„Zeszyty Wiejskie”, t. 22, 2016.
Transkrypt
„Zeszyty Wiejskie”, t. 22, 2016.
UNIWERSYTET ŁÓDZKI INTERDYSCYPLINARNY ZESPÓŁ BADANIA WSI MUZEUM HISTORII POLSKIEGO RUCHU LUDOWEGO ZESZYTY WIEJSKIE XXII Tom dedykowany Profesorowi Andrzejowi Lechowi ŁÓDŹ–WARSZAWA 2016 RADA NAUKOWA: Prof. nadzw. dr hab. Władysław Baranowski – Przewodniczący Rady (Łódź), prof. dr hab. Iskra Baeva (Sofia), prof. dr hab. Wiesław Caban (Kielce), dr Janusz Gmitruk (Warszawa), prof. nadzw. dr hab. Tadeusz Grabarczyk (Łódź), prof. dr hab. Bronisława Kopczyńska-Jaworska (Łódź), dr Nicolas Masłowski (Praga), prof. dr hab. Giennadij F. Matwiejew (Moskwa), prof. nadzw. dr hab. Leszek Olejnik (Łódź), prof. dr hab. Marek Przeniosło (Kielce), dr Michal Rak (Pilzno), mgr Henryk Siemiński (Łódź), dr Janina Tobera (Łódź), prof. dr hab. Maria Wieruszewska-Adamczyk (Warszawa), prof. dr hab. Leonid Zashkilnyak (Lwów) REDAKCJA: Damian Kasprzyk – redaktor tomu XXII / redaktor tematyczny – etnologia Jarosław Kita – zastępca redaktora naczelnego / redaktor tematyczny – historia Ewa Koralewska – sekretarz redakcji / korekta Katarzyna Walińska – redaktor językowy / język angielski Wojciech Ziomek – redaktor strony www Tomasz Lech – skład komputerowy Na liście B czasopism punktowanych Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, opublikowanej 23 grudnia 2015 r., „Zeszytom Wiejskim” przyznano 5 punktów Zasady recenzowania i lista recenzentów dostępne na stronie http://www.zw.uni.lodz.pl/ Pierwotną wersją „Zeszytów Wiejskich” jest wersja papierowa Marian Jagodziński – projekt okładki Szymon Swoboda – frontyspis ISSN 1506-6541 ISBN 978-83-7901-093-6 (MHPRL) Adres Redakcji: Interdyscyplinarny Zespół Badania Wsi UŁ 90-131 Łódź, ul. Lindleya 3/5, tel. 42 635 61 59 Współwydawca: Muzeum Historii Polskiego Ruchu Ludowego 02-730 Warszawa, al. Wilanowska 204 tel./fax 22 843 78 73, 22 843 38 76 www.mhprl.pl e-mail: [email protected] Realizacja na zlecenie wydawców OFI–Krzysztof Gawrychowski SPIS TREŚCI Od Redakcji ........................................................................................................ 11 Władysław Baranowski Profesor Andrzej Lech. W 70-lecie urodzin i 50-lecie pracy naukowej............. 15 Bibliografia prac Profesora Andrzeja Lecha (Anna Deredas) .......................... 23 Wykaz prac doktorskich i magisterskich opracowanych pod kierunkiem Profesora Andrzeja Lecha (Anna Deredas) ...................................................... 37 W STRONĘ ETNOLOGII Maria Wieruszewska Wieś – miasto. Opozycje, antagonizmy, splątane narracje ................................ 53 Violetta Krawczyk-Wasilewska Folklorystyka online w świetle problematyki dziedzictwa digitalnego ............. 69 Zygmunt Kłodnicki Tradycyjny transport siłami ludzkimi na ziemiach polskich .............................. 77 Katarzyna Orszulak-Dudkowska „Zrób to sam/Do it yourself”. Nowe oblicza rzemiosła i rękodzieła w kulturze współczesnej..................................................................................... 99 Ewa Nowina-Sroczyńska Mapy naturalistyczne, mapy melancholijne. Z cyklu: intermedia podhalańskie .................................................................... 109 Sebastian Latocha Wolskie memuary. Wola Krzysztoporska we wspomnieniach Heleny Szereszewskiej, Włodzimierza Dajcza i Jana Kodrębskiego. Egzemplifikacje na marginesie historii antropologicznej i historii regionalnej ........................................................................................................ 123 Marcin Kępiński Żniwa – święty czas pracy. Malarstwo i pamięć dzieciństwa .......................... 143 5 Aleksandra Krupa-Ławrynowicz Zmiany i napięcia w krajobrazie jurajskiej wsi. Na marginesie badań w Mstowie ...................................................................... 153 Szymon Swoboda Komu grają Organy? Wokół historii i mitów pomnika na Przełęczy Snozka ......................................................................................... 169 Aleksandra Anna Kozłowska Tradycje ludowe w muzyce wojskowych jednostek podhalańskich (1918–1939). Wybrane zagadnienia i postacie ................................................. 185 Krzysztof Paweł Woźniak „Hauzeracy idą!”. Piosenka na łódzkim podwórku .......................................... 209 Jan Chańko Motywy wiejskie w polskich piosenkach (po II wojnie światowej) ................. 221 Robert Dzięcielski Mężczyźni Pietryny .......................................................................................... 243 Damian Kasprzyk Patriotyzm lokalny – konteksty tożsamościowe ............................................... 261 Katarzyna Kurowska Tradycja w mundur ubrana ............................................................................... 277 Magdalena Zytka Bułgarska obrzędowość karnawałowa na przykładzie kukeri........................... 293 Krystyna Piątkowska O etycznych aspektach w badaniach „trudnych problemów” ........................... 299 Aneta Domańska Metody leczenia chorób wśród ludu polskiego w XIX wieku. Próba bilansu .................................................................................................... 309 Ewa Koralewska Maria Biernacka. Szkic biograficzny................................................................ 323 Tadeusz Grabarczyk Alexander Treichel (1837–1901) – zapomniany etnograf z pogranicza Kaszub i Kociewia ............................................................................................ 339 6 Karolina Wanda Rutkowska Świat według Władysława Anyszki ................................................................. 345 Aleksandra Rzepkowska Przemilczenia w kulturze. Przyczynek do historii Sylvii Likens ..................... 357 Przemysław Owczarek próba wodospadu ............................................................................................. 369 W NURCIE HISTORII Jan Szymczak Ulicą Byszewską do Skoszew w gminie Nowosolna w powiecie łódzkim wschodnim ...................................................................... 379 Zbigniew Anusik Mieszkańcy Sieradza w XVII i XVIII wieku – studium demograficzne......... 391 Rafał Kowalczyk Władca wizjoner. Reformy agrarne Józefa II ................................................... 401 Piotr Szkutnik Dwa małżeństwa, jeden rozwód. Umowy matrymonialne na wsi w świetle najstarszych akt notariuszy warciańskich z lat 1808–1810 .............. 413 Wiesław Puś Ziemiańskie gorzelnie w Królestwie Polskim w latach 1879–1913................. 425 Jarosław Kita Ziemiaństwo polskie a modernizacja gospodarki rolnej do 1914 r. (zarys problematyki) ........................................................................................ 435 Jolanta A. Daszyńska Niewolnictwo – trudny problem Stanów Zjednoczonych Ameryki ................. 445 Piotr Czepas Dzieje działalności przemysłowej w Stoczku Łukowskim i okolicach ............ 471 Barbara Chlebowska To była miejscowość [...] rzeźników, krawców i szewców. Studium z historii rzemiosła i przemysłu w Grabowie .................................... 491 Dariusz Klemantowicz Zabytkowa kamienica przy ul. Sienkiewicza 21 w Łodzi ................................ 515 7 Amilkar Kosiński Saga rodu Anisimowiczów .............................................................................. 527 Romuald Turkowski Agrariusze chorwaccy w walce o niepodległość oraz demokratycznoludowy i federacyjny kształt Królestwa Serbii, Chorwacji, Słowenii (1904–1922)...................................................................................................... 543 Edward Wiśniewski Союз 17 Октября и крестьянский вопрос ..................................................... 563 Małgorzata Przeniosło „Wieś dla dzieci” – akcja Rady Głównej Opiekuńczej w latach 1916–1920 .......................................................................................... 573 Tadeusz Dubicki, Andrzej Dubicki Polityczne dzieje ruchu ludowego w Rumunii i spory o jego model ideologiczny w pierwszym okresie działalności parlamentarnej Partidul Ţărănesc (1918–1920)......................................................................... 583 Ewelina Maria Kostrzewska Zmieniamy siebie i wieś. Chłopskie społeczniczki z portfolio ziemianki okresu II Rzeczypospolitej ............................................................................... 605 Witold Jarno Okręgowy Szpital Koni nr 4 w Łodzi w latach 1918–1926.............................. 619 Małgorzata Łapa Reglamentacja handlu zagranicznego w Polsce w latach trzydziestych XX wieku ..................................................................... 635 Krzysztof Lesiakowski Polityczne uwarunkowania utworzenia i działalności Przysposobienia Rolniczo-Wojskowego młodzieży (1947–1948).................... 657 Justyna Górska-Streicher Lokalne oblicze „bitwy o handel” na łamach „Życia Radomskiego” ............... 673 Rafał Stobiecki Historia zatrzymana w kalendarzu.................................................................... 687 Leszek Olejnik Ruch ludowy w powiecie sieradzkim w okresie „odwilży popaździernikowej” (1956–1958) ..................................................... 697 8 Zofia Chyra-Rolicz Rola spółdzielczości „Samopomoc Chłopska” w życiu wsi (1944–1989) ....... 713 Jerzy Mazurek Twórczość komediowa Mieczysława Fijałkowskiego ..................................... 727 Janusz Gmitruk Piotr Szymanek (1895–1975) ps. „Semko”, „Piotr” ........................................ 741 Arkadiusz Indraszczyk „Biuletyn” – pismo Polskiego Stronnictwa Ludowego na Uchodźstwie – grupy brukselsko-waszyngtońskiej .................................................................. 761 Marek Adamczewski Ze studiów nad symboliką samorządową województwa łódzkiego. Herb gminy wiejskiej ze stolicą w Kutnie ........................................................ 779 W DUCHU ARCHEOLOGII Anna Marciniak-Kajzer Późnośredniowieczne wsie w świetle badań archeologicznych ....................... 791 Leszek Kajzer O długim trwaniu, czyli o kilku dworach z terenu Sieradzkiego ..................... 801 Olgierd Ławrynowicz Góra Skarzawa. Archeologiczne (i nie tylko) odkrywanie miejsca ................. 815 Radosław Janiak Uwagi o bezpochówkowych kurhanach kultury pomorskiej na obszarze Pojezierza Kaszubskiego .............................................................. 829 Aldona i Aleksander Andrzejewscy Między etnografią a archeologią doświadczalną, czyli o smaku świątecznych szynek ................................................................. 839 ANEKSY.......................................................................................................... 847 Contents............................................................................................................ 859 9 OD REDAKCJI Prezentowany tom „Zeszytów Wiejskich” dedykowany jest założycielowi pisma Profesorowi Andrzejowi Lechowi w 70. rocznicę urodzin i niemal 50-lecie pracy naukowej. Inicjatywa powołania periodyku, czy też innej naukowej struktury, metaforycznie buduje relację rodzicielską. „Zeszyty Wiejskie” – będące dzieckiem Jubilata – wypełniły się z okazji Jego urodzin tekstami przyjaciół, współpracowników, uczniów. W domu często ukrywa się prezenty zanim zostaną wręczone. Profesor, poproszony o zasłonięcie oczu – jak to się nieraz czyni przed zdmuchnięciem świeczek na urodzinowym torcie i otrzymaniem podarków – słyszał zapewne redakcyjną krzątaninę i wyobrażał sobie, co się święci. Mamy jednak nadzieję, że prezent okaże się niespodzianką i ucieszy Profesora w sposób szczególny, to zaś o czym Jubilat, zasłaniając oczy, marzył – niech się spełni! Ad multos annos Panie Profesorze! Redakcja Łódź, 28 lipca 2016 r. 11 Profesor Andrzej Lech. W 70-lecie urodzin i 50-lecie pracy naukowej Bardzo często w czasie spotkań w kręgu koleżeńskim można spotkać się z opinią: „Wy to się znacie od zawsze”, to między innymi w znacznym stopniu wyjaśnia, dlaczego właśnie ja jestem autorem tekstu charakteryzującego sylwetkę Szanownego Jubilata. Stwierdzenie, że „znamy się od zawsze”, jest w gruncie rzeczy uprawomocnione, wynika bowiem z faktu, iż z pewnością jedną z pierwszych osób, które Jubilat zobaczył po swoim urodzeniu, byłem między innymi ja. Wpływ na to miały w tym czasie przede wszystkim nasze mieszkania, znajdujące się w domach, których okna dzieliła odległość 20 metrów. Profesor Andrzej Lech (dla mnie i przyjaciół z dzieciństwa – Jędrek) urodził się 28 lipca 1946 r. w Łodzi w rodzinie inteligenckiej, jako drugi w kolejności syn. Po dwóch latach w rodzinie tej urodziła się jeszcze córka. Ojciec Władysław zajmował wysokie stanowisko w administracji gospodarczej, matka Teodora opiekowała się domem, a przede wszystkim trójką swoich dzieci. Jego, a więc i nasze dzieciństwo, wiązało się z miejscem zamieszkania, położonym na północno-zachodnich peryferiach Łodzi. Było to osiedle zbudowane przez okupanta niemieckiego w początkach lat 40. XX w. Znajdujące się w nim mieszkania przeznaczone były dla urzędników i oficerów okupanta, dlatego też posiadały stosunkowo wysoki standard. Rodowód osiedla sprawił, że w tamtych czasach, jak i obecnie, powszechnie w Łodzi funkcjonowało ono pod nazwą „Berlinek”. Najbliższa okolica miała wówczas wybitnie wiejski charakter, m.in. za sprawą gospodarstw rolnych, gdzie na łąkach pasły się krowy, a na polach i ulicach konie ciągnęły pługi, brony i wozy. Dzieci do okolicznych rolników udawały się po mleko, czy też inne produkty rolne. Jestem przekonany, że środowisko w którym się wychowywaliśmy, miało wpływ na określenie przyszłej drogi naukowej Andrzeja. Miejsce to stwarzało także duże możliwości dla rozwoju fizycznego. W okresie letnim oczywiście najpopularniejsza była gra w piłkę nożną, w czym brylował Jędrek, ze względu na charakterystyczny dla niego rodzaj strzału zwany śpilorkiem. Glinianki, na miejscu których znajduje się obecnie stadion „Startu”, dawały możliwość kąpieli. W zimie na okolicznych wzniesieniach jeżdżono na nartach. Jako dzieci staraliśmy się unikać prac w ogródkach, do których jednak skutecznie byliśmy nakłaniani przez rodziców. Jednak sądząc po sobie, jak i Andrzeju, pewne umiejętności z tego zakresu, w tym przypadku znajomość „pracy w ziemi”, przydały się nam w dorosłym życiu, w czasie prowadzonych w środowisku wiejskim badań terenowych. Miejsce, w którym się 15 wychowywaliśmy, stwarzało możliwość funkcjonowania w grupie, obserwację różnych środowisk zawodowych i rodzinnych, a więc umiejętności, które stały się przydatne w przyszłej pracy etnografa. Tutaj, jak sam to podkreśla, odnalazł Autorytet, który wyznaczył kierunki Jego przyszłych zainteresowań naukowych i wywarł przemożny wpływ na wybór dalszej drogi życiowej. Okazał się nim podziwiany już od czasów dzieciństwa, mieszkający po sąsiedzku, mój ojciec prof. Bohdan Baranowski (1915–1993). Andrzej przejął od niego, swego uwielbianego Mistrza, zasadnicze kierunki zainteresowań naukowych, utrzymanych w obrębie historii wsi oraz kultury ludowej w jej chłopskim i regionalnym układzie. Cały okres szkolny, według ówczesnego modelu od pierwszej do jedenastej klasy, spędził Andrzej w tej samej peryferyjnej, wiejskiej okolicy, gdzie na ulicy Mackiewicza wraz ze szkołą podstawową, funkcjonowało XIII Liceum Ogólnokształcące. Tam właśnie, po jedenastu latach nauki, w 1964 r. uzyskał świadectwo dojrzałości. Pozwoliło Mu to na podjęcie w tym samym roku na Uniwersytecie Łódzkim, po pomyślnie zdanym egzaminie wstępnym, studiów na kierunku historia. Znając jego ówczesne, jak i późniejsze zainteresowania, jest wielce prawdopodobne, że takim wyborem byłaby etnografia. Niestety od 1964 r. rekrutacja na tym kierunku w Uniwersytecie Łódzkim została czasowo zawieszona. Już w czasie studiów zauważalne były Jego zainteresowania problematyką wiejską, której pozostał wierny w czasie całej swojej kariery naukowej. Jako student uczestniczył w prowadzonych na terenie województwa łódzkiego badaniach terenowych, mających na celu inwentaryzację zabytków budownictwa przemysłowego. Stanowiło to doskonałe przygotowanie do prowadzonych przez Niego w późniejszych latach zajęć dydaktycznych z tego zakresu ze studentami etnologii. Uczestnictwo w tych badaniach stworzyło także możliwość debiutu naukowego, jakim niewątpliwie było współautorstwo w opublikowanych przez Ossolineum czterech katalogach budownictwa przemysłowego, obejmujących powiaty: radomszczański, wieluński, wieruszowski i łęczycki. Wydane zostały one drukiem w latach 1969–1971. Pięcioletnie studia ukończył w 1969 r., uzyskując stopień magistra historii na podstawie pracy Uboczna produkcja młynarska na terenie dawnych województw łęczyckiego i sieradzkiego oraz Ziemi Wieluńskiej w XVI–XIX w., napisanej pod kierunkiem prof. B. Baranowskiego. Podjęcie przez Niego tej problematyki było niewątpliwie efektem fascynacji wiatrakami i młynami, obiektami, które tak wrosły się w pejzaż dawnej polskiej wsi. Tkwi to u Niego do dzisiaj, czego dowodem może być także bogaty zbiór miniatur i wizerunków wiatraków. Początki kolekcji sięgają czasów studenckich i powiększa się ona do dnia dzisiejszego. Wspomniana praca magisterska we fragmentach opublikowana została w 1971 r. w „Studiach z Dziejów Gospodarstwa Wiejskiego”. Te uwidoczniające się wyraźne zainteresowania naukowe, nie ograniczyły w żadnej mierze Jego aktywnego uczestnictwa w szeroko pojętym życiu środowiska studenckiego na Uniwersytecie Łódzkim. W tym wypadku były to organizacje młodzieżowe i Studenckie Koło Naukowe Historyków. W ich ówczesne, 16 znaczące w uczelni funkcjonowanie, duży wkład miał Jubilat. Było to możliwe dzięki Jego wiedzy teoretycznej, systematyczności i zaangażowaniu w codzienne działania tych organizacji. Bezpośrednio po ukończeniu studiów (od 1 X 1969 r.) podjął pracę zawodową na stanowisku asystenta w Międzywydziałowym Studium Nauk Politycznych UŁ. W tym momencie rozpoczął się trwający prawie pół wieku kontakt zawodowy z Uczelnią. Zatrudnienie w tej jednostce wpłynęło, co jest zrozumiałe, na profil zainteresowań naukowych Jubilata. Stała się nim historia polityczna, w szczególności zaś historia myśli społeczno-historycznej. Pozostał jednak nadal wierny problematyce wiejskiej, podejmując badania interdyscyplinarne z pogranicza historii, etnografii i politologii. W znacznym stopniu, co można zauważyć analizując Jego dorobek naukowy, dotyczyły one historii polskiego ruchu młodzieżowego, szczególnie zaś organizacji młodzieży wiejskiej. Prace z tego zakresu publikował w „Zeszytach Naukowych UŁ” oraz pismach ruchu młodzieżowego (bibliografia Jubilata zamieszczona jest w tej publikacji). Najczęściej były one poświęcone wielu aspektom pielęgnowania tradycyjnej kultury ludowej, w związkach młodzieży wiejskiej w okresie II Rzeczypospolitej. Tej problematyki dotyczyła także napisana pod kierunkiem prof. dr. hab. Lecha Trzeciakowskiego i obroniona w 1975 r. na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu praca doktorska Tradycyjna kultura ludowa w programach i działalności polskich związków młodzieży wiejskiej w okresie II Rzeczypospolitej. Z pewnymi skrótami została opublikowana w 1978 r. Uzyskała ona pozytywne opinie, jako publikacja o charakterze interdyscyplinarnym, tak historyków, jak i etnografów. Warto podkreślić, że była kilkakrotnie przywoływana w dziele wybitnego etnografa prof. Józefa Burszty (Chłopskie źródła kultury, Warszawa 1985, s. 373–375). W 1976 r. zatrudniony został na etacie adiunkta w nowo powstałej jednostce – Międzyuczelnianym Instytucie Nauk Politycznych UŁ (MINP), gdzie pracował aż do jego likwidacji w 1992 r. w Zakładzie Historii Politycznej Najnowszej, pełniąc między innymi z wyboru przez dwie kadencje (1981–1987) funkcję zastępcy dyrektora ds. dydaktyczno-organizacyjnych. Ponadto wcześniej kierował Zakładem Dydaktycznym Podstaw Nauk Politycznych UŁ i Podyplomowym Studium Nauk Politycznych UŁ. W tym okresie zakres Jego zajęć dydaktycznych znacznie się rozszerzył. Obok prowadzonych na wielu wydziałach UŁ wykładów kursowych (między innymi z Podstaw nauk politycznych, Podstaw nauk politycznych z elementami ekonomii, Wstępu do nauk o polityce, Wstępu do zagadnień organizacji politycznej społeczeństwa), rozpoczął współpracę naukowo-dydaktyczną z ówczesną Katedrą Etnologii (wykład monograficzny dla studentów IV i V roku etnografii UŁ w roku akademickim 1976/1977, co w przyszłości miało doprowadzić Andrzeja do etatowego związku z tym środowiskiem. Prowadził tam między innymi wykłady z tematyki, która przez wiele lat pozostawała w głównym nurcie jego zainteresowań naukowych, poświęconej roli jaką w działaniach organizacji funkcjonujących na wsi pełniła tradycyjna kultura ludowa. Swoją wiedzę z tego zakresu miał możliwość wykorzystać także na powierzonym mu seminarium magisterskim na kierunku pedagogika 17 kulturalno-oświatowa, gdzie tematyką wiodącą była tradycja i współczesność w ruchu młodzieżowym. Prowadził je w latach 1978–1982, promując w tym czasie 7 magistrów. Równocześnie w macierzystym Instytucie, aż do momentu jego rozwiązania, był opiekunem seminarium dyplomowego na Podyplomowym Studium Nauk Politycznych UŁ. Obejmowało ono problematykę funkcjonowania różnych organizacji społecznych. Pod Jego kierunkiem prace dyplomowe napisało około 50 osób. W okresie pracy w MINP Jego uwaga w znacznym stopniu skoncentrowana była na pracy dydaktycznej. Zdobyte w ten sposób doświadczenia, dały efekt w postaci szeregu skryptów Jego autorstwa. Publikowane w ramach wydawnictw UŁ dotyczyły między innymi historii politologii, elementów składowych organizacji politycznej społeczeństwa i pluralizmu politycznego. Wbrew funkcjonującym w środowisku uczelnianym opiniom, iż MINP był jednostką, w której główny nacisk położony był na dydaktykę, podkreślić należy także, że powstał tam szereg znaczących prac naukowych autorstwa jego pracowników. W tym gronie ważne miejsce zajmował Jubilat. Jego prace dotyczyły analizy funkcjonowania związków i ruchów młodzieżowych oraz stanu badań nad ich historią. Zdobyta wiedza z tego zakresu stanowiła podstawę do opublikowania Modelu badania historii ruchu młodzieżowego – pracę zawierającą określenie metodologii, metod i technik badawczych. Równocześnie w Jego badaniach naukowych pojawia się nowa problematyka, związana z historią polskiego ruchu ludowego. Korzystając tu, jak wielokrotnie podkreślał, z inspiracji i opieki naukowej prof. dr hab. Andrzeja F. Grabskiego, zajął się badaniami nad agraryzmem, a konkretnie jego polską odmianą, agraryzmem wiciowym. Jednocześnie korzystając ze staży naukowych, odbytych na Uniwersytetach w Sofii i Koszycach, podjął szersze studia porównawcze dotyczące słowiańskiego agraryzmu. Tematyka ta stała się podstawą przyszłej pracy habilitacyjnej Jubilata. Charakteryzując Jego dorobek naukowy z tego okresu, należy podkreślić, że został on wysoko oceniony, czego przykładem są nagrody Ministra Nauki, Szkolnictwa Wyższego i Techniki, III. stopnia indywidualna w 1979 r., i dwie III. stopnia zbiorowe w 1980 r. oraz nagrody Rektora UŁ indywidualne II. stopnia w 1984 r., III. stopnia w 1982 r. i zespołowa I. stopnia w 1989 r. Okres pracy Andrzeja w Międzyuczelnianym Instytucie Nauk Politycznych to nie tylko Jego rozwój naukowy i ukształtowanie pozycji w środowisku ówczesnych politologów, ale jednocześnie znaczący wkład w funkcjonowanie tej jednostki. Takie opinie wyrażało wielu Jego współpracowników, zwracając uwagę na zdolności organizacyjne i koleżeńskość – cechy bardzo istotne w prawidłowym funkcjonowaniu grupy i w grupie. Rozwiązanie MINP UŁ, które miało miejsce 1 X 1992 r., stanowiło duży wstrząs dla Andrzeja. Nagle znalazł się w sytuacji grożącej znalezieniem się poza społecznością akademicką, w momencie gdy finalizował książkę będącą podstawą habilitacji. Z pewnością korzystnym rozwiązaniem tej niedobrej dla Niego sytuacji, było pojawienie się możliwości zatrudnienia w Studium Języka Polskiego dla Cudzoziemców UŁ. Pracując tam przez dwa lata, od 1 X 1992 do 30 IX 1994, na stanowisku starszego wykładowcy, prowadził zajęcia 18 dydaktyczne z Historii Polski oraz Wiedzy o Polsce i Świecie Współczesnym. Dla przedmiotów tych opracował skrypt, z którego korzystano także po Jego odejściu z tej jednostki. Momentem przełomowym w karierze zawodowej Jubilata było uzyskanie w 1994 r. stopnia doktora habilitowanego. Otrzymał go w wyniku pozytywnej oceny dorobku naukowego, książki Agraryzm wiciowy i kolokwium habilitacyjnego na posiedzeniu Rady Wydziału Filozoficzno-Historycznego UŁ. Fakt ten w dużym stopniu umożliwił Mu dalsze kontynuowanie pracy naukowej w jednostce uniwersyteckiej. Już wówczas wybitny historyk polskiego ruchu ludowego, prof. Ryszard J. Szaflik, oceniając dorobek naukowy habilitanta stwierdził, że „jest on dziś najlepszym znawcą agraryzmu w Polsce”. Nic więc dziwnego, że zgodnie ze swoimi zainteresowaniami problematyką wiejską, w wyniku konkursu, uzyskał zatrudnienie 1 X 1994 r. na stanowisku profesora nadzwyczajnego w ówczesnej Katedrze Etnologii UŁ. To z pewnością wpłynęło w pewien sposób na zmianę Jego zainteresowań naukowych. Pozostając w dalszym ciągu wierny badaniom dotyczącym ruchu ludowego, zajął się także szeroko pojętą etnografią historyczną. Wykorzystując źródła historyczne, zgodnie z wymogami warsztatu historyka, konfrontując je następnie ze źródłami etnograficznymi, stworzył pewien kierunek widoczny nie tylko w Jego twórczości naukowej, lecz także doktorantów i magistrantów, którzy pod Jego kierunkiem pisali swoje prace. Lata 90. ubiegłego wieku i początek obecnego, to znaczący wzrost liczby studentów w skali kraju. Dotyczyło to także kierunku etnologii, gdzie obok studiów stacjonarnych powstały wieczorowe i zaoczne, a dla przykładu liczba słuchaczy na I roku wynosiła około 130 osób. W wyniku tego kierunek etnologii stracił swój elitarny charakter, gdyż wcześniej studiowało średnio 10–15 osób na roku. Taka sytuacja siłą rzeczy miała wpływ na zmiany organizacyjne, co przede wszystkim wiązało się z zatrudnieniem nowych pracowników i z powstaniem w ramach Katedry czterech zakładów. Jednym z nich, Zakładem Etnologii Polski i Europy, od samego początku kierował Jubilat. W momencie powstania Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej, 14 XI 2005 r., w zakładzie tym zatrudnionych było 12 osób, wśród nich 2 profesorów i 3 doktorów habilitowanych. Jako historyk swoją wiedzę z tego zakresu Jubilat wykorzystywał w dydaktyce. Przez cały okres swego zatrudnienia prowadził dla studentów etnologii zajęcia z historii wsi, regionalistyki, regionów etnograficznych, archiwistyki i seminarium magisterskie. To ostatnie cieszyło się dużym zainteresowaniem studentów, o czym świadczyła funkcjonująca wśród nich opinia, że aby stać się jego słuchaczem, należy zapisać się wcześnie rano. Uzyskując stopień magistra, ukończyło je nieco ponad 200 studentów. Prowadził także seminarium doktorskie, promując 3 prace z zakresu etnografii regionalnej, regionalistyki i historii ukochanego przez Jubilata Podhala. W programach studiów etnologicznych funkcjonał przedmiot pod nazwą ćwiczenia terenowe. Jego celem było nauczenie studentów sposobów pozyskiwania źródeł wywołanych. Tego typu ćwiczenia obowiązywały studentów na 19 trzech pierwszych latach studiów. Od samego początku pracy w Katedrze Jubilat brał udział w wyjazdach terenowych. Były to coroczne wiosenne wyjazdy na Podhale ze studentami I roku. Podczas ich przebiegu zawsze mógł liczyć na życzliwość i bezinteresowną pomoc nieocenionego mgr. Bartka Koszarka, dyrektora Domu Ludowego w Bukowinie Tatrzańskiej. Współorganizował również letnie ćwiczenia, początkowo na terenie wsi Księstwa Łowickiego, a od 1996 do 2015 r. na ziemi garwolińskiej. W ich organizacji i funkcjonowaniu znaczący wpływ miał Jubilat. Jego wiedza i urok osobisty skłaniały z pewnością miejscowe samorządy do podpisywania corocznych umów o współpracy, w ramach której współfinansowały one pobyt studentów, my zaś częściowo uwzględnialiśmy ich sugestie, opracowując tematykę badań. Dotyczyła ona przeobrażeń społeczno-kulturowych zachodzących współcześnie na terenie miejscowych wsi i miasteczek, a jednocześnie miała określić jakie działania należy podjąć, aby po wejściu kraju do Unii Europejskiej nie utracić własnej tożsamości regionalnej. Wymiernym efektem tej współpracy były różnego typu publikacje (w tym 2 książkowe) dotyczące tego regionu oraz 32 prace magisterskie. Jako współuczestniczący w tych badaniach chcę podkreślić, że bezpośredni udział w ich powstaniu miał bezsprzecznie Jubilat. Uważam jednocześnie, że bez jego zaangażowania, umiejętności nawiązywania kontaktów osobistych, współpraca ta nie miałaby takich rozmiarów, a być może w ogóle nie byłaby możliwa. Inny ważny dla Jubilata nurt pracy w Uniwersytecie Łódzkim to Jego działalność redakcyjna. Zajmował się tym już w okresie pracy w Międzyuczelnianym Instytucie Nauk Politycznych, gdzie redagował lub współredagował szereg publikacji, m.in. zainicjował i prowadził „Łódzkie Zeszyty Historyczne”, interdyscyplinarne pismo półroczne poświęcone tradycjom i współczesności ruchu młodzieżowego (11 tomów do 1988 r.). Kontynuował to także w Instytucie Etnologii i Antropologii Kulturowej, w którym od momentu objęcia przez Niego w 1996 r. kierownictwa Interdyscyplinarnego Zespołu Badania Wsi, rozpoczął wydawanie czasopisma „Zeszyty Wiejskie”. Jako redaktor naczelny, wraz ze swoim uczniem i sekretarzem redakcji, od tomu XIII, dr. Damianem Kasprzykiem, wydał do chwili obecnej 22 roczniki tego czasopisma. Było to możliwe nie tylko wskutek ogromnego zaangażowania redaktora w prace merytoryczne, lecz także dzięki wsparciu finansowemu z Jego strony. Czasopismo to wydawane jest bowiem bez stałej dotacji. Warto również odnotować szerokie kontakty Jubilata z licznymi placówkami naukowymi i muzealnymi. Jubilat szczególnie ceni członkostwo zwyczajne Łódzkiego Towarzystwa Naukowego od 2004 r. oraz dającą wiele satysfakcji współpracę z Muzeum Historii Polskiego Ruchu Ludowego w Warszawie i Muzeum Archeologicznym i Etnograficznym w Łodzi, jako wieloletni członek Rady tej placówki. Te formy działalności, z pewnością nie wszystkie, które starałem się w tym miejscu przedstawić, docenione zostały w przyznanych Mu odznaczeniach. Były to: Srebrny i Złoty Krzyż Zasługi, Medal Komisji Edukacji Narodowej, Złota Odznaka UŁ. Wymienić by tu można także szereg innych odznak i listów 20 gratulacyjnych, jak chociażby te otrzymane w ramach współpracy z samorządem garwolińskim. Drogi Andrzeju! Jako Twój wieloletni współpracownik pragnę podkreślić dużą życzliwość jaką okazywałeś osobom pracującym w kierowanym przez Ciebie zakładzie. Ta cecha była wyraźna także w Twoich kontaktach ze studentami nie tylko na niwie merytorycznej, ale również w kontaktach osobistych, co widoczne było na przykład w czasie badań terenowych. Jako kierujący w przeszłości Instytutem Etnologii i Antropologii Kulturowej UŁ dziękuję Ci za zdyscyplinowanie i lojalność, a więc cechy odgrywające istotną rolę w zespołach zawodowych. Jako Twój – sądzę, że mogę siebie tak nazwać – przyjaciel, pragnę, aby nasze wzajemne relacje nie ulegały zmianie. Tobie zaś życzę zadowolenia i uśmiechu, który niech jak najczęściej gości na Twojej twarzy, a także dalszej weny twórczej, a przede wszystkim kolejnych tomów „Zeszytów Wiejskich”. Władysław Baranowski były Dyrektor Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej UŁ 21 22 Bibliografia prac Profesora Andrzeja Lecha1 1969 Katalog zabytków budownictwa przemysłowego w Polsce. Województwo łódzkie. Powiat Radomsko, t. 4, z. 2, Wrocław 1969, (współautorzy: B. Baranowski, W. Baranowski). Katalog zabytków budownictwa przemysłowego w Polsce. Województwo łódzkie. Powiaty Wieluń i Wieruszów, t. 4, z. 3, Wrocław 1969, (współautorzy: B. Baranowski, W. Baranowski). Naukowo..., „Walka Młodych” 1969, nr 39, s. 11. 1970 Uboczna produkcja młynarska w XVII–XIX w., „Studia z Dziejów Gospodarstwa Wiejskiego” t. 12, 1970, z. 1, s. 181–200. Siła młodzieży w wiedzy i zaangażowaniu, „Głos Robotniczy”, 14.04.1970, s. 5, (współautor J. Badura). __________ 1 Niniejsza bibliografia została opracowana na podstawie następujących źródeł: W. Frontczakowa, R. Żmuda, M. Frontczak, B. Świderski, Łódzka bibliografia regionalna: 1971–1980, Łódź 1994; G.E. Karpińska, Bibliografia etnografii polskiej za lata 1970–1975, Wrocław 1980; D. Kasprzyk, Bibliografia zawartości biuletynu informacyjno-naukowego Interdyscyplinarnego Zespołu Badania Wsi UŁ „Zeszyty Wiejskie” za lata 1998–2010. Zeszyty I–XV, Łódź 2011; D. Kasprzyk, Bibliografia zawartości biuletynu informacyjno-naukowego Interdyscyplinarnego Zespołu Badania Wsi UŁ „Zeszyty Wiejskie” za lata 2011–2014. Zeszyty XVI–XX, „Zeszyty Wiejskie”, Z. XXI, 2015, s. 365–389; J. Kościelska, Bibliografia etnografii polskiej za lata 1986–1990, Łódź 1996; M. Niewiadomska, Bibliografia etnografii polskiej za lata 1961–1969 cz. 1, Wrocław 1982; M. Niewiadomska, Bibliografia etnografii polskiej za lata 1976–1985, Wrocław 1989; „Bibliografia Etnografii Polskiej” w Internecie (http://www.ptl.info.pl/odie/); informacje zamieszczone na stronach Instytutu Etnologii i Antropologii UŁ (http://www.etnologia.uni.lodz.pl/instytut/pracownicy/a-lech/); materiały dostarczone przez Jubilata. 23 1971 Katalog zabytków budownictwa przemysłowego w Polsce. Województwo łódzkie. Powiat Piotrków Trybunalski, m. Piotrków Trybunalski, t. 4, z. 4, Wrocław 1971, (współautorzy: B. Baranowski, K. Baranowski). Łódzkie Seminarium Nauk Politycznych, „Studia Nauk Politycznych”, t. 5, 1971, s. 191–196. Komunikat o obozie naukowo-badawczym Studenckiego Koła Nauk Politycznych Uniwersytetu Łódzkiego (Jabłoń k. Pisza 28.04–14.07.1970), „Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Łódzkiego”, Seria I, 1971, z. 84, s. 79–81. 1972 Katalog zabytków budownictwa przemysłowego w Polsce. Województwo łódzkie. Powiat Łęczyca i Poddębice, t. 4, z. 6, Wrocław 1972, (współautorzy: B. Baranowski, K. Baranowski, M. Krakowski). Aktywność młodych w łódzkich zakładach, „Samorząd Robotniczy” 1972, nr 7, s. 12–15, (współautor J. Badura). Propozycja: współdziałanie, „Głos Robotniczy”, 18.12.1972, s. 4. 1974 Szkolenie partyjne w opiniach słuchaczy, „Ideologia i Polityka” 1974, nr 4, s. 111–113, (współautor W. Jaworski). Kultura ludowa w programach i działalności polskich organizacji młodzieży wiejskiej w okresie międzywojennym, „Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Łódzkiego”, Seria I, 1974, z. 102, s. 17–40. 1975 Komunikat o obozie naukowo-badawczym Studenckiego Koła Nauk Politycznych UŁ (Frombork 3–29.07.1974), „Dydaktyka, Informacje, Propozycje” 1975, czerwiec, s. 55–58. 1976 Aspekty gospodarcze i społeczno-polityczne upowszechniania kultury ludowej w prasie polskich związków młodzieży wiejskiej (1918–1939), „Acta Universitatis Lodziensis. Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Łódzkiego”, Seria I, 1976, z. 7, s. 23–38. 24 1977 Organizacje społeczne, [w:] Materiały do studiowania podstaw nauk politycznych. Cz. 2, Organizacja polityczna społeczeństwa i jego funkcjonowanie, Łódź 1977, s. 101–112. Z łódzkich tradycji sojuszu robotniczo-chłopskiego, „Do Rzeczy” 1977, wrzesień, s. 20–21. [rec.] J. Mikosz, Państwo a ideowo-polityczne organizacje młodzieżowe w Polsce Ludowej, Warszawa 1977, Gdy treść wybiega poza tytuł, „Do Rzeczy” 1997, wrzesień, s. 45. Placówki politologiczne w Łodzi do 1976 r., „Acta Universitatis Lodziensis. Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Łódzkiego”, Seria I, 1977, z. 30, s. 101– 112, (współautorzy: K. Baranowski, J. Socik). Nowa epoka w dziejach Świata, „Nasze Życie” 1977, nr 19, s. 3. Stanisława Jasińska – „Katarzyna Walczakówna”, „Acta Universitatis Lodziensis. Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Łódzkiego”, Seria I, 1977, z. 23, s. 101–119. Tradycyjna kultura ludowa w programach i działalności Związku Młodzieży Wiejskiej, „Z badań nad młodzieżą wiejską” z. 16, 1977, s. 44–71, (współautor E. Nowak). [rec.] G. Czarnik, Polski ruch młodzieżowy na Pograniczu i Kaszubach 1919–1939, Koszalin 1977, O patriotyzmie młodzieży spod znaku Rodła, „Do Rzeczy” 1977, jesień, s. 37. 1978 Rodowód naszej organizacji, „Do Rzeczy” 1978, styczeń, s. 8–10, (współpraca K. Stryjski). [rec.] S. Pawłowski, A. Zieliński, Mazowiecki Związek Młodzieży Wiejskiej, Warszawa 1977, Z dziejów mazowieckich wiciarzy, „Do Rzeczy” 1978, styczeń, s. 24. Stan badań nad dziejami ruchu młodzieżowego Łodzi i woj. łódzkiego w latach 1945–1948, „Biuletyn. Z dziejów ruchu młodzieżowego w Łodzi i województwie łódzkim (1945–1948)”, luty 1978, s. 5–17. Idea sojuszu robotników i chłopów a postępowe związki młodzieży polskiej II Rzeczypospolitej (w nawiązaniu do dziejów łódzkich instancji KZMP, OM TUR i ZMW RP „Wici”), „Biuletyn. Z dziejów ruchu młodzieżowego w Łodzi i województwie łódzkim (1945–1948)”, luty 1978, s. 25–54. Tradycyjna kultura ludowa w programach i działalności polskich związków młodzieży wiejskiej w okresie II Rzeczypospolitej, „Acta Universitatis Lodziensis. Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Łódzkiego”, Seria I, 1978, nr 39, ss. 258. Ideologia i polityka w nauczaniu „Podstaw nauk politycznych”, „Ideologia i Polityka” 1978, nr 7–8, s. 135–137. 25 O zbliżeniu społeczno-politycznym postępowych związków młodzieży Ziemi Piotrkowskiej w okresie II Rzeczypospolitej, [w:] Z postępowych tradycji ruchu młodzieżowego Ziemi Piotrkowskiej, red. E. Nowak, J. Wojciechowski, Piotrków Trybunalski 1978, s. 30–46. Rola ZMW „Wici” w realizacji idei sojuszu robotników i chłopów (okres II Rzeczypospolitej), [w:] Biuletyn Informacyjny ZW ZSMP w Piotrkowie Trybunalskim. Materiały z uroczystego spotkania w Polichnie z okazji 50-lecia ZMW RP „Wici”, Piotrków Trybunalski 1978, s. 12–20. Z problematyki udostępniania chłopskich tradycji kulturalnych w związkach młodzieży wiejskiej II Rzeczypospolitej, „Z Badań nad Młodzieżą Wiejską” z. 18, 1978, s. 42–64. [red.] Z dziejów ruchu młodzieżowego w Łodzi i województwie łódzkim w latach 1948–1956. Materiały na sesję popularno-naukową, Łódź 1978, (współredakcja T. Wojtkowiak). 1979 [rec.] W. Góra, Polska Zjednoczona Partia Robotnicza od I do VII Zjazdu, Warszawa 1978, O tym warto wiedzieć..., „Przemiany Bełchatowskie” 1979, nr 22, s. 2. [rec.] „Studia Regionalne”, t. 2 (8), 1978, „Przemiany Bełchatowskie” 1979, nr 22, s. 3–4. Rola związków młodzieży w przeobrażeniach społeczno-gospodarczych regionu piotrkowskiego, [w:] 35 lat władzy ludowej w regionie piotrkowskim, red. S. Wojtkowiak, Piotrków Trybunalski 1979, s. 75–102, (współautor E. Nowak). O zbliżeniu społeczno-politycznym postępowych związków młodzieży Ziemi Piotrkowskiej w okresie II Rzeczypospolitej, [w:] Postępowy ruch młodzieżowy na Ziemi Piotrkowskiej 1928–1956, red. E. Nowak, Piotrków Trybunalski 1979, s. 9–16. [rec.] B. Piasecki, K. Podolski, C. Surowik, K. Wojkiewicz, Infrastruktura społeczna w Polsce. Stan i perspektywy, Warszawa 1978, Polityka społeczna w PRL, „Przemiany Bełchatowskie” 1979, nr 22, s. 3. Materiały do studiowania podstaw nauk politycznych. Cz. 2, Systemy polityczne i ich funkcjonowanie, Łódź 1979, rozdz. I, cz. 4, rozdz. II, cz. 4, rozdz. IV, cz. 3, (współautorstwo). Kilka uwag o funkcjonowaniu Zakładu Dydaktycznego PNP Uniwersytetu Łódzkiego, „Dydaktyka, Informacje, Propozycja” 1979, s. 65–78, (współautor K. Strawiński). 26 1980 Myśl polityczna polskiego ruchu ludowego, [w:] Materiały do studiowania podstaw nauk politycznych. Cz. 2, Współczesne ruchy i doktryny polityczne, Łódź 1980, s. 65–77, (współautor E. Nowak). Postępowe tradycje polskiego ruchu młodzieżowego, [w:] Materiały do studiowania podstaw nauk politycznych. Cz. 2, Współczesne ruchy i doktryny polityczne, Łódź 1980, s. 78–110, (współautor K. Stryjski). [red.] W 35-lecie Młodzieżowego wyścigu Pracy. Materiały i wspomnienia na spotkanie przodowników MWP, Łódź 1980, (współredaktor T. Wojtkowiak). Przedmowa. O potrzebie dalszych badań nad problematyką Młodzieżowego Wyścigu Pracy, [w:] W 35-lecie Młodzieżowego wyścigu Pracy. Materiały i wspomnienia na spotkanie przodowników MWP, red. A. Lech, T. Wojtkowiak, Łódź 1980, s. 2–4. 1981 Wizja Polski Ludowej w poglądach Józefa Niećki, „Acta Universitatis Lodziensis. Politologia” nr 3, 1981, s. 135–158. Rola postępowych ruchów młodzieży w rozwoju świadomości narodowej Polaków w sześćdziesięcioleciu, „Acta Universitatis Lodziensis. Politologia” nr 4, 1981, s. 69–77, (współautor E. Nowak). [red.] Wstęp do nauki o polityce, Łódź 1981. Wstęp. Przedmiot i zakres nauki o polityce, [w:] Wstęp do nauki o polityce, red. A. Lech, Łódź 1981, s. 5–8. Nauka a polityka w krajach socjalistycznych, [w:] Wstęp do nauki o polityce, red. A. Lech, Łódź 1981, s. 94–105. 1982 Źródła agraryzmu, seria wyd. „Poprawka z Historii: opinie, komentarze, wypisy z historii najnowszej”, nr 4, 1982, ss. 21. Model badania historii ruchu młodzieżowego. Propozycja wstępna, Łódź 1982, ss. 80. [red.] Szkice do dziejów ruchu młodzieżowego w środowisku akademickim Łodzi (1945–1973), Łódź 1982, ss. 262. Przedmowa, [w:] Szkice do dziejów ruchu młodzieżowego w środowisku akademickim Łodzi (1945–1973), red. A. Lech, Łódź 1982, s. 2–5. Związek Młodzieży Socjalistycznej w środowisku akademickim Łodzi, [w:] Szkice do dziejów ruchu młodzieżowego w środowisku akademickim Łodzi (1945–1973), Łódź 1982, s. 155–206, (współautor E. Żyszkiewicz). 27 Kilka uwag do opracowania Eugeniusza Rudzińskiego: „Przegląd badań nad historią postępowych i rewolucyjnych ruchów młodzieży w Polsce w latach 1918–1939”, „Z Dziejów Ruchu Młodzieżowego” nr 6, 1982, s. 5–12. 1983 Wizja Polski Ludowej w programach ZMW RP „Wici” (1928–1939), „Z Dziejów Ruchu Młodzieżowego” nr 7, 1983, s. 15–48. Zapisać historię z myślą o jutrze „GR” rozmawia z adiunktem MINP UŁ – Andrzejem Lechem, „Głos Robotniczy” 18.02.1983, s. 4, (wywiad). Ruch robotniczy – ruch młodzieżowy – wychowanie patriotyczne, „Głos Robotniczy”, 27.01.1983, s. 4–5. Polski etos w programie ZMW RP „Wici”, „Pokolenia” 1983, nr 5, s. 94–99. Wizje Polski Ludowej w programach organizacji młodzieży wiejskiej (1928–1948), Warszawa 1983, ss. 124, (współautorzy: Z.J. Hirsz, E. Tomaszewski). Studencki Związek Młodzieży Socjalistycznej w Łodzi, „Łódzkie Zeszyty Historyczne” 1983, z. 1, s. 94–98. Podsumowanie sesji naukowej zorganizowanej z okazji 25-lecia powstania ZMS, ZMW, KMW w okręgu łódzkim, „Łódzkie Zeszyty Historyczne” 1983, z. 1, s. 106–109. O prawdziwie ludową koncepcję dożynek, „Łódzkie Zeszyty Historyczne” 1983, z. 2, s. 90–104. [rec.] Wspomnienia o Ignacym Solarzu „Chrzestnym”, wybór i opracowanie Z. Mierzwińska-Szybka, Warszawa 1983, Chwila zadumy nad dziełem Solarza, „Łódzkie Zeszyty Historyczne” 1983, z. 2, s. 146–149. 1984 Związek Młodzieży Wiejskiej Rzeczypospolitej Polskiej „Wici” (1928– 1948), „Nasze Tradycje” nr 1, 1984. Słownik organizacji młodzieżowych, „Rocznik Historyczny Ruchu Młodzieżowego” t. 2, 1984, s. 165–181. [rec.] Wspomnienia o Jędrzeju Cierniaku, oprac. Z. Mazurowa i L. Wyszomirska, Warszawa 1982, Refleksje o Jędrzeju Cierniaku, „Łódzkie Zeszyty Historyczne” 1984, z. 1, s. 121–126. Grupa poznańsko-łódzka w ZMW RP „Wici”, „Łódzkie Zeszyty Historyczne” 1984, z. 2, s. 18–36. 28 1985 Myśl polityczna polskiego ruchu ludowego, [w:] Dzieje polskiej myśli politycznej w czasach nowożytnych i najnowszych, red. A.F. Grabski, Łódź 1985, s. 394–431. [rec.] W. Piątkowski, Myśl polityczna Stanisława Miłkowskiego, Warszawa 1983, „Wieś Współczesna” 1985, nr 6, s. 154–158. Funkcje związków młodzieży, „Łódzkie Zeszyty Historyczne” 1985, z. 1, s. 28–41. [rec.] E. Nowak, Związek Młodzieży Wiejskiej 1957–1973, Warszawa 1984, „Łódzkie Zeszyty Historyczne” 1985, z. 2, s. 133–134. 1986 Kultura ludowa w programach ważniejszych uniwersytetów ludowych II Rzeczypospolitej, „Łódzkie Studia Etnograficzne” t. 25, 1986, s. 113–138. W odpowiedzi na „Odpowiedź”..., „Wieś Współczesna” 1986, nr 11, s. 158–160. 1987 Związek Młodzieży Wiejskiej RP „Wici” – baza wiciowego agraryzmu, „Łódzkie Zeszyty Historyczne” 1987, z. 1, s. 52–73. [rec.] Przed „Wiciami” i po „Wiciach”. Zarys dziejów ruchu młodowiejskiego, red. K. Przybysz, Warszawa 1986, „Łódzkie Zeszyty Historyczne” 1987, z. 1, s. 187–190. Szkic do dziejów ruchu młodzieżowego w Łodzi w latach 1945–1985, „Łódzkie Zeszyty Historyczne” 1987, z. 2, s. 47–74. Dziesięć tomów „Z Dziejów Ruchu Młodzieżowego”, „Łódzkie Zeszyty Historyczne” 1987, z. 2, s. 174–176. 1988 Zarys koncepcji ekonomicznych wiciowego agraryzmu, „Łódzkie Zeszyty Historyczne” 1988, z. 1–2, s. 30–67. Wolna Młodzież Niemiecka, „Łódzkie Zeszyty Historyczne” 1988, z. 1–2, s. 207–230, (współautor W. Jaworski). 29 1989 Organizacja polityczna społeczeństw. Wybrane zagadnienia, Sieradz 1989, ss. 161, (współautor W. Jaworski). 1990 Metodologia rozwoju społecznego w koncepcjach wiciowego agraryzmu, „Acta Universitatis Lodziensis. Politologia” z. 20, 1990, s. 3–24. 1991 Pluralizm polityczny, Łódź 1991, ss. 38, (współautor W. Jaworski). Agraryzm wiciowy, Łódź 1991, ss. 213. Organizacja polityczna społeczeństwa w koncepcjach wiciowego agraryzmu, „Wieś i Państwo” 1991, nr 3–4, s. 19–31. 1994 Idea pokoju i współpracy międzynarodowej w doktrynie „wiciowego agraryzmu”, „Biuletyn Centrum Badań nad Pokojem Uniwersytetu Łódzkiego” z. 1, 1994, s. 17–24. 1995 O pożytkach z młynów wodnych płynących..., „Przegląd Skórzany” 1995, nr 2, s. 51–52. „Takie buty!” w polskich przysłowiach i wyrażeniach przysłowiowych, „Przegląd Skórzany” numer targowy (28.02–03.03.1995), s. 7, (fragmenty). „Takie buty!” w polskich przysłowiach i wyrażeniach przysłowiowych, „Przegląd Skórzany” 1995, nr 4, s. 122–124. Kurdybany i kurdybanictwo, „Przegląd Skórzany” 1995, nr 7–8, s. 239–241. 1996 Skóra w polskich wyrażeniach przysłowiowych, „Przegląd Skórzany” 1996, nr 6, s. 199. Trudne początki „Przeglądu Skórzanego”, „Przegląd Skórzany” 1996, nr 7–8, s. 235–236. 30 Ruch ludowy a państwo polskie (1931–1939), [w:] Chłopi a Państwo, red. J. Janczak, Łódź 1996, s. 145–153. Polska polityka zagraniczna w koncepcjach wiciowego agraryzmu okresu II Rzeczypospolitej, [w:] Wieś – chłopi – ruch ludowy – państwo. Księga pamiątkowa Profesora Józefa Ryszarda Szaflika, red. A. Kołodziejczyk, Warszawa 1996, s. 251–259. 1997 Stosunek do ZSRR i komunizmu w koncepcjach wiciowego agraryzmu, „Eastern Review”, t. 1, 1997, s. 87–96. Z dziejów Ochotniczej Straży Pożarnej Parysowa (1897–1997), Parysów 1997, ss. 47, (współautor S. Sławiński). Odszedł... i jakby nic się nie zmieniło (dr habil. Zbigniew Walczak 1943–1997), „Kronika” 1997, nr 2 (czerwiec), s. 21–22. Historical subjects at the Departament of Ethnology at the University of Lodz, „Etnološka Stičišca”, t. 5–7, 1997, s. 150–157, (współautor W. Baranowski). 1998 Agraryzm a stalinizm – przeciwstawne koncepcje przebudowy wsi i rolnictwa, „Zeszyty Wiejskie”, Z. I, 1998, s. 99–115. [rec.] G.F. Matwiejew, „Trietij put”? Idieołogija agrarizma w Czechosłowakii i Polsze w mieżwojennyi pieriod, Moskwa 1992, Książka o trzeciej drodze, „Zeszyty Wiejskie”, Z. I, 1998, s. 234–237. 60 lat Muzeum Okręgowego w Sieradzu, „Zeszyty Wiejskie”, Z. I, 1998, s. 220–223. Pomoc wzajemna w życiu społecznym wsi polskiej, „Łódzkie Studia Etnograficzne”, t. 37, 1998, s. 45–55. Informacja o posiedzeniach Interdyscyplinarnego Zespołu Badania Wsi UŁ w latach 1996–1998, „Zeszyty Wiejskie”, Z. I, 1998, s. 231. 1999 [red.] Szkice i materiały do dziejów przemysłu skórzanego w Polsce, Łódź 1999, ss. 348. Badania nad historią polskiego skórnictwa, [w:] Szkice i materiały do dziejów przemysłu skórzanego w Polsce, red. A. Lech, Łódź 1999, s. 13–24. „Przegląd Skórzany” – pismo przemysłu skórzanego, [w:] Szkice i materiały do dziejów przemysłu skórzanego w Polsce, red. A. Lech, Łódź 1999, s. 323–328. 31 2000 [rec.] Wieś a dwór na ziemiach polskich w XIX i XX wieku, red. W. Caban, M. Markowski, Kielce 1999, „Zeszyty Wiejskie”, Z. II, 2000, s. 200–204. 2001 [rec.] A. Kołodziejczyk, Na drogach ruchu ludowego. Rozprawy i studia, Warszawa 1999, „Zeszyty Wiejskie”, Z. III, 2001, s. 236–239. Informacja o posiedzeniach Interdyscyplinarnego Zespołu Badania Wsi w latach 1999–2000, „Zeszyty Wiejskie”, Z. III, 2001, s. 231. 2002 Szkic do portretu zbiorowego działaczy chłopskich II Rzeczypospolitej, „Zeszyty Wiejskie”, Z. IV, 2002, s. 28–35. Ważne publikacje z historii rolnictwa, „Zeszyty Wiejskie”, Z. IV, 2002, s. 227–231. Julian Karol Janczak 1931–2001, „Zeszyty Wiejskie”, Z. VI, 2002, s. 11–18. [rec.] R. Adamek, T. Nowak, Zarys dziejów Dobronia i okolicznych miejscowości do 1939 roku (wchodzących w skład obecnej gminy Dobroń), Łask–Dobroń 2000, „Zeszyty Wiejskie”, Z. V, 2002, s. 254–258. [rec.] A. Kołodziejczyk, Ruch ludowy a Kościół Rzymskokatolicki w latach II Rzeczypospolitej, Warszawa 2002, „Roczniki Dziejów Ruchu Ludowego” nr 32, 2002, s. 435–439. 2003 [rec.] „Biuletyn Kwartalny Radomskiego Towarzystwa Naukowego”, t. 37, 2000, Z. 1–4, „Zeszyty Wiejskie”, Z. VII, 2003, s. 283–285. Informacje o posiedzeniach Interdyscyplinarnego Zespołu Badania Wsi w latach 2001–2003, „Zeszyty Wiejskie”, Z. VII, 2003, s. 276. 2004 Agraryzm wiciowy w latach trzydziestych XX wieku, [w:] Związek Młodzieży Wiejskiej Rzeczypospolitej Polskiej „Wici” na Ziemi Garwolińskiej, red. A. Kołodziejczyk, T. Piesio, Garwolin–Warszawa 2004, s. 101–111. Od redaktora, [w:] P. Czepas, Młynarstwo w powiecie garwolińskim do końca XX wieku, Garwolin 2004, s. 5–6. 32 2005 Od redakcji, „Zeszyty Wiejskie”, Z. X, 2005, s. 7–8. Kulturotwórcza rola ruchu młodochłopskiego w II Rzeczypospolitej, „Zeszyty Wiejskie”, Z. X, 2005, s. 99–109. 2006 Raport z oszacowania strat i szkód poniesionych przez miasto Łódź wskutek wybuchu i trwania II wojny światowej oraz wynikłych z organizacji i funkcjonowania Litzmannstadt Getto, Łódź 2006, (współautorzy: J. Baranowski, K. Baranowski, L. Berliński, F. Sitkiewicz). [rec.] Wieś w Polsce Ludowej, red. G. Miernik, Kielce 2005, „Zeszyty Wiejskie”, Z. XI, 2006, s. 319–322. Od redakcji, „Zeszyty Wiejskie”, Z. XI, 2006, s. 7. 2007 Istota i cele aktywności kulturalnej młodzieży chłopskiej w okresie II Rzeczypospolitej, [w:] Z tradycji historii kultury i oświaty, Studia ofiarowane Jerzemu Kukulskiemu, red. M. Pindera, Piotrków Trybunalski 2007, s. 245–254. Zmiany społeczno-kulturowe w środowisku wsi i miasteczka związane z transformacją ustrojową w Polsce i przystąpieniem do Unii Europejskiej (raport z badań terenowych), „Zeszyty Wiejskie”, Z. XII, 2007, s. 222–241, (współautor W. Baranowski). Agraryzm w ruchu ludowym państw słowiańskich (1918–1939), [w:] Dzieje partii i stronnictw chłopskich w Europie, T. 1, Narodziny i rozwój, red. R. Szaflik, Pułtusk–Warszawa 2007, s. 33–42. 2008 [rec.] J. Damrosz, Ojczyzna i jej regiony, Płock–Warszawa 2007, „Zeszyty Wiejskie”, Z. XIII, 2008, s. 275–277. Źródła ideowe regionalizmu, „Zeszyty Wiejskie”, Z. XIII, 2008, s. 48–55. Liberalizm w ocenach tzw. agraryzmu wiciowego, [w:] Liberalizm w Europie, red. E. Wiśniewski, Łódź 2008, s. 235–250. 2009 „Mała ojczyzna” w nowych publikacjach książkowych, „Zeszyty Wiejskie”, Z. XIV, 2009, s. 301–308. 33 Odszedł Mistrz. Józef Ryszard Szaflik (1930–2008), „Zeszyty Wiejskie”, Z. XIV, 2009, s. 345–350. 2010 [red.] Społeczność żydowska i niemiecka w Łodzi po 1945 roku, Łódź 2010, ss. 377 (współredaktorzy: K. Radziszewska, A. Rykała). Wstęp, [w:] Społeczność żydowska i niemiecka w Łodzi po 1945 roku, red. A. Lech, K. Radziszewska, A. Rykała, Łódź 2010, s. 9–10. Aleksandyr Stambolijski w Polsce (26.XII.1920–6.I.1921), „Zeszyty Wiejskie”, Z. XV, 2010, s. 150–163. O Autorze, [w:] Konfrontacje cywilizacyjno-etniczne. Podróż kulturowa dookoła świata, E. Lewandowski, Łódź 2010, s. 7–8. Przedmowa. Aby być regionalistą…, [w:] Ja – regionalista. Refleksje, stanowiska, komentarze, red. D. Kasprzyk, Łódź 2010, s. 5–7. 2011 Łódzka etnologia na Ziemi Garwolińskiej (1996–2011). Kronika współpracy, „Zeszyty Wiejskie”, Z. XVI, 2011, s. 268–287, (współautor W. Baranowski). Profesor Andrzej Feliks Grabski w Międzyuczelnianym Instytucie Nauk Politycznych Uniwersytetu Łódzkiego, „Zeszyty Wiejskie”, Z. XVI, 2011, s. 200–209. 2012 Profesor Arkadiusz Kołodziejczyk (1957–2011), „Zeszyty Wiejskie”, Z. XVII, 2012, s. 369–371. Moja pierwsza mała ojczyzna, [w:] Kim jesteś, regionalisto? Sylwetki, opinie, diagnozy, red. D. Kasprzyk, Łódź 2012, s. 210–222, (pseud. Jędrzej Julianowski). Agraryzm – regionalizm. Bliskość ideowa programów, [w:] Wieś i ruch ludowy w Polsce i Europie, T. 2, Idee, organizacje, środowisko, red. F. Kampka, S. Stępka, Warszawa 2012, s. 55–66, (współautor D. Kasprzyk). 2013 [rec.] Romuald Turkowski, Agraryści czechosłowaccy w latach 1899–1935, cz. 1, Warszawa 2012; tegoż, Agraryści czechosłowaccy w latach 1935–1938–1989, cz. 2, Warszawa 2013, Dzieło życia Profesora Romualda Turkowskiego, „Zeszyty Wiejskie”, Z. XVIII, 2013, s. 384–391. 34 Funkcja zewnętrzna państwa w doktrynie agraryzmu ludowcowego, [w:] Si vis pacem, para bellum. Bezpieczeństwo i polityka Polski. Księga jubileuszowa ofiarowana Profesorowi Tadeuszowi Dubickiemu, red. R. Majzner, Częstochowa–Włocławek 2013, s. 283–296. Profesor Maria Wieruszewska-Adamczyk w Uniwersytecie Łódzkim, [w:] Nie tylko o wsi... Szkice humanistyczne dedykowane Profesor Marii Wieruszewskiej-Adamczyk, red. D. Kasprzyk, Łódź 2013, s. 13–26. Wstęp, [w:] A. Paduch, M. Kalbarczyk, R. Mazek, Historia parafii obszaru Lokalnej Grupy Działania Forum Powiatu Garwolińskiego i okolic, Garwolin 2013, s. 7. 2014 Profesor Władysław Jerzy Baranowski. W 70-lecie urodzin i 50-lecie pracy naukowej, „Zeszyty Wiejskie”, Z. XIX, 2014, s. 9–24. Zygmunta Załęskiego ekonomiczne aspekty agraryzmu, „Zeszyty Wiejskie”, Z. XX, 2014, s. 51–60. Rolnictwo i przemysł w agrarystycznej wizji gospodarki narodowej (wybrane zagadnienia), [w:] Historia społeczna – kultura – spółdzielczość. Studia i szkice dedykowane prof. dr hab. Zofii Chyrze-Rolicz, red. J. Gmitruk, G. Kopeć, P. Matusak, Siedlce 2014, s. 481–492. 2015 Etnografia historyczna w ujęciu Bohdana Baranowskiego (w 100. rocznicę urodzin Mistrza), „Zeszyty Wiejskie”, Z. XXI, 2015, s. 9–24. Trylogia Sienna (1389–2012) autorstwa Stefana J. Pastuszki i Romualda Turkowskiego, „Zeszyty Wiejskie”, Z. XXI, 2015, s. 305–321. [rec.] M. Pająk, Obrzędowość rodzinna wsi Brenica – na przykładzie Rodu Pająków, Tomaszów Mazowiecki 2015, „Zeszyty Wiejskie”, Z. XXI, 2015, s. 337–340, (współautor D. Kasprzyk). Rabunki, zbrodnie, konfiskaty bawełny i dzieł sztuki, czyli łódzki armagedon, „Nasza Historia” („Dziennik Łódzki”) 2015, nr 1, s. 10–11, (wywiad). 2016 O Autorze i Jego twórczości (Edmund Lewandowski 25 IX 1946– 11 II 2016), [w:] E. Lewandowski, Pochwała nierówności i naiwności, Łódź 2016, s. 7–14. 35 Redaktor Naczelny czasopism: „Łódzkie Zeszyty Historyczne”, Z. I–X/XI, 1983–1988. „Zeszyty Wiejskie”, Z. I–XXI, 1998–2015. Opracowała Anna Deredas Polskie Towarzystwo Ludoznawcze Oddział w Łodzi 36 Wykaz prac doktorskich i magisterskich opracowanych pod kierunkiem Profesora Andrzeja Lecha PRACE DOKTORSKIE Damian Kasprzyk, 2007, Regionalizm płocki w okresie II Rzeczypospolitej. Justyna Górska-Streicher, 2011, Kultura ludowa Puszczy Kozienickiej w latach 1944/45–1989. Aleksandra Kozłowska, 2012, Góral – generałem. Andrzej Galica (1873–1945). Biografia żołnierza, polityka i literata. PRACE MAGISTERSKIE 1980 Ryszard Albiński, Rola organizacji młodzieżowej ZSMP w kształtowaniu postawy zaangażowania społecznego żołnierzy. (Na przykładzie Jednostki Wojskowej 1599). Michał Fajbusiewicz, Działalność ZMS na terenie dzielnicy Łódź-Górna (1957–1973). Eugeniusz Łapiński, Rola ZSMP w programowaniu i organizacji czasu wolnego młodzieży Jednostek Kolejowych i Drogowych Ludowego Wojska Polskiego. Józef Maliszewski, Rola organizacji ZSMP Jednostki Wojskowej 2954 w kształtowaniu postaw patriotycznych żołnierzy tej jednostki. Elżbieta Maria Surowik, Specyfika działalności ZSMP w środowisku służby zdrowia na terenie województwa miejskiego łódzkiego. Anna Jolanta Winiecka, Kultura ludowa w programach i działalności organizacji młodzieżowych województwa skierniewickiego. 37 1981 Zbigniew Prasek, Problemy adaptacji społeczno-zawodowej absolwentów przyzakładowej zasadniczej szkoły zawodowej do pracy w przemyśle. 1997 Andrzej Piotr Białkowski, Ruch anarchistyczny w Polsce jako przykład kontrkultury młodzieżowej. Tomasz Mazur, Bohdana Baranowskiego model etnografii historycznej. Agnieszka Szczepaniak, Aktywność społeczno-kulturalna Kościoła starokatolickiego mariawitów w Polsce (na przykładzie gminy Stryków). Sławomir Woźniak, Problematyka kultury ludowej na łamach „Regionów”. Wojciech Krzysztof Zajączkowski, Funkcje społeczno-kulturalne Towarzystwa Przyjaciół Łodzi (1959–1996). 1998 Sylwia Monika Ałaszewska, Funkcje społeczno-kulturalne Towarzystwa Przyjaciół Miasta Piotrkowa Trybunalskiego w latach 1964–1997. Justyna Górska, Rola Muzeum Wsi Radomskiej w upowszechnianiu kultury ludowej. Damian Zygmunt Kasprzyk, Funkcje społeczno-kulturalne Towarzystwa Naukowego Płockiego w latach 1975–1996. Małgorzata Beata Kubiak, Rola organizacji młodzieżowych w upowszechnianiu kultury ludowej (na przykładzie działalności Chorągwi Łódź ZHP). Ewa Iwona Marcinkowska, Regnów w Ziemi Rawskiej (studium historycznoetnologiczne). Arkadiusz Tomasz Michalak, Kultura ludu regionu sieradzkiego w programach i działalności Zespołu Szkół Rolniczych w Wojsłowicach. Jarosław Albert Predel, Subkultura targowiska miejskiego (na przykładzie targowiska przy ulicy Retkińskiej w Łodzi). Iwona Rojewska, Związek Ukraińców w Polsce (funkcje społeczno-kulturalne organizacji mniejszości narodowej na przykładzie koła łódzkiego). Grzegorz Jakub Senderecki, Kultura ludowa w działalności Cepelii (na przykładzie regionu łódzkiego do 1989 r.). 38 Marzena Janina Trzeciecka, Rola Muzeum Ziemi Rawskiej w upowszechnianiu kultury ludowej. 1999 Krzysztof Sylwester Dudkowski, Rogatywka – geneza, dzieje i symbolika stroju mundurowego. Małgorzata Jagiełło, Funkcje założone i rzeczywiste Niemieckiego Towarzystwa Kulturalno-Społecznego w Łodzi. Renata Romualda Jędryka, Karwywinów. Studium historyczno-etnologiczne osady mazowieckiej. Michał Adam Niewiadomski, Etnografia w ujęciu Jadwigi Kucharskiej. Aleksandra Niewodniczy, Padaczka – w dawnych i współczesnych poglądach mieszkańców wsi polskiej. Bartłomiej Sławiński, Funkcje społeczno-kulturalne Ochotniczych Straży Pożarnych w gminie Parysów. Magdalena Soczewka, Parysów. Studium etnologiczno-historyczne osady mazowieckiej. Patrycja Stajuda, Życie codzienne społeczności Księżego Młyna w Łodzi w okresie II Rzeczypospolitej. Joanna Szewczyk, Organizacje społeczne w tradycjach zbiorowości wiejskich. Studium historyczno-etnologiczne na przykładzie wsi Jarocice regionu sieradzkiego. Monika Julia Walczak, Towarzystwo społeczno-kulturalne Niemiec na Śląsku Opolskim. Funkcje społeczno-kulturalne stowarzyszenia. Paweł Westwal, Towarzystwo Śpiewacze im. S. Moniuszki w Aleksandrowie Łódzkim. Funkcje społeczno-kulturalne stowarzyszenia. 2000 Joanna Boguń, Tradycja obecności Żydów w Gorlicach. Agnieszka Małgorzata Deląg, Łaskarzew. Studium etnologiczno-historyczne miasteczka na Ziemi Mazowieckiej. Liliana Dróżdż, Wola Rębkowska. Studium etnologiczno-historyczne wsi mazowieckiej. Inga Monika Jończak, Tradycja obecności Żydów w Łaskarzewie. 39 Magdalena Julia Kaczanowska, Funkcje społeczno-kulturalne Teatru „Logos”. Monika Anna Klimek, Tradycja obecności Żydów w Górze Kalwarii. Katarzyna Kobalczyk, Osieck. Studium etnologiczno-historyczne osady mazowieckiej. Marlena Magdalena Kopacka, Rola Muzeum Ziemi Wieluńskiej w upowszechnianiu kultury ludowej. Dorota Kozera, Rola Muzeum Ludowych Instrumentów Muzycznych w Szydłowcu w upowszechnianiu kultury ludowej. Małgorzata Kozera, Funkcje społeczno-kulturalne Muzeum im. Orła Białego w Skarżysku-Kamiennej. Marta Lemańska vel Wilmańska, Życie codzienne w pod łódzkiej wsi Retkinia w okresie II Rzeczypospolitej. Jarosław Krzysztof Marszał, Łódzki Ośrodek Szkoły Zen Kwan UM. Funkcje społeczno-kulturalne ruchu buddyjskiego. Przemysław Matuszewski, Liga Morska – funkcje społeczno-kulturowe organizacji społecznej na przykładzie oddziału łódzkiego. Katarzyna Mendrzycka, Funkcje społeczno-kulturalne organizacji samopomocowych w Niesięcinie. Marlena Napierała, Przytoczna. Studium etnograficzno-historyczne wsi. Lidia Jolanta Olejniczak, Kulturotwórcza rola szkoły i nauczyciela w środowisku wiejskim na przykładzie wsi Lipowczyce w gminie Kodrąb. Beata Magdalena Urbańska, Funkcje społeczno-kulturalne zespołu folklorystycznego „Lubomianki”. Aneta Zalepa, Znaczenia społeczno-kulturalne Stowarzyszenia Twórców Kultury. 2001 Aneta Julia Bińkowska, Stara Gadka. Studium historyczno-etnologiczne wsi podłódzkiej. Norbert Dobraniak, Starokatolicki Kościół mariawitów. Studium etnologicznohistoryczne parafii w Łodzi. Katarzyna Anna Drewniak, Funkcje społeczno-kulturalne Klubu Tradycji Łódzkich (1974–2000). Katarzyna Fiet, Walewice w powicie łowickim. Studium historycznoetnologiczne wsi. 40 Beata Katrzyna Frąckiewicz, Pęczniew – studium historyczno-etnologiczne wsi w Ziemi Poddębickiej. Radosław Ireneusz Frąckiewicz, Zadzim – studium historyczno-etnologiczne wsi w Ziemi Poddębickiej. Piotr Michał Klepacz, Zmiana roli młodzieży w życiu społeczno-kulturalnym wsi polskiej. Na podstawie pamiętników „Młodego pokolenia wsi Polski Ludowej”. Robert Kuśmirek, Funkcje społeczno-kulturalne Ochotniczej Straży Pożarnej w Łaskarzewie. Anna Maria Lesiak, Funkcje społeczno-kulturalne Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Opatowskiej w latach 1969–1999. Jerzy Piaseczny, Funkcje społeczno-kulturalne OSP na terenie gminy Borowice. Joanna Pszczoła, Kultura ludowa na łamach „Gospodyni Wiejskiej” 1957–1966. Jarosław Rutkowski, Rola Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi w upowszechnianiu kultury ludowej. Barbara Wcisło-Baczyńska, Kultura ludowa na łamach pisma „Teatr Ludowy” w latach 1946–1969. Agnieszka Ewa Zygmuntowicz, Regionalizm łowicki w II RP. 2002 Rafał Bonkowski, Kultura ludowa na łamach „Przeglądu Pożarniczego”. Emilia Małgorzata Chojecka, Tradycja obecności Żydów w Białej Rawskiej. Tomasz Mariusz Famulak, Ruch społeczny motocyklistów w Polsce w XX w. Ilona Karolina Frenkel, Działalność i funkcje społeczno-kulturalne Galerii Manhattan w Łodzi. Marta Anna Jakubowska, Źródła ikonograficzne dotyczące kultury ludowej w zbiorach Centrum Fotografiki Krajoznawczej Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego w Łodzi. Karolina Karolak, Rola Muzeum Rzemiosła Tkackiego w Turku w upowszechnianiu kultury ludowej. Grzegorz Kawałek, Pracownia Na Rzecz Wszystkich Istot. Studium etnologiczno-historyczne organizacji społecznej. 41 Jacek Kopka, Brama Grodzka – Teatr NN w Lublinie. Studium historycznoetnograficzne ośrodka kultury. Monika Ewa Kopka, Bałucki Ośrodek Kultury „Filia Żubardzka”. Studium historyczno-etnograficzne domu kultury. Agnieszka Krasuń, Reprezentacyjny Zespół Pieśni i Tańca „Poltex” – studium etnologiczne zespołu folklorystycznego. Dorota Aneta Krawczyk, Teatr „Orfa” w Zgierzu. Studium historycznoetnologiczne amatorskiego zespołu artystycznego. Magdalena Matuszewska, Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Żydów Oddział w Łodzi. Studium historyczno-etnologiczne organizacji społecznej. Aleksandra Nowacka, Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Kutnowskiej – funkcje rzeczywiste organizacji społecznej. Aleksandra Marta Ramięga, Rola Łódzkiego Domu Kultury w upowszechnianiu kultury ludowej. Luiza Maria Skalska, Obraz wsi w twórczości filmowej Jana Jakuba Kolskiego. Michał Świerczewski, Stowarzyszenie Cudzoziemców Absolwentów Polskich Szkół Wyższych. Studium historyczno-etnologiczne organizacji społecznej. Agnieszka Beata Tuszakowska, Dobrzyńsko-Kujawskie Towarzystwo Kulturalne w latach 1976–2000. Sylwia Żółtak, Rola mysłowickiego ośrodka kultury i sztuki „Trójkąt” w pielęgnowaniu regionalizmu śląskiego. 2003 Piotr Henryk Czepas, Młyn na terenie powiatu garwolińskiego (XIX–XX w.). Magdalena Kinga Domagała-Szymczak, Ochotnicza Straż Pożarna w Radoszycach (pow. konecki). Dzieje i funkcje społeczno-kulturalne organizacji samopomocowej. Katarzyna Bożena Gabara, Ochotnicza Straż Pożarna w Andrespolu – funkcje rzeczywiste organizacji samopomocowej. Dorota Barbara Gromek, Bełdów. Studium historyczno-etnologiczne wsi podmiejskiej. Małgorzata Halina Haraszkiewicz, Tradycja obecności Żydów w Sieradzu. Monika Kaźmierczak, Stowarzyszenie Romów w Polsce. Rzeczywiste funkcje społeczne stowarzyszenia mniejszości narodowej. 42 Ewelina Maria Korona, Muzeum Historyczno-Archeologiczne w Ostrowcu Świętokrzyskim (1966–2001). Wioletta Anna Kowalczyk, Bałucki Ośrodek Kultury „Rondo” w Łodzi (1981–2001). Anita Ewa Kowalska, Zespół pieśni i tańca – Anilana. Funkcje rzeczywiste zespołu folklorystycznego. Monika Koza, Spółka dla zagospodarowania Wspólnoty Gruntowej w Łaskarzewie. Funkcje społeczno-kulturalne organizacji gospodarczej. Anna Mierzejewska, Stodzew. Studium historyczno-etnologiczne wsi regionu Mazowsze nad Świdrem. Michał Andrzej Olek, Społeczno-kulturalne funkcje ludowych zespołów sportowych (na przykładzie województwa łódzkiego 1975–1999). Anna Rogalska, Rębków. Studium etnologiczno-historyczne wsi mazowieckiej. Elżbieta Skrzynecka, Muzeum Ludowe Ziemi Przedborskiej. Studium etnologiczno-historyczne instytucji upowszechniającej kulturę. Joanna Zofia Sobstel, Narew – studium etnograficzno-historyczne wsi podlaskiej. Monika Natalia Wójcik, Funkcje społeczno-kulturalne Towarzystwa Miłośników Historii i Kultury Łaskarzewa. 2004 Anna Andrzejczak, Zieleniewo. Monografia wsi zachodniopomorskiej. Grzegorz Bartczak, Duszpasterstwo Akademickie „Węzeł” w Łodzi. Funkcje społeczno-kulturalne stowarzyszenia w latach 1963–1989. Katarzyna Cichoń, Koło Gospodyń Wiejskich w Wiskitnie. Rzeczywiste funkcje społeczno-kulturalne organizacji kobiecej. Anna Karolina Łuczyńska, Klub Twórców Kultury w Zelowie. Studium historyczno-etnologiczne organizacji społecznej. Katarzyna Michalak, Rola skansenu w upowszechnianiu kultury ludowej na przykładzie Muzeum Budownictwa Ludowego Park Etnograficzny w Olsztynku. Jerzy Piotr Oczkowski, Funkcje społeczno-kulturowe spółdzielni mieszkaniowej na przykładzie Spółdzielni Mieszkaniowej im. S. Batorego w Łodzi. Katarzyna Patkowska, Romowie w Międzyrzeczu Podlaskim. Tradycja i współczesność obecności. 43 Katarzyna Alicja Pawlak, Pozycja kobiety w rodzinie islamskiej w Polsce. Ewa Pióro, Kościół starokatolicki mariawitów w Grzmiącej. Studium historyczno-etnologiczne parafii. Sylwia Maria Pietrowska, Rola Muzeum Etnograficznego we Włocławku w upowszechnianiu kultury ludowej. Edyta Dominika Skupień, Życie społeczno-kulturowe wsi w okresie transformacji ustrojowej 1989–2000. Studium etnologiczne na podstawie „Pamiętników nowego pokolenia chłopów polskich”. Roksana Sroka, Świat zakorzeniony w micie. Antropologiczna opowieść o twórczości Olgi Tokarczuk. Marta Zofia Stępniewska, Ludowy Instytut Muzyczny – rola organizacji w upowszechnianiu folkloru muzycznego. Eunika Inga Sygulska, Rola Muzeum Beskidzkiego im. A. Podżorskiego w Wiśle w pielęgnowaniu tradycji regionalnych. Jacek Tomczak, Ochotnicza Straż Pożarna w Górce Pabianickiej. Funkcje społeczno-kulturalne organizacji samopomocowej. Jacek Piotr Wesołowski, Nowosolna. Studium historyczno-etnologiczne wsi podmiejskiej. 2005 Marta Ewa Brzezińska, Towarzystwo Przyjaciół Aleksandrowa. Rzeczywiste funkcje społeczno-kulturowe organizacji społecznej. Marta Zofia Jeziorowska, Wodniactwo w programach i działalności Związku Harcerstwa Polskiego (studium etnologiczne na podstawie szczepu 58 łódzkich wodnych drużyn harcerskich). Katarzyna Nuszkiewicz, Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Rawskiej. Rzeczywiste funkcje społeczne organizacji regionalistycznej. Anna Maria Orzechowska, Ruch Społeczny „Samoobrona”. Z folkloru politycznego III Rzeczypospolitej. Michał Owczarczak, Rola Muzeum Wsi Kieleckiej w upowszechnianiu kultury ludowej. Michał Andrzej Stępień, Inowłódz jako „mała ojczyzna”. Jan Michał Szałek, Folkloryzm obrzędowy w programach i działalności Związku Młodzieży Wiejskiej w latach 1980–1989. 44 Dominik Tomasz Wójcik, Ochotnicza Straż Pożarna w Klonowej. Funkcje rzeczywiste organizacji społecznej. Barbara Magdalena Wróblewska, Towarzystwo Przyjaciół Miasta Kazimierza Dolnego. Studium historyczno-etnologiczne organizacji regionalistycznej. Łukasz Ryszard Zbrojewski, Stowarzyszenie na rzecz Przeciwdziałania Narkomanii „Monar”. Rzeczywiste funkcje społeczne na przykładzie oddziału łódzkiego. 2006 Agnieszka Gosa, Upowszechnianie kultury żydowskiej na łamach „FolksSztyma” (1968–1989). Dominika Karolina Gradkowska, Funkcje społeczno-kulturalne Towarzystwa Przyjaciół Dzieci (na przykładzie Oddziału w Grodzisku Mazowieckim). Mariusz Henryk Liszewski, Wiktor Mucha. Autorytet i artysta ludowy z Borowa w Ziemi Garwolińskiej. Ewa Margas-Abramczyk, Ochotnicza Straż Pożarna w Bedoniu. Studium historyczno-etnologiczne organizacji społecznej. Lech Michałowski, Morgi w gminie Dobroń. Studium etnologiczne wsi letniskowej. Remigiusz Mariusz Moks, Górzno w Ziemi Garwolińskiej. Studium historyczno-etnologiczne osady wiejskiej. Aneta Magdalena Radwańska-Mrówka, Obraz karczmy wiejskiej w pamiętnikach chłopskich XIX i XX wieku. Kinga Eliza Siódmiak, Kobieta wiejska w przesądach (na podstawie wybranych wsi powiatu bełchatowskiego). Anna Skrzypczyk, Andrzejów. Studium etnologiczne osady podmiejskiej. Piotr Michał Smolarek, Zespół Pieśni Dawnej „Jarzębina”. Studium etnologiczne zespołu folklorystycznego. Łukasz Ufel, Borowie w Ziemi Garwolińskiej. Studium historycznoetnologiczne osady wiejskiej. 2007 Żaneta Magdalena Bartska, Linne w powiecie tureckim. Studium historycznoetnologiczne. 45 Magdalena Irena Bieniek, Bełchów w Łowickiem. Studium etnologicznohistoryczne wsi. Aleksandra Dudek, Polskie Towarzystwo Tatrzańskie Oddział Łódzki. Rzeczywiste funkcje społeczno-kulturowe organizacji regionalistycznej. Monika Deska, Kołacin koło Brzezin. Studium historyczno-etnologiczne wsi. Sylwia Karolina Felczyńska, Muzeum regionalne przy Towarzystwie Przyjaciół Miasta Głowna. Studium etnologiczne instytucji regionalistycznej. Anna Helena Gabara, Muzeum im. Leokadii Marciniak w Gałkowie Dużym – studium etnologiczne instytucji regionalistycznej. Joanna Alicja Gapińska, Dalików w powiecie poddębickim. Studium historyczno-etnologiczne wsi podmiejskiej. Marzena Justyna Kulesza, Dzierzgoń w powiecie sztumskim. Studium etnologiczno-historyczne miasteczka. Mariusz Krystian Marcinkiewicz, Koła gospodyń wiejskich w środowisku miejskim (na przykładzie miasta Łodzi). Marta Karolina Piechota, Od magii „Uczty Babette” do groteski „Super size me”. O jedzeniu w kulturze. Łukasz Pytliński, Porszewice. Studium historyczno-etnologiczne wsi podmiejskiej. Borys Edward Stoliński, Młynarstwo w powiecie pabianickim. Ewelina Katarzyna Szustakiewicz, Wiejskie pożywienie świąteczne na terenie powiatu bełchatowskiego. 2008 Monika Anna Bogdańska, Ginące zawody na terenie powiatu piotrkowskiego. Aneta Monika Domańska, Czerniewice w powiecie Tomaszów Mazowiecki. Studium etnologiczno-historyczne osady wiejskiej. Anna Beata Hofman, Ekspozycja plenerowa przy Muzeum w Łowiczu i jej rola w kształtowaniu tożsamości regionalnej. Agnieszka Janina Szczęśniak, Kraszew w powiecie łódzkim. Studium etnograficzno-historyczne osady wiejskiej. Barbara Zofia Szpigiel, Czesław Smela z Bolimowa – artysta ludowy i autorytet wiejski. Marta Agata Tylkowska-Kidoń, Przenoszenie i adaptacja wiejskich budynków mieszkalnych na terenie Polski centralnej. 46 Magdalena Wesołowska, Stowarzyszenie Twórców Koronki i Haftu „Arachne”. Funkcje rzeczywiste organizacji społecznej. Aleksandra Malwina Wiącek, Zmiana roli kobiety w życiu społecznokulturalnym wsi po II wojnie światowej na przykładzie wsi Kwiatkowice. Robert Kazimierz Żbikowski, Miejscowości o nazwie Nowa Wieś na terenie województwa łódzkiego. Porównawcze studium historyczno-etnograficzne. 2009 Marta Chmielewska, Tradycja obecności Żydów w Makowie Mazowieckim. Kamil Tomasz Cygulski, Film dokumentalny jako źródło do badań zwyczajów dorocznych. Mateusz Paweł Dzwonik, Towarzystwo Przyjaciół Zduńskiej Woli. Funkcje rzeczywiste organizacji regionalnej. Anna Danuta Klupś, Świat czekolady: od napoju azteckich bogów po współczesną bombonierkę. Angelika Natalia Kowalska, Dom Ludowy w Bukowinie Tatrzańskiej. Rzeczywiste funkcje społeczne instytucji upowszechniającej kulturę. Paweł Krzysztof Ludwiczak, Łódzki Związek Żeglarski. Studium etnologiczne organizacji społecznej. Katarzyna Pawłowska, Tradycja obecności Żydów w Żelechowie. Dorota Paulina Rosińska, Łódzki klub Amazonka. Rzeczywiste funkcje społeczne stowarzyszenia. Michalina Marta Wyrzykowska, Ochotnicza Straż Pożarna w Żelechowie (pow. garwoliński). Rzeczywiste funkcje społeczne. 2010 Tomasz Antczak, Gabriel Plocek. Etnograf amator i działacz społecznokulturalny z Retkini. Bernard Dramczyk, Kujawsko-Dobrzyński Park Etnograficzny w Kłóbce. Aleksandra Domagała, Rola pisma „Gospodyni Wiejska” w upowszechnianiu zwyczajów ludowych. Katarzyna Ewa Jaszewska, Rola Domu Kultury we Włoszczowie w upowszechnianiu kultury ludowej. 47 Magdalena Katarzyna Kargul, Tożsamość społeczno-kulturowa regionalistów kociewskich. Ewa Kaźmierska, Muzeum w Zelowie – Ośrodek Dokumentacji Dziejów Braci Czeskich przy Parafii Ewangelickiej Reformowanej w Zelowie. Aleksandra Dorota Kopeć, Towarzystwo Przyjaciół Ziemi nad Kuźniczką. Rzeczywiste funkcje społeczno-kulturowe organizacji regionalnej. Beata Monika Korsak, Miejski Ośrodek Kultury, Sportu i Turystyki w Tuszynie. Funkcje rzeczywiste instytucji upowszechniającej kulturę. Jan Kozłowski, Życie codzienne wsi popegeerowskiej (na przykładzie Mieni w powiecie Mińsk Mazowiecki). Przemysław Jarosław Kulak, Rola Muzeum Regionalnego w Bełchatowie w upowszechnianiu kultury ludowej. Tomasz Jan Lasota, Muzeum Regionalne im. Janusza Petera w Tomaszowie Lubelskim. Malwina Maria Mróz, „Chłopskie Dziecko”. Studium etnologiczne pisma społeczno-kulturalnego. Tomasz Pruski, Kod kulturowy w opowieści fantastycznej. Anna Smolińska, Koło Gospodyń Wiejskich w Wiskitkach. 2011 Adrian Krzysztof Augustyniak, Łódzkie Stowarzyszenie Akwarystów i Terrarystów. Anna Katarzyna Figiel, Niemcy w opinii mieszkańców Łodzi (społeczność Złotna na Polesiu). Karolina Marcelina Koźlik, Wesele na działkach w obrębie Łodzi. Małgorzata Iwona Kruś, Klub Przyjaciół Wilków i Psów „WATAHA”. Funkcje rzeczywiste organizacji hobbystycznej. Marta Aleksandra Sieradzka, Łódzkie studniówki. Studium etnologiczne zwyczaju szkolnego. Julia Anna Sikora, Żydzi w opinii mieszkańców Łodzi (na przykładzie środowiska studenckiego). Klaudia Sobolewska, Klub Motocyklowy Shabow Owners Polska. Funkcje rzeczywiste organizacji hobbystycznej. Jędrzej Tadeusz Swaton, „Punk” jako styl życia młodzieży łódzkiej. 48 Maja Dominika Wolnik, Akademia Tanga Argentyńskiego. Funkcje rzeczywiste stowarzyszenia. 2012 Andrzej Damian Daszyński, Stowarzyszenie Rekonstruktorów Historycznych „Żelazny Orzeł”. Studium antropologiczne organizacji społecznej. Sebastian Karol Suwała, Muzeum Regionalne w Brzezinach. Funkcje rzeczywiste instytucji kulturalnej. Jakub Zbigniew Witczak, Stowarzyszenie Miłośników Rekonstrukcji Historycznych „Żelazny Orzeł”. Rzeczywiste funkcje społeczne. 2013 Tatiana Jaworska-Wszelaka, Sanktuarium Maryjne w Starych Skoszewach jako miejsce kultu religijnego. Małgorzata Krzesłowska, Towarzystwo Przyjaciół Uniejowa. Funkcje rzeczywiste organizacji regionalistycznej. Justyna Magda Krzykowska, Wpływ miejscowych zakładów chemicznych na życie codzienne mieszkańców Woli Krzysztoporskiej. Sebastian Latocha, Akta metrykalne jako źródło do badań etnograficznych. Romualda Jadwiga Wawszczak, Kultura ludowa w programach i działaniach Muzeum Częstochowskiego. 2014 Kaja Piłat, Towarzystwo Przyjaciół Złoczewa. Funkcje rzeczywiste organizacji regionalistycznej. Anna Dorota Rogalska, Bracia mniejsi we współczesnej kulturze wsi i miasteczka. Na przykładzie Miasta–Gminy Żelechów. Joanna Ewa Skwarczyńska, Studium historyczno-etnologiczne wsi Skoszewy Stare. Studium historyczno-etnologiczne wsi podmiejskiej (gmina Nowosolna). 2015 Ewa Irena Bednarek, Kultura ludowa we współczesnej karczmie (na przykładzie województwa łódzkiego). 49 Izabela Katarzyna Kluczna, Radomszczańskie Stowarzyszenie Przyjaciół Izraela – funkcje rzeczywiste organizacji społecznej. Ewelina Angelika Kmieciak, Młodzieżowy Dom Kultury w Zgierzu – funkcje placówki upowszechniającej kulturę. Magdalena Kowalczyk, Skansen Rzeki Pilicy – wpływ muzeum na kształtowanie tożsamości regionalnej. Michał Adam Pająk, Obrzędy rodzinne w dziejach Rodu Pająków z Brenicy. Ewelina Rybińska, Życie codzienne kobiety starszej na terenie wsi Lubochnia (pow. Tomaszów Mazowiecki). Zuzanna Olga Surma, Na styku kultur. Opowieści z codzienności. Marlena Dagmara Urbańska, Wpływ reklamy na proces decyzyjny konsumenta. Na przykładzie studentów łódzkich uczelni. Opracowała Anna Deredas Polskie Towarzystwo Ludoznawcze Oddział w Łodzi 50 W STRONĘ ETNOLOGII „Zeszyty Wiejskie”, Z. XXII, 2016 Maria Wieruszewska Polska Akademia Nauk w Warszawie Instytut Rozwoju Wsi i Rolnictwa Wieś – miasto. Opozycje, antagonizmy, splątane narracje Miasto i wieś można postrzegać jako dwa przyciągające ludzi magnesy (Ebenezer Howard) Zacznę od znanego w średniowieczu powiedzenia, które podobno orzekało o tym, że miejskie powietrze czyni wolnym. W ten sposób będę chciała prześledzić trwającą przez stulecia linię argumentacji, która – zmieniające się wprawdzie, ale stale podkreślane z uporem godnym lepszej sprawy – przewagi miasta niezmiennie przeciwstawiała wsi. Następnie, w porządku myślenia opozycjami, pokażę zmianę kierunku narracji, aż po zaostrzające się w języku konfrontacji efekty sporu toczonego pomiędzy zwolennikami wsi i miasta. Ostatnia część tekstu odwoła się do tych ujęć, które wykorzystywały figurę „małżeństwa miasta i wsi”, jak czynił to w przeszłości angielski wizjoner Ebenezer Howard (1850–1928), ale też, co aktualnie odnajduję w piśmie „Moje Mazowsze” z roku 2015, pod znamiennym tytułem: Wspólnota miasta i wsi. Tytułem wstępu pozwolę sobie na komentarz związany z konstrukcją tekstu. Celowo porzucam chronologię i rozluźniam dyscyplinę ściśle wyznaczoną przez kategorie czasu i przestrzeni. Czynię to w celu skupienia uwagi przede wszystkimi na modelowym ujęciu przewodniej myśli według wybranych przeze mnie kategorii, a mianowicie: opozycji, antagonizmu i powiązanej narracji. Dlatego też dosyć swobodnie, bez wspomnianego rygoru, traktuję opisy miast i wsi pochodzące z Polski i innych części Europy, które są osadzone w różnym czasie. Kieruję się zasadą skontrastowanych, a zatem też bardziej ogólnych, a nie detalicznie odtworzonych wizerunków. Wypełniają je przede wszystkim warunki życia i percepcja przestrzeni. Spolaryzowane obrazy uzupełniają też inne sprawy przypisane w literaturze specyficznym cechom wsi i miast. Dla przykładu, opisy horroru pierwszych w historii miast przemysłowych w Anglii nie miały wiele wspólnego z przypadającą na ten sam okres początków kapitalizmu charakterystyką paryskich pasaży1. Z kolei kiedy w Polsce po II wojnie światowej nowe proletariuszki o wiejskim rodowodzie migrowały z zagród __________ 1 W. Benjamin, Pasaże, tłum. I. Kania, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2005. 53 do miejskich fabryk, „wyzwolone” – jak chciał klasyk – z „idiotyzmu życia wiejskiego”, w tym samym czasie w Anglii kwitła narodowa ideologia ruralizmu. Stanley Baldwin był autorem powiedzenia, że „Anglia to wieś, a wieś to Anglia”2. W Polsce plany socjalistycznej industrializacji wówczas rządzący, z gorliwością neofitów, promowali jako szybkie tempo zmian. W Anglii odwrotnie – doświadczenia traumatycznych zmian w mieście starano się równoważyć idyllą miłej, zielonej krainy i jej atrakcji. Anglik William Cobbet nazywał miasto naroślą, guzem, „słoniowacizną”, wysysającymi „połowę życia, krwi i kośćca z obszarów wiejskich”3. Inny duchowny anglikański wołał, że jeśli nadal miasta będą rosły w potęgę, a wsie się kurczyły, to „wielkie miasta [...] zamienią się w nagrobki naszego gatunku”4. Tym sposobem w Anglii przyroda stała się synonimem wsi i zarazem alternatywą miasta. Niechaj te przykłady wystarczą za usprawiedliwienie wybranej przeze mnie ścieżki narracji. Przypomnę w tym miejscu, że lekceważąca stylistyka jaka w Polsce obciąża refleksję społeczną na temat wsi, pojawia się w Manifeście Komunistycznym, nawołując do porzucenia „idiotyzmu życia wiejskiego”. Apele o tym samym wydźwięku stawały się realnością, zwłaszcza po II wojnie światowej. Konsekwencje widać było w stałej tendencji migracji ze wsi, przy jednoczesnym rozrastaniu się miast. W Europie dość podobnie, choć znacznie wcześniej, bo od końca XVIII w., ruch w stronę miast poświadczał dominującą narrację opowiedzenia się po stronie marzeń, ambicji i pragnień ludzi o lepszym świecie. Miasto jako symbol „nauki, sztuki, kultury i religii”5, jako miejsce najnowszych wynalazków przemysłowego luksusu, gdy „sztuka zaciągała się na służbę u kupca”6, tworzyło tak atrakcyjne obrazy, że współcześni nie mogli się im oprzeć. Walter Benjamin na przykładzie paryskich pasaży – szczytu architektonicznych osiągnięć – odpowiednio oświetlonych, krytych szkłem, marmurem, z szeregiem najwykwintniejszych sklepów, ukazał wspaniałości „świata w miniaturze”. Istniejące w mieście „atrakcje” (wyższe zarobki, różnorodne formy zatrudnienia obiecujące ludziom, we właściwym sobie czasie, perspektywy rozwoju), miały siłę magnesu, przezwyciężające inne niedogodności. Przyciągały rzesze mieszkańców wsi nie tylko do największych metropolii. Na potwierdzenie kierunku migracji mogę przywołać zapamiętany z dzieciństwa widok grupy młodych łódzkich robotnic spotkanych na niedzielnym spacerze, które wychodząc z hotelu robotniczego, przykuwały spojrzenia przechodniów strojami „prosto spod igły”, modnym uczesaniem – „trwałą” prosto od fryzjera. Po latach te same widoki wróciły do mnie przy lekturze książki Małgorzaty Fidelis pt. Kobiety, __________ 2 3 4 5 6 54 P. Macnaghten i in., Alternatywne przyrody. Nowe myślenie o przyrodzie i społeczeństwie, tłum. B. Baran, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2005, s. 233. E. Howard, Miasta-ogrody jutra, tłum. M. Trykozko, Fundacja Centrum Architektury, Instytut Kultury Miejskiej, Gdańsk 2015, s. 29. Tamże. Tamże, s. 35. W. Benjamin, dz. cyt., s. 47. komunizm i industrializacja w powojennej Polsce7. Kiedy na początku 1955 r. jedna z bohaterek wspomnianej książki opuściła rodzinną wieś, by dołączyć do załogi kombinatu w Zambrowie, opowiadający jej historię dziennikarz – mimo „sporej dozy ideologii” – dotknął tego, co w oficjalnych enuncjacjach ukazywane było jako przejaw awansu, na pewno zaś autentycznych przemian społecznych i kulturowych. Młoda dziewczyna wychowana w „małej wsi” dostrzegła w niewielkim Zambrowie „potężny ośrodek miejski, który otwierał jej oczy na życie w nowych wymiarach”8. To konkretne doświadczenie, podobnie jak inne świadectwa robotnic zambrowskiego kombinatu, które na własnej skórze realizowały przedsięwzięcie ideologiczne jakim było uprzemysłowienie – wyraz „cywilizacyjnego postępu na rolniczych terenach wschodniej Polski”9 – skłania do postawienia następującej kwestii. Z jednej strony pojawia się osobiste przeżycie dziewczyny, z drugiej zaś strony mamy wyrażenie tegoż doświadczenia w języku. Nie wchodząc w niuanse komunikowania tych i podobnych przeżyć różnym adresatom, zapewne inaczej zwerbalizowanych w sytuacji oficjalnego wywiadu do gazety i w okolicznościach mniej sformalizowanych koleżeńskich pogawędek, należy zauważyć pewne zbieżne uwarunkowania. Zambrowskie prządki nie były do końca świadome, że uczestniczą w programie tworzenia „nowego typu osoby, w pełni oddanej socjalistycznej sprawie i gotowej na postawienie interesu społecznego ponad swoje osobiste pragnienia”10. Odnosząc ich konkretne decyzje do ustaleń wielkich ekonomistów Adama Smitha, Johna S. Milla i Johna M. Keynesa – mimo wszelkich różnic – daje się z nich wyłuskać znaczenie imperatywu materialnego jako motywu działań jednostki11. Jakby na przekór teorii ekonomii okazało się jednak, że ostra dychotomia pomiędzy moralnym „sentymentalizmem” a „trzeźwym umysłem” była w życiu tych dziewcząt złagodzona i, do czego nawiążę w ostatniej części tekstu, potrafiły one „łączyć w sobie cechy tożsamości wiejskiej i miejskiej”12. To, jak nowe pracownice postrzegały miasto, zależało od istniejącej w ich osobistym doświadczeniu skali porównań. Nie bez znaczenia było też to, czy dziewczyna pochodziła z biednej rodziny ze wsi, położonej – jak wówczas mówiono – w zacofanym, rolniczym regionie, czy też przyjechała na przykład z miasta o tradycjach uprzemysłowienia. Warto zauważyć, co przytrafiło się w pamiętny __________ 7 8 9 10 11 12 M. Fidelis, Kobiety, komunizm i industrializacja w powojennej Polsce, tłum. M. Jaszczurowska, Wydawnictwo WAB, Warszawa 2015. Tamże, s. 139. Tamże. Tamże, s. 116. Nie podzielam tej linii myślenia, ale dla porządku przytoczę credo wspomnianych klasyków ekonomii. „Dążenie do osiągnięcia maksymalnych korzyści osobistych (materialnych) jest motorem działań jednostki i dlatego wartości moralne nie mogą stanowić przeszkody do ich uzyskania […]”. Po takim dictum przyznaję, w czym mam coraz więcej sprzymierzeńców, że „ekonomia utraciła duszę”. Za: A. Kargol-Wasiluk, M. Zalesko, Aksjologiczny wymiar ekonomii, [w:] Ekonomia jest piękna? Księga dedykowana Profesorowi Jerzemu Wilkinowi, red. Ł. Hardt i D. Milczarek-Andrzejewska, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2015, s. 79. M. Fidelis, dz. cyt., s. 116 i n. 55 dzień przyjazdu do Zambrowa jednej z dziewcząt z Łodzi. Zosia, nomen omen, Czerwiec, tak opisuje początek lipca 1954 r.: „Było lato. Przyjechałyśmy wystrojone. Do nowego miasta. Na nową pracę. Uczesane, w butach na obcasach. A tu błoto, brudno i do ludzi daleko. Dziewczyny na łóżkach pousiadały i w płacz, że gdzie nas przywieźli? Że wracać chcemy [...] Płacz był i przekleństwa jak rzadko gdzie. A ci, co nas przywieźli, uciekli. Woleli się nam na oczy nie pokazywać”13. W tamtym czasie warunki, jakie oferowały hotele robotnicze, chociaż „brudne i nędzne”14 dla niektórych kobiet wydawały się luksusem. „Wszystkie byłyśmy młode. Nie zwracałyśmy uwagi na niewygody, bo wygodniej nam było niż na wsi” – mówiła tkaczka, która przyjechała do Zambrowa w 1955 r.15. Z perspektywy wsi zachowanie dziewcząt, które wyłamywały się z przypisanych kulturowo ról żon i matek, ale też kobiet „niewyobrażalnie ciężkiej pracy w gospodarstwie”16 burzyło system tradycyjnych wartości moralnych i religijnych. Miasto uosabiało niemoralność i zepsucie. Przestrogi w rodzaju: „odbiorą ci tam wszystko: wiarę, obyczajność i zdrowie. Zachciało ci się miasta [...] tam jest jeden wielki dom publiczny” – były na porządku dziennym17. Równocześnie rdzenni mieszkańcy miasta postrzegali młode robotnice jako „symbol znienawidzonej stalinowskiej industrializacji”18. Propaganda starała się równoważyć te nastroje przywołaniem – dla spodziewanego efektu – zniechęcających sytuacji sprzed wojny. W prasie pojawiały się żałosne wizerunki małych obskurnych domków, niebrukowanych i pozbawionych kanalizacji uliczek, „gdzie wśród kałuż, pomyj i ścieków, wśród rojów unoszących się nad nimi much, bawiły się obdarte dzieci z zapadniętymi oczami i brzuszkami wydętymi z głodu”19. Odwoływanie się do percepcji zmysłowej (wzroku, węchu, słuchu) stanowiło wymowne świadectwo zaostrzającej się opozycji dwóch światów. Pojawiało się najczęściej przy cenzurowaniu wyglądu „dławiących się” miast początku ery przemysłowej, gdzie „wstrętne, zapuszczone, źle skanalizowane i zrujnowane przez zaniedbanie i brud” miasta odpychały swoim wyglądem na tle pejzażu zielonej wsi20. __________ 13 14 15 16 17 18 19 20 56 Tamże, s. 127. Tamże, s. 138. „Prawie dwa miliony mieszkańców wsi zajmowało jednoizbowe domy, przy czym na jedną izbę przypadały średnio dwie osoby. W tym czasie w miastach współczynnik ten wynosił 1,6. Do 1956 r. aż 64% gospodarstw wiejskich nie miało dostępu do elektryczności. Typowa dieta wiejska w powojennej Polsce składała się z chleba, ziemniaków, mąki, zboża i warzyw. Niewielkie porcje mięsa i cukru były zwykle zarezerwowane na święta. Za: M. Fidelis, dz. cyt., s. 137 i n. Nota bene ustalenia dietetyczne zalecane obecnie nie deprecjonowałyby oszczędnej kalorycznie wiejskiej diety na tle „bogatej” miejskiej, lecz paradoksalnie, podstawowego czynnika nasilających się chorób cywilizacyjnych. M. Fidelis, dz. cyt., s. 140. Tamże, s. 141. Tamże, s. 144. Tamże, s. 119. E. Howard, dz. cyt., s. 29. Gdy wieś angielska ze względu na swoje walory wizualne stawała się coraz bardziej upragnionym miejscem zamieszkania, to miasto przemysłowe – odwrotnie, zdecydowanie odpychało. Opisywano je jako „nienaturalne narośle [...] białe opuchliny [...] wstrętne guzy, wytwór degeneracji i zbrodni, nędzy i zniewolenia”21. Całości dopełniał nieopisany hałas i cuchnące wyziewy. Londyn XIX w. to było „wielkie ohydne miasto [...] cuchnące – upiorna sterta kisnących cegieł sącząca jad przez wszystkie pory”. Ponadto „miasto bombarduje wzrok reklamami, a jednocześnie nie oferuje nic, na co warto by patrzeć”22. „Uboga wyobraźnia” zdaniem ówczesnych pisarzy to najsilniejszy z kontrastów, jaki rysował się pomiędzy miastem a „wdziękiem przyrody”. Nie zawsze jednak fetor, odór, rynsztoki i szczury obrazowały początki organizmów miejskich w opozycji do świeżego powietrza, krajobrazu, zielonej przyrody na wsi. Nie zawsze też slumsy, „gałganiarze”, prostytutki to figury, które reprezentowały miejskie dyskursy przestrzenne w opozycji do estetyki wsi, zdrowej i nieskażonej przemysłem. Obecnie można odnotować liczne przykłady zwrotu w waloryzowaniu tych „światoobrazów”, „głosoobrazów”. Dzieje się tak głównie za sprawą nowych mieszkańców wsi, turystów, letników, nowoosadników. Katalog skarg na przykrą woń dochodzącą z wiejskich obór, na hałas maszyn w godzinach odpoczynku właścicieli tak zwanych drugich domów, na zbyt bezceremonialne – zdaniem „mieszczuchów” – wizyty sąsiedzkie, wskazują na dzisiejsze niedogodności. Na ogół atakują one receptory nowych wiejskich rezydentów. Tym razem jednak w spór wchodzą nieodizolowani od siebie mieszkańcy, ani też nie rozgrywa się on w głowach romantycznych pisarzy. Kolizja zachodzi w obrębie tej samej przestrzeni wsi, a oskarżonymi stają się miejscowi rolnicy jeszcze funkcjonujących gospodarstw. Narzekania wychodzą od przyjezdnych, potwierdzając tym samym znany proces przesytu23. Podejrzewam, że gdyby we wsi było więcej gospodarstw rolnych, to pozycja przetargowa ich właścicieli wobec zarzutów nowych rezydentów – swego rodzaju intruzów – byłaby znacznie silniejsza niż obecnie. Pozwolę sobie na dygresję. Pamiętam z dzieciństwa letnie wyjazdy na wieś w okolice Łodzi i szczególny, niezapomniany rodzaj zabawy jakim było na przykład dołączanie do innych dzieci pasących krowy. Radością była możliwość obserwacji tego wszystkiego, czym i jak od rana do wieczora trudnili się gospodarze. Nikomu z letników nie przyszło wówczas na myśl, aby ingerować w ich rytm codziennej pracy, aby bezceremonialnie narzucać im swoje kryteria estetyczne. Zdaje się jednak, że żyliśmy w trochę innej, „nienowoczesnej” epoce, skoro uważa się, że estetyzacja świata życia to symptom nowoczesnych tendencji, swoistej gry „uczynienia codzienności permanentnym świętem”24, w którym nie ma rozróżnienia na sacrum i profanum. Kłóci się to jak wiemy z wiejską kosmologią __________ 21 22 23 24 P. Macnaghten i in., dz. cyt., s. 232. Tamże. „Kto bez przerwy nastawiony jest na optyczne i akustyczne prowokacje, na koniec przestaje w ogóle widzieć i słyszeć”. R. Bubner, Doświadczenie estetyczne, tłum. K. Krzemieniowa, Oficyna Naukowa, Warszawa 2005, s. 182. Tamże, s. 181. 57 przypisaną tradycyjnemu światopoglądowi. Zauważmy, że rdzenni mieszkańcy wsi – rolnicy, którzy nie powiedzieliby o sobie, że gospodarują „po staremu”25, jak na przykład angielski farmer Roger Adler (lat 31), mogą czuć się nieswojo we wsi zdominowanej przez przybyszów z miasta. Oto jego słowa: „nie czuję wielkiej wspólnoty ze wsią. [Nowoosadnicy] cały czas próbują coś dla tej wsi zrobić, jest to bardzo irytujące dla kogoś, kto od wieków mieszka na wsi i marzy tylko, żeby mu dano święty spokój. Ci ludzie bawią się w wieśniaków – sami siebie oszukują, że są prawdziwymi reprezentantami wsi. Oni bardzo nas męczą”26. Wypowiedź sygnalizuje zjawisko, które ma swoje źródło w aksjologicznych opozycjach wsi i miasta, ale nie zamyka się w odrębnych przestrzeniach, a wyraźnie wkracza w obręb wsi. Mamy tu do czynienia z konfliktem, jaki przekłada się na relacje pomiędzy dwiema grupami mieszkańców: ludnością rdzenną, rolniczą a nowymi rezydentami o miejskim rodowodzie. Z podobną sytuacją mieli do czynienia – a pamiętam to z obserwacji – mieszkańcy Łodzi, którzy w latach powojennych stykali się z ludnością napływową. Nierzadko w tamtych czasach można było usłyszeć obcesowe zwroty w rodzaju „słoma z butów wychodzi”, napominające innych użytkowników miejskiej przestrzeni publicznej, a zarazem podkreślające wyższy status zasiedziałych mieszkańców miasta. Współcześnie sens powiedzenia przytoczonego na początku tego tekstu ulega odwróceniu. Tym razem to nie miejskie, a właśnie „wiejskie powietrze czyni wolnym”. Zmienia się kierunek migracji. „Mieszczuchy” osiedlają się na wsi. W wielu regionach Europy realizowany jest model „wsi w krajobrazie parkowym”. Przedmiotem studiów stają się wzajemne relacje nowoosadników, właścicieli tak zwanych drugich domów na wsi, z ludnością miejscową27. Problem jest konceptualizowany w ramach procesu „suburbanizacji” czy tak zwanej „kolonizacji” miejskiej, jako „inwazji […] zabudowy mieszkaniowej zarówno w otoczeniu tradycyjnych wsi, jak i na obszary użytkowane dotąd rolniczo”28 i staje się przedmiotem badań geografii, ekonomii, socjologii oraz planowania przestrzennego. Są to studia inspirowane nowymi zjawiskami, które odwracają __________ 25 26 27 28 58 Określenie „po staremu”, tradycyjnie, nie ma już stygmatu w tym stopniu pejoratywnego, jak to było w porządku modernizacji rolnictwa według wzorów przemysłowych. Rosnąca świadomość szkód wywołanych wsi i rolnictwu w rezultacie jego mało zrównoważonej eksploatacji, zmienia perspektywę widoczną w docenieniu ekologii, a nawet tradycyjnego gospodarowania, stwarzając zarazem możliwości rewitalizacji wsi. R. Blythe, Akenfield – portret wsi angielskiej, tłum. E. Fiszer, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1980, s. 82 i n. J. Laskowska-Otwinowska, Globalne przepływy kulturowe a obecność nowoosadników na wsi polskiej, Muzeum Archeologiczne i Etnograficzne w Łodzi, Tempus, Łódź 2008; K. Kajdanek, Ideał podmiejskiego zamieszkiwania a praktyki przestrzenne mieszkańców. Społeczno-kulturowy wymiar suburbanizacji na przykładzie wybranych osiedli sfery podmiejskiej Wrocławia, „Kultura i Społeczeństwo” 2009, nr 2, s. 21–43; K. Kajdanek, Pomiędzy miastem a wsią. Suburbanizacja w Polsce na przykładzie osiedli podmiejskich Wrocławia, NOMOS, Kraków 2011. K. Heffner, Przestrzeń jako uwarunkowanie rozwoju obszarów wiejskich w Polsce, „Wieś i Rolnictwo” 2015, nr 2, s. 83 i n. wektor refleksji na temat wsi i miasta. Dodam, że nie dzieje się to bez konfliktów w płaszczyźnie poznawczej i w odniesieniu do rzeczywistych doświadczeń ludzi z „krwi i kości”, ale o tym dalej. Wypada w tym miejscu zająć się funkcjonującym jeszcze w latach 70. XX w. paradygmatem dychotomicznego podziału na wieś i miasto. Słusznie genezę tej opozycji łączy się z ustaleniami klasyków myśli społecznej w socjologii i etnologii: Emilem Durkheimem, Ferdynandem Tönniesem i Robertem Redfieldem. Zarówno podział na więź mechaniczną i organiczną, na wspólnotę i zrzeszenie, czy też ujmowanie ich w formie opozycji a zarazem kontinuum, rzutuje na problematyzowanie kwestii w perspektywie odrębności. Dychotomia wieś – miasto ułatwiała przedstawianie dwóch światów we wzajemnych odniesieniach i kontrastach. Wieś utożsamiano z więzami pokrewieństwa, braterstwa, sąsiedztwa, z wypływającymi stąd zobowiązaniami do współdziałania, regulowanymi przez kontrolę społeczną wspólnoty w oparciu o sankcje tradycji, zwyczaju i obyczaju. O ile pierwszy człon opozycji – wieś – reprezentował społeczną spójność, wspólnotę i bardziej naturalny porządek związany z gospodarowaniem rolniczym, to miasto kojarzyło się z „atomizacją i dyslokacją”29, nierzadko również z brudem, hałasem, zanieczyszczeniem, zagęszczeniem populacji. Tu dygresja. Współczesne miasta to nie tylko bogate metropolie, węzły globalnej komunikacji i inkubatory wysokich technologii, lecz także „okręgi widma”, gdzie rozmaici „travellersi”, włóczędzy, „menele”, złodzieje, natrętni żebracy burzą spokój elit. Same zaś elity robią wszystko, aby się odseparować, a więc zamieszkują zagrodzone osiedla i przestrzenie eksterytorialne (getta) wewnątrz miast. Pamiętam czytany przeze mnie przed laty tekst Wojciecha Burszty, w którym opozycje wsi i miasta zostały ujęte w kategorie „mitycznych nostalgii”. Nie tak bym ujęła funkcjonujący paradygmat. W podtekście „mitycznych nostalgii” odkrywam bowiem kontestowany – nie jedynie przeze mnie – deterministyczny pogląd na temat nieuchronności określonych zmian, wsparty na oświeceniowych kryteriach postępu i rozwoju w stronę jakiejś nowoczesności30. Mityczne nostalgie to jakby odległy od „praw rozwoju” zaułek ludzkich resentymentów, nie wart zainteresowania w ramach pozytywistycznie pojmowanej nauki. Na szczęście mam to za sobą. A propos: odświeżając dla tej refleksji artykuł Marii Halamskiej z 2011 r. zatytułowany Wiejskość jako kategoria socjologiczna31, nałożyłam go na tekst tej samej autorki z roku 2015 pod tytułem Zróżnicowanie społeczne „wiejskiej Europy”32. W efekcie dochodzę do wniosku, jak niewłaściwe jest w socjologii __________ 29 30 31 32 P. Macnaghten i in., dz. cyt. To moja własna interpretacja powszechnej w etnologii maniery tropienia mitów jako spraw niepoważnych, w każdym razie niepasujących do pewnego modelu dociekań naukowych. M. Halamska, Wiejskość jako kategoria socjologiczna, „Wieś i Rolnictwo” 2011, nr 1, s. 37–54. Tejże, Zróżnicowanie społeczne „wiejskiej Europy”, „Wieś i Rolnictwo” 2015, nr 4, s. 47–65. 59 uparte traktowanie wsi, jako zmiennej niezależnej i redukowanie jej do wskaźnika „miejsce zamieszkania”. Taka praktyka, użyteczna w sondażowych badaniach, operując wyizolowanymi z kontekstu zmiennymi dla stwierdzenia korelacji zależności czy udziałów procentowych, już nie wystarcza. Posługiwanie się danymi z raportów Centrum Badania Opinii Społecznej (CBOS) czy Głównego Urzędu Statystycznego (GUS) poza korzyściami, niesie uproszczenia. Nie są to tylko uproszczenia, na które zwraca uwagę autorka powyższych artykułów, a więc polegające na zacieraniu realnego zróżnicowania wsi. Co dla mnie bardziej istotne, dane statystyczne nie biorą pod uwagę cech konstytutywnych dla wsi w wymiarze jej tożsamości, ale też nie obejmują tego, co najistotniejsze dla jakości życia, a co z mojego punktu widzenia tworzy wartościowy zasób wsi. W konkluzji pierwszego artykułu Halamska podkreśla stereotypowość opisów wsi, uwikłanie tej kategorii w polski kontekst polityczny i – co istotne – dostrzega różne sposoby konstruowania pojęcia wsi i wiejskości. Najtrudniej mi zaakceptować ujmowanie przez autorkę powiązań wsi i rolnictwa w kategorii stereotypu. Oto co czytam: „pojęcie wieś tradycyjnie kojarzy się z pojęciem rolnictwo; to skojarzenie stereotypowe”. Otóż nie, to nie jest stereotyp, jeśli rozumieć jego treść zgodnie ze słownikowym wyjaśnieniem, jako nieuświadomione, bezrefleksyjne uproszczenie33. Uważam, że jest dokładnie odwrotnie – powiązanie wsi i rolnictwa nie wskazuje na uproszczenie i bynajmniej nie jest mitem „bardzo odległym od rzeczywistości”34. Świadczy to raczej o odejściu w postrzeganiu wsi od zawężającego perspektywę socjologicznego prezentyzmu na rzecz pogłębienia refleksji w wymiarze długiego trwania. Komponent rolnictwa, chociaż faktycznie słabnący, poddany dewastacji, o czym wcześniej wspomniałam, jednak – jakby tego nie widzieć – wpływa na świadomość w procesie długiego trwania. W mikroskali regionów, gmin, wsi i sołectw, choć nie z jednakowym zrozumieniem i nie przez wszystkich tak jak na to zasługuje, jest jednak rozpoznawany, doceniany i chroniony w wymiarach: struktury przestrzennej, dziedzictwa kulturowego i pamięci, a więc tego wszystkiego, co podtrzymuje tożsamość kulturową wsi. Posługiwanie się w statystyce zmienną „wieś” tylko w sensie miejsca zamieszkania istotnie uniemożliwia pokazanie całego spektrum zróżnicowania współczesnych wsi. Jednakże, jak sądzę, nie ma to związku z empirycznym rozpoznaniem oraz intencjonalnym traktowaniem wsi, jako kategorii niezróżnicowanej, co sugeruje Maria Halamska, a raczej wynika z operacji statystycznych i łatwości posługiwania się w miarę prostymi, jednorodnymi zmiennymi. Supozycje autorki jakoby był to efekt stereotypizacji czy mityzacji wsi są chybione. Zatrzymałam się dłużej przy postawie badawczej, która wyraźnie polaryzuje podejście, traktując wieś jako kategorię anachroniczną, w każdym razie schyłkową na tle procesu modernizacji. Wyrażenia takie jak „koniec chłopów”, „dezagraryzacja”, „depezantyzacja” uznawane są – dodam, że niestety – za niewzruszone wskaźniki rozwoju gospodarczego. __________ 33 34 60 K. Mudyń, Stereotyp, [w:] Encyklopedia socjologii, t. 4, Oficyna Naukowa, Warszawa 2002, s. 119 i n. M. Halamska, Wiejskość…, s. 51. Dlatego też na ogół nie budzi kontrowersji pogląd (poza wyjątkami, w tym piszącej te słowa), że „[...] wzrost udziału ludności w miastach wiąże się ze wzrostem poziomu rozwoju gospodarczego”35, a „zmniejszenie udziału zatrudnienia rolniczego [zmniejszenie udziału rolnictwa w strukturach źródeł utrzymania]” czyli osławiona „dezagraryzacja”, ma pomóc w kształtowaniu się „wydolnych struktur gospodarczych i społecznych”36. Nie przekonuje mnie to, nie tylko dlatego, że rozumowanie takie deprecjonuje całą wiedzę o wsi, ale także, że nie jest zdolne do refleksji nad tym, z czym mamy do czynienia na przykład w Anglii, nie mówiąc już o Polsce37. Tu ważna dygresja. W dniu 1 lutego 2015 r. odbyło się w Instytucie Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN ogólnoinstytutowe seminarium, na którym dr Piotr Łysoń z GUS przedstawił wykład pt. Komplementarne obszary inwestycji na rzecz rozwoju wsi i małych miast. Dlaczego o tym wspominam? Usłyszałam ze strony prelegenta tezy nawiązujące do treści tych rozważań i jednocześnie zbieżne z moimi argumentami. Autor akcentował nie tyle dotychczasowy – polaryzacyjno-dyfuzyjny – model rozwoju w Polsce, lecz przykładał wagę do synergii i komplementarności w ujęciu terytorialnym, a nie sektorowym. Dyskusja wywołała polemikę ze strony „zwolenników podejścia miejskiego”, upominających się o docenienie metropolii, jako „ośrodków postępu” i uznanych źródeł innowacji. Przypomnę, że strategii „Europa 2020” główny ton nadaje właśnie kreatywność. Innowacyjna, inteligentna przestrzeń odnowionych miast, kreatywni ludzie, którzy potrafią wcielić w życie zasady tzw. 3 x T czyli technologię, talent i tolerancję38 mają wyznaczać kształt przyszłości39. Wracając do dyskusji seminaryjnej, ze strony orędowników rozwoju metropolitarnego padło poruszające mnie wezwanie do „rozwoju poprzez zwijanie wsi” [sic!]. Wkładając kij w mrowisko, zarazem kierując się pragmatyzmem i opowiadając się po stronie zdrowego rozsądku, prelegent celnie bronił prawa do zachowania statusu wsi, zwłaszcza w przypadku tych osad, które __________ 35 36 37 38 39 A. Rosner, Problem pomiaru rozwoju społeczno-gospodarczego, „Wieś i Rolnictwo” 2015, nr 4, s. 20. Tamże, s. 26. Hilaire Belloc uważał, że prawdziwe serce (południowej) Anglii tkwi w wiosce, która nabrała niemal mitologicznego statusu archetypicznej angielskiej wspólnoty (P. Macnaghten i in., dz. cyt., s. 237). Dodam, że deficyt wspólnoty w życiu publicznym także za sprawą ideologii liberalnej, która w wymiarze teoretycznym i praktycznym ma kłopot ze wspólnotą, skłaniałby raczej do większej uwagi niż się to dzieje w spojrzeniu na potencjał polskiej wsi. Podejście, które „naukowo” uzasadnia „wysysanie” ludności ze wsi, nie jest wprawdzie nowe, ale powinno być poddane krytyce. (P. Łysoń, Komplementarne obszary inwestycji na rzecz rozwoju wsi i małych miast, referat na seminarium wygłoszony w Instytucie Rozwoju Wsi i Rolnictwa Polskiej Akademii Nauk w dn. 1 II 2015 r.). J. Bach-Głowińska, Inteligentna przestrzeń. Trzeci wymiar innowacyjności, Oficyna Wolters Kluwer, Warszawa 2014, s. 88. W myśl tego tzw. ekonomia kreatywności to nie pieniądze, ale przede wszystkim nowe pomysły. „Kreatywny przemysł zmienił podejście do inwestycji i obecnie lokowane są one tam, gdzie ludzie chcą mieszkać” – pisze J. Bach-Głowińska (dz. cyt., s. 165). Por. też mój artykuł Przestrzeń wsi od strony wiedzy i doświadczenia, „Wieś i Rolnictwo” 2015, nr 2, s. 105–123. 61 położone w najbliższym sąsiedztwie miast, ulegają przeklasyfikowaniu na miejskie w trybie administracyjnym ze wszystkimi zgubnymi dla nich skutkami40. Mogłabym to stanowisko uzupełnić smutnymi obrazami zdegradowanego krajobrazu miast „wylewających się” poza swoje obrzeża. W efekcie mamy do czynienia z żałosnymi skutkami „niespełnionego miasta” w przestrzeni podmiejskiej41. Płynnie przeszłam do drugiej części refleksji, którą wyznacza tytułowy antagonizm. Polemika rozgrywająca się w polu akademickim, pomimo spornego tonu, ma jednak szlify pewnego utemperowania. Postaram się pokazać, że oś konfrontacji, która rozgrywa się poza polem akademickim, przybiera w swojej ekstremalnej postaci formę konfliktu i walki, gdzie nie przebiera się w słowach. „Nie brak literatów, uczonych, którzy widzą we wsi tylko prymitywizm, wulgarność, brutalność i chciwość. Ale są to raczej tylko zbieracze złomu ludzkiego [podkr. – M.W.]. Nie widzą we wsi wielkich świateł, piękna, dobra, prawdziwości życia i ewangeliczności religijnej i duchowości”42. W założeniach adwersarzy nastawionych polemicznie wobec bliskiego mi stanowiska, nie można przeoczyć uogólnionych wycieczek słownych w rodzaju „agrarystycznego sosu”, mitycznych tęsknot za sielską arkadią, czy wręcz odbiegania – jak ironicznie zaznaczyłam – od „twardej rzeczywistości” w sferę stereotypów. Wprawdzie uszczypliwości tego rodzaju nie są skierowane ad personam, ale kryje się za nimi uogólniona postawa, w której dezawuuje się bliskie mi, mniej czy bardziej spokrewnione z myślą agrarystyczną43, zainteresowania, a w każdym razie dostrzegające we wsi potencjał, który dla innych nie ma znaczenia, jeśli w ogóle nie tracą go z pola widzenia. Z drugiej strony epitety te spotykają się z krytyką autorów, którzy admiratorom „depezantyzacji” i tropienia mitycznych nostalgii czy też „rozwoju przez zwijanie” [podkr. – M.W.], wytykają niedojrzałość, hołdowanie przestarzałym paradygmatom, nawet swego rodzaju dogmatyzm. Wspierają je argumenty z najwyższych rejestrów, jak ten, że największe imperia starożytności wywodziły się ze wsi, że „wieś polska, a nie miasto, była od początku grzybnią narodu”, a „Polska zaczyna się od [...] pola”, bowiem „większość Polaków ma chłopskie korzenie, chociaż o tym nie wszyscy chcą pamiętać – szczególnie trafiając na pańskie salony i mając siebie za europejskich mężów stanu”44. W licytacji na grubszą lub cieńszą patynę wieków, przywołuje się neolityczne korzenie rolnictwa, przy których nawet średniowieczne miasta ustępują wsi. Ksiądz profesor Czesław Bartnik wyjaśnia __________ 40 41 42 43 44 62 Piotr Łysoń zwrócił uwagę na zgubne dla dyskusji w Polsce zacieranie różnicy pomiędzy angielskimi terminami „politics” i „policy”. Jest różnica pomiędzy nadawaniem czemuś charakteru politycznego (politykierstwo), a mądrą sztuką postępowania. Uznałam to za trafne rozróżnienie, którego brak utrudnia porozumienie pomiędzy stronami, a w każdym razie powoduje zaostrzenie sporu i zamianę przeciwników we wrogów. M. Wieruszewska, Przestrzeń wsi …, s. 117. C.S. Bartnik, Mistyka wsi, „Moje Mazowsze” 2015, nr 1, s. 12. A. Lech, Zygmunta Załęskiego ekonomiczne aspekty agraryzmu, „Zeszyty Wiejskie”, Z. XX, Uniwersytet Łódzki Interdyscyplinarny Zespół Badania Wsi, Łódź 2014, s. 51–59. J. Ostrowski, Od redakcji, „Moje Mazowsze” 2015, nr 1, s. 1. w tym kontekście, że słowo „wieś” oznaczało „dom na polu” zamieszkany przez zespół rodzin, zarazem „siedzibę oraz schronienie i gościnność dla wędrowców po świecie”45. Oderwę się na chwilę od aktualnie toczonej „bitwy o uznanie” i obustronnej wymiany ciosów na argumenty, aby pokazać inny przykład. To udokumentowane świadectwo z Archiwum Zakładu Historii Ruchu Ludowego. Odnosi się ono do sytuacji z lat 50. XX w. i wskazuje na linię podziału pomiędzy młodzieżą zatrudnioną w łódzkich fabrykach, a ich macierzystymi wsiami. „Kto uległ wpływom łódzkim, ten naraził się na ujemną ocenę wsi”46. Określenia takie jak: „mieszczuch”, „przebieraniec”, „łódzkie łyko”, „Antek z Bałut”, to popularne w tamtych czasach złośliwości pod adresem synów i córek pracujących w mieście. Autor tak interpretuje to zjawisko: „Trzeba rozróżnić dwa elementy występujące w antagonizmie chłopów i świeżych robotników. Jednym z elementów był automatyczny, z punktu widzenia socjologicznego, opór tradycyjnego układu przed inwazją nowości, rozbijającej jego podstawy. Drugim jednak czynnikiem było podłoże ekonomiczne, nad którym panowali chłopi – »dziedzice«, czyli zamożni gospodarze, spychający, pod wpływem wkraczania kapitalizmu na wieś, biedniejszych na pozycje emigracyjne”47. Chciałabym – wiedziona terminem „antagonizm” – dostrzec jeszcze jeden aspekt, tym razem współczesnej europejskiej, a konkretnie francuskiej wsi. Nieocenionym przewodnikiem okazuje się Eric Fottorino, autor kultowej książki Człowiek ziemi48. Jedno zdanie łączy poruszane przez autora wątki. Pisze tak: „wszystkie te tropy, z chłodną precyzją skalpela, wytyczają zarysy nowoczesnego rolnictwa, w którym samotność zwierząt podkreśli samotność ludzi”49. Niemal apokaliptyczna wizja jest konsekwencją opuszczania ziemi przez rolników. Na miejscu porzuconych gruntów zostają wylewane asfaltowe jezdnie, są wytyczane pola golfowe i parki rozrywki „w hollywoodzkim stylu”50. Książkę kończy następujący passus: „Oto rolnictwo i społeczeństwo – jedno naprzeciw drugiego [podkr. – M.W.]. Człowiek ziemi ze swym zbożem zdolnym ocalić wartość franka, ze swymi krowami, swymi zdziczałymi lub obsianymi roślinami przemysłowymi polami, swymi pretensjami i swym zagubieniem. Człowiek miasta [podkr. – M.W.], wy i ja, zaintrygowany i zaniepokojony widokiem tego kipiącego gniewu, wywołanego zarówno tym, co było, jak i tym, co dopiero ma się wydarzyć”51. Myśl Fottorino owocuje też radykalnym stanowiskiem we współczesnych starciach różnych wizji rozwojowych. Przytacza je Janusz Ostrowski: „[...] Czy __________ 45 46 47 48 49 50 51 C.S. Bartnik, dz. cyt., s. 12. J. Gmitruk, Bolesław Ścibiorek 1906–1945, „Zeszyty Wiejskie”, Z. XX, s. 11. Tamże, s. 12. E. Fottorino, Człowiek ziemi, tłum. B. Firmanty, M. Radecka, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1993. Tamże, s. 171. Tamże, s. 109. Tamże, s. 189. 63 mamy pogodzić się z opinią, że dla zamożnego kraju jedyna droga do nowoczesności wiedzie przez wyludnienie wsi”52. Współczesna „walka z wsią” prowadzona jest na różne sposoby i obejmuje całe spektrum zjawisk i procesów „od wspomnianych metod unowocześniania rolnictwa i jego intensywnego rozwoju, po lekceważenie kultury ludowej oraz zarzucanie chłopom zacofania, obciążania przez nich reszty społeczeństwa”53. W efekcie antagonizowanie takie „osłabia wspólnotę narodową, czyni ją jeszcze bardziej biedną i bezbronną”54. Czas przejść do sygnalizowanego w tytule splątania narracji. To, co pierwsze przychodzi do głosu, kiedy wywołuje się temat powiązanych relacji wsi i miasta, wybrzmiewa w formie tak zwanych dysparytetów. Dysparytety i „wyrównywanie szans” pomiędzy miastem a wsią są ujmowane, a raczej „wałkowane”, od dziesięcioleci przez ekonomistów. Dysparytety zaznaczają swą obecność w dokumentach politycznych i – jak widać – także w warunkach rynkowych, nie znikają z pola widzenia. Okazują się być trwałym nurtem rozumowania, znacznie silniej absorbującym uwagę niż takie kwestie jak: tożsamość, specyfika, oryginalność, różnorodność, prawo do odmienności, wyczulenie na swoistość kulturowego kontekstu wsi i miasta. Potwierdza to moje humanistyczne doświadczenie. Dodam, że pierwszy typ myślenia dochodzi współcześnie do głosu już nie tyle na fali dążeń egalitarnych55, jak w przeszłości, ale pojawia się z nową mocą w kontekście europejskiej strategii spójności. Pobrzmiewa też jak echo dawnej argumentacji, gdy ocenia się zmniejszenie dysproporcji między wsią a miastem oraz gdy wskazuje się na „zapóźnienia rozwojowe na obszarach wiejskich względem miast w Polsce”56. Tego rodzaju ujęcia stają się też swoistym papierkiem lakmusowym powodzenia lub niepowodzenia polityki unijnej wobec wsi. Nie udało się wyrównać [podkr. – M.W.] poziomu rozwoju społecznogospodarczego obszarów wiejskich ani w ujęciu miasto – wieś (centrum – peryferie), ani w ujęciu regionalnym. Co więcej, rośnie polaryzacja przestrzenna, tj. rosną różnice rozwojowe między obszarami bogacącymi się a obszarami biednymi57. Wymowny passus daje do myślenia, szczególnie w zestawieniu z pochodzącym od Grzegorza Gorzelaka dictum, które aż iskrzy: „wspieranie tradycyjnej wsi to polityka wsteczna [podkr. – M.W.]. Prawdziwy postęp dokonuje się __________ 52 53 54 55 56 57 64 J. Ostrowski, Wspólnota miasta i wsi, „Moje Mazowsze” 2015, nr 1, s. 49. Tamże, s. 47. Tamże, s. 49. Tropienie dysparytetów, ich mierzenie „dawało chleb” pokoleniom ekonomistów wyspecjalizowanych w żonglerce procentowymi wskaźnikami mierzącymi dystans w relacji wsi i miasta zgodnie z założeniami wyrównywania różnic. J. Fałkowski, Polityka rozwoju obszarów wiejskich – w poszukiwaniu prostych recept na poprawę skuteczności działań, [w:] Ekonomia…, s. 378. I. Nurzyńska, Syntetyczny obraz krajowej i unijnej polityki wobec obszarów wiejskich, [w:] Polska wieś 2012. Raport o stanie wsi, pod red. J. Wilkina i I. Nurzyńskiej, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2012, s. 194. w mieście [podkr. – M.W.]. Po co mamy się równomiernie rozwijać?”58. Zostawiam to na boku. Jak w soczewce widać węzeł gordyjski, który tworzą narracje o wsi i mieście, zwłaszcza w kontekście myślenia o tym, czym jest rozwój i jak go mierzyć. Chciałabym teraz cofnąć się w czasie do przełomu XIX i XX w., aby tę część tekstu nasycić ideami, które można uznać za prekursorskie dla myśli o splątanych narracjach wsi i miasta. W tamtym czasie angielski wizjoner Ebenezer Howard gromadził argumenty, które zmierzały do przekonania współczesnych mu ludzi o potrzebie zakładania miast–ogrodów. Widział w tym optymalne warunki dla wzajemnego dopełnienia się wsi i miasta przez połączenie w jedno, na wzór dobrego małżeństwa, w którym mężczyzna i kobieta „dopełniają się różnorodnymi darami i zdolnościami”59. Pisał tak: „miasto i wieś należy pożenić, aby z tego radosnego związku powstała nowa nadzieja, nowe życie i nowa cywilizacja”60. Odwoływał się do zalet obu środowisk w myśl rozwiązania „palącej kwestii [...] cofnięcia fali i zatrzymania migracji ludzi do miast i przywróceniu ich wsi”61. Charakter konstrukcji miasta–ogrodu, jak pisze we wprowadzeniu do książki Dorota Leśniak-Rychlak, wynikał z wiary wizjonera w „stopniowe wypieranie relacji rynkowych i zastępowanie ich więziami braterskimi i wzajemną pomocą”62. Koncepcja miasta–ogrodu odnosiła się do spójnej przestrzeni, a z dzisiejszej perspektywy można na nią patrzeć jako niespełnione pragnienie przełamania modernistycznej opozycji pomiędzy wsią i miastem, czy przyrodą a miastem. Komentując jego wizje, można równocześnie dostrzec ich ponowną przydatność w staraniach ludzi o realizację idei dobra wspólnego oraz promocji innej logiki zarządzania przestrzenią niż „logika wzrostu i akumulacji kapitału”63. Potwierdza to głos przewodniczącej Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego profesor Elżbiety Mączyńskiej, a ja – upominając się o wartości w refleksji o wsi – odkrywam to z satysfakcją. Ze środowiska ekonomicznego płynie więc nowy przekaz wskazujący na „aksjologiczne niedostatki współczesnej ekonomii” i erozję „systemu wartości w życiu społeczno-gospodarczym i ekonomii” [sic!]64. __________ 58 59 60 61 62 63 64 G. Gorzelak, Fakty i mity rozwoju regionalnego, „Studia Regionalne i Lokalne” 2009, nr 2 (36), s. 7, cyt. za I. Bukraba-Rylska, Polska wieś w Unii Europejskiej: pytanie o „Wielką Narrację”, [w:] Ekonomia…, s. 293–304. E. Howard, dz. cyt., s. 35. Tamże. Prototypowa wizja miasta-ogrodu była dopracowana w szczegółach. Kluczem powodzenia projektu była wiara Howarda w „rozwój wspólnoty idący w stronę braterstwa i solidaryzmu społecznego”. Za: D. Leśniak-Rychlak, Nigdy nie należy być zbytnim realistą, [w:] E. Howard, dz. cyt., s. 17. Tamże. Tamże, s. 23. Mam wątpliwość czy dziedzictwem idei miast-ogrodów, jak sugeruje Leśniak-Rychlak, są przedmieścia. Może w sferze prywatnych utopii tak, ale nie w realnym doświadczeniu zeszpeconego krajobrazu otoczenia polskich miast. E. Mączyńska, Aksjologiczne niedostatki współczesnej ekonomii, [w:] Ekonomia…, s. 88–101. 65 Zbieżną z ideą odejścia od posądzenia o antagonizowanie wsi i miasta myśl odnajduję w piśmie „Moje Mazowsze”. Okładka, na której widać graniczny pejzaż sąsiadujących z wieżowcami miasta połaci zaoranych pól, jest w tym przypadku czytelnym komunikatem. Redakcja chciała przedstawić to jako przykład „wspólnoty wsi i miasta”65. Ten wizualny przekaz uzupełniono kilkoma przykładami obecności na terytorium Warszawy instytucji genetycznie wyrosłych ze świata rolniczo-wiejskiego. Na pierwszym miejscu znalazła się Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego w nawiązaniu do uroczystości wręczenia papieżowi Janowi Pawłowi II, dziś Świętemu, dyplomu doktora honoris causa tejże uczelni w roku 2002. Dalej wskazano na lokalizację Centralnej Biblioteki Rolniczej przy Trakcie Królewskim, z komentarzem na temat „umownoformalnego znaczenia granicy między wsią, przedmieściem i miastem oraz nierozerwalnego związku tych części państwa narodowego”66. W kolejności pojawia się „Warszawskie Święto Chleba” interpretowane jako pomysł przeciwdziałania próbom „antagonizowania miasta i wsi w celach politycznych”67. W dalszym ciągu następuje odwołanie do PGR „Bródno”, które zaopatrywało stolicę w świeżą żywność z pobliskiego państwowego gospodarstwa rolnego. Wymieniony zestaw przykładów koegzystencji instytucji, które nawiązują do tematyki wiejskiej w przestrzeni Warszawy, wieńczy Muzeum Historii Polskiego Ruchu Ludowego zlokalizowane w „Żółtej Karczmie” przy alei Wilanowskiej. Zastanawiam się, czy wymienione dokumentacje w formie wspomnianych instytucji, ale też krajobrazu granicznego przestrzeni zurbanizowanej i pola za miastem, istotnie dowodzą wspólnoty wsi i miasta? Nie odpowiem na to pytanie, choć intencje redakcji odczytuję właśnie jako przykład splątanych narracji. Dostrzegam w nich też nutkę dydaktyzmu zaczerpniętą z przemyśleń księdza profesora Czesława Bartnika: „[...] dzisiejszy świat musi mieć i charakter humanistyczny, i techniczny zarazem. Świat sztuczny, techniczny nie może się oderwać od świata natury i przyrody [...] w konsekwencji i politycy oraz rządzący nie mogą się posługiwać jedynie kategoriami techniki i miasta”68. Niech mi będzie wolno zakończyć tekst tym właśnie cytatem. Uważam, że celnie trafia w nurtujący od wieków problem poszukiwania lekarstwa na wyludnianie się wsi i przeludnienie dużych miast. Postscriptum. Już po kropce kończącej tekst postanowiłam dopisać parę słów komentarza. Bezpośrednim i przemożnym impulsem stał się krótki artykuł opublikowany 8 lutego 2016 r., o którym wspominam tylko dlatego, że jak na dłoni odsłania prosty, by rzec łagodnie, symptom arogancji pomieszanej z ignorancją. Skrywa się za nim swoista maniera postrzegania wsi. W opiniotwórczym dzienniku – czy tylko w nim? – odrastają jak głowa hydry ogólnikowe formułki o „archaicznej strukturze społecznej” Polski spowodowanej tym, że mamy __________ 65 66 67 68 66 Zastanawiam się, czy wybrane przykłady sąsiadujących bezpośrednio krajobrazów „dwóch światów” są faktycznie świadectwem „wspólnoty wsi i miasta”. J. Ostrowski, Od redakcji, „Moje Mazowsze” 2015, nr 1, s. 1. Z tym stwierdzeniem się zgadzam. Tamże. C.S. Bartnik, dz. cyt., s. 12. „niespotykany w rozwiniętych krajach 40-procentowy odsetek ludności wiejskiej”. Obciąża nas „zacofanie mentalno-cywilizacyjne” [podkr. – M.W.], „archaiczne stosunki agrarne”, które, jak twierdzi autor niefortunnego artykułu, muszą [podkr. – M.W.] zniknąć, a „polska modernizacja musi więc w swej istotnej części wyrazić się przez urbanizację [...]”69. Ufam, że to nie jest ostatnie słowo rozwiązujące węzeł splątanych narracji. Village – town. Opposition, antagonism, interlacing narration The subject of analysis are – various images, views, perceptions, meanings and interpretations of the countryside and towns in Europe. The terms, words and notions used in the description have a character of historical and spatial relations. The author compares the views of towns and countryside from the beginning of industrial era to nowadays. Examples quoted in the article and situations described by literature, also expressed in sociological, economical papers, as well as in popular opinions, have showed the changing statements in the matter. She draws the attention to the strong points of the village and the rural community. The statements in which towns (metropolitan areas) are considered the “natural” and the only direction for the social development are discussed in the paper. __________ 69 J. Majcherek, Modernizować modernizację, „Gazeta Wyborcza”, 8 II 2016, s. 9. 67 „Zeszyty Wiejskie”, Z. XXII, 2016 Violetta Krawczyk-Wasilewska Uniwersytet Łódzki Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej Folklorystyka online w świetle problematyki dziedzictwa digitalnego Globalnie akceptowana definicja folkloru przyjęta przez 25. Konferencję Generalną UNESCO (Paryż 1989) brzmi następująco: „Folklor (albo kultura tradycyjna i popularna) stanowi całość – opartej na tradycji – twórczości kulturowo określonej społeczności reprezentowanej przez jednostki i grupy. Folklor jest odbiciem jej społecznej tożsamości; przekaźnikiem jej standardów i wartości z pomocą przekazu słownego, poprzez naśladownictwo lub inne środki. Folklor istnieje w formie języka, literatury, muzyki, tańca, gier, mitologii, obrzędów i zwyczajów, rzemiosła, architektury i innych faktów artystycznych”1. Desygnaty pojęciowe wyżej przytoczonej definicji, jak również definicja oralnego i niematerialnego dziedzictwa kulturowego2 wskazują, iż w ostatnim ćwierćwieczu folklor traktowany jest jako wyraz tożsamości i zróżnicowania kulturowego, który – w warunkach pokojowych – gwarantuje harmonijny i zrównoważony rozwój cywilizacyjny ludzkości. Aspekt identyfikacyjny cytowanej wyżej definicji folkloru nawiązuje nie tylko do pojęcia tradycyjnie rozumianej tożsamości etnicznej i kulturowej, ale wskazuje też na jego współczesne konotacje. W erze kultury digitalnej pojawiło się bowiem pojęcie tożsamości mnogich, a to dzięki istnieniu Internetu jako globalnego środka przekazu3. Tak więc na jednym biegunie znajdują się prawa człowieka i akceptacja dla indywidualnej i zbiorowej tożsamości, na drugim zaś nowe zjawiska tożsamościowe wynikające z postępującej globalizacji i omnipotencji kulturowej świata mediów elektronicznych. Mając powyższe na uwadze, należy stwierdzić, że dzieła twórczości folklorystycznej są częścią dziedzictwa kulturowego i jako takie podlegają pielęgnacji i ochronie w takim samym stopniu, jakim ochrania się i popularyzuje wiedzę __________ 1 2 3 http://portal.unesco.org./en/ev.php (dostęp: 12.04.2016). Niematerialne dziedzictwo kulturowe oznacza praktyki, wyobrażenia, przekazy, wiedzę, umiejętności, i twórczość, jak również związane z nimi instrumenty, przedmioty, artefakty i przestrzeń kulturową, które wspólnoty, grupy i – w niektórych wypadkach – jednostki uznają za element własnej tożsamości oraz kontynuację i rozwój własnej kultury. Proclamation of Masterpieces of the Oral and Intangible Heritage of Humanity, Intangible Heritage Section. Division of Cultural Heritage, UNESCO, Paris 2001, s. 5. V. Krawczyk-Wasilewska, Th. Meder, A. Ross, Shaping Virtual Lives.Online Identities, Representations, and Conducts, Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, Łódź 2012. 69 o zabytkach kultury materialnej poprzez ich inwentaryzację, konserwację i upowszechnianie. W aspekcie globalnym takie stanowisko reprezentuje UNESCO, a na szczeblu europejskim – Rada Europy, promująca ideę dziedzictwa kulturowego i jego ochrony. Europejskie zainteresowanie problematyką ochroniarską zbiegło się zresztą z działaniami UNESCO w tym zakresie, że wymieńmy Konwencję UNESCO o Ochronie Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego (17.10.2003) czy Konwencję UNESCO o Ochronie i Promowaniu Różnorodności Form Wyrazu Kulturowego (20.10.2005)4. Kamieniem milowym polityki europejskiej w tym zakresie okazała się Konwencja Ramowa Rady Europy w Sprawie Znaczenia Dziedzictwa Kulturowego dla Społeczeństwa (Faro, 17.10.2005), której art. 2 wprowadził nowe pojęcie „wspólnoty dziedzictwa” [heritage community] definiowane jako: „składające się z ludzi ceniących wartość specyficznych aspektów dziedzictwa kulturowego i życzących sobie by – poprzez aktywność publiczną – dziedzictwo było podtrzymywane i przekazywane następnym pokoleniom”5. W tym samym artykule pojawia się termin „dziedzictwo kulturowe” [cultural heritage] jako: „zbiór zasobów odziedziczonych z przeszłości, które są dla ludzi tożsame – niezależnie od prawa własności – z odzwierciedleniem i wyrazem ich własnych, nieustannie ewoluujących wartości, wierzeń, wiedzy i tradycji. Zawiera ono [dziedzictwo – przyp. V.K.W.] wszystkie aspekty środowiskowe wynikające z interakcji pomiędzy człowiekiem i miejscem w ciągu dziejów”6, a więc dotyczy również unikatowych i nieodnawialnych „zasobów” współczesnego życia w kontekście społecznym, ekonomicznym i technologicznym, obejmując tym pojęciem zarówno architekturę, jak i transport, technikę i muzeologię, folklor i kulturę oralną, język, edukację, dziedzictwo audiowizualne, itd. Podkreślić tu należy, że nie tylko najbardziej charakterystyczne dla epoki zasoby kulturowe podlegają przemianom cywilizacyjnym, ale też samo pojęcie dziedzictwa kulturowego ulega zmianie generacyjnej. Bowiem to, co dziś traktujemy jako ważny element dziedzictwa, następne pokolenia mogą całkowicie odrzucić lub – w dłuższej perspektywie – docenić wybiórczo. Takim „nowym”, obok materialnego i niematerialnego, dziedzictwem jest „dziedzictwo digitalne” [digital heritage] definiowane przez UNESCO jako: „…zasoby kulturalne, edukacyjne, naukowe i administracyjne, oraz informacje techniczne, medyczne i prawne tworzone digitalnie lub przekształcone w taką formę dotychczasowe zasoby analogowe”7. __________ 4 5 6 7 70 https://www. portal.unesco.org/, (dostęp: 10.05.2016). https://rm.coe.int/CoERMPublicCommonSearchServices/DisplayDCTMContent? documentId = 0900001680083746, (dostęp: 14.04.2016). https://rm.coe.int/CoERMPublicCommonSearchServices/DisplayDCTMContent? documentId=0900001680083746, (dostęp: 14.04.2016). Charter on the Preservation of Digital Heritage [w:] https://portal.unesco.org/en/ev.phpURL_ID=17721&URL_DO=DO_TOPIC&URL_SECTION=201.html, (dostęp: 29.04.2016). Dostrzeżenie cywilizacyjnego znaczenia technologii cyfrowej, zarówno w służbie edukacji, rozrywki, sztuki, prawa, turystyki, biznesu, itp., jak również dostępu do dawnych zasobów kulturowych znalazło odbicie w Zaleceniu Komisji Europejskiej (27.10.2011) w sprawie digitalizacji i udostępniania w Internecie dorobku kulturowego oraz w sprawie ochrony zasobów cyfrowych8. Jednakowoż poparcie dla problematyki cyfryzacji zasobów kulturowych w Europie rozpoczęło się znacznie wcześniej. Już w 2008 r. dofinansowanie unijne wspomogło zarządzany przez fundację holenderską portal internetowy Europeana.eu, który jest formą wielojęzycznego katalogu wirtualnego, odzwierciedlającego zasoby ponad 2000 instytucji kultury europejskiej; w tym wielu bibliotek, muzeów i archiwów9. Ten wciąż rozrastający się portal obecnie umożliwia użytkownikom dotarcie do 53 milionów pozycji: archiwaliów, dzieł sztuki, obiektów muzealnych, książek, oraz nagrań muzycznych i audiowizualnych, jednocześnie dowodząc bogactwa dziedzictwa kulturowego i naukowego od czasów prehistorycznych po obecne. Zagadnienie dziedzictwa digitalnego obejmuje nie tylko cyfryzację bibliotek i archiwów, ale również eo ipso dzieł takich jak grafika komputerowa, projektowanie [design], netnografia czy tzw. interaktywny storytelling. Tego rodzaju zbiorami zajmuje się wielojęzyczny portal DIHE [Digital Intangible Heritage of Europe]10, założony w 2012 r. w Szwecji w wyniku interdyscyplinarnej inicjatywy tamtejszego Centrum Dziedzictwa Digitalnego i sztokholmskiego Instytutu ds. Interaktywności, posiadającego oddziały we wszystkich większych miastach Szwecji. Jak już wcześniej wspominaliśmy, proces cyfryzacji niematerialnego dziedzictwa kulturowego powinien obejmować również dawny i współczesny dorobek folklorystyczny. Jednakowoż rekonesans dokonany w tym zakresie upoważnia nas do stwierdzenia, że cyfrowe repozytoria folklorystyczne są wciąż nieliczne. Przyczyn tego stanu rzeczy należy upatrywać już to w stosunkowo niewielkim i rozproszonym środowisku współczesnych folklorystów, już to w interdyscyplinarnym usytuowaniu folklorystyki, często jako subdyscypliny w obrębie nauk humanistyczno-społecznych. Status folklorystyki w dużym stopniu wynika z nieostrości desygnatów znaczeniowych pojęcia „folklor”, a także ze zróżnicowanych tradycji metodologicznych uprawianych w ramach liczących się szkół badawczych. Ostatnią przeszkodą w szybkim rozwoju digitalnej folklorystyki jest wysoki koszt cyfryzacji. Mimo wspomnianych trudności, oczywistych pożytków z implementacji międzynarodowych standardów technologicznych jest bardzo wiele, o czym świadczą chlubne inicjatywy przekształcenia kilku najstarszych europejskich archiwów folklorystycznych w repozytoria, katalogi i archiwa dostępne online. __________ 8 9 10 http://www.mkidn.gov.pl/media/docs/2012/20120302zalecenia_KE.pdf, (dostęp: 29.04.2016). www.europeana.eu; www. pro.europeana.eu, (dostęp: 30.04.2016). https://www.tii.se/projects/dihe-digital-intangible-heritage-of-europe; https://www.tii.se/about-us/history; https://www.swedishict.se/, (dostęp: 01.05.2016). 71 W pierwszej kolejności należy tu wymienić Estońskie Archiwum Folklorystyczne11, które już od roku 1997 rozpoczęło cyfryzację swoich zbiorów, początkowo obejmujących 20 baz danych według kryterium gatunkowego ze szczególnym uwzględnieniem 75 tys. pieśni runicznych. Obecnie archiwum liczy 1,5 mln zdigitalizowanych pozycji inwentarzowych, w tym manuskrypty, fotografie, nagrania audio/wideo, a także dziewiętnastowieczną kolekcję materiałów folklorystycznych Jakoba Hurta zebraną od 1400 informatorów. W 2012 r. Estońskie Archiwum Folklorystyczne utworzyło nowe, centralne repozytorium folklorystyczne o nazwie Kivike12. Ten gigantyczny system informacyjny obejmuje zarówno materiały dotychczas przekonwertowane, jak również cyfrową bazę danych, istniejących w formie analogowej. Kolejnym i jednym z największych w Europie jest Digitalne Archiwum Folkloru Łotewskiego13, na które – po przekształceniach cyfrowych z początku XXI w. – składa się kolekcja licząca ponad 3 mln pozycji katalogowych, w tym 17 tys. pieśni, poszerzonych w 2002 r. o słynny zbiór z tzw. „Dainu Skapis”14 (170 tys. pozycji), a w dalszej kolejności o nagrania audio/wideo (5 tys. pozycji) oraz folklor współczesny i materiały ikonograficzne. Wśród materiałów archiwum wyróżnia się kolekcja, inkorporowana ze zbiorów Instytutu im. J. Herdera w Rydze, folkloru łotewskich mniejszości etnicznych (Żydów, Romów, Białorusinów i Rosjan), którą udostępniono online zarówno w języku łotewskim, jak i językach narodowych. Dalej wymienić należy jeden z największych na świecie zbiorów folkloru – irlandzkie archiwum folklorystyczne o nazwie National Collection of Folklore15, posiadające ponad 3 mln stron manuskryptów, 100 tys. nagrań, 70 tys. fotografii, 100 godzin nagrań filmowych i animacji oraz specjalistyczną bibliotekę. Modernizacja cyfrowa tej instytucji, rozpoczęta w roku 2005 w ramach gigantycznego programu Irish Virtual Research Library and Archives, jest nadal kontynuowana, a to dzięki nowemu (od 2012 r.) programowi o nazwie dúchas.ie16. __________ 11 12 13 14 15 16 72 Założone w roku 1927. Patrz: R. Järv, Estonian Folklore Archives, „Oral Tradition” 2013, 28/2, s. 291–298. http://kivike.kirmus.ee, (dostęp 08.05.2016). Patrz również: K. Kulasalu, Estonian Folklore, Cultural History and Literature in a Digital Form: The File Repository and Archival Information System Kivike, „Folklore” (Electronic Journal of Folklore) 2015, t. 60, nr 4, s. 141. Początki archiwum sięgają roku 1924. Strona domowa: http:// www. garamantas.lv/e, (dostęp: 08.05.2016). Zbieracz łotewski przełomu XIX i XX w. Krišjānis Barons zasłynął zbiorem ponad 217 tys. krótkich pieśni (Latvju dainas) zapisanych na paskach papieru (3 x 11 cm), do przechowywania których zaprojektował specjalną szafę [skapis], która – jako narodowa pamiątka – przechowywana jest do dziś w Archiwum. Za swoje dzieło Barons został wpisany na Listę Pamięci Świata UNESCO w 2001 r., a jego podobizna zdobiła banknot 100-łatowy. Początki kolekcji sięgają roku 1935 (Irish Folklore Commission). Od roku 1970 zbiór należy do National Folklore Collection przy University College Dublin. Program finansowany przez University College Dublin, Dublin City University, Loterię Narodową oraz Irish Folklore Foundation. W ramach programu prowadzone W chwili obecnej dostęp online do największych repozytoriów folkloru irlandzkiego (zawierającego ballady, folklor miejski, muzykę ludową, szkolne gry i zabawy oraz dokumentację dotyczącą okresu głodu) odbywa się głównie poprzez stronę domową biblioteki cyfrowej University College Dublin17. Następnym przykładem jest Greckie Centrum Badań Folkloru18, afiliowane przy Akademii Ateńskiej, które w 2004 r. przekształcono w cyfrowe Centrum Dokumentacji Tradycyjnej i Współczesnej Kultury Greckiej19. Modernizacja archiwum, dokonana w latach 2004–2008, skutkowała przekonwertowaniem 400 tys. stron manuskryptów oraz opracowaniem cyfrowym: 120 tys. haseł różnych gatunków folkloru (pieśni, zagadki, dystychy itd.); ponad 11 tys. fotografii; 1500 godzin nagrań filmowych oraz 110 godzin nagrań muzycznych. Przejdziemy teraz do północnej części Europy. Jak wiadomo porównawcze badania folklorystyczne prowadzone w ramach tzw. fińskiej szkoły geograficzno-historycznej odegrały znaczącą rolę nie tylko w dziejach folklorystyki europejskiej, ale i światowej. Materiał bazowy stanowiły zarówno wędrowne wątki bajkowe, jak i ogromny zbiór pieśni tzw. kalevalicznych (wariantów Kalevali). Ten ostatni był pieczołowicie przechowywany w działającym bez przerwy od 1831 r. Fińskim Towarzystwie Literackim [Suomen Kirjallisuuden Seura – SKS], stanowiącym jednocześnie bibliotekę i archiwum folklorystyczne. Dziś zbiory dziewiętnastowiecznego folkloru fińskiego, ale także współczesnego liczą ponad 2 mln pozycji i są dostępne online dzięki programowi „Otwarta Nauka i Otwarte Dziedzictwo Kulturowe”20. Ponadto archiwum SKS pracuje nad innowacyjną prezentacją swoich zasobów, proponując wielojęzyczne pakiety informacyjne. Takim flagowym pakietem, promującym fińskie dziedzictwo kulturowe jest tekst Kalevali (1849) wraz z bazą metadanych referencyjnych dotyczących genezy, recepcji, badań etc., dostępny w 11 językach (również w j. polskim). Proces cyfryzacji objął też w roku 2010 Duńskie Archiwum Folklorystyczne (afiliowane przy Bibliotece Królewskiej), które szczyci się największą kolekcją średniowiecznych ballad nordyckich, ale też znacznymi zbiorami folkloru, także pozaeuropejskiego. Część przekonwertowanych materiałów folklorystycznych (a zwłaszcza zbiory Svenda Grundtviga i Tanga E. Kristensena21), 17 18 19 20 21 są interesujące projekty digitalne, np. „Lifetimes”, odtwarzający (na podstawie dokumentów, nagrań wywiadów i filmów) życie codzienne Irlandczyków od początku istnienia państwa. Patrz: www.duchas.ie, (dostęp: 21.04.2016). www.digital.ucd.ie/?q=dc.type:Collection&fq[]=repository_facet:National%20Folklore% 20Collection%20UCD, (dostęp: 21.04.2016). Założone w 1918 r. przez ojca greckiej folklorystyki profesora Nikolaosa Politisa. A. Polymerou-Kamilaki, Archive Digitization at the Hellenic Folklore Research Centre of the Academy of Athens, [w:] M. Tsipopoulou (red.), Digital Heritage in the New Knowledge Environment: Shared spaces & Open Paths to Cultural Content (Proceedings of the International Conference held in Athens 31.10.08–02.11.08), Atheny 2008, s. 25–28. http://www.finlit.fi/en, (dostęp: 22.04.2016). T.E. Kristensen założył Duńskie Towarzystwo Folklorystyczne w 1883 r. Jego spuścizna, dziś w dużej mierze zdigitalizowana, zgromadzona w Duńskim Archiwum Folkloru 73 łącznie z kolekcją audio i wideo już jest dostępna poprzez stronę internetową archiwum22. Innym nordyckim osiągnięciem jest digitalizacja narodowego repozytorium źródeł historyczno-kulturowych zgromadzonych w Norweskim Archiwum Folklorystycznym23 w Oslo ze szczególnym uwzględnieniem 700 pozycji bajkowych oraz zbioru 1300 podań wędrownych opracowanych cyfrowo według kryteriów słynnej systematyki Reidara Th. Christiansena24. W latach 2010–2014 całkowitej modernizacji uległo meklemburskie archiwum folklorystyczne w Rostocku, które obecnie działa pod nazwą Das digitale Wossidlo-Archiv [WossiDiA]25. Przekonwertowanie na system cyfrowy26 ponad 2,5 mln materiałów zgromadzonych przez folklorystę Richarda Wossidlo (1859–1939) stanowi hołd złożony zarówno uczonemu, jak i dziedzictwu niemieckojęzycznej i europejskiej folklorystyki. Na zakończenie tego przeglądu warto wspomnieć o – współpracującym z Zakładem Etnologii i Folklorystyki IEiAK UŁ – Meertens Instituut27 w Amsterdamie. Instytut prowadzi wiele folklorystycznych projektów lokalnych i międzynarodowych28, posiada też pokaźną bibliotekę (70 tys. publikacji i 4 tys. czasopism) oraz archiwum, a w nim 450 zdigitalizowanych zbiorów folklorystycznych (łącznie z mapami, kwestionariuszami i materiałem ikonograficznym) oraz 5 tys. nagrań (w większości opracowanych cyfrowo). Ponadto Meertens Instituut szczyci się elektroniczną bazą danych związaną z holenderskim folklorem słownym historycznym i współczesnym oraz planuje zakończenie pracy nad cyfrową bazą danych i metadanych dotyczących ludowej bajki holenderskiej w ramach projektu FACT [Folktales as Classifiable Texts]. 22 23 24 25 26 27 28 74 (Dansk folkemindesamling) to setki pozycji bibliograficznych, w tym 79 książek, urobek zaś folklorystyczny liczy 3 tys. pieśni (1000 z zapisem nutowym), 2700 tekstów bajkowych, 25 tys. podań i kilkaset małych form folkloru (zagadki, powiedzenia i przysłowia) zebranych od 6500 informatorów i popartych tysiącami etnograficznych notatek terenowych. http://www.dafos.dk, (dostęp: 21.04.2016). Założone w 1914 r., obecnie afiliowane przy Wydziale Studiów Kulturowych i Języków Orientalnych Uniwersytetu w Oslo. Strona internetowa Archiwum: www.hf.uio.no/ikos/english, (dostęp 09.05.2016). R.Th. Christiansen, The Migratory Legends. A Proposed List of Types with a Systematic Catalogue of the Norwegian Variants, FF Communications Nr 175, Helsinki 1958. http://www.wossidia.de; http://www.volkskunde.uni-rostock.de/wossidlo-archiv/, (dostęp: 09.05.2016). Wykonanie tego gigantycznego zadania było możliwe dzięki wspólnemu wysiłkowi dwu jednostek Uniwersytetu w Rostocku: Instytutowi Etnologii Europejskiej i Instytutowi Informatycznemu oraz przy wsparciu finansowym fundacji Deutschen Forschungsgemeinschaft/Wissenschaftliche Literaturversorgungs – und Informationssysteme (DFG/LIS) oraz federalnemu urzędowi ds. ochrony obywateli i zapobiegania katastrofom Bundesamt für Bevölkerungsschutz und Katastrophenhilfe (BBK). Założony w 1926 r., od 1952 r. afiliowany przy Królewskiej Niderlandzkiej Akademii Sztuk i Nauk. Strona internetowa: http://www.meertens.knaw.nl, (dostęp: 09.05.2016). Meertens Instituut jest siedzibą władz sekretariatu SIEF [International Society for Ethnology and Folklore] (SIEF). Patrz: www.siefhome.org, (dostęp: 23.04.2016). W Polsce natomiast warto odnotować chlubne osiągnięcie, a mianowicie rozpoczęcie digitalizacji zbiorów Oskara Kolberga w ramach portalu Biblioteki Narodowej polona.pl29. Inicjatywę w tym zakresie wykazał Instytut im. Oskara Kolberga30, który powstał w 1998 r. w Poznaniu, jako samodzielna placówka naukowo-badawcza, powołana do ochrony narodowego dziedzictwa kulturowego w postaci edycji Dzieł Wszystkich Oskara Kolberga. Zgodnie z zaleceniami Konwencji o Ochronie Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Naturalnego Instytut włącza się w inne inicjatywy na rzecz zachowania tradycyjnych wartości kulturowych, (np. cyfryzacja nagrań polskiego folkloru muzycznego z lat 1945–1992). Kończąc powyższy przegląd, należy zauważyć, że postępujący proces digitalizacji obejmujący inwentarze, repozytoria i dokumentację zbiorów oraz badań folklorystycznych pozostaje na gruncie europejskim w ścisłym związku z polityką unijną, popierającą ideę europejskiego społeczeństwa informacyjnego i jego dziedzictwa kulturowego. Dodać tu należy, że dziedzictwo to, o czym wspominaliśmy wcześniej, obejmuje również epokę rewolucji informatycznej, stanowiącej podglebie dla rozwoju multimediów i globalnej kultury digitalnej. Wytworami kultury cyfrowej są dzieła e-folkloru31; od blogów i narracji personalnych do life histories opowiadanych na Facebookowej osi życia; od memów, demotywatorów i dowcipów multimedialnych po animacje, sztukę hakerów komputerowych i środowisko awatarów żyjących w świecie gier. Te i wiele innych, często efemerycznych elementów współczesnego folkloru istnieje wyłącznie online; tu są tworzone, komentowane, reprodukowane i upowszechniane. Tworzy je homo irretitus, wchodzący w interakcję z podobnymi mu reprezentantami świata „plemion” wirtualnych. Niektóre twory e-folkloru funkcjonują w nowej rzeczywistości wirtualnej jako zmodyfikowane struktury starych gatunków folklorystycznych, inne zaś są kompletnie nowymi, wernakularnymi kreacjami praktykowanymi w Internecie, stanowiąc znaczący element digitalnej kultury partycypacyjnej. Te ostatnie praktyki dla jednych przynależą do świata sztuki elektronicznej, dla innych zaś są efemerycznym folklorem digitalnym. Ponieważ stanowią one „nowe”, digitalne dziedzictwo kulturowe, przeto zasługują – mimo braku adekwatnych narzędzi metodologicznych raczkującej humanistyki cyfrowej – na dokładniejsze __________ 29 30 31 „Polona to nowoczesny portal, który udostępnia w sieci zbiory Biblioteki Narodowej. Jest narzędziem pozwalającym na powszechne otwarcie dla czytelników skarbca i magazynów Biblioteki Narodowej. Pozwola również prezentować zbiory innych instytucji kultury. Interfejs 2.0 Cyfrowej Biblioteki Narodowej Polona powstał w wyniku przeprowadzonych (na zlecenie BN i NASK) informatycznych prac rozwojowych i badawczych”. Patrz: https://polona.pl, (dostęp: 10.05.2016). http://www.oskarkolberg.pl/, (dostęp: 10.05.2016). Termin ten, po długiej dyskusji z prof. Rolfem W. Brednichem, autorka wprowadziła do obiegu naukowego podczas 14. Kongresu International Society for Folk Narrative Research (ISFNR) Tartu, 26–31.07.2005. Patrz: V. Krawczyk-Wasilewska, e-Folklore in the Age of Globalization, „Fabula. Journal of Folktale Studies” 2006, t. 47, nr 3/4, s. 248–254. 75 rozpoznanie, a w każdym razie na dyskusję o sposobie ich nowoczesnej dokumentacji i inwentaryzacji oraz formach repozytoriów online. Tym samym musi ulec zmianie zakres i sposób gromadzenia zjawisk folkloru, a także przedmiot badań folklorystycznych, sama folklorystyka i… folkloryści. Folkloristics online and the digital cultural heritage In the digital age the notion of intangible cultural heritage has modern connotations that give the term new meanings and approaches. According to UNESCO and the EU authorities the “new” heritage needs to be safeguarded and protected as well as old resources inherited from generations. That is why a new folkloristics faces an interdisciplinary “digital turn”. The author presents the results of digitization process undertaken by major European folklore archives. But new archives need new materials (e.g. e-folklore vs. digital folklore) collected by new folklorists. The expansion of folklore field work towards digitally mediated environment and virtual reality is easy to be observed. Therefore, new methods of digital folklore collecting as well as new tools of research and documentation are challenges of the digital folkloristics. 76 „Zeszyty Wiejskie”, Z. XXII, 2016 Zygmunt Kłodnicki emerytowany profesor Uniwersytetu Śląskiego Cieszyn Tradycyjne formy transportu na ziemiach polskich. Przenoszenie różnych brzemion siłami ludzi w pierwszej połowie XX wieku Omnia mea mecum porto (Bias z Priene) Wstęp W publikacjach dotyczących tzw. kultury materialnej spotykamy najczęściej opracowania budownictwa, rolnictwa, ubioru, rzadziej pożywienia i różnych rzemiosł, transport natomiast bywa traktowany marginalnie. Wspomina się o wozach i saniach, ale z rzadka tylko o przenoszeniu i przewożeniu różnych brzemion siłami ludzkimi1. Temu ostatniemu zagadnieniu poświęcę niniejszy artykuł. Powroty do tematów z zakresu tradycyjnej kultury mają szczególny sens wówczas, gdy nie kładziemy nacisku na opis, lecz próbujemy je rozważyć według którejś z metod etnograficznych. Tu posłużę się metodą etnogeograficzną, polegająca na konstruowaniu map i wnioskowaniu o genezie wytworów lub innych zjawisk kulturowych na podstawie ich rozmieszczenia w przestrzeni2. __________ 1 2 Jedynie K. Moszyński poświęcił transportowi pieszemu u Słowian nieco więcej uwagi: K. Moszyński, Kultura ludowa Słowian, T. I. Kultura materialna, wyd. drugie, Książka i Wiedza, Warszawa 1967, s. 630–637. Kilkakrotnie na ten temat pisał także Z. Kłodnicki (zob. niżej). O wnioskowaniu na podstawie map etnograficznych pisali głównie: K. Moszyński, Człowiek Wstęp do etnografii powszechnej i etnologii, seria wyd. Biblioteka Etnografii Polskiej, nr 3. Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław–Kraków–Warszawa 1958, s. 103–108; M. Pokropek, Metoda etnogeograficzna, [w:] Metody etnologii, cz. I, Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 1981, s. 61–85. Z. Kłodnicki, Metody geograficzna i retrogresywna w badaniach nad genezą tradycyjnej kultury, [w:] Miejsca znaczące i wartości symboliczne, seria wyd. Studia Etnologiczne i Antropologiczne, t. 5, red. I. Bukowska-Floreńska, Katowice 2001, s. 153–166. Tenże, In Search for the Past Time. The Ethno-Geographic and Retrogressive Methods in the Research into the History of traditional Culture in Poland, [w:] Dilemmas of Old and Contemporary 77 Na różnych szczeblach rozwoju kultury zachodziła potrzeba przenoszenia lub przewożenia różnorakich ciężarów. Niewątpliwie pierwotny był transport ręczny i nasobny. Udokumentowany przez etnografów transport różnorodnych brzemion oraz związane z tym sposoby i narzędzia niekiedy są bardzo stare; niektóre, jak np. przenoszenie małych dzieci, stosowane są zapewne od początku istnienia ludzkości. Podróżnicy i badacze ludów zbieracko-łowieckich, które przetrwały w różnych częściach świata do początku doby nowożytnej, rysują nam obrazy niewielkich grup wędrujących w poszukiwaniu pokarmu; widzimy kobiety, które niosą dzieci na ręku, biodrze, plecach lub karku, w drugiej ręce kijowatą kopaczkę, a w przewieszonej przez ramię prymitywnej torbie, z płata kory lub uplecionej z witek, zebrane kłącza, części roślin i owoce, czasem schwytane drobne zwierzątka nadające się do spożycia. Uzbrojeni w oszczepy i/lub łuki myśliwi penetrowali okolicę, a gdy dopisało szczęście i umiejętności łowieckie, to dźwigali upolowaną zwierzynę, niekiedy we dwójkę, na drągu niesionym w rękach lub opartym na ramionach. Nierzadka u tych społeczności zmiana miejsca obozowania oznaczała często konieczność przeniesienia na nowe miejsce kilku podstawowych drągów, służących do budowy szałasu. Jednak ludy zbieracko-łowieckie nie przetrwały w Europie do czasów nowożytnych. Czy zatem analogie etnograficzne z innych kontynentów pozwalają nam przypuszczać, że zarysowane wyżej obrazy charakteryzowały również tradycyjną kulturę europejską? I. Rola transportu w tradycyjnej kulturze wsi europejskich Obserwacje ludoznawcze i etnograficzne, dokonane w końcu XIX i w pierwszej połowie XX w. wśród pasterzy albańskich, aromuńskich i rumuńskich, wędrujących wraz z rodzinami wiosną na pastwiska górskie, a jesienią – nadmorskie, dają nam pewne pojęcie o roli, jaką pełniły u dawnych społeczności pasterskich zwierzęta juczne i pociągowe, oraz o przenoszeniu małych dzieci przez kobiety3. Przeszłość Europy jest jednak nacechowana głównie gospodarką intensywną; rolnictwo upowszechniało się w Europie od doby neolitycznej. Charakter tego sposobu gospodarowania sprawił, iż nowe formy transportu pojawiały się z wolna. Wypaleniskowa uprawa roli początkowo obywała się bez trakcji zwierzęcej. Do przenoszenie zżętych kłosów zbóż zapewne używano siatek, zwykle rozpiętych między dwoma prostymi lub łukowatymi drążkami (rezginie), co przerwało do początku XX w. w krainach śródziemnomorskich (obszary 3 78 Culture in Ethnographical and Anthropological Discourse, seria wyd. „Bibliotheca Ethnologiae Europae Centralis”, vol. III, red. H. Rusek, University of Silesia in Katowice, Cieszyn–Katowice 2011, s. 112–135. J. Petera (Wędrówki pasterzy Aromunów w Albanii, „Etnografia Polska”, t. IV, 1962, s. 196–197, 199) cytuje I.M. Gafëzeziego (1932 r.), który opisał wędrówkę Aromunów na wysokogórskie pastwiska, a następnie podaje własne obserwacje dokonane blisko 30 lat później. W obydwu opisach kobiety niosą maleńkie dzieci w kołyskach na plecach. podalpejskie, Bałkany), tu i ówdzie na Węgrzech4, w Karpatach Wschodnich (Huculi, Bojkowie)5 oraz na wielkich obszarach rozpościerających się od północno-wschodniego skraju Polski po Morze Białe oraz w części Skandynawii6. Posługiwano się także pojemnikami sporządzonymi z płata kory lub ze skóry, koszami7, torbami i naczyniami glinianymi zaopatrzonymi w pętlę ze sznurka (przenoszenie wody, gotowanie). Przetrwały one do początku XX w., niekiedy nawet dłużej. Skórzany plecak znaleziony w kopalni soli w Appold-Werk, datowany na około 1000 r. p.n.e. (Naturhistorisches Museum we Wiedniu), przypomina dziewiętnastowieczne skórzane plecaki z Huculszczyzny8. W miarę jak upowszechniało się rolnictwo, a w ślad za tym następowała stabilizacja osadnicza, zachodziły zmiany w zakresie transportu; dawne sposoby przenoszenia ciężarów traciły na znaczeniu – trakcja zwierzęca i zastosowanie włóków, sań i wozów z czasem ograniczyły przenoszenie przez ludzi, ale w mniejszym stopniu wpłynęły na same narzędzia i sposoby transportu siłami ludzkimi. Niektóre z nich przeżywały nawet renesans – w XIX i XX w. częściej zaczęto posługiwać się ręcznymi koszami, co wiązało się z upowszechnieniem uprawy ziemniaków. Zmiany i skala hodowli zwierząt sprawiły, że większą rolę zaczął pełnić transport paszy zielonej z łąk i pól do zagrody – posługiwano się przy tym dawnymi sposobami – przenoszeniem w pętli przez ramię i w płachtach albo workach na plecach lub na głowie. Głównie w podalpejskiej części Europy posługiwano się przy tym przenoszonymi na plecach koszami i stelażami, do których mocowano brzemię. Dawne przenoszenie we dwie osoby na noszach, tj. dwóch drążkach połączonych kilkoma poprzeczkami, ustępowało przed upowszechniającymi się taczkami i wózkami dwu- i czterokołowymi, do ciągnięcia których wystarczył jeden człowiek. Wszędzie zachodziła potrzeba przenoszenia małych dzieci, zwłaszcza tych, które nie potrafiły jeszcze chodzić. Możemy się domyślać, że przenoszono je na przedramieniu, na plecach, na barkach/karku lub na biodrze. Wspomniane sposoby znamy z badań i spostrzeżeń w Europie9 i jej bliższym i dalszym sąsiedztwie. __________ 4 5 6 7 8 9 A. Paládi-Kovács, Einige Bemerkungen über die Traggeräte der ungarischen Bauernschaft, [w:] Studia ethnographica et folkloristica in honorem Béla Gunda, red. J. Szabadfalvi, Z. Ujváry, Műveltség és Hagyomány, XIII–XIV, 1971, ryc. 1 (mapa) na s. 412. M.S. Gluško, Šlâchi spolučennâ i transportni zasobi v Ukraïns’kich Karpatach drugoï polovini XIX – poč. XX st., Naukova Dumka, Kiïv 1993, s. 71–72 i ryc. 5 na s. 60. Zwrócił na nie uwagę K. Moszyński, Kultura ludowa…, s. 635–637. B. Drobnjaković, Ĵedno davnašnje oruće za prenos hrane, „Bulletin de ľInstitut Ethnographique de ľAcadémie Serbe des Sciences”, t. IV–VI, 1955–1957, s. 1–28 (nadbitka). Z. Kłodnicki, Rezginie w Europie, „Lud”, t. LVIII, 1974, s. 73–85. Artykuł ten z uzupełnieniami i dyskusją z udziałem N.A. Bringeusa, R. Pedersena, A. Viiresa i S. Imellosa został opublikowany pt. „Rezginia” in Europe, [w:] „Ethnologia Europea”, vol. VIII (1975), s. 101–110. Odciski plecionek przetrwały na niektórych skorupach naczyń z doby neolitycznej. Z. Kłodnicki, Reliktowe formy transportu…, tabl. XXVII po s. 134. Cenny jest tu artykuł K. Novákovej, Tradičné spôsoby prepravy detí v Európe a podoby ich súčasnej revitalizácie, „Ethnologia Europae Centralis”, t. X, 2011, s. 55–63. 79 W południowej i częściowo w zachodniej Europie kobiety przenosiły naczynia z wodą, kosze i inne brzemiona na głowie. W krainach podalpejskich od dawna używano do transportu większych koszy noszonych na plecach za pomocą dwóch troków10. W ten sam sposób w plecakach wełnianych nosili różne rzeczy pasterze karpaccy11. Częsty był dawniej transport przy użyciu sakw/biesagów – dwóch połączonych ze sobą worków przerzuconych przez ramię. Duża rozmaitość koszy i toreb ręcznych i noszonych za pomocą troku przez ramię jeszcze w pierwszej połowie XX w. zdaje się świadczyć zarówno o dawności, jak i ich nieustannym rozwoju – dopasowywaniu do przenoszenia konkretnych ciężarów. Także gospodarskie kosze ręczne wykazują podobieństwa na wielkich obszarach środkowej Europy; i tak np. kosze półkuliste, donicowate z uchami i opałki były w użyciu od Portugalii na zachodzie12 po co najmniej karpacką Ukrainę13 na wschodzie. Długi jest już sam katalog owych sposobów i narzędzi. O posługiwaniu się określonymi formami transportu rozstrzygały – podział prac na męskie i kobiece oraz różne okoliczności. Sposoby, narzędzia i pojemniki do przenoszenia różnorodnych brzemion przetrwały zarówno na obszarach, gdzie wzrosły cywilizacje, a więc w kręgu śródziemnomorskim, jak i tam, gdzie cywilizacja dotarła dopiero w średniowieczu, a więc między innymi w środkowej Europie. W tradycyjnej kulturze polskiej można znaleźć narzędzia podobne do tych, których używali sąsiedzi niemieccy, czescy, morawscy, słowaccy, ale i ukraińscy, białoruscy i litewscy; granice administracyjne i polityczne nie stanowiły przeszkód w upowszechnianiu się różnych narzędzi i sposobów ich używania. Tym niemniej, jeszcze podczas badań terenowych Pracowni Polskiego Atlasu Etnograficznego, przeprowadzonych w latach sześćdziesiątych XX w., stwierdzono pewne terytorialne różnice w zakresie form i funkcji transportu siłami ludzkimi, które można analizować metodą etnogeograficzną. __________ 10 11 12 13 80 Zob. np. P. Scheuermeyer, Bauernwerk in Italien, der italienischen und rätoromanischen Schweiz, t. I, Erlenbach–Zürich 1943. Pisali o tym R. Reinfuss, Wełniane torby góralskie, „Polska Sztuka Ludowa” 1949, nr 3–4, s. 112–119 i B. Kopczyńska-Jaworska, Wollene Hirtentaschen in den Karpaten – ein Beitrag zur Kenntnis der Transportmittel und Transportarten in der Almwirtschaft in den Karpaten, „Folkelivs Studier”, t. 4 (Land Transport in Europe), København 1973, s. 325–346. E.V. de Oliveira, F. Galhano, B. Perejra, Alfaia agrícola Portugesa, Lisboa 1976, s. 340–344. M.S. Gluško, Šlâchi spolučennâ…, s. 58, 65n. II. Transport siłami ludzi w pierwszej połowie XX wieku we wsiach polskich 1. Problemy metodyczne Podjęcie tej tematyki umożliwiają bogate materiały Pracowni Polskiego Atlasu Etnograficznego14 zgromadzone głównie w latach 1960–1963 w ponad 340 wsiach – punktach badawczych na terenie całego kraju15. Badania na terenach zachodnich i północnych, przyłączonych do Polski po zakończeniu II wojny światowej, były trudne; ludność autochtoniczna częściowo uciekła pod koniec działań wojennych, częściowo zaś została później wysiedlona. Z czasem wyemigrowała większość autochtonów z Warmii i Mazur; jedynie na Opolszczyźnie przetrwała ludność śląska. Obok autochtonów, jak i na terenach opuszczonych, osiedlili się przesiedleńcy z byłych Kresów Wschodnich i osadnicy ze środkowych obszarów kraju16. Na obszarach tych przetrwały układy wsi, budownictwo, częściowo narzędzia i sprzęty. O różnych przejawach kultury duchowej i społecznej dowiadywaliśmy się podczas badań na Opolszczyźnie i na Mazurach17. Pozostałe ziemie zachodnie stały się obszarem o kobiercowo wymieszanej kulturze. Różnice kulturowe, między grupami lub nawet pojedynczymi rodzinami, spowodowały przyspieszone wyzbywanie się własnej specyfiki, a także gwar; w rezultacie badania atlasowe nie przyniosły tak dokładnych danych, jak z pozostałych obszarów Polski. Okazało się, że różne __________ 14 15 16 17 Od 1999 r. zbiory te znajdują się w Instytucie Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Śląskiego w Cieszynie jako depozyt Instytutu Archeologii i Etnologii PAN. W kilkunastu punktach atlasowych powtórzono badania w latach 1965 i 1968. Materiały gromadzono, posługując się kwestionariuszem J. Gajka, Kwestionariusz nr 5. Transport i komunikacja lądowa, „Archiwum Etnograficzne” nr 22, PTL, Wrocław 1960. Zob. J. Gajek (projekt), Dokumentacja źródeł z badań terenowych PAE w latach 1954–1965 na podstawie kwestionariusza nr 5 oraz badań dodatkowych na podstawie kwestionariusza nr 4, [w:] Polski Atlas Etnograficzny, red. J. Gajek, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Zesz. IV, Warszawa 1971, Karta CXXV, mapa 245. Mapę powtórzono w innej podziałce w tym samym zeszycie PAE karta CXXVI mapa 249. Obok nazw przebadanych wsi zamieszczono nazwiska badaczy i daty badań. W badaniach tych brał udział niżej podpisany. Niektóre zagadnienia związane z przenoszeniem wody, mleka, pożywienia w pole oraz pojemników wyplatanych, glinianych i klepkowych przebadano w latach 1964–1969. O. Gajkowa i J. Gajek, Wsi stałej sieci PAE, w których prowadzono badania terenowe na podstawie kwestionariusza nr 6, [w:] Polski Atlas Etnograficzny, red. J. Gajek, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Z. VI, Warszawa 1981: Karta CLXI, mapa 305. W badaniach tych brał udział niżej podpisany. W znacznie mniejszym stopniu na wymieszaniu się ludności zaważyły powroty Polaków z Francji, Bośni, Karpat Wschodnich, ludność grecka i macedońska chroniąca się tu przed prześladowaniami politycznymi oraz przymusowe przesiedlenia ludności łemkowskiej w 1947 r. Wiele przejawów z zakresu kultury duchowej i społecznej tego obszaru przyniósł Atlas der deutschen Volkskunde, do którego Niemcy gromadzili materiały w pierwszej połowie lat trzydziestych XX w. 81 przejawy kultury materialnej zanikały, bądź już zanikły, co utrudniało przeprowadzenie badań, powodując również kłopoty z ustaleniem systematyki oraz chronologii zaginionych artefaktów. Jakość map zależy między innymi od precyzji systematyki i jej istotności, tj. związku wyodrębnionych typów czy odmian z innymi przejawami kultury. Stwierdzenie o charakterze ogólnym, w rodzaju „mniejsze ciężary przenoszono bezpośrednio w rękach lub w koszach”, nie pozwala ani na dokładny opis kultury, ani analizę prowadzącą do jej zrozumienia; dopiero precyzyjna klasyfikacja, uwzględniająca różne aspekty badanych zjawisk, pozwala na studia porównawcze na szerszą skalę. Istotne są przy tym funkcja i forma; ta ostatnia zależy od techniki i materiału użytego do wykonania, a więc i umiejętności wytwórczych i dostępności stosownego surowca. Tworzona przez etnologa mapa uwzględnia tylko niektóre wybrane przez niego aspekty, na ogół te istotne. Niezbędne jest także zwrócenie uwagi na chronologię badanych zjawisk. Jakość map zależy od charakteru pytań. Pytania zamknięte, np. o przenoszenie na dwóch drążkach, nosidła naramienne do przenoszenia konewek lub wiader z wodą, rezginie18, pozwalają na tworzenie map, na których, obok informacji pozytywnych o występowaniu określonego systematycznie artefaktu, mogą pojawiać się znaki stwierdzające niewystępowanie tego artefaktu w części punktów atlasowych. Mapy takie pozwalają na dokładne określenie zasięgów występowania badanych zjawisk. Pytania otwarte, np. o bliżej nieokreślone „torby, kosze z uchwytami [...] opisać, narysować, sfotografować ich kształt, podać materiał z którego są sporządzone”19, przynosiły tylko odpowiedzi o występowaniu form, na które badacz i jego informatorzy zwrócili uwagę podczas wywiadu; na mapach, opartych na tego rodzaju materiałach, nie pojawiają się znaki stwierdzające brak danego artefaktu w części przebadanych wsi20. Dawniejsze materiały pozwalają „nieomal wprost” uchwycić diachronię rozpatrywanych faktów kulturowych. Są one nieliczne, rozproszone w dawniejszej literaturze; pominiemy je tu z braku miejsca. Opisując i analizując rolę różnych form przenoszenia ciężarów przez ludzi, będę zwracał uwagę na narzędzia, gdyż te stanowią swoiste odpowiedniki poszczególnych sposobów, ale i rodzaju przenoszonych lub przewożonych brzemion. Już samo wymienienie form transportu siłami ludzkimi i odpowiadających im sposobów, narzędzi i pojemników ukazuje wielką ich różnorodność. Niektóre spośród nich ukazano na mapach Polskiego Atlasu Etnograficznego21. __________ 18 19 20 21 82 J. Gajek, Kwestionariusz nr 5…, s. 44, 64, 72. Tamże, s. 40. Tylko nieliczni dociekliwi i doświadczeni badacze radzili sobie z pytaniami otwartymi, zadając dodatkowe pytania. Są to mapy głównie autorstwa Z. Kłodnickiego: Polski Atlas Etnograficzny, red. J. Gajek, Z. IV, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1971: Karta CXX, mapa 240. Nosidła. Karta CXXI, mapa 241 Nazwy nosideł; Z. V, Warszawa 1974: Karta CXLI Zanikające formy transportu nasobnego i ręcznego: mapa 273 Reliktowe formy transportu W roku 1997 ukazał się IV tom Komentarzy do Polskiego Atlasu Etnograficznego w całości poświęcony tradycyjnemu transportowi na wsi polskiej, w tym także przenoszeniu i przewożeniu różnych brzemion przez ludzi22. Tu przedstawię tylko jedną mapę dotyczącą koszyków gospodarskich służących głównie do zbierania i przenoszenia ziemniaków podczas wykopków, jak również grzybów i owoców, a w południowo-wschodniej Polsce także do siewu zbóż. Inne mapy, odnoszące się do transportu siłami ludzkimi, Czytelnik znajdzie w Polskim Atlasie Etnograficznym (zob. przyp. 21). 2. Transport pieszy Zależność między rodzajem zajęć gospodarskich, a sposobami, narzędziami i pojemnikami przy tym używanymi, ukazuje tabela I; natomiast sposoby przenoszenia i odpowiadające im narzędzia przedstawiono w tabeli II. 22 nasobnego; mapa 274 Płachty do transportu nasobnego; mapa 275 Koszyki używane przez kobiety w drodze na targ; mapa 276 Torby używane przez kobiety w drodze na targ. Karta CXLII Kosze gospodarskie: mapa 277 Kosze półkuliste z pałąkiem; mapa 278 Kosze z płaską ścianką i pałąkiem; mapa 279 Kosze o dnie płaskim owalnym lub kolistym; mapa 280 Techniki wyplatania koszy. Karta CXLIII, mapa 281 Współwystępowanie różnych form koszy gospodarskich. Karta CXLIV, mapa 282 Taczki skrzynkowe. Karta CXLV, mapa 283 Taczki platformowe. Karta CXLVI, mapa 284 Wózki ręczne, dwu- i czterokołowe. Z. VI. Warszawa 1981: Karta CLXXXIV mapa 342 Dawne narzędzia do transportu na plecach (na mapie błędnie podano powszechność występowania prowizorycznych plecaków wykonanych z worka); Karta CLCIII mapa 355 Rodzaje korzeni używanych w plecionkarstwie. W nieopublikowanym z. VII PAE, przygotowanym do druku w 1976 r., Z. Kłodnicki zamieścił mapy: Karta CXCVII, mapa 384 Rzadkie i zanikające pojemniki i kosze do transportu ręcznego. Karta CXCVIII mapa 385 Związek niektórych nazw koszy i torb z formami. Karta CXCIX mapa 386 Opałki. Karta CC mapa 387 Naczynia gliniane do transportu ręcznego. Karta CCXLI mapa 437 Reliktowe narzędzia do wysiewania zbóż. Ponadto w zeszycie VI Polskiego Atlasu Etnograficznego znajdują się dwie mapy J. Gajka: Karta CLXXXIV mapa 343 Konewki do noszenia i czerpania wody; Karta CLXXXVI mapa 344 Zanikanie wiader oraz putni. Zapewne wskutek niedbałej korekty na obie mapy wkradły się błędy niezmieniające na szczęście ogólnego obrazu obszarów występowania klepkowych konwi, wiader i putni. Mapy opracowano na podstawie materiałów z obszaru Polski (342 punkty badawcze) zgromadzonych przez badaczy zatrudnionych w Pracowni Polskiego Atlasu Etnograficznego we Wrocławiu kierowanej przez prof. J. Gajka. Na tych mapach uwzględniono również dane z literatury i innych źródeł. Z. Kłodnicki, Transport siłami ludzkimi, [w:] Transport i komunikacja lądowa, Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego, t. IV. Wrocław 1997, s. 9–109. W maszynopisie pozostaje rozprawa doktorska Z. Kłodnickiego: Reliktowe formy transportu nasobnego i ręcznego w kulturach ludowych środkowej Europy, napisana pod kierunkiem prof. J. Gajka i obroniona w 1976 r. w Uniwersytecie Wrocławskim. 83 84 85 W tabeli I pominięto przenoszenie dzieci oraz przenoszenie towarów w koszach na głowie przez domokrążnych handlarzy, nazywanych Bośniakami23. Tab. II. Formy transportu siłami ludzkimi w Polsce w pierwszej połowie XX wieku Sposoby przenoszenia W ręce W ubraniu Na ramieniu i plecach Na piersiach, ramionach i plecach Na karku i ramionach Na ramieniu lub na obu ramionach Na ramionach i plecach Na piersi W pasie Na biodrze lub przed sobą Na przedramieniu Transport za pomocą jednej lub dwóch żerdzi opartych na ramieniu lub niesionych w ręce Transport ręczny na noszach Transport włóczny Transport kołowy Narzędzia i pojemniki A. Przenoszenie przez jednego człowieka Bezpośrednio W pojemnikach (torby i kosze, naczynia gliniane, klepkowe i blaszane) W zanadrzu, zaszytych rękawach guni, w kieszeniach Pętla ze sznura, worek Płachta uwiązana na piersi z brzemieniem na plecach Dziecko niesione na karku i ramionach Kosz lub inny przedmiot niesiony bezpośrednio na ramieniu Torba z pętlą przez ramię Kij oparty na ramieniu z uwieszonym na końcu pojemnikiem (węzełek, torba, koszyk) Nosidła naramienne (drążkowe i nieckowate) Nosiłki z dwiema pętlami, za pomocą których przenosi się różne brzemiona Pojemniki zaopatrzone w dwie pętle: plecaki, kosze, naczynia klepkowe W odpowiednio uwiązanej płachcie Drobne przedmioty codziennego użytku uwiązane u pasa, trzosy Opałki Naręcza drewna, trawy itp., węzełki, kosze B. Przenoszenie w dwie osoby Przenoszenie wody lub karmy dla zwierząt w większych pojemnikach klepkowych (dwuuchych lub z pałąkiem) Kopice siana z podmokłych łąk, niekiedy też snopy z pola Przenoszenie obornika; w nowszych czasach materiały przy budowie (kamienie, piasek, zaprawa) C. Transport ciągniony jednoosobowy Brzemię zawiązane w pętli i ciągnione (wiązka trawy, siana, chrustu) Na gałęzi Na sankach Taczki platformowe i skrzynkowe, wózki dwu- i czterokołowe __________ 23 86 Byli to domokrążni handlarze z Serbii, Chorwacji, Bośni i Hercegowiny. D. Drápala, Venkovský obchod Moravy a Slezska. Socio-ekonomické sondy, Centrum pro studium demokracie a kultury i Ústav evropské etnologie Filozofické fakulty Masarykovy univerzity, Brno 2014, s. 348. A. Przenoszenie niemowląt i dzieci Niemowlęta i mniejsze dzieci przenosiły kobiety w odpowiednio uformowanej płachcie24. Większe dzieci, gdy nie mogły podołać trudom drogi, niesiono na przedramieniu, na karku lub na plecach na wysokości bioder. B. Przenoszenie zmarłych na cmentarz Trumnę ze zmarłym zwykle przewożono na wozie25 zaprzężonym w konie, dawniej woły. Na Górnym Śląsku przenoszono ją na noszach zaopatrzonych w cztery rękojeści26. Archaiczny wydaje się transport trumny na barkach czterech lub sześciu osób, ograniczony jednak do bliskich odległości, i coraz częściej wypierany przez karawany. C. Przenoszenie różnych ciężarów w obrębie zagrody i jej najbliższym sąsiedztwie, rzadziej w obrębie wsi Tu dominuje transport siłami ludzkimi; przenoszenie mniejszych ciężarów należało głównie do kobiet i starszych dzieci. Odległości są małe, a ciężary z reguły niewielkie. Jedne z nich to różnego rodzaju produkty służące do sporządzania posiłków, w rodzaju ziemniaków i warzyw, przechowywanych często w kopcach i piwnicach poza domem. Jeszcze bliżej, bo w komorze lub na strychu, trzymano mąkę i wędliny oraz słoninę. Niezbędne było także drewno na opał, które przenoszono, z drewutni czy szopy, bezpośrednio w ręce lub na przedramieniu. Często posługiwano się przy tym koszykami i opałkami. Wodę przynoszono dawniej z potoku, rzeki lub jeziora, albo z nielicznych wówczas studni. Na początku XX w. posługiwano się przy tym pojemnikami z klepek, przede wszystkim konwiami i wiadrami. Na północy Polski konwie chyba nie były znane. W południowo-wschodniej części kraju dłużej posługiwano się putniami27. Nosidła naramienne28 pozwalały nieść od razu dwa wiadra lub parę konwi. Później, gdy studnie zaczęto budować w zagrodach, nosideł używano rzadziej, a ciężkie wiadra klepkowe znalazły zastosowanie przy studniach, służąc do nabierania wody. Tu i ówdzie przygotowywano w nich i przenoszono karmę dla trzody chlewnej. Rzadkie są informacje o przenoszeniu wody w cebrach na drążku przetkniętym przez ucha. Wspomniane naczynia klepkowe zanikały, względnie były zarzucone już w okresie międzywojennym – zastąpiły je wiadra blaszane. Prawie wszędzie pamiętano jeszcze o skopkach wykonanych z klepek, do których kobiety doiły mleko i przenosiły z obory do chałupy. Także one zostały wyparte przez naczynia blaszane – niekiedy były to fabrycznej produkcji __________ 24 25 26 27 28 Informacje o tym tylko sporadycznie znajdują się w kwestionariuszach PAE. Tradycje przewożenia zmarłego na saniach, także w porze bezśnieżnej (latem), przetrwała w niektórych stronach Słowiańszczyzny Wschodniej, np. na Huculszczyźnie. K. Zielnica, Wyprowadzanie zmarłego na cmentarz, [w:] Polski Atlas Etnograficzny, red. J. Gajek, Z. VII (przygotowany do druku w 1976): Karta CCXIX, mapa 415. Zob. J. Gajek, Konewki do noszenia i czerpania wody…; tenże, Zanikanie wiader oraz putni… Zob. Z. Kłodnicki, Nosidła… 87 skopce, znacznie częściej wiaderka emaliowane lub wykonane z ocynkowanej blachy. Także w zabiegach przy bydle, koniach, trzodzie chlewnej i rzadziej hodowanych owcach czy kozach oraz ich karmieniu dominował transport siłami ludzkimi – siano, słomę ze stodoły, kopicy, stogu lub brogu, mężczyźni przenosili w pętli, płachcie, a w północno-wschodniej Polsce za pomocą rezginii; sieczkę i plewy dla koni – w większym koszu lub w opałce. Ograniczone zastosowanie miały worki, w których mężczyźni przenosili ziarno z miejsca młocki do spichrza lub komory. W workach na plecach lub na wózkach ręcznych albo taczkach transportowano ziarno do pobliskiego młyna. Gnój z obory, stajni i chlewa wynoszono na gnojownik, do ogrodu, rzadziej na pobliskie pole, posługując się platformowymi noszami. Upowszechnianiu się budownictwa murowanego towarzyszyło używanie noszy, zwykle skrzynkowych, do piasku, cegieł i wapna (zaprawy wapiennej)29. W niektórych okolicach, za pamięci starszych informatorów, nosze były wypierane przez taczki platformowe i skrzynkowe. Te pierwsze, wykonane z desek, były stosowane przez murarzy przy budowie; taczkami platformowymi posługiwano się także do wywożenia kamieni wyoranych na polu, przywożenia z pola lub łąki paszy zielonej lub chwastów po plewieniu upraw, także worków z ziemniakami oraz chrustu z lasu. Taczki i wózki pojawiły się zapewne dopiero w dobie nowożytnej. W obu przypadkach mamy do czynienia z zaadaptowaniem koła do transportu siłami ludzkimi. D. Przenoszenie i przewożenie między terenami eksploatowanymi przez mieszkańców wsi a zagrodą Zbieractwo różnych jagód i grzybów przetrwało z dawnych czasów do XX w. W czasach historycznych stanowiło uzupełnienie jadłospisu, ale w latach głodu proporcje się zmieniały, a i lista leśnych, łąkowych i bagiennych roślin, które wówczas zbierano, była obfita. Na poczekaniu robiono z kory niewielkie pojemniki30, zwykle jednak wybierano się na jagody z dzbanem, dawniej glinianym, później już blaszanym; do zbierania grzybów i przynoszenia ich do domu najczęściej posługiwano się koszykami (Aneks 1, mapa 1, s. 849; ryc. 1–3, s. 850). Zbieraniem jagód i grzybów zwykle zajmowały się kobiety, starsze dzieci i starcy. Chrust z lasu przynoszono w pętli lub w płachcie na plecach, czasem przywożono na taczkach platformowych lub wózkach. Nie zawsze wyjeżdżano w pole wozem; jeśli do wykonania pracy nie były potrzebne ciężkie narzędzia, a przy tym nie planowano przywiezienia z pola większej ilości plonów czy __________ 29 30 88 Nosze, używane przy budowaniu budynków murowanych, obudowywano deskami lub nawet specjalnie zbijano deski na kształt skrzyni z czterema uchwytami. Starych, a nawet archaicznych artefaktów, możemy szukać wśród pojemników do zbierania jagód i grzybów. Z pewnością należą tu korbuski (kadłubki, kropki, kubaszki) wykonane z kory, które wykonywano ad hoc, gdy znaleziono poziomki, maliny, jeżyny lub inne jagody. trawy lub siana, wówczas często mężczyźni nieśli kosy również na ramieniu, osełkę z pochewką u pasa oraz torbę z trokiem przewieszoną przez ramię. Kobiety, idąc na pole czy do sianokosów, niosły grabie, widły lub kopaczkę w ręce lub oparte na ramieniu, kosze na przedramieniu, a w porze żniw – wiązkę powróseł na plecach. Idąc do pracy w polu i na łące, niemowlęta przenoszono dawniej w płachcie, z której następnie formowano prymitywną kołyskę31, nieco starsze dzieci – na plecach lub na karku. Przenoszenie małych dzieci należało do matek32. Również kobiety, obok nich także dzieci, wynosiły w rękach jedzenie i wodę lub mleko podczas żniw i sianokosów; posługiwano się też koszami niesionymi w ręce. W kilkunastu miejscowościach we wschodniej i środkowej Polsce zachowały się informacje o przenoszeniu wody, mleka lub pożywienia w małej płachetce z rogami związanymi na krzyż. W czasie badań nie używano już dwojaków i trojaków do przenoszenia jedzenia pracującym w polu, na łące lub w lesie, ale pamiętano o nich prawie wszędzie, poza wsiami przebadanymi na Górnym Śląsku33. Podobnie zarzucono gliniane dzbany na rzecz blaszanych konwi i baniek, w których przenoszono wodę lub kwaśne mleko. Do dawnych należą naczynia z dowiązaną pod kołnierzem wylewu pętlą, pozwalającą na przenoszenie ich w ręce34. Na Pomorzu Zachodnim przed rokiem 1945 używano naczyń glinianych z uchem doklejonym nad wylewem35. Była to już forma ewolucyjnie późniejsza, znana zarówno w zachodniej, jak i w południowej Europie (widzimy ją także w Czechach). Mężczyźni wysiewali zboże z płachty, worka lub pojemnika (wyplecionego lub wykonanego z deseczek)36. W rękach przenoszono snopy do kopic, a przesuszone podawano widłami na wóz. We dwie osoby wynoszono kopice siana z podmokłych łąk, posługując się dwoma drągami. Podczas wykopków ziemniaki zbierano do różnego rodzaju koszy, zwykle dużych, niekiedy opałek, w których następnie przenoszono bulwy do wozu. Upowszechnienie się uprawy ziemniaków sprawiło, że pałąkowate kosze półkuliste (Aneks 1, ryc. 1, s. 850), stały się bardzo pospolite, ale od zachodu ustępowały one dużo pojemniejszym koszom z dnem kolistym płaskim i dwoma uchami, a w południowo-wschodniej części kraju – koszom z płaską ścianką __________ 31 32 33 34 35 36 Zob. B. Jankowska, Kołyski wiszące używane na wolnym powietrzu, [w:] Polski Atlas Etnograficzny, red. J. Gajek, Z. V, Warszawa 1974, karta CLV, mapa 296. Autor kwestionariusza nie zamieścił stosownego pytania dotyczącego przenoszenia dzieci, więc zdani jesteśmy na nieliczne wzmianki w literaturze etnograficznej. Informacji o dwojakach, służących do przenoszenia obiadu w pole, nie pozyskano na ziemiach zachodnich we wsiach, w których nie zastano autochtonów. Ucho w dzbanie często się urywało, co słyszymy w pospolitym przysłowiu. Naczynia z dowiązaną pętlą w rozproszeniu występowały za pamięci informatorów na ziemiach polskich i w krajach i krainach sąsiednich – na wschodniej Słowiańszczyźnie, na Słowacji, w Siedmiogrodzie, pewnych okolicach Bułgarii, a z drugiej strony w Niemczech. Z. Kłodnicki, Reliktowe formy…, s. 52. Naczynia takie znajdują się między innymi w zbiorach Muzeum Wsi Słowińskiej w Klukach; oglądałem je na wystawie w 2015 r. Z. Kłodnicki, Reliktowe narzędzia do wysiewania zbóż… 89 i pałąkiem, które upowszechniały się z południa. W południowo-zachodniej i zachodniej części Polski używano także pałąkowatych koszyków z płaskim dnem owalnym lub kolistym (Aneks 1, mapa 1, s. 849; ryc. 2 i 3, s. 850). Wracając z pola czy łąki kobiety, rzadziej mężczyźni37, niejednokrotnie przenosili do zagrody, w fartuchu, w pętli lub płachcie na plecach, wyjątkowo na kiju przez ramię, wiązki zielonej paszy, chwasty dla trzody chlewnej38, siano dla bydła, lub nawet parę snopów zboża. Chrust z lasu przenoszono również w pętli lub płachcie. Upowszechnienie się rowerów na wsi sprawiło, iż w wielu wsiach zarzucono płachty, i zaczęto przewozić paszę zieloną i chrust do zagrody w worku umocowanym na rowerze. Pastuch wiejski wyruszał na pastwisko z torbą parcianą, albo uplecioną z pasm łyka, którą niósł na skos przez ramię, a w niej był zwykle kawałek chleba, niekiedy też słoniny. Torby skórzane przetrwały dłużej u górali od Beskidu Śląskiego39 po Bieszczady. W gospodarce szałaśniczej Spisza, Podhala, Orawy, Beskidu Żywieckiego i Śląskiego spotykamy niekiedy podobne narzędzia jak we wsiach góralskich, np. drążkowe nosidła do przenoszenia wody w wiadrach, ale dłużej przetrwały tu klepkowe konwie, w których znoszono mleko do wsi. Obok tego posługiwano się obońkami, w których przenoszono lub przewożono (na koniu, wozie) żętycę do wsi. Specyficzne było przenoszenie udojonego mleka owczego w klepkowych gieletach do szałasu oraz używanie wełnianych plecaków z frędzlami do transportu oscypków i niektórych narzędzi potrzebnych podczas wypasu40. Z braku miejsca wspomnę tylko o narzędziach włócznych i kołowych. Taczki służyły głównie do wywożenia gnoju i przy pracach budowlanych w zagrodzie, ale także przewożono na nich trawę lub siano albo ziemniaki z pola. Wózki dwu- i czterokołowe służyły najczęściej uboższym gospodarzom i tzw. chłoporobotnikom do transportu ziemniaków z pola, zboża do młyna, mleka do mleczarni, produktów rolnych na targ do miasteczka. E. W drodze na targ Stosunkowo często, w dni targowe, przemierzano drogę ze wsi do miasta, niosąc na sprzedaż nabiał, czasem drób. Mężczyźni przenosili węzełki, torby lub kosze na kiju lub lasce; najczęściej jednak przywiązywali do nich buty, które zakładali dopiero przed wejściem do miasta; niekiedy w worku przez ramię nieśli zboże. Prosiaki na sprzedaż lub zakupione nieśli w worku zaopatrzonym w dowiązane szelki albo wprost przerzuconym przez ramię. Często widzieliśmy __________ 37 38 39 40 90 W wielu wywiadach powtarza się wiadomość, że w płachtach noszą głównie kobiety, a tylko rzadko lub wyjątkowo mężczyźni. Na Górnym Śląsku nazywano ją m.in. trawnica, na Śląsku Cieszyńskim – chwostula (Z. Kłodnicki, Płachty do transportu nasobnego…). W Beskidzie Śląskim w torbach pasterze przenosili „mieszek, czyli woreczek z tytoniem, fajkę, krzesiwo i hubkę, kozik, sznurek, ewentualnie inne drobiazgi”. B. Bazielich, Starsze i nowsze formy…, s. 144. Te ostatnie były w użyciu we wsiach na Podhalu, zob. mapę Z. Kłodnickiego, Dawne narzędzia… ich w drodze z uplecioną prostokątną kobiałką z nasadzanym wiekiem albo z torbą niesioną na ukos przez ramię; biedniejsi posługiwali się torbami uszytymi z parcianego płótna lub uplecionymi z łyka lub taśm drewna, bogaci – torbami skórzanymi, często z wytłaczanymi wzorami41. Kobiety idące na targ przenosiły jajka, ser i śmietanę, niosąc koszyki w rękach, często w płachtach na plecach42. W południowo-zachodniej Polsce, aż po Podhale i Spisz, posługiwano się przy tym małymi płachtami, z doszytymi trokami do wszystkich czterech rogów, lub ręcznymi koszami. Mleko lub śmietanę przenoszono w glinianych dzbanach, dużo rzadziej w blaszanych bańkach. Nierzadko bańkę z mlekiem niesiono w płachcie, a do węzła na piersi przywiązywano koszyk. Produkty rolne, głównie nabiał (jaja, sery, czasem masło), drób, czasem płody leśne (grzyby, jagody), przenoszono na targ w zwykle ozdobnych i często zaopatrzonych w wieka koszach. Koszyki takie, zwykle określane jako jarmarczne lub targowe, wyrabiali zawodowi koszykarze i sprzedawali je na targach w miasteczkach. W wielu przebadanych wsiach przetrwały one do czasu badań, ale były wypierane przez torby z dermy, siatki, a nawet teczki. W podobny sposób kobiety przenosiły zakupy wracając z targu43. F. W drodze do kościoła w porze bezśnieżnej zarówno mężczyźni, jak i kobiety szli i wracali boso; mężczyźni nieśli buty na kiju lub lasce, kobiety w węzełkach niesionych w ręce. Wspomnieć należy także o święceniu pożywienia w Wielką Sobotę, które kobiety i dzieci przynosiły w ozdobnych koszykach do kościoła lub na wyznaczone miejsce, gdy we wsi kościoła nie było, oraz o kolędnikach i przebierańcach, którzy również chodzili z koszykami lub torbami. G. Dalsze wędrówki (za pracą, pielgrzymowanie) W kwestionariuszu PAE położono większy nacisk na sposoby i narzędzia do przenoszenia i przewożenia różnych ciężarów, aniżeli na ich funkcje, stąd nasza wiedza dotycząca transportu ludzkiego na dalsze odległości jest niepełna. Sporadyczne wiadomości, głównie z literatury ludoznawczej, pozwalają sądzić, że często mężczyźni nieśli na kiju przez ramię węzełek z lepszym odzieniem i butami oraz jedzeniem, natomiast fajkę z tytoniem i krzesiwo oraz odrobinę pieniędzy w torbie skórzanej, parcianej lub wyplecionej z łyka44; torba była zaopatrzona w pętlę, którą przekładano na ukos przez ramię; niekiedy posługiwano się plecakami, najczęściej prowizorycznie wykonanymi z worka (do którego dowiązywano lub doszywano dwie pętle). Kobiety posługiwały się __________ 41 42 43 44 Przetrwały one dłużej w obrzędowym ubiorze weselnym starostów i drużbów w południowo-wschodniej Polsce. Widywałem je jeszcze w latach siedemdziesiątych XX w. w miasteczkach południowej Polski, ale także we Wrocławiu. Z. Kłodnicki, Koszyki używane przez kobiety w drodze na targ…; tenże, Torby używane przez kobiety w drodze na targ… Tenże, Reliktowe formy transportu… 91 węzełkami niesionymi w ręce, częściej płachtą niesioną na plecach, z umieszczonym w niej brzemieniem. H. Do wsi przybywali lub przez nią przechodzili domokrążcy Szklarze, druciarze i kastratorzy zwierząt oraz handlarze towarami krawieckimi, lekarstwami, mazią do kół i in. byli częstymi gośćmi. Jedni pochodzili z ościennych wsi lub pobliskich miasteczek, inni ze stron odległych, a na ich pochodzenie wskazywały niekiedy nazwy – Szoci, Węgrzyni/Madziarzy, Słowiocy, Kacapy, a nawet Bośniacy i Turcy. Oczywiście, że nazwy odetniczne nie zawsze odnosiły się do pochodzenia tych wędrownych rzemieślników i domokrążców, ale także określały ich profesję i sposób jej uprawiania. Obok tego zanotowano nazwy szklarze/błoniarze, druciarze, szafranicy. Do czasu badań terenowych PAE spotkać można było kobiety romskie (Cyganki), chodzące z węzełkami i/lub prymitywnymi biesagami, proszące o jedzenie lub mąkę. Do rzadkości należeli już żebracy chodzący z torbą przewieszoną przez ramię, jeszcze dawniej – z sakwami. Skala ich wędrówek i zajęć odzwierciedliła się w sposobach i narzędziach do przenoszenia towarów i narzędzi. Dalekie drogi, które przemierzali, wymagały specyficznych sposobów i narzędzi. Preferowano przenoszenie na plecach, a pojemniki w postaci nosiłek, koszy, skrzynek czy worków zaopatrywano w dwie szelki, co sprawiało, że ciężar spoczywał jednocześnie na ramionach i na plecach. Zakończenie Jedne formy kulturowe zanikają lub zanikły dawniej, inne zmieniają się, wreszcie pojawiają się nowe, dostosowując się do przemian w gospodarce i życiu wiejskim. W tym procesie zmiany kulturowej widoczne są pewne prawidłowości, wyraźniej widoczne, gdy przedstawić wspomniane formy na mapach; wyjaśnienie genezy analizowanych cech kulturowych na ziemiach polskich jest ułatwione dzięki zastosowaniu metody etnogeograficznej. Podkreślmy przy tym, że im większe terytorium bierze się przy tym pod rozwagę, tym pewniejsze są osiągane wyniki. Kilkanaście kart dotyczących transportu siłami ludzkimi i opublikowanych w Polskim Atlasie Etnograficznym oraz parę czekających na publikację, pozwalają już na wstępną interpretację. Z braku miejsca przedstawię jedną z nich. Patrząc na mapy, pamiętajmy, że większość przedstawionych sposobów, narzędzi i pojemników służących na wsi polskiej do przenoszenia, już podczas badań w latach sześćdziesiątych XX w. była w zaniku lub je zarzucono. Już uwzględnienie danych z krajów sąsiadujących z Polską pozwala stwierdzić, że nasz kraj jeszcze w połowie XX w. był obszarem przenikania wpływów zachodnich45. Elementy zachodniego pochodzenia do czasu badań __________ 45 92 K. Moszyński, Niektóre przyczyny zróżnicowania kultury ludowej w Polsce, nadbitka z „Ludu Słowiańskiego”, t. IV, z. 1, 1937, s. 65, B-117; B.Z. Kłodnicki, Polska – zachowały się głównie w dorzeczu Odry, na północy kraju, niekiedy obejmując przy tym duże obszary środkowej Polski. Za ich pochodzeniem przemawiają tak ukształtowane zasięgi geograficzne, w tym też odpowiedniki na terenach zaodrzańskich, jak np. naramienne nosidła nieckowate, z ich nazwą szońdy pochodzenia niemieckiego, dużych koszy donicowatych, często o germańskiej nazwie kipa, czy taczki z nazwami kary i tragacz. Wschodnie połacie kraju dłużej zachowały elementy starsze, w rodzaju koszy półkulistych, rezginii, toreb noszonych przez mężczyzn przez ramię, naramiennych nosideł drążkowych. Tylko sporadycznie dotarły tu od zachodu taczki skrzynkowe, platformowe i wózki ręczne. Upowszechnianiu się nowych form towarzyszyło zanikanie starych. Niektóre archaiczne sposoby i narzędzia do przenoszenia wychodziły z użycia za pamięci informatorów, dłużej zachowały się już tylko tu i ówdzie. Należą tu węzełki z kwadratowego lub prostokątnego kawałka płótna, w których przenoszono misę z jedzeniem lub dzban z wodą pracującym w polu lub na łące. Niekiedy pod wylewem dzbana, zwłaszcza gdy urwało mu się ucho, dowiązywano sznurkową pętlę, służącą za uchwyt. Jeszcze bardziej archaiczne były pojemniczki wykonywane na poczekaniu z kory, gdy natrafiono niespodziewanie na poziomki, maliny czy borówki; równie stare są ich nazwy typu kozub(ek), korbus(ek) i podobnie. O starożytności tych sposobów i samych pojemniczków świadczy także ich wyspowe występowanie w południowo-wschodniej Polsce, na Słowacji, Węgrzech, Rumunii46. Zanikały także rezginie – narzędzia do przenoszenia siana w postaci wielkookiej siatki rozpiętej między dwoma kabłąkami. Nosili je mężczyźni na plecach lub na ramieniu. W czasie badań terenowych PAE pamiętano o nich, niekiedy jeszcze używano we wsiach północno-wschodniej Polski, oraz tu i ówdzie na terenach podalpejskich i bałkańskich z jednej strony i na rozległych obszarach północno-wschodniej Europy z drugiej strony47. Do przenoszenia mniejszych ilości siana lub zielonej paszy z pola lub łąki do zagrody służyły sznury, niekiedy z pętlą na końcu. Być może dawniej sporządzano je częściej z witek, które, gdy je skręcać w rękach, pękają wzdłużnie i wówczas dają się wyginać, a nawet wiązać. Kobiety częściej posługiwały się płachtami, niosąc brzemię na plecach48. 46 47 48 pogranicze zachodniej i północno-wschodniej prowincji kulturowej w Europie (na podstawie Polskiego Atlasu Etnograficznego), „Ethnologia Europae Centralis”, t. 9, 2009, s. 45–59. Z. Kłodnicki, Rzadkie i zanikające pojemniki i kosze… K. Moszyński tego rodzaju zasięgi nazywa przerywanymi zasięgami adriatyckobałtyckimi. K. Moszyński, Kultura ludowa…, s. 36–37; tamże, s. 635–637 o rezginiach. Dodajmy tu, że mają one charakter zanikający. Zob. też Z. Kłodnicki, Rezginie w Europie…; tenże, „Rezginia” in Europe… Płachta wielkością przypominała pojedyncze prześcieradło, często nawet nim była. Na Śląsku i przyległej podgórskiej części Małopolski (po Spisz na wschodzie) posługiwano się małymi płachtami zaopatrzonymi w cztery troki. Z. Kłodnicki, Karta CXLI Zanikające formy transportu nasobnego i ręcznego: mapa 274 Płachty do transportu nasobnego, [w:] Polski Atlas Etnograficzny, z. V, red. J. Gajek, Warszawa 1974. 93 W pierwszych dziesięcioleciach XX w. wychodzą z użycia gliniane dwojaki do przenoszenia pożywienia dla pracujących w polu, później także gliniane dzbany do noszenia wody, kwaśnego mleka, a nawet pożywienia (zwykle podczas żniw i sianokosów) zastępowane przez blaszane bańki. Naczynia klepkowe wyrabiane były przez bednarzy, a ich ceny były wyższe od naczyń blaszanych produkcji fabrycznej, co sprawiło, iż drewniane konwie i wiadra do noszenia i przechowywania wody w pierwszej połowie XX w. zastąpiono blaszanymi, nie zmieniając przy tym ich funkcji ani formy (wiadra zachowały się dłużej przy studniach, służąc do czerpania wody). Także klepkowe skopki, do dojenia krów i przenoszenia mleka do chałupy, wymieniono na emaliowane wiaderka. Zmianom ulegają narzędzia i sposoby, rzadziej funkcje; obserwujemy np. „udoskonalenia” nosideł naramiennych, koszy do noszenia na plecach; kosze ręczne coraz częściej wyrabia się z ocynkowanego drutu lub wyplata z tworzywa sztucznego. Żywotne były natomiast kosze gospodarskie i targowe. Te pierwsze, dawniej wyplatane na wsi, później kupowane na targach, miały szerokie zastosowanie, choć najczęściej używano ich do przenoszenia ziemniaków, a także do ich zbierania podczas wykopków. Były one różnej wielkości, ale przede wszystkim różniły się pod względem kształtu i obszaru występowania na ziemiach polskich (Aneks 1, mapa 1, s. 849). Do najstarszych należały niewątpliwie półkuliste koszyki z pałąkiem wyplatane techniką krzyżowo-żeberkową z wikliny lub korzeni drzew szpilkowych49 (Aneks 1, ryc. 1, s. 850). Służyły one najczęściej do zbierania i przenoszenia ziemniaków, grzybów i owoców, a w południowowschodniej Polsce również do siewu zbóż50. Użytkowanie koszy półkulistych w środkowej Europie potwierdzono w XV w., ale są one zapewnie starsze, przynajmniej w obrębie imperium rzymskiego, jak można wnosić z pewnego reliefu z I w. n.e. Mimo że w pierwszej połowie XX w. spotkać je było można na znacznych obszarach Europy, co przemawia za ich dawnością, to w części południowej Wielkopolski i w niektórych okolicach nad górną Wisłą, aż po ujście Wieprza51 były zastępowane przez zapewne późniejsze i równie niewielkie pałąkowate koszyki o dnie płaskim owalnym albo kolistym (Aneks 1, mapa 1, s. 849). Większe kosze, innego kształtu, a mianowicie donicowate z uchami52, ekspandowały z terenów niemieckich, niekiedy z nazwą kipa (niem. Kiepe). Jeszcze podczas badań terenowych Zakładu PAE prowadzonych w pierwszej połowie lat sześćdziesiątych XX w. stwierdzono ekspansję tego typu koszy we wsiach na wschód od Wisły; w niektórych wsiach pamiętano datę ich upowszechnienia się, względnie określano je jako nowsze. Na zachodnim skraju Poznańskiego posługiwano się dużymi dwukabłąkowymi koszami o dnie prostokątnym płaskim. W zachodniej i północnej Małopolsce noszono w ko__________ 49 50 51 52 94 W południowo-wschodniej Polsce wyplatano je techniką krzyżowo-taśmową. Z. Kłodnicki, Reliktowe narzędzia do wysiewania zbóż… Tenże, Kosze półkuliste z pałąkiem, [w:] Polski Atlas Etnograficzny, red. J. Gajek, z. V, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1974, mapa 277; tenże, Współwystępowanie różnych form koszy gospodarskich; tamże, mapa 281. Tenże, Współwystępowanie różnych… szach z płaską ścianką i kabłąkiem; miały one swoje odpowiedniki na Słowacji i w północnej części Węgier. Kosze z płaską ścianką i kabłąkiem przenoszono niekiedy na plecach, zwłaszcza w południowej części ich zasięgu, co wskazuje na ich związek z pospolitymi w krajach podalpejskich koszami zaopatrzonymi w dwa troki i noszonymi na plecach; one również miały płaską ściankę ułatwiającą ich przenoszenie. Opałki służyły głównie do noszenia obroku koniom, była to ich najczęstsza funkcja i zapewne to warunkowało ich powszechność (poza obszarami wschodnimi, gdzie docierały w funkcji kołysek i prymitywnych narzędzi rybackich). Granice zasięgów omawianych form nie są ostre, a ponadto nachodzą na siebie, ukazując transgresję upowszechniających się form. Z użycia szybciej wychodziły sposoby i narzędzia używane przez mężczyzn, jak przenoszenie na kiju węzełka, kosza lub butów i w torbach noszonych na troku na skos przez ramię, może dlatego, że te formy charakteryzowały także żebraków. Niektóre stosowane dawniej sposoby przenoszenia różnorodnych brzemion w czasie badań terenowych PAE nie były już znane; dowiadujemy się o nich z literatury ludoznawczej i etnograficznej. Autorzy opracowań strojów ludowych napotykali w dawniejszych publikacjach informacje o przenoszeniu drobnych przedmiotów u pasa. Melioracje łąk sprawiły, że za pamięci informatorów zanikał zwyczaj wynoszenia siana z podmokłych łąk na dwóch drążkach; kopicę niesiono w dwie osoby, zwykle mąż z żoną. W miarę jak upowszechniało się na wsi budownictwo murowane pojawiały się nosze skrzynkowe, umożliwiające przenoszenie piasku, wapna czy zaprawy. W czasach nowożytnych, niekiedy dopiero za pamięci najstarszych informatorów, pojawiły się nowe narzędzia transportu siłami ludzkimi, należą do nich taczki i wózki dwu- i czterokołowe. Te pierwsze są swoistym udoskonaleniem noszy, do których z jednej strony dodano kółko. Ograniczyły one przenoszenie zielonej paszy, siana i chrustu w pętli i w płachtach. W połowie XX w. przenoszenie różnego rodzaju brzemion w większości przypadków stało się tylko dopełnieniem transportu kołowego i włócznego; przetrwało dłużej u biednych gospodarzy nieposiadających zwierząt pociągowych. Wspomnijmy na koniec o podróżujących pieszo – domokrążnych handlarzach, rzemieślnikach i różnych innych ludzi gościńca. W paru ostatnich wiekach często widzimy ich, jak przemierzają rozległe przestrzenie, niosąc na plecach, przez ramię i u pasa niezbędne narzędzia, towary i wiktuały. Szczególnie często posługiwali się oni przy tym koszami i innymi nosiłkami, niosąc je na plecach. Przyjęły się one jedynie w niektórych wsiach południowo-zachodniej Polski (na Śląsku do przenoszenia siana) i na Pomorzu Nadwiślańskim, gdzie, rzecz charakterystyczna, również służyły w handlu obnośnym. A jak było dawniej? Wyobraźmy sobie krajobraz wsi polskiej sprzed paru wieków. Oto kilkoro dzieci wracających z lasu niesie grzyby w koszykach półkulistych oraz jagody w sporządzonych na poczekaniu niedużych pojemniczkach z kory. W centrum obrazu, na częściowo zoranym polu, znużony wieśniak 95 je z misy, którą dziecko przyniosło mu węzełku, obok niewielkie naczynie gliniane z wodą, może z mlekiem, z sznurkowym uchwytem dowiązanym nad gardzielą. Z podmokłej łąki mężczyźni wynoszą kopicą siano na suchsze miejsce, posługując się dwoma drążkami. Z pola wraca zapewne małżeństwo, ona z dzieckiem w płachcie na plecach i grabiami opartymi na ramieniu, mąż z paroma snopami niesionymi w prowizorycznej pętli na plecach. Opodal pastuch, z nieodłączną torbą na troku przez ramię, w której ma pajdę chleba, krzesiwko i hubkę, oraz z nożykiem u pasa, z zainteresowaniem patrzy na idącego w stronę wsi szota – wędrownego handlarza norymberszczyzną, tekstyliami, które niesie w koszu na plecach. Elementem egzotycznym na tym obrazie są również Cyganki, które w kwiecistych sukniach, jak barwne motyle, kręcą się po wsi, prosząc o różne wiktuały i przenosząc je w węzełkach niesionych w ręce, i w workach przerzuconych na sposób sakw przez ramię. Od potoku w stronę wsi zmierza dziewczyna z klepkowymi konwiami z wodą niesionymi na nosidłach. Na pierwszym planie tej panoramy widnieje zagroda. Tu z obory czy stajni dwaj mężczyźni (ojciec z synem?) wynoszą na platformowych noszach gnój na gnojownik, może na pobliskie pole. Wśród widocznych pod szopą paru koszyków półkulistych na próżno szukalibyśmy dużych koszy gospodarskich53, nie wypatrzymy tam również taczek, ani wózków dwu- i czterokołowych. Z drugiej strony tego pejzażu, na wzgórku blisko wsi, widnieje wiatrak, do którego mężczyzna niesie na plecach worek ze zbożem. Taki właśnie kolaż moglibyśmy skomponować z różnych sztychów, rysunków i obrazów A. Möllera, B.B. Canaletta, J.P. Norblina, jego uczniów A. Orłowskiego i M. Płońskiego, dalej A. Oborskiego, J. Sokołowskiego, F. Smuglewicza, Z. Vogla, P. Michałowskiego i innych54. Nie sądźmy jednak, że byli oni dokładni w przedstawianiu problematyki wiejskiej, ważniejsza dla nich była strona artystyczna. W wiekach XIX i XX rysowników i malarzy jest znacznie więcej, ale na ich szkicach czy obrazach widzimy już wieś późniejszą. Badania etnograficzne prowadzą do odtworzenia przeszłości, z jej coraz to szybszymi zmianami kultury. Druga połowa XIX, a zwłaszcza wiek XX, przyniosły rewolucyjne przeobrażenia. Zaszły one na oczach mieszkańców wsi, którzy byli naszymi informatorami. Dziś ślady dawnej kultury zachowały się głównie w muzeach i w literaturze etnograficznej; na szczęście jednak obfite dane znajdują się w archiwum Zakładu Polskiego Atlasu Etnograficznego. Przywołane przez etnologa, na chwilę ożywają, by znów pogrążyć się w przepaściach milczącego czasu. __________ 53 54 96 Upowszechnią się one później wraz z uprawą ziemniaków. Pisze o nich H. Cękalska-Zborowska, Wieś w malarstwie i rysunku naszych artystów, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1974. Traditional manpower transportation in the lands of Poland A man had been carrying various loads for ages. It was a few thousand years ago that after spreading of agriculture and sedentary lifestyle as well as domestication of cattle, horses and donkeys, new methods of transportation including pack, land and vehicular transport appeared. In spite of that, it was until the first half of the 20th century that country inhabitants started to carry various loads, usually within their farms and on the way to or from the field or forest as well as to carry products for sale to market in town. They used different baskets (see the map), other woven containers and loops, sheets, bags to carry weights on their back. There were also itinerant sellers and manufacturers who reached the country while travelling through the vast areas of central Europe and they mostly used baskets and chests carried on their backs. Using an ethno-geographic method based on materials collected in the Studio of the Polish Ethnographic Book of Maps and numerous maps, the author describes the dynamics of cultural changes, disappearance of some ways and tools that served to carry things (containers made of bark, nets stretched on arches, water-jugs and wooden buckets and many others) and emergence of new tools. The changes happen in the pace set by the country economy, e.g. following potato cultivation big baskets appeared. Such innovations and others usually came from the west, whereas archaisms and relics mostly were observed in the north-eastern part of Poland. 97 „Zeszyty Wiejskie”, Z. XXII, 2016 Katarzyna Orszulak-Dudkowska Uniwersytet Łódzki Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej „Zrób to sam/Do it yourself”. Nowe oblicza rzemiosła i rękodzieła w kulturze współczesnej Charakterystyka zjawiska Upodobanie do prac rękodzielniczych i rzemieślniczych w kulturze współczesnej posiada swoje rozmaite oblicza i konkretyzacje. Jednym z wyraźnie zauważalnych przejawów powrotu do wytwórczości opartej na pracy ludzkich rąk jest cieszący się obecnie szczególną popularnością trend, nawiązujący do znanego i mocno ugruntowanego w rodzimej tradycji kulturowej przekonania wyrażającego się w zwrocie „zrób to sam”. Tego rodzaju tendencja znana jest zarówno w Polsce, jak i w krajach Europy Zachodniej i USA, gdzie na jej określenie stosuje się termin „DIY”, będący skrótowym zapisem anglojęzycznego określenia „do it yourself”. Termin ten funkcjonuje również w rodzimych kontekstach kulturowych i niesie ze sobą dużo więcej znaczeń niż zasada samowystarczalności, znana z kultur tradycyjnych1 czy też obecna w społecznościach zmagających się ze zjawiskiem powszechnego niedoboru. Popularny obecnie trend wyrażany przez termin „do it yourself” oznacza praktykę samodzielnego tworzenia, przerabiania i naprawiania rzeczy, bez profesjonalnej pomocy specjalistów i ekspertów. Osoby zaangażowane w praktykę „DIY” bardzo często wykorzystują w swej pracy materiały naturalne i proste nieskomplikowane formy, co pozwala na przywoływanie dodatkowych związków tej współczesnej aktywności z tradycyjnym rzemiosłem i rękodziełem. Choć jednocześnie zachowania z kręgu „DIY” mogą mieć zupełnie inne, niż tradycyjne prace rękodzielnicze, motywacje i funkcje w aktualnym życiu społecznym. „DIY” obejmuje różne sfery ludzkiej egzystencji, począwszy od urządzania przestrzeni własnego domu, projektowania i wykonywania mebli oraz akcesoriów dekoracyjnych, uprawiania ogrodu, poprzez własnoręczne naprawy samochodów, majsterkowanie i naprawianie starych sprzętów, aż po prace rękodzielnicze takie jak: szycie, robienie na drutach, szydełku, wykonywanie biżuterii czy też gotowanie. W prasie zachodnioeuropejskiej już od kilku lat __________ 1 Por. W. Paprocka, Przemysł domowy, rzemiosło i chałupnictwo, [w:] Etnografia Polski. Przemiany kultury ludowej, t. I, pod. red. M. Biernackiej, M. Frankowskiej, W. Paprockiej, Ossolineum, Wrocław–Warszawa–Kraków–Gdańsk–Łódź 1981, s. 247. 99 zjawisko „DIY” opisywane jest jako masowy trend, który oddaje ducha obecnych czasów; w reportażach przytaczane są historie młodych europejczyków, którzy po pracy w korporacji biegają na warsztaty szycia, robienia domowych przetworów albo odnawiania starych mebli. W ostatnich miesiącach podobne artykuły zaczęły pojawiać się także coraz częściej w polskich wydawnictwach prasowych2, a same działania podejmowane w duchu „zrób to sam” opisywane są przez twórców wielu blogów i stron internetowych. W tych publikacjach koncentrowanie się na pracy własnych rąk, przebywanie wśród dźwięków maszyn do szycia i podejmowanie działań wspólnych z innymi, stanowić ma sposób na odreagowywanie prywatnych i zawodowych napięć oraz stresów, pozwalając jednocześnie na tworzenie przestrzeni dla szeroko rozumianych działań twórczych. Kilka słów o historii Anglojęzyczny termin „do it yourself” już w pierwszych dziesięcioleciach XX w., łączony był z działaniami podejmowanymi w ramach remontu, przebudowy i urządzania wnętrz własnego domu. W Stanach Zjednoczonych tak rozumiane zjawisko „DIY” upowszechniło się w świadomości społecznej już w latach 50. XX w., kiedy Amerykanie wykazywali się przedsiębiorczością i kreatywnością w samodzielnym urządzaniu swoich domów na przedmieściach. Wówczas właśnie wykorzystywanie własnych talentów i manualnych zdolności do aranżacji przestrzeni domowej było postrzegane jako wyraz cenionej społecznie zaradności i oszczędnego podejścia do życia. Lata 70. XX stulecia zaś to początek rynkowej popularności, głównie w USA i krajach Europy Zachodniej, rozmaitych magazynów i poradników podpowiadających jak poradzić sobie z domowymi naprawami, szyciem zasłon czy wykonywaniem prostych mebli (jednym z pierwszych magazynów był „The Whole Earth Catalog” autorstwa Stewarta Branda, wydany już w 1968 r.3). Z czasem, w nowych kontekstach kulturowych, termin „DIY” zyskał szersze znaczenie społeczne, stając się między innymi częścią filozofii punk i antykonsumpcjonizmu; odnoszony był również do praktyki nagrywania własnym sumptem płyt z muzyką, tworzenią T-shirtów z nadrukami i naszywek na ubrania oraz opracowywania „fanzinów” (amatorskich pism wydawanych przez miłośników określonego tematu). Termin „do it yourself” funkcjonował także w kontekście samodzielnego wydawania książek i komiksów, niezależnego tworzenia programów i gier komputerowych. Filozofia „DIY” w coraz szerszych kręgach stopniowo zaczęła również łączyć się z ekologią, a zwolennicy takiego podejścia podkreślali, że w majsterkowaniu chodzi nie tyle o tworzenie __________ 2 3 Zob. m.in.: Połysk, wystawka, patyna, „Wysokie Obcasy”, 29 VIII 2015, s. 26–28; Szycie przeżywa renesans, „Gazeta Wyborcza”, 21–22 XI 2015 r., s. 8; Uszyj, napraw, zrób sobie sam, „Gazeta Wyborcza”, 13–14 II 2016, s. 38–39. http://wholeearth.com/ (dostęp: 30.03.2016). 100 rzeczy nowych, co raczej o przerabianie lub odnawianie już istniejących, w myśl zasady 3R (od ang. reduce, reuse, recycle), która zaleca, by nie kupować nowych zbędnych przedmiotów, lecz powtórnie wykorzystywać te odnowione, a po kompletnym zużyciu w odpowiedni sposób je utylizować. Od początku swego istnienia zatem praktyka „DIY” stanowiła alternatywę dla nowoczesnych konsumentów kultury, odwołując się między innymi do założeń ruchu Arts and Crafts, zainicjowanego w połowie XIX w. w Wielkiej Brytanii, jako wyraz sprzeciwu wobec skutków masowej industrializacji i produkcji przemysłowej4. W polskiej tradycji kulturowej przekonanie „zrób to sam” było doskonale znane w kulturze chłopskiej, ale także upowszechniło się w rzeczywistości PRL-u, jako postawa wymuszona przez okoliczności polityczno-gospodarcze, wszechobecną bylejakość i sytuację niedoboru produktów. W tradycyjnej kulturze polskiej wsi samozaopatrzeniowy charakter gospodarki naturalnej sprawiał, że wiele czynności rzemieślniczych i rękodzielniczych wykonywano w ramach własnego gospodarstwa, przy wykorzystaniu pracy członków całej rodziny i przy użyciu surowców łatwo dostępnych w gospodarstwie lub pobliskich zasobach natury5. Sytuacja ta wynikała jednak raczej z życiowej konieczności niż była konsekwencją świadomie podejmowanych wyborów. Prace rzemieślnicze i rękodzielnicze były czasochłonne i pracochłonne, wykonywano je więc głównie, w miarę możliwości, w czasie wolnym od obowiązków związanych z pracą na roli i opieką nad posiadanym inwentarzem zwierzęcym. Dlatego też stopniowo, wraz ze zmianami struktury gospodarstw, sytuacji ekonomicznej i pojawieniem się nowych wzorów konsumpcyjnych, prace samodzielnie podejmowane przez gospodarzy wypierane były przez usługi rękodzielnicze, wykonywane przez specjalistów, traktujących tego rodzaju zajęcia jako źródło dochodów, a także ulegały ograniczeniu w związku z upowszechnianiem się produkcji przemysłowej6. W II połowie XX w. w polskim społeczeństwie filozofia „zrób to sam” stanowiła także sposób na przełamanie sytuacji wszechobecnego braku; własnoręcznie szyto ubrania, uprawiano warzywa we własnych ogródkach działkowych, wykonywano przetwory7, samodzielnie naprawiano samochody8 i wykonywano drobne domowe naprawy, bo tego wymagała trudna sytuacja gospodarcza kraju. W tym czasie w Telewizji Polskiej (dokładnie w latach 1959–1983) emitowany był także, wyraźnie nawiązujący do filozofii samowystarczalności, cieszący się popularnością program dla młodzieży zatytułowany „Zrób to sam”, którego autorem i prowadzącym był miłośnik majsterkowania – Adam Słodowy, znany także jako autor wielu książek o tematyce samodzielnego majsterkowania. W latach 70. i 80. XX w. użyteczne wydawnictwa poradnikowe __________ 4 5 6 7 8 Por. L. Bhaskaran, Design XX wieku. Główne nurty i style we współczesnym designie, ABE Dom Wydawniczy, Warszawa 2006, s. 25. W. Paprocka, Przemysł domowy, rzemiosło…, s. 247, 250–251. Tamże, s. 248. Zob. J. Kowalska-Leder, Ogródki działkowe, [w:] Obyczaje polskie. Wiek XX w krótkich hasłach, pod red. M. Szpakowskiej, Wydawnictwo WAB, Warszawa 2008, s. 215. Zob. J. Jaworska, Samochód dla każdego, [w:] Obyczaje polskie…, s. 305. 101 w nurcie „zrób to sam” czy książki kucharskie z przepisami do wykorzystania w kuchni domowej spotkać można było na półkach w większości polskich domów, że wymienię kultową pozycję „Działka moje hobby”9. Obecnie wiele inspiracji do własnoręcznie podejmowanych prac rękodzielniczych znaleźć można w Internecie, gdzie funkcjonuje wiele poświęconych temu tematowi blogów, a na specjalistycznych portalach i profilach zamieszczane są informacje o organizowanych specjalnych kursach lub warsztatach rzemiosła (np. kursach stolarskich) czy też wpisy prezentujące efekty samodzielnej pracy rękodzielniczej. Obserwując stosunek do ruchu „DIY” w rodzimym kontekście kulturowym, można przypuszczać, że największa moda na „DIY” w Polsce dopiero się pojawi, a w najbliższej przyszłości powstawać będą rozmaite programy telewizyjne, wydawnictwa prasowe i poradniki książkowe, co więcej popularność zyskają również rozpoznawalne publicznie osobowości reprezentujące ten trend. W dzisiejszych warunkach ruch „DIY” polega zatem na wprowadzaniu, głównie w przestrzenie współczesnych miast i miejskich przedmieść, doskonale znanych w tradycji kulturowej wzorów zachowań, opartych na zaangażowaniu pracy własnych rąk i wykorzystywaniu własnych umiejętności manualnych, ale też artystycznych. Egzemplifikacje Obecnie zachowania z kręgu „do it yourself” zyskały ogromną popularność, stając się niezwykle modne i pożądane w kontekście kultury popularnej. W sieci udostępniane są specjalistyczne materiały adresowane do osób zainteresowanych rękodziełem i własnoręcznym wykonywaniem przedmiotów, których nagłówki zachęcają do „obudzenia w sobie pasji”, „bycia twórczo zakręconym”, „znalezienia czasu na samorealizację”. Jedną z łatwo dostępnych stron internetowych, podających propozycję rozmaitych prac do własnoręcznego wykonania jest strona o nazwie „DIY with love da Wanda”10, na której w osobnych zakładkach pogrupowane są propozycje z zakresu szycia, robienia na drutach, szydełkowania, gotowania, wyrobu biżuterii, majsterkowania i tworzenia ozdób. Każda z tych zakładek wypełniona jest konkretnymi propozycjami prac, ale także odpowiednio przygotowanym tekstem, który zachęcać ma do samodzielnego podjęcia określonej aktywności. I tak na przykład w zakładce Majsterkowanie znaleźć można informacje typu: „Zrób to sam, majsterkowanie nie jest trudne! DaWanda wierzy, że hobby majsterkowanie to nie tylko świetny pomysł na spędzenie wolnego czasu, ale również aktywacja swoich, często ukrytych, zdolności manualnych i świetna zabawa. Dzięki temu mamy gwarancję, że powstałe w ten sposób przedmioty będą w 100% oryginalne i niepowtarzalne. Możliwości i pomysłów jest bardzo wiele […]. __________ 9 10 Działka moje hobby, Państwowe Wydawnictwo Rolnicze i Leśne, Warszawa 1982. http://pl.dawanda.com/zrob-to-sam-diy-tutoriale (dostęp: 03.03.2016). 102 Majsterkowanie drewniane – obudź w sobie mistrza stolarstwa! Marzy Ci się dom lub mieszkanie jak z bajki? Poświęć czas na majsterkowanie oraz na ulepszenie domu. DaWanda przedstawia pomysły dla majsterkowiczów. To prosta droga, aby mieć coś nowego, oryginalnego, co odmieni od dawna znane wnętrze. Hobby majsterkowanie nie jest trudne, jak Ci się wydaje. […] Oczywiście majsterkowanie drewniane to metoda naturalna i ekologiczna. Na pewno każdy posiada w domu wiele niepotrzebnych przedmiotów, z którymi nie mamy pojęcia co zrobić. Tymczasem możemy stworzyć z nich na przykład diy meble z palet albo zrób to sam meble kuchenne […]”11. W zakładce Szycie pojawiają się odwołania do bycia twórczym, niepowtarzalnym, oryginalnym i samowystarczalnym, o czym świadczą wpisy w rodzaju: „Szycie – kreatywne tworzenie świata Szycie ubrań to rewelacyjny sposób, by wyróżnić się w tłumie. Pozwala ono przejąć całkowitą kontrolę nad swoim wyglądem. Bo gdy sięgamy po igłę i nitkę, na chwilę stajemy się kreatorami mody. Sami decydujemy, co powstanie i co będziemy nosić. A przy okazji się świetnie bawimy i czerpiemy radość z tego, że całkowicie unikalny przedmiot wychodzi spod naszych rąk […]”12. W zakładce Robienie na drutach zamieszczona jest zachęta do obdarowywania bliskich własnoręcznie wykonanymi podarunkami, co pozwala przypomnieć sobie o znaczeniu praktyki wzajemnego obdarowywania się w kulturach tradycyjnych, w której przecież przedmiot wykonany własnoręcznie przejmował cechy swojego twórcy, a przekazany innym traktowany był jako materialne uosobienie obdarowującego i wiązał się z oczekiwaniem wzajemności. Obdarowywanie się wzajemne służyło również nawiązywaniu i podtrzymywaniu ważnych relacji międzyludzkich, budowaniu porządku społecznego i szczególnych więzi ze światem materialnym. Przytoczmy zatem fragment kolejnego wpisu: „Robienie na drutach – oczka i druty To proste hobby, które sprawia dużo radości. Robótki na drutach pozwalają tworzyć i obdarowywać bliskich wyjątkowymi prezentami. Naucz się podstawowych ściegów i zrób swojemu mężowi sweter na drutach. Twoje dziecko uwielbia jeździć na nartach? Grube skarpety na drutach ochronią go przed zimnem. Robótki ręczne to proste i przyjemne zajęcie”13. Doskonałym materiałem, który pozwala na empiryczne rozpoznanie i wstępne diagnozowanie aktywności sygnowanej szyldem „zrób to sam” są blogi poświęcone problematyce „DIY”. Tego rodzaju praktykę podejmują głównie osoby faktycznie zainteresowane problematyką projektowania, które otwarcie mówią o swoich fascynacjach i posiadanych talentach manualnych, a na własnych blogach piszą o sobie tak: „Artystyczna dusza z umysłem inżyniera. Uwielbiam otaczać się pięknymi rzeczami i wierzę, że życie może wyglądać bajecznie nie tylko na Pintereście! __________ 11 12 13 http://pl.dawanda.com/zrob-to-sam-diy-tutoriale/majsterkowanie/ (dostęp: 03.03.2016). http://pl.dawanda.com/zrob-to-sam-diy-tutoriale/szycie/ (dostęp: 03.03.2016). http://pl.dawanda.com/zrob-to-sam-diy-tutoriale/robienie-na-drutach/ (dostęp: 03.03.2016). 103 Właśnie dlatego na blogu poruszam tematykę DIY – Zrób to sam. Chcę pokazać, jak z prostych materiałów można stworzyć coś naprawdę ładnego i to przy niewielkim nakładzie pracy”14. „Absolwentka Majsterkowania Stosowanego, Lutowania Dziennego i Szlifowania Ręcznego. Na co dzień pomysłodawca »zrób to sam« i wiecznego obmyślania, co by tu zmajstrować. […] Mieszka w mieście, a kocha wieś i latem się tam wyprowadza. Świetnie dogaduje się z urządzeniami mechanicznymi, elektronicznymi i elektrycznymi. […] Kreatywnie żyje i zachęca innych do tego. Uwielbia recykling, sortuje śmieci, a czasem przynosi coś ze śmietnika i daje nowe życie. Blog to jej praca zawodowa, dla niej rzuciła pracę za biurkiem, gdzie nędznie płacili i nie pozwalali się rozwijać. Kocha inspirować, dzielić się swoimi pomysłami, z zaangażowaniem robi tutoriale, kreuje rzeczywistość dookoła siebie i nigdy się nie nudzi”15. „Mam 23 lata, jestem żoną, absolwentką informatyki i z zawodu grafikiem komputerowym. Uważam, że wyobraźnia jest moim największym darem. Robię co mogę, by dorosłość nie odebrała mi mojej zdolności postrzegania świata z dziecięcą wrażliwością, gdyż uważam, że tylko wtedy jesteśmy w stanie uwierzyć, że za sprawą kreatywności możemy zmieniać świat i faktycznie to robić. Ogromną radość sprawia mi tworzenie i upiększanie mojego życia oraz otoczenia drobiazgami, które w efekcie tworzą ten oryginalny klimat”16. Niezwykle ciekawie prezentują się na blogach wpisy poświęcone własnoręcznemu, kreatywnemu aranżowaniu wnętrz mieszkalnych przy użyciu rozmaitych specjalistycznych narzędzi i łatwo dostępnych materiałów, często naturalnych, takich jak drewno, wiklina czy papier. Autorzy blogów opisują szczegółowo kolejne etapy swojej własnoręcznie wykonanej pracy, dzieląc się również kierującymi nimi motywacjami, głównie oszczędnym podejściem do własnych finansów, co ilustrują podane przykłady: „Ten projekt czekał na realizację dwa lata. Czasami myślałam, że może po prostu kupię stół na taras, a jak zaczynałam szukać czegoś, co mi się podobało, to albo cena była zaporowa, albo wymiary zbyt małe. Wyposażona w narzędzia postanowiłam, że stół będzie pierwszą rzeczą, jaką zrobię. Przemyślałam konstrukcję mebla i wybrałam się na zakupy do marketu budowlanego po drewno. Zabrałam się do pracy i tak w 5 godzin powstał stół na taras”17. „Jestem mistrzynią w oszczędzaniu. Powiem nieskromnie, ale praktyka mi pozwala na to stwierdzenie. Nawet za parapety się zabrałam. Wszystko, co umiesz zrobić sam – zrób! Dzięki temu podczas remontu nie tylko zaoszczędzisz setki złotych, ale jeszcze będziesz miał satysfakcję z wykonanej pracy – na zawsze”18. __________ 14 15 16 17 18 http://gatofavorito.pl/2015 (dostęp: 30.03.2016). http://www.twojediy.pl/o-mnie/ (dostęp: 31.03.2016). http://thegreatkate.com/o-mnie/ (dostęp: 31.03.2016). http://www.twojediy.pl (dostęp: 30.03.2016). http://refreszing.blogspot.com (dostęp: 03.03.2016). 104 Podejmowanie własnoręcznej pracy twórczej może być także realizacją potrzeby nadążania za aktualnymi trendami i sposobem na zaspokajanie własnych doznań natury estetycznej, co pokazują kolejne przykładowe wpisy: „Lampy odgrywają dużą rolę nie tylko funkcyjną, ale i estetyczną jeśli chodzi o wyposażenie wnętrz. Ostatnio w minimalistycznych pomieszczeniach na dobre zadomowił się trend na geometryczne i papierowe lampy. Nie musicie jednak wydawać majątku, by zagościły i w Twoim wnętrzu. Zobaczcie jak samodzielnie wykonać geometryczną lampę origami”19. „Farba tablicowa cieszy się ogromną popularnością wśród osób zainteresowanych projektami typu DIY – zrób to sam. Ludzie przemalowują nawet całe ściany, żeby później móc po nich pisać kredą! Moje marzenie z farbą tablicową spełniłam na nieco mniejszym formacie, a dokładnie na sercu wyciętym z płyty pilśniowej. Elementy, które wykorzystałam do zrealizowania tego projektu to: farba tablicowa, primer, farba emulsyjna, papier ścierny, sznurek jutowy, klej oraz wałek do malowania”20. Autorzy blogów zachęcają jednak także do własnoręcznego przygotowania przedmiotów oryginalnych i w pełni autorskich, np.: „Mała komoda na drobiazgi to rzecz, która na pewno przyda się każdemu. Właśnie tego brakowało na moim biurku – wszystkie guziczki, koraliczki, tasiemki zniknęły w szufladach. Fajne jest to, że istnieje nieskończona ilość sposobów na spersonalizowanie tego organizera, w prosty sposób można dostosować go do własnego wnętrza. Ja postawiłam na mix wzorów w orientalnym klimacie. Chociaż kusiła mnie opcja stworzenia czegoś na kształt starych, bibliotecznych katalogów […]”21. Jak wynika z przeglądu materiałów empirycznych, faktyczne zaangażowanie się w aktywność pod szyldem „DIY” wymaga zawsze praktycznego przeszkolenia, realizowanego samodzielnie lub pod okiem osób już w tej materii wyspecjalizowanych. Jak każda działalność oparta na pracy własnych rąk wymaga wprawy i wyćwiczenia, samo przygotowanie teoretyczne, choć możliwe, nie jest wystarczające i nie stanowi żadnej gwarancji sukcesów. Podobnie jak w tradycyjnym rzemiośle i rękodziele najważniejsza jest tutaj nauka przez praktykę i konkretne efekty własnej pracy. Autorzy blogów wyznają także zasadę oszczędności, choć wcale nie muszą to być ludzie o niskich dochodach, i preferują samodzielną pracę rękodzielniczą, gdyż nie są zadowoleni z oferty i jakości dostępnych na rynku produktów i usług. Z pracy własnych rąk czerpią jednak także inne, pozaekonomiczne korzyści – uczą się czegoś nowego i samodoskonalą się, zajmują się rękodziełem z sentymentu, a zazwyczaj również dobrze się bawią. Ważną motywacją jest zatem także dbałość o wzmacnianie własnego poczucia tożsamości, między innymi zaspokajanie potrzeby bycia członkiem __________ 19 20 21 http://thegreatkate.com/ (dostęp: 30.03.2016). http://gatofavorito.pl/ (dostęp: 30.03.2016). http://itssooeasy.blogspot.com/ (dostęp: 31.03.2016). 105 szerszej grupy ludzi świadomie podchodzących do problemów środowiska naturalnego, a tym samym wyróżniających się na tle konsumentów fabrycznej produkcji seryjnej. Próba komentarza Warto zauważyć, że zjawisko „DIY” doskonale wpisuje się we współczesne trendy projektowania, w których podkreślana jest waga osobistego zaangażowania twórcy i odbiorcy produktów, możliwość dokonywania indywidualnego wyboru, a także przyjmowania odpowiedzialności za samego siebie i czerpania satysfakcji z własnej niezależności22. We współczesnym designie rzeczy nie są traktowane jako ostatecznie wykonane i zastane, a wręcz przeciwnie, w związku z popularnością kategorii projektu, nasz stosunek do przedmiotów materialnych uległ zmianie – dziś coraz częściej myślimy o przedmiotach jako rzeczach formowanych, będących w procesie ciągłej konstrukcji i przemiany23. Podobnej nieustannej konstrukcji podlegać ma także urządzanie otaczającej nas życiowej przestrzeni. Co ciekawe, specyfikę nurtu „DIY” charakteryzują nie tyle cechy formalne wykonywanych/naprawianych przedmiotów czy też rodzaj produkowanego w ten sposób asortymentu, ale raczej sama relacja łącząca ludzi z własnoręcznie tworzonymi czy przerabianymi przedmiotami. Ludzie i rzeczy wydają się stanowić wzajemnie powiązaną całość, wchodzenie zaś w jednostkowe, pełne zaangażowania i bardzo konkretne relacje z rzeczami ma być potwierdzeniem siły tych relacji. Jak zauważył Marek Krajewski, „relacje pomiędzy ludźmi i przedmiotami mają charakter względnie symetryczny, w tym sensie, iż oba człony tej opozycji […] są od siebie zależne i wzajemnie się konstytuują”24. Dodatkowo związki ludzi z przedmiotami mają głównie wymiar praktyczny i instrumentalny, choć jednocześnie są bardzo istotne dla budowania naszego poczucia tożsamości, egzystencjalnego bezpieczeństwa i komunikowania się z sobą samym oraz innymi25. Własnoręczne wykonywanie przedmiotów, samodzielne projektowanie i urządzanie własnej przestrzeni życiowej wiąże się jednak przede wszystkim ze świadomym projektowaniem charakteru własnej egzystencji i dbałością o zapewnienie sobie i bliskim tak zwanego dobrego życia. „Żyć lepiej” we współczesnym świecie to mniej konsumować, nie wyrzucać lecz przerabiać, w tym sensie być twórczym i kreatywnym, czerpać inspiracje z przeszłości i dbać o jakość, a nie ilość otaczających nas przedmiotów. Wytwarzane własnoręcznie __________ 22 23 24 25 Por. Księga trendów. Edycja 2015, Wydawnictwo Meble.pl, Białystok 2015, s. 36, 100. M. Napiórkowski, Kilka uwag o projektowaniu wnętrza, „Kultura Współczesna” 2008, nr 3, s. 176. Por. M. Krajewski, Wstęp, [w:] Rzeczy i ludzie. Humanistyka wobec materialności, pod red. J. Kowalewskiego, W. Piaska, M. Śliwy, Wyd. Instytutu Filozofii Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, Olsztyn 2008, s. 131–132. Tamże, s. 132. 106 przedmioty mają nie tylko wyglądać, ale także nieść społeczne przesłanie, skłaniać do refleksji i namysłu oraz zapewniać fizyczne i zmysłowe doświadczanie rzeczywistości oraz konkretnej materialnej formy, której wytworzenie wymagało osobistego zaangażowania. Warto zauważyć, że tego rodzaju postawa stoi w wyraźnej opozycji wobec doznań płynących ze świata nowoczesnych technologii i mediów, gdzie nawiązywane i podtrzymywane kontakty, siłą rzeczy, mają charakter wirtualny i pozbawione są prawdziwie sensorycznych odczuć. Potrzeba powrotu do materialności w dzisiejszym świecie oznacza więc w pewnym sensie potrzebę powrotu do bazy, fundamentu czy podstawy tego czym jest życie społeczne. Co więcej, dostrzec można tutaj również pewną zmianę stosunku wobec relacji duchowość-materia czy rozum-ciało26. Okazuje się bowiem, że materia i ciało nie są postrzegane jako drugorzędne wobec ducha i rozumu. W odpowiedzi na pytanie co oznacza dziś bycie człowiekiem pojawia się wyraźne odwołanie do świata materialnego. Tożsamość współczesnego człowieka jest zatem bardzo silnie współtworzona przez przedmioty, świadomie przez niego wybierane, zawłaszczane czy wręcz własnoręcznie wytwarzane. Afirmacja własnego zaangażowania w faktycznie podejmowane czynności rękodzielnicze oznacza także zaspokajanie bardzo ludzkiej, jak się okazuje, potrzeby fizycznego kontaktu z tym, co namacalne, dotykalne czy materialne, wiąże się także z szacunkiem wobec fizycznej pracy własnych rąk, niesłusznie chyba w świecie rozwoju nowoczesnych technologii traktowanej jako mało prestiżowe zajęcie. “Do it yourself”. New faces of craft and handicraft in modern culture The article presents the “do it yourself” (DIY) phenomenon which is popular in culture nowadays. It constitutes a distinctly noticeable sign of the return to craftwork based on manual work. The author treats this phenomenon as a modern continuation of old handicraft and craft traditions, while at the same time she notices its new functions and socio-cultural meanings. The author recalls historical contexts of the “do it yourself” philosophy in the culture of the West, as well as in native cultural traditions; she also presents current examples of activities of this kind, taken from websites and internet blogs. In the author’s view, the DIY phenomenon is situated in the circle of current trends of design, it is an expression of the criticism of consumerist society and is an ecological attitude towards the natural environment. It also remains strongly connected with the outlook of the involved people and social groups, as well as constituting evidence of people’s creative involvement in their relations with the material world. __________ 26 Por. E. Domańska, Problem rzeczy we współczesnej archeologii, [w:] Rzeczy i ludzie…, s. 32. 107 „Zeszyty Wiejskie”, Z. XXII, 2016 Ewa Nowina-Sroczyńska Uniwersytet Łódzki Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej Mapy naturalistyczne, mapy melancholijne. Z cyklu: intermedia podhalańskie1 Introdukcja W zbiorze esejów Nie ma ekspresów przy żółtych drogach, w znaczącym dla mnie eseju 9,99, Andrzej Stasiuk pisze: „To się zaczyna wiele kilometrów wcześniej. Coś robi się nie tak z krajobrazem. Polska jest bezwzględna, przymusiła nas do wielu rzeczy i do wielu przyzwyczaiła, ale gdzieś między Szaflarami a Białym Dunajcem ma się poczucie, że się wjeżdża do jeszcze bardziej Polski, do Polski podwójnej, trzykrotnej, do Polski hard. Stopień wizualnego obesrania poboczy drogi nr 47 przywodzi na myśl zaplanowaną, celową i precyzyjnie odbytą zbrodnię na pejzażu, mord na cudzie świata, który nam podarowano. Jeśli jest pogoda, to w oddali widać góry, te kilka czy kilkanaście prawdziwie skalistych szczytów, które dostaliśmy od losu czy historii, by móc je podziwiać, by chronić się w cieniu ich piękna. Lecz musimy na nie patrzeć przez obskurny majak, przez ten syf nieopisany, postawiony po jednej i po drugiej stronie drogi. Tak sobie wyobraziliśmy wielki świat i tak go zbudowaliśmy: z drutów, z ceowników, folii, dykty, farby, blachy i plastiku. I teraz jedziemy przez jakąś __________ 1 Artykuł jest fragmentem powstającej książki pod roboczym tytułem Sylwy podhalańskie. Sylwa to forma piśmiennictwa popularna w okresie staropolskim, wywodząca się ze zbioru Silvae Stacjusza, obejmująca niejednorodne formalnie i treściowo teksty pochodzące od jednego bądź różnych autorów, także anonimowych. To zbiór stanowiący pewną uporządkowaną całość, otwartą jednak na kontynuacje, przekształcenia i uzupełnienia. Za odnowiciela sylwicznej formy wypowiedzi uznaje się Czesława Miłosza, orędownika tzw. sylw współczesnych, gdzie obok autorskich wierszy zamieścił utwory innych poetów, epigramy, fragmenty listów, cytaty z innych dzieł. Kategorię sylwy i sylwiczność uznano za użyteczne do opisu zjawisk współczesnych (autorem pojęcia sylwa współczesna jest Ryszard Nycz). W obrębie sylw współczesnych łączy się różnego rodzaju gatunki wypowiedzi: dokumentalne, autobiograficzne, cytaty z rzeczywistości, kopiowanie z innych tekstów, zakłada się akcentowanie procesualnego sposobu istnienia podmiotu w tekście i samego tekstu, akcentując jego formę „otwartą”. Wszyscy współcześni badacze sylw zwracają uwagę, że w sylwie zapis rzeczywistości podporządkowany zostaje jednej idei – „potrzebie pamięci”. W mojej książkowej opowieści o współczesnym Podhalu intermedia pełnią rolę przerywników, swoistych „zatrzymań” właściwej narracji; ich osią konstrukcyjną jest kulturowy fenomen drogi. Intermedium, które tu prezentuję, jest pierwszą z trzech prób namysłu antropologa przemierzającego podhalańskie gościńce. 109 poronioną Dolinę Jozafata i krwawią nam źrenice od tej ględźby obleśnej, od tej zachwalanki namolnej, że apartamenta, że koliby, że zbójnickie, że salceson po 6,50, że jaskinia solna, że jama z gówna, że taki, śmaki, owaki, metr po metrze, płachta za płachtą, sztrajfa za sztrajfą, mamidło za mamidłem, baner taka jego mać za banerem w otchłań dostępności, w bezmiar oferty, w nieskończoność satysfakcji oraz spełnienia”2. Andrzej Stasiuk, zgodnie z zasadą naturalizmu, dąży do maksymalnej wierności opisu drogi krajowej 47; wybornie, z drobiazgowością werysty maluje pejzaż chaotyczny, brudny, brzydki. Stasiukowa „Zakopianka” jest egzemplifikacją działań „wysoce przedsiębiorczego plemienia”, które od dawna – ale dziś szczególnie – spełnia swoje marzenia; zwłaszcza te „po 7,50 albo po 9,99”, bo tak jest na całym świecie i „nareszcie do tego świata przynależy”3. Ryc. 1–3. Zakopianka (fot. E. Nowina-Sroczyńska) Poczytajmy jeszcze raz Stasiuka: „A potem wjeżdżamy do miasta, do którego niegdyś pielgrzymowały najlepsze umysły epoki (które zresztą to miasto poniekąd wymyśliły), zostawiamy gdzieś auto i udajemy się na główną ulicę. Ale tam nie ma żadnej ulicy. Jest tylko dalszy ciąg drogi numer 47, tyle że bez samochodów. Barwnego badziewia jest więcej, bo się stłoczyło, skropliło się i ścieka po ścianach, szybach, po wszystkim. Nic spod tego trądu już nie widać. Spod »kurczak po 5,60« i spod »muzyka od 20.00 do 22.00« i spod »trzecie coś tam gratis«”4. A oto Krupówki A.D. 2016 w mojej amatorskiej fotografii: Ryc. 4–6. Krupówki (fot. E. Nowina-Sroczyńska) __________ 2 3 4 A. Stasiuk, Nie ma ekspresów przy żółtych drogach, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2013, s. 108. Tamże, s. 109. Tamże. 110 Drogi Droga, forma zrodzona z czasu i przestrzeni, stanowi niezwykle istotną kategorię kultury. Poprzez szczególne semantyczne nacechowanie umożliwia wyrażanie różnych aspektów rzeczywistości. Humaniści, w szczególności zaś antropolodzy, uznają drogę za jeden z fundamentalnych składników mitycznych wizji świata. Była i jest konstytutywnym elementem systemów religijnych i filozoficznych, które czyniły z niej sposób życia, technikę samodoskonalenia i rozwoju wewnętrznego5. Przypisuje się doń – pośród wielu znaczeń – metaforę ludzkiego losu. Jej podstawowymi cechami jest zmienność i niedookreśloność; posiada status pośredniczenia między miejscami, tak więc to obszar „pomiędzy”6. Charakter medialny drogi powoduje, że w ludzkich wyobrażeniach na drogach mogą się dziać rzeczy niezwykłe. Bo być „pomiędzy” to egzystować w stanie zawieszenia, który staje się udziałem każdego, kto po opuszczeniu jednego miejsca (bądź w planie egzystencjalnym – statusu) nie dotarł jeszcze do następnego7. W myśleniu magicznym „bycie w drodze” oznaczało więc przemieszczanie się między różnie wartościująco nacechowanymi fragmentami przestrzeni. W wielu kulturach świata wędrowanie miało charakter inicjacyjny; rzeczywisty i metaforyczny. „Jest pewien typ mitu, który można by nazwać pogonią za wizją, poszukiwaniem najwyższego dobra, jakiejś wizji przybierającej taką formę w każdej mitologii. [...] Opuszczasz świat, w którym żyjesz, i odchodzisz – zagłębiasz się w jakąś otchłań, albo wędrujesz gdzieś daleko, albo wspinasz się gdzieś wysoko. Tam odnajdziesz coś, czego w twoim mniemaniu brakowało światu, jaki przedtem zamieszkiwałeś. Wówczas rodzi się problem, czy zostać tam z tym dobrem [...] czy też powrócić z nim do własnej społeczności, próbując wszkaże trwać przy nim nadal. Wszystko to jest wcale niełatwe”8. Z antropologicznych lektur płynie wiedza: droga inicjacyjna w kulturach archaicznych i kulturze ludowej to poruszanie się w nierzeczywistym krajobrazie, pełnym nieokreślonych, płynnych, zmieniających się kształtów, w którym poddany inicjacji musi stawić czoła rozmaitym wyzwaniom – próbom o charakterze fizycznym, psychicznym i intelektualnym. Wspomagany przez nadprzyrodzonych opiekunów powoli odkrywa urodę lub/dramat egzystencji. Droga prób zakłada przekraczanie granic własnego świata i własnej kondycji, ale przecież bez wejścia w inną rzeczywistość (orbis exterior) niemożliwe jest jakiekolwiek poznanie. Topika drogi inicjacyjnej powołuje liczne symbole, gromadzi archetypiczne działania i figury wyobraźni. Wspomnę choćby o labiryncie – wedle Eliadego __________ 5 6 7 8 A. Wieczorkiewicz, Wędrowcy fikcyjnych światów. Pielgrzym, rycerz, włóczęga, Wydawnictwo Słowo/obraz terytoria, Gdańsk 1996, s. 19. P. Kowalski, Gościniec, drogi rozstajne i peregrinatio vitae, „Literatura Ludowa” 1995, nr 4–5, s. 110–111. Tegoż, Kultura magiczna. Omen, przesąd, znaczenie, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2007, s. 90. J. Campbell, Potęga mitu, Wydawnictwo Signum, Kraków 1994, s. 204. 111 kluczowym określeniu ludzkiej kondycji. Droga do centrum to dojście do źródła wtajemniczeń, a także poznanie samego siebie9. Czy prowadzą na zewnątrz czy do centrum, w każdym przypadku powinniśmy realizować dążenie do przełamania granicy zamkniętego świata i nawiązania kontaktu z sacrum10. Osobliwy status przypisujemy tym, których losy wiążą się z drogą. Niegdyś według dawnego prawa pozbawiano ich przynależności do miejsca, przestrzeni w sensie geograficznym i społecznym. Tym właśnie osobom – wedle tradycyjnych wyobrażeń – przypisywaliśmy magiczną moc wykonywania czynności związanych z przekraczaniem granic. Dziady wędrowne, żebracy, żołnierze, baby-zielarki stawali się mediatorami między Tym i Tamtym Światem. Dziś rolę tę, nie bez powodzenia, przejmują artyści. Droga – miejsce epifaniczne, obszar niejednoznaczny, hybrydyczny – to była w kulturach tradycyjnych przestrzeń dla niewidzialnych dusz, dla demonów, dla ukazujących się zmarłych11. Podejmowano więc liczne działania ochronne, apotropeiczne. Najczęściej lokowano krzyże i kapliczki mające strzec granic wsi; stawiano także obeliski i kolumny. Zabezpieczano więc miejsca mediacji, szczególnie rozdroża, które były – wedle wierzeń – punktami, gdzie: „hybrydyczność samej drogi z jej ukierunkowaniem zyskuje dodatkowe znaczenie. O ile bowiem znajdowanie się na drodze odpowiada sytuacji zawieszenia, bycia między różnymi stanami, o tyle rozdroże zdaje się być punktem krytycznym, odzwierciedlającym niepewność losu i potrzebę dokonywania wyborów”12. Dlaczego tyle słów poświęciłam na zebranie najistotniejszych antropologicznych refleksji dotyczących znaczeń przypisywanych pojęciu drogi? Po pierwsze: moim zadaniem było uświadomienie (także sobie) jak ważną figurą wyobraźni była droga i „bycie w drodze” w mitycznym, symbolicznym rozumieniu. Jak dalece egzystowała i egzystuje w zmetaforyzowanych obszarach literatury, sztuk pięknych, fotografii i kina. Droga i wędrowanie dla wielu wciąż są ważnymi figurami różnych dyskursów, których tematem jest człowiek, jego kondycja, tęsknoty, związki z transcendencją. Po drugie: bogactwo znaczeń kulturowego fenomenu drogi w większości odnajdujemy dziś li tylko w literaturze pięknej, sztukach plastycznych, kinie i fotografii. Drogi losu, drogi zbawienia, drogi inicjacyjne, drogi wtajemniczenia – to dziś już tylko domena religii i sztuki. W świecie płynnej nowoczesności, a w myśleniu potocznym w szczególności, z metaforyzowaniem i odczytywaniem tropów stylistycznych radzimy sobie z coraz większym trudem. Bywamy dziś w drodze trochę inaczej, pośpieszniej i niekoniecznie refleksyjnie opanowujemy wyłaniające się z podróżo- __________ 9 10 11 12 M. Czapiga, Labirynt: inicjacja, podróż, zbłądzenie. Figura ludzkiego losu w kulturze europejskiej, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2013, s. 39–76. P. Kowalski, Kultura magiczna…, s. 90. Tamże, s. 92–93. Tamże, s. 90. 112 wania kwestie13. Kultura popularna „używając” toposu drogi, posługuje się „pustymi”, zbanalizowanymi symbolami i zestereotypizowanymi sposobami narracji. Podróżowanie, topos drogi, to wielki temat prozy Andrzej Stasiuka. Czytając esej 9,99, nieodparcie zadawałam sobie pytanie, skąd bierze się ten dystans estetyczny w naturalistycznym Stasiukowym krajobrazie drogi 47? Bowiem w tym samym zbiorze, w innym eseju, zwierza się: „A jednak lubię brzydotę mojego kraju. Jest niepowtarzalna. Nigdzie nie ma takiej drugiej. Może tylko w słowackim Martinie na wylotówce w stronę Bratysławy jest równie paskudnie. Ale musi być listopad i musi padać, i trzeba jechać czterdzieści na godzinę, zderzak w zderzak, i patrzeć na ten idiotyczny indiański totem po prawej reklamujący Harley Davidson Steak Pub. Poza tym nigdzie nie ma tak jak u nas. Rozmawiam z kolegami i zazwyczaj bronię tej optycznej nędzy, tego kociokwiku, tej histerii człowieczego krajobrazu. Częściowo z przekory, ale bardziej z zamiłowania badziewnych cudów ludzkiej, to znaczy polskiej kreatywności, która mnie wprawia w osłupienie i podziw. Podstawową materią komunizmu była szarość. Tak to wszyscy pamiętają. [...] Więc gdy się bohatersko wyzwoliliśmy, pierwszym odruchem była wizyta w sklepie z farbami. I tak teraz wygląda moja ojczyzna: jakby małpa bawiła się pędzlem. Mnie jednak to imponuje. Ta sobiepańskość, to warcholstwo, ta wolność od reguł, od estetycznej poprawności, od napomnień znawców, czasami wręcz od rozumu”14. Zadaję sobie pytanie: czy droga 47 i jej estetyczne przedłużenie, słynne zakopiańskie Krupówki, wpisują się w powyższe refleksje, czy jednak w tym wypadku przekroczono granice w unicestwianiu niezwykłej krajobrazowo przestrzeni? Stąd zdystansowany ton autora eseju, naturalistyczny opis drogi, ale i niezwykle trafna refleksja dotycząca góralskości w ogóle: „Można rzec, że górale, czując koniunkturę, stworzyli jedyną w swoim rodzaju markę. [...] Zrobili to wprawdzie według zewnętrznego projektu, niemniej wykorzystali sporo elementów rodzimego pochodzenia, czyli te wszystkie ciupagi, parzenice, zbójnickie i sabałowe bajania. Nie ma w naszym kraju grupy, która byłaby tak doskonałym pomieszaniem bytu realnego z projektem mitologicznym i estetycznym. Górale są w pewien sposób fikcją, która stała się silniejsza od rzeczywistości”15. Czytelnicy prozy pisarza wiedzą, że nobilitował wiele zapomnianych i odrzuconych przestrzeni środkowoeuropejskich, bałkańskich, wschodnich. Postkomunistyczny chaos, hybrydyczność stylu i sposobów myślenia, prowincjonalność estetyczną, ową nędzę, ale z poezją, tłumaczył po wielokroć. W swoich karpackich drogach nigdy jednak nie zatrzymał się pod Tatrami. Bez wątpienia nie było to pełne zniecierpliwienia odrzucenie, ale ironiczny dystans do __________ 13 14 15 Tegoż, Wędrować, pielgrzymować, być turystą. Podróż w dyskursach kultury, Wydawnictwo Uniwersytetu Opolskiego, Opole 2003, s. 353. A. Stasiuk, dz. cyt., s. 132. Tamże, s. 108. 113 „folkloru na sprzedaż”, do zamierzonej dwujęzyczności tej kultury (bo górale mówią kilkoma językami: do siebie i do nas – ceprów). Drogi, które kocha Andrzej Stasiuk, są zgoła inne: „Nawet jak wyjeżdżam z miasta do siebie, to nigdy siódemką, jak by nakazywał rozsądek. Znosi mnie na wschód i umykam pustą i dziurawą osiemsetjedynką. Miasto zaraz się kończy, z prawej jest rzeka i nawet gdy oddala się od szosy, czuć, że tam jest w tej bagiennej pradolinie, z tysiącletnim mułem, z trzcinowiskami, z topolami wielkimi jak baobaby. Więc tamtędy, żeby nie widzieć gangreny trawiącej przedmieścia i pobocza głównych dróg. [...] Dlatego raczej zbaczam w poszukiwaniu resztek przedwiecznego na osiemsetjedynkę, w pył i świetlisty kurz niesiony wiatrem z nadrzecznych wygonów. [...] Rzeka rozlewa się spokojnie, szeroko i dziko. Srebrna i świetlista toczy się z głębi ziemi, z głębi tego kraju porażonego neurozą, przeżartego histerią. Dlatego staję tu zawsze, żeby popatrzeć na jej melancholijny majestat, na jej spokój, na jej przedwieczność, na jej obojętność”16. Drugi brzeg smuży się po widnokrąg, łąki, topole, woń obór, dym i mgły, mieniące się złote zaćmy, wieże kościelne, płaskowyże zielone przesiąknięte złotym światłem; dni upalne i listopadowe deszcze pustych dróg – to są nostalgiczne i melancholijne pejzaże pisarza, ale także krajobrazy pogranicza kultur, języków i religii, pogranicza pogody; w zasadzie odchodzące, ostatnie: „Nie ma już stodoły, a sad jest wycięty. Kiedyś osłaniał dom. Teraz wiatry rozpędzają się z trzech stron świata i uderzają w drewniane ściany. Zwłaszcza od wschodu, od rzeki. [...] Wpadają do środka, do dwu izb, których używało się tylko wtedy, gdy przyjechali goście. Nie ma już sadu, nie ma rozłożystych jabłoni, które brały na siebie impet powietrza i chroniły przed chłodem i upałem. Podłogi się zapadły. Zimne powietrze zalega we wnętrzu”17. W przestrzeni nie tylko żyjemy, ale i „myślimy nią” Nie tylko etnografowie, lecz także my wszyscy znamy te obrazy: drogi, chaty, zagrody, kościoły i cmentarze, a na drogach ludzie – wiejskie dzieci, kobiety, starcy, górale, Żydzi; również zwierzęta – zmęczone upałem, powracające z łąk. Dokumentowana przez pisarzy, malarzy, później fotografów – odchodząca przeszłość polskiej wsi. Szczególną rolę przypisywano fotografii ludoznawczej, powstającej jako wynik naukowych nawoływań do zapisania ginącej kultury. Fotografia miała być obiektywna, ale „w praktyce powstawał naukowy dokument ujęty w ramy artyzmu, fotogram o świadomej kompozycji. Malownicze ujęcia, naszkicowane kadry, na których widać ślady znikających dawnych dni”18. Powtarzane w typowych konfiguracjach (maksymalna liczba __________ 16 17 18 Tegoż, Wschód, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2014, s. 56–60. Tamże, s. 96. M. Sztandara, Droga w ludowym pejzażu fotograficznym, [w:] Wędrować, pielgrzymować, być turystą. Podróż w dyskursach kultury, red. P. Kowalski, Wydawnictwo Uniwersytetu Opolskiego, Opole 2003, s. 277–278. 114 cech charakterystycznych, znajomych, pokazana w wyrazistej, także znajomej formie) na stałe weszły do zbiorowej wyobraźni, a nawet zaczęły wieść żywot ikon polskości19. Fotografie wiejskich krajobrazów nie tylko miały dokumentować wiejską rzeczywistość, lecz także być nosicielem znaczeń aksjologicznych i perswazyjnych. Powoli niektóre pejzaże przekształcano w znaki ludowości. Znakomicie znająca problem Małgorzata Sztandara, pisze: „Pejzaż ludowy z drogą w tle powiązany był z określonymi emocjami, a jego prezentacja, mimo pierwotnie dokumentacyjnego, bardziej inwentaryzacyjnego niż estetycznego nastawienia, musiała zostać wyposażona w elementy sprzyjające tworzeniu i pomnażaniu znaczeń: to estetyczna nadorganizacja umożliwiła zamianę zapisu w znak, znaczący więcej niż tylko jako kopia rzeczywistości [...]. Droga jako komponent i oś kompozycyjna ujęć pejzażowych staje się skondensowanym, symbolicznym przedstawieniem życia jako wędrówki, jest skrótem idei człowieczej kondycji, staje się też wersją toposu trwania i czasu”20. Literatura piękna spod znaku realizmu, malarstwo, a szczególnie fotografia, wspierały się pewnymi konwencjami widzenia wiejskiej rzeczywistości czy wyobrażeniami na jej temat. Fotograf zna przecież kod kulturowy, kod swoich odbiorców; dzięki tej znajomości fotograficzny komunikat może zostać zrozumiany: „Fotografia z tematyką ludową posługuje się językiem swojej kultury, pokazując i stabilizując pewne znaczenia, sposoby czytania świata, wykorzystując stereotypowe środki obrazowania”21. Autorzy zdjęć sięgając po znane, zestandaryzowane obrazy z narodowego imaginarium, dokumentując świat, wyposażyli swoje prace w walor typowości. Wypracowane poprzez reguły powtarzalności i aktualizowania (tylko tak można istnieć w zbiorowej wyobraźni) obrazy–matryce nie ograniczają się do nostalgii, która umieszcza ideał w przeszłości, ale także do świata najbardziej współczesnego. Przyzwyczajono nas już do typowych przedstawień dysharmonii krajobrazowych, pejzaży „zmakdonaldyzowanych”, poddanych szczęśliwym i niefortunnym innowacjom (np. drewniany dom z anteną satelitarną, góral w stroju podhalańskim z torbą z supermarketu, billboard przy drodze reklamujący wielkie liturgiczne święta i świętych bohaterów). I im towarzyszą nasze emocje, ale nie ma w nich nostalgii, melancholii, przemijania rzeczy i świata; jest rzeczywistość „tu i teraz”. Antropolożka, Anna Wieczorkiewicz, jest autorką refleksji, która stała się tytułem tej części mojego tekstu – „w przestrzeni nie tylko żyjemy, ale i myślimy nią”22. Myśl potoczna nader często korzysta z „gotowych” mentalnych obrazów– wzorców; myśl artystyczna i jej artystyczne realizacje raczej podejmują gry z ukształtowanymi figurami myślenia, z konwencjami wizualnymi; tym bardziej że wraz z inwazją kultury popularnej nastąpiła ikonizacja wiedzy potocznej23. __________ 19 20 21 22 23 Tamże, s. 277. Tamże, s. 283. Tamże, s. 284. A. Wieczorkiewicz, dz. cyt., s. 7. R. Drozdowski, Obraza na obrazy. Strategia społecznego oporu wobec obrazów dominujących, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2009, s. 8. 115 Artyści stosują także różne formy oporu wobec wzorów i retoryki kultury dominującej, nie tylko poddając krytyce teksty kultury, ale tworząc alternatywne programy artystyczne/estetyczne. To nie znaczy, że nie ulegamy obrazom. Przykład stanowi ostatnio wydana książka (wywiad-rzeka) Życie to jednak strata jest ilustrowana czarno-białymi zdjęciami bohatera. Andrzej Stasiuk prezentowany jest na tle wiejskich pejzaży. Bez wątpienia główną oś konstrukcyjną fotografii stanowi droga, pisarz w drodze melancholijnej, pustej, tajemniczej, dalekiej. Albo z twarzą zwróconą ku słońcu, w zachwycie nad… wsią, lasem, polem. Wszyscy istotni pisarze chyba bardziej wędrują pośród obrazów niż rzeczywistych krajobrazów. Sztuki piękne w swojej długiej historii ofiarowały nam wiele pejzaży realistycznych, symbolicznych, metaforycznych, dlaczego więc nie mamy „nimi myśleć”, przecież to pejzaże naszej pamięci. Droga krajowa 47 to element obcego świata, który nie powinien się pojawić, bo burzy harmonię Tatr i sztuk pięknych pod Tatrami. Podzwonne pejzaże Wielu użytkowników drogi 47, najpewniej obok gierkówki najbardziej znanego polskiego traktu, potwierdzi estetyczne odczucia Andrzeja Stasiuka. Na Podhalu jest jeszcze kilka dróg wątpliwych estetycznie (np. fragmenty drogi przez Białkę Tatrzańską, fragmenty Poronin–Stasikówka). W moim przekonaniu daleko bardziej unicestwiają urodę Tatr drogi wątpliwe etycznie. Od kilku lat trwa walka o prawa zwierząt pomiędzy ich obrońcami a zarobkującymi na drodze do Morskiego Oka podhalańskimi fiakrami24. Wspomniałam, że na fotografiach często nie chcemy widzieć elementów obcego świata25, niezgodnych z naszymi wyobrażeniami, wiedzą, wyznawanymi wartościami; przede wszystkim jednak nie możemy zgadzać się na egzystencję w rzeczywistości kulturowej krajobrazu z „drogą w tle”, który przeczyłby harmonii z indywidualną czy zbiorową aksjologią. To podhalańskie intermedium zrodzone jest z doświadczenia melancholijnego i nostalgicznego. Moja opowieść będzie czymś na kształt dokumentu ujętego w ramy artyzmu, będzie fotogramem o świadomej kompozycji. Łany zbóż, chaty z bielonymi ścianami, kapliczki, krzyże przy drogach i ich rozstajach to pejzaże, które stały się ikoną polskości i weszły na stałe w obszar zbiorowej wyobraźni. Kapliczki, krzyże, dzwonnice etnografowie uznają za znaki pamięci, kronikę lokalnej społeczności, „ślady wielkiej historii widzianej z perspektywy wioski”26. __________ 24 25 26 Problem ten poruszony został w moich etnograficznych badaniach i jedno z trzech podhalańskich intermediów będzie poświęcone konfliktowi. M. Sztandara, dz. cyt., s. 288. A. Jackowski, Kapliczki i krzyże przydrożne, [w:] Pejzaż frasobliwy. Kapliczki i krzyże przydrożne, red. A. Różycki, P. Szczegłów, Wydawnictwo Krupski i S-ka, Warszawa 2000, s. 5. 116 Istnieją jeszcze na podhalańskich traktach pejzaże melancholijne. Najpiękniejszym, nieznanym, nierozpoznanym jest pejzaż ze świętym Jakubem, na Hawierce, przy drodze z Działu do Morawczyny zwanym przez mieszkańców Jakubkiem. Z piaskowca, z ledwie rozpoznawalną datą 1860. Myślałam, że Jakub patronuje pielgrzymom, ale morawczanie mają własne objaśnienie – posadowiony został w miejscu zbrodni jako wotum ekspiacyjne za zamordowanie żony właściciela tutejszej karczmy. Nieosłonięta od wiatrów, zniszczona zmiennością tatrzańskiej aury, ale trwająca… Ja chciałabym zaprezentować fragmenty świata, który powoli odchodzi – kapliczki z dzwonkami i dzwonnice loretańskie. Wystarczy zjechać z czterdziestkisiódemki i udać się w kierunku Suchego, potem Zębu i wreszcie Sierockiego; albo czterdziestkądziewiątką z Nowego Targu w kierunku Jurgowa, a potem w bok na Rzepiska do Łapszanki, albo do drogi osiemset pięćdziesiąt osiem do Koniówki, i w końcu z Zakopianki dziewięćsetpięćdziesiątkąsiódemką przez Zaskale do Maruszyny; krajobraz się zmieni. Drogi przez wsie, wieże kościelne, kapliczki i podhalańskie dzwonnice – pejzaże melancholijne, szczególnie w listopadzie. Vivo voco, mortus plango, fulgura frango – żywych zwołuję, zmarłych opłakuję, gromy kruszę – to sentencja, którą niegdyś umieszczano na drzwiach kościelnych, biciem w dzwony bowiem nie tylko wyznaczano rytm w pracy i odpoczynku, lecz także sygnalizowano wielkie zagrożenia27. Obok światła dźwięk dzwonów – wedle wierzeń – posiadał właściwości apotropeiczne. Dzwony nie tylko zwoływały na modlitwę, zawiadamiały o śmierci, lecz także miały zdolność odpędzania złych mocy28. Dzwon, by posiadał moc, musiał być ochrzczony. Włączenie dzwonów w sferę sacrum zawdzięczmy wspólnotom benedyktyńskim; od VII w. błogosławiono je wedle skodyfikowanych zasad, trzysta lat później ukształtował się rytuał nadawania imion. Chrzest dzwonu oddawał go władzy kościelnej, ale jednocześnie nadawał mu osobowość29. Uderzenie w dzwony o świcie, w południe, o zmierzchu (a więc w czasach o charakterze granicznym) po raz pierwszy odnotowano w kościele katedralnym w Poitou (Angelus i Anioł Pański), a Jan XXII zatwierdził (1327) w całym zachodnim Kościele praktykowanie trzykrotnego dzwonienia; za czasów papieża Kaliksta III rzecz się upowszechniła. Bicie dzwonów przed burzą i w jej trakcie wzywało do modlitwy; Kościół potrydencki utrzymał błogosławieństwo dzwonów, jak i dzwonienie podczas burz i wszelkich zagrożeń, tym bardziej że zwyczaj ten atakowali – jako __________ 27 28 29 T. Czerwiński, Kapliczki i krzyże przydrożne w Polsce, Wydawnictwo Muza, Warszawa 2012, s. 302. T. Seweryn, Kapliczki i krzyże przydrożne w Polsce, Instytut Wydawniczy Pax, Warszawa 1958, s. 60. M. Zych, „To fale i wiara”. O dzwonach, złej pogodzie i etnografii, [w:] W krainie metarefleksji. Księga poświęcona profesorowi Czesławowi Robotyckiemu, red. J. Barański, M. Golonka-Czajkowska, A. Niedźwiedź, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2015, s. 306–307. 117 zabobonny – protestanci30. Powoli jednak Kościół manifestował zdystansowany stosunek do wierzeń ludowych; wedle nich bowiem – a ukształtowało się to w XVIII w. – dzwon był jednym ze sposobów zwalczania burz, odpędzania zła, rozbijania chmur gradowych. Już w XVII w. synod warmiński (1610) ustalił, że dzwony uruchomione przed burzą li tylko wzywają do modlitw lub zgromadzenia się wiernych w kościele własnej parafii w tym samym celu. W XIX w. dzwonnice powszechnie instalowano tam, gdzie nie było kościołów; stawały się swego rodzaju jego substytutem31. Tak więc dźwięk dzwonu od średniowiecza chronił i porządkował przestrzeń. W formułach przewidzianych do konsekracji dzwonu (według Pontificale Romanum II) zapisano, iż dzwon pobudzać ma pobożność wiernych, ale też dodano, że: „gdziekolwiek rozlegać się będzie dźwięk tego dzwonu, niech od tego miejsca z dala się trzyma moc nieprzyjaciół, cienie duchów, gwałtowne wichry, uderzenia piorunów i grzmoty, klęska niepogody i wszelkie ataki burz”32. W kulturze typu ludowego wiara w ochronną moc dzwonnic przetrwała do końca XX w., na niektórych terenach – reliktowo trwa w wierzeniach starych ludzi (Podhale, Orawa, Spisz). Ostry głos dzwonów mógł zatrzymać na granicach wsi chmury gradowe i burze. Niegdyś na Podhalu powszechnie wierzono, że chmurami rządzą płanetnicy i to od ich kaprysu zależy, które tereny będą nawiedzać gradobicia, burze i nawałnice. Bezsilni byli – jak mniemano – wobec loretańskich dzwonków33. Wyjątkowego znaczenia nabierał w chwili poświęcenia i posadowienia w kapliczce; i tak jak dzwon kościelny miał moc katarktyczną, a jego głos uświęcał otoczenie. Dzwonki loretańskie zaświadczały o wizycie kapłana z wiatykiem, oznajmiały śmierć współmieszkańca, nawoływały do odmawiania modlitwy na Anioł Pański, a od połowy XIX w., kiedy nabożeństwa majowe weszły na stałe do liturgicznego roku kościelnego, informowały o ich rozpoczęciu, zwoływały także na październikowe nabożeństwa różańcowe34. Na Podhalu opiekunami kapliczek z dzwonkami i dzwonnic loretańskich byli przede wszystkim mężczyźni, i to ci, którzy mieli wiedzę, umieli „czytać naturę”; dziś także kobiety są dzwonniczkami. Dzwony loretańskie posadowiono także w wysokich, okazałych dzwonnicach, które można spotkać u podnóża Tatr, Gorców i Beskidu Żywieckiego. Przypominają raczej wolno stojące dzwonnice kościelne. „Musiały być przede wszystkim wysokie i ustawione w takim miejscu, aby dźwięk ich dzwonów mógł się swobodnie i szeroko rozchodzić po górach i być dobrze słyszany przez __________ 30 31 32 33 34 Tamże, s. 308. Tamże, s. 311. P. Kowalski, Prośba do Pana Boga. Rzecz o gestach wotywnych, Towarzystwo Przyjaciół Polonistyki Wrocławskiej, Opole 1994, s. 81. Loreto – miejscowość we Włoszech, najstarszy ośrodek pielgrzymkowy kultu maryjnego. W miejscowej bazylice znajduje się – jak wierzą wierni – domek Marii cudownie przyniesiony z Nazaretu. Stąd polski przymiotnik – loretańska = maryjna: kaplica czy dzwonek. T. Czerwiński, dz. cyt., s. 304. 118 płanetników. Budowano je na dwa sposoby. Prostsza i bardziej spotykana forma to wysmukła czworoboczna wieża, zwężająca się ku górze, nakryta brogowym daszkiem. [...] Ściany szalowano deskami lub gontem, pozostawiając odkryte fragmenty w górze pod dachem, w miejscu zawieszenia dzwonu. Bywały też dzwonnice budowane okazalej”35. Niektóre dzwonnice loretańskie miały wewnątrz kaplicę z ołtarzem. Zdobią je zawsze kapliczki zawieszone nad wejściem, najczęściej z rzeźbą Pasji, Ukrzyżowanego lub Marii; rzadko oleodrukowe obrazy o tematyce maryjnej. W ludowych wierzeniach przywiązywano wagę do chrztu dzwonu. Tadeusz Seweryn wspomina zdarzenie z małopolskich Mogilan, gdzie zawieszono dzwon bez chrztu; przy pierwszej próbie uruchomienia dzwon zerwał się, „wyleciał w świat” i runął na ziemię dopiero w Świątnikach36. Moją podróż po dzwonniczym podhalańskim krajobrazie rozpocznę od Koniówki. Tu w pobliżu mostu na Czarnym Dunajcu odnajdziemy dzwonnicę, która dla mieszkańców była tak ważna, że po pożarze w 2008 r. (prawdopodobnie od świecy pozostawionej po nabożeństwie) odbudowano ją i postawiono przy głównej drodze. Przed pożarem stała na placu pomiędzy zabudowaniami W. Fiodora (Kowolkowego) i T. Harbuta (Fajki). Została nadbudowana, odremontowana i podwyższona. Pierwszy, starszy obraz, spłonął i został zastąpiony przez istniejący do dziś, pędzla E. Szyftera, artysty z Poznania. Spłonął też dzwon przywieziony z Lourdes i niewielki ołtarzyk. Po 2008 r. ufundowano nowy dzwon odlany w Przemyślu. „Głos dzwonu był dla nas sygnałem alarmu, że pożar albo jakaś klęska. Z rana wzywał na Anioł Pański i na majówki. Kiedy wioska była jeszcze z drewna, to modlono się o to, żeby nie było pożaru w czasie burzy. Ten dzwon był chrzczony w wojnę dwa razy u Wdowioka. Bo chcieli przetopić”37. Mieszkańcy wciąż pamiętają kilku najstarszych dzwonników: „Od wielu lat dzwonnikami są kobiety, one się opiekują dzwonem, kapliczką. Ale byli i różni dzwonnicy, co umieli tak grać, że wiadomo było czy pożar, czy burza, czy zgon. To byli mężczyźni, co znali się na pogodzie”38. Niegdyś XIX-wieczna dzwonnica służyła do ostrzegania przed burzami (na dzwonie widniał napis – fulga frange – łamię pioruny)39. Inna dzwonnica loretańska (początek XX w.) w Sierockiem, małej wiosce blisko Zębu, nazywana jest przez mieszkańców burzówką. Posadowiona przy wytyczonej współcześnie Drodze Papieskiej, przylega do dużej kapliczki fundacji Macieja i Anny Gąsieniców. Mieszkanki Sierockiego twierdziły, że używana __________ 35 36 37 38 39 Tamże, s. 313. T. Seweryn, dz. cyt., s. 43. Mieszkanka Koniówki. Wywiad z lipca 2015 r. znajduje się w archiwum autorki w Zakładzie Antropologii Kulturowej w Instytucie Etnologii i Antropologii Kulturowej UŁ. Tamże. M. Pinkwart, Podtatrze, Wydawnictwo BOSZ, Olszanica 2011, s. 141; Z. Zięba, Koniówka (1605–2005). Album wspomnień i przekazów rodzinnych o naszej wiosce, Wydawnictwo Julita, Śliwice 2005, s. 30. 119 jest nadal do ostrzegania przed nawałnicami, a także w przypadku śmierci mieszkańców wsi. Dzwonnica w Skrzypnem Górnym, też z XX w., odremontowana współcześnie z kapliczką skrywającą rzeźbiarską Pasję anonimowego autora. Drewniana, ale stożkowy dach dzwonnicy niefortunnie pokryto blachą, co jest częstą podhalańską praktyką. W moich podróżach po „żółtych drogach” najbardziej interesującą historię przynosi kapliczka z dzwonkiem w Łapszance, wprawdzie na Spiszu, ale powszechnie zanana mieszkańcom Podhala. Jeden z etnografów klasyfikujących dzwonnice loretańskie i kapliczki z dzwonkami napisał, że to jedna z najpiękniejszych kapliczek40. Zbudowana w 1926 r. na przełęczy nad Łapszanką, przy drodze prowadzącej z Łapszy do Jurgowa, z niezwykłym widokiem na Tatry od strony północnej i Magurę Spiską. Ufundowana przez mieszkańców Łapszy, by rozpędzała burze. Stoi na wzgórzu u granic wsi. Otoczona płotkiem, architektonicznie związana z regionem, murowana, bielona, o kształcie prostopadłościanu z wnękami, nakryta jest szerokim, brogowym dachem gontowym, zwieńczonym żelaznym krzyżem. Niezwykle zadbana, z kwiatami i krzewami wewnątrz wydzielonej sakrosfery i krzyżem z tablicą informacyjną o tragedii: w czasie burzy, 17 lipca 1967 r., przy kapliczce zginął rażony piorunem dzwonnik Franek Kapołka. Z boku, we wnęce obraz Marii Częstochowskiej, przed obrazem sznur z pętlą dla dzwonnika. Kapliczka znana jest wielu mieszkańcom Spisza i Podhala z powodu tej dramatycznej historii. Podczas badań na Podhalu pytałam mieszkańców Łapszanki o dzisiejsze „życie” kapliczki i o historię sprzed pięćdziesięciu lat. Zawsze odpowiadano wymijająco, że nie należy do tego wracać, bo nie wiadomo, co się wówczas zdarzyło. Jeden z mieszkańców tak interpretuje niechęć do opowieści o burzówce: „To może oni nie wiedzą, co z tym zrobić, bo miał dzwon zawiadamiać, a zabił piorun dzwonnika. Czy to za jakiś grzech? Niektórzy mówią, że to morderstwo było, bo zerwany był piorunochron, jak go odnaleźli”41. Ogrodzenie, mur, krąg z kamieni, które otaczają świętą przestrzeń, należą do najdawniejszych sposobów taksonomii przestrzennej. „Ogrodzenie oznacza ciągłą obecność kratofanii lub hierofanii wewnątrz miejsca ogrodzonego, a ponadto ma chronić człowieka niewtajemniczonego (profana) przed niebezpieczeństwem, które mogłoby mu zagrażać w wypadku niebacznego przekroczenia granicy”42. Ambiwalencja – skalanie i sakralizacja przestrzeni poprzez śmierć – wzmacnia niezwykłość miejsca, czyni je niejednoznacznym, wartym ciągłych opowieści. I zatrzymania się, co często czynią turyści. Krajobraz z dzwonnicami – jak wszystko – poddał czas swoistej resemantyzacji. W ich pobliżu powstawały niejednokrotnie pierwsze posterunki Ochotniczych Straży Pożarnych; aspekt magiczny ustępował pragmatycznemu, choć ten ostatni genezę miał w pierwszym. Nadal są jednym z najbardziej rozpozna- __________ 40 41 42 T. Czerwiński, dz. cyt., s. 311. Wywiad znajduje się w archiwum ZAK w IEiAK UŁ. M. Eliade, Traktat o historii religii, Książka i Wiedza, Warszawa 1966, s. 364–365. 120 walnych fragmentów wiejskiego podhalańskiego (spiskiego, orawskiego, warmińskiego) krajobrazu. W świadomości lokalnej funkcjonują jako pamiątki przeszłości i jako zabytki muzealne. Przestały być niezbędne wraz z powstającymi licznymi parafiami i świątyniami. Rozmowy z Podhalanami i obserwacje zachowań dowodnie wskazują, że choć uległa erozji ludowa wizja świata, to niektóre jej rytualne elementy nadal trwają. Tak jak kapliczki w polach, przy drogach, tak i dzwonnice wymuszają na mieszkańcach „momenty zatrzymania”, innego rytmu, pochylenia głowy, zdjęcia nakrycia głowy, uczynienia znaku krzyża, modlitwy czy nawet uruchomienia dzwonu… To dla Podhalan nadal miejsca konsekrowane, związane z tradycją, wznoszone niegdyś po to, by chroniły obszar wewnętrzny, własny, „aby nie dopuszczały nieczystości, chaosu, nicości, która czai się poza linią oszańcowaną świętymi znakami”43. Artykuł uzupełniają fotografie zamieszczone w Aneksie 2, s. 851–853. Naturalistic Maps, Melancholic Maps. From the Cycle: Intermissions of Podhale The article is a part of a book about contemporary culture of Podhale. In the book there are three moments which act as “stops” of the main narration; they concern the cultural phenomenon of the roads or ways. This “stop” is a reflection (of anthropologist pacing the roads of Podhale) on stereotypes of rural landscape and mental landscape, not the real one. __________ 43 P. Kowalski, Prośba do…, s. 80. 121 „Zeszyty Wiejskie”, Z. XXII, 2016 Sebastian Latocha Uniwersytet Łódzki Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej Wolskie memuary. Wola Krzysztoporska1 we wspomnieniach Heleny Szereszewskiej, Włodzimierza Dajcza i Jana Kodrębskiego. Egzemplifikacje na marginesie historii antropologicznej i historii regionalnej Skąd bierze się słodycz przeszłości? Stąd, że ją wspominamy, bo wspominając, zmieniamy ją w teraźniejszość, a ona nie jest i nie może być teraźniejszością – absurd, ukochana, absurd2. (Fernando Pessoa) Kiedy wydobywamy wspomnienie, naprawdę mamy wrażenie, że wyrywamy je z miejsca, w którym miało na zawsze pozostać3. (Georges Perec) Słodycz wspomnień Wszyscy mamy wspomnienia. Dlatego pamięć wydaje się określać kondycję ludzką. Memuary (fr. mémoire – pamięć) to autobiografie, dzienniki, pamiętniki, wspomnienia opierające się na pamięci, która nie jest prostym wehikułem przeszłości, tylko ją kreuje, produkuje obrazy przeszłości, często nostalgiczne i sielankowe lub przeciwnie – potworne i bolesne, łącząc rzeczywistość z mitem, historię z fikcją. Innymi słowy, pamięć tylko odnosi się do przeszłości, interpretuje ją. Memuary raczej bilansują przeszłość, przekształcają ją we wspomnienia. Teraźniejszość jednak nie może obejść się bez przeszłości; czerpie z niej całymi garściami, szczególnie we współczesnej, płynnej rzeczywistości. __________ 1 2 3 Wola Krzysztoporska (stolica gminy) leży w powiecie piotrkowskim, w województwie łódzkim. F. Pessoa, Księga niepokoju. Czuły Barbarzyńca Press, Warszawa 2013, s. 260. G. Perec, Praca pamięci, [w:] tegoż, Urodziłem się. Eseje. Wydawnictwo Lokator, Kraków 2012, s. 202. 123 Istnieją różne praktyki wydobywania z pamięci doświadczeń i zdarzeń; np. wspomnienie różni się od przypominania. „Wspomnienie to jedna z form odtwarzania materiału pamięciowego, odnosząca się do zdarzeń lub sytuacji, w których jednostka uczestniczyła osobiście. To osobiste uczestnictwo pozwala odróżnić wspomnienia od impersonalnych form odtwarzania: podczas przypominania ludzie odtwarzają fakty lub zdarzenia, w których nie brali udziału”4, eksplikuje Tomasz Maruszewski. Wolskie memuary opierają się zarówno na wspomnieniach, jak i przypominaniu; obejmują osobiste doświadczenia, przeżyte przez autorów, oraz doświadczenia i zdarzenia, o których im jedynie wiadomo, w których nie brali udziału, lecz wpłynęły na ich życie. „Pisząc pamiętnik, autor korzysta zwykle nie tylko z własnej pamięci, lecz także z zasobów rodzinnych (zapisków, fotografii, dokumentów), starych roczników gazet, a nawet opracowań historycznych”5, konstatuje Paweł Rodak. Memuary charakteryzują się eklektyzmem; innymi słowy, łączą różne praktyki wydobywania z pamięci przeżyć i zdarzeń. Wspomnienie i przypominanie bywają nie do odróżnienia (także dla samego pamiętnikarza), ponieważ na obraz przeszłości wpływają jeszcze jego „motywacje […], a także jego społeczne ramy pamięci oraz wiedza i wyobrażenia o przeszłości”6, dodaje P. Rodak. W memuarach nie da się odróżnić historii od fikcji, prawdy od zmyślenia i dlatego „wspomnienia są w zasadzie prawdziwe, ale niedokładne”7; na tym polega ich słodycz i czar. Mają jeszcze walory dla etnohistorii oraz historii regionalnej (czy regionalistyki historycznej), unaoczniając kulturowe dzieje „małych ojczyzn”. Wolskie memuary Wolskie memuary to: pamiętnik Heleny Szereszewskiej pt. Józef i Hana. Kronika rodziny Szpilfoglów z Krysztoporskiej Woli8, pamiętnik Włodzimierza Dajcza pt. Odłamki czasu9 oraz wywiad rzeka Joanny Wiszniewicz z Janem Kodrębskim pt. Ze świadectwa profesora Jana Kodrębskiego10. Łączą one wspomnienie z przypominaniem, co jest charakterystyczne dla memuarów. Jednocześnie otwierają perspektywę wejrzenia w zapamiętaną (a także zmityzowaną) przeszłość Woli Krzysztoporskiej, pełną ludzkich emocji, „przeżywaną”. Wspomnienia wolskich „pamiętnikarzy” mówią więcej o tym, jak doświad- __________ 4 5 6 7 8 9 10 T. Maruszewski, Wspomnienie, [w:] Modi memorandi. Leksykon kultury pamięci, red. M. Saryusz-Wolska, R. Traba, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2014, s. 523. P. Rodak, Pamiętnik, [w:] Modi memorandi…, s. 356. Tamże. T. Maruszewski, dz. cyt., s. 525. H. Szereszewska, Józef i Hana. Kronika rodziny Szpilfoglów z Krysztoporskiej Woli, Czytelnik, Warszawa 1998. W. Dajcz, Odłamki czasu, Warszawska Firma Wydawnicza, Warszawa 2011. J. Kodrębski, Ze świadectwa profesora Jana Kodrębskiego, [wywiad przepr. J. Wiszniewicz], Wydawnictwo Naukowe Ibidem, Łódź 2009. 124 czenia i zdarzenia zostały zapamiętane przez nich, niż o samej przeszłości. Dlatego wydobywane z pamięci fakty z dziejów Woli są czasami śladowe, a czasami drobiazgowe, nieścisłe i chaotyczne. Lecz taka jest po prostu ludzka pamięć. Z punktu widzenia etnohistorii i historii regionalnej nie jest to słabość memuarów, tylko ich cecha – niedokładność. Z jednej strony, do końca nie wiemy, ile jest we wspomnieniach o Woli Krzysztoporskiej prawdy, a ile zmyślenia, mitu, wyobrażeń i uczuć. Z drugiej strony, wyobrażeń i emocji nie da się oddzielić od życia; „opowiadają” one swoją prawdę. To ona stanowi jądro wolskich memuarów. Dlatego nie dowiemy się nigdy, jak to było naprawdę, tylko jak zostało to zapamiętane. Stąd bierze się cały urok wspomnień. Helena Szereszewska (1891–1978) urodziła się w Woli Krzysztoporskiej w rodzinie Szpilfoglów, właścicieli wolskiego majątku od 1873 r., pochodzących z Piotrkowa Trybunalskiego. Była wnuczką Josela (Józefa) Szpilfogla, pierwszego żydowskiego dziedzica Woli. Zmarła w Izraelu w 1987 r. Dzieciństwo spędziła w Woli. Do Warszawy przeniosła się po ślubie ze Stanisławem Szereszewskim. „Matka, w wolnych od zajęć domowych godzinach, pisała pamiętniki. Opisywała w nich rodzinę, zwłaszcza trzy córki, otoczenie i bieg wydarzeń. [...] W getcie warszawskim – chronione i przenoszone z miejsca na miejsce – zostały zakopane w styczniu 1943 r. w piwnicy domu przy ul. Muranowskiej 42, ostatniego mieszkania rodziców, i tam pozostały”11, napomyka córka H. Szereszewskiej, Miriam, jednocześnie odsłaniając rąbka tajemnicy wolskiego memuaru. Do pamiętników H. Szereszewska powróciła w latach sześćdziesiątych XX w., rozwijając je o wspomnienia z dzieciństwa spędzonego w Woli. M. Szereszewska wyjaśnia, że „powrót do lat dawnych, wędrówka wstecz, aż do pradziadka Azryela i jego żony Nachy, podjęte zostały [przez jej matkę – przyp. S.L.] w imię ocalenia z mroków niepamięci historii rodziny”12. Chociaż oś Józefa i Hany. Kroniki rodziny Szpilfoglów z Krysztoporskiej Woli stanowi drzewo genealogiczne, to wspomnienia H. Szereszewskiej nie ograniczają się tylko do dziejów rodziny Szpilfoglów. Pamiętnik jest cenny z perspektywy regionalistyki historycznej, skoncentrowanej na historii i kulturze „małych ojczyzn”. Pamiętnik obejmuje szkic do dziejów Woli Krzysztoporskiej, prosty poczet wolskich dziedziców (do 1873 r.) i ich ciekawe portrety psychologiczne13, opis folwarku oraz drobiazgowy opis dworu (jego planu, wnętrza, mebli) __________ 11 12 13 M. Szereszewska, dz. cyt., s. 5–6. Tamże, s. 6. „Pana Kozłowskiego przezywano w okolicy »wariatem«. Azryel niechętnie zawierał z nim transakcje handlowe, bo nigdy nie był pewien, czy w połowie drogi nie dogoni go karbowy i nie odbierze wołu. A pana Trzcińskiego przezywano »astrologiem«. Chłopi przypisywali mu czarodziejską siłę, bo znał się na gwiazdach, umiał stawiać horoskopy i potrafił odgadnąć pogodę ze szczebiotu ptaków. Przyprowadzali do niego chorych na padaczkę, chorych na kołtun i niemych od urodzenia. […] Zamiłowany astronom i fizyk, pan Trzciński sam konstruował teleskopy, a szkła do nich zamawiał u Żyda Pika, który miał sklep optyczny w Warszawie na Nalewkach. Na mansardach nie mieszkał nikt. Na mansardach suszyły się jabłka. W jednej z szaf tych poddaszy był sekret, o którym wiedział tylko pan Trzciński: ruchoma ścianka. Można było wejść do szafy i wyjść przez nią na mały stryszek. Na stryszku leżało popiersie hrabiego Berga, pomalowane czarną farbą. 125 i ogrodu. Przedstawia sielankowe relacje między wsią i dworem, relacje polskożydowskie, święta oraz życie codzienne wsi i wolskiego dworu na przełomie wieków XIX i XX. Wolskie memuary można czytać na różne sposoby. Włodzimierz Dajcz urodził się w 1944 r. w Woli Krzysztoporskiej, gdzie także spędził dzieciństwo i młodość. Jego Odłamki czasu łączą fotograficzny realizm czy etnograficzną precyzję z nostalgicznymi obrazami przeszłości. Z jednej strony, lektura jego wspomnień to picie wódki z czerwoną kartką (bo ta z niebieską była droższa) w wolskiej knajpie, wyrabianie ciasta na chleb i placek drożdżowy razem z babcią pamiętnikarza, czy zwykła młocka: „Dziadek Wojciech od lat już nie walił cepami w snopy ułożone na klepisku stodoły. Nastała bowiem w Woli era silników spalinowych i młockarń oznakowanych literami MSC, czyli młockarń szerokomłotnych, czyszczących. Wychodziły też z mody tak zwane targanki, czyli prymitywne młockarnie nieposiadające wialni oddzielających ziarno od plew. Nowoczesna, wysokowydajna młockarnia wymagała do obsługi siedmiu, ośmiu zwinnych i mocnych ludzi [...]”14. Z drugiej strony, są to nostalgiczne wspomnienia o magicznym czasie i magicznej przestrzeni.15 „Nostalgik nie odnosi się już do utraconej ojczyzny, ale tęskni za [...] światem dzieciństwa i młodości. Jego pragnienie kieruje się nie ku przedmiotowi, który chce odzyskać, ale ku czasowi niemożliwemu do odzyskania. Nostalgikowi chodzi nie tyle o utraconą przeszłość, ile o własne wyobrażenia na jej temat i uczucia z nimi związane”16, podkreśla Marek Zaleski. Sam W. Dajcz sformułował to tak: „Istotę tej akcji stanowi przemijanie, które jest, jak się wydaje, pasem transmisyjnym życia, wprawdzie naznaczonym przekleństwem śmierci, ale też nadzieją na nieskończoność istnienia, skoro wszystko na tym świecie ma swoje przeciwieństwo. Jeśli dobro jest odwrotnością zła, a światło – ciemności, to, uznając tę zasadę za uniwersalną, nie można wykluczyć, że przemijanie ma swoje przeciwieństwo, więc nic nie ginie ostatecznie, tylko zostaje utrwalone w głębi największej tajemnicy wszechświata, do której poznania nieustannie dążymy od zarania świadomości”17. Przejawem nie tylko nostalgii, ale także mityzacji Woli w Odłamkach czasu jest ciągłe odwoływanie się przez W. Dajcza do czasu Piotra Krzysztopor- 14 15 16 17 Popiersie nie miało głowy. Odrąbana głowa leżała obok. To popiersie sprowadził z Warszawy pan Trzciński po powstaniu 1863 roku. Późnym wieczorem wyniósł je na mansardę, wszedł do szafy i wyszedł z niej sekretnymi drzwiami. Postawił popiersie na klepisku, pomalował na czarno i odrąbał głowę. I tak już zostało”. H. Szereszewska, dz. cyt., s. 30–31. W. Dajcz, dz. cyt., s. 195. Egzemplifikacja: „To było szczególne miejsce na ziemi. Kilka włościańskich zagród o długiej historii, sięgającej XVI wieku, powstałych na tym uroczysku z woli magnackiego rodu Krzysztoporskich, tworzyło w połowie XX wieku jedyny w swoim rodzaju układ urbanistyczny, nadający temu zakątkowi magiczny charakter. Sama substancja mieszkalno-gospodarcza, ulokowana na powierzchni zaledwie kilku hektarów, stanowiła tylko urokliwą formę przestrzenną, w którą życie wpisało dzieje kilku zamieszkałych tu rodzin”. W. Dajcz, dz. cyt., s. 99. M. Zaleski, Nostalgia. Perspektywa kulturowa, [w:] Modi memorandi…, s. 276. W. Dajcz, dz. cyt., s. 5. 126 skiego i jego progenitury, pierwszych właścicieli wolskiego majątku (przełom wieków XVI i XVII)18, co wydaje się refleksem (w popkulturze) Eliadowskiej reaktualizacji czasu świętego, mitycznego czasu „początku” Woli Krzysztoporskiej. Czas święty, konstatuje Mircea Eliade, „z natury swej jest odwracalny, w tym sensie, że w istocie swej jest to uobecniony praczas mityczny. Wszelkie święto religijne, wszelki czas liturgiczny polega na reaktualizowaniu jakiegoś sakralnego wydarzenia, które dokonało się w przeszłości mitycznej, »na początku«. [...] Występuje pod paradoksalnym aspektem czasu okrężnego, odwracalnego i dającego się odzyskiwać, jako rodzaj wiecznej, mitycznej, teraźniejszości, w którą człowiek włącza się okresowo za pośrednictwem obrzędów”19. Wspominanie wydaje się u W. Dajcza właśnie obrzędem „zakorzeniającym” teraźniejszość w przeszłości, ocalającym od zapomnienia i odzyskującym przeszłość (posiadającą cechy mitu) Woli Krzysztoporskiej. __________ 18 19 „Pierwsza pisana informacja o miejscowości Wola Krzysztoporska pochodzi z 1552 r. i dotyczy poborów z dóbr Piotra Krzysztoporskiego. Znajdujemy tam informację, że Piotr Krzysztoporski płacił daniny od 7 osadników i jednego łanu. »Wola« jest nazwą niezwykle popularną na obszarach puszczańskich, wywodzących się z czasowego (zazwyczaj dwudziestoletniego) zwolnienia z podatków nowo zasiedlanych wsi. Podatek zwany »wolą« lub »lgotą« stosowany z przymiotnikiem dawał od XIII w. nazwę wielu osadom. Przymiotnik w nazwie »Wola Krzysztoporska« pochodzi od rodu Krzysztoporskich (Christoporscy, Krystoporscy, Krzysztoporscy), wywodzącego się z podkrakowskiej wsi Krzysztoporzyce (Krzysztoforzyce). Ród ten w XV w. osiedlił się na ziemi sieradzkiej. Jan Krzysztoporski zmarł w 1465 r., a jego syn Mikołaj w 1497 r., pozostawiając dwóch synów Stanisława i Piotra – dziedzica Woli Krzysztoporskiej, Gąsek, Krężnej, Bujen, Szemek i Gorzkowiczek. Syn Piotra – Jan (1518–1585) w latach 1537–1539 studiował w Wittenberdze między innymi pod kierunkiem Filipa Melanchtona, któremu polecił go Andrzej Frycz Modrzewski. To wstawiennictwo, a także dobre postępy w nauce zaskarbiły mu przyjaźń Melanchtona. Z Wittenbergii Jan udał się na dalsze studia do Padwy. Po powrocie do kraju dostąpił najwyższych zaszczytów. Był posłem króla Zygmunta Augusta: w 1551 r. do papieża Juliusza III, w 1552 r. do Joachima Brandenburskiego, w 1553 r. do królowej węgierskiej Izabeli. Tytułem wynagrodzenia za oddane królowi usługi dwór Jana Krzysztoporskiego w Piotrkowie został zwolniony od jurysdykcji miejskiej, Jan natomiast został mianowany sekretarzem królewskim. W 1565 r. został kasztelanem wieluńskim. Ta pierwsza i jedyna w rodzinie Krzysztoporskich godność senatorska została przez Andrzeja Trzecieskiego uczczona zbiorem wierszy dedykowanych w całości Janowi Krzysztoporskiemu pod tytułem Epigrammatum Liber II – 1565 r. oraz Liber Epigrammatum – 1567 r. W latach kolejnych brał udział w wyborze Henryka Walezego na króla, a w roku 1576 towarzyszył Annie Jagiellonce w podróży do Krakowa. Po śmierci ojca – Piotra Krzysztoporskiego – został spadkobiercą całego majątku. W jego rękach znalazły się: Wola Krzysztoporska, Bogdanów, Gąski, Krężna, Siomki, część Radziątkowa, Żuchowice i Gorzkowice. Powyższe nazewnictwo z przełomu XIV/XV w. zachowało się do dzisiaj i stanowi element aktualnej sieci osiedleńczej. Jan Krzysztoporski zmarł 23 XII 1585 r. i pochowany został w kościele w Bogdanowie, gdzie znajduje się epitafium jego i członków rodziny, pozostawił 13 dzieci”. http://www.sztetl.org.pl/pl/article/wolakrzysztoporska/3,historia-miejscowosci/ (dostęp: 12.02.2016) M. Eliade, Czas święty i mity, [w:] Antropologia kultury. Zagadnienia i wybór tekstów, red. A. Mencwel, Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2005, s. 101–102. 127 Co jest zasadą mityzacji? „Mit przekształca historię w naturę”20, konstatuje Roland Barthes. Wspomnienia W. Dajcza egzemplifikują przekształcanie historii w naturę według zasady mityzacji; cały krajobraz Woli (a przecież krajobraz nie jest ekofaktem, tylko artefaktem, dziełem ludzkich rąk, czyli przyrodą wytworzoną, „przestrzenią historyczną”21) w Odłamkach czasu „pamięta” Krzysztoporskich (np. „Mury te pamiętały magnatów Krzysztoporskich”22, „Po drugiej stronie ulicy obsypało się kwieciem potężne drzewo akacji, pamiętające na pewno czasy Krzysztoporskich”23). W. Dajcz mityzuje także cechy charakteru Wolan (np. „Wśród animatorów wielkiej przemiany społecznej w Woli nie mogło zabraknąć młodzieży ze starych, chłopskich rodów, potomków arian z czasów Jana Krzysztoporskiego, o rogatych duszach opornych na komunistyczną indoktrynację”24). Z jednej strony, W. Dajcz przedstawia nostalgiczny obraz Woli Krzysztoporskiej, wspominając swoje dzieciństwo i młodość spędzone w Woli; tego czasu nie da się odzyskać i to jest jego istotą. Z drugiej strony, dzięki wspomnieniom czy przypominaniu próbuje przeszłość odzyskać, zreaktualizować. Jan Kodrębski (1936–1997) był prawnukiem Josela (Józefa) Szpilfogla. Urodził się nie w rodzinnej Woli Krzysztoporskiej, tylko w Warszawie. „Prawdę mówiąc, urodziłem się w Warszawie, ale w dokumentach mam wpisane, że w Piotrkowie Trybunalskim. [...] Tak naprawdę nigdy w życiu nie spędziłem jednej nocy w Piotrkowie [...]. Moja rodzina od stu kilku lat [...] mieszkała pod Piotrkowem Trybunalskim w majątku Wola Krzysztoporska, który do niej należał i tam spędziłem pierwsze trzy lata mego życia. Natomiast urodziłem się w Warszawie po prostu dlatego, że w stolicy były odpowiednie warunki. Matka urodziła mnie w klinice warszawskiej, widocznie rodzice nie mieli zaufania do szpitala w Piotrkowie. Zostałem zarejestrowany w Piotrkowie Trybunalskim, bo rodzina moja od półtora wieku była związana z tym miastem i zapewne uznano, że bardziej właściwie będzie tam mnie zapisać”25, wspomniał w wywiadzie z Joanną Wiszniewicz. J. Kodrębski był profesorem prawa w Uniwersytecie Łódzkim. Zmarł w 1997 r. w Łodzi. Wywiad nie przedstawia „mitycznej” Woli, rodzinnego gniazda, wolskiej Arkadii (jak u H. Szereszwskiej, „małej Helenki, która z okna parterowego mieszkania rodziców obserwowała wydarzenia na podwórzu, bawiła się w ogrodzie i chodziła z pokojową Marcelą na wieś i na folwark do znajomych Marceli i do sklepu Mośka”26) czy „Magicznego Zakątka”, chronotopu27 dzieciństwa __________ 20 21 22 23 24 25 26 27 R. Barthes, Mitologie, Fundacja Aletheia, Warszawa 2008, s. 262. Zob. K. Hastrup, Natura jako przestrzeń historyczna, „Polska Sztuka Ludowa. Konteksty” 1994, nr 3–4, s. 8–13. W. Dajcz, dz. cyt., s. 138. Tamże, s. 140. Tamże, s. 294. J. Kodrębski, dz. cyt., s. 3. M. Szereszewska, dz. cyt., s. 6–7. „W tej idei, czas i przestrzeń traktowane są łącznie, tkwią w nierozerwalnym związku, wzajemnie się uzupełniając. Z jednej strony, przestrzeń ulega ciągłym przemianom, 128 i młodości (jak u W. Dajcza). Dla J. Kodrębskiego Wola Krzysztoporska to wspomnienie bolesne: „[...] zdarzył się dosyć przykry incydent. Ojciec przyjechał do Woli Krzysztoporskiej zaraz po wyzwoleniu, gdzieś tak na wiosnę 1945 r. Przed ojcem przyjechała tam kuzynka ojca z dwojgiem dzieci, był na nich napad, nie pobito ich, ale straszono i powiedziano, żeby stamtąd czym prędzej wynieśli się. Na ojca nikt nie napadł, choćby dlatego, że był w mundurze i z bronią, ale ludzie, których znał dobrze sprzed wojny – ojciec był przed wojną prezesem Związku Strzeleckiego i organizacji paramilitarnej – więc ci ludzie dali mu do zrozumienia, że jednak powrót Szpilfoglów do tej Woli Krzysztoporskiej nie jest mile widziany, i że byłoby dla niego lepiej i bezpiecznej, żeby nie pokazywał się tam. Chodziło o zagrożenie, nie tyle ze strony władz, ile ze strony ludzi, jak to się ładnie mówi”28. Wspomnienia J. Kodrębskiego mają raczej charakter postpamięci „gromadzącej treści zapamiętane i tkwiące w świadomości, niepochodzące z naszego własnego doświadczenia, ale z doświadczenia naszych bliskich, którzy opowiadając o nim, przeżywali je z nami powtórnie. [...] Postpamięć [...] znosi dystans pokoleniowy, ponadto stwarza podstawę do głębokiego, osobistego odniesienia do przeszłości”29. Zapamiętana Wola Krzysztoporska Wolskie memuary obfitują w „drobiazgi przeszłości”, dają wgląd w „podmiotową, psychologiczną stronę procesu historycznego”30 Woli Krzysztoporskiej, „drobne wydarzenia powszechnych dni historii”31 i kulturę (duchową, materialną i społeczną) będące cennymi imponderabiliami w perspektywie historycznej (czy raczej antropologii historycznej, etnohistorii). H. Szereszewska, W. Dajcz i J. Kodrębski wspominają nie tylko wolski krajobraz, przestrzeń i jej detale (zamek, dwór, ogród, folwark, wieś, chałupy, szkołę, knajpy, sklepy, zbór, synagogę i kościół), ale także przedstawiają obrazy z życia codziennego i świątecznego na wsi, czas wolny na wsi, obyczaje dworskie i żydowskie, wartości, style życia, wiedzę oraz wyobrażenia o świecie, relacje społeczne między Żydami i wsią itp. Wolskie memuary odpowiadają na pytania im zadane, dotyczące zapamiętanej Woli. Pytanie, które ja im zadałem, to: jakie obrazy przestrzeni Woli Krzysztoporskiej i jej detali wydobywają z pamięci H. Szereszewska, W. Dajcz i J. Kodrębski? 28 29 30 31 z drugiej zaś, elementy tej przestrzeni wskazują na upływający czas”. A. KrupaŁawrynowicz, Bałuckie chronotopy. Opowieść o łódzkiej dzielnicy, „Łódzkie Studia Etnograficzne”, t. 52, 2013, s. 51. J. Kodrębski, dz. cyt., s. 21. K. Kaniowska, Postpamięć, [w:] Modi memorandi…, s. 390. A. Guriewicz, Historia i antropologia historyczna, „Polska Sztuka Ludowa. Konteksty” 1997, nr 1–2, s. 13. E. Domańska, Mikrohistorie, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 1999, s. 20. 129 Panorama „Na horyzoncie w ostrym słońcu letniego południa dominowała panorama Woli. Od lewej majaczył w oddali lasek Bogdaszki, zwany też Olszynką, połączony brukowaną aleją z zieloną bryłą parku Krzysztoporskich zasłaniającego tak skutecznie zabudowania fabryczne, że tylko wysoki komin kotłowni wystawał ponad konary wiekowych drzew. Dalej ciągnął się stary sad z dziewiętnastowieczną oranżerią, za którym na niewielkim pagórku stał kilkupiętrowy budynek suszarni z charakterystyczną, zagiętą w dół rurą wentylacyjną i kominem na dachu. Dalej na zachód, wśród domów na Bałutach, widniał budynek szkoły i gęsto zabudowane centrum wsi z kościołem przy ulicy Wesołej biegnącej aż do mostu na dopływie Luciąży. Po prawej stronie horyzontu w nagrzanym, drgającym lekko powietrzu widniały zabudowania Kacprowa”32. „Wzorem miejskości wydawał się Piotrków, gdzie często przebywałem u dziadków. Miasto to zadziwiało potężnymi kamienicami w Alejach, oddychającym wielką historią Starym Miastem, deptakiem na Słowackiego, ruchliwym dworcem kolejowym, szpitalami, szkołami i fabrykami na przedmieściach. Wola wyglądała całkiem inaczej, jak coś pośredniego między miastem a wsią – z chłopskimi zagrodami na Wesołej, piętrowymi domami na Kościuszki, z folwarkiem, gdzie parterowe i piętrowe domy zamieszkałe przez robotników otaczały potężną fabrykę, z pałacem Szpilfoglów i dawnym ogrodem Krzysztoporskich”33. Współcześnie w panoramie Woli Krzysztoporskiej dominuje blokowisko przy ul. Kościuszki. Ulica Wesoła (wolska „starówka”) dalej stanowi centrum wsi, otoczone dzisiaj „obwarzankiem” nowych domów. Zamek „Andrzej Frycz Modrzewski (1503–1572), największy polski pisarz polityczny Odrodzenia, bywał gościem Piotra Krzysztoporskiego, pana na zamku w Krzysztoporzycach. Tak nazywano rezydencję magnacką, w odróżnieniu od wsi Wola Krzysztoporska, leżącej poza murami zamku”34. „Dom jej rodziców stał w głębi zaułka, niedaleko załomu murów otaczających zabudowania majątku ziemskiego. Mury te pamiętały magnatów Krzysztoporskich. Porządnie zbudowane z mocnej cegły przetrwały wieki, broniąc magnackiego zameczku, a później folwarku Szpilfogla”35. „Prowadząc krowę na postronku przez podwórze, Herszlik zerkał na rycerskie zbroice wykute w kamieniu, kulomioty, baryłki prochu, tarcze, hełmy, chorągwie i proporce. Stały te zbroje na cokołach po dwóch stronach bramy. __________ 32 33 34 35 W. Dajcz, dz. cyt., s. 149. Tamże, s. 157–158. Tamże, s. 17. Tamże, s. 138. 130 A Josel – bo i jego zabierał ze sobą Azryel – patrzył na kamienne amorki z kołczanami i rogami obfitości”36. Po zamku, poza wspomnieniami, pozostały jedynie dwie, ale efektowne, kamienne zbroice w ogrodzie dworskim. Dwór „Szpilfoglowie zamieszkali na początek w drewnianym domu z oranżerią, umeblowaną jeszcze przez dziedzica Trzcińskiego. Poprzedni dziedzic, chociaż dziwak i utracjusz, wielkim był patriotą. Świadczyły o tym porozwieszane na ścianach ryte w miedzi portrety królów polskich”37. „Stary dworek w ogrodzie wybudował pan Kozłowski. Ale zbroice wykute w kamieniu i figlarne amorki, którymi tak zachwycał się mały Josel, postawili panowie Krzyżtoporscy, których dwór magnacki znajdował się przed laty w miejscu, gdzie stanęła później bożnica. Za czasów pana Kozłowskiego dworek miał dwie oranżerie, pełne kwiatów i krzewów w donicach, i dwie mansardy, na które wchodzono po ciemnych, krętych schodach. Można było łatwo spaść z tych schodów, bo padało na nie tylko słabe światełko, które przedostawało się z trudem przez różnokolorowe szybki świetlika”38. „Rano, jak tylko wstała, posłała kucharkę po Libę, starszą siostrę Józefa. Zaprowadziła Libę do zimnego salonu i długo ze sobą szeptały. Salon – wielki pokój trzyokienny – z jednej strony miał dwoje drzwi wychodzących na oranżerię. Stały w nim meble po dziedzicu Trzcińskim i fortepian odkupiony od Pika”39. „Przedpokój z oknem i stołem, za którym siadywał Józef z ekonomem. Za przedpokojem mroźna sień. Za sienią ogromna kuchnia z olbrzymim kredensem i paleniskiem z okapem. Przy szabaśniku dzieża stojąca pionowo, a przy niej miotła na kiju. Okno o sześciu szybkach z lufcikiem, cementowa podłoga posypana piaskiem, niski pułap, naftowa lampa… I, co najważniejsze, maleńkie drzwiczki zamykane na haczyk, wychodzące na krzaki bzu w tym miejscu rosnące. [...] Ponieważ kuchnia była najcieplejszym miejscem w całym dworku, najmłodsze dziecko Hany tutaj sypiało ze swoją mamką”40. „Za pokojem jadalnym wąski korytarzyk z wachlarzem kolorowych szybek nad futryną drzwi, a po dwóch jego stronach – salon i sypialnia Józefa i Hany. [...] Na ścianach tego korytarzyka wisiały piękne drzeworyty: królowie polscy od Mieszka I do Stanisława Augusta Poniatowskiego. I kolorowe ryciny koni wyścigowych… W salonie – stary fortepian córek pana Pika. [...] Między oknami złocone tremo. Dwa wielkie lustra na przeciwnej ścianie, trzy czarne słupy pod doniczki i stół owalny z orzecha. Meble po Trzcińskim albo po Kozłowskim __________ 36 37 38 39 40 H. Szereszewska, dz. cyt., s. 21. W. Dajcz, dz. cyt., s. 25. H. Szereszewska, dz. cyt., s. 30. Tamże, s. 48. Tamże, s. 112–113. 131 – nikt nigdy nie wiedział na pewno. Za fortepianem – szerokie, oszklone drzwi, ocienione firanką ujętą w festony. Za nimi oranżeria z niskim, biegnącym dokoła murkiem”41. Dwór w Woli Krzysztoporskiej, który wspominają pamiętnikarze, przetrwał do dzisiaj w ruinie, chociaż jest wpisany do rejestru zabytków województwa łódzkiego (nr rej. 275 z 30.11.1978 r.). Za to w jego sąsiedztwie przetrwały dwie wille Szpilfoglów (z pocz. XX w.) z dekoracjami secesyjnymi, ale w wolskich memuarach, niedokładnych i selektywnych jak ludzka pamięć, ich po prostu nie ma. H. Szereszewska, która przecież mieszkała w dworze, opisała go z detalami: plan dworu, oranżerię, schody na strych, mansardę, salon z fortepianem, kuchnię z kredensem, sekretne przejścia, meble, obrazy na ścianach, okna itp. Współcześnie dwór jest ruiną i tylko wolskie memuary pamiętają jego piękno, które jest już tylko wspomnieniem. Ogród „Północna brama otwierała się w stronę cienistej, grabowej alei, biegnącej między dwoma stawami ku drodze w stronę Piotrkowa. Na stawie przy drodze na Wygodę była wysepka z kamiennym lwem. Za ogrodem wiodła droga do wsi i dalej do Bogdanowa. [...] Przy płocie rosły potężne wiązy”42. „Chodziła z nim grabową aleją, którą w tych czasach przecinał most. Chodziła z nim aleją koło uli i aleją, gdzie rósł chmiel i stały wysokie słoneczniki”43. „Otoczony wysokim parkanem, dziesięciomorgowy ogród przymykał z jednej strony do folwarku, z drugiej do drogi koło stawu, z trzeciej do chat wiejskich – do stróżówki Zamla i domku ogrodnika. Dalej była drewniana bożnica, płot i brama z cokołami, na których stały rycerski zbroice. [...] Długa, cienista aleja z grabów, zamknięta jak dzwon, przedzielała dwa stawy. Pośrodku był most z poręczami – tak stary, że wszystkie deski na nim podnosiły się pod nogami jak klawisze. [...] Co prawda staw był tylko jeden, bo drugi wysechł. Ale ojcowie pamiętali jeszcze ten drugi – szeroki i rozlewny z mała wysepką, na której stał kamienny lew. [...] Potem lew zginął bez śladu. Po wielu latach w pełnym chwastów basenie przebito aleje, zrobiono okrągły, kolorowy klomb, małą sadzawkę w kształcie podkowy i tenisowy kort”44. „Aleja koło uli była od zwykłej rozmowy – grabowa była od marzeń. W 1908 roku można nią było chodzić i marzyć bezpiecznie, bez obawy, że deska na moście obsunie się i noga wpadnie do dziury. Bo mostu już wtedy nie było. Został rozebrany, a rów pod nim zasypany i zniwelowany. Zamiast mostu szeroka aleja biegła prosto do stawu i kończyła się schodami z poręczą, do której przymocowana była łódka”45. __________ 41 42 43 44 45 Tamże, s. 115. W. Dajcz, dz. cyt., s. 25. H. Szereszewska, dz. cyt., s. 46. Tamże, s. 129. Tamże, s. 130. 132 Chociaż starodrzewu, szczęśliwie, nie przerobiono na drewno na opał, to sam ogród dzisiaj nie zachęca do spacerów; zachwaszczone aleje pogubiły azymuty, staw bez wody przypomina lej po bombie. Folwark „Siedemdziesiąt lat przez zagładą narodu wybranego Żyd z Piotrkowa, Josek Szpilfogel, kupił u warszawskiego lichwiarza wolski majątek zajmujący łączną powierzchnię tysiąca ośmiuset sześćdziesięciu ośmiu mórg. Nowy dziedzic, choć niegramotny i o posturze z grubsza ociosanej, miał głowę do interesów i upór w dążeniu do celu. Był przekonany, że w życiu najważniejsze jest pomnażanie bogactwa, więc nie tracąc czasu, zabrał się do ratowania podupadłego folwarku. Bladym świtem można było zobaczyć, jak ten wysokiego wzrostu mężczyzna, ubrany w czarne palto i w czapce z daszkiem na głowie, idzie z domu w kierunku obór dopilnować porannego obrządku. Zimą czy latem jeszcze przed nastaniem dnia zaczynał się ruch na ogromnym, wewnętrznym dziedzińcu utwardzonym solidnym brukiem. Kobiety, rozmawiając, szły wydoić krowy. Fornale poili zwierzęta gospodarskie w oborach i stajniach. [...] Pod rządami nowego dziedzica pracowników zaczęło przybywać, zaczął się bowiem rozrastać miejscowy przemysł przetwórczy, gdyż właściciel uznawał, i słusznie, że sprzedaż nieprzetworzonych płodów rolnych jest nieopłacalna. Dla wolskiego folwarku zaczynał się długi czas prosperity. Pod koniec XIX w. na terenie dawnego siedliska Krzysztoporskich stało już około pięćdziesięciu budynków, z czego połowa murowanych i pracowało ponad dwieście osób. Szpilfoglowie w Woli nie próżnowali. Najpierw protoplasta Józef, a później jego synowie i zięciowie wybudowali gorzelnię i drożdżownię. Kolejnym dużym przedsięwzięciem była budowa wyposażonej w suszarnię słodowni. Postawiono ją przy zachodniej bramie, na ruinach zboru ariańskiego. Gmach wybudowany z solidnej, czerwonej cegły miał kilka pięter wysokości. Zwieńczono go dachem z okazałym kominem i charakterystyczną fajką wylotu kanałów wentylacyjnych. Sylwetka tego gmachu, widoczna ze znacznej odległości, dominowała w panoramie Woli przez kilkadziesiąt lat. Bramę przy słodowni zamykał na noc dozorca mieszkający w stojącym obok domku. W pole wyjeżdżano bramą południową, usytuowaną między oborami i stajniami, tędy też zwożono do murowanych stodół zboże z pól. [...] Brama wschodnia, z wyjazdem na Wygodę, zamykała część przemysłową folwarku, gdzie produkowano okowitę i drożdże, rektyfikowano spirytus, wytwarzano likiery i wódki gatunkowe. Tutaj właśnie, przy drodze na Wygodę, powstały zręby fabryki chemicznej. Fabryka barwników była dziełem syna dziedzica, Maurycego Szpilfogla, absolwenta politechniki w Karlsruhe. [...] Najważniejsza, reprezentacyjna brama folwarku, otwierała się na północ, w stronę ogrodu. Ograniczały ją cokoły, na których stały rzeźby rycerzy, sztandar, laweta armatnia, figurki amorków; a wszystko ryte w kamieniu. Dostojnie prezentowały się te zabytkowe rzeźby, 133 relikty niegdysiejszej świetności rodu Krzysztoporskich, po których oprócz tego pozostały lochy, w miejscu, gdzie niegdyś pysznił się magnacki pałac, i ruiny psiarni przy południowej bramie”46. „Suszarnia, martwa od czasu likwidacji gorzelni i słodowni przez ludową władzę, wracała do życia na krótko w sezonie suszenia owoców. W jej gorącą czeluść jako pierwsze wpadały jagody. Na wieść o dostawach zbiegali się na brukowany plac chłopcy z całej Woli”47. „Mój ojciec był inżynierem chemikiem, pracował w fabryce chemicznej, która należała do jego stryja, on nie był jej współwłaścicielem, natomiast niezależnie od tego do całej rodziny należał duży majątek ziemski Wola Krzysztoporska. Było tam kilkaset hektarów ziemi, a przede wszystkim przedsiębiorstwa przemysłu spożywczego: krochmalnia, gorzelnia i najważniejsza – drożdżownia. Drożdżownia przed wojną to była bardzo dochodowa instytucja, ponieważ istniał tzw. kartel drożdżowy, którego prezesem – nawiasem mówiąc – był kuzyn mego ojca, Stanisław Szereszewski”48. „Cztery bramy prowadziły z tego wielkiego podwórza na cztery strony świata. Pośrodku był okólnik, po którym biegały źrebaki – a dokoła okólnika czworokąt brukowanych dróg. Jedna brama tkwiła w murze między stodołą a byłą psiarnią panów Krzyżtoporskich. [...] Psiarnia – prostokątny budyneczek jednoizbowy o pochyłym, podziurawionym dachu. Był tam teraz skład na rupiecie – szufle, grabie, połamane brony i starą uprząż. Psów nie było żadnych, za to mnóstwo nietoperzy zawieszonych za dnia u pułapu wylatywało wieczorową porą przez podłużne świetliki, wybite wysoko w murach. Za psiarnią chyliła się ku ziemi stara, murowana obora ordynaryjska, tak zwana ludzka, a przed nią śmierdziała gnojówka, jak zwykle bywa przy oborze. Przez drugą bramę między stajnią a oborą dworską – wychodziło bydło na pastwisko i wyjeżdżały wozy z gnojem na zaorane pola. [...] Obie bramy nie miały stróżówek ani dozorców. Za to te dwie drugie – przy słodowni i przy wjeździe od folwarku musiały być stale zamknięte [...]”49. Wieś, chałupy „W dniu uwłaszczenia Józef miał zaledwie jedenaście lat, ale pamiętał tak, jakby to było wczoraj, tę powszechną radość licznych rodzin w całej, składającej się z dwudziestu jeden zagród, wiosce, wielką satysfakcję, skażoną może nieco nutką chłopskiej nieufności”50. „Dom, drewniany, jednoizbowy, z dobudowaną sienią, poszarzały od słońca i deszczu, stał w głębi podwórka. Z wiejską ulicą łączyła go dróżka biegnąca wzdłuż ogródka pełnego tajemniczych krzewów i bylin. Z tyłu za domem stały __________ 46 47 48 49 50 W. Dajcz, dz. cyt., s. 23–25. Tamże, s. 278. J. Kodrębski, dz. cyt., s. 3. H. Szereszewska, dz. cyt., s. 75–76. W. Dajcz, dz. cyt., s. 5. 134 szeregowo budynki gospodarcze. Obórka z polnych kamieni i drewniana stodółka schroniły się przed jednolitą, starą, słomianą strzechą inkrustowaną gęsto zielonymi kępkami mchu”51. „Dom Szczepaników było ostatnim w tej części wsi reliktem dziewiętnastowiecznej zabudowy. Zbudowany był z pobielonych wapnem drewnianych bali. Ze względu na szczupłość działki stał szczytem do ulicy. Okno i drzwi od frontu z żelaznymi sztabami przypominały, że frontowy pokój służył w przeszłości jako sklep. Teraz zamieszkiwała tam na wycugu Helena Mazerant, teściowa wdowca Andrzeja Szczepanika, ojca sześciorga dzieci. Mieszkanie prababci Heleny oddzielała od izby kuchennej obszerna sień. Drewniany strop zawieszony był na grubych belkach tak nisko, że średniego wzrostu mężczyzna z łatwością sięgał ręką sufitu. W izbie kuchennej polepa z gliny zastępowała podłogę, a małe okienka niewiele wpuszczały światła w szare, grudniowe dni. Drzwi z epoki, kiedy nie było jeszcze klamek, otwierało się przy pomocy przedziwnego mechanizmu kowalskiej roboty. Małą dźwignię w przewierconym na wylot otworze wymodelowano w ten sposób, że jej końcówka pasowała jak ulał do naciskającego go kciuka wtedy, gdy reszta dłoni obejmowała przytwierdzony poniżej uchwyt. Po naciśnięciu dźwigni jej wewnętrzna końcówka podnosiła do góry zatyczkę blokującą drzwi. Wtedy do zimnej jak psiarnia sieni płynął na fali ciepła gwar dziewczęcych głosów wypełniających izbę. W kotlinie ceglanoglinianego pieca płonął ogień. Pod okapem na kuchennej płycie stał duży sagan z pokrywką. Kipiały spod niej na żeliwną płytę burzyny, wydzielając woń przypalonych kartofli”52. „Między domami Józefy i Wojciecha znajdowała się brama na świat. Tu zaczynał się i kończył Magiczny Zakątek. Dalej tętniła życiem wiejska ulica, zaśnieżona zimą, zakurzona latem. Jednym z filarów owej bramy był kultowy na wsi ogródek kwiatowy za płotem z drewnianych sztachet. [...] Drugi filar bramy stanowiła szczytowa brama domu ciotki Józefy, który stał bliżej ulicy, przez co zabrakło przed nim miejsca na ogródek. Na wschód od domu ciotki znajdowała się zagroda Józefa Olczyka, zabudowana szeregowo ze względu na szczupłość działki. [...] Domy Olczyka i ciotki Józefy dzieliła odległość jednego metra. To metrowe przejście tworzyło mroczny wąwóz wabiący dzieci, które bawiły się na podwórku, jakąś niejasną tajemnicą”53. „Wóz posuwał się cicho, prawą, nieutwardzoną stroną wiejskiej ulicy. Środkiem wiodła wąska szosa z tłuczonego kamienia, omijana przez wiejskie zaprzęgi z powodu wybojów i nierówności. Zwarta zabudowa ulicy Wesołej kończyła się równo z domem Kulików. Dalej w kierunku Kacprowa stały już tylko trzy samotne domy”54. __________ 51 52 53 54 Tamże, s. 91. Tamże, s. 127–128. Tamże, s. 101. Tamże, s. 141–142. 135 Ryc. 1. Ul. Wesoła (wolska „starówka”), Wola Krzysztoporska, lata 60. XX w. (z archiwum rodzin: Depczyńskich i Gąsiorów z Woli Krzysztoporskiej) Chociaż z pejzażu Woli Krzysztoporskiej współcześnie znikają stare chałupy (pozostało ich tylko parę), ustępując miejsca nowym domom, to nie zmienia się „ciasnota” przy ul. Wesołej (będącej wolską „starówką”). W przeszłości chałupy stały szczytem do ulicy (dzisiaj jeszcze stoi tak kilka chałup); współczesne domy pną się w górę. Szkoła „Nie wszystkie jednak dzieciaki do szkoły posyłano. Te, które dostąpiły owego szczęścia, chodziły codziennie na Wygodę po błotnistej, pełnej kałuż drodze tam i z powrotem, jakieś sześć wiorst. [...] Nauczycielem w Wygodzie był Kędzierski i to on właśnie został pierwszym nauczycielem w Woli, kiedy to 1 września 1900 roku otworzyła swoje podwoje. Szkołę postawiono na skraju żwirowego pagórka, tuż obok ruin ariańskiego zboru. Budynek był murowany, kryty dachówką. Mieścił dwie przestronne izby do nauczania i mieszkanie dla nauczyciela. Całości dopełniały typowe dla wsi zabudowania gospodarcze”55. „Szkołę wybudowano na niewielkim pagórku w miejscu, gdzie kilkaset lat wcześniej stał zbór ariański, ufundowany przez Krzysztoporskich, obok zachodniej bramy prowadzącej do ich magnackiej posiadłości. W dniu 1 września 1900 roku zainaugurował tu pierwszy rok szkolny nauczyciel przeniesiony do nowego lokum ze szkółki we wsi Wygoda. Budynek był parterowy ze stromym dachem krytym dachówką. Od frontu miał dwie lekcyjne izby przedzielone __________ 55 Tamże, s. 30. 136 sienią. Do mieszkania nauczyciela wiodło odrębne wejście z podwórka na zapleczu szkoły. Podwórko zajmowało niewielką przestrzeń na wysokiej skarpie zabezpieczonej od zachodu murem oporowym ze schodkami prowadzącymi na niższy poziom. Obok zejścia wystawała z ziemi betonowa cembrowina głębokiej studni z kołowrotem i blaszanym wiadrem do czerpania wody na końcu długiego łańcucha. Podwóreczko zamykały od południa: obórka dla krowy i drobiu, stodółka i szkolne ustępy”56. Ryc. 2. Fotografia klasowa, Wola Krzysztoporska, lata 60. XX w. Po prawej stronie widać starą szkołę, w głębi, za drzewem – słodownię dzisiaj istnieją już tylko we wspomnieniach i na fotografiach (z archiwum rodzin: Depczyńskich i Gąsiorów) __________ 56 Tamże, s. 164. 137 „Przyszła na świat w 1897 roku, kiedy wójt gminy Krzyżanów zaczął przymierzać się do budowy pierwszej szkoły powszechnej w Woli Krzysztoporskiej. Helena zapamiętała widok pobielanych ścian budynku szkolnego, stojącego na niewielkim pagórku obok zachodniej bramy dawnego zameczku Krzysztoporskich”57. „Przez południowe okna słońce dogrzewało klasę mocniej niż kaflowy piec. Inaczej było w starym budynku szkolnym, z trzech stron otoczonym gęsto nasadzonymi drzewkami morwy. Gęstniejąca z dnia na dzień zielona kurtyna zakrywała niewielkie okna w stylu końca XIX wieku. Wnętrza chłodnych salek tonęły w chłodnym półmroku. Buczenie pszczół i trzmieli w gęstwinie kwitnących gałęzi czyniło z tego miejsca bajkowy zakątek”58. Starej szkoły, którą wspominają wolscy pamiętnikarze, już nie ma, a stała przy dzisiejszej ul. Szkolnej. Współcześnie dzieci chodzą do nowej szkoły przy ul. Kościuszki na peryferiach Woli. Knajpy „Knajpa Woszczyka była mordownią co się zowie. Nie znaczyło to wcale, że kogoś tam mordowano. Po prostu tak nazywano wszystkie lokale z wyszynkiem o nienajlepszej reputacji. Stała tam długa lada, a za nią właściciel mający za plecami regał na trunki. Na ladzie zaś znajdowała się przeszklona gablotka z zakąskami. Za szkłem nabierały wzajemnie zapachów wędliny, wyroby masarskie i śledzie. Krajalnica i niewielka waga stały na regale, obok leżał chleb. Całości wyposażenia dopełniały trzy stoliki z krzesłami, przy których mężczyźni pili wódkę. Mieli do wyboru czystą wódkę z czerwoną lub niebieską kartką. Niebieska była nieco droższa i schodziła tylko wtedy, kiedy zabrakło czerwonej”59. „W Woli przy ulicy Kościuszki stoi budynek wzniesiony niemałym trudem przez spółdzielców w latach międzywojennych. Mieściło się tam skromne biuro i gospoda Kasia”60. „Z usług Kasi korzystali niemal wyłącznie mężczyźni. Miejscowe kobiety, jeśli już przychodziły za obite blachę drzwi, to tylko po to, żeby wyrwać z pęt pijaństwa swych mężów lub synów. [...] Kobiety przeklinały gospodę i spółdzielnię, która ją otworzyła”61. Dzisiaj w Woli żadnej knajpy nie ma. Jest pizzeria przy ul. Cmentarnej i dwie sale weselne. Wódkę za to pije się pod tzw. „pawilonem” przy blokowisku. __________ 57 58 59 60 61 Tamże, s. 291. Tamże, s. 151. Tamże, s. 101–102. Tamże, s. 120. Tamże, s. 313. 138 Sklepy „Wszedł do sklepu, który wydawał mu się duży i elegancki, szczególnie w porównaniu do sklepiku Mośka w Woli, dusznego i ciasnego, zapchanego od dołu do góry beczkami i workami, z rozczochraną Żydówką za kontuarem. Tu był duży wybór towarów znacznie wyższej jakości, ale i po wyższych cenach”62. „Temer żyła z pensji wdowiej, którą wyznaczył jej Józef. Założyła mały sklepik – cały sklepik mieścił się w komodzie – i dzieci wiejskie i dworskie kupowały u niej cukierki i świętojański chleb”63. „Po przełknięciu tłustej mazi trzeba było coś zjeść. Biegło się wtedy do pobliskiego sklepiku spożywczego Knapikowej, gdzie wśród mydła i powidła królowała za ladą, odziana w biały fartuch, niewysoka, trochę przy tuszy dawna właścicielka sklepu, zatrudniona na etacie sklepowej przez Gminną Spółdzielnię. [...] Nieco dalej, u wylotu ulicy Szkolnej na Wesołą, mieścił się prywatny jeszcze sklep Wojtasika. Tam w oszklonej gablocie wdzięczyły się serniczki, kremówki i inne wspaniałości cukierniczej branży, niestety dla uczniów, ze względu na cenę, raczej niedostępne”64. Dzisiaj w Woli jest dużo sklepów, m.in. „bezduszne” supermarkety Biedronka (przy ul. Szkolnej) i Dino (przy ul. Kościuszki), których nie ma co porównywać z pachnącym i czarownym kredensem Temer. Zbór ariański „Modrzewski, przesiąknięty ideami reformacji, namówił młodego Krzysztoporskiego na studia w Wittenberdze, które to miasto było jaskinią lwa reformacji, samego Marcina Lutra. Młody, wybitnie zdolny polski magnat szybko zaraził się protestantyzmem promieniującym z otoczenia wielkiego reformatora. Zgłębiał tam tajniki nowej doktryny religijnej w latach 1537–1539. Wiedzę swoją uzupełnił podczas rocznego pobytu w Padwie i wrócił do kraju jako wyznawca kalwinizmu. Po powrocie Jana Krzysztoporscy ufundowali w swoim majątku zbór kalwiński. Okazały budynek stanął obok zachodniej, wjazdowej bramy zamku, na małym, piaszczystym pagórku w linii murów otaczających rezydencję”65. „Przywiązany do ideałów reformacji Jan Krzysztoporski, zmieniając na ariański zbór kalwiński w Woli Krzysztoporskiej, także okazał się niepoprawnym marzycielem”66. „Dziwną świątynię na zamku wybudowali tuż przy zachodniej bramie. Nie było wizerunku Boga i Świętych Pańskich w miejscach, gdzie się modlili”67. __________ 62 63 64 65 66 67 Tamże, s. 14. H. Szereszewska, dz. cyt., s. 45. W. Dajcz, dz. cyt., s. 138. Tamże, s. 17. Tamże, s. 19. Tamże, s. 22. 139 „Ze szczególnym przejęciem słuchano o duchach pomordowanych właścicieli zamku, które to rzekomo strzegły skarbów ukrytych w ruinach zboru ariańskiego. Nie brakowało poszukiwaczy skarbów, choć tylko najbardziej odważni grzebali czasem w ruinach świątyni. Bywało, że jakiś szczęśliwiec trafił na garnek zaśniedziałych, srebrnych monet bądź nawet złotych monet”68. „Skupując bydło w Krysztopolskiej Woli od dziedzica pana Kozłowskiego, a po jego śmierci od pana Trzcińskiego, też nie był ciekaw ruin ariańskiego zboru, które można było jeszcze w tych czasach oglądać na górce”69. Po zborze w Woli Krzysztoporskiej nie ma śladu, nie licząc samego wzniesienia, na którym stał (przy dzisiejszej ul. Szkolnej). Synagoga „Józef Szpilfogel i jego żona Hana, z domu Warszawska, byli praktykującymi Żydami, więc pierwszym budynkiem, jaki postawili, była synagoga. Niemałą radość wywołali tym wśród miejscowej społeczności żydowskiej do tej pory chodzącej na modły do miasteczka Rozprza. Od tej pory w każdy szabas szli Żydzi przez wieś w stronę bramy przy słodowni ubrani w nowe kapoty i czapki, z tałesami pod pachami. W pewnej odległości za nimi szły wystrojone Żydówki, w długich sukniach i białych bluzkach. Na głowach nosiły peruki, a da ozdoby korale i kolczyki. W chłodne dni zarzucały na plecy duże, ciepłe chustki. Paradowały dostojnie przez wieś, a psy szczekały po zagrodach. Chłopskie dzieci miały radochę, wychodziły na drogę oglądać widowisko”70. „O tym, że pradziadek był ortodoksyjnym Żydem z brodą, już opowiadałem. Zresztą pradziadek, który stworzył bogactwo rodzinne, był analfabetą, a mimo tego zbudował synagogę w Woli Krzysztoporskiej i modlił się w niej razem ze swoimi synami, przy czym synowie trochę chichotali, jak widzieli, że ojciec przewraca strony modlitewnika, ponieważ doskonale wiedzieli, że on umie się tylko podpisać, zna liczby, natomiast nie potrafi czytać Biblii”71. „Około roku 1870, kiedy Józef Szpilfogel przejął od Pika majątek Wola Krzysztoporska, przede wszystkim wybudował bożnicę. Na małym wzniesieniu przylegającym do ogrodu, gdzie podobno przed laty stał dwór panów Krzyżtoporskich. [...] Bożnica była domkiem piętrowym. Izba modlitewna mieściła się na parterze i miała dwa okna od ogrodu i dwa od ulicy. Maleńka umywalnia wisiała na ścianie, obok niej piec kaflowy, aron kodesz między oknami, a pośrodku pochyły stół z galeryjką. Po jednej stronie izby – podłużny stół na krzyżakach z ławami dla prostych Żydów; pod drugiej – pulpity Józefa, jego synów i zięcia. Poza izbą bożniczą były w tym domku trzy małe mieszkania dla __________ 68 69 70 71 Tamże, s. 22–23. H. Szereszewska, dz. cyt., s. 20. W. Dajcz, dz. cyt., s. 25–26. J. Kodrębski, dz. cyt., s. 21–22. 140 oficjalistów. Dwa na parterze, trzecie na pięterku. [...] Jedno zajmował ekonom Chmura, drugie magazynier Hersz Tanenbaum, trzecie jego syn Lejb-Zawel”72. Synagogi w Woli Krzysztoporskiej także już nie ma, a może nigdy jej nie było73. Jest za to kościół pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa przy ul. Wesołej. Puenta Na koniec słowa Georges’a Pereca: „Pisanie zawsze odnosi się do czegoś, czego już nie ma, co na chwilę można zakląć w słowach, jak świat, który zniknął. Nie wiem, jaki wpływ ma to na teraźniejszość”74. Ryc. 3. Wola Krzysztoporska na mapie: Piotrków Trybunalski. 1937; Wojskowy Instytut Geograficzny (fragment mapy). źródło: http://www.mapywig.org/m/WIG_maps/series/100K/P43_S29_PIOTRKOW _TRYBUNALSKI.jpg __________ 72 73 74 H. Szereszewska, dz. cyt., s. 96–97. Wolanie, nawet ci urodzeni w latach 30. XX w., synagogi zazwyczaj nie pamiętają, nie wiedzą, jak wyglądała, gdzie dokładnie się znajdowała. Jedni mówią, że „gdzieś była”, inni – że w Woli synagogi nie było. O synagodze z kilkoma mieszkańcami Woli Krzysztoporskiej rozmawiałem w lutym 2016 r. G. Perec, dz. cyt., s. 203. 141 Ryc. 4. Wola Krzysztoporska na mapie: Wola Kryschtoporska. 1943; Oberkommando des Heeres / Generalstab des Heeres (fragment mapy). źródło: http://www.mapywig.org/m/WIG_maps/series/025K_german/4329_E_ Wola_Kryschtoporska_XI.1943.jpg Wola’s Diaries. Wola Krzysztoporska in Memories of Helena Szereszewska, Włodzimierz Dajcz and Jan Kodrębski. On the Margin of Regional History There are three published personal diaries related to Wola Krzysztoporska: Józef i Hana. Kronika rodziny Szpilfoglów z Krysztoporskiej Woli (by Helena Szereszewska), Odłamki czasu (by Włodziemierz Dajcz) and Ze świadectwa profesora Jana Kodrębskiego (by Jan Kodrębski). The diaries are unacknowledged but magnificent and invaluable sources to ethno- history and local history of Wola Krzysztoporska. The nature of the diaries depicts the history that is remembered and mythologized. They duck out of the categories: truth and untruth. It makes them inexact, but beautiful. They do not present the objective history of Wola Krzysztoporska but subjective memories full of myths and nostalgia. 142 „Zeszyty Wiejskie”, Z. XXII, 2016 Marcin Kępiński Uniwersytet Łódzki Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej Żniwa – święty czas pracy. Malarstwo i pamięć dzieciństwa Wsi spokojna, wsi wesoła, Który głos twej chwale zdoła? Kto twe wczasy, kto pożytki Może wspomnieć zaraz wszytki? (Jan Kochanowski, Pieśń świętojańska o Sobótce) Lato każdego roku mojego dzieciństwa spędzałem na wsi, w gospodarstwie rodziców mojego ojca, profesora Mariana Kępińskiego. Pierwszy raz rodzice zawieźli mnie do dziadków, kiedy miałem zaledwie dziesięć miesięcy. Jednak pamięcią sięgam w czas dużo późniejszy. Byłem dzieckiem miasta, wychowanym w Piotrkowie Trybunalskim, i wieś była dla mnie nowym, niezwykłym doświadczeniem. Słońce, ciepło, światło, przestrzeń, złoto zbóż, zieleń lasu, barwy owoców na gałęziach krzewów i drzew, głosy zwierząt w obejściu gospodarstwa. To był dla mnie świat żywy, baśń rozgrywająca się każdego dnia w prawdziwej rzeczywistości. W porównaniu z nią, miejski świat był nudny i sztuczny, zamknięty murami domów i pocięty liniami ulic wypełnionych hałasem. Rozległa przestrzeń pól, dająca poczucie wolności, wędrówka miedzami pośród kołyszących się łanów zboża i pieśń skowronka, niczym znaki odwiecznej świętości świata natury wznoszące się ku błękitowi nieba. Ogromne połacie zielonego lasu, przechodzącego w ciemność ścieżek ukrytych między gęstymi zaroślami i wysokimi drzewami, przesycone zapachem sosnowej żywicy, spływającej bursztynem po korze. Liście dębów, osik i brzóz, delikatnie filtrujące słoneczne promienie, biegnące w dół, ku paprociom i trawie szepczącej cichym głosem. Stary las mówił. Jeśli się wsłuchało w ten cichy głos, przekazywał opowieść o minionych czasach, porach roku następujących jedna po drugiej w nieubłaganym rytmie przyrody, życiu i śmierci, o zwierzętach mieszkających w jego wnętrzu. Można było usłyszeć ich głosy, a nawet spotkać rano lub pod wieczór. Las mówił o wojnie, głośnych wystrzałach, obławach i walce. Ukazywał widzącym tajemnicze resztki okopów i ziemianek, pozostałości po wybuchach i pożarach. Podobno w okolicy były zakopane skarby, broń i amunicja, a przynajmniej dzieci chciały w to wierzyć. 143 Zające, lisy, dziki, sarny i inna leśna brać mieszkały głęboko w borze. Mimo istnienia człowieka żyły tak, jak zawsze, chroniąc się przed ludzką obecnością w otchłani leśnego morza. W porównaniu z nimi, zwierzęta gospodarskie nie były tak niezwykłe ani tajemnicze. Co prawda, konie zdawały się rozumieć mowę dziadka, będąc posłuszne każdemu jego słowu i gestowi. Nawet narowisty ogier Kuba pokorniał wobec gospodarza, idąc za nim niczym wierny pies. Babcia i dziadek ciężko pracowali od świtu do nocy, nigdy nie narzekając ani się nie skarżąc. Z ufnością akceptowali swój los, nawet nie wyobrażając sobie innego życia, niż to, które wiedli, bliskie ziemi i przyrody. Cóż mogło być ważniejszego od gospodarstwa? O ile babcia była samym ciepłem i życzliwością, chętnie rozmawiając z wnukami i karmiąc je smakołykami, o tyle dziadek surowością i milczeniem wzbudzał szacunek. Było w nim coś, co sprawiało, że doskonale pasował do swego miejsca w świecie, będąc bliski archetypowi polskiego chłopa widocznemu na płótnach malarskich i kartach literatury. W wolnych chwilach, a tych nie było wiele, czytał książki i encyklopedie. Jedną z jego ulubionych powieści byli Chłopi Reymonta. Nadchodził czas, kiedy dziadek nie tracąc niczego ze swej surowości i powagi, stawał się radosny, wesoło uśmiechając się do domowników, zagadując do wszystkich, a nawet pozwalając sobie na żarty. To były żniwa, pora zbierania plonów, którymi ziemia odwdzięczała się za opiekę i staranną pracę. Urodzajne żniwa były dla niego dowodem słuszności drogi życiowej, wybranej i wypełnianej w ten sam sposób, nieustępliwie, z cierpliwością i oddaniem, jak czyniły to pokolenia jego przodków. Chleb był dla dziadka i babci prawdziwie świętym owocem ziemi, okupionym znojnym wysiłkiem orki, siejby i żniwa. „Bez pracy polskiego chłopa nie byłoby Polski”, twierdził z przekonaniem dziadek. Rodzice mojego ojca, Marianna i Adam Kępińscy, posiadali ziemię we wsi Kamionka oraz, wniesiony przez babcię w posagu, zagon we wsi Marynin w Lubelskiem. Mój ojciec, młody artysta malarz tuż po studiach, asystent w ówczesnej łódzkiej Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych i matka, jeszcze studiująca, mieszkali w akademikach. Wyjeżdżając na wiejskie wakacje, zabierali mnie ze sobą. Nie tylko odpoczywali od „miejskiej cieśni”, ale byli pomocni w polu podczas żniw. Dziadek Adam nie ukrywał żalu, że jedyny syn nie chce objąć majątku i wyraźnie lekceważył jego twórcze dokonania. Miał pretensje, że obrał on drogę życia bez posiadania ziemi, nie gwarantującą zasobnego powodzenia i daleką od prawdziwej, znaczącej egzystencji, na jaką pozwalała gospodarka. Na początku lat 70. XX w. dziadek kupił snopowiązałkę, którą ciągnął koń. Idąc za wprowadzaną przez socjalistyczne państwo ideą mechanizacji rolnictwa, pod koniec epoki gierkowskiej nabył także traktor. Trudno jednak było zarówno o sznurek do snopowiązałki jak i paliwo. Wobec „przejściowych trudności” na rynku, praca najczęściej nie była zmechanizowana i odbywała się metodami tradycyjnymi. 144 Jeśli pogoda dopisywała, zwykle w drugiej połowie lipca zaczynały się żniwa. Tylko dziadek wiedział, kiedy ziarno jest odpowiednio twarde i gotowe do zbioru. Jeśli dało się przełamać je przez paznokieć, a słoma była krucha, znaczyło, że można żąć. Pierwsze kłosy dziadek ścinał w sobotę, czyniąc przy tym znak krzyża. Choć nie był zbyt religijny, zachował część starych obyczajów i przywiązanie do ludowych tradycji. Za czasów młodości dziadka już wszyscy gospodarze kosili kosą, co znacznie przyspieszyło proces zbiorów. W kulturze ludowej żniwa były najważniejszą pracą gospodarską w ciągu roku, decydującą o ludzkiej egzystencji: „Żniwa, będące czasem wytężonej pracy i największej troski o plony, miały swój porządek, zwyczajowy harmonogram i uświęcone tradycją zwyczaje i obrzędy. Obrzędowy charakter miał zwłaszcza początek żniw. Rozpoczynano je zawsze z imieniem Bożym, najczęściej w sobotę (dzień Matki Boskiej). Święcono sierpy i kosy, modlono się, żegnano pole znakiem krzyża i składano na krzyż pierwsze ucięte kłosy. [...] Znaczenie obrzędowe przypisywano ostatniej kępce zboża, zwanej przepiórką i pozostawianej na polu najczęściej do pierwszej orki jesiennej. Wierzono, że znajdują się w niej siły decydujące o wzroście zboża”1. Dziadek budził nas wcześnie rano. On sam zawsze wstawał przed wszystkimi równo o letnim świcie, około godziny czwartej. Babcia również. Poiła i wyprowadzała na pastwisko zwierzęta, gotowała zupę, którą mieliśmy zjeść po powrocie z pola, robiła śniadanie. Po pierwszym posiłku następowały przygotowywania do wyjazdu. Dziadek poił i zaprzęgał do drewnianego wozu konia, a babcia w gliniane dwojaki, jakie wyrabiał garncarz w niedalekim Pawłowie, zabierała zsiadłe mleko i ziemniaki. Chleb zawijała w białą, lnianą ściereczkę. Zimną, krystalicznie czystą wodę ze studni wlewała do metalowej kanki, składała równo biały obrus, po czym pakowała to wszystko do koszyków uplecionych z wikliny. Kiedy my ładowaliśmy się na wóz, a właściwie na zaimprowizowane z desek siedzenia, dziadek szedł po obrok dla konia, następnie po kosę, babcia po sierp. Te ważne narzędzia stale wisiały wysoko na wewnętrznym obramieniu drzwi do stodoły. Dziadek powoził. Nigdy nie dał powozić mojemu ojcu, który siedział z nami z tyłu, za kozłem, gdzie obok dziadka jechała babcia. Koń, jeszcze nie zmęczony, ciągnął wóz ochoczo, dość szybka jazda była bardzo przyjemna i radosna. Przybywaliśmy na pole rankiem, kiedy słońce mocno już grzało, nie pozostawiwszy na zbożu nawet śladu rosy. Rozładunek pasażerów, zabranych przedmiotów, napojów i jadła należał do babci. Koń stał uwiązany do pnia drzewa w jego cieniu, a obok pusty wóz. Na dobre żniwa zaczynała babcia. Cięła sierpem zboże wprawnymi, półkolistymi ruchami ręki. Z pierwszej jego garści dziadek skręcał powrósło. Następnie oddawał je babci, brał kosę i szybkimi, zamaszystymi ruchami żął, idąc coraz dalej w głąb łanu. W kulturze ludowej „Praca sierpem stanowi zaszczytny przywilej kobiet. [...] Każdy ruch celowy, oszczędny jest owocem wielowiekowego doświadcze- __________ 1 B. Ogrodowska, Zwyczaje, obrzędy i tradycje w Polsce, wyd. II, „Verbinum” Wydawnictwo Księży Werbistów, Warszawa 2001, s. 287. 145 nia, nabiera cech prawie liturgicznych. [...] Słońce praży, powietrze dygoce z upału, pot ścieka po twarzach na ziemię, świerszcze grają. [...] Stawianie snopów w kopki, kopy, mendle, zwożenie ich – to męska zabawa. Żniwiarki kończą swą pracę, przejawiając niecierpliwość. Bo dożynają już ostatnie pole, na którym ma zostać »przepiórka«”2. Dziadek nikomu nie pozwalał wziąć do ręki kosy, sam zaś po mistrzowsku opanował posługiwanie się tym narzędziem. Idąc w głąb pola za pokosem, pozostawiał po sobie idealnie równe ściernisko. Babcia układała garście zboża na powróśle, przyciskała kolanem i jednym gestem wiązała je, tworząc pojedynczy snopek. Nauczyła tych czynności moją matkę. Żniwa trwały w najlepsze, każdy pracował, nie zważając na upał. Na miedzy babcia rozkładała niewielki obrus. Na nim stawiała koszyki z jedzeniem. Każdy z nas mógł się napić i posilić, kiedy poczuł pragnienie czy głód. Ojciec robił powrósła, ustawiał snopki w duże kopy. Reszta rodziny musiała się dobrze śpieszyć, by nadążyć za rytmicznie, płynnie i szybko machającym kosą dziadkiem. To on wyznaczał rytm pracy i jej przewodził. On pamiętał o konieczności odpoczynku. Miał najwięcej sił, więc liczył się z ograniczeniami słabszych od siebie żniwiarzy. Krótkie przerwy w pracy wypełniało jedzenie, picie i doglądanie konia. Babcia, ojciec i matka co jakiś czas prostowali grzbiety, przystając na chwilę, po czym znów brali się do roboty. Dziadek tnąc zboże kosą, okrążał pole, aż dochodził do środka. Zostawiał na nim małą kępkę kłosów. Babcia splatała kłosy w warkocze, wiązała je, pozostawiając pod nimi kamień, a na nim na białym płótnie kawałek chleba. Pytana, dlaczego to robi, tłumaczyła, że tak właśnie trzeba, inaczej obrazi się ziemię, z której wyrosło zboże i w przyszłym roku nie będzie obfitego plonu. Nazywała ją „brodą”. Na Mazowszu i Podlasiu kilka ostatnich kłosów zboża nazywano „przepiórką”. „Przepiórka (w niektórych stronach Polski zwą ją pępkiem, chrzępkiem albo zarzynkiem) – to kępka zboża zostawiona pośrodku pola, zwykle na górce, by była z dala widoczna. [...] Najstarsze kobiety dzielą kłosy na trzy części i z każdej spłatają warkocz. Trzy warkocze związują w górze tuż przy kłosach czerwoną tasiemką. Pod utworzone w ten sposób sklepienie kładą płaski kamyk, na kamieniu czyste płótno, na płótnie bocheneczek chleba. To obiata dla skrzatów, nagroda za dopilnowanie zbiorów”3. Snop związany z pozostawionych kosów, ozdabiany kwiatami na Lubelszczyźnie „nosił [...] miano brody, a pozostawiano go myszom i ptactwu, wierząc, że po takim poczęstunku nie będą niszczyły ziarna”4. Kończył się dzień. Ustawione w snopy kłosami do góry zżęte zboże miało czekać na zwózkę. Wracaliśmy do domu. Następnego dnia, i następnego, było tak samo. Ta sama znojna praca do momentu, aż poza „przepiórką” na rżysku stały liczne kopy w równych rytmach rzędów. Z pola zbierano nawet pojedyncze kłosy, żeby nic się nie zmarnowało, byłoby to ciężkim grzechem wobec __________ 2 3 4 Z. Kossak, Rok polski. Obyczaj i wiara, PAX, Warszawa 1956, s. 115–116. Tamże, s. 116. U. Janicka-Krzywda, Zwyczaje. Tradycje. Obrzędy, Wydawnictwo WAM, Kraków 2013, s. 100. 146 ziemi i Boga. Kiedy dziadek zadecydował, że można zwozić, zaczynała się zwózka. Podjeżdżał koniem z wozem jak najbliżej kopy. Ojciec brał snopki na widły, podnosił do góry, podawał dziadkowi, a on układał je na wozie. Kiedy ojciec się zmęczył, przez krótki czas zastępowała go babcia. Dziadek wydawał się niezmordowany. Nie przerywał pracy. Mojej matce pozwalano w pobliże wozu przynosić snopki z dalszej kopy. Wozem, wysoko załadowanym zbożem, dziadek jechał do domu, a my szliśmy pieszo. Gdy wchodziliśmy na podwórze, dziadek już rozładowywał wóz, wprowadzony wraz z koniem na klepisko. Stał na szczycie ułożonego zboża i nabierając kolejne snopki na widły, rzucał je na sąsieki. Babcia i ojciec porządkowali ułożenie snopków, których warstwy na zapolu rosły aż po dach stodoły. Podczas zwózki, zwłaszcza pierwszej fury, nie wolno było rozmawiać, żeby myszy nie usłyszały i nie weszły do stodoły. Zboże układano na zapolu bardzo ściśle, snopek obok snopka, co również miało stanowić zabezpieczenie przez myszami. Babcia nie chroniła zboża od burzy gałązką brzozową odłamaną z ołtarza przygotowanego na Boże Ciało (stodoła miała piorunochron), a dziadek nie przechowywał do Wigilii Bożego Narodzenia pierwszego snopka zboża (nie stawiano go w kącie domu na Wigilię). Ani babcia, ani dziadek nie wierzyli też, że w czasie żniw w polu nogą działać demoniczne, nadprzyrodzone moce (w południe wolno było siąść czy położyć się na miedzy dla krótkiego odpoczynku, żadna południca już tamtędy nie chodziła)5. Nie ubierali na tę porę odświętnych strojów, ale możliwie wygodne do ciężkiej pracy. Nie śpiewali żadnych piosenek, oszczędzając siły na pracę. A jednak oboje zachowali do zboża, jak i żniw, stosunek nacechowany szacunkiem i troską o staranne wypełnienie właściwych czynności, który przekazali im ich rodzice. W czasie żniw nie wolno było się kłócić, ani tym bardziej przeklinać, aby nie obrażać urodzaju i samej ziemi. Zarówno dziadek, jak i babcia wierzyli, że żniwa są pracą kończącą całoroczny trud i powtórzą się w przyszłym roku zgodnie z odwiecznym rytmem natury. Mimo zmęczenia, dziadek i babcia byli szczęśliwi; zwłaszcza dziadek, którego cieszyły dobre plony. W żniwnym powodzeniu widział znak wdzięczności swej ziemi, a w sobie dobrego gospodarza. Dla dziadka praca na roli była tym właściwym i jedynie wartościowym rodzajem pracy, a jej plon decydował o prawdziwym dostatku. Dziadek Adam nie potrafił sobie wyobrazić bogatszego i piękniejszego życia. Bogactwem chłopa była w końcu sama ziemia, a cóż mogło być piękniejszego od udanych żniw? Ich opis w ulubionej powieści dziadka niezbyt się różnił od tych na Kamionce: „skoro jeno słońce wyniesło się na parę chłopa, to jakby zmówieni wszyscy zaczęli wychodzić do żniwa, że ano z każdej chałupy ruszali całą gromadą, z każdej chałupy błyskały sierpy i kosy, z każdego obejścia wytaczały się wozy na miedze i polne drożyny. __________ 5 Zob.: J. Adamowski, Żniwa i dożynki na obszarze województwa chełmskiego, „Twórczość Ludowa” 1996, nr 3; tenże, Praktyki, zwyczaje i wierzenia żniwne w przekazach mieszkańców zachodniej Lubelszczyzny, „Twórczość Ludowa” 1994, nr 1–2; O. Kolberg, Dzieła wszystkie, t. 33, Chełmskie, cz. I, Polskie Towarzystwo Muzyczne, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Kraków–Warszawa 1964. 147 [...] Wielka, uroczysta cichość przejęła żniwne pola, zrobiło się jakby święte nabożeństwo znojnej, nieustannej i owocnej pracy. [...] Że już na wszystkich polach, jak jeno można było sięgnąć okiem, w straszliwym skwarze wśród zbóż złotawych, w rozmigotanym i ślepiącym powietrzu, od świtu do późnego wieczora połyskiwały sierpy i kosy, bielały koszule, czerwieniały wełniaki, gmerali się niestrudzenie ludzie i szła cicha, wytężona robota i nikto się już nie lenił, na somsiadów nie oglądał, o niczym drugim nie myślał, a jeno, przygięty nad zagonem kiej wół, w pocie czoła pracował. [...] albowiem te żniwne dnie toczyły się już kiej koła rozmigotane złocistymi szprychami słońca i przechodziły jedne za drugimi, a coraz szybciej, i zarówno znojne i zarówno ciężkim a radosnym trudom oddane. [...] Że już bez przerwy toczyły się ciężkie, nastroszone wozy; toczyły się ze wszystkich pól, wszystkimi drożynami i do wszystkich na ścieżaj powywieranych stodół jakoby sypkim złotem nabrane fale rozlały się po drogach, podwórcach i klepiskach, [...]. Skończył się bowiem przednówek, stodoły były pełne, zboże sypało niezgorzej, i każden, choćby najbiedniejszy, hardo podnosił głowę, z dufnością patrzał w jutro i roił se jakoweś z dawien dawna upragnione szczęśliwości”6. I tak mijały najgorętsze dni lata… Wreszcie na polu, już pustym, dziadek robił podorywki i siał seradelę – pastewną roślinę na pokarm dla bydła. Orał kolejne pole pod jesienny siew dla oziminy. Kończyło się lato i trzeba było wyjeżdżać z powrotem do miasta. Tęsknota do stron rodzinnych wpływała na twórczość mojego ojca oraz jego zainteresowania malarstwem polskim o tematyce rustykalnej. A ja, marząc o lecie na wsi, przeglądałem księgi kolorowych albumów, wpatrując się w widoczne na nich obrazy. Lubiłem zwłaszcza dzieła Włodzimierza Tetmajera, artysty z krakowskiej grupy chłopomanów, działacza ludowego przełomu XIX/XX w. Włodzimierz Tetmajer, gospodarz z „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego, po ślubie z chłopką Jadwigą Mikołajczykówną, na stałe, od 1895 r. zamieszkał w podkrakowskich Bronowicach. Najczęstszym tematem jego prac były sceny z życia tej właśnie wsi, jej mieszkańcy, krajobrazy i okolice. Niezwykle barwne obrazy, z silnymi akcentami czerwieni, żółci, błękitu i zieleni, nasycone światłem, namalowane lekko, by zatrzymać w nich ruch i dotknąć upływającego czasu. Pełne dynamiki płótna, tworzone w sposób nawiązujący do zdobyczy impresjonizmu, oddają niepowtarzalnie swoistą urodę polskiej wsi, wyrażając podziw i mitologizując jej moc i piękno. Mimo że byłem wrażliwy na sztukę przedstawiającą, to jednak zawsze wolałem życie, a nie choćby najdoskonalsze jego odwzorowanie. Rozumiałem tych, którzy literaturę traktowali jako córkę mitologii, a sztukę nie poszukującą wartości jako niedoskonałe, złudne odwzorowanie rzeczywistości7. Jednak obrazy o tematyce wiejskiej pozwalały mi __________ 6 7 W.S. Reymont, Chłopi, Wydawnictwo Zielona Sowa, Kraków 2002, s. 647–648. Zob.: M. Eliade, Aspekty mitu, tłum. P. Mrówczyński, Wydawnictwo KR, Warszawa 1989, s. 198; tegoż, Próba labiryntu. Rozmowy z Claude-Henri Rocqetem, tłum. K. Środa, Wydawnictwo KR, Warszawa 1992, s. 181, 404. 148 łatwiej przywołać z pamięci przeżyte wiejskie lato. Być może, jak twierdził Eliade, w każdym z nas tkwi skłonność człowieka symbolicznego do myślenia obrazami. Być może każdy z nas, wiodąc nawet najbardziej nieduchowną i zwyczajną egzystencję, tęskni do sacrum i poszukuje symboli, za pomocą których ono się nam objawia8. Również i to sprawia, że malarskim dziełom Włodzimierza Tetmajera o tematyce wiejskiej, przedstawiającym żniwa, warto poświęcić chwilę uwagi. Krajobraz z dziewczynką przedstawia polną zieloną drogę z piaszczystymi koleinami, którą idzie mała wiejska bosa dziewczynka odziana w czerwoną sukienkę, z błękitną chusteczką zawiązaną z tyłu głowy. Ostre akcenty czerwieni i błękitu kontrastują ze złotawobrązowawą kolorystyką dojrzałego łanu zboża, tuż przed żniwami, pochylającego ciężkie kłosy ku ziemi. Horyzont tworzy głęboka przestrzeń szarobłękitnego nieba. Dzieło Żniwiarki w polu z 1901 r. ukazuje ścinanie przez kobiety złocącego się w słońcu zboża. Na pierwszym planie, z prawej strony obrazu, tyłem do widza, siedzi pozostawione przez matkę dziecko. Dziewczynka, ubrana w czerwony kaftanik i czerwoną czapeczkę przetykaną białymi naszyciami, patrzy w kierunku młodej kobiety nadchodzącej miedzą pomiędzy zagonami. W centrum obrazu, pochylona lekko w stronę lewej ręki, którą podbiera zboże, spogląda na dziecko silnie zbudowana kobieta w białej bluzce, różowawej spódnicy, czerwonej chuście, trzymająca w prawej dłoni sierp. Przed żniwiarką ścielą się na ziemi ścięte pęki żyta, obok zaś leży naczynie na wodę, oparte o pozostawione ubranie. Przerwała na chwilę pracę, by baczną uwagę poświecić dziecku, do którego zdaje się coś mówić. Za kobietą pracują cztery inne żniwiarki. Jednej z nich, głęboko zgiętej ku ziemi, towarzyszy przyglądająca się jej pracy dziewczynka. Szarobłękitne niebo wyzłaca się barwami dojrzałego zboża i południa słonecznego dnia lata. Obraz Żniwa z 1902 r. utrzymany jest w innym nasyceniu tej samej tonacji barw. Scena figuralna rozgrywa się późnym popołudniem, kiedy upalny, letni dzień idzie ku zachodowi, a słońce mieni przestworza blaskiem złota nasyconego czerwienią. Po obu stronach obrazu uwidocznione jest leżące ścięte zboże. W lewym górnym rogu odzwierciedlona została praca grupy żeńców, wśród której najważniejsze miejsce zajmuje mężczyzna skręcający powrósło. Centrum obrazu wypełnia niezżęty jeszcze łan. Na jego tle, na zieleniejącym rżysku stoi ubrana w lniane białe szaty kobieta tuląca najmłodsze dziecko. „Nadszedł więc szczęśliwy dzień, gdy kłosy zbielałe proszą się o sierp lub kosę. [...] ludność przywdziewa na żniwa nowe obleczenie”9. Czerwień jej chusty i ubranka maleństwa kontrastują z bielą i ze światłem padającym na kłosy. Obok, na rozścielonej czerwonawej płachcie, siedzą dwie małe jasnowłose dziewczynki. Jedna z nich, w czerwonej sukience, posila się strawą czerpaną łyżką z glinianego naczynia. Druga, obok pustego koszyka, odwrócona wpatruje się w roztaczającą __________ 8 9 Zob.: tegoż, Sacrum, mit, historia: wybór esejów, tłum. A. Tatarkiewicz, Wydawnictwo KR, Warszawa 1993, s. 29. Z. Kossak, dz. cyt., s. 115. 149 się przed nią niwę albo też w widoczne w oddaleniu korony drzew i dachy wiejskich zabudowań. Dzień znojnej pracy ma się ku końcowi, wkrótce nadejdzie pora powrotu do domu. Kobiety z sierpami podczas pracy w polu zobrazował również artysta na płótnie Żniwa z 1911 r. Centrum sceny figuralnej zajmuje wizerunek wyprostowanej żniwiarki usiłującej pod słońce dojrzeć coś, co się dzieje na wprost niej. Stoi pomiędzy leżącymi na ziemi garściami już zżętego zboża a łanem jeszcze nieściętego. Prawą rękę z sierpem w dłoni uniosła nad czoło, osłaniając się przedramieniem przed rażącym światłem słońca, lewą zaś wsparła o biodro. Jej twarz sugeruje jakieś skupienie, widoczne jednak nie dość wyraźnie, lecz wystarczająco, by sądzić, że nie jest to jedynie moment zwykłego odpoczynku i wytarcia potu z czoła. Biel i czerwień jej ubioru, a nawet żółty kolor chustki wydobywają jej postać z tła przestrzeni pola. Za nią znajduje się pochylona kobieta, ścinająca zboże oraz dwie inne, zajęte chwilową rozmową, a pomiędzy nimi dorastająca dziewczynka z płachtą na plecach, w której dźwiga niemowlę. Na horyzoncie widać wysokie kopy ustawione ze snopków, ciemną zieleń drzew, błękit nieba i szarawą biel lekkich, letnich obłoków. Obraz zatytułowany Odpoczynek żniwiarzy przedstawia na tle lasu liczną, barwną grupę postaci, wśród której przeważają kobiety rozsiadłe na łące; jedna z wielu odpoczywa leżąc, inna z nich stojąc, i wziąwszy się pod boki, wiedzie żartobliwy dialog z mężczyzną w sukmanie trzymającym w dłoni kosę opartą drzewcem o ziemię. Niektóre żniwiarki zajmują się dziećmi, inne rozmawiają, są rozbawione, jeszcze inne zamyślone. Wyrazistość postaci podkreśla światło słoneczne układające się na bryłach sylwetek ludzkich, zieleni traw, smugami prześwitujące w leśnej gęstwie. Zauważmy, że na większości obrazów o tematyce żniwnej, artysta portretuje grupy mieszkańców wsi, wspólnie pracujących przy zbiorze plonów: „Tetmajer zwraca głównie uwagę na indywidualność ludu. Ze szczerym spojrzeniem malarskiego oka podporządkowuje on ludzi wyrazowi natury, jednostkę wyrazowi gromady”10. W wiejskich pejzażach, szczególnie tych obrazujących pracę w polu, artysta umiejętnie odtworzył pełnię nastroju harmonii natury i człowieka, celowości trudu i piękna chłopskiego życia, którego symbolicznym apogeum jest pora żniw: „Życie wiejskie toczy się z natury rzeczy w polach. Dlatego wiele scen rodzajowych przenosi się na zewnątrz. [...] W scenach prac polowych potrafił perfekcyjnie połączyć swoje talenty kolorysty, pejzażysty z umiejętnością wkomponowania w nie postaci ludzkich i oddania ich charakteru i uczuć. [...] Obok doskonałego rysunku w pejzażach Tetmajera uderza doskonała, wręcz mistrzowska kolorystyka”11. Włodzimierz Tetmajer w tych obrazach nie ogranicza się ani do samego pejzażu, ani do ich treści narracyjnych. Szczególnie ważne miejsce poświęca wiejskiej kobiecie – __________ 10 11 J. Dużyk, Sława, Panie Włodzimierzu. Opowieść o Włodzimierzu Tetmajerze, Wydawnictwo „Czuwajmy”, Kraków 1998, s. 165. J.A. Nowobilski, Włodzimierz Tetmajer (1861–1923), Wydawnictwo „Czuwajmy”, Kraków 1998, s. 46, 47. 150 matce, wywiązującej się równocześnie z obowiązków macierzyństwa i pracy dla rodziny. Większość postaci pracujących w polu i żniwiarzy to właśnie kobiety. Wiejskie pejzaże Tetmajera do dziś przypominają mi atmosferę upalnych żniw na Maryninie i Kamionce. Żadne ze znanych mi obrazów przedstawiających polską wieś i chłopów nie oczarowały mnie tak silnie, jak właśnie te, wprost bijące letnim żarem, przeszywające lśnieniami słonecznego blasku, upajające kolorami, dojmujące nastrojem cudowności prostego życia najbliższego naturze. Malarski geniusz Włodzimierza Tetmajera, umiejętnie przelewającego na płótno autentyczne uczucia wobec wsi i jej mieszkańców sprawiły, że widziałem w obrazach artysty nie tylko konkretną rzeczywistość, ale przede wszystkim mityczną tęsknotę za harmonią natury i chęć zrozumienia istoty życia. Czyż nie są to pragnienia nie tylko wielkich artystów malarzy, ale i wielu innych ludzi? The harvest – saint working hours. The painting and the memory of the childhood The article is an attempt of analysis of Włodzimierz Tetmajer’s chosen works concerning the harvest. I am also describing images of the harvest on the Polish village of Kamionka, being in surroundings of Chełm, which I remembered from the childhood. I am appealing to reality of the myth of the happy village, current in Polish painting and literature. I am taking it back to observed remains of folk customs and the traditions bond with the harvest. 151 „Zeszyty Wiejskie”, Z. XXII, 2016 Aleksandra Krupa-Ławrynowicz Uniwersytet Łódzki Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej Zmiany i napięcia w krajobrazie jurajskiej wsi. Na marginesie badań w Mstowie1 Krajobraz – od percepcji do zrozumienia Od przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX w., a więc od tzw. zwrotu kulturowego w humanistyce, narasta fala zainteresowania krajobrazem. Badania, angażujące przedstawicieli różnych dyscyplin, rozwijają się w kilku wyraźnych nurtach: estetycznym, percepcyjnym, ideologicznym, pamięciowym i performatywnym2. Chociaż za każdym razem krajobraz jest interpretowany z innej perspektywy, wydobywającej różne jego aspekty, to wielotorowość poszukiwań nie oznacza jednak ostrych podziałów, wręcz przeciwnie – można mówić o wzajemnym wspieraniu się i przepływie pomysłów. Być może – wskazuje na to m.in. Elżbieta Rybicka – owo zainteresowanie wynika z tego, iż krajobraz pozwala uzmysłowić sobie w materialnej, postrzegalnej percepcyjnie postaci, główne idee i problemy współczesności – dyskusję nad relacjami pomiędzy naturą i kulturą, czasem i przestrzenią, tym, co ludzkie, i tym, co pozaludzkie3. Pierwszy ze wskazywanych nurtów koncentruje się na estetycznych wymiarach krajobrazu. Ma on niewątpliwie najdłuższą tradycję, a główną rolę w postrzeganiu krajobrazu jako zjawiska estetycznego odgrywają, jak zauważa Beata Frydryczak, dwie kategorie: malowniczość (the pictoresque) oraz wzniosłość. Ta pierwsza mówi o postrzeganiu krajobrazu jako pięknego obrazu, a więc dominacji wzrokocentryzmu, bezinteresownej kontemplacji jako strategii dystansującego oglądu, usytuowania odbiorcy jako widza i obserwatora, a nie uczestnika, oraz pozbawieniu natury funkcji użytkowych. Inaczej będzie w przypadku wzniosłości – o ile bowiem estetykę the pictoresque wyznacza postawa antropocentryczna, o tyle z punktu widzenia romantycznej estetyki __________ 1 2 3 W artykule korzystam z materiałów zgromadzonych w ramach grantu badawczego Miejsca pamięci i zapomnienia. Badania interdyscyplinarne północnych terenów Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Projekt realizowany jest w latach 2014–2019 na terenie pięciu gmin powiatu częstochowskiego: Janów, Mstów, Lelów, Olsztyn, Przyrów. Oficjalna strona projektu: najurze.uni.lodz.pl. E. Rybicka, Krajobraz. Krótkie wprowadzenie, „Herito. Dziedzictwo, kultura, współczesność”, nr 19, 2015, s. 13. Tamże. 153 wzniosłości krajobraz pozbawia człowieka uprzywilejowanej pozycji. Staje się on częścią natury, a nie tylko jej obserwatorem4. Frydryczak przekonuje, że „z perspektywy estetyki nie ma większych trudności ze zdefiniowaniem krajobrazu, pojęcie krajobrazu kulturowego może jednak przysporzyć nieco kłopotów, chyba że odniesione zostanie do niego szersze rozumienie, zgodnie z którym traktować go należy jako proces odzwierciedlający w sobie aktywność człowieka w środowisku naturalnym. Można zatem wstępnie założyć – kontynuuje autorka – że istotna różnica, wyłaniająca się już przy próbie definiowania, pojawia się między krajobrazem jako ideą (krajobrazem estetycznym) a krajobrazem jako zjawiskiem (krajobrazem kulturowym). Jako idea krajobraz i jego pojęcie wpisują się w historię estetyki i artystycznej reprezentacji świata, przybierając formę statycznego obrazu, czego doskonałym wyrazem jest cała historia malarstwa pejzażowego. Jako zjawisko krajobraz jest przedmiotem badań nauk społecznych i empirycznych, dostrzegających w nim proces, któremu podlega przestrzennie pojmowane środowisko, historycznie i społecznie kształtowane zarówno przez człowieka, jak i przez siły natury”5. William J.T. Mitchell w książce Landscape and Power zauważa natomiast, że krajobraz nie jest neutralnym pojęciem, ale „instrumentem władzy kulturowej, a czasem nawet jej czynnikiem sprawczym”6. To konstrukt ideologiczny, który staje się polem walki o znaczenia i na znaczenia określonych grup. Na rolę krajobrazów ideologicznych, naładowanych afektywnymi i symbolicznymi znaczeniami w tworzeniu tożsamości ich użytkowników, wskazuje też między innymi Tim Edensor7. Krajobraz jest jednak równie często traktowany jako miejsce pamięci lub mnemotopos. Czynnikiem decydującym o wprowadzeniu tej perspektywy jest przyjęcie koncepcji krajobrazu kulturowego i jego historyzacja, a więc postrzeganie przestrzeni jako obszaru przekształconego cywilizacyjnie. W ten sposób krajobraz staje się topograficznym palimpsestem pamięci kulturowej, w którym nawarstwiają się kolejne pokłady pozostałości ludzkich działań. Te materialne ślady mają oczywiście, jak zauważa Karl Schlögel, wielu autorów i pisane są w różnych językach8. __________ 4 5 6 7 8 B. Frydryczak, Theodor W. Adorno: pojęcie krajobrazu kulturowego, „Estetyka i Krytyka”, nr 30, 2013. Tamże, s. 45. Ten nurt badań ma swój wyraźny odłam krytyczny, skierowany w stronę demaskowania mechanizmów wzrokowego postrzegania jako formy wizualnego zawłaszczania świata. Konkurencyjnym wobec wzrokocentryzmu obszarem zainteresowań są obecnie badania rozwijane nad krajobrazem dźwiękowym (soundscape) lub zapachowym (smellscape), zmieniające albo przynajmniej relatywizujące dawną hierarchię zmysłów. Co warto zaznaczyć, coraz częściej percepcję krajobrazu ujmuje się polisensorycznie. W.J.T. Mitchell, Introduction, [w:] Landscape and Power, pod red. tegoż, The University of Chicago Press Books, Chicago 2002, s. 1–2. T. Edensor, Tożsamość narodowa, kultura popularna i życie codzienne, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2004. K. Schlögel, W przestrzeni czas czytamy. O historii cywilizacji i geopolityce, Poznańska Biblioteka Niemiecka, Poznań 2009, s. 283. 154 W równie ważnej perspektywie performatywnej, krajobraz jest traktowany nie tyle jako obiekt ludzkich działań, ile jako czynnik sprawczy, który może wpływać na ludzką historię i kształtować ją. Taki punkt widzenia proponuje na przykład Mitchell, gdy deklaruje, że głównym celem redagowanej przez niego książki jest zmiana pojęcia krajobrazu z rzeczownika na czasownik: „Krajobraz nie będzie więc tylko przedmiotem estetycznej kontemplacji lub tekstem do czytania, lecz także procesem, który formuje społeczne oraz jednostkowe tożsamości”9. Mitchell zatem nie zadaje pytań o to, czym krajobraz jest lub co znaczy, lecz co krajobraz czyni, w jaki sposób działa jako kulturowa praktyka. To długie, choć i tak sygnalizujące jedynie zagadnienia związane z kulturową refleksją nad krajobrazem wprowadzenie, ma posłużyć jako tło i klamra dla omówienia zmian i napięć w krajobrazie pewnej jurajskiej wsi. Mstów – bo o nim mowa – siedziba gminy, jedna z najstarszych miejscowości w regionie częstochowskim, leży na północnych terenach Jury Krakowsko-Częstochowskiej, w północnej części dzisiejszego województwa śląskiego. Jego krajobraz, jak zresztą w wielu innych wsiach w Polsce, podlega obecnie istotnym przekształceniom, które są następstwem głębokich przemian funkcjonalnych, gospodarczych i społecznych. Celem artykułu jest zaprezentowanie, na kilku przykładach, zmian dających się zaobserwować w przestrzeni Mstowa, i będących okazją do ich kulturowego skomentowania. W tekście zaakcentowane zostaną wybrane, nowe elementy mstowskiego krajobrazu oraz te, które zanikają lub już nie istnieją w fizycznej postaci, a pamięć o nich utrzymywana jest i przywracana dzięki realizowanym przez lokalne władze działaniom. Mstów w historycznym zarysie Jacek Laberschek, historyk zajmujący się dziejami Częstochowy i jej okolic, w jednym ze swoich tekstów, tak pisze o Mstowie: „Malownicze usytuowanie wsi, zachowany średniowieczny urbanistyczny układ i zabytkowa zabudowa przykuwają uwagę obserwatora. Mało kto jednak wie, jak odległą metrykę ma ta niewielka dziś osada i jak ogromną rolę odgrywała w przeszłości. Wystarczy powiedzieć, że w XII i XIII wieku była najzacniejszym ośrodkiem politycznym i kościelnym w północno-zachodniej Małopolsce, wcześniej zaś funkcjonowała jako czoło opola, zwanego mstowskim, obejmującego swym zasięgiem wsie, położone nad górną Wartą”10. Najstarsza źródłowa wzmianka o Mstowie pochodzi z 1139 r.11. Początki osady datuje się jednak na przełom wieków X i XI. Wtedy to bliżej nieznany __________ 9 10 11 W.J.T. Mitchell, dz. cyt., s. 1. J. Laberschek, Częstochowa i jej okolice w średniowieczu, Towarzystwo Naukowe „Societas Vistulana”, Kraków 2006, s. 139. Bulla papieża Celestyna III wydana dla Kanoników Regularnych św. Augusta opactwa Najświętszej Maryi Panny na Piasku we Wrocławiu. Papież wymienił w niej wszystkie miejscowości stanowiące własność opactwa, wśród których był również „MSTOU cum redditibus et decimis…”. K. Łatak, Nota wprowadzająca, [w:] Mstów. Miasto – klasztor – 155 dostojnik monarchii wczesnopiastowskiej o imieniu Mstaw założyć miał tu niewielkich rozmiarów gród. W drugiej połowie XII w. w Mstowie osiedlili się kanonicy regularni opactwa Najświętszej Maryi Panny na Piasku we Wrocławiu, tworząc klasztor Kanoników Regularnych Laterańskich – jeden z najstarszych ośrodków życia zakonnego w Polsce. Dzieje miejscowości do początku wieku XIX były ściśle związane z klasztorem, a Mstów, za sprawą cudownego wizerunku Matki Bożej, umieszczonego w kościele klasztorno-parafialnym w roku 1674, stał się celem pielgrzymek12. Na przełomie XI i XII w., na skutek wejścia w orbitę czesko-niemiecką księstw śląskich, szlak handlowy z Krakowa do Wielkopolski, biegnący przez Opole, przesunął się na teren Jury. Mstów stał się wówczas ważnym węzłem komunikacyjnym, z własną komorą celną przy przeprawie przez Wartę. Miało to duże znaczenie dla rozwoju mstowskiego handlu i rzemiosła, przyczyniło się też do organizowania regularnego targowiska. Rozwój przestrzenny i demograficzny osady sprawił, że w 1278 r., dzięki staraniom prepozyta klasztoru Wilhelma i przyzwoleniu księcia Bolesława Wstydliwego, wieś została przekształcona w miasto lokacyjne na prawie średzkim. Wytyczony został czworokątny rynek i ulice, które niemal w pierwotnym układzie przetrwały do dziś13. Mstów rozwijał się także dzięki przeniesieniu w roku 1405 miasta oraz wsi klasztornych, z prawa średzkiego na korzystniejsze prawo niemieckie. Obywatele otrzymywali coraz to nowe przywileje targowe i rzemieślnicze, które przynosiły zyski zarówno mieszkańcom, jak i władzom miejskim. W Mstowie istniały cechy garncarzy, kowali, rzeźników i ślusarzy. Na ówczesne czasy miasto było sporą potęgą ekonomiczną, słynącą głównie z produkcji doskonałej jakości wełny i jej przetworów; w początkach XVI w. gospodarczo przewyższającą pobliską Częstochowę. Tragiczny w skutkach dla Mstowa okazał się potop szwedzki, podczas którego miasto spalono i wymordowano prawie połowę jego mieszkańców. Ponadto tereny te wielokrotnie, zwłaszcza w wiekach XVII i XVIII, doznawały zniszczeń związanych z toczącymi się w kraju wojnami, przemarszami wojsk, trapione były przez częste klęski żywiołowe – pożary, powodzie i dziesiątkujące mieszkańców zarazy14. Na początku XIX w. Mstów próbował jeszcze podźwignąć się z upadku, powstały w nim manufaktury sukiennicze i bawełniane wytwarzające grube sukno, zbudowano kaflarnie, rozwinęło się szewstwo i nawiązujący do dobrych 12 13 14 parafia na przestrzeni wieków, pod red. K. Łataka CRL, Wydawnictwo LTW, Łomianki 2013, s. 5. Więcej informacji na temat dziejów klasztoru można znaleźć w publikacji pokonferencyjnej, która zorganizowana była w 2012 r., w osiemsetlecie zjazdu biskupów polskiej prowincji kościelnej w Mstowie, podczas którego dokonano poświęcenia wzniesionego przez kanoników murowanego kościoła. Zob. Mstów. Miasto – klasztor – parafia… J. Laberschek, dz. cyt. A. Sochnacki, Mstów w czasach staropolskich, [w:] Mstów. Miasto – klasztor – parafia…, s. 17–29; A. Kubicki, Z przeszłości Mstowa. Notatki kronikarskie od średniowiecza do 1939 roku, Literackie Towarzystwo Wzajemnej Adoracji „Li-TWA”, Częstochowa 2011. 156 mstowskich tradycji – handel. Andrzej Kubicki w swych kronikarskich zapiskach, pod datą 1819 odnotowuje: „Mstów ożywia przemysł i handel. Na odbywane tu jarmarki przypędzano po kilkanaście tysięcy bydła, owiec i koni, a 50 warsztatów tkackich wyrabiało sukno na kapoty wieśniacze i dla uboższej szlachty. Sukmany i kapoty rozwożono po okolicznych jarmarkach, znaczny znajdując pokup, gdyż mstowskie sukna mają zaletę trwałości koloru i mocy materiału”15. Dużą rolę w lokalnej społeczności i handlu zaczęli odgrywać Żydzi, którzy w Mstowie osiedlali się od końca XVIII w. Kryzys lat czterdziestych XIX stulecia zniszczył jednak po raz kolejny rzemiosło produkcyjne w Mstowie, powodując powrót chudych lat. Następstwem tego stała się szybka agraryzacja miejscowości. Mieszkańcy zaczęli także szukać lepszego życia w Częstochowie, zatrudniając się w tworzącym się tam wówczas przemyśle. Prawa miejskie Mstów utracił w 1870 r. Miało to być jedną z represji, oprócz m.in. publicznych egzekucji organizowanych na mstowskim rynku, za włączenie się mieszkańców do działań powstańców styczniowych. W czasie pierwszej wojny światowej odbywały się w okolicach Mstowa pozycyjne walki artyleryjskie wojsk niemieckich i rosyjskich. Wraz z całą gminą, wieś została przez Niemców przyłączona do powiatu radomszczańskiego16. W czasie drugiej wojny światowej miejscowość poniosła poważne straty. Na początku okupacji w bożnicy żydowskiej, budynku szkolnym oraz budynkach poklasztornych urządzono niemieckie magazyny dla wojska. W bibliotece zorganizowano kuchnię i stołówkę dla jeńców, którzy pracowali przy budowie bunkrów. W końcowej fazie okupacji niemieckiej Mstów włączono w linię umocnień, mających zagrodzić drogę wojskom radzieckim podążającym do Częstochowy. W okolicy miejscowości, wtulonej w kotlinę, wybudowano linię bunkrów, okopów strzeleckich i rowów przeciwczołgowych17. Po wojnie osadę uporządkowano pod względem urbanistycznym i komunalnym. W roku 1970 Mstów posiadał 1676 mieszkańców (85% ludności łączyło pracę rolniczą z zatrudnieniem w zakładach Częstochowy i Rudnik)18. W ramach reformy terytorialnej w 1999 r. Mstów jako stolica gminy, znalazł się w obrębie województwa śląskiego i powiatu częstochowskiego. Folder promujący gminę, a zatem także Mstów (wydany przez Urząd Gminy w 2011 r., zaś wznowiony i poszerzony w 2014 r.) zatytułowany jest Gmina Mstów – dobre miejsce na wypoczynek i rekreację. Zachwalane są w nim m.in. krajobrazy Jury Krakowsko-Częstochowskiej z charakterystycznymi wapiennymi wzgórzami, tereny rekreacyjne nad Wartą; prezentowane są różne oferty aktywnego wypoczynku (spływy kajakowe, nordic walking, wędkarstwo) oraz informacje o plenerowych imprezach (m.in. Owocowo w Mstowie, Święto __________ 15 16 17 18 A. Kubicki, dz. cyt., s. 65 K. Orman, P. Orman, Wielka Wojna na Jurze. Działania i cmentarze wojenne z roku 1914 na Wyżynie Krakowsko-Wieluńskiej i terenach przyległych, Wydawnictwo LIBRON, Kraków 2015. J. Pietrzykowski, Hitlerowcy w powiecie częstochowskim 1939–1945, Śląski Instytut Naukowy w Katowicach, Katowice 1972. http://www.mstow.pl/gmina-mstow/historia-mstowa.html (dostęp: maj 2016). 157 Kwitnącej Jabłoni, Święto Jabłka – wydarzenia akcentujące fakt, iż gmina jest „zagłębiem jabłkowym” w regionie, z wieloma sadami założonymi już w międzywojniu). W zamieszczonej na oficjalnej stronie internetowej gminy Strategii Rozwoju Gminy Mstów, dokumencie będącym swoistym systemem planowania, w punkcie 1.1. Wizja rozwoju gminy Mstów, czytamy: „Gmina Mstów będzie funkcjonować jako obszar satelitarny miasta Częstochowy, który będzie pełnić szereg zróżnicowanych funkcji społeczno-ekonomicznych, a w szczególności: produkcyjną, opierającą się przede wszystkim na małych i średnich przedsiębiorstwach, reprezentujących różne sektory, w tym sektor gospodarki żywnościowej; mieszkaniową (rezydencjonalną); nowoczesnego i efektywnego rolnictwa ukierunkowanego na zaspokajanie potrzeb ludności aglomeracji miejskich; obsługi ruchu turystycznego, w tym ruchu pątniczego krajowego i międzynarodowego oraz tranzytowego i weekendowego. Rozwój społeczno-gospodarczy gminy Mstów będzie przebiegał zgodnie z zasadami ekorozwoju oraz partnerstwa społecznego wewnątrz gminy i w jej otoczeniu”19. To, co w krajobrazie się pojawia Przez lata zaznaczał się w Polsce wyraźny dysonans funkcjonalnoprzestrzenny między osiedlami wiejskimi a miejskimi. Postępujący rozwój uprzemysłowienia i związany z tym proces urbanizacji dawno wkroczył już jednak na obszary wiejskie, w których – prócz funkcji rolniczej – pojawiły się funkcje: usługowa, mieszkaniowa czy produkcyjna, z czasem przewyższając znaczenie funkcji rolniczej lub całkowicie ją wykluczając. Nie inaczej stało się w Mstowie. Zachodzące we wsi zmiany dostrzec można „gołym okiem”, m.in. w pojawiających się nowych wzorach zagospodarowania przestrzeni. Należy jednak pamiętać, że ze względu na miejski rodowód Mstowa, jego krajobraz różni się nawet od pobliskich, sąsiadujących wsi. Wiele jest w nim bowiem obiektów charakterystycznych dla małych miasteczek jurajskich: murowane parterowe domy w układzie kalenicowym, w osi środkowej lub skrajnej posiadające szeroką sień przejazdową do wnętrza parceli, gdzie znajdują się budynki gospodarcze. Odmiennie kształtowała się też zabudowa pierzei rynkowych. Niektóre domy (w zależności od zamożności posesjonata) posiadały bardziej reprezentacyjny charakter, a w XX w. pojawiły się nawet piętrowe kamieniczki. Charakterystyczne dla Mstowa oraz innych jurajskich wsi było wykorzystywanie jako podstawowego budulca przy budowie domów, lokalnego kamienia wapiennego, cegłę natomiast stosowano jedynie do elementów __________ 19 http://www.mstow.pl/gmina-mstow/strategia-rozwoju-gminy-mstow.html (dostęp: maj 2016). 158 dekoracyjnych (obramienia otworów drzwiowych i okiennych, gzymsy, podkreślenia narożników). Elewacje budynków pozostawały często nietynkowane, a te, które w tej formie dotrwały do dzisiaj, akcentują malowniczość i swoistość regionu. Na wieś działają jednak przemożne siły procesu urbanizacji. Mstów się umiastowił (semiurbanizacja), choć być może należałoby stwierdzić, że wraca on do swojego utraconego w XIX w. statusu. Niewiele jest już działek, na których, oprócz domu mieszkalnego, znajdują się zabudowania o charakterze gospodarczym oraz inwentarskim, związane z hodowlą zwierząt czy rolnymi uprawami. Jeśli takowe się ostały, to pełnią one często rolę garaży, przydomowych magazynów i składzików rzeczy wszelakich. Stare domy zostały w większości przebudowane – znikają szerokie sienie (likwidacja bram i wprowadzenie wąskich drzwi), nadbudowywane są piętra, powiększane otwory okienne. Mieszkańcy dostosowują i organizują swoją przestrzeń w odpowiedzi na zmieniające się rytmy ich codzienności, zawodowe obowiązki20, potrzeby rodzinnolokalowe. Na miejscu budynków pamiętających początek XX w., i pomiędzy nimi, stawiane są nowe domy, tylko niekiedy cytujące architektoniczne rozwiązania projektowe typowe kiedyś dla tego terenu. O ile przebudowane lub nowe budynki w starej części Mstowa nawiązywać powinny do zabytkowego układu urbanistycznego, to na obrzeżach wsi reguły te już nie obowiązują. Powstają także nowe osiedla. Na granicy ze wsią Wancerzów, tuż za Urzędem Gminy, znajduje się, zbudowane po drugiej wojnie światowej, niczym nienawiązujące do dawnej lokalnej specyfiki, osiedle domków jednorodzinnych21. Na zachodzie, kierując się na Częstochowę, którą od granicy wsi dzieli jedynie ok. 18 kilometrów, na dawnych łąkach stawiane są domy współczesne, podobne do siebie, gotowe projekty z katalogów. W nich zamieszkają już niebawem przybysze z miasta, najczęściej z Częstochowy, do której, rozrastający się Mstów, coraz bardziej się przybliża. „Cieszy ogromnie fakt, że coraz więcej ludzi osiedla się na terenie gminy Mstów, a największą popularnością, jeśli chodzi o budownictwo jednorodzinne, cieszą się Jaskrów, Wancerzów i Mstów. Dzieje się tak ze względu na dobre skomunikowanie z miastem oraz niepowtarzalne walory krajobrazowe”22 – przekonywał w 2013 r. ówczesny wójt, Adam Jakubczak. Podkreślał też, że „gmina Mstów prężnie rozwija się, widać to po zainteresowaniu kupnem działek pod zabudowę jednorodzinną, co sprawia, że ogłaszane są kolejne przetargi na zakup działek budowlanych”23. __________ 20 21 22 23 Mieszkańcy znajdują zatrudnienie w pobliskiej Częstochowie, m.in. w zakładach powstałych w specjalnej strefie ekonomicznej. Na marginesie warto dodać, że zostało ono zlokalizowane na dawnym cmentarzu, założonym jeszcze przed 1880 r., na którym pochowano poległych w walkach z 1914 r. Szczątki ekshumowano i przeniesiono w latach trzydziestych na cmentarz w Ciecierzynie. A. Jakubczak, Mstów w czasach najnowszych, [w:] Mstów. Miasto – klasztor – parafia…, s. 9. Tamże, s. 11. 159 Suburbanizacja24 wkracza powoli do Mstowa, naruszając niekiedy historyczne i urbanistyczne wartości terenu. Andrzej Majer zauważa, że „w literaturze, w tym socjologicznej, motyw społecznych następstw konfrontacji starej i nowej zabudowy przestrzeni jest słabo zaznaczony, a jeszcze rzadziej pogłębiane jest zagadnienie kontaktów suburbialnego stylu życia z lokalną kulturą wiejską. Z całą pewnością podmiejska inwazja przyspieszy erozję wsi w jej tradycyjnym wydaniu”25. To, co już chyba nieuchronne, czyli podmiejska ekspansja, rozpatrywane jest często z pominięciem roli pobliskich obszarów wiejskich; te ostatnie traktowane są jako otoczenie systemu osadniczego, a nie jego integralna część; są tłem, niekiedy przeszkodą, najczęściej zapleczem i rezerwą terenów, stanowią pole manewru dla inwestycji. Krajobraz Mstowa zmienia się zatem; modyfikowany jest dotychczasowy ład przestrzenny, rozbudowywana jest infrastruktura, powstają nowe ulice, które prowadzą do nowych domów, nowych mieszkańców. Ci, którzy niedawno się tu osiedlili, życie zawodowe realizują poza Mstowem; wyjeżdżają stąd rano i wracają wieczorem, a czasem goszczą w Mstowie tylko w weekendy. Lokalizacja ich domów, na skraju Mstowa, na drodze do Częstochowy, sprawia, że w trakcie swoich codziennych aktywności mogą omijać centrum wsi, które zaczyna pełnić w stosunku do ośrodka miejskiego tzw. funkcję rezydencjalną. Badacze ostrzegają, że za wspomnianymi zmianami w krajobrazie fizycznym, podążają konsekwencje natury społecznej i kulturowej. Jeszcze nie wiadomo, jak ukształtują się więzi społeczne nowych i starych mieszkańców Mstowa. Czy nowoosadnicy wykazywać będą aktywność społeczną motywowaną poczuciem lokalności? Czy ich związek z miejscem bazować będzie na świadomości „bycia u siebie i wśród swoich”, o czym w swej koncepcji community sentiment pisali już wiele lat temu Robert MacIver i Charles Page26? A zatem, czy pojawi się poczucie wspólnoty grupowej, poczucie przydatności dla grupy oraz poczucie zależności od grupy? Prognoza i komentarz Katarzyny Kajdanek, autorki książki Suburbanizacja po polsku nie są optymistyczne. Powołuje się ona na wyniki badań empirycznych i opisuje obojętność nowych mieszkańców wobec siebie oraz wobec „starych” mieszkańców, ale wskazuje też na brak mechanizmów, które zachęcałyby i sprzyjały tworzeniu lokalnej wspólnoty27. __________ 24 25 26 27 Odpływ ludności (głównie klasy średniej) z centrów na obszary rozwijających się podmiejskich jednostek osadniczych. Zob. A. Majer, Socjologia i przestrzeń miejska, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2010, s. 189–190. Tamże, s. 206. R.M. MacIver, Ch.H. Page, Society; an introductory analysis, Holt, Rinehart and Winston, New York 1961. Kajdanek zauważa, że brak zainteresowania realnym obrazem suburbiów przez środowiska akademickie i polityków sprawia, że nie ma „zbytnich i zbiorowych oczekiwań, a rozczarowania przechodzą bez echa. Stają się indywidualnymi zmartwieniami, jednostkowymi porażkami, a nie doświadczeniem blisko 70 tysięcy uchwyconych w Spisie Powszechnym 2011 przybyszy z miasta na wieś”. K. Kajdanek, Suburbanizacja po polsku, Wydawnictwo Nomos, Kraków 2012, s. 223. 160 Nad tym, z kolei, dlaczego projektowanie architektoniczne dystansuje się dziś od specyfiki i swoistości krajobrazu wsi; skąd bierze się powszechne niedowidzenie estetycznego „barbarzyństwa” dokonywanego w krajobrazie wiejskim? – zastanawia się Anna Górka28. Uważa ona, że generowany w przestrzeni chaos jest jednym z przejawów „zamazywania granic między wsią i miastem, wsią dawniejszą i dzisiejszą oraz rzeczywistością i fantazją. Konsekwencją realizacji powszechnego pragnienia uczestnictwa w niedookreślonym micie wsi jest dysharmonijne narastanie nowej zabudowy mieszkaniowej i turystycznej w obrębie osiedla wiejskiego, wokół niego oraz poza nim, w otwartym krajobrazie. Paradoksem obserwowanego zjawiska powrotu do przeszłości jest to, że powstająca zabudowa najczęściej zrywa z tradycją wiejskiego budowania. Nowi inwestorzy deklarując chęć przystąpienia do tradycji wsi, inicjują przeobrażenia, które znoszą zróżnicowanie regionalne. Utrata swoistości krajobrazu kulturowego wynika między innymi z masowego powielania podmiejskiego wzorca zabudowy, taniego i powszechnie dostępnego, dodatkowo utożsamianego z wyższą jakością i prestiżem miejskiego życia”29. Górka konkluduje, że receptą na manipulowanie w krajobrazie wsi jest poszukiwanie ciągłości i utrwalanie. Pisze o „micie wsi”, o „wiejskości krajobrazu”, samym zaś pojęciem mitu odsyła do pojęcia kanonu. „Mit wyznacza cel i sens życia, a kanon odpowiada na pytanie czym się kierować, aby go osiągnąć”30. To wzorzec opisujący „stan pożądany”31. Kanon ustala system wartości, zasady jakimi należy się kierować. Wyznacza nieprzekraczalne granice. Projektowanie architektoniczne i krajobrazowe wsi, a więc także i Mstowa, powinno zatem trzymać się kanonu, który byłby czymś odmiennym od tradycji rozumianej jako bezrefleksyjne powtórzenie przeszłości, a jednocześnie ograniczyłby, równolegle, dowolność, nonszalanckich wobec pamięci, form zagospodarowania. Kanon taki – idąc z poparciem za refleksją Anny Górki – powinien wyrażać postulat konstruowania wiejskiego krajobrazu przez włączenie go do pamięci kulturowej i codzienności wiejskiej wspólnoty. __________ 28 29 30 31 A. Górka, Krajobraz kulturowy wsi jako nośnik mitu, „Niematerialne wartości krajobrazów kulturowych. Prace Komisji Krajobrazu Kulturowego”, 2011, nr 15, s. 6. Tamże, s. 254–255. Tamże, s. 258. Semicka etymologia słowa kanon wywodzi się z architektury. Pierwotnie oznaczało ono pręt, poziomicę lub linijkę a zatem narzędzie, które wytycza kierunek i określa odległość. Pozwala zachować zgodność z planowanym zamysłem i wykluczyć przypadkową krzywiznę. Jego przenośne znaczenie związane jest z dążeniem do porządku, czystości i harmonii, wykluczenia przypadku i niekontrolowanych odstępstw od szablonów. Zob. J. Assmann, Pamięć kulturowa, Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2008. 161 To, co z krajobrazu znika Krajobraz kulturowy jest rodzajem przestrzennej ramy dla pamięci zbiorowej. Jego elementy przenoszą znaczenia, są znakami i symbolami przeszłości, z którymi identyfikuje się wspólnota. Krajobraz Mstowa zmienia się dynamicznie. To, co nowe, sąsiaduje z tym, co ulega powolnemu zniszczeniu. Wiele elementów mstowskiego krajobrazu zniknęło bezpowrotnie, w ich miejscu toczy się teraz inne życie. Ślady średniowiecznej świetności czy obecności społeczności żydowskiej widoczne są dla wprawnych, zaznajomionych z historią oczu. Z tego między innymi powodu, w 2015 r. UG Mstów zainstalował na terenie całej gminy 22 tablice w ramach projektu „Śladami Przeszłości Po Gminie Mstów”. Tablice, prezentujące fotografie oraz krótką informację, ustawione zostały w miejscach, w których pierwotnie ulokowane były konkretne obiekty. Materiały zbierano od mieszkańców, którzy nie tylko dzielili się wspomnieniami, ale również otwierali swoje domowe archiwa i udostępniali unikatowe, bo niedostępne w tzw. oficjalnych opracowaniach, fotografie. Jeden z przystanków na szlaku znajduje się przy dawnym cmentarzu żydowskim w Mstowie. Cmentarz został założony w 1897 r., dziś jest to nieogrodzony, zarośnięty teren, z zachowanymi, ukrytymi w trawie, fragmentami kilku uszkodzonych macew. Tablica stoi też w miejscu, gdzie kiedyś stała synagoga, dzisiaj przebiega tamtędy ulica, tuż obok zbudowano supermarket. Synagoga powstała podobno już w 1697 r. Na wykorzystanym przez gminę zdjęciu widać, że prezentowała się wśród ówczesnej zabudowy Mstowa bardzo okazale. Do budynku przylegał parterowy budynek biblioteki. Początkowo Żydzi mstowscy należeli do kahału w Janowie, ale już na początku XIX w. utworzyli w miejscowości własną, niezależną gminę. Społeczność żydowska brała czynny udział w życiu mstowskiego środowiska. Ich domostwa skupiały się w pobliżu rynku. Prowadzili własną szkołę w języku jidisz, żydowskie dzieci uczęszczały też jednak do szkoły świeckiej. Niemcy spalili synagogę w czasie drugiej wojny światowej, zaś księgozbiór biblioteki wyrzucono na tereny nadrzeczne, gdzie palono go przez kilka dni. W pierwszych miesiącach 1940 r. utworzono w Mstowie przy ulicy Kilińskiego getto, dwa lata później mstowskich Żydów wysiedlono do getta w Radomsku, a następnie wywieziono ich do obozu zagłady w Treblince. Część zabytkowych domów wyburzono, z płyt nagrobnych ułożono chodnik, wiele macew zatopiono w Warcie. Resztki spalonej synagogi rozebrano kilka lat po wojnie. Dziś o miejscach, w których mstowscy Żydzi wiedli swój żywot, informują dwie wspomniane tablice. Do przywracania pamięci o ich obecności przyczyniły się także badania prowadzone w ramach projektu Miejsca pamięci i zapomnienia. Badania interdyscyplinarne północnych terenów Jury Krakowsko-Częstochowskiej. W 2015 r. wydobyto, w ramach prac archeologicznych, z dna rzeki Warty około stu fragmentów nagrobków (w tym macew) ze starego żydowskiego cmentarza. Zabytki w przyszłości umieszczone zostaną w lapidarium przy dawnej nekropolii. 162 Nieopodal mstowskiego rynku znajduje się kolejna stacja na szlaku śladów przeszłości. Z zamieszczonej informacji dowiadujemy się o historii tzw. dzielnicy stodół. W połowie XIX w. jednym z ważniejszych źródeł dochodów mieszkańców Mstowa stało się rolnictwo, które wymagało dodatkowego zaplecza magazynowego. Zagęszczanie zabudowy w ramach dotychczasowej urbanistycznej struktury miejskiej, skoncentrowanej wokół rynku i odchodzących ulic, nie mogło zaspokoić tych potrzeb. Przechowywanie zboża, a szczególnie siana i słomy w pobliżu zabudowań mieszkalnych było poza tym niebezpieczne, gdyż groziło przenoszeniem się pożarów. Podobnie jak w innych miejscowościach, w Mstowie wytyczono więc oddzielną przestrzeń przeznaczoną na ulokowanie w niej stodół. W tym celu wykorzystano niezagospodarowane zbocze pobliskiej Góry Ścięgna, położone zaledwie kilkaset metrów na południe od rynku. To właśnie tam rozciągły się rozległe pola, użytkowane przez mstowian. Stodoły budowano wzdłuż kilku dróg prowadzących z pól do wsi na wspólnym terenie komunalnym. Wznosili je poszczególni gospodarze w miarę swoich potrzeb. Początkowo były to obiekty drewniane o konstrukcji zrębowej, później o konstrukcji szkieletowej. Z czasem zastępowano budynki drewniane kamiennymi, często stawianymi w tym samym miejscu. Liczba stodół zwiększała się, kilkadziesiąt obiektów dostrzec można na zdjęciach oraz planie z lat sześćdziesiątych XX w. Z uwagi na zmiany w profilu prac rolniczych ich znaczenie stopniowo malało. Po kilku pożarach, które w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia nawiedziły dzielnicę stodół, zaniechano bieżących napraw. Nie podejmowano też odbudowy zniszczonych żywiołem obiektów. Nieliczne ocalałe stodoły uległy w większości zawaleniu, ich murowane ściany zaś traktowane są niekiedy przez okolicznych mieszkańców jako źródło kamienia wapiennego. Stodoły wpisane w krajobraz Mstowa związane są zarówno z doświadczeniami wspólnotowymi, jak i jednostkowymi. Ich historię, przemiany form zabudowy i niepewną przyszłość coraz mniej licznych reliktów zrekonstruować można dzięki pamięci mieszkańców wsi. Historia dzielnicy stodół utkana jest z wydarzeń odnotowanych na kartach tzw. oficjalnej historii, zmieszanych ze wspomnieniami, emocjami i osobistymi doświadczeniami, opowiadającymi o sposobach organizowania, doświadczania i waloryzowania jednego z fragmentów wiejskiej przestrzeni. Zbocze góry, na którym ulokowane są stodoły to dla mstowian przestrzeń nieobojętna. Pozostałości rolniczej infrastruktury należą do świata rozpoznawalnego; są elementem najbliższego krajobrazu, przesiąkniętego familiarnością i olbrzymią liczbą codziennych, przyziemnych elementów znaczących. Starsi mieszkańcy wspominają czasy, w których stodoły pełniły pierwotnie przypisaną im rolę. Były miejscem użytkowym, związanym z pracą na roli. Stodoły pełne zboża, wypełnione rolniczymi sprzętami, świadczyły o dobrobycie. Wzajemna pomoc, sąsiedzkie relacje, które podtrzymywane były przy gospodarskich pracach, budowały i wzmacniały wspólnotę mieszkańców. Młodsi mstowianie tworzą swoje własne wspomnienia. Dla nich stodoły są stałym elementem krajobrazu, jednym z wielu, tak jak rynek, kościół, dom 163 kultury. Pozbawione funkcji, której miały służyć, zmieniają swe znaczenie – stają się plenerem dla zabaw, ucieczek ze szkoły, spacerów. Wspomnienia, relacje związane z tymi, i wieloma innymi elementami lokalnego krajobrazu, o których informują tablice na „Szlaku Przeszłości Po Gminie Mstów”, wzajemnie się przenikają i uzupełniają. Obecne są w nich znaczenia dzielone przez wspólnotę, przekazywane przez pokolenia treści i narastające opowieści, przechowujące pamięć danego miejsca, ludzi i zdarzeń. O pamięci związanej z przestrzenią pisze m.in. Urszula Myga-Piątek. Odwołując się w swych rozważaniach do tekstów Barbary Frydryczak, wymienia kilka typów pamięci krajobrazu. Obie autorki wskazują na pamięć materialną, która odnosi się wprost do przechowywania fizycznych obiektów i ich wzajemnych układów (struktur przestrzennych) jako form statycznego, realnego bytu. Zapisane i utrwalone w krajobrazie obiekty nie tylko są reliktami dawnych czasów, zabytkami, do których mamy szczególny szacunek i sentyment, ale także w wyraźny sposób organizują przestrzeń, tym samym stanowiąc krajobraz. Materialna postać „pamięci krajobrazu” wyraża się głównie przez obecność dawnych układów przestrzennych (wsi, miasteczek, struktury urbanistycznej, tekstury pól i miedz, układów drogowych itp.). Drugim rodzajem jest pamięć aksjologiczna, rozumiana jako przechowywanie wartości. Kryteriami oceny tego rodzaju pamięci są m.in. tradycja, tożsamość, swojskość. Tożsamość, jako podstawowe kryterium oceny pojemności tego rodzaju pamięci, jest cechą oznaczająca trwałą identyfikację danej społeczności z określonym układem przyrodniczo-kulturowym oraz z danym systemem aksjologicznym i normatywnym. Tożsamość krajobrazu oznacza występowanie wielu wyróżników krajobrazu (landmarks), które jednoznacznie identyfikują dany obszar, sprawiając, że jest on niepowtarzalny – unikatowy. Innymi kryteriami oceny tego rodzaju pamięci są obecność tradycji w regionie i swojskość krajobrazu. Przykładami pamięci aksjologicznej krajobrazu są m.in. regionalne wzory budownictwa, architektura, sposoby użytkowania ziemi, ale też tradycje niematerialne (np. obrzędy, zwyczaje) przekładające się na charakter krajobrazu. Pamięć aksjologiczna krajobrazu wiele mówi o przywiązaniu do dawnej estetyki przestrzeni, która jest także w najwyższym stopniu odbiciem aksjologii. W ten sposób pamięć aksjologiczną można uznać za warunek do „odtwarzania – przypominania” zapisu wartości przestrzeni, gdyż to, co było historią, nadal pozostaje żywe i obecne w przestrzeni. Pamięć fenomenologiczna wiąże się z kolei z przechowywaniem informacji o zjawiskach, wydarzeniach, zajściach, zdarzeniach. Badaczki zaznaczają, że najczęściej jest to pamięć krótkotrwała, epizodyczna, wmontowana w historię długiego trwania. Pamięć ontologiczna interpretowana jest w kontekście przechowywania informacji o istocie krajobrazu, jego własnościach, przyczynowości (czynnikach, bodźcach), właściwościach. Jest to historia krajobrazu ujmowana jako zjawisko dynamiczne, w której zapisane są prawa i zasady kreacji krajobrazu. 164 Jako ostatnia wymieniana jest pamięć semantyczna, która oznacza przechowywanie utrwalonych znaczeń (krajobrazy symboliczne, semiotyka przestrzeni, genius loci) oraz możliwość, jaką daje rozczytanie dawnych i współczesnych funkcji krajobrazu. Analizie podlegają cechy, które nie występują bezpośrednio, materialnie, ale te, które ilustrują głębszy poziom znaczenia treści krajobrazu (miejsca wyróżnione, znaczące, niezwykłe). Są to właściwości, często niejednoznaczne, pozostawiające odbiorcy możliwość swobodnej indywidualnej interpretacji32. Pomiędzy wsią a miastem – pomiędzy historią a współczesnością Krajobraz wsi i miasta nieustannie ulega przemianom. Przesunięcia, modyfikacje, aplikowanie nowości dotyczą zarówno elementów składowych, jak i relacji zachodzących między nimi. Rozwój odbywa się zazwyczaj w sposób ciągły, a każdy stan aktualny jest stanem przejściowym, po którym następuje napięcie i dalsza transformacja. Trudno zbudować zamknięte definicje miasta i wsi. Te, które opierają się na kryteriach formalnych (porządek administracyjny), morfologicznych (organizacja przestrzeni), funkcjonalnych (wykonywane czynności), społecznych (lokalna społeczność) wydają się być niewystarczające lub szybko się dezaktualizują. Dobrze znane i wielokrotnie opisywane przez etnografów atrybuty wiejskości tracą swą ważność (np. specyficzny rodzaj więzi społecznej bazujący przede wszystkim na więzi krewniaczo-sąsiedzkiej i długotrwałości wspólnego zamieszkiwania; istotna rola tradycji; brak wyostrzonej perspektywy historycznej; mocne akcentowanie podziału na „swoich” i „obcych” itp.). Na styku wsi i miasta coraz częściej powstaje wiejsko-miejskie kontinuum33, forma pomiędzy – pół-wieś, pół-miasto. Wieś zmienia się także „od środka” – w procesie ekstensywnej urbanizacji budowane są wiejsko-miejskie osiedla, inny staje się charakter krajobrazu. Oba te zjawiska dotykają północnych terenów Jury Krakowsko-Częstochowskiej, a zatem również wsi Mstów. Konstatacja ta, tak jak i poprzedzające ją rozważania, nie jest odkrywcza, nie ma też być wyrazem protestu wobec zachodzących zmian. Wpisuje się ona we wnioski, zamieszczone w raporcie badawczym Stan i zróżnicowanie kultury wsi i małych miast w Polsce. Kanon i rozproszenie34. Jego autorzy dobitnie pokazują, że nie ma już czegoś takiego jak wieś czy kultura chłopska, jest raczej „miastowieś”, „ludowość”, a jeszcze dokładniej – ogromnie hybrydyczne formacje społecznokulturowe, które łączą to, co stare i nowe, wiejskie i miejskie, lokalne i globalne. __________ 32 33 34 Zob. U. Myga-Piątek, Pamięć krajobrazu – zapis dziejów w przestrzeni, „Studia Geohistorica”, 2015, nr 3, s. 29–45. „Ciąg jednostek osadniczych różniących się natężeniem cech miejskich”. D. Sokołowski, Zróżnicowanie zbioru małych miast i większych osiedli w Polsce w ujęciu koncepcji kontinuum wiejsko-miejskiego, Wydawnictwo UMK, Toruń 1999, s. 6. Stan i zróżnicowanie kultury wsi i małych miast w Polsce. Kanon i rozproszenie, pod red. I. Bukraby-Rylskiej i W.J. Burszty, NCK, Kraków 2011. 165 Tymczasem starzy mieszkańcy Mstowa wciąż opowiadają o tym, jak wyglądała wieś ich dzieciństwa; nowi mieszkańcy szukają w Mstowie wiejskiej alternatywy dla miejskiego stylu życia; lokalne władze podkreślają malownicze walory wiejskich krajobrazów. O tym, czym jest wiejskość pisze, wspomniana już, Anna Górka: „Wiejskość jest tym, co uznajemy za wiejskie, co zapamiętaliśmy jako związane ze wsią, co przedstawiamy jako pochodzące ze wsi. Wiejskość to mit wsi. Tradycyjny krajobraz kulturowy wsi, wynikający ze szczególnego, ukształtowanego przez gospodarkę chłopską, połączenia elementów przyrodniczych i kulturowych, jest znakiem wiejskości. W polskich warunkach za wiejską uchodzi więc szachownica lub pasy pól, panorama z wieżą kościelną, samotna zagroda czy drewniana chata kryta strzechą. Stały się one, podobnie jak sady, symbolem łączności międzypokoleniowej i trwałego zakorzenienia ludzi na danym terytorium”35. Taka wiejskość, wytwarzana głównie przez miasto i na jego potrzeby, akcentuje „zamrożenie” kultury wsi, jej głębokie zakotwiczenie w tradycji i zakonserwowanie struktur przestrzennych oraz społecznych. Każdy czas wytwarza jednak własną wiejskość. Współczesny mit wsi sięga często do swego romantycznego wariantu. Wieś w folderze turystycznym prezentowana jest jako miejsce sielskie, nawiązujące do tradycji. Wiejski krajobraz przenosi wizualne symbole i gwarantuje estetyczne doznania, które odwołują się do pamięci, sentymentu, skojarzeń oraz pragnień, których spełnienie obiecują. Narracja ta obecna jest także w różnego rodzaju, odwołujących się do historii praktykach, inicjowanych przez lokalnych włodarzy, których celem jest zachowanie pamięci i kulturowego dziedzictwa, ale również w motywacji tych, którzy decydują się w Mstowie zamieszkać. Krajobraz zmienia się, ponieważ przemianie ulegają także elementy kulturowe w trakcie ich recepcji. To widzowie nadają znaczenia krajobrazom podczas ich „czytania”. Oznacza to, że percepcja krajobrazu / krajobrazu wsi / krajobrazu Mstowa ma istotę kulturową36. Krajobrazu Mstowa nie sposób zobaczyć w całości. Można go bezpośrednio doświadczać jedynie poprzez poszczególne widoki – dzielnicę stodół, starą chałupę na ulicy Kilińskiego, odnowiony rynek, Skałę Miłości, jabłoniowe sady, spływy kajakowe po wijącej się Warcie. Krajobraz jest wyobrażeniowy, a „zobaczenie” całości wymaga szerokiego, ogarniającego także wspomnienia, „kontemplacyjnego spojrzenia”37. To jednak właśnie jego fragmenty składają się dziś na obraz Mstowa i staną się z czasem elementami wspomnień i znakami w pamięci zbiorowej. Zbudują, być może jakiś nowy mit wsi, który przyjmie narracyjną i przestrzenną postać. __________ 35 36 37 A. Górka, dz. cyt., s. 251. Zob. P. Burke, Kultura ludowa, Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2009, s. 52–58, 144–232. M. Poprzęcka, Inne obrazu. Oko, widzenie, sztuka, Wydawnictwo Słowo/obraz/terytoria, Gdańsk 2008, s. 54. 166 Praca naukowa finansowana w ramach programu Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego pod nazwą „Narodowy Program Rozwoju Humanistyki” w latach 2014–2019. Changes and tensions in the landscape of the village in Jurassic Highland in Poland. On the sidelines of research in Mstów In the article the author discusses selected changes in the landscape of Mstów village (Silesian Voivodeship, near Częstochowa). The landscape of Mstów, as in many other villages in Poland, is now a subject to important transformations, which are the result of functional, economic and social changes. The author uses the concept of landscape to give cultural commentary to the presented examples. The text highlighted new elements of landscape in Mstów and those that disappear or no longer exist in physical form, and the memory of them is maintained and restored through implemented actions by local authorities activity. 167 „Zeszyty Wiejskie”, Z. XXII, 2016 Szymon Swoboda Uniwersytet Łódzki Katedra Historii Sztuki (doktorant) Komu grają Organy? Wokół historii i mitów pomnika na Przełęczy Snozka1 Weź na trembitę suchar ze smereki, zdartej przez piorun, skruszonej piorunem. Wydrąż go w trąbę szczelnie spleć i ściśnij łykiem z brzeziny spod wodospadu, z piany i z szumu [...] Niech ma trembita gromu moc, donośność! [...] Niechaj zagarnia niech łączy jak woda [...] Z pioruna, z lasu, z szumu wód, z wyrocznej nocy poczęta – rozdziera zapory2. (Stanisław Vincenz) Mity, podania, legendy – to opowieści, bez których nie powstała żadna ze znanych kultur na ziemi3. Jak twierdził Julian Krzyżanowski, „podania __________ 1 2 3 Tekst wygłoszony 12 III 2015 r. na Interdyscyplinarnej Konferencji Nukowej pt: Tropem Wilczym. O micie Żołnierzy Wyklętych. S. Vincenz, Na wysokiej połoninie. Prawda starowieku. Obrazy, dumy i gawędy z wierchowiny huculskiej, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1980, s. 15. Wymienione tutaj rodzaje narracji nie są oczywiście tożsame. Samo słowo „mit” jest terminem wieloznacznym, różnie rozumianym i identyfikowanym m.in. w zależności od optyki dziedziny naukowej, która się nim posługuje. Przede wszystkim mit (gr. mythos – słowo, opowieść) to opowieść wzorcowa, związana z pewnym typem światopoglądu, niekiedy nazywana również „świętą narracją” – w czym pokrewna jest legendzie, czy „narracją o początkach” – w czym utożsamiana jest też z podaniem. Podania są to opowieści fikcyjne, ale zawierające jakiś element rzeczywisty, fakt historyczny, nazwisko osoby lub nazwę miejscową, które mają dowodzić, iż dane wydarzenie dokonało się w określonym czasie lub miejscu. Legenda oznacza natomiast opowiadanie o charakterze religijnym, świętą opowieść. Sam wyraz wywodzi się od łacińskiego czasownika legere (czytać) i oznacza rzecz przeznaczoną do czytania. Geneza legend wywodzi się ze średniowiecznych klasztorów, w których mnisi odczytywali fragmenty żywotów świętych w dniu ich wspomnienia. Można powiedzieć, iż w stosunku do podań czy legend mit jest terminem szerszym i nadrzędnym. Mitem bowiem możemy nazwać podanie lub legendę (a nawet księgę Pisma Świętego), jednak nie na odwrót. Mit ponadto jest narracją żywą, związaną z obrzędem i rytuałem, za pomocą, których aktualizuje wydarzenie mityczne mające miejsce u zarania (in illo tempore); Patrz: J. de Voragine, Złota Legenda, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1955, s. 10–13; Słownik folkloru polskiego, red. J. Krzyżanowski, Wiedza Powszechna, Warszawa 1965, s. 199–200 i 319–320; Słownik Etnologiczny. Terminy ogólne, red. Z. Staszczak, Wydawnictwo Naukowe, Warszawa–Poznań 169 oplatają bujnie kolebkę każdego narodu”4. Ludy i cywilizacje na wszystkich szerokościach geograficznych zawsze posiadały ten określony typ narracji. Dlaczego? Krótko mówiąc, dlatego iż mity były swego rodzaju „organizatorami kultury”5. Funkcjonujące jako przekazy ustne przechodzące z pokolenia na pokolenie, tłumaczyły świat i rządzące nim prawa. Do podstawowych funkcji mitów należą bowiem: „wyjaśnianie rzeczywistości, sankcjonowanie podejmowanych działań i nadawanie im sensu. Inną funkcją mitycznych opowieści jest przekazywanie wzorów odpowiedniego postępowania, zasad etycznych, norm i wartości ważnych dla wspólnoty, a uosabianych przez bohatera”6. Mit jest narracją żywą, społecznie funkcjonującą i tworzoną przez świadomość mityczną na potrzeby chwili i świata, jaki jej się jawi. Powstając, mit wchłania rzeczywistość, tworząc ją jakby na nowo poprzez sięgnięcie do archetypu lub kreację wydarzenia archetypicznego. Dlatego też – poprzez taką morfologię opowieści wzorcowej – świat symbolicznie aktualizowany jest poprzez narrację mityczną. W ten sposób w obręb mitologii włączani są nowi bohaterowie, okresy chwały i upadku, nowe światy i całe epoki. Schodząc z gorczańskiego szlaku od strony południowej w kierunku Czorsztyna, mijając owianą mitami górę Wdżar, piechur wychodzi na rozległą przełęcz Snozką, która otwiera dla niego drogę na Tatry7. Na tle tego górskiego majestatu ukazuje mu się coś, czego nie da się nie zauważyć, co przyciąga wzrok. Poszarpana sylweta przedziwnej konstrukcji z betonu i stali, która swą obecnością zawłaszcza najbliższą okolicę. Są to Żelazne Organy autorstwa wybitnego powojennego artysty Władysława Hasiora – jeden z pomników, które wzbudzały i wzbudzają najwięcej kontrowersji w kontekście tworzenia mitów 4 5 6 7 1987, s. 244–248; G. van der Leeuw, Fenomenologia religii, tłum. J. Prokopiuk, Książka i Wiedza, Warszawa 1997, s. 362–366; M. Eliade, Aspekty mitu, tłum. P. Mrówczyński, Wydawnictwo KR, Warszawa 1998; Religia. Encyklopedia PWN, red. T. Gadacz, B. Milerski, t. 7, PWN, Warszawa 2003, s. 90–95; A. van Gennep, Obrzędy przejścia, tłum. B. Biały, PIW, Warszawa 2006; B. Szacka, Czas przeszły, pamięć, mit, Instytut Studiów Politycznych PAN, Warszawa 2006; B. Moyers, Potęga mitu: rozmowy Billa Moyersa z Josephem Campbellem, tłum. I. Kania, Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, Kraków 2007. J. Krzyżanowski, dz. cyt., s. 320. Parafraza tytułu artykułu Śmierć jako organizator kultury. Patrz: J. Tokarska, S.J. Wasilewski, M. Zmysłowska, Śmierć jako organizator kultury, „Etnografia Polska” 1982, z. 1, 1982, s. 79–114. M. Kępiński, Podróż w ciemności. Kulturowe obrazy wojny, Wydawnictwa Akademickie i Profesjonalne, Łódź 2012, s. 161. Przełęcz i górujące nad nią andezytowe wzniesienie zwane Wdżar (767 m n.p.m.) uznawane są za miejsca znaczące, na temat których krążą podania w miejscowym folklorze. Wdżar związany jest z podaniem o znajdującym się tam uśpionym wulkanie oraz powstaniem Kostki Napierskiego, który stąd miał obserwować Czorsztyn, na który następnie napadł. Na Snozce natomiast miały znajdować się obwarowania, które wzniósł bratanek Jagiełły Zygmunt Korybutowicz ciągnący na wyprawę do Czech. Patrz: J. Nyka, Pieniny, Sport i Turystyka, s. 316–317; K. Koper, Mały przewodnik historyczny po Pieninach, Wydawnictwo „MK”, Nowy Targ 2009, s. 111, za: M. Marczak, Wycieczka do Szczawnicy i Pienin w lecie 1924 roku, rękopis. 170 i pamięci narodowej. Został on bowiem poświęcony tym, którzy zajmując się utrwalaniem władzy ludowej na Podhalu, polegli w walkach z grupami oporu – głównie partyzantami z oddziału Józefa Kurasia „Ognia”. Władysław Hasior (1928–1999) był polskim artystą rzeźbiarzem, malarzem oraz scenografem związanym z Podhalem. Jego twórczość nawiązywała do XX-wiecznych nowoczesnych prądów artystycznych (surrealizm, readymade, abstrakcja, nowy realizm, land art), ale także do tradycyjnego rzemiosła i sztuki ludowej. W pracach swych Hasior wykorzystywał przedmioty gotowe – „zużyte rekwizyty codzienności”, które kolekcjonował w swoim domu w Zakopanem. Znaczące miejsce w twórczości artysty zajmują dzieła plenerowe w tym pomniki. Do jego najsłynniejszych prac należą znajdujące się zagranicą – Golgota (Montevideo, Urugwaj), Płonąca Pieta (Muzeum Louisiana, Dania), Słoneczny rydwan (Södertälje, Szwecja), Stary Motyl (Oslo, Norwegia) oraz w Polsce – Prometeusz rozstrzelany (Kuźnice), Ratownikom Górskim (Zakopane), Ogniste ptaki (Szczecin), Płomienne ptaki (Koszalin)8. W realizacjach tych niezwykle istotne było powiązanie i wzajemne wynikanie formy i idei. „Jego dzieła były niezaprzeczalnie nośnikiem określonych treści i odnosiły się do rozmaitych wydarzeń, mitów czy konkretnych postaci”9. Żelazne Organy są trzecim monumentem, zrealizowanym po zakopiańskim i kuźnickim. W liście do Hanny Kirchner z roku 1965 artysta pisze o swoich przygotowaniach do tej realizacji: „Pomnika jeszcze nie buduję, ale 6 tygodni w tej sprawie byłem poza Zakopanem – jeżdżąc za materiałami, członkami komisji i legendą o tamtych walkach z bandami [...]”10. Urodzony w 1928 r. w Nowym Sączu artysta, związany był emocjonalnie z terenem Podhala. Jego młodzieńczy okres upłynął pod znakiem tragedii wojny i okupacji hitlerowskiej, a w dorosłe i zarazem artystyczne życie wszedł wraz z nastaniem ustroju socjalistycznego. Te czasy na zawsze odcisnęły piętno w jego pamięci, przekładając się na twórczą wrażliwość i wizyjność. Tragizm przeżyć wojennych, widoki śmierci i zbiorowych bezimiennych grobów przełożyły się m.in. na koncepcję „techniki ekshumacji” stosowanej przez artystę od końca lat 50.11. Kolejne realizacje plenerowe to Prometeusz rozstrzelany (Rozstrzelanym Partyzantom) w Kuźnicach z 1964 r. i Żelazne Organy na Snozce. Oba pomniki mają pewne cechy wspólne zarówno w wymiarze formalnym jak i ideowym. Prometeusz upamiętnia ofiary hitleryzmu. W Organach „twórca pragnął zrealizować swoją wizję artystyczną, jednocześnie chcąc przypomnieć o losie ofiar wojny domowej, która krwawą smugą przetoczyła się przez Polskę, Podhala nie __________ 8 9 10 11 A. Zugaj, Artysta niejednoznaczny i jego pomniki. Burzliwe dzieje „Żelaznych organów” Władysława Hasiora, „Cenne, Bezcenne, Utracone” 2011, nr 3, s. 22; M. SzczygiełGajewska, Władysław Hasior, Wydawnictwo DiG, Warszawa 2011, s. 54. M. Szczygieł-Gajewska, dz. cyt., s. 55. H. Kirchner, Hasior. Opowieść na dwa głosy, Rosner & Wspólnicy, Warszawa 2005, s. 50. Technika ta polegała na uzyskiwaniu rzeźbiarskich form plastycznych poprzez zalewanie cementem dołów wykopanych w ziemi; patrz: M. Szczygieł-Gajewska, dz. cyt., s. 53–56. 171 oszczędzając”12. Dzieła te mające być pamiątką po tych, którzy zginęli, przesycone są niezwykłym mistycyzmem. Jednocześnie należą do nurtu w twórczości artysty, gdzie pojawia się wykorzystywanie żywiołów. Każdej rzeźbie przyporządkowywał artysta określony żywioł – ziemię, ogień, wodę i powietrze, lub też łączył je ze sobą13. Magiczny wymiar, jaki od wieków nadawała im ludzkość Hasior wykorzystał dla uczczenia „bohaterów Narodu”. Organy zajmują szczególne miejsce wśród tych realizacji, gdyż reprezentują oryginalną, wręcz rewolucyjną koncepcję pomnika grającego na wietrze. Jedynym tego typu monumentem – pozostającym jednakże tylko w wersji projektu – był pochodzący z 1924 r. wizjonerski pomysł polskiego architekta Oskara Sosnowskiego (1880–1939) przedstawiający tzw. „Harfę Gór”. „Miała to być ustawiona na tatrzańskiej grani gigantyczna harfa Eola, z której wiatr wydobywałby melodię. Dźwięki powstawałyby dzięki szparom miedzy olbrzymimi graniastosłupami tworzącymi struny [...]”14. Projekt Hasiora stał się drugim tego typu przedsięwzięciem. „Była to więc wyśniona fantazja o pierwszym w świecie grającym pomniku, która nagle zyskała szansę realizacji, bo znalazł się powód, by go zamówić u artysty, by mógł stanąć w sercu gór, na przełęczy Snozka pod Czorsztynem [...]”15. Po przedstawieniu i zatwierdzeniu projektów przez fundatora, jakim była ówczesna Komenda Powiatowa Milicji Obywatelskiej w Nowym Sączu, przystąpiono do stawiania pomnika. Odsłonięcie nastąpiło w październiku 1966 r. Samemu dziełu nie można odmówić walorów estetycznych i artystycznych. Jest to ciekawa w formie kompozycja wykonana z betonu i stali. W układzie całości można wyróżnić dwie zasadnicze części pionową (górną) i poziomą (dolną). Pierwszą stanowi prosta konstrukcja z kątowników i blachy. Pionowe elementy wzbogacone są szpiczastymi formami w kształcie trójgraniastych kolców, pomiędzy którymi zainstalowane miały być flety wygrywające dźwięki. Część wertykalna jest dominantą monumentu i to ona jako pierwsza przyciąga wzrok patrzącego. Po podejściu do monumentu widz „odkrywa” poziomą partię pomnika, która stanowi element zaskoczenia. Na dolnej betonowej platformie wysuniętej poza skarpę umieszczona została rzeźba przykrytych całunem poległych z ułożonymi na nich karabinami odlanymi z żelaza. Pod stopami bohaterów umieszczono inskrypcję: WIERNYM SYNOM OJCZYZNY/ POLEGŁYM NA PODHALU W WALCE/ O UTRWALENIE WŁADZY LUDOWEJ/ SPOŁECZEŃSTWO ZIEMI KRAKOWSKIEJ/ W 1000-LECIE PAŃSTWA POLSKIEGO 1966. Organy uważane są przez środowiska artystyczne za jedno z najwybitniejszych dzieł W. Hasiora. Od strony formalnej dzieło stanowi charakterystyczne dla artysty przemieszanie stylów. Odnajdujemy w nim wpływy modernizmu, __________ 12 13 14 15 A. Zugaj, dz. cyt., s. 23. M. Szczygieł-Gajewska, dz. cyt., s. 58. E. Niemczyk, Cztery żywioły w architekturze, Zakład Narodowy im. Ossolińskich – Wydawnictwo, Wrocław 2008, s. 181–182. H. Kirchner, dz. cyt., s. 49. 172 sztuki ludowej, surrealizmu, realizmu, jak i wspomniane już sięganie do żywiołów. W wykreowanej formie możemy doszukać się elementów, które można by nazwać „soc-romantycznymi”. Interpretacja dzieła jest bowiem następująca: organy – owe wystawione na wiatr olbrzymie piszczałki – miały grać poległym, okrytym śmiertelnym całunem. O tym, iż zginęli w walce świadczą hełmy i ułożone na całunie karabiny. Jak wyglądały dalsze dzieje pomnika? Czy rzeczywiście potężny instrument zadziałał? Komu tak naprawdę miały grać Żelazne Organy? Przez lata PRL-u oraz okres III RP aż po dzień dzisiejszy wokół pomnika narosło mnóstwo mitów – opowieści o Organach. Na ten niezwykle szeroki dyskurs złożyły się wypowiedzi samego artysty, jego przyjaciół, krytyków sztuki, reporterów, ludzi nauki, polityków, mieszkańców Podhala. Na mitotwórczy charakter pomnika miło wpływ wiele czynników – czas fundacji, miejsce w jakim stanął, żywioły jakie wykorzystywał, muzyka jaką miał grać, bohaterowie i wydarzenia jakie upamiętniał. Monument wystawiono w roku, w którym obchodzono rocznicę Powstania Państwa Polskiego. Roku symbolicznym. 1966 to data sięgająca do pierwocin narodu, przywołująca okres prapoczątku, a więc czas mityczny. W kulturach tradycyjnych przywołanie tego co było in illo tempore oznacza odtworzenie kosmogonii. Rytuał jaki się tu odbywa zakłada m.in. powtórzenie aktu stworzenia. W 966 r. książę zjednoczonych plemion Słowian przyjął chrzest, legitymizując w ten sposób utworzenie nowego państwa. W tysiąc lat później Polacy przyjmują nowy chrzest, włączający ich w obręb innej wspólnoty – „chrzest sowietyzacji”, i stają się nowym tworem państwowym – PRL. Czas mityczny bowiem, to także okres odnowy poprzez powrót do początku za pomocą mitu16. Również miejsce, w jakim stanął pomnik nie było przypadkowe. „Hasior w uzasadnieniu projektu podkreślał wyjątkowość otoczenia jego przyszłej realizacji i brał pod uwagę przekształcenia, jakim miał ulec krajobraz na tym terenie w przyszłości. Artysta dokładnie przeanalizował widoki pomnika z trzech stron, zarówno od strony szosy, jak i poniżej pagórka. Projekt zakładał wszelkie warianty tego widoku. Miał mieć moc czarowania potencjalnego widza niezależnie od tego, z której części świata on przybędzie”17. Jednakże, prócz walorów widokowych, istotne było coś jeszcze – swoisty genius loci i graniczność miejsca. Pomnik znajduje się pomiędzy pasmami Gorców i Pienin, na granicy kultur, na linii frontu walk władzy z partyzantami. Można nawet powiedzieć, iż granica jest tu jednocześnie centrum ziemi skalanej bratobójczymi starciami. Szlakami schodzącymi tędy z gorczańskich szczytów mogli zmierzać partyzanci „Ognia” na swoje bojowe akcje. Dlatego też często miejsce, w którym stoją Organy jest uważane za to, w którym dokonano mordu lub gdzie doszło do walki18. Zdarzają __________ 16 17 18 M. Eliade, Traktat…, s. 279–384. M. Szczygieł-Gajewska, dz. cyt., s. 63. Informacje pochodzą z wywiadów przeprowadzonych z mieszkańcami okolicznych terenów. (MW): Nie wiem. No, że tam zostali zabici w tym miejscu? […] To pomnik jakiś, co ich zabili ci partyzanci. Czy jak? Ale ja jeszcze nie była przy tym pomniku. Ale to dużo kosztowało. To była w Czorsztynie gmina, i to zrobiła; (WW): Tylko tyle, że są kłótnie 173 się nawet głosy identyfikujące pomnik, jako płytę grobu, który się tam znajduje. Symbolika centrum i graniczności została również zawarta w samym monumencie. W pionowej konstrukcji możemy dopatrzeć się drabiny19. Motyw ten, wykorzystany już wcześniej przez artystę w Prometeuszu rozstrzelanym, prócz tego że łączy dwie strefy pomnika w sensie symbolicznym, może oznaczać przejście ze sfery ziemskiej do niebiańskiej20. Oznacza więc mediację, a ta jest cechą charakterystyczną centrum i granic21. Największą ilością mitów obrosła jednak muzyka Organów. Gra pomnika była bezpośrednim wynikiem wykorzystania żywiołu, jakim był wiatr. Wynikało to z chęci artysty do przekroczenia dotychczasowej granicy w pojmowaniu rzeźby i nadania jej elementu życia oraz pewnej nieprzewidywalności. Ekspresja dzieła polegała na tym, iż „rzeźba zaczynała istnieć w odbiorcy jako niezwykle bolesne wrażenie, przywołując na myśl analogiczne dźwięki w postaci jęków i zawodzeń, tworząc w umyśle projekcje wyimaginowanych obrazów”22. Ponadto odnajdujemy w organach konotacje i inspiracje ludyczne czy religijne. W muzyce ludowej – zwłaszcza góralskiej – często występują instrumenty dęte, jak: piszczałki, flety, fujarki, dudy, kobzy, trombity. Muzyka kultury tradycyjnej pełniła natomiast funkcje obrzędowe lub rytualne i często miała mityczną proweniencję. Organy natomiast kojarzone są z muzyką kościelną i jako takie wtórują świętym pieśniom pochwalnym i żałobnym. Pomnik na Snozce miał grać pochwalno-żałobne requiem poległym. Jednakże „zamysł artysty, by Organy grały na wietrze nie doczekał się pełnej realizacji. Zamontowane mechanizmy dźwiękowe były złej jakości, grały słabo i wkrótce zamilkły”23. Od momentu powstania pomnika praktycznie aż do swej śmierci artysta borykał się z dokończeniem Organów. Początkowo trudności sprawiał sam fundator, o czym wspomina Hasior w jednym ze swych listów: „Wygrałem konkurs na pomnik do Czorsztyna [...] a nazywa się Żelazne Organy, bo miał grać na wietrze. Miał grać – bo milicjanci, którzy go fundują, coś kręcą, bo się obawiają, że tym graniem będzie się bydło płoszyć [...]”24. Gdy wreszcie instrumenty zamontowano, okazało się, że są wadliwe. Hasior podejmował próby wymiany fletów i omawiał wszelkie rozwiązania konstrukcyjne z pierwotnym ich projektantem Włodzimierzem Kołpanowiczem. Do naprawy ich jednak nigdy nie doszło. Wszystkie te perypetie sprawiły, iż w końcu nie wiadomo czy pomnik wydobył 19 20 21 22 23 24 o ten pomnik. Że to podobno jest komunistyczny. Że ci, co ich tam pochowali to nie zasłużyli na to. Ale ja nie wiem jak to tam było. Motyw drabiny jako symbolu mediacji pomiędzy światami jest znany w wielu kulturach. Najbardziej rozpoznawalny jest epizod biblijny o drabinie Jakubowej. Patrz: P. Kowalski, Leksykon znaki świata. Omen, przesąd, znaczenie, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa–Wrocław 1998, s. 388; D. Forstner, Świat symboliki chrześcijańskiej, tłum. W. Zakrzewska, R. Turzyński, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1990, s. 141. M. Szczygieł-Gajewska, dz. cyt., s. 62–63. P. Kowalski, dz. cyt., s. 47, 149–150. M. Szczygieł-Gajewska, dz. cyt., s. 59. A. Zugaj, dz. cyt., s. 23. H. Kirchner, dz. cyt., s. 49. 174 kiedykolwiek jakiś dźwięk. Na temat ten krążą różne zdania. Świadkowie odsłonięcia pomnika, łącznie z samym artystą, twierdzą, że pomnik początkowo grał, ale słabo, „według relacji innych flety wymontowano zaraz po wernisażu. Trzecia wersja głosiła, że wcale ich nie zamontowano”25. Ostatnią najbardziej kontrowersyjną część mitologii pomnika stanowi kwestia jego bohaterów. Komu został poświęcony? Czy artystę można nazwać zdrajcą, który poświęcił dzieło zbrodniarzom? Pomnik od samego początku wzbudzał kontrowersje. Był i jest uważany za uwikłany politycznie. Jest tak ze względu na funkcję jaką pełni. Pomnik bowiem – według definicji – to dzieło rzeźbiarskie lub architektoniczno-rzeźbiarskie wzniesione dla upamiętnienia osoby zasłużonej lub zdarzenia historycznego, najczęściej w postaci posągu lub grupy rzeźbiarskiej, także kolumny, obelisku, budowli, sztucznie usypanego wzgórza czy naturalnego głazu26. Jak widać prócz założeń formalnych podkreślana jest kwestia intencji i dedykacji. Źródłosłowem wyrazu „pomnik” jest słowo „pamiętać” (pomnieć), które konotuje jego funkcje i znaczenia. Monument powinien więc być poświęcony pamięci tych, którzy na nią zasłużyli lub równie istotnym wydarzeniom, które łączą się z miejscem, w którym stoi27. Sam Hasior – który za swoje dzieło zyskał miano komunisty – kilkakrotnie wspominał, iż jego intencją było wystawienie monumentu, który upamiętniałby wszystkich poległych: „Niektórzy mówią złowrogo, krytycznie – taki pan miły i sympatyczny, a postawił pan pomnik komunistom [...] Prawda, że ówczesne władze, zamawiając ten pomnik, chciały upamiętnić ludzi, którzy walczyli po ich stronie w naszej małej wojnie domowej. Dla mnie jest to pomnik upamiętniający wszystkich tych, którzy zaplątani w tryby historii, strzelali do siebie w tych okolicach niekiedy bez świadomości tego, w czym uczestniczą”28. Organy miały grać hymn żałobny zarówno partyzantom z oddziałów „Ognia”, jak i żołnierzom i funkcjonariuszom, którzy z nimi walczyli. Wymowa pomnika w samej jego formie jest uniwersalna. Brak jest umieszczonych na nim jakichkolwiek symboli komunizmu. Figury umieszczone na tarasie nie przedstawiają sylwetek jakiś konkretnych żołnierzy, na których można by rozpoznać mundury którejś ze stron, ale anonimowe zwłoki przykryte całunem. Dopiero inskrypcja na płycie, która nie była zamierzeniem artysty, lecz została dodana później na polecenie władz, ukonkretnia wymowę ideową pomnika29. Organy zresztą od początku nie __________ 25 26 27 28 29 M. Szczygieł-Gajewska, dz. cyt., s. 65; O pomniku pisze J. Nyka w swoim przewodniku po Gorcach z roku 1974: „Na andezytowej skałce odsłonięty w r. 1966 pomnik projektu W. Hasiora […] Żelazne »organy« wydają przy wietrze dźwięki”. Patrz: J. Nyka, Gorce, s. 101. K. Krajewski, Mała encyklopedia architektury i wnętrz, Wrocław–Warszawa–Kraków 1974, s. 348–349; Słownik terminologiczny sztuk pięknych, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2007, s. 322–323. Koncepcja monumentu, jako obiektu czy miejsca pamięci pojawia się w renesansie u Leona Battisty Albertiego, który polecał podwyższać ważne elementy na niskiej platformie i czynić je widocznymi ze wszystkich stron dla pełnego wyrażenia ich dostojeństwa. A. Zugaj, dz. cyt., s. 23. Patrz: M. Szczygieł-Gajewska, dz. cyt., s. 63. 175 podobały się komunistom. Podkreślano m.in. konotacje religijne instrumentu30. Hasior nie mogąc pozwolić sobie na jawne działania, przemycił akcent żołnierzy wyklętych „Ognia” w sposób symboliczny. Wykorzystał do tego kolejny żywioł. „Między poziomą i pionową partią pomnika jest rynna, w której miał płonąć ogień [...] Hasior opowiadał [...] o konflikcie z fundatorami pomnika o ten ogień czy »Ogień« – musi tam być czy nie. Twórca uparł się, że musi. W cichości ducha upamiętniał walkę bratobójczą”31. Mimo to za czasów „komuny” pomnik stanowił jej niezaprzeczalny symbol – symbol władzy i tryumfu systemu. Pod pomnikiem obchodzono uroczystości 1-majowe, rocznice zakończenia wojny, szkoły organizowały zawody sportowe. Mieszkańcy wspominają dziś uroczystości, podczas których wręczano kwiaty, czyniono odczyty. Organizowano również zawody strzelnicze. Był on więc czynnym elementem rozmaitych „rytuałów” obchodzonych w ramach „mitu ludowego”. Wraz z transformacją ustrojową po roku 1989 nastąpił kolejny etap w historii pomnika. Organy, które przestały pełnić swą reprezentacyjną rolę, pozostawione zostały na łaskę upływowi czasu, który zamienił je w porosłe mchem i rdzewiejące monstrum. Dodatkowo zapomniany i pozostawiony bez opieki pomnik dewastowano. Niszczenie to było przejawem jawnej demityzacji bohaterów i ich czynów, którym został poświęcony. Na elementach konstrukcji zaczęto wypisywać obelżywe słowa oraz hasła: „Pomnik żydokomuny zdrajcom Polski”, „pomnik zniewolenia Polskiego Narodu” „Za komunę”, „Ku pamięci UB. PPR. KBW. i donosicielom” oraz „Mazowiecki nie zamazuj”. Umieszczony na płycie napis przekształcono tak by w groteskowy sposób głosił „O […] WALENIE WŁADZY LUDOWEJ”. Taki stan pomnika spowodował, iż w rzeczywisty sposób szpecił on okoliczny krajobraz. Początkowo zastanawiano się nad rozebraniem kłopotliwej pamiątki. Podjęto jednak decyzje o rewitalizacji. Tu rozpoczął się wielki spór o symbole. Jak pisze Ryszard Remiszewski: „projekt renowacji monumentalnego pomnika Żelaznych organów na przełęczy Snozka wzbudził gorącą dyskusję, animozje i kontrowersje na różnym poziomie w wielu środowiskach”32. Głos w sporze podjęło wiele instytucji i grup społecznych w tym m.in.: Związek Podhalan, Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół”, Klub im. Władysława Zamoyskiego, Związek Polskiego Spisza, Towarzystwo Przyjaciół Orawy, Akademie Sztuk Pięknych w Warszawie, Krakowie, Łodzi, Gdańsku, Wrocławiu, oraz przedstawiciele gmin i powiatów z terenu Podhala. Pisano listy i artykuły do gazet, prowadzono liczne rozmowy w radio. __________ 30 31 32 Tamże, s. 63. H. Kirchner, dz. cyt., s. 59. R.M. Remiszewski, Władysław Hasior – za i przeciw, „Prace Pienińskie”, t. 19, 2009, s. 262. 176 Oto przykładowe wypowiedzi obrońców pomnika i ich adwersarzy: „Jest to wybitne dzieło [...] Wszelkie przypisywane mu konotacje polityczne upraszczają intencje autora i umniejszają ważność uniwersalną jego przesłania”33. „Zapisy projektowanych ustaw: »O usunięciu symboli komunizmu z życia publicznego w Rzeczypospolitej Polskiej« oraz »O miejscach pamięci narodowej« każą z niepokojem patrzeć na sposób rozliczenia się z historią PRL [...] Może się okazać, że decyzje polityków zaważą na losach pomników posiadających wybitne walory artystyczne [...] Wielokrotnie rozmawiałem z Władysławem Hasiorem. Tłumaczył, że ideę pomnika wypaczono napisem, na którego treść nie miał żadnego wpływu”34. „Są granice tolerancji dla sztuki. Względy artystyczne nie mogą decydować o wyglądzie polskich miast i o wydarzeniach, które warto zapamiętać. Historia wymaga poprawek, a ta ustawa je umożliwi”35. „Osobiście pomnik Hasiora mi się nie podoba. Nie widzę powodu, żeby tam sterczał. Nie słyszałam, żeby kiedykolwiek te Organy zagrały na wietrze. To była tylko dorobiona do nich legenda. Cenię Hasiora jako artystę, inne jego prace podobały mi się, ale nie ten pomnik. A do tego powstał, żeby upamiętnić utrwalaczy władzy ludowej”36. „Pani poseł powinna najpierw wziąć lekcje z historii i sztuki, a potem dopiero publicznie się wypowiadać. To nie jest pomnik z twarzą Lenina czy Stalina, ale świetna, abstrakcyjna forma, rewelacyjnie wpisana w krajobraz. Odważna plastycznie, pozbawiona literackości, dzieło sztuki. Organy Hasiora powinno się odnowić i spowodować, żeby znowu grały”37. „Większość mieszkańców nie wyobraża sobie, by Organy mogły zniknąć ze Snozki. Nie mam wątpliwości, że jest to wybitne dzieło sztuki, atrakcja turystyczna”38. __________ 33 34 35 36 37 38 List Rady programowej Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku. Tamże, s. 264. List otwarty do Rektorów i Senatów wyższych uczelni artystycznych, 27.11.2008. Tamże, s. 265 Fragment wypowiedzi prof. dr. hab. Ryszarda Terleckiego. Patrz: W obronie Hasiora, „Tygodnik Podhalański”, 04.12.2008, s. 2. Fragment wypowiedzi posłanki Anny Paluch (PiS). Patrz: Precz z Hasiorem, „Tygodnik Podhalański”, 16.10.2008, s. 1. Fragment wypowiedzi prof. dr. hab. Andrzeja Szarka. Tamże, s. 12. Fragment wypowiedzi Waldemara Wojtaszka, wójta gminy Czorsztyn. Patrz: Hasior odpolityczniony, „Tygodnik Podhalański”, 16.10.2009, s. 5. 177 „Jeżeli mówimy o wychowaniu młodzieży, nie możemy pozwolić, żeby takie symbole, jak pomnik na Snozce pozostały. Ten pomnik, który stoi na bramie Podhala, dedykowany jest utrwalaczom władzy ludowej, zdrajcom. Stąd mój apel o przyłączenie się do protestu. Propagowanie treści faszystowskich i totalitarnych jest w Polsce zabronione”39. Kontrowersje wokół pomnika trwały od zawsze. Swój głos w tej sprawie zabierał wielokrotnie ks. prof. Józef Tischner, który opowiedział się po stronie obrońców Organów. Gdy pojawiła się inicjatywa zmiany inskrypcji, zaproponował on cytat według św. Pawła: „Zło dobrem zwyciężaj”. Jednak na tym całą debatę zakończono40. Największy spór – którego dotyczą wyżej przytoczone cytaty – miał miejsce w latach 2008–2010. Wydaje się, iż nagły powrót pamięci o pomniku i sięgnięcie do związanej z nim mitologii regionu nie było przypadkowe. Pod koniec 2010 r. w Polsce odbyły się bowiem wybory samorządowe. Kolejnym głosem w dyskursie byli mieszkańcy regionu. Tu głosy również były podzielone. Informatorzy z Pienin, z którymi rozmawiałem niewiele mówią na temat historii pomnika. Niekiedy jest to przejaw ukrycia swoich przekonań, innym razem wynik niewiedzy (zwłaszcza wśród młodego pokolenia). Autochtoni zdają sobie sprawę, że Organy stanowią niezbyt chlubną cześć historii regionu. Wyczuwalne jest przyjmowanie postawy neutralnej, odżegnującej od stawiania jednoznacznych ocen. W kilku przypadkach pojawiały się wypowiedzi optujące za pozostawieniem pomnika, jako pamiątki po przeszłym systemie. Charakterystyczne jest natomiast nazywanie partyzantów „bandami”, co wydaje się być owocem propagandy władz komunistycznych, ale też oddziaływania odwiecznych antagonizmów lokalnych. Postacie „Ognia” i jego żołnierzy stanowią jeden z najbardziej kontrowersyjnych rozdziałów mitu żołnierzy wyklętych. Wielokrotnie oskarżani za mordy na cywilach, grabieże, gwałty, antysemityzm, do dziś posiadają liczne grono przeciwników41. Sam Józef Kuraś to bohater niejednoznaczny i tajemniczy – „najpierw żołnierz Września 1939 roku, partyzant Konfederacji Tatrzańskiej, potem AK, po wojnie komendant Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa, a po trzech tygodniach partyzant zbuntowany przeciw »władzy ludowej«. Osaczony, zmarł śmiercią samobójczą w lutym 1947 r. Pozostawił po sobie legendę, ale w propagandzie partyjnej funkcjonowała stała zbitka: »banda Ognia«”42. Nie da się poznać prawdy o „Ogniu” – stwierdził autor biografii Józefa Kurasia, historyk Bolesław Dereń43. Wydaje się, że postać na miarę Kurasia nie __________ 39 40 41 42 43 Fragment wypowiedzi Piotra Bąka z Klubu Zamoyskiego. Patrz: Wkręcony IPN, „Tygodnik Podhalański”, 15.09.2009, s. 1. M. Szczygieł-Gajewska, dz. cyt., s. 64. Patrz: B. Kuraś, P. Smoleński, Bedzies wisioł za cosik. Godki podhalańskie, Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, Kraków 2010, s. 8; M. Korkuć, Józef Kuraś „Ogień”. Podhalańska wojna 1939–1945, IPN, Kraków 2011. H. Kirhner, dz. cyt., s. 50. B. Dereń, Józef Kuraś „Ogień”. Partyzant Podhala, Muzeum Historii Polskiego Ruchu Ludowego, Warszawa 2004, s. 125. 178 podlega żadnej prawdzie, ale że tworzy jakąś nieprzeniknioną mityczną strukturę, która żyje i trwa, przydając rozgłos jej bohaterom. Jeżeli prześledzimy wszystko, co wiemy o „Ogniu”, to zobaczymy tu obraz nie tylko historyczny, nie polityczny, ale epicki – mityczny właśnie. Świat, w którym funkcjonował „Ogień”, nadane mu przezwiska, przemiany życiowe i czyny stwarzają nam bohatera, którego przedstawia J. Campbell w swoim dziele44. Jakie pozapolityczne, kulturowe – niezwiązane z kłamliwą propagandą systemu socjalistycznego – czynniki mogły mieć wpływ na negatywną ocenę grupy „Ognia”? Po pierwsze, kryją się za tym antagonizmy regionalne o odległej genezie. Antagonizmy te istniały i istnieją w oparciu o jedną z podstawowych opozycji kulturowych – opozycji swój-obcy45. Mechanizm ten, nadając cechy obcości, ma za zadanie wyróżnić, czy odróżnić, jedną społeczność od drugiej. Przypisując w ten sposób cechy przynależności, staje się kategorią tworzenia tożsamości lokalnej. Jeszcze dziś, rozmawiając z góralami z Podhala, możemy usłyszeć o wyraźnych podziałach. Ten, kto mieszka w innej wsi, kto ubiera się inaczej, mówi inaczej, postępuje inaczej – jest obcy. Obcymi są Lachy z nizin, obcy są Słowacy zza pobliskiej granicy, obcy są wreszcie mieszkańcy polskiego Spisza, a nawet społeczność sąsiedniej wsi. W Gorcach i Pieninach do dziś funkcjonują przydomki i przezwiska nadawane mieszkańcom poszczególnych miejscowości. Wszystkie mają charakter pejoratywny o prześmiewczym znaczeniu (najczęściej mają wskazywać na pewną ułomność lub przypisaną negatywną cechę), a ich wyjaśnienie zawarte jest w ludowych mitach i podaniach46. Zakorzenione w góralskiej mentalności antagonizmy lokalne mogły mieć wpływ na pejoratywny stosunek niektórych mieszkańców podhala do działalności Józefa Kurasia47. Mogły być także umiejętnie podsycane i wykorzystywane przez władzę ludową. Drugą przyczyną negatywnej oceny „Ognia” jest wpisywanie się jego działalności w topos zbójnicki48. Ten model kulturowy ma swe korzenie w podaniach o rzezimieszkach i oprychach, którzy żyli w górach i zajmowali się występkiem49. Już sama zbitka „banda Ognia” sugeruje ową pejoratywną __________ 44 45 46 47 48 49 Chodzi oczywiście o książkę Bohater o tysiącu twarzy będącą rozprawą na temat archetypu mitycznego bohatera, którego życie jest rodzajem podróży inicjacyjnej, patrz: J. Campbell, Bohater o tysiącu twarzy, tłum. A. Jankowski, Wydawnictwo NOMOS, Kraków 2013. Z. Benedyktowicz, Portrety „obcego”. Od stereotypu do symbolu, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2000. ALHA, M. Marczak, J. Wiktor, Ilustrowany przewodnik po Pieninach i Szczawnicy, Kraków 1927, s. 109. Tezę tę zdaje się też popierać film dokumentalny pt.: A później nazwali go bandytą, w którym w jaskrawy sposób ukazany został negatywny stosunek niektórych mieszkańców do postaci „Ognia”. Patrz: A później nazwali go bandytą, reż. G. Królikiewicz, Studio filmowe N, Program 1 TVP SA, Polska 2002. B. Kuraś, P. Smoleński, dz. cyt., s. 7. R. Malczewski, Tatry i Podhale, Wydawnictwo Polskie R. Wagner, Poznań 1935, s. 22–24. 179 konotację, w której Józef Kuraś to herszt bandy, a jego żołnierze to zbójnicy kryjący się po górach. Negatywnie postrzegany łotr-zbójnik znajduje natomiast swe przeciwieństwo w mitycznych obrońcach praw ludu, z którymi byli utożsamiani funkcjonariusze władzy ludowej. Epizod ten ma swój początek w dobrym zbójniku Janosiku, a znajduje swe przedłużenie w powstaniu KostkiNapierskiego z 1651 r. Oczywiście te symboliczne konotacje dają się odwrócić i „Ogień” może nabierać zarówno cech pejoratywnych, jak i pozytywnych. O takim nastawieniu świadczy fragment sprawozdania Przewodniczącego Wojewódzkiej Komisji Kontroli Partyjnej PPR za lata 1945–46: „Chłopi znów po wsiach pomagają mu [„Ogniowi” – M.K.], przechowując go i jego ludzi. Są takie wsie, gdzie formalnie żadna władza wcale nie ma dostępu, dlatego organizacja [PPR] w terenie się wcale nie rozwija, [a] cały Komitet Powiatowy [PPR w Nowym Targu] pracuje pod strachem”. Pisał też, że „na powiat ten [nowotarski – M.K.] wysyłało się ludzi do UB czy MO za karę”50. Ostatnim czynnikiem powstawania antagonizmów na Podhalu w czasach działania J. Kurasia była świeża pamięć o Goralenvolk. Jeżeli do nakreślonego tła kulturowego dodamy góralską obyczajowość i temperament oraz działalność propagandową władzy ludowej, łatwiej jest zrozumieć niejednoznaczność i kontrowersje związane z postacią „Ognia” i jego grupy oraz z pomnikiem W. Hasiora. Spór o pomnik na Snozce stanowi część większego dyskursu na temat desowityzacji i likwidacji pamiątek po poprzednim systemie, jaki rozpoczął się po roku 1989, a żywy stał się zwłaszcza w ostatnim czasie. Nastała bowiem możliwość odkłamania mitologii narodowej związanej z okresem PRL-u i historią walk żołnierzy wyklętych. Chęć rozliczenia historii i uporządkowania jej podsyciła m.in. rocznica 20-lecia niepodległej III RP, która ożywiła działaczy partyjnych, zwłaszcza ugrupowań prawicowych. Jednym z głośniejszych działań trwających obecnie jest organizowana przez Stowarzyszenie KoLiber akcja „Goń z pomnika Bolszewika”. W ramach akcji zbierane są informacje na temat „miejsc pamięci” stworzonych na użytek komunistycznej propagandy, np.: pomników, nazw ulic, placów i innych tego typu miejsc lub nazw znajdujących się w całej Polsce w celu usunięcia ich z przestrzeni publicznej51. Wojna o symbole w Polsce rozgorzała. W jej zasięgu znalazło się wiele monumentów wystawionych za czasów poprzedniego systemu, w tym pomnik na Snozce oraz m.in. warszawski pomnik Braterstwa Broni zwany potocznie „Pomnikiem Czterech Śpiących” czy znajdujący się w Łodzi pomnik Czynu rewolucyjnego52. __________ 50 51 52 M. Korkuć, Zgrupowanie „Ognia”, „Biuletynu IPN” 2010, nr 1–2, s. 46. http://gonbolszewika.pl/ (dostęp: 20.01.2016). Łódzki monument projektu prof. Kazimierza Karpińskiego został odsłonięty w 1975 r., w swej niezmienionej formie pozostał do 2006 r., kiedy to podobnie jak Żelazne organy został poddany restauracji związanej z retuszem ideowym. Stało się to na prośbę Wojewódzkiego Komitetu Polskiej Partii Socjalistycznej. Chodziło o usunięcie z monumentu żołnierzy LWP z bronią oraz dat niezwiązanych z rewolucją – 1905 r., zadanie przekucia pomnika zostało powierzone rzeźbiarzowi Mieczysławowi Pąśce. Modernizacja powiodła się. Zamiast żołnierzy mamy teraz ośmiu robotników i dwie robotnice. 180 Przeciwnicy Żelaznych Organów często powoływali się na artykuł 256 kodeksu karnego o propagowaniu faszyzmu lub totalitaryzmu. Jednakże pomnik na Snozce nie podpada pod żaden paragraf tego kodeksu. Ich forma nie narzuca treści ideologicznych ani nie propaguje ich za pomocą konkretnych symboli. Najbardziej palącą kwestią w kontekście tego typu pomników jest natomiast pytanie: czy wartość artystyczna i historyczna obiektu ma mieć wpływ na jego pozostawienie oraz jak w ogóle należy postępować z tego typu kłopotliwymi pamiątkami, które na podstawie treści Ustawy o ochronie zabytków zaczynają nabierać mocy tej kategorii obiektów? Warto przytoczyć tu koncepcję zabytku austriackiego historyka sztuki Waltera Frodla, który definiując to pojęcie wyróżnił trzy podstawowe wartości zabytku: historyczną, artystyczną i użytkową53. Wprowadzając swoje kryteria Frodl był świadomy zmian jakie nastąpiły w podejściu do zabytków po czasach dwóch wojen światowych54. Ich spuścizną, obok wielkich zniszczeń materialnych, były postępujące cały czas po wojnie zmiany mentalne, kulturowe i światopoglądowe kształtowane przez ideologie państwowe, np. socjalizm. Pomnik na przełęczy Snozka należy do grupy zabytków powstałych właśnie w czasach wzmiankowanych ideologii. Wartość historyczno-artystyczna zawarta jest w formie dzieła, która odzwierciedla styl samego artysty jak i pewne prądy w sztuce tamtego okresu. Jak mówi wiele osób, nie tylko miejscowych, pomnik przez lata wtopił się już w tamtejszy krajobraz. Oddziaływanie artystyczne wynika więc zarówno z immanentnych cech zawartych w samym dziele – integralnej ekspresji form, jak i z jego umiejscowienia – wpisania w otaczający go widok gór. Charakter dokumentarny dzieła (wartość historyczna) również został zachowany. Żelazne Organy są znakiem swojego czasu – tragicznej i wstydliwej historii narodu. Z jednej strony ich historia pokazuje zmagania artysty i jego twórczości z ideologią systemu, z drugiej, kieruje nasze myśli i pamięć w kierunku walk okresu powojennego pomiędzy oddziałami partyzanckimi a funkcjonariuszami władzy ludowej. W dniu 13 sierpnia 2006 r. w Zakopanem został odsłonięty nowy monument. Wystawiły go władze wolnej już i niezakłamanej Polski. Miał być oddaniem sprawiedliwości i uczczeniem pamięci tych, którym poprzedni ustrój wystawił jedynie niechlubne miano „wyklętych”. Miał zostać symbolem przywróconego mitu. Stał się jednak, jak kiedyś pomnik na Snozce, obiektem nowych walk. To pomnik ku czci Józefa Kurasia „Ognia”. Dziś piechur schodzący dawnym tropem wilczym z gorczańskich szlaków spostrzeże z oddali poszarpaną sylwetę pomnika na Snozce. Żelazne Organy zostały wyremontowane, lecz z pominięciem samych instrumentów. Zamiast piszczałek na szczycie zawieszono pasterskie dzwonki. Choć sam Władysław Hasior nie doczekał rehabilitacji swego dzieła, jego pragnienie częściowo zostało wreszcie spełnione. Na płycie leżą przykryci całunem żołnierze, natomiast __________ 53 54 W. Frodl, Pojęcia i kryteria wartościowania zabytków. Ich oddziaływanie na praktykę konserwatorską, tłum. M. Arszyński, ODZ, Warszawa 1966, s. 13. Tamże, s. 11. 181 epitafium poświęcone tylko jednej ze stron zniknęło. Monument stał się zupełnie niemy. Lecz z głębi tego milczenia dobiega chyba wyraźniej krzyk prawdy, że pod tym całunem leżą ofiary bratobójczych walk – ci, wyklęci przed laty partyzanci „Ognia” oraz ci, wyklęci dziś funkcjonariusze ludowi. Być może ta cisza Organów, jak dźwięk mitycznej trąbity w opisach Stanisława Vincenza, rozdziera zapory, zagarnia i łączy strony sporu w tym narodowym konflikcie. Konkluzją całego dyskursu, jak i niniejszych rozważań, może być natomiast wypowiedź ks. Tischnera: „Jeśli domagam się oddania honoru »Ogniowi«, to nie czyimś kosztem. Nie o to chodzi, by piąć się w górę, wdeptując przeciwników w błoto. Ale o to, byśmy zobaczyli dramat Polski. Abyśmy z historii Polski uczyli się choć trochę rozumu”55. Ryc. 1. Władysław Hasior na tle Żelaznych Organów, obok Golgota, niedatowane. Archiwum MOCAK-u (źródłó: https://www.mocak.pl/dokumenty-o-hasiorzespotkanie-z-urszula-latuszewska-dubowska) __________ 55 W. Bonowicz, Tischner, Instytut Wydawniczy Znak, Kraków 2001, s. 88. 182 Ryc. 2. Żelazne Organy – widok od strony wschodniej (fot. Szymon Swoboda) Ryc. 3. Płyta pozioma pomnika w 2007 r. przed renowacją (fot. Szymon Swoboda) 183 Ryc. 4. Płyta pozioma pomnika w 2010 r. po renowacji (fot. Szymon Swoboda) For Whom the Organs Play? Around the history and myths about the Snozka Monument Myth is a socially functioning, vivid narration which is created by mythical consciousness. It is created for the world, in the need of the hour. When a myth is formed, it absorbs and bases reality, which then appears as if it was a brand new reality. This is possible by turning to the archetype. This way new heroes, ages of glory and downfall, new worlds and whole eras get included in the mythological area. In 1947 Józef Kuraś alias – Ogień (The Fire) dies by suicide during ambush. He was one of the greatest heroes of postwar Poland. The last point of anti-communist resistance at Podhale dies with him. Less than 20 years later in 1966, a famous Polish artist Władysław Hasior designs a monument called The Iron Organ. The monument was built on Snozka mountain pass, however it was not built as a homage for Ogień’s soldiers but for the sake of oblivion. It commemorated the UB functionaries. Throughout the years, the history of the monument has become a myth. Finally, the monument and his history were forgotten. With time, it has fallen into ruin and become a pile of unnecessary scrap. After 1989, in the free Poland the myth of the monument has become alive again along with a political war. The main questions of the article are: Who was the monument dedicated to truly? Why is it controversial till this day? How does the monument’s history relate to the myth of the Cursed Soldiers? 184 „Zeszyty Wiejskie”, Z. XXII, 2016 Aleksandra Anna Kozłowska Łódź Tradycje ludowe w muzyce wojskowych jednostek podhalańskich (1918–1939). Wybrane zagadnienia i postacie Muzyka towarzyszyła wojsku już od starożytności. Odgrywała ogromną rolę psychologiczną. W czasie bitew zagrzewała do walki i podnosiła ducha walczących żołnierzy. Pozytywnie działa na emocje, odgrywa także rolę wychowawczą. Wykorzystuje się ją w czasie rozmaitych uroczystości, defilad, nabożeństw, pogrzebów czy apeli poległych. Muzyka i śpiew jest zatem z wojskiem w chwilach radości i dumy, ale także smutku i refleksji1. Wraz z odzyskaniem niepodległości przez Polskę w listopadzie 1918 r., odradzające się państwo przystąpiło do organizacji wojska. Wśród powstających wówczas struktur pojawiły się jednostki górskie. Ich twórcą był przyszły gen. bryg. inż. Andrzej Galica (1873–1945), góral pochodzący z Białego Dunajca2. Ówczesny pułkownik i dowódca Okręgu Podhalańskiego przystąpił do tworzenia pułków piechoty, które miały mieć charakter jednostek przystosowanych do walk w terenie górskim. Ostatecznie, w okresie pokojowym, istniały 2 „górskie” dywizje piechoty: 21 DP (Bielsko-Biała) – 1, 3 i 4 pspdh, 22 DP (Przemyśl) – 2, 5 i 6 pspdh3. Regionalny charakter jednostek podhalańskich miał się wyrażać nie tylko w ich przygotowaniu do prowadzenia działań wojennych w terenie podgórskim. Pułki te otrzymały w okresie międzywojennym wyróżniające umundurowanie, __________ 1 2 3 F. Kulczycki, Muzyka wojskowa w dawnej Polsce, „Orkiestra” (Przemyśl) 1931, R. II, nr 4 (7), s. 57; W. Motyka, Za nasom ślebode, za Ojcyzne miłom. Tradycje góralskie i górskie w Wojsku Polskim, Beskidzkie Towarzystwo Oświatowe, Milówka 2008, s. 340; A. Surmacz, 21 Brygada Strzelców Podhalańskich im. gen. bryg. Mieczysława BorutySpiechowicza 1993–2013. 100 lat formacji górskich Wojska Polskiego, Bonus Liber Wydawnictwo i Drukarnia Diecezji Rzeszowskiej, Rzeszów 2013, s. 287. A.A. Kozłowska, Góral generałem. Andrzej Galica. Biografia żołnierza, polityka i literata, Księży Młyn Dom Wydawniczy, Łódź 2013; J. Lubicz-Pachoński, Galica Andrzej, [w:] Polski Słownik Biograficzny, T. VII, z. 3, Kraków 1948–1958, s. 222–224. W tekście zastosowano następujące skróty: BZNO – Biblioteka Zakładu Narodowego im. Ossolińskich, DOK – Dowództwo Okręgu Korpusu; DP – Dywizja Piechoty; leg. – legionów (przy pułkach); Leg. – Legionów (przy dywizjach); LP – Legiony Polskie; MSWojsk – Ministerstwo Spraw Wojskowych; OK – Okręg Korpusu; pal – pułk artylerii lekkiej; pap – pułk artylerii polowej; pp – pułk piechoty; pspdh – pułk strzelców podhalańskich; WP – Wojsko Polskie. 185 wprowadzane – sukcesywnie – z inicjatywy gen. A. Galicy. Nawiązywało ono wyraźnie do ludowych tradycji podhalańskich. Żołnierze tych jednostek nosili peleryny różniące się od peleryn ogólnowojskowych. Wzorowano je na góralskich cuchach. Podobnie wojskowe kapelusze Podhalańczyków nawiązywały do kłobuków. Ozdabiano je piórami orłów lub innych ptaków drapieżnych. Kolejne elementy ludowe umundurowania podhalańskiego to symbole swastyki, pojawiające się na oznace występującej na kołnierzach mundurów i peleryn oraz w odznakach pamiątkowych jednostek górskich (pułki itp.). Swastyka miała nawiązywać do tzw. krzyżyka niespodzianego, występującego w kulturze materialnej i duchowej Podhala4. Niezwykle ważnym elementem tradycji jednostek podhalańskich okazała się ich muzyka. Ona również czerpała z tradycji ludowych Podhala, przyczyniając się tym samym do rozwoju w Polsce okresu międzywojennego idei regionalizmu. Jak pisano w 1937 r. na łamach „Orkiestry”: „Obecne pokolenie muzyków coraz żywiej zaczyna się interesować muzyką i pieśnią ludową. Wprowadzenie do repertuaru orkiestr wojskowych pieśni podhalańskich oraz wykonywanie ich przez kobziarzy-erudytów [winno być „dudziarzy” – przyp. A.K.] jest ważnym postępem na tym dotychczas prawie zaniedbanym odcinku sztuki ludowej. Orkiestry naszych pułków podhalańskich zasłużyły się dobrze polskiej muzyce ludowej”5. Pierwsze próby wykorzystania muzyki Podhala w muzyce wojskowej podejmowane były już w czasie I wojny światowej. Wiążą się one z osobą wspomnianego wcześniej A. Galicy i okresu, kiedy służył w 6 pp LP. W 1916 r. orkiestrą tej jednostki dyrygował Bogusław Sidorowicz. Późniejszy major WP, kompozytor, dyrygent, kierujący Referatem Muzycznym w Departamencie Piechoty MSWojsk wspominał po latach, że w czerwcu 1916 r. przyszedł do niego mjr A. Galica, prosząc o napisanie marsza wojskowego opartego na motywach góralskich. Ówczesny chorąży próbował uniknąć wykonania takiego zadania, które – w jego przekonaniu – zdecydowanie przekraczało jego możliwości. Jednak major nie ustąpił i niepocieszony B. Sidorowicz zaczął notować na papierze nutowym melodie, które nucił mu A. Galica. Następnego dnia marsz był gotowy. Utwór spodobał się pomysłodawcy. Jak miał podkreślić A. Galica, była w nim zawadiackość i smętek, tęskna melodyjność i przenikliwe zawodzenie wysokich piszczałek. Został w nim uchwycony koloryt muzyki góralskiej. Kilka tygodni później legioniści obejmowali nowy odcinek frontu nad Stochodem. Odbyła się wówczas defilada, którą odbierał gen. Friedrich von Bernhardi, z armii niemieckiej. Na wyraźne życzenie ppłk. Mieczysława Norwida-Neugebauera, dowódcy 6 pp, oddział ten maszerował przy dźwiękach tego utworu. Po latach sam kompozytor bardzo krytycznie oceniał wartość artystyczną Marsza Galicy: „Dziś patrzę trzeźwo na tego mego marsza Galicowego i po __________ 4 5 W.B. Moś, Strzelcy podhalańscy 1918–1939, Krajowa Agencja Wydawnicza, Kraków 1989, s. 22–54; A.A. Kozłowska, dz. cyt., s. 207–213. M. Papierman, Urok pieśni podhalańskiej, „Orkiestra” (Przemyśl) 1937, R. VIII, nr 2 (77), s. 19. 186 wielu latach pracy na obecnym swym stanowisku widzę dobrze, jak mało jest wart, zwłaszcza jeśli chodzi o utwór przeznaczony do grania w marszu. Żołnierz legionowy mógł przy nim defilować, bo to był żołnierz, nad którego nie było i nie będzie lepszego w świecie. Dla naszego żołnierza obecnego innych marszów trzeba, bardziej rytmicznych, mniej skomplikowanych, prościejszych. Słyszę ciągle to samo z ust dowódców i ust kapelmistrzów. Słyszę i ze smutkiem przyznaję im rację. Stąd też i marsza swego Galicowego nie spodziewam się słyszeć ani w pochodzie na ulicach miast, ani tym mniej na szumnych defiladach. Jeżeli jednak zgodziłem się wydać go drukiem i umieścić w repertuarze oficjalnym MSWojsk to tylko dlatego, że w marszu tym tkwi odrobina pięknej i górnej tradycji legionowej, a tradycja ta powinna żyć podobnie, jak żyją i żyć będą pieśni powstałe w tej epoce i śpiewane ustami ówczesnych żołnierzy”6. Orkiestry podhalańskie Wraz z jednostkami podhalańskimi powstawały również ich orkiestry. Najwcześniej, bo właściwie wraz odzyskaniem niepodległości, tworzono orkiestrę 1 pspdh w Nowym Targu. Za jej pierwszego kapelmistrza uważa się kpt. Antoniego Wrońskiego. Faktycznie był nim jednak sierżant Mieczysław Mordarski. To on zaproponował A. Wrońskiemu współudział w prowadzeniu orkiestry. W tym miejscu należy również zwrócić uwagę na zdarzające się pomyłki dotyczące personaliów A. Wrońskiego. Wspomniany Antoni bywa mylony z Adamem. Tymczasem Adam był stryjem Antoniego i żył w latach 1850 (1851?)–1915. Komponował walce i dyrygował orkiestrą zdrojową w Krynicy Górskiej7. Powracając do orkiestry 1 pspdh, miała ona początkowo dwóch kapelmistrzów równocześnie. Stan taki trwał do sierpnia 1920 r., kiedy to M. Mordarski na własną prośbę odszedł z wojska8. Do 1927 r. orkiestrę 1 pspdh prowadził już sam A. Wroński9. To właśnie jemu A. Galica nakazał zbieranie melodii podhalańskich. Kapelmistrz 1 pspdh __________ 6 7 8 9 B. Sidorowicz, Marsz Galicowy, „Muzyk Wojskowy” (Grudziądz) 1928, R. III, nr 4 z 15 II, s. 6–7; Lista starszeństwa oficerów Legionów Polskich w dniu oddania Legionów Polskich Wojsku Polskiemu (12 IV 1917), Warszawa 1917, s. 34. Encyklopedia muzyczna PWM, W-Ż, Część biograficzna, red. E. Dziębowska, Polskie Wydawnictwo Muzyczne, Kraków 2012, s. 271; R. Zaziemski podał błędnie, że kapelmistrz Wroński miał nosić imię Adam – 1 pułk strzelców podhalańskich 1918–1939, Sądecka Oficyna Wydawnicza Wojewódzkiego Ośrodka Kultury, Nowy Sącz 1991, s. 53–54. S. Korusiewicz, Zapomniany kapelmistrz, „Almanach Sądecki” 1995, R. IV, nr 3 (12), s. 48–52. Antoni Wroński (ur. 17 I 1876 r. w Nowym Sączu, zm. 29 VII 1924 r. w Szczawnicy) w latach 1896–1899 służył w armii austro-węgierskiej. Kształcił się w Konserwatorium Towarzystwa Naukowego w Krakowie – informacja pisemna Jacka Milińskiego z Łodzi (brak daty); w 1920 r. został powołany do służby czynnej na czas wojny – Dziennik Personalny MSWojsk 1920, R. I, nr 14 z 17 IV, s. 274. Przed I wojną A. Wroński przez kilka lat był dyrygentem w orkiestrze Teatru Miejskiego w Krakowie. W VII 1924 r. 187 skomponował Marsz podhalański. Natomiast gen. A. Galica błędnie podał w swoich wspomnieniach, że A. Wroński stworzył symfonię pt. Wieści z Podhala. Tymczasem autorem tej kompozycji jest Józef Piotr Ciapski, następca A. Wrońskiego, kapelmistrz orkiestry 1 pspdh w latach 1924–1927. Odręczny zapis nutowy Wieści z Podhala znajduje się w archiwum Orkiestry Reprezentacyjnej Straży Granicznej z Nowego Sącza. Widnieje na nim nazwisko J. Ciapskiego. Warto w tym miejscu wspomnieć, że zmarł on w wieku zaledwie 42 lat po długiej i ciężkiej chorobie10. Także twórczość literacka samego A. Galicy znalazła stałe miejsce w muzyce wojskowej jednostek podhalańskich. Pieśń z dramatu Janosik, którego był autorem, została wykorzystana jako marsz żałobny strzelców podhalańskich. W tym przypadku melodię ludową opracował na potrzeby orkiestry A. Wroński11. „Kiej Janicka wiedli od Lewoce zapłakały turnie i uboce Janicku kona po horach śleboda łez za tobą nie udźwignie woda. O dolo, o dolo” 12. Jednym z najpopularniejszych utworów wykonywanych przez orkiestry podhalańskie jest dedykowana A. Galicy pieśń marszowa Hej, tam od Tater, zwana też Marsz Madziar, grana na popularną melodię Hej, bystra woda13. Słowa do dwóch pierwszych zwrotek napisał znany muzykant Andrzej Knapczyk Duch (1886–1946, urodzony w Cichem Wielkim, pow. Nowy Targ), grający znakomicie na gęślach. Z czasem utwór został uzupełniony o trzecią zwrotkę. Kolejne dopisano po powstaniu w 1989 r. w Krakowie 5 pspdh. Obecnie pieśń jest wykonywana głównie w 5 batalionie strzelców podhalańskich, który stacjonuje w Przemyślu. Ostatecznie utwór ma następującą formę: „Hej tam od Tater, od sinyk Tater Hej, poduchuje halny wiater, Hej, poduchuje, leci z nowiną, Że strzelcy idom ku dolinom. 10 11 12 13 obchodził jubileusz 25-lecia pracy artystycznej. Zmarł nagle podczas jednej z prób z orkiestrą – T. Aleksander, Życie społeczne i przemiany kulturalne Nowego Sącza w latach 1870–1990, Oficyna Literacka, Kraków 1993, s. 233–234, 331–1932. J. Leśniak, S. Sikora, Piórko i peleryna. 50 lat tradycji orkiestry „Podhalańczyków”. 15-lecie Orkiestry Reprezentacyjnej Straży Granicznej, „Goldruk”, Nowy Sącz 2006, nlb.; Nekrologi, „Orkiestra” (Przemyśl) 1935, R. VI, nr 7 (58), s. 111. BZNO, Rkps 13868/I (mf 3717). Z życia strzelców podhalańskich. Szkice historyczne napisał Andrzej Galica, Nazwa, k. 28; T. Aleksander, dz. cyt., s. 236–237, 333; J. Leśniak, S. Sikora, dz. cyt., nlb. A. Galica, Janosik. Pieśń dramatyczna w 4 aktach, Poleski Posterunek Wydawniczy „Placówka”, Warszawa 1922, s. 96. K. Trebunia-Tutka, Śpiew górali podhalańskich, Wydawnictwa Tatrzańskiego Parku Narodowego, Zakopane 2012, s. 74. 188 Na samym przedzie Galica jedzie, Śtyry tysionce wojska wiedzie! Śtyry tysionce chłopców górali, Hej, z ciupagami na Moskoli. Byli pod Lwowem i pod Kijowem I pod Warsiawom w dni sierpniowe, Śwarni górole dobrze się biyli, bo wolność kraju obronili. Hej, tam od Tater, Spisza, Orawy, górole trwają w skalnej straży. I nie pokona ich żadna siyła, Choćby Dunajcem krew płynęła. Skrzą się bagnety, warczą armaty, gdy atakują śwarne chwaty. Żadnego wroga nic nie obroni, póki granaty mamy w dłoni. Strzelcy z Podhala, z Podhala strzelcy, nieduzi wzrostem, sercem wielcy. Kiedy ucztują, piją, kochają, To się dziewczyny do nich palą. Nie jedna panna, panna czy wdowa wianek swym strzelcom dać gotowa. Strzelcy nie tacy żeby odmówić, będą się, będą z panną trudzić”14. Kolejny utwór wykonywany przez orkiestry jednostek podhalańskich, nawiązujący do muzyki ludowej, to Suita góralska. Jej autor, kpt. kplm. Marian Dorożyński, urodził się w 1893 r. w Stryju. Był kompozytorem, dyrygentem, nauczycielem muzyki i historii muzyki. W 1927 r. wstąpił do WP i jako kapelmistrz rozpoczął służbę w Katowicach. W 1930 r. został kierownikiem wspomnianego już Referatu Muzycznego MSWojsk. W latach 1934–1937 wykładał w Państwowym Konserwatorium Muzycznym w Warszawie. Następnie, do wybuchu II wojny światowej, pełnił funkcję komendanta Wojskowej Szkoły Muzycznej w Katowicach. W Suicie góralskiej znalazła się wiązanka melodii ludowych z Podhala. Utwór był przeznaczony na orkiestrę dętą15. __________ 14 15 Cyt. za: A. Surmacz, dz. cyt., s. 288–289; W. Motyka, dz. cyt., s. 340. A. Aniszczyk, Sylwetki muzyków śląskich (kompozytorzy), Marian Dorożyński, „Śpiewak” (Katowice) 1939, R. XX, nr 5 z maja, s. 68–69; T. Aleksander, dz. cyt., s. 334. 189 Poszczególne pułki podhalańskie posiadały – podobnie jak pozostałe jednostki WP – swoje marsze. Nawiązywały one do melodii góralskich, które zresztą – w opinii znawców – stanowiły najlepsze źródło inspiracji przy komponowaniu marszów wojskowych. Zdaniem wspomnianego wcześniej kpt. M. Dorożyńskiego: „Najważniejszym (czynnikiem) każdego marszu jest jego tematyka. I tu sięgnąć możemy do niewyczerpanej skarbnicy jaką jest nasza polska muzyka ludowa. Szczególnie nasza polska muzyka góralska przedstawia dla nas pierwszorzędny materiał, ponieważ takt dwudzielny jest dla tej muzyki najbardziej charakterystyczny i wszystkie prawie tańce i pieśni góralskie utrzymane są w rytmie dwudzielnym i mają charakter marszowy”16. Marsz 1 pspdh skomponował J. Ciapski17. W utworze tym słychać melodie tańca zbójnickiego Zbójnicki – w murowanej piwnicy oraz pieśni Za górami, za lasami (Hej, górale!). Ta ostatnia pochodzi ze Śląska, z obszaru dorzecza Olzy (okolice Jabłonkowa i Trzyńca). Znana jest w Polsce, Czechach i na Słowacji18. Melodię Za górami, za lasami wykorzystano również w marszu 2 pspdh. W utwór ten wplecione ponadto fragmenty przyśpiewki góralskiej Hej, góral ci ja góral (Ej, jo se góralicek) oraz pieśni Hej, bystra woda. Jego autorem był kapelmistrz kpt. Maksymilian Firek. Natomiast marsz 5 pspdh skomponował kpt. Adam Osada. Jak wspominał st. sierż. Antoni Ziemiański z tej jednostki, rodzimy marsz nie był lubiany przez żołnierzy i rzadko wykonywała go orkiestra. „Dużo treściwszym i lepszym w układzie był marsz tzw. podhalański p. M. Firka. Marsz ten był popularnym marszem we wszystkich podhalańskich pułkach”19. Orkiestry wojskowe towarzyszyły swoim oddziałom także na froncie, m.in. podczas wojny polsko-bolszewickiej. Po wkroczeniu WP do Kijowa, w dniu 9 maja odbyła się w tym mieście uroczysta defilada. Żołnierze maszerowali przed gen. dyw. Edwardem Śmigłym-Rydzem, dowódcą 3 Armii. W defiladzie wzięli też udział podhalańczycy. Prezentowali się niezwykle malowniczo, także dzięki towarzyszącej im muzyce wojskowej: „W marszu »paradnym«, jakby według musztry austriackiej, maszerowały pułki podhalańskie z wyśmienicie grającymi orkiestrami, w których uwagę przykuwał ozdobnie przepasany tambour-major oraz – ponny, mały konik, ciągnący na dwukółce duży bęben”20. Kucyki występowały w niektórych orkiestrach podhalańskich także w okresie pokojowym. Najbardziej znanym był gniady kucyk Kubuś, który ciągnął wózek __________ 16 17 18 19 20 M. Dorożyński, O naszych marszach wojskowych, „Orkiestra” (Przemyśl) 1931, R. II, nr 10 (13), s. 141. Marsze i zawołania pułków piechoty i artylerii II Rzeczypospolitej – płyta CD. Nagrania w wykonaniu Orkiestry Koncertowej WP im. Stanisława Moniuszki pod dyrekcją kpt. Adama Czajkowskiego [b.m. i r.w.]. Z. Adjański, Złota księga pieśni polskich. Pieśni, gawędy, opowieści, Bellona, Warszawa 2010, s. 18–184; K. Trebunia-Tutka, dz. cyt., s. 74. Odręczny zapis nutowy marsza 2. pspdh oraz list A. Ziemiańskiego do dr. Włodzimierza Kozłowskiego z dnia 25 V 1983 r. T. Kutrzeba, Wyprawa kijowska 1920 roku, Gebethner i Wolff, Warszawa 1937, s. 109. 190 z bębnem w 1 pspdh. Koniki stanowiły niewątpliwie dodatkową atrakcję. Niektóre z nich zostały uwiecznione w materiale ikonograficznym21. Ryc. 1. Orkiestra 5 pspdh w Przemyślu. Na bębnie widoczny wizerunek dudziarza Stanisława Mroza (z archiwum autorki) Każdy z podhalańskich pułków piechoty posiadał swoją orkiestrę. Przykładowo, w 1 pspdh liczyła ona: w 1927 r. 23 muzyków, w 1934 – 56, w 1939 r. – 59 (w tym 24 elewów)22. Natomiast w 21 pap z Bielska-Białej (od 31 XII 1931 r. pal) w latach 1925–1932 istniał pluton trębaczy. Zdarzały się również zespoły muzyczne pododdziałów. Jako przykład Wojciech B. Moś wymienił kapelę 5 baterii 22 pal z Przemyśla. Grała ona w składzie: dudy, bas, skrzypce i bęben. Kierował nią Stanisław Sierakowski (ur. 3 III 1907 r.). W 1932 r. ukończył Szkołę Podchorążych dla Podoficerów w Bydgoszczy jako absolwent baterii artylerii (promocja VIII kursu). W 1935 r. awansował do stopnia porucznika. Wcielony do 22 pal dowodził 5 baterią tej jednostki, równocześnie wykorzystując swoje zdolności muzyczne oraz swoich podkomendnych do zorganizowania zespołu muzycznego23. __________ 21 22 23 K. Mordarska-Łagan, Mój ojciec prowadził defiladę w Kijowie, [w:] Bóg, honor, ojczyzna. Sądeccy żołnierze i generałowie w służbie niepodległej Rzeczypospolitej, red. J. Leśniak, H. Szewczyk, Instytut Pamięci Narodowej, Nowy Sącz–Warszawa 2009, s. 74; J. Leśniak, S. Sikora, dz. cyt., nlb; W.B. Moś podał, że kucyk Kubuś miał występować w orkiestrze 2 pspdh (dz. cyt., s. 86). J. Leśniak, S. Sikora, dz. cyt., nlb. Bydgoska Szkoła Podchorążych. Jednodniówka wydana z okazji promocji VIII kursu Szkoły Podchorążych, Biblioteka Polska, Bydgoszcz 1932, s. 30; W.B. Moś, dz. cyt., s. 84–85; R. Rybka, K. Stepan, Rocznik oficerski 1939. Stan na dzień 23 marca 1939, Fundacja Centrum Dokumentacji Czynu Niepodległościowego, Kraków 2006, s. 187, 191 Orkiestry wojskowe jednostek podhalańskich od początku swego istnienia brały aktywny udział w życiu miejscowej społeczności. Nie mogło ich zabraknąć w rozmaitych uroczystościach o charakterze wojskowych, państwowym, a także tzw. towarzyskim czy charytatywnym. Przykładowo, 28 IX 1919 r. w sali „Sokoła” w Sanoku odbył się wieczór taneczny z udziałem orkiestry 2 pspdh. Cały dochód został przeznaczony, jak to określono, „na cele oświatowe żołnierza polskiego”. Muzyka wojskowa jednostek podhalańskich towarzyszyła także balom sylwestrowym i karnawałowym, festynom czy imprezom gwiazdkowym dla dzieci. Ponadto orkiestry dawały koncerty symfoniczne. W okresie letnim często występowały w polskich uzdrowiskach. Przykładem mogą być orkiestry 1 i 5 pspdh24. Szczególny charakter miały święta pułkowe poszczególnych jednostek. Rozpoczynały się one od pobudki odgrywanej przez orkiestrę pułkową. W Sanoku (2 pspdh) czy Cieszynie (4 pspdh) orkiestra budziła o świcie mieszkańców, grając i maszerując ulicami miast. W Bielsku-Białej (3 pspdh) pobudka była odgrywana przez fanfarzystów pułku z wieży kościoła parafialnego oraz przez orkiestrę w koszarach. W czasie świąt pułkowych orkiestry brały udział w mszach świętych i defiladach. W dniu 27 IX 1937 r., przy okazji święta 4 pspdh, odbyło się wręczenie płomieni do fanfar. Zostały one ufundowane przez obywateli powiatu cieszyńskiego w dowód więzi łączącej społeczność lokalną ze „swym” pułkiem25. Orkiestry wojskowe brały również udział w powitaniach i pożegnaniach kolejnych dowódców pułków. Przykładowo, w 1937 r. żegnano w Cieszynie płk. Antoniego Własaka (dowódcę 4 pspdh od 1927 r.) oraz odchodzących wraz z nim dwóch kapitanów. Zorganizowano uroczystą kolację. Nie zabrakło muzyki, granej przez orkiestrę pułkową. Zabrzmiał nawet utwór dedykowany dowódcy jednostki. „Przy dźwiękach »Marsza Własaka« odchodzącego pana pułkownika i pp. kapitanów żegnała z bólem serca podhalańska brać podoficerska – wynosząc na rękach żegnanego pułkownika do sali kasyna oficerskiego”26. 24 25 26 739; J. Łukasiak, Szkoła Podchorążych Artylerii w Toruniu 1923–1939, „Ajaks”, Pruszków 2000, s. 77. J. Kowalczyk, Z naszego życia. Gwiazdka dla biednych dzieci w garnizonie Nowy Sącz, „Wiarus” 1935, R. VI, nr 2, 13 I, s. 45. Z inicjatywy żony dowódcy 1 pspdh – ppłk. dypl. Kazimierza Alexandrowicza, zorganizowano gwiazdkę dla najbiedniejszych dzieci garnizonu Nowy Sącz. Przygotowano dla nich podwieczorek i obdarowano prezentami. Obecny był wspomniany ppłk K. Alexandrowicz z małżonką, panie z Rodziny Wojskowej i delegacje oficerów i podoficerów zawodowych 1 pspdh. Śpiewano kolędy przy akompaniamencie orkiestry wspomnianej jednostki; R. Zaziemski, dz. cyt., s. 58–60; A. Romaniak, Pamiątki po 2 pułku strzelców podhalańskich z Sanoka, Muzeum Historyczne, Sanok 2003, s. 113–125, 131. B. Sygudziński, Z naszego życia. Uroczystość święta pułkowego 3 pułku strzelców podhalańskich, „Wiarus” 1936, R. VII, nr 23, 6 VI, s. 562; J. Marcinek, Z naszego życia. Święto pułkowe cieszyńskiego pułku strzelców podhalańskich, „Wiarus” 1937, R. VIII, nr 45, 6 XI, s. 1236; A. Romaniak, dz. cyt., s. 126–127. J. Marcinek, Z naszego życia. Pożegnanie dowódcy cieszyńskiego pułku strzelców podhalańskich, „Wiarus” 1937, R. VIII, nr 45, 6 XI, s. 1236. 192 Zdarzały się również mniej oficjalne okazje, takie jak imieniny dowódcy Okręgu Podhalańskiego. Imprezę taką przygotowano w listopadzie 1919 r. w sali „Sokoła” w Nowym Targu. Uczestniczyło w niej wojsko oraz władze miasta. Orkiestra 1 pspdh od miesiąca uczyła się melodii podhalańskich, aby zagrać je na imieninach płk. A. Galicy. Aby uatrakcyjnić uroczystość pisarz Władysław Orkan, prywatnie przyjaciel pułkownika, zaprosił Bartusia (Bartłomieja) Obrochtę. Legendarny skrzypek i przewodnik tatrzański był jednym z najlepszych muzykantów góralskich. Po latach gen. A. Galica zapisał w swoich pamiętnikach: „Mój Boże! Kiedy pełna orkiestra wojskowa zagrała »Wieści z Podhala« Wrońskiego, kapelmistrza 1 p.s.p. Bartuś Obrochta się rozpłakał. Pierwszy raz w życiu usłyszał swoje piosenki zagrane przez muzykę wojskową. Cieszył się i radował, jak nigdy w życiu. – Panie pułkowniku!... Teroz już mogę spokojnie umierać, bo już wiem, że nasa nuta nie zaginie – mówił do mnie ze łzami radości. A z Orkanem Franusiem tak się raczył, że trzy dni jechali od karczmy do karczmy do Zakopanego”27. Przykładem innej imprezy, w której brała udział orkiestra podhalańska może być kulig do Jaszczurówki, który zorganizował korpus oficerski ówczesnej Brygady Górskiej, z płk A. Galicą na czele. Odbył się on 14 I 1920 r. Rozpoczął się o godz. 20.30 od zabawy tanecznej w kawiarni Piotra Przanowskiego w Zakopanem. Grała orkiestra 2 pspdh. Orkiestra ta miała wkrótce opuścić macierzysty Nowy Targ i przenieść się na stałe do Krakowa. Fakt ten przyjmowano z niekłamanym żalem. Niestety wspomniany kulig miał być dla orkiestry występem pożegnalnym. Dochód z imprezy (miejsce od osoby na sankach w jedną stronę – 10 koron, wstęp na salę w Jaszczurówce – 10 koron) przeznaczony został na tzw. Uniwersytet Żołnierski28. Nie tylko sama muzyka ludowa znalazła odzwierciedlenie w tradycjach orkiestr podhalańskich. Kolejnym elementem stało się wykorzystanie takich instrumentów jak dudy w orkiestrach pułkowych. Sam gen. A. Galica podkreślał, że to on był autorem tego pomysłu29. Już w latach 20. XX w. dudy, dęty instrument muzyczny nazywany też gajdami, kozą lub błędnie kobzą (jest to rodzaj lutni), odchodził w zapomnienie. Kojarzono go z postacią Stanisława Mroza (1858–1943), nazywanego ostatnim dudziarzem Podhala. Należy jednak podkreślić, że idea poszerzenia składu instrumentów muzycznych orkiestr podhalańskich o dudy pojawiała się również w umysłach innych osób związanych __________ 27 28 29 BZNO, Rkps 13868/I (mf 3717). Z życia strzelców podhalańskich. Szkice historyczne napisał Andrzej Galica, Nuta nasa nie zaginie, k. 128–129. Wydarzenie to znalazło potwierdzenie w prasie lokalnej – Kronika, „Gazeta Podhalańska” (Nowy Targ) 1919, R. VII, nr 49, 7 XII, s. 4. Zaproszenie na kulig w dniu 14 I 1920 r. wystawione na nazwisko J. Uznańskiego – kserokopia w posiadaniu autorki. Bilety na imprezę można było nabyć w Zakopanem oraz w Nowym Targu, w dowództwie Brygady Górskiej. W Nowym Targu przygotowano nawet specjalny pociąg, odchodzący o godz. 18.00; Kronika, „Gazeta Podhalańska” (Nowy Targ) 1920, R. VIII, nr 3, 18 I, s. 4. BZNO, Rkps 13868/I (mf 3717). Z życia strzelców podhalańskich. Szkice historyczne napisał Andrzej Galica, Nazwa, k. 28. 193 z Podhalem. Tuż po zakończeniu wojny bolszewickiej z propozycją taką wystąpił Adolf Chybiński. Muzykologa, profesora Uniwersytetu Lwowskiego i znawcę muzyki góralskiej inspirowały szkockie orkiestry wojskowe. Jego zdaniem, wprowadzenie dudziarzy miało podkreślić regionalny charakter orkiestr podhalańskich. Ponadto mogło przypomnieć wychodzący z użycia instrument. Profesor rozmawiał o tym z działaczami regionalnymi – W. Orkanem, Andrzejem Stopką, ks. Ferdynandem Machayem oraz Kazimierzem Przerwą-Tetmajerem. Przyznali oni, że wprowadzenie pomysłu w życie nie będzie trudne jeśli zainteresuje się tym A. Galicę30. Na realizację tych zamierzeń przyszło jednak czekać bardzo długo. Jak podał wspomniany A. Chybiński, kwestia wprowadzenia dud do orkiestr podhalańskich odżyła dopiero w 1932 r. dzięki zaangażowaniu gen. bryg. Stanisława Wierońskiego, dowódcy 22 DPG (Przemyśl): „Porozumienie przemyskiego DOK z Muzeum Tatrzańskim w Zakopanem, posiadającym szereg bardzo cennych okazów dud, kilka listów do projektodawcy, oddanie sprawy sporządzenia dud panu Józefowi Negerowi, zainteresowanie referenta muzycznego kpt. M. Dorożyńskiego w Ministerstwie Spraw Wojskowych wystarczyły, aby sprawę doprowadzić do pozytywnego rezultatu... po 13 latach. Lepiej późno niż nigdy. Pułki podhalańskie otrzymają dudy i dudziarzy”31. Ostatecznie nastąpiło to w 1933 r., właśnie w Przemyślu, gdzie dudy pojawiły się w składzie orkiestry 5 pspdh za sprawą por. A. Osady. Kapelmistrz orkiestry wprowadził pewne zmiany w stroiku instrumentu. Dzięki temu zwiększył się zakres jego skali muzycznej. Natomiast w 1935 r. dudy znalazły się w składach pozostałych orkiestr pułków podhalańskich. Instrumenty te miały miechy obciągnięte granatowym suknem, na którym haftowano emblematy jednostek. W orkiestrach grało po 4 dudziarzy, z wyjątkiem 5 pspdh, w którym było ich 8 – 4 grało na dudach podhalańskich, 4 na żywieckich32. Elementy ludowe pojawiały się również na samym instrumentach muzycznych używanych przez orkiestry podhalańskie. Przykładem może bęben w orkiestrze 5 pspdh. Widniał na nim wizerunek wspomnianego już S. Mroza, „ostatniego dudziarza Podhala”. Potwierdza to ikonografia33. __________ 30 31 32 33 A. Chybiński, Wspomnienia o Kazimierzu Tetmajerze, [w:] Miałem kiedyś przyjaciół. Wspomnienia o Kazimierzu Tetmajerze, oprac. K. Jabłońska, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1972, s. 364–365. A. Chybiński, Dudy, „Orkiestra” (Przemyśl) 1933, R. IV, nr 11 (38), s. 171. Tenże, Dudy. Dokończenie, „Orkiestra” (Przemyśl) 1933, R. IV, nr 12 (39), s. 187. Autor szczegółowo opisał zmiany dotyczące budowy dud używanych w wojskowych orkiestrach podhalańskich; Pieśń góralska w armii, „Wiarus” 1935, R. VI, nr 41, s. 982, 996; W.B. Moś, dz. cyt., s. 85. Fotografia orkiestry 5 pspdh, patrz ryc. 1. 194 Ryc. 2. Trębacze 5 pspdh (z archiwum autorki) Wspomnieć również należy o elementach umundurowania muzyków grających w orkiestrach podhalańskich. Oczywiście nosili oni mundury charakterystyczne dla jednostek górskich – wspomniane wcześniej peleryny i kapelusze wzorowane na kłobukach. Podobnie jak członkowie orkiestr z pozostałych jednostek WP posiadali oznaczenia w postaci lir na patkach. Charakterystycznym elementem wyposażenia stały się natomiast ciupagi podhalańskie, wykorzystywane przez tamburmajorów do dyrygowania orkiestrami, zamiast typowych buław. O ich wprowadzenie do wojskowych orkiestr podhalańskich walczył gen. A. Galica34. Początkowo jednak pomysł ten budził wątpliwości. Świadczy o tym komentarz płk. SG Mariana Kukiela. Pod koniec 1921 r. ówczesny Szef Oddziału III SG napisał: „Zgadzam się na wszystkie wnioski Dep. I w sprawie __________ 34 BZNO, Rkps 13868/I (mf 3717). Z życia strzelców podhalańskich. Szkice historyczne napisał Andrzej Galica, Nazwa, k. 28; Kronika muzyczna. Ubiór oficerów kapelmistrzów, „Muzyk Wojskowy” (Grudziądz) 1927, R. II, nr 8, 15 IV, s. 9. 195 uzbrojenia, wyekwipowania i taborów dywizji górskich. Mam jedynie zastrzeżenie co do praktyczności ciupag”35. Ostatecznie jednak ciupagi wprowadzono. W okresie pokojowym orkiestry wojskowe brały udział w licznych festiwalach i konkursach. Część z nich była organizowana przy okazji innych imprez. Przykładem może być festiwal orkiestr pułków strzelców podhalańskich, który odbył się w ramach Zjazdu Górskiego w Sanoku w 1932 r. Święta, tygodnie gór i zjazdy górskie były imprezami organizowanymi co roku w innej miejscowości górskiej w latach 1935–193936. Ryc. 3. Trębacz 5 pspdh na okładce „Światowida” z 3 XII 1938 r. (z archiwum autorki) Pierwsze Święto Gór miało miejsce w Zakopanem w 1935 r. Wzięła w nim udział orkiestra 5 pspdh. W dniu otwarcia imprezy, w niedzielę 4 sierpnia, odbył się jej koncert. Można ją było również zobaczyć defilującą po ul. Krupówki37. __________ 35 36 37 Centralne Archiwum Wojskowe, Departament V Inżynierii i Saperów, syg. I.300.42.5. Pismo płk SG M. Kukiela z 28 XI 1921 r. Szerzej: A.A. Kozłowska, Festiwale polskiego regionalizmu górskiego – święta, zjazdy i tygodnie gór (1935–1939), „Zeszyty Wiejskie”, Z. XIX, 2014, s. 279–295. Święto Gór. Zakopane 4–11 VIII 1935. Program, Komitet „Święta Gór”, Warszawa 1935, s. 22; Święto Gór w Zakopanem, „Światowid” 1935, R. XI, nr 32, 10 VIII, s. 7 – tu fotografia maszerującej orkiestry 5 pspdh. 196 Następny Zjazd Górski został zorganizowany z Sanoku. W dniach 15–16 VIII 1936 r. na miejscowym stadionie sportowym odbył się festiwal wojskowych orkiestr podhalańskich. Wzięły w nim udział wszystkie jednostki, łącznie 6 orkiestr. Jako utwór obowiązkowy musiały one wykonać wspomnianą już wiązankę J. Ciapskiego Wieści z Podhala. Poszczególne orkiestry wykonały ponadto m. in.: uwerturę Władysława Żeleńskiego W Tatrach, uwerturę Stanisława Moniuszki do opery Halka, cieszącą się dużą popularnością fantazję Zdenka Runda Spod wysokich Tater czy uwerturę Feliksa Nowowiejskiego Swaty polskie. Większość utworów nawiązywała do motywów ludowych, w tym szczególnie do tych związanych z Podhalem. Jury wyróżniło orkiestry 5 i 6 pspdh. Na zakończenie Zjazdu, w dniu 17 sierpnia, odbył się nad Sanem koncert połączonych orkiestr podhalańskich w sile 200 muzyków. Występ miał miejsce w godzinach wieczornych. Oświetlenie zgromadzonych nad rzeką orkiestr pochodniami oraz pokaz sztucznych ogni spotęgował niepowtarzalny nastrój tego wydarzenia. Widowisko zostało zakończone oddaniem hołdu górom poprzez wspólne odśpiewanie przez zebraną publiczność, wraz z muzykami orkiestr, hymnu narodowego38. Orkiestry podhalańskie brały również udział w konkursach przeznaczonych dla różnych orkiestr, np. z obszaru danego okręgu korpusu. Przykładem mogą być konkursy orkiestr OK X w Przemyślu. Patronowali im kolejni dowódcy okręgu, wśród nich gen. A. Galica (dowódca OK w Przemyślu w latach 1926–1930). Organizowano je w samym Przemyślu lub też na stadionie wojskowym w pobliskiej wsi Prałkowce. Dochód z takich imprez był przeznaczany na cele społeczne, np. na budowę miejscowego Domu Żołnierza. Generał był obecny na widowni w czasie konkursów. Obserwował rywalizację orkiestr pod względem muzycznym, jak i musztry paradnej. Oceniano je bowiem w tych dwóch kategoriach. Przykładem może być konkurs, który odbył się w Przemyślu 5–7 X 1928 r. Na dyplomach, które otrzymywali nagrodzeni – oprócz sędziów – podpisywał się także dowódca okręgu. Warto również wspomnieć, że gen. A. Galica pisał sprawozdania z tych imprez. Jedno z nich ukazało się w „Muzyku Wojskowym”, dwutygodniku poświęconym kulturze muzycznej WP i dotyczyło IV Konkursu Orkiestr Wojskowych OK X, jaki odbył się 15–16 X 1927 r. Wzięły w nim udział orkiestry 2, 4 i 6 pspdh, jednostek stacjonujących na obszarze tego okręgu korpusu. Impreza rozpoczęła się przed przemyskim kościołem garnizonowym, gdzie A. Galica dokonał przeglądu orkiestr. Po mszy świętej odmaszerowały one na stadion sportowy, gdzie przeprowadzono konkurs. Jak już wspomniano, miejsca przyznawane były po zsumowaniu punktów za musztrę oraz za wykonanie utworów muzycznych. Tym razem I miejsce zajęła orkiestra 4 pp legionów z Kielc39. __________ 38 39 Festiwal orkiestr pułków strzelców podhalańskich w Sanoku, „Orkiestra” (Przemyśl) 1936, R. VII, nr 7–8 (70–71), VII–VIII, s. 103–104; Program Zjazdu Górskiego w Sanoku 1936 r., 14–17 VIII, Warszawa [1936], nlb. Turniej muzyk wojskowych, „Ziemia Przemyska” 1926, R. XII, nr 41, 9 X, s. 3; Turniej orkiestr wojskowych OK X, „Ziemia Przemyska” 1926, R. XII, nr 43, 23 X, s. 2; kopia dyplomu honorowego konkursu muzycznego dla st. sierż. Rudolfa Matlocha, 197 Za najlepszą spośród pułkowych orkiestr podhalańskich uchodziła orkiestra 5 pspdh z Przemyśla. W 1935 r. odbyła ona tournée po Polsce. Jak donosiła prasa: „Nasi strzelcy podhalańscy z dudami objechali Polskę, wszędzie witani z wielkim entuzjazmem. Kompania 5 p.s.p. z Przemyśla ze swą orkiestrą i zespołem dudziarzy zwiedziła Kraków, Poznań, wybrzeże polskie, Gdynię handlową i wojenną. Z Gdyni udała się wycieczka do Warszawy na kilkudniowy pobyt. Wszędzie orkiestra pod batutą swego świetnego kapelmistrza por. Osady urządzała bezpłatne koncerty, budząc wielkie zainteresowanie i uznanie publiczności. Była to prawdziwa uczta melodii i śpiewu Podhala. Mieliśmy również sposobność słyszeć tę orkiestrę w dzienniku dźwiękowym. Cała Polska słyszy naszych strzelców podhalańskich”40. Ryc. 4. Zaproszenie na zabawę taneczną 5 pspdh – awers i rewers (z archiwum autorki) Należy również wspomnieć, że orkiestry jednostek podhalańskich dokonywały profesjonalnych nagrań płytowych. Przykładem może być płyta wyprodukowana przez wytwórnię „Syrena-Electro”, na której zapisane zostały utwory 40 tamburmajora orkiestry 4 pspdh, Przemyśl, 10 X 1926 r. – w posiadaniu autorki; ikonografia w posiadaniu autorki; A. Galica, Konkurs orkiestr wojskowych. Sprawozdanie, „Muzyk Wojskowy” (Grudziądz) 1927, R. II, nr 22, 15 XI, s. 6–7. Cała Polska słyszy naszych strzelców podhalańskich, „Orkiestra” (Przemyśl) 1935, R. VI, nr 11 (62), s. 170; B. Filarecka, Życie kulturalne Przemyśla w okresie II Rzeczypospolitej (w zarysie), Wydawnictwo TPN, Przemyśl 1997, s. 85–86. 198 wykonane przez orkiestrę 5 pspdh, pod dyrekcją wspomnianego kpt. A. Osady (na płycie podano inicjał imienia „M”. Na jednej stronie nagrano krakowiaka Na krakowskiej ziemi, na drugiej – Marsz kobziarski (Noble man)41. Kadry muzyczne Wspomniane orkiestry stanowiły dumę poszczególnych jednostek. Należy jednak pamiętać, że tworzyli je muzycy. Do orkiestr przyjmowano uzdolnionych muzycznie chłopców-elewów. W jednostkach podhalańskich nosili oni kapelusze i peleryny. Nie różnili się zatem umundurowaniem od dorosłych muzyków. Po osiągnięciu wieku poborowego odbywali zasadniczą służbę wojskową w danej jednostce. Wielu pozostawało później w orkiestrze. Kapelmistrzami zostawały osoby, które przed 1918 r. pełniły takie funkcje w armiach zaborczych. Nowe kadry rekrutowano z absolwentów wyższych szkół muzycznych. Aby zostać kapelmistrzem musieli oni ukończyć jedną ze szkół podchorążych rezerwy piechoty. W 1930 r. Ministerstwo Spraw Wojskowych utworzyło przy Państwowym Konserwatorium Muzycznym w Katowicach Wojskową Szkołę Muzyczną. Miała ona szkolić orkiestrantów, podoficerów-tamburmajorów i kapelmistrzów42. Wielu kapelmistrzów kierujących orkiestrami pułków podhalańskich było wybitnymi postaciami życia muzycznego. Nie sposób przedstawić wszystkich w tym artykule, nie jest to zresztą jego tematem. Warto przybliżyć jednak sylwetki 3 wybranych postaci. Mieczysław Mordarski – 1 pspdh Pierwszy kapelmistrz 1 pspdh przyszedł na świat 30 XI 1888 r. w Nowym Sączu. Był synem Franciszka i Adeli z Deszkowskich. Uczył się w Nowym Sączu. W 1910 r. ukończył Męskie Seminarium Nauczycielskie w Starym Sączu. W czasie wakacji występował w Szczawnicy, we wspominanej wcześniej orkiestrze zdrojowej Antoniego Wrońskiego43. Po maturze rozpoczął służbę w armii austro-węgierskiej w 13 pp. W sierpniu 1914 r. znalazł się w szeregach 20 pp, z którym wyruszył na front. Był dwukrotnie ranny: w Surochowie pod Jarosławiem – w prawą nogę, oraz nad Bugiem – w żuchwę. Po hospitalizacji został wcielony do orkiestry pułkowej. W grudniu 1915 r. został awansowany do stopnia plutonowego, a w roku 1917 ukończył z wynikiem bardzo dobrym Szkołę Oficerską w Opatowie. __________ 41 42 43 Płyta „Syrena-Electro”, nr 9912. W.B. Moś, dz. cyt., s. 86; F. Kulczycki, Z Wojskowej Szkoły Muzycznej, „Orkiestra” (Przemyśl) 1930, R. I, nr 1, s. 5–6; Kalendarz wojskowy na rok 1932, red. J. Jastrzębski, Warszawa 1931, s. 273. E. Wojtas-Ciborska, Księga limanowian. Biografie ludzi związanych z Ziemią Limanowską, cz. I, Miejska Biblioteka Publiczna, Limanowa 2006, s. 413. 199 Po powrocie do 20 pp znalazł się na froncie w Styrii, a następnie w niemieckim 73 pp w Tyrolu44. Ryc. 5. Mieczysław Mordarski (z archiwum autorki) W związku z chorobą żony, pod koniec 1918 r., M. Mordarski powrócił do Nowego Sącza. Został wcielony do 1 pspdh, gdzie wyznaczono go na stanowisko kapelmistrza w miejsce Józefa Stiasnego, z pochodzenia Czecha, który w połowie 1919 r. odszedł do cywila. Należy podkreślić, że M. Mordarski był nie tylko kapelmistrzem, ale równocześnie tamburmajorem orkiestry45. Po latach sam wspominał: „Pewnego dnia przypomniałem sobie, że jadąc pociągiem z Krakowa do Kocmyrzowa, spotkałem się z kapelmistrzem Antonim Wrońskim, który narzekał na ciężkie życie i trudności w utrzymaniu rodziny z powodu braku zajęcia. Żal mi się go zrobiło, bo był dobrym kapelmistrzem, a szczególnie moim instruktorem. Napisałem więc do niego, aby przyjechał do Nowego Sącza, to mu wyrobię posadę. Gdy przybył, przedstawiłem go pułkownikowi [Kazimierzowi – przyp. A.K.] Horoszkiewiczowi, który go przyjął do pracy __________ 44 45 S. Korusiewicz, dz. cyt., s. 48–49. Z życia naszych orkiestr wojskowych, „Muzyk Wojskowy” (Grudziądz) 1926, R. I, nr 3, 15 VIII, s. 11. 200 i mianował kapelmistrzem. Tak więc było nas dwóch: Wroński i ja. Tymczasem nadszedł rozkaz, że pułk ma odejść na front wraz z orkiestrą. Gdy się pan Wroński dowiedział o tej decyzji, zrobił mi awanturę, mówiąc: »Ustąpiłeś mi miejsca, żeby mnie wypchać w pole!«. Wówczas odpowiedziałem mu: »Walczyłem na ruskim froncie 33 miesiące, a na włoskim 11 miesięcy, to pojadę i teraz na front z orkiestrą«. Nazajutrz obaj poszliśmy do dowódcy, gdzie ja wyraziłem zgodę wyruszyć z muzykami na front ukraiński. Byłem w Kijowie, gdzie prowadziłem defiladę na Kreszczatiku, grałem na przedpolu w Tarnicy, a 31 sierpnia 1919 roku wraz z orkiestrą uczestniczyłem w odsłonięciu pomnika Juliusza Słowackiego w Gorlicach”46. W dniu 5 sierpnia 1920 r. M. Mordarski został, na własną prośbę, zdemobilizowany. Po przejściu do rezerwy pracował w Limanowej (zamieszkał tu na stałe w 1929 r.) jako nauczyciel w Szkole Powszechnej. Uczył różnych przedmiotów, przede wszystkim jednak muzyki. Dzieci nazywały go „panem od śpiewu”. Jednym z jego uczniów był Czesław Bogacz (1918–1995), późniejszy wieloletni prezes Towarzystwa Miłośników Ziemi Limanowskiej. Po latach tak wspominał on M. Mordarskiego: „Oczywiście miał zamiłowanie do muzyki i potrafił grać na wielu instrumentach. Posiadał także rozległą wiedzę historyczną. Będąc w naszej klasie na zastępstwie i rozwiązując z nami zadania związane z twierdzeniem Pitagorasa, przy okazji zapoznawał nas z życiorysem tego greckiego matematyka i filozofa. Prowadząc lekcje historii czy geografii, wprowadzał nas w atmosferę dawnych czasów i nieznanych miejsc. [...] Prowadził on także w naszej szkole chór, a ponadto zorganizował zespół chóralny złożony z dorosłych, który śpiewał w kościele oraz na uroczystościach organizowanych z okazji świąt państwowych. Ucząc nas słów i melodii pieśni patriotycznych, opowiadał o czasach, w których powstały. I tak ćwicząc hymn państwowy w przerwach, zapoznawał nas z losami i szlakami Legionów Dąbrowskiego, a śpiewając »Pierwszą Brygadę« opowiadał o Legionach Józefa Piłsudskiego. Dowiadywaliśmy się także wiele na temat walk toczonych przez tę formację na Ziemi Limanowskiej”47. Jako pedagog M. Mordarski pracował również w limanowskiej szkole zawodowej, zwanej „Przemysłówką”. Nauczał również muzyki w domu. W 1923 r. założył orkiestrę dętą, której pełna nazwa brzmiała: Towarzystwo Muzyczne „Echo Podhala Pracowników Rafinerii w Sowlinach ad Limanowa”. Orkiestra miała swoją siedzibę w Domu Robotniczym, zakupionym z funduszy zebranych przez robotników Związku Metalowców przy Rafinerii Nafty w Solinach. Pierwszym dyrygentem orkiestry był M. Mordarski. Stanowiła ona stały element życia kulturalnego Limanowej i okolic. Orkiestra opracowywała m. in. tło muzyczne do wyświetlanych w kinie niemych filmów. Ponadto M. Mordarski kierował chórem męskim, działającym przy parafii limanowskiej. W latach 1934–1939, wraz z Antonim Górszczykiem – dyrektorem szkoły podstawowej __________ 46 47 Cyt. za: K. Mordarska-Łagan, dz. cyt., s. 73. C. Bogacz, Wspomnienie o Mieczysławie Mordarskim, „Almanach Ziemi Limanowskiej” 2004, R. V, nr 17, s. 20. 201 we wsi Pisarzowa – prowadził tamtejszy zespół regionalny. W zespole tym występowały jego dzieci: Kazimiera, Adela, Józef i Mieczysław48. Jak wspominał sam M. Mordarski, we wrześniu 1939 r. władze niemieckie poleciły mu objęcie urzędu burmistrza miasta Limanowa, a w 1942 r. wyznaczyły go na zakładnika. W czasie okupacji działał również na rzecz miejscowego Polskiego Czerwonego Krzyża. Pomagał także mieszkańcom w inny sposób. Przytaczany już C. Bogacz wspominał: „Dopiero po ucieczce z niewoli sowieckiej, gdy znalazłem się w niemieckim obozie jenieckim w Tarnowie, znów na mojej drodze, choć już w innej roli, pojawił się Mieczysław Mordarski. Postanowiłem ze Staszkiem Mamakiem uciec z obozu. Przez znajomego Józefa Surdziela z Zamieścia posłałem list do domu z prośbą o przesłanie jakiś dokumentów. Wtedy moja mama udała się do pana Mordarskiego, który pełnił wówczas funkcję burmistrza, z prośbą o wydanie dokumentów tożsamości. Otrzymała je bardzo szybko. Dokumenty te, dostarczone do obozu jenieckiego wraz z cywilnym ubraniem, umożliwiły mi zorganizowanie ucieczki... Tak to w ostatnich dniach października 1939 roku znalazłem się na wolności, także dzięki pomocy mojego »pana od śpiewu« – Mieczysława Mordarskiego”49. Pierwszemu kapelmistrzowi 1 pspdh udało się przeżyć okres okupacji niemieckiej. Po II wojnie światowej kontynuował pracę w Szkole Podstawowej nr 1 w Limanowej. W 1950 r. M. Mordarski przeszedł na emeryturę. Zmarł 7 IX 1959 r. Został pochowany na Cmentarzu Komunalnym w Nowym Sączu (kwatera 59)50. Jak już wspomniano, dzieci M. Mordarskiego kultywowały tradycje muzyczne rodziny. Pięciu synów stworzyło zespół „Braci Mordarskich”, a cztery córki „Damski Zespół Muzyczny Sióstr Mordarskich”. W 2009 r. w Nowym Sączu otwarto prywatne muzeum imienia M. Mordarskiego – „Muzeum I Kapelmistrza 1 PSP”. Zgromadzono w nim pamiątki po licznej i uzdolnionej artystycznie rodzinie Mordarskich51. Pierwszego kapelmistrza 1 pspdh upamiętniono również w Limanowej, gdzie jedna z ulic nosi jego imię. Maksymilian Firek – 2 pspdh Autor marszu 2 pspdh urodził się 8 X 1888 r. w Zagórzu k. Sanoka. Służył w WP w stopniu porucznika (starszeństwo z 1 XII 1920), a następnie kapitana __________ 48 49 50 51 Limanowa. Dzieje miasta, t. I, 1565–1945, red. F. Kiryk, Wydawnictwo „Secesja”, Kraków 1999, s. 500–501; Limanowa. Dzieje miasta, t. II, 1945–1989, red. T. Biedroń, Wydawnictwo „Secesja”, Kraków 2002, s. 404, 407, 420; E. Wojtas-Ciborska, dz. cyt., s. 414. C. Bogacz, dz. cyt., s. 20–21; S. Korusiewicz, dz. cyt., s. 52; Limanowa…, t. I, s. 548, 632. S. Korusiewicz, dz. cyt., s. 52. Pierwsze prywatne muzeum w Nowym Sączu. Wojsko i muzyka, „Sądeczanin” 2009, R. II, nr 6 (18) z czerwca, s. 64–65. 202 (starszeństwo z 19 III 1938 r.)52. W latach 20. XX w. został kapelmistrzem 2 pspdh w Sanoku. Jak już wspomniano, M. Firek był autorem marsza tej jednostki53. Orkiestra 2 pspdh koncertowała w parku miejskim, brała również udział w życiu kulturalnym miasta. Jej kapelmistrz został również doradcą działającego w Sanoku Towarzystwa Muzyczno-Dramatycznego „Gamba”54. Ryc. 6. Maksymilian Firek (z archiwum autorki) __________ 52 53 54 Rocznik oficerski 1928, MSWojsk, Warszawa 1928, s. 835; R. Rybka, K. Stepan, Awanse oficerskie w Wojsku Polskim 1935–1939, Fundacja Centrum Dokumentacji Czynu Niepodległościowego, Kraków 2003, s. 445. Śpiewnik żołnierski Korpusu X, oprac. W. Jeziorski, Komitet Budowy Domu Żołnierza w Przemyślu, Przemyśl 1926, s. 25–26. S. Kawski, Życie muzyczne dawnego Sanoka, „Tygodnik Sanocki” 1994, nr 26 (138), 1 VII, s. 6; tenże, Życie muzyczne przedwojennego Sanoka, „Tygodnik Sanocki” 1994, nr 27 (139), 8 VII, s. 6. 203 W 1928 r. por. M. Firek opuścił Sanok i został przeniesiony na stanowisko kapelmistrza 4 pp leg. w Kielcach55. Odniósł tam wiele sukcesów. W konkursie orkiestr wojskowych DOK X w Przemyślu, zorganizowanym w dniach 5–7 X 1928 r., prowadzona przez niego orkiestra 4 pp leg. zajęła I miejsce56. W dniach 20–21 IV 1929 r. w Kielcach zorganizowano festiwal połączonych orkiestr wojskowych 2 DP Leg. pod batutą M. Firka, aktualnego kapelmistrza 4 pp leg. Występy powtórzono także w Sandomierzu i Tarnobrzegu. Cieszyły się one ogromnym zainteresowaniem. Jak donosiła prasa: „Licznie zgromadzeni słuchacze wprowadzeni w zachwyt, nie szczędzili hucznych oklasków wykonawcom, dzielnie prowadzonym przez wytrawnego muzyka i eleganckiego dyrygenta por. kapelm. Firka Maksymiliana”57. W czasie służby w 4 pp leg. wraz z orkiestrą pułkową występował w sezonach letnich w Truskawcu, znanej przedwojennej miejscowości uzdrowiskowej (ob. na Ukrainie). Koncerty te odbywały się dwa razy dziennie. Podkreślano znakomity poziom orkiestry czwartaków, co w dużej mierze było zasługą M. Firka. Prasa pisała o nim: „Dyrygentowi, który dłuższy czas był skrzypkiem w zespołach symfonicznych i pracował pod batutą umiejętną, przyświeca właśnie umiar symfonicznego zespołu, który płynie z jego struktury”58. W okresie służby kapelmistrzowskiej M. Firek publikował również artykuły na łamach prasy fachowej. Przykładem może być artykuł dotyczący roli, jaką w życiu człowieka odgrywa muzyka. W pierwszym numerze miesięcznika „Orkiestra” napisał: „Muzyka to cudowne lekarstwo, tchnieniem swego czaru uśmierza ból, nędzę i szarzyznę codziennej pracy, a przez pierwiastki idealne jakie w sobie mieści, uszlachetnia charakter człowieka, wysubtelnia jego życie uczuciowe, czym w znacznej mierze wpływa na rozwój kultury estetycznej i kultury serca. W tym zadaniu muzyki tkwi jej wielkie znaczenie wychowawcze: uszlachetnianie życia duchowego człowieka”59. W 1937 r. za krzewienie kultury muzycznej w Kielcach M. Firka odznaczono Srebrnym Krzyżem Zasługi60. We wrześniu tego roku został przeniesiony do Krakowa, gdzie – do wybuchu II wojny światowej – kierował orkiestrą 20 pp ziemi krakowskiej (6 DP)61. Po kampanii wrześniowej 1939 r. znalazł się w niewoli niemieckiej. Wiadomo, że od kwietnia 1942 r. M. Firek był jednym z dyrygentów orkiestry w oflagu VI E Dorsten; numer jeniecki: 312/VI E Ofl. __________ 55 56 57 58 59 60 61 Dziennik Personalny MSWojsk 1928, R. IX, nr 9, 26 IV, s. 167. Konkurs orkiestr wojskowych D.O.K. X, „Muzyk Wojskowy” 1928, R. III, nr 23, s. 7. Festiwal symfon. połączonych orkiestr wojsk. 2 dyw. p. Leg. w Kielcach, „Muzyk Wojskowy” 1929, R. IV, nr 12, s. 8. Orkiestra 4 p.p. leg. w Truskawcu, „Orkiestra” (Przemyśl) 1930, R. I, nr 1, s. 8. M. Firek, Muzyka w życiu człowieka, „Orkiestra” (Przemyśl) 1930, R. I, nr 1, s. 2. Kronika, „Orkiestra” (Przemyśl) 1937, R. VIII, nr 9 (81), s. 95; Dziennik Personalny MSWojsk 1937, R. XVIII, nr 2, 11 XI, s. 44. Świadczy o tym data: 14 IX 1937 r., którą por. M. Firek umieścił na swojej fotografii, podarowanej Rudolfowi Matlochowi, tamburmajorowi 4 pp leg., „na pamiątkę wspólnej pracy w służbie wojskowej” – w posiadaniu autorki; R. Rybka, K. Stepan, Rocznik…, s. 317, 571. 204 Po przeniesieniu do oflagu VI B Dössel prowadził tam orkiestrę dętą, uczył także gry na instrumentach dętych62. Po zakończeniu II wojny światowej M. Firek powrócił do kraju. Zamieszkał w Jeleniej Górze, gdzie w 1946 r. został dyrektorem szkoły muzycznej. Dzięki jego staraniom w 1953 r. placówkę tę przekształcono w Państwową Szkołę Muzyczną I stopnia. Ostatnie lata życia M. Firek spędził w GdańskuWrzeszczu. Był dwukrotnie żonaty. Z pierwszą żoną Olgą miał dwie córki: Renatę i Danutę. Obie ukończyły szkoły teatralne i zostały aktorkami. Renata (1931–1991) była żoną Zdzisława Maklakiewicza63. Tymczasem M. Firek zmarł 24 VII 1971 r. Został pochowany na Cmentarzu Centralnym „Srebrzysko” w Gdańsku64. Zdenko Karol Rund – 3 pspdh Wspominany już wcześniej Z.K. Rund urodził się 20 VII 1889 r. w Ołomuńcu w rodzinie o tradycjach muzycznych. Studiował w Pradze. Po śmierci swego ojca Franciszka w 1905 r. prowadził jego orkiestrę. Rok później wyjechał do Chyrowa, gdzie objął posadę nauczyciela w zakładzie oo. Jezuitów. Pracował tam do 1921 r., ucząc gry na skrzypcach i fortepianie65. Równocześnie założył i prowadził Towarzystwo Muzyczne. Sam – jako skrzypek – występował z koncertami w Małopolsce Wschodniej. W 1921 r. Rund został kapelmistrzem 12 pp w Wadowicach. Skomponował marsz tej jednostki. Ponadto stworzył orkiestrę symfoniczną, licząca 50 muzyków – amatorów oraz wojskowych. W latach 1924–1935 kierował orkiestrą 3 pspdh w Bielsku-Białej. Prezentowała ona znakomity poziom, a w latach 1926–1928 występowała przez 3 miesiące z koncertami w Zakopanem. Ponadto od 1925 r. Rund prowadził również orkiestrę symfoniczną Polskiego Towarzystwa Teatralnego w Bielsku-Białej (około 70 osób). W 1932 r. zdobył I nagrodę __________ 62 63 64 65 Centralne Muzeum Jeńców Wojennych w Łambinowicach – Opolu, sygn. WASt-5181, Lista jeńców Oflagu VI B Dössel; L. Markiewicz, Zdenko Karol Rund (1889–1962). Kapelmistrz, kompozytor, pedagog, „Śląsk”, Katowice 1997, s. 16, 18–19. Wiadomości e-mailowe dr med. Barbary Ponikarczyk (M. Firek był stryjem Jej ojca) do prof. dr. hab. W. Kozłowskiego, z 7 i 14 VI 2012 r. Autorka składa podziękowania B. Ponikarczyk oraz Leszkowi Firkowi za pomoc w ustaleniu informacji na temat kapelmistrza 2 pspdh; W. Otto, Zdzisław Maklakiewicz, Towarzystwo „Więź”, Warszawa [2008], s. 21; M. Maklakiewicz, Maklak oczami córki, Prószyński Media, Warszawa 2015, s. 25–47. Pismo z Urzędu Miejskiego w Gdańsku (Wydział Spraw Obywatelskich) do prof. dr. hab. W. Kozłowskiego, z 24 IX 2012 r. XXII/XXIII sprawozdanie Zakładu Naukowo-Wychowawczego oo. Jezuitów w Bąkowicach pod Chyrowem za rok szkolny 1914/15 i 1915/16, Drukarnia Józefa Styfiego, Przemyśl 1916, s. 53; XXVI sprawozdanie Zakładu Naukowo-Wychowawczego oo. Jezuitów z prawem publiczności w Bąkowicach pod Chyrowem za rok szkolny 1919/20, Drukarnia Józefa Styfiego, Przemyśl 1920, s. 35. 205 w pierwszym konkursie kompozytorskim zorganizowanym przez miesięcznik „Orkiestra”. Nagrodzonym utworem była „Suita symfoniczna f-moll”66. Ryc. 7. Zdenko Karol Rund (z archiwum autorki) Po zakończeniu służby w 3 pspdh w 1935 r. Rund został przeniesiony do Warszawy na stanowisko kapelmistrza 36 pułku Legii Akademickiej. We wrześniu 1939 r. znalazł się w Rumunii. Był internowany w obozach w Corabii, Călimăneşti, Târgovişte. Prowadził w nich chór. W sierpniu 1940 r. zorganizował orkiestrę, licząca najpierw 6, potem 9, wreszcie w październiku tego roku – 17 muzyków67. W dniu 8 II 1941 r. Polacy internowani m. in. w Călimăneşti zostali przekazani Niemcom i przewiezieni do oflagu VI E Dorsten w Westfalii, gdzie Z. Rund otrzymał numer jeniecki: 735/VI E Ofl. Wspomniana wcześniej orkiestra powiększyła się tu do 40 członków. We wrześniu następnego roku Polaków przeniesiono do Dössel VI B68. __________ 66 67 68 Pierwszy konkurs kompozytorski „Orkiestry”, „Orkiestra” (Przemyśl) 1932, R. III, nr 6 (21), s. 91–92; L. Markiewicz, dz. cyt., s. 8–10. Tenże, dz. cyt., s. 10–14. Centralne Muzeum Jeńców Wojennych w Łambinowicach-Opolu, sygn. WASt-5181, Lista jeńców Oflagu VI B Dössel. 206 Po wyzwoleniu obozu przez Amerykanów, w kwietniu 1945 r., Rund zorganizował orkiestrę w Daseburgu. Otrzymała ona nazwę Zespołu Artystycznego Oficerów Polskich Obozu w Dössel i koncertowała w ośrodkach polskich na obszarze Niemiec. Orkiestra występowała również przed Anglikami i Amerykanami69. W sierpniu 1946 r. Rund powrócił do Polski. W 1947 r. został dyrektorem Nauk Muzycznych w Oficerskiej Szkole Polityczno-Wychowawczej w Łodzi. Z dniem 16 I 1949 r. zwolniono go z wojska. Zamieszkał na stałe w Gliwicach, gdzie założył orkiestrę symfoniczną. W 1950 r. zatrudniono go jako nauczyciela kontraktowego w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Katowicach. Cztery lata później doprowadził do utworzenia orkiestry symfonicznej w BielskuBiałej. W 1956 r. otrzymał Nagrodę Artystyczną Wojewódzkiej Rady Narodowej w Katowicach za całokształt pracy kompozytorskiej i pedagogicznej70. W czasie swojego życia Rund skomponował ponad 200 utworów, w tym orkiestrowych (suity, uwertury, fantazje, marsze, tańce), kameralnych i fortepianowych, pieśni chóralnych i solowych. Do najbardziej popularnych należała fantazja Spod wysokich Tater czy Fantazja śląska. W okresie do 1939 r. napisał 12 marszów wojskowych, nagranych przez wytwórnie płytowe „Syrena” i „Rudzki”71. W wyniku trzeciego zawału serca Rund zmarł 1 IV 1962 r. Został pochowany w Gliwicach. Następnie, po ekshumacji, jego doczesne szczątki spoczęły w Warszawie na Powązkach, w kwaterze L-5. Wraz z nim została później pochowana jego żona – Janina (ur. 23 X 1900 r., zm. 22 XII 1973 r.). Tradycje przedwojennych orkiestr podhalańskich kultywuje obecnie Orkiestra Reprezentacyjna Straży Granicznej w Nowym Sączu oraz Rzeszowska Orkiestra Garnizonowa. Podobnie jak w okresie międzywojennym ich występy cieszą się ogromną popularnością i budzą podziw publiczności. Muzycy wykorzystują instrumenty ludowe, takie jak dudy, trombity czy dzwonki pasterskie. W bogatym repertuarze wojskowych orkiestr podhalańskich nie brakuje utworów nawiązujących do folkloru górskiego, zarówno z obszaru Małopolski, jak i Huculszczyzny. __________ 69 70 71 L. Markiewicz, dz. cyt., s. 20–22. 30 lat Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej w Katowicach, red. L. Markiewicz, Polskie Wydawnictwo Muzyczne, Kraków 1960, s. 101. L. Markiewicz, dz. cyt., s. 35–42. 207 The folk traditions in the music of the Polish highlander riflemen units (1918–1939). The chosen issues and characters The martial music has accompanied the people since the antiquity. It has been used to announce military events or accompany marching formations but first of all to intimidate the enemy and to encourage the fighting soldiers. In November 1918 Poland restored sovereignty after 123 years of partition by the Russian Empire, the Kingdom of Prussia and the Habsburg Empire. The Polish Army was organized. In the south of Poland the highlander riflemen units were created thanks to the activity of colonel/general Andrzej Galica (1873–1945). These regiments obtained the uniforms referring to traditional folk costumes of Gorale (Polish highlanders). They wore special cloaks and hats. Also the martial music of the Polish highlander riflemen units had a source in the folk music. The folk instruments, like the bagpipes, were adapted for martial orchestras. A traditional hiking stick/weapon of the Gorale, called ciupaga, was used to conduct the orchestras. In the article three characters of highlander riflemen band masters were presented. These are: Mieczysław Mordarski (1888–1959) – the 1st highlander riflemen regiment; Maksymilian Firek (1888–1871) – the 2nd highlander riflemen regiment; Zdenko Karol Rund (1889–1962) – the 3rd highlander riflemen regiment. Nowadays Orkiestra Reprezentacyjna Straży Granicznej (The Representative Band of the Border Guard of the Republic of Poland) in Nowy Sącz and Orkiestra Garnizonowa (The Garrison Band) in Rzeszów cultivate the Polish highlanders traditions in their music. 208 „Zeszyty Wiejskie”, Z. XXII, 2016 Krzysztof Paweł Woźniak Uniwersytet Łódzki Instytut Historii „Hauzeracy idą!”. Piosenka na łódzkim podwórku Tytułowe zawołanie, jakże częste na łódzkich ulicach i podwórkach przed II wojną światową, ma dzisiaj siłę przywołać wspomnienia już tylko najstarszego pokolenia łodzian. Okrzyk, który niegdyś elektryzował mieszkańców czynszowych kamienic, dziś jest nawet językowo niezrozumiały. To jeszcze jeden dowód na to, że na naszych oczach dożywa swoich dni zjawisko kulturowe, nazwane kilka dekad temu kulturą robotniczą, a w węższym zakresie folklorem robotniczym. Pieśń funkcjonująca w środowisku robotniczym stała się przedmiotem badań stosunkowo późno. Z dzisiejszej perspektywy można rzec – zbyt późno, bo sto lat po dokonaniach Oskara Kolberga, choć środowiska proletariackie zaczęły się formować już w trzeciej ćwierci XIX w. Dopiero w latach 70. XX w. rozpoczęto zakrojone na szeroką skalę badania etnograficzne nad kulturą robotniczą, wybierając do tego celu wielkie, historycznie ukształtowane środowiska proletariackie (Górny Śląsk, Łódź) oraz skupiska robotnicze w miastach zawdzięczających swoje powstanie i rozwój przemysłowi (Żyrardów, Nowa Huta). Mając na uwadze zgromadzony w trakcie poszukiwań materiał, można powiedzieć, że zdołano zarejestrować i udokumentować różne przejawy kultury robotniczej w schyłkowej już fazie jej istnienia. Jedną z ważnych inicjatyw był ogłoszony w 1972 r. przez Oddział Łódzki Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego „Konkurs folkloru robotniczej Łodzi”, w trakcie którego zgromadzono m.in. ponad trzysta pieśni śpiewanych w środowisku robotniczym1. Obszerny korpus tekstów i melodii pozwolił na pogłębioną analizę muzykologiczną i historyczno-literacką pozyskanych materiałów2. Warto przy tym zauważyć, że prowadzone w kolejnych dziesięcioleciach badania nad repertuarem pieśniowym środowiska robotniczego Łodzi nie przyniosły istotniejszego powiększenia tego zbioru. W opracowaniach i analizach pochodzącego z niego materiału, __________ 1 2 K. Frejdlich, Folklor robotniczej Łodzi, „Odgłosy” 1974, nr 24, s. 6–7; M. Golicka, 550 lat miasta – 150 lat przemysłu. Konkurs folkloru robotniczego. Przegląd pieśni, muzyki i poezji, „Głos Robotniczy” 1974, nr 33, s 4; tejże, Plon konkursu robotniczego, „Głos Robotniczy” 1974, nr 104, s. 6; B. Wrzesińska, Folklor robotniczej Łodzi przedmiotem konkursu, „Głos Robotniczy” 1974, nr 54, s. 6; T. Jaszczyk, Autentyzm i spontaniczność, „Trybuna Ludu” 1974, nr 149, s. 7. Folklor robotniczej Łodzi. Pokłosie konkursu, pod red. B. Kopczyńskiej-Jaworskiej, J. Kucharskiej, J.P. Dekowskiego, Polskie Towarzystwo Ludoznawcze, Wrocław 1976. 209 nigdy nie sygnalizowano braku pieśni religijnych. Przy wielokrotnie dokumentowanym silnym związku rodzin robotniczych z katolicyzmem, deficyt ten jest wyraźnie dostrzegalny. Trudno w tej chwili orzec, czy brak ten wynikał z założeń i metod prowadzonych wówczas badań, czy też dokumentował rzeczywisty, wyłącznie świecki charakter repertuaru pieśniowego łódzkich robotników. Nie ulega wątpliwości, że pieśni religijne w środowisku robotniczym były dobrze znane, ale ich wykonywanie związane było z okolicznościami stricte religijnymi i praktykowane zarówno w kościele (msze, procesje), jak i w domu (kolędy). Spuścizna dokumentacyjna dowodzi jednak, że zjawisko określane jako „folklor robotniczy” mieściło w sobie wyłącznie świecki repertuar pieśniowy. Do wybuchu II wojny światowej Łódź miała charakter wielonarodowej i wielowyznaniowej metropolii włókienniczej. Wśród ok. 600 tys. mieszkańców, Polacy stanowili wówczas ok. 56% ogółu, Żydzi – ok. 34%, Niemcy – ok. 9%3. Aż do lat 60. XIX w. większość łodzian stanowili Niemcy i dopiero kolejne dziesięciolecia zmieniły proporcje między nacjami, głównie za sprawą napływu polskiej ludności wiejskiej szukającej poprawy swego bytu w „ziemi obiecanej”. Polacy stanowili też większość proletariatu wielkofabrycznego, a głównymi ich skupiskami były peryferyjne dzielnice miasta. Taka struktura ludnościowa i uwarunkowania socjotopograficzne miały istotne znaczenie dla ukształtowania kulturowego wizerunku Łodzi. Z obszernych materiałów etnograficznych i źródeł historycznych wyłania się obraz folkloru robotniczego jako fenomenu ukształtowanego w środowisku polskim i stosunkowo szczelnie odgrodzonego od wpływów środowisk żydowskiego i niemieckiego. Teza ta znajduje potwierdzenie także w odniesieniu do wykonawstwa piosenki podwórkowej. Przypisywane Niemcom szczególne zamiłowanie do muzyki i śpiewu, realizowane było w Łodzi poprzez formy instytucjonalne i to od początków ich istnienia. Założone w 1824 r. Łódzkie Towarzystwo Strzeleckie (Lodzer BürgerSchützengilde), najstarsze stowarzyszenie w dziejach miasta, miało w swych szeregach dwóch muzyków, braci Obst, uświetniających brackie uroczystości4. Przed 1914 r. istniało w Łodzi 96 chórów niemieckich, zarówno kościelnych, jak i świeckich, natomiast chórów polskich było zaledwie 85. Przy wszystkich parafiach luterańskich istniały orkiestry instrumentów dętych. Podobne zespoły, jako sekcje muzyczne lub wokalno-muzyczne, działały też przy wielu niemieckich organizacjach społeczno-kulturalnych. Wszystkie te instytucje zaspokajały potrzeby Niemców łódzkich w zakresie aktywnego uczestnictwa w życiu muzycznym. Tendencja ta utrzymała się w latach 1918–1939. Nie ma żadnych przekazów, które mówiłyby o obecności na łódzkich podwórkach i ulicach kapel żydowskich. Wydaje się, że taka forma muzycznej i wokalnej ekspresji była łódzkim Żydom obca. Dużym powodzeniem w tym środowisku cieszył się __________ 3 4 5 A. Rzepkowski, Ludność miasta Łodzi w latach 1918–1939, Wydawnictwo Ibidem, Łódź 2008, s. 113. „Freie Presse” 1934, nr 256, s. 5. K.P. Woźniak, Świeckie i kościelne chóry niemieckie w Łodzi (do 1939 r.). Organizacja – działalność – repertuar, „Studia z historii społeczno-gospodarczej”, T. 13, 2014, s. 127–141. 210 natomiast lekki repertuar wodewilowy, grany przy pełnej widowni na deskach teatru. Ta środowiskowa hermetyczność zasługuje na szczególne zaakcentowanie, ponieważ w Łodzi zachodziły dość intensywne procesy akulturacyjne, widoczne zwłaszcza w obrębie języka potocznego. Niemal wszyscy łodzianie zaznajomieni byli z obszernym zasobem leksykalnym trzech języków: polskiego, niemieckiego i jidysz, i porozumiewanie się w nich nie napotykało na większe przeszkody. Wytworzyła się też lokalna forma językowa „Lodzerdeutsch”, czerpiąca głównie z jidysz i języka niemieckiego, potwierdzająca postępującą integrację językową6. W repertuarze pieśniowym nie znalazła jednak ona żadnego odzwierciedlenia. Co ciekawe, nawet wśród piosenek komicznych, humorystycznych nie znajdziemy utworów, które brałyby na cel jakieś charakterystyczne cechy odmiennych narodowościowo sąsiadów. Tę wstrzemięźliwość w satyrycznym portretowaniu „innych” uznać trzeba za specyficzną cechę pieśni łódzkich podwórek, różniącą je od folkloru wiejskiego, w którym pieśniarskie żarty, z odmienności choćby stroju sąsiadów, były powszechne. Wspomniana integracja językowa odcisnęła swoje piętno w dość specyficzny sposób. Na określenie grywających na łódzkich podwórkach zespołów przyjęła się nazwa „hauzeracy”. Nie mówiono o kapelach, zespołach, lecz o „hauzerakach”. Określenie urobione od niemieckiego „hausieren”, czyli chodzić od drzwi do drzwi i oferować jakieś artykuły do sprzedaży, dobrze oddawało specyfikę kapel, dla których muzykowanie stanowiło przecież także formę zarobkowania, a w okresie kryzysów stawało się jedynym sposobem zasilenia domowego budżetu7. Pewny zarobek, czasem i poczęstunek, łączył się z występem podczas imienin, zazwyczaj hucznie obchodzonych. Grano pod oknami mieszkania solenizanta lub w korytarzu domu, w którym mieszkał. W literaturze etnograficznej i historycznej spotyka się bardzo różne określenia dla fenomenu, który dla mieszkańców Łodzi był zawsze kapelą podwórkową. Tą nazwą opatrywano amatorskie, samorzutnie organizujące się zespoły instrumentalno-wokalne, złożone zazwyczaj z 4–7 instrumentalistów, z reguły samouków. Grali oni w różnych składach, a wśród instrumentów znaleźć można było: gitarę, banjo, skrzypce, akordeon, klarnet, kontrabas, bęben. Poziom wykonawczy tych zespołów był różny, ale o popularności w większym stopniu przesądzał przekaz tekstowy niż muzyczny. Naturalnym miejscem występów były podwórka. Tylko sporadycznie, odmiennie niż miało to miejsce w Warszawie czy Lwowie, grano na ulicach. W sezonie wiosenno-letnim kapele towarzyszyły udającym się na bardzo popularne w Łodzi majówki. Członkowie kapel rekrutowali się ze środowisk robotniczych i do takich właśnie odbiorców, dobrze znając ich wrażliwość i gust, kierowali swoje produkcje8. Kapele __________ 6 7 8 Szerzej na ten temat: K.P. Woźniak, Nieśmiertelny „Lodzermensch” i inne figury, „Rocznik Łódzki”, T. 61, 2014, s. 203–218. G. Wahrig, Deutsches Wörterbuch, Bertelsman Lexikon Verlag GmbH, Gütersloh, 1997, s. 609. W.L. Karwacki, Piosenka w środowisku robotniczym. (Z dziejów kultury i obyczajów klasy robotniczej), cz. 1. [w:] Polska klasa robotnicza. Studia historyczne, t. 5 pod red. 211 podwórkowe nie miały nazw własnych. Rozpoznawano je poprzez nazwisko lub przezwisko (przydomek) kierującego nią muzyka, często będącego także wokalistą. Skądinąd wiadomo, że w latach 30. XX w. najpopularniejszymi łódzkimi kapelami podwórkowymi były kierowane przez Zygmunta Kurnatowskiego i Erwina Rychtera. Poszczególne zespoły związane były z reguły z dzielnicami, rejonami miasta, w których mieszkali ich członkowie i taki właśnie obszar stanowił scenę ich występów. Opuszczano ją rzadko, częściej w latach kryzysów ekonomicznych, by odwiedzając inne dzielnice, przyciągnąć słuchacza zaciekawionego nowym dla niego brzmieniem. Nie zawsze były to wyprawy udane pod względem spodziewanego zarobku, ponieważ słuchacze przyzwyczajeni byli do „swoich” kapel i tylko takie darzyli uwagą i obdarowywali groszem. Jedną z najstarszych relacji o występie kapeli podwórkowej przyniósł „Dziennik Łódzki” z września 1891 r.: „…zjawiał się na podwórzu solo lub duet wokalny, parodiujący nabożne lub światowe pienia, często z towarzyszeniem gitary lub arfy, po nich zapoznany skrzypek, trębacz lub ręczny harmonista, a na domiar… wpada jako stado kruków, banda rzępołów”9. Anonimowy autor tej notatki nie krył swej dezaprobaty dla tych muzycznych produkcji, jakby nieświadomy, że były one jedyną, dostępną na co dzień rozrywką dla szerokiego grona łodzian, zwłaszcza tych najmniej zamożnych. W latach 30. XX w. pojawiła się publikacja Haliny Brynerówny, przynosząca teksty piosenek śpiewanych przez łódzkie robotnice10. To najstarszy taki zbiór dokumentujący folklor we włókienniczej metropolii. Autorka ograniczyła się do znanego jej kręgu kobiet zatrudnionych w zamożnych łódzkich domach jako pomoce domowe. Zdecydowana większość z nich pochodziła ze wsi Kielecczyzny, co dodatkowo zawęziło charakterystykę tej grupy. Trudno na podstawie próbki H. Brynerówny formułować ogólniejsze wnioski na temat repertuaru i tematyki pieśni, śpiewanych we wspomnianym środowisku. Przez charakter swojej pracy, młode, mające po 20–30 lat kobiety, były odcięte od codziennych kontaktów ze środowiskiem proletariackim, częściowo już zrośniętym z Łodzią, bardziej już „miejskim”, bardziej otwartym na wpływy z zewnątrz. Nie dziwi przeto, że repertuar pieśniowy pomocy domowych był typowo wiejski, choć znalazły się w nim utwory nazwane przez autorkę zbioru „miejskimi lub podmiejskimi kupletami”11. Była wśród nich „pieśń śpiewaków podwórzowych”, opowiadająca o lwowskim bandycie Czabaku, skazanym i straconym w 1909 r.12. Były też 9 10 11 12 S. Kalabińskiego, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1974, s. 98–179. Opracowanie to pozostaje do dziś najpełniejszą analizą historyczno-genealogiczną repertuaru pieśniowego środowisk robotniczych. Zob. też: W.L. Karwacki, Kultura i obyczaje robotników, [w:] Polska klasa robotnicza. Zarys dziejów, pod red. S. Kalabińskiego, t. 1, cz. 3, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1978, s. 707–884. „Dziennik Łódzki”, 29 IX 1891 r. H. Brynerówna, Pieśni łódzkich pracownic, „Lud”, T. XIII, 1934/1935, s. 38–64. Tamże, s. 38. Tamże, s. 45; http://pl.wikipedia.org/wiki/Czabak (dostęp: 3.04.2016). Wersja zanotowana przez H. Brynerówną różni się od oryginału w gwarze lwowskiej (słowa piosenki 212 dwie pieśni dziadowskie o incipitach Teraz matka u córki miejsca nie zagrzeje… i Posłuchajcie, proszę was, o straszliwym sądzie…13. Usłyszała też H. Brynerówna piosenkę pochodzącą z drukowanego śpiewnika Książeczki z piosenkami, opisującą śmierć bojowca-rewolucjonisty, usiłującego uciec z więzienia po przepiłowaniu okiennej kraty. Inną jeszcze piosenką była śpiewana powszechnie przez żołnierzy na początku lat 20. XX w. i zaczynająca się od słów: „Żalem stroskany, upadkiem ojczyzny…”14. W rzeczywistości H. Brynerówna zanotowała nieznaną późniejszym badaczom wersję pieśni cmentarnej Stroskany drogiej upadkiem Ojczyzny, powstałej w czasach napoleońskich (autorstwo słów i melodii nieznane), szczególnie popularnej w okresie powstania listopadowego. W drukowanych śpiewnikach pojawiała się rzadko. Zapis Brynerówny dowodzi, jak dalece uległ przekształceniom tekst pierwotny, przekazywany drogą transmisji ustnej15. Pozostałe utwory pomieszczone w omawianym zbiorze, to pieśni miłosne, przygodne i humorystyczne. Publikacja Brynerówny wskazała praktycznie wszystkie źródła, z których wywodził się repertuar pieśniowy łódzkiego proletariatu. W najszerszym zakresie piosenka śpiewana w mieście korzystała ze skarbnicy folkloru wiejskiego. Były to filiacje różnego typu. Źródła pamiętnikarskie i prasa wspominają o tym, że w środowisku robotniczym chętnie śpiewano piosenki, grano i słuchano melodii ludowych. Było to konsekwencją wielokrotnie opisywanego i analizowanego ogromnego wzrostu liczby mieszkańców miasta po 1864 r., zasilanych głównie ludnością wiejską, która po uwłaszczeniu nie znajdowała warunków do życia w swoim rodzimy środowisku16. W latach 1872–1897 ludność 32 miast w Królestwie Polskim wzrosła o 906 tys. mieszkańców, w tym Łodzi o 265 tys. osób. Nowi przybysze pochodzili w głównej mierze ze wsi, a wraz nimi przywędrowały piosenki śpiewane w Sieradzkiem, Łęczyckiem, Piotrkowskiem, czy nawet w bardziej odległych od Łodzi regionach. Także w latach międzywojennych struktura ludności napływowej znajdującej zatrudnienie w łódzkim przemyśle nie uległa zmianie. Nowe fale imigracji chłopskiej podtrzymywały tradycję piosenki ludowej, śpiewanej w środowisku wiejskim. Stąd wśród rytmów chętnie granych i słuchanych pojawiały się mazurki, oberki, polki. Specyfika Łodzi w okresie przed I wojną światową wyrażała się brakiem polskich czynników kulturotwórczych. Narodowo obce, niemieckie i żydowskie mieszczaństwo, było izolowane od masowo napływających chłopów i nie oddziaływało na nich kulturalnie. Nieliczna, słaba ekonomicznie i kształtująca 13 14 15 16 przypisywane są Janowi Broniszowi), ale jest identyczna z wykonywaną w latach 60. XX w. przez Stanisława Grzesiuka („Szemrane piosenki” – płyta PNCD 289). H. Brynerówna, dz. cyt., s. 51–53. Tamże, s. 61–62. http://www.bibliotekapiosenki.pl/Piesn_cmentarna (dostęp: 3.04.2016). J. Janczak, Ludność Łodzi przemysłowej 1820–1914, Uniwersytet Łódzki, Łódź 1982; s. 57–95; J. Śmiałowski, Cechy rozwoju Łodzi, [w:] Wczoraj, dziś i jutro Łodzi. Materiały z sesji naukowej wyższych uczelni, pod red. W. Michowicza, Uniwersytet Łódzki, Łódź 1979, s. 49–78. 213 się dopiero inteligencja polska nie była w stanie spełniać takiej roli, jak w Warszawie czy Krakowie. W takiej sytuacji piosenka ludowa utrzymała się w repertuarze środowiska robotniczego znacznie dłużej17. Struktura ludności napływowej znajdującej zatrudnienie w przemyśle włókienniczym nie uległa zmianie i w późniejszych latach. Nowe fale imigracji chłopskiej podtrzymywały tradycje piosenki ludowej. Docierała ona do środowiska robotniczego nie tylko drogą tradycji ustnej. Podtrzymywały ją także tanie wydawnictwa, przeznaczone dla masowego odbiorcy18. Im bardziej wzrastało zapotrzebowanie na piosenkę, tym więcej firm księgarskich zajmowało się ich wydawaniem. W Łodzi wyspecjalizował się w takich drukach Walenty Kotarski. Nie ustępowali mu księgarze żydowscy: Adolf Słomnicki i I.Ch. Frank19. Ich działalność była typowa dla szerokiej rzeszy wydawców literatury zwanej straganiarską, jarmarczną, odpustową. Podobne były też metody. Kotarski zapożyczał teksty z różnych źródeł, nieco je przerabiał, dopasowywał do znanych melodii i zamieszczał w swoich zbiorkach. Był także twórcą oryginalnych tekstów. Jego związek z podwórkowym odbiorcą najlepiej charakteryzuje piosenka Bo twój tatuś nie pracuje, napisana w latach kryzysu lat 30. XX w. i obrazująca nędzę bezrobotnych20. Cena popularnych wydawnictw z piosenkami była dostępna dla przeciętnego robotnika. Znaleźć w nich można było szlagiery z wodewili czy kabaretów, pieśni narodowe i patriotyczne. Klientelę starano się przyciągnąć tytułem21. Wiele utworów sięgało swą genealogią do folkloru wiejskiego. Po upływie pewnego czasu forma ludowej pieśni przeżywała się, a fabuła ulegała dezaktualizacji. Twórcy piosenek ulicznych sięgali więc po tradycyjne wątki, ale nadawali im nową formę, melodię i treść. Najprostszą ze stosowanych technik było wymienianie realiów wiejskich na miejskie, bądź też konkretyzowanie fikcyjnych wątków współczesnymi wydarzeniami i okolicznościami. Tak np. popularny w środowisku wiejskim wątek o dzieciobójczyni, zyskał w Łodzi nowy wymiar przez aktualizowanie go opisem podobnego wydarzenia, które rzeczywiście miało miejsce i zbulwersowało opinię publiczną. Balladę o Zajdlowej, bo pod takim tytułem utwór zaczął funkcjonować, znała wkrótce cała Łódź, a autorem tekstu był wspomniany Walenty Kotarski22. Podobną drogę __________ 17 18 19 20 21 22 W.L. Karwacki, Piosenka w środowisku…, s. 109. J. Dunin, Papierowy bandyta. Książka kramarska i brukowa w Polsce, Łódź 1974; tegoż, Druk i wielkomiejski folklor, „Łódzkie Studia Etnograficzne”, T. XV, 1973, s. 53–66. J. Konieczna, Książka w dziewiętnastowiecznej Łodzi. Księgarnie, drukarnie, wydawcy, „Kronika miasta Łodzi” 2014, nr 2, s. 9–14; G. Krzymianowski, Łódzkie księgarnie okresu międzywojennego, „Kronika miasta Łodzi” 2014, nr 2, s. 25–31. W.L. Karwacki, Piosenka w środowisku…, s. 120. „Tak kocham cię. Pij, chłopcze mój, pij” i inne najnowsze szlagiery. Nakład Księgarni I.Ch. Franka, Łódź b.r.w.; Zemsta cyganki. Zbiór ulubionych piosenek, Nakład Księgarni Adolfa Słomnickiego, Łódź b.r.w. Wiele podobnych tytułów odnotowuje: M. Marczyńska, R. Żmuda, Bibliografia łódzkiej produkcji wydawniczej 1918–1939, Uniwersytet Łódzki, Łódź 1986. „W bałuckiej cichej dzielnicy / Mieszkała z córeczką wdowa, / Gdzieś na Chopina ulicy / Zwała się pani Zajdlowa…” (cyt. za: W.L. Karwacki, Piosenka…, s. 121; Folklor robot- 214 przeszła ballada O pani Wiśniewskiej, opublikowana w 1900 r. w geograficznoetnograficznym czasopiśmie „Wiła” i nazwana „nową pieśnią ludową”23. Największym powodzeniem cieszyły się utwory, których treść osadzona była w znanym słuchaczom kontekście lokalnym, odwoływała się do zdarzeń, miejsc i postaci w jakiejś mierze bliskich. Dlatego z zainteresowaniem słuchano: pieśni o Kornackiej, Łaniusze, Antku z Bałut, Mańce z Górniaka, o łódzkim pogotowiu ratunkowym, dorożkarzach, maglarkach, kominiarzach. Popularne były też piosenki humorystyczne, ośmieszające np. paskarzy, dorobkiewiczów, pijaków, przesadę w stroju i makijażu24. To miejskie dekorum nie byłoby pełne bez przedstawiania w piosenkach „herosów” przedmieść Łodzi, zwłaszcza z otoczonych czarną legendą Bałut25. Bohaterowie tych utworów żyli intensywnie, pili w podłych knajpach, tańczyli na zabawach kończących się bijatykami, a po nóż do rozstrzygnięcia doraźnych sporów sięgali wyjątkowo łatwo. Odrębny rodzaj tworzyły piosenki więzienne, w swej warstwie słownej związane ze środowiskiem miejskim i praktycznie nieznane w folklorze wiejskim. Od piosenki więziennej tylko krok do piosenki rewolucyjnej, bo najczęściej więzieniem, jeśli nie gorzej, kończyła się przygoda z czerwonym sztandarem. Ten repertuar nie był jednak wykonywany publicznie, ale jego żywotność od czasów rewolucji 1905–1907 r. potwierdzają zarówno drukowane zbiory, jak i tradycja wykonawcza26. Analizy wybranych wątków pieśniowych, dokonane przez Jana Stanisława Bystronia i pół wieku później przez Władysława Lecha Karwackiego, ukazują drogi recepcji i źródła odmian piosenki ludowej w środowisku robotniczym27. Wprowadzanie świadomych lub nieświadomych zmian do tekstu zapewniało piosenkom żywotność. 23 24 25 26 27 niczej Łodzi. Pokłosie konkursu…, s. 210–212; J. Dunin, Druk i wielkomiejski folklor…, s. 62. „Ulica Kościelna, numer domu trzeci / Zabiuł pan Wiśniewski żonę, troje dzieci…”, Z.A.K., Nowa pieśń ludowa, „Wisła”, t. 14, 1900, nr 11, s. 757–758. Folklor robotniczej Łodzi…, Aneks. Liczącą 100 tys. mieszkańców osadę (formalnie wieś) Bałuty, włączono w granice Łodzi dopiero w 1915 r. Była to dzielnica o najgorszych warunkach mieszkaniowych, zasiedlona przez ubogi proletariat polski i żydowski, kojarzona z występkiem i patologiami społecznymi. Szerzej, zob.: M. Sygulski, Historia Bałut. T. 2, Osada fabryczna Bałuty Nowe: ludność, zabudowa posesje (1857–1915), Łódź, Ameba, 2006; A. Krupa, Ballada o dzielnicy położonej nad rynsztokiem. Łódzkie Bałuty, [w:] Miasto po obu brzegach rzeki. Różne oblicza kultury, pod red. A. Stawarza, Muzeum Historyczne m.st. Warszawy, Warszawa 2007, s. 137–162. E. Ajnenkiel, Ponad brukiem pieśni płyną…, [w:] Śpiewnik łódzki, cz. I. Praca zbiorowa po red. T. Szewery, Towarzystwo Przyjaciół Łodzi, Łódź 1983, s. 17–156. J.S. Bystroń, Polska pieśń ludowa. Wybór, Krakowska Spółka Wydawnicza, Kraków 1921, s. 93–94; W.L. Karwacki, Piosenka w środowisku…, s. 110–116; V. Krawczyk, Tradycyjna pieśń ludowa w folklorze robotniczym Łodzi, „Literatura Ludowa”, R. 17, 1973, nr 6, s. 17–22. Współcześnie, wartościowe materiały poszerzające wiedzę o szeroko rozumianym polskim repertuarze pieśniowym przynosi Cyfrowa Biblioteka Polskiej Piosenki (www.bibliotekapiosenki.pl), w której znaleźć można m. in. informacje dotyczące autorstwa i publikacji poszczególnych utworów. 215 Po II wojnie światowej folklor robotniczy uległ przekształceniom. Stopniowo zaczęły zanikać tradycyjne podwórka, naturalne sceny domorosłych muzyków. Mieszkańcy czynszowych kamienic coraz częściej przenosili się do blokowisk, rwały się stare więzi sąsiedzkie. Nowa ideologia, upowszechniająca „socjalistyczną kulturę pracy i wypoczynku”, nie pozostawiała miejsca na formy kojarzące się z czasami nierówności społecznych i przywołujące, choćby zabawowo, figury i postawy mało budujące: złodziei, nożowników, „kobiet publicznych”. Nie bez znaczenia było też upowszechnienie muzyki odtwarzanej mechanicznie, utożsamianej z postępem cywilizacyjnym. Wspomniany na wstępie „Konkurs folkloru robotniczej Łodzi” doprowadził do utworzenia kilku kapel spośród muzyków wcześniej grywających doraźnie. Kilka z nich prezentowało wysoki poziom artystyczny. Kapela Mariana Iwańskiego (ur. 1913) była kontynuatorką tradycji zespołu grającego już w II połowie lat 30. XX w. Obok lidera grało w niej trzech jego synów i rodzeństwo dwóch braci z sąsiedztwa. Z zespołem tym rywalizowała o względy słuchaczy czteroosobowa kapela podwórkowa Longina Orszulaka (ur. 1926) wybitnego akordeonisty, mającego w dorobku wiele autorskich pieśni okolicznościowych. Zespołom tym nie ustępowala kapela Mariana Stysiaka (ur. 1933) z solistą Tadeuszem Rosiakiem, spiritus movens wielu przedsięwzięć upowszechniających łódzki folklor robotniczy. Wiernych sympatyków miała też kapela „Z ulicy Wschodniej” Władysława Gamonia, który formując ją spośród grających na różnych instrumentach kolegów i znajomych, czerpał inspiracje muzyczne z nagrań warszawskich kapel z Chmielnej i Czerniakowskiej. Kilkanaście innych zespołów zawiązało się w trakcie trwania konkursu. Większość z nich zorganizowali instruktorzy dzielnicowych domów kultury bądź domów kultury przy zakładach przemysłowych. Ich działalność nie wykraczała jednak poza progi macierzystych instytucji, dlatego trudno kwalifikować je jako kapele podwórkowe. Były to właściwie niewielkie zespoły estradowe, instrumentalno-wokalne, upowszechniające folklor miejski. Żaden z nich nie przetrwał upadku łódzkich przedsiębiorstw włókienniczych. Ta panująca w latach 70. i 80. XX w. swoista moda na kapele podwórkowe spowodowała konkurencję, rywalizację o słuchacza, jego względy i jego portfel. Mieszały się składy osobowe, zmieniały się nazwy zespołów, zdarzało się kaperowanie najlepszych instrumentalistów do kapel cieszących się doraźnie największą popularnością. Pod koniec XX w. fala zainteresowania piosenką podwórkową, folklorem robotniczym, opadła. Z licznych kapel pozostali epigoni, należący do odchodzącego już pokolenia. Na przełomie XX i XXI w. istniało w Łodzi kilka zespołów muzycznych grających dla określonego kręgu słuchaczy repertuar „miejski”28. Zmieniły się jednak okoliczności i warunki, w jakich kapelom tym przyszło występować. Niektóre z nich kontynuowały tradycję ulicznego muzykowania. Większość kapel grała i śpiewała podczas koncertów organizowanych przy okazji świąt ludowych, miejskich, festynów i innych imprez masowych. Stosunkowo rzadko __________ 28 B. Lewandowska, Miasto w tradycji muzycznej folkloru miejskiego. Kapele podwórkowe i ich piosenki, „Journal of Urban Ethnology”, vol. 10, 2010, s. 20. 216 grano podczas świąt rodzinnych, nie grywano już podczas wesel. Do kontynuowania muzycznej tradycji kapel podwórkowych przyczyniły się festiwale, przeglądy i konkursy popularyzujące ten gatunek folkloru, zarówno wśród muzyków, jak i wśród odbiorców. W 2006 r. ostatecznie zakończyła swoją działalność ostatnia z łódzkich kapel – „Z ulicy Wschodniej”, występująca przez kilka wcześniejszych lat pod nazwą „Włókniarska Brać”. Obecnie jedyną kontynuatorką tradycji łódzkiej piosenki podwórkowej jest kapela „Konstantynowiacy”, założona we wrześniu 1977 r. przy Zakładowym Klubie Fabrycznym Zakładów Przemysłu Włókienniczego „Konstilana” w Konstantynowie Łódzkim29. Łódzkie kapele podwórkowe ostatniej ćwierci XX w. były w większości zespołami amatorskimi o różnym poziomie wykształcenie muzycznego ich członków. Muzycy bez znajomości nut zdarzali się już rzadko. Występowali ludzie uprawiający na co dzień różne zawody, często emeryci. Grali i śpiewali z wewnętrznej potrzeby, z zamiłowania. Czuli potrzebę kontaktu z żywą muzyką, słuchaczami. Festiwalowe laury zwiększały ich prestiż oraz uznanie we własnym środowisku. Podobnie jak dawniej, w kapelach występowali tylko mężczyźni. Czołową postacią, na której skupiała się zwykle uwaga słuchaczy, był wokalista. Refreny wykonywał najczęściej cały zespół. Zdarzało się także, że poszczególne piosenki śpiewali inni członkowie kapeli. Zespoły podkreślały swą przynależność do nurtu folkloru miejskiego poprzez strój. Stałymi jego elementami były: kaszkiet lub beret z daszkiem, czasem z pomponem, apaszki, kraciaste kamizelki i kraciaste marynarki. Kiedy ogląda się fotografie kapel podwórkowych z lat 70. i 80. XX w., trudno nie odnieść wrażenia, że ich stroje sceniczne nie miały niczego wspólnego z pierwowzorami z lat międzywojennych. Identycznie skrojone, w tej samej kolorystyce miały charakter uniformów zakładanych „z okazji”. Strojami scenicznymi dawnych kapel była odzież codzienna, urozmaicana najwyżej jakimś szczegółem, dodatkiem, np. apaszką. W programach występów dominował repertuar zastany. Nowych, oryginalnych utworów autorstwa członków zespołów było niewiele. „Pod ludzi trzeba grać!” – tak charakteryzowano dobór repertuaru prezentowanego słuchaczom30. W repertuarze zastanym wyróżnić można trzy kręgi utworów. Pierwszy, to dawne piosenki o odległym, nierzadko sięgającym początków XX w. rodowodzie, z wyraźnie zaznaczonymi cechami lokalnymi Hej, na Rynku Geyera, Ballada o Zajdlowej, W Łagiewnikach na majówce i in. Drugi, to piosenki z dawnego repertuaru popularnego, upowszechnianego przez tanie wydawnictwa nutowe. __________ 29 30 Od chwili powstania do dziś instruktorem i kierownikiem muzycznym jest Tadeusz Woreta, akordeonista. W 1983 r. patronat nad kapelą objął Bałucki Ośrodek Kultury w Łodzi. Od początku lat 90. XX w. zespół działa przy Miejskim Ośrodku Kultury w Konstantynowie. Kapela, składająca się obecnie z pięciu muzyków, rozwija swój warsztat muzyczny, poszerza repertuar i uczestniczy we wszystkich imprezach miejskich i wojewódzkich. Wiele z nich połączonych jest z ogólnodostępnymi warsztatami muzycznymi i wokalnymi, podczas których wykorzystywane są elementy folkloru robotniczego. Wywiad autora z członkami zespołu „Konstantynowiacy”, 25 IX 2014 r. 217 Przykładem może być wywodząca się z folkloru lwowskiego, a powszechnie znana Ballada o pannie Franciszce31. Trzeci nurt repertuaru zastanego tworzą dawne, autorskie szlagiery, jak np. napisany w 1935 r. To ostatnia niedziela (muz. Jerzy Petersburski, sł. Zenon Freidwald). Teksty nowych piosenek charakteryzowały się tym, że były zawsze mocno osadzone w określonym „tu i teraz”. Próżno szukać we współczesnym repertuarze pieśni znanych jeszcze i wykonywanych w latach 80. XX w., a określanych jako „pieśni zaangażowane”, dokumentujące uczestnictwo w historii, jak np. osadzone w łódzkich realiach pieśni rewolucyjne32. Analiza łódzkich pieśni robotniczych potwierdza, że w wielu przypadkach „oryginalny” jest tekst słowny, natomiast warstwa muzyczna jest zapożyczona, czasem lekko zmieniona, z folkloru wiejskiego, pieśni rewolucyjnych czy kolęd. Problem autentyczności zapisu melodycznego, niezależnie od możliwości jego stwierdzenia, wydaje się nie mieć znaczenia dla tradycji muzycznej. Istotne były treści zawarte w warstwie słownej, natomiast melodia była w zasadzie tylko jej nośnikiem. Do znanych i popularnych wątków melodycznych powstawały nowe, aktualne teksty. To zjawisko było charakterystyczne dla wszystkich kapel, które przewinęły się przez łódzkie podwórka. Można postawić pytanie, czy działające w minionych dekadach kapele były reprezentantami folkloru tradycyjnego, czy może raczej należały już do folkloru rekonstruowanego bądź współczesnego? Trudno na to pytanie odpowiedzieć jednoznacznie. Biorąc pod uwagę sposób funkcjonowania, kontekst, to kapele uprawiające styl muzykowania ulicznego stanowiły zanikający już wówczas folklor tradycyjny. Również występy sceniczne podczas festiwali, przeglądów, zlotów mogłyby mieścić się w tej kategorii, gdyż dawne kapele także w takich sytuacjach społecznych występowały, aczkolwiek nie było tam rywalizacji premiowanej nagrodami. Równocześnie jednak próba podtrzymywania tej tradycji poprzez festiwalową scenę, nawiązywanie w różny sposób do okresów wcześniejszych powoduje, że w kapelach widzieć trzeba reprezentantów folkloru rekonstruowanego, element folkloryzmu33. Zwłaszcza w sytuacji, kiedy próbowały odtworzyć wcześniejszy, zastany repertuar, poddając go niejednokrotnie stylizacji poprzez odmienną od oryginalnej aranżację muzyczną. Z drugiej strony, niemal wszystkie kapele podwórkowe pisały nowy, własny repertuar, będący odbiciem dnia codziennego, i podkreślający związek muzyków z własnym środowiskiem. W tym zakresie reprezentowały one folklor współczesny, jakkolwiek ciągła aktualizacja repertuaru była zawsze cechą kapel podwórkowych. I wreszcie kwestia wykonawstwa. Tak długo, jak kapela grała w swym natural- __________ 31 32 33 J. Habela, Z. Kurzowa, Lwowskie piosenki uliczne, kabaretowe i okolicznościowe do 1939 r., Polskie Wydawnictwo Muzyczne, Kraków 1989, s. 190–192; B. Wieczorkiewicz, Warszawskie ballady podwórzowe. Pieśni i piosenki warszawskiej ulicy, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1971, s. 146–148; Folklor robotniczej Łodzi…, s. 186. Folklor robotniczej Łodzi…, s. 154–170. Terminu tego używam w znaczeniu zdefiniowanym przez Józefa Bursztę, Folkloryzm, [w:] Słownik etnologiczny. Terminy ogólne, pod red. Z. Staszczak, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa–Poznań 1987, s. 131–132. 218 nym środowisku, poziom wykonawczy nie miał większego znaczenia. Istotne były inne funkcje piosenki. Kiedy kapele grały na podwórkach, troszczyły się bardziej o to, co grają, a zdecydowanie mniej o to, jak grają. Zmiana środowiska z podwórka, jak było kiedyś, na scenę w parku, na placu czy w sali widowiskowej, wymusiła na kapelach podwórkowych inne podejście do wykonawstwa, gdyż mikrofon wychwytywał i nieraz zwielokrotniał wszystkie niedostatki. Starano się zatem unikać przypadkowych brzmień, co oznaczało odejście od częściowego niepiśmiennego przekazu na rzecz precyzyjnego zapisu muzycznego34. W konsekwencji zmienić się musiał sposób gry zespołu, charakterystyczna spontaniczność wykonania została zastąpiona precyzyjnie przygotowanym występem. Podwórkowe muzykowanie i śpiewanie na łódzkich podwórkach jest reliktem odchodzącym w przeszłość. Kapele podwórkowe dożywają swych ostatnich dni, a decyduje o tym kilka czynników. Po pierwsze, odchodzi ostatnie pokolenie, dla którego spontaniczne granie i śpiewanie piosenki podwórkowej było naturalnym sposobem uczestnictwa w kulturze. Po drugie, lata największej aktywności artystycznej kapel podwórkowych nie przyczyniły się do wykreowania wielopokoleniowego grona słuchaczy, które zapewniałoby trwałe zainteresowanie ich produkcjami. Po trzecie, postępująca od lat 90. XX w. dekompozycja socjotopograficznego wizerunku Łodzi sprawiła, że nie ma już dziś dzielnic czy choćby enklaw miasta, zdominowanych przez ludność robotniczą i tworzących naturalną scenerię dla kapel. O schyłkowej fazie istnienia folkloru robotniczego świadczy też widoczne od co najmniej dekady kostnienie repertuaru pieśniowego. W warstwie muzycznej opiera się on na wiernie odtwarzanych zapisach nutowych, zaś warstwa słowna nie ulega już aktualizacjom. Zapowiedzią pewnego kontinuum tradycji piosenki łódzkich podwórek jest być może twórczość utalentowanego rapera, Adama Ostrowskiego – O.S.T.R.y’ego, urodzonego na łódzkich Bałutach i silnie podkreślającego swoje związki z Łodzią. To jednak jest już inna historia, inna pieśń. __________ 34 B. Lewandowska, dz. cyt., s. 25–26. 219 “Hauzeracy are coming!”. The backyard songs of Lodz The article discusses folk music in Lodz developed in labour community and the changes it underwent from its birth in the 70’s of the 19th century. The unique characteristics of this music phenomenon were the street bands playing in the yards of tenement houses. They were strictly attributable to the Polish workers and not present among German and Jewish community. The repertoire included folk rural songs whose lyrics were often changed to meet the urban reality, and the popular radio songs, especially in the interwar period. After the World War II due to political changes and easy access to recorded music, backyard music bands stopped performing. The revival took place in the 20th century due to the arising interest in working class culture. The conditions and places where bands performed changed. The majority of them were sponsored by the state and presented reconstructed folk music. Some of them exist nowadays as relicts of old labour tradition. 220 „Zeszyty Wiejskie”, Z. XXII, 2016 Jan Chańko Uniwersytet Łódzki Instytut Historii Motywy wiejskie w polskich piosenkach (po II wojnie światowej) Czy jest coś bardziej ulotnego niż piosenki? Zapewne. Ale też nie wszyscy i nie wszędzie traktują je poważnie. Ot, coś do zanucenia przy zabiegach związanych z makijażem (panie), czy też przy goleniu (panowie). Ale dla wielu takich, którym „słoń na ucho nie nadepnął”, piosenki okazują się ważnym elementem codzienności, towarzyszą chwilom uroczystym i w czasie relaksu. Mogą osłodzić samotność lub wzbudzać poczucie więzi z innymi, wspólnoty celów, poglądów, obyczajów. Mogą zachęcać poetów, twórców tekstów piosenek (tzw. tekściarzy), a nawet propagandzistów do użycia słów (a i melodii, aranżacji) do ich wykorzystania dla wzbudzenia określonych i pożądanych emocji, a nawet zachowań. 1. Dlaczego piosenki z motywami wiejskimi? Zacznijmy od truizmów. Rodowód wiejski ma większość mieszczuchów. Zaś upowszechnienie radia po II wojnie światowej oraz pojawienie się i rozwój telewizji, wprowadziło piosenki i ich wykonawców, a po części i twórców, do świadomości ogółu społeczeństwa. Zatem zasadne wydaje się postawienie pytań o to, co z problematyki wiejskiej docierało do odbiorców masowej kultury: jakie treści, jakie stanowiska, poglądy i opinie. I kolejny problem, czy problematyka wsi była eksponowana, czy też raczej traktowana drugoplanowo? Jest to o tyle ważne, że do 1989 r. istotny na to wpływ miała szeroko rozumiana władza, decydenci mediów, a zwłaszcza cenzura. Miałem poczucie, że w okresie ostatnich kilkudziesięciu lat było dość mało piosenek o problematyce wiejskiej, a przynajmniej nie przebijały się one w mediach jako ewidentne przeboje. Poczucie to wymagało zweryfikowania. Należało też uściślić obszar poszukiwań. Zarówno określenie „piosenka polska” jak i „motywy wiejskie” wymagają pewnych objaśnień. W pierwszym przypadku jest oczywistością, iż chodzi o teksty polskojęzyczne, i to raczej nie tłumaczenia z języków obcych. Ale jest tu pewien problem, bo bardzo „wiejska” i niezwykle popularna w Polsce piosenka Wio, koniku, ma muzykę i tekst węgierskiego kompozytora Imre Garaja. Dodałbym jeszcze popularną Marynikę. Ale, z tymi wyjątkami, chodzi jednak o piosenki, które powstały w języku 221 polskim i w Polsce zostały upowszechnione. Co do motywów wiejskich, to takie pojęcie jest niezwykle pojemne i trzeba było ograniczyć się w poszukiwaniach do kilku wątków. Po pierwsze, występowanie w tytule piosenki i/lub w jej tekście słów: wieś, wiejski i pochodnych. I tu wyszukiwarki internetowe pozwalały na odnalezienie, o czym niżej, bardzo wielu przykładów. Po drugie, trudniejsza do uchwycenia tematyka narracji związana z wsią, bez używania tego słowa, a więc kwestie związane z uprawą roli (Kombajn1), stylem życia (Kurna Chata2), mentalnością (Chłop żywemu). Próbowałem przywołać z własnej pamięci wszelakie takie przypadki, posiłkowałem się wiedzą krewnych i znajomych, i w efekcie uwzględniłem chyba najważniejsze piosenki o wiejskiej tematyce, w których słowo wieś nie padło. Przyjąłem ponadto, jako jedno z założeń, że nie będę uwzględniał piosenek, które powstały przed 1945 r., choć niektóre, zwłaszcza żołnierskie i związane z lewicowym ruchem oporu, były jeszcze przez wiele lat po wojnie: nagrywane, odtwarzane przez radio, prezentowane w nowych wykonaniach przez telewizję, a nawet doczekały się wersji „zmodernizowanych” i prezentowane były np. na Festiwalu Piosenki Żołnierskiej w Kołobrzegu (np. Jędrusiowa dola)3. Odnosi się to też do piosenek z okresu międzywojennego i tych wcześniejszych – ludowych czy sielankowych (Laura i Filon4). Nie uwzględniałem pieśni w ogóle, a kościelnych w szczególności. Kwestia rozróżnienia pojęcia pieśni od piosenki jawi mi się jako przedmiot dyskusji raczej akademickiej, w najgorszym tego określenia znaczeniu5. Początkowo też zamierzałem się ograniczyć do okresu PRL, czyli do 1989 r. Jednak odnalezienie kilkunastu utworów późniejszych zachęciło mnie do uwzględnienia najpopularniejszych z nich, zarówno dla porównań, jak też z uwagi na brak cenzury (choć nie tylko chodzi o ich niecenzuralny charakter). Za zasadnicze zadanie uznałem potrzebę przeprowadzenia analizy fragmentów tekstów wybranych piosenek. Tych, w których problematyka wiejska zaznaczyła się skromnie, ale zwłaszcza tych, gdzie ona dominuje. Nie będę __________ 1 2 3 4 5 Wszystkich zainteresowanych pełnymi tekstami wspominanych piosenek i sprawdzeniem cytowanych w tym tekście ich fragmentów, pozwalam sobie odesłać do dwóch źródeł internetowych: Biblioteka Polskiej Piosenki (http://www.bibliotekapiosenki.pl/static: Strona_Glowna) i Tekstowo (http://www.tekstowo.pl/); Trzeci Oddech Kaczuchy, Kombajn – fragment refrenu: Ach, jak nieprzyjemnie, gdy pot płynie ze mnie / I krew mnie zalewa, bo znów skosiłem drzewa. Swoiste marzenie mieszczucha (sł. i muz. Jan Kaczmarek) zaczynające się od słów: A mnie się marzy kurna chata / Zwyczajna izba zbita z prostych desek. A w przypadku piosenek partyzanckich teksty odnosiły się najczęściej do pejzażu leśnego i wiejskiego. Słowa Franciszek Karpiński, ok. 1780 r. Kilka lat temu pisałem o tym nieco łagodniej: „Chcę też zaznaczyć, iż zasadniczo nie próbuję dokonywać rozróżnienia pomiędzy pieśniami a piosenkami, jako że to temat na osobną dyskusję, być może typowo akademicką”, (J. Chańko, Piosenka PRL – o dydaktycznej przydatności piosenek z minionej epoki, [w:] Obraz, dźwięk i smak w edukacji historycznej (Toruńskie Spotkania Dydaktyczne, VII), pod red. S. Roszaka, M. Strzeleckiej i A. Wieczorek, Toruń 2010, s. 189). 222 ukrywał, że przyświecał mi także cel edukacyjny. Sądzę bowiem, że teksty piosenek mówią bardzo wiele o minionej rzeczywistości i przez to mają wartość edukacyjną, jako źródła wiedzy historycznej, a zarazem połączoną z atrakcyjnością przekazu6. Chciałbym na koniec zaproponować wnioski dotyczące obrazu wsi polskiej na przestrzeni siedmiu dziesięcioleci, wątków politycznych, propagandowych i obyczajowych. 2. Baza źródłowa i układ treści Całość materiałów źródłowych pochodzi z Internetu. Ogromne zasoby tekstów piosenek zawierają strony, a raczej portale, czy też serwisy: Biblioteka Polskiej Piosenki7. Portal ma wyszukiwarkę, która na hasło wieś dała 12 maja 2016 r. – 608 rekordów. Ale wiele z nich się powtarza, część odnosi się do druków muzycznych, część dotyczy pieśni albo piosenek z okresów wcześniejszych. Jednak ponad 200 odnosi się do utworów powstałych po 1945 r., w części też takich, niemających wsi w tytule, a wyłącznie w tekście. Tekstowo.pl. Tu znaleźć można zarówno teksty piosenek, jak i odesłania do ich wykonań audio (pliki MP3) i video (YouTube). Serwis podaje, że dysponuje ponad 1,2 mln tekstów8. Wyszukiwarka, która umożliwia wyszukiwanie wg wykonawców i tytułów utworów, odpowiedziała tu na hasło wieś zaledwie 14 tytułami utworów. Ale ogromna popularność tego serwisu nakazuje by dokładnie przyjrzeć się rezultatom wyszukiwania. W rezultacie osiem z nich zostanie pokrótce scharakteryzowanych w dalszej części artykułu 9. __________ 6 7 8 9 M. Hoszowska, Muzyka rozrywkowa w nauczaniu historii, „Wiadomości Historyczne”, 1998, nr 3, s. 163–168; M. Fic, Polska muzyka rockowa („alternatywna”) jako źródło do poznania przeszłości i refleksji nad współczesnością [w:] Źródła w edukacji historycznej (Toruńskie Spotkania Dydaktyczne, III), pod red. S. Roszaka, M. Strzeleckiej, A. Wieczorek, Toruń 2006, s. 162–170; J. Chańko, dz. cyt., s. 188–196. W tekstach piosenek zamieszczonych na tekstowo.pl liczne są błędy ortograficzne i literówki, nie mówiąc już o brakach i usterkach interpunkcji. Wynikać to może, w jakiejś mierze, ze spisywania tekstów wprost z odsłuchu. Na stronie głównej Biblioteki informacja o popularności (23.05.2016): „Odsłon od Listopada 2007 – 54228777. Odwiedzin od Grudnia 2010 – 3712942”. Teksty piosenek: 1 202 193 tekstów w serwisie, 11 258 poszukiwanych i 1 374 oczekujących (24.05.2016). Z tych wyszukanych 14 utworów jedynie 8 (oznaczonych w nawiasach cyframi rzymskimi) spełnia kryteria przeze mnie przyjęte: a. Andrzej Korzyński – Wieś – to utwór instrumentalny z filmu A. Wajdy, Panna Nikt (1976). b. Kalimero – Kocham wieś (VIII) c. Romantycy lekkich obyczajów – Moja wieś (VII) d. Rdest – Na wieś (VI) e. Tymon & Transistors – Wieś jak malowanie (V) f. Junior Stress – Wieś się niesie (IV) 223 Teksty.org. Na tej stronie wyszukiwarka odnajduje, przeszukując nie tylko tytuły, lecz i teksty, 160 zapisów10. Niemal wszystkie spełniają przyjęte przeze mnie kryteria, choć oczywiście w większości powtarzają się utwory wyszukane w Bibliotece Polskiej Piosenki. W sumie bliższemu oglądowi poddanych zostało ponad 300 piosenek. Sporo z nich niestety, a może i na szczęście, nie zasługuje na omówienie, głównie z powodu zdawkowego potraktowania problematyki wiejskiej, a też i nikłych wartości poznawczych i literackich, o wychowawczych nie wspominając. Nie wystarczyło jednak zapoznanie się albo przypomnienie samego tekstu piosenki. Warto było jej posłuchać, czasami tej samej w różnych wykonaniach. Tu serwis internetowy YouTube okazał się nieoceniony – niemal wszystkie omówione tutaj piosenki można w nim odnaleźć i obejrzeć oraz wysłuchać w formie „jakby” teledysku (rozmaitej zresztą jakości). Czasami jest to tylko plansza, czasami zestaw fotografii, ale często to rejestracja występu albo specjalnie nakręcony „prawdziwy” teledysk w formie krótkiego filmu z fabułą. Pliki MP3 z wykonaniami piosenek, czasami teledyski, a także i zestawy tekstów można odnaleźć na licznych stronach „domowych”, zwanych też oficjalnymi poszczególnych wykonawców. Tu za wzór może posłużyć strona zespołu Czerwone Gitary, na której w zakładce Teksty piosenek odnalazłem, gdzie indziej niedostępny tekst (ale tylko tekst) Związek socjalistycznej młodzieży polskiej [sic!]11. Powstaje pytanie w jakiej kolejności omawiać zebrany materiał tekstowy. Najbardziej oczywisty wydawać się może układ problemowy, a w poszczególnych grupach chronologiczny. Wyodrębnienie poszczególnych problemów jest g. h. 10 11 Venus – Chcę wyjechać na wieś (III) Iwona Niedzielska – Chcę wyjechać na wieś (III) – tekst j.w., oprócz licznych powtórzeń i. Centrum Uśmiechu – Idzie Grześ przez wieś – J. Tuwim (1938? wraz z Lokomotywą), muz. M. Chwaliński, śpiew Gabrysia Balcerek (YouTube); Centrum Uśmiechu płyta Lokomotywa Pana Tuwima (2011). Zespół ten powstał w 2002 r.: „a inspiracją do jego założenia była bardzo mała ilość piosenek, z którymi dzieci identyfikowałyby się zarówno w warstwie słownej, jak i dźwiękowej”. j. Teresa Tutinas – Nie pojadę z tobą na wieś (I) k. Niebiesko-Czarni – Hej, wracajcie chłopcy na wieś (II) l. Henryk Rejmer – List z Moskwy na wieś (Wysocki) – nie polska, choć „wiejska”. m. Splin – Весь этот бред (Wies’ etot bried) – nie polska i nie wiejska. n. Jan Wołek – Ani miasto, ani wieś. Piosenka dotyczy nieokreślonego bliżej miasteczka. http://teksty.org. http://czerwonegitary.pl/www/wp-content/uploads/2011/05/Zwiazek-socjalistycznejmlodziezy-polskiej.pdf. Słowa uznania należą się twórcom tej strony, którzy w imię prawdy historycznej, w zmienionych realiach ustrojowych, nie „zapomnieli” o tym utworze. Muz. S. Krajewski, sł. K. Dzikowski. Oto pierwsza zwrotka i refren: „Ze wszystkich kraju stron / Dobiega wspólna pieśń. / Znad fabryk, znad rozległych hut, / Znad pól, gdzie rośnie chleb: / Związek Socjalistycznej Młodzieży Polskiej / Łączy, łączy młodzież miast i wsi. / Związek Socjalistycznej Młodzieży Polskiej / Wspólną drogą, hasłem naszych dni”. 224 jednak niezwykle utrudnione. A to przede wszystkim z racji różnych poziomów szczegółowości potraktowania problematyki wiejskiej. Także z powodu zróżnicowanego do niej podejścia: od zdawkowego, poprzez „normalne”, satyryczne, liryczne, do patriotycznego i wręcz elegijnego. Nie ułatwia tego też warstwa muzyczna. Mamy tu nawiązania do: muzyki ludowej i popularnej, rozrywkowej, rocka, country i wielu innych gatunków (nawet włącznie z takimi, które moi znajomi nazywają „umba, umba”). Proponuję więc porządek, który moim zdaniem, wynika z zebranego materiału tekstowego. W poszczególnych grupach, a jest ich sześć, pragnę zachować chronologię, co nie jest łatwe i nie do końca udaje się zrealizować. Piosenki w dostępnych bazach danych nie zawsze są datowane, zaś podawane daty często dotyczą roku wydania płytowego lub tekstu wraz z nutami, podczas gdy dany utwór mógł być już od wielu miesięcy, a nawet kilku lat w obiegu, tj. emitowany przez radio, a w przypadku tzw. coverów12, możemy nie mieć podanej daty prawykonania. Zaproponowany przeze mnie układ treści wygląda następująco: 1. grupa „mechaniczna”; utwory, gdzie użyto w tekście słów: wieś, wsie, wioski łącznie z określeniami odnoszącymi się do miasta/miast, zamiast np. określenia cały kraj; 2. wiejska propaganda (i sojusz miasta z wsią); 3. rock na ludową nutę; 4. próby charakterystyki rzeczywistości wiejskiej; 5. utwory satyryczne o tematyce wiejskiej; 6. „dzieła” discopolowe, niektóre prymitywne muzycznie i tekstowo, wulgarne; 7. pozostałe utwory. Oczywiście ten podział jest nadzwyczaj subiektywny, lecz pozostaje jako propozycja, do czasu, gdy zostanie zaproponowany lepszy13. 3. Problematyka wiejska w tekstach piosenek A. Grupa „mechaniczna” Celem występującego w różnych odmianach sformułowania „miasta i wsie” było ukazanie terytorialnie i społecznie uniwersalnego, w sensie geograficznym i etnologicznym, przesłania danego utworu. Jest to najliczniejsza grupa piosenek licząca około stu utworów). Mają najczęściej propagandowy, agitacyjny i socrealistyczny charakter, ich „wysyp” zaś to lata 40. i 50. XX w. __________ 12 13 Cover – nowa aranżacja, interpretacja istniejącego utworu muzycznego wykonywana przez wykonawcę, który nie jest jego pierwotnym, znanym wykonawcą. Równie subiektywny podział wszystkich piosenek z okresu PRL zaproponowałem w roku 2009 (J. Chańko, dz. cyt., s. 190–191). 225 Sztandarowym przykładem jest w tym przypadku Ukochany kraj (ok. 1952). Piękna melodia i piękne wykonanie Mazowsza14. A w refrenie powtarza się fraza mająca zaznaczyć, że przesłanie obejmuje cały kraj, czyli „ukochane i miasta, i wioski”15. Obrona kraju była także okazją do przywołania wsi i miast, a ponadto jezior i pól: „Druhowie, my kiedyś / staniemy na straży / tych jezior, pól i wsi”16. Z tego okresu pochodzi też niezwykle bojowy utwór pt. Silni jednością17: „Wychodzimy ze wsi i miast, wolna młodzież polskiego ludu. Razem z nami stawaj i walcz, razem z nami trudź się i buduj […] Niech się zerwie od miast i pól zew nasz dumny, silny i prosty. W nasz ostatni, zwycięski bój ty nas naprzód prowadź, młodości!”. I jeszcze fragment tekstu zachęcający do działania zorganizowanego (Jeśliś młody)18: „W mieście, na wsi pośród zbóż, / do oddziału łącz i Polsce służ”. Albo już w armii (Wojsko, wojsko): „Przez cichą wieś, przez miejski gwar, / Przez dzień i noc, przez blask i mrok, / Gdy pada deszcz, gdy piecze żar, / Motory huczą, dudni krok”19. W grupie tej mieści się też wspomniana wcześniej piosenka Czerwonych Gitar. Choć do problematyki wiejskiej nawiązuje w niej jeszcze wzmianka, że pieśń dochodzi (do społeczeństwa): „Znad pól, gdzie rośnie chleb”20. Może __________ 14 15 16 17 18 19 20 Państwowy Zespół Pieśni i Tańca „Mazowsze” im. Tadeusza Sygietyńskiego istnieje od 1948 r. Tekst K.I. Gałczyńskiego opublikowany został w 1950 r. w zbiorze Elektryczne schody. Muz. K. Sygietyńskiego na motywach ludowych. Pieśń (piosenka?) była niemal obowiązkowa na szkolnych akademiach i podczas ważnych imprez. Pretendowała do miana narodowego hymnu, a wieść głosi, że tylko sprzeciw Stalina uchronił ją przed tą rolą (https://www.wprost.pl/41023/Czarownik-Galczynski). Miała liczne covery, m.in. wykonywali ją Trubadurzy (1972) i Studio Buffo, w spektaklu pod tymże tytułem (2001). Jednak wśród wymienionych profesji: lotnik, robotnik, murarz, żołnierz, cieśla, zdun, inżynier – jakoś rolnika (chłopa) zabrakło. Gdy zapłonie ognisko, sł. M. Łebkowski, T. Urgacz, muz. J. Kurczewski. Piosenka ukazała się w 9 numerze „Drużyny” z września 1955 r. Słowa Z. Wróblewski, muz. E. Olearczyk (E. Bekier, Niech rozbrzmiewa wolny śpiew, Warszawa 1952, s. 118–120). Słowa K. Gruszczyński, muz. P. Kuczer. Słowa E. Fiszer, muz. T. Ratkowski, 1958. http://czerwonegitary.pl/www/wp-content/uploads/2011/05/Zwiazek-socjalistycznejmlodziezy-polskiej.pdf. (dostęp: 20.02.2016). 226 pojawić się też swoista deklaracja w piosence harcerskiej (1980): „A ja nad wszystko przecie wolę / rodzinne miasta, wsie i pole”21. Natomiast już z obecnego stulecia pochodzi, zakwalifikowana przeze mnie także do tej grupy, przyśpiewka Arnolda Boczka, bohatera serialu stacji Polsat Świat według Kiepskich, zatytułowana Czyś jest ze wsi22. W pierwszej zwrotce słowa „wieś” i „chłop” (rolnik) w połączeniu z „miasto” i „pederasta” mają ukazać uniwersalny charakter przesłania Arnolda: „Cyś jest ze wsi, cyś jest z miasta, Cyś jest chłop, cy pederasta; Wybij [wypij? – J.Ch.] ze se wódkę cystą, Potem zostoń se artystą”23. Także Zygmunt (Muniek) Staszczyk z grupą T.Love w piosence Jazda (sł. Z. Staszczyk, muz. J. Perkowski) dość instrumentalnie łączy miasta, wsie i… speluny: „Przejedźmy się chociaż sama nie wiesz tego czy chcesz / […] / omińmy puste miasta, smutne wsie / speluny, w których nic nie wiedzą”24. Inny utwór łączący mechanicznie wieś i miasto to Sąsiedzi (inny tytuł Kiedy patrzę na balkony) grupy Big Cyc, który wyraża dezaprobatę dla wystawania i wysiadywania na balkonach. Tu wieś wraz z miastem występują razem jako miejsca wyposażone w balkony, autor zaś oczekuje, że: „Kiedyś wreszcie na wsi, w mieście Jakiś balkon nie wytrzyma. Wprost na beton tłusty w lecie Spadną wszyscy ci, no wiecie”. B. Wiejska propaganda (i sojusz miasta z wsią) Bardzo liczne są całkowicie „wiejskie” w swej treści utwory propagandowe. Takich najwięcej było w latach 40. i 50. XX w. Melodie stylizowane bywały na ludowo, w tekstach zaś akcentowano konieczność współdziałania i wzajemną zależność wsi i miast, czyli sławiony sojusz robotniczo-chłopski. Do tej grupy zaliczyć można ponad 50 utworów spośród wyszukanych piosenek, stąd tylko kilka przykładów najbardziej charakterystycznych. __________ 21 22 23 24 Na przełaj przez Polskę. Piosenka Danuty Rosner. Powstała w czasie akcji harcerskiego tygodnika „Na Przełaj” i redakcji TVP propagujących poznawanie kraju ojczystego. To komedia sytuacyjna, tzw. sitcom. Emisja serialu rozpoczęła się w 1999 r. (Wikipedia). Teledysk pochodzi z 2015 r. (YouTube). Arnolda Boczka gra Dariusz Gnatowski. Pisownia wg tekstowo.pl. Odtworzenie piosenki na YouTube nie wyjaśnia, czy chodzi o wybicie korka od butelki, czy też (jak sądzę) o wypicie wódki. T. Love płyta pt. Model 01 (2001); http://t-love.art.pl/. Strona internetowa oficjalnego fanklubu T.Love (dostęp: 23.05.2016). 227 Hej, ode wsi (sł. Z. Solarzowa, muz. F. Kurtz) piosenka opublikowana osobno drukiem na początku lat 50. z nutami i aranżacją na chór mieszany25. Z tekstu wynika, że wypełnione zbożem „wozy za wozami” jadą, a to „ode wsi”, a to „do wsi” (chyba jako do punktu zbiorczego?). Ale jasno opisano, że ma ono trafić „w robotnicze bratnie ręce”. W połowie lat 50. opublikowany został specjalny śpiewnik ze „słusznymi” piosenkami o wsi i dla wsi: Budujemy nową wieś: piosenki na głos z akordeonem26. Z zamieszczonych w nim tekstów warto przytoczyć fragmenty dwóch: Pieśń ZMP (Marsz ZMP) z 1951 r. (sł. J. Jurandot, muz. A. Gradstein): „Więc z miasta i ze wsi, / z miasteczka i z wioski / pod sztandar młodzieży, / pod znak zetempowski!”. W drugim utworze, w refrenie, opiewany jest przywódca (Pieśń o prezydencie, sł. J. Jurandot, muz. E. Olearczyk): „Przez miasto i wieś niech się niesie nasza pieśń, niech radośnie rozbrzmiewa jej nuta, niech prowadzi nasz lud do zwycięstwa poprzez trud, pieśń na cześć towarzysza Bieruta”27. I jeszcze kilka przykładów z lat 50. To te które, moim zdaniem, nie wymagają komentarzy: Piosenka o sześcioletnim planie (sł. S. Wygodzki, muz. T. Sygietyński): „Z dalekich portów, z odległych wsi, Od portów aż po góry — To hasło dziś dokoła brzmi, Podejmij je do wtóru”. Zbudujemy nową Polskę (sł. Z. Przyrowski, muz. H. Swolkień): „Zbudujemy nową Polskę Zbudujemy taki świat, W którym wszystko będzie lepsze, W którym nowy będzie ład. Najpiękniejsze miasta, najpiękniejsze wsie, Zbudujemy Polskę piękną jak we śnie”. __________ 25 26 27 Wyd. Czytelnik. Fot. strony tytułowej na www.biblotekapiosenki.pl. Zebr. i opr. M. Fugara, Kraków 1954, ss. 48. W innej piosence oddawano cześć Józefowi Wisarionowiczowi (Pieśń o Stalinie, muz. Aleksander Aleksandrow, sł. ros. Siergiej Ałymow, tłum. Krzysztof Gruszczyński): „Śpiewa piosenkę tę lud, śpiewa miasto i wieś / Nad polami, lasami, w dolinach. / A w piosence tej brzmi i ozłaca tę pieśń / Drogie imię naszego Stalina”. 228 Nowa Huta (sł. F. Pałka, muz. T. Machl): „My chcemy kraj nasz cały Przemienić jak tę wieś, By nam syreny grały Zwycięstwa wielką pieśń”. Takich mamy chłopców we wsi (sł. E. Żytomirski, muz. E. Olearczyk): „Takich mamy chłopców we wsi Że po prostu przykład bierz: Do roboty zawsze pierwsi, Do zabawy pierwsi też!”. Przykładem propagandy, następnego dziesięciolecia i swoistego przeciwstawienia miastu wsi jest utwór (II) Hej, wracajcie chłopcy na wieś (sł. J. Grań, muz. Z. Podgajny) grupy Niebiesko-Czarni28, tak ważnej dla młodzieży w II połowie lat 60. Typowa „agitka”. Najsłabsza muzycznie, na poza tym znakomitej płycie Alarm! (1967). Refren krótki, a „hej, hej” ma zapewne uczynić utwór bardziej ludowym. Natomiast każda z trzech zwrotek zawiera, nie do końca przekonywającą, argumentację29. C. Rock na ludową nutę Młodzi autorzy i wykonawcy polskiego bigbitu, dziś powiedzielibyśmy rockmani, uzyskiwali w końcu lat 60. XX w. szansę odroczenia, i to na długo, obowiązkowej służby wojskowej. Ale należało się zasłużyć, czyli wykazać postawę patriotyczną. Można było tworzyć piosenki wojenne i wojskowe30, albo „pójść w folklor”, tak w warstwie muzycznej, jak i tekstowej. Niektóre z tych prób, nie wszystkie były zresztą spowodowane interesownością, okazały się bardzo wartościowe, zwłaszcza wykorzystanie melodii góralskich. Najbogatsze okazały się lata 1968–1969. Były przeboje, ale także piosenki, które przechodziły bez echa, np. Kole mej chałupy (Grupa Skifflowa No to Co)31. __________ 28 29 30 31 http://www.musiq.pl. Trzy użyte w tekście określenia: „chłopi”, „chłopcy” i „chłopacy” wyglądają na synonimy. Choć mogą to być przekłamania serwisu tekstowo.pl. „Dzisiaj na wsi mało chłopów / Chłopcy wolą duże miasta / Chłopacy nie chcą na wsi zostać / Chociaż w miastach tłok i ciasno / Wracajcie chłopacy na wieś, hej hej! / Wprawdzie w miastach mniej roboty / Wprawdzie więcej kiosków z piwem / Ale na wsi mniej kłopotów / Ale milsze są dziewczyny / Wracajcie chłopacy na wieś, hej hej! / Więc nie traćcie chłopcy czasu / I wracajcie z miasta na wieś / Bo dziewczyny usychają / Nie chcą dłużej czekać na was / Wracajcie chłopacy na wieś, hej hej!”. Po ten kwiat czerwony, Gdy chciałem być żołnierzem (Grupa Skifflowa No To Co), Przyjedź mamo na przysięgę (Trubadurzy), Biały krzyż (Czerwone Gitary) i inne. Grupa Skifflowa No To Co, płyta Nikifor, 1968. 229 „Będę miał stodołę pełną aż po strzechę Jęczmienia i prosa wszystkim na pociechę. Będę miał stajenkę, a w niej cztery konie, Kiej trawka podrośnie, puszczę je na błonie”. Piotr Janczerski i koledzy z No To Co mieli też wielki przebój Te opolskie dziołchy (1968), którego ludowy charakter nie ulega wątpliwości, choć w tekście chodzi raczej o folklor Opolszczyzny. Piosenka Trubadurów Kasia (Dziura w desce)32 do dziś cieszy się wielką popularnością. Bo też dziewczyna „sprytna była”, a zabiegi ojca („wysokie płoty tato grodził […], tęgich ślusarzy tato wzywał”, nie zapobiegły miłosnym randkom. Piosenka zespołu Skaldowie – Na wirsycku – góralska melodycznie i wykonywana z góralskim zaśpiewem, jest jednocześnie krytyczna w stosunku do biurokratycznej rzeczywistości33. „Blisko nieba stoją Tatry Dyscyk leje, dują wiatry Ni mom chęci do roboty Ani rano, ni wiecorem Hej, stane na wirsycku Bedę dyrektorem Do powiatu bedę pisać Bardzo pikne sprawozdania Hej, spojrze tylko w gwiazdy Reszta przyjdzie sama Żeby w drogę nam nikt nie wszedł I nie przerwał tego stania Hej, kupię se kapelusz Wom bedę się kłaniał”. Podobna stylistyka występuje w dwóch piosenkach grupy Breakout z ich płyty Na drugim brzegu tęczy (1969): Wołanie przez Dunajec (sł. M. Gaszyński, muz. T. Nalepa) i Poszłabym za tobą (sł. J. Grań, muz. T. Nalepa)34. W nowych realiach ustrojowych liczne i ciekawe nawiązania do muzyki ludowej, głównie w warstwie muzycznej, prezentują zespoły Golec uOrkiestra, Brathanki, Zakopower. Problematyka wiejska, a właściwie pozamiejska, daje się __________ 32 33 34 Słowa J. Kleyna, muz. melodia tradycyjna, opr. R. Poznakowski, płyta Nie przynoś mi kwiatów, dziewczyno, 1968. Słowa L.A. Moczulski, muz. A. Zieliński, płyta Skaldowie, 1968. Wykonanie oryginalne Mira Kubasińska z grupą Breakout. Covery: Kinga Kutrzuba, Ania Rusowicz, Monika Tryburska, Varius Manx. 230 uchwycić w większości piosenek tych grup. Zatem ograniczę się jedynie do wybranych przykładów. W tematyce pożarowej i porodowej oraz w stylizacji góralskiej mieści się piosenka braci Golców Chałpa sie poliła: „Chałpa się poliła Maryna rodziła / […] / Trza jom wynieść na pole / niech rodzi w stodole”35. Emocje, lecz dotyczące wiejskich zabaw, ujawnia Halina Mlynkova w Czerwonych koralach, gdzie jest mowa o płaszczu i koralach dziewczyny pochodzącej z miasta, zatem opowieść o niestałym chłopaku i jego „wycieczkowych” obyczajach dotyczy środowiska wiejskiego36. Spośród licznych o tej tematyce piosenek grupy Zakopower wybrałem niejednoznaczny utwór, który w profilu muzycznym zbliża się do motywów lewantyńskich, zaś w tekście jest mowa „jakby” o stylu życia żonatego górala: „Kie ci bedzie chłopce casem w zyciu smutno kie ci bedzie chłopce moze w zyciu źle ej, nie rób krzywdy dzieciom ani babie leć do karcmy wartko i ozluźnij się”. Niepokój słuchacza budzi powtórzone wielokrotnie na końcu tekstu słowo „Ramala”. Taki też tytuł ma ta piosenka37. A z najnowszej dyskografii grupy Brathanki, z piosenki Mamo, ja nie chcę za mąż38 można wydobyć taką oto deklarację: „Mamo, ja nie chcę za mąż, / nie zniosę mężusia kmiotka”. D. Próby charakterystyki rzeczywistości wiejskiej Czyli piosenki poruszające takie kwestie jak: infrastruktura, społeczeństwo, obyczaje, a także odnoszące się do związków z miastem; częstokroć wartościowe poznawczo i literacko, zwykle także i muzycznie, często poetyckie. Jako pierwszą i jedną z dwóch piosenek o niepolskim rodowodzie, trzeba wspomnieć przebój I poł. lat 50. – Marynikę39. Ten „fokstrot-polka” miał niezwykle chwytliwą melodię i całkiem banalny tekst, który mówił o leniwej mieszkance wsi – śpiochu. „Maryniko, Maryniko. / Już z ciebie cała śmieje wieś __________ 35 36 37 38 39 Słowa i muz. Ł. i P. Golcowie, płyta Golec Orkiestra 1,1999. Słowa Z. Książek, muz. F. Sebő, zespół Brathanki, płyta Ano!, 2000. Słowa J. Chyc, S. Karpiel, B. Kudasik, W. Topa, W. Szado-Kudasików, muz. M. Pospieszalski, płyta MusicHal, 2005. Ramala (Ramallah albo Ram Allah) miasto w centralnej Palestynie, ok. 15 km na północ od Jerozolimy. Jedno z największych miast na Zachodnim Brzegu Jordanu i faktyczna stolica Palestyny – siedziba władz Autonomii Palestyńskiej. Słowa A. Dyk, płyta moMtyle, 2014. Słowa H. Mălineanu, muz. T. Myninian (pseudonim), sł. polskie W. Stępień, wyk. Chór Czejanda (Nagrania radiowe z lat 1940–1959), tekst i nuty opublikowane w 1955 r. 231 się, / za robotę weź się”. Na koniec piosenki pojawił się program pozytywny, zaproponowany przez autora tekstu, nie wiadomo czy skuteczny: „A gdyby tak wyrzucić z siebie tego lenia, wszystko jest do naprawienia: można rano karmić kurki, zanieść siano do obórki, zebrać jabłek parę koszy, trochę poprać, trochę poszyć, a wieczorem iść na tany z jakimś chłopcem roześmianym, i radośnie, i z muzyką... Maryniko, Maryniko”. Wspomniana powyżej kwestia wiejskiej opinii pojawia się też w przebojowej, a i politycznie zaangażowanej piosence Wio, koniku40: „Ten łobuziak to jest wnuk mój Janek / a z nas jutro śmiać się będzie cała wieś”. Co najmniej dalsze dwie piosenki, które zaliczyłem do tej grupy, zyskały rangę przebojów. Są to Nie wyjadę z tobą na wieś (I)41 i Chcę wyjechać na wieś (III)42. Pierwsza z nich, wykonywana przez Teresę Tutinas, była wielkim przebojem lat 60. Choć tytuł i fragmenty tekstu mówią o nie wyjeżdżaniu na wieś, to piękno tejże i okolic wybrzmiewa w każdej zwrotce i w refrenie: „Nie pojadę z tobą na wieś Do tych pól rozstajnych dróg __________ 40 41 42 Słowa oryginalne I. Garai, sł. polskie J. Jurandot, wyk. J. Sztatler i wielu innych (I. Garai, J. Jurandot, Wio, koniku! Wio…, Kraków 1954, s. 7). Tekstowo.pl podaje, że piosenka upowszechniła się w 1953 r. Obszerne wersje interpretacji całego tekstu tej piosenki: J. Chańko, dz. cyt., s. 194–195. Słowa A. Kuryło, muz. A. Piechowska. Teresa Tutinas (ur. 1 IX 1943 r. w Zdołbunowie) polska piosenkarka, mieszkająca w Szwecji. Ukończyła Wydział Pedagogiczny PWSM we Wrocławiu. Debiutowała w teatrzyku studenckim „Kalambur”, gdzie powstały pierwsze piosenki pisane specjalnie dla niej, z myślą o jej specyficznych walorach głosowych (silna, szeroka skala głosowa). Szersza publiczność miała okazję poznać Teresę Tutinas na IV Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu. Otrzymała tam wyróżnienie i znalazła się w czołówce wykonawców festiwalu. Na kolejnych festiwalach opolskich wyśpiewała główne nagrody piosenkami: Na całych jeziorach Ty oraz Gorzko mi. Piosenka Chcę wyjechać na wieś z 1980 r. (sł. A. Kuryło, muz. W. Trzciński) śpiewana była początkowo przez Urszulę Sipińską. Utwór miał wiele coverów. Najbardziej znane i dostępne na YouTube wykonania to: Iwony Niedzielskiej – piosenkarki znanej zwłaszcza z interpretacji piosenek żołnierskich (E. Auer, Iwona Niedzielska: Pechowa gwiazda Kołobrzegu, pila.naszemiasto.pl/artykul/iwona-niedzielska-pechowa-gwiazda-kolobrzegu) i wykonawczyni o bezpretensjonalnym pseudonimie Venus (Anna Niedziałkowska), to też nazwa zespołu, w którym występowała. Zadebiutowała w 1995 r., od 1999 r. w jej repertuarze pojawiły się covery znanych przebojów polskich i zagranicznych. Zakończyła działalność pod tą nazwą w 2003 r. 232 Które zda się latem krwawią A tu maki albo głóg Nie pojadę z tobą na wieś Ani w żadną z leśnych głusz Nie podpatrzą nas żurawie Ani cień przydrożnych grusz”. W piosence Chcę wyjechać na wieś wyśpiewana została tęsknota za wsią tradycyjną, „prawdziwą” i… „pachnącą”: „Chcę wyjechać na wieś Gdzie się zatrzymał w polu czas Chcę w nieruchomym stawie Zobaczyć swoją twarz Chcę wyjechać na wieś Dojrzałe wiśnie z drzewa rwać W glinianym piecu upiec chleb Ostatni może raz Czy jest jeszcze gdzieś Prawdziwa ta wieś? Zielona, pachnąca lnem Z ulami wśród łąk Z garnkami, co schną Na płotach do góry dnem”. Wojciech Młynarski, człowiek-instytucja tekstowo-wykonawcza, raczej problematyki wiejskiej unikał, ale można znaleźć piosenkę wybitnie felietonową (w kwestii budownictwa mieszkaniowego) pt. Gdzie Orawa i gdzie Spisz (1971, muz. J. Wasowski), z taką oto pierwszą zwrotką: „Gdzie Orawa i gdzie Spisz, była sobie zacna wieś, była sobie zacna wieś i dwór biały, a we dworze srogi pan, że nie daj Boże, jak powiada gminna wieść”. W drugiej piosence W. Młynarskiego słowo „wieś” nie pada, lecz tematyka jest jak najbardziej wiejska, bo dotyczy żniw, a właściwie dziewczyny biorącej w nich udział (Żniwna dziewczyna, muz. J. Abratowski, 1967). Żniwa zaś odbywały się w uspołecznionym gospodarstwie rolnym (PGR, RSP), na co zdają się wskazywać poniższe fragmenty: „1. Szukali jej w brygadzie żniwnej / Wszyscy działacze, wszyscy żeńce, / A ona miała oczy piwne / I burzę włosów, i nic więcej… 2. Bardzo cieszyli się w brygadzie / Wszyscy działacze, wszyscy 233 żeńce, / A ona miała włos w nieładzie / I trochę wspomnień, i nic więcej…”. Warto dodać, że to piosenka delikatnie erotyczna i utrzymana w rytmie bossa novy; to drugie, jak na polską tematykę rustykalną, jest niewątpliwą nowością. Piękne i poetyckie mogą też być fragmenty piosenki żołnierskiej: „Gdy się drozdy rozśpiewają wokół naszej wsi, piszę wówczas list do ciebie, w którym pieśń ich brzmi. Gaj brzozowy obok drogi sięga naszych wrót, a w tym gaju brzmi wieczorem chyba tysiąc nut”43. Prawdziwa poezja (Agnieszka Osiecka) i piękna muzyka (Waldemar Kazanecki) rozbrzmiewają w Walcu Barbary (Od nocy, do nocy), a w tekście śpiewanym prze Halinę Kunicką (a także i Magdę Umer): „Nasz dom, nasz ląd zniknie gdzieś, / odpłynie w dal biała wieś” (1976). Ale wieś może też wyglądać zgoła niesielankowo. Znakomita muzycznie i wykonawczo, dynamiczna piosenka Płonąca stodoła skomponowana i wykonywana przez Czesława Niemena, a potem wielu innych, opowiada o wiejskim weselu, w trakcie którego doszło do pożaru44. „Mówią płonie stodoła płonie aż strach, aż kurzy się z niej Trzeszczy wszystko dokoła ściany i dach gorąco, że hej Pobiegnij tam ze mną szkoda czasu, bo stodoła płonie a w niej ludzie jacyś są, Sołtys chyba już zwołał całe pół wsi, pomagaj i ty. Płonie stodoła, alarm trwa, jesteśmy na dnie”. Przyczyną zdarzenia były trudności z pomieszczeniem gości w domu [i zapewne palenie tytoniu – J. Ch.]: „Zbrakło miejsca w mieszkaniu, / ojciec i teść / ugościć chciał wieś! / W swojej stodole zrobił bal, tańczyłem i ja...”. Zaś na końcu tekstu, ze znaczną przesadą, pojawia się przestroga: „Tak mogą płonąć stodoły każdego dnia...”. Obszerny piękny wiersz Edwarda Stachury Ballada dla Potęgowej, doczekał się najpierw wykonań samego poety, potem wersji śpiewanej przez __________ 43 44 List z domu (sł. A. Rymkiewicz, muz. Z. Nowacki) 1958, J. Bednarowicz, S. Werner, Żołnierska rzecz: zbiór pieśni wojskowych, Warszawa 1965, s. 294–296. Słowa M. Bellan (ps. spółki autorskiej Z. Adrjańskiego i Z. Kaszkura), muz. C. Niemen, płyta Sukces, 1968. Covery: P. Cugowski, M. Jachowski, D. John, S. Karpiel-Bułecka, M. Krawczyk, Lombard, G. Łobaszewska, M. Maleńczuk, Piersi, R. Rumak, M. Szpak, Ustronsky, Zielono-Czarni. 234 Tadeusza Woźniaka, a następnie wielu innych45. W klimat ballady wprowadza nas pierwszych kilka wersów: „Gdzie nas powiedzie skrajem dróg Zygzakowaty życia sznur Do wsi Zagubin na Kujawy białe Gdzie ziemia licha piachy niebywałe Kozy dziewanna sosny i rozstaje I Potęgowa samotna jak palec”. Równie „klimatyczna” jest piosenka Czerwonych Gitar Na fujarce46: „Wioska śpi w łanach zbóż, Ziewnął jeż i usnął już. W polu wiatr ucichł, cyt. Zbudzi się, gdy tylko wstanie świt. W końcu wsi, Gdzie Pożarna Straż, W rowie ktoś sobie siadł, W rowie siadł i na fujarce gra”. Warto w tym przeglądzie uwzględnić „romantyczną” piosenkę grupy Piersi pt. Całuj mnie, w której słowo „wieś” co prawda się nie pojawia, ale ukochana narratora niewątpliwie na wsi mieszka, a jej ojciec jest rolnikiem, srogim i chyba też pazernym: „Podjadę pod okienko twe, zastukam co sił. Nie będę stukał, bo szybę bym zbił, A ty mi zaraz otworzysz, jestem bogaty więc możesz, Twój ojciec, co w polu orze, nie będzie mnie bił. Bo dam ci torby z darami, auto z alufelgami, Portfel cały wypchany dolarami, a ty...”. Z najnowszych utworów, można wspomnieć piosenkę grupy Rdest (VI)47. Piosenka Na wieś opisuje wyjazd grupy muzycznej na wiejski występ. W refrenie (powtarzanym pięć razy) autor ujawnia mieszane uczucia: „Pojedziemy na wieś. Gdzie świnie, kury, konie. Pojedziemy na wieś. Gdzie cywilizacja utonie. __________ 45 46 47 Muzyka J. Satanowski, płyta Piosenki, 1985. Obecnie na YouTube można zobaczyć i wysłuchać jeszcze wykonania samego poety i m.in.: D. Ciesielskiego, M. Gałązki, W. Juszczyszyna, J. Kondraka, J. Stachury – juniora. Słowa K. Dzikowski, muz. B. Dornowski, płyta Na fujarce, 1970. Grupa Rdest znana jest tylko z płyty Na wieś (2012). Piosenka z tekstem P. Jastrzębskiego. Muz. P. Jastrzębski, A. Kujawski, K. Krzos, Ł. Bąkowski. 235 Pojedziemy na wieś. Rozwiążą się nasze problemy. Pojedziemy na wieś. No chyba że nie dojedziemy”. Big Cyc48 – grupa śpiewa także o wsi, choć to określenie traktuje wybitnie instrumentalnie, rzec by można zabawowo. W piosence zatytułowanej Red Chot Chili Big Cyc nawiązuje samym tytułem, bez fałszywej skromności, do nazwy znanej kalifornijskiej grupy rockowej. W drugiej zwrotce tego utworu wieś pojawia się dwukrotnie w kontekście jakiejś, dość upiornej, zabawy (serii wesel): „Było sobie wesel sześć, była też spalona wieś Były góry hen wysokie i zabrakło we wsi okien Była też zielona trawa, bez niej kiepska jest zabawa Kiedy głośno gra muzyka, to się szybko szerzy grypa”. E. Utwory satyryczne o tematyce wiejskiej To przede wszystkim piosenki napisane (wraz z Kazimierzem Łojanem) i wykonywane przez Kazimierza Grześkowiaka (1941–1999)49. Zwłaszcza na uwagę zasługują cztery z nich (Chłop żywemu, Jak się uprę, Odmieniec, To je moje). Właściwie poruszanej przez niego tematyce wiejskiej, w tych i innych utworach, należy się osobny artykuł. Mimo kabaretowego charakteru wszystkie wymienione utwory można uznać za przeboje. Niektóre sformułowania z jego tekstów weszły do masowego obiegu. Zasługa w tym wykonawcy i jednocześnie współautora tekstu i twórcy muzyki. Interpretacja Grześkowiaka, jego mazurzenie, ludowy zaśpiew, budziły podziw widzów, nawet tych, którzy nie wiedzieli, że to absolwent filozofii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Teksty w całości mają tematykę wiejską, ale warto zwrócić uwagę na niektóre szczegóły. Chłop żywemu (1969): rzeczywistość wiejska końca lat 60. została zaznaczona obecnością gospody („Gdy sie kropnie pół siwuchy / I z gospody wyjdzie w gali”) i klubu wiejskiego („Wczoraj w klubie śmy wytłukli / Szwagier szyby, ja zaś wazon”). To je moje (1970), czyli satyra na wybujały indywidualizm chłopów. W piosence sprzeciw narratora budzą nawet z pozoru korzystne rozwiązania: „Uradziła gminna rada Wodociągi pozakładać. Zaro mowa jest o wkładach – Chcą z człowieka zrobić dziada!”. __________ 48 49 http://www.bigcyc.pl/. Oficjalna strona internetowa zespołu Big Cyc (dostęp: 27.11.2015). https://pl.wikipedia.org/wiki/Kazimierz_Grześkowiak; grzeskowiak.art.pl (dostęp: 27.05.2016). 236 Podejrzane są też nagrody przyznane za czyny społeczne: „Wieś w powiecie nie jest spodem I do czynów dzielnie rusa. Nie inacej, kiej w nagrodę, Przydzielili nam »ursusa«”. Piosenka Jak się uprę (1969) ukazuje postawę oportunistyczną. Narrator to rolnik, który ma i pole pod lasem, i miedzę sporną z Władkiem. Zaznacza jednak swą odporność na wszelakie wpływy: „Nie przeonaczy, nie przeonaczy nijak mnie. Prezes, sołtys, sekretarz, Prasa, radio, kobita”. Utwór Odmieniec (skomponowany wraz z Katarzyną Gaertner) ukazuje stosunek społeczności wiejskiej do osoby z zaburzeniami psychicznymi. Tak przynajmniej jest ona odbierana, bo się śmieje, bo nie zauważa ośmiomiesięcznej ciąży, bo namiętnie czyta książki. Narrator poszukuje przyczyn i stawia diagnozę: „Może to bez te nawozy śtuczne, Może był w szkole zbyt pilnym uczniem, Może to wszyćko bez te atomy, Że waryjota… momy”. Krytycznie do przybysza ze wsi odnosi się Zygmunt Staszczyk, lider grupy T.Love50: „Przyjechał burak ze wsi do miasta i marzy mu się ogromna kaska garnitur kupił w wielkim multipleksie” on bardzo bardzo nie chce być ze wsi”. Natomiast lider grupy Ich Troje zaprezentował w 2002 r. ambicje urzędnicze na poziomie sołeckim. Wiązało się to z wchodzeniem Polski do UE: „Dziś zdałem sobie sprawę już że żaden ze mnie tani tchórz sołtysem teraz zostać chcę do Unii poprowadzić wieś”51. __________ 50 Potejto – sł. Z. Staszczyk (Muniek), muz. J. Polak, płyta Model 01, Superprodukcja; http://t-love.art.pl/. Strona internetowa oficjalnego fanklubu T.Love (dostęp: 28.05.2016). 237 Piosenka grupy Romantycy lekkich obyczajów (VII)52, zatytułowana Moja wieś zawiera w części początkowej obraz wsi: „Jestem chłopak z małej wioski / Obok niewielkiego miasta / Czas leniwy świat beztroski / Domy winogron zarasta”. Dalej już jest bardziej satyrycznie: „W małym sklepie jest jak w niebie / Można kupić nawet siebie […] W centrum wioski dom rozrywki / Tańce w parach i używki”. A w refrenie szyderstwo jest już wyraźne: „To jest moje imperium Słodki zapach perfum matki Podwórka za furtkami Koleżanki wariatki A koledzy to szpiedzy Wiemy wszystko o sobie Kto i kogo z kim i po co I odwrotnie”. F. „Dzieła” discopolowe, niektóre prymitywne muzycznie i tekstowo, wulgarne Utwory, które powstały, a może lepiej powiedzieć, zostały wyprodukowane począwszy od lat 90. XX w. Aranżacje silnie nasycone elektroniką, zastosowanie automatyki rytmicznej (perkusja i bas). Teksty nie nazbyt ambitne, refreny do zbiorowego wykonywania. Dobrym przykładem może być piosenka Kocham wieś (VIII) grupy o swojskiej nazwie Kalimero. Ten całkiem sensowny, lekko drwiący tekst, do muzyki głęboko nieautentycznej pseudoelektronicznej (bardziej syntetycznej niż szynka po 12 PLN/kg). Teledysk dostępny na YouTube wygląda jakby pochodził ze starych gier komputerowych53. A w tekście wyrażona jest wola narratora by być na wsi i to posiadaczem: „Chcę mieć dziś krowę […] Mieć też oborę / A w nim (sic!) świnki trzy”. Zaś w refrenie znajdujemy jednoznaczną deklarację: „Kocham wieś / I do szczęścia nic mi / więcej nie potrzeba”. Utworów wulgarnych jest wiele. Zwłaszcza w ostatnich latach. Nie warto ich popularyzować. Zasygnalizuję jako jeden z przykładów. „Dzieło” grupy Tymon & Transistors (V) – Wieś jak malowanie. Zapewne miało być śmiesznie, 51 52 53 Wybierz mnie (sł. M. Wiśniewski, muz. J. Łągwa), płyta Po piąte… niech gadają, 2002. Zespół powstał w Olsztynie w 2011 r. Ma hasło w Wikipedii, a piosenka pochodzi z pierwszej płyty Lejdis&Dżentelmenels z 2012 r. (oficjalna strona zespołu: romantycylekkichobyczajow.pl). Piosenka ma swój teledysk na YouTube. Tekst utworu jest bardzo obszerny, linia melodyczna trudna do uchwycenia, raczej melorecytacja. Grupa ma wiele utworów tanecznych o melodii nadzwyczaj zbliżonej do omawianego, np. miłosny manifest pt. Daj mi usta, daj mi uda. Oficjalna strona zespołu (www.kalimero.com) pokazuje tytuły z pierwszej płyty (2010) zatytułowanej skromnie Kalimero number one. 238 ale raczej jest jedynie niesmacznie. Choć zaczyna się jeszcze dość niewinnie: „wieś niewymownie piękna i inspirująca / woń krowiego łajna wszechogarniająca / cały ranek z tobą chcę ubijać masło / później zarżnąć prosię, zasiąść do obiadu”. W refrenie narrator zwraca się do swej partnerki („me kochanie”) i wyjaśnia, gdzie i jak pragnie się z nią kochać. A w drugiej zwrotce pojawia się motyw pracy: „twój tata patrzy koso – pora się wykazać / zrobić podorywkę, zreperować składak”. Innym przykładem wulgarnego i „wiejskiego” reggae może być wykonywana przez Junior Stress piosenka Wieś się niesie (IV)54. Stosunek autora tekstu do problematyki wiejskiej jedynie częściowo obrazują poniższe cytaty: „Tam słychać ptaków śpiew i czuć łajna swąd, / Jak mi przykro nigdy nie będę stąd […] Dla mnie nazbyt naturalnie za dużo przyrody jak dla mnie, / Nie za fajnie dla człowieka z miasta na kombajnie, / ani tym bardziej w łajnie nie za fajnie (oj nie za fajnie)”. O wieś zahacza nieco zespól Elektryczne Gitary w swym najbardziej niecenzuralnym utworze Wszystko ch. (sł. i muz. Kuba Sienkiewicz): „Byłem w Ryjo, byłem w Bajo, miałem bilet na Hawajo, byłem na wsi, byłem w mieście, byłem nawet w Budapeszcie”55. G. Pozostałe utwory To te, które z różnych względów chciałbym przynajmniej wspomnieć, a których nie udaje mi się umieścić w żadnej z powyższych grup. Czasami chodzi o piękna, linię melodyczną, a czasami słowa są co najmniej interesujące. Wreszcie bywa, że i jedno, i drugie, godne jest polecenia. Oto piosenka lansowana przez całe lata 50., z piękną linią melodyczną. Zatytułowana Na strażnicy miała przybliżać i propagować pracę wopistów, czyli żołnierzy Wojsk Ochrony Pogranicza. W refrenie wiejskie pochodzenie stęsknionego żołnierza nie budzi wątpliwości56: „Hen, daleko, za mgłą jest rodzinny mój dom __________ 54 55 56 Junior Stress, właściwie Marcel Galiński – wokalista polskiej sceny reggae i dancehall. W 2005 r. na festiwalu w Ostródzie uzyskał tytuł najlepszego wokalisty. W 2009 r. związał się z wytwórnią Karrot Kommando. Często występuje gościnnie lub na łączonych imprezach z zaprzyjaźnionymi artystami. http://www.elektrycznegitary.pl/. Oficjalna strona internetowa zespołu Elektryczne Gitary (dostęp: 27.05.2016). Cytowany utwór znacznie odbiega tekstowo od innego, bardziej „wiejskiego” (Na wysokiej rampie, sł. K. Sienkiewicz, muz. J. Wąsowski): „Ty się starasz przy ogródku / Ja mam młyn na końcu wsi / Życie płynie powolutku / Jak te mgły”. Słowa M. Łebkowski, muz. E. Olearczyk, 1951. Piosenkę wykonywał Chór Czejanda, a dziś na YouTube można wysłuchać i zobaczyć kilkanaście różnych wykonań i pomysłów aranżacyjnych i wizualizacyjnych. 239 Tam dziewczyna ma śpi w mej rodzinnej wsi”. Sam żołnierz także nie ma żadnych wątpliwości, że jego służba jest konieczna i potrzebna: „Gdy ty śpisz, kraju strzeże ktoś tu, / by cię nikt nie zbudził ze snu. […] Śpij spokojnie, moja miła, / Dzielnie czuwa straż”. Żołnierzowi nie jest lekko, lecz są sposoby na tęsknotę (Obozowe organki, sł. Aleksander Rymkiewicz, muz. Jerzy Tyszkowski, 1962): „Dobrze w swym plecaku mieć jakąś małą rzecz, co przypomni wieś rodzinną, jaśminową w niej dziewczynę”. I kolejny, znacznie późniejszy, utwór, który zasługuje na miano evergreenu, Medytacje wiejskiego listonosza (1969) Skaldów. Tu narrator – wiejski listonosz – rozważa różne aspekty epistolografii57. Dwa z nich dotyczą problematyki wiejskiej. Już na początku piosenki poznajemy horyzont geograficzny listonosza, który twierdzi że „Świat ma co najmniej tysiąc wiosek i miast”, następnie zaś wyraża przekonanie iż „ludzie listy piszą nawet w małej wiosce”. Abstrahując od tego drugiego stwierdzenia (bo raczej piszą SMS-y), piosenka nadal cieszy się wielką popularnością. Znacznie późniejsza (1983), i traktująca wieś całkiem w przenośni, jest Szklana pogoda zespołu Lombard z takim oto opisem przyrody: „Nad ogromną betonową wsią Z wolna gaśnie słoneczna żarówka Pod ogromną betonową wieś Kocim krokiem podchodzi szarówka”58. I na koniec, zachęcająca do czynnego wypoczynku, fraza ze śpiewanej do dziś piosenki Rower: „I depniemy sobie ode wsi dode wsi”59. __________ 57 58 59 Słowa L.A. Moczulski, muz. A. Zieliński. Na tekstowo.pl także tłumaczenie tekstu na angielski (CrystalCherry). Oprócz Skaldów wykonywali ten utwór Niebiesko-Czarni, a bardzo ładne wykonanie zaprezentowała na płycie Brathanki Grają Skaldów (2011) grupa Brathanki, sympatyczne Yamaha Band (2013), zaś głęboko niemiłe i nadzwyczaj elektroniczne (w odczuciu piszącego te słowa) Exdance (teledyski na YouTube). http://www.lombard.pl/. Oficjalna strona internetowa zespołu Lombard (dostęp: 27.05.2016). Słowa i muz. L. Janerka, płyta Plagiaty, 2005. 240 4. Wnioski 1. Najwięcej w okresie PRL spotykamy piosenek, gdzie wieś występuje w tytule lub w tekście „w towarzystwie” miasta. Są to figury retoryczne mające dać słuchaczom do zrozumienia, że opisywane czy też opiewane zjawisko ma charakter terytorialnie uniwersalny i dotyczy wszystkich, niezależnie od miejsca pobytu czy zamieszkania. 2. Propaganda PRL w pewnej mierze zaniedbała problematykę wiejską. Przynajmniej taki wniosek wypływa z porównania ilościowego piosenek zaangażowanych w budowę i umocnienie ustroju socjalistycznego w sferze pozarolniczej (setki) i wiejskiej (dziesiątki). 3. Wieś w piosence PRL do początku lat 60. XX w. jawi się jako jednowymiarowa. Walcząca o wydajność produkcji, uspółdzielczenie, radosna w pracy i odpoczynku. Wymieniana hurtowo wraz z miastem jako obszar budowy socjalizmu. 4. Popierana przez władze w latach 60. koncepcja nasycenia polskich piosenek rockowych tematyką ludową, dała rezultaty bardziej muzyczne (zwłaszcza melodie góralskie) niż w wymiarze tekstowym60. A potem aż do 1989 r. jest różnie: rockowo na ludowo, zwłaszcza muzycznie (Skaldowie, Trubadurzy, Breakout), choć i tekstowo (Kazimierz Grześkowiak), ale także z nostalgią (Chcę wyjechać na wieś) i na luzie (Żniwna dziewczyna). 5. Sporo po 1989 r. piosenek związanych z tematyką wiejską o pogardliwym, ordynarnym stosunku do „wiejskości” („wsiowości”) i często wulgarnym słownictwie. Nie dotyczy to jednak wszystkich tekstów piosenek związanych z popularnym na przełomie tysiącleci, a i do dziś cenionym przez niektóre środowiska nurtem disco polo. Można tu jednak mówić o wulgaryzacji strony muzycznej, prymitywizmie aranżacji i prostych tekstach o niewielkiej wartości literackiej. O popularności piosenek w ogóle, tych sprzed lat, a w tym i tych związanych z wsią, świadczyć może ilość odsłon, idąca w dziesiątki i setki tysięcy, różnych wykonań na YouTube. Także spore nakłady osiągają płyty z nagraniami, czy to składanki jednego wykonawcy (greatest hits), czy tematyczne. Te teksty i melodie przybliżają młodemu pokoleniu czasy minione, a starszym pozwalają wracać do wspomnień z młodości. __________ 60 M. Skotnicka, Treści historyczne we współczesnej polskiej muzyce rockowej, [w:] Obraz, dźwięk i smak…, s. 197–202; M. Michałek, Najnowsza historia Polski w tekstach utworów rapowych, tamże, s. 203–208. 241 Village leitmotivs in Polish songs (after World War II) The author made an attempt to present the different aspects of village life described in lyrics of Polish songs. The analysis was based upon sources from the Internet such as: Biblioteka Polskiej Piosenki, Tekstowo.pl. and Teksty.org. Some features of the author are related to melody, rhythms and arrangement of the songs described in the analysis. The author emphasizes the educational impact of songs. The material was carefully selected and divided into seven groups of topics: a) “mechanical” group - containing songs with words such as: village, villages, hamlet, including descriptions regarding to towns and cities, b) village propaganda and the alliance between city and village, c) rock and roll with countryside tune; d) attempts to describe reality of village life; e) satirical songs regarding villages, f) “masterpieces” of Polish disco g) remaining compositions. In every category there are quotations from the most significant songs. The author draws a conclusion that the most popular are first two groups of songs, hence those are the most important source of inspiration for artists. 242 „Zeszyty Wiejskie”, Z. XXII, 2016 Robert Dzięcielski Łódź Mężczyźni Pietryny Miasto Łódź nierozerwalnie związane jest z ulicą Piotrkowską. Już od trzech stuleci ulica ta wciąż staje się realną lub symboliczną drogą dla tysięcy… mężczyzn1! Niektórzy z nich już bezpowrotnie odeszli w otchłań niepamięci, inni zaś zostali zapamiętani i trwają w ustnych wspomnieniach lub artefaktach materialnych przybierających niekiedy postać pomników, tablic pamiątkowych czy innych przekazów wizualnych znajdujących się w przestrzeni publicznej ulicy Piotrkowskiej. Ze względu na społecznie dominujące pozytywne wartościowanie tego obszaru silne jest przekonanie o jego wyjątkowości. Cechy te są przenoszone również na tych, którzy „zamieszkują” tę przestrzeń i niejako do niej się upodabniają (działa to również i w drugą stronę – wyjątkowa postać może wpływać na umniejszenie lub powiększenie wartości miejsca)2. Mężczyźni Piotrkowskiej na pewno powinni być wyjątkowi! Ale, czy to oznacza, że powinni być piękni czy brzydcy, mądrzy czy głupi, bogaci czy biedni, znani czy anonimowi itd.? Jacy są mężczyźni ulicy Piotrkowskiej? Co to dzisiaj oznacza i jakie są ich związki z taką nadzwyczajną przestrzenią miasta? Pod koniec zeszłego wieku dokonały się zmiany w postrzeganiu mężczyzn. Jeszcze w latach 80. XX w. na zestaw cech tworzących stereotyp męskości składały się następujące: osobowości – niezależność, aktywność, kompetencja, łatwość podejmowania decyzji, niezawodność, wiara w siebie, nieuleganie naciskowi, poczucie przywództwa; składowe roli społecznej – jest głową domu, utrzymuje finansowo rodzinę, jest przywódcą, jest odpowiedzialny za domowe naprawy; wyglądu zewnętrznego – wysoki, silny, krzepki, szeroki w ramionach; __________ 1 2 Wśród „mężczyzn Piotrkowskiej” znanych z imienia i nazwiska są również i tacy, których tożsamość kryje się jedynie pod postacią ogólnej nazwy: dżentelmen, pan, gość, chłop, chłopak, facet, koleś, model, postać, typek, młodzieniec, staruszek lub bohater, artysta, żołnierz, kapłan, góral itd. Pod koniec 2015 r. w mediach lokalnych (i nie tylko) wywiązała się gorąca dyskusja dotycząca wizerunku centrum Łodzi. Zapalnikiem były słowa Bogusława Lindy wypowiedziane w rozmowie z dziennikarzem radiowym – „Łódź to miasto umarłe, miasto meneli”. Słowa te wywołały prawdziwą burzę medialną. Zob.: K. Warchoł, Bogusław Linda o Łodzi: Miasto umarłe, miasto meneli, http://lodz.wyborcza.pl/lodz/1,35153,19080979, boguslaw-linda-o-lodzi-miasto-umarle-miasto-meneli.html?disableRedirects=true, (dostęp: 20.11.2015); A. Tubilewicz, „Boguś w mieście meneli”. Łodzianie nagrali diss na Lindę [WIDEO], http://lodz.naszemiasto.pl/artykul/bogus-w-miescie-meneli-lodzianienagrali-diss-na-linde-wideo,3564680,art,t,id,tm.html, (dostęp: 20.11.2015). 243 zawodu – kierowca ciężarówki, instalator telefonów, chemik, burmistrz miasta3. K. Deaux oraz L. Lewis zauważyły, że komponent wyglądu zewnętrznego jest silnie korelowany i, będąc najłatwiej identyfikowalnym i dostępnym w relacjach interpersonalnych, silnie determinuje pozostałe części składowe stereotypów męskości. Dowodziły także, że przez pryzmat cech wyglądu postrzegane są pozostałe komponenty bycia mężczyzną. W kulturze współczesnej ciało męskie stało się obiektem zainteresowania reklamy i mediów – szczególnie w kontekście postaw konsumpcjonistycznych. Tożsamość męska zaczęła być przenoszona z cech intelektualnych (wewnętrznych) na cielesne (zewnętrzne). Wzorzec reklamowo-medialny silnie narzuca konieczność dbania o ciało i jego zewnętrzną estetykę. Mężczyzna coraz częściej wchodzi w obszary niegdyś zarezerwowane jedynie dla kobiet. Zmysłowość ciała męskiego staje się jedną z głównych cech tożsamości męskiej. Być mężczyzną dzisiaj to znaczy przede wszystkim „dobrze wyglądać”! Oznacza to, że mężczyzna może być mądry, silny, zasobny, wykształcony itp., ale na pewno powinien być estetycznie zadbany. Stąd wizualny obraz mężczyzny sukcesu, nawet jeśli odwołuje się do tradycyjnych znaczeń, będzie oparty na współczesnych kodach kulturowych: wysoki i wysportowany, o nienagannej aparycji, ubrany w drogie i ekskluzywne produkty, otoczony równie atrakcyjnymi przedmiotami, będący obiektem westchnień i pragnień seksualnych4. Jego siłą nie jest pozycja w strukturze społecznej, ale przede wszystkim w indywidualnych cechach zewnętrzności, które to wskazują dopiero na jego status społeczny. Jednakże współczesność tworzy napięcia w oczekiwaniach, kim ma być mężczyzna i jakie są wzorce jego męskości. Współczesny mężczyzna „miota się między postawą maczo, a delikatną i empatyczną, zdolną – podobnie jak kobieta – do głębokiej ekspresji swoich uczuć. Podobny problem powstaje w przypadku ciała męskiego; stąd wizerunki mężczyzn kulturystów i – z drugiej strony – mężczyzn o fizyczności androgynicznej”5. Obecnie obraz mężczyzny atrakcyjnego musi podkreślać jego cielesność i seksualność. Natomiast od mężczyzny lat minionych oczekiwano, że będzie mężnie bronił ojczyznę przed wrogiem, że w sytuacji ekstremalnej będzie można na niego liczyć, że podejmie odpowiedzialność za swoją wspólnotę itd. Był to obraz wyniosły, nieskazitelny, dumny, statyczny, a jednocześnie musiał być czytelny i jednoznaczny. W ścisłych centrach współczesnych miast odnajdziemy wizerunki mężczyzn zarówno jednego, jak i drugiego typu. Na ulicy Piotrkowskiej w Łodzi możemy zobaczyć nie tylko reklamowe obrazy atrakcyjnych mężczyzn, ale również spotkać ich „na żywo”. Najczęściej jednak będziemy mieli do czynienia z nieznajomymi, ze swoiście bezimiennymi __________ 3 4 5 K. Deaux, L. Lewis, The structure of gender stereotypes: Interrelationship among components and gender label, „Journal of Personality and Social Psychology”, 1984, vol. 46, issue 5, s. 991–1004. A. Brytek-Matera, Obraz ciała – obraz siebie. Wizerunek własnego ciała w ujęciu psychospołecznym, Difin, Warszawa 2008. Z. Melosik, Kryzys męskości w kulturze współczesnej, Oficyna Wydawnicza Impuls, Kraków 2006, s. 181. 244 modelami ucieleśniającymi kulturowe wzorce idealnego ciała i odsyłającymi do mężczyzn z obrazów reklamowych. Przyjmują oni pozy np. wysportowanego młodzieniaszka otwartego na działania ekstremalne (reklama dotycząca skoku z kosmosu), luzaka, kochanka, pracoholika zafascynowanego nowinkami technologicznymi czy usługami bankowymi. Obraz taki najczęściej zderza się z dawnym, co do pochodzenia lub co do stylu, tradycyjnym wizerunkiem wspaniałych i bohaterskich mężczyzn związanych z miastem, jego historią i kulturą. Tych mężczyzn raczej już nie można spotkać wśród bywalców Piotrkowskiej, chyba że… we wspomnieniach. Pamięć oparta o wizualne doświadczenie ulicy wyławia, jak z rzeki czasu, obrazy postaci szczególnych, oryginalnych, dawnych. Bo przecież fascynacja Piotrkowską to również reaktualizacje różnych osobistych „czasów”. Przebywanie na Pietrynie (bo tak popularnie zwana jest Piotrkowska), dokonuje się jakby na dwa równoległe sposoby – w czasie i przestrzeni. Spacer po ulicy wywołuje jednocześnie wiele drobnych wspomnień. Przemierzając przestrzeń wśród „żywych” podróżujemy jednocześnie w przeszłości, przywołując postaci i miejsca już minione. Najciekawsze jest to, że wspomnienia i skojarzenia nasuwające się dość spontanicznie zadziwiają swą różnorodnością również wspominających. Centrum Łodzi jest układem znaków odzwierciedlającym kulturowe wartości lokalne, obyczajowe, biograficzne, artystyczne, religijne, historyczne, narodowe itd. Wciąż, w sensie kulturowym, centralnym miejscem Łodzi jest ulica Piotrkowska. Symboliczny charakter i specyficzne funkcje czynią tę ulicę obszarem wielowymiarowym o bogatej warstwie informacyjnej, na którą składa się cała, rozciągnięta w czasie i przestrzeni, zmienna ikonosfera ulicy. Współczesne przebudowywanie wizualnych elementów Piotrkowskiej podlega ciągłej dynamice – w odbiorze społecznym różnie postrzegane, dla jednych jako zbyt szybkie, dla innych zbyt wolne. Przekształcenia tego typu wpływają na zachowania, postawy i wyobrażenia przechodniów, których często „improwizowane aktorstwo [...] staje się nawykiem”6. Ikonosfera ulicy zwielokrotniona jest przez odbicia w szybach okien, w oczach ludzi, w soczewkach kamer – wszystko synchronizuje się ze sobą. Wizualne doświadczania pulsującego miasta pozwalają także dostrzec nas samych. Reprezentacyjny charakter Piotrkowskiej ustanawiany był już u narodzin Łodzi przemysłowej, kiedy ulica ta stała się osią centralną, wokół której zaczęło powstawać nowoczesne miasto (dzisiejsze centrum). Piotrkowska jest jedną z najdłuższych ulic handlowych w Europie, liczącą ponad 4 km, biegnącą południkowo, w linii prostej od pl. Wolności na północy, do pl. Niepodległości na południu. Piotrkowska to nie tylko oś miasta, ale jego arteria i serce będące dzisiaj wizytówką Łodzi7. Pomimo widocznych oznak kryzysu w ostatnich __________ 6 7 B. Frydryczak, Okiem przechodnia: ulica jako przestrzeń estetyczna, [w:] Formy estetyzacji przestrzenie publicznej, red. J.S. Wojciechowski, A. Zeidler-Janiszewska, Instytut Kultury, Warszawa 1998, s. 113. Strategia Rozwoju Ulicy Piotrkowskiej w Łodzi na lata 2009–2020, Łódź 2009, s. 5, http://bip.uml.lodz.pl/_plik.php?id=18028, (dostęp: 20.05.2015). 245 latach, Piotrkowska nieustannie skupia jak w soczewce życie kulturalne i towarzyskie miasta. Przestrzeń tej ulicy jest niezmiennie miejscem różnych wydarzeń artystycznych i rozrywkowych. Piotrkowska jest jednym z najważniejszych historycznych miejsc Łodzi, a jednocześnie chyba najbardziej rozpoznawalną współcześnie marką miasta. Pietryna jest dziedzictwem wielokulturowej Łodzi i jej tożsamością – najcenniejszym skarbem, architektoniczną perłą, symbolem miasta8. Bywa zwana także kręgosłupem miasta, wewnętrznym dziedzińcem, rynkiem, centralnym placem, salonem, spacerniakiem czy historycznym traktem. Łodzianie twierdzą, że ulica Piotrkowska, podobnie jak Łódź, jest oryginalna, niepowtarzalna i jedyna, że jest obrazem ludzkiego sposobu życia, sumą doświadczeń, aspiracji i marzeń. Nie zaprzecza to temu, że Piotrkowska jako kulturowe centrum Łodzi, zapewne nie tylko we mnie, rodzi czasami skrajnie przeciwstawne odczucia, przemyślenia i postawy: od akceptacji po odrzucenie, od zachwytu po lekceważenie. Jednakże za pewnik można przyjąć, że ulica ta jest kreatorem znaczeń, ludzkich uczuć i doświadczeń. Centralność ulicy Piotrkowskiej wraz z jej dynamiką zmiany jest siłą powoływania nowości – współtworzenia „rzeczy pierwszych”. Owa szczególna siła kreowania „mitycznych początków” w obrazie ulicy Piotrkowskiej ukazuje nie tylko rzeczy wspaniałe (wzorcowe dla współczesnego wizerunku), ale również te gorsze (często subtelnie wyciszane i pomijane). Jakże znamiennym jest fakt, iż dziewiętnastowieczne miasto industrialne cechowało się wybujałą ornamentyką frontu kamienic i ukrytym ubóstwem na jej tyłach. „Strategia Rozwoju Ulicy Piotrkowskiej w Łodzi na lata 2009–2020”9 rozpoczyna się cytatem Łodzianina z wyboru, mistrza Jana Sztaudyngera, który pisał: „Jest największą Łodzian troską zmieścić wszystko na Piotrkowską”. Dodałbym, że szczególnie „zmieścić wszystko” to, co jest „pierwsze”, najważniejsze i jedyne w swoim rodzaju. W 1839 r. ulica Piotrkowska była świadkiem przybycia z Belgii i uruchomienia pierwszej w Królestwie Polskim maszyny parowej w fabryce Geyera. Owe 60 KM, uzyskanych dzięki tej maszynie, stało się mocą kreatywną narodzin potęgi Łodzi przemysłowej. Jednym z symboli miasta stał się wybudowany w Białej Fabryce pierwszy łódzki komin. W 1853 r. rozpoczął pracę pierwszy młyn parowy w Łodzi przy Piotrkowskiej, a w 1869 r. po raz pierwszy uruchomiono gazowe uliczne oświetlenie. W 1876 r. wybrukowano całą ulicę tzw. „kocimi łbami”. W 1887 r., w pofabrycznym budynku otwarto Hotel Grand, a w 1888 r. przy ul. Piotrkowskiej 67 otwarto teatr „Victoria” (późniejsze kino „Polonia”). W 1898 r. odbył się pierwszy kurs tramwaju elektrycznego po ulicy Piotrkowskiej, a w 1899 r. przy ul. Piotrkowskiej 120 uruchomiono pierwsze na ziemiach polskich stałe kino zwane „Teatrem Żywych Fotografii”… __________ 8 9 Tamże. Tamże. 246 We wspomnieniach łodzian czytamy: „Nauka chodzenia na światłach, milicjant z »bocianiego gniazda« kierujący ruchem. Start do etapu Wyścigu Pokoju i tłumy przed Grand Hotelem. Okrzyki »Staszek! Staszek!« (Królak). Kolorowa kawalkada kolarzy, czyli kawałek Europy w Łodzi. Dom towarowy, a potem »Magda«. Ciągłe odnawianie, remontowane fasady Piotrkowskiej. Pobliska nowa »Telewizja Łódź«. Pochody. Pierwsze neony! Pierwsze likwidowane kominy! Sygnał, że gdy jakiegoś towaru nie było na Piotrkowskiej, to nie było go w całej Łodzi. Długie kolejki do kin: »Hel«, »Polonia«, »Adria« (Główna), »Wisła«. A także pierwsza pijalnia piwa. Z ciemnym, słodowym piwem. W czwartki – tylko dla dam. A panowie? Panowie tylko po Piotrkowskiej chodzili z laseczką, nosili getry na butach, a zimą kalosze! Miała Pietryna i restauracje »Eldorado«, »Słonia«, »Peszt«, i bary – »Bankowy«, »Rekord«, i kawiarnie »Cyganeria«, »Warszawianka«, i klub »77«. Stąd po raz pierwszy wycofano tramwaje, a wprowadzono autobusy. Najwspanialsze lody jadało się na Narutowicza 2, a potem na Piotrkowskiej u pani Gronowskiej. Entuzjazm wzbudzały wyścigi konne. Odwiedzało się teatry »Bagatela«, »Osa« i pierwszą operetkę w »Lutni« na Piotrkowskiej 243. A nocą kręcili nasi filmowcy. Można było spotkać Zbyszka Cybulskiego, Mieczysława Voita, Ludwika Benoit i wielu innych. Nasz Łódzki Koloryt Pietryny!”10. Na ulicy Piotrkowskiej znajduje się wyjątkowa „Aleja Gwiazd” polskiego filmu, której pomysłodawcą w 1996 r. był Jan Machulski. Pierwsza gwiazda w nawierzchnię Pietryny została wmurowana dla aktora Andrzeja Seweryna. Natomiast w 2002 r. otwarto na Piotrkowskiej „Pomnik Łodzian Przełomu Tysiącleci”, czyli kilkanaście tysięcy imiennych żeliwnych płytek pokrywających kostkę brukową. Na wspólnym „poziomie 0” ulicznego bruku, znane i wybitne postaci związane z miastem i jego kulturową tożsamością, przeplatają się z postaciami raczej nieznanymi ogółowi, zwyczajnymi łodzianami. Piotrkowska dla jednych będzie przestrzenią wspaniałych i pięknych, prawie przez wszystkich rozpoznawalnych i cenionych postaci, a dla drugich może i niepięknych, i powszechnie nieznanych, ale dla tego miejsca w określonym czasie jakże charakterystycznych. Inaczej postrzega i oswaja ikonosferę ulicy nowicjusz, a inaczej obyty w przestrzeni mieszkaniec – jeden i drugi znajdzie coś dla siebie. Ulica Piotrkowska ma swoją pamięć i historię tak w sensie społecznym, jak i indywidualnym. W 2015 r. cała ulica Piotrkowska została oficjalnie uznana za pomnik historii11. Idąc Piotrkowską, mijamy szyldy, uliczne reklamy, witryny sklepów, biur, kawiarni itd. Wzrok, zatrzymując się niekiedy na obrazach miejskiej ikonosfery, dostrzega wśród różnorodnych znaków, motywów i tematów, także sylwetki pomnikowych mężczyzn. Ulica Piotrkowska przechowuje wciąż dawne, tradycyjne obrazy mężczyzn odporne na upływ czasu przez swą formę i materiał __________ 10 11 W. Borowski, Panna Młoda – Piotrkowska, [w:] Magiczne miejsca. Łódź, red. R. Bonisławski, Wyd. Piątek Trzynastego, Łódź 1998, s. 21. Łódź jest pomnikiem historii, http://www.fakt.pl/lodz/lodz-zostala-pomnikiemhistorii,artykuly,525093.html, (dostęp: 07.01.2016). 247 (pomniki, płaskorzeźby, tablice pamiątkowe) – np. Tadeusz Kościuszko, Władysław Reymont, Leon Schiller, ks. Ignacy Skorupka, Leopold Skulski, Jan Paweł II. Zmiany kulturowe wpłynęły i na ten element współczesnej ikonosfery ulicy, ponieważ coraz więcej pojawia się wizualnych obrazów tańszych i bardziej ulotnych (rysunek, malunek, fotografia reklamowa, obrazy ruchome na ekranach monitorów itp.). Za pomocą nowych technik można wyrazić i postać rzymskiego cesarza Nerona, króla Władysława Jagiełły, jak i postać współczesnego policjanta. Na ulicy Piotrkowskiej istnieje różnorodna kolekcja obrazów mężczyzn, wciąż zmienna, niedająca się zatrzymać galeria szacownych i zacnych. Jednym z charakterystycznych elementów ikonosfery łódzkiej ulicy są plenerowe pomniki-rzeźby z serii „Galerii Wielkich Łodzian” (pierwszy pomnik pojawił się w 1999 r.) – np.: Ławeczka Tuwima, Fortepian Rubinsteina, Kufer Reymonta, Fotel Jaracza. Wśród postaci znanych Łodzian można również natknąć się na pomnik „Lampiarza” – bezimiennego elektryka! Okazją do odsłonięcia tej rzeźby w 2007 r. była setna rocznica powstania pierwszej elektrowni w Łodzi. Ów bezimienny lampiarz stał się jubileuszowym pomnikiem łódzkiej energetyki. Kulturową rolą pomników jest być obrazem przeszłości – pamięci i historii – utrzymującym w społecznej świadomości aktualność wybranych wydarzeń i postaci w podzielanym systemie wartości. Pomniki mogą tworzyć swoisty kanon widzenia historii kultury lokalnej i narodowej przez pryzmat ikonosfery miasta. Dzięki obecności w danym miejscu mogą wyznaczać działania i kreować wyobrażenia społeczne. Wychylenie w przeszłość, dostępność historii, której teraźniejszymi i trwałymi znakami są pomniki ułatwia refleksję nie tylko o dziejach społeczności miasta, ale także o własnej biografii. Współczesność aktualizuje tę refleksję o przeszłości nakładając pewne klisze mentalne: „Szybkie tempo życia i dorastania oraz gwałtowność życiowych zmian często powoduje uczucie zagubienia i bezradności. Świat wydaje się nam wymykać spod kontroli, gdy zdobycze myśli technicznej doganiają marzenia o wszechmocy człowieka. Kiedy rzeczywistość zaczyna przekraczać ludzkie zdolności percepcyjne i adaptacyjne, »ucieka« się w przeszłość. Pojawia się tęsknota za stabilnym i bezpiecznym dzieciństwem”12. Przestrzeń miasta stać się może miejscem upamiętniającym czas przeszły i zakorzenionym w ludzkiej tożsamości, również poprzez uwiecznienie i uwydatnienie zwyczajnej postaci łódzkiego elektryka zapalającego lampę na Piotrkowskiej. Na bocznej elewacji kamienicy przy ulicy Piotrkowskiej 71 znajduje się fresk „Łódź w pigułce”, który imituje ścianę budynku z balkonami, oknami i bramą. Oprócz powszechnie znanych postaci widniejących w oknach i balkonach, w imitacji bramy stoją anonimowi: tkacz, Żyd oraz Lili Fontelli. Dłuższy czas nie zwracałem uwagi na te postaci w bramie. Momentem przełomowym było wykonanie przeze mnie zdjęcia, a następnie poprzez przyglądanie się __________ 12 B. Kozielska, Globalopolis – cywilizacja miasta, [w:] Globalopolis. Kosmiczna wioska. Szanse i zagrożenia, red. R. Borkowski, Instytut Wydawniczy Pax, Warszawa 2003, s. 176. 248 fotograficznemu obrazowi ulicznego fresku, zauważenie stojących w bramie, a przede wszystkim stojącego w jej głębi grajka (Lili Fontelli). To doświadczenie potwierdziło przekonanie, że fotografia może być pomocna w szerszym postrzeganiu przestrzeni społecznej, również z tego powodu, ponieważ nadal „nie musi wymyślać. Jest sama z siebie poświadczaniem autentyczności”13. Fotograficzny wizerunek grajka stojącego w bramie, podobnie jak namalowana postać na ścianie kamienicy, odsyła do realnej postaci ulicznego śpiewaka. Niestety nie dysponuję żadną fotografią przedstawiającą tego człowieka na ulicy Piotrkowskiej, a tym samym nie mogę na poziomie warstwy wizualnej stwierdzić, że „ta rzecz tam była” – jakby chciał R. Barthes14. Musiałbym odnieść się do innych „realności”, do pamięci i wspomnień. Obraz „mężczyzny na Pietrynie” może odwoływać się do prawdziwej postaci, jak i do wyimaginowanej. Ale, nawet gdybym miał archiwalne zdjęcie z grajkiem Lilim Fontellim na ulicy Piotrkowskiej, to i tak mogłoby ono pozostać „nieme” – bez kontekstu i znaczenia. Przeszłe zdarzenie utrwalone na fotografii musi dopiero nabrać sensu, wypełnić się treścią znaczeń, pamięci i doświadczenia. Owo fotograficzne studium zostało podporządkowane sile punctum15. Wśród tych trzech postaci stojących w fikcyjnej bramie, najbardziej jakby „wyszła do mnie” sylwetka tajemniczego nieco grajka z instrumentem, w cylindrze lub w meloniku. Pod koniec lat 40. XX w. ulica Piotrkowska została we wspomnieniach utrwalona jako deptak pełen biednych, ale… i radosnych ludzi! Piotrkowska: „Nasza magiczna ulica była pełna wielu ludzi z wojny, z końca świata, i tych, którzy ze zniszczonej Warszawy lub w drodze do niej, znaleźli przystań w Łodzi. A wśród tego barwnego tłumu był też Lili Fontelli, ubrany częstokroć w czarny garnitur, ewentualnie czarną pelerynę, cylinder z przytwierdzoną palącą się świeczką, prowadzony z obu stron pod rękę »defiladowo« przez takich samych sympatycznych »zgrywusów«. Wszyscy pozdrawialiśmy go – ozdobę deptaka [...]”16. Kim był Lili Fontelli uwieczniony nie tylko w przytoczonym powyżej wspomnieniu, ale również na muralu-fresku „Łódź w pigułce”? Na fresku odsłoniętym w 2000 r. pojawiają się 34 postacie wybrane przez łodzian w wyniku ogłoszonego konkursu pt. „I ty możesz przejść do historii”17. Wśród wybranych, spośród zasłużonych osób dla Łodzi, znalazło się 31 postaci historycznych uzupełnionych wizerunkiem łódzkiego tkacza, Żyda i… właśnie __________ 13 14 15 16 17 R. Barthes, Światło obrazu. Uwagi o fotografii, tłum. J. Trznadel, Wydawnictwo KR, Warszawa 1995, s. 120. Tamże, s. 129–130. Tamże, s. 46–47; S. Sikora, Fotografia – pamięć – wyobraźnia, „Konteksty. Polska Sztuka Ludowa” 1992, nr 3–4, s. 108–111. W. Borowski, dz. cyt., s. 20. Plebiscyt przeprowadził w 1997 r. Urząd Miasta Łodzi we współpracy z łódzkim oddziałem „Gazety Wyborczej”. Pomysłodawcą akcji był ówczesny Architekt Miasta Łodzi P. Biliński oraz redakcja „GW”. Autorem projektu muralu jest K. Jaśkiewicz. Wyboru spośród 130 kandydatur dokonało jury, do którego zaproszono m. in. rektorów łódzkich uczelni. Najczęściej typowanymi przez mieszkańców miasta byli: Julian Tuwim, król Władysław Jagiełło oraz marszałek Józef Piłsudski. 249 Lili Fontelli! W tym gronie znalazło się 28 mężczyzn: Kiejstut Bacewicz, Franciszek Ksawery Drucki-Lubecki, Ludwik Geyer, Ludwik Grohman, Władysław Jagiełło, Karol Jonscher, Aleksander Kamiński, Władysław Kędra, Krzysztof Kieślowski, Tadeusz Kotarbiński, Władysław Król, Hilary Majewski, Jan Moll, Józef Piłsudski, Izrael Poznański, Rajmund Rembieliński, Władysław Reymont, Artur Rubinstein, Karol Scheibler, Stanisław Staszic, Bohdan Stefanowski, Władysław Strzemiński, Jan Sztaudynger, Wincenty Tomaszewicz, Julian Tuwim, Wincenty Tymieniecki, Ludwik Zamenhoff. A wśród nich, w kolejności najczęściej powtarzanej profesji, znajdują się: sprawujący władzę, przemysłowcy, lekarze społecznie wrażliwi, poeci-literaci, pianiści-kompozytorzy, artyści i uczeni, działacze polityczno-gospodarczy i sportowiec. Lili Fontelli, „sympatyczny zgrywus” stojący w tunelu bramy łódzkiej kamienicy, był postacią niejednoznaczną. Brama kamienicy dzieląc, jednocześnie łączy ulicę z podwórzem – sferę zewnętrzną z wewnętrzną, publiczną z prywatną. Ulica to „świat oficjalny, wobec którego dom musiał wystawiać okazały fronton, niczym popiersie przyozdobione medalami okien i balkonów. Bywały domy o popiersiach bardziej kobiecych i bardziej męskich. Natomiast w obramowaniu skrzydeł domu mieściło się podwórze, jego przestrzeń nieoficjalna, prywatna, wewnętrzna. Podwórze było miejscem składowania opału, bezpiecznych zabaw dla dzieci, gromadzenia odpadów, przestrzenią ludyczną i gospodarczą”18. Podobnie jak brama, tak i stojący w jej świetle stawali się symbolem przejściowości, pośrednictwa, łączności, ale i oddzielenia. Dwoistość wydaje się najbardziej charakterystyczną cechą Lili Fontelli, którego uwieczniono stojącego i zamyślonego w cieniu wnętrza bramy, a zapamiętano poruszającego się i rozweselającego w świetle ulicy. W bramie można być niezauważonym: „Brama jest skazana na bycie omijaną. Mijają ją ludzie idący na zewnątrz i przechodzący jej wnętrzem. Jakie samopoczucie może mieć ktoś stale mijany, wymijany, pomijany? Ale za to ona trwa stale. Przemijają ci, co ją omijają”19. Uliczny grajek, znany pod pseudonimem Lili Fontelli, w rzeczywistości nazywał się Henryk Trajdos20. Pan Henio ponoć rozgłaszał po łódzkich kawiarniach, że przyjął ten pseudonim na cześć filmowej piosenkarki o takim właśnie nazwisku. Lili Fontelli to postać z historii polskiego filmu. „Zapomniana melodia” to jeden z najpopularniejszych polskich filmów fabularnych sprzed II wojny światowej. To komedia muzyczna z 1938 r., w reżyserii Konrada Toma i Jana Fethkego, z muzyką Henryka Warsa. W rolę kobiecą, nieszczęśliwie zakochanej artystki rewiowej Lili Fontelli, wcieliła się Alina Żeliska21. __________ 18 19 20 21 S. Symotiuk, Filozofia i genius loci, Instytut Kultury, Warszawa 1997, s. 8. Tamże, s. 14. B. Dmochowski, Zdarzyło się na Piotrkowskiej. Spacerkiem po historii Łodzi, „Express Ilustrowany”, 13 X 2015, http://www.expressilustrowany.pl/artykul/8988048,zdarzylosie-na-piotrkowskiej-spacerkiem-po-historii-lodzi,id,t.html, (dostęp: 03.07.2015). Alina Żeliska, [w:] Internetowa Baza Filmu Polskiego, http://www.filmpolski.pl/fp/ index.php?osoba= 211331, (dostęp: 18.01.2016). 250 Pan Henio, uliczny śpiewak, przekraczający uznane granice zachowania się w przestrzeni publicznej, wyrósł w miarę upływu czasu wręcz na jej charakterystyczny element: „W łódzkim powojennym pejzażu tak nazywano faceta śpiewającego głównie na Pietrynie. Śpiewał głośno i bez tremy, bo jej nie posiadał. Miał konstrukcję psychiczną odbiegającą od oficjalnie przyjętej normy. Chyba płci nie pomyliłem. [...] Płeć jak najbardziej OK. Łódzki Lili Fontelli był dla Łodzi tym, czym dla Sopotu Parasolnik. [...] Miał na imię Henryk, nazwiska nie pamiętam, tuż powojnie chodził ze mną do YMCA, zdradzał już wtedy objawy choroby psychicznej. Gdy podrósł, zaczął chodzić po lokalach i śpiewał. Występował również w przerwie meczu na stadionie ŁKS. Raz, w ostatki, śpiewał na Piotrkowskiej z zapaloną świecą umocowaną na cylindrze na głowie”22. Nie wszystkie informacje dotyczące grajka są dzisiaj sprawdzalne. W jednej z recenzji oryginalnego przewodnika23 tematycznego po miejscach związanych z dramatycznymi i kryminalnymi wydarzeniami w polskich dziejach, a między innymi z łódzkimi katami z czasów II wojny światowej, autor zwrócił uwagę na przebywanie w piwnicach przy ul. Anstadta (siedziba byłego gestapo w Łodzi) Lili Fontelli. Dobrze pamiętał go jeszcze z „czasów licealnych”24. A oto inne wspomnienia: „[...] przypomina mi się Lili Fontelli, który pół wieku temu jeździł dorożką po ulicy Piotrkowskiej w Łodzi. Co jakiś czas stawał w dorożce albo na chodniku, fatalnie śpiewając cienkim głosem. Chciał też śpiewać w kawiarniach, ale go wypraszano. Z Warszawianki czy Grandu wypraszali go szatniarze, a że w Honoratce szatniarza nie było, wypraszała osobiście właścicielka, pani Stefania. Zbierał datki do kapelusza. Datki od przechodniów Lili Fontelli dostawał [...]”25. Wśród zapamiętanych postaci mężczyzn z Piotrkowskiej można spotkać jeszcze wielu innych, którzy tworzą bardzo specyficzny folklor uliczny. Jednym z nich był pan „ze zniszczoną twarzą”, który handlował sznurowadłami: „Chyba wszyscy Łodzianie z okresu panowania wczesnego Edwarda [Gierka] kojarzą tego pana ze zniszczoną twarzą handlującego sznurowadłami i pumeksem na Piotrkowskiej w okolicach [ulicy] Andrzeja [...]. Jakoś tak dziwnie pewnych obrazów się nie zapomina – pamiętam tego pana ze zniszczoną twarzą i chyba niewidomego [...]. Chyba był słabowidzący. Pamiętam, że jak moja mama kupowała u niego; to zbliżał rękę z pieniędzmi do oczu i nie mylił się, wydając resztę”26. __________ 22 23 24 25 26 http://forum.gazeta.pl/forum/w,63,79585510,,Lili_Fontelli_kim_byl_.html?v=2, (dostęp: 10.08.2013). T. Ławecki, K. Kunicki, L. Olchowik-Adamowska, Śladami słynnych zbrodni. Przewodnik, Wydawnictwo BOSZ, Olszanica 2011. C. Rudziński, http://www.bosz.com.pl/books/332/Sladami-slynnych-zbrodni-Przewodnik /award/#review, (dostęp: 03.10.2015). S. Kokesz, Króliczek, [w:] „Nowy Dziennik. Polish Daily News”, 30 IX 2010, http://www.dziennik.com/weekend/artykul/kroliczek, (dostęp: 18.06.2014). Pan z zniszczoną twarzą – sznurowadła, w: Łódzki Wehikuł Czasu. Grupa zamknięta, https://www.facebook.com/groups/332226390303794/?fref=ts, (dostęp: 02.02.2016). 251 Jeszcze inny został zapamiętany ze względu na inwalidztwo: „a pamiętacie taką postać, rysuje mi się pod powiekami jak przez mgłę, też handlował czymś na rogu Piotrkowskiej i Pasażu Majera, nie miał jednej nogi, chodził o kulach w półwojskowym ubraniu [...] i w berecie na głowie. [...] On nosił na tej istniejącej nodze buty – oficerki z klasyczną przedwojenną »szklanką«”!27. Zapamiętany został również sprzedawca noży: „A z takich »typów« to kojarzę jeszcze pana, który na Górniaku sprzedawał (może nadal to robi) noże i tnie cały dzień kartki, mamrocząc pod nosem »reklamy«”28. A także sprzedawca spinaczy do włosów: „Pamiętacie człowieka, który na Piotrkowskiej sprzedawał spinacze do włosów, jak mówił dobre, mocne, stalowe [...]. Ten ze spinaczami to handlował już w latach 50-tych. [...] Absolutnie kultowa postać, jako dziecko bardzo było mi go żal, ale jednocześnie strasznie się bałem jego wyglądu [...]. O tym handlującym spinaczami był w prasie artykuł, bo kiedy zmarł okazało się, że w jego mieszkaniu odkryto podobno spory majątek [...]. Z tym majątkiem, to bajka. Żył skromnie i niewiele miał [...]. Bardzo prawdopodobne, no ale przecież »prasa doniosła« [...]. Pamiętam tego pana, chodził i wołał: spinacze, agrafki, małe, dobre, stalowe. Wchodził też do sklepów, a jak nic nie sprzedał to mówił k-wa, nic nie idzie. Swego czasu krążyło powiedzenie: na pytanie jak idzie odpowiadało się jak temu ze spinaczami w deszcz. [...] Pojawiał się jeszcze w końcu lat 60-tych /68–72/. Na jednym oku chyba jak dobrze pamiętam miał bielmo. [...] Ale także »zagrał« siebie w jednym z odcinków Kariery Nikodema Dyzmy [...]. Doskonale go pamiętam i to jego »kup pani – dobre stalowe«, z sentymentem to wspominam, przechodząc koło dawnego baru mlecznego na Piotrkowskiej przy Andrzeja. [...] Ten sprzedawca, to ojciec mojego kolegi. Pan Dąbrowski”29. Etnograf, zauważając w przestrzeni miejskiej ulicy postaci mężczyzn takich jak Lili Fontelli czy pana „ze zniszczoną twarzą sprzedającego sznurowadła”, zdaje sobie sprawę z obowiązujących współcześnie wzorców dotyczących mężczyzn, a przypisujących im wciąż takie cechy jak: aktywność, stanowczość, dominację, poczucie wyższości, samodzielność, skuteczność w działaniu, ambitne dążenie do celu, łatwość decydowania, racjonalność, logikę, niezależność, opanowanie, ale jednocześnie chłód emocjonalny, agresywność i nieczułość30. Jednakże centralna ulica miasta jest w stanie pomieścić i „innych gości” charakterystycznych dla danego czasu i danej wrażliwości. Przeczytałem kiedyś na jakimś blogu, że „męskie nogi służą do chodzenia…” – zapewne i po ulicy Piotrkowskiej w Łodzi. Ludzkie nogi pozwalają na poruszanie się, zmianę miejsca, ale i na rozwój więzi społecznych, na zbliżanie się, ale i oddalanie. Symbolizują człowieka w jego dynamice. Tradycyjne postrzeganie mężczyzn łączyło się z widzeniem ich jako podmiotów działających __________ 27 28 29 30 Komentarze do postu: Pan z zniszczoną twarzą – sznurowadła, w: Łódzki Wehikuł Czasu. Grupa zamknięta, https://www.facebook.com/groups/332226390303794/?fref=ts, (dostęp: 02.02.2016). Tamże. Tamże. D. Pankowska, Wychowanie a role płciowe, GWP, Gdańsk 2005. 252 i posiadających siłę – wojowników, zdobywców, władców. Jednakże po Piotrkowskiej chodzą różni mężczyźni. Chłopak z Pietryny ma wiele twarzy (podobnie jak sama ulica). Są to mężczyźni, którzy przechodzą po jej bruku, przejeżdżają rowerami, rikszami, samochodami czy tramwajami. Niekiedy zatrzymują się przed jakąś wystawą, aby dłużej skupić uwagę na wybranym obrazie lub tekście, przyglądając się innym (również sobie). Czasami zatrzymują się, stoją lub siadają na ławeczkach, aby pobyć dłużej w atmosferze ulicznej sceny. Od czasu do czasu, szczególnie latem, zajmują miejsca siedzące przy stolikach w jakimś jednym z licznych ogródków piwnych, albo, jeśli jest to zima, sadowią się wygodnie we wnętrzach lokali oddzielanych od samej ulicy jedynie szybami. Są to różni mężczyźni. Nie sposób ich wyliczyć, ani wszystkich opisać. Niewątpliwie najczęściej są nimi mieszkańcy Łodzi, ale bywają także przybysze z różnych bliższych i dalszych okolic. Na ulicy Piotrkowskiej bywają starzy i młodzi panowie, bogaci i biedni, uśmiechnięci i smutni, wyjątkowi i zwyczajni – w kulturowej ikonosferze. Bardziej lub mniej znani zamieszkują zakamarki naszych miast, przyczyniają się do powiększania inwentarza naszych pamiątek, wyłaniają się, czasami nie wiedząc czemu, z niepamięci. Bywamy zaskoczeni, że nie tylko my podzielamy to przekonanie o zasadności połączenia tak różnych elementów w jedną całość. Pewność ustępuje wówczas miejsce zadziwieniu. Jacy są prawdziwi mężczyźni Piotrkowskiej? A może są jak w dawnej piosence: „Pod górę się czeszą prawdziwi mężczyźni I noszą w kieszeniach zielone grzebyki I wódek słodkich nie piją mężczyźni I rzewnej nie znoszą muzyki [...] Prawdziwi mężczyźni po bitwach wygranych Wracają do domów zwycięstwem pijani A kiedy przegrani wracają nad ranem Do żon do kochanek do mamy To krwawią im rany po bitwach niestety Nie z własnej winy przegranych A czasem ich spotkasz w cukierni na rogu Nad kruchym ciasteczkiem w najdalszej dzielnicy Jak biorą należny prawdziwej męskości Chłopięcy deputat słodyczy Lecz to się nie liczy! Lecz to się nie liczy!”31. __________ 31 A. Garczarek, Piosenka o prawdziwych mężczyznach, http://teksty.org/andrzej-garczarek, piosenka-o-prawdziwych-mezczyznach,tekst-piosenki, (dostęp: 30.01.2016). 253 Ryc. 1. Fotoreporterzy i pomnik „Ławeczka Tuwima” (fot. R. Dzięcielski) Ryc. 2. Front jednej z kamienic i postać muskularnego mężczyzny (Atlant) podtrzymującego strop (fot. R. Dzięcielski) 254 Ryc. 3. Reklama sklepu z kosmetykami (fot. R. Dzięcielski) Ryc. 4. Jedna z gwiazd w Alei Gwiazd Łódzkiej Drogi Sławy (fot. R. Dzięcielski) 255 Ryc. 5. Pomnik Jana Pawła II przy ulicy Piotrkowskiej (fot. R. Dzięcielski) Ryc. 6. Postać górala, od której potocznie nazywa się kamienicę „Pod Góralem” (fot. R. Dzięcielski) 256 Ryc. 7. U Chochoła (fot. R. Dzięcielski) Ryc. 8. Fragment fresku „Łódź w pigułce” – w bramie stoją od lewej: typowy łódzki tkacz, Lili Fontelli, anonimowy łódzki Żyd (fot. R. Dzięcielski) 257 Ryc. 9. Charlie i kino (fot. R. Dzięcielski) Ryc. 10. Łódzcy rikszarze na Piotrkowskiej (fot. R. Dzięcielski) 258 Ryc. 11. Pomnik „Kufer Reymonta” (fot. R. Dzięcielski) The men of Pietryna The city of Lodz is strictly connected with Piotrkowska Street which is the heart and the symbol of the city. We can easily find stories of specific men and their images which are related to Piotrkowska Street. The street is also presented as a space which in a visual way exposes men commonly considered as important ones for the culture of the place. Thanks to clashing tradition with modernity plenty of examples of men characters were created. The researcher restores, with special care, marginal and little-known pictures to social remembrance. The men of Piotrkowska Street are great and insignificant, wellknown and nameless, exceptional and ordinary as well. 259 „Zeszyty Wiejskie”, Z. XXII, 2016 Damian Kasprzyk Uniwersytet Łódzki Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej Patriotyzm lokalny – konteksty tożsamościowe Rozważania na temat patriotyzmu lokalnego i (jego) tożsamościowych kontekstów, warto rozpocząć, sięgając po termin nieobecny w tytule. Jest nim regionalizm. Spośród wielu definicji wybierzmy tę, która określa regionalizm jako stan świadomości, manifestujący się pozytywną i twórczą postawą jednostki wobec regionu, najbliższego otoczenia, okolicy1. W ramach indywidualnych, choć także i zbiorowych postaw, rozpatrywać możemy kolejne zjawiska kojarzone z regionalizmem, takie jak: aktywność naukowo-badawcza, artystyczna, społeczna, animatorska, edukacyjna itp. Proponowane tu ujęcie regionalizmu absorbuje kategorię jaką jest patriotyzm lokalny, bliskie jest też koncepcji tożsamości regionalnej rozumianej jako rodzaj tożsamości terytorialnej przejawiającej się emocjonalnym poczuciem identyfikacji człowieka z określonym terytorium, jego krajobrazem, ludnością, symbolami, wytworami kultury materialnej i duchowej2. Regionalizm staje się tym samym kategorią wiążącą i porządkującą. Ustalmy również, że tak regionalizm, jak i patriotyzm postrzegane są nieraz jako przejawy miłości – regionalizm do regionu, patriotyzm zaś do ojczyzny i narodu – oraz że komponentami tego uczucia są: szacunek, troska, zainteresowanie, poświęcenie, lojalność i odpowiedzialność3. Te i inne zbieżności sprawiają, że niektóre definicje, zdają się trwale wiązać oba pojęcia. Oto jedna z nich: „patriotyzm mieści w sobie te pozytywne __________ 1 2 3 Obszernego zestawienia ujęć regionalizmu dokonali ostatnio m.in.: J. Poniedziałek, Regionalizm i jego wymiary – zarys definicyjny, [w:] Wokół regionalizmu. Formy i odmiany kwestii regionalnej, pod red. tegoż, Wydawnictwo Uniwersytetu WarmińskoMazurskiego, Olsztyn 2015, s. 13–31; R. Kowalczyk, Interdyscyplinarne i społeczne ujęcia regionalizmu, „Przegląd Wielkopolski” 2014, nr 2, s. 18–29; R. Szul, Regionalizm. Refleksje na temat ewolucji idei i praktyki regionalizmu w Europie, [w:] Region i regionalizm w socjologii i politologii, pod red. A. Pawłowskiej i Z. Rykiela, Wydawnictwo Uniwersytetu Rzeszowskiego, Rzeszów 2012, s. 31–46; J. Grad, Współczesny sens regionalizmu, „Sensus Historiae” 2010, nr 1, s. 51–68. R. Szul, Przestrzeń – gospodarka – państwo, seria wyd. „Rozwój Regionalny, Rozwój Lokalny, Samorząd Terytorialny”, nr 26, Uniwersytet Warszawski, Warszawa 1991, s. 49. Cyt. za: D. Szymańska, Kilka uwag na temat tożsamości regionalnej, [w:] Badania nad tożsamością regionalną, pod red. A. Matczaka, Krajowy Ośrodek Dokumentacji Regionalnych Towarzystw Kultury, Łódź–Ciechanów 1999, s. 70. Por. E. Fromm, O sztuce miłości, przeł. A. Bogdański, PIW, Warszawa 1971, s. 35–43. 261 przymioty osobowościowe, które są pojmowane jako naturalne reakcje podyktowane głosem serca i rozumu, nakazane potrzebami narodowymi, państwowymi i politycznymi, okolicznościami lokalnymi i sytuacjami zmuszającymi do bezinteresownego zachowania się wobec spraw ważnych publicznie. A więc mówiąc o patriotyzmie w rezultacie mamy do czynienia z postawą społecznoideową, łączącą przywiązanie do własnej miejscowości z przywiązaniem do własnej ojczyzny”4. Z kolei Krzysztof Kwaśniewski twierdzi wprost (odwołując się do koncepcji Stanisława Ossowskiego): „Regionalizm jest [...] patriotyzmem lokalnym, który tak samo mieści się w patriotyzmie ogólnonarodowym, jak związek ze znaną nam osobiście »ojczyzną prywatną« mieści się w związku z całością »ojczyzny ideologicznej«”5. Regionalizm o wiele później niż patriotyzm poddano teoretycznej refleksji. Śledząc ów dyskurs w polskiej literaturze przedmiotu, łatwo dostrzec imperatyw podporządkowania spraw regionalnych celom narodowo-patriotycznym. Region to kuźnia twórczej osobowości i miejsce nabywania wartości, na szczycie których plasuje się dobro narodowe. Regionalista zaś to ktoś składający swoje talenty i zapał twórczy na ołtarzu ojczyzny. Jest on bowiem wytworem, ale i piewcą „naszych” dziejów, „naszej” kultury. Koncepcja ta wynika z kanonu, mocą którego umieszcza się regionalizm w orbicie postaw kojarzonych z patriotyzmem narodowym, co ma kluczowe znaczenie dla postawionych w tytule rozważań i czemu warto się nieco bliżej przyjrzeć. W licznych dawnych, ale i współczesnych publikacjach, działania pierwszych regionalistów (jeszcze tych XIX-wiecznych), określa się wprost mianem działalności patriotycznej, a ich aktywność – „formą praktykowania pamięci narodowej”6. Nie inaczej traktowano regionalizm w II Rzeczypospolitej, gdy cały wysiłek narodu starano się koncentrować wokół kwestii odbudowy i integracji państwa. Paradoksalnie, w okresie Polski Ludowej niewiele się w tej materii zmieniło. Większość społeczeństwa pozostawała przy tradycyjnym, romantyczno-narodowym modelu patriotyzmu, mimo prób zaaplikowania nowych koncepcji. Ostoją patriotyzmu była w tym czasie rodzina, Kościół i wiele innych środowisk7. Oczywiście za sprawą cenzury zaistniało zjawisko, które określić można mianem reglamentacji obszarów badawczych, narzucono także pewien model interpretacji dziejów, a część regionalistów miała prawo odczuwać rozmaite ograniczenia. Jednak pamiętajmy, że wciąż na kształtowanie postaw obywatelskich miała wpływ wizja państwa wybitnie scentralizowanego __________ 4 5 6 7 S. Gawlik, Rola towarzystw regionalnych w patriotycznej i kulturowej edukacji młodzieży, [w:] Być narodowi pożytecznym, pod red. A.J. Omelaniuka, Ruch Stowarzyszeń Regionalnych Rzeczypospolitej Polskiej, Gorzowskie Towarzystwo Regionalne, Dolnośląskie Towarzystwo Społeczno-Kulturalne, Gorzów Wielkopolski–Wrocław 2002, s. 115. K. Kwaśniewski, Regionalizm, „Rocznik Kaliski”, T. XX, 1987, s. 30. B. Gołębiowski, Przełomy wieków. Od kulturozbieractwa do Internetu, Oficyna Wydawnicza „Stopka”, Łomżyńskie Towarzystwo Naukowe im. Wagów, Łomża 2002, s. 46. J. Sadowska, Idea „patriotyzmu socjalistycznego” w Polsce, [w:] Wymiary patriotyzmu i nacjonalizmu. Studia interdyscyplinarne, pod red. J. Miluskiej, Wydawnictwo Uczelniane Politechniki Koszalińskiej, Koszalin 2009, s. 143–157. 262 i unitarnego. Świeżą pamięć zbrodni hitlerowskich i lęk przed rewizjonizmem podsycano, sięgając do klasycznego zestawu patriotycznych symboli, odpowiednio tylko wyselekcjonowanych. W wielu powstałych wówczas definicjach regionalizmu także pojawia się imperatyw podporządkowania nadrzędnym celom narodowej i państwowej wspólnoty, a definicje te wciąż są przytaczane jako aktualne8. W nowej rzeczywistości (po 1989 r.) zwoływano opiniotwórcze Kongresy Regionalnych Towarzystw Kultury (RTK) z inicjatywy istniejącej w latach 1981–2002 Rady Krajowej RTK – swoistej reprezentacji polskich regionalistów. Nastrój radości mieszał się z obawami o przyszłość kraju w obliczu radykalnych przemian społeczno-kulturowych. Regionaliści – można by rzec niezmiennie – mówili o potrzebie pielęgnowania postaw patriotycznych. Okres ten zaowocował wieloma publikacjami o znamiennych tytułach: Regionalizm polski – dwa wieki w służbie narodu9, Tożsamość narodowa a ruch regionalny w Polsce10, Być narodowi pożytecznym11 itp. Powstające wówczas dokumenty programowe i publikacje pokonferencyjne miały często charakter niemalże kanoniczny, posiadały stosunkowo duży nakład, były sprawnie dystrybuowane i stanowią jeszcze dziś podstawową pozycję w bibliotece niejednego regionalisty. Podczas Wrocławskiego Kongresu RTK w 1994 r. uchwalono Kartę Regionalizmu Polskiego, w której czytamy: „Losy historyczne sprawiły, że od wieków najwyższą wartością Polaków jest ojczyzna. Wszelkie nasze działania winny jej służyć. Określając zasady regionalizmu polskiego, jesteśmy pomni tego, że dobrem nadrzędnym dla nas wszystkich jest Polska”12. W tym niezbyt obszernym, zwięzłym dokumencie 6-krotnie jest mowa o narodzie, 5-krotnie o kraju i państwie polskim, zaś 3-krotnie pada termin „ojczyzna”. W 2002 r. powołano Ruch Stowarzyszeń Regionalnych Rzeczypospolitej Polskiej w miejsce Rady Krajowej RTK. Wspomnijmy, że X – jubileuszowy Kongres Stowarzyszeń Regionalnych zorganizowany we wrześniu 2014 r. w Bydgoszczy, odbył się pod hasłem Regionalizm polski 25 lat po transformacji jako ważne źródło odrodzenia narodu i państwa. Niewątpliwie naród, państwo i patriotyzm stanowią wciąż ważne punkty odniesienia dla poczynań wielu polskich regionalistów. Przypomina się przy tym charakterystyczne wypowiedzi wybitnych postaci kultury i polityki kojarzonych z regionalizmem, m.in. Adama __________ 8 9 10 11 12 Por. np. definicję autorstwa Lecha Bądkowskiego, Kaszubsko-Pomorskie drogi, „Pomerania” 1988, nr 10, s. 2. A. Gładysz, Regionalizm polski – dwa wieki w służbie narodu, [w:] Czym jest regionalizm, pod red. S. Bednarka, Rada Krajowa Regionalnych Towarzystw Kultury, Wrocław– Ciechanów 1998. Tożsamość narodowa a ruch regionalny w Polsce, pod red. A Kociszewskiego, A.J. Omelaniuka, K. Orzechowskiego, Ciechanów 1998. Być narodowi pożytecznym, dz. cyt. Cyt za: A.J. Omelaniuk, Powstawanie Karty Regionalizmu Polskiego, [w:] Regionalizm polski u progu XXI wieku, pod red. S. Bednarka i in., Wydawnictwo DTSK Silesia, Ciechanów–Wrocław 1994, s. 167. 263 Chętnika: „Czyniąc, zastanawiam się czy to będzie dobre dla Polski”13 i Wincentego Witosa: „A Polska winna trwać wiecznie”14. Sytuowanie własnych postaw, poglądów i zachowań w kontekście takich kategorii jak naród – państwo – patriotyzm jest więc, od niemal dwóch stuleci, wyraźnym rysem tożsamościowym polskich regionalistów. Niezależnie od indywidualnych stanowisk, deklaracja odnosząca się do tych kwestii staje się istotnym aspektem ideowej autocharakterystyki ruchu regionalistycznego. Liczni regionaliści deklarują przeświadczenie o istnieniu kręgów, czy też ogniw w łańcuchu wartości i tożsamości. Mówią mianowicie o wymiarach afiliacji i poznania: indywidualnym, rodzinnym, lokalnym, regionalnym, narodowym (państwowym), europejskim i ogólnoludzkim. Również wielu uczonych tworzyło i tworzy schematy w postaci rozchodzących się kręgów, ukazując tym sposobem „płaszczyzny życia człowieka”15, „obszary identyfikacji w procesie kształtowania tożsamości”16, czy też „przestrzenne strefy poznawania/ doświadczania”17. Często były to propozycje lokowane w kontekście rozważań na temat edukacji lub tożsamości regionalnej. Istotnym elementem staje się tu pogląd, że zakotwiczenie we wspólnotach podstawowych (rodzinnej, lokalnej) warunkuje trafne odczytanie kodów symbolicznych szerszych kręgów. W myśl tej koncepcji zaangażowanie się w sprawy najbliższego otoczenia stanowi warunek i wstęp ku zrozumieniu tego co szersze, ogólniejsze, większe. Koncepcja kręgów afiliacji wyraźnie pobrzmiewa w wypowiedziach regionalistów. Józef Borzyszkowski na przykład twierdzi, że bliski jest mu etos regionalisty ujęty w ideale Kaszuby – Pomorzanina – Polaka – Europejczyka, chrześcijanina i człowieka18. Zasadniczo, na istnieniu owych kręgów afiliacji __________ 13 14 15 16 17 18 Cyt za: J. Damrosz, Rola kulturotwórcza polskiego regionalizmu, „Informator Krajowego Ośrodka Dokumentacji Regionalnych Towarzystw Kultury w Ciechanowie”, nr 11, 1997, s. 48. Cyt za: J. Damrosz, Czy regionalizm polski jest przeżytkiem? [w:] Regionalizm polski 25 lat po transformacji jako ważne źródło odrodzenia narodu i państwa. X Kongres Stowarzyszeń Regionalnych w Bydgoszczy. Referaty i prezentacje. Bydgoszcz 11–13 września 2014 roku, pod red. J. Derendy, Towarzystwo Miłośników Miasta Bydgoszczy, Bydgoszcz 2014, s. 61. U. Kaczmarek, Młodzież – regionalizm – kultura, [w:] Tożsamość narodowa a ruch regionalny w Polsce, dz. cyt., s. 152. A.I. Brzezińska, Dzieciństwo i dorastanie: korzenie tożsamości osobistej i społecznej, [w:] Edukacja regionalna, pod red. A.W. Brzezińskiej, A. Hulewskiej, J. Słomskiej, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2006, s. 75. M.Z. Pulinowa, Propozycje założeń programowych międzyprzedmiotowej edukacji środowiskowej, „Geografia w Szkole” 1994, nr 4, s. 228. Schemat ten wykorzystała niedawno A. Roguska, Czy komuś we współczesnej Polsce potrzebna jest kultura ludowa? [w:] Uniwersalizm i tradycja w kulturze. Aktualność kultury ludowej. Część III, pod red. A. Roguskiej, M. Danielak-Chomać, Pracownia Wydawnicza Wydziału Humanistycznego Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach, Siedlce 2015, s. 55. J. Borzyszkowski, Z doświadczeń kaszubsko-pomorskiego regionalisty, [w:] Kim jesteś, regionalisto? Sylwetki, opinie, diagnozy, pod red. D. Kasprzyka, Interdyscyplinarny Zespół Badania Wsi UŁ, Łódź 2012, s. 13–14. Por. J.S. Pasierb, W perspektywie kultury, DTSK Silesia, Wrocław 1994, s. 21. 264 opierała się też idea krajowości Lecha Bądkowskiego – kaszubskiego działacza społecznego, dziennikarza i tłumacza19. Jest o nich mowa w licznych dokumentach programowych polskiego regionalizmu. Warto w tym miejscu przypomnieć, że za koncepcją owych kręgów afiliacji stoi niezwykle nośna teoria S. Ossowskiego, według której między ojczyzną ideologiczną a ojczyzną prywatną istnieje wyraźna relacja hierarchiczna. Ojczyzna prywatna reprezentuje ojczyznę wielką. Na ojczyznę prywatną spływa splendor ojczyzny narodowej. Ta pierwsza jest jakby reprezentantką tej drugiej. Ta konstrukcja hierarchicznie usytuowanych obszarów ludzkiej aktywności i wartości zanurzona jest w tyglu określonych procesów. Otóż rozmaite zjawiska natury społeczno-kulturowej i gospodarczo-politycznej wyłaniające się w ciągu XIX, XX i na początku XXI w. powodowały, że poszczególne kręgiogniwa słabły, to znów krzepły. Do niedawna obserwatorzy życia publicznego dostrzegali, że w Polsce i Europie słabną ogniwa etniczno-narodowe, przy jednoczesnym krzepnięciu ogniw lokalnych, a także kontynentalnych oraz interkontynentalnych. Istotnie, na przestrzeni ostatnich dekad, obserwujemy tożsamościowe implozje ku lokalności i eksplozję swobody w identyfikowaniu się z tym co ponadnarodowe. Pojawiają się jednak okoliczności, które sprawiają, że ogniwa narodowe ponownie nabierają na znaczeniu. To poważne problemy ekonomiczne części bogatych do niedawna krajów, otwarty konflikt rosyjskoukraiński, zamachy terrorystyczne w europejskich stolicach, a przede wszystkim kryzys migracyjny pogłębiający się przy bierności „Brukseli”. Stąd jesteśmy świadkami radykalnych zwrotów sympatii politycznych na Starym Kontynencie. Janusz Czapiński, niejako przewidując pod koniec 2014 r. wyniki zbliżających się wyborów parlamentarnych w Polsce, twierdził: „Młodych pociąga doskonale uporządkowany świat prawicowych wartości. Bo to młodzi, którzy żyją w świecie zagrożeń przekreślających szanse racjonalnego myślenia o własnej przyszłości, w Europie, w której coraz więcej konfliktów kulturowych, w Polsce, do której złe wiatry ze wschodu przywiewają wojnę. Dla ludzi, którzy tracą poczucie bezpieczeństwa, prawicowy, często ksenofobiczny świat jest szalenie atrakcyjny”20. Okazuje się, że odrzucony po 2007 r. model martyrologicznej i narodowo-katolickiej polityki historycznej powrócił po ośmiu latach na mocy demokratycznych wyborów, także za sprawą głosów ludzi młodych. Pomimo tych ciekawych, choć czasem niepokojących procesów, przynależność do takiego czy innego narodu nie musi być lokowana na czołowym miejscu w rankingu autoidentyfikacji. Wspomniany wcześniej schemat kręgów afiliacji, prezentuje układ tożsamościowy w najbardziej klasycznym ujęciu, nawiązującym do wspólnot partykularnych, obiektywnych, zakorzenionych kulturowo i etnicznie, nawiązujących bardziej do relacji społecznych typu __________ 19 20 Por. B. Synak, Tożsamość kulturowo-etniczna Kaszubów a idea krajowości (regionalizmu), „Kultura i Społeczeństwo” 1991, nr 2, s. 85–93. Idzie tsunami (z Januszem Czapińskim rozmawia Agnieszka Kublik), „Gazeta Wyborcza” 2014, nr 271, s. 20. 265 Gemeinschaft, opartych na wspólnocie terytorium, autorytetów i więzów krwi21. Jednak społeczeństwa podzielone są także w inny sposób: wyznaniowo, zawodowo, płciowo, politycznie, hobbystycznie. Jednostka może należeć jednocześnie do różnych „wspólnot wyobrażonych”, „nowoplemion”. Współcześnie mamy do czynienia z dwojakiego rodzaju tożsamościami – metonimicznymi, terytorialnie określonymi, i tymi metaforycznymi, hybrydycznymi, imaginacyjnymi, będącymi w drodze, nieosiadłymi22. Jak w tyglu tych zjawisk i procesów kształtuje się postawa patriotyczna współczesnych regionalistów?23. Coraz częstsze sygnały informujące o tym, że partie prawicowe w Europie i wokół niej rosną w siłę sprawia, że patriotyzm w ujęciu klasycznymnarodowym (w polskim wydaniu także martyrologicznym i romantycznoemocjonalnym) w środowiskach liberalnych i lewicowych zestawiany jest z nacjonalizmem. Także kosmopolitycznie zorientowane media kreują pośrednio lub wprost patriotyzm jako zjawisko niemodne. Nic więc dziwnego, że część regionalistów unika w ogóle udziału w dyskursie na ten temat, co nie musi wcale oznaczać, że nie czują się oni patriotami. Mechanizm ten trafnie zdiagnozował Wojciech J. Burszta, podkreślając przy tym jego walory stymulacyjne. „Niekiedy – zauważa on – wręcz nie przystoi deklarować własnych poglądów w tym względzie [...]. To co dla patrioty stanowi przedmiot kultu – naród i ojczyzna – zyskuje jednoznacznie nacjonalistyczną sygnaturę, i coraz trudniej rozgraniczyć patriotyczne zaangażowanie od nacjonalistycznego sentymentu. Stąd jak się wydaje renesans idei wszelakiej maści patriotyzmów lokalnych, w równej mierze fascynujący co zastanawiający. Zauważmy bowiem, ze z punktu widzenia historii kultury, przed epoką państw narodowych »patriotów« motywowało głównie uczucie przywiązania i przynależności do konkretnego miejsca w geograficznej przestrzeni. Dopiero później ten pierwotny sens został rozszerzony na o wiele bardziej abstrakcyjne pojęcie »miłości do narodu«. Dzisiaj więc patrioci wracają do korzeni, a wielką karierę robi pojęcie ojczyzn lokalnych – odnajdowanych po latach, konstruowanych, niekiedy wręcz intencjonalnie projektowanych na gruzach dawnej etniczności”24. Czyżby patriotyzm lokalny był prostym wariantem patriotyzmu narodowego, przestrzenią gdzie __________ 21 22 23 24 Por. F. Tönnies, Wspólnota i stowarzyszenie. Rozprawa o komunizmie, socjalizmie jako empirycznych formach kultury, PWN, Warszawa 1988; S. Sowiński, Przyszłość państwa narodowego, „Przegląd Zachodni” 2005, nr 3, s. 31–49. W.J. Burszta, Od wielokulturowości do międzykulturowości, z monokulturą w tle, „Kultura Współczesna” 2008, nr 2, s. 27. W prezentowanym tekście sięgam po autorefleksyjne wypowiedzi regionalistów zawarte w tomach wydanych pod moją redakcją przez Interdyscyplinarny Zespół Badania Wsi UŁ: Ja – regionalista. Refleksje, stanowiska, komentarze, Łódź 2010, ss. 135; Kim jesteś, regionalisto? Sylwetki, opinie, diagnozy, Łódź 2012, ss. 276; Być regionalistą. Inspiracje, autodefinicje, perspektywy, Łódź 2014, ss. 272. Dostęp online na stronie: http://www.zw.uni.lodz.pl/?publikacje-ksiazkowe-izbw,10 (dostęp: 15.10.2016). W.J. Burszta, Naród i kultura jako narracje, [w:] Naród – Tożsamość – Kultura. Między koniecznością a wyborem, pod red. W.J. Burszty, K. Jaskułowskiego, J. Nowaka, SOW, TNW, Warszawa 2005, s. 102. 266 patrioci „narodowi” mogą (mogli) się schronić i przeczekać niekorzystny dla nich czas? Kwestia nie jest tak oczywista, ze względu na pewne ważne okoliczności i kulturowo-tożsamościowe konteksty. Na kilka z nich warto zwrócić szczególną uwagę. Pierwszy istotny kontekst postrzegania patriotyzmu kształtuje zjawisko określane mianem demokratyzacji pamięci. Jednostki i grupy (m.in. regionalne) nie są już skazane na dyktat totalitarystycznych koncepcji, na mocy których dokonywano wyboru tego co ważne i istotne z zasobu doświadczeń historycznych. Lokalni liderzy, politycy, regionaliści, mają wolny wybór w wydobywaniu i eksponowaniu tego, co – ich zdaniem – powinno kształtować tożsamość społeczno-kulturową na danym terenie, stając się elementem dziedzictwa i pamięci zbiorowej. Inna sprawa czy i komu udaje się skutecznie realizować „politykę pamięci” na danym terenie? „Demokratyzacja pamięci pozwala postawić pytanie o tożsamość. Dotychczas pytanie to rozstrzygane było w sposób wobec jednostki zewnętrzny. To kim była, wyznaczał jej dowód osobisty, rubryka z wpisaną narodowością, szkolny podręcznik z obowiązkową wersją dziejów. Tożsamość była czymś danym i dla całej zbiorowości czymś w miarę jednolitym [...]. Pamięć była sprawą prywatną podobną wstydliwej chorobie, którą starannie ukrywa się przed wścibskimi oczyma”25. Obecnie jest inaczej, a wydarzenia i postaci ukrywane przez dekady przed „wścibskimi oczyma” władzy są poddawane intensywnemu procesowi upamiętniania. Działania te przez niektórych postrzegane są jako godzące w dobro narodowe i określane mianem antypatriotycznych. Tak ma się rzecz na niektórych obszarach pograniczy kulturowych. Regionalista z Opolszczyzny zauważa: „widoczna na każdym kroku wielokulturowość mojej ziemi jest dla jednych wielkim powodem do dumy, a dla innych do wstydu. Śląsk od zarania swoich losów był krainą, przez którą przewinęło się wiele mówiących różnymi językami ludów. Historia regionu podzielona była na okresy pokojowego współistnienia poszczególnych grup oraz na okresy, gdy rodzima ziemia rozrywana była wewnętrznymi konfliktami”26. Ta ważna refleksja regionalisty, odsłania kolejną okoliczność, którą należy uwzględnić w dzisiejszym dyskursie patriotycznym. Otóż skutkiem demokratyzacji pamięci jest renesans idei wielokulturowości. Regionaliści przywracają pamięć głównie o Niemcach i Żydach, których historia tak brutalnie rozdzieliła, a których w wymiarze czysto symbolicznym przywołuje się jako nieobecnych już (naszych) sąsiadów. Tym sposobem następuje przełamanie monopolu pamięci, mocą którego dawna władza budowała mit monokulturowej narodowej homogeniczności. Nie wszyscy regionaliści z równą ochotą i przekonaniem włączyli się w ten proces (niektórzy wcale), jednak nurt ten jest wyraźny, owocuje niezwykle bogatą ofertą imprez kulturalnych i licznymi innymi formami upamiętniania. Patriotyzm lokalny uwzględniający idee wielokulturowości na __________ 25 26 P. Śpiewak, Trzeci patriotyzm albo pamięć i patriotyzm, [w:] Tożsamość miejsca i ludzi. Gdańszczanie i ich miasto w perspektywie historyczno-socjologicznej, pod red. M. Dymnickiej i Z. Opackiego, Oficyna Naukowa, Warszawa 2003, s. 168. J. Tomczak, „Hajmat”. Etniczna narracja regionalizmu, [w:] Kim jesteś…, s. 98–99. 267 plan pierwszy wysuwa hasło tolerancji, a zatem uwzględniania rozmaitych etnosów, które w perspektywie historyczno-kulturowej kształtowały oblicza regionów lub nadal są tam obecne. Regionalizm kojarzony z tak pojmowanym patriotyzmem lokalnym jest ideą całkowicie pokojową, nastawioną na dialog. Odstępstwa od niej mają swoje własne nazwy – separatyzm, szowinizm etniczny, irredentyzm... Trzecim elementem będącym „znakiem czasów” i wyznaczającym kierunki myślenia i dyskutowania o patriotyzmie, jest zaszczepiana z różnym skutkiem przez system edukacyjny, media i polityków idea społeczeństwa obywatelskiego. W wersji idealnej naród w ujęciu obywatelskim jest otwartą wspólnotą wolnych i równych obywateli. W ramach tej wspólnoty istnieje równowaga pomiędzy interesami lokalnymi a ogólnopaństwowymi, zaś w pielęgnowaniu dziedzictwa kulturowego lokalizm nie powinien być wartością alternatywną czy zamienną wobec rzeczywistości ogólnokrajowej, ogólnonarodowej27. Społeczeństwo obywatelskie jest aktywne, zdolne do samoorganizacji poza strukturami państwa, świadomie korzystające z demokratycznych praw. Wydaje się, iż tak postrzegana idea społeczeństwa obywatelskiego jest zbieżna, a nawet tożsama, z niektórymi tradycyjnymi hasłami regionalizmu. Z niektórymi zapewne tak, z pozostałymi jednak nie. Z całą pewnością idea społeczeństwa obywatelskiego nie pozostaje bez wpływu na postawy patriotyczne (a pamiętajmy, że regionalizm był, a przez wielu nadal kojarzony jest właśnie z tego rodzaju postawami). Nie ma co do tego złudzeń W.J. Burszta: „...idea obywatelstwa, powszechna w społeczeństwach zachodnich i prowadząca do zasadniczych zmian w życiu jednostek i ich stosunku do własnego narodu i państwa [...] jest korozyjna dla patriotyzmu z tego względu, że to co moralne, wsparte na partykularystycznej etyce, uzyskuje wyłącznie status kontaktu obywatela z własnym państwem i jego rządowymi agendami. Idea obywatelska propaguje jednocześnie postawy uniwersalistyczne, co promuje raczej kosmopolityzm, czego wyrazem z pewnością jest także karta uniwersalnych praw człowieka [...]. Jeśli dodamy do tego ideologie multikulturalizmu i wszelkie ruchy mniejszościowe (w tym mniejszości seksualnych), domagające się dla siebie wyraźnie zaznaczonej i respektowanej przestrzeni publicznej, mamy kolejny obszar »wymykający« się polityce narodowej i podległy patriotycznej frazeologii. Skuteczność wszelkich tego typu ruchów gwarantuje nie co innego, jak właśnie idea obywatelstwa...”28. Ostatnim wreszcie elementem mozaiki społeczno-kulturowych zjawisk i idei, które na przełomie XX i XXI w. zaczęły kołatać do drzwi polskiego regionalizmu jest decentralizacja kultury jako rekompozycja pewnego kanonu symbolicznego. W XX-wiecznym kanonie symbolicznym polskiej kultury i tożsamości dominującą pozycję zajmowała Warszawa. Bitwa Warszawska __________ 27 28 A. Chodubski, Idea i praktyka nowego regionalizmu a globalizacja cywilizacji, [w:] Regionalizm a globalizacja, Polska – Unia Europejska oraz inne zjawiska i procesy regionalne świata, pod red. A. Chodubskiegi i in., Fundacja Rozwoju Uniwersytetu Gdańskiego, Gdańsk 2007, s. 20. W.J. Burszta, Naród i kultura jako narracje…, s. 101. 268 w trakcie wojny polsko-sowieckiej, powstanie warszawskie, odbudowa stolicy po II wojnie światowej, a nawet Okrągły Stół, wszystkie te wydarzenie traktowane były jako „ogólnopolskie”, dotyczące w równym stopniu wszystkich obywateli unitarnego, scentralizowanego państwa. Obecnie poszukuje się symboli w bliższej regionalnej i lokalnej przestrzeni. Dotyczy to miejsc, wydarzeń, postaci. Decentralizacja kultury również ma związek z formami patriotyzmu. Zbigniew Czarnuch – regionalista z Witnicy w Lubuskiem, wypowiadając się na temat reformy samorządowej, konstatuje: „...torując drogę błyskawicznej karierze pojęcia »mała ojczyzna«, odebrała Warszawie – jako symbolowi dużej ojczyzny politycznej – monopol na definiowanie kategorii patriotyzmu. Dotąd lekceważony tam i traktowany podejrzliwie patriotyzm lokalny, teraz, w tak zwanym »terenie«, nabrał rangi małej ojczyzny, uświadamiając jej mieszkańcom, że Polskę tworzy ich sieć, i że tu bije oddolne źródło jej siły ukryte w gospodarskich postawach obywateli i ich twórczej inwencji. Dla mnie głównym antidotum na negatywny aspekt naszej realnej demokracji w wersji warszawskiej, z jej patriotyzmem spiskowo-martyrologicznym, jest regionalizm uprawiany w duchu świata wartości kultywowanych w obrębie ojczyzny małej, do pewnego stopnia tożsamej z »ojczyzną prywatną« ze słynnego eseju Stanisława Ossowskiego. Regionalizm – z jego historią stosowaną, bo ze swej natury zawężoną do zainteresowań mieszkańców wąsko czy szeroko pojętego regionu, a w doborze faktów i w narracji ukierunkowany na pogłębienie emocjonalnych więzi z jego obszarem oraz na motywowanie do naśladownictwa chwalebnych dokonań lokalnych twórców”29. Dorzućmy do zaprezentowanego wyżej zestawu okoliczności jeszcze garść zjawisk związanych z globalizacją, które sprawiają, że kultury narodowe tracą wyraźne granice, stają się coraz bardziej sfragmentaryzowane i – choć brzmi to paradoksalnie – podobne w swojej różnorodności30. Wiele warunkujących to zjawisk w Polsce nie występuje. Na przykład nie pojawiły się (jeszcze) etniczne enklawy będące efektem napływu imigrantów, nielegalnych pracowników czy uchodźców. Jednak inne zjawiska możemy już u nas obserwować, a nawet sami w nich uczestniczymy. To m.in. powstawanie kosmopolitycznych elit związanych z międzynarodowymi organizacjami czy grupami nacisku (co powoduje, że narodowe stolice stają się do siebie tak podobne), uczestnictwo w kulturze popularnej, korporacyjnej, masowa turystyka, media elektroniczne, które wraz z biegłością językową szczególnie młodego pokolenia, pozwalają na powstawanie ruchów działających w poprzek narodowych granic31. Do tego dochodzą wspomniane wyżej rewindykacje tożsamościowe grup religijnych, zawodowych, płciowych (gender), a wreszcie – co istotne – regionalnych. W konsekwencji tych procesów rośnie liczba regionalistów, którzy nie podzielają opinii wygłoszonej onegdaj przez Jerzego Damrosza, że poczucie tożsamości lokalno- __________ 29 30 31 Z. Czarnuch, Awers i rewers, [w:] Kim jesteś…, s. 45. K. Jaskułowski, O narodowym wymiarze kultury sceptycznie, [w:] Naród – Tożsamość – Kultura…, s. 37. Tamże. 269 regionalnej musi być powiązane z poczuciem nadtożsamości, czyli związków ze wspólnotą narodową32. Niektórzy twierdzą, że choć czują się regionalistami, nie czują entuzjazmu dla idei patriotyczno-narodowych. Uzasadniając, wskazują na „przemęczenie” dyskusjami politycznymi prowadzonymi w Warszawie, odciągającymi uwagę społeczeństwa od istotnych problemów lokalnych. Są wśród regionalistów krytycy unitarnego modelu państwa, są wreszcie i tacy, którzy czują się osieroceni brakiem bezpośredniego mecenatu i pozbywaniem się przez państwo odpowiedzialności za kolejne obszary życia społecznego, kulturalnego, gospodarczego. Mimo tych wszystkich wymienionych okoliczności trudno też mówić o pojawieniu się wśród regionalistów jakiegoś wyraźnego nurtu, który można byłoby określić mianem „patriotyzmu europejskiego”. Głosy działaczy regionalnych z okresu tuż przed i tuż po wejściu kraju do Unii Europejskiej były głosami pełnymi obaw, głosami nieraz wprost eurosceptycznymi. Formułowano wówczas myśli stanowczo i dosadnie. W Deklaracji Programowej Regionalistów Polskich z czerwca 2006 r. czytamy „...polska racja stanu, interes narodowy i suwerenność państwa są nadrzędnymi racjami regionalizmu polskiego”33. Z dzisiejszej perspektywy, choć wiele obaw okazało się bezzasadnych, głosy te można interpretować jako apel o mobilizację i czujność. Co więcej, niektóre z obaw – głównie te odnoszące się do kryzysu społecznoaksjologicznego – nabierają aktualności. Wielu intelektualistów zwraca dziś uwagę na moralny kryzys Europy, co w konsekwencji prowadzi do coraz głębszych problemów natury gospodarczej i politycznej. Wspomniany wyżej J. Damrosz, którego dorobek i zaangażowanie sprawiają, że jest on autorytetem, w którego głos wsłuchuje się spora część dzisiejszych regionalistów, twierdzi, że UE odchodzi od prakoncepcji związku suwerennych państw, głównie za sprawą centralizmu brukselskiego, mechanizmu wspólnej waluty oraz promowanej w centrach politycznych Unii idei regionów i regionalizmu, która „rozcieńcza” unitarność państw i swoistość narodów. W świetle tych subiektywnych i obiektywnych danych, gdy dodamy do tego oczywiste problemy ekonomiczne, z którymi boryka się części społeczeństwa (głównie poza wielkimi aglomeracjami) i potwierdzaną w badaniach stale rosnącą przepaść między bogatymi a biednymi (ci ostatni także zasiedlają tzw. prowincję). Trudno się dziwić, że regionaliści, z reguły doskonale znający realia lokalne, o patriotyzmie europejskim raczej nie wspominają. Wielu z nich natomiast preferuje tradycyjne relacje na linii patriotyzmregionalizm: „Kto kocha swoją małą ojczyznę, to kocha tę wielką Polskę, bo ona składa się z tych małych osobistych” – deklaruje Teresa Juraszek, regionalistka z Pewli Wielkiej w ziemi żywieckiej34. Z kolei Jan Majewski, regionalista z Brzegu na Opolszczyźnie, który – jak sam deklaruje – zarówno regionalizm, __________ 32 33 34 Por. komentarz P. Petrykowskiego w książce: Edukacja regionalna. Problemy podstawowe i otwarte, Uniwersytet Mikołaja Kopernika, Toruń 2003, s. 95. Cyt za: J. Damrosz, Czy regionalizm…, s. 59. T. Juraszek, Quo vadis regionalisto? [w:] Być regionalistą…, s. 28. 270 jak i patriotyzm „wyniósł” z rodzinnego domu (w młodości był m.in. zaangażowany w walkę w szeregach Armii Krajowej) twierdzi: „...każdy region stanowi składową część naszego kraju i w związku z tym powinien być traktowany w ścisłej jedności z Polską. W procesie poznawania regionu należy podkreślać powiązanie lokalnego z ogólnym również dlatego, aby mieszkańcy regionu zawsze czuli się obywatelami Polski”35. Spora liczba narodowych afiliacji składa się na paradoks polegający na niechęci – szczególnie starszego pokolenia polskich regionalistów – do hasła „Europy regionów”. Okazuje się, że regionaliści bywają przeciwni „Europie regionów” opowiadając się za „Europą ojczyzn”36. Choć regionaliści często nadal deklarują, że ich działania mają motywacje narodowo-patriotyczne, a ich celem jest wzbogacanie kraju i ojczyzny, nie ulega jednak wątpliwości, że aura europeizacji i uobywatelnienia zaczyna jednak dawać o sobie znać także w tym środowisku. Konstrukcja „kręgów” czy też „ogniw afiliacji” z silnym elementem narodowym, wyznaczająca ścisły związek regionalizmu z patriotyzmem, nie jest już tak stabilna jak kiedyś. Nie chodzi przy tym o to, że wypunktowane wyżej zjawiska i nurty: rewindykacje tożsamościowe, demokratyzacja pamięci, symboliczne rekonstrukcje wielokulturowości, idea społeczeństwa obywatelskiego, decentralizacja kultury, wykluczają patriotyzm narodowy. Wcale tak nie jest. Rzecz w tym, że skłaniają do pewnych przeredagowań i przeformułowań. Te z kolei sprawiają, że zyskuje na znaczeniu patriotyzm lokalny, jako ważna forma samoopisu regionalistów, stopniowo wypierając z regionalistycznego dyskursu patriotyzm narodowy. „Obecnie w strukturze świadomości terytorialnej najwięcej miejsca zajmuje świadomość lokalna, następnie regionalna i narodowa” – diagnozowała już wiele lat temu Daniela Szymańska, zwracając uwagę na wyraźne odwrócenie trendów identyfikacji Polaków ze strukturami tożsamości terytorialnej37. Zdaniem Czesława Robotyckiego, próby mobilizacji w kategoriach terytrejskiego kanonu „bądź zwarty i gotowy” już się dziś nie sprawdzają. Nie sposób żyć w stałym napięciu motywowanym narodowo. Patriotyzm musi mieć dzisiaj innych charakter „...dużo ciekawsze – pisał Robotycki – i wystarczające są lojalności typu obywatelskiego. Wówczas znika niebezpieczny rys nacjonalizmu. Ponadto wartością może być pielęgnowanie kultury – przy czym nie trzeba stale podkreślać jej narodowego charakteru. Gdy granice przestają dzielić, jedyne, co każda grupa ma do zaoferowania, to oryginalność kulturowa. Z jednej strony zaciera się ona przez globalizację, ale z drugiej strony globalizacja zwiększa wrażliwość na lokalność. Obok globalizacji – glokalizacja. Dlatego trzeba popierać wszystkie formy lokalności, wyobrażenia na temat tego co własne i swoiste. Niech patriotyzm realizuje się na tych podstawowych poziomach. __________ 35 36 37 J. Majewski, Moja droga do regionalizmu, [w:] Kim jesteś…, s. 119. Por. m.in. M.A. Zarębski, W służbie regionu świętokrzyskiego. Wybór tekstów autorskich i kronika działalności w latach 1999–2009, Świętokrzyskie Towarzystwo Regionalne, Zagnańsk–Kielce 2010, s. 151. D. Szymańska, Kilka uwag na temat tożsamości regionalnej…, s. 72. 271 A na poziomie makrospołecznym wystarczy lojalność państwowa. Patriotyzm lokalny bardzo łatwo się przekłada z mikropoziomu na ten ponadlokalny. Bo o miejscowych tradycjach mówi się, że są nasze i polskie. W świadomości potocznej nie odrywają się one od poczucia wspólnoty historycznej, mitycznej, wyobrażonej. Ta lokalność – to też jest Polska”38. Skoro – jako się rzekło – patriotyzm lokalny nabiera znaczenia, zyskując swoistą autonomię w stosunku do innych odmian patriotyzmu, jakie są jego obecne wizje, perspektywy i nowe wyzwania? Andrzej Mancwel twierdzi, że Polacy dysponują sprawdzonymi przez ostatnich 200 lat wzorami patriotyzmu niewoli, i że dla nas „patriotyzm wolności”, który należałoby wypracować dzisiaj, to rzecz trudna. „Patriotyzm wolności – powiada A. Mancwel – odpowiada za każdy dom w tym kraju i za każdą drogę, za każdą szkołę i za każde pozbawione stypendium dziecko, za każdego pacjenta pogotowia ratunkowego i każde laboratorium medyczne, za wszystkie uniwersytety, akademie nauk i konkursy artystyczne. Odpowiada za wszystko – bo nie ma już żadnych »onych«, których można uczynić odpowiedzialnymi za zaniechanie i zaniedbanie”39. Jak w tym świetle prezentują się deklaracje i autoopisy regionalistów? Otóż przyznać trzeba, że o ile w obszarach jakimi są badania historyczno-kulturowe, zabiegi mające na celu dokumentowanie pewnych zanikających zjawisk, muzealnictwo, archiwistyka, edukacja regionalna, turystyka krajoznawcza, a nawet ekologia, nie brak tu ani zapału, ani bezinteresowności zarówno doświadczonych regionalistów jak, i ludzi młodych, to z drugiej strony panuje deficyt wizji zadań wykraczających śmielej poza ten tradycyjny pakiet. Wydaje się, że głównym zadaniem zarówno obywatelskich patriotów, jak i obywatelskich regionalistów (wracam tu myślami do pierwszych akapitów tekstu, gdzie starałem się wypunktować „części wspólne” kluczowych pojęć) jest cierpliwe i konsekwentne piętnowanie egoizmu. „Patriotyzm wolności” – znów odwołam się do myśli A. Mancwela – powinien polegać na świadomości, że „nie ma dnia do stracenia”40. Jakże często hasło to, owszem, jest realizowane, ale ogranicza się mentalnie i przestrzennie do opłotków własnej posesji, własnego portfela i własnej kariery. Można, ripostując, powiedzieć, że szczęśliwy, spełniony i zamożny obywatel to przecież podstawa zdrowego społeczeństwa, kraju i ojczyzny, tylko że określenie to traci sens jeśli owi „obywatele” będą myśleli tylko o sobie. Michał Suszczewicz, geograf, miłośnik ziemi wschowskiej, wśród zadań współczesnego regionalisty wymienia m.in. pomoc bezrobotnym, aktywne działanie na rzecz ożywiania miejscowej gospodarki. „Dzisiejsi regionaliści – powiada – powinni być »lekarzami swoich regionów«. Dysponując odpowiednią wiedzą i narzędziami, powinni stale poprawiać ich kondycję”41. „Regionalizmem – twierdzi w innym miejscu M. Suszczewicz – jest również takie działanie, które na co dzień nie jest zauważane. Czy to zakupy w lokalnym sklepie, __________ 38 39 40 41 C. Robotycki, Wczoraj i dziś patriotyzmu, „Dekada Literacka” 2006, nr 6, s. 16. A. Mancwel, Senne marzenie, tamże, s. 61. Tamże, s. 60. M. Suszczewicz, Regionalizm dla mnie, [w:] Kim jesteś…, s. 143. 272 czy rozmowa na wycieczce w górach z mieszkańcem innej części kraju. Nawet przy takich codziennych czynnościach zaświadczamy (lub powinniśmy) o swoim patriotyzmie lokalnym i postawie świadomego regionalisty”42. I jeszcze jeden głos, wszak tu – na tych właśnie stronach – jest miejsce dla opinii regionalistów: „Splot naszych polskich dziejowych uwarunkowań (utrata państwowości) sprawił, że naturalne miejsce ojczyzny małej w samoświadomości mieszkańców naszego kraju zostało wyparte przez ojczyznę wielką, z jej etosem walki z wrogiem. Rzecz w tym, byśmy z tego przebrzmiałego etosu potrafili się wyrwać i wydobyć na światło dzienne humanistyczne walory lokalnego patriotyzmu gospodarzy i sąsiadów. Piszę to z całą świadomością współczesnych cywilizacyjnych przemian społecznych postaw, tak doskonale ujętych w Baumanowskim opisie zjawiska skutków kultury masowej w postaci człowieka-turysty, coraz częściej odbierającego świat »z okna autokaru« bez woli wyjścia z niego, by włączyć się w rozwiązywanie życiowych problemów tubylców. Temu procesowi należy się przeciwstawić w imię pogłębienia procesu budowania społeczeństwa obywatelskiego. Jak? Przez nadawanie codziennej krzątaninie rangi postaw patriotycznych osadzonych w Baumanowskiej humanistycznej trójwartości: wzajemnego zaufania, solidarności i odpowiedzialności”43. Zauważmy, że koncepcja regionalistów jako „lekarzy swoich regionów”, gotowych stawić czoła wszelkim problemom nurtującym okolicę i jej mieszkańców, bliska jest owym pozytywistycznym, społecznikowskim korzeniom ruchu. Takie myślenie otwiera też perspektywę umożliwiającą zaliczenie do grona regionalistów wielu ludzi, którzy nie są dziejopisarzami, tropicielami miejscowych zwyczajów, kolekcjonerami lokalnych ciekawostek, animatorami, popularyzatorami, ani też w inny sposób nie realizują się na tradycyjnych polach działalności regionalistycznej. Wokalista zespołu TSA Marek Piekarczyk twierdzi: „Jestem patriotą lokalnym. Wyjeżdżam z Bochni, zarabiam pieniądze i przywożę je do Bochni. A większość zarabia w Bochni i wyjeżdża na zakupy do Krakowa, pieniądze uciekają z mojego miasta. Daję zarobić ludziom, którzy mają sklepiki. Kupuję bocheńskie masło i śmietanę, są najlepsze. To patriotyzm”44. Choć w ramach antropologicznych poszukiwań wolelibyśmy usłyszeć samookreślenie „tak, jestem regionalistą”, niemniej jednak perspektywa nowych ujęć patriotyzmu lokalnego pozwala zaliczyć pana Marka do grona „bocheńskich regionalistów”. Agnieszka Chlipała – mistrzyni świata w judo – pytana czy czuje się patriotką odpowiada: „Jestem. Lubię naszą przyrodę, pory roku, szczerych ludzi [...]. A jak zabrzmiał Mazurek na mistrzostwach, to aż mnie uniosło. Chociaż bardziej się czuję góralką beskidzką. Jestem góralką, która zdobyła medal dla Polski”45. __________ 42 43 44 45 Tegoż, Region czy lista? [w:] Być regionalistą…, s. 190. Z. Czarnuch, dz. cyt., s. 47. Na krzyżu wisiałem z 500 razy (z Markiem Piekarczykiem rozmawia Danuta Subbotko), „Duży Format” (dodatek do „Gazety Wyborczej”) 2013, nr 19, s. 9. Cyt. za: G. Szymaniak, Patriota robi swoje, „Duży Format” (dodatek do „Gazety Wyborczej”) 2013, nr 18, s. 2. 273 Wydaje się więc, że już sama deklaracja tożsamości terytorialnej może bardzo wiele dobrego uczynić dla regionu bądź miejscowości, ukazując jego/jej potencjał i atrakcyjność. W określonych okolicznościach może sprawić, że region będzie postrzegany jako przyjazne, dobre miejsce do życia – a to chyba najlepszy kapitał. A zatem propozycja patriotyzmu lokalnego na dziś, to przede wszystkim autoidentyfikacja i świadectwo, które regionalista wystawia własnemu regionowi – swoją pracą, talentami, zaangażowaniem, dumą, znajomością dziedzictwa kulturowego. Janusz Majcherek pisze o tym w sposób następujący: „...patriotyzm powinien oznaczać utożsamienie z miejscem – tym, w którym się urodziło, w którym się żyje, i w którym chce się żyć. To pozwala na uwzględnienie patriotyzmu lokalnego i »małej ojczyzny« jako jego układu odniesienia [...]. Kto kocha tak rozumianą ojczyznę, ten pragnie jej pomyślności, bez względu na to, kto się do niej przyczynia. W ten sposób patriotyzm staje się otwarty, inkluzywny, w przeciwieństwie do ekskluzywnego o nim pojęcia, jakie mają liczni Polacy. Ponadto nakłada zobowiązanie do przysparzania jakichś dóbr i walorów miejscu, z którym się utożsamia. To oznacza patriotyzm pracy i wysiłku, a nie pustych, choćby i wzniosłych, deklaracji”46. Myśl nowoczesnego regionalisty nie musi zatem być oderwana od wspólnoty jaką jest ojczyzna wielka. Nikt od niego tego nie wymaga. Chodzi tu raczej o rozłożenie pewnych proporcji emocjonalnego i praktycznego zaangażowania. Trzeźwego spojrzenia na to co, gdzie i kiedy uczynić należy – raczej mierząc zamiary według sił, a nie odwrotnie. Drogi regionalizmu i patriotyzmu nie rozeszły się. Zmieniły się jednak priorytety wspólnot regionalnych i tej określanej mianem narodowej. Współczesny patriotyzm i regionalizm wymagają bardziej postawy obywatelskiej, pozytywistycznej, racjonalnej niźli walczącej, romantyczno-emocjonalnej47. Cytowany już C. Robotycki podał istotną myśl, która powinna stonować opinie wszystkich tych, którzy uważają, że patriotyzm ma być czymś w swojej formie i treści niezmiennym i nienaruszalnym. Otóż twierdził on, że głębokie motywy o charakterze patriotycznym trzeba „zostawić na inny czas” [podkr. – D.K.]48. Zostawić, ale nie odrzucić. Mądrze zdeponować „na czarną godzinę”. Przecież polskie elity potrafiły w XIX w. przynajmniej dwukrotnie zmienić zestaw narodowych wyzwań (w duchu romantycznym i pozytywistycznym), testując patriotyzm na rozmaitych polach (powstań zbrojnych i pracy organicznej). Zmiany te miały charakter nie tylko pokoleniowy, ale następowały także jako świadome przełomy w życiu jednostek (pamiętne sylwetki bohaterów literackich: Stanisława Wokulskiego, Bogumiła Niechcica i innych). __________ 46 47 48 J.A. Majcherek, Patriotyzm miejsc, „Dekada Literacka” 2006, nr 6, s. 54–55. Por. M. Serwański, Patriotyzm przez pryzmat polityki historycznej, [w:] Wymiary patriotyzmu i nacjonalizmu…, s. 25. C. Robotycki, dz. cyt., s. 11. 274 * * * W niniejszym szkicu starałem się przede wszystkim zwrócić uwagę, że w dyskursie regionalistycznym obecne są dzisiaj różne wizje patriotyzmu, a regionaliści zachęcają nas do namysłu nad jego pojmowaniem Z jednej strony regionaliści, w masie swoich działań, obalają mit jednolitości kulturowej narodu, promują kulturowe odmienności i różnorodności. Teoretycznie osłabiając nacjonalizmy opowiadające się za jednorodnością kulturową, wypowiadają się przeciw pewnemu modelowi patriotyzmu. Regionaliści uświadamiają, że naród to idea i jako taka może być w rozmaity sposób wykorzystywana. Patriotyzm lokalny uwzględniający przywołane wyżej konteksty, może być spożytkowany w dziele dialogu międzykulturowego. Regionaliści zorientowani na ów dialog mogą niejako „przygotować” społeczności lokalne do sytuacji otwarcia rynku pracy dla przybyszów o innej proweniencji kulturowej, co wieszczą uczeni i politycy w kontekście drastycznych zmian demograficznych, perspektywy rozszerzenia Unii Europejskiej na wschód oraz tzw. kryzysu migracyjnego. Z drugiej strony, pozbywając się złego odium nacjonalizmu, można powiedzieć, że regionaliści (choć nie tylko oni) swoim permanentnym odwoływaniem się do terminów: mała, lokalna, prywatna, regionalna ojczyzna oraz lokalny, regionalny patriotyzm w rozmaitych konfiguracjach, niezależnie od tego jaki model patriotyzmu preferują, przypominają o istnieniu narodu, ojczyzny wielkiej i patriotyzmu ogólnonarodowego49. Zatem praktyki narracyjne stosowane przez regionalistów w prowadzonych przez nich dyskusjach, wystąpieniach programowych, apelach, wpływają na określony poziom patriotyczno-narodowej mobilizacji i gotowości do czynu. Patriotyzm lokalny zajmuje określone miejsce w nurcie wyborów tożsamościowych. Region i „mała ojczyzna” to nadal ważne, choć już nie tak oczywiste i bezwzględne ramy odniesienia dla indywidualnych afiliacji jak sugerują to klasyczne schematy. Anthony Giddens pisze o tożsamości jako „zadaniu”. Zadaniu, przed którym w dodatku coraz trudniej uciec, w czasach, gdy erozji ulegają dotychczasowe, gotowe wzorce50. Regionaliści pomagają się w tym __________ 49 50 Warto w tym miejscu przypomnieć koncepcję „banalnego nacjonalizmu” autorstwa Michaela Billiga, który sugeruje, że to, czym jest naród: „…kryje się bardzo płytko pod powierzchnią współczesności. Jeżeli rzeczywiście tak jest, to rutynowe i dobrze znane nawyki językowe będą ciągle stanowić rodzaj przypomnienia o narodowości. W ten sposób świat narodów odtwarzany będzie po prostu jako świat w ogóle, jako środowisko naturalne codzienności. […] nacjonalizm nie ogranicza się do kwiecistego języka mitów o wspólnocie krwi. Banalny nacjonalizm działa za pomocą prozaicznych, rutynowych słów, dla których narody są oczywistością…”. M. Billig, Codzienne zabiegi oznaczania ojczyzny, przeł. E. Klekot, „Kultura Popularna” 2006, nr 3, s. 65. Na banalizację pojęcia „mała ojczyzna” w dyskursie regionalistycznym zwracał uwagę C. Robotycki, Historia – folklor – tradycja a kwestia „małej ojczyzny”, [w:] tegoż, Nie wszystko jest oczywiste, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 1998, s. 43–61. A. Giddens, Nowoczesność i tożsamość. „Ja” i społeczeństwo w epoce późnej nowoczesności, przeł. A. Szulżycka, PWN, Warszawa 2001. 275 odnaleźć, proponując właśnie patriotyzm lokalny. Jak wielu dzisiejszych „poszukiwaczy” i „konstruktorów” własnej tożsamości z oferty tej skorzysta – nie wiadomo, tym bardziej że paleta alternatywnych propozycji jest ogromna. Dawniej – co starałem się ukazać w pierwszej części szkicu – w uprawianie regionalizmu wpisana była niejako postawa patriotyczna. Obecnie pojęcie patriotyzmu zawiera w sobie wiele składowych, staje się – jak szereg tego typu pojęć – rozmyte i niejednoznaczne. Czy można zatem i dziś powiedzieć, że regionaliści to patrioci? Oczywiście, ponieważ – mimo rozmaitych różnic, które ich dzielą – są lojalni wobec tego co najbliższe. Otaczają to szacunkiem, troską, zainteresowaniem. Nie bez przyczyny zwie się ich często „miłośnikami”. Co się zatem zmieniło? Stanisław Herbst – w kontekście historycznych badań regionalnych – wyraził niegdyś (opublikowaną w 1978 r.) opinię, że „obok patriotyzmu narodowego jest miejsce na patriotyzm lokalny”51. Po blisko 40 latach niezwykłych przemian, których doświadczyła Polska, a tym samym polskie regiony i ich mieszkańcy, wektor patriotycznych uczuć bywa odwrócony. Dzisiejsi regionaliści coraz częściej zdają się mówić: „obok patriotyzmu lokalnego jest miejsce na patriotyzm narodowy”. Jednak ten drugi, choć rozmaicie pojmowany, nadal deklarują. Local patriotism – identity context The article is an attempt to consolidate circumstances that make the term local patriotism take on a new meaning today. Regionalism and regional identity play a crucial role in this matter. In the era of post-modernism, identity is not given and unchangeable. It is rather a constantly implemented project. Traditional concepts cover different dimensions of identity: personal, family, local, regional, national, European and human in general. Society is divided in other ways, too: religiously, economically, sexually, politically, by virtue of a hobby. An individual can belong to distinct communities at once. Regionalists today prefer different visions of patriotism and encourage us to reflect on its understanding. Local patriotism can be applied to inter-cultural dialogue. __________ 51 S. Herbst, Zadania i perspektywy badań regionalnych za szczególnym uwzględnieniem Północnego Mazowsza, [w:] Potrzeba historii, czyli o polskim stylu życia. Wybór pism, t. 2, PIW, Warszawa 1978, s. 540. Cyt. za: R. Szczygieł, Historia w działalności towarzystw regionalnych po 2000 roku (inspiracja badań naukowych i upowszechnianie wiedzy o przeszłości), [w:] Regionalizm polski 25 lat po transformacji…, s. 51. 276 „Zeszyty Wiejskie”, Z. XXII, 2016 Katarzyna Kurowska Uniwersytet Łódzki Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej (doktorantka) Tradycja w mundur ubrana Jak wygląda harcerz, wie niemal każdy, łatwo go bowiem rozpoznać po mundurze, czyli charakterystycznym stroju organizacyjnym, będącym zewnętrzną oznaką przynależności do ruchu. Jednocześnie mundury są silnie zakorzenionym elementem tradycji harcerskiej, tak starym, jak i sam ruch. Mundury, choć z pozoru do siebie podobne, różnią się między sobą szczegółami. To właśnie w tych szczegółach zakodowane są informacje, na podstawie których można oszacować wiek jego nosiciela, doświadczenie, wiedzę i umiejętności, czy nawet miejsce zamieszkania. Dla osoby z zewnątrz to nic nieznaczące ozdoby; dla harcerzy – cały wachlarz informacji, przekazywanych w procesie budowania tożsamości. Mundury podlegają konkretnym regulacjom. Określają one krój, kolorystykę, reguły noszenia. Zawierają także wytyczne co do zasad noszenia odznaczeń państwowych i harcerskich, wszelkich oznak organizacyjnych czy sznurów określających pełnione w Związku Harcerstwa Polskiego funkcje. Zapisy dotyczące aktualnych regulacji możemy znaleźć w Regulaminie mundurowym ZHP z 31 marca 2015 r. Bazę umundurowania stanowi bluza mundurowa oraz spódnica w przypadku harcerek, i spodenki w przypadku harcerzy. Harcerki noszą jasnoszarą koszulę mundurową, wpuszczoną w nieco ciemniejszą szarą spódnicę, zaś harcerze – zielone koszule mundurowe, wpuszczone w spodnie uszyte analogicznie z nieco ciemniejszego niż koszula zielonego materiału. Koszula ma dwie kieszenie z patkami, zapinane na guziki. Na patce lewej kieszeni wyhaftowane jest logo ZHP i mały prostokąt w barwach narodowych. Spódnica mundurowa sięga przed kolana, ma dwie kieszenie po bokach. Spódnicę mogą zastąpić spodnie lub krótkie spodenki. Umundurowanie uzupełnia chusta w tradycyjnych barwach drużyny. Do spódnicy i krótkich spodni harcerki zakładają getry lub skarpety. Do munduru nosi się obuwie typu turystycznego lub sportowego1. __________ 1 Regulamin mundurowy ZHP, Uchwała Głównej Kwatery Związku Harcerstwa Polskiego nr 59/2015 z dnia 31 III 2015 r. 277 Ryc. 1. Harcerz i harcerka w mundurach, 2015 r.2 W ciągu stu lat istnienia ruchu harcerskiego mundur podlegał częściowym przeobrażeniom. Zmieniała się regulaminowa długość spódnicy czy spodni (spódnica harcerek uległa znacznemu skróceniu, zaś mężczyźni przestali nosić krótkie spodnie). Zmieniały się materiały, z których szyto poszczególne części umundurowania (obecnie jest jedna składnica szyjąca mundury z oficjalnym logo ZHP). Mundury dostosowane były do czasów, w których je noszono. Wraz z rozrostem organizacji i kształtowaniem się jej struktury dochodziły i dochodzą ciągle nowe elementy. Jednak chyba nikt nie wyobraża sobie, że harcerze mogliby w ogóle zrezygnować z tradycji noszenia munduru, a i jego krój wciąż przypomina te noszone przez pierwszych skautów. Wszelkie dokonywane zmiany zawsze stanowiły raczej modyfikację, dostosowanie i ulepszenie wzoru istniejącego wcześniej. Ruch skautowy był jednym z masowo powstających na przełomie XIX i XX w. ruchów młodzieżowych o charakterze wychowawczym. W rozwijających się w tym czasie naukach pedagogicznych zwrócono bowiem uwagę na to, że obok zdobywania wiedzy i kształtowania umysłu, równie ważne w wychowaniu dzieci i młodzieży jest zadbanie o ich rozwój społeczny i emocjonalny. Jedną z takich właśnie organizacji był powstały w 1907 r. skauting. Jego celem było „wyrwanie” młodych chłopców z zadymionych, coraz bardziej uprzemysłowionych miast. Program pracy oparty był na grach z ukierunkowaną treścią i na obcowaniu z przyrodą, a poprzez to kształtowaniu: „osobowości młodych ludzi, tak aby mogli osiągnąć pełnię sprawności fizycznej, intelektualnej, społecznej i duchowej jako jednostki, jako odpowiedzialni obywatele i jako członkowie swoich lokalnych, narodowych i międzynarodowych społeczności”3. __________ 2 3 Źródło: Materiały archiwalne Wydawnictwa Marron Edition, fot. Wiktor Wróblewski. W. Hansen, Wilk, który nigdy nie śpi. Pełne przygód życie lorda Baden-Powella, tłum. D. Borkowska, Harcerskie Biuro Wydawnicze Horyzonty, Warszawa 2004, s. 131. 278 Ryc. 2. Fotografie przedstawiające mundury harcerek, z lewej z 1916 r., z prawej z 2012 r.4 Twórca skautingu – generał armii brytyjskiej Robert Baden-Powell, na pomysł stworzenia organizacji dla chłopców wpadł w czasie wojny burskiej, gdzie dowodził obroną południowo-afrykańskiego miasta Mafeking. Wówczas to, ze względu na szczupłe siły obrońców, Baden-Powell zorganizował oddział chłopców do służby pomocniczej (łącznikowej, wartowniczej). Próba ta uświadomiła mu możliwość powierzenia młodym chłopcom odpowiedzialnych zadań, pod warunkiem poważnego ich traktowania. Chłopcy bowiem w ciężkich warunkach oblężenia doskonale wywiązywali się ze swoich nowych obowiązków. Baden-Powell zaczął opracowywać metodę skautową, którą przetestował w roku 1907, organizując eksperymentalny obóz na wyspie Brownse i wcielając w życie swoje pomysły5. Całość idei pracy skautowej opisał w wydanej w 1908 r. książce Skauting dla chłopców i od tego czasu całkowicie poświęcił się pracy z młodzieżą, tworząc największą i najpopularniejszą na świecie organizację młodzieżową. Za inicjatora ruchu skautowego na ziemiach polskich uznaje się Andrzeja Małkowskiego. W 1910 r. przetłumaczył on wspomnianą książkę BadenPowella i rozpowszechnił ideę skautingu na ziemiach polskich6. W tym miejscu warto zaznaczyć, że wraz z adaptacją skautingu do warunków polskich, w miejsce określenia „skaut” wprowadzono nazwę „harcerz”. Szukano bowiem odrębnego słowa, żeby podkreślić różnicę pomiędzy ówczesnym „klasycznym” skautingiem, założonym przez generała Roberta Baden-Powella, a polskim harcerstwem. „Harcerz, harcmistrz, harce, harcerstwo, harcować – to wszystko (z wyjątkiem drugiego, według licznych analogii nowo utworzonego wyrazu) słowa nie tylko staropolskie, ale już i w obecnym ruchu harcowym naszej młodzieży utarte jako synonimy, zrozumiałe powszechnie i popularne. Sprawia to nie tylko __________ 4 5 6 Źródło: J. Opieńska-Blauth, Polskie harcerki w dziesięcioleciu 1911–1921. Przyczynek do dziejów harcerstwa żeńskiego, Młodzieżowa Agencja Wydawnicza oraz galeria Hufca ZHP Łódź-Polesie, Warszawa 1988 (zdjęcie 25); galeria Hufca ZHP Łódź-Polesie. Tamże, s. 142–144. W. Hausner, M. Wierzbicki, Sto lat harcerstwa, Seria 18/89, Instytut Pamięci Narodowej, Warszawa 2015, s. 6. 279 wielka podatność tematu harc, który z łatwością dał wszystkie potrzebne odpowiedniki, lecz i treść jego, w szerszym znaczeniu oznaczająca zabawę rycerską. Oddaje zatem ten wyraz znacznie lepiej całość pojęcia stworzonego przez Baden-Powella, wraz z jej najpiękniejszą stroną – prawem rycerskim, aniżeli sama nazwa oryginalna. »Scout« oznacza bowiem żołnierza-zwiadowcę, a tym samym obejmuje tylko drobną część programu ćwiczeń harcowych, ważną niewątpliwie, zajmującą i kształcącą, lecz niegodną tego, by ją przez tę nazwę na czele innych postawić. »Skautem« dobrym mógł być i Zagłoba, harcerzem tylko Skrzetuski, Wołodyjowski i im podobni”7. Już od samego początku, jednym z najważniejszych symboli, na trwałe wpisanym w społeczny obraz harcerstwa, stał się mundur harcerski. Wraz z historią tego charakterystycznego stroju można prześledzić rozwój całej organizacji. Ja jednak dokonam analizy munduru, koncentrując się na dawnych i obecnie pełnionych funkcjach, ukazując przy okazji związane z tym harcerskie tradycje. W swojej analizie posiłkować się będę teorią rosyjskiego semiotyka Piotra Bogatyriewa, przy pomocy której dokonał on w latach trzydziestych XX w. analizy stroju ludowego z obszaru morawsko-słowackiego. Bogatyriew analizie poddał nie tylko poszczególne funkcje wspomnianego stroju, ale także zwrócił uwagę na strukturę tych funkcji. „Wzajemne powiązanie strukturalne poszczególnych funkcji odzieży, szczególnie stroju ludowego, występuje bardzo wyraźnie i jest jednym z dowodów niezbędności metody strukturalnej w badaniu faktów etnograficznych”8. Każdy strój pełni różne funkcje, a wśród nich można wyróżnić funkcję dominującą i podporządkowane jej funkcje podrzędne. Wszystkie one tworzą pewien określony porządek; zmiana lub zanik jednej z funkcji powoduje przebudowę całej struktury, zaś wysunięcie się na plan pierwszy jednej z funkcji stroju ma swoje odbicie także w jego wyglądzie. Zastosowane przez Bogatyriewa do analizy stroju kategorie są uniwersalne; i nie tylko kategorie noszą walor uniwersalności. Przede wszystkim metoda funkcjonalizmu-strukturalizmu Piotra Bogatyriewa pozwala badaczowi z jej pomocą badać strój ludowy (funkcje i hierarchie oraz zmiany w ich obrębie) i taki fenomen kulturowy jak ludowy teatr. Wracając do problematyki stroju ludowego, Bogatyriew twierdził, że jedną z cech odzieży miejskiej jest poddawanie się modzie, nieustanne zmienianie się trendów, które dyktowane są przez krawców czy projektantów. Strój ludowy także podlega pewnym przemianom, jednak wpływ mody jest znacznie mniejszy, a proces przemiany – stopniowy i obarczony cenzurą społeczną9. Podobne cechy dostrzegłam w przypadku munduru harcerskiego, dlatego pozwoliłam sobie skorzystać z kategorii użytych przez Bogatyriewa i dokonać analizy munduru właśnie poprzez wskazanie jego funkcji. Bogatyriew pisał, że: „każdy strój ma kilka funkcji. Między innymi, czasem __________ 7 8 9 E. Piasecki, M. Schreiber, Harce młodzieży polskiej. Na podstawie dzieła gen. R. BadenPowella pt. „Scouting for boys”, Wing, Załęcze Wielkie 1999, s. 8. P. Bogatyriew, Semiotyka kultury ludowej, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1979, s. 165. Tamże, s. 164. 280 nawet mimo woli użytkownika stroju, możemy na podstawie stroju określić położenie społeczne użytkownika, jego poziom kulturalny, jego smak. Co prawda, strój [...] jest dostosowany nie tylko do praktycznych potrzeb użytkownika, nie tylko do jego osobistego smaku, ale ma i takie zadanie, aby był dobrze widziany w środowisku, aby się podobał i odpowiadał jego wymaganiom. I każdy, tak samo jak w swej mowie, tak i w swym stroju, dostosowuje się do otoczenia”10. W swojej analizie będę odnosić się głównie do mundurów noszonych przez harcerzy Związku Harcerstwa Polskiego, którego jestem czynną instruktorką. Jednak mundury pozostałych organizacji harcerskich w Polsce, czy innych organizacji skautowych na świecie, mają taką samą genezę, a zatem wiele wspólnych elementów i takich samych znaczeń. Swoją wiedzę opieram na znajomości harcerskiej literatury i prasy, dostępnej ikonografii, przedstawiającej wizerunki harcerzy na przestrzeni stu lat, a także na własnych doświadczeniach i obserwacjach. Ryc. 3. Rysunek Roberta Baden-Powella, stanowiący jeden z projektów mundurów, 1907 r.11 Planując nową organizację, Baden-Powell już od samego początku widział konieczność opracowania i wprowadzenia specjalnych strojów organizacyjnych, źródła zaś powstawania munduru szukać można w bardzo praktycznych potrzebach wynikających z systemu pracy skautowej. Jak pisze Bogatyriew, „forma stroju zależy od jego funkcji, ale i jego funkcje zależą od formy”12. W mundurze skautowym widać to bardzo wyraźnie. Na plan pierwszy wysuwa się zatem funkcja ochronna munduru. Miał on zastępować ubrania cywilne, mogące ulec __________ 10 11 12 Tamże, s. 212. Źródło: W. Hansen, Wilk, który nigdy nie śpi. Pełne przygód życie lorda Baden-Powella, Harcerskie Biuro Wydawnicze Horyzonty, Warszawa 2004, s. 133. P. Bogatyriew, dz. cyt., s. 221. 281 zniszczeniu w czasie gier i „harców” w lesie. Mundur został zaprojektowany na wzór dobrze znanych Baden-Powellowi mundurów wojskowych. Twórca skautingu, jako że sam był żołnierzem, tłumaczył wybór takiego właśnie stroju dla skautów w ten oto sposób: „mundur skautowy jest bardzo podobny do tego, jaki nosili ludzie, kiedy prowadziłem Południoafrykańską Milicję. Wiedziało się tam, co jest wygodne, pożyteczne w służbie i dobre na każdą pogodę. Tak więc i skauci mają taki mundur”13. Mundur miał stanowić podstawowe ubranie skautów, zatem jego krój, kolor czy materiał, z którego był wykonany, miały sprawdzić się w każdej pogodzie i sytuacji. Krój miał być luźny, by nie krępować ruchów. Ważne było, by każdy element umundurowania mógł mieć praktyczne zastosowanie. I tak np. kapelusz skautowy z założenia powinien posiadać szerokie rondo, by móc chronić zarówno przed słońcem, jak i deszczem. Bluza w kolorze khaki, szarym, granatowym lub zielonym powinna być wygodna i posiadać, na wypadek chłodu, długi rękaw, który co do zasady jednak noszony jest podwinięty powyżej łokci, bo „każdy zaś skaut [...] podwija je na znak, że jest w pogotowiu do spełniania nakazu swego hasła »Bądź gotów«”14. Ja sama pamiętam, że będąc małą harcerką, uczyłam się zastosowań poszczególnych elementów umundurowania. Mundur miał być nie tylko wygodny w użytkowaniu, ale i praktyczny w sytuacji kryzysowej. Chusta, w razie konieczności, z powodzeniem mogła służyć za chustę trójkątną, ale na szczęście dużo częściej stosowana była jako chustka chroniąca głowę podczas upałów. Podciągnięte do kolan getry, niczym skarpety noszone przez wędrowców, mają za zadanie chronić nogi przed podrapaniami w czasie wędrówek czy leśnych gier. Zalecanym obuwiem noszonym do munduru były buty turystyczne lub sportowe. Miały być wygodne i powinny chronić stopy. Uczyłam się także, jak przy pomocy bluzy mundurowej, spódnicy czy spodenek wykonać prowizoryczne nosze, mogące służyć do transportu rannych. Do noszonego na lewym ramieniu sznura funkcyjnego zwyczajowo przymocowany powinien być gwizdek, by w razie konieczności móc wezwać pomoc. Sam zaś sznur powinien być na tyle długi i mocny, by móc zastąpić sznurek, za pomocą którego można wiązać różne elementy. Nie mniej ważna jest funkcja estetyczna i funkcja wspólnotowa munduru. Poprzez specjalnie wyodrębniony strój organizacyjny osiągnięto jednolity wygląd zewnętrzny harcerzy. Zabieg ten był celowy, gdyż dzięki temu dużo łatwiej jest budować wspólnotę wśród członków ruchu skautowego. Zgodnie z intencjami założyciela skautingu mundur miał za zadanie także niwelować, choć trochę, widoczne po ubraniu różnice w statusie majątkowym skautów, czyniąc w pracy skautowej chłopców równych sobie. Robert Baden-Powell przypomniał sobie własne przeżycie z dzieciństwa: „już jako dwunastolatek podczas wypraw do londyńskich slumsów zauważył, że bogatych i biednych można rozpoznać na __________ 13 14 R. Baden-Powell, Skauting dla chłopców. Wychowanie dobrego obywatela metodą puszczańską, Wydawnictwo Drogowskazów Głównej Kwatery ZHR, Warszawa 1998, s. 50. Tamże, s. 51. 282 pierwszy rzut oka po ubraniu. Teraz więc zapragnął obmyślić dla swych skautów rodzaj munduru, wspólny ubiór, jednakowy dla wszystkich, nadający się do zabaw i uprawiania sportu, ubiór, który uniemożliwiałby rozpoznanie, czy chłopiec pochodzi z bogatej czy biednej rodziny. Ten ubiór miał świadczyć o przynależności skauta do wielkiej, bratniej wspólnoty”15. Poczucie przynależności do wspólnoty i braterstwo wśród członków organizacji stanowią jedne z ważniejszych zasad pracy harcerskiej. Dzięki przynależności do określonej grupy kształtuje się nasza tożsamość, dlatego w programie pracy kładzie się szczególny nacisk na ten element wychowania, a dodatkowo wzmacnia się go właśnie jednolitym wyglądem zewnętrznym. Ta wspólnotowa funkcja munduru wyrażona jest szczególnie silnie w jednym z elementów naszego stroju, mianowicie chuście. „Zgięta w trójkąt, którego wierzchołek zwisa w dół na plecy. Cała drużyna ma chusty w jednym kolorze; to sprawia, że z chustą związany jest honor drużyny, trzeba więc o nią dbać, aby była zawsze czysta i porządna”16. Chusta jest jednym z tych obowiązkowych elementów umundurowania, których zwykle nie kupuje się samodzielnie, tylko otrzymuje wraz z przyjęciem do grona członków drużyny, czyli podstawowej jednostki organizacyjnej w ZHP. To właśnie drużyny określają, jakiego koloru będą noszone przez nie chusty. Czasem drużyny tworzą większe jednostki – szczepy, wówczas zawiązana wspólnota jest szersza i takie same chusty noszone są przez kilka drużyn. To właśnie na podstawie chust określa się różnice między poszczególnymi środowiskami. W początkowych latach tworzenia się ruchu harcerskiego na ziemiach polskich nie we wszystkich zaborach funkcjonowanie organizacji młodzieżowych było możliwe. Dla przykładu, w zaborze pruskim pierwsze drużyny powstawały i działały w konspiracji. Nie mogąc działać oficjalnie i nosić mundurów, „drużyny powstające na prowincji występowały jako towarzystwa sportowe. Niektóre drużyny zamiast mundurów nosiły kolorowe chusteczki jednolite”17. Widać na tym przykładzie, że od samego początku chusty odgrywały ważną rolę w budowaniu i odczuciu wspólnoty wśród członków organizacji. Zgodnie z obowiązującym regulaminem harcerze polscy stanowiący reprezentację ZHP zakładają chusty w barwach narodowych, czyli czerwone, z białą lamówką i wyszytym z tyłu godłem. Dopełnieniem chusty są naramienniki w tym samym kolorze, z wyszytym numerem jednostki oraz plakietki przyszywane na lewym rękawie munduru, określające przynależność do konkretnej drużyny, szczepu czy hufca. Zestawienie chusty w określonym kolorze i konkretnych plakietek jest jak linie papilarne – nie ma w kraju dwóch drużyn, których członkowie nosiliby dokładnie takie same chusty i plakietki. Ta różnorodność uzupełniających elementów umundurowania wiąże się niekiedy z długoletnią tradycją danego środowiska. Tak pisze o tym w poradniku drużynowych __________ 15 16 17 W. Hansen, dz. cyt., s. 132–133. R. Baden-Powell, dz. cyt., s. 51. W. Spławska-Seweryn, Harcerki w Związku Harcerstwa Polskiego. Początki i osiągnięcia w Kraju oraz lata 1939–1949 poza Krajem, Główna Kwatera Harcerek ZHP poza Krajem, Londyn 1993, s. 33. 283 Marek Kamecki, jeden ze współcześnie działających instruktorów: „w drużynach istnieją rożne tradycje mundurowe – różne chusty, nakrycia głowy, kolory sprawności, sposoby noszenia sznurów funkcyjnych, suwaki, itp. Zjawisko to wzbogaca nasz ruch – spotkani w mieście, czy w górach harcerze często są identyfikowani po rodzaju umundurowania i stanowi to dla nich powód do dumy”18. Ryc. 4. Uczestniczki VII Światowej Konferencji Skautek, zorganizowanej w 1932 r. w Szkole Instruktorek Harcerstwa Żeńskiego na Buczu19 Mundury pierwszych polskich skautów były podobne do tych zaproponowanych przez Roberta Baden-Powella. Jednak z czasem nabrały cech specyficznie polskich, np. nakryciem głowy stała się rogatywka wzorowana na tradycyjnej krakusce. Taką adaptację mundurów do regionalnych zwyczajów widać także wśród innych organizacji skautowych. Z biegiem czasu każda stworzyła swój specyficzny wariant munduru, wynikający przede wszystkim z tradycji kulturowych, ale także ze specyfiki pracy czy warunków klimatycznych. Przez lata ewolucji munduru w Polsce niezmienne pozostają kolorystyka i krój przypisane płci – zieleń dla harcerzy i szarość dla harcerek. Pierwsze zalecenia co do wyglądu mundurów pojawiły się już w 1913 r. w „Skaucie” – pierwszym polskim czasopiśmie o tematyce harcerskiej. Na mundur harcerza składał się: „kapelusz pilśniowy miękki, zielono-popielaty o podgiętej kryzie, koszula wełniana z naramiennikami i kieszonkami na piersiach o wykładanym __________ 18 19 M. Kamecki, Stosowanie metody harcerskiej w drużynie harcerzy, Niezależne Wydawnictwo Harcerskie, Warszawa 2014, s. 146. Źródło: W. Seweryn-Spławska, Harcerki w Związku Harcerstwa Polskiego…, s. 86. 284 kołnierzu barwy popielato-zielonej lub oliwkowo-brązowej, spodnie krótkie popielate lub khaki, spięte pod kolanem na rzemyk, pasek skórzany żółty oraz sztylpy wełniane, popielate lub khaki i trzewiki”20. Wytyczne dotyczące munduru żeńskiego zawarte zostały w Polskich skautkach. Zarysie organizacyjnym z 1913 r.: „Ustalono też, że strój organizacyjny skautek stanowi bluzka i spódnica w kolorze szarym, spodnie, kapelusz, torba, plecak”21. Wyjątek stanowią mundury harcerzy specjalności wodnej – w tym przypadku krój i kolor jest taki sam dla obu płci. Mundury wodne wzorowane są na mundurach marynarzy. Bluzy obu płci są granatowe, a jedyną różnicą jest możliwość noszenia spódnic przez harcerki. Wszystkie harcerskie obrzędy wymagają zwykle stosownej oprawy, w tym także konieczności założenia munduru, choć nie mówi o tym wprost żaden regulamin. Jednak dla harcerzy to oczywiste, jako że mundur miał być podstawowym ubraniem harcerzy, odpowiednim na wszelkie okazje, w tym także te uroczyste. Poza tym większość obrzędów związana jest z otrzymaniem jakiegoś uzupełniającego elementu umundurowania, który od razu jest umieszczany w odpowiednim miejscu na mundurze. Chciałam jednak w tym miejscu podkreślić, że harcerz po zdjęciu munduru pozostaje nadal harcerzem, nie traci swojego stopnia czy funkcji. Oznaczenia na mundurze to jedynie materialna forma potwierdzająca pewien fakt społeczny. Mundur to zatem strój bardzo mocno związany z jego konkretnym użytkownikiem. Wszystko, co znajduje się na mundurze, określa jego właściciela, a harcerze uczą się właściwego odczytywania mundurowych oznaczeń. ZHP to organizacja oparta na pewnej ściśle określonej strukturze. Pojawiająca się hierarchiczność, mająca swoje wizualne odzwierciedlenie właśnie na stroju organizacyjnym, związana jest jednak wyłącznie z posiadanym doświadczeniem i pełnioną rolą. „Mundur drużynowego niczym nie różni się od munduru harcerzy – jest to symbol braku rozróżnienia w naszym ruchu na wychowawców i dzieci, którymi się oni zajmują – wszyscy jesteśmy uczestnikami ruchu samowychowawczego i każdy pracuje nad sobą na swoim poziomie”22. Stąd też pojawiające się oznaczenia są wyrazem przebytych prób i namacalnymi potwierdzeniami przebytych rytuałów. Co więcej, każdy, niezależnie od swojej sytuacji majątkowej czy pochodzenia, może przebyć w harcerstwie podobną drogę, a tym samym zdobyć takie same oznaczenia na mundurze. Ukazuje to także, jak z mundurem silnie związana jest sfera emocjonalna. Stosunek do munduru jest w pewnym stopniu wyrazem relacji z całą organizacją. Zwraca na to uwagę także Bogatyriew w odniesieniu do analizowanego przez siebie stroju ludowego: „odzież jednostki jest uważana za prawie organicznie związaną ze swoim użytkownikiem. Zgodnie z tym przekonaniem __________ 20 21 22 W. Błażejewski, Historja harcerstwa polskiego. Zarys ogólny, Harcerskie Biuro Wydawnicze, Warszawa 1935, s. 50. J. Opieńska-Blauth, Polskie harcerki…, s. 19. M. Kamecki, dz. cyt., s. 146. 285 o bliskości człowieka i jego stroju osobistego kształtuje się stosunek społeczności wiejskiej do naszego stroju. Nasz strój jest bliski pojedynczemu członkowi społeczności, jak jest mu bliska i sama społeczność”23. I tak właśnie jest w przypadku munduru. Szacunek do munduru oznacza szacunek do ideałów, które są ważne w organizacji. Regulaminowe noszenie munduru wiąże się nie tyle z poczuciem estetyki, co jest oznaką zdyscyplinowania i poszanowania norm i wartości obowiązujących w harcerstwie. We wstępie do regulaminu mundurowego z 1983 r. znalazłam taki zapis: „Mundury zuchów, harcerzy i instruktorów są symbolem i zewnętrznym wyrazem zespolenia w Związku Harcerstwa Polskiego. Każdy członek ZHP jest zobowiązany dbać o estetyczny wygląd munduru i nosić go zgodnie z wymaganiami niniejszego regulaminu, mając świadomość, że swym wyglądem, postawą i postępowaniem reprezentuje ZHP”24. Można wyodrębnić jeszcze jedną funkcję – wychowawczą. Noszenie munduru zgodnie z obowiązującymi zasadami, a także dbanie o jego stan powinno, jak się mniema, budować w harcerzach poczucie obowiązkowości, poszanowania i przestrzegania zasad. Kamecki, opisując mundur jako narzędzie wychowawcze, stawia śmiałą w mojej ocenie tezę, że mundur: „wśród wielu funkcji [...] ma [...] także za zadanie budowanie w chłopcu odporności na presję otoczenia. Przez całe dzieje harcerstwa idący ulicą chłopiec w krótkich spodenkach, z chustą na szyi i w rogatywce, wzbudzał zainteresowanie i reakcje ludzi. Czasami był i jest to wyraz sympatii, a czasami agresji [...]. Jest on właśnie PO TO, żeby chłopiec poczuł się niekomfortowo. Po to, żeby poczuł na sobie presję i nauczył się, że gdy wszyscy naokoło wrzeszczą Sieg Heil, to trzeba powiedzieć – Nie!”25. Można dyskutować z tym przekonaniem, zwłaszcza w odniesieniu do dziecka, jestem bowiem przekonana, że harcerstwo dysponuje lepszymi środkami oddziaływania i kształtowania postawy asertywności i odporności na wpływ otoczenia. Niemniej jednak bezpośrednie przełożenie stosunku do munduru na poszanowanie stojącej za nim historii i tradycji ruchu harcerskiego jest tak silne, że gdy kilka lat temu zespół rockowy Psychocukier wykorzystał w czasie sesji zdjęciowej mundury harcerskie, zakładając je w sposób dalece nieregulaminowy, spowodowało to oburzenie wśród społeczności harcerskiej. Podobny sprzeciw budzi „przebieranie się za harcerzy” przez osoby niemające nic wspólnego z ruchem harcerskim, które możemy zaobserwować czasem w serialach (np. Klan), teledyskach (np. Copacabana zespołu Revlovers) czy kampaniach politycznych (np. spot wyborczy A. Dudy). Mundur jest bowiem oznaką przynależności do ZHP, a nie strojem teatralnym. Poszanowanie munduru, odpowiednie jego noszenie są wyrazem szacunku do wartości, które stoją za całą organizacją. Niestety, także wewnątrz związku zdarzają się przypadki, __________ 23 24 25 P. Bogatyriew, dz. cyt., s. 224. Regulamin mundurów, odznak i oznak zuchów harcerzy i instruktorów ZHP, Młodzieżowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1983, s. 3. M. Kamecki, dz. cyt., s. 34. 286 kiedy drużyny harcerskie noszą mundur lub jego elementy niezgodnie z regulaminem i czynią to całkiem świadomie. Dzieje się tak nie tyle z powodu nieznajomości regulaminu, co raczej z rutynowego powtarzania starych, środowiskowych przyzwyczajeń, których sensu często już nikt nie pamięta. Pokazuje to, że nie wszyscy działacze harcerscy znają i rozumieją funkcje munduru. Harcerze posiadają jeden strój, który miał przede wszystkim pełnić rolę stroju powszedniego. Emocjonalny stosunek do munduru doprowadził do znaczącej metamorfozy; stał się on także strojem odświętnym. Znane są przypadki, gdy instruktorzy harcerscy decydowali się na założenie swych mundurów jako strojów ślubnych. Prekursorami byli Andrzej Małkowski i Olga Drahonowska – twórcy harcerstwa na ziemiach polskich. Zachowana fotografia ślubna ukazuje parę młodą właśnie w mundurach skautowych, a Olga, chcąc przyozdobić choć trochę surowy strój, założyła doń czerwone korale26. Nierzadko wolą długoletnich działaczy harcerskich jest pochówek w stroju organizacyjnym; wówczas mundur staje się strojem funeralnym i „podniosłym”. Na tym przykładzie obserwuję ciekawe zjawisko zmiany głównej funkcji munduru. Początkowo miał on być podstawowym ubiorem skauta, zastępującym jego „cywilny” strój codzienny. Miał to być strój roboczy, w który skauci przebierają się podczas zajęć terenowych. Możliwe, że Baden-Powell proponując swój pomysł na pracę z chłopcami, nie spodziewał się, że idea skautowa spotka się z takim szerokim odzewem i zostanie entuzjastycznie przyjęta niemal na całym świecie. Również program pracy oraz podejmowane przez skautów i harcerzy działania wpłynęły na przemianę podstawowych funkcji munduru. Z czasem bowiem zdarzały się sytuacje wymagające stroju odświętnego, więc zaczęły stopniowo pojawiać się różne warianty umundurowania. Po pierwsze, dość szybko wprowadzono mundur instruktorski, przeznaczony dla dorosłych działaczy harcerskich, bardziej reprezentacyjny, mniej sprawdzający się w warunkach biwakowych. Dodatkowo szczególna estyma, z jaką harcerze zaczęli traktować mundury, przesunęła akcent z funkcji praktycznej na funkcję wspólnotową. Długo utrzymywały się inne wzory mundurów dla instruktorów czy seniorów harcerskich, dla których z oczywistych względów strój przewidziany dla biegającego po lesie dwunastolatka nie był stosowny. Tym samym naturalnie zaakcentowana została funkcja różnicująca wiek członków ZHP. Mundury osób dorosłych miały być bardziej galowe, reprezentacyjne, a ich podstawową funkcją przestała być użyteczność. Obecny regulamin wprowadza jednolity krój niezależnie od wieku. Jednak przy pomocy noszonych na mundurze oznaczeń i odznaczeń nadal możliwe jest oszacowanie wieku właściciela. __________ 26 A. Zawadzka, Gawędy o tych, które przewodziły. Część I, Olga Małkowska, Jadwiga Falkowska, Józefina Łapińska, Jadwiga Zwolakowska, Harcerskie Biuro Wydawnicze Horyzonty, Warszawa 2001, s. 17. 287 Ryc. 5. Fotografia ślubna Andrzeja i Olgi Małkowskich, 1913 r.27 Analizując przeobrażenia mundurów na przestrzeni ostatnich stu lat, można zauważyć, jak na ich krój i wygląd wpływ miały zarówno moda, jak i sytuacja polityczno-społeczna w kraju. Ruch harcerski kształtował się, kiedy Polska znajdowała się jeszcze pod zaborami, dlatego mimo pracy harcerskiej, oficjalne noszenie mundurów nie było możliwe w każdym zaborze. Podczas II wojny światowej mundur dla zaangażowanych w ruch oporu harcerzy był namiastką munduru wojskowego, a noszenie go, choć ryzykowne, było wyrazem walki z okupantem. Największe piętno na umundurowaniu odcisnęły jednak pierwsze lata komunizmu. Wówczas to zdelegalizowano organizację harcerską, a na miejsce mundurów wprowadzono stroje wzorowane na ubiorze radzieckich pionierów, składające się z granatowych spodni i spódnic, białej koszuli, czerwonej chusty i furażerki28. Powrót do tradycyjnych mundurów i możliwości noszenia odznak organizacyjnych był jednym z sukcesów aktywistów harcerskich, dążących do odrodzenia się działalności harcerskiej po bezprawnej likwidacji ruchu przez władze komunistyczne w 1949 r.29. __________ 27 28 29 Źródło: J. Opieńska-Blauth, Polskie harcerki… W. Hausner, M. Wierzbicki, dz. cyt., s. 90. Tamże, s. 98. 288 Tak jak wspomniałam na początku, wygląd munduru nie pozostaje zupełnie obojętny na modę, a uleganie jej „pozostaje we wzajemnym związku z dążeniem do okazania się niezacofanym, wymaga pewnego napięcia, uwagi, ukierunkowania celowego, zmusza do zauważania modnych w społeczności zjawisk itp.”30. Zmiany w umundurowaniu dokonywane są rzadko i polegają na unowocześnieniu dotychczasowego kroju, a nie wprowadzeniu zupełnie nowego wzoru. Ostatnia reforma mundurowa dążyła przede wszystkim do tego, by mundury były praktyczne, dostosowane do codziennej pracy drużyny; oceniana była przydatność i celowość niemal każdego elementu. Akcent położono także na nowoczesny krój mundurów, by były one estetyczne, eleganckie i przez to chętnie noszone przez członków ZHP. Dążąc do jak największej jednolitości w wyglądzie harcerzy, zdecydowanie zakazano noszenia innych krojów czy szycia mundurów samodzielnie. Nastąpił także częściowy powrót do badenpowellowskiej praktyczności i użyteczności. Wprowadzono krótkie spodnie mundurowe dla harcerek, bo przy wielu czynnościach spódnica okazała się być mało wygodna. Coraz popularniejsze staje się też noszenie wygodnych i przewiewnych koszulek bawełnianych z haftem lub nadrukiem harcerskim. To tzw. „koszulki mundurowe”, dopuszczane do użytku podczas zajęć harcerskich zamiast bluz mundurowych. Dzięki temu zachowany jest jednolity wygląd i poczucie wspólnoty. Ponadto, wzorem organizacji skautowych, możliwe jest noszenie do koszulki samej chusty. Zauważam, że jednostki coraz częściej dążą do jednolitego, zewnętrznego wyglądu, także w sytuacjach, kiedy nie noszą pełnego umundurowania. Niemal każda drużyna ma swoje koszulki mundurowe, ale często też polary, bluzy, czapki – czyli odzież codziennego użytku, ale z elementem podkreślającym przynależność do organizacji. I ponownie nie zgodzę się tu z przywołanym wcześniej Markiem Kameckim. Nie uważam, że noszenie koszulek w sytuacjach, które na to pozwalają, jest wyrazem słabości i wstydu harcerzy. Dziś dostępność różnorodnej odzieży jest znacznie większa niż sto lat temu. Dodatkowo przemysł odzieżowy rozwinął się na tyle, że oferuje ubrania przeznaczone do konkretnej aktywności, co stanowi często znacznie wygodniejszą alternatywę dla munduru, np. podczas wędrówek. Choć mundur jest ważny w naszej tradycji, zawsze ostatecznie to czyny świadczą o harcerzu, a nie jego strój. Reformy mundurowe naturalnie zawsze budzą emocje, ale jest to proces modyfikacji, nigdy niepolegający na całkowitym zerwaniu z przeszłością. Zwykle zmiany mają na celu dopracowanie kroju munduru tak, by był możliwie najwygodniejszy czy dostosowany do realiów pracy harcerskiej. Wpływają na to zarówno czynniki zewnętrzne, jak i wewnętrzne procesy wynikające z życia grupy. Dziś harcerstwo jest pod wieloma względami innym ruchem, ale wciąż będącym kontynuacją tego zapoczątkowanego przez Andrzeja Małkowskiego, zaś „nowe tradycje pojawiają się jako modyfikacje już istniejących”31. __________ 30 31 P. Bogatyriew. dz. cyt., s. 205. E. Shils, Tradycja, [w:] Tradycja i nowoczesność, wyb. J. Kurczewska, J. Szacki, Czytelnik, Warszawa 1994, s. 65. 289 „Mundur jest także symbolem naszych tradycji – przypięty jest do niego krzyż harcerski, którego symbolika jest pełna treści”32. Krzyż harcerski jest z pewnością najważniejszym elementem munduru, ulegającym najmniejszym przeobrażeniom na przestrzeni lat. Często przekazuje się go jako rodzinną pamiątkę, z pokolenia na pokolenie. Zdarzają się przypadki, że harcerze noszą z dumą krzyż harcerski rodzica lub dziadka. „W symbolach tkwi autorytet, którego siła bierze się z ich związku z żyjącymi poprzednio osobami – osobami, które kiedyś grały pewne role lub były członkami danej zbiorowości we wcześniejszej fazie jej historii”33. Harcerze, choć może bardziej intuicyjnie, są świadomi tego związku, co dobrze wyraża znana piosenka: „popatrzcie na zdjęcie, choć jest czarno-białe, czujecie, że mundur zielony [...] kapelusz skautowy i laska dębowa dziarsko w dłoni trzymana, a spodnie choć krótkie, popatrzcie, druhowie, sięgają aż po kolana. Bo tak wyglądali przed nami harcerze z tym samym krzyżem na piersi, wierni ideałom zieloni rycerze”. Podsumowując: pisałam o funkcjach i ich zmieniającej się hierarchii. Chciałabym jeszcze odwołać się do jednego zjawiska, na które wskazuje Bogatyriew, a które również starałam się zaprezentować. Mundur, podobnie jak strój ludowy, czasem jest po prostu rzeczą, ubiorem chroniącym ciało, ale dla jego właścicieli staje się znacznie częściej znakiem34. „Strój charakteryzuje przynależność do określonej klasy, narodowości, wyznania itd., wskazuje na sytuację ekonomiczną tego, kto go nosi, jego wiek itp.”35. Podobnie, co starałam się wykazać, jest w przypadku munduru. Z założenia miał być przede wszystkim rzeczą, pełniącą funkcję ochronną w czasie zajęć skautowych. Wraz z rozrostem organizacji, rozbudową struktury i zadań, a także w oparciu o silną podbudowę emocjonalną stał się znakiem wskazującym na szereg informacji w odniesieniu do jego właściciela. Mimo różnic w podejściu do munduru na przestrzeni lat i tym samym stopniowej zmianie struktury jego funkcji, nadal pozostaje jednym z ważnych elementów naszego dziedzictwa, bez którego trudno sobie wyobrazić harcerstwo. Bowiem, jak pisze Shils, od kiedy „człowiek stał się wrażliwy na tradycję i zdolny do jej pojmowania [...] zaczął przywiązywać się do symbolów przeszłości i uznawać ważność pozostawionego przez nią dziedzictwa”36. __________ 32 33 34 35 36 M. Kamecki, dz. cyt., s. 146. E. Shils, dz. cyt., s. 55. P. Bogatyriew, dz. cyt., s. 207. Tamże, s. 233. E. Shils, dz. cyt., s. 65. 290 The tradition dressed in uniform A scout uniform is one of the most important traditional symbols of Polish scouting. The specific arrangement of the elements gives us a variety of information about its owner. The goal of this article is to analyse a Polish scout uniform to show its functions. In this research we use a structural-functional theory used by Piotr Bogatyriew to analyse the folk costume. The article comments on different functions (past and present) of a scout uniform, as well as the structure of the functions and its transformation over the years. The survey scout uniform for functions at the same time reveals a number of traditions of scouting. 291 „Zeszyty Wiejskie”, Z. XXII, 2016 Magdalena Zytka Uniwersytet Łódzki Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej (doktorantka) Bułgarska obrzędowość karnawałowa na przykładzie kukeri Karnawał to wyjątkowa pora w kalendarzu – czas na pograniczu dwóch pór roku: zimy i wiosny, na pograniczu zabawy i postu. Pomimo różnych teorii na temat pochodzenia terminu karnawał najbardziej prawdopodobne wydaje się wyjaśnienie podane przez kulturoznawcę Wojciecha Dudzika: „Łacińskie formy carnelevamen (carnislevamen, carnemlevare), z których stopniowo powstawały [...] starowłoskie carnelevare i wreszcie – poprzez haplologię – włoskie carnevale, nazywały zasadniczy powód świętowania: ostatnią możliwość spożywania mięsa przed okresem postu”1. Z pojęciem karnawału związany jest nierozłącznie czas święty (łac. sacrum), wyznaczany przez wegetacyjny cykl przyrody. Według Mircei Eliadego: „czas święty z natury swej jest odwracalny, w tym sensie, że w istocie swej jest to uobecniony praczas mityczny”2. Świat odnawia się cyklicznie, dlatego co roku chrześcijanie obchodzą święta Bożego Narodzenia i Wielkanocy, powtarzając czas początku3. W kulturze chrześcijańskiej karnawał tworzył tymczasowy „świat na opak” (łac. mundus inversus), w którym często następowała zamiana ról społecznych (np. błazen, opój albo żebrak stawał się królem, mężczyzna zaś przebierał się za kobietę). Karnawałowa zamiana ról następowała przy pomocy masek i innych atrybutów, które poza symboliką dostarczały rozrywki. Jak wiadomo, ludzie oprócz pracy potrzebują też czasu zabawy, co podkreślał Johan Huizinga, autor koncepcji człowieka zabawy (łac. homo ludens), definiując zabawę jako „dobrowolne zajęcie, dokonywane w pewnych ustalonych granicach czasu i przestrzeni, według dobrowolnie przyjętych, lecz bezwarunkowo obowiązujących reguł. Jest ona celem samym w sobie, towarzyszy jej zaś uczucie napięcia i radości, __________ 1 2 3 W. Dudzik, Karnawał w kulturze, Sic!, Warszawa 2005, s. 17. M. Eliade, Sacrum, mit, historia. Wybór esejów, tłum. A. Tatarkiewicz, PIW, Warszawa 1993, s. 89. Por. A. Zadrożyńska, Powtarzać czas początku, cz. 1 i cz. 2, Wydawnictwo Spółdzielcze, Warszawa 1989. 293 i świadomość odmienności od zwyczajnego życia”4. Uważał on, że zdolność człowieka do zabawy jest jedną z jego najistotniejszych cech, a czas na niej spędzony jest nieodłącznym elementem tworzenia kultury. Cechami zabawy są ograniczoność i powtarzalność, ponieważ rozgrywa się w określonym terminie, ma początek i koniec, jako wzór kulturowy jest przekazywana następnym pokoleniom5. Pochody stanowią jedną z form zabawowych związanych z karnawałem. Co roku w różnych miejscach na świecie organizowane są uroczyste procesje karnawałowe z najbardziej znanym karnawałem w Rio de Janeiro i Wenecji, ale również mniej znane, takie jak w Ptuju (Słowenia) czy w Perniku (Bułgaria). Organizowane na dużą skalę tego rodzaju imprezy przyciągają rzesze turystów i uczestników zabaw oraz pobudzają do aktywności lokalnych mieszkańców. O znaczeniu tego rodzaju zjawisk świadczy fakt, że w roku 1980 powstała Federacja Miast Karnawałowych, zrzeszająca ponad stu członków zbiorowych6. W Polsce pochody kolędnicze w toku ostatniego stulecia uległy powolnej niwelacji jako przejawy dawnej, nienowoczesnej tradycji. Natomiast dziś zaobserwować można odradzanie się tychże, w niektórych miejscach kraju (przykładem może być jeden z najdawniejszych zwyczajów zapustnych na Śląsku, czyli wodzenie niedźwiedzia czy też, odbywający się od ponad 25 lat, korowód grup zapustnych na ulicach Włocławka). Nie przyjmują one jeszcze formy festiwalowej, ale próby rewitalizacji obchodów kolędniczych organizowane są w postaci lokalnych pochodów przebierańców, wystaw muzealnych czy publikacji. W niniejszym artykule pragniemy zwrócić uwagę na mało znany w Polsce obrzęd o nazwie kukeri, pochodzący z terenu południowej Słowiańszczyzny, a konkretnie z Bułgarii, przypadający na ostanie dni karnawału. Pochodzenie terminu kukeri nie jest jednoznaczne, o czym świadczą różne zdania naukowców bułgarskich. Penczo Sławejkow twierdzi, że słowo kuker pochodzi od zachodnio-bułgarskiego wyrazu кукя (kukja) oznaczającego „dom” wskazując na pochodzenia nazwy od bóstwa domowego. Z kolei Michaił Arnaudow szuka związku ze słowem kukla, oznaczającym kukłę, przebraną postać, ale także rodzaj ciasta, zabawkę, czy człowieka nieubranego7. Zdaniem autorki, należy uznać, za najbardziej prawdopodobne pochodzenie terminu od członu kuk nawiązującego do nazwy ptaka кукувица (kukuwica) – oznaczającego kukułkę, które również może oznaczać człowieka nie w pełni rozumu, co w kontekście omawianego obrzędu wydaje się właściwe. __________ 4 5 6 7 J. Huizinga, Homo ludens. Zabawa jako źródło kultury, tłum. M. Kurecka, W. Wirpsza, Czytelnik, Warszawa 1985, s. 48–49. Tamże, s. 21, por. R. Caillois w pracy Ludzie a gry i zabawy, określił cechy charakteryzujące zabawę, mianowicie: dobrowolność, wyodrębnienie czasowo-przestrzenne, niepewność wyników, bezproduktywność, specyficzne i czasowo tylko obowiązujące reguły oraz fikcyjność działania. Podkreślił również fakt, iż ilinx i mimicry charakterystyczne są podczas święta. Federacja Miast Karnawałowych zarejestrowana w sądzie w Luksemburgu działa od 1980 r., obecnie zrzesza 100 miast w 52 krajach, nie tylko z Europy. M. Arnaudow, Studyj wyrhu bulgarskite obredi i legendi, t. II, Sofia 1972. 294 Najważniejszą postacią obrzędu jest Kuker, którym może być jedynie mężczyzna. Tenże ubiera się w odwróconą kozią lub owczą skórę, natomiast głowę przykrywa skórzaną lub – najczęściej – drewnianą maską, do której przyklejone są kolorowe nitki, kawałki materiałów, lusterka i inne błyszczące elementy. Często maski kukerów przedstawiają byka, kozła i barana. Niektóre maski mają dwie strony – z jednej jest miła, uśmiechnięta twarz, a z drugiej złowrogie i odstraszające oblicze. Symbolizują one harmonię i koegzystencję pomiędzy dobrem a złem. Kukeri noszą przewiązane nad biodrami pasy, do których przytwierdzone są miedziane dzwonki. Trzymając w dłoni kij, Kuker tańczy i śpiewa, żeby tym sposobem przegnać złe moce. Dominującym kolorem w przebraniu kukera jest czerwony. Symbolizuje on urodzaj, płodność, słońce i ogień8. Poza Kukerem w zabawie udział biorą postaci, które wymagają charakterystyki. Pierwszą z nich jest Baba, zwana także Kukericą, najczęściej ubrana jest w miejscowy strój ludowy starej kobiety lub zniszczone damskie ubrania9. Rolę Baby odgrywa chłopiec, którego twarz maluje się na biało i czerwono, by przypominała twarz kobiecą. Ze słomy przygotowuje się garb, bądź brzuch ciężarnej – w zależności od regionu. W rękach Baba dzierży wrzeciono i przędzę, zdarza się także, że trzyma drewnianą lalkę imitującą dziecko. W południowowschodniej Bułgarii często występuje wariant przedstawienia, w którym Kuker i Baba są małżeństwem lub biorą ślub podczas obrzędu. Następną postacią jest długobrody Car, odziany w odświętny strój, czyli futro. Głowę ozdobioną ma białym turbanem bądź koszykiem, który imituje koronę. Postać trzyma długą fajkę w ustach i pali tytoń. Najczęściej występuje w towarzystwie pary strażników lub jedzie karetą10. Strażnicy mają za zadanie pobór podatków. W tym celu zarzucają, wcześniej przygotowany łańcuch i wyławiają pojedynczych widzów z tłumu, żądając od nich pieniędzy. Częstokroć pokazują złapanym widzom fikcyjne „archiwalne” spisy podatników i zapisują w odpowiednich rubrykach należności. Funkcje strażników mogą również pełnić postacie Cyganów i poborców. Ważną rolę w obrzędzie pełni duchowny, najczęściej Pop. Ku ogromnej uciesze uczestników udziela on ślubu Kukerowi i Babie oraz łączy węzłem małżeńskim przypadkowych uczestników festiwalu. Element zawierania ślubu pomiędzy Kukerem i Babą nawiązuje do symboliki płodności, która ma dać początek nowemu, urodzajnemu okresowi wegetacyjnemu. Bułgarski etnograf i folklorysta M. Arnaudow, podczas prowadzonych badań na terenie Bułgarii w latach 1914–1944, zauważył istnienie podziału obrzędu kukeri na dwie części11. Pierwszym elementem zabawy jest obchód wszystkich domów z życzeniami zdrowia, pomyślności i urodzaju. Postaci obchodzą domostwa dwójkami, większymi grupami lub wszyscy razem, i podzwaniając __________ 8 9 10 11 W. Kopaliński, Słownik symboli, Wiedza Powszechna, Warszawa 1990, s. 55–58. G. Kraew, Maska i bulo – bylgarskite maskaradni igri, Wschód-Zachód, Sofia 2003, s. 118. Ch. Wakarelski, Etnografia Bułgarii, PTL, Warszawa 1965, s. 590. M. Arnaudow, Bulgarski Narodni Praznici, Hemus, Sofia 1918. 295 dzwonkami, próbują odstraszyć gapiów, chroniąc w ten sposób Babę z dzieckiem na ręku. Gdy któryś z widzów zabierze Babie dziecko, ta wrzeszcząc i piszcząc, przywołuje swego obrońcę, którego zadaniem jest bezlitosne wymierzenie złoczyńcowi sprawiedliwości. Gdy sytuacja zostaje opanowana i nie ma już zagrożenia, wówczas Kuker, dla rozrywki, goni zauważone w tłumie dziewczęta, wykonując przy tym nieprzyzwoite gesty. Często też Kuker wraz z Babą odgrywają między sobą scenki, które mają wywołać ogólne rozbawienie (na przykład poród). Podczas obchodu, kukeri obdarowywani są przez domowników prezentami, czyli mąką, fasolą, jajkami, słodyczami itp. Współczesny badacz obrzędów, Georgi Kraew, podkreślił, że triada: Kuker – Baba – widzowie12 stanowi podstawę pierwszej części zabawy. Po obchodzie, przebierańcy zbierają się w centrum miejscowości, gdzie tańczą razem, głośno przy tym dzwoniąc zawieszonymi przy pasie dzwonkami. Uczestnicy obrzędu różnymi magicznymi zachowaniami próbują wywrzeć wpływ na przyrodę, wykorzystując energię tańca i hałasu, by pobudzić ziemię do wydawania obfitych plonów. Podczas tej zabawy przybywa Car, wieziony w dwukołówce ciągniętej przez uczestników maskarady. Od tej chwili zaczyna się druga część obrzędu – rytualne oranie, mające zapewnić urodzaj w nadchodzącym roku. Kuker zostaje zaprzęgnięty do pługa. W pracy na roli może mu pomóc dodatkowa osoba z grupy przebierańców. W tym czasie Car błogosławi ziemię i sieje zboże. Na zakończenie prac wyznaczeni członkowie pochodu napadają Kukera, który symbolicznie umiera podczas pracy, wówczas Baba zaczyna lamentować. Płacz kobiety powoduje ożywienie Kukera. W tym samym czasie Car rozdaje zebranym chleb. Ciekawostką jest, że chleb, w którym ukryta została złota moneta, jest specjalnie wypiekany przez jego prawdziwą małżonkę. Ten kto odnajdzie monetę, będzie odgrywał rolę Cara w nadchodzącym roku. Główne role w tej części obrzędu, jak zauważył G. Kraew, odgrywa triada Kuker – Baba – Car13. Jednym z najważniejszych obrzędowych rekwizytów kukeri jest maska, posiadająca silną symbolikę magiczną, która dodaje mistycyzmu. Każdy jej element ma znaczenie, na przykład język, czyli wystający z ust, czerwony pas materiału z wyszytymi wzorami, o długości do 60 cm, wykonany najczęściej ze świńskiej lub krowiej skóry14. Ważnym elementem maski są oczy, stanowiące okrągłe otwory, obwiedzione różnymi kolorami, najczęściej bielą, czerwienią, żółcią lub zielenią. Zgodnie z symboliką, oczy mają znaczenie światła, słońca lub łona15. Natomiast rogi, będące nieodzownym elementem maski Kukera, przedstawiają potężną siłę, męskość i płodność16. Zakładając maskę, człowiek próbuje rozszerzyć granice swego istnienia, wyjść poza siebie. Malowanie twarzy i wszelkiego rodzaju przebrania stanowią __________ 12 13 14 15 16 G. Kraew, Maska i bulo – bylgarskite maskaradni igri, Iztok-Zapad, Sofia 2003, s. 118. Tamże, s. 122–123. Według Władysława Kopalińskiego język, między innymi, symbolizuje fallusa. W. Kopaliński, dz. cyt., s. 130–132. Tamże, s. 271–275. Tamże, s. 359–361. 296 zewnętrzne środki, do których często dochodzi jeszcze przemiana wewnętrzna, osiągnięta poprzez ekstazę lub trans. Maski są używane podczas świąt i rytualnych tańców, często symbolizując duchy zmarłych. Nierzadko nawiązują do kształtów zwierząt, zwłaszcza groźnych, które miałyby odstraszyć złe duchy. Dzięki masce można nawiązać kontakt ze światem natury lub przywrócić rajski stan jedności. Maska jest również symbolem prawdziwej natury człowieka, a także instynktownej mądrości zwierzęcia, zwłaszcza ptaka, od którego człowiek może się wiele nauczyć. W obrzędzie kukeri maska pełni podobną funkcję jak w innych obrzędach europejskiej obrzędowości ludowej, gdzie wykorzystywana jest podczas różnych świąt kalendarzowych (np. gody czy zapusty), niekiedy też podczas obrzędów rodzinnych (na weselach, chrzcinach, a nawet przy świętach zmarłych). Jak z powyższego wynika zarówno w kukeri jak i w innych obrzędach maska odzwierciedla postać ludzką, boską lub zwierzęcą. Chociaż cała maskarada ma charakter raczej komiczny, obecne są w jej trakcie również istotne motywy obrzędowe, takie jak np. zmiany wegetacyjne, pobudzanie płodności ludzi i zwierząt, odradzanie się zmarłych17. Cechą charakterystyczną obrzędu kukeri jest towarzyszący całej zabawie hałas wydawany przez dzwony, które Kukerzy mają zawieszone przy pasie. Jest ich pięć18 i dają trzy tony, przy czym największy wisi na plecach, średnie po bokach i dwa najmniejsze na brzuchu. Momentem największego natężenia dźwięków jest zakończenie zabawy na głównym placu. Charakter święta podkreśla bicie dzwonów mających sprowadzać pomyślność19. Tak więc kukeri nawiązuje do tradycji, według których hałas może przywrócić świat do życia choćby dlatego, że według wierzeń ludowych, początek wiosny liczy się od pierwszego grzmotu. Dokazywanie maszkar, podszczypywanie panien, a nawet mężatek, bodzenie, czasem symulowanie kopulacji, wskazują na zdecydowaną potrzebę zapewnienia płodności. Za przykład może posłużyć sytuacja, w której Kuker symbolicznie umiera i odradza się, tak samo jak odradza się ziemia po zimie. Kukeri zgodnie z podziałem obrzędów i zwyczajów, zaproponowanym przez etnograf Jadwigę Klimaszewską, można zaliczyć do obrzędów, których główną funkcją jest przywoływanie wiosny, jednakże równie ważne są w nim __________ 17 18 19 N. Kuret, K femenologiji maske: nekaj vidikov, [w:] Traditiones nr 2, Ljubljana 1973, s. 97–120. Liczba pięć, w wielu mitologiach, symbolizuje pełnię życia, zdrowia, płodności, wzrostu, wiosny, urodzaju, za: W. Kopaliński, dz. cyt., s. 320–321. Ludwik Stomma odnajduje w receptach i wiedzy ludowej następujący ciąg relacji: „hałas – życie – wiosna – płodność – jasność – cisza – śmierć – zima – bezpłodność – ciemność – kierunek wschodni (szczyty wzgórz) – kierunek zachodni – dół”. L. Stomma, Antropologia kultury wsi polskiej XIX w. oraz wybrane eseje, Pax, Warszawa 1986, s. 108. 297 elementy agrarne, a także te, które zapewniają człowiekowi życie, zdrowie, powodzenie i bogactwo20. Jak wskazano wyżej, kukeri jest obrzędem karnawałowym o bogatej symbolice, zawierającej elementy matrymonialne, magię płodności i seksualności, odradzania się natury. Związany jest z wegetacją i cyklem życia człowieka, opozycją narodzin i śmierci. Tak więc obrzęd kukeri wpisuje się symbolicznie do apoteozy naturalnych i społecznych potrzeb człowieka. Współcześnie w Bułgarii organizowane są festiwale wykorzystujące elementy dawnej tradycji. Maskarady cieszą się powszechnym powodzeniem, ale najsłynniejszy jest Festiwal Zabaw Maskaradowych odbywający się co roku w miejscowości Pernik, położonej około 30 km od Sofii. Uczestniczą w nim grupy przebierańców z różnych stron świata. Festiwal zorganizowano po raz pierwszy w 1966 r.21, w którym udział wzięły tylko grupy z regionu Pernik, czyli łącznie około 800 uczestników. Oprócz parad przebierańców, turystów przyciągają licznie organizowane imprezy towarzyszące w postaci wystaw, konferencji czy koncertów. W 2016 r. podczas 25. Jubileuszowego Międzynarodowego Festiwalu Zabaw Maskowanych w Perniku wystąpiło 13 międzynarodowych i 76 bułgarskich grup przebierańców. Ponad 5000 uczestników wzięło udział w największym folklorystycznym wydarzeniu na Bałkanach, które odbyło się pomiędzy 29 i 31 stycznia 2016 r. Podczas oficjalnego otwarcia festiwalu, Irina Bokowa, przedstawiciel UNESCO wręczyła Wierze Cerowskiej, burmistrzowi miasta Pernik, certyfikat potwierdzający włączenie pernikowskiego festiwalu do listy niematerialnego dziedzictwa kulturowego22. Kukeri as an example of Bulgarian carnival rituals The author deals with the Bulgarian carnival procession called kukeri. The procession is interpreted as an imitation of universal symbols of nature, fertility, success and wealthy of a human being. Special attention has been paid to the anthropological approach to the ritual as well as the modern function of the procession in the life of Pernik community and the tourist interest. __________ 20 21 22 J. Klimaszewska, Doroczne obrzędy ludowe, [w:] Etnografia Polski. Przemiany kultury ludowej, t. II, pod red. M. Biernackiej, M. Frankowskiej, W. Paprockiej, Ossolineum, Wrocław–Warszawa–Kraków–Gdańsk–Łódź 1981, s. 128. http://www.surva.org/the-festival.php# (dostęp: 16.02.2016). http://perniktoday.net/13-grupi-ot-chuzhbina-i-76-nashi-se-vixryat-za-50-godishninatana-festivala-surva-v-pernik/ (dostęp: 16.02.2016). 298 „Zeszyty Wiejskie”, Z. XXII, 2016 Krystyna Piątkowska Uniwersytet Łódzki Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej O etycznych aspektach w badaniach „trudnych problemów” Wrażliwość etyczna jest – jak sądzę – jednym z podstawowych warunków krytycznego podejścia do rzeczywistości, a ważnym aspektem dzisiejszej praktyki antropologicznej stają się właśnie kwestie etyczne. Przecież epistemologia współczesnej antropologii w naturalny sposób splata się z etyką – w sensie powinności dostarczania argumentów na rzecz nieoczywistości świata, i ta powinność jest właśnie zasadą etyczną. Wszak powołaniem współczesnej antropologii jest również przeciwstawianie się jednoznacznym formułom porządkującym świat, kontestowanie narzucanej jednej wizji rzeczywistości. Etycznym działaniem zaś jest zaangażowanie w świat, próby zmieniania go. Uprawiając swoistą „etnografię publiczną”, występuje się przeciwko różnym niesprawiedliwościom społecznym. Mobilizuje się przy tym często rozmaite siły społeczne do przeprowadzania pozytywnych zmian, a badacz wtedy poszerza „wspólnotę doświadczenia” o relacje dotąd mu być może nieznane, bo np. dotyczące opresji czy wykluczenia. Przyjmuje się wówczas zwykle otwarty model uprawiania dyscypliny, a służyć to może także przeprowadzeniu ewaluacji tego, co zostało dotąd zrobione w tym zakresie. Problemy i dylematy etyczne są też – jak wiadomo – nieodłącznym aspektem prowadzenia antropologicznych badań terenowych. Wydaje się, że dziś już należy odrzucić przekonania o hegemonicznej roli badacza i eksploatacyjnej funkcji tychże. Badania winny być prowadzone z ludźmi, a nie nad ludźmi1. Od lat 70. ubiegłego wieku możemy obserwować w literaturze antropologicznej krytykę autorytarnej roli badacza2. Przeniesiono na grunt metodologii tezy __________ 1 2 D. Pushor, Collaborative Research, [w:] The Sage encyclopedia of qualitative research methods, red. L.M. Given, Sage, London 2008. Np. P. Rabinow, Reflections on fielwork in Marocco (1977), wydanie polskie: Refleksje na temat badań terenowych w Maroku, tł. K. Dudek i S. Sikora, Wydawnictwo Marek Derewiecki, Kęty 2010; J.P. Dumont, The Headman and I. The Headman and I: Ambiguity and Ambivalence in the Fieldworking Experience, University of Texas Press, Austin 1978; J. Clifford, Introduction: Partial Truths, [w:] Writting Culture: the Poetics and Politics of Ethnography, red. J. Clifford, G. Marcus, University of California Press, Berkeley 1986, s. 1–26; G. Marcus, M. Fisher, Anthropology as Cultural Critique: an Experimental Moment in the Human Sciences, University of Chicago Press, Chicago 1986. 299 Michela Foucaulta o przemocy epistemologicznej3, piętnowano asymetryczne relacje władzy między badaczem a badanym, krytycznie oceniano także tradycyjny realizm prowadzonych badań. Założony krytycyzm miał być wolny od wszelkich autorytatywnych paradygmatów, miał prezentować „krytyczny i refleksyjny pogląd na przedmiot badania, otwartość na różnorodne wpływy przejawiane wobec wszystkiego, co mogło mieć znaczenie praktyczne, oraz tolerancyjne traktowanie względności wyników analiz terenowych i pewnych projektów badawczych”4. Przyglądając się z innej strony literaturze antropologicznej, można także odnieść wrażenie o niejakiej minoderyjności czy narcyzmie naszej dyscypliny, która tak lubi się w siebie wpatrywać, a konkretnie antropolodzy lubią się przeglądać w swojej praktyce zawodowej. Dywagują, co powinni, a czego nie, jakby ciągle pragnęli potwierdzać swą „niewinność”. Czyżby to były refleksy kompleksu „mitu założycielskiego” antropologii, która niegdyś sprzyjała polityce kolonizacyjnej we wszystkich jej aspektach? Kwestie etyczne we współczesnych badaniach antropologicznych sprowadzają się nie tylko do uwarunkowań badań i relacji z badanymi. Wszak wypracowaliśmy szlachetną postawę, która ma jawnie dla wszystkich stron uczestniczących w procesie badawczym określać cel badań, a w nich przyjmujemy postawę „poznawczo naiwną” i uznajemy w pełni podmiotowość badanych5. Badany jest więc kompetentnym informatorem, a badanie traktuje się jako swoistą wymianę (wzajemność międzyludzką). Porzuca się „hermeneutykę podejrzliwości”, którą zastępuje otwarta wymiana oparta na umowie, zaufaniu i wzajemnym szacunku. Badania jako całość stają się więc wspólną drogą, w której badani znają swoje życie, a my jako badacze mamy swoje różne dyspozycje badawcze – i żadne z tych narzędzi nie jest sztywne, i może być modyfikowane w trakcie procesu badawczego6. Natomiast wszystkie ukryte działania badacza będą oceniane moralnie nagannie jako manipulacje badawcze7. Przyjmuje się zatem podejście dialogowe. Kwestie etyczne to także wejście we współczesną rzeczywistość, a zwłaszcza w tzw. sprawy trudne, które są interesujące i warte podjęcia. Owo wejście to __________ 3 4 5 6 7 M. Foucault, Nadzorować i karać. Narodziny więźnia, tł. T. Komendant, Wydawnictwo Aletheia, Warszawa 1993. W polskiej literaturze dyskusje na temat etyczności w antropologii były zauważalne dopiero po 2000 r.: np. dyskusja w czasopiśmie „(op. cit.,)” (2004–2006); publikacja Kultura profesjonalna etnologów w Polsce, red. M. Brocki, R. Górny, W. Kuligowski, Wydawnictwo Katedry Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2006; seminarium antropologiczne w Pluskach, publikacja: Zaangażowanie czy izolacja? Współczesne strategie społecznej egzystencji humanistów, red. J. Kowalewski, W. Piasek, Wydawnictwo Instytutu Filozofii Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, Olsztyn 2007; konferencja w Krakowie: Antropologia zaangażowana(?), 2008. A. Wyka, Badacz społeczny wobec doświadczenia, Wydawnictwo IFiS PAN, Warszawa 1993. Tamże. E. Shils, The Academic Ethic, University of Chicago Press, Chicago 1984. 300 (chcąc nie chcąc) także wywieranie jakiegoś wpływu na tę rzeczywistość. Badacz staje się zaangażowany w naprawę rzeczywistości, zostaje stronnikiem odrzuconych czy pokrzywdzonych8. Należy sobie zdawać sprawę, że we współczesnym społeczeństwie funkcjonują grupy uprzywilejowane względem innych i choć różne mogą być przyczyny owego uprzywilejowania (np. wynikające z kapitalistycznych czy politycznych relacji), to społeczna opresja wobec nieuprzywilejowanych silnie rozpowszechnia się zwłaszcza tam, gdzie oni sami akceptują swój podrzędny status jako naturalny czy nieunikniony. Oczywiście w sprawach „trudnych” często nie sposób pozbyć się emocjonalnego zaangażowania badacza. Do takich zjawisk jest zwykle także utrudniony dostęp. Rodzą się tu już na wstępie problemy, np. dotyczące wiarygodności badanych, niechęci do udzielania informacji, czy wręcz brak zgody na badanie danego problemu. W kontekście takich przeszkód ważna staje się przede wszystkim intuicja badawcza i doświadczenie badacza. Trudno też dotrzeć do pewnych grup: ludzi wykluczonych, do społeczności lokalnych, zamkniętych, do różnych grup interesów itp. Zdarzają się też zjawiska budzące wątpliwości etyczne, np. jakieś działania zakulisowe, konflikty interesów itp. Ogólnie można powiedzieć o trzech obszarach trudności: a) o trudno dostępnych zjawiskach czy problemach badawczych: ukrytych, dotyczących ludzi wykluczonych, działań zamkniętych, związanych np. z religią, seksem, intymnością itp.; b) o trudnych „obszarach badawczych”: np. instytucje zamknięte, totalne, grupy wyznaniowe, grupy ekskluzywne, grupy interesów itp.; c) o użyciu trudniejszych metod badawczych: obserwacja uczestnicząca, wywiad pogłębiony, studium przypadku (case study). W takich kontekstach nie zawsze wystarcza nawiązanie ciepłych, prywatnych relacji z informatorami (co zresztą czasem sprzyja manipulowaniu nimi), sytuacja może także wywoływać emocjonalny stosunek u badacza, możliwa jest też okoliczność powstania konfliktu między rolą badacza, a chęcią działania czy niesienia pomocy. Z tymi kwestiami zderzyłam się w swoich badaniach9. Studium przypadku – jedna z moich ulubionych metod podejścia badawczego10 – wydaje się szczególnie przydatna w identyfikowaniu i interpretowaniu problemów często „inaczej przedstawianych” na przykład przez oficjalne instytucje i ich rzeczników. Bywa także, iż wobec studium przypadku powtarza __________ 8 9 10 D. Silverman, Interpretacja danych jakościowych. Metody analizy rozmowy tekstu i interakcji, tł. M. Głowacka-Grajper, J. Ostrowska, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2008, s. 287–288. Myślę tu przede wszystkim o realizowanym przeze mnie w 2014 r. w Powiatowym Urzędzie Pracy w Łodzi projekcie badawczym: „Infrastruktura kulturalna i formuły działania urzędu pracy w nowej sytuacji kulturowej wobec stanu świadomości i praktyk osób bezrobotnych”. Analizy tych kwestii znajdują się w przygotowanej do druku mojej książce: Estetyczne i etyczne aspekty współczesnej antropologii. Takie studia podjęłam już w latach 80.; zob. K. Piątkowska, Kultura a ikonosfera. Etnologiczne studium wybranych przykładów ze wsi współczesnej, „Łódzkie Studia Etnograficzne”, t. XXXIII, Łódź 1994. 301 się pewne nieporozumienia – a to, że wiedza ogólnoteoretyczna jest wartościowsza od wiedzy konkretnej, uwarunkowanej kontekstowo; a to, że takie studium nie wnosi wiele do rozwoju nauki, bo nie posługuje się uogólnieniami; a to, że takie studium jest użyteczne co najwyżej do budowania hipotez; a to, że takie studium zawiera w sobie „skrzywienie” skierowane ku weryfikacji i ma rzekomo sprzyjać skłonności badacza do potwierdzania wcześniej przyjętych założeń – i wreszcie to, o rzekomej niemożności rozwinięcia ogólnych twierdzeń i teorii na podstawie konkretnego studium przypadku. Te zarzuty obecnie nie wytrzymują krytyki, a już wiele lat temu znany metodolog Thomas Kuhn mawiał, że dyscyplina pozbawiona studiów przypadku jest nieefektywna. Wszak częściej zdarza się nam falsyfikować hipotezy, niż je potwierdzać. W sprawach „trudnych” nie może spełniać się klasyczna zasada badań antropologicznych, czyli „autorytet doświadczenia” badacza (por. np. badania Tomasza Rakowskiego11 dotyczące ubóstwa – tę rzeczywistość przedstawia autor jako obcy świat, a siebie jako obcego wobec badanych). Wiadomo, że bieda jako materialna rzeczywistość niesamowicie degraduje jakość życia bardzo wielu ludzi w dzisiejszym świecie. Dlatego liczni badacze pisząc o tym, zauważają moralne i polityczne uwarunkowania tego pojęcia: „Jeśli termin »bieda« niesie ze sobą implikację i moralny nakaz, że coś powinno się z nią zrobić, to badania biedy dopiero wówczas zyskują ostateczne uzasadnienie, gdy wpływają na indywidualne i społeczne postawy oraz działania. Trzeba o tym stale pamiętać, jeśli dyskusja na temat definicji biedy nie ma stać się debatą akademicką w stylu Nerona: semantyczną i statystyczną sprzeczką o charakterze pasożytniczym, voyeurystycznym i zupełnie niekonstruktywnym, traktującą »biednych« jako bierny przedmiot uwagi, czy to niegroźny, czy stanowiący zagrożenie – słowem, dyskusją, która będzie częścią problemu, a nie rozwiązania”12. Ta refleksja powinna być przestrogą dla uczonych i zaporą przed przedmiotowym traktowaniem ludzi dotkniętych tym nieszczęściem; wiedza badacza rodzi się tu z doświadczenia realizowanego w dialogu, a nie tylko z teorii i opracowań problemu przez innych badaczy. Oczywiście, co do metodologii samych badań, to aby poprawić „jakość badań jakościowych” w takich przypadkach, stosujemy triangulację danych (korzystamy z różnych źródeł), a także triangulację teoretyczną (stosujemy różne ujęcia teoretyczne do interpretacji materiału – ja np. hermeneutykę i metodę semiotyczną) i triangulację metodologiczną (próbujemy różnych sposobów zbierania danych)13. __________ 11 12 13 T. Rakowski, Łowcy, zbieracze, praktycy niemocy. Etnografia człowieka zdegradowanego, Wydawnictwo Słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2009. D. Piachaud, Problems in the Definition and Measurement of Poverty, „Journal Social Policy” 1987, vol. 16 (2), s. 161. Cyt. za: R. Lister, Bieda, tł. A. Stanaszek, Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2007, s. 14. U. Flick, Jakość w badaniach jakościowych, tł. P. Tomanek, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2011. 302 Przyjmuję zwykle w analizie zebranych materiałów własne stanowisko konstruktywistyczne14. Nie zajmuję postawy neutralnej, ale refleksyjnie staram się patrzeć na stosowane procedury badawcze. Takie stanowisko zakłada także, iż rzeczywistość jest konstruowana społecznie, a zatem mamy do czynienia z jej wieloma wariantami (przedstawieniami). Jako że wiedza jest generowana w dialogu między uczestnikami procesu badawczego (pojęcie intersubiektywności poszerza się tu o „negocjowanie znaczeń” z badanymi), to rezultatem tego stanu rzeczy jest polisemiczny obraz rzeczywistości. Nie musi on być ujednolicany przez badacza w procesie interpretacji; następuje raczej refleksyjna rekonstrukcja świata badanych lub jego fragmentów15. Narracja badacza staje się wówczas swego rodzaju „opowieścią niedomkniętą”. W tak zaprojektowanych badaniach tradycyjnie rozumiane pojęcia odnoszące się do rzetelności i przede wszystkim trafności wyciąganych wniosków są przedefiniowane: można wtedy mówić o trafności komunikacyjnej i pragmatycznej16. Ta pierwsza jest potwierdzona w publicznej, racjonalnej dyskusji z wszystkimi podmiotami zainteresowanymi problemem, a nie tylko w gronie zawodowych antropologów. Trafność pragmatyczna natomiast jest kryterium weryfikującym wyniki badań nie tylko w aspekcie użyteczności teoretycznej, ale i społecznej. Wartość tych wyników może być oceniana przez badanych, ale także tych, którzy są zdolni je wykorzystać w praktyce, w celu wprowadzenia pożądanych zmian (w przypadku moich badań: przedstawiciele instytucji). Konteksty instytucjonalne, kulturowe są tu – rozumie się – istotne, jednak nie usuwa to na plan dalszy kwestii etycznych, takich jak: troska, uprzejmość, partycypacja itp., wynikających ze swoistej zgodności między przeżyciami badanych, a uwzględnieniem ich w interpretacji przez badacza17. W polskiej antropologii stanowiska badawcze odnośnie do zaangażowania układają się na swoistym continuum od takich, w których wyraża się przekonanie, iż uprawianie antropologii powinno wynikać z bezinteresownej ciekawości naukowej18, po zaangażowanie w problemy badanych19. Nancy Scheper-Hughes zaproponowała delimitację między antropologiem-obserwatorem (obserwacja odnosi tę dyscyplinę do tzw. nauki naturalnej – episteme) a antropologiemświadkiem20. W drugim przypadku antropologia wchodzi w alians z filozofią moralną, badacz jest w środku wydarzeń, przyjmuje postawę odpowiedzialną, __________ 14 15 16 17 18 19 20 Zob. M. Hammersley, P. Atkinson, Metody badań terenowych, tł. S. Dymczyk, Zysk i S-ka, Poznań 2000, s. 210–244. S. Kvale, Prowadzenie wywiadów, przeł. A. Dziuban, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2010. Tamże. N.K. Denzin, Y.S. Lincoln, Metody badań jakościowych, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2009. M. Brocki, Antropologia społeczna i kulturowa w przestrzeni publicznej. Problemy, dylematy, kontrowersje, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2013. J. Tokarska-Bakir, Wypowiedź, „(op. cit.,)”, nr 19–20, 2004. N. Scheper-Hughes, The Primacy of the Ethical: Propositions for a Militant Anthropology, „Current Anthropology” 1995, t. 36, nr 3, s. 409–440. 303 refleksyjną moralnie, zaangażowaną, która potrafi osądzić i stanąć po czyjejś stronie. Oczywiście nie zawsze trzeba się zgadzać z tym, co pociąga za sobą antropologiczna praktyka badania innych światów przez zaangażowany kontakt21. Karen Hastrup zauważa jednak, że zaangażowanie w świat wiąże się w perspektywie epistemologicznej z odpowiedzialnością. „W aktualnym trybie uprawiania antropologii przyjmuje się, że ludzie nie tylko reagują na wydarzenia zewnętrzne, lecz na nie odpowiadają. W odróżnieniu od reakcji odpowiedź łączy się z uświadomieniem sobie »ja« jako zdolnego do działania. Im więcej pojawia się doświadczeń będącym źródłem obaw, tym bardziej zdajemy sobie sprawę, że ludzie są w mniejszym czy większym stopniu odpowiedzialni za to, co im się przytrafia. Interakcja między ludźmi, czy między człowiekiem a środowiskiem zawsze opiera się na pewnego rodzaju wymuszeniu. To element naszego ucieleśnionego doświadczenia”22. To „ja” wydaje sądy oparte na doświadczeniu świata i ludzi. Gdy proponuje się praktyczne wykorzystanie wiedzy antropologicznej, może pojawić się także wątpliwość zgłaszana ze strony badaczy-obserwatorów, którzy będą kwestionować wartość poznawczą działań badaczy zaangażowanych (zdaniem tych pierwszych takie działanie zaprzecza wytwarzaniu wartościowej wiedzy). Akcentuje się wówczas, że antropolog, który opowiada się po którejś ze stron, przestaje być wiarygodny, gdyż reprezentuje tylko jeden punkt widzenia (a przecież kolejną zasadą antropologicznego działania jest zasada kontrapunktu – jednoczesnego spojrzenia na problem jakby z wielu punktów widzenia). Poza tym walka np. z „nierównością”, „niesprawiedliwością”, czy „wyzyskiem”, w imię „sprawiedliwości społecznej” sugeruje istnienie jakiegoś idealnego społeczeństwa. Takie badania czy takie praktyki – niektórym kojarzą się z inżynierią społeczną. Z drugiej strony, dyscyplina w ramach której teorie stanowią wartość samą w sobie, może także budzić wątpliwości etyczne. Oczywiście bywa, że wiedza wytwarzana przez antropologię może pomóc w rozwiązaniu rozmaitych problemów społecznych, jednak wielu antropologów, być może na skutek tego rodzaju wątpliwości, rezygnuje z wszelkiego zaangażowania, wybierając bezpieczną pozycję niezaangażowanego, akademickiego badacza. Jednakże zawsze praktyka antropologiczna odwołuje się do faktów, które często argumentowane są osobistym doświadczeniem badacza: mówi się wtedy o tzw. „twardych faktach”, oczywistych w swej fundamentalnej obiektywności. Amerykański filozof pragmatyk Richard Rorty podkreślał, że „twardość” faktów nie jest umiejscawiana w nich samych, lecz „wynika po prostu z uprzednio zawartych w ramach danej wspólnoty porozumień co do następstw pewnego wydarzenia”23, czyli jest umiejscawiana w społeczeństwie, które się co do nich __________ 21 22 23 K. Hastrup, Droga do antropologii. Między doświadczeniem a teorią, tł. E. Klekot, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2008. Tamże, s. 190. R. Rorty, Obiektywność, relatywizm i prawda, tł. J. Margański, Wydawnictwo Aletheia, Warszawa 1999, s. 123. 304 zgadza. Z perspektywy konstruktywistycznej kwestia twardości może być sformułowana tak: „jeśli przyjmiecie moje założenia, zgodzicie się na pewne wartości, przyjmiecie proponowaną koncepcję świata (życia) – to powiemy wspólnie, że takie są fakty. Jeśli natomiast macie swoje założenia, wartości itd. i być może inne fakty – to wykażcie moje błędy logiczne. Bo jeśli nasze perspektywy się nie zazębiają, trudno nam wspólnie ustalić fakty”24. Fakty nie mogą być nigdy oderwane od sfery wartości, a wartości ingerują w proces poznawczy. Hilary Putnam pisał: „nasze idee interpretacji, wyjaśniania i inne wypływają tak samo z głębokich i złożonych ludzkich potrzeb, jak wartości etyczne, [...] bez wartości nie mielibyśmy świata”25. Hastrup z kolei spogląda na kwestię twardych faktów w sposób oddający dramatyczną sytuację człowieka w dzisiejszym świecie, mówi np. o głodzie, który jest fundamentalnym problemem współczesności. Zauważa krytycznie, że: „głód oraz inne przejawy cierpienia i nieładu zostały wyłączone z dominującego dyskursu, który oparto na założeniu, że istotą społeczeństwa jest jego porządek i stabilność, podczas gdy nieład ma charakter czasowy. [...] Głód jest twardym faktem, lecz jedynie w świecie, który pozbawiony jest subiektywnego doświadczenia bólu jaki odczuwa pojedynczy człowiek, społecznego rozkładu i katastrofy emocjonalnej jakie głód pociąga za sobą”26. Niewątpliwie ten „fakt” jest mocno nacechowany etycznie, i duńska antropolożka wyraźnie podkreśla, że nasza dyscyplina winna o tym mówić własnym głosem. „Sama antropologia powinna starać się tworzyć twarde fakty, tzn. fakty dotyczące tego, nad czym można dojść do porozumienia: na tym przecież [...] polega obiektywność”27. Kwestie etyczne zależne są także od paradygmatu dyscypliny, który przyjmujemy, co jest chyba oczywiste. Sądzę jednak, że zarówno zaangażowanie, jak i jego brak, są wyrazem etycznego i politycznego stanowiska badacza wobec nauki i świata. Dlatego problemy etyczne mogą być rozpatrywane także na poziomie światopoglądu poszczególnych naukowców. Łączy się to z kolejną odsłoną dylematów uprawiania nauki dotyczącej sfery praxis – koniunkturalizmu, potrzeby hubrystycznej¸ na którą wskazywał Józef Kozielecki28, odnosząc się do imperatywu wzrostu poczucia własnej wartości, podnoszenia – choćby złudnego – własnych kompetencji, czy po prostu pragnienia samowywyższania się, co nazywane jest w psychologii poznawczej motywem autowaloryzacji29. __________ 24 25 26 27 28 29 K. Piątkowski, Mit – historia – pamięć. Kulturowe konteksty antropologii/etnologii, Wydawnictwo Księży Młyn, Łódź 2011, s. 41. H. Putnam, Realism with a Human Face, Harvard University Press, Cambridge–London 1992. Zob. także: H. Putnam, Wiele twarzy realizmu i inne eseje, tł. A. Globrer, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1998. K. Hastrup, dz. cyt., s. 188. Tamże, s. 189. J. Kozielecki, Potrzeba hubrystycza a działanie transgresyjne, „Przegląd Psychologiczny” 1984, nr 2, s. 321–336; tegoż, Zarys koncepcji transgresyjnej człowieka, „Studia Socjologiczne” 1985, nr 3–4, s. 109–128. S. Śląski, Zachowania transgresyjne – próba psychologicznego pomiaru, „Przegląd Psychologiczny” 2010, nr 4, s. 404. 305 Konsekwencje dotyczą nie tylko ambicji kreowania działań wyjątkowych czy wręcz zadufania w sobie, ale także możliwości wywierania wpływu na innych, uzyskiwania władzy i społecznego znaczenia, co przekłada się choćby na ilość cytowań, która została włączona w parametry tzw. oceny naukowca, wielość zaproszeń ze środowisk politycznych, biznesowych i celebryckich, wreszcie znaczących sukcesów finansowych sprokurowanych przez instytucje przyznające granty i oceniających ekspertów, struktury konsekrujące – kapituły różnych odznaczeń i ciała namaszczające. Iluż współczesnych badaczy przeobraża się w kolekcjonerów wszelkich możliwych tytułów, stanowisk, kreatorów eksperckich instytucji i nieomylnych diagnostów rzeczywistości, również tego fragmentu, w którym sami funkcjonują. W 2015 r. Andrzej Lech w tekście Etnografia historyczna w ujęciu Bohdana Baranowskiego (w 100. rocznicę urodzin Mistrza) napisał m.in. tak: „Efekty Jego badań mieściły w sobie nie tylko drobniejsze czy większe analizy badawcze, ale także prace o walorach syntez obejmujących swoim zasięgiem przedmiotowym dawne ziemie łęczycko-sieradzkie, rawskie, obszar ziemi wieluńskiej, wschodnie tereny I Rzeczypospolitej. Były to nawet publikacje wyodrębniające jako regiony wieloczynnikowe (historyczno-geograficznoetnograficzne) nowe, dotychczas nierozpoznane badaniami obszary. Mniejszy dorobek, ale jakże istotny dla etnografii historycznej, w ujęciu Profesora, dotyczył dawnej demonologii. Udowodnił, prowadząc rozwinięte badania nad wierzeniami ludu, istnienie w nich pewnych reliktów wierzeń przedchrześcijańskich. Potrafił odnieść je do różnych regionów i jednocześnie wskazać wpływ chrystianizacji na ugruntowanie się w świadomości społecznej lokalnych demonów (głównie diabła) jako przedstawicieli piekła”30. No cóż, rzeczywistość diametralnie się zmieniła. Kiedyś badaczom potrzebna była przyzwoitość, nieustanna ciekawość i chęć zgłębiania swojego świata, oraz świadomość społecznej misji. W tamtym kontekście słowa Papieża Franciszka, wypowiedziane podczas Światowych Dni Młodzieży w Krakowie (2016) może nie byłyby niezbędne: „Pragnienie władzy, wielkości i sławy jest rzeczą tragicznie ludzką”. Na zawsze pozostanie nostalgia za jednoznacznością powinności uczonych. __________ 30 A. Lech, Etnografia historyczna w ujęciu Bohdana Baranowskiego (w 100. rocznicę urodzin Mistrza), „Zeszyty Wiejskie”, Z. XXI, 2015, s. 13. 306 Ethical aspects in “difficult problems” research The author addresses the issue of the ethical aspects of research that are relevant to contemporary anthropological practice. They appear particularly in the study of “difficult problems”, which refer to the hard phenomenon (hidden, of people excluded and closed activities). The author refers to her own research experiences, talking about commitment to unfavorable changes for people affected by difficult situations (e.g. unemployment, poverty). Researcher knowledge came mainly from the experience from a dialogue with people, who cannot be treated objectively. She emphasize that anthropology should talk about such aspects with its own voice. 307 „Zeszyty Wiejskie”, Z. XXII, 2016 Aneta Domańska Uniwersytet Medyczny w Łodzi Wydział Lekarski Metody leczenia chorób wśród ludu polskiego w XIX wieku. Próba bilansu Wprowadzenie Medycyna ludowa jest bogatym źródłem informacji o społeczeństwie i jego tradycjach. Analizując kulturę chłopską, należy zrozumieć przesłanki, które tę kulturę stworzyły. Jedną z ważniejszych był kontekst społeczny, w tym życie codzienne ludu1 zajmującego ważną pozycję w hierarchii społecznej narodu polskiego. Określenie medycyna ludowa, używane zamiennie z etnomedycyną czy medycyną tradycyjną, pojawiało się w literaturze XIX w., bardzo często w aspekcie kultury tradycyjnej (zamiennie: ludowej, chłopskiej, wiejskiej). Kultura ta charakteryzuje się regionalizmem2, przywiązaniem do obowiązujących autorytetów starszych członków społeczności, niechęcią do zmian w jakichkolwiek dziedzinach życia. Przekaz m.in.: doświadczeń, wiedzy, wiary odbywał się drogą ustną z pokolenia na pokolenie. Wątki związane z medycyną ludową pojawiają się w dziełach literatury pięknej przełomu XIX i XX w. Odgrywają one niemałą rolę w dokumentowaniu egzystencji XIX-wiecznego ludu polskiego. Przykłady znaleźć można m.in. w: Antku, Dzieciach i Anielce Bolesława Prusa, Nad Niemnem Elizy Orzeszkowej, Szkicach Węglem i Janku Muzykancie Henryka Sienkiewicza, Chłopach Władysława Reymonta, Wiernej rzece, Ludziach bezdomnych i Siłaczce Stefana Żeromskiego, a także Weselu Stanisława Wyspiańskiego. W XIX w. ukazało się w języku polskim wiele tekstów dotyczących medycyny ludowej. Były to materiały o charakterze informacyjnym, publicystycznym i naukowym. Ludowe metody lecznicze były tematem artykułów w periodykach o tematyce antropologicznej, socjologicznej, etnograficznej, a także w wydawnictwach zwartych, opracowanych przez badaczy ludoznawców, wykształconych w wyżej opisanych dziedzinach, jak również przez lekarzy. Większość tych ostatnich traktowała w XIX w. medycynę ludową jako objaw ciemnoty i przesądu. Byli i tacy, którzy łączyli dwie dziedziny medycyny – akademicką __________ 1 2 A. Lech, Pomoc wzajemna w życiu społecznym wsi polskiej, „Łódzkie Studia Etnograficzne”, t. 37, 1998, s. 45–49. Tegoż, Źródła ideowe regionalizmu, „Zeszyty Wiejskie”, Z. XIII, 2008, s. 48–55. 309 i ludową. Przykładem są m.in. prace z przyrodniczo-leczniczymi wiadomościami autorstwa zawodowych badaczy, prof. Izydora Kopernickiego3 i Bronisława Gustawicza4. Chcąc zapobiec zanikowi wielu sposobów lecznictwa ludowego, wynikającemu z ustnej drogi przekazu, dr Julian Talko-Hryncewicz5 zajął się gromadzeniem wiadomości o lekach ludowych. Pod koniec XIX w. postanowił przedstawić aktualne wówczas dane dotyczące lecznictwa ludowego na Rusi6. Metody lecznictwa ludowego Zabiegi terapeutyczne lecznictwa ludowego wypływały w równym stopniu z wierzeń, zwyczajów, obyczajów, działań praktycznych oraz doświadczeń ludowej empirii. Wszystkie te elementy stosowane były z pełnym przekonaniem oraz ze świadomością, że są adekwatne, właściwe, celowe i konieczne dla ratowania tego, co człowiek ma najcenniejszego – zdrowia. System kulturowy lecznictwa ludowego był samowystarczalny, kompleksowy, integralny, zorientowany na konkretne działania terapeutyczne. Dotyczył on zarówno zdrowia człowieka, jak i zdrowia zwierząt, bowiem medycyna ludowa XIX w. nie dokonywała w tym względzie rozróżnień. Intuicyjnie wierzono, że na chorobach bydła i owiec najlepiej zna się pastuch i owczarz, którzy potrafią leczyć złamania kończyn, zarówno zwierzęcych, jak i ludzkich. Umiejętności magiczne młynarzy były związane z ich profesją, niekiedy nawet z rodzajem obsługiwanego młyna. Młynarza z wiatraka prosili np. białoruscy chłopi o zażegnanie zawiania, oddalenie wichury, a młynarza z młyna wodnego o zamówioną wodę do leczenia lub nasłania choroby. Chirurgiem, dentystą wiejskim był zwykle kowal, który pomagając zwierzętom, nie wahał się nieść pomoc ludziom i rwał bolące zęby. Babki odbierały porody dzieci i cieląt, zabezpieczały noworodka przed podmianą (podmiana normalnego i zdrowego dziecka na odmieńca – chorowite i niedobre dziecko boginki), znały się na chorobach kobiet i dzieci, magii miłosnej, umiały zepsuć i naprawić: usunąć ciążę i wyleczyć z niepłodności7. Za czarownika czy znachora uchodził też każdy cieśla, od którego zależało, czy dom będzie nadawał się do zamieszkania. Źle ugoszczony cieśla mógł __________ 3 4 5 6 7 I. Kopernicki, Przyczynek do etnografii ludu ruskiego na Wołyniu – z materiałów zebranych przez Z. Rokossowską we wsi Jurkowszczyźnie w powiecie Zwiahelskim, „Zbiór Wiadomości do Antropologii Krajowej”, t. 11, 1887, s. 130–228. B. Gustawicz, Podania i przesądy, gadki i nazwy ludowe w dziedzinie przyrody cz. I i II, „Zbiór Wiadomości do Antropologii Krajowej”, t. 5, 1881, s. 102–187 oraz t. 6, 1882, s. 201–317. J. Supady, Działalność lekarska Juliana Talko-Hryncewicza, „Analecta” 2001, nr 1, s. 153–161; tegoż, Julian Talko-Hryncewicz – lekarz, antropolog i badacz Syberii, „Polskie Archiwum Medycyny Wewnętrznej” 2007; nr 11/12, s. 531–533. J. Talko-Hryncewicz, Zarys lecznictwa ludowego na Rusi południowej, PAU, Kraków 1893, s. 2–3. M. Udziela, Medycyna i przesądy lecznicze ludu polskiego, „Wisła”, t. 7, 1891, s. 48. 310 spowodować, że na dom będą spadać nieszczęścia: pożar, choroby, śmierć, zasiedli się w nim czart, robaki8. Świat roślin w tradycyjnych praktykach leczniczych wsi polskiej Wiadomości o leczniczych walorach roślin, sposobie ich przyrządzania i stosowania były przekazywane ustnie od najdawniejszych czasów z pokolenia na pokolenie9, część z nich została utrwalona drukiem i dzięki temu, w niezmienionej formie przetrwała do dnia dzisiejszego10. Ziołolecznictwo ludowe to domowy, zwykle charakterystyczny i odrębny dla danego obszaru sposób stosowania mieszanki ziół lub pojedynczego ziela na dolegliwości i choroby ludzkie, a także choroby zwierząt11. Ziołami określa się rośliny zawierające składniki o właściwościach działania leczniczego na żywe organizmy12. Magiczna siła lecznicza roślin, w przekonaniu ludu, uwarunkowana była nie tylko czasem, kiedy się tę roślinę zbiera, np. o świcie lub przed wschodem słońca, miejscem, gdzie się zbiera, np. w głębokim lesie, w rowach, na łące, ale także odmówieniem modlitwy bez końcowego „amen”. Rośliny mające moc czarowną zrywała wieśniaczka, najczęściej po miedzach i zaroślach, w swoim otoczeniu; kobietę zbierającą ziele na cudzej roli uważano za czarownicę13. Jedną z reguł zbioru roślin leczniczych było to, że zbierano je wyłącznie w pogodne, bezdeszczowe dni, w czasie po obeschnięciu porannej rosy. Wyjątek stanowią kłącza i korzenie, które zbierano zawsze w spoczynku rośliny, czyli od późnej jesieni do wiosny, można je było zbierać niezależnie od pogody. Przy zbiorze liści uważano, aby nie były one porażone przez pasożyty lub w inny sposób uszkodzone. Zbierano liście żywo zielone, na ogół bez ogonków liściowych. Kwiaty zbierano w początkowej fazie kwitnienia lub w pełni kwitnienia. Owoce w początkowej fazie dojrzewania, a nie w stanie przejrzałym, a pączki – na wiosnę, gdy stają się lepkie14. Zebrane rośliny były używane w formie: naparu – przyrządzanego przez zalanie zioła wrzącą wodą, przykrycie przez ok. 15 min. na parze wodnej. Napary nie nadawały się do przechowywania, przyrządzano je każdorazowo na świeżo; __________ 8 9 10 11 12 13 14 J.S. Bystroń, Studya nad zwyczajami ludowymi. Zakładziny domów, „Rozprawy Akademii Umiejętności w Krakowie”, Wydział Historyczno-Filozoficzny, Serya II, vol. 35 (60), Kraków 1917, t. 60, s. 1–39. C. Bańkowski, E. Kuźniewski, Ziołolecznictwo ludowe, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1980, s. 5. D. Penkala-Gawęcka, Medycyna ludowa i komplementarna w polskich badaniach etnologicznych, „Lud”, t. 78, 1995, s. 169–191. C. Bańkowski, E. Kuźniewski, dz. cyt., s. 6. Tamże, s. 8, 9. H. Biegeleisen, Lecznictwo ludu polskiego, PAU, Kraków 1929, s. 27. C. Bańkowski, E. Kuźniewski, dz. cyt., s. 9. 311 wywaru (odwaru) – wodny wyciąg uzyskiwany przez gotowanie rozdrobnionego surowca. Wywary, podobnie jak napary musiały być przygotowywane na bieżąco; wyciągu – otrzymywanego przez zalanie ziół przegotowaną, zimną wodą i pozostawienie na kilka godzin; nalewki – trwałej postaci leku, otrzymywanej przez zalanie ziela spirytusem; maści – połączenia zmielonych ziół z olejem spod święconego obrazu, z masłem lub miodem15. Ważną rolę w lecznictwie ludowym odgrywały rośliny święcone. Rośliny te jako tzw. zioła, były święcone na ogół dwa razy w roku; w oktawę Bożego Ciała i w dniu Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny (15 VIII), znanym też pod nazwą Matki Boskiej Zielnej. W pierwszym przypadku święci się je w postaci wianków, a w drugim wiązanek, które w różnych częściach kraju nazywano: bukietami, zielem, równiankami, kwietkami16. W literaturze istnieją informacje dotyczące święcenia ziół w wigilię św. Jana (24 VI), tzw. Sobótkę, w święto Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny (2 VII) zwane świętem Matki Boskiej Jagodnej, i w dniu św. Anny (26 VII). Poświęcone zioła miały szerokie zastosowanie w życiu codziennym. Skutecznie miały chronić ludzi i dobytek przed złymi mocami, przeciwdziałać czarom i urokom. Ziołolecznictwo to nie tylko aplikowanie choremu przygotowanego leku, to także częstotliwość aktów leczenia, długość ich trwania, pora dnia i odpowiednie miejsce. Czynniki te, potraktowane razem, odgrywają ważne role w samym procesie leczenia, chociaż nie zawsze dają się racjonalnie wytłumaczyć. Istotne znaczenie odgrywał w leczeniu ludowym czynnik magiczny, który w wielu przypadkach determinował sposoby leczenia w ogóle. Najczęstszą formą leku, stosowaną w leczeniu ziołami, była postać płynna. Leki w ten sposób spożywane stosowane były m.in. przy niedomaganiach przewodu pokarmowego, wątroby i dróg żółciowych, układu moczowego, serca i naczyń. Drugim sposobem przyjmowania leku drogą wewnętrzną było spożywanie leku w postaci stałej. Często były to np.: czosnek, cebula, owoce gruszy, jabłoni, śliwy, dzikiego bzu, korzeń marchwi. Leki te przyjmowane były przy schorzeniach górnych dróg oddechowych oraz chorobach wewnętrznych. Inną formą przyjmowania leków drogą wewnętrzną było żucie. Przy bólach zębów lub dziąseł tak przyjmowano m.in. czosnek, liście berberysu, liście centurii, korzenie. Oprócz wprowadzania leku drogą wewnętrzną istniało także zastosowanie leku drogą zewnętrzną. Do najczęściej stosowanych metod należały: okłady zimne, m.in.: z liści babki lekarskiej, brzozy, olszy czarnej, podbiału, buraka zwyczajnego, ziela krwawnika, rozchodnika ostrego, liści chrzanu, żywokostu itp., okłady ciepłe, zwane kataplazmami, stosowane były przy chorobach skóry, __________ 15 16 Tamże. A. Paluch, Świat roślin tradycyjnych w praktykach leczniczych wsi polskiej, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 1984, s. 272. 312 urazach, bólach głowy, gardła, zębów, reumatyzmie, obrzękach, kolkach, przy chorobach kobiecych itp. Kolejnym sposobem było smarowanie – rozprowadzanie maści na powierzchni ciała. Sposób ten stosowano przy chorobach skóry, np. liszaje (spalony tytoń), świerzb i róża (żywica świerkowa), wrzody (żywica sosnowa), rany, stłuczenia (korzeń żywokostu). Nacieranie zewnętrzne (wcieranie) – rozprowadzenie substancji na powierzchni ciała aż do wchłonięcia. Stosowane było przy bólach artretycznoreumatycznych. Stosowane rośliny do nacierań: muchomory, kwiaty i owoce kasztanowca, pędy świerku, korzenie chrzanu, liście brzozy, korzeń żywokostu. Obmywanie (przemywanie) – krótkotrwałe działanie płynu na powierzchni ciała. Wyróżnia się: przemywanie zewnętrzne dotyczące powierzchni skóry, oczu, włosów; płukanie: uszu, gardła; podmywanie narządów płciowych. Do obmywania używano: odwaru z kory dębowej (rany, świerzb, wypryski) i naparu rumianku (rany, wrzody). Kąpiele – w tym nasiadówki, dawały dłuższy kontakt ciała z substancją płynną. Nasiadówki stosowane są przy schorzeniach kobiecych nad gorącą parą wodną, w odwarze kory dębu, jemioły, wrzosu, naparu macierzanki, szałwii. Kąpiele stosowano przy chorobach wieku dziecięcego (krzywica, robaczyca) – w tataraku, wrzosie, macierzance, owsie, grochowinie, bluszczu, słomie owsianej17. Smaganie się – czyli luźny kontakt z ciałem, dotyczył świeżo zerwanego ziela pokrzywy stosowanego przy schorzeniach artretyczno-reumatycznych. Noszenie – kontakt chorego z lekiem przez noszenie, lub trzymanie w ręku. Sposoby te używane były np. przy leczeniu reumatyzmu (owoc kasztanowca), bólu zęba (owoc dębu), dziecku choremu na padaczkę dawano do zabawy płatki piwonii. Dotykanie – dotyczyło schorzeń skóry, występowało przy tym np.: zakopywanie i wrzucanie leku do ognia, wymawianie magicznych formuł. Obwiązywanie się – rzadko spotykane. Zanotowano niewiele przypadków, np. święconym lnem obwiązywano szyję przy powiększonej tarczycy i przy bólu gardła, natomiast przy febrze opasywano goły brzuch żytnim powrósłem. Inhalacje – substancje lecznicze nie stykają się bezpośrednio z ciałem chorego i polegają na wziewaniu do układu oddechowego rosy z naparów, odwarów, dymu, olejków lotnych. Wziewanie stosowano przy chorobach układu oddechowego i zębów. Do najczęstszych naparów należały: napary z rumianku (ból gardła, katar nosa, gorączka), wdychanie dymu ze spalania odpowiednich ziół, okadzanie zielem lubczyku przy anginie, kaszlu, palenie tytoniu na ból zębów. Wdychanie zapachów z ciał stałych – stosowane przy katarze nosa (sznurki z czosnkiem u szyi), gruźlicy u dorosłego (gałęzie sosny do wąchania, żywica). __________ 17 Tamże, s. 233–235. 313 Okadzanie ziołami – bez wymogu wziewania dymu. Stosowano przy przepęknieniach, przy chorobach oczu, gardła, opuchnięciach. Okadzano wiankami święconymi, bukietami bez względu na ziele. Słanie roślin w pościel – rozkładano pod poduszką na bezsenność dzieci makówki, lnicę pospolitą, koniczynę polną, nagietek lekarski. Na reumatyzm podkładano świeżo zerwane gałęzie brzozy lub owoce kasztanowca. Przebywanie chorego w pobliżu leczniczej rośliny – tak leczono gorączkę, stawiając obok chorego świeżo zerwane gałązki wierzby, a przy reumatyzmie na kilka miesięcy stawiano paproć18. Sposoby wypraszania – występowały rzadko. Przykładem było wypraszanie np.: dzikiego bzu czarnego, dębu. Istotna były słowa, które chory wypowiadał, np.: bzie, weź moje bolenie pod swoje zdrowe korzenie19. W Kieleckiem, we wsi Zagórzyce, przy bólu zębów, a także i innych dolegliwościach, udawano się pod dąb i mówiono: Powiedzże, mój kochany dębie, jakim sposobem leczyć zęby w mojej gębie20. Częstotliwość przyjmowania leków i stosowania zabiegów leczniczych była zróżnicowana. Na ogół leki stosowane wewnętrznie w postaci naparów zalecano stosować trzy razy dziennie – rano, w południe i wieczorem, lub dwa razy dziennie – rano i wieczorem, aż do skutku. Leczenia chorych za pomocą okadzania i wypraszania dokonywano najczęściej przed wschodem słońca, niekiedy dwa razy dziennie, przed wschodem i po zachodzie. Wiele z roślin odgrywających naczelną rolę w lecznictwie ludowym podlegało licznym przesądom: bazylki – pochodzą z Jerozolimy, z miejsca, gdzie zakopany był krzyż, na którym rozpięty był Zbawiciel. Na tę pamiątkę miano robić z nich krzyże w pokoju i używano jako kropideł do święconej wody; barwinek – uważano za kwiat miłości i emblemat dziewictwa; bluszcz – uważano, że jeśli zagotuje się go sześć razy w jednym garnku, wyleje odwar, a za siódmym razem ugotuje w nim mięso i spożyje, to człowiek pojmie każdą mowę zwierząt i ptaków; bratki – to brat i siostra, którzy poślubili się, nie wiedząc, że są rodzeństwem, a gdy się o tym dowiedzieli, to z rozpaczy zamienili się w kwiatki; bez czarny – to krzew wyklęty, nie należy go wykopywać, bo od tego różne choroby będą dokuczać. Wykopanie korzeni powoduje kurcze rąk i nóg, od palenia tego krzewu pojawiają się wrzody na plecach; bylica – zatykano ją w strzechy dla obrony przed napaścią diabła; dąb – nie należy go sadzić. Kto to zrobi umrze, gdy drzewo osiągnie jego wzrost; groch – ma pochodzić z łez Maryi; __________ 18 19 20 Tamże, s. 237. B. Pawłowicz, Kilka rysów z życia ludu w Zalesowej, „Materiały AntropologicznoArcheologiczne i Etnograficzne”, t. 1, 1896, s. 237. A.W. Fojcik, Zwyczaje rodzinne Podgórzan, [w:] Nad rzeką Ropą. Zarys kultury ludowej pow. gorlickiego, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1965, s. 230. 314 jaskier – utarte liście jaskra sprawiają rany mocno jątrzące się; leszczyna – dzieci kąpane w leszczynie są piękne i zdrowe; paproć – zajmuje czołowe miejsce w mocy leczniczej przeciw wszystkim cierpieniom i dolegliwościom, posiada dziwne i cudowne własności; powilica – dotknięcie jej ręką i dotkniecie jej głowy ma sprowadzić kołtun; wilcze łyko – rozgniecioną jagodą, gdy się potrze rękę nieprzyjaznego człowieka, to pokryje się ona brodawkami21. Terapia niekonwencjonalna Terapia niekonwencjonalna oparta była na mistycznym charakterze leczniczych obrzędów. Lud polski wierzył, że choroby, które go nękają w znacznej mierze zależą od sił wyższych. „Lecznictwo ludu polskiego to prosta mozaika, złożona z kamyków, należących do różnych epok”22. Polskie lecznictwo ludowe przypisywało powstanie chorób przede wszystkim czarom. Silna wiara ludu w nadprzyrodzone wpływy w lecznictwie stawiała twierdzenie, że nasyłający choroby i dostawcy zdrowia i życia muszą się znać z zaczarowanym światem. Do obdarzonych nadprzyrodzoną mocą należeli czarodzieje, wróżbici, a także znachorzy i baby, którzy w pojęciach ludu uznawani byli za lekarzy23. Często zdarzało się, że jedni czarownicy przeciwstawiali się czarom innych, jeśli kolidowało to z własnymi interesami ich samych czy interesantów. Działali magicznie zarówno w intencji zemsty, jak i nagrody, leczyli poczarowanych, jak i usiłowali się bronić przeciw czarownikom, uważanym w danym momencie za wrogów. Zbrodnicze czarownictwo praktykowane było w tajemnicy i w ukryciu, bowiem było potępiane i prześladowane. Jest kilka klas czarów. Różnią się one szczegółami rytuału, formułami inkartacji i motywami, które zdecydowały o ich użyciu24. Pierwsza klasa czarów to magia zemsty i nienawiści. Należy do nich czar śmierci, sprowadzanie bezpłodności na kobietę i niemocy na mężczyznę. Czary te były rzadko wykonywane. Mimo to wieś żyła w atmosferze podejrzeń i oskarżeń o ich użycie. Drugą klasę czarów stanowiły praktyki, których zadaniem było zdobycie władzy, wpływów i znaczenia. Mężczyźni uciekali się do nich przy pomocy bab z ich rodu. Czary te były równie tępione, co poprzednie, gdyż celem ich była samowolna zmiana hierarchii, sankcjonowanej zwyczajem i prawem miejscowym. Trzecią, odrębną klasą czarów była magia miłosna. Aranżowano ją dla chłopca, dla którego nie można było znaleźć żony. Pobudką tej magii nie było uczucie miłosne, a manipulacja. Ostatnią, czwartą klasę czarów stanowiła magiczna kradzież mleka i plonu. „Do walki z czarami powołane __________ 21 22 23 24 J. Talko-Hryncewicz, dz. cyt., s. 402. H. Biegeleisen, dz. cyt., s. 1. J. Talko-Hryncewicz, dz. cyt., s. 23. Z. Libera, Znachor w tradycjach ludowych i popularnych XIX–XX w., PAN, Wrocław 2003, s. 193. 315 są w pierwszym rzędzie znachorki wiejskie, wyspecjalizowane w odczynianiu czarów. Są to wróże diagraci i odżegnywacze czarów. Każda wieś ma ich kilka. Poza dmuchaniem od uroku, siekaniem przestrachu i egzorcyzmowaniem istot nadnaturalnych, co powoduje chorobę, zajmują się oni również sporządzaniem amuletów, które chronią posiadaczy od działania czarów”25. W etnologii i religioznawstwie od dawna dyskutuje się na temat związków znachorstwa i wiedźmostwa z szamanizmem; jedni uczeni traktują czarownictwo i znachorstwo jako europejskie warianty szamanizmu; inni szukają w tych pierwszych zespołach wierzeniowych śladów po pogańskim szamanizmie. H. Biegeleisen uważał, że nasi przedstawiciele lecznictwa ludowego znad Wisły podobni są jak dwie krople wody do swoich braci znad: Niemna i Dniepru, Elby i Renu, Tybru i Tamizy. Kapłan i lekarz to w najróżniejszych czasach ta sama osoba, a podobnie jak czarodzieje u ludów pierwotnych, tak nasze, i w ogóle europejskie mądre (czarownice) otaczają się tajemniczością i mistyczną wiarą, co bywa skuteczną podporą ich leczenia26. Przedstawiona terapia niekonwencjonalna wyraźnie pokazuje, jak silnie lecznictwo ludowe związane było z mityzmem. Łatwo było zostać leczącym, wystarczyło tylko przekonać innych, że się jest w łaskach sił wyższych, że zna się zaczarowany, tajemniczy świat. Czarodzieje, wróżbici, baby, wiedźmy i wszelkiej innej maści „lekarze” ciała i duszy wykorzystywali ufność i zacofanie ludu. Wszelkie czary, uroki, wróżby, wierzenia, przesądy, zamawiania i szepty nie zawsze pomagały. Chłopi wierzyli, że z pomocą magii pozbędą się choroby. Najbardziej ufali wiejskim znachorom. Do nich zwracali się w chorobach ciała i duszy. W terapii niekonwencjonalnej stosowane były środki mistyczne takie jak: uroki, czary, wróżby, wierzenia, przesądy, zamawiania i szepty. Uroki – lud wierzył w szkodliwą potęgę „złych oczu” i uroków. „Złych oczu” dostawał człowiek, którego w niemowlęctwie matka, odłączywszy raz od piersi, po kilku dniach niebacznie na nowo mu pierś podała. Pod urocznym wzrokiem takiego człowieka marniało wszystko, na cokolwiek spojrzał on z upodobaniem27. Najczęstszą ofiarą uroków stawały się małe dzieci. Obawiając się mimowolnego nawet urzeczenia dziecka lub czegokolwiek, ludzie życzliwi unikali wyraźnego zachwalania, chwaląc zaś powiadali, że ktoś lub coś jest brzydkie i nic niewarte. Przeciwko urokom stosowano m.in.: po kąpieli wycieranie dziecka koszulką dopiero zdjętą, a potem wyrzucanie jej do sieni lub na podwórze na całą noc; wkładanie na urzeczone dziecko jakiejś części ubrania na wywrót; idąc z małym dzieckiem, gdzie się więcej ludzi gromadzi, matka zawiązywała mu do koszulki po kawałeczku soli, węgla i chleba; __________ 25 26 27 Tamże, s. 196. H. Biegeleisen, dz. cyt., s. 369. I. Kopernicki, dz. cyt., s. 197. 316 żeby poznać, czy dziecko zachorowało wskutek uroków, nabierano do wiadra wody nienapoczętej, tj. naczerpanej tego dnia ze studni przed wszystkimi innymi, i rzucano na nią węgiel; jeśli ten zatonął, było to dowodem rzuconych na dziecko uroków, gdy zaś pływał na powierzchni, to przyczyna choroby była inna; na uroki wycierano dziecko spodnią częścią jego koszulki, spluwając trzykrotnie przez lewe ramię. Czary – były potężniejsze i bardziej szkodliwe od uroków, wymierzane były pod różnymi postaciami i w rozmaitych okolicznościach przeciw osobom dorosłym. Czarodziej, czarownik lub płanetnik był to człowiek urodzony pod pewną planetą, jeżeli pod dobrą, to czynił ludziom dobrze, jeżeli pod złą, to wyrządzał im zło. Za pomocą ziół i zaklinań przeszkadzał człowiekowi we wszystkich zamiarach, czynnościach, wdzierał się w jego rodzinne życie, szkodził zdrowiu ludzkiemu, sprowadzał przedwczesną śmierć. Najbardziej tajemniczym charakterem odznaczały się czary miłosne: pojenie zielem lubczyku swego ukochanego; kąpanie w wodzie z trzema bukietami zebranymi na chrzcinach (jako dziecko), później też ta sama dziewczyna, gdy zdarzyło jej się być kumą, powinna oprócz danego sobie bukietu, dostać dwa inne, ugotować je i tym odwarem umyć się sama i napoić nim chłopaka, którego miłości pragnie; miłość ukochanej osoby uzyskiwano, dodając do potrawy lub napoju proszku ze spalonych włosów własnych, wyrwanych z głowy, brwi albo rzęs. Inną kategorię stanowiły czary zawistne: do sprowadzenia choroby służył proszek z jadowitego węża lub ropuchy podawany w wódce, której napiwszy się człowiek marniał coraz bardziej, aż w końcu umierał; jeśli się pragnęło czyjejś śmierci, to rano w niedzielę siadało się zupełnie nago na progu izby i przędło nitkę, kręcąc ją na opak; przy budowie domu, pragnąc śmierci człowieka, pod węgieł domu podkładano trupią głowę; gdy się to zauważyło, to sam sprawca czarów umierał; „zakrętka” – był to rodzaj czarów bardzo rozpowszechniony, który sprowadzał zgubę, nieszczęście, chorobę i śmierć na całą rodzinę. Polegała ona na skręceniu garści kłosów kwitnącego żyta w odwrotną stronę do obracania się podczas wypowiadania zaklęcia. Wśród tylu niebezpieczeństw grożących ze strony złych istot, złych ludzi i ich uroków i czarów, lud chętnie upatrywał pewnych znaków ostrzegających go o przyszłym nieszczęściu lub zapowiadających mu radość i pomyślność. Stąd mnóstwo wróżb dobrych i złych, a nawet sposobów dowiedzenia się przyszłości28. Wróżby – przepowiadali wróżbici. Przepowiadali oni przyszłość z kart, z rąk, z roślin (np. bobu) itd. Wróżbici przez jednych postrzegani byli jako nieszkodliwi, przez drugich uważani byli za oszustów, którzy dla swych wygód materialnych sprowadzali choroby, a następnie je leczyli. __________ 28 Tamże. 317 Przykłady złych wróżb: gdy dzieża do chleba naraz pęknie, to znak, że gospodyni umrze; gdy wiatr kręci piaskiem, to nie należy iść w ten tuman, bo się niechybnie nabawi choroby, lecz zejść na bok w prawą stronę, żegnając się i plując29. Wierzenia i przesądy – przestrzegane były nie tylko przy wydarzeniach ważnych i uroczystych, lecz przy powszednich czynnościach życia codziennego, zajęciach domowych, zajęciach rolniczych, przy hodowli bydła, w sprawach gospodarskich. Tradycje, postępowania, prawidła i przestrogi praktyczne, czerpane były bądź z doświadczenia, bądź z wyobrażeń teoretycznych. Przykłady wierzeń i przesądów domowych: wchodząc do czyjejś izby, należy usiąść choć chwilę, boby tam dzieci nie spały; nie wolno niczego odmawiać kobiecie brzemiennej, by nie rozmnożyły się myszy i szczury w domu; w dni powszednie nie godzi się wyrzucać śmieci z domu po zachodzie słońca, bo ten, kto pierwszy przejdzie przypadkiem dostanie kurzej ślepoty. Przesądy rolnicze: podczas kwitnienia żyta nie można trzeć lnu ani konopi, bo żyto nie będzie plenne; tego dnia, w którym konopie się siały, nie powinien gospodarz wbijać kołków w ziemię, bo by mu konopie w górę nie rosły; żniwa nigdzie i nigdy nie odbywają się w poniedziałek30. Wierzenia i przesądy lekarskie: chcąc dobre zdrowie zachować lub utracone powrócić, trzeba się napić wody poświęconej w Jordanie; od wyrzutów skórnych skuteczne jest skąpanie się w rzece lub w stawie w Wielki Czwartek przed wschodem słońca, choćby woda była bardzo zimna; włosy ucięte lub wyczesane należy w ogniu spalić, bo wyrzucone na śmieci mogą zostać zabrane przez ptaka do wicia gniazda, a to sprowadza na tego czyje są włosy ból głowy, trwający tak długo, aż się gniazdo opróżni31; usłyszawszy pierwszy grzmot na wiosnę szybko należy się wygiąć mocno w tył, oparłszy się o płot, co zabezpiecza od łamania w krzyżu; niedobrze jest przestępować przez leżącą miotłę lub pogrzebacz, bo od tego nogi powyżej kolan będą boleć; piegi wiosenne zginą, gdy mający je ujrzawszy pierwszą jaskółkę na wiosnę pobiegnie i trzy razy twarz obmyje; na spędzenie płodu używa się odwaru barwinka albo świeżego sporyszu, czyli rożków z żyta, których się zjada po dziewięć naraz; __________ 29 30 31 Tamże, s. 201. Tamże, s. 238. S. Leff, V. Leff, Od czarów do medycyny współczesnej, Państwowy Zakład Wydawnictw Lekarskich, Warszawa 1959, s. 209. 318 dla sprowadzenia lekkiego porodu przeprowadzają położnicę przez kilka progów, jak tylko bóle się zjawią; w ciężkim porodzie trzymają położnicę nad miską z wódką zapaloną; od febry dawano pić z wódką utarte knoty od świec łojowych albo odwar z młodych gałązek kasztanowca; aby się uwolnić od kataru należy nos wytrzeć w skrawek materiału i porzucić go na drodze, kto go podniesie, zabierze ze sobą katar32. Zamawiania i zażegnywania. Z nieprzebranego zasobu środków mistycznych mających na celu uzdrowienia chorych, wybijają się na czoło lecznictwa ludowego zamawiania, praktykowane przez czarowników i znachorki. Ten sposób leczenia, zwany teurgicznym, wykazuje dziwną zgodność i jednolitość u ludów różniących językiem, zwyczajami, religią, pochodzeniem, rasą, odgrodzonych od siebie tysiącami mil nieprzebytych przestrzeni33. W Polsce sądzono, że zamówienia i zażegnywania posiadają większą moc niż zioła. Zamawiania mają moc mistyczną, zmuszającą Boga do postąpienia według woli zamawiacza. W praktykach guślarskich, a zwłaszcza w formułach zamawiania, słowo nabiera nadprzyrodzonego znaczenia. Słowami można sprowadzić (lub odwrócić) nieszczęście bądź chorobę. Do tego celu służy też pismo, a nawet Biblia, która jako świętość, często w wierzeniach ludów Europy spełnia funkcje demoniczne34. Sztuka zamawiania strzeżona jest zazdrośnie przez wtajemniczonych, którzy utrzymują, że zamówienie wyjawione traci swą moc mistyczną. W przekonaniu ludu, wróż nie tylko może, ale powinien sposoby zamawiania przekazać jako swoiste dziedzictwo. Tajemnice te powinien powierzyć dziecku – osobie o nieskalanej niewinności, a zamawianie należy praktykować codziennie. Zażegnywania mają być wypowiedziane w oznaczonym czasie. Najodpowiedniejszą porą zamawiania jest północ, świt albo zmierzch, przed wschodem lub po zachodzie słońca35. Zamówienie krwi płynącej: „Zamawiam cię bożą mocą, Pana Boga pomocą. Miała Magdalena trzy córki; jedna mówiła – »Pójdźmy stąd i wędrujmy«. Druga mówiła – »Stójmy«. Trzecia mówiła – »Oto wróćmy się, zostańmy i osiądźmy«. I ty, krwio, tu się zostań przez Pana Jezusa Syna Bożego, Matuchniczkę jego i całą chwalebną Świętą Trójcę, i Anioły Święte w Duchu św. W imię Boga Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Ojcze nasz, któryś jest…”36. Ból zębów, jak zamówić: „Bożą mocą, Pana Jezusa pomocą. Dąb w boru, kamień w morzu, księżyc na niebie, że póki te trzy bracia mocni się pospołu nie zejdą, tak długo mnie zęby niech nie bolą. Przez Pana Boga moc, Syna Bożego i Ducha Świętego pomoc, i Anioły Święte, Jego ciało chwalebne, i przez Trójcę Świętą. W imię Boga Ojca i Syna, i Ducha św. Amen”37. Zażegnywanie róży: „Szedł Pan Jezus z Najświętszą Panną Maryją bez ogród i bez cierniowy róży __________ 32 33 34 35 36 37 I. Kopernicki, dz. cyt., s. 210. H. Biegeleisen, dz. cyt., s. 35. Tamże, s. 37. Tamże, s. 31. I. Kopernicki, dz. cyt., s. 207–216. M. Toeppen, Wierzenia mazurskie, „Wisła”, t. 6, 1892, z. 2, s. 406. 319 krzaczek; Ta kobieta z różą – oczkami se mrużą; – Idźże ty kobieto z tym bólem i z tą różą do wody... Na paździerze, na konopie, na konopne siemię, niech się ta róża na lasach, na borach rozleje”38. Leczący czarodzieje, wróżbici, baby, znachorzy i inni, w zależności od własnych możliwości swoją zapłatę otrzymywali często w ekwiwalencie. Chłopi nie żałowali wydatków na leczenie. Wieś bogaciła czarowników i znachorów. Ci według tego, „jak z kogo mogą pociągnąć” oraz w zależności od rodzaju udzielanej porady – zadawalali się zapłatą naturze: kawałem słoniny, mąką, lnem, kurą, jajkami, masłem, nawet bydłem, płótnem, odzieżą lub wódką39. O lekarzach nawet nie myślano. Chłopi wierzyli bardziej babce, bo ta nie tylko umiała odebrać poród, ale znała jeszcze „przepisy”, żeby był on lekki, dziecko żywe, zdrowe, a złe siły nie miały dostępu do położnicy40. Byli tacy, co leczyli schorzenia wyłącznie wodą (zamawiacze, szeptuchy). Inni, czyli zielarze, leczyli ziołami, garncarze leczyli gliną. Znaczna część chłopów swoje zdrowie oddawała w ręce czarowników, wiedźm, bosorek, którzy wiedzę i moc magiczną uzyskali od nieczystej siły: demonów, upiorów, rusałek, wił itp. Chcąc zdobyć i utrzymać moc czarowania, musieli wyrzec się Boga, zapomnieć o nim, nie modlić się, nie chodzić do kościoła. Większość magicznych uzdrowicieli nie wiedziała tak naprawdę nic o leczonej przez siebie chorobie, leczyła intuicyjnie41. Analiza dostępnych materiałów pozwala wyciągnąć następujące wnioski: profilaktyka w medycynie ludowej obejmowała szeroki zasób środków leczniczych, sposobów i metod postępowania wynikających z antropologii kultury wsi i z tradycyjnej XIX-wiecznej kultury chłopskiej; brak swobodnego dostępu i zaufania do medycyny racjonalnej, powodował w XIX-wiecznym społeczeństwie polskim konieczność radzenia sobie z niedomaganiami ciała, z cierpieniem i chorobą, przy pomocy dostępnych im sposobów. Lecznictwo ludu opierało się na lekach naturalnych roślinnych i zwierzęcych. Znajomość środków leczniczych i umiejętność stosowania ich przechodziła z pokolenia na pokolenie. W XIX-wiecznej społeczności nauczono się w tym zakresie samowystarczalności; w lecznictwie ludowym stosowano opozycję sacrum-profanum, swój-obcy, orbis interior-orbis exterior, żeńskie-męskie. Bardzo częste było intuicyjnie poprawne stosowanie środków i sposobów medycyny ludowej w terapii licznych chorób; wielu badaczy XIX w., w tym również lekarzy, starało się ocalić od zapomnienia sposoby lecznictwa ludowego. Liczne doniesienia, zwłaszcza w periodykach antropologicznych świadczą o bardzo dużym zaangażowaniu w zachowanie treści medycyny ludowej dla kolejnych pokoleń. W drugiej __________ 38 39 40 41 W. Siarkowski, Materyjały do etnografii ludu polskiego z okolic Kielc, cz. 2, „Zbiór Wiadomości do Antropologii Krajowej”, t. 3, 1879, s. 56. Z. Libera, Medycyna ludowa. Chłopski rozsądek czy gminna fantazja, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 1995, s. 230. Tamże, s. 236. M. Udziela, dz. cyt., s. 21. 320 połowie XIX w. lecznictwo ludowe na skutek przenikania racjonalnej medycyny do najdalszych zakątków wiejskich zostało zmarginalizowane, a jego przedstawiciele traktowani negatywnie. Wiedza o medycynie ludowej nadal jest fragmentaryczna i nie do końca przebadana. Medycyna ludowa to wiejskie, domowe sposoby leczenia, które opierają się głównie na surowcach uzyskiwanych ze świata roślinnego, a więc z ziół, krzewinek, krzewów i drzew, a także pnączy, porostów i grzybów; roślin dziko rosnących, jak i uprawianych w tym celu. Medycyna ludowa zawiera w sobie również modlitwy i pieśni do świętych odpowiedzialnych za opiekę nad leczeniem chorób i zaraz. W końcu medycyna ludowa to również wiara w magię, rytuały i zamawianie chorób. Obraz tego rodzaju lecznictwa w opinii społecznej, a także w wielu środowiskach, jest na ogół mocno spłycony i zniekształcony, a także mocno tendencyjny, przez co nieprawdziwy. Część stosowanych sposobów leczenia była przykładem na ciemnotę i niewiedzę, ale jednak wielu znachorów, wiejskich bab zamawiaczek, kowali i owczarzy to bezimienna rzesza ludzi posiadająca ogromną wiedzę w dziedzinie lecznictwa i umiejętność jej zastosowania w pomocy XIX-wiecznemu społeczeństwu. Wiele z ludowych sposobów zachowania zdrowia zostało opisanych w periodykach, jak również w wydawnictwach zwartych, opracowanych przez etnografów, socjologów oraz nielicznych lekarzy. Oskar Kolberg w swoich dziełach spisywał przekazywane drogą ustną przez XIX-wieczny lud pieśni, modlitwy, wierzenia, receptury na domowe leki oraz sprawdzone domowe sposoby na uzdrawianie. Drugim, cennym źródłem relacji i opisów są czasopisma „Zbiór Wiadomości do Antropologii Krajowej”, a także „Lud” oraz „Wisła”. Opisy ówczesnych terapii i medykamentów znaleźć można w Nad Niemnem Elizy Orzeszkowej, Anielce i Antku Bolesława Prusa. Słynne włożenie Rozalki – siostry Antka – do pieca chlebowego na 3 „zdrowaśki” przez dziesięciolecia służyło za przykład ciemnoty i zacofania. W istocie istnieje też wiele przykładów na to, jak ogromną wiedzę empiryczną posiadali znachorzy, owczarze, kowale, czy tak zwane baby-zamawiaczki radzące sobie w XIX-wiecznej rzeczywistości z „zarazami” za pomocą ziół, magii i modlitw. Część ówczesnej wiedzy przetrwała w ziołolecznictwie do dziś. 321 Methods of treating diseases among Polish people in the 19th century. An attempt of balance Knowledge of folk medicine is still fragmented and not fully tested. Folk medicine are rural home remedies, which are based mainly on raw materials derived from the plant world, ergo of herbs, shrubs, bushes and trees, and vines, lichens and fungi. Wild plants and plants cultivated for this end. Folk medicine also includes prayers and songs to the saints responsible for the care and treatment of diseases and plagues. The image of this kind of treatment in public opinion, and also in many other backgrounds, is generally tight and shallow, distorted and heavily tendentious, which makes it false. Many of the ways to maintain health were written in contemporary literature, periodicals as well as in monographic publications worked out by ethnographers, sociologists and a very few doctors. Some of the contemporary knowledge has survived and is used in herbalism today. 322 „Zeszyty Wiejskie”, Z. XXII, 2016 Ewa Koralewska Muzeum Historii Polskiego Ruchu Ludowego w Warszawie Maria Biernacka. Szkic biograficzny Maria Biernacka przyszła na świat 1 listopada 1917 r. w Potakówce (pow. jasielski), w chłopskiej rodzinie Jana i Karoliny z Przybyłów. Była najmłodszym dzieckiem wśród licznego rodzeństwa. Miała pięć sióstr i dwóch braci. Franciszek prowadził gospodarstwo rolne; Stanisław wyemigrował do Kanady, gdzie pracował jako robotnik leśny. Waleria była żoną kowala Karola Wójcika, a Wiktoria, Joanna i Józefa pozostawały w domu. Bronisława, późniejsza Kaszubina, pracowała w spółdzielni. Ze względu na trudne warunki materialne (wielodzietna rodzina na 4 hektarach gruntu) Maria, po ukończeniu szkoły podstawowej w Jedliczu, pomagała rodzicom w gospodarstwie1. Potakówka2 była wsią o dużym rozdrobnieniu rolnym, ale charakteryzowała się zintensyfikowanym życiem kulturalnym i społeczno-politycznym mieszkańców. Po I wojnie światowej Polskie Stronnictwo Ludowe w Potakówce podzieliło się na dwa obozy: PSL „Lewicę” i PSL „Piast”. W 1926 r. niektórzy działacze udzielili poparcia Józefowi Piłsudskiemu. Narastający z biegiem lat radykalizm społeczny mieszkańców wsi znalazł swe odbicie w wynikach wyborów parlamentarnych w 1928 r. – najwięcej głosów uzyskała wówczas Polska Partia Socjalistyczna, a dopiero potem ugrupowania ludowe3. Jan Biernacki był aktywnym działaczem ludowym, zapamiętałym czytelnikiem prasy i książek. Karolina, choć jako matka obarczona wieloma obowiązkami, tworzyła w domu atmosferę miłości, ciepła i spokoju. Dzieci od wczesnych lat uczestniczyły w życiu kulturalno-oświatowym organizacji młodzieżowych działających we wsi4. Od 1933 r. Maria była członkiem Koła Młodzieży, które należało początkowo do Małopolskiego Związku Młodzieży Ludowej, w 1938 r. zaś przyłączyło się do Związku Młodzieży Wiejskiej RP __________ 1 2 3 4 B. Kopczyńska-Jaworska, Nekrolog – Maria Biernacka, „Etnografia Polska” 2007, z. 1–2, s. 235. Biernacka w 1962 r. wydała monografię rodzinnej miejscowości pt. Potakówka, wieś powiatu jasielskiego 1890–1960, z badań nad współdziałaniem, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1962, ss. 236. Tamże, s. 94–95. M. Biernacka, W kurierskiej służbie, [w:] W kolportażu i łączności Komendy Głównej Batalionów Chłopskich. Wspomnienia, pod red. tejże i in., Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1982, s. 184. 323 „Wici”5. Zdaniem Biernackiej działalność owego Koła w okresie międzywojennym wywarła wszechstronny wpływ na młodzież Potakówki: „Nie wszystko, co przychodziło z zewnątrz, zasługiwało na bezkrytyczną asymilację, dlatego sięgano do wartości tkwiących w kulturze wsi. Obok więc wielkiego szacunku dla książki i gazety, dla rzeczy nowych, przenoszonych z szerszego świata, podtrzymywano i pogłębiano szacunek dla ludzi starszych, którzy byli przekazicielami wartości tkwiących w tradycyjnej kulturze wsi. [...] Głównym celem działalności Koła było podnoszenie poziomu życia i kultury na wsi. [...] Dzięki postępującemu procesowi rozwoju umysłowego młodzież wiejska doszła do świadomości, że należy szukać własnych dróg i własnych rozwiązań dla spraw chłopskich”6. Ruch wiciowy intensyfikował proces dojrzewania politycznego młodzieży wiejskiej. Przez różne formy działalności młode pokolenie uczyło się pracy zespołowej i wzajemnego szacunku oraz przygotowywało się do walki o godne miejsce chłopów w państwie. Z kursów prowadzonych przez Ignacego Solarza, zwanego przez wychowanków „Chrzestnym”, na uniwersytetach ludowych wychodziły kadry działaczy realizujących na wsi różnorodne prace. Po zlikwidowaniu w 1931 r. Wiejskiego Uniwersytetu Ludowego w Szycach, wspólnym wysiłkiem wiciarzy powstał nowy Wiejski Uniwersytet Orkanowy w Gaci koło Przeworska7. Działalność w Związku Młodzieży Wiejskiej RP „Wici”8 i nauka na uniwersytetach ludowych wywarły ogromny wpływ na całe życie Marii oraz na wybór jej specjalizacji zawodowej. W 1939 r. była słuchaczką ostatniego przedwojennego kursu Uniwersytetu w Gaci (zakończył się 10 lipca 1939 r.), prowadzonego przez Ignacego i Zofię Solarzów oraz Bolesława Dejworka9. Uniwersytety ludowe rozbudzały w wychowankach dumę z ich chłopskiego pochodzenia, rozwijały poszanowanie godności ludzkiej, wyrozumiałość dla odmiennych poglądów, wrażliwość na krzywdę innych. Dużą wagę przywiązywano do poznawania piękna ziemi ojczystej, rodzimej kultury i obyczajów. Koła organizowały wycieczki krajoznawcze zarówno po najbliższej okolicy, jak i ciekawych regionach kraju. Wycieczki miały służyć nie tylko poznaniu Polski od strony historycznej, geograficznej i społecznej, lecz także miały integrować; służyć __________ 5 6 7 8 9 O działalności potakowskiego Koła Młodzieży w latach 1925–1938 szerzej M. Biernacka, Potakówka…, s. 99–121. Tamże, s. 120. Szerzej: F. Popławski, Polski Uniwersytet Ludowy, Wydawnictwo Spółdzielcze, Warszawa 1985, ss. 148. W 1938 r. na wojewódzki zjazd „Wici”, który odbywał się w Maszkienicach koło Brzeska, Biernacka pojechała rowerem, jako uczestniczka pierwszej delegacji z powiatu jasielskiego. M. Biernacka, W kurierskiej…, s. 203. Wspomnienia o Ignacym Solarzu i Uniwersytecie w Gaci Biernacka zawarła w tekście pt. Ignacy Solarz – mój nauczyciel w zbiorze: Wspomnienia o Ignacym Solarzu „Chrzestnym”, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1982, oprac. Z. MierzwińskaSzybka, s. 187–206. 324 tworzeniu wspólnoty, wymianie doświadczeń, wspólnej zabawie10. „Jeśli po wielu latach powróciłam w nasze polskie Bieszczady jako etnograf badający proces współczesnych przemian społeczno-kulturowych zachodzących na tych ziemiach, to jednym z głównych bodźców tych moich zainteresowań była nasza ówczesna [rozpoczęta 30 VI 1939 r. i trwająca 12 dni – przyp. E.K.] wycieczka prowadzona przez Chrzestnego Solarza”11. W 1938 r. Biernacka wstąpiła do Stronnictwa Ludowego. W ramach stypendium Związku Spółdzielni Spożywców „Społem” odbyła praktykę w spółdzielniach w Markowej i Gaci12. Podczas kilkudniowego pobytu we Lwowie, 29 sierpnia 1939 r., wraz ze Stefanią Szychtówną, uczestniczyła w egzaminach dla uczniów korespondencyjnych kursów spółdzielczych organizowanych przez ZSS „Społem” w Warszawie. Po powrocie do Gaci odebrała list polecony z Wojewódzkiego Związku Młodzieży Wiejskiej RP „Wici” w Krakowie. Mieczysław Kabat informował, że w związku z niepewną sytuacją międzynarodową: „powierzamy Wam funkcję prezesa Zarządu Woj. Związku Młodzieży Wiejskiej w Krakowie. Prosząc o przyjęcie powyższego do wiadomości, polecamy Wam przybycie do lokalu Związku w Krakowie natychmiast po ogłoszeniu mobilizacji, celem objęcia powierzonej funkcji”13. Decyzją tą była zaskoczona i przejęta, ponieważ obawiała się czy będzie w stanie sprostać zadaniu. W dniu 30 sierpnia 1939 r. pożegnała „Chrzestnych” Solarzów. Wybuch wojny zatrzymał ją jednak w rodzinnej Potakówce, gdzie mieszkała do jesieni 1941 r. Korespondencyjne kursy spółdzielcze oraz ośmiomiesięczna praktyka w różnych ośrodkach spółdzielczości na Rzeszowszczyźnie umożliwiły jej podjęcie pracy zawodowej. Od grudnia 1939 r. do 1941 r. pracowała w Spółdzielni Rolniczo-Handlowej „Chłop” w Jedliczu koło Krosna14. Na początku 1941 r. Biernacka brała udział w organizowaniu Spółdzielni Spożywców „Przedwiośnie” w Potakówce. Jesienią tegoż roku została słuchaczką rocznego kursu Szkoły Spółdzielczej dla Dorosłych w Bychawie koło Lublina, zorganizowanej i prowadzonej przez działacza ludowego i spółdzielczego Pawła Chadaja15. Wspominała później: „Zetknięcie się z tą Szkołą w latach okupacji było dla mnie prawdziwym oszołomieniem. [...] ta Szkoła tętniąca nauką, pracą, niekończącymi się dyskusjami na najbardziej ważkie __________ 10 11 12 13 14 15 O historii ruchu młodowiejskiego w latach 1911–1948 szerzej: Młodzi idą! Polski ruch młodowiejski, red. J. Gmitruk, D. Pasiak-Wąsik, Muzeum Historii Polskiego Ruchu Ludowego, Zakład Historii Ruchu Ludowego, Warszawa 2011, ss. 312. M. Biernacka, Ignacy Solarz…, s. 202. M. Biernacka, Z Marysią Maniakówną przez wiele lat, [w:] Z ludźmi ku ludziom. Wspomnienia o Marii Maniakównie, Muzeum Historii Polskiego Ruchu Ludowego, Warszawa 2000, s. 245. M. Biernacka, W kurierskiej…, s. 181–182. Dopiero 11 XI 1939 r. Biernacka odwiedziła Solarzów w Gaci. Było to jej ostatnie spotkanie z „Chrzestnym”, który został aresztowany 15 I 1940 r. i już nigdy się nie odnalazł. Tamże, s. 182–184. Mały skrawek wolnej Polski. Szkoła Spółdzielcza dla Dorosłych Związku Spółdzielni Spożywców RP „Społem” na Lubelszczyźnie 1940–1953, pod red. Z. OlszakowskiejGlazer i in., Muzeum Historii Polskiego Ruchu Ludowego, Warszawa 2007, ss. 140. 325 tematy społeczne i polityczne, ta Szkoła rozśpiewana, organizująca podniosłe uroczystości patriotyczne i inne okolicznościowe – wydawała się być jakimś nierzeczywistym światem. Oczywiście, że nie zdawaliśmy sobie wówczas w całej pełni sprawy z tego, jak wielkie ryzyko ponoszą wychowawcy naszej Szkoły oraz użyczający nam gościny [...] ludowiec S. Kosiorek”16. Ryc. 1. Maria Biernacka, 1940 r. (ze zbiorów MHPRL) Podstawą życia szkolnego był samorząd, którego różnorodne formy działalności służyły wdrażaniu uczniów w życie zbiorowości. Kierownik Paweł Chadaj niestrudzenie tłumaczył i ukazywał sens inicjatyw społecznych oraz działalności zespołowej. W różnego rodzaju kółkach samokształceniowych młodzież poszerzała wiedzę zgodnie z własnymi zainteresowaniami i uzdolnieniami. Grono nauczycielskie wychowywało uczniów na przyszłych działaczy i pracowników ruchu spółdzielczego17. Za namową nauczycielki z tejże szkoły – Hanny Chorążyny – Biernacka wyjechała 2 lipca 1942 r. do Warszawy, gdzie włączyła się w działalność konspiracyjną Stronnictwa Ludowego „Roch”. Pracę w łączności i kolportażu Komendy Głównej Batalionów Chłopskich podjęła bez wahania. Zamieszkała w pokoju na ulicy Zajęczej 12 w mieszkaniu Marii Danielewiczowej18. Pod pseudonimem „Marysia” została łączniczką i kolporterką prasy konspiracyjnej. Służba była trudna i wymagająca wielkiej odwagi. Bardzo szybko Biernacka zorientowała się, że siłą kolporterskiego zespołu było przede wszystkim zaufanie oraz szczerość: „Atmosferę taką wnosiły kolejno przeze mnie poznawane warszawskie koleżanki – Weronka Dzierżkówna, Henryczka Kamińska, Marysia Żelechowska, Michasia Munkiewiczowa, Stasia Stefańska. [...] Walizki __________ 16 17 18 Tamże, s. 98–99. Tamże, s. 99. M. Biernacka, W kurierskiej…, s. 186. 326 z prasą zawoziły na dworzec łączniczki i kolporterki, ale jeździły z nimi także w razie potrzeby nasze »szefowe«”19. Biernacka odbywała niebezpieczne podróże, by dostarczać prasę do ośrodków wojewódzkich na obszarze Generalnej Guberni oraz powiatowych w województwie warszawskim. Obsługiwała najczęściej szlak łódzki, z Warszawy do stacji kolejowej Płyćwia w skierniewickiem20, a także trasę z Warszawy do Kielc21. Kolportowała prasę m.in. do punktów kontaktowych w Buchałowicach koło Puław, Klementowicach, Motyczu i księgarni prowadzonej przez Stanisława Jędraka „Stasia” w Lublinie22. Często kontaktowała się z szefem łączności i kolportażu w okręgu lubelskim Julianem Chabrosem23. Także w Lublinie regularnie bywała u siostry Bronisławy Kaszubowej, w domu której mieszkał pod zmienionym nazwiskiem Józef Ciota, działacz ZMW RP „Wici”, członek trójki politycznej „Rocha” w okręgu lubelskim. Znajdowali tam również wsparcie: Julian Chabros, Józef Resztak, Julia Gruchalanka, Anna Gadzalanka, Hanna Chorążyna, Genowefa Osiejowa, Zofia Podkowianka24. Ta ostatnia wprowadziła ją w środowisko kieleckie, dzięki czemu Biernacka poznała wiciarzy i ludowców oraz konspiratorów BCh: Stanisława Kwietnia, Mieczysława Orła, Stanisława Jagiełłę, Czesława Ponieckiego, a także Barbarę Machałową i Władysława Kwietnia25. Biernacka jeździła również z Warszawy na Rzeszowszczyznę. Zofia Solarzowa wspominała: „Marysia stała się dla mnie symbolem wszystkiego, co w ludziach jest mądre, dobre i mocne. [...] wpadała do nas, do Korniaktowa, zawsze na kilka godzin tylko, bo spieszyła gdzieś, do jakiegoś punktu spotkań, obładowana prasą i poleceniami dużej wagi. Nie mogłam się pogodzić z tym, że czasem szła w nocy, w czasie ulewy, przemoczona i zmarznięta”26. W samej stolicy poza kolportażem prasy należało też przekazywać listy, rozkazy, informacje dotyczące działalności SL „Roch”, BCh i Ludowego Związku Kobiet. Doświadczone w służbie łączniczki przenosiły np. książki z różnych punktów bibliotecznych i księgarni, by skompletować z nich biblioteczki wymienne, które trafiały później do terenowych placówek dla młodzieży wiejskiej z BCh i LZK27. Maria Biernacka wraz z Anielą Siemieniakówną przygotowywała i rozprowadzała zestawy do biblioteczek w terenie (po woj. __________ 19 20 21 22 23 24 25 26 27 Tamże, s. 188. K. Przybysz, Konspiracyjny ruch ludowy na Mazowszu 1939–1945, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1977, s. 183. J. Gmitruk, Ku zwycięstwu. Konspiracyjny ruch ludowy na Kielecczyźnie 1939–1945, Muzeum Historii Polskiego Ruchu Ludowego, Warszawa 2003, s. 128. M. Biernacka, W kurierskiej…, s. 192. O Julianie Chabrosie szerzej: M. Wojtas, Słownik biograficzny żołnierzy Batalionów Chłopskich, IV Okręg Lublin, Stowarzyszenie Byłych Żołnierzy Batalionów Chłopskich, Lublin 1998, s. 88. M. Biernacka, W kurierskiej…, s. 214. Tamże, s. 203. Z. Solarzowa, Mój pamiętnik, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1973, s. 378. M. Biernacka, W kurierskiej…, s. 194. 327 warszawskim krążyło od powiatu do powiatu 20 takich kompletów)28. Zajmowała się też przekazywaniem rozkazów i listów oraz wymianą prasy pomiędzy ugrupowaniami konspiracyjnymi. Sporadycznie zdarzał się też transport aparatów radiowych lub ich części, przenoszenie broni i amunicji, a w 1942 r. przerzucenie broni na teren walczącej Zamojszczyzny29. W listopadzie 1943 r., po wpadce i aresztowaniach konspiratorów w Warszawie, z opieczętowanego już przez gestapo mieszkania Zofii Krukowskiej-Wacławikowej (przy ul. Wiktorskiej 3), Maria wydobyła części radiostacji SL „Roch”30. W grudniu 1942 r. Biernacka pojechała na święta Bożego Narodzenia do rodziny w Potakówce. Powrót do stolicy okazał się niezwykle dramatyczny. Wyruszyła w drogę 6 stycznia 1943 r. Następnego dnia wczesnym rankiem na stacji w Radomiu pociąg został otoczony przez niemieckich żandarmów. Biernacka trafiła do grupy osób skierowanych do Niemiec. Kolejnego dnia na peronie spotkała Narcyza Wiatra31 – komendanta Batalionów Chłopskich na okręg krakowsko-śląski. Obydwoje trafili do pociągu towarowego, który ruszył w kierunku Kielc. Tam Wiatr został zwolniony, a transport skierowano do Częstochowy. Po nocy spędzonej w zapluskwionych barakach: „Nadeszła decydująca chwila. Idziemy do łaźni konwojowane przez żandarmów niemieckich. Staram się trzymać końca pochodu, bo wydaje mi się, że tylko z tej pozycji jest możliwe oderwanie się i ucieczka. [...] odskakuję od kolumny i dołączam do zwykłych przechodniów skręcających w boczną ulicę. Nie oglądam się, w napięciu czekam, czy nie podniesie się krzyk lub nie padnie strzał. Jest jednak spokojnie, słyszę tylko przyciszonym głosem wypowiadane słowa: »Uciekła, uciekła«. Po chwili zaczęły mi drżeć kolana, wstąpiłam więc do najbliższej budki na ziołową herbatę i dopiero tam uspokoiłam się na tyle, żeby pozbierać myśli. Przeczekałam trochę, następnie udałam się na dworzec i najbliższym pociągiem odjechałam do Warszawy”32. Dla ludowej konspiracji istotne znaczenie miała jedność ideowa i organizacyjna wypracowana w latach II RP. Wojna i okupacja były sprawdzianem patriotyzmu i zdolności organizacyjnych ruchu ludowego. Postawa działaczy przedwojennego ruchu młodowiejskiego dowiodła, że wysiłek politycznych organizacji chłopskich nie poszedł na marne. Większość uczestników pracy konspiracyjnej w Batalionach Chłopskich i Ludowym Związku Kobiet znało się jeszcze z przedwojennej działalności w ZMW „Wici”, uniwersytetach ludowych oraz szkołach rolniczych. Mieli do siebie zaufanie, czuli się odpowiedzialni za los swych organizacji i wierzyli mocno w słuszność sprawy, o którą walczyli: __________ 28 29 30 31 32 B. Matusowa, Na partyzancki poszły bój… 1939–1945, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1968, s. 352. M. Biernacka, W kurierskiej…, s. 196. Tamże, s. 198–199. M. Wojtas, Słownik biograficzny żołnierzy Batalionów Chłopskich, t. V, Wydawnictwo Drukarnia bestprint s.c., Lublin 2009, s. 665–666. M. Biernacka, W kurierskiej…, s. 206–209. 328 „nie zdarzały się wśród niej prawie wcale tak zwane »wsypy«, ani nawet indywidualne załamania”33. Młode pokolenie chłopów włączyło się w działalność konspiracyjną prawie wszystkich tajnych struktur partyjnych i organizacji wojskowych w okupowanej Polsce. Biernacka była nie tylko łączniczką i kolporterką KG BCh, lecz także współorganizatorką i działaczką Ludowego Związku Kobiet34. Kierownictwo LZK na woj. warszawskie powołano dopiero wiosną 1943 r.35. Pod koniec tegoż roku Biernacka została inspektorką na okręg warszawski36. Uczestniczyła w pracach organizacyjnych i szkoleniowo-sanitarnych, a jej głównym zadaniem było nawiązywanie kontaktów z działaczkami ludowymi w poszczególnych powiatach, m.in. spotykała się z Wiktorią Dzierżkową, która należała do powiatowego kierownictwa LZK w Łowiczu37. Zdobywała i kompletowała leki do apteczek oraz materiały medyczne i opatrunkowe, które okręgowe inspektorki LZK rozprowadzały później w terenie. Dostarczała, głównie przy okazji świąt, paczki żywnościowe dla działaczy ruchu ludowego, którzy albo przebywali w więzieniach, albo żyli w niedostatku. Zajmowała się także sprawami czytelnictwa. Rozprowadzała w terenie pismo dla kobiet „Żywia”38, teksty wykładów kursów korespondencyjnych prowadzonych przez LZK – tzw. Listowej Uczelni Kobiecej39. Mimo czynnego zaangażowania w prace konspiracyjne Biernacka znajdowała również czas na naukę. W latach 1943–1944 studiowała na tajnych kompletach Wolnej Wszechnicy Polskiej40 w Warszawie. Organizatorem ich była __________ 33 34 35 36 37 38 39 40 M. Biernacka, Związki przyjaźni, [w:] Wspomnienia o Wiktorii Dzierżkowej (1885–1961), pod red. tejże i in., Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1977, s. 181. Ludowy Związek Kobiet – konspiracyjna organizacja ruchu ludowego, powstała w lutym 1942 r., zajmująca się obsługiwaniem konspiracyjnej sieci łączności, kolportażem wydawnictw Centralnego Kierownictwa Ruchu Ludowego „Roch” i Batalionów Chłopskich oraz opieką na rodzinami pomordowanych i więzionych przez Niemców. Szerzej: H. Chorążyna, Zarys działalności Ludowego Związku Kobiet (1942–1945), [w:] Służba Polek na frontach II wojny światowej. Materiały z sesji popularnonaukowej w Toruniu w dniach 16–17 listopada 1996 roku, pod red. E. Zawackiej, cz. 2: Referaty i komunikaty, Fundacja „Archiwum Pomorskie Armii Krajowej”, Toruń 1998, s. 209–215. O powstaniu oraz strukturze organizacyjno-terytorialnej Ludowego Związku Kobiet i Zielonego Krzyża na Mazowszu szerzej: K. Przybysz, Konspiracyjny ruch…, s. 121–127. M. Biernacka, W kurierskiej…, s. 224. M. Biernacka, Związki przyjaźni…, s. 181. „Żywia” – centralny organ LZK, którego redaktorką była Weronika TropaczyńskaOgarkowa, od VII 1942 do XII 1944 r. wyszły 22 numery, [w:] Twierdzą nam będzie każdy próg. Kobiety ruchu ludowego w walce z hitlerowskim okupantem. Sylwetki, wspomnienia, artykuły, wybór i oprac. M. Jędrzejec, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1987, s. 559. Listowa Uczelnia Kobieca – forma korespondencyjnego kształcenia członkiń LZK. Szerzej: B. Matusowa, dz. cyt., s. 352–360. Wolna Wszechnica Polska rozpoczęła zorganizowaną tajną naukę w styczniu 1942 r. i skupiała na swych studiach głównie młodzież pochodzenia chłopskiego. Szerzej: S. Konarski, Szkolnictwo wyższe, [w:] Walka o oświatę, naukę i kulturę w latach okupacji, 329 Helena Brodowska, późniejsza profesor historii w Uniwersytecie Łódzkim41. Sekcją pedagogiczną kierowała profesor Helena Radlińska, ukrywająca się u sióstr urszulanek przy ulicy Gęsiej 1. Słuchaczami była głównie młodzież działająca w ruchu oporu, której tryb życia nie pozwalał na regularne zajęcia w ciągu roku akademickiego. Wykłady odbywały się raz w miesiącu, przez cały tydzień i trwały od rana do wieczora, w różnych punktach miasta. W zespole Biernackiej byli m.in.: Regina Kubalska-Kociowa, Aurelia WierzchońMioduchowska, Franciszek Duczek, Zofia Hofmanówna, Czesława Janiżanka, Maria Żelechowska-Wyrzykowska. Wykładowcami byli profesorowie: Helena Radlińska (dzieje oświaty), Natalia Gąsiorowska (historia), Maria Librachowa (psychologia wychowania), Sergiusz Hessen (pedagogika), Kazimiera Zawistowicz-Adamska (kultura ludowa oraz ziemie polskie w ich zróżnicowaniu regionalnym i etnicznym), a także Zofia Żarnecka i Piotr Typiak42. W połowie lipca 1944 r. Biernacka wyjechała na urlop w rodzinne strony. Działania wojenne sprawiły, że znalazła się w obszarze przyfrontowym. Sytuacja ta trwała do stycznia 1945 r. Nawiązała wówczas kontakty z działaczami BCh i LZK w obwodzie jasielskim i podjęła z nimi współpracę. W Potakówce mieściła się siedziba komendanta powiatowego BCh Stefana Orlicza oraz przewodniczącego trójki powiatowej SL „Roch” Leopolda Bierowca, a także redakcji terenowego pisemka „Chłopska Droga”. Z nasłuchu radiowego organizowanego przez BCh dowiedziała się o wybuchu i przebiegu powstania warszawskiego43. Wiosną 1945 r. Maria prowadziła wykłady na kursie dla opiekunek dziecińców wiejskich, zorganizowanym przez LZK w Handzlówce koło Łańcuta44. Zofia Solarzowa wspominała później: „Wreszcie spełniło się moje marzenie i przyjechała do pracy z nami Marysia Biernacka, najlepsza towarzyszka dziewcząt, mądry, prosty i prawy człowiek, pełna wdzięku i dobroci kobieta. Do niej należały zagadnienia społeczne i historia. Szczególnie dużo serca wkładała w wykłady o spółdzielczości”45. W lipcu 1945 r. Biernacka wraz z rodziną Zofii Solarzowej przeniosła się do Łodzi, a następnie do Brusu. Współpracowała z „Chrzestną” i Adolfem Olechnowiczem przy organizowaniu Uniwersytetu Ludowego Teatralnego, a potem prowadziła także niektóre zajęcia na tamtejszych kursach46. „Wykłady koleżanki Marysi Biernackiej o spółdzielczości, historii, i o tym wszystkim, co uczenie można nazwać socjologią, a także kulturą ludową, wiązały młodzież 41 42 43 44 45 46 1939–1944: materiały z terenu m.st. Warszawy i woj. warszawskiego, S. Dobraniecki i in., Nasza Księgarnia, Warszawa 1967, s. 300–301. O Wolnej Wszechnicy Polskiej i jej warszawskich studentach szerzej: H. BrodowskaKubicz, Z chłopskiej łąki. Wspomnienia, Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, Łódź 1994, s. 125–144. M. Biernacka, W kurierskiej…, s. 215–217. Tamże, s. 225. M. Biernacka, Z Marysią Maniakówną…, s. 248. Z. Solarzowa, dz. cyt., s. 387. M. Biernacka, Z Marysią Maniakówną…, s. 248. 330 naszą ze środowiskiem wiejskim, z wielką rodziną spółdzielczą i ludową”47 – oceniła jej wykłady w Brusie Solarzowa. W latach 1949–1950 odbył się tam ostatni kurs ULT, który swym zasięgiem obejmował pogranicze dwóch środowisk: wsie regionu łódzkiego o żywej jeszcze kulturze tradycyjnej oraz robotnicze miasto Łódź48. Ryc. 2. Maria Biernacka, 1946 r. (ze zbiorów MHPRL) Po zakończeniu wojny Biernacka opuściła BCh w stopniu kapitana, w Wojsku Polskim awansowana została do stopnia majora. Podjęła studia etnograficzne na Uniwersytecie Łódzkim pod kierunkiem profesor Kazimiery Zawistowskiej-Adamskiej, uzasadniając swój wybór „myślą o przyszłej pracy w żywiołowo rozwijających się uniwersytetach ludowych”49. Podczas studiów przez rok praktykowała w łódzkim Muzeum Etnograficznym. Uczestniczyła w badaniach muzealnych w Opoczyńskiem. Przez dwa lata otrzymywała stypendium magisterskie Wydziału Krajowego Ministerstwa Oświaty. Jako studentka brała udział w zespołowych badaniach nad współdziałaniem i pomocą gospodarczą oraz flisem w Kamieńczyku nad Bugiem. Razem z Aurelią Wierzchoń prowadziła badania nad pomocą wzajemną w Krempachach na Spiszu i w Brzozówce na Podlasiu50. Studia ukończyła 14 kwietnia 1950 r., a ich pokłosiem była praca o Współdziałaniu gromadzkim we wsi Potakówka pow. jasielskiego od końca XIX w. do chwili bieżącej. Po uzyskaniu magisterium przez rok pracowała jako asystentka w Zakładzie Etnografii Uniwersytetu Łódzkiego51. Po likwidacji kierunku studiów na UŁ przeniosła się w 1951 r. do Warszawy i podjęła pracę w Centralnym Związku Spółdzielczym, w dziale społeczno- __________ 47 48 49 50 51 Z. Solarzowa, dz. cyt., s. 387. M. Biernacka, Z Marysią Maniakówną…, s. 249. Tamże. B. Kopczyńska-Jaworska, dz. cyt., s. 236. M. Biernacka, Z Marysią Maniakówną…, s. 249. 331 samorządowym52. Nadal działała w młodzieżowym ruchu ludowym. Była członkiem ZMW RP „Wici”, a później Akademickiego Związku Młodzieży Polskiej w Łodzi, któremu przewodniczył wówczas prof. Stefan Ignar53. Biernacka współpracowała z nim jako prezesem Funduszu Stypendialnego im. Macieja Rataja, a od 1952 r. była także członkiem Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego. W 1954 r. podjęła pracę w nowo powstałym Instytucie Historii Kultury Materialnej Polskiej Akademii Nauk. Została tam do emerytury, czyli do końca marca 1988 r., zajmując się pracą naukowo-badawczą i dydaktyczną54. W latach 1977–1988 była kierownikiem Zakładu Etnografii Polski55. Ryc. 3. Maria Biernacka, 1958 r. (ze zbiorów MHPRL) W 1963 r. uzyskała stopień doktora nauk humanistycznych w zakresie etnografii na podstawie rozprawy o wsiach drobnoszlacheckich na Mazowszu i Podlasiu56. Przeprowadziła badania w 53 wsiach szlacheckich, chłopskich i mieszanych na Podlasiu i wschodnim Mazowszu. Wykorzystała także prace __________ 52 53 54 55 56 Tamże. Szerzej: J. Gmitruk, Zjednoczone Stronnictwo Ludowe 1949–1989, Muzeum Historii Polskiego Ruchu Ludowego, Zakład Historii Ruchu Ludowego, Warszawa 2004, s. 123–125. M. Biernacka, Z Marysią Maniakówną…, s. 249. B. Kopczyńska-Jaworska, dz. cyt., s. 236–237. M. Biernacka, Wsie drobnoszlacheckie na Mazowszu i Podlasiu. Tradycje historyczne a współczesne przemiany, Instytut Historii Kultury Materialnej Polskiej Akademii Nauk, Wrocław–Warszawa–Kraków 1966, ss. 248 + mapa. 332 historyków, ekonomistów, socjologów, relacje korespondentów, reporterów i działaczy z XIX i XX w., dotyczące szlachty na tym obszarze. Powstała praca etnograficzno-historyczna stanowiąca cenne źródło dla kolejnych pokoleń badaczy i historyków regionalnych57. W 1974 r. Biernacka habilitowała się w zakresie etnografii Polski, przedstawiając pracę Kształtowanie nowej społeczności wiejskiej w Bieszczadach58. Głównym obiektem analizy była rodzina na tle społeczności wiejskiej, a podstawowym problemem badawczym proces adaptacji oraz integracji społecznej i kulturowej w wiejskich społecznościach bieszczadzkich. W 1985 r. uzyskała stopień naukowy profesora zwyczajnego na podstawie publikacji Oświata w rozwoju kulturowym polskiej wsi59. Przedmiotem badań było ukazanie roli oświaty w rozwoju społeczno-kulturowym polskiej wsi. Autorka przedstawiła proces w czterech etapach historycznych: przełom wieku XIX i XX, dwudziestolecie międzywojenne, lata II wojny światowej i okres Polski Ludowej. Dokonała analizy działalności kulturalno-oświatowej w trzech wybranych regionach: przeworskim, radzyńskim i toruńskim (Gać k. Przeworska, Turów k. Radzymina, Radoszki k. Brodnicy). Opierając się na materiałach źródłowych, ukazała funkcję oświaty w budzeniu dążeń niepodległościowych, utrwalaniu świadomości narodowej, w powstawaniu niezależnych chłopskich organizacji politycznych, gospodarczych i młodzieżowych oraz w zakładaniu pierwszych spółdzielni. Zainteresowania naukowe Marii Biernackiej koncentrowały się wokół problematyki społeczno-kulturowych przeobrażeń polskiej wsi od końca XIX w., z uwzględnieniem uwarunkowań historycznych, gospodarczych, etnicznych i regionalnych. Wiodącymi tematami były zagadnienia: tradycji i przemian współdziałania wiejskiego (wieś Potakówka60), wpływu zajęć pozarolniczych na życie wsi (flisactwo61, gospodarka hodowlano-pasterska62), zróżnicowań społeczno-kulturowych uwarunkowanych historycznie (badania wsi drobnoszlacheckich63), procesów adaptacyjno-integracyjnych w nowo zasiedlonych __________ 57 58 59 60 61 62 63 Recenzję Wsi drobnoszlacheckich… opublikował J. Wiśniewski w „Roczniku Mazowieckim”, t. II, 1969, s. 400–408. Badaniami terenowymi na temat powojennych przeobrażeń społeczno-kulturowych objęto około 70 miejscowości w regionie. Uwzględniono przede wszystkim badanie ludności pochodzenia: ukraińskiego z grupy etnograficznej Łemków, Bojków i Dolinian, polskiego oraz mieszanego polsko-ukraińskiego. M. Biernacka, Kształtowanie się nowej społeczności wiejskiej w Bieszczadach, Studium etnograficzne, wyniki badań z lat 1963–72, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 1974, ss. 211. M. Biernacka, Oświata w rozwoju kulturowym polskiej wsi, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 1984, ss. 208. M. Biernacka, Potakówka… M. Biernacka, Kamieńczyk nad Bugiem – osada flisacka (od końca wieku XIX do połowy XX w.), „Etnografia Polska” 1989, z. 2, s. 364–366. M. Biernacka, Gospodarka hodowlano-pasterska w Puszczy Zielonej od końca XIX w. do lat pięćdziesiątych XX w., „Etnografia Polska” 1968, s. 241–246. M. Biernacka, Wsie drobnoszlacheckie… 333 regionach (Bieszczady64), roli oświaty w przemianach społeczno-kulturowych polskiej wsi65. Zagadnienie więzi społecznych w środowisku rodzinnym i wioskowym podjęła w prowadzonych w latach 1966–1970 badaniach porównawczych we wsi bułgarskiej Gramada66. Zakład Etnografii IHKM PAN w latach 1980–1986 przeprowadził badania terenowe na temat więzi społecznych wsi na obszarze środkowego i północno-wschodniego Mazowsza oraz Podlasia, a także w niektórych miejscowościach południowej Polski67. Efektem prac z badań terenowych prowadzonych indywidualnie lub w zespołach badawczych pozostały opracowania zbiorowe: Studia i materiały do historii kultury wsi Polskiej XIX i XX w., Kurpie – Puszcza Zielona czy Etnografia Polski. Przemiany kultury ludowej68. Biernacka odbyła wyprawy naukowe do Bułgarii, Czechosłowacji, Rumunii oraz ZSRR. W ramach prac Międzynarodowego Komitetu do Badań nad Współczesnością (krajów socjalistycznych) oraz Międzynarodowej Komisji do Badania Kultury Ludowej Karpat i Bałkanów brała udział w licznych posiedzeniach i seminariach naukowych tych zespołów69. Dorobek naukowy Marii Biernackiej to około 120 pozycji bibliograficznych. Liczne opracowania i artykuły zamieszczane były w fachowych wydawnictwach zbiorowych oraz czasopismach. Uczestniczyła także w komitetach opracowań wspomnieniowych dotyczących wybitnych postaci ruchu ludowego: Wiktorii Dzierżkowej70, Jędrzeja Cierniaka71, Ignacego Solarza72, Marii Maniakówny73, Julii Gruchalanki-Resztakowej74. Wchodziła w skład zespołu redak- __________ 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 M. Biernacka, Kształtowanie się nowej…, ss. 211. M. Biernacka, Oświata a społeczno-kulturowe przemiany tradycyjnej społeczności wiejskiej od końca XIX wieku do odzyskania niepodległości, „Etnografia Polska” 1982, z. 2, s. 129–179; tejże, Oświata a społeczno-kulturowe przeobrażenia wsi w okresie międzywojennym (na przykładzie wybranej społeczności), „Etnografia Polska” 1983, z. 1, s. 111–138; tejże, Oświata a społeczno-kulturowe przeobrażenia wsi w latach ostatniej wojny i w okresie powojennym, „Etnografia Polska” 1983, z. 2, s. 103–130; tejże, Oświata dorosłych jako czynnik przeobrażeń kulturowych polskiej wsi w okresie międzywojennym, „Etnografia Polska” 1991, z. 2, s. 79–92; tejże, Oświata w rozwoju… M. Biernacka, Rodzina na tle społeczności lokalnej bułgarskiej wsi Gramada, „Etnografia Polska” 1971, z. 1, s. 41–88. M. Biernacka, Kulturowe przejawy więzi w społecznościach wiejskich, „Etnografia Polska” 1988, z. 1, s. 223–242. Etnografia Polski. Przemiany kultury ludowej, t. 1, red. M. Biernacka i in., Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław–Warszawa–Kraków–Gdańsk 1976, ss. 589 oraz Etnografia Polski. Przemiany kultury ludowej, t. 2, red. M. Biernacka i in., Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 1981. B. Kopczyńska-Jaworska, dz. cyt., s. 237. Wspomnienia o Wiktorii Dzierżkowej…, ss. 284. Wspomnienia o Jędrzeju Cierniaku, wybór i oprac. Z. Mazurowa i L. Wyszomirska, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1982, ss. 310. Wspomnienia o Ignacym Solarzu…, ss. 426. Z ludźmi ku ludziom…, ss. 293. M. Biernacka, Julia Gruchalanka-Resztakowa „Hanka”, [w:] Twierdzą nam będzie…, s. 268–274. 334 cyjnego Księgi poległych i pomordowanych żołnierzy Batalionów Chłopskich 1939–194575. Maria Biernacka była członkiem Rady Naukowej Instytutu Historii Kultury Materialnej Polskiej Akademii Nauk, należała do Prezydium Komitetu Nauk Etnologicznych PAN. Prowadziła wykłady na Międzyuczelnianych Obozach Etnograficznych, recenzowała prace doktorskie, habilitacyjne oraz sporządzała liczne recenzje wydawnicze76. Aktywność naukową łączyła z wielkim zaangażowaniem w działalność ruchu ludowego. Uczestniczyła w inicjatywach dokumentujących i upamiętniających jego historię z czasów konspiracji. W latach dziewięćdziesiątych XX w. współorganizowała Ogólnopolski Związek Żołnierzy Batalionów Chłopskich i była aktywnym członkiem jego Zarządu Głównego. Opracowywała dokumentację dotyczącą historii BCh i LZK oraz biogramy ich działaczy. Uczestniczyła w życiu naukowym Zakładu Historii Ruchu Ludowego i Muzeum Historii Polskiego Ruchu Ludowego; przez kilka lat była przewodniczącą Towarzystwa Przyjaciół Muzeum77. Mimo ponad półwiecza spędzonego w stolicy Biernacka pozostawała w stałym kontakcie z łódzkim środowiskiem etnograficznym. Z prof. Zawistowicz-Adamską łączyła ją przyjaźń jeszcze z czasów tajnych kompletów WWP. Znajomość utrzymywała z prof. Anną Kutrzebą-Pojnarową, której mąż Marian pochodził z podkarpackiej wsi78. Profesor Uniwersytetu Łódzkiego, Bronisława Kopczyńska-Jaworska wspomina: „Zawsze życzliwa, umiejąca okazać swe zainteresowanie cudzymi sprawami, służąca mądrą i wyważoną radą, przez długie lata była istotną dla nas częścią naszego etnograficznego środowiska. Niestrudzona w terenie, z uwagą obserwująca badane środowisko, z cichym poczuciem humoru brała niezwykle aktywny udział w trudach terenowych [...]. Znająca doskonale i rozumiejąca wieś polską, była niezastąpionym ekspertem w dyskusjach etnograficznych”79. Od czasu przeprowadzki do Warszawy poszerzał się jej krąg znajomych ludowców i wiciarzy, z których wiele poznała jeszcze w Gaci, m.in. swą przyjaciółkę i wieloletnią współlokatorkę Marię Maniakównę80. W stolicy zamieszkała również Zofia Solarzowa, a jej dom przy Krakowskim Przedmieściu stał się jednym z głównych ośrodków skupiających nie tylko wychowanków Uniwersytetów Ludowych w Szycach, Gaci i w Brusie, lecz także wiciarzy i ludowców z całej Polski81. __________ 75 76 77 78 79 80 81 Księga poległych i pomordowanych żołnierzy Batalionów Chłopskich 1939–1945, red. zespół, Muzeum Historii Polskiego Ruchu Ludowego, Warszawa 1995, ss. 444. B. Kopczyńska-Jaworska, dz. cyt., s. 237. D. Pasiak-Wąsik, Biernacka Maria (1917–2007), [w:] Sylwetki Kobiet-Żołnierzy (III), pod red. S. Grochowiny i D. Kromp, Fundacja Generał Elżbiety Zawackiej, Toruń 2012, s. 28. M. Biernacka, Z Marysią Maniakówną…, s. 265. B. Kopczyńska-Jaworska, dz. cyt., s. 238. M. Biernacka, Z Marysią Maniakówną…, s. 245. Tamże, s. 250. 335 Zofia Solarzowa wspominała: „Marysie – Maniakówna i Biernacka – były mi osobiście bliskie, znałam ich siłę moralną, skromność i wrażliwość”82 i poświęciła im utwór zatytułowany Marysiom: Maniakównie i Biernackiej83. „Żeby zebrać, żeby zgarnąć Jak dojrzałe w polu ziarno Najpiękniejszy, najplenniejszy Owoc naszych twórczych lat. Żeby w słońcu i z piosenką Sięgnąć po ten owoc ręką I wam rzucić – i wam złożyć Jak zerwany rankiem kwiat. Żeby znaleźć takie słowo I wyrazić prostą mową To, co wielkie a najprostsze: Całą waszych czynów treść. Znaleźć godny kształt tej treści I w tym kształcie żeby zmieścić Tak jak miód w kielichu kwiatka: Miłość. Przyjaźń. I cześć”. Niezwykła była przyjaźń obydwu Marii. W 1958 r. marszałek Sejmu Czesław Wycech84, zaprzyjaźniony z Marią Maniakówną, znający także Biernacką z pracy w Centralnym Związku Spółdzielczym, zaproponował im pomoc przy uzyskaniu mieszkania. Jeszcze w tym samym roku otrzymały jako współlokatorki trzypokojowy lokal przy ul. Nabielaka (późniejszej Gagarina). Przez wiele lat dzieliły trudy życia oraz pracy społecznikowskiej na rzecz ludowców. Stworzyły dom dla osieroconych Marysi i Józia Kaszubów, których ojciec zginął w czerwcu 1944 r. w więzieniu na Zamku w Lublinie, a matka, Bronisława z Biernackich, zmarła nagle w 1957 r.85. „[...] przez nasz wspólny dom »przepływało« wiele osób nam bliskich i serdecznych, zarówno ze środowiska warszawskiego, jak i z różnych stron Polski. Byli wśród nich wiciarze, ludowcy, bechowcy, przyjaciele z pracy i członkowie naszych rodzin. Kiedy już przestałyśmy wyjeżdżać na ważniejsze święta do naszych rodzinnych domów, spędzałyśmy je u siebie z naszymi warszawskimi rodzinami i przyjaciółmi. W składzie stałych świątecznych gości była niezmiennie »Chrzestna« Zofia Solarzowa, moja koleżanka ze studiów Marylka Mioduchowska z synem Jasiem, [...] moja siostra Józefa Biernacka. Bywali też prawie zawsze Jerzy Górszczyk i Leon Lutyk”86. __________ 82 83 84 85 86 Z. Solarzowa, dz. cyt., s. 378. Tamże, s. 445. J. Gmitruk, E. Marcinkowska, Czesław Wycech 1899–1977, Muzeum Historii Polskiego Ruchu Ludowego, Warszawa 2003, ss. 31. M. Biernacka, Z Marysią Maniakówną…, s. 256. Tamże, s. 263. 336 W sąsiedztwie mieszkała też rodzina Tadeusza Kwasa – wiciarza, ludowca, spółdzielcy, związanego z Kielecczyzną. W bliskich stosunkach pozostawały z Juliuszem Poniatowskim – ojcem Barbary Poniatowskiej, łączniczki władz centralnych „Rocha” i BCh, która zginęła w pierwszych dniach powstania warszawskiego87. Podczas choroby Maniakówny Biernacka opiekowała się nią z wielkim poświęceniem. Po śmierci przyjaciółki była inicjatorką, współautorką i współredaktorką książki poświęconej jej pamięci88. Maria Biernacka była osobą niezwykle sumienną, odpowiedzialną i pracowitą, zwracała uwagę na potrzebę ustawicznego kształcenia i samodoskonalenia. Za działalność konspiracyjną podczas II wojny światowej, jako major Wojska Polskiego, otrzymała: Krzyż Partyzancki, Złoty Krzyż Zasługi z Mieczami, Krzyż Walecznych, Krzyż Grunwaldu oraz Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski89. Profesor Biernacka zmarła 14 kwietnia 2007 r. Dziesięć dni później pochowana została w Alei Zasłużonych Żołnierzy Batalionów Chłopskich na cmentarzu Powązkowskim w Warszawie. Spoczęła w grobie razem z Marią Maniakówną, obok innych działaczek i działaczy ruchu ludowego. W uroczystym pogrzebie wojskowym uczestniczyły setki osób, którym służyła radą i pomocą. Zmarłą pożegnali: prezes Ogólnopolskiego Związku Żołnierzy Batalionów Chłopskich Stanisław Ozonek, honorowy prezes OZŻBCh Stanisław Laskowski i przewodniczący Rady Naczelnej PSL Jarosław Kalinowski90. Jednym z głównych organizatorów pogrzebu było Muzeum Historii Polskiego Ruchu Ludowego. Profesor Maria Biernacka należała do najwybitniejszych postaci wywodzących się z przedwojennego pokolenia działaczy „Wici”. Wychowała się na podkarpackiej wsi o silnych tradycjach ruchu ludowego i młodzieżowego. Z domu wyniosła przywiązanie do chłopskich korzeni i wolę społecznikowskiego działania. Była gorącą patriotką, osobą szeroko znaną i cenioną. Do dziś stanowi autorytet nie tylko dla ludowców. __________ 87 88 89 90 M. Biernacka, Z Marysią Maniakówną…, s. 264. Z ludźmi ku ludziom… B. Kopczyńska-Jaworska, dz. cyt., s. 237. Odeszli na wieczną wartę. Prof. dr hab. Maria Biernacka, „Żywią i bronią. Biuletyn Ogólnopolskiego Związku Żołnierzy Batalionów Chłopskich” 2007, nr 2, s. 18. 337 Maria Biernacka. Vita The article presents the biography of Professor Maria Biernacka. She started her social-political activity in Małopolska Rural Youth Union, then she was a member of Rural Youth Union of Poland, since 1938 she belonged to the Polish People’s Party. In 1939 she completed a course of Rural Orkan University in Gacia near Przeworsk. In the years of German occupation she was a liaison officer and a distributor of conspiratorial press in the Headquarters of Peasants’ Battalions (1942–1943), and later she was an inspector of Rural Women’s Association in Warsaw area (1943–44). In 1944 she was an active member of BCh and LZK in Jasło region. After liberation she belonged to ZMW RP Wici and United Peasant Party. Since 1954 she was working in the Institute of the History of Material Culture of the Polish Academy of Sciences. She was an author of numerous monographs, studies and articles in the area of ethnography. She was very active in academic life of the Department of the History of Peasant Movement and the Museum of the History of Polish Peasant Movement. She was an ardent patriot, a well-known and highly regarded person. She died in Warsaw on April, 14 in 2007. 338 „Zeszyty Wiejskie”, Z. XXII, 2016 Tadeusz Grabarczyk Uniwersytet Łódzki Instytut Archeologii Alexander Treichel (1837–1901) – zapomniany etnograf z pogranicza Kaszub i Kociewia Ryc. 1. Alexander Treichel (z archiwum autora) Niby wszyscy o nim wiedzą, szczególnie zajmujący się najdawniejszymi dziejami Pomorza archeolodzy. Wiele publikował najnowszych odkryć w okolicach swojego miejsca zamieszkania. Jednak jego pasja kolekcjonerska i opisy najrozmaitszych dziewiętnastowiecznych zwyczajów miejscowej ludności pozostają wciąż na zupełnie niezasłużonym marginesie. A pamiętajmy ponadto, że adresat tego tomu niedaleko zazwyczaj spędza okres wakacyjny. Nasz protagonista urodził się 28 sierpnia 1837 r. w Starych Polaszkach1. Jego rodzice Alexander Karl Heinrich Treichel i Frederike Eleonore byli właścicielami Wilczych Błot (Hochpaleschken). Po ukończeniu szkoły średniej __________ 1 L. Partyka, Alexander Treichel i ludoznawstwo na Kaszubach, [w:] Polacy, Niemcy i Kaszubi… życie codzienne, obyczaje i kultura ludowa w Prusach Zachodnich ok. 1900 r., red. B. Lauer, H. Nogossek, Brüder Grimm-Gesellschaft, Kassel 1999, s. 75–79. 339 w Szczecinku wyjechał do Berlina, gdzie studiował prawo i ekonomię. Tam się też w 1867 r. ożenił z Emmą Töpfer, z którą miał dwoje dzieci, Franza Alexandra (1869–1946) i Annę Emilię (1874–1971). Tam też, w Berlinie, był sekretarzem i bibliotekarzem w Towarzystwie Botanicznym. Tam również został członkiem Berlińskiego Towarzystwa Antropologicznego, Etnologicznego i Pradziejowego działającego pod prężnym kierownictwem Rudolfa Virchowa. W 1876 r. na prośbę matki przeniósł się ze stolicy Prus do rodzinnych dóbr w Wilczych Błotach2. Po powrocie do Prus Zachodnich jego zainteresowania zostały skierowane na miejscowy folklor, ale także na archeologię i botanikę. W początkach lat 80. został członkiem Gdańskiego Towarzystwa Przyrodniczego. Był też dość aktywnym członkiem Sekcji Antropologicznej tego towarzystwa. Jego pierwsza zanotowana obecność na posiedzeniu sekcji, na podstawie protokołów, to 8 lutego 1881 r. Przedstawił wówczas sprawozdanie z odkrycia grobu skrzynkowego kultury pomorskiej w Radoszewie (Reddischau), gm. Puck. Zajmijmy się jednak przede wszystkim jego zainteresowaniami w sferze folklorystyki, które uprawiał niejako przy okazji zarządzania majątkiem w Wilczych Błotach. Jego córka Anna pisała: „Był zapobiegliwym zarządcą majątku [...] Kiedy nie musiał zajmować się rolnictwem, oddawał się zajęciom, które pochłaniały go całkowicie. W wielu dziedzinach jak etnografia, biologia, prehistoria, związanych z badaniami i opisem powiatu kościerskiego, a nawet całej prowincji Prus Zachodnich nie miał sobie równych. Jeździliśmy do położonych na uboczu wiosek, gdzie gromadziliśmy stare kobiety przy słodkiej nalewie i cukierkach. Prosiliśmy je by śpiewały i opowiadały, przez co udało się uratować wiele dóbr kultury ludowej”3. Jego przemyślenia w zakresie etnografii, często w postaci referatów lub komunikatów, znajdowały stałe miejsce w publikowanych rozprawach Berlińskiego Towarzystwa Antropologicznego, Etnologicznego i Archeologicznego („Verhandlungen der Berliner Gesellschaft für Anthropologie, Ethnologie und Urgeschichte”, uzupełniających kolejne tomy „Zeitschrift für Ethnologie”). Tym łatwiejszy jest do nich dostęp, zostały bowiem już zdigitalizowane dla użytku powszechnego. Czegóż tam nie ma. Przede wszystkim zwyczaje, szczególnie te związane ze ślubem i z weselem4. Gry i zabawy opisane na przykładzie __________ 2 3 4 J. Borzyszkowski, Wilcze Błota – dzieje społeczności lokalnej na pograniczu kulturowym, [w:] Polacy, Niemcy i Kaszubi…, s. 85–116. H. Nogossek, Alexander Treichel jako kronikarz swojego regionu. O jednej kolekcji fotograficznej w Instytucie Herdera w Marburgu, [w:] Życie codzienne na Kaszubach i Pomorzu na przełomie XIX i XX wieku, red. J. Borzyszkowski, Instytut Kaszubski, Instytut Herdera w Marburgu, Gdańsk 2002, s. 71–83. A. Treichel, Hochzeit – Gebrauche besonders aus Westpreussen. Nebst einem Anhange über das Ehe-Ceremoniell der Pruzzi, „Zeitschrift für Ethnologie”, t. XVI, 1884, s. 105–133 https://archive.org/stream/zeitschriftfre16berl#page/n5/mode/2up (dostęp: 18.07.2016); tegoż, Hochzeithalter, „Verhandlungen der Berliner Gesellschaft für Anthropologie, Ethnologie und Urgeschichte” 1884, s. 323–327 (wykład o zwyczajach weselnych w Prusach Zachodnich, wygłoszony na posiedzeniu seksji antropologicznej 340 macierzystego powiatu kościerskiego5. Sporo miejsca poświęcił oznakom władzy sołtysów w Prusach Zachodnich6. Szeroko pojęte ludoznawstwo reprezentowane jest także w pracach Treichela na temat znajomości roślin (ziołolecznictwa) w tej części Prus7, a także o zwyczaju święcenia owsa w dniu świętego Szczepana8 czy środkach leczniczych na wodowstręt9. Klasycznym wzorcem jest opis części mieszkalnej w zagrodach chłopskich w powiecie wałeckim10. Nie sposób wymienić wszystkich problemów, jakie poruszał Treichel w swoich rozprawach. Chciałbym jednak w tym miejscu zwrócić uwagę na 5 6 7 8 9 10 Berliner Gesellschaft für Anthropologie, Ethnologie und Urgeschichte 21.11.1883) https://archive.org/stream/zeitschriftfre16berl#page/n5/mode/2up (dostęp: 18.07.2016). Tegoż, Westpreussische Spiele, „Verhandlungen der Berliner Gesellschaft für Anthropologie, Ethnologie und Urgeschichte” 1883, s. 77–84 https://archive.org/stream/ zeitschriftfre15berl#page/76/mode/2up (dostęp: 18.07.2016); tegoż, Preussische Volkstänze und Tanzmelodien – Preussische Volksräthel, „Zeitschrift des historischen Vereins für den Regierungsbezirk Marienwerder”, t. 21, 1887 (zbiór niezdigitalizowany w Bibliotece Gdańskiej PAN). Tegoż, Schulzenstab und den nordischen Budstock, „Verhandlungen der Berliner Gesellschaft für Anthropologie, Ethnologie und Urgeschichte” 1883, s. 347–354 (wykład o oznakach władzy sołtysów w Prusach Zachodnich, wygłoszony na posiedzeniu sekcji antropologicznej Berliner Gesellschaft für Anthropologie, Ethnologie und Urgeschichte 10.05.1882) https://archive.org/stream/zeitschriftfre15berl#page/346/mode/2up (dostęp: 18.07.2016); tegoż, Beiträge zur Verbreitung des Schulzenstabes und anderer Botschaftsmittel, „Verhandlungen der Berliner Gesellschaft für Anthropologie, Ethnologie und Urgeschichte” 1885, s. 391–397 https://archive.org/stream/zeitschriftfre17berl# page/390/mode/2up (dostęp: 18.07.2016); tegoż, Verbreitung des Schulzenstabes und verwandter Geräthe und Zeichen, „Verhandlungen der Berliner Gesellschaft für Anthropologie, Ethnologie und Urgeschichte” 1887, s. 75–82 https://archive.org/details/ zeitschriftfre19berl (dostęp: 18.07.2016); tegoż, Nachtrag zum Schulzenstab, sowie verwandte Communicationsmittel, „Verhandlungen der Berliner Gesellschaft für Anthropologie, Ethnologie und Urgeschichte” 1888, s. 160–172 https://archive.org/stream/ zeitschriftfre20berl#page/160/mode/2up (dostęp: 18.07.2016). Tegoż, Volksthümliches aus der Pflanzenwelt, „Schriften der Naturforschenden Gesellschaft in Danzig”, 1880, V, H. 1 http://www.biodiversitylibrary.org/item/51139# page/349/mode/1up (dostęp: 18.07.2016); tegoż, Volksthümliches aus der Pflanzenwelt, “Schriften der Naturforschenden Gesellschaft in Danzig”, 1883, V, H. 4 http://www.biodiversitylibrary.org/item/50923#page/377/mode/1up (dostęp: 18.07.2016); tegoż, Volksthümliches aus der Pflanzenwelt, „Schriften der Naturforschenden Gesellschaft in Danzig”, 1884 VI, H. 1 http://www.biodiversitylibrary.org/item/50907 #page/3/mode/1up (dostęp: 18.07.2016).; tegoż, Volksthümliches aus der Pflanzenwelt, „Schriften der Naturforschenden Gesellschaft in Danzig”, 1885, VI, H. 2. http://www.biodiversitylibrary.org/item/50907#page/3/mode/1up (dostęp: 18.07.2016). Die Haferweihe am Feste des heiligen Stephan, „Schriften der Naturforschenden Gesellschaft in Danzig”, 1885, VI, H. 2 http://www.biodiversitylibrary.org/item/50907 #page/3/mode/1up (dostęp: 18.07.2016). Tegoż, Volksheilmittel gegen die Wasserschen, „Verhandlungen der Berliner Gesellschaft für Anthropologie, Ethnologie und Urgeschichte” 1882, s. 242–244, https://archive.org/stream/zeitschriftfre14berl#page/242/mode/2up (dostęp 18.07.2016). Tegoż, Bauer und Wohnung im Kreise Deutsch Krone, „Verhandlungen der Berliner Gesellschaft für Anthropologie, Ethnologie und Urgeschichte” 1888, s. 292–295 https://archive.org/stream/zeitschriftfre20berl#page/292/mode/2up (dostęp: 18.07.2016). 341 jeszcze jedno zagadnienie, które bodaj zajęło najwięcej miejsca w jego publikacjach. Chodzi tzw. kwadrat magiczny SATOR-ROTAS, którego geneza wywodzi się z czasów wczesnego chrześcijaństwa11. Wydaje się, że w XIX w. był głównie wykorzystywany w praktykach kabalistycznych i również wolnomularskich, szczególnie angielskiego rytu. Nie wiemy, czy Treichel był wolnomularzem, ale należy pamietać, że w Gdańsku funkcjonowały dwie bardzo liczne, skupiające wyłącznie Niemców, loże Eugenia i Einigkeit12. W bibliografii podano zaledwie kilka przykładów studiów Treichela nad wspomnianym kwadratem magicznym. Pozostaje jeszcze sprawa materiału ilustracyjnego stanowiącego cenne uzupełnienie opisywanych zwyczajów wsi w prowincji pruskiej w końcu XIX w. Szczęśliwym trafem, po wszystkich zawieruchach obu wojen światowych, zostały odnalezione w Instytucie Herdera w Marburgu szklane negatywy przedstawiające zarówno Alexandra Treichela, jak też sceny z życia wsi, pracę w polu i w zagrodzie, a także życie rodzinne. Dziś wydaje się niemal pewne, że autorem zdjęć był zięć Treichela – lekarz Bernhard Hagen. Treichel swój czas dzielił między Gdańskiem i Berlinem. Zarządzanie majątkiem powierzył dzieciom, pobyty zaś w Wilczych Błotach wykorzystywał przede wszystkim na poszukiwanie nowych materiałów etnograficznych, archeologicznych i botanicznych. Okazało się, w 1899 r., że zapadł na raka krtani, jednak po jej całkowitym usunięciu, w wyniku operacji w Berlinie, zmarł 4 sierpnia 1901 r. w Wilczych Błotach i został pochowany na cmentarzu w Nowych Polaszkach. Grób po ostatniej wojnie został całkowicie zniszczony. Jego śmierć wywołała duże poruszenie w ówczesnym środowisku naukowym. Warto pamiętać, że był autorem blisko 300 najróżniejszych opracowań dotyczących pogranicza Kociewia i Kaszub. Spostrzeżenia w nich zawarte wciąż czekają na udostępnienie ich polskiemu czytelnikowi. Jego wkład w badania tej części Pomorza ciągle jest w niewystarczający sposób wykorzystany. Dlatego warto choć zasygnalizować działalność tej wybitnej osobowości II poł. XIX w. __________ 11 12 Tegoż, Nachtragen zu der Sator Formel und den Tollholze, „Verhandlungen der Berliner Gesellschaft für Anthropologie, Ethnologie und Urgeschichte” 1881, s. 162–167, https://archive.org/stream/zeitschriftfre13berl#page/162/mode/2up (dostęp: 18.07.2016); tegoż, Satorformel, „Verhandlungen der Berliner Gesellschaft für Anthropologie, Ethnologie und Urgeschichte” 1887, s. 69–75, https://archive.org/stream/zeitschriftfre19berl #page/68/mode/2up (dostęp: 18.07.2016); Por. W. Kopaliński, Słownik symboli, Rytm, Warszawa 2007, s. 180–181. S. Echt, Dzieje Żydów gdańskich, Wydawnictwo Oskar, Maszoperia Literacka, Gdańsk 2012, s. 158–159. 342 Alexander Treichel (1837–1901) – a forgotten ethnographer of the borderland of Kashubia and Kociewie Alexander Treichel was mostly known as an amateur archaeologist. His truest passion was to portray customs of Pomerelian autochthons in 19th century. Having graduated from law and economic studies in Berlin, he decided to return to Pomerelia so as to inherit and run his parents manor in Wilcze Błota near Stara Kiszewa. Throughout the years, he was wandering around the villages around Kościerzyna, in which he wrote down pieces of the Pomerelian folklore sung and told by local housewives. He shared knowledge of local customs gained during these journeys at sessions of the Berlin Society for Anthropology and the Danzig Research Society. Fortunately, glass negatives depicting Treichel himself, as well as scenes of rural everyday life, including field works, preserved the whirlwind of history. Unfortunately, however, his scientific output remains to await discovery. 343 „Zeszyty Wiejskie”, Z. XXII, 2016 Karolina Wanda Rutkowska Uniwersytet Łódzki Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej (doktorantka) Świat według Władysława Anyszki We wsi Retki niedaleko Zdun znajduje się neogotycka kapliczka. Budowla ta „[...] została nadwątlona z powodu niefrasobliwości kierowców i częstej [...] jazdy bez używania świateł mijania, nawet po zmroku. Nieoświetlony, pomalowany na niebiesko zabytkowy obiekt ucierpiał na skutek uderzenia co najmniej dwóch samochodów. Uszkodzenia były na tyle poważne, że mieszkająca naprzeciwko Maria Goździk [...] zwróciła się o pomoc do Muzeum w Łowiczu”1. Odbyły się oględziny dokonane przez pracowników muzeum, podczas których postanowiono, iż ołtarz z figurą Matki Bożej, zgodnie z intencją właścicielki zostanie przekazany do zbiorów muzealnych, natomiast muzeum zobowiązuje się do przeprowadzenia renowacji kapliczki. „Prace nadzorowała etnograf Elżbieta Miszczyńska, grupą techniczną zaś kierował Andrzej Chmielewski”2. Z listą zabytków, które wtedy poddano konserwacji, można zapoznać się dzięki dokumentowi opatrzonemu tytułem: „Wykaz eksponatów przeznaczonych do konserwacji wraz z ich stanem zachowania”3. Można się z niego dowiedzieć, że odnowieniu został poddany drewniany ołtarz, rzeźba Madonny z Dzieciątkiem, krzyż przydrożny z Maurzyc oraz obraz z wizerunkiem św. Franciszka4. Mieszkańcy Retek pilnie obserwowali działania muzealników; szczególnie aktywny okazał się Stanisław Sosnowski, który codziennie przebywał w pobliżu kapliczki. „Pewnego dnia zaproponował przekazanie do muzeum starej rosyjskiej miary do ziarna. Wspólnie z pracownikiem muzeum Jackiem Rutkowskim w komórce koło domu wygrzebał również stare blaszane pudełko. Oprócz kawałków starych gazet i kilku drobiazgów znajdował się w nim niewielki notes z rękopisem Władysława Anyszki”5. Autorem historycznych notatek był fundator retkowskiej kapliczki. __________ 1 2 3 4 5 M. Marciniak, Z dziejów wsi Retki 1351–2011, Poligrafia s.j., Retki 2011, s. 30–31. Tamże, s. 31. Dokument pod tą nazwą został opublikowany na oficjalnej witrynie internetowej Muzeum w Łowiczu, pod adresem: http://muzeumlowicz.pl/files/2014/konserwacja%20maurzyce /program%20prac%20konserwatorskich%20-%20Wykaz%20eksponat%C3%B3w% 20przeznaczonych%20do%20konserwacji%20wraz%20z%20ich%20stanem%20zachowa nia%281%29.pdf (dostęp: 28.3.2016). Tamże, (dostęp: 28.3.2016). M. Marciniak, dz. cyt., s. 31. 345 Władysław Anyszka urodził się w Retkach w lutym 1848 r. Był synem Piotra i Katarzyny z Workowskich. W 1876 r. ożenił się z Marianną z Duplic Małych. O jego życiu nie zachowało się wiele informacji w pamięci współczesnych mieszkańców; wiadomo, że zapisał się w historii swojej rodzinnej wsi jako fundator, wzorowanej na neogotycką, kapliczki, wzniesionej w 1896 r.6. Dzięki odnalezionemu w 1993 r. notesowi wiadomo, iż „[…] w obliczu wybuchu I wojny światowej zaczął spisywać znane mu fakty z dziejów rodziny i miejscowości”7. Kserokopia rękopisu znajduje się w archiwum domowym autorki artykułu8. Anyszka zmarł 10 grudnia 1923 r.; został pochowany na cmentarzu w Złakowie Kościelnym. Jego mogiła otoczona jest kutą żelazną balustradą, jednak na kamieniu nagrobnym nie zaznaczono daty śmierci. Najprawdopodobniej sam przed śmiercią ufundował tablicę, ale z uwagi na bezdzietność inskrypcja nie została uzupełniona. Informacje uwiecznione przez włościanina z Retek stanowią nieocenione źródło wiedzy nie tylko na temat samego autora, jego najbliższych oraz rodzinnej wsi, ale także warunków przyrodniczych, a co za tym idzie klęsk żywiołowych występujących na tym terenie. To także subiektywne sprawozdanie z działań wojennych w najbliższej okolicy. Dlatego też, z punktu widzenia etnografa, istotne jest przeanalizowanie elementów składających się na świat widziany oczami Anyszki i pozostawiony w formie zapisek potomnym9. Zanim przejdę do analizy samego rękopisu i zawartych w nim informacji, uważam za stosowne dokonać wyjaśnienia w kwestii pisowni nazwiska autora. Nazwisko Anyszka jest bardzo popularne nie tylko w Retkach, ale także w okolicznych wsiach. Pojawia się też różna pisownia. Znane mi są dwie wersje: Anyszka10 i Anyzka11. Można sprawdzić na jednej z popularnych witryn internetowych, dzięki którym można określić na mapie Polski występowanie poszczególnych nazwisk (a co za tym idzie odnaleźć swoich krewnych), iż Anyszkowie zamieszkują głównie powiaty: kutnowski, łowicki, łódzki, brzeziński i zgierski12. Nie spotkałam się w tym regionie z pisownią nazwiska Anyżka, które według wyżej wspomnianej strony internetowej występuje w północnej części kraju, a konkretnie w Sławnie13. __________ 6 7 8 9 10 11 12 13 M. Malangiewicz, J. Rutkowski, I wojna światowa w Łowiczu 1914–1918, Łowicki Ośrodek Kultury, Łowicz 2014, s. 120.; Por. B. Fudała, J. Rutkowski, Gmina Zduny. Białe Księstwo, Poligrafia s.j., Zduny 2013, s. 20. M. Malangiewicz, J. Rutkowski, dz. cyt., s. 120. Ponieważ dysponuję kserokopią, a rękopis do chwili obecnej nie został wydany drukiem, w przypadku cytowania jego fragmentów będę się posługiwać zaproponowaną przeze mnie numeracją stron. Rękopis wraz z wyposażeniem kapliczki w Retkach został przekazany do Muzeum w Łowiczu. Z tą wersją spotkałam się w: M. Marciniak, dz. cyt., s. 30–31; M. Malangiewicz, J. Rutkowski, dz. cyt., s. 120. Taka wersja znajduje się w rękopisie. http://www.moikrewni.pl/mapa/kompletny/anyszka.html (dostęp: 28.03.2016). http://www.moikrewni.pl/mapa/kompletny/any%25C5%25BCka.html (dostęp: 28.03.2016). 346 Jak wcześniej wspomniałam, w dostępnej literaturze nie ma wielu informacji dotyczących rodziny Anyszki. Z rękopisu można dowiedzieć się, iż Władysław miał trzech braci: Pawła (1845–1896), Jana (1851–1890) oraz Andrzeja (1857–1911)14. Poślubił Mariannę, córkę Feliksa i Zuzanny z Murasów. Ceremonia ślubu odbyła się 21 lutego 1876 r.15. W zapiskach nie odnalazłam żadnej informacji o dzieciach Anyszków. W księgach parafii rzymskokatolickiej pw. Wszystkich Świętych w Złakowie Kościelnym nie odnotowano wzmianki mogącej świadczyć o posiadanym przez nich potomstwie. Z zapisu umieszczonego na wewnętrznej stronie okładki notesu wiemy dokładnie kiedy Anyszka rozpoczął spisywanie znanych mu wydarzeń. Rękopis powstawał od 20 sierpnia 1914 r., wcześniejsze zdarzenia spisywał więc z pamięci, dlatego też pojawiają się hasłowo, bez zachowania układu chronologicznego i bez obszernych opisów. Mam świadomość, iż zarówno forma zapisek, jak i sposób postrzegania świata przez Władysława Anyszkę jest bardzo oryginalny. Jednym z przykładów jest odnoszenie się do wydarzeń ogólnoświatowych w sposób niezwykle subiektywny. Bardzo ciekawe jest swoiste sprawozdanie z ceremonii pogrzebowych rodziców Władysława: Piotra i Katarzyny. Nie jest podana dokładna data, ale, co widocznie było istotniejsze dla autora, uwieczniona została liczba żałobników. „Za pogrzeb ojcza w domu Było Świec 4. przy wyprowadzaniu zewsi 40. Nasmentaz Było 132. [...] Zapogrzeb Matki Światła Było unas we wsi 30 wkościele 110 Koło Katafla 30. rs. 170. Mowa wdomu i Nasmętarzu zapłacone Rb 52”16. O tym, że pogrzeby rodziców odbyły się w różnych terminach świadczą jedynie inne nazwiska kapłanów odprawiających ceremonię. W owym czasie, czyli na przełomie XIX i XX w., popularne było wygłaszanie mów pogrzebowych w taki sposób, by podkreślić zalety zmarłego. Karol Jan Rybacki, mając wielokrotnie do czynienia z włościanami, którzy pojawiali się w jego drukarni z prośbą o wydanie drukiem pojedynczych mów, zebrał je i wydał w postaci książki pt. Przemowy weselne i pogrzebowe dla domowego użytku przeważnie włościan oraz mowy wypowiedziane na powitanie H. Sienkiewicza, Lutni Warszawskiej, otwarcie teatru, 25-lecie Straży Ogniowej i in.17. Znając ówczesną modę i panujące na podłowickiej wsi obyczaje, mogę się jedynie domyślać, że duchowny prowadzący ceremonię pogrzebową, bądź inna utalentowana oratorsko osoba, mógli skorzystać z jednej z uniwersalnych mów, jak np. „Bracia! za niedługą chwilę, leżące w tej oto trumnie zwłoki ś. p. N… złożymy do grobu i będą spoczywać pod grubą warstwą ziemi. Niech nas to nie przeraża bracia kochani, bo w księdze przeznaczeń Boskich, każdy człowiek ma __________ 14 15 16 17 Prywatne Archiwum Karoliny Wandy Rutkowskiej, Zapiski Władysława Anyszki, s. 2B– 4A. Tamże, s. 4A. Tamże, s. 5B. Wszystkie cytaty pochodzące z rękopisu są w oryginalnej pisowni. K.J. Rybacki, Przemowy weselne i pogrzebowe dla domowego użytku przeważnie włościan oraz mowy wypowiedziane na powitanie H. Sienkiewicza, Lutni Warszawskiej, otwarcie teatru, 25-lecie Straży Ogniowej i in., Składy Główne w księgarniach K. Rybackiej i S-ki w Częstochowie i Łowiczu, w Warszawie u J. Sikorskiej, Łowicz 1906, ss. 195. 347 swoją porę inaczej swój okres życia. [...] Dusza spoczywającego w trumnie ś. p. N… już stoi w tej chwili przed Sędzią swoim. My znając nieboszczyka spokojni być możemy, że Stwórca łaskawie go osądzi, bo człowiek, który przez całe swe życie był przykładem dla nas, może się spodziewać łaski i miłosierdzia Bożego. [...] Bracia! kto był przy śmierci zmarłego, ten widział z jakiem spokojem kończył swój żywot doczesny, a spokój ten wypłynął z poczucia spełnionych obowiązków. Umarł w spokoju w gronie rodziny, znajomych i przyjaciół. W przygasłych jego oczach znać było niemą prośbę do Boga, aby Ten Stwórca Najlepszy miał w swojej pieczy tych, których nieboszczyk najwięcej miłował po Bogu, to jest ciebie pozostała żono [...]”18. Mowa obowiązkowo kończyła się zmówieniem modlitwy, często było to Ojcze nasz oraz trzykrotne Wieczny odpoczynek racz mu dać, Panie! Zacytowany fragment mowy żałobnej odpowiada moim przypuszczeniom, ponieważ w zbiorze zebranym przez Rybackiego znajdują się informacje o tym, że wiele mów miało charakter uniwersalny, były opatrywane także podtytułem Podług mów wygłaszanych przez włościan w Księstwie Łowickiem19. Bardzo ważnym wydarzeniem w życiu mieszkańców Retek i okolicznych wsi była budowa nowego kościoła parafialnego w Złakowie (Kościelnym). Anyszka w bardzo krótkiej notatce wspomniał o tym następująco: „Zaczęcie Kościoła Roku 1891 poświęcenie Roku 1901”20. Świątynia pw. Wszystkich Świętych, której budowy świadkiem był autor rękopisu, stanęła na miejscu wcześniejszej. Po raz pierwszy kościół erygowano w XIV w., jeszcze przed rokiem 1334; była więc jedną z najstarszych parafii na ziemi łowickiej21. „Ponownej erekcji parafii w 1521 r. dokonał arcybiskup gnieźnieński Jan Łaski, Prymas Polski. Następny, murowany kościół parafialny powstał z fundacji abpa Macieja Łubieńskiego, Prymasa Polski i przetrwał aż do przebudowy na początku XX wieku”22. Warto w tym miejscu wspomnieć, że autorem projektu świątyni w Złakowie Kościelnym był Konstanty Wojciechowski23, który zaprojektował m.in. kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Łodzi24. Jednym z czołowych tematów pojawiających się w notatkach Anyszki są opisy warunków i zjawisk atmosferycznych. Cytowane poniżej fragmenty zachowałam w układzie chronologicznym pojawiania się w zapiskach. „W roku 1889 Była Zima Ruwna Bez Śniegu Azdopiero Sniek upad Naostatku Lutego i lezał Ażdo Kwietnia [...] Woda ogromna Jaki Być Jescze Niebeła Bo popsuła __________ 18 19 20 21 22 23 24 Tamże, s. 35–36. Tamże, s. 23, 28 i 32. Prywatne Archiwum…, s. 5A. B. Fudała, J. Rutkowski, dz. cyt., s. 63. F. Augustyński, S. Plichta, S. Majkut, H. Andrzejewski (red.), Informator Diecezji Łowickiej, Poligrafia s.j., Łowicz 2002, s. 499. Konstanty Wojciechowski (1841–1910) – polski architekt, którego specjalizacją była architektura sakralna. Poza kościołem w Złakowie i Łodzi, zaprojektował także m.in. Bazylikę Archikatedralną Świętej Rodziny w Częstochowie czy kaplicę grobową Kronenbergów na cmentarzu ewangelicko-reformowanym w Warszawie. B. Fudała, J. Rutkowski, dz. cyt., s. 63. 348 Sos podłowiczym i Mosty Naruszeła Beło długo Mokro Zaczęcie Roboty Siewnej Było 24 Kwietnia”25. „Rok 1913. Czały Rok Mokry powudz Wielka Wygnieły kartofle Buraki”26. „Roku 1880 Była Wielka powudz Czo przehodzieła Bez trytwe od Zdunskiego pola Aż pod Blisko Nasze Koloniją”27. „Rok 1882. Była Zima Nad Zwyczaj letka ukoniczynia Siewu Była 20 kwietnia dopoero 20 kwiet Mruz Zmarzła Zimia na Całe Czala zaczęciu”28. „Roku 1880 Zacząn Sie Sniek i Mruz wlystopazdzie”29. „Rok 1903 Była Bardzo Wielka powudz Wygnieły Kartofle Buraki Zboże Była bez czałe lato Nikttaki Nie pamitał Zestarych Może pierza od Potopu”30. „Roku 1887–8. Były ogromne Mrozy i Sniegi i to Aż do 20 Marcza Apuzni ogromne wody. Muwieli ogrnało Niktrzyzy Ze 40 lat upłyneło Jak tak było”31. „Rok 1904. Była ogrmona Szusa powysyhały kartofle i Wszystko”32. Chciałabym się odwołać do jednego z komunikatów Anyszki z 1903 r. Zwrócił on uwagę na wielką powódź, której, jeśli wierzyć jego słowom, nikt ze starszych nie pamiętał. Porównanie jej do pierwszej po potopie, jest jak najbardziej zrozumiałym. Skontaktowałam się z prof. dr. hab. Stanisławem Czają, Kierownikiem Katedry Geografii Fizycznej Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, którzy podczas rozmowy telefonicznej wyjaśnił mi, iż powódź z 1903 r., do roku 1997 była uznawana w nauce, jako jedna z dwóch największych polskich powodzi XX w. Jak powiedział prof. Czaja, rok 1902 był niezwykle wilgotny, nastąpiło wielkie wezbranie, co spowodowało, że podłoże było przesycone wilgocią, a po obfitych opadach roku następnego, ziemia nie była w stanie wchłonąć wody. Największe zniszczenia przyniosła powódź w dorzeczu Odry i Wisły. Wierząc słowom wybitnego badacza powodzi, był to kataklizm, który dotknął cały kraj, w związku z tym poziom wód podniósł się także w centralnej Polsce33. Opis Anyszki na temat wydarzeń z 1903 r. jest więc potwierdzany w badaniach i analizach materiałów archiwalnych specjalistów w dziedzinie geografii. Kolejnym zagadnieniem, które poruszył Anyszka, była budowa kapliczki, będącej obiektem renowacji pod koniec XX w. przez łowickich muzealników. Tak uwiecznił proces powstawania kapliczki: „Roboty przy przy kapliczce Sam Sobie Byłym Mularzym Robieł Bez Zime Sparbkim zrznełym piłkamy czegłe pielnikuw Zdarym 12 także i piełkuw parę pomagali Mmy Hłopaki Stanisław Skierski dni 18 Wawrzyniaki czyli pawliny, Fracziszek 34 Jan 16 Jan Madanoski 12 Razem 80. Rs. 80, dorządu 2, Czegła 70, Wapno 10, deski 8. __________ 25 26 27 28 29 30 31 32 33 Prywatne Archiwum…, s. 7B. Tamże, s. 8A. Tamże, s. 8A. Tamże, s. 8B. Tamże, s. 9A. Tamże, s. 9A. Tamże, s. 9B. Tamże, s. 9B. Por.: S. Czaja, Powodzie w Dorzeczu Górnej Odry, Uniwersytet Śląski, Katowice 2011, ss. 211. 349 Wszystkie Jęnne rzeczy Rb 50. Razym Rs. 220”34. Wyliczenia dotyczące wydatków za poszczególne materiały zostały opatrzone podpisem Anyszki. Intencje wzniesienia kapliczki nie są do końca znane. Zachowana ołowiana tablica fundacyjna, znajdująca się obecnie w zbiorach Muzeum w Łowiczu, tego nie określa. Zazwyczaj we wsiach stawiano je na obrzeżach siedlisk, rozstajach dróg, czasem w pobliżu domów fundatorów. Wiele z kapliczek czy krzyży przydrożnych miało charakter wotywny35. Znana jest data powstania retkowskiej kapliczki, a mianowicie 1896 r. Jest więc najstarszy zachowanym w Retkach zabytkiem małej architektury sakralnej. Kaplica została wzniesiona w stylu neogotyckim z elementami nawiązującymi do kultury ludowej Księstwa Łowickiego. „Budowla ma wymiary 335 x 315 x 450 cm”36. Częściowo przeszklone dwuskrzydłowe drzwi są usytuowane od strony północnej. Nad nimi znajduje się łacińska inskrypcja „GLORIA IN EXCELSIS DEO”37. Wnętrze kapliczki tak zapamiętał jeden z zatrudnionych przy pracach konserwatorskich muzealnik: „Ołtarz w kapliczce był wykonany w warsztacie stolarskim chyba jako element wyposażenia kościoła wiejskiego, a może jako ołtarz boczny innej świątyni. Można też przypuszczać, iż przeniesiono go do kapliczki w Retkach z kościoła w Zdunach, ale to nie jest pewne. Nadstawa ołtarza to polichromowane drewno. W środku znajduje się dość prymitywna rzeźba Matki Boskiej z Dzieciątkiem i dlatego nie wydaje mi się, by ołtarz pierwotnie pochodził ze zduńskiego kościoła. Być może był dedykowany tejże budowli. Rzeźba pochodzi z przełomu XIX i XX w., jest niewielka, mierzy około pół metra. Budowniczy wznosząc kapliczkę w 1896 r. nie mógł wzorować się na detalach swojego kościoła parafialnego w Złakowie ani w Zdunach, a pomimo tego mieścił się w kanonie budownictwa neogotyckiego”38. Informacje przekazane przez Jacka Rutkowskiego znajdują swoje odzwierciedlenie w opisie kapliczki, opublikowanym w monografii Retek autorstwa Mirosława Marciniaka39. Na wsi polskiej, kiedy stawiano domy, udział w tym przedsięwzięciu brali także, poza cieślą i jego pomocnikami, mężczyźni z sąsiedztwa. Władysław Anyszka w swoim rękopisie zapisał takie informacje, włącznie z adnotacją na temat zapłaty za wykonaną pracę. Już wcześniej, kiedy poruszałam zagadnienie budowy kapliczki, zwróciłam uwagę na to, iż Anyszka zapisywał kwoty w rublach srebrnych, jakie wypłacał pomagającym mu mężczyznom. Zapis __________ 34 35 36 37 38 39 Prywatne Archiwum…, s. 10A–10B. T. Czerwiński, Budownictwo ludowe w Polsce, Wydawnictwo Muza SA, Warszawa 2008, s. 164; Por.: T. Czerwiński, Kapliczki i krzyże przydrożne w Polsce, Wydawnictwo Muza SA, Warszawa 2012, s. 20–30. M. Marciniak, dz. cyt., s. 142. Tamże, s. 142. Wywiad z Jackiem Rutkowskim – jednym z pracowników Muzeum w Łowiczu biorących udział w pracach konserwatorskich – na temat renowacji kapliczki w Retkach i odnalezieniu rękopisu Władysława Anyszki. Pełna transkrypcja znajduje się w moim archiwum prywatnym w zespole: Kapliczka w Retkach, s. 2–3. M. Marciniak, dz. cyt., s. 142. 350 odnoszący się do budowy domów we wsi jest o tyle interesujący, iż nie tylko przedstawia nam korzyści finansowe jakie najprawdopodobniej odniósł autor zapisek, ale także w którym roku i kto postawił swój dom. Ponieważ tych informacji jest stosunkowo dużo, zacytuję zaledwie niewielki fragment. „Stawiano hcałupa. Rok 1902 Karól Rs 33. 1903 Karól Rs 36. 1903 Elzbieta 20. [...] 1907 Ludwik Tarkoski Rs 20. [...] 1915 Ruman golis Rs 50”40. Można więc na podstawie posiadanych informacji dowiedzieć się, jakie wynagrodzenie mógł otrzymywać pomagający w budowaniu chałup Anyszka. Można domniemywać, iż był on cieślą bądź jego pomocnikiem, ponieważ ten zawód wymagał wiedzy, umiejętności i doświadczenia. Niestety nie zachowały się na ten temat jakiekolwiek dokumenty czy inne źródła, które by to potwierdzały, dlatego wątek ten pozostaje jedynie w sferze domysłów i teorii. Według relacji Jacka Rutkowskiego, który brał udział w pracach konserwatorskich w 1993 r. w Retkach, można się dowiedzieć, jak wyglądało gospodarstwo Anyszków. „Kiedy prowadziliśmy remont kapliczki, Maria Goździk powiedziała mi, że jej murowany dom stoi dokładnie na miejscu okólnika, w którym mieszkał Władysław z żoną”41. Warto w tym miejscu wyjaśnić, iż przodkowie Marii Goździk nabyli wyżej wspomnianą posesję wraz z gruntem, a co za tym idzie przejęli także obowiązek opieki nad retkowską kapliczką. Okólnik, czyli zamknięta zagroda, wpisana w kwadrat bądź prostokąt była bardzo charakterystycznym typem zabudowań w regionie łowickim. „Chałupa stała licem do drogi i oknami zawsze na południe. Równolegle do chałupy budowano obory dla krów, koni i owiec. Dwa pozostałe boki kwadratu czy prostokąta wypełniały chlewy dla nierogacizny, kurniki oraz szopy na opał i różne narzędzia. Stodoła, ze względu na bezpieczeństwo zbiorów, stawiana była w dość dużej odległości od obory”42. W pamięci najstarszych mieszkańców Retek chałupa Anyszków wraz z przyległymi do niej zabudowaniami była zabezpieczona przed niepożądanymi gośćmi: „Prócz grubych okiennic furtka i brama do okólnika były zamykane za pomocą układu sztab i belek, które gospodarz otwierał przez pociągnięcie łańcucha. System ten miał się ponoć sprawdzić podczas wojny, gdy nocą grasowali maruderzy”43. Istotnym wydarzeniem dla katolickiej, bardzo religijnej wsi było pojawienie się w okolicy wyznawców mariawityzmu. Nazwa pochodzi od łacińskich słów Mariae vitam (imitantes), co oznacza Maryi życie (naśladujący). Wyznawcy mają więc naśladować życie Matki Bożej, a dokładnie jej pokorę, miłość, modlitwę i czystości oraz szerzenie kultu maryjnego. Początkowo zakon przyjął nazwę sióstr ubogich. „Po rozdzieleniu, czynne z wyraźnej woli Bożej zawiązały się pod nazwą Maryawitek – a p. Jezus powiedział, że chce, aby wszystko było »Marya vitae«”44. __________ 40 41 42 43 44 Prywatne Archiwum…, s. 11A–12B. Wywiad z Jackiem Rutkowskim…, s. 1. A. i H. Świątkowscy, Łowicka sztuka ludowa, Warszawa 1996, s. 13. Wywiad z Jackiem Rutkowskim…, s. 1. Kościół Katolicki Mariawitów w Felicjanowie, Mistrzyni Ducha. W 150. Rocznicę Narodzin Mateczki, t. 1, Felicjanów 2012, s. 29. 351 Anyszka tak opisał pojawienie się mariawitów w okolicy: „Wroku 1901 Była Herezyja Wielka Mankietniki czyli Maryjawiczi powstali w czałej okoliczy polski Najprzud w Płoczku od Nijakiś Kozłozki tam się Zjezdzali Kszęza i to urojeli Awłowiczu ksiąz Sedlezki do tej Herezyji pobuzdzeł Sczeglnie koło łowicza i postawili Swuj Kościół włowiczu także wzduński parafii szczególnie właźnikach postawieli swoją bude – w złakoski parafii tak Niebeło i Nima”45. Władysław Anyszka odniósł się do istotnych faktów historycznych związanych z mariawityzmem. Ponieważ jest to kult będący odłamem katolicyzmu, znalazło się wielu przeciwników, pogardliwie odnoszących się do mariawitów, nazywając ich sektą pseudokatolicką, mankietnikami, kozłowitami. Ostatnie określenie miało nawiązywać do osoby siostry zakonnej Feliksy Kozłowskiej (1862–1921), mistyczki, która założyła zgromadzenie sióstr. „Feliksa [...] Magdalena Kozłowska, nosząca imiona zakonne Maria Franciszka (nazywana Mateczką), wybitna polska mistyczka, czołowa postać mariawityzmu, jest uznawana przez społeczność mariawicką za błogosławioną, świętą, mistrzynię życia duchowego oraz reformatorkę stanu kapłańskiego i zakonnego. Mariawici określają ją mianem Matki Miłosierdzia. Kościół Katolicki Mariawitów, z siedzibą władz w Felicjanowie, uznaje Założycielkę mariawityzmu również za Małżonkę Chrystusową, Wcielonego Ducha Świętego i Zbawicielkę świata”46. Mateczka Kozłowska miała liczne objawienia, podczas jednego z usłyszała słowa „Chcę, aby powstała Wspólnota Kapłanów o nazwie Mariawitów”47. Dążyła do powszechnego kapłaństwa, także kobiet w obrębie Kościoła katolickiego. Jednak to się nie udało, w związku z czym mariawici zostali ekskomunikowani, i do tej pory postrzegani są przez księży katolickich jako sekta. Co istotne, zachowali oni sukcesję apostolską i mają ważne sakramenty. Warto więc przybliżyć początki tego kultu w regionie łowickim, tym bardziej, że do tej pory nie pojawiła się żadna praca naukowa na ten temat. Można odnaleźć jedynie wzmianki w publikacji pochodzących z początku wieku, pisane wyłącznie przez mariawitów. Anyszka zapisał, iż pojawili się w Łowiczu, a także w Łaźnikach, znajdujących się w okolicy Retek. „Jakimże więc sposobem wszczepił się tu i zakrzewił Maryawityzm? Po wywiezieniu ostatnich Bernardynek, z tak zwanego w miejscowej gwarze klasztoru »Panien«, objął nad kościołem poklasztornym samodzielny zarząd ks. Stanisław Siedlecki, dotychczasowy kapelan zakonnic i prefekt szkół miejscowych. Ks. Siedlecki jako kapłan-Maryawita począł szerzyć zasady nasze w swoim kościółku i w szkółkach. Po całych dniach pracując: w konfesyonale, szkole, na ambonie i przy ołtarzu nie zaniedbywał żadnej sposobności, by dźwignąć ludzi z upadku, nieumiejętnych nauczyć, wszystkich Bogu zyskać”48. Pojawienie się kapłana, który __________ 45 46 47 48 Prywatne Archiwum…, s. 13A–13B. Kościół Katolicki Mariawitów w Felicjanowie, Mistrzyni Ducha. W 120. Rocznicę Objawień Mateczki, t. 2, Felicjanów 2012, s. 20. W. Różyk, „Objawienia” Marii Franciszki Kozłowskiej, Świdnicka Kuria Biskupia, Świdnica 2006, s. 151. Archiwum Sióstr Mariawitek w Łowiczu, Kalendarz Maryawicki na rok zwyczajny 1909. Rocznik drugi, Łódź 1909, s. 114–115. 352 nauczał, wychodził do mieszkańców miasta i okolic, sprawiło, że coraz większa grupa osób opuszczała parafie katolickie i przystępowała do kościoła mariawickiego. Początkowo nie mieli swojej świątyni, nabożeństwa odbywały się w prywatnych domach. W Kalendarzu Maryawickim na rok zwyczajny 1909, można odnaleźć informację, iż „Dzięki tej wytrwałej pracy powstało wkrótce z nawróconych i wyborowych księżaków 4000 maryawitów [...]. Do konfesyonału ks. Siedleckiego poczęły napływać zewsząd liczne rzesze ludzkie, niemal z każdej parafii okolicznej. Wzbudziło to żywą niechęć wśród księży, którzy sami leniąc się do pracy duchownej i inny w imię zasady »niewyróżniania się« pracować nie pozwalali”49. Świątynia mariawicka w Łowiczu, o której wspomina Władysław Anyszka, powstała w kilka lat po pojawieniu się pierwszych wyznawców. „Nie namyślając się długo, maryawici Łowiccy wiosną 1907 roku kupili na własność za składkowe pieniądze 14-to morgową posesyę kosztem 14000 rubli z dużym murowanym domem przy ulicy Glinki nr 68. [...] Przed domem zaś od ulicy położono późną już jesienią fundamenty pod budowę świątyni. Kościół ten jeden z najpiękniejszych, jakie wznieśli maryawici, ukończony będzie w bieżącym roku”50. W okolicy pojawiały się liczne parafie, m.in. w Łaźnikach. Anyszka opisuje tę świątynię jako „budę”, natomiast Kalendarz Maryawicki taką podaje informację: „W Łaźnikach oprócz domowej kaplicy wybudowany został dość obszerny kościółek. Jest tu także czynna ochronka, do której uczęszcza 40 dzieci, otwarta za staraniem ks. Siedleckiego”51. Z racji odmienności, a przede wszystkim kapłaństwa kobiet, mariawici byli obiektem drwin, a nawet ofiarami prześladowań na tle religijnym. Kiedy okazało się, że z Łowicza wyjechał ks. Siedlecki, mieszkańcy dopuszczali się naprawdę niegodnych czynów. „Podżegani ustawicznie przez księży ludzie pluli na naszych braci przy każdem spotkaniu, lżyli ich najohydniej lub kamienowali”52. W pamięci mieszkańców regionu łowickiego zapisały się m.in. takie oto historie: „Podobno za mariawitami na ulicy dawniej wołali naśladując kozę – »meeee«”53. „Podczas badań prowadzonych w trakcie ustalania historii regionu, Gmina Dmosin, często pojawiały się relacje naocznych świadków, dotyczące niesnasek pomiędzy ludnością katolicką a mariawitami. Często dochodziło pomiędzy nimi do konfliktów, a nawet bójek. Dzieciom jeszcze w latach siedemdziesiątych XX wieku. opowiadali, że mariawici ogony mają”54. __________ 49 50 51 52 53 54 Tamże, s. 115. Tamże, s. 116. Tamże, s. 117. Tamże, s. 115. Wywiad z Henrykiem (nr 5) – mieszkańcem Łowicza – na temat mariawitów w regionie łowickim. Pełna transkrypcja znajduje się w moim archiwum prywatnym w zespole: Mariawici w Łowiczu, s. 1. Wywiad z Antonim (nr 4) – mieszkańcem Dmosina – na temat mariawitów w regionie łowickim. Pełna transkrypcja znajduje się w moim archiwum prywatnym w zespole: Mariawici w Łowiczu, s. 1. 353 „U mariawitów siostry są księdzami, a komunię świętą, inaczej jak u nas, pod trzema postaciami mają. Nie opłatek, a chleb, potem wino i wreszcie na mszy obrazek dostają i ten papier jedzą”55. Powyższe cytaty pokazują, iż mimo upływu wieku od pojawienia się tego rdzennie polskiego wyznania w naszym regionie, opinie na temat mariawitów mają pejoratywny wydźwięk. Najwięcej miejsca w rękopisie Anyszka poświęcił Wielkiej Wojnie. Myślę, że było to spowodowane kilkoma czynnikami; po pierwsze rozpoczął pisanie tego swoistego pamiętnika w obliczu bezpośredniego zagrożenia wojną, dokładnie 20 sierpnia, a więc wtedy kiedy w lokalnej prasie zaczęły się pojawiać coraz bardziej niepokojące doniesienia z frontu i liczne rozporządzenia władz56. Po drugie, był naocznym świadkiem tych wydarzeń. Doświadczenia życiowe i strach przed nieznanym skłoniły go do spisania tych wydarzeń, ponieważ nie był pewny swojego losu. „Wroku 1914 dnia 1 Sierpnia Zaczyna się Wojna Europejska. Kołonasz wparafii Złakoski i okoliczy Naszej Zaczyna się Na Kónczu pazdziernika. Najprzud Ruzczy strzelali od Retek Nazduny. Było dni 31 uszuneli się do Kalisza dopiero wpuł Listopada przysli Austryjaczy i zaraz posli. Ale Nabrali Gęsi kur Miodu – i Zaraz ponich wrucieli pruszacy i od Szuneli Ruzkich koło łowicza i trwało 7 tygodni – Siedzielismy wdołach Akule Armatnie i Karabinne grały Nad namy podziurawieli Kościół plebanije popaleły Się Wsie Kole nas głuwnie wzłakowie Kościelnym duplizah szymanowiczach Akoło łowicza Bardzo dużo. Wretkach dzięki panu Bogu Nie Spaleło się od Strzału Nicz i – poległo trupym Nie Mało Ruzkich i pruzkich i jezt pohowanych po wsiach Naszych Niemało. W konczu r 1915 od Szuneli Się Ruzczy Apruszacy pośli Zanimy As Wrosiju i ustały się Huki Kture dudnieły wuszach Naszych Ale Czuz zabrali Nam Konie Bydło Sfynie Niektorym Kozuchy i jęsze Smaty ozebrali stodoły i Kaminie Wymarnowali Zboze wroku 1915 Zrobieli jezcze okopy pozakładali druty Bez pola Nasze Warując Się Nadaliszy cziąg Wojny. Było to r 1”57. Jak widać z zacytowanego opisu, pierwsza wojna światowa, zwana Wielką Wojną Europejską, nie oszczędziła Retek i okolicznych wsi. Zarówno Rosjanie, jak i Austriacy i Prusacy, plądrowali wsie, krzywdząc mieszkańców i rabując żywność oraz zwierzęta. Koniec wojny w 1918 r. tak opisuje Władysław Anyszka: „Rok 1918 W Marczu Pruszacy Wybrały Kartofle. Nikturzy Nimieli Czym Sadzić. Zbierali bydło Sfynie Zboze Siano Słome. Kto Nimiał owsa Musiał kupićć dosiewu i Zapłacić Zakorzec po 40 Rubli”58. Opis wojny w latach 1914–1918 jest ściśle związany z codziennym życiem na wsi. Władysław Anyszka relacjonując działania wojenne, zwracał uwagę na problemy z zasiewami pól, zdziesiątkowanymi stadami zwierząt gospodarskich, wzrostem cen za niektóre produkty, utrudnieniami w korzystaniu z młyna, __________ 55 56 57 58 Wywiad z Marianną (nr 1) – mieszkanką Łowicza – na temat mariawitów w regionie łowickim. Pełna transkrypcja znajduje się w moim archiwum prywatnym w zespole: Mariawici w Łowiczu, s. 1. M. Malangiewicz, J. Rutkowski, dz. cyt., s. 12–18. Prywatne Archiwum…, s. 14 A–15B. Tamże, s. 18A. 354 ograniczonej ilości żywności i pojawianiu się w okolicy żebraków. „Nie wolno było więczy zemlić Młyny po Zamykali przeznaczyli Młyn wktrym się – tylko Mieło Zakratką i Beł głud Sczeulnie po Miastach Hodzieło zebrakuw powsiach Niekturego dnia 20 i Więzy Zrobiełasię dorzyzna Bogatśi płacili po 2 Złote fąd o po Marcze Mąki i Kaszu także i krujomkamy”59. Wspomniałam wcześniej o wzroście cen. Poniższy cytat ukazuje zawyżone opłaty za poszczególne usługi i produkty. „Młynarze Brali po 5 i 6 rubli od Korcza – i po 10. Buty dobre płacieli Juz po 50 Rubli parę trzewiki pąlejsze po 15. Mydła fąt rs 5 i 6 puzni rs 4 Nafty Nimzna Bło dostac Kryjomkamy płaczili po 3 rs Kfarte fąt okraszy 10 Złotych Masła także 10 i 13 Mleka Kwarta 40 grosy Jajko 24 oleju Niebeło. Drozdze f rs 4 Czybula 50 groszy. Slesz 40 gr Sul po 12 f Zapałki 1 Złoty. Węgli Korzec rs 3 i 4 i 10 Kartofle korzec wmiescie 6 sr i 8–10–12 tobeło. […] „Wroku 1916 i 17 Męzczyzni Brali Wezniwa od Koszy po 10 Złotych Niewiesty po 1 rs. Rok 1917 płat Chłopy po 2 i 3 Ruble Nadzin Kobiety po rs 1 i po rs 1 1. Zapałki Marka Węgle korzec Marek 16 Kartofle Rs 10 wmiastach po 20 Zyta Kor. Po 40 pszynica po 50 i 60 rs. Nafta – Kwarta Mar 20 Masła fąt rs 3 i 1 oleju pukfaterek 1 Marka. Niemczy Zabierali Zboze Kartofle i Wsys płacie zakorzec Zyta po 28 Mar za psu: 30 Mar Za Kartofle po 10 Mar”60. Warto porównać kwoty, jakie Anyszka otrzymywał za pracę przy budowie domów w tym czasie. Opiewały one średnio na 50 rubli srebrnych. Zanotowane przez autora ceny najważniejszych, jego zdaniem, towarów i usług stanowiące obraz trudnej sytuacji ekonomicznej ludności wiejskiej w warunkach wojennych, potwierdzają inne źródła, a m.in. unikalny numizmat zwany medalem antyspekulacyjnym, wybity w 1918 r. Na awersie znajduje się napis: „MEDAL/ WYBITY/ NA CHWAŁĘ/ SPEKULANTOM/ W 4M ROKU WOJNY/ 1918.”; poniżej inskrypcji odwzorowano pasek będący symbolizujący działalność paserską. Rewers przedstawia świnię, wokół której promieniście rozłożonych jest czternaście pól z ceną podstawowych produktów: nafta kw (kwarta) 20 M. (marek), masło F. (funt) 12 M., herbata F. 60 M., cukier F. 5 M., płótno Łk (łokieć) 12 M., kartofle Kor (korzec) 85 M., grzyby F. 14 M., mydło F. 10 M., skóra F. 100 M., mąka wór 820 M., chleb F. 3 M., słonina F. 8 M., pieprz F. 50 M., nici szp. (szpula) 25 M61. *** Warto się więc zastanowić, czy materiał archiwalny, który jest przedmiotem niniejszej analizy można zaliczyć do literatury ludowej. Ten rodzaj twórczości zazwyczaj utożsamia się z anonimową działalnością osób zamieszkujących obszary wiejskie, wchodzący w obręb folkloru, początkowo utożsamiany jedynie z tradycją ustną, którą uczeni zebrali i opublikowali, opatrując komentarzem naukowym. Prace te zawierały opisy zwyczajów, obyczajów, czy __________ 59 60 61 Tamże, s. 16A–16B. Tamże, s. 16B–17A. M. Malangiewicz, J. Rutkowski, dz. cyt., s. 152. 355 pieśni ludowych. Mianem literatury ludowej określano także utwory popularne, pisane dla ludności wiejskiej, skonstruowane w przystępny dla włościan sposób62. Stanisław Pigoń, w swojej pracy pt. Na drogach kultury ludowej63 zauważa, iż zmieniło się dawne postrzeganie literatury ludowej. „Nowoczesnym piśmiennictwem ludowym zwać natomiast będziemy to, które powstaje na wsi dzisiejszej, mając za autorów włościan pracujących na roli, związanych z nią społeczną działalnością. W ten sposób pojęta literatura ludowa jest wytworem stanu społecznego; dzięki wyraźnemu wyodrębnieniu jej podmiotu: twórcy, a co za tym idzie, także jej problematyki, odgranicza się ona w sposób oczywisty od literatury inteligenckiej, czyli właściwej, a i od innych literatur stanowych, na przykład mieszczańsko-robotniczej (proletariackiej)”64. W tym świetle nowa forma literatury ludowej pojawia się stosunkowo późno, a mianowicie w ostatnim ćwierćwieczu XIX w. Analizując aspekty, które przywołał Pigoń, mogę uznać, iż zapiski z Retek są przykładem literatury ludowej. Niewątpliwie rękopis Władysława Anyszki pozwala nam obejrzeć świat widziany oczami autora. Świat w mikroskali, z wyróżnionymi zdarzeniami istotnymi dla niego, bardzo często mającymi ogromny wpływ na historię całej Polski. Informacje, które uważał za stosowne opisać mają swoje odzwierciedlenie w piśmiennictwie naukowym i popularnonaukowym. Archiwalne zapiski są cenny źródłem wiedzy nie tylko dla etnografów, ale także biologów, geografów, ekonomistów, historyków, językoznawców oraz teologów. The world in Władysław Anyszka’s eyes In 1896 a farmer from Retki, Władysław Anyszka (1848–1924), founded a neo-gothic chapel alongside his neighbors and his wife – Marianna. During the restoration works held in 1993, conducted by Museum in Łowicz, records being an example of folk literature from the turn of the 19th and 20th centuries were found. These records contained information about his family, development of the village, events related to the first World War and other important events in the history of the region and the whole country. Anyszka died childless; he was buried in the parish graveyard in Złaków Kościelny. The preserved document is an important source of knowledge for ethnographers, biologists, geographers, economists, historians, linguists, and theologians. __________ 62 63 64 S. Pigoń, Na drogach kultury ludowej, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1974, s. 23. Por.: J.S. Bystroń, Tematy które mi odradzano, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1980, s. 357–360; J. Burszta, Chłopskie źródła kultury, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1985, s. 281–289. S. Pigoń, dz. cyt., ss. 663. Tamże, s. 25. 356 „Zeszyty Wiejskie”, Z. XXII, 2016 Aleksandra Rzepkowska Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu Katedra Etnologii i Antropologii Kulturowej Przemilczenia w kulturze. Przyczynek do historii Sylvii Likens1 Głosy Kulturowo oswojona (a raczej wciąż oswajana) historia zbrodni popełnionej na Sylvii Likens rozpoczyna się tam, gdzie kończy się milczenie. Jej początek wyznacza więc pojawienie się głosu, a dokładnie rzecz biorąc dwóch głosów. Paradoksalnie obydwa należały do dzieci, a więc istot pogardzanych w kulturze i często także pozbawianych prawa do mówienia (w sensie symbolicznie znaczącym)2. Tym razem jednak głosy dzieci – a zwłaszcza drugi z nich, który zniósł manipulatywny i pseudoujawniający charakter pierwszego3 – zostały wysłuchane, zasymilowane oraz stały się punktem zwrotnym w tej historii. W konsekwencji została ona wyprowadzona poza pierwotny obszar przemilczenia, marginesu i tabu oraz wprzęgnięta w tryby kulturowej jawności. Dzięki temu możliwe stało się także ujęcie jej w zwartą – co nie znaczy kompletną i domkniętą – strukturę poznawczą, wpisanie w system ocen moralno-etycznych oraz społecznej dystrybucji odpowiedzialności, winy i kary. __________ 1 2 3 Tytuł tekstu i każdorazowe operowanie w nim sformułowaniem „historia Sylvii Likens” ma charakter elipsy. W istocie koncentruję się bowiem na wielce znaczącym, ale nie jedynym przecież etapie w biografii dziewczyny. Zakorzeniony mocno w kulturze model patriarchatu ukształtował sytuację, w której dzieci nie są prawomocnymi partnerami w życiu społecznym. Zdaniem Ewy MaciejewskiejMroczek dzielą one wiele cech z przedstawicielami innych marginalizowanych mniejszości, których członkowie rzadko są uznawani za w pełni samodzielne i kompetentne podmioty. E. Maciejewska-Mroczek, Po co antropologom zabawa? O zabawowych aspektach badań antropologiczno-kulturowych, „Lud” 2015, T. 99, s. 256. Zob. też A. James, C. Jenks, A. Prout, Theorizing Childhood, Polity Press, London 1998; M. Jacyno, A. Szulżycka, Dzieciństwo. Doświadczenie bez świata, Oficyna Naukowa, Warszawa 1999; L. Chawla, V. Johnson, Not for Children only: Lessons Learnt from Young People’s Participation, „Participatory Learning and Action” 2004, nr 50, s. 65. W dalszej części rozważań pokażę, iż zachowanie pierwszego dziecka zostało zainscenizowane oraz było elementem intrygi mającej na celu – sięgam po sformułowanie Paula Ricoeura – przywiedzenie do fałszywego rozpoznania. P. Ricoeur, Pamięć, historia, zapomnienie, tłum. J. Margański, Towarzystwo Autorów i Wydawców Prac Naukowych Universitas, Kraków 2007, s. 567–568. 357 Rzecz rozegrała się 26 października 1965 r. w Indianapolis, w amerykańskim stanie Indiana4. Dzwoniący z budki telefonicznej chłopiec drżącym głosem powiadomił posterunek policji o śmierci młodej kobiety. Powiedział, że w domu przy 3850 East New York Street funkcjonariusze znajdą zwłoki dziewczyny. Kiedy policjanci dotarli na miejsce, ich oczom ukazał się nędzny, zaniedbany dom. W środku natknęli się na gromadę dzieci oraz 37-letnią kobietę – Gertrude Baniszewski. Gospodyni wręczyła przybyłym list, jednak zanim zdążyli oni dokładnie przyjrzeć się kartce papieru, podbiegła do nich wystraszona dziewczynka i w napięciu wyszeptała: „Get me out of here and I’ll tell you the whole story/Zabierzcie mnie stąd, a opowiem wam o wszystkim”. Tak przedstawia się koniec, a zarazem początek tej historii. Kres pewnego ciągu zdarzeń zbiegł się tu bowiem z nowym otwarciem, związanym z przejściem od tego, co ukryte, niewypowiedziane i wyparte w stronę przeciwstawnych form kulturowych, wytwarzanych przez praktyki mowy, szeptu i krzyku. W rezultacie uruchomionych strategii deszyfrujących doszło do ujawnienia jednej z najbardziej wstrząsających zbrodni XX w. Pokrótce ją zrelacjonuję. Zacznę od przybliżenia sylwetki ofiary, a następnie zrekonstruuję sekwencję zdarzeń, które doprowadziły do tragicznej i przedwczesnej śmierci dziewczyny. O Sylvii Likens. Historia zbrodni Sylvia Marie Likens urodziła się 3 stycznia 1949 r. w Lebanon, zmarła 26 października 1965 r. w Indianapolis. Była trzecim dzieckiem Betty i Lestera Likensów, pracowników objazdowych parków rozrywki. Miała dwoje starszego rodzeństwa (para bliźniąt: Diana i Danny) oraz dwoje młodszego (również bliźnięta: Jenny i Benny). Życie Likensów było naznaczone ciągłymi problemami i niestabilne. Rodzice często się kłócili, poza tym ze względu na ich zawód rodzina musiała wielokrotnie przeprowadzać się z miejsca na miejsce. Sylvia była też często pozostawiana pod opieką krewnych, podczas gdy matka i ojciec pracowali. Ze wspomnień ludzi, którzy ją znali, wynika, że była pełną energii, a jednocześnie świadomą swych obowiązków młodą osobą. Chodziła do szkoły, do kościoła, lubiła jeździć na rolkach, spędzać czas z rówieśnikami, a także słuchać muzyki młodzieżowej, śpiewać i tańczyć. Była życzliwa i pogodna, choć nieco nieśmiała. Do zdjęć pozowała nie pokazując zębów w uśmiechu, __________ 4 W celu zapoznania się z historią Sylvii Likens oraz jej zreferowania w tym artykule skorzystałam z następujących źródeł: http://www.indianapolismonthly.com/features/ looking-back-indianas-infamous-crime-50-years-later/; http://www.indystar.com/story/news/crime/2015/10/23/indianapolis-most-sadistic-actsylvia-likens-gertrude-baniszewski-torture-slaying-indianapolis-news-indianapolis-crimecrime-horror-torture/74209878/; http://killer.radom.net/~sermord/New/zbrodnia.php-dzial =mordercy&dane=likens.htm; http://thoughtcatalog.com/denise-noe/2015/10/the-horrifictragic-death-of-16-year-old-sylvia-marie-likens/; http://usersites.horrorfind.com/home/horror/bedlambound/library/indiana.html, (dostęp do ww. stron: III 2016). 358 ponieważ brakowało jej jednego z przodu (straciła go w dzieciństwie, w wyniku szarpaniny z bratem). Pomimo niepełnoletności próbowała zarabiać na życie. Czasem opiekowała się dziećmi, innym razem prasowała. Latem 1965 r., wraz z młodszą o rok siostrą Jenny, po raz kolejny została odseparowana od rodziców i trafiła pod kuratelę Gertrude Baniszewski, która zgodziła się zająć nimi za niewygórowaną cenę 20 dolarów tygodniowo. Dziewczynki znalazły się w opłakanych warunkach. Dom był obskurny, brakowało w nim ogrzewania, łóżek dla wszystkich lokatorów, a w kuchennej szufladzie znajdowały się tylko trzy łyżki. Osoba opiekunki również mogła wzbudzać nieufność. Pani Baniszewski była trzykrotną rozwódką oraz matką siedmiorga dzieci z różnych związków5. Była nałogową palaczką, cierpiała na astmę, zapalenie oskrzeli i zaburzenia emocjonalne. Notorycznie brakowało jej pieniędzy, utrzymywała się ze skąpych i nieregularnych alimentów, okazjonalnych datków, a także z opieki nad dziećmi i prasowania. Mimo to początek pobytu w rodzinie zastępczej był dla Sylvii i jej siostry udany. Kłopoty pojawiły się w drugim tygodniu, kiedy Gertrude nie otrzymała obiecanej zapłaty. Związane z tym negatywne emocje odreagowała obrzucając dziewczynki wyzwiskami oraz wymierzając im serię uderzeń na gołe pośladki. Zapłata przyszła następnego dnia. Wprawiona w ruch spirala nienawiści zaczęła jednak narastać. Nadchodzące dni przynosiły coraz to nowe akty agresji i kary. Baniszewski zaczęła przypisywać Sylvii wyimaginowane przewiny: namawianie dzieci do drobnych kradzieży, nieuczciwość, brak dbałości o higienę oraz rozwiązłość. Dziewczyna była coraz częściej bita i maltretowana – chłostano ją pasem, przypalano skórę, zmuszano do zjadania własnych wymiocin itd. Fala przemocy na dobre wezbrała na przełomie sierpnia i września, kiedy Gertrude fałszywie oskarżyła podopieczną o zajście w ciążę oraz – aby nie dopuścić do rozwoju zarodka – kilkakrotnie brutalnie kopnęła ją w krocze. Stopniowo w rolę oprawców zaczęły też wchodzić inne osoby z lokalnego kręgu, inspirowane do tego przez Baniszewski (domownicy i ich znajomi6). Na przykład najstarsza córka Gertrude, Paula, z satysfakcją praktykowała „zabawę” polegającą na ciskaniu w głowę współlokatorki wszystkim, co było pod ręką – nożami, talerzami, puszkami. Do przemocy zmuszano również Jenny, choć ta, aby nie wyrządzić siostrze krzywdy, wymierzała jej ciosy lewą ręką. Bicie, przypalanie ciała żarem papierosowym i zapałkami, kopanie, trenowanie na ofierze ciosów judo, wpychanie do pochwy szklanej butelki i inne przejawy agresji zaczęły coraz szczelniej wypełniać codzienność Sylvii. Pewnej październikowej nocy dziewczyna zmoczyła się do łożka. Mógł to być zarówno efekt życia w ciągłym strachu, jak i konsekwencja zmasakrowania narządów wewnętrznych, które nie radziły już sobie z trzymaniem moczu. Za karę zabroniono jej spać w pokoju oraz przeniesiono do piwnicy, nie mogła też korzystać ze wspólnej łazienki. Aby „ucywilizować brudaskę”, wymyślono kolejną formę znęcania się nad nią. Polegała ona na wiązaniu ofiary, __________ 5 6 Aby zatuszować fakt, że jej najmłodsze dziecko pochodzi z niezalegalizowanego związku, przedstawiała się nazwiskiem ówczesnego partnera – jako „pani Wright”. W większości byli to nastolatkowie. 359 napełnianiu starej wanny wrzątkiem i wrzucaniu jej do ukropu. Inną wersją tej tortury było wkładanie dziewczyny do pustej wanny i wcieranie soli w jej otwarte, ziejące krwią rany. Od tej pory Sylvia prawie zawsze była naga. Spirala agresji nieustannie przybierała na sile, zyskując kolejne zwoje oraz sploty w swej konstrukcji. Oprócz rutynowych aktów przemocy nastolatka musiała znosić nowe cierpienia: spychanie ze schodów, przymus jedzenia zupy rękoma, zabieranie talerza, gdy tylko zaczęła jeść, nakaz spożywania własnych odchodów itp. Jednym z ostatnich aktów w tym ponurym „spektaklu” było wykonanie na ciele Sylvii tatuażu. Za pomocą rozgrzanej igły, później śruby na brzuchu dziewczyny wypalono napis: „I’m prostitute and proud of it/Jestem prostytutką i jestem z tego dumna”, a na jej klatce piersiowej – nieudolną w kształcie literę „S”7. Nie wiadomo jednak, co miała oznaczać: „S” jak „Sylvia” czy „S” jak „slave/niewolnik”. Pewnego dnia Baniszewski zmusiła podopieczną do napisania listu do rodziców, w którym dziewczyna przyznała się do rzekomo popełnionych czynów: braku dyscypliny, regularnego narażania Gertrude i jej dzieci na rozmaite straty i nieprzyjemności oraz do prowadzenia życia ulicznicy, którego ślady miała nosić na swoim ciele. Zamysłem oprawczyni było porzucenie Sylvii na wysypisku śmieci. Dowiedziawszy się o tym, nastolatka próbowała uciec, jednak była tak słaba, okaleczona i zdezorientowana, że nie zdołała tego zrobić. Siłą zawrócono ją do domu. Wkrótce jej organizm całkowicie się poddał. Po kolejnej kąpieli (tym razem woda miała normalną temperaturę) zauważono, że Sylvia nie oddycha. Jedna z córek Baniszewski – Stephanie podjęła desperacką próbę reanimacji. Na próżno. Sylvia Likens nie żyła. Została zamęczona na śmierć przez ludzi z najbliższego otoczenia, działających z inspiracji i za przyzwoleniem Gertrude Baniszewski. Zdenerwowana biegiem zdarzeń kobieta wysłała obecnego na miejscu chłopca – Ricky’ego, aby powiadomił policję i wręczyła jej przedstawicielom spisane wcześniej psedudowyznanie Sylvii. Miało ono oczyścić winowajców z wszelkich podejrzeń i zarzutów. Przejmujący szept Jenny położył kres tym planom. Przerwanie przez dziewczynkę zmowy milczenia pozwoliło na uruchomienie kulturowych strategii wydobywczych i na ujawnienie prawdy. Oczywiście nie jest wykluczone, że bez świadectwa Jenny także wyjaśniono by tę sprawę. Niemniej jednak jej głos odegrał bardzo ważną rolę w ciągu wydarzeń, okazał się rodzajem aktywnej dźwigni – „zwrotnicy”, która przestawiła całą historię na inne tory, po których dalej się ona toczyła8. Etapem końcowym podjętych działań stała się seria procesów sądowych, w których wyniku orzeczono winę Baniszewski9 oraz kilku osób, które blisko z nią współdziały (rodzeństwo Paula i John Baniszewski, Coy Hubbard, Richard Hobbs). __________ 7 8 9 Bardziej przypominała cyfrę „3”. Metaforę zwrotnicy zapożyczyłam do Magdaleny Fiternickiej-Gorzko. Badaczka ta użyła jej w odmiennym kontekście, ale w bardzo podobnym znaczeniu. M. Fiternicka-Gorzko, „Precypitacja”, doświadczenie ekstremalne, zwrotnica i zasób: choroba z perspektywy biograficznej, „Przegląd Socjologii Jakościowej” 2014, T. 10, nr 1, s. 131. Uznano ją winną morderstwa pierwszego stopnia i skazano na dożywocie. W 1985 r., po spędzeniu 20 lat w Indiana Women’s Prison, wbrew protestom społecznym, przestępczyni 360 (Prze)milczenia W przytoczonej historii jest wiele aspektów, które domagają się naukowego, w tym antropologicznego, opracowania i komentarza10. Mnie jednak szczególnie interesują wpisane w jej strukturę praktyki (prze)milczenia11, które okazały się jedynym z najważniejszych czynników doprowadzających do nieszczęśliwego rozwoju wypadków oraz do tragicznego końca historii. Postaram się, przynajmniej ogólnie, zarysować przebieg tego procesu, a także konstytuujące go mechanizmy i działania uwikłanych weń aktorów społecznych – zarówno nieformalnych, jak i instytucjonalnych. Wydaje się, że pierwszym ogniwem w tym łańcuchu było zachowanie ojca Sylvii – Lestera Likensa, który oddał swoje córki pod kuratelę nieomal obcej kobiety, a także dał jej brzemienną w skutkach radę: „You’ll have to take care of these girls with a firm hand because their mother has let them do as they please/Musisz trzymać te dziewczyny krótko, bo matka pozwalała im na wszystko”. Postępując w ten sposób, symbolicznie przekazał władzę nad swoimi dziećmi Gertrude Baniszewski, uczynił ją osobą odpowiedzialną za zarządzanie ich losem. Równocześnie poprzez ten gest umieścił siebie, żonę oraz córki w strefie milczenia, w miejscu, w którym nie ma się prawa głosu, a o czyichś sprawach rozstrzygają inni. Kiedy w kolejnych dniach i tygodniach Likensowie odwiedzali dziewczynki, te ani razu nie wspomniały o tym, jak są traktowane. Nie wiadomo, dlaczego tak się stało. Być może nie przeczuwały, że zdarzenia potoczą się tak niefortunnie. Być może też nie chciały martwić rodziców lub – nauczone doświadczeniami przeszłości – nie liczyły na pomoc z ich strony. Tak czy inaczej od początku okazywały znaczące podporządkowanie strategiom skrytości, niejawności i milczenia. Pewną rolę odegrało zapewne wychowanie dzieci, które były przyzwyczajone do ciągłego ponoszenia kar, podległości i obecności przemocy. Taką wizję świata umacniało w nich zachowanie innych osób. W 1965 r. w sąsiedztwie Gertrude zamieszkali państwo Vermillion. Phyllis 10 11 uzyskała zgodę na przedterminowe zwolnienie. Wyszła na wolność 4 XII 1985 r. Pięć lat później zmarła na raka płuc. Narzędzi do analizy tego materiału dostarczają między innymi: koncepcja banalności zła Hanny Arendt, opisany przez René Girarda mechanizm kozła ofiarnego czy psychologia zła Philipa Zimbardo. H. Arendt, Eichmann in Jerusalem: A Report on the Banality of Evil, Penguin Books, New York 1977; R. Girard, The Scapegoat, The Johns Hopkins University Press, Baltimore 1986; Ph. Zimbardo, The Lucifer Effect: Understanding How Good People Turn Evil, Random House, New York 2007. Mam na myśli wszelkie działania polegające na nieujawnianiu i zamazywaniu obrazu rzeczywistości, realizujące się w sferze werbalnej i niewerbalnej. Mogą one mieć charakter aktywny oraz bierny, związany z biernością, opieszałością lub różnie motywowanym niedociekaniem prawdy. Dla wygody analitycznej i językowej wymiennie używam w tekście określeń „milczenie” i „przemilczenie”, mimo że nie są one znaczeniowo tożsame. Podobnego zrównania tych pojęć dokonała Grażyna Szwat-Gybyłowa. G. SzwatGybyłowa, Kilka uwag o przemilczeniu. Wprowadzenie, [w:] Przemilczenia w relacjach międzykulturowych, pod red. J. Goszczyńskiej, G. Szwat-Gybyłowej, Slawistyczny Ośrodek Wydawniczy, Warszawa 2008, s. 14. 361 Vermillion pracowała na nocną zmianę i potrzebowała opiekunki do dzieci. Uznała, że mogłaby nią zostać właśnie Baniszewski. Wraz z mężem postanowiła zatem odwiedzić sąsiadkę i złożyć jej ofertę pracy. Przybywszy na miejsce spotkała Sylvię i dostrzegła widoczne na jej ciele ślady rękoczynów. Vermillion widziała też, jak Paula Baniszewski rzuca w dziewczynę szklanką napełnioną gorącą wodą oraz słyszała, jak przechwala się swoim okrucieństwem wobec koleżanki. Nie zrobiła jednak nic, aby zapobiec tej sytuacji. Nie zgłosiła sprawy na policję, nie zareagowała także wtedy, gdy niedługo potem na jej oczach Paula biła Sylvię pasem. Znaczną bierność okazała również najstarsza z sióstr Likens – Diana, której Sylvia i Jenny mówiły o swoich problemach. Nie przywiązywała ona jednak dużej wagi do skarg dziewczynek i lekceważyła ich dziwne zachowanie. Niemal każda próba ujawnienia prawdy o swoim położeniu napotykała więc na odmowę uznania, równoznaczną z aktem jej symbolicznego oraz faktycznego unicestwienia. Nie słuchano także innych osób, gdy wspominały o sprawie. W domu Gertrude bywała 12-letnia Judy Duke, która kilka razy opowiadała matce o tym, co spotyka Sylvię. W odpowiedzi usłyszała jednak, że widocznie młoda Likens zasłużyła na taki los. W paradygmat społecznego ignorowania i niedociekania prawdy wpisuje się ponadto zachowanie miejscowego pastora – Roya Juliana, który zwykł odwiedzać wiernych swojego kościoła. Pamiętał Sylvię z nabożeństw i chciał z nią porozmawiać w trakcie wizyty u Gertrude Baniszewski. Ta jednak nie dopuściła do spotkania z dziewczyną. Wielebnego zaniepokoiła co prawda nienawiść, jaka sączyła się z wypowiedzi Gertrude o Sylvii, lecz nie próbował zweryfikować negatywnych sądów kobiety o podopiecznej. Wysłuchał jej narzekań, odmówił modlitwę i opuścił dom przy East New York Street. Niedbałą i powierzchowną próbę interwencji podjęła opieka społeczna, której pracownicy dostali informację, że w domu Baniszewski przebywa dziewczyna w bardzo złym stanie. Rozmowa Gertrude z pielęgniarką środowiskową odbyła się tuż nad piwnicą, w której uwięziona była Sylvia. Niestety i tym razem sytuację zdominowały kulturowe narzędzia kłamstwa, udawania i mimikry. Gertrude oskarżyła nastolatkę o sprawianie kłopotów wychowawczych, uprawianie prostytucji i oznajmiła, że wyrzuciła ją z domu. Dodała, że nie wie, gdzie teraz przebywa. Przedstawicielka opieki społecznej beztrosko wróciła do biura. W dokumentach zanotowała, że była na miejscu, sprawdziła informację i nic więcej nie można zrobić w tej sprawie. Kilka dni przed śmiercią dziewczyny u Baniszewski była nawet policja. Chodziło o incydent związany z próbą odzyskania rzeczy, które pewnemu mężczyźnie ukradły dzieci Gertrude. Całe zajście obserwowali Phyllis i Ray Vermillion. Pomimo nadarzającej się okazji kobieta nie uznała jednak za stosowne powiadomić policjantów o tym, co działo się w tym domu. Nie zaalarmowano policji także wtedy, gdy zamknięta w piwnicy Sylvia próbowała wezwać pomoc uderzając szuflą od węgla o podłogę. Sąsiedzi się obudzili, zaczęli utyskiwać na hałasy, ale nikt nie wezwał policji. Podjęta przez ofiarę rozpaczliwa próba rozproszenia symbolicznej ciszy wokół własnej osoby oraz przekazania na zewnątrz komunikatu znów napotkała na postawę powszechnego zaniechania, nieobecności gestu i znaku, zbiorowego stłumienia. 362 Poza słowem, poza społeczeństwem Multiplikujące się i krzyżujące mechanizmy przemilczenia: udawania, zamazywania faktów i niereagowania, ostatecznie doprowadziły do śmierci dziewczyny. Można zadać pytanie, dlaczego to Sylvia, a nie jej młodsza siostra została wytypowana na ofiarę? Powodów mogło być wiele, ale pewną rolę odegrała zapewne niepełnosprawność Jenny. W dzieciństwie chorowała ona na polio, co sprawiło, że lekko utykała i nosiła na nodze wspomagającą klamrę. Za sprawą swej ułomności była więc bardzo widoczna, można by rzec: wyróżniona. Nieodstająca od otoczenia Sylvia lepiej nadawała się na ofiarę. Łatwiej wszak skazać na niebyt kogoś zwyczajnego niż odmiennego od reszty, kto poprzez swą wyrazistą obecność narzuca się grupowej percepcji i uwadze, prowokuje akty ekspresji. Trzeba też zauważyć, że – oparty na praktykach przemilczania – proces wiktymizacji Likens podzielony był na kilka etapów. Nie od razu na przykład została ona odłączona od grupy. W początkowym okresie przemocy aktywnie uczestniczyła w życiu społecznym. Chodziła do szkoły, do kościoła, spotykała się z krewnymi i rówieśnikami. Tyle tylko, że nie słuchano jej skarg oraz nie dostrzegano śladów cierpienia: ran, siniaków i poparzeń12. Krok po kroku odbierano jej prawo do znaczącej obecności, a także możliwość symbolizacji i artykulacji własnego doświadczenia. W konsekwencji pozbawiono ją podmiotowości, bo przecież zdolność do bycia uczestnikiem komunikacji jest tym, co określa naszą jednostkowość, stanowi rdzeń osoby. Kulminacją tego procesu było odizolowanie Sylvii od wspólnoty oraz umieszczenie w piwnicy, stanowiącej dosłowne i symboliczne upostaciowienie strefy ciszy, mroku i odspołecznienia. Piwnica to miejsce szczególne w realności domu – takie, w którym składuje się przedmioty (często zużyte, niepotrzebne, mające status odpadków) oraz w którym bytują nie ludzie, lecz zwierzęta: robactwo, myszy i szczury. Stefan Symotiuk zwraca uwagę na niekomunikowalność tej przestrzeni. Jest ona nieprzejrzysta i nieprzenikniona, jest ciemnym obszarem zamkniętym, zbliżonym w swej substancjalności do więzienia, które jest konkretyzacją i syntezą wszelkiego wykluczenia. S. Symotiuk pisze, że to właśnie piwnica jest sferą „zagęszczania się tajemnicy, gdzie skutecznie można tajemnicę tworzyć”13. Miejsce pobytu odzwierciedlało zatem status jego mieszkanki jako istoty zdehumanizowanej, a tym samym społecznie niewidzialnej, skazanej na obojętność i milczenie. Potęgowały to przydawane jej z biegiem czasu atrybuty: nagość i brud. Wiązały się one z nasilającymi się praktykami odpodmiotowienia oraz radykalnej reifikacji ciała, które zaczęło być traktowane jako ciało fizjologiczne, którego nie zasiedla żadna świadomość. Ludzka soma, która jest nierozerwalną psychofizyczną jednością, w tym przypadku przeszła, a raczej została całkowicie __________ 12 13 Można stwierdzić, że otaczający ją ludzie patrzyli, lecz nie widzieli; słuchali, lecz nie słyszeli. S. Symotiuk, Filozofia i genius loci, Instytut Kultury, Warszawa 1997, s. 65. 363 przemieszczona na stronę przedmiotu. W wymowny sposób świadczy o tym zamiar porzucenia Sylvii na wysypisku śmieci14. Działania nastawione na pozbawienie głosu ofiary stopniowo przeniosły się także z płaszczyzny symbolicznej na sferę praktyczną. Na początku nie słuchano Sylvii oraz ignorowano wszelkie sygnały informujące o jej trudnym położeniu. Fałszowano również fakty dotyczące jej osoby15. Potem wszelką możliwość ekspresji zablokowały przemoc i fizjologia. Milczenie symboliczne przerodziło się w milczenie fizyczne. Dziewczyna była tak skatowana i zastraszona, że ucichła w sensie dosłowym. Była też kneblowana. Zakończoną niepowodzeniem próbę buntu podjęła krótko przed śmiercią, gdy czuła, że nie ma już nic do stracenia. Kiedy Gertrude, której zależało, aby nastolatka nie umarła w domu, przyniosła jej paczkę krakersów, Sylvia powiedziała: „Give it to the dog. It’s hungrier than I’m/Daj to psu. Jest bardziej głodny niż ja”. Semantyka oraz pragmatyka tego przekazu jest jednoznaczna i wyraźnie wskazuje na (daremną, jak się okazało) niezgodę na swój los, chęć odzyskania własnej godności poprzez medium słowa. Spóźnione świadectwo Przełom w całej historii nastąpił zbyt późno, gdy Sylvia już nie żyła. Wtedy to Jenny odważyła się mówić i została wysłuchana. Interpretując rzecz w kategoriach Ricoeurowskich, można stwierdzić, że historia Sylvii Likens mogła zostać opowiedziana i przyswojona dlatego, iż pojawiła się możliwość złożenia świadectwa16. Istotą aktu świadczenia jest bowiem to, że spełnia się on jedynie relacyjnie, to znaczy, aby móc mówić o świadectwie, musi istnieć jego autor oraz odbiorca, który jest zarazem świadkiem świadka lub świadkiem świadectwa, względnie procesu świadczenia17. Wcześniej nie było to możliwe. Samej Sylvii odmówiono prawa do dania świadectwa. Jej przekaz był tłumiony, __________ 14 15 16 17 Zob. Śmieć w kulturze, pod red. K. Kulikowskiej, C. Obracht-Prondzyńskiego, Wydawnictwo Naukowe Katedra, Gdańsk 2015. Praktyki te osiągnęły zresztą wysoką skuteczność. Autopsja wykazała, że Likens prawdopodobnie była dziewicą. Nie stwierdzono też, aby była poddawana próbom gwałtu. Być może oprawcy dziewczyny powstrzymywali się od takich zachowań właśnie na skutek rozpowszechnianych plotek o jej rozwiązłości oraz obaw przed zakażeniem chorobami przenoszonymi drogą płciową. P. Ricoeur, The Hermeneutics of Testimony, [w:] tegoż, Essays on Biblical Interpretation, tłum. D. Steward, Ch.E. Reagan, Fortress Press, Philadelphia, s. 119–153; Tegoż, Pamięć…, s. 212–219. Tamże. Zob. też A. Wierzbicka, Genry mowy, [w:] Tekst i zdanie. Zbiór studiów, pod red. T. Dobrzyńskiej, E. Janus, Ossolineum, Wrocław 1983, s. 125–137; Z. Sokolewicz, Wojna, konflikt i kategorie antropologiczne, [w:] Konflikty etniczne. Źródła – typy – sposoby rozstrzygania, pod red. I. Kabzińskiej-Stawarz, S. Szynkiewicza, Instytut Archeologii i Etnologii Polskiej Akademii Nauk, Warszawa 1996, s. 83; A. Rzepkowska, Sybiracy: wspólnota – pamięć – narracja. Studium antropologiczne, „Łódzkie Studia Etnograficzne”, T. 48, Polskie Towarzystwo Ludoznawcze, Łódź 2009, s. 72–76. 364 blokowany, zniekształcany lub całkowicie ignorowany. Rozmaite osoby – pełniące w tej historii rolę fałszywych „rzeczników”, „informatorów” lub „storytellerów” – uzurpowały sobie prawo do zastępowania głosu dziewczyny własnym głosem, do wypowiadania się o niej, za nią i w jej imieniu, rozprzestrzeniając plotki i nieprawdziwe wiadomości na jej temat. W ten sposób został skutecznie wyeliminowany świadek bezpośredni, który świadczy na podstawie własnego doświadczenia. Nie było też świadków pośrednich, bo otaczający ją ludzie nie potrafili lub nie chcieli przyjąć do wiadomości tego, co się dzieje. Zawiązali oni swoisty zakon tajemnicy oraz – nieczuli na wymowę faktów – pogrążyli się w zbiorowym hipnotyzującym milczeniu. Milczenie to okazało się skrajnie niebezpieczne, gdyż po pierwsze, przyczyniło się do śmierci dziewczyny, a po drugie, wypaczyło ich postrzeganie rzeczywistości, zbudowało dystans do niej oraz doprowadziło do odrealnienia obrazu świata – uznania go za nieczytelny, złudzeniowy. W szczególny sposób dowodzą tego słowa Gertrude Baniszewski, która podczas przesłuchań co prawda wyrażała żal za to, co się stało, ale zarazem tłumaczyła, że niewiele pamięta z tych wydarzeń i nie przypomina sobie, jaki był w tym wszystkim jej udział18. Zupełnie tak, jakby tkwiła w stanie – przesłaniającego odbiór faktów – permanentnego odrętwienia. Niewykluczone zresztą, że i Sylvia uległa presji tego zjawiska. Pod wpływem płynącego z zewnątrz wmówienia mogła zidentyfikować się z przypisaną jej rolą, przyjąć, że w zasadzie nie dzieje się nic niewłaściwego, i że z jakiegoś powodu zasługuje na wymierzane jej kary. Być może właśnie dlatego tak późno zdecydowała się na ucieczkę. Na osobne omówienie zasługuje postać i zachowanie młodszej z sióstr – Jenny. Odwołując się do formuły świadka bezpośredniego i pośredniego, można umieścić dziewczynkę w sferze pomiędzy. Co prawda to nie ona była ofiarą, jednak jej relacja z Sylvią była na tyle bliska, że była zdolna przyswoić sobie jej doświadczenie, w znacznym stopniu się z nim utożsamić i je uwewnętrznić. Wielokrotnie też próbowała interweniować w sprawie siostry, lecz albo lekceważono jej słowa albo szantażem i groźbą nakładano jej kaganiec milczenia. Została realnie dopuszczona do głosu dopiero wtedy, gdy – poprzez uruchomienie machiny instytucjonalnej – zmieniły się warunki komunikacji oraz pojawili się jej nowi uczestnicy. Dzięki temu Jenny mogła – znów nawiązuję do myśli Paula Ricoeura – jako podmiot działania społecznego odzyskać panowanie nad własnym potencjałem do rozwijania narracji oraz udostępnić innym obraz całego zdarzenia19. Jest prawdopodobne, że do wykonania tego gestu dodatkowo popchnął dziewczynkę gniew przeżywany jako reakcja na stratę członka rodziny. Śmierć bliskiej osoby to – jak pouczają znawcy tematu – rodzaj głębokiej duchowej rany, której doznanie prowokuje jednostkę do rozmaitych stanów emocjonalnych i zachowań20. Jednym z nich jest właśnie gniew – na siebie i na __________ 18 19 20 Jednym z powodów miało być przyjmowanie przez nią dużych dawek leków. P. Ricoeur, Pamięć…, s. 591. Zob. E. Kübler-Ross, On Death and Dying: What the Dying Have to Teach Doctors, Nurses, Clergy and Their Own Families, The Macmillan Company, New York 1969; 365 los, a także poczucie winy, że nie zrobiło się wystarczająco dużo, by uratować bliską osobę. Patrząca na zmasakrowane ciało siostry oraz stojąca u progu procesu żałoby Jenny mogła doświadczać takich odczuć. Między milczeniem a mową Historii tej amerykańskiej zbrodni nie da się opowiedzieć w sposób ostateczny i pełny. Z oczywistych względów jest to możliwe jedynie jako wyzwanie i postulat moralny, lecz nie jako fakt dokonany. Przy próbach zbudowania takiej opowieści – każda z nich jest na swój sposób przedłużeniem i wznowieniem pierwszego świadectwa, złożonego przez Jenny21 – trzeba też pamiętać o tym, że stanowi ona jedynie ślad sensu i jest skazana na porażkę zrozumienia. Wynika to co najmniej z dwóch względów. Po pierwsze, historii Sylvii Likens nie da się opowiedzieć bez jej udziału. Uznanie, że jest to możliwe, byłoby wyrazem skrajnego paternalizmu oraz odroczonym w czasie powieleniem pierwotnego scenariusza przemocy. Żaden inny głos nie niweluje bowiem braku jej głosu, lecz stanowi jego namiastkę, pozorne tylko uobecnienie. Po drugie, groza tej historii sprawia, że jest ona niemożliwa do całkowitego zintegrowania w ramach narracji. Składające się na nią fakty są tak straszne, że sytuują się na granicy języka i wypowiadalności, okazują się nieredukowalne do słowa. Tym samym także determinują one nieuchronną płynność jej struktury oraz otwartość jej zakończenia. Paradoksalnie, w pewnym sensie historia ta jest wciąż skazana na milczenie, choć zarazem domaga się ciągłego wypowiadania – nieustannego przepisywania i powtarzania. Jest to konieczne nie tylko po to, aby wypracować procedury pozwalające na doskonalsze poznawczo jej opanowanie oraz zapobieżenie podobnym sytuacjom, ale i po to, aby retroaktywnie przywrócić jej tragicznej bohaterce obecność i tożsamość, wyprowadzić ją ze strefy cienia. Warto dodać, że niektóre z tych prób mają zasięg masowy22. Przykładem jest film pt. An American Crime, mający premierę 19 stycznia 2007 r.23. Można się zastanawiać, czy jest to próba udana, gdyż zabieg ocenzurowania najbardziej drastycznych aspektów zbrodni zaowocował widoczną banalizacją obrazu. Oryginalna historia została znacznie uładzona i ulukrowana. Nie chcę oceniać intencji twórców ani wartości artystycznej produkcji. Wydaje mi się jednak, 21 22 23 M. Herbert, Supporting Bereaved and Dying Children and Their Parents, The Australian Council for Educational Research, Melbourne 1997. Każda z nich jest zarazem aktem „anamnetycznej solidarności” z pierwszym świadkiem zdarzenia. Zob. A.P. Wejland, Wspólnota świadectwa. Charyzmatyczne opowieści o uzdrowieniu, „Łódzkie Studia Etnograficzne”, T. 43, Polskie Towarzystwo Ludoznawcze, Łódź 2004, s. 65. Można tu wskazać między innymi książkę Johna Deana, The Indiana Torture Slaying: Sylvia Likens’ Ordeal and Death, Borf Books, Brownsville 1999 oraz prace Kate Millett, w tym jej na poły autentyczną opowieść The Basement: Meditations on a Human Sacrifice, Simon and Schuster, New York 1979. Reżyserem filmu oraz współscenarzystą, wraz z Irene Turner, jest Tommy O’Haver. W rolę Sylvii Likens wcieliła się Ellen Page. 366 że zastosowane w tym przypadku praktyki przemilczenia w pewnej mierze dają się uzasadnić, albowiem spełniają przede wszystkim ochronną, czyli pozytywną rolę24. Można domniemywać, iż bardziej dosłowne przedstawienie losów Sylvii Likens mogłoby być dla części widzów po prostu nie do zniesienia. Walorem filmu jest również to, że osoba bohaterki została w nim ukazana w sposób wielowymiarowy. Tym samym uniknięto pułapki sprowadzenia jej wyłącznie do rangi figury wyobraźni, związanej z uznaniem Likens za najbardziej skatowane dziecko w dziejach amerykańskiego stanu Indiana. Została ona przedstawiona w filmie nie tylko jako personifikacja określonej kategorii, a więc jako ofiara, ale też jako człowiek – zakorzeniony w konkretnej biografii i mający swój świat życia: rodzinę, krąg znajomych, codzienne zajęcia, sentymenty i uczucia. Dzięki temu jej postać jest bardziej namacalna, pobudza emocje, wyobraźnię i budzi odruch współprzeżywania. Zakończenie To, co wydarzyło się ponad 50 lat temu w Indianapolis, nie jest oczywiście jedynym przypadkiem, kiedy ludzka bierność, obojętność, skłonność do unikania i ukrywania prawdy oraz – splecione z banalnością zła – uwzorowania miejscowej kultury (uprzedzenia, przesądy, stereotypy itd.) doprowadziły do nieszczęścia. Historia jednostkowa zawsze łączy się z historią ogólną, jest jej częścią. Zarazem jednak jest wyjątkowa – tak, jak wyjątkowy jest każdy człowiek, jego życie i śmierć. Dlatego właśnie zdecydowałam się przywołać to zdarzenie, unikając przy tym prób łatwego uogólniania oraz przydawania mu cechy powtarzalności. Pisząc o losach Sylvii Likens, oprócz podjęcia refleksji antropologicznej, starałam się być świadkiem poprzez empatię i wyobraźnię i choć nie udało mi się to w pełni – nie można wszak wyobrazić sobie niewyobrażalnego – mam nadzieję, że zdołałam uchwycić i odsłonić jakąś cząstkę prawdy o tej okrutnej i bezsensownej zbrodni. W konkluzji pozostaje mi zwrócić uwagę na coś pozornie oczywistego, lecz wciąż jeszcze mentalnie zbyt słabo przyswojonego, a mianowicie na to, że w nieszczęściu człowieka najgorsze nie jest to, że spotykają go zło i cierpienie, lecz to, że – uległszy presji lub pokusie milczenia – często nikt nie przychodzi mu z pomocą. W takiej sytuacji najgorsza jest więc samotność, pojmowana jako brak etycznego i rozumiejącego współbycia drugiego człowieka czy też – wyrażając się po Tischnerowsku – nieobecność „twarzy” Innego, której dostrzeżenie jest warunkiem i początkiem wszelkiej wzajemności: komunikacji, więzi i porozumienia25. __________ 24 25 Zob. W.J. Burszta, O formach komunikacji pośredniej w badaniach antropologicznych, [w:] Przemilczenia w relacjach…, s. 48–49; K. Handke, Milczenie w przestrzeni społecznej, [w:] tamże, s. 66–71; Z. Sokolewicz, To, o czym nie mówi się prosto w oczy, [w:] tamże, s. 79–80. Ks. J. Tischner, Filozofia dramatu, Wydawnictwo Znak, Kraków 2012, s. 28–37. 367 Concealment Practices in Culture. A Few Remarks on the Story of Sylvia Likens Sylvia Marie Likens was an American murder victim from Indiana. She was tortured to death by a housewife – Gertrude Baniszewski, Gertrude’s children, and other young people from their neighborhood in Indianapolis. Sylvia was the third child of carnival workers – Betty and Lester Likens. The Likens’ marriage was unstable and the family moved many times. Sylvia was often boarded out or forced to live with relatives while her parents were working. In the summer of 1965 16-year-old Sylvia and her a year younger sister Jenny, who was disabled from polio, were left in the care of the Baniszewski family three months before her death. The author of the article tells the story of Sylvia Likens and indicates different kinds of concealment practices which are essential elements of the crime. These social practices favored domestic violence against Sylvia. Therefore, they contributed largely to the extreme suffering, both physical and mental, and ultimately to the premature death of the girl. 368 „Zeszyty Wiejskie”, Z. XXII, 2016 Przemysław Owczarek Dom Literatury w Łodzi próba wodospadu Na tych, którzy wstępują do tej samej rzeki napływają coraz to nowe wody (Heraklit z Efezu) co wypijesz? wodospad? w szumie da się go rozpisać. zwodzi. zgarnia i wypluwa. słowa to bąbelki. jak swobodnie uderzają. masa pcha je do przodu, dopóki nie znajdą ujścia. nie wywiną się w pokrzepienie i wyniosą w pomieszanie. kto dowodzi? zarząd rozlewni? kontempluj. sama w siebie musisz wskoczyć, jak pluszcz, wodo. ówdzie, sama w siebie musisz wskoczyć jak plu sz sz sz szszszsz cz. wodo. kontempluj. panta rhei? żeby woda, żeby woda, żeby woda była wodą. „jak” czyni spiętrzenie. CUDZYSŁÓW. łożysko to cząsteczki, a mówi chlupot. przybór rośnie na rusztowaniu. z wodnemów? siorbnij sobie. strzyknij. jak pstrąg wbij się. wniknij. złóż ikrę obok aluminium z nazwą koncernu. niektóre wyrazy zostaną zjedzone. niektóre zaczną się z siebie śmiać, aż coś je rozsadzi i rozchlapie. skąd się tu wzięłaś, poczwarko o łbie okonia? za dużo rajdów wokół pustki – mówisz? – zjełczałej Europy. gdzie jest grecka cnota, żydowska pasja, słowiański ogieniek tymczasowych konstrukcji? wola przetrwania i rzeczy, które nie odchodzą ze swoim wiekiem? rozmienisz to na forsę? kto przeszedł przez bitwę, rzemiosło i wiersz? są tłuściochy i mruki, skuci Szkoci i Angole, leniuchy z Peloponezu i nordycy rżnący las. bezrobocie jak niebo Hiszpanii. niemiecki podbródek podpiera Unię, południe to spluwaczka 369 i raj, a Francja się masturbuje. Równość, Wolność i Braterstwo – trzy siostry na kredyt i kogut, którego zarzyna półksiężyc. nie brakuje masła, ale chory kontynent wysysa świat. Zachód to woda, Wschód to ziemia. co rośnie bez wody? tylko śmierć. obmyj się. wyczyść. co na to chór jętek? jeno dyty-ram-bem. płyn w tym – poczwarko – by niczego nie czerpać, podrywając kamyczki z dna przeciw wielkim kamieniom. na przekór. snadnie. zgodnie ze strategią małego oporu. trzeba inaczej rozproszyć się w szumie. bąbelstycznie. nie tocz drewienka tej historii po klifie z piany, lecz nastaw się na przesmyk i frajdę. jeśli wystarczy, że mówię do ciebie – kto mówi? – to świat się przelewa i usiłuje otrząsnąć z różnicy wysokości, między jednym a drugim grzbietem. lecz kto prowadzi falangę, jest ani żyw ani martwy. ustanawia wir. po trzykroć zanurzony. wierny kształt i bełkot. wiatr mówi o nim: „inny mówca”. łódź wyciągnięta na potylicę. proletariat? przybój? turbulencja? ależ chodzi o nagłe uderzenie mułu, gdy wymyka się dnu i objawia. w gest popiołów sypanych w zakolu? w zbawcę, który na nowo zespoli sojusz między rośliną, zwierzęciem i człowiekiem? nie płacz, wodo. litość pospiesza sobą. chyba, że chwycisz się brzytwy, niczym sztuka krytyczna jurna politycznie. owszem, słyszano syk w otoczaku. czy nadmiernie sobie wybacza, ten, kto głośno się słucha? czego słuchasz? dozwól sobie. ale demolka, tudzież inne kurestwo. sztukateria? trzeba działać. człowiek, który mówi szczerze, owija język wokół serca. człowiek, którego uwodzi język, żuje własne serce. tak. nie. lecz kto potrafi, odrzuca lejce, wsiada w kajak i oswaja podwody. spierdala, aż miło. pryskaj nie pryskaj. jest spływ, musi być rozrywka. ujście w drugim człowieku albo zaburzenie? królestwo na przekór. woda wypływa i nie wraca. gdzie jesteś, zdroju? cyrkulacja wyrzuci na brzeg belfra nieustępliwego jak katastrofa samolotu. witaj, brodaty bardzie, co na łączce masz tyle do powiedzenia, gdy ekshumujesz cudze traumy przy okazji odnajdując w tym, czy w tamtym zdaniu przodka i pojęcia okrągłe jak wlot po kuli: 370 sprawiedliwość, zdrada, niewola, egzekucja. prawda – słuszne pokrzepienie dla daltonisty? jakby twoją pamięć pokąsała żmija. gdzie mieszka piekło, Orfeuszu? ufasz czerni i bieli? wyprawiasz dziady w ornacie z wierszy? wzruszasz dla frakcji śpiące wojsko? naród cię syci na marszu autorskim? ojczyzna to słowo przytraczane przez panów, a „wsie paety Żydy”. znaszli ten wtrysk Cwietajewej? – pyta trefniś. obrzezał język, zamoczył w rzece i cedzi: głupcowi wystarcza głupoty, żeby się frasować, a tylko mędrzec rozdziela śmiechem zasłony bytu. blizną jesteś mu, ojczyzno. a on ten, co Żyda liznął, Żyd zaś poszedł do Legionów, tłukł czerwonych, lecz nie o nim śpiewa patetyczna dziewa. weź jej boże przebacz: my pierwsza brygada, w kościele parada, na stos rzuciliśmy ideał socjalisty. i klepiem zdrowaśki, kładziem trzos na tacę, w dzień niepodległości odpalim po racy. cacy cacy i jeb z glacy. kto śmiałby inaczej? raczej niepolacy. dlatego jojczysz spieniężona, wodo, i nawet w pobliżu początku nie wiadomo skąd wyciekłaś. z czyjej krtani? z jakiego ruczaju i ryzyka, portalu i gazety? ależ mimo boga, godnie jest czasami, różnymi strugami, przelać się we wroga. zbyt żwawa, wodo, nie umiesz się opowiedzieć. w nocy przeszywa cię krzyk czapli, jakby niedaleko gorzał zmarły szukając przyczyn, pustej godziny. świt go przegoni, ochwaci klangor. slang znad łąk wyśrubowany w niebo. kto się zestarzał, już się nie śmieje. zaledwie uśmiecha prowadzony przez dziecko w refluks. bezsilny, gdy ono dostrzega podobieństwo między księżycem a ślimakiem. gdy nagie wbiega do rzeki i wychodzi wyczulone na przymus i baśnie. migotliwe od kropelek. całe w sobie żywe, gdy ty jesteś rozkładem gestów. kamłaniem na akord. banknoty to hostia werżnięta w przeguby. o! krynico! ten liść jest niesiony jak chatka na ludzkiej stopie. chwyta go znój wód. dlatego zbyt pochopnie wielbisz robotników, gdy rozterką jest każdy człowiek. zzuj but i spójrz, nawet przejście robaka ma swoją energię. kraksa to dwa ptaki na jednej gałęzi zwrócone przeciw sobie. kruk, myszołów i słońce są wycinanką na starym grabie. omszały pień wchodzi w pianę i tyle go widziano. 371 czyż struga nie staje się żyłą, kością nie staje się kamień? – mógłby zapytać gość, który wypełzł z wykrotu. paleontolog? kto płynie w punkcie, topiąc w mgle jakieś „się”? nalewka? lewak? nie daj się nabrać, przeciekaj durszlaku. oby z autora wychynął szkielet. niech się uniesie w deszczu. policzy kości, wymaca kryształ. zanurzy wyżej, ponad kaszel i kazania o rachunkach, odmęcie, eskalacji. o tamach, szlamie i szlaku Łódź – Ldzań. tej zasadzce na mesjasza ze scyzorykiem w kieszeni, do czego inspiruje kluczyk z brelokiem. jeśli choć raz stąpałeś po wodzie, godzien jesteś wbić w nią ostrze. szszsz. objawienie? stanąć na jednej nodze, czuć jak pływ drażni stopę i szczać w świat! w ekstazie mgła rozpościera się przy brzegu i odnajduje miejsca, w których niedawno biły źródełka. wprost do rzeki. a stare koryto? nad jego ujściem ścięto olchy. cztery siostry wkorzenione w odmęt. „ja”, wynurz się. pan tej ziemi prześwietlił mi dzieciństwo, więc wkurwiony nie zważam na dziecko. przez plusk krzyczę ty ..uju!!! zniszczyłeś templum!!! i wyobrażam sobie, jak wchodzę do gminy, odnajduję biurko, rozkwaszam ryj urzędnikowi. za zgodę, cwane oczka i złupienie ostoi czarnego dzięcioła. czy tak wolno płynąć życiu? może tak płynie życie, ..uju!? z tego miejsca w moim sercu wyrąbałeś aurę. śpiewaj olcho i brocz. „ja” nabiera wody, aż puchną usta. z pary jesteś i obrócisz się w parę. h u l a j magiel! szum będzie narastać, aż leniwi z działek i wieśniacy przestaną śmiecić, i nieco odwleczemy ten koniec świata. dzień, w którym zgniją sikorka i słoń. dzień, w którym śmiech zatopi nas łzą. ach, śmiech! to dobra okazja, wodo, jeśli masz coś do powodzenia. można tak zacząć niejeden traktat. katarakta. i można się rozwodzić. wzbiera łąka, ols i ogród. kreśli ikonografia. rośnie chmiel. zaczyna się taniec pyskacza. z redliny na darń ośli skok w obraz. matka w ogrójcu z cierniem na szyi karmi piersią syna. właśnie powrócił z wojny. dzierży łuk i strzały. chichocze i szlocha. z korony na głowie obłazi scypuł. w tle święto plonów po zbiorach na grządkach i ojciec w obłędzie gryzący ziemię. ziarenko po ziarenku, jon po jonie, rozpuszczający się w rzece. córka nad jego resztką, z ustami w perzu. przed czym cię strzegł? przed językami do lizania i oszczerstw. toteż tak trudno kochać ludzi. toteż 372 odpady gromadzą się przy brzegu. toteż syf i alchemia. nurt tężeje. zaciemnia zdrady, wskazujące palce i zaimki. ot, dialektyka pana i chama. dyrektor i cieć – to samo chłopstwo. łysol wyklęty jako wilk u drzwi i gejcio zaklęty w kapturka. albo kanclerz i piąta kolumna przeciw szańcom świętej trójcy. albo volk, liud i chochoły. defraudacja i chujnia. kukły dla hajsu w telewizorku. oligarchia i panteonki. karty rozdane pod stołem, figury wylizane do czysta. dobro i zło w rogatej masce, dłubanej w pniu wydobytym z dna. oto wodzirej. leń i dureń: WŁOCHATY ŚMIECH. tymczasem dorasta generacja pic i montaż, konfesjonał i niezłomność. nadpływa muzyka o strunach z wirów i rodzą się pieśni szumowin. to czas wodnika odliczany przez księżyc w formacie trupiej ryby. co się ostanie ustanowi kropla. napatrz się i otrząśnij. zanim wyląduje tu specnaz. wtedy zapoluj, Ezawie! w trzynasty miesiąc przywitaj gjeroi. rozwiesisz nad ogniem skalpy? spojrzysz na miasto i powiesz: i było dobre. spojrzysz na wodospad, i powiesz: dobre płynęło. tkalnia wody, krosna z sosen, ładny plan. były: las, łąki i wieś. i nie uciekniesz, choć brzeg pozwala na zasięg. oto zatoczka o imieniu azyl. tak zarzeka się ta rzeka, że zagrabia, cię bo Grabia daje wiele, przyjacielem jest dwa wieki, jakbyś ciągle wchodził do tej samej rzeki, puszczał wodze jednej nodze, by się obmyć. by się rozmyć? puls na sto i żółć? córeczka smutnieje, podmiocie liryczny. żona siwieje, podmiocie laryczny. nakarm laleczki, niech płyną do entej. lęk katarktyczny? i tu się wynurz „ja”. moje serce 373 tłoczy wodę, bije stare, bije młode. zapomina to, co kocha. woda chętna jest i płocha. boisz się o tratwę? pisarz, który ma w ręku jedną poetykę, jest martwy. jeśli prawda leży w skrajnościach, jej przystań znajdziesz pomiędzy. wodne łóżko? kolekcja pęcherzyków: szkic dziecka wypływa z ziemi, jak mała finka z rękojeścią imitującą sarni róg. zgubiłeś ją dwadzieścia lat temu i wychynęła pod jabłonią z przeoranej ziemi – czy to nie dziwne, że nadal jest ostra? strzegą cię fanty: meble sprzed wojny, toaletka i szafy, kałamarz, przycisk do papieru z herbem w śniedzi, kryształowe lustra, fotel z pączkującymi ramionami, krzesła z rzeźbionym oparciem w czterolistną koniczynę, owalny stół na lwich łapach, kredens z nadstawką i bieliźniarka, starodawne mosiężne uchwyty, piec kuchenny z miśnieńskich kafli z nadstawką zdobną w kiść winorośli, talerze malowane z Włocławka i Kołomyi, zielone dzbany świętokrzyskie, maszyna Singer, oleodruki, święta rodzina w sadzie z barankiem i Matka Boska damulka z filmów Chaplina, z amorkami, w otoczeniu bzu i fontanny, z Jezuskiem tłuściutkim putto, lampka stojąca secesją i łąkowym abażurem, pianino K. & A. Fibiger: póty my żywiom – grają carskie orły; stare baśnie z boru o sygnaturach Grimm, Andersen, Kwakiutl i Haida, Lakota, Czejen i Saami, nieszczęsny Pinokio i trochę opowiadań Chandlera, pożółkłe czasopisma z okresu fiszek, jak chociażby odziedziczone zeszyty „Poezji” i „Pamiętnika Literackiego”, dzieła Curwooda, Londona, Tołstoja, Pasternaka, podejrzane tomy poezji z zadupia, dobrze wysuszone bulwy grafomanii, ewangelie czterech aniołów: Tuwima, Schulza, Benjamina i Bachtina; apokryfy Dylana i Babla: o płonącym dziecku z wrzosowisk Walii, o krasnych Kozakach apokalipsy; pieśni Dersu wysmagane zorzą; zbiór piór falconidae, accipitridae i strigidae, atrybuty łabędzi oraz sterówka czarnego bociana z jastrzębim puchem wpięta w kapelusz Stetsona; szklane wazoniki z manufaktury Niemen, świątki zdobyte lub rzezane własnym sumptem, makatki w krasnale, obrusy z koronką; kasety: Joplin, Vega, Mc Kennitt, Led Zeppelin, U2, Marillion, Pearl Jam, Vivaldi, Bach, Mozart, Debussy, Tutki i Hedningarna. drum and bas i skowyt wielorybów; pogłos w oprawie wprost z lamusa, spomiędzy epok – przeciw symfonii o tymczasowym tytule „poszum, konsumuj i sraj”. przynieść wody? naparstek wystarczy, by odświeżyć słowa i rzeczy w glinianej niecce do wyrobu ciasta. taki esej. rześko 374 niezgodnie z zamysłem. sygnałem pluszcza. a chłopiec gnał na nim w toń. w temmmm plummmm? w r o z b r y z g. mały łowca z ciernikiem w zębach. ani towar ani towarzysz. warto przejrzeć to i owo niewidzialne w rzeczy samej. niech mówi nikt, śniący na ulicy i polach. mówi, co mu woda naniesie na język. mówi o pustyni po uderzeniu fali. ucz swoje dziecko odzyskiwać wodę z każdego gestu. ucz żonę oprawiać historię z karabinem na plecach. nawet, gdy będzie poparzona, niech szuka ziemi obiecanej. zdrowych nasion w popromiennym składzie. ziół i dzikich warzyw. Odysei, Księgi Hioba i straconego czasu. oprycha w celowniku i jego tęczy z mózgu. pif – plum! zdechł lump?! bo jeśli wierzysz, że tak ma się stać, tak się stanie. słyszysz? śpiewa złuszczony pysk rybki: nie lękaj się, stój. ten dom nie jest twój. szum tylko zostanie, gdy spłyniesz. na dno. pójdziesz na dno? w skos. w ornament. na obrzeżach jest więcej życia. i w głębię. jest ciemna, prawie czarna. łagodna jak światło starych twarzy i rzeczy. bo wiesz?, źródło nie bije, ale woda śni. 375 W NURCIE HISTORII „Zeszyty Wiejskie”, Z. XXII, 2016 Jan Szymczak Łódź–Plichtów Ulicą Byszewską do Skoszew w gminie Nowosolna w powiecie łódzkim wschodnim Gmina Nowosolna1 nie jest gminą dużą, ale z długą i interesującą historią, sięgającą czasów bardzo odległych2. Największe znaczenie miały tutaj niewątpliwie Skoszewy, dzisiejsze Stare Skoszewy, gdzie już w okresie plemiennym funkcjonował gród, który na przełomie IX i X w. odgrywał ważną rolę militarną w regionie łęczyckim3. Niestety, później Skoszewy zniknęły z kart kronikarzy, gdyż region Polski Centralnej zdominowany został przez założony w podłęczyckim Tumie klasztor i opactwo NMP na grodzie łęczyckim, który został siedzibą kasztelanii, następnie księstwa, a ostatecznie Łęczyca stała się stołecznym grodem w przedrozbiorowym województwie łęczyckim. Stało się to zapewne na skutek znalezienia się Skoszew i całego regionu na uboczu głównej fali osadnictwa, które od zlewiska Neru i Bzury z kierunku Łęczycy poszło prosto na południe, omijając omawiane tutaj wschodnie ziemie od Skoszew po Nowosolną. Mający bardzo duże znaczenie trakt o kierunku południkowym, zwany drogą toruńsko-krakowską, wiódł przez Przedbórz albo Radomsko i przechodził przez Tuszyn, Łódź, Zgierz, Łęczycę, stanowiąc jakby jego oś drożną, i krzyżując się w kilku miejscach z innymi drogami prowadzącymi do Wielkopolski i na Mazowsze. Był nim także stary szlak łączący Ruś z Pomorzem Zachodnim, którego jednym z wariantów była droga inowłodzko-łęczycka przez Brzeziny, gdzie krzyżowała się z traktem do Rawy Mazowieckiej4. Odcinek z Brzezin do Zgierza przechodził przez Kalonkę i jest znany dzięki informacji zawartej w akcie zastawu działu w Dobieszkowie w 1409 r. i w Byszewach w 1434 r. Ten gościniec zgierski jako via strata wymienia się później w 1450 r. __________ 1 2 3 4 Wieś założona ok. 1802 r. w ramach tzw. kolonizacji fryderycjańskiej jako Neu-Sulzfeld i zasiedlona głównie przez protestantów niemieckich z Wirtembergii. Zob. J. Szymczak, Przeszłość ziem tworzących gminę Nowosolna, „Na Wzniesieniach. Gazeta mieszkańców gminy Nowosolna” 2004, nr 2–12 (24–34); 2005, nr 1/2, 5 (35/36, 39). M. Góra, Wyniki badań wykopaliskowych grodziska w Skoszewach Starych, gmina Nowosolna, województwo łódzkie, „Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi. Seria Archeologiczna”, nr 43, 2007, s. 273–399; J. Sikora, Ziemie Centralnej Polski we wczesnym średniowieczu. Studium archeologiczno-osadnicze, Monografie Instytutu Archeologii Uniwersytetu Łódzkiego, Łódź 2009, s. 42, 43. T. Nowak, R. Rosin, H. Wiklak, Brzeziny i okolice do schyłku XVI w., [w:] Brzeziny. Dzieje miasta do 1995 roku, pod red. K. Badziaka, Zarząd Miasta Brzeziny, Polskie Towarzystwo Historyczne Oddział w Łodzi, Łódź–Brzeziny 1997, s. 37. 379 przy ustalaniu granic pola/dziedziny zwanej Drożęcin położonej pomiędzy Wiączyniem Polnym (obecnie Dolnym) a Borchówką, Moskwą i Lipinami5. Dla ich mieszkańców była to najważniejsza droga, pozwalająca na włączenie się do wymiany handlowej w pobliskim Zgierzu, gdzie już w XII w. była komora celna, potwierdzona w 1318 r. i w lustracji spisanej w latach 1564–15656. Takie możliwości handlowe dawały od XIV w. Brzeziny, od XV w. ponadto Łódź i Stryków. Droga z Brzezin do Strykowa szła przez Dąbrówkę Dużą i Niesułków, siedzibę klucza dóbr biskupstwa włocławskiego7. Inne połączenie prowadziło przez Grzmiącą, Buczek, Skoszewy i Warszewice do Strykowa, ale nie miało ono chyba charakteru drogi publicznej8. Przebieg tych dróg poświadczają mapy Karola Perthées’a z 1793 r.9 (ryc. 1) oraz Dawida Gilly’ego (ryc. 2) i jej redukcja z 1802–1803 r.10, a także inne z pierwszej połowy XIX w. (ryc. 3). Osadnictwo omawianego regionu ujawniło się w źródłach pisanych dopiero w końcu XIV w. I znów Skoszewy dzierżą prym w tym względzie, gdyż odnotowane zostały w 1386 r. Niebawem pojawił się Dobieszków w 1388 r., a następnie Byszewy i Wiączyń w 1389 r., Kalonka w 1393 r., Borchówka w 1399 r.11 Już w XV w., gdyż w 1404 r. na kartach źródeł pisanych znalazły się Lipiny, a niewiele młodsza jest Moskwa, zapisana w 1416 r. Duże znaczenie dla omawianego regionu miało otrzymanie praw miejskich w 1426 r. przez Skoszewy. Była to niewątpliwie zasługa właściciela tej osady, a mianowicie Piotra Tłuka ze Strykowa herbu Łazęka z rodu Jastrzębców, do którego prośby przychylił się król Władysław Jagiełło zezwalając na jej lokację12, podobnie jak 2 lata wcześniej uczynił to w odniesieniu do Łodzi, wchodzącej w skład dóbr biskupstwa włocławskiego. W połowie drogi z Nowosolnej do Skoszewa znajduje się wieś Byszewy, której nazwa widnieje na planie miasta Łodzi od czasu włączenia w jej granice __________ 5 6 7 8 9 10 11 12 Archiwum Główne Akta Dawnych w Warszawie (AGAD), Księgi ziemskie brzezińskie (KZB), ks. 1–2, k. 318; T. Nowak, R. Rosin, H. Wiklak, dz. cyt., s. 39. AGAD, KZB, ks. 1–2, k. 194, 318; Księgi ziemskie łęczyckie (KZŁ), ks. 5, k. 18, 19, 78, 155; T. Nowak, R. Rosin, H. Wiklak, dz. cyt., s. 39. Zob. T. Nowak, R. Rosin, H. Wiklak, dz. cyt., s. 38; S.M. Zajączkowski, Uwagi nad dziejami dóbr łaznowskich i niesułkowskich biskupstwa włocławskiego do końca XVI wieku, Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, Łódź 2000, s. 15–17. Zob. T. Nowak, R. Rosin, H. Wiklak, dz. cyt., s. 38, 40. K. Perthées, Mappa sczegulna Woiewodztwa Łęczyckiego zrządzona […] przez Karola de Perthées Pułkownika Woysk Koron. i J.K. Mci Geografa, wykonana w 1793 r. D. Gilly, Spezial Karte von Südpreussen […] aus der königlichen grossen topographische Vermessungs-Karte […] reducirt und herausgegeben vom Geheimen Ober Bau-Rath Gilly, Berlin 1802–1803. Zob. S. Zajączkowski, S.M. Zajączkowski, Materiały do słownika geograficznohistorycznego dawnych ziem łęczyckiej i sieradzkiej do 1400 roku, cz. I (AbramowiceMzurki), cz. II (Nacki-Żywocin oraz Dodatek i Uzupełnienia), Łódzkie Towarzystwo Naukowe, Łódź 1966–1970, passim. Zob. J. Szymczak, Skoszewy – zapomniane miasto koło Łodzi, [w:] Scientia nihil est quam veritatis imago. Studia ofiarowane Profesorowi Ryszardowi Szczygłowi w siedemdziesięciolecie urodzin, pod red. A. Sochackiej i P. Jusiaka, Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, Lublin 2014, s. 151–169. 380 osady Nowosolna13. Byszewy powstały jako wieś o kształcie łańcuchówki lub jednoszeregowej ulicówki14. W średniowieczu miała ona wielu właścicieli, których poznajemy już na początku XV w.15. W 1407 r. Jachna i jej dzieci: Nastka oraz Sędka, sprzedały swój dział za 100 grzywien Waszkowi z Grochowalska i Szczawina herbu Łazęka, wojskiemu dobrzyńskiemu (zm. 142916), który w 1409 r. zamienił go z Janem z Byszew na jego dwór z przyległym polem. W 1413 r. kupił cząstkę dziedzictwa od Andrzeja i jego syna Jana z Byszew za 13 grzywien. Kolejnym jego nabytkiem w 1413 r. była część Michała z rodu Awdańców, która od 1409 r. zdążyła zmienić dwóch właścicieli, w 1415 r. kupił dział Jana z Byszew za 24 grzywny, w 1418 r. pozyskał od Jana, w 1419 r. zaś od Piechny – ich siódme części ojcowizny w tej wsi, płacąc po 14 grzywien za każdą. W 1420 r. Maciej z Bielaw odstąpił mu za 20 grzywien cząstkę lasu ojczystego w Byszewach, leżącą na granicy z Polikiem. Ale w 1428 r. Waszek pozbył się swoich działów w Byszewach na rzecz swojej bratanicy Katarzyny, żony rządcy łęczyckiego Mikołaja Wilkowskiego herbu Nałęcz. Ten rozszerzył swój stan posiadania w Byszewach, kupując w 1432 r. dział Henryka Andrzejowica za 20 grzywien. Posiadłości te, położone naprzeciwko drogi brzezińskiej, zamienił z Janem i jego krewnymi: Dorotą i Zygmuntem. Z czasem Mikołaj Wilkowski wyzbył się tej majętności17, prawdopodobnie na rzecz wspomnianego wyżej Piotra Tłuka ze Strykowa, który w połowie XV w. nabył jeszcze kilka innych działów w Byszewach, nazwanych później Byszewami Dużymi. Kolejną grupę rodzinną stanowili bracia Wojciech i Dobek, a po ich śmierci Jan Wojciechowic i Dobek Piechnic oraz Dorota Dobkówna, żona Gierałta. W tym samym czasie w Byszewach gospodarzyli bracia: Andrzej i Rzędek. Na przełomie XIV i XV w. znany jest Mikołaj Piwko oraz jego synowie: Wacław i Michał18. Kolejnym współwłaścicielem Byszew był Jarosław, którego potomkowie zastawili za 15 grzywien młyn ze stawem. Dział Jana Jarosławowica dochodził do Borchówki19. __________ 13 14 15 16 17 18 19 Warto ją zatem wpisać na listę łódzkich ulic o nazwach motywowanych, pochodnych od nazw miejscowości podłódzkich kierunkowych – zob. D. Bieńkowska, E. UmińskaTytoń, Nazewnictwo miejskie Łodzi, wyd. II poprawione i uzupełnione, Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego 2013, s. 226. J. Malinowska, Studia osadnicze na obszarze powiatu brzezińskiego do połowy XVI wieku, Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2001, s. 23. Zob. T. Nowak, Własność ziemska w ziemi łęczyckiej w czasach Władysława Jagiełły, Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, Łódź 2003, s. 420–424, gdzie pełna dokumentacja źródłowa. Urzędnicy kujawscy i dobrzyńscy XII–XV wieku. Spisy, oprac. J. Bieniak i S. Szybkowski, pod red. A. Gąsiorowskiego, Biblioteka Kórnicka, Kórnik 2014, s. 283. T. Nowak, Własność ziemskaj…, s. 421; K. Latocha, T. Nowak, Ród Nałęczów w ziemi łęczyckiej w późnym średniowieczu, „Rocznik Łódzki”, t. LVI, 2009, s. 22–23. T. Nowak, Własność ziemska…, s. 422–423. Tamże, s. 423. 381 W pierwszej ćwierci XV w. w Byszewach dziedziczyli też właściciele działów w sąsiednich wsiach, jak Borzym, jego syn Krzeszek i dzieci tegoż: synowie Stogniew, Pietrasz i Jan oraz córki Przechna i Dorota, a ponadto Stanisław Wielisławic i Dobiesław – wszyscy ze Skoszew, a także Sędek ze Skoszew i Warszewic, Jakusz, Abraham, Jan, Wit i Pietrasz, dziedzice z Grzmiącej oraz ich spadkobiercy. Dobra w Byszewach posiadała Dorota, która poślubiła Piotra Boczkowskiego z Boczków (zm. ok. 1434)20. To lista ponad 20 osób piszących się z Byszew tylko w latach 1420–142121. W Byszewach dziedziczył też Andrzej z Drożęcina, którego dział w przyszłości będzie nosił miano Byszewy Małe. Miał 3 synów: Jana (zm. ok. 1415), Henryka – zwanego też Indrzychem – i Mikołaja oraz córkę Chwałkę, żonę Macieja Zarnego z Byszew, której dział ojczysty oceniono na 20 grzywien22. W 1423 r. nastąpił podział dóbr pomiędzy Andrzejem i jego synem Mikołajem, w wyniku którego ojcu przypadły działy w Drożęcinie, synowi zaś w Byszewach23. W drugiej połowie XV w. synowie Mikołaja mieli nadal znaczące działy w tej wsi. Byli to: Andrzej, Bartłomiej i Benedykt. Andrzej był plebanem w Domaniewicach. Bartłomiej w 1474 r. wstąpił na Uniwersytet Krakowski, który ukończył w 1478 r. ze stopniem bakałarza, a w 1489 r. został magistrem sztuk wyzwolonych, był wikariuszem wieczystym łęczyckim i plebanem w Giecznie24. Trzeci z synów Mikołaja, tj. Benedykt poślubił ok. 1487 r. Katarzynę z Witkowic Małych25. Przez długi czas procesował się z braćmi: Janem i Mikołajem, piszącymi się też z Byszew26, m.in. o zastawiony im młyn w Byszewach27. Przy okazji warto odnotować, iż w 1488 r. w Łowiczu odbył się proces proboszcza skoszewskiego Mikołaja, oskarżonego o uwiedzenie Doroty, żony tegoż Mikołaja Byszewskiego. Zeznania złożyło 4 świadków, w tym chłop z Byszew, Jan Słaby, poddany Stanisława Siodłkowskiego, lat 30, właściciel pola, świń i bydła28. Wracając do osoby Benedykta, sądzę, że to on zasiadł w sądzie miasta Łodzi w 1493 r. i został wymieniony wśród rajców i ławników jako dominus Bysewsky29. Zmarł ok. 1498 r., kiedy już jego syn Mikołaj z Byszew [Małych] był __________ 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 Tamże, s. 423–424. Tamże, s. 543–544 Tamże, s. 421–422. AGAD, KZB, ks. 1–2, k. 55, 83; zob. T. Nowak, Własność ziemska…, s. 422. T. Nowak, Z badań nad karierami łęczycan w XIV i XV w. Ustalenia i propozycje identyfikacyjne, „Rocznik Łódzki”, t. L, 2003, s. 78. AGAD, KZB, ks. 1–2, k. 510v. Tamże, k. 506, 507, 511, 525, 529v. Tamże, k. 498, 506, 507, 511, 519v, 525, 519v. Archiwum Archidiecezjalne w Gnieźnie, Depositiones testium (1457–1492), sygn. B 3, k. 176–178; zob. A. Szymczakowa, Obrazki z życia małżeńskiego (i nie tylko) w Polsce Centralnej w średniowieczu, [w:] Rycerze, wędrowcy, kacerze. Studia z historii średniowiecznej i wczesnonowożytnej Europy Środkowej, pod red. B. Wojciechowskiej i W. Kowalskiego, Wydawnictwo Uniwersytetu Jana Kochanowskiego, Kielce 2013, s. 352–353. AGAD, Księga wójtowska i radziecka Łodzi, ks. 1, k. 19v. 382 w sporze ze wspomnianym Stanisławem Siodłkowskim ze Skoszew30 herbu Awdaniec, kolejnym współwłaścicielem Byszew. Do wątku dziedziców Byszew i Drożęcina dodajmy informację, że w 1512 r. Helena z Przanowic Dużych, wdowa po szlachcicu Stanisławie wójcie z Paprotni, odstąpiła za 20 grzywien Mikołajowi Jeżowiczowi z Jaroszek cały dział w Byszewach i Drożęcinie, który przypadł jej po wujach: Janie prezbiterze i Mikołaju oraz ciotce Małgorzacie – wszystkich piszących się z Byszew31. Jednym z właścicieli Byszew, tj. Byszew Dużych, był – jak pamiętamy – Piotr Tłuk ze Strykowa, Skoszew i Ujazdu32. Po jego śmierci w 1468 r. te ogromne – jak na skalę środkowopolską – posiadłości przejęły dzieci, a po śmierci obydwóch synów, jego córki: Krystyna i Katarzyna. W 1476 r. przeprowadziły ich podział, na mocy którego Katarzynie przypadł w udziale kompleks skoszewski z miastem Skoszewy i działami m. in. w Byszewach33. Około 1481 r. odziedziczył go najpierw jej syn – znany nam już Stanisław Siodłkowski, a po nim dobra przeszły na jego siostrę Annę i jej męża Jakuba Kossowskiego herbu Jelita, następnie zaś na ich syna Sebastiana, który zaczął pisać się Skoszewskim ze Skoszew34. Byszewy były wsią rozległą, toteż w końcu XV w. wskutek podziałów majątkowych zaczęła dzielić się na 2 części. Już w ostatniej dekadzie XV w. toczyły się spory o wytyczenie granic pomiędzy częścią Byszew należącą do wspomnianego wyżej Mikołaja Benedyktowica i częścią stanowiącą własność Stanisława Siodłkowskiego ze Skoszew35. Na początku XVI w. Byszewy były już formalnie podzielone na 2 części, gdyż w Liber beneficiorum Jana Łaskiego zapisano Byszewy podwójne (Byschevi duplex)36. W 1542 r. nastąpiło rozgraniczenie dóbr królewskich we Wiączyniu, dzierżawionych przez Lasockich z wsiami należącymi do Sebastiana Skoszewskiego: Byszewy, Borchówka i Kalonka oraz Byszewami Mikołaja Byszewskiego37. __________ 30 31 32 33 34 35 36 37 AGAD, KZB, ks. 1–2, k. 601, 602v. Tamże, k. 776. A. Szymczakowa, Piotr Tłuk ze Strykowa, [w:] Polski słownik biograficzny, t. XXVI, pod red. E. Rostworowskiego, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław–Warszawa– Kraków–Gdańsk–Łódź 1981, s. 431–432. AGAD, KZB, ks. 1–2, k. 734v; zob. M. Janik, T. Nowak, H. Żerek-Kleszcz, Bedoń. Dzieje do 1939 roku, Urząd Gminy w Andrespolu, Archiwum Państwowe w Łodzi, Andrespol–Łódź 2009, s. 47; T. Nowak, Dzieje Ujazdu do końca Rzeczypospolitej Szlacheckiej, [w:] Z dziejów Ujazdu koło Tomaszowa Mazowieckiego. Rezydencje. Kościół. Miasteczko, pod red. L. Kajzera, Wydawnictwo Inicjał, Łódź–Ujazd 2005, s. 26–27; J. Szymczak, Skoszewy…, s. 163. J. Malinowska, dz. cyt., s. 23, 67, 69; M. Janik, T. Nowak, H. Żerek-Kleszcz, dz. cyt., s. 47; A. Szymczakowa, Nobiles Siradienses. Rody Porajów, Pomianów, Gryfów, Kopaczów i Pobogów, Wydawnictwo DiG, Warszawa 2011, s. 173. AGAD, KZB, ks. 1–2, k. 602v, 611v, 617v. J. Łaski, Liber beneficiorum archidyecezyi gnieźnieńskiej, wyd. J. Łukowski i J. Korytkowski, t. II, Gniezno 1881, s. 397. AGAD, Metryka Koronna, t. 64, k. 181v–185. 383 W 1552 r. w Byszewach było 82 kmieci. W 1576 r. występują Byszewy Duże (Byssewy maior), należące do Barbary, wdowy po Sebastianie Skoszewskim, liczące 4 łany z 82 osadnikami, młyn z jednym kołem38. Druga część Byszew (Bissevy), które niebawem otrzymały nazwę Byszewy Małe, była w 1576 r. w posiadaniu kilku właścicieli, którzy gospodarowali na swojej ziemi bez kmieci. Jan Byszewski, syn Mikołaja – znanego w 1542 r. – miał 1 łan, Andrzej Byszewski – 1,5 łana, Stanisław Byszewski – 1 łan i 2 ogrody, wreszcie Stanisław Byszewski Bieniaszewicz miał pół łana39. Byszewy Małe liczyły zatem w 1576 r. też 4 łany. Ważnym elementem krajobrazu wiejskiego w XVI w. były folwarki, które znajdowały się w Skoszewach oraz w wielu wsiach, w tym Byszewach i Moskwie. Podstawą życia mieszkańców wsi było rolnictwo, toteż nie dziwią urządzenia i zawody związane z przetwórstwem zboża. Ważną rolę odgrywali zwłaszcza młynarze, a młyn – jak pamiętamy – od dawna znajdował się Byszewach Dużych. Wysiłek osadniczy późnego średniowiecza na tym obszarze został w poważnym stopniu zniweczony już na początku XVII w. Wskazuje na to porównanie spisów poborowych z 1576 i 1616 r. Nastąpiło zmniejszenie areału uprawianej ziemi i ubytek gospodarstw w wielu wsiach. Do przerwania okresu prosperity gospodarczej w wielu miejscowościach przyczyniły się też wojny z XVII w., zwłaszcza potop szwedzki. Zniszczenia wojenne doprowadziły do zmniejszenia areału ziemi uprawnej i zahamowania hodowli. Zaczęły podupadać niektóre, zwłaszcza mniejsze miasta, a ich los podzieliły także Skoszewy, które ostatni raz nazwano miastem w 1702 r.40. Znaczące zmiany nastąpiły także w strukturze własności ziemskiej. Jakkolwiek w dalszym ciągu dominowała własność średnia i drobna, to jednak poważnie zmalała liczba szlachty cząstkowej i jednowioskowej na rzecz szlachty bogatszej. W omawianym regionie skoszewsko-byszewskim nową twarzą był Jan Plichta z Kołacina herbu Półkozic, syn Stanisława i Marianny Garaya, który w 1686 r. kupił od Macieja Sadowskiego folwark Byszewy41. Zmarł w 1696 r. i został pochowany w Kołacinku, gdzie w 1673 r. ufundował kościół pod wezwaniem Wszystkich Świętych. Jego żoną była Anna z Bielskich herbu Szreniawa. Ich syn Stanisław poślubił Teresę Kaleńską i to za jego rządów w Byszewach wieś dotknęły zniszczenia w 1710 i 1711 r.42. Ale najważniejszą rolę odegrał Teodor Plichta (ok. 1755–1833), właściciel Byszew i Moskwy, który po pożarze swego dworu w Moskwie, na początku XIX w. wzniósł murowany dwór w Byszewach. W skład powstałego zespołu dworskiego wchodzi stajnia __________ 38 39 40 41 42 Polska XVI wieku pod względem geograficzno-statystycznym opisana przez A. Pawińskiego, t. II: Wielkopolska, [w:] Źródła Dziejowe, t. XIII, Warszawa 1883, s. 91; J. Malinowska, dz. cyt., s. 23. Polska XVI wieku…, t. II, s. 150; J. Malinowska, dz. cyt., s. 23. J. Szymczak, Skoszewy…, s. 166. Materiały biograficzne rodziny Plichtów w posiadaniu autora, za udostępnienie których serdecznie dziękuję. AGAD, Księgi grodzkie łęczyckie. Relacje, ks. 211. 384 z kamienia z końca XIX w. oraz dziewiętnastowieczny park dworski43. Pomnik nagrobny Teodora Plichty znajduje się na cmentarzu przykościelnym w Starych Skoszewach z następującą inskrypcją: „Teodor Plichta / sędzia ziemski / dziedzic dóbr / Byszewy i Moskwa / żył lat 78 / zm. 14 stycznia 1833 r.”. Jego synem i Anny z Błociszewskich herbu Ostoja był Jan (ur. 1807 w Byszewach) z Byszew i Moskwy, również pełniący urząd sędziego ziemskiego. Ze związku z Ludwiką z Łempickich herbu Junosza urodził się m. in. syn Włodzimierz (1846–1918), który także ma swój nagrobek na cmentarzu rzymskokatolickim w Starych Skoszewach. Jego żoną była Adolfa z Kurdwanowskich herbu Półkozic, która przeżywszy 69 lat zmarła w 1903 r. – jak czytamy w parafialnej księdze zmarłych (s. 259: 27.06.1903) oraz na jej nagrobku na cmentarzu skoszewskim. Pochowani są tutaj także ich dzieci: Józef Maciej Plichta (1860–1931) właściciel Moskwy i Byszew oraz Maria Plichta (1864–1939)44. Pewna stabilizacja polityczna od połowy XVIII w. przyniosła niewielkie – ale zauważalne – ożywienie gospodarcze i odbudowę zniszczonych miast i wsi. Pod koniec XVIII w. w okolicach Łodzi rozpoczęło się osadnictwo tzw. „olęderskie”, dzięki umiejętności melioracji tworzone według wzorów kolonizacji holenderskiej, zazwyczaj na terenach podmokłych i leśnych lub na obrzeżach starych wsi. Wbrew nazwie tworzyli je głównie Niemcy oraz Polacy z Pomorza Gdańskiego, gdzie ta forma osadnictwa rozwinęła się znacznie wcześniej. Zadań takich podejmowali się także Polacy z Polski centralnej lub tutaj wcześniej zatrudnieni45. Zostali oni zaangażowani także w Byszewach. Według spisu z 1784 r., przeprowadzonego w archidiecezji gnieźnieńskiej na polecenie prymasa i arcybiskupa gnieźnieńskiego Michała Jerzego Poniatowskiego46, Byszewy należały do Nagórskich herbu Leszczyc47. Potwierdza to dokument z 1785 r., mocą którego 8 sierpnia tr. dziedzice Byszew: Jan Z.N. Nagórski z żoną Łucją z Rozrażewskich, mając lasy różnym drzewem zarosłe oddali je w użytkowanie olędrom: Janowi Czarneckiemu [Czerneckiemu], pracującemu dla norbertanek łęczyckich w lasach koło Chociszewa, i Michałowi Czaydnerowi [Ceydnerowi], zatrudnionemu w lasach należących do dóbr Tur. Na podstawie zawartej wtedy umowy mieli oni zapłacić po 18 złp, ale w zamian zagwarantowano im wolne mieszkanie i zwolnienie od wszelkich danin przez 8 lat. W tym czasie powinni wybudować chałupy porządne i obory z drzewa __________ 43 44 45 46 47 Katalog zabytków sztuki w Polsce, t. II: Województwo łódzkie, pod red. J.Z. Łozińskiego, z. 1: Powiat brzeziński, oprac. B. Wolff przy współudziale E. Kozłowskiej, Państwowy Instytut Sztuki, Warszawa 1953, s. 11; Zabytki architektury i budownictwa w Polsce, t. 24: Woj. miejskie łódzkie, oprac. L. Bernasiński, Ośrodek Dokumentacji Zabytków, Warszawa 1988, s. 72. Materiały rodziny Plichtów. Zob. D. Bieńkowska, E. Umińska-Tytoń, dz. cyt., s. 190–191. „Regestr diecezjów” Franciszka Czaykowskiego, czyli właściciele ziemscy w Koronie 1783–1784, wyd. S. Górzyński, oprac. K. Chłapowski i S. Górzyński, Wydawnictwo DiG, t. II, Warszawa 2005, s. 219. Urzędnicy województw łęczyckiego i sieradzkiego XVI–XVIII wieku. Spisy, opr. E. Opaliński i H. Żerek-Kleszcz, pod red. A. Gąsiorowskiego, Biblioteka Kórnicka, Kórnik 1993, s. 277: h. Leszczyc. 385 z ich hub (1 huba = 30 morgów). Po upływie okresu tzw. wolnizny każdy gospodarz ze swej huby miał płacić rocznie 60 złp na św. Marcina, odrabiać 4 dni pańszczyzny ręcznej, dawać 2 kapłony i kupować trunki tylko w szynkach dworskich. Zezwolono im także hodować do 30 sztuk zwierząt: bydła rogatego, owiec i kóz, a także trzymać pszczoły. Wybrany przez nich sołtys miał rozsądzać spory, kłótnie i inne sprawy. Instancją odwoławczą i ostateczną był dwór48. Na początku XIX w. Byszewy leżały w powiecie brzezińskim, gmina Lipiny. W 1827 r. było tu 13 domów i 109 mieszkańców49. Odnotowano też Byszewy alias Byszewskie Pieńki oraz wieś Byszewy Laski, składającą się z folwarku i osady młyńskiej nad rzeczką Moszczenicą, która miała 14 domów, 220 mieszkańców, 540 mórg folwarcznych, 11 mórg osady młyńskiej, 9 osadników dworskich i 84 włościan50. Z Byszew wyodrębniła się lub powstała na jej gruntach wieś Jaroszki. Już w 1432 r. wymienia się dział Jaroszkowej51, który zapoczątkował powstanie nowej wsi. Jako wieś odnotował Jaroszki Piotr Tłuk ze Strykowa (villam dictam Jaroskij) w 1449 r.52. Przypomnijmy, że w 1512 r. Mikołaj Jeżowicz z Jaroszek kupił pewne działy w Byszewach i Drożęcinie za 20 grzywien53. W XVI w. Jaroszki wchodziły w skład parafii w Skoszewach54. Na gruntach wsi Byszewy powstał też zapewne Drożęcin, obecnie osada nieznana. Pierwsza wzmianka o niej pochodzi z 1416 r. W 1450 r. dziedzina Droszanczyny graniczyła z Borchówką, Moskwą, Lipinami i Wiączyniem. Henryk z bratem Mikołajem z Byszew przeprowadzili wtedy podział tej osady. Osada istniała jeszcze w 1512 r.55, lecz nie wymienia się jej już od lat dwudziestych XVI w.56. Pod względem własnościowym z Byszewami związana była wieś Moskwa. Jest to nazwa topograficzna oznaczająca miejsce wilgotne. Wieś miała kształt łańcuchówki lub jednoszeregowej ulicówki. Pierwsza wzmianka pochodzi z 1416 r., kiedy wystąpił Piotr z Moskwy wraz z żoną Stachną, która sprzedała cały swój dział ojczysty wraz z częścią sołectwa w tej wsi Andrzejowi z Moskwy (zm. przed 1436). Nie był on jedynym właścicielem Moskwy, gdyż w 1419 r. znany jest też Jakusz z Moskwy. W 1437 r. Małgorzata, wdowa po Andrzeju, sprzedała tę wieś za 300 grzywien Piotrowi Tłukowi ze Strykowa i odtąd wchodziła ona w skład dóbr skoszewskich. Tak wczesna metryka historyczna Moskwy burzy legendę o związku nazwy tej wsi z wyprawami __________ 48 49 50 51 52 53 54 55 56 AGAD, KZŁ, Oblaty, ks, 144a, k. 452–453. Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich, red. F. Sulimierski, B. Chlebowski, W. Walewski, t. I, Warszawa 1880, s. 515. Tamże, t. XV/1, Warszawa 1900, s. 289. J. Malinowska, dz. cyt., s. 32; AGAD, KZŁ, ks. 10, k. 19–19v; zob. T. Nowak, Własność ziemska…, s. 421. AGAD, KZŁ, ks. 12, k. 146. AGAD, KZB, ks. 1–2, k. 776. J. Łaski, dz. cyt., t. II, s. 397. AGAD, KZB, ks. 1–2, k. 776. J. Malinowska, dz. cyt., s. 27–28; T. Nowak, Własność ziemska…, s. 421–422. 386 moskiewskimi w XVII w.57. W 1552 w Moskwie było 6 kmieci. W 1576 r. Moskwa z 2 łanami ziemi należała do Barbary, wdowy po Sebastianie Skoszewskim. Na gruntach wsi: Moskwa i Byszewy powstała wieś Plichtów, zapewne za czasów Teodora Plichty (zm. 1833). W 1885 r. Moskwa liczyła 95 domów, 56 mieszkańców, 55 mórg, w folwarku zaś w 5 domach było 67 mieszkańców i 379 mórg obszaru. W skład folwarku Moskwa wchodziła wieś tej nazwy oraz Plichtów i Teodorów. Folwark liczył łącznie 440 mórg, w tym 359 gruntów ornych i ogrodów, 26 łąk, 45 mórg ziemi w osadach czynszowych, 8 mórg nieużytków i placów, 11 budynków drewnianych. Wieś Moskwa miała 16 osadników na 52 morgach; wieś Plichtów 18 osadników na 225 morgach; wieś Teodorów 7 osadników na 90 morgach gruntu58. Pod względem kościelnym prowincja łęczycka wchodziła w skład archidiecezji gnieźnieńskiej i powstałego na przełomie XII i XIII w. archidiakonatu łęczyckiego. Zapewne już w końcu XIII w. podzielono go na 3 mniejsze jednostki, w tym archidiakonat łęczycki. W jego granicach znajdowała się parafia w Starych Skoszewach pw. Wniebowzięcia NMP, którą w XVI w. stanowiło 17 miejscowości, w tym Byszewy Duże i Byszewy Małe, zaginiony Drożęcin, Jaroszki i Moskwa. W czasie spisywania przez Jana Łaskiego księgi uposażenia arcybiskupstwa gnieźnieńskiego (1511–1523) proboszczem był Marcin Rogowski, jeszcze z prezenty śp. Stanisława Siodłkowskiego ze Skoszew oraz właścicieli Byszew i Buczka59. Parafia skoszewska należała do istniejącego od XIV w. dekanatu szczawińskiego, a po rekonstrukcji administracji kościelnej na tym obszarze archidiakonatu łęczyckiego w końcu XVI w. weszła w skład utworzonego wtedy dekanatu zgierskiego. Stan ten przetrwał aż do końca XVIII w., o czym przekonuje spis kościelny, przeprowadzony w archidiecezji gnieźnieńskiej w 1784 r. na polecenie prymasa i arcybiskupa gnieźnieńskiego Michała Jerzego Poniatowskiego60. Wraz z utworzeniem w 1818 r. na obszarze Królestwa Kongresowego archidiecezji warszawskiej parafia w Skoszewach znalazła się w nowo utworzonym (1841) dekanacie brzezińskim. Na mocy bulli erekcyjnej Benedykta XV powołana do życia z dniem 1 I 1921 r. diecezja łódzka objęła m. in. dekanat brzeziński wraz z parafią w Skoszewach. Najstarszy drewniany kościół w Skoszewach z XIV w. przetrwał do 1692 r. i zastąpiony w 1694 r. nową świątynią z modrzewia pw. Wniebowzięcia NMP. Została ona odnowiona w 1846 r. Kościół spalono podczas walk niemiecko-rosyjskich w 1914 r. W 1915 r. wystawiono kaplicę św. Barbary, która spłonęła w 1934 r. Obecny kościół wybudowano w latach 1934–1936. W 2002 r. został podniesiony do rangi sanktuarium maryjnego. __________ 57 58 59 60 J. Malinowska, dz. cyt., s. 42; T. Nowak, Własność ziemska…, s. 420. Słownik geograficzny Królestwa Polskiego…, t. VI, Warszawa 1885, s. 707. J. Łaski, dz. cyt., t. II, s. 397. „Regestr diecezjów” Franciszka Czaykowskiego…, t. II, s. 219. 387 Wiek XIX to czasy powolnego, ale stałego rozwoju osadnictwa przemysłowego. Według stanu z 1937 r. w dolinie Moszczenicy znajdowało się 5 młynów wodnych, w tym w Byszewach. Pozostałością po nich są stawy pomłyńskie. Jednym z nich jest Poperka w Boginii, w połowie drogi pomiędzy Byszewami i Skoszewami – jak zapisał Jarosław Iwaszkiewicz w swoich Podróżach po Polsce. Jak czytamy na tablicy, umieszczonej na byszewskim „dworze z czterema kolumnami” (ryc. 4), przebywał w nim w latach 1911–193161. Ryc. 1. Byszewy na mapie Karola Perthées’a z 1793 r. __________ 61 B. Olszewski, Od Piątku do Soboty. Wędrówki po ziemi łódzkiej, Wydawnictwo LITERATURA, Łódź 2001, s. 37. 388 Ryc. 2. Byszewy na mapie Dawida Gilly’ego z 1802–1803 r. Ryc. 3. Byszewy na mapie Reymanns’a (pierwsza połowa XIX w.) 389 Ryc. 4. Dwór w Byszewach (fot. Amilkar Kosiński) From Byszewy to Skoszewy in the Nowosolna Municipality in the District of Lodz East In Nowosolna commune (Neu-Sulzfeld) near Lodz the greatest importance in the past belonged to Skoszewy, today’s Old Skoszewy that received city rights in 1426 two years after Lodz. In the middle of the road from Nowosolna to Skoszewy there is a village called Byszewy, recorded in 1389. In the sixteenth century it was divided into Byszewy Large with a mill and Byszewy Small. The land was developed to Jaroszki village and currently unknown Drożęcin. Plichtów was developed from Byszewy and Moskwa. Byszewy since the Middle Ages had belonged to the parish in Old Skoszewy. In 1686 Jan Plichta from Kołacin coat Półkozic bought a farm called Byszewy. His descendant was Teodor Plichta (c. 1755–1833), the owner of Byszewy and Moskwa, who at the beginning of the nineteenth century, erected a brick mansion in Byszewy. It appeared in the works of Jaroslaw Iwaszkiewicz, as “manor with four columns”. 390 „Zeszyty Wiejskie”, Z. XXII, 2016 Zbigniew Anusik Uniwersytet Łódzki Instytut Historii Mieszkańcy Sieradza w XVII i XVIII wieku – studium demograficzne W czasach staropolskich Sieradz był stolicą województwa i powiatu, siedzibą sądów ziemskiego i grodzkiego oraz urzędu starościńskiego. Jeszcze w XVI stuleciu był najznaczniejszym miastem województwa sieradzkiego. Z upływem czasu jego rola znacznie jednak zmalała. W pierwszej połowie XVII w. Sieradz należał do grupy miast średniej wielkości. Według lustracji dóbr królewskich prowincji wielkopolskiej z lat 1628–1632 w mieście, a więc na terytorium ograniczonym murami obronnymi i wałami oraz na przedmieściach znajdowały się 323 domy. Spośród odnotowanych tu budynków, 262 należały do mieszczan sieradzkich, 21 stanowiło własność szlachty, a 40 duchowieństwa. Poza tym, w Sieradzu znajdowało się również 13 budynków niezamieszkałych. Jeśli przyjmiemy, zgodnie z najnowszymi ustaleniami demografii historycznej, że w okresie staropolskim w jednym domu w mieście zamieszkiwało przeciętnie 7 osób, to liczbę mieszkańców Sieradza na początku czwartej dekady XVII stulecia możemy oszacować na 2200–2300 osób. Podobna liczba mieszkańców zamieszkiwała w tym czasie również niezbyt odległy od Sieradza Wieluń1. Wojny, które nawiedziły Rzeczpospolitą w drugiej połowie XVII w. przyczyniły się jednak do znacznego spadku liczby mieszkańców Sieradza. Według lustracji dóbr królewskich w Wielkopolsce sporządzonej po potopie szwedzkim, w mieście zamieszkałych było jedynie 116 domów. Ponadto w Sieradzu odnotowano 16 nieruchomości szlacheckich oraz 29 budynków należących do duchowieństwa. Na tej podstawie liczbę mieszkańców miasta można oszacować na około 1100–1200 osób. W 1667 r. w Sieradzu znajdowało się 112 domów, z których należało opłacać podymne, przy czym uwzględniono tu zarówno __________ 1 Lustracja województw wielkopolskich i kujawskich 1628–1632, cz. 2 (Województwo sieradzkie), wyd. Z. Guldon, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław–Warszawa– Kraków 1969, s. 78; M. Kobierecki, Mieszkańcy miasta Sieradza w XVII wieku, [w:] Sieradz. Dzieje miasta do 1793 roku, red. Z. Anusik, Księży Młyn. Dom Wydawniczy Michał Koliński, Łódź–Sieradz 2014, s. 265; C. Kuklo, Demografia Rzeczypospolitej przedrozbiorowej, Wydawnictwo DiG, Warszawa 2009, s. 85–86; H. Żerek-Kleszcz, Mieszkańcy miasta, [w:] Wieluń. Monografia miasta, red. A. Szymczak, t. I (Dzieje miasta do 1792 roku), Urząd Miejski w Wieluniu, Polskie Towarzystwo Historyczne Oddział w Łodzi, Łódź–Wieluń 2011, s. 421. 391 budynki należące do mieszczan, jak i nieruchomości stanowiące własność szlachty i duchowieństwa. Można przypuszczać, że 7 lat po zakończeniu wojny ze Szwecją liczba mieszkańców Sieradza zmniejszyła się do około 800 osób2. Bardzo cennym źródłem o charakterze statystycznym jest spis mieszkańców Sieradza, którzy w latach 1673–1674 wnieśli do skarbu Rzeczypospolitej podatek określany mianem pogłównego. W październiku 1673 r. na liście podatników odnotowano 624 osoby. Oprócz mieszczan sieradzkich (612 osób), pogłówne opłaciło również 12 przedstawicieli stanu szlacheckiego, którzy zamieszkiwali w tym czasie w mieście oraz na przedmieściach. Co ciekawe, w przeciągu kolejnych miesięcy liczba mieszkańców Sieradza zobowiązanych do opłacania pogłównego uległa zmniejszeniu. W kwietniu 1674 r. odnotowano już bowiem jedynie 531 podatników (w tym 50 osób zamieszkujących dworki szlacheckie oraz klasztor), a w październiku tego samego roku tylko 425 płatników tego podatku (w tym 4 szlachetnie urodzonych). Zmniejszająca się w gwałtownym tempie liczba mieszkańców Sieradza dała poborcom pogłównego asumpt do stwierdzenia, że stolica województwa to miasto liche. Nawet jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że w spisie płatników pogłównego nie uwzględniono dzieci do lat 10, które stanowiły w tym czasie około 30% populacji, to i tak należy skonstatować, że w latach 1673–1674 w Sieradzu zamieszkiwało najwyżej 550–800 osób3. Kolejne zestawienie podatkowe pochodzi z roku 1686. W spisie tym uwzględniono nieruchomości, z których płacono każdego roku w dniu św. Marcina (11 listopada) czynsz na rzecz starosty sieradzkiego. Płatnikami tego zobowiązania było wówczas 61 mieszczan, którzy wnieśli opłaty od posiadanych przez siebie domów, ogrodów i ról. Do kasy starościńskiej wpłacono również czynsze z 3 dworków szlacheckich. Można zatem przypuszczać, że w Sieradzu zamieszkiwało wówczas około 450 osób. Warto jednak wspomnieć w tym miejscu, że przywołane powyżej spisy podatkowe nie uwzględniały miejskiej biedoty. Wydaje się zatem wielce prawdopodobne, że zmniejszająca się liczba płatników podatków w Sieradzu była rezultatem nie tyle odpływu mieszkańców z miasta, co postępującą ich pauperyzacją. Zjawisko to zaobserwowano bowiem również w innych miastach województwa sieradzkiego4. W początkach XVIII stulecia Sieradz odczuwał jeszcze skutki wyniszczających wojen z drugiej połowy poprzedniego wieku. W 1693 r. miasto przeżyło też groźny pożar, który strawił 52 domy oraz klasztor i kościół dominikanów. __________ 2 3 4 Lustracja województw wielkopolskich i kujawskich 1659–1665, cz. 2 (Województwa sieradzkie, łęczyckie, brzesko-kujawskie, inowrocławskie i ziemia dobrzyńska), wyd. Z. Górski, J. Pakulski, A. Tomczak, Towarzystwo Naukowe w Toruniu, Toruń 1996, s. 92; M. Kobierecki, dz. cyt., s. 266; Archiwum Główne Akt Dawnych w Warszawie (AGAD), Księgi miasta Sieradza (KMS) 39FF, 40 GG, s. 494. AGAD, Archiwum Skarbu Koronnego, Oddz. 174, k. 271, 306, 393, 409; M. Kobierecki, dz. cyt., s. 266. AGAD, KMS 36, k. 88–89v, 93–93v; I. Gieysztorowa, Wstęp do demografii staropolskiej, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1976, s. 196–196; M. Kobierecki, dz. cyt., s. 267; C. Kuklo, dz. cyt., s. 133. 392 Wszystko to miało istotny, bez wątpienia negatywny, wpływ na zaludnienie miasta. Niemniej jednak, u progu wielkiej wojny północnej mogło się wydawać, że Sieradz powoli zaczyna przezwyciężać kryzys, a liczba jego mieszkańców z pewnością zaczęła wzrastać. W roku 1703 w obrębie murów i wałów odnotowano 72 domy, na Przedmieściu Wielkim (Krakowskim) 32, a na Przedmieściu Małym (Warckim) 28 zamieszkałych budynków. Jeśli przyjmiemy, podobnie jak poprzednio, że w jednym domu w mieście zamieszkiwało przeciętnie 7 osób, to otrzymamy następujące wyniki: miasto – 504 osoby, Przedmieście Wielkie – 224 osoby, Przedmieście Małe – 196 osób. W sumie zatem, w 1703 r. liczbę mieszkańców Sieradza wraz z przedmieściami należałoby szacować na około 900–925 osób. Na podstawie zachowanych źródeł możemy również powiedzieć, jak nazywali się ówcześni mieszkańcy Sieradza. W obrębie murów i wałów zamieszkiwali mieszczanie noszący następujące nazwiska: Abrowicz, Biegański, Błażejowicz, Cendołowicz, Danielowicz, Dąbrowicz, Dziurkiewicz, Ewrychowicz, Gardzinowski, Gmerowski, Gołąbczyk, Gorczyczka, Gordonowicz, Gorzelowicz, Guzek, Gwiazda, Hamny, Humszowicz, Imieciński, Karazwny, Kęsik, Kleszczewicz, Kleszczyński, Kocka, Korczyczek, Kosicki, Kowal, Kraska, Krawiec, Krupski, Kuśnierz, Majkowski, Małkowicz, Marcinkowicz, Miller, Mysłowicz, Niemczak, Obuszek, Pawełczyk, Paszkowski, Peruga, Pędzik, Piechota, Piechocki, Plebańczyk, Płóciennik, Powalczyk, Ryszko, Skowronek, Sosnowski, Strzeżydziwski, Sulewicz, Szyjkowski, Ślepkowicz, Turczyk, Turczykowicz, Turowicz, Urbanek, Urbański, Wierzbicz, Wnukowicz, Woszczerski, Wyrobek i Żarciński. Na Przedmieściu Wielkim mieszkali nosiciele nazwisk: Bednarzyk, Brzuszek, Cieśla, Daniel, Gabryś, Gawroł, Głowa, Goraj, Grepłoszkowicz, Gruda, Haber, Kempka, Koska, Manuszek, Marszałek, Materek, Mazur, Paluch, Pantorczyk, Pasek, Pogoda, Sekułowicz, Stangreciak, Trykuła, Urbanek, Wrąbel, Zaręba, Ziętek i Zysek, a na Przedmieściu Małym: Berdeska, Częsik, Dopa, Kanoniczy, Kolaska, Korczyk, Kszowiecki, Kubus, Kurek, Lichawski, Łyska, Mazur, Melka, Piaskowski, Raczek, Rzeźnik, Szewc i Turczyk. Dodajmy w tym miejscu, że nie jest to lista pełna. Niektórych nazwisk nie udało się bowiem odczytać, a w kilku przypadkach podano jedynie określenia typu Januszów zięć, co rzecz jasna uniemożliwia przypisanie tej postaci jakiegokolwiek nazwiska5. W kolejnych latach Sieradz został dotknięty wszystkimi możliwymi nieszczęściami wojennymi. Przemarsze coraz to nowych oddziałów wojskowych, które dokonywały rabunków, niszczyły zabudowania i wymuszały od mieszczan dostawy żywności oraz wypłacane w gotówce kontrybucje przyczyniły się do upadku miasta. Dzieła zniszczenia dopełniła zaś epidemia dżumy i najpewniej innych chorób zakaźnych, która dotknęła miasto w latach 1708–1711. Wszystko to musiało doprowadzić do drastycznego spadku liczby mieszkańców Sieradza. __________ 5 AGAD, KMS 39FF, 40 GG, s. 896–903; W. Pogorzelski, Sieradz. Istniejące zabytki, przeszłość miasta, stan obecny, nakł. autora, Włocławek 1927; s. 96–97; C. Kuklo, dz. cyt., s. 86; Z. Anusik, Mieszkańcy Sieradza w XVIII wieku, [w:] Sieradz. Dzieje miasta…, s. 371. 393 W 1716 r. w obrębie murów i wałów miejskich zamieszkanych było już tylko 55 domów, na Przedmieściu Wielkim 26, a na Przedmieściu Małym jedynie 9. Przy zastosowaniu znanego nam przelicznika otrzymamy następujące wyniki: 385 mieszkańców miasta, 182 mieszkańców Przedmieścia Wielkiego i 63 Przedmieścia Małego. W sumie zatem, Sieradz wraz z przedmieściami zamieszkiwać mogło wówczas około 630 osób. Wydaje się jednak, że w rzeczywistości liczba mieszkańców miasta nie była większa niż 450. Dokonując w 1716 r. podziału kontrybucji przeznaczonej na utrzymanie chorągwi arkebuzerskiej starosty owruckiego Józefa Brzuchowskiego, władze Sieradza sporządziły listę właścicieli wszystkich posesji tak w mieście, jak i na przedmieściach. Przy nazwisku każdego z nich zaznaczono przypadającą na niego kwotę składki, która wahała się w obrębie umocnień od 74 do 2 złp, a na przedmieściach od 84 do 3 złp. Najwyżej opodatkowanymi mieszkańcami Sieradza byli: Tuszyński – 74 złp, spadkobiercy Cygana (najpewniej Pawła, używającego też nazwiska Cygański, landwójta sieradzkiego) – 70 złp i Michał Gwiazda – 70 złp. Kolejni podatnicy: Kamiński, Paweł Kraska, Błażejowicz, Piechowski i Wierzbiczowie zapłacili odpowiednio 45, 37, dwa razy po 30 i 26 złp. Zobowiązania pozostałych nie przekraczały kwoty 24 złp. Składkę w tej wysokości wpłacili: Biegański, Drozdowicz, Dzikowski, Piotr Kraska i Antoni Skowronek. Właścicielami pozostałych posesji w mieście byli: Borowski, Doborska, Domańska, Dublanowicz, Jan Elmanowicz, Filuszek, Gordonowa, Grzebkowicz, Grzebkowiczowa, Grzesik, Kazimierz Gwiazda, Kamasowicz, Stefan Kamasowicz, Karwaśny, Kępkowicz, Korcłowski, Kosiński, Koska, Jan Kraska, Małkowicz, Maraszek, Miedzgarski, Mikulicz, Piotr Moła, Andrzej Moździerczyk, Muszyński, Mysłowski, Nowakowski, Obestrowicz, Olszowiec, Oprezowski, Piaskowski, Pochowski, Smuglewicz, Snopkowski, Szafrankowie, Łukasz Turczyk, Tomasz Turczyk, Urbanowicz, Walachowski i Wrąbel. Najbogatszymi mieszkańcami Przedmieścia Wielkiego byli (w nawiasach podano kwotę wniesionej składki): Urbański (84 złp), Wojciech Kępniak (75 złp), Domżalikowie (70 złp), Marcin Cichy (60 złp), Jan Gastolik (48 złp), Wojciech Cichy (34 złp), Trykuła (34 złp), Gruda (31 złp), Daniel (30 złp), Bartłomiej Gastolik (30 złp), Kocka (30 złp), Michał Kolaska (30 złp), Maciej Pertkowicz (30 złp), Walenty Gastolik (24 złp), Ziętek (24 złp), Marcin Mazur (22 złp). Na Przedmieściu Krakowskim właścicielami opodatkowanych posesji byli ponadto: Berdes, Gabryś, Ignacy Kępniak, Marcin Korczyk, Marzuszkowa, Mintuszak, Olbiński, Olszowska, Pawlik, Pogoda i Zaręba. Zwraca uwagę fakt, że ponad połowę mieszkańców tego przedmieścia stanowili ludzie stosunkowo zamożni, którzy wnieśli opłaty znacznie przewyższające kwoty wnoszone przez większość mieszkańców właściwego miasta. Uwagi tej nie można natomiast odnieść do Przedmieścia Warckiego, gdzie jedynie Grzegorz Gabryś zapłacił składkę w wysokości 24 złp, a Walenty Moła – 20 złp. Pozostali mieszkańcy tego przedmieścia – Grzegorz Kolaska, Jakub Kolaska, Kurek, Mazur, Michał Mołka, Andrzej Walczak i Jan Woźniak zasilili natomiast miejską kasę opłatami w wysokości od 17 do 7 złp. Dodajmy tylko, że wraz z mieszkańcami Zapusty Wielkiej i Małej, którzy wpłacili 394 320 złp, mieszczanie i przedmieszczanie sieradzcy zebrali wówczas niebagatelną – zważywszy na zniszczenia jakich doznało miasto – kwotę 2312 złp6. W świetle sporządzonych w latach 1723–1724 rejestrów pogłównego, podatku opłacanego przez mieszczan sieradzkich w dwóch ratach – jesiennej i wiosennej, możemy stwierdzić, że liczba mieszkańców miasta jeszcze się zmniejszyła. Jesienią 1723 r. liczba domów w obrębie umocnień wynosiła 53. W każdym z nich odnotowano jednak niewielką liczbę mieszkańców. Lista posesorów wyglądała wówczas następująco (w nawiasach podano liczbę płatników podatku): Bajerski (2), Biegański (4), Błażejowicz (4), Brzezicki (4), Chwastowski (2), Dropik (4), Stanisław Drozdowicz (4), Dublakowicz (3), Dzikowski (1), Józef Grzebkowicz (2) Grzebkowiczowa (1), Kazimierz Gwiazda (2), Michał Gwiazda (4), Kamasowicz (3), Kamiński (3), Jan Kaniewicz (2), Stefan Kaniewicz (2), Karwaśny (3), Kęsikowicz (3), Korczowski (3), Koska (3), Paweł Kraska (4), Piotr Kraska (2), Jan Kraszczyński (2), Kurakowski (4), Łopacina z zięciem (3), Małek (2), Materek (4), Miedzgarski (3), Mikulec (2), Moździerczyk (5), Muszyński (4), Mysłowski (5), Nowakowski (3), Olszowiec (2), Olszowski (3), Ordonowicz (1), Piaskowski (2), Piechocki (5), Pochowski (3), Polanowicz (4), Antoni Skowronek (2), Snopkowski (2), Staszkiewicz (2), Szafrankowicz (2), Śmiglewicz (4), Tempska (1), Łukasz Turczyk (3), Tomasz Turczyk (2), Tuszyński (4), Urbanowicz (4), Walachowski (1), Wierzbicz (4). W sumie w mieście zamieszkiwały zatem 153 osoby zobowiązane do opłacania pogłównego. Na Przedmieściu Wielkim wykazano 28 domów i 86 mieszkańców. Właścicielami domów na tym przedmieściu byli wówczas: Marcin Cichy (3), Wojciech Cichy (3), Błażej Domżalik (4), Jan Domżalik (3), Gabryś (2), Bartłomiej Gastolik (3), Jan Gastolik (2), Walenty Gastolik (3), Gruda (5), Jan Kępniak (3), Wojciech Kępniak (6), Kocka (5), Michał Kolaska (2), Marcin Kurek (2), Marszałkówna (2), Marzuszkowa (2), Marcin Mazur (4), Mintuszak (2), Olbiński (2), Olszowska (2), Paluchówna (1), Pawlik (3), Maciej Pertkowicz (5), Pogoda (3), Trykuła (3), Urbanek (5), Zaręba (2) i Ziętek (4). Na Przedmieściu Małym odnotowano z kolei 12 domów i 27 płatników pogłównego. Właścicielami tych posesji byli: Grzegorz Gabryś (2), Grzegorz Kolaska (3), Jakub Kolaska (2), Kurek (2), Mołka (2), Walenty Mołka (2), Piotr Moła 2, Klemens Mazur (3), Pozowski (2), Skowronek (3), Walczak (2) i Woźniak (2). W całym mieście wraz z obu przedmieściami naliczono __________ 6 AGAD, KMS 42, k. 11–13; B. Baranowski, Stosunki gospodarcze i społeczne w XVII i XVIII wieku, [w:] Szkice z dziejów Sieradzkiego, red. J. Śmiałowski, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Łódź 1977, s. 114–115; Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich (SGKP), red. B. Chlebowski, W. Walewski i F. Sulimierski, t. X, Warszawa 1889, s. 576; Z. Anusik, dz. cyt., s. 371–372. W tym miejscu warto zwrócić uwagę, że przyjmowany przez demografów przelicznik 7 osób mieszkających w jednym domu powinno się w zasadzie stosować jedynie w czasach pokoju. Zważywszy na fakt, że w 1716 r. w województwie sieradzkim trwały jeszcze walki pomiędzy wojskami saskimi a oddziałami konfederatów tarnogrodzkich, nie będzie dużym błędem obniżenie stosowanego przelicznika do 5 lub nawet 4 osób na jeden dom. Obliczona w ten sposób liczba mieszkańców Sieradza wyniosłaby zatem od 360 do 450 osób. 395 wówczas 266 osób. Należy jednak pamiętać, że w wykazach pogłównego pomijano dzieci do lat 10, które w owym czasie stanowiły około 30% ogółu populacji oraz biedotę miejską. Po uwzględnieniu tych zastrzeżeń, liczbę mieszkańców Sieradza w końcu 1723 r. szacować zatem można na nieco ponad 400 osób7. W ciągu kilku miesięcy, które dzieliły termin wpłaty pierwszej i drugiej raty pogłównego, w Sieradzu zaszły dość znaczne zmiany. Liczba domów w mieście w dalszym ciągu wynosiła 53, ale odnotowano w nich jedynie 141 mieszkańców. Na Przedmieściu Wielkim liczba domów zmniejszyła się z 28 do 27, a mieszkańców z 86 do 75. Na Przedmieściu Warckim było z kolei 10 domów (poprzednio 12), które zamieszkiwało 21 osób (poprzednio wykazano 27). W sumie zatem w mieście oraz na obu przedmieściach w marcu 1724 r. zamieszkiwało jedynie 237 osób zobowiązanych do opłacania pogłównego. Ubytek 29 stałych mieszkańców rekompensował jednak fakt, że w tym samym rejestrze wykazano 31 postronnych, którzy jedynie czasowo przebywali w Sieradzu. Jeśli weźmiemy to pod uwagę i – podobnie jak poprzednio – doliczymy dzieci poniżej 10 roku życia oraz biedotę miejską, to w sumie możemy stwierdzić, że liczba mieszkańców miasta nie uległa zmianie i w dalszym ciągu możemy ją szacować na nieco ponad 400 osób8. W kolejnych latach Sieradz stopniowo przezwyciężał kryzys demograficzny. Szczególnie szybki wzrost liczby mieszkańców miasta nastąpił w drugiej połowie stulecia. Ze źródeł kościelnych wynika, że w 1780 r. do spowiedzi przystąpiło w Sieradzu 681, a w obu Zapustach 105 wiernych. Lustracja starostwa sieradzkiego z 1789 r. wykazała z kolei 95 domów w mieście oraz 85 na przedmieściach. Warto może – dla porównania ze stanem z pierwszej ćwierci XVIII w. – przedstawić listę właścicieli sieradzkich posesji. W Rynku odnotowano 20 domów. Ich właścicielami byli: Franciszek Mazur (dwa domy), Józef Nowicki, Bonawentura Gwiaździński (dwa domy), Franciszek Papierski, Franciszek Brzezicki, Szymon Brzeziński, Andrzej Zwoliński, Walenty Urbański, Błażej Librowski, Stanisław Gwiaździński, Brunon Domżalski, Bugumił Mazur, Wojciech Pertkowicz, Franciszek Jurkiewicz, Benedykt Osuchowski, sukcesorzy Antoniego Kwiatkowskiego i Adam Zwoliński. Na ulicy Dominikańskiej znajdowały się kolejne posesje: sukcesorów Wiśniewskiego (jedyny murowany dom w mieście), Agnieszki Librowskiej, Antoniego Rzepińskiego, Macieja Powalskiego, Wojciecha Powalskiego, Jana Kopkowicza, Rozalii Nowakowskiej, Kraszczyńskiego i wdowy Poradziny. Na Tatarczym Rynku wykazano własność: Wojciecha Powalskiego, Adama Muszyńskiego, Dominika Pogockiego, Marianny Polanowiczowej, Bonawentury Borowicza, wdowy Skowronkowej, Ignacego Kwaśniewskiego, Mateusza Ziajkiewicza, Gołaszewskiej, Antoniego Elmanowicza, Andrzeja Kamasowicza, Marcina Mysłowskiego __________ 7 8 AGAD, KMS 42, k. 20–22; Z. Anusik, dz. cyt., s. 373. AGAD, KMS 42, k. 2–4, 6–7; Z. Anusik, dz. cyt., s. 373; J. Kobierzycki, Szkice z dziejów Sieradzkiego, cz. 2, Warszawa 1915, s. 39; W. Pogorzelski, dz. cyt., s. 100; B. Baranowski, dz. cyt., s. 114–115; R. Rosin, Historia regionu w okresie przedrozbiorowym, [w:] Województwo sieradzkie. Zarys dziejów, obraz współczesny, perspektywy rozwoju, red. W. Piotrowski, Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, Łódź–Sieradz 1980, s. 92. 396 i Aleksego Tokarskiego. Na ulicy Zamkowej domy posiadali: Tomasz Świętkiewicz, Stefan Miedzgarski, Jan Elmanowicz, Antoni Chwiałkowski (Fiałkowski), Mateusz Kiciński, Andrzej Kraszczyński, Kiciński, wdowa Staszkiewiczowa, Franciszek Muszyński, Jan Ptaszyński, Wojciech Muszyński, Ignacy Materski, Antoni Korczyk, Andrzej Zwoliński (dwa domy), Błażej Dąbrowski, Powalski (dwa domy), Seweryn Wrąbel i Kiciński. Na ulicy Wsiawej właścicielami posesji byli: Franciszek Webrzyński, Marcin Mechliński, Józef Pertkowicz, Kopkowicz, Jan Skowroński, Stanisław Jankowski i sukcesorzy Zwolińskiego. Na ulicy Krakowskiej odnotowano domy: Jana Korczyka, Grzegorza Polanowicza, Balcera Mężyńskiego, Franciszka Mazura, Brzezickich, Adama Drozdowicza, Domżała, Walentego Widawskiego, Melchiora Drozdowicza, Franciszka Mazura, wdowy Aczkiewiczowej i Ignacego Jankowskiego. Na ulicy Katowskiej dom posiadał Franciszek Jankowski, a trzy pozostałe należały do Andrzeja Zwolińskiego. Wreszcie na ulicy Warckiej właścicielami położonych tam posesji byli: Augustyn Ziajkiewicz, Marcin Prezlewicz, Ignacy Muszyński, Zawadzki, Szymon Pichelski, wdowa Turowiczowa, Jacek Mazur, Walenty Kolaska, Szymon Kamasowicz i Bogumił Polanowicz9. Na Przedmieściu Krakowskim domy posiadali: Franciszek Mazur, Antoni Trykuła, Papierski, Bartłomiej Jerominek, Kocka, Marcin Gastoł, Wawrzyniec Kocka, Tugowie, wdowa Staśkowa, wdowa Pawliczka, Jakub Opas, Jakub Nagala, Sebastian Walczak, Grzegorz Gawron, Błażej Poczesny, Grzegorz Szczepaniak, Szczepan Górny, Józef Kiełbik, Łukasz Krzyżański, Stanisław Kurek, Błażej Poczesny, Tomasz Adasik, wdowa Imbirkowa, Stanisław Poczesny, Kasper Kiełek, Józef Krzyżański, Stanisław Ziętek, Jakub Szymala, Jan Pertkowicz, Błażej Daniel, Ludwik Kasprzak, Jan Bednarzyk, Andrzej Daniel, Grzegorz Oryzel, Marcjan Mazur, Jan Brzezicki, Antoni Kubacki, Kazimierz Lesiak, Marcjusz Gałka, Kazimierz Mazur, Wawrzyniec Rucki, Józef Wojciechowski, Jan Kocka, Mikołaj Skotnicki, Andrzej Zwoliński, Adam Lesiak, Jan Kocka, Maciej Draniec, Andrzej Cygan, Ludwik Jasnos, Marcin Marszałek, Józef Drańczyk, Marek Gardzina, Maciej Cichy, Wojciech Prawęcki, Wojciech Korczyk, Błażej Trzepski, Wawrzyniec Słomiany i Szymon Berdes. Domy położone na Przedmieściu Małym były z kolei własnością: Tomasza Miszczaka, Porady (dwa domy), Michała Cybulskiego, Jana Dybały, Sebastiana Kolaski, Błażeja Mazura, wdowy Janiaczki, Macieja Góralczyka, Kaspra Cichego, Teodora Kubiaka, Dominika Adasika, wdowy Rejniaczki, Józefa Osuchowskiego, Dominika Gajdy, Tomasza Osuchowskiego, Jakuba Lesińskiego, Łukasza Pichelki, Jana Nawrockiego, Andrzeja Zwolińskiego (dwa domy), wdowy Osuchowskiej i Kazimierza Kolaski10. Zwróćmy w tym miejscu uwagę na fakt, że najbogatszy w tym czasie mieszczanin sieradzki – Andrzej Zwoliński był właścicielem 6 domów __________ 9 10 W. Kujawski, Kościelne dzieje Sieradza, Włocławskie Wydawnictwo Diecezjalne, Włocławek 1998, s. 165–166; Lustracja dóbr królewskich województw wielkopolskich i kujawskich 1789, cz. 2 (Województwo sieradzkie), t. I (Powiaty sieradzki i szadkowski), (Lustracja 1789), wyd. R. Kabaciński, K. Mikulski i J. Pakulski, Towarzystwo Naukowe w Toruniu, Toruń 2004, s. 33–34. Lustracja 1789, s. 34; Z. Anusik, dz. cyt., s. 374–375. 397 w mieście i 3 na przedmieściach, a drugi w kolejności – Franciszek Mazur 4 domów w mieście i 1 na przedmieściach. Przy zastosowaniu znanego nam przelicznika – 7 mieszkańców na 1 dom – moglibyśmy oszacować liczbę mieszkańców Sieradza w roku 1789 na 1260 osób. W rzeczywistości była ona z pewnością nieco niższa, gdyż trudno przypuszczać, aby we wszystkich domach należących do Andrzeja Zwolińskiego i Franciszka Mazura mieszkało po 7 osób. A przecież właścicieli więcej niż 1 domu było w ówczesnym Sieradzu znacznie więcej. Według źródeł kościelnych, w 1791 r. w Sieradzu mieszkało 506 mężczyzn, a ponadto 564 kobiety, 3 chłopcy, 13 dziewczynek, 1 innowierca i 52 Żydów. Daje to w sumie liczbę 1139 osób tworzących ówczesną populację miasta, ale w tym przypadku dość znacznie zaniżona wydaje się liczba dzieci. Dodajmy także, że w tym samym czasie w obu Zapustach odnotowano 63 mężczyzn i 81 kobiet, czyli 144 osoby. Znacznie dokładniejszy spis ludności dokonany na polecenie władz pruskich w końcu 1793 r. podaje z kolei, że w Sieradzu zamieszkiwało wówczas 254 mężczyzn, 309 kobiet, 96 chłopców powyżej 10 roku życia, 191 chłopców poniżej 10 roku życia, 110 dziewczynek powyżej 10 roku życia, 160 dziewczynek poniżej 10 roku życia, 2 towarzyszy, 6 uczniów pobierających nauki w miejscowych szkołach, 44 służących, 51 dziewek służebnych i 11 obcych. W sumie daje to liczbę 1234 mieszkańców miasta. Wśród nich było 2 kalwinistów, 13 luteran, 1149 katolików i 70 wyznawców judaizmu. Tak więc śmiało można powiedzieć, że u schyłku istnienia pierwszej Rzeczypospolitej Sieradz zamieszkiwało około 1250 osób. Oznacza to, że w porównaniu do roku 1724 liczba jego mieszkańców wzrosła niemal trzykrotnie11. __________ 11 Z. Anusik, dz. cyt., s. 375–376; W. Kujawski, dz. cyt., s. 166; B. Baranowski, dz. cyt., s. 115; W. Pogorzelski, dz. cyt., s. 102; J. Kobierzycki, dz. cyt., cz. 2, s. 47; J. Wąsicki, Opisy miast polskich z lat 1793–1794, cz. 2, Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, Poznań 1962, s. 800. Zwróćmy w tym miejscu uwagę na szybki wzrost liczby Żydów w Sieradzu. W 1784 r. było ich tutaj zaledwie 32, podczas gdy w 1787 r. już 71. Dodajmy także, że pojawiająca się w literaturze przedmiotu informacja, że w 1792 r. odnotowano w Sieradzu aż 200 właścicieli posesji jest zdecydowanie przesadzona. 398 The residents of Sieradz in the seventeenth and eighteenth century – the demographic study In the days of the First Polish Republic Sieradz was the capital of the voivodeship and the county, the seat of the district and magistrate courts as well as the offices of the district authorities. In the sixteenth century it was the most significant city of the voivodeship of Sieradz. However, over the years its role has decreased considerably. In the first half of the seventeenth century Sieradz belonged to a group of medium-sized cities. In the early thirties of the seventeenth century about 2200–2300 people lived in Sieradz. But after the wars of the mid-seventeenth century the number of its inhabitants fell to 1100–1200 people. In the mid-seventies of the seventeenth century Sieradz was inhabited by about 550–800 people. In the middle of the next decade, the number of the residents of the city was only about 450. At the beginning of the eighteenth century town slowly began to overcome the demographic crisis and in 1703 its population was estimated at 900–925 people. During the Great Northern War Sieradz had been affected by all possible misfortunes of war. This led to a further decrease in the number of its inhabitants. In 1716 there were only 630 residents of the city. In the end of 1723 and the beginning of 1724 Sieradz was inhabited by only a little over 400 people. Only at the end of the existence of the First Polish Republic the number of its inhabitants has increased significantly. Censuses from the years 1789–1793 show that about 1250 people lived in Sieradz at this time. This means that compared to the turn of the years 1723 and 1724 its population had almost tripled. 399 „Zeszyty Wiejskie”, Z. XXII, 2016 Rafał Kowalczyk Uniwersytet Łódzki Instytut Historii Władca wizjoner. Reformy agrarne Józefa II Ryc. 1. Cesarz Józef II1 Na początku XVIII stulecia Austria była krajem rolniczym, o typowo feudalnej gospodarce niedostosowanej do zmieniającej się sytuacji gospodarczej Europy. Austria była monarchią wielką, ale tylko pod względem liczby ludności i terytorium. Brak reform powodował, że sukcesywnie z roku na rok stawała się w państwem słabszym, o niewydolnym systemie fiskalnym i podatkowym. Był to typowy „kolos na glinianych nogach”. Sytuacja ulegała jeszcze pogorszeniu z początkiem XVIII w. Brak reform, rozdmuchane wydatki na armię, niewielkie wpływy z podatków, powodowały stały wzrost zadłużenia. W latach 1700–1740 budżety państwa opiewały na sumy od 16 do 40 mln. florenów. W tym czasie dług publiczny wzrósł blisko pięciokrotnie, z 22 do 99 milionów florenów2. __________ 1 2 Rep. A. Sokołowski, Dzieje porozbiorowe narodu polskiego ilustrowane, t. 1, Druk i Nakład Tow. Akc. Wydawniczo-Drukarskiego „Wiek”, Warszawa 1904. J. Bérenger, Joseph II serviteur de l’État, Paris 2007, s. 307–308; R. Kowalczyk, Polityka fiskalna i gospodarcza Józefa II, „Studia z Historii Społeczno-Gospodarczej XIX i XX wieku”, t. 9, 2011, s. 7. 401 W rezultacie, kiedy w roku 1740 tron obejmowała Maria Teresa, zadłużenie Austrii dochodziło do niebezpiecznych rozmiarów, zagrażających stabilności państwa. Maria Teresa nie mogła przystąpić do reformy finansów państwa, gdyż wojna o sukcesję, pochłaniała ogromne środki finansowe. Sytuacja finansów Cesarstwa Austriackiego nie uległa więc polepszeniu. Monarchia Habsburgów jeszcze bardziej osłabła w momencie utraty Śląska – jednej z najbogatszych dzielnicy państwa. W XVIII stuleciu Śląsk był najsilniejszą pod względem ekonomicznym dzielnicą monarchii Habsburgów. Utrata dochodów ze Śląska była bardzo dotkliwa dla państwa3. Maria Teresa doskonale zdawała sobie sprawę ze słabości państwa. Dlatego podjęła próby odrzucenia przeżytków feudalnych i wdrożenia reform agrarnych. W rezultacie, patentem z roku 1772, zobowiązała właścicieli dóbr do składnia tzw. fasji, czyli zeznań o dochodach uzyskiwanych ze świadczeń włościan. W roku 1775 Maria Teresa w kolejnym patencie zabroniła powiększania pańszczyzny ponad ustalone wcześniej wymiary i zakazywała zmuszania do pracy chłopów w dni świąteczne. Jednak to nie Maria Teresa zapisała się w historii Austrii jako reformator państwa, który podjął próbę zlikwidowania przeżytków feudalnych, dążąc do uczynienia z Austrii państwa nowoczesnego, na wzór Prus Fryderyka II. Najwybitniejszym reformatorem monarchii Habsburgów w XVIII stuleciu był Józef II. Józef II uznawany jest za symbol austriackich reform, symbol drogi Austrii ku nowoczesności. Władca ten chciał uczynić monarchię habsburską nowoczesną, właśnie na wzór centralistycznej monarchii Hohenzollernów Fryderyka II. Józef II zdecydował się wprowadzić rozwiązania, które reformowały państwo, głównie kładąc nacisk na reformę struktury społecznej i zmianę położenia chłopów w państwie. Patentem z roku 1782 Józef II wprowadził tzw. umiarkowane poddaństwo. Chłopi uzyskali prawo tzw. wychodu ze wsi. Jedynym ograniczeniem była konieczność przestrzegania przez nich przepisów werbunkowych. Chłopi tzw. niezakupni musieli również znaleźć zastępcę. W praktyce ograniczyło to możliwości wychodu dla największej grupy, gdyż swobodnie odejść mogli tylko najbogatsi tzw. zakupi i najubożsi. Chłopi uzyskali prawo do swobodnego zawierania związków małżeńskich, a ich dzieci prawo do wolnego wyboru zawodu. Z wyjątkiem sierot, dzieci chłopów nie były zobowiązane do pracy we dworze. Nadto kolejny patent zapewniał chłopom prawo wznoszenia do władz państwowych skarg na dziedziców. Ograniczono także prawo dworu do nakładania kar pieniężnych i stosowania kar chłosty. Ogół reform agrarnych wraz z patentami Marii Teresy został ujęty w tzw. Robtopatent z roku 1786. Przede wszystkim ustalał rozmiar pańszczyzny na trzy dni w tygodniu z gospodarstwa chłopskiego. Dzień pracy ustalony został na dwanaście godzin w miesiącach letnich i osiem godzin w miesiącach zimowych. Nadto zlikwidowane __________ 3 D.F. Good, The economic rise of the Habsburg empire 1750–1914, Berkley–Los Angeles–London 1984, s. 28; J. Kallbrunner, Maria–Theresias politisches testament, Vienna 1953, s. 75; J. Bérenger, Joseph II serviteur de l’État, Paris 2007, s. 301, 308; R. Kowalczyk, dz. cyt., s. 8. 402 zostały różnego rodzaju powinności i daniny feudalne, które dotychczas opłacane były w tzw. „naturze”. Wzmocnione zostało również chłopskie prawo do gruntu. Zabroniono włączania ziemi chłopskiej do folwarków, co w efekcie łączyło się z przyznaniem chłopom nieusuwalnych praw do gruntu pod warunkiem właściwego spełniania powinności. Od tego momentu chłopi otrzymali dożywotnie prawo użytkowania ziemi, a ich usunięcie z niej mogło nastąpić na podstawie wyroku sądowego4. Jednak najdalej idącą reformą agrarną Józefa II była tzw. reforma urbarialna z roku 1789. Wprowadzono ją 1 listopada 1789 r. Przewidywała ona, że chłop będzie zatrzymywać około 70% dochodu ze swojego gospodarstwa, natomiast około 18% stanowić miał czynsz (zamiast pańszczyzny), a pozostałe 12% podatek dla państwa. Dla celów reformy urbarialnej z roku 1789 opracowany został w latach 1785–1787 kataster gruntowy (tzw. metryka józefińska), czyli oszacowanie dochodów z ziemi chłopskiej i dworskiej. Przedwczesna śmierć monarchy (Józef II zmarł w roku 1790), spowodowała odejście od patentów józefińskich. Szlachta niezadowolona z ich wprowadzenia wymusiła na nowym monarsze Leopoldzie II Habsburgu cofnięcie najważniejszej reformy Józefa II – reformy urbarialnej, która miała zmienić stosunki produkcji w rolnictwie. Cel zasadniczy – zamiana pańszczyzny i danin w naturze na czynsz pieniężny, który mocą reformy z 1 listopada 1789 r. wprowadzono w monarchii habsburskiej – został całkowicie zarzucony. W roku 1808 nastąpiło praktyczne odejście od patentów józefińskich, co wyraziło się w weryfikacji powinności włościan. Jedyne, co udało się ocalić z patentów Józefa II to włączenie gruntów włościańskich do obrotu handlowego. Z prawa tego można było korzystać, pod warunkiem zgłoszenia umowy kupna–sprzedaży władzom i wpisania jej do księgi hipotecznej. Regulował to Allgemeines Burgerliches Gesetzbuch (kodeks cywilny austriacki), który ostateczną sankcję cesarską uzyskał 1 czerwca 1811 r., a na początku 1812, wszedł w życie we wszystkich krajach monarchii habsburskiej5. Austria końca XVIII stulecia, jest przykładem państwa, w którym wprowadzone reformy, które miały doprowadzić do przeobrażeń społecznych kraju, zakończyły się fiaskiem, gdyż po śmierci władcy wizjonera u steru państwa stanęli Habsburgowie, którym brakowało woli i wizji potrzeby zreformowania państwa6. Dotychczasowi beneficjenci feudalnego państwa – Kościół katolicki __________ 4 5 6 D.F. Good, dz. cyt., s. 24; Ch. Ingrao, The Habsburg Monarchy 1618–1815, Cambridge 1994, s. 186; R. Kowalczyk, Polityka gospodarcza i finansowa Księstwa Warszawskiego 1807–1812, Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, Łódź 2010, s. 135–136; R. Kowalczyk, Ukraina – „tygrys” XIX–wiecznych przeobrażeń gospodarczych Europy, НАУКОВИЙ ЭБIPНИK, YKPAÏHA TA ПOЛЩA: mминуле, сьогодення, перспективи, Луцьк 2016 – w druku. S. Grodziski, Historia ustroju społeczno-politycznego Galicji (1772–1914), Wrocław 1972, s. 74; R. Kołodziejczyk, Kształtowanie się kapitalizmu na ziemiach polskich w latach 1796–1864, Warszawa 1964, s. 14–15; R. Kowalczyk, Polityka gospodarcza i finansowa…, s. 135–136. Ch. Ingrao, dz. cyt., s. 195; R. Kowalczyk, Polityka fiskalna i gospodarcza…, s. 24. 403 i ziemiaństwo, nie chcieli reform ograniczających ich dochody i wpływy, a następcy Józefa II nie byli mężami stanu na tyle konsekwentnymi, by przeciwstawić się naciskowi tak wpływowych grup. Józef II dążył do gruntownej przebudowy państwa, właściwie do budowy nowego państwa, które zasadzałoby się na podstawowych tendencjach: centralizmie, unifikacji i zniesieniu przywilejów feudalnych. Stanowiło to podstawę reformy józefińskiej. By skutecznie wprowadzić w życie trudne reformy agrarne, Józef II musiał dokonać przeobrażeń w państwie, unifikując wchodzące w skład monarchii kraje, aby stworzyć jednolity system polityczno-gospodarczy i wzmocnić władzę centralną – władzę Habsburgów7. Józef II miał bardzo silną opozycję w szlachcie, która nie rozumiała konieczności reform państwa, zniesienia przeżytków feudalnych, by monarchia Habsburgów mogła konkurować z potęgami Europy kontynentalnej. Szlachta z funkcjonującymi w państwie przeżytkami feudalnymi, z których czerpała profity, nie chciała żadnych zmian. Nie miała ani świadomości ekonomicznej, ani też nie chciała nic stracić z należnych jej powinności feudalnych. Dodatkowo na silną opozycję przeciw reformom Józefa II nałożył się partykularyzm w ramach monarchii habsburskiej. W celu przeprowadzenia z sukcesem reform Józef II musiał wzmocnić na tyle rząd centralny, aby osłabić arystokratyczny partykularyzm, stojący na gruncie panującego wszechwładnie feudalizmu. Józefowi II udało się bez problemów wprowadzić reformy w krajach dziedzicznych. Na silny opór natrafił w krajach świętego Stefana. Dlatego też zintegrował finanse Węgier i Siedmiogrodu8. Reformatorski cesarz dążył do stworzenia jednolitego organizmu państwowego, na bazie którego udałoby się zbudować zręby silnego państwa, z liczną armią oraz nowoczesną gospodarką, będącą podstawą potęgi jego rodu – dynastii Habsburgów. Dążył do ujednolicenia języka, administracji i systemu podatkowego. Bez tego nie mógł przystąpić do dalszych reform. Konieczne do tego okazało się podźwignięcie słabych gospodarczo Węgier. Jednak na Węgrzech opozycja przeciw reformom Józefa II była bardzo silna. Szlachta, właściciele ziemscy, żyjąc w zamkniętym kręgu pozostałości feudalnych, nie rozumiała potrzeby reform, uważali, że ich wdrożenie podetnie żywotne podstawy ich egzystencji. W rezultacie Józef II nie zdecydował się na konfrontacje. Postanowił wprowadzić je w krajach dziedzicznych i dopiero po ich sukcesie wdrożyć je w krajach świętego Stefana. By nie drażnić szlachty z Węgier i Siedmiogrodu, oficjalne komunikaty z Wiednia nie zostały nawet wysłane do wszystkich regionów krajów należących do Korony świętego Stefana. W rezultacie o ich wdrożeniu, bardziej zacofana szlachta węgierska czy z Siedmiogrodu, nie miała __________ 7 8 F. Fejtö, Józef II Habsburg rewolucjonista, przeł. A. Kołodziej, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1993, s. 213; Ch. Ingrao, dz. cyt., s. 196; R. Kowalczyk, Polityka fiskalna i gospodarcza…, s. 12. W. Felczak, Historia Węgier, Wydawnictwo Zakładu Narodowego im. Ossolińskich, Wrocław–Warszawa–Kraków–Gdańsk 1983, s. 175; Historie de la Hongrie des orgines à nos jours, éd. I. Barta, I.T. Berend, P. Hanák, M. Lackó, L. Makkai, Z.L. Nagy, G. Ránki, Préface de G. Castellan, Budapest 1974, s. 226–228. 404 pojęcia9. Trudno się więc dziwić, że Węgry były krajem typowo rolniczym, skostniałym feudalnie rejonem Cesarstwa Austriackiego, gdzie manufaktury zakładano bardzo sporadycznie10. Usytuowane były w niewielkich enklawach, w większych ośrodkach miejskich, centrach handlowych, w większości w zachodniej, nowocześniejszej części państwa. Była ich tak niewielka ilość, że nie mogły zaspokoić nawet popytu wewnętrznego. Warto zaznaczyć, że ludność miast na Węgrzech była nieliczna, stanowiła zaledwie 5% i tonęła w morzu ludności parającej się rolnictwem, zamkniętej w okowach feudalizmu. Zamknięta w swych wielowiekowych przywilejach szlachta zdawała się odporna na jakiekolwiek nowoczesne prądy zmian, jakie niosło ze sobą oświecenie. Natomiast niewątpliwym liderem przeobrażeń gospodarczych w Cesarstwie Austriackim były Czechy. W Czechach i Austrii ludność miast wynosiła 15%. Natomiast odsetek ludności żyjącej z rolnictwa pod koniec XVIII w. w okresie rządów Józefa II wyraźnie się zmniejszył. W pozostałych prowincjach Cesarstwa Austriackiego, w szczególności na południu i wschodzie odsetek ludności żyjącej z rolnictwa wynosił ponad 90%11. Reformy Józefa II, jego merkantylizm, dążył do stworzenia jednego, silnego organizmu państwowego. Polegało to na scentralizowaniu państwa, wprowadzeniu reform administracyjnych, społecznych, jak i osłabieniu pozycji Kościoła katolickiego. Szło to w parze z koniecznością zwiększenia dochodów budżetowych, wzrostu fiskalizmu. Jednak nakręcenie koniunktury przy zbyt wysokim podkręceniu śruby fiskalnej, kosztach reform, tak administracyjnych, jak i społecznych, konieczności wdrażania nowych technologii, które stymulowałyby rozwój przemysłu oraz wzroście liczebności wojska było niezwykle trudne. Bez reformy monetarnej i zwiększenia w obiegu środków pieniężnych, nawet kosztem wzrostu inflacji było to niemożliwe. Dlatego też Józef II wyraźnie zwiększył ilość pieniędzy na rynku, wprowadzając je do obiegu. W Austrii było to możliwe tylko poprzez emisje papierowych bankocetli, czyli nisko kosztowy dodruk papierowego pieniądza. Józef II zdając sobie sprawę ze słabości gospodarczej Austrii, postawił przed wszystkim na rozwój jej rynku wewnętrznego. Wprowadził wysokie cła, chroniąc rynek wewnętrzny przez obcą konkurencją. Starał się tym samym rozwijać potencjał gospodarczy krajów należących do Imperium Habsburgów. Jednocześnie dążył do transferu technologii, z krajów będących na wyższym poziomie gospodarczym, przede wszystkim od lidera ówczesnej zglobalizowanej gospodarki – Wielkiej Brytanii. Wykorzystywał jednak osiągnięcia wszystkich państw, które dokonywały z sukcesem przeobrażeń gospodarczych, industrializując państwa, w tym z Prus, by tylko przyśpieszyć proces przemian __________ 9 10 11 Historie de la Hongrie…, s. 226–228, 230–232; Ch. Ingrao, dz. cyt., s. 201. Historie de la Hongrie…, s. 219–221. D.F. Good, dz. cyt., s. 23; Ch. Ingrao, dz. cyt., s. 185; H. Hassinger, Der Stand der Manufakturen in den deutschen Erbändern des 18. Jahrhunderts, [in:] Die wirtschaftliche Situations in Deutschland und Österreich um die Wede vom 18. zum 19. Jahrhundert, Hrsg. Fridrich Lütge, Stuttgart 1964, s. 113; R. Kowalczyk, Polityka fiskalna i gospodarcza…, s. 16. 405 w gospodarce, mechanizację produkcji i transportu. W Austrii nie koncentrowano się jednak na inwestycjach w jednym regionie, ani też na budowie jednego kompleksu państwowego, tak jak w Prusach, na Górnym Śląsku. Generalnie stymulowano rozwój poszczególnych ośrodków, w różnych częściach państwa. Znikome było też zaangażowanie w bezpośrednie inwestycje państwowe w przemyśle. W odróżnieniu od Prus w Austrii, nawet w okresie rządów Józefa II armia habsburska nie stała się stymulatorem rozwoju przemysłu. Niewykorzystanie tej szansy było jednym z czynników utraty pozycji Austrii w procesie przeobrażeń gospodarczych. Oprócz likwidacji skostniałego systemu feudalnego próbowano także zmodernizować rolnictwo. Rozwijano hodowlę merynosów, zakładano plantacje winorośli. Jednak zmiany w rolnictwie wprowadzano w krajach dziedzicznych. Stąd też w Dolnej Austrii uprawa winorośli w latach 80. XVIII stulecia wzrosła o 10%. Natomiast na Węgrzech i w Galicji zmiany te, ze względu na opór właścicieli ziemskich, wprowadzano jedynie w dobrach rządowych. Wszelkie próby reform rolnictwa, zmian stosunków społecznych, które naruszały feudalne przeżytki na Węgrzech oraz w Galicji, ze względu na opór tamtejszej konserwatywnej szlachty, tak węgierskiej, jak i galicyjskiej, zakończyły się fiaskiem12. Jednak pomimo merkantylistycznej polityki Marii Teresy i Józefa II, Austrii nie udało się dokonać przeobrażeń gospodarczych. Pozostała lepiej zintegrowanym państwem, w którym występowały jednak prowincje, kraje o różnym wskaźniku rozwoju. Wyróżniały się gospodarki Czech i Dolnej oraz Górnej Austrii, natomiast Węgry, Siedmiogród i Galicja pozostawały pod tym względem w tyle. Wszystkiemu winne było wycofanie się z reform Józefa II. W latach 80. zainicjowano szereg reform, tak w przemyśle, rolnictwie, jak i komunikacji. Odnosiło się to wielu krajów, również Galicji, gdzie np. zbudowano szereg dróg, które miały połączyć tą prowincję z pozostałymi, jak i ułatwić transport wewnątrz niej. Można oczywiście zasugerować, że uczyniono to, aby Galicja stała się głównym rynkiem zbytu dla bardziej rozwiniętego przemysłu z Czech i Austrii. Było to częścią merkantylistycznej polityki Józefa II, organizacji przemysłu i handlu, ograniczenia importu i rozwoju rodzimej wytwórczości. Bez wdrożenia reform społecznych, patentów józefińskich, przeobrażenia jakim uległa gospodarka monarchii habsburskiej w latach 80. zakończyły się niepowodzeniem. Błędem było też zaangażowanie w wojnę z Imperium Osmańskim co spowodowało ogromny wzrost deficytu. Wojna okazała się bowiem bardzo kosztowna. W Wiedniu spodziewano się, że będzie ona trwać krótko. Sułtan Abdülhamid I zaskoczył jednak swoich przeciwników. Potrafił zaraz po objęciu władzy przystąpić do reform, w których postawił na armię. Wiedział bowiem, że tylko silna, nowoczesna armia będzie gwarantem granic Imperium Osmańskiego. Sułtan nie chciał pogodzić się z utratą Chanatu Krymskiego, co nastąpiło __________ 12 D.F. Good, dz. cyt., s. 34; P. Bairoch, L’agriculture des pays dévelopés 1800 à nos jours. Production–productivité–rendements, Paris 1999, s. 10; R. Kowalczyk, Polityka fiskalna i gospodarcza…, s. 22. 406 w wyniku przegranej V wojny z Rosją toczonej w latach 1768–1774. Delegacja Tatarów Krymskich, której przewodniczył kałga sułtan Szahin Gerej, mimo sprzeciwów Stambułu, już w roku 1771 udała się do Petersburga, gdzie uregulowano zasady przyszłych stosunków niepodległego Krymu z Rosją. Ówczesny chan krymski Sahib Gerej II podpisał w listopadzie 1772 r. w Karasu-Bazar akt regulujący stosunki między niepodległym państwem krymskim a Rosją na zasadach sojuszu i wzajemnej przyjaźni. Układ podpisali również reprezentanci najważniejszych rodów krymskich – bejowie Szirinów i Mansurów, jak i Kan Mambet Bej, reprezentujący Nohajów. Sułtan turecki Mustafa III nie uznał układu krymsko-rosyjskiego, nie godząc się na zaistniałą sytuację, zerwał rokowania toczone z Rosjanami w Fokszanach we wrześniu 1772 r. Od tego momentu sułtan turecki Mustafa III samodzielnie prowadził wojnę z Rosjanami. Jednak niepowodzenia na froncie z wojskami rosyjskimi zmusiły go do podpisania niekorzystnego dla Imperium Osmańskiego traktatu pokojowego 10 lipca 1774 r. w Küczük Kajnardży. Dla Turcji był to cios. Imperium Osmańskie utraciło Karbadę na Kaukazie, północne wybrzeże Morza Azowskiego z prawem do fortyfikowania Azowa, Kercza i Jenikale na Krymie, wybrzeże Morza Czarnego między ujściem Dniepru i Bohu. Rosjanie zyskali prawo do żeglugi po Morzu Czarnym wraz z przejazdem przez Bosfor i Dardanele, prawo do ingerowania w wewnętrzne sprawy księstw naddunajskich: Wołoszczyzny i Mołdawii oraz protekcję nad Kościołem prawosławnym na terenie Imperium Osmańskiego. Dało im to możliwość wtrącać się w wewnętrzne sprawy słabnącego Imperium Osmańskiego, co wielokrotnie wykorzystywali. Największą stratą dla Imperium Osmańskiego był jednak Chanat Krymski. Chanat Krymski stał się państwem niepodległym, wielowiekowa zależność od Imperium Osmańskiego została zerwana. Choć formalnie traktat czynił Chanat Krymski państwem niezależnym, to faktycznie stał się rosyjskim protektoratem. Rosjanie, zdając sobie sprawę, że dawny Chanat Krymski, stał się ich nieformalnym wasalem, specjalnie wzmocnili jego terytorium. Miał bowiem obejmować nie tylko cały Półwysep Krymski, ale też dawny ejalet Kaffy i częściowo Oczakowa, które utraciło Imperium Osmańskie oraz ziemie Nogajów, podporządkowanych – pomimo ich sprzeciwu – bezwolnemu wobec Petersburga chanowi krymskiemu Sahib Gerejowi II. Nadto Imperium Osmańskie zmuszone zostało do zapłaty ogromnej kontrybucji wojennej zwycięskiej Rosji. Właśnie dlatego sułtan Abdülhamid I postawił na reformę armii, wprowadzając nowoczesne uzbrojenie i zdecydował o zmianie sposobu szkolenia oddziałów janczarskich. Zwiększył też artylerię, sprowadzając armaty i instruktorów europejskich13. __________ 13 J. Reychman, Historia Turcji, Wydawnictwo Zakładu Narodowego im. Ossolińskich, Wrocław–Warszawa–Kraków–Gdańsk 1973; W.A. Serczyk, Katarzyna II carowa Rosji, Wydawnictwo Zakładu Narodowego im. Ossolińskich, Wrocław–Warszawa–Kraków– Gdańsk 1983; L. Podhorodecki, Chanat Krymski i jego stosunki z Polską w XV–XVIII w., Książka i Wiedza, Warszawa 1987; Ch. Ingrao, dz. cyt., s. 195; D. Kołodziejczyk, Turcja, Trio, Warszawa 2000; L. Bazylow, P. Wieczorkiewicz, Historia Rosji, Wydawnictwo Zakładu Narodowego im. Ossolińskich, Wrocław 2005; W. Morawski, S. Szawłowska, 407 Józef II uważał, że będzie to łatwa wojna, gdyż doświadczenie przegranej przez sułtana tureckiego Mustafę III piątej wojny z Rosją powodowało, że Imperium Osmańskie było postrzegane, jako państwo bardzo słabe, wręcz niewydolne. Jednak zreformowana przez sułtana Abdülhamida I armia turecka zaskoczyła Austriaków pod Karánsebes. Bitwa jaką stoczono na obszarze Banatu, okazała się prestiżową porażką Józefa II, którego wojska omal nie zostały zmiecione, i to przy minimalnych stratach armii sułtana Abdülhamida I. Bitwa okazała się także bardzo kosztowna dla budżetu. Cesarz miał uzasadnione pretensje do sojuszników Rosjan i głównodowodzącego – feldmarszałka Grigorija Aleksandrowicza Potiomkina, za małą aktywność przeciw wojskom osmańskim. Jednak w toku dalej prowadzonej wojny, wykorzystując sukcesy Rosjan – głównie feldmarszałka Piotra Aleksandrowicza hrabiego Rumiancewa – austriacki feldmarszałek Ernst Gideon baron von Laudon wkroczył na Bałkany i po krótkim oblężeniu w dniu 8 października 1789 r. zdobył Belgrad. Wojna z Imperium Osmanskim Abdülhamida I była jednak porażką Józefa II. Nie udało mu się zrealizować początkowo założonych celów, czyli rozbioru Imperium Osmańskiego, którego terytorium mieli się podzielić sojusznicy – Cesarstwo Austriackie Józefa II i Cesarstwo Rosyjskie Katarzyny II. Józef II planował zastosować scenariusz sprawdzony na bezwolnej Rzeczypospolitej szlacheckiej. Nadto Józef II musiał zdecydować się na separatystyczny pokój z Turcją podpisany w dniu 4 sierpnia 1791 r. w Swisztowie, gdyż koszty wojny przerastały możliwości budżetowe Cesarstwa Austriackiego. Monarchia Habsburgów czasów Józefa II wyszła z tej kosztownej wojny bez żadnych zdobyczy terytorialnych, ale za to z ogromnym długiem, który kładł się cieniem, na sukcesie dotychczasowych reform fiskalnych14. Śmierć Józefa II całkowicie zatrzymała Austrię na drodze przemian gospodarczych. Nawet tak wysoki deficyt można było jednak zbić rozsądną polityką fiskalną. Jego następcy: ojciec Leopold II Habsburg – Lotaryński i Franciszek II (od 1804 r. Cesarz Austrii jako Franciszek I), wycofali się jednak całkowicie z reform, pozostawili nienaruszoną strukturę społeczną i zaprzestali modernizacji gospodarki, rozbudowy infrastruktury komunikacyjnej, skupiając się na wojnach z Francją. Deficyt pozostawiony przez Józefa II, nie uległ zmniejszeniu, a dodruk pieniędzy nie służył już napędzaniu koniunktury. Zwiększano bazę monetarną, ale wyłącznie w celu sfinansowania wydatków wojennych. Niepowodzeniem zakończyła się również austriacka polityka kolonizacyjna. Józef II podjął ją jako jeden z elementów modernizacji rolnictwa w Galicji. Uważał, iż koloniści przywiozą ze sobą nowe formy gospodarowania, w tym postawią na rozwój hodowli najlepszych ras bydła, owiec, koni, trzody 14 Wojny rosyjsko–tureckie od XVII do XX wieku, Trio, Warszawa 2006; S.S. Montefiore, Katarzyna II i Potiomkin. Carski romans, przeł. K. Bażyńska-Chojnacka, P. Chojnacki, W. Jeżewski, Wydawnictwo Magnum, Warszawa 2013; R. Kowalczyk, Ukraina – „tygrys” XIX-wiecznych przeobrażeń gospodarczych… – w druku. Ch. Ingrao, dz. cyt., s. 196, 209; J. Bérenger, dz. cyt., s. 308; R. Kowalczyk, Polityka fiskalna i gospodarcza…, s. 24–25. 408 chlewnej. Koloniści otrzymali szereg ulg, m.in. zwolnienie od czynszu aż do lat dziesięciu, od pańszczyzny do sześciu, rzemieślnicy i ich synowie uzyskali prawo bezpieczeństwa od służby wojskowej, jak również możliwość otrzymania bezpłatnego kontyngentu drewna z lasów państwowych, które miało być wykorzystane do budowy domów. Nadto wiele materiałów budowlanych mogli nabyć po zaniżonych cenach. Z drugiej strony znaczne środki przeznaczono na rozwój hodowli, sprowadzono rasy bydła, owiec do majątków w dobrach skarbowych. Polityka ta jednak skończyła się niepowodzeniem, ze względu na brak konsekwencji. Środki przeznaczono na ten cel tylko w okresie rządów Józefa II. Po jego śmierci, zarzucono politykę kolonizacyjną. Szansa na modernizację rolnictwa w najbardziej na wschód wysuniętej prowincji Imperium Habsburgów, poprzez przeszczepienie metod produkcji rolnej z zachodniej Europy, zakończyła się niepowodzeniem. Austria powróciła do polityki kolonizacyjnej w latach 1801–1802, za rządów cesarza Franciszka II, ale nie miała ona charakteru ekonomicznego. Wiązała się bowiem z przesiedleniem ludności niemieckiej, z terenów które dostała Republika Francuska w wyniku postanowień pokoju w Lunéville. W rezultacie ten etap polityki kolonizacyjnej (osadzania kolonistów) nie wniósł w żadnym stopniu elementów modernizujących rolnictwo, gospodarkę rolną15. W rezultacie odwrócenie reform spowodowało, iż Austria w latach 90. XVIII w. weszła na drogę kryzusu, którego nie mogła zahamować nawet koniunktura wojenna16. Miało to zdecydowany wpływ na ziemie polskie, które weszły w skład Cesarstwa Austriackiego. Polityka gospodarcza Austrii wobec nowych prowincji nie była konsekwentna. Bardzo źle na rozwój miast wpłynęło odcięcie więzów handlowych, jak i tradycyjnych rynków zbytu, ziem które zostały włączone w skład Galicji. W momencie objęcia nowych terenów, władze austriackie nie opracowały dla Galicji długofalowej polityki gospodarczej, która stymulowałaby ich rozwój, uwzględniający destrukcyjny wpływ odcięcia ziem przejętych przez Prusy i Rosję. Ziem, które w XVIII stuleciu stanowiły tradycyjne rynki, przez które przechodziły szlaki handlowe z południa na zachód i z zachodu na południe. W rezultacie, w 1800 r., w produkcji rolnej Austria została wyprzedzona nie tylko przez Prusy, ale również przez uprzemysłowioną Anglię17. Już w okresie napoleońskim, po wycofaniu się z reform Józefa II, państwo Habsburgów pod względem produkcji i przychodów wykazało stagnację. Zaangażowanie militarne generowało inflację, która przerodziła się w hiperinflację. Największe straty poniosły przemysły eksportowe m. in. szklarski i lniarski. Natomiast wzrost odnotowały przemysły opierające się na rynku wewnętrznym i na __________ 15 16 17 T. Mencel, Próby kolonizacji niemieckiej w Galicji Zachodniej w latach 1799–1806, „Annales Universitatis Mariae Curie–Skłodowska”, Sectio F: Nauki filozoficzne i humanistyczne, vol. 25, 1970, s. 70, 80–83; Tegoż, Polityka chłopska władz austriackich w Galicji Zachodniej (1796–1809), „Roczniki Dziejów Społecznych i Gospodarczych”, t. 34, 1973, s. 122–123. D.F. Good, dz. cyt., s. 37. P. Bairoch, dz. cyt., s. 10. 409 potrzebach stale rozbudowanej i reformowanej armii, a mianowicie wełniany i bawełniany. Rozwój wełnianego stymulowały stale rozwijane hodowle merynosów, które na szeroką skalę w dobrach państwowych zakładał Józef II. Ogromne problemy wystąpiły wraz z końcem okresu napoleońskiego. Zapoczątkował on dno depresji, trwającej od lat 90. XVIII stulecia. Dotknął on wszystkie branże, począwszy od eksportowych, poprzez rafinerie cukru, aż po wspomniane już: wełnianą i bawełnianą. W rezultacie duże zapóźnienie (blisko dwudziestoletnie) z lat 90. XVIII w. pogłębione przez okres napoleoński (czas blokady kontynentalnej, kiedy tak jak i reszta Europy Austria cierpiała na niedobór technologii, brak wykwalifikowanej kadry pracowniczej) spowodowało, że kiedy Austria zaczęła wychodzić z dna depresji w latach 20. XIX stulecia, dystans do pozostałych rywali gospodarczych Europy kontynentalnej – Francji czy Prus – był nie do nadrobienia18. Reasumując, należy zaznaczyć, że w rezultacie odwrócenia od reform Cesarstwo Austriackie pod koniec XVIII w. weszło na drogę osłabienia gospodarczego. Nawet koniunktura wojenna okresu napoleońskiego nie była w stanie wygenerować impulsu wzrostowego i zmienić tego niekorzystnego trendu. Wszystkiemu winne było wycofanie się z reform agrarnych Józefa II, które miały spowodować wyjście monarchii Habsburgów z okowów feudalizmu. Przestawienie gospodarki na tory kapitalistyczne i odrzucenie przeżytków feudalnych, gwarantowało rozwój. Józef II wiedział, że państwo wymaga reformy finansów, dlatego też skorelował reformy fiskalne z agrarnymi, otwierając drogę do przebudowy stosunków społecznych w państwie i unowocześnienia kraju. Jednak brak reform fiskalnych za rządów następców Józefa II, dodruk pieniędzy na potrzeby wojen oraz wycofanie się z wielkich reform gospodarczych, utrwaliło dotychczasowy podział gospodarczy krajów należących do Cesarstwa Austriackiego. Imperium Habsburgów cofnęło się na drodze rozwoju o kilkadziesiąt lat. Monarchia Habsburgów została zepchnięta, w wyniku odejścia od reform, na pozycję państwa, które nie mogło odrywać roli, jaka wynikałaby z potencjału surowcowego i możliwości rozwoju wewnętrznego. Odwrócenie od reform agrarnych Józefa II nie mogło uczynić Cesarstwa Austriackiego silnym państwem, którego potencjał wynikałby z posiadanego terytorium i zamieszkałej na nim ludności. Uczynił ją skansenem Europy. __________ 18 D.F. Good, dz. cyt., s. 35–37. 410 Ryc. 2. Wiedeń, plac Józefa II (fot. Rafał Kowalczyk) Ryc. 3. Wiedeń, plac Józefa II (fot. Rafał Kowalczyk) 411 The visionary ruler. Agrarian reforms of Josef II This article describes agrarian reforms of Josef II, the most outstanding reformer in the Habsburg monarchy in the 18th century. He wanted to create a single, strong organism of state. He wanted Habsburg monarchy to be modern similarly to centralized Hohenzollern monarchy of Friedrich II. It was a very difficult task. Josef II had to strengthen central government for the purpose of weakening aristocratic particularism supporting domination of feudalism. At the same time he had to introduce many administrative and social reforms, to weaken role of Catholic church, to increase budget income with stronger fiscalism and to introduce monetary reform with increasing circulation of money. Reform of social structure, agrarian reform with a change of position of farmers that should change production relations in agriculture were all squandered with the untimely death of Joseph II. The nobles and Catholic church were dissatisfied with these reforms and forced new Habsburg monarchs to revoke agrarian reforms of Josef II. 412 „Zeszyty Wiejskie”, Z. XXII, 2016 Piotr Szkutnik Uniwersytet Łódzki Instytut Historii Dwa małżeństwa, jeden rozwód. Umowy matrymonialne na wsi w świetle najstarszych akt notariuszy warciańskich z lat 1808–1810 Wstęp W 1808 r. na obszarze Księstwa Warszawskiego wprowadzono instytucję notariatu publicznego1. Notariusze zostali powołani przy sądach pokoju sprawujących jurysdykcję na terenie powiatu2. W aktach zapisywali umowy, wydając z nich wyciągi i wypisy3. Wśród aktów sporządzanych na potrzeby warstw wyższych społeczeństwa, już na początku funkcjonowania tej instytucji pojawiają się zapisy dotyczące chłopów. W okresie przeduwłaszeniowym chłopi korzystali z usług notariatu w niewielkim zakresie4, mimo że w świetle prawa Księstwa Warszawskiego mogli nabywać ziemię na własność5. Pomimo dekretu grudniowego z 1807 r., który zalecał zawieranie umów między chłopami a panami, rzadko do nich dochodziło na drodze formalnej, zwykle ustalano je ustnie lub milcząco akceptowano dotychczasowy stan świadczeń6. W przypadku umów __________ 1 2 3 4 5 6 K. Skupieński, Notariat i akta notarialne jako przedmiot badań historyka, [w:] Notariat i akta notarialne na ziemiach polskich w XIX–XX wieku, pod red. S. Piątkowskiego i K. Skupieńskiego, Radomskie Towarzystwo Naukowe, Radom 2004, s. 11–18; S. Kozak, Rzeszowskie akta notarialne 1871–1918. Studium historyczno-źródłoznawcze, Wydawnictwo Uniwersytetu Rzeszowskiego, Rzeszów 2004, s. 10; D. Malec, Dzieje notariatu polskiego, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2007, s. 53. D. Malec, Dzieje notariatu…, s. 57. P. Chojnacki, Notariat publiczny w Księstwie Warszawskim i Królestwie Polskim, „Nowy Przegląd Notarialny” 2003, nr 4, s. 94–95. H. Szymańska, J. Śmiałowski, Akta notarialne z terenu Królestwa Polskiego i ich wartość naukowa, „Archeion”, t. 30, 1959, s. 50; J. Kowalik, Ludność miast i wsi w świetle dokumentacji kancelarii notarialnych miasta Biała Podlaska z XIX i początku XX wieku, „Radzyński Rocznik Humanistyczny”, t. 9, 2011, s. 36. J. Mazurkiewicz, Znaczenie akt notarialnych do badań nad własnością w Księstwie Warszawskim i Królestwie Polskim, „Annales Universitatis Mariae Curie-Skłodowska Lublin– Polonia, sectio F”, vol. 20, 7, 1968, s. 121. Zob.: W. Sobociński, M. Senkowska-Gluck, Księstwo Warszawskie [w:] Historia Państwa i Prawa, t. 3. Od rozbiorów do uwłaszczenia, pod red. J. Bardacha i M. SenkowskiejGluck, PWN, Warszawa 1981, s. 79–82. 413 między właścicielami dóbr a chłopami, przepisy zabraniały zawierania ich pod przymusem7. W pierwszych latach (1808–1810) funkcjonowania notariatu w powiecie warciańskim8 w dwóch księgach notarialnych z tego okresu znajduje się kilkanaście akt (na łącznie 332 wówczas spisanych), w których stroną są chłopi. Zawierane kontrakty dotyczyły spraw majątkowych. Zwykle są to układy i umowy między właścicielami dóbr a chłopami9. Wśród nich znajdują się trzy umowy dotyczące spraw matrymonialnych. Komentarz Dwie pierwsze umowy dotyczą porozumienia między właścicielami wsi a chłopami zamierzającymi poślubić poddane tych dziedziców. Pierwszy stanowi porozumienie zawarte 18 listopada 1808 r. między Stanisławem Jarocińskim10, dziedzicem wsi Kamionacz11, położonej w okolicach Sieradza, a Mikołajem Michalskim, majstrem ciesielskim. M. Michalski w zamian za zgodę właściciela ziemskiego na ożenek z jego poddaną Katarzyną Rybakówną zobowiązał się do zamieszkania na zawsze w Kamionaczu. Przyszły pan cieśli jednocześnie obiecał przekazać poddanemu domostwo wraz z gruntem uprawnym. Nazajutrz po zawarciu układu z dziedzicem, 19 listopada 1808 r., w Kamionaczu, Mikołaj Michalski będąc kawalerem, poślubił pannę Katarzynę Rybakównę. Pan młody, rzemieślnik kunsztu ciesielskiego, zamieszkały w Kamionaczu, określony jako sławetny, liczył 28 lat. Mikołaj był synem Antoniego Michalskiego i Teresy z Sakowskich zamieszkałej w Kamionaczu. Panna młoda licząca 17 lat była urodzona w parafii Kamionacz, gdzie pozostawała na służbie. Była córką Pawła Rybaka zamieszkałego na gospodarstwie w Osowie i Barbary Płóciennikównej. Świadkami ślubu zostali liczący 33 lata Bogumił Tyliński, młynarz zamieszkały w Kamionaczu, brat cioteczny nowożeńca; Kazimierz __________ 7 8 9 10 11 Wszelkie układy między rolnikami i dziedzicami powinny być dokonywane bez jakiegokolwiek przymusu lub podstępu, pod kontrolą osoby sądowej. Zob.: Dziennik praw, t. 1, Warszawa 1810, s. 11. Pierwszym notariuszem, określanym wówczas jako pisarz aktowy, w Warcie był Jan Strachowski sprawujący swoje obowiązki w latach 1808–1821. Zob.: K. Jaroszek, Notariusze działający na terenie Królestwa Polskiego w latach 1808–1915 (wykaz kancelarii notarialnych przechowywanych w archiwach państwowych), [w:] Notariat…, s. 186. H. Szymańska, J. Śmiałowski, Akta notarialne…, s. 63. Jarocińscy herbu Jastrzębiec, szlachta sieradzka. Zob.: Szlachta wylegitymowana w Królestwie Polskim w latach 1836–1861, oprac. E. Sęczys, Wydawnictwo DIG, Warszawa 2000, s. 247; E. Kostrzewska, Kilka uwag na temat szadkowskiego koła zjednoczonych ziemianek na początku wieku XX, „Biuletyn Szadkowski”, t. 7, 2007, s. 128. Kamionacz – wieś prywatna, siedziba parafii o tej samej nazwie, licząca 19 domów i 216 mieszkańców. Zob.: Tabella miast, wsi, osad Królestwa Polskiego, z wyrażeniem ich położenia i ludności, alfabetycznie ułożona w Biórze Kommissyi Rządowéy Spraw Wewnętrznych i Policyi, t. 1, Warszawa 1827, s. 194. W akcie notarialnym nazwę miejscowości zapisywano jako Kamienacz. 414 Kurek liczący 38 lat wójt Kamionacza, zamieszkały na gospodarstwie w Kamionaczu; Józef Rybak liczący 44 lata, zamieszkały na gospodarstwie w Kamionaczu, stryj panny młodej, oraz Antoni Jezierski liczący 48 lat, zamieszkały w Osowie. Wszyscy byli niepiśmienni12. W następnym roku Michalscy doczekali się potomka. Wśród osób zgłaszających narodziny dziecka małżonków 28 września 1809 r. w Kamionaczu zabrakło jednak ojca. Z powodu jego nieobecności stawiła się wówczas jego żona Katarzyna zamieszkała w Kamionaczu, oświadczając, że powiła córkę ze swego męża, a nie z inszego. Jej córka Tekla urodziła się w Kamionaczu 17 września 1809 r. Świadkami aktu byli jaśnie wielmożny poseł na sejm z powiatu warciańskiego Stanisław Jarociński liczący 51 lat, dziedzic dóbr Kamionacz i tamże zamieszkały, oraz ww. Kazimierz Kurek, wójt zamieszkały w Kamionaczu. Akt podpisał tylko dziedzic13. Obecność dziedzica miała zapewne zagwarantować wiarygodność oświadczenia matki co do ojcostwa męża, świadczyła także o jego zainteresowaniu losem tej rodziny poddanych. Mimo zawartej z dziedzicem umowy M. Michalski zapewne opuścił wieś swej żony. Nie wiadomo, czy uczynił to za zgodą właściciela dóbr, czy też samowolnie, łamiąc kontrakt. Druga umowa będąca przedmiotem edycji została zawarta 3 lutego 1809 r. między Piotrem Skotnickim, dziedzicem wsi Kaczki Plastowe14 położonej pod miastem Turek, a Mateuszem Bartogą. M. Bartoga otrzymał zgodę na poślubienie mieszkanki wsi Kaczki – Jadwigi Ruskównej – od jej pana P. Skotnickiego. Dziedzic sponsorował również wesele tegoż chłopa. M. Bartoga w zamian zobowiązał się pozostawać na komornym w dobrach Kaczki przez 6 lat. Podobnie jak inni komornicy15 miał otrzymywać kopiznę16. Do jego obowiązków należało wykonywanie prac pańszczyźnianych przypisanych komornikom w tych dobrach. M. Bartoga znał zakres ich prac, ponieważ pracował w tych dobrach na służbie dworu już dwa lata. Gdyby M. Bartoga zdecydował się opuścić wieś po 6 latach, miał zwrócić wszelkie wydatki dziedzica, poniesione na rzecz poddanego. M. Bartoga miał również otrzymać chałupę do zamieszkania i ogród. __________ 12 13 14 15 16 Archiwum Państwowe w Łodzi (APŁ), Urząd Stanu Cywilnego (USC) Kamionacz, sygn. 3 i 3a, nr 3; sygn. 4, k. 2–2v. APŁ, USC Kamionacz, sygn. 7, nr 22. Kaczki Plastowe – wieś prywatna, licząca 9 domów i 62 mieszkańców. Zob.: Tabella miast…, t. 1, Warszawa 1827, s. 188. W akcie notarialnym nazwę miejscowości zapisywano jako Kaczki Plastrowe. W końcu XVIII w. zapewne identyczne z wsią Kaczki Plewtowe należące do Łubieńskiego. Zob.: Regest Diecezjów Franciszka Czaykowskiego czyli właściciele ziemscy w koronie 1783–1784, oprac. K. Chłapowski, S. Górzyński, Wydawnictwo DIG, Warszawa 2009, s. 57. Wieś Kaczki Plastowe należały do par. Turek. Zob.: Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich, t. III, pod red. B. Chlebowskiego, F. Sulimierskiego, W. Walewskiego, Warszawa 1882, s. 654; t. XII, pod red. B. Chlebowskiego, Warszawa 1892, s. 637. O komornikach szerzej zob.: T. Mencel, Wieś pańszczyźniana w Królestwie Polskim w połowie XIX wieku, Wydawnictwo Lubelskie, Lublin 1988, s. 94–98. Kopizna – część kopy zboża oddawana w nagrodę za uprawę rola. 415 M. Bartoga poślubił Jadwigę Ruskównę w Turku, 12 lutego 1809 r. Pan młody był kawalerem ze wsi Żuki, liczącym 26 lat, a jego wybranka 24-letnią panną ze wsi Kaczki Plastowe. Świadkami ślubu byli Józef Jaskólski, Józef Michalak i Tomasz Puszak17. Osiem lat później zapewne po śmierci pierwszej żony, laboriosus M. Bartoga, syn Wojciecha, ponownie wstąpił w związek małżeński. Dnia 9 lutego 1817 r. w Turku poślubił pannę Katarzynę Niedźwiadkównę ze wsi Kaczki Plastowe, liczącą 20 lat, córkę Stanisława i Zofii. Świadkami ślubu byli Mikołaj Paszak i Piotr Kmiecik18. Związek ten wskazywał na trwały pobyt M. Bartogi we włościach swego pana do tego stopnia, że na drugą żonę wybrał sobie również jego poddaną. Po zdjęciu kajdan poddaństwa w 1807 r.19 wychodźstwo ze wsi pozbawiało właścicieli rąk do pracy. Umocnienie kontraktem obowiązku pozostawania w dobrach pana małżonków poddanych wiązało ich z nowym właścicielem. Umowy między właścicielami ziemskimi a ludnością chłopską zobowiązujące tych ostatnich do długotrwałego pobytu w dobrach dziedzica miały gwarantować ziemiaństwu tanią siłę roboczą. Pan, nie tracąc poddanej, która również pracowała dla dworu, zyskiwał poddanego, szczególnie cennego, bo w przypadku pierwszego związku, wykwalifikowanego rzemieślnika20. Układy świadczyły o traktowaniu chłopów, w tym przypadku zapewne wolnych, jako równorzędnej strony w układach, co wiązało się z postanowieniami konstytucji Księstwa Warszawskiego zrównującej mieszkańców kraju wobec prawa, zapewniając chłopom wolność osobistą. Zarejestrowanie tego typu układów w aktach notarialnych świadczyło o zapobiegliwości właścicieli ziemskich, a także o ich świadomości co do potrzeby ich sporządzenia. Nieprzypadkowo jedną ze stron układów był sędzia pokoju, dobrze znający nowe prawo, który zapewne uznał za konieczne sporządzenie odpowiedniego kontraktu z chłopem w aktach notarialnych. Można zakładać, że na obszarze powiatu warciańskiego takich kontraktów zawarto więcej, jednak były to zapewne tylko umowy prywatne między dziedzicami a poddanymi. Trzeci z edytowanych dokumentów został sporządzony 13 czerwca 1810 r. Zawiera umowę między Agnieszką z Łykowskich Maszkiewiczową, a jej mężem Mateuszem Maszkiewiczem, stelmachem ze wsi Duszniki, leżącej w sąsiedztwie miasta Warta. Agnieszka była córką młynarza z Chociszewa, leżącego kilka kilometrów na zachód od Warty. Małżonkowie z powodu wzajemnych nieporozumień zdecydowali się na rozwód. Zanim małżeństwo miało być __________ 17 18 19 20 W metryce nazwisko Jadwigi zapisano w wersji Woyciechowna zob.: Archiwum Diecezjalne we Włocławku (ADWł), par. Turek, sygn. KM par. Turek 33, s. 61. Tamże, s. 111. Prawo zezwalało na dobrowolne opuszczenie przez chłopów miejsca ich zamieszkania, zob.: Dziennik …, s. 10. Chłop pańszczyźniany musiał otrzymać zgodę dziedzica na zawarcie małżeństwa. Dwór nie zezwalał na ożenki związane z przeprowadzką poddanych do innych majątków. Zob.: A. Woźniak, Małżeństwa chłopskie w XVIII-wiecznej wsi pańszczyźnianej, „Etnografia Polska” 1978, z. 1, s. 144. 416 rozwiązane, postanowili podzielić się majątkiem. Mąż, zawartą aktem notarialnym ugodą, zobowiązał się wydać swej żonie wszystkie ruchomości należące do niej, wraz z krową. Zachował dla siebie jedynie dwie chusty żony, ponieważ były przez niego zakupione. Uregulowanie tej sprawy świadczyło o dużej świadomości w zakresie prawa owych chłopów, jak również ich względnej zamożności. Zapewne brak wzajemnego zaufania stron wpłynął również na decyzję o zawarciu tego typu ugody przed notariuszem. W świetle Kodeksu Napoleona małżeństwo mogło zostać rozwiązane w wyniku wzajemnego zezwolenia małżonków. Małżonkowie chcący się rozwieść, powinni sporządzić inwentarz swych dóbr, by na tej podstawie zawrzeć układ pojednawczy21. Mateusz Maszkiewicz, pochodzący z miasta Koźminek, określony jako pracowity, w wieku 23 lat, 1 lutego 1795 r. w Warcie, poślubił 16-letnią Agnieszkę, córkę pracowitego Antoniego Łykowskiego, młynarza ze wsi Duszniki22. Małżeństwo to funkcjonowało zatem 15 lat, do czasu podjęcia działań w kierunku sprawy rozwodowej. Metoda wydawnicza Akta notarialne edytowano w oparciu o instrukcję wydawniczą K. Lepszego23. Uwspółcześniono pisownię źródła. Wprowadzono zmiany dotyczące użycia wielkich liter w zdaniach. Uzupełniono interpunkcję, wstawiając dodatkowe przecinki i kropki kończące zdanie. Liczebniki zapisano jako liczby arabskie. Początek danej strony w podstawie wydania oraz uzupełnienie o brakujący wyraz lub część wyrazu ujęto w nawiasy kwadratowe. Pominięto wyraz powtarzający się z poprzedniej strony w oryginale. Wprowadzono akapity. W oryginale podkreślono brązową kredką daty, nazwiska stron i opisywaną przez akt czynność, czego w edycji dodatkowo nie zaznaczono odsyłaczami w celu zredukowania liczby przypisów. W przypisach wyjaśniono natomiast znaczenie niektórych terminów. Niektóre wyrazy zapisane w podstawie wydania łącznie, edytowano oddzielnie np.: podzadnym – pod żadnym; naznak – na znak; niechcąc – nie chcąc; nieczekając – nie czekając; tenczas – ten czas; wewszystkich – we wszystkich. Litery i, j, y oddano zgodnie z obowiązującymi obecnie zasadami np. iako – jako; iest – jest; mayster – majster; następuiąca – następująca; nieumieiący – __________ 21 22 23 Sprawa rozwodowa toczyła się przed prezesem Trybunału Cywilnego. Zob.: Prawo cywilne obowiązujące w Królestwie Polskiem, wyd. S. Zawadzki, t. 1, Warszawa 1860, s. 407–411. W metryce nazwisko Mateusza zapisano w wersji Paszkiewicz. Zob.: Archiwum Archidiecezjalne w Łodzi, Akta metrykalne par. Warta, sygn. 4, nr 3. Instrukcja wydawnicza dla źródeł historycznych od XVI do połowy XIX wieku, pod red. K. Lepszego, Zakład imienia Ossolińskich, Wrocław 1953; J. Tandecki, K. Kopiński, Edytorstwo źródeł historycznych, Warszawa 2014, s. 173–178. Z powodów technicznych związanych ze składem tekstu, nie zastosowano odmiennych odsyłaczy dla przypisów tekstowych i rzeczowych. 417 nieumiejący; notaryusza – notariusza; pokoiu – pokoju; stawaiąci – stawający; swoy – swój; tey – tej; zaręczaią – zaręczają. Zgodnie ze współczesną ortografią zapisano bydz – być; protokule – protokóle; szczegułach – szczegółach; excepcyów – ekscepcjów; exekucyą – egzekucją; xiąże – książę; xięgami – księgami. Podwojone litery ss zastąpiono pojedynczymi, edytując: assystencyi jako asystencji; possessora – posesora. Pozostawiono archaiczne brzmienie niektórych wyrazów np. aktowem, cisz, dziła, obowiązuje, piącią, powleczonemi, pretensjów, tąże, zobopulną. Stosowane w podstawie wydania niektóre skróty w niniejszej edycji rozwinięto tj. przeświett – prześwietny; sławett – sławetny, -a; urodz – urodzony; wiell – wielmożny, -a24. Brzmienie źródłowe nazw własnych tj. Kaczki Plastrowe, Kamienacz, wartskiego pozostawiono bez zmian. Inne wyrazy odbiegające od współczesnej pisowni, niepoprawione przez wydawcę, opatrzono skróconym sic! w nawiasie kwadratowym [s]. 1. UMOWA MIĘDZY MIKOŁAJEM MICHALSKIM A STANISŁAWEM JAROCIŃSKIM O SŁUŻBĘ WE DWORZE W ZAMIAN ZA ZGODĘ NA OŻENEK Z ROKU 1808 18 XI 1808 Or.: Archiwum Państwowe w Łodzi oddział w Sieradzu, Akta notariusza J. Strachowskiego w Warcie, sygn. 1, nr 37, k. 159–160v. [k. 159] Działo się w Warcie, dnia 18 miesiąca listopada 1808 r. Przed urzędem i księgami aktowemi okręgu wartskiego w przytomności dwóch świadków, to jest wielmożnego Stanisława Racięckiego, pisarza sądu spornego powiatu wartskiego, i wielmożnego Ludwika Żelisławskiego, notariusza powiatu także tutejszego, którzy stawający świadkowie na dniu dzisiejszym położonym w akcie są znani urzędowi aktowego z urzędów swych. Osobiście stanąwszy wielmożny Stanisław Jarociński, sędzia pokoju powiatu tutejszego, wsi Kamienacza dziedzic, znany także urzędowi aktowemu dobrze tak z majątku, jako i urzędowania swego. Tudzież uczciwy Mikołaj Michalski kunsztu ciesielskiego [k. 159v] majster, którego znajomość zaręczają cisz stawający świadkowie. Zdolne będąc obydwie strony do zeznania czynności tej, to jawnie i dobrowolnie zeznali, iż obydwie strony te dla tym większego zapewnienia siebie, chcą zawarty kontrakt na dniu dzisiejszym pomiędzy sobą utwierdzić urzędownie, których stron dopełniając chęci, urząd aktowy, ten w swój protokół wciąga i tego jest następująca osnowa takowa. Między wielmożnym Stanisławem Jarocińskim, sędzią pokoju powiatu wartskiego i dziedzicem wsi Kamienacza z jednej, a uczciwym Mikołajem __________ 24 Określenia te stanowią tytulaturę stanową. W edytowanych aktach są stosowane na określenie szlachty i chłopów. Zob.: O stopniowej degradacji określników stanowych zob.: Encyklopedia staropolska, t. 2, oprac. A. Brückner, Warszawa 1939, k. 547–548. R.T. Prinke, Poradnik genealoga amatora, Wydawnictwo Polonia, Warszawa 1992, s. 108. 418 Michalskim, kunsztu ciesielskiego majstrem, z drugiej strony, stawa takowy kontrakt w następujących opisach, [k. 160] iż tenże uczciwy Mikołaj Michalski biorąc w śluby małżeńskie pracowitą Katarzynę, pracowitych Pawła i Barbary z Płócienników obojga małżonków Rybaków córkę, która teraz jeszcze w usługach dworskich zostaje. Wywdzięczając się za pozwolenie panu tejże małżonki swej przyszłej i oraz teraz swemu, obowiązuje się tym kontraktem w wsi Kamienaczu zostawać na zawsze i tam być mieszkalnym, i robotę pańską, gdy będzie miał daną sobie, te robić za zapłatą, a gdyby tej nie miał dany od dworu, natenczas za opowiedzią dworowi, poszukiwać wolno mu będzie gdzie indziej. Pomieszkanie i roli kawałek, na tegoż majstra potrzebę wydzielić [k. 160v] za osobno zrobionym kontraktem przyrzeka wielmożny dziedzic wsi Kamienacza. Do którego kontraktu nie mając co dodać, obydwie strony, tylko ten we wszystkich punktach i szczegółach umocniwszy, wraz z świadkami i urzędem aktowem podpisują, odebrawszy wyciąg dziła tego. Stani[sław] Jarociński mp Mikołaj Michalski nieumiejący pisać kładzie trzy krzyżyki xxx Stanisław Racięcki jako świadek Ludwik Żelisławski jako świadek Strachowski pisarz aktowy wartski Fryderyk August z bożej łaski król saski, książę warszawski25. 2. UMOWA MIĘDZY MATEUSZEM BARTOGĄ A PIOTREM SKOTNICKIM O SŁUŻBĘ WE DWORZE W ZAMIAN ZA ZGODĘ NA OŻENEK Z ROKU 1809 3 II 1809 Or.: Archiwum Państwowe w Łodzi oddział w Sieradzu, Akta notariusza J. Strachowskiego w Warcie, sygn. 1, nr 38, k. 161–163. [k. 161] Działo się w mieście jego królewskiej mości księstwa warszawskiego Warcie, dnia 3 miesiąca lutego 1809 r. Przed urzędem i księgami aktowemi okręgu wartskiego w przytomności dwóch świadków, to jest wielmożnego Marcina Jadamczewskiego, wsi Dąbrówki w powiecie tutejszym dziedzica, tudzież wielmożnego Jana Stanisławskiego, zastawnego posesora wsi Kaczek Plastrowych położonych w okręgu tym, którzy stawający świadkowie, na dniu dzisiejszym położonym w akcie są znani urzędowi aktowemu. Osobiście stanąwszy wielmożny Piotr Skotnicki [k. 161v] wsi Kaczek Plastrowych dziedzic, także znany dobrze urzędowi aktowemu, tak z osoby jako i majątku, tudzież pracowity Mateusz Bartoga, którego znajomość zaręczają cisz stawający świadkowie urzędowi aktowemu. Zdolne będąc, obydwie strony do zeznania czynności tej, jawnie i dobrowolnie zeznali, iż obydwie te strony dla tym większego zapewnienia siebie, chcą zawarty kontrakt na dniu dzisiejszym __________ 25 APŁ oddział w Sieradzu, Akta notariusza J. Strachowskiego w Warcie, sygn. 1, nr 37, k. 159–160v. 419 pomiędzy sobą utwierdzić urzędownie, których stron dopełniając chęci, urząd aktowy ten w swój protokół wciąga i tego następująca jest osnowa takowa. Między wielmożnym Piotrem Skotnickim, dziedzicem wsi Kaczek Plastrowych z jednej, a pracowitym Mateuszem Bartogą z drugiej strony, stawa takowy następujący kontrakt w następujących opisach, iż tenże pracowity Mateusz Bartoga wywdzięczając się panu swemu przyszłemu wielmożnemu Skotnickiemu [k. 162], tak za sposób dany sobie do ożenienia z pracowitą Jadwigą Ruskowną, włościanką wsi Kaczek, i wyłożone koszta26 na wesele nie będąc w stanie sam tych podjąć, ile bez żadnego sposobu zostający, obowiązuje się zostawać na komornym w tych dobrach Kaczkach przez lat sześć ciągle, aż do uwolnienia siebie przez dziedzica i kopiznę brać, tak jak inni komornicy, i z tej wziętej pańszczyzny odrabiać dworowi swemu, tak jak inni komornicy odrabiają, która jemu jest wiadoma, ile zostającemu w wsi tej przez lat dwa w służbie. Po skończeniu lat swych sześciu, gdyby się tenże pracowity Mateusz Bartoga miał oddalać z wsi Kaczek, na ten czas wszelkie koszta podjęte przez wielmożnego [k. 162v] Piotra Skotnickiego, a przyszłego pana swego, obowiązuje się powrócić. Chałupę do pomieszkania temuż dwór i ogród nadać przyrzeka, tak jak inni mają. Do którego kontraktu ponieważ strony nie mają dodać więcej, co przeto ten tylko we wszystkich punktach i szczegółach umocniwszy pomiędzy sobą, ten wraz z świadkami i urzędem aktowym podpisują, odbierając do siebie jeden wyciąg dziła tego. Po napisanym tym protokóle, ponieważ jeszcze strony obydwie przepomniały umieścić tego warunku, iż kominowego27 opłacać skarbowi jego królewskiej mości będzie należało do pracowitego Mateusza Bartogi z tej chałupy, w której mieszkać będzie, przeto ten objaśniwszy [k. 163], akceptując we wszystkim, tak jak cały spisany protokół wraz z świadkami i urzędem podpisując się. Piotr Skotnicki mp Mateusz Bartoga nieumiejący pisać kładzie na znak trzy krzyżyki xxx M.[arcin] Jadamczewski mp Jan Stanisławski mp Strachowski pisarz aktowy wartski mp Fryderyk August z bożej łaski król saski, książę warszawski28. __________ 26 27 28 W tekście następnie zapisano słowo „wyłożone” obwiedzione przerywaną linią, co ma oznaczać wyraz zbędny. W Księstwie Warszawskim obowiązywał podatek podymnego. Zob.: Dziennik …, s. 242. APŁ oddział w Sieradzu, Akta notariusza J. Strachowskiego w Warcie, sygn. 1, nr 38, k. 161–163. 420 3. UMOWA DOTYCZĄCA PODZIAŁU RUCHOMOŚCI MIĘDZY MATEUSZEM MASZKIEWICZEM A AGNIESZKĄ Z ŁYKOWSKICH MASZKIEWICZOWĄ Z ROKU 1810 13 VI 1810 Or.: Archiwum Państwowe w Łodzi oddział w Sieradzu, Akta notariusza J. Strachowskiego w Warcie, sygn. 2, nr 24929, k. 157–158v. [k. 157] Działo się w Warcie, dnia 13 miesiąca czerwca 1810 r. Przed urzędem i księgami aktowemi okręgu wartskiego w przytomności dwóch świadków, to jest urodzonego Józefa Bogdańskiego, burgrabiego sądu podsędkowskiego powiatu wartskiego, urodzonego Walentego Kwasiborskiego, magazyniera powiatu tutejszego, którzy stawający świadkowie na dniu dzisiejszym położonym w akcie są znani dobrze urzędowi aktowemu i znajomość stron stawających zaręczają jako te, a nie inne. Osobiście stanąwszy Agnieszka z Łykowskich, zamężna teraz Maszkiewiczowa, w asystencji ojca swego Antoniego Łykowskiego z wsi Chociszówka, młynarza stawająca, i sławetny Mateusz Maszkiewicz z wsi Dusznik, stelmach. Zdolne i prawomocne obydwie strony będąc do zawarcia pomiędzy sobą czynności tej, jawnie i dobrowolnie zeznały, iż oni chcąc promowować [s] [k. 157v] rozwód pomiędzy sobą30 w sądzie prześwietnego Trybunału Departamentu Kaliskiego, pozwalając jedno drugiemu na tenże. Takową pomiędzy wzglądem rzeczy sporządzają ugodę, która, aby w akta urzędu aktowego była wciągnięta proszą, których stron dogadzając chęci urząd aktowy, te w swe akta wciąga, której następującej jest ugody osnowa takowa. Między sławetną Agnieszką z Łykowskich, zamężną Maszkiewiczową z jednej, w asystencji sławetnego Antoniego Łykowskiego z wsi Chociszowa do prebendy kościoła farnego wartskiego należnej jako ojca czyniącą z jednej, i sławetnym Mateuszem Maszkiewiczem z wsi Dusznik, takowa z drugiej strony stawa ugoda w następujących opisach, iż taż sławetna Agnieszka z Łykowskich Maszkiewiczowa nie chcąc dłużej w związkach małżeństwa zo[sta]wać z małżonkiem swym, jak też stawający mąż jej z nią dla życia prowadzonego złego, o którego rozwiązanie małżeństwa [k. 158] do prześwietnego trybunału udać się mają, a nie chcąc aby tejże małżonki jego zabierającej się do rozwodu z nim, w jego domu zostawały rzeczy i krowa, aby przez to zatrzymanie w dalszości czasu nie poniósł bądź na zdrowiu, bądź majątku swym, jako już od zniechęconej ku sobie żony. Zaczym za ugodą zobopulną z tąże małżonką swą rzeczy jej __________ 29 30 Obok przekreślono liczbę 176. Na marginesie zamieszczono dopisek uzupełniający tekst główny o treści: „rozwód pomiędzy sobą” opatrzony podpisami „zaświadcza się ten odsyłacz Agnyszka Maszkiewiczowa piórem trzymanym xxx Antoni Łykowski jako asystujący ojciec piórem trzymanym kładzie trzy krzyżyki xxx Mateusz Maszkiewicz piórem trzymanym kładzie trzy krzyżyki xxx Józef Bogdański jako świadek W. Kwasiborski jako świadek Bogumił Kiedrzyński jako świadek przytomny tej czynności Strachowski pis[arz] akt[owy] warts[ki]”. 421 właściwe, nie czekając nastąpionego końca rozwodu, wydaje to jest pościel, bet z powłoką i piącią poduszkami powleczonemi i prześcieradłem jednym nakrycie łóżka, kuferek z sukniami par sześciu, futro, krowę i czepków cztery, oprócz chustek dwóch, jednej pomarańczowej, a drugiej zielonej, które jako są kupione przez męża, tak też przy tymże mężu swym zostawia. Rzeczy te31 na dniu dzisiejszym tenże małżonek małżonce swej wydać przyrzeka pod egzekucją dobrowolną na siebie przyjętą, a oddalająca się małżonka tego pod żadnym [k. 158v] pretekstem, iż żądać nie będzie nad opisane powyżej rzeczy zaręcza i wszelkich ekscepcjów32 prawa skrzywdzenia siebie w części lub połowie w pomienionych rzeczach zrzeka się. Z wszelkich zaś zaszłych pretensjów nawzajem do siebie, aż do dnia dzisiejszego względem pomienionych rzeczy kwitują się tą ugodą strony obydwie, do której opisanej pomiędzy sobą dobrowolnie zawartej ugody, ponieważ strony obydwie nic więcej nie miały co dodać, przeto tylko te utwierdziwszy pomiędzy sobą we wszystkich warunkach i opisach wraz z stawającemi świadkami asystującym ojcem córce i urzędem aktowym podpisują się, odbierając dwa wyciągi dziła tego do siebie. Agnieszka z Łykowskich Maszkiewiczowa piórem trzymanym kładzie trzy krzyżyki xxx Antoni Łykowski jako asystujący ojciec córce piórem trzymanym kładzie trzy krzyżyki xxx Mateusz Maszkiewicz jako nieumiejący pisać kładzie trzy krzyżyki xxx Józef Bogdański jako świadek W.[alenty] Kwasiborski jako świadek Bogumił Kiedrzyński jako świadek przytomny tej czynności Strachowski pis[arz] akt[owy] warts[ki]33. __________ 31 32 33 W tekście następnie zapisano słowo „wydać” obwiedzione przerywaną linią, co ma oznaczać wyraz zbędny. Ekscepcja – zarzut prawny, przez który pozwany udaremnia żądanie powoda, albo zawiesza sprawę na pewien czas, środek odwoławczy; wyjątek (od reguły), ograniczenie, wyłączenie. Zob.: Słownik języka polskiego, pod red. J. Karłowicza, A. Kryńskiego, W. Niedźwiedzkiego, t. 1, Warszawa 1900, s. 679. APŁ oddział w Sieradzu, Akta notariusza J. Strachowskiego w Warcie, sygn. 2, nr 249, k. 157–158v. 422 Two marriages, one divorce. Marriage contracts in the countryside in the light of the oldest Warta notarial acts of 1808–1810 Notarial acts mainly consist of records on financial agreements. At the beginning of the nineteenth century they included contracts of which peasants were one party. Matrimonial agreements edited in the very article were, in fact, the landowner’s approval of his serf getting married to a bachelor coming from beyond his lands. At the same time the groom was obliged to stay in the village of his wife-to-be. Such contracts were to guarantee landlords that their serfs would not leave the estate. The third agreement was made as to divide chattel between the quarrelling couple who decided to divorce and end their marriage. 423 „Zeszyty Wiejskie”, Z. XXII, 2016 Wiesław Puś Uniwersytet Łódzki Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej Ziemiańskie gorzelnie w Królestwie Polskim w latach 1879–1913 Gorzelnictwo, obok cukrownictwa i młynarstwa, było w Królestwie Polskim na przełomie XIX i XX w. najbardziej dochodową branżą przemysłu spożywczego. Charakterystyczną cechą tej branży były niewielkie zakłady, skupione głównie w majątkach ziemskich1. W dotychczasowej literaturze historycznej brak jednak precyzyjnego określenia (liczba zakładów, wartość produkcji i zatrudnienie) udziału gorzelni ziemiańskich w tej branży. Autor na podstawie spisów i skorowidzów zakładów przemysłowych z lat 1879, 1900 i 1913 podjął próbę opracowania tego problemu2. Na rozwój gorzelnictwa w okresie od lat siedemdziesiątych XIX w., istotny wpływ miała polityka podatkowa państwa rosyjskiego. W latach 1870–1913 można wyodrębnić dwa okresy, w których obowiązywały odrębne przepisy podatkowe. W pierwszym okresie do 1898 r. obowiązywała ustawa o akcyzie, wprowadzona w Królestwie Polskim w 1866 r. W myśl tej ustawy wprowadzono podatek akcyzowy od produkcji alkoholu, którego wysokość w tym okresie wahała się do 4 do 11 kopiejek od jednego stopnia spirytusu. Ponadto obowiązywał podatek w postaci patentów (zezwoleń), które musiały wykupić corocznie gorzelnie i zakłady sprzedaży wódki. W wypadku akcyzy ustawa przewidywała zwolnienie części produkcji osiąganej ponad określoną normę „wypędu”, tj. ponad 32º lub 34º z puda żyta (1 pud = 16,38 kg) od tego podatku. Nadwyżki produkcji zwane „superatą”, wolne od akcyzy, jak stwierdzała ówczesna literatura ekonomiczna, stały się istotnym bodźcem przeobrażeń technologiczno-technicznych w przemyśle gorzelnianym3. W okresie od początku lat __________ 1 2 3 R. Chomać-Klimek, Sprawa uprzemysłowienia majątków ziemskich Królestwa Polskiego w drugiej połowie XIX w., „Acta Universitatis Lodziensis”, Folia Historica, seria I, z. 43, 1979, s. 70. Ukazatiel fabrik i zawodow Jewropejskoj Rossii s Carstwom Polskom i Wielikim Kniażestwom Finlandskim, oprac. P.A. Orłow, S. Petersburg 1881; Spisok fabrik i zawodow Jewropejskoj Rossii, opr. W.R. Warzar, S. Petersburg 1903; Przemysł i handel Królestwa Polskiego, oprac. A.R. Sroka, Warszawa 1914; Fabriczno-zawodskije predprijatia Rossijskoj Imperii, oprac. D.P. Kandaurow, Pietrograd 1914. S. Czarnowski, Opodatkowanie spirytusu i wpływ jego na gorzelnictwo w Królestwie Polskim, „Ekonomista”, t. I, 1918, s. 152–153; Stosunki rolnicze Królestwa Polskiego, red. S. Janicki, Warszawa 1918, s. 463. 425 80. XIX w., następowało udoskonalanie procesu produkcji poprzez zastosowanie nowoczesnego systemu destylacyjnego (kolumny rektyfikacyjne), co pozwalało na osiąganie nadwyżek produkcyjnych4. Jednak już w latach dziewięćdziesiątych XIX w., władze rosyjskie zniosły zwolnienia od okupu tzw. „superaty” i opodatkowano całość produkcji zakładów gorzelnianych. W rezultacie tej zmiany wspierano drobne gorzelnie rolnicze, które mogły uzyskać specjalne premie (częściowe zwolnienia od akcyzy w wysokości od 0,5% do 2%). Wysokość tych premii była odwrotnie proporcjonalna w stosunku do wielkości produkcji5. Zasadniczą zmianą w systemie kontroli rządu nad produkcją alkoholu było wprowadzenie monopolu państwowego w 1898 r. (w części guberni w Rosji już od 1894 r.). Monopol ten jednak obejmował handel spirytusem i wódką (łącznie z przygotowaniem wódki czystej ze spirytusu w tzw. składach monopolowych), produkcję pozostawiając w rękach prywatnych. Natomiast zakłady wytwarzające wódki gatunkowe musiały nabywać niezbędny do produkcji spirytus w składach państwowych według cen ustanowionych przez ministerstwo finansów. Według ustawy z 1898 r. w najlepszej sytuacji znajdowały się niewielkie gorzelnie produkujące rocznie do 5 tys. wiader (jedno wiadro to 12 litrów) 40º alkoholu, od których skarb państwa kupował całą produkcję. Natomiast zakłady średniej wielkości wytwarzające do 50 tys. wiader alkoholu, rocznie mogły sprzedać państwu do 60% produkcji. Większe firmy wytwarzające średnio ponad 50 tys. wiader alkoholu rocznie, jak również nadwyżka ponad 60% produkcji zakładów średnich mogły liczyć na resztę corocznie określanej normy zakupu spirytusu przez skarb państwa, którą dzielono między wszystkie gorzelnie. Powyższe przepisy zostały zmienione w 1904 r., kiedy cała ilość planowanego zakupu alkoholu przez państwo była dzielona między wszystkie gorzelnie, bez podziału na małe, średnie i duże. Ponadto od 1905 r. na szerszą skalę wprowadzono skażanie spirytusu dla celów przemysłowych, który w części lub całkowicie został zwolniony z opłaty akcyzowej. Pozwoliło to zdecydowanie zwiększyć produkcję w zakładach gorzelnianych. Istotne znaczenie dla zwiększenia produkcji na początku XX w. miało również premiowanie przez państwo eksportu alkoholu6. Obok przedstawionej wyżej polityki podatkowej na stosunkowo dynamiczny rozwój gorzelnictwa miał także wpływ postęp techniczny i technologiczny przy produkcji alkoholu. Otóż na początku XX w., 92,5% gorzelni Królestwa Polskiego posiadało nowoczesne systemy destylacyjne (kolumny rektyfikacyjne), a tylko 7,5% tzw. aparaty Pistoriusza, pochodzące z I połowy XIX w.7. W okresie szybkiego wzrostu opłat akcyzowych do lat dziewięćdziesiątych XIX w., następował szybki ubytek liczby drobnych gorzelni typu rolniczego, __________ 4 5 6 7 J. Łukasiewicz, Przewrót przemysłowy w przetwórstwie płodów rolnych Królestwa Polskiego, „Studia z Dziejów Gospodarstwa Wiejskiego”, t. 8, 1966, s. 257; Stosunki rolnicze…, s. 466. Czarnowski, dz. cyt., s. 155. Tamże, s. 161–165; Stosunki rolnicze…, s. 471. Tamże, s. 471–472. 426 które stosowały przestarzałą technologię produkcji. W latach 1870–1898 liczba gorzelni zmniejszyła się prawie trzykrotnie, z 1144 zakładów do 328 firm. Jednocześnie w tym okresie wielkość produkcji liczona w wiadrach zdecydowanie wzrosła z 3379 do 58618. W okresie do 1913 r., dzięki premiowaniu produkcji przez rząd w małych zakładach liczba gorzelni wzrosła do 445 firm. Natomiast zatrudnienie w latach 1879–1913 zwiększyło się z 1800 do 4100 osób, a wartość produkcji z 4 mln rb do 21,1 mln rb. Gorzelnictwo i produkcja wódek w przemyśle spożywczym Królestwa Polskiego skupiało największą liczbę zakładów w tej gałęzi produkcji od 36,8% w 1879 r. do 46,2% w 1913 r. W globalnej produkcji firm spożywczych zajmowało drugą pozycję po cukrownictwie, skupiając w badanym okresie od 14,7% do 16% jej wartości, podobnie w zatrudnieniu od 10% do 11% ogółu robotników9. Mimo znacznego wzrostu produkcji alkoholu w okresie do 1913 r., jego wytwórczość w dalszym ciągu skupiona była głównie w zakładach zatrudniających przeciętnie poniżej 10 robotników. W 1879 r. przeciętnie na jedną firmę przypadało 8, a w 1913 r. nieco ponad 9 pracowników. W 1879 r. największym zakładem w skali Królestwa Polskiego była gorzelnia i firma produkcji wódek Gustawa von Krugiera, w majątku Niechcice w pow. piotrkowskim, gdzie było zatrudnionych 70 osób, a w 1913 r. zakład rektyfikacyjny Warszawskiego Towarzystwa Oczyszczania i Produkcji Spirytusu w Dobrej k.Warszawy, w którym pracowało 100 robotników10. Mimo poważnego rozdrobnienia, gorzelnie i firmy produkujące alkohol były w okresie od lat dziewięćdziesiątych XIX w. zakładami nowoczesnymi. Kiedy w całym przemyśle Królestwa Polskiego w 1893 r. na 1 robotnika przypadało przeciętnie 0,46 KM (tzw. koni mechanicznych) siły energetycznej zainstalowanej we wszystkich przedsiębiorstwach, w tym czasie w przemyśle gorzelnianym wskaźnik ten wynosił 1,30 KM na 1 zatrudnionego. Natomiast w 1913 r. w całym przemyśle Królestwa na 1 robotnika przypadało 0,98 KM, a w branży produkującej alkohol 1,60 KM na 1 pracownika11. Produkcja spirytusu w Królestwie Polskim w badanym okresie szybko rosła, kiedy w połowie lat siedemdziesiątych XIX w., wytworzono 338 tys. hektolitrów, to w 1913 r. już ponad 1506 tys. hektolitrów. W skali ziem polskich (Królestwo Polskie, Galicja i zabór pruski) produkcja w Królestwie w latach siedemdziesiątych stanowiła prawie 37% globalnej wytwórczości alkoholu, a w 1913 r. 60%. Znaczne ilości produkowanego spirytusu i różnego rodzaju wódek wywożono do Rosji, jak również eksportowano za granicę, głównie do Europy Zachodniej. Eksport za granicę w latach dziewięćdziesiątych osiągał przeciętnie około 40% całej produkcji, a na początku XX w., obniżył się do 10–14%. Natomiast systematycznie rosła w tym czasie sprzedaż polskiego __________ 8 9 10 11 W. Puś, Rozwój przemysłu w Królestwie Polskim 1870–1914, Łódź 1997, s. 189, tab. 62. Tamże, s. 183–184, tab. 61, s. 187. W. Załęski, Królestwo Polskie pod względem statystycznym, cz. II, Warszawa 1901, s. 188; Ukazatiel fabrik i zawodow… za 1879 r.; Przemysł i handel Królestwa Polskiego…, za 1913 r. W. Puś, dz. cyt., s. 190, 195, tab. 64. 427 alkoholu na rynkach rosyjskich, gdzie wywożono na początku XX w. od 46% do 54,4% całej produkcji Królestwa Polskiego12. Interesującą kwestią jest udział w całym przemyśle produkującym alkohol gorzelni ziemiańskich. Autor na podstawie cytowanych w przypisie nr 1 spisów i skorowidzów zakładów przemysłowych podjął próbę identyfikacji firm ziemiańskich. Rosyjskie spisy i skorowidze za lata 1879 i 1900 wyróżniają właścicieli zakładów ziemiańskich określeniami „dwarianin” lub „ziemlie-władieliec”, w związku z tym dość łatwo wyodrębnić firmy funkcjonujące w majątkach ziemskich. Z kolei spisy polskie i rosyjskie za 1913 r. autor konfrontował ze Spisem alfabetycznym obywateli ziemskich Królestwa Polskiego za 1912 r.13. Warto dodać, że źródła statystyczne, które wykorzystano w prezentowanym artykule były w polskiej literaturze wielokrotnie wykorzystywane i są uznawane za najbardziej wiarygodne materiały źródłowe do badań nad rozwojem przemysłu Królestwa Polskiego na przełomie XIX i XX w.14. Materiały te o charakterze jednostkowym (dane każdego zakładu przemysłowego są przedstawione oddzielnie i uwzględniają nazwisko właściciela lub nazwę firmy, czasami datę powstania, wartość lub wielkość produkcji, liczbę zatrudnionych i adres) pozwalają historykowi na opracowanie struktury wielkościowej, gałęziowo-branżowej i przestrzennej przemysłu, jak również umożliwiają badania porównawcze w skali gałęzi przemysłu, okręgów przemysłowych oraz jednostek administracyjnych. W strukturze przestrzennej ziemiańskiego przemysłu gorzelnianego w 1879 r. wyróżniały się przede wszystkim gubernie wschodnie Królestwa Polskiego. Największą liczbę gorzelni skupiały: gubernia lubelska, gdzie funkcjonowało 40 tego typu firm oraz gubernia siedlecka skupiająca 36 zakładów gorzelnianych. W globalnej wartości produkcji firm ziemiańskich produkujących alkohol w skali Królestwa Polskiego gorzelnie w guberni lubelskiej skupiały 23,5% (500 tys. rb), a zakłady guberni siedleckiej 22,2% (474 tys. rb). Podobnie w ogólnej liczbie robotników gubernia lubelska skupiała 25,4% (300 osób), a siedlecka 16,9% (200 osób). Wśród pozostałych guberni znaczna liczba gorzelni ziemiańskich funkcjonowała w guberni radomskiej (26 firm), łomżyńskiej (22 firmy) oraz w guberni kieleckiej (20 zakładów). Jednakże udział tych guberni w globalnej wartości produkcji oraz w zatrudnieniu ziemiańskiego przemysłu spirytusowego był zróżnicowany. Firmy gorzelniane guberni radomskiej skupiały 12% (257 tys. rb) produkcji oraz 15,4% (183 osoby) ogólnego zatrudnienia. Z kolei udział zakładów guberni łomżyńskiej w produkcji wynosił 11,6% (247 tys. rb), a w ogólnej liczbie robotników 11,1% (131 osób). Natomiast znaczna liczba gorzelni w guberni kieleckiej nie przekładała się na znaczny ich udział w globalnej wartości produkcji, który wynosił zaledwie 2,6% __________ 12 13 14 Bilans handlowy Królestwa Polskiego, oprac. H. Tennenbaum, Warszawa 1916, s. 66. Spis majątków ziemskich Królestwa Polskiego za 1912 r., Warszawa 1913. Zob. Uprzemysłowienie ziem polskich w XIX i XX wieku. Studia i materiały, red. I. Pietrzak-Pawłowska, Wrocław 1970; W. Puś, Przemysł włókienniczy Królestwa Polskiego 1870–1900, Łódź 1976; Tenże, Przemysł Królestwa Polskiego 1870–1914, Łódź 1984. 428 (55 tys. rb), a w ogólnym zatrudnieniu był z kolei dość wysoki i wynosił 9% (107 osób). Powyższe dane świadczą o poważnym zapóźnieniu w procesie unowocześniania techniczno-technologicznego procesu produkcji w tej guberni. Wśród pozostałych guberni wyróżniała się jedynie gubernia piotrkowska, gdzie mimo zaledwie 8 gorzelni, ich udział w globalnej produkcji wynosił 13,9% (296 tys. rb), a w zatrudnieniu 9,3% (110 osób). O tak znacznym udziale decydował jeden zakład, a mianowicie wspomniana już gorzelnia i zakład produkcji wódek Gustawa von Krugiera w Niechcicach k.Piotrkowa, który zatrudniał 70 robotników, a jego wartość produkcji wynosiła 210 tys. rb. Rola pozostałych guberni (kaliskiej, płockiej, suwalskiej i warszawskiej) była niewielka (tab. 1). Tabela 1 Struktura przestrzenna gorzelni ziemiańskich w Królestwie Polskim w 1879 r. Gubernie Liczba firm Kaliska Kielecka Lubelska Łomżyńska Piotrkowska Płocka Radomska Siedlecka Suwalska Warszawska 4 20 40 22 8 9 26 36 6 5 Wartość produkcji w tys. rb 28 55 500 247 296 136 257 474 49 91 % Liczba robotników 1,2 2,6 23,5 11,6 13,9 6,4 12,0 22,2 2,3 4,3 26 107 300 131 110 52 183 200 41 34 % 2,1 9,0 25,4 11,1 9,3 4,4 15,4 16,9 3,5 2,9 Razem 176 2133 100 1184 100 Źródło: Ukazatiel fabrik i zawodow Jewropejskoj Rossii s Carstwom Polskom i Wielikim Kniażestwom Finlandskom, oprac. P.A. Orłow, S. Petersburg 1881. Większość spośród 176 gorzelni stanowiły firmy małe, zatrudniające średnio poniżej 10 pracowników. Poza wspomnianym zakładem G. Krugiera w Niechcicach można wymienić gorzelnię Zygmunta Drojeckiego, właściciela dóbr Siedliska w pow. Krasnystaw na Lubelszczyźnie, w której zatrudniano 22 osoby, a jej wartość produkcji przekraczała 50 tys. rb. Ponadto w dobrach hrabiego Leopolda Poletyłło, we wsi Wojsławice w gub. lubelskiej, w gorzelni pracowało 20 robotników, a wartość produkcji sięgała 25 tys. rb. Z kolei w guberni siedleckiej w dobrach hrabiego Stanisława Aleksandrowicza, we wsi Zakanale, w tamtejszym zakładzie gorzelnianym zatrudniano 15 osób, a wartość produkcji przekraczała 18 tys. rb. Podobnie w dobrach księżnej Marii Czetwertyńskiej w guberni siedleckiej, we wsi Rudzieniec, w miejscowej gorzelni pracowało 15 robotników, a wartość produkcji przekraczała 29 tys. rb15. __________ 15 Ukazatiel fabrik i zawodow…, za 1879 r. 429 Tabela 2 Struktura wielkości gorzelni ziemiańskich w Królestwie Polskim w 1879 r. Grupy firm wg liczby robotników Liczba firm 5–20 21–50 51–100 Razem Źródło: por. tab. 1. Wartość produkcji w tys. rb % Liczba robotników % 174 1 1 1873 50 210 87,9 2,3 9,8 1092 22 70 92,3 1,8 5,9 176 2133 100,0 1184 100,0 W strukturze wielkości gorzelni ziemiańskich Królestwa Polskiego w 1879 r. dominowały zakłady małe, których udział w produkcji wynosił prawie 88%, a w zatrudnieniu przekraczał 92% (tab. 2). Tabela 3 Struktura przestrzenna gorzelni ziemiańskich Królestwa Polskiego w 1900 r. Gubernie Kaliska Kielecka Lubelska Łomżyńska Piotrkowska Płocka Radomska Siedlecka Suwalska Warszawska Liczba firm 37 20 29 21 28 9 22 48 12 40 Wartość produkcji w tys. rb % Liczba robotników 896 162 855 386 1060 275 209 872 120 771 16,1 2,8 15,3 6,9 18,9 4,9 3,7 15,7 2,1 13,6 287 121 240 206 247 119 118 361 65 267 % 14,1 5,9 11,8 10,2 12,2 5,9 5,8 17,8 3,2 13,1 Razem 266 5606 100,0 2031 100,0 Źródło: Spisok fabrik i zawodow Jewropejskoj Rossii, opr. W.R. Warzar, S. Petersburg 1903. W 1900 r., jak wynika z danych w tab. 3, liczba gorzelni ziemiańskich wzrosła o 90 firm w stosunku do 1879 r., a wartość produkcji zwiększyła się ponad dwa i pół raza z 2133 tys. rb do 5606 tys. rb. Natomiast zatrudnienie wzrosło o 847 osób (tab. 3). W strukturze przestrzennej zaszły dość istotne zmiany. W ogólnej liczbie zakładów pierwszą pozycję zajęła gubernia siedlecka, w której funkcjonowało 48 gorzelni, na drugiej pozycji znalazła się gubernia warszawska z 40 zakładami, a na trzecim kaliska z liczbą 37 firm. Warto zauważyć, że w 1879 r. gubernia siedlecka zajmowała drugą pozycję po guberni lubelskiej, a gubernia warszawska siódme miejsce, natomiast gubernia kaliska była na dziesiątej pozycji. Istotne zmiany zaszły również w udziale poszczególnych 430 guberni w globalnej wartości produkcji ziemiańskiego przemysłu spirytusowego. Otóż pierwszą pozycję w 1900 r. zajęła gubernia piotrkowska z udziałem 18,9% (1060 tys. rb), drugą gubernia kaliska – 16% (896 tys. rb), trzecią gubernia siedlecka – 15,7% (872 tys. rb), a dopiero czwartą gubernia lubelska – 15,3% (855 tys. rb), która w 1879 r. zajmowała pierwsze miejsce z udziałem 23,5%. Ponadto w 1900 r. nastąpił wyraźny rozwój gorzelni ziemiańskich w guberni warszawskiej, która zajęła piątą pozycję z udziałem 13,6% (771 tys. rb) (tab. 3). Tabela 4 Struktura wielkości gorzelni ziemiańskich w Królestwie Polskim w 1900 r. Grupy firm wg liczby robotników 5–20 21–50 Razem Źródło: por. tab. 3. Liczba firm Wartość produkcji w tys. rb % Liczba robotników % 260 6 4491 1115 80,1 19,9 1864 167 91,8 8,2 266 5606 100,0 2031 100,0 W 1900 r. w ziemiańskim przemyśle gorzelnianym można wyróżnić jedynie dwie grupy zakładów małych. W stosunku do 1879 r. zwiększyła się liczba firm zatrudniających 21–50 robotników, których udział w produkcji wzrósł z 2,3% do 19,9%, a w zatrudnieniu z 1,8% do 8,2%. Natomiast zakłady małe zatrudniające 5–20 pracowników, mimo że w dalszym ciągu stanowiły ponad 97% wszystkich gorzelni zmniejszyły swój udział w globalnej wartości produkcji z prawie 88% do 80% (tab. 4). W 1900 r. największa gorzelnia funkcjonowała w majątku Wola Krzysztoporska k.Piotrkowa, którego właścicielem był przedsiębiorca żydowski Josek Szpilfogel vel Kodrębski, pracowało tam 48 robotników. Znacznymi pod względem wielkości zatrudnienia były gorzelnie G. Krugiera w Rozprzy, w pow. piotrkowskim, gdzie pracowało 27 osób oraz gorzelnia rodziny Meyerów we wsi Siedliska, w pow. Krasnystaw, w guberni lubelskiej, w której zatrudniano również 27 robotników. Ponadto stosunkowo dużymi zakładami była gorzelnia hrabiego Andrzeja Potockiego w majątku Zadworne, w guberni siedleckiej, w której zatrudniano 22 osoby, Ignacego Sokołowskiego w majątku Grabowo-Sulimy, w guberni łomżyńskiej, gdzie pracowało również 22 robotników oraz Władysława Zielińskiego w majątku Skępe, w pow. lipnowskim w guberni płockiej, w której zatrudniano 21 osób. Spośród wszystkich 266 gorzelni zdecydowana większość to zakłady zatrudniające poniżej 10 robotników, najczęściej 5–6 osób16. __________ 16 Spisok fabrik i zawodow…, za 1900 r. 431 Tabela 5 Struktura przestrzenna gorzelni ziemiańskich Królestwa Polskiego w 1913 r. Gubernie Kaliska Kielecka Łomżyńska Lubelska Piotrkowska Płocka Radomska Siedlecka Suwalska Warszawska Liczba firm 34 24 27 62 34 16 26 44 16 56 Wartość produkcji w tys. rb % Liczba robotników % 779 278 576 1736 789 420 358 1581 202 1082 9,8 3,6 7,4 22,3 10,1 5,4 4,6 20,3 2,6 13,9 301 157 299 526 270 168 204 379 101 420 10,6 5,6 10,6 18,6 9,6 5,9 7,2 13,4 3,6 14,9 Razem 339 7801 100,0 2825 100,0 Źródło: Przemysł i handel Królestwa Polskiego, A.R. Sroka, Warszawa 1914; Fabricznozawodskije predprijatia Rossijskoj Imperii, D.P. Kandaurow, Pietrograd 1914. W 1913 r., w stosunku do 1900 r., w ziemiańskim przemyśle spirytusowym nastąpiły kolejne istotne zmiany. Liczba gorzelni ziemiańskich wzrosła o 75 nowych zakładów, wartość produkcji zwiększyła się o ponad 39% (z 5606 tys. rb do 7801 tys. rb), natomiast liczba robotników również wzrosła o ponad 39% (z 2031 osób do 2825 osób). W strukturze przestrzennej zaszły kolejne zmiany. Pod względem udziału w globalnej produkcji w 1913 r. na pierwszą pozycję wróciła gubernia lubelska, skupiając 22,3% (1736 tys. rb) jej wartości, podobnie w ogólnej liczbie zatrudnionych w gorzelniach ziemiańskich, w guberni lubelskiej pracowało 18,6% (526 osób) robotników. Drugie miejsce zajmowała gubernia siedlecka, której udział w produkcji przekraczał 20% (1581 tys. rb), a w zatrudnieniu trzecią pozycję, skupiając 13,4% (379 osób) ogółu robotników. Na trzecim miejscu w produkcji znalazły się gorzelnie ziemiańskie guberni warszawskiej, których udział wynosił ok. 14% (1082 tys. rb), natomiast w ogólnej liczbie pracowników zajęły one drugą pozycję, skupiając 14,9% (420 osób) robotników. Kolejne, czwarte miejsce, zajmowała gubernia piotrkowska, której udział w produkcji przekroczył 10% (789 tys. rb), a w zatrudnieniu zajęła piątą pozycję, skupiając 9,6% (270 osób) ogółu robotników. Na piątym miejscu w produkcji znalazły się gorzelnie guberni kaliskiej z udziałem 9,8% (779 tys. rb) jej globalnej wartości, natomiast pod względem zatrudnienia zajęły one czwartą pozycję, skupiając 10,6% (301 osób) ogółu robotników (tab. 5). W 1913 r. największymi zakładami były dwie gorzelnie przedsiębiorców żydowskich Braci Szpilfogel i M. Szereszewskiego, które funkcjonowały w majątku Henryków k.Warszawy, gdzie pracowało 50 osób, oraz w majątku Dąbrówka w pow. warszawskim, gdzie zatrudniano 43 osoby. Warto przypomnieć, że rodzina Szpilfoglów posiadała również duży majątek ziemski w Woli 432 Krzysztoporskiej, w pow. piotrkowskim, gdzie w latach poprzednich funkcjonującą gorzelnię przekształcono w fabrykę krochmalu. Poza wyżej wymienionymi zakładami duża gorzelnia, w której pracowało 40 robotników funkcjonowała w majątku Siedliska rodziny Krysińskich w guberni lubelskiej17. Tabela 6 Struktura wielkości gorzelni ziemiańskich w Królestwie Polskim w 1913 r. Grupy firm wg liczby robotników Liczba firm 5–20 21–50 Razem Źródło: por. tab. 5 Wartość produkcji w tys. rb % Liczba robotników % 334 5 6794 1007 87,1 12,9 2685 140 95 5 339 7801 100,0 2825 100 W 1913 r. w strukturze wielkości gorzelni ziemiańskich zdecydowanie wzrósł udział w zatrudnieniu oraz w produkcji zakładów małych, zatrudniających poniżej 20 robotników. W stosunku do stanu z 1900 r. firmy te zwiększyły swój udział w globalnej wartości produkcji z 80,1% do 87,1%, a w ogólnej liczbie pracowników z 91,8% do 95%. (tab. 4 i tab. 6). Generalnie w całym badanym okresie w ziemiańskim przemyśle spirytusowym dominowały zakłady małe. Przeciętna liczba robotników przypadająca na 1 zakład rosła bardzo powoli, kiedy w 1879 r. na jedną gorzelnię przypadało średnio 6,7 pracownika, to w 1900 r. nastąpił wzrost do 7,6, a w 1913 do 8,3 osoby. Rosła natomiast średnia wartość produkcji w przeliczeniu na 1 zakład, z prawie 12 tys. rb w 1879 r. do nieco ponad 23 tys. rb w 1913 r.18. Rola gorzelni funkcjonujących w majątkach ziemskich Królestwa Polskiego w latach 1879–1913 była znacząca w całym przemyśle spirytusowym tego obszaru. W ogólnej liczbie zakładów tej branży przemysłowej firmy ziemiańskie stanowiły kolejno w 1879 r. 65,9%, w 1900 r. 82,6%, a w 1913 r. 76,2%, a więc był to udział dominujący. W ogólnym zatrudnieniu gorzelnie w majątkach ziemskich posiadały również pozycję dominującą, skupiając w 1879 r. 65,7%, w 1900 r., 72,5%, a w 1913 r. 68,9% robotników pracujących w przemyśle spirytusowym. Natomiast ich udział w globalnej wartości produkcji tej branży, po znacznym wzroście z 53,3% w 1879 r. do 66,7% w 1900 r., na początku XX w. wyraźnie spadł do 36,9% w 1913 r. (tab. 7). __________ 17 18 Fabriczno-zawodskije predprijatia Rossyjskoj Imperii…, za 1913 r. Obliczono na podstawie danych z tab. 1, 3, 5. 433 Tabela 7 Udział gorzelni ziemiańskich w przemyśle spirytusowym Królestwa Polskiego w latach 1879–1913 Lata Rodzaj firmy Liczba firm 1879 KP Ziemiański 267 176 1900 KP Ziemiański 322 266 % Wartość produkcji w tys. rb % Liczba robotników 100,0 65,9 4000 2133 100,0 53,3 1800 1184 100,0 65,7 100,0 82,6 8400 5606 100,0 66,7 2800 2031 100,0 72,5 KP 445 100,0 21100 100,0 4100 Ziemiański 339 76,2 7801 36,9 2825 Źródło: por. tab. 1, 3, 5; W. Puś, Rozwój przemysłu..., s. 183–184, tab. 61. 100,0 68,9 1913 % Ziemiański przemysł spirytusowy na przełomie XIX i XX w., mimo unowocześnienia techniczno-technologicznego procesu produkcji, pozostawał branżą rozdrobnioną, w której dominowały zakłady zatrudniające najczęściej przeciętnie kilku pracowników. Większe zaangażowanie inwestycyjne przejawiali jedynie nabywający majątki ziemiańskie przedsiębiorcy, którzy zdecydowanie rozbudowywali gorzelnie, zatrudniając kilkudziesięciu robotników. Przykładem mogą być wspomniani przez autora Gustaw von Kruger w Niechcicach, czy żydowscy właściciele Woli Krzysztoporskiej, Henrykowa i Dąbrówki pod Warszawą, a mianowicie Szpilfoglowie-Kodrębscy i Szereszewscy. Warto jeszcze dodać, że małe ziemiańskie gorzelnie najczęściej funkcjonowały od kilku pokoleń, zatrudniając kilka osób. Dla przykładu gorzelnia rodziny Łuniewskich w Gnojnie, w guberni suwalskiej, powstała w 1620 r., a Mikułowiczów w Mnichowie, także w guberni suwalskiej, założona była w 1700 r., Bogusławskich w majątku Siedliszcze, w guberni lubelskiej, w 1800 r.19. Landowners distilleries in the Polish Kingdom in the years 1879–1913 In the presented article the author has attempted to determine the involvement of the distilleries landowners in the industry distillery in Polish Kingdom. Well, even though distilleries landowners in the years 1879, 1900 and 1913 accounted for the vast majority of plants producing alcohol, focusing from 65.7% to 82.6% of the companies, however, in the manufacture of their participation after a growth of 53.3% in 1879 to 66.7% in 1900, it fell sharply in 1913 to 36.9%. These data indicate a rapid development of the industry distillery in the cities of the Polish Kingdom in the early twentieth century. __________ 19 L. Jeziorański, Księga adresowa przemysłu Królestwa Polskiego, Warszawa 1906. 434 „Zeszyty Wiejskie”, Z. XXII, 2016 Jarosław Kita Uniwersytet Łódzki Instytut Historii Ziemiaństwo polskie a modernizacja gospodarki rolnej do 1914 r. (zarys problematyki) „Choroba ziemian doszła dziś do ostatecznego kresu, a obecnie przeżywa »przesilenie«, kryzys. Kwestia »być albo nie być« stanęła w nagiej prawdzie przed całem, a najbardziej może, przed naszym ziemiaństwem” – pisał w 1895 r. Stanisław hrabia Dzieduszycki, podpisujący się pseudonimem „Ziemianin”, w broszurze zatytułowanej Czego Ziemiaństwu potrzeba?1. Jaką chorobę miał na myśli i jakie były przyczyny owej przypadłości, o której pisał hrabia Dzieduszycki, znany i ceniony działacz Towarzystwa Gospodarskiego we Lwowie? Przyczyny choroby W wielu publikacjach kryzys polskiego ziemiaństwa w drugiej połowie XIX w. autorzy wiążą najczęściej z konsekwencjami klęski powstania styczniowego i uwłaszczenia chłopów w poszczególnych zaborach, najpóźniej przeprowadzonego w Królestwie Polskim i na ziemiach zabranych. Nie ujmując niczego tym ważnym wydarzeniom w naszych XIX-wiecznych dziejach, należy jednak stwierdzić, że u podłoża tego kryzysu leżało przede wszystkim zapóźnienie w sposobie gospodarowania oraz uprawy roli w ziemiańskich folwarkach. Bezwzględne trzymanie się wielowiekowej pańszczyzny i opór setek „hreczkosiejów” przed wprowadzeniem w tym względzie jakichkolwiek zmian, nawet z umiarkowanym oczynszowaniem na czele2. Innymi przyczynami kryzysu folwarków ziemiańskich były: pielęgnowany od wieków styl życia, gościnność ponad miarę i nieraz wydawanie pieniędzy na zbytki, chociaż zadłużenie majątku rosło, a wierzyciele i komornik stukali do drzwi dworu. Jeszcze inna przyczyna to brak odpowiedniego wykształcenia, a nieraz i ochoty, do samodzielnego prowadzenia majątku i powierzanie zarządu nad nim osobom nieuczciwym albo niedoświadczonym. W końcu, dominująca __________ 1 2 Ziemianin [S. Dzieduszycki], Czego Ziemiaństwu potrzeba? Gubrynowicz i Schmidt, Lwów 1895, s. 8. Zob. szerzej: W. Grabski, Historia Towarzystwa Rolniczego, t. 1–2, Gebethner i Wolff, Warszawa 1904; J. Kita, Tomasz Potocki (1809–1861). Ewolucja postaw ziemianina polskiego, Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, Łódź 2007. 435 w uprawie monokultura zbożowa, która narażała na poważne problemy w razie pojawienia się kryzysu bądź zawirowań na rynku handlu zbożem. To tylko niektóre z długofalowych przyczyn kryzysu gospodarki folwarcznej w drugiej połowie XIX w., chociaż następstwa powstania styczniowego i uwłaszczenia były tym momentem, który w jednej chwili uwypuklił cały ten poważny i złożony problem. Diagnoza Już w pierwszej połowie XIX w., szczególnie począwszy od lat czterdziestych, pojawiali się ziemianie (Andrzej Zamoyski na czele klemensowszczyków), którzy dostrzegali konieczność poważnej modernizacji gospodarki folwarcznej i stosunków społecznych. Mało tego, ta grupa tzw. liberalnego ziemiaństwa nie tylko teoretyzowała, ale przede wszystkim starała się wprowadzać zmiany w swoich majątkach i propagować modernizację na łamach specjalistycznej prasy, głównie „Roczników Gospodarstwa Krajowego”3. Szczytowym momentem ich działalności stało się powołanie do życia Towarzystwa Rolniczego, organizacji odgrywającej ogromną rolę nawet w skali ponadzaborowej4. Takie same działania podejmowane były również w Wielkim Księstwie Poznańskim i na terenie Galicji. Wspomnieć można choćby takich pionierów nowoczesnego rolnictwa z tamtych zaborów jak: Dezydery Chłapowski, Maciej Mielżyński i Józef Mycielski (Poznańskie) oraz Henryk Wodzicki i Adam Potocki (Galicja). Przyczynili się oni do założenia w Krakowie, Lwowie i Poznaniu towarzystw rolniczych skupiających w swoich szeregach setki właścicieli ziemskich5. Wracając do Królestwa Polskiego, to znacząca część ziemian nie była jednak przygotowana na zmienioną niemal w jednej chwili rzeczywistość, czyli uwłaszczenie i likwidację pańszczyzny. Uwłaszczenie spowodowało nie tylko utratę ogromnych połaci ziemi, stającej się własnością chłopów, ale przede wszystkim przyczyniło się do zasadniczej zmiany systemu gospodarowania, na __________ 3 4 5 J. Kita, Liberalizm ziemiański wobec problemu reform agrarnych w Królestwie Polskim w połowie XIX w., [w:] Liberalizm w Europie, por red. E. Wiśniewskiego, Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, Łódź 2008, s. 99–112. W. Grabski, dz. cyt.; J. Kita, Towarzystwo Rolnicze (1858–1861) – organizacja jedno- czy trójzaborowa? [w:] Życie codzienne, gospodarka, kultura i społeczeństwo polskie w latach 1772–1918. Rozprawy z dziejów ziem polskich, pod red. W. Łazugi i D. Szymczaka, Instytut Historii UAM, Poznań 2015, s. 93–104. W. Molik, Polnische Landwirtschaftsvereine im Großherzogtum Posen im 19. Jahrhundert, [w:] Aufsteigen und Obenbleiben in europäischen Gesellschaften des 19. Jahrhunderts. Akteure – Arenen – Aushandlungsprozesse, Hg. K. Holste, D. Hüchtker, M.G. Müller, Akademie Verlag, Berlin 2009, s. 115–130; J. Kuzicki, Trójzaborowa współpraca ziemiaństwa na przykładzie działalności krakowskiego Towarzystwa Gospodarczo-Rolniczego, [w:] Międzyzaborowe kontakty ziemiaństwa, pod red. W. Cabana i S. Wiecha, Wydawnictwo Uniwersytetu Humanistyczno-Przyrodniczego Jana Kochanowskiego, Kielce 2010, s. 85–100. 436 co majątki ziemiańskie pozbawione pieniędzy na najem robotników folwarcznych, zakup inwentarza i narzędzi nie były gotowe. Gotówkę trudno było zdobyć ze względu na ogromne zadłużenie majątków, przewyższające nieraz nawet wartość szacunkową dóbr. Analiza ówczesnej prasy wskazuje, iż Towarzystwo Kredytowe Ziemskie wystawiało na licytację dziesiątki dóbr ziemskich, które zostały przez nie przejęte, gdyż ich właściciele nie byli w stanie spłacać obciążających hipotekę pożyczek6. Nabywców nie było jednak wielu, gdyż najczęściej wymagały one ogromnego kapitału nie tyle na ich zakup, ale przede wszystkim na modernizację. W korespondencjach nadsyłanych do „Gazety Rolniczej” w drugiej połowie XIX w. jakże często narzekano na zacofanie agrotechniczne majątków ziemiańskich i brak umiejętności odpowiedniego nimi administrowania. Dla większości dóbr ziemskich, szczególnie położonych na wschodnich terenach ziem polskich, typowa wydaje się być następująca charakterystyka: „rzadko gdzie spotkać można płodozmian, tylko odwieczna trójpolówka górą… Przemysłu nie widać! Gdzieniegdzie zniszczony młyn lub lada jaki lichy wiatrak, waląca się gorzelnia lub browar piwny – oto i cały przemysł licho produkujący. Nie można się dopatrzeć ani poprawnej rasy bydła i owiec, ani rasowej stadniny, wszystko po dawnemu. Ponieważ są obecne czasy, w których każdemu potrzeba na wszystkie strony pieniędzy, trzeszczą zatem i lasy, tym bardziej że i pora stosowna do trzebienia – a trzebią nielitościwie, bez zastanowienia, z wyłączną tylko korzyścią dla kupującego”7. Tym kupującym był najczęściej handlarz żydowski, który jakże często bywał jednocześnie lichwiarzem, pożyczającym potrzebne ziemianom pieniądze na wysoki procent. Nawet w przodującym pod względem modernizacji rolnictwa Wielkim Księstwie Poznańskim co najmniej do połowy lat siedemdziesiątych XIX w. dominowała ekstensywna gospodarka. Współczesny obserwator i kompetentny w sprawach rolnych Tadeusz Jackowski, prezes Centralnego Towarzystwa Gospodarczego w latach 1907–1914, podkreślając w sposób metaforyczny skalę modernizacji rolnictwa w ciągu czterech dekad przed wybuchem Wielkiej Wojny, pisał: „Ojcowie nasi obejmując gospodarstwa, zastali w nich jeszcze przeważnie, z małymi bardzo wyjątkami, ten sam system uprawy i użytkowania roli, o jakim czytamy w historii starożytnych Rzymian”8. __________ 6 7 8 Zniszczenie większości akt Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego podczas II wojny światowej nie pozwala na pełną analizę tego zjawiska; pozostaje prasa jako źródło chociaż częściowo obrazujące kwestię zadłużenia majątków ziemskich i skalę obrotu nimi. Cyt. za Z. Chyra-Rolicz, Nowoczesność w majątkach ziemiańskich na Podlasiu w XIX–XX w., „Studia z Historii Społeczno-Gospodarczej XIX i XX wieku”, pod red. W. Pusia i J. Kity, 2010, t. VIII, s. 167. T. Jackowski, Materiały do historii rolnictwa Wielkiego Księstwa Poznańskiego od roku 1861 do roku 1911, [w:] 1861–1911. Księga Jubileuszowa wydana w 50-tą rocznicę założenia Centralnego Towarzystwa Gospodarczego w Wielkim Księstwie Poznańskim, Nakładem Centralnego Towarzystwa Gospodarczego w Wielkim Księstwie Poznańskim, Poznań 1911, s. 80. 437 Jak widać we wszystkich zaborach diagnoza położenia i stanu ekonomicznego większości ziemiańskich majątków była bardzo podobna. Ekstensywna uprawa, brak finansów na poważną modernizację i zacofanie agrotechniczne, trzebienie lasów jako sposób na pozyskanie gotówki, to cechy charakteryzujące znaczącą liczbę dóbr ziemskich na terenach dawnej Rzeczypospolitej. Zalecenia Położenie wielu majątków ziemskich stało się tak trudne, że ziemianie zaczęli wątpić w to, czy potrafią przetrwać w tych warunkach, i rację zaczęło mieć pytanie wypowiedziane przez Józefa Godlewskiego wiele lat wcześniej: „Nie stałaż się ziemia wyraźnym dla właścicieli ciężarem?”9. Obowiązek utrzymania rodowego majątku i dworu odgrywającego niezmiernie istotną rolę nie tylko w kulturze ziemiańskiej, zdecydował o podjęciu walki i poszukiwaniu środków zaradczych przeciw chorobie toczącej polskie rolnictwo. Przed ziemiaństwem stanął problem, jaką drogą należało pójść, aby przezwyciężyć kryzys i przystosować się do nowych warunków gospodarczych i społecznych. Podjęty został dyskurs, w którym uczestniczyli ziemianie z wszystkich zaborów. Zaczęły pojawiać się postulaty i projekty, które wskazywały, że kryzys gospodarki folwarcznej nie dotyczył wyłącznie ekonomii, ale także szeroko pojętej mentalności znacznej części ówczesnych ziemian. Powinny więc nastąpić wyraźne zmiany w obu tych sferach. Wysuwano żądania pod adresem państwa, w tym wypadku ma się rozumieć państwa zaborczego, które powinno zapewnić organizację taniego kredytu rolniczego, odpowiednią organizację handlu zbożem, zmianę polityki celnej, wprowadzenie ustaw przynoszących ulgi i pomoc dla rolnictwa, czy też program pomocy państwa dla rolnictwa, m.in. ułatwienia podatkowe dla rolników. W tym wypadku polscy ziemianie mogli liczyć wyłącznie na łaskawość cesarzy albo skorzystać z polityki państwowej prowadzonej wobec rolnictwa w państwach zaborczych10. Natomiast działania, które winni podjąć sami ziemianie, zamykały się w ogólnym zarysie w następujących postulatach: zmniejszenie uprawy zbóż i zastąpienie jej innymi płodami oraz hodowlą zwierząt domowych, tworzenie towarzystw i spółek rolniczych, wprowadzanie postępu agrotechnicznego, szybkie rozwiązanie problemu serwitutów, zakładanie stacji doświadczalnych, parcelacja majątków ziemskich, która – jak mniemano – miała ochronić przed całkowitą utratą ojcowizny, a ponadto mogła zatrzymać włościan w kraju i zniechęcić ich do zamorskiej emigracji (tanie ręce do pracy), tworzenie zakładów przemysłu rolno-spożywczego, a przede wszystkim cukrowni, rozwój oświaty rolniczej i ruchu spółdzielczego. ____