Kamila Kachel - Kultura.rybnik.eu

Transkrypt

Kamila Kachel - Kultura.rybnik.eu
Przyszłość pod znakiem zapytania
W naszym nastoletnim życiu często nie zgadzamy się z decyzjami naszych rodziców
związanymi z naszą przyszłością. Wielu bowiem z nich uważa, że wiedzą lepiej, co jest dla nas
najlepsze i starają się nas o tym przekonać, a czasami zmusić do podjęcia właściwej decyzji, czyli
takiej, której od nas oczekują. Czasem rzeczywiście tak jest, że rady rodziców zbiegają się z
naszymi oczekiwaniami, ale w większości, niestety, nie. Poznałam pewną dziewczynę, która miała
tego typu problem i to jej historia stała się impulsem do napisania tego reportażu. Udowodniła ona
samej sobie i innym, że można walczyć o swoją przyszłość - z rodzicami. A jej opowieść zaczynała
się tak:
„Nie uważam się za kogoś wyjątkowego, byłam zwykłą nastolatką z wielkimi marzeniami.
Jako mała dziewczynka chciałam zostać poszukiwaczką przygód, taką Larą Ccroft, o której dużo
czytałam. Fascynowało mnie odkrywanie różnych, ciekawych i na swój sposób tajemniczych
miejsc. Czasem, czytając książki o wielkich odkrywcach, wynalazcach zapominałam o świecie, w
którym żyłam. Chciałam zostać poszukawaczem skarbów lub archeologiem. Na drodze mojej
przyszłości stali jednak rodzice. Moja mama, odkąd pamiętam, chciała, bym została lekarzem. Ma
swoją przychodnię i od zawsze powtarzała, że poświęca się dla mnie, że robi wszystko z myślą o
mojej przyszłości, że to ja kiedyś poprowadzę przychodnię, i takie tam. Mnie natomiast w ogóle nie
ciągnęło do tego „lekarskiego“ świata. Owszem, pomaganie ludziom to fajna sprawa, ale chciałam
to robić na swój sposób. Z drugiej strony – tata. On widział dla mnie całkiem inną przyszłość. Jako
szanowany naczelnik urzędu miasta, chciał, aby jego jedyna, ukochana i mądra córka została
prawnikiem. Często o to się kłóciliśmy, bo dla nich zawód historyka to nie zawód, a hobby. „Z
czego ty będziesz żyła? Dziecko, opamiętaj się! Nie widzisz, co się dzieje w szkolnictwie?
Pasjonuje cię historia? Z pasji nie wyżyjesz! Przestań gadać głupoty! Czy ty się czasem
słyszysz?“ Niemalże każdego dnia to samo. Gdy mówiłam, że historia to jest to, co mnie czyni
szczęśliwą, ignorowali mnie i od razu następowała zmiana tematu. Czasem zastanawiam się, czy w
tym domu ktoś mnie w ogóle słuchał. Często przez te kłótnie spóźniałam się na lekcje. Zazwyczaj
była to lekcja historii. Tak się złożyło, że historyczka była moją wychowawczynią. Miałam spory
problem, by wytłumaczyć rozsądnie przyczynę kolejnego spóźnienia. Kończyły mi się pomysły.
Przecież nie mogłam jej powiedzieć prawdy. Po jednej z takich porannych awantur przyszłam na
historię dopiero w połowie lekcji. Wychowawczyni kazała mi zostać po dzwonku. „Super pomyślałam – jeszcze z nauczycielką przypał.“ Nie spodziewałam się jednak takiej „reprymendy“.
Okazało się, wygrałam kolejny konkurs historyczny, tym razem na szczeblu światowym. Pani
Honorata była ze mnie bardzo dumna, ja jakoś nie mogłam się cieszyć. Usłyszałam też wtedy, że
powinnam spróbować pomyśleć o swojej przyszłości i studiach na wydziale historii, i że koniecznie
mam porozmawiać o tym z rodzicami. „To jakiś żart! POROZMAWIAĆ z moimi rodzicami?! –
krzyczałam w myślach. Nauczycielka, widząc moją skwaszoną minę, spytała o powód tej
nieoczekiwanej reakcji. Powiedziałam jej, że już z rodzicami rozmawiam od blisko roku o
studiowaniu historii i że nie chcą nawet o tym słyszeć. Opowiedziałam o tym, że jestem jedynaczką
i o zamiarach moich rodziców co do mojej przyszłości. Pani Honorata jednak powiedziała, że
spróbuje do nich dotrzeć i znaleźć kompromis. Nie liczyłam na powodzenie, ale dałam się
przekonać, by spróbowała. Powiedziała, że po maturze wrócimy do tematu. I tak się stało. Po
odebraniu wyników razem poszłyśmy do mojego domu. Uzyskałam najlepszy wynik w szkole,
więc atuty były w moim ręku. Tak mi się przynajmniej zdawało. Tata nieco zdziwiony otworzył
drzwi i zaprosił nas do środka. Mama zapytała, kim jest nieznajoma, z którą przyszłam i po krótkim
zapoznaniu przeszłyśmy do planu. Zaczęła pani Honorata. Opowiadała o tym, że zdobyłam
pierwsze miejsce w konkursie, że uzyskałam najlepszy wynik z matury z historii, że w całej jej
karierze nie spotkała takiej pasjonatki jak ja, i w końcu spytała, jak oni wybrażają sobie moją
przyszłość. Tego się nie spodziewała. Mama mówiła o przychodni i załatwionych praktykach u dr
Weronski, że widzi mnie jako doskonałego chirurga. Tata wszedł jej w słowo i zaczął krzyczeć,
gdyż był przekonany o uzgodnieniu czegoś zupełnie innego, a mianowicie o studiach prawniczych.
I zaczęła się kolejna awantura, rodzice darli się to na siebie, to na mnie. A pani Honorata siedziała
spokojnie i przyglądała się temu cyrkowi. Myślałam, że zapadnę się pod ziemię. Nie wytrzymałam.
„Jeśli chcecie przeżyć moje życie po swojemu, to ja tak żyć nie chcę, sami sobie świetnie dacie
radę!“ Wybiegłam z domu, trzaskając drzwiami. Było mi wszystko jedno. Chyba poskutkowało, bo
krzyki umilkły. Wtedy jednak miałam to gdzieś. Tyle razy wykrzyczałam im swoje racje, ale oni
mnie nie słuchali, nic nie widzą, tyle razy przerywali mi, jak mówiłam o przyszłości, zmieniali
temat. Nie dali wytłumaczyć, iż historia, świat i przygoda to coś, bez czego nie potrafię żyć, taka
jak mama bez pacjentów i tata bez urzędu miasta. Usiadłam na huśtawce przed domem.
Rozpłakałam się. Nikt do mnie nie wyszedł, nikt! Nawet pani Honorata. Pewnie rodzice ją
przekonali. Na pewno. Jednak pani Honorata wyszła z domu, delikatnie dotknęła mojego policzka,
otarła spływająca po moim policzku łzę, uśmiechnęła się i poszła. Po prostu sobie poszła, bez
słowa. Wiedziałam, że tak będzie. Okazało się, że nie wiedziałam wszystkiego. Nie wiem, co się
wtedy w domu stało, po tym, jak wybiegłam, nie wiem, jakie padły słowa, ale kiedy wróciłam do
domu, mama z tatą przytulili mnie. Po chwili ojciec spytał: „To kiedy jedziemy złożyć
papiery?“ Tego dnia rodzice oddali mi moją przyszłość w moje ręce. Widziałam, jak bardzo jest im
trudno, ale pozwolili mi spełnić moje marzenia. I za to ich kocham jeszcze mocniej! Rodzice z
trudem pogodzili się z moim wyborem, ale widzą moje szczęście i akceptują mój wybór.". Tymi
słowami zakończyła swoją opowieść studentka trzeciego roku historii, Natalia Król.
Wysłuchałam tej historii z uwagą, ponieważ doskonale pokazuje siłę człowieka walczącego
o swoje marzenia. Kto wie, może gdyby nie zawziętość Natalii, męczyłaby się w świecie, który
byłby jej obcy. Ponadto historia ta uczy, że warto walczyć o marzenia, nawet te, które w naszym
odczuciu mogą się nie spełnić. Główna bohaterka - Natalia nie poddała się, spróbowała i teraz z
uśmiechem patrzy w przyszłość.
Nawet jeśli najbliżsi stoją wam na drodze, nie bójcie się i walczcie. Nie ma przeszkody,
której nie da się przeskoczyć, ani człowieka, którego nie da się przekonać. Warto wziąć te słowa do
serca i zapamiętać. Kończąc ten reportaż mam nadzieję, że ci, którzy go przeczytają, nie poddadzą
się na drodze ku szczęściu i nie będą kiedyś żałować, że nic nie zrobili, aby coś zmienić w swoim
życiu na lepsze.
Kamila Kachel