teksty - Książki Zbójeckie

Transkrypt

teksty - Książki Zbójeckie
TEKSTY
Dzika Kobieta biegnie
Danuta Awolusi, blogerka, copywriterka, pisarka, wokalistka
Biegnę przed siebie. Rano, raniutko. Nie tracę oddechu, spinam ciało, odrywam
stopy od podłoża. Biegnę. To mój czas, moja godzina. Tuż przed piątą, kiedy śpią
jeszcze biznesmeni, ale robotnicy już nie. Ci mijają mnie nieco nieprzytomni,
rzucają spojrzenie zza szyby autobusu albo przystankowej wiaty.Komentarze
Fot.: Madeleine Morales Villavicencio, fot. zasoby własne
Biegam po życie
Bieganie wydało się miłe, tanie, najprostsze. Więc skorzystałam z tej opcji, chcąc
przynależeć do świata ludzi aktywnych. Chcąc poradzić sobie z własnych ciałem i
głową pełną różnych myśli. Kotłuje się w tej mojej głowie od dawna, czasem brodzę
we własnych, niepoukładanych refleksjach. Teraz, kiedy biegnę, jest łatwiej. Czyści
się głowa, oddycha. Płuca też się dotleniają. Ciało reaguje różnie, bo obecnie jest
bardzo zmęczone. Może źle je karmię.
Biegam dla siebie
Biegam rano i mijam różnych ludzi, codziennie. Często innych biegaczy. Niektórzy
mnie pozdrawiają, niektórzy nie. Nie wiem, od czego to zależy, ale biegnę raczej
wolno, więc może nie wszyscy uważają mnie za biegaczkę? Nie spieszę się. Nie
mam maratonu – ani dziś, ani jutro, ani za miesiąc. Nie zapisuję się, bo na razie wcale
nie chcę się dzielić bieganiem. Nie mam zegarka na ręce, który zlicza kilometry, ani
też takiego, który sumuje spalone kalorie. Chciałabym mieć, ale nie stać mnie, więc
sama sobie mierzę czas, wyznaczam cele i dokręcam śrubę.
Fot.: Madeleine Morales Villavicencio
Biegam, choć luzu brak
Z tą śrubą różnie bywa. Nigdy jej nie luzuję, za to dokręcam regularnie. Wstaję pięć
razy w tygodniu, aby biec. Nie skracam trasy, o nie. Prędzej padnę! Niczym żołnierz
zrywam się z łóżka, przemywam twarz, wbijam się w kolorowe legginsy. I biegiem,
przed siebie. Słucham muzyki. Pitbulla, uwielbiam tego łysego jegomościa. Ale
jeszcze bliższy jest mi barwny król zza oceanu, Redfoo. Wyśpiewuje mi do ucha
sprośne teksty, choć niektóre do mnie przemawiają. Słyszę:
"I don't wanna be What you want me to be And I don't wanna do What you want me to
do (…)"(1)
No właśnie. Biegam, jestem wolna, chyba tylko wtedy. Wolna od wpływu innych
ludzi, bo przecież sama sobie panią jestem zawsze. Swoim bezlitosnym trenerem,
który tupie nogą i motywuje, nawet kiedy uda są zmęczone, łydki bolą, kolana
trzeszczą.
A jak biegają inni? Różnie. Dla siebie, dla maratonu. Często chcą coś po drodze
zgubić: kilogramy, zmartwienia, zadyszkę. Chcą też coś zyskać: spokój, dobrą
formę, zdrowie. A może chcą być modni. Nie wiem, nie oceniam, bo moje bieganie
jest moje, z całą radością, bólem i konsekwencjami.
Zobaczymy, gdzie dobiegnę. I czy linia mety w ogóle istnieje.
(1) LMFAO, I don`t wanna be
Dzika Kobieta słucha muzyki
Danuta Awolusi, blogerka, copywriterka, pisarka, wokalistka
Czuję rytm, rytm pulsuje, bije, podbija, buzuje – raz, raz, raz, puls, puls, puls.
Mięśnie jak kabelki, podłączone do bitu, pompują energię, trybią, działają jak
doskonale naoliwiona maszyna. Mu-zy-ka. Moja esencja, pasja, ośrodek czucia.
Kocham muzykę. Jej bezkresny obszar, mnogość odmian, cudowną, bezdenną
różnorodność.
Komentarze
Król i ja, fot. zasoby własne
Music is the key
Mała Danusia dorastała na początku lat 90`. Z domowego radioodbiornika płynął
wówczas głos Michaela Jacksona, Freddiego Mercury`ego i hity zespołu Roxette. Nie
da się również pominąć Whitney Houston, która robiła ogromne wrażenie swoim
monumentalnym „I will always love you”. Być może właśnie taka muzyka, jak
mickiewiczowskie książki zbójeckie, rozbudziły potrzebę kochania?
Spice World
W podstawówce królowały pikantno-słodkie „Spajsetki”. Pięć dziewczyn, które
rządziły sercem małej, Dzikiej Kobietki. Płomienna, ruda i ciut nieprzyzwoita Geri.
Czekoladowa i nieokiełznana Mel B. Poważna i elegancka Victoria. Słodka i
odurzająca Emma. A na koniec wysportowana, gibka Mel C. Świat tańczył w rytm
popu, próbując nadążyć za girlsbandem. Kicz zyskał nowe oblicze, bo spajsetki to był
i jest pop na poziomie. Pop, który przetrwał próbę czasu i dzisiaj brzmi równie
świetnie, jak wtedy. „Viva forever!” – śpiewały dziewczyny. Viva…
Spice
World..., fot. metro.co.uk
A potem? A potem przyszło poszukiwanie muzycznej tożsamości. Dzika Kobieta
otrzymała komunikat, że jest się tym, czego się słucha. Więc najlepiej słuchać
ambitnej muzy. Poezji śpiewanej, piosenki aktorskiej, wybitnych artystów. I tak było.
Powtarzała za Osiecką: „Być jak przesyłka, jak paczka mała, sama chciała…”. Ale w
duszy ciągnęło ją do czegoś innego. Czarny rytm. Bit z dalekiej Ameryki. A imię jego
GOSPEL.
Gospel – język duszy i ciała
I nastąpiło uderzenie. Muzyka duszy. Radosny i bolesny śpiew czarnych niewolników,
którzy w każdej nucie nauczyli się zawierać swoje małe historie. Modlitwa i filozofia,
styl życia i połączenie dusz. Gospel rozlał się po sercu, jak wodospad i okazał się
jedyną muzyką, którą Dzika Kobieta chce śpiewać do ludzi. Dzika Kobieta ma prostą
odpowiedź na pytania:
"I sing because I`m happy
I sing because I`m free
He`s eye is on the sparrow
That is the reason why I sing"
(Kirk Franklin, Why we sing)
Chór Soul Connection Gospel Group, fot. Małgorzata Kazur
Bit zasiany, co wydał plon
Ale muzyczna tożsamość ma jeszcze inne oblicze. Pikantne spajsetki, uzdolniona
Whitney i roztańczony Michael pozostawili zamiłowanie do tanecznych rytmów.
Dzika Kobieta długo walczyła z tym uczuciem, bo pamiętała, że jest się tym, czego się
słucha, a podobno ani dance, ani techno, ani house to nie są ambitne gatunki. Tama
puściła bardzo późno. Mniej więcej w momencie, gdy na arenę wkroczył król,
bajeczny DJ, który niczym Randle McMurphy rozlał wokół siebie pozytywnąenergię,
radość i obietnicę wolności. Król sprawił, że Dzika Kobieta przyznała się w końcu
przed całym światem, iż tak, kocha Beyonce, Shakirę, Rihianę, że ubóstwia Flo Ridę,
podziwia Davida Guettę, kumpluje się z Lil Jonem ♥, a już najlepiej żyję z ukochanym
Pitbullem ♥.
Króluj, króluj mi po wieki!
DJ Redfoo w akcji, fot. zasoby własne
Król to symbol. Radosne ucieleśnienie robienia czego się chce i jak się chce. Król ma
w nosie to, czy jest oceniany. Wie czego pragnie. Wie, jaki jest. Wie, dokąd zmierza i
biegnie za marzeniami w kolorowych gaciach, które spadają mu z tyłka. Robi show,
oddaje swoją energię, ale w zamian dostaje jej tak wiele, że potrafi zatrząsnąć
światem. Moim światem. Król koi moje nerwy. Król daje mi uśmiech. Odgania
demony. Kiedy trzeba, schyli się pod łóżko, by wyciągnąć potwora, co nie daje spać,
albo wejdzie do szafy, w której czai się zło. Król uczy Dziką Kobietę miłości do samej
siebie. I tego, że życie jest tylko jedno i tylko ode mnie zależy, co z nim zrobię, jak
przeżyję każdą godzinę. Tak, ode mnie to zależy.
Na koniec należy więc rzec: „I`m sexy and I know it”. F****** Yeah!
Bazarek czy supermarket?
Danuta Awolusi, blogerka, copywriterka, pisarka, wokalistka
Bazarek czy supermarket? Serce rozdarte, bo na bazarku często bywa drożej. Nie
ma szalonych promocji, co mieszają w głowach i sprawiają, że ręce same
wkładają towar do koszyka. A potem przy kasie, ojoj, miało się płacić malutko, a
płaci się dużo. Trzeba wysupłać z czeluści portfela wysłużoną kartę… Już ledwo
przechodzi przez ten czytnik… Ale nie o tym miało być. Bo tak czy siak –
bazarki, targowiska – po prostu kochamy.
Hala Mirowska, Warszawa, fot. własne
Bazarek tuż pod nosem
Na bazarku marymonckim, w Warszawie, można dostać praktycznie wszystko.
Owoce, warzywa. Kasze, orzechy, strączki. Przyprawy. Sól himalajską, pastę
sezamową, czarnuszkę, ksylitol na wagę. Owoce suszone, na przykład żurawinę.
Tylko nie taką słodzoną, ale suszoną naturalnie. Wygląda zupełnie inaczej niż ta
sklepowa. Okrągłe kulki, lekkie jak styropian. I kwaśne, jak cytryna.
Agnieszka ze stoiska D33 jest przemiła. Nie kręci nosem ani przez chwilę. A tu jakaś
babulinka bierze: 10dkg orzechów włoskich, 15dkg ziaren słonecznika, 20dkg
suszonej papai, 15dkg suszonych śliwek (polskich!) i… tak jeszcze długo. Trzeba
biegać, zdejmować pojemniki, wszystko ważyć, pakować… A jednak,
na twarzy Agnieszki nie ma nawet śladu niezadowolenia.
Tymczasem w zimie temperatura spada… Nie, nie ma srogich mrozów ani śniegu, ale
postój sobie 12 godzin na zewnątrz, gdy temperatura sięga -5 stopni. Miło nie będzie.
Agnieszka i jej koleżanki ze stoiska przechodzą zapalenie płuc. Nadal nie narzekają,
tylko wracają do formy, jak tylko się da.
Dzięki Bogu, wiosna już wychyliła się zza chmur!
Jabłka za 50gr
Blondynka z innego stoiska chowa pod ladą jabłka po przecenie. Takie nieco obite,
albo nadal ładne, ale jednak ciut odróżniające się. Takie, które może nie do końca
spełniają normy Unii Europejskiej… Normalnie jabłka sprzedaje po 2,50/kg, za te
cuda chce 50gr/kg. Kupuję olbrzymią siatę, a ona nie może wyjść z podziwu.
- Pani to wszystko zje?
Jasne, że tak. Jestem uzależniona od jabłek. Jem je na każdy posiłek w ciągu dnia. Nie
powiem jej tego, bo pomyślałaby, że jestem szalona.
- Nieee, będzie też szarlotka w pracy.
Nie kłamię! Szarlotkę zrobię, ciasto idealne.
Cukinia gratis
Jedno ze stoisk prowadzi para młodych ludzi. Kupuję tam marchew. Dużo droższą niż
w supermarkecie, ale za to jaką ładną. Ta z supermarketu jest przechowywana w
trudnych warunkach. Wnioskuję to po tym, jak wygląda, a mogę się bez cienia
nieśmiałości tytułować znawczynią marchewki. Jem ją nałogowo, jak jabłka. Dłonie
mam pomarańczowe…
Ładne są też buraki, moja kolejna miłość. Przynajmniej raz droższe jak te z sieciówek,
ale za to nie są zwiędnięte…
Prawie wychodzę, objuczona jak się patrzy (jeszcze 2kg kaszy jaglanej
dokupiłam), kiedy pani dokłada mi do wózka cukinię.
- To gratis. Zje pani, prawda?
Jasne, że zjem! Będzie grillowana… Pyszności!
Bazary, targowiska, stoiska z warzywami są wszędzie. Różne są ceny, ale liczy się
także kontakt z człowiekiem. I jakość. W supermarkecie wcale nie musi być niedobre,
może nawet równie smaczne. Jednak… to nie to samo bogactwo. I nie ta sama
przyjemność z kupowania!
Muzyka do biegania - z playlisty biegacza
Danuta Awolusi, blogerka, copywriterka, pisarka, wokalistka
O wyższości muzyki ponad wszelką sztuką pisać nie ma co. Muzyka to największy
dar dla ludzkości i Dzika Kobieta wciąż pląsa w jej rytmie. Rano i wieczorem, w
pracy i w metrze. Ze słuchawek dudnią różne nuty: Od Króla, poprzez Pitbulla i
Davida Guettę, a skończywszy na Kirku Franklinie i Red Hot Chilli Peppers.
Niemniej jednak sprawa robi się bardziej złożona, gdy mowa o muzyce do
BIEGANIA. To dopiero temat rzeka!
Pobiegaj z Królem!
Taka nuta, co rusza buta
No właśnie: muzyka w trakcie treningu stymuluje mięśnie. Dla wielu może być to
problemem. Chcą sobie biec niespiesznie i miarowo, a tu przebój żwawy i gwałtowne
przyspieszenie tempa. Wyrywają do przodu niczym rącze jelenie i tyle z miarowego
biegania. Tak to już jest, że bit, puls, rytm, wysyła do naszego mózgu konkretny
sygnał. Taki impuls, aby przyspieszyć lub po prostu działać. Dowiedziono naukowo,
że trening z muzyką może być o wiele dłuższy i bardziej efektowny, o tak!
David poleca się do biegania, fot. własne
Bieganie a słuchanie
Tak się właśnie ma bieganie z muzyką, jeżeli lubicie. Dzięki ukochanym dźwiękom
jest szansa, że pokonacie tak zwany MARTWY PUNKT, a nawet pobiegniecie dalej
niż planowaliście. Cała sztuka tkwi w doborze repertuaru. Dzika Kobieta potrafi
siedzieć godzinami i przeczesywać Internet w poszukiwaniu odpowiednich
kompozycji. Muszą być szybkie, porywające i charakterystyczne. Muszą pobudzać
wyobraźnię i wyznaczać trasę. Mieć to tajemnicze coś, równie niesprecyzowane, jak
chemia pomiędzy kochankami.
Redfoo poleca się do biegania, fot. własne
Królowie biegowej listy
Dobra nuta do biegania to taka, która sprawi, że trening ci się nie znudzi i nie skupisz
się jedynie na myśleniu „ile jeszcze zostało”. Dobra muza to taka, która będzie
motywatorem. I taka, która pobudza wyobraźnię. Każdy ma swoje preferencje. Są
tacy, co biegają przy poezji śpiewanej. A są tacy (jak DzikaKobieta), co lubią mocny
beat. Musi być szybko, skocznie, żywo.
Jlo poleca się do biegania, fot. własne
Gdyby ktoś poprosił Dziką Kobietę o TOP 5 biegowych hitów, to… co za wyzwanie!
MIEJSCE #5 Veronica Vega - Wicked ft. Pitbull
To się po prostu nie starzeje. A wyobraźnia pracuje!
Pitbull poleca się do biegania, fot. własne
MIEJSCE #4 David Guetta & GlowInTheDark feat Harrison - Ain't A Party
Cóż, David ma na swoim koncie wiele hitów do biegania, ciężko więc wyróżnić jeden,
konretny tytuł. Ten zasługuje na uwagę, bo wciąż jest doskonały, choć na odtwarzaczu
siedzi ponad rok!
MIEJSCE #3 Sub Focus, Turn back time
Ta piosenka ma w sobie dziwny magnetyzm, który w ogóle się nie nudzi. Cudna, choć
w Polsce nie zrobiła furory.
Miejsce #2 Lil' Jon feat. Pitbull & Machel Montano - Floor On Fire
I znów Pitbull, wraz ze swoim wielkim mentorem, wujkiem Lil Jonem. Uwierzcie, ten
duet ZAWSZE DAJE RADĘ.
MIEJSCE #1 LMFAO, Party Rock Anthem
Czy tutaj trzeba coś dodawać? Redfoo, wielka miłość Dzikiej Kobiety, skradł serce
biegaczki już dawno temu. To jest to, to jest ten rytm!

Podobne dokumenty