Nr 2 - parafia świętej rodziny

Transkrypt

Nr 2 - parafia świętej rodziny
Toast za sumienie i papieża
„O ile znam siebie, najgłębszą przyczyną tego, iż biorę pod uwagę zmianę wyznania, jest
moje niezmienne przekonanie, że Kościół anglikański znajduje się w schizmie i że moje
zbawienie zależy od przyłączenia się do Kościoła Rzymskiego”
N
asz zespół redakcyjny powiększył się o dwie osoby. Pierwszą
jest Jolanta Frycz. Na co dzień
pracuje w sekretariacie puławskiego
hospicjum.
katolickiego, który w moim sumieniu
traktowałem jako boski”. W czasie
podróży na Sycylię (1833 r.) poważnie
zachorował, ale jednocześnie otrzymał
natchnienie, że Bóg wyznaczył mu misję
wobec Anglii. Na łono Kościoła katolickiego Newmana przyjął bł. Dominik
Barberi 9 października 1845 r.
Odkrywając, że zarówno urząd nauczycielski Kościoła, jak i sumienie
stoją po stronie prawdy, otwarcie nauczał, że każda próba przeciwstawiania
sumienia Kościołowi wynika z arogancji, jest przejawem złej woli albo też
jest opowiedzeniem się za liberalizmem
i subiektywizmem. W Apologii możemy
przeczytać: „Wolność myślenia jest dobra sama w sobie, lecz otwiera dostęp do
wolności fałszywej. [...] Liberalizm jest
błędem, polegającym na chęci poddania
ludzkiemu osądowi tych treści Objawienia, które ze swej natury mu nie
podlegają, bo są od niego niezależne”.
Najwyraźniej interesowało go chrześcijaństwo mądre, radosne i wrażliwe na
konkretne potrzeby człowieka. W czasie
podróży do Rzymu zachwycił się św.
Filipem Nereuszem, przystąpił do jego
zgromadzenia i na wyraźną prośbę papieża Piusa IX zaczął zakładać oratoria
w Anglii. Zachęceni decyzją papieża
biskupi irlandzcy poprosili Newmana,
by zajął się organizacją Uniwersytetu
Katolickiego w Dublinie. Od 1859 r. był
redaktorem liberalnego czasopisma dla
katolików. Osamotniony, podejrzewany
przez jednych i drugich, atakowany
przez środowisko uniwersytetu w Cambridge, przeżywał swoje dalsze katharsis. Wielką pociechą i potwierdzeniem
jego wiarygodności była godność kardynalska. Decyzję podjął papież Leon
XIII w 1879 r., nie bez sprzeciwu wielu
środowisk katolickich i anglikańskich.
Śmierć, która przyszła do Newmana
11 sierpnia 1890 r., zastała go wśród
wychowanków, w jednym z takich oratoriów Edgbaston koło Birmingham.
W bliskim sąsiedztwie tego miejsca
Benedykt XVI beatyfikował Newmana,
który w liście do księcia Norfolku pisał:
„Gdybym miał, co zresztą mało prawdopodobne, wznieść toast za religię, piłbym
go za papieża, ale najpierw za sumienie,
a dopiero potem za papieża”.
Jolanta Frycz
Nowe twarze
Drugą jest Robert Och, historyk,
dyrektor I Gimnazjum im. Jana Pawła II. Ogromnie się cieszymy i mamy
nadzieję, że wspólnie osiągniemy jeszcze więcej. Zespół redakcyjny jest ciągle
otwarty i każdy może spróbować pracy
dziennikarskiej. Poszukujemy dobrych
fotografów, szczególnie dokumentalistów, którzy wytrawnym okiem śledzą
fot. rkw
Z
adziwiające są drogi, którymi
Opatrzność prowadzi ludzi. John
Henry Newman (1891–1890) był
najstarszym z sześciorga rodzeństwa.
Syn londyńskiego bankiera i francuskiej
hugonotki, która po odwołaniu edyktu
nantejskiego musiała opuścić Francję.
John wyrastał w atmosferze nasyconej
pogardą do katolicyzmu. Jako kilkuletni
chłopiec potrafił wykrzykiwać, że papież
jest Antychrystem.
Jednak Bóg nie zostawił go samemu sobie. Wykorzystując jego wrodzony pęd do
prawdy posłużył się książką Siła prawdy
Thomasa Scotta. Książka spowodowała
ogromny wstrząs, który w 1816 r. stał się
początkiem pierwszego przebudzenia. Po
latach w Apologii pro vita sua Newman
tak o tym pisał: „Odcinając się od spraw,
które mnie otaczały i przekonując się co
do własnej nieufności względem realności
zjawisk materialnych, odnalazłem pokój,
myśląc, że istnieją jedynie dwa absolutne
i jak najbardziej oczywiste byty: ja oraz
mój Stwórca”. Czuł, że odkrywa nieznane
dotąd lądy.
Rok później wstąpił do Trinity College w Oksfordzie. Tutaj odkrył, że Bóg
wzywa go do kapłaństwa. W 1824 r.
przyjął święcenia diakonatu, czując,
że powołanie to nie tylko intymna
relacja z Bogiem, ale także ze wspólnotą wierzących. Zafascynowany lekturą ojców Kościoła, odkrył, że tylko
Kościół katolicki jest prawowiernym
depozytariuszem Objawienia. Badając
źródła z IV w., doszedł do zaskakującego przekonania, że jeśli chodzi o treść
nauczania, protestanci odpowiadali
arianom, anglikanie – semiarianom. Poruszony niespodziewanym odkryciem
usiłował nadać katolicką interpretację
39 artykułom stanowiącym podstawę
doktrynalną anglikanizmu.
Ciągle czuł jednak, że Bogu nie o to
chodzi. Dręczyło go pytanie, czy może
osiągnąć zbawienie w Kościele anglikańskim? Czy uparte trwanie w dotychczasowej wspólnocie kościelnej nie łączy się,
w jego przypadku, z trwaniem w grzechu
ciężkim? Przecież kwestia zbawienia
musi mieć ścisły związek z prawdą. Po
latach wyznał w Apologii: „Od 1845 r. nigdy nie miałem wahań, nawet przez moment w stosunku do tego, co uznałem
za obowiązek przystąpienia do Kościoła
fot. rkw
J. H. Newman, 1844 r.
Robert Och
rzeczywistość, potrafią dostrzec istotę
zdarzenia. Mając na względzie okładki
następnych numerów, chętnie podejmiemy też współpracę z tymi, których
interesuje fotografia artystyczna. Jedno
ważne zastrzeżenie: póki co wszyscy
w redakcji pracujemy na zasadach wolontariatu, poruszeni ideą. Nie można
jednak wykluczyć, że kiedyś redakcja
będzie mogła wypłacać chociaż symboliczne honoraria.
red.
red.
1
fot. rkw
Cecylia – piękna, mądra i wierna
Scena męczeństwa św. Cecylii, fragment bocznego ołtarza
w kazimierskiej Farze
K
atakumby są czytelnym znakiem,
że Kościół pierwotny był Kościołem
męczenników. Pierwsi chrześcijanie chowali swoich zmarłych świadków
pod ziemią, ale wiary nie chowali przed
szalejącym z nienawiści światem.
Św. Cecylia, obok św. Agnieszki i św.
Katarzyny Aleksandryjskiej, należy do
najbardziej znanych męczennic wczesnego chrześcijaństwa. Żyła na przełomie II i III w. Olśniewającej urody,
szlachetnie urodzona rzymianka, została
narzeczoną poganina imieniem Walerian, choć w sercu zachowała pragnienie
pozostania w dziewictwie dla Chrystusa.
Jej postawa obudziła w narzeczonym
zmysł wiary, potwierdzony przyjęciem
chrztu z rąk papieża św. Urbana I (222–
230). Oboje postanowili swoje majątki
rozdać ubogim. Rozwścieczony tym
faktem pogański sędzia Almachiusz,
który prowadził ich proces, wydał nakaz aresztowania obojga. Cecylia, nie
chcąc się wyrzec wiary, została poddana
straszliwym torturom. Powieszona nad
ogniem była poddawana duszeniu. Kat
trzykrotnie usiłował mieczem ściąć jej
głowę. Cecylia związana łańcuchem
umierała przez trzy dni, wykrwawiając
się na oczach przechodniów. Według Akt
męczenników z V wieku pochowana
została przez papieża we własnym domu
wraz z narzeczonym Walerianem, jego
bratem Tyburcjuszem i Maksymem.
Potem jej szczątki ukryte zostały w katakumbach św. Kaliksta.
Akta synodu papieża św. Symmacha
(498–514) zawierają wzmiankę o kościele pod jej wezwaniem. W 821 r.
papież Paschalis (817–824) konsekrował na Zatybrzu bazylikę, do której
uroczyście przeniesiono relikwie świętej
męczennicy. Wykopaliska prowadzone
przez P. Sfondratiego w 1599 r. potwierdziły istnienie dwóch sarkofagów
pod ołtarzem bazyliki. W jednym znaleziono szczątki dziewczyny, w drugiej
szczątki trzech mężczyzn. Późniejsze
wykopaliska z lat 1899–1901 odsłoniły
założenia willi rzymskiej z przełomu
Czartorych,
czart, czarcik...
T
ak z humorem mówią o swojej kochanej szkole uczniowie i absolwenci. Liceum im.
ks. A. J. Czartoryskiego w Puławach
obchodzi 95 rocznicę istnienia. Ciekawe, że szkoła powstała zanim Polska
odzyskała niepodległość. Wielkie zasługi ma w tym względzie Stanisław
Eustachiewicz, któremu dedykowana
została jedna z puławskich ulic. Przez
wiele lat „Czartorych” uznawany był
za najlepszą szkołę średnią w Polsce.
W następnym numerze poświęcimy
szkole więcej miejsca. Dzisiaj śpiewamy
ad multos annos.
red.
2
Humor ojców pustyni
– Ojcze, zaczynam się starzeć... westchnął pewnego dnia jeden z braci.
Starzec odpowiedział:
– Jeśli chcesz nauczyć się starzeć,
nie troszcz się o to wszystko, co starość
zabiera, ale o to, co zostawia.
***
III–IV w. wraz z dobrze zachowanymi
fragmentami mozaik. Jest to zgodne
z Aktami męczenników.
Pierwotne przedstawienia ikonograficzne, np. w kościele św. Apolinarego
w Rawennie, ukazują Cecylię jako
modlącą się dziewicę (orantkę) w patrycjuszowskim stroju. Później zaczęto ją
przedstawiać z wieńcem białych i czerwonych róż symbolizujących dziewictwo
i męczeństwo, czasem w towarzystwie
anioła. Za patronkę muzyki kościelnej
uznano ją pod koniec średniowiecza
(XV w.), dlatego przedstawienia świętej
siedzącej za klawiaturą są historycznym
anachronizmem. W XVII w. pojawiły
się przedstawienia zmarłej Cecylii,
leżącej na marach w długiej sukni
i welonie. Podniesione trzy palce prawej
ręki i jeden lewej, są wyznaniem wiary
w Boga w Trójcy jedynego.
Na uwagę zasługują XVII-wieczny
obraz ołtarzowy w kościele parafialnym
w Janowie Lubelskim, przedstawiający
zaślubiny św. Cecylii z Walerianem
oraz XVIII-wieczna rzeźba w katedrze
sandomierskiej.
Św. Cecylia jest nie tylko patronką
chórzystów, lutników, organistów i muzyki kościelnej, ale przede wszystkim
patronką narzeczeństwa przeżywanego
z wiarą w Jezusa Chrystusa. Patronuje
też wszystkim kobietom, które troszczą się o wiarę swoich narzeczonych,
mężów i synów.
red.
– Abba – zapytał starca pewien młodzieniec – dlaczego Kościół nazywa
„świętym” także związek małżeński?
– Może dlatego, że ma on wielu
prawdziwych męczenników.
***
Pewien starzec zwykł mawiać: „Kobieta
rozmawia z jednym mężczyzną, patrzy na
drugiego, a myśli o trzecim”.
***
Pewien starzec tak mawiał: „Jeśli
dacie wieprzom i braciom to, czego
chcą, to będziecie mieli dobre wieprze
i złych braci”.
***
Młody mnich powiedział do starca:
– Nie zawsze łatwo mi zobaczyć, co
jest moim obowiązkiem.
Starzec odpowiedział:
– To, na co najmniej masz ochotę.
Cytaty z książki
R. Kern, Humor ojców pustyni,
KERYGMA, Lublin, 1991
Kazimierska Fara z nami
K
olegium proboszczów wyszło
z propozycją, by do „Wspólnoty
Puławskiej” dołączył kościół
farny z Kazimierza Dolnego.
fot. rkw
fot. arch.
Poświęcenie sztandaru powiatu
puławskiego, 31 X 2010 r. kościół
Miłosierdza Bożego w Puławach
Jeden z proboszczów mówi: – „Uznaliśmy za całkowicie naturalne, wręcz
oczywiste, żeby Fara znalazła się we
wspólnym projekcie. Kazimierz i Puławy nie rywalizują ze sobą, bo charakter i możliwości każdego z miast są
różne, trudne do porównania i raczej
się uzupełniają. Puławy dają głównie
zatrudnienie i możliwości edukacyjne,
Kazimierz jako kurort prowincjonalny,
w dobrym sensie tego słowa, jest swoistą przystanią dla turystów i wczasowiczów. Jak mówi poeta: »Tutaj sezon
jest cały rok«”.
Sądzimy, że ta obecność ubogaci nas
wszystkich. Ten krok jest tym ważniejszy, że Fara przygotowuje się do
wielkiego jubileuszu, o którym jeszcze
niejednokrotnie napiszemy.
red.
Rodzina – sanktuarium powołań
A
im czternaścioro dzieci. Fundamentem
relacji małżeńskich była Eucharystia
przyjmowana często i adorowana z wielkim namaszczeniem.
Gdy Eliza zmarła po urodzeniu ostatniego dziecka, owdowiały John pisał do
swojego przyjaciela: „Dzisiaj podczas
adoracji dziękowałem Bogu, że mogłem
mi przekazuje! Jeszcze ją widzę, jak ją
zawsze widziałem przed Najświętszym
Sakramentem, czystą i bardzo ludzką,
a przez to pełną tego jej uroku, który rozpromieniał ją podczas modlitwy…”.
Dzisiaj Courtfield jest diecezjalnym
centrum rekolekcyjnym, a domowa
kaplica stała się „Sanktuarium Matki
fot. K. Karpiuk
nglia, XIX wiek, posiadłość
Courtfield. Siedemnastoletni
Herbert ze znamienitego rodu
Vaughanów oznajmia rodzicom, że
chce zostać księdzem. Wprawdzie jego
ojciec, pułkownik John, przewidywał
dla niego karierę wojskową, ale wobec
determinacji syna ustępuje, odkrywając, że dzieci nie są własnością rodziców,
ale dzierżawą użyczoną na pewien czas
przez Boga. Wkrótce również kolejny
syn, Roger, wstępuje do benedyktynów,
a po nim jeszcze cztery siostry i czterej
bracia przyjmą łaskę życia zakonnego
lub kapłaństwa. Ich matka, Eliza Vaughan, wymodliła wszystkie powołania,
wierząc, że Bóg zna lepiej i kocha nieskończenie każde dziecko.
Rodzina Vaughanów miała głęboko
katolickie korzenie. W czasie prześladowań za czasów Elżbiety I ich rodowa
posiadłość stała się miejscem, gdzie potajemnie przechowywano Eucharystię
i prześladowanych kapłanów, za co groziło więzienie i konfiskata majątku.
To właśnie w tym miejscu Eliza doświadczyła głębokiego nawrócenia i mimo
sprzeciwu rodziny porzuciła protestantyzm, by przyjąć katolicyzm. Już wtedy,
jako żona pułkownika Vaughana, codziennie adorowała Najświętszy Sakrament,
prosząc o liczną rodzinę i powołania dla
swoich dzieci. Bóg ją wysłuchał i pokierował losami jej małżeństwa i rodziny. Dał
Świadkowie wiary
Dni Papieskie (10–16 X 2010 r.) w parafii Miłosierdzia Bożego.
Mszy św. koncelebrowanej przewodniczy ks. dr Adam Szponar
Mu zwrócić swoją umiłowaną żonę.
Otworzyłem przed nim swoje serce,
wdzięczny, że dał mi Elizę jako wzór
i przewodniczkę, z którą łączą mnie nadal nierozerwalne więzi duchowe. Cóż
za cudowne pocieszenie i jakież łaski
Bożej od powołań”. Prawdziwy kościół
domowy!
red.
Na podstawie książki Adoracja eucharystyczna w intencji uświęcenia kapłanów oraz
duchowe macierzyństwo, Wyd. Sióstr Loretanek,
Warszawa 2008.
3
Szkice z historii
Jak peowiacy Puławy od Austriaków wyzwolili...
P
olska Organizacja Wojskowa
– tajna organizacja militarna
założona z inicjatywy J. Piłsudskiego w 1914 roku – odegrała znaczną
rolę podczas rozbrajania Austriaków
i Niemców w listopadzie 1918 roku.
W powiecie puławskim oddziały POW
zorganizowane były we wszystkich
większych miejscowościach i liczyły
ponad 200 żołnierzy.
Władysław Szczypa – komendant Garnizonu Puławskiego
POW, fot. ze zbiorów M. Spóza
Pierwsze miesiące 1918 roku przyniosły na Lubelszczyźnie ogólną demoralizację i upadek dyscypliny wśród
żołnierzy oddziałów austro-węgierskich. Coraz bardziej widoczny rozpad
monarchii Habsburgów spowodował, że
na rozkaz gen. Edwarda Rydza-Śmigłego
komendanci POW wraz ze swoimi oddziałami mieli przystąpić do rozbrajania
okupantów i przejmowania władzy na
podległych im terenach.
Do Puław rozkaz mobilizacyjny
dotarł 27 października. Komendant
Puławskiego Garnizonu POW Władysław Szczypa przeprowadził próbną
mobilizację podległych mu oddziałów.
Peowiacy, w sile około 86 ludzi, zebrali
się na drodze za Górą Puławską. „Po
udzieleniu im instrukcji co do zbiórki
alarmowej i jej miejsca, z pieśnią w kolumnie czwórkowej wkroczyliśmy do
miasta, ku wielkiemu podziwowi ludności, zdumionej takim cywilnym wojskiem. Na ul. Lubelskiej rozpuściłem
rozentuzjazmowanych i podnieconych
chłopców” – wspominał Władysław
Szczypa.
1 listopada 1918 r. wieczorem kurierzy z lubelskiej Komendy POW
dostarczyli do Puław rozkazy nakazujące rozbrojenie oddziałów austriackich
w dniu następnym o godz. 14.00.
2 listopada o godzinie 10.00 na placu
za kościołem Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny zebrał się Garnizon
Puławski, a pół godziny później przybył „w pełnym rynsztunku, budząc
ciekawość i niepokój ludności” pluton
z komendy III (gmina Żyrzyn). Po
przyjęciu raportu komendant Szczypa
poprowadził cały oddział do folwarku
Mokradki, gdzie znajdował się magazyn
broni, w celu uzupełnienia uzbrojenia
i amunicji.
Już na miejscu opracowano plan
działania, który zakładał rozbrojenie
w ciągu kilku godzin wszystkich posterunków wojskowych w mieście. Nie
było to łatwe, gdyż w dawnych koszarach rosyjskich stacjonowali zaprawieni
w bojach żołnierze batalionu piechoty
austriackiej. W położonej 2 km od Puław Wólce Profeckiej stacjonowała kompania piechoty niemieckiej, a w mieście
znajdowały się posterunki żandarmerii
i austriackiej komendy wojskowej.
Peowiacy liczyli, że batalion austriacki
nie będzie stawiał zaciętego oporu,
gdyż większość stanowili w nim Polacy, natomiast Niemcy mogli stworzyć
duże zagrożenie dla niedoświadczonych
żołnierzy POW.
Rozbrojenia Niemców miał dokonać
Władysław Szczypa na czele 60-osobowego oddziału. Większość żołnierzy niemieckich przebywała na kwaterach we
wsi, więc udało się ich rozbroić bez rozlewu krwi. Opór stawiał jedynie pluton
żołnierzy, którzy schronili się w baraku
przy moście kolejowym. Po krótkiej
wymianie ognia otoczeni Niemcy, nie
mogąc liczyć na pomoc z Puław, złożyli
broń. Peowiacy załadowali zdobytą broń
na furmanki, a jeńców uformowanych
w kolumnę poprowadzili do miasta.
Mieszkańcy Puław zgotowali zwycięskiemu oddziałowi entuzjastyczne
przyjęcie. „Na skrzyżowaniach ulic
oddział nasz z trudem mógł przejść
przez tłumy” – wspominał tamte dni
komendant Szczypa. Następnie ulicą
Czartoryskich oddział pomaszerował
ku powiatowej komendzie wojskowej,
mieszczącej się w pałacu, który już był
opanowany przez POW. Tam oddano
zdobytą broń i zostawiono jeńców.
Następnie bez żadnych przeszkód rozbrojono batalion piechoty austriackiej.
Dalej w swoich wspomnieniach
W. Szczypa pisze: „Do godziny szóstej
po południu opanowaliśmy wszystko.
O zmroku oddziały nasze ściągnęły na
dziedziniec pałacowy instytutu, gdzie
gromadziły się tłumy ludności. Z balkonu pałacowego, zamiast czarno-żółtej,
powiewała biało-czerwona chorągiew.
Okrzyki ani na chwilę nie ustawały”.
Tak 2 listopada 1918 roku zawitała
do Puław niepodległość.
Robert Och
Peowiacy usuwają godło austro-węgierskie z pałacu
Czartoryskich (2 XI 1918 r.), fot. ze zbiorów M. Spóza
Redakcja zwraca się z gorącą prośbą do czytelników o udostępnienie zdjęć archiwalnych, zapewniamy
zwrot i pełną informację o autorach zdjęć. Zależy nam na pokazaniu młodemu pokoleniu historii Puław.
4
K
olejnych rozważań o modlitwie
nie sposób rozpatrywać w oderwaniu od modlitwy różańcowej,
zwłaszcza gdy w listopadzie w sposób
szczególny wspominamy naszych
zmarłych. Św. Alfons Liguori tak mówił
o niezwykłej skuteczności różańca: „Jeśli pragniemy skutecznie przyjść z pomocą duszom czyśćcowym, powinniśmy powierzać je Pannie Najświętszej,
ofiarując przede wszystkim modlitwę
różańcową”. To, co spróbuję Wam, Drodzy Czytelnicy, przekazać w tym artykule, nie będzie mentorskim nauczaniem
(sama wciąż wiele się uczę, zwłaszcza
jeśli chodzi modlitwę). Pragnę i życzę
sobie po prostu, aby w tych, którzy
będą go czytać, obudziło się pragnienie
powierzania Bogu spraw codziennego
życia, w tym życia wiecznego.
tych i Dniem Zadusznych zapytałam
uczniów, co chcieliby usłyszeć od Pana
Boga w chwili swojej śmierci. Prawie
wszyscy chcieliby usłyszeć pochwałę
i zaproszenie do nieba. Kto by nie
chciał? Warto więc zdać sobie sprawę
z tego, jak wielką wartością jest czas
życia ziemskiego i że warto go wykorzystać w sposób godny pochwały.
Ojciec Pio mówiąc o czasie ziemskiego życia, podkreślał ogromną wagę
każdej chwili, w której nadarza się
okazja do czynienia dobra: „Weźmy się
zatem do pracy i zacznijmy gromadzić
duchowe skarby, ponieważ tylko ten
czas, który ucieka, jest naszą własnością”. Tak więc od teraźniejszości naszego życia zależeć będzie, co u progu
wieczności potrafimy wybrać: zbawienie
czy potępienie.
i za odwiedziny chorych. Teraz już
jestem w niebie, a Ty zdobyłaś wiele
zasług”. Również zmarła przed kilkoma
laty w Austrii Maria Simma w książce
Moje przeżycia z duszami czyśćcowymi
mówi o tym, że zmarli przebywający
w czyśćcu przypominają nam nie tylko
o potrzebie modlitwy, ale przekazują
wezwanie do nawrócenia, a także,
jeśli jest to zgodne z wolą Bożą, mogą
przekazywać żyjącym na ziemi bardzo
ważne informacje i polecenia: „Dusze
przychodziły do mnie i mówiły kim są,
jak się nazywają, kiedy i jak umarły,
prosiły aby powiedzieć ich bliskim to
czy owo. Często musiałam donieść
krewnym, że oddać mają nieprawnie
nabyte dobra i to dokładnie jakie”.
Kościół naucza, że cierpienie w czyśćcu zależy od rodzaju popełnionych grze-
Także Matka Boża pragnie, aby wszyscy ludzie we wszystkich epokach odnosili się do Niej jako do najlepszej Matki
i modlili się za tych, którzy są jeszcze
daleko od Boga. Maryja w Fatimie mówiła: „Przyszłam upomnieć ludzkość,
aby zmieniła życie i nie zasmucała
Boga ciężkimi grzechami. Niech ludzie
odmawiają różaniec i pokutują za grzechy”. Podczas objawień Maryja podkreślała, jak ważna jest modlitwa w walce
o dusze człowieka. Orędzie fatimskie
wymaga dziś uważnej refleksji, warto
do niego wracać. Jan Paweł II podczas
homilii w Fatimie w 1982 roku powiedział: „Troska Matki Zbawiciela – jest
troską o wieczne zbawienie wszystkich
ludzi. Odrzucenie Boga przez człowieka,
jeśli jest ostateczne, prowadzi logicznie
do odrzucenia człowieka przez Boga, do
potępienia”.
Dniom jesiennym, zwłaszcza listopadowym, często towarzyszą zamyślenia
nad życiem, biegnącym czasem, przemijaniem. W modlitewnej zadumie wspominamy tych, którzy odeszli do wieczności i także w modlitwie różańcowej
polecamy ich Bogu. W Piśmie Świętym
czytamy: „Świętą i zbawienną rzeczą jest
modlić się za umarłych, aby od grzechów
swoich byli uwolnieni” (2 Mch 12,46).
Jasno z tego wynika, że dopóki żyjemy na
ziemi, powinniśmy mieć świadomość, że
jesteśmy zobowiązani pomagać duszom
cierpiącym w czyśćcu.
Jednak my, ludzie żyjący – zanurzeni
w czasie, rzadko uświadamiamy sobie,
że czas dany nam na ziemi jest darem
Boga, z którego każdy będzie rozliczony
w dniu Sądu. Na katechezie związanej
z Uroczystością Wszystkich Świę-
fot. rkw
Sens modlitwy za zmarłych
Matka Bolesna, nagrobek na cmentarzu w Bełżycach
W historii Kościoła było wielu świętych, którzy otrzymali od Boga dar
obcowania z duszami czyśćcowymi.
Trzeba tu wymienić: św. Jana Vianneya,
św. Jana Bosko, św. Katarzynę Genueńską, św. Małgorzatę Alacogue, św.
Weronikę Guliani, św. Teresę z Awila
czy św. Faustynę Kowalską. Do nich
przychodzili zmarli przebywający
w czyśćcu i prosili o modlitwę, Msze
św. i pokutę w ich intencji. Interesującym świadectwem na ten temat jest
opublikowana 16 lat temu we Francji
książka Spojrzenie na czyściec. Autorce
dane było wielokrotnie komunikować
się z duszami czyśćcowymi. Wspomina
ona o pewnej duszy, która zjawiła się
z następującym przesłaniem: „Dzięki
za wszystkie modlitwy, za Msze święte
chów. Pan Bóg zawsze przebacza grzechy, jednak pozostają ich konsekwencje.
Gdy skutki tych grzechów zostaną
przezwyciężone, wówczas dopiero cierpienia się zakończą i człowiek będzie
dojrzały do zjednoczenia z Bogiem, czyli
osiągnie niebo. Pamiętajmy, że dusze
czyśćcowe same sobie nie mogą pomóc
(nie mają już możliwości zasługiwania,
która dana jest człowiekowi tylko raz
w czasie ziemskiego życia), jednak razem ze świętymi w niebie modlą się za
nas, bo nas kochają – najpierw kochają
Boga, a nas dla Niego. Tę wzajemną
wymianę darów duchowych między
niebem, czyśćcem a ziemią nazywamy
Obcowaniem Świętych.
Pomóżmy naszym zmarłym przez
modlitwę, ofiarę Mszy św., post, odpusty i dobre uczynki. Każde cierpienie,
nawet najmniejsze wyrzeczenie, akty
pokory czy trud codziennej pracy możemy ofiarować za dusze czyśćcowe.
Nawet, gdy modlimy się w określonych
intencjach, zawsze możemy pamiętać
o zmarłych. W niczym nie umniejszy
to skuteczności naszej modlitwy, wręcz
przeciwnie – zyskamy potężnych i wiernych orędowników u Boga w naszych
sprawach. Święci Doktorowie Kościoła – Grzegorz i Hieronim twierdzili,
że dusze czyśćcowe nie cierpią w tym
czasie, kiedy sprawowana jest za nie
Najświętsza Ofiara, natomiast zamawiający i uczestniczący we Mszy św. za
zmarłych otrzymują wiele łask.
My się módlmy, a Bóg będzie działał.
Tylko tak możemy realnie przyspieszyć
cierpiącym duszom czyśćcowym wchodzenie do nieba.
Stanisława Marek
5
Piękno
Sztuka sakralna
– jedno z imion Boga
K
zechciał się stać ikoną niewidzialnego
Boga. [...] Kościół potrzebuje architektów, bo potrzebne mu są przestrzenie,
w których mógłby gromadzić chrześcijański lud i sprawować zbawcze misteria”. Zasadne jest przypomnieć także
w tym miejscu, myśl zawartą w konstytucji o liturgii Soboru Watykańskiego II.
Sacrosanctum concilium, mówiącą
fot. rkw
westią nie podlegającą dyskusji
jest potrzeba sztuki w obrębie
świątyni. Człowiek nie zna innej
formy przeżywania działań kultowych
jak tylko poprzez symbole i znaki,
które odsyłają i wskazują poza siebie.
Pośredniość działań kultowych wymaga
języka. Język ten to Słowo i sztuka. Papież Jan Paweł II w „Liście do artystów”
pisał: „Aby głosić orędzie, które powierzył mu Chrystus, Kościół potrzebuje
sztuki. Musi bowiem sprawiać, aby
rzeczywistość duchowa, niewidzialna,
Boża, stawała się postrzegalna, a nawet
w miarę możliwości pociągająca. Musi
zatem wyrażać w zrozumiałych formułach to, co samo w sobie jest niewyrażalne. Otóż sztuka odznacza się sobie tylko
właściwą zdolnością ujmowania wybranego aspektu tego orędzia, przekładania
go na język barw, kształtów i dźwięków,
które wspomagają intuicję człowieka
patrzącego lub słuchającego. Czyni to
nie odbierając samemu orędziu wymiaru transcendentnego i aury tajemnicy.
Kościół potrzebuje zwłaszcza tych,
którzy umieją zrealizować to wszystko
na płaszczyźnie literatury i sztuk plastycznych, wykorzystując niezliczone
możliwości obrazów oraz ich znaczeń
symbolicznych. Sam Chrystus często
posługiwał się obrazami w swoim
przepowiadaniu, co było w pełni zgodne
z logiką Wcielenia, w którym On sam
Mozaika w kościele Przemienienia Pańskiego, Góra Tabor
o sztuce sakralnej jako o szczycie sztuki
religijnej. To ważne stwierdzenie, które
rozróżnia w obszarze sztuki działania
artystyczne opisane jako sztuka sakralna (sztuka służąca liturgii i liturgii
podporządkowana). Sztuka nie staje się
sakralną przez umieszczenie artefaktu
w obrębie działań kultowych. Samo
funkcjonalne podejście nie jest także
rozwiązaniem. Przytoczę w tym miejscu
parę zdań wypowiedzianych przez Paul’a Evdokimova: „Współczesne próby
znalezienia form dostosowanych do
nowoczesnej mentalności często kończą
się wtopieniem architektury w otaczający krajobraz i pracami terenowymi. Jest
to sztuka religijna antropocentryczna,
wyraża ona człowieka wraz z jego uczuciami i estetycznymi poszukiwaniami
wyrazu i form. Całkowicie zapomina
o pierwotnym zamiarze wybitnych mistrzów i budowniczych, nawet o samej
tajemnicy świątyni, sztuce sakralnej
zawsze teocentrycznej, która wyraża
zstąpienie Boga w Jego stworzenie.
Poszukiwanie nowych form jest jak najbardziej zasadne i słuszne, lecz formy
te powinny wyrażać treść symboliczną,
która nie zmienia się, pozostaje wciąż
ta sama we wszystkich epokach, gdyż
pochodzi z Nieba. Współcześni budowniczowie powinni słuchać sugestii
głównego architekta, którym jest Anioł
Świątyni (Ap 21,15)”. Podobną myśl
możemy znaleźć w nauczaniu papieża
Jana Pawła II: „Nawiązując do chrześcijańskiej tajemnicy architektura, rzeźba,
malarstwo, muzyka bezpośrednio lub
pośrednio znajdowały w Eucharystii
motyw wielkiego natchnienia”.
Wojciech Kostecki
Galeria nie tylko Zielona
fot. rkw
wystawa prac inspirowana muzyką Fryderyka Chopina wpisuje się w obchody
Roku Jubileuszu 200-lecia urodzin
wielkiego kompozytora. Gospodarzom
galerii i odwiedzającym życzymy wielu
inspiracji i wzruszeń. Niech słowo galeria nie kojarzy się wyłącznie i przede
wszystkim z drogimi butikami, w których, realizując zewnętrzne potrzeby,
zostawiamy coraz więcej pieniędzy!
J
6
red.
fot. rkw
ubileusz Galerii w Miejskiej Bibliotece dość skromny, bo zaledwie
pięciolecie istnienia, ale ilość wystaw całkiem imponująca a i nazwiska
znaczące. A poza tym „Galeria wśród
książek” w naturalny sposób styka ze
sobą wszystkie muzy. Wernisażom zawsze towarzyszy jakaś muzyka i słowo.
Czasem jest to poezja, częściej jest to
krytyczne wprowadzenie wybitnego
historyka sztuki i erudyty – Kazimierza
Parfianowicza. Najnowsza zbiorowa
Z kalendarium Hospicjum
• 7 XI – Niedziela Hospicyjna w Poniatowej;
• 5 XII – Dzień Wolontariusza;
• 20–22 XII – rekolekcje adwentowe dla
pracowników i wolontariuszy w kaplicy
hospicjum (ul. Niemcewicza 2a).
P
oczątek roku szkolnego dawno
za nami i wielu uczniów już tego
dnia nie pamięta. Jednak dla
najmłodszych dzieci, trzylatków, które
od niedawna zwą się przedszkolakami,
proces adaptacji dopiero teraz się zakończył. Przyzwyczajanie się małego dziecka do nowych warunków, jakie stwarza
przedszkole, trwa przeciętnie około
miesiąca. Jeżeli w tym czasie przytrafi
się maluchowi dłuższa nieobecność,
Zmuszeni są zostawić płaczącego,
smutnego, rozżalonego malucha i taki
obraz towarzyszy im przez cały dzień,
powodując niepokój lub nawet wyrzuty
sumienia.
Nauczycielka i personel przedszkola
mają pełne ręce roboty. „Dwoją się
i troją”, aby uspokoić płaczące dzieci,
utulić, nawiązać bliski kontakt. Starają się każdego przedszkolaka zająć
zabawką, układanką bądź rozmową.
Najtrudniejszymi momentami w ciągu dnia są rano – rozstanie synka czy
córeczki z mamą lub tatą, i południe
– gdy zbliża się poobiednie „leżakowanie”. Jest ono konieczne dla trzylatków, bo wtedy dzieci mogą odpocząć,
a często zmęczone płaczem, hałasem
– zasypiają. Leżakowanie, przebieranie się w piżamkę kojarzy się dziecku
z nocnym wypoczynkiem i wydaje mu
się, że mama go opuściła, nie przyszła,
spowodowana np. chorobą, proces ten
wydłuża się. Po powrocie do przedszkola
musi on od nowa przyzwyczajać się do
zasad, jakie tam obowiązują.
Okres adaptacji jest bardzo trudny
dla każdej ze stron, która uczestniczy
w tym procesie: dla dziecka, dla rodziców i dla nauczyciela. Pierwsze tygodnie
w przedszkolu dla trzyletniego malucha
to okres intensywnych przeżyć. Bardzo
często dziecko w tym czasie płacze,
nie chce rozstać się ze swoją mamą.
A płacze dlatego, bo wydaje mu się, że
w ten sposób zmusi rodziców do zmiany
decyzji. Dopóki ich widzi – walczy, bo
ma nadzieję, że mama czy tata zabiorą
go z powrotem do domu. Na sam widok przedszkola potrafi histeryzować,
krzyczeć, wyrywać się. Zdarza się, że
wymiotuje lub gorączkuje.
Rodzice są zrozpaczeni i przerażeni.
Spiesząc się do pracy, nie tylko nie potrafią uspokoić dziecka, ale nie radzą
sobie również z własnymi emocjami.
fot. rkw
Trzylatek w przedszkolu
Prawie z każdym dzieckiem „biegają”
do łazienki, bo tak małe dzieci są mało
samodzielne i nie potrafią bez pomocy
dorosłych skorzystać z toalety lub umyć
rąk. Nauczycielka bardzo często pomaga także przy jedzeniu – musi po prostu
nakarmić dzieci, które same jeszcze nie
nauczyły się jeść.
zapomniała o nim. Dziecko nie ma
takiego poczucia czasu, jak dorosły.
Z czasem nauczy się, że odpoczynek
poobiedni to nic strasznego, że mama
przyjdzie i zabierze je do domu.
W tym trudnym okresie najlepszym
wyjściem dla wszystkich jest uzbroić
się w cierpliwość i po prostu przeczekać go w spokoju, z przekonaniem,
że wkrótce „ciężkie” dni się skończą.
Bo tak właśnie się stanie. Dzieci na
pewno przyzwyczają się do przedszkola,
polubią „swoje panie” i z radością będą
szły spotkać się z rówieśnikami. Bardzo
ważne jest wzajemne zaufanie – rodziców do wychowawczyni i odwrotnie.
Bez dobrej współpracy nie jest możliwe
właściwe oddziaływanie na dziecko tak,
aby jego rozwój był pełny i harmonijny.
A każdemu, kto uczestniczy w procesie
wychowania małego dziecka, na tym
właśnie zależy – i rodzicom, i pedagogom.
Anna Różycka
Inwestycje w parafiach Wniebowzięcia NMP
i Matki Bożej Różańcowej
Pomieszczenie CARITAS
w parafii MB Różańcowej (na ukończeniu)
Nowe schody w kościele Wniebowzięcia NMP
w Puławach
fot. rkw
Wymieniona stolarka na emporze,
kościół Wniebowzięcia NMP w Puławach
7
Ojcostwo Boga
„Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy” (1 J 3,1).
T
8
Pater noster
Kiedy przeglądałam potem Pismo
Święte, rzuciło mi się w oczy, że Jezus
często jako pierwsze określenie Boga
używa słowa Ojciec, a dopiero potem
dodaje Bóg lub Pan: „Wysławiam Cię,
Ojcze, Panie nieba i ziemi” (Mt 11,25),
„Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego oraz do Boga mego i Boga waszego”
(J 20,17) lub po prostu mówi „Ojciec”.
W samym tylko 14. rozdziale Ewangelii
św. Jana Jezus używa ponad 20 razy
słowa Ojciec. Jeśli chciał zwrócić naszą
uwagę na Swoją wyjątkową relację z Bogiem, to dlaczego mówi „Ojciec nasz”
fot. rkw
ylko raz w życiu czułam, że Bóg
jest rzeczywiście moim Ojcem,
że jest rozpostarty nade mną
dniem i nocą. Było mi wtedy bardzo
ciężko, więc świadomość, że nic nie
może mi się stać bez Jego woli, wlała
w moje serce radość i lekkość. Po pewnym czasie nawet wspomnienie tego
uczucia jakoś się zatarło, ale dobry Bóg
w Swoim wielkim miłosierdziu pozwolił
mi raz jeszcze poczuć się małym dzieckiem Wielkiego Ojca.
Byłam wtedy w Rzymie. Postanowiłam, że spędzę trochę czasu w Bazylice
Św. Pawła, a swoją wyprawę zakończę
Mszą Św. w kościele pw. Św. Ducha,
gdzie bardzo żywy jest kult Bożego
Miłosierdzia. Lecz kiedy tam dotarłam,
okazało się, że nie będzie mszy, bo nie
ma celebransa. Był to pierwszy piątek
miesiąca i wydawało mi się po prostu
niewyobrażalne, żebym nie przyjęła Pana
Jezusa. Klęknęłam więc przy obrazie
Jezusa Miłosiernego i zaczęłam płakać
i prosić Jezusa, żeby coś zrobił, bo ja chcę
Go przyjąć, a wiedziałam, że później nie
będzie to możliwe. Wydawało mi się, że
słyszę cichutkie: „Zaufaj mi”.
Gdy odwróciłem głowę, zobaczyłam
jakiegoś księdza. Rzuciłam się do niego z prośbą, aby udzielił mi Komunii.
Zgodził się i powiedział: „Mam Pana
Jezusa ze sobą”. Widziałam na jego
twarzy zachwyt nad tą sytuacją, nad
Miłosierdziem Boga. Zmówiliśmy Ojcze nasz, udzielił mi Komunii, obficie
pobłogosławił, a odchodząc powiedział
tylko: „Módl się za mnie”. Był to
jezuita, o.Francesco. Chwilę potem
opuścił kościół, a ja długo nie mogłam
powstrzymać płaczu, ale tym razem ze
szczęścia, że tak dobry jest Bóg. W tej
godzinie szczególnych łask Bóg okazał
wielkie miłosierdzie nam obojgu – mnie
dał Siebie, a o. Francesco moją modlitwę. Czułam się tak, jakby to sam Jezus
przyszedł udzielić mi Komunii. Od tej
chwili nieustannie czułam obecność
Boga Ojca – czułego, troskliwego, przewidującego. Byłam jak małe dziecko
w ramionach ukochanego tatusia, który
z miłością spełnia wszystkie potrzeby
swojej pociechy. Czułam się bezpieczna,
a przez to wolna i radosna beztroską
radością. Ta słodka i czysto duchowa
pieszczota serca, rozlała się również na
moje ciało. Miałam wrażenie, że mój
Ojciec całą mnie wyściskał i wycałował.
Miłość Boga jest bardzo rzeczywista.
Brat Albert wśród dzieci krakowskiej biedoty,
kościół Św. Alberta w Puławach
lub „Ojciec wasz”? Jezus w ten sposób
stara się zakorzenić w nas świadomość,
że prawdziwie mamy Ojca w niebie.
Ponadto przekierowuje naszą uwagę
z Siebie na Ojca, zapewniając: „Ojciec
większy jest ode mnie” (J 14,28), ale
„Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej,
jak tylko przeze Mnie” (J 14,6), ponieważ tak naprawdę Bogu nie podoba
się, gdy skupiamy całą naszą uwagę
tylko na Jezusie, który jest drogą do
Ojca. Mówi: „Niemiły jest Mi ten, co
kołacze w prawdzie do bramy Mądrości
Jednorodzonego Syna mojego, idąc za
Jego nauką. Kto idzie za nauką Jego,
ten kołacze do bramy, wołając do Mnie,
Ojca wiecznego. [...] A ja jestem Ojcem,
który daje wam chleb łaski przez tę bramę słodkiej Prawdy” (Św. Katarzyna ze
Sieny, Dialog, s.189). I uświadomiłam
sobie, że rzeczywiście mówimy głównie
o Jezusie, Maryi, czasami o Duchu
Świętym, ale o Bogu Ojcu, Stwórcy,
niezmiernie rzadko.
Bardzo często też słyszę, że nie ma
sensu modlić się, bo Bóg i tak wie
wszystko. To prawda, że modlitwa jest
potrzebna głównie nam samym, bo wtedy buduje się osobowa relacja z Ojcem,
której Bóg również jej pragnie. Każdy
dla Boga jest dzieckiem pierworodnym,
„jeśli zaś jesteśmy dziećmi, to i dziedzicami: dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa” (Rz 8,17). Bóg nas
nie adoptował, jesteśmy duchem z Jego
Ducha, więc chce, żebyśmy Go kochali,
potrzebuje tego może nawet bardziej niż
my sami… „Myślałem: będziesz mnie
nazywał: Mój Ojcze! i nie odwrócisz się
ode Mnie” (Jr 3,19).
Okazuje się jednak, że to Bóg bardziej
zabiega o nas, niż my o Niego. Wkłada
nam, wraz z białą szatą, pierścień na
palec, a my ten klejnot opluwamy,
marnotrawimy, poniewieramy… Jeśli
kogoś wyniesiono do godności dziecka
królewskiego, czy będzie chciał zostać
niewolnikiem? A tak właśnie robimy.
Zamieniamy pałace królewskie na
domy rozpusty i slumsy. Wręcz odpychamy Go, jakby bojąc się czułej,
intymnej relacji z Ojcem. Boimy się miłości, która, jeśli otworzymy się na nią,
bardzo często pociąga za sobą nieprzewidywalne zmiany. Ale jednocześnie
zapominamy, że uzdrawiająca miłość
Boga Żywego jest silniejsza niż śmierć
naszej miłości do Niego. „Bóg jest większy od naszego serca” (1 J 3,20), „Bóg
jest miłością” (1 J 4,16). Każda miłość
ma swój kres, ale nie miłość Boża.
[...] Ojciec stale czeka, wręcz pragnie,
żebyśmy Go o coś poprosili. Dlaczego
chce słyszeć nasze prośby? Bo w prośbie
zawiera się wiara w możliwości tego,
którego prosimy o pomoc. Prosząc Boga
uznajemy, że jest Wszechmocny. Bóg
wlewa w nasze serca różne pragnienia,
aby mógł je dla nas zrealizować, bo wtedy, poprzez naszą wdzięczność, zanim
znowu zapomnimy o Nim, chociaż
przez chwilę ma nas tylko dla siebie. On
ma wszystko. Jedyne, czego pragnie, to
Schody Bazyliki Zaśnięcia NMP w Jerozolimie
Fiat voluntas Tua
Obraz Powrót syna marnotrawnego
Rembrandta wymownie ukazuje postać
Miłosiernego Ojca, który modląc się
nad nim i błogosławiąc obiema dłońmi
czule obejmuje klęczącego przed nim
syna. Ciekawostką jest to, że lewa ręka
Ojca jest męska, a prawa żeńska, jakby
chciał powiedzieć: „Oto wyryłem cię na
obu dłoniach” (Iz 49,16). Jestem dla
ciebie i Ojcem i Matką.
Tak! Jesteśmy upragnionymi dziećmi Boga! Stworzył nas, bo nas chciał
i ukształtował według swego upodobania, jak Eliasza czy Mojżesza. Mówi
wprost do naszego serca: „Dziecko
moje, znałem cię, nim przyszedłeś na
świat, poświęciłem cię” (Jr 1,5). Więc
nie obawiaj się, bo jeśli nawet twoja rodzona matka o tobie zapomni, to „Ja nie
zapomnę o tobie” (Iz 49,15). Człowiek
jest największą miłością Boga. Mamy
potężnego Ojca, który duszę naszą zrodził w głębinach Swego Miłosierdzia, na
łonie Swoim pieścił i kołysał tak długo,
aż wkołysze się w nas pamięć o Jego Miłości. By każdy mógł z radością zawołać:
„Panie, to Ty utkałeś mnie w łonie mej
matki” (Ps 139,13). Jestem tak mały, jak
ziarnko piasku, ale chcę cię wielbić malutkim sercem, które stworzyłeś. Wolę
być mały w Twoich królewskich rękach,
niż olbrzymem w rękach świata”.
A wtedy Ojciec, wzruszony „jak ten, co
podnosi do swego policzka niemowlę”
(Oz 11,4) powie: Moje maleństwo! Tak
długo czekałem na te słowa. Nie myśl
o swoim ojcu jak o królu. Jestem dla
ciebie po prostu tatą. „Czemu mi nie
mówisz o wszystkim, co cię dotyczy
– nawet szczegóły najdrobniejsze (…),
mam skłonione ucho i serce ku tobie,
a mowa twoja jest mi miła” (Dz. 921).
Nasz niebieski Ojciec tęskni za swymi
dziećmi, wychodzi poza Swoją Boskość,
zniża się, by być z nami. Zapewnia: „jak
kogo pociesza własna matka, tak Ja was
pocieszać będę” (Iz 66,13). Serce Boga
jest czulsze i tkliwsze od serca matki,
które On stworzył!
Poprzez miłosierne Serce Jezusa
jesteśmy połączeni z sercem Ojca
utkaną z dwóch promieni Bożą pępowiną, przez którą napełnia nas Swoją
miłością i karmi potrzebnymi łaskami.
Bez tego połączenia nie istnielibyśmy.
[...] Jednakże zawsze musi dokonywać
się wymiana. Jeśli nie oddamy Ojcu
swoich słabości, lęków i grzechów,
nie będzie w naszym sercu miejsca
na Jego miłość. Miłosierdzie jest jak
oddychanie – im większy wydech, tym
głębszy wdech. Nasza małość przyciąga
wielkość Ojca, nasza niewiedza – Jego
mądrość, a płacz – pocieszenie (por.
Mt 5,3–12). Oddać swoją marność,
a dostać w zamian ojcostwo Boga! To
dlatego Bóg zapewniał św. Faustynę, że
im większy grzesznik, tym większego
miłosierdzia dostąpi, jeśli tylko o to
poprosi, bo gdzie „wzmógł się grzech,
tam jeszcze obficiej rozlała się łaska”
(Rz 5,20) a komu więcej darowano, ten
więcej miłuje (por. Łk 7,42–43).
[...] Bóg wcale nie wymaga od nas
perfekcyjności! Popycha nas do niej
jedynie miłość własna, która jest eksportowym towarem szatana – króla
podróbek. Karmi nas od zarania dziejów
iluzją, że będziemy jak Bóg, ale pod warunkiem, że zapomnimy o Nim, bo nas
ogranicza i ciągle coś nakazuje.
Bóg sam o sobie mówi: „miłosierny
jestem” (Jr 3,12). To właśnie w miłosierdziu tkwi nasze podobieństwo do
Ojca. Świętość to inaczej Miłosierdzie.
Jest ono tak ważne w oczach Boga, że
może nawet zwolnić z modlitwy, jeśli
zachodzi konieczność spełnienia uczynku miłosierdzia (Dialog, s. 113). Jezus
pouczał św. Faustynę: „Bądź zawsze miłosierna, jak ja miłosierny jestem” (Dz.
1695). Jego Miłosierdzie jest mostem
nad przepaścią. Z każdym nieszczęściem czy niepowodzeniem, jakie się
nam przydarza, wykorzystując naszą
niewiedzę i niechęć do cierpienia, nieprzyjaciel wmawia nam, że gdyby Bóg
naprawdę kochał, to ochroniłby nas od
kłopotów. Zrobi też wszystko, żebyśmy
nie oddawali naszych spraw Bogu. Nie
może znieść ufności, jaką pokładamy
w Boże Miłosierdzie, dlatego okłamuje
nas, że nic przez to nie osiągniemy,
bo Bóg i tak zrobi co zechce. A tak naprawdę wie, że jedno, wypowiedziane
z głębokości serca „Jezu, ufam Tobie!”
czyni nas nietykalnymi! Wtedy nasz
potężny Ojciec przejmuje stery naszego
okrętu i uspokaja: „Wszystkie sprawy
biorę na siebie” (Dz. 215).
Kiedyś widziałam w górskim kościółku krzyż, na którym Jezus miał ręce nie
rozłożone, ale wyciągnięte wprost do
nieba, jakby się poddawał i sam mnie
do tego zachęcał, mówiąc: „Skoro Ja
oddałem się pod opiekę człowiekowi,
to dlaczego ty nie chcesz oddać się pod
opiekę Bogu?” Ufność nie boi się rzucić
w szeroko rozpostarte, mocne ramiona
Ojca. Jest młodszą siostrą miłości, która
„wszystkiemu wierzy, we wszystkim
pokłada nadzieję” (1 Kor 13,7). Ufność to fiat. Od fiat Maryi zaczęło się
zbawienie świata i zaowocowało fiat
Krzyża. Nasze fiat nie jest mniej ważne. Z każdym fiat voluntas Tua (niech
się stanie wola Twoja) wypowiadanym
w Ojcze nasz, „ufność i miłość krępują
sprawiedliwość” Boga (Dz. 198). Fiat
jest iskrą, która rozpala serce Boga,
Jego Miłosierdzie. Dlatego cała walka
rozgrywa się właśnie o nasze codzienne
fiat i będzie trwała aż do fiat ostatniego
zbawionego…
fot. rkw
fot. rkw
nasza miłość, dlatego dopytuje się: „Czy
nie masz jakich pragnień w sercu?”
(Dz. 1700).
Św. Teresa z Lisieux często mówiła,
że modli się za innych tylko jedną ręką,
bo drugą sama trzyma się Pana Boga.
Źródło w Ain Karin
Niezmącone jest Boże Oblicze nad
nami. Dniem i nocą spogląda z góry
na swoje dzieci, by im niczego nie brakowało. Miłość Twoja nad nami nigdy
nie zasypia. Za Izajaszem wołajmy
„Miłosierdzia Twego nie powstrzymuj, proszę: Boś Ty naszym Ojcem!”
(Iz 63, 16).
Katarzyna B.
9
***
Diabłem moim
i moim aniołem Jesteś
niepokojem moim
i moim spokojem
a ja Twoje pieszczoty
zachowuję na później
bo ciału nie starcza już miejsca
na dotyk
– rozległy jak niebo...
***
ulga
strzepnij popiół z cygara
– niech się nie pyszni, że takie długie
wypuść powietrze z balonu
– niech się wielkością nie nadyma
wyrwij z mojego ciała serce
– niech się nie panoszy
z całą resztą
– zrób co chcesz
***
Zaczekaj
Będziesz zapomniany przez ludzi
Będziesz pominięty przez Boga
Będziesz wzbudzał trwogę każdego
ranka
By nie dać zasnąć rzeczywistości
Będziesz ochoczy
Choć za pan brat z Syzyfem
Zaczekaj –
Miasto jeszcze śpi
Autobusy za kwadrans wyruszą na
wieś
Ryszard Smolak
Ryszard Smolak ur. 1953 r. w Woli Przybysławskiej. Od
15. roku życia porusza się wyłącznie na wózku inwalidzkim. Był radnym Rady Miasta Puławy IV kadencji. Obecnie
drugą kadencję przewodniczy Powiatowej Radzie ds. Osób
Niepełnosprawnych. Pracuje społecznie nad usuwaniem
barier i integracją społeczeństwa. W 2005 r. otrzymał
tytuł Społecznika Roku, przyznawany przez Fundację Społeczną SOS J. Kuronia i W. Szymborskiej. Swoje wiersze
drukował w wielu czasopismach. Obecnie przygotowuje
książkę autobiograficzną.
10
Po
co są drzwi? Poprzez otwarcie
wprowadzają do wnętrza.
Drzwi zamknięte uniemożliwiają wejście. Są też drzwi, które można
otworzyć tylko od środka człowieka.
Będą także drzwi, które oddzielą jednych od drugich, na wieczność.
ustępują głosy porównujące Kościół do
twierdzy w czasie oblężenia. Drzwi do
świątyni nie są ryglowane i kratowane dla dodatkowego zabezpieczenia
lub izolacji. Rzeczywistość Jezusa nie
wymaga takich zabezpieczeń, wręcz
przeciwnie. Jeśli porównamy Kościół
Jezus – brama owiec
fot. rkw
Zastępczy życiorys
Tadeusz Boreczek, wykonawca schodów przed świątynią
Świętego Brata Alberta w Puławach
Drzwi do świątyni są zawsze otwarte.
Ich otwartość wskazuje na Jezusa, który
nieustannie czeka na człowieka. Jednocześnie główne drzwi świątyni wskazują
na prawdę, że poza Jezusem nie ma innego wejścia do rzeczywistości Boga. Poprzez siebie Jezus zaprasza do spotkania
z Ojcem. Najpełniejsze spotkanie Boga
i Człowieka ma miejsce w Eucharystii.
Usytuowanie drzwi i prezbiterium z ołtarzem na jednej osi wyznacza główną
oś życia wierzącego – celebrację Eucharystii. Przez Jezusa wchodzimy do domu
Ojca, by poprzez Eucharystię mieć udział
w życiu Trójcy Świętej.
Prezbiter celebrujący Eucharystię
spogląda na zebrany Lud Boga a przez
otwarte drzwi widzi rzeczywistość i ludzi do których pójść trzeba z Jezusem.
Otwartość na człowieka w jego rzeczywistości wymaga podkreślenia, gdy nie
do Arki unoszącej się na wodach potopu, drzwi pełnią role pomostu, trapu.
Wejście do Domu Ojca, a raczej powrót
do niego, wymaga osobistej, wolnej
decyzji osoby. Naciśnięcie klamki jest
pozytywną odpowiedzią człowieka na
głos Boga, który woła i szuka go na jego
bezdrożach.
Wszystko co wyżej zostało napisane
o symbolice drzwi odnosi się do drzwi
świątyni pod wezwaniem Świętego
Brata Alberta. Drzwi w tej formie są
dopełnieniem fasady. Schodkowy portal
zwielokrotnia zaproszenie do wejścia
a jasne oddrzwia stanowią jej dominantę. Złoty detal ułożony w formę krzyża
odnosi się bezpośrednio do śmierci
i zmartwychwstania Mesjasza. Alfa
i Omega wkomponowane w półkole,
niczym tympanon, dopełniają wymowy,
zachęcając do wytrwałości i czuwania
w oczekiwaniu na paruzję – powtórne
przyjście Pana. Wypukłe elementy detalu drzwi to dalekie echo arcykapłańskiego pektorału noszonego na piersiach
z imionami dwunastu pokoleń Izraela.
W rzeczywistości Kościoła dwanaście
pokoleń Izraela to Apostołowie, którzy
są fundamentem Mistycznego Ciała
Jezusa. Każdy ochrzczony przechodzący
przez drzwi do nawy świątyni staje się
duchowym kamieniem, z którego wznoszona jest budowla na chwałę Boga.
Każde drzwi, aby działać, zawieszone
muszą być na zawiasach. Tak okazałe
drzwi, jak w naszej świątyni, muszą
mieć solidne zawiasy. Rodzi się tu
kolejne skojarzenie i nauka. Jezus to
brama. Przejście przez nią rodzi w życiu
roztropność, sprawiedliwość, umiarkowanie i męstwo. To cnoty kardynalne
(łac. cardo – zawias).
Czy drzwi mogą katechizować? Wydaje mi się, że tak. Uczmy się zatem od
nich nie tylko skrzypieć.
Wojciech Kostecki
Posłuchaj katechezy dla dorosłych
Serdecznie zapraszam do korzystania z różnych form katechezy dla dorosłych. Pierwszą są katechezy głoszone w sali konferencyjnej parafii pw. Miłosierdzia Bożego (główne wejście do plebanii). Najbliższe spotkania odbędą się 21 XI, 5 XII godz. 17.30.
Drugą formą są audycje w Radiu Lublin na częstotliwości 102,2 MHz w każdą niedzielę o godz. 10.05 pt. „Rozesłanie”.
Do usłyszenia – kapelan
Umarły, który nie przestał mówić
fot. rkw
nadał, a zwłaszcza dzięki diecezjalnej
organizacji, której jego następcy pozostali wierni, przyjmując ją jako święte
dziedzictwo”.
Bł. Jan XXIII, papież (1881–1963):
„Był dla nas w przeszłości i jest nadal
fascynującym centrum zainteresowania
jako wzór służby Kościołowi i chrześcijańskiemu ludowi. Jest mistrzem biskupów i wzorem biskupiej świętości”.
Św. Pius X, papież (1835–1914): „Św.
Karol Boromeusz jest wzorem owczarni
i pasterzy na dzisiejsze czasy. Jest on
Nałęczów kościół pw. Św. Karola Boromeusza
fot. rkw
K
Św. Karol Boromeusz
nadal nauczycielem prawdziwej reformy katolickiej”.
Jan Paweł II, dziękując za życzenia
imieninowe złożone mu przez Kolegium Kardynalskie: „Moi najukochańsi
rodzice nadali mi imię Karol, to samo
imię, jakie nosił mój ojciec. Z pewnością nigdy nie przewidywali – oboje
umarli w młodym wieku – że to imię
miało otworzyć przed ich dzieckiem
red.
fot. rkw
arol Boromeusz (2 X 1538–3 XI
1584), patron biskupów, katechistów, katechumenów, Lombardii
i Włoch. Kanonizowany w 1610 r.
Jego ciało spoczywa w kryształowej
trumnie w głównym ołtarzu mediolańskiej katedry (Duomo). To człowiek,
który potrafił połączyć ogromną moc
z niezwykłą łagodnością. Spoiwem
była pokora. Podczas wielkiej zarazy,
jaka nawiedziła Mediolan w 1576 r.,
opiekował się chorymi. Przewodniczył
procesjom pokutnym, boso, z powrozem na szyi i krzyżem w ręku. „Defunctus, adhuc loquitur – Chociaż umarł,
jednak ciągle mówi” – przyznał papież
Jan XXIII ujawniając zamiar zwołania
Soboru Watykańskiego II.
Moglibyśmy przypomnieć niezwykle
piękną biografię świętego, ale oddamy
głos ludziom, dla których Karol Boromeusz stał się wzorem i natchnieniem.
Giacomo Soranzo, ambasador Wenecji w Rzymie w 1565 r.: „On sam więcej
dobrego uczynił na dworze rzymskim,
niż wszystkie dekrety soborowe razem
wzięte”.
Luis Pastor w swojej „Historii papieży”: „Kardynał mediolański wydaje się
surowy jak stal w oczach współczesnych
mu i potomnych, jako jeden z tych wielkich ludzi, którzy wszystko poświęcili,
by wszystko osiągnąć; którzy wyrzekli
się świata, a tym samym przez swoje
wyrzeczenie pełnili ogromne dzieło dla
świata”.
Kard Alfredo Schuster, biskup Mediolanu (1880–1954): „Przeszedł wprawdzie, ale się nie oddalił od swojej ukochanej archidiecezji, gdyż nadal w niej
żyje dzięki niezatartemu piętnu, jakie
drogę wśród wielkich wydarzeń dzisiejszego Kościoła. Święty Karol! – Ile
razy klękałem przed Jego relikwiami
w katedrze mediolańskiej. Ileż razy
przemyśliwałem Jego życie, kontemplując wielką postać tego człowieka Bożego
i sługi Kościoła, Karola Boromeusza,
kardynała i biskupa Mediolanu, człowieka Soboru! Był on jednym z wielkich
autorów reformy Kościoła w XVI wieku dokonanej przez Sobór Trydencki.
On również był jednym z twórców
instytucji seminariów duchownych, potwierdzonej w całej swojej istocie przez
Sobór Watykański II. Był oprócz tego
nie dającym się zastraszyć sługą dusz,
sługą cierpiących, chorych, skazanych
na śmierć.
Mój Patron! W Jego imię moi rodzice,
moja parafia, moja ojczyzna pragnęli
mnie od samego początku przygotować
do tej szczególnej służby Kościołowi”.
Św. Karol Boromeusz w rozmowie
z kard. Andrzejem Batorym, krewnym
polskiego króla, tak mówił o godności
kardynalskiej: „Przez tę zaszczytną
godność stanąłeś na takiej wysokości, że
– czy chcesz, czy nie chcesz – będziesz
na świeczniku. Po to twa cnota została
tak wysoko wyniesiona, by jak płonąca
lampa sprowadzała błądzących z drogi
mroku, by wiodła idących prostą drogą,
by była światłem dla jednych i drugich.
[...] Noszę ten ubiór jako znak, że mam
być gotów do przelania krwi dla Bożej
chwały i dla wywyższenia Kościoła”.
Najbliższa świątynia pod jego wezwaniem to kościół w zakopiańskim stylu
na Górze Armatniej w Nałęczowie.
Jego imię nosi także kaplica szpitalna
w Puławach.
Dawny Szpital św. Karola Boromeusza, obecnie Muzeum Okręgowe w Puławach. Ufundowany przez nadwornego
lekarza książąt Czartoryskich Karola Khittla w 1840 r. Po stu latach zaadaptowany na szkołę i internat popadł w ruinę.
W latach 70–80 XX w. odbudowany przez puławski oddział PTTK . W szpitalu zmarli dwaj żołnierze 2 Pułku Saperów
Kaniowskich: S. Lejczuk i J. Pypeć.
11
Trzy mity o in vitro
A
fot. rkw
braham i Sara usłyszeli kiedyś
obietnicę, że będą mieć syna.
Miała to być odpowiedź na pragnienie, które nosili w sobie przez całe
życie, a które ciągle przypominało im,
że są małżeństwem niespełnionym, niezdolnym do przekazania życia. Wydawało im się, że mają prawo do dziecka.
W tym pragnieniu i poczuciu należnego
im szczęścia zdążyli się zestarzeć. Niemożliwe miało stać się możliwym.
Maryja z Fary kazimierskiej
Czas płynął, pragnienie się wzmagało, cierpliwość się kończyła, potomka
ciągle nie było. Postanowili mieć dziecko za wszelką cenę. Być może poczuli
się oszukani. Nikt nie chce padać ofiarą
iluzji, zwłaszcza w sprawach ważnych
i delikatnych zarazem. Rozczarowania
bolą. Narzędziem spełniania marzeń
miała stać się piękna niewolnica Hagar.
Wystarczyło pomyśleć i wykorzystać
panujący zwyczaj, rodzaj niepisanego
prawa. Pozwalało ono, by w przypadku
niepłodności pani domu jedna z jej
niewolnic użyczyła swojego ciała, stając
się biologiczną matką. Potem rodząc
na rękach niepłodnej pani oddawała jej
dziecko, tracąc do niego wszelkie prawa.
Nagrodą była hojna zapłata, czasem
wyzwolenie. O instrumentalnym traktowaniu kobiety nikt nie myślał.
Miało to jednak swoje konsekwencje, które niejednokrotnie przerastają
ludzi. Nawarstwiło się kilka bardzo
trudnych problemów. Abraham i Sara
uciekając od jednego cierpienia wpadli
12
w drugie, którego rozmiarów nie byli
w stanie przewidzieć ani dla siebie,
ani dla nikogo. Krzyż małżeńskiej
niepłodności nie przestał być krzyżem.
W tym względzie nic się nie zmieniło,
jako małżeństwo dalej byli niepłodni.
Czekała ich adopcja dziecka niewolnicy.
Pokochać Izmaela nie byłoby trudno,
gdyby niewolnica Hagar miała trochę
pokory. Tymczasem zaczęła upokarzać
bezpłodną Sarę i małżonkowie znaleźli
się w potrzasku swoich pomysłów, niejako „pomiędzy”. Szczęście, które miało
być tak oczywiste, przestało takim być.
Ponieważ nikt nie chce cierpieć, nawet
jeśli zawini, zaczyna tworzyć strategię
przetrwania. Oboje broniąc się przed
konsekwencjami własnych wyborów,
właściwie zmusili niewolnicę, by wraz
z Izmaelem uciekła na pustynię. Konsekwencje ucieczki jednych miażdżą
drugich. Winni ranią niewinnych.
Bóg, poruszony sposobem potraktowania niewolnicy, wypowiada zaskakująco twarde słowa: „Twój syn będzie
dziki jak onager (dziki osioł): będzie
walczył przeciwko wszystkim i wszyscy
– przeciwko niemu; będzie utrapieniem
dla swych pobratymców” (Rdz 16, 12n).
Słowo się spełniło. Strach pomyśleć, że
konsekwencje tamtego nieposłuszeństwa trwają do dzisiaj, tyle wieków.
Potomkowie Izmaela są nieopisanym
utrapieniem dla potomków Izaaka,
Arabowie i Żydzi muszą dzielić tę samą
ziemię, sądząc, że mają do niej wyłączne prawo. Nawet koncepcja „ziemia za
pokój”, nawet powstanie Autonomii
Palestyńskiej nie rozwiązały problemu
wzajemnych relacji. Nie ma pokoju,
natomiast na oczach świata powstaje
gigantyczny mur, liczący kilkaset kilometrów, uzbrojony w najnowocześniejszą elektronikę, by oddzielać „dzieci
wolnej” od „dzieci niewolnicy”.
Wydaje się, że jest w tej historii zawarta pewna analogia do współczesnych
prób „posiadania dziecka za wszelką cenę”, skrótowo i enigmatycznie
nazywanych in vitro. Są mity, które
z ewangelicznego punktu widzenia
należy obalić, czy się to komuś podoba,
czy nie.
Mit I – Rodzice mają prawo
do dziecka
Grzech pierworodny w myśleniu
wielu małżonków polega na całkowicie
błędnym założeniu. Jest nim subiektywne (skądinąd zrozumiałe), ale fał-
szywe przekonanie, że macierzyństwo
i ojcostwo się należy. W Ewangelii nie
znajdziemy na ten temat nawet jednego
zdania. Nic nikomu się nie należy. Bóg
wszystko może, ale niczego nie musi.
Miłość jest wolna w swoich decyzjach:
daje co chce, komu chce, jak chce
i kiedy chce. A więc nie zawsze, nie
wszystko i nie każdemu! Człowiek nie
powinien w żaden sposób tej miłości
„przymuszać”, „szantażować”, nawet
najbardziej szlachetnymi odruchami
serca.
Tego myślenia muszą się wystrzegać
także zwolennicy naprotechnologii
(metody leczenia zgodnej z nauczaniem
Kościoła). Posiadanie dzieci nie jest żadną „należnością”, nie jest prawem, jest
łaską, czyli darem niezasłużonym. Jest
też powołaniem, a to oznacza, że w sensie najbardziej dosłownym macierzyństwo i ojcostwa bez Boga nie istnieje
w ogóle lub istnieje, ale jako uzurpacja
i polega na „wykradaniu” i „zawłaszczaniu” sekretu życia Stwórcy. To jest
nieporównanie poważniejsza sprawa
niż kradzież ognia, jakiej dopuścił się
Prometeusz, który zresztą poniósł konsekwencje swojej decyzji – codziennie
przylatywał sęp i wyjadał mu kawałek
wątroby, która stale odrastała.
Zwróćmy uwagę, że nawet świat
mitu nie pomija kwestii odpowiedzialności. Również mity mówią o konsekwencjach. Starożytni dostrzegali oczywistość związku przyczyny i skutku,
której współcześni ludzie wydają się
nie zauważać.
Mit II – Cel uświęca środki
Konsekwencją błędnego założenia,
że dzieci są kimś (czymś) należnym
rodzicom, jest przyjęcie zasady, że każdy sposób „pozyskiwania” dziecka jest
dopuszczalny. Jedni robią to poprzez
handel żywym towarem (przemyt dzieci
z krajów Trzeciego Świata idzie w setki
tysięcy), inni poprzez dzierżawę lub
sprzedaż materiału genetycznego, inni
przez in vitro. W każdym przypadku
dziecko jest traktowane przedmiotowo.
Przyjęcie zasady, że cel uświęca
środki, wywołuje prawdziwy efekt
domina. Każde kolejne przekroczenie
istniejących od zawsze norm powoduje,
że niemal wszystko można racjonalnie
wytłumaczyć i uzasadnić. Wskazując
sobie lub innym niezwykle szlachetne
cele, można być najprawdziwszym
barbarzyńcą. Jeśli człowiek, nieważne
ło system, hierarchię wartości, które
wzajemnie siebie potrzebują i afirmują.
W chrześcijaństwie najwyższą wartością wcale nie jest życie czy wolność,
lecz miłość. „Bóg jest miłością” – mówi
Św. Jan (1J 4,8). Może się okazać, że
Bóg, który jest miłością, w swoich planach nie przewidział dla tych konkretnych ludzi ojcostwa i macierzyństwa,
mimo tkwiących w nich pragnień.
A przynajmniej nie należy wykluczać
takiego scenariusza!
Mit III – Kościół musi ustąpić,
inaczej przegra
Jan Paweł II, Pocieszenie,
ze zbiorów parafii w Kazimierzu Dolnym
Demaskował to Jan Paweł II w Irlandii, zanim ten kraj dokonał konsumpcyjnego skoku: „Szerzący się materializm podporządkowuje sobie człowieka
w wieloraki sposób – z agresywnością,
która nie oszczędza nikogo. Najświętsze
zasady będące dotąd bezpiecznymi przewodnikami jednostek i społeczeństw
zostały zupełnie wyeliminowane z życia
przez fałszywe rozumienie wolności,
świętości życia, nierozerwalności małżeństwa, właściwego sensu życia seksualnego, stosunku do dóbr materialnych
oferowanych nam przez postęp. [...]
Dobrobyt i dostatek – nawet wtedy, gdy
dopiero zaczynają być udziałem szerszych kręgów społecznych – prowadzą
do przekonania o prawie do wszystkiego, co dobrobyt niesie ze sobą i do
stawiania coraz bardziej egoistycznych
żądań. Każdy domaga się pełnej wolności we wszystkich dziedzinach ludzkiego postępowania i płynących z niej
nowych modeli moralności. [...] Stoimy
obecnie w obliczu wyzwania, jakim jest
pokusa przyjęcia za prawdziwą wolność
tego, co w rzeczywistości jest jedynie
nową formą zniewolenia” (Homilia
Mszy św. w Phoenix Park w Dublinie,
29.09.1979 r.).
Chrześcijaństwo nigdy nie głosiło
pojedynczych wartości. Zawsze głosi-
Pokusa, by w imię zachowania
wiernych zrezygnować z wartości,
jest ogromna. Jak owocowały wszelkie kompromisy, na które godzili
się ludzie Kościoła ze strachu albo
dla uniknięcia odrzucenia, możemy
prześledzić na przestrzeni wieków.
Złudna obietnica, więcej – prawdziwie
demoniczny sofizmat, że jeśli Kościół
zrezygnuje z wierności i wymagań,
zachowa wiernych, wystawiła Kościół
katolicki, ale także wszystkie odłamy
chrześcijaństwa, na ośmieszenie i pogardę. Za każdym razem spełniały się
słowa Chrystusa o soli zwietrzałej,
która na nic się nie przydaje, chyba na
„wyrzucenie i podeptanie przez ludzi”
(Mt 5,13).
Rezygnacja z wartości jest dla Kościoła aktem samobójczym. Tylko wierność
daje Kościołowi gen niezniszczalności!
Jak długo Kościół trwa wiernie w nauce
Pana, może liczyć na Jego obecność
i opiekę. Wtedy nie tylko towarzyszy
mu obietnica wypowiedziana do Piotra
„[...] bramy piekielne go nie przemogą”
(Mt 16,18), ale staje się rzeczywistą
przestrzenią i zarazem świadkiem
takich właśnie zwycięstw. Odrzucenie
głosu Kościoła w tej czy innej kwestii
nie jest niczyim zwycięstwem. To
nie jest żaden sukces, choć może być
i bywa tak przedstawiany w mediach.
Tak naprawdę człowiek przegrywa
wtedy sam ze sobą i ze słabością, którą
w sobie nosi.
Kościół nie powinien się bać odrzucenia z powodu wierności. Odrzucenie
jest stanem normy dla Kościoła. Ma
on do wyboru albo być odrzuconym
jako znak sprzeciwu, albo jako znak
zgorszenia. Jeśli zostanie odrzucony
jako znak sprzeciwu trzeba się cieszyć,
że światło jest światłem, sól solą,
a zaczyn zaczynem! Jeśli stanie się
znakiem zgorszenia, czeka go podwójne
odrzucenie. Kościół nie ma wyboru, jest
tylko depozytariuszem, a nie twórcą
Objawienia.
ks. Ryszard K. Winiarski
Głos Kościoła
K
ościół od zawsze broni najsłabszych, a zwłaszcza całkowicie bezbronnych, jakimi są dzieci poczęte. Ci,
którzy je zabijają i ci, którzy czynnie
uczestniczą w zabijaniu bądź ustanawiają prawa przeciwko życiu poczętemu, a takim jest życie dziecka w stanie
embrionalnym, w ogromnym procencie
niszczone w procedurze in vitro, stają
w jawnej sprzeczności z nauczaniem
Kościoła katolickiego i nie mogą przystępować do Komunii świętej, dopóki
nie zmienią swojej postawy.
Kanon 1398 KPK stanowi: „Kto powoduje przerwanie ciąży po zaistnieniu
skutku (chodzi o zabicie płodu ludzkiego
w jakiejkolwiek postaci i w jakiekolwiek
etapie rozwoju od momentu poczęcia),
podlega ekskomunice wiążącej w mocy
samego prawa”.
Oświadczenie Rady Episkopatu ds. Rodziny
fot. rkw
dorosły czy dziecko, staje się środkiem
do celu, to znaczy, że zatraciliśmy pojęcie osoby, relacji osobowych, zwłaszcza miłości. Sprowadzamy wszystko
do rozważań, czy coś jest technicznie
lub technologicznie możliwe, czy nie?
Dziecko staje się dla niektórych rodzajem należnej „konsumpcji”. To jest
część wielkiej strategii pokus bogacącego się społeczeństwa.
Dr n. med. M. Barczentewicz, zdeklarowany przeciwnik
in vitro, zwolennik naprotechnologii w Sanktuarium
Groty Mlecznej w Betlejem. W tym miejscu bardzo wiele
małżeństw wyprosiło dar poczęcia nowego życia
My
nie będziemy obawiać się tych
głosów, które chcą, aby Kościół
znikł z przestrzeni publicznej, by nie
przeszkadzał w uchwalaniu niemoralnych praw. Chcemy, by był głosem
sumienia społeczeństwa, by przeciwstawiał się temu, iż państwo staje się
właścicielem społeczeństwa i narodu.
To już znamy. To już pamiętamy i wiemy, do czego to prowadzi.
Abp H. Hozer
w czasie poświęcenia kościoła
św. Trójcy w Ząbkach
KAI 17 X 2010
13
O
sobiście sądzę, że tegoroczny
Nobel promuje medycynę pozbawioną etycznej wrażliwości.
Profesor Edwards ponosi osobistą odpowiedzialność – uważa prof. Ignacio
Carrasco de Paula, przewodniczący
Papieskiej Akademii Życia – za handel
ludzkimi komórkami rozrodczymi. Bez
prof. Edwardsa nie byłoby na całym
świecie wielkiej liczby zamrażarek – pełnych embrionów, które w najlepszym
razie oczekują na przeniesienie do
macic, ale co bardziej prawdopodobne
– zostaną porzucone, by umrzeć.
patologii, ani epidemiologii. Metoda
przez niego opracowana nie jest żadną
terapią. Jednym słowem nie sięgnął on
do głębi problemu, znalazł rozwiązanie,
obchodząc problem bezpłodności.
Trzeba bowiem z całą stanowczością
podkreślić i przypomnieć piewcom
„życiodajnej próbówki”, że tegoroczny Nobel z medycyny jest festiwalem
nieporozumienia, a nawet kłamstwa
– Nobel z medycyny za metodę, która
nie leczy, a nawet nie nosi znamion
terapii. Zapłodnienie pozaustrojowe
daje bezpłodnej parze możliwość posia-
Nobel za próbówkę
Plakat reklamujący Polski Bank Komórek Macierzystych
Nie da się ukryć, że prof. Edwards
jest twórcą metod, które w żaden sposób
nie leczą niepłodności i nie rozwiązują
tego problemu ani z punktu widzenia
dania dziecka, mimo iż para pozostaje
nadal bezpłodną – to swego rodzaju
sprytne ominięcie problemu. Metoda
ta daje taką możliwość w minimalnym
procencie – bo tylko nie więcej niż 5%
wyprodukowanych embrionów będzie
miało szansę narodzić się jako dzieci.
Można więc wnioskować, że daje
iluzję i nadzieję, która w większości przypadków zostanie zawiedziona. Mimo iż
upłynęły już 32 lata od narodzin Louise
Brown [pierwsze na świecie dziecko
z próbówki – przyp. red.], a prace nad
samą techniką prowadzone są od blisko
50 lat, skuteczność sztucznej prokreacji
pozostaje nadal przerażająco niska. Co za
tym idzie – skoro do tej pory narodziło się
ponad 4 miliony dzieci poczętych in vitro,
czyż nie warto myśleć o setkach milionów
istnień ludzkich świadomie i celowo powołanych do istnienia w laboratorium,
które na skutek niskiej skuteczności
metody zginęły? Czy rzeczywiście posiadanie tego jednego i upragnionego może
być realizowane za wszelką cenę?
Czy rzeczywiście ta metoda jest aż tak
nieskuteczna? Nie. Okazała się ona nad
wyraz skuteczna w powielaniu mitów
i iluzji, w podtrzymywaniu marzenia
o panowaniu nad ludzkim życiem,
w demiurgicznym decydowaniu o ilości
i jakości ludzkich istnień.[...] Z laboratorium Edwardsa wyłania się duch Huxleyowskiego nowego lepszego świata, który
dziś żyje dostatnio z handlu ludzkimi
gametami, z wynajmowania brzucha,
z produkcji embrionów czy ludzkozwierzęcych hybryd przeznaczonych do
doświadczeń, zarabia na rodzicach tej samej płci, embrionach przechowywanych
w ciekłym azocie – wyselekcjonowanych
i o najlepszym kariotypie, bo moje dziecko musi być takie, jakie sobie wymyślę
i zaplanuję. I to wszystko nazywają
jeszcze medycyną!
fragmenty artykułu
Tomasza Orłowskiego, Konsekracja próbówki,
„Rzeczpospolita”, 14.10.2010,
autor jest bioetykiem, doktorat
w tej dziedzinie obronił w Rzymie
Puławski szpital w liczbach
• 14 różnych rodzajów umów z NFZ (dla
porównania: Szpital Specjalistyczny Kard.
S. Wyszyńskiego w Lublinie tylko 7);
• na 526 łóżkach szpital przyjmuje
ponad 20 tys. pacjentów rocznie;
• przychodnie specjalistyczne przyjmują rocznie 100 tys. wizyt;
• roczny kontrakt z NFZ wynosi
63 159 247 zł;
• szpital wykonał procedury medyczne
o 11 mln zł przekraczające wartość
kontraktu (w tym zabiegi ratujące życie
o 7 mln zł powyżej kontraktu);
14
• laboratoria szpitalne wykonują dziennie 1400 różnych badań;
• Stacja Obsługi Ratunkowej wyjeżdżała rocznie do chorych 3331 razy, w tym
162 przypadki to była reanimacja, 466
stanowiły wypadki drogowe;
• udział puławskiego szpitala w środkach publicznych województwa w roku
2010 stanowi zaledwie 2% (wcześniej
było to nawet 3,7%);
• realizacja projektu termoizolacji pawilonu C spowoduje zmniejszenie emisji
gazów o 70%, spadek zapotrzebowania
na energię o 54%, oszczędności roczne
ok. 46 755 zł. Inwestycja ma się zwrócić w ciągu 3 lat. Planowana wymiana
okien w całym szpitalu wyniosłaby
1,5 mln zł;
• według anonimowych badań satysfakcja pacjentów z usług medycznych w szpitalu wzrasta. Aż 90,01%
pacjentów poleciłoby swoim bliskim
korzystanie z usług SP ZOZ w Puławach, pozostali nie poleciliby lub
odradzaliby.
red.
Nieuchronność śmierci
T
nadzieję, że śmierć nie jest końcem, lecz
prowadzi do spotkania z Bogiem, które
następuje podczas sądu. „Wszyscy bowiem musimy stanąć przed trybunałem
Chrystusa, aby każdy otrzymał zapłatę
za uczynki dokonane w ciele, złe lub
dobre” (2 Kor 5,10).
Każdego z nas to czeka, każdy z nas
będzie musiał zdać sprawę przed Bogiem ze wszystkich swoich uczynków.
Na sądzie szczegółowym bowiem dokonuje się podsumowanie życia człowieka
w odniesieniu do Miłości – Jezusa
Chrystusa. Dalej prowadzą trzy drogi:
czyściec, niebo lub piekło. Wszystko
zależy od tego, jakie było ziemskie życie
człowieka. Ten, kto jest tego świadomy,
stara się żyć w imię wiary, w mocy
Boga mając nadzieję na życie wieczne
w niebie. Pomocą są sakramenty, które
dał nam sam Chrystus, szczególnie Eucharystia. Jest Ona dla chrześcijanina
pokarmem i zapowiedzią Uczty w Królestwie Chrystusa. „Wtedy rzekł do
nich: »Gorąco pragnąłem spożyć Paschę
z wami, zanim będę cierpiał. Albowiem
powiadam wam: Już jej spożywać nie
będę, aż się spełni w Królestwie Bożym«” (Łk 22,15–16).
Ważne jest także, by do wydarzenia
śmierci podejść z powagą i szacunkiem.
Należy przygotowywać się do niej każdego dnia. Trzeba uświadamiać sobie
co dzień na nowo fakt, że osoba opuszczająca ten świat odchodzi do Boga,
do wieczności, gdzie rozpoczyna nowe
życie, będące zapłatą za to ziemskie.
Człowiek wierzący winien również
dbać o chrześcijański styl umierania,
fot. rkw
emat śmierci jest niezwykle aktualny w dzisiejszych czasach.
Człowiek niemal codziennie
słyszy w mediach, radiu czy telewizji
o tragicznych wydarzeniach, których
skutkiem jest śmierć. Ukazywany
w mediach obraz śmierci budzi lęk,
przerażenie, a co najważniejsze – nie
daje nadziei. Niekiedy śmierć umieszczana jest poza życiem. Jednakże w błędzie są ci, którzy tak myślą, gdyż śmierć
bardzo mocno zakorzeniona jest w życiu. Życie samo w sobie zawiera śmierć,
a sama śmierć – życie. Można by nawet
rzec: kto się narodził… umrze.
Od początku dziejów człowiek wiedział, że jest istotą słabą i śmiertelną.
Wiedział, że powoli przemija. Doskonale to widać w literaturze, malarstwie,
filozofii czy religii.
Dzisiejszy człowiek chce z życia
skraść tyle, ile zdoła. To jego podejście
do świata, chęć używania życia i korzystania z doczesnych dóbr sprawia, że nie
dopuszcza do siebie myśli o kruchości
istnienia.
Współczesny człowiek na różne sposoby, czasem na siłę i w sposób sztuczny, próbuje bronić się przed myślą, że
kiedyś umrze. Tego rodzaju postawa
jest nie do przyjęcia w chrześcijaństwie.
Dlatego rodzi się potrzeba, by na śmierć
spojrzeć w aspekcie wiary, aby nie stała
się ona wrogiem samego człowieka.
Teologiczna interpretacja śmierci
prowadzi nas do najważniejszego wydarzenia dla osoby wierzącej – Męki,
Śmierci i Zmartwychwstania Jezusa
Chrystusa. Wydarzenie to daje nam
Aleja dębowa w Cieplicach
dlatego nikt nie powinien umierać
w samotności i zapomnieniu. Niestety, tak wielu ludzi umiera dziś w ciszy
sali szpitalnej czy samotności swego
mieszkania.
Samo umieranie kojarzy się nam
z chorobą i cierpieniem. W takiej
sytuacji umierający nie potrafi ujrzeć
sensu stanu, który jest jego udziałem.
Nie może też doświadczyć prawdy
o Bogu i Jego Miłosierdziu. Dlatego
sam Stwórca wychodzi naprzeciw człowiekowi przez swoje Słowo i sakrament
namaszczenia chorych. „Choruje ktoś
wśród was? Niech sprowadzi kapłanów Kościoła, by się modlili nad nim
i namaścili go olejem w imię Pana”
(Jk 5,14). Sakrament ten jest ogromnym
wsparciem dla umierającego, jednoczy
z cierpiącym Chrystusem i daje nadzieję. To dzięki niemu człowiek widzi
w innym świetle swoje cierpienie i ból.
Upodabnia się do Chrystusa, który zwycięża nasze cierpienia. „Sądzę bowiem,
że cierpień teraźniejszych nie można
stawiać na równi z chwałą, który ma
się w nas objawić” (Rz 8, 18).
Wyrazem miłości chrześcijańskiej
i ostatecznym darem człowieka wierzącego dla zmarłego jest chrześcijański
pogrzeb połączony z Ofiarą Mszy Świętej. „Podobnie rzecz się ma ze zmartwychwstaniem. Zasiewa się zniszczalne – powstaje zaś niezniszczalne; sieje
się niechwalebne – powstaje chwalebne;
sieje się słabe – powstaje mocne; zasiewa się ciało zmysłowe – powstaje ciało
duchowe. Jeżeli jest ciało ziemskie,
powstanie też ciało niebieskie” (1 Kor
15,42–44). Liturgia pogrzebowa to
wyraz głębokiego szacunku dla ciała
i troska o zbawienie duszy. Paschał zaś
przypomina osobę Jezusa Chrystusa,
który Zmartwychwstał.
W świetle powyższych rozważań należy pamiętać, że przygotowanie do momentu śmierci nie może być oderwane
od całości życia człowieka i nie powinno
być traktowane jako przypadek. Trzeba
podjąć refleksję – nie tylko w listopadzie,
gdy odwiedzamy groby bliskich – nad
własnym przemijaniem, nad kruchością
życia, a przede wszystkim nad śmiercią,
która jest początkiem Życia.
Człowiek, który umiera pojednany
z Bogiem, uczy sztuki umierania tych,
którzy zostają, składając im przy tym
ostatni dar miłości. Daje świadectwo,
że jest wyznawcą Chrystusa, który
pierwszy Zmartwychwstał.
Agnieszka Moniuszko
15
fot. rkw
kasaty Towarzystwa Jezusowego, dlatego
święcenia kapłańskie otrzymał dopiero
w 1784 r. W Akademii Wileńskiej uzyskał tytuł doktora prawa. Potem był proboszczem w Liwie na Podlasiu. Otrzymał
godność infułata i kanonika kijowskiego.
W latach 1800–1802 był proboszczem
w Kazimierzu Dolnym, potem w Powsinie k. Warszawy. Od 1808 był członkiem
Rady Stanu Księstwa Warszawskiego,
od 1815 r. był senatorem i biskupem
krakowskim, następnie arcybiskupem
warszawskim i prymasem Królestwa
Polskiego. W 1829 r. koronował na
króla Polski cara Mikołaja I Romanowa
Jan Paweł Woronicz, portret namalowany przez
Urszulę Religę-Parfianowicz
historyczny Świątynia Sybilli, Assarmot,
Lech, Sławniejsze czyny Polaków. Sześciotomowy zbiór Pisma J. P. Woronicza
i dwutomowe dzieło Poezje zostały wydane w Krakowie w latach 1832–1833.
Woronicz zaprojektował program treściowy wystroju malarskiego w domu
biskupów krakowskich, obrazującego
dzieje Polski, zrealizowanego przez
Michała Stachowicza. Został niedawno
przypomniany obszernym artykułem
P. Czartoryskiego-Szilera w „Naszym
Dzienniku” nr 111/2006 r.
Jego portret w typie portretu trumiennego namalowany techniką olejną
Woronicz: prymas, kaznodzieja i poeta
N
azwisko Woronicz znane jest
większości Polaków tylko dlatego, że w Warszawie przy jego ulicy mieści się siedziba Telewizji Polskiej.
A postać to wielka i zasłużona. Jan Paweł
Woronicz ur. 28 VI (lub 6 VII) 1757 r.
w Brodowie nad Horyniem na Wołyniu,
zmarł 6/7 XII 1829 r. w Wiedniu. Pochowany w katedrze wawelskiej. Pochodził z rodu senatorskiego, związanego
z Czartoryskimi w Puławach. Mając
8 lat zaczął się uczyć w kolegium jezuickim. Nowicjat rozpoczął w 1770 r. i był
w nim do 1773 r., gdy Stolica Apostolska pod presją władz carskich dokonała
(zdetronizowanego przez sejm w czasie
Powstania Listopadowego w 1831 r.).
Działał w Towarzystwie Przyjaciół Nauk
w Warszawie. Był znakomitym kaznodzieją – wygłosił porywające kazanie
podczas uroczystości pogrzebowych
księcia Józefa Poniatowskiego w 1814 r.
Był patronem przeniesienia jego ciała do
krypt wawelskich (1817 r.).
Woronicz był także poetą. Jego autorstwa jest Hymn Nieogarniony światem, ojców naszych Boże z muzyką
K. Kurpińskiego, do dzisiaj śpiewany
w świątyniach. Podczas pobytu Kazimierzu Dolnym napisał także poemat
na blasze przez artystkę Urszulę ReligęParfianowicz zajmie miejsce należne
mu w kazimierskiej Farze. Jest to dar
rodziny Parfianowiczów z okazji jubileuszu 400-lecia nadania kościołowi
farnemu obecnego stylu.
Portret trumienny jest zjawiskiem
malarskim specyficznie polskim. Poza
Polską nigdzie nie występuje. Ten typ
sztuki funeralnej swój renesans przeżywał w środowiskach sarmackich
XVII–XVIII wieku. Najstarszym jest
portret trumienny Stefana Batorego
z końca XVI w.
K. Parfianowicz
Ofiarność Polaków
fot. rkw
W
brew pozorom Kościół w Polsce ma swoje sukcesy. Jednym
z nich jest, niespotykany
w Europie i świecie, rozwój budownictwa sakralnego. Mimo kilkudziesięciu
lat ideologicznej walki, mimo drakońskich ograniczeń, mimo inwigilacji i zubożenia najbardziej ofiarnych katolików,
głównie emerytów i rencistów, udało
się wybudować wiele nowych świątyń
i utworzyć sieć nowych parafii. Można
powiedzieć, że to swoisty fenomen polskiego katolicyzmu, który odsądza się
od czci i wiary! Nie wszyscy też wiedzą,
że przez dziesiątki lat z pobudek czysto
ideologicznych na uczelniach nie uczono architektury sakralnej i nie przygotowywano architektów i inżynierów
do podjęcia najtrudniejszych wyzwań,
Zbigniew Markowski – operator dźwigu na budowie
kościoła Św. Rodziny w Puławach
jakim bez wątpienia jest budowa świątyni. Być może dlatego niektóre obiekty
sakralne są na swój sposób oryginalne,
nowatorskie, ale bywa, że brakuje im
wyczucia sacrum.
Jedno jest pewne, póki co jest komu
i jest dla kogo budować nowe i konserwować zabytkowe świątynie. Jako naród
jeszcze nie zatraciliśmy wielu potrzeb
religijnych. I oby tak zostało.
Chcemy serdecznie podziękować
wszystkim ofiarodawcom, wielkim
i małym, choć nigdy nie wiemy, która
ofiara w oczach Bożych jest naprawdę
wielka. W równej mierze podziękowania składamy na ręce wielkiej firmy
i skromnego operatora dźwigu!
Serdeczne Bóg zapłać!
Wasi duszpasterze
Redakcja serdecznie przeprasza
W pierwszym numerze podaliśmy niewłaścią nazwę Medycznego Studium Zawodowego w Puławach oraz błędnie nazwiska
następujących osób: Agnieszki Ścibior-Gałązki, Ilony Kasińskiej, ks. Sławomira Jargiełło i Kazimierza Parfianowicza.
16
Patron na przyszłość
„Trzeba wysoko latać ponad błota i przepaście, równiny i góry, chmury i burze”.
św. Brat Albert
D
Dalsza część uroczystości miała
miejsce w „Domu Chemika”, pierwszej
siedzibie szkoły. Zaszczycili nas swoją
obecnością przedstawiciele władz lokalnych, władz oświatowych, dyrektorzy
puławskich placówek oświatowych,
a także osoby związane z historią szkoły,
i nasi obecni współpracownicy, rodzice
i absolwenci. Mistrzem ceremonii był
Jarosław Łaguna. Zaprezentowano dwie
wystawy poświęcone Patronowi szkoły
i jego twórczości malarskiej.
fot. rkw
nia 11 października 2010 r. Zespół Szkół Katolickich w Puławach obchodził dwudziestolecie
istnienia. W tym czasie szkoła wpisała
się już w historię miasta. Jednakowoż
dla jej uczniów, nauczycieli i absolwentów był to dzień tym ważniejszy, że
uroczystości jubileuszowe połączono
z nadaniem szkole imienia św. Brata
Alberta Chmielowskiego i z poświęceniem jej sztandaru.
Szkolny zespół teatralny pod kierunkiem M. Jakubiec pracował nad
częścią artystyczną od początku roku
szkolnego, zaś cała społeczność szkolna
od dwóch lat zapoznawała się z postacią Patrona, uczestnicząc w miejskim
konkursie wiedzy o nim.
Wielki dzień rozpoczął się Mszą św.
o godzinie 8.30 w kościele pw. Wniebowzięcia NMP, celebrowaną przez ks.
dr. Adama Szponara, proboszcza parafii, ks. Andrzeja Sternika oraz ks. dr.
Adama Kostrzewę, przewodniczącego
Rady Szkół Katolickich. Po Mszy św.
poświęcono sztandar szkoły.
fot. rkw
Nowy sztandar Zespołu Szkół Katolickich w Puławach
Obłóczyny zakonne Adama Chmielowskiego
– kościół św. Brata Alberta, Puławy
Maria Gotkowska, reprezentująca
organ prowadzący szkołę, Towarzystwo
Szkolne „Nauka i Praca” w Puławach,
fot. rkw
Modlitwa psa
Panie,
waruję na straży!
Beze mnie,
kto będzie strzegł ich domu?
Pilnował ich owiec?
Kto będzie wierny?
Nikt – prócz Ciebie i mnie –
nie wie, czym jest wierność.
Mówią mi: „Dobry piesek! Grzeczny
piesek!”
To tylko słowa...
Klepią mnie,
odczytała akt nadania szkole imienia
św. Brata Alberta Chmielowskiego
i wręczyła go dyrektor Joannie Drzewowskiej. Głos zabrali goście, m.in.:
prezydent miasta Puławy, lubelski
kurator oświaty, przewodniczący Rady
Szkół Katolickich i dyrektor Domu
Chemika. Po części oficjalnej nadszedł
czas na akcent artystyczny w wykonaniu uczniów Zespołu Szkół Katolickich. Przedstawili oni adaptację sztuki
Karola Wojtyły Brat naszego Boga. Po
widowisku wszyscy gorąco oklaskiwali
aktorów, którzy naprawdę się postarali i włożyli w swoje role dużo serca.
Szczególnie należy wyróżnić postać św.
Brata Alberta, interpretowaną przez
Pawła Kulińskiego z klasy II LO, brata
Antoniego, którego wspaniale zagrał
Roman Jaruga z klasy III Gimnazjum,
oraz osobę bezdomnego brawurowo
przedstawioną przez Agnieszkę Łagunę
z klasy II Gimnazjum.
Na koniec zebrani udali się do siedziby szkoły przy ul. Eustachiewicza 1,
gdzie odbyło się spotkanie absolwentów.
Zebrani mieli możliwość obejrzenia
kronik szkolnych i gazetki prezentującej
historię placówki. Absolwenci z łezką
w oku wspominali „stare, dobre czasy”,
zaś grono pedagogiczne z radością dowiadywało się o losach wychowanków.
Niejedna przyjaźń została odnowiona
w tym dniu, niejedna dyskusja wzniecona ponownie. Cóż, okazja była naprawdę sprzyjająca. Dzień upłynął w milej
atmosferze wspomnień, dobrych życzeń
i planów na przyszłość.
Dwadzieścia lat to dla człowieka
szmat czasu, w którym rozwijamy się,
zaczynamy poznawać życie od innej,
zupełnie nowej strony. A jak jest ze
szkołą?
dyrekcja szkoły
rzucają mi stare kości
i bardzo się nimi cieszę...
Przyjmuję wszystko,
bo oni myślą, że jest mi dobrze.
Czasem ktoś mnie kopnie,
gdy mi wejdzie w drogę.
Przyjmuję i to, bo cóż mi szkodzi!
Waruję na straży!
Panie,
nie daj mi umrzeć,
dopóki cokolwiek im grozi.
Amen.
Carmen Bernos de Gasztold,
Modlitwy zwierząt, „W drodze” Poznań 1989
17
Ratunku... tonę!
C
ra pani Henia, która sama wygniotła
kolanami niejeden konfesjonał. Pewnie, trzeba być też dobrym. Wiara bez
uczynków jest martwa, powie św. Jakub.
Ale to cały czas za mało. Nasze polskie
kościoły są pełne ludzi ochrzczonych,
którzy przyjmują intelektualnie, że
Bóg istnieje, praktykują lepiej czy gorzej, starają się być dobrzy. Ale kiedy
przychodzi ucisk, kryzys, cierpienie,
wątpliwość, zachowują się jak cała
reszta świata – narzekają, załamują
ręce, uciekają w różne ślepe uliczki.
Gdzie jest ich wiara? Co daje im chodzenie do kościoła, skoro w obliczu prób
przegrywają?
Potrzeba wiary żywej, opartej na Słowie
Bożym i osobistym doświadczeniu Boga.
Wiara rzeczywiście daje sens życiu,
naprawdę pomaga żyć, jeśli jest taką wiarą, jaką miał Abraham, który „wyszedł
nie wiedząc dokąd idzie” (Hbr 11, 8b).
Wyszedł, bo tak mu kazał Bóg, a on nie
pytał po co, tylko poszedł, bo wiedział,
że On nie chce dla niego źle. Chodzi
tu o taką wiarę, jaką miał Piotr, kiedy
wyszedł z łodzi na wzburzone wody jeziora, co po ludzku jest ostatnią głupotą
i wbrew prawom fizyki zaczął kroczyć
po powierzchni wód. Dał, podobnie jak
Abraham, krok w nieznane, krok w mgłę,
ufając, że Ten, który go woła, nie chce
go utopić. I co? Objawiła się moc Boga,
„ujrzał chwałę Bożą”! Tak, zgadza się, zaczął potem tonąć, ale dlatego, że zwątpił,
zapomniał o Jezusie i zaczął mówić: „To
niemożliwe, żebym chodził po wodzie!
Ludzie tak nie robią! Zaraz utonę!”. Jakie
to ludzkie! Ile razy tak mówiłeś w życiu?
I ile razy zacząłeś się topić? Ale Piotr nie
utonął. Jezus podał mu rękę i go uratował. „Czemu zwątpiłeś, człowiecze małej
wiary?” (Mt 14, 31).
Mała wiara, wiara sztywna. Dużo
tradycji i obrzędów, a mało Ducha. To
nasz problem. Tradycja nie da sensu
życiu, przynajmniej trwałego. Potrzeba
wiary żywej, opartej na Słowie Bożym
i osobistym doświadczeniu Boga. Jak ją
znaleźć? O tym dowiesz się z „Budzika”, mam nadzieję koło Wielkanocy.
ks. Michał Zybała
fot. rkw
hodzę do kościoła, modlę się,
wracam do domu i… znowu to
samo. Te same ściany, te same
problemy, ten sam mąż. Nic się nie
zmienia. I gdzie ten Bóg?
Wsiadamy znowu na statek. Ten
z żaglami (por. poprzedni numer „Budzika”). Twój żagiel nie jest zbyt imponujący, brakuje w nim dającego pęd
i energię wiatru. Żyjesz, ale co to za
życie… Bóg nie obiecuje Ci cudów na
kiju, jak co druga firma w czasie przedświątecznych promocji. Nie każe Ci
kupować piątej butelki płynu do naczyń,
obiecując, że odtąd będziesz najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Bóg
nie mydli oczu, ale obiecuje, że „jeśli
uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą” (por.
J 11,40). Jeśli uwierzysz, to nie znaczy,
że Twoje życie będzie bez problemów,
stanie się istną sielanką prosto z serialu, ale będzie inne, nabierze sensu,
kolorów. A może nawet doświadczysz
cudu? Powiesz: „Ale ja już jestem wierzący!” Czy na pewno?
Kiedy wiadomo, że człowiek jest
wierzącym chrześcijaninem? „Kiedy
wierzy w Boga” powie pani Zosia. Cóż,
muzułmanie też wierzą w Boga. „No to
jeszcze wierzy w Chrystusa” – doda pan
Mietek. Znam parę osób, które mówią,
że wierzą i w Boga, i w Chrystusa, ale
do Kościoła nie chodzą, bo się modlą
sami w lesie. „W takim razie trzeba
jeszcze chodzić do Kościoła” – powiedział z przekąsem lekko poirytowany
pan Janusz. Tak, to prawda, ale niewielu spośród chodzących do Kościoła
regularnie przyjmuje Komunię Św. „Bo
grzeszą!” – krzyknie z pasją inkwizyto-
Chrześcijaństwo w pigułce
Ruiny synagogi w Kafarnamum
XXVI Światowy Dzień Młodzieży
Madryt – sierpień 2011
„Zakorzenieni i zbudowani na Chrystusie, mocni w wierze”
Chcemy Ci zaproponować wspólne dwa tygodnie wakacji
w przyszłym roku!
Wspólny wyjazd do Madrytu na spotkanie z papieżem
w gronie ludzi młodych.
Jeśli nie pojedziesz, stracisz:
• możliwość spotkania żywego Boga w żywym Kościele,
• możliwość spotkania z Benedyktem XVI,
• wspaniałą atmosferę wielkiego święta młodych w międzynarodowym towarzystwie,
• nowe, międzynarodowe znajomości,
• zwiedzenie pięknej Hiszpanii,
18
• możliwość poznania kultury, kuchni, języka i ludzi zza
Pirenejów,
• unikalne wspomnienia.
Kontakt: ks. Michał Zybała – parafia Miłosierdzia Bożego
w Puławach, ul. Kowalskiego 1,
℡ 510 555 611, email: [email protected]
Zapisy i wszelkie informacje na spotkaniach w parafii
Miłosierdzia Bożego w każdy piątek o 19.00.
Jeśli brakuje ci pieniędzy, a chciałbyś pojechać, przyjdź –
spróbujemy je znaleźć.
www.madryt2011.pl
fot. rkw
Zbigniew Śliwiński
M
ąż i ojciec, katecheta, dyrektor szkoły w Skowieszynie,
przewodniczący Rady Miasta
Puławy, w takiej kolejności wymienia
swoje życiowe role Zbigniew Śliwiński.
Mówi o sobie, że jest dzieckiem Włostowic. To jego pierwsza i najważniejsza ojczyzna: mała i najbliższa sercu.
Umawiamy się na krótką rozmowę
o kończącej się kadencji, nie przesądzając o wynikach najbliższych wyborów
samorządowych.
ale przekonuję się, że uspokojenie ruchu zwiększa poczucie bezpieczeństwa,
że ta inwestycja poprawia estetykę tego
terenu, a to, że jadę wolniej i mniej
wygodnie, przyjmuję z pokorą. Z lat
dzieciństwa pamiętam kilka śmiertelnych wypadków na ul. Włostowickiej
i może dlatego łatwiej się przyzwyczajam. Z drugiej strony warto zaznaczyć,
ze dzięki środkom zewnętrznym mamy
estetyczną, bezpieczną dzielnicę miasta,
szkoda tylko, że dla kierowców trochę
nietypową. Mam nadzieję, że za kilka
lat obwodnica Puław i Włostowic będzie faktem dokonanym! Tego życzę
nam wszystkim! Jeszcze tylko musimy
przeżyć utrudnienia drogowe związane
z budową kanalizacji deszczowej i remontem nawierzchni ul. Włostowickiej
odcinka od pętli do granic miasta (na
tym odcinku nie będzie Miasteczka
Holenderskiego).
Puławy ogromnie dużo inwestują
w drogi, w miejsca parkingowe, ścieżki rowerowe. To pomaga rozładować
wych, Rondo Bitwy Warszawskiej i Rondo Kard. S. Wyszyńskiego. Pod budowę
nowej hali widowiskowo-sportowej
miasto zakupiło teren po dawnych zakładach drzewnych. Czy zagości u nas
piłkarska reprezentacja jakiegoś kraju,
to już nie zależy od radnych, tylko od
konkretnych federacji piłkarskich, ale
sam fakt, że Puławy znalazły się w gronie 21 ośrodków w Polsce jest sukcesem
triuwiratu zawartego w tym celu z Nałęczowem i Kazimierzem Dolnym.
Wiemy, że służba zdrowia leży w gestii radnych powiatu, ale
czy miasto w jakiś sposób wspiera nasz szpital?
– Służba zdrowia w całym kraju przeżywa organizacyjno-finansowe trudności, ale miasto w miarę możliwości
wspiera puławski szpital, przekazując
kilka razy w roku dotacje. Wspomnę
m. in. remont okulistyki i kardiologii,
a przede wszystkim remont oddziałów
dziecięcych, na które Rada Miasta
przekazała dotację w wysokości 600
tys. zł. Także hospicjum nie powsta-
Szukamy tego, co łączy
Co sprawia, że wybory samorządowe cieszą się o wiele
wyższą frekwencją niż parlamentarne czy prezydenckie?
Najnowsze badania OBOP pokazały,
że zdecydowana większość Polaków
(64%) jest zadowolona z reformy samorządowej, która nastąpiła w 1990 r.,
aż 52% ankietowanych ocenia dobrze
lub bardzo dobrze prace samorządu.
Bierze się to stąd, że samorząd rozstrzyga większość spraw najbliższych
codzienności zwykłych ludzi, takich
jak: przedszkola, żłobki, szkoły, służba
zdrowia, komunikacja, bezpieczeństwo,
inwestycje i budownictwo komunalne,
plany zagospodarowania przestrzennego, pozyskiwanie środków unijnych,
sztaby antykryzysowe itp. Ze wszystkich instytucji organizacje pozarządowe
i samorząd najlepiej wydają publiczne
pieniądze, o wiele lepiej niż urzędy centralne. To wszystko decyduje o jakości
życia tysięcy naszych rodzin. Poza tym
w wyborach samorządowych nie startują
ludzie anonimowi z zewnątrz, to przeważnie osoby, które znamy. Wyborcy
mają możliwość przekonać się, kto jest
kim na co dzień, bezpośrednio możemy
ocenić jego aktywność i poglądy.
Miasteczko Holenderskie we Włostowicach ma swoich zwolenników, ale nie brakuje mu zagorzałych krytyków by nie
powiedzieć wrogów...
Wiem o tym. Mam nadzieję, że wszyscy się do tego przyzwyczaimy. Jako
częsty użytkownik tych ulic sam widzę
nie do końca precyzyjne rozwiązania,
problemy komunikacyjne, służy też
zdrowiu, bo coraz więcej osób przesiada
się na rower.
ło bez finansowego wsparcia miasta.
Oczywiście potrzeb zawsze jest więcej,
niż możliwości.
Wspomniał pan o sztabie kryzysowym. Jak udało się Puławom uniknąć powodzi?
Co pana inspiruje w służbie publicznej?
Oczywiście, ocalenie to najpierw dzieło Opatrzności, ale zaraz potem trzeba
wymienić setki, może nawet tysiące
ludzi: strażaków, żołnierzy, policjantów,
wolontariuszy, urzędników, uczniów,
ochotników i mieszkańców posesji
bezpośrednio zagrożonych, którzy zdali
egzamin z solidarności. Cieszmy się
z ocalenia, dziękujmy wszystkim, którzy z wielkim poświeceniem pracowali
w sztabach kryzysowym i akcjach ratowniczych na wałach, ale przede wszystkim
współczujmy i pomagajmy tym, którzy
takiego szczęścia nie mieli.
Czy będziemy gościć jedną z drużyn na EURO 2010?
Prezydent Miasta i jego służby robią
wszystko, żeby tak było. Mamy już
praktycznie gotowy stadion, drugi etap
inwestycji skończymy w przyszłym
roku. Przy okazji warto pochwalić się
szkolnymi obiektami, a szczególnie nowym Orlikiem przy Szkole Podstawowej
nr 4. Największy problem to jakość dróg
poza miastem, w Puławach remontujemy ulice: Skłodowskiej, Wróblewskiego.
Na wiosnę odcinek ul. Kusocińskiego
do ul. Bema zakończy realizację projektu. A w ogóle mamy w naszym mieście
trzy nowe ronda: Powstańców Stycznio-
Aktywność i bezinteresowność. Na
pewno wiara w Boga i w ludzi. Dnia 13
XI 1999 roku Puławy otrzymały Brata
Alberta za patrona. Święty, powstaniec,
artysta, człowiek wrażliwy na potrzeby
innych, może i powinien być natchnieniem dla wszystkich, którzy podejmują
się troski o wspólne dobro. Z tego też
bierze się moja aktywność w Katolickim
Stowarzyszeniu Młodzieży i organizowanie imprez religijno-kulturalnych
takich jak: Wojewódzki Festiwal Kolęd,
festyny rodzinne, misteria paschalne
czy Miejska Wigilia, w której udział
bierze kilkaset osób. Bardzo serdecznie zapraszam wszystkich do udziału
w zbliżających się konkursach o Patronie Puław. Dzielę czas między rodzinę
i moje miasto, to wszystko.
Czego pan życzy mieszkańcom Puław?
Życzę, aby wybrali samorząd, który
oprócz wizji przyszłości będzie oddany organicznej pracy. Warto tutaj żyć
i warto dla Puław robić coraz więcej.
Konsulowie rzymscy, kiedy kończyli
swoją kadencję wypowiadali taką sentencję: „Feci, quod potui, faciant meliora potens” – „Zrobiłem, co mogłem,
kto potrafi, niech zrobi lepiej”. Puławy
na to zasługują!
rozmawiał ks. Ryszard Winiarski
19
Architektura nowego kościoła w Puławach
P
Sztuczne wzniesienie usypane na
terenie inwestycji dało pretekst do zakomponowania zespołu typu „małego
Akropolu”. Jego dominantą jest budynek kościoła otoczonego kolumnadą,
pod którą dookoła kościoła prowadzi
droga procesyjna. Budynek plebanii
z kancelarią usytuowany został przy
stoku wzniesienia, dzięki czemu jego
bryła nie konkuruje z bryłą kościoła.
Jego główna kubatura sytuuje się
poniżej poziomu wzniesienia, u podstawy.
Swobodne usytuowanie budynku
plebanii i kancelarii w stosunku do
kościoła (pod kątem 22,5 stopnia) dostosowane jest do kształtu wzniesienia
i działki, tworząc jednocześnie zwężający się dziedziniec zamknięty wieżą
dzwonnicy. Dzwonnica i łącznik wsparte na słupach, zamykają perspektywę
zespołu Jednocześnie tworząc prześwit
pomiędzy budynkami, otwarty na zieleń
pobliskiego lasu.
Marek Skrzyński
(architekt)
z kancelarią parafialną, wieży dzwonnicy oraz kaplicy przedpogrzebowej.
Budynki kościoła, wieży i plebanii
z kancelarią połączone są zadaszonym
łącznikiem. Styl architektoniczny
zespołu nawiązuje do dominującego
w historycznych obiektach w Puławach
klasycyzmu. Można go określić mianem „nowoczesnego klasycyzmu”, gdyż
łączy klasyczne proporcje budynków
z nowoczesnymi materiałami i wykończeniem „high tech”, jak np. kolumny
obłożone blachą ze stali nierdzewnej,
czy przeszklone, przezroczyste kopuły.
fot. rkw
fot. rkw
rzedsięwzięcie inwestycyjne
obejmuje budowę zespołu kościelnego Parafii Rzymskokatolickiej
pw. Świętej Rodziny w Puławach, złożonego z budynku kościoła, plebanii
Pracownicy Mostostalu S.A., którzy zamontowali komplet krokwi na dachu kościoła Świętej Rodziny
Kaplica zamiast domu pogrzebowego
T
20
przejścia przez ucho igielne śmierci ku
zmartwychwstaniu.
fot. rkw
rwają prace budowlane przy kaplicy pogrzebowej w parafii Św.
Rodziny. Niewielka rotunda nawiązująca do najstarszych i najlepszych
wzorców, przykryta kopułą, ma służyć
jako miejsce modlitwy i ostatnich spotkań rodziny ze zmarłymi.
Wiemy, jak bardzo moment odejścia
bliskiej osoby jest trudny, czasem wręcz
dramatyczny, dlatego potrzebujemy
miejsca, które z definicji służyć będzie
wyłącznie skupieniu w obliczu rzeczy
ostatecznych. Kaplica pogrzebowa
to miejsce, w którym majestat życia
spotyka się z majestatem śmierci. Stąd
wierni będą wyprowadzani do domu
Ojca, gdyż pogrzeb chrześcijański nie
jest świeckim konduktem czy marszem,
ale liturgiczną procesją, którą rozpoczyna znak krzyża i wezwanie imienia
Bożego. Jest liturgią, która w Słowie
Bożym, w gestach, modlitwach i śpiewach wyraża tajemnicę paschy, czyli
Kaplica przedpogrzebowa, parafia Św. Rodziny
w Puławach, stan na 5 XI 2010 r.
Nie wszyscy może zdążyli zauważyć,
że nasza świątynia jest rozpięta między
dzwonnicą a kaplicą pogrzebową, między biegunem życia a biegunem śmierci.
Bo życie każdego z nas ma zakodowa-
ną dwubiegunowość. Nasz architekt,
Marek Skrzyński, dobrze to odczytał.
Teraz z perspektywy placu budowy nie
wszystko widać. Niektóre elementy
mogą wydać się niezrozumiałe, wręcz
przypadkowe, ale powoli projekt będzie
okazywał się coraz bardziej funkcjonalny i architektonicznie spójny.
„Dom pogrzebowy, nawet najbardziej
nowoczesny i najlepiej urządzony, nigdy
nie będzie kaplicą – mówi zapytany
przez redakcję proboszcz ks. H. Olech.
– Zawsze będzie brakować mu sacrum,
które jest odczuwalną obecnością samego Boga. W dobie narastającej desakralizacji potrzeba miejsc, które ukażą
nam głębszy wymiar naszej egzystencji
i tego, co dzieje się potem. Postaramy się zapewnić odpowiedni wystrój
kaplicy odwołując się do najstarszego
archetypu, jakim pozostaje symbolika
biblijna”.
red.
Informacje kancelaryjne
Parafia Matki Bożej Różańcowej
24-100 Puławy, ul. Lubelska 7a
tel. (81) 88 83 414
Księża pracujący w parafii
• proboszcz: ks. Piotr Trela
• wikariusze: ks. Edward Duma, ks. Mariusz
Kamiński, ks. Łukasz Kachnowicz
• rezydent: ks. Dariusz Stankiewicz
• czwartek–piątek 9–10 XII: 900 i 1800 Msza
św. z nauką dla dorosłych, 1630 Msza św. z nauką dla dzieci, 1900 Liturgia Słowa z nauką dla
młodzieży.
• sobota 11 XII: Dzień spowiedzi: 600 Msza
św. (roratnia) z nauką dla dorosłych, spowiedź
900–1300 (1200 spowiedź dzieci) i 1500–1800 (1700
spowiedź młodzieży), 1800 Msza św. z nauką
dla dorosłych, 1900 Liturgia Słowa z nauką dla
młodzieży.
• niedziela 12 XII: Dzień Komunii św. generalnej: 700, 900, 1800 Msza św. z nauką dla dorosłych, 1030 Msza św. z nauką dla młodzieży,
1200 Msza św. z nauką dla dzieci.
Konto parafialne
PKO BP 75 1020 3219 0000 9202 0047 2928
Kancelaria parafialna
• godziny przyjęć: wtorek–piątek 830–1000
i 1600–1745, sobota 830–1000.
Konta parafialne
PKO S.A 23 1240 2412 1111 0000 3628 3035
BS Końskowola 35 8741 0004 0000 0954 2000 0020
Rekolekcje adwentowe
12–15 XII 2010 r.
„Rodzina Bogiem silna”
Prowadzi o. Jerzy Kielech
– przeor klasztoru paulinów w Sanktuarium
Matki Bożej Patronki Rodzin w Leśniowie
Parafia św. Józefa
24-100 Puławy, ul. Włostowicka 61
fot. rkw
Kancelaria parafialna
• godziny przyjęć: poniedziałek–sobota 800–900,
1700–1800.
Księża pracujący parafii
• proboszcz: ks. dr Adam Szponar
• wikariusze: ks. Sławomir Jargiełło, ks. dr
Piotr Melko
• rezydent: ks. kan. Edward Szeliga
Kancelaria parafialna
• godziny przyjęć: codziennie (oprócz środy
i świąt) 900–1100 i 1600–1800.
email: [email protected]
Kancelaria parafialna
• godziny przyjęć: codziennie 900–1100,1600–
1800, z wyjątkiem środy, niedzieli i uroczystości
kościelnych.
tel. (81) 888 47 27
24-100 Puławy, ul. Aignera 1
tel. (81) 887 45 33
e-mail: [email protected]
www.parafiawnmppulawy.republika.pl
tel. (81) 886 80 94
Księża pracujący parafii
proboszcz: ks. Andrzej Sternik
wikariusze: ks. Kamil Kajdaszuk, ks. Tomasz
Surma, ks. Piotr Tylus, ks. Michał Zybała
rezydent: ks. kan. Ryszard Gołda
Księża pracujący w parafii
• proboszcz: ks. Waldemar Żyszkiewicz,
• wikariusze: ks. Eugeniusz Dobosz, ks. Robert
Karczmarek
Parafia pw. Wniebowzięcia NMP
Parafia Miłosierdzia Bożego
24-100 Puławy, ul. M. Kowalskiego 1
www.pulawy-milosierdzia.kuria.lublin.pl
fot. rkw
Rekolekcje adwentowe
19–21 XII 2010 r.
Prowadzi ks. prałat Sławomir Laskowski, misjonarz
na Białorusi
• niedziela 19 XII: 700, 830, 1000, 1130 Msza
św. z nauką dla dzieci, 1300, 1630 Msza św.
z nauką dla młodzieży, 1800 Msza św. z nauką
dla dorosłych.
• poniedziałek–wtorek 20–21 XII: 600 roraty
z homilią, 800, 1000, 1200, 1600 Msza św. z nauką
dla dzieci, 1800 Msza św. z nauką dla dorosłych,
1900 Liturgia Słowa dla młodzieży.
spowiedź: 600–700, 830–1300 i 1500–1900.
fot. rkw
fot. rkw
Rekolekcje adwentowe
9–12 XII 2010 r.
prowadzący: ks. prałat dr Stanisław Sieczka
Rekolekcje adwentowe
3–5 XII 2010 r.
Prowadzący – ks. kan. Jan Adamek z Lublina
• piątek 3 XII: 900, 1215, 1600 w Skowieszynie,
1800 Msza św. z nauką ogólną.
• sobota 4 XII – dzień spowiedzi: spowiedź
900–1300 i 1500–1800, Msza św. z nauką ogólną
1800. W Skowieszynie: spowiedź 1500–1600,
Msza św. z nauką ogólną 1600.
• niedziela 5 XII – odpust ku czci Św. Barbary:
730, 900, 1030, 1215 (dla dzieci), 1800 Msza św.
z nauką ogólną. W Skowieszynie 1600 Msza
św. z nauką ogólną
• 17 XII odwiedziny chorych z posługą
sakramentalną. W Skowieszynie od 900. We
Włostowicach od 1500.
• niedziela 12 XII: 600, 900, 1000 Msza św.
z nauką dla przedszkolaków, 1030 Msza św.
z nauką dla młodzieży, 1200 Msza św. z nauką
dla dzieci, 1315, 1600, 1800 Msza św. z nauką
dla dorosłych.
• poniedziałek 13 XII: 600, 800, 1000, 1630,1800
Msza św. z nauką dla dorosłych, 1500 konferencja dla dzieci szkól podstawowych, 1545
konferencja dla gimnazjalistów kl. I i II, 1915
konferencja dla młodzieży uczącej się, studiującej i pracującej oraz III kl. gimnazjum.
• wtorek 14 XII: pierwszy dzień spowiedzi:
600, 800, 1000, 1630, 1800 Msza św. z nauką dla
dorosłych, 1500 konferencja dla dzieci szkól
podstawowych, 1545 konferencja dla gimnazjalistów kl. I i II, 1915 konferencja dla młodzieży
uczącej się, studiującej i pracującej oraz III kl.
gimnazjum.
• środa 15 XII: drugi dzień spowiedzi: 600,
800, 1000, 1630, 1800 Msza św. z nauką dla
dorosłych, 1500 konferencja dla dzieci szkół
podstawowych, 1545 konferencja dla gimnazjalistów kl. I i II, 1915 konferencja dla młodzieży
uczącej się, studiującej i pracującej oraz III kl.
gimnazjum.
Konto parafialne
Konto parafialne
PKO BP 71 1020 3219 0000 9702 0047 2076
PKO BP 48 1020 3219 0000 9102 0056 4740
21
św. z katechezą dla dorosłych, 1900 Msza św.
z katechezą dla dorosłych i młodzieży.
Konto parafialne
fot. rkw
fot. rkw
Pekao S.A. 93 1240 2470 1111 0000 3221 6983
Parafia św. Brata Alberta Chmielowskiego
tel. (81) 887 20 30
24-100 Puławy, ul. Słowackiego 32
e-mail: [email protected]
tel. (81) 887 93 53
www.pulawy-swrodziny.kuria.lublin.pl
fot. W. Olech
Parafia Św. Rodziny
24-100 Puławy, ul. Saperów Kaniowskich 2
email: [email protected], www.albert.pulawy.pl
Księża pracujący w parafii
• proboszcz: ks. pr. Aleksander Zeń
• wikariusze: ks. Andrzej Okaj, ks. Tomasz
Nowaczek, ks. Grzegorz Majkut, ks. Zbigniew
Gasperski
Kancelaria parafialna
• godziny przyjęć: codziennie z wyjątkiem
środy, niedzieli i świąt 900–1000, 1600–1745
(w okresie wakacji 730–800 i 1600–1745).
Rekolekcje adwentowe
czwartek 9 XII: 900 Msza św. z nauką dla
wszystkich, 1630 Msza św. z nauką dla dzieci,
1800 Msza św. z nauką dla dorosłych, 1930 Msza
św. z nauką dla młodzieży.
piątek 10 XII: 900 Msza św. z nauką dla wszystkich, 1100 Msza św. z nauką dla chorych, 1630
Msza św. z nauką dla dzieci, 1800 Msza św.
z nauką dla dorosłych, 1930 Msza św. z nauką
dla młodzieży.
sobota 11 XII (Dzień sakramentu pojednania i
pokuty): 600 Msza św. z nauką dla wszystkich,
900 spowiedź dzieci i dorosłych, 930 Msza św.
z nauką dla dzieci, 1100 spowiedź młodzieży i
dorosłych, 1130 Msza św. z nauką dla młodzieży, 1500 spowiedź dorosłych, 1800 Msza św. z
nauką dla wszystkich.
niedziela 12 XII (zakończenie rekolekcji): 600
Msza św. z nauką dla wszystkich, 900 Msza św.
z nauką dla dorosłych, 1030 Msza św. z nauką
dla dzieci, 1200 Msza św. z nauką dla dorosłych,
1600 Msza św. z nauką dla młodzieży, 1800
Msza św. z nauką dla wszystkich.
Konta parafialne
Pekao SA 30 1240 2412 1111 0000 3628 3006
PKO BP 95 1020 3219 0000 9102 0047 2423
Księża pracujący parafii
• proboszcz: ks. Henryk Olech
• wikariusze: ks. Jacek Jakubiec, ks. Karol
Mazur
Kancelaria parafialna
• godziny przyjęć: poniedziałek–sobota 730–800
i 1730–1830 (oprócz świąt).
Rekolekcje adwentowe
5–8 XII 2010 r.
Prowadzą Siostry od Jezusa Miłosiernego
z Myśliborza
• niedziela 5 XII: Msze św.: 700, 830, 900, 1000,
1130 (dzieci), 1300, 1800 (młodzież)
• poniedziałek 6 XII: 700 Msza św. z katechezą dla dorosłych, przed południem spotkanie
z dziećmi w szkole w dużej sali ze św. Mikołajem, 1200 Msza św. z katechezą dla dorosłych,
1600 konferencja dla dzieci (klasy 0–III), 1700
Msza św. z katechezą dla dorosłych i dla dzieci
(klasy IV–VI), 1900 Msza św. z katechezą dla
dorosłych i młodzieży.
• wtorek 7 XII (dzień spowiedzi): 700 Msza św.
z katechezą dla dorosłych, przed południem
spotkanie z dziećmi (pogadanka) w szkole
w dużej sali, 1200 Msza św. z katechezą dla
dorosłych, 1600 konferencja dla dzieci (klasy
0–III), 1700 Msza św. z katechezą dla dorosłych
i dla dzieci (klasy IV–VI), 1900 Msza św. z katechezą dla dorosłych i młodzieży; Spowiedź
dla wszystkich: 700–800, 900–1100, 1130–1230,
1530 (dla dzieci), 1630–1930.
• środa 8 XII (Niepokalane Poczęcie NMP –
zakończenie rekolekcji): 700 Msza św. z katechezą dla dorosłych, 830 Msza św. z katechezą
dla dorosłych, 1000 Msza św. z katechezą dla
dorosłych, 1200 Msza św. z katechezą dla dorosłych, 1600 Msza św. dla dzieci, 1700 Msza
Parafia św. Jana Chrzciciela
i św. Bartłomieja Apostoła (Fara)
24-100 Kazimierz Dolny, ul. Zamkowa 6
tel. (81) 881 08 70
email: [email protected], www.kazimierz-fara.pl
Księża pracujący w parafii
• proboszcz: ks. Tomasz Lewniewski
• wikariusze: ks. Rafał Sobczuk, ks. Grzegorz
Kiciak
• rezydent: ks. kan. Zdzisław Maćkowiak
Kancelaria parafialna
• godziny przyjęć codziennie 900–1000, 1600–
1730 (w sprawie rejestracji grobów: wtorek i piątek 900–1100 i 1600–1730).
Porządek Mszy Św.
•w niedziele i święta: 730 (1 V–31 X w kościele
św. Anny), 900, 1030, 1200, 1800
• w dni powszednie 800, 1800.
Nabożeństwa okresowe
• codziennie o 1730.
Sakrament Chrztu św.
• w drugą i czwartą niedzielę miesiąca oraz
w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia i Wielkanocy na Mszy św. o 1030.
Sakrament małżeństwa
• konferencje dla narzeczonych w środy
o 1700.
Rekolekcje adwentowe
12–15 XII 2010 r.
Prowadzi ks. Krzysztof Gałan
Konto parafialne
57 1020 3219 0000 9802 0041 1751
Adres redakcji: ul. Kowalskiego 1, 24-100 Puławy, tel. 605 242 671, [email protected],
[email protected]
Zespół redakcyjny: ks. Ryszard Winiarski (red. prowadzący), Jolanta Frycz, ks. Jacek Jakubiec, ks. Mariusz Kamiński, Agnieszka
Kawka, Wojciech Kostecki, Stanisława Marek, Elżbieta Mech, Renata Miłosz, Agnieszka Moniuszko, Robert Och, Wojciech Olech
(grafika), Kazimierz Parfianowicz, Anna Różycka, Anna Szewczyk (korekta), Grzegorz Zabiegły, ks. Michał Zybała.
Rada programowa: ks. prob. Henryk Olech, ks. prob. Andrzej Sternik, ks. prob. Adam Szponar, ks. prob. Piotr Trela, ks. kapelan
Ryszard Winiarski, ks. prob. Aleksander Zeń, ks. prob. Waldemar Żyszkiewicz.
22
RES SACRA MISER
Człowiek cierpiący jest świętością
Dodatek Duszpasterstwa Chorych
Hrabina wśród medyków
fot. rkw
S
zkoła istnieje od zawsze, a człowiek
ma tylu nauczycieli, ilu spotyka
ludzi. Każdy z nas przeszedł przez
kilka szkół, ale niektórzy absolwenci po
kilku latach wracają w te same mury jako
nowi nauczyciele. W puławskim Studium
Medycznym pracuje obecnie aż 12 jego
Wyróżnieni nagrodami nauczyciele
Magdalena Abramczyk
Teresa Grzęda
Sylwia Jagielska
Beata Kocot
Agnieszka Markiewicz
Dorota Opolska
Maciej Strzemski
absolwentów. Są
nauczycielami zawodu dla nowych
pokoleń. W słoneczne przedpołudnie 14 października br. słuchacze
i nauczyciele Studium zgromadzili
się, by wspólnie
oddać honor i wyrazić wdzięczność tym,
którzy na co dzień odpowiadają za wykształcenie i wychowanie młodzieży.
Po powitaniu wszystkich przez dyrektor A. Berlińską, głos zabrał Michał Doraczyński, historyk z Instytutu Pamięci Narodowej w Lublinie. W niezwykle prosty,
ale zajmujący sposób przybliżył obecnym
postać hr. Karoliny Lanckorońskiej (1898–
2002). Lanckorońscy herbu Zadora
to sięgający korzeniami XIV w. arystokratyczny ród,
który wydał wiele
wybitnych osobowości: biskupów,
hetmanów, marszałków, posłów
i filantropów. Herb
Michał Doraczyński,
historyk IPN
rodu umieszczony został na berle
Uniwersytetu Jagiellońskiego. Ojciec hrabiny Lanckorońskiej był Polakiem, matka
zaś należała do pruskiej arystokracji. Na
skutek zawiłych procesów historycznych
i koligacji małżeńskich ród Lanckorońskich osiadł w Austrii, ciesząc się wielką
estymą cesarskiego dworu Habsburgów.
Dzięki trosce rodziców dzieci otrzymały niezwykle gruntowne wykształcenie w elitarnych szkołach prywatnych
i na uniwersytecie wiedeńskim. Wielkie
znaczenie miała wspaniała pałacowa
biblioteka zgromadzona przez ojca.
W czasie I wojny światowej hrabina
pracowała w szpitalu wojskowym jako
wolontariuszka, w latach 20. zajmowała
się pracą naukową w Wiedniu, w latach
30. w Uniwersytecie Jana Kazimierza
we Lwowie. Jako pierwsza kobieta
w Polsce zdobyła tytuł doktora habilitowanego (z historii sztuki). W 1940 r., po
zajęciu Lwowa przez wojska sowieckie,
musiała wybrać mniejsze zło – uciekła
do Generalnej Guberni. Była zaprzysiężonym członkiem Armii Krajowej,
prowadziła działalność charytatywną
w Radzie Głównej Opiekuńczej i PCK.
Po powrocie do Lwowa w 1941 r. za próbę wyjaśnienia losów 20 zaginionych
profesorów uniwersyteckich została
aresztowana przez gestapo i wywieziona
do Ravensbrück (nr obozowy 16076).
O jej uwolnienie z obozu zabiegała
włoska rodzina królewska.
Po wojnie, nie tyle z wyboru, co
z konieczności (majątek rodowy został
rozkradziony lub znacjonalizowany
przez komunistów), została na Zachodzie. W Rzymie założyła Instytut
Polski, który niesie pomoc wielu byłym
żołnierzom z Drugiego Korpusu Armii
gen. W. Andersa. Instytut, oprócz prowadzenia badań naukowych, opłacał
stypendia dla ponad 1000 polskich
naukowców i studentów. Ocalała część
wspaniałej kolekcji dzieł sztuki została podarowana narodowi polskiemu.
Wśród obdarowanych jest Zamek
Królewski w Warszawie (m.in. płótna
Rembrandta), Wawel (m.in. ponad 200
rysunków J. Malczewskiego), Muzeum
Narodowe, Muzeum Wojska Polskiego
i Polska Akademia Umiejętności.
Hrabina Lanckorońska zmarła
w wolnej Polsce, dla której poświęciła
życie, ale spoczywa na włoskim Campo Verano. Niezwykle piękna postać,
pełna godności, a przy tym niezwykle
skromna i radosna, jest przykładem
pedagoga, który nie chodzi na skróty.
Zanim zacznie wymagać od innych,
stawia największe wymagania samemu
sobie. Wykład M. Doraczyńskiego był
ważny również w kontekście poszukiwań patrona dla Studium Medycznego.
Wcześniej pojawiły się propozycje: bł. Matki
Teresy z Kalkuty, Jana Pawła II,
Ireny Sendlerowej. Teraz poczet
powiększa się
o wspomnianą
hrabinę Lanckorońską. Decyzja
Barbara Konieczek
to kwestia przyszłości, ale studium chce się dobrze do
niej przygotować, bo patron wyznacza
kierunek, a poza tym szlachectwo zobowiązuje.
Myślę, że to dobry pomysł, by w takie święto ukazywać polskiej szkole
wielkich nauczycieli, w których nasza
historia obfituje.
red.
23
KAPELAN SZPITALA
SPECJALISTYCZNEGO
W PUŁAWACH
Ks. Ryszard Winiarski
fot. arch.
tel. 605-242-671
e-mail: [email protected]
www kapelan.pulawy.pl
Dyżur duszpasterski w pokoju 111
(parter), poniedziałek 1000–1200.
Wizyty na oddziałach
Poniedziałek, wtorek, środa, piątek: 1000–
1230 i 1500–1700
W zagrożeniu życia – na wezwanie telefoniczne.
Msza Święta w Kaplicy św. Karola Boromeusza
• poniedziałek, wtorek., środa, piątek: 1900.
• czwartek 1000
• niedziele i święta:
– wrzesień–czerwiec 1100,
– lipiec–sierpień 1900.
Hospicjum im. Bł. Matki Teresy z Kalkuty
Przypominam tę pouczającą anegdotę z życia ojców pustyni, bo mam
wrażenie, że nawet tragiczna śmierć
niewinnego człowieka, nie jest w stanie
poruszyć sumień większości polityków,
którzy decydują o losach kraju. Prezes
odmawia spotkania z prezydentem
zanim nie zostaną spełnione warunki,
które postawił. Prezydent z wyraźną
ironią w głosie przeprasza za nie swoje
winy. Historyczny apel polskich biskupów do biskupów niemieckich („Wybaczamy i prosimy o wybaczenie”), który
legł u fundamentu polsko-niemieckiego
pojednania, cytowany jest nagminnie,
ale tylko dlatego, że ładnie brzmi. Coś,
co było aktem wiary czynionym przez
autentycznych świadków wiary, dzisiaj
zostaje użyte przez polityków, którzy,
choć cały ten konflikt sprowokowali,
niestety nie czują się winni.
Protestuję przeciwko tej ohydnej
demagogii z użyciem religijnej retoryki
i najwyższych wartości! To jest zawłaszczanie religii dla celów, które są
jej całkowicie obce, by nie powiedzieć:
przeciwstawne. To o wiele bardziej
niemoralne niż sama przemoc, która
przynajmniej nie tworzy złudzeń, jest
dosłowna i dlatego łatwiej się przed nią
bronić. Niestety w Polsce polityczny cynizm ubrany w religijny kostium przestaje być śmiercionośnym monstrum.
Proboszcz ks. Andrzej Sternik i Halina Furtak, kierownik Hospicjum Bł. Matki Teresy w Puławach w przyjaznym geście
24
Czy nikt z polityków nie pamięta,
że jednym z owoców Listu pasterskiego z 1965 r. była historyczna wizyta
w Polsce, w grudniu 1970, kanclerza
Republiki Federalnej Niemiec. Willy
Brandt klęknął wtedy przed pomnikiem
Bohaterów Warszawskiego Getta. To
Małe i wielkie gesty
fot. rkw
Msza Św. w kaplicy:
w niedziele i święta 1500.
P
ewien starzec wracając do swojej
celi, zastał ją zniszczoną. Już
zaczął przeklinać sprawcę, gdy
ugryzł się w język. Przypomniał sobie powiedzenie jednego ze starców:
„Przeklinaj człowieka, a będą dwa nowe
groby”.
był gest upokorzenia się, uznania win
własnych (narodu niemieckiego) w obliczu cudzych krzywd (Żydów i Polaków). Był niewymuszony, spontaniczny
i bezwarunkowy! Czy był łatwy dla
kanclerza i Niemca? Bynajmniej! O ten
gest Brandt walczył, ale pokojowo!
Polskie władze komunistyczne zrobiły
wszystko, by do niego nie dopuścić,
a potem całkowicie go zdeprecjonować.
Sugerowały złożenie wieńca tylko przed
Grobem Nieznanego Żołnierza, potem
odmówiły ceremoniału dyplomatycznego, odegrania hymnów państwowych,
akompaniamentu werbli, a nawet wyłożenia księgi pamiątkowej. A mimo to
W. Brandt walczył pokojowo. Uzależnił
swoją wizytę od zgody na umożliwienie
mu odwiedzin Pomnika Bohaterów
Getta. „Albo oba wieńce, albo żaden” –
zanotował szef niemieckiego protokołu
dyplomatycznego po konsultacjach.
Tym większą wartość ma ten gest, że
był trudny, na kolanach, w milczeniu
i wobec sprzeciwu drugiej strony. Dlatego był gestem wizjonerskim i w jakimś sensie proroczym. Zmieniał bieg
historii i świadomość po obu stronach
granicy, wyzwalał z negatywnych stereotypów i miał swój dalszy ciąg.
Niedługo potem doszło do normalizacji stosunków i uznania granicy
na Odrze i Nysie Łużyckiej. A potem,
u progu III Rzeczpospolitej (12 XI
1989 r.), był znak pokoju premiera Mazowieckiego i kanclerza Kohla na Mszy
Świętej w Krzyżowej. On też dokonał się
wobec wyraźnego sprzeciwu. Emerytowany arcybiskup Alfons Nossol, który
był jednym z inicjatorów tego spotkania, tak wspomina reakcje niektórych
Polaków: „Kiedy na drugi dzień poszedłem na opolski plac Sebastiana i plac
Wolności na spacer, stała tam grupka
młodzieży – prawda, że podpitej – pluli
mi pod nogi. Ktoś syknął za plecami:
zdrajca, hitlerowiec”.
Jak widać, wielkie znaki mają swoich
przeciwników, ale to jeszcze nie powód,
by ich nie robić. Niech każdy z nas spróbuje. Nawet jeżeli zewnętrznie przegra,
ważniejsze będzie zwycięstwo, które
odniesie w sobie samym.
ks. Ryszard Winiarski

Podobne dokumenty