Młodzi geniusze
Transkrypt
Młodzi geniusze
C3 24.06.2011 Świat w rozumie Młodzi geniusze Łukasz Grzymalski W ojtek Różowski z Trzebini wysławia się w stylu spokojnego, świadomego swej wiedzy i osiągnięć eksperta. Jakby składał oświadczenie w imieniu zespołu badawczego wiodącej firmy z sektora nowych technologii. Przyjemnie się go słucha, o ile nie zaczyna używać słowa „algorytmika” i innych zaklęć cybernetycznych. Ma 12 lat. Jego specjalnością jest informatyka i okolice. Czasem trudno się do niego dodzwonić. – Jutro może być z tym ciężko – ostrzega mama, Jolanta Różowska. Młody człowiek wygłasza referaty, bierze udział w konkursach, odbiera nagrody, zadaje dociekliwe pytania dorosłym ekspertom, czyta... Ostatnio: „Kod. Ukryty język sprzętu komputerowego i oprogramowania” Charlesa Petzolda. – A także pływa żaglówką – dorzuca mama. Wojtek zastrzega, że nie ma jeszcze pomysłu na życie. Może zajmie się informatyką albo skoncentruje na żeglarstwie? A może najważniejsza będzie gitara? – W wolnych chwilach gram też na klawiszach – dopowiada. Zapewnia, że w jego wypadku do osiągnięć nie wiedzie droga przez mękę, nie cierpi również na młodzieżową formę pracoholizmu. Po prostu kieruje się zasadą: „Robić to, co się lubi. Mieć dużo wolnego czasu na swoją pasję i wolnego czasu w ogóle”. A czy może być coś przyjemniejszego od czytania w wolnym czasie o kodzie komputerów? Zgłębianie tajników algorytmiki? Dążenie do celu bywa wprawdzie pracochłonne, ale radość z sukcesu to – według Wojtka – doskonała rekompensata. Wojtek Różowski z Jonathanem Gardnerem z NASA na tegorocznej Międzynarodowej Konferencji dla Dzieci w Gdańsku Wojciech Kaczmarczyk przed Mauzoleum Czang Kaj–Szeka w Tajpej. Chłopak zwiedza świat dzięki udziałowi w międzynarodowych olimpiadach. Świat w rozumie Wojciech Kaczmarczyk, drugoklasista z krakowskiego V LO, w wieku 5–6 lat lubił oglądać mapy. – Gdy miałem gdzieś jechać, chciałem najpierw obejrzeć cel podróży na papierze. Bawiło mnie też oglądanie wszystkiego dookoła – wspomina. Podróżniczo–poznawcza pasja z czasem się rozwinęła. Wojtek znalazł sposób na zwiedzanie świata: bierze udział w międzynarodowych konkursach geograficznych. Tak dotarł do Meksyku i na Tajwan. Żeby jednak uczestniczyć w zmaganiach najlepszych w świecie młodych geografów, trzeba najpierw wygrać olimpiadę w kraju. Krakowianin nie ma z tym większych problemów: rok za rokiem jest w gronie laureatów. Geografia sama wchodzi mu do głowy. – Gdybym inną wiedzę zdobywał równie łatwo, miałbym naprawdę dużo wolnego czasu – mówi z uśmiechem. I przeprasza. Musi na chwilę przerwać wywiad, by odbyć telefoniczną rozmowę na temat wniosku o stypendium ministra edukacji. Jako młody zdolny korzysta z szans stwarzanych przez system edukacji. Podróże związane z udziałem w międzynarodowych konkursach to kopalnia wiedzy i nowych doświadczeń. Wojtek przyjmuje wszystko z całą otwartością, no może z wyjątkiem zamorskiej kuchni. Ostrożności nauczył go posiłek na przedmieściach Mexico City. – Wi- To wszystko ma w głowie Patryk Jamróz. Jak widać, myśli nie tylko o robotyce. ZDJĘCIA: ARCHIWA RODZINNE Aleksandra Lach – kandydatka na pierwszą damę polskich szachów FOT. TOMASZ TOKARSKI zyta w restauracji na piętrze hali targowej skończyła się silną niestrawnością – wspomina. W Meksyku szalała właśnie świńska grypa, więc w Polsce medycy nie byli pewni, czy dolegliwości chłopca rzeczywiście spowodowane zostały jadłem. Uczestnik konkursu „National Geographic World Championship” trafił więc na oddział zakaźny. Co też było doświadczeniem samym w sobie – i zarazem nauczką. Wojciech Kaczmarczyk mówi, że drogą do szczególnych osiągnięć jest rozpoznanie swojej ulubionej dziedziny. Trzeba wiedzieć, w jakiej sferze umysł porusza się naprawdę sprawnie. I to w zasadzie wszystko. Reszta to przyjemność. Pisarka z podstawówki zdolnych uczniów – mówi o jego uczestnikach. Spodziewa się ostrej walki z młodocianymi geniuszami, w których edukację zainwestowały wielkie światowe gospodarki. Organizatorzy światowego konkursu z Tajwanu przygotowali zadania praktyczne i teoretyczne. W pracowniach biochemii, biologii molekularnej, fizjologii i anatomii mogą pojawić się trudne wyzwania. – Z kosmosu wręcz! To mogą być problemy, jakimi zajmują się studenci na trzecim, czwartym roku – przyznaje Pękala. Podkreśla, że nauka nie zabija młodości. Jego zdaniem 30 tys. stron do przeczytania w ramach przygotowań do konkursów nie oznacza braku życia prywatnego. – Miałem czas i na piłkę ręczną, i czasem na głupoty – zapewnia. Polska edukacja średnio przygotowuje do laboratoryjnej praktyki. Jednak Pękala trochę praktykował. Czasem eksperymentował z wielkim hukiem. Podczas dni otwartych szkoły doprowadził do eksplozji naczynia ze stężonymi kwasami. Ofiar w ludziach nie było. Spaliła się tylko sukienka dziewczyny, która nieszczęśliwie znalazła się w strefie rażenia. Książka „Apollo” Natalii Włodarczyk wyszła drukiem, gdy autorka miała 13 lat, a powstała... dwa lata wcześniej. To opowieść o dziewczynie, koniach i pierwszych zauroczeniach. Natalia czytała wcześniej dużo książek, w końcu postanowiła napisać własną. Mówi, że pisała... dla zabicia czasu. Teraz jest 15–letnią uczennicą gimnazjum. Mieszka w Szczyrzycu i odstaje od przeciętności. Trudno jej się dogadać z typowymi rówieśnikami, inspirujących kontaktów szuka wśród starszej młodzieży. Jej pasją stało się pisanie scenariuszy. To jeden z pomysłów na życie. Inne rozważane kierunki kariery: dziennikarstwo, historia sztuki. Ostatnio urządziła wraz z kolegą koncert z okazji 55. rocznicy powstania Piwnicy Pod Baranami. Widowisko w Szczyrzycu przyciągnęło ok. 600 widzów. – Dorośli nam nie pomagali – zastrzega gimnazjalistka. Młodzi zadbali o nagłośnienie wydarzenia. Media zainteresowały się do tego stopnia, że jeden z dziennikarzy zadzwonił do Natalii... podczas lekcji matematyki. – Schowałam się pod ławką i tam udzielałam informacji przez telefon – wyjaśnia spokojnie dziewczyna. W rodzinie Przemek nie ma monopolu na wybitne osiągnięcia.– Kuba, mój brat, zaskoczył wszystkich wiedzą historyczną. Już w pierwszej klasie gimnazjum znalazł się wśród laureatów olimpiady – mówi z dumą tarnowianin. Traktat o jedzeniu much Tata, szach, mama, mat Biolodzy mają swoje ulubione zwierzątka. Nie do głaskania, tylko eksperymentów. Na przykład muszki owocówki. Rzesze badaczy sprawdzają na nich najrozmaitsze hipotezy. Od maleńkiego owada – ludzie w laboratoryjnych fartuchach mówią o nim „Drosophila melanogaster” – zacznie się być może wielka kariera Przemka Pękali. Chłopak badał, jak modliszka gwinejska radzi sobie z polowaniem na muszki. Okazało się, że łowy najlepiej udają się przy średnim zagęszczeniu owocówek. Nauka dla czystej wiedzy? Niekoniecznie. Podobne badania mogą się przydać przy stosowaniu biologicznych metod walki ze szkodnikami. Dzięki swej pracy badawczej młody Przemek wystartował w szkolnej olimpiadzie biologicznej. Przeszedł przez kolejne stopnie rywalizacji w Polsce – zdobywając przy okazji prawo studiowania na dowolnej uczelni – i stał się „zawodnikiem klasy światowej”. Plan na przyszłość: studia medyczne. Przemek, wychowanek I Liceum Ogólnokształcącego w Tarnowie, odbiera telefon w warszawskim laboratorium. Pojechał tam na zgrupowanie, na którym przygotowuje się do wzięcia udziału w międzynarodowym konkursie biologicznym. – USA, Japonia, Chiny ładują kasę w swoich drewnianych figur na szachownicy. Ceni sobie koleżanki z klasy. Będzie jednak musiała zrezygnować z normalnego toku nauki, przejść na nauczanie indywidualne. Aby kariera szachowa mogła się rozwijać. Umysł dla robota Trudno powiedzieć, czy w przyszłości roboty bojowe Patryka Jamroza będą skutecznie bronić granic Rzeczypospolitej. Jest jednak szansa, że maszyny będą posłusznie wykonywać rozkazy. Patryk mówi, że lubi mieć wszystko pod kontrolą. Fascynuje się sztuczną inteligencją i automatami. Jego hobby to broń przyszłości. W dzieciństwie nie wynalazł prochu. Ale go produkował – według receptury znanej od starożytności. Lubił też inne mieszanki. Dziadek chłopca prorokował półżartem, że z małego chemika wyrośnie człowiek nauki. Miał rację, chociaż to nie chemia stała się ulubioną dziedziną Patryka. Zakochał się w robotach, sztucznej inteligencji, nowych technologiach. W szczenięcych latach przerabiał stare budziki i radia na konstrukcje po- Młodzi zdolni nie tylko wertują podręczniki. Najbardziej obiecujące mózgi Małopolski podróżują, eksperymentują i próbują swoich sił w biznesie. Mówią zgodnie, że do sukcesów prowadzi ich rozwijanie największych pasji. 16–letnia Aleksandra Lach z Olkusza to mistrzyni szachownicy. „W wieku juniorskim zdobyła najwięcej w historii polskich szachów medali Mistrzostw Polski, Europy i Świata. Najwyższym jej osiągnięciem jest tytuł Mistrzyni Europy do lat 12 oraz trzykrotnie wicemistrzyni świata do lat 10, 12 i 14. Ola zamierza dołączyć do polskiej drużyny olimpijskiej kobiet i osiągnąć do matury ranking gwarantujący jej miejsce w pierwszej 20 kobiet świata” – czytamy w komunikacie Polskiego Związku Szachowego. – Poświęciliśmy się rozwijaniu uzdolnień Oli kosztem pracy zawodowej, mojej i żony – przyznaje Zbigniew, ojciec uzdolnionej nastolatki. Ale chyba było warto. Dziewczynka już w wieku dwóch lat radziła sobie z łamigłówkami i rachunkami. Najpierw liczyła na palcach dłoni, a gdy przestały wystarczać – wykorzystywała stopy. Jako czterolatka dobrała się do szachownicy. Piotr, starszy brat, miał wtedy zawołać: „Tato, weź ode mnie tę wariatkę. Ona chce grać”. A Ola nie tylko chciała, lecz – jak wieść rodzinna niesie – od razu umiała. Nie trzeba było jej wyjaśniać zasad gry. – Nauczyła się ich sama, obserwując grających – wspomina tata. Ola chce być normalną dziewczyną. Nie wystarcza jej towarzystwo dobne do robotów. Rodzice nie byli nadmiernie zachwyceni notorycznym patroszeniem wszelkich urządzeń. Zainteresowania techniczne mieszały się potem z artystycznymi, przyrodniczymi, społecznymi. W gimnazjum chłopak działał w samorządzie uczniowskim, tworzył plakaty, filmy. Prowadził blog na tematy informatyczne, redagował serwis internetowy o takiej tematyce. I przed 16. rokiem życia... zaczął pracować w branży. – Tworzyłem bazy danych dla internetowych aplikacji. Praca w dużej firmie była nie tylko marzeniem, ale również wielką motywacją oraz następnym ogromnym impulsem wiedzy – wspomina. Nastolatek uczy się teraz w wadowickim technikum. Przyznaje, że nie jest uniwersalnym prymusem. Jego oceny w szkole nie zawsze są świetne. Krytykuje polski system edukacji za to, że uczeń nie może skupić się na swojej pasji. Jego zdaniem szkoła uczy o wszystkim, ale nie przygotowuje do niczego. – Czy w dziedzinie, którą się zajmuję, przyda mi się wiedza o tym, jak wyglądał podział władzy we Francji według konstytucji z 1799 roku? – pyta. Sukcesy Patryka na olimpiadzie innowacji technicznych sprawiły, że może pójść na dowolne studia techniczne. On marzy jednak o studiowaniu psychologii lub kognitywistyki – nauki o poznaniu, zajmującej się zjawiskami dotyczącymi działania umysłu. To umysł jest bowiem kluczem do projektowania prawdziwie mądrych maszyn. Patryk nie jest jeszcze pewny, czy w ogóle chce zostać studentem. Być może skoncentruje się na prowadzeniu własnej firmy. W wieku 17 lat założył mikroprzedsiębiorstwo Penesta.