Czytaj online
Transkrypt
Czytaj online
FRONDA PISMO POŚWIĘCONE Nr 25/26 Rok 2001 od narodzenia Chrystusa 3,SMO32ĝ:,ĉ&21( FRONDA Nr 25/26 ZESPÓŁ Waldemar Bieniak,Nikodem Bończa-Tomaszewski, Natalia Budzyńska, Marek Jan Chodakiewicz, Paweł Filipiak, Piotr Frączyk-Smoczyński, Mariusz Gajda, Grzegorz Górny (redaktor naczelny), Marek Horodniczy, Robert Jankowski, Aleksander Kopiński, Estera Lobkowicz, Filip Memches, Maciej Piwowarczuk, Sonia Szostakiewicz, Rafał Tichy, Wojciech Wencel, Jan Zieliński. OPRACOWANIE GRAFICZNE I PROJEKT OKADKI Jan Zieliński Czasopismo zostato wydane przy pomocy finansowej Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego ADRES REDAKCJI skr. poczt. 65, 00-968 Warszawa 45 tel/fax 622 39 88 [email protected] www.fronda.pl © Fronda Sp. z o.o. DRUK Apostolicum, 05-091 Ząbki, ul. Wilcza 8 SPRZEDAŻ HURTOWA Grupa MAT RAS, tek: (022) 631 94 31, 631 94 3 2 , 631 94 33 PODZIĘKOWANIA Zbigniew Bieniak, Robert Biskup, Piotr Burkacki, Rafał Dzięciołowski, Tadeusz Grzesik, ks. Zenon Hanas SAC, Janusz Jakubowski, Zbigniew Jaros, Michał Jeżewski, Zbigniew Kozak, Jarosław Mytych, Krzysztof Pluta, Andrzej Przewoźnik, Jacek Rybak, Marek Różycki, Paweł Skorowski, Attila Szalai, Wiesław Turzański Redakcja zastrzega sobie prawo dokonywania skrótów i zmiany tytuiów. Materiałów niezamówionych nie odsyłamy. ISSN 1231-6474 S P I S R Z E C Z Y E R Y K DOSTATNI Alfabet PRL Alfabet III RP 7 REMIGIUSZ O K R A S K A Od Woltera do fuhrera 8 ERNST W E I S S K O P F Od Johannesa Jensena do Dario Fo 36 JAROSŁAW TOMASIEWICZ Brunatna Europa 39 TOMASZ JAWOROWSKI Brunatno-różowi 58 MAGDALENA GÓRSKA Piękna i bestia 70 M A R I A N SZCZEPANOWSKI Nur fur Nichtraucher Z I M A 2001 76 3 ROBERT CIESZKOWSKI Niemcy kontra reszta świata MAREK KONOPKO Czy Karl Popper był wrogiem „społeczeństwa otwartego"? MICHAŁ KLIZMA Z pamiętniczka czeladnika podejrzeń 100 DOMINIK CHMIELEWSKI Anty Droga 104 RAFAŁ J. PORZEZIŃSKI Stos % 120 SERGIUSZ 0. Pedagogika szatana 132 AMADEUSZ BIELECKI Harry Ezotter PIOTR WOJCIECH PĘZIŃSKI Pokemony Demony WITOLD WILCZYŃSKI Czekając na ultrahegemona 158 TOMAS MOLNAR Pałac, Kościół i społeczeństwo cywilne 166 SZCZEPAN TWARDOCH Metafizyka walki 182 ALBIN DREWNIAK 4 Straszny sen Andrzeja Myślnika 188 HTO flEJIATb ? 200 FRONDA 25/26 PIOTR SKÓRZYŃSKI Najkrótsza historia prozy XX wieku 203 PRZEMYSŁAW DULĘBA Rimbaud i Claudel - dwie nieskończoności 258 IWAN BUNIN Poezje 268 WOJCIECH WENCEL Przepis na arcydzieło 274 SZYMON BABUCHOWSKI Starzy poeci 282 • IMPRIMATUR MARCIN BĄK * Gnostyckie korzenie antysemityzmu 287 FILIP MEMCHES * „Pożyteczni idioci" Hitlera 298 MICHAŁ CALLINA * Limonow bez winy i wstydu 304 ALEKSANDER BOCIANOWSKI * Meteory na Meteorach 310 WOJCIECH MUSZYŃSKI Konspiracyjna prasa narodowa a sprawa żydowska 314 SEBASTIAN BOJEMSKI Sprawiedliwi wśród narodowców Polski ZIMA-200 1 328 5 KASZA I ŚRUBOKRĘT 342 LIST ZZA GROBU 350 PAWEŁ VI O szatanie i walce duchowej 371 E R Y K DOSTATNI 6 07 zgłoś się. Rok 2045. 378 Poczta Księgarnie Noty o autorach Indeks ksiąg polecanych 379 386 387 391 Eryk Dostatni ALFABET PRL AL, BHP, CRZZ, DOKP, EKG, FJN, CKKFiS, H 2 S 0 4 , IBL, JJS, KC, LOK, ŁKS, MO, NRD, ORMO. PZPR, RWPG, SZSP, TKKŚ, UB, WRON, ZSMP ALFABET III RP ambient, big brother, compact disc, design, e-mail, fax, geant, high, image, jeans, know how, laptop, media markt, new age, ok, public relations, remake, soft ware, techno party, uno, viagra, weekend, xenna, yahoo,zen ZI M A - 2 0 0 1 7 Detlev J.K. Peukert stawia kluczową dla rozpoznania charakteru hitlerow skiego ludobójstwa tezę, iż „Hadamar poprzedzał Auschwitz". Hadamar to miasto w Hesji, w którym funkcjono wał ośrodek leczenia chorych psychicz nie, gdzie w latach 1940-1941 dokonano masowej zagłady pacjentów. Jednak Hadamar nie spadł z nieba - dokonana w nim zbrodnia była możliwa tylko i wy łącznie na skutek wieloletnich przemian mentalnych i teoretycznych, jakie zachodziły w kręgach niemiec kich (i nie tylko) naukowców i elit społecznych. Prze miany te zaczęły się na długo przed nastaniem III Rze szy. To liberalna i demokratyczna Republika Weimarska stała się glebą, na której bujnie rozkwitały takie ten dencje. To właśnie owa nowoczesność i „postęp" wy generowały z siebie fundament ludobójstwa. OD WOLTERA DO... FUHRERA REMIGIUSZ OKRASKA Kilkadziesiąt lat po zakończeniu II wojny światowej m a m y do czynienia z p o w s z e c h n y m p r z e k o n a n i e m , że n a r o d o w y socjalizm posiadał c h a r a k t e r re akcyjny, był zwrócony przeciw z d o b y c z o m n o w o c z e s n e g o i cywilizowanego świata. W ujęciu dominującej historiografii i politologii s t a n o w i ć miał on ir8 FRONDA 25/26 racjonalną, na w s k r o ś barbarzyńską rewoltę przeciw i d e a ł o m h u m a n i z m u , dobiegające z dalekiej przeszłości echo p l e m i e n n e j nienawiści. Dla marksi s t ó w był kolejną fazą rozwoju kapitalizmu, jego i n t e g r a l n ą częścią mającą u m o c n i ć p a n o w a n i e posiadaczy ś r o d k ó w produkcji n a d p r o l e t a r i a t e m . Znaj dujący się w kryzysie kapitalizm sięgał po w ł a s n o r ę c z n i e u p r z e d n i o wyrugo w a n e metody, wartości i postawy, by w t e n s p o s ó b rozwiązać narastające sprzeczności po własnej myśli, neutralizując przy okazji najgroźniejszego przeciwnika, czyli z o r g a n i z o w a n ą klasę robotniczą. Z kolei dla liberałów fa szyzm nie jest integralną częścią k a p i t a l i z m u i towarzyszących mu w świecie z a c h o d n i m form organizacji społecznej i m e t o d s p r a w o w a n i a władzy. Jest czymś zgoła przeciwnym: p r ó b ą n a w r o t u do świata, który - zdawałoby się odszedł na zawsze, r e t r o s p e k t y w n ą utopią, z w r o t e m ku b e z p i e c z n e m u , ła t w o p o j m o w a l n e m u i s t a t y c z n e m u światu d a w n y c h wartości, jasnych hierar chii, surowych, lecz prostych zasad itp. Jest to oczywiście p r ó b a skazana w dłuższej perspektywie na n i e p o w o d z e n i e , gdyż zakładając linearny bieg dziejów, nie s p o s ó b na t r w a ł e wrócić do barbarzyństwa. M o ż n a jedynie, d o konując zniszczeń i straszliwych z b r o d n i , z a h a m o w a ć na jakiś czas p o s t ę p . Faszyzm nie ma szans na t r w a ł e zwycięstwo, j e d n a k w j a k i m ś sensie wpisa ny jest w logikę rozwoju - to reakcja wciąż istniejących p o d s k ó r n i e „ciem nych sił" spod znaku p l e m i e n n o ś c i , etniczności, f u n d a m e n t a l i z m u i nietole rancji. Z a d a n i e m „obozu p o s t ę p u " jest więc ciągła uwaga i n e u t r a l i z o w a n i e w zarodku p r ó b erupcji pozostałości d a w n y c h wieków. O tym, jak p o w s z e c h n e i t r w a ł e jest takie p o j m o w a n i e istoty n a z i z m u świadczy najlepiej określanie go m i a n e m siły „skrajnie prawicowej", „reak cyjnej" czy „tradycjonalistycznej". Gdy w telewizyjnych w i a d o m o ś c i a c h p o kazują w y r o s t k ó w kolportujących gadżety z H i t l e r e m , w t e d y d o w i a d u j e m y się, że neonaziści to w ł a ś n i e „skrajna prawica". Taka n o m e n k l a t u r a wskazu j e j e d n o z n a c z n i e n a p o w s z e c h n e r o z u m i e n i e n a r o d o w e g o socjalizmu: n a p e w n o nie jest lewicowy, b o w i e m to skrajna prawica, na p e w n o też nie ma nic w s p ó l n e g o z liberalizmem, gdyż - jak to prawica ma w zwyczaju - odwołuje się do wartości zgoła o d m i e n n y c h niż on, s t a r o d a w n y c h . Tymczasem kwestia nie jest bynajmniej tak p r o s t a i j e d n o z n a c z n a . N a r o dowy socjalizm, choć kojarzony z w a r t o ś c i a m i prawicowymi 1 i zachowawczy mi, r ó w n i e dobrze mógłby zostać określony m i a n e m „skrajnie p o s t ę p o w e go" 2 . Co więcej, wydaje się, że w rzeczywistości niewiele w s p ó l n e g o m i a ł on ZIMA 2001 9 z myślą tradycjonalistyczną, bliższy był n a t o m i a s t n i e w s p ó ł m i e r n i e o b u wer sjom p o s t a w „ p o s t ę p o w y c h " , czyli liberalizmowi i socjalizmowi. C h o ć nie s p o s ó b oczekiwać, iż c h ę t n i e przyznają się o n e do ideologicznych i praktycz nych paraleli, coraz częściej pojawiają się głosy wskazujące na fakt, że n a r o dowy socjalizm był na w s k r o ś nowoczesny. Miałby on z a t e m być nie jakimś irracjonalnym p o w r o t e m do zamierzchłej przeszłości 3 , lecz e k s t r e m a l n y m , d o p r o w a d z o n y m do skrajności z a s t o s o w a n i e m zdobyczy - i n t e l e k t u a l n y c h i technologicznych - epoki r o z u m u . P a n o w i e w b r u n a t n y c h m u n d u r a c h i czapkach z t r u p i ą główką mieliby s t a n o w i ć a w a n g a r d ę p o s t ę p u , wcielając dynamicznie w życie to, co ich bardziej o s t r o ż n i koledzy umieszczali w dość odległych czasowo p l a n a c h lub praktykowali na niewielką skalę w obawie przed głosem nie d o ś ć jeszcze nowoczesnej opinii publicznej. Taki w n i o s e k byłby t r u d n y do z a a k c e p t o w a n i a przez środowiska, k t ó r e kształtują dzisiejszy klimat i n t e l e k t u a l n y i wzorce k u l t u r o w e . Nie należy się z a t e m dziwić, że refleksja nad n o w o c z e s n y m obliczem n a z i z m u jest znacznie u t r u d n i o n a . Godzi o n a b o w i e m w interesy p i e w c ó w nowoczesności: lewicy i liberałów. W Polsce pierwszą - nie licząc a r t y k u ł ó w czy f r a g m e n t ó w prac na inny t e m a t - p o w a ż n ą p r ó b ą dyskusji o t a k i m c h a r a k t e r z e n a r o d o w e g o socja lizmu stała się praca zbiorowa „Nazizm, Trzecia Rzesza a procesy m o d e r n i zacji" pod redakcją profesora H u b e r t a O r ł o w s k i e g o . Składa się o n a z p o n a d d w u d z i e s t u r o z p r a w niemieckich n a u k o w c ó w i publicystów, którzy spierają się o „ n o w o c z e s n o ś ć " r u c h u i p a ń s t w a nazistowskiego. Nie są to wyłącznie głosy popierające tezę o n o w o c z e s n y m obliczu n a r o d o w e g o socjalizmu; zna leźć tu m o ż e m y także i stanowiska przeciwne. J e d n a k a r g u m e n t y p o d n o s z o ne przez zwolenników tezy o n o w o c z e s n o ś c i wydają się daleko bardziej prze konujące niż głosy ich adwersarzy 4 . N a w e t ci z nich, którzy kwestionują tezę mówiącą, iż n a z i z m był nagłym i ś w i a d o m y m skokiem w p r z ó d (rewolucją), na ogół, poza bodaj c z t e r e m a przypadkami, nie zaprzeczają, iż był on przy najmniej kontynuacją (choćby m i m o w o l n ą ) wcześniejszych, z n a n y c h z Repu bliki Weimarskiej, nowoczesnych t r e n d ó w . Nie był z a t e m z w r o t e m ku prze szłości i w a r t o ś c i o m sprzed wieków, n a w e t jeśli sami n a r o d o w i socjaliści wykorzystywali d a w n ą symbolikę i „reakcyjną" frazeologię. I s t o t ę t e g o p o glądu d o b r z e oddają słowa prof. O r ł o w s k i e g o : „ r u c h nazistowski wraz z je go t w o r e m , czyli Trzecią Rzeszą, bywa coraz częściej i n t e r p r e t o w a n y jako j e d n a z możliwych opcji p r o c e s u modernizacji, jako j a n u s o w a s t r o n a realiza10 FRONDA 25/26 cji racjonalizmu okcydentalnego, przenikającego E u r o p ę od d w u , trzech stu leci. Wraz z Endlósung, a więc l u d o b ó j s t w e m ! N a z i z m i Trzecia Rzesza to nie żaden ' p o w r ó t ' do b a r b a r z y ń s t w a czy też s p r z e n i e w i e r z e n i e się racjonalnym p a r a m e t r o m procesu europejskiej modernizacji, ale tego a l t e r n a t y w n a m o ż liwość, tyle że arcymroczna". Większość u c z e s t n i k ó w dyskusji nie ma wąt pliwości co do j e d n e g o : że w taki lub inny s p o s ó b n a z i z m byt nowoczesny. Rozbieżności pojawiają się przy w s p o m n i a n e j j u ż kwestii jego rewolucyjności bądź k o n t y n u o w a n i a , oraz wtedy, gdy powstaje pytanie, czy stanowił na t u r a l n ą eskalację t r e n d ó w nowoczesności, czy też jedyne w s w o i m rodzaju ich w y n a t u r z e n i e . Warto przyjrzeć się bardziej szczegółowo tym r o z w a ż a n i o m , k o n c e n t r u jąc się na obrazie r u c h u i p a ń s t w a hitlerowskiego, jaki wyłania się z r o z p r a w przygotowanych przez badaczy uważających, że mieliśmy w ó w c z a s do czy nienia z taką bądź i n n ą wersją n o w o c z e s n o ś c i . Ciemna strona postępu Kwestią, którą m u s i m y wyjaśnić na wstępie, jest wartościowanie pojęcia modernizacja. Wielu krytyków tezy o nowoczesnym charakterze nazizmu, twierdziło, iż nie m o ż e być o czymś takim mowy, gdyż modernizacja to t e r m i n ZIMA 2001 oznaczający przemiany na lepsze. Z a r z u t t e n jest celnie odpierany przez stro nę przeciwną wskazaniem, że jest to zabieg karkołomny: „ d o b r o " i „ z ł o " to po jęcia nieostre, a to, co zdaniem jednych, jest zdobyczą pozytywną, w opinii in nych m o ż e być u z n a n e za stratę i porażkę. N a w e t jeśli przyjmiemy - co budzi spore wątpliwości - że niektóre z a s p e k t ó w modernizacji (m.in. demokratyza cja, mobilność przestrzenna, wzrost zakresu możliwości awansu społecznego, powszechność praw człowieka i swobód obywatelskich) istotnie m o ż e m y uznać za wskazujące zawsze i wszędzie na zjawiska pozytywne, z n a n e są licz ne przykłady krajów, w których mieliśmy niewątpliwie do czynienia z procesa mi modernizacyjnymi, lecz równocześnie d o k o n a ł o się to na drodze centraliza cji władzy, ograniczania swobód obywatelskich i w p r o w a d z e n i a zupełnie innych rozwiązań niż znane są z krajów o gospodarce wolnorynkowej i syste mie demokratycznym. Najbardziej d o b i t n y m przykładem związków nowocze sności z totalitaryzmem, t e r r o r e m i ł a m a n i e m swobód obywatelskich, jest sy tuacja jaka miała miejsce w Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. Nikt nie zakwestionuje faktu, że p o d rządami Lenina i Stalina dokonał się ogromny skok cywilizacyjny społeczeństwa radzieckiego. Zlikwidowano lub znacznie ograniczono dotychczasowe bariery społeczne, w dużej mierze wyeli m i n o w a n o tradycje kulturowe „społeczeństwa zamkniętego", uniezależniono awans społeczny od miejsca w tradycyjnych hierarchiach pochodzenia i przy należności warstwowej, z a p r o w a d z o n o n o w e porządki w dziedzinie sprawo wania władzy i prawodawstwa, zmobilizowano miliony ludzi do aktywności politycznej, wyrwano niemal całe społeczeństwo z „organicznych" u k ł a d ó w kulturowych i religijnych, d o k o n a n o industrializacji i urbanizacji itp. Podobnie było również w innych krajach: niewątpliwa modernizacja Turcji d o k o n a n a przez Mustafę Kemala Paszę, zwanego Atatiirkiem, również nie m i a ł a wiele wspólnego z demokratyzacją, prawami człowieka i s w o b o d a m i obywatelskimi. Przeciwnie - towarzyszyły jej terror, p r z e m o c i o p a r t a na przymusie inżyniera społeczna na o g r o m n ą skalę. A czyż obdarzany przez Zachód etykietkami „ter rorysty" i „dyktatora" M u a m m a r al-Kaddafi nie dokonał w Libii daleko posu niętej modernizacji? Nie tylko uprzemysłowił cały kraj, ale i ograniczył znacz nie rolę tradycji religijnych i w ł a d z ę islamskich d u c h o w n y c h , dokonał niespotykanej w wielu p a ń s t w a c h m u z u ł m a ń s k i c h emancypacji kobiet, u m o ż liwił ludziom z nizin społecznych awans, o jakim ich przodkowie n a w e t nie śmieli marzyć. Tego rodzaju przykładów m o ż n a znaleźć więcej - j e d n a k te trzy 12 FRONDA 25/26 w zupełności wystarczą do obalenia tezy, że modernizacja zawsze niesie ze so bą to, co powszechnie uważa się dzisiaj za d o b r e i wartościowe. Dlatego też nie stosuje się do n a z i s t ó w zasada, że skoro sięgnęli po ter ror, łamali p r a w a człowieka i ograniczali s w o b o d y obywatelskie, nie m o g ą być uznani za m o d e r n i z a t o r ó w . Teza ta jest t y m bardziej n i e z r o z u m i a ł a , gdy u ś w i a d o m i m y sobie, że już na starcie o g r o m n y c h p r o c e s ó w modernizacyj nych mieliśmy do czynienia z r ó ż n o r a k i m i f o r m a m i p r z e m o c y i p r z y m u s u . Wystarczy w s p o m n i e ć o towarzyszących rewolucji francuskiej j a k o b i ń s k i m terrorze i ludobójstwie w Wandei, czy też o rewolucji p r z e m y s ł o w e j , k t ó r a obfitowała w przypadki z m u s z a n i a c h ł o p ó w do o p u s z c z a n i a swych wiosek i podjęcia de facto niewolniczej pracy w t w o r z o n y c h fabrykach. Dlaczegóż za t e m naziści zachowujący się p o d o b n i e jak wielu p r z e d n i m i i po nich, nie mieliby zasługiwać na m i a n o m o d e r n i z a t o r ó w ? Zbrodnie w majestacie nowoczesności G ł ó w n y m a r g u m e n t e m na rzecz tezy o n a r o d o w y m socjalizmie jako od ruchu barbarzyństwa, jest n a z i s t o w s k a teoria i praktyka ludobójstwa, o p a r t a na rasizmie i a n t y s e m i t y z m i e . Z d a n i e m konwencjonalnych analityków zjawi ska, postawy te były zaprzeczeniem zdobyczy racjonalizmu oraz p o w r o t e m do czasów c i e m n o t y i z a b o b o n u . Ideały n o w o c z e s n o ś c i z a s t ą p i o n o p l e m i e n nymi i n s t y n k t a m i , tyle że w z m o c n i o n y m i zdobyczami technologicznymi wieków pary i żelaza. A n t y s e m i t y z m h i t l e r o w c ó w w e d ł u g niektórych był p o c h o d n ą r z e k o m e g o chrześcijańskiego a n t y s e m i t y z m u , który przez wieki d o m i n o w a ł na Starym Kontynencie. To chrześcijanie mieli wedle tej i n t e r p r e t a cji wytyczyć drogę, na której końcu znajdowało się krematorium w Auschwitz. W omawianej pracy m a m y j e d n a k kilka tekstów, k t ó r e dosko nale opisują na w s k r o ś n o w o c z e s n y c h a r a k t e r r a s i z m u i a n t y s e m i t y z m u oraz ich zbieżność z dominującymi w epoce współczesnej p o g l ą d a m i na istotę człowieka. Tezę o „ p o s t ę p o w y m " c h a r a k t e r z e h o l o k a u s t u głosił j u ż przed kilZ1MA 2001 13 k o m a laty Z y g m u n t B a u m a n w głośnej książce „ N o w o c z e s n o ś ć i zagłada" (Warszawa 1992), który w kolejowych r a m p a c h Treblinki i D a c h a u widział przede wszystkim „ n o r m a l n ą " konsekwencję n o w o c z e s n e j racjonalizacji, a p o g e u m biurokratyzacji i kontroli ( p e w n e p o d o b n e wątki m o ż n a odnaleźć już w „Dialektyce O ś w i e c e n i a " A d o r n o i H o r k h e i m e r a ) . J e d n a k B a u m a n nie do końca przezwyciężył s c h e m a t y m y ś l o w e panujące w d o t y c h c z a s o w y m oglądzie zjawiska. Autorzy t e k s t ó w zebranych w t o m i e wskazują znacznie precyzyjniej na istotę p r o b l e m u ludobójstwa i dyskryminacji rasowej. U p o d s t a w tych zbrodni leżały zdobycze współczesnych n a u k przyrodni czych i humanistycznych, u f u n d o w a n e w oparciu o ich wnioski ideologie spo łeczne oraz koncepcje polityczne n a z n a c z o n e fascynacją dla homogenizacji kulturowej i etnicznej w celu stworzenia nowoczesnej w s p ó l n o t y n a r o d o w e j . U korzeni nazistowskiego ludobójstwa leżał nie „tradycyjny chrześcijański a n t y s e m i t y z m " (taki zarzut był od początku bezzasadny, zważywszy, że milio ny ofiar hitleryzmu nie miały żydowskiego p o c h o d z e n i a - jak z a t e m w y t ł u m a czyć wpływami chrześcijaństwa n p . eksterminację Słowian czy Cyganów?), lecz XIX-wieczne nauki biologiczne. W t e d y to rozpoczęły się dyskusje o ra sach, wartościowanie grup ludzi w oparciu o kryteria genetyczne, projekty „ulepszenia" rodzaju ludzkiego poprzez eliminację lub uniemożliwienie roz mnażania (sterylizacja, aborcja) j e d n o s t k o m „ n i e p e ł n o w a r t o ś c i o w y m " . Do te go doszła wkrótce zwulgaryzowana wersja ewolucjonizmu Darwina, k t ó r a przybrała postać d a r w i n i z m u społecznego (stało się to w wiktoriańskiej An glii, jednym z najnowocześniejszych wówczas krajów świata), w myśl której „zwycięzcy biorą wszystko", przegranymi zaś nie należy się specjalnie przej mować, gdyż z p u n k t u widzenia doskonalenia zbiorowości czy ogólnego „po s t ę p u " nie są wiele warci. Jak pisze Rainer Z i t e l m a n n w p o m i e s z c z o n y m w t o mie tekście „Narodowy socjalizm i m o d e r n a . Bilans t y m c z a s o w y " : „Jednym z konstytutywnych e l e m e n t ó w ideologii narodowosocjalistycznej był darwinizm społeczny, r o z u m i a n y jako k o n s e k w e n t n e przeniesienie wiedzy nauko wej (biologicznej) na s p o ł e c z e ń s t w o " . Tego rodzaju teorie szybko stały się p o pularne, wypełniając lukę, jaka pojawiła się w wyniku odwrotu od tradycyjnych wierzeń w miarę p r o c e s ó w sekularyzacyjnych. Mity biologizmu znalazły wielu a d e p t ó w w kręgach n a u k o w c ó w parających się n a u k a m i h u m a nistycznymi: socjologią, pedagogiką itp. P o d o b n e tendencje pojawiły się w wielu krajach Europy, a Anglia i Francja wyprzedziły N i e m c ó w w takich d o 14 FRONDA 25/26 ciekaniach. J e d n a k i nad R e n e m zadomowiły się o n e szybko - na d ł u g o przed zdobyciem popularności przez n a r o d o w y c h socjalistów. Z a r ó w n o przed wy b u c h e m I wojny światowej, jak i w latach Republiki Weimarskiej, niemieccy uczeni i politycy różnych opcji żywo interesowali się p r o b l e m a t y k ą osiągnięć nauk biologicznych i ich z a s t o s o w a n i e m do s t e r o w a n i a p r o c e s a m i społeczny mi, p o d o b n e próby miały miejsce w wielu krajach tzw. cywilizowanego świa ta, a dyskusje o eliminacji „niepełnowartościowych", eugenice i „higienie ra sowej" toczyły się w ś r ó d najbardziej szacownych uczonych owego okresu. Joachim Radtkau w artykule „ N a r o d o w y socjalizm i modernizacja" pisze: „Czy jednak ideologiczne jądro n a z i z m u , fantom uszlachetniania rasy aryj skiej, nie było skrajnie nienaukowe, wręcz a n t y n a u k o w e ? Nie p o w i n n i ś m y jednak wychodzić od tego, co dzisiaj r o z u m i e m y przez n a u k ę i n a u k o w o ś ć . Eugenika, n a u k a o ulepszaniu ludzkiego genotypu, cieszyła się w latach d w u dziestych wysokim u z n a n i e m n a u k o w y m . I to nie tylko w Niemczech, ale w wielu krajach, i w żadnym wypadku jedynie w ś r ó d z w o l e n n i k ó w skrajnej ZIMA-2001 15 prawicy, ale po części n a w e t na lewicy politycznej. Ideologia nazistowska le żała najwyraźniej znacznie bardziej, niż chciano to przyznawać po 1945 roku, na linii tego, co u z n a w a n e było kiedyś za p o s t ę p naukowy." Podobnie było z wcielaniem w życie praktycznych rozwiązań - r ó ż n e eks p e r y m e n t y w p o d b u d o w a n e j t a k i m i t e o r i a m i psychiatrii, genetyce, pedagogi ce itp. miały miejsce w wielu o ś r o d k a c h badawczych i placówkach publicz nych. Gdy w 1997 roku Szwecją w s t r z ą s n ę ł a w i a d o m o ś ć o p r z e p r o w a d z a n e j przez kilka dziesięcioleci p r z y m u s o w e j sterylizacji p o n a d 60 tysięcy chorych i upośledzonych psychicznie, p r z y p o m n i a n o sobie, iż takie p o m y s ł y pojawi ły się już na początku lat 20-tych, kiedy to p o w s t a ł Statens Institut For Rasbiologi przy uniwersytecie w Uppsali. Dyskusja jaka przetoczyła się w ó w c z a s przypomniała, iż z w o l e n n i k a m i p r z y m u s o w e j sterylizacji „ n i e p e ł n o w a r t o ściowych" byli m.in. prezydenci USA T h e o d o r e Roosevelt i W o o d r o w Wil son, słynna feministka, założycielka Planet Parenthood (organizacja na rzecz tzw. ś w i a d o m e g o macierzyństwa) M a r g a r e t Sanger, czy z n a n y brytyjski pi sarz Herbert G. Wells. Michael Prinz s t w i e r d z a w tekście „Kilka u w a g do naj nowszej debaty wokół modernizacji i n a r o d o w e g o socjalizmu", iż „debaty na t e m a t odizolowania i sterylizacji o s ó b u m y s ł o w o chorych nie s t a n o w i ł y spe cyfiki czasów narodowosocjalistycznych. W Wielkiej Brytanii na przykład by ły o n e na początku lat trzydziestych t r a k t o w a n e na tyle p o w a ż n i e , że d o p r o wadziły do p o w o ł a n i a komisji badawczej p a r l a m e n t u w e s t m i n s t e r s k i e g o . " A to tylko wierzchołek góry lodowej - n o w e g o , lepszego człowieka i z ł o ż o n e z takich j e d n o s t e k zbiorowości chcieli stworzyć p o w a ż a n i do dzisiaj n a u k o w cy, moraliści, politycy, społecznicy i filantropi. Jak zauważa Rainer Z i t e l m a n n w przywołanej już rozprawie: „Idee ' h o d o w l i ' forsowane przez przedstawi cieli higieny rasowej n a z n a c z o n e były o p t y m i z m e m wyrastającym z wiary w p o s t ę p . W e d ł u g nich p o s t ę p ludzkiej filogenezy zależał od przyjęcia przez s p o ł e c z e ń s t w o zasady selekcji. Ich w y o b r a ż e n i a o ' z d r o w i u n a r o d u ' zbiegały się z tendencjami w medycynie i psychiatrii, zarysowującymi się j u ż na d ł u go przed p o w s t a n i e m Trzeciej Rzeszy." Jak wyglądał proces k o n s t r u o w a n i a teoretycznego m o d e l u „życia bezwar tościowego" i p o d e j m o w a n i a praktycznych k r o k ó w z tego wynikających, opi suje w o m a w i a n y m t o m i e p r z e d e wszystkim Detlev J.K. Peukert w d w ó c h szkicach: „Codzienność i barbarzyństwo. O n o r m a l n o ś c i Trzeciej Rzeszy" i „Geneza 'rozwiązania o s t a t e c z n e g o ' w y p r o w a d z o n a z d u c h a n a u k i " . Autor 16 FRONDA 25/26 ten stawia kluczową dla r o z p o z n a n i a charakteru hitlerowskiego ludobójstwa tezę, iż „ H a d a m a r poprzedzał Auschwitz". H a d a m a r to m i a s t o w Hesji, w któ rym funkcjonował ośrodek leczenia chorych psychicznie, gdzie w latach 19401941 d o k o n a n o masowej zagłady pacjentów. J e d n a k H a d a m a r nie spadł z nie ba - d o k o n a n a w n i m zbrodnia była możliwa tylko i wyłącznie na skutek wieloletnich p r z e m i a n m e n t a l n y c h i teoretycznych, jakie zachodziły w krę gach niemieckich (i nie tylko) n a u k o w c ó w i elit społecznych. Przemiany te za częły się na d ł u g o przed n a s t a n i e m III Rzeszy. To liberalna i d e m o k r a t y c z n a Republika Weimarska stała się glebą, na której bujnie rozkwitały takie ten dencje. To właśnie owa nowoczesność i „ p o s t ę p " wygenerowały z siebie fun d a m e n t ludobójstwa. Sięgając do s e d n a p r o b l e m u Peukert pisze w pierwszym z wymienionych tekstów, iż „w c e n t r u m p o s t ę p u społecznego, w n a u k a c h h u manistycznych i w ś r ó d r e f o r m a t o r ó w społecznych rozwija się i s t o t n a i mają ca p o w a ż n e n a s t ę p s t w a dyskursywna sprzeczność: jeśli wszystkim przyznane ma być błogosławieństwo edukacji, to co zrobić z tymi, których nie m o ż n a wychować? Jeśli wszyscy, poprzez zabezpieczenia socjalne, mają mieć zagwa r a n t o w a n e n o r m a l n e życie, to co zrobić z tymi, którzy nie m o g ą lub nie chcą dopasować się do społecznych s t a n d a r d ó w normalności? Jeśli medycyna, po swoich wielkich praktycznych sukcesach w dziedzinie higieny i zwalczania epidemii, przystąpiła do dzieła utrzymywania wszystkich ludzi w zdrowiu, to co zrobić z nieuleczalnie chorymi? Jeśli u l e p s z o n e w y c h o w a n i e prowadzić ma Z I M A 2001 17 do resocjalizacji przestępców, to co czynić z n i e p o p r a w n y m i recydywistami? Z medycyny i b a d a ń biologicznych n a d p r o c e s a m i dziedziczenia wychodziły w tym samym czasie wieści, które uskrzydlały takie nieco b e z r a d n e dyskusje prowadzące do wykluczania ze społeczeństwa. Wierzono, że trafiono na ślad dziedziczenia zatwardziałej niepoprawności i o d s t ę p s t w od n o r m a l n o ś c i (...) W takim przypadku nie byłyby o n e w p r a w d z i e uleczalne u dotkniętej n i m i jednostki. Jednak reszta ludzkości mogłaby zostać od nich uwolniona, gdyby udało się całkowicie ująć, wyeliminować i odgrodzić od świata tę biologicznie zdefiniowaną populację, będącą nosicielem zakłó cenia, tak aby nie m o g ł a przekazać swoich cech dziedzicznych n a s t ę p n y m generacjom i w t e n spo sób obciążyć snych swoimi oraz współcze zagrozić im nienormalnymi c e c h a m i . " Tak o t o , na drodze wykluczenia „gor szych", p o s t ę p o w i teore tycy i praktycy zamierzali zaprowadzić p o w s z e c h n ą szczęśliwość i wyeliminować bolączki trapiące ludz kość przez setki i tysiące lat. Peukert opisuje etapy tego p r o c e s u . Zaczęło się od o g r o m n y c h s u k c e s ó w n a u k medycznych, czyli p o w s t r z y m a n i a e p i d e m i i wielu dotychczas groźnych chorób. Na p r z e ł o m i e XIX i XX wieku wytworzyło się w ś r o d o w i s k a c h lekar skich, naukowych, w ś r ó d o s ó b publicznych i zwykłych obywateli, przekona nie o o g r o m n y m potencjale medycyny w dziedzinie eliminacji c h o r ó b zbiera jących dotychczas obfite ż n i w o . Ten o p t y m i z m był d o d a t k o w o w z m a c n i a n y obietnicami psychologów i pedagogów, którzy na w z ó r swoich kolegów le czących ciało, mieli w k r ó t c e poradzić sobie z c h o r o b a m i u m y s ł u i psychiki. Wskazywali oni, co było novum, na s p o ł e c z n e i biologiczne przyczyny c h o r ó b i zachowań dewiacyjnych - t e n p a r a d y g m a t o p a n o w a ł w ó w c z a s na wiele lat teorię i praktykę psychiatryczną. J e d n o c z e ś n i e p o s t ę p o w a ł p r o c e s przejmo wania przez p a ń s t w o odpowiedzialności za opiekę n a d chorymi, p o s z k o d o 18 FRONDA 25/26 wanymi w wyniku wypadków, oraz starcami. W ł ą c z o n o ich w s y s t e m polity ki społecznej, zaś w celu w y p e ł n i a n i a tych z a d a ń p o w s t a ł a liczna w a r s t w a profesjonalistów. Mieliśmy z a t e m do czynienia ze spójnym k o m p l e k s e m teo rii i wskazań praktycznych, oraz placówek i p e r s o n e l u wdrażających je w ży cie. P o m ó c miał on w rozwiązaniu „kwestii s p o ł e c z n e j " , czyli wyeliminowa niu wielu dotychczasowych patologii. Tymczasem r o z b u d z o n e apetyty i o p t y m i z m natrafiły na p r z e s z k o d ę w postaci niewielkich s u k c e s ó w praktycznych oraz niewystarczających środ ków. Tym n i e p o w o d z e n i o m towarzyszyła s p o ł e c z n a presja - o g r o m n y w z r o s t prestiżu n a u k społecznych zobowiązywał do szybkiej o d p o w i e d z i na palące problemy. A liczba p r o b l e m ó w stale wzrastała: to, co kiedyś było u w a ż a n e za n o r m a l n ą przypadłość, teraz p o s t r z e g a n o jako przeszkodę, „ c i e m n ą s t r o n ę " egzystencji. Było to n a s t ę p s t w o osiągnięć medycyny, p r z e d e w s z y s t k i m ogra niczenia śmiertelności n i e m o w l ą t i ludzi w ś r e d n i m wieku (na s k u t e k czego doświadczenie śmierci stało się czymś znacznie r z a d s z y m niż wiek wcze śniej), oraz p r o p a g a n d y profilaktycznej - p r o p a g o w a n i e higieny osobistej przygotowało g r u n t p o d kult m ł o d e g o i s p r a w n e g o ciała. Kult m ł o d o ś c i zwią zany był z p o s t ę p e m t e c h n i c z n y m : mniejsze znaczenie m i a ł teraz a u t o r y t e t towarzyszący wiekowi, większe - umiejętności adaptacji do n o w y c h w a r u n ków; do tego d o s z e d ł wpływ p r z e m i a n demograficznych ( m o d e l rodziny z mniejszą liczbą dzieci oznaczał większe możliwości d b a n i a o k o n k r e t n e dziecko). J e d n a k sukcesy były często iluzoryczne: starość, śmierć, cierpienie i choroby zostały co p r a w d a z e p c h n i ę t e na m a r g i n e s , ale w ł a ś n i e dlatego tym dotkliwsze było zetknięcie się z n i m i , konstatacja, że w t y m na p o z ó r ideal n y m świecie istnieją p o w a ż n e przypadłości. W d o d a t k u zaś w m i a r ę p o s t ę p ó w sekularyzacji straciły na znaczeniu religijne u z a s a d n i e n i a s e n s u takich faktów, jak cierpienie, starość czy śmierć, zostawiając człowieka b e z b r o n nym. N i e m a l b e z b r o n n y m , bo wszak była nauka, od której o c z e k i w a n o j u ż nie tyle odpowiedzi na pytania o sens tych zjawisk, lecz - zgodnie z d u c h e m czasu - ich w y e l i m i n o w a n i a lub przynajmniej z n a c z n e g o ograniczenia. Jed nak nauka, nie mogąc - co oczywiste - w y e l i m i n o w a ć śmierci, której trwa nie przypominał każdy indywidualny zgon, nie potrafiła zasypać o g r o m n e j przepaści, jaka widniała między m i r a ż a m i i zdobyczami p o s t ę p u , a wciąż ży w o t n y m i n i e e l i m i n o w a l n y m i przypadłościami. W t y m m o m e n c i e d o k o n a ł się ów b r z e m i e n n y w skutkach proces, który legł u p o d s t a w ludobójstwa. Z1MA-200 1 19 O t ó ż naukowcy stanęli p r z e d m u r e m nieprzezwyciężalnych p r o c e s ó w i zjawisk. Choroby, wynaturzenia, patologie i ś m i e r ć - wciąż trwały. Okaza ło się, iż nie m o ż n a ich wyeliminować z jednostkowej biografii. Z n a l e z i o n o jednak drogę wyjścia z p u ł a p k i , d o k o n a ł o się, jak pisze Peukert, „rozdwoje nie p o d m i o t u n a u k h u m a n i s t y c z n y c h , jego podział na przemijające ciało jed n o s t k o w e i potencjalnie wieczne ciało n a r o d o w e " . Przy czym „wyłącznie to drugie, ze swym m a t e r i a l n y m s u b s t r a t e m wieczności, k o d e m dziedzicznym, m o ż e zapewnić nieprzemijający t r i u m f n a u k i " . N a u k o w c y i wspierający ich politycy nie nabrali - w obliczu e w i d e n t n e g o fiaska śmiałych p l a n ó w skromności i u m i a r u , lecz jedynie dokonali przeniesienia m a r z e ń i obietnic z p o z i o m u j e d n o s t k o w e g o na kolektywny. To, czego nie s p o s ó b było osiągnąć w odniesieniu do wszystkich j e d n o s t e k z o s o b n a , m o ż n a było osiągnąć - tak sądzono - w oparciu o n a r ó d . N i e ś m i e r t e l n o ś ć n a r o d o w e j wspólnoty, jej zdrowie i stabilną kondycję, m o ż n a było uzyskać wyłącznie w j e d e n s p o s ó b : wykluczając wszystkich mącących nieskazitelny w i z e r u n e k . Cel miał uświęcać środki: e l i m i n o w a n o wszak wyłącznie „bezwartościo wych", w dodatku zaś czyniono to w imię „dobra w s p ó l n o t y n a r o d o w e j " . Hans-Walter S c h m u h l w szkicu „ Z r e f o r m o w a n a psychiatria a m a s o w a zagła d a " dobrze oddał istotę tego zjawiska: „W c e n t r u m działania psychiatryczne go nie znajdował się już cierpiący człowiek, ale p o n a d j e d n o s t k o w a s t r u k t u r a społeczna: p a ń s t w o , naród, lud. Psychiatrom w y d a w a ł o się, że w interesie ra cji stanu całkowicie u z a s a d n i o n e jest p o d d a w a n i e poszczególnych o s ó b szko dliwym dla zdrowia i zagrażającym życiu p r o c e d u r o m . Zaznacza się tu już p e w n a cezura koncepcyjna, która p o t e m m o g ł a legitymować zagładę pacjen tów." I tak oto, na gruncie nowoczesności i p o s t ę p u , s t w o r z o n o teoretyczne uzasadnienie ludobójstwa tych wszystkich, którzy z jakiegoś p o w o d u nie pa sowali do wzorca idealnego obywatela. Stąd już droga do p r z y m u s o w e j euta nazji, sterylizacji i eksterminacji „ n i e p e l n o w a r t o ś c i o w y c h " nie była daleka. Początkowo byli to ci, których „nieprzystawalność" najbardziej rzucała się w oczy, czyli chorzy psychicznie (w tym w ł a ś n i e sensie „ H a d a m a r p o p r z e d z a Auschwitz") i upośledzeni, n a s t ę p n i e przyszedł czas na wszystkich „innych": Żydów (w tym przypadku resztki z a d a w n i o n e g o a n t y s e m i t y z m u w z b o g a c o n o o popularne już od połowy XIX wieku rozważania o bardziej wartościowych „ludach aryjskich", spiskowe teorie i wnioski, jakie z osiągnięć n a u k biolo gicznych wyciągali różnej maści specjaliści od „teorii r a s o w y c h " ) , Cyganów, 20 FRONDA 25/26 n a r o d ó w słowiańskich, niepełnosprawnych, homoseksualistów, czy zwykłych Niemców, którzy w taki czy inny s p o s ó b odbiegali od przyjętego wzorca. Z g o d n i e z efektem „śnieżnej kuli", im bardziej p o s t ę p o w a ł proces, tym więcej było takich, którzy specjali s t o m od zdrowia n a r o d u wydawali się podejrzani - wszak r o z b u d o w a n y aparat dbający o „zdrowie w s p ó l n o t y n a r o d o w e j " m u s i a ł wciąż i wciąż uza sadniać swoje dalsze t r w a n i e . Ten dencje te w z m o g ł y się znacznie na skutek wojny i związanych z nią n i e d o b o r ó w ś r o d k ó w oraz terroru, który nie jako automatycznie generował „aspołecznych", czyli wszystkich tych, którzy nie potrafili lub nie chcieli p o d d a ć się zaostrzającym się rygorom. Hitlerowskie bestialstwo było zwieńczeniem wieloletniego procesu „po s t ę p u " w dziedzinie n a u k biologicznych i społecznych. Z przytaczanych przez Peukerta informacji wynika, że analogiczne do nazistowskiej praktyki pomy sły „ostatecznego rozwiązania" „kwestii społecznej", czyli wyeliminowania wszystkich skaz na ciele narodowej w s p ó l n o t y pojawiły się w demokratycz nych i nowoczesnych Niemczech p r z e d dojściem n a z i s t ó w do władzy: „Już w ostatnich latach Republiki Weimarskiej n o w y p a r a d y g m a t selekcjonowania osób 'pełnowartościowych' i oddzielania 'bezwartościowych' zastąpił dotych czasowy, polegający na o b e j m o w a n i u wszystkich opieką pedagogiczną, udzie laniu pomocy i korygowaniu". Naziści nie musieli niczego wymyślać, po pro stu sięgnęli do swoich rasowych teorii, również ufundowanych na darwinizmie społecznym i dochodzących do analogicznych wniosków. Cały system medyczny i n a u k o w y był przygotowany na tego rodzaju rozwiązania, i to nie tylko w Niemczech. Peukert pisze: „Postęp w n a u k a c h h u m a n i s t y c z nych i w polityce społecznej miał wymiar międzynarodowy; m i ę d z y n a r o d o w e były też związane z n i m t r e n d y do s a m o u p e ł n o m o c n i a n i a się n a u k h u m a n i stycznych i profesji społecznych. Również rasizm w swojej najbardziej archa icznej, rasowo-antropologicznej oraz nowoczesnej, rasowo-higienicznej i eugenicznej formie uzyskał rangę m i ę d z y n a r o d o w ą . " Na specyfikę sytuacji niemieckiej złożyły się dwa czynniki: kryzys gospodarczy lat i związane z n i m nastroje frustracji i w y m ó g Z I M A 2001 finansowych 1928-1933 oszczędności 21 w dziedzinie opieki nad u m y s ł o w o chorymi i u p o ś l e d z o n y m i (wówczas nastą piło przyspieszenie zbrodniczych tendencji), oraz swego rodzaju „odwaga" nazistów w dziedzinie wcielania w życie tego, co w innych krajach nie wyszło poza sferę e k s p e r y m e n t ó w (radykalizacja ś r o d k ó w i celów s p o w o d o w a n a by ła tyleż d o k t r y n ą nazizmu, co specyfiką sytuacji wojennej, kiedy to procesy eksterminacyjne nabrały t e m p a i zasięgu, przeradzając się w m a s o w e ludobój stwo „niepełnowartościowych" - dopiero po w y b u c h u wojny zabijanie, nie zaś n p . sterylizacja, stało się m e t o d ą p o w s z e c h n i e s t o s o w a n ą ) . J e d n a k n a z i z m i jego ludobójcze praktyki nie powstały w p r ó ż n i . C h o ć niewątpliwa jest w i n a narodowych socjalistów i to na nich w ł a ś n i e spoczywa odpowiedzialność za p o p e ł n i o n e zbrodnie, należy pamiętać, że ich poczynania były tylko zwieńcze n i e m procesów dokonujących się od wielu lat. Procesów, k t ó r y m przyświeca ły jak najbardziej „ p o s t ę p o w e " i „ h u m a n i t a r n e " cele: wyeliminowanie c h o r ó b i patologii, oddalenie w czasie i przestrzeni doświadczenia śmierci. Przywoła ny już S c h m u h l zauważa: „W w a r u n k a c h władzy r e ż i m u narodowosocjalistycznego ostatecznie zniknął m o m e n t emancypacyjny r u c h u reformatorskie go (który już w latach dwudziestych b a r d z o stracił na z n a c z e n i u ) . Na plan pierwszy wkroczyły n a t o m i a s t tendencje represyjne psychiatrycznego proce su modernizacyjnego, które ujawniły się też już w latach dwudziestych", [podkr. moje - R.O.] Trafnie ów splot między n o w o c z e s n ą i „ p o s t ę p o w ą " n a u k ą a lu dobójstwem nazistów oddał Peukert pisząc, iż „u kresu utopijnej ucieczki przed granicznym doświadczeniem śmierci stało nieograniczone zabijanie" taki właśnie był tragiczny koniec „ p o s t ę p o w y c h " urojeń i uzurpacji, tak w praktyce wyglądał „nowy wspaniały świat". Z d a n i e m Detleva Peukerta i kilku innych autorów, ś r o d o w i s k a m i , k t ó r e w najbardziej zdecydowany s p o s ó b przeciwstawiły się z a r ó w n o hitlerow skim, jak i wcześniejszym, „ d e m o k r a t y c z n y m " p r ó b o m dzielenia ludzi na „ p e ł n o w a r t o ś c i o w y c h " i tych, którzy nie zasługiwali na wynikające stąd d o brodziejstwa, nie byli żadni h u m a n i t a r y ś c i liberalni i lewicowi, lecz chrześci janie, zwłaszcza zaś katolicy. N i e s p o s ó b się t e m u dziwić - uczeni o liberal nej i lewicowej proweniencji przez dziesiątki lat torowali d r o g ę r a s o w y m t e o r i o m i p o d o b n i e jak naziści należeli do „ o b o z u p o s t ę p u " . D o p i e r o gdy ci ostatni stworzyli całą m a c h i n ę eliminacji „bezwartościowych", n a s t ą p i ł o p r z e b u d z e n i e - n a w e t j e d n a k i w t e d y n i e p e ł n e , jeśli p r z y p o m n i m y sobie o amerykańskich, szwajcarskich i szwedzkich praktykach eugenicznych, m a 22 FRONDA 25/26 jących miejsce wiele lat po u p a d k u h i t l e r o w s k i e g o r e ż i m u . Ci, którzy rzeczy wiście należeli do o b o z u tradycji, byli a n t y n a z i s t a m i w p e ł n y m t e g o słowa znaczeniu: zanim jeszcze sami naziści stali się znaczącą siłą polityczną kato licy potępiali praktyki d o p r o w a d z o n e później przez n a z i s t ó w do skrajności. N a t o m i a s t liberałowie i lewicowcy szli przez wiele lat w tym s a m y m kierun ku co naziści, przygotowując g r u n t p o d ich ludobójczą praktykę. Prof. O r ł o w ski cytuje Michaela Schwartza, który stwierdza: „Akceptacja 'eutanazji' w sensie u ś m i e r c a n i a nieuleczalnie chorych bez ich zgody, a n a w e t w b r e w ich zgodzie - to kwestia n a s t ę p s t w n o w o c z e s n e g o myślenia i społecznej m o dernizacji. G ł o s z o n a z a t e m była głównie przez rzeczników kulturalnej n o w o c z e s n o ści (Modernitat) przeciwko moralnie-świa- t o p o g l ą d o w y m tradycjonalistom." Nie samą zbrodnią człowiek żyje Nie sądźmy jednak, że nowoczesność w Niemczech to wyłącznie ludobójcze prak tyki. Przyjrzyjmy się także, jak „ p o s t ę p " i unowocześnienie dokonywały się w innych dziedzinach życia społecznego i kultury III Rzeszy. W takich, w których nazistowski wpływ na przebieg wyda rzeń zapewne spotka się z u z n a n i e m „bojowników z C i e m n o g r o d e m " , na któ rym to polu Hitler i jego drużyna mieli wszak spore zasługi. Pod rządami nazi stów dokonały się o g r o m n e przeobrażenia społeczne i systemowe, typowe dla procesów modernizacyjnych. Wśród a u t o r ó w tekstów zebranych w t o m i e toczy się dyskusja o kwestii zasadniczej: czy narodowi socjaliści świadomie i celowo zaplanowali i pokierowali procesami modernizacyjnymi, dokonując „skoku do przodu" (nazizm jako ruch rewolucyjny), czy też jedynie kontynuowali rozpo częte już w Republice Weimarskiej procesy (nazizm jako jedna z możliwych dróg kontynuacji), niekiedy nawet w b r e w swoim pierwotnym zamiarom (ar chaiczne cele mogły być osiągnięte wyłącznie nowoczesnymi środkami - trud no jednak uznać taką teorię za coś więcej niż tylko dialektyczną żonglerkę). Dla nas jednak ten spór między zwolennikami „rewolucji" i „kontynuacji" jest dru gorzędny, gdyż niezależnie od skali przeobrażeń i samoświadomości ich realiza torów, faktem pozostaje w świetle przytoczonych w książce informacji, iż ów ZIMA-2001 23 „postęp" w III Rzeszy się dokonał, zatem nie sposób uznać, iż była ona pań stwem tradycjonalistycznym. A przeobrażenia s p o ł e c z n e i k u l t u r o w e były p o d rządami Hitlera daleko p o s u n i ę t e . Przede w s z y s t k i m nastąpiła dalsza industrializacja i urbanizacja kraju. Przybywało p r a c o w n i k ó w najemnych w wielkich p r z e d s i ę b i o r s t w a c h , a jednocześnie malała liczba samodzielnych z a k ł a d ó w rzemieślniczych. Z m a lał o d s e t e k m i e s z k a ń c ó w wsi i prowincji, rozrastały się d u ż e miasta, n a s t ę powała migracja ludności do o ś r o d k ó w przemysłowych. Stale w z r a s t a ł o za t r u d n i e n i e kobiet i p o s t ę p o w a ł a ich emancypacja, m i m o nazistowskiej propagandy o „wartościach r o d z i n n y c h " (ale to nic n o w e g o , w s z a k wielo krotnie m a m y do czynienia z sytuacją, gdy teoria sobie, a życie sobie). W b r e w p o w s z e c h n y m sądom, antyemancypacyjne poglądy n a z i s t ó w nie były jedynymi, gdyż o b o k nich wystę powali w łonie N S D A P tacy, których Leila R u p p określa m i a n e m „nazi stowskich f e m i n i s t ó w " . Organizacje dla m ł o d y c h dziewcząt, zwłaszcza Bund D e u t s c h e r Madei, p r o p a g o w a ł y wzorce p o s t ę p o w a n i a przedstawicie lek płci pięknej daleko odbiegające od dominujących w środowiskach tradycyjnych. Z biegiem lat silnie zaznaczyło się też zjawisko feminizacji NSDAP, do którego w s t ę p o w a ł o wciąż więcej i więcej kobiet, wyrównując wcześniejsze dysproporcje. J o s e p h G o e b b e l s oznajmiał co n a s t ę p u j e : „Jeśli nienowocześni, reakcyjni ludzie wyjaśniają dzisiaj, że kobieta nie nadaje się do biur, u r z ę d ó w i z a k ł a d ó w opieki społecznej, p o n i e w a ż wcześniej nie pra cowała, to taki wywód oparty jest na błędzie. Przecież wcześniej nie istniały ani biura, ani zakłady opieki społecznej w dzisiejszym z n a c z e n i u " . Prawda, że logiczne? A jakie p o s t ę p o w e ! D a w n e s t r u k t u r y i formy organizacyjne traciły na znaczeniu. Los taki spotkał instytucje wyznaniowe: zaznaczył się dalszy w z r o s t tendencji sekularyzacyjnych, przejawiający się p r z e d e w s z y s t k i m we wzrastającej liczbie o s ó b porzucających dotychczasową przynależność do Kościołów: katolickiego i protestanckich. Naziści dokonali też od d a w n a p o s t u l o w a n e j przez libera ł ó w i socjaldemokratów likwidacji szkolnictwa w y z n a n i o w e g o i zastąpienia 24 FRONDA 25/26 go szkołami p o w s z e c h n y m i , m i m o o p o r u ś r o d o w i s k katolickich. Walter Laqueur, amerykańsko-żydowski liberalny historyk w swej książce „Faszyzm. Wczoraj, dziś, j u t r o " (wyd. polskie Warszawa 1998) s t w i e r d z a lapidarnie: „ N i e k t ó r e z e s t a n d a r d ó w n o w o c z e s n o ś c i w p r o w a d z o n y c h przez n a z i s t ó w obowiązują do dziś, jak na przykład zakaz istnienia w N i e m c z e c h szkół wy znaniowych". W b r e w r o z p o w s z e c h n i o n y m p r z e k o n a n i o m o „ p r a g e r m a ń skiej" fiksacji Hitlera, w rzeczywistości był on t y p o w y m p r o d u k t e m epoki se kularyzacji. Rainer Zitelmann w przywoływanym już szkicu zauważa: „Krytyka religii Hitlera wypływa z tradycji d z i e w i ę t n a s t o w i e c z n e g o pozyty w i z m u i m a t e r i a l i z m u . Hitler wciąż podkreślał, że w k o ń c u n a u k a zwycięży i przezwycięży religię. W tym kontekście powoływał się n a w e t wyraźnie na rozmowy Fryderyka II z W o l t e r e m . " Z n a k o m i c i e t e n o g r o m n y rozziew mię dzy światopoglądem tradycjonali- stycznym a n o w o m o d n y m i koncep cjami narodowych socjalistów o d d a l niemiecki pisarz Ernst Wiechert w swej p a r a d o k u m e n t a l n e j powieści „Dzieci J e r o m i n ó w " Olsztyn 1972), rozmowę urzędnika (wyd. kiedy lokalnego polskie relacjonował nazistowskiego Maschlanki z wiejskim starcem Daidą: „Maschlanka u k r a d k i e m załamuje ręce. Są wybory i głosowa nia ludowe, ale wieś nie wybiera ani nie głosuje. - M y ś m y już wybrali, p a n i e nauczycielu - m ó w i d o b r o d u s z n i e Daida, otwierając tabakierkę z kory brzo zowej. - Wybraliśmy sobie k o c h a n e g o p a n a Bożyczka, a jego nie p o t r z e b a co roku wybierać. J e m u jeden raz wystarczy." Oprócz środowisk kościelnych zaatakowano istniejące hierarchie społeczne na prowincji i związane z nimi osoby cieszące się autorytetem miejscowej lud ności. Nie oszczędzono tradycyjnych stylów życia i ich nośników. H e r m a n n Rauschning w swej „Rewolucji nihilizmu" (wyd. polskie Warszawa 1996) pisał: „Nadęta gloryfikacja rodzin z wielką liczbą dzieci to kulisy, za którymi dokonu je się całkowite rozprzężenie sił moralnych i duchowych życia rodzinnego. W tej dziedzinie narodowy socjalizm doprowadza do końca tendencje rozkładowe zrodzone w XIX stuleciu, podobnie jak doprowadza do końca proletaryzację i 'umasowienie' naro du" [podkr. moje - R.O.]. W ramach centralizacji p a ń s t w a d o k o n a n o likwidacji Z I M A 2001 25 wielu kulturowych odrębności regionalnych, będących przeszkodą dla procesów modernizacji. Organizacje polityczne reżimu w wielu aspektach przypominały „pragmatyczne" struktury typowe dla dzisiejszych p a ń s t w wysokorozwiniętych, gdzie od rzeczywistej zbieżności ideowej między przekonaniami członków a ofi cjalną doktryną ważniejsze są osobiste korzyści. H a n s M o m m s e n w szkicu „Narodowy socjalizm jako pozorowana modernizacja" pisze: „Udział aktyw nych antysemitów ledwie przekraczał 20 procent ogólnej liczby członków par tii [NSDAP - R.O.], a wielu zwolenni ków z dystansem spoglądało na sedno nazistowskiego światopoglądu". Nastąpił znaczny w z r o s t możliwości a w a n s u społecznego na skutek przeła m a n i a wielu barier w a r s t w o w y c h i sta nowych. W armii (którą, nawiasem mówiąc, również u n o w o c z e ś n i o n o , li kwidując jej sporą niezależność i pod dając „cywilnej kontroli"), urzędach państwowych, w szkołach i na uniwer sytetach pojawiło się wiele o s ó b ze śro dowisk, k t ó r e dotychczas miały znacz nie o g r a n i c z o n e możliwości u d z i a ł u w strukturach władzy, zdobywaniu wiedzy, kariery zawodowej itp. Niższe i uboższe warstwy mieszczaństwa zasiliły biurokrację, organizacje wojskowe i porządkowe. Większe były możliwości a w a n s u dla osób, k t ó r e dawniej mi mo chęci i zdolności stawały p r z e d barierą dziedziczenia stanowisk i posad, monopolistycznej ochrony przywilejów i o p a n o w a n i a d a n e g o u k ł a d u przez struktury r o d o w e i s t a n o w e . Dla młodzieży z uboższych w a r s t w społecznych stworzono możliwości nauki, a n a w e t w p r o w a d z o n o p e w n e g o rodzaju „akcję afirmatywną", zalecając kierownictwu szkól elitarnych szczególnie troskliwe i wyrozumiałe t r a k t o w a n i e w y c h o w a n k ó w gorzej sytuowanych. Naziści, zgodnie z t r e n d a m i epoki, zadbali też o los robotników. Co praw da po przezwyciężeniu kryzysu gospodarczego ich płace nie wzrosły w porów naniu z latami Republiki Weimarskiej, nastąpiła j e d n a k egalitaryzacja kon sumpcji 26 (relatywne potanienie wielu produktów), zmalało znacznie FRONDA 25/26 bezrobocie, rozwinięto system zabezpieczeń socjalnych. W łonie Niemieckie go F r o n t u Pracy - DAF p o w s t a ł plan p o w s z e c h n y c h ubezpieczeń i p a ń s t w o wych gwarancji emerytalnych, a jeśli chodzi o szeroko zakrojone wizje na czas po zakończeniu działań wojennych, m o ż e m y m ó w i ć wręcz o „robotniczym ra ju", czy też - jak pisze biograf przywódcy DAF Roberta Leya, Ronald Smelser - „totalnym państwie d o b r o b y t u " . D o w a r t o ś c i o w a n o p r o p a g a n d o w o - co nie jest bez znaczenia w przypadku niższych w a r s t w s p o ł e c z e ń s t w a - klasę robot niczą, przełamując na trwałe negatywne stereotypy jej dotyczące. R o b o t n i k o m oferowano nie tylko p o p r a w ę sytuacji materialnej, ale i d b a n o o d o s t ę p do dóbr kultury, organizując koncerty w fabrykach, wycieczki do m u z e ó w i te atrów. Wiele przywilejów d o s t ę p n y c h dotychczas warstwie urzędniczej (wy nagrodzenia za dni świąteczne, korzystne regulacje urlopowe) p r z y z n a n o te raz robotnikom, w dużej mierze niwelując przepaść między tymi w a r s t w a m i . Michael Prinz w tekście „Kilka uwag do najnowszej debaty wokół m o d e r n i z a cji i n a r o d o w e g o socjalizmu" zauważa: „Badania nad z a k ł a d o w ą polityką so cjalną wykazały, że znaczna część przedsiębiorców bądź to z własnej inicjaty wy, bądź też ze względu na bezpośredni nacisk reżimu, a częściowo także jako pośredni efekt określonych, charakterystycznych dla Trzeciej Rzeszy struktur, dokonała zmiany stylu w t r a k t o w a n i u w s p ó l n o t y robotniczej. Nie chodziło przy tym o demokratyzację, ale o zniwelowanie wyraźnych różnic społecznych w traktowaniu r o b o t n i k ó w i ich miejsca w ś r ó d załogi." Organizacja Kraft durch Freude (Siła Przez Radość) dbała o godny wypoczynek klasy robotniczej, m.in. organizując tanie wyjazdy na wczasy w odległe miejsca. Z „kwestią s p o ł e c z n ą " wiązał się p r o g r a m t a n i e g o b u d o w n i c t w a wieloro dzinnego, który nie został zrealizowany z braku czasu. M i m o zamknięcia Bauhausu, niemieccy architekci owego o k r e s u stworzyli wiele n o w o c z e s n y c h projektów, z których część została wcielona w życie w Republice Federalnej Niemiec. I n n ą inwestycją o n o w o c z e s n y m c h a r a k t e r z e był p r o g r a m b u d o w y a u t o s t r a d (wbrew częstym t w i e r d z e n i o m nie m i a ł p o d t e k s t u militarnego, gdyż wielu wojskowych p r o t e s t o w a ł o przeciw t a k i m inwestycjom), p r ó b o w a n o u p o w s z e c h n i ć volkswagena, czyli s a m o c h ó d dla l u d u , tani, p o w s z e c h n i e d o s t ę p n y i mający umożliwić m i l i o n o m N i e m c ó w p o k o n y w a n i e olbrzymich przestrzeni. Hitler m i m o „archaicznych" a k c e n t ó w zawartych w jego m o wach, był m i ł o ś n i k i e m p o s t ę p u t e c h n i c z n e g o . Uosabiał raczej typ t e c h n o k r a ty niż zapatrzonego w przeszłość m a n i a k a próbującego odwrócić bieg cywi= I M A - 2 0 01 27 lizacji. Popierał r o z b u d o w ę przemysłu, z a p a t r z o n y był w osiągnięcia gospo darki amerykańskiej, był także p r z e k o n a n y o konieczności stałego w z r o s t u gospodarczego i wynikającego z niego p o d n o s z e n i a s t a n d a r d u życiowego. Zit e l m a n n w artykule „Totalitarna s t r o n a m o d e r n y " k o n s t a t u j e : „Hitler nie kie rował się w ż a d n y m razie w s t e c z n ą wizją ś r e d n i o w i e c z n e g o p o r z ą d k u spo łecznego. Jego w z o r c e m były p o d w i e l o m a w z g l ę d a m i Stany Z j e d n o c z o n e . Chociaż odrzucał kapitalistyczny s y s t e m gospodarczy i p o r z ą d e k d e m o k r a tyczny USA, j e d n a k podziwiał tamtejszy p o z i o m rozwoju t e c h n i c z n o - p r z e mysłowego, który p r z e d s t a w i a ł często jako wzorzec dla N i e m i e c . " M i m o pewnych a k c e n t ó w krytyki technologii pojawiających się w o p i n i a c h o s ó b z kierownictwa Rzeszy, z d e c y d o w a n a większość n a z i s t ó w o p o w i a d a ł a się za rozwojem technicznym, a s a m Fiihrer faworyzował t e c h n i k ó w i inżynierów. Tylko częściowo da się to wytłumaczyć p r z y g o t o w a n i a m i do wojny, gdyż równie często innowacje nie miały wiele w s p ó l n e g o z militaryzacją, a n a w e t dokonywały się w b r e w jej i n t e r e s o m . Przyzwyczajeni d o s t e r e o t y p o w e g o o b r a z u h i t l e r o w s k i e g o r e ż i m u m o g ą sądzić, iż poza h e r o i c z n ą w swej w y m o w i e „ n i e z d e g e n e r o w a n ą " sztuką, przeciętni N i e m c y nie mieli żadnych innych rozrywek. Tymczasem cytowany już L a ą u e u r pisze co następuje: „Aż do w y b u c h u wojny niemieckie magazy ny p o ś w i ę c o n e radiu d r u k o w a ł y p r o g r a m y zagranicznych radiostacji. Takie zachodnie bestsellery jak ' P r z e m i n ę ł o z w i a t r e m ' oraz książki Pearl Buck miały p o d o b n i e szeroki krąg czytelników w N i e m c z e c h , jak w Stanach Zjed noczonych. T h o m a s Wolfe cieszył się p r a w d o p o d o b n i e w Trzeciej Rzeszy większą p o p u l a r n o ś c i ą i u z n a n i e m niż we w ł a s n y m kraju. Przeboje 1937 ro ku wskazują, że m ł o d z i N i e m c y marzyli o Hawajach, o wyspach m ó r z p o ł u dniowych, o Pinien von Argentinien (...), o Kubie, San Francisco... (...) Filmy, które powstały w nazistowskich N i e m c z e c h były - z b a r d z o nielicznymi wy jątkami - apolityczne, a s p o ś r ó d filmów zagranicznych p o k a z y w a n o n i e m a l wyłącznie produkcje hollywoodzkie, od It Happened One Night i Broadway Melody, do ' P r z e m i n ę ł o z w i a t r e m ' i 'San Francisco'. N i e z g o d n o ś ć praktyki arty stycznej z oficjalną linią nazistowskiej polityki kulturalnej jest być m o ż e naj bardziej oczywista w m u z y c e tanecznej. Z a s a d n i c z o jazzu nie u z n a w a n o ze względu na 'niższość rasową' jego t w ó r c ó w ( . . . ) . Ale dziwnie d u ż o czasu upłynęło, z a n i m naziści dowiedzieli się, że Benny G o o d m a n nie jest aryjczykiem, i nie dostrzegali, iż Django R e i n h a r d to Cygan. C z o ł o w e brytyjskie 28 FRONDA 25/26 i n i e k t ó r e amerykańskie orkiestry jazzowe k o n c e r t o w a ł y w Berlinie i w H a m b u r g u aż do wybuchu wojny. Oficjalnie nie grały jazzu, lecz swing." Niezbyt przychylnie nastawieni do teorii modernizacji III Rzeszy Horst Matzerath i Heinrich Yolkmann piszą w artykule „Teoria modernizacji a narodowy socjalizm": „Również na płaszczyźnie politycznej k o n t y n u o w a n e były tenden cje, formalnie odpowiadające modelowi modernizacji: wzmocnienie centrali zmu, wzrost wydatków państwa, przyrost biurokracji, mobilizacja polityczna." Ostatni z e l e m e n t ó w tej wyliczanki, mobilizacja polityczna, jest również istot nym składnikiem nowoczesności III Rzeszy. Gdy dzisiaj utożsamia się postęp z demokratyzacją, należy pamiętać, że w wielu niewątpliwie modernizujących się społeczeństwach demokratyzację zastąpiły inne formy zaangażowania milio n ó w obywateli w procesy polityczne. Tak było w latach panowania Hitlera, gdy dobrowolnie i z entuzjazmem wielu N i e m c ó w po raz pierwszy w życiu zaczęło się angażować w rzeczywistość polityczną swojego kraju. Bynajmniej to nie ter ror i przemoc stanowiły o sile reżimu i poparciu obywateli. Jak słusznie zauwaZIMA-2001 29 ża Michael Prinz w rozprawie „Narodowy socjalizm - ' b r u n a t n a rewolucja'?": „bazą narodowego socjalizmu nie były tylko poczucie obowiązku i posłuszeń stwo w warunkach stanu wyjątkowego, ani też jedynie dopasowanie się, opor tunizm czy zwykły strach. Narodowy socjalizm nie zaszedłby tak daleko - za równo w swoich osiągnięciach zewnętrznych, jak i w swym destruktywizmie gdyby nie obudził zarazem zachwytu, r o z m a c h u i gotowości do bezwarunkowe go zaangażowania." Zmiany te były bardzo daleko posunięte, wymierzone w mniejszym lub większym stopniu w niemal wszystkie elementy dawnego po rządku. Jak trafnie zauważył Rauschning: „Ze starego ładu nic nie zostanie przeniesione do nowego - ani armia, ani Kościół, ani system majątkowy, ani du chowe pierwiastki ustrojowe. Wobec wszechogarniającego charakteru tego pro cesu zniszczenia, łatwo m o ż n a go pomylić z inną m e t o d ą niszczenia starych ustrojów, do jakiej przyzwyczaił nas bolszewizm." P o d s u m o w u j e tę sytuację T h o m a s Nipperdey, który w artykule „ P r o b l e m modernizacji w N i e m c z e c h " pisze: „(...) oddziaływania [ n a z i z m u - R.O.] miały charakter modernizacyjny. Świat w N i e m c z e c h stał się po 1933 roku bardziej wielkomiejski i uprzemysłowiony, a nie zaściankowy. Było mniej o s ó b samodzielnie pracujących, pracę p o d e j m o w a ł o więcej kobiet. Instytucje i siły związane z niemiecką tradycją były zwalczane, osłabiane, rozwiązywa ne. Tak było z federalizmem, s y s t e m e m sprawiedliwości, e k s p e r t a m i , u n i wersytetami, kościołami. D a w n e elity były wypierane. Ich nadzieje na utrzy m a n i e się przy władzy dzięki koalicji z H i t l e r e m okazały się iluzją. De facto odeszły w 1933 roku i to było rzeczywiście wydarzenie rewolucyjne, rewolucyjno-modernizacyjne. Faszyzm d o k o n a ł z n i w e l o w a n i a i egalizacji s p o ł e czeństwa niemieckiego, chociaż faszyści nie propagowali r ó w n o ś c i ludzi, obywateli ani też nie znosili s p o ł e c z e ń s t w a klasowego. M o b i l n o ś ć s p o ł e c z n a rosła. Praktyka dnia codziennego, volkswagen i Wehrmacht dla robiących karie rę, p o w s z e c h n e p a ń s t w o w e organizacje m ł o d z i e ż o w e i i n n e p r z y m u s o w e or ganizacje m a s o w e - wszystko to rozwijało n o w ą ś w i a d o m o ś ć . G e n e r o w a ł o też przekonanie o równych szansach, k t ó r e realnie z m i e n i a ł o hierarchiczną s t r u k t u r ę społeczeństwa. N a s t ą p i ł a ' b r u n a t n a rewolucja', s k i e r o w a n a prze ciwko burżuazji i p r z e d k a p i t a l i s t y c z n e m u e s t a b l i s h m e n t o w i , kawałek jakobinizmu, który nie m o ż e być z i n t e r p r e t o w a n y jedynie jako m a s k a r a d a " . I to miał być t e n reakcyjny, zwrócony ku przeszłości reżim? W o l n e żarty! Spośród wymienionych przez Jensa Albera w artykule „Narodowy socjalizm 30 FRONDA 25/26 a modernizacja" czterech wymiarów rozwoju społecznego, wszystkie dokonały się pod panowaniem nazistów, a w każdym razie nie zostały przez nich powstrzy mane. Miał bowiem miejsce rozwój gospodarczy (uprzemysłowienie i wzrost do chodu na mieszkańca), rozwój polityczny (rosnąca ingerencja ze strony państwa oraz poszerzony dostęp do pozycji elitarnych i zwiększająca się partycypacja - ty le że zmieniła się forma tegoż), zmiana struktury społecznej (zerwanie tradycyj nych więzów i przypisanych ról, na skutek rozwoju miast, ekspansji oświatowej, rozwoju sieci komunikacyjnej i ustalanie statusu społecznego w oparciu o kryte ria osiągnięć, nie zaś kryteria statusu) i rozwój kulturalny (racjonalizacja, seku laryzacja i zastępowanie orientacji partykularnych uniwersalnymi - tutaj z pew nymi zastrzeżeniami, dotyczącymi grup osób i wartości wykluczonych ze względów ideologicznych; niemniej jednak niemal każdy system społeczno-poli tyczny pewne grupy i wartości wyklucza, choć niekoniecznie w tak brutalny spo sób, jak czynili to naziści). Wynika z tego jednoznacznie, że narodowy socjalizm był częścią nowoczesności, jej nieodrodnym dzieckiem. Jedyny skuteczny antynazizm Nie oznacza to oczywiście w ż a d n y m wypadku relatywizacji z b r o d n i i o k r u c i e ń s t w n a z i z m u oraz nie zwalnia nikogo z odpowiedzialności za nie. Pozwala j e d n a k widzieć je we właściwym kontekście - kontekście nowocze sności, wielu tzw. zdobyczy cywilizacyjnych i „ p o s t ę p u " . Oczywiście, taka perspektywa oglądu n a z i z m u i jego z b r o d n i będzie nie w s m a k wielu o s o b o m i środowiskom, zwłaszcza tym, k t ó r e są gorącymi o r ę d o w n i k a m i tejże n o w o czesności. Stawia ich b o w i e m p r z e d niezwykle t r u d n y m p y t a n i e m : co n a m po nowoczesności, gdy j e d n ą ze s t r o n tego m e d a l u s t a n o w i lekceważenie człowieczego życia, p r z e m o c i ludobójstwo? Skoro n o w o c z e s n o ś ć generuje terror i szaleństwo, to przecież nie s p o s ó b twierdzić, że ta s a m a nowocze sność m o ż e być l e k a r s t w e m na takie bolączki. Jak pokazuje przykład nie tyl ko nazizmu, ale i innych r ó w n i e bestialskich rozwiązań towarzyszących m o dernizacji, zjawiska takie są n i e o d ł ą c z n ą częścią n o w o c z e s n o ś c i . O d p o w i e d ź z a p e w n e b r z m i a ł a będzie tak: w s z a k nie cała n o w o c z e s n o ś ć to z b r o d n i e i przemoc, m n ó s t w o w niej pozytywnych zdobyczy - i wystarczy sięgać wy łącznie po nie, wciąż czuwając, by druga, „ c i e m n a " s t r o n a m o d e r n y nie zdą żyła ukazać n a m p o n o w n i e swego oblicza. Zapytajmy jednak, czy jest to =IMA-200 3 w ogóle możliwe. Czy da się wziąć z tej m o n e t y tylko awers, nie biorąc jed nocześnie rewersu? Czyż nie lepiej i bezpieczniej odrzucić całą m o n e t ę ? Oczywiście nie w sensie d o s ł o w n y m , bo od wielu w y n a l a z k ó w czy zdobyczy nowoczesności nie m a już z a p e w n e o d w r o t u (choćby o d i n s t r u m e n t a r i u m technologicznego) - lecz w sensie rewizji wielu obecnie dominujących war tości, postaw, w z o r c ó w kulturowych i rozwiązań systemowych. Czyż naj pewniejszym zabezpieczeniem p r z e d o b ł ę d e m nie byłoby p r z y p a d k i e m się gnięcie do takich rozwiązań i wartości, k t ó r e nie są skażone d u c h e m moderny, przywrócenie im dawnej świetności, restauracja d a w n e g o porząd ku w nowych realiach kulturowych i technologicznych? O d p o w i e d ź wydaje się twierdząca, zwłaszcza gdy u ś w i a d o m i m y sobie, że wiele s k o m p r o m i t o w a nych, zdawałoby się, na zawsze, p o m y s ł ó w z a r s e n a ł u n o w o c z e s n e g o , nazi stowskiego szaleństwa, p o w r a c a dzisiaj p o n o w n i e . Powraca p o d i n n ą posta cią. Już nie w imię „ d o b r a w s p ó l n o t y n a r o d o w e j " , lecz w i m i ę „wolności osobistej", „emancypacji", „ u m o ż l i w i e n i a nauce rozwiązania bolączek ludz kości", „polepszenia kondycji e k o n o m i c z n e j " itp. Powraca eutanazja, powra ca eugenika skryta za manipulacjami genetycznymi, p o w r a c a segregacja na p e ł n o - i bezwartościowych skrywana za p r o j e k t a m i „ s p o ł e c z e ń s t w a formuły 20:80", za „żelaznymi r e g u ł a m i " rynku, za n i e p r z e r w a n y m p o t o k i e m sloga n ó w o konieczności rozwoju nauki, technologii i gospodarki. Takie wnioski nie są oczywiście mile w i d z i a n e w świecie, w k t ó r y m tra dycjonalizm przedstawiany jest jako największe zagrożenie wartości h u m a nistycznych, pokoju, s w o b ó d obywatelskich etc. Czający się na zdobycze n o woczesności „fundamentaliści" są rzekomo ideowymi spadkobiercami nazistów i - co za tym idzie - gdyby dać im zbyt wielkie pole do p o p i s u d o prowadziliby do równie tragicznych w y d a r z e ń jak tamci. U z n a n i e n a r o d o w e go socjalizmu za dziecko n o w o c z e s n o ś c i byłoby o b a l e n i e m centralnych d o gmatów stojących na straży (po)nowoczesnego ładu kulturowego, politycznego i m o r a l n e g o . Oznaczałoby daleko idące p r z e w a r t o ś c i o w a n i a w całym dotychczasowym opisie dziejów n o w o ż y t n y c h . Przede w s z y s t k i m oznaczałoby też s f o r m u ł o w a n i e w n i o s k u burzącego dzisiejszą hierarchię wartości: że to tradycjonalizm i towarzyszące mu p o s t a w y są najlepszą o c h r o n ą przed s z a l e ń s t w e m n a z i z m u i p o d o b n y c h j e m u z w y r o d n i e ń . To nie liberalizm i myśl lewicowa stanowić miałyby z a p o r ę przed rozprzestrzenia n i e m się barbarzyństwa i szaleństwa, gdyż są n a z n a c z o n e tymi s a m y m i przy32 FRONDA 25/26 padłościami, co nazizm i tak s a m o jak on p o d a t n e na uległość w o b e c nieelim i n o w a l n e g o pierwiastka zła w człowieczym c h a r a k t e r z e . Rehabilitacja tra dycjonalizmu oznaczałaby całkowity p r z e w r ó t w dziedzinie wartości uzna wanych za g o d n e i s ł u s z n e oraz tych, k t ó r e należałoby zwalczać w imię ładu społecznego i t r w a n i a zbiorowości ludzkich w dobrej kondycji. O k i e ł z n a ć szaleństwo znaczyłoby położyć kres p i ę t n o w a n i u „ f u n d a m e n t a l i z m u " rozu m i a n e g o jako w i e r n o ś ć wielowiekowym, p o tylekroć s p r a w d z o n y m w a r t o ściom i p o s t a w o m , w z a m i a n zaś krytykę tych wartości i postaw, k t ó r y m h o ł duje „obóz p o s t ę p u " w jego wszelakich wcieleniach ideowych. Dlatego też pytania o nazizm i jego n o w o c z e s n e oblicze oraz wynikające stąd wnioski stają się nad wyraz zasadne właśnie dzisiaj. Bo właśnie dzisiaj, teraz i tutaj, potrzebny jest n a m antynazizm. Nie spod znaku naiwnych i cwa nych młodzieniaszków, inżynierii społecznej, grantów od p o p u l a r n y c h funda cji, sensacyjnych doniesień telewizyjnych, politycznych gierek i oderwanych od rzeczywistości podstarzałych ciałem, lecz wiecznie m ł o d y c h d u c h e m ZIMA-2001 33 „bojowników o prawa człowieka" z t y t u ł a m i profesorskimi. Potrzebny jest n a m antynazizm sięgający korzeni nazizmu, czyli m o d e r n y i jej zwyrodnień. Potrzebny jest n a m antynazizm wartości sięgających poza epokę n o w o ż y t n ą . Antynazizm dekalogu i prawa n a t u r a l n e g o , tradycji i z d r o w e g o c h ł o p s k i e g o rozsądku, pokory i szacunku w o b e c Stwórcy i Jego dzieła. W p r z e c i w n y m wy padku z n ó w grozi n a m terror, p r z e m o c i zagłada - choć t y m r a z e m przybiera jące być m o ż e znacznie bardziej przyjemną dla oka i u c h a p o s t a ć niż mały facecik z wąsikiem i zaciśniętymi w gniewie u s t a m i . REMIGIUSZ OKRASKA „NAZIZM, TRZECIA RZESZA A PROCESY MODERNIZACJI", WYBÓR I OPRACOWANIE HUBERT ORŁOWSKI, TŁUMACZYŁA MARIA TOMCZAK, TOM ÓSMY „POZNAŃSKIEJ BIBLIOTEKI NIEMIECKIEJ", WYDAWNICTWO POZNAŃSKIE, POZNAŃ 2000, SS. 687 PRZYPISY 1 Pisząc „ p r a w i c o w e " m a m ś w i a d o m o ś ć p e w n e g o u p r o s z c z e n i a , gdyż wiele z dzisiejszych ś r o d o wisk o k r e ś l a n y c h t y m m i a n e m n i e w i e l e w s p ó l n e g o m a z p o s t a w ą o j a k ą t u c h o d z i . U p r o s z c z e n i e t o j e s t t y m bardziej mylące, ż e p e w n e postawy, j a k i e m a m y n a u w a d z e ( n p . k r y t y k a sekula ryzacji i jej n a s t ę p s t w ) s p o r a d y c z n i e w y s t ę p o w a ł y w ł o n i e i n n y c h opcji p o l i t y c z n y c h : na lewicy, w formacjach c e n t r o w y c h ( l i b e r a ł o w i e czy l u d o w c y ) . U ż y w a m y t e r m i n u p r a w i c a w ł a ś n i e z e w z g l ę d u n a p r z y p i s a n i e n a z i z m o w i etykietki „skrajnej p r a w i c y " , c h o ć t e r m i n e m w ł a ś c i w i e od dającym s e n s n a s z y c h z a m y s ł ó w jest t r a d y c j o n a l i z m . O n w ł a ś n i e w s k a z u j e n a „ n i e n o w o c z e s n e " w a r t o ś c i b ę d ą c e z a p r z e c z e n i e m n a r o d o w e g o socjalizmu: religijność, o r g a n i c z n e ujęcie s p o ł e c z e ń s t w a (a raczej - w s p ó l n o t y ) , w i e r n o ś ć t r a d y c j o m k u l t u r o w y m i d z i e d z i c t w u p r z o d k ó w , n i e c h ę ć d o p o c h o p n y c h i d a l e k o p o s u n i ę t y c h p r z e o b r a ż e ń , p o s t r z e g a n i e r z e c z y w i s t o ś c i bardziej p r z e z p r y z m a t d u c h a niż m a t e r i i , p o w i ą z a n i e w ł a s n o ś c i z partycypacją w d o b r u w s p ó l n y m , wol ność s k o r e l o w a n a z o d p o w i e d z i a l n o ś c i ą etc. 2 C z ę ś c i o w o oddaje to n a w e t j e g o n a z w a , w której n a r o d o w i t o w a r z y s z y w ł a ś n i e socjalizm. W a r t o przy t y m z a u w a ż y ć , ż e t o z e s t a w i e n i e n i e tylko w s k a z u j e n a p r z y n a j m n i e j c z ę ś c i o w ą „ p o s t ę p o w o ś ć " n a z i z m u (nowoczesny socjalizm p l u s r z e k o m o s t a r o d a w n y n a r ó d ) , ale n a „ p o s t ę p o w o ś ć " całkowitą, gdy u ś w i a d o m i m y sobie, że n a r ó d w r o z u m i e n i u n a z i s t o w s k i m czy w s p ó ł c z e s n y m jest t y p o w o nowoczesnym k o n s t r u k t e m , n i e m a j ą c y m wiele w s p ó l n e g o n p . z e ś r e d n i o w i e c z n y m p o j m o w a n i e m z b i o r o w o ś c i e t n i c z n y c h i t e r y t o r i a l n y c h . N a r ó d t a k p o j m o w a n y j e s t j a k najbar dziej „zdobyczą p o s t ę p u " , d o ś ć w s p o m n i e ć , ż e h a s ł e m u ż y w a n y m c z ę s t o k r o ć p o d c z a s R e w o l u cji Francuskiej było z a w o ł a n i e „Precz z K r ó l e m , n i e c h żyje N a r ó d ! " . 3 Na taki jego c h a r a k t e r wskazywali n i e k t ó r z y publicyści p r a w i c o w i , w i d z ą c w n i m p o w r ó t nie do c z a s ó w b e z p o ś r e d n i o s p r z e d n a s t a n i a n o w o ż y t n o ś c i , lecz d o p r z e d c h r z e ś c i j a ń s k i e g o b a r b a r z y ń stwa. W Polsce t e z y t e g o rodzaju r o z p r o p a g o w a ł C e z a r y M i c h a l s k i ( p s e u d o n i m M a r e k Tabor) w eseju „ E z o t e r y c z n e ź r ó d ł a n a z i z m u " ( w t e g o ż „ P o w r ó t c z ł o w i e k a b e z w ł a ś c i w o ś c i " , W a r s z a w a 1 9 9 7 ) . J e g o z d a n i e m , n a z i z m był r u c h e m c z e r p i ą c y m obficie z tradycji p o g a ń s k i c h , p r z e p o j o n y m o d w o ł a n i a m i d o e z o t e r y c z n y c h p r a k t y k nawiązujących d o s t a r o g e r m a ń s k i e j p l e m i e n n o ś c i . N a daleko posuniętą nietrafność takich w n i o s k ó w wskazał Tomasz Gabiś w d w ó c h polemicznych 34 FRONDA 25/26 a r t y k u ł a c h : „ N a z i z m , czyli g e r m a ń s k i N e w Age u w ł a d z y " (Nowe Państwo nr 7 / 1 9 9 8 ) i „ H i t l e r j a k o m a c z u g a " (Nowe Państwo n r 2 6 / 1 9 9 8 ) . N i e a d e k w a t n o ś ć w n i o s k ó w M i c h a l s k i e g o p o t w i e r dza w p e w n e j m i e r z e d o k o n a n y p r z e z S t a n i s ł a w a P o t r z e b o w s k i e g o o p i s polityki h i t l e r o w c ó w wobec niemieckich środowisk neopogańskich, naznaczonej p r z e ś l a d o w a n i a m i „tradycjonali s t ó w " s p o d z n a k u W o t a n a (S. P o t r z e b o w s k i - „ R u c h y n e o p o g a ń s k i e w N i e m c z e c h a w ł a d z e III R z e s z y " , Nomos - kwartalnik religioznawczy nr 2 4 / 2 5 , 1 9 9 8 / 1 9 9 9 ) o r a z wiele i n n y c h a n a l i z wska zujących n a i n s t r u m e n t a l n e i n i e k o n s e k w e n t n e t r a k t o w a n i e t e g o r o d z a j u ś w i a t o p o g l ą d u p r z e z n a z i s t ó w ( n p . F.-W. H a a c k , „ N e o p o g a n i z m w N i e m c z e c h . P o w r ó t W o t a n a - religia k r w i , r a s y i z i e m i " , K r a k ó w 1 9 9 9 ) . P a r a d o k s a l n i e , z a r ó w n o G a b i ś , zdający się o p o w i a d a ć za t e z ą o n o w o c z e s n y m i „ p o s t ę p o w y m " ( t e c h n o k r a t y c z n y m ) c h a r a k t e r z e n a r o d o w e g o s o c j a l i z m u , j a k i Mi chalski wskazujący n a p e w n ą rolę o d w o ł a ń d o p o g a ń s t w a i p r a k t y k e z o t e r y c z n y c h , m a j ą rację. G a b i ś d l a t e g o , że „ e z o t e r y c z n e ź r ó d ł a n a z i z m u " były - m ó w i ą c o b r a z o w o - n i e z b y t obfite i żad n a w i ę k s z a r z e k a z n i c h n i e p o w s t a ł a , a s a m r e ż i m m i a ł c h a r a k t e r n a w s k r o ś n o w o c z e s n y . Mi chalski d l a t e g o , ż e p o g a ń s k o - e z o t e r y c z n e e l e m e n t y w y s t ę p o w a ł y w p r a k t y c e n a r o d o w y c h socja l i s t ó w (najbardziej w i d o c z n e j e s t to w przyjęciu s w a s t y k i za s y m b o l r u c h u i r e ż i m u ) . Tyle tylko, ż e Michalski nie d o s t r z e g a , i ż ó w e z o t e r y z m był j a k najbardziej n o w o c z e s n y . N a z i ś c i n i e n a w i ą zywali d o żywej tradycji, k t ó r a p r z e t r w a ł a tysiące lat, lecz d o d z i e w i ę t n a s t o w i e c z n e j m o d y kul t u r o w e j , łączącej m . i n . z a i n t e r e s o w a n i a p o g a ń s t w e m z „ n a u k o w y m i " u s t a l e n i a m i o c h a r a k t e r z e r a s i s t o w s k i m , fantazjami r ó ż n y c h w y k o l e j e ń c ó w i d o w o l n i e t w o r z o n y m i t e o r i a m i , k t ó r e n a w e t n i e brały p o d u w a g ę d o c i e k a ń h i s t o r y k ó w czy a r c h e o l o g ó w d o t y c z ą c y c h z a m i e r z c h ł e j p r z e s z ł o ści. Ten „ e z o t e r y z m " n a z i z m u był n a w s k r o ś n o w o c z e s n y - t a k s a m o j a k dzisiaj n o w o c z e s n y , a nie t r a d y c j o n a l i s t y c z n y jest N e w Age, k t ó r y r ó w n i e ż n i e m a nic w s p ó l n e g o z u s t a l e n i a m i n a u k o w c ó w czy j a k ą k o l w i e k ż y w ą tradycją. N i e był o n p r z y t y m n i e m i e c k ą specyfiką - p o w s t a ł w e Francji i Wielkiej Brytanii i s t a m t ą d p r z e n i k n ą ł do n i e m i e c k i c h k r ę g ó w m i e s z c z a ń s k i c h w p o l o w i e XIX w i e k u . N a w e t j e d n a k j a k o t y p o w y p r o d u k t n o w o c z e s n e g o , z s e k u l a r y z o w a n e g o ś w i a t a n i e m i a ł w i e l k i e g o w p ł y w u na r o z w ó j sytuacji w III R z e s z y - i t u t a j rację ma n i e w ą t p l i w i e Ga biś. 4 Z j e d n y m w s z a k ż e , acz z n a m i e n n y m wyjątkiem, j a k i m j e s t r o z p r a w a D a n a D i n e r a „Racjonaliza cja i m e t o d a . O n o w e j p r ó b i e w y j a ś n i e n i a ' r o z w i ą z a n i a o s t a t e c z n e g o ' " . D i n e r w s k a z u j e p r z e k o nywująco na n i e d o r z e c z n o ś ć t e z - p o s t a w i o n y c h p r z e z i n n y c h b a d a c z y - o z a g ł a d z i e l u d n o ś c i ży dowskiej w wyniku li tylko ekonomicznie warunkowanej racjonalizacji procesów g o s p o d a r c z y c h . H o l o c a u s t u n i e d a się wyjaśnić p r z y p o m o c y o d w o ł a ń d o m o d e r n i z a c j i w d z i e d z i n i e g o s p o d a r k i , c h o ć da się to z r o b i ć - na co z w r ó c i m y u w a g ę - w s k a z u j ą c na nowoczesny c h a r a k t e r h i t l e r o w s k i e g o r a s i z m u i a n t y s e m i t y z m u : gdy o d r z u c i m y m o c n o w ą t p l i w ą t e z ę o j e g o „wyjątkowości", t z n . p o r ó w n a m y n i e m i e c k i e l u d o b ó j s t w o Ż y d ó w (oraz, o c z y m c o r a z rzadziej się p a m i ę t a , Cyganów, n a r o d ó w s ł o w i a ń s k i c h etc.) z m a s o w y m i m o r d a m i całych g r u p e t n i c z n y c h i n a r o d o w o ś c i o w y c h w Z S R R czy m a s a k r ą O r m i a n z rąk Turków, k t ó r e to w y d a r z e n i a r ó w n i e ż w p i s u j ą się w s c h e m a t m o d e r n i z a c y j n y . ZIMA-2001 35 O HANNE D -O SA JENSENA DODARIO F O ERNST WEISSKOPF Kiedy w 1997 roku D a r i o Fo został l a u r e a t e m literackiej N a g r o d y Nobla, wielu pisarzy i publicystów nie p o s i a d a ł o się z o b u r z e n i a - przecież w czasie wojny Fo walczył w o d d z i a ł a c h najbardziej fanatycznych faszystów, jako ochotniczy skoczek s p a d o c h r o n o w y w republice Salo M u s s o l i n i e g o , n a t o miast po wojnie stał się piewcą k o m u n i z m u , czego n i e z m i e n i ł o n a w e t ujaw nienie zbrodni t e g o s y s t e m u . Czy j e d n a k m a s e n s o b u r z a n i e się n a w e r d y k t K o m i t e t u Noblowskiego? Cofnijmy się o p o n a d p ó ł wieku... Rok 1944 s t a n o w i ł a p o g e u m ludobójstwa, jakiego na Ż y d a c h d o k o n a l i niemieccy naziści. „ O s t a t e c z n e r o z w i ą z a n i e " kwestii żydowskiej m i a ł o , we dług hitlerowców, solidną p o d b u d o w ę n a u k o w ą - była nią „ n a u k a " o wyż szości rasy nordyckiej n a d żydowską. Pod k o n i e c tegoż roku j u r o r z y z Aka demii Szwedzkiej ogłosili laureatem Nagrody Nobla duńskiego pisarza J o h a n n e s a Yilhelma J e n s e n a - piewcę rasowej wyższości l u d ó w nordyckich. 36 FRONDA 25/26 Jensen zadebiutował jako powieściopisarz w roku 1896 u t w o r e m zatytułowanym „Duńczycy". W tej autobiograficznej powieści opisał swoje odejście od chrześcijaństwa. P o w o d e m porzucenia religii było zauroczenie teorią Darwina. Z czasem stał się zwolennikiem d a r w i n i z m u społecznego, czyli poglądu, że w życiu spo łecznym na przetrwanie zasługują jedynie j e d n o s t k i lub n a r o d y najsilniejsze i najlepiej przystosowujące się do zmieniających warunków. W t y m wyborze utwierdzały go studia medyczne, zwłaszcza zaś b a d a n i e aberracji psychicz nych. Pisarz opowiadał się za p r o w a d z e n i e m przez p a ń s t w o aktywnej polity ki eugenicznej, mającej na celu wyeliminowanie ze społeczeństwa o s ó b niepełnowartościowych, n p . przez p r z y m u s o w ą sterylizację. W 1901 roku J e n s e n napisał swój p r o g r a m o w y manifest z a t y t u ł o w a n y „Gotycki r e n e s a n s " . Pod w p ł y w e m idei Nie t z s c h e g o i D a r w i n a odrzucał wizję świata o p a r t e g o na m e tafizyce i sztuce, k t ó r e m u przeciwstawiał z m e c h a n i z o w a n y świat techniki i n a u k i . Jego z d a n i e m , rozwój technologii i wiedzy p o w i n i e n rozwiązać wszystkie bo lączki ludzkości. Za jedynych p r a w d z i w y c h nosicieli n o w o c z e s n o ś c i i p o s t ę p u u w a ż a ł ludzi aktywnych, praktycznych, p e ł n y c h witalności i p o m y s ł o w o ś c i , a tych o d n a j d o w a ł jedynie w ś r ó d G o t ó w (stąd t y t u ł „Gotycki r e n e s a n s " ) . Do tej wyróżnionej rasy J e n s e n zaliczał Niemców, Anglosasów i Skandynawów. Jego kolejne utwory, n p . zbiór esejów „ N o w y świat", przepojone były za chwytami n a d osiągnięciami współczesnej techniki, a z a r a z e m głosiły wyż szość rasową Gotów. J e n s e n zafascynowany był też twórczością Kiplinga - kiplingowskie opisy walki o przeżycie m i ę d z y z w i e r z ę t a m i w dżungli przenosił na relacje społeczne. Swoje opus magnum, dzieło życia, k t ó r e m u zawdzięczał zresztą przyznanie Nagrody Nobla, J e n s e n pisał aż p r z e z czternaście lat. Jego s z e ś c i o t o m o w y cykl powieściowy „ D ł u g a p o d r ó ż " to wielki fresk historyczny p o ś w i ę c o n y zwycięskieZIMA-200 I 37 mu pochodowi ludów nordyc kich przez dzieje ludzkości. Za czyna się od wynalezienia ognia przez p o m y s ł o w y c h Gotów; na stępnie o p i s a n a jest walka l u d ó w nordyckich z posuwającym się z północy l o d o w c e m - podczas gdy i n n e p l e m i o n a uciekły przed z i m n e m na p o ł u d n i e , tylko Goci, najdziel niejsi z dzielnych, najbardziej wytrwali, zdolni p r z e t r w a ć w e k s t r e m a l n y c h warunkach, nie przelękli się lodowca i zostali, by toczyć b o h a t e r s k ą walkę z żywiołem... W t e n sposób od czasów prehistorycznych aż do n o w o ż y t n o ś c i snuje się opowieść o rasie władców, odkrywców i geniuszy. O s t a t n i t o m p t . „Christofer C o l u m b u s " przedstawia odkrycie Ameryki przez Kolumba, który w e d ł u g J e n s e n a nie był wcale p o c h o d z e n i a włoskiego, lecz nordyckiego. Jeżeli już raz z b r o d n i e n a z i z m u n i e uczuliły c z ł o n k ó w K o m i t e t u N o blowskiego na zachłyśnięcie się twórczością piewcy nordyckiej wyższości rasowej, zbrodnie to dlaczego komunizmu później miały uczulić ich na zachwyty nad en tuzjastą walki klas? Tym bardziej, że z a r ó w n o wówczas jak i dziś panował w Szwecji klimat p o w s z e c h n e g o przyzwolenia dla po stępowej inżynierii społecznej. ERNST WEISSKOPF 38 FRONDA 25/26 Ideologię „Nowego Ładu Europejskiego" przedstawia ła książka „Zdradzony socjalizm" (w latach 1941-43 ukazał się milion jej egzemplarzy!). Jej autor Karl I. Al brecht pisał, że „Wehrmacht niemieckiego ludu, nie mieckich robotników i chłopów" wspólnie z towarzy szami broni z całej Europy „walczy o dobrą sprawę, o socjalizm przeciw bolszewizmowi!" Owocem zwycię stwa tej wojny będzie „świat prawdziwej socjalistycz nej wspólnoty narodów w Europie i w całym świecie". BRU NATNA EURO PA JAROSŁAW „Jesteśmy Nasz kraj, może TOMASIEWICZ bardziej zainteresowani Europą nasz lud, z Dlatego wprowadzania niezgody i niż inne kraje... nasza kultura i nasza gospodarka wyrastają musimy destrukcji ogólnoeuropejskich przeciwstawiać się do europejskiej warunków. wszelkim rodziny próbom narodów". Adolf Hitler, 1937 Mitteleuropa Faszyzm powszechnie kojarzony jest z nacjonalizmem, choć w rzeczywisto ści jego rdzeniem jest imperializm. Nazizm wyrasta! z gleby bismarckowskich ZIMA 200 1 39 tradycji imperialistycznych, przejmując koncepcje polityki zagranicznej Drugiej Rzeszy. Sięgają o n e roku 1800, kiedy to J o h a n n Fichte wydal pracę Der geschlossene Handelsstaat (Zamknięte p a ń s t w o handlowe), proponując w niej stworzenie z Niemiec „autarkicznego" tj. samowystarczalnego gospodarczo organizmu p o litycznego w naturalnych granicach. Idea ta, rozwijana przez ludzi takich jak Friedrich List („Narodowy system ekonomii politycznej", 1841) czy Paul de Lagarde (1850), propagowana przez Związek Wszechniemiecki (Alldeutscher Verband), na początku XX w. skonkretyzowała się w postaci dwóch komplementar nych idei: koncepcji Wielkiego Obszaru Gospodarczego i doktryny geopolityki. Idea Grossraumwirtschaft (Gospodarki Wielkiego O b s z a r u ) zasadzała się na stworzeniu bloku samowystarczalnego e k o n o m i c z n i e , a więc na określe niu wielkości obszaru w e d ł u g k r y t e r i u m opłacalności autarkii i powiększa niu go w różnych strefach geograficznych w celu u r o z m a i c e n i a produkcji. Ta kie t e r y t o r i u m m u s i a ł o mieć o d p o w i e d n i potencjał p r z e s t r z e n n y (własne zasoby n a t u r a l n e i źródła energii, korzystne w a r u n k i komunikacyjne) i de mograficzny (dużą siłę nabywczą ludności, nadwyżkę rąk do pracy), wysoki poziom techniki, wreszcie centralny obszar wiodący (Kernland) dla zapewnie nia jednolitego kierownictwa gospodarczego. Granice takiego o b s z a r u spró bował zakreślić Friedrich N a u m a n n pisząc w 1915 r. pracę Mitteleuropa, we dle której t e r e n y od M o r z a P ó ł n o c n e g o i Bałtyku do Alp, Adriatyku i p o ł u d n i o w e g o krańca Równiny Naddunajskiej tworzyły geograficzną jed ność. „Ten obszar - pisał - należy rozpatrywać jako całość, jako wielkie brat nie p a ń s t w o , jako sojusz obronny, jako e k o n o m i c z n y okręg." U z u p e ł n i e n i e m tej „Europy Środkowej" miały być (oprócz rzecz j a s n a z a m o r s k i c h kolonii) także Bałkany, Turcja i Bliski Wschód; N a u m a n n przewidywał też rozszerze nie tego obszaru n a E u r o p ę W s c h o d n i ą p o Kaukaz. Klęska Rzeszy w I wojnie światowej bynajmniej nie zmniejszyła niemiec kich a p e t y t ó w - n p . w m a r c u 1931 r. Carl D u i s b e r g z IG Farben m ó w i ł o „za m k n i ę t y m bloku gospodarczym od Bordeaux do Sofii" p o d p r z e w o d n i c t w e m Niemiec. Także Hitler to aprobował, polemizując z domagającym się autarkii Strasserem: „Jesteśmy uzależnieni od i m p o r t u wszystkich ważnych surow ców i nie mniej uzależnieni od e k s p o r t u p r o d u k t ó w p r z e m y s ł o w y c h . (...) na szym z a d a n i e m jest wziąć w swe ręce organizację całego świata, tak aby każ dy kraj p r o d u k o w a ł to, co dla niego najbardziej o d p o w i e d n i e ; to białej rasie, rasie nordyckiej, przypadła w udziale realizacja t e g o gigantycznego p l a n u " . 40 FRONDA 25/26 Na początku 1934 r. miał powiedzieć: „Nie m o ż e m y ograniczać swoich ce lów do r a m narodowych, jak Bismarck. Będziemy p a n o w a ć n a d E u r o p ą albo jako n a r ó d r o z p a d n i e m y się", przy czym wyjaśniał: „ N i e chodzi o to, by stwo rzyć jakąś taką m i n i a t u r k ę spokojnej P a n e u r o p y z N i e m c a m i p o ś r o d k u jako d o b r y m wujkiem..." Naukowe uzasadnienie ekonomicznej ekspansji Niemiec dawała geopolity ka - dyscyplina rozpatrująca p a ń s t w o jako organizm geograficzny (zjawisko w przestrzeni) i biologiczny. Jej prekursorami byli niemiecki uczony Friedrich Ratzel (1844-1904) i szwedzki prawnik Rudolf Kjellen (1864-1922), ale rozwi niętą formę nadał doktrynie prof. Karl Haushofer, od 1919 r. prowadzący na uniwersytecie w Monachium cykl wykładów o geopolityce. Z d a n i e m geopolityków zmiany granic nie powinny naruszać naturalnych linii oddzielających róż ne obszary geograficzne, natomiast granice polityczne w tym obrębie były dla nich czymś względnym i płynnym, z a s a d y współżycia ograniczające możliwość zmiany terytorium kwestionowali oni jako sztuczne. Rudolf Hess, „człowiek n u m e r dwa" w NSDAP zaczynał jako asystent Haushofera, nic więc dziwnego, że naziści zaadaptowali geopolitykę jako „narodowosocjalistyczne stanowisko wobec narodu i przestrzeni, wobec państwa i jego bytu". Nazizm dodał kolejne piętro do tej konstrukcji, formułując pió rem swego „ n a d w o r n e g o j u r y s t y " Carla Schmitta teorię Grossrau- mordnung (Ładu Wielkiego Obsza ru) w dziedzinie prawa międzyna rodowego. W kwietniu 1939 r. przedstawił on plan zorganizowa nia przestrzeni amerykańskiej świata na w z ó r doktryny M o n r o - ego. Jego zdaniem w polityce mię dzynarodowej być nie podmiotem państwa, ale mają „wielkie przestrzenie", z których każda ma swego h e g e m o n a w postaci pań stwa najsilniejszego, Z1MA2001 ograniczają41 cego s u w e r e n n o ś ć p a ń s t w o w ą pozostałych. Postulował oparcie bloków na he gemonii rasowej i jednolitym światopoglądzie oraz redukcję p r a w a międzyna rodowego; twierdził, że istotne znaczenie mają granice m i ę d z y blokami a nie p a ń s t w a m i (Hitler uzupełniał to ideą likwidacji mniejszych p a ń s t w : „Czasy małych p a ń s t e w e k już m i n ę ł y " ) . P r a w n o m i ę d z y n a r o d o w e koncepcje Schmitta znalazły swe odzwierciedlenie w u k ł a d a c h o podziale stref w p ł y w ó w z W ł o chami, ZSRR i Japonią. Ich echa m o ż n a było też usłyszeć w wywiadzie, jakie go Hitler udzielił w czerwcu 1940 r. a m e r y k a ń s k i e m u dziennikarzowi Wiegandowi: oznajmił w n i m , że III Rzesza nie będzie tolerowała m i e s z a n i a się jakiegokolwiek p a ń s t w a pozaeuropejskiego w sprawy, które leżą w nie mieckiej strefie wpływów. E u r o p a należy do Europejczyków, tak s a m o jak Ameryka do Amerykanów. Opierając się na w i e l k o n i e m i e c k i m dziedzictwie n a r o d o w y socjalizm u d o w a d n i a ł swój na w s k r o ś szowinistyczny charakter. W p r z e m ó w i e n i u wy głoszonym w g r u d n i u 1919 r. Hitler u z n a ł za w r o g ó w N i e m i e c a b s o l u t n i e wszystkie p a ń s t w a . Ale już pisząc Mein Kampf szukał potencjalnych sojuszni ków, za których u z n a ł Wielką Brytanię i - o dziwo! - n i e g e r m a ń s k i e Włochy. P o m i m o swego r a s i z m u Hitler zawierał p r z y m i e r z a kierując się w z g l ę d a m i czysto pragmatycznymi, co jeszcze dobitniej u d o w o d n i ł zawierając alianse z J a p o n i ą czy Rosją. Z n a l a z ł o to j e d n a k swoje u z a s a d n i e n i e w wyborze stra tegii. W II t o m i e Mein Kampf Hitler pisał: „ Z a t r z y m u j e m y odwieczny p o c h ó d G e r m a n ó w na p o ł u d n i e i zachód E u r o p y i zwracamy w z r o k ku krajom na wschodzie", zaś w Zweites Buch p o s t a w i ł k r o p k ę n a d „ i " : „nie ma ofiary, k t ó ra byłaby zbyt wielka dla zdobycia przychylności Anglii". Hitler pozostał j e d n a k szowinistą. L a t e m 1932 r. m ó w i ł : „Nigdy nie przy z n a m i n n y m n a r o d o m takich samych praw, jakie p o s i a d a ć będzie n a r ó d nie miecki. N a s z y m z a d a n i e m jest p o d p o r z ą d k o w a n i e sobie innych narodów, a nie udzielanie im przywilejów. Tylko my j e s t e ś m y p o w o ł a n i do t w o r z e n i a nowej warstwy p a n ó w . " Ale ideologia n a z i s t o w s k a coraz częściej odwoływa ła się do pojęcia Europy. M a r t i n Heidegger w artykule „ N a r o d o w y socjalizm jako opiekun europejskiego b y t u " (1935) przeciwstawiał Europę Rosji i Ameryce, k t ó r e - „patrząc metafizycznie" - są tak s a m o materialistyczne. Ważniejsza była j e d n a k książka Das Reich und die Krankheit Europas, n a p i s a n a w 1938 r. przez stypendystę Fundacji Rockefellera (!) C h r i s t o p h a Stedinga; wywarła o n a wielkie w r a ż e n i e na Heydrichu, który polecił ją H i m m l e r o w i . 42 FRONDA 25/26 Steding głosił, że semityzacja zagraża całej Europie, w o b e c czego p r z e d N i e m c a m i stoi heroiczna misja ocalenia E u r o p y od c h a o s u i u s t a n o w i e n i e n o w e g o ł a d u . Odwołując się do m o d e l u ś r e d n i o w i e c z n e g o Świętego Cesar stwa Rzymskiego N a r o d u Niemieckiego pisał: „wyższe historyczne p r a w o N i e m i e c leży w fakcie, że przywracanie zdrowia politycznej organizacji Mitteleuropy n i e u c h r o n n i e pociąga za sobą odkrycie E u r o p y jako całości". Antikomintern Oprócz realnej czy wyimaginowanej w s p ó l n o t y i n t e r e s ó w bazą w s p ó ł p r a cy Hitlera z innymi n a r o d a m i była też d o k t r y n a l n a w s p ó l n o t a europejskich faszystów. W s p ó l n ą płaszczyznę tworzył p r z e d e w s z y s t k i m a n t y k o m u n i z m i n t e r p r e t o w a n y w kategoriach rasowych. Ideolog n a z i z m u Alfred R o s e n b e r g pisał n p . : „Bolszewizm oznacza b u n t m o n g o l o i d ó w przeciwko n o r d y c k i m formom kultury, jest ż ą d a n i e m stepu, oznacza p r ó b ę zrzucenia E u r o p y w przepaść". Tu jednak palma pierwszeństwa z pewnością należała się W ł o c h o m . Włoski faszyzm, stworzony przez dysyden tów z lewicy, prawicowych nacjona listów i zafascynowanych nowocze snością futurystów, w większym stopniu odwoływał się do imperial nej idei starożytnego Rzymu niż do liberalno-masońskich rodowego tradycji Risorgimento. na Mussolini w październiku 1930 r. mówił: „fa szyzm jako idea, doktryna i realiza cja jest uniwersalny: włoski w swo ich poszczególnych powszechny w instytucjach, swoim duchu"; w marcu 1934 r. Duce ogłosił, że faszyzm ze zjawiska włoskiego przekształcił się w uniwersalne. Był to fakt. We Francji redago w a n e przez p o e t ę R o b e r t a BrasilZIMA200 1 43 lacha p i s m o Je suis partout głosząc u n i w e r s a l i z m d o k t r y n y faszystowskiej sta ło się „czymś w rodzaju oficjalnego o r g a n u faszyzmu m i ę d z y n a r o d o w e g o " . W obozach organizowanych w imię p o j e d n a n i a dla m ł o d z i e ż y francuskiej i niemieckiej uczestniczyła od 1932 r. r ó w n i e ż francuska m ł o d z i e ż prawico wa - z a r ó w n o faszyści jak konserwatyści - znajdując w s p ó l n y język z człon kami Hitlerjugend (Jerzy Eisler opisuje: „Starzy nacjonaliści francuscy patrzy li z podejrzliwością na tych m ł o d y c h obywateli ś w i a t a " ) . Faszyzm pociągał jednak nie tylko p r a w i c o w c ó w uważających, że „lepszy Hitler niż Stalin", ale też liberałów („radykałów") jak Bergery, socjalistów jak Deat czy k o m u n i s t ó w jak Doriot. W 1928 r. Asvero Gravelli założył miesięcznik Anti-Europa z p o d t y t u ł e m „organ faszyzmu u n i w e r s a l n e g o " , n a ł a m a c h k t ó r e g o wzywał d o t w o r z e n i a międzynarodówki faszystowskiej. M o ż n a t a m było przeczytać: „Faszyzm jest antyeuropejski, p o n i e w a ż w s p ó ł c z e s n a E u r o p a (...), wciąż jest częściowo p o d wpływem nieśmiertelnych zasad (Rewolucji Francuskiej - J . T . ) , podczas gdy liczne e l e m e n t y ludności widzą w Moskwie s w e g o p r z e w o d n i k a . W o b e c ta kiej Europy, faszyzm jest antyeuropejski. Antyeuropejskość faszyzmu jest (...) tymczasową pozycją historyczną, k t ó r a z o s t a n i e p o r z u c o n a gdy faszyzm p o m o ż e Europie odzyskać r ó w n o w a g ę idei i d u c h a , w a r u n e k w s t ę p n y nowej roli Europy w świecie." W listopadzie 1932 r., w 10-lecie m a r s z u na Rzym, z inicjatywy Mussoliniego odbył się wielki zjazd p o ś w i ę c o n y jedności Europy, a w lipcu 1933 r. powstały Komitety Akcji na rzecz U n i w e r s a l n o ś c i Rzymu (Comitati d'azione per l'universalita di Roma). Wreszcie w g r u d n i u 1934 m i a ł miejsce w s z e c h e u ropejski zjazd faszystów w M o n t r e a u x , w k t ó r y m wzięli udział delegaci z Francji, Norwegii, Irlandii, Szwajcarii, Belgii, Danii, Holandii, Szwecji, Por tugalii, Hiszpanii, Litwy, R u m u n i i , Grecji, Austrii, Polski i Węgier. Z w r a c a uwagę nieobecność reprezentacji NSDAP; p r a w d o p o d o b n i e to sprawiło, że kongres zdystansował się od p r o g r a m o w e g o a n t y s e m i t y z m u („Zjazd ogłasza, że p r o b l e m żydowski nie m o ż e się przekształcić w p o w s z e c h n ą k a m p a n i ę nienawiści przeciw Ż y d o m " ) . U t w o r z o n o z inicjatywy k o n g r e s u Komisję Ko ordynacyjną Faszyzmu U n i w e r s a l n e g o (Comissione di Coordinamento per 1'Intesa del Fascismo Universale), organizacje m ł o d z i e ż o w e Światowy Związek U n i wersytecki na rzecz N o w e g o Ładu Nouveau) 44 i Europa Giovane (Union Universitaire Mondiale pour l'Ordre (cel: w z m o c n i e n i e poczucia przynależności do FRONDA 25/26 „wielkiej cywilizacji Z a c h o d u , w istocie swej grecko-rzymskiej, katolickiej, faszystowskiej") oraz p i s m o Antibolscevismo. Rychło j e d n a k faszyści włoscy zostali z d y s t a n s o w a n i przez n i e m i e c k i c h nacjonalsocjalistów. W 1933 r. z połączenia r ó ż n y c h niemieckich organizacji antykomunistycznych p o w s t a ł p o d auspicjami M i n i s t e r s t w a Propagandy Antikomintern, który w odpowiedzi na k o m u n i s t y c z n e h a s ł o „frontu l u d o w e g o " wezwał do połączenia się wszystkich a n t y k o m u n i s t ó w . W latach 1934-1940 działała też M i ę d z y n a r o d o w a W s p ó l n o t a Pracy Nacjonalistów (Internationale Arbeitsgemeinschaft der Nationalisten) H a n s a Kellera. Z kolei przywódca Hitler jugend Baldur von Schirach planował u t w o r z e n i e m i ę d z y n a r o d o w e j faszy stowskiej organizacji m ł o d z i e ż o w e j . Crossraumwirtschaft Ekspansja e k o n o m i c z n a Trzeciej Rzeszy wyprzedzała działania militarne. Najlepiej widać było to na Bałkanach, systematycznie uzależnianych przez kapitał niemiecki. Wypieraniu firm francuskich i angielskich towarzyszyła k a m p a n i a p r o p a g a n d o w a głoszą ca, że o b e c n o ś ć N i e m c ó w na tych terenach przyczyni się do u z d r o wienia miejscowej gospodarki i otworzy w N i e m c z e c h c h ł o n n y rynek zbytu na miejscowe pro dukty rolne. Przytoczmy j e d e n przykład: koncern IG Farben naj pierw zachęcał bałkańskich rolni ków do uprawy roślin oleistych zamiast zbóż (skupując je po ko rzystnych cenach), a po uzależ nieniu znacznej części rolnictwa dokonał w 1937 r. drastycznej ob niżki dotychczasowych cen sku pu. Po 1938 r. N i e m c y kontrolo wali gospodarkę nie tylko Austrii i Czech, ale też krajów formalnie Z I M A 2001 45 niepodległych, zgadzających się na rozwój tylko tych gałęzi p r z e m y s ł u , k t ó re były p o t r z e b n e III Rzeszy. Wydawać się to m o ż e sprzeczne z h i t l e r o w s k i m i d e a ł e m gospodarczej autarkii. Skoro j e d n a k N i e m c y nie m o g ł y być samowystarczalne, a do s a m o wystarczalności dążyły - j e d y n y m wyjściem była a u t a r k i a w skali k o n t y n e n tu. W e r n e r Daitz, kierownik U r z ę d u Polityki Zagranicznej NSDAP, j u ż w 1936 r. planował s t w o r z e n i e „ a n t y k o m u n i s t y c z n e g o bloku g o s p o d a r c z e g o " - kierowanego przez N i e m c y europejskiego p o r o z u m i e n i a p r z e m y s ł u , rolnic twa i h a n d l u . Świat w jego wizji m i a ł być podzielony na trzy strefy: Wielka Europa z Afryką p o d h e g e m o n i ą Niemiec, Azja W s c h o d n i a z Australią p o d h e g e m o n i ą Japonii i obie Ameryki p o d h e g e m o n i ą USA. Wojna dała okazję realizacji t e g o p r o g r a m u . W lipcu 1940 r. m i n i s t e r go spodarki F u n k przedstawił dyrektywy: szeroka kooperacja e k o n o m i c z n a i p l a n o w a n i e produkcji na długie okresy, stabilizacja k u r s ó w w y m i a n y walut, wymiana doświadczeń, racjonalny podział pracy, u p r o s z c z e n i e w y m i a n y t o warowej, oparcie s y s t e m u p ł a t n i c z e g o n a m a r c e , k o n t r o l a m i ę d z y p a ń s t w o wego o b r o t u t o w a r o w e g o i polityki gospodarczej oraz finansowej krajów eu ropejskich. specjalistów, W ślad za tym opanowanie idą p o r o z u m i e n i a k a r t e l o w e , kapitałowe najważniejszych kierowanie przedsiębiorstw. Niemcy wykorzystując okupację starały się w z m o c n i ć s w e pozycje e k o n o miczne. Przedstawiciele niemieckiego górnictwa domagali się s t w o r z e n i a za chodnioeuropejskiego syndykatu węglowego, także IG Farben chciało kartelizacji w swej branży. N i e m i e c k i e h u t n i c t w o sprzeciwiało się rozwojowi h u t we francuskiej Lotaryngii, p o d o b n e p o s t u l a t y zgłaszał p r z e m y s ł optyczny. W Rzeszy tworzyło się rezerwy k o s z t e m krajów o k u p o w a n y c h . Pojawiły się plany europejskiej unii celnej i w a l u t o w e j - E u r o p a s t a n o w i ć ma zwarty obszar gospodarczy, z m a r k ą jako w a l u t ą i j e d n o l i t ą polityką go spodarczą; p l a n o w a n i e u s u n i e w p ł y w z m i e n n y c h k o n i u n k t u r i z a p e w n i sta bilność gospodarki; p a ń s t w o wydaje dyrektywy a realizuje je g o s p o d a r k a pry watna; E u r o p a będzie s a m o w y s t a r c z a l n a gospodarczo, zaś Berlin s t a n i e się c e n t r u m h a n d l u europejskiego. Kernland s t a n o w i ć b ę d ą - oprócz Rzeszy - te rytoria Polski, Czechosłowacji, Belgii, Holandii, Luksemburga, Alzacji i Lo taryngii; d y s k u t o w a n y był akces Danii, Szwecji, Grecji... G o s p o d a r k i p a ń s t w europejskich u p o d o b n i ą się do niemieckiej i b ę d ą się wzajemnie u z u p e ł n i a ć . Niemcy i Europa Z a c h o d n i a mają z a r e z e r w o w a n ą produkcję d ó b r pierwszej 46 FRONDA 25/26 potrzeby. Zakupy na potrzeby europejskie b ę d ą d o k o n y w a n e centralnie. Koordynacja gospodarki w o k u p o w a n e j E u r o p i e zyskiwała u z a s a d n i e n i e teoretyczne. G. Jensch w 1940 r. teoretyzował: „niemiecka p r z e s t r z e ń życio wa m u s i stanowić obszar o d p o w i e d n i o rozległy i o d p o w i e d n i o do r o z b u d o wy gospodarczej różnorodny, aby umożliwić żyjącym na n i m g r u p o m ludz kim d o s t a t e c z n ą produkcję, n o w o c z e s n y podział pracy, wystarczającą ilość dóbr i w y m i a n ę kapitału, tzn. o d p o w i e d n i e w XX w. u t r z y m a n i e stopy życio wej oraz niezależność od gospodarczej polityki wielkich p o t e n t a t ó w surow cowych i innych p r z e s t r z e n i życiowych". H a n s S. V. H e i s t e r na ł a m a c h mie sięcznika NSDAP Nationalsozialistische Monatsschriften (lipiec 1941) podkreślał, że N o w y Ład ma na celu zabezpieczenie p o m y ś l n o ś c i nie tylko samych Niemiec: „(...) w obrębie wspólnej p r z e s t r z e n i życiowej europejskiej rodziny ludów, w s p ó ł p r a c a n a r o d o w y c h g o s p o d a r e k w E u r o p i e opartej na przyjaźni i p a r t n e r s t w i e będzie p i e l ę g n o w a n a dla w s p ó l n e g o d o b r a wszyst kich zainteresowanych, tak jak będzie d a w a ł o się to pogodzić z z a c h o w a n i e m ich tożsamości i niezależności". R o s e n b e r g wieścił dobrodziejstwa płynące z e k o n o m i c z n e g o p o d p o r z ą d k o w a n i a Wielkiej Rzeszy: h o n o r o w i m a ł y c h kra j ó w nie ubliży, jeżeli u c i e k n ą p o d opiekuńcze skrzydła wielkiego narodu. Dyskusje w pewien sposób p o d s u m o w a ł o sympozjum nauko we, jakie miało miejsce na p o czątku 1942 r. w Berlinie. Ekspert gospodarczy N S D A P H. H u n k e w referacie zatytułowanym Europaische pejska Wirtschaftsgemeinschaft Wspólnota (Euro Gospodarcza) stwierdził, że ruch nazistowski dą ży do stworzenia w Europie wspól nej przestrzeni życiowej „jednej ro dziny narodów", jednolitej „pod względem krwi i kultury", dzięki czemu walka między narodami na kontynencie ograniczy się do sfery ZIMA-2001 47 duchowej. Ze względu na naturalny podział na narody wyższe i niższe rolę kie rowniczą odgrywać będą Aryjczycy, ale m i m o uprzywilejowania Niemiec E W G będzie dobrodziejstwem także dla podbitych ludów. H u n k e przypominał, że w wyniku zjednoczenia wszystkich niemieckich plemion powstały Prusy, z któ rych wyrosła Rzesza. Można więc wierzyć - mówił - że w obecnych czasach w podobny sposób m o ż e się ukształtować n o w a europejska wspólnota gospo darcza pod sztandarami narodowego socjalizmu. O Europe contrę les patries Hasła te z e n t u z j a z m e m podchwycili kolaboranci w całej E u r o p i e . Ze pchnięci na pozycje wasala N i e m i e c nie mogli odwoływać się do tradycyjne go nacjonalizmu, musieli więc znaleźć sobie i n n e ideologiczne u z a s a d n i e n i e współpracy z Trzecią Rzeszą. Pionierem faszystowskiego p a n e u r o p e i z m u był Sir O s w a l d Mosley. Lider brytyjskich faszystów już w 1936 r. nakreślił na ł a m a c h Fascist Ouarterly wi zję Europy pokojowej i zjednoczonej przez faszyzm, p r o p o n u j ą c „ u n i ę e u r o pejską z b u d o w a n ą na f u n d a m e n c i e sprawiedliwości i ekonomicznej rzeczy wistości". W tej Europie nie było wszakże miejsca dla Rosji - Mosley pisał 0 niej: „Nie s z u k a m y wojny z ż a d n y m n a r o d e m , lecz do Rosji m ó w i m y : 'Rę ce precz od Europy! Wracaj na wschód, gdzie przynależysz!'" Na f u n d a m e n cie w s p ó l n o t y interesów, ucieleśniającej się w Bloku C z t e r e c h M o c a r s t w fa szystowskich, miał być ustanowiony 1 światowego obywatelstwa". „najwyższy Mosley podkreślał ideał narodowego „ u n i w e r s a l i z m faszyzmu i n a z i z m u " kończąc patetycznie: „Walczymy nie tylko o ocalenie ziemi, k t ó r ą kochamy, walczymy również o Pokój dla Ludzkości!" W czasie wojny l a b o r a t o r i u m nowej ideologii stała się Francja, gdzie p o jawiło się h a s ł o „O czystą Francję w zjednoczonej E u r o p i e " . Znaleźć tu m o ż na było fanatycznych germanofili, którzy - jak n p . A l p h o n s e hr. de C h a t e a u briant - głosili: „Niemcy wiedzą, czego chce Francja. Wiedzą to n a w e t lepiej niż sama Francja." Albo jeszcze dobitniej: „Poza w s z y s t k i m cóż to jest Fran cja? Jest to kraj Franków. Kim byli Frankowie? N i e m c a m i . W gruncie rzeczy słowo Francja jest s y n o n i m e m słowa N i e m c y " ( Q u e n a u ) . Ale byli też ludzie tacy jak Pierre Drieu La Rochelle. Ten u z d o l n i o n y pi sarz, a u t o r takich publikacji jak Lejeune Europem (1927) czy EEurope contrę les 48 FRONDA 25/26 patries (1931), nigdy nie byi germanofilem. Pisa! o sobie: „Jestem faszystą, ponieważ zmierzyłem p o s t ę p dekadencji Europy. (...) nie aprobując wtrąca nia się obcych i m p e r i ó w w sprawy n a s z e g o k o n t y n e n t u , takich jak Stany Zjednoczone czy Rosja, nie z n a l a z ł e m i n n e g o r a t u n k u niż Hitler i h i t l e r y z m . " Nacjonalizm był dla niego a n a c h r o n i c z n y m dziedzicem XIX-wiecznego m a terializmu. Podziwiał Hitlera jako „europejskiego socjalistę", w 1940 r. zo stał we Francji, by uczestniczyć w b u d o w i e „zjednoczonej i socjalistycznej E u r o p y " . W obliczu klęski wyznał: „Tak, j e s t e m zdrajcą. Byłem w p o r o z u mieniu z w r o g i e m . " I dalej wyjaśniał: „ N i e j e s t e m zwyczajnym p a t r i o t ą , nie jestem zakutym nacjonalistą. J e s t e m internacjonalistą. N i e j e s t e m tylko Francuzem, j e s t e m Europejczykiem." P o d o b n ą orientację r e p r e z e n t o w a l i Marcel Deat, Marc Augier czy Pierre Laval. Nieraz krytykowali oni n a z i z m ja ko zbyt niemiecki i nie dość uniwersalny. Laval m ó w i ł do Hitlera: „Chcecie wygrać wojnę, by stworzyć ład europejski, z a m i a s t tak zorganizować Euro pę, by wygrać wojnę". Francuscy kolaboranci znajdowali oparcie w O t t o n i e Abetzu, ambasadorze Rzeszy w Paryżu. Ten były funkcjonariusz Hitlerjugend, uprzednio związany z jeune Europę (Liga Zwolenników Stanów Zjednoczonych Europy), należał do najgorętszych zwolenni ków współpracy niemiecko-francuskiej. Być m o ż e j e m u to zawdzię czano, że nazistowska propaganda wycofała się z twierdzenia o „żydowsko-murzyńskiej Francji". Na pewno koneksje Abetza w świecie literackim Francji umożliwiły nazi stom utworzenie w październiku 1941 r. Europejskiego Związku Pi sarzy (z udziałem m.in. norweskie go noblisty Knuta H a m s u n a ) . Zbli żeniu kulturalnemu narodów Europy służyć miało pismo Das Neue Europa (utworzone jesienią 1941 r.), a także plany stworzenia Z I M A 2001 49 europejskiej unii radiowej, swego rodzaju p o n a d p a ń s t w o w e g o radia europej skiego pod niemiecką dominacją. Ideologię „ N o w e g o Ładu E u r o p e j s k i e g o " p r z e d s t a w i a ł a książka „Zdra dzony socjalizm" (w latach 1941-43 ukazał się milion jej e g z e m p l a r z y ! ) . Jej a u t o r Karl I. Albrecht pisał, że „Wehrmacht n i e m i e c k i e g o ludu, n i e m i e c k i c h r o b o t n i k ó w i c h ł o p ó w " w s p ó l n i e z t o w a r z y s z a m i b r o n i z całej E u r o p y „wal czy o d o b r ą sprawę, o socjalizm przeciw b o l s z e w i z m o w i ! " O w o c e m zwycię stwa tej wojny będzie „świat prawdziwej socjalistycznej w s p ó l n o t y n a r o d ó w w Europie i w całym świecie". Germanische Reich Deutscher Nation P o d s t a w o w ą płaszczyzną w s p ó ł p r a c y m i ę d z y n a r o d a m i był j e d n a k ra sizm. W e d ł u g wytycznych N S D A P z 1940 r. asymilacja m i a ł a objąć ludy nor dyckie, Estończyków i Łotyszy, w mniejszym s t o p n i u F r a n c u z ó w (tylko m i e s z k a ń c ó w N o r m a n d i i , Pikardii i Artois), w ogóle zaś n i e n a d a w a ł y się do niej narody radzieckie i bałkańskie łącznie z W ę g r a m i . O ile ludy r o m a ń s k i e u z n a n o za „ p o k r e w n e r a s o w o " , o tyle s ł o w i a ń s k i e miały być „ r a s o w o o b c e " . Ich losem p o w i n n a być eksterminacja, w y p ę d z e n i e za Ural lub s t a t u s niewol ników. W s p ó l n y m w r o g i e m wszystkich n a r o d ó w aryjskich (ba, ludzkości ca łej!) byli Żydzi - „wizerunek s z a t a n a " . Hitler deklarował się jako „nacjonalista oceniający ludzkość przez pry z m a t rasy". Jego były w s p ó ł p r a c o w n i k H e r m a n n R a u s c h n i n g przypisywał mu jeszcze bardziej radykalne wyznanie: „Pojęcie n a r o d u s t a ł o się pojęciem p u s t y m . (...) N a r ó d to p o m o c n i c z y ś r o d e k demokracji i liberalizmu. M u s i m y zlikwidować to fałszywe pojęcie i zastąpić go n i e zużytym jeszcze politycznie pojęciem rasy. (...) Pod pojęciem rasy n a r o d o w y socjalizm p r z e p r o w a d z i swoją rewolucję aż po s t w o r z e n i e n o w e g o p o r z ą d k u świata. (...) W k a ż d y m narodzie, (...), d o k o n a się proces r o z k ł a d u i p r z e w a r s t w i e n i a . A k t y w n a część narodów, wojownicza, nordycka, p o n o w n i e wysforuje się na czoło, stając się e l e m e n t e m panującym n a d k r a m a r z a m i i pacyfistami, (...). A p e w n e g o d n i a zawrzemy sojusz z n o w y m i l u d ź m i w Anglii, Francji, A m e r y c e . (...) Niewie le wówczas zostanie z o b i e g o w e g o nacjonalizmu, t a k ż e u N i e m c ó w . Pojawi się n a t o m i a s t z r o z u m i e n i e p o m i ę d z y m ó w i ą c y m i r ó ż n y m i językami członka mi tej samej szlachetnej rasy p a n ó w . " 50 FRONDA 25/26 F a k t e m jest, że polityka Trzeciej Rzeszy coraz mocniej a k c e n t o w a ł a ger m a ń s k ą w s p ó l n o t ę losów i interesów. R o s e n b e r g w lipcu 1940 r. p r z e m a w i a ł : „Los tak chciał, że Rzesza N i e m i e c k a wzięła p o d swoją opiekę cale teryto rium, z którego kiedyś wywędrowaly g e r m a ń s k i e p l e m i o n a . (...) Rysuje się więc j e d y n a dla wszystkich g e r m a ń s k i c h p l e m i o n życiowa konieczność: stworzenie na zewnątrz j e d n o l i t e g o politycznie i g o s p o d a r c z o frontu, gwa rantującego im ład i porządek." Heydrich w październiku 1942 r. głosił, że narody g e r m a ń s k i e - w o d r ó ż n i e n i u od p o z o s t a ł y c h - mają być t r a k t o w a n e twardo, ale sprawiedliwie i po ludzku. Miały o n e dostąpić przywileju z n i e m czenia, uczestnicząc wraz z N i e m c a m i w podboju i kolonizacji w s c h o d u . Co ciekawe, rekrutację do SS rozpoczęto wśród n a r o d ó w germańskich wcze śniej niż wśród Niemców etnicznych (wlksdeutschów): w Skandynawii rozkaz o utworzeniu skandynawskiej chorągwi SS Nordland wydano w dwa tygodnie po zajęciu Danii, nieco później powstała niderlandzka jednostka Westland. Podkre ślić trzeba, że werbunek prowadzono w momencie, gdy Rzesza nie odczuwała jeszcze braku żołnierza. Żołnierze Waffen-SS p o c h o d z e n i a g e r m a ń s k i e g o mie li w przyszłości stać się n o w ą elitą w swych krajach, mieli być nosicielami idei jedności świata germańskiego. Obywateli Holandii, Danii i N o r wegii pozyskiwano też do osad nictwa na terenach wschodnich, czemu służyć miała organizacja Ostwerk Ukrainę. H i m m l e r jeszcze w czerwcu 1944 r. m ó w i ł o zasie dleniu Europy Wschodniej przez 30 m i l i o n ó w k o l o n i s t ó w p o c h o dzenia germańskiego z innych grup etnicznych i narodów. Zwień czeniem germańskiej solidarności miało być obywatelstwo Rzeszy wiosną 1941 r. Komisarz Rzeszy w Holandii Seyss-Inąuart, poparty przez Himmlera, zaproponował do puszczenie podwójnej „przynależ ności państwowej". ZIMA-2001 51 Czołowym propagatorem p a n g e r m a n i z m u był Reichsfuhrer SS Heinrich Him mler. Oskarżany o sympatie wobec nazizmu historyk David Irving napisał: „To nie kto inny, a Himmler był najwytrwalszym propagatorem nowego, europej skiego ducha. W dywizji pancernej SS Wiking młodzi ludzie ze Skandynawii i Holandii walczyli na Kaukazie ramię w ramię z kwiatem niemieckiej młodzie ży." Reichsfuhrer nakłaniał do traktowania rekrutów z Norwegii i Holandii ze zro zumieniem i delikatnością. Uważał on, że jednym z jego najważniejszych zadań jest „przyciągnięcie i włączenie l u d ó w germańskich". Marzył o czasach, „kiedy wielka Rzesza Niemiecka stanie się Rzeszą Germańską, (...) Rzesza Germańsko-Gocka sięgnie Uralu". Snuł dalekosiężne plany: „Niemcy liczą w zasadzie 85 do 90 milionów ludzi. Jeśli włączymy do Rzeszy ludy germańskie - a Fiihrer tego pragnie - oznacza to wzrost o 30 milionów ludzi o germańskiej krwi, co stano wi rdzeń Europy - dokładnie tak s a m o jak 90 milionów N i e m c ó w stanowi rdzeń germańskiej Rzeszy - a więc w przyszłości w północnej części Europy będzie ist niało zrzeszenie około 250, 300, 400 milionów ludzi, co oznacza sprawowanie kontroli nad kontynentem, reprezentację praw białej, nordyckiej rasy na tej pla necie. Kwestia pozyskania ludów germańskich, które już teraz są głęboko zaan gażowane w tę wojnę (...) - m u s i m y się t e m u poświęcić na zawsze." H i m m l e r cały czas m i a ł nadzieję na p o r o z u m i e n i e z Anglikami i Amery k a n a m i przeciwko Rosji. L a t e m 1942 r. wyjaśniał: „ m a m y do czynienia z kon fliktem między E u r o p ą a Azją. M a m y do czynienia z konfliktem m i ę d z y ger m a ń s k ą Rzeszą a p o d l u d ź m i . " Rosja to forpoczta Azji, za Rosją stoją h o r d y Azjatów, których bolszewicy szkolili i zbroili z z a m i a r e m r z u c e n i a ich na Eu ropę. To sprawiło, że t e n najbardziej ortodoksyjny nazista wytrwale szukał p o r o z u m i e n i a z Z a c h o d e m przeciw ZSRR: pierwszy projekt pojawił się j u ż latem 1942 r.; na początku 1943 r. SS nawiązała w Szwajcarii k o n t a k t y z re z y d e n t e m wywiadu a m e r y k a ń s k i e g o D u l l e s e m ; jeszcze w styczniu 1945 r. miały miejsce r o z m o w y przedstawiciela H i m m l e r a , gen. Wolffa z aliantami. Sprawiły one, że Hitler u z n a ł H i m m l e r a za zdrajcę i w s w y m t e s t a m e n c i e p o litycznym u s u n ą ł go z partii. Festung Europas H i m m l e r pozdstawał z a r a z e m najbardziej b e z k o m p r o m i s o w y w s t o s u n ku do Słowian. O ile Goebbels j u ż w g r u d n i u 1941 r. wycofał się z p r o p a g a n 52 FRONDA 25/26 dy o podludziach, o tyle H i m m l e r jeszcze w 1943 r. p o d t r z y m y w a ł t e n nazi stowski d o g m a t . Wojenna rzeczywistość była j e d n a k n i e u b ł a g a n a . Peter Gosztony w książce „ C u d z o z i e m s k i e wojska H i t l e r a " pisał o z m i a n i e s t o s u n ku Hitlera do innych n a r o d ó w - od bezmiernej pychy w 1941 r. po szukanie w ś r ó d nich rezerw w 1943 r. Już w 1942 r. z o r i e n t o w a n o się, że silami sa mych N i e m c ó w nie p r z e p r o w a d z i się szeroko zakrojonych p l a n ó w osiedleń czych, r o z s z e r z o n o więc akcję germanizacyjną: do rasy germańskiej zaliczo no Walonów, zaakceptowano nawet absurdalną teorię o germańskim p o c h o d z e n i u elity chorwackiej. Wobec z a ł a m a n i a się wojny błyskawicznej Wehrmacht naciskał na z m i a n ę polityki wschodniej. Z i m ą 1942/43 m a r s z a ł e k von Kiichler zażądał r e k r u t a cji c u d z o z i e m c ó w i w styczniu 1943 r. Hitler zgodził się na p o w o ł a n i e legio n ó w łotewskiego i litewskiego, w l u t y m - na dywizję m u z u ł m a ń s k ą , w i o s n ą - na ukraińską... Nordyckie p o c h o d z e n i e s t a ł o się mniej ważne, zaczęto pod kreślać p o k r e w i e ń s t w o krwi w E u r o p i e s p o w o d o w a n e w przeszłości przez germańskie w ę d r ó w k i ludów. H i m m l e r m u s i a ł ustąpić: „Każdy środek, któ ry (...) prowadzi do tego, że zamiast N i e m c a u m i e r a Rosjanin, jest właści wy". W latach 1940-1944 po stronie Rzeszy walczyło 125.000 o c h o t n i k ó w z zachodniej Europy, a 200.000 ze wschodniej i p o ł u dniowej. Liczba ta w z r o s ł a gwał t o w n i e p o d koniec wojny. Cze sław Madajczyk ocenia liczebność sił cudzoziemskich w połowie 1944 r. na 3 miliony (w tym p o nad 800.000 obywateli ZSRR). Swoje jednostki w szeregach sił Rzeszy mieli Hiszpanie (Division Azul), Francuzi (Legion des Volontaires Francais), Holendrzy, Flamandowie, Walonowie, N o r w e g o w i e , Duńczycy, Włosi, Węgrzy, R u m u ni, Bułgarzy, Albańczycy, Bośnia cy ( „ m u z u ł m a ń s c y G e r m a n i e " ) , ZIMA-2001 53 Chorwaci, Serbowie, Łotysze, Estończycy, Litwini, Ukraińcy, Kozacy, Biało rusini (Białoruska S a m o o b r o n a Krajowa), Rosjanie (Rosyjska A r m i a Wyzwo leńcza), Tatarzy, mieszkańcy Kaukazu i Azji Środkowej, a n a w e t Indii... Rzu ca się w oczy brak Polaków - w o b e c nich Hitler odrzucał wszelką m o ż l i w o ś ć współpracy. Zakaz w e r b o w a n i a Polaków został uchylony w październiku 1944 r. - zgłosiło się j e d n a k tylko 3 0 0 ludzi. Rekrutacja c u d z o z i e m c ó w pociągała za sobą konieczność z m i a n y s t o s u n ku do nich. W styczniu 1943 r. Sztab Generalny opracował m e m o r a n d u m p o stulując liberalizację polityki i u z n a n i e wszystkich walczących z bolszewiz m e m Rosjan za p e ł n o p r a w n y c h Europejczyków. O liberalizację polityki wystąpili też Seyss-Inąuart (postulował p r z y z n a n i e na w s c h o d z i e s a m o r z ą d u i własności prywatnej) i Quisling ( p r o p o n o w a ł u t w o r z y ć m a r i o n e t k o w y rząd na wzór chiński). Z m i a n a k u r s u p o p i e r a n a była przez Goebbelsa, Rosenberga, m i n i s t r ó w Speera i Schwerina von Krosingka, R a s c h a z Banku D r e z d e ń skiego i Daitza z NSDAP. W l u t y m 1943 r. G o e b b e l s przedłożył Fuhrerowi projekt skierowanej do m i e s z k a ń c ó w Z S R R tzw. Proklamacji Wschodniej, w k t ó r y m czytamy m.in.: „Walczcie dalej wraz z n a m i przeciw z n i e n a w i d z o n e m u bolszewizmowi, k r w a w e m u Stalinowi i jego żydowskiej klice, walcz cie o w o l n o ś ć osoby, w o l n o ś ć religii i w o l n o ś ć s u m i e n i a , o zniesienie pracy niewolniczej, o własność, (...), o sprawiedliwość społeczną, (...) o wszystko, co zabrał w a m b o l s z e w i z m " . Hitler p r z e k o n a n y był jednak, że wojna zosta nie wygrana wyłącznie n i e m i e c k i m i siłami. Na nic zdały się też naciski włoskiego sojusznika. Bastianini, pełniący od lutego 1943 r. obowiązki m i n i s t r a s p r a w zagranicznych Italii, z a p r o p o n o w a ł ogłoszenie przez p a ń s t w a Osi „Karty Europejskiej" prezentującej ich cele p o lityczne - niejako faszystowską o d p o w i e d ź na „Kartę Atlantycką" aliantów. Niemcy nie chcieli sobie j e d n a k wiązać rąk n i e r e a l n y m i o b i e t n i c a m i : wierzy li, że są w stanie p o k o n a ć wroga, a z a r a z e m byli p r z e k o n a n i o konieczności ograniczenia s u w e r e n n o ś c i p a ń s t w w imię b e z p i e c z e ń s t w a k o n t y n e n t u . „Si ła i tylko siła jest m e t o d ą , k t ó r ą należy stosować, ażeby i m p o n o w a ć E u r o p i e " - o t o ich stanowisko. Z m i e n i ł się j e d n a k t o n propagandy. G o e b b e l s określił n o w e wytyczne: „ 1 . Wszystkie siły Europy, w t y m n a r o d y w s c h o d u , należy włączyć w walkę z ży d o w s k i m b o l s z e w i z m e m ; (...) 4. N o w e g o ładu nie należy p r z e d s t a w i a ć tak, iż wynika z tego t r w a ł e zniewolenie jako cel w ł a d z niemieckich..." Na konfe54 FRONDA 25/26 rencji prasowej dla dziennikarzy zagranicznych w m a r c u 1943 r. G o e b b e l s u z n a ! „twarde m e t o d y " za przejściowe. Obiecał, że N o w y Ład o p a r t y będzie na dobrowolności, a poszczególne n a r o d y b ę d ą m o g ł y wybrać w ł a s n y s y s t e m polityczny (nawet d e m o k r a t y c z n y ) . Rezerwował j e d n a k dla m o c a r s t w Osi „prawo o c h r o n y i n t e r e s ó w mniejszych n a r o d ó w europejskich". N a w e t H i m mler w 1944 r. m ó w i ł już i n n y m językiem: „Teraźniejszość wymaga, aby każ dy oficer SS, bez względu na n a r o d o w o ś ć (...) troszczył się o Lebensraum dla całej rodziny n a r o d ó w g e r m a ń s k i c h . (...) Połączenie wszystkich tych n a r o d ó w w j e d n ą wielką r o d z i n ę jest dziś najważniejszym z a d a n i e m . Jest przy tym rzeczą n a t u r a l n ą , że n a r ó d niemiecki, jako największy i najsilniejszy, m u s i objąć rolę przywódcy. Ale o w o zjednoczenie m u s i nastąpić na zasadzie równości (...). Później r o d z i n a (...) będzie m u s i a ł a podjąć misję włączenia wszystkich n a r o d ó w r o m a ń s k i c h , a n a s t ę p n i e słowiańskich, a l b o w i e m i o n e należą do białej rasy. Tylko przez zjednoczenie całej białej rasy da się u c h r o nić zachodnią k u l t u r ę p r z e d z a g r o ż e n i e m ze s t r o n y rasy żółtej..." Wojna określana była jako „europejska krucjata przeciw bolszewizmowi". Za rosyjskimi dywizjami widać „terror, upiór głodu, ogarniającego miliony lu dzi, obraz pełnej anarchizacji Euro py". Niemieccy żołnierze bronić mieli europejskiej kultury i cywili zacji, zagrożonej przez „czerwone hordy z azjatyckich stepów". Gło szone były takie hasła jak „Między narodowy bolszewizm walczy z p o kojową Europą" czy „Europa zwycięży z Niemcami lub utonie w bolszewickim chaosie". W paź dzierniku 1944 r. Hitler powie dział: „Wojna, którą (...) prowadzę, jest wojną o godność Europejczy ków". Wtórował mu jeszcze w 1945 r. Mussolini: „Siła 300 mi lionów wych Europejczyków, Europejczyków, prawdzi ponieważ nie zaliczam jako Europejczyków ZIMA-2001 55 ludności Bałkanów i pewnych obszarów Rosji, a n a w e t tej znad Wisły: material na i duchowa siła do zmobilizowania przeciw wrogim siłom Azji i Ameryki". Im bliższa była klęska, tym silniej r o z b r z m i e w a ł y wszecheuropejskie t o ny. O p r a c o w a n y 3 kwietnia 1945 r. w Berlinie d o k u m e n t „Ruch na rzecz wol ności N i e m i e c " w zakresie polityki zagranicznej wysuwał m.in. żądania „(...) 5. Związek europejski na zasadzie federacji. (...) 8. Europejski sąd arbitrażo wy. (...) 12. E k o n o m i c z n e zjednoczenie E u r o p y " . Hitler kaputt Po śmierci Hitlera władzę n a d resztkami Rzeszy przejął admirał Karl Dónitz. Mając do wyboru szukanie p o r o z u m i e n i a z Rosjanami (ku czemu skłaniał się Goebbels) lub z Anglosasami, skłaniał się ku linii r e p r e z e n t o w a nej wcześniej przez H i m m l e r a . Gauleiter Bremy Wegener (najwyższy komisarz obrony Rzeszy dla obszaru północnych Niemiec) już p o d koniec kwietnia pro ponował, by rozpocząć pertraktacje z Z a c h o d e m i rzucić wszystkie siły prze ciw ZSRR. Tego s a m e g o chciał D ó n i t z obwieszczając w odezwie do n a r o d u 1 maja 1945 r.: „Przejmuję d o w ó d z t w o (...) z p r a g n i e n i e m k o n t y n u o w a n i a walki przeciw bolszewikom dopóty, dopóki (...) setki tysięcy rodzin z nie mieckiego w s c h o d u nie z o s t a n ą u r a t o w a n e p r z e d z n i e w o l e n i e m i zagładą. Muszę prowadzić walkę przeciwko Anglikom i A m e r y k a n o m dopóty, dopóki będą mi oni przeszkadzać w p r o w a d z e n i u walki przeciwko bolszewikom." Najbliższym w s p ó ł p r a c o w n i k i e m D ó n i t z a (pełniącym obowiązki kancle rza) był dotychczasowy m i n i s t e r finansów Lutz hr. Schwerin von Krosigk. Ten absolwent u n i w e r s y t e t ó w w Lozannie i Oxfordzie, stypendysta fundacji Cecila Rhodesa, członek zakonu joannitów, p r z e ł o ż o n y d o m u misyjnego Klasztor G r o b u Świętego był k o n s e r w a t y s t ą i p a n e u r o p e i s t ą . Wielbił Stresem a n n a , który „przełamał w sobie nacjonalizm i stal się Europejczykiem z p r z e k o n a n i a " oraz Lavala - „jednego z pierwszych Europejczyków". Nie poczuwał się do winy za n i e d a w n ą przeszłość: „Cztery lata N i e m c y w boha terskiej walce (...) tworzyły b a s t i o n E u r o p y i t y m s a m y m świata przeciwko c z e r w o n e m u zalewowi". Z a r a z e m jednak o konferencji założycielskiej O N Z mówił: „Również i my wierzymy, że m u s i nadejść taki p o r z ą d e k świata, k t ó ry nie tylko będzie m ó g ł zapobiegać przyszłym w o j n o m , ale i we właściwym czasie zlikwidować ogniska pożaru, z których wyrastają ź r ó d ł a wojny". 7 m a 56 FRONDA 25/26 ja Schwerin von Krosigk wygłosił p r z e m ó w i e n i e , w k t ó r y m zaakcentował przynależność n a r o d u n i e m i e c k i e g o d o „europejskiej rodziny n a r o d ó w " . D ó n i t z podkreślał, że „jego pogląd w polityce zagranicznej, że N i e m c y nale żą do zachodniej Europy, pokrywał się z m o i m i p o g l ą d a m i " . Nie był w tym o s a m o t n i o n y . Dr Stellrecht, szef sztabu Rosenberga, wy stąpił z m e m o r i a ł e m „W sprawie orientacji wschodniej l u b z a c h o d n i e j " . Uznając, że trzeba przyłączyć się do którejś ze s t r o n w ś r ó d zwycięzców, p o stulował nadal zjednoczenie n a r o d ó w g e r m a ń s k i c h - t y m r a z e m j e d n a k p o d k i e r u n k i e m Wielkiej Brytanii. JAROSŁAW TOMASIEWICZ ZIMA-2001 57 Według żydowskich historyków Scotta Lively i Kevina Abramsa, homoseksualistami lub biseksualistami byli m.in.: wódz Hitlerjugend Baldur von Schirach, General ny Gubernator Hans Frank, adiutant Hitlera Wilhelm Bruckner, szofer Hitlera Emile Maurice, Julius Streicher, Walther Funk, Hermann Goering i Reinhard Heydrich. BRUNATN -RÓŻ WI TOMASZ JAWOROWSKI Idziesz do kobiet? Nie zapomnij bicza! Fryderyk Nietzsche W p a m i ę t n e j komedii „Blues Brothers" fuhrer a m e r y k a ń s k i c h nazistów, pi kujący s a m o c h o d e m ku n i e u c h r o n n e j śmierci, dowiaduje się od swego naj wierniejszego p r e t o r i a n i n a : „Adolfie, zawsze ciebie k o c h a ł e m ! " Aluzja do h o m o s e k s u a l n y c h s k ł o n n o ś c i faszystów m o g ł a b y się wydawać p r z y k ł a d e m a b s u r d a l n e g o „angielskiego h u m o r u " w stylu M o n t y P y t h o n a . Mogłaby gdyby nie fakt, że z a i n s p i r o w a ł o ją życie. W 1977 r. g r u p a u m u n d u r o w a n y c h c z ł o n k ó w American Nazi Party p o d wo dzą Franka Collina p r z e m a s z e r o w a ł a prowokacyjnie ulicami Skokie, żydow skiego przedmieścia Chicago. D w a lata później Collin z o s t a ł a r e s z t o w a n y za utrzymywanie k o n t a k t ó w seksualnych z c h ł o p c a m i w wieku 10-14 lat i ska zany na siedem lat więzienia. Z a p e w n e to p r z y p a d k o w a zbieżność. C z a r n e owce - naziści - zdarzają się n a w e t w najbardziej szacownych środowiskach, takich jak geje. Ba, kiedy ta kich p r z y p a d k ó w odnajdujemy więcej! Kilka lat wcześniej Russell Veh, były c z ł o n e k National Socialist White People's Party, założył National Socialist League - organizację o jawnie h o m o s e k 58 FRONDA 25/26 sualnym charakterze. P r o k l a m o w a ł a o n a swą „determinację w p o s z u k i w a n i u seksualnej, społecznej i politycznej w o l n o ś c i " . C z ł o n k ó w w e r b o w a ł a nie tyl ko za p o ś r e d n i c t w e m własnej gazety „The N.S. Mobilizer", ale też ogłoszenia mi w gejowskim magazynie „The Advocate". W N i e m c z e c h w tym s a m y m czasie m ł o d y c h fanów Hitlera zorganizował w Aktionsfront der Nationalsozialisten (ANS) Michael Kiihnen - były oficer Bun deswehry, h o m o s e k s u a l i s t a . Z m a r ł w więzieniu na AIDS, p r z e d t e m j e d n a k na pisał tekst o więzi łączącej h o m o s e k s u a l i z m i faszyzm. J e g o z d a n i e m faszyzm opiera się na miłości towarzyszy, których w z a j e m n e s t o s u n k i s e k s u a l n e wzmacniają jedność grupy. Przywódcą brytyjskiego National Front na początku lat 80-tych był M a r t i n Guy Allan W e b s t e r - h o m o s e k s u a l i s t a , obsadzający p o n o ć partyjne s t a n o w i ska swymi kochankami. Najsłynniejszym był wszakże przypadek Yukio Mishimy. Ten neoklasycystyczny pisarz (zresztą jeden z najwybitniejszych twórców japońskich) był za razem fanatycznym nacjonalistą. Dawał t e m u wyraz z a r ó w n o w swej twórczo ści - w sztukach takich jak „Dziesięciodniowa c h r y z a n t e m a " czy „Mój przyjaciel Hitler" - jak i w życiu publicznym, zakładając paramilitarne Stowa rzyszenie Tarcz (Tate-no-kai). Angielska wersja nazwy - Shields Society - nie przypadkowo niosła skojarzenia z SS, co podkreślał sam Mishima. Pisał: „Mo ja lojalność dla cesarza jest nieodwzajemnioną, samobójczą, s u r o w ą miłością, bardzo p o d o b n ą do jakiejś formy t e r r o r y z m u " . Przesłaniu t e m u był wierny aż do ostatecznej konsekwencji - 25 listopada 1970 r. na oczach kilku tysięcy żoł nierzy popełnił tradycyjne seppuku protestując przeciw poniżeniu monarchii. Z a r a z e m M i s h i m a był narcyzem, uwielbiającym oglądać w l u s t r z e swe u k s z t a ł t o w a n e na siłowni ciało. Był s a d o m a s o c h i s t ą , portretującym się w p o zie św. Sebastiana. Pisał: „ M a m obsesję m o r d u , chcę widzieć c z e r w o n ą krew. Pisarz tworzy r o m a n s e , gdy ma n i e p o w o d z e n i a erotyczne. Ja zacząłem pisać powieści, by nie skończyć jako skazany na karę śmierci". Był gejem. J o h n Nat h a n w s p o m i n a ł : „Największą j e d n a k n i e s p o d z i a n k ę sprawił s w o i m nieskrę p o w a n y m h o m o s e k s u a l i z m e m . Jak twierdzi Mogi, regularnie s p r o w a d z a ł d o h o t e l u s i e d e m n a s t o l e t n i c h chłopców, z tych, co w ł ó c z ą się po p a r k a c h " . N o b u k o Albery wyjaśniała s k ł o n n o ś ć M i s h i m y do mężczyzn odwołując się do alegorii XVI-wiecznego samuraja: „Kobieta prosiłaby go, by został w do mu i u m a r ł na macie do spania, a to byłoby sprzeczne z jego Męską Drogą". ZIMA-200] 59 Kto widział choćby film „ Z a d a n i e specjalne" z Sylvestrem Stallone, zro z u m i e to bez t r u d u . D u s z n a atmosfera leather bars ma wiele w s p ó l n e g o z at mosferą skinowskich koncertów: skórzane kurtki, stylizowane na nazistow skie czapki, m u s k u l a r n e torsy, zapach p o t u , p o d s k ó r n a albo i o t w a r t a agresja, sadyzm i mizoginia... Izabela Filipiak opisywała kiedyś w „bruLionie" N o w y Jork: „W tutejszym środowisku gay panuje silny kult czysto m ę s k i c h wyglą dów, poglądów i zainteresowań. Wcześniej było jeszcze mocniej, ide a ł e m wielu był d o b r z e z b u d o w a n y mężczyzna w skórzanej czapeczce i kamizelce założonej na gołe ciało. Tym zniewieściałym, tym, którzy chcą być 'jak kobiety', nie p o w o d z i się w r u c h u za d o b r z e . Czują się dys kryminowani." O g ł o s z e n i a w a m e r y k a ń s k i m maga zynie gejowskim „The Advocate" uka zują k u l t u r ę gejów p e ł n ą p r z e m o c y i machismo, szystowskimi zafascynowaną parafa- akcesoriami, przesy coną rasistowskimi uprzedzeniami geje szukają białych partnerów (choć m o ż e wynikać to z faktu, że wśród Afroamerykanów wyjątkowo silna jest homofobia)... J e d e n z najohydniej szych w o s t a t n i c h latach se ryjnych zabójców w USA (który gwałcił, m o r d o w a ł i zjadał swoje ofiary) był nie tylko h o m o s e k s u a l i s t ą , ale i rasistą... W internecie ukazują się ogłosze nia w stylu: „Only for Aryan White Gay interested in the SS, Nazi, Skinhead Men's movement"... Na 16-tym Annual Gay and Lesbian Film Festival w San Francisco w lipcu 1992 r. p r e z e n t o w a n y był film "Daddy and the Muscle Academy" Iippio Pohjala, którego b o h a t e r Tom jest h o m o s e k s u a l n y m faszystą... Gejowskie pi s m o „Oriflamme" propaguje p o w r ó t do feudalizmu... Może więc rację ma antyfaszystowski kwartalnik "Nigdy Więcej", k t ó r y związkom h o m o s e k s u a l i z m u z faszyzmem poświęciło j e d e n ze swych n u m e 60 FRONDA 25/26 rów? Znajdujemy w n i m tezę, że faszyzm z jego k u l t e m męskości, z nieusta jąca agresją, jest w gruncie rzeczy s t ł u m i o n y m h o m o s e k s u a l i z m e m . Czyta my: „Dla człowieka n i e p e w n e g o swej seksualności e k s p o n o w a n i e homofobii, a czasem n a w e t s t o s o w a n i e p r z e m o c y w o b e c innych gejów odgrywa rolę samouspokojenia. To często wygodna ucieczka p r z e d p y t a n i e m o to, kim na p r a w d ę jest." Podawane są przykłady: ludzie o niewyżytych h o m o s e k s u a l nych skłonnościach lgną do grup m ł o d y c h , krzepkich, spoufalonych ze s o b ą mężczyzn. Może zażyłość w takich grupach w n a t u r a l n y s p o s ó b p r o w a d z i do h o m o seksualizmu? U m b e r t o Eco p r ó b o w a ł wyjaśnić s o d o m i ę templariuszy: „Pę dzili życie marynarskie, całe miesiące na p u s t y n i . Przebywasz w d o m u dia bła, nocą u k ł a d a s z się do s n u z k i m ś , z k i m jadłeś z jednej misy, czujesz chłód, pragnienie, strach i chciałbyś do mamy. Cóż robisz? - M ę s k a miłość, legion tebański..." W s p o m n i a n y „legion t e b a ń s k i " , z w a n y też „ ś w i ę t y m h u f c e m " opisał Plutarch: m i a ł o go tworzyć 150 p a r m ę s k i c h kochanków. I nie był to perwersyj ny wyjątek. W słynnej armii spartańskiej d w u n a s t o l e t n i rekruci byli powie rzani k o c h a n k o m w y b r a n y m s p o ś r ó d najlepszych d o r o s ł y c h wojowników. Plutarch opisuje też k r e t e ń s k i rytuał, w k t ó r y m m ł o d z i żołnierze byli przez dwa miesiące wykorzystywani seksualnie przez kolegów z a n i m otrzymali oręż. Pete Carol w książce „Liber K a o s " wyjaśniał: „ H o m o s e k s u a l i z m nie jest u b o c z n y m efektem koszarowego życia w ś r ó d elitarnych samobójczych j e d n o stek uderzeniowych. To h o m o s e k s u a l i z m w p i e r w s z y m rzędzie tworzy elitar ne samobójcze j e d n o s t k i u d e r z e n i o w e . " Pete Carol to a u t o r związany Paneuropejskim Bractwem Wiedzy BAELDER. Pod imieniem germańskiego boga słońca kryje się okultystyczne stowa rzyszenie, którego członkostwo zarezerwowane jest dla mężczyzn. Wśród swych źródeł inspiracji wymieniają tradycję „telemiczną, wiccańską, szamanistyczną, odyniczną, sataniczną, faustiańską, runiczną, hermetyczną, masońską, celtycką e t c " , ale spod tego e k u m e n i z m u wyziera satanizm. W artykule „Sata nizm i rasa" głosili: „Satanizm r o z u m i e archetypiczny symbol Szatana jako ar chetyp ewolucyjnej zmiany na lepsze". W d o d a t k u ma on wyraźnie rasistow skie zabarwienie - to rasa aryjska u t o ż s a m i a n a jest z „boską rasą Lucyfera". Baelder stworzył własną historiozofię, którą otwiera „złoty wiek": Lemuria, Thule, Atlantyda, arktyczna Hyperborea (utożsamiana z Albionem), następnie Z1MA-2001 61 historyczne ery kamienia, brązu i żelaza, wreszcie czasy greckie i rzymskie. Po t e m nadszedł upadek: chrześcijaństwo, kapitalizm, k o m u n i z m - wszystko to symptomy rozkładu, przerywane przez Juliana Apostatę, wikingów, Medyceuszy i III Rzeszę. Obecnie jednak zaczyna się nowy eon, którego znakami są n o we imperia (Japonia i Unia Europejska), rozwój regionalizmu, duchowość N e w Age. Baelder wieszczy, że „europejski nacjonalizm p l e m i e n n y " i „pogańskie od rodzenie" zbudują rasowe I m p e r i u m Zachodu, które dokona podboju u k ł a d u słonecznego i stworzy Homo Galacticus... Aktywność Baeldera m o ż e b u d z i ć podziw: m a g i c z n e Fraternity oj the Jarls oj Baelder, polityczny The European Realist & Regionalist Movement, m ł o d z i e ż o wa (wzorowana na Wanderwgel) Europe-Jugend, E o n i c z n e Inicjatywy: Jomsburg Foundation, The European Library, Albion Pilgrimage, w y d a w n i c t w o Coxland Press, wytwórnia płytowa, doroczny O b ó z E u r o p a . A nade wszystko Spartans League czyli New Spartans Sports Club, który ofe ruje szereg kursów: Gymnos („seria t r e n i n g ó w s p o r t o w y c h : czujność, witalność, koordynacja"), Kouros ( „ b u d o w a ciała, wygląd fizyczny, higiena... Aryj ska uprzejmość i czystość"), Spartanus („etos militarny i kody m a g i c z n e w aryjskim dziedzictwie... t r e n i n g s z t u k walki"), Children oj the Sun („histo ria europejskiego sportu, wojskowości, edukacji fizycznej i m ę s k i c h związ k ó w " ) , Manhunt („wyjazdy p o d n a m i o t y łączące medytację, praktyki magicz ne, szkolenie wojskowe i survival")... Sport to sposób na stworzenie Nietzscheańskiego nadczłowieka. „Wola Mocy o z n a c z a fizyczne dążenie i osiąganie, poszukiwanie, jak Z a r a t u s t r a , w sobie s a m y m najwyższych wy ników, jakie m o ż e s z osiągnąć jako o s o b n i k swej rasy. (...) To stworzyło sztur m o w c ó w Trzeciej Rzeszy, r e n e s a n s o w ą Florencję, a w a n t u r n i c z y c h wikingów, m ę s k ą godność i p i ę k n o s p a r t a ń s k i e g o p a ń s t w a m i l i t a r n e g o . " I jeszcze j e d e n kurs: Runie Body Art - „ o p a r t a na starożytnych t e u t o ń s k i c h zasadach... gimnastyka s e k s u a l n a " . Baelder nie ukrywa swoich sympatii dla h o m o s e k s u a l i z m u , wszystkie jego publikacje p r z e s y c o n e s ą d u c h e m h o m o erotycznym. W z o r e m dla Baeldera jest Thule Gessellschajt - p r e n a z i s t o w s k i e s e k r e t n e bractwo okultystyczne. Thule p o w s t a ł o 21 g r u d n i a 1917 r. jako bawarska lo ża Z a k o n u Germanów, który skupiał u c z n i ó w okultysty i rasisty Jorga Lanza von Liebenfels. Lanz, przez W i l h e l m a D a i m a (Der Mann der Hitler die Ideen gab, 1958) n a z w a n y ojcem n a z i z m u , był z a r a z e m h o m o s e k s u a l i s t ą wydalo62 FRONDA 25/26 nym za n i e m o r a l n o ś ć z z a k o n u cy stersów. Lanz nienawidził kobiet, pi sał: „dusza kobiety ma w sobie coś przedludzkiego, coś d e m o n i c z n e g o , coś tajemniczego". Twierdził, że czy stość rasową Aryjczyków ściły rozwiązłe kobiety zanieczy kopulując z niższymi rasami, dlatego p o s t u l o wał ich izolację w specjalnych klasz torach, gdzie odwiedzane byłyby przez mężczyzn w celach prokreacyj nych. N a k r e ś l o n y przez Lanza obraz N o w e g o Templariusza (tak nazwał swój zakon) p r z y p o m i n a obraz ideal nego kochanka - mężczyzny o „złoci stych włosach, błękitnych lub szaroniebieskich oczach, różowej skórze, wydłużonej czaszce i szczupłej twarzy, owalnych, przystających uszach, wąskim, p r o s t y m nosie, proporcjonalnych ustach, zdrowych białych zębach, pełnych policzkach, regularnie z b u d o w a nym, w y s o k i m ciele, s m u k ł y c h d ł o n i a c h i s t o p a c h " . Thule było jednym z nielicznych stowarzyszeń ezoterycznych, k t ó r e m u uda ło się odegrać polityczną rolę. Z jego robotniczej przybudówki (której zebrania, notabene, odbywały się w gejowskim barze „Bratwurstgloeckl") wyrosła Deutsche Arbeiterpartei, niebawem przekształcona w NSDAP Sformowany przez thulistów korpus ochotniczy obalił w 1919 r. bawarską republikę radziecką. Najsłyn niejszym spośród freikorpsów był wszakże korpus Gerharda Rossbacha. To Rossbach, wstąpiwszy do NSDAP wywarł największy wpływ na formowanie SA. Robert Waite, autor monografii korpusów ochotniczych, pisze: „Poza Ehrhardtem, Gerhard Rossbach, sadysta, morderca i homoseksualista, był najbardziej uwielbianym bohaterem nacjonalistycznej młodzieży niemieckiej". Pederastą był też adiutant Rossbacha, E d m u n d Heines, człowiek o „dziewczęcej twarzy i ciele drwala", który lubił nie tylko strzelać ofiarom w twarz z Waltera kał. 7,65 - ale też organizować homoseksualne orgie w swojej jednostce. Czyż m o ż e nas wobec tego dziwić szczególna, h o m o e r o t y c z n a atmosfera panująca w SA? O dowódcy Sturmabteilungen Ernście R o e h m i e napisał William ZIMA 2001 63 Shirer w swym klasycznym dziele „The Rise and Fali of the Third Reich" że „jak wielu wczesnych nazistów był homoseksualistą". Roehm, wprowadzony w m ę s k ą miłość przez Rossbacha, swym a d i u t a n t e m uczynił Heinesa. W Od działach Szturmowych o obsadzie stanowisk decydował specyficzny rodzaj n e potyzmu, oparty na kwalifikacjach seksualnych. Spośród trzynastu d o w ó d c ó w okręgów SA wszyscy p o n o ć byli geja mi... H o m o s e k s u a l n ą orientację wy znawali też niektórzy zagraniczni so jusznicy hitlerowców, n p . założyciele Anglo-German Fellowship Guy Francis de Money Burgess i kpt. J o h n Robert M a c n a m a r a czy Francuzi E d o u a r d Pfeiffer i Jacąues Doriot. N i e m o r a l n e praktyki bojówkarzy by ły n i e j e d n o k r o t n i e wykorzystywane przez p r o p a g a n d ę antynazistowską, n p . prasa socjaldemokratyczna o p u blikowała k o m p r o m i t u j ą c e listy Roehma. Marksista Wilhelm w „Psychologii m a s o w e j Reich faszyzmu" u j m o w a ł p r o b l e m teoretycznie pi sząc m i n . : „ R o s e n b e r g i Bliiher roz poznają p a ń s t w o wyłącznie jako p a ń stwo męskie, zorganizowane na bazie h o m o s e k s u a l n e j " . Hitler tolerował to do m o m e n t u , gdy polityczne a m bicje R o e h m a i socjalne frustracje s z t u r m o w c ó w nie stały się dla niego nie bezpieczne. Wykorzystał h o m o s e k s u a l i z m jako p r e t e k s t do rozprawy z SA w czasie osławionej „nocy długich n o ż y " . Do głosu doszedł Himmler, reprezentujący „frakcję h e t e r o s e k s u a l n ą " w NSDAP, zdecydowanie przeciwny h o m o s e k s u a l i z m o w i z p o w o d u jego szkodliwego wpływu na prokreację. Ale żydowscy historycy Scott Lively i Kevin Abrams, a u t o r z y książki "The Pink Swastika: Homosexuality in the Nazi Par ty" uważają, że a n t y h o m o s e k s u a l n a retoryka n a z i s t ó w m i a ł a na celu ukrycie własnych skłonności, a osławiony paragraf 175 k.k. był przez H i t l e r a i n s t r u m e n t a l n i e wykorzystywany do zwalczania p r z e c i w n i k ó w politycznych. Jego 64 FRONDA 25/26 zaostrzenie w 1935 r. (kryminalizacja wszystkich z a c h o w a ń o inklinacjach h o m o s e k s u a l n y c h ) była s k i e r o w a n a p r z e d e w s z y s t k i m przeciw klerowi kato lickiemu, u w a ż a n e m u przez H i m m l e r a za „ m ę s k i e stowarzyszenie erotycz n e " . H o m o s e k s u a l i z m p o z o s t a ł zaś p r o b l e m e m NSDAP. W e w n ę t r z n e spra wozdanie Hitlerjugend p o d a w a ł o , że s p o ś r ó d p o p e ł n i o n y c h w p i e r w s z y m półroczu 1940 r. 10.958 p r z e s t ę p s t w najbardziej r o z p o w s z e c h n i o n a była kra dzież (5.985), i h o m o s e k s u a l i z m ( 9 0 1 ) . D w a lata później a n t y h o m o s e k s u a l ny paragraf 175 został złagodzony: d o p i e r o czwarte n a r u s z e n i e p r a w a kara ne m i a ł o być w i ę z i e n i e m lub obozem. D l a t e g o też Kevin A b r a m s - ortodoksyjny Żyd - sprzeciwia się ostro tezie o „Holocauście homoseksuali stów". Powołując się na Joan Ringelheim z amerykańskiego M u z e u m Holocau stu ocenia liczbę h o m o s e k s u a l i s t ó w w obozach na 5-15 tysięcy i podkreśla, że m i m o niewielkiej liczebności byli oni nieproporcjonalnie liczni w ś r ó d kapo. Lively i A b r a m s zwracają uwagę, że n p . G u s t a f G r u n d g e n s , choć był zna n y m homoseksualistą, został przez Goeringa m i a n o w a n y d y r e k t o r e m pań s t w o w e g o t e a t r u Rzeszy. Ich z d a n i e m h o m o s e k s u a l i s t a m i l u b biseksualistami byli: w ó d z Hitlerjugend Baldur von Schirach, G e n e r a l n y G u b e r n a t o r H a n s Frank, a d i u t a n t Hitlera W i l h e l m Bruckner, szofer H i t l e r a Emile Maurice, Julius Streicher, Walther Funk, H e r m a n n Goering, R e i n h a r d Heydrich. Pederastą był też E r n s t v o m R a t h - wysoki rangą oficer SA, k t ó r y został wysłany na placówkę dyplomatyczną d o Paryża. Utrzymywał t a m h o m o s e k s u a l n e sto sunki z 17-letnim p o l s k i m Ż y d e m H e r s z e l e m G r y n s z p a n e m , przez k t ó r e g o został zabity, gdy nie spełnił jego p r o ś b y dotyczącej rodziców. Śmierć v o m R a t h a była sygnałem do o s ł a w i o n e g o p o g r o m u Kristallnacht. Ale czy w a r t o o tym mówić? Czy w a r t o wyciągać takie szczegóły życia prywatnego na forum publiczne? Czy mają o n e znaczenie dla z r o z u m i e n i a wydarzeń politycznych? Lively i A b r a m s twierdzą, że tak. Posuwają się wręcz do stwierdzenia, że H o l o c a u s t Ż y d ó w był konsekwencją n e o p o g a n i z m u , a p o ś r e d n i o h o m o s e k s u a l i z m u - pederaści dążą do zniszczenia cywilizacji judeochrześcijańskiej z p o w o d u jej h e t e r o s e k s u a l n e j etyki. R o e h m uważał h o m o s e k s u a l i z m za f u n d a m e n t n o w e g o ładu. Nie był w tym odosobniony. Explicite wyłożył tą teorię Benedict Friedlander (18661908) w pracy „Renaissance des Eros Uranios" (1904): „Pozytywnym celem jest odrodzenie helleńskiego rycerstwa i u z n a n i e go przez społeczeństwo. Przez miłość rycerską r o z u m i e m y w szczególności ścisłą przyjaźń, a jeszcze bardziej ZIMA-200 1 65 więź między mężczyznami w r ó ż n y m wieku". Trzydzieści lat później jego p o glądy powtórzył Kurt H i l d e b r a n d t w książce „Norm Entartung Verfall". Friedlandera i H i l d e b r a n d t r e p r e z e n t o w a l i j e d n ą z d w ó c h frakcji r u c h u h o m o s e k sualnego, tzw. maskulinistów. Ich organizacją była Gemeinschaft der Eigenen (Wspólnota Wyjątkowych) u t w o r z o n a w 1902 r. przez pedofila i a n t y s e m i t ę Adolfa Branda. Po I wojnie światowej c z ł o n e k Thule H a n s K a h n e r t prze kształcił W s p ó l n o t ę w Bund fiir Menschenrecht (Związek Praw C z ł o w i e k a ) . Bund dla u z a s a d n i e n i a swej orientacji seksualnej p o w o ł y w a ł się na Eddę, by u d o w o d n i ć jej t e u t o ń s k i e a nie o r i e n t a l n e ź r ó d ł o . W okresie międzywojen n y m stał się największą organizacją gejowską. Przetrwać m i a ł - p o m i m o ant y h o m o s e k s u a l n e g o u s t a w o d a w s t w a - aż do 1940 r. Ci wyznawcy czysto m ę s k i c h wartości, na ogół mizogini, często pedofile, nieraz sadyści, chcieli odtworzyć m i l i t a r n e obyczaje k u l t u r pogańskich, zwłaszcza greckiej. Co mieli na myśli? B e n e d e t t o Bravo w swej „Historii Gre k ó w " opisuje: „Społeczność G r e k ó w jest społecznością mężczyzn. Kobiety są wykluczone z życia publicznego, w życiu p r y w a t n y m obie płcie mają swoje o d r ę b n e sfery. (...) Arystokrata m ó g ł w p e ł n i przyzywać i skierować s w e uczucia tylko ku przedstawicielowi własnej grupy, człowiekowi j e m u r ó w n e m u . (...) H o m o s e k s u a l i z m jest niewątpliwie p o c h o d n ą pozycji k o b i e t " . I jesz cze j e d n o : „Wśród h o m o s e k s u a l n y c h związków z p e w n o ś c i ą d o m i n o w a ł y re lacje, w których j e d n ą ze s t r o n był człowiek w p e ł n i dojrzały, a d r u g ą chłopiec kilkunastoletni, dojrzewający, jeszcze p r z e d p r o g i e m dzielącym go od dorosłego życia". Z taką obyczajowością d o s k o n a l e k o r e s p o n d u j e p o s t u lat zniesienia rodziny, p r z e d s t a w i o n y przez P l a t o n a w jego „ P a ń s t w i e " pierwszym historycznie projekcie p a ń s t w a t o t a l i t a r n e g o . Bezpośrednie źródła filozofii maskulinistycznej wypływały j e d n a k z tzw. George-Kreis, który u f o r m o w a ł się w o k ó ł p o e t y Stefana G e o r g e ' a (1868-1933) jako „elitarny związek ludzi o p a r t y na pięknie i sile". Elitaryzm został zapo życzony od Nietzschego, który inspirował też p o g a ń s k i e b a c h a n a l i a urządza ne przez georgistów ku czci Dionizosa. Krąg szukał Wodza, który „ p o p r o w a dzi przez b u r z ę i t r w o ż n e sygnały j u t r z e n k i swoją w i e r n ą g r o m a d ę do kuźni p r z e b u d z o n e g o j u t r a i stworzy N o w e P a ń s t w o " . W 1902 r. G e o r g e wyznaczył na Wodza 15-letniego M a x i m i n a (Maximiliana K r o n e n b e r g a ) , k t ó r y m i a ł uosabiać h a r m o n i ę p i ę k n e g o ciała i zalet d u s z y - plany te p o k r z y ż o w a ł a jed nak rychła śmierć m ł o d e g o przyjaciela. Charakterystyczny dla George-Kreis 66 FRONDA 25/26 byt biologiczny kult m ł o d o ś c i - idea, że tylko m ł o d z i e ż m o ż e świat. Ten zmienić wysublimowany wyraz podskórnej pedofilii został przejęty przez Baldura von Schiracha (a już po II wojnie - za p o ś r e d n i c t w e m Herberta M a r c u s e ' a - przez ultralewicę). Nie trzeba chyba dodawać, że krąg George'a łączył też p a n g e r m a ń ski nacjonalizm - swastyka na tytu łowej stronie w y d a w a n e g o od 1891 r. „Blatterfur die Kunst" nie była jego jedyną oznaką. George z entuzja z m e m witał wybuch I wojny świato wej, która uczynić m i a ł a z Rzeszy m o c a r s t w o sięgające od M o r z a Pół n o c n e g o po Sycylię. To w okopach narodzić się m i a ł N o w y Człowiek - praw dziwy mężczyzna - heroiczny wojownik. Z George-Kreis związany był z a r ó w n o znany n a m już H i l d e b r a n d t (dla któ rego masy s ą „ p r o d u k t e m n i e p o h a m o w a n e g o p o s t ę p u , b e z p r a w n e g o h u m a nitaryzmu, pasywnej wolności") jak i związany z m ł o d z i e ż o w ą s u b k u l t u r ą Wandervógel Ludwig Klages. Wandervbgel (Ptaki W ę d r o w n e ) to s p o n t a n i c z n y ruch męskiej młodzieży, zainicjowany w początkach XX w. p o d h a s ł e m p o w r o t u do Natury. C h o ć bliski t e m u , co dziś nazwalibyśmy „głęboką ekolo gią" (tworzenie wiejskich k o m u n , z d r o w e żywienie, medycyna n a t u r a l n a , in spiracja filozofią Wschodu, fascynacja ludami pierwotnymi takimi jak Indianie, ba - n a w e t jogging i n a t u r y z m ! ) , miał z a r a z e m c h a r a k t e r wybitnie nacjonalistyczny. To od P t a k ó w W ę d r o w n y c h n a z i z m przejął z a r ó w n o p o zdrowienie u n i e s i o n ą ręką jak i tytuł Fiihrera. Ruch Wandervógel m i a ł też wy raźnie h o m o e r o t y c z n y p o d t e k s t . Teoretykiem r u c h u był H a n s Bliiher, a u t o r m.in. takich książek jak „Nie mieckie ' W ę d r o w n e p t a k i ' jako f e n o m e n e r o t y c z n y " (1912) czy „Rodzina i związek mężczyzn". Głosił w nich teorię o istnieniu d w ó c h współ występują cych form erotyzmu - heteroseksualnej (której o w o c e m jest rodzina) i h o m o seksualnej, pchającej mężczyzn do tworzenia Mdnnerbund (związków m ę s k i c h ) . Z1MA-200I 67 W ł a ś n i e związki mężczyzn miały być p o d s t a w ą organizacji społecznej. Bluher r o z u m i a ł p a ń s t w o jako Bund, w k t ó r y m Eros dostarcza nowej elity o w e m u związkowi n a r o d u . Nie ukrywał też, że p a ń s t w o będzie hierarchicz n e : „wódz nie potrzebuje n a r o d u , żeby być w o d z e m , lecz za to n a r ó d tylko poprzez w o d z a staje się n a r o d e m " . Kobiety spełniać miały w tym s p o ł e c z e ń s t w i e rolę d r u g o r z ę d n ą , służeb ną czy po p r o s t u r o z p ł o d o w ą . Z a n t y f e m i n i z m e m łączył się a n t y s e m i t y z m . Przywoływany był w tym kontekście O t t o Weininger - Żyd-odszczepieniec, wedle którego p o d s t a w o w ą zasadą w s z e c h ś w i a t a jest d y c h o t o m i a m i ę d z y mężczyzną i kobietą, Żydzi zaś reprezentują cechy kobiece a więc gorsze. Bluher twierdził, że Żydzi są nosicielami kobiecych wartości i p r o m u j ą h e t e roseksualną rodzinę, gdyż po zniszczeniu p a ń s t w a żydowskiego tylko rodzi na zapewnia p r z e t r w a n i e ich p l e m i e n i u . Tymczasem jego z d a n i e m idealny mężczyzna jest h o m o s e k s u a l i s t ą - d o p i e r o u w o l n i e n i e od ograniczeń narzu conych przez etykę skieruje jego energię w sferę k o s m o s u i metafizyki. Dziś prace Bluhera wydaje francuski (choć ukazujący się też po portugalsku) „Gaie France Magazine". Leży p r z e d e m n ą j e d e n z n u m e r ó w tego periodyku: lśniąca, kolorowa okładka, w środku 82 s t r o n y kre d o w e g o papieru. Na o k ł a d c e ślicz na, dziewczęca buzia jakiegoś m a łolata, w e w n ą t r z m n ó s t w o zdjęć n a s t o l a t k ó w : p ó ł r o z e b r a n y c h i zu p e ł n i e nagich, kokietujących nie ś m i a ł y m i spojrzeniami i d u m n i e eksponujących n a b r z m i a ł e penisy. W i d z i m y też niezliczonych macho o m u s k u l a r n y c h t o r s a c h - to żoł nierze, robotnicy. D u c h „prawdzi w e g o mężczyzny", zdobywcy, w o j o w n i k a u n o s i się nad całością. Tematyka podobna do innych p i s m gejowskich - walka z h o m o fobią, z AIDS, prezentacja Kolum68 FRONDA 25/26 bii jako „ e l d o r a d o " (dla pederastów, rzecz j a s n a ) . Znajdujemy tu j e d n a k też wiele a r t y k u ł ó w poświęconych historii, filozofii, polityce. Znajdujemy n p . teksty o E t r u s k a c h i t e m p l a r i u s z a c h , p r z y p o m n i e n i e postaci George'a, wy wiad z Alainem de Benoist - c z o ł o w y m t e o r e t y k i e m n e o p o g a ń s k i e j tzw. N o wej Prawicy. Ale p r z e d e w s z y s t k i m znajdujemy tu k l i m a t męskiej przyjaźni i przygody. „Chłopcze, c h o d ź z n a m i ! Zakosztujesz n a s z e g o b r a t e r s t w a . " TOMASZ JAWOROWSKI ZIMA-2001 69 Aby zmienić społeczną opinię o nieślubnym macie rzyństwie, w 1939 roku minister Rzeszy Lammers wy dał orzeczenie, że urodzenie przez urzędniczkę pań stwową pozamałżeńskiego dziecka nie może być powodem podjęcia wobec niej kroków dyscyplinar nych. Ponieważ zaś perspektywa ciężkiej pracy zwią zanej z liczną rodziną działała hamująco na przyrost naturalny, tygodnik SS „Das schwarze Korps" wszczął kampanię na rzecz równości praw i obowiązków w małżeństwie, ilustrowaną fotografiami mężów pchających wózki i taszczących torby z zakupami. PIĘKNA, I BESTIA M A C D A L E N A G Ó R S K A N a z i z m był antyfeministyczny. Ta sprawa nie podlega dyskusji. Antyfeministyczna była z a r ó w n o jego teoria jak i praktyka. P o d s t a w ą nazistowskiego podejścia do kwestii kobiecej był d o g m a t o naturalnej nierówności płci. Dla Hitlera emancypacja kobiet była s y m p t o m e m degeneracji kulturalnej. J u ż w styczniu 1921 roku N S D A P podjęła decyzję o odsunięciu kobiet od wszyst kich stanowisk kierowniczych w partii. Zaraz po przejęciu władzy z w o l n i o n o z pracy z a m ę ż n e lekarki i urzędniczki, zmniejszono liczbę nauczycielek, u n i e możliwiono k o b i e t o m piastowanie stanowisk sędziów i prokuratorów. Zabro n i o n o n a w e t wybierać kobiety do s ą d ó w przysięgłych, p o n i e w a ż „nie potrafią one myśleć logicznie i r o z u m o w a ć obiektywnie, i kierują się wyłącznie uczu ciem". A j e d n a k kobiety kochały F u h r e r a ! Podczas wielkich oficjalnych i m p r e z III Rzeszy żeńska część t ł u m u często w p a d a ł a w rodzaj histerii, znanej jako ,",pra70 FRONDA 25/26 gnienie k o n t a k t u " (Kontaktsuch) - nie dający się o p a n o w a ć popęd, by d o t k n ą ć Fuehrera. R a u s c h n i n g n o t o w a ł , że w czasie m a s o w y c h w i e c ó w słuchaczki „wbijały w Hitlera n i e p r z y t o m n y wzrok, jakby w religijnej ekstazie". Pod ko niec wojny raczej kobiety niż mężczyźni s k ł o n n e były do poświęcenia wła snych istnień, byle tylko nie żyć w świecie, w k t ó r y m zabraknie Ftihrera. W czym m o ż e leżeć przyczyna? Maria C i e c h o m s k a w książce „Od matriar chatu do f e m i n i z m u " p r ó b o w a ł a szukać odpowiedzi: „To, co m o ż e n i e k t ó r e kobiety przyciągać do neofaszyzmu, to swoiste dowartościowanie macierzyń stwa, stylizowanego na p i e r w o t n ą siłę kobiet (paradoksalnie neofaszyzm spo tyka się w tym p u n k c i e z niektórymi b a r d z o skrajnymi o d ł a m a m i f e m i n i z m u ) . Pewną rolę m o ż e odgrywać także p r o p a g o w a n y przez neofaszystów autorytar ny system społeczny, który, ograniczając znacznie s w o b o d ę i n d y w i d u u m , chroni je zarazem p r z e d w y z w a n i a m i i w y m a g a n i a m i coraz to bardziej złożo nej rzeczywistości. I n n y m w a ż n y m e l e m e n t e m mogącym pozyskiwać zwolen niczki jest l a n s o w a n a przez neofaszystów w r o g o ś ć do cudzoziemców: stosun kowo ł a t w o znajduje o n a o d z e w u kobiet, k t ó r e miały złe doświadczenia z mężczyznami pochodzącymi z innych kultur." W k o ń c u j e d n a k odnajduje przyczynę w... skłonności kobiet (mniejsza o to - „ n a t u r a l n e j " czy nie) do ule głości w o b e c m o c n y c h mężczyzn. „Kwestia atrakcyjności światopoglądu n e o faszystowskiego dla kobiet jest j e d n a k na razie b a r d z o słabo zbadana: droga wiodąca od akceptacji własnej podrzędności do akceptacji faszyzmu jest na ogół długa i skomplikowana, prowokując raczej do p y t a ń niż do gotowych od powiedzi. W i a d o m o już j e d n a k z całą pewnością, że ideologia faszystowska oprócz tego, iż pozwala m ę ż c z y z n o m śnić ich w ł a s n e sny o p o t ę d z e - pozwa la także (przynajmniej niektórym) k o b i e t o m marzyć o męskiej opiece i obro nie oraz o udziale w symbolicznej i materialnej władzy silniejszego. N a w e t je żeli ceną ma być bezdyskusyjne u z n a n i e jego dominacji." Ale czy tylko o to chodzi? Gdy uważniej przyjrzymy się p r o b l e m o w i kobie c e m u w Trzeciej Rzeszy, zaskoczy n a s faktyczna emancypacja kobiet, jaka wówczas się dokonała. Logika forsownej modernizacji, wynikająca w p r o s t z istoty s y s t e m u totalitarnego, takie p r z e m i a n y w y m u s z a ł a . By p o d n i e ś ć wy dajność ekstensywnej gospodarki trzeba było wciąż zwiększać z a t r u d n i e n i e a wojna wysysająca mężczyzn na front dała ku t e m u d o d a t k o w y i m p u l s . Ri chard G r u n b e r g e r („Historia społeczna Trzeciej Rzeszy") pisze o „zasadniczej sprzeczności w e w n ę t r z n e j " n a z i z m u w kwestii kobiecej: „te, k t ó r y m naziZ1MA-2001 71 stowska retoryka wyznaczyła miejsce w kuchni i pokoju dziecinnym, osta tecznie stanowiły w czasie wojny trzy piąte niemieckiej siły roboczej". Już w 1939 roku kobiety stanowiły 33 p r o c e n t ogółu zatrudnionych, w tym prawie 7 m i l i o n ó w pracownic biurowych i fabrycznych. W całym przemyśle stanowiły o n e 23 p r o c e n t personelu, ale w p e w n y c h gałęziach, na przykład w przemyśle odzieżowym i tekstylnym - o d p o w i e d n i o dwie trze cie i nieco p o n a d p o ł o w ę . N a w e t w zakładach m e t a l o w y c h co ó s m y pracow nik był kobietą. W administracji kobiety zajmowały dwie piąte stanowisk. W h a n d l u i rolnictwie stanowiły blisko trzy piąte wszystkich z a t r u d n i o n y c h . Z a p o t r z e b o w a n i e na p r a c ę k o b i e c ą s p r a w i ł o , że w ł a d z e - acz n i e c h ę t nie i z o p o r a m i , w b r e w g ł o s z o n y m p r z e z siebie s l o g a n o m - m u s i a ł y u ł a twiać a k t y w n o ś ć z a w o d o w ą kobiet. N p . w 1 9 3 7 r o k u r z ą d z n i ó s ł k l a u z u lę uzależniającą przyznanie pożyczki małżeńskiej od wycofania się k a n d y d a t k i z rynku pracy. R e a l n ą p o m o c w p r a c a c h d o m o w y c h d a w a ł a wielu m a t k o m instytucja „ r o k u s ł u ż b y " dla dziewcząt, o r g a n i z o w a n a p r z e z takie p r z y b u d ó w k i partyjne j a k „ M a t k a i D z i e c k o " l u b N a r o d o w o socjalistyczna Liga Kobiet. S t w o r z o n o t e ż specjalną organizację Reichsb u n d D e u t s c h e r Familie, k t ó r a m i a ł a zająć się p o w s z e c h n y m i p r o b l e m a mi rodzinnymi. Szczególną rolę o d e g r a ł t u wydział kobiecy N i e m i e c k i e g o F r o n t u Pra cy (DAF), k t ó r y walczył o z r ó w n a n i e z a r o b k ó w i i n n y c h ś w i a d c z e ń dla kobiet. C h o ć batalia ta n i e z a k o ń c z y ł a się s u k c e s e m , to i t a k z a r o b k i ko biet rosły n i e c o szybciej niż z a r o b k i m ę ż c z y z n : 18 p r o c e n t w l a t a c h 1 9 3 5 1938 (mężczyźni: 16,5 p r o c e n t ) . F r o n t Pracy a p e l o w a ł d o p r a c o d a w c ó w , b y choć n a ś w i ę t a dali s w y m s ł u ż ą c y m d ł u ż s z e w y c h o d n e . Mając n a u w a d z e z m ę c z o n e nogi l i s t o n o s z e k D A F zażądał o d właścicieli d o m ó w , b y n a p a r t e r z e instalowali w s p ó l n e skrzynki p o c z t o w e dla w s z y s t k i c h l o k a t o rów. Rząd z a b r o n i ł z a t r u d n i a n i a k o b i e t p r z y n o s z e n i u c i ę ż a r ó w więk szych niż 15 kilogramów. N i e k t ó r z y „ d o w ó d c y p r z e d s i ę b i o r s t w " p o z o s t a wiali kobietom zamężnym (stanowiącym w 1942 roku 40 procent żeńskiej siły roboczej) s w o b o d n y w y b ó r zmiany, b ą d ź t e ż pozwalali im p r a c o w a ć pięć ( z a m i a s t sześciu) d n i w t y g o d n i u . A n t y f e m i n i s t y c z n e n a stroje w h a l a c h fabrycznych s k ł o n i ł y F r o n t do podjęcia wielkiej akcji p r z e ciwko m ę s k i m p r z e s ą d o m w p r z e m y ś l e . „ N i e m o ż n a w y m a g a ć o d ludzi, by w pracy dawali z siebie wszystko, jeśli j e d n o c z e ś n i e czują o n i , że ich 72 FRONDA 25/26 działalność, ba, s a m a ich o b e c n o ś ć j e s t n i e p o ż ą d a n a " - s t w i e r d z a ł a p u blikacja Wydziału Kobiecego N i e m i e c k i e g o F r o n t u Pracy w „ F r a u am Werk". W ł a d z e starały się też d o k o n a ć rewolucji obyczajowej w społeczeń stwie niemieckim. C e l e m n a d r z ę d n y m była oczywiście jak najwyższa roz rodczość. Podjęto więc walkę z tradycyjną etyką seksualną, k t ó r ą u z n a n o za uprzywilejowującą mężczyznę (jaskrawym p r z y k ł a d e m takich przywilejów m i a ł a być dwoistość n o r m obyczajowych). I tak np., by zmienić społeczną opinię o n i e ś l u b n y m macierzyństwie, w 1939 roku m i n i s t e r Rzeszy Lamm e r s wydał orzeczenie, że u r o d z e n i e przez urzędniczkę p a ń s t w o w ą pozamałżeńskiego dziecka nie m o ż e być p o w o d e m podjęcia w o b e c niej k r o k ó w dyscyplinarnych. Ponieważ zaś p e r s p e k t y w a ciężkiej pracy związanej z licz ną rodziną działała hamująco na przyrost naturalny, tygodnik SS „ D a s schwarze Korps" wszczął k a m p a n i ę na rzecz równości p r a w i obowiązków w małżeństwie, ilustrowaną fotografiami m ę ż ó w pchających wózki i tasz czących torby z zakupami. Taranem tej „rewolucji w n i e m i e c k i m d o m u " była Narodowosocjalistyczna Liga Kobiet - trzecia co do wielkości organizacja w III Rzeszy. C h o ć Liga była tylko n i e s a m o d z i e l n ą p r z y b u d ó w k ą androcentrycznej NSDAR to żywe były w niej nastroje wojującego feminizmu (czołową ich wyrazicielką była Sophie Rogge-Berne). O p u b l i k o w a n y w 1934 roku t o m p o d tytu ł e m „ D e u t s c h e Frauen an Adolf H i t l e r " (Kobiety niemieckie Adolfowi Hi tlerowi) faktycznie wyrażał protest kobiet przeciw męskiemu szowinizmowi. „Dzisiaj wychowuje się mężczyzn nie do, ale przeciwko m a ł ż e ń s t w u . Grupuje się ich w Vereine albo Kameradschaftsheime. M a ł ż o n k o wie coraz mniej mają w s p ó l n e g o ze sobą i coraz mniejszy wpływ na dzie ci. Kobieta staje się coraz bardziej i bardziej samotna... Widzimy, jak nasze córki dorastają bezmyślnie i bez poczucia celu, żyjąc jedynie k r u c h ą nadzie ją na m ę ż a i dzieci. Jeśli to się nie u d a - ich życie będzie z m a r n o w a n e . . . Syn, n a w e t najmłodszy, szydzi sobie z m a t k i . U w a ż a ją za swą n a t u r a l n ą służącą, a kobiety w ogóle - za p o w o l n e narzędzie realizacji jego celów i marzeń." Ale aspiracje nazistowskich feministek nie ograniczały się do szczęśli wej r o d z i n y J e d n a z nich pisała: „Było zawsze g ł ó w n y m artykułem naszej wiary, że miejsce kobiety jest w d o m u ; p o n i e w a ż j e d n a k n a s z y m d o m e m są ZIMA200 1 73 całe Niemcy, m u s i m y służyć im t a m , gdzie m o ż e m y to zrobić najle piej." Przewodniczą ca żeńskiej Narodowosocjalistycznej sekcji Organizacji Nauczycieli d o m a g a ł a się prawa jednakowego przygotowania intelektualnego mężczyzn i kobiet: „pożałowania godny jest fakt, że w środowisku nauczycielskim rozgorzała wojna płci. Kobiety uczące w szko łach mają prawo nie tylko do egzystencji, ale i do m o ż l i w i e najlepszego przy g o t o w a n i a - jako nauczycielki i jako m a t k i . " Ich o r ę ż e m stała się t e ż nazi stowska idea rozdziału sfer k o m p e t e n c j i wedle płci. „Lekarki mogą przynosić p o m o c i ulgę z m ę c z o n y m m a t k o m i dostarczać psychicznego wspar cia dojrzewającym dziewczętom. Nauczycielki najlepiej poinformują dorastają ce dziewczęta w tak delikatnych kwestiach jak biologia i dziedziczność. W dziedzinie p r a w a kobiety okażą się najbardziej k o m p e t e n t n e w sprawach dotyczących dzieci, p r o b l e m ó w małżeńskich, r o z w o d ó w etc. Kobiety w n a u c e i gospodarce m o g ą być z a t r u d n i o n e w p l a n o w a n i u konsumpcji i życia rodzin nego, w projektowaniu miast i polityce mieszkaniowej." G r u n b e r g e r n a p i s a ł : „Liga Kobiet s p o t ę g o w a ł a jeszcze p a r a d o k s y sytu acji kobiet w Trzeciej Rzeszy - mobilizując do p o l i t y c z n y c h z a d a ń i s t o t y ofi cjalnie o k r e ś l a n e jako s u b p o l i t y c z n e i wpajając w i e d z ę d o m o w ą t y m , k t ó r e coraz mniej m i a ł y czasu na w ł a s n y d o m . (...) Tak o t o a n t y f e m i n i s t y c z n y re żim h i t l e r o w s k i z d o ł a ł włączyć w d z i a ł a l n o ś ć p u b l i c z n ą z n a c z n i e więcej ko biet, niż uczyniło t o p a ń s t w o w e i m a r s k i e , k t ó r e p i e r w s z e d a ł o i m p r z e c i e ż prawa wyborcze." Nazistowskie feministki nie były w swej walce z u p e ł n i e o s a m o t n i o n e . Znajdowały z r o z u m i e n i e u wielu wysoko nieraz p o s t a w i o n y c h towarzyszy partyjnych. Goebbels bronił n p . przed „ o b s k u r a n t y z m e m " n o w a t o r s k i c h tren d ó w w kobiecej m o d z i e : „ N o s z e n i e s p o d n i przez kobiety nie p o w i n n o być sprawą publicznych dyskusji. Zwłaszcza w zimniejszej p o r z e roku m o g ą o n e śmiało chodzić w spodniach, nawet, jeśli nie p o d o b a to się tu i ówdzie Partii: trzeba wyplenić zarazę bigoterii. Niech żyją M e t r o p o l i Scala!" Jeszcze dobitniejsze było stanowisko H i m m l e r a . Przemawiając w 1937 ro ku do generałów SS powiedział m i n . : „Poniżanie kobiety jest p o s t a w ą typo wo chrześcijańską i w naszej epoce - n a w e t jeśli j e s t e ś m y n a r o d o w y m i socja- 74 FRONDA 25/26 listami - przejęliśmy to dziedzictwo m e n t a l n e . Także niektórzy niezachwiani w swoich poglądach p o g a n i e przejęli to dziedzictwo. Z n a m wielu towarzyszy partyjnych, którzy czując się zobowiązani do m a n i f e s t o w a n i a swego zdecydo w a n i a i męskości, zachowują się wulgarnie i brutalnie w s t o s u n k u do kobiet. M a m y tendencję do wykluczania w m i a r ę możliwości kobiet z naszych świąt i ceremonii, a później skarżymy się, że kobiety pozostają w i e r n e Kościołowi, albo że nie są w stu p r o c e n t a c h p r z e k o n a n e do N a r o d o w e g o Socjalizmu. N i e mają prawa skarżyć się ci, którzy traktują kobiety jako istoty drugiej kategorii i trzymają je z dala od naszego w e w n ę t r z n e g o życia d u c h o w e g o . N i e t r z e b a się z a t e m dziwić, że o n e nie są do t e g o życia d u c h o w e g o p r z e k o n a n e . M u s i m y do strzec wyraźnie, że ruch, światopogląd narodowosocjalistyczny, n i e m o ż e przetrwać bez kobiet, p o n i e w a ż mężczyźni dostrzegają rzeczy jedynie na spo sób świadomy, rozumiejąc je, podczas gdy kobieta pojmuje je s w o i m sercem. Kler wie doskonale, dlaczego spalił pięć czy sześć tysięcy kobiet. W ł a ś n i e dla tego, że o n e w s p o s ó b uczuciowy i intuicyjny uchwyciły się p i e r w o t n e j n a u k i i doktryny. Uczucia i instynkt n i e pozwoliły im się od niej odwrócić. Tymcza s e m mężczyzna w s p o s ó b logiczny i odpowiadający jego inteligencji przerzu cał karabin z r a m i e n i a na ramię; zmieniał obóz i wiarę." N a u k o w e uzasadnienie t y m p o g l ą d o m n a d a w a ł holenderski profesor H e r m a n Wirth, który na początku lat 20-tych przedstawił teorię „boskiej m a t k i wszechrzeczy" i p r a g e r m a ń s k i e g o m a t r i a r c h a t u . Wirth, członek N S D A P od 1925 roku, był p r o t e g o w a n y m H i m m l e r a , który założył dla niego Fundację Ahnenerbe. ...I jeszcze raz C i e c h o m s k a : „ N a ile ideologia u g r u p o w a ń n e o f a s z y s t o w skich m a s z a n s ę p r z e m ó w i ć d o kobiet? Ich u d z i a ł w tych p a r t i a c h j e s t niewielki, a wiele rzeczy m u s i je o d s t r ę c z a ć . C e l e b r o w a n i e k u l t u m ę s k o ś c i i siły, g o t o w o ś ć do użycia p r z e m o c y , a t a k ż e p o d s k ó r n a a t m o s f e r a h o m o s e k s u a l n a - w s z y s t k o to n i e m o ż e być d l a k o b i e t zbyt atrakcyjne. J e s t jed n a k j a s n e , że liczba c z ł o n k i ń p o w o l i , lecz stale w z r a s t a . M o ż l i w e , że kobie ty sympatyzujące z n e o f a s z y z m e m , n i e wybijając się na p i e r w s z y p l a n , t w o r z ą raczej cichą r e z e r w ę p a r t i i , działając j e d y n i e w r a m a c h najbliższego o t o c z e n i a i w ł a s n e j r o d z i n y : rozsiewając t a m p o g l ą d y faszystowskie i p o pierając s w o i c h ' b o h a t e r ó w ' z d a l e k a . " MAGDALENA GÓRSKA ZIMA-2001 75 NUR FUR NICHTRAUCHER (tylko dla niepalących) MARIAN SZCZ E PAN OWS K I Pierwszym krajem na świecie, w k t ó r y m r o z p o c z ę t o i n t e n s y w n ą k a m p a n i ę a n t y n i k o t y n o w ą oraz p r o m o c j ę z d r o w e g o s p o s o b u odżywiania się byia Trze cia Rzesza. Tak wynika z opublikowanej w ł a ś n i e w S t a n a c h Z j e d n o c z o n y c h książki a m e r y k a ń s k i e g o historyka R o b e r t a P r o c t o r a p t . „Walka n a z i s t ó w z c h o r o b a m i n o w o t w o r o w y m i " . J u ż kilkanaście lat t e m u , w 1988 roku, w swej pierwszej pracy z a t y t u ł o w a n e j „Higiena rasowa: m e d y c y n a Trzeciej Rzeszy", wydanej przez U n i w e r s y t e t Harvarda, n a u k o w i e c t e n zwrócił uwa gę, że p a ń s t w o hitlerowskie jako p i e r w s z e na świecie zaczęło p r o p a g o w a ć z d r o w ą żywność. Badając d o r o b e k n i e m i e c k i c h specjalistów od medycyny Proctor doszedł do interesujących wniosków. O t ó ż p o w s z e c h n i e u w a ż a się, że związek między p a l e n i e m p a p i e r o s ó w a z a c h o r o w a n i a m i na raka p ł u c zo stał zauważony po raz pierwszy p r z e z n a u k o w c ó w angielskich i a m e r y k a ń skich w latach 50-tych. Tymczasem istnienie takiej zależności było przyjmo w a n e jak oczywistość przez m e d y c y n ę Trzeciej Rzeszy. Okazuje się, że to w ł a ś n i e w hitlerowskich N i e m c z e c h już w latach 30-tych o d k r y t o rakotwór cze właściwości p r o m i e n i r e n t g e n o w s k i c h , a z b e s t u , pyłu k w a r c o w e g o czy w ł a ś n i e tytoniu. Za odkryciami tymi szła agresywna profilaktyka. Książka Proctora zawie ra wiele reprodukcji nazistowskich p l a k a t ó w antynikotynowych, n p . ilustracja z hitlerowskiego czasopisma „Auf d e r W a c h t " z 1941 roku p r z e d s t a w i a esesmański b u t kopiący z całej siły papierosa, fajkę i cygaro. P a ń s t w o t o t a l i t a r n e zaangażowało się w walkę z nikotyną na d ł u g o przed p a ń s t w a m i d e m o k r a tycznymi. W p r o w a d z o n o zakaz palenia w wielu miejscach publicznych, ogra76 FRONDA 25/26 niczono poważnie reklamę w y r o b ó w tytoniowych, roz poczęto k a m p a n i ę u ś w i a d a m i a n i a ludzi o szkodliwości nikotyny, s t w o r z o n o o ś r o d e k naukowy, k t ó r e m u poleco no opracowanie nowych rodzajów papierosów, zawierających mniejszą ilość substancji szkodliwych dla zdrowia. K a m p a n i a n i k o t y n o w a p o s u n ę ł a się t a k daleko, że k a r a n o n a w e t k i e r o w c ó w samochodów, jeśli znajdowali się „ p o d w p ł y w e m " nikotyny. Minister zdrowia Trzeciej Rzeszy L e o n a r d o C o n t i prze strzegał, że przywiązanie do tytoniu m o ż e mieć zgubny w p ł y w na lojalność obywateli wobec państwa, a w j e d n y m w nazistowskich czasopism pojawiło się wręcz sformułowanie o „ostatecznym rozwiązaniu kwestii palaczy". W całą tą k a m p a n i ę - i w ogóle w p r o m o c j ę z d r o w e g o stylu życia - zaan gażowany był osobiście Adolf Hitler. Sam nie palił, nie pił alkoholu, był (po d o b n i e jak Lenin i Mussolini) w e g e t a r i a n i n e m i to s a m o zalecał s w o j e m u na rodowi. Nic więc dziwnego, że hitlerowska maszyna propagandowa p r o m o w a ł a zdrowy styl życia - u m i a r w piciu i j e d z e n i u , d u ż o wypoczynku na świeżym p o w i e t r z u oraz ćwiczenia r u c h o w e . Z alkoholi t o l e r o w a n o jedy nie piwo, jako najmniej szkodliwy, a z a r a z e m tradycyjnie niemiecki alkohol. O zdrowej żywności nie z a p o m n i a n o także p o d c z a s wojny. W obozie kon centracyjnym w D a c h a u więźniowie wyrabiali n a t u r a l n y m i ó d , zaś e s e s m a n i szybko przejęli kontrolę n a d e u r o p e j s k i m r y n k i e m w ó d m i n e r a l n y c h . Szko dliwy w p ł y w różnych substancji na ludzki o r g a n i z m badał n a t o m i a s t w Au schwitz dr Mengele. MARIAN SZCZEPANOWSKI W catej Biblii tylko o jednym miejscu napisano, że znajduje się w nim „tron szatana". W Apokalipsie św. Jana Pergamon jest określony jako miejsce, „gdzie jest tron szatana", „tam, gdzie mieszka szatan" (Ap 2,13). Chodziło o wielki ołtarz helleńskiej świątyni wzniesio ny w latach 180-160 przed Chrystusem przez króla Eumenesa II. Budowla ta została odkryta pod koniec XIX wieku przez niemieckiego archeologa Humanna, po tem przewieziona do Niemiec i zrekonstruowana. Tron szatana stanął w 1930 r. w Berlinie. NIEMCY KONTRA RESZTA ŚWIATA (wariacje pangermańskie) ROBERT CIESZKOWSKI „Tak jak człowiek jest istotą najwyższą, tak Niemca można by nazwać najdoskonalszym egzemplarzem rodzaju ludzkiego, gdyż łączy on w sobie wszystkie charakterystyczne przy mioty, talenty i cnoty wszystkich krajów (...) Jesteśmy tak sumienni, pracowici i zręczni jak Chińczycy; posiadamy angielską rzetelność i dokładność, (...) francuską biegłość i wytworność w każdym rzemiośle (...). Muzykę i wszystkie sztuki piękne rozumiemy lepiej niż Włosi. (...) Jesteśmy ludem rolników i pasterzy, darzącym miłością przyrodę i kulty wującym patriarchalne uczucia na podobieństwo dawnych Polaków i Węgrów. (...) W wę drówkach znajdujemy upodobanie nie mniejsze niż Tatarzy i Kirgizi. (...) W umiłowaniu wiedzy i wszełkich innych rzeczy wykazujemy żydowsko-talmudyczną pomysłowość i umiejętność tworzenia kategorii, żydowską szorstkość, odporność, żydowską zawiść i skłonność do osobistych animozji." Bogumił Goltz („Die Deutschen: Etnographische Studie", Berlin 1860) 78 FRONDA 25/26 Niemcy - Rosja Rosjanom brak e l e m e n t u fallicznego, twierdził niemiecki p o e t a Stefan George. Jego zdaniem, są oni z n a t u r y n a r o d e m receptywnym, przyjmującym, biorącym i sami z siebie nie są zdolni do s t w o r z e n i a własnej formy społecz nej czy politycznej. Dlatego potrzebują „ z a p ł o d n i e n i a " czyli ingerencji owe go e l e m e n t u fallicznego, który w n i e s i e do ich kultury coś oryginalnego i twórczego. Po M o n g o ł a c h s t r o n ą a k t y w n ą w Rosji zaczęli być Niemcy. G e r m a n i e „zapładniali" w s c h o d n i ą Słowiańszczyznę j u ż w średniowie czu: Waregowie oddziaływali silnie na Ruś Kijowską, a Z a k o n Krzyżacki i Związek Hanzeatycki na Księstwo N o w o g r o d z k i e . M o m e n t szczytowania przypadł j e d n a k na o k r e s Piotra I, od czasów k t ó r e g o N i e m c y na blisko d w a wieki stali się czynnikiem d o m i n u j ą c y m w carskiej administracji. To oni stworzyli imperialną biurokrację oraz swoiste „ p a ń s t w o w p a ń s t w i e " , j a k i m była tajna policja czyli O c h r a n a - dzieło niemieckiego hrabiego, a z a r a z e m rosyjskiego generała, Benkendorfa. Sięgnęli n a w e t po t r o n rosyjski - u r o d z o na w Szczecinie caryca Katarzyna II była s t u p r o c e n t o w ą N i e m k ą . Narodziny filozofii rosyjskiej zaczynają się w XIX wieku. Z o s t a ł a o n a „za p ł o d n i o n a " przez n i e m i e c k ą myśl idealistyczną, zwłaszcza Hegla, Fichtego, ZIMA-200] 79 H e r d e r a czy Schellinga, który wieszczy} rychle nadejście ery słowiańskiej. Słowianofilstwo, k t ó r e z c z a s e m s t a ł o się ideologią panującą w Rosji, było w rzeczywistości p r z e n i e s i e n i e m r o m a n t y c z n y c h idei n i e m i e c k i c h na g r u n t rosyjski. O w o n a r o d n i c t w o to nic i n n e g o jak Volkala Russe. Z kolei w XX stu leciu przez o k r e s p o n a d 70 lat oficjalną ideologią w Rosji był p o w s t a ł y w Niemczech marksizm. Kanclerz II Rzeszy O t t o von Bismarck dzielił n a r o d y na m ę s k i e i żeńskie. Do tych pierwszych zaliczał m.in. n a r o d y g e r m a ń s k i e , do drugich - słowiań skie i celtyckie. Twierdził on, że bez N i e m c ó w Rosjanie sami nie są w s t a n i e niczego osiągnąć. Do podobnej klasyfikacji przychylał się rosyjski filozof Mikołaj Bierdiajew, który w swej książce pt. „ D u s z a Rosji" pisał: „ G e r m a ń s k i świat czuje żeńskość rasy słowiańskiej i sądzi, że p o w i n i e n zawładnąć tą r a s ą i jej t e r y t o r i u m , że tylko on zdolny jest uczynić tę ziemię k u l t u r a l n ą " . W e d ł u g niego, cała rosyj ska historia, a zwłaszcza „okres p e t e r s b u r s k i " (od Piotra I do Mikołaja II) sta ły pod znakiem z e w n ę t r z n e g o wpływu m ę s k i e g o pierwiastka g e r m a ń s k i e g o . „Religijność rosyjska - to religijność żeńska, religijność kolektywistycznego, biologicznego ciepła, przeżywanego jako ciepło m i s t y c z n e " . Tymczasem zasa da m ę s k a niesie w sobie indywidualizm i formę, jest personalistyczna i a n t r o pocentryczna. Tego brakuje religijności rosyjskiej, k t ó r a oscylując między anielskością a zwierzęcością, traciła e l e m e n t p o ś r e d n i - ludzki. Z d a n i e m w s p ó ł c z e s n e g o publicysty niemieckiego, r e d a k t o r a n a c z e l n e g o Staatsbriefe, Hansa-Dietera Sandera, z a p ł a d n i a n i e i d e o w e i k u l t u r o w e Rosji było dla niej konieczne i d o b r o c z y n n e , j e d n a k a n a r c h i s t y c z n a d u s z a rosyjska zawsze się przeciw t e m u b u n t o w a ł a . Dlatego s t o s u n e k Rosjan d o N i e m c ó w określić m o ż n a jako m i ł o s n o - n i e n a w i s t n y (die Hassliebe). W e d ł u g Bierdiaje wa w y t ł u m a c z e n i e tej ambiwalencji jest p r o s t e : rosyjska kobiecość z a m i a s t m ę ż a opatrznościowego, o k t ó r y m marzyła, d o s t a w a ł a niemieckiego stupaję i biurokratę. Niemcy - Ameryka Jeden z najwybitniejszych w s p ó ł c z e s n y c h n e o h e g l i s t ó w J u l i u s O b e r l e i c h e r napisał n i e d a w n o , że N i e m c y z a m i a s t za h o l o c a u s t p o w i n n i p r z e p r a s z a ć za stworzenie S t a n ó w Zjednoczonych Ameryki. Przytoczył przy t y m wiele da80 FRONDA 25/26 nych świadczących o tym, że liczba k o l o n i s t ó w niemieckich na k o n t y n e n c i e p ó ł n o c n o a m e r y k a ń s k i m wcale nie u s t ę p o w a ł a liczbie k o l o n i s t ó w brytyj skich. Okazuje się, że literackie kreacje Karola Maya, k t ó r y głównych westmanów Dzikiego Z a c h o d u , n p . Old S h a t t e r h a n d a czy O l d F i r e h a n d a , przedsta wiał jako Niemców, nie były wcale p o z b a w i o n e podstaw. Niemieccy osadnicy zdominowali wiele s t a n ó w w USA, takich jak n p . M i n n e s o t a , W i s c o n s i n czy Północna Dakota, której stolica n i e p r z y p a d k o w o nazywa się Bismarck. To uchodźcy z N i e m i e c zbudowali a m e r y k a ń s k ą p o t ę g ę n u k l e a r n ą (ucie kinierzy p r z e d p r z e ś l a d o w a n i a m i hitlerowców) i k o s m i c z n ą (uczeni hitle rowscy zbiegli przed Sowietami na czele z von B r a u n e m - k i e r o w n i k i e m p r o jektów V-l i V-2 w Trzeciej Rzeszy oraz d y r e k t o r e m p r o g r a m u Apollo w USA). Rewolucja seksualna, która w y b u c h ł a w latach 60-tych w S t a n a c h Zjed noczonych, okazała się b o m b ą z o p ó ź n i o n y m z a p ł o n e m , p o d ł o ż o n ą 40 lat wcześniej w Niemczech, w okresie Republiki Weimarskiej. To w ó w c z a s dzia łający w Berlinie psychoanalityk W i l h e l m Reich rzucił h a s ł o „rewolucji seksualnej". O tym, że nie była to w t e d y tylko czcza g a d a n i n a przekonuje fakt, że to nie w Ameryce lat 60-tych, lecz w N i e m c z e c h lat 20-tych p o w s t a ły pierwsze n o w o c z e s n e kluby gejowskie. Tak swój pobyt w Berlinie w roku 1928 w s p o m i n a ł A l e k s a n d e r Wat: „Dekadencja, dekadencja, rozpusta Babilonu. (...) jakiś n o c n y lokal pederastów. Pierwszy raz to w i d z i a ł e m . Niektórzy przebrani, m a l o w a n e twarze. Ich t a ń c e m o n o t o n n e , tańczyli jak automaty. Tani blichtr l a m p i o n ó w tej sali i niesłychany s m u t e k , dramatyczność; za serce ściskał t e n s m u t e k . Te pary, m ę s k i e p r o s t y t u t k i , tańczyły jak automaty." ZIMA 200 1 81 Wśród współczesnych p o l i t o l o g ó w u t a r ł a się teza, że po II wojnie świa towej p e ł n ą parą ruszyła amerykanizacja s p o ł e c z e ń s t w a niemieckiego, której w swych p o g a d a n k a c h radiowych w 1945 r. d o m a g a ł się T h o m a s M a n n . Fa scynacja m o d e l e m a m e r y k a ń s k i m d a w a ł a się o d c z u ć j u ż znacznie wcześniej (Klopstock i Pestalozzi sławili a m e r y k a ń s k ą rewolucję i myśl wolnościową, zaś Richard Wagner przyszłość muzyki wiązał z r o z w o j e m s p o ł e c z e ń s t w a amerykańskiego), j e d n a k d o p i e r o p o wojnie Amerykanie, występując w o b e c N i e m c ó w najpierw jako zwycięski o k u p a n t a n a s t ę p n i e jako życzliwy p r o t e k tor, zdołali zaszczepić im swój własny s y s t e m wartości oraz styl życia. O d m i e n n e g o zdania jest a m e r y k a ń s k i filozof polityki Allan Bloom, który uważa, że po II wojnie światowej większy wpływ wywarły N i e m c y na A m e rykę niż na o d w r ó t . Był to co p r a w d a wpływ dyskretniejszy, lecz z a r a z e m bar dziej p r z e m o ż n y - w o d r ó ż n i e n i u b o w i e m od a m e r y k a ń s k i e g o w p ł y w u na Niemcy, który miał c h a r a k t e r m a s o w y (przejawiał się głównie na p o z i o m i e kultury masowej), niemiecka k u l t u r a najsilniej oddziaływała na a m e r y k a ń skie elity. Bloom zauważył b o w i e m , że to n i e m i e c k a myśl h u m a n i s t y c z n a z d o m i n o w a ł a całkowicie życie i n t e l e k t u a l n e na u n i w e r s y t e t a c h w USA. Głównymi p u n k t a m i odniesienia w ś r o d o w i s k a c h akademickich stali się: w filozofii - N i e t z s c h e i Heidegger, w socjologii - Weber, w psychologii Freud, w teologii - Rahner. F u r o r ę w Stanach zrobiła w y p r o m o w a n a przez „szkolę frankfurcką" tzw. Krytyczna Teoria, k t ó r ą r o z p r o p a g o w a ł przeniesio ny z N i e m i e c do USA I n s t y t u t Badań Społecznych (Horkheimer, A d o r n o , Fromm, Marcuse). Bloom: „Po wojnie, gdy A m e r y k a p o s y ł a ł a m ł o d z i e ż y wszystkich krajów niebieskie dżinsy - w tej konkretnej formie realizował się d e m o k r a t y c z n y uniwersalizm, który podziałał wyzwalająco na wiele zniewolonych n a r o d ó w - s a m a s p r o w a d z a ł a niemieckiej produkcji odkrycia d u c h o w e , co p o d w a ż a ł o sens amerykanizacji świata, której się podjęliśmy, przekonani, że to, co ofe rujemy jest d o b r e i z g o d n e z p r a w a m i człowieka. N a s z krajobraz intelektual ny został p r z e b u d o w a n y przez myślicieli n i e m i e c k i c h jeszcze g r u n t o w n i e j niż nasz krajobraz urbanistyczny przez niemieckich a r c h i t e k t ó w . " W o d r ó ż n i e n i u od filozofii greckiej czy francuskiej, k t ó r e w s w y m zamy śle pozostawały uniwersalistyczne, p o h e g l o w s k a filozofia n i e m i e c k a była ści śle związana z h i s t o r y z m e m i nie dążyła do wyzwolenia się z ograniczeń wła snej kultury, lecz do głębszego w niej zakorzenienia. Jeśli d o d a m y do t e g o 82 FRONDA 25/26 p r o g r a m o w y irracjonalizm i d e p r e c j o n o w a n i e roli r o z u m u u Freuda, względ ność wszelkich wartości u Webera, o b o j ę t n o ś ć na d o b r o i zło u N i e t z s c h e g o czy antyracjonalizm i antyliberalizm Heideggera, z r o z u m i e m y dlaczego Bloom uważał myśl niemiecką za wyjątkowo destrukcyjną dla amerykańskiej humanistyki. Jak w i a d o m o , koncepcje obowiązujące w ś r ó d elity z c z a s e m spływają na całe s p o ł e c z e ń s t w o . Nic więc dziwnego, że „ t e c h n i c z n a t e r m i n o l o g i a socjo logiczna Maxa W e b e r a weszła do c o d z i e n n e g o języka Ameryki", zaś „ n o w y amerykański styl życia stał się d i s n e y l a n d o w ą wersją Republiki Weimarskiej dla całej r o d z i n y " . Amerykańscy reżyserzy w swych filmach science fiction za częli sięgać do wizji przyszłości z filmów Fritza Langa z lat 20-tych; Louis A r m s t r o n g wyśpiewując swój wielki szlagier „Mack t h e Knife" wykorzystał głośny song „Mackie M e s s e r " Bertolta Brechta i Kurta Weilla; wielką furorę wśród młodzieży zrobiło p o w i e d z e n i e stay loose („wyluzuj się") będące w istocie p r z e k ł a d e m Heideggerowskiego Gelassenheit. P r z y k ł a d ó w m o ż n a mnożyć więcej, zaś działalność niektórych a m e r y k a ń s k i c h t w ó r c ó w to nic in nego jak popularyzacja idei ich niemieckich, bardziej wyrafinowanych, o d p o wiedników, n p . Mary M c C a r t h y to taka a m e r y k a ń s k a (czytaj: z b a n a l i z o w a n a ) H a n n a h Arendt, a David R i e s m a n to kieszonkowy Erich F r o m m . Bloom za uważał, że większość A m e r y k a n ó w nigdy nie usłyszałaby o Edypie, gdyby nie zetknęła się z t e o r i a m i Freuda; swoje w i a d o m o ś c i o starożytności grecko-rzymskiej, j u d a i z m i e i chrześcijaństwie czerpie b o w i e m dzięki p o ś r e d n i k o m niemieckim. Czy w o b e c t e g o w t y m kontekście amerykanizację N i e m i e c n a z w a ć m o ż na jakąś z m u t o w a c i a ł ą regermanizacją? Przywołajmy następujący obrazek: o t o w 1968 r. strajkujący s t u d e n c i w Berlinie słuchają piosenki D o o r s ó w „The E n d " . Słuchają śpiewu J i m a M o r risona: — Father? — Yes, sone. — I want kill you... Mother, I want fuck you!!! M o r r i s o n wyjaśniał, że p i o s e n k a przywołuje m i t Edypa. On s a m z o w y m m i t e m zetknął się za p o ś r e d n i c t w e m N i e t z s c h e g o , czytając „ N a r o d z i n y tragedii". ZIMA-2001 83 Niemcy - Grecja Grecką s t a r o ż y t n o ś ć odkrył dla nowożytności prowincjonalny nauczyciel z Brandenburgii, Johann Joachim Winckelmann. W swych nych w refleksjach, spisa 1775 r., p r z e d s t a w i ł współczesnym grecki ideał p i ę k n a jako w z ó r d o n a ś l a d o w a n i a i wezwał N i e m c ó w do stworzenia własnej Hellady. Grecki m o d e l funkcjonowania polis w z b u d z a ł p o d z i w i był na t c h n i e n i e m dla Schillera i H e gla. W swej „Sztuce i rewolu cji" Richard Wagner pisał, że Grecy stworzyli ideał „piękne go i silnego, w o l n e g o człowie ka". Dla kilku pokoleń niemiec kich r o m a n t y k ó w i idealistów starożytna Hellada s t a ł a się p o d s t a w o w y m p u n k t e m odniesienia, a w niektórych przypadkach, jak n p . Hólderlina, ucieczką od teraźniejszości. Od czasów oświecenia język niemiecki stał się obowiązującym w świecie n a u k o w y m językiem filologii klasycznej. N i k t też dokładniej od niemieckich uczonych nie potrafił zgłębiać tajemnic antyku. W s p o m n i j m y tylko odkryw cę starożytnej Troi J o h a n n a Schliemanna, badacza dziejów religii Adolfa v o n Harnacka czy historyka i n o b l i s t ę T h e o d o r a M o m m s e n a . Filologia klasyczna stała się j e d n y m z f u n d a m e n t ó w k a n o n u niemieckiego wykształcenia. Taką specjalizację na uniwersytecie w Lipsku wybrał m ł o d y Fryderyk N i e t z s c h e . W j e d n y m ze swoich wczesnych esejów pt. „Vom N u t z e n u n d Nachteil d e r Historie fur das L e b e n " zaatakował swoich akademickich wykładowców, że są karłami nauczającymi o gigantach; chociaż owi profesorowie wiedzieli wszystko o H o m e r z e , Sofoklesie czy Platonie, to j e d n a k w życiu o s o b i s t y m 84 FRONDA 25/26 byli n u d n i , pozbawieni fantazji i apatyczni. N i e t z s c h e , m i m o swojego gwał t o w n e g o ataku na historyzm, nie odrzucił j e d n a k d o r o b k u filologii klasycz nej, lecz z i n t e r p r e t o w a ł ją na n o w o . Najważniejsze kategorie swojego syste mu myślowego, jak np. podział na k u l t u r ę apollińską i dionizyjską, zaczerpnął przecież ze starożytnej Grecji. P o d o b n i e p o s t ę p o w a l i inni „mi strzowie podejrzeń", n p . Freud, dla k t ó r e g o p o s t a ć Edypa s t a ł a się w z o r c e m jednostki c h o r o b o w e j . Już G o e t h e , który s a m był wielkim hellenofilem, dostrzegał nierealność niemieckiej Hellady. W jego „Fauście", w k t ó r y m roi się od starogreckich p o staci (Anaksagoras, Tales, c e n t a u r C h i r o n ) i p l e n e r ó w (górny Penejos, skały Morza Egejskiego, pałac w Sparcie), tytułowy b o h a t e r spotyka się z H e l e n ą Trojańską - personifikacją najdoskonalszego p i ę k n a antyku. O s t a t n i e kwestie trzeciego a k t u drugiej części d r a m a t u Faust i Helena, zjednoczeni myślami, wypowiadają wspólnie - aż do m o m e n t u , gdy o n a n i e s p o d z i e w a n i e rozwie wa się niczym obłok. Kiedy H e l e n a okazuje się zjawą s p r e p a r o w a n ą przez Mefistofelesa, staje się jasne, że helleńskość m o ż e być u w i e d z e n i e m d e m o nicznym. W pracach niemieckich „ m i s t r z ó w p o d e j r z e ń " helleńskość jeszcze bardziej o d e r w a ł a się od swego antycznego p i e r w o w z o r u , stając się wręcz g o e t h e a ń s k ą fantasmagorią. Z a i n t e r e s o w a n i e N i e m c ó w helleńskością nie ograniczało się jedynie do kultury. Kiedy w 1832 r. Grecja po blisko czterech wiekach niewoli tureckiej zdobyła niepodległość, jej pierwszym k r ó l e m został książę bawarski O t t o n . Pierwszym p r e m i e r e m został Bawar, a przez cztery lata m i n i s t r a m i byli wy łącznie Niemcy. O t t o został co p r a w d a obalony w 1862 r., ale jego miejsce zajął książę d u ń s k i , k t ó r e g o ż o n a Zofia była s i o s t r ą n i e m i e c k i e g o cesarza Wilhelma II. Wpływy jej oraz orientacji proniemieckiej były tak silne, że po wybuchu I wojny światowej Grecja o p o w i e d z i a ł a się po s t r o n i e Berlina i Wiednia. Kiedy n o w o ż y t n e N i e m c y silnie oddziaływały politycznie na Grecję, sta rożytni Hellenowie nadal wywierali w p ł y w na n o w o ż y t n y c h Niemców. W XIX wieku na w z ó r starogrecki w całych N i e m c z e c h zaczęły p o w s t a w a ć „związki m ę s k i e " , tzw. Mannerbundy. Miały o n e c h a r a k t e r sportowy, jak n p . i n s p i r o w a n e k u l t e m olimpijskim t o w a r z y s t w a g i m n a s t y c z n e Friedricha Lu dwiga Jahna, lub też artystyczno-erotyczny, jak n p . krąg poetycki Stefana George szukający n a t c h n i e n i a w szkole ateńskiej. G ł ó w n i ideologowie tego ZIMA-2001 85 n u r t u twierdzili nawet, że z b i o r o w o ś ć mężczyzn jest j e d y n ą dźwignią cywili zacyjną i jedynym prawdziwie t w ó r c z y m ś r o d o w i s k i e m , za w z ó r zaś p o d a w a li a k a d e m i ę p l a t o ń s k ą i g e r m a ń s k i e zakony rycerskie. M a r t i n Heidegger uważał, że d w a jedyne n a r o d y metafizyczne w historii świata to - Grecy i Niemcy. Jego z d a n i e m , tylko p o w r ó t do nieskażonych p o czątków filozofii, głównie presokratyków, zwłaszcza zaś do Heraklita i Parmenidesa, może zapobiec cywilizacyjnej zapaści współczesnego świata. O w e g o p o w r o t u są w stanie d o k o n a ć jedynie Niemcy, którzy m u s z ą j e d n a k odrzucić całe dzieje myśli europejskiej, znajdujące się p o m i ę d z y n i m i a sta rożytnymi Grekami, zwłaszcza zaś p o ś r e d n i c t w o cywilizacji r o m a ń s k i e j . Na t e m a t duchowej jedności G r e k ó w i N i e m c ó w pisał też Adolf Hitler w „Mein Kampf": „W walce, k t ó r a dziś potęguje się, idzie o o g r o m n e cele: kultura, która łączy w sobie tysiąclecia i zawiera w sobie w s p ó l n o ś ć tego, co niemieckie, i tego, co greckie - walczy o swój byt". Co z n a m i e n n e , na pyta nie Leona Degrelle, dowódcy Dywizji SS Walonia, za kogo się uważa, Hitler odpowiedział krótko: „Jestem G r e k i e m " . W e d ł u g w a l o ń s k i e g o wodza, kanc lerz Trzeciej Rzeszy widział się w roli strażnika nieskażonych tradycji staro żytnej Hellady. P r z y p o m i n a się d r a m a t G o e t h e g o , w k t ó r y m F a u s t m ó w i : Korynckich Zatok oraz httnu, Germanie, ty mi strzeż i chroń. Achaję tobie zaś górzystą Powierzam, Gocie, ty jej broń. Hitler, w o d r ó ż n i e n i u od G o e t h e g o , n a j p r a w d o p o d o b n i e j nie d o s t r z e g a ł w spreparowanej helleńskości u w i e d z e n i a d e m o n i c z n e g o . Warto w s p o m n i e ć jeszcze j e d n ą scenę z „ F a u s t a " - zaślubiny H o m u n k u lusa z Galateą. H o m u n k u l u s był s z t u c z n y m człowiekiem, w y p r o d u k o w a n y m w l a b o r a t o r i u m profesora Wagnera. Ten o s t a t n i , p o s t a ć a u t e n t y c z n a , współ czesny G o e t h e m u c h e m i k z W i i r z b u r g a utrzymywał, że przez p r o c e s krysta lizacji jest możliwe s t w o r z e n i e s z t u c z n e g o człowieka. Z a ś l u b i n y o w e g o t w o ru (golema? cyborga? klona?) z m i t y c z n ą Galateą - to sojusz niemieckości i helleńskości, n o w o c z e s n o ś c i i archaiczności, z a a w a n s o w a n y c h technologii i najdawniejszych wierzeń. 86 FRONDA 25/26 P S . W całej Biblii tylko o j e d n y m miejscu n a p i s a n o , że znajduje się w n i m „tron s z a t a n a " . W Apokalipsie św. J a n a P e r g a m o n jest o k r e ś l o n y jako miej sce, „gdzie jest t r o n szatana", „ t a m , gdzie m i e s z k a s z a t a n " (Ap 2,13). C h o dziło o wielki ołtarz helleńskiej świątyni w z n i e s i o n y w latach 180-160 p r z e d C h r y s t u s e m przez króla E u m e n e s a II. Budowla ta z o s t a ł a o d k r y t a p o d koniec XIX wieku przez niemieckiego archeologa H u m a n n a , p o t e m p r z e w i e z i o n a do Niemiec i z r e k o n s t r u o w a n a . Tron s z a t a n a stanął w 1930 r. w Berlinie. Niemcy - Żydzi Niemiecki historyk H e l m u t Plessner n a z w a ł N i e m c ó w „ s p ó ź n i o n y m n a r o d e m " , ponieważ jako n o w o ż y t n y n a r ó d ukształtowali się znacznie później niż n p . Anglicy, Hiszpanie czy Francuzi. W p o r ó w n a n i u z i n n y m i krajami póź niej też objawili się jako europejska p o t ę g a - wcześniej odgrywali raczej ro lę peryferium w c e n t r u m k o n t y n e n t u . W z r o s t znaczenia N i e m i e c p o d każ dym względem - politycznym, militarnym, gospodarczym, k u l t u r a l n y m nastąpił d o p i e r o pod koniec XVIII wieku i trwał przez całe XIX stulecie. Zbiegło to się w czasie z żydowską emancypacją, tzw. Haskalą, zapoczątko w a n ą przez M o s e s a M e n d e l s s o h n a - Mojżesza syna M e n d l a . To zasymiliowani Żydzi w ogromnej mierze zbudowali potęgę XIX-wiecznych Niemiec. Byli w ś r ó d nich wielcy przedsiębiorcy i bankierzy, jak Rotschild czy Bleichroeder, przedstawiciele liberalnej burżuazji, jak J o h a n n Jacoby czy Leopold S o n n e m a n n , założyciel Frankfurter Allgemeine Zeitung, a także socjaliści ZIMA-2001 87 i komuniści, jak Lassalle czy Marks. Politycy żydowskiego p o c h o d z e n i a odgry wali jeszcze w a ż n ą rolę na początku XX wieku, n p . H u g o Preiss, a u t o r kon stytucji Republiki Weimarskiej czy Walter R a t h e n a u , szef dyplomacji N i e m i e c po I wojnie światowej. Znacznie większą rolę mieli odegrać j e d n a k nie polity cy, lecz naukowcy, z których w y m i e ń m y trzech zaledwie noblistów: Alberta Einsteina, Maxa Borna i Fritza Habera. Ten o s t a t n i o t r z y m a ! w 1918 r. N a g r o dę Nobla za wynalezienie n a w o z ó w sztucznych. W k r ó t c e po ceremonii wy szło na jaw, że Haber, kierownik wydziału w M i n i s t e r s t w i e Wojny, był rów nież wynalazcą zastosowanej przez N i e m c ó w podczas I wojny światowej broni chemicznej, w tym gazu bojowego - iperytu. Sam osobiście wyruszył na front niemiecko-rosyjski, gdzie p o d B o l i m o w e m m i a ł o miejsce drugie w hi storii (po Ypres) użycie gazów podczas walki. W 1915 r. ż o n a Habera, Clara Immerwahr, zagroziła m u , że jeśli nie zaprzestanie e k s p e r y m e n t ó w z b r o n i ą chemiczną, wówczas o n a p o p e ł n i samobójstwo. N a u k o w i e c p o z o s t a ł głuchy na te ostrzeżenia, a Clara skończyła ze sobą. Ciekawe są dalsze losy Habera, który do k o ń c a życia czuł się p a t r i o t ą nie mieckim. Kiedy Hitler d o s z e d ł do władzy, H a b e r przesłał mu z Bazylei p r o pozycję w y p r o d u k o w a n i a b r o n i chemicznej, zdolnej zniszczyć i n n e a r m i e eu ropejskie. O d p o w i e d ź kanclerza była r ó w n i e krótka, co bezwzględna: od Żydów nie p o t r z e b u j e m y niczego. H a b e r nie wytrzymał tej odpowiedzi, pę kło mu serce. Rok później Albert E i n s t e i n napisał o n i m : „On był tragedią niemieckich Żydów, tragedią wzgardzonej m i ł o ś c i " . Inaczej przez Hitlera p o t r a k t o w a n y został n a t o m i a s t feldmarszałek Luftwaffe Ferdinand Milch, p r a w a ręka Góringa. Kiedy na m i a s t a n i e m i e c k i e spa dły pierwsze alianckie bomby, u s ł u ż n y H i m m l e r d o n i ó s ł Hitlerowi, że to wi na Milcha, który jest Ż y d e m (grób rodziców Milcha m o ż n a oglądać do dziś na c m e n t a r z u ż y d o w s k i m przy ul. Ślężnej we W r o c ł a w i u ) . Kanclerz o d p o wiedział wówczas szefowi SS: „O tym, k t o jest Ż y d e m , decyduję ja". Pisząc o znaczeniu Ż y d ó w w historii Niemiec, Albert E i n s t e i n w s p o m i nał o „populacji nie większej niż liczba m i e s z k a ń c ó w m i a s t a średniej wielko ści, która j e d n a k m i m o p r z e s ą d ó w i wielu p r z e s z k ó d o d n i o s ł a sukces dzięki supremacji pradawnej tradycji k u l t u r a l n e j " . Austriacki pisarz żydowskiego p o c h o d z e n i a J o s e p h R o t h w tekście „ A u t o da fe d u c h a " z 1933 r. stwierdził n a t o m i a s t w p r o s t : to my, Żydzi, daliśmy N i e m c o m n o w o c z e s n ą d u s z ę . Niemcy i n t e l i g e n t n e to w rzeczywistości N i e m c y żydowskie. W N i e m c z e c h 88 FRONDA 25/26 tylko „niemieccy Żydzi okazywali z a i n t e r e s o w a n i e książką, t e a t r e m , m u z e ami, m u z y k ą " . Podczas gdy „aryjscy" pisarze niemieccy byli na ogól regional ni i prowincjonalni, to żydowscy pisarze wprowadzili do l i t e r a t u r y n i e m i e c kiej t e m a t y k ę uniwersalną. Z d a n i e m Rotha, dzieje s t o s u n k ó w żydowsko-niemieckich o d c z a s ó w oświecenia t o h i s t o r i a n a r o d u świeckich kapłanów, który p r ó b o w a ł w p r o w a dzić do krainy d u c h a n a r ó d księgowych, kaprali i sklepikarzy. Niestety, księ gowi, kaprale i sklepikarze z b u n t o w a l i się przeciw d u c h o w o ś c i i p o d n i e ś l i b u n t w imię przyziemności, zaś owych kapłanów, k t ó r y m zawdzięczali swo ją świetność, po p r o s t u wyrżnęli. W t y m miejscu p r z y p o m i n a się najsłynniejszy niewątpliwie f r a g m e n t z d z i e n n i k ó w wojennych Viktora Klemperera, w k t ó r y c h t e n żydowski uczo ny pisze z myślą o „ s t u p r o c e n t o w y c h Aryjczykach" i „prawdziwych N i e m cach": to nie wy, ale my j e s t e ś m y p r a w d z i w y m i N i e m c a m i , wy jesteście u z u r p a t o r a m i ! Nic więc d z i w n e g o , że kiedy n i e d a w n o z a p y t a n o n i e m i e c k i e g o pisarza Waltera Jensa, co myśli o w s p ó ł c z e s n y c h N i e m c z e c h , o d p o w i e d z i a ł : „Niemcy?... Ten kraj zginął r a z e m ze s w o i m i ż y d o w s k i m i o b y w a t e l a m i w Sobiborze i w Treblince". ROBERT CIESZKOWSKI ZIMA-2001 89 Demokracja-telekracja Wolność! Po co wam wolność?! Macie przecież telewizję! Kazik Staszewski (...) najbardziej drażliwy problem demokracji - jeśli w każdym człowieku tkwi mędrzec i idiota, ten kto schlebia idiocie, zwycięża. Czestaw Miłosz (...) Gdyby tak było, to do diabła z demokracją! Karl Popper Najbardziej r e p r e z e n t a t y w n i dziś ideologowie „ s p o ł e c z e ń s t w a o t w a r t e g o " nie przerobili chyba d o ś ć d o k ł a d n i e ostatniej lekcji swojego m i s t r z a Kar90 FRONDA 25/26 la Poppera, ciągle b o w i e m zagrożenia dla demokracji upatrują w u c z n i a c h Arystotelesa i Platona, w z w o l e n n i k a c h metafizyki czy etyki a b s o l u t n e j . Tym czasem w j e d n y m ze swoich o s t a t n i c h t e k s t ó w p r z e d śmiercią a u t o r dzieła „Społeczeństwo o t w a r t e i jego w r o g o w i e " pisał: „Telewizja p o s i a d a w r a m a c h demokracji zbyt wielką władzę. Ż a d n a demokracja nie przetrwa, jeżeli nie położy się kresu tej wszechwładzy." Dlaczego? Ponieważ „demokracja pole ga na p o d d a n i u władzy politycznej określonej kontroli. Stanowi to jej i s t o t ę . W demokracji nie p o w i n n a istnieć ż a d n a nie k o n t r o l o w a n a w ł a d z a politycz na. Telewizja stała się w naszych czasach kolosalną władzą, być m o ż e naj większą ze wszystkich, tak jakby zastąpiła głos Boga." Dlatego też r a t u n e k m o ż e być tylko jeden: „demokracja nie będzie m o g ł a istnieć, jeżeli telewizji nie p o d d a się kontroli..." Gdyby z taką propozycją wyskoczył Pat B u c h a n a n czy chociażby Irving Kristol lub N o r m a n Podhoretz, spotkaliby się z należytą o d p r a w ą ideologów „społeczeństwa o t w a r t e g o " , którzy zakrzyczeliby ich, że są w r o g a m i d e m o kracji, p o n i e w a ż narzucają rozwiązania t o t a l i t a r n e . Ponieważ j e d n a k p r o p o zycja n a ł o ż e n i a kagańca m e d i o m e l e k t r o n i c z n y m p a d ł a ze s t r o n y Karla Pop p e r a - który na d o d a t e k postuluje to w i m i ę o b r o n y demokracji! - wokół jego apelu zapadła cisza. P u n k t e m wyjścia dla r o z w a ż a ń P o p p e r a stał się esej a m e r y k a ń s k i e g o psy chologa J o h n a C o n d r y ' e g o n a t e m a t współczesnej telewizji z a t y t u ł o w a n y „Złodziejka czasu, n i e w i e r n a s ł u ż e b n i c a " i zamieszczony w 1993 roku na ła mach czasopisma America's Childhood. Condry skoncentrował się p r z e d e wszystkim na odpowiedzi na pytanie, jak telewizja oddziałuje na dzisiejszą młodzież w USA - i d o s z e d ł do kilku ciekawych w n i o s k ó w : 1. Jeszcze do połowy XX wieku większość dzieci spędza ła czas głównie w swoich rodzinach, wsiach czy lokalnych wspólnotach, obserwując codzienną aktywność d o r o słych i przyswajając sobie w t e n sposób postawy oraz zdolności, dzięki którym mogły później znaleźć swoje miejsce w świecie dorosłych. Dzisiaj przeciętne amery kańskie dziecko spędza przed telewizorem lub k o m p u t e r e m 40 godzin tygodniowo, zaś z kolegami lub rodziną tylko 32 godziny w tygodniu. W coraz większym s t o p n i u jego n a t u r a l n y m środowiskiem oraz p o d s t a w o w y m źróZIMA 2001 91 d ł e m wiedzy o świecie stają się media, a nie najbliżsi. Po nieważ dzieci oglądają telewizję zupełnie inaczej niż do rośli - o n e przede wszystkim chcą lepiej zrozumieć świat, aby wiedzieć, jakie miejsce w n i m zająć - dlatego przekaz medialny ma dla nich walor formacyjny. Tymczasem tele wizja dostarcza im wypaczony obraz rzeczywistości. („Je żeli deformacja rzeczywistości p o m a g a zatrzymać uwagę widza, to nikt nie w a h a się jej deformować.") Brakuje n p . jakiegokolwiek związku między bogactwem a pracą - bo gactwo przedstawiane jest jako klucz do szczęścia, ale jest kompletnie w y a b s t r a h o w a n e od pracy, która t r a k t o w a n a jak przekleństwo nie istnieje niemal na szklanym ekranie. 2. Ponieważ dzieci nie potrafią r o z u m o w a ć dedukcyjnie, ani odkrywać ukrytych treści, dlatego najczęściej sceny p r z e m o c y odbierają w kategoriach „silniejszy ma rację". P r z e m o c zaś jest n i e o d ł ą c z n y m s k ł a d n i k i e m p r o g r a m ó w dziecięcych - n i e d a w n e b a d a n i a wykazały, że o ile w au dycjach dla dorosłych pojawia się przeciętnie pięć a k t ó w a k t ó w p r z e m o c y w ciągu godziny, o tyle w p r o g r a m a c h dla dzieci jest ich w t a k i m s a m y m czasie o k o ł o d w u d z i e stu pięciu. Nic więc dziwnego, że im częściej dzieci oglądają telewizję, tym bardziej są agresywne i mniej uwrażliwione n a p r z e m o c . 3. Już w szóstym roku życia 90 p r o c e n t a m e r y k a ń s k i c h dzieci ma nawyk oglądania telewizji. Przeważnie są o n e widzami filmów a n i m o w a n y c h , w których o k r e ś l o n e efekty dźwiękowe pomagają u t r z y m a ć u w a g ę małola tów. C z ę s t e oglądanie t e g o typu produkcji p o w o d u j e , że z czasem dzieci nie są w s t a n i e skupić dłużej swojej uwagi na przekazie pozbawionym efektów dźwięko wych i szybkich cięć m o n t a ż o w y c h , zwiastujących n a g ł e zwroty akcji. Po t a k i m t r e n i n g u z m y s ł ó w z m i e n i a się ro dzaj percepcji - nic więc dziwnego, że n a m i ę t n i widzo wie k r e s k ó w e k już jako osoby d o r o s ł e mają d u ż e k ł o p o ty z koncentracją przy l e k t u r z e n a w e t nie tyle t r a k t a t u 92 F R O N D A 25/26 filozoficznego, co p o p u l a r y z a t o r s k i e g o eseju. Nie są zdolne do długofalowego wysiłku u m y s ł o w e g o . 4. Badania socjologiczne p r z e p r o w a d z o n e w ś r ó d w i d z ó w seriali wykazały, że posługują się oni j e d n o c z e ś n i e dwo m a różnymi s y s t e m a m i wartości. O c e n a m o r a l n a d a n e g o czynu zależy p r z e d e w s z y s t k i m od tego, k t o ów czyn p o pełnia. Jeśli zabójstwa czy kradzieży dokonuje bohater, z k t ó r y m widz sympatyzuje, wówczas p o s t ę p o w a n i e to jest w pełni akceptowane. Jeśli zaś takiego s a m e g o czy nu d o k o n a o s o b a nie ciesząca się sympatią widza, w t e d y występek zakwalifikowany jest jako niemoralny. Co cie kawe, badania wykazały, że p o d o b n i e reagują nie tylko nieletni widzowie, lecz również dorośli. 5. Wszystkie k a m p a n i e antynarkotykowe, jakie miały miejsce w amerykańskiej telewizji, p o n i o s ł y klęskę. Półm i n u t o w e spoty r e k l a m o w e okazały się fiaskiem p r z e d e w s z y s t k i m z p o w o d u k o n t e k s t u , w j a k i m funkcjonowa ły. Badania Cynthii Scheibe, T i m a C h r i s t e n s e n a i J o h n a C o n d r y ' e g o wykazały, że w ciągu 36 godzin oglądania telewizji widz n a t k n i e się na 149 p r z e s ł a ń odnoszących się do narkotyków, przy czym 121 z nich (czyli 81,2 p r o cent) będzie życzliwych, a tylko 22 (czyli 14,8 p r o c e n t ) nieżyczliwe. Na j e d e n obraz telewizyjny mówiący: „zre zygnujcie z n a r k o t y k u " , sześć powiada: „chcesz się wyluzować? źle się czujesz? spróbuj zażyć". 6. Prawdziwą plagą n a r o d o w ą w USA jest otyłość. Bada nia wykazały większą pasywność fizyczną i o s ł a b i e n i e m e t a b o l i z m u w ś r ó d dzieci n a d m i e r n i e oglądających te lewizję. Tym bardziej, że częste reklamy p r o d u k t ó w spo żywczych zachęcały ich do w z m o ż o n e j konsumpcji. C o n d r y wymienia jeszcze szereg innych destrukcyjnych cech TV i konsta tuje, że „telewizja nie m o ż e być pożytecznym ź r ó d ł e m informacji dla dzieci, a raczej, iż m o ż e być wręcz niebezpieczna. Idee, k t ó r e p r o m u j e , są fałszywe, nierealistyczne, nie p r e z e n t u j e ż a d n e g o spójnego s y s t e m u wartości, a s y s t e m wartości, jaki proponuje, służy jedynie k o n s u m p c j i . " A m e r y k a ń s k i psycholog 7.IMA.200 1 93 poprzestaje jedynie na opisie negatywnych s k u t k ó w telewizji na socjalizację młodzieży, nie p r z e d s t a w i a j e d n a k żadnych ś r o d k ó w zaradczych, te zaś, k t ó re n i e ś m i a ł o sugeruje, m o ż n a sprowadzić do prostej konstatacji, że „jakoś trzeba się nauczyć z tym żyć". W o d r ó ż n i e n i u od niego Karl P o p p e r z a p r o p o n o w a ł podjęcie zdecydowa nych ś r o d k ó w zaradczych. Austriacki myśliciel był w latach 1918-1937 wychowawcą dzieci w W i e d n i u (i bliskim w s p ó ł p r a c o w n i k i e m Alfreda Adle ra), toteż kwestie pedagogiki b a r d z o leżały mu na sercu. W telewizji d o s t r z e gał „szkołę g w a ł t u " , przed k t ó r ą chciał u c h r o n i ć dzieci. Sprawa ta przejmo wała go osobiście i t r a k t o w a ł ją b a r d z o p o w a ż n i e . Jak pisał Gustaw Herling-Grudziński: „Pod koniec życia 'zła nauczycielka telewizja' zaprząta ła ciągle jego myśli, budziła w n i m niepokój graniczący z obsesją i p a n i k ą " . Popper wiedział b o w i e m , że demokracja, aby p r z e t r w a ć , m u s i być zakorze niona nie tylko w p r o c e d u r a c h , lecz również w m e n t a l n o ś c i , zaś telewizja skutecznie p o d m y w a ó w światopoglądowy f u n d a m e n t . Dość symptomatyczna jest przytoczona przez Poppera jego r o z m o w a z niemieckimi producentami telewizyjnymi. „W trakcie naszych r o z m ó w powie dzieli mi rzeczy przerażające, które im wydawały się naturalne i poza dyskusją. 'Musimy dawać lu dziom to, czego oczekują', mówili, na przykład, tak jakby m o ż n a było wiedzieć, czego ludzie chcą, opierając się po prostu na statystykach oglądalności. Wszystko, czego m o ż n a się na tej podstawie dowiedzieć, to jakie są preferen cje widzów w odniesieniu do programów, które im są proponowane. Cyfry te nie mogą n a m powiedzieć, co moglibyśmy lub powinniśmy im oferować, zaś dyrek tor stacji telewizyjnej nie wie, jakie byłyby zachowania widzów w stosunku do innych propozycji. W gruncie rzeczy uważał on, że wybór jest możliwy jedynie spośród tego, co i tak jest prezentowane w telewizji, i że nie ma innej możliwo ści. Przeprowadziliśmy zaiste niewiarygodną dyskusję. Uważał on mianowicie, że jego poglądy są zgodne z 'zasadami demokracji' i sądził, iż należy się kierować jedyną zrozumiałą dla niego zasadą, a mianowicie tym, 'co jest popularne'. Otóż nic w demokracji nie usprawiedliwia tezy tego dyrektora stacji telewizyjnej, dla którego produkowanie coraz marniejszych p r o g r a m ó w odpowiada zasadom de mokracji, 'gdyż ludzie tego chcą'. Gdyby tak było, to do diabła z demokracją!" 94 FRONDA 25/26 Być m o ż e j e d n a k demokrację, o k t ó r ą c h o d z i ł o Popperowi, rzeczywiście diabli wzięli. Za takie poglądy m o ż n a dziś b o w i e m zostać m i a n o w a n y m w r o giem „ s p o ł e c z e ń s t w a o t w a r t e g o " . Wydaje się zresztą, że obecnie m a m y do czynienia nie tyle z demokracją, co raczej z telekracją. System d e m o k r a t y c z ny opierał się na założeniu, że obywatele kierując się s w o i m r o z u m e m b ę d ą w stanie wybrać spomiędzy różnych ofert politycznych tą, k t ó r a będzie dla nich najbardziej korzystna. Tymczasem dzisiaj g ł ó w n y m p o ś r e d n i k i e m , przy pomocy którego o w e oferty trafiają do ludzi, jest telewizja. O n a zaś r e d u k u je i zniekształca ów przekaz, odwołując się przy t y m głównie do ludzkich na strojów i emocji, a nie do refleksji. W efekcie k a m p a n i e wyborcze, wypłuka ne z debat programowych, przypominają akcje p r o m o c y j n o - r e k l a m o w e , gdzie o skuteczności decyduje strategia m a r k e t i n g o w a , a nie rzeczywista wa ga p r o g r a m o w a danej propozycji. W t e n s p o s ó b telewizja n a r z u c i ł a d e m o k r a cji swoje w a r u n k i gry, k t ó r e wcale nie mają c h a r a k t e r u d e m o k r a t y c z n e g o . Na marginesie: słusznie zauważył swego czasu Rafał A. Ziemkiewicz, że w o b e c n y m systemie telekratycznym najwybitniejszy z p r e z y d e n t ó w USA A b r a h a m Lincoln nie miałby najmniejszych szans w wyborach, p o n i e w a ż z wyglądu zbytnio p r z y p o m i n a ł Koziołka Matołka, a to dyskwalifikowałoby go k o m p l e t n i e w oczach wyborców/telewidzów. O tym, że „czwarta władza" staje się pierwszą, prze konują historie ostatnich zamachów stanu. Dzisiaj odpowiednikami Bastylii czy Pałacu Zimowego sta ją się wieże telewizyjne. Tak było w Bukareszcie w 1989, w Wilnie w 1991 czy w Moskwie w 1993 roku. Podczas szczytu O N Z w listopadzie 2000 ro ku w N o w y m Jorku szef C N N Ted Turner dostał więcej czasu na swoje przemówienie niż każdy z przywódców krajów z całego świata, Clintona czy Putina nie wyłączając. Jest też faktem, że „czwarta władza", jak zauważył słusznie Popper, znajduje się po za demokratyczną kontrolą - jej decydenci nie są wybierani w wolnych wybo rach, nie są rozliczani przez elektorat i nie mogą być odwołani przez zdecydowa nie wyrażoną wolę większości obywateli. Sami zaś zdobywają taki wpływ, że swoim m e c h a n i z m o m funkcjonowania podporządkowują reguły demokracji. Telewizja nie została s t w o r z o n a dla socjalizacji, j e d n a k ż e nolens volens peł ni tą funkcję. Kształtuje o n a odbiorcę zgodnie z wizją n a t u r y ludzkiej, jaką 7.IMA 2 0 0 1 95 przyjmuje i lansuje. W wyobrażeniach telewizyjnych decydentów m a m y jed nak do czynienia nie ze ś w i a d o m y m obywatelem, lecz - jak pisze - Marcin Król - z „człowiekiem dość głupim, patrzącym na świat wyłącznie z materialnego p u n k t u widzenia, czasem również s k ł o n n y m do możliwie najtańszych wzru szeń. Ów przeciętny odbiorca p o n a d t o lubi, gdy ktoś kogoś kopie lub kogoś ko pią, a on p o t e m zabija. Ów przeciętny odbiorca wytrzymuje trzy m i n u t y p o ważnej wypowiedzi i oczekuje, że będzie n i e u s t a n n i e otrzymywał z telewizji n o w ą strawę dla swojej ledwie istniejącej wyobraźni. Nie dysponuje zdolnością porównywania fikcji z rzeczywistością, ma ograniczone poczucie h u m o r u , trzeba mu podpowiedzieć, kiedy p a d a dowcip, i wreszcie jest politycznie indyferentny. Jest to p o n u r a i z g r u n t u negatywna wizja ludzkiej natury." Argumenty, jakich używają Karl P o p p e r czy Marcin Król krytykując tele wizję, zbliżają ich do stanowiska z a j m o w a n e g o w tej kwestii przez chrześci jańskich konserwatystów, którzy w m e d i a c h p r z e d s t a w i a n i są przecież często jako wrogowie „ s p o ł e c z e ń s t w a o t w a r t e g o " . Interesującą refleksję na t e n te m a t rozwinął zwłaszcza j e d e n z największych a u t o r y t e t ó w we w s p ó ł c z e s n y m prawosławiu rosyjskim - a r c h i m a n d r y t a Rafaił. Homo medium Nastąpi czas, kiedy do mieszkań wtargną czarci w postaci niewielkiego pu dełka, a ich rogi będą sterczały na dachu. z proroctwa św. Kosmasa Etolosa z XVIII w. Prawdziwy post gramów to rezygnacja ze wszystkich grzechów, telewizyjnych, waszych dlatego że są rodzin; po one wielkim to rezygnacja z pro niebezpieczeństwem dla ich zakończeniu nie jesteście zdolni do modlitwy. z objawień w Medjugorje O ile Karl Popper ostrzegał przed rujnującym wpływem telewizji na świado mość obywatelską i etos demokratyczny, o tyle archimandryta Rafaił zajmuje się jej negatywnym oddziaływaniem na sferę d u c h o w ą człowieka. Zauważa on, że telewizor zajął w dzisiejszych mieszkaniach to uprzywilejowane miejsce, jakie w najdawniejszych czasach przeznaczone było dla d o m o w e g o ogniska, a później dla stołu, wokół którego zbierali się po skończonym dniu pracy wszyscy do96 FRONDA 25/26 mównicy. O ile jednak ognisko czy stół integrowały rodzinę i wzmacniały wza j e m n e więzi, o tyle telewizor sprawia, że kontakty międzyosobowe zanikają na rzecz jednostronnego przekazu ze szklanego ekranu. „Będąc s k r o m n y m ś r o d k i e m informacji, z m o n o p o l i z o w a ł on i zunifiko wał nasze d u c h o w e życie", z d u m i e w a się Rafaił, zauważając, że telewizor w rosyjskich mieszkaniach znajduje się często w t y m kącie pokoju, gdzie nie gdyś wisiał d o m o w y ołtarzyk z i k o n a m i . Starożytni Grecy mówili o d u c h u domu (Dajmon, Genius), narzucającym człowiekowi swoje myśli, rosyjscy chłopi wierzyli z kolei w domowego, skrzata, męczącego m i e s z k a ń c ó w nocny mi k o s z m a r a m i . Dziś tę rolę przejął telewizor. Biblia ostrzega: „Nie wpuszczaj wielu do swego d o m u ! " Tymcza sem, jak pisze archimandryta, „te lewizor wyrwał drzwi naszego do mu i przewalają się przez niego t ł u m y ludzi oraz przybyszy z in nych planet. Przychodzą bez stuka nia i pytania, kowboje i gangsterzy, ludzie, z którymi nie chcielibyśmy mieć nic wspólnego. D o m stał się pokojem przejściowym." Telewizor stworzył n o w y typ człowieka - homo medium. Charakteryzując d u c h o w o ś ć owego o s o b n i k a Rafaił odwołuje się do d o ś w i a d c z e ń m i s t r z ó w życia w e w n ę t r z n e g o : „Człowiek myśli za p o ś r e d n i c t w e m słów, nic więc dziwnego, że patrystyka określa człowieka m i a n e m istoty słownej. Telewizja uczy myśleć w y o b r a ż e n i a m i zmysłowymi, rozwija r o z p r o s z e n i e i przewrażli wienie. D u s z a staje się r o z e m o c j o n o w a n a i histeryczna. Telewizja jest kon centracją n a m i ę t n o ś c i ; n a m i ę t n o ś c i nierozdzielne są od emocjonalnych obra zów. Walka ascetyczna z n a m i ę t n o ś c i a m i to oczyszczenie d u s z y z fantazji i wyobrażeń. N a m i ę t n o ś ć przyobleka się w formę p o n ę t n y c h obrazów. Tele wizja dostarcza naszej emocjonalności wiele form i osłabia i n t e l e k t u a l n e si ły człowieka. R o z u m p o w i n i e n b o w i e m ćwiczyć, poszukiwać, p o k o n y w a ć przeszkody, tak jak atleta trenuje swoje m u s k u ł y . " Antyczni filozofowie mawiali: „Człowiek jest tym, co je". Chodziło im przy tym o strawę duchową, a nie materialną. To, kim dany człowiek jest, zależy od ZIMA-2001 97 tego, co czyta, z kim się zadaje, do czego dąży. Telewizor proponuje tą s a m ą strawę milionom widzów. W t e n s p o s ó b ludzie tracą swoje niepowtarzalne ob licza, ponieważ zaczynają się coraz bardziej u p o d a b n i a ć do siebie, a właściwie do owego m o d e l u człowieka, o k t ó r y m w s p o m i n a ł cytowany już Marcin Król. Zbyt częste przebywanie p r z e d t e l e w i z o r e m u t r u d n i a później nie tylko skupienie się na poważniejszej lekturze, o czym pisał Condry, lecz r ó w n i e ż na modlitwie. Aktywne życie d u c h o w e w y m a g a rozważania, z a t o p i e n i a się w myślach, koncentracji uwagi, skupienia się na niewielu, lecz najbardziej istotnych kwestiach. Tymczasem telewizja wyrabia z widzach p o d ś w i a d o m e dążenie do zmiany w r a ż e ń oraz u t r a t ę kontroli n a d sferą sensoryczną. Bom b a r d o w a n a wciąż n o w y m i w r a ż e n i a m i d u s z a ludzka nie jest w stanie skon c e n t r o w a ć się na modlitwie. M o d l i t w a zaś jest c e n t r u m życia w e w n ę t r z n e g o i bez niej usycha wszelka wiara i d u c h o w o ś ć . Jak o d n a l e ź ć Boga w świecie, w którym telewizja - jak pisze Karl P o p p e r - „zastąpiła głos Boga"? N i e p r z y p a d k o w o a r c h i m a n d r y t a Rafaił p o r ó w n u j e agresję telewizji na d u c h o w e życie dzisiejszych s p o ł e c z e ń s t w do r o z p r z e s t r z e n i a n i a się p i a s k ó w Sahary. Pustynia rozszerza się na skutek w y g o d n i c t w a człowieka, który spro wadził w te rejony Afryki kozy. Te r o z m n o ż y ł y się szybko i niczym szarańcza opustoszyły o g r o m n e połacie k o n t y n e n t u . Ziemię, p o z b a w i o n ą wyjedzonej przez kozy trawy, u n o s i ł wiatr, pozostawiając b e z p ł o d n e k a m i e n i e . Obgryzio98 FRONDA 25/26 ne z kory d r z e w a usychały, p o w o d u j ą c w y m i e r a n i e oaz. „Jeśli p u s t y n i a Saha ra p o s u w a się z szybkością pięciu k i l o m e t r ó w w ciągu roku - kończy swój tekst a r c h i m a n d r y t a Rafaił - to telewizja w t r i u m f a l n y m m a r s z u kroczy po całej planecie, wysuszając o s t a t n i e ź r ó d ł a i s t r u m y k i , b r u d z ą c i zadeptując o s t a t n i e oazy d u c h o w o ś c i . W k r ó t c e (...) człowiek p o z o s t a n i e w świecie, jak w pustyni, obojętnej w o b e c wszystkiego i obcej dla w s z y s t k i c h . " MAREK KONOPKO John Condry. Karl Popper. Marcin Król „Telewizja. Zagrożenie dla demokracji". Wydawnictwo Sic! Warszawa 1996; Archimandrit Rafaił. Protojerej Aleksandr Szargunow. Cieorgij Szewkunow „Prawosławnaja cerkow' ob ekstrasiensach. NLO, tieliecielitieliach i okkultnych jawlieniach", Izdatielstwo „Daniłowskij Błagowiestnik", Moskwa 1 9 9 7 . ZIMA-2001 99 Z patniętniczka czeladnika podejrzeń MICHAŁ KLIZMA Mój kochany p a m i ę t n i c z k u ! Czy j e s t e ś w s t a n i e wyobrazić sobie uczucie, że k t o ś dokonuje inwazji na Twój mózg, że n a s t ę p u j e b r u t a l n e w t a r g n i ę c i e w Twoją p o d ś w i a d o m o ś ć , a Ty poddajesz się - jak powiedziałby p o e t a Wencel - „jak łatwa kobieta albo cielę w lesie"? Mój drogi, takiego w ł a ś n i e uczucia d o z n a ł e m oglądając film „Harry Angel". Mickey Rourke, grający w n i m głów ną rolę schizofrenicznego detektywa, gwałci w finałowej scenie swoją w ł a s n ą córkę w rytm u d e r z e ń bębnów, k t ó r e za o k n e m obskurnej sypialni towarzy szą o b r z ę d o m voo doo. U d e r z e n i a b ę b n ó w są coraz szybsze, ruchy frykcyjne detektywa również, tańczący Murzyni wpadają w t r a n s , m o n t a ż y s t a też, klat ki przyspieszają, migają, Murzyni, sypialnia, taniec, seks, krew, ryt, rzęch, co raz szybciej, szybciej, szybciej... jak szczytowanie p r z e d o r g a z m e m , jak kul minacja przed ekstazą. Z a n i m twarz dziewczyny wykrzywi grymas bólu, a e k r a n zaleje k r e w zarżniętego koguta, łapię się na tym, że tracę k o n t r o l ę nad d ź w i ę k i e m i o b r a z e m . N i e j e s t e m j u ż b e z s t r o n n y m w i d z e m , który c h ł o d 100 FRONDA 25/26 n y m o k i e m o b s e r w a t o r a przygląda się akcji, nie u l e g a m też ł a t w y m e m o c j o m pozwalając się łaskawie wzruszyć. Nie panuję j u ż n a d sytuacją - zaczynam być opanowywany. O d c z u w a m to jako z a m a c h i nagle d o ś w i a d c z a m , że wol ność działa tylko w j e d n ą s t r o n ę - jest w o l n o ś ć zapamiętywania, ale nie ma wolności z a p o m i n a n i a . Jak wiesz, mój kochany pamiętniczku, s p o r o w i e d z i a ł e m o wpływie prze kazu filmowego na p o d ś w i a d o m o ś ć . Myślałem, że w i e d z a o t y m i m p r e g n u je. P a m i ę t a m , ż e n i e k t ó r e f i l m y , n p . „ U r o d z o n y c h m o r d e r c ó w " 01iviera Stone'a, o g l ą d a ł e m z ciekawością badacza, analizując od działywanie obrazu na psychikę widza bardziej teoretycznie niż praktycznie, p o n i e w a ż b y ł e m pewny, że ś w i a d o m o ś ć istnienia m e c h a n i z m ó w wtłaczania uczyni m n i e n a ń o d p o r n y m . N i e z n a m y j e d n a k swoich granic, mój p a m i ę t n i c z k u . Nie wiem, czy p r z y p o m i n a s z sobie, że n o s i ł e m się z myślą n a p i s a n i a szki cu o dobrym przesłaniu, jakie wynika ze złych filmów - przy czym słów „do b r y " i „ z ł y " u ż y w a m nie w znaczeniu estetycznym, a m o r a l n y m . Po raz pierwszy myśl ta przyszła mi do głowy, kiedy p e w i e n mój znajomy, po obej rzeniu „Gorzkich g o d ó w " R o m a n a Polańskiego, stwierdził, że jest to najbar dziej p r o r o d z i n n y film, jaki widział w życiu. Polański p r z e d s t a w i ł chory związek dwojga ludzi, opierający się na eskalowaniu d o z n a ń e m o cjonalnych, zwłaszcza seksualnych, co d o p r o w a d z i ł o do infantylizacji, zezwierzęcenia, a w końcu do k o m p l e t n e j destrukcji łączą cych ich więzi, co znalazło swój finał w wystrzeleniu u k o c h a n e m u kuli p r o s t o w łeb. I n n e g o mojego znajomego z kolei, człowieka niewierzącego, kiedy oglądał scenę orgii w filmie Stanleya Kubricka „Oczy szeroko z a m k n i ę t e " , przeszedł dreszcz przerażenia, gdyż z r o u m i a ł nagle, że piekło istnieje - i to jest w ł a ś n i e wejście do piekła. Być może w czasach, gdy na ekranach ludzie mordują się m a s o w o bez mru gnięcia okiem, gdy zbrodnia budzi w nich tyle rozterek co rozdeptanie robaka, a pojęcia „wyrzutów sumienia" nie pamiętają nawet najstarsi mieszkańcy - poka zanie zła realnego, takim jakim jest, ze wszystkimi konsekwencjami, może przy nieść pozytywny wstrząs. Film „Zły p o r u c z n i k " , jak p a m i ę t a s z , s k ł o n n y b y ł e m u z n a ć za dzieło głę boko ewangelizacyjne, m i m o zawartych w n i m scen gwałtu na zakonnicy, świętokradztwa w kościele czy o s t r e g o d a w a n i a sobie w żyłę przez n a r k o m a ZIMA 2001 101 nów. W e d ł u g m n i e reżyser Abel Ferrara z a s t o s o w a ł m e t o d ę Dostojewskiego - jak najdroższego „ k u p o w a n i a " swojej wia ry przez danie jej p r z e c i w n i k o m możliwie największej liczby argumentów, aby jego t r i u m f n a d n i m i był na k o ń c u pełniej szy. Dostojewski wyciągnął k r a ń c o w e w n i o s k i z faktu, że C h r y s t u s był Bogiem, który pozwolił, aby Go bito, p o n i ż a n o , o p l u w a n o , a wreszcie u ś m i e r c o n o . Pisarz m ó w i ł , że jego wia ra nie jest dziecinna, gdyż przeszła przez ognisty piec zwąt pienia. Jak m a m y doświadczyć zbawienia przez Boga, jeśli wcześniej nie d o świadczyliśmy, że Go zabiliśmy? Mój drogi pamiętniczku, to ryzykowna metoda. Nie wiem, czy pamiętasz przypadek Jean-Paula. Gdy Nietzsche nie ogłosił jeszcze oficjalnie „śmierci Bo ga", ale wyrok czuło się już w powietrzu, Jean-Paul napisał „Mowę wypowiedzia ną przez umarłego Chrystusa ze szczytu kosmicznego gmachu o tym, że nie ma Boga". Owa wstrząsająca mowa, będąca przerażającą wizją absolutnej nicości metafizycznej, była fragmentem powieści pt. „Siebenkas" i zo stała w niej umieszczona jako koszmarny sen bohatera, który po przebudzeniu odnajduje się w świecie Bożego ładu i obietnicy zmartwychwstania. W swoim dziele „O Niemczech" z 1810 ro ku pani de Stael zamieściła ową m o w ę wyrwaną z kontekstu, bez adnotacji, że chodzi o koszmar zakończony szczęśliwym przebudzeniem. Na nic zdały się pro testy Jean-Paula. Od tej pory „Mowa..." stała się jego najsłynniejszym u t w o r e m (nie mającym wiele w s p ó l n e g o z całą jego p o z o s t a ł ą i ra czej z a p o m n i a n ą s p u ś c i z n ą literacką), a on s a m a w a n s o w a ł niemal na „Jana Chrzciciela" zwiastującego przyjście Nietzsche go. Jean-Paul pragnął, aby jego tekst był groźnym ostrzeżeniem przed niebezpieczeństwem oddalenia się od Boga. Pisał: „Gdyby kiedykolwiek moje serce stało się nieszczęśliwe i martwe, że zostałyby w n i m zniszczone wszystkie uczucia, które potwierdzają istnienie Boga, wówczas ten tekst wstrząsnąłby mną, uzdrowił m n i e i przywróciłby mi znów zdolność do uczuć." W b r e w intencjom pisarza jego m o w a pobudzała raczej krytyczne umysły XIX wieku do odkrywania przerażającej otchłani nicości, czyhającej u kresu każdego istnienia. M o w a ta po budziła Nervala do włożenia w usta Chrystusowi strasznych słów: „Nie ma Bo ga na ołtarzu, na którym jestem ofiarą". 102 FRONDA 25/26 Myślę sobie, mój drogi p a m i ę t n i c z k u , że z n i e k t ó r y m i w s p ó ł c z e s n y m i re żyserami jest o d w r o t n i e niż z J e a n - P a u l e m - że pasują do nich raczej s ł o w a g o e t h e a ń s k i e g o F a u s t a o sile, k t ó r a p r a g n ą c zła czyni d o b r o . C h r y s t u s zapo wiadał, że m u s z ą przyjść zgorszenia, lecz ostrzegał, że biada tym, przez k t ó rych te zgorszenia przychodzą. Jest jakąś niepojętą dla n a s a l c h e m i c z n ą ta j e m n i c ą p r o w i d e n c j o n a l n e p r z e m i e n i a n i e ludzkiego zla w d o b r o . Co n i e m o ż e być j e d n a k dla nas ż a d n y m u s p r a w i e d l i w i e n i e m . Podczas owej finałowej sceny „ H a r r y Angel" intuicyjnie w y c z u w a ł e m , że stało się coś złego, co wykracza poza r a m y filmu. Później d o w i e d z i a ł e m się, że podczas kręcenia owej sceny d o s z ł o do p r a w d z i w e g o g w a ł t u . M ł o d a ak torka żaliła się, że została p r z e d k a m e r a m i bez swojej zgody w y k o r z y s t a n a seksualnie. Opowiadała, jak czuje się wykorzystana i u p o d l o n a . Jej grymas nie był udawany. MICHAŁ KLIZMA ZIMA-2001 103 Prawdziwa walka jest walką na śmierć i życie. Mistrz karate Kenji Tokitsu mówił: „Kiedy chodzi o śmierć lub życie, szansę zwycięstwa ma ten, kto gotów jest umrzeć. Kiedy człowiek się boi, nie może odpowiednio reagować." ANTY DROGA DOMINIK CHMIELEWSKI Nie ma j e d n e g o s ł u p a z o g ł o s z e n i a m i w całej Polsce, na k t ó r y m c h o ć raz nie zawisło ogłoszenie o naborze, zapisach czy otwarciu nowej szkoły Kara te, Kung Fu czy Aikido. W s c h o d n i e s z t u k i walki, chociaż nie t a k p o p u l a r n e jak w p o ł o w i e lat 80-tych za s p r a w ą t r i u m f a l n e g o wejścia s m o k a - Bruce'a Lee na ekrany kin, nadal pozostają j e d n ą z głównych form fizycznej aktywności 104 FRONDA 25/26 dzieci, młodzieży i dorosłych. Sale t r e n i n g o w e zapełniają się r o k rocznie m ł o d y m i naśladowcami mistrzów, przy nie małej p o m o c y mediów, filmu, prasy, gier k o m p u t e r o w y c h . Rośnie liczba grup, w których m ł o d z i e ż p o d okiem m i s t r z a poznaje techniki walk. To z a i n t e r e s o w a n i e j e s t żywe na całym świecie. D a l e k o w s c h o d n i m i s t r z o w i e walk są podziwiani, wzbudzają za chwyt i pragnienie pójścia tajemniczą i n i e z n a n ą drogą w o j o w n i k a W s c h o d u . Jest to s p o w o d o w a n e brutalizacją w s p ó ł c z e s n e g o świata, r o s n ą c y m poczu ciem bezradności, zagrożenia, strachu. J e d n o c z e ś n i e p o p u l a r n o ś c i w s c h o d nich s z t u k walki ( n i e należy mylić s z t u k ze s p o r t a m i walki) towarzyszy wiel ka ekspansja nowych ruchów religijnych, filozofii neognostycznych promujących światopogląd o p a r t y na panteistycznych i m o n i s t y c z n y c h reli giach W s c h o d u , połączonych z o k u l t y z m e m i e z o t e r y z m e m z a c h o d n i m . Sta n o w i ą o n e niezwykle wielkie zagrożenie dla chrześcijaństwa, atakują bo w i e m w s a m o serce Objawienia Bożego zawartego w Piśmie Świętym. Czy w s c h o d n i e sztuki walki są d u c h o w y m z a g r o ż e n i e m dla m ł o d e g o pokolenia Polaków? Sztuka dla walki Umiejętność walki o p a r t a jest na w k o d o w a n y m w n a t u r ę istoty żywej in stynkcie o b r o n n y m . Już człowiek p i e r w o t n y wykorzystywał p r y m i t y w n e umiejętności walki w celu zdobycia pożywienia i o c h r o n y p r z e d z w i e r z ę t a m i . Początki wschodnich sztuk walki sięgają starożytnych cywilizacji Indii i C h i n . Historia Indii z o k r e s u p r z e d C h r y s t u s e m to n i e u s t a n n e konflikty i walki o władzę. Sprzyjało to p o w s t a w a n i u różnych form i narzędzi walki. Z czasem wyłoniła się kasta w o j o w n i k ó w Kshatriya, k t ó r a kultywując sztuki wojenne szybko stała się g r u p ą mającą największy prestiż i w ł a d z ę . Kasta Kshatriya była powiązana z b u d d y z m e m . Najstarsze w z m i a n k i o h i n d u s k i c h walkach bez b r o n i znajdują się w Sutrach z w c z e s n e g o i s t n i e n i a b u d d y z m u . Jest t a m opisana walka m i ę d z y księciem N a u d a , p r z y r o d n i m b r a t e m Buddy, a Devadattą, który był najprawdopodobniej z a z d r o s n y m k u z y n e m Buddy. Początki chińskich s z t u k walki wiążą się z legendą, k t ó r a m ó w i o poje dynku między Ż ó ł t y m C e s a r z e m a b o g i e m wojny Chiyou. Mieli oni walczyć między sobą o p a n o w a n i e n a d ś w i a t e m . Szczególnie dynamiczny o k r e s roz woju chińskich s z t u k walki rozpoczął się, kiedy 2 8 . p a t r i a r c h a b u d d y z m u , inZ1MA-200 1 105 dyjski m n i c h B o d h i d h a r m a , przybył do buddyjskiego klasztoru Shaolin. O b o k medytacji w b e z r u c h u nazywanej czan (po j a p o ń s k u zeń), d o d a ł obo wiązkową d y n a m i c z n ą formę medytacji - uczył walczyć. Niezwykle i n t e n sywny t r e n i n g dał m n i c h o m buddyjskim n i e s p o t y k a n e efekty w skuteczności bojowej. W XII wieku klasztory buddyjskie i taoistyczne zaczęły ze sobą wal czyć w celu zabezpieczenia swoich i n t e r e s ó w politycznych i gospodarczych. Mnisi z k l a s z t o r ó w taoistycznych stworzyli styl walki o p a r t y na wykorzysty waniu jing - esencji życia, qi - energii w e w n ę t r z n e j i shen - d u c h a w połącze niu z o d w z o r o w a n i e m r u c h ó w zwierząt. Kładli nacisk na p o k o n y w a n i e sil nych i gwałtownych t e c h n i k Shaolin, technikami miękkimi, zwinnymi i zachowującymi w e w n ę t r z n ą energię qi. Walcząc m i ę d z y sobą, m n i s i pozna wali wzajemnie swoje style walki, czego efektem było w z a j e m n e u z u p e ł n i e nie i w y m i a n a m e t o d , t e c h n i k i strategii walki. Z czasem style te p o d ogólną n a z w ą Kung Fu Wu Shu zaczęły rozprzestrze niać się na cały Daleki Wschód, gdzie mieszając się z i n n y m i o d m i a n a m i walk tworzyły systemy n p . na O k i n a w i e - karate, w Japonii - jujitsu i aikido, w Korei - tae kwon do. Dziś najbardziej r e p r e z e n t a t y w n y m i j a p o ń s k i m i s z t u k a m i walki są: kara te, kenjitsu, aikido. 106 FRONDA 25/26 Światopogląd W mgnieniu oka skontroluj wrogi umysł i poprowadź go zgodnie ze swą wolą prosto, w bok lub w dowolnym kierunku. Wejdź głęboko, tak mentalnie jak fizycznie, przekształć swe ciało w prawdziwy miecz i pokonaj przeciwnika (...). By zadać prze ciwnikowi niszczący cios, trzeba poznać zasady rządzące niebem i ziemią; umysł i cia ło muszą łączyć się z Najwyższym, a równowaga pomiędzy tym, co widoczne, a tym, co zakryte, musi być niezachwiana. Niebo, ziemia, człowiek łączyć się muszą w jedną zespoloną siłę. Morihei Ueshiba, założyciel stylu aikido Najważniejszym pojęciem dla każdej wschodniej sztuki walki jest Qi - energia w e w n ę t r z n a , d u c h o w a m o c . Światopogląd o p a r t y na wizji ener getyki świata s t a n o w i f u n d a m e n t i o d n i e s i e n i e nie tylko dla chińskich, ale i japońskich s z t u k walki. M i s t r z o w i e W s c h o d u nie znają r o z r ó ż n i e n i a m i ę d z y m a t e r i ą a energią - j e d n o pojęcie opisuje r ó w n o c z e ś n i e byt i proces, co sku tecznie uniemożliwia ścisłe definiowanie pojęć oraz procesów, czy to w sen sie logiki klasycznej, czy też p o p r a w n o ś c i m e t o d o l o g i c z n e j . C h i ń s k i e g o pi s m a się nie czyta, chiński alfabet się ogląda. D l a t e g o chińskie s ł o w a są obrazkami i sztuka ich w i e r n e g o t ł u m a c z e n i a polega na u n i k a n i u i n t e r p r e t a cji tekstu. Stąd tak często ludzie W s c h o d u używają analogii lub znaczenio wych opozycji. Wszystko ma istnieć dzięki przepływowi energii m i ę d z y d w i e m a wielki mi siłami yin i yang, k t ó r e są fazami wiecznego i cyklicznego r u c h u przyrody. Wszystko jest z m i e n n e i s t w a r z a n e n i e u s t a n n i e od początku. Siła yin jest de strukcyjna i osłabiająca, zaś yang buduje i w z m a c n i a . W z a j e m n e oddziaływa nie tych sił jest i n n e w czasie, a i n n e w p r z e s t r z e n i . W czasie - s t o p n i o w o tracąc swoje n a t ę ż e n i e p r z e c h o d z ą j e d n a w drugą, w p r z e s t r z e n i - w s p ó ł i s t nieją. Siły yin i yang uzupełniają się, pozostają w z g l ę d e m siebie w h a r m o n i i , a ich układ m o ż n a opisać jako stan w z a j e m n e g o p o b u d z a n i a i h a m o w a n i a . Tym wzajemnym o d d z i a ł y w a n i e m jest Tao - niedefiniowalny, wieczny i nie z m i e n n y proces świata. Energię Qi krążącą w świecie uczeni chińscy dzielą na trzy rodzaje: Nie biańską Qi, Z i e m s k ą Qi oraz Ludzką Qi. N i e b i a ń s k a Qi jest energią dociera jącą do ziemi b e z p o ś r e d n i o z k o s m o s u , w c h ł a n i a siłę yang b e z p o ś r e d n i o z p o ZIMA 200 I 107 wietrzą. Z i e m s k a i Niebiańska Qi w p ł y w a na Ludzką Qi, a człowiek, by być szczęśliwym, m u s i p o z o s t a w a ć w zgodzie z cyklami przyrody oraz u n i k a ć jej negatywnych wpływów. M o ż n a to osiągnąć jedynie przez rozwój Ludzkiej Qi. Człowiek jest s k o m p l i k o w a n y m s t a n e m energetycznym, s t r u m i e n i e m energii przepływającej między N i e b e m a Ziemią. N i e b i a ń s k ą Qi o c h a r a k t e rystyce yang człowiek p o b i e r a oddychając, n a t o m i a s t Z i e m s k ą Qi o c h a r a k t e rystyce yin z pożywienia. Gdy obie te energie są z r ó w n o w a ż o n e , człowiek jest zdrowy; gdy r ó w n o w a g a zostaje zachwiana, człowiek zaczyna c h o r o w a ć . Energia Qi płynie w człowieku w wielu m i l i o n a c h k a n a ł ó w na p o w i e r z c h n i i wewnątrz ciała i tworzy n o w e jakości energetyczne, energię u m y s ł u - Yi i energię d u c h a - Shen. Umiejętność e m a n o w a n i a energii Qi jest w ł a ś n i e przyczyną niejedno krotnie szokującej skuteczności w o j o w n i k ó w W s c h o d u . Aby atak był skuteczny, trzeba przejść specjalne przeszkolenie zwane Jing. Jest o n o istotą ogromnej siły i skutecznych u d e r z e ń . M o ż n a ją określić jako ukrytą energię, k t ó r ą posiadają siły przyrody i p r z e d m i o t y m a r t w e . Energia Jing jest w nich ukryta, dopóki nie z o s t a n ą w z b u d z o n e ze s t a n u spoczynku. Jing polega na połączeniu akcji u m y s ł u z siłą fizyczną mięśni. Daje to możli wość p r z e p r o w a d z e n i a skutecznej akcji technicznej. Z a s t o s o w a n i e energii we wnętrznej w walce jest j e d n ą z najbardziej zaawansowanych technik. Filozofia walki W czasie treningu ćwiczący powinien wyobrazić sobie, że jest na polu bitwy. Umysł musi wejść w wyobrażenie jak najbardziej realistycznej sytuacji śmiertelnego pojedyn ku. Ćwiczący musi wyobrazić sobie otaczających przeciwników, których celem jest za bicie go i jeśli nie chce być zabity, musi sam zabić. Anko Itosu, mistrz karate z Okinawy W s c h o d n i e sztuki walki w p o p u l a r n y m o d b i o r z e w i d z i a n e są często jako b r u t a l n e systemy bojowe. Przede w s z y s t k i m dlatego, że w b e z p o ś r e d n i m kontakcie uwidacznia się ich najbardziej z e w n ę t r z n y a s p e k t - walka wręcz. J e d n a k to tylko wierzchołek góry lodowej. Tym, co najważniejsze a niewi doczne, są ćwiczenia u m y s ł u kształtujące psychikę i d u c h a . D r o g a doskona lenia się to d u c h o w e r o z u m i e n i e s z t u k walki, jej jedności z otaczającym 108 FRONDA 25/26 Wszechświatem. Mistrzowie sztuki walki całkowicie zjednoczeni ze Wszech światem są nie do pokonania, p o n i e w a ż atak skierowany w ich s t r o n ę jest atakiem we Wszechświat, a Wszechświata nie da się p o k o n a ć . U m y s ł kształ t o w a n y jest w e d ł u g filozofii Tao i Zen. Kroczenie drogą Tao w s z t u k a c h walki przejawia się w d o s k o n a ł y m o p a n o w a n i u t r z e c h zasad. Z a s a d a zaniechania uczy, że należy się p o w s t r z y m y w a ć p r z e d p o c h o p n y m i r u c h a m i zakłócający mi n a t u r a l n y rytm ciała. Z a s a d a przyjmowania n a p o m i n a , że t r z e b a u w o l n i ć umysł od spraw błahych, z a p o m n i e ć o własnej osobie, stać się jak najbardziej p o d a t n y m na przyjmowanie b o d ź c ó w zewnętrznych, co pozwoli odkryć in tencje przeciwnika. Z a s a d a s p o n t a n i c z n o ś c i s p r o w a d z a się do połączenia od r u c h ó w p o d ś w i a d o m y c h ze ś w i a d o m y m i . Aby u k s z t a ł t o w a ć u m y s ł Tao a d e p t sztuki walki m u s i w szczególny s p o s ó b s k o n c e n t r o w a ć się na e l e m e n c i e wo dy, bo, jak pisał XI-wieczny m ę d r z e c w s c h o d u N a n Yeo: „(...) w o d a jest u s t ę pliwa, ale wszystko zwycięża. (...) Poddaje się przeszkodzie, bo ż a d n a siła nie m o ż e jej zatrzymać w d r o d z e do m o r z a . Zwycięża ustępując, nigdy nie ata kuje w s p o s ó b ogólnie znany, ale zawsze wygrywa o s t a t e c z n ą bitwę. Stając się jak woda, m ę d r z e c wyróżnia się p o k o r ą i obiera za zasadę b i e r n o ś ć - dzia ła przez nie działanie i podbija świat." O ile style walki z k l a s z t o r ó w taoistycznych kształtują u m y s ł w e d ł u g dro gi Tao, o tyle style buddyjskie z klasztoru Shaolin i style j a p o ń s k i e w szcze gólny s p o s ó b koncentrują się na filozofii Zen. O b i e te filozofie k s z t a ł t o w a n i a u m y s ł u w wielu współczesnych stylach walki t r a k t o w a n e są jako j e d n a dro ga doskonalenia się. Zen prowadzi do wyzwolenia d u c h a i ciała w wyniku specyficznego dzia łania. Ma być o n o s p o n t a n i c z n e i bezrefleksyjne. Zen jest w y z w o l e n i e m od ZIMA-2001 109 d u a l i z m u działania i myślenia, myśli b o w i e m tak s a m o jak działa. N i e j e s t to jednak a n t y i n t e l e k t u a l n a negacja myślenia. C h o d z i o działanie na d o w o l n y m poziomie fizyczno-duchowym, ale bez r ó w n o c z e s n e g o wysiłku, żeby to dzia łanie o b s e r w o w a ć czy k o n t r o l o w a ć z zewnątrz. Zen uczy, że zjednoczenie d u cha i ciała dokonuje się wtedy, gdy człowiek wyzbyty z emocji, p r a g n i e ń , od czuwania w ł a s n e g o „ja", całkowicie skupiony na „tu i t e r a z " osiąga s t a n pustki, nie myślenia. Gdy człowiek zaczyna rozmyślać, b u d o w a ć pojęcia, za traca się w n i m p i e r w o t n a ś w i a d o m o ś ć . N a u c z a n i e Zenu polega na s t a w i a n i u ucznia w o b e c problemów, k t ó r e ma rozstrzygnąć bez chwili z a s t a n o w i e n i a . Musi otworzyć się n a p i e r w o t n ą , s p o n t a n i c z n ą myśl. W t e d y jego o d p o w i e d z i b ę d ą błyskawiczne i b e z b ł ę d n e . M o ż n a to uzyskać p r z e z rozbijanie kategorii pojęciowych. Język Zenu jest o d w r ó c e n i e m logiki filozoficznej po to, by nie określać niczego, niczego nie definiować, tylko patrzeć, bez o s ą d u i i n t e r p r e tacji. Gdy u m y s ł osiąga s t a n całkowitego zjednoczenia, pojawia się we w n ę t r z n a m o c Qi. Jest to m o c , po której r o z b u d z e n i u człowiek staje się pa n e m swojego życia. Z mocy tej wyrasta wiele nadzwyczajnych sił, zdolności p a r a n o r m a l n e i okultystyczne. Na w y s o k i m s t o p n i u z a a w a n s o w a n i a w sztu kach walki pojawiają się o n e s p o n t a n i c z n i e . Na początku ćwiczenie tych technik ma zrelaksować i uspokoić ciało i u m y s ł . P o t e m pojawiają się i n n e cele: w z m a c n i a n i e ciała i u m y s ł u , k i e r o w a n i e energią, energetyczne zjedno czenie z w s z e c h ś w i a t e m , leczenie energiami, p r z e c z u w a n i e niebezpieczeń stwa, p o z n a w a n i e myśli innych, o p a n o w a n i e czasu i p r z e s t r z e n i , p a n o w a n i e nad żywiołami natury, oświecenie. Ważnym z a g a d n i e n i e m w k s z t a ł t o w a n i u u m y s ł u w o j o w n i k a na d r o d z e Tao i Zen jest pojęcie Tan Den. Jest o n o f u n d a m e n t a l n e dla wszystkich daleko w s c h o d n i c h s z t u k walki. Tan Den to c e n t r u m u m y s ł o w y c h i fizycznych sił człowieka, z którego e m a n u j e p o t ę ż n a m o c . Tan Den jest u m i e s z c z o n y w pod brzuszu, blisko miejsca, gdzie znajduje się ogólny ś r o d e k ciężkości ciała. J e s t to pojęcie, k t ó r e ma głęboki sens i w y m o w ę psychologiczno-filozoficzną. Wszystkie techniki w s c h o d n i c h s z t u k walki wyzwalane są z c e n t r u m Tan Den, którego u ś w i a d o m i e n i e sobie i o p a n o w a n i e staje się j e d n y m z p o d s t a wowych celów t r e n i n g u u m y s ł o w e g o . D o p i e r o w t e d y m o ż n a odkryć j e d n o ś ć z wszechświatem, z jego e n e r g i a m i i osiągnąć m a k s y m a l n ą s k u t e c z n o ś ć w walce. Jest to t e n s t a n u m y s ł u , który w Zen nazywany jest satori (oświece nie), w taoizmie - Tao, w b u d d y z m i e - Nirwana, a w h i n d u i z m i e - samandhi. 110 FRONDA 25/26 J e d n y m z głównych celów n a u k i w s c h o d n i c h s z t u k walki zawsze była umiejętność zabijania, p o m i m o kładzenia nacisku przez m i s t r z ó w na filozo fię pokoju i nieagresji. Przez wiele set lat s t a c z a n o walki, których koniec ob wieszczała śmierć j e d n e g o lub o b u przeciwników. Prawdziwa walka była wal ką na śmierć i życie. Mistrz karate Kenji Tokitsu m ó w i ł : „Kiedy chodzi o śmierć lub życie, szansę zwycięstwa ma ten, k t o g o t ó w jest u m r z e ć . Kiedy człowiek się boi, nie m o ż e o d p o w i e d n i o reagować." Trzeba dążyć do stanu, kiedy życie i śmierć są tylko pojęciami. W t e d y przestaje istnieć a n t a g o n i z m w o b e c przeciwnika, nie ma uczucia s t r a c h u czy nienawiści. Mistrz M a s u t a t s u O y a m a twierdził, że „gdy sztuki walki nie m a ją rywali na śmierć i życie, degradują się i stają się czymś w rodzaju tańca; w sali treningowej, z a m i a s t rzeczywistej siły, zaczyna rządzić polityka". Osta tecznym celem rozwoju u m y s ł u w sztukach walki jest k o n t r o l a u m y s ł u prze ciwnika, zawładnięcie jego wolą, p e w n o ś c i ą siebie i d u c h e m walki. J e d n y m z ważniejszych a s p e k t ó w rozwijania siły u m y s ł u w sztukach walki jest tre ning kata, czyli specjalnych kombinacji służących do walki z kilkoma prze ciwnikami. Przez t r e n i n g kata poznaje się strategię walki, z a s t o s o w a n i e tech nik z m a k s y m a l n ą ś m i e r t e l n ą skutecznością oraz u m i e j ę t n o ś ć k o n t r o l o w a n i a i eksplozji całej energii psychicznej i fizycznej w k i e r u n k u przeciwnika. Nie zwykle w a ż n y m jest n a s t a w i e n i e m e n t a l n e . Starzy m i s t r z o w i e uczą, by kata wykonywać bez odpoczynku. Po kilkudziesięciu p o w t ó r z e n i a c h jest się j u ż bardzo z m ę c z o n y m , nie m o ż n a s k o n c e n t r o w a ć się na ruchach. W tym sta d i u m zaczyna się d o p i e r o właściwy trening, który z m i e n i a psychikę i świa d o m o ś ć ćwiczącego. Gdy ćwiczy się w dalszym ciągu, d o c h o d z i się do s t a n u transowego, gdzie u m y s ł przestaje odbierać b o d ź c e z zewnątrz, w c h o d z i ZIMA-200 1 111 w s t a n p u s t k i , wyzbytego z myśli s t a n u wyzwolenia. N i e ma żadnych uczuć, emocji. Ciało wykonuje ruchy a u t o m a t y c z n i e , szybko i precyzyjnie, świado m o ś ć zostaje wyłączona. U m y s ł osiąga j e d n o ś ć d u c h a i ciała, j e d n o ś ć z ener gią Wszechświata. Warto zwrócić uwagę na jeszcze j e d e n e l e m e n t wyszkolenia i przygotowa nia u m y s ł u do walki. Chodzi o specjalnie szkolony wrzask - Kiai; głośny, ostry i gardłowy. Jest on połączony z a t a k i e m lub k o n t r a t a k i e m i p r z y p o m i n a skok zwierzęcia na u p a t r z o n ą zdobycz. Jest to skok z z a m i a r e m o s t a t e c z n e g o p o k o nania przeciwnika. Kiai służy w tym skoku wyłączeniu świadomości i wszel kich barier tkwiących w umyśle w trakcie wykonywania techniki śmiertelnej. Jest to skok, którego z a d a n i e m jest zabić. Atak wykonywany jest z maksymal ną skutecznością, z całkowitym wykorzystaniem sił fizycznych i psychicznych. Jeśli atak z Kiai nie u d a się, atakujący zdecydowany jest zginąć. Agresja W twych myślach musi być zawsze obecny twój przeciwnik, kiedy siedzisz, wsta jesz, lub idziesz, czy unosisz rękę. Gdybyś chciał użyć w walce ciosu karate, musisz być pewien, że cios ten będzie ciosem ostatecznym. Jeżeli masz jakiekolwiek wątpliwości, będziesz tym, który przegra. Mistrz G. Funakoshi Ważnym z a g a d n i e n i e m w o m a w i a n i u p s y c h i c z n o - d u c h o w e g o t r e n i n g u we w s c h o d n i c h sztukach walki jest p r o b l e m agresji, często n i e k o n t r o l o w a n e j i b a r d z o niebezpiecznej. Przygotowanie do realnej walki na ulicy o p a r t e jest, w większym lub mniejszym s t o p n i u , na t e c h n i k a c h wyzwalających agresję, złość, nienawiść, p o n i e w a ż d e t e r m i n a c j a u broniącego się m u s i być o wiele większa niż u napastnika, żeby miał s z a n s ę tę często b a r d z o b r u t a l n ą walkę wygrać. Agresja nieodłącznie towarzyszy t r e n i n g o w i w s c h o d n i c h s z t u k wal ki. Dążąc do s t a n u p u s t k i , bezrefleksyjności, kiedy ś w i a d o m o ś ć jest wyłączo na, równocześnie wyzwala się emocje całkowicie destrukcyjne i niebezpiecz ne dla psychiki. D o b r z e ilustruje to scena z t r e n i n g u p r o w a d z o n e g o przez „guru" w s c h o d n i c h sztuk walki, Bruce'a Lee. O p o w i a d a D a n Lee, u c z e ń Bruce'a: „Bruce Lee trzymał tarczę t r e n i n g o w ą w ręku, a ja k o p a ł e m z całych sił, ale 112 FRONDA 25/26 Bruce nie był zadowolony. 'Ty tylko udajesz - powiedział. - Myśl o czymś, czego nienawidzisz'. Zacząłem p o n o w n i e kopać, ale r e z u l t a t był taki s a m . W końcu Bruce p o d s z e d ł do m n i e i uderzył m n i e w twarz. Na chwilę zapo m n i a ł e m , że to Bruce Lee i wściekły r z u c i ł e m się na niego, z a ś m i a ł się: - 'To jest właśnie to, czego od ciebie ż ą d a m ' . " Agresja nie jest tylko efektem u b o c z n y m t r e n i n g u , ale w pierwszych la tach jest wręcz n i e o d z o w n y m w a r u n k i e m skuteczności s t o s o w a n i a t e c h n i k w walce. Japońscy m i s t r z o w i e karate m ó w i ą : „Karate nigdy nie atakuje p i e r w s z e " i jest to zgodne z rzeczywistością. Każdą akcję zaczyna się od r u c h u o b r o n nego, ale zaraz po n i m następuje kontratak, który ma na celu w y e l i m i n o w a ć ZIMA-200 1 113 przeciwnika z walki. Wybiera się miejsca, w k t ó r e u d e r z e n i e b ę d z i e najbole śniejsze, najbardziej niszczące. Z c z a s e m p r z e c i w n i k i e m staje się każdy czło wiek. Tomasz Kruszewski, były m i s t r z karate, był i n s t r u k t o r e m i kierowni k i e m sekcji karate: „Walka toczyła się b a r d z o szybko, każdy cios m ó g ł zadecydować o zdrowiu m o i m lub przeciwnika. N i e c z u ł e m bólu, gdy zwy ciężałem, z a m i e n i a ł e m się w m a s z y n ę , w y b i e r a ł e m miejsca, w k t ó r e u d e r z e nia sprawiałyby najbardziej dotkliwy ból. N a s y c e n i e s t r a c h e m przeciwnika m i a ł o w sobie coś p o t w o r n e g o , n a p a w a ł e m się n i m . Po p i e r w s z y m starciu było j u ż w i a d o m o czy walka jest wygrana." Dwie drogi Lecz byli także fałszywi prorocy między ludem, jak i wśród was będą fałszywi na uczyciele, którzy wprowadzać będą zgubne nauki i zapierać się Pana, który ich odku pił sprowadzając na siebie rychłą zgubę. I wielu pójdzie za ich rozwiązłością, o droga prawdy będzie przez nich pohańbiona. Z chciwości wykorzystywać was będą przez zmyślone opowieści, lecz wyrok potępienia od dawna na nich zapadł. 2 List św. Piotra 2, 1-3 Wschodnie sztuki walki są niewątpliwie j e d n ą z najlepszych propozycji w s z e c h s t r o n n e g o d o s k o n a l e n i a d u c h a i ciała. S t w o r z o n e przez m n i c h ó w i dla m n i c h ó w w klasztorach buddyjskich i taoistycznych, są j e d n a k p r z e d e wszystkim kwintesencją i najszybszą drogą do oświecenia w religiach Dale kiego W s c h o d u . Z a r ó w n o b u d d y z m jak i t a o i z m stanowiące f u n d a m e n t w s c h o d n i c h s z t u k walki są religiami p a n t e i s t y c z n y m i i m o n i s t y c z n y m i , od rzucającymi p o d s t a w o w e p r a w d y wiary chrześcijańskiej. J e d e n z najwięk szych z a c h o d n i c h m i s t r z ó w Zen Rosi Philip Kapleau podkreśla, że „ n a d r o dze Zen t r z e b a odrzucić Boga z e w n ę t r z n e g o w o b e c świata, P i s m o Święte, w które t r z e b a ślepo wierzyć, wiarę w i n d y w i d u a l n ą d u s z ę , (...) pozbyć się złudzenia, że cudza ofiara m o ż e z m a z a ć czyjś grzech, a n a s z e zbawienie m o że za nas osiągnąć zbawiciel". O s t a t e c z n y m celem praktyki Zen jest osiągnięcie zbawienia na ziemi, wła snym wysiłkiem, a nie dzięki łasce Bożej. Uzyskanie oświecenia zależy od szybkości zrywania, w m i a r ę swego zaawansowania, z r ó ż n y m i „złudzenia m i " . Stają się o n e coraz bardziej wyraźne wraz z r o z b u d z e n i e m w sobie ener114 FRONDA 25/26 gii wewnętrznej Qi otwierającej na n o w y rodzaj świadomości. Osiągając w t e n sposób coraz bardziej oświecony u m y s ł odkrywa się, że takie pojęcia jak Bóg-Stwórca, Osoba, Ojciec, n i e ś m i e r t e l n a dusza, są złudzeniami, i aby osiągnąć najwyższy stan świadomości, należy je wyrzucić z u m y s ł u i unicestwić. Profesor filozofii buddyjskiej na Uniwersytecie O t a n i w Kioto, D a i s e t z Teitaro Suzuki uważa, że „w chrześcijaństwie j e s t e ś m y chyba zbyt ś w i a d o m i obecności Boga, choć mówimy, że w n i m żyjemy, p o r u s z a m y się i jesteśmy. Zen chce, żeby n a w e t t e n o s t a t n i ślad ś w i a d o m o ś c i Boga uległ, o ile to m o ż liwe, zatarciu (...). Zen dąży do absolutnej wolności, n a w e t wolności od Bo ga". Również w t a o i z m i e o d r z u c a się pojęcie Boga chrześcijańskiego. Tao to skomplikowany s t a n energetyczny utrzymujący r ó w n o w a g ę dzięki d w ó m si ł o m Yin i Yang. „Bogiem" jest tutaj wszechogarniająca b e z o s o b o w a energia Qi. Aby doskonalić się we w s c h o d n i c h s z t u k a c h walki, t r z e b a przyjąć m o n i styczny i panteistyczny światopogląd w s p o s ó b bardziej lub mniej świadomy, ponieważ m i s t r z o w i e W s c h o d u są p r z e k o n a n i , że p r a k t y k a walki bez filozo fii buddyjskiej i taoistycznej nie istnieje. J u ż w starożytnych C h i n a c h statycz ne pozycje yogi zostały zastąpione d y n a m i c z n y m i pozycjami walki, j e d n a k re ligijna rola tych s z t u k była m e t o d y c z n i e k o n t y n u o w a n a w celu osiągnięcia ZIMA-200I 1(5 duchowej perfekcji. Ruchy w walkach W s c h o d u mają g ł ę b o k o filozoficzne ź r ó d ł o i w t e n s p o s ó b wiążą a d e p t a z filozofią. I s t o t ą s z t u k walki jest ich d u c h o w y wy miar. C h i ń s k i e i j a p o ń s k i e sztuki walki są a s p e k t e m fizycznym w s c h o d n i c h filozo fii, b r a m ą do d u c h o w e g o oświecenia, for m ą modlitwy. Tomasz Kruszewski: „Medytacja m i a ł a p r o wadzić d o b r u t a l n e g o u n i c e s t w i a n i a w ł a s n e go 'ja', własnej d u s z y i w ł a s n e g o s u m i e n i a , a wszystko po to, by zjednoczyć się z o t o c z e n i e m . Nie m ó w i o n o n a m o zabijaniu s u m i e n i a , ale o harcie ducha, bo nie technika, ale c h a r a k t e r decydował o zwycięstwie nad przeciwnikiem. Bezwzględność, k t ó r a m i a ł a miejsce p o d c z a s walki ro dziła się podczas medytacji. Cały czas budził się we m n i e n i e p o k ó j . " W s c h o d n i e sztuki walki n i o s ą za sobą nie tylko o k r e ś l o n y światopogląd, ale też pewien s y s t e m wartości etyczno-moralnych o p a r t y na b u d d y z m i e , taoizmie i konfucjanizmie, jakże różny w relacji do etyki chrześcijańskiej. D o s k o n a ł o ś ć e t y c z n o - m o r a l n a w wielkich religiach i filozofiach W s c h o d u p o lega na całkowitym pozbyciu się niewiedzy, wyjściu p o z a k o n t e k s t d o b r a i zła, Boga i szatana. M o r a l n o ś ć W s c h o d u wypływa z doświadczenia K o s m o su w jego nietrwałości i niesubstancjalności. M o r a l n o ś ć i etyka dla b u d d y s t y i taoisty nie są w a r t o ś c i a m i najwyższymi, a to dlatego, że człowiek jako oso bowe „ja" nie jest wartością najwyższą, jest jedynie z ł o ż o n y m s t r u m i e n i e m energii kosmicznej Qi, jest z e s p o ł e m czynników nietrwałych, p o z b a w i o n y c h p o d m i o t o w o ś c i , przenikniętych cierpieniem. O s o b a w r o z u m i e n i u religii i fi lozofii Dalekiego W s c h o d u jest iluzją, z której chcąc się wyrwać, t r z e b a d o prowadzić do zaniku świadomości o s o b o w e j . Krocząc d r o g ą Tao i d e a ł e m jest, gdy pierwiastki Yin i Yang są w r ó w n o w a d z e , dlatego trenujący sztuki walki nie p o w i n i e n być ani zbyt dobry, ani zbyt zły. C z ł o w i e k za d o b r y jest bez bronny, pozwala się wykorzystywać, myśląc o d o b r u innych z a p o m i n a o swo im w ł a s n y m . Człowiek p o w i n i e n u m i e ć na siłę o d p o w i e d z i e ć siłą. Jednocześnie na p o z i o m i e życia c o d z i e n n e g o w s c h o d n i e sztuki walki p r o mują wartości u n i w e r s a l n e dla w y z n a w c ó w każdej religii: s z a c u n e k i p o s ł u - 116 FRONDA 25/26 s z e ń s t w o dla starszych, s z a c u n e k dla rodziców i autorytetów, s k r o m n o ś ć . Należy zaznaczyć, że w historii w s c h o d n i c h s z t u k walki pojawiali się mi strzowie, którzy w szczególny s p o s ó b p r o p a g o w a l i w s w o i m n a u c z a n i u aspekt etyczno-moralny, uważając go za najważniejszą część drogi d o s k o n a lenia się w sztukach walki. Poszukiwanie h a r m o n i i ze W s z e c h ś w i a t e m i dru gim człowiekiem u w a ż a n e jest przez starych m i s t r z ó w za priorytetowy aspekt t r e n i n g u . Dzisiaj jednak, w epoce kryzysu wartości, na całym świecie obserwuje się wyraźne u t y l i t a r n e podejście do w s c h o d n i c h s z t u k walki, cha rakteryzujące się o d r z u c e n i e m ich wartości moralno-etycznych. Powstaje wiele szkół walki, k t ó r e koncentrują się tylko na u m i e j ę t n o ś c i „bicia się" i przemocy, ciesząc się wielką p o p u l a r n o ś c i ą i zdobywając coraz większą d o minację. Jest to szczególnie niebezpieczne, gdy w e ź m i e się p o d uwagę, że większość ćwiczących to dzieci i m ł o d z i e ż niedojrzała jeszcze emocjonalnie i duchowo. Ważnym i niepokojącym a s p e k t e m w s c h o d n i c h s z t u k walki jest „ubó stwienie" energii Qi. Na Zachodzie o w e energie w kręgach ezoterycznych na zywane są okultystycznymi, czyli tajemnymi, ze względu na to, że efekt ich działania m o ż n a zaobserwować, ale nie m o ż n a u d o w o d n i ć ich istnienia na ukowo. Wyzwalanie energii kosmicznych i psychicznych, otwierając się na n o wy rodzaj świadomości panteistycznej, stanowi istotę każdej sztuki walki Da lekiego W s c h o d u . Z a a w a n s o w a n i e w otwieraniu się na jej działanie powoduje ujawnianie się w umyśle zdolności parapsychicznych, które, z p u n k t u widze nia chrześcijańskiego, m o g ą stać się b e z p o ś r e d n i ą możliwością ingerencji sił demonicznych. Moce te potrafią się świetnie m a s k o w a ć za e w e n t u a l n y m i si łami natury, co potwierdza praktyka egzorcystów i duszpasterzy wszystkich wyznań chrześcijańskich z całego świata. Ostrzegają oni, że na p i e r w s z y m miejscu w ś r ó d wszystkich zniewoleń d e m o n i c z n y c h jest w c h o d z e n i e w świat okultyzmu - u b ó s t w i e n i e energii n i e w i a d o m e g o p o c h o d z e n i a . O k u l t y z m jest kontynuacją grzechu p i e r w o r o d n e g o , k t ó r y był n i e p o s ł u s z e ń s t w e m p o ł ą c z o n y m z p r a g n i e n i e m p r z e b ó s t w i e n i a s a m e g o siebie. Szcze gólnie niebezpieczny w t y m przypadku jest styl Aikido, k t ó r e g o założyciel Morihei Ueshiba wyraźnie przyznawał, że jego sztuka walki została mu ob jawiona przez d u c h y z głębi ziemi i jest efektem k o n t a k t u z siłami nadprzy r o d z o n y m i . Twierdził, że jego b ó s t w o o p i e k u ń c z e A m e - o n o - m u r o k o m o jest z r o d z o n e i u k s z t a ł t o w a n e przez króla smoków, j a k i m jest wielki s m o k RyoZIMA-2001 117 O. Ueshiba podkreślał, że każdy r u c h Aikido, który został mu objawiony, ma swój własny dźwięk, niczym mantra i jest w y r a z e m funkcji i zasady działania takiego lub innego b ó s t w a . D e m o n s t r o w a n y r u c h wyraża r ó w n i e ż cześć jego b ó s t w o m opiekuńczym. Istnieje jeszcze i n n a s t r o n a „ u b ó s t w i e n i a " energii rozwijanych na d r o d z e d o oświecenia w e w s c h o d n i c h s z t u k a c h walki. Medytacja w s c h o d n i a u n i e możliwia praktykę m o d l i t w y chrześcijańskiej. Wynika to z b a r d z o gwałtow nych rozproszeń, których przyczyną są tkwiące w umyśle, n i e u s t a n n i e uka zujące się w świadomości sceny z treningów, p e ł n e b r u t a l n y c h walk, śmiertelnych technik, o o g r o m n y m n a t ę ż e n i u agresji. Witold Kirmiel, były p r e z e s i dyrektor techniczny Polskiej Fundacji Aiki do: „(...) walka m o ż e stwarzać blokadę dla D u c h a Świętego, ja s a m przeży w a ł e m k o s z m a r n e sny, odcięte głowy, ręce, pojawiały się postacie, k t ó r e z n a m poprzez s t u d i o w a n i e s z t u k walki, to Strażnicy Progu - demony, wystę pujące w świątyniach buddyjskich, japońskich; samuraje poświęcają się tym istotom, a o n e mają ich w z m a c n i a ć i strzec. M i a ł e m przeczucie, że Strażnicy Progu chcą m n i e unicestwić. D e m o n y były wściekłe, p r a g n ę ł y mojej śmier ci." P o n a d t o u t r z y m y w a n y s t a n Zanshin, czyli s t a n u m y s ł u g o t o w e g o do sto czenia w każdej chwili śmiertelnej walki, powoduje, iż każdy n a p o t k a n y czło wiek uważany jest za potencjalnego wroga. Tomasz Kruszewski: „Zacząłem p a t r z e ć n a znajomych, p r z e c h o d n i ó w n a ulicy, jak na potencjalnych rywali. Moi bliscy dziwili się mojej n a d p o b u d l i wości, moje oczy zmieniły się tak, że ludzie bali się na m n i e p a t r z e ć . Byłem praktykującym katolikiem i wiedziałem, że te mechanizmy, k t ó r e wyzwalają we m n i e treningi, są złe i stoją w sprzeczności z d o k t r y n ą Kościoła. W trak cie walki i p r z e d walką tzw. p u s t y u m y s ł nie pozwalał mi na ż a d n ą refleksję, nie z a s t a n a w i a ł e m się, czy to wróg, czy bliźni. Po walce sytuacja wyglądała zupełnie inaczej, rodziły się w y r z u t y s u m i e n i a . " Zdobywanie mocy we w s c h o d n i c h s z t u k a c h walki, dzięki r o z b u d z e n i u energii w e w n ę t r z n e j Qi, ma d o p r o w a d z i ć w ostateczności do n o w e g o s t a n u świadomości „ o ś w i e c o n e g o " , który wyzwolił się z wszelkich dualizmów, za kazów i złudzeń, odkrywając, że ćwiczący jest p a n e m swojego życia. Celem wschodnich sztuk walki jest osiągnięcie całkowitej pewności siebie. „Twoja prawdziwa siła zależy tylko od ciebie - m ó w i mistrz karate M a s u t a t s u Oyama - rozwijając energię Qi, przekształcisz swoje w n ę t r z e ciała w broń, 118 FRONDA 25/26 sprawisz wzrost cudownej siły, przy użyciu której nic nie jest niemożliwe." Na tym poziomie sztuka walki daje spokój i ufność w zdolność k o n t r o l o w a n i a wła snego życia. Większość m i s t r z ó w W s c h o d u kroczy drogą zdobywania całkowi tej pewności siebie, pokładając w sobie całe zaufanie, wierząc w swoje nieogra niczone możliwości. A jest to już całkowitym zaprzeczeniem duchowej drogi chrześcijanina, drogi Ewangelii Jezusa Chrystusa. Ojcowie pustyni mówili, że na tym polega całkowite zwycięstwo szatana: człowiek p a d a ofiarą własnych złudzeń - j e s t e m doskonały, j e s t e m p a n e m siebie i swojego życia. Tu b a r d z o wyraźnie widać, jak te dwie drogi doskonalenia się, na najwyższym s t o p n i u wtajemniczenia, radykalnie różnią się od siebie. Pierwsza droga zmierza do całkowitej pewności siebie i pełnej kontroli n a d w ł a s n y m życiem, druga do dziecięcego zaufania Bogu i całkowitego powierzenia Mu swojego życia. W tej perspektywie propagowanie idei h a r m o n i i i światowego pokoju przez t r e n o wanie wschodnich sztuk walki jest dalekie od otwierania się na prawdziwy Po kój Serca, który jest d a r e m Boga dla każdego o d d a n e g o Mu i ufającego. W n i o s e k m o ż e być j e d e n : idea pokoju, k t ó r ą żyją m i s t r z o w i e i ich u c z n i o wie, jest tylko i n n ą formą idei wojny. DOMINIK CHMIELEWSKI WSPÓŁPRACA: AGNIESZKA PORZEZIŃSKA POWYŻSZY TEKST POWSTAŁ W RAMACH PROJEKTU „WIDZIALNE I NIEWIDZIALNE" WWW.WIDZIALNE.PL ZIMA-200 1 119 Potem poczuł ogień w brzuchu, zaczął tańczyć, wy krzykując imię Jezus. Wywracał meble, stół i wszystko, co było pod ręką. Trwało to prawie dwie godziny. Wreszcie upadł całkowicie wyczerpany, leżał jak mar twy. Obolały, zmęczony i wyczerpany wstał. Miał wi zję światła, które wypełniło go całego. Wypowiedział tylko osiem słów. STOs % RAFAŁ j. PORZEZINSKI Cala historia zaczęła się w Zielonej G ó r z e . D w u n a s t l e t n i W i t e k Kirmiel był dzieckiem niezwykle wrażliwym. Bolało go ludzkie cierpienie, b u l w e r s o wała p r z e m o c . P o s t a n o w i ł przeciwstawić się jej, lecz n i e z pozycji b e z b r o n nego i n a i w n e g o nastolatka, ale z pozycji siły. Wybrał judo. Po 2 latach u z n a ł je za zbyt p r y m i t y w n e i nieefektywne. Pod koniec lat 60-tych rozpoczął t r e n i n g i karate kyokushin, t r e n o w a ł wytrwale, ca- 120 FRONDA 25/26 ły czas czując p o w o ł a n i e do tego, by nieść p o m o c słabszym. W 1975 roku na j e d n y m z t u r n i e j ó w d o z n a ł p o w a ż n e j kontuzji kolana, wił się z bólu, p o t e m utykał. Diagnoza lekarzy była j e d n o z n a c z n a : koniec t r e n i n g ó w - nie ma p o w r o t u do Budo (sztuki walki). To był dla niego koniec świata, stracił r a d o ś ć życia i nadzieję na z o s t a n i e m i s t r z e m w s c h o d n i c h s z t u k walki. N i e stracił j e d n a k z a i n t e r e s o w a n i a filozofią W s c h o d u . Zaczął czytać l i t e r a t u r ę specjali styczną, pragnął doświadczyć sił n a d n a t u r a l n y c h , zetknął się z jogą, z buddy z m e m t y b e t a ń s k i m . Cztery lata po kontuzji n a d a r z y ł a się okazja, by z t y m p o z n a w a n y m przez książki ś w i a t e m s p o t k a ć się t w a r z ą w t w a r z . W i t o l d usły szał o j a p o ń s k i m mistrzu, który w ł a ś n i e przyjechał do Polski. Mistrz Iczi Mu ra (6 dan Aikido, 6 dan Iaido) z wielkiego świata w s c h o d n i c h s z t u k walki p r o wadził spotkania, szukając przy okazji przyszłych a d e p t ó w Aikido w Polsce. Kirmiel chodził na spotkania, był zafascynowany. Iczi M u r a , przekazując wie dzę ezoteryczną, m ó w i ł o ekologii i pokoju związanym z filozofią Aikido, p r e zentował sztukę o d d y c h a n i a i leczenia. W 1980 roku, o c z a r o w a n y wykłada mi, Witek odważył się prosić m i s t r z a o u z d r o w i e n i e kolana. Iczi M u r a położył ręce na chorej n o d z e , o d m ó w i ł g ł o ś n o buddyjską mantrę i „zdjął" c h o robę z nogi chłopca, tak jak inni zdejmują buty, bez najmniejszego wysiłku. Ból nigdy już nie wrócił, kontuzja nigdy się nie o d n o w i ł a , a w y d a r z e n i e to związało W i t o l d a Kirmiela z Aikido na n a s t ę p n e 15 lat. Odrzucaj natomiast światowe i babskie baśnie! Sam zaś ćwicz się w pobożno ści! Bo ćwiczenie cielesne nie na wiele się przyda; pobożność zaś przydatna jest do wszystkiego, mając zapewnienie życia obecnego i tego, które ma nadejść. ( l T m 4, 7-8) Witek szybko stał się jednym z najpilniejszych u c z n i ó w m i s t r z a Iczi Mury. Wyjechał doskonalić swe umiejętności do Uppsali w Szwecji. W 1986 roku był w pierwszej piątce polskich instruktorów, którzy odbierali z rąk mistrza czar ne pasy (1 dan). Ćwiczył coraz więcej i coraz intensywniej. N i e było dnia bez Aikido, także bez Iaido - walka o s t r y m m i e c z e m samurajskim stała się jego pa sją. Odwiedzał wiele klubów Aikido w całej Europie. Poszukiwał prawdy w fi lozofii założyciela Aikido, mistrza Morihei Ueshiby. Zgłębiał b u d d y z m Zen, m e dytował, poznawał Tao i I-ching, interesowała go mantra i misogi; wszystko to wydawało mu się wspaniałą, logiczną konsekwencją filozofii Aikido. ZIMA-200 I 121 Mniej więcej tym czasie d o s z ł a do niego niezwykła w i a d o m o ś ć ze Szwe cji. Jego mistrz, uzdrowiciel i niedościgniony wzór, Iczi M u r a , porzucił Aiki do i laido, zniszczył samurajskie miecze, rozwiązał grupy, k t ó r e p r o w a d z i ł . Stopień m i s t r z o w s k i Iczi M u r y w tym czasie był niezwykle wysoki, jego wta jemniczenie i wyszkolenie, t e c h n i k a i d u c h o w o ś ć stawiały go na r ó w n i z naj większymi m i s t r z a m i świata. Dla wielu jego u c z n i ó w to odejście s t a ł o się osobistym d r a m a t e m , stracili przewodnika, cel p r z e s t a ł być oczywisty. Kirmiel nie mógł pogodzić się z „dezercją" Iczi Mury. P r ó b o w a ł o t r z y m a ć drogą telefoniczną jakieś d o d a t k o w e informacje o s w o i m m i s t r z u ; bezskutecznie. Rozpoczął p r y w a t n e śledztwo w celu u s t a l e n i a motywów, jakie p o w o d o w a ł y Japończykiem. Niestety, napotykał na z m o w ę milczenia innych m i s t r z ó w w Szwecji. Ślad po m i s t r z u Iczi M u r a przepadł, nikt nie wiedział gdzie jest, co się z n i m stało. Ze s t r z ę p k ó w informacji wynikało, że m i s t r z zniknął na zawsze ze świata Budo, zmienił imię i przyjął chrzest. Witold Kirmiel rozpoczął p o s z u k i w a n i a n o w e g o m i s t r z a . N i e szukał d ł u go, był przecież świetnie wyszkolony. We Francji ćwiczył u m i s t r z a Tissier, 122 FRONDA 25/26 potem u innych dziesięciu) (w s u m i e japońskich mi s t r z ó w (od 6 dan wzwyż) we Francji i Belgii. W 1988 roku wyjechał na siedem miesięcy do Bostonu, do m i s t r z a Mitsunari Kanai (8 8 Iaido) Stał dan uczniem-synem, dan Aikido się czyli jego uczide- shi. Z jego rąk odbierał kolejne tytuły mistrzowskie. W 1989 roku powrócił do Polski ze s t o p n i e m wtajemniczenia (3 dan) Iaido pierwszą i Aikido. Założył prywatną szkołę Aikido w Polsce, został preze s e m i d y r e k t o r e m technicz n y m Polskiej Fundacji Aiki- do-AIKIKAI. N a d a l zgłębiał filozofię W s c h o d u i m e d y t o wał, rozpoczął praktykę Huny i białej magii. Poznawał tajni ki sztuki walki m i e c z e m samurajskim, był m i s t r z e m Ia ido. Trenował pięć różnych systemów walki mieczem. Między a d e p t a m i panuje zgo da, że techniki te szczególnie zmieniają psychikę. Wpływają na wszystkie sfery życia, są w stanie zmienić najwrażliwszego człowieka w d u m n e g o i p o z b a w i o n e g o u c z u ć wojownika. P o d o b n e owoce rodziła d r u g a życiowa pasja W i t o l d a - Aikido. W ś r ó d cere m o n i a ł ó w tej filozofii jest, między innymi, praktyka oczyszczenia się z w i n (misogi), podczas której adepci śpiewają do b ó s t w mantrując, medytując i d o skonaląc się w walce. Wszystko po to, aby o w ł a s n y c h siłach stać się człowie kiem doskonałym, p r z e b u d z o n y m i o ś w i e c o n y m . ZIMA-2001 123 Ten, kto odkryje sekret aikido, posiada wszechświat w sobie i może powiedzieć: ja jestem wszechświatem. Dlatego kiedy wróg stara się walczyć ze mną, stawia czoła całemu wszechświatowi, musi zniszczyć jego harmonię. (Morihei Ueshiba) Filozofia Aikido to zlepek różnych w s c h o d n i c h n a u k tajemnych, opartych na żywiołach świata, mających głęboki związek z b u d d y z m e m , s z i n t o i z m e m i omoto-kyo. Wszystkie sztuki walki W s c h o d u mają swoje k o r z e n i e w religiach pogańskich. D o b r y i skuteczny t r e n i n g m i s t r z a s z t u k walki to 4 do 5 godzin dziennie. Poprzez medytację, prędzej czy później, adepci zaczynają o d c z u w a ć jakąś p o t ę ż n ą siłę, k t ó r a płynie spoza nich. P o d o b n i e było z Kirmielem, otrzymał siłę n a d p r z y r o d z o n ą , potrafił s a m o i s t n i e p o d n o s i ć i o b n i ż a ć ciśnie nie krwi, u m i a ł walczyć z c z t e r e m a u z b r o j o n y m i p r z e c i w n i k a m i naraz, p o t r a fił s k o n c e n t r o w a ć się do t e g o stopnia, że trzy silne osoby nie m o g ł y o d e r w a ć go od ziemi. J e d n o c z e ś n i e stracił pokój, uczucie współczucia, p r z e b a c z e n i a i miłości. Pytania dotyczące s p r a w n a p r a w d ę istotnych, s e n s u i celu życia, cierpienia, zbawienia, p o z o s t a w a ł y w r a m a c h s y s t e m u filozofii w s c h o d n i c h bez odpowiedzi. Mistrz Aikido i Iaido był tak n a p r a w d ę m a ł y m , z a g u b i o n y m chłopcem, o b d a r z o n y m wielką, ale c u d z ą m o c ą . Pierwsza Prywatna Szkoła Aikido w Polsce rozwijała się wyśmienicie, Kirmiel p l a n o w a ł otworzyć kolejne Szkoły w Warszawie, Bydgoszczy, Świno ujściu. W tym czasie wziął ślub. Ż o n a szybko p o z n a ł a jego lęki, w y c z u w a ł a rozdrażnienie i niestałość, prosiła, by szukał oparcia w Kościele, by w s ł u c h a ł się w Ewangelie. J e z u s ze swoją historią, u k r z y ż o w a n i e m , p o s t a w ą baranka, był zaprzeczeniem i d e a ł ó w kodeksu samurajów, w k t ó r y m nie ma grzechu, d o b r a ani zła. J e z u s C h r y s t u s , z p e r s p e k t y w y założyciela Aikido M o r i h e i Ueshiby, był najmniej atrakcyjnym ze wszystkich proroków. N i e potrafił się bronić, więc nie m ó g ł być bogiem; m ó g ł jedynie b u d z i ć współczucie. Posta wa C h r y s t u s a była całkowitym zaprzeczenie wszystkiego, co Kirmiel przyj m o w a ł latami przez filozofię W s c h o d u . C h r y s t u s o w a p o k o r a była dla n i e g o odpychająca, J e z u s zaś jawił się jako anty-idol. Mistrz, który tak ł a t w o dał się 124 FRONDA 25/26 pokonać, nie mógł być m i s t r z e m . Wybór między n a u k ą J e z u s a C h r y s t u s a , która prowadzi na śmierć, a d r o g ą n i e p o k o n a n e g o wojownika, m i s t r z a Ueshiby, wydawał się być prosty. Dwa miliony ludzi na całym świecie u p r a w i a Aikido często nie wiedząc, że twórca tej sztuki walki przeżył w 1925 roku spotkanie, k t ó r e opisał w t e n sposób: „Nagle ziemia zadrżała, złoty o p a r wytrysnął z niej i p o c h ł o n ą ł m n i e . Poczułem się p r z e m i e n i o n y w z ł o t ą p o s t a ć . Nagle z r o z u m i a ł e m n a t u r ę stwo rzenia." Ueshiba został całkowicie zelektryzowany i o w ł a d n i ę t y przez o w ą wizję. Po tym widzeniu uważał siebie za wcielenie g n i e w n e g o b ó s t w a wojen nego Tajikara-ono-mikoto, czyli d e m o n a , j e d n e g o z z a s t ę p ó w Lucyfera, wy gnanych z nieba po walce z M i c h a ł e m A r c h a n i o ł e m . Nie każdemu duchowi wierzcie, lecz badajcie duchy czy są od Boga. (U 4,1) Morihei Ueshiba (1883-1969) był wojownikiem, samurajem, s z a m a n e m i kapłanem shinto. Był przekonany, że jego b ó s t w a opiekuńcze: A m e - n o - m u rokomo i Tajikara-ono-mikoto zechciały mu złożyć wizytę, że zawładnęły n i m w czterdziestym roku życia. Jak s a m w s p o m i n a , został całkowicie o w ł a d n i ę t y przez wizję rozbijającą umysł w drzazgi, ale po otrząśnięciu się z szoku stwierdził u siebie n a d l u d z k ą siłę. U e s h i b a wielokrotnie mówił, że została mu objawiona sztuka walki, tzw. sztuka boskiego ładu wszechświata, będąca efektem jego k o n t a k t u z n a d p r z y r o d z o n y m i silami, d u c h a m i z głębi ziemi. Twierdził jednocześnie, że jego b ó s t w o opiekuńcze A m e - n o - m u r o k o m o jest zrodzone i u k s z t a ł t o w a n e przez króla smoków, s m o k a Ryu-O. To jest piekło źródło p o n a d n a t u r a l n e j mocy ojca Aikido tkwi głęboko w okultyzmie. Niech nie znajdzie się u ciebie taki, który przeprowadza swego syna, czy swoją córkę przez ogień, ani wróżbita, ani wieszczbiarz, ani guślarz, ani czarodziej, ani zaklinacz, ani wywoływacz duchów, ani znachor, ani wzywa jący zmarłych; gdyż obrzydliwością dla Pana jest każdy, kto to czyni, i z po wodu tych obrzydliwości Pan, Bóg twój wypędza ich przed tobą. Bądź bez skazy przed Panem Bogiem twoim. (Pwt 18, 10-13) ZIMA2001 125 Do końca życia nikt nie pokonał Ueshiby. M i m o że ważył zaledwie 60 kilo przy 150 cm wzrostu, siedmiu silnych mężczyzn nie było w stanie przesunąć go nawet o mili metr. W jednej chwili był w stanie rzucić o ziemię na w e t d w u n a s t u przeciwników. J e d n y m palcem przytrzymywał na podłodze trzech silnych męż czyzn. Ludzie, którzy go znali, mówili: „Ueshiba często uśmiechał się, ale kiedy wykonywał ćwiczenia z kijem lub z mieczem, nie był już istotą ludzką, lecz i n s t r u m e n t e m wielkiego ducha Aiki (Ame-no-murakomo). Jego oczy miotały błyskawice, energia promieniowała z jego ciała, wszystko zamierało w bezruchu." Jednak w dniu swej śmierci zniewo lony mistrz przyznał, że jest dopiero na samym początku drogi. Nie w i a d o m o , czy to zdanie, czy m o ż e m o d l i t w a , k t ó r ą każdego d n i a Ma ria Kirmiel o d m a w i a ł a w intencji n a w r ó c e n i a męża, sprawiła, że Witold zgo dził się pójść na rekolekcje ewangelisty Billa G r a h a m a . 21 m a r c a 1993 roku, w czwartym d n i u rekolekcji, o k o ł o godziny 21.00, Witold usłyszał o tym, jak J e z u s C h r y s t u s powiedział d o N i k o d e m a , ż e m u s i n a r o d z i ć się n a n o w o . N i e wiedział, jak r o z u m i e ć te słowa, ale wiedział, że są s k i e r o w a n e do niego. Wy szedł do p r z o d u i powiedział: „ M o d l i ł e m się z b u d d y s t a m i , z w y z n a w c a m i różnych religii, s z u k a ł e m Boga i nie znalazłem, ale jeżeli J e z u s C h r y s t u s , wchodząc do m e g o serca, jest w stanie uczynić coś wyjątkowego, j e s t e m go t ó w zrezygnować z wszystkiego, co m a m i pójść za N i m " . Kirmiel stanął pewnie, m o c n o i p o w t a r z a ł : „Jezu, weź moje życie, o d m i e ń je. Bądź m o i m P a n e m " . Wówczas jakaś niezwykła siła weszła w niego, p o c z u ł m o c , nie p o przez s a k r a m e n t , spowiedź, medytację, ale dzięki swojej decyzji. Od t e g o dnia ktoś niewidzialny kierował jego k r o k a m i . C z u ł czyjąś świętą o b e c n o ś ć w klubie, na ulicy, w d o m u , ku s w e m u z a ż e n o w a n i u , n a w e t w łazience. Z o na zauważyła w n i m o g r o m n ą z m i a n ę , był spokojniejszy i pogodniejszy. Kluby p r o s p e r o w a ł y b a r d z o dobrze, p r o w a d z i ł nadal szkolenia Aikido, uczył policję i brygady antyterrorystyczne, m i a ł sławę, czuł się spełniony. Wiedział, że rodzi się w n i m jakiś n o w y n i e z n a n y spokój. Kilka d n i po reko lekcjach, na początku maja, poczuł, że jego k u d ł a t y d u c h nie daje mu spoko ju. Wziął j e d e n ze swoich samurajskich mieczy i ruszył na wielogodzinny t r e 126 FRONDA 25/26 ning. Biegł w las, coraz głębiej i głębiej, ścinał drzewa, używając najbardziej wyrafinowanych t e c h n i k walki m i e c z e m . Skakał z miejsca na miejsce, wyda wał okrzyki, był jak w t r a n s i e przez blisko trzy godziny. Wreszcie u p a d ł bez sił i zaczął krzyczeć do Boga, błagając o p o m o c : „Panie, zrób coś w m o i m ży ciu. Z r ó b coś tak, bym nie miał cienia wątpliwości, że j e s t e ś m o i m P a n e m . " Wiedział, że nie ma w sercu spokoju, czuł o g r o m n e w e w n ę t r z n e rozdarcie, konflikt. Trwała walka o W i t o l d a Kirmiela. Przeto wyjdźcie spośród nich, mówi Pan, i nie tykajcie tego co nieczyste, a ja was przyjmę. (2Kor 6,17) Kilka dni później, 17 maja, t u ż p r z e d wyjściem na trening, nagle o czwar tej po p o ł u d n i u , p o w i e t r z e w m i e s z k a n i u Kirmielów s t a ł o się gęste. W i t o l d poczuł w d o m u czyjąś fizyczną o b e c n o ś ć . Z a w o ł a ł żonę. Oboje czuli, że w mieszkaniu dzieje się coś dziwnego. Jakaś, na w p ó ł widzialna siła, zbliża ła się do niego. Ten dzień miał na zawsze z m i e n i ć jego życie. Nagle p o c z u ł m o c n y cios w żołądek, u p a d ł na kolana i zaczął m o d l i ć się i m p u l s y w n i e , w s p o s ó b całkowicie spontaniczny, m o d l i ł się g ł o ś n o r ó ż n y m i językami, języ kami, których nigdy nie słyszał i nie znał. Wiedział, że chwali Boga i wiedział również, że dzieje się to p o z a n i m . Był ś w i a d o m , ale po raz pierwszy w życiu nie miał kontroli n a d s w o i m ciałem. Całe fragmenty Biblii wypływały z nie go jak p o t o k i . Chwalił Boga w językach afrykańskich, niezidentyfikowanych i po polsku, cytując długie w e r s e t y P i s m a Świętego. C h o ć wiedział, że dzie je się jakieś wielkie d o b r o , usiłował to p o w s t r z y m a ć , ale n i e m ó g ł . Kilkakrot nie wylewał w o d ę na głowę, b e z s k u t e c z n e , r ę k a m i u s i ł o w a ł p o w s t r z y m a ć swój język, ale t e n wyrywał się i dalej chwalił Boga. N i e wiedział, jak się za chować, był o t o c z o n y jakąś d z i w n ą mgłą, jego ciało jakby n i e istniało, n i e czuł go. P o t e m poczuł ogień w b r z u c h u , zaczął tańczyć, wykrzykując imię Je zus. Wywracał meble, stół i wszystko, co było p o d ręką. Trwało to p r a w i e dwie godziny. Wreszcie u p a d ł całkowicie wyczerpany, leżał jak martwy. O b o lały, zmęczony i wyczerpany w s t a ł . Miał wizję światła, k t ó r e w y p e ł n i ł o go ca łego. Wypowiedział tylko o s i e m słów: ZIMA-200] 127 J e z u s mnie, C h r y s t u s p o k o n a ł p o w o ł a ł mnie, o d d z i e l i ł mnie. Tego dnia Biblia stała się dla niego realna. W y d a r z e n i e sprzed d w ó c h ty sięcy lat, o p i s a n e w Dziejach Apostolskich, s t a ł o się jego u d z i a ł e m . Bóg zstą pił i d o t k n ą ł go. Przez trzy d n i nie m ó g ł pracować, wydał dyrektywy w klu bie i w d o m u zastanawiał się n a d tym, co zaszło. Co jakiś czas d u c h wracał, przychodził jak wiatr, wypełniał go ś p i e w e m i m o d l i t w ą , p o t e m o d c h o d z i ł . Serce samuraj skie p ę k ł o na tysiąc kawałków. O b u d z i ł a się w n i m litość, m i łość, współczucie, nadzieja. A nadzieja zawieść nie może, ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany. (Rz 5,5) Czwartego dnia, p o powrocie d o klubu, Witold o d p r o g u rozpoczął zmia ny. Zerwał zdjęcie Ueshiby, p r z e d k t ó r y m kłaniali się uczniowie, zabronił od dawać cześć m i e c z o m i s y m b o l o m . P r ó b o w a ł z m i e n i ć zasady S z t u k Walki Wschodu, by przystawały do chrześcijańskiego d u c h a . Po s i e d e m n a s t u latach zgłębiania sztuk walki zaczął zastanawiać się, dokąd zmierzał. Czuł przera żenie. Chciał p o z n a ć J e z u s a jak przyjaciela, nie p o t r z e b o w a ł wiedzy o N i m , ale Jego wskazówek. Z o r i e n t o w a ł się, że n a u k i m i s t r z ó w są s p r z e c z n e z chrześcijaństwem. Wielu jego u c z n i ó w było zgorszonych, j e d e n z i n s t r u k t o r ó w odszedł. P o m i m o to klub działał p r ę ż n i e - n o w i członkowie, wywiady w prasie, kolejne propozycje założenia n o w y c h o ś r o d k ó w Aikido z całej Pol ski. Witold w d u c h u dziękował Bogu, że błogosławi m u , że p o z w a l a utrzy m a ć rodzinę z pracy w klubie. Ale w e w n ę t r z n y głos o d p o w i a d a ł n a t y c h m i a s t : „To nie jest ode M n i e ! Moją wolą jest, byś porzucił klub i p o s z e d ł za M n ą . " Tak się stało. Witold z a m k n ą ł klub, zrzekł się t y t u ł ó w organizacji, w t y m tytułu prezydenta Polskiej Federacji Aikido i jej d y r e k t o r a t e c h n i c z n e g o . Te go s a m e g o d n i a o t r z y m a ł telefon z Tubingen z z a p r o s z e n i e m na k u r s biblij ny. Wyjechał na niego wraz z żoną. Całkowicie o d d a ł się C h r y s t u s o w i , za m k n ą ł klub, wyjechał z kraju, zaczął głosić Ewangelię w N i e m c z e c h . J e d n a k wciąż nie był całkowicie spokojny, nie m ó g ł spać, śniły mu się demony, ucię te nogi, ręce, głowy. To wszystko, co przez 17 lat było c o d z i e n n y m pokar- 128 FRONDA 25/26 m e m dla m i s t r z a Aikido i Iaido, u p o m i n a ł o się o jego d u s z ę . D e m o n mścił się na n i m za p r ó b ę ucieczki, starał się go zastraszyć. Wizje okrucieństwa, postacie strażników progów, d e m o n ó w ze świątyń b u d dyjskich, świątyń Shaolin, często przy p o m i n a ł y mu o sobie, nie tylko we śnie. Kirmiel p o s z e d ł d o swego d u c h o w e g o opie kuna. Był zagubiony, ale wiedział, że r a t u n e k jest tylko w Jezusie. Usłyszał od p a s t o r a , że są jeszcze rzeczy, k t ó r e wiążą go z jego przeszłością. C h o d z i ł o nie tylko o miecze, setki książek o walkach W s c h o d u , o dyplomy i certyfikaty z Japonii, ale także o realną więź zawiązaną p o m i ę d z y n i m a b ó s t w a m i opiekuńczymi, d e m o n a mi jego mistrzów. Każdy z kolejnych m i s t r z ó w j a p o ń s k i c h p o w i e r z a ł go swo j e m u uczniowi, jakby oddając go w o c h r o n ę , a praktycznie w n i e w o l ę d e m o n ó w walki, wojny, śmierci, samobójstwa. Choćby wasze grzechy były jak szkarłat, nad śnieg wybieleją; choćby czer wone jak purpura, staną się jak wełna. (Iz 1, 18) Witold rozpoczął trzydniowy p o s t w intencji całkowitego z e r w a n i a tych chorych relacji. Po poście, wraz z p a s t o r e m , przystąpił do m o d l i t w y o uwol nienie, wiedział, że m u s i o d d a ć się Bogu w s t o %, a nie w 99, jak do tej p o ry. Podczas modlitwy, po z a p r o s z e n i u D u c h a Świętego, w y z n a n i u grzechów, D u c h dał Witoldowi światło na relacje i wpływy, jakie wywarł s z a t a n w jego życiu. Z p r z e r a ż e n i e m zobaczył w jak wielkim u z a l e ż n i e n i u p o z o s t a w a ł . Z o baczył, że bycie s y n e m - u c z n i e m m i s t r z a Sensei Kanai naznaczyło go pieczę cią o d d a n i a d e m o n o w i . Z p e ł n ą żarliwością u z n a ł za grzech wszystkie lata treningów. Przez dwie godziny wyrzekał się kolejnych duchów. O w e s t w o r y wychodziły z g ł o ś n y m krzykiem, krzykiem słyszalnym nie tylko p r z e z Kirmiela, lecz także przez pastora, krzykiem, który r o z b r z m i e w a ł jeszcze na ZIMA-200 1 129 d ł u ż s z ą chwile po ich wyjściu. Na k o l a n a c h W i t o l d wyrzeka! się więzi z de m o n a m i związanymi z kolejnymi m i s t r z a m i . Wyszedł z niego d u c h śmierci, nienawiści, d u c h samobójstwa. M o d l i t w a t r w a ł a p o n a d dwie godziny. W i t o l d wyrzekł się wszystkiego i został u w o l n i o n y od sił d e m o n i c z n y c h . Po tej m o d l i t w i e ruszył do Polski. Z e b r a ł wszystkie rzeczy, k t ó r e wiązały go z przeszłością - miecze, noże, książki, k i m o n a , w s p a n i a ł e certyfikaty m i strzowskie z Japonii, licencje - i położył je s t o s . N a s t ę p n i e wszystko spalił. W t e d y odzyskał p e ł n y spokój. Witold Kirmiel m i e s z k a dziś w S t a n a c h Zjed noczonych, w małej wiosce w Teksasie. Robi t o , co chciał robić, gdy m i a ł 12 lat - p o m a g a l u d z i o m . O p o w i a d a im o Jezusie. RAFAŁ J. PORZEZIŃSKI LIST WITOLDA KIRMIELA DO AIKIDOKÓW MOŻNA PRZECZYTAĆ NA STRONIE INTERNETOWEJ: WWW.WIDZ1ALNE.PL. 130 FRONDA 25/26 Wiara w reinkarnację sprawiła, że przestałem w ogóle przejmować się cierpieniem bliźnich, ponieważ byłem przekonany, że tragedie i niedole ludzkie są wynikiem grzechów z poprzedniego życia. Obojętność i znieczu lica opanowały moje serce. Uzasadniałem moje postę powanie wiarą w to, iż jeżeli pomógłbym człowiekowi w kłopotach, to w następnym życiu i tak będzie mu siał spłacić swój „dług". Nie pomagając mu przyspie szam proces oczyszczenia duszy, czyli dokonuję dobre go uczynku. Czy to jest miłość? PEDAGOGIKA SZATANA SERGIUSZ 0. J e s t e m p r z y k ł a d e m człowieka, k t ó r y p r z e z p i e r w s z e 21 lat swojego życia był wychowywany wedle z a m i a r ó w diabła. N i e będąc ochrzczony, w wieku sześciu lat zauważyłem, że m o i rodzice zmieniają kolor ciała. P a m i ę t a m jak 132 FRONDA 25/26 p o d s z e d ł e m do mojego ojca i z a p y t a ł e m : „Tatuś, dlaczego j e s t e ś p o m a r a ń c z o wy? A teraz dlaczego jesteś b ł ę k i t n y ? " Mój ojciec b a r d z o się m a r t w i ł . Podej rzewał, że j e s t e m chory psychicznie. Moje pytanie wynikało z faktu, że zaczą łem widzieć aurę (inaczej: Tumo, Prana, Ci lub Ki), k t ó r a z m i e n i a swoje zabarwienie w zależności od sytuacji psychofizycznej człowieka. N i e z r o z u miany przez otoczenie (nie tylko rodziców, także przez kolegów) z a m k n ą ł e m się w sobie i p o p a d ł e m b a r d z o szybko w k o m p l e k s wyższości. Dlaczego? Po nieważ s t o p n i o w o doskonaląc zdolności parapsychiczne m o g ł e m wiedzieć i widzieć u innych to, co dla nich samych było nie d o s t r z e g a l n e . S k u p i ł e m się na głosie w umyśle, który i n s t r u o w a ł m n i e , w jaki s p o s ó b rozwijać te u m i e jętności do entej potęgi. Głos ten gwarantował, że, w ostateczności, osiągnę miłość i radość, której tak b a r d z o mi brakowało. Była to forma przyswajania wiedzy, k t ó r a powoli, subtelnie, przeistaczała się w żądzę władzy. Im b y ł e m starszy, tym częściej zamykałem się w pokoju na długie godziny i p r a k t y k o w a ł e m medytację b u d dyjską o p a r t ą na asanach (system jogi). Uczyłem się od tajemniczego głosu technik oddychania, p a n o w a n i a n a d ciałem, aby w ostateczności rozwinąć tzw. m o c e siddhi (nazwa h i n d u s k a określająca m o c e n a d l u d z k i e osiągane przez techniki medytacji O r i e n t u ) . Tym g ł o s e m wydawał się być Bóg... ILUSION Dzień w dzień s t a w a ł e m się coraz większym potworem, aby w wieku 15 lat osiągnąć m o c czytania w myślach, bioenergoterapii, techniki zabijania na od ległość, techniki a u t o h i p n o z y i inne, o których nie ma s e n s u w s p o m i n a ć . Największą wygraną s z a t a n a było to, iż wadliwie i n t e r p r e t o w a ł e m pojęcie dobra i zła. Byłem wychowywany w p r z e k o n a n i u , że świat jest relatywny, a prawa n i m rządzące z m i e n n e . U w a ż a ł e m , że dla j e d n e g o człowieka słusz ne jest picie wódki, dla drugiego nieograniczony seks, a dla jeszcze i n n e g o post i modlitwa. Każdy ma swoje potrzeby i ma p r a w o je zaspakajać - póki Z I M A 2001 133 inni nie widzą... i się nie gorszą? Wiara w reinkarnację sprawiła, że przesta ł e m w ogóle przejmować się cierpieniem bliźnich, p o n i e w a ż b y ł e m przeko nany, że tragedie i niedole ludzkie są w y n i k i e m g r z e c h ó w z p o p r z e d n i e g o ży cia. O b o j ę t n o ś ć i znieczulica o p a n o w a ł y moje serce. U z a s a d n i a ł e m moje p o s t ę p o w a n i e wiarą w to, iż jeżeli p o m ó g ł b y m człowiekowi w k ł o p o t a c h , to w n a s t ę p n y m życiu i tak będzie m u s i a ł spłacić swój „ d ł u g " . N i e pomagając mu przyspieszam proces oczyszczenia duszy, czyli dokonuję d o b r e g o uczyn ku. Czy to jest miłość? W wieku 16 lat d o k o n a ł e m kolejnego wyboru, który jeszcze bardziej p o głębił moją depresję. Jako buddysta, czyli o s o b a wierząca, że o s t a t e c z n y m szczęściem i celem jest o d e r w a n i e się od rzeczywistości i osiągnięcie s t a n u pustki myślowej, p o r z u c i ł e m tę drogę i zacząłem czcić m o c e zła (które niby miały się równoważyć z m o c a m i d o b r a ) . Dlaczego? Ponieważ zło d a w a ł o mi upragnioną, n a t y c h m i a s t o w ą satysfakcję - władzy i prestiżu. O n e zaś zastępo wały w m o i m c h o r y m sercu brak akceptacji ze s t r o n y ludzi m n i e otaczających. Potrafiłem leczyć w spektakularny s p o s ó b choroby nieuleczalne w medycynie konwencjonalnej. Potrafiłem z r o z u m i e ć p o t r z e b y emocjonalne i uczuciowe ludzi poprzez wysoko rozwiniętą e m p a t i ę . Praktykowałem okultyzm pośred ni (kartomancję, spirytyzm, ezoterykę), o d d a w a n i e czci szatanowi, nie będąc tego świadomym. Posiadałem możliwości, których prawdziwy Bóg nie chciał mi dać. Szatan zadbał, aby stało się inaczej! Pogrążałem się coraz bardziej w paraliżującym s m u t k u , który zżerał m n i e od środka. Im więcej dokonywa łem czynności magicznych, t y m silniej zaciskała się pętla na m o i m gardle. REDEMPTOR Któregoś dnia p o p a t r z y ł e m na siebie w lustrze. Byłem blady, moje oczy wyglądały jak szparki, ręce drżały jak u alkoholika, a moja t w a r z wyrażała p r z e d ś m i e r t n e wyczerpanie o r g a n i z m u . Przerażający w i d o k osiemdziesięcio latka zmiótł moją d o t y c h c z a s o w ą wiarę w potęgę. Ja jej t a k n a p r a w d ę nigdy J34 FRONDA 25/26 nie m i a ł e m ! Ciekły mi łzy z p o d p u c h n i ę t y c h oczu i po raz pierwszy w życiu ośmieliłem się przyznać, że - u m i e r a m . P a d ł e m w t e d y na kolana i powiedzia ł e m Bogu, że jeżeli istnieje to niech się odezwie, niech mi p o m o ż e , niech m n i e ratuje. Pierwszy raz w życiu n a b r a ł e m odwagi, aby się przyznać do te go, że j e s t e m nieszczęśliwy - wyczerpany n e r w o w o i psychicznie. Szatan wy ssał ze m n i e o s t a t n i e siły, wszystko, co było we m n i e - i m u s i a ł e m się do te go przyznać. Ja! Ja - t e n wielki m a g w s z e c h c z a s ó w - j e s t e m nikim... Ale Bóg t e m u zaprzeczył. Powiedział, że m n i e kocha: „Nie lękaj się, tak długo cierpiałeś. Pomogę ci, ale nie zrobię tego jeżeli sam tego nie zapragniesz całym swoim sercem." Powiedziałem: „Tak! Tak! Tak! Wygrałeś. D o p o m ó ż mi Boże!" Bóg przemówił: „Tak długo czekałem na twoje p o k o r n e słowa. Nie lę kaj się, p o m o c już nadeszła, lecz owoce jej zobaczysz później. Szukaj Mnie, a ja będę szukał ciebie." Poznałem wtedy pierwszy dar D u c h a Świętego - nadzie ję, która sprawiła, że odkryłem tak bardzo dla m n i e nieznany pokój. Po odrzuceniu okultyzmu, s z u k a ł e m „boga dobroci". Problem polegał na tym, iż wychowany w systemach i m e n t a l n o ś c i orientalnej (do d w u d z i e s t e g o roku życia bez jakiejkolwiek wiedzy o chrześcijaństwie) p o s z u k i w a ł e m Boga, który jednocześnie głosiłby d o g m a t o reinkarnacji. Do chwili nawrócenia nie przyszło mi do głowy, że to Jezus C h r y s t u s jest tym Miłosierdziem, k t ó r e uca łowało me s c h o r o w a n e serce. Natrafiłem wówczas na ruch hare krsna. ROSARIO Członkowie tego r u c h u twierdzili, że Bóg jest miłością, a reinkarnacja formą czyśćca. Z a a n g a ż o w a ł e m się b a r d z o p o w a ż n i e . C h c i a ł e m całym cia łem, sercem i u m y s ł e m być pobożny. U m a r t w i a ł e m się, pościłem, przestrze gałem zasady m o d l i t w i rytuałów, aż „do b ó l u " . M a n t r o w a ł e m dzień w dzień po dwie godziny powtarzając i m i o n a boga. C h c i a ł e m być d o b r y m człowie kiem, zdolnym do żalu, miłosierdzia i szczerości. Byłem przekonany, że bro nię i wierzę w p r a w d z i w e g o Boga. Nie w y o b r a ż a ł e m sobie innej drogi życia. Z I M A 2001 135 W ostateczności, p o d w p ł y w e m mojego guru-maharaji, o d r z u c i ł e m i wyrze k ł e m się wszystkiego, pozostawiając mieszkanie, rezygnując ze s t u d i ó w i m a ł ż e ń s t w a . Pragnąłem szczerym s e r c e m o d p o k u t o w a ć grzechy... Z j a d ł e m coś, u m y ł e m się, s p a k o w a ł e m pięć c i u c h ó w i p a r ę gaci i w p r o w a d z i ł e m się do świątyni jako nowicjusz kandydujący na k a p ł a n a . Moje odejście wywarło wielki szok i n i e z r o z u m i e n i e ze s t r o n y rodziny. Tego dnia nagle wszyscy ocknęli się. Ruch hare krsna jest na liście najniebez pieczniejszych sekt w Polsce. Jako o s o b a świecka b a r d z o często uczęszczałem do świątyni, aby się m o dlić. Wtedy, p e w n e g o zwykłego dnia, bóg objawił mi się i p r z e m ó w i ł : „Jesteś wielce pobożny, osiągnąłeś wielką świętość. W n a g r o d ę o b d a r z ę cię d a r e m uzdrawiania, ale p o d j e d n y m w a r u n k i e m : będziesz t r z e m a uczuciami, który mi j e s t e m . " W a m o k u emocji n i e m y ś l a ł e m d ł u g o . Cóż, j e s t e m święty! W końcu od r a n a do wieczora s ł u ż ę z wielką pokorą. Przyjąłem propozycję bez większego n a m y s ł u . Po tym z d a r z e n i u leczyłem ludzi b i o e n e r g o t e r a p i ą . Jak to się stało, że nie zauważyłem, iż h i s t o r i a lubi się p o w t a r z a ć ? A n n a (moja n i e d o s z ł a żona) p r z e r a ż o n a sytuacją z r o z u m i a ł a , j a k bardzo, p o m i m o szczerości, o b i e g a ł e m od Prawdy. M o d l i ł a się we łzach odmawiając codziennie j e d n ą cząstkę różańca. Trwało to trzy tygodnie. P r ó b o w a ł a bez skutecznie zaprowadzić m n i e do e k s p e r t ó w od sekt i socjotechnik, aby m n i e „obudzili". W końcu, któregoś d n i a podczas modlitwy, p ę k ł jej różaniec i w sercu usłyszała głos, który ją u s p o k o i ł i zachęcił do p o n o w n e j p r ó b y spo tkania się ze m n ą . Zrobiła t o . Pojechała do m n i e z z a ł o ż e n i e m , że to o s t a t n i raz. Gdy weszła do pokoju, b y ł e m n a s t a w i o n y do niej b a r d z o w r o g o . M i a ł e m wrażenia klaustrofobiczne. Tym nie mniej z a u w a ż y ł e m coś n i e s ł y c h a n e g o . Dziewczyna m i a ł a otoczkę auryczną, lecz ś w i a t ł o to nie oddziaływało na m o je zmysły tak, jak w przypadku energii Ci. P o c z u ł e m przenikającą, lecz nie zniewalającą siłę, k t ó r a sprawiła, że z a p r a g n ą ł e m p o s ł u c h a ć , co ma mi do powiedzenia. A n n a p r z e d s t a w i ł a propozycję, a b y m spotkał się z p e w n ą o s o bą (zakonnicą d o m i n i k a n k ą ) tylko j e d e n raz. Po tym s p o t k a n i u , jeżeli b ę d ę chciał, już nigdy więcej nie będzie m n i e nawiedzać i starać się m n i e n a m ó wić na p o z n a n i e innych „bardziej prawdziwych religii świata". Z g o d z i ł e m się. P o s z e d ł e m n a s p o t k a n i e d o s k o n a l e p r z y g o t o w a n y teologicznie. Z n a ł e m p i s m o święte h i n d u s k i e (Bhagavad-Gita) p r a w i e na p a m i ę ć . Byłem p r z e k o n a ny, że spotkanie to tylko utwierdzi m n i e w wierze, bo przecież co m o ż e wie- 136 FRONDA 25/26 dzieć jakaś t a m zakonnica o tak wzniosłej filozofii i kulturze, jaką jest wedyzm. U w a ż a ł e m , że chrześcijanie to pomyleńcy, którzy bazują na wypaczo n y m p i ś m i e na skutek nieprawidłowych t ł u m a c z e ń i p r y w a t n y c h i n t e r p r e t a cji tekstu. Co najważniejsze - negują d o g m a t reinkarnacji! METANOIA Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni I ani gorący, ani zimny, Chcę cię wyrzucić z mych ust. Apokalipsa św. Jana 3,15-16 Nigdy nie b y ł e m letni. Cała moja n ę d z a była o t o c z o n a żarliwym p o s t a n o w i e n i e m odnalezienia odpowiedzi na pytanie dotyczące s e n s u życia. Błądze nie j e d n a k sprawiło, że b y ł e m jak zgnilizna - gorąca zgnilizna... P o t r a k t o w a ł e m spotkanie b a r d z o poważnie, myśląc, że będzie to d o b r a okazja, aby zweryfikować w ł a s n ą w i e d z ę i s ł u s z n o ś ć doktryny, której b r o n i ł e m . Faktycz nie b a r d z o m n i e zaintrygowało, co takiego chrześcijanie w i d z ą w Jezusie, że nie dostrzegają „ p i ę k n a " mojego boga (Krsny). R o z m o w a była spokojna. Wy mienialiśmy poglądy i sposoby p a t r z e n i a na życie, z a r ó w n o p r z e d jak i po śmierci. R o z m a w i a ł e m z nią z wielką przyjemnością. O k a z a ł o się, że była w Indiach czternaście lat. Pracowała t a m jako pielęgniarka. Wreszcie n a p o t k a ł e m człowieka, który m ó w i ł m o i m językiem ( m a m n a myśli m i a n o w n i c t w o teologiczne P u r a n ó w i W e d ) . D o s k o n a l e r o z u m i a ł a zasady życia i etykie ty rangi społecznej, k t ó r ą r e p r e z e n t o w a ł e m (kasta ksatriów - w o j o w n i k ó w ) . Szczery i starający się obiektywnie rozważyć tezę zakonnicy, że j e s t e m ZIMA-200 1 137 ofiarą sekty, nie m o g ł e m zaprzeczyć jej twardej logice, k t ó r a ukazała mi p r a w d ę o reinkarnacji, b a ł w o c h w a l s t w i e i k u l t u r z e wedyjskiej. Tego d n i a za d a ł e m najważniejsze pytanie mojego życia: „Jezu, czy to Ty, Panie, któryś p r z e m ó w i ł do m e g o serca, gdy na p r o g u s a m o b ó j s t w a b ł a g a ł e m o p r a w d ę ? " Czyż chwila n a w r ó c e n i a nie jest piękna? RATIO ET FIDES Pozwolę sobie przedstawić najważniejsze tezy i antytezy, k t ó r e poruszy liśmy z siostrą Michaelą Pawlik p o d c z a s r o z m o w y : 1. Wiara w reinkarnację polega na tym, że d u s z a i ciało są j e d n y m i t y m samym. Każda d u s z a w s w o i m cyklu „życia-śmierci" bierze początek od py łu, przechodząc przez najniższe s t w o r z e n i a jak trawa, insekty, zwierzęta, kończąc na najwyższym s t o p n i u ewolucji - czyli człowieku. O z n a c z a to w praktyce, że wierzący w reinkarnacje oceniają p o z i o m d u c h o w o ś c i danej istoty żywej na p o d s t a w i e p o z i o m u ewolucji biologicznej. 2. W ś r ó d ludzi wyróżnia się cztery kasty: Sudra, Vasya, Ksatrya, Bramin. Ludzie z kast wyższych są u w a ż a n i za ludzi bardziej oświeconych d u c h o w o (lepsza karma, czyli bilans s k u t k ó w z p o p r z e d n i c h i s t n i e ń ) . Sudrowie są naj niższą kastą, bramini najwyższą. 3. Świadomość, którą posiadamy, determinuje rzeczywisty p o z i o m naszej duchowości. Jeżeli ktoś jest pijakiem, to nie jest wart więcej niż zwierzę. W na stępnym życiu nie dostanie przez p r a w o n a t u r y ciała ludzkiego lecz n p . psa. 4. Od Sudrów nie wymaga się p o s t a w moralnych, ponieważ są to dusze, które po raz pierwszy przyjęły ciało ludzkie. Ich świadomość (czyli d u c h o wość) nie jest wystarczająco wysoka, aby zrozumieć m o r a l n o ś ć czy etykietę kast wyższych. Sudra m o ż e defekować na środku salonu i nikogo to nie zdziwi. Wiara w reinkarnację jest formą rasizmu 13g FRONDA 25/26 5. Sudrom zabrania się kształcić w szkołach i na s t u d i a c h . T ł u m a c z y się to tzw. dharmą, czyli obowiązkami m o r a l n y m i danej kasty. Ich dharmą jest słu żenie niewolniczo c z ł o n k o m kast wyższych. 6. Bramini mają najwięcej przywilejów. Są bezkarni. Każde niesprawiedliwe p o t r a k t o w a n i e członka niższej kasty ze strony bramina jest t r a k t o w a n e jako laska i możliwość oczyszcze nia się z tzw. złej karmy. Nadużycia są szczególnie częste w sferze sek sualnej. 7. Emanacja energii człowieka z wyższej kasty (czyli jego obec ność) powoduje duchowe (czyli oczyszczenie uświęcenie) człowieka z niższej kasty. Stąd hindusi składają pokłony swoim zwierzchnikom dotykając choćby ich butów. Traktują to jako łaskę. 8. Bramini (czyli mistrzowie d u c h o w n i - gurumaharajowie) są nie omylni i są jedynymi o s o b a m i mogący mi p o p r o w a d z i ć człowieka do uświęcenia Bez guru p o s t ę p d u c h o w y jest niemożliwy. Definiowanie zła i dobra poprzez wiarę w reinkarnację jest skandaliczną socjotechniką, mającą na celu utrzymanie władzy i dóbr materialnych przez elity społeczne. 9. Wiara w reinkarnację polega na założeniu, że to s a m człowiek d r o g ą ewolucji (cyklu życia-śmierci) staje się b o g i e m . W postaci boskiej jest w sta nie tworzyć i wpływać na świat materialny. 10. Hindusi nie wierzą w zbawienie w sensie chrześcijańskim, ponieważ bo gowie (ciosane bożki), do których się modlą, są obecnościami zaawansowanych dusz. 1 1 . Bóg czy też pół-bóg jest d u s z ą „zrealizowaną", czyli u w o l n i o n ą od przywiązania do z m y s ł ó w i świata m a t e r i a l n e g o . ZIMA.2001 139 Wiara w reinkarnację (w hinduizmie) jest tak naprawdę ateizmem, czyli nie jest religią, jak sieją potocznie nazywa. 12. Tylko bramini są wtajemniczani w praktyki i techniki „jogi mistycznej". 13. Mistyka w sensie o r i e n t a l n y m (szczególnie w h i n d u i z m i e ! ) o z n a c z a rozwijanie mocy parapsychologicznych - siddhi. Do najpopularniejszych na leży: u m i e j ę t n o ś ć lewitacji, empatii, bioenergoterapii, materializacji obiek tów, telekinezy, autohipnozy, h i p n o z y zbiorowej i indywidualnej. 14. Siddhi to najwyższa forma świadomości, czyli d u c h o w o ś c i . 15. Siddhi służą t e m u , by e p a t o w a ć i k o n t r o l o w a ć r e s z t ę s p o ł e c z e ń s t w a przez ślepą ufność. Mistyka orientalna jest okultyzmem, a nie pracą nad swoimi ułomnościami (tak jak to jest w chrześcijaństwie). 16. Sekty n e o h i n d u i s t y c z n e i neobuddyjskie nie przekazują całej wiedzy związanej z p r a w d a m i wiary (wiedza t a j e m n a ) , lecz segregują ludzi i wtajem niczają tylko wybranych. 17. Sekty n e o h i n d u i s t y c z n e wprowadzają e l e m e n t y p r a w d wiary chrześci jańskiej, aby zatuszować manipulacje i u ł o m n o ś c i ludzkie elit d u c h o w n y c h . Różaniec jest najskuteczniejszą bronią przeciw szatanowi. CZAS EGZORCYZMÓW Po przyjęciu s a k r a m e n t ó w d o b r o w o l n i e i ś w i a d o m i e b y ł e m egzorcyzmowany. Jezus C h r y s t u s pokazał mi w ó w c z a s moją n ę d z ę . Pokazał mi, że t y m i t r z e m a uczuciami, k t ó r y m i miał być Krsna były nienawiść, zazdrość i pycha a największa z nich to pycha. 140 FRONDA 25/26 Błogosławione niech będzie Święte i Niepokalane Poczęcie Najświętszej Maryi Panny, Matki Bożej. Kłaniamy Ci się Chryste, i błogosławimy Tobie, żeś przez krzyż Twój święty odkupił świat. Najświętsze Serce Jezusa, zmiłuj się nad nami. Błogosła wione niech będzie święte i Niepokalane Poczęcie Najświętszej. Amen. SERGIUSZ O. ZIMA-200 I 141 Młody czytelnik przechodzi okultystyczną edukację, gdyż wszystko, co jest pokazane w tej książce - przede wszystkim relacje międzyludzkie - jest nieprawdziwe, rzeczywista jest tylko magia. Harry Ezotter AMADEUSZ BIELECKI „...Glizdogon podniósł jakiś kamień, ukazując pod n i m coś wstrętnego, ośli zgłego i ślepego - ale to było o wiele, wiele gorsze. To coś miało kształt jakby sku lonego dziecka, tyle że Harry nigdy nie widział czegoś tak do dziecka niepodob nego. Było bezwłose, jakby pokryte łuskami, ciemne, czerwono-czarne. Miało cienkie, wiotkie rączki i nóżki, i płaską twarz - żadne ludzkie dziecko na świecie nie mogło mieć takiej twarzy - twarz przypominającą łeb węża, z płonącymi czer wonymi oczkami. (...) Wyciągnął przed siebie prawą rękę - rękę z brakującym palcem. Zacisnął m o c n o palce lewej ręki na rękojeści noża i uniósł ją. Harry zro zumiał, co Glizdogon ma zamiar zrobić na sekundę przed tym, gdyby to się sta ło - zacisnął m o c n o powieki, ale nie mógł nie usłyszeć krzyku, który rozdarł noc, krzyku, który przeszył mu ciało, jakby i on otrzymał cios n o ż e m . (...) Kiedy na pełnił fiolkę, odwrócił się i powlókł chwiejnym krokiem w stronę kotła. Wlał do środka krew Harry'ego. (...) Glizdogon osunął się na kolana obok kotła, a p o t e m zachwiał się i upadł na ziemię, tuląc do piersi krwawiący kikut prawej ręki, dy sząc i łkając. (...) C h u d a postać wystąpiła z kotła, wpatrując się w Harry'ego... a Harry wpatrywał się w tę twarz, która od trzech lat nawiedzała go w sennych 142 FRONDA 25/26 koszmarach. Bielsza od nagiej czaszki, z wielkimi, szkarłatnymi oczami i n o s e m płaskim jak u węża, ze szparkami zamiast nozdrzy..." Z a c y t o w a n e fragmenty nie s t a n o w i ą w y b o r u ze scenariuszy filmów Ro m a n a Polańskiego, który publicznie g o d z i n a m i potrafi o p o w i a d a ć o swojej fascynacji d i a b ł e m i o k u l t y z m e m . P o c h o d z ą o n e z czwartego t o m u przygód H a r r y ' e g o Pottera, którego ekranizacji n i e s t e t y nie p o d e j m i e się n a s z r o d a k - sądząc po filmografii wydawałby się najlepszą p a r t i ą do tego, j e d n a k ż e je go u m y s ł w o s t a t n i m czasie p o c h ł a n i a r o z r a c h u n e k z H o l o c a u s t e m i p o l s k i m a n t y s e m i t y z m e m . Od kilku miesięcy jest już u s t a l o n e , że najnowszy t o m opowieści a u t o r s t w a J o a n n ę Rowling p r z e n i e s i e n a ekrany kin s a m Steven Spielberg, który w przeciwieństwie do Polańskiego r o z r a c h u n e k z polsko-niemiecko-żydowską przeszłością ma j u ż za sobą - teraz czeka go p o z n a n i e Ciemnego. N i e m a l każde dziecko zna przygody H a r r y ' e g o Pottera. P o t t e r o m a n i a za w ł a d n ę ł a u m y s ł a m i przedszkolaków, podstawówkowiczów, gimnazjalistów. Niewielu z rodziców zdaje sobie sprawę z tego, co na d o b r e w y p e ł n i a świa d o m o ś ć i czas ich pociech. Do tej pory wyszły cztery z s i e d m i u z a p o w i a d a n y c h t o m ó w opisujących przygody m ł o d e g o czarnoksiężnika. Sprzedały się o n e w łącznym n a k ł a d z i e p o n a d stu dziesięciu m i l i o n ó w egzemplarzy. W Polsce s u m a ta przekroczyła ZIMA-200 1 143 milion, a o s t a t n i o w y d a n ą czwartą część opowieści w ciągu p i e r w s z e g o d n i a dystrybucji kupiło p o n a d s t o tysięcy o s ó b . G ł ó w n y m b o h a t e r e m sagi jest Harry Potter. Od samego początku zjednuje on sobie sympatię i współczucie u czytelników, b o w i e m gdy miał j e d e n roczek, zły czarnoksiężnik Lord Vordemort w y m o r d o w a ł rodziców H a r r y ' e g o (rów nież czarnoksiężników). Osierocony, zostaje a d o p t o w a n y przez wujka i ciotkę z Londynu, dla których krewny nie jest bynajmniej d a r e m z nieba. Opiekuno wie bez przerwy na niego warczą lub krzy czą, nie pozwalają mu się bawić, cią gle go także karcą. Jego tragiczne życie zmienia się, gdy w jedenaste urodziny odkrywa w sobie umiejętności ma giczne - „Kiedyś ciotka Petunia wściekła się na niego, bo wrócił od fryzjera, wyglądając tak, jakby w ogóle u niego nie był, więc złapała nożyce k u c h e n n e i obcięła mu włosy t u ż przy głowie, pozostawiając tylko grzyw kę, »żeby przykryć tę o k r o p n ą bliznę [Harry miał na twa rzy bliznę, która była pamiątką po z a m o r d o w a n i u rodzi ców, była to jedyna rzecz jaką lubił i tolerował w s w o i m wyglądzie - przyp. AB]«. Dudley [syn wujostwa] pękał ze śmiechu na jego widok, a Harry spędził b e z s e n n ą noc, wyobrażając sobie, co się będzie działo w szkole. Następnego ranka stwierdził jednak, że włosy całkowicie mu odrosły, jakby ciotka Petunia wcale ich nie obcinała. Za karę przesiedział przez tydzień w komórce, chociaż próbował im wytłumaczyć, że nie potrafi wyjaśnić, w jaki sposób tak odrosły szybko." Przykład t e n b a r d z o d o b r z e ilustruje relację m i ę d z y H a r r y m a wujo stwem: podopieczny jest karany za to, c z e m u nie jest w i n i e n (przecież fry zjer go obciął, a nie on sam, oraz w o p i s y w a n y m d r u g i m przypadku włosy odrosły mu bez jego własnej ingerencji i w s p o s ó b dla n i e g o s a m e g o nie zro zumiały); to, co jest dla niego ważne, w ż a d e n s p o s ó b nie jest t o l e r o w a n e przez o p i e k u n ó w (blizna); dla w u j o s t w a s t a n o w i głównie p o w ó d do zmar twień, a w d o d a t k u p o p r z e z ich z a c h o w a n i e n a r a ż a się na drwiny i szykany w szkole. Z taką sytuacją H a r r y ' e g o u t o ż s a m i a się z a p e w n e większość m ł o - 144 FRONDA 25/26 dych czytelników, szkoły w czapce, szaliku gdyż nieraz przyjście do bądź k t ó r ą kazali założyć rodzice, m o ż e spotkać się z w y ś m i a n i e m w ś r ó d bardziej p o s t ę p o w y c h kole gów, czy też koleżanek - „ I n n y m r a z e m ciotka P e t u n i a p r ó b o wała go z m u s i ć do w ł o ż e n i a o h y d n e g o s t a r e g o s w e t r a (brązowego z p o m a rańczowymi p o m p o n i k a m i ) . I m ostrzej się zabierała d o w ł o ż e n i a m u g o przez głowę, t y m bardziej sweter się kurczył, aż w k o ń c u p a s o w a ł z n a k o m i cie na lalkę, ale z pewnością, nie na H a r r y ' e g o . Ciotka P e t u n i a uznała, że m u siał skurczyć się w p r a n i u i t y m r a z e m , ku jego uldze, Harry nie został ukarany." Tak więc na początku b o h a t e r książek Rowling zjednu je sobie litość, a przez to s y m p a t i ę w ś r ó d czytelników, by kil kadziesiąt s t r o n dalej j u ż być całkowicie przez nich zrozumiany. Pewnego d n i a drzwi d o m u p a ń s t w a D u r s l e y ' ó w przekracza R u b e u s Hagrid, Strażnik kluczy i Gajowy w Hogwarcie. H a r r y dowiaduje się od niego, że jest czarodziejem, jego o p i e k u n o w i e są n a t o m i a s t M u g o l a m i (czyli tymi, którzy nie wierzą w magię), a H o g w a r t to szkoła dla przyszłych czarnoksięż ników, do której nasz j e d e n a s t o l a t e k został w ł a ś n i e przyjęty. W tym m o m e n c i e , wraz z uczęszczaniem do szkoły H o g w a r t , Harry roz poczyna swą krucjatę przeciwko złu. J e g o życiowym c e l e m staje się całkowi te zniszczenie Lorda Vordemorta. Czy mu się to u d a ? Będziemy mieli okazję przekonać się o tym d o p i e r o w o s t a t n i m , s i ó d m y m t o m i e . Sprawnie opisany świat z pogranicza dzieciństwa i ma gii przyciąga miliony młodych czytelników na całym świecie. Przez kolejne setki stron śledzą oni odwieczną walkę dobra ze złem. I to jest największy a t u t z przypisy wanych autorce przygód Harry'ego - m o r a l n a edukacja. W do datku nie trzeba przypominać, jak wielką wartość stanowi s a m o czytanie, tym bardziej gdy ze wszech stron jesteśmy atakowani przez nierzeczywisty świat gier komputerowych oraz intensywny, brutalny i pełny p o d t e k s t ó w seksualnych przekaz telewizyjny. W dodatku - co ma szczególne znaczenie przy postępują cej atomizacji i odczuwalnym upadku m o r a l n y m społeczeństw - w krainie cza rodziejów przyjaźń, wierność oraz uczciwość stoją na pierwszym miejscu. ZIMA-200 I 145 W y m i e n i o n e powyżej zalety lektury przygód H a r r y ' e g o P o t t e r a sprawia ją, że dorośli w większości p r z y p a d k ó w nie p r o t e s t u j ą i, tak jak nauczyciele, zalecają czytanie książek J o a n n ę Rowling s w o i m p o d o p i e c z n y m . Przy dokładnej lekturze to wszystko okazuje się m i t e m . W najlepszym wypadku istniejącym tylko ze względu na p o t r z e b y m a r k e t i n g o w e . W najgor szym, s t w o r z o n y m dla przyciągnięcia w s t r o n ę o k u l t y z m u m i l i o n ó w m ł o dych dusz. Dzięki przygodom H a r r y ' e g o P o t t e r a ich a u t o r k a stała się j e d n ą z najbo gatszych m i e s z k a n e k Wysp Brytyjskich. J o a n n ę Rowling jest r o z w ó d k ą sa m o t n i e wychowującą s i e d m i o l e t n i ą córkę. W r o z m o w i e p r z e p r o w a d z o n e j z d z i e n n i k a r z e m BBC, w październiku 1999 roku, a u t o r k a wypowiedziała się tymi o t o s ł o w a m i : „W tej książce są w ł a ś n i e takie rzeczy, p o n i e w a ż p o d j ę ł a m ś w i a d o m ą decyzję, zaraz od s a m e g o początku, że b ę d ę pisać o k i m ś złym i nie b ę d ę o t y m k ł a m a ć . " W t a k i m razie jakie są rzeczy w tej książce i k t o jest w niej zły? Harry p o d o b n o ma walczyć ze złem, ale okazuje się, że walczy jedynie z Lordem Voldemortem. Oczywiście zabójca rodziców naszego b o h a t e r a nie jest postacią pozytywną - p o d o b n i e zresztą jak Mugole, ale t r u d n o stwierdzić, by zagrażał on światu. Nie wiemy, w jaki s p o s ó b szkodzi innym, tak s a m o jak nie wiemy, w jaki s p o s ó b l u d z i o m zagraża czarna magia. J e d n y m s ł o w e m bra1 4£ FRONDA 25/26 kuje opisu zła na świecie tłumaczącego krucjatę przeciwko Lordowi Voldem o r t o w i . I m o ż e dlatego Harry Potter n i e zamierza ratować nikogo poza so bą samym, jego motywacja do walki kieruje się raczej chęcią zemsty niż obro ną dobra. Mści się r ó w n i e ż na najbliższych, tj. rodzinie Dursley'ów, a dokładniej na ciotce Marge, k t ó r a jest u k a z a n a jako przypadek szczególnie beznadziejnego i głupiego Mugola - „Przez chwilę w y d a w a ł o się, że zabrakło jej słów, że rozdyma ja t r u d n a do opisania wściekłość (...) Jej wielka, czerwo na twarz zaczęła p u c h n ą ć , oczy wylazły z orbit, u s t a zacisnęły się tak, że nie mogła n a w e t pisnąć... W następnej sekundzie kilka guzików jej t w e e d o w e g o żakietu wystrzeliło w powietrze i roztrzaskało się o ściany... N a d ę ł a się jak ol brzymi balon, brzuch jej wysadziło na wierzch, a każdy z palców s p u c h ł jak salami..." Wydawałoby się, że opis powyższy, poprzez występujący w n i m hu mor, nie jest niczym poważnym, ale tak by się tylko wydawało, bo przecież za groteską przepełniającą tę scenę kryje się fakt p o d n i e s i e n i a ręki na bliskiego krewnego, o d r z u c e n i e a u t o r y t e t u osoby starszej, z a n e g o w a n i e r o d z i n y P a r t n e r e m d y r e k t o r a szkoły c z a r ó w Albusa D u m b l e d o r e jest Nicolas Flamel. Jak D u m b l e d o r e jest fikcją, tak Flamel istniał n a p r a w d ę - był czterna stowiecznym alchemikiem, który odkrył Eliksir Życia (po szersze informacje: Jacąues Sadoul, Alchemists and Gold, N e w York 1970). U Rowling czytamy: „Popchnęła [ H e r m o n i a - koleżanka ze szkoły H o g w a r t ] ku n i m księgę, a Har ry i Ron przeczytali: Najważniejszym celem starożytnej sztuki alchemii jest stworze nie Kamienia Filozofów, legendarnej substancji posiadającej zdumiewającą moc. Ka mień ów zamienia każdy metal w najczystsze złoto. Wytwarza też Eliksir Życia, który daje nieśmiertelność temu, kto go wypije. Kamień Filozofów pojawia się w wielu do niesieniach historycznych, ale jedyny Kamień, który istnieje do dziś, jest w posiadaniu pana Nicolasa Flamela, wybitnego alchemika i miłośnika opery. Pan Flamel, który w ubiegłym roku obchodził swoje sześćset sześćdziesiąte piąte urodziny, prowadzi spo kojne życie w hrabstwie Devon, razem ze swoją żoną Perenellą (sześćset pięćdziesiąt osiem lat)." Tajemnica Kamienia Filozofów i Eliksiru Życia nie jest j e d y n ą ta jemnicą, k t ó r ą zgłębiają przyszłe w i e d ź m y i czarnoksiężnicy Pod kierownic t w e m D u m b l e d o r a m ł o d z i adepci szkoły H o g w a r t s poznają sekrety n u m e r o logii, chiromancji, w r ó ż e n i a z kryształowej kuli, z p ł o m i e n i , z fusów, ziołolecznictwa, jasnowidzenia. Kolejne t o m y p e ł n e są przytoczonych zaklęć i magicznych formuł oraz wskazówek, kiedy je s t o s o w a ć - „Weźcie sobie fi liżanki z półki i podejdźcie do m n i e , żebym m o g ł a je n a p e ł n i ć . Usiądźcie ZIMA-200] 147 i wypijcie herbatę, tak żeby zostały s a m e fusy, a n a s t ę p n i e lewą ręką trzykrot nie zakręćcie filiżanką, p o s t a w c i e ją na spodeczku d n e m do góry, tak żeby wyciekła resztka p ł y n u . . . " Na kolejnych s t r o n a c h znajdują się rady, w jaki s p o s ó b i n t e r p r e t o w a ć u ł o ż e n i e fusów. To prawda, Kajko i Kokosz też udali się do szkoły c z a r o w n i c i p r a w d ą jest, że czytelnik towarzysząc im p o p r z e z l e k t u r ę k o m i k s u J a n u s z a C h r i s t y p o z n a je tajniki latania na m i o t l e i umożliwiające to zaklęcia. J e d n a k nigdy n i e p o znamy formuły maści, k t ó r ą n a l e ż a ł o n a s m a r o w a ć pojazd, na k t ó r y m chcie libyśmy się wznieść, a poza t y m w świecie przygód Kajko i Kokoszą j a s n o jest powiedziane, co jest dobre, a co złe, oraz w jaki s p o s ó b zagrażają n a s z y m bo h a t e r o m Zbójcerze, przez co w i a d o m o , że wszystkiego, czego n a u c z ą się na si b o h a t e r o w i e , będzie wykorzystane w dobrej woli - to jest przeciwko w o jownikom Hegemona. Z a m i a s t gloryfikacji przyjaźni i uczciwości znajdziemy w książkach J o a n nę Rowling a p o t e o z ę e g o i z m u i k ł a m s t w a . Harry Potter, który staje się wzo r e m dla m i l i o n ó w czytelników, nigdy n i e daje p r e z e n t ó w s w o i m k o l e g o m i koleżankom (sam oczywiście dostaje), zbyt d u ż ą u w a g ę zwracając na pie niądze. W d o d a t k u uczniowie oszukują swoich nauczycieli, co jest dla nich prędzej p o w o d e m d o d u m y niż w y r z u t ó w s u m i e n i a . M o ż n a powiedzieć, ż e p o d o b n e zachowanie towarzyszy b o h a t e r o m powieści „Szatan z siódmej kla sy", tylko że im - w przeciwieństwie do s a m e g o H a r r y ' e g o i jego szkolnych kolegów - po każdym n o w y m dowcipie w y m i e r z o n y m w o b e c nauczyciela w uczniach pozostaje uczucie skruchy. Książka o przygodach H a r r y ' e g o P o t t e r a w ż a d e n s p o s ó b n i e przyczyni się do w z r o s t u czytelnictwa innych pozycji niż a u t o r s t w a J o a n n ę Rowling. Ję zyk tej s i e d m i o t o m o w e j sagi to w rzeczywistości język gier k o m p u t e r o w y c h i telewizji. Wydarzenie goni tu wydarzenie, b r a k opisów, m a m y za to wiele błyskotliwych dialogów. Wiele sytuacji jest opisanych w przerysowany, gro teskowy sposób, co w żaden s p o s ó b n i e jest p r ó b ą o p i s u rzeczywistości, czy choćby jej fragmentu. Z gier k o m p u t e r o w y c h został zaczerpnięty s c h e m a t nie wyszło - spróbuj jeszcze raz, a l b o w i e m w świecie H a r r y ' e g o m o ż n a zawsze cof nąć zaklęcie, które źle zadziałało; d o d a t k o w o J o a n n ę Rowling n i e s t r o n i od brutalnych scen. Tak więc czytanie przygód H a r r y ' e g o P o t t e r a nie rozwija u dzieci wy obraźni oraz nie uczy myślenia, lecz przygotowuje je na przyszły k o n t a k t z ję- 148 FRONDA 25/26 zykiem kultury masowej, praktycznie go legitymizując. A u t o r k a n i e oczeku je od swych czytelników refleksji n a d lekturą, o d n i e s i e n i a się do tego, co się czyta; zależy jej jedynie na emocjach, k t ó r e usypiają czujność i s u m i e n i a m ł o dych czytelników. W t e n s p o s ó b w d z i e r a się do ich serc i u m y s ł ó w okultyzm, egoizm, brak szacunku dla a u t o r y t e t ó w i wiele innych złych rzeczy, gdyż świat książek J o a n n ę Rowling jest po p r o s t u zły. Świat t e n zdaje się być w y w r ó c o n y m do góry n o g a m i . Poprzez l i t e r a t u r ę kultury masowej n a j m ł o d s z e pokolenie, będące najmniej c z u ł y m jej odbior cą, w o s t a t n i c h pięciu latach z o s t a ł o silnie zainfekowane przez treści niebez pieczne i, na d o b r ą sprawę, dla m ł o d y c h czytelników n i e z r o z u m i a ł e . To, co w y d a w a ł o się, że jest d o b r e dla dzieci (z jednej s t r o n y czytanie, a z drugiej d o b r a zabawa) okazuje się czynnikiem, który m i a ł uśpić rodzicielską t r o s k ę i uwagę. W ten s p o s ó b w y c h o w a n i e m i k s z t a ł t o w a n i e m m i l i o n o w e j rzeszy dzieci zajął się nie byle k t o . Młody czytelnik p r z e c h o d z i okultystyczną edu kację, gdyż wszystko, co jest p o k a z a n e w tej książce - p r z e d e w s z y s t k i m re lacje międzyludzkie - jest n i e p r a w d z i w e , rzeczywista jest tylko magia. AMADEUSZ BIELECKI Z I M A 2001 149 Mamy do czynienia z zabawką, pasją, hobby... - jak kolwiek by to nazwać - o charakterze totalnym. Per manentne i niemal wszechobecne bombardowanie świadomości dzieci Pokemonami, planowe i przepro wadzane z premedytacją rozbudzanie potrzeby, a na wet nałogu posiadania i kompletowania daje taki efekt, że zbieranie Pokemonów staje się nie tyle przy jemnością, co wręcz koniecznością. POKEMONY DEMONY PIOTR WOJCIECH PĘZINSKI P a m i ę t a m d o k ł a d n i e dzień, kiedy mój j e d e n a s t o l e t n i syn na moje stan d a r d o w e : „jak t a m w szkole?" - z a m i a s t o d p o w i e d z i e ć (równie s t a n d a r d o w o ) : „ d o b r z e " albo: „nic takiego, d o s t a ł e m czwórkę z m a t m y " - opowiedział mi o śmiesznych stworkach, k t ó r e zbierają jego koledzy z klasy. „Jak oni m o gą się czymś t a k i m interesować? To takie d z i e c i n n e " - stwierdził, u p r z e d z a jąc niejako mój k o m e n t a r z . Nie w i e m , czy rzeczywiście tak uważał, czy też 150 FRONDA 25/26 powiedział tak, bo chciał mi zrobić przyjemność. F a k t e m jest, że jego słowa upewniły m n i e , że jest m ą d r y m c h ł o p c e m , który nie m a r n u j e czasu na głu poty. Nie m i n ę ł y j e d n a k d w a tygodnie i - co zobaczyłem? Moje r o z s ą d n e dziecko trzyma w ręku talię kart i cielęcym w z r o k i e m gapi się na kolorowe zwierzątka... Nie byłem zachwycony, ale p o s t a n o w i ł e m nie robić afery, prze czekać, zobaczyć, co będzie dalej. Mój syn od d ł u ż s z e g o czasu narzekał na brak przyjaciela. W s p ó l n a zabawa z i n n y m i dziećmi - t ł u m a c z y ł e m sobie otworzy przed n i m płaszczyznę k o n t a k t u z r ó w i e ś n i k a m i . I tak przez wąską, u c h y l o n ą nie bez o b a w furtkę, pokemony, właściwie nieproszone, w e p c h n ę ł y się do życia naszej rodziny. W k r ó t c e okazały się bar dzo kłopotliwym gościem. Dozwolone do lat czternastu Nazwa Pokemony to połączenie d w ó c h słów: pocket monsters (kieszonkowe potwory). Stworzył je, początkowo na potrzeby gry w i d e o o tej samej nazwie, japoński grafik Satoshi Tajiri. Z czasem potworki opanowały przemysł zabawkarski, docierając także do spożywczego. Specjaliści od marketingu zauważyli, że artykuły z nadrukami P o k e m o n ó w sprzedają się znacznie lepiej niż te z po dobizną poczciwego Kaczora Donalda czy Myszki Miki. W postaci pluszowego ni to króliczka, ni to misia, k t ó r y m zawalone są s u p e r m a r k e t y czy sklepy z za bawkami, Pokemony wyglądają niegroźnie i pociesznie. Także jako karty do gry, czy też trójwymiarowe kapsle, które dzieci m o g ą znaleźć w paczkach z chipsami, nie budzą obaw dorosłych. W każdym razie nie od razu. Wystar czy jednak obejrzeć w telewizji kreskówkę z ich udziałem, by zorientować się, że stworki, u t r z y m a n e w stylistyce dziecinnej przytulania, nie są wcale takie milusie. Kreskówek o Pokemonach, emitowanych na a n t e n i e Polsatu, człowiek dorosły właściwie nie ma szans obejrzeć. To, czym interesuje się ich dziecko, jest dla rodziców całkowitą abstrakcją. Ale o to właśnie chodzi. Dni i godziny emisji są tak ustawione (od poniedziałku do piątku, o godzinie 15.15), żeby dziecko, po przyjściu ze szkoły, ale jeszcze przed p o w r o t e m rodziców, m o g ł o , nie niepokojone przez nikogo, nasiąkać w spokoju p o k e m o n o w y m i treściami. Kreskówka pokazuje przygody dziesięcioletniego chłopca Asha, który ra zem z małym, żółtym Pikachu wędruje przez świat, napotykając po d r o d z e na i n n e p i k a c h u p o d o b n e stworki. Efekt tych spotkań jest za każdym r a z e m t e n ZIMA-2001 151 sam - bitwa. Pokemony potrafią w ciągu jednej chwili stać się agre sywnym, z d o l n y m do b e z w z l ę d n e g o ataku wojownikiem. Na ekranie te lewizora walczą ze sobą nie tylko korzystając z magicznych zdolno ści, ale też z brutalnych m e t o d za pożyczonych wprost ze świata zwierząt, takich jak gryzienie, drapa nie, hipnotyzowanie wzro kiem, chłostanie, roztrzaski wanie, paraliżowanie itp. Ash i Pikachu wychodzą ze starcia zawsze zwycięsko i oswajają p o k o n a n e m o n s t r a , pozyskując je do kolejnych walk przeciwko n o wym przeciwnikom. Prymitywna fabuła, nieciekawa s t r o n a graficzna, a jed nak w jakiś przedziwny sposób p o k e m o n y o p a n o w a ł y dziecięcą wyobraźnię. Historia choroby Pikachu, Charizard, Jigglypuff, Kangaskhan... mój syn bardzo szybko przy swoił sobie wszystkie obco brzmiące nazwy stworków. Wkrótce, ku mojemu zdumieniu, nową zabawą zainteresował się drugi mały d o m o w n i k - jego trzylet nia siostra. Z wielkim zapałem wypytywała brata, jakie są imiona poszczegól nych zwierzątek i pociesznie próbowała je wymówić. Z czasem kart zaczęło w d o m u przybywać. Każde swoje kieszonkowe syn przeznaczał na n o w ą talię. Z wyrazem tryumfu przynosił nowe opakowanie, z którego wyłuskiwał jakiś po jedynczy bardzo rzadki, a więc cenny egzemplarz. Zasilał on rozrastającą się ko lekcję, a powtarzające się karty stały się obiektem wymiany. Wkrótce cały świat dziecka, a pośrednio także i mój, zaczął kręcić się wokół Pokemonów. Podsuwa nie mi pod nos nowych obrazków ("zobacz, tato, podoba ci się?"),wizyty spra gnionych wymiany kart kolegów, konflikty z nauczycielami zabraniającymi przy noszenia kart do szkoły, próby przemycania ich z d o m u do szkoły i na odwrót, niepunktualność, niesłowność, drobne kłamstwa... Lista wykroczeń jest długa. 152 FRONDA 25/26 Najprostszym rozwiązaniem p r o b l e m u w y d a w a ł o się z a b r o n i ć dziecku k u p o w a n i a n o w y c h kart, ale o k a z a ł o się to trudniejsze niż p r z y p u s z c z a ł e m . Każdy rodzic, który znalazł się w p o d o b n e j sytuacji, wie o czym m o w a . Bła galne spojrzenia dziecka, obietnice, że „ t o j u ż n a p r a w d ę o s t a t n i a taliai", że już „nigdy więceji", argumenty, że przecież „ t o nic złegoi", że „wszyscy zbie rają P o k e m o n y i mają d u ż o więcej niż jai", sprawiały, że t r a c i ł e m p e w n o ś ć siebie. Jeśli chodzi o t e n o s t a t n i a r g u m e n t , nie m o g ł e m nie przyznać mu ra cji. Będąc z wizytą u znajomych, z a a n g a ż o w a n y c h katolików, ludzi „z zasadamii ±, zauważyłem, że ich jedynak p o s i a d a p o k e m o n o w y c h s t w o r k ó w rzeczy wiście n i e p r z e b r a n e m u l t u m . Kolekcja mojego syna u s t ę p o w a ł a jej nie tylko ilością, ale i jakością. Z n a c z n a część kart mojego dziecka, jak się okazało, by ła „ p o d r o b i o n a i " , k u p i o n a na bazarze, a więc „ b e z w a r t o ś c i o w a " . K r ó t k o m ó wiąc, zbiór mojego dziecka m i a ł się tak do zbioru jego kolegi, jak zasoby Ga lerii Porczyńskich do z a s o b ó w R i j k s m u s e u m w A m s t e r d a m i e . „Może ja rzeczywiście p r z e s a d z a m i " , „przecież nie m o g ę być dla dziecka taki o k r u t n y " - m y ś l a ł e m . G o d z i ł e m się n a i w n i e na k u p n o kolejnych poke m o n ó w i... j u ż w tej samej sekundzie, widząc n i e p r a w d o p o d o b n y w y b u c h ra dości dziecka, wiedziałem, że p o p e ł n i ł e m błąd. Jeśli zabawka staje się obiek t e m aż tak wielkich pragnień, p r z e s ł a n i a dziecku wszystko i n n e , to znaczy, że taką zabawką bawić się o n o nie p o w i n n o . Światełko a l a r m o w e z a p a l o n e było w m o i m u m y ś l e już d a w n o , a m i m o to nie b a r d z o w i e d z i a ł e m , jak m a m postąpić. Kategorycznie zabronić, czy też zbagatelizować p r o b l e m i czekać aż s a m u m r z e śmiercią n a t u r a l n ą ? Ż a d n a z m e t o d nie przynosiła r e z u l t a t u . Tra ciłem wpływ na dziecko, ale też na siebie. Byłem sfrustrowany, c z u ł e m , że sytuacja zaczyna wymykać się s p o d kontroli. Ciemna strona Pokemona J o h n Paul Jackson w książce „Handel d u s z a m i naszych dzieci" wskazuje, że gry takie jak: Pokemon, Digimon, Magie, a także niektóre książki, filmy i pro gramy telewizyjne fantasy i science fiction są niczym innym, jak wciąganiem dzie ci w ciemną sferę rzeczy nadnaturalnych, rodzajem praktyk okultystycznych, uczeniem n e o p o g a n i z m u i wartości tzw. N e w Age. Istota gry w Pokemony za sadza się, dowodzi autor, na szintoizmie, systemie wierzeń r o d e m z Japonii, włączonych do b u d d y z m u japońskiego na początku VI wieku. Polega on główZ1MA-2001 153 nie na o d d a w a n i u czci n a t u r z e - ich poszczegól n y m e l e m e n t o m , takim jak ziemia, słońce, woda, drzewa, skały. Są o n e personifikowane i czczo ne, mają moc, za k t ó r ą kryją się bogowie. Jackson pisze: „W szintoizmie kami (du chy) są wzywane poprzez zamawianie i muzy kę. Z a m a w i a n i e to rodzaj autohipnozy, która otwiera przed d e m o n a m i drzwi do duszy oso by. W Pokemonie gracze są zachęcani, by powta rzali i m i o n a swoich Pokemonów. Niektóre Po k e m o n y również powtarzają stale to s a m o albo śpiewają piosenki, żeby zahipnotyzować lub uśpić swoje ofiary. W szintoizmie wierzy się, że duchy pomagają zwalczać złe duchy. W Japo nii organizowane są festiwale ku ich czci, gdyż uważa się, że zjednując je sobie, m o ż n a ochronić się przed złem. Jednak mając za sobą doświadczenie w uwalnianiu setek ludzi, wiem, że ochrona przed złymi d u c h a m i możliwa jest jedynie przez imię Jezu sa, nie przez oddawanie czci czy zjednywanie sobie złych duchów. Jeśli jakiś duch u s u w a innego ducha, następuje tylko w y m i a n a słabszego d u c h a na moc niejszego. Słabszy d e m o n ustępuje mocniejszemu. (...) Uważam, że Pokemon, tak s a m o jak inne p o d o b n e gry, otwiera drzwi dla demonów, które m o g ą kie rować ataki zarówno w stronę tych, którzy się niczego nie spodziewają, jak i tych, którzy świadomie otwierają się na c i e m n ą s t r o n ę . " Wyobraźnia a rzeczywistość Nie znam się na duchach i przyznam szczerze, nie bardzo m a m o c h o t ę się na nich znać. Sprawy związane z m r o c z n ą s t r o n ą duchowej rzeczywistości bu dzą we m n i e uczucie niepewności i lęku, i jak sądzę, jest to reakcja prawidło wa. Byłoby jednak naiwnością sądzić, że taki sam niepokój i lęk nie zrodzi się w dziecku po zetknięciu z p o k e m o n o w y m światem czarów, tajemnych mocy, mrocznych energii, ścierających się p o t w o r ó w i d e m o n ó w (Jackson opisuje przypadki dzieci, które dręczyły z tego p o w o d u n o c n e koszmary i wykazywały skłonność do niepohamowanej agresji). To, że Pokemony są oferowane jako 154 FRONDA 25/26 zabawka, a więc, coś co ze swojej istoty jest akcepto w a n e i ogólnie dostępne, sprawia, że stają się o n e szczególnie niebezpieczne. Ktoś m o ż e powiedzieć, że to tylko kolorowe rysunki, abstrakcja. O w s z e m , tylko, że p r o b l e m polega na tym, iż dziecko nie potrafi odróżnić rzeczywistości od świata wyobraźni. Zlo, przemoc, agresja, w jakiej bądź formie i p o d jakim bądź szyldem by się znajdowało, zawsze w swojej istocie pozostaje tym s a m y m złem. Jako gra czy zabawa przenika do świadomości dziecka wolniej i bardziej niepostrze żenie niż gdyby to miało miejsce na skutek realnych, z ży cia wziętych przeżyć - ale jednak! Nie wiem, czy moje dziecko i jego koledzy ulegli magii złych mocy, czy zrozumieli s e n s skreślonych na kar tach i kapslach znaków, anglojęzycznych s ł ó w i zaklęć. Wydaje mi się, że nie. Kontakt z kartami, kapslami, pluszakami ryzyko takie z sobą oczywiście niesie, j e d n a k w tej mutacji p o k e m o n o w e g o szaleństwa, tym, co dzieci zaj muje najbardziej, jest, jak mi się zdaje, zbieractwo. Dzieci doskonale orientu ją się, które „okazy" są najrzadsze i najcenniejsze. Wymieniają się z zapałem, kupują, sprzedają... Na rynku do nabycia są specjalne albumy, w których moż na „kolekcję" przechowywać. Gdy osłabła m o d a na karty, pojawiły się kapsle. Oprócz zbierania, m o ż n a też w nie grać, uprawiać rodzaj hazardu, połączone go z e l e m e n t a m i zręcznościowymi. Nie da się j e d n a k powiedzieć o tym, że jest to miła i bezpieczna zabawa. Skazani na Pokemony? Jak sięgam pamięcią do czasów, kiedy s a m byłem nastolatkiem, wciąż p o jawiały się różne mody, niemal wszystkie dzieci coś zbierały, coś kolekcjono wały. Mogły to być: nalepki z p u d e ł e k do zapałek, znaczki, serwetki, pocztów ki, czasopisma s a m o c h o d o w e , komiksy, zdjęcia k u l t u r y s t ó w itp. Nie było to specjalnie rozwijające zajęcie, ale bez wątpienia o n i e b o bezpieczniejsze od Pokemonów. Dlaczego? Bo ł a t w o było zacząć, ale, co najważniejsze, ł a t w o by ło skończyć. J e d n e g o roku grało się w kapsle, zbierało historyjki o b r a z k o w e Z I M A 2001 155 z g u m do żucia, kręciło na p o d w ó r k u hula-hop, s t u k a ł o tiki-tiki, z i m ą zbiera ło nalepki po piwie... Po p e w n y m czasie u l u b i o n a zabawka, czy „kolekcjai", przy okazji robienia przedświątecznych porządków, lądowała w koszu na śmieci, a w najlepszym wypadku była w y n o s z o n a do piwnicy. Bez żalu, bez rozdzierających scen rozpaczy, bez histerii. Dlaczego p o d o b n e reakcje towa rzyszą niemal zawsze próbie pozbawienia dziecka P o k e m o n ó w ? O d p o w i e d ź jest prosta. Ponieważ m a m y do czynienia z zabawką, pasją, hobby... - jakkolwiek by to n a z w a ć - o c h a r a k t e r z e totalnym. I to w ł a ś n i e uru chamia, tak zdumiewające i n i e p o ż ą d a n e z a c h o w a n i a naszych dzieci. Perma n e n t n e i niemal w s z e c h o b e c n e b o m b a r d o w a n i e ich ś w i a d o m o ś c i P o k e m o n a mi, p l a n o w e i p r z e p r o w a d z a n e z p r e m e d y t a c j ą r o z b u d z a n i e potrzeby, a n a w e t n a ł o g u posiadania i k o m p l e t o w a n i a daje taki efekt, że zbieranie Po k e m o n ó w staje się nie tyle przyjemnością, co wręcz koniecznością. Gdy wszy scy w o k o ł o robią to s a m o , rozmawiają o t y m s a m y m , interesują się tym sa m y m - w y ł a m a n i e się ze s c h e m a t u jest niezwykle t r u d n e . W przypadku dzieci (wiadomo, jak b a r d z o potrzebujących akceptacji grupy) - ś m i e m twierdzić - że wręcz n i e m o ż l i w e . W ś r ó d r ó ż n o r o d n o ś c i dziecko jest bez pieczne. Jest w stanie wypracować swój styl i odnaleźć w ś r ó d r ó w i e ś n i k ó w swoje miejsce. W środowisku, gdzie p o w s z e c h n a jest jedna, tak silna n o r m a zachowań i z a i n t e r e s o w a ń , dziecko pragnące zachować o d r ę b n o ś ć skazane jest albo na izolację, albo na o d r z u c e n i e . M o ż n a powiedzieć, ż e P o k e m o n y t o j u ż nie jest m o d a . M a m y t u d o czy nienia ze zjawiskiem ocierającym się o coś przypominającego z b i o r o w ą psy chozę, ś w i a d o m i e wywoływaną i p o d s y c a n ą przez ż ą d n e zysków firmy. Poke mony to przede wszystkim biznes. Hasłem przewodnim raz p o raz przewijającym się w kreskówce o P o k e m o n a c h jest: „ m u s i s z m i e ć je wszyst kie". Dlaczego jednak, aby dorobić się miliardów, firmy te p o d s u w a j ą u m y słom to, co jest złe, d r a p i e ż n e , nienasycone...? O d p o w i e d ź m o ż e być tylko j e d n a - bo to się b a r d z o d o b r z e sprzedaje. Dlatego m o ż n a być p e w n y m , że po P o k e m o n a c h przemysł „ r o z r y w k o w y " nie o d p u ś c i i z n ó w będzie p r ó b o w a ł zafundować n a m jakieś n o w e , o d p o w i e d n i o s t y m u l o w a n e z b i o r o w e szaleń stwo. N a p e w n o będzie o n o o p a r t e n a p o d o b n y m , c o P o k e m o n y schemacie, tyle że w o d m i e n i o n e j , m o ż e jeszcze bardziej „atrakcyjnej" formie. Czy m o ż na się przed tym jakoś chronić, czy m o ż n a u s t r z e c tych, którzy są na takie działania najmniej o d p o r n i - n a s z e dzieci? 156 FRONDA 25/26 Pokonamy Pokemony! N i e jest to łatwe, ale nie ma i n n e g o wyjścia. Rolą m a t k i i ojca jest c h r o nić swoje p o t o m s t w o przed z a g r o ż e n i a m i i n i e b e z p i e c z e ń s t w a m i , a z d o świadczenia w i e m , że dzieci, n a w e t jeśli ich p o c z ą t k o w ą reakcją jest b u n t , to jednak p o d ś w i a d o m i e tę rolę rodziców akceptują, a n a w e t t e g o oczekują. Da je im to poczucie bezpieczeństwa. Jeśli w danej sytuacji ojciec l u b m a t k a n i e interweniuje, to dziecko odbiera to jako sygnał, że nie ma zagrożenia. N a s z sprzeciw i zakaz będzie j e d n a k tylko w t e d y skuteczny, gdy dziecko b ę d z i e m i a ł o do nas zaufanie. Na zaufanie j e d n a k t r z e b a zapracować, s a m y m i zaka zami z b u d o w a ć się go nie da. Nie ulega wątpliwości, że n a s z e dziecko, na kolejnych e t a p a c h swojego dojrzewania, a później d o r o s ł e g o życia, będzie spotykać się z i n n y m i , często kroć większymi niż r ó ż n e destrukcyjne gry i zabawy z a g r o ż e n i a m i . P o k e m o ny m o ż n a więc p o t r a k t o w a ć jako p r z e d s m a k niebezpieczeństw, k t ó r e czeka ją dziecko, a wyzwalanie się z ich w p ł y w u jako rodzaj t r e n i n g u na przyszłość. A jak się skończyła moja p r y w a t n a przygoda z P o k e m o n a m i ? Pewnego dnia dojrzałem do decyzji, z którą n o s i ł e m się od d a w n a i ze spokojem p o p r o s i ł e m syna o oddanie wszystkich kart. Powędrowały na śmietnik, co, ku m o j e m u zdziwieniu, dziecko przyjęło ze spokojem. Najwyraźniej o n o również było już zmęczone całym tym szaleństwem. C z a s e m jeszcze gdzieś na dnie jego kiesze ni błąka się jakiś kapsel, ale nie ma już tej mocy, co dawniej. Gdy tuż przed u r o dzinami dziecka zażartowałem, że kupię mu w prezencie... wielkiego pluszo wego Pokemona, zrobił o b r a ż o n ą m i n ę i powiedział: „kiepski żart, t a t o " . PIOTR WOJCIECH PĘZIŃSKI ZIMA-2001 157 W ciągu ostatnich 400 lat status hegemona osiągnęły tylko trzy państwa: Niderlandy w XVI wieku, Wielka Brytania w XIX wieku oraz Stany Zjednoczone Ameryki w wieku XX. CZEKAJĄC NA ULTRAHEGEMONA WITOLD WILCZYŃSKI Pojawienie się hegemonii Żeby z r o z u m i eć procesy decydujące o rozwoju ś w i a t o w e g o s y s t e m u poli tyczno-gospodarczego, historycy starali się uchwycić p e w i e n p o r z ą d e k w na stępstwie p o z o r n i e przypadkowych wydarzeń. Jedni odkrywali cykliczność w p o w s t a w a n i u i u p a d k u kolejnych cywilizacji, podczas gdy inni ujmowali rozwój ludzkości w kategoriach następujących po sobie formacji społecznych. W krajach zachodnich dość r o z p o w s z e c h n i o n a jest koncepcja tzw. długich cy klów p o w s t a w a n i a i u p a d k u mocarstw. Z geograficznego p u n k t u widzenia najbardziej interesujące są próby interpretacji historii nowożytnej, jako że to wydarzenia ostatnich stuleci wywarły największe piętno na krajobrazie współczesnym i na obecnej a r c h i t e k t u r z e polityczno-gospodarczej świata. N o w e spojrzenie na o s t a t n i e cztery wieki historii i na d r a m a t y c z n e uwa r u n k o w a n i a obecnego p r z e ł o m u tysiącleci, znajdujemy w twórczości j e d n e g o z najbardziej znanych a u t o r ó w p o d r ę c z n i k ó w z zakresu geografii politycznej, 158 FRONDA 25/26 Petera Taylora z Uniwersytetu L o u g h b o r o u g h (Anglia). Jego o s t a t n i a praca 0 dobrze wyrażającym zawartość tytule The Way the Modern World Works, za wiera jednocześnie scenariusze rozwoju sytuacji w przyszłości. Chociaż Tay lor nie ignoruje koncepcji z zakresu filozofii polityki, s f o r m u ł o w a n y c h p o d wpływem m a r k s i z m u (m.in. A n t o n i o Gramsciego), jego praca stanowi p r z e d e wszystkim rozwinięcie teorii długich cyklów Jerzego Modelskiego oraz kon cepcji p r z e m i a n systemu światowego I m m a n u e l a Wallersteina. Z geograficznego p u n k t u widzenia g ł ó w n y m w ą t k i e m nowożytnej histo rii nie są p r z e m i a n y formacji społecznych ani pojawianie się i u p a d e k m o carstw. Era n o w o ż y t n a to okres, w k t ó r y m w kręgu cywilizacji zachodniej, wyłaniającej się z feudalizmu, pojawiła się całkowicie n o w a jakość decydują ca o charakterze s t o s u n k ó w m i ę d z y n a r o d o w y c h . Jakość tę Taylor określił m i a n e m h e g e m o n i i . W ciągu o s t a t n i c h 4 0 0 lat s t a t u s h e g e m o n a osiągnęły tylko trzy p a ń s t w a : N i d e r l a n d y w XVI wieku, Wielka Brytania w XIX wieku oraz Stany Zjednoczone Ameryki w wieku XX. Widać już, że h e g e m o n i a w ujęciu Taylora to nie to s a m o , co m o c a r s t w o u Modelskiego. Co więc róż ni m o c a r s t w a h e g e m o n i c z n e od m o c a r s t w „zwykłych", do jakich historycy zaliczają XVI-wieczną H i s z p a n i ę i XVIII-wieczną Francję, a także N i e m c y przed I wojną ś w i a t o w ą i ZSRR po jej z a k o ń c z e n i u . Jak się okazuje, mocar stwa h e g e m o n i c z n e różniły się jakościowo od innych m o c a r s t w i to zarów no, jeśli chodzi o sposoby osiągania dominacji, w a r u n k i jej osiągania, jak 1 okoliczności towarzyszące u p a d k o w i . W opinii Taylora w a r u n k i e m osiągnięcia dominacji w skali światowej był „wynalazek" strategii akumulacji kapitału. Rozwój m o c a r s t w i i m p e r i ó w w epokach poprzedzających erę n o w o ż y t n ą Taylor przeciwstawił procesowi ekspansji p a ń s t w hegemonicznych. O ile m o c a r s t w a dążyły do powiększania swoich terytoriów środkami polityczno-militarnymi („prymitywna" forma ekspansji), o tyle osiągnięcie h e g e m o n i i światowej odbywało się głównie za p o m o c ą środków polityczno-ekonomicznych. P a ń s t w a h e g e m o n i c z n e nie dą żyły do p r z e s u w a n i a granic, ale raczej do stabilizowania sytuacji politycznej. Zamiast u s u w a ć swoich potencjalnych przeciwników, starały się podtrzymy wać rywalizację. H e g e m o n e m m o g ł o być tylko m o c a r s t w o przodujące w naj ważniejszych dziedzinach życia i propagujące innowacje, udostępniając je innym. H e g e m o n i a jest więc czymś znacznie więcej niż tylko e k o n o m i c z n o -polityczną potęgą. Z a m i a s t w y m u s z a ć u s t ę p s t w a na swoich przeciwnikach, ZIMA-2001 159 hegemon proponuje nowe rozwiązania całemu światu, pełniąc także rolę lide ra kulturowego. Agresję militarną zastępuje ekspansja ekonomiczna, realizo wana za pomocą polityki „otwartych drzwi". Dlatego takie potęgi jak Hiszpa nia w XVI wieku, Francja w XVIII wieku, ZSRR ani Niemcy w czasach nam bliższych, nie uzyskały statusu hegemonów. Na poprawność koncepcji Taylo ra zdaje się wskazywać szczegółowa analiza politycznych, ekonomiczno-technologicznych oraz społeczno-kulturowych cech państw hegemonicznych. Aspekt polityczny Najbardziej rzucającą się w oczy ideologiczno-polityczną cechą hegemonów w czasach ich najwięk szego rozkwitu było samo rozumienie państwa. Prawdopodobnie po raz pierwszy w dziejach ludz kości Holendrzy w XVII wieku (a po nich Brytyj czycy i Amerykanie) wprowadzili w czyn koncep cję, zgodnie z którą celem państwa jest służyć społeczeństwu, odwracając o 180 stopni utrwaloną tradycję, w której powin nością społeczeństwa była służba państwu. Podkreślić także trzeba rolę trzech hegemonów jako promotorów światowego pokoju i idei wolności. Każdy z nich reprezentował koncepcję polityczną, przeciwstawną w stosunku do mo deli rozpowszechnionych we współczesnym im świecie. Podobnie jak republikanizm Zjednoczonych Prowincji Niderlandów wyróżniał pierwszego hegemo na na tle zdominowanej przez absolutyzm XVII-wiecznej Europy, tak XIX-wieczny brytyjski parlamentaryzm stanowił przeciwstawienie despoty zmu władców azjatyckich. Analogicznie, antynomią amerykańskiej demokracji był ekspansywny komunistyczny totalitaryzm, wywodzący się z ZSRR. Wspól ną cechą wszystkich trzech hegemonów, oprócz przytoczonych analogii, jest polityczny pragmatyzm. Głoszone idee wolnościowe nie przeszkadzały m.in. Holendrom paktować z absolutystyczną Francją przeciw Hiszpanii. To samo odnosi się do Brytyjczyków, którzy pokonali Francję dzięki przymierzu zawar temu z Rosją. Od reguły tej nie odszedł również ostatni hegemon, Stany Zjed noczone, zawierając sojusz z ZSRR wymierzony przeciwko Niemcom, lub po pierając antykomunistyczne dyktatury w latach „zimnej wojny". Każdy z hegemonów posiadał ponadto cechy zupełnie wyjątkowe, nie spotykane 1gQ FRONDA 25/26 w innych państwach. Wyjątkowość Zjednoczonych Prowincji w XVII wieku polegała na republikańskim ustroju i politycznej decentralizacji. Wielką Bryta nię XIX wieku różniła od innych królestw ewolucja systemu p a r l a m e n t a r n e g o . Adaptując stare instytucje do nowych zadań, Brytyjczycy stworzyli m o n a r c h i ę konstytucyjną, co pozwoliło im uniknąć r u c h ó w rewolucyjnych Wiosny Lu dów. Z kolei Stany Zjednoczone, m.in. dzięki rozwojowi klasy średniej, do któ rej awansowała większość społeczeństwa, nie musiały ponosić kosztów zwią zanych z programami socjalnymi, realizowanymi od czasów Wielkiego Kryzysu w państwach europejskich p o d silną presją ze strony potężniejących związków zawodowych wspieranych przez lewicowe partie polityczne. Aspekt ekonomiczno-technologiczny Z uwagi na osiągnięcia techniczne i e k o n o miczne, społeczeństwa p a ń s t w h e g e m o n i c z n y c h stanowią dla reszty świata p r z e d m i o t p o d z i w u i zazdrości. Są t r a k t o w a n e jako jedyne, dla których nie istnieją rzeczy niemożliwe (can-do-societies, we dług terminologii Taylora). XVII-wieczni Holen drzy wprawili świat w z d u m i e n i e swoimi dziełami w dziedzinie pozyskiwania ziemi uprawnej ( b u d o w a p o l d e r ó w z użyciem wia traków do p o m p o w a n i a wody), b u d o w y statków, nawigacji (Gerhard K r e m e r czyli Mercator), kartografii (Ortelius), tkactwa, produkcji porcelany itd. Jak wynika m.in. z literackich relacji Jana Kochanowskiego, b o g a t a i silna Polska pełniła przede wszystkim rolę dostawcy s u r o w c ó w na niderlandzki rynek. Pod koniec XVIII wieku, kiedy sukcesy H o l e n d r ó w ulegały z a p o m n i e n i u , Brytyjczycy szykowali światu kolejny wielki p r z e ł o m , zwany p o w s z e c h n i e re wolucją przemysłową. Najpierw Ryszard Arkwright s k o n s t r u o w a ł m a s z y n ę przędzalniczą (spinning Jenny), co pozwoliło na tanie i m a s o w e wytwarzanie tkanin, a n a s t ę p n i e firma Boulton & Watt u r u c h o m i ł a p r o t o t y p ulepszonej maszyny parowej (1776), która uniezależniła ludzkość od siły wiatrów, rzek i różnorakich kaprysów natury. W z r o s t potęgi wiktoriańskiej Anglii był moż liwy głównie dzięki wykorzystaniu zdobyczy rewolucji przemysłowej. XX-wiecznym o d p o w i e d n i k i e m dawnych osiągnięć H o l e n d r ó w i Brytyjczyków są amerykańskie sukcesy w dziedzinie podboju przestrzeni kosmicznej. ZIMA2001 161 Oprócz osiągnięć technologicznych, p a ń s t w a h e g e m o n i c z n e dbały też o ich u p o w s z e c h n i a n i e . Angielskiemu i francuskiemu m e r k a n t y l i z m o w i w XVII wieku Holendrzy przeciwstawili ideę mare liberum H u g o n a G r o t i u s a . Polityka laissez faire s f o r m u ł o w a n a przez Szkota A d a m a S m i t h a służyła do przełamywania niemieckiego p r o t e k c j o n i z m u i ograniczeń amerykańskiej polityki celnej przez Wielką Brytanię w XIX wieku. XX-wieczna idea walnej przedsiębiorczości s t a n o w i ł a z kolei p r z e c i w i e ń s t w o z a r ó w n o sowieckiego socjalizmu, jak i „ukrytego p r o t e k c j o n i z m u " j a p o ń s k i e g o . Aspekt społeczno-kulturowy Państwa hegemoniczne przodowały w świecie nie tylko w dziedzinie polityki, gospodarki i poziomu techniki. P o n a d t o , s p o ł e c z e ń s t w a tych p a ń s t w stanowiły wzorce nowoczesności i „obrazy przy szłości" dla reszty świata. Każda epoka historyczna posiada utrwalone w świadomości społecznej ste reotypy nowoczesności, oparte na cechach krajobra zów i społeczeństw stojących na najwyższym poziomie rozwoju. W XVII wieku, kiedy każdy rok przynosił n o w e odkrycia geograficzne, dające p a ń s t w o m per spektywę nowych zdobyczy, a ludziom szansę przygody i wzbogacenia się, „ob razem przyszłości" i wzorcem nowoczesności był pełen statków amsterdamski port z lasem masztów. Trzeba pamiętać, że w połowie XVII wieku co drugi okręt pływający po morzach świata miał na maszcie flagę Zjednoczonych Prowincji. Po dwustu latach, w okresie rewolucji przemysłowej, symbolem potęgi i nowocze sności był najeżony fabrycznymi kominami Manchester. Dzisiaj Manchester opi sywany jest jako jeden z ośrodków tradycyjnego przemysłu, mało wydajnego, przynoszącego mierne rezultaty ekonomiczne i powodującego duże ilości pro duktów ubocznych w postaci zanieczyszczeń. Takie miasto dzisiaj nie jest już dla nikogo przedmiotem marzeń ani celem migracji. Dzisiejszy symbol nowoczesno ści to krajobraz przedmieść Los Angeles lub San Francisco, z charakterystycz nym labiryntem dróg i osiedlami d o m ó w jednorodzinnych, opasanymi wężownicami wielopoziomowych autostrad. Jak wiadomo, to właśnie Kalifornia należy dzisiaj do najlepiej prosperujących krajów, a jej gospodarka znana jest z najwyż szego na świecie poziomu zaawansowania technologicznego. 162 FRONDA 25/26 Społeczeństwa, które osiągnęły h e g e m o n i ę ekonomiczno-polityczną, były też twórcami wzorców kulturowych i modeli nowoczesności akceptowanych w całym świecie. Symbolem sukcesu kulturalnego XVII-wiecznych Niderlan d ó w jest rozwój n o w e g o stylu w malarstwie. Wiktoriańska Anglia dała światu nowy rodzaj twórczości literackiej, jaką jest powieść. „Wizytówką" wpółczesnej Ameryki jest n a t o m i a s t kinematografia, która pełni rolę upowszechniania „amerykańskiego stylu życia" w całym świecie („cocacolaryzacja"). Upadek N i e u c h r o n n o ś ć u p a d k u m o c a r s t w h e g e m o n i c z n y c h wynika z samej ich natury, jako p r o p a g a t o r ó w gospodarczego liberalizmu, k t ó r y jest przez i n n e p a ń s t w a p r z e j m o w a n y i rozwijany. Polityka „ o t w a r t y c h drzwi", forsowana przez dłuższy okres, p r o w a d z i ł a we wszystkich trzech p r z y p a d k a c h do uzy skania przewagi innych p a ń s t w w poszczególnych dziedzinach wytwórczości i opanowywania rynku h e g e m o n ó w przez kapitał obcy. Zwykle towarzyszyła t e m u coraz szersza kontestacja w z o r c ó w k u l t u r o w y c h r e p r e z e n t o w a n y c h przez h e g e m o n a . Taylor p o d k r e ś l a znaczenie czynnika tkwiącego w m e n t a l ności s p o ł e c z e ń s t w p a ń s t w h e g e m o n i c z n y c h . Tak zwany p o s t h e g e m o n i c z n y uraz sprawiał, że zamiast korzystać z n a g r o m a d z o n e g o b o g a c t w a w celu dal szej ekspansji, h e g e m o n i starali się r e s t a u r o w a ć u t r a c o n ą pozycję p o p r z e z re zygnację z głoszonych wcześniej zasad liberalizmu (vide polityka rządu USA w latach 90-tych w o b e c ekspansji gospodarczej J a p o n i i ) . Pierwsze oznaki utraty h e g e m o n i i osłabiają, w e d ł u g Taylora, z d o l n o ś ć do realistycznej oceny sytuacji, wpędzając h e g e m o n ó w w polityczną cul de sac. Spojrzenie w przyszłość Najbardziej interesujące z geograficznego p u n k t u widzenia są możliwe od powiedzi na pytanie o przyszłość światowego systemu polityczno-gospodar czego. Taylor rozwiewa nadzieje na o d b u d o w ę przez Stany Zjednoczone ich pozycji sprzed 40 lat. Rozpad ZSRR stanowił eliminację j e d n e g o z możliwych kandydatów na h e g e m o n a . Szans na h e g e m o n i ę nie daje też Taylor Japonii, głównie z racji skali i przyczyn kulturowych. USA były o s t a t n i m h e g e m o n e m , a tym, co ma nastąpić po ich upadku, jest u l t r a h e g e m o n i a - sytuacja, w której Z1MA-200 1 163 żadne p a ń s t w o nie osiągnie dominacji, a o a r c h i t e k t u r z e polityczno-gospodarczej świata decydować b ę d ą m i ę d z y n a r o d o w e korporacje i instytucje fi n a n s o w e . Rola p a ń s t w zostanie z r e d u k o w a n a , a najważniejszymi p u n k t a m i na m a p i e b ę d ą wielkie m i a s t a - ośrodki ś w i a t o w e g o k a p i t a l i z m u (Nowy Jork, Londyn, Tokio, Paryż, Los Angeles, Sao Paulo, Singapur) oraz okręgi przemy słu wysokiej techniki. Przejście od h e g e m o n i i p a ń s t w do u l t r a h e g e m o n i i o ś r o d k ó w światowych i technopolii nie będzie p r o c e s e m ł a t w y m . Taylor przewiduje kryzys (world impasse), przedstawiając s p o ł e c z n o - k u l t u r o w e im plikacje tego p r z e ł o m u . Wskazuje on n a w e t n i e u c h r o n n o ś ć u p a d k u nie tylko k o n s u m e r y z m u (przypisywanego Ameryce, ale nie w i a d o m o dlaczego nie Europie), ale kapitalizmu jako p o d s t a w y rozwoju gospodarczego, wskazując na konieczności związane z ograniczonością z i e m s k i c h zasobów. Najbardziej p r a w d o p o d o b n y scenariusz rozwoju świata to, w e d ł u g Taylora, eko-faszystowska wizja biologa G a r r e t t a H a r d i n a . N i e wydaje się o n a sprzeczna z kon cepcją u l t r a h e g e m o n i i . Jako alternatywę Taylor przytacza utopijny m o d e l „głęboko ekologiczny", wymagający radykalnych i głębokich z m i a n w świa domości społecznej. Oceny aktualnej sytuacji i p r o p o n o w a n e scenariusze rozwoju świata sta n o w i ą najbardziej kontrowersyjną i intrygującą część p o g l ą d ó w Taylora. M o ż n a wykazać, że p o p e ł n i ł on w kilku kwestiach n i e k o n s e k w e n c j e oraz p o minął n i e k t ó r e w a ż n e sprawy k o ń c a XX wieku. Po pierwsze, nie wiemy, jaki rodzaj ekonomii zastąpi kapitalizm krytykowany za niszczenie przyrody. Ra dykalne ruchy ekologiczne nie sformułowały dotychczas żadnej spójnej alter natywy, jeśli wykluczyć z b a n k r u t o w a n e formy socjalizmu. Po drugie, nie znajdujemy w książce odpowiedzi na pytanie, czy redukcji roli p a ń s t w na are nie międzynarodowej towarzyszyć ma p o d o b n a tendencja w polityce we wnętrznej, czy też, w myśl lewicowych ideologów, u m i ę d z y n a r o d o w i e n i e i kosmopolityzm p o ł ą c z o n e z o s t a n ą ze w z r o s t e m e t a t y z m u . Po trzecie wresz cie, Taylor najwyraźniej u n i k a o d n i e s i e ń do kwestii demokracji. Zdaje się on nie dostrzegać coraz częściej o s t a t n i o krytykowanych w a d t e g o „bożyszcza XX wieku", opierając swoje projekcje na ekstrapolacji tendencji d ł u g o o k r e sowych. M o ż n a przypuszczać, że p o m i n i ę c i e w k o ń c o w y c h rozdziałach p o d stawowej cechy o s t a t n i e g o ś w i a t o w e g o h e g e m o n a wynikało z konieczności zachowania political correctness. Czytelnik m o ż e o d n i e ś ć wrażenie, że w s p ó ł czesny „ d e m o k r a t y c z n y socjalizm", feminizm i radykalny r u c h „ekologicz- 164 FRONDA 25/26 n y " , k t ó r e jakże często fałszywie oceniają s t o s u n e k człowieka do świata, j u ż wygrały batalię w sferze polityki i całej kultury. Tymczasem m o ż e się n a w e t okazać, że p r o p o n o w a n e przez Taylora e k o - s c e n a r i u s z e b ę d ą j e d y n i e m a ł o znaczącymi szczegółami wielkiego p r o c e s u , który opisał S t a n i s ł a w Cat Mac kiewicz w książce „Herezje i P r a w d y " : „W p o r z ą d k u h i s t o r y c z n y m leży s t o p n i o w e r o z s z e r z a n i e się władzy: naj pierw możnowładcy, p o t e m szlachta, p o t e m m i e s z c z a ń s t w o , p o t e m wszyscy. Potem, jak w Rzymie, przychodzi kryzys, d y k t a t u r a , barbaria zalewa kraj i wszystko zaczyna się od początku." WITOLD WILCZYŃSKI ZIMA-200 1 165 Nie odbyło się żadne oficjalne przekazanie władzy ze strony państwa i Kościoła na rzecz społeczeństwa cy wilnego - a właściwie to odbył się taki obrzęd - trud no zaprzeczyć - kiedy ścięto Karola I, a następnie Lu dwika XVI. PAŁAC, KOŚCIÓŁ I SPOŁECZEŃSTWO CYWILNE TOMAS MOLNAR N a t e m a t wczesnej organizacji z a c h o d n i e g o s p o ł e c z e ń s t w a politycznego istnieją z grubsza rzecz biorąc dwie n o w o c z e s n e t e o r i e . O b y d w i e b ł ą d z ą po o m a c k u w m r o k a c h prehistorii, ale obie są do przyjęcia i pasują do tego, co już wiemy w oparciu o racjonalne p r z e s ł a n k i . W e d l e jednej z h i p o t e z we „wczesnych e p o k a c h " funkcje króla i arcykapłana n i e były r o z d z i e l o n e : król (bądź wódz p l e m i e n i a itd.) był p o s t a c i ą całkowicie sakralną, stykającą się b e z p o ś r e d n i o z boskością l u b z p a n t e o n e m bogów, a n a w e t s a m był czasami czczony jako bóg. J e s t wiele śladów takiego s t a n u rzeczy czy też sytuacji w a n n a ł a c h ludzkości, od C h i n po wybrzeże h i n d u s k i e g o M a l a b a r u i do sy tuacji I n k ó w w s t a r o ż y t n y m Peru. D r u g ą h i p o t e z ę w kołach n a u k o w y c h przyjmuje się mniej c h ę t n i e , ale s t o p n i o w o zyskuje o n a zwolenników. Wysu nął ją w naszym stuleciu Georges D u m e z i l , który przy p o m o c y i n d o e u r o p e j skich odkryć archeologicznych, zabytków językowych i p o d a ń p r a g n ą ł u d o wodnić, że s t r u k t u r a polityczna dzisiejszych n a r o d ó w europejskich, kiedy stanowiły o n e „jedno p l e m i ę , " była trójdzielna: król i klasa wojowników, kla sa k a p ł a n ó w oraz klasa rzemieślników-chłopów-kupców, co dziś n a z y w a m y s p o ł e c z e ń s t w e m cywilnym. Ale jeśli n a w e t przyjmiemy p i e r w s z ą teorię, to 166 FRONDA 25/26 i wówczas zabytki historyczne sugerują, że funkcje królewska i k a p ł a ń s k a musiały rozdzielić się bardzo wcześnie (Egipt, M e z o p o t a m i a , H e l l a d a ) . Przy pomnijmy sobie, że obydwaj - król i arcykapłan - byli p o n a d m i a r ę obarcze ni zadaniami w społeczeństwie, w k t ó r y m ź r ó d ł e m władzy i jej j e d y n y m de pozytariuszem był a u t o r y t e t królewski, k a p ł a n ó w zaś, z trzech co najmniej powodów, t r a k t o w a n o niezwykle p o w a ż n i e : dzięki swojej wiedzy ( a s t r o n o mia, system irygacyjny) i s p r a w o w a n i u o b r z ę d ó w to oni g w a r a n t o w a l i prze trwanie w s p ó l n o t y i pokój z bogami, oni służyli jako urzędnicy i kanceliści na dworze królewskim, w tym s a m y m c h a r a k t e r z e wreszcie ściągali podatki, strzegli magazynów, kontrolowali zapasy żywności, projektowali b u d y n k i publiczne i p o m n i k i . Trójdzielny podział na funcje materialne, wojskowe i d u c h o w e istniał we wszystkich częściach świata w ciągu całej znanej historii ludzkości i jest cen nym d o w o d e m na to, że s t r u k t u r a ta obowiązywała również w plemionach indoeuropejskich, a także poza o b s z a r e m Środko wego Wschodu. N i e przeczą i s t n i e n i u owej podstawowej struktury rozmaite i n n e warianty: w ó d z plemienia i szaman, faraon i w a r s t w a ka płanów, rzymscy konsulowie i kolegia kapłań skie, królowie hebrajscy i lewici oraz oczywiście królowie chrześcijańscy bądź cesarze i Kościół katolicki. Nie jest celem tego artykułu o m a w i a n i e wszystkich tych o d m i a n z p u n k t u widzenia wza jemnych relacji - zależności bądź r ó w n o r z ę d n o ści - głównych bohaterów, jakkolwiek analiza ta ka w jakimś innym tekście byłaby niezwykle pożyteczna. Ważne jest natomiast, żeby krótko naszkicować tutaj funkcję owego trzeciego, wykonują cego p o d r z ę d n e profesje stanu, jak zwykło się określać chłopów, rzemieślni ków, górników, żeglarzy, sklepikarzy, poganiaczy karawan, pasterzy, h u r t o w n i ków, bankierów. Jeśli króla wraz z w a r s t w ą wojowników i kastę k a p ł a n ó w zawsze w ciągu historii u w a ż a n o za dwie o d r ę b n e instytucje, to w s p o m n i a n y przed chwilą stan trzeci nigdy nie był za taki uznany, nigdy nie przypisywano mu jakiejś wewnętrznej spójności czy funkcji, poza tym, że to był to „sektor usług". Bez niego ustałoby życie całego społeczeństwa, a m i m o to nigdy nie u z n a n o go za p o d m i o t mający p r a w o do odrębności i dysponujący politycznym Z I M A 2001 167 znaczeniem. Ilekroć ów sektor u s ł u g bądź cywilne społeczeństwo - czy choć by jego część - czyniło próbę, żeby zorganizować się w k o h e r e n t n ą całość, w grupę nacisku, która uświadamia sobie i pragnie realizować w ł a s n e intere sy, natychmiast dwie pozostałe instytucje czy klasy społeczne przeciwko nie mu występowały, albo przynajmniej oznajmiały m u , że jest od nich zależne, i że to one mają władzę oraz autorytet. Ale sytuacja w ż a d n y m razie nie była statyczna. O w ą trójdzielną s t r u k t u rę cechował d y n a m i z m , p o d w z g l ę d e m politycznym i i n t e l e k t u a l n y m s t a n o wiła ona przygotowanie do nadejścia świata z a c h o d n i e g o . To, co przedstawi liśmy powyżej, o d n o s i się nie tylko do Z a c h o d u , lecz i do innych r e g i o n ó w z wyjątkiem i m p e r i ó w ś r o d k o w o - w s c h o d n i c h , p l e m i o n afrykańskich, preko lumbijskiej Ameryki i s t e p ó w azjatyckich. Tam s y s t e m trójpodziału był sztywny i taki p o z o s t a ł , z w ł a s z c z a jeśli chodzi o „trzeci s t a n " , o s p o ł e c z e ń s t w o cywilne. To skłania do wniosku, że mobilność s p o ł e c z e ń s t w pre-zachodnich i zachodnich, szczególnie zaś chrześcijańskich, była tym, co u m o ż l i w i ł o pałacowi k r ó l e w s k i e m u , Kościołowi i cywilnemu s p o ł e c z e ń s t w u , jako głów n y m a k t o r o m , o d e g r a n i e przypisanej im roli i stwo rzenie historii w z a c h o d n i m znaczeniu t e g o słowa. Przesłanki takiego rozwoju znajdujemy w oczywi stych konfliktach między k r ó l e m i p a p i e ż e m , między w ł a d z ą świecką i d u c h o w n ą . P o d o b n y rozdźwięk m o ż n a zaobserwować we wczesnych stadiach rozwoju kilku n a r o d ó w z in nych regionów, jakkolwiek m a m y n a t o jedynie p o ś r e d n i e dowody. J e d n y m z nich jest na przykład pojawienie się w k r ó l e s t w a c h hebrajskich o b o k lewi t ó w także proroków, którzy nigdy nie przestali krytykować obyczajów i poli tyki władców. W preklasycznym okresie Hellady ówczesny król, basileus, z n ó w jest wyposażony w funkcję k a p ł a ń s k ą ( m a p r a w o składać ofiary). O sa mej formie przejęcia władzy w i e m y niewiele. Dzięki t e m u j e d n a k t e n , k t o sprawował w ł a d z ę polityczną, z a p e w n e tyrannos, skupiał w swoich rękach pełnię władzy i jedynie jej o k r u c h y p o z o s t a w i a ł s t a n o w i k a p ł a ń s k i e m u . Po p e w n y m czasie r ó w n i e ż w Rzymie o d d z i e l o n o od funkcji politycznej funkcję pontifexa maximusa, ażeby n a s t ę p n i e , w czasach cesarstwa, p o n o w n i e p e ł n i ł tę godność religijną najjaśniejszy boski Cezar. Igg FRONDA 25/26 Mówiliśmy o r o z ł a m i e między k r ó l e m i s t a n e m k a p ł a ń s k i m , oraz widzie liśmy, jak to się u k ł a d a ł o w Judei, Helladzie i w Rzymie. Tymczasem na przy kład w Egipcie - przynajmniej n o m i n a l n i e - kapłani pozostali p o d d a n y m i fa raona do końca długiej i pełnej konfliktów historii t e g o kraju. R o z ł a m stał się faktem i został zdefiniowany, kiedy J e z u s C h r y s t u s wyrzekł słowa: Oddajcie Cezarowi, co cesarskie, a Bogu, co boskie. Węzeł gordyjski został w t e n spo sób przecięty i m o ż n a uznać, że n o w o c z e s n ą historię zapoczątkowały te wła śnie słowa. Jest również oczywiste, że s ł o w a te miały sens nie tylko religij ny, lecz oznaczały z a r a z e m rozwiązanie p r o b l e m u politycznego, o d k ł a d a n e g o przez p r a w o w i t ą w ł a d z ę od d a w n a . N i e ulega wątpliwości, że w ł a d z ę zawsze się sakralizuje, ale istnieje zasadnicza i o g r o m n a różnica m i ę d z y władzą, k t ó ra o b o k wpływu na interesy i ś w i a d o m o ś ć obywateli sprawuje r ó w n o c z e ś n i e rząd dusz, a tą, która ma do t e g o k o n k u r e n t ó w , k t ó r a m u s i się liczyć z insty tucją r ó w n ą jej władzą. (Później zobaczymy, jaką o d p o w i e d ź na t e n nie z m i e n n y dylemat Z a c h o d u , d y l e m a t p o d z i a ł u władzy, daje liberalizm, a jaką systemy t o t a l i t a r n e ) . „Postaci b o h a t e r ó w " stoją na scenie - poddajmy teraz analizie ich wzajem ne relacje w dziejach zachodniego chrześcijaństwa. Słowa C h r y s t u s a nie dały praktycznej wskazówki, jak rozstrzygnąć kwestię „kto będzie rządził?". Konstantyński sojusz p a ń s t w a i Kościoła n a s u n ą ł n o w e wątpliwości. Czy Kościół powinien być wdzięczny i p o w i n i e n się p o d p o r z ą d k o w a ć problematycznej koncepcji tych cesarzy, którzy chcą postawić i m p e r i u m na nogi poprzez d o z o wanie mu żywotnej i dynamicznej religii? Czy też ma na n o w o określić swo je stosunki z p a ń s t w e m , jak to usiłował zrobić papież Gelazjusz, stosując dok trynę dwóch mieczy? I n t e r p r e t o w a ł ją w t e n sposób, że sfera d u c h o w a i świecka, władza papieska i cesarska to dwie o d r ę b n e , ale współpracujące dziedziny, jednocześnie - powołując się na odpowiedzialność papieża za zba wienie duszy cesarza - sformułował pogląd o papieskiej supremacji. Biskup Mediolanu Ambroży, już na sto lat p r z e d jej ogłoszeniem, zastosował tę dok trynę w praktyce, kiedy to przeciwstawił się cesarzowi Teodozjuszowi i zaka zał mu w s t ę p u do kościoła z p o w o d u m a s o w e g o m o r d u w Thessalonikach. Ambroży, Gelazjusz i sprawujący po n i m u r z ą d papieski biskupi z m u s z e ni byli wytrwale b r o n i ć niezależności Kościoła w o b e c nigdy nie przemijającej skłonności p a ń s t w a do ingerencji w jego k o m p e t e n c j e . (Szczególnie wyraź nie widać to było tysiąc lat później, w trakcie reformacji). Również CesarZIMA-200 1 169 stwo W s c h o d n i o r z y m s k i e m i a ł o p o w o d y do skarg na Kościół, k t ó r e g o liczni czołowi przedstawiciele nie byli s k ł o n n i u z n a ć politycznych i n t e r e s ó w i m p e rium, osaczonego przez d w a ś m i e r t e l n e n i e b e z p i e c z e ń s t w a : p l e m i o n a ger m a ń s k i e i ekspansywny islam. W roku 800 p r z y w r ó c o n o na p e w i e n czas rów n o w a g ę w d u c h u rozwiązań Gelazjusza. Wówczas, używając terminologii politycznej, pojawił się na scenie n o w y a k t o r - Frankowie. Papież ograniczył swoją zależność od rezydującego w K o n s t a n t y n o p o l u cesarza w taki s p o s ó b , że w noc Bożego N a r o d z e n i a k o r o n o w a ł w Rzymie Karola Wielkiego, r ó w n o cześnie j e d n a k zasiał ziarno n o w y c h konfliktów m i ę d z y Kościołem i e u r o p e j skimi władcami, konfliktów, k t ó r e ciągnęły się aż do p a n o w a n i a N a p o l e o n a , a n a w e t w gruncie rzeczy do naszych czasów. Nie miejsce tu na u b o l e w a n i e z p o w o d u owych konfliktów. Trzeba n a t o miast podkreślić, że w s p ó ł p r a c a m i ę d z y Kościołem i p a ń s t w e m była m i m o wszystko k o n t y n u o w a n a , p o n i e w a ż ich w s p ó l n e interesy były co najmniej tak s a m o ważne, jak istniejące m i ę d z y n i m i konflikty, k t ó r e często prowadzi ły do utarczek, a nierzadko i wojen. Słowa C h r y s t u s a m o ż n a było i n t e r p r e t o wać na różne sposoby, a p a ń s t w o też m i a ł o a r g u m e n t y : p o n i e w a ż jest insty tucją znacznie starszą niż Kościół, swoją w ł a d z ę wywodzi b e z p o ś r e d n i o od Boga (nauki św. Pawła), w n a r o d z i e zaś m o ż e istnieć tylko j e d n a w ł a d z a . Po czynając od wieku XI królowie i cesarze coraz chętniej słuchali swoich praw ników, których o p a r t a na prawie r z y m s k i m ( p o g a ń s k i m ) n a u k a sięgała ko rzeniami głębiej niż p r a w o kościelne. O n i d y s p o n o w a l i a r g u m e n t a m i n a rzecz świeckiej władzy króla, w y m i e r z o n y m i w tezy papieża i biskupów. ( Z d a n i e m niektórych h i s t o r y k ó w owi k o n t y n u a t o r z y p r a w a rzymskiego p o łożyli podwaliny p o d takie, o p a r ę w i e k ó w późniejsze, zjawiska jak r z y m s k a orientacja h u m a n i z m u i pociąg r e n e s a n s u do p o g a ń s t w a ) . Należy j e d n a k podkreślić, że te konflikty nie przeszkodziły współpracy, p o n i e w a ż z a r ó w n o Kościół jak i p a ń s t w o p o t r z e b o w a ł y n a d e wszystko w s p ó l n e g o frontu do wal ki z n i e m o r a l n y m p o s t ę p o w a n i e m wiernych, b r a k i e m dyscypliny obywateli i n i e d o s t a t k i e m c n ó t obywatelskich, czyli ze zwykłymi, p o w s z e d n i m i s k ł o n nościami każdego człowieka w każdej epoce. M ó w i m y tu o s p o ł e c z e ń s t w i e cywilnym. M a ł o oględnie m o ż n a by stwier dzić, że tak jak dla osobistości kościelnych i u r z ę d n i k ó w p a ń s t w o w y c h p o k u sę stanowił bliski d o s t ę p do władzy i płynące stąd możliwości nadużyć, to członków s p o ł e c z e ń s t w a cywilnego wystawiała na p r ó b ę ich c o d z i e n n a dzia- 170 FRONDA 25/26 łalność. Nie tylko instytucje świeckie i kościelne, lecz r ó w n i e ż p o s p o l i t e transakcje, po których m o ż n a spodziewać się korzyści m a t e r i a l n y c h i pienię dzy, stwarzają do nadużyć pole o g r o m n e . Uciekając się do u p r o s z c z o n e g o sformułowania m o ż n a powiedzieć, że p a ń s t w o i Kościół nigdy nie ufały wszystkim tym s p o n t a n i c z n y m d z i a ł a n i o m na rynku, p o g m a t w a n y m miliar d o w y m i n t e r e s o m , zachłanności, okazjom do niemoral nego postępowania. W każdej epoce byliśmy przychylni zwierzchnictwu tych instytucji nad s p o ł e c z e ń s t w e m cy wilnym, również obecnie, kiedy czytamy papieskie en cykliki. Ponadto Kościół i p a ń s t w o miały j a s n o określo ne ramy i struktury, tymczasem społeczeństwo cywilne zgodnie ze swoją n a t u r ą nigdy nie m o g ł o być p o s t r z e g a n e jako instytucja, a jego dążenia zawsze wy kraczały poza zakreślone wcześniej granice. W świecie tradycjonalistycznym, k t ó r e g o nie objął w p ł y w Z a c h o du, nie d o p u s z c z o n o do przekroczenia tych barier, dla tego s p o ł e c z e ń s t w o cywilne p o z o s t a ł o t a m zależne od woli i z a m i a r ó w o b u tych instytucji. Na Zachodzie p a ń s t w o i Kościół pozwoliły na z n a c z n ą nieza leżność i s w o b o d ę działania s p o ł e c z e ń s t w a cywilnego, s t o p n i o w o na coraz większą, co m o ż n a prześledzić na przykładzie h a n d l u , który z s e z o n o w y c h rynków w pierwszej p o ł o w i e średniowiecza zaopatrywanych przez k u p c ó w żydowskich i syryjskich rozwinął się, poczynając od wieku XI w h a n d e l na wielką skalę p r o w a d z o n y przez flamandzkie i w ł o s k i e m i a s t a p o r t o w e , An twerpię, Wenecję i G e n u ę . Nie trzeba dodawać, że członkowie s p o ł e c z e ń s t w a cywilnego byli takimi samymi szczerymi (bądź o b ł u d n y m i ) chrześcijanami i t a k i m i s a m y m i lojal nymi obywatelami, jak członkowie d w ó c h rządzących instytucji. I jedynie d o w o d e m uniwersalności Kościoła i p a ń s t w a jest fakt, że obydwa współdziała ły w t w o r z e n i u takich instytucji „obywatelskich" jak cechy czy korporacje, bez względu na to, czy c h o d z i ł o o r z e m i o s ł o czy o ś w i a t ę . Rzeźnicy, piekarze i wytwórcy świeczników wraz ze swoimi k a p ł a n a m i należeli do tej samej or ganizacji religijnej co paryskie, oksfordzkie czy bolońskie korporacje z w a n e u n i w e r s y t e t a m i . P a ń s t w o i Kościół zaznaczały swoją obecność, zależnie od okoliczności łagodnie lub s u r o w o , w ż a d n y m zaś razie despotycznie, na ży ciu z a w o d o w y m obywateli, tworząc w t e n s p o s ó b p e w n ą r ó w n o w a g ę . Dzisiaj ZIMA-200 1 171 nad b r a k i e m tej równowagi m o ż e m y ubolewać, n a w e t jeśli w i d z i m y jej licz ne wady. Faktem jest, że między wiekiem XI a XV, p o t e m zaś w jeszcze większym stopniu, jesteśmy świadkami takiego rozwoju społeczeństwa cywilnego, jaki w innych cywilizacjach byłby nie do pomyślenia. W z r o s t t e n m i e r z o n y jest je go coraz większym r o z c z ł o n k o w a n i e m i oczywiście jego siłą. Społeczeństwo cywilne bardzo sprytnie wykorzystało konflikty między Kościołem i pań s t w e m . Na ogół t r z y m a ł o s t r o n ę króla, który walczył przeciwko w r o g i m mieszczaństwu feudalnym p a n o m i przeciwko pełniącym tę s a m ą rolę bisku p o m . Królewscy prawnicy, wiernie strzegący jego władzy, wywodzili się prze ważnie ze s t a n u mieszczańskiego. A z a t e m urzędnicy królewskiej administracji - gdzie to tylko było możliwe - u t r u d n i a l i szlachcie d o s t ę p do władzy. Rosnąca p o t ę ga m i e s z c z a ń s t w a n a w e t dziś widoczna jest w architek turze każdego starego europejskiego miasta. O b o k cu downych kościołów praskich, florenckich, genewskich i innych spotykamy w s p a n i a ł e ratusze, p r y w a t n e pała ce k u p c ó w (w Brukseli, Florencji, Brugii, Frankfurcie), które stanowiły konkurencję dla z a m k ó w znanych ro d ó w szlacheckich, dla feudalnych twierdz, a n a w e t dla królewskich i biskupich rezydencji. To, co powiedzieli śmy o budownictwie, dotyczy całej dziedziny, k t ó r ą nazywamy s z t u k ą miesz czańską bądź sztuką trzeciego s t a n u . Mieszczanin na każdym p o l u stawał do współzawodnictwa z człowiekiem d w o r u : tak s a m o kazał się p o r t r e t o w a ć , ku pował relikwie, trzymał w sakiewce drogie kamienie, posiadał k o s z t o w n e m o dlitewniki, finansował p e ł n e przepychu pogrzeby. To jedynie z e w n ę t r z n e oznaki jego siły i rosnącego a u t o r y t e t u , a chodzi ło o n i e p o r ó w n a n i e więcej. Niesłychanie r o z b u d o w a n a sieć h a n d l u , przemy słu i b a n k ó w w z m a c n i a ł a polityczne wpływy mieszczan. Pożyczali o n i pienią dze dworowi p a p i e s k i e m u i cesarskiemu, finansowali wielkie z a m o r s k i e wyprawy, mieli do dyspozycji całą flotę, co p o z w a l a ł o im na realizację takich, przynoszących krociowe zyski, przedsięwzięć. Zakładali klasztory, s p o n s o r o wali wydawanie książek, mieli swój udział w n o w y c h r u c h a c h religijnych, w wojnach i wyprawach krzyżowych przeciwko T u r k o m . D y s p o n o w a l i n a w e t czymś w rodzaju ideologii. Ta n a r o d z i ł a się w XIV wieku - nie jest n i e p o d z i a n - 172 FRONDA 25/26 ką, że s t a ł o się to w czasie, gdy Kościół p r z e c h o d z i ł serię kryzysów w n a s t ę p stwie walk, jakie toczył przeciwko rosnącej w siłę władzy królewskiej. I kie dy w końcu król okazał się w tych walkach zwycięzcą, w a r s t w ę m i e s z c z a ń s k ą znajdujemy u jego boku. Idee Marsyliusza z Padwy, k t ó r e g o z p o w o d z e n i e m m o ż e m y uznać za ucznia Williama O c k h a m a , filozofa nominalisty, były jesz cze u b r a n e w retorykę religii i doktryny, ale w t a m t e j epoce, w p o ł o w i e XIV wieku, brzmiały zuchwale rewolucyjnie w tym, co m ó w i ł y na t e m a t władzy mieszczaństwa. Z p u n k t u w i d z e n i a i n t e r e s ó w mieszczan, przyniosły korzy ści o g r o m n e , choć na razie t e o r e t y c z n e : udział m i e s z c z a n w radach, u m o c nienie władzy cesarskiej k o s z t e m kościelnej, s p r o w a d z e n i e roli p a p i e ż a do roli urzędnika! D o k t r y n a Gelazjusza z o s t a ł a p r a w i e z u p e ł n i e z a p o m n i a n a . * * * Ideologia społeczeństwa cywilnego była w ó w c z a s daleka od wykrystalizo wania, p o w i n n i ś m y j e d n a k w tym miejscu o m ó w i ć decydującą rolę, jaka przy padła jej do odegrania we wspólnocie p a ń s t w europejskich, zjednoczonych jeszcze, przynajmniej n o m i n a l n i e , w wierze chrześcijańskiej. Po raz pierwszy doszło do tego w wieku XVI-XVII. Jest oczywiste, że z a r ó w n o Kościół jak i p a ń s t w o miały „ideologię"dobrze wyartykułowaną i d o p r a c o w a n ą w szcze gółach. W przypadku Kościoła była to przecież chrześcijańska d o g m a t y k a i zbiór doktryn, wspaniała konstrukcja p r a w a kościelnego i etyki, k t ó r a w c h ł o nęła to, co najlepsze z helleńskiej filozofii i rzymskiego prawa. Nie ma potrze by mówić o tym tutaj szczegółowo. Podobnie p a ń s t w o , k t ó r e m o g ł o się oprzeć na prawie r z y m s k i m i prawie n a t u r a l n y m , na dawnych obyczajach ple miennych i dawnej filozofii. Po szczegóły z n ó w sięgnijmy do obszernej litera tury p r z e d m i o t u - sztuki kierowania p a ń s t w e m , prawa, polityki finansowej i „mądrości n a r o d ó w " . Burżuazja s t a n ę ł a w o b e c niewygodnej sytuacji polega jącej na tym, że nie m o g ł a się o d w o ł a ć do własnej teorii politycznej, nie była w stanie wesprzeć w t e n s p o s ó b swojej władzy ani interesów. Polityczne filo zofie minionych epok prześlizgiwały się po obcych sobie p r o b l e m a c h , p o m i jały takie tematy jak s t o s u n e k p a ń s t w a i Kościoła. Polityka Arystotelesa zaczy na się od kwestii gospodarstwa domowego, ale w znamienny sposób stwierdza tylko tę prawdę, że życie m i a s t a - p a ń s t w a podlega z u p e ł n i e i n n y m r e g u ł o m i wymaga przemyślenia. N a w e t ó w c z e s n a literatura polityczna nie ZIMA-2001 173 przejmowała się interesami mieszczan. Z a m i a s t tego Machiavelli, Jean Bodin i angielscy prawnicy dywagowali, w jaki s p o s ó b n o w y Książę ma objąć s t a n o wisko przywódcy pewnej dobrze zorganizowanej wspólnoty. Interesy miesz czańskie brała p o d uwagę jedynie taka literatura, której twórcy wyrażali swo je myśli w sposób pośredni, zawoalowany, ukryci w k o s t i u m i e h u m a n i s t y . Jedynie p r o t e s t a n t y z m stworzył literaturę polityczną, w której otwarcie przedstawiano interesy i ideologiczną s t r u k t u r ę społeczeństwa cywilnego, ale nawet t a m od rozważań filozoficznych należy oddzielić część, k t ó r a jest o w ą n o w ą d o k t r y n ą polityczną - jak w przypadku H o b b e s a i Spinozy. Biorąc to wszystko p o d u w a g ę i p a t r z ą c w s t e c z m o ż e m y stwierdzić, że s p o ł e c z e ń s t w o cywilne p o t r z e b o w a ł o własnej ideologii. Była mu o n a nie zbędna, żeby po pierwsze o b u d z i ł a się w n i m ś w i a d o m o ś ć , po drugie żeby m o g ł o stać się r ó w n e s w o i m o d w i e c z n y m k o n k u r e n t o m , p a ń s t w u i Kościo łowi, a w końcu żeby stworzyło w ł a s n ą - o czym w tej epoce, rzecz jasna, na wet nie śniło - h e g e m o n i ę . A z a t e m o s t a t n i e cztery stulecia rysują się jako okres s t o p n i o w e g o b u d o w a n i a politycznej h e g e m o n i i s p o ł e c z e ń s t w a cywil nego, jako historyczny początek. P o w i e d z m y jasno, n o w o c z e s n a h i s t o r i a to dzieje u m a c n i a n i a się h e g e m o n i c z n e j pozycji s p o ł e c z e ń s t w a cywilnego w ł o nie zachodnich nacji. To, co tu uprawiamy, nie jest identyczne z tym, co R a n k ę u w a ż a ł za hi storiografię: „opowiedzieć to, co się n a p r a w d ę z d a r z y ł o " . N i e m o ż e m y sobie więcej rościć pretensji, że j e s t e ś m y w p o s i a d a n i u wszystkich p a r a m e t r ó w wydarzeń. C o d z i e n n i e powstają n o w e dyscypliny, k t ó r e stają się n a u k a m i p o mocniczymi w s t u d i o w a n i u historii: archeologia, antropologia, b a d a n i a n a d m i t a m i , wierzeniami, archaicznymi r z e m i o s ł a m i itd. To, co tu proponujemy, to p e w n a hipoteza: wydaje się, że z d o b ę d z i e m y n o w ą m o ż l i w o ś ć r o z u m i e n i a teraźniejszości, jeśli u p o r z ą d k u j e m y zjawiska w p e w i e n określony s p o s ó b . Uwzględnienie trójpodziału s p o ł e c z e ń s t w a - co zalecała filozofia helleńska pozwala uchwycić te zjawiska, czyni je racjonalnymi i wiarygodnymi. Oczy wiście są i tacy, którzy atakują tę h i p o t e z ę u s a m y c h p o d s t a w . Na przykład a n t r o p o l o g Pierre Clastres, który badał tubylców w Brazylii, stwierdził, że to plemię (według naszej terminologii „ s p o ł e c z e ń s t w o cywilne") decyduje o wspólnych sprawach, to jego decyzje obligują w o d z a i to o n o posyła do walki wojowników, którzy w ż a d n y m razie nie t w o r z ą o d r ę b n e j w a r s t w y i nie zależą od w o d z a (wedle naszych kategorii „ k r ó l a " ) . N i e t r z e b a dodawać, jak 174 FRONDA 25/26 bardzo t e n opis jest sprzeczny na przykład z tym, co znajdujemy na t e m a t owych s t o s u n k ó w w Iliadzie. Uczyliśmy się od Marksa, lecz i od myślicieli p r z e d M a r k s e m , że jeżeli ja kaś klasa społeczna posiądzie s a m o ś w i a d o m o ś ć , u ś w i a d o m i sobie swoje in teresy, swoją w e w n ę t r z n ą solidarność i swoją siłę, to wszczyna walkę prze ciwko i n n y m klasom, k t ó r e - z jej p u n k t u w i d z e n i a - h a m u j ą jej rozwój. Marks znalazł na p e w n y m etapie związek m i ę d z y s a m o ś w i a d o m o ś c i ą klasy a s y s t e m e m gospodarczym. Jakkolwiek jest to e l e m e n t d y n a m i k i społecznej, t o stanowi wyłącznie j e d e n p u n k t widzenia. N a s z y m z d a n i e m , samoświado m o ś ć tej potężnej j e d n o s t k i jak s p o ł e c z e ń s t w o cy wilne, kształtuje się p o d w p ł y w e m wielu czynników. Są nimi literatura, reakcje psychologiczne, n p . u p o korzenia d o z n a n e od wyższych klas, p r a g n i e n i e na śladowania ich (mimesis), parcie gospodarki do wła dzy i jeszcze wiele innych. Jest w k a ż d y m razie p o ś r ó d tych czynników zawiść i złość, d ł u g a tradycja podległości. Dla s p o ł e c z e ń s t w a c y w i l n e g o b y ł o oczywiste, że jako własny sukces i znak swojego przyszłego p a n o w a n i a interpretuje takie, stanowiące wstrząs dla całej epoki historycznej, wydarzenia, jak s p o w o d o w a n y przez reformację r o z ł a m Kościoła, k r u c h o ś ć władzy p o c h o dzącej z „bożego n a d a n i a " i, w końcu, choć nie na końcu, t r i u m f n a u k i i prze mysłu. Nie było świadomej decyzji o z m i a n i e przebiegu historii, p o n i e w a ż ludzie w swojej m a s i e są p r z e d e w s z y s t k i m k o n s e r w a t y w n i i nie b a r d z o ak ceptują rzeczy sprzeczne ze s w o i m i zwyczajami oraz s p o s o b e m myślenia. By ły raczej sygnały, że czasy się zmieniają, sygnały, k t ó r e w k o ń c u przybrały kształt filozofii i okazały się wyjątkowo m o c n y m t a r a n e m w s z t u r m i e na p o tężnych rywali - p a ń s t w o i Kościół. A o t o kilka s p o ś r ó d owych sygnałów: je śli przyjąć, że Bóg jest związany p r a w a m i s t w i e r d z o n y m i przez n a u k ę , to na p e w n o tak s a m o jest z k r ó l e m i z każdą i n n ą władzą; skoro Biblia jest histo rią zawierającą jedynie n a u k i m o r a l n e (Spinoza), to dlaczego sądzi się, że obyczajne s p o ł e c z e ń s t w o nie m o ż e istnieć bez religii, gdy t y m c z a s e m odkryte n i e d a w n o ludy p r o w a d z ą n o r m a l n e życie bez Kościoła, czy będzie to w cywi lizowanych Chinach czy w puszczy brazylijskiej? (W tym spostrzeżeniu tkwił błąd, ponieważ wszystkie ludy mają swoją religię, tylko religie te w r ó ż n y m ZIMA2001 175 stopniu odbiegają od chrześcijaństwa). Skoro istnieją takie o g r o m n e różnice między sposobami zorganizowania bytu wspólnoty, to dlaczego nie szukamy „człowieka naturalnego", szlachetnego dzikiego człowieka, który na p e w n o jest cnotliwy, ponieważ cywilizacja i instytucje jeszcze go nie zepsuły? Innymi sło wy: czy m o ż n a zbudować nowy świat bez królów i szlachciców, bez kapłanów i religijnych autorytetów, opierając go na prostych mieszczańskich cnotach? Były w ś r ó d owych sygnałów takie, k t ó r e utwierdziły s p o ł e c z e ń s t w o cy wilne w zaufaniu do s a m e g o siebie, i k t ó r e filozofów, takich jak Mandeville, Monteskiusz, A d a m S m i t h i wielu innych w XVII wieku, z d o p i n g o w a ł y do u s y s t e m a t y z o w a n i a tych myśli. To oni stali się czołowymi ideologami n o w o czesności, oni uzasadniali wiarę w p o s t ę p i mieli jego ś w i a d o m ą wizję, oni głosili, że s p o ł e c z e ń s t w o cywilne wyemancypuje się, zrzuci kajdany, w jakie jego n a t u r a l n y dyna m i z m zakuły dwie pasożytnicze instytucje. G ł ó w n ą myślą, p a l i w e m n a p ę d o w y m m a c h i n y społecznej było zwycięstwo n a d Kościołem i p a ń s t w e m , ich zneutralizowanie (radykałowie mówili nawet o u s u n i ę c i u ) p o p r z e z ich rozdzielenie. Używając późniejszego sformułowania, c h o d z i ł o o to, żeby położyć kres „sojuszowi t r o n u z o ł t a r z e m " . S p o ł e c z e ń s t w o cywilne p o p r z e z politykę i kon k r e t n e działanie zaczęło realizować to, co filozofowie burżuazji zawarli w teorii. Nie w drodze spisku: h i s t o r i a nie jest serią spi sków. Jest nią jedynie w oczach tych, którzy są zbyt leniwi, żeby myśleć, którzy nie kwapią się przyjąć do w i a d o m o ś c i , że to splot t e o r e t y c z n e g o my ślenia i praktycznego działania jest tym, dzięki c z e m u ludzkość w p r a w i a w ruch historię. W skrócie: hugenoci, wolnomyśliciele, neo-epikurejscy m a terialiści itd. wcale nie musieli m i ę d z y s o b ą zawierać umowy, żeby p o r o z u mieć się co do tego, że stary ster zbutwiał. N o w i moraliści - a w ś r ó d nich najważniejszy, wyrosły na h u g e n o c k i c h teoriach Mandeville - pisali o tym, jak to prywatne grzechy obracają się w pożyteczne dla ogółu z a c h o w a n i a spo łeczne. M o n t e s k i u s z i Kant uważali, że burżuazyjny p r z e m y s ł neguje istnie nie władzy królewskiej i że traktujące t r z e ź w o sprawy finansowe, n a s t a w i o ne antywojennie republiki burżuazyjne to organizmy, k t ó r e zapewnią, ład społeczny w p a ń s t w i e i pokój między n a r o d a m i . A d a m Smith, p e ł e n o b a w 176 FRONDA 25/26 z p o w o d u gospodarczej konkurencji, k t ó r ą przewidział i teoretycznie a p r o b o wał, wygłaszał kazania o p o t r z e b i e u c z u ć m o r a l n y c h i o roli w e w n ę t r z n e g o cenzora w walce z n i e u m i a r k o w a n i e m . Mówiący o społecznej n a t u r z e czło wieka, odrzucający z a r ó w n o n a u k i klasyczne jak i chrześcijańskie T h o m a s H o b b e s , który swoją filozofię oparł na s t r a c h u człowieka p r z e d jego towarzy szami, pragnął takiego ładu społecznego, który byłby o p a r t y na u m o w i e spo łecznej właścicieli i g w a r a n t o w a n y przez religię króla, bez względu na to, czy byłaby to religia S t u a r t ó w czy Cromwella. Pierre Bayle, Spinoza, Locke, Les sing wierzyli w „religię n a t u r a l n ą " , bez dogmatów, liturgii i m i t u , będącą od p o w i e d n i k i e m wiary, k t ó r ą podzielać m o ż e cała ludzkość, jakiegoś w y z n a n i a racjonalnego. Tyle o owej w o l n o rodzącej się doktrynie, k t ó r ą n a z w a l i ś m y „ideologią burżuazyjną", a k t ó r ą myśliciele, propagandyści, politycy, b a r d z o często księ ża - rzecznicy n o w e g o ładu - r e a s u m o w a l i , systematyzowali i popierali. ( N a marginesie pozwolę sobie zauważyć, że jeśli chodzi o skład o w e g o g r e m i u m , to niewiele się on różnił od rzeczników najnowszego ładu m o r a l n e g o ) . Tym czasem w y d a w a ł o się, że wydarzenia p o t w i e r d z ą to, co głosili teoretycy. W czasie d y k t a t u r y 01ivera C r o m w e l l a w latach 1640-1660, n a s t ę p n i e zaś za Robespierre'a, d w a wieki t e m u , n i e o m a l każda zmiana, jaka się dokonywała, przynosiła korzyść m i e s z c z a ń s t w u , klasie finansowej i p r z e m y s ł o w e j . Ponie waż w o b u przypadkach skończyło się restauracją m o n a r c h i i , nie były to peł ne zwycięstwa. A jednak, za C r o m w e l l a w Anglii, p o t e m zaś za N a p o l e o n a we Francji żądania burżuazji skonsolidowały się, a jej poglądy z a p a n o w a ł y na takich obszarach jak s t r u k t u r a gospodarki, działalność h a n d l o w a i przemy słowa, oświata, reformy polityczne i rozdział religii - przynajmniej wyrażo ny w doktrynie - od p a ń s t w a i od najważniejszych sfer życia s p o ł e c z e ń s t w a cywilnego. Bez niewygodnego, lecz n i e z b ę d n e g o sojusznika, bez religii, pań stwo zaczęło dryfować, częściowo z p o w o d u swojej z u p e ł n e j desakralizacji, częściowo zaś dlatego, że znalazło się w sytuacji p r z y m u s u decyzyjnego jednakże bez a u t o r y t e t u czy władzy - w o b e c jak dziś m ó w i m y : sekt, a co my nazwaliśmy ideologią zastępującą religię. Jego niewygodny, acz n i e z b ę d n y sojusznik, Kościół, bez władzy p a ń s t w o w e j , zszedł jedynie do p o z i o m u gru py nacisku w łonie s p o ł e c z e ń s t w a cywilnego, i nie o b r o n i ł się p r z e d n o w y m h e g e m o n e m , p o n i e w a ż on też p o d p i s a ł „ u m o w ę s p o ł e c z n ą " r a z e m z niezli czonymi innymi g r u p a m i i n t e r e s u . ZIMA-2001 177 M a m y z a t e m p r a w o stwierdzić w p o d s u m o w a n i u , że s p o ł e c z e ń s t w o cy wilne osiągnęło u p r a g n i o n y od w i e k ó w (jeśli nie wręcz historyczny) cel, ja kim było z n e u t r a l i z o w a n i e d w ó c h wielkich rywali i uczyniło osią w s p ó l n o t y państwowej w ł a s n ą ideologię, liberalizm i/lub socjalizm (albo jakąś ich k o m binację). Rozdział Kościoła od p a ń s t w a stał się prawdziwym cywilnym dogma tem w konstrukcji, jaką stworzyły u m o w a s p o ł e c z n a i cywilna religia. Zwłasz cza konserwatyści - czyż j e d n a k różnią się oni od mówiących t o , co wypada, liberałów i o b r o ń c ó w status quo dopóty, d o p ó k i jest to dla nich wygodne? skarżą się z p o w o d u władzy p a ń s t w o w e j . Chcieliby śmy j e d n a k wiedzieć, czy te liczne, g o d n e p o ż a ł o w a nia zjawiska jak aborcja, w y c h o w a n i e seksualne, uży w a n i e narkotyków, p r z e m o c s e k s u a l n a itd. - nie są p r o d u k t a m i i obsesjami cywilnego s p o ł e c z e ń s t w a , k t ó r e p a ń s t w o , p o d presją, kodyfikuje? Jak pisał Lo renz von Stein: „Pierwsza p r a k t y c z n a realizacja wpły wu, jaki kapitał ( s p o ł e c z e ń s t w o cywilne) wywiera na organy p a ń s t w a , polega na t w o r z e n i u instytucji, dzię k i k t ó r y m s p o ł e c z e ń s t w o kontroluje p a ń s t w o , jest t o izba r e p r e z e n t a n t ó w . " N i e m o ż e m y przy t y m nie d o strzegąc faktu, że cokolwiek p a ń s t w o w p r o w a d z a w życie na m o c y ustawy, robi to p o d presją s p o ł e c z e ń s t w a cywilnego. Kościół jest, rzecz jasna, k o n t r o l o w a n y jeszcze surowiej. W naszych cza sach w s p ó ł z a w o d n i c t w o między p a ń s t w e m a s p o ł e c z e ń s t w e m cywilnym nie zakończyło się jeszcze decydującym zwycięstwem żadnej ze stron. To, co wi dzimy, jest w rzeczywistości jakąś formą w s p ó ł z a w o d n i c t w a i w s p ó ł p r a c y między o r g a n a m i p a ń s t w a i p ó ł p r y w a t n y m i instytucjami oraz organizacjami cywilnego s p o ł e c z e ń s t w a - p o d o b n ą do tej, jaka istniała m i ę d z y p a ń s t w e m i Kościołem w średniowieczu. N i e ma j e d n a k takiej rywalizacji m i ę d z y spo ł e c z e ń s t w e m cywilnym i Kościołem. Ten o s t a t n i delikatnie, acz zdecydowa nie n a p o m n i a n o , że jest organizacją pasożytniczą, instytucją z r o d z o n ą z m i tu, że istnieją i n n e mity, od etycznego h u m a n i z m u do psychoanalizy, od komunikacji międzygalaktycznej po sekty, k t ó r e zajmą jego miejsce. Kościół zachowuje się s t o s o w n i e do owej milczącej instrukcji i s t o p n i o w o zaczyna r e s p e k t o w a ć p r a w o mimikry: o p o w i a d a się za p l u r a l i z m e m religijnym, ogra nicza swoją działalność misjonarską, wycofuje się z dziedziny wychowania, 178 FRONDA 25/26 demokratyzuje się, jego członkowie zaczynają n o s i ć cywilne u b r a n i a i stają się w t e n s p o s ó b nie do o d r ó ż n i e n i a od tych, którzy wykonują zawody wła ściwe s p o ł e c z e ń s t w u cywilnemu. Podkreślmy, że ani p a ń s t w o ani Kościół nie przejęły ideologii społeczeń stwa cywilnego, jego wyglądu, m e n t a l n o ś c i i s p o s o b u u b i e r a n i a się w r a m a c h jakiegoś o k r e ś l o n e g o c e r e m o n i a ł u . Szczególnie w a ż n a jest s p r a w a u b i o r u , bo ludzie w każdej epoce naśladują m o d ę i jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny, c h ę t n i e stosują się do niepisanych nakazów. D l a t e g o nie jest p r z y p a d k i e m , że wraz z u m o c n i e n i e m się h e g e m o n i i s p o ł e c z e ń s t w a cywilnego głowy państw, m o n a r c h ó w nie wykluczając, zrezygnowały z m u n d u r u wojskowego, k t ó r y jest z e w n ę t r z n ą o z n a k ą przynależności do klasy wojowników, i r ó w n i e ż na oficjalnych p o r t r e t a c h pojawiają się w cywilnych u b r a n i a c h . W tej dziedzinie poszli w ich ślady również przywódcy bolszewiccy, którzy zdjęli k o m b i n e z o n i czapkę i zaczęli nosić g o t o w e g a r n i t u r y i krawaty. Jako o s t a t n i przystosowa li się do tej m o d y h i e r a r c h o w i e Kościoła rzymskokatolickiego, po t y m jak Rzym oficjalnie podpisał „ u m o w ę s p o ł e c z n ą " w trakcie o b r a d i w d o k u m e n tach II Soboru Watykańskiego. W p o w s z e c h n e j opinii są to akty symbolicz ne, jakkolwiek symbole te odbijają jedynie głębsze zmiany, jakie zaszły w re lacji między funkcją i zasadą lojalności. Jak już w s p o m i n a l i ś m y wyżej, nie o d b y ł o się ż a d n e oficjalne p r z e k a z a n i e władzy ze s t r o n y p a ń s t w a i Kościoła na rzecz s p o ł e c z e ń s t w a cywilnego a właściwie to odbył się taki o b r z ę d - t r u d n o zaprzeczyć - kiedy ścięto Karo la I, a n a s t ę p n i e Ludwika XVI. Ze s t r o n y s p o ł e c z e ń s t w a cywilnego też nie by ło żadnej uroczystej deklaracji o przejęciu władzy i s u w e r e n n o ś c i . To, co się stało, to fakt, że s p o ł e c z e ń s t w o cywilne po swojej wielowiekowej, tysiąclet niej obecności w historii wybrało - jako najlepiej w y p o s a ż o n y a r s e n a ł - libe ralizm, aby przy jego p o m o c y toczyć potyczki, i wygrało wojnę. To wcale nie znaczy, że s p o ł e c z e ń s t w o cywilne m u s i a ł o wybrać tylko i wyłącznie libera lizm - m o g ą się zdarzyć i n n e wybory w przyszłości lub na innych o b s z a r a c h geograficznych. Nie ulega w s z a k ż e wątpliwości, że epoce historycznej wy znaczonej przez o s t a t n i e cztery stulecia w E u r o p i e Północnej i Z a c h o d n i e j , a także w Stanach Zjednoczonych, zwycięską ideologią, zasadą organizującą cywilne s p o ł e c z e ń s t w o i n o w o c z e s n ą w s p ó l n o t ę , okazał się liberalizm. Ale przyszłość jest w gruncie rzeczy n i e w i a d o m a . M o ż e się ł a t w o zda rzyć, że tak typowa na Z a c h o d z i e sytuacja trójpodziału - p a ń s t w o , Kościół ZIMA-2001 179 i s p o ł e c z e ń s t w o cywilne - zaowocuje n o w y m p r z e ł o m e m i w ł a d z ę z d o b ę d z i e kiedyś j e d e n z tych aktorów, którzy ją utracili. W y r a z e m sztywnego s t a n o w i ska ideologicznego jest sytuacja, kiedy ten, k t o w ł a ś n i e znajduje się u wła dzy, sądzi, że wraz z jego zwycięstwem nastał u k ł a d wieczny i niezmienny. Cała zachodnia historia dowodzi, że tak nie jest. W naszych czasach wielu a u t o r ó w (Fukuyama, Novak, George Gilder) lubi trak tować jako d o g m a t obecny s t a n rzeczy i buduje per spektywiczne p r o g r a m y na t y m - ich z d a n i e m - jedy n y m m o ż l i w y m założeniu, że liberalizm b ę d z i e się u m a c n i a ł i trwale z d o m i n u j e świat, rola p a ń s t w a zo stanie z m i n i m a l i z o w a n a , a Kościół na zawsze sprowa dzony d o wymiaru prywatności. M o ż e m y tylko p o w i e dzieć, że nic z t e g o nie jest p e w n e . Nasz wiek rzeczywiście był ś w i a d k i e m gigantycznych wysiłków ze s t r o n y walczącego liberalnego społeczeń s t w a i jego ideologii. Przedsięwzięcie m a r k s i s t o w s k i e da się z i n t e r p r e t o w a ć następująco: p a ń s t w o i Kościół p r ó b o w a ł y odzyskać władzę, jaką miały, z a n i m nastał liberalizm, ale n i e dla siebie, lecz dla n o w e go bytu politycznego, dla Partii. Partia rzeczywiście z a a n e k t o w a ł a całą wła dzę p a ń s t w o w ą , p o d o b n i e jak w ł a d z ę Kościoła, ale nie w d a w n y m religijnym kształcie, lecz jako ideologię. W partii totalitarnej - p o d k r e ś l a m t e n n o w y aspekt - odrodził się w p e w n y m sensie „sojusz t r o n u z o ł t a r z e m " , jakkol wiek w karykaturalnej formie. Wynika z tego logicznie, że trzeci e l e m e n t , s p o ł e c z e ń s t w o cywilne r ó w n i e ż skarlało, s t a ł o się swoją w ł a s n ą k a r y k a t u r ą i n a w e t tę karykaturę p o ł k n ę ł a w s z e c h m o c n a Partia. P o w t ó r z ę : w s z e c h m o c na, albowiem posiadła w ł a d z ę wszystkich tych trzech instytucji. Przeciwstawiająca się marksistowskiej ideologia liberalna usiłuje odzy skać całe s p o ł e c z e ń s t w o cywilne, a w konsekwencji zmarginalizować p a ń s t w o i Kościół. Nie tylko zmarginalizować, lecz - b ą d ź m y precyzyjni - po ka wałku p o ł k n ą ć . P a ń s t w o staje się wyłącznie g o s p o d a r c z y m a g e n t e m o w e g o ekspansywnego i g ł o d n e g o władzy cywilnego społeczeństwa, Kościół n a t o miast jest z miejsca upominany, ilekroć zabiera głos w kwestiach etycznych, dotyczących takich s p r a w jak rodzina, wychowanie, aborcja, e t o s publiczny, o ile nie zgadza się to z w ł a s n ą religią/ideologią s p o ł e c z e ń s t w a cywilnego. Marksizm i liberalizm okupują więc p o d o b n e obszary w charakterystycz no FRONDA 25/26 nym dla Z a c h o d u trójdzielnym s y s t e m i e powiązań i sieci instytucji. O b y d w a wyrażają dążenia d o h e g e m o n i i h o d o w a n e n a osłabionych s t r u k t u r a c h p a ń stwowych i kościelnych, oba p r a g n ą zająć cały t e n obszar i zjednoczyć go p o d p a n o w a n i e m własnej filozofii i polityki. Ich w s p ó l n ą cechą jest r ó w n i e ż fakt, że to się o s t a t e c z n i e ż a d n e m u z nich n i e uda. Na Z a c h o d z i e typowy jest plu ralizm władzy zinstytucjonalizowanej, a to z a p o w i a d a funkcjonalne zróżni cowanie i rotację h e g e m o n a . R ó w n o w a g a p a ń s t w a , Kościoła i s p o ł e c z e ń s t w a cywilnego byłaby idealna, gdyby to nie był p a r a d y g m a t n i e p r z e k ł a d a l n y na ję zyk rzeczywistości. Paradygmaty są j e d n a k pożyteczne: s ł u ż ą j a k o p a p i e r e k lakmusowy. Ludziom, przynajmniej l u d z i o m na Z a c h o d z i e , p o t r z e b n e jest życie p o d d a n e władzy, dyscyplinie i lojalności, co zwykliśmy łączyć z p a ń stwem, r ó w n i e ż m o r a l n e drogowskazy i ograniczenia, co łączymy z religią i instytucją Kościoła, wreszcie szeroki obszar dla zawierania transakcji m a t e rialnych i intelektualnych, o co troszczy się s p o ł e c z e ń s t w o cywilne: n i e tylko 0 pracę m a n u a l n ą bądź m e c h a n i c z n ą , lecz r ó w n i e ż o wychowanie, prasę, sto warzyszenia, dyskusje p u b l i c z n e itp. C z ł o w i e k nie m o ż e s a m sobie dać pra wa, ale m o ż e mu je dać p a ń s t w o ; nie m o ż e być a u t o n o m i c z n y m o r a l n i e p o za religią; nie m o ż e zorganizować pracy ani innej działalności bez p o m o c y 1 akceptacji s p o ł e c z e ń s t w a cywilnego. Mówiąc krótko, j e d n o s t k a nie jest taka silna i niezależna, jak głosi to li beralizm, w s p ó l n o t a zaś nie jest taka o d w a ż n a i przewidująca, jak twierdzi marksizm. Paradygmat, który tu omówiliśmy, wskazuje na h i s t o r y c z n ą rów nowagę, ale również na ryzyko, jakie kryje w sobie h e g e m o n i a któregokol wiek z czynników. TOMAS MOLNAR 1994 PRZEKŁAD: ELŻBIETA CYCIELSKA Z I M A 200 1 181 Czyż okrzyk Gotfryda de Bouillon na murach Jerozoli my „Bóg tak chce!" nie brzmi jak „Bóg tak chce, bo ja tak chcę!"? METAFIZYKA WALKI* SZCZEPAN TWARDOCH „(...) Należało się spiesznie przygotować, zamieniwszy więc z bratem Othonem kilka szybkich zdań, nałożyłem starą wypróbowaną kurtkę myśliwską, (...) O broń natomiast było w Pustelni Rucianej trudno, jedynie nad komin kiem wisiała flinta, jakiej używa się do polowania na kaczki, łecz ze skróco ną lufą. (...) Był to jedyny przedmiot w naszym domu, który mogliśmy na zwać bronią; wziąłem ją zatem. (...) ojciec Lampros zalecił mi zabrać broń ja ko znak wolności i wrogości - podobnie jak chcąc okazać przyjaźń przychodzi się z kwiatami. Dobry rapier, który nosiłem służąc u Mauretańczyków, wisiał w domu ojcowskim, daleko na północy; lecz nigdy nie wziąłbym go na taką wyprawę. Błyszczał w błasku słońca, w gorączce szarż, gdy ziemia drży pod uderzeniami kopyt, a pierś rozsadza wspaniałe uczucie. Dobywałem go pod czas lekkiego, rozkołysanego galopu, kiedy to broń dźwięczy z początku cicho, później coraz mocniej, a oko wybiera już przeciwnika we wrogim szwadronie. Ufałem mu także w tych momentach wałki, gdy w zamieszaniu przemierza się galopem rozległą przestrzeń i widzi już wiele pustych siodeł. Niejeden cios Jg2 FRONDA 25/26 opadał wtedy na gardy frankońskich rapierów lub na ka błąki szkockich szabel - ale były i takie, kiedy dłoń czu ła miękki opór odsłoniętego ciała, gdzie klinga ścinała życie. Lecz wszyscy ci przeciwnicy, nawet wolni synowie plemion barbarzyńskich, byli szlachetnymi mężami, którzy dla ojczyzny wystawiali pierś przeciw żela zu, i za zdrowie każdego z nich moglibyśmy wznieść kielich podczas uczty, jak czyni się to na cześć braci. Dzielni tego świata wyznaczają granice wołności, a broń, dobywana niegdyś przeciw nim, nie może być użyta przeciw katom i ich pachołkom.(...) " Ernst Jiineer, „Na Marmurowych Skałach" tłum. Wojciech Kunicki Rapier jest s y m b o l e m . S y m b o l e m d u m n e g o , s z l a c h e t n e g o i w o l n e g o du cha, który nie w a h a się o d d a ć życia za sprawy, k t ó r e dla „szarych l u d z i " na p e w n o nie są t e g o w a r t e . Jako k o n s e r w a t y w n e m u czcicielowi średniowiecz nego Ładu, r e n e s a n s o w a pycha kawalera czy d w o r z a n i na w i n n a mi się wydawać obrzydliwą. Większą pod n i e t ą dla mojej duszy p o w i n i e n być skromny, średniowieczny miecz, na k t ó r e g o głowicy o p i e r a czoło modlący się rycerz. A j e d n a k jest coś porywającego w tej pogańskiej w swo jej istocie szlachetności, k t ó r a dla g ł u p s t w a p o ś w i ę c a najcenniejszy d a r człowieka, życie. Kawaler, wyzywający za b ł a h ą obrazę lepszego od siebie szermierza, wykazuje pogardę dla śmierci, która, w e d ł u g C h e s t e r t o n a , o d r ó ż n i a b o h a t e r a o d s a m o bójcy, który z kolei nie śmiercią gardzi, lecz życiem. R e n e s a n s wyzwolił i p o zwolił rozkwitnąć s t ł u m i o n e m u i skuteczniej z w a l c z a n e m u w czasach Śre dniowiecza p o g a ń s t w u . Przychodzi na myśl Yukio M i s h i m a , wzywający do o d r o d z e n i a rycerskich, japońskich cnót, kiedy n a brak o d z e w u n a jego wezwania, p r z e p e ł n i o n y p o gardą i o d r a z ą dla otaczającej go Japonii lat siedemdziesiątych, Japonii ciuła czy, k u p c ó w i robotników, rozcina sobie trzewia. Broń przy boku mężczyzny nadawała mu wymiar metafizyczny, odrywała go od świata, wskazywała na brak zakorzenienia w doczesności, na rzeczy, które cen niejsze są od życia własnego i cudzego, odrywała od małości, zgiętych karków. ZIMA-2001 183 Broń przy b o k u t c h ó r z a z a m i e n i a ł a strach nie o p a n o w a n y w p o d ł o ś ć , cichą i t ł a m s z o n ą mści wość p r z e m i e n i a ł a w o k r u c i e ń s t w o , z małego człowieka czyniła m a ł e g o łajdaka. Tchórz chętniej zresztą wybrałby chyba sztylet, truciznę, s c h o w a n y p o d p a c h ą pistolet, czy radiotelefon, przez któ ry wiedzie się „swoich c h ł o p c ó w " do s z t u r m u . Racjonalnie analizując sprawę, należałoby cieszyć się, że zasto sowanie przemocy do rozwiązywania konfliktów wydatnie się na przestrzeni o s t a t n i c h d w u s t u lat zmniejszyło. A j e d n a k m a m wrażenie, że tyl ko zepchnięto ją do obszarów poza obyczajem, poza cywilizację. Nie m o ż n a już walczyć z ludźmi - m o ż n a unicestwiać potwory. W dawnych czasach wy chwalano w pieśniach rycerskość kawalera, który d w o r n i e t r a k t o w a ł swego wroga na kilka chwil przed walką z n i m . Dzisiejsi p o k o n a n i m u s z ą d o z n a ć jeszcze upokorzenia - po o s t a t e c z n y m ciosie w szczękę wpaść do wody, rozsmarować twarzą t o r t lub b ł o t n i s t ą kałużę - czy, w innej skali, okazać się p o tworami w ludzkiej skórze, gdyż, aby zwycięstwo było m o r a l n i e akceptowal ne, pokonany nie m o ż e być godzien m i a n a człowieka. A jeżeli jest godzien, a trzeba go pokonać - wystarczy kłamać, byle d ł u g o i g ł o ś n o w myśl prostej i skutecznej, z górą dwieście lat j u ż liczącej koncepcji Woltera, który, o ironio!, niszczył stary ład, ciągle stosując do siebie jego zalecenia, jakby zdając sobie sprawę z degenerującej mocy n o w e g o porządku m o r a l n e g o , jak Freud, z oba wy przed deprawacją zabraniający swojej żonie uczęszczania na jego wykłady. Walka, kiedyś prosta, j a s n a i s z l a c h e t n a (oczywiście w s w y m w y m i a r z e symbolicznym, idealnym - jako cel, do k t ó r e g o się dąży, nie rzeczywistość) dziś występuje m o ż e nie rzadziej niż ongiś, lecz n i e o d m i e n n i e łączy się z k ł a m s t w e m , p o n i ż e n i e m , destrukcją nie tylko fizyczną, ale p r z e d e wszyst kim d u c h o w ą . Musi mieć wymiar manichejski, ostateczny. O r m u z d m u s i p o konywać A r y m a n a - nie walczą ze sobą r ó w n e p o g a ń s k i e bożki, lecz dwie si ły. Oczywiście k o n k r e t n e wcielenie tych sił u z a l e ż n i o n e jest od aktualnej m o d y - O r m u z d m o ż e być b o h a t e r s k i m szeryfem strzelającym do Indian, co c u d o w n i e opisuje Eco, albo m o ż e być liberalną ironistką h e r o i c z n i e tropiącą faszystów. Ważne, żeby miał swojego A r y m a n a . Umierający w bolesnej agonii, dławiący się krwią, czy też zalany treścią swoich trzewi XVI-wieczny szlachcic w swej porażce nie znajduje p o n i ż e n i a 184 FRONDA 25/26 - jego śmierć jest n a t u r a l n a i godna; n a w e t jeżeli u m i e r a z t w a r z ą wgniecio ną w b ł o t o kopytami wrogiej kawalerii, m o ż e być pewien, że, jak pisze Jiinger, jego wrogowie „na jego cześć w z n i o s ą kielich p o d c z a s uczty, jak czy ni się to na cześć braci", p o d o b n i e , jak on uczyniłby świętując swoje zwycię stwo. Pokonany dziś, m o ż e liczyć najwyżej na tak zwany „uczciwy p r o c e s " z d o m n i e m a n i e m niewinności. Oczywiście d o m n i e m a n i e m , graniczącym z pew nością, niewinności zwycięzców. N i e t z s c h e m ó w i : „twierdzicie, że d o b r a s p r a w a u s p r a w i e d l i w i a wojnę; a ja w a m m ó w i ę : d o b r a wojna usprawiedliwia k a ż d ą s p r a w ę " . Zdaję sobie sprawę, że wykrzyczana powyżej metafizyka walki (pozwolę sobie o d r o b i n ę na wyrost użyć t e g o p r e t e n s j o n a l n e g o nieco t y t u ł u ) stoi w sa mej swojej istocie w zasadniczej sprzeczności z i s t o t ą chrześcijaństwa. Tysiąc lat wtłaczania pogańskiej pychy w gorset chrześcijańskich cnót, za ciasny może, ale za to ratujący przed z g u b i e n i e m duszy, nie d a ł o rady zgnieść p o gańskiej substancji. Oczywiście chrześcijaństwo s a m o polega na walce - n i e bez p o w o d u Pi s m o p r z e p e ł n i o n e jest militarnymi m e t a f o r a m i . Chrześcijanin j e d n a k swoją wojnę toczy w sobie - walcząc z o s o b o w y m Lucyferem, przedstawicielem nieosobowego Braku Dobra, walczy o granice swojego w e w n ę t r z n e g o Civitas Dei. Chrześcijań s t w o nie potrzebuje oczywiście w s p ó ł c z e s n e g o m a n i c h e i z m u - niewiele angażując się w walkę doczesną, analizuje ją w myśl Tomaszowej moralnej arytmetyki większego i mniejszego zła. Nie podnieca się walką, nie uświęca jej. N a w e t św. Bernard z Clairvaux, odsądza ny dziś od czci i wiary, wychowując świeckiego, korzystającego z uciech ży cia rycerza na miles christi ulega z u p e ł n i e tej a r y t m e t y c e - n i e chce walki dla samej walki, walka jest święta, o ile b r o n i się wiary. Jest n a r z ę d z i e m . I to na rzędziem ciągle pozostającym w kwalifikacji zła koniecznego. A jednak, czyż okrzyk Gotfryda de Bouillon na m u r a c h Jerozolimy „Bóg tak c h c e ! " nie brzmi jak „Bóg tak chce, bo ja tak c h c ę ! " ? C h r z e ś c i j a ń s t w o nie o d n i o s ł o sukcesu w walce z p o g a ń s k ą metafizyką walki. Bywały okresy kie dy zostawała s t ł u m i o n a , bywały, że kwitła, jak w wiekach XVI i XVII. „La Jouwncel", o p o w i e ś ć o J e a n i e de Bueil, k a p i t a n i e walczącym p o d s z t a n d a r a m i J o a n n y D'Arc m ó w i : „Wojna jest rzeczą radosną... W czasie wojZ I M A 2001 185 ny rodzi się wzajemna miiość. Kiedy w ł a s n ą sprawę u w a ż a się za d o b r ą i kie dy widzi się jak w ł a s n a k r e w w s p a n i a l e walczy, łzy cisną się do oczu. Szcze re i p o b o ż n e serca napełniają się słodyczą, gdy widzi się swego przyjaciela, który tak dzielnie n a r a ż a w ł a s n e cia ło, aby d o t r z y m a ć i wypełnić przykazania n a s z e g o stwórcy. I chce się w t e d y żyć z n i m i u m i e r a ć , i za spra wą miłości nie opuścić go nigdy. Stąd rodzi się takie uniesie nie, że nikt, k t o tego nie doświadczył, nie m ó g ł b y powiedzieć, jak wielkie jest to d o b r o . Czy myślicie, że ktoś, k t o tak postępuje, bałby się śmierci? W ż a d n y m wypadku, bo jest tak pobudzony, tak uniesiony, że s a m nie w i e m gdzie się znajduje. Zaiste, nie zna on lęku p r z e d niczym." Czyż nie sprzeciwia się to moralnej arytmetyce? Przecież wyraźnie woj na jest tutaj d o b r e m s a m y m w sobie, nie zaś m n i e j s z y m złem, do d o b r e g o prowadzącym. Czy „La Jowencel" nie wyraża piękniej tego, co swoją frazą jak śmignięcia b a t e m wyraził N i e t z s c h e ? Nie można jednak traktować chrześcijaństwa niepoważ nie. Stawka jest zbyt wy soka na taką grę. Tam, gdzie chodzi o zba wienie duszy, nie p o winno się balanso wać na krawędzi. Czy m o ż l i w a jest syn teza? Chyba nie. Skąd więc ta dzika zazdrość, ta nostalgiczna melancholia, k t ó r a kwitnie we m n i e , kiedy odczytuję s e n s pogań skiej rycerskości z okruchów, jakie p o z o s t a ł y n a m po t a m t y c h czasach? Kon templacja t r z y m a n e g o w ręce rapiera, od której rozpoczął się bieg m o i c h my śli, napięcie w spojrzeniach postaci na rycinach w starych traktatach szermierczych, n a m a l o w a n y przez Velazqueza w „ P o d d a n i u Bredy" przyja cielski gest zwycięskiego A m b r o g i o de Spinoli w o b e c p o k o n a n e g o J u s t y n a de N a s s a u składają się jak kawałki witraża w przyciągającą z m a g n e t y c z n ą siłą 186 FRONDA 25/26 całość, sklejaną przez jakąś intuicję, która, jeżeli m n i e o k ł a m u j e , to czyni to tak wybornie, że nie m o g ę jej n i e wierzyć. Skoro synteza jest niemożliwa, m o ż e n i e c h chrześcijaństwo i p o g a ń s k a metafizyka walki b ę d ą d w o m a czynnikami, pchającymi n a s , Europejczyków, ku Bogu? Pogańska szlachetność jako siła, n i e pozwalająca się upodlić, znisz czyć, złamać, jako energia, zaś chrześcijaństwo będące k i e ł z n e m , n i e pozwa lającym rozwinąć się szalonej autodestrukcji? Nie wiem. Pozostaje t o dla m n i e p y t a n i e m o t w a r t y m . SZCZEPAN TWARDOCH PRZYPIS * P o z w o l ę zabezpieczyć się n i e c o p r z e d d w o m a z a r z u t a m i , z j a k i m i s p o t k a j ą się p e w n i e p o w y ż s z e r o z w a ż a n i a , o ile znajdzie się jakiś czytelnik na tyle z a i n t e r e s o w a n y , aby z t a k ą krytyką wystąpić. P o p i e r w s z e , w y s t ą p i ć m o ż e z a r z u t , ż e p r z e d s t a w i a n a p r z e z m n i e p o w y ż e j wizja konfliktu w z a m i e r z c h ł y c h c z a s a c h j e s t w y i d e a l i z o w a n y m k o n s t r u k t e m , p o d c z a s , gdy r z e c z y w i s t o ś ć m i a ła się z g o t a inaczej. Oczywiście, t r u d n o się z t y m n i e zgodzić. Tylko w a r i a t m ó g ł b y t w i e r d z i ć , że wszyscy rycerze byli w z o r a m i w s z e l k i c h c n ó t . J e s t t o j e d n a k z a r z u t nietrafiony, gdyż m n i e n i e i n t e r e s u j e p r a k t y c z n a realizacja i d e a ł u , lecz s a m ideał - w s e n s i e c e l u . I n t e r e s u j e m n i e d z i e l o n a p r z e z ludzi k u l t u r a m y ś l o w a , z e s t a w s y m b o l i i w a r t o ś c i , n i e ich realizacja. D r u g i m z a r z u t e m , jaki p r z y c h o d z i mi do g ł o w y j e s t e r a z m i a ń s k i e Bellum dulce inexpertis. Najlepszym k o n t r a r g u m e n t e m jest tutaj odesłanie do m o t t a tych rozważań. A u t o r „ M a r m u r o wych s k a ł " d o ś w i a d c z y ł d w ó c h n a j s t r a s z n i e j s z y c h c h y b a w h i s t o r i i w o j e n . ZIMA-2001 187 Straszny s e n Andrzeja M y ś l n i k a ALBIN DREWNIAK Motto 1: Czwartek Spotkanie z Grossem w „Książnicy Podlaskiej". Nauczony doświadczeniem Izy Cywińskiej, którą w Białymstoku patriotycznie nastawieni mieszkańcy o mało nie rozszarpali za „Bożą Podszewkę", zaproponowałem „Pograniczu", że będę „tiełochronitielem" Grossa. „Ochotnikiem-tiełochronitiełem", jak by powiedział prof. Strzembosz. Żarty żartami, a tu na pół godziny przed czasem zjawia się zorganizowa na grupka obywateli (kraciaste marynary, kolorowe krawaty, złote zęby, za bójcze baki i grzywki) i rozmieszcza się chytrze po całej sali. Jak się później okazuje, są to przedstawiciele Ku Klux Kłanu z Jedwabnego, czyli Komitetu Obrony Dobrego Imienia Jedwabnego, o którym senator Czuba Zawsze Dzie wica powiedziała, że jest Komitetem Obrony Dobrego Imienia Polski, i siadają w różnych kątach, żeby sprawiać wrażenie, że słuszny gniew ludu ziemi łom żyńskiej okazać przyjechało ich nie kilkunastu, ale kilkudziesięciu. (...) Niedziela W Radyju odprawiają sabat dwie wdowy po Bolku Piaseckim (ulubionym ka toliku gen. Sierowa), obecnie przytulane przez ojca Tadeusza (najzdolniejsze go ucznia mistrza radia wszech czasów dr. Goebbelsa): prof. Bender i prof. No wak. Kto im wręczał te profesury z antysemityzmu? Lechu? Tadeusz Slobodzianek „Historia się skończyła", „Gazeta Wyborcza" 28.09.2001. Motto 2 : Tekst Tadeusza Słobodzianka poświęcony reakcjom towarzyszącym książce Ja na Tomasza Grossa „Sąsiedzi" wywołał wiele burzliwych opinii. Publikujemy oświadczenie Rady Etyki Mediów (...): W odpowiedzi na list z dnia 13 października 2001 r. osób zaniepokojo nych tonacją i językiem artykułu Tadeusza Słobodzianka opublikowanego w „Gazecie Wyborczej" z dnia 28 września 2001 r. pt. „Historia się skończyZIMA-2001 189 ła" Rada Etyki Mediów stwierdza, iż autor naruszył zasadę szacunku i tole rancji zapisaną w Karcie Etycznej Mediów. Ironiczny dystans, jaki zdaje się on mieć wobec wymienionych w artykule osób, nie upoważnia w żadnym przy padku do używania obraźliwych porównań, tym bardziej zaś zwrotu, który w takim kontekście obraża uczucia religijne wielu czytelników. Z wyrazami poważania Rada Etyki Mediów, przewodnicząca Magdalena Bajer. List do „Gazety Wyborczej" 24.10.2001. Motto 3: Jak łatwo zauważyć, tekst Tadeusza Słobodzianka, który wywołał tak skrajne reakcje, nie był zwykłym dziennikarskim artykułem, w którym autor według Karty Etycznej Mediów powinien „przedstawiać rzeczywistość niezależnie od swoich poglądów", dbając o to, by nie naruszyć niczyjego dobrego imienia, i stawiając czytelnika w sytuacji komfortowej. Jest rodzaj tekstów - należą do nich także felietony - które nie licząc się z regułami politycznej poprawności, mają czytelnika z tej komfortowej sytuacji wytrącić. Pamfletowi zarzucać, że jest pamfletem? Słobodzianek w bezceremonialny sposób przypomniał niektóre reakcje na książkę Grossa, pokazując, ile rozmaitych autorytetów publicznych zaangażowało się w osłabienie wymowy tej książki demaskującej zbrodnię sprzed 57 lat. Autor dał temu wyraz w tekście napisanym w formie osobiste go dziennika. Nie miał to być tekst grzeczny, przeciwnie, miał być niegrzeczny, nawet oburzający, ponieważ był szczerym zapisem oburzenia. To oburzenie wy wołały w autorze niektóre media, które w słowach pełnych słodyczy potrafią szerzyć łęk i nienawiść, potrafią też szkalować dobrych Polaków, ale jakoś ni gdy nie podpadają pod ocenę Rady Etyki Mediów, ponieważ nie używają nie przyzwoitych wyrazów i nie „obrażają uczuć religijnych". Czy Słobodzianek obraził te uczucia, ironicznie i kolokwialnie używając określenia „Zawsze Dziewica"? To z pewnością nie było delikatne ani poprawne, ani ładne, ale nie sądzę, aby autor „Proroka liii" był osobistym wrogiem Matki Bożej, choć nie można wykluczyć, że jest wrogiem mediów, w których ów tytuł tak często jest wymieniany, a konkretnie Radia Maryja. W tekście Słobodzianka 190 FRONDA 25/26 są inne zdania, które mogą budzić niepokój: „W Jedwabnem polscy katolicy mor dowali polskich Żydów" oraz „Zło w sutannach". Zdania brutalne, u niektórych czytelników wywołujące złe skojarzenia. Ale czy w tym kontekście są to zdania nieprawdziwe? Pozwoliliśmy autorowi wyrazić te myśli na łamach „Gazety" po wszystkich dyskusjach, jakie przetoczyły się wokół sprawy Jedwabnego. Czy Ra da Etyki Mediów odmówiłaby Słobodziankowi takiego prawa? Tadeusz Sobolewski, odpowiedź redakcji na list Rady Etyki Mediów, „Gazeta Wyborcza" 24.10.2001. Motto 4: / tylko martwimy się: czy nasz kraj będzie przypominał „archaiczną wspólno tę kaszubskiej wioski? Andrzej Zagozda, „Stronniczy przegląd prasy. Długi ale smaczny", „Gazeta Wyborcza" 26.07.1999. Motto 5: Dziwnie mielą młyny polskiej historii. [...] Wypromowały także dziwaczny konglomerat partii radykalnego populizmu lewicowo-prawicowego, który mó wi językiem wrogości Europie, tęsknoty za karą śmierci i strachu przed loża mi masońskimi w kwaterze głównej NATO. Ich obecność w Sejmie będzie dla wielu jak zgrzyt żelaza po szkle, ale inni zauważą, że lepiej widzieć ich w ła wach poselskich niż wśród organizatorów blokad na drogach i awantur na ulicach. Ludzie przywiązani do tradycji KOR-u i „Solidarności" muszą odczu wać gorycz szczególną. Przegrali nie tylko ze swym wieloletnim przeciwni kiem, ale w dodatku wypchnęli ich ze sceny ludzie sprytnego marketingu bądź też organizatorzy festiwali antyeuropejskiej demagogii. Jestem przekonany, że bez Tadeusza Mazowieckiego i Bronisława Geremka w parłamencie polska po lityka będzie gorsza jakościowo i uboższa moralnie. Adam Michnik, „Polskie młyny", „Gazeta Wyborcza" 24.09.2001. ZIMA-2001 191 W redakcji Wyborowej w r z a ł o . Dziennikarze od s a m e g o r a n a prześci gali się w k o m e n t o w a n i u i n t e r n e t o w y c h serwisów agencji informa cyjnych. Przez uchylone o k n o w p a d a ł żwawy, w r z e ś n i o w y wietrzyk i coraz odważniej t a r m o s i ł p o z o s t a w i o n e bez opieki papiery. Mało brakowało, a zwiałby n a w e t kurz z k o m p u t e r a Haliny Leciwo, k t ó r a już od d w ó c h go dzin, jak s z p u n t w beczce, tkwiła za d r z w i a m i g a b i n e t u szefa. G w a r toczo nych p o d n i e s i o n y m g ł o s e m r o z m ó w mieszał się z z a p a c h e m rozlanej na ko rytarzu kawy i d y m e m d o c h o d z ą c y m tu aż z palarni. Napięcie było tak wielkie, że nikt - m o ż e z wyjątkiem M i r o n a Szepta - nie zauważył w c h o d z ą cej do redakcji postaci. Postać m i a ł a na sobie d ż i n s o w y u n i f o r m i sprawiała wrażenie z d e n e r w o w a n e j . Ponieważ nie m u s i a ł a zdejmować płaszcza, p r o s t o od drzwi p o m a s z e r o w a ł a do g a b i n e t u szefa. Komunikat - Cholera! - przywitał gościa w z b u r z o n y głos Andrzeja Myślnika, redak tora naczelnego Wyborowej. - M ó w i ł e m ci, chłopie, jak nie my ich, no to oni nas. Siadaj i słuchaj. Joachim Korek p o d r a p a ł się po piersi, jedynie w d w ó c h trzecich pokrytej d ż i n s o w ą koszulą, i sięgnął do kieszeni po papierosy. W i a d o m o ś ć , k t ó r a od rana elektryzowała dziennikarzy Wyborowej, s p a d ł a na niego w b a r d z o złym m o m e n c i e . Wczoraj, podczas tradycyjnej p o g a w ę d k i w gabinecie Andrzeja, wypił j e d n a k t r o c h ę za d u ż o i dzisiejszy r a n e k przywitał go gigantycznym ka cem. N a w e t p a n i w kiosku, k t ó r a od lat p o d a w a ł a mu o dziewiątej Panadol, paczkę Popularnych i egzemplarz Wyborowej, zaniepokoiła się jego s t a n e m . - Oj, panie Joachimie, chrypi p a n dziś jak s m o k . Co się stało? Mężczyzna nie odpowiedział. Tym r a z e m wcale nie było mu do ś m i e c h u . - Gdybyż chodziło tylko o kaca... - pomyślał i p r z y p o m n i a ł sobie pierwszy tego dnia k o m u n i k a t zaprzyjaźnionego Radia Omega: "W godzinach rannych nasi lokalni reporterzy zaobserwowali w okolicy N o w e g o Sącza grupy mężczyzn w ludowych strojach góralskich, gromadzące 192 FRONDA 25/26 się w lasach i maszerujące w kierunku p ó ł n o c n y m . Miejscowa policja nie za reagowała na te informacje, przekazane jej przez naszych p r a c o w n i k ó w oraz dziennikarzy Gazety Wyborowej. Tymczasem do grupy górali z N o w e g o Sącza szybko dołączyła p o d o b n a grupa z Z a k o p a n e g o . Istnieje u z a s a d n i o n e podej rzenie, że maszerujący górale są uzbrojeni. Jednocześnie zarejestrowano w z m o ż o n ą aktywność ludzi na północy kraju. O godzinie czwartej zorganizo w a n e grupy mężczyzn zaczęły zbierać się p o d kościołami parafialnymi. O czwartej trzydzieści z a o b s e r w o w a n o starsze i m ł o d s z e kobiety w białych koszulach i długich spódnicach, donoszące do parafii kosze p e ł n e suchego p r o w i a n t u . Wokół krzątały się także dzieci, n a w e t te z u p e ł n i e m a ł e . Tymcza s e m księża wychodzili przed plebanie i błogosławili wiernych. Przed godziną piątą zapalono świece i w wielu kaszubskich kościołach i kaplicach odbyły się tajemnicze nabożeństwa. W k r ó t c e mężczyźni, pożegnawszy się z r o d z i n a m i , pomaszerowali na rynek w Kartuzach. W chwili, kiedy przekazujemy te infor macje, Urząd O c h r o n y Państwa czyni rozpaczliwe starania o wyjaśnienie całej sytuacji. Niestety, z a r ó w n o Episkopat, jak i księża w parafiach odmawiają ja kichkolwiek komentarzy. - To znak, że nie da się z b u d o w a ć niczego p o z a prawdą, poza s u m i e n i e m w ł a s n e g o n a r o d u - z u ś m i e c h e m p o d s u m o w a ł wy darzenia jeden z biskupów, zastrzegając sobie j e d n a k a n o n i m o w o ś ć " . Dziennik poranny Tak. Po wysłuchaniu takich informacji Joachim Korek nie m ó g ł czuć się do brze. Kiedy więc znalazł się w gabinecie Myślnika, przede wszystkim poczuł dojmujący ból głowy, który wzmógł się jeszcze p o d w p ł y w e m obrazu pantofli Haliny Leciwo, z którymi jej stopy toczyły właśnie ż m u d n y pojedynek. - Z o s t a w te Popularne. Weź mojego Gitane'a - p o c z ę s t o w a ł Korka redak tor naczelny, k t ó r e m u m ó w i e n i e od lat s p r a w i a ł o słyszalną t r u d n o ś ć . Męż czyźni zapalili i rozpoczęli ożywioną w y m i a n ę zdań. - Stary - przekonywał Myślnik. - Za m a ł o m a m y ludzi w t e r e n i e . Za m a ło się starają... Przecież jak ja robię wywiad z Dalajlamą, to k t o ś to m ó g ł b y j e d n a k spopularyzować, no nie? J a s n e , że to się zaczyna od Warszawy, gdzie n a s każdy czyta, ale trzeba też działać w C i e m n o g r o d z i e . A jak t e g o nie m a , to są takie skutki jak dzisiaj... Islamizacja Polski, stary. F u n d a m e n t a l n y fun damentalizm. Z1MA-2001 193 - Ale nie przesądzajmy - zachrypiał Korek. - M o ż e to są j e d n a k goście od Lepena. Bo m n i e się wydaje... - Chłopie - przerwał Myślnik - to nie są lepenowcy! To są Kaszubi i góra le! Pół godziny t e m u d o s t a ł e m wiadomość, że spacyfikowali c z ł o n k ó w „Samo sądu" we Wrocławiu. Lepenowcy wysypywali zboże na tory, a ci ich otoczyli i kazali im pozbierać wszystko co do j e d n e g o ziarenka. Później goście na ko lanach przepraszali za „obrazę chleba" i musieli o d m a w i a ć jakiś różaniec... W fabrykach udajemy smutnych rewolucjonistów - Powiem ci - kontynuował Myślnik - nie po to od kilku miesięcy sztucz nie utrzymuję Tygodnik Elitarny, który przynosi straty, żebym miał tak skończyć. Kościół w Polsce jest zacofany w całości, a nie w części. Dzięki n a s z e m u tygo dnikowi u d a ł o się go podzielić na „ z a m k n i ę t y " i „ o t w a r t y " . Jednolitej struktu rze przeciwstawiliśmy piętnastu „użytecznych idiotów". W t e n s p o s ó b wszel kie różnice wewnątrz Kościoła - dotąd tłumaczone ekstrawagancją pojedynczych biskupów - zaczęły być czytane ideologicznie. I - co najważniej sze - kupili to sami katolicy. Zaczęli atakować „kościół o t w a r t y " , który prze cież - wiemy o tym obaj - nie istnieje. Wykonaliśmy p o t ę ż n ą pracę. Marnowa łem k o l u m n ę w Wyborowej na akcję uświadamiającą. Robert Playerek świetnie to rozgrywał pod szyldem chrześcijańskiej mądrości. I co? Wszystko ma teraz pójść na marne? Nie było wsparcia, stary... Nie było wsparcia w terenie! Joachim Korek n e r w o w o p o d r a p a ł się po piersi, ale nie zdążył o d p o w i e dzieć. W drzwiach gabinetu stanął M i r o n Szept i p o s p i e s z n i e włączył radio. W p o m i e s z c z e n i u rozległ się ciepły głos lektorki Radia Omega: "...tymczasem grupy z Kaszub i Podhala, w s p o m a g a n e pojedynczymi od działami z Gdańska, Krakowa i Białegostoku, niebezpiecznie zbliżają się do Warszawy. N i o s ą kościelne sztandary, śpiewają liturgiczne pieśni. W wielu miastach dokonali rewizji kiosków, z których wyrzucili na ulice kilogramy pism erotycznych, kaset video oraz część p i s m kobiecych i młodzieżowych. Pod wzniesionymi w t e n sposób stosami p o d ł o ż o n o ogień. O b e c n i e stosy p ł o ną na całej trasie p r z e m a r s z u . Ze szczególnym o k r u c i e ń s t w e m ludzie niszczą tygodniki Niedobry i Veto m a ł ż e ń s t w a Urbachów. P r z e k ł u w a n e bądź p a l o n e są także prezerwatywy. Za godzinę p o c h ó d m o ż e osiągnąć rogatki stolicy..." W gabinecie z a p a n o w a ł a przeraźliwa cisza. 194 FRONDA 25/26 - No to, kurka, m a s z swoich l e p e n o w c ó w - zaklął siarczyście, acz nie bez k ł o p o t ó w Andrzej Myślnik, przerywając o g ó l n e milczenie. Ja wiem, że to niesłuszne - Dobra, nie ma na co czekać. Trzeba ruszyć wojsko - zachrypiał J o a c h i m Korek, wykręcając n u m e r wicepremiera, który - choć n o m i n a l n i e o d p o w i a d a ł tylko za e k o n o m i ę - trzymał w garści cały „niekomunistyczny rząd". Po dwu dziestu m i n u t a c h Miron Szept zauważył sunące ulicą pierwsze d w a czołgi. Wszyscy zgromadzili się w o k n a c h redakcji. Co m ł o d s z e dziennikarki zaczęły tupać, podskakiwać i piszczeć z radości, a dziewczyny z d o d a t k u Czerwone pod wiązki chciały się n a w e t składać na kwiaty i prezerwatywy dla żołnierzy. - Zaraz, zaraz - odezwał się Andrzej Myślnik, po czym w d r a p a ł się na najbliższe biurko, wyciągnął d ł o ń p r z e d siebie, u n i ó s ł nieco b r o d ę i w eksta tycznym uniesieniu, k t ó r e jakimś c u d e m p o z w o l i ł o mu wyzbyć się jąkania, ZIMA-2001 T95 przemówił: „Paliliśmy papierosy i k ł a m l i w e gazety,/ paliliśmy papierosy, choć zatruwały nasze ciała,/ paliliśmy gazety, bo z a t r u w a ł y n a s z e umysły,/ czytaliśmy konstytucję i deklarację p r a w / i n a p r a w d ę nie wiedzieliśmy, że prawa człowieka/ m o g ą okazać się s p r z e c z n e / z p r a w a m i obywatela// i na p r a w d ę nie wiedzieliśmy, że tyle w o z ó w bojowych m o ż n a skierować prze ciwko b e z b r o n n y m , / przeciwko n a m , którzy byliśmy jeszcze d z i e ć m i / zbroj nymi jedynie w idee, o których u c z o n o n a s w szkołach/ i których w tych samych szkołach n a s o d u c z a n o , / i n a p r a w d ę nie wiedzieliśmy,/ że m o ż n a je wszystkie przekreślić/ bezlitosną szarżą sytej przemocy,/ z w i e l o k r o t n i o n y m kłamstwem". Korekta twarzy Za o k n e m s t a ł o j u ż kilkanaście czołgów u s t a w i o n y c h w tyralierę. Ż o ł n i e rze czaili się na rogatkach, cierpliwie wypatrując najeźdźców. Wreszcie do widocznego z okien redakcji kiosku dobiegło kilkudziesięciu mężczyzn w gó ralskich, śląskich i kaszubskich strojach ludowych. Stos m a g a z y n ó w erotycz nych, p i s m kobiecych, Veto i Wyborowej objął zwinny, fioletowo-brunatny p ł o m i e ń . Gazety, r z u c o n e na bruk, p o d d a ł y się działaniu t e g o s a m e g o wiatru, który wcześniej zmagał się z k u r z e m na k o m p u t e r z e Haliny Leciwo. Męż czyźni nie palili papierosów, w d ł o n i a c h trzymali za to różańce i ciupagi. Andrzej Myślinik p o s t a n o w i ł dłużej nie zwlekać. Szeroko otworzył o k n o i z całych sił krzyknął w s t r o n ę d o w ó d c y k o m p a n i i : - Strzelać! - Urra, u r r a ! - zawtórowali mu pozostali dziennikarze. - N i e ma toleran cji dla w r o g ó w tolerancji! N a w e t dyżurny satyryk Wyborowej, M a t e u s z Pomidor, ze s t r a c h u wciśnię ty w kąt redakcji, euforycznie pokiwał głową. Myślnik odwrócił się od o k n a i szepnął: - Nareszcie... N a s z a r o m a n t y c z n a rewolucja dobiega końca. Po je go zmęczonej twarzy p o p ł y n ę ł y dwie, wielkie jak ziarenka grochu, łzy. Zasadnicze trudności Strzały j e d n a k nie padały. Przedłużająca się cisza zaniepokoiła dziennika rzy, którzy z n ó w stanęli w o k n a c h . Gdyby na k t ó r y m ś z przeciwległych d r z e w 196 FRONDA 25/26 znalazł się w owej chwili jakiś fotoamator, m ó g ł b y zarejestrować, jak oblicza ludzi r o z u m n y c h zwolna gubią u ś m i e c h i napełniają się p r z e r a ż e n i e m . Tyraliera czołgów r o z s t ę p o w a ł a się. D o w ó d c a k o m p a n i i stał o t o c z o n y grupą górali i gorączkowo gestykulował. Inni żołnierze podchodzili do kobiet z koszami p e ł n y m i chleba i częstowali się. Wielu klękało p r z e d księżmi jak by chciało się wyspowiadać. N i e k t ó r z y płakali, żegnali się z n a k i e m krzyża i intonowali pieśni maryjne. Kapłani kładli im d ł o n i e na głowy, jakby ich b ł o gosławiąc. Wreszcie wszyscy żołnierze wmieszali się w t ł u m . W i w a t o m i ser decznym u ś c i s k o m nie było końca. - Co robić, Andrzeju? - zapytał M i r o n Szept, ale n a c z e l n e g o Wyborowej nie było już w ś r ó d dziennikarzy. Specjalna, s e k r e t n a w i n d a wiozła go w dół, na tyły b u d y n k u redakcji. Po wyjściu z windy Andrzej Myślnik zdążył zrobić tylko kilka k r o k ó w w s t r o n ę przeciwległych drzwi, gdy te nagle otworzyły się i s t a n ę ł o w nich kilku Kaszubów. Pęd pogoni, pęd ucieczki Myślnik błyskawicznie odwrócił się na pięcie i ruszył do windy, j e d n a k drogę zagrodził mu stary, gruby góral z ciupagą. Na chwilę obaj zamarli w b e z r u c h u . Po kilku s e k u n d a c h Myślnik rzucił się w p r a w o - do schodów. Góral był szybszy, więc Myślnik się wycofał. Jeszcze j e d n a p r ó b a - t y m r a z e m ZIMA-2001 197 w lewo. Góral z n ó w wykazał niebywałą czujność. I tak gonili się jeszcze przez m o m e n t : ilekroć Myślnik zaczynał gdzieś biec, był t a m j u ż góral - ta rasował drogę i nic nie było m o ż n a na to poradzić. Wreszcie r e d a k t o r Wyborowej zatrzymał się i rozpaczliwie zawołał: - Czy brakowało w a m czego, góralu? - Prawdy, panocku! J e n o prawdy Bożej - odrzekł góral z godnością. Wsędzie jeno ta eutanazja, aborcja, baloniki na drucika i inne bezeceństwa, Decyzja należy do ciebie, głupie plakaty, a wy to jesce w tej swojej gazecie chwalicie. Są du nie było nad k o m u n i s t a m i . Pses to do dzisiaj w polityce m o r a l n o ś ć upada... Wiedział Myślnik, że w t e n s p o s ó b nic nie wskóra, więc p o s t a n o w i ł zmie nić taktykę. - Ależ, góralu. Ja w swojej gazecie także górali promuję... - Niby jakich, p a n o c k u ? - No choćby księdza Tischnera... - Ha! Ha! H a ! - zaśmiał się szczerze góral. Z T i s c h n e r a taki góral, jak 193 FRONDA 25/26 z Grassa Kaszeba! Buchnęli ś m i e c h e m Kaszubi za plecami Myślnika. Światło z jarzeniówki OSRAM z a m i g o t a ł o n a d jego głową. Poczuł, że to j u ż koniec, pochylił głowę i ruszył na górala. I w t e d y z u p e ł n i e niespodziewanie... Sztuczne oddychanie Obudził się we w ł a s n y m łóżku z rozsadzającym b ó l e m głowy, zlany zim nym p o t e m . Na stoliku dzwonił telefon. Myślnik wstał, p o d r e p t a ł w tę stro nę i p o d n i ó s ł słuchawkę. - I jak po wczorajszym? - zapytał z m ę c z o n y m g ł o s e m J o a c h i m Korek. - Daj spokój, stary. Więcej tyle nie piję - o d p a r ł Andrzej Myślnik, spoglą dając przez o k n o na n i e r u c h o m e wierzchołki drzew. ALBIN DREWNIAK A u t o r j e s t felietonistą-pamflecistą, k t ó r y „ n i e licząc się z r e g u ł a m i politycznej p o p r a w n o ś c i " , pi sze t e k s t y „ n i e g r z e c z n e , n a w e t o b u r z a j ą c e " , k t ó r e „mają c z y t e l n i k a z k o m f o r t o w e j sytuacji wy t r ą c i ć " . Powyższy u t w ó r z o s t a ł w s i e r p n i u 1999 r o k u o d r z u c o n y p r z e z redakcję „ N o w e g o Pań s t w a " . W tekście w y k o r z y s t a n o d e d y k o w a n y A d a m o w i M i c h n i k o w i w i e r s z Ryszarda K r y n i c k i e g o / naprawdę nie wiedzieliśmy (z t o m u Nasze życie rośnie, ZIMA-200 1 1978). 199 Po tym, jak n i e u s t r a s z o n a Bożena U m i ń s k a z d e m a s k o w a ł a na l a m a c h „Res Publiki N o w e j " Stefana Ż e r o m s k i e g o jako p r e k u r s o r a H o l o c a u s t u a je go „ P r z e d w i o ś n i e " p r z e d s t a w i ł a n i e m a l jako i n s t r u k t a ż dla o b s ł u g i k o m ó r gazowych - p o s t a n o w i l i ś m y w niniejszej rubryce t r o p i ć wszelkie ślady anty s e m i t y z m u w literaturze polskiej. Po A n t o n i m S ł o n i m s k i m , A d a m i e Mickie wiczu, Jerzym S t e m p o w s k i m i innych teraz n a d s z e d ł czas na o d s ł o n i ę c i e prawdziwego oblicza Bolesława Prusa. W swej sztandarowej powieści „Lalka" p r z e d s t a w i a on r o z m o w ę Żyda S z u m a n a z Polakiem W o k u l s k i m : — Proszę... Dobra myśl - mówił z ironią Szaman. - I jeszcze, ażeby cię lepiej oce nili, pozwól im wziąć na dyrektora Szlangbauma. On ich urządzi!... tak jak mnie... Genialna rasa te Zydki, ale cóż to za łajdaki!... — No, no, no... — Tylkoż ty ich nie broń przede mną - zawołał gniewnie Szuman - boja ich nie tylko znam, ale i odczuwam... Dałbym gardło, że już w tej chwili Szlangbaum kopie pod tobą doły w owej spółce i jestem pewny, że się tam wkrę ci, bo jakżeby polska szlachta mogła obejść się bez Zyda... — Widzę, że nie lubisz Szlangbauma? — Owszem, nawet podziwiam go i chciałbym naśladować, ale nie potrafię! A właśnie teraz zaczyna się budzić we mnie instynkt przodków: skłonność do geszefciarstwa... O naturo! Jakżebym chciał mieć z milion rubli, ażeby zrobić drugi milion, trzeci... i stać się młodszym bratem Rotszylda. Tymczasem nawet Szlangbaum wypro wadza mnie w pole... Tak długo kręciłem się w waszym świecie, żem w końcu utracił najcenniejsze przymioty mojej rasy... Ale to wielka rasa: oni świat zdobędą, i nawet nie rozumem, tylko szachrajstwem i bezczelnością... 200 FRONDA 25/26 W dialogu t y m Prus p o r u s z y ł wątki c h a r a k t e r y s t y c z n e dla m e n t a l n o ś c i antysemickiej - p r z e k o n a n i e , że w n a t u r z e Ż y d ó w leży s k ł o n n o ś ć do oszuki w a n i a oraz chęć p a n o w a n i a n a d ś w i a t e m . W dalszym ciągu r o z m o w y Szum a n n a m a w i a Wokulskiego do w s p ó ł p r a c y z Ż y d a m i , aby obalić stary porzą dek. Wokulski pyta: — A jak zagryziecie owych wielkich panów, to co?... — Z konieczności połączymy się z waszym ludem, będziemy jego inteligencją, któ rej dziś nie posiada... Nauczymy go naszej filozofii, naszej polity ki, naszej ekonomii i z pewnością lepiej wyjdzie na nas aniżeli na swoich dotychczasowych przewodnikach... W t y m fragmencie ujawnia się z kolei złowieszcza wizja „ ż y d o k o m u n y " , k t ó r a ma zająć miejsce wytępionej przez sie bie polskiej elity i objąć z a m i a s t niej „rząd d u s z " . Przed wyjściem od Wo kulskiego S z u m a n , który n a m a w i a ł go n a o d s p r z e d a n i e Ż y d o m spółki, m ó w i jeszcze: — Rób jak chcesz - rzekł biorąc za kapelusz. - Faktem jest jednak, że jeżeli ty wyjdziesz ze swojej spółki, to ona wpadnie w ręce Szlangbauma i całej zgrai parszywych Zydziaków. Tymczasem gdybyś został, mógłbyś tam wprowadzić ludzi uczciwych i przyzwoitych, którzy mają niewiele wad, a wszystkie żydowskie stosunki. — Tak czy owak, spółkę opanują Żydzi. — Ale bez twojej pomocy zrobią to Żydzi chederowi, a z tobą zrobiliby uniwersy teccy. — Czy to nie wszystko jedno! - odparł Wokulski wzruszając ramionami. — Me wszystko. Nas z nimi łączy rasa i wspólne położenie, ale dzielą poglądy. My mamy naukę, oni Talmud, my rozum, oni spryt; my jesteśmy trochę kosmopolici, oni partykularyści, którzy nie widzą dalej poza swoją synagogę i gminę. Gdy chodzi o wspólnych nieprzyjaciół, są wybornymi sprzymierzeńcami, ale gdy o postęp ZIMA-2001 201 judaizmu... wówczas są dla nas nieznośnym ciężarem! Dlatego w interesie cywilizacji leży, ażeby kierunek spraw był w naszych rękach. Tamci mogą tylko zaplugawić świat chałatami i cebulą, ale nie posunąć go naprzód... Po jego wyjściu Wokulski pomyślał sobie: „zanosi się na walkę m i ę d z y Żydami postępowymi i zacofanymi o naszą skórę, a ja m a m brać w niej udział jako sprzymierzeniec tych albo t a m t y c h " . To już jest wizja t o t a l n e g o spisku żydowskiego, wizja sytuacji, w której każdy wybór jest j e d n o c z e ś n i e w y b o r e m przeciwko Ż y d o m i za Żydami, p o nieważ tak n a p r a w d ę Żydzi rządzą światem, a wszelkie konflikty są jedynie k ł ó t n i a m i w wielkiej żydowskiej rodzinie, zaś s t a w k ą jakiejkolwiek walki jest tylko to, k t ó r a frakcja żydowska przejmie w ł a d z ę . Już s a m zacytowany powyżej dialog klasyfikuje „Lalkę", o b o k „Mein Kampf i „ P r o t o k o ł ó w m ę d r c ó w Syjonu", do klasyki światowej literatury an tysemickiej. Fakt, że p o w i e ś ć ta nadal jest szkolną l e k t u r ą p o t w i e r d z a tylko p o w s z e c h n i e z n a n y fakt, że j e s t e ś m y krajem nieuleczalnie a n t y s e m i c k i m . 202 FRONDA 25/26 Milan Kundera napisał: „Duch powieści to duch złożo ności. Każda powieść mówi do swojego czytelnika: 'Rzeczy są bardziej skomplikowane niż ci się wydaje'." NAJKRÓTSZA HISTORIA PROZY W I E K U PIOTR SKORZYNSKI i Literatura obrazuje d o ś w i a d c z e n i e ludzkie. W XX wieku d o m i n u j ą c y m d o ś w i a d c z e n i e m było d o ś w i a d c z e n i e ciała. Wiek XX był b o w i e m z jednej strony w i e k i e m tortur, l u d o b ó j s t w a i wid ma a t o m o w e j zagłady, z drugiej zaś w i e k i e m rewolucji seksualnej. Literatura, jak cała sztuka, szuka i n t e n s y w n o ś c i w r a ż e ń - a d o z n a n i a cia ła są zwykle u d z i a ł e m m ł o d o ś c i . Stąd l i t e r a t u r a d w u d z i e s t o w i e c z n a to w du żej m i e r z e opis d o ś w i a d c z e ń p o k w i t a n i a i dojrzewania; pierwszych u n i e s i e ń , pierwszych tragedii, pierwszych rezygnacji. ZIMA 2001 203 A p o n i e w a ż ludzkość odkryła za przyczyną t o t a l i z m u i techniki, iż z cia ł e m m o ż n a robić wszystko - przy k o ń c u t e g o stulecia znikły wszelkie grani ce wytyczane dawniej t e m u , co n a d a l po francusku nazywa się belles lettres, a c o m y spolszczamy n a beletrystykę, c o j e d n a k znaczy d o s ł o w n i e l i t e r a turę piękną. To, że przymiotnik To, że przymiotnik „piękna" zaniknął w języku zawodowców od literatury, nie jest oczywiście przypadkiem. Jest to tylko j e d n o z wielu słów, które jakby niepostrzeżenie wypadły ze słownika używanego przez literatów i krytyków, a ich lista m o ż e n a m niczym w soczewce ukazać ewolucję klimatu estetyczno-obyczajowego. Tak więc niezwykle rzadko, a jeśli już to zwykle w znaczeniu ironicznym, tak w „poważnych" czy „ambitnych" powieściach, jak w krytycz nych opracowaniach spotkamy dziś słowa: „ h a r m o n i a " , „dobroć", „dojrzałość", „rzetelność", „powaga", „prawość", „szlachetność", „serce", „wzniosłość", „su mienie", „etyka", „wzruszenie", „łzy", a n a w e t „szczęście". Większość pisarzy XX wieku uznało je za niebezpieczną kosmetykę brutalnych i brudnych intere sów oraz żądzy władzy, które leżą u p o d s t a w mniej czy bardziej krwawych kon fliktów raz po raz rozdzierających zarówno indywidualną wrażliwość, jak i tkan kę społeczną. Toteż zamiast tych t e r m i n ó w weszło w p o w s z e c h n e użycie słownictwo nazywane wcześniej koszarowym czy rynsztokowym. Nie stało się to oczywiście p r z y p a d k i e m . Ponieważ wielu pisarzy b r a ł o udział jako żołnierze lub oficerowie w jednej z wielu wojen t e g o stulecia, wy nieśli z nich doświadczenia gorączkowego używania życia, szoku b i t e w n e g o , bólu i śmierci kolegów. W istocie m o ż n a z a s a d n i e twierdzić, że bardziej od Freuda czy antybiotyków i ś r o d k ó w antykoncepcyjnych, do p o w s t a n i a nowej obyczajowości obejmującej dziś n i e m a l cały glob, przyczyniła się a t m o s f e r a lazaretów, latryn i przyfrontowych burdeli, k t ó r a dla w y r w a n y c h z gimna zjów czy m a ł y c h m i a s t e c z e k c h ł o p c ó w s t a ł a się o b r a z e m życia bez falbanek i parawanów. Bitwy d w u d z i e s t o w i e c z n y c h wojen były j e d n a k - tak jak życie cywilne w drugiej p o ł o w i e wieku - z d o m i n o w a n e przez t e c h n i k ę . Wojna więc - nie gdyś sprawdzian męskiej odwagi i przebiegłości - u k a z a ł a się, p o p r z e z pry- 204 FRONDA 25/26 z m a t literatury, jako konfrontacja ciała i walącej się n a ń lawiny ognia i żela za. W p o w s z e c h n e j świadomości, k s z t a ł t o w a n e j przez książki i p o w s t a ł e na ich p o d s t a w i e filmy, nie ma j u ż w zasadzie postaci s z l a c h e t n e g o wojownika, k t ó r a przez tysiące lat była w z o r e m dla m ł o d y c h ludzi. P r z e m o c najbardziej jawna, w y r a ż o n a w zgiełku oręża, z o s t a ł a n i e o d w o ł a l n i e p o t ę p i o n a i s k a z a n a na literaturę (a więc i scenariusze) „klasy B". Nie d o k o n a ł o się ideałów religijnego to czy j e d n a k laickiego przez z w y c i ę s t w o h u m a n i z m u . P o ta kich pisarzach jak H e m i n g w a y czy R e m a r ą u e , którzy do k o ń c a p r ó b o w a l i ocalić wiarę w ludzkość i to, co niejasno n a z w a n o człowieczeństwem - przyszli młodsi, tacy jak J a m e s J o n e s czy N o r m a n Mailer, k t ó r z y z wojennej t r a u m y „furii i z a m ę t u " wynieśli psychiczne rany, owocujące wszechobejmującym n i h i l i z m e m . Wcześniej było to t a k ż e d o ś w i a d c z e n i e F e r d y n a n d a C e l i n e ' a pisarza, który swój wielki t a l e n t o d d a ł w s ł u ż b ę Hitlerowi i stał się propagandystą n a z i s t o w s k i m . Jego kolega z okopów, H e n r i Barbusse, z tych sa mych p o w o d ó w wybrał Lenina. Przypadek ich obu wskazuje n a m na n a s t ę p n ą cechę literatury dwudziesto wiecznej - jej silną ideologizację. Polski eseista Paweł Hertz pisał w 1958 roku: O pozycji pisarza decyduje przede wszystkim jego autorytet moralny. Nigdy może sztuka tak bardzo się nie utożsamiała z moralnością jak właśnie w naszej epoce. W wieku XX wielu pisarzy z o s t a ł o w e z w a n y c h do z a a n g a ż o w a n i a się p o litycznego i wielu - a w o l n o chyba powiedzieć: wyjątkowo wielu - na to we zwanie o d p o w i e d z i a ł o . Jak zwykle bywa, ilość k o m b a t a n t ó w w z r a s t a po wy granej wojnie i na końcu tego stulecia m o ż e m y z a o b s e r w o w a ć , że każdy niemal pisarz z ambicjami stara się dać czytelnikowi do z r o z u m i e n i a , n a w e t opisując h i s t o r i ę r o m a n s u , iż jest po s t r o n i e biednych, p o k r z y w d z o n y c h i przeciw w s z e l k i e m u uciskowi - w co w ł ą c z o n o dziś t a k ż e „ u c i s k " obycza jowy. W p r z e m ó w i e n i u n o b l o w s k i m G i i n t h e r Grass, człowiek osobistej szla chetności, nie czuł nic niewłaściwego w p o r ó w n a n i u swoich s p o r ó w poli tycznych z n i e m i e c k i m i c h a d e k a m i do losu pisarzy zsyłanych na Syberię. W t y m przykładzie widzimy j e d n a k jak w soczewce o g r o m n e ryzyko wią żące się z o w y m u p o l i t y c z n i e n i e m . Po p i ó r o sięgają b o w i e m ludzie o wrażliZIMA-200 1 205 wości większej niż przeciętna, którzy głębiej - na r ó w n i radośniej i boleśniej - odczuwają wszystkie sprawy t e g o świata. realna Realna w ł a d z a p a r ę razy przypadła literatom, ale C h a t e a u b r i a n d i Lamartine, którzy byli o b d a r z e n i p r a w d z i w y m t a l e n t e m , przepadli na tej arenie, zaś ci, którzy się na niej d o b r z e zapisali, a m i a n o w i c i e Disraeli i Churchill, wcze śnie zdali sobie sprawę, że ich próby literackie nie przyniosą im u z n a n i a . Pi sarz czy p o e t a p r z e s a d z a i uogólnia s u b i e k t y w n e doświadczenia, bo t a k a jest specyfika jego p o w o ł a n i a . Nie p o w i n i e n z a t e m rozstrzygać zawiłych s p r a w publicznych, gdyż zwykle nie ma cierpliwości, a często także i przygotowa nia, by je d o b r z e poznać. ( U p t o n Sinclair i Vargas Llosa byliby tu m o ż e wy jątkiem; cóż, gdy nie potrafili p r z e k o n a ć do siebie wyborców.) Niestety, pisarz posiada dar układania słów, a od czasu sofistów starożyt nych talent ten jest ceniony przez polityków. Dlatego j e d n a k powinien ograni czać się do pisania przemówień dla popieranego przez siebie działacza. Inaczej łatwo m o ż e zostać wpisany na listę pisarzy wypowiadających kompromitujące, a często piramidalne bzdury na t e m a t y publiczne - a lista ta jest tak długa w XX wieku, że sama tylko mogłaby wypełnić stronice tego szkicu... Działo się tak dlatego, że literatura w XX wieku była przez wielu intelektuali stów uznana za ten duchowy element, który wypełni pustkę po nieodwołalnie, ich zdaniem, przestarzałej religii. Witkacy z sarkazem a Sartre z entuzjazmem prze widywali, że literaci staną się substytutem kapłanów. Nie da się ukryć, że wielu poetom i pisarzom rola ta bardzo przypadła do gustu. Cokolwiek jednak dałoby się powiedzieć o ich intencjach, ich rola wyczerpała się w zasadzie z upadkiem ko munizmu; jako, że zło, które pozostało, ma już charakter, by tak powiedzieć, zwy czajny, czyli odwieczny. Szatan, którego arcydziełem był totalizm (i niesamowita toksyczność tego systemu), został spętany i działa obecnie za pomocą starych, chciałoby się rzec oklepanych sposobów: chciwości, pożądliwości, pychy itd. N o we są oczywiście środki techniczne, ale w końcu narkotyki nie są groźniejsze od upojenia zapachem krwi czy sadyzmu, które odnajdujemy na kartach historii. Wiek XIX zapisał się w historii także jako okres, kiedy pisarze b r o nili biednych i wzywali do wolności. Dziś bieda i ucisk są ilościowo r ó w n i e 206 FRONDA 25/26 wielkie w odniesieniu do całej ludzkości, ale praktycznie znikły w ś r ó d p o t o m k ó w tych, którzy sto i więcej lat t e m u czytali o w e u t w o r y i apele. Świat Balzaka, Hugo, D a u d e t a , Dickensa, Thackereya byl w gruncie rzeczy światem wszystkich ich czytelników - a tyczy się to w d u ż y m s t o p n i u także pisarzy rosyjskich. O ile w wieku XIX pisarze i poeci starali się wyrażać p o t r z e b y l u d u , o ty le w XX stuleciu, kiedy ów lud p r z e m i e n i ł się na Z a c h o d z i e w klasę średnią, zazwyczaj p r e z e n t u j ą p o g a r d ę dla jego tradycyjnych („drobnomieszczań- skich") wartości. S a m o s ł o w o „ a w a n g a r d a " p r z e s t a ł o zresztą cokolwiek zna czyć, skoro zamiast z biedującymi na p o d d a s z a c h r e w o l u c j o n i s t a m i kojarzy się raczej z właścicielem wielkiego z a m k u Picassem czy siwowłosymi laure a t a m i najróżniejszych - także p a ń s t w o w y c h (!) - n a g r ó d . Co to ma j e d n a k w s p ó l n e g o z literaturą? O t ó ż ma, p o n i e w a ż niezwykle i s t o t n ą kwestią było w XX wieku tzw. z a m ó w i e n i e s p o ł e c z n e . Bardzo wielu krytyków i sporo pisarzy u w a ż a ł o za coś nieledwie a m o r a l n e g o pisanie dla samej przyjemności n a p i s a n i a d o b r e g o u t w o r u . M o ż n a było - szczególnie w latach 1920-1970 - często przeczytać lub usłyszeć, że pisarz w i n i e n na wzór C o n r a d a „wymierzać sprawiedliwość w i d z i a l n e m u ś w i a t u " . Lecz Conrada tylko chronologicznie m o ż n a uznać za pisarza XX-wiecznego. Sprawy h o n o r u , wierności, odwagi, k t ó r e go najbardziej zajmowały, zostały b o w i e m po 1918, a zwłaszcza po 1956 roku, b a r d z o z d e z a w u o w a n e . Idea oj czyzny zdawała się b a r d z o wielu czymś, co u t o p i o n o w b ł o t a c h Verdun, zaś idea rewolucji p i ę k n ą orchideą, k t ó r ą b e z p o w r o t n i e ścięły m r o z y Kołymy. (Dlaczego jednak trzeba było czekać z tym otrzeźwieniem aż do XX Zjazdu KPZR jest t e m a t e m na inny esej.) Ale wspominając C o n r a d a , w i n n i ś m y z a r a z e m w s p o m n i e ć takich h u m a n i s t ó w jak R o m a i n Rolland, E r n e s t H e m i n g w a y czy Albert C a m u s . Ich wizja człowieka zasadzała się na a u t o n o m i i j e d n o s t k i opartej na wierze w k u l t u r ę europejską, która spełniła się w Deklaracji Praw Człowieka, Trybunale Ha skim oraz idei b r a t e r s t w a uciemiężonych. Ta o s t a t n i a - w e d l e nich - znala zła swój wyraz w m i ę d z y n a r o d o w y m r u c h u socjalistycznym. Tymczasem II wojna ś w i a t o w a niewiele p o z o s t a w i ł a z tych szlache tnych wizji. O t o jak ujął to b o h a t e r „Edukacji europejskiej" R o m a i n a Gary'ego (1945): ZIMA-2001 207 Europa miała zawsze najlepsze i najładniejsze uniwersytety na świecie. (...) Ale jest i inna edukacja europejska, której lekcje obecnie pobieramy: plutony egzekucyjne, niewolnictwo, tortury, przemoc - destrukcja wszystkiego, co czyni życie pięknym. (...) Mamy w Europie najstarsze katedry, największe biblioteki, najstarsze uniwersyte ty. Ostatecznie jednak wszystko czego ta sławetna edukacja europejska uczy to jak znajdować odwagę i możliwe do przyjęcia powody, ażeby zabić człowieka, który nic wam nie zrobił...' W 1946 roku pisarz, który przeszedł przez Oświęcim, Tadeusz Borowski, napisał negując p o ś r e d n i o większość tradycji k u l t u r a l n e j : Me ma piękna, jeśli w nim leży krzywda człowieka. Nie ma prawdy, która tę krzywdę pomija. Nie ma dobra, które na nią pozwala. H o r r o r masowej śmierci zaczął się jednak, t r z e b a p r z y p o m n i e ć , p o d Ypres w 1915 roku, kiedy to po raz pierwszy u z n a n o gaz za ś r o d e k do m a s o wego zabijania ludzi. Między r o k i e m 1921, gdy zakończyła się wojna d o m o wa w Rosji, a wojną abisyńską w 1935 roku m i n ę ł o ledwie 14 lat n a d e r względnego pokoju: w 1929 zaczęła się b o w i e m sowiecka „wojna" przeciw c h ł o p o m , zaś w 1933 roku n a z i s t o w s k a „wojna" przeciw Ż y d o m . 2 T r u d n o o w y m i e r z a n i e tego, co „ n i e l u d z k i e " . J e d n a k w a r t o sobie uprzy tomnić, że groza, k t ó r a miała towarzyszyć o d t ą d ludzkości, z o s t a ł a wyrażo na n a t y c h m i a s t po 1918 roku - a najdobitniejszą p o s t a ć znalazła, jak sądzę, w powieściach Ericha R e m a r q u e ' a . Jego b o h a t e r Paul B a u m e r myśli na wi dok setek straszliwie pokaleczonych mężczyzn w p o l o w y m lazarecie: Jakże pozbawione sensu jest wszystko, co kiedykolwiek zostało napisane, ne, pomyślane - jeśli coś podobnego jest możliwe. uczynio Widocznie wszystko było skłamane i puste, jeśli kultura wielu tysięcy lat nie zdołała temu zapobiec. właśnie w takim szpitalu W ł a ś n i e w t a k i m szpitalu (po drugiej s t r o n i e f r o n t u ) , do k t ó r e g o przy dzielono m ł o d e g o lekarza A n d r Bretona, n a r o d z i ł się - p o d w p ł y w e m takich 208 FRONDA 25/26 samych myśli - surrealizm: niechciane p o k ł o s i e m a t e r i a l i z m u , k t ó r y z a p a n o wał niepodzielnie już nie tylko w n a u c e , ale w ślad za nią t a k ż e w k u l t u r z e . II Nihilizm w jego najgroźniejszej, bo najbardziej toksycznej postaci to twór czość a u t o r ó w walczących od początku wieku z - coraz bardziej mityczną burżuazją. Rzecz w tym bowiem, iż socjalizm a p o t e m k o m u n i z m został przez o g r o m n ą liczbę dyna l i t e r a t ó w d w u d z i e s t o w i e c z n y c h p r z e d s t a w i o n y jako j e nadzieja ś w i a t a . W swojej wielkiej spowiedzi „Mój wiek", Aleksander Wat tak t ł u m a c z y swoją „konwersję", k t ó r a s t a ł a się u d z i a ł e m wielu lewicowo n a s t a w i o n y c h i n t e l e k t u a l i s t ó w i pisarzy: W „Lucyferze bezrobotnym", który pisałem w 1925 roku, są sądy właściwie zu pełnie trzeźwe o komunizmie. „Komunizm rozbił się o atom duszy". Zebrałem tam konfrontację wszystkich podstawowych idei ludzkości. To znaczy moralności, a nawet religii. Kompromitowanie samego pojęcia osobowości. miłości, Zakwestionowanie w ogóle wszystkiego. Nic. Kropka. Nihil. Miłosz: - Wiesz, wydaje mi się, że podobnie było w Niemczech Weimarskich. Lu dzie zaczynali od sarkazmu, nihilizmu, a później zbliżali się do komunizmu. Historia Brechta. Wat: - A Aragon? Właściwie, to jest bardzo typowe. (...) Właściwie moja złośli wość ówczesna, jakaś straszna, zacięta złośliwość, polegała na tym intelektualnym chuligaństwie. Polegała na tym, że wszystkie zewnętrzne kształty były utrzymane, ale wewnątrz wszystko było wyżarte. I okazało się, że ja tego wytrzymać nie mogłem. Za mknąłem wobec tego oczy. Wszystkie swoje przemyślenia, wszystko zamknąłem na klucz. A klucz wrzuciłem do otchłani, do Wisły. I rzuciłem się w tę jedyną wiarę, któ ra istniała wtedy.' „Piękne dzielnice" Louisa Aragona są być m o ż e najlepszym opisem tej potę pianej „cywilizacji mieszczańskiej" (przymiotnik miał być w tym wyrażeniu epi tetem). Jest to obraz Francji tuż przed I wojną światową. Postacie portretowane przez autora myślą jedynie o pieniądzach i kopulacji - niektórzy, najbardziej wy rachowani, dołączają do tego jeszcze intrygi polityczne. Trudno tu o jakieś wyższe uczucia: to (poza paroma wyjątkami) kłębowisko żmij, dżungla, gdzie mężczyźni ZIMA-2001 209 żenią się dla pieniędzy, rodzeństwa ledwie ukrywają wzajemną obojętność lub niechęć, piękne dziewczyny z całym okrucieństwem manipulują mężczyznami, zaś ci poniewierają innymi kobietami, jeśli te są od nich zależne. Aragon, który pochodził z burżuazyjnej rodziny, obserwator nadwrażliwy, lecz uważny, z pew nością przyczernił obraz tak opiewanej przez cudzoziemców „słodkiej Francji" jednak powieść ta jest po prostu zbyt dobrze napisana, by była owocem kłamstwa: wiemy zresztą z jego wspomnień, że sam nie widział dla siebie miejsca w ojczyź nie i w chwili samobójczego nastroju powierzył swoje życie rzutowi monety. Ale o t o w środku tego gorzkiego jak p i o ł u n opisu cynicznego, r o z p u s t n e go Paryża (a także niewiele odbiegającej od stolicy prowincji)... o t w i e r a się niebo i spływają chóry anielskie. To d e m o n s t r a c j e robotników, p r o w a d z o n e przez socjalistów! Kończy się drwina, u r y w a się ironia i sarkazm, n i k n i e gdzieś pisarski dystans; nie wierząc o c z o m czytamy: W tłumie, który śpiewał, Armand słucha melodyjnych słów. Nie może oderwać oczu od małej dziewczynki w sukience od pierwszej komunii. Zawładnęła nim siła wy mykająca się jego kontroli. (...) Ten okrzyk streszcza doskonale pokojową wolę ludu Francji i jego n a m i ę t ne pragnienie, by żyć i zwyciężyć ciemiężycieli, siewców burzy, których lęka się nie mniej niż jego galijscy przodkowie b ó s t w władających p i o r u n a m i . (...) I śpiewa. Pieśń, której prawie nie zna, p i e ś ń o b a r c z o n ą legendą, p i e ś ń wywołującą na czoło s z l a c h e t n ą czerwień m ł o d e j krwi... jak młody burżuj Jak m ł o d y burżuj m o ż e śpiewać r o b o t n i c z ą pieśń, skoro p r z e d t e m nie miał nigdy okazji jej poznać? Nie w i a d o m o , ale też nie ma to znaczenia - bo nagle znaleźliśmy się w świecie baśni. Wrócimy do niej, ma się r o z u m i e ć , na zakończenie: ... i znajdzie się we Francji, tej rzeczy umęczonej, wielkiej i bijącej jak serce, któ rą teraz będzie miał prawo nazywać jej prawdziwym imieniem, we Francji zbyt często 210 FRONDA 25/26 mylonej z tą fortecą naprawdę obcą, która nią włada, z fortecą pięknych dzielnic, po których Armand błąkał się przymierając głodem, w której rządzą uzurpatorzy, w któ rej kłamstwo jest panem i podszywa się pod barwy dawnych nędzarzy, co zdobyli Bastylię, a czyni to, by zasłonić machinacje międzynarodowych banków... I tak dalej, i tak dalej... Ci „ u z u r p a t o r z y " p o c h o d z ą z wolnych wyborów, zaś Bastylię zdobywali też rzemieślnicy i ówcześni inteligenci, których n o w y bóg Aragona, czyli Sta lin, zagnałby do łagrów - ale wszystko to są drobiazgi, b o w i e m przenieśli śmy się do Rzeczywistości Wyższej: rzeczywistości n a d r e a l n e g o m a r z e n i a . Nadrealizm w a r t jest chwili refleksji, choć oddziałał na literaturę p o ś r e d nio, głównie jako d e s t r u k t o r i p r z e m y t n i k mikstury, k t ó r a d o p i e r o na począt ku XXI wieku zdobywa szerokie u z n a n i e w y d a w c ó w i krytyków: p a n s e k s u alizmu p o ł ą c z o n e g o z o k u l t y z m e m . (Dla kogoś z a m i ł o w a n e g o w klasyfikacji a d e k w a t n e być m o ż e wyda się p o r ó w n a n i e go do baroku. Barok to sztuka przesilenia i p o z o r u . W jego z e w n ę t r z n e j obfitości dojrzewa ideał czystej ułudy: manieryzm.) Ale te etykietki m o g ą służyć jedynie jako znaki k i e r u n k o w e . Nie p o w i n niśmy zapominać, że s u r r e a l i z m był p r z e d e w s z y s t k i m p o k ł o s i e m d a d a i z m u . Przez 70 lat te wygłupy - tak oni sami je traktowali - odciętej w Z u r y c h u podczas I wojny światowej grupki m ł o d y c h ludzi stały się nieoficjalną n o r m ą światowej kultury: ich negacja znaczenia czegokolwiek, co s p o ł e c z n e oraz odrzucenie z a r ó w n o logiki jak i historii były „ b a r a s z k o w a n i e m w narcy zmie", jak to określił historyk M o d r i s Eksteins. 4 N i e sprzeciwiali się wojnie, a jedynie nie chcieli opowiedzieć się po żadnej ze s t r o n . Głęboka, d z i e c i n n a radość, jaką czerpali z wszelkiej destrukcji, sprawiała, że czerpali z niej p o k r ę t n ą satysfakcję: „wojna to nasz d o m publiczny", ogłosił H u g o Bali. D a d a i z m i s u r r e a l i z m ogłosiły p o b r a t y m s t w o awangardy artystycznej i politycznej. Jego kodyfikatorem i p r o p a g a t o r e m okazał się k o m u n i s t y c z n y krytyk literacki Walter Benjamin. W eseju z 1937 roku zwraca u w a g ę na uży teczność tej pierwszej dla wszystkich, którzy z g o d n i e z w e z w a n i e m „Mani festu K o m u n i s t y c z n e g o " pragną „wysadzić w p o w i e t r z e cały g m a c h społe czeństwa". Pisząc o niekonsekwencjach „tego lewicowomieszczańskiego s t a n o w i s k a " u b o l e w a n a d „nieuleczalnym s p r z ę ż e n i e m politycznej praktyki Z I M A 2110 I 211 z idealistyczną m o r a l n o ś c i ą " . N i e m n i e j podkreśla, że n i h i l i z m literacki m o ż e zaowocować n i e z b ę d n y m dla rewolucji n i h i l i z m e m m o r a l n y m . Jeśli się jednak zdecydować na otworzenie tej romantycznej atrapy, zawsze znajdzie się w niej coś pożytecznego. Znajdzie się mianowicie kult zła (...). W tym przekonaniu czytelnik natknąwszy się u Bretona na scenariusz jakiegoś dreszczowca, którego akcja obraca się wokół hańbienia dzieci, cofnie się być może o kilka dziesięcioleci wstecz. W dekadzie 1865-1875 kilku anarchistów nie wiedząc wzajemnie o swoim istnieniu, pracowało nad piekielnymi maszynami. A co zdumiewające, niezależnie od siebie nasta wili ich zegary dokładnie na tę samą godzinę: czterdzieści łat później w jednej chwiłi eksplodowały w Europie zachodniej pisma Dostojewskiego, Rimbauda i Lautreamonta. Gwoli dokładności można by z dorobku Dostojewskiego przytoczyć ten fragment, który w rzeczywistości został opublikowany dopiero około roku 1915: Spowiedź Stawrogina z „Biesów". Rozdział ten, pozostający w jak najściślejszym związku z trzecią z „Pieśni Maldorora" zawiera usprawiedliwienie zła —uwydatniające pewne motywy surreali zmu mocniej niż to się udało komukolwiek z jego dzisiejszych rzeczników. Stawrogin bowiem to surrealista avant la lettre. Nikt nie rozumiał tak dobrze jak on do jakiego stopnia naiwna jest opinia kołtunerii: ponieważ dobro (...) jest inspirowane przez Bo ga, zło natomiast wywodzi się całkowicie z naszej spontaniczności, w nim jesteśmy sa modzielni, w każdym calu zdani na siebie. Nikt tak jak on nie dopatrywał się inspira cji w najpodlejszym postępowaniu - i akurat w nim. Nikczemność uważał za coś zdeterminowanego na samym początku, zaleconego, jeśli nie zadanego nam, tak jak burżuazyjny idealista rozumiał cnotę - zarówno w nas samych, jak w biegu dziejów. komunistyczny Komunistyczny (czy komunizujący) krytyk p r z e d s t a w i a n a m więc n o w ą wersję czarnej mszy, gdzie aby zadowolić - na chwilę - M o l o c h a t r z e b a mu złożyć ofiarę z najbardziej n i e w i n n y c h . N i e było więc niczym nielogicznym, że dwaj francuscy surrealiści, A r a g o n i Eluard, zgłosili się w 1931 r o k u na służbę do Z d a n o w a . Ani też, że Celinę i P o u n d wychwalali h o l o c a u s t . Franz Kafka nie był w o k o p a c h ani w obozach, j e d n a k jako pierwszy d o strzegł treść tego stulecia: kiedy stwierdził, że to Alfons de Sade jest p r a w - 212 FRONDA 25/26 dziwym p a t r o n e m XX wieku. Był to właściwie i m m o r a l i z m N i e t z s c h e g o , ale już bez jego p o d s z y t e g o u r a z ą s e n t y m e n t a l i z m u . J e d e n z towarzyszy r u c h u , J e a n P a u l h a n , stwierdził w 1938 roku, że sur realistyczna a w a n g a r d a w istocie stała się n i e ś w i a d o m ą siebie - ariegardą: Kiedy widzę jak wielu autorów szuka dziś z zapałem wzniosłości w rzeczach pod łych (...) zadaję sobie pytanie, czy nasza literatura w tej części, która wydaje się nam (...) najbardziej agresywna - nie zwróciła się całkowicie ku przeszłości i czy to wła śnie nie Sade o tym zdecydował. N a s u w a to p r z y p o m n i e n i e błyskotliwej analizy C a m u s a z „Człowieka zbuntowanego": Sade bez wątpienia cierpiał i umarł po to, by ożywić wyobraźnię literackich ka wiarni i artystycznych dzielnic. Ale to jeszcze nie wszystko. Sukces Sade'a w naszej epoce tłumaczy się tym, że jego marzenie jest zgodne z odczuciem współczesnym: żą danie totalnej wolności i dehumanizacja dokonywana na zimno przez inteligencję. Re dukując człowieka do przedmiotu doświadczenia (...) Sade opiewał społeczności tota litarne w imię oszalałej wolności. 5 Po o s t a t n i m zdaniu „Pięknych dzielnic" Aragon podaje k r ó t k ą informację: Skończone 10 czerwca 1936 roku na pokładzie „Feliksa Dzierżyńskiego". Statek t e n dowiózł go w r a z z jego wielkim t a l e n t e m do całkowitego odda nia się na usługi p r o p a g a n d y sowieckiej. 6 Aragon jednak, jak wiemy, n i e był s m u t n y m wyjątkiem. Pisarz o r ó w n y m mu talencie i o n i e b o większym inte lekcie, George Orwell, niemal w t y m s a m y m czasie pogrążony był w p o d o b nej desperacji. W noweli „Aspidrista" opisuje swego alter ego, który pracuje jako ekspedient w l o n d y ń s k i m antykwariacie, d a r e m n i e próbuje zdobyć ko chającą go platonicznie dziewczynę - i w końcu wydobywa z siebie wyznanie: Nagle zamarzyła mu się na tym bezchmurnym niebie eskadra bombowców; której bomby obróciłyby w perzynę nie tyłko tę ulicę, ale i całe jego bezsensowne życie. ZIMA-2001 213 Eskadry p a r ę lat później rzeczywiście przybyły - tak to w magiczny spo sób pisarze stają się niekiedy j a s n o w i d z a m i - ale Orwell odnalazł j u ż w t e d y sens swego niezwykłego życia. jeszcze Jeszcze niezwyklejsza przyszłość czekała dzieło m ł o d o z m a r ł e g o pisarza niejasnych i m r o c z n y c h książek Franza Kafki. W 1917 roku o p u b l i k o w a ł „Proces": opowiadanie, w k t ó r y m p r z e ś l a d o w a n y przez tajemniczą w ł a d z ę b o h a t e r próbuje się dowiedzieć, o co jest o s k a r ż o n y i k t o go sądzi... nie n e gując j e d n a k p r a w o m o c n o ś c i tej instancji. W k o ń c u ulega jej wyrokowi i p o zwala się zabić - do końca nie wiedząc za co. Początkowo o d c z y t a n o to jako obraz kondycji ludzkiej w obliczu milczą cego i o k r u t n e g o Boga. Ale w 20 lat później w całym Z S R R odbyły się p r o cesy bliźniaczo p o d o b n e do o p i s a n e g o przez Kafkę - i w t e d y p r z y p i s a n o mu cechy wizjonera. 7 III Specyficznym a w e r s e m „Pięknych dzielnic" jest powieść „ C h ł o p c y " , star sza o 30 lat i n a p i s a n a przez pisarza o b i e g u n o w o o d m i e n n y c h poglądach p o litycznych: H e n r i de M o n t h e r l a n t a . O p o w i a d a o tej samej epoce, oglądanej przez b a r d z o p o d o b n e g o chłopca - tyle, że z bogatej burżuazji katolickiej i c h o w a n e g o w „ p o s t ę p o w y m " kolegium p r o w a d z o n y m przez księży. Najkró cej mówiąc jest to opowieść o „edukacji s e n t y m e n t a l n e j " b o h a t e r a : w t y m wypadku h o m o s e k s u a l n e j (co nie przeszkadza mu p o t e m z a i n t e r e s o w a ć się p e w n ą dziewczyną, włącznie z p l a n a m i m a t r y m o n i a l n y m i ) . H i s t o r i a uczucia do m ł o d s z e g o ucznia - prawie platonicznego, o p i s a n e g o z najbardziej p o r u szającym liryzmem - jest j e d n ą z najbardziej wzruszających opowieści m i ł o snych dwudziestowiecznej literatury. Tak n a p r a w d ę j e d n a k najważniejsza jest t u , p o z o r n i e d r u g o p l a n o w a , p o stać księdza, g ł ó w n e g o wychowawcy, który jest nie tylko (bardzo dyskret nym) pederastą, ale też całkowitym ateistą. 214 FRONDA 25/26 Według niego dotyczyło to jednej trzeciej księży. (...) Zdrowi byli tylko ci, co jak on nie wierzyli nigdy... (...) Katolicyzm był religią śmieszną, która nie ostawała się kwadransowi zastanowienia. (...) Sumienie księdza de Pradts było spokojne. Moral ność społeczna, na ile ją znał, była kłamstwem. Chłopcy żyli w kłamstwie, bo katoli cyzm był kłamstwem. Powieściowy ksiądz, s a m z a i n t e r e s o w a n y u k o c h a n y m m ł o d e g o Albana ( M o n t h e r l a n t nie kryje zresztą autobiograficznego t ł a tej opowieści) odseparowuje ich od siebie - i n i e u c h r o n n i e niszczy t e n związek. Tak więc przez ca łą niemal powieść obcujemy z postacią odrażającą. Odpychająca o b ł u d a pa nuje bez przerwy, ale swe a p o g e u m osiąga podczas wielkoczwartkowej mszy, obsługiwanej przez najbardziej zepsutych i z a k ł a m a n y c h u c z n i ó w 8 - kiedy to ksiądz przełożony, jedyny n a p r a w d ę wierzący w ś r ó d g r o n a wychowawców, podejmuje decyzję radykalnej odnowy. To j e d n a k p o d w a ż a p r e s t i ż p r z e w o d niczącego rady u c z n i ó w (najbardziej cynicznego w całej szkole), k t ó r e g o ojciec-finansista po części utrzymuje całe kolegium. Skutek jest łatwy do prze widzenia: arcybiskup powołuje n o w e g r o n o nauczycieli, a dotychczasowi księża zostają zesłani na prowincję. Powieści demaskujących o b ł u d ę religii było tak wiele, że nie s p o s ó b ich zliczyć. U M o n t h e r l a n t a ciekawe jest j e d n a k coś z u p e ł n i e o d w r o t n e g o : o t ó ż twierdzi on, że były to najlepsze lata w jego życiu! A przecież s a m przyzna wał się do agnostycyzmu i zakończył życie s a m o b ó j s t w e m w wieku 76 lat. Czy chodzi więc o retrospekcję swego m ł o d z i e ń c z e g o uczucia? Nie tylko. Sam M o n t h e r l a n t (dodajmy dla p o r z ą d k u : j e d e n z nielicznych francuskich pisarzy XX wieku przyznających się do prawicy) nazywał tę, pi saną z p r z e r w a m i 40 lat, powieść - „książką religijną". Skąd to zadziwiające określenie? M o ż n a byłoby powiedzieć, że chodzi o księdza-prefekta, jakby żywcem wziętego z książek Bernanosa, który s a m tylko, o b o k m ł o d z i u t k i e g o b o h a t e ra, wierzy w całą tę „farsę". On to wyzwolił w s w o i m u c z n i u - w końcu, nie u c h r o n n i e , w y r z u c o n y m - najlepsze, najhojniejsze uczucia, „z k t ó r y m i nigdy już, przez cale swoje życie, nie zetknął się ani u innych, ani u siebie". Tyle, że ani u żadnej z b o h a t e r ó w powieści, ani u n a r r a t o r a - a u t o r a , t e n bogobojny d u c h o w n y nie cieszy się specjalnym s z a c u n k i e m - bo też dla nich to tylko „naiwniak". Jego „konkursy c n o t y " i r ó ż n e „ o d n o w y d u c h o w e " są t r a k t o w a Z1MA-200 1 215 ne p o w a ż n i e tylko, jak się zdaje, przez m ł o d e g o (autobiograficznego) b o h a tera - do czasu, gdy t e n zwraca u w a g ę s w e m u m i s t r z o w i , że w zasadzie n i k t nie przestrzega tych zarządzeń... Wtedy, p o d n a c i s k i e m swego zastępcy, pre fekt wyrzuca c h ł o p a k a ze szkoły. jeszcze N i e m a l d o p r z e d o s t a t n i e j s t r o n y książka t a jest wielkim h y m n e m n a cześć b e z r o z u m n e j , zmysłowej czy n i e s p e ł n i o n e j miłości: przy czym m i ł o ś ć ta jest w t y m środowisku (w istocie w s p ó ł r z ą d z ą c y m Francją, gdyż chodzi tu o warstwy najbogatsze) n i e m a l bez wyjątku a n o r m a l n a : księdza do chłopców, c h ł o p c ó w do siebie nawzajem, m a t k i do syna, syna do matki... J e d n a k dla au tora liczy się tylko t e n wewnętrzny, jedynie w p o ł o w i e erotyczny ogień, dzię ki k t ó r e m u w ogóle daje się żyć w t y m świecie konwencji, pozorów, chciwo ści i pogardy dla u b ó s t w a . Tak n a p r a w d ę b o w i e m , pisze j u ż przy k o ń c u , gdy „ c h ł o p c y " ruszają na c z t e r o l e t n i e rzeź wystarczyło przeczytać wzmianki, jakie zamieszczano po ich śmierci, by stwierdzić jak mało byli - a wraz z nimi wszyscy chłopcy i mężczyźni, ponieważ „urządzono" ich w podobny sposób - rozumiani i kochani. M o n t h e r l a n t - o c h o t n i k o d z n a c z o n y w czasie I wojny światowej, niele galny m a t a d o r w Hiszpanii, piewca odwagi i a u t e n t y z m u - p o w i n i e n , wyda wałoby się, pogardzać księdzem-ateistą. Tymczasem czytelnika spotyka za skoczenie: p o d koniec ksiądz (choć j u ż z m ę c z o n y życiem) j e d n a się z Bogiem. Autor wydaje się całkowicie usprawiedliwiać jego drogę: Chłopcy byli jednością jego życia; oni i jego dla nich uczucie. Oczywiście jego ży cie było istnieniem bardzo świeckim i można mu było zarzucić wszystko, co zarzucił mu przełożony owego pamiętnego marca 1913 roku. A jednak to te dzieciaki podtrzy mywały go, jak korki na morzu, na powierzchni życia - a wśród nich były takie, któ rych nikt nie kochał lepiej niż on; ani czasami nie kochał w ogóle. Pomagał chłopcom materialnie i moralnie, prowadził ich, budził w nich zaufanie do samych siebie, pod trzymywał ich swoją wolą - ich tak skłonnych do bezwolnego poddania się. Uczynił ich dzieciństwo bardziej szczęśliwym. „Moja natura nie skłaniała mnie do kochania ro- 216 FRONDA 25/26 dzaju ludzkiego. Ale mogłem go kochać dzięki nim". Pisarz kończył tę książkę zmagając się z postępującą ś l e p o t ą i przeczu ciem bliskiej śmierci; m o ż e dlatego nie wypowiedział do k o ń c a swojej myśli; zresztą żaden a u t o r nie ma przecież takiego obowiązku. W istocie chciał p o wiedzieć rzecz tyleż prostą, co t r u d n ą do przyjęcia: nie chcecie o b ł u d y miesz czańskiego chrześcijaństwa, śmieszy w a s spowiedź i s a k r a m e n t pokuty, kpi cie z n a i w n e g o księdza, który wierzy w Ewangelię? A więc będziecie mieć okopy, gaz i ludobójstwo. Tu n i k t nie będzie was oszukiwał; t u nie będzie t e m a t u d o kpin; t u będziecie m i e ć a u t e n t y z m do woli.' W tym, co m o ż n a n a z w a ć k l i m a t e m d u c h o w y m epoki, pojęcie h o n o r u za stąpiono ideą solidarności. Ale p o n i e w a ż zabrakło n a r o d u , p o t e m klasy ro botniczej, a w końcu, jak u t r z y m u j ą p o s t m o d e r n i ś c i , rodziny - w o b e c kogo właściwie owa solidarność m i a ł a się objawiać? Co do odwagi zaś, to w wa r u n k a c h zwycięskiej demokracji m i e r z o n o ją jedynie s t o p n i e m w y s t ę p o w a n i a przeciw d a w n y m r y g o r o m religijno-obyczajowym, k t ó r e s a m i „bojownicy" uważali za d a w n o z m u r s z a ł e . W końcu zaś pytanie najważniejsze: w imię jakiego s y s t e m u wartości pi sarz miał wydawać sądy? Najmodniejszy pisarz epoki międzywojennej, A n d r e Gide, napisał przecież j u ż w 1913 roku: Ludzie zacni przejmują mnie grozą. Ta pogarda dla „wartości burżuazyjnych" wyznacza też p o s t a w ę , a n a w e t swego rodzaju quasi-filozofię, j e d n e g o z najwybitniejszych dramaturgów francuskich t e g o stulecia, J e a n a G e n e t a . W y c h o w a n e k poprawczaka, krymi nalista, zaprzysięgły p e d e r a s t a uciekający się w razie p o t r z e b y do zarabiania prostytucją, G e n e t opublikował w 1949 r o k u „ D z i e n n i k złodzieja". Różne, zwykle odrażające m o m e n t y swego życia opisuje w n i m p o d n i o s ł y m języ kiem literatów dworskich Ludwika XIV - co daje n i e s a m o w i t e w r a ż e n i e ab solutnej nierzeczywistości tych tak dojmująco przyziemnych przygód. To pozwala mu zresztą zaprzeczać sobie n a w e t w t y m s a m y m zdaniu; ale czytelnik, o s z o ł o m i o n y jego k u n s z t o w n y m i o k r e s a m i g o d n y m i B o s s u e t a czy ZIMA-2001 217 Gibbona, po p r o s t u przestaje w p e w n y m m o m e n c i e zważać na logikę tych dziwacznych wywodów... Powiedziałem wyżej, że wytworność jest mym jedynym kryterium wyboru takiego czy innego postępku. Wybierając zdradę, nie popadam wcale w sprzeczność ze sobą. Zdrada może być gestem pięknym, pełnym nerwowej siły i gracji. Porzucam stanowczo ideę próżnej szlachetności w imię harmonijnej formy, piękności lepiej ukrytej, prawie niewidzialnej... jeszcze I tak dalej. T r u d n o oprzeć się w r a ż e n i u , że G e n e t po p r o s t u ś w i e t n i e się bawi swoją parodią. 1 0 W i a d o m o , że j u ż po zyskaniu rozgłosu nie skończył by najmniej z p o p r z e d n i m i nawykami: g o s p o d a r z e literackich przyjęć (którzy p r z e d t e m wspólnie nakłonili P r e z y d e n t a Republiki d o d a r o w a n i a m u wyro ku dożywocia) z góry musieli się pogodzić z tym, że r ó ż n y c h cennych drobia zgów już po jego wyjściu nie zobaczą... J e d n a k Sartre p o t r a k t o w a ł tę ironiczną spowiedź ze ś m i e r t e l n ą powa gą - i w o g r o m n y m eseju-książce „Święty G e n e t " zrobił zeń kolejną b o m b a r d ę przeciw s w e m u r ó w n i e śmiertelnemu, c o m i t y c z n e m u wrogowi: burżuazji." IV G ł ó w n y m o d n o ś n i k i e m literatury d w u d z i e s t o w i e c z n e j była rozwijająca się w oszałamiającym t e m p i e psychologia. Psycholodzy zwrócili się głównie ku dzieciństwu: najpierw pacjentów, a p o t e m w ogóle ludzi. Było to na r ó w n i odkrywcze, co przygnębiające - d o wiedzieliśmy się, jak wiele m o ż e m y dać dzieciom, ale z a r a z e m jak wiele do tej pory im o d b i e r a n o . C h o ć zdarzały się książki takie jak „Zabić d r o z d a " Lee Harpers (ogromny sukces z a r ó w n o u krytyków, jak u czytelników), to prze cież - w swojej zasadniczej zgodzie na świat i miłość, k t ó r a na k o ń c u zwycię ża - były o n e wyjątkiem. 218 FRONDA 25/26 Jest to los twórcy, tak wnikliwie zanalizowany przez F r e u d a i M a n n a : d o brze i głęboko piszą zwykle ci, którzy próbują w t e n s p o s ó b odreagować, „wypłakać" d a w n e rany. Dotyczy to szczególnie okresu, kiedy najwięcej od czuwali i byli najbardziej b e z b r o n n i - czyli dzieciństwa. Jednak takie realistyczne, gorzkie, a c z a s e m rozdzierające książki z ł a t w o zrozumiałych p o w o d ó w cieszą się mniejszą p o p u l a r n o ś c i ą . Najlepsza bodaj pisarka a m e r y k a ń s k a tego wieku, Mary McCarthy, „ W s p o m n i e n i a m i z lat ka tolickiej m ł o d o ś c i " przyciągnęła u w a g ę tylko d r o b n e j części czytelników jej arcydzieła pt. „ G r u p a " . A ilu krytyków, n i e m ó w i ą c j u ż o czytelnikach, wie o istnieniu znakomitej pisarki Marie-Claire Blais i jej w s p a n i a ł y m , na p o ł y poetycznym, na poły n a t u r a l i s t y c z n y m opisie s u r o w e g o życia c h ł o p ó w fran cuskiej Kanady z lat 30-tych? D o s t r z e g a m y to u wielu pisarzy, ale p r z e d e w s z y s t k i m u Goldinga - prze konanie, które w związku z „ D z i e n n i k i e m " G e n e t a J a n P r o k o p określił jako tezę, iż prawdziwe człowieczeństwo zasadza się nie na zgodności ze z góry danym przez zbiorowość czy tradycję kulturową systemem wartości ludzkich, ale na dotarciu do kre sów egzystencji: owych sytuacji granicznych umożliwiających sprawdzenie, co w nas jest autentycznie własne, a co jest teatralnym kostiumem... Cóż z tego, skoro wiek XX dał n a m p o z n a ć w dosycie owych granicznych sytuacji - i nie wynikło z owego doświadczenia nic, czego byśmy nie wiedzie li wcześniej: a mianowicie prawdy, że z jakichś, nieznanych psychologii powo dów, jedni stają się bohaterami, a inni ulegają wobec najsłabszego nacisku. Psychologia przenika najpełniej m o ż e twórczość największego twórcy włoskiego tego stulecia, Luigi Pirandellego. Życie nie ma s a m o i s t n e g o sen su; jeśli je przypadkiem w n i m znajdujemy, to w każdej chwili m o ż e on n a m być odebrany, bez względu na wysiłki, jakie czynimy. Żeby jakoś żyć, m u s i my przymóc się do społecznych konwencji: dlatego Pirandello pozwolił, by o ż e n i o n o go z córką wspólnika jego ojca, nigdy n i e b u n t o w a ł się przeciw Ko ściołowi, choć też nigdy n i e zdradził się z s z a c u n k i e m dla tej instytucji, a wreszcie wstąpił w 1924 roku do partii faszystowskiej: po p r o s t u dlatego, że wydawała mu się (wobec zupełnej impotencji m o n a r c h i i ) najłagodniejszą ZIMA-2001 219 - w swojej włoskiej, całkiej różnej od niemieckiej, wersji - formą dyktatury, jaką wedle niego trzeba narzucić a m o r a l n y m o d u r o d z e n i a m a s o m . Pirandello jest być m o ż e najlepszym p r z y k ł a d e m na p r z e n i k a n i e się w XX wieku literatury i - próbującej stać się n a u k ą - psychologii. Jego z d o l n o ś ć introspekcji, sięgania w głąb u m y s ł u postaci, aby za m o m e n t pokazać jej uwa r u n k o w a n i a społeczno-towarzyskie - mogłyby posłużyć za kilka p o d r ę c z n i ków psychologicznych. Jawa, jak wszyscy się zgadzamy, jest ważniejsza od s n u - bo w t e d y zara biamy, jemy i r o z m n a ż a m y się. Ale w w y m i a r z e psychicznym, m ó w i Piran dello, jest być m o ż e na o d w r ó t : być m o ż e n a s z e p r a w d z i w e życie to sny. Być m o ż e - d o p o w i e d z m y - tylko ich przebłyski p a m i ę t a m y . Jeśli życie mierzyć intensywnością przeżyć - a tak przecież m i e r z ą je artyści - to w ł a ś n i e sny i m a r z e n i a są dla wielu wrażliwych ludzi życiem „ p r a w d z i w y m " (pełniej szym), a cała reszta to konieczności biologiczne... od których n a u k a zresztą zaczęła już n a s uwalniać. Małym arcydziełkiem jest na przykład nowela „Rzeczywistość s n u " , w k t ó r y m p r z y t ł u m i o n a przez purytańskie w y c h o w a n i e z m y s ł o w o ś ć b o h a t e r ki przejawia się w pozornej antypatii do mężczyzn... aby w y b u c h n ą ć nagle w eksplozywnie seksualnym śnie. Pamiętajmy, że jest to nowela z roku 1907, kiedy teorie Freuda nie były jeszcze z n a n e poza krajami niemieckojęzycznymi: ach! Ach! Zerwała się ze snu rozdygotana, zgnębiona, drżąca, pełna wstrętu i przerażenia. Spojrzała na męża, który leżał obok nieświadomy niczego, i ten wstręt, jaki czuła do siebie, zmienił się nagle w obrzydzenie do niego, jak gdyby on był przyczyną tej hań by, której rozkosz i zgrozę czuła jeszcze we wszystkich członkach, on, on przez głupi upór przyjmowania tych swoich kolegów w swoim domu. Otóż to. Zdradziła go we śnie, zdradziła i nie czuła wyrzutów sumienia, nie, czu ła tylko nienawiść do siebie za to, że została pokonana - i nienawiść do niego także, że przez sześć łat małżeństwa nigdy nie potrafił rozbudzić w niej tego, co teraz odczu ła we śnie za sprawą innego mężczyzny. (...) 220 FRONDA 25/26 Kiedy cała w spazmach skręcała się na fotelu, palcami zgiętymi jak szpony drapiąc ramiona i piersi, wydała nagle straszny okrzyk i runęła na ziemię w przerażają cym ataku nerwów, w istnym napadzie szaleństwa. Obaj mężczyźni rzucili się do sy pialni - i przez chwilę stali jak osłupiali patrząc jak skomląc i wyjąc, zwijała się lu bieżnie domagając się od przyjaciela męża tych samych pieszczot, których doznała od niego we śnie. (...) Kiedy jej mąż stanął przed nią z ponurą miną i zażądał wytłumaczenia z te go, co się z stało, odepchnęła go i z zaciśniętymi zębami, z niszczycielską rozkoszą rzu ciła mu w twarz wyznanie zdrady. Nie oszczędziła mu żadnego szczegółu, ani poca łunku w głąb ust, ani pieszczoty piersi, ani... (...) Dla tamtego nie była to zdrada, ale jeżeli o nią chodzi, to wszystko było i pozostało rzeczywistością tu, w jej ciełe, które doznało rozkoszy. Czyja to wina? W istocie pisarz - laureat n a g r o d y Nobla, a u t o r p r a w i e 2 5 0 o p o w i a d a ń , siedmiu powieści, p a r u t o m i k ó w poezji oraz z n a k o m i t y c h s z t u k t e a t r a l n y c h - m ó w i n a m : wydaje się w a m , że skoro wymyśliliście n a u k i h u m a n i s t y c z n e , skoro na kilku tysiącach uczelni kształcicie na tych wydziałach m i l i o n y stu d e n t ó w i skoro macie też d o k t o r ó w , d o c e n t ó w i p r o f e s o r ó w tychże n a u k , to wiecie już coś o n a t u r z e ludzkiej. Ale p r a w d a jest taka, że n i e wiecie nic. Że nic się n i e z m i e n i ł o od c z a s ó w a u t o r ó w starożytnych: tyle, że i m i o n a b o g ó w zostały dziś z a s t ą p i o n e p r z e z n a u k o w o brzmiące terminy. Że, jak kończy swoją książkę M o n t h e r l a n t , każdy z n a s „ m a w sobie coś niezgłębialnego. Jak ty i ja, Czytelniku." Albo jak sformułował to Milan Kundera: Duch powieści to duch złożoności. Każda powieść mówi do swojego czytelnika: „Rzeczy są bardziej skomplikowane niż ci się wydaje". V Zwróćmy uwagę jak wielu pisarzy w naszej epoce koncentruje się na opisie złych instynktów w człowieku i jak bezlitośnie go ocenia. Lecz jeśli odmalowują oni ludzkość w najczarniejszych kolorach a serce ludzkie uznają za „pełne nieczystości", według ZIMA-2001 221 wyrażenia Pascala, to nie dlatego, iż obarczają ją winą za tą sytuację. Ich radykalny pe symizm bierze się po części stąd, że potępiają na równi stworzenie i Stwórcę. Wynika to przede wszystkim z tego, że - zgodnie z generalnym założeniem absurdalności - świado mość ludzka jest przez nich pojmowana jako bezładne nagromadzenie wrażeń, myśli, projektów, które nie układają się nigdy w żaden stały układ. Na początku XX wieku wy rażano powszechnie (przynajmniej wśród intelektualistów) postulat „bycia autentycz nym", „bycia sobą". Nie minęło pół wieku, gdy zwątpiono w to, by można go było speł nić, i zaczęto deklarować, że człowiek „jest tylko sumą swoich czynów", serią niezależnych zjawisk ( u n e serie arbitraire de p h e n o m e n e s ) , która „egzystuje" lecz nie „jest", lub, co wykłada się na to samo, „jest" dopiero wtedy, gdy umrze. Tak pisał Tak pisa! Pierre C u r r i e r w Pages commentees d'enteurs contemporaires. Georges B e r n a n o s , wielki pisarz i z b u n t o w a n y człowiek, m o ż e najlepiej opisał t e n m o m e n t , gdy j e d n o s t k a - w t y m w y p a d k u ksiądz, k t ó r y stracił wia rę - nagle odkrywa swoją n i e a u t e n t y c z n o ś ć : Przez tajemniczy wyłom cała przeszłość spłynęła jak woda i pod niezmiennym i niewzruszonym wzrokiem świadomości pozostały jedynie gesty równie płonne jak sny, pozostało uporządkowane, uregulowane życie, zbudowane podług urojonego świata. To, co innym wydawało się jego egzystencją, jego prawdziwą osobowością, zrodzone było z okoliczności i pozostawało równie jak one złudne i nietrwałe: powtarzanie tych samych czynności na przestrzeni lat zdołało zaledwie ukształtować cień, nadać uroje niu cechy rzeczywistości. (...) Odnajdywał w tej chwili siebie jako kogoś, kto nigdy nie egzystował. Wraz ze s p a d k i e m znaczenia m a r k s i z m u autorzy, a w dużej części t a k ż e ich czytelnicy, nie szukali już o d p o w i e d z i na zawiłości losu w wielkich p r o cesach historycznych, lecz kierowali u w a g ę na analizę najdrobniejszych od cieni relacji międzyludzkich. Im głębiej j e d n a k sięgała ta analiza, t y m t r u d n i e j b y ł o uchwycić t o , co w psychologii n a z y w a n o osobowością, a w l i t e r a t u r z e c h a r a k t e r y s t y k ą b o h a tera. W powieści „Wilk s t e p o w y " z 1922 roku H e r m a n n H e s s e p r z e d s t a w i a 222 FRONDA 25/26 go jako p o s t a ć o kilkudziesięciu twarzach. P o d o b n y t o k myślenia odnajduje my u Luigi Pirandellego, a p o t e m u setek ich następców. Człowiek to k t o ś rozrywany sprzecznymi i m p u l s a m i i d o m a g a n i e się od niego konsekwencji jest naiwnością - o t o g e n e r a l n e p r z e s i a n i e tej literatury. J e d n a k d o p r o w a d z i ł o to najpierw G o m b r o w i c z a (który nie znał jeszcze wtedy pokrewnej jego myśleniu filozofii S a r t r e ' a ) , a p o t e m innych pisarzy tzw. awangardy - pojęcie to w ł a ś n i e wtedy p r z e s t a w a ł o cokolwiek znaczyć do nihilistycznego w istocie przeświadczenia, że psychika człowieka przypo m i n a karczoch lub cebulę: składa się na nią szereg nabytych o d r u c h ó w i na wyków, które w toku d o s t a t e c z n i e głębokiej samoanalizy m u s z ą na k o ń c u odsłonić nicość. Pierwszy szkic - jeszcze nie u o g ó l n i o n y na r e s z t ę ludzi - ta kiej postaci znajdujemy w nieukończonej powieści R o b e r t a Musila (zm. 1942) pt. „Człowiek bez właściwości". Ale jak pisać powieści z b o h a t e r e m , k t ó r e g o w istocie nie m a ? Oczywiście nie da się - chyba, że z a m i e n i m y ją w zapis narastającego sza leństwa, jak w ostatniej książce G o m b r o w i c z a „ K o s m o s " . Ateizm n i e t z s c h e a ń s k o - d a r w i n o w s k i m o ż e m i e ć co p r a w d a s t r o n ę błazeńską; przecież w ł a ś n i e D a r w i n wywiódł sztukę od zabawy. P o s t m o d e r n i z m to s p e ł n i e n i e tej tezy: homo sapiens, który s a m siebie prze mienia w „zagubione o g n i w o " . Tomasz M a n n w eseju „Sztuka p o w i e ś c i " z 1939 roku napisał na t e m a t postawy pisarza: « potrzebne jest mu spojrzenie promiennie jasne i pogodne, obejmujące całokształt rzeczy - spojrzenie sztuki, czyli absolutnej swobody, spokoju i rzeczywistości nie za mąconej żadnym moralizatorstwem. Kiedy szyderca prześwietla historię lub kulturę, czyni to zawsze z freu dowskiego p u n k t u widzenia. N i e p r z e ś c i g n i o n y m p r z y k ł a d e m jest t u h i s t o r i a Kościoła naszkicowana przez E m m a n u e l a Roidisa w jego fantastycznej bio grafii legendarnej papieżycy Joanny. Wszystkie o s t r e jak brzytwa d r w i n y sprowadzają się po p r o s t u do wykazania zwierzęcości człowieka, zaś jako m o t t o mógłby on umieścić cytowany przez siebie bon mot C h a m f o r t a : „ m i łość to zetknięcie się d w ó c h n a s k ó r k ó w " . ZIMA-200 1 223 O ś w i e c e n i e głosiło p r z e k o n a n i e - k u l t y w o w a n e i w z m a c n i a n e aż do dzi siaj - o h a r m o n i i m i ę d z y i n s t y n k t a m i a r o z u m e m . W p e r s p e k t y w i e tej Apol lo i Dionizos jawią się n i e m a l jak Kastor i Polluks. Fałsz mitologiczny od zwierciedla tutaj fałsz psychologiczny. Jest to infantylna p r ó b a o m i n i ę c i a wielkiego d r a m a t u życia, i nie p r z y p a d k i e m G o m b r o w i c z łączy sferę eroty z m u ze sferą niedojrzałości i n i e p e ł n i . Grecy nie mylili E r o s a z D i o n i z o s e m , a Dionizosa z Priapem. Ale człowiek pojęty jako „zwierzę z p r e t e n s j a m i " m o ż e być k o n c e p t e m z a b a w n y m tylko dla h i p o t e t y c z n y c h Kosmitów, n i e z d o l n y c h do e m p a t i i z na szym g a t u n k i e m . . . albo dla diabła. O tym m.in. pisał H e n r i Bergson w s w o i m s t u d i u m o ś m i e c h u : zdaje się Zdaje się, że komizm uderza nas jedynie wtedy, gdy trafia na spokojną, nieporuszoną powierzchnię duszy. Obojętność jest przyrodzonym mu środowiskiem. Zaś naj większym wrogiem śmiechu jest wzruszenie. (...) W społeczności czystych intelektów najprawdopodobniej już by nie płakano, lecz może jeszcze dałoby się usłyszeć śmiech natomiast dusze zatopione w zmysłowości, dostrojone do wielogłosu życia, gdzie każ de zdarzenie jest zwielokrotnione współbrzmieniem uczucia, po prostu nie znałyby ani nie rozumiały śmiechu. Spróbujmy na chwilę przejąć się żywo tym wszystkim, co się wkoło nas mówi i dzieje, współdziałajmy w wyobraźni z tymi, co działają, współczuj my z tymi, co czują, pozwólmy naszej sympatii zatoczyć krąg jak najszerszy. A wów czas jak pod dotknięciem czarodziejskiej różdżki, najblahsze rzeczy nabiorą wagi i wszystko powlecze się surowym kolorytem. Spróbujmy wyłączyć się teraz i spojrzeć na życie jak na widowisko - ileż dramatów przemieni się wtedy w komedię! (...) Uczucia, których dojrzewaniem pokierowaliśmy, namiętności, których wylęganiu dopomagaliśmy walnie, czyny, nad którymi zastanawialiśmy się długo i od których zdołaliśmy się powstrzymać albo któreśmy spełnili, to wszystko wreszcie co od nas po chodzi i co do nas przynależy - tylko to nadaje życiu ton poważny, niekiedy zaś nawet tragiczny. Cała powaga życia wypływa z naszej wolności. Czego trzeba, żeby to w s z y s t k o przekształcić w k o m e d i ę ? Trzeba sobie wyobrazić, że p o z o r n a w o l n o ś ć skrywa p o d s o b ą grę s z n u r k ó w i że na t y m padole wszyscy jesteśmy, jak m ó w i Sullly P r o u d h o m m e : 224 FRONDA 25/26 ...uniżonymi marionetkami, których nić jest w rękach Konieczności. Marksizm i freudyzm, nauczając nas o zasadniczym d e t e r m i n i z m i e na szego losu, k s z t a ł t o w a n e g o przez w a r u n k i s p o ł e c z n e i niezwyciężone p o p ę dy, redukuje n a s właśnie do takich kukiełek. G. B. Shaw, W e d e k i n d , Joyce, France czy M a u g h a m przedstawiają człowieka jako k o r e k na w z b u r z o n y c h fa lach pożądania. N i e u c h r o n n i e nadaje to rys komiczny l u d z k i m p o c z y n a n i o m - tak znakomicie wyzyskany w Polsce przez Witkacego, a w Anglii przez Ivy C o m p t o n - B u r n e t t : córkę w i k t o r i a ń s k i c h ziemian, w powieściach której dra maty i tragedie k o m u n i k o w a n e są z a i n t e r e s o w a n y m z o s c h ł ą rzeczowością i cierpkim h u m o r e m , jakbyśmy czytali opis życia dziwnych m r ó w e k p i ó r a en t o m o l o g a o satyrycznym zacięciu. Wszyscy protagoniści ukrywają swoje uczucia za podwójnymi i potrójnymi m a s k a m i - i gdyby czytelnik nie u ś m i e chał się podczas lektury, m u s i a ł b y o d c z u ć „litość i t r w o g ę " , by zacytować sławne słowa Arystotelesa. P o d o b n ą t e c h n i k ę zastosuje nieco później Ione sco, gdy w „Łysej śpiewaczce" każe p r z e m a w i a ć p o s t a c i o m zdaniami ze sta rego p r z e w o d n i k a turystycznego. Śmiech jest odprężający. Ale o d p r ę ż o n y ł u k nie wypuści strzały. W ł a ś n i e dlatego, jak sądzę, Oscar W i l d e wyznał kiedyś, że „ h u m o r to tyl ko grzeczna forma rozpaczy". 1 2 Najlepiej tę p o s t a w ę prezentuje t w ó r c z o ś ć M i l a n a Kundery - i jego zacie kły atak na s a m o pojęcie tragedii. Nie ma b o w i e m na nią miejsca w świecie p o s t m o d e r n i s t y c z n y m : bo nie ma w n i m miejsca na u c z u c i a . " Czy j e d n a k rzeczywiście m a m y tu do czynienia ze zjawiskiem oryginal nym? Wydaje się, że wszystkie i s t o t n e cechy p o s t m o d e r n i z m u odnajdujemy w książkach lekceważonego przez h i s t o r y k ó w literatury, niezwykle popular nego w latach 20-tych i 30-tych D i n a Segre: lepiej z n a n e g o p o d b e z p r e t e n sjonalnym p s e u d o n i m e m Pitigrilli. W istocie jego d r w i n a z „ m i e s z c z a ń s k i e j " obyczajowości ma w sobie a u t e n t y c z n y h u m o r , k t ó r e g o nie odnajdujemy w p o n u r y c h jak mglista noc powieściach dzisiejszych p o s t m o d e r n i s t ó w . . . Być m o ż e dlatego, że w przeciwieństwie do nich pozwala też sobie na sceny peł ne głębokiego, n a w e t jeśli nieco zbyt „literackiego" liryzmu. Jego b o h a t e r o m ZIMA-2001 225 b o w i e m zdarza się wierzyć w m i ł o ś ć - to s ł o w o zaś jest dla w s p ó ł c z e s n y c h p o s t m o d e r n i s t ó w , jak w i a d o m o , najsurowiej zakazane. Jest to, jak widać, d o b r e w y t ł u m a c z e n i e jałowości dzisiejszej „ a m b i t n e j " literatury. Materializm b o w i e m zakłada d e t e r m i n i z m , k t ó r y nie uznaje wol nej woli. Wszystkie czyny człowieka są tylko o d g r y w a n i e m s c e n a r i u s z a napi sanego przez innych. J e s t e ś m y kukiełkami, które m o g ą jedynie śmiać się ze z ł u d z e ń w ł a s n y c h i cudzych. VI W tym miejscu trzeba przypomnieć, że słowo „powieść" to w językach za chodnioeuropejskich h o m o n i m „ r o m a n s u " . To o s i e m n a s t o w i e c z n e pochodze nie ujawniło się w XIX wieku w postaci m e l o d r a m a t u , który zadecydował o nieporównywalnej z niczym popularności powieści jako gatunku i t o w a r u (którą dopiero telewizja zdołała pomniejszyć). Wiąże się to naturalnie z rewo lucją obyczajową, jaka była p o k ł o s i e m I wojny światowej. O g r o m n a poczytność „Przeminęło z w i a t r e m " to skutek zerwania przez autorkę k o s t i u m ó w z nagiej, darwinowskiej „siły życia", opiewanej przez G. B. Shawa, Ezrę P o u n d a czy Karen Blixen. Nie liczy się nic poza życiem i użyciem - do tego m o ż n a sprowa dzić „filozofię" takich światowych bestsellerów, jak „Śniadanie u Tiffany'ego" czy „Witaj s m u t k u " . Z n a m i e n n e jak bardzo „Wielki G a t s b y " Scotta Fitzgeralda - powieść przy całym talencie pisarskim w y d u m a n a - przewyższył p o p u l a r n o ścią o niebo głębszą n a s t ę p n ą jego książkę „Czuła jest n o c " . jednak J e d n a k literatura w swojej najwyższej, najwybitniejszej postaci to docie ranie t a m , gdzie psychologia ledwie o ś m i e l a się spojrzeć w obawie p r z e d c h a o s e m uczuć, w jakie n i e u c h r o n n i e m u s i się pogrążyć. T r u d n o przecenić w tym kontekście nazwisko Davida H e r b e r t a Lawrence'a. Siła i odwaga, z jaką w latach 20-tych pisał o seksie - z r e a l i z m e m i uczuciem, za to bez joyce'owskich, beznadziejnie zapętlonych f a n t a s m a g o 226 FRONDA 25/26 rii - zyskała mu sławę, k t ó r a w p e w n y m sensie go skrzywdziła. Pamiętając b o w i e m o jego n i e z ł o m n y m i n i e u l ę k ł y m realizmie w tych wciąż jeszcze wte dy drażliwych rejonach - krytyka pozwoliła z e p c h n ą ć w cień jego niezwykły kunszt czysto literacki: niezwykłą finezję, z jaką opisuje uczucia zwykłych lu dzi. Być m o ż e , w przeciwieństwie do Pirandellego, d a ł o b y się wykryć jakieś wpływy freudowskie w jego m a ł y m arcydziele p t . „Pruski oficer". Opisuje w n i m sadyzm p r u s k i e g o kapitana, j a k i m t e n b r o n i się p o d ś w i a d o m i e p r z e d p o p ę d e m do swego o r d y n a n s a (który, z m a l t r e t o w a n y fizycznie i psychicznie, w końcu go zabija). Rzecz w tym, iż w o w y m 2 0 - s t r o n i c o w y m o p o w i a d a n i u n a p i s a n y m w 1913 roku, da się odnaleźć całą n i e m a l t e o r i ę W i l h e l m a Reicha o „ s t ł u m i e n i u g e n i t a l n y m " jako praprzyczynie wszelkich p o s t a w agresyw nych: teorii, która została o g ł o s z o n a d o p i e r o p o d koniec lat 30-tych. Dla Irvinga H o w e ' a kluczowym s ł o w e m w ocenie literatury II p o ł o w y wieku jest nihilizm. D o s t r z e g a on go p r z e d e w s z y s t k i m w nieokrzesanej m e ta-twórczości H e n r y Millera (który przyznawał, że w dużej m i e r z e zapisuje po p r o s t u koleje swego życia, nie dbając o to, by n a d a ć im jakąś literacką strukturę). W książce uważanej przez wielu za największe arcydzieło XX wieku, czy li w „Ulissesie", k t ó r e g o akcja dzieje się w 1904 roku, seksualizm p o k a z a n y jest jako o s n o w a przenikająca t k a n k ę całego ludzkiego życia. Wszystkie prak tycznie myśli b o h a t e r ó w kierują się o s t a t e c z n i e w tę s t r o n ę , zaś sławny Epi zod XV w niezwykle wyrafinowanej artystycznie formie zawiera opisy lub aluzje do wszystkich chyba dewiacji, jakie u d a ł o się wymyśleć ludzkości. Paradoksalnie taką wizję życia podziela pisarz znajdujący się na d r u g i m w s t o s u n k u do Joyce'a biegunie: Georges B e r n a n o s . J e g o powieściowi „świę ci" w pełni zgadzają się z F r e u d e m (nic o n i m z r e s z t ą zwykle nie wiedząc): seks to najpotężniejsza z m a t e r i a l n y c h sił władających człowiekiem. Właściwie co my wiemy o obłędzie? Co wiemy o jego tajnym związku z rozwiązło ścią? Rozwiązłość jest tajemniczą raną w łonie rodzaju ludzkiego - w samym źródle życia. Mieszać ze sobą rozwiązłość, do której jest zdolny człowiek, z pragnieniem, któ re zbliża do siebie dwie płcie, to tak jakby dawać jedną nazwę nowotworowi i organo wi, który ten pożera... (...) ...upokorzenie pierwszego doświadczenia, prawie z ko nieczności śmiesznego! ZIMA-2001 227 (...) Powtarzam, że nie mamy większego pojęcia o obłędzie niż o rozwią złości i społeczeństwo broni się przed jednym i drugim, nie bardzo się do tego przy znając, z takim samym skrytym lękiem, z takim samym tajnym wstydem i pra wie za pomocą tych samych środków... Czyżby obłęd i rozwiązłość były tym samym? Ale te głębokie, teologiczne już n i e m a l rozważania są z u p e ł n i e obce Mil lerowi. Jego nihilizm jest n i h i l i z m e m dziecka ulicy, k t ó r e nie r o z u m i e dlacze go ma porzucać przyjemności ciała dla sublimacji n a r z u c a n y c h mu przez spo łeczeństwo - to wielkomiejski Dobry Dzikus R o u s s e a u . August Strindberg z całą swoją ekstatyczną g w a ł t o w n o ś c i ą wydaje się na swój s p o s ó b uczciwy i p e ł e n dobrych intencji w p o r ó w n a n i u z m ł o d y m Alberto Moravią, a u t o r e m napisanej w 1934 roku powieści „ O b o j ę t n i " . Przypo mnijmy myśli b o h a t e r k i , córki m a t k i utrzymywanej przez k o c h a n k a i w ł a ś n i e zdecydowanej p o d jego n a c i s k i e m na związanie się z n i m : Także ten haniebny zbieg okoliczności, ta rywalizacja z matką dogadzała jej. Wszystko powinno być sprośne, brudne, bez miłości czy choćby sympatii, powinno na pełniać ponurą świadomością upadku. „Stworzyć sytuację skandaliczną, nie do wytrzymania (...)- myślała - znaleźć się na dnie." Trzymała głowę spuszczoną, a gdy podniosła w pewnej chwili oczy, zobaczyła swoje odbicie w lustrzanych drzwiach szafy i sama nie wiedząc dlaczego zaczęła drżeć całym ciałem; miała ochotę płakać i modlić się... Atmosfera tej książki w niczym nie odbiega od „Pięknych dzielnic" - ale nie ma tu zbawczego p r o l e t a r i a t u . Bezwolna, osuwająca się w n ę d z ę r o d z i n a jest na łasce kochanka m a t k i ; a jej syn sprzedaje mu w k o ń c u w ł a s n ą siostrę. J e d n a k nie jest to opis m a r g i n e s u społecznego, a mediolańskiej rodziny mieszczańskiej. Ta d e b i u t a n c k a książka Moravii (którą m u s i a ł wydać za w ł a s n e pieniądze, b o w i e m u z n a n a została za zbyt n i e m o r a l n ą przez wydawców) zyskała swo iste odbicie w jego ostatniej, wydanej już p o ś m i e r t n i e powieści z 1991 roku pt. „Kobieta leopard". Jest to książka, k t ó r a w roku d e b i u t u Moravii została by z a p e w n e zakwalifikowana jako pornografia. Jej g ł ó w n y m t e m a t e m jest hi storia m ł o d e j dziewczyny, k t ó r a za p o m o c ą n i e c o d z i e n n y c h - dawniej napi228 FRONDA 25/26 sano by: perwersyjnych - praktyk seksualnych p o d p o r z ą d k o w u j e sobie u n i wersyteckiego wykładowcę. Należy zaznaczyć w tym miejscu, że erotyka była głównym t e m a t e m obfitej twórczości Moravii (parę razy wysuwanego do Nagrody N o b l a ) . Trudno znaleźć drugiego dwudziestowiecznego pisarza, który odmalował w palecie tak bogatej, zdobnej we wszelkie odcienie, zmysłowo-uczuciowe stosunki między mężczy zną a kobietą. Toteż godne uwagi jest, że na końcu swej drogi twórczej przed stawia związek, w którym - co jest sugerowane już przez tytuł - nie pozostało nic specyficznie ludzkiego. A wtedy nagle, ze świadomością, że dokonuje zaskakującego odkrycia, Lorenzo zdał sobie sprawę, że on miał orgazm, ona zaś nie. (...) Sposób, w jaki Nora uprawia ła miłość, odpowiadał jej postawie psychicznej: na objawy uczucia ze strony Lorenza reagowała bowiem obojętnie: nieruchomiała, a zdarzało się, że okazywała niezadowo lenie a nawet wstręt. Nora N o r a p o p e w n y m czasie p r o p o n u j e m ę ż o w i „banalny mieszczański czwo r o k ą t " - po czym grozi odejściem. Końcowy dialog jest m o ż e najlepszym świadectwem „ p o s t n o w o c z e s n e j " obyczajowości: przynajmniej w l i t e r a t u r z e : — Czy jesteś jego kochanką? — Nie mam nic więcej do powiedzenia. — A co jemu odpowiedziałaś? — To są sprawy, które dotyczą tylko jego i mnie. (...) — Chciałbym się jeszcze czegoś dowiedzieć. — Czego? — Czy kochałaś się z Cołlim? — Co cię to obchodzi? Co by to zmieniło, gdybym się z nim kochała? Czyż nie je stem gotowa kochać się z tobą zawsze, kiedy tylko masz na to ochotę? ZIMA-2001 229 Jak widać, żona nie uważa, by jej p o z a m a ł ż e ń s k i e s t o s u n k i p o w i n n y i n t e resować męża, on zaś godzi się na tę zadziwiającą a r g u m e n t a c j ę - k t ó r a oczy wiście w y m a g a redefinicji p o w s z e c h n i e przyjętego znaczenia m a ł ż e ń s t w a . Czym stała się w ogóle ta instytucja p o d koniec XX wieku jest p y t a n i e m dla socjologów; m o ż n a j e d n a k chyba powiedzieć, że zgodnie z p r o g n o z ą Ber t r a n d a Russella z 1930 roku zaczyna się na naszych oczach przekształcać w poliandrię. (Data ta nie wydaje się p r z y p a d k o w a - w t y m s a m y m r o k u zresztą Freud został oficjalnie n o b i l i t o w a n y wielką n a g r o d ą im. G o e t h e g o m i a s t a Frankfurtu, zaś wydziały m e d y c z n e uczelni a m e r y k a ń s k i c h w p r o w a dziły psychoanalizę jako p r z e d m i o t obowiązkowy.) 1 4 O t ó ż seksualność nie jest ł a t w o pogodzić z m a c i e r z y ń s t w e m - a bez m a t ki jako ośrodka integrującego r o d z i n ę o t r z y m u j e m y tylko luźny związek o s ó b mieszkających r a z e m i pomagających sobie (przynajmniej do czasu) finanso wo. Bez rodziny jako k o m ó r k i s p o ł e c z e ń s t w a cywilizacja m i e s z c z a ń s k a roz kłada się. U d o w o d n i ł a to historia 30 lat zasiłków społecznych dla s a m o t n y c h m a t e k m u r z y ń s k i c h w USA: czarni mężczyźni wiedząc, że nie b ę d ą mogli le galnie zdobyć d o c h o d ó w przewyższających p o m o c rządową, od d a w n a zrezy gnowali z roli ojców. tzw. postępowa Tzw. p o s t ę p o w a l i t e r a t u r a co najmniej od czasu I b s e n a p o t ę p i a ł a „nie w o l n i c t w o " kobiet. Jak zawsze jednak, u ł a t w i a n o tu sobie a r g u m e n t a c j ę uogólnieniami: tyczyły się o n e głównie - c h o ć M a u p a s s a n t m ó g ł b y wiele p o wiedzieć na t e m a t , k t o n a p r a w d ę rządzi w m i e s z c z a ń s k i m m a ł ż e ń s t w i e burżuazji. Ani arystokracja, gdzie rodzice nie zajmowali się dziećmi, ani lud, gdzie dzieci od m a ł e g o miały przydzielone zajęcia, nie miały tych proble mów. Zawsze kobieta a m b i t n a i dysponująca m i n i m u m ś r o d k ó w potrafiła p o d p o r z ą d k o w a ć sobie mężczyznę - jeśli uważała, że rzecz j e s t w a r t a zacho du. Najlepszym p r z y k ł a d e m jest tu o w i a n a legendą m u z a N i e t z s c h e g o , Rilkego i Freuda, Lou Salome; s a m a zresztą z p o w o d z e n i e m praktykująca jako psychoanalityczka. Karen Blixen, k t ó r a swoje życie t r a k t o w a ł a jak glinę do ulepienia, napisała w eseju „ N o w o c z e s n e m a ł ż e ń s t w a i i n n e r o z w a ż a n i a " o podziale kobiet na „ m a t k i " i „ k u r t y z a n y " : 230 FRONDA 25/26 Taki układ wydaje się chyba najbardziej uporządkowany, nawet dla samych ko biet, gdyż przeważnie miały możliwość wyboru, zależnie od skłonności, pomiędzy rolą korzystającej z uciech - albo niańki. I trzeba zauważyć, że gdyby mężczyźni mieli odrobinę zdrowego rozsądku, wówczas dołożyliby wszelkich starań, aby ten stan za chować. Karen Blixen z p e w n o ś c i ą nie jest, m i m o swego k u n s z t u pisarskiego, pa t r o n k ą feminizmu: n o w e g o i zyskującego na sile n u r t u literackiego, jaki wy łonił się w o s t a t n i m ćwierćwieczu stulecia. T r u d n o za n i ą u z n a ć także Simo ne de Beauvoir, m i m o iż s a m a do t e g o t y t u ł u p r e t e n d o w a ł a : jej książki poświęcone „kwestii kobiecej" to dzieła raczej działaczki niż pisarki. Wyda je się, że najciekawszą z t e g o p u n k t u w i d z e n i a pisarką jest Doris Lessing. W o p o w i a d a n i u z 1962 roku pt. „Pokój nr 19" p r z e d s t a w i a n o r m a l n ą m a t k ę i żonę kochającego i p r a c o w i t e g o m ę ż a . Ich n i e m a l w z o r o w a r o d z i n a stop n i o w o j e d n a k b u d z i w niej uczucie w e w n ę t r z n e j p u s t k i . A u t o r k a w sugestyw ny s p o s ó b przekazuje n a m obraz kobiety, k t ó r a choć nie wyróżnia się nad zwyczajnymi t a l e n t a m i , to j e d n a k dojmująco czuje, że jej r o d z i n n a rola jest tylko p e w n ą społeczną maską, coraz bardziej jej ciążącą. Ż e b y uzyskać p a r ę godzin s a m o t n o ś c i , wynajmuje pokój w t a n i m h o t e l u , gdzie s p ę d z a czas po p r o s t u patrząc przez o k n o l u b w sufit. Gdy zaniepokojony m ą ż odnajduje jej azyl za p o m o c ą p r y w a t n e g o detektywa, o n a nie wiedząc, jak w y t ł u m a c z y ć mu swój stan, wybiera s a m o b ó j s t w o . Wybitna ranga artystyczna tego opowiadania ma jednak feralny, z punktu widzenia feminizmu, szkopuł: w rzeczywistości bowiem płeć jest tu sprawą drugorzędną. Takie same lub podobne opowiadanie można by bowiem napisać o jej mężu, gdyby poczuł się obco w roli wzorowego małżonka - i, jak wiemy, sporo takich utworów powstało. („Krótki szczęśliwy dzień Franciszka Macombera" Hemingwaya należy do najlepszych i najbardziej znanych.) z pewnością Z p e w n o ś c i ą płciowość jest r ó w n i e w a ż n a dla n a s z e g o życia co pozycja społeczna - ale b u d o w a n i e na niej całego r o z b u d o w a n e g o ś w i a t o p o g l ą d u jest równie r o z u m n e , co czynienie a b s o l u t u z d o c h o d ó w . Koncept walki płci nie ZIMA-200 1 231 objaśnia świata lepiej niż idea walki klas. O tym, jak d o k ł a d n i e feminizm p o wtórzył drogę m a r k s i z m u , m o ż n a się dowiedzieć z groteskowej opowieści Margaret A t w o o d pt. „Kocie o k o " (1994), w której opisuje, jak p r o w a d z o n ą przez kanadyjskie intelektualistki walkę z opresją m ę ż c z y z n szybko zastąpi ła jeszcze bardziej bezwględna wojna najróżniejszych o d m i a n feministek między sobą. Bohaterka, niegdyś żarliwa bojowniczka, teraz wyznaje: Unikam tych kobiet, zwłaszcza w grupie. Żyję w strachu, że albo wstawią mnie na pomnik albo spalą na stosie. (...) Chcą mnie poprawiać. Jakim prawem mówią mi co mam myśleć? Nie, nie jestem Kobietą przez duże K - i niech mnie diabli porwą, je śli pozwolę się im tak urobić. VII prawdziwa Prawdziwa proza, g o d n a w z r u s z e n i a i refleksji - l u b choćby spokojnego u ś m i e c h u - nie potrzebuje specyfikującego p r z y m i o t n i k a . W ł a ś n i e kobiety-pisarki to u d o w o d n i ł y ; gdyby taki d o w ó d był k o m u k o l w i e k potrzebny. W a m b i t n e j , chwalonej i nagrodzonej książce feministki J o a n Brady p t . „Teo ria w o j n y " (1993) czytamy: Zycie nie ma znaczenia, celu i sensu. Nie rządzi nim żadna logika ani boski plan. Taka jest prawda, ale zdrowi wolą o niej nie wiedzieć. Kłopot z ludźmi cierpiącymi na depresję polega na tym, że to oni mają rację. Takie myśli - cokolwiek teolodzy i filozofowie mogliby na n i e o d p o w i e dzieć - n a s u w a ł y się p i s a r z o m od czasu Sofoklesa... i n i e s p o s ó b pojąć, co też miałoby być w nich specyficznie kobiecego. Inna pisarka, z niejasnych p o w o d ó w w y r ó ż n i a n a przez feministki, Virginia Woolf, pisała: Siła twórcza mężczyzn różni się jednak ogromnie od siły twórczej kobiet. Trudno więc nie dojść do wniosku, że po stokroć szkoda byłoby ją powstrzymywać albo zmar232 FRONDA 25/26 nować, jest bowiem dorobkiem całych stuleci najsurowszej dyscypliny i nie ma nic, co mogłoby zająć jej miejsce. Po stokroć byłaby szkoda, gdyby kobiety zaczęły pisać jak mężczyźni (...). Czy wykształcenie nie powinno podkreśłać i umacniać raczej różnic niż podobieństw? A przecież p e r s p e k t y w a kobieca mogłaby stać się ź r ó d ł e m o d n o w y lite rackiej - mielibyśmy p r a w o spodziewać się, że t e n bliźniaczy a z a r a z e m tak różny rodzaj istot r o z u m n y c h ukaże n a m rzeczy, k t ó r y c h mężczyźni nie d o strzegli... a m o ż e stłumili. Wrażliwość kobieca - jeśli pozwolić sobie na tak szeroki (i tak zawodny) ogólnik - wyrażała się oczywiście także w literaturze, i takie n a z w i s k a jak Mary McCarthy, Jean Stafford, M a r g e u r i t t e D u r a s czy Marie Claire Blais wy kazują każdemu, że precyzyjny r y s u n e k psychologiczny postaci, z d o l n o ś ć cie n i o w a n i a nastrojów, a z a r a z e m realizm w kwestiach biologii, tak w a ż n y c h dla kobiecego organizmu, to przymioty, jakich o g r o m n a większość l i t e r a t ó w m o ż e tylko zazdrościć t y m w y b i t n y m p i s a r k o m . J e d n a k feminizm z g o d n ą m a r k s i s t ó w d o g m a t y k ą przeinacza zwykle nie wygodną przeszłość. Z książek feministek d o w i a d u j e m y się, że samorealiza cja z a w o d o w a i twórcza kobiet zaczęła się w zasadzie d o p i e r o w latach 50tych. To oczywiście b z d u r a , podyktowana względami ideologicznymi. Wybitne i d o c e n i o n e od razu pisarki tworzyły b o w i e m od początku stulecia. Problem w tym, że bynajmniej nie były „ p o s t ę p o w e " w dzisiejszym r o z u m i e niu tego słowa. N o r w e ż k a Sigrid U n d s e t (laureatka N o b l a ) wkroczyła t r i u m falnie do literatury s w o i m e u r o p e j s k i m b e s t s e l l e r e m „ J e n n y " . Rzecz jasna, nie ma t a m rozważań o technice osiągania o r g a z m u , ale za to jest p r o s t e i głębokie pytanie o cenę miłości: o to ile w a r t o i t r z e b a zapłacić za dążenie d o prawdziwego spełnienia. Język z 1904 roku sprawia dziś w r a ż e n i e m e l o d r a m a t y c z n e g o , ale to tyl ko konwencja. Ważne jest czy kobiety (i ludzie w ogóle) gotowi są na ryzyko s a m o t n o ś c i w dążeniu do czegoś większego niż p r o s t a wegetacja, czy też bę dą po p r o s t u płynąć z p r ą d e m . Ż a d n a z najbardziej u t y t u ł o w a n y c h feministek nie będzie w a r t a n a w e t pięciu m i n u t n a s z e g o czasu, jeśli n i e potrafi przynaj mniej rozważyć t e g o pytania. I z a s t a n o w i ć się n a d t y m p o r t r e t e m owej tytu łowej „sufrażystki m i m o woli": ZIMA-2001 233 Cesca pozwalała się całować i pieścić to temu, to innemu mężczyźnie i było to dla niej zgoła obojętne. Wszystko to tylko drażniło jej skórę i wargi. Nawet Hans Her mann, którego przecież kochała, nie potrafił rozgrzać jej zimnej, bladej krwi. Jenny była inna. Krew jej była czerwona i gorąca, a rozkosz, której pragnęła, win na być ognista, żarliwa, trawiąca do głębi, a jednak niepokalanie czysta i jasna. Bę dzie wierna i stała wobec mężczyzny, któremu się odda ale musi on wiedzieć, jak za garnąć ją zupełnie i niepodzielnie, jak zdobyć jej ciało i duszę... (...) Nie, nie chciała być lekkomyślna. Jenny poddaje J e n n y poddaje się w końcu n a m i ę t n o ś c i słabszego od niej m ę ż c z y z n y i przegrywa. D o p i e r o po jej s a m o b ó j s t w i e przyjaciel-malarz, jedyny g o d n y jej mężczyzna, odkrywa, że ją kochał. Dla dzisiejszej m e n t a l n o ś c i to s m u t n y skutek s k r ę p o w a n i a obyczajów. J e d n a k pisarka uważała, że tragedia jej b o h a terki wzięła się z jej słabości i ze zbyt wielkich oczekiwań z a r a z e m . Przypo mnijmy, że U n d s e t , w y c h o w a n a jako p r o t e s t a n t k a , po kryzysie wiary p r z e szła na katolicyzm - i w reszcie swej bogatej twórczości d a w a ł a t e m u świadectwo. J e d n a k ciekawszy jest przypadek m ł o d s z e j od niej od sześć lat (ur. w 1888 roku) K a t h e r i n e Mansfield. Jej t w ó r c z o ś ć e m a n u j e kobiecością jak chyba żad na i n n a tego stulecia - ale j e d n o c z e ś n i e jest ś w i a d e c t w e m niezwykłego m ę stwa w z m a g a n i u się z chorobą, k t ó r a w k o ń c u p o k o n a ł a jej o r g a n i z m w 35 roku życia. Przejmujący „ D z i e n n i k " , jaki zostawiła, daje n a m ś w i a d e c t w o jej równoległego - d u c h o w e g o i artystycznego, rozwoju - swoje arcydzieło „Garden P a r t y " ukończyła na p a r ę miesięcy p r z e d śmiercią. Chciałabym w istocie zrobić wiele rzeczy ale o ile ich nie zrobię, nie będę się martwić... Uczciwość ( dlaczego?) jest jedyną rzeczą, która wydaje się cenniejsza od życia, miłości, śmierci, od wszystkiego. Ona jedna pozostanie. O wy, którzy przyjdziecie po mnie, czy uwie rzycie temu? Jedyna rzecz, którą warto posiąść, to praw da. Jest bardziej przejmująca od miłości, bardziej radosna i bardziej roznamiętniająca. Nie zawiedzie nigdy, gdy wszystko in ne zawodzi. Ja w każdym razie, poświęcę resztę mego życia prawdzie i tylko prawdzie. 234 FRONDA 25/26 (...) Znów piękny dzień. (...) Późny wieczór jest jednak tą chwilą, wybraną między wszystkimi: wówczas mając przed oczami to nieziemskie piękno, nietrudno zdać sobie sprawę, jak daleka czeka nas droga. Trzeba napisać coś, co byłoby godne tego wscho dzącego księżyca i tego bladego światła. Trzeba być tak prostym, jak byłoby się pro stym w obliczu Boga. (...) Trzeba się uczyć i wprawiać w zapominaniu o sobie. Pytanie za tysiąc dolarów: c z e m u w ś r ó d p a n t e o n u feministek n i e ma tej m o ż e najlepszej (z czysto literackiego p u n k t u widzenia) pisarki? Czyżby feminizm był nie do p o g o d z e n i a z chrześcijaństwem? Czyżby był po p r o s t u jeszcze j e d n ą - o s t a t n i ą ? - formą m a t e r i a l i z m u ? Czy też m a m y tu do czynienia z p o w r o t e m do starożytnych religii m a t r i a r c h a l n y c h i k u l t ó w płodności... a w tej nowej a z a r a z e m prastarej k u l t u r z e liczą się tylko prze wagi darwinowskie: pieniądze i u r o d a . Mężczyźni r e d u k o w a n i są do roli za radnych samców, zaś kobiety - przeżywające ich przeciętnie o 12 lat - wybie rają ich sobie zgodnie z a k t u a l n ą potrzebą; lub po p r o s t u z najnowszą m o d ą . interesujący Interesujący jest zamęt, w jaki w o b e c t e g o n o w e g o k l i m a t u p o p a d ł a du ża część męskiej krytyki; a jeszcze bardziej literatów. Poczytny i d o b r y pisarz, jakim był Irving Shaw, p o c z u ł się z m u s z o n y w 1960 roku w powieści „ D w a tygodnie w i n n y m m i e ś c i e " do z a p r e z e n t o w a n i a pięknej dziewczyny - k t ó r a w p o s z u k i w a n i u o d p o w i e d n i e g o m ę ż a wędruje przez łóżka, łamiąc po dro dze serca - jako... skrzywdzonej przez swoją u r o d ę ! J e d n a k o ile b o h a t e r tej książki odzyskuje na k o ń c u k o n t r o l ę n a d s w o i m życiem, o tyle w powieści „ C h l e b na w o d y p ł y n ą c e " z 1981 roku p r o t a g o n i sta-nauczyciel odkrywa, że przez większość życia był o s z u k i w a n y przez ż o n ę i dzieci, którzy uważają go, wraz z jego z a s a d a m i m o r a l n y m i , za a n a c h r o n i c z nego marzyciela. M i m o wysiłków i p o ś w i ę c e ń p a t r z y na zbliżającą się s t a r o ś ć faktycznie opuszczony i zagubiony w obliczu rewolucji kontrkultury, k t ó r a p o c h ł o n ę ł a jego rodzinę. ZIMA-2001 235 Jak większość ludzi mojej generacji czuję się bezsilny i spoglądam w przyszłość z cyniczną rezygnacją — brzmi j e d n o z o s t a t n i c h zdań. J o h n Ballard, k t ó r e g o nieskrywane - a p r a w d ę m ó w i ą c raczej e k s p o n o w a n e - rany z dzieciństwa uczyniły swego rodzaju n e u r o t y c z n y m r e z o n a n s e m współczesności, opublikował w 1994 roku p o w i e ś ć „W p o ś p i e c h u do ra ju": feministyczną dystopię. Na dziewiczej lecz położonej blisko francuskiego poligonu a t o m o w e g o , wyspie instaluje się g r u p a biologów, eko logów i z w o l e n n i k ó w „ a l t e r n a t y w n e g o stylu życia", k i e r o w a n a przez d e s p o tyczną d o k t o r Barbarę. Jak w p r a w d z i w y m h o r r o r z e pisarz o d s ł a n i a n a m s t o p n i o w o jej prawdziwy charakter: jest to połączenie psychicznego s a d y z m u z najbardziej obłąkaną formą f e m i n i z m u . Jej p r a w d z i w ą misją n i e jest, jak się okazuje, walka z francuskim p r o g r a m e m n u k l e a r n y m ani o c h r o n a albatro sów. Kiedy bohater, m ł o d y chłopak, o d w a ż a się, by wyjawić jej, iż podejrze wa ją o zabicie „ z b y t e c z n e g o " dziecka innej m i e s z k a n k i wyspy - w o d p o w i e dzi słyszy wyznanie n o w e g o t o t a l i t a r y z m u : kobiety Kobiety! Same się udomowiłyśmy. Aleja wiem, że jesteśmy bardziej nieokiełznane niż można sądzić. Jesteśmy odważne, owładnięte namiętnościami... okrutne i używać przemocy, nawet bardziej niż mężczyźni. Potrafimy być (...) Mężczyzn jest za du żo. W dzisiejszych czasach po prostu nie potrzebujemy ich tylu. Obecnie najpoważniej szym problemem świata nie jest niedobór wielorybów czy pand, lecz nadmiar męż czyzn. Ich czas przeminął. I przeminęły czasy nauki, czasy rozumu. Może przyszłość należy do magii... a to my, kobiety, potrafimy nią władać. Oczywiście zawsze będzie my potrzebowały kilku mężczyzn, dosłownie kilku, ale mnie interesują wyłącznie ko biety. Chcę, żeby na tej wyspie powstał rezerwat, w którym kobiety mogłyby ujawnić wszystkie swoje zagrożone moce: wewnętrzny żar, wściekłość i okrucieństwo... Te typowe dla Ballarda s a d o m o s a c h i s t y c z n e obsesje (powieść zawiera kil ka scen n a w e t dziś szokujących) spełniają się w finale, gdy całkowicie zdo- 236 FRONDA 25/26 m i n o w a n y przez d e m o n i c z n ą d o k t o r b o h a t e r c h r o n i ją p r z e d policją, k t ó r a w końcu wszczyna śledztwo. N a t u r a l n i e m o ż n a powiedzieć, że p r y w a t n e d e m o n y ścigające pisarza nie są ś w i a d e c t w e m zasługującym na u o g ó l n i a n i e . J e d n a k literatura m a s o w a , gdzie autorzy idą po p r o s t u z „ d u c h e m czasu", m o ż e być ilustracją p e w n y c h - czasem podskórnych - tendencji. Treścią powieści „ C z e k o l a d a " J o a n n ę H a r ris z 1999 roku jest pobyt b o h a t e r k i , kobiety o p e w n y c h „czarodziejskich" zdolnościach, w e francuskim miasteczku, k t ó r e pragnie n a t c h n ą ć „ s w o b o d ą i pogodą", zaś cel ten w y m a g a wygnania zeń p r o b o s z c z a i zepchnięcia na margines nielicznych katolików, jacy t a m się uchowali. A u t o r k a książki przedstawia chrześcijaństwo jako z ł o w r o g ą siłę... której z p o w o d z e n i e m przeciwstawia się szerząca seksualną s w o b o d ę i kult przyjemności nieco ta jemnicza (bo dziedzicząca swe d z i w n e w ł a s n o ś c i po m a t c e ) n a r r a t o r k a . Kiedy chrześcijaństwo zostaje wreszcie w y g n a n e z nawiedzonej przez nią miejscowości, czuje ona, że jej misja jest s p e ł n i o n a - i o d c h o d z i ku n a s t ę p n e m u , p o d o b n e m u zapewne, z a d a n i u . Wydana w wielkich n a k ł a d a c h , p o wieść ta p r z e d s t a w i a n a jest przez w y d a w c ó w jako n o r m a l n a i g o d n a jak naj szerszej lektury pozycja nie tylko kobiecej literatury. Jej nagrodzona O s k a r e m ekranizacja nie w z b u d z i ł a innych ocen niż te, że to „zabawna, lek ka opowieść". Jestem szczęśliwy tylko wtedy, kiedy widzę wokół siebie okaleczonych samców — napisał na końcu swego „ D z i e n n i k a " G e n e t . To zdanie ma tyle s a m o sensu, co p o z o s t a ł e u o g ó l n i e n i a w tym n a d e r szczególnym dziele - czy nie wyraża j e d n a k na swój tragifarsowy s p o s ó b tego, co przydarzyło się mężczy z n o m w XX wieku? Czy nie pasuje do s a d e ' y z m u , który różni profesorzy h u manistyki każą s t u d i o w a ć s w o i m s t u d e n t o m ? I czy przypadkiem - nie odbija u c z u ć najbardziej bojowych feministek? VIII Tak więc na końcu stulecia w r a c a m y do jego początku: p r z e s ł a n i a dzieł Shawa, France'a, Schnitzlera, Wedekinda, D.H.Lawrence'a i Joyce'a. Być m o że zresztą należałoby zwrócić się jeszcze dalej, do twórcy pierwszych prawZIMA-2001 237 dziwie n o w o c z e s n y c h p o w i e ś c i : Stendhala. Godna przypomnienia jest zwłaszcza p o c h w a ł a Balzaka, który u z n a ł „Pustelnię p a r m e ń s k ą " za „najpięk niejszą książkę, jaka ukazała się od 50 lat. Gdyby Machiavelli n a p i s a ł p o wieść, to właśnie taką." W tej dziwnej apologii Balzakowi c h o d z i ł o o realizm: o splot najróżniej szych uczuć, łącznie z rezygnacją h r a b i e g o Mosca, k t ó r y jakiś czas c h r o n i mi łość dwojga różnych w i e k i e m b o h a t e r ó w . Dziś j e d n a k łagodny i ciepły w s u m i e sceptycyzm S t e n d h a l a - k t ó r y s a m gorąco wierzył w m i ł o ś ć i dawał t e m u wyraz w o p o w i a d a n i a c h i w a u t o b i o grafii - zamienił się w filozofię t o t a l n e g o relatywizmu, k t ó r y w praktyce t r u d n o o d r ó ż n i ć o d p o s p o l i t e g o cynizmu. Alvin Toffler w 1979 roku pisał: Milionom ludzi coraz bardziej zatruwa życie powiększający się legion różnych zbo czeńców, dziwaków, nawiedzonych mistyków i psychopatów, których aspołeczne za chowania znajdują aprobatę w prasie i telewizji. Upiększa się obłęd i gloryfikuje pa cjentów „kukułczego gniazda". Autorzy bestsellerów głoszą, że szaleństwo to mit, a w Berkeley powstało pismo literackie poświęcone idei, że „S z a ł e ń s t w o, Geniusz im i więc Świętość nadać to są niemal samo miano tym i samym, podnieść ich winniśmy p r e s t i ż". nietzscheanizm N i e t z s c h e a n i z m oddziałuje na dzisiejszą p r o z ę w s p o s ó b podskórny, ale dojmujący. Estetyczne podejście do życia s t a ł o się, zgodnie ze s w o i m i grec kim ź r ó d ł o s ł o w e m , afirmacją zmysłowości - najpierw n a t u r a l n e j , a w k o ń c u stuleciu także w jej najbardziej w y n a t u r z o n y c h formach. Isaac Bashevis Singer powiedział kiedyś w wywiadzie: Uważam, że obecnie w literaturze panuje tendencja do zniekształcania porządku rzeczy: nie próbuje się tworzyć wielkiej sztuki, ale być „oryginalnym" poprzez znie kształcenie. Zniekształcenie i oryginalność stały się synonimami, podczas gdy w istocie są to bardzo odległe pojęcia. 238 FRONDA 25/26 Co też było j e d n ą z przyczyn tzw. kryzysu powieści, t e m a t u gorąco dys k u t o w a n e g o w latach 1960-1980. Krytycy, a t a k ż e n i e k t ó r z y autorzy, d o w o dzili, że świat stał się zbyt skomplikowany, a rzeczywistość zbyt złożona, by d a ł o się ją opisać za p o m o c ą tradycyjnej narracji. Powieść „ n o w o f a l o w a " by ła albo m o n o l o g i e m w e w n ę t r z n y m ciągnącym się bez p r z e r w y przez całą książkę, albo też drobiazgowym, ściśle b e h a w i o r a l n y m o p i s e m wszystkich szczegółów, których w a ż n o ś ć m u s i a ł ocenić s a m czytelnik. Toteż pisarze tego n u r t u starali się unikać wszelkich ogólników, uważa jąc za swoją p o w i n n o ś ć p r z e d e w s z y s t k i m jak najdokładniejszy o p i s rzeczy wistości. M o ż n a to zauważyć zwłaszcza w l i t e r a t u r a c h krajów, k t ó r e przegra ły II wojnę światową, to znaczy z a r ó w n o N i e m i e c i krajów z n i m i sprzymierzonych, jak też Czechosłowacji oraz Polski, a w pewnej m i e r z e Ju gosławii - choć w tych o s t a t n i c h krajach, n a t u r a l n i e , wielką rolę odgrywała cenzura, k t ó r ą taka t e c h n i k a powieściowa p o m a g a ł a omijać. L i t e r a t u r a stała się t a m zapisem mikrorzeczywistości, d r o b i a z g o w ą rejestracją najbardziej trywialnych odczuć i czynności b o h a t e r ó w . Widać to t a k ż e w N o w e j Fali francuskiej z początku lat 60-tych... ale n i e zaprzecza to powyższej u w a d z e , jako że Francja nigdy politycznie nie p o d n i o s ł a się z klęski 1940 roku. Jak łatwo się domyśleć, było to uciążliwe w czytaniu i w gruncie rzeczy nie dawało pisarzowi możliwości wyrażenia swoich myśli i uczuć. Ponieważ coraz mniej osób miało cierpliwość czytać te eksperymenty, a krytycy po pierwszym entuzjazmie ochłodli - N o w a Fala zanikła mniej więcej w połowie lat 70-tych. Okazało się, że o g r o m n a większość pisarzy preferuje tradycyjne techniki, zaś czytelnicy w ogóle żadnego kryzysu nie zauważyli; po p r o s t u czytali jak dawniej książki napisane tradycyjnie. Kryzys przechodziło środowisko tzw. awangardy. I n n e wyjście to k o n s t r u o w a n i e coraz to bardziej w y s z u k a n y c h r e b u s ó w li terackich, w których celował zwłaszcza Argentyńczyk Julio Cortazar. Było n i e u n i k n i o n e , że p o m i m o całej wirtuozerii pisarza - najlepiej z a p r e z e n t o w a nej w powieści „Gra w klasy" z 1963 r o k u - m u s i a ł y o n e w k o ń c u z n u d z i ć n a w e t najbardziej wytrwałych czytelników. 1 5 Kiedy wreszcie fala o p a d ł a - z o s t a ł a i d e o w a p u s t y n i a p o d n a z w ą p o s t m o dernizmu. Czym jest p o s t m o d e r n i z m ? Wielu krytyków u w a ż a go za d w u d z i e s t o wieczną postać baroku, co jest bez w ą t p i e n i a s ł u s z n e , o ile d o d a się od razu ZIMA-2001 239 m a n i e r y z m . Charakterystyczna dla tej prozy oniryczność jest o w o c e m total nego zwątpienia w jakikolwiek dający się wyśledzić sens j u ż nie tylko h i s t o rii, ale s a m e g o życia. Najbardziej p o c z y t n y m p i s a r z e m t e g o n u r t u jest J o h n Fowles. Jego bohaterzy są właściwie p o s t a c i a m i ze s n u - przy czym zdarza się, że a u t o r s a m siebie w p r o w a d z a na scenę; choćby fabuła działa się w wie ku XIX. I tak jak we śnie, k o n t r a p u n k t y c z n y m i d o m i n a n t a m i są tu seks i lęk. Po klęsce socjalizmu poczucie, że nie ma sprawy wartej o d d a n i a za n i ą ży cia, stało się w ś r ó d inteligencji twórczej p o w s z e c h n e . O b e c n y pacyfizm „ p o s t m o d e r n i s t y c z n y " o p i e r a się na filozofii ogólnego relatywizmu: nie war to brać udziału w wojnie, bo w zasadzie - m ó w i ą n a m pisarze p o s t m o d e r n i z m u - nie w a r t o brać udziału w niczym, p o z a p r z y g o d a m i seksualnymi. Wydaje się, że d o b r ą charakterystykę p o s t m o d e r n i z m u znaleźć m o ż n a już u C h e s t e r t o n a : Rozpacz nowoczesnej filozofii bierze się stąd, że ta filozofia w istocie nie wierzy, by we wszechświecie byl jakiś sens; nie może więc mieć nadziei na żaden romans; jej romanse są pozbawione intrygi. W krainie anarchii nie ma nadziei na przygodę. (...) Można opowiedzieć wspaniałą historię o przygodach bohatera pośród smoków - ale nie sposób opowiedzieć zajmującej historii o przygodach smoka wśród smoków. P r z e m o c została p o t ę p i o n a we wszelkich formach - ale króluje w „roz rywce", zaś w k u l t u r z e wyższej o d s ł a n i a się w nieskrywanej fascynacji, jaką żywi dla niej Ballard, F u e n t e s czy Mailer. Trzeba sobie Trzeba sobie u ś w i a d o m i ć zadziwiający s t a n rzeczy, z j a k i m m a m y do czy nienia. Co roku na całym świecie wydaje się setki książek psychologicznych o potrzebie miłości i życzliwości w s t o s u n k a c h rodzinnych, a także między ludzkich. Obowiązującą w całym w o l n y m świecie - a n o m i n a l n i e także w Ro sji - ideologią jest d o k t r y n a Praw Człowieka, a oficjalną i n a u c z a n ą w szko łach p o s t a w ą h u m a n i z m . A j e d n a k o g r o m n a większość twórców, ze s c e n a r z y s t a m i h o l l y w o o d z k i m i n a czele, m a n a m d o przekazania z u p e ł n i e i n n e p r z e s ł a n i e . Głosi o n o , ż e 240 FRONDA 25/26 świat jest p i e k ł e m , zaś p r a w d ę o n i m znają jedynie n a r k o m a n i , p r o s t y t u t k i , bandyci i n i e o d m i e n n i e cyniczni funkcjonariusze s ł u ż b specjalnych. Najła godniejszą formą tej filozofii była n i e z m i e r n i e poczytna swego czasu książka Williama W h a r t o n a , w której największym m ę d r c e m jest obłąkany c h ł o p a k . Świat jest p o z b a w i o n y m stałych wartości c h a o s e m - o t o w największym skrócie „filozofia" obecnej, tak „wyższej" literatury. P o s t m o d e r n i z m m o ż n a u z n a ć za oficjalną filozofię świata tzw. kultury. Świata, w k t ó r y m półki w księgarniach uginają się od książek analizujących po raz setny b o m b a s t y c z n e klątwy i łkania N i e t z s c h e g o , a Sade jest u z n a n y m filozofem s t u d i o w a n y m z całą p o w a g ą przez zoilów akademickich. W tychże księgarniach zresztą najdłuższe półki zajmowane są przez wszelkiego typy h o r r o r y i thrillery. Powszechny relatywizm, który przyświeca tej (pod) kulturze, m o ż e swo je korzenie odnaleźć w deklaracji Sade'a: Cnota... nie należy bowiem do wartości bezwzględnych, jest jedynie sposobem po stępowania, który zmienia się w zależności od klimatu. Jakże cnota - która wszak zwalcza namiętności - może występować w naturze? A jeśli w niej nie występuje - to jakże może być dobra? Markiz u z n a w a n y jest po p r o s t u za t e g o myśliciela, który m i a ł o d w a g ę doprowadzić m a t e r i a l i z m do jego logicznego końca. Ciekawe, że już na początku lat 70-tych niektórzy d a w n i p r o m o t o r z y re wolucji obyczajowej, jak n p . Anais Nin, zorientowali się d o k ą d p r o w a d z i o w a rysująca się w t e d y wyraźnie tendencja (co nie przełożyło się zresztą na u z n a nie własnej za to w s p ó ł o d p o w i e d z i a l n o ś c i ) . W t y t u ł o w y m eseju ze zbioru „Przyszłość powieści" stwierdziła ona, iż ewolucja l i t e r a t u r y idzie w zdecy dowanie złym k i e r u n k u . W prozie współczesnej dostrzegam bowiem niepokojący nadmiar karykatury i parodii. Kiedy jest jej zbyt wiele, zabija apetyt na życie i niszczy wartości prozy. Uprawianie kultu brzydoty wykracza znacznie poza pogodzenie się z faktem istnienia brzydo ty, podobnie jak znajdowanie przyjemności w okrucieństwie różni się zasadniczo od dostrze gania okrucieństwa na świecie. Obsesja brzydoty zawiera się bezpośrednio w wizji świata pisarza, toteż kiedy zatraca on własną perspektywę i umiar, przyczynia się tym samym do 7.IMA-200 1 241 pomnażania brzydoty. Typem człowieka, którego mściwość, bunt i złość obracają się prze ciwko społeczeństwu, jest przestępca; moim zdaniem niektórzy pisarze postępują podobnie. A k a d e m i c k a nobilitacja s a d e ' y z m u ilustruje całkowity c h a o s myślowy p o ważnej części inteligencji na p r o g u XXI wieku. Odsyła nas to do diagnozy Octavio Paza z t o m u esejów pt. „Prąd przemien n y " . Twierdzi o n (na p o d s t a w i e doświadczeń surrealistów), ż e czeństwie i naprawdę b r a t e r s t w a nie ateistycznym mają pojęcia w społe miłości sensu. to To de Sade chciał pokazać jakie byłyby relacje międzyludzkie w społeczeństwie rze czywiście bezbożnym: archetypem republiki ludzi prawdziwie wolnych jest jego Stowa rzyszenie Przyjaciół Zbrodni. Wierzyć w społeczeństwo bez Boga, rządzące się przyro dzoną harmonią - sen, jaki nam się przytrafia - to jakby powtarzać zakład Pascala, tyle że w sensie odwrotnym. Bardziej niż paradoks byłby to tylko akt rozpaczy... W ostatniej książce Ballarda p t . „Kokainowe n o c e " (1996) j e d n a z głów nych postaci, psychiatra, p r z e d s t a w i a wizję przyszłości: Nasze rządy mają doprowadzić do przyszłości bez pracy... Stworzymy społeczeństwa od poczynku na wzór tego, które widział pan w kurortach na wybrzeżu. (...) Istnieje jeden pro blem. Jak pobudzić ludzi, dać im poczucie wspólnoty? Świat leżący do góry brzuchem byłby bezbronny wobec każdego pomysłowego grabieżcy. Religie wymagają ogromnego wysiłku wo li i wyobraźni, na który bardzo trudno się zdobyć z głową ociężałą od środków nasennych. Pozostaje tylko jedna rzecz, która może pobudzić ludzi, zagrozić im i zmusić do wspólnego działania: przestępczość i wykroczenia. Prowokujące nas i zaspokajające nasze potrzeby sil nych emocji. To one pobudzają system nerwowy, stępiony przez wypoczynek i bezruch. Scenerią powieści jest taki w ł a ś n i e k u r o r t , gdzie kuracjusze „wyzbyli się luksusu s k r u p u ł ó w " , zaś p r z e s t ę p s t w a p o p e ł n i a n e są bez m o t y w u , ot tak, dla dreszczu; na w z ó r Lafcadia Vluiki z „ L o c h ó w W a t y k a n u " A n d r e G i d e ' a . Nowoczesny - a m o ż e „ p o - n o w o c z e s n y " - h u m a n i z m p r e z e n t u j ą n a t o - 242 FRONDA 25/26 miast pisarze tacy jak Szwed Stig Claesson („zawsze uwrażliwiony na p r o blemy s p o ł e c z n e " , jak pisze p e w i e n krytyk), który w chwalonej powieści „Po liściach p a l m o w y c h i r ó ż a c h " z 1975 r o k u jako przykład prawdziwej dobroci swego wrażliwego b o h a t e r a podaje... m o r d e r s t w o staruszki, k t ó r ą przez ty dzień z niewyjaśnionych w k o ń c u p o w o d ó w nie odwiedził n i k t z opieki spo łecznej. Nie w i e m y nawet, czy o n a cierpi: po p r o s t u b o h a t e r nie m o ż e znieść myśli o jej - tymczasowej w każdym razie - s a m o t n o ś c i . Warto przy tym zwrócić uwagę na pewien szczegół: prorok z powieści Ballarda nie upiera się przy przestępstwach; zgadza się na wykroczenia. Cokolwiek powiedzieć o rozpaczy i nihilizmie Nietzschego, to jego desperacja miała p e w n ą głębię, a klątwy rozmach. Ale jego „późnych w n u k o m " wystarczają drobne kra dzieże w domach towarowych. Czynią to nie z głodu, oczywiście, ale ponieważ chcą zaznaczyć, że są odważni i p o n a d światem burżujów. Tak zachowują się przynajmniej w młodości - bohaterzy Ballarda, tak prezentuje n a m bohaterkę (dziedziczkę fortuny) swego „Maga" J o h n Fowles, tak demonstruje swoją nieza leżność Holly Golightly, bohaterka „Śniadania u Tiffany'ego". (A także p o d o b n a do niej w pewnej mierze bohaterka powieści Liii Palmer 1 6 „Dzika kaczka"). Bohater „Zbójców" Schillera m u s i a ł n a p a d a ć n a p o d r ó ż n y c h ; b o h a t e r o m w s p ó ł c z e s n y m wystarcza zwinąć coś ze sklepu („takie w y ł o ż o n e na wierzch po p r o s t u s a m e się p r o s z ą " - t ł u m a c z y m ł o d a m i l i o n e r k a u Fowlesa). Czy to d o w ó d na łagodnienie obyczajów, czy na zanik s p e r m a t o z o i d ó w ; r z e k o m o odkryty przez jakiegoś biologa u populacji Z a c h o d u ? Ale przecież cała n o w o ż y t n a literatura spod znaku b u n t u bierze się z „Wy z n a ń " Rousseau - w nich zaś j e d n y m z najważniejszych e p i z o d ó w jest nie szczęsna batystowa chusteczka u k r a d z i o n a przez m ł o d e g o lokaja Jacąuesa... Dodajmy wreszcie uwagę poczynioną 40 lat t e m u przez Aleksandra Wata: Wiele bied naszej intelektualnej cywilizacji, naszych intelektualistów, pochodzi stąd, że przestało się czytać na głos. Olbrzymi procent literatury odpadłby, gdyby autor czytał zawsze na głos. Po prostu wstyd by mu było, kłamstwo byłoby zbyt oczywiste. Kiedy człowiek czyta tylko oczyma, wszelkie kłamstwa mogą przejść niepostrzeżenie. Rozróżnienie p r a w d o p o d o b i e ń s t w a od fantazji zanika: wszystko zyskuje wygodną etykietkę o n i r y z m u . Ma to też konsekwencje logiczne. W twórczoZIMA-200] 243 ści Ballarda, który zaczynał jako a u t o r science fiction, wraca obraz o p u s t o s z a łego miasta: jest to w s p o m n i e n i e z Szanghaju z roku 1940, gdy rodzice ucie kający p r z e d Japończykami zgubili go w t ł u m i e , a on w ę d r o w a ł p o t e m s a m o t nie przez willową dzielnicę europejską. (Wojnę spędził w j a p o ń s k i m obozie.) W j e d n y m z o p o w i a d a ń nakreśli później obraz Ziemi, na której e p i d e m i a i z m i a n a k l i m a t u wyniszczyły ludzkość, pozostawiając kąpiące się s w o b o d n i e w europejskich rzekach krokodyle; przy czym opis ich igraszek u t r z y m a n y jest w tonacji sielanki. Ale powstaje pytanie formalne - k t o właściwie ogląda te sceny? Czyżby jakiś bóg krokodyli? Podobny pęd do autodestrukcji p r e z e n t u j e Milan Kundera. W r o z m o w i e z Christianem Salmonem mówi: w moim opowiadaniu W moim opowiadaniu „Walc pożegnalny" pojawia się pytanie: czy człowiek godzien jest życia na Ziemi, czy nie należy „oswobodzićglobu spod szponów człowieka"?'7 IX Poza wyjątkami w rodzaju M o n t h e r l a n t a , Jorge L. Borgesa czy J o h n a Braine'a, literaci XX wieku należą do świata lewicy - t o t e ż jej klęska jest ich klę ską. Cala mitologia b u n t u , k t ó r ą żywiła się od czasu r o m a n t y z m u tzw. lite r a t u r a zaangażowana, straciła swój p r z e d m i o t apologii... od czasu gdy robotnicy od lat 60-tych zaczęli głosować p r z e w a ż n i e na prawicę, zaś od lat 90-tych zaczęli - najpierw w USA - zanikać jako klasa. Co p r a w d a pojawili się n o w i p o t e n t a c i , a Benjamin Barber u w a ż a ich na wet za n o w e wcielenie o g r o m n y c h m o n o p o l i z początku XX wieku: Szef „Disneya" nie jest Rockefellerem, Bill Gates to nie Vanderbilt, zaś Steven Spielberg to nie Carnegie - ale tylko dlatego, że Eisner, Gates i Spielberg są znacznie potężniejsi. 244 FRONDA 25/26 Ale scenarzysta hollywoodzki wstępujący na w o j e n n ą ścieżkę przeciw Spielbergowi, czy publicysta demaskujący k ł a m s t w a Politycznej Poprawności p r o d u k o w a n e przez k o n c e r n Disneya - nie m o g ą liczyć, jak d a w n i intelektu aliści, na solidarność kolegów. Wręcz przeciwnie, z o s t a n ą n a t y c h m i a s t na p i ę t n o w a n i jako wstecznicy i m o g ą co najwyżej liczyć na p o s a d ę na jakiejś prowincjonalnej uczelni. Hipokryzja, k t ó r ą lewica u z n a w a ł a zawsze za swo jego g ł ó w n e g o wroga, nigdy nie t r i u m f o w a ł a tak b e z w s t y d n i e jak dzisiaj: kie dy większość partii lewicowych pozbyła się d a w n y c h ideologii i realizuje d a w n ą politykę c e n t r o w ą (lub wręcz prawicową, jak brytyjscy labourzyści). O ile j e d n a k politycy musieli się p r z y s t o s o w a ć i, jak gdyby nigdy nic, bez bicia się w pierś, p r z e s u n ę l i się po p r o s t u wszyscy o k r o k (lub dwa) na pra wo - o tyle intelektualiści nie uznali s w e g o b ł ę d u za świadectwo, że są omyl ni tak s a m o jak pozostali przedstawiciele g a t u n k u homo sapiens. Uznali t o jedynie z a dowód, ż e n i k t nie n i e ma r a c j i ; bo p r a w d a istnieje. A dokładniej: jest tylko subiektywna. Świat, oświadczają ci pisarze, jest nie do zrozumienia. Co n a s t ę p n i e owocuje kolejnym s ą d e m : świat jest nie do opisania. I na wet nie w a r t o się starać. W „Zestawie do ś m i e r c i " S u s a n Sontag z 1969 r o k u - książce jeszcze dziś chwalonej przez niektórych - a u t o r k a nie tylko w r a m a c h j e d n e g o aka pitu zmienia osoby, z trzeciej na p i e r w s z ą i o d w r o t n i e , ale także czasy, k t ó r e bez ż a d n e g o u z a s a d n i e n i a z teraźniejszego zmieniają się w przeszły i z p o w r o t e m . D o p i e r o w p o s ł o w i u wydawca, a raczej występujący w jego i m i e n i u krytyk, wyjaśnia, że a u t o r k a wybrała tę nie tyle formę, co deformację dlate go, że fabuła tej powieści, k t ó r a obejmuje p o n a d rok, tak n a p r a w d ę mieści się w p a r u s e k u n d a c h majaczeń umierającego b o h a t e r a . Autorka oferuje n a m tu fabułę bez sensu, akcję bez kulminacji i literatu rę świadomie p o z b a w i o n ą literackości. Kto - spytajmy b r u t a l n i e - ma to czy tać, poza jej kolegami ? Dlatego pod koniec stulecia tzw. literatura wyższa staje się l i t e r a t u r ą d w o r s k ą : w tym sensie, ż e powstaje dzięki m e c e n a t o w i u n i w e r s y t e t ó w czy najróżniejszych fundacji. Powoduje to siłą rzeczy samoizolację - a p o z o stała po dawnych lewicowych s y m p a t i a c h p o g a r d a dla „burżuazji" czyli, jak n p . w Stanach, dla 80 p r o c e n t społeczeństwa, n i e u c h r o n n i e dodaje tu quasiZIMA-2001 245 ideowego uzasadnienia. Już w 1978 roku enfant terrible literatury a m e r y k a ń skiej Gore Vidal wyrażał sarkastyczne z d u m i e n i e : Początkowo myślałem, że John Gardner żartuje. Nie miałem racji. On naprawdę my śli, że głównym nurtem światowej kultury jest amerykański uniwersytet i że pisarz two rzący poza tym ciepłym grajdołkiem padnie ofiarą dawnego cynizmu i zatwardziałości serca. (...) Jeśli jednak to prawda co mówi, że większość amerykańskich pisarzy wykła da dziś na uczelniach, wówczas rzeczywiście skończyła się era literatury, i odtąd będzie my mieli wyłącznie książki pisane przez wykładowców jako materiał do ich wykładów. Bez wątpienia w a ż n y m czynnikiem była k o n t r k u l t u r a lat 60-tych, która, oswojona przez Hollywood, stała się w latach 90-tych po p r o s t u m a s o w y m h e d o n i z m e m . Dziś jednak, gdy d a w n i „ s a m o t n i n o n k o n f o r m i ś c i " w rodzaju Kerouaca czy Dylana dorobili się licznych biografii, z ich legendy nie z o s t a ł o w praktyce nic: wiemy, że obrali po p r o s t u własną, i c z ę s t o s k u t e c z n ą - choć głównie w s k u t e k n i e p r a w d o p o d o b n e g o bogactwa, jakie p o d koniec lat 50tych zaczęło być charakterystyczne dla USA - d r o g ę do s ł a w n e g o A m e r y k a ń skiego Sukcesu. R z e k o m a solidarność owych „rewolucyjnych" l i t e r a t ó w by ła tylko pozą. Kerouac zapisał w s w o i m d z i e n n i k u 17 k w i e t n i a 1948 roku: byłem kłamcą Byłem kłamcą i słabeuszem udając, że przyjaźnię się z tymi ludźmi - Ginsbergiem, (...) Burroughsem, a nawet moim najlepszym przyjacielem Dawidem Krammerem - podczas gdy przez cały czas wiedziałem, że wszyscy nawzajem się nie lubimy i tylko na okrągło wykrzywiamy twarze w tej podłej, głupiej komedii. Człowiek musi pogo dzić się ze swoimi granicami - albo skazać na wieczne kłamstwo. Niestety, bardzo wielu młodych naśladowców owych „bojowników z hipo kryzją" wybrało to drugie: każdy, k t o zna literackie koterie, m o ż e to potwierdzić. W latach 80-tych okazało się, że czytelnicy b a r d z o c h ę t n i e sięgają po n o wy rodzaj literatury, k t ó r a m i e s z a p r a w d ę z fikcją: była to p r z e d e w s z y s t k i m 246 FRONDA 25/26 political fiction. Swój sukces zawdzięczała telewizji, dzięki której ogólnoświa t o w e kwestie polityczne stały się c o d z i e n n ą s t r a w ą m a s . Political fiction obie cywała czytelnikowi w p r o w a d z i ć go za kulisy wielkiej polityki, pokazać mu wielkich tego świata od s t r o n y najbardziej prywatnej i nieraz ambarasującej: s ł o w e m uprawiała p l o t k a r s t w o , ale p o p a r t e , jak u Forsythe'a, a n a w e t de Villiersa - obaj byli związani przez jakiś czas ze s ł u ż b a m i specjalnymi - rzetel ną faktografią. Tymczasem j e d n a k powieść sensacyjna w dużej m i e r z e zagubiła walor tak istotny dla Conan-Doyle'a, Dashiella H a m m e t t a i R a y m o n d a C h a n d l e r a , czy li jej trzech największych m i s t r z ó w : opis walki o p r a w d ę i sprawiedliwość. Zwłaszcza powieść szpiegowska zaczęła wieść p r y m w d o w o d z e n i u całkowi tej relatywności p o s t a w i czynów ludzkich. J o h n Le C a r r e i najlepszy chyba w tej dziedzinie Len D e i g h t o n niezwykle sugestywnie przedstawiają zachod nie (a p r z e d e wszystkim brytyjskie) tajne służby jako zbiorowisko idiotów, leni lub cyników. J e d n a z postaci w głośnej trylogii D e i g h t o n a m ó w i na koń cu do b o h a t e r a : — Rozmawiałem z nimi wszystkimi. To stado palantów, Bernard. Zawsze miałem ci za złe, że mówisz takie rzeczy, ale teraz wszystko odwołuję. Wielki sukces komercyjny Villiersa i jego n a ś l a d o w c ó w z a i n t e r e s o w a ł też n a t u r a l n i e p r o d u c e n t ó w filmowych. Mniej więcej od t e g o m o m e n t u wytwo rzyła się sytuacja b a r d z o korzystna dla poczytnych pisarzy: m o g ą oni m i e ć b o w i e m pewność, że ich sukces rynkowy z o s t a n i e w i e l o k r o t n i e p o m n o ż o n y przez sprzedaż p r a w do scenariusza. Niestety: pieniądze k o r u m p u j ą . Dla Hollywood, a jeszcze bardziej p r o d u c e n t ó w telewizyjnych, recepta na sukces była p r o s t a : p r z e m o c , seks i jako de ser o d r o b i n a „lirycznej m g i e ł k i " . Zaczęło to n i e u c h r o n n i e działać w d r u g ą s t r o n ę : pisarze uznali, że jest to najprostsza lub j e d y n a droga do sukcesu. Dawniej n a z w a n o by ich „ p i s m a k a m i " , dziś j e d n a k są to często absolwenci prestiżowych uczelni dysponujący szczegółową w i e d z ą z dziedzin, k t ó r e opi sują. Granice g a t u n k ó w rozmyły się; najszybciej w m a t e r i i obyczajów. Wyso ko ceniony przez większość krytyków J o h n Ballard w każdej ze swych mrocz nych powieści u m i e s z c z a co najmniej kilka scen rodzaju „ h a r d - p o r n o " . Oczywiście nikt z r e c e n z e n t ó w nie u w a ż a t e g o za g o d n e nagany. 1 8 ZIMA-2001 247 Cywilizacja obrazkowa stawia p r z e d literaturą dwojakiego rodzaju wyzwa nia. Po pierwsze, pisarze zdają sobie sprawę, że k o n k u r o w a ć z filmem p o d względem popularności m o g ą tylko wtedy, jeśli akcja ich dzieł będzie o d p o wiednio wartka i atrakcyjna. Po drugie, zaczynają w s k u t e k tego myśleć od ra zu o ekranizacji swego u t w o r u - a więc z góry uznają p o d r z ę d n o ś ć literatury. można powiedzieć M o ż n a powiedzieć, że t e n p r o b l e m pojawił się od razu, wraz z pojawie n i e m się kina. Roger M a r t i n du Gard w roku 1913 aferę Dreyfusa w powie ści „Jean Barois" opisał tylko za p o m o c ą dialogów czyli w formie scenopisu. Z kolei p i s a n a przez blisko trzydzieści lat „ R o d z i n a T h i b a u l t " to p r z e p a s t n a tetralogia zawierająca drobiazgowy opis czynności i d r g a ń d u s z y p a r u b o h a t e r ó w w ciągu kluczowych dla współczesnej Francji lat 1912-1914, k t ó r e przyciągnęły u w a g ę tylu francuskich pisarzy. W o g r o m n e j p r z e d m o w i e Al bert C a m u s przekonuje nas d o w a l o r ó w t e g o u w i e ń c z o n e g o N o b l e m dzieła. Cóż, gdy nikt p o z a r o m a n i s t a m i i e m e r y t a m i po p r o s t u nie ma dziś czasu na lekturę tych p o n a d d w ó c h tysięcy stron... Co nie neguje faktu, iż w w a d z e , jaką pisarz przypisuje zmysłowości, odnajdujemy n a s z ą obyczajowość, choć oczywiście w k o s t i u m i e belle epoąue.'9 M a m y tu na r ó w n i platoniczną, jak „szaloną" miłość, której zapętlenia zadziwić m u s z ą m ł o d y c h czytelników. C a m u s przyznaje zresztą, że secesyjność tej powieści m o ż e drażnić: dziś, je śli m o ż e m y czegoś p o g r a t u l o w a ć n a s z y m czasom, to przynajmniej p r o s t o t y w podejściu do „tych s p r a w " . Ale o t o w najnowszych p o d r ę c z n i k a c h ars amandi autorzy p r o p o n u j ą w y m y ś l n e sposoby... u t r u d n i a n i a sobie zbliżenia i wynajdywania sztucznych p r z e s z k ó d ! I n t e n s y w n o ś ć b o w i e m - co d o p i e r o dziś t r z e b a p r z y p o m i n a ć - nie ozna cza przecież łatwości. Ład i h a r m o n i a nie m u s z ą być t o ż s a m e z p r o s t o t ą w jej p o t o c z n y m r o z u m i e n i u . Kiedy na początku stulecia wielu pisarzy opisywało swoich bohaterów, jak p r z e ł a m u j ą w porywie n a m i ę t n o ś c i w i k t o r i a ń s k i e ograniczenia (żeby przywołać choćby z n a k o m i t e o p o w i a d a n i e „ C i e r ń " D. H. Lawrence'a), to dziś m o ż n a tylko p o c z u ć zazdrość w o b e c siły tych u n i e s i e ń . Pisząc o w ą p r z e d m o w ę w a p o g e u m Z i m n e j Wojny, w 1955 roku, C a m u s ubolewa, że dziedzictwo Dostojewskiego z e p c h n ę ł o całkiem w cień spuści- 248 FRONDA 25/26 znę Tołstoja - i wyraża nadzieję, że epika tołstojowska z m a r t w y c h w s t a n i e w dziele n i e z n a n e g o jeszcze twórcy. Czy to wielkie dzieło będzie możliwe w obecnym stanie podziału ludzkos'ci na dwie cywilizacje - to rzecz wątpliwa. Ale nic nie przeszkadza ufać, że te dwa społeczeństwa -jeśli się nie wyniszczą w powszechnym samobójstwie - zapłodnią się wzajemnie... Jak do tej pory nadzieja C a m u s a p o z o s t a ł a n i e s p e ł n i o n a . Dlaczego? Najprostsza o d p o w i e d ź brzmi, że na naszej planecie istnieje dziś wiele światów - i sprawy nurtujące najbogatszy z nich tylko sztucznie m o g ą być przykładane do biedniejszych. W jednej z o s t a t n i c h powieści Philip R o t h ka że n a r r a t o r o w i okazać s z a c u n e k s w e m u b r a t u dentyście, opisując jako świa dectwo jego „porządnej zwyczajności" inplantację n o w y c h z ę b ó w 55-letniemu robotnikowi, „by t e n nie m u s i a ł się wstydzić p r z e d swoją m ł o d ą przyjaciółką". Rzecz w tym, że dla 99 p r o c e n t ludności świata taki zabieg jest ekstrawa ganckim luksusem. 2 0 ale życie Ale życie 99 p r o c e n t ludzi - i trzeba to podkreślić - w zasadzie w ogóle nie jest o p i s a n e . Kolorowy świat Kalifornii, p r z e s t ę p c y N o w e g o J o r k u (od m a l o w a n i na m o d ł ę d a w n y c h feudalów), r o m a n s e klas wyższych w A n t i b e s - to jest t e m a t y k a 90 p r o c e n t literackiej czy pseudoliterackiej produkcji lu dzi, którzy w m o m e n c i e s z a l e ń s t w a p o s t a n o w i l i żyć z pióra. D r a m a t y Boli wii, Islandii, Estonii czy Tajlandii nie przedostają się dziś do tej m a s o w e j „klasy turystycznej", by zapożyczyć wyrażenia linii lotniczych. Sto lat t e m u tragedie i k o m e d i e arystokracji, burżuazji i l u d u były zasadniczo te s a m e we wszystkich częściach świata, t o t e ż pisarze brazylijscy, norwescy czy polscy (Reymont) mogli liczyć na czytelników zagranicznych. Ale k t ó r y z a c h o d n i wydawca podejmie dziś ryzyko w y d a n i a pisarza kazachskiego czy paragwaj skiego? Kto opisuje życie jednej trzeciej ludności świata zamieszkującej ChiZIMA-2001 249 ny i Indie? Jakie szanse na znalezienie t ł u m a c z a ma d r a m a t u r g bułgarski czy scenarzysta pakistański? X Nietzsche, Marks i Freud z trzech s t r o n podkopali k u l t u r ę „burżuazyjną"; ale owoce ich teorii d o p i e r o w XX stuleciu m o g ł y objawić się w p e ł n i . Egzystencjalizm, który się z nich wyłonił, ustąpił miejsca s t r u k t u r a l i z m o w i ; t e n zaś ostatecznej kapitulacji r o z u m u , jaką jest p o s t m o d e r n i z m . Gdyby s p r ó b o wać sprowadzić t e kierunki d o w s p ó l n e g o m i a n o w n i k a , mają n a m o n e d o przekazania, że w o l n o ś ć j e d n o s t k i jest z ł u d z e n i e m : n a s z los to tylko wypad kowa sił, k t ó r e zaczęły działać na d ł u g o p r z e d n a s z y m u r o d z e n i e m i k t ó r y m na p r ó ż n o próbujemy się sprzeciwić. U Kafki, Sartre'a, Becketta, n a w e t (w pewnej mierze) u Maxa Frischa - świat jest p r z e d s t a w i o n y na s p o s ó b staro żytny, gdzie ludzie są tylko p r z e d m i o t a m i Losu lub zabawkami bogów. może najbardziej Może najbardziej przekonującą egzemplifikacją tego przekonania, przede wszystkim przez niesamowitą kondensację zdarzeń, jest autobiograficzna po wieść Conrada Detreza z 1978 roku „Ziele do spalenia". Na 230 stronach ma my tu bowiem opisane 26 lat na które składa się: dzieciństwo na flamandzkiej wsi; powołanie kapłańskie i studia na sławnym katolickim uniwersytecie w Louvain; wyjazd do Brazylii i organizowanie chrześcijańskich związków zawodo wych, prześladowanych wtedy (1961 rok) przez wszystkie strony; seks ze star szymi kobietami; p o t e m z przyjacielem; p o t e m n a m i ę t n y związek z dziewczyną, która wciąga bohatera do komunistów; p o t e m zamachy terrorystyczne; ukrywa nie się; d a r e m n e poszukiwanie ukochanej; uwięzienie; tortury; deportację do Paryża; niekończące się dyskusje z goszystami (którzy o Trzecim Świecie wiedzą lepiej zza biurka); na pół groteskowy opis Maja '68 - a w końcu... wykluczenie z partii komunistycznej, co dla bohatera oznacza ostateczną klęskę. Iluż t o m ó w potrzebowaliby d a w n i pisarze, by opisać to wszystko? W o s t a t n i c h zdaniach narrator, który w r a c a na k o ń c u do rodzinnej wio ski, p o d s u m o w u j e swoją zdumiewającą biografię: 250 FRONDA 25/2 W domu panowała cisza. W półmroku mogłem do wołi sycić się widokiem ustawio nych wokół mnie roślin, patrzeć na żółknące czubki liści, przyglądać się purpurowo-różowym dzwoneczkom fuksji... Widok tej roślinności działał na mnie kojąco. Za parę dni miałem zacząć dwudziesty ósmy rok życia. Moje ciało zdążyło już zaznać w życiu wszel kich ciosów, wszelkich pieszczot, wszelkich pragnień. Moja dusza liczyła sobie dziewięciokrotnie więcej. Utraciła racje, dla których żyła, które niosły ją niekiedy bardzo wyso ko i bardzo daleko; czuła się już znużona. (...) Teraz i ona wiedziała już, że Bóg umarł, że rewolucja pożera własne dzieci, że miłość jest niemożliwa. Za prawo do odejścia za płaciła najwyższą cenę. Pozostawała przyjaźń roślin, miłych dla oka, dla nozdrzy, dla te go ciała, które mogło nareszcie, jak wtedy gdy było dzieckiem, zasnąć w spokoju. Pisarz zmarł w 48 roku życia - k t ó r e w istocie, w pewnej przynajmniej mierze, odzwierciedliło konwulsje jego epoki. Czy j e d n a k zawarło w sobie jakieś przesłanie? „Zasnąć w spokoju" to z w r o t używany przy pogrzebach. Ktoś, k t o u m a r ł psychicznie w wieku 26 lat, p o s z e d ł złą drogą - lub też nie potrafił jej zrozu mieć; choć w p o r ó w n a n i u do żywych t r u p ó w Ballarda, m o ż n a n a t u r a l n i e uznać go za człowieka s p e ł n i o n e g o . Czyżby t o j e d n a k było p r z e s ł a n i e literatury X X wieku: w y b ó r dzy d e g e n e r a c j ą mię a b e z r o z u m n y m b ł ą k a n i e m się na oślep? chodzi o pytanie Chodzi o pytanie zasadnicze: czy l i t e r a t u r a jest rzeczywiście w s t a n i e nadać kształt całej absurdalnej, b e z s e n s o w n e j i bezkształtnej p o t w o r n o ś c i te go, co wydarzyło się w wieku XX? Historycy - przynajmniej ci najuczciwsi, jak F u r e t czy C o u r t o i s - wyzna ją szczerze, iż skala okrucieństwa, jaka objawiła się w tym stuleciu, o b d a r z o n y m na początku tyloma nadziejami, przekracza możliwości u m y s ł u szuka jącego racjonalnych przyczyn. 2 1 Wielu pisarzy s t a r a ł o się opisać wszystkie te o d m i a n y piekła, jakie ludzie XX wieku sobie gotowali. Ale to, że także ateiści używają p o w s z e c h n i e tego słowa na określenie m a s o w e g o h o r r o r u d w u d z i e s t o w i e c z n y c h wojen i totaZIMA-200 1 251 lizmów - wskazuje, że i oni n i e ś w i a d o m i e jedyne w y t ł u m a c z e n i e znajdują w odwiecznym przekazie o p i e r w o t n y m skażeniu ludzkiej natury. Wioski pisarz Elio Vittorini w książce „Ludzie czy n i e ? " z 1947 roku, w której starał się wyrazić d o ś w i a d c z e n i a II wojny światowej, p o c z u ł się z m u s z o n y do przyznania, że nie potrafi ogarnąć ich i n t e l e k t u a l n i e : Myślimy tylko o skrzywdzonych. O ludziach. O człowieku. Gdziekolwiek dzieje się krzywda, stajemy zaraz po stronie skrzywdzonego i mówi my, że jest człowiekiem. Krew? Oto człowiek. Łzy? Oto człowiek. A kimże jest ten, który skrzywdził innego człowieka? Nigdy nie myślimy, że i on także jest człowiekiem. Kim innym mógłby być? Czyż by wilkiem? widzimy więc Widzimy więc, że „ c z ł o w i e c z e ń s t w o " nic nie znaczy. Że w g a t u n k u ludz kim, m i m o a n a t o m i c z n e g o m i a n o w n i k a , więcej jest tego, co dzieli jego członków od siebie, niż tego, co łączy. 22 Wspólnym mianownikiem jest tylko biologia. Kultura zaś, r o z u m i a n a antro pologicznie, udowadnia n a m jedynie, że choć ludzie literatury m o g ą mieć po dobną wrażliwość, to doświadczenia tak wybitnych i czułych na wszelkie obja wy „człowieczeństwa" pisarzy jak David Herbert Lawrence, J o h n Steinbeck, Warłam Szałamow, Aldous Huxley czy J e r o m e D. Salinger - niestety, nie przy stają do siebie. Jeśli jest to autoportret homo sapiens, to n a m a l o w a n y w manierze kubistycznej, w którym każda z części istnieje o s o b n o . Nierówność jest czymś oczywistym, zaś stosunki międzyludzkie to tylko d o m e n a niekończącej się wal ki o „porządek dziobania". Co wyjaśnia dlaczego tylu pisarzy w XX wieku - na wet Saint-Exupery („Cytadela") - przeszło przez okres fascynacji totalizmem. Literatura, t e n niezwykły s p o s ó b na k o m u n i k o w a n i e się ludzi, ogranicza się tym s a m y m jedynie do opisu ich s a m o t n o ś c i . „Żyjemy tak jak śnimy, sa m o t n i e " - myśli n a r r a t o r „Jądra c i e m n o ś c i " C o n r a d a : opowiadania, k t ó r e wy w a r ł o wielki wpływ na wielu pisarzy. 252 FRONDA 25/26 Ale s a m o t n o ś ć uchodzi za los najgorszy, jaki m o ż e s p o t k a ć człowieka. W o s t a t n i m t o m i e „Kwartetu aleksandryjskiego" - dzieła p o c z y t n e g o w latach 50-tych - Lawrence Durrel w k ł a d a w u s t a jednej z postaci, pisarza, zdanie: „Zostaliśmy w y c h o w a n i do życia w cywilizacji opartej na w a r t o ściach, ale żyjemy w świecie o p a r t y m na n a m i ę t n o ś c i a c h . " M o ż n a powie dzieć, w ślad za Paulem J o h n s o n e m i A l l a n e m B l o o m e m , że w t e n s p o s ó b wypełnił się w końcu t e s t a m e n t J e a n a J a c q u e s a R o u s s e a u . Rzecz w tym, że n a m i ę t n o ś c i m o g ą n a s zespolić tylko na chwilę - w isto cie wszystko w takim świecie jest chwilowe. Narzucającą się p o k u s ą w tej sytuacji jest t r a k t o w a n i e życia jako farsy lub groteski. Ponieważ cywilizacja agnostyczna nie zna s e n s u życia i n n e g o niż epikureizm, więc ból m o ż n a zmniejszyć po p r o s t u przez u p r z e d m i o t o w i e n i e ludzi: przez sprowadzenie b o h a t e r ó w do funkcji kukiełek. O ile dawniej przy tym a u t o r mógł mieć nadzieję na osiągnięcie w t e n s p o s ó b sukcesu u czytel ników raczej niż u krytyki - o tyle w obecnej atmosferze także recenzenci traktować go będą przychylniej. Z n a m i e n n e są tu losy j e d n e g o z najważniej szych pisarzy anglosaskich Aldousa Huxleya. Jego h u m o r y s t y c z n e opowiada nia i krótkie powieści cieszyły się o g r o m n y m u z n a n i e m krytyków. Gdy j e d n a k zdecydował się na p o t r a k t o w a n i e swych postaci serio, jego akcje na giełdzie literackiej zaczęły zniżkować. Huxley, p o t o m e k znanej rodziny n a u k o w c ó w i humanistów, był m o ż e największym e r u d y t ą w ś r ó d dwudziestowiecznych prozaików, toteż jego pisarska, a p o n i e k ą d i o s o b i s t a droga od komedii do mi stycyzmu jest godna uwagi. W różnych k o m p e n d i a c h i p r z e w o d n i k a c h po li teraturze t r a k t o w a n a jest j e d n a k jako dziwaczny e w e n e m e n t . u zarania U zarania naszej cywilizacji Perykles powiedział: „Szczęście to w o l n o ś ć a wolność to odwaga." N i e s a m o w i t e sukcesy t o t a l i z m ó w w XX wieku wzię ły się także, a m o ż e p r z e d e w s z y s t k i m stąd, że odwoływały się w ł a ś n i e do odwagi. Lenin, Hitler i Stalin zdołali wyzwolić w zwykłych na p o z ó r ludziach n i e p r a w d o p o d o b n e pokłady energii i wytrwałości. Nie jest więc przypad kiem, że dwaj o s t a t n i zostali, na w z ó r w ł a d c ó w antycznych, deifikowani za życia. ZIMA-2001 253 Jest zastanawiające jak wielu t w ó r c ó w XX wieku m ó w i ł o o bogach; tak jakby powrócili do Myken i Aten. O bogach niepojętych pisał Heidegger, o bogach tchórzliwych i o k r u t n y c h C a m u s . Interesuje mnie Syzyf, gdy schodzi na równinę, w siad za kamieniem. Twarz, która cier pi tak blisko kamieni, sama jest już kamieniem. (...) W każdej z owych chwil, kiedy ze szczy tu idzie ku kryjówkom bogów, jest ponad swoim losem. Jest silniejszy niż jego kamień. (...) I kiedy, tak jak on, człowiek a b s u r d a l n y zgłębi swoją udrękę, z a m i l k n ą bogowie. jakby Jakby nigdy n i e było Dobrej Nowiny... a te m i t y i baśnie ważyły więcej niż dwa tysiące lat żywej historii chrześcijaństwa. Vargas Llosa zwierzył się, że kiedy był g o t ó w do samobójstwa, życie ura t o w a ł a mu lektura „ M a d a m e Bovary": ś w i a d e c t w o g e n i u s z u ludzkiego. Lite r a t u r a m o ż e pełnić wiele funkcji. Ale nie m o ż e p e ł n i ć funkcji religii. M o ż e je dynie na nią wskazać: jeśli zawiodą wszystkie i n n e o d p o w i e d z i o s e n s naszego istnienia. Pisarz m o ż e o d s ł o n i ć wszystko - i wszystko nazwać. J e s t w s t a n i e zerwać m a s k ę z twarzy każdego boga... i tu w ł a ś n i e s ł o w o „ o d w a g a " odzyskuje swój sens prawdziwy, zawłaszczony przez laickie p a r o d i e religii. Tych jednak, k t ó rzy sądzą, że m o g ą to s a m o zrobić z chrześcijaństwem, czeka to s a m o zasko czenie, co Rzymian, gdy zerwali z a s ł o n ę ze Świętego Przybytku świątyni je rozolimskiej - i przekonali się, że Bóg Ż y d ó w n i e ma posągu. Może więc właściwsze będzie na koniec zacytowanie dedykacji, jaką Saint-Exupery - przez b a r d z o wielu u w a ż a n y za u o s o b i e n i e XX-wiecznego h u m a n i z m u - wpisał na swojej pierwszej książce „ N o c n y l o t " s w e m u d a w n e mu szefowi bazy lotniczej, k t ó r y posłużył mu za p i e r w o w z ó r b o h a t e r a : Panu Didierowi Daurat, twórcy nowej cywilizacji, w której ludzie mogą czuć się lepszymi niż są. 254 FRONDA 25/26 Czy nie jest to jedyna lekcja, jakiej udzieliła n a m literatura XX wieku i zarazem jedyna d o s t ę p n a n a m o d p o w i e d ź na pytanie o sens naszej egzysten cji? Cywilizacja wyznacza jej m a t e r i a l n e warunki, a człowiek mając lepsze (ła twiejsze i bogatsze w możliwości) życie — o r a z , jak sformułowali to pisarze wiktoriańscy, udając lepszego niż jest - sam, być m o ż e , stanie się lepszy. Zaś literatura, w b r e w o b a w o m w y r a ż a n y m tak często, z p e w n o ś c i ą bę dzie mu w t y m towarzyszyć. PIOTR SKÓRZYŃSKI przypisy PRZYPISY 1 J e s z c z e bardziej g o r z k i e są na t e n s a m t e m a t refleksje C u r z i o M a l a p a r t e g o z j e g o s t a w n e g o w s w o i m czasie d z i e ł a „ K a p u t t " : o tyle m n i e j c e n n e j e d n a k , że p i s a n e p r z e z c z ł o w i e k a , k t ó r y p r z e z d ł u g i czas służył p i ó r e m faszyzmowi, zrywając z n i m d o p i e r o p o j e g o klęsce. 2 J e d n a k w ś w i a d o m o ś c i p o w s z e c h n e j n i e z a p i s a ł a się g r o z a j a p o ń s k i e j okupacji C h i n , a p r z e d e w s z y s t k i m n i e o p i s a n e g o o k r u c i e ń s t w a , z j a k i m w ciągu t r z e c h d n i w y m o r d o w a n o w 1 9 3 8 r o ku 2 0 0 tysięcy m i e s z k a ń c ó w N a n k i n u : tyle s a m o co w H i r o s z i m i e . 3 N i e t z s c h e pisał o „ d i a b e l s k o s c i " swojego „ n a d c z l o w i e k a " . W i s t o c i e j e d n a k j e g o t y r a d y n i c z y m w s e n s i e m o r a l n y m n i e r ó ż n i ł y się od k o m u n i z m u . Por. W a t : „Wiesz, c a ł a b i e d a m o j e g o życia jest w tym, że c e n t r a l n y m i w m o i m życiu stały się w ł a ś n i e d o ś w i a d c z e n i a z k o m u n i z m e m . To był związek d e m o n i c z n y i kiedy s i a d a m y p r z y tej m a s z y n i e to j e s t t a k j a k gdybyś ty o d p r a w i a ł n a d e m n ą egzorcyzmy. T o j e s t w ł a ś n i e t a d e m o n i a . T o s ą diabły." 4 5 W książce „ Ś w i ę t o wiosny. W i e l k a W o j n a i n a r o d z i n y n o w o c z e s n o ś c i " . W istocie m a r k i z o w i (tzn. istocie, k t ó r a z a w ł a d n ę ł a j e g o u m y s ł e m ) c h o d z i o z n i s z c z e n i e świa ta: do w ś c i e k ł o ś c i d o p r o w a d z a go s a m o i s t n i e n i e . „Mam wstręt do natury... Chciałbym przeszkodzić jej planom, pokrzyżować jej w przestrzeni, zniszczyć to, ruchy, zatrzymać koło gwiazd, co jej służy... wstrząsnąć ciałami niebieskimi unoszącymi się Moglibyśmy może zaatakować słońce, odebrać je światu albo nim świat podpalić, to d o p i e r o byłaby z b r o d n i a . . . " 6 J a k o r e d a k t o r „ H u m a n i t e " o b r z u c a ł p r z e z w y z w i s k a m i r o b o t n i k ó w Berlina ( 1 9 5 3 ) , B u d a p e s z tu ( 1 9 5 6 ) i G d a ń s k a ( 1 9 7 0 ) j a k o „ e l e m e n t y reakcyjne, idące na p a s k u W a s z y n g t o n u i Wall S t r e e t " . A tych, k t ó r z y m ó w i l i o G u ł a g u , t r a k t o w a ł j a k z a p o w i e t r z o n y c h . 7 To n i e było w s m a k k o m u n i s t o m i w 1946 r. francuski t y g o d n i k k o m u n i s t y c z n y „ U A c t i o n " o g ł o sił w ś r ó d c z y t e l n i k ó w a n k i e t ę , czy j e g o książki należy spalić. Trzeba b o w i e m d a ć o d p ó r r o z k ł a dowej robocie, j a k ą czynią w ś r ó d inteligencji zarażając ją p e s y m i z m e m - c h o ć p r z e c i e ż s ł o ń c e Stalina o ś w i e t l a d r o g ę całej ludzkości. O d z e w był j e d n o m y ś l n y : „ S p a l i ć ! " . D o p i e r o n a s a m y m k o ń c u k t o ś z a u w a ż y ł , że spalili je j u ż h i t l e r o w c y i p o z o s t a ł o j e d y n i e w y d a n i e szwajcarskie - ZIMA-2001 255 a t a m S t a l i n o w i jeszcze n i e u d a ł o się d o t r z e ć . Redakcja u z n a ł a s u r o w y r e a l i z m tej o d p o w i e d z i i na t y m a n k i e t ę z a k o ń c z o n o . 8 G ł ó w n y m i n i s t r a n t siusia d o m s z a l n e g o w i n a , w r z u c a swój krzyżyk d o w y c h o d k a , a n a j e g o miejsca z a w i e s z a klucz do ubikacji. 9 W i e m y z i n n y c h ź r ó d e ł , że d a r w i n i z m s p o ł e c z n y byt n a j p o p u l a r n i e j s z ą i d e ą w y z n a w a n ą w Szta bie G e n e r a l n y m II Rzeszy. 10 J e g o p a s t i s z p o b r z m i e w a z r e s z t ą n i e k i e d y p r a w d z i w y m i o d c z u c i a m i - to d r u g a , r z a d k o się p o jawiająca w a r s t w a : „Wielkie byto m o j e o s ł u p i e n i e , gdy s p o s t r z e g ł e m jak b a r d z o r o z p o w s z e c h n i o n a jest kradzież. N a g l e p o c z u ł e m się p o g r ą ż o n y w b a n a l e . " 1 1 W p e w n y m s e n s i e z a w ó d złodzieja j e s t p o d o b n y d o p r o s t y t u c j i : j e s t t o o d w a g a k o g o ś , k t o czu j e się z d r a d z o n y p r z e z r o d z i n ę l u b s p o ł e c z e ń s t w o , n i e m a j e d n a k wystarczającej siły psychicz nej, by walczyć z n i m o t w a r c i e . ( W e d ł u g p s y c h i a t r ó w k l e p t o m a n i a j e s t p r ó b ą k o m p e n s a c j i p o czucia o d r z u c e n i a p r z e z rodziców.) 12 Por. Bergson: „Być m o ż e j e d n a k lepiej b ę d z i e n i e z a g ł ę b i a ć się z a n a d t o w te sprawy. N i e z b y t p o c h l e b n e dla siebie rzeczy b y ś m y t a m wykryli. Zobaczylibyśmy, ż e m o m e n t o d p r ę ż e n i a czy ekspansji jest tylko w s t ę p e m d o ś m i e c h u , ż e wybuchający ś m i e c h e m p o w r a c a n a t y c h m i a s t d o siebie, m n i e j lub bardziej d u m n i e afirmuje siebie i najchętniej w i d z i a ł b y w o s o b i e d r u g i e g o m a r i o n e t k ę , której s z n u r k i t r z y m a w s w y m ręku. W tej z a r o z u m i a ł o ś c i szybko r o z r ó ż n i l i b y ś m y n i e c o e g o i z m u oraz, za n i m , coś o wiele m n i e j s p o n t a n i c z n e g o i bardziej g o r z k i e g o : j a k b y r o dzący się d o p i e r o p e s y m i z m , k t ó r y u t w i e r d z a się coraz bardziej i m bardziej w y r o z u m o w a n y staje się nasz ś m i e c h . " 1 3 K u n d e r a d o p r o w a d z a m a t e r i a l i z m d o o s t a t e c z n y c h k o n s e k w e n c j i : w j e g o świecie n i e m a m i e j sca na nic p o z a h e d o n i z m e m . D l a t e g o t e ż t r u d n o się o p r z e ć - p r z y całej j e g o i n t e l e k t u a l n e j wir t u o z e r i i - przytłaczającego u c z u c i a p o w i e r z c h o w n o ś c i i b e z s e n s o w n o ś c i j e g o o b r a z u życia. I n a rzucającej się z a r a z e m refleksji B a u d e l a i r e ' a : „ Ś m i e c h j e s t s a t a n i c z n y " . 14 Z a b a w n y p a s s u s z c z o ł o b i t n e j s k ą d i n ą d w o b e c b o h a t e r a książki „Kobiety F r e u d a " J. F o r r e s t e r a i L. A p p i g n a n e s i daje w y o b r a ż e n i e o „ n a u k o w o ś c i " n o w e g o k i e r u n k u : „Ta ł a t w o w i e r n o ś ć i na i w n o ś ć F r e u d a - wg. J o n e s a t a k c h a r a k t e r y s t y c z n e dla n i e g o i j e d n o c z e ś n i e s t a n o w i ą c e n i e z b ę d ny w a r u n e k rozwoju p s y c h o a n a l i z y - n i e z m i e n n i e t o w a r z y s z y ł y życzliwej u w a d z e , z j a k ą F r e u d p o d c h o d z i ł d o najbardziej n i e d o s t ę p n e g o g a t u n k u p a c j e n t ó w : p a r a n o i c z e k . J e g o c i e k a w o ś ć n i e była przy t y m k r ę p o w a n a o c z e k i w a n i a m i n a p o p r a w ę . . . " 1 5 E k s p e r y m e n t y t e n i e u c h r o n n i e d o s z ł y a ż d o z u p e ł n e g o d z i w a c t w a , j a k i m była tzw. „ l i t e r a t u r a p r o f e s o r s k a " ( R o b e r t Escarpit, U m b e r t o Eco, L a u r a M a n c i n e l ł i ) . T e m a n i e r y s t y c z n e p o p i s y e r u dycji sa z z a ł o ż e n i a w y p a t r o s z o n e z wszelkiej treści; j e d y n a w m i a r ę u d a n a p o w i e ś ć t e g o n u r tu, czyli „Imię r ó ż y " , t o z r ę c z n i e u k r y t y plagiat. T r u d n o się dziwić, ż e m a n i e r a t a szybko zga sła n a t u r a l n ą śmiercią... p o d o b n i e jak tzw. G r u p a O u l i p o z Italo C a ł v i n o na czele, której ambicją było „ s t w o r z e n i e m o d e l u l i t e r a t u r y c a ł k o w c i e s z t u c z n e j (...) p o j m o w a n e j j a k o s y s t e m kombinatoryjny." (Anna Wasilewska) 16 Z n a n e j a k t o r k i . 1 7 N i e w i e m , czy byłby z a c h w y c o n y gdyby w i e d z i a ł , ż e p o d o b n e m a r z e n i a w y r a ż a ł j u ż b o h a t e r „ K o k a i n y " Pitigrillego, z 1 9 3 4 r.: „Życie, jakaż to s t r a s z n a rzecz w i d z i e ć ludzi... Jak p i ę k n e m o głoby być życie, gdyby n i e było l u d z i ! W i d z i e ć p t a k i r o z m n a ż a j ą c e się w z u p e ł n e j s w o b o d z i e , lasy r o s n ą c e w m i a s t a c h , t r a w ę n a k a w i a r n i a n y c h t a r a s a c h , k u r y z n o s z ą c e jajka n a o ł t a r z a c h o p u s z c z o n y c h katedr, grzyby n a p e r g a m i n a c h bibliotek... Ach, n a r e s z c i e k o n i e m o g ł y b y s p o k o j n i e u g a n i a ć się po p a r k a c h i p o ż e r a ć fiołki!" 18 Pod k o n i e c stulecia z a n i k ł a n a w e t p i o s e n k a liryczna. 256 FRONDA 25/26 1 9 C h o ć z a r a z e m p i s a r z m a o d w a g ę c a ł k i e m r e a l i s t y c z n e g o o p i s u w y m o d l o n e g o p r z e z p a s t o r a ska zanej j u ż p r z e z lekarzy g ł ó w n e j b o h a t e r k i . 20 W Rosji r o b o t n i k r z a d k o d o ż y w a w i e k u 55 lat, t r u d n o w i ę c dziwić się, że R o t h - „ j e d e n z naj wybitniejszych pisarzy a m e r y k a ń s k i c h " , jak g o n a z w a ł o p e w n e p o l s k i e w y d a w n i c t w o , „ o p i s u jący z g o r z k i m r e a l i z m e m s p o ł e c z e ń s t w o a m e r y k a ń s k i e " - u z n a n y by t a m z o s t a ł za p i s a r z a science-fiction. 2 1 N i e m i e c k i e m u wysiłkowi m i l i t a r n e m u j e d y n i e z a s z k o d z i ł a Z a g ł a d a Ż y d ó w - p o d o b n i e jak sta l i n o w s k a „czystka p e r m a m e n t n a " d o p r o w a d z i ł a d o t a k w i e l k i e g o z a p ó ż n i e n i a w t e c h n i c e mili t a r n e j , że G o r b a c z o w z d e c y d o w a ł się w 1 9 8 6 r. na „ r a d y k a l n ą p r z e b u d o w ę " : czyli w istocie „pełzającą k o n t r r e w o l u c j ę " . N i e d a się w o b u p r z y p a d k a c h o d n a l e ź ć „ r a c j o n a l n y c h i n t e r e s ó w " tej częściowej apokalipsy. 22 Co n a s u w a wątpliwości co do o b o w i ą z u j ą c e g o na u c z e n i a c h i w m e d i a c h d a r w n i z m u j a k o Wszechteorii. C z e m u ż to bowiem ludzie wychowani w p o d o b n y c h w a r u n k a c h klimatycznych i s p o ł e c z n y c h t a k b a r d z o się od siebie r ó ż n i ą ? zima ZIMA-200 1 257 Czytając biografię Claudela i porównując ją z życiem „mistyka w stanie dzikim", tatwo możemy dostrzec różnicę między poetami. Przy Rimbaudzie, owym „Statku pijanym", autor „Atłasowego trzewiczka" wy gląda jak pancernik. A jednak właśnie jemu przypisu je decydujący wpływ na swoją twórczość i życie du chowe. W dzień Bożego Narodzenia 1886 roku osiemnastoletni Claudel, poruszony mistycznymi wer sami „Iluminacji" i „Sezonu w piekle", słuchając „Magnificat" w trakcie nieszporów w Notre-Dame, posta nawia stać się prawdziwym chrześcijaninem. Rimbaud i Claudel dwie nieskończoności P R Z E M Y S Ł A W D U L Ę B A Na ostatniej fotografii z Abisynii A r t u r R i m b a u d stoi p o d d r z e w e m t r o pikalnym w białym, pomiętym ubraniu, ostrzyżony na krótko, wychudły, zszarzały. Przypomina bardziej z m ę c z o n e g o r o b o t n i k a niż a m b i t n e g o kupca, p o d r ó ż n i k a i odkrywcę. Przy obietnicach, k t ó r e złożył w trakcie swej gwał- 258 FRONDA 25/26 townej młodości, wygląda raczej m i z e r n i e : „Powrócę z żelaznymi m i ę ś n i a m i , ogorzały z wściekłym o k i e m : sądząc po mojej masce, zaliczą m n i e do m o c nej rasy. Będę miał złoto, b ę d ę g n u ś n y i b r u t a l n y " (wszystkie cytaty z „Sezo nu w piekle" i „Iluminacji" w przekładzie A r t u r a Międzyrzeckiego). Z ł o t a też się nie dorobił. Z korespondencji z r o d z i n ą wynika, że cały czas był na d o robku, ciągle obiecywał, że przyśle jakąś poważniejszą s u m ę , ale nigdy n i e d o c h o d z i ł o t o d o skutku. Czy tak b a r d z o się pomylił? O t ó ż wystarczy spojrzeć na n a s t ę p n ą s t r o n ę „Sezonu w piekle", aby znaleźć coś, co b r z m i jak s p e ł n i o n a p r z e p o w i e d n i a : „Od najwcześniejszego dzieciństwa wielbiłem n i e z ł o m n e g o galernika, za k t ó r y m zamykają się więzienia: o d w i e d z a ł e m o b e r ż e i p o d n a j ę t e pokoje, k t ó re mógłby uświęcać s w o i m p o b y t e m , o g l ą d a ł e m p o p r z e z jego myśli b ł ę k i t n e n i e b o i kwitnące prace wsi, t r o p i ł e m po m i a s t a c h jego losy. Miał większą m o c niż święty, więcej z d r o w e g o rozsądku niż p o d r ó ż n i k - i siebie, siebie j e d n e go! za świadka swojej chwały i r o z u m u " . Przez dziurkę od klucza Z relacji świadków wiemy, że R i m b a u d zachowywał się jak k o m p l e t n y prostak. Ponoć w r o z m o w i e chwalił się tym, że wszystkie powieści, jakie miał, zużył na torby i opakowania. U w a ż a n o go za ł o b u z a i wariata. Wydaje się, że ucieczka R i m b a u d a od cywilizacji - z e r w a n i e z twórczością tak bły skotliwą i tak k r ó t k ą - była k o n s e k w e n t n ą d r o g ą rozwoju poetyckiego. D w a p o e m a t y p r o z ą tego n i e s p e ł n a d w u d z i e s t o l e t n i e g o Ardeńczyka t o w y k ł a d n i a nowej literatury, szczytowe osiągnięcie epoki. D o c h o d z ą c do p e w n e g o p u n k tu, odstawiając całą ó w c z e s n ą l i t e r a t u r ę do l a m u s a , n i e m ó g ł uczynić nic wię cej. Wszelki kolejny krok w y k o n a n y na tej d r o d z e byłby k r o k i e m w p r z e p a ś ć . Aby przeskoczyć tę przepaść, R i m b a u d p o s t a n o w i ł zaprzeczyć s w e m u ży ciowemu p o w o ł a n i u , k t ó r y m była poezja. Ta s w o i s t a cisza, t e n brak, ta p u s t ka pokazuje i m ó w i znacznie więcej niż wszystkie jego wiersze, jest jego naj większym dziełem, jakiego nigdy wcześniej i nigdy później n i e u d a ł o się stworzyć ż a d n e m u poecie. W jego korespondencji z t e g o o k r e s u n i e znajdzie my żadnej w z m i a n k i o czymkolwiek, co m i a ł o b y związek ze sztuką, n a w e t je go lektury to wyłącznie p o d r ę c z n i k i t e c h n i c z n e . Zestawiając to z m ł o d z i e ń czymi ambicjami o przywództwie w a w a n g a r d o w e j rebelii, d o c h o d z i m y do ZIMA-200 1 259 olbrzymiego p a r a d o k s u . R i m b a u d s w o i m n i e p r a w d o p o d o b n y m życiorysem złamał kark logice. Ten uparty gimnazjalista z Charleville w Ardenach, który n i e u s t a n n i e pra cował, aby stać się g e n i u s z e m „rozświetlającym wszystkie drogi życia, sztuki i religii", już jako piętnastolatek zadziwiał nauczycieli łacińskimi p o e m a t a m i , a jako s i e d e m n a s t o l a t e k wprawił w zachwyt ó w c z e s n ą p a r n a s i s t o w s k ą elitę Paryża. Kiedy w 1883 roku Paul Verlaine d r u k o w a ł jego o s t a t n i e utwory, nikt nie przypuszczał, że ich a u t o r zajmuje się h a n d l e m gdzieś w n i e d o s t ę p n y c h rejonach Abisynii. Gdy dogorywał w szpitalnym łóżku, z a m p u t o w a n ą nogą, jego siostra, która opiekowała się n i m przez o s t a t n i e dni, spytała: „Dlaczego przestałeś pisać? Bo przecież mówią, żeś dawniej pisywał b a r d z o p i ę k n e rze czy". Odpowiedział jej: „Wiem to dobrze, lecz dalej pisać nie m o g ł e m , bo b y m zwariował". Po czym dodał: „A poza tym to było z ł e " . P o z o s t a n i e archaicznym w z o r e m dla wszystkich k o n t e s t a t o r ó w z krę gów m ł o d y c h , rewolucyjnych awan gard. „Dzieci R i m a b u d a i b o m b y a t o m o w e j " - m ó w i się o p o k o l e n i u 1968 roku, z k t ó r e g o wywodzi się reżyser ka najgłośniejszego filmu o R i m b a u dzie, Agnieszka H o l l a n d . Poeta uka zany w jej „ C a ł k o w i t y m z a ć m i e n i u " głównie w roli k o c h a n k a Verlaine'a zdaje się ucieleśniać ideały współcze snej rewolucji seksualnej. Nic w tym zresztą przypadkowego, zważywszy, że w ł a ś n i e w o k ó ł idei re wolucyjnych oscylowały pierwsze poważniejsze fascynacje m ł o d e g o poety. Był świadkiem K o m u n y Paryskiej i żywił wielką s y m p a t i ę dla rebelii godzą cej w ustrój III Cesarstwa. Napisał kilka utworów, k t ó r e ś m i a ł o m o ż e m y uznać za bluźniercze, między i n n y m i „Venus A n a d y o m e n e " z o b s c e n a m i na miarę Rafała Wojaczka. Skandale wywoływane w p a r y s k i m ś r o d o w i s k u arty stycznym oraz przypuszczalny r o m a n s z Verlaine'em dopełniają t e n obraz Rimbauda-anarchisty, ale to w i d o k przez dziurkę od klucza, bo kiedy o t w o rzy się drzwi obite m o d n y m i m a s k a m i b u n t o w n i c z e g o c h a r a k t e r u , m o ż n a dostrzec coś więcej niż jałowy w formie p r o m e t e i z m . 260 FRONDA 25/26 Anioł Pychy Novalis określił Barucha Spinozę m i a n e m „pijanego Bogiem". Ten epitet moż na z p o w o d z e n i e m zastosować także w przypadku R i m b a u d a . Młody p o e t a był b o w i e m nie tylko bezmyślnym hultajem. Pragnienie ucieczki spod n a d z o ru surowej m a t k i i w r o d z o n a g w a ł t o w n o ś ć wpisały go w sagę „kaskaderów poezji", ale nie stłumiły pragnienia doświadczeń p o n a d z m y s ł o w y c h , p o t r z e b y piękna ukrytego we wszystkich niewytłumaczalnych aspektach życia. Jego utwory zdradzają fascynację n i e s k r ę p o w a n y m r o z r z u t e m materii po etyckiej, która jednak u k ł a d a się w bardzo logiczną i przemyślaną całość. To, co może wydawać się m i m o w o l n ą piosenką, przypadkowym i daleko swobod nym stwierdzeniem, jest w istocie m i s t e r n y m ciągiem błyskotliwych asocjacji. W „listach jasnowidza" z 13 i 15 maja 1871 roku, będących manifestem tych poczynań, R i m b a u d pisze: „Chcę być p o e t ą i pracuję n a d tym, aby stać się ja snowidzem. (...) Idzie o to, by dojść do n i e w i a d o m e g o poprzez rozprężenie wszystkich zmysłów". M o ż e m y śmiało uznać, że jako pierwszy w literaturze wyraził czysty żywioł poetycki, niczym nie skrępowany p o t o k zdań. „Ilumina cje" są przykładem tak śmiałego rozwiązania formalnego d ł u g o przed „stru m i e n i e m świadomości" Joyce'a czy „czystą formą" Witkacego. Groza i cudow ność mieszają się, nadając tym p o e m a t o m prozą z a w r o t n e t e m p o obrazowania połączone z językiem zawiłym i k u n s z t o w n y m aż do przesady, wyrażającym hipostazę d u c h o w e g o n o n k o n f o r m i z m u . P o s ł u ż e n i e się t a k i m językiem, ob ranie takiej p o s t a w y z r a d y k a l i z m e m w ł a ś c i w y m w s z e l k i m p o c z y n a n i o m Rimbauda, z a p r o w a d z i ł o p o e t ę d o p r z e d s i o n k a mistyki. Ciekawą interpretację u t w o r ó w R i m b a u d a p r z e d s t a w i ł n a r o k p r z e d wy b u c h e m II wojny światowej, w o p u b l i k o w a n y m w „Verbum" eseju „Katolicki sens d r a m a t u R i m b a u d a " , Jan Kott: „Walka (...) o p e ł n ą w o l n o ś ć d u c h a koń czy d e m o n i c z n e doświadczenie R i m b a u d a . H e r m e t y c z n o ś ć jego języka jest tu tylko koniecznym w a r u n k i e m u s i ł o w a ń p r z e ł a m a n i a słów, aby wyrazić nie wyrażalne. Wiersz p r z e m i e n i ł się w t e c h n i k ę czarnej magii, w diabelskie za klęcie odwróconej formuły inkantoryjnej. E k s p e r y m e n t r i m b a u d o w s k i m u siał zakończyć się tragicznie, istnieje granica czystej wizyjności, znają ją wszyscy poeci, przy ciągłym o d d a l a n i u się od realności n a d c h o d z i chwila, kiedy zatraca się wszelka wrażliwość wyrażania kształtu, barwy czy wzrusze nia, następuje kres - granica." ZIMA-2001 261 Przyszły zagorzały marksista oparł się na pracy krytycznej Daniela Ropsa Rimbaud - Le dramę Spirituel, w której główną myślą jest „przekonanie, że o kato licyzmie Rimbauda świadczy chrześcijański sens jego dramatu, świadectwo, któ re dał w swoich utworach prawdzie. D r a m a t Rimbauda ma być powtórzeniem b u n t u Anioła Pychy, duchową przygodą potwierdzającą to, co stanowi istotę doktryny katolickiej - dogmat upadku i odkupienia" („Verbum" 1938 nr 2 ) . Mistyk w stanie dzikim Artystą, na którego R i m b a u d wywarł b a r d z o d u ż e wrażenie, a n a w e t przy czynił się do jego katolickiej konwersji, był Paul Claudel, o s t a t n i symbolista, wybitny d r a m a t u r g i poeta, p o s t a ć w Polsce m a ł o znana, co jest t y m bardziej zaskakujące, że wiele razy dał się p o z n a ć jako przyjaciel n a s z e g o kraju. W s w o i m dzienniku Claudel pisze: „Spotkanie z R i m b a u d e m , k t ó r e razi ło m n i e jak p i o r u n , wywołało we m n i e w s t r z ą s k o m p l e t n y i s t a ł o się p o ś r e d nią przyczyną mojego nawrócenia. (...) Przez kilka lat nie p r z e s t a w a ł e m czy tać i przemyśliwać R i m b a u d a , który t y m s p o s o b e m wywarł głęboki w p ł y w na mój charakter: pragnienie ucieczki, p o d r ó ż y e t c " . Claudel jest a u t o r e m ory ginalnej charakterystyki m ł o d e g o poety. W p r z e d m o w i e do jego dzieł z 1912 roku czytamy: „ A r t u r R i m b a u d był m i s t y k i e m w s t a n i e dzikim, z a g u b i o n y m źródłem, k t ó r e wytryska z żyznej gleby. Jego życie to n i e p o r o z u m i e n i e , da r e m n a p r ó b a ucieczki p r z e d głosem, który go u p o m i n a i przywołuje, a k t ó r e go nie chce rozpoznać, aż d o p i e r o okaleczony, z obciętą nogą, na łóżku szpi talnym w Marsylii poznaje p r a w d ę ! " . Zwłaszcza stwierdzenie „mistyk w sta nie d z i k i m " s t a ł o się p r z e d m i o t e m wielu ożywionych dyskusji, o t o b o w i e m pojawiło się w twórczości radykalnego anarchisty, „jasnowidza", k t ó r y pra gnął rozprężenia wszystkich z m y s ł ó w i pędził żywot, jakiego pozazdrościć mogłoby wielu współczesnych skandalistów. Claudel pierwszy raz zetknął się z poezją R i m b a u d a w wieku o s i e m n a s t u lat. Gdy pisał p r z e d m o w ę do wydania jego dzieł, był już dojrzałym mężczyzną, u z n a n y m d r a m a t u r g i e m i poetą, jednak głęboka fascynacja tą literaturą nie przestała być żywa. Teraz miał okazję zbadać życiorys genialnego Ardeńczyka. R i m b a u d nigdy nie angażował rodziny w swoje przygody literackie, wręcz przeciwnie - n i k t z k r e w n y c h nie znał d o k ł a d n i e ich przebiegu. Po śmierci A r t u r a zaskoczeni jego r o s n ą c ą sławą bliscy zaczęli więc zagłębiać się 262 FRONDA 25/26 w jego wiersze, gdzie napotkali bluźnierstwa i słowa, których zrozumienie przekraczało ich skromne wykształce nie. Postanowiono zająć się dorob kiem Artura i pominąć wszystko to, co wydawało się nieodpowiednie. Dzia łalnością edytorską zajęła się siostra Izabela, której gorliwość w łagodzeniu wizerunku artysty szybko doprowadzi ła do całkowitej utraty wiarygodności. Nie dowierzano między innymi relacji o śmierci Artura. Izabela, która opie kowała się nim na łożu śmierci, twierdziła, że umarł po katolicku. Taką wer sję wydarzeń przedstawiła też Claudelowi, który odwiedził ją w lipcu 1912 roku. Pokazała mu również list wysłany przez nią do matki tuż przed śmier cią brata, szczegółowo opisujący jego zachowanie się. List ten możemy zna leźć w dzienniku Claudela. Z pewnością zafascynowanego rewolucją francuską Rimbauda trudno za liczać do twórców chrześcijańskich. Autor „Sezonu w piekle" sam często wspominał, że chrzest skrępował ukryte w nim siły pogaństwa, którym od dawał cześć. Wielokrotnie dawał też dowody swojej fascynacji siłą przyrody prowadzącą do panteistycznej koncepcji ubóstwienia całego świata. Szcze gólny sentyment żywił do bogini Wenus, będącej patronką płodności i eroty ki. Jego postawa przypomina dokonania innego surrealisty, Luisa Bunuela, którego filmy cechuje obsesyjny antyklerykalizm, skłonność do balansowa nia na linii bluźnierstwa i nałóg szokowania w bardzo wymyślny sposób, jed nak nakręcony przez niego „Nazarin" został uznany za szczególnie warto ściowy i wpisany na listę dzieł polecanych przez Watykan. Nie możemy uznać twórczości Rimbauda za przepełnioną wiarą, jednak opisywane przez niego doświadczenia są bardzo głęboko osadzone w rzeczy wistości, z jaką borykają się ludzie pogłębiający swoją duchowość. „Sezon w piekle" nawiązuje do „Nocy ciemnej" świętego Jana od Krzyża, dzieląc z nią ogromną szczerość w poznaniu samego siebie, przekazywanie gorzkiej prawdy o krachu ludzkich możliwości w walce ze złem, często ukrytym we własnych pragnieniach. Rimbaud z niespotykaną dotąd siłą wyrazu obnażył ZIMA-2001 263 ludzką niestałość, przekazał swoje doświadczenie p r a g n i e n i a sacrum i zagu bienie na d r o d z e do Boga. Oczywiście, poeta chętnie przywołuje tradycje pogańskie, uważając się za p o t o m k a barbarzyńskich mieszkańców Francji. O w y m barbarzyństwem, które jest jedną z form ucieczki od cywilizacji, próbuje posługiwać się jako narzę dziem p o m o c n y m w poznawaniu panteistycznej duchowości świata. Ostatecz nie dochodzi jednak do wniosku, że jest to niemożliwe, b o w i e m świat chrze ścijański, w którym się wychował, nie przystaje do fantasmagorii dzieci rewo lucji. „Pożegnanie" z „Sezonu w piekle" kończy się w y ś m i a n i e m „ k ł a m s t w dawnych miłości" i otwarciem się na „posiadanie prawdy na duszy i ciele". Rimbaud często snuje rozważania o możliwości urzeczywistnienia postawy ewangelicznej. Zazwyczaj przybierają one formę konfesyjną, jak w przypadku wewnętrznej dyskusji o wolności, kiedy poeta dochodzi do wniosku, że wolność da się osiągnąć tylko poprzez dobrowolne ograniczenie. Niezaspokojone pra gnienie poznania Boga, które u innych powoduje cynizm i niczym nie dający się opanować wybuch ironii, zaprowadziło Rimbauda do postawy dystansu wobec siebie. Siła tej zmiany odebrała mu to, czego wcześniej uporczywie się trzymał - przeświadczenie własne go geniuszu. Za grzechy młodości narzucił sobie dobrowolną pokutę: ucieczkę ze świata iluzji piętrzo nych cywilizacją na pustynię twar dej walki o byt. Interpretacja Claudela spotkała się z d u ż ą krytyką. Wielu polemi s t o m takie spojrzenie na Rimbau da wydało się po p r o s t u niepraw dziwe i tendencyjne. M ó w i o n o n a w e t o spisku, jaki Claudel miał zawiązać z ro dziną poety w celu „ochrzczenia" niepokornego „mistyka w stanie dzikim". Nikt nie zastanawiał się nad tym, że R i m b a u d przeszedł p u s t y n n y czyściec. Jeszcze nikt tak d o b i t n i e jak a u t o r „Statku pijanego" nie postawił pytania o sens poezji w ogóle. Swoją n i e u s t a n n ą p o g o n i ą za znalezieniem prawdzi wego szczęścia oddalił się od wszystkich. Z d u s z n e j atmosfery prowincjonal nego miasteczka rozpoczął krucjatę, k t ó r a m i a ł a go zaprowadzić na szczyty 2J4 FRONDA 25/26 ówczesnego p a r n a s u . Wytrwale m i t o l o g i z o w a ł świat, nadając r z e c z o m p o znanym kolejne znaczenia. Najsilniejszym m i t e m stała się wielka przygoda. Z a p r z ą t a ł a go najbar dziej, w p e w n y m m o m e n c i e zastąpiła n a w e t poezję. Obrazy W s c h o d u maja czą w jego poezji jako wizje wspaniałej przyszłości, wizje oczyszczenia, wej ścia w wymiar innej egzystencji, wreszcie - p o z n a n i a Boga. Większość polskich t ł u m a c z y i krytyków R i m b a u d a omijała klucz do in terpretacji jego dzieł, jaki p o d s u n ą ł Claudel. Ważyk, Międzyrzecki, Tuwim czy Iwaszkiewicz, którzy weszli w r o m a n s z k o m u n i z m e m i których drażnił katolicyzm Claudela, banalizowali jego sugestie, uważając je za n i e i s t o t n e i p r z e s a d z o n e . Podobnie było we Francji. Bez wątpienia Rimbaud nie był „grzecznym chłopcem", na jakiego chciała go wykreować jego siostra, nie był też jednak rewolucjonistą i łamiącym wszelkie konwenanse anarchistą, choć w tej roli widzi go większość. Wydaje się, że naj bliżej zrozumienia istoty twórczości młodego Ardeńczyka jest Claudel, kiedy pi sze, że ten wrażliwy chłopiec pokazał, na ile zdaje się pycha przeświadczenia o własnej wyjątkowości, wyzwolenie spod wszelkich zasad moralnych i podda nie się najbardziej mrocznej stronie swojej osobowości. Prowadzi to wszystko do „całkowitego zaćmienia", które można opuścić tylko przez „sezon w piekle", za którym są „iluminacje" - „rozjaśniające wszystkie drogi życia, sztuki i religii". Paradoksy wiary Czytając biografię Claudela i porównując ją z życiem „mistyka w stanie dzi kim", ł a t w o m o ż e m y dostrzec różnicę m i ę d z y p o e t a m i . Przy R i m b a u d z i e , Z I M A 2001 265 owym „Statku pijanym", a u t o r „Atłasowego trzewiczka" wygląda jak pancer nik. Absolwent wydziału p r a w a i n a u k politycznych, d ł u g o l e t n i dyplomata, a m b a s a d o r Francji w Stanach Zjednoczonych, C h i n a c h , Japonii, Danii, Bel gii, wysoki u r z ę d n i k państwowy, egzegeta i apologeta (liczne k o m e n t a r z e do Psalmów i innych ksiąg biblijnych, opisy dzieł sztuki sakralnej, medytacje), szacowny senior r o z r o ś n i ę t e g o rodu, rysuje się przy bezczelnym Ardeńczyku niczym m o n u m e n t . A j e d n a k to R i m b a u d o w i przypisuje Claudel decydujący wpływ na swoją twórczość i życie d u c h o w e . W dzień Bożego N a r o d z e n i a 1886 roku o s i e m n a s t o l e t n i pisarz, p o r u s z o n y mistycznymi w e r s a m i „Ilumi nacji" i „Sezonu w piekle", słuchając „Magnificat" w trakcie n i e s z p o r ó w w N o t r e - D a m e , p o s t a n a w i a stać się p r a w d z i w y m chrześcijaninem. Potężny dorobek literacki Claudela przesiąknięty jest dogłębnie chrześcijań skim d u c h e m . Nawet zewnętrznie jego wiersze przypominają wersety biblijne. Dramaturgia koncentruje się wokół największych tajemnic poznania Boga, od kupienia i życia w świętości, czerpiąc obficie z symboliki katolickiej liturgii. Claudel, rasowy symbolista, sam stał się p e w n e g o rodzaju symbolem literatury chrześcijańskiej i dość licznego grona konwertytów (między innymi Max Jacob, Charles Peguy Gilbert Keith Chesterton) osadzonych na mocnych fundamen tach modlitwy i sakramentów. Taka podstawa wystarczała do wypełniania p o stulatów Rimbauda, dotyczących stwarzania „nowych światów". Autor „Atła sowego trzewiczka" nie potrzebował swojej Abisynii, wszelkie sprzeczności wy rastające na artystycznej drodze łagodziły w n i m paradoksy wiary. Miał tego głę boką świadomość, kiedy pisał: „Siła chrystianizmu polega przede wszystkim na tym, że jest on zasadą sprzeczności. Jego wymagania, pozornie n a d m i e r n e i nie rozsądne, w rzeczywistości są jedynymi żądaniami naprawdę na miarę naszych sił i naszego r o z u m u " („Możliwości teatru", Warszawa 1971). Dla Claudela określenie „katolicki", dobitniej niż dla innych, oznacza „po wszechny", „totalny", „całkowity". Jego postawa artystyczna w niczym nie kore sponduje z wulgarnie rozumianym konserwatyzmem. W p r o w a d z a n e formalne innowacje w poezji (charakterystyczna wersyfikacja, proza poetycka) i w drama cie (teatr przestrzenny, poprawianie już wystawionych sztuk, a nawet pisanie ich na nowo) dowodzą, że zwrócenie się w stronę tradycji w sferze aksjologicznej nie wyklucza formalnego rozwoju estetyki. Najważniejszy jest jednak Bóg, który na daje sens sztuce i rzeczywistości. Najprościej wyjaśnia to Claudel w szkicu „Re ligia i poezja": „Oczywiście, bez ogólnej koncepcji ziemi i nieba m o ż n a pisać bar- 266 FRONDA 25/26 dzo ładne wiersze, cyzelować delikatne dzieła sztuki, konstruować bibeloty bar dzo osobliwe i interesujące. Ale moim zdaniem taka pogańska poezja zawsze jest w jakiś sposób zacieśniona i skrępowana. Rimbaud zrozumiał to za późno. Po został po nim fascynujący opis dochodzenia do tej prawdy." W wielu europejskich, tradycyjnych opowieściach i legendach występuje motyw wyjątkowości najmłodszego z rodzeństwa, które potrafi zrobić to, co innym się nie udaje. Relacje między starszym a młodszym bratem przebiegają na osi konfliktu, ale i na bardzo ważnej osi porozumienia, służącej przekazy waniu doświadczeń. I działa to w obie strony: czasem to młodszy brat uczy starszego. Czytając Claudela i Rimbauda, można zaobserwować taką właśnie relację. Osiemnastoletni Claudel potraktował doświadczenie „mistyka w sta nie dzikim" jako wspaniałą inspirację, ale i jako przestrogę. Lektura „Sezonu w piekle" pozwoliła mu wkroczyć w okres tworzenia wielkiej „mszy dla ludzi". PRZEMYSŁAW DULĘBA ZIMA-200 1 267 POEZJE IWAN BUNIN Vladimir Nabokoy uważał go za najwybitniejszego poetę ro syjskiego w XX wieku. Był piewcą ginącej Rosji ziemiańskiej i patriarchalnej wsi rosyjskiej. Przerażał go triumfalny pochód cywilizacji przemysłowej z jej zasadą maksymalizacji zysku. Znany jako wróg kapitalizmu, okazał się jeszcze większym wro giem komunizmu. Nie chciał opuszczać ojczyzny - przebywał w Odessie do ostatniej chwili stacjonowania tam „białej" armii. Nurty fatalistyczne, obecne w jego twórczości, od tamtej pory po jawiały się coraz częściej. Był pierwszym emigrantem wyróżnio nym Nagrodą Nobla. Zmarł pracując nad biografią Czechowa, z którym przyjaźnił się w młodości. Kadzielnica W górach Sycylii jest klasztor ukryty; Przez ciemną nawę, wyszczerbione płyty, Wchodzę w ruiny, do których mnie wziął Pastuch, i widzę tam nagi priestoł, A przed nim, w pyle, lśnąca, niby złota, Wieki nie znając kadzidła ni knota Śpi kadzielnica; Poczerniała stal Wewnątrz od węgli, co kiedyś, przed laty... Ty, serce, pełne ognia, aromatu, Pamiętaj o niej. Do końca się spal. 268 FRONDA 25/26 J e s t w l e s i e źródło, c z y s t e , n i e z m ą c o n e . . . Jest w lesie źródło, czyste, niezmącone, Szemrzące; nad nim niestrudzenie trwa Stary krzyż zdobny w łubianą ikonę, Tuż obok cebrzyk z brzozowego drwa. Nie lubię twojej, o Rusi, nieśmiałej, Żebraczej nędzy, choć ma tysiąc lat. Lecz ten krzyż stary, lecz ten cebrzyk biały... Skromny, najdroższy, bo ojczysty, ślad. Saturn Porozsiewane ogniste nasiona Rosną w przestrzeni, której granic brak. Wobec gwiazd milknie dusza zadziwiona: Jak pojąć wieczne dzieło Stwórcy, jak? . Lecz przed północą gdzieś na nieba skraju Wschodzi trup Saturn - i jak ołów lśni... Dzieła Twe, Panie, litości nie znają I wieszczą straszne dni. ZIMA-200 I 269 Sabaoth Pamiętam arkad cień, kamieni chłód, W środku światełko i lśniącą atłasu Czerwień w obiciu starych carskich wrót, Gdzie złoty błyszczał mur ikonostasu. Pamiętam granat kopuły, gdzie Bóg, Z rozpostartymi rękoma na boki, Mając pod sobą biedny, ciemny tłum, Wśród gwiazd panował spowitych w obłoki. Był wieczór, marzec, błękit migał w tle Z wąziutkich okien w kopule przebitych, Martwo dźwięczały starodawne słowa. Wiosenny odblask znaczył śliskie płyty, A tam, nade mną, groźna, siwa głowa Wśród gwiazd płynęła gasnących we mgle. 270 FRONDA 25/26 Sirocco Huk burzy za górami i grzmot fal dalekich, Ich głuchy o północy wracający śpiew, Granie świerszczy, co zmrużyć nie daje powieki, I mętny blask księżyca wśród konarów drzew. Jak fosfor pod nogami migocą świetliki, Łódź nurza się w odmętach posrebrzanych fal... Pan pomiędzy nas zstąpił i w zachwycie dzikim Cna świat przed siebie, w sobie tylko znaną dal. P o ł u d n i o w y skwar, ł a n y t o pszenicy, t o żyta... Południowy skwar, łany to pszenicy, to żyta, Błękit, łąki i kwiaty wśród chat... Syna marnotrawnego Pan, gdy przyjdzie czas, spyta: „Byłeś szczęśliw za ziemskich swych lat?" Nic nie będę pamiętał, w sercu tylko zachowam Polne dróżki wśród łanów (gdzież im było do szos?) Pod kolana Co chwycę i nie rzeknę ni słowa, Od łez w gardle uwięźnie mi głos. ZIMA 200 I 271 Ikonka Ikonkę, czarną deszczułeczkę, Wyorał z tłustej ziemi pług... Kto kiedyś palił przed nią świeczki, Kto miłość w sercu sycić mógł? Któż swej modlitwy niebogatej Słowami ją oświetlał, któż? Kto ją ze swojej wyniósł chaty W step, w te szumiące łany zbóż, I, pokłoniwszy się gorącym Wiatrom, kto palik w ziemię wbił, Stawiając w polu ręką drżącą Ubogi symbol bożych sił? 272 FRONDA 25/26 Świt Wysoko wzeszedt i hen bieleje Księżyc na nieba pobladłym tle. Mrok nocy chowa się już we mgle. Z dolin zielonym porankiem wieje. Wieje młodzieńczą radością z pól, A dzwon kościelny, jak śpiew srebrzysty, Niedzielę brzmieniem oznajmia czystym... Rozpal się jaśniej, kolejny dniu! Na czystym, słońce, zaświeć błękicie, Ukaż swój zwykły blask, zwykły żar, Głoś ludziom wszystkich stanów i wiar. Że dniem radości jest całe życie! IWAN BUNIN PRZEŁOŻYŁ MACIEJ FROŃSKI ZIMA-2001 273 Należy tworzyć rzeczy wielkie - jak Fra Angelico - bez wiednie i - jak święty Tomasz w swojej Summie - wi dzieć w nich jedynie słomę, która zostanie spalona w dniu ostatecznym. To bardzo trudne, niemal niewy konalne - zwłaszcza po całych wiekach nowożytności, która „uwolniła" artystów od ideału „dobrego robotni ka" i nakazała im wielbić sztukę pozbawioną duchowej substancji i siebie samych jako mistyków bez Boga. Przepis a n arcydzieło WOJCIECH WENCEL Za wstydliwe z a n i e d b a n i e należy u z n a ć fakt, że należący do p a n t e o n u filozo fów europejskich w s p ó ł t w ó r c a p e r s o n a l i z m u , J a c ą u e s Maritain, był d o t ą d w naszym kraju z n a n y g ł ó w n i e z encyklopedii, e w e n t u a l n i e w y d a ń francu sko- i angielskojęzycznych. „Sztuka i m ą d r o ś ć " , j e d n a z najważniejszych książek eseistycznych XX wieku, w y d a n a została w Polsce tylko raz, w 1930 roku (w przekładzie K. K. G ó r s k i c h ) , co aż do dzisiaj czyniło z niej pozycję praktycznie n i e d o s t ę p n ą dla polskiego czytelnika. Miejmy nadzieję, że n o w y przekład pozwoli spotkać się z myślą M a r i t a i n a szerszej publiczności literac274 FRONDA 25/26 kiej, a także tym a r t y s t o m i krytykom, którzy zdecydują o kształcie naszej kultury w najbliższych dziesięcioleciach. Trzeba b o w i e m przyznać, że wiek miniony, zwłaszcza w swojej drugiej części, był stuleciem histerii intelektualistów, którzy najpierw bez większego oporu dali się uwieść Hitlerowi i Stalinowi ( t e m u d r u g i e m u w nieporówny walnie liczniejszej grupie), a n a s t ę p n i e - aby zrelatywizować w ł a s n ą w i n ę postanowili wtrącić literaturę w „ognisty piec zwątpienia". N a s z świat stał się naraz niesłychanie skomplikowany i nie było w n i m już nic p e w n e g o . „Bóg u m a r ł " - powtarzali za N i e t z s c h e m literaci. Po etapie ich marksistowskiej ak tywności nadszedł czas, w k t ó r y m wytwory swoich u m y s ł ó w m a s o w o prze nosili na obraz świata. Nic dziwnego, że rzeczywistość wydała im się „ s n e m wariata". Stali i z p r z e r a ż e n i e m patrzyli na swoje d u c h o w e wnętrzności, nie chcąc wiedzieć, że za tym m u r e m z e g o t y z m u nadal świeci słońce, p a d a śnieg albo wieje wiatr; dzieci biegną do szkoły, dziewczyna na n a b r z e ż u odprowa dza wzrokiem biały statek, a ludzie w więzieniach cierpią n a p r a w d ę . U g r u n t o w a n i u takich p o s t a w sprzyjał trwający co najmniej od czasów Oświecenia proces awangardyzacji sztuki. „Potrząsając nowości k w i a t e m " , dwudziestowieczni artyści mniejszej rangi mogli bez o b a w odrzucić ideały piękna, h a r m o n i i i prawdy, k t ó r e decydują o wielkości sztuki przedoświeceniowej. Co nie oznacza, że p r o p a g o w a n e przez nich kryteria n o w a t o r s t w a , „ a u t e n t y z m u " i zdolności wywoływania skandalu, m i a ł y jakieś znaczenie dla największych dzieł XX wieku. Pochwała scholastyki „Musimy zapytać metafizyków starożytnych, co myśleli oni o Pięknie. N a s t ę p nie należy wyjść na spotkanie Sztuki i zobaczyć, co wynika z połączenia tych dwóch krańców. Taki sposób, chociaż w p r o w a d z a n a s jakby w rozterkę, przy nosi przynajmniej pożyteczną naukę, dzięki n i e m u b o w i e m wyczuwamy błąd 'estetyki' filozofów nowożytnych, którzy widząc w sztuce tylko sztuki p i ę k n e i traktując o pięknie tylko w związku ze sztuką, narażają się na wypaczenie p o jęcia Sztuki i Piękna z a r a z e m " - pisze Maritain w pierwszych fragmentach swego dzieła, które ma dwa wymiary: jest fascynującym w y k ł a d e m historii i teorii sztuki, niezbędnym w ogólnym wykształceniu h u m a n i s t y c z n y m , a tak że manifestem duchowym, nie mającym konkurencji w ubiegłym stuleciu. ZIMA-2001 275 P o d s t a w ą tego wykładu są p i s m a scholastyków i D o k t o r ó w Kościoła. Jak podkreśla autor, nie stworzyli oni specjalnego t r a k t a t u filozofii sztuki, bo w i e m nie wydzielali tego zagadnienia z zakresu logiki i teologii, m o ż n a jed nak złożyć w całość fragmenty ich rozpraw. Pisząc o pięknie jako o blasku formy i j e d n y m z i m i o n Boga, Marita in sięga więc do świętego Tomasza i świętego Augustyna. P o d o b n i e jak dla nich, p i ę k n o jest dla niego „klu czem tajemnicy", b u d z ą c y m t ę s k n o t ę do lepszego świata. W swoich rozwa żaniach często cofa się zresztą jeszcze dalej, przywołując - dla p o r ó w n a n i a „Poetykę" Artystotelesa czy „List do Pizonów" Horacego. Perspektywa, którą wyznacza, dotyczy oczywiście wyłącznie wielkich dzieł, mających wła sne cele, prawa i wartości, k t ó r y m tworzący w z a m k n i ę t y m świecie artysta z miłością oddaje swą ludzką siłę i inteligencję. Ale kto, o p r ó c z n o w o ż y t n y c h barbarzyńców, zadowala się „dziełami m a ł y m i " ? Maritain nie tworzy kolejnej awangardowej poetyki, nie stara się wypro m o w a ć jakiegoś k o n k r e t n e g o s p o s o b u wersyfikacji czy narracji. Prawidła, które podaje, są przebiegającymi w samej n a t u r z e twórczości „ d r o g a m i wzniosłymi i u k r y t y m i " , „stałymi u s p o s o b i e n i a m i " , k t ó r e rewolucja n o w o żytna zastąpiła d o s t ę p n y m dla wszystkich w a r s z t a t e m artystycznym. W t e n sposób sztuki p i ę k n e - d o w o d z i francuski filozof - stały się łatwe. M o g ą uprawiać je osoby p o z b a w i o n e w e w n ę t r z n e j siły. Sztuka jako cnota Tymczasem w a r u n k i e m wielkiej sztuki pozostaje cnota. Pomiędzy dziełem a duszą artysty lub rzemieślnika m u s i istnieć rodzaj w s p ó l n o t y i proporcji in tymnej, zgodnie z zasadą, że „jakim k t o jest, takie dzieła wykonuje". I choć artysta postępuje często w b r e w swej sztuce, sztuka nie myli się nigdy, gdyż jej zadaniem jest oddać w doskonały s p o s ó b pełnię ludzkiego doświadczenia, także rzeczywistość grzechu. W tym sensie jeżeli twórca „jest gwałtowny i za zdrosny, grzeszy jako człowiek, lecz nie grzeszy jako artysta". J e d y n y m r a t u n 276 FRONDA 25/26 kiem przed popadnięciem w duchowo-artystyczny konflikt, jaki wiąże się z tym rozróżnieniem, jest dla niego pokora stawiająca go raczej w pozycji rze mieślnika niż artysty i paradoksalnie - z dzisiejszego p u n k t u widzenia - pod nosząca jego silę i swobodę. Trafnie pisze Maritain o Średniowieczu: „Tworzo no wtedy piękniejsze rzeczy niż teraz, n a t o m i a s t mniej uwielbiano siebie. (...) Renesans mial podnieść artystę i zrobić z niego najnieszczęśliwszego z ludzi - w tym s a m y m czasie, gdy świat stawał się dla niego mniej d o g o d n y m dla mieszkania - odkrywając mu jego w ł a s n ą wielkość i wypuszczając na niego o k r u t n ą Piękność. Piękność tę dotąd Wiara utrzymywała w zaczarowaniu i wiodła p o s ł u s z n ą za sobą, p r o w a d z o n ą na nici przez Dziewicę". Należy więc tworzyć rzeczy wielkie - jak Fra Angelico - bezwiednie i - jak świę ty Tomasz w swojej Summie - widzieć w nich jedynie słomę, która zostanie spalo na w dniu ostatecznym. To bardzo trudne, niemal niewykonalne - zwłaszcza po ca łych wiekach nowożytności, która „uwolniła" artystów od ideału „dobrego robotnika" i nakazała im wielbić sztukę pozbawioną duchowej substancji i siebie samych jako mistyków bez Boga. Warto jednak podjąć to wyzwanie, pamiętając, że jeżeli sztuka dowartościowuje szaleństwo, mąci duszę, zamiast - jak u Arystotelesa - oczyszczać żądze; jeżeli stara się podobać, zdradza i kłamie. Uznając sens odnowień sztuki, Maritain - podob nie jak Eliot - zastrzega od razu, że „tradycja i kar ność są prawdziwymi żywicielkami oryginalno ści", a „przyspieszenie gorączkowe, które indywidualizm współczesny (ze swoją manią rewolucji w miernocie) narzuca ko lejno formom w sztuce, szkołom poronionym, m o d o m dziecinnym, jest oznaką wielkiej nędzy intelektualnej i społecznej". Dobra to rada dla dzisiejszych poetów, którzy często zachowują się tak, jakby od nich zaczynała się historia poezji. Pierwszy list do artystów Dzieła dawnych mistrzów powinny być jednak nie tyle materiałem do kopiowa nia, ile p u n k t e m oparcia dla współczesnego artysty, którego prawdziwym zada niem jest kontynuacja dzielą Boga jako stwórcy świata. Bardzo podobnie ujmuje to Jan Paweł II w opublikowanym u progu nowego tysiąclecia i szeroko komento wanym „Liście do artystów", w którym wzywa adresatów do tworzenia arcydzieł ZIMA-2001 277 ilustrujących „tajemniczą jedność rzeczy". Analogie są tak czytelne i głębokie, że pozwalają uznać „Sztukę i mądrość" za intelektualny fundament papieskiego po słania. Oto kilka przykładów: „Odkąd [artysta] pracuje dla piękna, jest on na dro dze, wiodącej do Boga dusze prawe, odkrywającej im rzeczy niewidoczne poprzez widoczne" (Maritain), „Aby głosić orędzie, które powierzył mu Chrystus, Kościół potrzebuje sztuki. Musi bowiem sprawiać, aby rzeczywistość duchowa, niewi dzialna, Boża, stawała się postrzegalna, a nawet w miarę możliwości pociągająca. Musi zatem wyrażać w zrozumiałych formułach to, co samo w sobie jest niewy rażalne" (Jan Paweł II); „Dzieło zamierzone jest materialne i zamknięte w pew nym rodzaju, lecz jeśli jest piękne, należy do królestwa ducha i pogrążone jest w transcendencji i w nieskończoności bytu" (Marita in), „Piękno jest kluczem tajemnicy i wezwaniem transcendencji" 0an Paweł II); „Jest on [artysta] jak by towarzyszem Boga w tworzeniu pięknych rzeczy" (Maritain), „Stwórca łaskawie użycza artyście iskry swej transcendentnej mądrości i powołuje go do udziału w swej stwórczej mocy" 0an Paweł II). W epoce regresu sztuki, która „wyzionęła du cha", papież - za Maritainem - pisze o „duchowo ści służby artystycznej", integralnie traktując osobę twórcy i jego dzieło. Twórczość jest, według niego, świadectwem rozwoju duchowego. To nawią zanie do tradycji myślenia o kulturze jest bardzo ważne, zwłaszcza w kontek ście współczesnych głosów, nawołujących chrześcijan do porzucenia twór czości i wyjścia na ulice z Ewangelią w dłoni. Jan Paweł II zdaje sobie sprawę, że kulturę buduje się przez całe stulecia i nie da się jej zastąpić entuzjazmem tłumu, kilkoma słusznymi hasłami i głośną muzyką. Wbrew pozorom to kul tura wysoka jest najbardziej trwałym nośnikiem Ewangelii. Stąd w „Liście do artystów" tak wiele szacunku dla przeszłości - świadomość, że sztuka bez Ewangelii przestałaby istnieć, ale bez sztuki ograniczony byłby zasięg Pisma Świętego. U brzegów żywych wód Wcale nie oznacza to jednak, że należy podporządkować sztukę ewangeliza cji, zwłaszcza w jej potocznym rozumieniu: jako perswazji ideologicznej. Pa278 FRONDA 25/26 pież nieprzypadkowo m ó w i o „epifaniach p i ę k n a " , a nie o p r o p a g o w a n i u wartości chrześcijańskich. Decyduje się na taki wybór, p o n i e w a ż r o z u m i e , że wielka s z t u k a z definicji jest n a t u r a l n y m d z i e ł e m w y o b r a ź n i . Kto tworzy na z a m ó w i e n i e - wszystko j e d n o : w sprawie słusznej czy n i e - skazuje swoje dzieło na los wyborczej ulotki. I z n o w u p o d o b n e p r z e k o n a n i e znajdujemy u Maritaina, kiedy dowodzi, że „każda teza, czy wtedy, kiedy p r e t e n d u j e do wykładu, czy wtedy, kiedy p r e t e n d u j e do w y w o ł a n i a wzruszenia, jest dla sztuki w k ł a d e m obcym, a więc zanieczyszczeniem. [...] z d r a d z a o n a kalkula cję, rozdwojenie między inteligencją artysty a wrażliwością jego zmysłów, które s t o s o w n i e do w y m a g a ń sztuki m u s z ą być p o ł ą c z o n e " . N a w e t jeśli za m i a r e m twórcy jest d o w i e d z e n i e „ o d p o w i e d n i o ś c i d o g m a t u chrześcijańskiego" czy m o r a l n e z b u d o w a nie bliźnich. Miarą z a r ó w n o „Sztuki i m ą d r o ś c i " , jak i „Listu do a r t y s t ó w " nie są prace p r o p a g a n d o w e . Aby zre alizować ideał jedności p i ę k n a i dobra, p o t r z e b a ar tystycznego geniuszu, który przekracza dzisiejszy, bezsensowny podział na sztukę chrześcijańską i sztukę w ogóle. Jak trafnie z a u w a ż a Maritain, tej pierwszej nie m o ż n a założyć, n i e m o ż n a nauczyć się w żadnej szkole: „Mówi się s z t u k a chrześcijańska lub s z t u k a chrześcijanina, jak się m ó w i s z t u k a psz czoły lub sztuka człowieka. Jest to s z t u k a ludzkości o d k u p i o n e j . J e s t o n a za szczepiona w duszy chrześcijańskiej u b r z e g ó w żywych wód, p o d n i e b e m cnót teologicznych, w ś r ó d t c h n i e n i a s i e d m i u d a r ó w D u c h a Św. Jest rzeczą naturalną, iż przynosi o n a o w o c e chrześcijańskie". Dodajmy od razu: u tego, k t o nie oddziela w sobie artysty od chrześcijanina. N i e było chyba w XX wie ku żarliwszej i bardziej przekonującej apologii w o l n o ś c i artystycznej, n i e m a jącej j e d n a k o w o ż nic w s p ó l n e g o z u s t a l e n i a m i czcicieli w ł a s n e g o pępka. Wolność jest w a r u n k i e m przyjęcia łaski, a więc p o c h o d z ą c e g o od Boga natchnienia. Wielka s z t u k a zawsze spełnia się b o w i e m w relacji Boga i czło wieka, której s e d n e m jest miłość. D l a t e g o M a r i t a i n pisze, że „ D z i e ł o chrze ścijańskie wymaga, aby artysta jako człowiek był świętym. W y m a g a o n o , aby był objęty miłością. M o ż e robić wtedy, co chce. [...] Artysta podlega w swej linii sztuki p e w n e g o rodzaju ascetyzmowi, k t ó r y m o ż e w y m a g a ć b o h a t e r skich ofiar. [...] Trzeba, aby artysta przemyśliwał noce, by się oczyszczał bez ZIMA-2001 279 ustanku, aby opuszczał d o b r o w o l n i e dziedziny urodzajne dla dziedzin bez p ł o d n y c h i pełnych n i e b e z p i e c z e ń s t w a . " Odwaga i lament Czy pragnienie b u d o w a n i a kultury przyszłości z dzieł wielkich, pomagają cych człowiekowi żyć we w s p ó ł c z e s n y m świecie piękniej, wzniosłej i m ą drzej, a j e d n o c z e ś n i e nie tracących swej artystycznej s u w e r e n n o ś c i , m o ż e być niebezpieczne? Na p e w n o tak. Wiążą się z n i m niezliczone pokusy, bo t r u d no dziś myśleć o sobie tak, jak myśleli o sobie b u d o w n i c z o w i e k a t e d r czy Fra A n g e l i c e Jednak, jak przekonuje Maritain: „Nie trzeba tedy m ó w i ć , iż sztu ka chrześcijańska jest niemożliwą. Mówcie, iż s z t u k a ta jest t r u d n ą , p o d w ó j nie t r u d n ą , lub nawet, że jej t r u d n o ś ć p o d n i e s i o n a jest do k w a d r a t u , a to dla tego, iż jest t r u d n o być artystą i b a r d z o t r u d n o być chrześcijaninem; dlatego, iż całkowita t r u d n o ś ć nie jest po p r o s t u s u m ą , lecz w y n i k i e m tych d w ó c h trudności, p o m n o ż o n y c h j e d n a przez drugą, p o n i e w a ż chodzi o u z g o d n i e n i e dwóch absolutów. Mówcie, iż t r u d n o ś ć staje się krwawą, kiedy cała e p o k a ży je w o d d a l e n i u od C h r y s t u s a , p o n i e w a ż artysta jest b a r d z o zależny od d u c h a czasu. Lecz, czy kiedy b r a k ł o odwagi na z i e m i ? " . Lamentując n a d zmierzchającym światem, często sugerujemy się zjawi skami m a s o w y m i , lekceważąc to, co pojedyncze. A przecież nigdy w dziejach liczba wielkich a r t y s t ó w tworzących w jednej epoce i w jednej k u l t u r z e nie przekraczała liczby palców u jednej ręki. I dziś w p i s a n y w książkę M a r i t a i n a ideał sztuki p a t r o n u j e twórczości takich polskich artystów, jak C z e s ł a w Mi łosz, Jerzy Nowosielski czy Wojciech Kilar. Jeśli d o d a m y do t e g o nieżyjących już p o e t ó w europejskich XX wieku: M a n d e l s z t a m a , Eliota, Brodskiego, Her berta, czy geniusza a r c h i t e k t u r y A n t o n i o Gaudiego, w s p ó ł c z e s n y p a r n a s wy da się całkiem tłoczny. N u r t t e n zauważał również a u t o r „Sztuki i m ą d r o ś c i " , choć słusznie przestrzegał p r z e d wydzielaniem go z granic sztuki współcze snej, a jego r e n e s a n s wiązał z nadzieją na o g ó l n e o d n o w i e n i e sztuki i świę tości w świecie. Czy dziś j e s t e ś m y bliżej czy dalej tej o d n o w y ? Z a p e w n e każdy w s p ó ł c z e s n y artysta p o w i n i e n n a t o pytanie o d p o w i e dzieć w e w ł a s n y m s u m i e n i u , j e d n a k biorąc p o d u w a g ę często p o w t a r z a n e dziś twierdzenie, że XXI wiek będzie s t u l e c i e m religijnym albo nie będzie go wcale, trzeba wierzyć, że artyści przyszłości o d t w o r z ą ciągłość m i ę d z y arcy- 280 FRONDA 25/26 dziełami H o m e r a , Wergiliusza, D a n t e g o , Sępa-Szarzyńskiego, Mickiewicza, Rilkego - a w ł a s n y m czasem. Od Średniowiecza tylko k u l t u r a chrześcijańska potrafi wytwarzać arcydzieła. Sztuka drugiej p o ł o w y XX wieku, k t ó r ą obo wiązywały ideały niepewności, ironii, c y n i z m u i melancholii, nie pozostawi ła po sobie ani j e d n e g o dzieła, k t ó r e m i a ł o b y szanse p r z e t r w a ć wieki. Jeśli więc twórcy i odbiorcy sztuki nadal b ę d ą szli d r o g ą t ł u m n i e uczęszczaną w ubiegłym stuleciu, ż a d n e u t w o r y nie b ę d ą się cieszyć d ł u g o t r w a ł y m p o w o dzeniem, p o n i e w a ż p r o g r a m o w ą cechą sztuki p o z o s t a n i e karłowatość, a jej odbioru - niepamięć. Jeżeli j e d n a k wybiorą chrześcijaństwo, znajdą przyjem ność p o w r o t ó w do dawnych arcydzieł i zaczną tworzyć kolejne. Drzwi tajemnicy Znaczenie nowej edycji „Sztuki i m ą d r o ś c i " , u z u p e ł n i o n e j z n a k o m i t y m i Dialogami, jest t r u d n e do przecenienia. Na p e w n o nie jest to l e k t u r a dla kon serwatywnych ideologów, którzy ze s t r a c h u lub n i e m o c y zatrzymują się na płaszczyźnie refleksji społecznej. J u ż raczej dla a r t y s t ó w i o d b i o r c ó w sztuki, ujmujących świat w s p o s ó b bogatszy niż za p o m o c ą pojęć „prawica-lewica". C h e s t e r t o n , Eliot i Belloc dali n a m a r g u m e n t y pozwalające b r o n i ć p o r z ą d k u świata przed barbarzyńcami. Ż a d e n z nich nie w s z e d ł j e d n a k w rzeczywi stość sztuki tak głęboko, jak Maritain. Uprawiali szermierkę zamiast odda wać się kontemplacji. Walczyli z p r z e s ą d a m i , gdy on - z a s ł u c h a n y w głosy scholastyków - otwierał drzwi tajemnicy. WOJCIECH WENCEL Powyższy t e k s t j e s t p r z e d m o w ą d o książki J a c ą u e s a M a r i t a i n a „ S z t u k a i m ą d r o ś ć " , k t ó r a w k r ó t ce u k a ż e się w „Bibliotece F r o n d y " ZIMA-200 1 281 Dlaczego „wieńce" rymują się z „młodzieńcem"? Podejrzewam, że korzenie tego rymu tkwią gdzieś w romantyzmie, ale to jeszcze niewiele wyjaśnia. Musi istnieć jakaś tajemnicza więź między „chłopcem" a „starcem", która dla pierwszego jest niejasnym przeczuciem śmierci, zaś dla drugiego - tęsknotą za niewinnością. Starzy SZYMON poeci BABUCHOWSKI Lubię czytać wiersze starych p o e t ó w . To m o ż e t r o c h ę dziwne, bo j e s t e m raczej młody. Tak się j e d n a k jakoś dzieje, że najbardziej wzruszają m n i e w literaturze teksty, k t ó r e a u t o r z y piszą p o d koniec życia - kiedy poruszają się na granicy światów. Utwory, w k t ó r y c h czuć j u ż p o w i e w I n n e g o . Kwiaty naręcza kwiatów przyniesione z ogrodu Kwiaty nabiegłe barwą pąsowe fioletowe sine Odjęte pszczołom trwonią swoje aromaty W woskowej ciszy pokoju na granicy zimy Komu te hojne dary nazbyt hojne komu Omdlewające ciało zamieć spadające płatki Niebo przeszyte bielą wapienną ciszą domu Mgły się snują po polach Odpływają statki Z a c z ą ł e m od Z b i g n i e w a H e r b e r t a , bo to mój u l u b i o n y p o e t a . I od „Epilogu b u r z y " , bo to o s t a t n i zbiór. Myślę, że m o ż n a przyjąć taki klucz do twórczości pisarza: czytać go od końca. Albo od początku. Początek i koniec zawierają w sobie ziarna całości, jak t e n b u k i e t oglądany z p e r s p e k t y w y łóżka 282 FRONDA 25/26 chorego, który jest skondensowanym życiem i zapowiedzią nowej rzeczywistości, jak tkanina z wiersza zamykającego t o m , jak dwie krople toczące się po twarzy na początku i na k o ń c u . . . Kupiłem „Epilog burzy", gdy tylko się ukazał i p o c h ł a n i a ł e m go już w autobusie. Niewiele wtedy r o z u m i a ł e m poza tym, że to pożegnanie, że trzeba się pojednać i „przywołać Baranka". Niektóre utwory wydawały mi się (i to wrażenie trwa do dzisiaj) nie wykończone, widziałem, że m a m do czynienia z najbardziej chyba nierównym t o m i k i e m Herberta. Ale pośród tych ostatnich, wypowiadanych drżącym, urywanym głosem zdań, były frazy olśniewająco piękne, jak na przykład ta: dlaczego życie moje nie było jak kręgi na wodzie obudzonym w nieskończonych głębiach początkiem który rośnie układa się w słoje stopnie fałdy by skonać spokojnie u twoich nieodgadnionych kolan Żal, że nie wszystko było tak, jak być p o w i n n o , niepokój o s t a t n i c h d n i . Któż z n a s m o ż e j e d n a k powiedzieć jak C h r y s t u s : „Wykonało się"? Nie j e s t e ś m y doskonali. I nie w sobie p o k ł a d a m y nadzieję. Wiedział o t y m Herbert, kiedy, parafrazując Kochanowskiego, pisał o niezasłużonych, „nazbyt hojnych d a r a c h " . * Podróże kształcą, zwłaszcza podróże komunikacją miejską. A najciekawsze rzeczy dzieją się zawsze na przystankach. Przekonałem się o tym ostatnio, siedząc na przystanku w niezbyt pięknym mieście Sosnowcu i czytając takie słowa: Więc najważniejsze było tło, ogarniające i przenikliwe, oddane i ciche jak Bądź wola Twoja. ZIMA 200 I 283 To ono prześwitywało przez nas krzątających się na pierwszym planie, podświetlało nasze czyste intencje. Ono z nami i przez nas oddychało szeroko jak przypływ i odpływ, obecne i nieobecne, żywe i martwe. Przez skrzyżowanie m k n ę ł y s a m o c h o d y - było g ł o ś n o , jak to w mieście. Zapadał wieczór i robiło się nieco c h ł o d n i e j . P o c z u ł e m się nagle częścią t e g o krajobrazu, „fałdą, zmarszczką, d r e s z c z e m wielkiego t ł a " , i b y ł e m wdzięczny poecie, że choć na chwilę wyzwolił m n i e z m y ś l e n i a o sobie. Poeta nazywa się Z b i g n i e w J a n k o w s k i i ma 70 lat. Tomik, w y d a n y w 2 0 0 1 roku w Bibliotece „Toposu", nosi tytuł „Wielkie t ł o " i, p o d o b n i e jak „Epilog burzy", jest książką o o d c h o d z e n i u . Ale cóż to za o d c h o d z e n i e ! D a w n o n i e czytałem tak m o c n e g o świadectwa człowieka p o g o d z o n e g o z Bogiem, d a w n o nie słyszałem wierszy wyrażających tak silną t ę s k n o t ę za N i m : Dziękuję, że tak mnie ku Tobie spokojnie ubywa, jakby we mnie przybywało Ciebie, jakbyśmy tonęli razem, mój Boże - razem do wspólnego Siebie. Nadjeżdża autobus. C h o w a m wiersze do plecaka, by wrócić do nich w d o m u . 7 na nic mi klasyczne wieńce Wcale mi nie jest w nich do twarzy O gdybym mógł być tym młodzieńcem Co szuka szczęścia na cmentarzu J.M. Rymkiewicz, S e n t y m e n t a l n y wierszyk m a r c a 284 FRONDA 25/26 Dlaczego „wieńce" rymują się z „ m ł o d z i e ń c e m " ? Podejrzewam, że korzenie tego r y m u tkwią gdzieś w r o m a n t y z m i e , ale to jeszcze niewiele wyjaśnia. Musi istnieć jakaś tajemnicza więź między „ c h ł o p c e m " a „ s t a r c e m " , k t ó r a dla pierwszego jest niejasnym p r z e c z u c i e m śmierci, zaś dla drugiego - t ę s k n o t ą za niewinnością. Miesiąc jak królik wśród obłoków hyca W cieniu nie widać cmentarnego wieńca Boję się zawsze tego tam księżyca Który przyjść może w postaci młodzieńca Przyjdź i siądź przy mnie tutaj na grobowcu Posłuchaj słów mych to będzie niedługo Rozbiegły się Plejady po niebie jak owce Łabądź odleciał w przestrzeń gwiezdną smugą Ty - nie zostawiaj mnie tutaj samego Gdy odlatują gwiazdy i bogowie Posłuchaj słowa prostego mojego Bo już nikt inny tak tobie nie powie J. Iwaszkiewicz, M a p a p o g o d y Nie zostawiajmy p o e t ó w s a m y m i . N i e opuszczajmy starych poetów. O n i nas, młodych, potrzebują. My ich także. N a p i s a ł e m kiedyś, a raczej n a p i s a ł mi się (jednym ciągiem, właściwie bez poprawek, nagle i nie w i a d o m o skąd), taki wiersz: Poszli w głąb lasu Ku nieskończoności Trzymając się za ręce szli ścieżką skrzydlatą Przeszli przez horyzont i znikli nam z oczu Więc je zamykamy i trwamy w tym marszu ZIMA-200I 285 A Oni idą dalej Oni nas prowadzą W stronę słabego światła w końcu korytarza Echo przynosi głosy szczątki dawnych rozmów Tulimy strzępy ubrań Odkurzamy obrazy Nieco później n a t k n ą ł e m się na inny wiersz, Czesława Miłosza: Słuchaj, może usłyszysz, młodziku. Południe. Świerszcze grają tak samo jak dla nas wiek temu. Obłok przesuwa się, biegnie jego cień I rzeka błyszczy. Twoja nagość, echo Mowy tobie nieznanej, tutaj, w powietrzu, Słowa nasze do ciebie, łagodny, niewinny, Wnuku najeźdźców. Nie wiesz, jak to było, Nie szukasz dawnej wiary i nadziei, Mijasz płyty strzaskane z ułomkiem imienia, Ale ta woda w słońcu, zapach ajeru, Wspólna i nam i tobie ekstaza, poznanie, Jednają nas. Ty znajdziesz na nowo Świętości, które chcieli wygonić na zawsze. Powraca i odradza się to, niewidzialne, Słabe, adorujące, wstydliwe, bez nazwy, Ale nieulęknione. Po naszej rozpaczy Twoja krew najgorętsza, młode oczy chciwe. Następco. Nam już wolno lecieć coraz dalej. Jeszcze słuchaj. Echo. Cicho. Coraz ciszej. Więc s ł u c h a m , lekko zdziwiony. S t a r a m się być w i e r n y m , iść. Za n i m i . SZYMON BABUCHOWSKI 286 FRONDA 25/26 „Struktury gnostyckiego myślenia" funkcjo nowały w kulturze Europy od czasów średnio wiecznych zarówno pod postacią określonych systemów filozoficznych, jak też w formie nie których kierunków w sztuce. Brumlik wymienia wiele wybitnych postaci z czasów nowożytnych, których światopogląd opierał się na gnostyckich podstawach Ciordano Bruno („święty" wolnomyślicieli), Fichte, Marks, Wagner, Schopenhauer, Freud (!), Jung - wszyscy byli systemowymi antysemitami. Antysemityzm ich nie miał najczęściej emocjonalnego, osobistego podłoża, lecz był wynikiem żelaznej konsekwencji w rozwijaniu gno styckiego światopoglądu. Gnostyckie korzenie antysemityzmu MARCIN BĄK O s t a t n i s z t u r m przewyższał p o d w z g l ę d e m zaciekłości wszystkie p o p r z e d n i e . Przeciwko w y g ł o d z o n y m k a t a r s k i m o b r o ń c o m M o n s e g u r ruszyli nie tylko rekrutujący się z b r e t o ń s k i c h c h ł o p ó w piechurzy, u b r a n i w g r u b e w a t o w a n e kurtki i osłaniający się wielkimi tarczami, ale t a k ż e ciężkozbrojni rycerze króla Francji na czele swoich pocztów. Katarowie walczyli z rozpacz liwą o d w a g ą i m ę s t w e m , o jakich śpiewali p r o w a n s a l s c y trubadurzy. N i e mieli jednak żadnych szans. W k a ż d ą tarczę o b r o ń c y godziły trzy m i e c z e krzyżowców; w o d p o w i e d z i na każdy w y p u s z c z o n y z kuszy b e ł t n a d l a t y w a ł o ZIMA-2001 287 sześć pocisków wystrzelonych przez najemnych g e n u e ń s k i c h kuszników. Po z ł a m a n i u zbrojnego o p o r u nastąpiła eksterminacja l u d n o ś c i cywilnej. Z t ł u m u j e ń c ó w w y ł u s k a n o p r z y w ó d c ó w d u c h o w y c h sekty, łatwych d o r o z p o z n a nia po czarnych szatach, a o d n a l e z i o n e heretyckie księgi stały się natych m i a s t strawą dla ognia. Tak zakończył się w Roku P a ń s k i m 1246 o s t a t n i e t a p niszczenia przez so jusz „ t r o n u i o ł t a r z a " najlepiej zorganizowanej na t e r e n i e Europy, niechrze ścijańskiej grupy religijnej, mającej za p o d s t a w ę światopoglądu j e d n ą z form gnozy. Dla licznych europejskich myślicieli epoki po H o l o k a u ś c i e wydarze nie t o antycypowało tak n a p r a w d ę Oświęcim. W e d ł u g z w o l e n n i k ó w obarczania chrześcijaństwa w i n ą za zagładę Żydów, zniszczenie kultury katarskiej oraz m a s a k r y w o b o z a c h zagłady były przejawami d o k ł a d n i e tej samej, m r o c z n e j siły drzemiącej p o n o ć w wyznawcach C h r y s t u s a . N i e m i e c k i filozof Mi cha Brumlik, p o t o m e k żydowskich u c i e k i n i e r ó w spod narodowosocjalistycznego młota, stawia jednak w książce „ G n o s t y c y " p r o b l e m europejskiego antyse m i t y z m u w zgoła o d m i e n n y m świetle. Polski znawca gnozy ks. W i n c e n t y Myszor rozwi jając myśl d z i e w i ę t n a s t o w i e c z n e g o badacza gnozy Hilgenfelda napisał, że p r z e d labiryntem starożytnych h e r e zji znajdują się labirynty starożytnych herezjologów i n o wożytnych teorii.' P o m i ę d z y t r z e m a g ł ó w n y m i s z k o ł a m i ba daczy gnozy: h i s t o r y k a m i d o g m a t u , h i s t o r y k a m i religii i feno m e n o l o g a m i religii nie ma n a w e t zgody co do jednakowej defini cji zjawiska, poza dość o g ó l n i k o w y m s t w i e r d z e n i e m , że g n o z a to „dą żenie do zbawienia przez w i e d z ę " . M i c h a Brumlik n i e ogranicza pojęcia gnostycyzmu wyłącznie do sekt powstających od II wieku po C h r y s t u s i e jak czy ni to wielu badaczy i nie skupia się na samych z e w n ę t r z n y c h przejawach zja wiska. Jego wieloletnie s t u d i a nad g n o z ą miały za zadanie dotarcie do samej istoty tego f e n o m e n u , a przy okazji pozwoliły „wpaść na t r o p czegoś, co mia ło się okazać, w b r e w wszelkim wyjaśnieniom materialistycznym, s t a ł y m m o tywem leżącym u p o d ł o ż a historii Z a c h o d u i towarzyszącej jej wrogości do Żydów." 2 Brumlik p o s t r z e g a gnozę jako występujące na o b s z a r z e k u l t u r y za chodniej (choć z dającym się stwierdzić w p ł y w e m p o c h o d z ą c y m z o b s z a r u 288 FRONDA 25/26 Iranu i w mniejszym s t o p n i u Indii) zjawisko towarzyszące rozwojowi religii opartych n a wierze w e W s z e c h m o c n e g o Stwórcę Świata. C z y m j e s t j e d n a k s a m a gnoza? Od n i e p a m i ę t n y c h czasów ludzie wrażliwi, s k ł o n n i do refleksji i posiada jący rozwinięty zmysł obserwacji, stawali w o b e c n a u k i o Bogu, k t ó r y jest d o brym Stwórcą, p o s i a d a w s z e c h w i e d z ę i w s z e c h m o c . Ten d o g m a t kłócił się z wynikami ich życiowych obserwacji. Dlaczego t e n świat, r z e k o m o dobry, zaskakuje co chwila p r z y k ł a d a m i c h a o s u i n i e u p o r z ą d k o w a n i a ? Dlaczego w tym d o b r y m świecie n i e k t ó r e istoty, aby przeżyć, m u s z ą p o ż e r a ć inne? Dlaczego między l u d ź m i jest tyle fałszu, o b ł u d y i nienawiści? Dlaczego cier pimy z p o w o d u nieodwzajemnionej miłości? Dlaczego w ogóle cierpimy? Dlaczego w końcu W s z e c h m o c n y i Wszechwiedzący Stwórca d o p r o w a d z i ł do takiego s t a n u i jeszcze u z n a ł go za dobry, jak s t w i e r d z a a u t o r Księgi Rodza ju? Tak stawiane pytania m o g ą d o p r o w a d z i ć do radykalnego zaprzeczenia wszystkiemu, co ma do p o w i e d z e n i a o d o b r y m Bogu Biblia, łącznie z o d r z u ceniem wiary w jakikolwiek pozytywny p o r z ą d e k świata. Na t y m nie k o ń c z ą się j e d n a k problemy. Skoro b o w i e m u z n a m y świat za nie będący d z i e ł e m d o brego Stwórcy, rodzi się od razu pytanie: „Skąd w t a k i m razie w t y m złym świecie pojawia się co jakiś czas to co ludzie uznają za d o b r o ? Nie m o ż e m i e ć o n o przecież ś w i a t o w e g o p o c h o d z e n i a . " To w ł a ś n i e te straszliwe dylematy, będące u d z i a ł e m wrażliwych ludzi, leżą u p o d s t a w y f e n o m e n u gnozy. Zda niem Brumlika o w e „gnostyckie s t r u k t u r y m y ś l e n i a " są ważniejsze niż swo ista sztafeta historyczna gnostycyzmu, k t ó r a towarzyszy historii świata za c h o d n i e g o w postaci coraz to innych sekt, r u c h ó w religijnych i ideologii. Au tor utrzymuje, że pytania egzystencjalne s t a w i a n e przez g n o s t y k ó w są z grubsza takie s a m e we wszystkich e p o k a c h i jest ich w gruncie rzeczy kil kanaście. N a t o m i a s t odpowiedzi, jakich udziela gnoza, jest wielka ilość, bo wielka jest ilość gnostycyzmów. N i e k t ó r e z nich mogą p r o w a d z i ć do nieopi sanych p o t w o r n o ś c i w skali światowej. „I za k a ż d y m r a z e m kulminacyjnym p u n k t e m krytyki czy też o b r o n y myślenia gnostyckiego jest zajęcie stanowi ska w o b e c idei racjonalnego Stwórcy świata, bądź p r o c e s u stwarzania. O w ą wiarę w racjonalnego Stwórcę świata przypisuje się p r z e d e w s z y s t k i m juda izmowi, w s k u t e k czego gnostycy z żelazną konsekwencją upatrywali w juda izmie swego g ł ó w n e g o przeciwnika i najgorszego w r o g a - j u d a i z m w p e ł n i zresztą odwzajemniał tę wrogość, tyle tylko, że nigdy nie zajmowała w n i m ZIMA-200 1 289 ona r ó w n i e centralnego miejsca, jak w gnostycyzmie.'" Jak na ironię wszyst ko wskazuje na to, że początków gnozy należy szukać w obrębie j u d a i z m u . Gnostycym nie narodził się z d a n i e m Brumlika w II wieku chrześcijań stwa, kiedy powstały pierwsze szkoły i pierwsze teksty nauczycieli gnostyckich, traktowanych jako chrześcijańscy odszczepieńcy. A u t o r dostrzega p o czątki tego p r ą d u myślowego j u ż w IV wieku p r z e d C h r y s t u s e m , za czasów Drugiej Świątyni, kiedy to o s t a t e c z n i e u k s z t a ł t o w a ł a się Tora. J u d a i z m został d o k ł a d n i e oczyszczony z naleciałości politeizmu, a w n a u c z a n i u religijnym centralne miejsce zajął obraz jedynego Boga, stwórcy Świata - J a h w e . Świat jest w e d ł u g Tory dobry, a w ł a d a n i m sprawiedliwy i m i ł o s i e r n y Pan Z a s t ę pów. J e d n a k nie wszyscy myśliciele żydowscy byli s k ł o n n i z a a k c e p t o w a ć t e n obraz. Stawiane przez nich pytania o przyczynę zła w świecie, o sens cierpie nia i o sens ludzkiego życia znalazły swój wyraz w literaturze mądrościowej, z będącą jej najwybitniejszym osiągnięciem Księgą H i o b a na czele. J e d n y m z głównych w ą t k ó w tej literatury był p r o b l e m teodycei, usprawiedliwienia Boga ze wszelkich rys, jakie z d a n i e m a u t o r ó w ksiąg m ą d r o ś c i o w y c h pojawia ły się na obrazie d o s k o n a ł e g o stworzenia. Tendencje żydowskie, zwiastujące dojrzałą gnozę czasów chrześcijańskich, znajdowały sobie miejsce na obrze żach ortodoksyjnego j u d a i z m u . Sekty esseńczyków, aleksandryjskich tera peutów, sekty chrzcielne z Palestyny były t e r e n e m p o d a t n y m do u p r a w i a n i a gnostycyzujących spekulacji. Szczególną u w a g ę w koncepcji Brumlika zwró ciła wiara m i e s z k a ń c ó w Samarii. Ludzie ci, będący p o t o m k a m i Ż y d ó w i nie-Żydów, czuli się u p o ś l e d z o n ą g r u p ą pod w z g l ę d e m z a r ó w n o s p o ł e c z n y m jak i religijnym. Przez m i e s z k a ń c ó w J u d e i u w a ż a n i za p o g a n i nieczystych, s a m i siebie traktowali jako jedynych p r a w o w i e r n y c h w y z n a w c ó w d o b r e g o Boga. Szczególnie silny był w ś r ó d nich mesjanizm. Uznawali z Biblii wyłącznie To rę, ale ich interpretacja t e k s t u daleko odbiegała od ortodoksji jerozolimskiej. Myśl o tym, że Jahwe, Bóg Stwórca i Bóg Ż y d ó w nie m o ż e być tak n a p r a w d ę w s z e c h m o c n y m i d o b r y m p a d a ł a na szczególnie p o d a t n y g r u n t . Towarzyszy ła jej nadzieja, że gdzieś wysoko jest jakieś inne, p r a w d z i w e n i e b o , gdzie przebywa z u p e ł n i e Inny, n a p r a w d ę m i ł o s i e r n y Bóg. Ta myśl będzie n u r t o w a ła gnostyków przez wszystkie wieki. Z Samarią związana jest p o s t a ć Szymo na Maga, z n a n e g o z N o w e g o T e s t a m e n t u czarnoksiężnika, k t ó r e g o później sza tradycja kościelna uczyniła ojcem wszelkich herezji. N a u c z a n i e Szymona, jakie z n a m y z relacji św. I r e n e u s z a z Lyonu, zawierało j u ż wiele e l e m e n t ó w 290 FRONDA 25/26 klasycznej gnozy. Bóg Ojciec nie m ó g ł być dla S z y m o n a t w ó r c ą t e g o z e p s u t e go świata. Aby wyjaśnić, jak d o s z ł o do t e g o tragicznego n i e p o r o z u m i e n i a , gnostycym Szymona posiłkował się m o t y w a m i zaczerpniętymi z h e t e r o d o k syjnego j u d a i z m u , s y s t e m u filozoficznego Filona z Aleksandrii oraz duali stycznej mitologii irańskiej. Prawdziwy, N i e n a z w a n y Bóg S z y m o n a jest cał kowicie różny od Boga Biblii. D z i e ł e m o w e g o I n n e g o Boga była E n n o i a , myśl boża, k t ó r a zstępując w niższe p o z i o m y zrodziła i n n e istoty n a t u r y d u c h o wej. D o p i e r o ci aniołowie utworzyli m a t e r i a l n y świat i zapałali żądzą władzy. Uwięzili E n n o i ę w materii, a sami ogłosili się jedynymi s t w ó r c a m i i wład cami świata. Rządzili źle. Jak widać więc J a h w e , Bóg Ż y d ó w był dla Szy m o n a tylko j e d n y m z u z u r p a t o r ó w , a jego zakazy i nakazy p r z e j a w e m tyranii. Boska E n n o i a m o ż e zostać u w o l n i o n a z m a t e r i a l n e g o świata przez p r a w d z i w e g o mesjasza, w y s ł a n e g o z tą misją od Boga. W r a z z nią u w o l n i e n i u z m a t e r i a l n y c h p ę t podlegać b ę d ą n i e k t ó r z y ludzie, pochodzący p o d o b n i e jak E n n o i a z P r a w d z i w e g o N i e b a . J a k relacjo nuje św. Ireneusz, Szymon uczynił s a m e g o siebie mesjaszem, zaś za Ennoię u z n a ł p r o s t y t u t k ę i m i e n i e m H e l e n a . G n o z a II wieku, rozwijająca się w s t a ł y m dyskursie z chrześcijań stwem, zawierała z d a n i e m Brumlika wszystkie zalążki swoich później szych form. Karmiła się obficie spekulacjami filozoficznymi pogańskiej Grecji, przyswajała religijne tradycje bliskiego W s c h o d u , i n t e r p r e t o w a ł a po swojemu Biblię. Bardzo ciekawy wydaje się s t o s u n e k gnozy do chrześcijań stwa. Tu rysuje się p e w n a niekonsekwencja w r o z u m o w a n i u a u t o r a . W jed nym miejscu chrześcijaństwo zostaje w p r o s t u z n a n e za formę gnozy 4 , w in nym z n o w u d o s t r z e g a n e są zasadnicze różnice: „Chrześcijaństwo i gnoza różnią się tym, że dla chrześcijaństwa p r z e p a ś ć ta [ p o m i ę d z y Bogiem a czło wiekiem - przyp. aut.] jest j u ż zasypana przez płynącą z wiary ufność w ofia rę, jaką złożył z s a m e g o siebie Bóg, p o d c z a s gdy w gnozie miejsce tej ufno ści zajmuje poznawcza, kosmologiczna spekulacja. Tam, gdzie chrześcijań s t w o zadowala się wyjaśnieniem samej historii m ę k i Jezusa, gnoza chce p o n a d t o wiedzieć, na jakiej zasadzie i dlaczego w ogóle m u s i a ł o dojść do tej hi storii, i - p r z e d e w s z y s t k i m - co ludzie m o g ą zrobić dla cierpiącego Boga.". 5 Chrześcijaństwo od gnostycyzmu różni r ó w n i e ż s t o s u n e k do religii m o j żeszowej. Przez dwadzieścia w i e k ó w żywa była w ś r ó d w y z n a w c ó w C h r y s t u sa, p o m i m o najróżniejszych przejawów a n t y s e m i t y z m u , ś w i a d o m o ś ć wyraZIMA-200 1 291 żona przez św. Pawła, że Izrael nadal pozostaje l u d e m w y b r a n y m Boga i p o d koniec wieków nastąpi jego p e ł n e n a w r ó c e n i e . Gnostycym n a t o m i a s t w p r o wadził do swego m i t u nie dające się niczym załatać pęknięcie p o m i ę d z y Sta rym i N o w y m Przymierzem. D o s k o n a ł y m p r z y k ł a d e m gnozy, k t ó r a rodzi antyjudaizm, jest z d a n i e m Brumlika u k s z t a ł t o w a n y w II wieku s y s t e m Marcjona. Ów bogaty a r m a t o r z Synopy u z n a ł całe s t w o r z e n i e za k o m p l e t n i e złe, w konsekwencji zły m u siał być również jego Stwórca. Stary T e s t a m e n t , a w szczególności Tora, zo stają przez Marcjona u t o ż s a m i o n e ze s p i s e m złych n o r m , n a r z u c o n y c h p o d stępem przez tyrana-demiurga, który z m u s i ł ludzi do uległości. D o p i e r o C h r y s t u s pokazał wybranym, jak m o ż n a osiągnąć p r a w d z i w e zbawienie. Marcjon był przekonany, że J e z u s z N a z a r e t u z całą p e w n o ś c i ą nie był wcie lonym S ł o w e m Boga Biblii hebrajskiej i nie został przez t e g o Boga wskrze szony z martwych. C h r y s t u s wskrzesił s a m siebie, dając t y m s a m y m przy kład dla n a s t ę p n y c h pokoleń gnostyków. Z b a w i e n i e m o ż e być osiągnięte dzięki w ł a s n y m wysiłkom, C h r y s t u s jest b o s k i m e o n e m p o c h o d z ą c y m o d 292 FRONDA 25/26 prawdziwego Boga, a p r z e k a z a n a przez N i e g o wiedza (gnosisl) pozwoli kolej nym wybranym podążyć Jego ścieżką. O p r ó c z o d r z u c e n i a Biblii hebrajskiej w całości, Marcjon d o k o n a ł jeszcze kilku p o p r a w e k w Ewangelii Św. Łukasza (jedynej, jaką z n a ł ) . Opuścił mianowicie, jak relacjonuje Epifaniusz z Salaminy, fragmenty tekstu dotyczące poczęcia Zbawiciela i wstąpienia w ciało. Być m o ż e nie mógł znieść faktu, że Zbawiciel urodził się j e d n a k jako żydowskie dziecko? Po Marcjonie p o w s t a w a ł y w II i III wieku kolejne systemy gnostyc kie, które starały się o d p o w i e d z i e ć na pytanie o przyczynę u p a d k u boskich dusz w świat s t w o r z o n y przez złego d e m i u r g a oraz o s p o s o b y w y d o s t a n i a się z niego. Możliwości, jakie daje gnoza, jest praktycznie nieograniczona ilość. D o m i n a n t ą w f e n o m e n i e gnozy pozostaje obraz walki „ s y n ó w ś w i a t ł a " z „sy n a m i c i e m n o ś c i " . Zły jest świat, jego Stwórca, ciało, seks, m a ł ż e ń s t w o , p ł o dzenie dzieci. „Synami c i e m n o ś c i " bywali w gnostyckich s y s t e m a c h źli anio łowie, ale r ó w n i e d o b r z e m o g ł y za nich być u z n a n e ziemskie s t r u k t u r y wła dzy: rzymska administracja, Kościół katolicki, Żydzi (wypełniający z a w a r t ą w Torze „wolę d e m i u r g a " i całkowicie mu p o d p o r z ą d k o w a n i ) . Recept na wy zwolenie z u p a d ł e g o świata d a w a ł a gnoza wiele. Ze szczególną obsesją ata kowany byl przez gnostyków seks i prokreacja jako w s p ó ł u d z i a ł w p l u g a w y m dziele d e m i u r g a . Rodziło to z jednej s t r o n y szkoły skrajnej ascezy, dążącej do ostatecznego przezwyciężenia z m y s ł o w e g o ciała przez jego wyniszczanie; z drugiej m a k s y m a l n i e rozpasany libertynizm seksualny, r ó w n i e ż mający na celu przezwyciężenie cielesnych i n s t y n k t ó w p o p r z e z całkowite o d d a n i e się im (koncepcja ta nieodparcie kojarzy się ze s t a r y m h a s ł e m polskich alkoho lików: „Alkohol to twój wróg, a więc lej go w m o r d ę ! " ) Istnieje m i t gorąco p r o p a g o w a n y przez ludzi uważających się za współ czesnych a d e p t ó w gnozy, mówiący o łagodnych i b e z b r o n n y c h gnostykach, tępionych n i e m i ł o s i e r n i e przez wszystkie wieki. W e d ł u g Jerzego Prokopiuka, 6 ta b e z r a d n o ś ć w o b e c opresyjngo świata, w p o ł ą c z e n i u z n i e z d o l n o ś c i ą do stworzenia w ł a s n y c h s t r u k t u r przemocy, jest najlepszym p a p i e r k i e m lakmu sowym prawdziwości gnozy - przewodniczki boskich b y t ó w d u c h o w y c h za błąkanych w skazanym na zagładę świecie materii. Micha Brumlik p o d w a ż a ten mit analizując dzieje sekt paulicjan, b o g o m i ł ó w i katarów. G n o s t y c y m u k s z t a ł t o w a n y w A r m e n i i i z n a n y jako s e k t a paulicjan dotyczył p r z e d e wszystkim zawodowych żołnierzy, którzy w r a z z r o d z i n a m i tworzyli zaZ1MA-2001 293 m k n i ę t e społeczności o s a d n i k ó w wojskowych, u m i e s z c z a n y c h w niebez piecznych rejonach pogranicza Bizancjum (VII w i e k ) . Paulicjanie wierzyli, że świat m a t e r i a l n y to dzieło złego demiurga, a oni są s ł u g a m i p r a w d z i w e g o Boga, j e d n a k ich działalność była na w s k r o ś światowa. Walczyli z Persami, Arabami, Słowianami, a gdy cesarz u s i ł o w a ł przywrócić siłą ortodoksję również z a r m i ą bizantyjską. Walkę „zasady ś w i a t ł a " z „zasadą c i e m n o ś c i " postrzegali w kontekście jak najbardziej realnych bojów ziemskich. Byli d o brymi wojownikami i umieli trzymać miecze. W średniowieczu na t e r e n i e zajętych przez Słowian B a ł k a n ó w bujnie roz wijały się w s p ó l n o t y kolejnej religii inspirowanej g n o s t y c y z m e m - b o g o m i łów. Przez pewien czas b o g o m i ł o w i e b a r d z o silnie oddziaływali na życie du c h o w e i polityczne Bułgarii, gdzie cieszyli się n a w e t opieką i p o p a r c i e m d o mu panującego oraz wyższego d u c h o w i e ń s t w a (!). Misjonarze sekty, „dosko nali", rozprzestrzeniali swoją d o k t r y n ę z d u ż y m i s u k c e s a m i w ś r ó d l u d ó w słowiańskich (ostatnie ślady wiary bogomilskiej istniały na Rusi jeszcze w XVI w i e k u ) . Największe wpływy zdobyli w ś r ó d m i e s z k a ń c ó w Bośni, skłó conych z p r a w o s ł a w n y m Bizancjum i zagrożonych p r z e z katolickie Węgry. Wiara b o g o m i ł ó w p o c z ą t k o w o m i a ł a c h a r a k t e r wybitnie ludowy, w k r ó t c e j e d n a k dołączać do niej zaczęli d u c h o w n i , szlachta i książęta. C h o ć „ d o s k o nali" głosili oczywiście gnostycki d u a l i z m i p o g a r d ę dla świata, to o k a z a ł o się, że potrafią doskonale radzić sobie w w a r u n k a c h ś r e d n i o w i e c z n e g o feudalizmu. Na t e r e n a c h , gdzie sekta m i a ł a p r z e w a g ę liczebną, szczególnie jeśli należeli do niej lokalni władcy, dość szybko d o c h o d z i ł o do przejawów prze śladowań mniejszości p r a w o s ł a w n e j i katolickiej. W centralnej Europie najsilniej r o z w i n ę ł a się religia katarska, będąca swoistą o d m i a n ą wiary bogomiłów. Chociaż Katarowie zachowywali gno stycki dualizm w podejściu do świata s t w o r z o n e g o , to j e d n a k ich s t o s u n e k do Starego T e s t a m e n t u i Ż y d ó w nie był tak j e d n o z n a c z n i e n e g a t y w n y Brumlik stwierdza, że byli p o d t y m w z g l ę d e m raczej wyjątkiem w ś r ó d in nych gnostyków. Jak j e d n a k kształtowałby się t e n s t o s u n e k w przyszłości, gdyby religii katarskiej nie położyła k r e s u katolicka krucjata - nie w i a d o m o . Ocena średniowiecznych herezji o p o d ł o ż u gnostyckim d o k o n a n a p r z e z Mi chę Brumlika jest dość j e d n o z n a c z n a : „Przypadek paulicjan świadczy o tym, że również gnostyckie, heretyckie Kościoły m o g ł y być w zasadzie r ó w n i e nietolerancyjne i bojownicze jak chrześcijaństwo ortodoksyjne. Próba wyjaśnie- 294 FRONDA 25/26 nia, że j e d n a religia niesie ze sobą w ł a d z ę i p r z e m o c , a i n n a nie, p o p r z e z od woływanie się do opozycji między z w r ó c e n i e m ku światu a o d r z u c a n i e m go, jest n i e u c h r o n n i e skazana na n i e p o w o d z e n i e , jak t e g o j e d n o z n a c z n i e d o w o dzi przykład paulicjan. Okoliczność, że sekty gnostyckie - jako czynnik od grywający o k r e ś l o n ą historyczną rolę, p o d p o r z ą d k o w a n ą o g ó l n e m u p r o c e s o wi dziejowemu - z reguły padały też jego ofiarą, bądź też stawały się ofiarą zwycięskiego Kościoła p a ń s t w o w e g o , tak s a m o nie m o ż e być k r y t e r i u m prawdziwości ich doktryny, jak z drugiej s t r o n y prawdziwości w y z n a n i a wia ry z w r ó c o n e g o ku światu nie m o ż n a mierzyć w e d ł u g tego, czy z reguły jego instytucje stały po s t r o n i e historycznych zwycięzców. P o w i n i e n m i e ć to na u w a d z e każdy, k t o chce się zająć h i s t o r i ą kacerzy dojrzałego ś r e d n i o w i e c z a katarów." 7 „Struktury gnostyckiego myślenia" funkcjonowały w k u l t u r z e E u r o p y od czasów średniowiecznych z a r ó w n o p o d postacią określonych s y s t e m ó w filo zoficznych, jak też w formie niektórych k i e r u n k ó w w sztuce. Brumlik wy m i e n i a wiele wybitnych postaci z czasów n o w o ż y t n y c h , których światopo71MA200I 295 gląd opieraj się na gnostyckich p o d s t a w a c h - G i o r d a n o B r u n o („święty" wol nomyślicieli), Fichte, Marks, Wagner, Schopenhauer, F r e u d (!), J u n g - wszy scy byli s y s t e m o w y m i a n t y s e m i t a m i . A n t y s e m i t y z m ich nie m i a ł najczęściej emocjonalnego, osobistego podłoża, lecz był w y n i k i e m żelaznej k o n s e k w e n cji w rozwijaniu gnostyckiego światopoglądu. To t ł u m a c z y p o z o r n y p a r a d o k s w y s t ę p o w a n i a dużej liczby „gnostycko myślących" a n t y s e m i t ó w p o c h o d z e nia żydowskiego; oni po p r o s t u przezwyciężyli - we w ł a s n y m m n i e m a n i u ziemski, negatywny pierwiastek związany z żydowskim pochodzeniem. „Wiara w t o ż s a m o ś ć Boga i ludzkiej duszy, o p o w i a d a n i e się za k o g n i t y w n ą wiedzą o zbawieniu oraz mity o w z n o s z e n i u się i u p a d a n i u d u s z - wszystko to, jak widzieliśmy, nie charakteryzuje jeszcze w wystarczający s p o s ó b my ślenia gnostyckiego. W prawie wszystkich jego szkołach i n u r t a c h pojawiała się jako kolejny k o n s t y t u t y w n y e l e m e n t krytyka, ba, o d r z u c e n i e s t w o r z e n i a i boga stwórcy, materii, cielesności i zmysłowości, czyli tego, co zawsze sym bolizowali Żydzi i ich Bóg." 8 Szczególna rola w ewolucji g n o s t y c y z m u przypadła, w e d ł u g Brumlika, A r t u r o w i S c h o p e n h a u e r o w i . Niemiecki myśliciel był tym, k t ó r y o s t a t e c z n i e oddzielił gnozę od myśli o transcendencji i osadził ją w m a t e r i a l n y m świecie - jedynym, w jakim jego z d a n i e m przyszło l u d z i o m żyć. Z a c h o w a n y został gnostycki d u a l i z m i negatywny s t o s u n e k do materii, lecz t e r a z ludzie, by się wyzwolić, nie mogli już szukać wybawienia w I n n y m Niebie, u I n n e g o Boga. Cały XIX, a zwłaszcza nieszczęśliwy wiek XX, zostały n a z n a c z o n e straszli wym p i ę t n e m gnostyckich p r ó b b u d o w y k r ó l e s t w a „nie z t e g o ś w i a t a " w t y m właśnie świecie. Pełnię swojego antysemickiego i niszczycielskiego c h a r a k t e ru gnostycym przejawił w I p o ł o w i e XX wieku: „ D o p i e r o w połączeniu n o wożytnej, nowoczesnej, noszącej p r o t e s t a n c k i e p i ę t n o filozofii wolnej pod m i o t o w o ś c i z wczesnosocjalistycznymi m o t y w a m i wybawienia od gospodar ki finansowej u Fichtego, Wagnera, J u n g a i H e i d e g g e r a dziedzictwo gnostyckie wyzwala swoją destrukcyjną siłę. W idei zbawienia p o p r z e z zniszczenie, w idei z m i e r z c h u bogów, k t ó r a m o c e techniki, intelektu, p r a w a i pieniądza kondensuje w obrazie 'Żyda', a n a s t ę p n i e unicestwia, kształtuje się p r o g r a m potrzebujący jeszcze tylko z d e c y d o w a n e g o zbawiciela, który by go w s p o s ó b d o s ł o w n y zrealizował". 9 Gnostycki zbawiciel - n i e d o s z ł y m a l a r z - rozpoczął dzieło zbawiania od p r z e m ó w i e ń w pewnej monachijskiej piwiarni, by po la tach przystąpić d o b u d o w y k r e m a t o r i ó w . 296 FRONDA 25/26 Po przeczytaniu książki Michy Brumlika t r u d n o jest nie zadać sobie pyta nia: Czy w epoce po O ś w i ę c i m i u m o ż n a jeszcze w ogóle nazywać siebie gnostykiem? MARCIN BĄK Micha Brumlik „Gnostycy. Marzenie o s a m o z b a w i e n i u człowieka", W y d a w n i c t w o U r a e u s . Gdynia 1 9 9 9 . PRZYPISY: 1 Z w p r o w a d z e n i a do „ G n o z y " Gillesa Q u i s p e l a . I n s t y t u t W y d a w n i c z y PAX W a r s z a w a 1988, s. 11 2 Micha Brumlik „Gnostycy. M a r z e n i e o s a m o z b a w i e n i u c z ł o w i e k a " , W y d a w n i c t w o U r e u s , Gdy nia 1999. s.9 3 t a m ż e , s. 19 4 t a m ż e , s.47 5 t a m ż e , s.41 6 Pogląd taki z o s t a ł w y r a ż o n y c h o c i a ż b y w o p u b l i k o w a n y m p r z e z w y d a w n i c t w o S E M P E R z b i o r z e w y k ł a d ó w „ N u r t y c h r z e ś c i j a ń s t w a " , W a r s z a w a 1 9 9 5 , s.41-44 7 Micha Brumlik, s. 146 8 t a m ż e , s.24I 9 t a m ż e , s.298 ZIMA-200 I 297 Zabarwiony resentymentem negatywny stosunek do nowoczesności, skłaniał zapew ne twórców ariozofii do tropienia winowaj ców, którzy mogliby spełnić rolę kozłów ofiarnych. Ariozofowie węszyli w instytucji Kościoła „żydowski", „masoński" spisek. Kiedy odrzucali „skostniałą", instytucjonalną religijność i zabierali się za mediumizm lub wróżbiarstwo, to antycypowali tym samym, modny wśród współczesnych penetratorów „autentycznej" duchowości, newage'owy antyklerykalizm. Pożyteczni idioci HITLERA FILIP Dowód dwudziesty (...): MEMCHES Oprócz filozofii absurdu wymyśliłem także wszystkie te filozofie, których pobożnie nauczacie - na moją korzyść - dzieci w waszych szkołach. Nie będę ich wyłiczał, bo mogę zostać posądzony o recy towanie lekcji. Rzecz jasna, wszystkie wychodzą z tego samego założenia, że ja nie istnie ję i że nie mogę istnieć. Czy to nie śmieszne? Niedużo brakuje, żeby zaczęły rozumować dokładnie tak jak ja. Andre Frossard „36 dowodów na istnienie diabla" Każda zwycięska rewolucja społeczna kończy się prędzej czy później star ciem „ideologów" z „ p r a g m a t y k a m i " . Aby zwycięski obóz zachował władzę, górą m u s z ą być „pragmatycy". Nie od dziś b o w i e m w i a d o m o , że p o d s t a w ą 298 FRONDA 25/26 s y s t e m ó w porewolucyjnych jest fałszywa, utopijna koncepcja człowieka i ludzkiej zbiorowości, stanowiąca zaprzeczenie jakiegokolwiek r e a l i z m u fi lozoficznego, politycznego bądź e k o n o m i c z n e g o . W t e g o typu p r z y p a d k a c h dokonuje się e k s p e r y m e n t ó w na żywym o r g a n i z m i e - zamyka się społeczeń stwo w klatce ideologii. Walka z rzeczywistością s p o ł e c z n ą nie m o ż e j e d n a k trwać d ł u g o . M e c h a n i z m y o b r o n n e ujarzmianej n a t u r y dają znać o sobie. Dlatego część k o m u n i s t ó w w krajach, w których rządzi li, p o r z u c a ł a swoje p i e r w o t n e przekonania, d o s t o s o w u j ą c praktykę s p r a w o w a n i a władzy do r ó ż n o r a k i c h lokalnych, n a t u r a l n y c h u w a r u n k o wań. „Pragmatycy" eliminowali „ideologów", jak - nie przymierzając - Stalin Trockiego. Przynosiło to najczęściej p o ż ą d a n y przez „ p r a g m a t y k ó w " efekt: ustrój „świetlanej przyszłości" zaczynał funkcjonować zgodnie z w y m o g a m i realpolitik, oczywiście w jej patologicznym, schizofrenicznym w y d a n i u . (Ist nieje także pogląd, iż wszystkie rewolucje są u swego zarania d z i e ł e m „prag m a t y k ó w " , czyli na przykład specsłużb, a w y w r o t o w e ideologie - doskonały mi fasadami. P o z o s t a w m y j e d n a k tę k a r k o ł o m n ą h i p o t e z ę w n a w i a s i e ) . W N i e m c z e c h w roku 1933 nie d o s z ł o do żadnej rewolucji. N a r o d o w i so cjaliści wygrali wybory p a r l a m e n t a r n e i t y m s a m y m otrzymali p e ł n e p r a w o tworzenia gabinetu. J e d n a k zmiany, jakie wiązały się z objęciem przez Adol fa Hitlera u r z ę d u kanclerskiego, m i a ł y w istocie c h a r a k t e r rewolucyjny. NSDAP była partią radykałów marzących o z u p e ł n i e n o w y m porządku, k t ó ry zerwie z dotychczasową n i e m i e c k ą p a ń s t w o w o ś c i ą . I tu także d o s z ł o do konfliktu „ideologów" z „ p r a g m a t y k a m i " . To z a p e w n e t r i u m f tych o s t a t n i c h sprawił, że Trzecia Rzesza p o z o s t a ł a p o d w i e l o m a w z g l ę d a m i zwykłym p a ń stwem, z d o b r o d z i e j s t w e m i n w e n t a r z a przyjmującym r o z m a i t e zdobycze n o woczesnego kapitalizmu (choć będący socjalkapitalistyczną hybrydą ustrój gospodarczy zawierał w sobie p r z e d e w s z y s t k i m e l e m e n t y etatystyczne), i u d a ł o się jej - w p r a w d z i e w wielce d r a m a t y c z n y c h okolicznościach, ale jed nak - p r z e t r w a ć aż do roku 1945. W p r z e c i w n y m razie, znacząca większość n a r o d u nie zniosła by fanaberii jakichś dziwaków, którzy w kółko coś bełko czą o o d r o d z e n i u rasy aryjskiej, a nie mają gotowej recepty na wyjście z za paści ekonomicznej, będącej s p a d k i e m po Republice Weimarskiej. Bohaterami książki brytyjskiego historyka, N i c h o l a s a Goodricka-Clarke'a są w ł a ś n i e „ideolodzy", a ściślej rzecz ujmując j e d n a z ich „frakcji". M o ż n a zadać sobie pytanie: Czy w a r t o się zajmować o s o b n i k a m i , których działal7.1MA-2001 299 ność oraz teorie nie miały w gruncie rzeczy jakiegoś znaczącego w p ł y w u na politykę nazistów? O s t a t e c z n i e byli to ekscentrycy, przez a p a r a t N S D A P po p r o s t u tolerowani, a n a w e t - od p e w n e g o m o m e n t u - zwalczani. Jeśli w z b u dzali z a i n t e r e s o w a n i e niedużej części partyjnych dygnitarzy, to wybiórczo. Ariozofowie - bo tak określa a u t o r o w ą „frakcję" - pozostawali tak n a p r a w dę na marginesie życia publicznego. G ł o s z o n e przez n i c h koncepcje do pew nego s t o p n i a pokrywały się z odczuciami s p o ł e c z e ń s t w a oraz p r o g r a m e m na rodowego socjalizmu. Chodzi tu szczególnie o idee imperialne czy szowinistyczne. T r u d n o j e d n a k dostrzec, aby ariozofia przybrała cechy r u c h u m a s o w e g o . N i e m c y w epoce Trzeciej Rzeszy nie stali się nagle n a r o d e m okultystów. N S D A P konfesyjnie p o z o s t a ł a u g r u p o w a n i e m pluralistycznym. N a l e żeli do niej p r o t e s t a n c i i katolicy (ich z a a n g a ż o w a n i e w n a z i z m m u s i a ł o pew nie w konsekwencji p r o w a d z i ć do o d d a l a n i a się od chrześcijaństwa, o ile nie do całkowitej apostazji), osoby religijnie indyferentne i ateiści, wreszcie członkowie i sympatycy rozmaitych volkistowsko-ezoterycznych lóż. A j e d n a k w a r t o się nieco przyjrzeć koneksjom ariozofii z n a z i z m e m . Sta n o w i ł a o n a b o w i e m j e d e n z i n g r e d i e n t ó w narodowo-socjalistycznego r u c h u , lecz nie decydowało bynajmniej o t y m jej okultystyczne oblicze. Ten p r o d u k t parareligijnej szarlatanerii oferował b o w i e m przy okazji p e w n ą wizję świata, przyswajalną r ó w n i e ż w kręgach świec kich, „ p r a g m a t y c z n y c h " nacjonalistów, którzy z obojętnością odnosili się do za gadnień d u c h o w y c h , a z r o z b a w i e n i e m reagowali n a s a m dźwięk słowa „magia". Ariozofia narodziła się u schyłku XIX stulecia w Austro-Węgrzech, skąd wkrótce przywędrowała do N i e m i e c . U swych źródeł wiązała się o n a z wyro słym na glebie romantycznej mitologii v o l k i z m e m . Po klęsce w wojnie z Pru sami, austriacki volkizm był w y r a z e m o b a w ludności niemieckiej co do jej przyszłego s t a t u s u w granicach m o n a r c h i i Habsburgów. Ariozofowie kryty kowali wszelkie liberalne t r e n d y polityczne, religijne, k u l t u r o w e , atakowali dominujący wówczas p a r a d y g m a t mieszczański. N o w o c z e s n a cywilizacja ja wiła im się jako efekt degeneracji Z a c h o d u , a w i n ą za u p a d e k , obarczali głównie Ż y d ó w - rzekomych nosicieli tendencji materialistycznych, d e m o kratycznych i egalitarnych. Ariozofię p r z e n i k a ł a t ę s k n o t a za mitycznym, ger m a ń s k i m Z ł o t y m Wiekiem, w k t ó r y m m i a ł a p o n o ć p a n o w a ć b o h a t e r s k a ary- 300 FRONDA 25/26 stokracja, pielęgnująca archaiczną, nie s k a ż o n ą późniejszymi „ s e m i c k i m i " naleciałościami, d u c h o w o ś ć . Ariozofowie byli p r z e k o n a n i , iż p r o c e s d e g e n e racji dokonał się na skutek mieszania się rasy nordyckiej z r a s a m i niższymi. Uważali oni, że chrześcijaństwo uległo wypaczeniu, gdyż m i a n o z n i e g o uczynić rodzaj s e n t y m e n t a l n e g o a l t r u i z m u , zgodnie z k t ó r y m wszyscy ludzie są równi, a z a t e m człowiek p o w i n i e n kochać s w e g o bliźniego nie zważając na jakiekolwiek różnice rasowe. Z d a n i e m czołowego ariozofa, Joerga Lanza v o n Liebenfelsa u p a d e k E u r o p y nastąpił w „ k o s m i c z n y m t y g o d n i u " , w latach 1210-1920, a z w i e ń c z e n i e m procesu jej r o z k ł a d u okazał się t r i u m f bolszewi k ó w w Rosji. Krytyczna o c e n a nowożytności, szczególnie je śli chodzi o desakralizację kultury i w ogóle przestrzeni publicznej, nie była w drugiej p o łowie XIX wieku i pierwszych d w ó c h deka dach XX, specjalnością wyłącznie pangerm a ń s k i c h volkistów oraz reszty ś r o d o w i s k wyrosłych n a p n i u r o m a n t y c z n e g o b u n t u przeciwko modernizacji s p o ł e c z e ń s t w za chodnich. Z a m i a s t j e d n a k szukać ukojenia w retrospektywnych m r z o n k a c h n o w e g o p o gaństwa, a rozwiązania w „prawicowej" gnozie politycznej, tacy myśliciele jak G. K. C h e s t e r t o n , Hillaire Belloc i inni chrześcijańscy apologeci odwoływali się do wielopokoleniowego doświadczenia Kościoła p o w s z e c h n e g o . Kościół przez stulecia m u s i a ł się zmagać z r o z m a i t y m i kryzysami cywilizacyjnymi i wycho dził z tych p r ó b zwycięsko. Ariozofowie poszli ścieżką p r z e c i w n ą i chyba też dlatego, że ulegli afektowi, przed k t ó r y m ostrzegał ich późniejszy faworyt n a r o d o w y c h socjalistów, Friedrich N i e t z s c h e . R e s e n t y m e n t s t a n o w i siłę na p ę d o w ą idei i r u c h ó w k o n t e s t a t o r s k i c h , także żywiących się nostalgią za dawnym, u t r a c o n y m ł a d e m . Z a b a r w i o n y r e s e n t y m e n t e m n e g a t y w n y stosu nek do nowoczesności, skłaniał z a p e w n e t w ó r c ó w ariozofii do t r o p i e n i a wi nowajców, którzy mogliby spełnić rolę k o z ł ó w ofiarnych. Ariozofowie węszy li w instytucji Kościoła „żydowski", „ m a s o ń s k i " spisek. Kiedy odrzucali „skostniałą", instytucjonalną religijność i zabierali się za m e d i u m i z m lub wróżbiarstwo, t o antycypowali t y m s a m y m , m o d n y w ś r ó d w s p ó ł c z e s n y c h 7IMA-200 1 301 p e n e t r a t o r ó w „ a u t e n t y c z n e j " d u c h o w o ś c i , n e w a g e ' o w y antyklerykalizm. Gdy pisarze i myśliciele chrześcijańscy twierdzili, iż r a t u n k i e m dla ludzi Z a c h o d u jest zwrócenie się w s t r o n ę Krzyża i m o d l i t w a , piewcy aryjskiego „ h e r o i z m u " oddawali się kultowi d e m o n ó w , studiowali mitologię n o r d y c k ą - j e d n o c z e śnie ją karykaturyzując - i nawoływali do rewolty, k t ó r a m i a ł a zburzyć deka dencki, mieszczański świat, aby na jego gruzach z b u d o w a ć arystokratyczne, czyste r a s o w o i m p e r i u m . Nazistowscy „ p r a g m a t y c y " z H i t l e r e m na czele szy dzili sobie z ariozofów, aczkolwiek wydaje się, że traktowali ich jako „poży tecznych i d i o t ó w " , którzy rozbudzali w części s p o ł e c z e ń s t w a n i e m i e c k i e g o m a r z e n i a o tysiącletniej Trzeciej Rzeszy. Z a m i a s t p o w a ż n i e z a i n w e s t o w a ć w rozwój „wiedzy t a j e m n e j " - założenie i u t r z y m y w a n i e przy SS ze ś r o d k ó w publicznych ezoterycznego i n s t y t u t u A h n e n e r b e nie było znaczącym przed sięwzięciem - narodowo-socjalistyczny e s t a b l i s h m e n t p o s t a w i ł j e d n a k na bardziej konwencjonalne dyscypliny n a u k o w e , chociażby na eugenikę. Ariozofowie nie odeszli z u p e ł n i e w przeszłość. Chociaż zmienili swą na zwę i już nie gloryfikują t e u t o ń s k i e j siły, ani nie w s p o m i n a j ą nic o koniecz ności rasowego o d r o d z e n i a - p o d n o s z e n i e tych kwestii z o s t a ł o p o n a d p ó ł wieku t e m u s k o m p r o m i t o w a n e - to n a d a l pozostają o k u l t y s t a m i i p r a g n ą uszczęśliwić świat. Niegdyś nadzieję pokładali w nazizmie, dzisiaj pokładają ją w d e m o l i b e r a l n y m globalizmie. A „ p o 11 w r z e ś n i a " p o p y t na r ó ż n y c h ezoteryków i ich a d e p t ó w m o ż e w z r o s n ą ć jeszcze bardziej. N i e jest chyba tajem nicą, iż bój z talibami to pierwszy e t a p decydującej rozgrywki, w której m a ją być p o k o n a n i wszyscy w r o g o w i e ś w i a t o w e g o „ s p o ł e c z e ń s t w a o t w a r t e g o " . Okazuje się, że największym z a g r o ż e n i e m dla pokoju m i ę d z y n a r o d a m i są re ligijne „ f u n d a m e n t a l i z m y " i „fanatyzmy". Opór, jaki „ d o g m a t y c z n e " , „ a u t o r y t a r n e " religie m o n o t e i s t y c z n e stawiają p r o j e k t o m „seksedukacji" czy „rów nouprawnienia kobiet" w krajach, których niedojrzali politycznie mieszkańcy są za b a r d z o przywiązani do w ł a s n y c h tradycji oraz lokalnych zwyczajów, i d o p i e r o uczą się liberalnej demokracji, nakazuje z a s t a n o w i ć się nad rozstrzygnięciem tego p r o b l e m u . W przyszłości nie ma miejsca dla zbio rowości potępiających „wolność w y b o r u " co do takich spraw, jak aborcja i eu tanazja. W zmarginalizowaniu (ugłaskaniu?) „represyjnych", „ o b s k u r a n c kich", „judeo-chrześcijańskich" religii, przydać się mogą newage'owi „mistrzowie rozwoju d u c h o w e g o " - stojący „ p o n a d d o b r e m i z ł e m " prze wodnicy w p o s t m o d e r n i s t y c z n y c h P o d r ó ż a c h na W s c h ó d . L u d z i o m przyzwy- 302 FRONDA 25/26 czajonym do przeżyć religijnych albo w y g ł o d n i a ł y m sacrum p o t r z e b n e będzie coś w z a m i a n . Ale „ p r a g m a t y c y " pamiętają, iż p o s z u k i w a c z e m o c n y c h wra żeń mają s k ł o n n o ś ć do g r o m a d z e n i a się w jakieś sekty l u b i n n e „ideologicz n e " organizacje, k t ó r e funkcjonując p o z a kontrolą, m o g ą s p o w o d o w a ć wiele n i e p o t r z e b n y c h kłopotów. D l a t e g o n a s t ę p c y n a z i s t o w s k i c h ariozofów b ę d ą musieli pozostać uwiązani na smyczy. Gdyby m i a ł o stać się inaczej, przesta liby robić za „pożytecznych i d i o t ó w " . FILIP MEMCHES Nicholas Coodrick-Clarke „Okultystyczne ź r ó d ł a n a z i z m u " . D o m W y d a w n i c z y Bellona, Warszawa 2 0 0 1 ZIMA 200 1 303 Zdaniem Limonowa, naczelną zasadą po lityki państwa winno być to, co się nazy wa instynktem agresji: „Najlepszą obroną przed cudzą nienawiścią jest - męstwo. I czujność. Trzeba mieć czołgi i głowice jądrowe, żeby narodu bali się sąsiedzi." LIMO NOW bez winy i wstydu MICHAŁ CALLINA Chyba po raz pierwszy zdarzyło mi się czytać monografię pisarza, k t ó r e g o żadna książka nie została p r z e t ł u m a c z o n a na język polski. N i e znający rosyj skiego potencjalni czytelnicy mieli do dyspozycji tylko kilka, głównie zresztą publicystycznych, t e k s t ó w L i m o n o w a ( „ F r o n d a " nr 2-3/1994) oraz fragment obscenicznej raczej powieści Palacz (Kat) w „Literaturze na świecie" (nr 4/1992). Tymczasem L i m o n o w m a n a swym koncie kilkanaście t o m ó w prozy (powieści, opowiadań, esejów politycznych) i kilka z b i o r ó w poezji, t ł u m a c z o nych na wiele języków. Na przykład powieść Eto ja - Ediczka, k t ó r a przyniosła mu sławę, p r z e ł o ż o n o na 36 języków, ale nie na polski. Co p r a w d a od d o b r z e poinformowanej właścicielki s t r a g a n u z rosyjską l i t e r a t u r ą na s t o ł e c z n y m Sta dionie X-lecia d o w i e d z i a ł e m się, że w Rosji a p o g e u m p o p u l a r n o ś c i L i m o n o w ma już za sobą, m i m o to wydaje się, że t ł u m a c z e n i a L i m o n o w a na polski by łyby pożądane, bo jego twórczość to w a ż n e zjawisko k u l t u r a l n e i ideologicz- 304 FRONDA 25/26 ne w dzisiejszej Rosji. A o tej tematyce nie za wiele u nas w i a d o m o . Moskiew scy korespondenci polskich m e d i ó w z reguły koncentrują się na kremlowskich przepychankach personalnych, czasem m ó w i ą o wojnie w Czeczenii al bo o ofiarach m r o z u . Krajowe badania na t e m a t Rosji są często na b a r d z o wy sokim poziomie, czego d o w o d e m m o ż e być choćby d o r o b e k profesora Lucja na Suchanka. To w ogóle tytan rusycystyki, a u t o r m.in. prac o Sołżenicynie, Zinowiewie, Turgieniewie, Czaadajewie i literaturze staroruskiej. Tyle tylko, że jego prace, n a w e t o współczesnych pisarzach, nie mogąc przebić się do m e diów, znane są jedynie w ą s k i e m u gronu specjalistów. B o h a t e r e m ostatniej biografii prof. S u c h a n k a jest w ł a ś n i e L i m o n o w u r o d z o n y w 1943 roku E d u a r d Sawienko (nazwisko z m i e n i ł później) to syn oficera N K W D , wychowany na proletariackim, czy m o ż e lepiej powiedzieć l u m p e n p r o l e t a r i a c k i m , p r z e d m i e ś c i u Charkowa, a b s o l w e n t dziesięciolatki i absolutny self made man literacki. Po debiucie p i s a r s k i m w C h a r k o w i e prze niósł się do Moskwy i t a m związał się z j e d n ą z nieformalnych g r u p poetyc kich, tzw. Lianozowską Szkolą. S u c h a n e k zauważa, że j u ż we wczesnych wierszach i p o e m a t a c h , pisanych na p r z e ł o m i e lat 60-tych i 70-tych, m o ż n a dostrzec wątki, k t ó r e się b ę d ą później w twórczości L i m o n o w a przewijać. To przede wszystkim e r o t y z m traktowany, by tak rzec, m o ż l i w i e najszerzej. Są t a m akcenty eurazjatyckie, jak choćby o r d a Dżyngis C h a n a , u k a z a n a „jako si ła pozytywna, twórcza, budująca n o w e " - ocenia S u c h a n e k . Kolejny taki waż ny wątek to apologia siły, armii i żołnierza rosyjskiego. W 1974 roku Limonow, po o d m o w i e w s p ó ł p r a c y z KGB, w y e m i g r o w a ł do USA, gdzie w 1979 roku wydał, do p e w n e g o s t o p n i a autobiograficzną, p o wieść Eto ja - Ediczka. Na ogół d o b r z e przyjęli ją zagraniczni krytycy, dla któ rych była rosyjską egzemplifikacją t r e n d u , o k r e ś l a n e g o jako dirty realism, na t o m i a s t rosyjska emigracja oceniała ją z reguły źle lub b a r d z o źle. To zresztą nic dziwnego. Choćby z tej powieści widać, że L i m o n o w nie cenił ani sowiec kich dysydentów, ani większości e m i g r a n t ó w . Ci o s t a t n i odpłacali mu - trze ba podkreślić - a b s o l u t n i e b e z p o d s t a w n y m i p o m ó w i e n i a m i o w s p ó ł p r a c ę z KGB. S u c h a n e k słusznie cytuje pogląd krytyka, zestawiający L i m o n o w a z M a r k i e m Hłaską i Jerzym Kosińskim: „Odrzuciwszy m o d e l zachodni, pisarze polscy nie rzucili się do zbierania o d p a d k ó w starego, lecz zamknęli się we w ł a s n y m świecie... N a t o m i a s t Limo n o w a i jego b o h a t e r a Z a c h ó d wystraszył do t e g o stopnia, że zapragnęli kryZIMA-2001 305 jówki, m o c n e g o i z n a n e g o porządku. I Ediczka, w b r e w swym d u m n y m s ł o w o m , wrócił d o p o s z u k i w a ń p o rządku t a m , gdzie on zawsze był - w artykułach w s t ę p n y c h gazety Izwiestia, a jego twórca, zaliczający się do awangardy... d o k o n a ł wielkiego odkrycia: świat jest takim, j a k i m opisuje go literatura socrealistycz n a . " To w a ż n a o c e n a i dotyczy także innych emigracyj nych prac pisarza, p r z e d e w s z y s t k i m tzw. trylogii ro syjskiej, a zwłaszcza jej pierwszej części pt. U nas była Wielikaja Epocha (Mieliśmy Wielką Epokę), wydanej w Paryżu w 1982 roku. To także powieść do p e w n e g o s t o p n i a autobiograficz na; p o r t r e t postaci - syna p r z e r z u c a n e g o z miejsca na miejsce oficera N K W D , i czasu - lat 1947-50 z ekskursami w przeszłość i przyszłość. Charakterystyczne, że Wielka Epoka L i m o n o w pisze w ł a ś n i e tak, wielki mi literami, a w powieści nie w s p o m i n a o dość t y p o w y m zjawisku doby sta linizmu, jakim był p o w s z e c h n y terror. Nastrój książki, ideowy p a t o s i prze konanie autora, że dla zwykłych ludzi „Wielka E p o k a " nie była o k r e s e m cier pień i tragedii sprawiły, że dla wielu pisarzy wydających w tamizdacie i samizdacie L i m o n o w stał się p o g r o b o w c e m socrealizmu. Sam a u t o r t ł u m a c z y to we wstępie do powieści nieco inaczej; „Zarzucają 'Wielkiej E p o c e ' wielką ilość krwi i trupów. Cóż, j e d n e epoki przypominają tragedie, i n n e o p e r e t k i . " Wy d a n a rok później w Paryżu d r u g a część rosyjskiej trylogii Podrostok Sawienko (Wyrostek Sawienko) toczy się w roku 1958. Tam j u ż nie ma apologii rzeczy wistości sowieckiej, bo - jak sądzi L i m o n o w - czasy C h r u s z c z o w a nie sprzy jały p o s t a w o m heroicznym. N o w y przywódca - inaczej niż Stalin - nie p o t r a fił p a n o w a ć nad i m p e r i u m , a ideologia przegrywała z rzeczywistością. N a w i a s e m mówiąc to b a r d z o ciekawe jak d w u d z i e s t o l e t n i pobyt w A m e ryce i Francji wpłynął na rosyjskiego pisarza; indywidualista dojrzał politycz nie i zaczął łaskawszym o k i e m patrzeć na stalinizm. Bez znajomości tej ewo lucji nie jest, m o i m z d a n i e m , możliwe z r o z u m i e n i e publicystyki L i m o n o w a i jego działań politycznych w Rosji Jelcyna i P u t i n a . Będące konsekwencją tych p r z e m y ś l e ń zdecydowanie n e g a t y w n e oceny Gorbaczowowskiej pierestrojki i r z ą d ó w Jelcyna L i m o n o w zawarł w, obejmu jącej okres od sierpnia 1991 do listopada 1992 roku, pracy Ubijstwo czasowogo (Zabójstwo strażnika), wydanej w Moskwie w 1993 roku. Postać t y t u ł o 306 FRONDA 25/26 wa to m a r s z a ł e k ZSRR Siergiej Achromiejew, który p o pełnił s a m o b ó j s t w o po n i e u d a n y m p u c z u z sierpnia 1991 roku. L i m o n o w z b u d o w a ł swój esej na tej p o dwójnie symbolicznej metaforze. Jak pisze: „Pierwszy ciąg symboliczności: m a r s z a ł e k Achromiejew to p o d l e zabity Strażnik naszej Ojczyzny. Symbolizuje on A r m i ę - naszego obrońcę... Drugi ciąg symboliczności: w ob razie Strażnika widzę także Rosję, p o w o ł a n ą do tego, by być Strażnikiem p r z e s t r z e n i eurazjatyckich." W tym ujęciu naczelną zasadą polityki p a ń s t w a w i n n o być, tak na wszelki wypadek, to, co się nazywa i n s t y n k t e m agresji: „Najlepszą o b r o n ą przed c u d z ą nienawiścią jest - m ę s t w o . I czujność. Trzeba mieć czołgi i głowice jądrowe, żeby n a r o d u bali się sąsiedzi." Przyszłą Rosję L i m o n o w widzi jako silne, scentralizowane p a ń s t w o w gra nicach cywilizacji rosyjskiej. A skoro, w e d ł u g pisarza, „ k t o u w a ż a rosyjski ję zyk i rosyjską kulturę za swoje, a historię rosyjskiego p a ń s t w a za swoją histo rię, ten jest Rosjaninem", oznacza to, że nacjonalizm L i m o n o w a nie jest eks kluzywny etnicznie ani rasowo. W sferze polityki zagranicznej pisarz p o s t u luje odejście od e u r o p o c e n t r y z m u i „zwrot ku Azji". Wydaje mi się, że te wła śnie wątki „Zabójstwa strażnika" (bo oczywiście nie afirmacja Lorenzowskiego instynktu agresji) zbliżają L i m o n o w a do autorów, którzy piszą o kulturze czy cywilizacji prawosławnej jako rdzeniu n a r o d u rosyjskiego. A trzeba pa miętać, że takie sądy głosi nie tylko Aleksander Sołżenicyn, ale i p r z e w o d n i czący Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej Giennadij Ziuganow. Tę interesującą rzecz próbuje na przykładzie U k r a i n y i działających t a m Cerkwi p r a w o s ł a w n y c h wyjaśnić prof. W ł o d z i m i e r z Pawluczuk, a u t o r znako mitej pracy „Ukraina. Polityka i m i s t y k a " ( „ N o m o s " , Kraków 1998). Z b a d a ń socjologicznych z przeprowadzonych w 1994 roku wynika, że 11 proc. prawo sławnych orientacji moskiewskiej i 8 proc. kijowskiej to niewierzący (sic!), zaś o d p o w i e d n i o 38 proc. i 36 proc. deklaruje się jako „ n i e z d e c y d o w a n i " . Takie zwroty, jak „ p r a w o s ł a w n y a t e i s t a " czy „ p r a w o s ł a w n y niereligijny" to oczywiście pojęciowe absurdy. Pawluczuk wyjaśnia to następująco: „Pra wosławie nie jest tylko religią, ale także t y p e m k u l t u r y i j ą d r e m określonej, odrębnej cywilizacji. Bytowoje chrystijanstwo - tak niektórzy myśliciele rosyj scy określają prawosławie. Chrześcijaństwo, k t ó r e g o i s t o t a nie jest w d o g m a 7.IMA2001 307 cie wiary, ale w bycie: w zwyczajach, w życiowych preferencjach i w a r t o ściach, w s p o s o b a c h o d c z u w a n i a sensu, w c h a r a k t e r z e wspólnoty, w krajo brazie, w s t o s u n k u do przyrody, do świata, do poezji, w sposobie bycia... Ma my tu do czynienia po p r o s t u z i n n y m t y p e m relacji m i ę d z y religią i kultu rą... Większość dziejów ludzkości z n a m i o n u j e j e d n o ś ć religii i kultury... Au t o n o m i a religii w o b e c e t n o s u i polityki jest w y n a l a z k i e m cywilizacji Z a c h o du i poza nią nigdzie nie występuje." Dodaje on, że m i a r o d a j n e b a d a n i a so cjologiczne w Rosji p r z y n o s z ą p o d o b n e rezultaty. Pawluczuk s ł u s z n i e sądzi, że rosyjskie p r a w o s ł a w i e było p o d w a l i n ą idei eurazjatyckiej, zaś w praktyce politycznej te d w a byty bywają wręcz łączone. Tego w ł a ś n i e zabrakło mi w monografii Suchanka; wyjaśnienia, jak ate ista L i m o n o w (pisarz za takiego się deklaruje w jednej ze swoich powieści) m o ż e być j e d n o c z e ś n i e prawosławny... w sensie cywilizacyjnym. Jako „pra wosławny a t e i s t a " p r z e d s t a w i a się n p . białoruski p r e z y d e n t Aleksander Łukaszenka. W Polsce ludzie się z t e g o śmieją, ale w jego kraju jest to i s t o t n a deklaracja polityczna, z której wynikają w a ż n e konsekwencje, n p . ścisła współpraca z Rosją. Wracając j e d n a k do Limonowa; jego kolejna w a r t a uwagi praca publicy styczna, w y d a n a w Moskwie w 1994 roku n o s i ł a tytuł Limonow protiw Zyrinowskogo i t r a k t o w a ł a o współpracy oraz rozejściu się o b u działaczy. Sucha n e k ma rację, że owa książka to z n a k o m i t y m a t e r i a ł dla badacza historii Ro sji wczesnych lat 90-tych. L i m o n o w pokazuje od p o d s z e w k i jak to wygląda ło; r ó ż n e cele polityczne i w ich efekcie k ł ó t n i e , animozje czysto p e r s o n a l n e i n i e d o w ł a d organizacyjny. Najgorsi chyba byli „bojarzy" - d a w n i działacze KPZR, którzy nie zdołali „załapać się" do ekipy Jelcyna. Ci n i e mieli pojęcia jak zorganizować wiec, a jak już go zwołali, to n p . z a p o m n i e l i o t u b i e z gło śnikiem dla mówców... L e k t u r a Limonowa protiw Żyrinowskogo jest jeszcze o tyle ciekawa, że w o d z ó w opozycji antyjelcynowskiej z w c z e s n y c h lat 90tych cechuje p e w n e p o d o b i e ń s t w o do działaczy polskiej prawicy. (Tu kłania się tekst Witolda Paska „Dlaczego polska prawica jest do d...?" z „ F r o n d y " nr 2-3/1994, który zresztą n a b i e r a coraz to n o w y c h znaczeń.) L i m o n o w utrzymuje, ż e Żyrinowski został o d r z u c o n y przez w o d z ó w opozycji a n t y s y s t e m o w e j . T r a k t o w a n o go raczej n i e c h ę t n i e ; gdy j u ż został za p r o s z o n y na wspólny wiec czy d e m o n s t r a c j ę , to n i e m ó g ł p r z e m a w i a ć , a je śli już d o p u s z c z o n o go do głosu, to w trakcie jego m o w y i n n i w o d z o w i e 308 FRONDA 25/26 uśmiechali się złośliwie. G ł ó w n y m t e g o p o w o d e m były cechy o s o b o w o ś c i o we Żyrinowskiego, ale chyba także i t o , że ukrywał swoje żydowskie p o c h o dzenie. W efekcie znalazł sobie na tyle m o ż n y c h s p o n s o r ó w (malcziki-bankircziki), że jego L i b e r a l n o - D e m o k r a t y c z n a Partia Rosji z d o ł a ł a wejść do D u m y i stała się e l e m e n t e m s y s t e m u władzy. Oczywiście działaczy LDPR n i e ma w ż a d n y m c e n t r u m decyzyjnym, ale t w i e r d z e n i e , że w Rosji D u m a jest od d u m a n i a nie c a ł k i e m o d p o w i a d a prawdzie, b o przecież zawsze m o ż n a t a m t o i o w o załatwić. N a w i a s e m mówiąc, p o d o b n y s p o s ó b w n i k n i ę c i a do s y s t e m u władzy obrał k o m u n i s t a Ziuganow, tylko nieco p ó ź n i e j . Inni w o d z o w i e o p o zycji p o z a s y s t e m o w e j popadają w niebyt polityczny. Rząd starał się jak m ó g ł , by im to ułatwić, p r z e d e w s z y s t k i m za p o m o c ą r o z m a i t y c h tricków, jak dele galizacje partii i u n i e w a ż n i a n i e ich list wyborczych. W k o ń c u przecież i s a m lider Partii Nacjonal-Bolszewickiej L i m o n o w w k w i e t n i u 2 0 0 1 roku trafił (bez sądu) do lefortowskiego więzienia i został o s k a r ż o n y o t e r r o r y z m . S u c h a n e k kończy swą, porywającą chwilami, książkę w y p o w i e d z i ą Niko łaja D o ł g o p o ł o w a , a u t o r a j e d n e g o z w y w i a d ó w z L i m o n o w e m : „ E d u a r d , nie p o t r z e b n i e zająłeś się polityką. N a p r a w d ę n i e p o t r z e b n i e . . . Ty j e s t e ś Ediczką. Trzeba było p o z o s t a w a ć p i s a r z e m . " N i e w i e m , czy to b y ł o m o ż l i w e . Ale chy b a j e d n a k nie, t o nie t e n t e m p e r a m e n t . . . MICHAŁ CALLINA • Lucjan S u c h a n e k . „Parias i Heros. Twórczość E d u a r d a L i m o n o w a " . W y d a w n i c t w o Uniwersytetu Jagiellońskiego, ZIMA2001 Kraków 2 0 0 1 . 309 Przewodnik Provatakisa zachęca, by prze stać być turystą, a zacząć być pątnikiem, by przemieszczaniu się w przestrzeni towarzy szyła również podróż duchowa, byśmy na no wo odkryli to, że nie jesteśmy na nieboskłonie stałymi gwiazdami, lecz tylko przelotnymi meteorami. METEORY NA METEORACH ALEKSANDER BOCIANOWSKI M a r t w i się Z y g m u n t Kubiak, że bedekery dziś n i e te s a m e co niegdyś. Ża li się w „Brewiarzu Europejczyka", że p r z e d laty kilkudziesięciu p r z e w o d n i ki dla p o d r ó ż n i k ó w nie dość, że były pojemniejsze, to jeszcze zawierały m n ó s t w o ciekawych wieści z różnych dziedzin: a to r o z p r a w y o h i s t o r i i oraz sztuce, a to zarys gramatyki miejscowego języka, a to rady dotyczące p ó r ro ku, to z n ó w praktyczne informacje, czego s p o d z i e w a ć się od żebraków, cze go od sklepikarzy, a czego od opowiadaczy b a ś n i . W z o r e m owych p r z e w o d ników była seria wydawnicza z a ł o ż o n a w XIX wieku w Lipsku p r z e z Karla Baedekera, biorąca od jego i m i e n i a p o c z ą t e k i późniejszą z a s ł u ż o n ą sławę. Dzisiejsze p s e u d o - b e d e k e r y skrojone są na m i a r ę współczesnych tury stów, o których H e r b e r t w „Barbarzyńcy w o g r o d z i e " pisał, iż „filmują każdy kawałek m u r u , który wskazuje objaśniacz, i p o s ł u s z n i e wpadają w ekstazę d o tykając kamieni sprzed kilku wieków. N i e mają z u p e ł n i e czasu na oglądanie, tak bardzo pochłonięci są fabrykowaniem kopii. W ł o c h y zobaczą wtedy, gdy b ę d ą u siebie, kolorowe, r u c h o m e obrazy, k t ó r e nie b ę d ą w niczym odpowia dały rzeczywistości. N i k t j u ż nie ma o c h o t y s t u d i o w a ć rzeczy b e z p o ś r e d n i o . Mechaniczne oko n i e z m o r d o w a n i e płodzi cienkie jak b ł o n a w z r u s z e n i a . " 310 FRONDA 25/26 Widziałem takich turystów niedawno w Ermitażu. Grupa Japończyków podchodziła od obrazu do obrazu, nie spoglądając jednak zupełnie na płótna, lecz nad pod pisy pod nimi. Potem odszukiwali w swoich przewodni kach nazwy owych obrazów i zakreślali je kółkiem na znak, że zostały „zaliczone". A jednak natknąłem się niedawno na przewodnik, które wzbudził wielkie moje zdumienie, tak bardzo róż nił się od kolorowej sieczki zalegającej biura podróży czy działy turystyczne księgarń. Theocharis M. Provatakis, zachęcając podróżników do odwiedzenia greckich klasztorów zwanych Meteorami, koncentruje się głównie na życiu duchowym mnichów. Rozważa różne stany monastycznej kontemplacji, pi sze o pokucie i oczyszczeniu serca. Oto fragment poświęcony modlitwie: „Mnich prawosławny skupia swoją uwagę stale na Bogu, w którym widzi bez graniczną miłość i ofiarę poświęcenia na krzyżu dla zbawienia rodzaju ludzkiego. Właśnie z tego powodu modlitwy jego rozpoczynają się od próśb. Modlitwa prze błagalna, pełna troski i lęku, jest przygotowaniem do właściwej 'duchowej modli twy'. Można to określić jako stopniowe postępowanie ku Bogu, poszukiwanie Go. Stopniowo, w miarę jak dusza osiąga skupienie, prośby zanikają, a Stwórca wyda je się odpowiadać, ukazując swą dobroć i opatrzność we wszystkim co otacza lu dzi. Mnich całkowicie ufa woli Bożej, może więc zrezygnować z próśb. Ten stan jest nazywany 'czystą modlitwą'. Wspinając się po kolejnych stopniach wtajemni czenia mnich w zgodzie z wolą Bożą próbuje osiągnąć ten stan. Właśnie wtedy porzuca sferę natury, rezygnując z wszelkiej aktywności, jedynie duch działa, mi mo że modlitwy ustają. Jest to doskonały spokój, całkowite ukojenie. Mnisi osią gają stan duchowego uniesienia, stan ekstazy, która objawia się utratą poczucia rzeczywistości, tak iż nie wiedzą, czy znajdują się jeszcze w świecie doczesnym, czy w tym, który nadejdzie. Nie należą już wtedy do siebie, ale wyłącznie do Bo ga i nie kierują się własną wolą, lecz kieruje nimi Duch Święty. Aby to osiągnąć, modlitwa musi być nieprzerwana, nieustająca jak oddech lub bicie serca." Jakże tonacja tego opisu odbiega od tego, co znaleźć możemy w polskich przewodnikach turystycznych. Oto np. Jan Alfred Szczepański w swym bedekerze tak kreśli portret mnichów z Meteorów: „obsługują turystów i oprowadza ją ich po stylowych zabytkach. Nie gardzą nawet napiwkami. Są obrotni, spryt ni, a zarazem ambitni i wrażliwi: nie dla siebie biorą mamonę, dla klasztorów." ZIMA-2001 311 Będąc na Meteorach p r z e k o n a ł e m się, że rację ma raczej Provatakis niż Szczepański. M n i c h ó w prawie w ogóle nie było widać, niemal nie wychodzili ze swoich cel, od czasu do czasu któryś z nich przemykał między zwiedzający mi, szybko znikając za klauzurą. Za to dzikie h o r d y cywilizowanych t u r y s t ó w dotykały wszystkiego, czego nie w o l n o dotykać, fotografowały wszystko, cze go zabroniono fotografować, wciskały się wszędzie, gdzie był zakaz w s t ę p u : forsowały carskie w r o t a i s z t u r m o w a ł y klauzurę. Jedyne, co wiedzieli o Mete orach, to fakt, że kręcono tu filmy z J a m e s e m B o n d e m i Indianą J o n e s e m . Gdy by Kawafis żył dzisiaj, powinien napisać „Czekając na t u r y s t ó w " . Wracając do przewodnika Provatakisa: wyjątkowość jego polega nie na ilości zapisanego papieru - tego nie jest wiele - ale na zwięzłości opisu i zagęszczeniu treści. Autor nawiązuje w tym do kronik greckich, lapidarnych acz bogatych w sensy, które pasjami lubił czytywać Kawafis, i które wywarły tak przemożny wpływ na jego styl. Gdyby zresztą przewodnik Provatakisa poddać niewielkim retuszom, zastosować wesyfikację poetycką i m o ż e gdzieniegdzie dorzucić bra kujące słowo, otrzymalibyśmy frazę niemal kawafisjańską. Weźmy pierwszy z brzegu przykład - oto wiersz wydestylowany z opisu klasztoru św. Stefana: Bratanek znamienitego Joannisa dobroczyńcy naszego, Vladislavosa, który oprócz posiadłości w Rumunii zostawił nam drzazgę z Krzyża Pańskiego, Vornikos Dragoumaris przybył tu z orszakiem i na poduszce z czerwonego aksamitu podarował głowę oprawioną w złoty relikwiarz świętego Charalambosa Do tej chwili jakże dla nas podniosłej wrócił w innej chwili również podniosłej cztery wieki później biskup Stagi, zwanej po turecku Kalambaka, czcigodny Paisos, gdy erygował na naszej górze katolikon świętego Charalambosa, w którego przedsionku na inskrypcji umieścił modlitwę, by jego dusza nie została zapomniana w Dniu Sądu Ostatecznego. 312 FRONDA 25/26 Meteory są jakby a r c h i t e k t o n i c z n y m p o t w i e r d z e n i e m teologicznej praw dy, że łaska buduje na n a t u r z e . K a m i e n n e klasztory z b u d o w a n e na szczytach skał, pnących się p i o n o w o niczym maczugi Herkulesa, wyglądają n i e m a l jak ich p r z e d ł u ż e n i e , h a r m o n i j n i e k o m p o n u j ą c się ze skalnym o t o c z e n i e m . Bu downiczowie bizantyjscy czerpali niewątpliwie ze w z o r ó w starożytnych Gre ków, dla których a r c h i t e k t u r a była p r z e d ł u ż e n i e m natury, jak choćby w przy padku owych k o l u m n a d świątyń, przypominających r ó w n e szeregi d r z e w e k w gajach oliwnych, p o ś r o d k u których te świątynie się wznosiły. W samych klasztorach największe wrażenie robią freski Teofana Kreteńczyka (1500-1559), uważanego za najwybitniejszego przedstawiciela kreteńskiej szkoły malarskiej, z której wywodził się również artysta, jaki miał prze kroczyć kanony owej szkoły, D o m i n i k o s T h e o t o k o p u l o s , znany światu p o d p r z y d o m k i e m El Greco. Oglądając freski Teofana, m i m o woli na u s t a ciśnie się wiersz: toczą się owoce aureol z pestkami głów uśmiechniętych pełne ich kosze u stóp szafotu to jest męczeństwo świętych Przewodnik Provatakisa zachęca, by przestać być turystą, a zacząć być pątnikiem, by przemieszczaniu się w przestrze ni towarzyszyła również p o d r ó ż d u c h o w a , byśmy na n o w o odkryli to, że nie jesteśmy na nie b o s k ł o n i e stałymi gwiazdami, tylko lecz przelotnymi meteorami. A L E K S A N D E R BOCIANOWSKI Theocharis M. Prcwatakis „Meteory", Wydaw nictwo Michalis Toumbis, Ateny, bez daty. ZIMA 2001 313 Manifestowany w wielu wydawnictwach sprzeciw pol skich narodowców wobec zbrodni miał wymiar moralny - potępiano niemieckie ludobójstwo, postawę litew skich i ukraińskich oddziałów ochotniczych wchodzą cych w skład załóg obozów zagłady, a także ludzi wyko rzystujących tragedię ukrywających się Żydów do szantażu i ciągnięcia z tego procederu zysków - tzw. 1 „szmalcowników". Konspiracyjna prasa narodowa a sprawa żydowska WOJCIECH MUSZYŃSKI Wśród h i s t o r y k ó w b a r d z o r o z p o w s z e c h n i o n a jest o p i n i a o „antyżydowskiej kampanii propagandowej" w prasie N a r o d o w y c h Sił Zbrojnych. D o w o d e m p o twierdzającym t w i e r d z e n i a t e g o rodzaju m i a ł a być publicystyka p o d z i e m n e go p i s m a „Szaniec". Dr Paweł Szapiro z Ż y d o w s k i e g o I n s t y t u t u Historyczne g o przedstawił n a w e t w ł a s n e obliczenia mające u d o w o d n i ć , ż e n a ł a m a c h tego p i s m a p r o w a d z o n o k a m p a n i ę nienawiści w o b e c mniejszości żydow skiej. W treści 129 p r z e a n a l i z o w a n y c h n u m e r ó w „Szańca" o d n a l a z ł on p o nad 150 artykułów, n o t a t e k i informacji, k t ó r y c h treść klasyfikował j a k o a n tysemickie. 2 W e d ł u g p r z e p r o w a d z o n e j kwerendy, w 140 n u m e r a c h „Szańca" 3 znajduje się 76 t e k s t ó w i w z m i a n e k dotyczących Żydów. Większość m a t e r i a łów o w y m o w i e negatywnej dotyczyła związków Ż y d ó w z r u c h e m k o m u n i stycznym lub ich w s p ó ł p r a c y z sowieckim a p a r a t e m okupacyjnym na Kre sach Wschodnich. Blisko połowa tekstów dotyczyła tragedii ludności żydowskiej m o r d o w a n e j przez N i e m c ó w . 314 FRONDA 25/26 Działalność N a r o d o w y c h Sił Zbrojnych jest j e d n y m z najbardziej z m i t o logizowanych fragmentów najnowszej historii Polski. M i m o u p a d k u k o m u n i z m u , oskarżenie o a n t y s e m i t y z m s t a w i a n e N a r o d o w y m Siłom Z b r o j n y m jest w dalszym ciągu powielane przez h i s t o r y k ó w i publicystów o p o s t k o m u nistycznej i liberalnej proweniencji. U t r z y m u j ą oni, że N S Z p r o w a d z ą c anty semicką p r o p a g a n d ę w p o d z i e m n e j prasie są w s p ó ł o d p o w i e d z i a l n e za zagła dę polskich Żydów. Wśród wielu publikacji tego rodzaju m o ż n a jako przykład wymienić artykuł prof. Jerzego Tomaszewskiego, który określił sta nowisko N S Z w o b e c Żydów jako „pełne nienawiści i pogardy, którą można zna leźć w wydawnictwach źródłowych, zwłaszcza prezentujących publicystykę tzw. obozu narodowego." Stwierdził on też, że jakkolwiek w d o k u m e n t a c h N S Z d y s t a n s o w a n o się od niemieckich z b r o d n i , „dostrzec można cichą satysfakcję z wymordo wania narodu żydowskiego".4 Jeszcze dalej p o s u n ą ł się publicysta Dawid War szawski, który na łamach „Gazety Wyborczej" nazwał NSZ „zbrojnym 5 i morderczym ramieniem polskiego faszyzmu" . Stawianie tego rodzaju znaku rów ności między z b r o d n i a m i n i e m i e c k i m i i r z e k o m o a n t y s e m i c k i m s t a n o w i skiem N S Z jest manipulacją i m o r a l n y m n a d u ż y c i e m . Tak o t o m e r y t o r y c z n ą dyskusję historyczną z d o m i n o w a ł y emocje. Czas podejść do t e m a t u dziejów N S Z racjonalnie, a p o m ó w i e n i a zastąpić a r g u m e n t a m i . Zmiana postawy N a r o d o w e Siły Zbrojne, li czące o k o ł o 80 tys. żołnierzy, były j e d n ą z kilku organizacji p o d z i e m n y c h polskiego obo zu narodowego prowadzą cych działalność w okresie okupacji niemieckiej. NSZ powstały we w r z e ś n i u 1942 roku z połączenia kilkudziesięciu s t r u k t u r pod ziemnych. Największymi z nich były Związek Jaszczurczy (ZJ) i część N a r o dowej Organizacji Wojskowej (NOW-Armia N a r o d o w a ) sprzeciwiająca się scaleniu z A r m i ą Krajową. Organizacje te p o z o s t a w a ł y w politycznej dyspo zycji O b o z u N a r o d o w o - R a d y k a l n e g o (podczas wojny występującego p o d na zwą G r u p a „Szańca") i S t r o n n i c t w a N a r o d o w e g o (tzw. SN-"Wielka P o l s k a " ) . ZIMA'2001 315 W s p ó ł p r a c a polityczna Grupy „Szańca" i SN z a o w o c o w a ł a u t w o r z e n i e m w 1943 roku Tymczasowej N a r o d o w e j Rady Politycznej - j e d n o l i t e g o kierow nictwa politycznego zaplecza N S Z . Przedwojenna działalność SN i O N R , w szczególności a k t y w n e popiera nie bojkotu e k o n o m i c z n e g o żydowskich sklepów, stały się dla n i e k t ó r y c h hi storyków p o d s t a w ą do t w i e r d z e ń o antysemickiej ideologii N S Z . W rzeczy wistości p o w y b u c h u wojny m o ż n a zauważyć z m i a n ę antyżydowskiego dotychczas s t a n o w i s k a narodowców. 6 U w i d o c z n i ł o się to m.in. w y r a ź n y m o g r a n i c z e n i e m n i e c h ę t n y c h Ż y d o m publikacji p r o p a g a n d o w y c h . J e d n ą z przyczyn tego p r z e ł o m u były niemieckie p r z e ś l a d o w a n i a , k t ó r e d o t k n ę ł y ludność żydowską i d o p r o w a d z i ł y do n i e m a l całkowitej jej zagłady. Sami na rodowcy wspominając w ó w c z a s swą p r z e d w o j e n n ą działalność, odrzucali su gestie o jej r a s i s t o w s k i m p o d ł o ż u ideologicznym. „W Polsce było zagadnienie żydowskie, ale nie było antysemityzmu w tej formie o jakiej się [obecnie] bezustannie mówi. W Polsce sprawa żydowska była zagadnie niem cyfry, a nie zagadnieniem nienawiści. W chwili obecnej, w chwili dla narodu ży dowskiego jednej z najtrudniejszych, uwidacznia się pewna prawda, która burzy ten wielki mit o polskim antysemityzmie, budowany przez dziesiątki lat i z taką straszli wą dla Polski krzywdą. (...) We wszystkich krajach Europy znalazł sobie Hitler wspól ników, w jednej tylko Polsce, pomimo skrzętnych zabiegów, nie znalazł ich. Najbar dziej radykalne ugrupowanie, odłamy protestują słowami swoich ani jedno najmniejsze stowarzyszenie, pism tajnych. Ani jedno w najmniejszej mierze nie poszło na akcje antyżydowską. "7 Podstawą oskarżeń N S Z o archiwalne m a t e r i a ł y p r a s o w e . antysemityzm są Wykorzystujący je selektywnie dobrane historycy z a p o m i n a j ą jednak, że pisma, na k t ó r e się p o w o ł u j ą („Szaniec", „Wielka Polska" czy „Praca i Walka") nie były o r g a n a m i N S Z , lecz była to p r a s a organizacji politycznych zaplecza politycznego N S Z . To, że ukazywały się w niej s p o radycznie teksty nieprzychylne Ż y d o m , n i e m o ż e być d o w o d e m świadczą cym przeciwko NSZ, p o n i e w a ż n i e miały o n e n a t o ż a d n e g o w p ł y w u . A b s u r d o s k a r ż a n i a N S Z n a p o d s t a w i e publikacji „ S z a ń c a " m o ż n a p o r ó w nać do krytykowania Armii Krajowej w oparciu o publikacje S t r o n n i c t w a Pracy czy PPS, k t ó r e r ó w n i e ż w s p ó ł t w o r z y ł y w czasie wojny podzie mie polityczne związane z AK, lecz AK n i e m i a ł a ż a d n e g o w p ł y w u na ich wydawnictwa. 316 FRONDA 25/26 Informacje o Zagładzie Nadużyciem nie, że jest prasa twierdze narodowa w okresie okupacji r e p r e z e n towała wyłącznie postawę antysemicką. Prasa ta p o t ę piała niemieckie stwo, dystansowała ludobój się od szerzonej przez o k u p a n t a p r o p a g a n d y antysemickiej. N a r o d o w c y odcięli się od jakiejkolwiek współpracy z o k u p a n t e m w jego antysemickiej polityce. Su gestie tego typu o d r z u c o n o , z a n i m jeszcze okazało się, że celem N i e m c ó w jest fizyczna eksterminacja ludności żydowskiej. Świadczy o tym zamieszczony w „Szańcu" z m a r c a 1941 roku „Komunikat w sprawie zaciągu do 'Straży Obo zowej' baraków żydowskich", w k t ó r y m s t w i e r d z a n o z naciskiem, ze wszelka p o m o c udzielana o k u p a n t o w i w t w o r z e n i u tej formacji będzie u w a ż a n a za zdradę narodową 8 . Był to gest wyraźnie pro-żydowski, tym bardziej godny podkreślenia, że pochodził od u g r u p o w a n i a będącego konspiracyjną konty nuacją O N R . Najwięcej informacji o tragicznym losie ludności żydowskiej znaleźć m o ż n a w prasie p o d z i e m i a n a r o d o w e g o z 1942 roku, tj. w a p o g e u m niemiec kiej akcji zagłady. W „ S z a ń c u " z 12 m a r c a 1942 r w ś r ó d informacji z kraju o p i s a n o wypadek rozstrzelania 32 Polaków i ok. 3 0 0 Ż y d ó w w o d w e t za wy konanie przez p o d z i e m i e wyroku na n i e m i e c k i m ż a n d a r m i e w O s t r o w c u pod Lubartowem. 9 W n a s t ę p n y c h miesiącach „Szaniec" przyniósł więcej szczegó łów o tragicznej sytuacji Żydów: „Ekscesy antyżydowskie w G.G. [Generalnej G u b e r n i ] przybierają stopniowo równie drastyczne formy, jak na sąsiednich ziemiach wschodnich. W Mielcu dokonano formalnej rzezi Żydów. Wysiedlono wszystkich Żydów z Zielonki, Radzymina (...). Pę dzono ich gromadą do ghetta w Warszawie, tych którzy oddalili się od grupy zabijano na miejscu, przy czem trupy leżały na szosie przez kilka dni." 10 W maju 1942 roku o p u b l i k o w a n o m a t e r i a ł zawierający opis pierwszej li kwidacji d u ż e g o getta na ziemiach polskich mieszczącego się w Lublinie. „Na początku kwietnia Niemcy przeprowadzili całkowitą likwidację ghetta. W Lu blinie znajdowało się ostatnio ok. 45000 Żydów. Na miejscu przy pomocy ochotniZIMA2001 317 czych oddziałów bolszewickich (byłych jeńców) zamordo wano około 1000, w tern kobiety i dzieci. 5000 zostało umieszczonych na przedmieściu Majdan Tatarski (...). Resztę wywieziono w nieznanych kierunkach głównie na Kresy Wschodnie.(...) ok. 3 tys. zabrano do Trawnik i umieszczono w hali nieczynnej cukrowni. Stamtąd kilka dni potem wywieziono pociągami ok. 2000 trupów, podob no otrutych Żydów przy próbie nowych gazów bojowych."" Miesiąc później „Szaniec" pisał: „Mordowanie Żydów rozszerza się stale. Po za obozem w Bełżcu, z którego nikt nie wraca, jest już drugi podobny obóz koło Przemyślan. We Lwowie, miejscem gdzie przeprowadzano masowe egzekucje Żydów, były Krzywczyce, poza rogatką łyczakowską." 12 Bierność m a s żydowskich w o b e c zagłady s p o w o d o w a ł a , ż e w y b u c h p o w s t a n i a w getcie w a r s z a w s k i m i o p ó r r e s z t e k Ż y d ó w ocalałych w innych mia stach, były o d n o t o w y w a n e przez część prasy n a r o d o w e j z p e w n y m zdziwie n i e m , a n a w e t z n i e d o w i e r z a n i e m , czy r z e c z y w i ś c i e to Ż y d z i byli inspiratorami obrony. „Od dwóch tygodni w Warszawie powstał nowy front - getto żydowskie broni się! Wywożeni w kilkutysięcznych partiach i traceni masowo żydzi nareszcie doszli do prze konania, że lepiej zginąć w walce z bronią w ręku, niż czekać swojej kolejki, jak barany w rzeźni. Przecież od dwu lat jesteśmy świadkami tego niesłychanego widowiska. Wie dząc dobrze co czeka ich współrodaków, gminy żydowskie na polecenie niemieckie ukła dały spisy ludności żydowskiej do transportu na... łono Abrahama (...) Milicja żydow ska z wielką gorliwością pilnowała, by wszyscy nieszczęśnicy stawili się i by nikt nie uciekł. Ta sama milicja, po spełnieniu swych zadań, szła potulnie na miejsce stracenia, by tam podzielić los swoich ziomków." W tych tragicznych chwilach społeczeństwo żydow skie ujawniło jakąś niesłychaną tępotę, rezygnację i zupełny brak poczucia solidarności narodowej. Każdy żyd wypychał drugiego na śmierć, licząc na to, że coś się zdarzy. Tym czasem niech inni idą na rzeź."" W prasie n a r o d o w e j pojawiały się spekulacje i podej rzenia, że zryw t e n wzniecili k o m u n i s t y c z n i dywersanci lub ukrywający się w getcie dezerterzy nie mieccy. Dotychczasowe zachowanie się ludności żydowskiej n i e d a w a ł o b o w i e m p o d s t a w do wiary, że zdobędzie się o n a na tak h e r o i c z n ą p o s t a w ę . Prasa 318 FRONDA 25/26 narodowa wyrażała jednak podziw dla powstańców, którzy skutecznym oporem skompromitowali „nie zwyciężony", zdawało się, niemiecki Wehrmacht, i żal, że Żydzi tak późno stanęli w obronie swego ży cia i honoru. 15 W czasie gdy trwało jeszcze powstanie w Getcie Warszawskim, w „Szańcu" ukazał się arty kuł zatytułowany „Likwidacja Ghetta w Warszawie". Opisywał on sytuację broniących getta Żydów i bestialskie metody, stosowa ne przez Niemców przy pacyfikowaniu ludności tej dzielnicy.16 Budziło to sympatię i współczucie dla Żydów prowadzących beznadziejną walkę z Niemcami. Nie zabrakło jednak niechętnych Żydom opinii, których autorzy przypo minali, że walka powstańców z Niemcami nie wynikała z uczuć patriotycz nych wobec Polski i nie miała związku ze sprawą polską. Wyrażali oni nato miast przekonanie, że była to jedynie reakcja na oczywiste dla każdego dążenie Niemców do całkowitego wymordowania ludności żydowskiej. Pod kreślając, że Żydzi prowadzą z Niemcami wojnę „na własny rachunek", przy pominano o ich kolaboracji z okupantem sowieckim na kresach wschodnich i kontaktach z podziemiem komunistycznym. W 1944 roku w pierwszą rocz nicę walk w warszawskiej dzielnicy żydowskiej, publicyści związani z ru chem narodowym wyrażali współczucie wobec losu ludności żydowskiej i tragicznego zrywu powstańców getta, podkreślali jednak, że walka Żydów nie wynikała z polskiego patriotyzmu: „Me zgadzamy się (...) gdy nazywa się obronę ghetta warszawskiego - walką 0 Polskę, ponieważ Żydzi tamci walczyli nie o Polskę, lecz jedynie o swoje życie, a sto sunek ich do Polski, Narodu Polskiego i sprawy polskiej był na ogół ujemny, co jest nam wszystkim doskonale znane."" Zrównanie z ziemią getta warszawskiego uważano powszechnie za symbo liczne zakończenie procesu Zagłady. W społeczeństwie polskim dominował pogląd, że ludność żydowska zo stała przez Niemców całkowicie wymordowana. Jed nak prasa podziemia narodowego przez cały rok 1943 1 pierwszą połowę 1944 informowała o kontynuowa nym przez okupanta ludobójstwie, którego doświad czała ocalała część narodu żydowskiego. W terenowej ZIMA 2001 319 prasie związanej z N S Z o d n o t o w y w a n o n a w e t pojedyncze zabójstwa Żydów. Przykładem tego może być fragment z siedleckiego „ P r z e ł o m u " : „(...) w lesie Kupiętyna gm. [gmina] Sabnie, pow. [powiat] Sokołów Podlaski, żandarmi niemieccy przywieźli 5 ludzi, rozstrzelali i zakopali. Dwaj z wyżej wymie nionych - z wyglądu żydzi, pozostali - prawdopodobnie Polacy."1" W j e d n y m z t e k s t ó w p o d a w a n o m . i n . szczegóły likwidacji p o z o s t a ł y c h przy życiu m i e s z k a ń c ó w gett na Śląsku. „Likwidacja żydów. Los ludności żydowskiej na Śląsku ostatecznie się dopełnił. Getta uległy likwidacji, żydzi pozostali straceni. W ciągu sierpnia przeprowadzono całkowitą likwidację getta na terenie Zagłębia Dąbrowskiego i to w Sosnowcu, Będzi nie i Dąbrowie Górniczej. W jakiś czas potem zlikwidowano getto w Chrzanowie. Ak cję tę przeprowadzono z niesłychanym bestialstwem. Transporty żydów skierowano na stracenie do obozu oświęcimskiego." 19 W artykułach o p u b l i k o w a n y c h w t y m okresie na ł a m a c h p i s m związa nych z N S Z m o ż n a d o s t r z e c fakt, że m i m o wcześniejszych p r z e j a w ó w nie chęci w o b e c Żydów, o b s e r w o w a n a t r a g e d i a Ż y d ó w n i e była publikującym w nich d z i e n n i k a r z o m obojętna. C y t o w a n y niżej tekst artykułu z „Wielkiej Polski" świadczy o g ł ę b o k i m w s t r z ą s i e jaki w y w o ł a ł a u a u t o r a m a r t y r o l o g i a ludności żydowskiej. „Tragedia żydowska dobiega końca. I tak nieliczne ghetta ulegają szybkiej likwi dacji. W dn. 3 i 4 IX, (...), zostało całkowicie zlikwidowaneghetto w Tarnowie (5 tys. krawców). Żydów tamtejszych wywieziono do obozu kaźni w Bełżcu. Również 3 i 4IX. zlikwidowano całkowicie żydowski obóz pracy w Bochni (8 tys. ludzi). Trans porty żydów odeszły do Oświęcimia. 3 XI. rozpoczęto likwidację żydowskiego obozu pracy w Płaszowie (8 tys. ludzi) - akcja trwała kilka dni, przy czym część żydów zbie gła w czasie transportu samochodami. (...) Ghetto białostockie, likwidowane od 15 VIII spłonęło, żydzi stawiali przez miesiąc opór na wzór Warszawy. Wileńskie ghetto ulega również likwidacji." 20 W i e l o k r o t n i e i n f o r m o w a n o o losie, jaki spotykał Ż y d ó w w o b o z a c h k o n centracyjnych, n p . w biuletynie „Polska Informacja P r a s o w a " w y d a w a n y m przez G r u p ę „Szańca" a l a r m o w a n o : „Żydzi wywożeni są codziennie masowo, pociągami towarowymi do Majdanka. Tylko niewielka ilość żydów zdołała uciec z transportów. Żydzi doskonałe zdają sobie sprawę z tego, co czeka ich w obozie, jednak tylko niewielu woli śmierć z ręki konwo jenta niż śmierć w komorze gazowej."" 320 FRONDA 25/26 „W Oświęcimiu - pisał dziennikarz „Wielkiej Polski" - w bloku nr 10 zain stalowano ekspozyturę berlińskiego instytutu higieny, gdzie przeprowadza się doświad czenia w dziedzinie kastracji, sterylizacji i sztucznego zapłodnienia na 200 żydach 22 i 25 żydówkach." Potępienie zbrodniarzy Cytowane wyżej fragmenty świadczą o tym, że w s t o s u n ku n a r o d o w c ó w do ludności żydowskiej doczna z nastąpiła zmiana wi - zerwano przedwojennym bezkom promisowym antysemity z m e m . Widać n a w e t emocjonalne z a a n g a ż o w a n i e się n a r o d o w c ó w p o s t r o n i e prześladowanych i m o r d o w a n y c h Żydów. Prasa n a r o d o w a d e m a s k o w a ł a m e tody, którymi posługiwali się Niemcy, aby r o z b u d z a ć w ludności polskiej nie nawiść do Żydów. P r z y k ł a d e m t e g o była n o t a t k a z „Szańca" p o d i r o n i c z n y m t y t u ł e m „Obrońcy chrześcijaństwa": „W okresie likwidacji drobnych ghett w okręgu łódzkim Niemcy stosowali zawsze taki ceremoniał: zamykano Żydów na dwie doby w kościele miejscowym, a po ich wy wiezieniu pozostawiono splugawiony kościół otworem do obejrzenia ludności polskiej. "23 Narodowcy zdawali sobie sprawę, iż wobec potęgi Niemców, są skazani na rolę biernych obserwatorów. Wiedzieli, że nie są w stanie p o m ó c całej ludności żydowskiej lub doprowadzić do zmiany jej sytuacji. Uznawali też, że bardziej aktywna p o m o c Ż y d o m - i tak zdana na niepowodzenia - spowoduje represje i śmierć dużej liczby Polaków. Pisał o tym Szczepan Runiewicz w broszurze „Awiatyzacja Świata", której wydanie sfinansowała K o m e n d a G ł ó w n ą N S Z : „Żydzi w Polsce zostali w potworny sposób wymordowani przez Niemców, zosta ło ich co najwyżej 15 proc. cyfry przedwojennej. Przeciw straszliwej rzezi, jaką w per fidny i przemyślany sposób wykonywali oprawcy hitlerowscy do spółki z Ukraińcami, Litwinami i Łotyszami, wzdragała się dusza każdego Polaka. Cóż jednak myśmy mo gli im poradzić i czy mieliśmy szansę obronienia Żydów? Każdy, kto zna ogrom terro ru niemieckiego w stosunku do Polaków, wie, że było to fizyczną niemożliwością. Ze ilość ofiar polskich, pomordowanych dotychczas i mogących jeszcze być pomordowany mi, jest niewiele mniejsza od liczby zgładzonych Żydów." ZIMA-200 1 24 321 Manifestowany w wielu w y d a w n i c t w a c h sprzeciw polskich n a r o d o w c ó w wobec zbrodni miat wymiar m o r a l n y - p o t ę p i a n o niemieckie ludobójstwo, postawę litewskich i u k r a i ń s k i c h o d d z i a ł ó w ochotniczych wchodzących w skład załóg o b o z ó w zagłady, a także ludzi wykorzystujących tragedię ukry wających się Żydów do szantażu i ciągnięcia z tego p r o c e d e r u zysków - tzw. „szmalcowników". 2 5 Powitanie bolszewików Można niektórym publika cjom zarzucić, że powielano s c h e m a t y dotyczące Żydów, które nie przystawały okupacyjnej do rzeczywistości. Jednak w p o r ó w n a n i u z okre s e m przedwojennym, n a w e t w materiałach ideologicznych, zaszła z m i a n a w podejściu do mniejszości ży dowskiej. Chociaż przed wojną a n t y s e m i t y z m był składnikiem p r o g r a m u obo zu narodowego, podczas okupacji stanowisko to rzadko s t a r a n o się ekspono wać czytelnikom. Część m a t e r i a ł ó w dotyczących ideologii obozu n a r o d o w e g o nie była jednak wolna od pewnej dozy a n t y s e m i t y z m u . N i e wszyscy działacze podziemia n a r o d o w e g o zweryfikowali swoje antysemickie poglądy, lecz nie miało to wpływu na liczne fakty niesienia p o m o c y Ż y d o m . Stanowisko to od zwierciedlał fragment artykułu z j e d n e g o z p i s m Stronnictwa N a r o d o w e g o : „Na żydów można i trzeba patrzeć z całym należytym obiektywizmem, można i trzeba - widzieć w nich wrogów naszej kultury, naszej samodzielności gospodarczej, naszego w pełni samodzielnego życia - a jednocześnie współczuć niedoli bezbronnych, dławionych w komorach gazowych współwyznawców, potem rękami Treblinki, wymordowanych bestialsko rękami Ukraińców czy Łotyszów." Publikacje o zabarwieniu a n t y ż y d o w s k i m ukazywały się zwłaszcza na p o czątku wojny (w latach 1940-1941), gdy p r z e ś l a d o w a n i a Ż y d ó w nie miały jeszcze ludobójczego w y m i a r u . Sporadycznie m o ż n a je znaleźć w później szych wydawnictwach. Przeglądając publicystykę p o d z i e m i a n a r o d o w e g o m o ż n a dojść do wniosku, że wraz z n a s i l a n i e m się n i e m i e c k i c h szykan i p o s t ę p ó w procesu wyniszczania Żydów, ukazywało się coraz mniej t e g o rodza322 FRONDA 25/26 j u tekstów. Generalnie publikacje n i e c h ę t n e Ż y d o m m o ż n a podzielić n a d w a rodzaje: pojawiające się z rzadka tezy z a r s e n a ł u przedwojennej retoryki an tyżydowskiej, dotyczące żydowskich spisków, m a s o n e r i i itp., oraz opisy ko laboracji ludności żydowskiej z o k u p a n t e m sowieckim w latach 1939-1941 i udział części Ż y d ó w w r u c h u k o m u n i s t y c z n y m . Doświadczenia sowieckiej okupacji na Kresach W s c h o d n i c h Rzeczpo spolitej dostarczyły n a r o d o w c o m wielu a r g u m e n t ó w , potwierdzających p o p u l a r n o ś ć jaką cieszyły się h a s ł a k o m u n i s t y c z n e w społeczności żydowskiej. P r z y p o m i n a n o liczne fakty r a d o s n e g o p o w i t a n i a wkraczającej do Polski Ar mii Czerwonej z g o t o w a n e g o przez Żydów: stawianie b r a m triumfalnych, ra dość z jaką wręczali ż o ł n i e r z o m sowieckim kwiaty i śpiewali „Międzynaro d ó w k ę " . J e d e n z p r z y k ł a d ó w nieprzyjaznego Polakom z a c h o w a n i a się Ż y d ó w opisywał „Szaniec": „(...) młody szajgec lwowski (...), który w dniu wkroczenia bołszewików do Lwo wa tak sobie podrwiwał z Polaków: „No i co, gdzie teraz wasza Polska? Chcieliście Polski bez Żydów, teraz będziecie mieli Żydów bez Polski!".26 W niektórych artykułach t w i e r d z o n o , że Żydzi nie tylko witali, ale p o m a gali o d d z i a ł o m sowieckim zajmować ziemie polskie. Łączono ich także z ter r o r e m , który spotykał l u d n o ś ć polską na Kresach. W n i o s k i takie wyciągnął a u t o r artykułu z 29 n u m e r u „Walki" z 18 lipca 1 9 4 1 . „Na 'białe niedźwiedzie' pierwsi zostali zesłani ci, co przed wojną czymkolwiek narazili się Żydom, następnie ziemianie, którzy nie zdążyli zbiec, urzędnicy, członko wie organizacji, gajowi i podejrzani politycznie. (...) Wśród władzy i urzędów przy gniatającą przewagę mają Żydzi, według zdania naszego rozmówcy w 90-ciu proc. Reszta urzędów i godności przypadła w 9-ciu proc. kryminałnym typom i mętom spo łecznym, w 1-ym proc. komunistom ideowym, Polakom. (...) W latach 1943/44 pojawiały się także informacje o udziale Ż y d ó w w ban dach rabunkowych, k t ó r e w okresie okupacji były plagą polskiej prowincji. I tak n p . w tygodniku „Wielka Polska" z k w i e t n i a 1943 roku, w ś r ó d informa cji z t e r e n u , w s p o m n i a n o o udziale Ż y d ó w w b a n d a c h r a b u n k o w y c h związa nych z p o d z i e m i e m k o m u n i s t y c z n y m . „Na terenie świętokrzyskiego działają bandy rabunkowe Lebiody oraz Lepierza, ta ostatnia ma w swoim gronie spadochroniarzy bolszewickich i żydów. Oprócz tego są bandy czysto żydowskie, te są najbardziej bezwzględne w rabunku. Banda Lepierza, poza rabunkiem dopuszczała się gwałtu na kobietach." ZIMA-200 I 27 323 W w y d a w a n y m na Kielecczyźnie p i ś m i e N S Z „Szczerbiec" p o d a w a n o k o n k r e t n y przykład bandyckiej działalności tego rodzaju grup: „W pocie czoła pracujący szary obywatel-Polak może i pamiętać będzie wyrostka żydowskiego (...) jako członka komunistycznych band Gwardii czy Armii Ludowej skrycie mordującego ubiegłej zimy znienawidzonych Polaków w Drzewicy, a bez prze rwy na Polesiu i Wołyniu.(...)"ls Artykuł t e n opisuje wypadki, k t ó r e miały miejsce w miasteczku Drzewi ca na Radomszczyźnie, gdzie 22 stycznia 1944 roku oddział AL „Lwy" d o w o dzony przez Izraela Ajzenmana (vel Juliana Kaniewskiego), rekrutujący się z Żydów, z a m o r d o w a ł 7 Polaków. 2 9 Status cudzoziemców W publikacjach programo wych u g r u p o w a ń narodowych deklarowano, że rozwiązanie problemu dowych mniejszości naro należy odłożyć n a okres powojenny Dotyczyło to także realizacji głównego postulatu narodowców - programu o d b u d o w y Polski jako p a ń s t w a narodowe go. Z dużym krytycyzmem o d n o s z o n o się do enuncjacji czynników rządowych o przyszłej Polsce jako państwie wielonarodowym. Jedynym akceptowanym przez narodowców rozwiązaniem, które pozwoliłoby u s u n ą ć Żydów z ziem pol skich, było przeprowadzenie planowej emigracji Żydów. Do czasu wyjazdu mie li oni otrzymać status cudzoziemców, bez prawa odbywania służby wojskowej, pełnienia urzędów państwowych, samorządowych i obywatelskich. „Pomimo tych wszystkich ograniczeń - deklarował prof. Karol Stojanowski w broszurze „Przyszła Polska P a ń s t w e m N a r o d o w y m " - jakie Żydom będziemy zmuszeni w celu usunięcia ich z kraju narzucić, będą oni pozostawać pod opieką praw państwowych, tak, aby ich nikt nie mógł krzywdzić i znęcać się nad nimi."30 Programowi emigracyjnemu Ż y d ó w po wojnie p o ś w i ę c o n o także nieco miejsca w broszurze stanowiącej nieoficjalną deklarację ideową Grupy „Szańca" pt. „Jaką chcemy mieć Polskę?". 324 FRONDA 25/26 „Ponieważ wszyscy Polacy uznają Żydów za czynnik zupełnie zbędny i wysoce szkodliwy w organizmie narodowym, więc - usuną ich. Po ludzku, bez zaciekłości i ra sowej nienawiści - zmusimy (...). Nie zamierzamy Żydów masowo mordować lub morzyć głodem ich po prostu do opuszczenia naszego kraju, jako ełement, na przeszkodzie do rozwoju naszego Narodu i państwa, [podkreśl, stojący w oryg.]"31 Z d e c y d o w a n e stawianie żądania u s u n i ę c i a Ż y d ó w z Polski należy t ł u m a czyć tym, iż n a r o d o w c y nie zdawali sobie sprawy, jak o g r o m n e m u wyniszcze niu ulegała l u d n o ś ć żydowska pod okupacją niemiecką. D o p i e r o d r u g a p o ł o wa roku 1943 uświadomiła większości narodowców, że Żydzi zostali ostatecznie w y m o r d o w a n i przez N i e m c ó w i p o w t ó r z e n i e się sytuacji sprzed wojny nie jest możliwe. Na niekorzyść n a r o d o w c ó w świadczy fakt, że n i e k t ó re n i e c h ę t n e Ż y d o m m a t e r i a ł y ukazywały się w t a k ż e w d n i a c h Zagłady. N a leży podkreślić, że ich liczba, w m a s i e r ó ż n e g o rodzaju wydawnictw, gazetek i ulotek, była znikoma. Nie m o ż n a j e d n a k s t o s o w a ć o d p o w i e d z i a l n o ś c i zbio rowej i obciążać w i n ą za t e g o rodzaju fakty całego o b o z u n a r o d o w e g o . WOJCIECH MUSZYŃSKI PRZYPISY: 1 „ P r a c a i Walka", 6 ( 2 3 ) , 1 5 . 0 3 . 1 9 4 4 . 2 Paweł Szapiro, P r a s a k o n s p i r a c y j n a j a k o ź r ó d ł o d o d z i e j ó w s t o s u n k ó w p o l s k o - ż y d o w s k i c h w latach II w o j n y ś w i a t o w e j - u w a g i , p y t a n i a , p r o p o z y c j e b a d a w c z e , Biuletyn Ż y d o w s k i e g o In s t y t u t u H i s t o r y c z n e g o , 2-4 ( 1 4 7 - 1 4 8 ) , W a r s z a w a 1 9 8 8 , s 2 0 6 . 3 K w e r e n d a o b e j m o w a ł a zbiory: C e n t r a l n e g o A r c h i w u m M S W ( W a r s z a w a ) , A r c h i w u m A k t N o wych ( W a r s z a w a ) , A r c h i w u m P a ń s t w o w e g o w Lublinie, Biblioteki N a r o d o w e j ( W a r s z a w a ) , Biblioteki U n i w e r s y t e t u W a r s z a w s k i e g o ( W a r s z a w a ) , A r c h i w u m R u c h u L u d o w e g o (Warsza w a ) , I n s t y t u t u Józefa P i ł s u d s k i e g o ( N o w y J o r k ) , p r y w a t n e L e s z k a Ż e b r o w s k i e g o ( W a r s z a w a ) , Mirosława Orlińskiego (Poznań). 4 Jerzy T o m a s z e w s k i , P o r t r e t własny. D w i e l e g e n d y N a r o d o w y c h Sił Z b r o j n y c h , Polityka, nr 12 5 Dawid Warszawski, R a c h u n e k zbrodni, r a c h u n e k s u m i e n i a , „Gazeta Wyborcza", nr 6 1 , 13- (1977), 25.03.1995. ZIMA 2001 325 14.03.1993. Nie tylko D. Warszawski używa m o c n y słów, aby opisać N S Z . Epitety i ideologiczne sądy dotyczące N S Z stały się n o r m a przy okazji dyskusji o tej formacji. O t o tylko n i e k t ó r e przy kłady: Jako skrajna prawica p o n o s z ą o d p o w i e d z i a l n o ś ć za a n t y s e m i t y z m . [Andrzej Paczkowski w: N S Z - proces poszlakowy, „Gazeta Wyborcza" 24-25.04.1993 r.]; W czasie wojny m i m o różnic politycznych obowiązywał w s p ó l n y k o d e k s h o n o r o w y , k t ó r e g o d w i e p o d s t a w o w e zasady głosiły: nie w o l n o utrzymywać k o n t a k t ó w z N i e m c a m i , nie w o l n o strzelać do jakichkolwiek polskich od działów. N S Z ł a m a ł te zasady [Andrzej Friszke, t a m ż e ] , Historycy izraelscy u d o k u m e n t o w a l i 119 w y p a d k ó w z a m o r d o w a n i a przez N S Z w czasie wojny j e d n e g o lub więcej Ż y d ó w [Szymon Rudnic ki, t a m ż e ] ; Akcja „pociągowa", p r o w a d z o n a w głównej m i e r z e przez oddziały N S Z , polegająca na rozstrzeliwaniu r e p a t r i a n t ó w żydowskich wyciągniętych z t r a n s p o r t ó w p o c h ł o n ę ł a ok. 2 0 0 ofiar [Józef Adelson, t a m ż e ] ; nie s p o s ó b z r o z u m i e ć m o t y w ó w p o s t ę p o w a n i a w ł a d z w okresie 1945-53 bez lektury o p i s ó w ekshumacji z w ł o k alowców, z a m o r d o w a n y c h w 1944 r. przez N S Z na Kielecczyźnie [ W ł o d z i m i e r z Borodziej, t a m ż e ] ; Witając się z człowiekiem, k t ó r y był w N S Z , nigdy n i e w i e m , k o m u podaję rękę [Aleksander M a ł a c h o w s k i , C z e k a n i e n a p r a w d ę , „Gazeta W y b o r c z a " 2 8 . 0 5 . 1 9 9 3 r.]; U d o k u m e n t o w a n e s ą liczne przypadki m o r d ó w p o p e ł n i o n y c h przez N S Z n a Ży dach przed w y z w o l e n i e m , po w y z w o l e n i u zaś N S Z nie z m i e n i ł y p r o g r a m u , ani n i e złożyły b r o n i . O d p o w i e d z i a l n o ś ć N S Z - choć n i e tylko N S Z - za m o r d y na Ż y d a c h u z n a ć m o ż n a za rzecz oczy w i s t ą [Dawid Warszawski vel K o n s t a n t y Gebert, R a c h u n e k z b r o d n i , r a c h u n e k s u m i e n i a , „Gazeta Wyborcza" 13-14.03.1993 r.]; (...) specyfika polskiej sytuacji p r z e ł o m u wojny i pokoju polegała na tym, iż wszelkie racje uległy relatywizacji. N i e jest to r ó w n o z n a c z n e z u s p r a w i e d l i w i e n i e m o p r a w c ó w z UB czy N S Z - o w c ó w mordujących b e z b r o n n y c h Ż y d ó w i „ c z e r w o n y c h " [Krystyna Kersten N a r o d z i n y s y s t e m u władzy, W a r s z a w a 1985 r.]. Co ciekawe, używając takich s f o r m u ł o w a ń historycy i publicyści nie negują faktu, że h i s t o r i a N S Z wciąż n i e została z b a d a n a . 6 Wiele p o t w i e r d z a j ą c y c h t o , s p i s a n y c h „ n a g o r ą c o " , ś w i a d e c t w o p r z y c h y l n y c h Ż y d o m p o s t a wach narodowców zawiera praca żydowskiego historyka E m a n u e l a Ringenbluma, „Dziennik G h e t t a Warszawskiego", Warszawa 1983, patrz strony: 43, 5 1 , 80, 101, 159. Przemianę tę po t w i e r d z a j ą t a k ż e w s p ó ł c z e ś n i lewicowi i liberalni h i s t o r y c y : „ S t r o n n i c t w o N a r o d o w e , O N R ABC, O N R - F a l a n g a , k t ó r e były g ł ó w n y m i n o s i c i e l a m i a n t y s e m i t y z m u , były z a r a z e m a n t y n i e m i e c k i e i po w r z e ś n i u 1 9 3 9 r. z n a l a z ł y się w ś r ó d sił o r g a n i z u j ą c y c h w a l k ę z o k u p a n t e m . (...) T r u d n o j e d n a k n i e w s p o m n i e ć , że, inaczej niż w w i e l u krajach p o l s c y a n t y s e m i c i n i e p o s u n ę l i się do u d z i a ł u w m a s o w y c h z b r o d n i a c h a n t y ż y d o w s k i c h , a n i e k i e d y n a w e t p o m a g a l i Ż y d o m . P o s t a w y a n t y s e m i c k i e , m i m o ż e w y s t ę p o w a ł y w Polsce P o d z i e m n e j , m i a ł y j e d n a k t e n d e n c j ę s p a d k o w ą . Wątki te były rzadziej niż p r z e d w o j n ą e k s p l o a t o w a n e w p r o p a g a n d z i e , a s z e r e g ś r o d o w i s k d o t y c h c z a s n e g a t y w n i e u s t o s u n k o w a n y c h d o Żydów, w e s z ł o n a d r o g ę rewizji swe g o s t a n o w i s k a . H o l o c a u s t (zagląda Ż y d ó w e u r o p e j s k i c h ) w p ł y w a ł o t r z e ź w i a j ą c o n a w e t n a w i e l u tych, k t ó r z y p r z e d w o j n ą ulegli p r o p a g a n d z i e a n t y s e m i c k i e j . " W . Borodziej, A . C h m i e l a r z , A. Friszke, A.K. K u n e r t , Polska P o d z i e m n a 1 9 3 9 - 1 9 4 5 , W a r s z a w a 1 9 9 1 , ss. 1 9 0 - 1 9 1 . 7 „Sprawy N a r o d u " , nr 8/9, luty-maj 1 9 4 4 . 8 „ S z a n i e c " , nr 8 ( 5 7 ) , 1-15.03.1941. 9 „Orgia m o r d u " , „ S z a n i e c " , nr 6 ( 8 0 ) , 1 2 . 0 3 . 1 9 4 2 10 „Szaniec", nr 8(82), 15.04.1942. 11 „ S z a n i e c " , nr 9 ( 8 3 ) , 1.05.1942. P o d o b n y t e k s t dotyczący tych w y d a r z e ń u k a z a ł się w „ P l a c ó w c e " ( n r 1 0 [ 4 1 ] ) , p i ś m i e G r u p y „ S z a ń c a " p r z e z n a c z o n y m dla l u d n o ś c i wiejskiej. 12 „ S z a n i e c " , nr 1 2 ( 8 6 ) , 1 5 . 0 6 . 1 9 4 2 . 13 W „ S z a ń c u " nr 4 ( 9 5 ) , 1 5 . 0 2 . 1 9 4 3 i n f o r m o w a n o , że w i ę k s z o ś ć d o z o r c ó w - k a p o w o b o z i e na 326 FRONDA 25/26 Majdanku to policjanci ż y d o w s c y z w a r s z a w s k i e g o getta. 14 15 „Wielka Polska", nr 19, 5 . 0 5 . 1 9 4 3 . „Wielka Polska", nr 19, 5 . 0 5 . 1 9 4 3 . W y c h o d z ą c y w Siedlcach „ P r z e ł o m " , nr 4, 2 2 . 0 4 . 1 9 4 3 , in formację o w y b u c h u p o w s t a n i a w getcie o p a t r z y ł l a k o n i c z n y m k o m e n t a r z e m : „ N i e c o za p ó ź n o wzięliście się d o o b r o n y S y n o w i e I z r a e l a . " 16 „ S z a n i e c " , nr 8 ( 9 9 ) , 3. 0 5 . 1943 17 „ N a r o d o w a Agencja P r a s o w a " , n r 4 , 3 0 . 0 5 . 1 9 4 4 . 18 „Przełom", nr 11, 7.10.1943. 19 „Biuletyn C e n t r a l n y " , nr 17, p r a w d o p o d o b n i e z 1 9 4 3 r. A A N sygn. R 5 6 0 , s. 119. 20 „Likwidacja o s t a t n i c h g e t t " , „Wielka P o l s k a " , n r 4 1 , 2 0 . 1 0 . 1 9 4 3 . 21 „Polska Informacja P r a s o w a " , 1 4 . 0 5 . 1 9 4 3 . 22 „Wielka P o l s k a " , 1 9 . 0 6 . 1 9 4 3 r. 23 „Szaniec", nr 2(93), 16.01.1943 24 Szczepan Runiewicz, Awiatyzacja Ś w i a t a i jej w p ł y w na p o d s t a w y strategii, polityki i g o s p o d a r s t w a , W y d a w n i c t w o „Technika w G o s p o d a r c e N a r o d u " , W a r s z a w a 1 9 4 3 [właściwie: 1 9 4 4 ] , s 80-81. 25 „Praca i Walka", 6 ( 2 3 ) , 1 5 . 0 3 . 1 9 4 4 . 26 „ S z a n i e c " , 1 (92), 1.01.1943 27 „Wielka Polska", n r 18, 2 0 . 0 4 . 1 9 4 3 . 28 „Szczerbiec - P i s m o O b o z u N a r o d o w e g o " , 3 1 . 0 1 . 1 9 4 4 . 29 M a r e k J . C h o d a k i e w i c z , P i o t r G o n t a r c z y k , Leszek Ż e b r o w s k i , Tajne O b l i c z e . D o k u m e n t y PPR, GL/AL., t. II, W a r s z a w a 1997, s 124. 30 L.Podolski [Karol S t o j a n o w s k i ] , Przyszła P o l s k a - P a ń s t w e m N a r o d o w y m , W a r s z a w a 1 9 4 0 ( o k ł a d k a ochr. H e n r y k Sienkiewicz, Q u o Vadis, t o m I , zeszyt I , w y d a n i e p o p u l a r n e , L w ó w 1934) s. 6 3 . 31 Bracia Budzisze, [ F r a n c i s z e k Kotulecki , T a d e u s z D z i e d z i c k i ] ; J a k ą c h c e m y m i e ć Polskę?; War szawa 1 9 4 1 , s. 7-8. ZIMA-200 I 327 Żyd Feliks Pisarewski-Parry został uwolniony z Pawia ka przez oddział dywersyjny NSZ okręgu Warszawa-Miasto kpt. Piotra Zacharewicza „Zawadzkiego" i wszedł w skład tej grupy. Członkostwo w NSZ wywar ło na nim wielkie wrażenie. Wspominał: „ja, przeciw nik ONR (...) stałem się oficerem NSZ na względnie wy sokim szczeblu!" Dzięki NSZ-owskim kontaktom został nawet skierowany na zabieg doszycia napletka. SPRAWIEDLIWI WŚRÓD NARODOWCÓW POLSKI SEBASTIAN BOJEMSKI Znając s t o s u n e k do Ż y d ó w zaplecza politycznego N S Z nie s p o s ó b nie za dać sobie pytania: jak wyglądały relacje poszczególnymi N S Z - o w c a m i a Ży dami? Czym i n n y m b o w i e m są koncepcje polityczne O N R i SN oraz abstrak cyjny s t o s u n e k do Ż y d ó w jako zbiorowości, a czym i n n y m są o s o b i s t e kontakty działaczy politycznych i żołnierzy N S Z z Ż y d a m i p o d c z a s okupacji. W artykule nie zajmujemy się zaszłościami p r z e d w o j e n n y m i , choć bywało, że odbiegały o n e od s t e r e o t y p o w y c h w y o b r a ż e ń . C h c e m y pokazać, że rów nież NSZ-owcy byli „sprawiedliwymi w ś r ó d n a r o d ó w ś w i a t a " i zmącić nie k t ó r y m h i s t o r y k o m negatywny obraz tej organizacji. D o tej p o r y n i e p r z e p r o w a d z o n o właściwie b a d a ń n a t e m a t s t o s u n k u 328 FRONDA 25/26 N S Z do Żydów w wymiarze praktycznym. M i m o to przy każdej możliwej okazji w y p o w i a d a n e są sądy aż nazbyt kategoryczne o w s p ó ł u d z i a l e oddzia łów N S Z w eksterminacji Żydów. W publikacjach żydowskich h i s t o r y k ó w ta ka opinia jest p o w s z e c h n a . W Polsce pojawia się przy okazji publicznych dys kusji o N S Z . Przykładem nierzetelności jest publikacja Israela G u t m a n a i S h m u e l a Krakowskiego Unequal victims. Poles and Jews During World War Two, w której autorzy zarzucają p o l s k i e m u p o d z i e m i u 120 m o r d e r s t w n a Żydach. J e d n a k z 26 k o n k r e t n y c h w y d a r z e ń tylko j e d n o (sid) jest przypisane N S Z . Po bliż szej analizie okazuje się, również na p o d s t a w i e żydowskich d o k u m e n t ó w z lat powojennych, że i ta z b r o d n i a nie była d z i e ł e m N S Z , tylko N i e m c ó w . ' Z kolei Reuben Ainsztein pisze j u ż o tysiącach Ż y d ó w oraz ukrywających ich Polaków, którzy zginęli z rąk o d d z i a ł ó w N S Z . W ś r ó d r z e k o m y c h p r z y k ł a d ó w zbrodniczej działalności NSZ-owskiej p a r t y z a n t k i Ainsztein przytoczył m.in. starcia zbrojne z N S Z k o m u n i s t y c z n e j grupy Gwardii Ludowej „ L w y " im. Lu dwika Waryńskiego d o w o d z o n e j przez Izraela A j z e n m a n a (vel Juliana Ka niewskiego) „Julka", „ C h y t r e g o " . „It was this action that resulted in the murder of thousands of hiding Jews (...) and scores of Poles who had shown humanity towards Jews (...)". Autor opisuje r z e k o m e skutki w y d a n i a przez d o w ó d c ę N S Z , pik. Ignacego Oziewicza „ C z e s ł a w a " rozkazu Akcja Specjalna nr 1, k t ó r y dotyczył likwidacji bandytyzmu oraz zdobywania środków na p r o w a d z e n i e wal ki. 2 Rzecz w tym, że żydowski oddział „Lwy", na czele k t ó r e g o stał p r z e d w o j e n n y kryminalista, był odpowiedzialny za wiele z b r o d n i d o k o n a n y c h na Po lakach. Ta działalność była e l e m e n t e m czyszczenia terenu z reakcji. Tak więc nie była to grupa żydowska, lecz g r u p a k o m u n i s t y c z n a uprawiająca b a n d y t y z m . 3 W 50 rocznicę w y b u c h u P o w s t a n i a Warszawskiego Michał Cichy, dzien nikarz Gazety Wyborczej, recenzując w s p o m n i e n i a Calela P r e c h o d n i k a - ży dowskiego k o l a b o r a n t a napisał, że żydowski policjant z getta „przetrwał na wet Powstanie Warszawskie, kiedy AK i NSZ wytłukły mnóstwo niedobitków z getta. "* Swoją teorię p o p a r ł w artykule Polacy - Żydzi: czarne karty Powstania, pisząc m.in., że N S Z w y m o r d o w a ł na ul. Długiej 25 kilkudziesięciu Żydów. 5 P o d s t a w ą do oskarżenia było s t w i e r d z e n i e B e r n a r d a M a r k a w książce Walka i zagłada warszawskiego getta (Warszawa 1959), jakoby „Oddział NSZ ze Stare go Miasta zamordował na Długiej 25 grupę 30 Żydów, którzy przechowywali się (sic!) przez cały czas wojny i teraz wyszłi po raz pierwszy na wolność po to, by ich ZIMA-2001 329 zlikwidowały kule NSZ-owców. " 6 M a r k p o w o ł y w a ł się na w s p o m n i e n i a G u s t a wy Wilner, Tadeusza Sarneckiego, Barabry T e m k i n - B e r m a n o w e j . Rzecz w tym, że ani w znajdującej się w Bibliotece N a r o d o w e j relacji Tadeusza Sar neckiego, ani w n i e d a w n o wydanych p a m i ę t n i k a c h Barbary Temkin-Berma nowej nie ma takich informacji. 7 A relacja W i l n e r jest nieosiągalna. Pamiętniki Temkin-Bermanowej zostały w y d a n e na p o d s t a w i e fotokopii rękopisu znajdującego się w a r c h i w u m kibucu Beit L o h a m e i H a g e t a o t . We d ł u g wydawców, w m a s z y n o p i s i e s p o r z ą d z o n y m b e z p o ś r e d n i o po wojnie znajdują się liczne ślady autocenzury. Dr Icchak (Henryk) Rubin w s w o i m o p u b l i k o w a n y m w 1988 roku o p r a c o w a n i u o getcie w Łodzi stwierdził wręcz, że „człowiek jednak instynktownie szuka winowajców swoich nieszczęść i w tych poszukiwaniach dąży do uogólnień, uzupełniając z fantazji szczegóły znane z własnych przeżyć. W zeznaniach więc i wspomnieniach dominuje tendencja do da wania całościowego obrazu stosunków w getcie. Na charakter i treść tych opracowań w decydującej mierze wpłynęła epoka, w której były pisane, czyli te same siły politycz ne, które ustaliły charakter i kierunek badań naukowych. Funkcjonariusze Komitetów Żydowskich mianowani przez partię komunistyczną, którzy zbierali te zeznania, wskazywali piszącym, kto jest winien i na co zasługuje. Toteż wszystkie niemal zezna nia zawierają jednakowe oceny i są stereotypowe w sposobie pisania i w treści. Robią wrażenie podyktowanych. Piszący chcieli się przypodobać organizatorom zbierania ze znań, a bardzo często po prostu bali się pisać inaczej, niż tamci sugerowali."" W a r c h i w u m Żydowskiego I n s t y t u t u H i s t o r y c z n e g o także znajdują się tego typu relacje. Przy tej okazji w a r t o przytoczyć s ł o w a a m e r y k a ń s k i e g o hi storyka J o h n a A r m s t r o n g a : „Zapytałem pracownika Archiwum ŻIH, dlaczego tak jest. Dał mi do zrozumienia, że w okresie komunistycznym nastąpiły czystki i popra wianie relacji. Fakt, że tak było, nie podważa użyteczności zespołu, ale podkreślam, że należy z wyjątkową ostrożnością do niego podchodzić. "5 Tymczasem Sarnecki d w a razy w y m i e n i a N S Z - o w c ó w w swoich zapi skach: Rozdział 19: „Kwatera Prasowa Armii Krajowej - Odcinek Warszawa-Północ. je steśmy tu zgromadzeni wszyscy dziennikarze Starego Miasta bez różnicy politycznych przekonań i przynależności partyjnej. [Informacja o obecności przedstawicielki „Głosu Warszawy" i Armii Ludowej] (...) jestem przekonany, że nie wyłączając dziennikarzy Narodowych Sił Zbrojnych, myślimy teraz wszyscy o jednym: ścianie, ja ką wytworzyła tradycja historyczna, świadome zabiegi polityczne i temperament naro- 330 FRONDA 25/26 dowy między większością społeczeństwa, a tymi, którzy przez swoje zbliżenie ze związ kiem radzieckim oraz działalność na wschodzie urastają nagle z wypadkami wojenny mi do roli decydującego czynnika z największymi szansami na przyszłość. (...)" Rozdział 22: [Konferencja d z i e n n i k a r s k a w lokalu D e p a r t a m e n t u Infor macji DR, r o z m o w a na t e m a t s e n s u w y b u c h u P o w s t a n i a ] „Więc co robić?-pa dło pytanie. — Kapitulować! - wyrwała się odpowiedź kilku naraz osobom. Kapitulować de monstracyjnie, aby rzucić w twarz światu nasze straszliwe oskarżenie, że bezsilność w niesieniu nam pomocy jest dla nas bolesnym i niezasłużonym zawodem. — Niezasłużonym zawodem? - ktoś wątpił. — A tak! - odparował teraz przedstawicieł Narodowych Sił Zbrojnych. - Przele wamy krew na polach Francji, Belgii i Włoch, a jakiej możemy oczekiwać zapłaty, prócz wykrętnego oświadczenia, że jest za dałeko, zbyt niebezpiecznie i ryzykownie nieść nam pomoc. Czy żołnierz polski walcząc pod Cassino nie kładzie tam swego ży cia, czy wobec tego nie należy się i dla nas trochę ofiar z krwi aliantów? — Skoro pomoc nie nadejdzie, lub skoro nadejdzie zbyt późno, nie lepiej jednak kapitulować? - pytam. Kapitulanci niechaj idą do Niemców z białymi szmatami na drągach od szczotek woła znów dziennikarz NSZ. (...)"10 B e z p o d s t a w n e oskarżenia p o w o d u j ą w ś r ó d k o m b a t a n t ó w N S Z o d r u c h y p r o t e s t u . W książce Na skibach świata autor, W i k t o r R o m a n Skiba, w czasie okupacji noszący p s e u d o n i m „Jacek W o l a ń s k i " k o m e n d a n t Powiatu Prusz ków O k r ę g u N S Z Warszawa-Miasto, d e k l a r o w a ł : „Na terenie okręgu, w którym w czasie całej okupacji się znajdowałem, stanowczo to zaznaczam, nie zetknąłem się ZIMA-2001 331 z ani jednym wypadkiem działalności NSZ-tu, któraby miała być skierowana przeciw ko Żydom, ani z jednym przejawem rzekomego antysemityzmu NSZ-tu. Pójdę więc da lej (...). Wiatach 1943 i 1944, w moim trzypokojowym mieszkaniu znalazł schronie nie wraz ze swą żoną i synkiem Żyd, mecenas Antoni L. znany mi jeszcze z lat szkolnych. Po wojnie L. zajął wysokie stanowisko w administracji państwowej."11 Po dobne reakcje miały miejsce w Polsce podczas dyskusji o NSZ prowadzonej w „Gazecie Wyborczej" w latach 1992 i 1993. Jednym z bardziej emocjonal nych fragmentów był list Jerzego Kozarzewskiego, w którym autor pisał: „Zaliczenie mnie, członka organizacji niepodległościowej do grona oprawców polskich Żydów, traktuję jako zniewagę."12 To stwierdzenie nabiera szczególnego wy dźwięku wobec tego, że Kozarzewski został w tzw. Polsce Ludowej skazany na karę śmierci za działalność niepodległościową. Wówczas uratował mu ży cie Julian Tuwim. Obecnie jest już za późno na przeprowadzenie badań nad relacjami mię dzy narodowcami a Żydami podczas wojny. Większość działaczy NSZ nie przeżyła sowieckiej okupacji, która zakończyła się w 1989 r. Przez ponad 50 lat trwała nagonka na członków tej organizacji. Zarzucano im najbardziej ha niebne czyny. Po pięćdziesięciu latach wiadomo już, że np. za likwidację Lu dwika Widerszala, Marcelego Handlesmana oraz Jerzego Makowieckiego z Biura Informacji i Propagandy Komendy Głównej AK odpowiada kontrwy wiad AK. Do niedawna jednak powszechnie obwiniano za likwidację tej prokomunistycznej grupy właśnie NSZ. W tej sprawie autorytatywnie wypowie działa się nawet prof. Krystyna Kersten: „Dziś już [w 1993 r.!] wiemy, że obarczanie NSZ winą za zamordowanie małżeństwa Makowieckich i Ludwika Wider szala było nieuzasadnione."" 332 FRONDA 25/26 Obarczanie N S Z w i n ą za z b r o d n i e na Żydach było m o ż l i w e m.in. dzięki prowokacjom, jakie miały miejsce p o d c z a s okupacji. R ó ż n e grupy bandyckie podszywały się pod organizacje niepodległościowe, aby w t e n s p o s ó b łatwiej uprawiać swój proceder. J e d n a z takich b a n d podszywając się p o d „Egzeku tywę N a r o d o w y c h Sił Zbrojnych" wysłała 13 w r z e ś n i a 1943 r. do dozorcy d o mu przy ul. D a n i ł o w s k i e g o 32 w Warszawie list następującej treści: „Zawiadamiamy, że w domu Pana [dozorcy - S.B.] mieszka na parterze (wybi te szyby) żydówka, do której przychodzi 2 żydów, jak również na I-ym piętrze miesz ka żydówka, która nawet słabo mówi po polsku. Ponieważ Bielany muszą być oczysz czone z elementu żydowskiego, wzywamy Pana do usunięcia tych osób w przeciągu 7-miu dni (licząc od daty wysłania listu), gdyż w przeciwnym razie zostanie wykona ny wyrok, a Pan zostanie pociągnięty do odpowiedzialności (włącznie do utraty ży cia). "14 Informacja ta została p r z e k a z a n a przez wywiad w a r s z a w s k i c h N S Z do Komendy O k r ę g u N S Z W a r s z a w a - M i a s t o . Wywiad rozpoczął ś l e d z t w o w wyniku k t ó r e g o ustalił, że żadni Żydzi w t y m d o m u n i e ukrywali się, a ca la sprawa m i a ł a c h a r a k t e r kryminalny. O w s z y s t k i m z a w i a d o m i o n o c e n t r a l ę NSZ. Ostatecznie, ówczesny zastępca szefa sztabu N S Z p p ł k . Albin Walenty Rak „Lesiński" z a p r o p o n o w a ł , aby „powiadomićgospodarza domu, że N.S.Z. żad nego listu do niego nie wysyłał, lecz ktoś podszywa się pod dobre imię NSZ."15 Nie m o ż n a stwierdzić, jaki p r o c e n t w gaju Yad V a s h e m s t a n o w i ą drzew ka p o s a d z o n e polskim nacjonalistom. Nie musieli się przecież ujawniać u k r y w a n y m swojego światopoglądu. O b e c n i e najlepszym ź r ó d ł e m do p o s z u kiwań Sprawiedliwych w ś r ó d N a r o d ó w Świata N S Z - o w c ó w są a k t a s p r a w są dowych. Tam w załącznikach m o ż n a znaleźć „ ś w i a d e c t w a m o r a l n o ś c i " wy stawiane przez Żydów. Te p o s z u k i w a n i a m o g ą być j e d n a k m o z o l n e , b o w i e m p r o c e s ó w przeciwko działaczom n a r o d o w y m było w tzw. Polsce Ludowej kil kadziesiąt tysięcy. Prawda jest j e d n a k s t o p n i o w o o d k r y w a n a niejako „przy okazji". W ł a ś n i e „przy okazji" z książki M a r k a J a n a C h o d a k i e w i c z a Narodowe Siły Zbrojne - „Ząb". Przeciw dwu wrogom d o w i a d u j e m y się, że n p . na t e r e n i e kraśnickiego u N S Z - o w s k i c h r o d z i n u k r y w a ł o się wielu Żydów. Na d w ó c h zaledwie s t r o n a c h Chodakiewicz informuje o 15 r o d z i n a c h wspierających Żydów. 1 6 P o d o b n e informacje znajdują się w p a m i ę t n i k a c h . W ł a d y s ł a w Mar cinkowski „Jaxa", „Szymkiewicz" - k o m e n d a n t g ł ó w n y Związku Jaszczurczego, później zastępca d o w ó d c y Brygady Świętokrzyskiej w s p o m i n a , że w jego ZIMA-2001 333 fabryce pracował Zyd. 17 P o d o b n i e W ł a d y s ł a w Kołaciński „Zbik", k t ó r e g o ro dzina u r a t o w a ł a od śmierci kilkoro Żydów. 1 8 Ani SN i O N R , ani N S Z nie p r o w a d z i ł y oficjalnej akcji p o m o c y Ż y d o m . J e d n a k w tych instytucjach oficjalnych p a ń s t w a p o d z i e m n e g o , w których działacze n a r o d o w i odgrywali znaczącą rolę, dawali ś w i a d e c t w o z a c h o w a n i a godności w obliczu zbrodniczej polityki n i e m i e c k i e g o o k u p a n t a . W 1940 r. warszawskie przedstawicielstwo adwokackie, w skład k t ó r e g o wchodzili działacze n a r o d o w i : Jan N o w o d w o r s k i , Leon N o w o d w o r s k i , Leopold Żaryn, Bolesław Bielawski, Jerzy Czerwiński, Jerzy Czarkowski o d m ó w i ł o p o p a r c i a niemieckiej propozycji wykreślenia z list adwokackich Żydów. W w a r u n k a c h okupacyjnych symboliczny o d r u c h m o r a l n e g o p r o t e s t u w o b e c p r z e ś l a d o w a ń Żydów kosztował życie Jerzego Czerwińskiego i J e r z e g o Bielawskie go, z a m o r d o w a n y c h w Auschwitz. Rok później Tajna Rada Adwokacka w Warszawie, w której działał Wi told Bayer, j e d e n z najwyższych ran gą ówczesnych polityków tajnego O N R , w s p i e r a ł a m a t e r i a l n i e kolegów-Żydów. m.in. Z p o m o c y skorzystali Stanisław Łazarowicz oraz Wacław Zylber. Podobnej p o m o c y doświadczyli adwokaci-Żydzi od Tajnej Sląsko-Krakowskiej Rady Adwokackiej. Tam z kolei znajdował się k i e r o w n i k O N R Okręgu Krakowskiego, dr Juliusz Sas-Wisłocki, k t ó r y wspierał akcję p o m o c y Ż y d o m . Rada utrzymywała k o n t a k t z dr Józefem S t e i n b e r g i e m z Or ganizacji Charytatywnej Ż y d ó w „ C e n t o s " . Żydzi mogli liczyć ze s t r o n y pol skich a d w o k a t ó w m.in. na b e z p ł a t n e p r o w a d z e n i e s p r a w przez nich przyję tych oraz przechowywanie wartościowych rzeczy. 1 9 A n t o n i Mokrzycki, p r e z e s Stowarzyszenia Stomatologów, c z ł o n e k SN wraz ze swoimi synami, którzy byli c z ł o n k a m i O N R , zostali a r e s z t o w a n i i rozstrzelani za ukrywanie Żydów. 2 0 Ciekawe, czy u k r y w a n i Żydzi to byli ich przedwojenni konkurenci w zawodzie? W b r e w u t a r t y m s t e r e o t y p o m wielu działaczy r u c h u n a r o d o w e g o oraz żołnierzy N S Z n i o s ł o p o m o c Ż y d o m . Taka p o s t a w a wiązała się z sytuacją, 334 FRONDA 25/26 w jakiej znaleźli się Żydzi p o d okupacją niemiecką. W y r a z e m owej p o s t a w y są słowa dr Franciszka Kowalskiego z Z a k o p a n e g o : „Przed wojną bytem antyse mitą. Dopiero bestialstwo Hitlera w stosunku do Żydów odmieniło mnie. Nie wyobra żałem sobie, że człowiek może osiągnąć takie dno upadku jak Niemcy."2' Najbardziej z n a n y m p r z y k ł a d e m takiej p r z e m i a n y jest przypadek J a n a Mosdorfa, który będąc w i ę ź n i e m Auschwitz ofiarnie niósł p o m o c ż y d o w s k i m współwięź n i o m . J e d e n z nich, Wolf Gliksman, w s p o m i n a ł : „ (...) Jan Mosdorf niejednokrot nie ryzykował życie, przenosząc moje listy do krewnej znajdującej się w obozie kobie cym w Brzezince (...) pracował w Birkenau i często przynosił mi warzywa a czasem kromkę chleba lub coś do ubrania." W opinii historyka Philipa F r i e d m a n a : „W obozie Mosdorf zmienił swój stosunek do Żydów. Niektóre z otrzymanych od przyja ciół paczek żywnościowych rozdzielał między Żydów. Pracując w biurze obozo wym kilkakrotnie ostrzegał Żydów o gro żącej im selekcji do gazu. "21 W związku z tą d z i a ł a l n o ś c i ą o r a z u d z i a ł e m w konspiracji obozowej M o s d o r f zo stał zadenuncjowany i rozstrzelany. Mosdorf nie był j e d y n y m działaczem p r z e d w o j e n n e g o O N R , który ryzy kował życie pomagając Ż y d o m . Równie przemilczana i chwalebna jest działalność dr Felicjana Lotha, przedwojennego ONR-owca, p o t e m w konspiracji narodowej, a po wojnie naj prawdopodobniej członka Komitetu Wykonawczego Organizacji W e w n ę t r z nej O N R , który jako lekarz więzienny na w a r s z a w s k i m Pawiaku niósł p o m o c żydowskim więźniom. W książce Anki Grupińskiej Ciągle po kole. Rozmowy z żołnierzami getta warszawskiego, łączniczka Żydowskiej Organizacji Bojowej Adina Blady Szwaj gier tak w s p o m i n a ł a dr Lotha: „(...) Felek Loth zapisał się piękną kartą. Prawie całą wojnę siedział na Pawiaku. A my doskonałe wiedzieliśmy, jak on się zachowywał. (...) Felek, więzień-lekarz, nigdy Żyda nie rozpoznał. (...) Ojciec jego, profesor Loth, był zwierzęcym antysemitą przed wojną (...). 7 ci ludzie, rodzice Fel ka, ukrywali Żydów w swoim domu."2i Podobnie jak ks. Stanisław Trzeciak i ks. Marceli Godlewski - obaj związani z r u c h e m n a r o d o w y m . Edward Marcin Kemnitz, k i e r o w n i k polityczny O N R n a obszar woje w ó d z t w a warszawskiego, wraz z ojcem ukrywali g r u p ę Ż y d ó w w wielkich ZIMA-2001 335 stogach siana na t e r e n i e w ł a s n e g o majątku. Co więcej, r o d z i n a R o s e n t h a l ó w i Leon Herzbeg otrzymali od nich d o k u m e n t y w y r o b i o n e na fałszywe nazwi ska. Kemnitzowie zaangażowali się również w d o f i n a n s o w a n i e działalności Rady Pomocy Ż y d o m „ Ż e g o t a " oraz wspierali finansowo Ż y d ó w w warszaw skim gettcie. W swoich w s p o m n i e n i a c h K e m n i t z napisał: „Na początku roku 1943, przed powstaniem w gettcie - poproszono mnie o przewiezienie skrzynek z bro nią i amunicją naszą furmanką fabryczną w pobliże getta, na ul. Elektoralną - z prze znaczeniem dla bojowców Żydów. (...) Pośredniczyłem również w dwóch transakcjach zakupu broni dla getta (...)."2Ą K e m n i t z został w y r ó ż n i o n y m e d a l e m Sprawiedli wy wśród narodów Świata w 1983 roku. W akcję r a t o w a n i a Ż y d ó w z gett włączyli się, na apel Zofii Kossak-Szczuckiej, także współpracujący z N S Z i N O W harcerze z Hufców Polskich. Dzię ki ich p o m o c y z o s t a ł o u r a t o w a n y c h wiele żydowskich dzieci, z których część znalazła się w d r u ż y n a c h HR Również m ł o d s i członkowie O N R p o d e j m o w a l i takie inicjatywy, n p . Sła w o m i r Modzelewski ps. „Lanc", p o d c h o r ą ż y z warszawskich N S Z oraz czło nek przedwojennych G r u p Szkolnych O N R wraz z m a t k ą przechowywali Ży dów. O tej działalności koledzy „Lanca" dowiedzieli się d o p i e r o po jego śmierci w 1998 r., znajdując w jego m i e s z k a n i u m e d a l i d y p l o m I n s t y t u t u Yad Vashem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Rodzinę żydowską przechowywali także Witold i N a t a l i a Borowscy. On działacz Młodzieży Wielkiej Polski i S t r o n n i c t w a N a r o d o w e g o , żołnierz N S Z i redaktor p i s m a „Wielka Polska", o n a - k o m e n d a n t k a PWSK w warszawskiej Dzielnicy nr l. 2 5 Poza p o m o c ą świadczoną ukrywającym się, Żydzi znajdowali bezpieczne miejsce w oddziałach N S Z . W P o w s t a n i u W a r s z a w s k i m ocaleni w i ę ź n i o w i e obozu przy ul. Gęsiej na warszawskiej Woli stanowili grupy p o m o c n i c z e Bry gady Dyspozycyjnej Z m o t o r y z o w a n e j na Starym Mieście. W z g r u p o w a n i u „Gozdawa" w drużynie sierż. p o d c h . N S Z Tadeusza N i e z a b i t o w s k i e g o „Lubi cza" walczył Jerzy Żmidrygier-Konopka „ P o r ę b a " - syn profesora Zdzisława Żmidrygiera-Konopki z U n i w e r s y t e t u Warszawskiego. „ P o r ę b a " brał udział w wielu akcjach, m.in. w zdobywaniu Państwowej W y t w ó r n i Papierów War tościowych, w ataku na D w o r z e c G d a ń s k i oraz w zdobyciu działka przeciw lotniczego na pl. Teatralnym. Z o s t a ł o d z n a c z o n y o r d e r e m Virtuti Militari oraz Krzyżem Walecznych. Poległ 25 sierpnia w r u i n a c h Banku Polskiego. 336 FRONDA 25/26 Żydzi znajdujący się w oddziałach N S Z często zajmowali o d p o w i e d z i a l n e funkcje. Kpt. Born-Bornstein wywodzący się ze skrajnie lewicowej Polskiej Armii Ludowej objął funkcję szefa służby sanitarnej p o w s t a ń c z e g o zgrupo wania „Chrobry I I " . „Długo mnie jeszcze prześladował NSZ. W roku 1945 dr Wiesenfeld (Ciosnowski), laryngolog, ulica Ben Jehuda 100, oraz pielęgniarka Kowalska wspólnie podpisali i złożyli świadomie fałszywe doniesienie [ dopisać UB], jakobym należał do NSZ-tu (...)" - pisał we w s p o m n i e n i a c h Born-Bornstein. 2 6 Na odcinku p r o p a g a n d y n a s ł u c h zagranicznych stacji radiowych dla O N R o w s k i e g o „Szańca" p r o w a d z i ł a Zofia L i p m a n n . Tę s a m ą funkcję w re dakcji „Żołnierza Starego M i a s t a " p e ł n i ł a p o d c z a s P o w s t a n i a Karolina Stefa nia Marek "Stefa". W tejże redakcji o r d y n a n s e m był Żyd „ A d a m " ( N N ) . Feliks Pisarewski-Parry uwolniony z Pawiaka przez oddział dywersyjny N S Z okręgu Warszawa-Miasto kpt. Piotra Zacharewicza „ Z a w a d z k i e g o " wszedł w skład tej grupy. Parry bral udział w akcjach oddziału, wyrabianiu fał szywych d o k u m e n t ó w oraz p l a n o w a n i u odbicia w i ę ź n i ó w z Pawiaka. M i m o że Parry miał przed wojną znajomych w O N R , c z ł o n k o s t w o w N S Z wywarło na n i m wielkie wrażenie: „ja, przeciwnik ONR (...) stałem się oficerem NSZ-u na względnie wysokim szczeblu!"27 Dzięki N S Z - o w s k i m k o n t a k t o m został on skie rowany na zabieg doszycia napletka. Co więcej, był świadkiem p o m o c y udzie lanej innym Ż y d o m przez żołnierzy N S Z : „Jakiegoś późnowiosennego dnia zapu kał ktoś do naszych drzwi. (...) W drzwiach stał żydowski chłopiec. Brudny, przemoczony, głodny. Obaj z Piotrem [kpt. „ Z a w a d z k i m " ] mieliśmy mokre oczy i chy ba serca. ZIMA-2001 Chłopczyk pokazał kartkę z poleceniem do polskiej rodziny zamieszkałej 337 w okolicy Filtrowej. Wykąpaliśmy go, nakarmiliśmy, a następnie Piotr skomunikował się z państwem Traczykami, tak bowiem brzmiało nazwisko tych odważnych ludzi."28 W słynnej Brygadzie Świętokrzyskiej znaleźli również się strz. „ A n t o n i " (NN), strz. „Fryc" ( N N ) . W trakcie walk z Niemcami Brygada rozbiła obóz kon centracyjny w Holiszowie (filia KL Flossenburg) i uwolniła więzione t a m kobie ty. Sytuacja była niezwy kle tragiczna. Gdyby nie szybka decyzja dowódcy Brygady ppłk Antoniego Dąbrowskiego „Bohu- na", więźniarki zostały by żywcem NSZ-owcy około spalone. uwolnili tysiąca kobiet, w tym liczne Żydówki. To wydarzenie pozostałoby nieznane, gdyby nie artykuł ppłk. „Bohuna" pt. Polish partisan leader recalls liberating Holiszow w „The Jewish Voice" 29 . Po wojnie z wdzięczności za ocalenie niektórzy Żydzi starali się p o m a g a ć uwięzionym N S Z - o w c o m . T r u d n o ocenić, jaki p r o c e n t ocalonych przez n a r o d o w c ó w odwdzięczał się w t e n s p o s ó b . Ze w z g l ę d u na a n t y s e m i c k i e k o n o t a cje N S Z i n a r o d o w c ó w oraz i s t o t n ą rolę, jaką w aparacie b e z p i e c z e ń s t w a od grywali Żydzi, świadectwa o s ó b tej n a r o d o w o ś c i były niezwykle c e n n e . Dzięki p o m o c y Ż y d ó w u r a t o w a n y c h w P o w s t a n i u z warszawskiej „Gęsiówki" został zwolniony z więzienia p p ł k Z y g m u n t Reliszko „Kołodziejski", in spektor O b s z a r u Z a c h o d n i e g o NZW. M o ż n a sądzić, że oświadczenie Anieli Steinsbergowej, w k t ó r y m napisała, iż O N R - o w i e c O s t r o m ę c k i ukrywał jej bratanicę, także w p ł y n ę ł o na wymiar kary: „Dowiedziawszy się, że Mirosław Ostromęcki skazany został na karę śmierci, poczuwam się do obowiązku podania do wiadomości Obywatela Prezydenta [Bolesława Bieruta] Mirosława Ostromęckiego poznałam na jesieni r. następującej okoliczności: 1944 we Włochach pod Warszawą. Udzielił on wówczas pomocy i schronienia mojej bratanicy Julii Berli, wiedząc o tym, że jest pochodzenia żydowskiego. Uczynił to bezinteresownie. Wiadomo mi, że w tym samym czasie pomagał również innym Żydom tych faktów przed sądem, [sic!]. Zgłosiłam gotowość zeznania nie zostałam jednak powołana."30 Wypadków w s t a w i a n i a się Ż y d ó w za ukrywającymi ich p o d c z a s wojny 338 FRONDA 25/26 n a r o d o w c a m i było więcej. W trakcie śledztwa przeciwko J e r z e m u Regulskie mu, działaczowi O N R i NSZ, obecnie profesorowi i b y ł e m u r e p r e z e n t a n t o w i Polski w Strasburgu, N a t a n Karwasser oświadczył: „W czasie okupacji, kiedy się ukrywałem przed zbirami niemieckimi, bywałem w Zarybiu u państwa Regulskich, którzy w miarę możliwości okazywali mi pomoc i robili wszelkie możłiwe ułatwienia, ażeby mi pomóc przetrwać."3I A przecież ojciec J e r z e g o Regulskiego, J a n u s z za siadała w kierowniczych kręgach O N R . Reszta rodziny: m a t k a - H a l i n a i sio stra H a n n a również były z a a n g a ż o w a n e w N S Z . Julian Tuwim osobiście in t e r w e n i o w a ł u Bolesława Bieruta w sprawie skazanego na ś m i e r ć J e r z e g o Kozarzewskiego „Konrada", kuriera z Brygady Świętokrzyskiej, oraz Mirosła wa O s t r o m ę c k i e g o . Julian Kamiński również w i e l o k r o t n i e w s t a w i a ł się za skazanym towarzyszami b r o n i z N S Z . Ks. prof. Szczepan Sobalkowski ps. „Andrzej Bobola", kapelan O k r ę g u Kieleckiego, przez całą okupację ukrywał i opiekował się m a ł ż e ń s t w e m W a l t e r ó w z Wielunia. W związku z t y m otrzy mał od k o m u n i s t y c z n e g o sądu łagodniejszy wyrok. 3 2 W sprawie przeciwko K l e m e n s o w i Jędrzejczykowi (proces c z ł o n k ó w Ko m e n d y O k r ę g u N S Z Częstochowsko-Śląskiego) w sentencji wyroku znalazło się zdanie: „Pomagał... żydom, których ukrywał a następnie wystawiał im fałszywe dowody."33 Lejbko G o l d m a n i Izaak Halber zeznali, że por. W ł a d y s ł a w Wyczółkowski ps. „Sęp", a d i u t a n t K o m e n d a n t a O k r ę g u N S Z Podlasie, przechowy wał Żydów i ich rzeczy. Dostarczał fałszywe d o k u m e n t y . W efekcie m.in. tych zeznań oskarżeni zostali u n i e w i n n i e n i . 3 4 W i k t o r R o m a n Skiba uciekając z kraju otrzymał p o m o c z rąk Żyda u k r y w a n e g o w latach okupacji niemiec kiej, który z wdzięczności chciał p o m ó c Skibie w znalezieniu dobrej pracy: „W czasie wojny Antek, dawny kolega szkolny pochodzenia żydowskiego, na dwa la ta zamieszkał u Jacka [ a u t o r a ] , nie wychodząc przez ten czas z domu. Teraz był członkiem PPR-u i dyrektorem jednego z największych Zjednoczeń Przemysłowych w kraju. Spotkanie było pełne euforii ze strony Antka. "3i Ź r ó d ł a archiwalne nie dają p o d s t a w do twierdzeń, że w czasie wojny na lamach prasy n a r o d o w e j p r o w a d z o n o jakąś „ a n t y s e m i c k ą k a m p a n i ę " l u b p o d ż e g a n o w niej do nienawiści rasowej. Ś w i a d o m y m n a d u ż y c i e m jest też pisanie o poparciu lub milczącym przyzwoleniu polskich u g r u p o w a ń n a r o d o wych dla p r z e p r o w a d z a n e j przez N i e m c ó w zagłady Ż y d ó w na ziemiach pol skich. N i k t nie kwestionuje faktu p r o w a d z e n i a przez oddziały N S Z likwidaZIMA-2001 339 cji g r u p k o m u n i s t y c z n y c h i r a b u n k o w y c h , w których mogli znajdować się Ży dzi. J e d n a k b a n d y t y z m nie ma rasy, n a r o d o w o ś c i , ani wyznania. To, co jest j e d n a k niezwykle interesujące, to m o t y w y j a k i m i kierowali się polscy nacjo naliści niosąc p o m o c s w o i m politycznym p r z e c i w n i k o m . O d p o w i e d ź n a t o pytanie wydaje się być j e d n a k p r o s t a . Polski nacjonalizm, w o d r ó ż n i e n i u od niemieckiego, przesiąknięty był katolicyzmem, co p o w o d o w a ł o uwrażliwie nie na los pokrzywdzonych. Jak d u ż e było to uwrażliwienie, widać w słyn nym Apelu Zofii Kossak-Szczuckiej, której serce kazało nieść p o m o c eksterminowanym Żydom. SEBASTIAN BOJEMSKI PRZYPISY: 1 Z o b . Israel G u t m a n , S h m u e l K r a k o w s k i Uneąual victims. Poles and Jews During World War Two N e w York 1986, s . 2 1 7 . W e d ł u g ż y d o w s k i c h h i s t o r y k ó w w e w s i Z a k r z ó w e k m i a i m i e j s c e m o r d na k i l k u n a s t u Ż y d a c h . J e g o s p r a w c a m i mieli być j a k o b y N S Z - o w c y . J e d n a k z p o w o j e n n y c h r e lacji ocalałych Ż y d ó w (AP Lublin, o. Kraśnik, z e s p . 4, sygn. 3 2 0 ) w y n i k a , że m o r d u d o p u ś c i l i się Niemcy. 2 R e u b e n A i n s z t e i n Jewish resistance in Nazi - occupied Eastern Europę L o n d y n 1 9 7 4 , 1 . 1 , s. 4 0 6 - 4 0 7 . 3 P o wojnie J u l i a n A j z e n m a n r ó w n i e ż m i a ł s p r a w ę k r y m i n a l n ą p r z e d W o j s k o w y m S ą d e m Rejo n o w y m w W a r s z a w i e . O d z i a ł a l n o ś c i „ p a r t y z a n c k i e j " GL-AL. szerzej w w y b o r z e d o k u m e n t ó w a u t o r s t w a M a r k a J . C h o d a k i e w i c z a , P i o t r a G o n t a r c z y k a , Leszka Ż e b r o w s k i e g o Tajne oblicze GLAL. i PPR W a r s z a w a 1 9 9 7 - 1 9 9 9 t. I-III. 4 Michał Cichy Wspomnienia umarłego [w:] Gazeta Wyborcza 15 g r u d n i a 1 9 9 3 r. 5 Gazeta Wyborcza 2 9 - 3 0 s t y c z n i a 1 9 9 4 r. 6 B e r n a r d M a r k Walka i zagląda warszawskiego getta W a r s z a w a 1959, s. 4 6 8 . 7 Basia T e m k i n - B e r m a n o w a Dziennik z podziemia o p r a ć . A n k a G r u p i ń s k a i Paweł S z a p i r o Warsza wa 2000. 8 Icchak ( H e n r y k ) R u b i n , Żydzi w Łodzi pod niemiecką okupacją, (London: Kontra, 1939-1945 1988), s. 38 [za:] M a r e k J. C h o d a k i e w i c z Kłopoty z kuracją szokową: wstrząsnąć sumieniami, czy wstrząsnąć nauką? 9 M a r e k J. mnps Chodakiewicz Kłopoty z kuracją szokową: wstrząsnąć sumieniami, czy wstrząsnąć nauką? mnps 10 T a d e u s z Sarnecki ps. „ J a n u s z K o r w i n " , działacz S t r o n n i c t w a D e m o k r a t ó w Polskich. B N m f 11 W i k t o r R. Skiba Na skibach świata L o n d y n 1979, s. 5 2 . 12 Jerzy K o z a r z e w s k i W imię pojednania [w:] Gazeta Wyborcza 26 m a r c a 1 9 9 3 r. 58194 - wspomnienia z Powstania Warszawskiego. 13 Oblicza prawdy. Z prof. Krystyną Kerstenową rozmawia Anna Baniewicz [w:] Rzeczpospolita d o d a t e k Plus - Minus. 14 A A N m a t e r i a ł y n i e u p o r z ą d k o w a n e organizacji p o d z i e m n y c h . 15 Ibidem. 16 Z o b . M a r e k J. C h o d a k i e w i c z Narodowe Siły Zbrojne. „Ząb". Przeciw dwu wrogom W a r s z a w a 1 9 9 9 , 340 FRONDA 25/26 s. 117-118. 17 Z o b . W ł a d y s ł a w M a r c i n k o w s k i „ J a x a " Wspomnienia 1934-1945 W a r s z a w a 1 9 9 8 , s. 1 0 8 - 1 0 9 . 18 W ł a d y s ł a w „ Ż b i k " - Kołaciński Miedzy młotem a swastyką W a r s z a w a 1990, s. 2 3 4 - 2 3 5 . 19 W i t o l d Bayer Samorząd adwokacki w dobie wałki z okupacją hitlerowską [w:] Pałestra 1968 nr 1 1 , s. 35-57. 20 21 R u t a Pragier, Żydzi czy Polacy W a r s z a w a 1 9 9 2 r.,s. 8 0 - 8 1 Ten jest z ojczyzny mojej. Polacy z pomocą Żydom 1939-1945 o p r a ć . W ł a d y s ł a w B a r t o s z e w s k i i Z o f i a L e w i n ó w n a K r a k ó w 1969, s . 9 2 . 22 P h . F r i e d m a n , T h e i r B r o t h e r s K e e p e r s , H o l o k a u s t Library, N e w York 1 9 7 8 , s . 1 1 4 . 23 A n k a G r u p i ń s k a Ciągle po kole. Rozmowy z żołnierzami getta warszawskiego W a r s z a w a 2 0 0 0 , s. 185. 24 E d w a r d M a r c i n K e m n i t z Wspomnienia z pracy politycznej i społecznej w latach 1923-1956 L o n d y n 25 W i e s ł a w C h r z a n o w s k i Pół wieku polityki, czyli rzecz o obronie czynnej W a r s z a w a 1 9 9 7 , s. 8 8 . 1 9 8 3 , s. 7 4 . 26 R o m a n B o r n - B o r s t e i n Powstanie Warszawskie. Wspomnienia L o n d y n 1 9 8 8 , s. 7 7 . 27 Feliks P i s a r e w s k i - P a r r y Orły i reszki W a r s z a w a 1 9 8 4 , s. 6 5 . 28 T a m ż e , s. 8 4 - 8 5 . 29 J u n e 19, 1986, p a g e 14. 30 Akta sprawy Mirosława O s t r o m ę c k i e g o i towarzyszy. 31 A k t a s p r a w y A n t o n i e g o S y m o n o w i c z a i 13 s t u d e n t ó w z N S Z . 32 Akta sprawy Szczepana Sobalkowskiego. 33 A k t a s p r a w y K l e m e n s a Jędrzejczyka. 34 A k t a s p r a w y S t a n i s ł a w a J u r c z a k a i towarzyszy. 35 W i k t o r R. Skiba Na skibach świata L o n d y n 1 9 7 9 , s. 2 4 - 2 5 . ZIMA-2001 341 KASZA I ŚRUBOKRĘT Transcendentny teatr Leszka M. Jak się pan zapewnia domyśla, nie jestem wierzący. Chociaż kiedyś by łem. Nie wierzę, że istnieje najwyższa istota, która mnie kontroluje i przed którą mam być odpowiedzialny. Czuję się odpowiedzialny przed tymi, którzy mi zaufali [...] Nie czuję się w żadnym sensie bezkarny, bo wiem, że wszyst kie kroki, które czynię, wszystkie działania, które podejmuję, są oceniane i kontrolowane. W sensie metafizycznym? Rzadko się nad tym zastanawiam, mówiąc szczerze. Jestem przekonany, że ludzie w kosmosie nie są osamotnieni, że są inne światy, inne życia, inne cywilizacje. Prawdopodobnie nigdy się z nimi nie ze tkniemy. Zresztą gdybyśmy się zetknęli, miałoby to dla ludzi nieobliczalne konsekwencje. Ale trudno mi przed taką realną transcendencją czuć się od powiedzialnym. Raczej myślę o tym w kategoriach, czegoś zupełnie abstrak cyjnego, niezbadanego. Można się lękać Boga i odpowiedzialności przed Bogiem i nie bać się odpo wiedzialności przed ludźmi, przed społeczeństwem. U mnie to nie występuje. 342 FRONDA 25/26 Z d a r z a mi się marzyć o p o s i a d a n i u m o c y n a d p r z y r o d z o n e j [...] Ż e b y m miał większy - niż m a m - w p ł y w na rzeczy, na sytuacje, na ludzi, żebym był bardziej przekonywający. Nigdy nie s p o t k a ł e m się z j a k i m ś d o w o d e m na ist nienie cudów. Polityka to teatr, niech p a n n i e wymaga, b y m bił aktorów. Leszek Miller w rozmowie z Piotrem Najsztubem; VIVA!. nr 22 ( 1 2 3 ) . 22.10.2001 Murzyna wytropić łatwiej Gdziekolwiek się r u s z y ł e m , u w a ż n i e na m n i e p a t r z o n o . Stare kobiety ba ły się, że u k r a d n ę im portfel. Raz j e d n a s t a r u s z k a b a ł a się wsiąść do windy, bo ja b y ł e m w środku. [...] Na testach w j e d n y m klubie p o s t a n o w i ł e m pójść na mecz tej drużyny. By łem jedynym czarnoskórym na trybunach. Siedziałem tuż przy wyjściu i ze 20 osób obrażało mnie, rzucało we m n i e p u s z k a m i z piwem, p l u ł o na m n i e . Kie dy indziej na ulicy jacyś ludzie pokazywali mi gesty, jakie wykonują małpy. [...] Gdy chodziłem po ulicach z Beatą, ludzie na p e w n o sobie myśleli: „co t e n Murzyn robi z taką piękną polską dziewczyną?" Bardzo m n i e to d e n e r w o w a ł o . Dlaczego, czyż nie j e s t e m człowiekiem? Ale tak s a m o traktuje się w Polsce Ży dów. Tylko że ich nie m o ż n a rozpoznać na ulicy. Emmanuel Olisadebe w wywiadzie udzielonym dla greckiego wydania „Maxa"; przedruk „Gazeta Wyborcza". 26 października 2001 Neototalitaryzm ante portas! To będzie b a r d z o t r u d n y Sejm, w m o i m p r z e k o n a n i u . Ponieważ m a m y nie tylko groźną S a m o o b r o n ę , dziwaczną Ligę Polskich Rodzin, ale n e o t o t a l i t a r ne P a ń s t w o i Sprawiedliwość. — Czy pan nie przesadził trochę z tym neototalitaryzmem? — J e d e n z c z ł o n k ó w k i e r o w n i c t w a tej partii ogłosił kilka lat t e m u m a n i fest neototalitarny, w k t ó r y m chciał całą w ł a d z ę przekazać ekipie czterystu osób. I tylko ta g r u p a m i a ł a decydować o życiu wszystkich Polaków. Tak na wzór Wielkiej Rady Faszystowskiej. Poza tym, bracia Kaczyńscy uważają, że cierpienie ludzi jest najwyższym d o b r e m . Tak n i e m o ż e być. W cywilizacji europejskiej istnieją w y p r a c o w a n e już w a r u n k i więzienia ludzi. Tym c z a s e m oni uważają, że w i ę ź n i ó w należy t o r t u r o w a ć . (...) ZIMA-2001 343 - A Lepper nie będzie gorszy od braci Kaczyńskich? - Jaki będzie Lepper, nie w i a d o m o . To n i e jest przecież s a m o r o d e k . Ktoś go ulepił, wykształcił. Przecież p a m i ę t a m y go jako d z i k o l u d a jeszcze sprzed paru lat. A dzisiaj jest w y t r a w n y m graczem politycznym. I m o i m z d a n i e m , on będzie zmierzał do p o p r a w i e n i a losu chłopów. A g r u p a PiS będzie dążyła do w p r o w a d z e n i a w Polsce u s t r o j u n e o t o t a l i t a r n e g o . Aleksander Małachowski w rozmowie z Ryszardą Wojciechowską „Zlikwidować republikę kolesiów", „Dziennik Bałtycki" 2 8 . 0 9 . 2 0 0 1 . Czyżby jakaś insynuacja? Po wyborach 4 czerwca 1989 roku, gdy formował się rząd Tadeusza Ma zowieckiego, „ k t o ś z tych l u d z i " z SB odwiedził Maleszkę. P r o p o n o w a ł mu wyjazd do Moskwy w roli k o r e s p o n d e n t a . — Może było tak - spekuluje. - Esbecy czuli, że zbliża się weryfikacja i wyrzucą ich z pracy. M o ż e szukali dla siebie alibi, że umieszczają szpiegów dla nowej władzy. W rządzie Mazowieckiego ministrem spraw wewnętrznych został Krzysztof Kozłowski z Krakowa. Jerzy Morawski ,,'Ketman' - człowiek bez własnej twarzy", „Rzeczpospolita" 17-18.11.2001. Obrona Maleszki Dawni koledzy Maleszki z SKS doszli do p r a w d y zaczynając od przypad kowej lektury esbeckiego d o k u m e n t u . W p r z e k o n a n i u całej reszty świata, w tym również k i e r o w n i c t w a „Wyborczej", że ich podejrzenia są prawdziwe, p o m o g ł o szczere p r z y z n a n i e się s a m e g o b o h a t e r a w y d a r z e ń . Co j e d n a k , gdy by takiego przyznania zabrakło? Gdyby Maleszka szedł w zaparte, przystąpił do k o n t r a t a k u , u z n a ł się za szkalowanego? Czy o s k a r ż e n i a n i e zostałyby od rzucone jako n i e p o t w i e r d z o n e , n a w e t i po o t w a r c i u a r c h i w u m I P N , no bo przecież skoro „esbeckie m a t e r i a ł y n i e są ż a d n y m d o w o d e m " . . . Ze taki scenariusz nie był niemożliwy, dowodzi gorliwa, o g ł o s z o n a j u ż za wczasu o b r o n a Maleszki przez byłego szefa M S W Krzysztofa Kozłowskiego. Piotr Zaremba „Szkielety wychodzą z szaf", „Rzeczpospolita" 2 1 . 1 1 . 2 0 0 1 . 344 FRONDA 25/26 Blokada europedałów? Wczoraj Międzynarodowe Stowarzyszenie Gejów i Lesbijek (ILGA) p r z e d s t a w i ł o P a r l a m e n t o w i E u r o p e j s k i e m u r a p o r t o dyskryminacji h o m o seksualistów w Polsce i innych krajach kandydujących do Unii Europejskiej. W Brukseli i wszystkich unijnych stolicach p a n u j e w tej sprawie wielkie wy czulenie i z p e w n o ś c i ą opinia ILGA nie przysporzy Polsce sojuszników w sta raniach o przystąpienie do Unii. M a m j e d n a k w r a ż e n i e , że f o r m u ł o w a n i e za r z u t ó w typu „atmosfera b a r d z o i n t e n s y w n e g o ucisku, mającego k o r z e n i e w tradycji k o n s e r w a t y w n e g o k a t o l i c y z m u " l u b w y p o m i n a n i e n i e m ą d r y c h wypowiedzi Lecha Wałęsy czy p r y m a s a G l e m p a nie służy i n t e r e s o w i pol skich gejów. Bo prowadzi do w n i o s k ó w po p r o s t u n i e p r a w d z i w y c h i histe rycznych, k t ó r e h o m o f o b i ą próbują t ł u m a c z y ć całe zło świata. „Polska p i e k ł e m dla gejów" tytułują swoje d e p e s z e agencje p r a s o w e , na co odpowiadają g w a ł t o w n e okrzyki na i n t e r n e t o w y c h czatach: „ e u r o p e d a ł y blokują n a m drogę d o U E " . Tymczasem, będąc h o m o s e k s u a l i s t ą , m o ż n a żyć w Polsce godnie i twórczo, cieszyć się z a u f a n i e m przyjaciół i w s p ó ł p r a c o w ników, kochać szczęśliwie i m i e ć p e ł n e poczucie b e z p i e c z e ń s t w a . W i e m to d o b r z e . Bo s a m t e g o d o ś w i a d c z a m . Maciej Nowak „W Polsce da się być homoseksualistą", „Gazeta Wyborcza" 2 9 . 0 6 . 2 0 0 1 . Piekło dla gejów? W „Gazecie" z 29 czerwca znalazł się k o m e n t a r z Macieja N o w a k a nawią zujący do r a p o r t u o sytuacji gejów w krajach kandydujących do Unii E u r o pejskiej. N o w a k pisze: „Będąc h o m o s e k s u a l i s t ą , m o ż n a żyć w Polsce godnie i twórczo, cieszyć się u z n a n i e m przyjaciół i w s p ó ł p r a c o w n i k ó w , kochać szczęśliwie i m i e ć p e ł n e poczucie b e z p i e c z e ń s t w a . W i e m to d o b r z e . Bo s a m tego d o ś w i a d c z a m . " Chylę czoła przed Maciejem N o w a k i e m za p u b l i c z n e ujawnienie. I zga d z a m się, że Polska nie jest „ p i e k ł e m dla gejów" - z p e w n o ś c i ą n i e t a k i m jak Iran, Afganistan, Arabia Saudyjska czy R u m u n i a . Ale nie jest też rajem i da leko n a m do p o z i o m u tolerancji krajów z a c h o d n i c h . W Polsce da się być h o m o s e k s u a l i s t ą , żyć godnie, cieszyć się zaufaniem... Jeśli ma się tyle szczęścia co p a n N o w a k - m i e s z k a się w wielkim, pozwala jącym zachować a n o n i m o w o ś ć mieście i pracuje w wyjątkowo tolerancyjnej ZIMA 2001 345 firmie (albo jak ja w redakcji gejowskiego miesięcznika). N i e potrafię j u ż żyć w ukryciu, p e w n i e dlatego nie w y o b r a ż a m sobie m i e s z k a n i a w m a ł y m m i e ście czy miasteczku. Nie bez p o w o d u geje z Sieradza, C i e c h a n o w a , Przedbo rza, R a d o m s k a czy Polanicy uciekają do Warszawy, Krakowa, Trójmiasta czy Katowic. Ci, którzy zostają w s w o i m miasteczku, najczęściej nie m o g ą „żyć godnie, kochać szczęśliwie i mieć p e ł n e poczucie bezpieczeństwa". Nie mają poczucia bezpieczeństwa, a zamiast szczęśliwego kochania są w y m u s z o n e przez środowisko małżeństwa, u d a w a n i e heteroseksualizmu albo znoszenie obelg, poniżania, zaszczucia. Obraz przedstawiony w raporcie m ó w i o takiej Polsce, nie o luksusowym świecie gejów w wielkich miastach. W Polsce da się być homoseksualistą. Jeśli tylko ma się wystarczająco d u ż o szczęścia i odwagi. Sekretarz kapituły Tęczowego Lauru, Krzysztof Carwatowski, „Czy na pewno 'w Polsce da się być homoseksualistą?", „Gazeta Wyborcza" 3.07.2001. Jedyny ratunek dla cywilizacji P r z y p o m i n a m u w a g ę Michela Foucaulta: myśleć o h o m o s e k s u a l i z m i e nie jako o formie pożądania, ale jako o p r z e d m i o c i e p o ż ą d a n i a h o m o s e k s u a l i z m jest j e d n y m z b a r d z o nielicznych miejsc w kulturze, z których m o ż n a wyjść ku zmianie kształtu organizacji społecznej. Bożena Keff ma rację - j u ż tylko geje m o g ą nas u r a t o w a ć . Dodajmy dla jasności (za k t ó r ą p o w i n n i ś m y doce nić Kingę D u n i n ) : tylko o d m i e ń c y m o g ą ocalić „ n a s z ą p o l s k ą r o d z i n ę " , bo ujawniają jej p r z e m o c i z a k ł a m a n i e (brzydkie przywary, o których na salo nach u Księcia Dydo m ó w i ć przecież nie w y p a d a ) . S t a n o w i m y nadzieję, ujawniając zaskakująco bliski związek rodziny z „cywilizacją śmierci", na k t ó r ą miała być a n t i d o t u m . Tomasz Basiuk „Pamiętnik odmieńca", „Bez Dogmatu" nr 49, lato 2001 Jeszcze jedna chce ratować cywilizację No cóż, różnie bywa. Są d o b r e i złe związki. Lepsi i gorsi rodzice. I nie ma to większego związku z orientacją seksualną. T r u d n o mi więc pojąć, dla czego niektórzy uważają za skandal, że d z i e w i ę c i o m i e s i ę c z n e m u n i e m o w l ę ciu matkują dwie lesbijki - j e d n a ze świeżo p o ś l u b i o n y c h h o l e n d e r s k i c h par. A trzynaścioro dzieci z bieszczadzkiej wsi, b r u d n y c h i głodnych, obdzierają cych ze skóry królika, to co to jest? Święty porządek? To ja j u ż w o l ę skandal. Dlaczego miłość, wzajemny s z a c u n e k i opieka n a d k o c h a n y m i u p r a g n i o 34£ FRONDA 25/26 n y m dzieckiem p o c z ę t y m z e s z t u c z n e g o z a p ł o d n i e n i a mają d o p r o w a d z i ć d o jakichś strasznych skutków? Czy n a p r a w d ę z t e g o p o w o d u zagraża n a m nie wyobrażalna katastrofa? U p a d n i e k u l t u r a europejska? W s z y s t k o to jest nie wyobrażalne jedynie dla ludzi żywiących u p r z e d z e n i a do bliźnich tylko z te go p o w o d u , że n i e są h e t e r o s e k s u a l n i . W Polsce h o m o f o b i ą jest p o w s z e c h n a i występuje w d w ó c h o d m i a n a c h : konserwatywnej i liberalnej. O k o n s e r w a t y w n e j nie ma co się rozpisywać, ciekawszy jest ten drugi g a t u n e k . H o m o f o b liberalny jest b a r d z o tolerancyj ny, m o ż e więc zgodzić się, aby oni, skoro są dorośli i n i k o m u nie szkodzą, r o bili w czterech ścianach swojego mieszkania, co chcą. (Byleby się n i e afiszo wali). Oni m o g ą n a w e t m i e ć p e w n e prawa, p o w i e d z m y s p a d k o w e , ale adopcja? Za nic! Bo dziecko m u s i m i e ć m a m u s i ę i t a t u s i a . Co z tego, że wie le dzieci nie m a , albo ma takich, że n i e c h ręka b o s k a b r o n i . (...) Lesbijki i geje to n i e oni, tylko my. I nie ma ż a d n e g o p o w o d u , aby, jako kategoria, budzili w n a s jakieś szczególne emocje, p o z a u c z u c i e m solidarno ści z l u d ź m i d y s k r y m i n o w a n y m i . Jednych, prywatnie, b ę d z i e m y lubili, in nych - nie. N i e ma też żadnych powodów, by n i e mieli m i e ć tych samych co wszyscy - łącznie z toksycznymi idiotami - p r a w do zawarcia związku m a ł żeńskiego i wychowywania dzieci. Cywilizacja e u r o p e j s k a z p e w n o ś c i ą na tym nie ucierpi, a najwyżej zyska. Przecież jej f u n d a m e n t e m jest przykazanie: „Kochaj bliźniego swego jak siebie s a m e g o " . Kinga Dunin „Louis i George", „Wysokie obcasy" 12.05.2001 Gay tikun olam P i s m o o nazwie „Bridges" ma też p o d t y t u ł - „A J o u r n a l for J e w i s h Feminists and O u r F r i e n d s " . (...) N a d r z ę d n ą misją p i s m a było i jest s t w o r z e n i e forum dla żydowskiego fe m i n i z m u , działalności na rzecz sprawiedliwości społecznej, kreatywności ko biet żydowskich oraz p o g l ą d ó w pochodzących spoza głównych n u r t ó w życia żydowskiego. Do w s p ó ł p r a c y zapraszani są także " m ę ż c z y ź n i oraz nieżydowskie feministki, których działalność jest szczególnie interesująca dla żydow skiego f e m i n i z m u " . Szczególnie mile w i d z i a n e są teksty n a d e s ł a n e przez " Ż y d ó w sefardyjskich czy orientalnych, niebiałych, starych i m ł o d y c h , lesbij ki, n i e p e ł n o s p r a w n y c h , a t a k ż e przedstawicieli klasy robotniczej i u b o g i c h ZIMA2001 347 Ż y d ó w " . P i s m o o d r z u c a n a t o m i a s t m a t e r i a ł y o w y m o w i e "antyżydowskiej, seksistowskiej, rasistowskiej". Zespól wydający „Bridges" stara się połączyć w i e r n o ś ć t a k i m ż y d o w s k i m w a r t o ś c i o m , jak sprawiedliwość i tikun olam ( n a p r a w a świata) z d o r o b k i e m r u c h ó w feministycznych, lesbijskich i gejowskich oraz p r a g n i e p o ś r e d n i c z y ć w nawiązywaniu i p o g ł ę b i a n i u k o n t a k t ó w m i ę d z y poszczególnymi g r u p a m i . „'Bridges', czyli 'Mosty'", „Midrasz" nr 9 ( 5 3 ) , wrzesień 2001 Nowa Halacha Począwszy od mniej więcej trzydziestu lat r e f o r m o w a n e i rekonstrukcjonistyczne o d ł a m y j u d a i z m u , zwłaszcza w Wielkiej Brytanii i S t a n a c h Zjedno czonych, działają stale na rzecz p o s z e r z e n i a p r z e s t r z e n i życiowej dla lesbijek i gejów - rzecz jasna, chodzi tu o tych, którzy czują się Ż y d a m i nie tylko przez s a m fakt u r o d z e n i a , ale też z w y b o r u czy p r z e k o n a n i a (przynależności religijnej czy kulturowej). Istnieje coraz więcej synagog, na k t ó r y c h czele sto ją - jako rabini i rabinki - z d e k l a r o w a n i h o m o s e k s u a l i ś c i i lesbijki. U n i o n of American H e b r e w C o n g r e g a t i o n s przyjęła do swego zrzeszenia cztery gejowsko-lesbijskie synagogi. Bodajże j e d n a (tylko) uczelnia rabiniczna przyjmuje jawnie gejów i lesbijki na studia. (...) Tora i halachiści nie dopuszczali istnienia trwałych, opartych na miłości związków homoseksualnych i lesbijskich, n a t o m i a s t współczesne autorytety liberalne m ó w i ą życzliwie tylko o tych, którzy pozostają w takich związkach. Ich wyrozumiale i kochające r a m i o n a obejmują wyłącznie osoby żyjące w ta kich quasi-małżeństwach i akceptują c e n n e w j u d a i z m i e wartości p r o r o d z i n n e . A k t o kocha tych, którzy lubią z m i e n i a ć p a r t n e r ó w ? Z a p e w n e n i k t się n a d t y m nie zastanawia - wydaje się, że w d o b i e AIDS p r o m i s k u i t y z m zanika. Bella Szwarcman-Czarnota „'Obrzydliwość' czy 'pobłądzenie'", „Midrasz" nr 9 ( 5 3 ) , wrzesień 2001 Na World Trade Center spadła bomba demograficzna Z a c h o d n i e demokracje p o w i n n y zacząć przygotowywać szpitale psychia tryczne dla m u z u ł m a ń s k i c h fundamentalistów, z a m i a s t ich zabijać. Z p e w n o ścią m o ż n a u nich stwierdzić kliniczne objawy p a r a n o i , a p o w s z e c h n a świa domość ich schorzenia nie byłaby wielką inspiracją dla przyszłych k a n d y d a t ó w n a męczenników. 348 FRONDA 25/26 J u ż całkiem n i e d ł u g o świat będzie się m u s i a ł zmierzyć z p r a w d z i w ą przy czyną napięć - n i e r ó w n o m i e r n y m r o z ł o ż e n i e m p r z y r o s t u n a t u r a l n e g o . Naj groźniejszą formą agresji wynikającej z wysokiej liczby u r o d z i n jest z m i a n a proporcji ludności w ś r ó d istniejących kultur. W większości krajów p o ł o ż o nych w okolicach r ó w n i k a panuje nędza, będąca efektem p r z e l u d n i e n i a . Je dyną m ą d r ą reakcją na taki s t a n byłaby p o m o c finansowa dla krajów pragną cych p o w s t r z y m a ć swój przyrost naturalny. M o ż e m y u n i k n ą ć wielkich tragedii, jeśli b ę d z i e m y działać szybko i użyje my środków, którymi dysponujemy. W przeciwnym razie s t a n i e m y się świadkami n i e s k o ń c z o n e g o cierpienia. Nauczyciel Karma Kagyu - jednej ze szkół buddyzmu tybetańskiego, lama Ole Nydahl, „Możemy uniknąć wielkich tragedii", „Rzeczpospolita", 29.09.2001 ZIMA-2001 349 Czy mnie styszysz? Tutaj pijemy nienawiść jak wodę. Nienawidzimy siebie nawzajem. List zza grobu Koperta, w której poniższy tekst trafił do naszej redakcji, została po drodze poważnie uszkodzona, przez co jej nadawca pozostał niezidentyfikowany. Zawierała ona opa trzone uwagami doktora teologii, o. Bernhardina Krempela tłumaczenie broszury za tytułowanej „List zza grobu" wydanej przez wydawnictwo Graficas Armando Brasi lio, mieszczące się w Rio de Janeiro, przy rua Julia Lopes, 16. Wydanie to posiada na stronie redakcyjnej „Imprimatur dla oryginału w języku niemieckim: Brief aus dem Jenseits: Treves, 9.11.1953. NA/54" oraz kościelną aprobatę dla broszury: „Taubate-Est. De Sao Paulo- 2.11.1955". Zawierało ono treść listu znalezionego wśród zapisków pewnej zmarłej zakonnicy, relacjonującej wydarzenia z życia swej przyjaciółki, które to wydarzenia zostały później potwierdzone jako historyczne fakty. Kuria Diecezjalna w Trewirze (Niemcy) uznała opublikowanie owego listu za wysoce pożyteczne i po uczające. Ojciec Krempel wydał tekst oddzielnie, opatrując go przypisami, udowadnia jącymi zgodność listu z nauką katolicką. Przedrukowujemy go poniżej. Dodatek, za wierający teologiczne wyjaśnienia dotyczące piekła, zdecydowaliśmy się pominąć. 350 FRONDA 25/26 Informacja wstępna Wśród zapisków pozostawionych przez młodą kobietę, klasztorze jako zakonnica, znaleziono która zmarła w pewnym następujące zeznanie: Miałam przyjaciółkę. To znaczy, byłyśmy sobie wzajemnie bliskie jako przyja ciółki i koleżanki w biurze M. Później, kiedy Ani wyszła za mąż, nigdy jej już nie widziałam. Od czasu kiedy się poznałyśmy, wytworzyła się między n a m i więź, będąca w gruncie rze czy raczej życzliwością niż przyjaźnią. Z tego p o w o d u za bardzo nie t ę s k n i ł a m za nią, kiedy po zawarciu m a ł ż e ń stwa przeprowadziła się do eleganckiej dzielnicy willowej, daleko od mojego domu. Kiedy jesienią 1937 roku spędzałam wakacje n a d Jeziorem Garda, moja matka napisała do m n i e w połowie września: „Wyobraź sobie, że Ani N. zmar ła. Straciła życie w wypadku s a m o c h o d o w y m . Wczoraj p o c h o w a n o ją na cmen tarzu w W." Ta wiadomość m n ą wstrząsnęła. Wiedziałam, że Ani nigdy nie była należy cie religijna. Czy była przygotowana, gdy Bóg ją nagle wezwał? N a s t ę p n e g o ranka uczestniczyłam we Mszy Św., k t ó r a była za nią odprawiana w kaplicy pensjonatu, gdzie mieszkałam. Modliłam się żarliwie o jej wieczny spoczynek i w tej samej intencji ofiarowałam K o m u n i ę św. Lecz cały dzień czułam się chora i to uczucie choroby coraz bardziej nara stało w ciągu dnia. Tamtej nocy spalam niespokojnie. O b u d z i ł a m się nagle słysząc coś, co brzmiało jakby trzaśniecie drzwiami mojej sypialni. Zapaliłam światło. Zegar obok łóżka wskazywał dziesięć m i n u t po północy; j e d n a k nic nie zauważyłam. Nie było żadnego hałasu z wyjątkiem s z u m u fal Jeziora Garda rozbijających się m o n o t o n n i e o m u r ogrodu w pobliżu pensjonatu. Nie słyszałam wcale wiatru. Budząc się o d n i o s ł a m j e d n a k wrażenie, że oprócz trzaśnięcia drzwiami dał się słyszeć jakby jakiś dźwięk. Brzmiał on jak wiatr, który zwykle słyszałam w m o i m d a w n y m biurze, gdzie mój kierownik, kiedy miał zły humor, rzucał mi na biurko listy od natrętów. Sprawdziłam czy jest już czas, że p o w i n n a m wstać. Ach! To nic oprócz wybryku mojej wyobraźni w y w o ł a n e g o w i a d o m o ś c i ą o jej śmierci. ZIMA-2001 351 O d w r ó c i ł a m się, o d m ó w i ł a m kilka „Ojcze N a s z " za d u s z e zmarłych i za snęłam znowu. Śniłam wtedy, że o b u d z i ł a m się o 6.00 rano, aby pójść do kaplicy w pen sjonacie. Kiedy o t w o r z y ł a m drzwi sypialni, n a d e p n ę ł a m na p a k u n e k , który zawierał kartki jakiegoś listu. P o d n i o s ł a m je i r o z p o z n a ł a m p i s m o Ani, a okrzyk był moją pierwszą reakcją. Drżąc, t r z y m a ł a m kartki w d ł o n i a c h . Przyznaję, że b y ł a m tak wstrząśnię ta, iż nie m o g ł a m n a w e t o d m ó w i ć „Ojcze N a s z " . Prawie się d u s i ł a m . N i e m o głam nic lepszego zrobić niż wyjść na zewnątrz. Spięłam więc p o s p i e s z n i e włosy, włożyłam list do kieszeni i szybko w y s z ł a m z b u d y n k u . Gdy byłam już na zewnątrz, w s p i ę ł a m się na wzgórza idąc b a r d z o k r ę t ą ścieżką i mijając oliwki, d r z e w a l a u r o w e oraz posiadłości willowe, z dala od powszechnie znanej drogi „ G a r d e s a n a " . Ranek wstał promieniście. W i n n e d n i m i a ł a m zwyczaj zatrzymywać się po każdych stu krokach, o c z a r o w a n a w s p a n i a ł y m w i d o k i e m , który mi ofero wały jezioro i dostojnie p i ę k n a Wyspa Garda. Delikatny błękit w o d y orzeź wiał m n i e ; i jak dziecko patrzy podziwiając swojego dziadka, tak ja p a t r z y ł a m z p o d z i w e m m ł o d e g o człowieka na t a m t ą szarą G ó r ę Baldo, k t ó r a wyrastała po drugiej stronie jeziora, wznosząc się od 64 m n a d p o z i o m e m m o r z a do wysokości 2 2 0 0 m e t r ó w . Dzisiaj nie m i a ł a m oczu dla tego wszystkiego. Idąc przez k w a d r a n s , p o zwoliłam sobie m a c h i n a l n i e usiąść n a d brzegiem opierając się o d w a cypry sy, gdzie dzień wcześniej czytałam z wielką przyjemnością „ P a n n ę Teresę". Po raz pierwszy widziałam w cyprysach symbol śmierci, rzecz, na k t ó r ą nie zwracałam większej uwagi na p o ł u d n i u , gdzie tak często się je spotyka. Wyciągnęłam list. Brakowało podpisu. J e d n a k bez najmniejszej wątpliwo ści było to p i s m o Ani. Bez spiralnego dużego „ S " i tego francuskiego „T", któ re zwykle irytowały p a n a G. Styl nie był jej. Nie był taki, jak było to w jej zwyczaju. O n a dobrze wiedzia ła, jak rozmawiać i śmiać się z tymi niebieskimi oczami i wdzięcznym n o s e m . 352 FRONDA 25/26 Tylko kiedy rozmawialiśmy o sprawach religijnych, stawała się zgryźliwa i w p a d a ł a w t e n nieuprzejmy t o n jak w t y m liście. (Teraz s a m a w e s z ł a m w ten podekscytowany ton.) Oto on: List zza grobu od Ani V. Słowo w słowo, tak jak go czytałam we śnie: Klaro! Nie m ó d l się za m n i e ! J e s t e m p o t ę p i o n a . Jeśli Ci to m ó w i ę i jeże li podaję Ci szczegółowe informacje dotyczące p e w n y c h okoliczności m o j e g o potępienia, nie myśl, że czynię to z przyjaźni. Tutaj nikogo już więcej nie ko chamy. Wykonuję to jako „część tej Siły, k t ó r ą zawsze chce zła, a zawsze czy ni d o b r o " . Prawdę mówiąc, chciałabym również Ciebie widzieć tu, gdzie p o z o s t a n ę na zawsze. 1 Nie bądź zaskoczona moją intencją. Tutaj wszyscy myślimy w t e n s a m sposób. N a s z a wola skamieniała w złu - w tym, co wy nazywacie z ł e m . Na wet jeżeli czynimy coś „ d o b r e g o " , jak ja teraz otwierając Ci oczy na t e m a t piekła, nie robimy tego z d o b r ą intencją. 2 Pamiętasz jeszcze: Minęły 4 lata od czasu jak się p o z n a ł y ś m y w M. Miałaś 23 lata i już p ó ł roku pracowałaś w biurze, kiedy t a m przyszłam. Wiele razy wybawiałaś m n i e z k ł o p o t ó w ; często d a w a ł a ś mi d o b r ą r a d ę . Ale czym jest to, co nazywa się „ d o b r e m " ! Chwaliłam w t e d y twoją „ d o b r o c z y n n o ś ć " . To śmieszne... Twoja p o m o c wypływała z czystej ostentacji, jak ja już wcześniej p o d e j r z e w a ł a m . Tutaj nie rozpoznajemy d o b r a w n i k i m ! Z n a ł a ś moją m ł o d o ś ć . Teraz wypełnię p e w n e luki. ZIMA-2001 353 Według planów moich rodziców nie m i a ł a m nigdy istnieć. Byli oni beztro scy przyczyniając się do mojego nieszczęsnego poczęcia. Moje siostry miały już 15 i 14 lat, kiedy przyszłam na świat. Chciałabym się nigdy nie narodzić! Chciałabym m ó c się unicestwić i uciec od tych mąk! Byłoby to nieporównywalną przyjemnością, gdybym m o g ł a prze stać istnieć tak, jak ubranie spalone na popiół przestaje istnieć. 3 Lecz koniecz ne jest, abym istniała; jest konieczne, żebym była taką jaką siebie uczyniłam, z całym złem, jakie tkwiło we m n i e na końcu mojego życia. Kiedy moi rodzice, jeszcze samotni, przeprowadzili się ze wsi do miasta, utracili kontakt z Kościołem. Tak było lepiej. Utrzymywali oni przyjacielskie stosunki z osobami, które porzuciły Reli gię. Spotykali się na tańcach i skończyło się na tym, że „musieli" się pół roku później pobrać. Podczas ślubu tylko kilka kropel w o d y święconej spadło na nich, właściwie tylko po to, aby przyciągnąć moją m a t k ę na niedzielną Mszę kilka razy w roku. O n a nigdy nie nauczyła m n i e p r a w i d ł o w o się modlić. Wyczerpywała wszystkie swoje siły w troskach dnia codziennego, nawet wtedy, gdy sytuacja nie była zła. Słowa takie jak modlitwa, Msza, w o d a święcona, kościół, piszę jedynie z głębokim w s t r ę t e m i nieporównywalną odrazą. Głęboko nienawidzę tych, którzy uczęszczają do kościoła, z a r ó w n o ludzi jak i w ogóle rzeczy z n i m zwią zanych. Wszystko powraca, aby nas dręczyć. Każde zrozumienie otrzymane w chwili śmierci, każde w s p o m n i e n i e z życia, które znamy, przemienia się w palący płomień. 4 I wszystkie te w s p o m n i e n i a ukazują n a m s m u t n ą stronę tych łask, które odrzuciliśmy. Jak nas to dręczy! Nie jemy, nie śpimy, ani nie chodzimy na wła snych nogach. D u c h o w o przykuci, my potępieńcy przyglądamy się przerażeni n a s z e m u niedoskonałemu życiu, wyjąc i zgrzytając zębami, dręczeni i wypeł nieni nienawiścią. Czy m n i e słyszysz? Tutaj pijemy nienawiść jak w o d ę . Nienawidzimy siebie nawzajem. 5 Chcę, abyś zrozumiała, że bardziej niż cokolwiek n i e n a w i d z i m y Boga. Tamci błogosławieni w niebie p o w i n n i Go kochać, p o n i e w a ż stale Go wi- 354 FRONDA 25/26 dzą w Jego najbardziej majestatycznym pięknie. To czyni ich szczęśliwymi nie do opisania. My to wiemy, a ta w i e d z a n a s rozwściecza. 6 Ludzie na ziemi, którzy poznają Boga p o p r z e z Jego s t w o r z e n i a i Jego O b jawienie, m o g ą Go kochać, ale nie są z m u s z e n i , aby tak czynić. Wierzący - m ó w i ę to z wściekłością - który k o n t e m p l u j e i rozmyśla o U k r z y ż o w a n y m C h r y s t u s i e będzie Go kochał. Lecz dusza, do której zbliża się Bóg jako straszny Mściciel i Sędzia, p o nieważ został przez nią odrzucony, nienawidzi Go tak, jak my Go nienawi dzimy. 7 Nienawidzi Go całą silą swej złej woli. N i e n a w i d z i Go wiecznie, ze względu na fakt, że zakończyła swoje ziemskie życie odrzucając Boga. I ta p r z e w r o t n a wola nigdy nie będzie cofnięta, ani my jej nigdy nie cofniemy. Czy pojmujesz teraz, dlaczego p i e k ł o p o w i n n o być wieczne? Ponieważ nasza zatwardziałość nigdy nie topnieje, nigdy się nie kończy. Zmuszając się, m u s z ę dodać, że Bóg jest nadal miłosierny w o b e c Ciebie. Powiedziałam „ z m u s z a m się". Powód jest taki: p o m i m o , że piszę t e n list, nie jest możliwe, abym kłamała, chociaż chciałabym. Piszę na tym papierze wie le informacji sprzecznych z moją wolą. Również p o t o k obelg, który chciałabym wyrzucić z siebie, m u s z ę połknąć. Bóg był dla was miłosierny nie pozwalając naszej woli, aby s p o w o d o w a ł a to wszystkie zło, które pragnęlibyśmy uczynić. Gdyby n a m pozwolił, zwięk szylibyśmy niezmiernie naszą w i n ę i karę. Pozwolił n a m u m r z e ć przedwcze śnie - tak jak to stało się ze m n ą - lub wprowadził łagodzące okoliczności. N a w e t teraz On jest m i ł o s i e r n y i nie z m u s z a nas, abyśmy się do N i e g o zbliżali, z a t e m pozostajemy w tej odległej części piekła, k t ó r a zmniejsza na sze męki. 8 Każdy krok bliżej Boga przyniósłby mi większe cierpienia niż ty byś od czuwała chodząc t u ż przy ogniu. Byłaś przestraszona, kiedy p e w n e g o razu powiedziałam Ci, gdy spacerowa łyśmy, co ojciec powiedział mi na kilka dni przed moją Pierwszą K o m u n i ą św. „Troszcz się o to, m a l e ń k a Ani, że dostajesz p i ę k n ą sukienkę, r e s z t a nie jest niczym i n n y m jak tylko o s z u s t w e m . " Prawie się zawstydziłam z p o w o d u twojego zaskoczenia. Teraz się z t e g o śmieję. Najlepszą częścią tego o s z u s t w a było p o z w o l e n i e na przystąpienie do ZIMA-2001 355 Komunii tylko dzieciom w wieku lat 12. Do t e g o czasu j u ż właściwie zdąży łam posiąść przyjemności tego świata i Religię u m i e ś c i ł a m na końcu, za t y m wszystkim, tak więc nigdy nie t r a k t o w a ł a m K o m u n i i p o w a ż n i e . N o w y zwyczaj pozwalający dzieciom na przyjmowanie K o m u n i i w wieku 7 lat rozwściecza n a s . S t a r a m y się znaleźć wszystkie m o ż l i w e sposoby unik nięcia tego, starając się p r z e k o n a ć ludzi, że aby udzielać dziecku K o m u n i i p o w i n n o o n o mieć z r o z u m i e n i e . Jest konieczne, aby p o p e ł n i ł y p r z e d t e m jakieś grzechy ś m i e r t e l n e . „Biały" Bóg będzie mniej szkodliwy, niż kiedy jest przyj m o w a n y z wiarą, nadzieją i miłością, o w o c a m i C h r z t u - pluję na to wszyst ko - jeszcze tak żywymi w sercu dziecka. Pamiętasz, że już m i a ł a m t e n s a m pogląd na ziemi? Wracając do mojego ojca. Jak Ci o p o w i a d a ł a m , on tak b a r d z o kłócił się z m o ją matką, że b a r d z o w s t y d z i ł a m się tego. Ach! Co to jest wstyd? Ś m i e s z n a rzecz! Dla n a s wszystko to jest obojętne. Moi rodzice nigdy dłużej nie spali w tej samej sypialni. Ja s p a ł a m z m a t ką, a mój ojciec w sypialni obok naszej, gdzie m ó g ł w c h o d z i ć o dowolnej go dzinie w nocy. Pil d u ż o i wydawał wszystkie n a s z e dochody. Moje siostry by ły służącymi i p o t r z e b o w a ł y swoich pieniędzy, więc moja m a t k a zaczęła pracować. W o s t a t n i m roku jej gorzkiego życia ojciec bił ją wiele razy, p o n i e waż nie dawała mu pieniędzy. Dla m n i e był zawsze b a r d z o dobry. P e w n e g o dnia, o p o w i a d a ł a m Ci to wszystko, a Ty byłaś z g o r s z o n a m o i m k a p r y s e m co Cię nie gorszyło we m n i e ? Pewnego d n i a z w r ó c i ł a m d w u k r o t n i e n o w e bu ty, ponieważ ich kształt nie był wystarczająco nowoczesny. 9 Tej nocy, w której apopleksja ugodziła ś m i e r t e l n i e mojego ojca, wydarzy ło się coś, o czym nigdy Ci nie m ó w i ł a m , p o n i e w a ż o b a w i a ł a m się n a g a n y z twojej strony. Dziś p o w i n n a ś to wiedzieć. Jest to p a m i ę t n y fakt, p o n i e w a ż był to pierwszy raz, kiedy m o i o k r u t n i kaci d u c h o w i się ujawnili. Spałam w sypialni m a t k i . Jej regularny o d d e c h oznaczał głęboki sen. 356 FRONDA 25/26 Nagle usłyszałam kogoś wypowiadającego moje imię. Głos całkowicie nieznany m r u c z a ł : „Co się stanie, jeśli twój ojciec u m r z e ? " Nie k o c h a ł a m już więcej mojego ojca od czasu, kiedy zaczął znęcać się nad m a t k ą . W zasadzie ja już nikogo nie k o c h a ł a m : przyczepiałam się tylko do kogoś, kto był jeszcze dla m n i e dobry. Miłość bez n a t u r a l n e g o celu istnie je tylko w duszach, które żyją w stanie łaski. A ja w n i m nie b y ł a m . O p o w i e d z i a ł a m tak t e m u t a j e m n i c z e m u pytającemu: „Na p e w n o nie u m r z e . " Po krótkiej przerwie usłyszałam to s a m o d o b r z e z r o z u m i a ł e pytanie, nie martwiąc się, aby wiedzieć, skąd o n o p o c h o d z i . „Bynajmniej! On nie u m i e r a ! " - p o m y ś l a ł a m bezczelnie. Po raz trzeci z o s t a ł a m zapytana: „ C o się stanie, jeśli twój ojciec u m r z e ? " Nagle błysnęło w m o i m umyśle, jak mój ojciec często wracał do d o m u pi jany, złorzecząc m a t c e i jak zawstydzał n a s w o b e c sąsiadów i przyjaciół! W t e d y krzyknęłam z zawziętością: „Tak, to jest to, na co zasługuje! M a m nadzieję, że u m i e r a ! " Potem wszystko ucichło. N a s t ę p n e g o ranka, kiedy m a t k a p o s z ł a pościelić łóżko ojca, zastała drzwi z a m k n i ę t e . Około p o ł u d n i a o t w a r t o je siłą. Ojca z n a l e z i o n o w p ó ł u b r a n e g o na łóżku - m a r t w e g o , bez życia. P r a w d o p o d o b n i e , szukając piwa na strychu, przeziębił się. C h o r o w a ł przez długi czas. (Czy Bóg uzależniłby swoją decyzję od woli dziecka, któremu ten człowiek okazywał dobroć, aby podarować mu więcej czasu i dać szansę nawrócenia?) Marta K. i ty nakłoniłyście m n i e , abym wstąpiła do „Stowarzyszenia M ł o dych Kobiet". Nigdy Ci nie m ó w i ł a m , że t r a k t o w a ł a m instrukcje tych d w ó c h dyrektorek, Pań X., z u p e ł n i e rozrywkowo. U w a ż a ł a m te zabawy za b a r d z o wesołe. Jak już wiesz, b a r d z o szybko zajęłam w n i m w a ż n ą pozycję. To mi pochlebiało. Również wszystkie te wycieczki zadowalały m n i e , m i m o że cza sami kończyły się pójściem do Spowiedzi i K o m u n i i . Właściwie nie m i a ł a m ZIMA 200 1 357 nic do wyznania. Myśli i uczucia nie nachodziły m n i e wtedy. Do rzeczy gor szych nie byłam jeszcze dojrzała. U p o m n i a ł a ś m n i e p e w n e g o dnia: „Ani, jeżeli nie będziesz się więcej m o dlić, to będziesz s t r a c o n a " . Rzeczywiście m o d l i ł a m się b a r d z o m a ł o ; było to zawsze przeciwko mojej woli. Miałaś niewątpliwie powód, aby to powiedzieć. Wszyscy ci, którzy p ł o n ą w piekle, nie modlili się, albo nie modlili się wystarczająco. M o d l i t w a jest pierwszym krokiem w kierunku Boga. Z a w s z e jest decydująca. Przede wszystkim m o d l i t w a do Tej, Która jest M a t k ą C h r y s t u s a , Której I m i e n i a nie zezwala się n a m wymawiać. N a b o ż e ń s t w o do Niej odciąga niezliczone d u s z e od diabła; dusze, których grzechy n i e o m y l n i e w e p c h n ę ł y b y ich w jego ręce. Z wściekłością piszę, będąc z m u s z o n ą do tego: m o d l i t w a jest najłatwiej szą rzeczą, k t ó r ą m o ż n a robić na ziemi. Prawdę mówiąc, jest to najłatwiejsza droga, jaką dał n a m On do zbawienia. Tym, którzy m o d l ą się stale, Bóg daje ciągle po t r o c h u tak wiele światła i umocnienia, że n a w e t tonący grzesznik m o ż e być przez m o d l i t w ę ostatecz nie wyciągnięty, n a w e t jeśli zanurzył się w błocie po szyję. W o s t a t n i c h latach mojego życia z u p e ł n i e się nie m o d l i ł a m ; w t e n spo sób byłam p o z b a w i o n a łask, bez których n i k t się nie m o ż e zbawić. Tutaj już nikt nie otrzymuje żadnej łaski. N a w e t jeżeli byśmy ją otrzyma li, odrzucilibyśmy ją z nienawiścią. Wszystkie w a h a n i a z i e m s k i e g o życia skończyły się i są poza n a m i . W z i e m s k i m życiu człowiek m o ż e przechodzić ze s t a n u grzechu do sta nu łaski. Ze s t a n u łaski m o ż n a p o p a ś ć w s t a n grzechu. C z ę s t o u p a d a ł a m przez słabość; rzadko przez z a m i e r z o n ą złość. Wraz ze śmiercią ta niestałość, „ t a k " lub „ n i e " , u p a d a n i e i p o w s t a w a n i e , kończy się. Wraz ze śmiercią każ dy przechodzi w swój s t a n końcowy, stały i nieodwracalny. Kiedy ktoś się starzeje, jego skoki stają się coraz słabsze. To prawda, że aż do śmierci m o ż n a nawrócić się do Boga lub odwrócić się od N i e g o . Jed35g FRONDA 25/26 nak w chwili śmierci człowiek decyduje o s t a t n i m p o r u s z e n i e m swojej woli mechanicznie, w t e n s a m s p o s ó b w jaki był przyzwyczajony w s w o i m życiu. D o b r e lub złe przyzwyczajenie staje się d r u g ą n a t u r ą . O n o ciągnie go za sobą w ostatniej chwili. W t e n s p o s ó b r ó w n i e ż ja b y ł a m ciągnięta. Ż y ł a m ca łe lata z dala od Boga. K o n s e k w e n t n i e , podczas o s t a t n i e g o w e z w a n i a ze stro ny łaski, podjęłam decyzję przeciw Bogu. N i e dlatego, że p o p e ł n i e n i e tak wielu grzechów było dla m n i e z g u b n e , ale dlatego, iż nie chciałam się już p o prawić. P o n a d t o , irytowałaś m n i e upominając, a b y m uczęszczała n a kazania i czytała p o b o ż n e książki. T ł u m a c z y ł a m się zawsze b r a k i e m czasu. Czy mia łam zwiększyć jeszcze bardziej moją w e w n ę t r z n ą n i e p e w n o ś ć robiąc takie rzeczy? Kiedy d o t a r ł a m d o tego krytycznego p u n k t u , k r ó t k o p r z e d m o i m o p u s z czeniem „Stowarzyszenia Młodych Kobiet", byłoby m i już b a r d z o t r u d n o prowadzić i n n e życie. Stawiając czoła m o j e m u n a w r ó c e n i u nie dostrzegałaś, że został wzniesiony mur. Wyobrażałaś sobie, że moje n a w r ó c e n i e będzie ta kie łatwe, kiedy powiedziałaś do m n i e : „Więc d o b r z e się wyspowiadaj, a wszystko będzie w p o r z ą d k u " . Podejrzewałam, że to, co powiedziałaś, było p r a w d ą . Lecz świat, diabeł i ciało już m n i e trzymały w swoich s z p o n a c h . Nigdy nie wierzyłam w działalność szatana. Teraz przyznaję, że d e m o n m o c n o wpływa n a taką osobę, k t ó r ą b y ł a m w t e d y 1 0 Tylko wiele m o d l i t w innych ludzi i m o i c h własnych, wraz z u m a r t w i e n i a mi i cierpieniami, odciągnęłoby m n i e od diabła. I to m o g ł o b y być tylko z r o b i o n e powoli. Niewiele jest o s ó b o p ę t a n y c h cieleśnie; j e d n a k ż e jest wielu ludzi, którzy są o p ę t a n i w e w n ę t r z n i e . D e m o n nie m o ż e posiąść wolnej woli tych, którzy poddają się jego w p ł y w o w i . Jed n a k za karę za prawie całkowite o d s t ę p s t w o jakiejś osoby od Boga, On ze zwala, aby ta o s o b a była o p a n o w a n a przez „ Z ł e g o " . Ja również nienawidzę d e m o n a . Niemniej jednak, lubię go, p o n i e w a ż on i jego pomocnicy, te u p a d ł e anioły, które u p a d ł y z n i m na początku czasu, usi łują was zwieść. Istnieją tysiące d e m o n ó w . Wędrują o n e po świecie, niezliczo na ich liczba, jak roje m u c h poza najmniejszym p o d e j r z e n i e m ich obecności. My potępieńcy nie m a m y pozwolenia, aby w a s kusić; to m o g ą czynić tyl ko u p a d ł e duchy. 1 1 ZIMA-2001 359 Nasze m ę k i rzeczywiście zwiększają się za każdym razem, kiedy o n e przynoszą jakąś d u s z ę do piekła. Lecz czym to jest w o b e c nienawiści! 1 2 N a w e t jeżeli c h o d z i ł a m k r ę t y m i drogami, Bóg podążał za m n ą . Przygoto wywałam d o s t ę p dla łaski p o p r z e z n a t u r a l n e prace d o b r o c z y n n e , k t ó r e dzię ki skłonności mojej n a t u r y nierzadko w y k o n y w a ł a m . Czasami Bóg przyciągnął m n i e do kościoła. Tam o d c z u w a ł a m p e w n ą t ę s k n o t ę . Kiedy o p i e k o w a ł a m się moją c h o r ą matką, p o m i m o pracy w b i u r z e w ciągu dnia, co n a p r a w d ę było dla m n i e p o ś w i ę c e n i e m , w t e d y o d c z u w a ł a m bardzo m o c n o to przyciąganie w k i e r u n k u Boga. Pewnego razu - było to w szpitalnej kaplicy, gdzie m i a ł a ś zwyczaj zabie rać m n i e podczas godzinnej przerwy w p o ł u d n i e - byłam p o d t a k i m wraże niem, że znalazłam się o krok od mojego n a w r ó c e n i a . P ł a k a ł a m . Wtedy jednak przyjemności świata zatopiły łaskę jak powódź. Ciernie zadu siły pszenicę. Z wyjaśnieniem, że Religia to sentymentalizm, zgodnie z tym, co zawsze m ó w i o n o w biurze, również tę łaskę wyrzuciłam, tak jak inne, pod stół. Pewnego d n i a u p o m n i a ł a ś m n i e , p o n i e w a ż z a m i a s t uklęknąć w kościele, pośpiesznie s k i n ę ł a m głową. U z n a ł a ś to za l e n i s t w o i nigdy nie podejrzewa łaś, że już w t e d y nie wierzyłam w O b e c n o ś ć C h r y s t u s a w t y m S a k r a m e n c i e . Teraz w To wierzę, j e d n a k tylko n a t u r a l n i e , tak jak k t o ś wierzy w b u r z ę , k t ó rej oznaki i skutki m o ż e dostrzec. W t a m t y m przejściowym okresie z n a l a z ł a m religię. Ta u o g ó l n i o n a o p i n i a w biurze była dla m n i e b a r d z o wygodna, p o n i e w a ż m ó w i ł a , że po śmierci d u sza wraca na ziemię jako i n n a istota, a ta reinkarnacja nie ma końca. W ten s p o s ó b w y e l i m i n o w a ł a m niepokojący p r o b l e m t a m t e g o świata, że nie był już dłużej kłopotliwą sprawą. Dlaczego nie p r z y p o m n i a ł a ś mi przypowieści o bogaczu, k t ó r e g o narra tor, Chrystus, wysłał do piekła n a t y c h m i a s t po śmierci, a innego, Łazarza, do raju? Lecz co byś tym osiągnęła? Nic więcej p o n a d to, co m o g ł a ś zrobić swo imi świętoszkowatymi s ł o w a m i . Krok po kroku, znalazłam boga, boga wystarczająco o d d a l o n e g o o d e mnie, że nie m i a ł a m żadnych zobowiązań w o b e c niego. Byłam o d p o w i e d n i o przygotowana, aby zwrócić się w o l ą i bez z m i a n y wyznania, ku panteistyczn e m u bogu albo n a w e t zostać zadufaną w sobie deistką. Tamten „bóg" nie miał nieba, aby m n i e nagrodzić, ani piekła, żeby m n i e stra szyć. Pozostawiłam go w spokoju. Oto, na czym polegała moja cześć dla niego. 3gQ FRONDA 25/26 Łatwo się wierzy w to, co się kocha. Z biegiem lat, w t e n s p o s ó b , przeko n a ł a m s a m ą siebie do tej mojej religii. Ż y ł a m z n i ą dobrze, nie będąc przez nią niepokojona. J e d y n ą rzeczą, która m o g ł a b y z ł a m a ć jej kark, był głęboki d ł u g o t r w a ł y ból. Lecz to cierpienie nie n a d e s z ł o . Czy r o z u m i e s z , że „kogo Bóg kocha, te go karze"? Był piękny lipcowy dzień, kiedy „Stowarzyszenie Młodych Kobiet" zorga nizowało wycieczkę do A. Rzeczywiście b a r d z o l u b i ł a m wycieczki, ale nie te świętoszkowate kobiety, k t ó r e również brały w nich udział. Inny obraz, o d m i e n n y od M.B. Łaskawej z A., od n i e d a w n a pojawił się na ołtarzu mojego serca. Stał na n i m elegancki M a x N. z d o m u h a n d l o w e g o . Krótko p r z e d t e m rozmawialiśmy przy kilku okazjach. Tym r a z e m zaprosił m n i e na wycieczkę w s a m ą niedzielę. Ta, z k t ó r ą miał zwyczaj chodzić, była w szpitalu. Oczywiście, on zauważył, że m i a ł a m oczy u t k w i o n e w niego. Lecz w t e d y jeszcze nie m y ś l a ł a m o wyjściu za niego za mąż. Był czarujący; j e d n a k za bar dzo lubił przebywać w ś r ó d wielu różnych m ł o d y c h kobiet. Aż d o t ą d zawsze chciałam mężczyzny, do którego m o g ł a b y m należeć wyłącznie jako j e d y n a kobieta. Z a c h o w y w a ł a m więc p e w i e n d y s t a n s . (To prawda. Pomimo całej swojej religijnej obojętności, Ani miała w sobie coś szla chetnego. Zdumiewa mnie, że „uczciwe" osoby mogą również trafić do piekła, jeżeli są one w ten sposób nieuczciwe wobec Boga.) W czasie wycieczki M a x skierował całą swoją u p r z e j m o ś ć na m n i e . Na p e w n o nie prowadziliśmy r o z m o w y w stylu t a m t y c h „ n a w i e d z o n y c h " , jak czyniły to wszystkie z was. N a s t ę p n e g o dnia w biurze zbeształaś m n i e , że nie p o j e c h a ł a m z t o b ą do A. W t e d y o p o w i e d z i a ł a m Ci o mojej swawolnej niedzieli. Twoje pierwsze pytanie b r z m i a ł o : „Czy poszłaś na M s z ę ? " Szalona! Jak m o g ł a m uczestniczyć we Mszy, skoro p o s t a n o w i l i ś m y rozstać się o szóstej? ZIMA2001 Czy nadal pamiętasz jak się r o z g n i e w a ł a m i o d r z e k ł a m : „ D o b r y Bóg nie jest m a ł o s t k o w y jak wasi księżulkowie"? Teraz j e s t e m zobowiązana Ci wyznać, że p o m i m o Swojej Nieskończonej Dobroci, Bóg traktuje wszystko znacznie poważniej niż księża. Po tym pierwszym spacerze z M a x e m przyszłam tylko jeszcze raz na wa sze spotkanie. W uroczystościach Bożego N a r o d z e n i a p e w n e rzeczy m n i e p o ciągały. Lecz w e w n ę t r z n i e byłam już od was o d s e p a r o w a n a . Kino, t a ń c e i wycieczki n a s t ę p o w a ł y po sobie. Czasami Max i ja kłócili śmy się, ale wiedziałam co robić, aby zawsze zostawał ze m n ą . Byłam w bardzo niezręcznej sytuacji, kiedy rywalka wyszła ze szpitala. Była wściekła. Jej gniew był na moją korzyść. P o z o s t a w a ł a m spokojna, co wy warło wielkie wrażenie na Maxie i w k o ń c u z m u s i ł o go do wybrania m n i e . Wiedziałam, jak ją oczernić i odstawić na boczny tor. M ó w i ł a m spokoj nie, z e w n ę t r z n i e będąc obiektywna, ale w e w n ę t r z n i e w y r z u c a ł a m jad. Takie uczucia i insynuacje p r o w a d z ą b a r d z o szybko do piekła. Są o n e diaboliczne, w prawdziwym znaczeniu tego słowa. Dlaczego Ci to mówię? Aby udowodnić, że byłam ostatecznie wolna od Boga. Aby odłączyć się od Boga, nie było konieczne, żebyśmy Max i ja zaznajomi li się „zbyt blisko". Zrozumiałam, że straciłabym wiele w jego oczach, gdybym mu uległa przed czasem. Z tego p o w o d u wycofałam się i o d m ó w i ł a m . N a p r a w d ę byłam gotowa zrobić cokolwiek, co u w a ż a ł a m za użyteczne. Zależało mi na tym, aby zdobyć Maxa. Z tego p o w o d u n a p r a w d ę nic m n i e nie powstrzymywało. Rozkochiwaliśmy się s t o p n i o w o , p o n i e w a ż oboje mieli śmy wspaniałe umiejętności, k t ó r e mogliśmy wzajemnie doceniać. Ja byłam u t a l e n t o w a n a i s t a ł a m się zdolną rozmówczynią. W t e n s p o s ó b d o s z ł a m do p u n k t u , gdzie t r z y m a ł a m Maxa w swoich rękach, p r z e k o n a n a , że byłam jedy ną, która go posiadała przynajmniej na kilka miesięcy p r z e d ś l u b e m . O t o na czym polegało moje o d s t ę p s t w o od Boga: uczyniłam s t w o r z e n i e m o i m bogiem. W pewnych rzeczach m o ż n a ł a t w o zauważyć, jak p o m i ę d z y osobami o d m i e n n e j płci miłość jest s p r o w a d z a n a do materii. To staje się cza r e m osoby, jej ż ą d ł e m i jej trucizną. „Uwielbienie", jakie m i a ł a m dla Maxa, stało się dla m n i e żywą religią. 362 FRONDA 25/26 To było wtedy, podczas przerwy obiadowej w biurze, kiedy tak o b ł u d n i e biegłam do kościoła, do księżulków, do odklepywania Różańca i innych bez użytecznych bzdur. Próbowałaś, mniej lub bardziej inteligentnie, u m o c n i ć to wszystko, za p e w n e nie podejrzewając, że dla m n i e w o s t a t e c z n y m r o z r a c h u n k u był to sposób na uciszenie mojego sumienia, k t ó r e sprzeciwiało się t e m u wszyst kiemu, za czym p o d ą ż a ł a m - nadal Go p o t r z e b o w a ł a m - aby usprawiedliwić moje o d s t ę p s t w o racjonalnie. W głębi duszy b y ł a m z b u n t o w a n a przeciw Bogu. Ty tego nie dostrzega łaś. Zawsze wierzyłaś, że byłam nadal Katoliczką. Ja r ó w n i e ż chciałam być za taką u w a ż a n a i n a w e t u d z i e l a ł a m wsparcia finansowego n a s z e m u kościoło wi. Myślałam, że takie „zabezpieczenie" nie zaszkodziłoby. P o m i m o twojej p e w n o ś c i co do udzielanych odpowiedzi, zawsze myśla łam sobie, że nie m o ż e s z mieć racji. Wobec naszej napiętej znajomości, ból naszego rozstania był niewielki, kiedy moje m a ł ż e ń s t w o n a s rozdzieliło. Przed ś l u b e m p o s z ł a m do Spowiedzi i przyjęłam K o m u n i ę jeszcze raz. By ła to zwykła formalność. Mój mąż myślał w t e n s a m sposób. Zresztą, dlacze go nie m i a ł a m ich wypełnić? Dopełniliśmy ich tak jak innych formalności. Wy to nazywacie „ n i e g o d n y m " . Lecz po tej „ n i e g o d n e j " K o m u n i i m i a ł a m większy spokój sumienia. To była o s t a t n i a K o m u n i a . Nasze życie małżeńskie było w zasadzie harmonijne. Mieliśmy te s a m e opi nie na prawie wszystkie tematy. Również w tej: nie chcieliśmy mieć ciężaru p o siadania dzieci. Wewnętrznie mój mąż pragnął mieć jedno, naturalnie nie wię cej. Lecz w końcu u d a ł o mi się ten pomysł odsunąć. Bardziej lubiłam stroje, ładne meble, babskie herbatki, jazdę s a m o c h o d e m i i n n e p o d o b n e rozrywki. To był rok ziemskich przyjemności pomiędzy ślubem a moją nagłą śmiercią. Każdej niedzieli wybieraliśmy się na przejażdżkę s a m o c h o d o w ą lub odwie dzaliśmy krewnych mojego m ę ż a - wtedy wstydziłam się krewnych mojej mat ki. Lecz ci od mojego męża, pływali tak jak my na powierzchni egzystencji. J e d n a k w e w n ę t r z n i e nigdy n i e czuliśmy się szczęśliwi. Z a w s z e coś m n i e w duszy gryzło. Chciałam, żeby ze śmiercią, k t ó r a niewątpliwie m i a ł a na dejść za długi czas, wszystko się skończyło. Kiedy byłam m a ł ą dziewczynką, słyszałam raz na kazaniu, że Bóg wyna gradza d o b r e czyny, k t ó r e jakaś o s o b a d o k o n a ł a . Jeżeli nie m o ż e ich nagro dzić w t a m t y m świecie, to n a g r a d z a je na ziemi. ZIMA-2001 363 N i e s p o d z i e w a n i e o t r z y m a ł a m s p a d e k (od ciotki L o t e ) . Mój m ą ż był zado wolony widząc, jak jego płaca znacznie w z r o s ł a . W t e n s p o s ó b m o g ł a m bar dzo przyozdobić nasz n o w y d o m . Moja religia była w ostatecznej agonii, jak oddalające się m i g o t a n i e d n i a w zapadającym z m i e r z c h u . Bary i kawiarnie w mieście oraz restauracje, gdzie w s t ę p o w a l i ś m y podczas naszych podróży, nie zbliżały n a s do Boga. Wszyscy ci, którzy je odwiedzali, żyli jak my - w c h o d z ą c i wychodząc, wy chodząc i wchodząc. Odwiedzając p e w n ą s ł y n n ą k a t e d r ę podczas wakacji, zachwycaliśmy się tylko artystycznymi w a l o r a m i dzieł sztuki. Wiedziałam, jak z n e u t r a l i z o w a ć t e n religijny powiew, który z niej e m a n o w a ł od czasów średniowiecza, p o przez o ś m i e s z a n i e go przy każdej s p o s o b n o ś c i podczas wizyty. Tak więc kry tykowałam zakonnika, który n a s oprowadzał, za t o , że był nieco b r u d n y i głu pi. Krytykowałam h a n d e l mnichów, którzy wytwarzali i sprzedawali likier, oraz wieczne bicie d z w o n ó w wzywające wszystkich do kościoła, gdzie tylko m ó w i ł o się o pieniądzach. W ten sposób, za każdym razem, kiedy łaska p u k a ł a do m o i c h drzwi, ja ją o d r z u c a ł a m . Szczególnie wylewałam swój zły h u m o r na wszystko, co dotyczyło sta rych p r z e d s t a w i e ń piekła, jak było o n o p o k a z a n e w książkach, na c m e n t a rzach i innych miejscach, gdzie widać d e m o n y smażące d u s z e w piekle, w czerwonym i żółtym ogniu, i ich towarzyszy z d ł u g i m i o g o n a m i p r z y n o szącymi im coraz więcej ofiar. Klaro, piekło m o ż e być p r z e d s t a w i a n e źle, ale nigdy z przesadą. P o n a d t o , zawsze się b a ł a m ognia piekielnego. Czy p a m i ę t a s z , jak w roz m o w i e o tym p o d s t a w i ł a m Ci p o d n o s z a p a l o n ą zapałkę i p o w i e d z i a ł a m do Ciebie: „ O t o jak on c u c h n i e ! " Z d m u c h n ę ł a ś tę zapałkę b a r d z o szybko. Tutaj nikt nie m o ż e t e g o ognia zgasić. Powiem Tobie więcej: ogień, o k t ó r y m m ó w i Biblia, nie oznacza u d r ę k 364 FRONDA 25/26 sumienia. Ogień oznacza ogień. M u s i m y r o z u m i e ć d o s ł o w n i e to, co Pan Je zus powiedział: „Idźcie precz o d e m n i e przeklęci w ogień wieczny przygoto wany dla w a s " . D o s ł o w n i e ! Ktoś zapyta: „Jak d u c h m o ż e doświadczać m a t e r i a l n e g o o g n i a ? " A jak m o ż e cierpieć twoja d u s z a na ziemi, gdy twój palec jest t r z y m a n y w płomieniu? Twoja d u s z a również nie plonie, ale jaki ból m u s i znosić cały człowiek! Podobnie tutaj, j e s t e ś m y przywiązani do ognia całym n a s z y m j e s t e s t w e m i naszymi zdolnościami. N a s z e d u s z e zostały p o z b a w i o n e swojej n a t u r a l n e j lotności, nie m o ż e m y myśleć ani chcieć tego, czego chcemy. 1 3 Nie staraj się wyjaśniać tej tajemnicy sprzecznej z p r a w a m i materii; ogień piekielny płonie nie spalając. N a s z a największa m ę k a polega na tym, że wiemy, iż nigdy nie zobaczymy Boga. Jak wielką jest dla nas torturą, że na ziemi byliśmy na to obojętni! Gdy nóż leży na stole, nie robi na nikim wrażenia. Możesz widzieć ostrze, ale go nie czu jesz. Lecz nóż wchodzi w twoje ciało, a Ty krzyczysz z bólu. Teraz odczuwamy utratę Boga, zanim Go jeszcze zobaczyliśmy. 14 Dusze nie cierpią równo. Im bardziej były frywolne, złośliwe, zdecydowane w popełnianiu grzechów, tym bardziej boli ich utrata Boga i tym większą tortu rę odczuwają. Potępieni Katolicy cierpią bardziej niż przedstawiciele innych wyznań, ponie waż otrzymali oni zasadniczo więcej światła i więcej łask i ich nie wykorzystali. Ci, którzy wiedzieli więcej, cierpią więcej niż ci, którzy mieli mniej wiedzy. Ci, którzy grzeszyli ze złości, cierpią więcej od tych, co upadli przez słabość. Nikt nie cierpi bardziej niż na to zasługuje. O c h ! Jak b a r d z o bym chcia ła, żeby nie była to prawda, a b y m m i a ł a p o w ó d do nienawiści! Powiedziałaś do m n i e p e w n e g o dnia: „ N i k t nie trafia do piekła nie wie dząc o tym, że t a m idzie". To było objawione p e w n e m u ś w i ę t e m u . Ś m i a ł a m ZIMA2001 355 się z tego. Niemniej jednak, u k r y w a ł a m za tym myśl: „W t a k i m przypadku nadejdzie o d p o w i e d n i czas na moje n a w r ó c e n i e " . O t o w jaki s p o s ó b myśla łam w skrytości. To, co powiedziałaś, zdarza się n a p r a w d ę . Przed m o i m n a g ł y m k o ń c e m nie wiedziałam, jakie jest piekło. Ż a d n a i s t o t a ludzka nie wie. Lecz dokład nie wiedziałam to: Jeżeli u m r ę , pójdę do wieczności jak ktoś, k t o z b u n t o w a ł się przeciw Bogu. Będę m u s i a ł a p o n i e ś ć konsekwencje. Jak już oświadczyłam, nie zawróciłam, lecz p o d ą ż a ł a m nadal w t y m sa m y m kierunku, ciągnięta przez przyzwyczajenie, jak ci ludzie, którzy działa ją tym bardziej regularnie i w łatwiejszy do p r z e w i d z e n i a s p o s ó b , im bardziej się starzeją. Moja śmierć wydarzyła się w następujący s p o s ó b : Około tydzień t e m u - m ó w i ę w e d ł u g w a s z e g o s p o s o b u liczenia, p o n i e waż licząc w e d ł u g bólu, m o g ł a b y m już p ł o n ą ć w piekle od dziesięciu lat w niedzielę mój mąż i ja pojechaliśmy na wycieczkę, k t ó r a była dla m n i e ostatnią. Dzień wstał p r o m i e n n i e . C z u ł a m się świetnie, jak rzadko kiedy. J e d n a k przebiegło m n i e złowieszcze przeczucie. Nieoczekiwanie podczas p o w r o t u , mój mąż prowadzący s a m o c h ó d i ja zostaliśmy oślepieni ś w i a t ł e m pojazdu, który jechał w p r z e c i w n y m k i e r u n k u z d u ż ą prędkością. Mąż stracił p a n o w a n i e n a d s a m o c h o d e m . „ J e z u ! " - krzyknęłam. Nie jako m o d l i t w ę , ale jako okrzyk. P o c z u ł a m za bijający ból s p o w o d o w a n y ściskaniem - była to d r o b n o s t k a w p o r ó w n a n i u z obecnymi m ę k a m i . P o t e m straciłam p r z y t o m n o ś ć . Dziwne! Tego s a m e g o ranka zrodził się we m n i e , w niewyjaśniony spo sób, pomysł, że m o g ł a b y m pójść na M s z ę raz jeszcze. Brzmiało to dla m n i e jak błaganie s k i e r o w a n e do m n i e . J a s n o i zdecydowanie moje „ N i e " ucięło tę myśl. M u s i a ł a m definitywnie skończyć z t y m p o m y s ł e m c h o d z e n i a na Mszę. Biorę na siebie wszystkie konsekwencje tego. I teraz to p o d t r z y m u j ę . 366 FRONDA 25/26 Co stało się po mojej śmierci, już wiesz. Los mojego m ę ż a , mojej m a t k i , mojego ciała i pogrzebu, wszystko jest Ci z n a n e , n a w e t w d r o b n y c h szczegó łach, które ja z n a m dzięki n a t u r a l n e j intuicji, jaką wszyscy tu m a m y . O wszystkim, co się dzieje na świecie, m a m y jedynie m ę t n ą w i e d z ę . Lecz z n a m y dobrze to, co nas b e z p o ś r e d n i o dotyczy. W t e n s p o s ó b z n a m r ó w n i e ż twoje o s t a t e c z n e p r z e z n a c z e n i e . " Z b u d z i ł a m się z tej ciemności w m o m e n c i e mojej śmierci. W i d z i a ł a m sie bie o t o c z o n ą nagle przez oślepiające światło. Było to w t y m s a m y m miejscu, gdzie leżało moje ciało. Działo się to p o d o b n i e jak na scenie w teatrze, gdy nagle gaśnie światło; k u r t y n a jest g ł o ś n o r o z s u w a n a i ukazuje się oświetlo na scena: scena mojego życia. Tak jak w lustrze widziałam moją d u s z ę . W i d z i a ł a m łaski, k t ó r e p o d e p t a łam od czasów dzieciństwa, aż do mojego o s t a t n i e g o „ N i e " p o w i e d z i a n e g o Bogu. Miałam wrażenie, że j e s t e m zabójcą p o s t a w i o n y m przed t r y b u n a ł e m na przeciw swoich m a r t w y c h ofiar. Czy chciałam żałować? Nigdy! 1 6 Czy się wstydziłam? Nigdy! Jednak nie było możliwe nawet, abym p o z o s t a ł a w obecności Boga, k t ó rego się w y p a r ł a m i o d r z u c i ł a m . Tylko j e d n a rzecz p o z o s t a ł a dla m n i e : ogień. Podobnie jak Kain uciekł od ciała Abla, tak moja d u s z a rzuciła się daleko od tego straszliwego widoku. Był to sąd szczegółowy. Niewidzialny Sędzia powiedział: „Precz o d e M n i e ! " . W t e d y moja d u s z a została strącona, jak siarkowy cień, w miejsce wiecznych m ą k ! 1 7 ZIMA-200 1 367 Ostatnia informacja od Klary Tak się kończy list o piekle od Ani. Ostatnie słowa były prawie nie do odczytania, tak miały powykrzywiane litery. Kiedy skończyłam czytać ostatnie słowo, cały list za mienił się w popiół. Co to jest, co tam słyszę? Pomiędzy twardym akcentem linijek, które przeczytałam wyobraźnią, brzmiały słodkie dźwięki dzwonu. Obudziłam się nagle. Stwierdziłam, że nadal leżałam w sypialni wypełnionej światłem wstającego poranka. Z kościoła para fialnego dotarło bicie dzwonów na modlitwę. Czy to wszystko było snem? Nigdy nie odczuwałam w Pozdrowieniu Anielskim tak wiele pociechy, jak po tym śnie. Przerywając, odmówiłam trzy Zdrowaś Mario. Potem stało się dla mnie jasne: musisz uciekać się Matki Najświętszej Naszego Pana, czcić Ją z miłością, jeżeli nie chcesz, aby cię spotkał ten sam los, o jakim mi powiedziała - nawet jeżeli to było we śnie - dusza, która nigdy nie zobaczy Boga. Nadal przestraszona i drżąca przez tę nocną wizję, wstałam, ubrałam się szybko i pospiesznie zbiegłam do domowej kaplicy. Moje serce biło mocno i niespokojnie. Lokatorzy, którzy klęczeli blisko mnie, spo glądali na mnie podejrzliwie. Chyba myśleli, że jestem tak podekscytowana i zarumie niona, ponieważ biegłam po schodach. Uprzejma pani z Budapesztu, bardzo cierpiąca, chuda jak dziecko, ledwie widocz na, ale jednak gorliwa w służbie Bogu i bardzo uduchowiona, powiedziała do mnie później w ogrodzie: „Panienko, Nasz Pan nie chce, aby Mu służono tak szybko." Jednak zauważyła wtedy, że coś mnie zdenerwowało i martwiło. I powiedziała uprzejmie: „Niech nic nie wywołuje twojej obawy; znasz radę św. Teresy - niech nic cię nie niepokoi. Wszystko przemija. Temu, kto posiada Boga, nic nie brakuje. Bóg sam wystarczy." Gdy wyszeptała te słowa, bez cienia tonu kaznodziei, wydawało mi się, że czyta w mojej duszy. „Bóg sam wystarczy". Tak, On wystarczy dla mnie na tym i na tamtym świecie. Chcę więc Go posiadać codziennie, pomimo wszystkich poświęceń, które muszę nadal czynić tu na ziemi, aby zwyciężyć. Nie chcę trafić do piekła. 368 FRONDA 25/26 PRZYPISY 1 Św. T o m a s z z A k w i n u , S u m m a T h e o l o g i c a (S. T h . ) S u p p l e m e n t u m (Suppl.) q. 9 8 , a. 4: „ P o t ę p i e ń c y chcą, aby wszyscy d o b r z y byli p o t ę p i e n i " . 2 S. T h . S u p p l . q. 9 8 . a.. 1.: „W nich s a m o z d e t e r m i n o w a n e c h c e n i e j e s t z a w s z e c a ł k o w i c i e p r z e wrotne". 3 S. T h . S u p p l . q. 9 8 , a.3, r. ib. ad 3: „ P o n i e w a ż n i e i s t n i e n i e u w a l n i a ich od życia w straszliwej ka rze, byłoby t o w i ę k s z y m d o b r e m dla p o t ę p i o n y c h niż ich n ę d z n e i s t n i e n i e . . . z t e g o p o w o d u pra g n ą oni nie i s t n i e ć " . 4 S. T h . S u p p l . q. 9 8 , a.7, r.: „ N i e ma n i c z e g o w p o t ę p i e ń c a c h , co n i e j e s t p r z e d m i o t e m i przyczy n ą s m u t k u . . . W t e n s p o s ó b kierują swoją u w a g ę n a z n a n e i m r z e c z y " . 5 S. T h . S u p p l . q. 9 8 , a.4, r.: „W p o t ę p i e ń c a c h p a n u j e c a ł k o w i t a n i e n a w i ś ć " . 6 S. T h . S u p p l . q. 9 8 , a.9, r.: „Przed d n i e m S ą d u O s t a t e c z n e g o p o t ę p i e ń c y w i e d z ą , że B ł o g o s ł a w i o ny s p o t k a się z n i m i w n i e w y s ł o w i o n e j c h w a l e " . 7 S. T h . S u p p l . q. 9 8 , a.8, ad 1, ib ad 5, r.: „ P o t ę p i e ń c y r o z p o z n a j ą w Bogu tylko Kogoś, k t o k a r z e i zagraża złu, k t ó r e chcieliby p o p e ł n i a ć . Ale p o n i e w a ż o n i r o z p o z n a j ą k a r ę j a k o efekt J e g o spra wiedliwości, n i e n a w i d z ą G o . " 8 S. T h . 1, q . 2 1 , a., ad 1.: „W p o t ę p i e n i u p o t ę p i e ń c ó w u j a w n i a się m i ł o s i e r d z i e Boga... p o n i e w a ż karze ich m n i e j niż na to z a s ł u g u j ą " . - W i n n y m m i e j s c u ś w i ę t y D o k t o r Kościoła z a u w a ż a , że ta s p r a w a dotyczy p r z e d e w s z y s t k i m tych, k t ó r z y byli w t y m życiu m i ł o s i e r n i d l a i n n y c h . (S. T h . Suppl. q.99, a.5, ad 1.) 9 O p i s a n e szczegóły z życia ojca Ani i n a s t ę p n e w y d a r z e n i a są a u t e n t y c z n y m i f a k t a m i . I O W p ł y w złych d u c h ó w j e s t zawarty w treści s a m y c h n a z w „ d e m o n " l u b „ d i a b e ł " . J a k o p o t w i e r d z e nie jego i s t n i e n i a w y s t a r c z ą d w a f r a g m e n t y z P i s m a Św.: „Trzeźwi bądźcie i czuwajcie, bo p r z e ciwnik wasz diabeł jak lew ryczący krąży szukając k o g o by p o ż r e ć " . (1 P 5,8) Ten ryk n i e dotyczy s z a t a n a p o d n o s z ą c e g o a l a r m s w o i m i p o k u s a m i , ale żądzy, z j a k ą s t a r a się n a s z e p s u ć . Św. Pawet pisze do Efezjan (6,11 n ) : „Obleczcie się w zbroję bożą, abyście mogli się o s t a ć w o b e c z a s a d z e k diabelskich. A l b o w i e m t o c z y m y bój n i e p r z e c i w ciału i krwi, ale p r z e c i w k o k s i ą ż ę t o m i w ł a d z o m , p r z e c i w k o r z ą d c o m ś w i a t a tych c i e m n o ś c i , p r z e c i w k o d u c h o m n i k c z e m n y m n a n i e b i e " . 11 S. T h . S u p p l . q. 9 8 , a.6, ad 2: „ N i e jest z a d a n i e m c z ł o w i e k a p o t ę p i o n e g o p s u ć i kusić i n n y c h , ale t o należy d o d e m o n ó w " . 12 S. T h . S u p p l . q. 9 8 , a.4, ad 3: „Wzrastająca liczba p o t ę p i e ń c ó w z w i ę k s z a j e s z c z e bardziej cierpie nia w s z y s t k i c h . Lecz w p e w i e n s p o s ó b są o n i t a k p e ł n i n i e n a w i ś c i i z a z d r o ś c i , że w o l ą cierpieć bardziej z w i e l o m a niż m n i e j s a m o t n i e " . ZIMA 2001 369 13 S. T h . S u p p l . q. 70, a. 3, r.: „ O g i e ń p i e k i e l n y d r ę c z y d u c h a p o p r z e z p o w s t r z y m y w a n i e go od czy n i e n i a tego, c o chce; n i e m o ż e o n d z i a ł a ć gdzie chce, b ą d ź tyle ile c h c e " . 14 „ O d d z i e l e n i e od Boga j e s t m ę k ą t a k w i e l k ą j a k B ó g " ( w y p o w i e d ź p r z y p i s y w a n a św. A u g u s t y n o wi. Cf. H o u n d r y Bibliotheca C o n c i o n a t o r u m , W e n e c j a 1786, vol. 2, ad I n f e r n u s , par. 4, s. 4 2 7 ) 15S. T h . Suppl. q. 9 8 , a. 3: „ D u s z e p o t ę p i o n y c h n i e m a j ą p e w n e g o p o z n a n i a szczegółów, ale m a j ą tylko m g l i s t e p o z n a n i e o g ó l n e m a t e r i a l n e j n a t u r y . " S. T h . Suppl. q. 9 8 , a. 4: „ P o p r z e z te ( w z b u d z a n e ) myśli, d u s z e te m o g ą tylko p o z n a ć szczegó ły, k t ó r e są z d o l n e p o z n a ć , b ą d ź p r z e z ich charakter, b ą d ź w c z e ś n i e j s z ą n a u k ę l u b r o z k a z Boży." 16S. T h . Suppl. q.98, a. 2, r.: „Źli n i e żałują za grzechy, dla n i c h byłby to z ł o ś l i w y u c z y n e k . O n i ża łują tylko wtedy, gdy są k a r a n i b ó l e m za swoje grzechy." 17 „Jest p e w n e , że p i e k ł o jest j a k i m ś o k r e ś l o n y m m i e j s c e m . Lecz gdzie się to m i e j s c e znajduje, n i k t nie wie." Wieczność mąk piekielnych jest d o g m a t e m : z a p e w n e najstraszniejszym ze wszystkich. Ma swoje ź r ó d ł a w P i ś m i e Św. Cf. M t . 2 5 , 4 1 i 46; 2 Tes. 1,9; J u d . 13; A p . 14,11 i 2 0 , 1 0 ; w s z y s t k i e z n i c h są n i e p o d w a ż a l n y m i t e k s t a m i , w k t ó r y c h o k r e ś l e n i e w i e c z n y n i e m o ż e być z a s t ą p i o n e l u b interpretowane przez „długotrwały". Jeżeli n i e byłoby w ł a ś c i w e , aby z i l u s t r o w a ć t e n d o g m a t w k o n k r e t n y m p r z y p a d k u , P a n J e z u s nie m u s i a ł b y korzystać w t y m celu z p r z y p o w i e ś c i o b o g a c z u i b i e d n y m Ł a z a r z u . To s a m o uczy n i ! t a m jak i t u t a j : o p i s a ł p i e k ł o i j a k m o ż n a do n i e g o trafić. N i e r o b i ł t e g o dla sensacji, ale z t e g o s a m e g o p o w o d u , dla k t ó r e g o u k a z a ł a się t a publikacja. Cel tej b r o s z u r y m o ż n a wyrazić w n a s t ę p u j ą c e j r a d z i e : „ P o z w ó l n a m zejść do p i e k ł a , gdy jesz cze j e s t e ś m y żywi, a b y ś m y d o n i e g o n i e trafili, kiedy u m r z e m y . " T a r a d a s k i e r o w a n a d o każdej o s o b y jest parafrazą P s a l m u 5 4 : „ D e s c e n d a n t i n i n f e r n u m v i v e n t e s , videlicet, n e d e s c e n d a n t m o r i e n t e s " , k t ó r ą z n a j d u j e m y w pracy ( b ł ę d n i e ) p r z y p i s y w a n e j Św. B e r n a r d o w i (Patr. Lat. M i g n ę vol. 184, Col. 314, b ) . Niewinność staje się twierdzą. Dziecko jest silniejsze od nas wobec diabła, ponieważ jest niewinne. O SZATANIE I WALCE DUCHOWEJ PAWEŁ VI W p a d ł e m na pomysł, by poruszyć dziś b a r d z o dziwny t e m a t , który j e d n a k mieści się w r a m a c h n a u k wygłaszanych na tych d u s z p a s t e r s k i c h audiencjach. O czym m ó w i m y ? M ó w i m y o p o t r z e b a c h Kościoła. A j e d n ą z p o t r z e b , k t ó r a zatrzymuje dzisiejszego r a n k a moją uwagę, jest ta d z i w n a i t r u d n a o b r o n a . Ta myśl o o b r o n i e prześladuje m n i e . Przeciwko k o m u ? Św. Paweł m ó w i , że m u s i m y walczyć. Wiedzieliśmy o tym; ale przeciwko k o m u ? Wiele razy m ó w i ł on, że m u s i m y walczyć i to walczyć jak ż o ł n i e r z e . N i e m u s i m y walczyć przeciwko r z e c z o m widzialnym, przeciwko ciału i krwi. M a m y sto czyć walkę, k t ó r ą ja n a z y w a m „walką w c i e m n o ś c i " . M u s i m y walczyć prze ciwko d u c h o m , k t ó r e wdzierają się w a t m o s f e r ę n a s z e g o życia. I n n y m i sło wy, m u s i m y walczyć przeciwko s z a t a n o w i . N i e myśli się j u ż o t y m . Ja n a t o m i a s t chciałbym przynajmniej t y m r a z e m przywołać myśl dotyczącą te go s t r a s z n e g o i n i e u n i k n i o n e g o t e m a t u . M a m y do czynienia z w a l k ą przeciw ko t e m u n i e w i d z i a l n e m u nieprzyjacielowi, k t ó r y z a t r u w a n a s z e życie i p r z e d k t ó r y m m u s i m y się bronić. Dlaczego nie m ó w i się już o tym? N i e m ó w i się o tym, bo nie ma widzial n e g o doświadczenia. Te rzeczy, których się n i e widzi, u w a ż a się za nie istnie jące. N a t o m i a s t walczymy ze z ł e m . Ale co to jest zło? Z ł o jest n i e d o s t a t k i e m , jest p e w n y m b r a k i e m . Ktoś jest chory, b r a k m u zdrowia, k o m u ś i n n e m u bra kuje pieniędzy i źle się czuje. I t a k dalej. Tutaj j e d n a k rzeczy mają się inaczej. I to dlatego rzecz staje się przerażaZIMA-2001 371 jąca: nie jest już o n a n i e d o s t a t k i e m , brakiem, w o b e c k t ó r e g o stajemy, z ł e m polegającym na braku skuteczności. Staje p r z e d n a m i zło skuteczne; zło ist niejące; zło, które jest osobą; zło, k t ó r e g o nie m o ż e m y j u ż kwalifikować jako degradację dobra. M a m y tutaj do czynienia z a b s o l u t n ą afirmacją zła. Przera ża nas to i p o w i n n i ś m y się tego bać. Ten, k t o nie uznaje istnienia tej przerażającej rzeczywistości, wychodzi poza ramy biblijnego i kościelnego nauczania. Jest to rzeczywistość tajemni cza. A jeżeli ktoś m ó w i : „Ja o tym nie myślę", to znaczy, że: „Ty nie myślisz z Ewangelią". Dlaczego? Dlatego, że Ewangelia p e ł n a jest, p o w i e d z i a ł b y m n a w e t zapełniona, obecnością szatana. I jeżeli chcę w a s w p r o w a d z i ć w kli m a t Ewangelii, w jej atmosferę, psychologię, m e n t a l n o ś ć ewangeliczną, m u szę przynajmniej odczuwać tę tajemniczą o b e c n o ś ć . W p r z e c i w n y m razie nie z d o ł a m jej uchwycić. Nie chcę s n u ć fantazji ani popychać ludzi do zabobo nów, ale rzeczywistość taka istnieje. A Ewangelia m ó w i n a m o niej, p o w t a rzam, na wielu, wielu s t r o n a c h . O t o z a t e m znaczenie, jakie przyjmuje p o uczenie o zlu dla naszej właściwej chrześcijańskiej koncepcji świata, życia, zbawienia. To znaczenie było n a m u k a z y w a n e najpierw przez s a m e g o C h r y s t u s a . I ileż to razy! Najpierw, w r a m a c h historii ewangelicznej, na początku swego życia publicznego Pan zechciał stoczyć bitwę, wypowiadając ją. Doświadczył wtedy tych trzech słynnych p o k u s . Jest to j e d n a z najbardziej tajemniczych stron Ewangelii, ale jakże bogata w znaczenie. Trzy pokusy C h r y s t u s a , na te m a t których wielki powieściopisarz Dostojewski w s w o i m arcydziele prze prowadza, m o ż n a by rzec, katechezę. Co chce n a m powiedzieć C h r y s t u s , spotykający się z g ł o d e m ? W tej p o kusie zawarty jest cały w s p ó ł c z e s n y m a t e r i a l i z m . C h r y s t u s spotyka się na stępnie z p o k u s ą d u c h o w ą : „Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się stąd w d ó ł ! Jest b o w i e m n a p i s a n e : A n i o ł o m s w o i m rozkażę o Tobie, żeby Cię strzegli". O t o d u c h o w a z a r o z u m i a ł o ś ć . A później pycha: „Tobie d a m p o t ę g ę i wspania łość tego świata, jeśli u p a d n i e s z i o d d a s z mi p o k ł o n " . A Jezus odrzuca te pokusy: „Idź precz, s z a t a n i e ! " Później przybywają aniołowie, by Go karmić i towarzyszyć M u . N a p r a w d ę jest n a d czym się za dziwić. Również s a m a egzegeza t e g o ewangelicznego f r a g m e n t u jest z d u m i e wająca. A jak nie w s p o m n i e ć o tym, że C h r y s t u s t r z y k r o t n i e złego d u c h a de finiuje? W jaki sposób? O d n o s z ą c się do s z a t a n a jako swojego przeciwnika, 372 FRONDA 25/26 nazywa go: „Królem tego świata". Istnieje p e w n a książka w języku angiel skim, która nazywa go: „Władcą świata". Kim jest władca świata? J e z u s m ó w i : „Królem świata jest d i a b e ł " . Wszy scy znajdujemy się pod ukrytym p a n o w a n i e m , k t ó r e n a s nęka, kusi, czyni n a s chorymi, n i e p e w n y m i , złymi, itp. N a s t ę p n i e , jeśli przyjrzycie się wielu sce n o m ewangelicznym, to zauważycie: o p ę t a n y tu, inny o p ę t a n y t a m , a J e z u s uzdrawia tego, u z d r a w i a t a m t e g o , itd. Kolej na św. Pawła. Ten, ponieważ jego n a u k a jest jakby e c h e m Ewangelii, nazywa szatana na jednej ze stron Drugiego Listu do Koryntian „bogiem tego świata". Kto mógłby kiedyś pomyśleć, by określić go m i a n e m przysługującym najwyższemu Bytowi, Bogu? Mogliśmy, na u s t a c h apostoła, odnaleźć t e n ty tuł przyporządkowany do szatana: „bóg tego świata". N a s t ę p n i e Św. Paweł jest tym, który ostrzega nas, o czym w a m m ó w i ł e m wcześniej, że p o w i n n i ś m y walczyć także z d u c h a m i , nie wiedząc gdzie są, jakie są, itp. A n a s t ę p n i e uczy nas, jakiej terapii p o w i n n i ś m y użyć, jakiej obrony, również w o b e c tego rodza ju nieprzyjaciół. Nie m ó w i ę o innych autorach, aby nie przedłużać, ale na prawdę m o ż e m y znaleźć ich w całej literaturze chrześcijańskiej. A w liturgii, czyż nie znajdujecie we wszystkich m o m e n t a c h odniesienia do złego ducha? W e ź m y pod uwagę chrzest: s k r ó c o n o teraz egzorcyzm chrzcielny - nie wiem, czy była to rzecz dość realistyczna i trafna - ale nie za pomniano o nim. C h r z e s t jest p i e r w s z y m a k t e m Bożej O p a t r z n o ś c i , p o p r z e z który Bóg od dala tego ś m i e r t e l n e g o nieprzyjaciela, będącego również nieprzyjacielem człowieka, szatana. Dlaczego? Dlatego, że od u p a d k u A d a m a , zaraz na p o czątku (na s a m y m początku, z a n i m pojawił się człowiek, s z a t a n był g ł ó w n ą postacią) szatan zdobył p e w n ą w ł a d z ę n a d człowiekiem, s p o d której tylko odkupienie C h r y s t u s a m o ż e n a s wyzwolić. Jest to historia, k t ó r a wciąż trwa, ponieważ grzech p i e r w o r o d n y jest dziedzictwem, k t ó r e się szerzy nie przez winę czy przypadek, ale k t ó r e nabywa się przez n a r o d z e n i e . Bycie n a r o d z o n y m i oznacza bycie bardziej w r a m i o n a c h s z a t a n a niż w ra m i o n a c h Boga. C h r z e s t wybawia z tej niewoli, czyni n a s w o l n y m i i dziećmi Bożymi. Z a t e m szatan jest nieprzyjacielem n u m e r j e d e n . Jakie jest jego dzieło? Jest to dzieło kuszenia, wykorzystywanie n a s sa mych przeciwko n a m s a m y m . Jest on wrogiem, kusicielem w najwyższym stopniu. ZIMA-2001 373 W i e m y więc, że t e n c i e m n y i niepokojący byt istnieje n a p r a w d ę , oraz że ze zdradziecką przebiegłością wciąż działa. J e s t u k r y t y m w r o g i e m , który sie je błędy, niepowodzenia, u p a d k i , degradacje w historii ludzkiej. Trzeba w s p o m n i e ć - to również jest czysta Ewangelia - przypowieść ukazującą chwasty zasiane w zbożu. Robotnicy polowi, rolnicy, dziwili się: „Ale k t o za siał zło na świecie?" Właściciel pola, który jest figurą Boga, o d p o w i a d a : Inimicus homo hoc fecit - „nieprzyjaciel człowieka to uczynił". Zlo rozsiane po świecie ma swoje źródło osobowe i zamierzone. To Bóg to leruje, więcej, prawie że broni takiej sytuacji: „Nie wyrywajcie chwastów, abyście wyrywając chwasty nie wyrwali również ziarna. Przyjdzie dzień, ostatni dzień, w którym dokonane zostanie rozdzielenie, a sąd ten będzie nieodwołalny." Ewangelia nazywa szatana również „zabójcą już od początku", nazywa go „ojcem k ł a m s t w a " . Jest p o d s t ę p n ą i zdradziecką i s t o t ą zastawiającą p u ł a p k i , zmierzając d o zachwiania m o r a l n ą r ó w n o w a g ą człowieka. O n jest perfidnym i przebiegłym czarodziejem, który u m i e w k r a d a ć się w psychikę każdego. Po trafi znaleźć o t w a r t e drzwi, przez k t ó r e w c h o d z i : przez zmysły, fantazję, p o żądanie, które dzisiaj nazywają b o d ź c e m , czyż nie? Znajduje o t w a r t e drzwi w utopijnej logice i n i e u p o r z ą d k o w a n y c h s t o s u n k a c h społecznych: przez złe towarzystwo, złe widzenie świata. W k r a d a się w n a s z e działania, aby w p r o wadzić t a m o d s t ę p s t w a , na p o z ó r z g o d n e ze s t r u k t u r a m i fizycznymi lub psy chicznymi i i n s t y n k t o w n y m i , głębokimi i pobudzającymi n a s z ą o s o b o w o ś ć , a w rzeczywistości tak b a r d z o niszczące (oto jest p o d s t ę p p o k u s y ) . Wykorzy stuje naszą tkankę, aby p r z e n i k n ą ć do naszej psychiki. To byłoby tyle na t e m a t s z a t a n a i wpływu, jaki m o ż e on m i e ć na pojedyn cze osoby, jak również na wspólnoty, na całe s p o ł e c z e ń s t w o lub wydarzenia. Byłby to bardzo w a ż n y rozdział doktryny katolickiej do p r z e s t u d i o w a n i a na nowo, p o n i e w a ż dzisiaj nie jest on zbytnio studiowany. N i e k t ó r z y sądzą, że m o ż n a znaleźć w s t u d i a c h psychoanalitycznych lub psychiatrycznych albo (zwłaszcza w Ameryce) w seansach spirytystycznych prawie r e k o m p e n s a t ę umożliwiającą zdefiniowanie czegokolwiek z tej tajemnicy diabla. Lękają się niektórzy, że m o ż n a popaść - inni n a t o m i a s t okazują się wolni od u p r z e d z e ń - w stare teorie m a n i c h e i z m u , mające p o d w ó j n ą zasadę: Bóg albo diabeł, al bo też w straszne dywagacje fantastyczne i p r z e s ą d n e . To łatwe, prawda. Dzisiaj woli się raczej pokazywać siebie silnymi, wol nymi od przesądów, p o z o w a ć na realistów, na ludzi k o n k r e t n y c h . R ó w n o c z e - 374 FRONDA 25/26 śnie daje się wiarę wielu n i e u z a s a d n i o n y m p r z e s ą d o m m a g i c z n y m i l u d o wym z a b o b o n o m : biada liczbie 13, biada, jeśli zrobisz coś takiego a takiego. Niby dlaczego wierzy się w te w y m y ś l o n e rzeczy, ma się skrupuły, p r z e s t r z e ga ich przesadnie, narażając się na śmiech. A kiedy Pan m ó w i : „popatrzcie, że jest coś z u p e ł n i e i n n e g o ! " - nie wierzy się. Nasza doktryna, kiedy chcemy m ó w i ć o diable, staje się n i e p e w n a , ale kiedy chcemy m ó w i ć o n a s kuszonych przez diabła, w t e d y staje się bardziej niż pewna. N a s z a ciekawość p o b u d z o n a jest p e w n o ś c i ą r ó ż n o r a k i e g o istnie nia. To również w a ż n e : nie istnieje tylko j e d e n diabeł. Pamiętacie o o p ę t a n y m z Gerazy: „Jakie jest twoje i m i ę ? " „ N a z y w a m się Legion", co oznacza armia. Armia diabłów zaatakowała tego nieszczęśnika, k t ó r e g o C h r y s t u s wyzwolił. Złe duchy weszły w wielkie s t a d o świń i rzuciły się w jezioro G e n e z a r e t , ku wielkiej rozpaczy biednych h o d o w c ó w i m i ł o ś n i k ó w tych zwierząt. Odpowiedzieć sobie trzeba teraz na d w a pytania. Pierwsze t o : „Czy są znaki? Czy są znaki, i jakie, obecności diabelskiej?" A drugie pytanie: „Jakie są środki o b r o n y p r z e d tak p o d s t ę p n y m n i e b e z p i e c z e ń s t w e m ? " M o ż n a by 0 tym d ł u g o rozprawiać, ale p o s ł u ż ę się s k r ó t e m . O d p o w i e d ź na pierwsze pytanie wymaga wielkiej o s t r o ż n o ś c i . Jakie są znaki? N a w e t jeśli znaki obecności s z a t a n a wydają się n i e k t ó r y m , także spo śród Ojców - na przykład Tertulianowi, z u p e ł n i e przekonujące: „To oczywi ste, że to d i a b e ł ! " , to nie jest to takie ł a t w e do stwierdzenia. Szczęśliwy on, że posiadał tak bystre o k o ! My n a t o m i a s t m o ż e m y przypuszczać, że m a m y do czynienia ze z g u b n ą działalnością diabla t a m , gdzie negacja Boga staje się zdecydowana. Tam jest nieprzyjaciel, p o n i e w a ż my j e s t e ś m y p r o w a d z e n i ku Bogu, a spotykamy się z negacją radykalną, ostrą, t r u d n ą i s k r u p u l a t n ą , jak to tylko jest możliwe. Negacja radykalna. Czy słyszeliście o śmierci Boga? Kto mógłby wymyślić p o d o b n ą rzecz? Tam, gdzie k ł a m s t w o jawi się o b ł u d n y m i silnym w o b e c e w i d e n t n e j prawdy, gdzie brakuje miłości, gdzie o n a wygasła, gdzie jest egoizm z i m n y 1 o k r u t n y - za tym m u s i stać nacisk diabła. Także t a m , gdzie imię J e z u s a jest k w e s t i o n o w a n e z nienawiścią ś w i a d o m ą i h a r d ą . Św. Paweł m ó w i : „Kto n e guje J e z u s a C h r y s t u s a anatema sit (niech będzie p o t ę p i o n y ) " . P o t ę p i e n i e od nosi się do nieprzyjaciela, który stoi za negującym człowiekiem. Tam, gdzie duch Ewangelii jest fałszowany i zaprzeczany, i gdzie o s t a t n i e s ł o w o należy do rozpaczy, t a m jest zwycięstwo diabla. ZIMA-2001 375 Ta diagnoza, k t ó r ą o ś m i e l a m y się teraz zgłębiać i potwierdzić, jest zbyt rozległa i t r u d n a . Nie p o z b a w i o n a jest j e d n a k d r a m a t y c z n e g o zainteresowa nia, k t ó r e m u również literatura w s p ó ł c z e s n a poświęciła s ł a w n e strony. Ist nieje o b s z e r n a literatura na t e m a t diabła, s t w o r z o n a przez wielkich pisarzy, wielkich autorów. Niektórzy sięgali po p i ó r o dla wystawiania go, a inni na t o m i a s t dla z d e m a s k o w a n i a diabła w jego postaci najbardziej zawoalowanej, najgłębszej. J e d n y m z autorów, który wiele o t y m mówił, z wielką mądrością, i w t y m przedmiocie stał się j e d n y m z pierwszych t w ó r c ó w naszych czasów, jest Bern a n o s . Czy słyszeliście kiedyś o n i m ? Napisał Souls le soleil de Satan (Pod słoń cem szatana) i wiele innych książek, k t ó r e m ó w i ą w ł a ś n i e o fenomenologii szatana w duszach, o tym, jak u m i e rozpraszać i rozbijać. To znaczy, że nie jest to t e m a t z pogranicza s n ó w i m a r z e ń , lub należący do rozkosznych hi storii czy do fantazji. W s p o m n i a n i a u t o r z y próbują wychwycić na palecie ludzkiej psychologii jakieś ślady diabla, złego d u c h a . My wiemy, pisze ewangelista św. Jan, że p o c h o d z i m y od Boga, tak, ale też wiemy, że cały świat totus in maligno positus est, p o d d a n y jest władzy zła, Z ł e go: to jest osoba. I to jest to, co m o ż n a powiedzieć na t e m a t pierwszego py tania: jak odróżnić? Vigilate et orate ut non intretis in tentationem (Czuwajcie i módlcie się, aby ście nie poddali się pokusie). Drugie pytanie b r z m i : Jaka jest przed n i m obro na? Jaką o b r o n ę m o g ę zastosować, aby u c h r o n i ć moją duszę, moją nieskazi telność, przed zakusami szatana? Odpowiedź jest łatwiejsza do sformułowania, choć pozostaje t r u d n a do realizacji. M o ż e m y powiedzieć tak: to wszystko, co broni nas od grzechu, o c h r a n i a n a s s a m o przez się od niewi dzialnego wroga. Łaska jest o s t a t e c z n ą o b r o n ą . O t o widzimy, jak b a r d z o obecnie zaniedby w a n e jest p r z y s t ę p o w a n i e d o s a k r a m e n t ó w , zwłaszcza d o s a k r a m e n t u poku ty. To wielkie n i e b e z p i e c z e ń s t w o , p o n i e w a ż z tego p o w o d u brakuje n a m wy starczającej laski do przeszkodzenia najeźdźcy, który nas napada. Niewinność. N i e w i n n o ś ć staje się twierdzą. Dziecko jest silniejsze od n a s wobec diabła, p o n i e w a ż jest n i e w i n n e . Każdy pamięta, jak b a r d z o pedagogia apostolska posługiwała się symboliką żołnierskiego uzbrojenia dla ukazania cnót, które m o g ą uczynić chrześcijanina n i e p o k o n a n y m . Św. Paweł opisuje całe uzbrojenie rzymskie: n o ś h e ł m zbawienia, n o ś 375 FRONDA 25/26 pancerz, noś miecz, itd. Ponieważ osłony, czyniące mocnymi, są wielorakie. A chrześcijanin, aby być czujnym i silnym i aby walczyć, musi odwołać się do jakiegoś specjalnego ćwiczenia ascetycznego, które pomoże mu oddalić nie które ataki szatańskie. Tego również uczy nas Jezus mówiący do apostołów, którzy nie zdołali wypędzić złego ducha: „Cóż, tego diabła trzeba wypędzić modlitwą i postem". Oto środki, dzięki którym można odnieść zwycięstwo w wielu potycz kach z szatanem. Apostoł ponadto podpowiada mistrzowską linię obrony: „Nie pozwól się zwyciężyć złu", ale stawaj się coraz lepszym. „Zwyciężaj zło dobrem". Zatem, ze świadomością obecnych przeciwności, w jakich dusze, Kościół, świat się znajdują, starajmy się nadać głębszego znaczenia i skuteczności zwyczajnemu wezwaniu z naszej głównej modlitwy: „Ojcze nasz, wybaw nas od złego!" A temu przyda się nasze apostolskie błogosławieństwo. PAWEŁ VI POWYŻSZE P R Z E M Ó W I E N I E ZOSTAŁO WYGŁOSZONE PODCZAS AUDIENCJI GENERALNEJ PAPIEŻA 15 LISTOPADA 1 9 7 2 R O K U W R Z Y M I E . POST MODLITWA JAŁMUŻNA ZIMA 2001 377 07 ZGŁOŚ SIĘ ROK 2 0 4 5 ERYK DOSTATNI N a s z radiowóz miai już wracać z p a t r o l u do bazy, gdy p r z e z radio d o s t a l i ś m y z centrali informację: — M a m y sygnał o nielegalnej w y t w ó r n i . — Gdzie? — z a p y t a ł e m . — Przy Bulwarze Retingera. Pod t r z y n a s t y m . — Najciemniej jest p o d l a t a r n i ą — p o m y ś l a ł e m . Nielegalna w y t w ó r n i a znajdowała się w s a m y m centrum Zakopanego. Kilka ulic dalej stały j u ż z a p a r k o w a n e d w a mikrobusy brygady naciągnęli na specjalnej. głowy czarne Komandosi kominiarki i odbezpieczyli karabiny. Akcja była błyskawiczna. Kiedy w s z e d ł e m do mieszkania, p r z e s t ę p c y leżeli o b e z w ł a d n i e n i na podłodze, z przyłożonymi do karków lufami karabinów. Na stole leżały d o w o d y ich winy. P o d n i o s ł e m je do n o s a i p o w ą c h a ł e m — nie ulegało wątpliwości: t o w a r był zakazany. W i e c z o r e m , gdy g r a ł e m u siebie na k o m p u t e r z e , E m a n u e l a z a w o ł a ł a m n i e d o g o ś c i n n e g o pokoju: — Chodź szybko, pokazują w telewizji waszą akcję. P o z n a ł e m w n ę t r z e lokalu. G ł o s spikerki i n f o r m o w a ł : — Za produkcję oscypków s p r a w c o m grozi kara do 10 lat więzienia. 378 FRONDA 25/26 POCZTA SPÓR O x. TISO którą x. Tiso ponosi moralną i polityczną Sympatie czy antypatie na ogól nie są odpowiedzialność. dobrymi drogowskazami w formułowa Niestety Pan Aleksandrowicz, chcąc niu ocen czy sądów historycznych. Po udowodnić swe radykalne tezy, oparł się twierdzenie tej oczywistej prawdy można tylko przeczuciach i przypuszczeniach, znaleźć analizując list Pana Mariana wspartych Aleksandrowicza, zamieszczony na la przemówień x. Tisy. Tymczasem przy mach 23/24 numeru „Frondy". Ów list puszczenia to trochę za mało, by wyrażać jest polemiką ze sformułowaniami, jakie tak zdecydowane opinie. Materiał fakto cytatami z antysemickich zawarł w swej bardzo dobrej zresztą pra graficzny zaprezentowany w liście nie za cy „Żydzi i Polacy 1918-1955. Współist- wiera żadnych informacji, z których by nienie-zaglada-komunizm" dr Marek J. wynikało, że rząd Słowacji posiadał jakie Chodakiewicz w odniesieniu do prezy kolwiek dane o zamiarach dokonania denta Słowacji, x. Jozefa Tiso. Zdaniem prze hitlerowców masowej likwidacji Ży Pana Aleksandrowicza zawarte w książce dów. Potwierdza on jedynie fakt odpo opinie są próbą zanegowania współodpo wiedzialności x. Tiso za zorganizowanie wiedzialności słowackiego przywódcy za deportacji ludności żydowskiego pocho zbrodnie wojenne, popełnione na słowac dzenia, czego - co warto nadmienić - nikt kich Żydach w czasie wojny przez hitle nie kwestionuje. Wiadomo dziś, że krok rowców. autorytatywnie ten stal się prologiem późniejszej tragedii uznał, że prezydent Tiso wiedział o losie, społeczności słowackich Żydów. Dlacze jaki miat stać się udziałem społeczności go zatem do niego doszło? Aby odpowie słowackich Żydów, stąd też - wedle niego dzieć na to pytanie, trzeba zrozumieć, jak - decyzja władz słowackich o ich maso dalece tzw. problem żydowski zdetermi wej deportacji, podjęta wiosną 1942 ro nował działalność polityczną zarówno ku, była de facto decyzją zbrodniczą, za partii ludackiej, jak i samego x. Tisy. ZIMA-2001 Autor listu 379 Żydzi postrzegani byli przez przywód wpływu środowisk żydowskich na politykę cę HSLS jako element zdecydowanie wrogi wewnętrzną państwa. Miano tego dokonać słowackiej państwowości. Ów negatywny za pomocą ograniczenia praw Żydów stosunek do tej grupy etnicznej wynikał i wspierania ich emigracji. Oczywiście z różnych przyczyn. Pewien wpływ na w ujęciu radykalnych formacji politycznych ukształtowanie się tych poglądów odegrał rzeczywista rola Żydów była starannie wy tradycyjny stereotyp antysemicki (mający olbrzymiana i demonizowana, choć należy także podłoże religijne), upatrujący w Ży z drugiej strony dodać, że ich wpływy rze dach poważne niebezpieczeństwo i przypi czywiście nie były małe. Partia ludacka, sujący im wszelkie negatywne cechy. Inną będąca formacją eklektyczną, skupiającą ważną kwestią były głębokie sprzeczności, zarówno elementy narodowo-konserwa istniejące na płaszczyźnie gospodarczej po tywne jak i narodowo-radykalne, w natu między Słowakami a Żydami. Duży udział ralny sposób chciała, w obliczu pojawiają osób pochodzenia żydowskiego w życiu cej się w czasie wojny okazji, dokonać gospodarczym państwa, którego funda ekspulsji Żydów poza terytorium Słowacji. mentem byta ideologia nacjonalistyczna, Nie zastanawiano się tak naprawdę, jaki bę wzmagał międzyetniczny konflikt. Dodat dzie ich los, a twierdzenie jakoby wiedzia kowo postawy antysemickie wzmacniała no, iż zostaną poddani eksterminacji, nie odrębność znajduje nigdzie żadnego potwierdzenia. religijno-obyczajowa Żydów oraz ich udział w partii komunistycznej. Sugestie Pana Aleksadrowicza o rzeko W momencie wybuchu wojny Żydów po mej wiedzy na ten temat np. admirała Mi- strzegano jako grupę etniczną będącą po klosa Horthyego są pozbawione podstaw. tencjalnie zarzewiem opozycji wobec reżi Admirał po prostu prowadził zupełnie inną mu ludackiego. Te wszystkie czynniki, politykę: po pierwsze jego niechęć wobec a także naciski niemieckie przyczyniły do Żydów była z pewnością mniejsza; po dru podjęcia decyzji o deportacji. Naturalnie gie pozycja, jaką posiadał na Węgrzech, by nie sposób nie przyznać, że x. Tiso, ła znacznie silniejsza niż x. Tisy na Słowa wyrażając na nią zgodę, uległ antysemic cji (który rywalizował ze wspieraną po kiej obsesji. Jednak warto pamiętać, że cichu przez Niemców grupą radykałów tego typu poglądy były w okresie między Macha i Tuki), dlatego też regent mógł so wojnia charakterystyczne dla całej środko bie pozwolić na politykę bardziej umiarko woeuropejskiej nacjonalistycznej prawicy. waną. Admirał Horthy miał także większą Ugrupowania narodowo-konserwatywne swobodę wewnętrzną, bowiem Węgry nie i _ w większym stopniu - narodowo-rady- były (przynajmniej do marca 1944 roku) kalne propagowały koncepcje zmniejszenia uzależnione od Niemiec w takim stopniu 380 FRONDA 25/26 jak Słowacja, której istnienie było możliwe mityzm z hitlerowskimi poczynaniami dzięki poparciu ze strony III Rzeszy. eksterminacyjnymi. Deportacja części ludności obcego po Rozpoczęty wiosną 1942 roku proces chodzenia, choć może wydawać się wedle masowych wywózek ludności żydowskiej dzisiejszych kryteriów posunięciem bar do obozów koncentracyjnych budził od po dzo brutalnym, była środkiem często sto czątku zdecydowane protesty w krajach ko sowanym w czasie wojny i po jej zakończe alicji antyhitlerowskiej oraz w państwach niu przez obie strony konfliktu. Podobnie neutralnych. Wynikały one jednak nie tyle wyglądała sytuacja z masowymi represja z troski o życie tych ludzi, ale wiązały się ze mi skierowanymi przeciw większym lub sprzeciwem wobec praktyki represjonowa mniejszym grupom etnicznym. Wojna nia całych grup za ich rasowe czy etniczne tworzyła swoisty klimat dla podejmowa pochodzenie. Nikt wtedy nie przypuszczał, nia radykalnych decyzji politycznych, i tak że obozy koncentracyjne staną się miejsca też stało się w przypadku Słowacji. Z dru mi masowej kaźni ludności żydowskiej. In giej strony przywołując historyczny kon formacje o postępowaniu jednostek SS i po tekst antyżydowskich represji, nie należy licji na wschodzie w 1941 roku i ich udział zapominać, że deportacja większości Ży w masowych egzekucjach Żydów w jakiejś dów, a nie tylko tych niepożądanych sta mierze z pewnością docierały do Bratysła nowiła przejaw absurdalnej paranoi. Skoro wy, lecz nie sposób było wówczas dociec, obawiano się ewentualnej nielojalności tej jaka była skala zbrodni, bowiem oddziały grupy etnicznej, można było przecież in słowackie - od których te wiadomości ternować jej członków w obozach interno ewentualnie mogły pochodzić - służyły tyl wania - takie właśnie środki zastosowała ko na niewielkim południowym odcinku administracja prezydenta Roosevelta np. frontu. Łatwo dzisiaj - posiadając olbrzy wobec Amerykanów japońskiego pocho mią wiedzę na temat tego, co się później dzenia po ataku na Pearl Harbor. stało - wydawać jednoznaczne i bezapela Nawet deportacja nie musiała wcale cyjne oskarżenia. Niestety ci, którzy działa oznaczać fizycznej likwidacji. Podobnie li w czasie, gdy owe wydarzenia się rozgry jak antysemicki afekt - oparty na religij wały, nie mieli możliwości dokładnego nych czy politycznych, a nie rasistow zorientowania się w ostatecznych zamia skich korzeniach - nie musiał prowadzić rach niemieckich, przynajmniej do pewne (i w większości przypadków nie prowa go momentu. Wieści o tym, co naprawdę dził) do mordu i zbrodni. Szkoda, że tego działo się w hitlerowskich obozach koncen faktu nie raczył zauważyć Pan Aleksadro- tracyjnych, zaczęły docierać do szerszej opi wicz, próbując zrównać tisowski antyse nii publicznej na przełomie lat 1942/43 (pi- ZIMA 2001 381 sząc o opinii publicznej, mam na myśli tak chce, czy też nie, ostateczną decyzję o jej że przywódców państw sojuszniczych III wstrzymaniu podjął nie Watykan, lecz x. Rzeszy, bowiem nie ma informacji, z któ Tiso (deportacji uniknęło 20 tysięcy Ży rych wynikałoby, iż Niemcy przed rozpo dów na terytorium Słowacji - Niemcy wy częciem akcji eksterminacyjnej poinformo wieźli ich do obozów koncentracyjnych do wali o niej swoich sojuszników). Trzeba też piero w październiku przyjąć do wiadomości fakt, iż III Rzesza stłumieniu tzw. powstania słowackiego). byia w czasie ostatniej wojny sojusznikiem Gdyby x. Tiso, jak domniemywa Pan Alek 1944 roku, po Słowacji, trudno więc potępiać ludackie eli sandrowicz, był świadomie zaangażowany ty polityczne za głęboki sceptycyzm, z ja w działania na rzecz eksterminacji słowac kim przyjmowały wiadomości na temat kich Żydów, nie przerywałby akcji deporta zbrodni popełnionych na Żydach przez cyjnej, starając się ekspediować jak naj Niemców. Płynęły one głownie z państw większą ilość Żydów bez względu na koalicji antyhitlerowskiej czy też środowisk naciski Watykanu, którym zresztą wielo ruchu oporu (nieco później od osób będą krotnie się przeciwstawiał. Po drugie, bę cych przedstawicielami państw neutral dąc zainteresowanym fizyczną likwidacją nych, także nie zawsze przychylnych pań Żydów, nie stałby się inicjatorem powsta stwom Osi). Ówcześni decydenci słowaccy nia systemu tzw. licencji - stworzenie go do pewnego momentu mieli słuszne prawo było wyrazem niezgody x. Tisy na skon że zarzuty formułowane struowanie w oparciu o kryteria rasowe, przez aliantów przeciw Niemcom są częścią a nie religijne tzw. kodeksu żydowskiego podejrzewać, skierowanej (kancelaria prezydencka sformułowała przeciw państwom Osi. Można naturalnie wiele krytycznych uwag wobec tego doku stawiać x. Tisie zarzut, iż nie interesował mentu, choć oficjalnie x. Tiso przeciw nie kampanii propagandowej, się losem słowackich Żydów i będzie on mu nie protestował). Owe licencje unie w znaczniej mierze uzasadniony, choć nale możliwiały odebranie Żydom niektórych ży pamiętać o tym, że prezydent był po pro praw obywatelskich i chroniły przed de stu zainteresowany w emigracji Żydów po portacjami. Warto też przypomnieć, że - za obszar terytorialny Słowacji. jak wynika z danych przedstawionych Jeżeli chodzi o decyzję dotyczącą zaha przez dr Ivana Kameneca (autora wydanej mowania deportacji, to nie ulega wątpli niedawno w Polsce pierwszej obiektywnej wości, że wpływ na jej wydanie miaty mo biografii x. Tiso pt. „Tragedia polityka, księ nity i naciski ze strony Watykanu, o czym dza, człowieka. Jozef Tiso 1887-1947"), zresztą przypomina autor listu do „Fron prezydent Słowacji podpisał około tysiąca dy". Czy jednak Pan Aleksandrowicz tego takich licencji, co zapewniało ochronę oko- 382 FRONDA 25/26 lo 5-6 tysiącom osób (słowacki historyk Jo seph Mikuś podaje nawet, iż prezydenc kich licencji było aż 9.964). Dobrze by by MODLITWA POPRAWNA EKUMENICZNIE ło, gdyby Pan Aleksandrowicz zapoznał się Jestem w trakcie redagowania kolej z tymi informacjami, zamiast ferować sta nego numeru pisma parafialnego „Pokój nowcze i zarazem nieprawdziwe opinie i Dobro". Nie zawracałbym głów szanow w tej materii. nego gremium, gdyby nie pewien być mo Na koniec pragnę wyrazić nadzieję, że że dla kogoś mało istotny „szczegół". historycy - w przeciwieństwie do Pana Oto jedną z propozycji do numeru Aleksandrowicza - bez względu na swe wielkanocnego jest Nowenna do Miłosier osobiste sympatie czy antypatie wobec ta dzia Bożego, jaką św. Siostrze Faustynie kich czy innych polityków, prowadząc nad Pan Jezus nakazał spisać i odprawiać od nimi badania będą starali posługiwać się Wielkiego Piątku do Niedzieli Miłosier obowiązującymi zasadami warsztatu na dzia. Moja żona, przepisując dziś tekst ukowego a nie przypuszczeniami i pół Nowenny z xerówki przekazanej nam prawdami. Mitologizowanie postaci histo przez Xiędza Opiekuna pisma, przerwała rycznych jest szkodliwe - tak samo jak ich na jej dniu piątym. Gdy przed chwilą bezdyskusyjne dezawuowanie. Jeśli chodzi chciałem kontynuować pisanie po wyjściu zaś o ocenę postaci x. Tiso, to można mimo żony, natknąłem się na słowa: wszystko uznać, iż zapisał on pozytywną kartę w historii Słowacji z lat 1939-1945. Dzis sprowadź Mi dusze Naturalnie ten pozytywny osąd nie oznacza BRACI ODŁĄCZONYCH... akceptacji wszystkich (a więc także i tych błędnych) decyzji politycznych, które stały którzy to BRACIA ODŁĄCZENI pojawia się udziałem słowackiego prezydenta. ją się jeszcze dwukrotnie, co zwróciło Arkadiusz Karbowiak moją uwagę. Postanowiłem zajrzeć więc do źródła, do „Dzienniczka s. Faustyny". (ur.1968) jest absolwentem polito Oczywiście najszybszy sposób szukania logii Uniwersytetu Wrocławskiego. Od 1998 to „Indeks rzeczowy", ale tam, mimo Autor roku jest członkiem redakcji kwartalnika post- siedmiu odnośników od hasła „Nowen konserwatywnego na", właściwego jej tekstu nie znalazłem. „Stańczyk". takie w „Myśli Połskiej", serwatyście". w Opolu Stanisława ZIMA-200! Jest Klubu „Kon Zdziwiony takim obrotem sprawy sięgną działającego łem po modlitewnik „Modlę się słowami „Arcanach", prezesem Myśli Publikował Konserwatywnej Cata-Mackiewicza. im. s. Faustyny" i tam odnalazłem słowa: Dzis sprowadź Mi dusze 383 HERETYKÓW i ODSZCZEPIEŃCÓW Tobie". Jak wiemy modlitwę zreformowa no w duchu... (?) i mamy dziś modlić się którzy to HERETYCY i ODSZCZEPIEŃ- za bliżej niesprecyzowanych „NIEPRZY CY równie konsekwentnie pojawiają się JACIÓŁ KOŚCIOŁA ŚWIĘTEGO". A św. jeszcze dwukrotnie. Przecierając moje za Maksymilian dołożył tę modlitwę właśnie siane wątpliwościami oczy, pomyślałem, z powodu oglądanych masonów obnoszą ze może to wydawca (Apostolicum) byt cych pod Bazyliką Piotrowa w 1917 roku tak (już w 1998 r.!) „niepoprawny eku - sztandary lucyfera depczącego św. Mi menicznie". Sięgnąłem więc ponownie chała Archanioła, co jak wiemy, było bez po „Dzienniczek", znając już z modlitew pośrednim powodem powstania MILICJI nika odnośnik do Dz. 1218, ujrzeć, iż... NIEPOKALANEJ (dziś RYCERSTWA). Xięża Marianie wydający w 1993 roku III Pozdrawiam: wydanie, są równie „nieekumeniczni": Dziś sprowadź Mi dusze HERETYKÓW i ODSZCZEPIEŃCÓW M.Z. POLACY W AFGANISTANIE Niech schowa się Nostradamus! którzy to HERETYCY i ODSZCZEPIEŃ- Nasz wieszcz Kornel Makuszyński CY znów pojawiają się jeszcze dwukrotnie! odpowiedział już w 30-tych latach XX (...) wieku na pytanie, czy Polacy pojadą do Faktem jest, że zarówno mój Modli Afganistanu! tewnik jak i Dzienniczek mają w tytule jeszcze: „BŁOGOSŁAWIONA s. Fausty na", są więc wydane przed kanonizacją. Z „Przygód Koziołka Matołka" (Księ ga I, str. 22-23): Atoli gdzieś przecież już wydano „po prawną" wersję z BRAĆMI ODŁĄCZO Nadszedł ktoś, a kozioł pyta: NYMI, skoro na xero od Proboszcza wid „Gdzie ja jestem, dobry panie?" nieją właśnie oni! Tamten grzecznie mu odpowie: Przypomina to troszkę historię z mo „Jesteś pan w Afganistanie!" dlitwą, jaką odmawiał Św. Maksymilian po każdym „O Maryjo bez grzechu poczę „Koniec ze mną!" - myśli kozioł, ta, módl się za nami, którzy się do Ciebie „Bo już moja dola taka!" uciekamy" dodawał: „i za wszystkimi, Wtem przypadkiem, którzy Stalowego się do Ciebie nie uciekają, ujrzał gdzieś pod niebem, ptaka. a zwłaszcza za MASONAMI i poleconymi 384 FRONDA 25/26 Własnym oczom nie dowierza: symistyczną, występuje tu z jednej strony „Czy gorączkę mam, czym chory?" przerażenie podmiotu a także obraz „sta Przecie na aeroplanie lowego ptaka" znanego ze złowróżbnych Polskie widać stąd kolory!" centurii mistrza de Notre Dame. Aeroplan usiadł pięknie, atakiem bakteriologicznym, a zaraz po Bardzo blisko, o stajanie. nim wizję podobną do tych z przepowied Kozioł biegnie, woła, płacze: ni Wernyhory. Najwyraźniej jest tu poda „Ratuj mnie pan, kapitanie!" na odpowiedź na nurtujące nas pytanie 3. Dalej mamy postawę lęku przed „wejdą, czy nie wejdą?". Lotnik zaś, zdumiony wielce, 4. Przepowiednia umiejętności pol Oczom wierzyć swym nie może! skich pilotów, którzy pomimo straszliwe Śmieje się i tak powiada: go ukształtowania terenu (Afganistan to „Skąd tu wziąłeś się, niebożę?" kraj zupełnie górzysty), potrafią osadzić Gdy mu kozioł odpowiedział, nie o stajanie (według Haura „staj", miara jak wędruje nadaremno, rodzima, ma 120 kroków czyli 625 stóp). samolot (uwaga, nie helikopter!) precyzyj Ulitował się kapitan l powiada: „Siadaj ze mną!" 5-6. Dobre serce polskiego lotnika nakazuje mu okazać zainteresowanie na wet koziołkowi. Uśmiech symbolizuje tu Frunął w górę ptak stalowy, Leciał, leciał w zachód krwawy, pewność siebie i odwagę. 7. „Zachód krwawy" zapowiada nie A po kilku dniach niebieskich stety wojnę globalną, która nie ominie Zdrowo przybył do Warszawy. naszego kontynentu. Na szczęście ostat nie zdanie cytowanego fragmentu „Księgi Interpretacja poszczególnych I", każe nam wierzyć, że polska koza od zwrotek: porna jest na środkowo-azjatyckie wyna 1. W pierwszej zwrotce widzimy, że lazki. Pozwala też na spokój - nasza sto Afgańczycy na dźwięk polskiej mowy zacho lica stać będzie! wywać się będą uprzejmie i udzielać rzetel prof. Eugenia Pacanowska-Lernejska nych odpowiedzi na zadawane pytania. 2. Druga zwrotka jest najbardziej pe ZIMA-200 1 385 KSIĘGARNIE w których można nabyć książki Biblioteki Frondy i kwartalnik „Fronda": Bydgoszcz Poznań Księgarnia św. Hieronima, PI. Drukarnia i Księgarnia Św. Wojciecha, Kościeleckich 7 PI. Wolności 1 Gdańsk Księgarnia "Kapitałka", ul. Mielżyńskiego Księgarnia Wydawnictwa Archidiecezji 27/29 Gdańskiej "Stella Maris", ul. Księgarnia Wydawnictwa "W drodze", ul. Warzywnicza 1 Półwiejska 13 Katowice Rzeszów Księgarnia "Wolne Słowo", ul. 3 maja 31 Fundacja "Nowe Zycie" - Księgarnia Kielce Chrześcijańsko - Patriotyczna "Antyk", Księgarz s.c, ul Sienkiewicza 30 Al. Piłsudskiego 8-10 Kraków Szczecin Księgarnia "Naszego Dziennika", ul. Księgarnia "Scriptum", ul. Mazurska 26 Starowiślna 49 Księgarnia "Post Scriptum", PI. Żołnierza Księgarnia Wydawnictwa "WAM", ul. Polskiego 18 Kopernika 26 Warszawa Księgarnia PAT "Logos", ul. Księgarnia "Dobra Książka", ul. Franciszkańska 1 Mazowiecka 3/5 Lublin Główna Księgarnia Naukowa im. B. Prusa, Księgarnia Fundacji Rozwoju KUL, Al. ul. Krakowskie Przedmieście 7 Racławickie 14 Księgarnia Uniwersytecka "Liber", ul. Łódź Krakowskie Przedmieście 24 Łódzka Księgarnia Niezależna, ul. Księgarnia Poświęcona Fronda, ul. Piotrkowska 102 Tamka 45 Opole Wrocław Księgarnia Wydawnictwa "WAM", ul. Pod Patronatem Księgarnia Czaplaka 1 "Ossolineum", Rynek 6 386 FRONDA 25/26 NOTY O AUTORACH S Z Y M O N B A B U C H O W S K I ( 1 9 7 7 ) p o e t a w y r ó ż n i o n y w III edycji Konkursu Poetyckiego im. x. Józefa Baki, w s p ó ł p r a c o w n i k m a g a z y n u „ R u a H " . Studiuje polonistykę na Uniwersytecie Śląskim. Mieszka w Katowicach. M A R C I N BĄK ( 1 9 7 0 ) a b s o l w e n t Wydziału D z i e n n i k a r s t w a i N a u k Politycznych U n i w e r s y t e t u Warszawskiego, pracuje w Fundacji „PolskoNiemieckie Pojednanie". Mieszka w Warszawie. A M A D E U S Z BIELECKI ( 1 9 7 0 ) statysta filmowy. Statystował m . i n . w „Liście Schindlera" i „Pianiście". Mieszka w Warszawie. ALEKSANDER BOCIANOWSKI (1972) p r z e w o d n i k turystyczny. Mieszka p o d Krakowem. SEBASTIAN BOJEMSKI ( 1 9 7 4 ) historyk, a b s o l w e n t U n i w e r s y t e t u Warszawskiego, zajmuje się b a d a n i e m P o w s t a n i a Warszawskiego oraz N S Z na terenie stolicy. Mieszka w Warszawie. IWAN B U N I N ( 1 8 7 0 - 1 9 1 5 ) rosyjski p o e t a i pisarz, laureat literackiej Nagrody N o b l a (1933), po rewolucji bolszewickiej e m i g r a n t polityczny [więcej informacji w e w n ą t r z n u m e r u ] . ZIMA-2001 387 DOMINIK CHMIELEWSKI ( 1 9 7 3 ) byty dyrektor techniczny ds. karate oraz byty szef wyszkolenia kanhon (III dan) w Polskim Związku s z t u k Walki w Bydgoszczy, obecnie kleryk salezjański. Mieszka w Lądzie n a d Wartą. ROBERT CIESZKOWSKI ( 1 9 7 2 ) g e r m a n i s t a . Mieszka w Łodzi. ALBIN D R E W N I A K ( 1 9 7 2 ) felietonista-pamflecista, założyciel i o p i e k u n kapeli disco-polo w Pętkowicach p o d W e j h e r o w e m . ERYK DOSTATNI ( 1 9 7 9 ) poeta. Mieszka w Warszawie. PRZEMYSŁAW D U L Ę B A ( 1 9 8 0 ) s t u d e n t archeologii n a Uniwersytecie Warszawskim, skaut. Mieszka w Skarżysku-Kamiennej. MICHAŁ GALLINA ( 1 9 6 4 ) historyk. Mieszka w O t w o c k u . M A G D A L E N A GÓRSKA ( 1 9 7 7 ) działa w Katolickim Stowarzyszeniu Młodzieży. Mieszka w Katowicach. T O M A S Z JAWOROWSKI ( 1 9 7 2 ) s t y p e n d y s t a O h i o State University. MICHAŁ KLIZMA ( 1 9 6 9 ) polonista. Mieszka w Warszawie. MAREK K O N O P K O ( 1 9 6 7 ) nauczyciel polonistyki. Mieszka we Wrocławiu. FILIP MEMCHES (1969) publicysta, ghostwriter, psycholog w stanie spoczynku. Mieszka na w a r s z a w s k i m Ż o l i b o r z u . T O M A S M O L N A R ( 1 9 2 1 ) węgierski filozof i historyk idei. A u t o r p o n a d 40 książek, m.in. „ U t o p i a — o d w i e c z n a herezja", „Zwierzę polityczne", „Autorytet i jego wrogowie", „Bliźniacze siły: polityka i s a c r u m " . Mieszka w N o w y m Jorku. 388 FRONDA 25/26 WOJCIECH MUSZYŃSKI (1972) historyk, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego, badacz dziejów N a r o d o w y c h Sil Zbrojnych, a u t o r książki „O Wielką Polskę — Propaganda zaplecza politycznego Narodowych Sil Zbrojnych 1 9 3 9 - 1 9 4 5 " ( 2 0 0 0 ) . Mieszka w Warszawie. S E R G I U S Z O. ( 1 9 7 6 ) fizjoterapeuta. Mieszka w Warszawie. REMIGIUSZ OKRASKA ( 1 9 7 6 ) publicysta, a u t o r książki „W kręgu O d y n a i Trygława", wydawca biuletynu e t n o p l u r a l i s t y c z n e g o „ Z a K O R Z E N I E n i e " , r e d a k t o r działu kultury w „Czasie G ó r n o ś l ą s k i m " , s t u d e n t socjologii na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Mieszka w Zawierciu. PAWEŁ VI ( 1 8 9 7 - 1 9 7 8 ) właściwie: Giovanni Battista M o n t i n i , papież w latach 1963-1978. PIOTR WOJCIECH PĘZIŃSKI ( 1 9 6 5 ) pracuje w m i ę d z y n a r o d o w y m koncernie prasowym, głowa rodziny. Mieszka w Warszawie. RAFAŁ J. P O R Z E Z I Ń S K I ( 1 9 7 3 ) niegdyś frontman z e s p o ł u r o c k o w e g o „19:30", w s p ó ł a u t o r p r o g r a m u radiowego i telewizyjnego „Widzialne i niewidzialne", codziennie w godzinach 6.00-9.00 p r o w a d z i audycję „Kto r a n o wstaje" (96,5 M h z — na M a z o w s z u ) . Mieszka w Warszawie. PIOTR SKÓRZYŃSKI ( 1 9 5 2 ) eseista, powieściopisarz, p o e t a . Mieszka w Warszawie. M A R I A N S Z C Z E P A N O W S K I ( 1 9 7 5 ) historyk. Mieszka w Szczecinie. JAROSŁAW T O M A S I E W I C Z ( 1 9 6 2 ) politolog, publicysta, d o k t o r a n t U n i w e r s y t e t u Śląskiego, a u t o r książek „Terroryzm na tle p r z e m o c y politycznej" i „ N o w e idee dla Nowej Ery". Mieszka na Śląsku. ZIMA2001 389 SZCZEPAN TWARDOCH (1979) s t u d e n t Międzywydziałowych Indywidualnych S t u d i ó w H u m a n i s t y c z n y c h na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Mieszka w Pilchowicach kolo Gliwic. E R N S T WEISSKOPF ( 1 9 6 7 ) krytyk literacki. Mieszka w Berlinie. WOJCIECH W E N C E L ( 1 9 7 2 ) p o e t a , eseista, laureat N a g r o d y im. Kościelskich, r e d a k t o r tygodnika „ N o w e P a ń s t w o " , wiceprzewodniczący Rady Programowej TVP S.A. A u t o r książek poetyckich „Wiersze", „ O d a na dzień św. Cecylii", „Oda chorej d u s z y " i t o m u szkiców „Zamieszkać w k a t e d r z e " . Mieszka w G d a ń s k u - M a t a r n i . W I T O L D WILCZYŃSKI ( 1 9 5 7 ) k i e r o w n i k Z a k ł a d u Geografii Regionalnej Akademii Świętokrzyskiej. Mieszka w Kielcach. 390 FRONDA 25/26 Indeks ksiąg polecanych Z a m ó w i e n i a m o ż n a składać: • telefonicznie - 022 8281379 • przez internet - e-mail • listownie, pod adres: Fronda Sp. z o.o., 00-355 Warszawa, ul. Tamka 45 Do wartości zamówienia należy doliczyć 6 zł kosztów przesyłki. Wysyłka gratis przy zamówieniach pow. 49 zł. „Okultystyczne ź r ó d ł a n a z i z m u " Nicholas Goodrick - Ciarkę, Dom Wydawniczy Bellona 2 0 0 1 . 3 5 8 s.. 32 zł „Książka brytyjskiego historyka Nicholasa Goodricka - Clarke'a, może nieco rozczaro wać tych, którzy spodziewają się po niej jakichś sensacyjnych wątków, z których mia łoby rzekomo wynikać, że Hitler 1 jego kompani byli adeptami wiedzy tajemnej I czyni li z niej użytek w praktyce politycznej. Praca ta jest raczej solidnym studium z dziedzi ny historii idei, prezentującym ruch okultystyczny uwikłany w dzieje Trzeciej Rzeszy" z recenzji Filipa Memchesa. „ P o w r ó t człowieka bez właściwości" Cezary Michalski, Biblioteka Debaty 1996, 354 s., 13 zł Jedna z najważniejszych książek pokolenia młodych konserwatystów. Zawiera między innymi esej Ezoteryczne źródła nazizmu. ZIMA-2001 391 „ A u s c h w i t z . M e d y c y n a III Rzeszy i j e j o f i a r y " Ernst K l e e , Wydawnictwo Universitas 2 0 0 1 , 506 s., 51 zf „Na podstawie nieznanych dotychczas dokumentów Ernst Klee odkrywa historię katów w białych fartuchach, lekarzy, którzy swoim pacjentom, jeńcom wojennym, więźniom obozów koncentracyjnych wyznaczali rolę królików doświadczalnych. Ich zleceniodaw cami były znane w świecie firmy, instytuty uniwersyteckie, a przede wszystkim Wehr macht. Klee opisuje rolę lekarzy obozowych, po raz pierwszy publikuje ich listę - wie lu z nich po wojnie nadal pracowało w zawodzie" „ M e n g e l e . Polowanie na a n i o ł a śmierci" Cerald L. Posner, J o h n Ware, Wydawnictwo Universitas 2 0 0 0 , 4 1 8 s.. 30 zł „Dr Josef Mengele, osławiony nazistowski zbrodniarz wojenny, odpowiedzialny za wy słanie tysięcy osób do komór gazowych Auschwitz i za okrutne eksperymenty na set kach więźniów, zniknął po drugiej wojnie światowej. W 1985 jego szczątki ekshumo wano w Ameryce Południowej. (...) Autorzy dowodzą, że Mengele korzystał z pomocy rozległej siatki ludzi, którym zawdzięczał paszporty, schronienie i pieniądze, którzy po mogli mu w zmyleniu pościgu. Autorzy pokazują, że zarówno Niemcy Zachodnie jak i Izrael co najmniej dwukrotnie mieli okazję go schwytać" „ B o ż y s z c z a . W s p o m n i e n i a z celi ś m i e r c i " Adolf E i c h m a n n , Wydawnictwo EJB 2 0 0 1 . 21 6 s.. 34 zł „Bożyszcza to wspomnienia, które stanowią wyjątkowy dokument czasu. Zostały napi sane przez Adolfa Eichmanna w celi śmierci izraelskiego więzienia w Jerozolimie." „UFO w p e r s p e k t y w i e chrześcijańskiej" - p r a c a z b i o r o w a , Biblioteka Frondy 2 0 0 1 , 96 s., 7 zł Zbiór czterech artykułów, poświęconych problematyce UFO. O. Serafin Rose , arcybi skup Chryzostom z Etny, Grzegorz Kiwka i Bohdan Koroluk uzupełniają racjonalną in terpretację tego zjawiska, która wyklucza fizyczne istnienie przybyszów z kosmosu, o interpretację teologiczną, upatrującą w Niezidentyfikowanych Obiektach Latających rzeczywistości duchowej zupełnie innego rodzaju... 392 FRONDA 25/26 „ W l a b i r y n c i e s c j e n t o l o g i i " N o r b e r t Potthoff, Wydawnictwo Videograf II 2 0 0 1 , 2 7 2 s.. 25 zł „Do jakich czynów jest zdolna scjentologia, czego się dopuszcza wobec ludzi, którzy tak jak ja zapisali się niegdyś na niewinnie wyglądające kursy samodoskonalenia? Wskutek czego wykształcony mężczyzna jest w stanie zaaprobować takie niedorzeczności? Jak inteligentny człowiek może pozwolić, aby bez słowa sprzeciwu przekształcić siebie w bezwolne narzędzie?" „ O k u l t y z m , m a g i a , d e m o n o l o g i a " O . A l e k s a n d e r P o s a c k i SJ, Wydawnictwo „ m " 1998, 172 s., 15 zł „Książka jest podstawowym wprowadzeniem w tematykę okultyzmu, magii i demono logii. Składa się z dwóch części: systematycznego ukazania chrześcijańskiej nauki wo bec tego typu zjawisk, autorstwa o. Aleksandra Posackiego oraz Noty duszpasterskiej biskupów włoskich." „ N i e b e z p i e c z e ń s t w a o k u l t y z m u " O . A l e k s a n d e r P o s a c k i SJ, Wydawnicwa ,.m" 1997, 206 s., 15 zł „Książka jest zapisem audycji radiowych pt. 'Rozeznanie niechrześcijańskich postaw nadawanych' w Radiu Watykańskim w latach 1 9 9 1 - 1 9 9 3 . Był to jeden z pierwszych głosów w przemieniającej się Polsce poruszających tematykę okultyzmu, zagrożeń du chowych płynących także z działania rozmaitych sekt, głównie o charakterze okulty stycznym, bazujących na światopoglądzie New Age." „ D l a c z e g o n i e M e t o d a Silvy" O . A l e k s a n d e r P o s a c k i SJ, Media List 2 0 0 0 , 108 s., 7 zł „Autor, o. Aleksander Posacki, jezuita, doktor nauk filozoficznych, znawca nowych ru chów religijnych (szczególnie tych wywodzących się z ideologii New Age) analizuje pi sma samego Jose Silvy, a także jego zwolenników. Ukazuje przy tym nadużycia intelek tualne zwolenników samokontroli umysłu jak również podstawowe różnice między Si lva Mind Control a duchowością chrześcijańską." ZIMA-2001 393 „Kościół a s p i r y t y z m " P i o t r J o r d a n Śliwiński O F M C a p , ks. A n d r z e j Z w o l i ń s k i , H e n r y k Cisowski O F M C a p , A d a m R e g i e w i c z , Wydawnictwo „ m " 2 0 0 1 , 2 7 8 s., 14 zł „Któż z nas nie słyszał przynajmniej o wirujących stolikach, szokujących głosach z zaświa tów, o mediach, które w transie zapisywały sterty kartek bądź malowały obrazy? (...) Ni niejsza książka ma być pomocą w zaznajomieniu się z tym zjawiskiem i jego chrześcijańską oceną. Książkę zamyka dokument Konfederacji Biskupów Emilii Romanii Kościół a życie po zagrobowe, który nie tylko prezentuje katolicką ocenę spirytyzmu, ale wskazuje, jakie kon kretne działania duszpasterskie powinny być odpowiedzią chrześcijanina." „Wróżby, czary, o p ę t a n i e " J a c e k Salij OP, Wydawnictwo „W drodze" 2 0 0 0 , 124 s., 10 zł „Czy wolno wierzyć w sny? Strachy wielkie i małe. Cuda prawdziwe i fałszywe. Opęta nie przez szatana. Egzorcyzmy" „ N i e d a j c i e się u w i e ś ć r ó ż n y m i o b c y m n a u k o m " s . M i c h a e l a P a w l i k OP, Fundacja Pomocy Antyk 2 0 0 1 , 192 s., 19 zł Siostra Michaela Pawlik spędziła wiele lat w Indiach pracując z ludźmi z najniższych warstw społeczeństwa. Studiowała na Uniwersytecie Karnatak w Dharwas, gdzie do głębnie poznała kulturę Indii. Praktyczną i teoretyczną wiedzę tam uzyskaną wykorzy stuje od początku lat 80. w pracy badawczej nad sektami inspirowanymi myślą wschodnią (różne odmiany New Age). Tematem książki jest manipulacja poglądami re ligijnymi stosowana w wielu sektach. „Zakładnicy d i a b ł a " Malachi Martin, Wydawnictwo Exter 1993, 506 s.. 15 zł „Wstrząsający obraz zmagań egzorcystów z uosobionym złem. Psychologiczne portrety osób opętanych i ich wybawców. Przypadki, wobec których współczesna medycyna opuściła ręce. Wszystko to w formie udokumentowanych relacji, przy których film Eg zorcysta staje się dziecinną bajką." 394 FRONDA 25/26 „Droga donikąd. Hare Kriszna" Lotta Danielson, Wydawnictwo W A M 1997, 120 s., 10 zł „Książka opowiada o czterech latach z życia Lotty, kiedy była członkiem ruchu Hare Kriszna. Opisywane wydarzenia są autentyczne. W niektórych wypadkach zmieniono imiona i sytuacje. Wisznupada występuje jednakże pod swoim rzeczywistym imieniem w sekcie. To samo dotyczy także pozostałych guru wymienionych w książce." „ N a z a c h ó d o d G a n g e s u " ks. A n d r z e j Z w o l i ń s k i , Wydawnictwo W A M 1998, 3 7 8 s., 20 zł „Książka 'Na zachód od Gangesu' podejmuje tematykę trzech wielkich religii wschodu: islamu, buddyzmu i hinduizmu oraz sekt wyrosłych na ich gruncie, uwrażliwia na spo soby przenikania mentalności i cywilizacji azjatyckiej do Europy i świata." „Dzieci w s e k t a c h " H a y a t El M o u n t a c i r , Wydawnictwo WAM 2 0 0 0 , 260 s., 27 zł „Praca ma charakter faktograficzno-dziennnikarski, zwraca uwagę na przemilczane dotych czas fakty. Podkreśla związek między rozmaitymi formami destrukcji człowieka, szczególnie dzieci, a światopoglądami czy ideologią rozmaitych sekt. Należy więc wejść w polemikę z tymi światopoglądami, które uprzyczynowują pewne postawy etyczne lub nieetyczne. Pa tologia sekty destrukcyjnej (...) jest precyzyjnie określona strukturą przyjętej uprzednio ide ologii, światopoglądu czy wierzenia, którego badanie i ocena polega na innych zasadach niż badanie patologii psychologicznej i społecznej jakiejś określonej grupy czy organizacji." „ Q u o v a d i s N o w a Ero? N e w A g e w P o l s c e " H a n n a K a r a ś , Wydawnictwo Księży Marianów 1999, 372 s., 22 zł „Największy kłopot z 'Erą Wodnika' polega na nieokreśloności i poplątaniu wszystkich składających się na nią zjawisk. Niuejdżowe wariactwa pienią się bujnie, udając a to po żyteczną wiedzę zdrowotną, a to niewinne zabawy, a to jeszcze coś - zawsze jest w tym swoisty kamuflaż i próba funkcjonowania w plątaninie kultury masowej. Książka Han ny Karaś bardzo pomaga przejrzeć te sztuczki i zobaczyć sprawy tak, jak się w istocie mają" - z recenzji Rafała Ziemkiewicza. ZIMA-2001 395 „Telewizja. Z a g r o ż e n i e d l a d e m o k r a c j i " J o h n C o n d r y , Karl P o p p e r , p o s ł o w i e M a r c i n Król, Wydawnictwo Sic! 1996. 78 s.. „Amerykański psycholog John Condry, teoretyk społeczeństwa otwartego Karl Popper i polski politolog Marcin Król spotykają się w dyskusji nad rolą telewizji w życiu społe czeństw demokratycznych. Trzy punkty widzenia, trzy stanowiska, trzy propozycje wo bec zagrożenia, jakie telewizja stanowi dla demokracji." „Poszukiwacze prawdy. W o l n o m u l a r s t w o i j e g o tradycja" Maciej B. Stępień, Towarzystwo Naukowe KUL 2 0 0 0 , 2 6 8 s., 22 zł „Maciej B. Stępień, ur. 1973, jest pracownikiem naukowym Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i doktorantem na wydziale Teologii KUL. Studia magisterskie ukończył w 1999 r. Rok później - podyplomowe studia dziennikarskie w Instytucie Dziennikar stwa im. M. Wańkowicza w Lublinie. Od ośmiu lat w kręgu jego zainteresowań nauko wych znajdują się dzieje tradycji ezoterycznych i stowarzyszeń inicjacyjnych Zachodu." „ H a n d e l d u s z a m i n a s z y c h d z i e c i . S t u d i u m o P o k e m o n i e . " J o h n Paul J a c k s o n , Wydawnictwo Aetos 2 0 0 1 , 114 s., 14 zł „Duch tego wieku omamia i zwodzi nasze dzieci. Niektóre z nich nieświadomie znalazły się w sferze ciemności. Czy nasi synowie i córki wypełnią zadanie, jakie Bóg wyznaczył im na ten czas, czy może staną się straconym pokoleniem? Ktoś musi powstać i bić na alarm." 396 FRONDA 25/26 Nikodem Bończa-Tomaszewski Demokratyczna geneza nacjonalizmu Rok w y d . 2 0 0 1 , 2 5 2 s. Historyk młodego pokolenia o d k r y w a demokratyczne źródła polskiego nacjonalizmu. Ukazanie postępowego, lewicowego i antyklerykalnego oblicza ruchu narodowego przełomu XIX/XX w i e k u . Ostra krytyka mitów naszej naro dowej i antynarodowej historiografii. Rekonstrukcja ide ologii anty-liberalnego d e m o k r a t y z m u . Totalna rewizja in telektualnej historii Polski czasów najnowszych. 22.50 zł ZIMA-2001 Zamówienia można składać: • telefonicznie - 0 2 2 8 2 8 1 3 7 9 • przez internet - e-mail • listownie, pod adres: Fronda Sp. z o.o., 00-355 Warszawa, ul. Tamka 45 397 Jerzy Braun Kultura Jutra czyli Nowe Oświecenie Rok wyd. 2 0 0 1 , 358 s. Jerzy Braun (1901 - 1975) - filozof, poeta, dramaturg, pu blicysta, w okresie międzywojennym założyciel i redaktor naczelny „Gazety Literackiej" oraz czasopisma „Zet", pod czas okupacji hitlerowskiej założyciel i prezes konspiracyjnej organizacji „Unia" oraz redaktor naczelny konspiracyjnego pisma „Kultura Jutra", ostatni przewodniczący Rady Jedno ści Narodowej, oraz ostatni Delegat Rządu RP na kraj, autor „Testamentu Polski Walczącej", po II wojnie światowej redaktor opozycyjnego wobec komunistów „Tygodnika War szawskiego", w latach 1 9 4 8 - 1 9 5 6 więzień reżimu komuni stycznego, od roku 1965 na emigracji w Rzymie. „Kultura Jutra czyli Nowe Oświecenie" - to po raz pierwszy publiko wany wybór publicystyki Jerzego Brauna z lat 1 9 3 2 - 1 9 4 8 . 22.50 zł 39g FRONDA Zamówienia można składać: • telefonicznie - 0 2 2 8 2 8 1 3 7 9 • przez internet - e-mail • listownie, pod adres: Fronda Sp. z o.o., 00-355 Warszawa, ul. Tamka 45 25/26 Jacques Maritain Sztuka i mądrość Rok wyd. 2 0 0 1 . 166 s. „Znaczenie nowej edycji Sztuki i mądrości, uzupełnionej znakomitymi Dialogami, jest trudne do przecenienia. Na pewno nie jest to lektura dla konserwatywnych ideologów, którzy ze strachu lub niemocy zatrzymują się na płaszczyź nie refleksji społecznej. Już raczej dla artystów i odbiorców sztuki, ujmujących świat w sposób bogatszy niż za pomo cą pojęć 'prawica - lewica'. Chesterton, Eliot, Belloc dali nam argumenty pozwalające bronić porządku świata przed barbarzyńcami. Żaden z nich nie wszedł jednak w rzeczywistość sztuki tak głęboko, jak Maritain. Uprawia li szermierkę zamiast oddawać się kontemplacji. Walczyli z przesądami, gdy on - zasłuchany w głosy scholastyków otwierał drzwi tajemnicy" - ze wstępu Wojciecha Wencla. 14.40 zł ZIMA 2001 Zamówienia można składać: • telefonicznie - 0 2 2 8 2 8 1 3 7 9 • przez internet - e-mail • listownie, pod adres: Fronda Sp. z o.o., 00-355 Warszawa, ul. Tamka 45 399 Marian Zdziechowski Węgry i dookoła Węgier Rok w y d . 2 0 0 1 , 2 4 8 s. Tom zawiera trzy książki opublikowane przez M a r i a n a Zdziechowskiego w okresie m i ę d z y w o j e n n y m : „Tragedia Węgier a polityka p o l s k a " ( 1 9 2 0 ) , „Węgry i dookoła Węgier" ( 1 9 3 3 ) oraz „Węgry i Polska na przełomie histo rii" ( 1 9 3 7 ) . Z twórczości tej w y ł a n i a się obraz rektora Uni wersytetu Stefana Batorego w Wilnie jako najbardziej kon sekwentnego hungarofila w II RP, piszącego o d u c h o w y m powinowactwie i w s p ó l n y m etosie cywilizacyjnym Pola ków i Węgier. 18.50 zł 400 FRONDA Zamówienia można składać: • telefonicznie - 0 2 2 8 2 8 1 3 7 9 • przez internet - e-mail • listownie, pod adres: Fronda Sp. z o.o., 0 0 - 3 5 5 Warszawa, ul. Tamka 45 25/26