoczyna on w Kościele Powszechnym 87. Tydzień Misyjny (20 – 26 października 2013). W swoim pierwszym Orędziu z tej okazji, Papież Franciszek pisze m.in.: „Dojrzałość i solidność wiary poznaje się po gotowości i umiejętności dzielenia się nią z innymi ludźmi”. To ważne przypomnienie w tym ostatnim etapie Roku Wiary, jaki przeżywamy. Dlatego zachęcamy wszystkich do aktywnego udziału w różnych inicjatywach na rzecz misji: w parafiach, wśród znajomych, w szkołach i miejscach pracy. Tradycyjnie proponujemy włączenie się w dystrybucję naszego kalendarza misyjnego 2014 poświęconego Międzynarodowemu Wolontariatowi Don Bosco. Dochód z kalendarza przeznaczony jest na potrzeby misji, gdzie pracują nasi wolontariusze. Każdy z naszych Czytelników otrzyma kalendarz wraz z listopadowo-grudniowym numerem „Misji Salezjańskich”, ale już teraz można zamówić większą ich ilość do rozprowadzania. Chętni mogą zgłaszać się do nas telefonicznie, listownie lub mailem. W Tygodniu Misyjnym można zaprosić na spotkania w szkołach, w parafiach, w grupach – misjonarza lub wolontariusza, którzy przeprowadzą ciekawą animację misyjną. Chętnych prosimy także o skontaktowanie się z naszym Ośrodkiem. Działalność misyjna jest zadaniem każdego ochrzczonego – Twoim i moim! Misje Salezjańskie 30 Odeszli do Pana... KS. BRONISŁAW PIRÓG SDB zmarł w Rzeszowie 2 lipca 2013, w 88 roku życia, 65 ślubów zakonnych i 58 kapłaństwa KS. MARIAN DZIUBIŃSKI SDB były inspektor krakowski, zmarł w Rosenheim (Niemcy) 12 lipca 2013, w 68 roku życia, 48 ślubów zakonnych i 41 kapłaństwa KS. KAZIMIERZ GAŁAJ SDB zmarł w Lutomiersku 16 lipca 2013, w 81 roku życia, 62 ślubów zakonnych i 54 kapłaństwa MSZA ŚW. – DAREM NA MISJE Zamawiając Msze św. u nas, także wspierasz misje. Przyjmujemy Msze św. zwykłe, nowenny (9 Mszy św.) oraz gregorianki (30 Mszy św. za zmarłych). KS. WŁADYSŁAW CISZEWSKI SDB budowniczy SOM, zmarł w Warszawie 29 lipca 2013, w 75 roku życia, 58 ślubów zakonnych i 49 kapłaństwa KLERYK GRZEGORZ GOLAS SDB zginął tragicznie w Bollington (Anglia) 4 sierpnia 2013, w 27 roku życia i 1 ślubów zakonnych MONIKA BŁOŃSKA mama s. Jolanty Błońskiej, pracującej w Niemczech, zmarła w Kożuchowie 17 sierpnia 2013, w 92 roku życia DZIĘKUJEMY za wywoływanie naszych zdjęć. WYPOMINKI ZA ZMARŁYCH REKL AMA Za parę tygodni listopad, miesiąc poświęcony pamięci zmarłych. Modlimy się za nich w tzw. WYPOMINKACH. Kartki z imionami zmarłych można już przesyłać na adres Ośrodka. W intencji zmarłych polecanych w wypominkach, codziennie – przez cały listopad – odprawiana jest w naszej kaplicy Msza św. i odmawiany różaniec. salezjanie.pl Salezjanie w Polsce 31 Misje Salezjańskie Każde dziecko, ma prawo do nauki niezależnie od koloru skóry, płci i religii,
Podobne dokumenty
w Beninie - Salezjański Ośrodek Misyjny
szczególny misjom. Jak co roku będziemy obchodzili Tydzień Misyjny. Pamiętajmy w modlitwie o naszych misjonarzach i misjonarkach. A nam, przyjaciołom tego dzieła, niechaj Duch Św. podpowie, co je...
Bardziej szczegółowoMisje alezjańskie - Salezjański Ośrodek Misyjny
obchodzili Tydzień Misyjny. To już 88 Tydzień Misyjny. Pamiętajmy w modlitwie o naszych misjonarzach, misjonarkach i wolontariuszach. Następny numer czasopisma otrzymacie z początkiem listopada wra...
Bardziej szczegółowoWśród Indian - Salezjański Ośrodek Misyjny
swift code: BPKOPLPW Konto w USD: PKO BP O/XVI Warszawa PL53 1020 1169 0000 8602 0089 7926 swift code: BPKOPLPW Redaktor naczelny: Ks. Roman Wortolec SDB Zastępca redaktora naczelnego: S. Grażyna S...
Bardziej szczegółowoSalezjanie w Ghanie na rzecz życia
dla wszystkich członków „Klubów życia” (październik lub listopad 2011) oraz Narodowe Forum „Klubów życia” (2-4 grudnia 2011 w Sunyani). Zapraszamy na nie przedstawicieli każdej diecezji w Ghanie.
Bardziej szczegółowo