Bogusław Schaeffer, Aktor
Transkrypt
Bogusław Schaeffer, Aktor
Aktor Sztuka w 22 scenach 1989–1990 Salzburg | Kraków | Rabka | Colmar | Bazylea 141 Spis treści.indb 141 2015-03-11 20:56:26 Osoby AKTOR KR AWIEC ŚMIECIARZ PIĘKNA DAMA MAŁGORZATA DZIEWCZYNA REŻYSER BAGAŻOWY CHAM (MULTIINDYWIDUUM) MALARZ (KTOŚ) [DWAJ STATYŚCI (może ich nie być)] Spis treści.indb 142 2015-03-11 20:56:26 SCENA I AKTOR Oto jestem. Wasz Aktor! Przeze mnie przemawia pisarz, autor, ale to ja stoję teraz na scenie, nie on. Oczywiście, powtarzam jego myśli, aktor zawsze powtarza myśli autora, ale właśnie sposób, w jaki to robię – jest sztuką. To mnie teraz oglądacie, nie jego. Nie bez znaczenia jest fakt, że sztuka nazywa się AKTOR, nie AUTOR. Kwestia jednej małej litery: k zamiast u, a rzecz ma się całkiem inaczej. Voilà. BAGAŻOWY (z półotwartym bagażem) Mam tu odbitkę szczotkową pana wypowiedzi na Kongresie Szczupłych Aktorów, Sekcja Teoretyczna, właściwie nie ma błędów, ale jest mozyka zamiast muzyka. Nie wiem, poprawić to? (wychodzi) AKTOR (zamyślony) Czy można w życiu coś naprawić? Na przykład gafę? Pochylam się na przyjęciu po perfidnie mi przez jakąś damę podrzuconą chusteczkę i wydaję z mego aktorskiego, ale przecież jakże ludzkiego zadka niemiły odgłos. I co tu można naprawić? Albo mówię na scenie „wyjdź” zamiast „wejdź”, „nogatywka” zamiast „rogatywka”. Widownia ryczy ze śmiechu, oni są teraz górą, każdy z nich, nawet największy bałwan, wie, że się pomyliłem, a ja zamiast iść z tekstem dalej, zastanawiam się, dlaczego się pomyliłem, tekst miałem przecież idealnie dopracowany. W życiu prywatnym nie przejęzyczam się, dlaczego więc mylę się na scenie, na której tak mi zależy. Ale wróćmy do spraw teatru. Mój teatr jest teatrem dwu warstw: jedna niemal fotograficznie oddaje powierzchnię życia, druga natomiast – o wiele ważniejsza – operuje fantazją, halucynacjami, marzeniami, może nawet snami. Teraz na przykład śnię. Śni mi się wielkie przyjęcie, panowie we frakach, w rękach kielichy, piękne damy. I oto jedna z nich 143 Spis treści.indb 143 2015-03-11 20:56:26 opuszcza perfidnie chusteczkę. Powiadam więc do niej dyskretnie a chłodno: nie ze mną takie numery. Sama se paniusia podnieś, od aerobiku nikt jeszcze nie umarł. – Dobry wieczór – zwracam się do panów, którzy mówią o jakimś Heńku, który podnosząc na przyjęciu perfidnie mu podrzuconą chusteczkę... BAGAŻOWY (wkracza z impetem na scenę, z walizki wylatują mu rzeczy. zręcznie wrzuca je do walizki, na podłodze zostaje tylko wyraźnie widoczna chusteczka) AKTOR (à la Hamlet) Schylić się czy nie schylić? – oto jest pytanie. (Obaj schylają się po chusteczkę – niby! – czekając, aż podniesie ją ,,ten drugi”. Po dłuższej chwili Aktor wyjmuje zwinięty ,,metr”, zręcznie wysuwa metalową linijkę i równie zręcznie podnosi chusteczkę, podaje ją Bagażowemu). BAGAŻOWY Wiedziałem, że pan coś wymyśli. AKTOR Przepraszam, ale to wymyślił Autor. Pamiętam jak dziś, było to trzynastego grudnia, w Kawiarni Literackiej, w małej sali. BAGAŻOWY Pamiętam ten dzień. To były moje urodziny. AKTOR Pana urodziny? A po co pan się urodził? (ironicznie) Czy mógłby pan wyjaśnić ten drobny, a przecież jednak niesmaczny epizod w dziejach ludzkości? BAGAŻOWY Urodziłem się, by świadczyć o prawdzie. Wiem, nie jestem twórczy (pan też nie), wiem, że brak mi zdolności, ale jes‑ tem idealnym świadkiem. Kiedyś na rozprawie wszedłem na salę i powiedziałem wprost: to ten pan zgwałcił w krzakach tego pana, nie odwrotnie. – Jestem naocznym świadkiem – do‑ dałem spokojnie – a cała sala szalała z zachwytu. (dumnie) Ja też potrafię porywać tłumy. Pan plecie ze sceny całe strony maszynopisu, a ja weszłem na sale, powiedziałem jedno krótkie zdanie i wywołałem entuzjazm, którego pan nigdy nie wywoła. 144 Spis treści.indb 144 2015-03-11 20:56:26 (rzeczowo) Sala rozpraw była nawet dość duża. À propos: mam tu jeszcze jedną odbitkę szczotkową. Poprawiono panu chus teczkę z ce ha na samo ha, zostawić czy poprawić? KR AWIEC (wchodząc, mówi za Aktora) Zostawić i poprawić. Mówi pan, że była to nawet dość duża sala? Duża sala, to i duży sukces. Ja w swoim krawieckim zawodzie nie miałem takich sukcesów... AKTOR Powiada pan, że plotę ze sceny całe strony maszynopisu. Ale czy zastanowił się pan nad tym, co ja mówię ze sceny? To Ajschylos, Szekspir, Molier, Ibsen. BAGAŻOWY I co z tego? Mnie pan nie zaimponuje. Ja teraz też stoję na scenie i mówię Schaeffera. Dlaczego pan się śmieje? A pan, mości krawcze, z czego pan się śmieje? Przecież dał panu głupią rolę, łazi pan po scenie ze spodniami, jak idiota. KR AWIEC A pan łazi z walizkami i przynosi Mistrzowi jakieś niepotrzebne korekty. (poufale) Dlaczego właściwie przyjął pan taką rolę? Co ona panu daje? BAGAŻOWY Daje mi możność odpowiedzi godnej bagażowego. Bagażowi też mają swoją dumę. (archaicznie) Tedy i osłu ciężary samarytanina niosącemu przecie jakaś godność przysługuje... AKTOR Człowiek – to brzmi dumnie. Bagażowy może mniej, ale też dumnie. Zresztą niech się Bagażowy postara. Prestiż człowieka nie zależy od tego, jaki zawód wykonuje, lecz jak go wykonuje. KR AWIEC Zapewne. (nagle) Rzuć, gdzie chcesz, okiem, obiegłszy krokiem polskie doliny: płakać by rzewnie trzeba, bo pewnie – wszędzie ruiny. Karol Mikołaj Juniewicz. BAGAŻOWY Zastanawiam się, czy nasza sztuka nie zrywa z najważniejszymi kanonami teatru. Autor idzie tu chyba za daleko. 145 Spis treści.indb 145 2015-03-11 20:56:26 AKTOR Nie, dlaczego? Autor panuje nad formą. Ujęciu i strukturze całości nie można nic zarzucić. Myślę, że postępuje analogicznie do poezji lirycznej, pełno tu asocjacji, fantazji nie stawia się żadnych tam. Jestem przeświadczony o tym, że takiego teatru dziś ludzie potrzebują. Życie odbiera im fantazję, jej posmaku może dziś dostarczyć tylko teatr. KR AWIEC Niech pan nie zapomina o muzyce. AKTOR O muzyce? Jak to o muzyce? (stoi głupio) A, żeby ją teraz włączyć. Proszę, oto muzyka. Muzyka, powoli scena ściemnia się. SCENA II Wchodzą Aktor z Bagażowym, żywo z sobą rozmawiają. AKTOR Więc mówi pan, że ma pan inną, własną wizję świata. BAGAŻOWY (odkłada walizki na podłogę) Moja wizja świata pochodzi z doświadczeń mojego zawodu. Widzi pan, ja zawsze coś przenosiłem, zanosiłem, wnosiłem i wynosiłem. Rzeczy, które miałem w ręku, wędrowały, zmieniały miejsce. Gdybym miał wpływ na świat, kazałbym ludziom stale się przenosić. Jest w tym wielka metafora życia. Heidegger pisze gdzieś, że człowiek jest rzucony w przestrzeń. Można by to robić świadomie i celowo. Każdy człowiek byłby zmuszony na przykład co tydzień mieszkać gdzie indziej! Kiedy wchodzę z walizkami do czyjegoś mieszkania, od razu czuję się innym człowiekiem. Zamieszkuję u pana i już jestem kimś innym. Sięgam po pana książki, zjadam lepsze resztki z pana talerzy, pluję do pana zlewozmywaka, wyglądam przez pana okno – i już... AKTOR I chciałby pan wprowadzić to przymusowo? Wie pan, ludzie są przyzwyczajeni do swoich śmieci. 146 Spis treści.indb 146 2015-03-11 20:56:26 BAGAŻOWY A potem umierają i muszą się z nimi rozstać. (rzeczowo) Wszystkiego pan do trumny nie zabierze, no, może parę drobiazgów, ale w końcu... AKTOR Nie podoba mi się pana wizja świata. Wracam do domu i otrzymuję pismo: ma pan zamieszkać w mieście IKS, na ulicy YPSYLON numer osiemnaście a, mieszkanie siedem! (pokornie) Czy pozwoliłby mi pan zabrać z sobą kilka rzeczy, do których jestem najbardziej przywiązany? BAGAŻOWY (bezwzględnie) A po co? Po co? Już się pan nimi dość nacieszył. Teraz kolej na innych. AKTOR (w zadumie) Jako małe dziecko byłem kiedyś przymusowo ewakuowany do mieszkania jakiegoś jegomościa, który był erotomanem. Nad moim łóżeczkiem wisiał bezwstydny obraz nagiej kobiety w ordynarnej pozie. Byłem dzieckiem subtelnym, więc wydawała mi się starą prukwą, obrzydliwą w całym słowa tego znaczeniu. BAGAŻOWY Należy respektować upodobania innych. To był na pewno piękny obraz. (z emfazą) I co z tego, że erotyczny?! Ja lubię takie obrazy! Nagość – to natura w najczystszej formie. Co, nie lubi pan natury? (wraca do tematu) Widzi pan, zamieszkuje pan u jakiegoś fizyka, z nudów sięga pan po jakieś jego prace naukowe, a po kilku latach wyrasta pan na znakomitość w dziedzinie fizyki, no, powiedzmy fizyki kwantowej, tak to pana zafascynowało. No tak, wcześniej rzuca pan aktorstwo, ale zamiast ról wkuwa pan prawa lokacji fal submilimetrowych. Widzę w tym dla ludzkości wielką szansę. AKTOR Dlaczego mam rzucać aktorstwo? Osiągnąłem już w tym zawodzie swoiste mistrzostwo. Nie powinno się gardzić tym, co się potrafi robić. BAGAŻOWY Oczywiście, jako kulturalny fizyk może pan sobie chodzić do teatru, czemu nie... (po chwili) Pan jest – jak się zdaje – trudnym 147 Spis treści.indb 147 2015-03-11 20:56:26 przypadkiem. Ja mógłbym zamienić mój zawód na każdy inny. Wyobrażam sobie z łatwością siebie jako filozofa, jako trenera, mógłbym być arcybiskupem, lutnikiem lub sprzedawcą lodów. Do walizek nie jestem aż tak bardzo przywiązany, osądza mnie pan bardzo powierzchownie. (dumnie) Urodziłem się człowiekiem, nie bagażowym. (głupio) Ja też mam swoją dumę. Nie każdy może być bagażowym. Trzeba mieć nieludzką siłę, znać miasto, być dobrym psychologiem, być uprzejmym dla każdego bogatego bydlaka, umieć spiąć cztery walizki jednym paskiem – potrafi pan to? Gdzież tam – trzeba w lot zorientować się, kto ma zamiar posłużyć się moimi kwalifikacjami, a kto sam będzie taszczył swoje rzeczy, choćby miał skonać. Są tacy: umrze, a nie pozwoli sobie... PIĘKNA DAMA Dlaczego wy wciąż mówicie o śmierci...? AKTOR Mówimy o czymś zgoła innym. BAGAŻOWY (pośpiesznie i fanatycznie) Zamieszkuje pani u specjalisty od średniowiecza, w domu pełnym narzędzi tortur... AKTOR (w podobny sposób) Zamieszkuje pani w brudnej lepiance, smród straszny, na ziemi trociny i rzygociny... Zamieszkuje pani u specjalisty od wypychania zwierząt. BAGAŻOWY Zamieszkuje pani w willi aktora pederasty, który ma zwyczaj... AKTOR Zamieszkuje pani u mnie... PIĘKNA DAMA O, co to, to nie. AKTOR (do Bagażowego) Nie wróżę pana pomysłowi wielkiej przyszłości. Ale niech pan nad tym jeszcze popracuje. W pana zawodzie są na pewno dni 148 Spis treści.indb 148 2015-03-11 20:56:27 bez pracy, jest więc czas na rozmyślania. Może tylko samą ideę powinien pan nieco zmodyfikować... BAGAŻOWY Tak pan myśli? (wychodzą) SCENA III AKTOR (siedzi za stołem, przerzucając jakieś papiery) Stale te prośby o autografy! Nie pojmuję, dlaczego komuś może zależeć na tym, żeby mieć mój autograf, a nie na przykład panienki z urzędu pocztowego lub jakiegoś urzędnika w departamencie lub choćby Śmieciarza, który stale węszy w naszym śmietniku. Ten! Ten na pewno nie poprosi nikogo o autograf! Z punktu widzenia praktycznej filozofii życia jest to zresztą zrozumiałe. Taki facet węszy za niespodzianką! Tego mu trzeba! Poprosić znaną osobę o autograf – cóż to za niespodzianka?! Za to jeśli w pojemniku znajdzie się flaszkę po jakimś dobrym koniaku, to radości końca nie ma, chociaż to bydlę, które stać na taki drogi koniak, wszystko wyżłopało. DZIEWCZYNA (nieśmiało) Czy mogłabym prosić o autograf? Mistrzu... AKTOR Dzień dobry. Ach! Nie, to nie pani mnie, ale ja panią poproszę o autograf! Zmieniłem się. Całkowicie. Na lepsze. Czy panią prosił już ktoś o autograf? A więc będę pierwszym, który to zrobi. Ogłoszę wszystkim, że panią pierwszą poprosiłem o autograf, i będzie pani sławna. DZIEWCZYNA Ja nie chcę być sławna. Chcę mieć pana autograf. AKTOR Widzi pani, to nie jest takie proste. Zmieniłem się, nie jestem już próżny. Byłem na medytacji trzeciego stopnia, którą urządził osiedlowy dom kultury, i się zmieniłem. Owszem, byłem próżny, ale już nie jestem... ja, AKTOR – mówią, że bardzo dobry – panią 149 Spis treści.indb 149 2015-03-11 20:56:27 teraz proszę o autograf. Tu – na moim zdjęciu. Nie, na zdjęciu Śmieciarza! Wie pani, zrobiłem mu piękne zdjęcie, kiedy tak grzebał w naszym pojemniku. Chciałem wiedzieć, czy to ten sam, chciałem wejść w jego położenie. Gdybym ja był śmieciarzem... DZIEWCZYNA Ale co pan mówi! Jakże pan mógłby być śmieciarzem? AKTOR (uparcie) Mógłbym. Grałem już role śmieciarzy. I powiem pani, że grałem je tak dobrze, że po spektaklu, po powrocie z teatru czuć mnie było gównem. Tak, gównem, nie przesłyszała się pani, gównem, mokrymi książkami i starym mięsem, pardon: padliną. PIĘKNA DAMA (wchodząc) Dzień dobry! Och, co tu tak śmierdzi? (w uniesieniu) Wiem! Padliną. Padliną, mokrymi książkami i jeszcze czemś! AKTOR (spokojnie) Dzień dobry. (z podziwem) Pani to zawsze taka wyspana, wspaniale wypoczęta. Jak pani to robi? PIĘKNA DAMA Nic nie robię. Wypoczywam. AKTOR Ale przedtem coś pani robi. Wypoczywa się po czymś, nie tak sobie. Znam to tylko ze słyszenia, od pewnego kompozytora. Powiada, że musi komponować, a potem musi wypoczywać. Ja nigdy nie wypoczywam, nie mam na to czasu. PIĘKNA DAMA Ale dla mnie znajdzie pan czas. (oboje nie zważają na Dziewczynę) Jeśli już do pana przyszłam... (cicho) Ja nie chodzę po domach. AKTOR (umyślnie głośno) Domyślam się, że pani nie chodzi po domach! Po co mi to pani mówi? (sucho) Co panią do mnie sprowadza? PIĘKNA DAMA Podziw. Podziw i pragnienie otrzymania autografu. AKTOR (do Dziewczyny) Dziecinko, daj jej swój autograf. 150 Spis treści.indb 150 2015-03-11 20:56:27 PIĘKNA DAMA (dostrzega wreszcie Dziewczynę) Kto to jest? AKTOR (zdziwiony pytaniem) A, to? To moja partnerka. PIĘKNA DAMA Pan z nią żyje? AKTOR (odgrywa głupiego) Tak, wie pani, my tak od czasu do czasu ze sobą chodzimy – po mieszkaniu, czasem po korytarzu, do łóżka to nie ja ją, tylko ona mnie, z tym że potem ja ją... PIĘKNA DAMA Czy pan wie, że pan potrafi być obrzydliwy? AKTOR Wiem. Jak chcę, potrafię być obrzydliwy. Aktor musi się wcielać w każdą rolę, nawet w rolę śmieciarza. Do widzenia! (przymilnie) Ale niechże mi pani poda rękę na pojednanie. PIĘKNA DAMA Nic panu nie podam. Czy pan nigdy nie myje rąk? (do obojga) Otwórzcie sobie okno! AKTOR Nie, po co. (wskazuje na Dziewczynę) Ta pani przecież już wy‑ chodzi. DZIEWCZYNA (wychodząc, rozmarzona) Do widzenia. (wychodzą obie) AKTOR (wygląda przez okno) O, ten znowu tam grzebie. Niezmordowany. (marzycielsko) Gdyby taki tworzył... Powieści, symfonie, filmy... Ale nie, on tylko grzebie. (bez przekonania) Też zajęcie. Muzyka. Bagażowy ciągnie po ziemi Śmieciarza, który uczepił się worka i nie puszcza. Ciemność, muzyka. 151 Spis treści.indb 151 2015-03-11 20:56:27 SCENA I V ŚMIECIARZ (grzebie w jakiejś brudnej torbie; spode łba) A, pan Krawiec. (archaicznie) Mam, mam czegom szukał. KR AWIEC Cieszę się. ŚMIECIARZ Ja jeszcze bardziej, bo to ja szukałem, nie pan. KR AWIEC Więc współcieszę się. Znalazł pan przypadkowo czy może przy użyciu świadomości? ŚMIECIARZ Przypadkowo. Świat jest najlepszym ze światów – Leibniz. Ja mam szczęście do przypadków pozytywnych. Nawet seryjnych. Stąd mój optymizm. KR AWIEC (oponując) Proszę pana, wszystkim rządzi los, fatum, niczego na świecie nie można zmienić. No, może spodnie. ŚMIECIARZ Jestem zwolennikiem tak zwanego krytycznego optymizmu: świat można zmienić. KR AWIEC Ależ to fatalny melioryzm, tak nie można! Życie jest wiecznym cierpieniem, dlatego należy oderwać się od świata, ja zająłem się krawiectwem, które pozwala mi zapomnieć, że życie od początku do końca jest absurdem. ŚMIECIARZ Śmieszy mnie pan! Przecież istnieje postęp. Kultura stale rozwija się, świat idzie nieodparcie... KR AWIEC Każda kultura musi zniknąć. Spengler wiedział, co mówi. ŚMIECIARZ Zniknąć? I co z tego? Pojawi się nowa, może lepsza. 152 Spis treści.indb 152 2015-03-11 20:56:27 KR AWIEC Lepsza? Gorsza! ŚMIECIARZ Dlaczego gorsza? Lepsza! KR AWIEC (od rzeczy) Wie pan, świat stale mnie deprymuje. Świat jest nie tylko bez‑ sensowny, świat – mówię to z naciskiem – sprzeciwia się sensowi. ŚMIECIARZ Jest pan urodzonym nihilistą. Odrzuca pan najwyższe wartości lub dewaluuje je. A przecież samo życie jest wartością niezwykłą. Czy pomyślał pan o tym? ŚMIECIARZ Myślałem, myślałem, nie jestem idiotą. BAGAŻOWY (wchodząc) Kłaniam się najuprzejmiej. (do Krawca) Pan Szmaciński prosił, żeby Pan do niego przyszedł. Zdaje się, że chce się z panem umówić. KR AWIEC (z godnością) Niech zadzwoni. Ma przecież mój telefon. BAGAŻOWY Nie, on chce, żeby pan do niego przyszedł. Wychodził właśnie, ale mówił, żeby pan na niego poczekał. (wychodzi) KR AWIEC (stoi głupio; do Śmieciarza) Żyjemy w świecie absurdu. Życie jest bezpłodne i bezwartościowe. ŚMIECIARZ Nie może pan, ot, tak sobie, nagle zwątpić w sens życia. Ma pan piękny zawód. Wytwory pana pracy cieszą oko. Przecież kiedy się panu uda garnitur, z pewnością cieszy się pan jak dziecko. KR AWIEC (smutno) Niewiele pamiętam z mego dzieciństwa. Muzyka. Bardzo smutna. 153 Spis treści.indb 153 2015-03-11 20:56:27 SCENA V Wchodzi z impetem Malarz. MALARZ Sprzedam panu ten obraz. Nie wezme dużo, chociaż ja niechętnie rozstaję się z moimi obrazami. AKTOR Nie potrzebuję obrazów. Widzi pan, ściany są pełne obrazów, niektóre nawet znanych malarzy. MALARZ Nie chcę pana obrazić, ale ja też jestem znanym malarzem, szeroko znanym, jeśli pan chce wiedzieć... AKTOR Nie chcę wiedzieć. (po chwili) Wie pan, ja też maluję. Możemy się wymienić obrazami. Pan mi da swój... MALARZ Nic panu nie dam, ja maluję i sprzedaję. Nie prowadzę handlu wymiennego. Chociaż wie pan co, wymieńmy obrazy, jak sportowcy koszulki, ale pan mi jeszcze dopłaci, bo przecież ja jestem znanym malarzem, a pan tylko tak sobie maluje. AKTOR Przyszedł pan sprzedać obraz czy obrażać swoich klientów? MALARZ (głupio) Mnie pan nie zaimponuje. (ugodowo) Przecież pan nie jest malarzem tej klasy co ja, więc po co ta cała historia. AKTOR Wie pan, mam zagrać wybitnego aktora, któremu jakiś kretyn malarzyna chce wcisnąć swój byle jaki obraz. MALARZ (po namyśle) Aha, taką rolę pan ma. Malarzyna, powiada pan, i pan tego durnia spławia. (śmieje się niedorzecznie) A co mu pan mówi? AKTOR Mówię mu: ja też maluję, nie kupię od pana obrazu, ale możemy się wymienić... 154 Spis treści.indb 154 2015-03-11 20:56:27 MALARZ (głupio) I co? I wciska mu pan swoje gówno... Ha, ha. Dobre! AKTOR (urażony) Jakie gówno?! Ja nie maluję gówna. Moje obrazy też są coś warte... MALARZ (pojednawczo) No dobra, dobra, czemu się pan unosi. Więcej pokory, panie artysto, pokora nawet geniuszom nie zaszkodziła. AKTOR Bier pan te swoje chlapy i spływaj pan, póki jeszcze chce na pana patrzeć. MALARZ Na mnie można patrzeć. Czy pan wie, że w młodości byłem modelem? Nie w branży odzieżowej, ale takim prawdziwym. Model jako taki: nago! AKTOR To niech pan wróci do swojego poprzedniego zajęcia, a mnie da spokój. Muszę się uczyć nowej roli. Do widzenia, tfu, żegnam pana. MALARZ Może mnie pan każdemu polecić. Bez ryzyka. Cześć! (wychodzi) SCENA V I AKTOR Nie rozgryźliśmy, drodzy Państwo, jeszcze do końca problemu osobowości. Różnie z tym bywa. Powiada się, że ja mam wiel‑ ką osobowość. Możliwe, możliwe. Z uprzejmości nie wykluczam tego, niech sobie ludziska gadają, co chcą, co im będę zabraniał. Ale kiedy się zastanowię – bo i aktor musi się czasem zastanowić – widzę całą dwoistość, wielorakość, ba, potężną wieloistnorakość problemu „osoby” w ogóle. Samo słowo osoba budzi we mnie niepokój. Już dziadek mój powiadał niekiedy: niech mi się ta osoba nie pokazuje na oczy. A jednocześnie słyszałem takie określenia, jak osoba duchowna... Czyżby mój dziadek nie lubił księży? Mówimy, porozumiewamy się – i tworzymy 155 Spis treści.indb 155 2015-03-11 20:56:27 nieporozumienia. Dawniej lubiano inicjały. Jot-Pe na przykład. (zamyśla się głęboko) Jot-Pe. Jaśnie Pan. Ale może być i Jaś Pierdoła. Tu szacunek, a tam pogarda. Znajdujemy się między takimi ekstremami, wyrażając cokolwiek. Najlepiej nic nie mówić. Wtedy nikogo nie obrazimy. Ale gdybym teraz prze stał mówić, państwo z pewnością obrazilibyście się. Jakże to, pomyśli ten czy ów, aktor – i nic nie mówi... PIĘKNA DAMA Nie rozgryzł pan, mój drogi przyjacielu, do końca problemu osobowości. Powiada pan: różnie z tym bywa. Co pan chciał przez to powiedzieć? AKTOR Że różnie. PIĘKNA DAMA O, to bardzo wymijająca odpowiedź. Że różnie. I nie ma pan w tej materii nic więcej do powiedzenia? Pan, taki elokwentny, udzielający tak brawurowych wywiadów, taki wykształcony, zadowala się błyskotliwymi półsłówkami. AKTOR (sucho) Tak. PIĘKNA DAMA I nie ma pan ochoty wniknąć głębiej w tak istotne zagadnienie? AKTOR Nie. PIĘKNA DAMA (odchodząc) Osobliwe. AKTOR Osoba. Osobnik. Osóbka-Morawski. Osobokilometr, czyli jednostka obliczeniowa równa jednej osobie przejechanej przez jeden kilometr, pardon, równa jednemu kilometrowi przejecha nemu przez jedną osobę. Ale jaką osobę? W definicji nie podano personaliów. Przymiotnik: osobisty, czyli odnoszący się do danej osoby, znów nie podano nazwiska, naukowcy nie są już dzisiaj w takiej formie jak kiedyś. Osobisty! Bagaż osobisty. Dowód 156 Spis treści.indb 156 2015-03-11 20:56:27 osobisty. Sekretarz osobisty. Osobisty czar – aluzję pojąłem, a jakże. Sekretarz osobisty. Osobista interwencja sekretarza (przedawnione, ale było coś takiego). Sprawy języka. Język. Język. Chyba mam obłożony. CHAM (z ukrycia) A mocz, jak z moczem? AKTOR Mocz, powiada pan, mój osobisty mocz? Kapryśny. Oj, kapryśny on. CHAM (nadal z ukrycia) Co pan przez to rozumie? AKTOR Nie pryska on już tak ochoczo jak ongi. (niby z wileńska) Na scynarjuszu, panie, cały wjaderku my napryskali. Nie byłu spyktaklu, żeby my, psie jego kołduny, cały wjaderku nie napryskali. CHAM (wchodząc) Tak to jest z aktorami: wypryska się i biadoli. Byle mieć temat do biadolenia. Cały kraj biadoli. Aktorzy najgłośniej, bo szkoleni głosowo. Aktorzy! (śmieje się wrednie) Bździochy-biadolochy! Anioły-skurwioły! AKTOR Won. CHAM Nie rozumiem, co: won? AKTOR Won. Nie będzie obcy pluł nam w twarz. Won. CHAM Niech pan powie: precz. AKTOR Nie. CHAM Precz, nie won! AKTOR Pron! Won! Won! 157 Spis treści.indb 157 2015-03-11 20:56:28 CHAM Niech pan powie: precz, niech pan to powie po polsku, wtedy pójdę. Napluję panu w twarz i pójdę. Ja jestem grzeczny. Ze mną krowy doić. AKTOR Konie kraść. CHAM Jestem wierzący. Nie kradnę. Doić mogę, kraść – nigdy. AKTOR Precz. Cham odchodzi. Nie było plucia, mimo to Aktor wyciera twarz. SCENA V II BAGAŻOWY (wchodząc) Mistrzu, jestem! KR AWIEC A, jest pan. Nie musi pan stale mówić do mnie „mistrzu”. BAGAŻOWY Ja nie pana miałem na myśli. Mówię tak do Aktora. Wszyscy tak do niego mówią. No, są małe wyjątki, ale... KR AWIEC Do mnie też tak mówią, może nie wszyscy, ale mówią. Niech pan poczeka. Pan Aktor – przepraszam: Mistrz – zaraz przyjdzie, właśnie przymierza spodnie. Jeśli w kroku są za ciasne, to... (zastanawia się) BAGAŻOWY Piją. KR AWIEC Tak, właśnie, piją. Z ust mi pan to wyjął. BAGAŻOWY Moje spodnie nigdy mnie nie piły. Od kiedy pamiętam, preferowałem worki. 158 Spis treści.indb 158 2015-03-11 20:56:28 KR AWIEC Co pan robił z workami, bo nie zrozumiałem? Wie pan, kiedy spodnie są jak ulał? Wtedy, gdy pan się rozkraczy, a leżą jak na księciu Walii, naturalnie w czasach, kiedy się jeszcze dobrze ubierał. (rzeczowo) Teraz chodzi w dżinsach. BAGAŻOWY To go piją. KR AWIEC A piją, pewnie, że piją, musowo. (z chłopska) No, ale panie tera tako moda. BAGAŻOWY (też z chłopska) Ja to, panie, nigdy nie zważał na mode. Dawnij to my fasowali spodnie, a tera sam se musi te pory kupować. Jak są, panie, dobre, to i na sześć lat wystarczą, a bywa, że i na osiem, a co! (normalnie) Kiedyś w toalecie dworcowej jakiś dyplomata zostawił spodnie, chodziłem w nich dziewięć lat. KR AWIEC Skąd pan wie, że to był dyplomata? BAGAŻOWY W kieszeni miał listy, uwierzytelniające oczywiście. I obcą walutę. Dużo tego nie było, ale starczyło na większy bankiet, nawet – że tak się wyrażę – z kobietami. Zaszczycił nas wtedy pan Aktor, spił się jak świnia i wciąż powtarzał: Ty, Bagażowy, noś walizki dyplomatom, a potem wymieniajcie spodnie i będzie po ludzku. Nalej, Stasiu, krzyczał – ale jak bagażowy, nie jak dyplomata. AKTOR (wchodzi) Co pan tu jakieś brednie opowiada! Nie bywałem na żadnych pańskich bankietach. Owszem, byłem kiedyś u pana, ale rozmawialiśmy o książkach. Nudzi się pan i zmyśla. Co mi pan dzisiaj przynosi? BAGAŻOWY (potulnie) Przynoszę panu dobrą nowinę (mówi na dwa sposoby): 1 Mianują pana Aktorem Dziesięciolecia. 2 Szmaciński wściekły. 1 Jednogłośnie. 2 Jego mało krew nie zalała. 1 Bez żadnych zastrzeżeń. 159 Spis treści.indb 159 2015-03-11 20:56:28 2 Spił się, a kiedy wrócił do redakcji, umyślnie obrzygał pana zdjęcie. 1 Nie miał pan konkurencji. 2 Mówił, że nagradzają byle buców. 1 Prezes powiedział, że już dawno się panu ten tytuł należał. 2 Powiedział, że na scenie jest pan impotentem. 1 Nikt o pana nie walczył, poszło jak po maśle. KR AWIEC (do Aktora) a No, jak spodnie? b Gratuluję. c Szmaciński jest w końcu poważ- nym działaczem. a W rozkroku też dobre, co? b To wielki zaszczyt – Aktor Dziesięciolecia! c Jako działacz ma wielki autorytet. a Leżą jak ulał, chyba pan zeszczuplał. b Przerósł pan innych, to pewne. c (do Bagażowego) Mówi pan, że zarzygał! To z zawiści. a Lewą kieszeń, tę na pieniądze, zrobiłem panu większą. Miałem przeczucie. b Na scenie będą pana teraz jeszcze bardziej podziwiali. c Zawsze był zawistny. a Z tyłu też dobre. b Zawsze w pana wierzyłem. c On może ma rację, ale to z niechęci... AKTOR (w zadumie) Sens życia polega na tym, by je ocalić wbrew wszystkim wciąż się wyłaniającym przeciwnościom. (po chwili) Już samo poszukiwanie sensu życia nadaje życiu sens. (polemicznie) I co z tego, że nasze sądy modelowane są przez nasz osobisty los? (patetycznie) Gdzie jest cel? Gdzie jest odpowiedź na pytanie: po co? (spokojnie) Bagażowy, niech pan już sobie idzie. Mistrzu, szyje pan znakomicie. A teraz zostawcie mnie w spokoju. SCENA V III AKTOR (gra profesora Mendeckiego; występuje jakby w telewizji) Tą teorie zaczęłem – pamiętam – na wiosnę, nie, kłamię: w marcu bziego-głego roku. Starałem się połączyć w niej mark sowską teorie poznania (Hegel, Schmegel, Kant) z katolicką teorią wyznania (św. Tomasz, Blumenfeld i inni). (śmieje się głupio) Weszłem w tą teorie jak dzikus, który nie wie, że to to jest to, a tamto to chyba tamto. Oczywiście, wiedziałem co co jest, to znaczy intuicja mówiła mi co co ma być, filozof bez 160 Spis treści.indb 160 2015-03-11 20:56:28 intuicji, proszę państwa, jest jak babka klozetowa bez brudnej szmaty... (śmieje się głupio i natrętnie) Ale udawałem, że nie wiem, by tym bardziej pognębić wrogów. (cicho) Bo ja mam wrogów. Człowiek robi kariere, pnie sie do góry, a muszę państwu powiedzieć, że ze mnie roślina wysokopienna, żaden tam krzak przyziemny, gdzie tam, wysokopienna roślina, że aż kark wszystkich boli, kiedy tak patrzą, jak ten tam wysoko zaszedł, ho, ho, mówią jedni, no, no, dodają drudzy, czy widzieliście państwo wysokopienny las, ale co ja tam o lesie, w lesie jest kupa drzew, niektóre gniją na dobre, a ja jestem jeden i tylko na mnie spadują tak dalekie w konsekwencjach pomysły. Tylko że – jak powiedziałem – mam wrogów. I to tak nieobliczalnych, takich, co to już z niejednej miski chłeptali, przecież ten Bucowski też był kiedyś księdzem, ale potem wspaniała kariera w nauczaniu partyjnym, potem w Akademii Nauk rżnął pierwsze skrzypce, a potem mu odbiło (śmieje się) i zaczął o wolności nauczać. Mówią, że ja języków nie znam. Taka – jak to się mówi, aha, potwarz! A przecież każdy widzi, że języki znam, mówię pardą zamiast przepraszam, oczywiście ja tam nie mam kogo za co przepraszać. Naser im mater, jak mówił mój dziadek. Teraz tak się nie mówi, kiedy powiem „naser-mater”, wszyscy się dziwią. Oni jak się napną, to mówią kurna czy coś takiego, ale tak mówił mój dziadek: naser-mater, mówił, to jest tradycja, a tradycję – to wie każdy buc – trzeba podtrzymywać. Bez tradycji zdechniemy, zwiędniemy jak goździki restauracyjne... REŻYSER Czy ja wiem? Wie pan, dobrze pan zaczął, ale potem za bardzo wczuł się pan w rolę, w końcu jest to naukowiec; wiem, wiem: naukowiec nowego typu, karierowicz, menda, ale niech go pan za bardzo nie kompromituje... AKTOR Nie rozumiem pana. Ja muszę go kompromitować, tego wymaga ode mnie autor. REŻYSER Autor, autor, co tam autor, my nie takich autorów znaliśmy i nie przejmujemy się. Na czym to pan skończył? Aha, na goździkach 161 Spis treści.indb 161 2015-03-11 20:56:28 restauracyjnych. Może usiądźmy i przeróbmy to na gerbery, co? Gerbery będą lepsze, dużo lepsze. AKTOR Żadne tam gerbery. Jeżeli autor mówi: goździki, które u nas daje się przy każdej okazji, to chodzi mu o to, że nie są to już kwiaty, lecz symbole urzędowej pogardy. Mają być goździki. A na pewno nie gerbery... REŻYSER Co pan ma przeciwko gerberom? Piękna roślina, pochodzi z południowej Afryki, liście zebrane w kształcie rozety, w szklarniach... AKTOR Nie wiedziałem, że pan jest botanikiem. REŻYSER To moje hobby, ale niech będzie goździk, Dianthus dianthus, baldachokształtne wierzchołki też nie są do pogardzenia. AKTOR Myślę, że autorowi nie chodziło o wyższość goździków nad gerberami, jemu chodziło o tradycję, o jej zmierzch... REŻYSER Dobra, dobra, niech będzie tradycja, mnie tam wszystko jedno... AKTOR (nawiązując do tonu profesora Mendeckiego) Tak mówił mój dziadek – naser-mater mówił – to jest tradycja, bez niej zdechniemy jak baldachokształtne goździki restauracyjne. REŻYSER (uważnie) Baldachokształtne niech pan skreśli. Za dużo słów, za mało treści, to w żadnej pale się nie mieści. AKTOR Aktorem jam i talent mam, nie myślę wcale o pana pale... REŻYSER Nieee, wierszami daleko nie zajedziemy. Niech pan popatrzy na Słowackiego, te jego rymowanki... 162 Spis treści.indb 162 2015-03-11 20:56:28 AKTOR Co pan ma do zarzucenia Słowackiemu? To wspaniały poeta. REŻYSER (rzeczowo) Gra się go z musu. Tak każe tradycja. Bez musu nikt by tego nie wziął do ręki. AKTOR (urażony) Niech pan mówi za siebie. Znam reżyserów, którzy szczycą się tym, że robią mistrza słowa. REŻYSER A tam, robią. A my robimy współczesnego autora. Proszę. AKTOR Tą teorie zaczełem, pamiętam, zimą oziemziego-bźego roku. Połączyłem w niej obie teorie i wyszła moja, nowa. A oto ona: scjentyficznie rzecz ujmując, zawsze istniała, wydaje mi się, kontrowersja między racjonalizmem a empiryzmem. Rozum czy doświadczenie? A dlaczego – psia jego mać – nie i to, i to? Głównym punktem mojej filozofii jest to, że ja tej kontrowersji nie widzę. Wcześniejsi filozofowie byli głupi; rozumowali tak: albo jeść, albo pić, co może i po części było słuszne, bo na przykład takim zupełnym alkoholikom w ogóle nie chce się jeść. Ale dlaczego albo? Podział, przedział. Podział ludzkości na mężczyzn i kobiety. Ale wiemy (opowiadał mi o tym pewien gazda na Hali Gąsienicowej), wiemy, że w każdym mężczyźnie tkwi trochę kobiety, a kobiety mają w sobie czasem tyle męskości, że aż strach pomyśleć, co by było, gdyby – suki jedne – były mężczyznami. A więc i rozum, i doświadczenie. Do zobaczenia za tydzień. BAGAŻOWY Chwileczkę. Powinien pan jeszcze podpisać rachunek! Teraz dostaje pan połowę, a potem, za trzy miesiące, resztę. AKTOR To znaczy: drugą połowę. BAGAŻOWY Nie, nie drugą połowę, tylko resztę. Nam stale obcinają budżet. 163 Spis treści.indb 163 2015-03-11 20:56:28 SCENA IX REŻYSER Więc jaki teatr robimy? Naturalistyczny, symboliczny, surrealistyczny? A może ekspresjonistyczny? Egzystencjalny? Epicki? Absurdalny? Happeningowy? Teatr akcji? Teatr otwarty? AKTOR Widzę, że mógłby pan założyć cały sklepik! I wszystko to ma pan na składzie, na każde zawołanie? REŻYSER Robiłem już różne sztuki – i na różne sposoby. Bo można! Shakespeare jako happening, Ibsen w typie be-in, Molier w teatrze pogardy. AKTOR W teatrze pogardy? A cóż to jest? REŻYSER Kochany, weźmy na warsztat choćby Don Juana. Samego Don Juana, nie sztukę. Jego stosunek do kobiet jest taki, jak w naszym stuleciu esesmanów do... AKTOR Widzę, że pan jest zdolny kojarzyć ze sobą wszystko... MALARZ Znam pewnego gazdę. Wyswata wszystko. Każde świństwo, taki zdolny, choć chłop niepiśmienny. Ale czytać potrafi. AKTOR W Grecji taksówkarze – może nie wszyscy, ale większość – nie potrafią czytać. W Grecji, która jest kolebką naszej kultury! MALARZ (ordynarnie) Ten mój gazda też jest donżuanem, tylko takim wsiowym... REŻYSER (olśniony) Wie pan, to świetny pomysł. Don Juan Moliera jako gazda! W jednym ręku ciupaga, w drugim flaszka... I też – Francuz – lubi, jak mu się kobiety opierają, uległych – za Boga nie znosi... 164 Spis treści.indb 164 2015-03-11 20:56:29 Scena z Moliera. (Scena z żebrakiem...) AKTOR (w ręce ciupaga, flaszka w drugiej) A czemuj to żebrzecie? MALARZ Jakojsik praca mi nie idzie, dździaśby tam, nigdy mi nie szła, więc żebrze. Dajcie co łaskawco, a to pomodle sie za was i za te wasze uwiedzione kubity. AKTOR Dam ci, Staszica ci dam, ino masz przeklnąć, a soczyście... MALARZ A niechby to był i sam Moniuszko – nie wezme, ja człowiek wierzący, na wszystkie majówki chodze, kląć nie bede... REŻYSER (zamiast reżyserować, bierze stronę Malarza-Żebraka) Dalibyście spokój, gazdo, przecie do kościoła chodzita, a czeguj ta nędza ma kląć? (po chwili) Na tego Moniuszke to sie możemy oba złożyć, a co! Malarz odpowiada jeszcze coś jako góral-żebrak, tymczasem wchodzi Piękna Dama. PIĘKNA DAMA (do Malarza) Ach, Don Juanie, miał pan być u nas wczoraj na kolacji... MALARZ Kurna-laterna, toć to nie ja, ino ten gazda, co tu stoji... PIĘKNA DAMA (zamyślona, jakby nie widziała Malarza, ale dalej zwraca się do niego) Pan, zda się, kobiet zbyt wiele nie ceni... MALARZ Jak si postaram, to moży sie zmieni. PIĘKNA DAMA Pan bezwzględnością kobiety podbija. MALARZ Piękna ta dama, lecz widać chce w ryja. 165 Spis treści.indb 165 2015-03-11 20:56:29 PIĘKNA DAMA Szczęście w zmienności – takie twe przesłanie? MALARZ Brzucho mnie boli, niech pani przestanie. Czuję, że wdziękiem mnie pani ujęła... PIĘKNA DAMA Już nie od takich pieniądze ja wzięła. MALARZ Sprzedawać miłość, czy to wszak się godzi? PIĘKNA DAMA Zaś tam, poszaleć! Pókiśmy są młodzi. MALARZ Ach, gdzież to, pani, znikła twa wytworność? PIĘKNA DAMA Być tylko damą, przecież to potworność. MALARZ Zaś tam potworność, to fason nielichy. PIĘKNA DAMA (do Aktora) A pan, tam w kącie, co pan taki cichy? AKTOR Jam tylko aktor, skromny sztuki sługa. REŻYSER Ja zaś – reżyser. Co pan do mnie mruga? AKTOR Mrugam, by wątek zachować w dyskrecji... REŻYSER (zmienia temat) W Rosji nie byłem, byłem za to w Grecji, gdzie taksówkarze są analfabety. AKTOR Stara kultura, a teraz, o rety! PIĘKNA DAMA Czemuż pan jęczy? Świat upadkiem stoi, analfabetyzm nie takim przystoi... 166 Spis treści.indb 166 2015-03-11 20:56:29 MALARZ Ja pisać umiem, chociam nieuczony... AKTOR (po długiej chwili, stając pośrodku sceny) Dosyć tych rymów, jestem już zmęczony. Muzyka. SCENA X AKTOR Zazdrości mi się różnych rzeczy: talentu, rozgłosu, sławy, a przecież mając wielki talent, o ileż więcej muszę nad sobą pracować! Mały talent... DZIEWCZYNA Jaki piękny śnieg na dworze, niech pan wyjdzie ze mną i po‑ patrzy... AKTOR Mały talent, cóż, popracuje sobie malutko, tyle co kot napłakał, a może jeszcze mniej, i może być zadowolony. Wielki talent... CHAM ( jako Listonosz) Poczta i pieniądze. Proszę podpisać, o tu. (czeka na napiwek, nic nie dostaje) AKTOR (do Listonosza) Niech pan wyjdzie na śnieg i popatrzy... (po chwili) Wielki talent musi pracować jak koń. Kiedy trzeba, musi być koniem wyścigowym, musi wyprzedzać innych, być czempionem, kiedy indziej – koniem pociągowym, mocnym, twardym, samą siłą, kiedy indziej znów koniem dorożkarskim, żeby towarzystwo mogło się na nim przejechać, różni krytycy, którzy zesikaliby się na scenie, gdyby im przyszło na niej stanąć i coś powiedzieć, ot choćby małą kwestię: „Osiodłać panu baronowi Burka czy Arabeskę?” CHAM ( jako Dżokej) Osiodłać panu Burka czy Arabeskę? 167 Spis treści.indb 167 2015-03-11 20:56:29 AKTOR Osiodłać panu baronowi, idioto. A gdzie codzienny list w różowej kopercie? Jakże ta poczta działa... Zesikaliby się na scenie, powiadam. Krytycy. Koń by się uśmiał. Aktor chodzi całe życie jak koń w kieracie, nie może sobie pozwolić nawet na... CHAM ( jako Choreograf, wtacza się, tańcząc, na scenę) Hej, hej, hej, hej. A potem nagle zatrzymuje się pan i wypowiada swoją kwestię zupełnie spokojnie. Ja to już wypróbowałem, wypadnie pan znakomicie, bo nie tego się będą po panu spodziewać. AKTOR Arabeskę mi osiodłaj, durniu, albo jeszcze lepiej tego nowego, hardego... Nad „Makbetem” napracowałem się jak koń, a potem przyszedł reżyser i powiada, nie, panie Janku, nie, nie, tej głównej sceny w ogóle nie damy, wszyscy to znają, to się już opatrzyło jak reklamówka dezodorantu... REŻYSER Nie, panie Janku, nie, nie, ja nie chcę tej sceny, ona mi na nic nie jest potrzebna! AKTOR Mógłbym pana kopnąć, ale zdaje mi się, że to już wyszło z mody. Kopią się w tyłki już tylko na starych filmach. (nagle) Hej, hej, hej, hej – i zatrzymuję się. Ale po co, dlaczego! To już typowo pol‑ skie: zaczynam coś, a potem przestaję i robię coś innego. Zna łem takiego jednego malarza: zrobił parę kresek, a potem usiadł do pisania listu, a potem nagle zaczął sobie robić przed lustrem przedziałek na środku, wyglądał jak idiota, a potem umył jeden talerz, resztę zostawił, a potem puścił płytę, a potem wyjrzał przez okno, potem wyłączył adapter, zrobił parę kresek, zszedł do sklepu po bułki, znów parę pociągnięć pędzlem, zdjął spodnie, ubrał inne, zdjął inne, wciągnął poprzednie, pędzlem ciach-ciach, zmienił pasek w spodniach, ciach-ciach, jeszcze inny pasek, nie: szelki, pędzlem ciach-ciach; puszczam inną płytę, wyglądam przez okno, ciach-ciach, inne spodnie, myję więc okno, lecz tylko połówkę, zamawiam taksówkę, usteczka 168 Spis treści.indb 168 2015-03-11 20:56:29 w podkówkę, zdziab! zabijam mrówkę, otwieram lodówkę, wcześniej palę mówkę, piszę list, wychodzę na dwór, tam lepię bałwana. O, ma ukochana! – otwieram list w różowej kopercie, hej-hej-hej-hej, zaglądam przez lupę, kopię buca w dupę, skok na Arabeskę i znów robię kreskę… (kończy sceną z „Makbeta”; wybrać krótką scenę, krótką, ale sugestywną) Ona gra z nim tę krótką scenę (Ona = Małgorzata). * REŻYSER Nie, nie, ja nie chcę tej sceny, na nic mi nie jest potrzebna. Zresztą, czy ja wiem, mogę to dać, ale wtedy runie cała zasadnicza, fundamentalna koncepcja. Wie pan... AKTOR Pan ma jakąś koncepcję, naprawdę? To niech ją pan opisze w „Zrzygu Teatralnym”, a aktorom niech pan pozwoli grać to, co autor napisał. REŻYSER Autor? Jaki autor, aa, Szekspir, pewnie, można i tak... AKTOR (w gniewie, w najwyższym uniesieniu) Co znaczy: można i tak? Jak pan śmie! Co to wszystko znaczy? KR AWIEC Niech się pan rozkraczy! Noo, co to panu szkodzi, niech pan się rozkraczy, o tak. Widzi pan, jak pan się rozkraczy, to te spodnie już nie leżą tak, jak leżały u mnie na stole krawieckim. Ja je panu przerobię. AKTOR (zdumiony) Ale dlaczego ja mam się rozkraczać? KR AWIEC (spokojnie) Jak pan nie chce, to pan nie musi, ale ja pragnę bronić mojego zawodu. W teatrze tak marnie się krawcom płaci, to niechże przynajmniej pozwoli się im wykonywać ich zawód uczciwie. AKTOR ( jak do chorego) Dobrze już, dobrze... 169 Spis treści.indb 169 2015-03-11 20:56:29 DZIEWCZYNA Jaki piękny śnieg na dworze, niech pan wyjdzie ze mną i po‑ patrzy. AKTOR Praca aktora. Czy pomyślał kto, ile wysiłku kosztuje go to, co potem wydaje się zrobione tak lekką ręką? CHAM ( jako Fotograf ) Jak pan chce, zrobię panu zdjęcie. Na Arabesce. Albo nie, pod nią. AKTOR Jak to, pod nią? FOTOGR AF Dla pana koń znaczy tyle, co dla innych auto. Porządny Polak ma auto, włazi pod auto i tam grzebie. Żona czeka na niego z obiadem, a on grzebie pod autem. Pan ma konia, może pan grzebać pod koniem, nie musi pan naprawdę, może pan tylko udawać, chociaż dobry fotograf powie panu z pewnością, że prawdziwe ujęcie możliwe jest tylko wtedy, gdy dzieje się naprawdę tak, jak na zdjęciu. AKTOR Ale pan coś mówił o żonie, (poważnie i dostojnie) o Penelopie w szacie zdobnej dyjamentem, czekającej z obiadem... FOTOGR AF Tak mówiąc, obrazu rzeczy niechybnie dopełnić zamiarowałem. AKTOR (w tymże stylu) Artysta, rzec by można barokowy. FOTOGR AF Z baroku się wywodzę, chociam fotograf tylko, a zatem rzeczy istniejącej zaledwie podły imitator. AKTOR (teraz z chłopska) Ii, zaśby tam imitator. Wyście są artysta. I co z tego, że marny fotograf. Artysta bedzie wżdy artystą, a juści, psia jego bacówka. FOTOGR AF A juści, że będzie. (inteligentnie) Miano artysty przysługuje temu, kto odznacza się mistrzostwem w jakiejś dziedzinie, choćby to była fotografika. 170 Spis treści.indb 170 2015-03-11 20:56:29 AKTOR (poważnie) Nawet złodziej, jeśli jest w swoim fachu mistrzem, może mienić się artystą, zapewne. CHAM ( jako Listonosz) Poczta i pieniądze, a, i liścik w różowej kopercie, troszeczkę przez pocztę poplamiony. Kiełbasa czosnkowa, tym pachnie. Ale na pieniądze potrzebny jest dowód tożsamości. Nie jestem małostkowy, wystarczy prawo jazdy. KR AWIEC Ale mistrz jeździ tylko na koniu. LISTONOSZ Pytał się kto pana? (do Aktora) Tu, podpis. (czeka na pieniądze, nic nie dostaje) AKTOR (wachluje się różowym listem) Namiętność, co to znaczy namiętność... MAŁGORZATA (wchodząc) Od kogo ten list? (do Krawca i Listonosza) Dzień dobry i do widzenia. (obaj wychodzą) AKTOR Dlaczego obu odprawiłaś, przecież z nimi rozmawiałem. MAŁGORZATA Kochany, nie gniewaj się, to z miłości do ciebie. Przecież masz się uczyć nowej roli. Po co ci rozmowy z byle indywiduami. AKTOR Mylisz się. (chowa list do kieszeni) Ja muszę poznawać życie, ci dwaj żyją innym życiem, jako aktor wcielający się w różne role muszę wiedzieć, jakie jest to życie. MAŁGORZATA Nie łudź się, zwyczajne. Krawiec wykroi materiał na spodnie, Listonosz pójdzie na piwo, a potem do mieszkania jednej z adresatek, z którą od trzech tygodni ma romans. Krawiec wyciąga właśnie flaszkę zza firanki, wypija większą dawkę alkoholu i zabiera się do pisania listu do prezydenta. Obiecał go żonie, która stale wypomina mu, że pewien polski krawiec 171 Spis treści.indb 171 2015-03-11 20:56:29 dostał Nobla. Listonosz zastał u swojej ukochanej hydraulika, z którym ukochana żyje od trzech tygodni. Listonosz zna życie, nie dziwi się niczemu, mówi: przepraszam, pomyliłem drzwi, są pieniądze, ale nie dla pani. Hydraulik wciąga szybko spodnie i wybrakowaną rurą wali Listonosza po łbie, ten, krwawiąc, zatacza się po schodach, spada z nich, ląduje obok wiadra z brudną szmatą i tam umiera. Krawiec drze list do prezydenta, a na pytanie stroskanej żony, co tak hałasuje, krzyczy, że on „sra na nobla”. Krzyczy tak głośno, że słychać go aż w Sztokholmie, gdzie skreślają go z listy kandydatów, oczywiście nie jego, tylko pewnego pisarza islandzkiego, który nosi nieco podobne nazwisko. Wdowa po Listonoszu wychodzi za mąż za literata, któremu zaraz po nocy poślubnej wmawia, że mógłby mieć Nobla, musi się tylko postarać. I prosi go, by nie mówił, że „sra na nobla”, tylko wziął się porządnie do roboty. AKTOR (skonsternowany) Dlaczego utrzymujesz, że ich życie jest zwyczajne? Przecież coś się w ich życiu zdarzyło i nie było to wcale mało jak na Krawca i Listonosza. Listonosz zginął na posterunku, to już coś jest... CHAM (wchodzi jako Fotograf, usłużnie) Zrobię panu zdjęcie na koniu, oczywiście że na koniu. SCENA XI AKTOR (wykłada przed publicznością) Aktorska sztuka, proszę państwa, nie polega na niczym innym, tylko na robieniu min. O, proszę, ktoś mnie zawoła, a ja robię minę człowieka zaciekawionego; a któż to woła: „panie Janku”? KTOŚ (woła) Panie Janku! (Ktoś = Cham) AKTOR Proszę mi nie przeszkadzać. Ja mam teraz wykład. (wykłada) Albo ktoś mi opowie o moim przyjacielu, że jest denuncjantem, a ja odpowiem na to miną. Zamiast mówić „nie wierzę”, robię minę, o taką (pokazuje jaką). Albo znajduję przed wejściem 172 Spis treści.indb 172 2015-03-11 20:56:30 do domu pod wycieraczką wielką sumę pieniędzy. Co robię? Przeliczam? Nie, skądże. Najpierw robię minę, o, taką, albo taką. (pokazuje jaką) KTOŚ Przepraszam. Pukałem, nikt nie otwierał, myślałem, że znajdę klucz pod wycieraczką, jak to jest w naszym kraju powszechnie przyjęte, a tu, panie Janku kochany, leżą pieniądze. AKTOR (robi minę) Znowu? KTOŚ Dlaczego pan wkłada pieniądze pod wycieraczkę? Nie ma pan lepszego miejsca? Choćby pod materacem! Pan kusi innych, na Boga! Wystawia ich pan na próbę, widzi pan, ja w końcu mogłem ulec pokusie i wziąć te pieniądze. Napisałem artykuł o wycieraczkach, ale nasza gazeta, choć postępowa, płaci dopiero po miesiącu, więc w końcu pomyślałem sobie: a, co tam! – wezmę. I wziąłem. Oddam panu, jak mi zapłacą. (oddala się) Z ciemności wyłania się indywiduum z bagażem. AKTOR Stać, stać! Co pan wyniósł z domu? BAGAŻOWY Z domu wyniosłem dobre wychowanie. Mówi się: „dzień dobry”, a nie „stać, stać”. Ja jestem dobrze wychowany, powiedział pan „stać” – to stanąłem. To jest moja walizka, a w niej są moje rzeczy, może pan sprawdzić: moje. À propos moje: niech pan nie wkłada pieniędzy pod wycieraczkę. Wycierają się i żaden bank nie chce ich potem przyjąć. DZIEWCZYNA (wchodząc) Miałeś zostawić klucz pod wycieraczką, klucza nie było, były tylko pieniądze. Czy to znaczy, że już mnie nie kochasz? Ta niewielka suma, którą sobie wzięłam – a, co tam! – nie wyglądała na pożegnalne honorarium. AKTOR (rzeczowo) Nie pamiętam, żebym panią kiedykolwiek kochał. Czy pani mnie nie myli z kimś innym? 173 Spis treści.indb 173 2015-03-11 20:56:30 DZIEWCZYNA (zdenerwowana) Nie! Pod pana wycieraczką jest pan, to znaczy, znam pana jako wycieraczkę, to znaczy, wycieraczka jest pana, to znaczy, nie pana, tylko twoja. Najdroższy, dlaczego mnie wyrzucasz, i to z powodu zwykłej wycieraczki? Nie żal ci naszych chwil spędzonych razem? AKTOR Zaręczam, że nie spędzałem z panią żadnych chwil. Może mi pani nie wierzy, ale ja na ogół przyglądam się bliskim mi osobom. Pani nie znam. DZIEWCZYNA Bydlę. AKTOR (śmieje się nieco rozbawiony) Nie znam pani. (po chwili) Powinna pani nosić okulary. Wiem, że młode kobiety tego nie lubią. Gdyby pani miała na nosie okulary, nie byłoby tego fatalnego nieporozumienia. Czy pani uwierzy? Nie skrzywdziłem nigdy żadnej kobiety. Sam się sobie dziwię, aż prosiły się o to, by je skrzywdzić, ja wszakże tego nie uczyniłem. Nie pozwala mi na to wrodzona męska galanteria. BAGAŻOWY Znam pana od lat, to wspaniały człowiek. Muchy by nie skrzywdził, co dopiero tak miłą osóbkę. DZIEWCZYNA Nikt tu pana nie pyta o zdanie. A w ogóle dlaczego pan tu stoi, kiedy mówimy o sprawach, które tylko nas obojga obchodzą? I jeszcze pan dogaduje... BAGAŻOWY Jestem świadkiem waszej rozmowy, niczym więcej; jeśli pani chce, mogę być niemym świadkiem. DZIEWCZYNA Nie chcę żadnych świadków, chcę, żeby było tak, jak przedtem. (do Bagażowego) Czy pan wie, co on mi obiecywał? AKTOR Nic pani nie obiecywałem. Niechże pani w końcu włoży okulary, a mnie da wreszcie spokój. 174 Spis treści.indb 174 2015-03-11 20:56:30 DZIEWCZYNA (wkłada okulary, robi brzydką minę; do Bagażowego, wskazując na Aktora) Kto to jest? BAGAŻOWY To jest pan Jotpe, wielki aktor, mówi się, że największy. DZIEWCZYNA Przebrałeś się za aktora! Myślisz, że się na tym nie poznam. Boże, jacy mężczyźni są głupi! Nawet nie postarał się zmienić głosu. Głupi i bezczelni zarazem! KR AWIEC (wchodząc) Nowe, piękne spodnie, z podwójnie od spodu założonym mankietem, drugi nieco węższy. No co, włoży je pan? Aktor zdejmuje spodnie, by przymierzyć nowe, w czasie zdejmowania spodni można dostrzec kawałek zadka. DZIEWCZYNA Ach! Jak pan śmie! Jak pan... AKTOR (zadowolony) Wydało się! Jak pan śmie... Gdyby pani żyła ze mną, jak pani utrzymuje... Przecież nic takiego się nie stało. (Dziewczyna wychodzi) Pierwszorzędny z pana rzemieślnik. Co mówię, pan jest artystą. To nie spodnie, to dzieło sztuki. KR AWIEC Ale pan wie, że dzieła sztuki kosztują. Czy wie pan, ile kosztuje najpopularniejszy obraz van Gogha? Nie wie pan, tak myślałem. (do Bagażowego) Pan też nie wie. No, ale od bagażowego trudno zbyt wiele wymagać. BAGAŻOWY Wiem. Na ostatniej aukcji w Londynie cena wymienionego van Gogha wzrosła do sześćdziesięciu dziewięciu milionów. Van Gogha kupił japoński multimilioner, by ofiarować go dyrektorowi zaprzyjaźnionego koncernu elektronicznego. AKTOR Mógłbym panu ofiarować moje spodnie, ale muszę w czymś chodzić. Zmiana nastroju, muzyka. 175 Spis treści.indb 175 2015-03-11 20:56:30 SCENA XII AKTOR Więc jaki ma być ten teatr? REŻYSER Zwykły, ludzki. I może do śmiechu. I żeby się nie nudziło... AKTOR Żadnych głębszych refleksji? REŻYSER Głębsze refleksje pan będzie miał, gdy pan złapie jaką chorobę. AKTOR Pan tego nie mówi poważnie? Przecież teatr zawsze miał jakąś misję do spełnienia. REŻYSER Tak, w latach niewoli, w czasach ucisku. Teraz mamy wolność. AKTOR I możemy ze sceny biadolić, ile wlezie. REŻYSER Możemy. A uciskany nie może biadolić. Ma utrzymywać, że jest mu dobrze, lepiej niż kiedykolwiek. Na tym polega ucisk. Ciemiężymy te pluskwy, a one są nam jeszcze za to wdzięczne. Malują apetyczne transparenty, ochoczo gromadzą się na przymusowe zebrania, klaszczą jak trzeba, a trzeba klaskać... (głupio) Zresztą gnębić to przyjemność. Wiem coś o tym. AKTOR Mnie pan nie zgnębi. Ja tak łatwo się nie poddaję. REŻYSER Jak zechcę, to zgnębię. Pana rolę dostanie inny aktor. Gorszy, ale zrobi, co mu się powie. AKTOR Ale zrobi to gorzej! REŻYSER I kto mu to udowodni? Co, gorzej? Gorzej od siebie? Nie wierzę, przecież każdy się stara. 176 Spis treści.indb 176 2015-03-11 20:56:30 AKTOR Ja nie potrzebuję reżysera, zwalniam pana. REŻYSER Ja przecież żartowałem. AKTOR Won. REŻYSER (grzecznie) Do widzenia. AKTOR Jeżeli won, to do jakiego widzenia? Ależ to tępy naród. Reżyserię kończył! To ona go skończyła. Jeżeli było co. SCENA XIII AKTOR Bo czymże jest życie? Nieraz zadawałem sobie to pytanie. ŚMIECIARZ Na to pytanie mogę odpowiedzieć, autorytatywnie! Jestem śmieciarzem. Czy pan wie, że etymologia słowa „życie” wskazuje nieodmiennie na coś, co jest mi szczególnie bliskie. Życie. To, co mokre, to, co się lepi. To, co jest szlamem – grecka etymologia, wiem coś o tym, wskazuje nieodparcie na dosłownie takie źródła. Robi pan wielkie oczy, ale tak jest. Jako człowiek wyjątkowo wykształcony, choć aktor, powinien pan to wiedzieć. Bez etymologii nie ruszy pan problemu, filozofowie greccy wiedzieli wszystko. Grecy, gdy nadawali czemuś nazwę, wiedzieli dlaczego. Mokry szlam – tu jest źródło życia. Suche plastikowe pudełko nigdy nie będzie życiem. AKTOR (odkrywczo) Żyje to, co się porusza. To, co się nie porusza, zdechła pluskwa na przykład, nie żyje. ŚMIECIARZ Nie ma pan racji. Ja się teraz nie ruszam, a żyję. W pracy poruszam się wolno, a przecież jestem ożywiony wewnętrzną 177 Spis treści.indb 177 2015-03-11 20:56:30 gorączką. Czy pan wie, jakie piękne kawałki znajduję czasem wśród mokrych gazet i szlamu życia? Nie wie pan. AKTOR (z dumą) Wiem. Grałem rolę Śmieciarza i z poczucia rzetelnej odpowiedzialności sam chodziłem wieczorami po osiedlach, starając się wczuć w swoją nową, piękną rolę, która – gdy nastąpiło we mnie nieodzowne przesunięcie osobowości – nie była już rolą. ŚMIECIARZ Hee! Pamiętam pana! Chodził pan sporo po Osiedlu Ofiar Faszyzmu. Wie pan, był pan bardzo dobry w tej roli, czułem w panu nawet tęgiego konkurenta! Kiedyś przywaliłem panu w bramie, potem – nie wiem czemu – wzięło mnie na litość i zaniosłem pana na górę, do mieszkania. Wyjąłem z pana kieszeni klucze z adresem i wrzuciłem pana na przedpokój. Oczywiście, szybko pojąłem swoją pomyłkę, że nie jest pan żadnym konkurentem, ale wtedy już było za późno. Panu została szrama na głowie, a mnie mały wstyd. AKTOR (dumnie) Tę szramę otrzymałem w boju, nie w bramie. Grałem króla, którego do siebie podstępnie zwabił książę Żelazowej Woli... ŚMIECIARZ Jak pan woli... Jak pan woli... ( jak do chorego) Dobrze już, dobrze. W Żelazowej Woli – jak pan woli... Ciemność. SCENA XI V Trzy panie. Mówią półsłówkami. PIĘKNA DAMA Zimno tu. DZIEWCZYNA Ach, tak? 178 Spis treści.indb 178 2015-03-11 20:56:30 MAŁGORZATA Bywa różnie. DZIEWCZYNA Pewnie. PIĘKNA DAMA Co pewnie? DZIEWCZYNA Że różnie. PIĘKNA DAMA Teraz mi gorąco. DZIEWCZYNA Ciśnienie. MAŁGORZATA To przed okresem. PIĘKNA DAMA Myśli pani? MAŁGORZATA Nie. Zwykła hipoteza. DZIEWCZYNA Ja się nie przejmuję. MAŁGORZATA Ja też nie. PIĘKNA DAMA Ja tak. MAŁGORZATA Niepotrzebnie. PIĘKNA DAMA (wyjmuje z torebki pończochę) Ha. DZIEWCZYNA (wskazując na pończochę) Co to jest? PIĘKNA DAMA Nic takiego. 179 Spis treści.indb 179 2015-03-11 20:56:30 MAŁGORZATA Nie powiedziałabym. DZIEWCZYNA (w rozmarzeniu) Piękny mężczyzna. PIĘKNA DAMA Kto? DZIEWCZYNA A, ten... PIĘKNA DAMA Raczej ładny. DZIEWCZYNA Nie, piękny. PIĘKNA DAMA Ma ładne ręce. DZIEWCZYNA Piękne. MAŁGORZATA Kwestia gustu. PIĘKNA DAMA Na swój sposób mądry. MAŁGORZATA Kto? DZIEWCZYNA No jak to kto. MAŁGORZATA Czasami przejmuję się. PIĘKNA DAMA Niepotrzebnie. MAŁGORZATA Czasem trzeba. DZIEWCZYNA Co trzeba? 180 Spis treści.indb 180 2015-03-11 20:56:31 MAŁGORZATA Czy ja wiem... Mówią d a l e j w tym stylu i wychodzą. Muzyka. SCENA X V AKTOR I oto znaleźliśmy się w sytuacji bez wyjścia: sztuka aktorska przestaje mieć sens; uprawia się ją rutynowo, a gdzież tkwi głębszy powód do jej uprawiania? Nie twierdzę, że musi mieć coś z powołania, coś z przesłania, jakąś misję do spełnienia, ale chronicznie przeszkadza mi myśl... ŚMIECIARZ Czy to pan wyrzucił do śmieci pierwszy tom Hartmanna? Mam już trzy egzemplarze pierwszego tomu, a drugiego jakoś... AKTOR A, pan Śmieciarz! Lubię pana. Wie pan, wszyscy dziś zachowują się tak sztucznie, pan jeden chociaż ma jakiś fason... ŚMIECIARZ Nie mówmy o moim fasonie, mówmy o Hartmannie. Drugi tom! AKTOR Nie, nie mam. Niestety, miałem pierwszy, poczytałem z niego trochę, znudził mnie facet, drugiego nie kupowałem, choć znajomy księgarz okrutnie mnie namawiał. Ubolewał zresztą, że ludzie nie kupują następnych tomów. Czy pan wie, że bywają i tacy, którzy poprzestają na pierwszych tomach encyklopedii! Tego nie mogę pojąć! AKTOR A ja mogę! Wielu nudzi to, czym my się fascynujemy. DZIEWCZYNA (wchodzi, mówi do Aktora, nie zważając na Śmieciarza) Nie przejdzie się pan troszeczkę? Na polu tak pięknie, czy pan wie, że już zakwitły rododendrony? Tuż koło samych śmieci, nieprawdopodobne! 181 Spis treści.indb 181 2015-03-11 20:56:31 ŚMIECIARZ Posadziłem je, bo lubię to miejsce. Spędzam w nim zresztą więcej czasu niż inni, zwykle do pół godziny, gdy ludzie, którzy mają w tej okolicy sprawę, załatwiają ją błyskawicznie, niektórzy nawet w biegu. DZIEWCZYNA (ochoczo) Żeby zdążyć na komentarz polityczny. Faktycznie, ostatnie wydarzenia w Nepalu... AKTOR Nie pojmuję, co panią mogą obchodzić ostatnie wydarzenia w Nepalu. DZIEWCZYNA Jest pan niedobry. Tam też żyją ludzie. Może to nie jest życie, ale to są na pewno ludzie, zaniepokojeni o swój los, nie widzący żadnych perspektyw, pozbawieni dobrego teatru, muzyki rockowej. AKTOR (do Śmieciarza) Mam próbę, muszę już iść. Pan też wychodzi? A, to dobrze. Dziewczyna zostaje. SCENA X V I AKTOR Jakem prawy esesman, te dziewkę to bym, co tu gadać, zerżnął, Bóg mi świadkiem, zerżnąłbym ją, a juści, tak do imentu... CHAM E tam, gadanie, przecie to nie nasza. A ty przecież trupio czaszkę nosisz, więc co cie łobce kobity łobchodzo. AKTOR Pewnie, że nosze. Trupia czaszka fajna rzecz, ale dziewuchy tyż nie najgorsze. Ta w czerwonym to mi sie od razu spodobała, inom na nią zerknął, od razu mi, psiajucha, weszła, o, gdzieś tu kajsik. (pokazuje ni to na serce, ni to na wątrobę) 182 Spis treści.indb 182 2015-03-11 20:56:31 REŻYSER Przepraszam, niech pan pokaże na serce, serce znajduje się po lewej stronie, u pana może niżej, kto tam wie, ale przecież, na miłość Boską, nie aż tak nisko! AKTOR Mnie serce czasem maleje – mówią: wielki aktor, a przecież małego serca – i jakoś tak opada. (pokazuje jak i gdzie) REŻYSER No dobrze, panu prywatnie, w domu, ale tu na scenie gra pan trupią główkę, a takim serce rosło (zwłaszcza po przemówieniach tego kulawego), nie malało – i pan to musi pokazać. Pokazać, nie wstydzić się. AKTOR (spokojnie) Dlaczego my gramy tę idiotyczną sztukę? Górale w SS, o dziewczynach gadają – przecież to bez sensu... REŻYSER Tak chce autor. Pytałem go o to, powiedział, że w Polsce międzywojennej też był faszyzm i że gdybyśmy nie uważali, to też by się rozwinął, jak u naszych słusznie potem znienawidzonych sąsiadów. Jest to nowy gatunek teatru, teatru hipotetycznego, teatru możliwości. Nie możemy żyć w świecie fikcji. Tych górali mogła do tego zachęcić trupia czaszka. Żaden tam niebieski krzyż, głupich bajoków-alpinistów ratować, tylko strzelać. Słyszałem kiedyś, jak jakiś pijany baca tłumaczył, że wszystkich by we wsi powystrzelał, bez wyjątku. (oddala się; patetycznie) Wystrzelałbym wszystkich co do jednego, psia jego bacówka, ale tak do imentu. Wiem, że wtedy nie miałbym do kogo gęby otworzyć, alem przecież małomówny, nie gadam po próżnicy, no, teraz się trochę rozgadałem... AKTOR A ja bym na waszym miejscu, gazdo, jednego zostawił, takiego, co to lubi słuchać, jak inni co prawią. W każdej wsi znajdzie się taki... Wychodzą. 183 Spis treści.indb 183 2015-03-11 20:56:31 SCENA X V II AKTOR Zastanawiam się często, czy treścią teatru ma być życie, czy po prostu sam teatr. Jestem za tym, by treścią teatru był teatr, tak jak treścią muzyki jest sama muzyka, musica ipsa, nie jakieś tam bajeczki, które sobie w związku z nią opowiadamy. Z obrzydzeniem i satysfakcją płynącą z obrzydzenia oglądam sztuki, których treścią są prawdziwe zdarzenia. Teatr nie jest po to, by opowiadać o tym, co zdarzyło się naprawdę. O tym, co zdarzyło się naprawdę, opowie najlepiej samo wydarzenie, jego wierny, protokolarny opis, jeśli taki jest możliwy. Teatr jest po to, by opowiedzieć prawdę o teatrze, o możliwościach człowieka, który stworzył teatr, który ten teatr ciągle tworzy i zmienia, który żyje w teatrze, dla teatru, z powodu teatru. Zadaniem teatru nie jest tworzenie fikcji prawdy, dlatego z zasady nie podobają mi się sztuki o dziewczęciu z Lotaryngii czy o papieżu, który nie miał dość siły, by przeciwstawić się złu. Co autorzy wiedzą o faktach rzeczywistych? Byli przy tym? Rozmawiali z wiarygodnymi świadkami? Skądże! Zmyślają i wciskają to biednej, ogłupionej z nadmiaru zaufania publiczności jako prawdę. Największym łajdakiem jest ten, kto zmyśla prawdę! Prawdy nie da się opowiedzieć, kto ze sceny głosi prawdę, jest kłamcą a limine. Prawda... KR AWIEC (w ręku spodnie) Prawda jest taka, że spodnie muszą na pana pasować. Robię je dla pana, a muszą wyglądać tak, jakby to były od lat pana rodzone spodnie. Teatr może oszukiwać, mnie nie wypada. AKTOR Dlaczego pan mi przerwał? Co pan z tymi spodniami? Czy pan zdaje sobie sprawę z tego, co mi pan zrobił? Nie spodnie, świństwo mi pan zrobił. Improwizowałem o teatrze i byłem tuż-tuż przy problemach najistotniejszych... Zepsuł mi pan tok narracji... KR AWIEC (zniecierpliwiony) Masz tu pan spodnie, idź pan za parawan, poczekam. (Aktor wychodzi) Bez spodni nie będzie pan występował na scenie. 184 Spis treści.indb 184 2015-03-11 20:56:31 Nawet najbardziej zwariowany reżyser na to się nie zgodzi. Mo‑ że pan zwisać z gałęzi czy z konia, ale w spodniach. Teatr! Mówią: tak krawiec kraje, jak materii staje. (patetycznie i histerycznie) Boże!!! Ile w tym prawdy! I nie jest to prawda krawiecka, jest to także prawda o teatrze. (w zadumie) Często zastanawiam się, czy treścią teatru ma być życie, czy po prostu sam teatr. Osobiście jestem za tym, by treścią teatru był teatr, jak treścią muzyki jest sama muzyka i tylko ona. Ale treścią spodni są nogi? Czyż robiłbym spodnie, gdyby nie istniały nogi? Przykrawam zatem do ciała, ono dyktuje mi formę, ono, ciało, decyduje o tym, jak ma wyglądać moje dzieło, czyli spodnie. Ale czy szyjąc spodnie, myślę tylko o nogach? (odkrywczo) A kieszenie! Czy nogi potrzebują kieszeni? Nie, zaiste nie! Potrzebuje ich człowiek. Nawet człowiek na scenie. Znam sztukę, czytałem ją dokładnie, wiem, że aktor nie będzie pchał rąk do kieszeni – to i tak nie jest zbyt eleganckie – wiem, że nie będzie w nich szukał kluczy, a przecież mimo to szyję mu kieszenie, bo tak każe mi moja godność zawodowa. Nie jestem partaczem. Jestem mistrzem krawieckim. Wiem, że istnieje przemysł krawiecki, tam spodnie szyją się same. (patetycznie) Słyszycie: szyją się same! (cicho) Ale dopóki nie istnieje przemysł aktorski, dopóki sztuki nie grają się same, dopóty jestem potrzebny, nie tylko przydatny jak drabina czy korkociąg, lecz potrzebny – jak lekarstwo, jak lewatywa, jak codzienny stolec… CHAM ( jako Malarz, w kitlu malarza) Panie dyrektorze, przyszli ci dwaj aktorzy, których pan zamówił. Mogą wejść? KR AWIEC (alias Dyrektor) Niech wejdą. (wchodzą dwaj aktorzy, różnią się wzrostem, nawet bardzo; można ich nie pokazywać, jeśli brak odpowiednich statystów) Ooo, niedobrze, niedobrze. Ja potrzebuję dwóch równych aktorów. To znaczy równych wzrostem: mają z innymi nieść trumnę. Pan jest za duży, a pan jest – przepraszam pana najmocniej, jak by to powiedzieć – za mały. Ależ klops. Cóż: tak krawiec kraje, jak materii staje. Reżysera namówię, żeby panu pozwolił garbić się i utykać, a pana wysyłam od razu do 185 Spis treści.indb 185 2015-03-11 20:56:31 naszego szewca. Jest mistrzem w swoim zawodzie. Z Napoleona zrobi bez trudu de Gaulle’a. Taki zdolny. Obcas. Kwestia obcasa. Question d’obcass! Odwrotnie byłoby mu trudniej. (ordynarnie) W szkole musieli na pana mówić „mały”, co? Ale wyrósł pan na dużego aktora. Niech się pan nie przejmuje, my tu w teatrze mamy nieraz takie kłopoty, że tylko siąść i zapłakać. Wszyscy wychodzą. AKTOR (powoli wchodzi na scenę) W teatrze grasowali jako autorzy moraliści, naturaliści i poeci. Moraliści prawią morały jak tępe belfry, naturaliści trzymają się prawdy jak ślepy bariery, ale jaką prawdę wymyśli taki autor ślepy na teatr, głuchy na uroki teatralnych omamień! O poetach lepiej nie mówić. Poeta w teatrze wygląda jak kobieta zagubiona w męskim klozecie, może i ładna, ale przecież nie na miejscu. (po chwili) Na aktorów mówiono całe lata „komedianci”. I są nimi. Grają, udają, a im lepiej udają, tym są prawdziwsi, tym bardziej się ich ceni. Zdarzało się przecież, że stary aktor płakał na scenie rzewnymi łzami, bo mu wraz ze sceniczną żoną umarła jego własna. Ludzie na widowni wiedzieli o tym i dawali się nabierać; mało kto wiedział, że on tej swojej domowej żony od lat nie cierpiał, że nie odzywał się do niej miesiącami i wiecznie ją poniżał. Jesteśmy komediantami. Komediantami z klasą, ale komediantami. (wychodzi na chwilę) CHAM (wchodzi w zbroi, gra przed nie istniejącym Królem) O królu, oto przybywa do ciebie wysłannik księcia Żelazowej Woli. I ma dla ciebie radosną wiadomość... AKTOR (wchodzi szybko na scenę, z koroną na głowie) Przepraszam za spóźnienie, autobus. (serio) Cóż tedy, hardy wysłanniku, masz mi do powiedzenia? Mów, a prawdy łacno nie omijaj, choćby azaś gorzką była. CHAM Rzekę to tylko, co mi moje posłańcze sumienie nakazuje. Książę Żelazowej Woli życzy sobie, iżbyś łacno przybył do jego zamku. AKTOR Byłem już w jego zamku, a jakże – i ledwie z życiem uszedłem. 186 Spis treści.indb 186 2015-03-11 20:56:31 CHAM Książę zmienił się dyjametralnie. Jest łagodny. Nadal podstępny, ale łagodny. Wystawi ucztę. Z muzyką. Bardzo łagodną, zamówił w tym celu u swojego kompozytora serię urokliwych madrygałów. AKTOR Łagodny! Łagodny! A kto mi tę okrutną szramę na policzku wyrysował? Mój błazen? Koniuszy? Śpiworowy? Precz! A to każę cię wychłostać, chłystku wychłystany. Precz! CHAM Jestem wysłannikiem, posłem. Posłów się nie chłoszcze, posłów się szanuje. Choćby to były podstępne kanalie jak ten twój, królu, zausznik, książę Adolf. AKTOR (do dwóch aktorów, Dużego i Małego, jeśli są w sztuce) Wyrzućcie tego bydlaka, a przedtem go porządnie spierzcie. Ale bez szramy. Szrama jeno królom przystoi. REŻYSER Czy ja wiem? Strasznie się pan podnieca. Król musi mieć godność. Poznałem dzięki łaskawie nam dziś panującej Telewizji – niech Bóg czuwa nad jej poronionymi serialami – króla Szwecji (transmisja ze Sztokholmu). Nie widziałem, żeby się podniecał, spokojny był, nawet jak te swoje Noble rozdawał, zupełnie spokojny. (pieszczotliwie) Rozdawał te swoje Noble jak ciasteczka, uśmiechał się przy tym, był zupełnie spokojny. AKTOR (wściekły) Mój król nie jest spokojny, jest prawdziwy. Na mojego króla składają się kreacje szeregu najlepszych aktorów. Zrobiłem z nich syntezę. Mój król nie jest spokojny, jest prawdziwy! REŻYSER Taki syntetyczny nie może być prawdziwy. Widział pan, jak Henryka Dwunastego zagrał Szmaciński? Jak kelner. Zupełnie prywatnie. A godność zachował. I pokazał, jak wygląda król. Raz na zawsze. Wszystkim. AKTOR Szmaciński. Szmaciński... Muzyka. 187 Spis treści.indb 187 2015-03-11 20:56:31 SCENA X V III AKTOR Pytanie fundamentalne: czy treścią teatru ma być życie, czy też po prostu sam teatr? Teatr powinien szokować – takie jest moje zdanie. Oczekujemy, że opowie nam jakąś bajeczkę lub jakąś historyjkę z morałem, tymczasem my serwujemy publiczności coś, czego ona się zupełnie nie spodziewa. ŚMIECIARZ O, jak tu ciepło. Grzebię cały dzień w śmieciach i właściwie okrutnie marznę. Czasem rozgrzewa mnie myśl, że znajdę coś ciekawego, jakąś ładną butelkę, a może jakąś ciekawą książkę, ale marznę dalej, dopóki nie napełnię wora tak, że już się w nim nic nie mieści. Świat produkuje odpadki, dobra przemijające, dowodem tego są gazety, naznaczone chwalebną iście aktualnością, tworzone gorączkowo za pomocą najszybszych przekazów, ale po kilku dniach aktualność ich jest przygnębiająco martwa. Myślę wtedy o śmierci. Co najmniej tylu, ile nas jest teraz na świecie, leży gdzieś pogrzebanych, kto o nich wie. Ludzie są zawsze w jakimś sensie anonimowi. Jak Mozart, którego zwłoki, jeśli są jeszcze zwłokami, leżą gdzieś między innymi, książę muzyki wśród motłochu, złożonego z najprzeróżniejszych indywiduów, od żebraka począwszy, a skończywszy na jakimś obrzydliwie biednym krawcu. KR AWIEC (wchodzi rześko, w ręku świeżo wyprasowane spodnie) Nic tak nie cieszy oka, jak świeżuchno wyprasowane spodnie. (w zadumie) Wiem, wiem, włoży je jakiś typek, w ciągu kilku miesięcy zaczną pachnieć moczem i innymi wydzielinami, ale ja oddaję rzecz w najlepszym porządku. I w tym momencie wierzę w doskonałość rzeczy. Ba, w doskonałość człowieka. Oto jakiś człowiek spełnia piękny uczynek, daje wielką sumę na tacę lub siedzi całą noc nad sprawozdaniem – i wtedy jest bliski doskonałości. O, pan Śmieciarz! (uradowany) Dobrze pan wygląda! (po chwili) Wyglądasz waść wspaniale. Cóż pana sprowadza w nasze strony po tak długiej nieobecności? 188 Spis treści.indb 188 2015-03-11 20:56:32 ŚMIECIARZ Po cóż waść pytasz, wiesz przecie, żem zamler zagorzały. Chodzę tedy po okolicach i do koszy łacno zaglądam. Zawsze coś się znajdzie, excusez-moi la sentence: zawsze coś znajdę. Ale długo tu nie zabawię. Klimat tu jakiś niezdrowy. Industria pięknie się rozwinęła, owszem, wszelako polucję z sobą wniosła jakąś niewłaściwą. Uciekać mi tedy z tych okolic, choć na oko powabne. Zdrowie ważniejsze niż majątek, nieprawdaż? KR AWIEC Ach, z ust mi pan wyjąłeś. Na Boga, ważniejsze. (po chwili) Waść chociaż na świeżym powietrzu pracę swą wykonujesz, a jam skazan na siedzenie w mrocznym kącie pokoju, bo rzekę panu, iż twórcza praca mroku wymaga. Prawił mi o tym pewien kompozytor, który dramaty pisuje. Spodnie szyję mu piękne, ale zawsze za krótkie. Stale z nich wyrasta. Jakaś dziwna mania wielkości, czy może długości. Ale wróćmy do ciekawszego tematu. Opuszczasz waść zatem nasze strony. Ale pan tu wróci, jestem pewien, że pan tu wróci. Zapewniam pana, że pojemniki napełnią się nowymi dobrami i grzebiąc w nich, znajdzie pan rozkosz równą obecnej. ŚMIECIARZ (rzeczowo) Ma pan zapałki? Nie, nie chcę zapalniczki. Ja zapalam papierosa zapałką. Jestem tradycjonalistą. Nowinki techniczne mnie nie interesują. Pan musi ulegać modom, a ja nie muszę, na tym polega moja wyższość. KR AWIEC Wie pan, mody wracają. Pan na przykład ubrany jest w końcu modnie. Marynareczka sprzed lat – moda zmieniła się, jak się to mówi, w międzyczasie z piętnaście razy, ale pana ubranko, choć świeżością nie błyszczy, właściwie można uznać za dernier cri. ŚMIECIARZ Nie dbam o ubiór. Ale cieszę się, że pan tak uważa. (po chwili) Kiedyś w śmieciach znalazłem jedną z książek Nicolaia Hartmanna, uderzyło mnie w niej jedno: w ontologii Hartmann wyróżnia w sferze bytu szereg warstw, to znamienne. Wie pan, 189 Spis treści.indb 189 2015-03-11 20:56:32 tym warstwom przysługują odrębne kategorie strukturalne, co w końcu doprowadza go do zobiektywizowania bytu realnego i naturalnego. KR AWIEC Czytałem Hartmanna. Nie powiem, żeby mi się to w całości nie podobało, ale absolutnie nie mogę przyjąć aporetycznej strony jego metafizyki. Tu Hartmann przesadził, mocno przesadził, rzekłbym – przesadnie przesadził. ŚMIECIARZ (rozgoryczony) Nie wiem, jak pan zrozumiał jego „Metafizykę poznania”, ale widzę, że wyczytał pan w niej swoje aprioryczne uprzedzenia. KR AWIEC Nie mam żadnych uprzedzeń, a już apriorycznych na pewno nie... ŚMIECIARZ Pan po prostu nie lubi Hartmanna! Przeczytał go pan po swojemu, ale go pan nie lubi! Niech się pan przyzna, nie lubi go pan! KR AWIEC (śmieje się) Widzi pan, nasze postawy wobec filozofów różnią się. Być może wpływają na to czynności, jakim oddajemy się przez całe życie. Jestem krawcem. Prosty krawiec jezdem. Całe życie przymierzam, przykrawam, dopasowuję, staram się w tym być twórczy. Pan nie musi być twórczy, ja powinienem. Czy pan wie, że nasz wielki pisarz Reymont też był krawiec? Przepraszam: krawcem. ŚMIECIARZ W moim cechu nie znajdę pisarzy, a już gdzie nam marzyć o Noblu! Krawiec dostał Nobla. Wątpię, by któryś z moich kolegów miał kiedykolwiek szczęście dostąpić takiego zaszczytu. Ale my też mamy swoją godność. I ubliżać nam nie godzi się, mości Krawcze. KR AWIEC Jako żywo, mości Śmieciarzu, gdzieżbym śmiał ujmować co godności Waszej. Mniemam jeno, iż z owym Hartmannem srogoś waść przesadził. Jeślim go czytał, tom go i polubił. ŚMIECIARZ A cóż to za logika, mości Krawcze! Czytasz pan wszak gazety. I co, lubisz je pan? 190 Spis treści.indb 190 2015-03-11 20:56:32 KR AWIEC Pewnie lubię, skoro czytam. Lego ergo amo. ŚMIECIARZ (wyjmuje z brudnego worka książkę) Wie pan, co to jest? KR AWIEC Poznaję po okładce. „Sein und Zeit” Heideggera, piąte wydanie, brązowa okładka ze złotym szlaczkiem, piąte albo czwarte wydanie, nie, czwarte miało bardziej żółtawy szlaczek. MALARZ Przestańcie ględzić o filozofii! Kogo to interesuje? Ludzi interesują sensacje, seks, mord, gwałt, porwania, żądania, zawody, rozwody, bokserskie zwody, może polityka, jeśli związana jest z korupcją, ale filozofia? Nigdy więcej. Filozofia umarła. Naględzili, narobili szumu i poszli. Jak komandosi, jak kibice sportowi. Kto by się tym przejmował! ŚMIECIARZ My. Ja i ten pan. Bronimy prawa człowieka do myślenia. MALARZ Dobrze. A teraz zjeżdżajcie. Tu będzie cyrk. Dosłownie i w przenośni, jeśli panowie wiecie, co to jest przenośnia. Pytałem kiedyś o to pewnego inżyniera. Powiedział, że nie wie, ale na pewno jest to chyba przypuszczalnie z całą pewnością jakieś urządzenie do przenoszenia rzeczy z miejsca na miejsce. Taki kretyn! AKTOR (wchodząc) Musiał pan mieć wyjątkowe szczęście. Dzień dobry. MALARZ Wie pan, o co tu chodzi? Ma pan żonglować. Bez przenośni. Publiczność nie życzy sobie, żeby pan grał Hamleta, w telewizji był wykład na temat żonglowania, bardzo pouczający, więc chcą, żeby pan w swoim scenariuszu, jeśli to ma być ta forma, żonglował. Ale nie piłeczkami. Rybami na przykład. W morzu naszym pełno zdechłych ryb, pożytku z tego świństwa nie ma, młodzież mogłaby żonglować rybami, tak jak kiedyś na‑ miętnie puszczała jojo; nowe pokolenie musi się zająć czymś interesującym. 191 Spis treści.indb 191 2015-03-11 20:56:32 AKTOR Nie potrafię żonglować. A ryby są śliskie. MALARZ To czego oni was uczyli w tych szkołach? Jakich wy tam macie pedagogów? Czytałem, że szkolnictwo upada, ale żeby aż tak nisko... (do Krawca) Pan uszyje mu strój żonglerski, pod pachami duży luz, szerokie rękawy, spodnie, a jakże, takie przewiewne, trzy czwarte. (do Śmieciarza) A pan dobierze mu zdechłe ryby, jest pan, jak słyszałem, fachowcem najwyższej klasy, i tylko tacy powinni tu mieć coś do powiedzenia. Do roboty. Za dwa tygodnie premiera... Krawiec i Śmieciarz wychodzą. AKTOR (stanowczo) Nie będę żonglował. Jest to poniżej mojej godności. Jestem aktorem, dobrym aktorem, niektórzy twierdzą, że wybitnym. MALARZ Mnie to nie przeszkadza. Jak się panu nie chce, nie musi pan. Znajdę innego aktora. Może też wybitnego. Zresztą nie musi być wybitny, wystarczy, że będzie żonglował. ( fachowo) Może żonglować z plejbeku. AKTOR Znam moich kolegów. Nikt się nie zgodzi. Jesteśmy solidarni. (patetycznie) Przed ołtarzem Najświętszej Panienki ślubowa liśmy, że żonglowaniem nikt z nas rąk swych nie zbruka. I słowa dotrzymamy. Znam towarzyszy mego cechu. CHAM (wpada na scenę) Piździński jestem, aktor, byłem asystentem Szmacińskiego przy „Dziewczętach z placu Dzierżyńskiego”. (do Malarza) Na której scenie mam żonglować? Ubranko mam uszyte od dawna, śnięte rybki żona spakowała mi jeszcze wczoraj, wszystko gotowe. (do Aktora) O, widzę, że kolega też się zgłosił, wiedziałem, że mogę na pana liczyć, w „Scenariuszu” był pan wspaniały, ale ja już mam wszystko gotowe, a pan nie, więc ja będę występował, nie pan. (bierze pod ramię Malarza) Panie kolego, prosiłbym 192 Spis treści.indb 192 2015-03-11 20:56:32 o oświetlenie od dołu, takie ekspresjonistyczne, rybki będą błyszczały jak renesansowe konfetti. To będzie sukces! Również pański... (wychodzi z Malarzem i mówi jeszcze coś w tym stylu) SCENA XIX ŚMIECIARZ (w ręku brudny worek) Zawód, zajęcie – deformuje człowieka. Jestem śmieciarzem, kontynuuję tradycje bodaj już wielowiekowe. Myśmy nigdy nie pracowali. Nikt z mojej rodziny nie zbrukał rąk pracą, w tym byliśmy najbliżsi arystokracji, choć wątpię, by oni to w swojej głupocie pojmowali. Ale arystokratom nie chciało się pracować, a my pracowaliśmy, tylko że po swojemu. Ludzie wyrzucają różne rzeczy, tusząc, że im to nie będzie potrzebne. Czasem wszakże wyrzucą wartościową książkę, dzieło wybitnego filozofa. Po prostu nie zdają sobie sprawy z tego, jak bardzo pomogłaby im w życiu wzniosła filozoficzna lektura. W ten sposób wzbogaci‑ łem swoją bibliotekę. Myślę, że mógłbym się równać z niejednym uczonym, a być może ich przewyższam, bo taki profesor ma książki, ale ich nie czyta. Ja natomiast czytam wieczorami wszystko, zagłębiam się w myślach innych i sądzę, że we mnie mają najbliższego sobie partnera. (dumnie) Partnerowałem już niejednej wielkości! PIĘKNA DAMA O, pan Anzelm, jakże mi miło! Czytałam pana eseje, są znakomite. Cenię sobie przede wszystkim pana oczytanie. ŚMIECIARZ Bardzo pani dla mnie łaskawa. Wie pani, w życiu ważne jest nie tylko to, by ktoś czegoś dokonał, ale i to, by ktoś się na tym poznał. PIĘKNA DAMA Ja poznałam się na panu od razu, bez najmniejszych trudności. Jest pan geniuszem myśli. Ale czy nie mógłby pan zmienić swojej profesji? Wiem, wiem: jest pan do niej bardzo przywiązany, mówiono mi, że uprawiały ją w pana rodzinie poprzednie pokolenia, ale świat zmienia się, nikt już nie chce grzebać 193 Spis treści.indb 193 2015-03-11 20:56:32 w starociach, znajdujemy się w nowej epoce, byli antykwariusze przebierają dziś ochoczo po klawiaturach komputerów, wszystko wygląda inaczej... ŚMIECIARZ Ale miłość wygląda zawsze tak samo. (nieśmiało) Kocham panią. I pragnąłbym zbliżyć się do pani. Fizycznie, jeśli to słowo pani nie razi. PIĘKNA DAMA (po długiej przerwie) Pokochałam cię od razu, od pierwszej lektury, od pierwszego wejrzenia w twą szlachetną, choć staromodną duszę. (sucho) Ale musisz wybierać: ja albo zawód. O, kochany, jak bardzo ranisz mą duszę! (płacze niemal) Tak cierpię! CHAM Czeeść. Piździński jestem, aktor. Co tu tak śmierdzi? A, pani też tu jest. Cóż za wspaniałe perfumy! Talboc! Leblanc! Nie, Duforque, naturalnie: Duforque! Z panią się jeszcze zobaczę, do widzenia panu, chyba rękawek się tu panu zabrudził. Nie widzieliście Szmacińskiego? Miał dla mnie ważną wiadomość. Pa! PIĘKNA DAMA O, kochany, tak cierpię przez ciebie! ŚMIECIARZ I co z tego, że zawód wybrałem nieapetyczny? Ręce mam czyste. Powiedziałem to w przenośni, oczywiście. Nigdy nie zbrukałem się lokajstwem, nigdy nie okłamywałem ani siebie, ani nikogo. Żegnaj ukochana, serce pęka mi z bólu, ale zostanę przy swoim zawodzie. Dokonam jeszcze czegoś wielkiego, ja znajdę jeszcze takie rzeczy... Ty płaczesz, ach, nawet nie wiesz, jak bardzo ranisz mą duszę! Tak cierpię... REŻYSER Tak, i tu pani wpatrzona w niego nie wytrzymuje, podbiega do niego jak młoda dziewczyna pełna ufności w potęgę miłosnych uniesień i wiary w rychłe małżeństwo, klęka przed nim i całuje go po rękach. To bardzo dobra scena... 194 Spis treści.indb 194 2015-03-11 20:56:32 ŚMIECIARZ Trochę niewiarygodna. Po rękach całować? Ona mnie obślini, potem muszę się myć. A podczas mycia ręce wydelikacają się i jak trafię potem w koszu na jakiś ostry przedmiot, poranię się cały. PIĘKNA DAMA Ty bydlaku, ty miernoto absolutna! Co znaczy – obślini? Czy ja cię kiedyś obśliniłam?! ŚMIECIARZ Nie miałaś okazji. Nigdy przedtem nie graliśmy tak radykalnych społecznie sztuk. (do Reżysera) Nie namówi mnie pan do grania. I co z tego, że jestem autentycznym śmieciarzem? Nie chcę grać tej roli. REŻYSER (podniesionym głosem, patetycznie) Ja nie chcę kłamać na scenie. Mój Śmieciarz będzie autentycznym śmieciarzem, będzie niechlujny, będzie od niego śmierdziało! W teatrze od razu powieje świeżym powietrzem. Czego teatr nie znosi – to kłamstwa. Trzeba otworzyć okna. Nie, idiotko, zostaw to okno, powiedziałem to w przenośni. Do teatru musi wejść świeże powietrze, musi wejść prawda świeżego powietrza, musi wejść świeże powietrze prawdy; prawdy autentycznej, niekłamanej, żywiołowej, naturalnej jak zachowanie wytwornej damy, jak czystość serca bydlaka grzebiącego po śmietnikach. Najdziwniejsze bywają zwroty historii! Wybuchnie jakieś megaświństwo i wszyscy będziemy grzebali w śmietnikach, mówię wam to; moja babcia była z domu Towiańska! (proroczo i patetycznie) Nie będzie świata, zostaną śmietniki, a będzie ich czterdzieści i cztery, w czterech rzędach po jedenaście lub jedenastu rzędach po cztery, to się jeszcze ustali w rozmowach ze scenografem, techniczna strona nie jest ważna, ważne jest przesłanie. (rzeczowo) Czy pan nie rozumie, że jako najautentyczniejszy przedstawiciel swojego zawodu musi pan w tym spektaklu wystąpić? Pana miejsce jest w teatrze! I niech pan się nie myje, niech pan się nie zbruka myciem. Niech pan pachnie po swojemu. Do teatru musi wejść świeże powietrze! I wejdzie! A ja wychodzę! (wychodzi) Wszyscy wychodzą. 195 Spis treści.indb 195 2015-03-11 20:56:32 SCENA X X AKTOR Teatr. Świat iluzji. Rzeczywistość jest tu imitowana, a ludzie dają się na to nabierać. Co więcej, idąc do teatru, wiedzą, że będą nabierani, ale oni pragną być nabierani. I z tym nieprzystojnym życzeniem udają się do teatru. Ale nie do mojego teatru. O nie, siostro i bracie. Ja teraz gram aktora, ale jestem aktorem. Jako aktor nie gram księdza, nie gram zramolałego pułkownika armii hinduskiej, nie gram potulnego lekarza ciamajdy, gram aktora, czyli – siebie. Nikt więc nic może powiedzieć, że udaję. Autentyczni jesteśmy tylko ja i wy. Ja – aktor i wy – publiczność. Wiem, wiem, czasem i wy jesteście nieautentyczni. Jeśli się was spędzi do teatru na darmowe bilety, na przymusową przyjemność, wtedy nie jesteście publicznością. Tak samo nie jesteście nią, kiedy każą się wam zebrać w teatrze ku uczczeniu wodza czy jakiejś idiotycznej rocznicy. (schodzi do publicz‑ ności) Był pan kiedyś na jakiejś akademii? Na pewno był pan, ja też. Jak pan się czuł jako publiczność? Ja czułem się zniewa‑ żony. Jestem autentycznym aktorem, a tu każą mi grać nie‑ autent yczną publiczność. Czy może być większa hańba? Powie pani, mógł pan jako aktor wejść na scenę i powiedzieć jakiś wierszyk. Czy pani wie, że nigdy tego nie robiłem? BAGAŻOWY Przyniesłem panu te wierszyki, co je ma pan wygłosić na akademii. Powiedzieli, że nie ma pan wyboru, czyta pan wszystkie. O, przepraszam, to nie dla pana, to dla tamtego aktora. On tak bardzo o nie prosił... AKTOR Won! Wierszyki! MAŁGORZATA (wchodzi) Nie złość się. Świat jest głupi, ale nie trzeba się złościć. Nie trzeba brać wszystkiego do siebie. Jeśli się zastanowisz, mało co odnosi się do ciebie, to wszystko odnosi się do świata, w którym żyjesz. Zobaczysz, wszystko będzie dobrze... 196 Spis treści.indb 196 2015-03-11 20:56:33 KR AWIEC i ŚMIECIARZ (wpadają) Mamy do pana żal i pretensje, to znaczy, raczej pretensje – i żal. KR AWIEC Zdominował pan sztukę, a mnie przypadła rola idiotycznego Krawca, który chodzi po scenie ze spodniami i prosi, żeby je pan włożył. Nie tak wyobrażałem sobie na studiach moją rolę. MAŁGORZATA To jest sztuka niezwykła, niezwykła właśnie przez swoją zwykłość, niech się pan nie unosi, ma pan epizody o wielkim znaczeniu, w sztuce jest pan tylko z pozoru idiotą, ma pan przepiękne duety ze Śmieciarzem, które może nie znajdują oddźwięku wśród publiczności, ale jednak coś znaczą. KR AWIEC (nie daje za wygraną) A Bagażowy? Co wyście z nim zrobili? Chodzi jak bałwan z walizkami i przynosi korekty. MAŁGORZATA To nie są zwykłe korekty. To są metafory. ŚMIECIARZ Ja ze swej roli jestem zadowolony. (do Krawca) Metafora, po polsku: przenośnia, pozwala nam wznieść się ponad realność. W teatrze jest to bardzo ważne, metaforą posługiwano się od czasów antycznych, zresztą samo słowo – jak pan na pewno zauważył – jest pochodzenia greckiego. (zmienia temat) Ja też mam pretensje do Aktora, że zdominował sztukę, ale to sztuka o nim, tak postanowił autor. KR AWIEC Mości Śmieciarzu, umówiliśmy się, że napadniemy na Aktora z byle powodu, po prostu, żeby coś się działo na scenie, a teraz pan się wycofuje. Pan Bagażowy jest bardziej lojalny. BAGAŻOWY (wchodząc) Mam do pana żal i pretensje, to znaczy najpierw pretensje, a potem żal. Żądam, by pan wykreślił ze sztuki swoje najważniejsze partie, niech pan pokaże własną ułomność, niech pan udowodni, że nie ma pan nic do powiedzenia, tak będzie 197 Spis treści.indb 197 2015-03-11 20:56:33 bardziej po ludzku, nie może się pan stale wywyższać! Więcej pokory, mości artysto! MAŁGORZATA Drogi panie, to jest sztuka zwykła, zwykła właśnie przez swoją niezwykłość, niech się pan nie unosi, ma pan piękne duety z Krawcem... BAGAŻOWY Mnie nie chodzi o to, co ja mam, mnie chodzi o to, że Aktor zdominował sztukę. AKTOR Na miłość Boską, przecież teraz cały czas nic nie mówię. BAGAŻOWY I to jest w porządku. Nie ma pan nic do powiedzenia, więc nic pan nie mówi. A pan jak chciałby? Teraz pan wychodzi (Aktor wychodzi), a sztukę rozgrywamy my. Też coś potrafimy. Cisza. ŚMIECIARZ (do Krawca) No, na co czekasz, teraz twoja kwestia. KR AWIEC Nie wiem, co mam powiedzieć. Zupełnie zapomniałem. ŚMIECIARZ (do Bagażowego) A może pan pamięta dalszy ciąg? BAGAŻOWY Mam do pana żal i pretensje, to znaczy najpierw pretensje... ŚMIECIARZ Jezu, to już było, zresztą Aktor wyszedł, więc do kogo te pretensje? BAGAŻOWY (spokojnie) Mam do pana żal i pretensje, to znaczy pretensje i żal. W sztuce ani razu nie odezwał się pan do mnie. Nie wolno gardzić człowiekiem, choćby to był zwykły bagażowy. Mogę znieść pogardę, ale nie od byle śmieciarza. (krzyczy) I co z tego, że pan jest oczytany? Ja też czasem czytam, ale się nie wynoszę. 198 Spis treści.indb 198 2015-03-11 20:56:33 ŚMIECIARZ Mości Bagażowy, posuwa się pan za daleko. To są insynuacje. Nie potrafię zgłębić natury pana insynuacji, ale widzę, że powoduje panem instynkt niszczenia. Zastanawiająca analogia z Hitlerem. Rasizm wymyślili tacy jak pan. Pan mi żywo przypomina Stalina w okresie najpełniejszego rozkwitu jego osobowości. Mój Boże, ten sam dziki temperament, ten sam podstępny uśmieszek, że też nikt na to dotąd nie wpadł. Mój Boże, wykapany Józef Wissarionowicz! KR AWIEC (chce coś powiedzieć, bełkocze) Na ła... że... BAGAŻOWY Pan niech się lepiej nie odzywa. Potrafiłem wyrzucić ze sztuki Aktora, tym łatwiej mogę wysiudać z niej pana. MAŁGORZATA Jak pan się wyraża! Wysiudać! Gdzie się pan nauczył tego słowa, zapewne gdzieś na Wschodzie, to nie jest polskie słowo. BAGAŻOWY O, o, ja nie mówię po polsku! Słyszycie, ja nie mówię po polsku, a po jakiemu, jeśli łaska? (do Krawca) No, niech jej pan coś odpowie. KR AWIEC Niech pan jej odpowie, pan z nią teraz rozmawia, nie ja. BAGAŻOWY Faszysta! To już ten mały Mussolini miał więcej wdzięku. KR AWIEC A pan wie, kogo mi pan przypomina? Landru! Niecny uwodziciel. W walizkach ma pan zapewne... Ja pana od dawna obserwuję. Aktorowi niby korekty przynosi... BAGAŻOWY (krzyczy) Radzę panu, radzę panu, żeby się pan zajął spodniami. Jeśli się panu praca nie podoba, może pan szyć kamizelki, a od moich korekt – wara; wara, bydlaku, wara! (cisza) 199 Spis treści.indb 199 2015-03-11 20:56:33 MAŁGORZATA (do Śmieciarza) Jak pan myśli, czy „wara” to polskie słowo, niech pan w domu zajrzy do słownika, coś mi mówi... Wraca Aktor. AKTOR No i co? (do Małgorzaty) Myślisz, że podczas mojej nieobecności sztuka naszego drogiego autora ożywiła się? MAŁGORZATA Jest nieco głośniejsza. AKTOR Więc będzie można powiedzieć: głośna sztuka. KR AWIEC, BAGAŻOWY i ŚMIECIARZ (solidarnie) Sami se grajcie... SCENA X XI Muzyka (Kesukaan), powolna, ładna, melodyjna. m1: Z ciemności wyłaniają się postacie. m2: PIĘKNA DAMA Stara epoka powinna umierać przy muzyce. I co z tego, że jestem jeszcze młoda, piękna i powabna. Zażyłam wszystkie tabletki i czuję, że albo się porzygam, albo umrę. A ponieważ jesteśmy w teatrze – umrę. Nie, nie spektakularnie. Zwyczajnie. Jak Piękna Dama, a więc z godnością. (chwyta stojącego przy niej Śmieciarza za rękę, po namyśle – czując smród – patetycznie odrzuca ją i umiera; jej ostatnie słowa:) Umyć, umyć ręce mydłem, niech pan weźmie moje mydło waniliowe, jest w garderobie na umywalce, mnie ono już nie będzie potrzebne... (umiera) m3: KR AWIEC Wierzę w doskonałość człowieka: pokaż mi twoje spodnie, a powiem ci, kim jesteś. (w zupełnym obłędzie) Mikołaju Hartmannie, filozofie najmilszy mej jaźni, niech się pan rozkraczy, (sam rozkracza się potwornie) spodnie muszą leżeć jak na... Aktorze, tego wymaga... (w rozkroku pada martwy) 200 Spis treści.indb 200 2015-03-11 20:56:33 m4: BAGAŻOWY Żegnaj Krawcze, żegnaj Piękna Damo! Marzyłem o tym, by mi pan uszył piękny frak, być może spodobałbym się tobie, o Piękna Damo, być może byłbym twoim kochankiem lub nawet osobistym sekretarzem. Ale cóż, (wzdycha głęboko) skoro was na tym świecie nie ma, moje życie przestaje mieć sens, bo komuż będę się rozkraczał, komuż sekretarzował, ukończyłem nawet krótki kurs stenografii – i wszystko na próżno, ach! (umiera) m5: MAŁGORZATA Żegnajcie, nic tu po mnie. (niby do Śmieciarza) Jak pan myśli, czy „wara” to polskie słowo? Ach, upadek języka, nie pozostaje nic innego, jak samozabójczo się... jak to powiedzieć... wysiudać? (płacze) Nie, nic tu po mnie... (umiera) m6: ŚMIECIARZ (ciągnie za sobą olbrzymi worek) Marność, wszystko marność, vanitas vanitatum – urbi orbique vanitas! I co z tego, że udało mi się zebrać tyle pięknych rzeczy, umrę przy nich, nawet ich nie rozpakowawszy. A przecież stale karmiłem moje zaropiałe oczy tymi wspaniałymi dobrami... (umiera, z książką w ręku, którą ostatnim wysiłkiem wydobył z worka) m7: DZIEWCZYNA Rozdałam ponad trzy tysiące szesnaście autografów, ale czy by‑ łam szczęśliwa? I co z tego, że jestem jeszcze młoda, że oglądają się za mną, zażyłam wszystkie tabletki i czuję, że albo się porzy‑ gam, albo umrę. Wybieram śmierć. Nie będzie już autogra... (kona) m8: AKTOR Chwileczkę, chwileczkę, wygląda na to, że teraz moja kolej, ale ja niczego nie zażywałem, czuję się dobrze, o ile u nas można czuć się dobrze, chcę jeszcze grać. Grać!!! Nie powiedziałem jeszcze w mojej sztuce aktorskiej ostatniego słowa, w domu, przy kominku, opracowałem piękną scenę śmierci, mogę wam to zademonstrować, umieram arcykonwulsyjnie, bo tak każe prawda umowności, facet umiera, ale chce jeszcze żyć, stąd konwulsje. Ha! Umierali przede mną w teatrze inni aktorzy, ale ja tę scenę rozegram najlepiej jak można, zawsze byłem 201 Spis treści.indb 201 2015-03-11 20:56:33 perfekcjonistą, zrobię tę scenę najprawdziwiej, po prostu: umrę, jedyny raz nie skłamię na scenie, powiadają: łeee, udaje, aktor! udaje... Ja nie udaję, ja umieram naprawdę, autentycznie, te spodnie piją mnie jednak, Krawiec spartolił je po mistrzowsku, ale co tam spodnie, ważna jest doskonałość sceny; kiedy umrę, bijcie mi brawo, nie mnie, ale sztuce, kunsztowi aktorskiemu, scenicznej twórczości, temu – no, jak mu tam – a, Schaefferowi, ars longa, vita bre... (pada martwy, rutynowo, bez obiecanych konwulsji) m9: REŻYSER Nie żyje. (patetycznie) Podążam za tobą w przepaść śmierci, o, wielki Aktorze, który nigdy nie byłeś zdolny skłamać! (cicho) Przesuń się! Co to takie twarde? A, klucze. Klucze do Raju?! Muzyka. CHAM (PIŹDZIŃSKI) A teraz, po tej pięknej scenie umierania, może troszkie zbyt długiej, ale wszystko, co piękne musi – jak słyszałem – trwać długo, bo lud chce się napatrzyć, pod gilotyną też wszystko długo trwało, pokażę państwu nowy typ żonglerki. Światło, muzyka głośniej! (podrzuca nieudolnie dwie rybki, obie spadają na podłogę, kurtyna) SCENA X XII Muzyka. Wszyscy za stołem. ŚMIECIARZ Otwieram pierwsze nadfederacyjne postinflacyjne zebranie, które poświęcamy sprawie najważniejszej – rehabilitacji. Jak wiemy, rehabilitować można łatwo, sprawnie i z powodzeniem. Pozostaje tylko bezstronne pytanie: czy warto lub co to może dać. Jestem przeświadczony o tym, że warto. Choćby dlatego, że czymś się trzeba zająć. Pierwszą osobą, która mi się tu nasuwa, jest Krawiec. Mało kto wie, że Nadkrawcem został przypadkowo. Przyłapano go kiedyś na tym, że na ławce – bo ludzie 202 Spis treści.indb 202 2015-03-11 20:56:33 w parku siedzieli wtedy jeszcze na ławkach – otóż na ławce nasz oskarżony, przepraszam: rehabilitowany, przyszywał sobie guzik od płaszcza. Przepraszam, jak się mówi: od płaszcza czy do płaszcza? REŻYSER Jestem dokładnie przeświadczony o tym, że do płaszcza, mówi się przecież do chrzanu, do niczego, do dupy, musimy być i w języku poprawni, nie tylko w czynach. ŚMIECIARZ Przyszywał on sobie tedy guzik do płaszcza, gdyż jego żona miała wtedy ważniejsze zajęcia, różne tam takie zebrania i akademie, i wtedy podszedł do niego pan Reżyser i powiedział wprost: u mnie będzie pan krawcem. (do Reżysera) Nie pytam pana wcale, czy tak było, bo wiem to z autopsji, oczywiście w śmieciach – jak się państwo domyślacie – nie szukałem Hartmanna, lecz jasnych, nieodpartych dowodów rzeczowych i – (śmieje się szczerze) znajdowałem je. Teraz nie są one nikomu potrzebne, ale praca była przyjemna, w końcu zawsze to na świeżym powietrzu. Może jedyną nieprzyjemną rzeczą był fakt, że wyglądający – na mój gust – zbyt często z okna pan Aktor, za bardzo podpatrywał moją robotę; przyciśnięty do muru tłumaczył się, iż czynił to z pobudek zawodowych, podobno miał grać w teatrze śmieciarza, więc chciał się do mnie upodobnić, co zresztą bardzo mi schlebiało. BAGAŻOWY Czy mógłby pan przestać ględzić, przecież widzi pan, że publiczność się nudzi? ŚMIECIARZ Jestem panu wdzięczny za sympatyczną i tak ładnie sformułowaną uwagę, widzi pan te egzercycje książkowe uczyniły ze mnie człowieka, który ukochał zawiłość. To wyraźny wpływ Heideggera; tak, zwrócono mi już na to uwagę. Ale do rzeczy; myślę, że rehabilitacja Krawca i mojej skromnej osoby jest już faktem dokonanym. Pozostaje pan Bagażowy i pani, która ukrywała się pod szyldem Pięknej Damy. Proszę łaskawie wstać, 203 Spis treści.indb 203 2015-03-11 20:56:33 nowe pokolenie nie zawsze orientuje się, kto był kim, dziękuję. Drogi panie Bagażowy! Miał pan nas za durniów i za to jesteśmy panu niezmiernie wdzięczni; pana walizki i korekty nikogo z nas nie zmyliły! Z papierów wynika, że w walizkach nosił pan tajne pisma i jeszcze tajniejsze zarządzenia, no, my tu mamy jeszcze inne papiery, ale to nie jest takie ważne, ważne jest, że nic nie można panu zarzucić, no może poza nieznajomością ortografii, ale na usprawiedliwienie bagażowych możemy przytoczyć nieodparty fakt, iż ortografię w naszym ukochanym kraju zbyt często zmieniano. Po prostu wasz klan nie mógł nadążyć za zmianami. Gorzej jest z Piękną Damą alias quarto voto Madame Piździńską, ale jako nieodmienny zwolennik porządku jestem zachwycony faktem, że należała pani do owej małej garstki żon słuchających swoich mężów, choćby to były kanalie. Nie mamy też nic do zarzucenia osobom, które zostały przez poprzednie siły wyraźnie pokrzywdzone, uważam, że była to ich prywatna sprawa i nie chciałbym się w te kwestie wtrącać. CHAM Ja w sprawie formalnej, bo protokołuję. Jak się pisze „rehabilitacja”, przez ha czy przez samo ha? BAGAŻOWY Pisze się tak, jak przedtem. CHAM Aha, dziękuję. (do siebie) Dalej nie wiem, ale dziękuję. Dziś wszyscy są tacy uprzejmi... BAGAŻOWY Uprzejmość jest jednym z naszych nowych patriotycznych obowiązków, idioto. ŚMIECIARZ (nie zważając na nic) Papiery, papiery; uważam, że należy je wszystkie zniszczyć. I tak zrobimy. Właśnie dostaliśmy w kraju Nobla olbrzymie ilości papieru, makulatura nie jest nam potrzebna. BAGAŻOWY Czy mógłby pan trzymać się tematu? Noble nas nie interesują, my mamy swoje problemy. 204 Spis treści.indb 204 2015-03-11 20:56:34 ŚMIECIARZ O, to bardzo dobra uwaga! Na tym kończę nasze spotkanie, myślę, że ku zadowoleniu wszystkich. Zobaczymy się na następnej sztuce – tego, jak mu tam, a, Schaeffera. Treści nie zdradzę, bo jej nie będzie, ale mogę zdradzić tytuł. Zaraz, jak się ta sztuka ma nazywać? AKTOR Seans, po prostu seans. Pięć liter, jak zawsze, dwie sylaby, dwie samogłoski. To proste. Bardzo proste. KON I E C 205 Spis treści.indb 205 2015-03-11 20:56:34