Uchodźcy Uchodźcy - Salezjański Ośrodek Misyjny

Transkrypt

Uchodźcy Uchodźcy - Salezjański Ośrodek Misyjny
ISSN 1642 – 9672
Pismo do Przyjaciół i Sympatyków Misji
Misje
S alezjańskie
5/2013 (156)
wrzesień – październik
Uchodźcy
w SUDANIE
Salezjanki
we wschodniej Afryce
Spis treści
Misje
S alezjańskie
Salezjański Ośrodek Misyjny
ul. Korowodu 20
02-829 Warszawa
tel.: 22 644-86-78
fax: 22 644-86-79
[email protected]
[email protected]
[email protected]
www.misje.salezjanie.pl
Konto złotówkowe:
PKO BP O/XVI Warszawa
50 1020 1169 0000 8702 0009 6032
Konto w euro:
PKO BP O/XVI Warszawa
PL69 1020 1169 0000 8502 0018 8714
swift code: BPKOPLPW
Konto w USD:
PKO BP O/XVI Warszawa
PL53 1020 1169 0000 8602 0089 7926
swift code: BPKOPLPW
Redaktor naczelny:
Ks. Roman Wortolec SDB
Zastępca redaktora naczelnego:
S. Grażyna Sikora CMW
Redaktor techniczny:
Krzysztof Karpiński
Współpracują:
Renata Piotrowska
Izabela Paszke
Redakcja zastrzega sobie prawo dokonywania
zmian w nadesłanych tekstach
Misje
Salezjańskie
2
W tym numerze:
3
Słowo Dyrektora Ośrodka Misyjnego
Ks. Roman Wortolec SDB
4-5
List Przełożonego Generalnego
Bóg chce nas w świecie lepszym od tego
Ks. Pascual Chavez SDB
6-11
Prosto z misji
Salezjanki we wschodniej Afryce
S. Grażyna Sikora CMW
12-13
Adopcja na odległość
Szansa wyjścia z analfabetyzmu
S. Joanna Wala CMW
14-15
Korespondencja
Angola: s. Maria Domalewska CMW
Czad: ks. Artur Bartol SDB
16-17
Plakat misyjny
18-21
Międzynarodowy Wolontariat Don Bosko
Dwa światy
Katarzyna Przybyłek MWDB
Plasterek szczęścia
Monika Kazimierczak MWDB
22-25
Projekty misyjne
26-29
Wspomnienie
Odszedł ks. Władysław Ciszewski,
budowniczy SOM
S. Grażyna Sikora CMW
30-31
Ogłoszenia
Słowo Dyrektora Ośrodka Misyjnego
WSPIERAJMY INNYCH
MODLITWĄ
Drodzy Przyjaciele i Sympatycy misji
salezjańskich!
Otaczająca nas przyroda mówi nam,
że wakacje dobiegły końca. Z zasłużonego wypoczynku w kraju wracają na
swoje misje nasi drodzy misjonarze i misjonarki. Niektórzy z nich rzadko odwiedzają ojczyznę, dlatego tym bardziej czas
wakacji był dla nich cenny. Teraz znowu
będą mogli z nowym zapałem podjąć
misyjne obowiązki. Będziemy pamiętać
o nich w modlitwie i wspierać naszymi
ofiarami ich projekty misyjne.
W najbliższych dniach wyjadą na
swoją roczną misję nasi kochani wolontariusze, których przedstawiliśmy Wam
w ostatnim numerze Misji Salezjańskich.
Patrząc na nich wciąż nie mogę nadziwić się ich entuzjazmowi i chęci pomocy
innym. W czasach, kiedy jest coraz mniej
powołań kapłańskich i zakonnych, Pan
Bóg podsyła nam właśnie wolontariuszy,
którzy włączają się w pracę naszych misjonarzy i misjonarek.
Z bieżącego numeru możecie dowiedzieć się jak wygląda praca sióstr salezjanek m.in. w Etiopii, we wschodniej
Afryce. Zobaczmy, jak wiele poświęcenia
i oddania ona wymaga. Zachęcam też do
przeczytania dwóch krótkich przemyśleń
naszych wolontariuszek. Kasia dzieli
się tym, jak bardzo zmieniły ją misje
a Monika przekonuje, że zwykły plasterek, naklejony z miłością, uleczy
każdą chorobę. Jestem dumny z naszych misjonarzy, misjonarek i wolonta-
riuszy. Obiecajmy im, że w miesiącu październiku, kiedy modlimy się na różańcu,
będziemy w sposób szczególny pamiętać o nich w modlitwie. Październik to
przecież także miesiąc misyjny, dlatego nie wolno nam zapomnieć o misjonarzach, misjonarkach i wolontariuszach.
Razem z tym numerem naszego czasopisma wysyłamy załącznik wypominkowy. Prosimy, abyście wypominki wypełnili, gdyż zbawienną rzeczą jest modlić się
za zmarłych. Już teraz możecie przysyłać
wypełnione kartki z wypominkami. Jest
to wprawdzie dopiero początek września,
ale kolejny numer ukaże się w pierwszych dniach listopada. W naszej zakonnej kaplicy, przez cały listopad, będziemy codziennie modlić się w intencji Waszych zmarłych, polecanych w tegorocznych wypominkach – o godz. 7.30 będzie
w ich intencji odprawiona Msza św.
(razem 30 Mszy św.) a o godz. 18.00 polecać ich będziemy w modlitwie różańcowej. Dobrze wiemy, że kiedyś i my tej
modlitwy będziemy bardzo potrzebowali, dlatego teraz pamiętajmy o naszych
zmarłych. Niech dobry Bóg przyjmie ich
do chwały Nieba.
Pozdrawiam Was wszystkich, drodzy
Sympatycy naszego dzieła misyjnego
i oddaję Was pod opiekę Maryi Wspomożycielki Wiernych, Pani Różańcowej.
Z darem modlitwy
3
Misje
Salezjańskie
BÓG CHCE NAS
W ŚWIECIE
LEPSZYM OD TEGO
Misje
Salezjańskie
4
KSIĄDZ BOSKO WYCHOWAWCA
List Przełożonego Generalnego
Wchodziliśmy w rewolucję przemysłową. Musiałem dostosować się do nowych
czasów, nowych tendencji, bez uciekania
w niebezpieczną tęsknotę za epoką, która
już bezpowrotnie minęła. Wiele rzeczy
nie szło dobrze, ale zamiast oddawać się
bezowocnym narzekaniom, wolałem zakasać rękawy i pracować w innym stylu:
z tym niewiele co miałem, bez chęci
przesady, pragnąłem budować lepszy
świat, dając wielu młodym chleb, zapracowany uczciwie, poprzez pracę godną
osób wolnych, a nie niewolników, których można wykorzystać. Pomimo pewności, że „ten, kto ma Boga, ma wszystko”, wiedziałem, że „diabeł ma wszędzie swoich sługusów”. Dlatego trzymałem się mądrej zasady: „Niech cię nic nie
trwoży”. Była to rada, którą zalecałem
moim salezjanom.
Dzięki formacji i z racji mego charakteru niełatwo popadałem w przygnębienie, choć z drugiej strony życie nie szczędziło mi trudności i wyzwań. Mawiałem:
„Co daje narzekanie na zło, które nas
trapi? O wiele lepiej jest zrobić wszystko, by je pokonać”. Sugerowałem, by reagować według nowej, odważnej taktyki: „Złu nie możemy przeciwstawiać się
tylko poprzez „Ojcze nasz”. Musimy coś
robić!”. Usiłowałem powstrzymać zalew
zła, choćby tylko odrobiną dobra. Byłem
przekonany, że „nasza ziemia stała się już
ziemią misyjną”. Dlatego nalegałem na
moich salezjanów: „Jeżeli wy nie pracujecie, pracuje diabeł”.
Podtrzymywany przez odważne ideały
pozwoliłem się prowadzić programowi:
„W rzeczach, które przynoszą korzyść
zagrożonej młodzieży lub służą zdobywaniu dusz dla Boga, spieszę do przodu,
aż po zuchwałość”. Dlatego starałem się
zawsze dawać konkretne odpowiedzi,
jakich wymagały okoliczności. Napisałem
do ks. Cagliero, który od roku harował na
List Przełożonego Generalnego
ziemi argentyńskiej: „Jesteśmy w trakcie
realizacji wielu projektów, które wydają
się bajkami albo szaleństwami, ale kiedy
tylko zostają rozpoczęte, Bóg im błogosławi tak, że wszystko idzie świetnie. Jest
to motyw modlitwy, dziękczynienia, nadziei i czuwania”. Czasem wydawało się,
że optymizm, który zawsze mi towarzyszył, zniknie bez śladu. Nocą zawaliły się
ściany nowych budynków, które w pocie
czoła i krwi powstały na Valdocco; byli
księża, którzy wykształcili się u mnie,
a potem z dnia na dzień zostawili mnie,
bez jednego „dziękuję”; był niespodziewany poryw wiatru, który tajemniczo otworzył okno i przewrócił kałamarz z atramentem na kartki z zapisanymi skrzętnie artykułami Konstytucji, które nazajutrz rano miały być pilnie przesłane do
Watykanu; był ów klimat niezrozumienia, fałszywych plotek, gniewnych anonimów przeciwko arcybiskupowi Turynu,
zatruwających dusze.
W 1854 roku napisałem do hrabiego Clemente Solaro della Margarita, poważnego i odważnego polityka, katolika w każdym calu: „Tutaj nie chodzi
o pomoc pojedynczej jednostce, ale
o podanie pajdy chleba młodym, których głód wystawia na największe niebezpieczeństwo utraty moralności i religijności”. W tym samym temacie, ale bardziej zdecydowanie i dramatycznie, naciskałem w 1886 roku na szlachtę Barcelony: „Człowiek młody, który wychowuje się na waszych ulicach, najpierw poprosi was o jałmużnę, potem jej zażąda,
a w końcu sam ją sobie weźmie z rewolwerem w ręku”.
Prosić i dziękować, oto stała zasada
całego mojego życia. Włączałem w nią
moich dobroczyńców, darząc ich ludzkim
uczuciem, ciepłym, delikatnym i zawsze
dostosowanym do osoby. Ta miłość łączyła dobroczyńców, tworząc relacje synowskie i szczere.
Walczyłem przez całe życie, aby przywrócić wielu młodym radość życia i godność, zbyt często zdeptaną. Żyłem z nimi,
aby lepiej zrozumieć ich potrzeby, nadzieje i marzenia, aby budować z nimi
życie godne dzieci Bożych. Stworzyłem
z nimi i dla nich system wychowawczy,
w którym obecny jest Bóg – dobry i troskliwy, miłosierny i cierpliwy. Postawiłem Boga w sercach moich chłopców,
bo wiedziałem jak spragnieni są prawdy
i sprawiedliwości. Odnalazłem tysiące chłopców opuszczonych, doświadczających przemocy i wielkiej tęsknoty za
Bogiem. Stałem się kapłanem radości,
nadziei i przebaczenia, przekazywanego w imieniu Jezusa Zbawiciela. Podałem rękę chłopcom trudnym i zająłem się
nimi, aż zasmakowali szczęścia nowego
serca. Zaproponowałem im nową drogę
świętości, możliwą dla nich, świętości
sympatycznej, bo fascynującej i wymagającej jednocześnie. Uczyniłem radość
moją flagą.
Nie zmieniłem świata, wprost przeciwnie! Ale nawet z nieuniknionymi błędami, które zawsze towarzyszą działaniom
człowieka, zrobiłem swoją część. Zainicjowałem nowe drogi wychowania, kochania i służenia młodzieży. Moje marzenia zostawiły ślady.
Ks. Pascual Chavez SDB
5
Misje
Salezjańskie
Prosto z misji
SALEZJANKI WE WSCHODNIEJ AFRYCE
Córki Maryi Wspomożycielki – siostry salezjanki pracują
na wszystkich kontynentach.
W Afryce są obecne w 22
krajach. Spośród ponad 500
sióstr, pracujących w Afryce,
większość to już siostry tubylcze. Ale misjonarki są tam
nadal potrzebne. Jedną z nich
jest s. Helena Kamińska, obecnie pracująca w gorącej Etiopii.
S. Grażyna Sikora: Pracuje Siostra na
misjach od ponad 26 lat. Jak Siostra
odkryła swoje powołanie misyjne?
S. Helena Kamińska: O wyjeździe na
misje myślałam od początku mego powołania zakonnego. Marzyłam o jakiejś egzotycznej wyspie. Miałam osobisty kontakt z jedną z sióstr ze Zgromadzenia
Sióstr od Aniołów. Opowiadała mi o ich
Misje
Salezjańskie
6
misjach. I zapragnęłam też wyjechać.
Od początku pobytu w Zgromadzeniu
sióstr salezjanek, pisząc kolejne podania
o przyjęcie mnie na następny etap formacji zawsze dodawałam zdanie, że pragnę
pojechać na misje i pracować wśród najuboższych. Kiedy wybrano pierwszą
grupę misyjną i mnie w niej nie było, zaczęłam tracić nadzieję na wyjazd. Ale Pan
o mnie nie zapomniał. Wreszcie przyszła ta radosna wiadomość, że jadę. Trzy
lata przygotowywałam się do wyjazdu do
Zambii. Będąc w Anglii na nauce języka,
poprosiłam o możliwość zrobienia jeszcze kursu chorób tropikalnych w Londynie. Dostałam pozytywną odpowiedź,
ale przełożona od misji napisała mi: „Co
myślisz o tym, jeśli po kursie zamiast do
Zambii poślemy cię do Kenii. W tamtym
czasie Zambia czy Kenia były dla mnie
tym samym”. I tak, dnia 5 lutego 1987
roku znalazłam się w Kenii.
Prosto z misji
Jakie były pierwsze wrażenia, gdy
stanęła Siostra na ziemi afrykańskiej?
Pierwsze moje wrażenie to obawa,
jak ja rozpoznam ludzi, kiedy wszystkie
twarze są takie same. Z czasem ta trudność minęła. Powoli wchodziłam w nową
rzeczywistość. Dyspensarium, gdzie
miałam pracować, było jeszcze w budowie. Mieściło się w zakrystii przyszłej
kaplicy. Próbowałam na misji uczyć się
języka tubylczego, ale trudno było znaleźć nauczyciela. Potem zrobiłam 3-miesięczny kurs języka. Było to tyle, co nic.
Największą mobilizacją do nauki było codzienne obcowanie z ludźmi. Na początku wszystko było trudne, ale z czasem
wszystko dało się pokonać.
W Kenii pracowała Siostra najdłużej.
Jaki to kraj?
Kenia to jeden z bogatszych krajów
Afryki. Jest tam w miarę spokojnie. Jest
co oglądać – piękna natura, dużo zwierząt
w parkach narodowych, ludzie w strojach afrykańskich. Przejechałam Kenię
z południa na północ i trochę na zachód.
Ludzie są otwarci wobec obcokrajowców.
W stosunku do sióstr są bardzo życzliwi, nigdy nie musiałam zmieniać koła na
drodze, zawsze ktoś pomógł. Doznałam
naprawdę dużo życzliwości i wdzięczności. Kiedyś nazwano mnie nawet czarownikiem, gdy wyleczyłam dużą ranę
na nodze chłopca czy też chorego, którego ukąsił wąż. Kenia to kraj bardzo zróżnicowany pod wieloma względami, ale
to piękny kraj. Tam zostawiłam kawałek
mego serca. Będąc w Kenii 21 lat widziałam dużo zmian na lepsze. Ludzie zaczynali coraz lepiej być ubrani, mieli buty na
niedziele do kościoła, doceniali potrzebę
wysyłania dzieci do szkoły, powstawały
asfaltowe drogi i domy z kamienia. To
wszystko było naszą radością.
„
Od początku pobytu
w Zgromadzeniu
sióstr salezjanek,
pisząc kolejne podania
o przyjęcie mnie na
następny etap formacji
zawsze dodawałam
zdanie, że pragnę
pojechać na misje
i pracować wśród
najuboższych.
7
Misje
Salezjańskie
Prosto z misji
Na czym polegała praca Siostry w Kenii?
Moją pierwszą wspólnotą było Embu.
Było nas 5 – z 5 krajów i 3 kontynentów. Byłam tam 9 lat. Wróciłam do Embu
na rok, przed wyjazdem z Kenii. Pracowałam jako pielęgniarka w dyspensarium i w szkole. Jednocześnie zajmowałam się kuchnią w internacie dla dziewcząt, w szkole średniej i we wspólnocie.
W międzyczasie byłam w Siakago jako
pielęgniarka i ekonomka. Dwa razy po 4
lata byłam w Makuyu. Odpowiadałam za
duże dyspensarium, zatrudniające zespół
medyczny. Było ciężko z powodu nawału
pracy. Przez kilka miesięcy przychodziło ponad 500 osób dziennie do dyspensarium; do tego dochodziła mi budowa
domu dla wspólnoty i ekonomstwo, ale
łaska Boża i pomoc wspólnoty były ze
mną.
Misje
Salezjańskie
8
W marcu 2009 podjęła Siostra pracę
w Wau, w południowej części Sudanu.
Jak wtedy wyglądała tam sytuacja
ludzi?
Wszyscy czekali na odłączenie Południa od islamskiej Północy i żyli nadzieją
na lepsze jutro. Agenda ONZ – Światowy
Program Żywnościowy (WFP) pomagała
wyżywić ludzi. Pomagała także naszym
dwóm szkołom w Wau. Jedna liczy 1,5
tys. uczniów, druga 1 tys. Obie są przepełnione, zaczynają się od przedszkola.
Przedszkolaki biły rekord. Klasy po 80,
90 i 150 dzieci. O sprawdzaniu obecności nie było mowy. Miałyśmy tam dwie
wspólnoty. Od 3 lat budowałyśmy szkołę
zawodową. Byłam ekonomką jednocześnie w obu wspólnotach. Nie znałam
języka arabskiego, ale musiałam jakoś
W skrajnie biednym Sudanie Południowym
siostry starają się, by ich uczniowie otrzymali
bułkę w szkole. Czasem jest to ich jedyny posiłek.
Prosto z misji
„
Nasi uczniowie
to w większości katolicy,
ale jest też trochę
muzułmanów.
sobie radzić z zakupami, z budową,
z naprawami w szkole, z rozliczeniami dla WFP. Południowy Sudan jest skrajnie biedny. Brakuje fachowców: murarzy,
cieśli, hydraulików, elektryków. 30 lat
wojny zniszczyło wszystko. Ludzie zapomnieli jak uprawiać rolę. To, co samo wyrosło, zabierali żołnierze. Wielu naszych
uczniów było w czasie wojny żołnierzami. Brakowało wszystkiego. Ceny zawrotne (rolka papieru toaletowego kosztowała 2-3 dolary). Nie było wyboru warzyw,
owoców. W prezencie z różnych okazji
otrzymywało się małą główkę kapusty,
1 kg ziemniaków, czy marchwi. To był
zawsze bardzo cenny prezent. Paliwo
do samochodu kupowało się raz w roku
beczkami.
Jak Sudańczycy przyjmują salezjański
styl wychowania dzieci i młodzieży?
Nasze szkoły są bardzo popularne.
Gdy przychodzi czas zapisów do przedszkola, co daje potem gwarancję nauki
dziecka w naszej szkole, ludzie stoją od
popołudnia na ulicy i czekają w kolejce
całą noc, aby tylko zapisać do nas swoje
dzieci. Nasi uczniowie to w większości
katolicy, ale jest też trochę muzułmanów.
Ci są pokojowi, uczestniczą we wspólnej szkolnej modlitwie i błagają, by być
u nas. To wszystko mówi, że ludzie doceniają salezjański styl wychowania.
Czy po ogłoszeniu niepodległości
w Sudanie Południowym widać
pozytywne zmiany?
Ludzie mieli nadzieję na spokojne życie,
ale tak nie jest. W rejonach, gdzie jest
ropa, nadal toczą się walki, lecą bomby
i kule, a świat milczy. Od początku nie
została ustalona granica między Północą a Południem. Chrześcijanie są prześladowani. Muzułmanie robią wszystko, by zniszczyć chrześcijaństwo. Ceny
są niebotyczne, wszystko jest sprowadzane z Ugandy. W innych rejonach jest
spokój i kraj się rozwija, chociaż bardzo
powoli. Brakuje wewnętrzej infrastruktury. Wielu ludzi, którzy powrócili z Północy, nie ma dosłownie nic. Organizacje
pomocowe wycofują się. Nie dostajemy
żywności dla szkół. Staramy się jednak
dać śniadanie, chociaż najmłodszym. Nie
odsyłamy nikogo za względu na nieopłacone czesne w szkole.
Obecnie pracuje Siostra w Etiopii. To
zupełnie inna kultura.
Każdy kraj jest inny. Etiopia to kraj zamknięty, ale bardzo piękny, z tradycją
sięgającą czasów Króla Salomona, kiedy
to królowa Saba przybyła słuchać mądro9
Misje
Salezjańskie
Prosto z misji
„
W stosunku do sióstr ludzie
są bardzo życzliwi, nigdy nie
musiałam zmieniać koła na
drodze, zawsze ktoś pomógł.
ści Salomona. Wśród Kościołów dominuje
Etiopski Kościół Ortodoksyjny. Katolików
jest 0,7%. Ortodoksi zachowują stare tradycje. Mają długie i surowe posty, podczas których nie jedzą jajek i nabiału, nie
mówiąc już o mięsie. Jedzenie tradycjonalne to chleb njera maczany w pikantnym sosie z kurczakiem lub w ubogich
rodzinach w sosie warzywnym z fasolą.
Nawet w modlitwie „Ojcze nasz” przetłumaczono chleb powszedni słowem
njera. Ludzie tu piją też dużo kawy, którą
można kupić na każdym rogu ulicy.
Każde plemię ma swoje zwyczaje i stroje.
Praktykują też szczególny sposób powitania, z bliskimi całują się 7 razy, z innymi
się obejmują, z mało znajomymi podają
rękę.
Misje
Salezjańskie
10
Czym zajmują się salezjanki w Etiopii?
Mamy tu 4 wspólnoty: w Dilla (1986),
w Zway (1987), w stolicy Addis Abebie
(1990) i w Adwa (1994). Prowadzimy szkoły – od przedszkoli do szkół zawodowych i wyższych, kursy alfabetyzacji oraz kroju i szycia, centra promocji dziewcząt i kobiet, internaty, oratoria, dzieła pomocy społecznej i dyspensarium w Dilla.
A Siostry obowiązki?
Należę do wspólnoty w Dilla. Mamy
tutaj dwa przedszkola i kolegium dla
młodzieży, kurs alfabetyzacji, oratorium,
do którego uczęszcza ok. 500-600 dzieci,
dyspensarium, przyjmujące ponad 60 pacjentów dziennie. Prowadzi ono także
dożywianie dzieci, starszych i biednych
– razem ponad 350 osób. Każdy z nich
dostaje co tydzień mleko w proszku i 5
kg fafy, z której można ugotować papkę.
Miseczka takiej papki musi wystarczyć
na cały dzień. Mamy też swoją piekarnię,
gdzie codziennie z ponad 60 kg mąki pieczemy chleb dla naszych dzieci. Jestem
ekonomką, do mnie zatem należy troska
o dobre funkcjonowanie misji. Poza tym
mam mnóstwo papierkowej roboty. Mam
też nadzór nad częścią pracowników, których jest ponad 80. W porze deszczowej
zatrudniam ok. 40 kobiet, które wykaszają sierpami trawę. W ten sposób mają
u nas pracę.
Niedawno realizowała Siostra projekt
budowy domków w buszu.
Obok naszej misji jest dzielnica nędzy
i właśnie tam realizowałam ten projekt.
Postawiłyśmy dwa domki a kolejne dwa
zostały pokryte blachą. Ludzie proszą nas
o tę pomoc. W porze deszczowej mają
błoto w domu. Nie mogą nawet rozpalić
ognia, bo woda płynie jak rwąca rzeka.
Prosto z misji
Nasza misja jest na zboczu wzgórza, ale
poniżej nas jest nędza. W Niedzielę Wielkanocną podeszła do mnie wychudzona
staruszka. Złożyłam jej życzenia, a ona
mi mówi, że nic nie jadła i jest głodna.
Dałam jej 10 kg mąki. Rozpłakała się
z radości, a ja z nią. Takich sytuacji jest
wiele.
Co jest największym wyzwaniem dla
salezjanek w Etiopii?
Edukacja dzieci i młodzieży, promocja
kobiet i dziewcząt oraz bieżąca pomoc
socjalna dla najbiedniejszych. Rodziny
są wielodzietne, stąd nie wszystkie dzieci
mogą posłać do szkoły. Młodzi marzą
o lepszym jutrze. Chcą się uczyć, zdobyć
zawód i pracę. Nasze dzieci i młodzież
mimo to są szczęśliwi, zawsze uśmiechnięci, potrafią cieszyć się tym mało, co
mają. Przedszkolaki czasem nie chcą iść
do domu z przedszkola. Do przedszkola zgłasza się o wiele więcej dzieci, niż
nasze możliwości przyjęcia. Dajemy
pierwszeństwo katolikom i naszym pracownikom. Chciałoby się pomóc większej
liczbie dzieci i ludzi, ale niestety, środki
i siły są ograniczone. Plagą w Dilla jest
pijaństwo i lokalny narkotyk, dozwolony i uprawiany w Etiopii legalnie. Za
tym idzie bieda i nędza. W Dilla od
prawie roku mamy tragiczną sytuację,
jeśli chodzi o wodę. Ludzie kupują wodę
z rzeki, w której myje się samochody, poi
zwierzęta, robi pranie i kąpie się. Skutki
łatwo przewidzieć. W ubiegłym roku
ponad miesiąc pola były zalane wodą –
owoc długotrwałych opadów. Zniszczone
zostały uprawy cebuli. Ludzie chodzili po
kolana w wodzie i wybierali pojedyncze główki, by sprzedać, co się da. To był
ich cały dobytek. W innych rejonach było
sucho i nic nie urosło. Ale nie poddajemy się trudnościom. Ufamy w pomoc
Opatrzności Bożej i ludzi dobrej woli.
Jedno zdanie dla Czytelników „Misji
Salezjańskich”…
BÓG ZAPŁAĆ tym wszystkim, którzy
wspierają misje, a szczególnie nasze
dzieła w Etiopii na rzecz najbardziej
potrzebujących. Bez Waszej modlitwy
i pomocy materialnej nic byśmy nie zrobiły. Niech Bóg tysiąckrotnie Wam wynagrodzi. DZIĘKUJĘ!
Wywiad przeprowadziła
s. Grażyna Sikora CMW
Etiopiskie maluchy z najuboższych rodzin
chętnie chodzą do przedszkola i szkoły
sióstr – tu mają szczęśliwe dzieciństwo.
11
Misje
Salezjańskie
Adopcja na odległość
SZANSA WYJŚCIA Z ANALFABETYZMU
Od 1 sierpnia 2013 rozpoczęliśmy program Adopcji na odległość w nowej placówce misyjnej Pointe-Noire, w Kongo Brazzaville, gdzie obecnie
pracują dwie polskie salezjanki – s. Joanna Wala
i s. Barbara Kiraga. Chętnych do pomocy dzieciom
z tej placówki zapraszamy do naszego programu.
Gorąco pozdrawiam z naszego Konga-Brazzaville. To biedny, ale piękny kraj,
który ucierpiał w latach dziewięćdziesiątych z powodu wojen domowych. Ludzie
wciąż odczuwają ich skutki. W pierwszym kontakcie otwarci i pogodni, noszą
jednak piętno bratobójczych walk.
Oprócz pracy w parafii prowadzimy
sierociniec dla dziewcząt w wieku od 9
do 21 lat, szkołę zawodową (krawiectwo
i cukiernictwo), liceum zawodowe, oratorium i centrum młodzieżowe oraz alfabetyzację, czyli naukę czytania i pisania
dla młodych. Ta ostatnia ważna działalność edukacyjna przysparza nam najwięcej kłopotów. Duży procent analfabetów
wśród dzieci, młodzieży i dorosłych to
jeden ze skutków wojny. Nasze centrum
alfabetyzacji pracuje od kilku dobrych
lat. Dzieci i młodzieży uczącej się czytać
i pisać z roku na rok przybywa. Aktu-
Misje
Salezjańskie
12
alnie jest ich 80, w większości dziewczynki w wieku od 12 do 20 lat. Zgodnie
z systemem nauczania w Kongo, 11, 12letnie dzieci powinny już uczęszczać do
szkoły średniej. Jednak m.in. z powodu
ubóstwa pójście do szkoły podstawowej
dla wielu nie było i nadal nie jest możliwe. W Pointe-Noire jest najwięcej ludzi,
którzy w czasie wojen uciekali z południa. Bywało, że ukrywali się miesiącami
w puszczy, w końcu docierali do nas wyczerpani i bez środków do życia.
Misja zaangażowała się w pracę od
podstaw z najbiedniejszymi: musimy nauczyć czytać i pisać tych starszych. Mamy
ich 4 klasy. Na 36 uczniów w klasie
można wyodrębnić ok. 20 różnych poziomów, biorąc pod uwagę choćby tempo
przyswajania wiedzy. Z wiekiem coraz
trudniej uruchomić mechanizm czytania. Tak więc z pozoru łatwa umiejęt-
Adopcja na odległość
ność dla niektórych stanowi wielką trudność. Staramy się przyjmować jak najwięcej chętnych, szczególnie młodzież starszą, bo to dla nich ostatnia szansa uchronienia przed analfabetyzmem. Większość
dzieci i młodzieży mieszka w mizernych
warunkach z babcią, dziadkiem, wujkiem, czy bratem. Mają kilkanaście lat,
a nigdy nie byli w szkole – to najliczniejsza grupa. Inni mieli możliwość roku
czy dwóch nauki, ale nie potrafią nawet
czytać. Problemem jest także to, że często
w ciągu roku szkolnego nie da się przerobić materiału, bo szkoły mają różne przerwy. W tym roku w Kongo 3 miesiące
trwały strajki i dzieci nie chodziły do
szkoły. Ponadto klasy są więcej niż przepełnione i nauczyciele nie są w stanie
dopilnować każdego ucznia. Problem
ubóstwa pociąga też za sobą brak podręczników, zeszytów i niezbędnych przyborów szkolnych. Jak w wielu krajach
Afryki, tak i tu mundurki szkolne są obowiązkowe – odpowiednie spodnie i ko-
szule dla chłopców oraz bluzki dla dziewcząt. Dla wielu rodzin taki zakup to bariera nie do pokonania.
Nasi nastoletni uczniowie muszą uczyć
się 4, 5 lat, by opanować czytanie i pisanie, i móc przystąpić do egzaminu państwowego, kończącego szkołę podstawową. Są przedstawiani przez nasze centrum alfabetyzacji jako wolni kandydaci.
Ta rekomendacja jest bardzo ważna i potrzebna, gdyż osoba, która wcześniej nie
chodziła do szkoły, raczej nie ma możliwości zdania egzaminu. Robimy, co
możemy, by im pomóc. Po ukończeniu
centrum alfabetyzacji absolwenci mogą
rozpocząć naukę krawiectwa lub cukiernictwa w naszej szkole zawodowej.
Ufam, że z Waszą pomocą uda nam się
pomóc wielu młodym z Pointe-Noire,
których Bóg przysyła na naszą misję. Polecam ich Waszym sercom i zapewniam
o modlitwie za Was.
S. Joanna Wala CMW
Pointe-Noire, 24 czerwca 2013
S. Joanna Wala z młodzieżą z centrum alfabetyzacji w Pointe-Noire
13
Misje
Salezjańskie
Korespondencja
KORESPONDENCJA Z ANGOLI
S. Maria Domalewska CMW
Obecnie jestem na placówce w Benguela. Misja istnieje od 1999 r. Pracuje
tu 5 sióstr. Mamy na misji przedszkole,
szkołę podstawową i „średnią” – od zerówki do 9-tej klasy. Uczniowie uczą się
na trzy zmiany. Na zmianie wieczorowej
jest dużo osób dorosłych, które nie miały
możliwości ukończenia szkoły z powodu
trwającej do niedawna wojny domowej.
Ponadto prowadzimy kursy zawodowe
dla młodzieży, katechezę i szkolenia katechistów oraz kursy związane z promocją kobiety. Zainicjowane są także projekty z mikro-ekonomii i mikro-kredytów. Jestem ekonomką we wspólnocie
i staram się to wszystko jakoś ogarnąć.
Potrzeb jest wiele, bo misja to dziś spory
kompleks szkolno-wychowawczy. Mamy
osiem budynków szkolnych – po dwie
klasy każdy, budynek administracyjny,
świetlicę i budynek z czterema klasami, gdzie prowadzi się kursy zawodowe
Misje
Salezjańskie
14
– informatyczny, językowy i kulinarny.
Jest też kaplica szkolna. Przedszkole to
osobny budynek z kuchnią i jadalnią dla
maluchów, która też służy za świetlicę.
Ponadto na misji mamy swoją piekarnię,
dzięki czemu dajemy naszym dzieciom
chleb na drugie śniadanie. Otrzymują go
tylko najmłodsze dzieci, tj. przedszkolaki
(240) i te od zerówki do czwartej klasy
(ok. 600). Gdy uda się upiec więcej chleba
to go sprzedajemy, aby mieć na pensje dla
personelu piekarni. Jesteśmy w trakcie
budowania nowej biblioteki. Bogu dzięki,
że mamy wodę z miasta. Pompujemy ją
do zbiorników, z których piją dzieci. Do
tego służą trzy pompy. Jak widać – pracy
nam nie brakuje. Dlatego polecamy się
Waszym modlitwom, abyśmy mogły być
dla tutejszych ludzi znakiem miłości
Boga do nich.
Benguela, 23 lipca 2013
Korespondencja
KORESPONDENCJA Z CZADU
Ks. Artur Bartol SDB
Witam i dziękuję za wszystko, co robicie dla naszych dzieci ze szkoły i przedszkola. Rok szkolny 2012/13 zakończyliśmy 20 czerwca. Podczas uroczystego apelu dziękowaliśmy Bogu za opiekę
i za to, że nie mieliśmy poważniejszych
wypadków zdrowotnych. Większość
uczniów uzyskała promocję do kolejnej
klasy, niektórzy jednak z woli opiekunów lub własnej opuścili szkołę. Dziękowaliśmy nauczycielom za ich poświęcenie i wspominaliśmy Was, bo bez tego
wsparcia funkcjonowanie naszej placówki aktualnie nie byłoby możliwe. Dzieci
są zadowolone, że mają możliwość zdobywać wiedzę właśnie w naszej szkole.
O wysokim poziomie nauczania świadczy to, że w tym roku 93% uczniów
otrzymało świadectwo promocyjne do
następnej klasy. Było też trochę słów krytyki względem rodziców i opiekunów.
Często rodzice są za mało zainteresowani
nauką dzieci a czasem nawet utrudnia-
ją im chodzenie do szkoły, obciążając je
pracami w gospodarstwie lub opieką nad
młodszym rodzeństwem. Zmobilizować
rodziców do współpracy z nauczycielami to dla nas wielkie wyzwanie. Ceremonia rozdania świadectw połączona była
z tańcami i śpiewem. Jakże różni się ona
od tego typu uroczystości w Polsce!
Raz jeszcze dziękuję za wsparcie. Dzięki pomocy z Polski zakupiliśmy 18 ławek szkolnych, przez co będziemy mogli w październiku przyjąć
50 nowych uczniów. Obecnie jesteśmy
w trakcie przygotowań cyklu korepetycji. Wszyscy chętni od 15 lipca do 15
sierpnia przychodzą na misję, by skorzystać z pomocy, uzupełnić braki i powtórzyć przerabiany materiał. Zajęcia trwają
5 godzin. Potem przez 3 godziny dzieciaki bawią się. Stokrotnie dziękuję i zapewniam o modlitwie.
Sarh, 24 lipca 2013
15
Misje
Salezjańskie
Mnieście uczynili…
Mnieście uczynili…
Cokolwiek uczyniliście
jednemu z tych najmniejszych,
Mnieście uczynili…
Mt 25, 40
Międzynarodowy Wolontariat Don Bosco
WOLONTARIACKIE ZAMYŚLENIA
Misyjne doświadczenia wolontariuszy często zmieniają całe ich życie i wartościowanie. Po roku pracy na misjach wracają jako zupełnie inni ludzie. Katarzyna Przybyłek kończy swoją roczną pracę w Domu Księdza Bosko dla dzieci ubogich w Calce, w Peru, a Monika Kazimierczak wraca z Lusaki, w Zambii, gdzie
pracowała w ośrodku City of Hope dla dziewczynek ulicy. Oto ich zamyślenia…
Kiedyś narzekałam na ośmiogodzinne
podróże pociągiem, stanie w kolejkach,
spóźnianie się. Myślałam, że nie da się
żyć bez gazet, suszarki, czy papierosa. Na
wszystko miałam odpowiedź i zawsze
musiałam postawić na swoim. Tak. Jeszcze kilka miesięcy temu tak było… Dzisiaj nie mam pojęcia co dzieje się w polityce, kto wydał nową płytę, ani co obecnie robi szał na wyprzedażach. Gdyby
ktoś zapytał mnie o aktualny wskaźnik PKB, pewnie miałabym wrażenie, że
mówi w języku quechua.
Do Peru zabrałam dwie walizki „niezbędnych” rzeczy. Teraz równie dobrze
Misje
Salezjańskie
18
mogę je odesłać na Antarktydę i wrócić
bez bagażu. Zapomniałam już jak żyje się
w kraju, gdzie autobus odjeżdża o ustalonej godzinie, bo nie potrzebuje czekać
na to, aż wszystkie miejsca się zapełnią;
gdzie po cytryny maszerujesz do sklepu,
zamiast zerwać je z drzewa w ogrodzie; gdzie wszystko ma swój szyk, styl
i smak. Albo chociaż udaje, że ma.
Niedługo czeka mnie powrót do Polski.
Pewnie znowu będę jeździła tramwajem na gapę, malowała oczy wychodząc z domu i irytowała się na ludzi,
którzy wolno chodzą po ulicach. Pewnie
znowu uzależnię się od komórki. Będzie
„
Międzynarodowy Wolontariat Don Bosco
to tak oczywiste, jak teraz to, że w Peru,
w czerwcu przychodzi zima i kończą się
szanse na ciepły prysznic; że w podróży spędzam dwadzieścia godzin, a wcześniej nie miałam pojęcia czym są odległości; że nie ma co się spieszyć, bo przecież
obowiązuje „hora peruana”; i że jedyną
istotną wiadomością ze świata jest to, czy
będzie wojna z Chile i czy zakwalifikujemy się do mistrzostw świata.
Znam dwie rzeczywistości. Z jednej
pochodzę, to ta z kinem i metrem.
W drugą wkroczyłam, to ta zamknięta w andyjskim miasteczku. Wkroczyły
w nią również moje dzieci z Calki. I one
balansują pomiędzy dwoma światami.
Tym, w którym teraz są – tutaj, w Domu
Księdza Bosko, gdzie nie ma co prawda
ruchliwych ulic i supermarketów, są za
to moto-taxi i telefony, a tamtym, który
istnieje gdzieś za ich plecami – z glinianymi chatkami, obok których jest kawałek pola z cocą i krzakami kawy. A na
polu mama, tata i młodsze rodzeństwo,
z którymi spotykają się co dwa, trzy miesiące.
Do Peru zabrałam dwie walizki
„niezbędnych” rzeczy. Teraz
równie dobrze mogę je odesłać
na Antarktydę i wrócić bez
bagażu.
Już jesteś tutaj, jednak ciągle jeszcze tam. Przed nami obowiązki, nowe
wyzwania, trudne wybory. Dwa światy
przenikają się i bezlitośnie zmuszają,
aby je zaakceptować. W tym przypadku
i dzieci i ja rozumiemy się doskonale.
Tylko co z tego wynika?
„I dam wam serce
nowe i ducha nowego
tchnę do waszego wnętrza, odbiorę wam serce
kamienne, a dam wam
serce z ciała” (Ez 36,
26). To zdanie podarowano mi przed wyjazdem.
Wcześniej go słuchałam,
teraz je słyszę.
Nieważne skąd wychodzimy, ale gdzie w końcu
dojdziemy. I ważne jest
to, że w tym czasie krzyżują się nasze drogi, przewartościowują
priorytety i wpływają one na
zmiany. Dobrze wyjechać
na misję, spotkać i pokochać dzieciaki. To jednak dodatki do jeszcze lepszego prezentu. Dostałam nowe
życie – i właśnie to z całego serca polecam.
Katarzyna Przybyłek MWDB
19
Misje
Salezjańskie
Międzynarodowy Wolontariat Don Bosco
„Monika, i’m sick” (Monika, jestem
chory) – krzyczą dzieci z daleka, gdziekolwiek mnie zobaczą, na przerwie
w szkole, w drodze do kościoła, przez
okno w klasie podczas lekcji. To takie
standardowe pozdrowienie. Na takie
przywitanie zawsze uśmiecham się szeroko i zapraszam wszystkich do szkolnej
kliniki, w której pracuję codziennie przez
prawie 3 godziny, przyjmując małych
pacjentów. Szkoła w City of Hope liczy
ponad 800 dzieci, dlatego chorych nigdy
nie brakuje. Klinika to wielkie słowo. Jest
to mały, okrągły, żółty domek, w którym
jest tylko jedna szafka na leki, 5 krzeseł
i dwa stoły. Przychodzą do mnie dzieci
chore na grypę, kaszlące, zasmarkane,
z bólem brzucha, głowy, gardła, ze skaleczeniami i zwichnięciami. Często narzekają na ból całego ciała, co jest pierwszym i podstawowym objawem malarii.
W porze deszczowej główną przypadłością dzieci są ropiejące rany na nogach
i rękach. Niejednokrotnie mają ich po
Misje
Salezjańskie
20
kilkanaście, a z powodu braku zachowania podstawowych zasad higieny bardzo
trudno się goją. Często tygodniami leczyłam rany, które z dnia na dzień stawały
się coraz głębsze.
Memo ma 12 lat i jest chora na AIDS.
Jej rodzice zmarli, gdy miała 4 latka.
Przyszła do City of Hope w styczniu.
Po kilku dniach, siostra poprosiła mnie,
abym zajęła się jej ranami na nogach
i rękach. Układ odpornościowy Memo
jest bardzo słaby, stąd ilość ran jest większa niż u zdrowych dzieci. Kiedy zobaczyłam po raz pierwszy ropiejące i ciągle
krwawiące rany Memo, byłam przerażona. Łzy stanęły mi w oczach. Jej cierpienie stało się i moim. Zmiana opatrunków
zajmowała mi godzinę dwa razy dziennie. Wieczorami czyniłam to przy latarce, bo nie mam światła w klinice. Memo
bardzo cierpiała, ale jej odwaga i cierpliwość, z jaką znosiła ból i mnie dodawały sił. Przez ok. 2 tygodnie Memo była
moją najważniejszą pacjentką. Stała się
Międzynarodowy Wolontariat Don Bosco
również moją przyjaciółką, mimo że niewiele rozmawiałyśmy. Memo jest ciągle
uśmiechnięta, nigdy nie słyszałam, aby
narzekała czy użalała się nad sobą. Jest
dla mnie wzorem i dziękuję Bogu, że ją
poznałam.
Jednak moi pacjenci to nie tylko dzieci
chore. To również dzieci pragnące uwagi,
zainteresowania czy po prostu zwykłej
ją dotyku i troski. Bardzo często ich ciało
jest zdrowe, ale dusza poraniona poczuciem bycia niechcianym i niekochanym.
Na to dużo trudniej znaleźć lekarstwo...
Dzieci codziennie proszą mnie, abym
przykleiła im plasterek. Mała Anna, nazywana przez nas Aniołkiem, pokazuje mi swoją ranę na rączce. Przyglądam
się i nic nie widzę. Anna upiera się, że
ją bardzo boli i nie może pisać na lekcji.
Grozi mi, że powie siostrze. Innym razem
oświadcza: – Jezus powiedział, że mamy
kochać bliźniego jak siebie samego. Kiedy
przyklejam Annie plasterek, na jej twarzy
natychmiast pojawia się uśmiech a oczy
błyszczą z radości. Nigdy nie pomyślałabym, że zwykły plasterek może dać dziecku tyle szczęścia. Większość plasterków
jakie naklejam dzieciom, nie goją ran,
bo w rzeczywistości nie mają one nawet
żadnego zadraśnięcia. Może jednak leczą
ranę duszy, która pragnie być zauważona i pokochana. Dlatego nigdy nie odmawiam plasterków dzieciom.
„
Większość plasterków jakie
naklejam dzieciom, nie goją ran,
bo w rzeczywistości nie mają one
nawet żadnego zadraśnięcia.
rozmowy. I tak do kliniki codziennie
przychodzi po kilkadziesiąt dzieci. Kiedy
mnie widzą, nagle stają się chore. Mam
świadomość, że część moich małych pacjentów tylko udaje choroby. Oni chcieliby być chorzy. A dlaczego? Bo potrzebu-
Czas jaki spędzam w klinice to najbardziej wyczekiwany przeze mnie czas
w ciągu dnia. Cieszę się, że w ten sposób
mogę pomagać dzieciom. Nigdy nie wiedziałam, że plasterek zagoi każdą najmniejszą rankę a witamina pomoże
w każdej chorobie.
Monika Kazimierczak MWDB
21
Misje
Salezjańskie
Projekty misyjne – podziękowanie
PODZIĘKOWANIE Z MONGOLII (projekt 266)
Drodzy Przyjaciele misji salezjańskich!
Wraz z całą naszą wspólnotą salezjańską z Darkhan pragniemy podziękować
za pomoc w realizacji naszego projektu (nr 266) – budowy boiska na naszej
misji. Od początku mojej pracy w Mongolii dążyłem do powstania nowego najprostszego boiska wielofunkcyjnego.
Nazywam je wielofunkcyjnym, ponieważ służy nam zarówno do licznych zawodów sportowych, zabaw ruchowych,
jak również jako miejsce koncertów,
a w lecie nauki jazdy na rolkach. Boisko
udało nam się wybudować dzięki Waszemu wsparciu. Dzisiaj wiele dzieci chętnie spędza z nami czas, grając w piłkę
Misje
Salezjańskie
22
nożną i uczestnicząc w organizowanych
przez nas zajęciach. Wcześniej nie było to
takie proste. Jeszcze dwa miesiące temu
graliśmy na zwykłym polu pośród wielu
kamieni. Teraz mamy prawdziwe boisko.
Zimą posłuży nam ono również jako lodowisko. Dzieci i młodzież już nie mogą
się doczekać dużego, pięknego lodowiska
i głośno wyrażają swoją radość. Wraz
z naszymi wychowankami jeszcze raz
najmocniej dziękujemy Wam za pomoc
w spełnieniu naszych marzeń.
Brat Krzysztof Gniazdowski SDB
Darkhan, 4 grudnia 2012
Projekty misyjne
Projekty misyjne 2013
UGANDA – Budowa szkoły dla chłopców ulicy z Namugongo (projekt 209)
(ks. Ryszard Józwiak)
PERU – Odnowienie warsztatów komputerowych w Limie (projekt 277)
Kwota: 14.200 USD (ks. Ryszard Łach)
RPA – Budowa kościoła Miłosierdzia Bożego w Walkerville (projekt 295)
Kwota: 100.000 EURO (ks. Stanisław Jagodziński)
PERU – Pomoc w ewangelizacji Indian, San Lorenzo (projekt 319)
Kwota: 15.000 USD (ks. Roman Olesiński)
UGANDA – Pomoc chłopcom ulicy w ośrodku CALM w Namugongo (projekt 320)
(ks. Ryszard Józwiak)
ZAMBIA – Kształcenie kleryków inspektorii zambijskiej ZMB (projekt 323)
(ks. Leszek Aksamit)
PERU – Codzienne dożywianie dzieci w slumsach w Piura (projekt 326)
Kwota: 10.000 USD (ks. Piotr Dąbrowski)
PERU – Dofinansowanie ośrodka dla dzieci Don Bosco House w Calce (projekt 330)
Kwota: 15.000 USD (ks. Stefan Górecki)
PERU – Dofinansowanie ośrodka dla dzieci Don Bosco House w Ampares (projekt 331)
Kwota: 15.000 USD (ks. Stefan Górecki)
PERU – Dofinansowanie ośrodka dla dzieci Don Bosco House w Huancayo (projekt 332)
Kwota: 15.000 USD (ks. Stefan Górecki)
PERU – Zakup półek i książek do biblioteki w Piura (projekt 333)
Kwota: 10.000 USD (ks. Piotr Dąbrowski)
PERU – Zakup narzędzi dla uczniów szkoły zawodowej w Piura (projekt 335)
Kwota: 10.000 USD (ks. Piotr Dąbrowski)
CZAD – Pomoc w formacji kleryków (projekt 337)
(ks. Artur Bartol)
WENEZUELA – Budowa kaplicy Bożego Miłosierdzia w El Dique (projekt 342)
Kwota: 17.500 EURO (ks. Stanisław Brudek)
PERU – Wyposażenie kuchni i jadalni dla szkoły zawodowej w Bosconii (projekt 344)
Kwota: 9.700 USD (ks. Piotr Dąbrowski)
PERU – Sprzęt sportowy dla oratorium parafii św. Wawrzyńca w Amazonii (projekt 345)
Kwota: 12.500 USD (ks. Roman Olesiński)
CZAD – Budowa kaplicy w wiosce Ndila (projekt 346)
Kwota: 12.000 EURO (ks. Artur Bartol)
23
Misje
Salezjańskie
Projekty misyjne
Projekty mi
CZAD – Zakup ławek do kościoła św. Józefa w Shar (projekt 347)
Kwota: 5.000 EURO (ks. Artur Bartol)
CZAD – Zakup sprzętu muzycznego i sportowego dla oratorium w Shar (projekt 348)
Kwota: 4.500 EURO (ks. Artur Bartol)
CZAD – Remont sal katechetycznych i wyposażenia w Shar (projekt 349)
Kwota: 6.000 EURO (ks. Artur Bartol)
MADAGASKAR – Odnowienie budynku prenowicjatu salezjanów w Tulearze (projekt 352)
Kwota: 4.769 EURO (ks. Tomasz Łukaszuk)
ZAMBIA – Dofinansowanie programów dla młodzieży w Kabwe (projekt 353)
Kwota: 3.600 USD (ks. Mariusz Skowron)
ZAMBIA – Kontynuacja budowy kościoła w Kabwe (projekt 356)
Kwota: 10.000 USD (ks. Marian Skowron)
BANGLADESZ – Budowa toalet i studni w 6 biednych wioskach (projekt 357)
Kwota: 2.700 EURO (ks. Paweł Kociołek)
MADAGASKAR – Dobudowa jednego piętra szkoły w Mahajandze (projekt 358)
Kwota: 60.000 EURO (s. Krystyna Soszyńska)
MADAGASKAR – Ławki dla nowych klas szkoły w Mahajandze (projekt 359)
Kwota: 16.000 EURO (s. Krystyna Soszyńska)
MADAGASKAR – Budowa zbiornika wody dla szkoły w Mahajandze (projekt 360)
Kwota: 4.000 EURO (s. Krystyna Soszyńska)
TIMOR WSCHODNI – Wymiana komputerów w szkole w Venilale (projekt 361)
Kwota: 12.000 EURO (s. Joanna Goik)
TIMOR WSCHODNI – Opłata internatu dla 12 biednych dziewcząt z Venilale (projekt 362)
Kwota: 10.800 EURO (s. Joanna Goik)
MONGOLIA – Pracownia komputerowa dla centrum młodzieżowego w Darhan (projekt 363)
Kwota: 20.000 EURO (br. Krzysztof Gniazdowski)
ZAMBIA – Sprzęt i wyposażenie centrum młodzieżowego w Kabwe (projekt 365)
Kwota: 6.500 USD (ks. Mariusz Skowron)
KENIA – Wymiana dachu i zewnętrzne schody w domu dziecka w Nairobi (projekt 366)
Kwota: 16.800 EURO (s. Katarzyna Urbańska)
TANZANIA – Pracownia komputerowa w szkole podstawowej
sióstr salezjanek w Dar es Salam (projekt 367)
Kwota: 22.000 EURO (s. Katarzyna Urbańska)
PERU – Pomoc medyczna dla Indian i Metysów z parafii San Lorenzo (projekt 368)
Kwota: 5.000 USD (ks. Józef Kamza)
Misje
Salezjańskie
24
Projekty misyjne
syjne 2013
MALAW I– Renowacja samochodu na dojazdy do odległych misji (projekt 370)
Kwota: 3.500 EURO (ks. Józef Czerwiński)
ZAMBIA – Budowa jadalni dla uczniów szkoły stolarskiej w Kazembe (projekt 371)
Kwota: 10.000 EURO (ks. Piotr Malec)
ZAMBIA – Budowa muru wokół działki na potrzeby misji w Kazembe (projekt 372)
Kwota: 10.000 EURO (ks. Piotr Malec)
ANGOLA – Zakup maszyny do wyrabiania chleba w Bengueli (projekt 373)
Kwota: 3.000 EURO (s. Maria Domalewska)
MALAWI – Zakup sprzętu do laboratorium i remont centrum egzaminacyjnego
w Nkhotakota (projekt 374)
Kwota: 3.500 EURO (ks. Józef Czerwiński)
SUDAN – Pomoc dla uchodźców pod Chartumem (projekt 375)
(s. Teresa Roszkowska)
KONGO BRAZZAVILLE – Budowa klas dla pierwszej alfabetyzacji dzieci
w Pointe Noire (projekt 376)
(s. Joanna Wala)
WENEZUELA – Ogrodzenie i wykończenie wielofunkcyjnego boiska na misji
w San Felix (projekt 377)
Kwota: 14.400 USD (ks. Stanisław Brudek)
BRAZYLIA – Budowa kaplicy dla Indian w wiosce N. Senhora dos Gracas (projekt 378)
(ks. Klemens Deja)
ANGOLA – Wymiana instalacji elektrycznej i oświetlenie placu szkolnego w Bengueli (projekt 379)
Kwota: 6.500 EURO (s. Maria Domalewska)
WENEZUELA – Zakup transformatora i dach w kościele Maryi Wspomożycielki
w San Felix (projekt 380)
Kwota: 9.800 USD (ks. Stanisław Brudek)
WENEZUELA – Oświetlenie zadaszonego boiska sportowego w San Felix (projekt 381)
Kwota: 2.800 USD (ks. Stanisław Brudek)
WENEZUELA – Sala komputerowa w centrum młodzieżowym Don Bosco w San Felix (projekt 382)
Kwota: 11.800 USD (ks. Stanisław Brudek)
WENEZUELA – Pokrycie boiska sportowego w San Felix farbą gumową (projekt 383)
Kwota: 4.300 USD (ks. Stanisław Brudek)
Wspierajmy misjonarzy!
Wybierz projekt i prześlij ofiarę z dopiskiem: Projekt Nr…
Dziękujemy!
25
Misje
Salezjańskie
Wspomnienie
ODSZEDŁ
KS. WŁADYSŁAW CISZEWSKI
(1938-2013)
BUDOWNICZY SALEZJAŃSKIEGO OŚRODKA MISYJNEGO
Ks. Władysław Ciszewski urodził się
28 lutego 1938 roku w Kolonii Apolonia (dzisiejsza Ukraina). Wcześnie stracił rodziców. Wychowywało go starsze
rodzeństwo. Mając 16 lat wstąpił do nowicjatu salezjanów w Czerwińsku nad
Wisłą. Tam 2 sierpnia 1955 roku złożył
pierwsze śluby zakonne. Po nowicjacie przez 3 lata odbywał praktykę apostolską, tzw. asystencję w Stowięcinie, Woźniakowie i Czerwińsku nad
Wisłą. Po ukończeniu studiów teologicznych w Lądzie nad Wartą, 7 czerwca
1964 roku przyjął tam święcenia kapłańskie. Pracował duszpastersko w Skrzatuszu (1964-1967), Nowogródku Pomorskim (1967-1970), Rumi (1970-1971),
Aleksandrowie Kujawskim (1971-1973).
W latach 1973-1976 był duszpasterzem
akademickim w Łodzi a w latach 19761981 administratorem parafii we Fromborku. W 1981 roku został przeznaczony
do Ostródy, gdzie objął funkcję dyrekto-
Misje
Salezjańskie
26
ra nowo erygowanej wspólnoty i pierwszego proboszcza parafii św. Dominika
Savio. Parafia nie miała kościoła, otrzymała ruiny zbudowanego w początkach XIV wieku kościoła w stylu romańskim, wielokrotnie niszczonego podczas
wojen, który po drugiej wojnie światowej
długo nie podnosił się z ruin. Ks. Władysław pierwszy zakasał rękawy i zaangażował do odbudowy świątyni wielu
mieszkańców miasta. Do dzisiaj pamiętają jak razem wywozili gruz taczkami.
Jako absolwent szkoły budowlanej znał
się trochę na rzeczy, choć odbudowywał
kościół w trudnych i mrocznych czasach
PRL-u. Włożył w to wiele starań i całe
serce. Dzięki niemu świątynia zaczynała
odzyskiwać swój blask. W nocy 24 grudnia 1981 roku odprawił w niej pierwszą
pasterkę – pod gołym niebem, bo wtedy
jeszcze nie miała dachu.
W 1987 roku został przeniesiony do
Warszawy, do wspólnoty salezjanów przy
bazylice Serca Jezusowego na Pradze,
jako pracownik Ośrodka Misyjnego.
Otrzymał zadanie wybudowania domu
Ośrodka na warszawskim Ursynowie.
Rozpoczęta w 1988 roku budowa, doszła
na początku 1991 roku do takiego stanu,
że w nowym domu można było zamieszkać. 24 maja 1991 roku została odprawiona pierwsza Msza św. w surowym jeszcze pomieszczeniu przyszłej kaplicy Salezjańskiego Ośrodka Misyjnego (SOM).
Dnia 4 czerwca 1991 roku Przełożony Generalny salezjanów erygował wspólnotę
zakonną SOM. Należący do niej ks. Władysław otrzymał obowiązek ekonoma
i organizatora duszpasterstwa w dzielnicy Ursynów. W 2000 roku został kapelanem sióstr niepokalanek na Mokotowie w Warszawie. Do września 2003
roku mieszkał w domu Salezjańskiego
Ośrodka Misyjnego, a potem przeniósł
się do domu sióstr niepokalanek na warszawskich Kabatach, należąc do wspólnoty salezjanów w SOM (1991-2005
i 2009-2013) i przy ul. Wiślanej (20052009). Na Kabatach był zarówno kapela-
„
Wspomnienie
Ks. Władysław pierwszy
zakasał rękawy i zaangażował
do odbudowy świątyni wielu
mieszkańców miasta. Do dzisiaj
pamiętają jak razem wywozili
gruz taczkami.
nem sióstr, jak i od początku istnienia
kapelanem zespołu edukacyjnego sióstr
niepokalanek – przedszkola i prywatnej
szkoły podstawowej. Kochał to, co robił.
Interesował się wszystkim, co dzieje się
w szkole, na boisku i na szkolnej scenie,
co przeżywają uczniowie i ich rodziny.
Choć mieszkał w skromnym mieszkanku, w pobliżu klas szkolnych i przedszkolnych, dzieci mu nigdy nie przeszkadzały. Zawsze miał dla nich uśmiech,
życzliwe słowo, dobrą radę i najlepsze
w świecie cukierki. Był ceniony, kochany i szanowany przez wszystkich. Jedna
z uczennic szkoły sióstr stwierdziła, że
ksiądz kapelan to „silny i piękny duchowo człowiek”.
27
Misje
Salezjańskie
Ze świata
Od lat zmagał się z chorobą. Wielokrotnie i coraz częściej trafiał do szpitala. Odszedł w poniedziałkowy poranek
29 lipca br. – w 75 roku życia, 58 ślubów
zakonnych i 49 kapłaństwa. We wtorkowy wieczór 30 lipca, w kaplicy sióstr niepokalanek na Kabatach została odprawiona żałobna Msza św., na którą przybyli rodzice, dzieci, absolwenci i nauczyciele zespołu edukacyjnego sióstr. Chcieli
do końca być blisko swego kapelana. Następnego dnia żałobna Eucharystia została odprawiona w kaplicy SOM z udziałem ponad 20 kapłanów dekanatu ursynowskiego, zaprzyjaźnionych z ks. Władysławem.
Chociaż ostatnie lata spędził w Warszawie, pragnął na zawsze spocząć
w Ostródzie. Uroczystości pogrzebowe
odbyły się dnia 1 sierpnia, o godz. 12.30,
w ostródzkiej parafii św. Dominika
Savio. Żegnały go tłumy wiernych. Uroczystą Mszę św. odprawił biskup warmiń-
Misje
Salezjańskie
28
ski ks. Jacek Jezierski a wraz z nim ok.
130 kapłanów – współbraci salezjanów
i księży diecezjalnych. Kazanie wygłosił kolega kursowy ks. Władysława – ks.
Wojciech Szulczyński, salezjanin, kapelan sióstr niepokalanek w Łomiankach.
Przybliżając osobę zmarłego współbrata, zdradził m.in. sekret jego niestrudzonej posługi kapłańskiej – „odpocząć tylko
w ostateczności”. Okazała się nią dopiero siostra śmierć.
Ze świata
Na zakończenie Mszy św. pożegnali
zmarłego: biskup warmiński ks. Jacek Jezierski, inspektor salezjanów inspektorii
warszawskiej ks. Andrzej Wujek, przedstawiciele władz i parafii w Ostródzie,
przełożona sióstr niepokalanek na Kabatach s. Gabriela Krzysztoń oraz bardzo
wzruszony brat ks. Władysława – ks.
prof. Marian Ciszewski.
Zmarły kapłan spoczął w nowo wybudowanej kwaterze salezjanów, na cmentarzu komunalnym przy ul. Spokojnej
w Ostródzie. Przy jego grobie uczniowie sióstr niepokalanek wraz ze swymi
wychowawczyniami zaśpiewali jeszcze
hymn szkoły.
Na internetowej stronie szkoły siostry napisały: „Ksiądz kapelan odszedł
w środku lata, w czasie żniwnym. Dobry
Bóg przyjmie pełne naręcza jego dzieł
i dobrych uczynków”. Wszyscy wierzymy, że już je przyjął.
„
Sekretem
jego niestrudzonej
posługi kapłańskiej było
„odpocząć tylko w ostateczności”.
Okazała się nią
dopiero siostra śmierć.
A w imieniu wspólnot – salezjanów,
Córek Maryi Wspomożycielki (sióstr salezjanek) i pracowników Salezjańskiego
Ośrodka Misyjnego dziękujemy raz jeszcze ks. Władysławowi za jego misyjne
serce, za wszystko, co zrobił dla Ośrodka Misyjnego w Warszawie, za jego delikatną obecność i życzliwość, której tak
wiele doznawaliśmy.
Drogi Księże Władysławie – do zobaczenia w Domu Ojca!
S. Grażyna Sikora CMW
29
Misje
Salezjańskie
Ogłoszenia
87. TYDZIEŃ MISYJNY
W niedzielę 20 października br. będziemy obchodzić Światowy Dzień Misyjny. Rozpoczyna
on w Kościele Powszechnym 87. Tydzień Misyjny (20 – 26 października 2013). W swoim
pierwszym Orędziu z tej okazji, Papież Franciszek pisze m.in.: „Dojrzałość i solidność
wiary poznaje się po gotowości i umiejętności dzielenia się nią z innymi ludźmi”. To ważne
przypomnienie w tym ostatnim etapie Roku Wiary, jaki przeżywamy.
Dlatego zachęcamy wszystkich do aktywnego udziału
w różnych inicjatywach na rzecz misji:
w parafiach, wśród znajomych, w szkołach i miejscach pracy.
Tradycyjnie proponujemy włączenie się
w dystrybucję naszego kalendarza misyjnego 2014
poświęconego Międzynarodowemu Wolontariatowi Don Bosco.
Dochód z kalendarza przeznaczony jest
na potrzeby misji, gdzie pracują nasi wolontariusze.
Każdy z naszych Czytelników otrzyma kalendarz wraz z listopadowo-grudniowym numerem
„Misji Salezjańskich”, ale już teraz można zamówić większą ich ilość do rozprowadzania.
Chętni mogą zgłaszać się do nas telefonicznie, listownie lub mailem.
W Tygodniu Misyjnym można zaprosić na spotkania w szkołach, w parafiach, w grupach –
misjonarza lub wolontariusza, którzy przeprowadzą ciekawą animację misyjną. Chętnych
prosimy także o skontaktowanie się z naszym Ośrodkiem.
Działalność misyjna jest zadaniem każdego ochrzczonego
– Twoim i moim!
Misje
Salezjańskie
30
Odeszli do Pana...
KS. BRONISŁAW PIRÓG SDB
zmarł w Rzeszowie 2 lipca 2013,
w 88 roku życia, 65 ślubów zakonnych
i 58 kapłaństwa
KS. MARIAN DZIUBIŃSKI SDB
były inspektor krakowski,
zmarł w Rosenheim (Niemcy)
12 lipca 2013,
w 68 roku życia, 48 ślubów zakonnych
i 41 kapłaństwa
KS. KAZIMIERZ GAŁAJ SDB
zmarł w Lutomiersku 16 lipca 2013,
w 81 roku życia, 62 ślubów zakonnych
i 54 kapłaństwa
MSZA ŚW.
– DAREM NA MISJE
Zamawiając Msze św. u nas,
także wspierasz misje.
Przyjmujemy Msze św. zwykłe,
nowenny (9 Mszy św.)
oraz gregorianki
(30 Mszy św. za zmarłych).
KS. WŁADYSŁAW CISZEWSKI SDB
budowniczy SOM,
zmarł w Warszawie 29 lipca 2013,
w 75 roku życia, 58 ślubów zakonnych
i 49 kapłaństwa
KLERYK GRZEGORZ GOLAS SDB
zginął tragicznie w Bollington (Anglia)
4 sierpnia 2013,
w 27 roku życia i 1 ślubów zakonnych
MONIKA BŁOŃSKA
mama s. Jolanty Błońskiej,
pracującej w Niemczech,
zmarła w Kożuchowie 17 sierpnia 2013,
w 92 roku życia
DZIĘKUJEMY
za wywoływanie naszych zdjęć.
WYPOMINKI ZA ZMARŁYCH
REKL AMA
Za parę tygodni listopad, miesiąc poświęcony pamięci zmarłych.
Modlimy się za nich w tzw. WYPOMINKACH. Kartki z imionami
zmarłych można już przesyłać na adres Ośrodka. W intencji zmarłych polecanych w wypominkach, codziennie – przez cały listopad
– odprawiana jest w naszej kaplicy Msza św. i odmawiany różaniec.
salezjanie.pl
Salezjanie w Polsce
31
Misje
Salezjańskie
Każde dziecko,
ma prawo do nauki
niezależnie od koloru skóry, płci i religii,

Podobne dokumenty

w Beninie - Salezjański Ośrodek Misyjny

w Beninie - Salezjański Ośrodek Misyjny szczególny misjom. Jak co roku będziemy obchodzili Tydzień Misyjny. Pamiętajmy w  modlitwie o  naszych misjonarzach i misjonarkach. A nam, przyjaciołom tego dzieła, niechaj Duch Św. podpowie, co je...

Bardziej szczegółowo

Misje alezjańskie - Salezjański Ośrodek Misyjny

Misje alezjańskie - Salezjański Ośrodek Misyjny obchodzili Tydzień Misyjny. To już 88 Tydzień Misyjny. Pamiętajmy w modlitwie o naszych misjonarzach, misjonarkach i wolontariuszach. Następny numer czasopisma otrzymacie z początkiem listopada wra...

Bardziej szczegółowo

Wśród Indian - Salezjański Ośrodek Misyjny

Wśród Indian - Salezjański Ośrodek Misyjny swift code: BPKOPLPW Konto w USD: PKO BP O/XVI Warszawa PL53 1020 1169 0000 8602 0089 7926 swift code: BPKOPLPW Redaktor naczelny: Ks. Roman Wortolec SDB Zastępca redaktora naczelnego: S. Grażyna S...

Bardziej szczegółowo

Salezjanie w Ghanie na rzecz życia

Salezjanie w Ghanie na rzecz życia dla wszystkich członków „Klubów życia” (październik lub listopad 2011) oraz Narodowe Forum „Klubów życia” (2-4 grudnia 2011 w Sunyani). Zapraszamy na nie przedstawicieli każdej diecezji w Ghanie.

Bardziej szczegółowo