Restrukturyzacja i... prostytucja

Transkrypt

Restrukturyzacja i... prostytucja
Restrukturyzacja i... prostytucja
Utworzono: czwartek, 03 lipca 1997
NIEMCY: Tak nas widzą
Restrukturyzacja i... prostytucja
Żony górników to prostytutki. Na katolickim Śląsku najstarszy zawód świata uprawiają już całe
rodziny. Dąbrowa Górnicza Mekką rodzimego sexbiznesu.
Wysokonakładowy tygodnik niemiecki "Spiegel" w numerze "Online" z 21 lipca br. przynosi relację pióra red. Jana Puhla o nieudanej
restrukturyzacji górnictwa i nędzy, jaką wywołała ona na Śląsku.
Puhl - jak wynika z reportażu - bawił w Polsce kilka tygodni temu, kwaterował w katowickim hotelu "Rondo" (?) i pasjami studiował
ogłoszenia w bliżej nieokreślonym periodyku o nazwie - cyt. "Glos Zachodni". To właśnie w nocnym lokalu hotelu "Rondo" niemiecki
żurnalista poznał bliżej niejaką Magdę, przedstawicielkę najstarszego zawodu świata.
"Wieczorami, po dziesiątej, w barze hotelu ČRondoÇ, w Katowicach, panowie rozluźniają krawaty, zamawiając parę piw - czytamy w
"Spieglu". - Magda jest tam zawsze. Twarz równomiernie opalona, czarne włosy, luźno rozpuszczone, czeka w rogu, przy szklance
mineralnej, zerkając na wchodzących gości. Od czasu do czasu któryś z mężczyzn kiwa. Magda wstaje, wolno podchodzi, przysiada
się, paple w łamanej angielszczyźnie. Ma to wyglądać na przypadkową znajomość, ale i tak każdy wie, po co Magda tu jest.
"Jakie masz plany na dziś? - pyta. Może zaprosisz mnie do pokoju za 100 euro?
Magda ma dwadzieścia lat, córeczkę i setki konkurentek - dowiadujemy się z relacji Jana Puhla, który dodaje:
"Były górniczy Śląsk stał się siedzibą sexbiznesu, wszędzie na ulicach Katowic, za wycieraczkami parkujących aut, tkwią karteczki
wielkości wizytówek. Widać na nich nagie kobiety, reklamy tzw. agencji towarzyskich - przygotowanych w prywatnych mieszkaniach
legowisk - po prostu burdeli - wyjaśnia dobitnie.
"Stręczyciele organizują przejazdy całych autobusów, pełnych prostytutek-amatorek do Krakowa, by tam oferować ich usługi
turystom. Prostytucja jako zarobek na chleb stała się na katolickim Śląsku czymś zupełnie normalnym".
Lecz na spotkaniu z prostytutkami-amatorkami, ciekawy wszystkiego niemiecki reportażysta nie kończy swej wizyty w Katowicach.
Spotyka się tu jeszcze z siostrą Anną, która jak pisze:
"... używa brukowego języka i dba o dobre stosunki z córami Koryntu, troszcząc się od sześciu lat o ich los".
Ile kobiet utrzymuje siebie i swoje rodziny z prostytucji? Tego nie wiedzą ani władze miasta, ani województwa - relacjonuje autor.
Siostra Anna zauważyła ponoć, że mężowie przymykają oczy, nie chcą wiedzieć, skąd pochodzą pieniądze, za które ich żony
zapełniają lodówki... "W szkole zakonu "Sióstr od Niepokalanego Poczęcia" siostra Anna przed dwudziestu laty rozpoczęła zakonne
życie. Nawet we śnie nie przypuszczała, że jej uczennice będą sprzedawać się pożądliwym mężczyznom".
Żądny sensacji red. Puhl zanotował wszystko skrupulatnie, płodząc na poczekaniu historyjkę o nastoletnich pannicach, które jeszcze
nie tak dawno temu zwracały się do swych rodzicieli tymi oto słowami:
".. po co mamy się uczyć, przecież i tak wyjdziemy za mąż za górników".
"Górnicy korzystali z przywilejów, kupowali w specjalnych sklepach. Mogli sobie na wiele rzeczy pozwolić, gdyż ich zarobki były 2,5
raza większe od przeciętnych" - wyjaśnia czytelnikom autor reportażu.
Po spotkaniu z siostrą Anną redaktor "Spiegla" w te pędy pognał do stolicy polskiego przemysłu pornograficznego - Dąbrowy
Górniczej. Tu - jak dalej informuje - restrukturyzację już zakończono. Z dalszej części relacji dowiadujemy się, że obecnie w mieście
rządzą ludzie od pornografii produkując 95 proc. wszystkich internetowych stron erotycznych w całej Rzeczpospolitej. Po prostu tłuką
sexkasę, jak nigdzie indziej na świecie.
Specjalnie dla "Spiegla" wypowiada się niejaki Piotr D., spec z branży.
"Nie udała nam się transformacja popisowo - powiada żartem. - Zastąpiliśmy starą, umierającą branżę przez biznes, bazujący na
wysokiej technologii".
Z Mekki polskiego "przemysłu rozbieranego" dziennikarza Puhl rusza na dalszy podbój Śląska zatrzymując się w Zabrzu.
To właśnie tutaj umówił się z Beatą, reprezentującą Klub Demokratycznych Kobiet. Beata zdradza mu w głębokiej tajemnicy, że
niegdyś pracowała w agencji towarzyskiej jako telefonistka. I czego się od niej dowiaduje?
"Zdarzyło się, że matka z córką starały się o pracę. W domu opowiadały, że pracują jako opiekunki dzieci. Nawet kobiety po
czterdziestce pracowały w tym zawodzie tak długo, jak się dało".
Tego było już reporterowi "Spiegla" za dużo. Przejął się sprawą Śląska i postanowił wrócić na rodzinne pielesze pisać reportaż życia.
A trzeba było zostać dłużej. Pochylić się nad losem biednych dzieci z górniczych rodzin wyciągających rączki po bułki z masłem,
przejść pod bramę likwidowanej kopalni, by opisać nędzę głodujących tam, zwolnionych górników. A może uroki hotelu "Rondo"
okazały się nie na kieszeń reportera poczytnego, niemieckiego tygodnika.
KAJETAN BEREZOWSKI
Zza węgla
A talibowie z Niwki?
"Der Spiegel" wysłał do Katowic swego asa, ale redaktor spisał się kiepsko. Zauważył niewiele. A gdzie talibowie, którzy z Klewek
przenieśli się do Niwki? A gdzie szerzące się w każdym zakamarku Śląska i Zagłębia handel żywym towarem, porwania dla
pozyskania narządów, kanibalizm? A gdzie krwista relacja z przykopalnianego laboratorium, gdzie już nie bada się jakości węgla,
tylko na potęgę produkuje amfetaminę?
Słabo, słabo redaktorze Puhl. Następnym razem redakcja wyśle pana na białe niedźwiedzie, bo na razie udało się panu zobaczyć
tylko białe myszki...
Robert Enns