Indiański ślub

Transkrypt

Indiański ślub
Indiański
ślub
Indiańska pasja połączyła ich węzłem małżeńskim. Anna i
Aleksander Danyluk ślub cywilny wzięli sześć lat temu w
Urzędzie Stanu Cywilnego w W
arszawie w indiańskich strojach.
Warszawie
Nie była to jedyna para w Polsce, która w ten sposób
podkreśla ścisły związek z identyfikowaniem się z Indianami.
Na Wielkich Równinach
w Ameryce, aby doszło do
połączenia się węzłem mał−
żeńskim dwojga Indian, ubie−
gający się o rękę Indianin
musi zostać zaakceptowany
nie tylko przez wybrankę, ale
także przez jej rodziców. Z
kolei indiańska dziewczyna po−
winna cechować się nie tylko
urodą, ale przede wszystkim
pracowitością. Na Równinach
był taki zwyczaj, że młodzi
mężczyźni zalecali się do swo−
ich dziewcząt grając im umó−
wione melodie na fletach. W
języku Siuksów, taki flet na−
zywał się wayazo lub sigo
tanka. Indiańskie społeczeń−
stwo na Równinach było bar−
dzo purytańskie i tak napraw−
dę młodzi ludzie nie mieli
szans spotkać się na takiej
indiańskiej randce, dopóki
chłopak nie udowodnił, że
jest dojrzałym mężczyzną, wo−
jownikiem, myśliwym, że ma
odpowiedni majątek, najczęś−
ciej w postaci koni. Aby choć
na chwilę wywołać dziewczy−
nę z rodzinnego tipi młodzi
zalotnicy grali umówioną
melodię. Ale rodzice znając
przecież ten sposób, bardzo
strzegli swoich córek. U La−
kotów był znany również
inny sposób na to, by poroz−
mawiać z dziewczyną. Wy−
branka stała jedną nogą w
tipi, a drugą na zewnątrz,
gdzie, o ile miała powodze−
nie, stała kolejka młodych
Indian, którzy chcieli choć
przez chwilę porozmawiać z
dziewczyną. Każdy z przy−
byłych podchodził do dzie−
wczyny i nakrywano się ko−
cem, by móc w spokoju po−
rozmawiać. U innych był
znany taniec koca, gdzie pod
czujnym okiem rodziców
młodzi mogli razem tańczyć.
Wszelkie rozmowy, a szcze−
gólnie o wielkości ślubnego
prezentu, jaki miał złożyć
ubiegający się o rękę młodej
dziewczyny Indianin, z ro−
Anna i Aleksander Danylukowie na ślubnym kobiercu fot. arch
dzicami dziewczyny, w imie−
niu ubiegającego się India−
nina prowadził inny szano−
wany członek plemienia.
Kiedy konie i prezenty zos−
tały przyjęte, oznaczało to,
że młodzi mogą zamieszkać
razem. Sama ceremonia ślub−
na, najczęściej wyglądała w
ten sposób, że w obecności
całego plemienia, ojciec pan−
ny młodej mówił o obowiąz−
kach i prawach w rodzinie,
ostrzegał o niebezpieczeń−
stwach. I od tego momentu
młodzi stawali się małżeń−
stwem.
Kąpiele w balii − zawsze pełne atrakcji.
BYSTRE OKO
ZAŚLUBINY I
ROZWÓD PO
INDIAŃSKU
Świat
Ta w a c i n a
Ambitni zwiedzający, którzy
pragną dowiedzieć się więcej o
życiu i zwyczajach Indian, mogą
uzyskać tego typu informacje na
stoisku, w pobliżu tipi zespołu
HUU−SKA LUTA (nr 64).
Prezentowane są tam bowiem
publikacje Przyjaciół Indian oraz
kwartalnik "Tawacin” Wydawnic−
twa Tipi. Pismo redagują: Marek
Maciołek (naczelny) oraz Mar−
iusz Kairski i Marek Nowocień.
O powstaniu i roli kwartal−
nika Marek Nowocień mówi
następująco: −"Założyliśmy ga−
zetę jako szarzy członkowie
Polskiego Ruchu Przyjaciół In−
dian. Jak do tego doszło? 1985
roku spotkaliśmy się na zlocie,
gdzie doszliśmy do wniosku,
że praktycznie nie mamy żad−
nego sposobu porozumiewania
się pomiędzy sobą, mówienia o
tym, iż istniejemy i robimy
różne, ciekawe rzeczy. Począt−
kowo kwartalnik więcej uwagi
poświęcał miłośnikom Indian, obe−
cnie jest zapotrzebowanie na tema−
ty o Indianach Ameryki Północnej
i − w mniejszym stopniu − Południo−
wej. Staramy się pisać o rzeczach,
którymi sami się interesujemy
oraz nasi znajomi z Polski i zza
granicy. Mamy kontakty ze
współczesnymi historykami
oraz badaczami kultury Indian.
Pragniemy przybliżać tematy
u nas w kraju mało znane, nie−
stereotypowe, a także pokazy−
wać coś, co warto utrwalić,
gdyż za chwilę zaginie. Np.
opowiadaliśmy o grupie Indian
w Amazonii, do której niedaw−
no dotarł Polak. Często pisze−
my, co Indianie zachowali ze
swoich dawnych tradycji, oby−
czajów, wierzeń religijnych, czy
życia społecznego. Mamy przy
tym sporo kontaktów ze wspó−
łczesnymi twórcami amerykań−
WIERNA RZEKA skimi”. Pismo o niniejszej te−
matyce dociera do spotykają−
cych się od ok. 30 lat członków
Polskiego Ruchu Przyjaciół In−
dian. −"Ruch liczy ponad 500 osób
związanych z nim trwale, którzy
powracają stale na zjazdy, niczym
ludzie przyjeżdżający na coroczne
festyny do Biskupina. Drugie tyle
zainteresowanych przewija się
przez nasz Ruch” − mówi dalej
redaktor "Tawacina”. Następnie
dodaje o Biskupinie: −"Jestem
zafascynowany panującą atmos−
ferą, ludźmi, którzy tu przyjeż−
dżają, a także rozmowami, któ−
re można tu z nimi prowadzić”.
Dawno, dawno temu, gdy
młody wojownik chciał poślu−
bić swoją ukochaną, zwracał się z
prośbą do swego ojca lub wujka,
by pojechał on do rodziców
wybranki jego serca. Krewny
młodego wojownika w zamian
za córkę ofiarowywał opieku−
nom różne dary, była to swoje−
go rodzaju rekompensata za
utratę dziecka. Decyzja o przy−
jęciu lub odrzuceniu propozy−
cji małżeństwa należała jednak
wyłącznie do kobiety. Gdy wyra−
ziła ona zgodę, musiała uszyć
nowe tipi dla swojej rodziny.
Pomagały jej w tym znajome i
krewne. W czasie zaślubin nowo−
żeńcy dostawali różne prezenty:
skóry, jedzenie, sprzęty. Tipi oraz
całe wyposażenie należały wyłą−
cznie do kobiety, za wyjątkiem
świętych przedmiotów męż−
czyzny oraz jego broni. Obo−
wiązkiem męża było utrzyma−
nie oraz ochrona rodziny. Żona
zajmowała się tipi, które w do−
słownym tłumaczeniu znaczy
dom. Indianie w przeważającej
części byli monogamistami, rza−
dko zdarzało się, aby mężczyzna
miał więcej niż jedną żonę, głównie
dlatego, że kobiet było mniej.
Zdarzały się jednak sytuacje, kiedy
kobieta traciła męża, a tym samym
żywiciela rodziny, wówczas jej
siostra mogła poprosić swojego
meża, aby ożenił się z wdową.
Indiański rozwód odbywał
się w bardzo prosty sposób.
Obywano się bez sądów, adwo−
katów i długiego procesu, po
prostu, gdy mąż nie potrafił utrzy−
mać rodziny, wówczas jego żona
wystawiała jego spodnie i łuk za
tipi, co było równoznaczne z
rozwodem − zdarzało się to
jednak bardzo rzadko, gdyż jak
wiadomo indiańscy chłopcy już
od najmłodszych lat byli szko−
leni na wytrawnych myśliwych
i odważnych wojowników.
fot. Błyszczące Czoło
WIERNA RZEKA