Bogusław Schaeffer, Aktor

Transkrypt

Bogusław Schaeffer, Aktor
Aktor
Sztuka w 22 scenach
1989–1990
Salzburg | Kraków | Rabka | Colmar | Bazylea
141
Spis treści.indb 141
2015-03-11 20:56:26
Osoby
AKTOR
KR AWIEC
ŚMIECIARZ
PIĘKNA DAMA
MAŁGORZATA
DZIEWCZYNA
REŻYSER
BAGAŻOWY
CHAM (MULTIINDYWIDUUM)
MALARZ
(KTOŚ)
[DWAJ STATYŚCI (może ich nie być)]
Spis treści.indb 142
2015-03-11 20:56:26
SCENA I
AKTOR Oto jestem. Wasz Aktor! Przeze mnie przemawia pisarz, autor,
ale to ja stoję teraz na scenie, nie on. Oczywiście, powtarzam
jego myśli, aktor zawsze powtarza myśli autora, ale właśnie
sposób, w jaki to robię – jest sztuką. To mnie teraz oglądacie, nie
jego. Nie bez znaczenia jest fakt, że sztuka nazywa się AKTOR,
nie AUTOR. Kwestia jednej małej litery: k zamiast u, a rzecz
ma się całkiem inaczej. Voilà.
BAGAŻOWY (z półotwartym bagażem)
Mam tu odbitkę szczotkową pana wypowiedzi na Kongresie
Szczupłych Aktorów, Sekcja Teoretyczna, właściwie nie ma
błędów, ale jest mozyka zamiast muzyka. Nie wiem, poprawić
to? (wychodzi)
AKTOR (zamyślony)
Czy można w życiu coś naprawić? Na przykład gafę? Pochylam
się na przyjęciu po perfidnie mi przez jakąś damę podrzuconą
chusteczkę i wydaję z mego aktorskiego, ale przecież jakże
ludzkiego zadka niemiły odgłos. I co tu można naprawić? Albo
mówię na scenie „wyjdź” zamiast „wejdź”, „nogatywka” zamiast
„rogatywka”.
Widownia ryczy ze śmiechu, oni są teraz górą, każdy z nich,
nawet największy bałwan, wie, że się pomyliłem, a ja zamiast
iść z tekstem dalej, zastanawiam się, dlaczego się pomyliłem,
tekst miałem przecież idealnie dopracowany. W życiu prywatnym nie przejęzyczam się, dlaczego więc mylę się na scenie,
na której tak mi zależy. Ale wróćmy do spraw teatru. Mój teatr
jest teatrem dwu warstw: jedna niemal fotograficznie oddaje
powierzchnię życia, druga natomiast – o wiele ważniejsza – operuje fantazją, halucynacjami, marzeniami, może nawet snami.
Teraz na przykład śnię. Śni mi się wielkie przyjęcie, panowie
we frakach, w rękach kielichy, piękne damy. I oto jedna z nich
143
Spis treści.indb 143
2015-03-11 20:56:26
opuszcza perfidnie chusteczkę. Powiadam więc do niej dyskretnie
a chłodno: nie ze mną takie numery. Sama se paniusia podnieś,
od aerobiku nikt jeszcze nie umarł. – Dobry wieczór – zwracam
się do panów, którzy mówią o jakimś Heńku, który podnosząc
na przyjęciu perfidnie mu podrzuconą chusteczkę...
BAGAŻOWY (wkracza z impetem na scenę, z walizki wylatują mu
rzeczy. zręcznie wrzuca je do walizki, na podłodze zostaje
tylko wyraźnie widoczna chusteczka)
AKTOR (à la Hamlet)
Schylić się czy nie schylić? – oto jest pytanie. (Obaj schylają się
po chusteczkę – niby! – czekając, aż podniesie ją ,,ten drugi”.
Po dłuższej chwili Aktor wyjmuje zwinięty ,,metr”, zręcznie
wysuwa metalową linijkę i równie zręcznie podnosi chusteczkę,
podaje ją Bagażowemu).
BAGAŻOWY Wiedziałem, że pan coś wymyśli.
AKTOR Przepraszam, ale to wymyślił Autor. Pamiętam jak dziś, było
to trzynastego grudnia, w Kawiarni Literackiej, w małej sali.
BAGAŻOWY Pamiętam ten dzień. To były moje urodziny.
AKTOR Pana urodziny? A po co pan się urodził? (ironicznie) Czy mógłby
pan wyjaśnić ten drobny, a przecież jednak niesmaczny epizod
w dziejach ludzkości?
BAGAŻOWY Urodziłem się, by świadczyć o prawdzie. Wiem, nie jestem
twórczy (pan też nie), wiem, że brak mi zdolności, ale jes­‑
tem idealnym świadkiem. Kiedyś na rozprawie wszedłem na
salę i powiedziałem wprost: to ten pan zgwałcił w krzakach
tego pana, nie odwrotnie. – Jestem naocznym świadkiem – do­‑
dałem spokojnie – a cała sala szalała z zachwytu. (dumnie) Ja też
potrafię porywać tłumy. Pan plecie ze sceny całe strony maszynopisu, a ja weszłem na sale, powiedziałem jedno krótkie
zdanie i wywołałem entuzjazm, którego pan nigdy nie wywoła.
144
Spis treści.indb 144
2015-03-11 20:56:26
(rzeczowo) Sala rozpraw była nawet dość duża. À propos: mam
tu jeszcze jedną odbitkę szczotkową. Poprawiono panu chus­
teczkę z ce ha na samo ha, zostawić czy poprawić?
KR AWIEC (wchodząc, mówi za Aktora)
Zostawić i poprawić. Mówi pan, że była to nawet dość duża sala?
Duża sala, to i duży sukces. Ja w swoim krawieckim zawodzie
nie miałem takich sukcesów...
AKTOR Powiada pan, że plotę ze sceny całe strony maszynopisu. Ale czy
zastanowił się pan nad tym, co ja mówię ze sceny? To Ajschylos,
Szekspir, Molier, Ibsen.
BAGAŻOWY I co z tego? Mnie pan nie zaimponuje. Ja teraz też stoję na scenie i mówię Schaeffera. Dlaczego pan się śmieje? A pan, mości
krawcze, z czego pan się śmieje? Przecież dał panu głupią rolę,
łazi pan po scenie ze spodniami, jak idiota.
KR AWIEC A pan łazi z walizkami i przynosi Mistrzowi jakieś niepotrzebne
korekty. (poufale) Dlaczego właściwie przyjął pan taką rolę?
Co ona panu daje?
BAGAŻOWY Daje mi możność odpowiedzi godnej bagażowego. Bagażowi też
mają swoją dumę. (archaicznie) Tedy i osłu ciężary samarytanina
niosącemu przecie jakaś godność przysługuje...
AKTOR Człowiek – to brzmi dumnie. Bagażowy może mniej, ale też
dumnie. Zresztą niech się Bagażowy postara. Prestiż człowieka
nie zależy od tego, jaki zawód wykonuje, lecz jak go wykonuje.
KR AWIEC Zapewne. (nagle) Rzuć, gdzie chcesz, okiem, obiegłszy krokiem
polskie doliny: płakać by rzewnie trzeba, bo pewnie – wszędzie
ruiny. Karol Mikołaj Juniewicz.
BAGAŻOWY Zastanawiam się, czy nasza sztuka nie zrywa z najważniejszymi
kanonami teatru. Autor idzie tu chyba za daleko.
145
Spis treści.indb 145
2015-03-11 20:56:26
AKTOR Nie, dlaczego? Autor panuje nad formą. Ujęciu i strukturze
całości nie można nic zarzucić. Myślę, że postępuje analogicznie
do poezji lirycznej, pełno tu asocjacji, fantazji nie stawia się
żadnych tam. Jestem przeświadczony o tym, że takiego teatru
dziś ludzie potrzebują. Życie odbiera im fantazję, jej posmaku
może dziś dostarczyć tylko teatr.
KR AWIEC Niech pan nie zapomina o muzyce.
AKTOR O muzyce? Jak to o muzyce? (stoi głupio) A, żeby ją teraz włączyć.
Proszę, oto muzyka.
Muzyka, powoli scena ściemnia się.
SCENA II
Wchodzą Aktor z Bagażowym, żywo z sobą rozmawiają.
AKTOR Więc mówi pan, że ma pan inną, własną wizję świata.
BAGAŻOWY (odkłada walizki na podłogę)
Moja wizja świata pochodzi z doświadczeń mojego zawodu.
Widzi pan, ja zawsze coś przenosiłem, zanosiłem, wnosiłem
i wynosiłem. Rzeczy, które miałem w ręku, wędrowały, zmieniały miejsce. Gdybym miał wpływ na świat, kazałbym ludziom
stale się przenosić. Jest w tym wielka metafora życia. Heidegger
pisze gdzieś, że człowiek jest rzucony w przestrzeń. Można
by to robić świadomie i celowo. Każdy człowiek byłby zmu­szony
na przykład co tydzień mieszkać gdzie indziej! Kiedy wchodzę
z walizkami do czyjegoś mieszkania, od razu czuję się innym
człowiekiem. Zamieszkuję u pana i już jestem kimś innym. Sięgam po pana książki, zjadam lepsze resztki z pana talerzy, pluję
do pana zlewozmywaka, wyglądam przez pana okno – i już...
AKTOR I chciałby pan wprowadzić to przymusowo? Wie pan, ludzie są
przyzwyczajeni do swoich śmieci.
146
Spis treści.indb 146
2015-03-11 20:56:26
BAGAŻOWY A potem umierają i muszą się z nimi rozstać. (rzeczowo) Wszystkiego pan do trumny nie zabierze, no, może parę drobiazgów,
ale w końcu...
AKTOR Nie podoba mi się pana wizja świata. Wracam do domu i otrzymuję pismo: ma pan zamieszkać w mieście IKS, na ulicy YPSYLON numer osiemnaście a, mieszkanie siedem! (pokornie) Czy
pozwoliłby mi pan zabrać z sobą kilka rzeczy, do których jestem
najbardziej przywiązany?
BAGAŻOWY (bezwzględnie)
A po co? Po co? Już się pan nimi dość nacieszył. Teraz kolej
na innych.
AKTOR (w zadumie)
Jako małe dziecko byłem kiedyś przymusowo ewakuowany
do mieszkania jakiegoś jegomościa, który był erotomanem.
Nad moim łóżeczkiem wisiał bezwstydny obraz nagiej kobiety
w ordynarnej pozie. Byłem dzieckiem subtelnym, więc wydawała
mi się starą prukwą, obrzydliwą w całym słowa tego znaczeniu.
BAGAŻOWY Należy respektować upodobania innych. To był na pewno piękny
obraz. (z emfazą) I co z tego, że erotyczny?! Ja lubię takie obrazy!
Nagość – to natura w najczystszej formie. Co, nie lubi pan natury? (wraca do tematu) Widzi pan, zamieszkuje pan u jakiegoś
fizyka, z nudów sięga pan po jakieś jego prace naukowe, a po
kilku latach wyrasta pan na znakomitość w dziedzinie fizyki,
no, powiedzmy fizyki kwantowej, tak to pana zafascynowało.
No tak, wcześniej rzuca pan aktorstwo, ale zamiast ról wkuwa
pan prawa lokacji fal submilimetrowych. Widzę w tym dla
ludzkości wielką szansę.
AKTOR Dlaczego mam rzucać aktorstwo? Osiągnąłem już w tym zawodzie swoiste mistrzostwo. Nie powinno się gardzić tym, co się
potrafi robić.
BAGAŻOWY Oczywiście, jako kulturalny fizyk może pan sobie chodzić do
teatru, czemu nie... (po chwili) Pan jest – jak się zdaje – trudnym
147
Spis treści.indb 147
2015-03-11 20:56:26
przypadkiem. Ja mógłbym zamienić mój zawód na każdy inny.
Wyobrażam sobie z łatwością siebie jako filozofa, jako trenera,
mógłbym być arcybiskupem, lutnikiem lub sprzedawcą lodów.
Do walizek nie jestem aż tak bardzo przywiązany, osądza mnie
pan bardzo powierzchownie. (dumnie) Urodziłem się człowiekiem, nie bagażowym. (głupio) Ja też mam swoją dumę. Nie
każdy może być bagażowym. Trzeba mieć nieludzką siłę, znać
miasto, być dobrym psychologiem, być uprzejmym dla każdego
bogatego bydlaka, umieć spiąć cztery walizki jednym paskiem
– potrafi pan to? Gdzież tam – trzeba w lot zorientować się, kto
ma zamiar posłużyć się moimi kwalifikacjami, a kto sam będzie
taszczył swoje rzeczy, choćby miał skonać. Są tacy: umrze, a nie
pozwoli sobie...
PIĘKNA DAMA Dlaczego wy wciąż mówicie o śmierci...?
AKTOR Mówimy o czymś zgoła innym.
BAGAŻOWY (pośpiesznie i fanatycznie)
Zamieszkuje pani u specjalisty od średniowiecza, w domu
pełnym narzędzi tortur...
AKTOR (w podobny sposób)
Zamieszkuje pani w brudnej lepiance, smród straszny, na
ziemi trociny i rzygociny... Zamieszkuje pani u specjalisty od
wypychania zwierząt.
BAGAŻOWY Zamieszkuje pani w willi aktora pederasty, który ma zwyczaj...
AKTOR Zamieszkuje pani u mnie...
PIĘKNA DAMA O, co to, to nie.
AKTOR (do Bagażowego)
Nie wróżę pana pomysłowi wielkiej przyszłości. Ale niech pan
nad tym jeszcze popracuje. W pana zawodzie są na pewno dni
148
Spis treści.indb 148
2015-03-11 20:56:27
bez pracy, jest więc czas na rozmyślania. Może tylko samą ideę
powinien pan nieco zmodyfikować...
BAGAŻOWY Tak pan myśli? (wychodzą)
SCENA III
AKTOR (siedzi za stołem, przerzucając jakieś papiery)
Stale te prośby o autografy! Nie pojmuję, dlaczego komuś może
zależeć na tym, żeby mieć mój autograf, a nie na przykład panienki
z urzędu pocztowego lub jakiegoś urzędnika w departamencie
lub choćby Śmieciarza, który stale węszy w naszym śmietniku.
Ten! Ten na pewno nie poprosi nikogo o autograf! Z punktu
widzenia praktycznej filozofii życia jest to zresztą zrozumiałe.
Taki facet węszy za niespodzianką! Tego mu trzeba! Poprosić
znaną osobę o autograf – cóż to za niespodzianka?! Za to jeśli
w pojemniku znajdzie się flaszkę po jakimś dobrym koniaku, to
radości końca nie ma, chociaż to bydlę, które stać na taki drogi
koniak, wszystko wyżłopało.
DZIEWCZYNA (nieśmiało)
Czy mogłabym prosić o autograf? Mistrzu...
AKTOR Dzień dobry. Ach! Nie, to nie pani mnie, ale ja panią poproszę
o autograf! Zmieniłem się. Całkowicie. Na lepsze. Czy panią
prosił już ktoś o autograf? A więc będę pierwszym, który to zrobi.
Ogłoszę wszystkim, że panią pierwszą poprosiłem o autograf,
i będzie pani sławna.
DZIEWCZYNA Ja nie chcę być sławna. Chcę mieć pana autograf.
AKTOR Widzi pani, to nie jest takie proste. Zmieniłem się, nie jestem
już próżny. Byłem na medytacji trzeciego stopnia, którą urządził
osiedlowy dom kultury, i się zmieniłem. Owszem, byłem próżny,
ale już nie jestem... ja, AKTOR – mówią, że bardzo dobry – panią
149
Spis treści.indb 149
2015-03-11 20:56:27
teraz proszę o autograf. Tu – na moim zdjęciu. Nie, na zdjęciu
Śmieciarza! Wie pani, zrobiłem mu piękne zdjęcie, kiedy tak
grzebał w naszym pojemniku. Chciałem wiedzieć, czy to ten sam,
chciałem wejść w jego położenie. Gdybym ja był śmieciarzem...
DZIEWCZYNA Ale co pan mówi! Jakże pan mógłby być śmieciarzem?
AKTOR (uparcie)
Mógłbym. Grałem już role śmieciarzy. I powiem pani, że grałem
je tak dobrze, że po spektaklu, po powrocie z teatru czuć mnie
było gównem. Tak, gównem, nie przesłyszała się pani, gównem,
mokrymi książkami i starym mięsem, pardon: padliną.
PIĘKNA DAMA (wchodząc)
Dzień dobry! Och, co tu tak śmierdzi? (w uniesieniu) Wiem!
Padliną. Padliną, mokrymi książkami i jeszcze czemś!
AKTOR (spokojnie)
Dzień dobry. (z podziwem) Pani to zawsze taka wyspana, wspaniale wypoczęta. Jak pani to robi?
PIĘKNA DAMA Nic nie robię. Wypoczywam.
AKTOR Ale przedtem coś pani robi. Wypoczywa się po czymś, nie tak
sobie. Znam to tylko ze słyszenia, od pewnego kompozytora.
Powiada, że musi komponować, a potem musi wypoczywać.
Ja nigdy nie wypoczywam, nie mam na to czasu.
PIĘKNA DAMA Ale dla mnie znajdzie pan czas. (oboje nie zważają na Dziewczynę)
Jeśli już do pana przyszłam... (cicho) Ja nie chodzę po domach.
AKTOR (umyślnie głośno)
Domyślam się, że pani nie chodzi po domach! Po co mi to pani
mówi? (sucho) Co panią do mnie sprowadza?
PIĘKNA DAMA Podziw. Podziw i pragnienie otrzymania autografu.
AKTOR (do Dziewczyny)
Dziecinko, daj jej swój autograf.
150
Spis treści.indb 150
2015-03-11 20:56:27
PIĘKNA DAMA (dostrzega wreszcie Dziewczynę)
Kto to jest?
AKTOR (zdziwiony pytaniem)
A, to? To moja partnerka.
PIĘKNA DAMA Pan z nią żyje?
AKTOR (odgrywa głupiego)
Tak, wie pani, my tak od czasu do czasu ze sobą chodzimy – po
mieszkaniu, czasem po korytarzu, do łóżka to nie ja ją, tylko
ona mnie, z tym że potem ja ją...
PIĘKNA DAMA Czy pan wie, że pan potrafi być obrzydliwy?
AKTOR Wiem. Jak chcę, potrafię być obrzydliwy. Aktor musi się wcielać
w każdą rolę, nawet w rolę śmieciarza. Do widzenia! (przymilnie)
Ale niechże mi pani poda rękę na pojednanie.
PIĘKNA DAMA Nic panu nie podam. Czy pan nigdy nie myje rąk? (do obojga)
Otwórzcie sobie okno!
AKTOR Nie, po co. (wskazuje na Dziewczynę) Ta pani przecież już wy­‑
chodzi.
DZIEWCZYNA (wychodząc, rozmarzona)
Do widzenia. (wychodzą obie)
AKTOR (wygląda przez okno)
O, ten znowu tam grzebie. Niezmordowany. (marzycielsko)
Gdyby taki tworzył... Powieści, symfonie, filmy... Ale nie, on
tylko grzebie. (bez przekonania) Też zajęcie.
Muzyka.
Bagażowy ciągnie po ziemi Śmieciarza, który uczepił się worka
i nie puszcza.
Ciemność, muzyka.
151
Spis treści.indb 151
2015-03-11 20:56:27
SCENA I V
ŚMIECIARZ (grzebie w jakiejś brudnej torbie; spode łba)
A, pan Krawiec. (archaicznie) Mam, mam czegom szukał.
KR AWIEC Cieszę się.
ŚMIECIARZ Ja jeszcze bardziej, bo to ja szukałem, nie pan.
KR AWIEC Więc współcieszę się. Znalazł pan przypadkowo czy może przy
użyciu świadomości?
ŚMIECIARZ Przypadkowo. Świat jest najlepszym ze światów – Leibniz. Ja
mam szczęście do przypadków pozytywnych. Nawet seryjnych.
Stąd mój optymizm.
KR AWIEC (oponując)
Proszę pana, wszystkim rządzi los, fatum, niczego na świecie
nie można zmienić. No, może spodnie.
ŚMIECIARZ Jestem zwolennikiem tak zwanego krytycznego optymizmu:
świat można zmienić.
KR AWIEC Ależ to fatalny melioryzm, tak nie można! Życie jest wiecznym
cierpieniem, dlatego należy oderwać się od świata, ja zająłem
się krawiectwem, które pozwala mi zapomnieć, że życie od
początku do końca jest absurdem.
ŚMIECIARZ
Śmieszy mnie pan! Przecież istnieje postęp. Kultura stale rozwija
się, świat idzie nieodparcie...
KR AWIEC Każda kultura musi zniknąć. Spengler wiedział, co mówi.
ŚMIECIARZ Zniknąć? I co z tego? Pojawi się nowa, może lepsza.
152
Spis treści.indb 152
2015-03-11 20:56:27
KR AWIEC Lepsza? Gorsza!
ŚMIECIARZ Dlaczego gorsza? Lepsza!
KR AWIEC (od rzeczy)
Wie pan, świat stale mnie deprymuje. Świat jest nie tylko bez­‑
sensowny, świat – mówię to z naciskiem – sprzeciwia się
sensowi.
ŚMIECIARZ Jest pan urodzonym nihilistą. Odrzuca pan najwyższe wartości
lub dewaluuje je. A przecież samo życie jest wartością niezwykłą.
Czy pomyślał pan o tym?
ŚMIECIARZ Myślałem, myślałem, nie jestem idiotą.
BAGAŻOWY (wchodząc)
Kłaniam się najuprzejmiej. (do Krawca) Pan Szmaciński prosił,
żeby Pan do niego przyszedł. Zdaje się, że chce się z panem umówić.
KR AWIEC (z godnością)
Niech zadzwoni. Ma przecież mój telefon.
BAGAŻOWY Nie, on chce, żeby pan do niego przyszedł. Wychodził właśnie,
ale mówił, żeby pan na niego poczekał. (wychodzi)
KR AWIEC (stoi głupio; do Śmieciarza)
Żyjemy w świecie absurdu. Życie jest bezpłodne i bezwartościowe.
ŚMIECIARZ Nie może pan, ot, tak sobie, nagle zwątpić w sens życia. Ma pan
piękny zawód. Wytwory pana pracy cieszą oko. Przecież kiedy
się panu uda garnitur, z pewnością cieszy się pan jak dziecko.
KR AWIEC (smutno)
Niewiele pamiętam z mego dzieciństwa.
Muzyka. Bardzo smutna.
153
Spis treści.indb 153
2015-03-11 20:56:27
SCENA V
Wchodzi z impetem Malarz.
MALARZ
Sprzedam panu ten obraz. Nie wezme dużo, chociaż ja niechętnie rozstaję się z moimi obrazami.
AKTOR Nie potrzebuję obrazów. Widzi pan, ściany są pełne obrazów,
niektóre nawet znanych malarzy.
MALARZ Nie chcę pana obrazić, ale ja też jestem znanym malarzem,
szeroko znanym, jeśli pan chce wiedzieć...
AKTOR Nie chcę wiedzieć. (po chwili) Wie pan, ja też maluję. Możemy
się wymienić obrazami. Pan mi da swój...
MALARZ Nic panu nie dam, ja maluję i sprzedaję. Nie prowadzę handlu
wymiennego. Chociaż wie pan co, wymieńmy obrazy, jak sportowcy koszulki, ale pan mi jeszcze dopłaci, bo przecież ja jestem
znanym malarzem, a pan tylko tak sobie maluje.
AKTOR Przyszedł pan sprzedać obraz czy obrażać swoich klientów?
MALARZ (głupio)
Mnie pan nie zaimponuje. (ugodowo) Przecież pan nie jest
malarzem tej klasy co ja, więc po co ta cała historia.
AKTOR Wie pan, mam zagrać wybitnego aktora, któremu jakiś kretyn
malarzyna chce wcisnąć swój byle jaki obraz.
MALARZ (po namyśle)
Aha, taką rolę pan ma. Malarzyna, powiada pan, i pan tego
durnia spławia. (śmieje się niedorzecznie) A co mu pan mówi?
AKTOR Mówię mu: ja też maluję, nie kupię od pana obrazu, ale możemy
się wymienić...
154
Spis treści.indb 154
2015-03-11 20:56:27
MALARZ (głupio)
I co? I wciska mu pan swoje gówno... Ha, ha. Dobre!
AKTOR (urażony)
Jakie gówno?! Ja nie maluję gówna. Moje obrazy też są coś warte...
MALARZ (pojednawczo)
No dobra, dobra, czemu się pan unosi. Więcej pokory, panie
artysto, pokora nawet geniuszom nie zaszkodziła.
AKTOR Bier pan te swoje chlapy i spływaj pan, póki jeszcze chce na
pana patrzeć.
MALARZ Na mnie można patrzeć. Czy pan wie, że w młodości byłem
modelem? Nie w branży odzieżowej, ale takim prawdziwym.
Model jako taki: nago!
AKTOR To niech pan wróci do swojego poprzedniego zajęcia, a mnie da
spokój. Muszę się uczyć nowej roli. Do widzenia, tfu, żegnam pana.
MALARZ Może mnie pan każdemu polecić. Bez ryzyka. Cześć! (wychodzi)
SCENA V I
AKTOR Nie rozgryźliśmy, drodzy Państwo, jeszcze do końca problemu
osobowości. Różnie z tym bywa. Powiada się, że ja mam wiel­‑
ką osobowość. Możliwe, możliwe. Z uprzejmości nie wykluczam
tego, niech sobie ludziska gadają, co chcą, co im będę zabraniał.
Ale kiedy się zastanowię – bo i aktor musi się czasem zastanowić
– widzę całą dwoistość, wielorakość, ba, potężną wieloistnorakość problemu „osoby” w ogóle. Samo słowo osoba budzi we
mnie niepokój. Już dziadek mój powiadał niekiedy: niech mi
się ta osoba nie pokazuje na oczy. A jednocześnie słyszałem
takie określenia, jak osoba duchowna... Czyżby mój dziadek
nie lubił księży? Mówimy, porozumiewamy się – i tworzymy
155
Spis treści.indb 155
2015-03-11 20:56:27
nieporozumienia. Dawniej lubiano inicjały. Jot-Pe na przykład.
(zamyśla się głęboko) Jot-Pe. Jaśnie Pan. Ale może być i Jaś
Pierdoła. Tu szacunek, a tam pogarda. Znajdujemy się między
takimi ekstremami, wyrażając cokolwiek. Najlepiej nic nie
mówić. Wtedy nikogo nie obrazimy. Ale gdybym teraz prze­
stał mówić, państwo z pewnością obrazilibyście się. Jakże to,
pomyśli ten czy ów, aktor – i nic nie mówi...
PIĘKNA DAMA Nie rozgryzł pan, mój drogi przyjacielu, do końca problemu
osobowości. Powiada pan: różnie z tym bywa. Co pan chciał
przez to powiedzieć?
AKTOR Że różnie.
PIĘKNA DAMA O, to bardzo wymijająca odpowiedź. Że różnie. I nie ma pan
w tej materii nic więcej do powiedzenia? Pan, taki elokwentny,
udzielający tak brawurowych wywiadów, taki wykształcony,
zadowala się błyskotliwymi półsłówkami.
AKTOR (sucho)
Tak.
PIĘKNA DAMA I nie ma pan ochoty wniknąć głębiej w tak istotne zagadnienie?
AKTOR Nie.
PIĘKNA DAMA (odchodząc)
Osobliwe.
AKTOR Osoba. Osobnik. Osóbka-Morawski. Osobokilometr, czyli jednostka obliczeniowa równa jednej osobie przejechanej przez
jeden kilometr, pardon, równa jednemu kilometrowi przejecha­
nemu przez jedną osobę. Ale jaką osobę? W definicji nie podano
personaliów. Przymiotnik: osobisty, czyli odnoszący się do danej
osoby, znów nie podano nazwiska, naukowcy nie są już dzisiaj
w takiej formie jak kiedyś. Osobisty! Bagaż osobisty. Dowód
156
Spis treści.indb 156
2015-03-11 20:56:27
osobisty. Sekretarz osobisty. Osobisty czar – aluzję pojąłem,
a jakże. Sekretarz osobisty. Osobista interwencja sekretarza
(przedawnione, ale było coś takiego). Sprawy języka. Język.
Język. Chyba mam obłożony.
CHAM (z ukrycia)
A mocz, jak z moczem?
AKTOR Mocz, powiada pan, mój osobisty mocz? Kapryśny. Oj, kapryśny on.
CHAM (nadal z ukrycia)
Co pan przez to rozumie?
AKTOR Nie pryska on już tak ochoczo jak ongi. (niby z wileńska) Na
scynarjuszu, panie, cały wjaderku my napryskali. Nie byłu spyktaklu, żeby my, psie jego kołduny, cały wjaderku nie napryskali.
CHAM (wchodząc)
Tak to jest z aktorami: wypryska się i biadoli. Byle mieć temat
do biadolenia. Cały kraj biadoli. Aktorzy najgłośniej, bo szkoleni
głosowo. Aktorzy! (śmieje się wrednie) Bździochy-biadolochy!
Anioły-skurwioły!
AKTOR Won.
CHAM Nie rozumiem, co: won?
AKTOR Won. Nie będzie obcy pluł nam w twarz. Won.
CHAM Niech pan powie: precz.
AKTOR Nie.
CHAM Precz, nie won!
AKTOR Pron! Won! Won!
157
Spis treści.indb 157
2015-03-11 20:56:28
CHAM Niech pan powie: precz, niech pan to powie po polsku, wtedy
pójdę. Napluję panu w twarz i pójdę. Ja jestem grzeczny. Ze
mną krowy doić.
AKTOR Konie kraść.
CHAM Jestem wierzący. Nie kradnę. Doić mogę, kraść – nigdy.
AKTOR Precz.
Cham odchodzi. Nie było plucia, mimo to Aktor wyciera twarz.
SCENA V II
BAGAŻOWY (wchodząc)
Mistrzu, jestem!
KR AWIEC A, jest pan. Nie musi pan stale mówić do mnie „mistrzu”.
BAGAŻOWY Ja nie pana miałem na myśli. Mówię tak do Aktora. Wszyscy
tak do niego mówią. No, są małe wyjątki, ale...
KR AWIEC Do mnie też tak mówią, może nie wszyscy, ale mówią. Niech pan
poczeka. Pan Aktor – przepraszam: Mistrz – zaraz przyjdzie,
właśnie przymierza spodnie. Jeśli w kroku są za ciasne, to...
(zastanawia się)
BAGAŻOWY Piją.
KR AWIEC Tak, właśnie, piją. Z ust mi pan to wyjął.
BAGAŻOWY Moje spodnie nigdy mnie nie piły. Od kiedy pamiętam, preferowałem worki.
158
Spis treści.indb 158
2015-03-11 20:56:28
KR AWIEC Co pan robił z workami, bo nie zrozumiałem? Wie pan, kiedy
spodnie są jak ulał? Wtedy, gdy pan się rozkraczy, a leżą jak na
księciu Walii, naturalnie w czasach, kiedy się jeszcze dobrze
ubierał. (rzeczowo) Teraz chodzi w dżinsach.
BAGAŻOWY To go piją.
KR AWIEC A piją, pewnie, że piją, musowo. (z chłopska) No, ale panie tera
tako moda.
BAGAŻOWY (też z chłopska)
Ja to, panie, nigdy nie zważał na mode. Dawnij to my fasowali
spodnie, a tera sam se musi te pory kupować. Jak są, panie,
dobre, to i na sześć lat wystarczą, a bywa, że i na osiem, a co!
(normalnie) Kiedyś w toalecie dworcowej jakiś dyplomata
zostawił spodnie, chodziłem w nich dziewięć lat.
KR AWIEC Skąd pan wie, że to był dyplomata?
BAGAŻOWY W kieszeni miał listy, uwierzytelniające oczywiście. I obcą walutę.
Dużo tego nie było, ale starczyło na większy bankiet, nawet – że
tak się wyrażę – z kobietami. Zaszczycił nas wtedy pan Aktor,
spił się jak świnia i wciąż powtarzał: Ty, Bagażowy, noś walizki
dyplomatom, a potem wymieniajcie spodnie i będzie po ludzku.
Nalej, Stasiu, krzyczał – ale jak bagażowy, nie jak dyplomata.
AKTOR (wchodzi)
Co pan tu jakieś brednie opowiada! Nie bywałem na żadnych
pańskich bankietach. Owszem, byłem kiedyś u pana, ale rozmawialiśmy o książkach. Nudzi się pan i zmyśla. Co mi pan
dzisiaj przynosi?
BAGAŻOWY (potulnie)
Przynoszę panu dobrą nowinę (mówi na dwa sposoby): 1 Mianują
pana Aktorem Dziesięciolecia. 2 Szmaciński wściekły. 1 Jednogłośnie. 2 Jego mało krew nie zalała. 1 Bez żadnych zastrzeżeń.
159
Spis treści.indb 159
2015-03-11 20:56:28
2 Spił się, a kiedy wrócił do redakcji, umyślnie obrzygał pana
zdjęcie. 1 Nie miał pan konkurencji. 2 Mówił, że nagradzają byle
buców. 1 Prezes powiedział, że już dawno się panu ten tytuł
należał. 2 Powiedział, że na scenie jest pan impotentem. 1 Nikt
o pana nie walczył, poszło jak po maśle.
KR AWIEC (do Aktora)
a No, jak spodnie? b Gratuluję. c Szmaciński jest w końcu poważ-
nym działaczem. a W rozkroku też dobre, co? b To wielki zaszczyt
– Aktor Dziesięciolecia! c Jako działacz ma wielki autorytet.
a Leżą jak ulał, chyba pan zeszczuplał. b Przerósł pan innych, to
pewne. c (do Bagażowego) Mówi pan, że zarzygał! To z zawiści.
a Lewą kieszeń, tę na pieniądze, zrobiłem panu większą. Miałem
przeczucie. b Na scenie będą pana teraz jeszcze bardziej podziwiali. c Zawsze był zawistny. a Z tyłu też dobre. b Zawsze w pana
wierzyłem. c On może ma rację, ale to z niechęci...
AKTOR (w zadumie)
Sens życia polega na tym, by je ocalić wbrew wszystkim wciąż
się wyłaniającym przeciwnościom. (po chwili) Już samo
poszukiwanie sensu życia nadaje życiu sens. (polemicznie) I co
z tego, że nasze sądy modelowane są przez nasz osobisty los?
(patetycznie) Gdzie jest cel? Gdzie jest odpowiedź na pytanie:
po co? (spokojnie) Bagażowy, niech pan już sobie idzie. Mistrzu,
szyje pan znakomicie. A teraz zostawcie mnie w spokoju.
SCENA V III
AKTOR (gra profesora Mendeckiego; występuje jakby w telewizji)
Tą teorie zaczęłem – pamiętam – na wiosnę, nie, kłamię:
w marcu bziego-głego roku. Starałem się połączyć w niej mark­
sowską teorie poznania (Hegel, Schmegel, Kant) z katolicką
teorią wyznania (św. Tomasz, Blumenfeld i inni). (śmieje się
głupio) Weszłem w tą teorie jak dzikus, który nie wie, że to
to jest to, a tamto to chyba tamto. Oczywiście, wiedziałem co
co jest, to znaczy intuicja mówiła mi co co ma być, filozof bez
160
Spis treści.indb 160
2015-03-11 20:56:28
intuicji, proszę państwa, jest jak babka klozetowa bez brudnej
szmaty... (śmieje się głupio i natrętnie) Ale udawałem, że nie
wiem, by tym bardziej pognębić wrogów. (cicho) Bo ja mam
wrogów. Człowiek robi kariere, pnie sie do góry, a muszę państwu powiedzieć, że ze mnie roślina wysokopienna, żaden tam
krzak przyziemny, gdzie tam, wysokopienna roślina, że aż kark
wszystkich boli, kiedy tak patrzą, jak ten tam wysoko zaszedł,
ho, ho, mówią jedni, no, no, dodają drudzy, czy widzieliście
państwo wysokopienny las, ale co ja tam o lesie, w lesie jest kupa
drzew, niektóre gniją na dobre, a ja jestem jeden i tylko na mnie
spadują tak dalekie w konsekwencjach pomysły. Tylko że – jak
powiedziałem – mam wrogów. I to tak nieobliczalnych, takich,
co to już z niejednej miski chłeptali, przecież ten Bucowski też
był kiedyś księdzem, ale potem wspaniała kariera w nauczaniu
partyjnym, potem w Akademii Nauk rżnął pierwsze skrzypce,
a potem mu odbiło (śmieje się) i zaczął o wolności nauczać.
Mówią, że ja języków nie znam. Taka – jak to się mówi, aha,
potwarz! A przecież każdy widzi, że języki znam, mówię pardą
zamiast przepraszam, oczywiście ja tam nie mam kogo za co
przepraszać. Naser im mater, jak mówił mój dziadek. Teraz tak
się nie mówi, kiedy powiem „naser-mater”, wszyscy się dziwią.
Oni jak się napną, to mówią kurna czy coś takiego, ale tak mówił
mój dziadek: naser-mater, mówił, to jest tradycja, a tradycję – to
wie każdy buc – trzeba podtrzymywać. Bez tradycji zdechniemy,
zwiędniemy jak goździki restauracyjne...
REŻYSER Czy ja wiem? Wie pan, dobrze pan zaczął, ale potem za bardzo
wczuł się pan w rolę, w końcu jest to naukowiec; wiem, wiem:
naukowiec nowego typu, karierowicz, menda, ale niech go pan
za bardzo nie kompromituje...
AKTOR Nie rozumiem pana. Ja muszę go kompromitować, tego wymaga
ode mnie autor.
REŻYSER Autor, autor, co tam autor, my nie takich autorów znaliśmy i nie
przejmujemy się. Na czym to pan skończył? Aha, na goździkach
161
Spis treści.indb 161
2015-03-11 20:56:28
restauracyjnych. Może usiądźmy i przeróbmy to na gerbery, co?
Gerbery będą lepsze, dużo lepsze.
AKTOR Żadne tam gerbery. Jeżeli autor mówi: goździki, które u nas
daje się przy każdej okazji, to chodzi mu o to, że nie są to już
kwiaty, lecz symbole urzędowej pogardy. Mają być goździki.
A na pewno nie gerbery...
REŻYSER Co pan ma przeciwko gerberom? Piękna roślina, pochodzi
z południowej Afryki, liście zebrane w kształcie rozety, w szklarniach...
AKTOR Nie wiedziałem, że pan jest botanikiem.
REŻYSER To moje hobby, ale niech będzie goździk, Dianthus dianthus,
baldachokształtne wierzchołki też nie są do pogardzenia.
AKTOR Myślę, że autorowi nie chodziło o wyższość goździków nad
gerberami, jemu chodziło o tradycję, o jej zmierzch...
REŻYSER Dobra, dobra, niech będzie tradycja, mnie tam wszystko jedno...
AKTOR (nawiązując do tonu profesora Mendeckiego)
Tak mówił mój dziadek – naser-mater mówił – to jest tradycja, bez niej zdechniemy jak baldachokształtne goździki
restauracyjne.
REŻYSER (uważnie)
Baldachokształtne niech pan skreśli. Za dużo słów, za mało
treści, to w żadnej pale się nie mieści.
AKTOR Aktorem jam i talent mam, nie myślę wcale o pana pale...
REŻYSER Nieee, wierszami daleko nie zajedziemy. Niech pan popatrzy
na Słowackiego, te jego rymowanki...
162
Spis treści.indb 162
2015-03-11 20:56:28
AKTOR Co pan ma do zarzucenia Słowackiemu? To wspaniały poeta.
REŻYSER (rzeczowo)
Gra się go z musu. Tak każe tradycja. Bez musu nikt by tego
nie wziął do ręki.
AKTOR (urażony)
Niech pan mówi za siebie. Znam reżyserów, którzy szczycą się
tym, że robią mistrza słowa.
REŻYSER A tam, robią. A my robimy współczesnego autora. Proszę.
AKTOR Tą teorie zaczełem, pamiętam, zimą oziemziego-bźego roku.
Połączyłem w niej obie teorie i wyszła moja, nowa. A oto ona:
scjentyficznie rzecz ujmując, zawsze istniała, wydaje mi się,
kontrowersja między racjonalizmem a empiryzmem. Rozum
czy doświadczenie? A dlaczego – psia jego mać – nie i to, i to?
Głównym punktem mojej filozofii jest to, że ja tej kontrowersji nie widzę. Wcześniejsi filozofowie byli głupi; rozumowali
tak: albo jeść, albo pić, co może i po części było słuszne, bo na
przykład takim zupełnym alkoholikom w ogóle nie chce się
jeść. Ale dlaczego albo? Podział, przedział. Podział ludzkości
na mężczyzn i kobiety. Ale wiemy (opowiadał mi o tym pewien
gazda na Hali Gąsienicowej), wiemy, że w każdym mężczyźnie
tkwi trochę kobiety, a kobiety mają w sobie czasem tyle męskości,
że aż strach pomyśleć, co by było, gdyby – suki jedne – były
mężczyznami. A więc i rozum, i doświadczenie. Do zobaczenia
za tydzień.
BAGAŻOWY Chwileczkę. Powinien pan jeszcze podpisać rachunek! Teraz
dostaje pan połowę, a potem, za trzy miesiące, resztę.
AKTOR To znaczy: drugą połowę.
BAGAŻOWY Nie, nie drugą połowę, tylko resztę. Nam stale obcinają budżet.
163
Spis treści.indb 163
2015-03-11 20:56:28
SCENA IX
REŻYSER Więc jaki teatr robimy? Naturalistyczny, symboliczny, surrealistyczny? A może ekspresjonistyczny? Egzystencjalny? Epicki?
Absurdalny? Happeningowy? Teatr akcji? Teatr otwarty?
AKTOR Widzę, że mógłby pan założyć cały sklepik! I wszystko to ma
pan na składzie, na każde zawołanie?
REŻYSER Robiłem już różne sztuki – i na różne sposoby. Bo można!
Shakespeare jako happening, Ibsen w typie be-in, Molier
w teatrze pogardy.
AKTOR W teatrze pogardy? A cóż to jest?
REŻYSER Kochany, weźmy na warsztat choćby Don Juana. Samego Don
Juana, nie sztukę. Jego stosunek do kobiet jest taki, jak w naszym
stuleciu esesmanów do...
AKTOR Widzę, że pan jest zdolny kojarzyć ze sobą wszystko...
MALARZ Znam pewnego gazdę. Wyswata wszystko. Każde świństwo, taki
zdolny, choć chłop niepiśmienny. Ale czytać potrafi.
AKTOR W Grecji taksówkarze – może nie wszyscy, ale większość – nie
potrafią czytać. W Grecji, która jest kolebką naszej kultury!
MALARZ (ordynarnie)
Ten mój gazda też jest donżuanem, tylko takim wsiowym...
REŻYSER (olśniony)
Wie pan, to świetny pomysł. Don Juan Moliera jako gazda!
W jednym ręku ciupaga, w drugim flaszka... I też – Francuz –
lubi, jak mu się kobiety opierają, uległych – za Boga nie znosi...
164
Spis treści.indb 164
2015-03-11 20:56:29
Scena z Moliera. (Scena z żebrakiem...)
AKTOR (w ręce ciupaga, flaszka w drugiej)
A czemuj to żebrzecie?
MALARZ Jakojsik praca mi nie idzie, dździaśby tam, nigdy mi nie szła,
więc żebrze. Dajcie co łaskawco, a to pomodle sie za was i za
te wasze uwiedzione kubity.
AKTOR Dam ci, Staszica ci dam, ino masz przeklnąć, a soczyście...
MALARZ A niechby to był i sam Moniuszko – nie wezme, ja człowiek
wierzący, na wszystkie majówki chodze, kląć nie bede...
REŻYSER (zamiast reżyserować, bierze stronę Malarza-Żebraka)
Dalibyście spokój, gazdo, przecie do kościoła chodzita, a czeguj
ta nędza ma kląć? (po chwili) Na tego Moniuszke to sie możemy
oba złożyć, a co!
Malarz odpowiada jeszcze coś jako góral-żebrak, tymczasem wchodzi Piękna Dama.
PIĘKNA DAMA (do Malarza)
Ach, Don Juanie, miał pan być u nas wczoraj na kolacji...
MALARZ Kurna-laterna, toć to nie ja, ino ten gazda, co tu stoji...
PIĘKNA DAMA (zamyślona, jakby nie widziała Malarza, ale dalej
zwraca się do niego)
Pan, zda się, kobiet zbyt wiele nie ceni...
MALARZ Jak si postaram, to moży sie zmieni.
PIĘKNA DAMA Pan bezwzględnością kobiety podbija.
MALARZ Piękna ta dama, lecz widać chce w ryja.
165
Spis treści.indb 165
2015-03-11 20:56:29
PIĘKNA DAMA Szczęście w zmienności – takie twe przesłanie?
MALARZ Brzucho mnie boli, niech pani przestanie. Czuję, że wdziękiem
mnie pani ujęła...
PIĘKNA DAMA Już nie od takich pieniądze ja wzięła.
MALARZ Sprzedawać miłość, czy to wszak się godzi?
PIĘKNA DAMA Zaś tam, poszaleć! Pókiśmy są młodzi.
MALARZ Ach, gdzież to, pani, znikła twa wytworność?
PIĘKNA DAMA Być tylko damą, przecież to potworność.
MALARZ Zaś tam potworność, to fason nielichy.
PIĘKNA DAMA (do Aktora)
A pan, tam w kącie, co pan taki cichy?
AKTOR Jam tylko aktor, skromny sztuki sługa.
REŻYSER Ja zaś – reżyser. Co pan do mnie mruga?
AKTOR Mrugam, by wątek zachować w dyskrecji...
REŻYSER (zmienia temat)
W Rosji nie byłem, byłem za to w Grecji, gdzie taksówkarze są
analfabety.
AKTOR Stara kultura, a teraz, o rety!
PIĘKNA DAMA Czemuż pan jęczy? Świat upadkiem stoi, analfabetyzm nie
takim przystoi...
166
Spis treści.indb 166
2015-03-11 20:56:29
MALARZ Ja pisać umiem, chociam nieuczony...
AKTOR (po długiej chwili, stając pośrodku sceny)
Dosyć tych rymów, jestem już zmęczony.
Muzyka.
SCENA X
AKTOR Zazdrości mi się różnych rzeczy: talentu, rozgłosu, sławy,
a przecież mając wielki talent, o ileż więcej muszę nad sobą
pracować! Mały talent...
DZIEWCZYNA Jaki piękny śnieg na dworze, niech pan wyjdzie ze mną i po­‑
patrzy...
AKTOR Mały talent, cóż, popracuje sobie malutko, tyle co kot napłakał,
a może jeszcze mniej, i może być zadowolony. Wielki talent...
CHAM ( jako Listonosz)
Poczta i pieniądze. Proszę podpisać, o tu. (czeka na napiwek,
nic nie dostaje)
AKTOR (do Listonosza)
Niech pan wyjdzie na śnieg i popatrzy... (po chwili) Wielki
talent musi pracować jak koń. Kiedy trzeba, musi być koniem
wyścigowym, musi wyprzedzać innych, być czempionem, kiedy
indziej – koniem pociągowym, mocnym, twardym, samą siłą,
kiedy indziej znów koniem dorożkarskim, żeby towarzystwo
mogło się na nim przejechać, różni krytycy, którzy zesikaliby
się na scenie, gdyby im przyszło na niej stanąć i coś powiedzieć,
ot choćby małą kwestię: „Osiodłać panu baronowi Burka czy
Arabeskę?”
CHAM ( jako Dżokej)
Osiodłać panu Burka czy Arabeskę?
167
Spis treści.indb 167
2015-03-11 20:56:29
AKTOR Osiodłać panu baronowi, idioto. A gdzie codzienny list w różowej kopercie? Jakże ta poczta działa... Zesikaliby się na scenie,
powiadam. Krytycy. Koń by się uśmiał. Aktor chodzi całe życie
jak koń w kieracie, nie może sobie pozwolić nawet na...
CHAM ( jako Choreograf, wtacza się, tańcząc, na scenę)
Hej, hej, hej, hej. A potem nagle zatrzymuje się pan i wypowiada
swoją kwestię zupełnie spokojnie. Ja to już wypróbowałem,
wypadnie pan znakomicie, bo nie tego się będą po panu spodziewać.
AKTOR Arabeskę mi osiodłaj, durniu, albo jeszcze lepiej tego nowego,
hardego... Nad „Makbetem” napracowałem się jak koń, a potem
przyszedł reżyser i powiada, nie, panie Janku, nie, nie, tej
głównej sceny w ogóle nie damy, wszyscy to znają, to się już
opatrzyło jak reklamówka dezodorantu...
REŻYSER Nie, panie Janku, nie, nie, ja nie chcę tej sceny, ona mi na nic
nie jest potrzebna!
AKTOR Mógłbym pana kopnąć, ale zdaje mi się, że to już wyszło z mody.
Kopią się w tyłki już tylko na starych filmach. (nagle) Hej, hej,
hej, hej – i zatrzymuję się. Ale po co, dlaczego! To już typowo pol­‑
skie: zaczynam coś, a potem przestaję i robię coś innego. Zna­
łem takiego jednego malarza: zrobił parę kresek, a potem usiadł
do pisania listu, a potem nagle zaczął sobie robić przed lustrem
przedziałek na środku, wyglądał jak idiota, a potem umył jeden
talerz, resztę zostawił, a potem puścił płytę, a potem wyjrzał
przez okno, potem wyłączył adapter, zrobił parę kresek, zszedł
do sklepu po bułki, znów parę pociągnięć pędzlem, zdjął
spodnie, ubrał inne, zdjął inne, wciągnął poprzednie, pędzlem
ciach-ciach, zmienił pasek w spodniach, ciach-ciach, jeszcze
inny pasek, nie: szelki, pędzlem ciach-ciach; puszczam inną
płytę, wyglądam przez okno, ciach-ciach, inne spodnie, myję
więc okno, lecz tylko połówkę, zamawiam taksówkę, usteczka
168
Spis treści.indb 168
2015-03-11 20:56:29
w podkówkę, zdziab! zabijam mrówkę, otwieram lodówkę,
wcześniej palę mówkę, piszę list, wychodzę na dwór, tam lepię
bałwana. O, ma ukochana! – otwieram list w różowej kopercie,
hej-hej-hej-hej, zaglądam przez lupę, kopię buca w dupę, skok
na Arabeskę i znów robię kreskę… (kończy sceną z „Makbeta”;
wybrać krótką scenę, krótką, ale sugestywną)
Ona gra z nim tę krótką scenę (Ona = Małgorzata).
*
REŻYSER Nie, nie, ja nie chcę tej sceny, na nic mi nie jest potrzebna. Zresztą, czy ja wiem, mogę to dać, ale wtedy runie cała zasadnicza,
fundamentalna koncepcja. Wie pan...
AKTOR Pan ma jakąś koncepcję, naprawdę? To niech ją pan opisze
w „Zrzygu Teatralnym”, a aktorom niech pan pozwoli grać to,
co autor napisał.
REŻYSER Autor? Jaki autor, aa, Szekspir, pewnie, można i tak...
AKTOR (w gniewie, w najwyższym uniesieniu)
Co znaczy: można i tak? Jak pan śmie! Co to wszystko znaczy?
KR AWIEC Niech się pan rozkraczy! Noo, co to panu szkodzi, niech pan
się rozkraczy, o tak. Widzi pan, jak pan się rozkraczy, to te
spodnie już nie leżą tak, jak leżały u mnie na stole krawieckim.
Ja je panu przerobię.
AKTOR (zdumiony)
Ale dlaczego ja mam się rozkraczać?
KR AWIEC (spokojnie)
Jak pan nie chce, to pan nie musi, ale ja pragnę bronić mojego
zawodu. W teatrze tak marnie się krawcom płaci, to niechże
przynajmniej pozwoli się im wykonywać ich zawód uczciwie.
AKTOR ( jak do chorego)
Dobrze już, dobrze...
169
Spis treści.indb 169
2015-03-11 20:56:29
DZIEWCZYNA Jaki piękny śnieg na dworze, niech pan wyjdzie ze mną i po­‑
patrzy.
AKTOR Praca aktora. Czy pomyślał kto, ile wysiłku kosztuje go to, co
potem wydaje się zrobione tak lekką ręką?
CHAM ( jako Fotograf )
Jak pan chce, zrobię panu zdjęcie. Na Arabesce. Albo nie, pod nią.
AKTOR Jak to, pod nią?
FOTOGR AF
Dla pana koń znaczy tyle, co dla innych auto. Porządny Polak
ma auto, włazi pod auto i tam grzebie. Żona czeka na niego
z obiadem, a on grzebie pod autem. Pan ma konia, może pan
grzebać pod koniem, nie musi pan naprawdę, może pan tylko
udawać, chociaż dobry fotograf powie panu z pewnością, że
prawdziwe ujęcie możliwe jest tylko wtedy, gdy dzieje się
naprawdę tak, jak na zdjęciu.
AKTOR Ale pan coś mówił o żonie, (poważnie i dostojnie) o Penelopie
w szacie zdobnej dyjamentem, czekającej z obiadem...
FOTOGR AF
Tak mówiąc, obrazu rzeczy niechybnie dopełnić zamiarowałem.
AKTOR (w tymże stylu)
Artysta, rzec by można barokowy.
FOTOGR AF
Z baroku się wywodzę, chociam fotograf tylko, a zatem rzeczy
istniejącej zaledwie podły imitator.
AKTOR (teraz z chłopska)
Ii, zaśby tam imitator. Wyście są artysta. I co z tego, że marny
fotograf. Artysta bedzie wżdy artystą, a juści, psia jego bacówka.
FOTOGR AF
A juści, że będzie. (inteligentnie) Miano artysty przysługuje
temu, kto odznacza się mistrzostwem w jakiejś dziedzinie,
choćby to była fotografika.
170
Spis treści.indb 170
2015-03-11 20:56:29
AKTOR (poważnie)
Nawet złodziej, jeśli jest w swoim fachu mistrzem, może mienić
się artystą, zapewne.
CHAM ( jako Listonosz)
Poczta i pieniądze, a, i liścik w różowej kopercie, troszeczkę
przez pocztę poplamiony. Kiełbasa czosnkowa, tym pachnie.
Ale na pieniądze potrzebny jest dowód tożsamości. Nie jestem
małostkowy, wystarczy prawo jazdy.
KR AWIEC Ale mistrz jeździ tylko na koniu.
LISTONOSZ
Pytał się kto pana? (do Aktora) Tu, podpis. (czeka na pieniądze,
nic nie dostaje)
AKTOR (wachluje się różowym listem)
Namiętność, co to znaczy namiętność...
MAŁGORZATA (wchodząc)
Od kogo ten list? (do Krawca i Listonosza) Dzień dobry i do
widzenia. (obaj wychodzą)
AKTOR Dlaczego obu odprawiłaś, przecież z nimi rozmawiałem.
MAŁGORZATA Kochany, nie gniewaj się, to z miłości do ciebie. Przecież masz
się uczyć nowej roli. Po co ci rozmowy z byle indywiduami.
AKTOR Mylisz się. (chowa list do kieszeni) Ja muszę poznawać życie,
ci dwaj żyją innym życiem, jako aktor wcielający się w różne
role muszę wiedzieć, jakie jest to życie.
MAŁGORZATA Nie łudź się, zwyczajne. Krawiec wykroi materiał na spodnie,
Listonosz pójdzie na piwo, a potem do mieszkania jednej
z adresatek, z którą od trzech tygodni ma romans. Krawiec
wyciąga właśnie flaszkę zza firanki, wypija większą dawkę
alkoholu i zabiera się do pisania listu do prezydenta. Obiecał
go żonie, która stale wypomina mu, że pewien polski krawiec
171
Spis treści.indb 171
2015-03-11 20:56:29
dostał Nobla. Listonosz zastał u swojej ukochanej hydraulika,
z którym ukochana żyje od trzech tygodni. Listonosz zna życie,
nie dziwi się niczemu, mówi: przepraszam, pomyliłem drzwi, są
pieniądze, ale nie dla pani. Hydraulik wciąga szybko spodnie
i wybrakowaną rurą wali Listonosza po łbie, ten, krwawiąc,
zatacza się po schodach, spada z nich, ląduje obok wiadra
z brudną szmatą i tam umiera. Krawiec drze list do prezydenta,
a na pytanie stroskanej żony, co tak hałasuje, krzyczy, że on
„sra na nobla”. Krzyczy tak głośno, że słychać go aż w Sztokholmie, gdzie skreślają go z listy kandydatów, oczywiście nie jego,
tylko pewnego pisarza islandzkiego, który nosi nieco podobne
nazwisko. Wdowa po Listonoszu wychodzi za mąż za literata,
któremu zaraz po nocy poślubnej wmawia, że mógłby mieć
Nobla, musi się tylko postarać. I prosi go, by nie mówił, że „sra
na nobla”, tylko wziął się porządnie do roboty.
AKTOR (skonsternowany)
Dlaczego utrzymujesz, że ich życie jest zwyczajne? Przecież coś
się w ich życiu zdarzyło i nie było to wcale mało jak na Krawca
i Listonosza. Listonosz zginął na posterunku, to już coś jest...
CHAM (wchodzi jako Fotograf, usłużnie)
Zrobię panu zdjęcie na koniu, oczywiście że na koniu.
SCENA XI
AKTOR (wykłada przed publicznością)
Aktorska sztuka, proszę państwa, nie polega na niczym innym,
tylko na robieniu min. O, proszę, ktoś mnie zawoła, a ja robię
minę człowieka zaciekawionego; a któż to woła: „panie Janku”?
KTOŚ (woła)
Panie Janku! (Ktoś = Cham)
AKTOR Proszę mi nie przeszkadzać. Ja mam teraz wykład. (wykłada)
Albo ktoś mi opowie o moim przyjacielu, że jest denuncjantem,
a ja odpowiem na to miną. Zamiast mówić „nie wierzę”, robię
minę, o taką (pokazuje jaką). Albo znajduję przed wejściem
172
Spis treści.indb 172
2015-03-11 20:56:30
do domu pod wycieraczką wielką sumę pieniędzy. Co robię?
Przeliczam? Nie, skądże. Najpierw robię minę, o, taką, albo
taką. (pokazuje jaką)
KTOŚ
Przepraszam. Pukałem, nikt nie otwierał, myślałem, że znajdę
klucz pod wycieraczką, jak to jest w naszym kraju powszechnie
przyjęte, a tu, panie Janku kochany, leżą pieniądze.
AKTOR (robi minę)
Znowu?
KTOŚ
Dlaczego pan wkłada pieniądze pod wycieraczkę? Nie ma pan
lepszego miejsca? Choćby pod materacem! Pan kusi innych, na
Boga! Wystawia ich pan na próbę, widzi pan, ja w końcu mogłem
ulec pokusie i wziąć te pieniądze. Napisałem artykuł o wycieraczkach, ale nasza gazeta, choć postępowa, płaci dopiero po
miesiącu, więc w końcu pomyślałem sobie: a, co tam! – wezmę.
I wziąłem. Oddam panu, jak mi zapłacą. (oddala się)
Z ciemności wyłania się indywiduum z bagażem.
AKTOR Stać, stać! Co pan wyniósł z domu?
BAGAŻOWY Z domu wyniosłem dobre wychowanie. Mówi się: „dzień dobry”,
a nie „stać, stać”. Ja jestem dobrze wychowany, powiedział pan
„stać” – to stanąłem. To jest moja walizka, a w niej są moje rzeczy, może pan sprawdzić: moje. À propos moje: niech pan nie
wkłada pieniędzy pod wycieraczkę. Wycierają się i żaden bank
nie chce ich potem przyjąć.
DZIEWCZYNA (wchodząc)
Miałeś zostawić klucz pod wycieraczką, klucza nie było, były
tylko pieniądze. Czy to znaczy, że już mnie nie kochasz? Ta niewielka suma, którą sobie wzięłam – a, co tam! – nie wyglądała
na pożegnalne honorarium.
AKTOR (rzeczowo)
Nie pamiętam, żebym panią kiedykolwiek kochał. Czy pani
mnie nie myli z kimś innym?
173
Spis treści.indb 173
2015-03-11 20:56:30
DZIEWCZYNA (zdenerwowana)
Nie! Pod pana wycieraczką jest pan, to znaczy, znam pana
jako wycieraczkę, to znaczy, wycieraczka jest pana, to znaczy,
nie pana, tylko twoja. Najdroższy, dlaczego mnie wyrzucasz,
i to z powodu zwykłej wycieraczki? Nie żal ci naszych chwil
spędzonych razem?
AKTOR Zaręczam, że nie spędzałem z panią żadnych chwil. Może mi
pani nie wierzy, ale ja na ogół przyglądam się bliskim mi osobom. Pani nie znam.
DZIEWCZYNA Bydlę.
AKTOR (śmieje się nieco rozbawiony)
Nie znam pani. (po chwili) Powinna pani nosić okulary. Wiem,
że młode kobiety tego nie lubią. Gdyby pani miała na nosie
okulary, nie byłoby tego fatalnego nieporozumienia. Czy pani
uwierzy? Nie skrzywdziłem nigdy żadnej kobiety. Sam się sobie
dziwię, aż prosiły się o to, by je skrzywdzić, ja wszakże tego nie
uczyniłem. Nie pozwala mi na to wrodzona męska galanteria.
BAGAŻOWY Znam pana od lat, to wspaniały człowiek. Muchy by nie skrzywdził, co dopiero tak miłą osóbkę.
DZIEWCZYNA Nikt tu pana nie pyta o zdanie. A w ogóle dlaczego pan tu stoi,
kiedy mówimy o sprawach, które tylko nas obojga obchodzą?
I jeszcze pan dogaduje...
BAGAŻOWY Jestem świadkiem waszej rozmowy, niczym więcej; jeśli pani
chce, mogę być niemym świadkiem.
DZIEWCZYNA Nie chcę żadnych świadków, chcę, żeby było tak, jak przedtem.
(do Bagażowego) Czy pan wie, co on mi obiecywał?
AKTOR Nic pani nie obiecywałem. Niechże pani w końcu włoży okulary,
a mnie da wreszcie spokój.
174
Spis treści.indb 174
2015-03-11 20:56:30
DZIEWCZYNA (wkłada okulary, robi brzydką minę; do Bagażowego,
wskazując na Aktora)
Kto to jest?
BAGAŻOWY To jest pan Jotpe, wielki aktor, mówi się, że największy.
DZIEWCZYNA Przebrałeś się za aktora! Myślisz, że się na tym nie poznam.
Boże, jacy mężczyźni są głupi! Nawet nie postarał się zmienić
głosu. Głupi i bezczelni zarazem!
KR AWIEC (wchodząc)
Nowe, piękne spodnie, z podwójnie od spodu założonym mankietem, drugi nieco węższy. No co, włoży je pan?
Aktor zdejmuje spodnie, by przymierzyć nowe, w czasie zdejmowania
spodni można dostrzec kawałek zadka.
DZIEWCZYNA Ach! Jak pan śmie! Jak pan...
AKTOR (zadowolony)
Wydało się! Jak pan śmie... Gdyby pani żyła ze mną, jak pani
utrzymuje... Przecież nic takiego się nie stało. (Dziewczyna
wychodzi) Pierwszorzędny z pana rzemieślnik. Co mówię, pan
jest artystą. To nie spodnie, to dzieło sztuki.
KR AWIEC Ale pan wie, że dzieła sztuki kosztują. Czy wie pan, ile kosztuje
najpopularniejszy obraz van Gogha? Nie wie pan, tak myślałem.
(do Bagażowego) Pan też nie wie. No, ale od bagażowego trudno
zbyt wiele wymagać.
BAGAŻOWY Wiem. Na ostatniej aukcji w Londynie cena wymienionego van
Gogha wzrosła do sześćdziesięciu dziewięciu milionów. Van
Gogha kupił japoński multimilioner, by ofiarować go dyrektorowi zaprzyjaźnionego koncernu elektronicznego.
AKTOR Mógłbym panu ofiarować moje spodnie, ale muszę w czymś
chodzić.
Zmiana nastroju, muzyka.
175
Spis treści.indb 175
2015-03-11 20:56:30
SCENA XII
AKTOR Więc jaki ma być ten teatr?
REŻYSER Zwykły, ludzki. I może do śmiechu. I żeby się nie nudziło...
AKTOR Żadnych głębszych refleksji?
REŻYSER Głębsze refleksje pan będzie miał, gdy pan złapie jaką chorobę.
AKTOR Pan tego nie mówi poważnie? Przecież teatr zawsze miał jakąś
misję do spełnienia.
REŻYSER Tak, w latach niewoli, w czasach ucisku. Teraz mamy wolność.
AKTOR I możemy ze sceny biadolić, ile wlezie.
REŻYSER Możemy. A uciskany nie może biadolić. Ma utrzymywać, że
jest mu dobrze, lepiej niż kiedykolwiek. Na tym polega ucisk.
Ciemiężymy te pluskwy, a one są nam jeszcze za to wdzięczne. Malują apetyczne transparenty, ochoczo gromadzą się na
przymusowe zebrania, klaszczą jak trzeba, a trzeba klaskać...
(głupio) Zresztą gnębić to przyjemność. Wiem coś o tym.
AKTOR Mnie pan nie zgnębi. Ja tak łatwo się nie poddaję.
REŻYSER Jak zechcę, to zgnębię. Pana rolę dostanie inny aktor. Gorszy,
ale zrobi, co mu się powie.
AKTOR Ale zrobi to gorzej!
REŻYSER I kto mu to udowodni? Co, gorzej? Gorzej od siebie? Nie wierzę,
przecież każdy się stara.
176
Spis treści.indb 176
2015-03-11 20:56:30
AKTOR Ja nie potrzebuję reżysera, zwalniam pana.
REŻYSER
Ja przecież żartowałem.
AKTOR
Won.
REŻYSER (grzecznie)
Do widzenia.
AKTOR Jeżeli won, to do jakiego widzenia? Ależ to tępy naród. Reżyserię
kończył! To ona go skończyła. Jeżeli było co.
SCENA XIII
AKTOR Bo czymże jest życie? Nieraz zadawałem sobie to pytanie.
ŚMIECIARZ Na to pytanie mogę odpowiedzieć, autorytatywnie! Jestem
śmieciarzem. Czy pan wie, że etymologia słowa „życie” wskazuje nieodmiennie na coś, co jest mi szczególnie bliskie. Życie.
To, co mokre, to, co się lepi. To, co jest szlamem – grecka etymologia, wiem coś o tym, wskazuje nieodparcie na dosłownie
takie źródła. Robi pan wielkie oczy, ale tak jest. Jako człowiek
wyjątkowo wykształcony, choć aktor, powinien pan to wiedzieć.
Bez etymologii nie ruszy pan problemu, filozofowie greccy wiedzieli wszystko. Grecy, gdy nadawali czemuś nazwę, wiedzieli
dlaczego. Mokry szlam – tu jest źródło życia. Suche plastikowe
pudełko nigdy nie będzie życiem.
AKTOR (odkrywczo)
Żyje to, co się porusza. To, co się nie porusza, zdechła pluskwa
na przykład, nie żyje.
ŚMIECIARZ Nie ma pan racji. Ja się teraz nie ruszam, a żyję. W pracy
poruszam się wolno, a przecież jestem ożywiony wewnętrzną
177
Spis treści.indb 177
2015-03-11 20:56:30
gorączką. Czy pan wie, jakie piękne kawałki znajduję czasem
wśród mokrych gazet i szlamu życia? Nie wie pan.
AKTOR (z dumą)
Wiem. Grałem rolę Śmieciarza i z poczucia rzetelnej odpowiedzialności sam chodziłem wieczorami po osiedlach, starając
się wczuć w swoją nową, piękną rolę, która – gdy nastąpiło
we mnie nieodzowne przesunięcie osobowości – nie była już
rolą.
ŚMIECIARZ Hee! Pamiętam pana! Chodził pan sporo po Osiedlu Ofiar Faszyzmu. Wie pan, był pan bardzo dobry w tej roli, czułem w panu
nawet tęgiego konkurenta! Kiedyś przywaliłem panu w bramie,
potem – nie wiem czemu – wzięło mnie na litość i zaniosłem
pana na górę, do mieszkania. Wyjąłem z pana kieszeni klucze
z adresem i wrzuciłem pana na przedpokój. Oczywiście, szybko
pojąłem swoją pomyłkę, że nie jest pan żadnym konkurentem,
ale wtedy już było za późno. Panu została szrama na głowie,
a mnie mały wstyd.
AKTOR (dumnie)
Tę szramę otrzymałem w boju, nie w bramie. Grałem króla,
którego do siebie podstępnie zwabił książę Żelazowej Woli...
ŚMIECIARZ Jak pan woli... Jak pan woli... ( jak do chorego) Dobrze już,
dobrze. W Żelazowej Woli – jak pan woli...
Ciemność.
SCENA XI V
Trzy panie. Mówią półsłówkami.
PIĘKNA DAMA Zimno tu.
DZIEWCZYNA Ach, tak?
178
Spis treści.indb 178
2015-03-11 20:56:30
MAŁGORZATA Bywa różnie.
DZIEWCZYNA Pewnie.
PIĘKNA DAMA Co pewnie?
DZIEWCZYNA Że różnie.
PIĘKNA DAMA Teraz mi gorąco.
DZIEWCZYNA Ciśnienie.
MAŁGORZATA To przed okresem.
PIĘKNA DAMA Myśli pani?
MAŁGORZATA Nie. Zwykła hipoteza.
DZIEWCZYNA Ja się nie przejmuję.
MAŁGORZATA Ja też nie.
PIĘKNA DAMA Ja tak.
MAŁGORZATA Niepotrzebnie.
PIĘKNA DAMA (wyjmuje z torebki pończochę)
Ha.
DZIEWCZYNA (wskazując na pończochę)
Co to jest?
PIĘKNA DAMA Nic takiego.
179
Spis treści.indb 179
2015-03-11 20:56:30
MAŁGORZATA Nie powiedziałabym.
DZIEWCZYNA (w rozmarzeniu)
Piękny mężczyzna.
PIĘKNA DAMA Kto?
DZIEWCZYNA A, ten...
PIĘKNA DAMA Raczej ładny.
DZIEWCZYNA Nie, piękny.
PIĘKNA DAMA Ma ładne ręce.
DZIEWCZYNA Piękne.
MAŁGORZATA Kwestia gustu.
PIĘKNA DAMA Na swój sposób mądry.
MAŁGORZATA Kto?
DZIEWCZYNA No jak to kto.
MAŁGORZATA Czasami przejmuję się.
PIĘKNA DAMA Niepotrzebnie.
MAŁGORZATA Czasem trzeba.
DZIEWCZYNA Co trzeba?
180
Spis treści.indb 180
2015-03-11 20:56:31
MAŁGORZATA Czy ja wiem...
Mówią d a l e j w tym stylu i wychodzą.
Muzyka.
SCENA X V
AKTOR I oto znaleźliśmy się w sytuacji bez wyjścia: sztuka aktorska
przestaje mieć sens; uprawia się ją rutynowo, a gdzież tkwi
głębszy powód do jej uprawiania? Nie twierdzę, że musi mieć
coś z powołania, coś z przesłania, jakąś misję do spełnienia, ale
chronicznie przeszkadza mi myśl...
ŚMIECIARZ Czy to pan wyrzucił do śmieci pierwszy tom Hartmanna? Mam
już trzy egzemplarze pierwszego tomu, a drugiego jakoś...
AKTOR A, pan Śmieciarz! Lubię pana. Wie pan, wszyscy dziś zachowują
się tak sztucznie, pan jeden chociaż ma jakiś fason...
ŚMIECIARZ Nie mówmy o moim fasonie, mówmy o Hartmannie. Drugi tom!
AKTOR Nie, nie mam. Niestety, miałem pierwszy, poczytałem z niego
trochę, znudził mnie facet, drugiego nie kupowałem, choć
znajomy księgarz okrutnie mnie namawiał. Ubolewał zresztą,
że ludzie nie kupują następnych tomów. Czy pan wie, że bywają
i tacy, którzy poprzestają na pierwszych tomach encyklopedii!
Tego nie mogę pojąć!
AKTOR A ja mogę! Wielu nudzi to, czym my się fascynujemy.
DZIEWCZYNA (wchodzi, mówi do Aktora, nie zważając na
Śmieciarza)
Nie przejdzie się pan troszeczkę? Na polu tak pięknie, czy pan
wie, że już zakwitły rododendrony? Tuż koło samych śmieci,
nieprawdopodobne!
181
Spis treści.indb 181
2015-03-11 20:56:31
ŚMIECIARZ Posadziłem je, bo lubię to miejsce. Spędzam w nim zresztą więcej
czasu niż inni, zwykle do pół godziny, gdy ludzie, którzy mają
w tej okolicy sprawę, załatwiają ją błyskawicznie, niektórzy
nawet w biegu.
DZIEWCZYNA (ochoczo)
Żeby zdążyć na komentarz polityczny. Faktycznie, ostatnie
wydarzenia w Nepalu...
AKTOR Nie pojmuję, co panią mogą obchodzić ostatnie wydarzenia
w Nepalu.
DZIEWCZYNA Jest pan niedobry. Tam też żyją ludzie. Może to nie jest życie,
ale to są na pewno ludzie, zaniepokojeni o swój los, nie widzący
żadnych perspektyw, pozbawieni dobrego teatru, muzyki rockowej.
AKTOR (do Śmieciarza)
Mam próbę, muszę już iść. Pan też wychodzi? A, to dobrze.
Dziewczyna zostaje.
SCENA X V I
AKTOR Jakem prawy esesman, te dziewkę to bym, co tu gadać, zerżnął,
Bóg mi świadkiem, zerżnąłbym ją, a juści, tak do imentu...
CHAM E tam, gadanie, przecie to nie nasza. A ty przecież trupio czaszkę
nosisz, więc co cie łobce kobity łobchodzo.
AKTOR Pewnie, że nosze. Trupia czaszka fajna rzecz, ale dziewuchy
tyż nie najgorsze. Ta w czerwonym to mi sie od razu spodobała,
inom na nią zerknął, od razu mi, psiajucha, weszła, o, gdzieś tu
kajsik. (pokazuje ni to na serce, ni to na wątrobę)
182
Spis treści.indb 182
2015-03-11 20:56:31
REŻYSER Przepraszam, niech pan pokaże na serce, serce znajduje się po
lewej stronie, u pana może niżej, kto tam wie, ale przecież, na
miłość Boską, nie aż tak nisko!
AKTOR Mnie serce czasem maleje – mówią: wielki aktor, a przecież
małego serca – i jakoś tak opada. (pokazuje jak i gdzie)
REŻYSER No dobrze, panu prywatnie, w domu, ale tu na scenie gra pan
trupią główkę, a takim serce rosło (zwłaszcza po przemówieniach
tego kulawego), nie malało – i pan to musi pokazać. Pokazać,
nie wstydzić się.
AKTOR (spokojnie)
Dlaczego my gramy tę idiotyczną sztukę? Górale w SS, o dziewczynach gadają – przecież to bez sensu...
REŻYSER Tak chce autor. Pytałem go o to, powiedział, że w Polsce międzywojennej też był faszyzm i że gdybyśmy nie uważali, to też
by się rozwinął, jak u naszych słusznie potem znienawidzonych
sąsiadów. Jest to nowy gatunek teatru, teatru hipotetycznego,
teatru możliwości. Nie możemy żyć w świecie fikcji. Tych górali
mogła do tego zachęcić trupia czaszka. Żaden tam niebieski
krzyż, głupich bajoków-alpinistów ratować, tylko strzelać. Słyszałem kiedyś, jak jakiś pijany baca tłumaczył, że wszystkich
by we wsi powystrzelał, bez wyjątku. (oddala się; patetycznie)
Wystrzelałbym wszystkich co do jednego, psia jego bacówka,
ale tak do imentu. Wiem, że wtedy nie miałbym do kogo gęby
otworzyć, alem przecież małomówny, nie gadam po próżnicy,
no, teraz się trochę rozgadałem...
AKTOR A ja bym na waszym miejscu, gazdo, jednego zostawił, takiego,
co to lubi słuchać, jak inni co prawią. W każdej wsi znajdzie
się taki...
Wychodzą.
183
Spis treści.indb 183
2015-03-11 20:56:31
SCENA X V II
AKTOR Zastanawiam się często, czy treścią teatru ma być życie, czy
po prostu sam teatr. Jestem za tym, by treścią teatru był teatr,
tak jak treścią muzyki jest sama muzyka, musica ipsa, nie
jakieś tam bajeczki, które sobie w związku z nią opowiadamy.
Z obrzydzeniem i satysfakcją płynącą z obrzydzenia oglądam
sztuki, których treścią są prawdziwe zdarzenia. Teatr nie jest
po to, by opowiadać o tym, co zdarzyło się naprawdę. O tym,
co zdarzyło się naprawdę, opowie najlepiej samo wydarzenie,
jego wierny, protokolarny opis, jeśli taki jest możliwy. Teatr
jest po to, by opowiedzieć prawdę o teatrze, o możliwościach
człowieka, który stworzył teatr, który ten teatr ciągle tworzy
i zmienia, który żyje w teatrze, dla teatru, z powodu teatru. Zadaniem teatru nie jest tworzenie fikcji prawdy, dlatego z zasady nie
podobają mi się sztuki o dziewczęciu z Lotaryngii czy o papieżu,
który nie miał dość siły, by przeciwstawić się złu. Co autorzy
wiedzą o faktach rzeczywistych? Byli przy tym? Rozmawiali
z wiarygodnymi świadkami? Skądże! Zmyślają i wciskają to
biednej, ogłupionej z nadmiaru zaufania publiczności jako
prawdę. Największym łajdakiem jest ten, kto zmyśla prawdę!
Prawdy nie da się opowiedzieć, kto ze sceny głosi prawdę, jest
kłamcą a limine. Prawda...
KR AWIEC (w ręku spodnie)
Prawda jest taka, że spodnie muszą na pana pasować. Robię
je dla pana, a muszą wyglądać tak, jakby to były od lat pana
rodzone spodnie. Teatr może oszukiwać, mnie nie wypada.
AKTOR Dlaczego pan mi przerwał? Co pan z tymi spodniami? Czy pan
zdaje sobie sprawę z tego, co mi pan zrobił? Nie spodnie, świństwo mi pan zrobił. Improwizowałem o teatrze i byłem tuż-tuż
przy problemach najistotniejszych... Zepsuł mi pan tok narracji...
KR AWIEC (zniecierpliwiony)
Masz tu pan spodnie, idź pan za parawan, poczekam. (Aktor
wychodzi) Bez spodni nie będzie pan występował na scenie.
184
Spis treści.indb 184
2015-03-11 20:56:31
Nawet najbardziej zwariowany reżyser na to się nie zgodzi. Mo­‑
że pan zwisać z gałęzi czy z konia, ale w spodniach. Teatr! Mówią:
tak krawiec kraje, jak materii staje. (patetycznie i histerycznie)
Boże!!! Ile w tym prawdy! I nie jest to prawda krawiecka, jest to
także prawda o teatrze. (w zadumie) Często zastanawiam się, czy
treścią teatru ma być życie, czy po prostu sam teatr. Osobiście
jestem za tym, by treścią teatru był teatr, jak treścią muzyki
jest sama muzyka i tylko ona. Ale treścią spodni są nogi? Czyż
robiłbym spodnie, gdyby nie istniały nogi? Przykrawam zatem
do ciała, ono dyktuje mi formę, ono, ciało, decyduje o tym, jak
ma wyglądać moje dzieło, czyli spodnie. Ale czy szyjąc spodnie, myślę tylko o nogach? (odkrywczo) A kieszenie! Czy nogi
potrzebują kieszeni? Nie, zaiste nie! Potrzebuje ich człowiek.
Nawet człowiek na scenie. Znam sztukę, czytałem ją dokładnie,
wiem, że aktor nie będzie pchał rąk do kieszeni – to i tak nie
jest zbyt eleganckie – wiem, że nie będzie w nich szukał kluczy,
a przecież mimo to szyję mu kieszenie, bo tak każe mi moja
godność zawodowa. Nie jestem partaczem. Jestem mistrzem
krawieckim. Wiem, że istnieje przemysł krawiecki, tam spodnie
szyją się same. (patetycznie) Słyszycie: szyją się same! (cicho)
Ale dopóki nie istnieje przemysł aktorski, dopóki sztuki nie
grają się same, dopóty jestem potrzebny, nie tylko przydatny
jak drabina czy korkociąg, lecz potrzebny – jak lekarstwo, jak
lewatywa, jak codzienny stolec…
CHAM ( jako Malarz, w kitlu malarza)
Panie dyrektorze, przyszli ci dwaj aktorzy, których pan zamówił.
Mogą wejść?
KR AWIEC (alias Dyrektor)
Niech wejdą. (wchodzą dwaj aktorzy, różnią się wzrostem, nawet
bardzo; można ich nie pokazywać, jeśli brak odpowiednich
statystów) Ooo, niedobrze, niedobrze. Ja potrzebuję dwóch
równych aktorów. To znaczy równych wzrostem: mają z innymi
nieść trumnę. Pan jest za duży, a pan jest – przepraszam pana
najmocniej, jak by to powiedzieć – za mały. Ależ klops. Cóż:
tak krawiec kraje, jak materii staje. Reżysera namówię, żeby
panu pozwolił garbić się i utykać, a pana wysyłam od razu do
185
Spis treści.indb 185
2015-03-11 20:56:31
naszego szewca. Jest mistrzem w swoim zawodzie. Z Napoleona
zrobi bez trudu de Gaulle’a. Taki zdolny. Obcas. Kwestia obcasa.
Question d’obcass! Odwrotnie byłoby mu trudniej. (ordynarnie)
W szkole musieli na pana mówić „mały”, co? Ale wyrósł pan na
dużego aktora. Niech się pan nie przejmuje, my tu w teatrze
mamy nieraz takie kłopoty, że tylko siąść i zapłakać.
Wszyscy wychodzą.
AKTOR (powoli wchodzi na scenę)
W teatrze grasowali jako autorzy moraliści, naturaliści i poeci.
Moraliści prawią morały jak tępe belfry, naturaliści trzymają
się prawdy jak ślepy bariery, ale jaką prawdę wymyśli taki autor
ślepy na teatr, głuchy na uroki teatralnych omamień! O poetach
lepiej nie mówić. Poeta w teatrze wygląda jak kobieta zagubiona
w męskim klozecie, może i ładna, ale przecież nie na miejscu.
(po chwili) Na aktorów mówiono całe lata „komedianci”. I są
nimi. Grają, udają, a im lepiej udają, tym są prawdziwsi, tym
bardziej się ich ceni. Zdarzało się przecież, że stary aktor płakał
na scenie rzewnymi łzami, bo mu wraz ze sceniczną żoną umarła
jego własna. Ludzie na widowni wiedzieli o tym i dawali się
nabierać; mało kto wiedział, że on tej swojej domowej żony od
lat nie cierpiał, że nie odzywał się do niej miesiącami i wiecznie
ją poniżał. Jesteśmy komediantami. Komediantami z klasą, ale
komediantami. (wychodzi na chwilę)
CHAM (wchodzi w zbroi, gra przed nie istniejącym Królem)
O królu, oto przybywa do ciebie wysłannik księcia Żelazowej
Woli. I ma dla ciebie radosną wiadomość...
AKTOR (wchodzi szybko na scenę, z koroną na głowie)
Przepraszam za spóźnienie, autobus. (serio) Cóż tedy, hardy
wysłanniku, masz mi do powiedzenia? Mów, a prawdy łacno
nie omijaj, choćby azaś gorzką była.
CHAM Rzekę to tylko, co mi moje posłańcze sumienie nakazuje. Książę
Żelazowej Woli życzy sobie, iżbyś łacno przybył do jego zamku.
AKTOR Byłem już w jego zamku, a jakże – i ledwie z życiem uszedłem.
186
Spis treści.indb 186
2015-03-11 20:56:31
CHAM Książę zmienił się dyjametralnie. Jest łagodny. Nadal podstępny,
ale łagodny. Wystawi ucztę. Z muzyką. Bardzo łagodną, zamówił
w tym celu u swojego kompozytora serię urokliwych madrygałów.
AKTOR Łagodny! Łagodny! A kto mi tę okrutną szramę na policzku
wyrysował? Mój błazen? Koniuszy? Śpiworowy? Precz! A to
każę cię wychłostać, chłystku wychłystany. Precz!
CHAM Jestem wysłannikiem, posłem. Posłów się nie chłoszcze, posłów
się szanuje. Choćby to były podstępne kanalie jak ten twój, królu,
zausznik, książę Adolf.
AKTOR (do dwóch aktorów, Dużego i Małego, jeśli są w sztuce)
Wyrzućcie tego bydlaka, a przedtem go porządnie spierzcie. Ale
bez szramy. Szrama jeno królom przystoi.
REŻYSER Czy ja wiem? Strasznie się pan podnieca. Król musi mieć godność. Poznałem dzięki łaskawie nam dziś panującej Telewizji –
niech Bóg czuwa nad jej poronionymi serialami – króla Szwecji
(transmisja ze Sztokholmu). Nie widziałem, żeby się podniecał,
spokojny był, nawet jak te swoje Noble rozdawał, zupełnie spokojny. (pieszczotliwie) Rozdawał te swoje Noble jak ciasteczka,
uśmiechał się przy tym, był zupełnie spokojny.
AKTOR (wściekły)
Mój król nie jest spokojny, jest prawdziwy. Na mojego króla
składają się kreacje szeregu najlepszych aktorów. Zrobiłem
z nich syntezę. Mój król nie jest spokojny, jest prawdziwy!
REŻYSER Taki syntetyczny nie może być prawdziwy. Widział pan, jak
Henryka Dwunastego zagrał Szmaciński? Jak kelner. Zupełnie
prywatnie. A godność zachował. I pokazał, jak wygląda król.
Raz na zawsze. Wszystkim.
AKTOR Szmaciński. Szmaciński...
Muzyka.
187
Spis treści.indb 187
2015-03-11 20:56:31
SCENA X V III
AKTOR Pytanie fundamentalne: czy treścią teatru ma być życie, czy też
po prostu sam teatr? Teatr powinien szokować – takie jest moje
zdanie. Oczekujemy, że opowie nam jakąś bajeczkę lub jakąś
historyjkę z morałem, tymczasem my serwujemy publiczności
coś, czego ona się zupełnie nie spodziewa.
ŚMIECIARZ O, jak tu ciepło. Grzebię cały dzień w śmieciach i właściwie
okrutnie marznę. Czasem rozgrzewa mnie myśl, że znajdę coś
ciekawego, jakąś ładną butelkę, a może jakąś ciekawą książkę,
ale marznę dalej, dopóki nie napełnię wora tak, że już się w nim
nic nie mieści. Świat produkuje odpadki, dobra przemijające,
dowodem tego są gazety, naznaczone chwalebną iście aktualnością,
tworzone gorączkowo za pomocą najszybszych przekazów, ale po
kilku dniach aktualność ich jest przygnębiająco martwa. Myślę
wtedy o śmierci. Co najmniej tylu, ile nas jest teraz na świecie,
leży gdzieś pogrzebanych, kto o nich wie. Ludzie są zawsze
w jakimś sensie anonimowi. Jak Mozart, którego zwłoki, jeśli
są jeszcze zwłokami, leżą gdzieś między innymi, książę muzyki
wśród motłochu, złożonego z najprzeróżniejszych indywiduów,
od żebraka począwszy, a skończywszy na jakimś obrzydliwie
biednym krawcu.
KR AWIEC (wchodzi rześko, w ręku świeżo wyprasowane spodnie)
Nic tak nie cieszy oka, jak świeżuchno wyprasowane spodnie.
(w zadumie) Wiem, wiem, włoży je jakiś typek, w ciągu kilku
miesięcy zaczną pachnieć moczem i innymi wydzielinami, ale ja
oddaję rzecz w najlepszym porządku. I w tym momencie wierzę
w doskonałość rzeczy. Ba, w doskonałość człowieka. Oto jakiś
człowiek spełnia piękny uczynek, daje wielką sumę na tacę lub
siedzi całą noc nad sprawozdaniem – i wtedy jest bliski doskonałości. O, pan Śmieciarz! (uradowany) Dobrze pan wygląda!
(po chwili) Wyglądasz waść wspaniale. Cóż pana sprowadza
w nasze strony po tak długiej nieobecności?
188
Spis treści.indb 188
2015-03-11 20:56:32
ŚMIECIARZ Po cóż waść pytasz, wiesz przecie, żem zamler zagorzały. Chodzę
tedy po okolicach i do koszy łacno zaglądam. Zawsze coś się
znajdzie, excusez-moi la sentence: zawsze coś znajdę. Ale długo
tu nie zabawię. Klimat tu jakiś niezdrowy. Industria pięknie
się rozwinęła, owszem, wszelako polucję z sobą wniosła jakąś
niewłaściwą. Uciekać mi tedy z tych okolic, choć na oko powabne.
Zdrowie ważniejsze niż majątek, nieprawdaż?
KR AWIEC Ach, z ust mi pan wyjąłeś. Na Boga, ważniejsze. (po chwili)
Waść chociaż na świeżym powietrzu pracę swą wykonujesz,
a jam skazan na siedzenie w mrocznym kącie pokoju, bo rzekę
panu, iż twórcza praca mroku wymaga. Prawił mi o tym pewien
kompozytor, który dramaty pisuje. Spodnie szyję mu piękne,
ale zawsze za krótkie. Stale z nich wyrasta. Jakaś dziwna mania
wielkości, czy może długości. Ale wróćmy do ciekawszego
tematu. Opuszczasz waść zatem nasze strony. Ale pan tu wróci,
jestem pewien, że pan tu wróci. Zapewniam pana, że pojemniki
napełnią się nowymi dobrami i grzebiąc w nich, znajdzie pan
rozkosz równą obecnej.
ŚMIECIARZ (rzeczowo)
Ma pan zapałki? Nie, nie chcę zapalniczki. Ja zapalam papierosa
zapałką. Jestem tradycjonalistą. Nowinki techniczne mnie nie
interesują. Pan musi ulegać modom, a ja nie muszę, na tym
polega moja wyższość.
KR AWIEC Wie pan, mody wracają. Pan na przykład ubrany jest w końcu
modnie. Marynareczka sprzed lat – moda zmieniła się, jak się to
mówi, w międzyczasie z piętnaście razy, ale pana ubranko, choć
świeżością nie błyszczy, właściwie można uznać za dernier cri.
ŚMIECIARZ Nie dbam o ubiór. Ale cieszę się, że pan tak uważa. (po chwili)
Kiedyś w śmieciach znalazłem jedną z książek Nicolaia Hartmanna, uderzyło mnie w niej jedno: w ontologii Hartmann
wyróżnia w sferze bytu szereg warstw, to znamienne. Wie pan,
189
Spis treści.indb 189
2015-03-11 20:56:32
tym warstwom przysługują odrębne kategorie strukturalne,
co w końcu doprowadza go do zobiektywizowania bytu realnego
i naturalnego.
KR AWIEC Czytałem Hartmanna. Nie powiem, żeby mi się to w całości nie
podobało, ale absolutnie nie mogę przyjąć aporetycznej strony
jego metafizyki. Tu Hartmann przesadził, mocno przesadził,
rzekłbym – przesadnie przesadził.
ŚMIECIARZ (rozgoryczony)
Nie wiem, jak pan zrozumiał jego „Metafizykę poznania”, ale
widzę, że wyczytał pan w niej swoje aprioryczne uprzedzenia.
KR AWIEC Nie mam żadnych uprzedzeń, a już apriorycznych na pewno nie...
ŚMIECIARZ Pan po prostu nie lubi Hartmanna! Przeczytał go pan po swojemu, ale go pan nie lubi! Niech się pan przyzna, nie lubi go pan!
KR AWIEC (śmieje się)
Widzi pan, nasze postawy wobec filozofów różnią się. Być może
wpływają na to czynności, jakim oddajemy się przez całe życie.
Jestem krawcem. Prosty krawiec jezdem. Całe życie przymierzam, przykrawam, dopasowuję, staram się w tym być twórczy.
Pan nie musi być twórczy, ja powinienem. Czy pan wie, że nasz
wielki pisarz Reymont też był krawiec? Przepraszam: krawcem.
ŚMIECIARZ W moim cechu nie znajdę pisarzy, a już gdzie nam marzyć o Noblu!
Krawiec dostał Nobla. Wątpię, by któryś z moich kolegów miał
kiedykolwiek szczęście dostąpić takiego zaszczytu. Ale my też
mamy swoją godność. I ubliżać nam nie godzi się, mości Krawcze.
KR AWIEC Jako żywo, mości Śmieciarzu, gdzieżbym śmiał ujmować co
godności Waszej. Mniemam jeno, iż z owym Hartmannem
srogoś waść przesadził. Jeślim go czytał, tom go i polubił.
ŚMIECIARZ A cóż to za logika, mości Krawcze! Czytasz pan wszak gazety.
I co, lubisz je pan?
190
Spis treści.indb 190
2015-03-11 20:56:32
KR AWIEC Pewnie lubię, skoro czytam. Lego ergo amo.
ŚMIECIARZ (wyjmuje z brudnego worka książkę)
Wie pan, co to jest?
KR AWIEC Poznaję po okładce. „Sein und Zeit” Heideggera, piąte wydanie,
brązowa okładka ze złotym szlaczkiem, piąte albo czwarte
wydanie, nie, czwarte miało bardziej żółtawy szlaczek.
MALARZ Przestańcie ględzić o filozofii! Kogo to interesuje? Ludzi interesują sensacje, seks, mord, gwałt, porwania, żądania, zawody,
rozwody, bokserskie zwody, może polityka, jeśli związana
jest z korupcją, ale filozofia? Nigdy więcej. Filozofia umarła.
Naględzili, narobili szumu i poszli. Jak komandosi, jak kibice
sportowi. Kto by się tym przejmował!
ŚMIECIARZ My. Ja i ten pan. Bronimy prawa człowieka do myślenia.
MALARZ Dobrze. A teraz zjeżdżajcie. Tu będzie cyrk. Dosłownie i w przenośni, jeśli panowie wiecie, co to jest przenośnia. Pytałem kiedyś
o to pewnego inżyniera. Powiedział, że nie wie, ale na pewno
jest to chyba przypuszczalnie z całą pewnością jakieś urządzenie do przenoszenia rzeczy z miejsca na miejsce. Taki kretyn!
AKTOR (wchodząc)
Musiał pan mieć wyjątkowe szczęście. Dzień dobry.
MALARZ Wie pan, o co tu chodzi? Ma pan żonglować. Bez przenośni.
Publiczność nie życzy sobie, żeby pan grał Hamleta, w telewizji
był wykład na temat żonglowania, bardzo pouczający, więc
chcą, żeby pan w swoim scenariuszu, jeśli to ma być ta forma,
żonglował. Ale nie piłeczkami. Rybami na przykład. W morzu
naszym pełno zdechłych ryb, pożytku z tego świństwa nie
ma, młodzież mogłaby żonglować rybami, tak jak kiedyś na­‑
miętnie puszczała jojo; nowe pokolenie musi się zająć czymś
interesującym.
191
Spis treści.indb 191
2015-03-11 20:56:32
AKTOR Nie potrafię żonglować. A ryby są śliskie.
MALARZ To czego oni was uczyli w tych szkołach? Jakich wy tam macie
pedagogów? Czytałem, że szkolnictwo upada, ale żeby aż tak
nisko... (do Krawca) Pan uszyje mu strój żonglerski, pod pachami
duży luz, szerokie rękawy, spodnie, a jakże, takie przewiewne,
trzy czwarte. (do Śmieciarza) A pan dobierze mu zdechłe ryby,
jest pan, jak słyszałem, fachowcem najwyższej klasy, i tylko
tacy powinni tu mieć coś do powiedzenia. Do roboty. Za dwa
tygodnie premiera...
Krawiec i Śmieciarz wychodzą.
AKTOR (stanowczo)
Nie będę żonglował. Jest to poniżej mojej godności. Jestem
aktorem, dobrym aktorem, niektórzy twierdzą, że wybitnym.
MALARZ Mnie to nie przeszkadza. Jak się panu nie chce, nie musi pan.
Znajdę innego aktora. Może też wybitnego. Zresztą nie musi
być wybitny, wystarczy, że będzie żonglował. ( fachowo) Może
żonglować z plejbeku.
AKTOR Znam moich kolegów. Nikt się nie zgodzi. Jesteśmy solidarni.
(patetycznie) Przed ołtarzem Najświętszej Panienki ślubowa­
liśmy, że żonglowaniem nikt z nas rąk swych nie zbruka. I słowa
dotrzymamy. Znam towarzyszy mego cechu.
CHAM (wpada na scenę)
Piździński jestem, aktor, byłem asystentem Szmacińskiego przy
„Dziewczętach z placu Dzierżyńskiego”. (do Malarza) Na której
scenie mam żonglować? Ubranko mam uszyte od dawna, śnięte
rybki żona spakowała mi jeszcze wczoraj, wszystko gotowe. (do
Aktora) O, widzę, że kolega też się zgłosił, wiedziałem, że mogę
na pana liczyć, w „Scenariuszu” był pan wspaniały, ale ja już
mam wszystko gotowe, a pan nie, więc ja będę występował,
nie pan. (bierze pod ramię Malarza) Panie kolego, prosiłbym
192
Spis treści.indb 192
2015-03-11 20:56:32
o oświetlenie od dołu, takie ekspresjonistyczne, rybki będą
błyszczały jak renesansowe konfetti. To będzie sukces! Również
pański... (wychodzi z Malarzem i mówi jeszcze coś w tym stylu)
SCENA XIX
ŚMIECIARZ (w ręku brudny worek)
Zawód, zajęcie – deformuje człowieka. Jestem śmieciarzem,
kontynuuję tradycje bodaj już wielowiekowe. Myśmy nigdy nie
pracowali. Nikt z mojej rodziny nie zbrukał rąk pracą, w tym
byliśmy najbliżsi arystokracji, choć wątpię, by oni to w swojej
głupocie pojmowali. Ale arystokratom nie chciało się pracować,
a my pracowaliśmy, tylko że po swojemu. Ludzie wyrzucają różne
rzeczy, tusząc, że im to nie będzie potrzebne. Czasem wszakże
wyrzucą wartościową książkę, dzieło wybitnego filozofa. Po
prostu nie zdają sobie sprawy z tego, jak bardzo pomogłaby im
w życiu wzniosła filozoficzna lektura. W ten sposób wzbogaci­‑
łem swoją bibliotekę. Myślę, że mógłbym się równać z niejednym uczonym, a być może ich przewyższam, bo taki profesor
ma książki, ale ich nie czyta. Ja natomiast czytam wieczorami
wszystko, zagłębiam się w myślach innych i sądzę, że we mnie
mają najbliższego sobie partnera. (dumnie) Partnerowałem już
niejednej wielkości!
PIĘKNA DAMA O, pan Anzelm, jakże mi miło! Czytałam pana eseje, są znakomite. Cenię sobie przede wszystkim pana oczytanie.
ŚMIECIARZ Bardzo pani dla mnie łaskawa. Wie pani, w życiu ważne jest nie
tylko to, by ktoś czegoś dokonał, ale i to, by ktoś się na tym poznał.
PIĘKNA DAMA Ja poznałam się na panu od razu, bez najmniejszych trudności.
Jest pan geniuszem myśli. Ale czy nie mógłby pan zmienić
swojej profesji? Wiem, wiem: jest pan do niej bardzo przywiązany, mówiono mi, że uprawiały ją w pana rodzinie poprzednie
pokolenia, ale świat zmienia się, nikt już nie chce grzebać
193
Spis treści.indb 193
2015-03-11 20:56:32
w starociach, znajdujemy się w nowej epoce, byli antykwariusze
przebierają dziś ochoczo po klawiaturach komputerów, wszystko
wygląda inaczej...
ŚMIECIARZ Ale miłość wygląda zawsze tak samo. (nieśmiało) Kocham
panią. I pragnąłbym zbliżyć się do pani. Fizycznie, jeśli to
słowo pani nie razi.
PIĘKNA DAMA (po długiej przerwie)
Pokochałam cię od razu, od pierwszej lektury, od pierwszego
wejrzenia w twą szlachetną, choć staromodną duszę. (sucho)
Ale musisz wybierać: ja albo zawód. O, kochany, jak bardzo
ranisz mą duszę! (płacze niemal) Tak cierpię!
CHAM Czeeść. Piździński jestem, aktor. Co tu tak śmierdzi? A, pani
też tu jest. Cóż za wspaniałe perfumy! Talboc! Leblanc! Nie,
Duforque, naturalnie: Duforque! Z panią się jeszcze zobaczę, do widzenia panu, chyba rękawek się tu panu zabrudził.
Nie widzieliście Szmacińskiego? Miał dla mnie ważną wiadomość. Pa!
PIĘKNA DAMA O, kochany, tak cierpię przez ciebie!
ŚMIECIARZ I co z tego, że zawód wybrałem nieapetyczny? Ręce mam czyste.
Powiedziałem to w przenośni, oczywiście. Nigdy nie zbrukałem
się lokajstwem, nigdy nie okłamywałem ani siebie, ani nikogo.
Żegnaj ukochana, serce pęka mi z bólu, ale zostanę przy swoim
zawodzie. Dokonam jeszcze czegoś wielkiego, ja znajdę jeszcze
takie rzeczy... Ty płaczesz, ach, nawet nie wiesz, jak bardzo
ranisz mą duszę! Tak cierpię...
REŻYSER Tak, i tu pani wpatrzona w niego nie wytrzymuje, podbiega do
niego jak młoda dziewczyna pełna ufności w potęgę miłosnych
uniesień i wiary w rychłe małżeństwo, klęka przed nim i całuje
go po rękach. To bardzo dobra scena...
194
Spis treści.indb 194
2015-03-11 20:56:32
ŚMIECIARZ Trochę niewiarygodna. Po rękach całować? Ona mnie obślini,
potem muszę się myć. A podczas mycia ręce wydelikacają się i jak
trafię potem w koszu na jakiś ostry przedmiot, poranię się cały.
PIĘKNA DAMA Ty bydlaku, ty miernoto absolutna! Co znaczy – obślini? Czy ja
cię kiedyś obśliniłam?!
ŚMIECIARZ Nie miałaś okazji. Nigdy przedtem nie graliśmy tak radykalnych społecznie sztuk. (do Reżysera) Nie namówi mnie pan do
grania. I co z tego, że jestem autentycznym śmieciarzem? Nie
chcę grać tej roli.
REŻYSER (podniesionym głosem, patetycznie)
Ja nie chcę kłamać na scenie. Mój Śmieciarz będzie autentycznym
śmieciarzem, będzie niechlujny, będzie od niego śmierdziało!
W teatrze od razu powieje świeżym powietrzem. Czego teatr
nie znosi – to kłamstwa. Trzeba otworzyć okna. Nie, idiotko,
zostaw to okno, powiedziałem to w przenośni. Do teatru musi
wejść świeże powietrze, musi wejść prawda świeżego powietrza,
musi wejść świeże powietrze prawdy; prawdy autentycznej,
niekłamanej, żywiołowej, naturalnej jak zachowanie wytwornej
damy, jak czystość serca bydlaka grzebiącego po śmietnikach.
Najdziwniejsze bywają zwroty historii! Wybuchnie jakieś
megaświństwo i wszyscy będziemy grzebali w śmietnikach,
mówię wam to; moja babcia była z domu Towiańska! (proroczo
i patetycznie) Nie będzie świata, zostaną śmietniki, a będzie
ich czterdzieści i cztery, w czterech rzędach po jedenaście lub
jedenastu rzędach po cztery, to się jeszcze ustali w rozmowach
ze scenografem, techniczna strona nie jest ważna, ważne jest
przesłanie. (rzeczowo) Czy pan nie rozumie, że jako najautentyczniejszy przedstawiciel swojego zawodu musi pan w tym
spektaklu wystąpić? Pana miejsce jest w teatrze! I niech pan się
nie myje, niech pan się nie zbruka myciem. Niech pan pachnie
po swojemu. Do teatru musi wejść świeże powietrze! I wejdzie!
A ja wychodzę! (wychodzi)
Wszyscy wychodzą.
195
Spis treści.indb 195
2015-03-11 20:56:32
SCENA X X
AKTOR Teatr. Świat iluzji. Rzeczywistość jest tu imitowana, a ludzie
dają się na to nabierać. Co więcej, idąc do teatru, wiedzą, że będą
nabierani, ale oni pragną być nabierani. I z tym nieprzystojnym
życzeniem udają się do teatru. Ale nie do mojego teatru. O nie,
siostro i bracie. Ja teraz gram aktora, ale jestem aktorem. Jako
aktor nie gram księdza, nie gram zramolałego pułkownika
armii hinduskiej, nie gram potulnego lekarza ciamajdy, gram
aktora, czyli – siebie. Nikt więc nic może powiedzieć, że udaję.
Autentyczni jesteśmy tylko ja i wy. Ja – aktor i wy – publiczność. Wiem, wiem, czasem i wy jesteście nieautentyczni. Jeśli
się was spędzi do teatru na darmowe bilety, na przymusową
przyjemność, wtedy nie jesteście publicznością. Tak samo nie
jesteście nią, kiedy każą się wam zebrać w teatrze ku uczczeniu
wodza czy jakiejś idiotycznej rocznicy. (schodzi do publicz­‑
ności) Był pan kiedyś na jakiejś akademii? Na pewno był pan,
ja też. Jak pan się czuł jako publiczność? Ja czułem się znie­wa­‑
żony. Jestem autentycznym aktorem, a tu każą mi grać nie­‑
auten­t yczną publiczność. Czy może być większa hańba? Powie
pani, mógł pan jako aktor wejść na scenę i powiedzieć jakiś
wierszyk. Czy pani wie, że nigdy tego nie robiłem?
BAGAŻOWY Przyniesłem panu te wierszyki, co je ma pan wygłosić na akademii. Powiedzieli, że nie ma pan wyboru, czyta pan wszystkie.
O, przepraszam, to nie dla pana, to dla tamtego aktora. On tak
bardzo o nie prosił...
AKTOR Won! Wierszyki!
MAŁGORZATA (wchodzi)
Nie złość się. Świat jest głupi, ale nie trzeba się złościć. Nie
trzeba brać wszystkiego do siebie. Jeśli się zastanowisz, mało co
odnosi się do ciebie, to wszystko odnosi się do świata, w którym
żyjesz. Zobaczysz, wszystko będzie dobrze...
196
Spis treści.indb 196
2015-03-11 20:56:33
KR AWIEC i ŚMIECIARZ (wpadają)
Mamy do pana żal i pretensje, to znaczy, raczej pretensje – i żal.
KR AWIEC Zdominował pan sztukę, a mnie przypadła rola idiotycznego
Krawca, który chodzi po scenie ze spodniami i prosi, żeby je
pan włożył. Nie tak wyobrażałem sobie na studiach moją rolę.
MAŁGORZATA To jest sztuka niezwykła, niezwykła właśnie przez swoją zwykłość,
niech się pan nie unosi, ma pan epizody o wielkim znaczeniu,
w sztuce jest pan tylko z pozoru idiotą, ma pan przepiękne duety
ze Śmieciarzem, które może nie znajdują oddźwięku wśród
publiczności, ale jednak coś znaczą.
KR AWIEC (nie daje za wygraną)
A Bagażowy? Co wyście z nim zrobili? Chodzi jak bałwan
z walizkami i przynosi korekty.
MAŁGORZATA To nie są zwykłe korekty. To są metafory.
ŚMIECIARZ Ja ze swej roli jestem zadowolony. (do Krawca) Metafora, po
polsku: przenośnia, pozwala nam wznieść się ponad realność.
W teatrze jest to bardzo ważne, metaforą posługiwano się od
czasów antycznych, zresztą samo słowo – jak pan na pewno
zauważył – jest pochodzenia greckiego. (zmienia temat) Ja też
mam pretensje do Aktora, że zdominował sztukę, ale to sztuka
o nim, tak postanowił autor.
KR AWIEC Mości Śmieciarzu, umówiliśmy się, że napadniemy na Aktora
z byle powodu, po prostu, żeby coś się działo na scenie, a teraz
pan się wycofuje. Pan Bagażowy jest bardziej lojalny.
BAGAŻOWY (wchodząc)
Mam do pana żal i pretensje, to znaczy najpierw pretensje,
a potem żal. Żądam, by pan wykreślił ze sztuki swoje najważniejsze partie, niech pan pokaże własną ułomność, niech
pan udowodni, że nie ma pan nic do powiedzenia, tak będzie
197
Spis treści.indb 197
2015-03-11 20:56:33
bardziej po ludzku, nie może się pan stale wywyższać! Więcej
pokory, mości artysto!
MAŁGORZATA Drogi panie, to jest sztuka zwykła, zwykła właśnie przez swoją
niezwykłość, niech się pan nie unosi, ma pan piękne duety
z Krawcem...
BAGAŻOWY Mnie nie chodzi o to, co ja mam, mnie chodzi o to, że Aktor
zdominował sztukę.
AKTOR Na miłość Boską, przecież teraz cały czas nic nie mówię.
BAGAŻOWY I to jest w porządku. Nie ma pan nic do powiedzenia, więc nic
pan nie mówi. A pan jak chciałby? Teraz pan wychodzi (Aktor
wychodzi), a sztukę rozgrywamy my. Też coś potrafimy.
Cisza.
ŚMIECIARZ (do Krawca)
No, na co czekasz, teraz twoja kwestia.
KR AWIEC Nie wiem, co mam powiedzieć. Zupełnie zapomniałem.
ŚMIECIARZ (do Bagażowego)
A może pan pamięta dalszy ciąg?
BAGAŻOWY Mam do pana żal i pretensje, to znaczy najpierw pretensje...
ŚMIECIARZ Jezu, to już było, zresztą Aktor wyszedł, więc do kogo te pretensje?
BAGAŻOWY (spokojnie)
Mam do pana żal i pretensje, to znaczy pretensje i żal. W sztuce
ani razu nie odezwał się pan do mnie. Nie wolno gardzić człowiekiem, choćby to był zwykły bagażowy. Mogę znieść pogardę,
ale nie od byle śmieciarza. (krzyczy) I co z tego, że pan jest
oczytany? Ja też czasem czytam, ale się nie wynoszę.
198
Spis treści.indb 198
2015-03-11 20:56:33
ŚMIECIARZ Mości Bagażowy, posuwa się pan za daleko. To są insynuacje.
Nie potrafię zgłębić natury pana insynuacji, ale widzę, że
powoduje panem instynkt niszczenia. Zastanawiająca analogia z Hitlerem. Rasizm wymyślili tacy jak pan. Pan mi żywo
przypomina Stalina w okresie najpełniejszego rozkwitu jego
osobowości. Mój Boże, ten sam dziki temperament, ten sam
podstępny uśmieszek, że też nikt na to dotąd nie wpadł. Mój
Boże, wykapany Józef Wissarionowicz!
KR AWIEC (chce coś powiedzieć, bełkocze)
Na ła... że...
BAGAŻOWY Pan niech się lepiej nie odzywa. Potrafiłem wyrzucić ze sztuki
Aktora, tym łatwiej mogę wysiudać z niej pana.
MAŁGORZATA Jak pan się wyraża! Wysiudać! Gdzie się pan nauczył tego słowa,
zapewne gdzieś na Wschodzie, to nie jest polskie słowo.
BAGAŻOWY O, o, ja nie mówię po polsku! Słyszycie, ja nie mówię po polsku,
a po jakiemu, jeśli łaska? (do Krawca) No, niech jej pan coś
odpowie.
KR AWIEC Niech pan jej odpowie, pan z nią teraz rozmawia, nie ja.
BAGAŻOWY Faszysta! To już ten mały Mussolini miał więcej wdzięku.
KR AWIEC A pan wie, kogo mi pan przypomina? Landru! Niecny uwodziciel.
W walizkach ma pan zapewne... Ja pana od dawna obserwuję.
Aktorowi niby korekty przynosi...
BAGAŻOWY (krzyczy)
Radzę panu, radzę panu, żeby się pan zajął spodniami. Jeśli się
panu praca nie podoba, może pan szyć kamizelki, a od moich
korekt – wara; wara, bydlaku, wara! (cisza)
199
Spis treści.indb 199
2015-03-11 20:56:33
MAŁGORZATA (do Śmieciarza)
Jak pan myśli, czy „wara” to polskie słowo, niech pan w domu
zajrzy do słownika, coś mi mówi...
Wraca Aktor.
AKTOR
No i co? (do Małgorzaty) Myślisz, że podczas mojej nieobecności
sztuka naszego drogiego autora ożywiła się?
MAŁGORZATA Jest nieco głośniejsza.
AKTOR Więc będzie można powiedzieć: głośna sztuka.
KR AWIEC, BAGAŻOWY i ŚMIECIARZ (solidarnie)
Sami se grajcie...
SCENA X XI
Muzyka (Kesukaan), powolna, ładna, melodyjna.
m1: Z ciemności wyłaniają się postacie.
m2: PIĘKNA DAMA Stara epoka powinna umierać przy muzyce. I co z tego, że jestem
jeszcze młoda, piękna i powabna. Zażyłam wszystkie tabletki
i czuję, że albo się porzygam, albo umrę. A ponieważ jesteśmy
w teatrze – umrę. Nie, nie spektakularnie. Zwyczajnie. Jak
Piękna Dama, a więc z godnością. (chwyta stojącego przy niej
Śmieciarza za rękę, po namyśle – czując smród – patetycznie
odrzuca ją i umiera; jej ostatnie słowa:) Umyć, umyć ręce mydłem, niech pan weźmie moje mydło waniliowe, jest w garderobie
na umywalce, mnie ono już nie będzie potrzebne... (umiera)
m3: KR AWIEC Wierzę w doskonałość człowieka: pokaż mi twoje spodnie,
a powiem ci, kim jesteś. (w zupełnym obłędzie) Mikołaju Hartmannie, filozofie najmilszy mej jaźni, niech się pan rozkraczy,
(sam rozkracza się potwornie) spodnie muszą leżeć jak na...
Aktorze, tego wymaga... (w rozkroku pada martwy)
200
Spis treści.indb 200
2015-03-11 20:56:33
m4: BAGAŻOWY
Żegnaj Krawcze, żegnaj Piękna Damo! Marzyłem o tym, by mi
pan uszył piękny frak, być może spodobałbym się tobie, o Piękna
Damo, być może byłbym twoim kochankiem lub nawet osobistym sekretarzem. Ale cóż, (wzdycha głęboko) skoro was na
tym świecie nie ma, moje życie przestaje mieć sens, bo komuż
będę się rozkraczał, komuż sekretarzował, ukończyłem nawet
krótki kurs stenografii – i wszystko na próżno, ach! (umiera)
m5: MAŁGORZATA Żegnajcie, nic tu po mnie. (niby do Śmieciarza) Jak pan myśli,
czy „wara” to polskie słowo? Ach, upadek języka, nie pozostaje nic innego, jak samozabójczo się... jak to powiedzieć...
wysiudać? (płacze) Nie, nic tu po mnie... (umiera)
m6: ŚMIECIARZ (ciągnie za sobą olbrzymi worek)
Marność, wszystko marność, vanitas vanitatum – urbi orbique
vanitas! I co z tego, że udało mi się zebrać tyle pięknych rzeczy,
umrę przy nich, nawet ich nie rozpakowawszy. A przecież stale
karmiłem moje zaropiałe oczy tymi wspaniałymi dobrami...
(umiera, z książką w ręku, którą ostatnim wysiłkiem wydobył
z worka)
m7: DZIEWCZYNA Rozdałam ponad trzy tysiące szesnaście autografów, ale czy by­‑
łam szczęśliwa? I co z tego, że jestem jeszcze młoda, że oglądają
się za mną, zażyłam wszystkie tabletki i czuję, że albo się porzy­‑
gam, albo umrę. Wybieram śmierć. Nie będzie już autogra...
(kona)
m8: AKTOR
Chwileczkę, chwileczkę, wygląda na to, że teraz moja kolej, ale
ja niczego nie zażywałem, czuję się dobrze, o ile u nas można
czuć się dobrze, chcę jeszcze grać. Grać!!! Nie powiedziałem
jeszcze w mojej sztuce aktorskiej ostatniego słowa, w domu,
przy kominku, opracowałem piękną scenę śmierci, mogę wam
to zademonstrować, umieram arcykonwulsyjnie, bo tak każe
prawda umowności, facet umiera, ale chce jeszcze żyć, stąd
konwulsje. Ha! Umierali przede mną w teatrze inni aktorzy,
ale ja tę scenę rozegram najlepiej jak można, zawsze byłem
201
Spis treści.indb 201
2015-03-11 20:56:33
perfekcjonistą, zrobię tę scenę najprawdziwiej, po prostu: umrę,
jedyny raz nie skłamię na scenie, powiadają: łeee, udaje, aktor!
udaje... Ja nie udaję, ja umieram naprawdę, autentycznie, te
spodnie piją mnie jednak, Krawiec spartolił je po mistrzowsku,
ale co tam spodnie, ważna jest doskonałość sceny; kiedy umrę,
bijcie mi brawo, nie mnie, ale sztuce, kunsztowi aktorskiemu,
scenicznej twórczości, temu – no, jak mu tam – a, Schaefferowi,
ars longa, vita bre... (pada martwy, rutynowo, bez obiecanych
konwulsji)
m9: REŻYSER Nie żyje. (patetycznie) Podążam za tobą w przepaść śmierci,
o, wielki Aktorze, który nigdy nie byłeś zdolny skłamać! (cicho)
Przesuń się! Co to takie twarde? A, klucze. Klucze do Raju?!
Muzyka.
CHAM (PIŹDZIŃSKI)
A teraz, po tej pięknej scenie umierania, może troszkie zbyt
długiej, ale wszystko, co piękne musi – jak słyszałem – trwać
długo, bo lud chce się napatrzyć, pod gilotyną też wszystko długo
trwało, pokażę państwu nowy typ żonglerki. Światło, muzyka
głośniej! (podrzuca nieudolnie dwie rybki, obie spadają na
podłogę, kurtyna)
SCENA X XII
Muzyka. Wszyscy za stołem.
ŚMIECIARZ Otwieram pierwsze nadfederacyjne postinflacyjne zebranie,
które poświęcamy sprawie najważniejszej – rehabilitacji. Jak
wiemy, rehabilitować można łatwo, sprawnie i z powodzeniem.
Pozostaje tylko bezstronne pytanie: czy warto lub co to może
dać. Jestem przeświadczony o tym, że warto. Choćby dlatego, że
czymś się trzeba zająć. Pierwszą osobą, która mi się tu nasuwa,
jest Krawiec. Mało kto wie, że Nadkrawcem został przypadkowo. Przyłapano go kiedyś na tym, że na ławce – bo ludzie
202
Spis treści.indb 202
2015-03-11 20:56:33
w parku siedzieli wtedy jeszcze na ławkach – otóż na ławce
nasz oskarżony, przepraszam: rehabilitowany, przyszywał
sobie guzik od płaszcza. Przepraszam, jak się mówi: od płaszcza
czy do płaszcza?
REŻYSER Jestem dokładnie przeświadczony o tym, że do płaszcza, mówi
się przecież do chrzanu, do niczego, do dupy, musimy być
i w języku poprawni, nie tylko w czynach.
ŚMIECIARZ Przyszywał on sobie tedy guzik do płaszcza, gdyż jego żona miała
wtedy ważniejsze zajęcia, różne tam takie zebrania i akademie,
i wtedy podszedł do niego pan Reżyser i powiedział wprost: u mnie
będzie pan krawcem. (do Reżysera) Nie pytam pana wcale, czy
tak było, bo wiem to z autopsji, oczywiście w śmieciach – jak się
państwo domyślacie – nie szukałem Hartmanna, lecz jasnych,
nieodpartych dowodów rzeczowych i – (śmieje się szczerze)
znajdowałem je. Teraz nie są one nikomu potrzebne, ale praca
była przyjemna, w końcu zawsze to na świeżym powietrzu. Może
jedyną nieprzyjemną rzeczą był fakt, że wyglądający – na mój
gust – zbyt często z okna pan Aktor, za bardzo podpatrywał
moją robotę; przyciśnięty do muru tłumaczył się, iż czynił to
z pobudek zawodowych, podobno miał grać w teatrze śmieciarza, więc chciał się do mnie upodobnić, co zresztą bardzo
mi schlebiało.
BAGAŻOWY Czy mógłby pan przestać ględzić, przecież widzi pan, że publiczność się nudzi?
ŚMIECIARZ Jestem panu wdzięczny za sympatyczną i tak ładnie sformułowaną uwagę, widzi pan te egzercycje książkowe uczyniły ze
mnie człowieka, który ukochał zawiłość. To wyraźny wpływ
Heideggera; tak, zwrócono mi już na to uwagę. Ale do rzeczy;
myślę, że rehabilitacja Krawca i mojej skromnej osoby jest
już faktem dokonanym. Pozostaje pan Bagażowy i pani, która
ukrywała się pod szyldem Pięknej Damy. Proszę łaskawie wstać,
203
Spis treści.indb 203
2015-03-11 20:56:33
nowe pokolenie nie zawsze orientuje się, kto był kim, dziękuję.
Drogi panie Bagażowy! Miał pan nas za durniów i za to jesteśmy
panu niezmiernie wdzięczni; pana walizki i korekty nikogo z nas
nie zmyliły! Z papierów wynika, że w walizkach nosił pan tajne
pisma i jeszcze tajniejsze zarządzenia, no, my tu mamy jeszcze
inne papiery, ale to nie jest takie ważne, ważne jest, że nic nie
można panu zarzucić, no może poza nieznajomością ortografii, ale na usprawiedliwienie bagażowych możemy przytoczyć
nieodparty fakt, iż ortografię w naszym ukochanym kraju zbyt
często zmieniano. Po prostu wasz klan nie mógł nadążyć za
zmianami. Gorzej jest z Piękną Damą alias quarto voto Madame
Piździńską, ale jako nieodmienny zwolennik porządku jestem
zachwycony faktem, że należała pani do owej małej garstki żon
słuchających swoich mężów, choćby to były kanalie. Nie mamy
też nic do zarzucenia osobom, które zostały przez poprzednie
siły wyraźnie pokrzywdzone, uważam, że była to ich prywatna
sprawa i nie chciałbym się w te kwestie wtrącać.
CHAM Ja w sprawie formalnej, bo protokołuję. Jak się pisze „rehabilitacja”, przez ha czy przez samo ha?
BAGAŻOWY Pisze się tak, jak przedtem.
CHAM Aha, dziękuję. (do siebie) Dalej nie wiem, ale dziękuję. Dziś
wszyscy są tacy uprzejmi...
BAGAŻOWY Uprzejmość jest jednym z naszych nowych patriotycznych
obowiązków, idioto.
ŚMIECIARZ (nie zważając na nic)
Papiery, papiery; uważam, że należy je wszystkie zniszczyć. I tak
zrobimy. Właśnie dostaliśmy w kraju Nobla olbrzymie ilości
papieru, makulatura nie jest nam potrzebna.
BAGAŻOWY Czy mógłby pan trzymać się tematu? Noble nas nie interesują,
my mamy swoje problemy.
204
Spis treści.indb 204
2015-03-11 20:56:34
ŚMIECIARZ O, to bardzo dobra uwaga! Na tym kończę nasze spotkanie, myślę,
że ku zadowoleniu wszystkich. Zobaczymy się na następnej
sztuce – tego, jak mu tam, a, Schaeffera. Treści nie zdradzę, bo
jej nie będzie, ale mogę zdradzić tytuł. Zaraz, jak się ta sztuka
ma nazywać?
AKTOR Seans, po prostu seans. Pięć liter, jak zawsze, dwie sylaby,
dwie samogłoski. To proste. Bardzo proste.
KON I E C
205
Spis treści.indb 205
2015-03-11 20:56:34

Podobne dokumenty