Skroty Juz wczesniej wspominalem ze w usa czas to pieniadz
Transkrypt
Skroty Juz wczesniej wspominalem ze w usa czas to pieniadz
Skroty Juz wczesniej wspominalem ze w usa czas to pieniadz. W zwiazku z powyzszym nie ma czasu na mowienie pelnymi slowami (nie zdaniami, ale slowami). Generalnie, wydawaloby sie, ze czesto jest to mozliwe czy zrozumiale w przypadku specyficznych zawodow albo sportu czy czegos tam. Oj nic bardziej blednego. Tu wszystko sie skraca - executive assistant to po prostu EA - jak sie szybko powie to wychodzi „iej” - sami widzicie ile mozna czasu zaoszczedzic! Dla mnie jednak znacznie wiekszym zaskoczeniem byla zabawa z datami. Nikt nie powie pietnastego wrzesnia, bo po co? Mowi sie 9/15 (bo miesiac w usa jest wazniejszy niz dzien). Podsumowujac po co na marne mowic “executive assistant prepares September 15 reports” jesli mozne ladnie zbudowac zdanko “EA prepares 9/15 reports”. [o majonezie juz wiecie...] Jazda, jazda, jazda i autostrada Ci ktorzy czytaja nasze historie na biezaco, wiedza juz rowniez o car poolu (pierwsza historia pt. duza paczka...), ale jazda samochodem w usa (przynajmniej w californii) to nie tylko car pool. Duza ciekawostka jest laczenie sie pasow na highwayu (co to highway patrz nizej). Do tej pory nie mam pojecia jaka jest zasada (co prawda jeszcze nie podchodzilem do egzaminu na prawo jazdy, wiec nie przeczytalem podrecznika od DMV), ale „mergujace” sie pasy po prostu sie lacza i jesli ktos z Was oczekiwalby, ze samochody w zwiazku z tym zwalniaja, wlaczaja swiatla lub robia cokolwiek, aby zasygnalizowac, ze zjezdzaja jest w duzym bledzie. Po prostu pasy sie zlaczyly, wiec trzeba sie zmiescic. I sie mieszcza. Jadac caly czas z ta sama predkoscia. Duzym wyzwaniem na „hajweju” – przynjamniej dla mnie – jest powstrzymanie sie od jazdy znacznie ponad limit (przepraszam ograniczenie predkosci). W kazdym stanie maksymlna predkosc na autostradzie jest ustalana indywidulanie, tu jest akurat 65 mil. Moim zdaniem, jak na autostrade to dosyc niewiele. Amerykanie generalnie zgadzaja sie ze mna w tym wzgledzie, wiec maja podobna zasade jak z napiwkami w knajpie czyli dodaja 10-15% do limitu i jada ....okolo 70-75 mil na godzine. Czasem sie naprawde rozpedza i „zasuwaja 80”. Pamietajcie ze samochodziki tutaj maja takie male silniczki zwykle z minimum 150 koniami!! Po jaka cholere? Hmm?? Nie mam zielonego pojecia. Jak widze super nowiutka corvette (tutaj mniej wiecej tyle tego co u nas np audi) to jest mi po prostu zal samochodu. Kierowcy juz raczej nie. Korki. To rowniez bardzo ciekawe zjawisko, zwlaszcza jak jest bardzo tloczno na drodze. Nie wiedziec czemu sie tworza nie wiedziec czemu sie koncza. Po prostu jedziesz i zatrzymujesz sie, bo jest korek, jedziesz sobie 10 minut 5 mil na godzine w korku, a potem ....zaczynasz jechac znowu swoje 65 mil na godzine. I za 10 miunt znowu korek... Nazewnictwo drog jest takze duzym wyzwaniem. Wiem na razie ze highway i freeway to wlasciwie to samo. Po naszemu autostrada. Ale czasem jak highway jedzie przez miasto to ma swiatla. A co. Czemu nie? Na szczescie zawsze jest to bardzo dobrze oznaczone, doscyc sporo swiatel zdarzylo sie nam na na drodze nr 1 do LA (odcinek z LA i Joshua Tree w przygotowaniu). Sa oczywiscie jeszcze expressway. To wlasciwie jest taka Wislostrada. Szeroka droga (wielopasmowa tu zwykle ulepszona o car pool) przez srodek miasta. Niestety ma swiatla co 200 metrow. O zsynchronizowaniu swiatel tu nie slyszeli. Przynjamniej nie wdrozyli. Tak udalo mi sie przejsc do ostatniego tematu tzn. dlugosci swiatel. Moze wczesniej wtrace ze tu najczesciej dla skretu w lewo sa oddzielne swiatla, czyli na skrzyzowaniu jest znacznie wiecej niz tylko 2 cykle. To miedzy innymi powoduje, ze zatrzymujac sie na swiatlach mozna byloby spokojnie wyjsc po gazete, przejrzec ja wyrzucajac polkilograma ulotek i reklam po drodze ( wtygodniu bo niedzielna gazeta jest nie do udzwigniecia przez dziecko ponizej 10 roku zycia), wrocic do samochodu, poszukac nowej stacji w radio (stacje radiowe tutaj to jedna wieczna reklama, reklama, reklama z przerwami na muzyke) i ruszyc. W konsekwencji wszyscy sie pchaja na autostrady, a te sie wspaniale korkuja. Aaaa dla zwolennikow swiatel dla skrecajacych w prawo, tu co do zasady skreca sie w prawo na czerwonym. Z wyjatkiem jest gdy stoi znak z wprost napisanym ze nie wolno skrecac w prawo na czerownym. A jeszcze jedno moze jako bonus. W zwiazku z korkujacymi sie autostradami, sprytni Amerykanie wpadli na pomysl platnego pasa. Dla jasnosci autostrady sa bezplatne – z nielicznymi wyjatkami najczesciej w przypadku mostow (Golden bridge kosztuje chyba $5 – nie pamietam dokladnie bo zona zasponsorowala). W LA mozna sie przejechac oddzielnym pasem (wydzielonym zoltymi slupkami) na koncu trzeba zabulic bodajze $3,5. Co zabawne w trakcie naszej wycieczki do LA – czyli w weekend indyczy (thanksgiving) – nie bylo zle na drogach, i nikt raczej nie korzystal z wydzielonego pasa, w zwiazku z czym oplata zostala obnizona....do $1,5. Niezle co. Moze trzeba podeslac idee chlopakom ze stalexportu.... No dobra jeszcze jedno co mnie doprowadze do pasji. Chlopaki jak wiecie zasuwaja predkoscia ustawowa (czasem lekko podrasowana). Tym samym w praktyce nie ma zasady ze lewy pas to pas szybszy. Nie ma szybszego. Lewy w ogole to najczesciej car pool. Chcesz minac babinke ktora wlasnie pedzi 40 mil na godzine, mozesz to zrobic pod warunkiem ze nie jada na zjazd babinek dzieki czemu na kazdym pasie sie jedzie 40 mil....no i jedziesz sobie kurcze hajwejem ... na trojce.