wro ak le azk ert cł ws i ka nd r onc owy a , e, be jo o echo ro ert chmi
Transkrypt
wro ak le azk ert cł ws i ka nd r onc owy a , e, be jo o echo ro ert chmi
INFORMATOR MUZYCZNY KONCERTOWY Z R A D N LE A K I K S W A Ł WROC CHMIELEWSKI T ER B O R E, O H EC , O A JO AL SLOT ART FESTIW N GUTEK TEGO SŁUCHAM: ROMA Szukasz niebanalnego, muzycznego prezentu? Realizujemy zamówienia dla klientów biznesowych, agencji reklamowych oraz klientów indywidualnych. Więcej szczegółów: [email protected], +71/ 783 61 49 W numerze 1) 4871 / 4 (maj-lipiec 201 NJUSY 4-5 SUBIEKTYWNE UCHO (ROBERT CHMIELEWSKI POLECA) 7 TEMAT NUMERU (BRAVE FESTIVAL - ROZMOWA Z G. BRALEM) 8-9 RECENZJE PŁYTOWE 10-11 FELIETON (KONRAD IMIELA - "SERIAL") 12 ROZMOWA (JOÃO TEIXEIRA DE SOUSA) 14-15 ROZMOWA (ERNST KOVACIC - WROCŁAWSKA ORKIESTRA KAMERALNA LEOPOLDINUM) 16-17 KALENDARZ KONCERTOWY 18-19 WARTO ODWIEDZIĆ (SLOT ART FESTIWAL W LUBIĄŻU) 22-23 TEGO SŁUCHAM (ROMAN GUTEK) 24-25 O NICH BĘDZIE GŁOŚNO (ECHOE) 26-27 SIĘ DZIEJE WE WROCŁAWIU (CO ZOBACZYMY NA BRAVE FESTIVAL?) 28-30 WYDAWCA: Luna Music ul. Partynicka 47, 53-031 Wrocław tel. (+48 71) 783 61 49, www.lunamusic.pl REDAKTOR: Łukasz Ragan, [email protected] AUTORZY MATERIAŁÓW: Marianna Zbyryt, Ola Guła,Łukasz Ragan, Suzie F.,Katarzyna Jankowska (portal Muzanowa.pl) Bartosz Domagała (portal Wywrota.pl), Wojciech Sitarz (Filharmonia Wrocławska) PROJEKT: Grzegorz Twaróg OPRACOWANIE GRAFICZNE: Aneta Kurzeja-Chodorowska,Biuro Reklamy Ex, www.biurorekamyex.pl STRONA NJUSY 1 owiada rowy materiał romosomos, zap nagrywa premie ławskiej grupy Ch ka na nagranie. Album ma oc wr ej Chromosomos an zn z lider i bębniar już gotowy i cze fakt, że zostanie Artur Dominik teriał na nią jest hoćby przez sam yty zespołu. Ma a już c ł ż p j ju , e we o cj n y e i oz an op d pr próbnych możn wy dotychczasowe rów w wersjach iż wo n y ut n in ch ie wó n D eł . być zup mentarium l/mp3.htm erzonym instru omosomos.art.p nagrany w posz sem: http://chr re ad d o p e ci ne er posłuchać w Int ółpracy ze zy ścisłej wsp y powstał pr p ór e kt St , ng ep t ni S k Fat Bur t Burning ach której Nowy teledys a płyta oraz teledysk Fa sterze, w ram Horyzonty był ał he m c ę . an si ) M m ła a w ki z 7 s Uka sow k 200 Nowe stiwalu Era omiejem Spa y Bass Day U . Spaso (Bartł i sięga elitarnej imprez szłoroczny koncert na fe Marii Payne em ał zi ud e z z am u a ni , gracji lip e nd t ok o in B de i a v na st ji i ę FBS korze c s si o oraz produk projektu, ba opierająceg ica Electronica wystąpił lider iem ku realizacji nagrań cyklu Eklektik Session iwalu Mus st ok m fe e kr h z m ac ar y d z m o s p pierw e gos się w ra ays [karlax]. Step jest takż ostatnia odsłona odbyła Wei [sheng] oraz Tom M u Fat Burning o g W y je órczych – tąpili wted środowisk tw lubie Puzzle. Z FBS wys k w a aj m 1 a Nov 3 Miloopa pracuje nad trzecią płytą Trwają prace nad trzecią płytą Miloopy, której premie ra przewidziana jest na jesień 2011. Zespół, w którego składzie grają:Natalia Lubran o (vocals), „Bond” Radek Bednarz (bass, low end modulation), Paweł Konikie wicz (keys), Przemek Gibki (guitar) i Michał Muszyński (drums, electronic beat s), ma na koncie już dwa albumy: Nutrition Facts (2005) i Unicode (2008).Najbliższy koncert Miloopy: 30.06 – MQ, Wiedeń (Austria). 2 4 świata we Wrocławiu! ujący 10 lat istnienia Najszybszy gitarzysta się koncert podsumow ej Filharmonii odbędzie ski kwestionowany mistrz w nie cła ie z wro d bę we ja oru a m 22 tarowego. Gwiazdą wiecz Gi wa yst arz artetem. Joscho to ow kw T im o ego sw ski Wrocław , który wystąpi wraz ze an h p e t S cho Jos " zybszym gitarzystą g s j n i gitary „Gypsy Sw odu nazywany jest „na z Niemiec. Nie bez pow ączona z biegłością poł gry ć koś ręd p ąca j niezwykły wirtuoz gitary znawczym jest zniewala o p z najwybitniejsi ro ieli em z i d k wie zna o g apo e z J świata”. . Swój udział w koncercie yzją rec p nich znajdują się: wą tko ród ą Wś wyj . az m r techniczną o ni są ze Stowarzyszenie ąza zwi at l od i Krzysztof rzy któ lich K ci, a wrocławscy gitarzyś k, Sławek Dolata, Jarem Cichoński, Kamil Bartni k ze Les k, trza Pie a Ann Pełech. 5 Kadish – nowy album Piotra Barona Barona. Album zawierać będzie W maju ukaże się „Kadish” - ósma płyta w dyskografii Piotra m z Wrocławia, który gra z rode basisty (kontra ewicza Oleszki a kompozycje autora, Dariusz „Pescador des Hombres” na Garbari Cesareo ycję czołówką amerykańskiego jazzu), kompoz Nowowiejskiego oraz kilka Feliksa pieśń czną patrioty „Rotę” ), „Barka” jako znana a (melodi niście towarzyszą utytułowani miniatur inspirowanych Pismem Świętym. Wybitnemu saksofo perkusji, Michał Barański na na Żyta Łukasz : jazzu sceny polscy muzycy, gwiazdy europejskiej n na trąbce i didgeridoo. kontrabasie, Michał Tokaj na fortepianie i Adam Milwiw-Baro 6 STRONA Porczyk zaśpiewa w „Farinellim”? W Teatrze Polskim trw ają przygotowania do premiery "Farinelleg Porczyka i Anki Herbut. o" autorstwa Bartosz Spektakl reżyseruje Łu a kasz Twarkowski. Far Porczyk - tajemnicą poz inellego zagra Bartosz ostaje czy zaśpiewa op erowe partie najsłynn w historii muzyki? Prz iejszego kastrata ekonamy się 18. czerw ca na Scenie Kamera lnej Teatru Polskiego. i programu Idol cji Janosz rwszej polskiej edycj "Debiut" płytowy Ali Janosz - laureatka pie cja ę również w si Ali la e zie cuj d u pra na w łytą p da Nad nową u HooDoo Band. Od nie poł tem dla Alicji zes yte tka ior r alis P . k wo łytę p ie (2002), obecn że nagrywa pierwszą k ta ie n al u o, że będzie kt a teg y r mo któ o krążka, który pomi zespole Ludzie Mili, e solowego, autorskieg debiut. Płyta ni y w yda zi w wd ak pra edn ój j je sw a t o pozos ktuje jak zcze karierze, artystka tra singiel pojawi się jes drugim albumem w jej 2011 roku, ale pierwszy ią ien jes się ć aza uk planowo powinna przed wakacjami. 7 8 9 Sinusoidal Duet: Adrianna Styrcz i Michał Siwak pod szyldem projektu Sinusoidal przygotowuje się do wydania debiutanckiego krążka, pracując obecnie nad ostateczną selekcją wspólnie stworzonego materiału. Sinusoidal to spokojny ocean dźwięku dopełniony falą lirycznych wokali przy wtórze trąbki (Tadek Kulas) i kontrabasu (Zbyszek Kozera). Na płycie, która ma ukazać się już we wrześniu tego roku, usłyszymy inspirację m.in. nu i funk-jazzem, trip-hopem, ambientem, downtempo i synth-popem. ieli nie będą m Wrocławia . o) pr g n im ti w e ee re - autorytetó visation m izowanej (f eli Art Of Impro cony muzyce improw znakomitych artystów ej oraz przedstawici ię a an i w n ś ow a iz po ch w ym łu ro iw p ys dz w im Projekt ję aw ki z a pr zy rzadką ok j sceny mu oneserów free impro naprawdę arnego angardowe k odowej, aw ka muzycznego. Dla zów gatunku - legend bach, Rudi r a yn dz ę i n m is tr w s pe i o m lip od u i ch śr onan iego von S wrocławsk będzie koncert w wyk składzie: Alexander SHI, GABRIEL w A m H m I ie będą się n H wydarze oncerty od IO, tym raze kże: KAZUHISA UC ta NBACH TR UG DUO. K m session L E ie S P , m IP IK ra L B H og E C S pr /L e ja l Lovens. W O, FRYDRYK o wieczoru – wspóln Mahall, Pau , HERNANI FAUSTIN kolejneg ! a y , rt I A N R ce I O D on G N k A FERRA Kultury iówki na Was wejśc w Centrum 3 czerwca le. Uwaga! Mamy dla z uz w Klubie P Jeśli wydajesz płytę, grasz ciekawy koncert, pracujesz nad oryginalnym projektem - napisz do nas! Opowiemy o nim Wrocławiowi! [email protected] STRONA I… L Y Z C , O H C U E N W Y T SUBIEK OLECA P I K S W E L IE M H C T R ROBE Tides From Nebula "Earthshine" [2011] Robert Chmielewski Dyrektor Ośrodka Działań Artystycznych „Firlej” i Asymmetry Festival, czytelnikom 4871 poleca płytę: NOWA WSPANIAŁA PŁYTA: TIDES FROM NEBULA “EARTHSHINE” To jeden z najbardziej wrocławskich, warszawski zespół. To chyba najbardziej post rockowy zespół z post rockowych zespołów. W Polsce na pewno. Kiedy dwa lata temu jury konkursu Neuro Music uzgodniło werdykt za pośrednictwem aklamacji, zanim zamknęły się drzwi do Gabinetu Uzgodnień, wiedziałem, że mamy do czynienia ze wspaniałym zjawiskiem muzycznym. Ale od zjawiska do zawodowego bandu droga daleka i kręta. TIDES FROM NEBULA, zespół spod znaku Festiwalu Asymmetry, wydał płytę zatytułowaną “EARTHSHINE”. Premiera w pierwszych dniach maja. Wydawca Mystic Production. W roli producenta Zbigniew Preisner. Zespół pisze: „Na naszej drugiej płycie umieściliśmy tyle prawdziwych siebie, ile tylko zdołaliśmy, jesteśmy z niej bardzo dumni.” Druga płyta w historii Tajdsów brzmi nie tylko szczerze i emocjonalnie. Brzmi też zawodowo. Dojrzale i po męsku. Z romantycznym powiewem i młodzieńczą buńczucznością wkraczają w dorosłość. Już szykują europejskie trasy, a przy tym nie zapominają skąd ich ród i zabukowują termin we wrocławskim Firleju. O samej muzyce zespołu „nie godzien żem pisać”. Jedynie wypada powiedzieć, że owo nowoczesne granie ma swoich zwolenników i należy zapoznać się z twórczością porównywaną do choćby japońskiego MONO, czy GOD IS AN ASTRONAUT. Rola Preisnera w tym przedsięwzięciu dźwiękowym jest widoczna. Kompozytor gra „po swoim” w drugim mocnym planie. Lepiej zespół nie mógł trafić. Uczyć trzeba się od starszych, albo od lepszych. Do wyboru. Koncert Tides From Nebula w Firleju 22 października. To już wkrótce. Doczekać się nie mogę. Robert Chmielewski STRONA „Wypędzeni są wśród nas” – rozmowa o 7 Edycji Brave Festival (2-8 lipca) z Grzegorzem Bralem. Grzegorz Bral - Dyrektor Artystyczny Brave Festival W tym roku we Wrocławiu już 7 edycja Brave Festival – co mobilizuje Pana najbardziej do pracy nad festiwalem? Grzegorz Bral: Kilka spraw. Najważniejsze to dzieci. Nieustannie czekające na naszą pomoc dzieci. Każde kilka Euro zebrane podczas festiwalu, to potencjalnie możliwość edukacji dla bezdomnego, osieroconego dziecka w Tybecie, w Nepalu, może z czasem gdzieś w Afryce. Po drugie, to jest wyjątkowy festiwal. Wyjątkowy, ponieważ łączy w sobie wiele pozytywnych elementów: pokazujemy marginalizowane kultury dając im szansę bycia usłyszanym; przekazujemy dochód na pomoc; promujemy sensownie miasto Wrocław wspierające głęboki projekt kulturowy i wiele innych elementów. Wreszcie, ten festiwal daje wielką satysfakcję, ponieważ spotykamy świetnych ludzi, widzów, wykonawców. Na tym festiwalu powstaje wielka fala życzliwości i serdeczności. Mógłbym mnożyć to, co mnie mobilizuje! Każdy dotychczasowy Brave koncentrował się wokół jakiegoś głównego motywu – rok temu było to Słowo, 2 lata temu Modlitwa i Obrzęd. Jaki wspólny mianownik będzie towarzyszył tegorocznemu Brave? Grzegorz Bral: Tegoroczny Brave to „Maska”. Maska jest dla mnie jedną z najpiękniejszych metafor istniejących w kulturze. Każdy „Brave” dotyka jedynie czubka wielkiej góry możliwości zawartych w danym temacie. Ostatnie dwa, trzy lata, kiedy rośnie festiwal, kiedy pojawiają się naprawdę wspaniałe możliwości rozwoju tego przedsięwzięcia, to właśnie „maska” przyszła mi do głowy. Wszyscy za czymś się chowamy, a czy istnieje wersja życia bez udawania? Bez przybierania póz i grymasów? Ten festiwal, w którym podmiotem jest ratowanie i ocalanie, jest przykładem wydarzenia, które naprawdę może istnieć bez ukrytych motywów. Poza tym „maska” jest dla nas bardzo teatralnym znakiem i warto spojrzeć na to, jak w różnych kulturach funkcjonuje taki „znak”. A gdyby miał Pan wymienić 3 najważniejsze powody, dlaczego Brave to festiwal inny niż wszystkie? Co go odróżnia od innych festiwali? Grzegorz Bral: To proste. Ten festiwal nie jest festiwalem. Jest głębokim, kulturowym projektem pod pretekstem festiwalu. Po drugie, ten festiwal ma zupełnie inne cele, niż każdy inny festiwal. Jego celem jest pomagać, a nie tylko przyjemnie spędzać czas. Po trzecie, celem tego festiwalu jest sensowne wykorzystanie potęgi kultury. Znamy już twarz tegorocznego festiwalu – do kogo należy? Co zadecydowało o jej wyborze? Grzegorz Bral: Nie znam imienia tej kobiety. Wiem, że pochodzi z Kenii, jest drugą żoną szamana w pewnym plemieniu. Wiem, że sama poprosiła panią fotograf o to zdjęcie. Czasem mam wrażenie, że w tej twarzy zawarta jest przekorna i głęboka świadomość, iż może stać się twarzą obecną na plakatach w wielkim, dziwnym świecie, na dziwnym festiwalu i patrzyć na wielu ludzi naszej STRONA rzeczywistości tymi wielkimi, pełnymi szczerości i otwartości oczami. Wiem, to zabrzmi magicznie, w jej twarzy zawarta jest również jakaś… Pełnia, może magiczna Pustka, w której wszystko się rodzi i zamiera, w której nie ma ani początku, ani końca. Ta twarz jest dla mnie jak Ziemia i Niebo jednocześnie. Bardzo poetycka twarz, bardzo inna, aniżeli twarze, które znam. Brave to festiwal wypędzonych z własnej kultury – czy na marginesie polskiej kultury widzi Pan takich „wypędzonych”? Grzegorz Bral: „Wypędzenie” jest w naszym wypadku oczywistą metaforą. W Polsce są dziesiątki mniejszości, dziesiątki grup napływających, dziesiątki ludzi będących „odmieńcami”. Wypędzonych nie trzeba szukać na jakichś marginesach! Oni są pośród nas. W jaki sposób odbywa się wybór tradycji prezentowanych podczas Festiwalu? Jest jakiś klucz geograficzny? Grzegorz Bral: Nie ma żadnego klucza. Są natomiast możliwości praktyczne, czyli trochę finansowe, trochę geograficzne. Bardzo chcielibyśmy pokazywać ludzi absolutnie „prawdziwych” w swojej przynależności. Nie zawsze jest to możliwe. A czym dla festiwalowych artystów są występy podczas Brave? Czy chętnie godzą się na prezentowanie swojego dziedzictwa? Jak reagują na spotkanie z polską kulturą i kulturą innych „wypędzonych”? Grzegorz Bral: Dla części artystów to tylko kolejny festiwal, ale dla innej części to doświadczenie, które zmienia życie. Pięć kobiet z Tanzanii, które przyjechały na nasz festiwal, nigdy w życiu nie widziało… schodów prowadzących z parteru na pierwsze piętro, nie mówiąc już o ruchomych, lotniskowych schodach. Teraz, po kilku latach, stworzyli z Kedmonem, ich opiekunem, ośrodek kultury Wagogo dla dzieci z różnych plemion. To chyba nasze najpiękniejsze doświadczenie z festiwalowymi gośćmi. Kaita z Hiszpanii, cyganka o surowym, groźnym głosie, poklepała mnie kiedyś szorstko po plecach i powiedziała: „Ty naprawdę szanujesz naszą kulturę.” Mógłbym mnożyć te opowieści, z których wynika, że jeśli możemy okazać szacunek ludziom należącym do innej, niż nasza tradycji, jeśli możemy okazać naszą serdeczność, ciepło i akceptację, to właśnie wygraliśmy kolejny festiwal. Która z tradycji prezentowanych przez tegoroczny Brave jest Panu najbliższa? Grzegorz Bral: Nie ma jednej, która byłaby mi szczególnie najbliższa. Natomiast ta zeszłoroczna, kiedy wreszcie Nastka Korczak sprowadziła siedem grup dzieci z różnych krajów świata, które pokazały nam swój wspólny i przepiękny spektakl, nieodmiennie prowokuje mi łzy wzruszenia i radości. Czekałem na tę chwilę kilka lat. Uważam, że i Wrocław i Polska może dzięki temu „dziecięcemu” projektowi zrobić coś absolutnie niebywałego w świecie. Uważam, że większość tak zwanych „globalnych”, światowych problemów może zostać rozwiązanych przez dzieci, nie przez dorosłych. Wiem, to zabawne i może szalone twierdzenie, ale może dajmy sobie szansę sprawdzenia tego! W tym roku odbędzie się również już 3 oficjalna edycja Brave Kids. Proszę opowiedzieć więcej o idei tego projektu. Grzegorz Bral: No właśnie. Chcielibyśmy przyciągnąć do Polski tysiące dzieci z różnych krajów świata. Dzieci pochodzących z różnych środowisk, różnych kultur, różnych religii. Należy stworzyć przestrzeń, w której dzieci mogą się poznawać i wymieniać swoimi doświadczeniami. Należy dać im możliwość wspólnej pracy, wspólnych projektów i wspólnych dokonań. Dzieci Aborygenów doskonale wiedzą, co znaczy brak wody. Dzieci z Zimbabwe, czy Nepalu doskonale wiedzą, czym jest prawdziwy głód. Dzieci z Ruandy często nie znają swoich ojców, bo urodziły się po straszliwym kataklizmie politycznym, dzieci różnych krajów rozumieją doskonale swoje wzajemne cierpienia. My, Polacy, mamy wielki poziom empatii. Możemy to dla tych „dzieci świata” dobrze spożytkować. Na jaką publiczność stawiają organizatorzy festiwalu? I jak odbierany jest Brave Festival przez polskich odbiorców? Grzegorz Bral: Stawiamy na widzów wrażliwych. To chyba jedyna odpowiedź. Ilość i szybkość wykupywanych biletów świadczy o tym, że dobrze jesteśmy postrzegani. „Brave” wygrał w tym roku plebiscyt na Dolnym Śląska na najważniejsze wydarzenia dziesięciolecia. To są chyba prawidłowe odpowiedzi. Co Pana zdaniem sprawia, że ludzie chętnie przychodzą na festiwalowe przedstawienia i koncerty, że chętnie poznają - tak różne od swojej - tradycje? Grzegorz Bral: Myślę, że tutaj nie tylko chodzi o możliwość poznania innej tradycji. Myślę, że ludzie chętnie przychodzą, ponieważ rozumieją, że ten festiwal jest właśnie połączeniem wydarzenia, które pomaga i ocala dzieci, a jednocześnie konfrontuje nas z obszarami, których istnienie jedynie przeczuwamy, ale większość z nas w ogóle nigdy nie miałaby szansy do nich dotrzeć. To jest połączenie poznawania i współczucia. Czy wiadomo już jakie tradycje zostaną zaprezentowane podczas przyszłorocznego Brave? Grzegorz Bral: Tego jeszcze nie wiemy. Natomiast ponieważ przyszłoroczny „Brave” będzie nazywał się „Głosy kobiet”, kuratorem będzie Anna Zubrzycka i to będzie jej autorski program, czyli w jakimś sensie problemy kobiet tego świata. Myślę, że to będzie jedna z bardziej fascynujących edycji, ponieważ nie tylko o sztuce, ale też o wrażliwości kobiety w dzisiejszym, pogmatwanym świecie. rozmawiał: Łukasz Ragan STRONA PLYTOWE Zadebiutowała (jako Mariija) w 2008 roku utworem "There Is No One", który w ciągu kilkunastu miesięcy pojawił się na kilku kompilacjach. Tajniki jazzu poznawała na Akademii w Katowicach. Podczas warsztatów jazzowych miała okazję mierzyć się wokalnie z Anną Serafińską, Agatą Pisko, Ewą Bem, Januszem Szromem, Lorą Szafran czy Geraldem Trottmanem. Muzykowała też z wieloma innymi gwiazdami, a na deskach wrocławskich klubów błyszczy od lat. Nic dziwnego, że jej debiutancka płyta była wyczekiwana z niecierpliwością. Na krążku znalazło się dwanaście utworów utrzymanych w konwencji popowej ze szlachetnymi domieszkami – są piosenki soulowe, niektóre ocierają się o rythm&blues, jazz czy alternatywę. Soul w wersji polskojęzycznej rzadko brzmi wiarygodnie, ale Marcelina znalazła własny sposób na zgrabne frazowanie rodzimych tekstów i uplastycznianie melodii. Po części odchodzi w ten sposób od klasyki gatunku, ale efekt pracuje włącznie na korzyść specyficznego stylu wokalistki. Kluczem tego stylu jest także (a może przede wszystkim) absolutnie niesztampowa barwa głosu Marceliny. [2011] Głos hipnotyzujący, szorstko-niewinny. Niesie w sobie naturalność i radość dziecka, a jednocześnie zawadiactwo świadomej swoich atutów artystki. Producentami albumu są muzycy zespołu June, ale za większość kompozycji odpowiada Marcelina. W pracach nad płytą brała udział także Natalia Grosiak i Dawid Korbaczyński z Mikromusic. Muzyka z „Marceliny” może połączyć zarówno fanów alternatywy, jak poszukujących aksamitnych dźwięków. Dla miłośników CocoRosie czy Reginy Spektor to pozycja obowiązkowa. Marcelina - Marcelina Marianna Zbyryt Od zmierzenia się grupy oko w oko z publicznością minie niebawem 5 lat. Po latach trudu, szlifowania materiału i walki z oporem materii zespołowi udało się wydać debiutancki album. Gościnnie na krążku pojawiły się Urszula Dudziak i Natalia Kukulska. Charakterystyczny skat Urszuli ubarwił finał piosenki ‘Nie na zamówienie’ – aż się prosi dopisać, ‘piosenka na zaproszenie’. Natalia z kolei koresponduje wokalnie z Mateuszem Krautwurstem w genialnym kandydacie na singiel – utworze ‘Kochanie’. Warto zaznaczyć, że to płyta dwujęzyczna, większość stanowią polskie utwory, 4 utwory Mateusz napisał po angielsku. Jeden z nich wykonuje z udziałem kongijskiego rapera Frenchy’ego (Mavambu Ntsiama Marc). ‘So Tired’ to numer, na który rzeczywiście nie sposób nie zwrócić uwagi. Bardzo pulsujący, przypominające klimatem świetne, energetyczne numery Stevie Wondera i ambitne zaoceaniczne produkcje r&b. Jedyna rzecz, która mi przeszkadza, to niepotrzebna chyba szczypta elektroniki, przez którą przepuszczono wokal lidera. Funkujący groove, trochę jazzowego zacięcia w zupełności mnie zaspakaja. No i … szkoda wielka, [2011] że naprawdę dobry ‘Control’ został wycofany z krajowych eliminacji do Konkursu Piosenki Eurowizji, tego numeru na płycie na pewno nie przegapicie. Podsumowując: świetne pomysły na chórki, spora porcja dobrej energii, fajne spacery basów – tu nie ma szarpania przez cały numer jednej struny rytmicznie, basista ma spore pole do popisu i wykazania się umiejętnością gry i improwizacji. Warto tu wspomnieć, że Marcin Pendowski (znany m.in. ze współpracy z Artrosis czy Kubą Stankiewiczem) pracuje nad swoim autorskim materiałem jazzowo-funkowym o nazwie „Pendofsky”. The Positive - The Positive Katarzyna Jankowska Muzyka BiPolar Bears nie tylko z nazwy jest dwubiegunowa – to wynik spotkania ludzi o tak różnych (jak dwa bieguny jednej planety) doświadczeniach muzycznych jak Kuba Mitoraj i Szymon Danis. Ten pierwszy to absolwent szkoły gitary jazzowej, potem znany choćby z kapeli Poliż Jazz. Drugi – pochłonięty przez postindustrialne eksperymenty i elektronikę, kojarzony jest m.in. z grupą CO.IN czy metalowym Fate Unknown. Oprócz obu założycieli bipolarowy skład uzupełniają na koncertach: Maciej Zakrzewski (perkusja, Digit-All-Love), Grzegorz Posłuszny (bas) i Wojciech Dereń (saksofony). „Przestępstwa” to drugi album grupy. Zawiera 12 kompozycji, tym razem w całości zaśpiewanych w języku polskim. Muzycznie – dalej w klimatach elektro-pop-dance-techno-industrial-transowej alternatywy. Jako całość album wydaje się być bardziej przystępny od debiutu. Wydaje – bo kilka przyjemniejszych kompozycji nie zmienia jednak wizerunku BB jako muzyków wciąż poszukujących. Choć obszar tych poszukiwań nie jest chaotyczny - dominuje elektronika w różnych odcieniach: raz balladowo delikatna („Stop”), raz przybrudzona [2011] przesterem gitary („Mów do mnie”), czasem technopodobna („Umrzeć z pomysłem”), czasem lekko przypudrowana industrialem („Idź już”), a momentami w klimatach elektrodance („Papier, ość i regulacja wysokości”). Jest też najlepszy na płycie – moim zdaniem – „Milczysz wreszcie”: najbardziej radioheadowy z całego towarzystwa, ze spokojnym, STRONA wymruczanym wstępem i brawurowym refrenem. I świetnym tekstem, nie bez ironii postponującym takie jak ta próby recenzji. No więc dobrze: już milczę wreszcie. BiPolar Bears - Przestępstwa Łukasz Ragan Bartosz Porczyk - Sprawca [2011] Płyta Sprawca nie jest propozycją oczywistą i łatwo przyswajalną. Rozwikłanie zagadek, które przygotował dla nas artysta, wymaga sporo czasu i poświęcenia, jednak daje wiele dobrych emocji i budujących przemyśleń. Bo Porczyk to czujny obserwator, który ostro i dosadnie wykpiwa współcześnie panujące mody i trendy. Stąd mocną stroną tego wydawnictwa są świetne i przemyślane interpretacje tekstów. Niejednokrotnie to one stają się najistotniejszym z elementów tej doskonałej muzyczno-literackiej układanki. Ich autorzy (Bartosz Porczyk i Patrycja Babicka) przygotowali dla słuchaczy jedenaście słodko-gorzkich opowieści o rzeczywistości, które mimo, iż czasem rozśmieszą, to częściej jednak zmuszą do zastanowienia lub ukłują gdzieś głęboko w serce, odzierając świat z kolorowych barw. Album zdecydowanie broni się także od strony muzycznej, dostarczając wielu oryginalnych rozwiązań. Świetne, dynamiczne i nasycone elektronicznymi brzmieniami kompozycje dostarczają mnóstwo energii, a przy tym w zgodzie sąsiadują z utworami spokojniejszymi, jak Rozczulanka czy Dopalacze. Dwa ostatnie tytuły na płycie są moimi faworytami na tym albumie. Zaskakujące teksty w doskonałej interpretacji, otoczone przeszywającymi całe ciało dźwiękami sprawiają, że przeżywam muzyczne katharsis. Bartosz Domagała Me Myself And I - Takadum! [2011] Pierwszy raz styczność z twórczością Me Myself And I miałam w lipcu 2008 roku, kiedy zobaczyłam ich grających na żywo do bajki „Pomysłowy Dobromir”, w ramach ArtAnimAkcji, organizowanej przez Klub Filmowy „Introspekcja”. Byłam oczarowana. Później, jeden z najbardziej znanych utworów Me Myself And I, „Takadum” pojawił się na kompilacji wrocławskich brzmień 4871, co jeszcze bardziej rozbudzało apetyty. Podobnie jak większość osób znających zespół, z niecierpliwością czekałam na ich pierwszą płytę. W międzyczasie wzięli udział w telewizyjnym show „Mam talent”, który dał duetowi możliwość pokazania tworzonej przez siebie muzyki znaczniej szerszej publiczności. I bardzo słusznie, bo wszyscy wiemy, jaka muzyka płynie do nas z radioodbiorników. Materiał, który znalazł się na krążku, dla osób śledzących poczynania Magdaleny Pasierskiej i Michała Majerana, nie jest wielkim zaskoczeniem. Świetne zaaranżowane, jazzowe, momentami rockujące wokalizy, połączone z beat boxową rytmiką i z bardzo fajnie współgrającą z tym wszystkim elektroniką. Poza wcześniej znanymi „Takadum”, „Skibaraba” czy „Mazurkiem”, na płycie znalazły się również świeże kompozycje, jak choćby singiel promujący album „Tykoptyk”, czy należący do moich ulubionych „Route 666”. Płyta udowadnia jak bardzo energetycznym, nowatorskim i kreatywnym tworem jest Me Myself And I. Rozbudzając ciekawość muzycy pozostawiają jednocześnie niedosyt. Co zaprezentują na kolejnym krążku? Wygląda na to, że będziemy mieli okazję przekonać się o tym jeszcze w tym roku. Ola Guła Kamila Kraus - Brajlem [2010] Od samego początku wiedziałam, że to będzie coś niezwykłego. Okazało się, że to absolutny unikat na rynku. Czemu?! A czy ktoś z Was trzymał kiedykolwiek w ręku płytę z wkładką pełną tekstów napisanych, zgodnie z tytułem, brajlem!? Coś niewiarygodnego. Rzadko kiedy sięgam po krążki nagrywane przez aktorów, tu jednak fajnie zrobić wyjątek. Muzyka czaruje, porywa, działa jak najlepszy balsam dla duszy. Aranż minimalistyczny, ale jak się śpiewa teksty poetyckie lub pisane na podstawie wierszy, to okraszanie słów nadmierną ilością dźwięku byłoby czymś pasującym do całości jak kwiatek do kożucha. Tu jest jak trzeba. Kameralny skład – fortepian, kontrabas, perkusja, skrzypce, altówka, wiolonczela, fagot, czasem saksofon, flet… no i akordeon. Co z tego wychodzi!? – skład klasyczny, poezja, trochę jazzu. I do tego wszystkiego ciekawy, ciepły wokal Kamili. Tu warto zaznaczyć, że aktorka, plastyk i fotograf w jednym – wcześniej muzycznie współpracowała m.in. z Leszkiem Możdżerem, Wojciechem Kościelniakiem, Izadorą Weiss i Markiem Weiss – Grzesińskim. To pewnie tłumaczy kierunek w jakim zmierza, a wymyśliła sobie ciekawą płytę. Na tym albumie Artystka odwołała się do największej wrażliwości, jaką mamy w sobie, tej którą poznajemy świat za pomocą zmysłów, nawet jeśli jednego z nich brak. Teksty odnoszą się do poezji Poświatowskiej, Herberta, część napisała sama Kamila. Całość pomyślana jest jako opowieść dłuższej historii. Z pięknym początkiem – kompozycja Ygora Przebinowskiego, z wplecionym motywem jednego z utworów Bacha – romantycznym rozwinięciem i klimatyczną, bardzo obrazową pointą z ptasim trelem w tle. Jeśli planujecie nietypowy wieczór – taki pełen melancholii, zatrzymania… to z tą płytą złapiecie oddech. Katarzyna Jankowska STRONA FELIETON Konrad Imiela "Serial" Wszystko wokół zmienia się z taką prędkością, że dziś łatwo nie zauważyć czyjejś kariery, wzlotu i upadku jakiegoś stylu muzycznego, błysku popularności filmu i jego gwiazd. Czasem nawet cała pora roku przemknie nam niepostrzeżenie niczym spadający meteor. Kiedyś wszystko miało chyba większą wagę i nawet kawał dobry przez kogoś puszczony towarzysko, miesiącami nabierał mocy, był wielokrotnie powtarzaną atrakcją, długo dojrzewał i cieszył. Konrad Imiela Dyrektor Teatru Muzycznego CAPITOL Zauważyłem zatem, że już nie wystarczy nakręcić jakiś dobry film, żeby na dłuższy czas skupić uwagę tak zwanej tłuszczy. Musi być to seria. Piraci z Karaibów, Harry Potter, Władca Pierścieni, Matrix, James Bond, Kill Bill – na jednym filmie nie poprzestaną. Wszystko już tak zdoraźniało, że codziennie chcemy nowej części, nowego telefonu, koleżanki nowej i jakiegoś tam nowego cacka z MediaMarktu. Zatem idealnie rozmościły się w naszych percepcjach seriale. Wszechobecne, płytkie, ambitne, awangardowe, straszne, rubaszne, prymitywne i dziwne. Już nie wstyd serial oglądać, już można w dobrym towarzystwie o perypetiach Doktora House'a pogwarzyć, a nawet do pół odcinka „Mody na Sukces” się przyznać. Aktorom nie wstyd w serialu wystąpić, a reżyserom serial wyreżyserować. To akurat bardzo dobrze. Obserwując naprawdę dobrych aktorów grających w serialach cieszę się, że mroczne, a właściwie Mroczkowe czasy serialowej amatorszczyzny odchodzą w niebyt. Sporo jednak jest w umysłach naszych ziomków do posprzątania po epoce poprzedniej. Niedawno rozmawiałem z pewną ciotką na temat serialu Usta Usta, który to oglądam i pasjonuje mnie. Ciotka jest znawczynią serialowego świata, gdyż od zarania Klanu śledzi wszystko, co ma następny odcinek. Komentuję zatem ciotce losy bohaterów UstoUst chcąc pochwalić się śladową znajomością jej świata, a ona z pogardą ripostuje, że tym serialem to ona gardzi, bo bohaterowie jacyś tacy porąbani i dziwni. Ja tu się cieszę, że nareszcie mogę uwierzyć w to, co gra Popławska, Mecwaldowski czy Bohosiewicz, nawet łzę żywą ostatnio uroniłem jak się zabiła Różdżka, a ciotka twierdzi, że oni dziwni i porąbani?! Czyżby to badziewie ekranowe wielu ostatnich lat stało się standardem? Nie świadczy to najlepiej o ciotkach naszych, a wręcz o nas samych, bo każdy przecież kawałek ciotki swojej głęboko w sercu ma. Nie wiem jak zaradzić. Na pewno miłością i prawdą! He he… Ale może sama potrzeba cykliczności doznań jest w porządku? Może wynika z jakiejś racjonalnej pogoni za trwałością i pewnością jutra? Może wolę żeby jutro było kolejnym odcinkiem znanej mi dobrze serii, a nie jakimś dziwnym i porąbanym zupełnie nowym dniem?.. Tak czy inaczej, wpisując się w serialowe tendencje, wydawcy tego pisemka zaproponowali mi kontynuacje moich felietonów w następnych numerach. Czyli serial! Zatem zapraszam na następny odcinek. Nie mogę zdradzić szczegółów! ;-) STRONA João Teixeira de Sousa niedawna. Zespół João istnieje od jest João de Założycielem i liderem lista, Sousa, piosenkarz, woka lat od k zy lc a g gitarzysta, Portu iu. ław oc Wr mieszkający we elu wi tor Współtwórca i inicja : Accidental wrocławskich składów n, QuaQua, Tourists, Room on Moo topad, Ariel João e Camii, Pensão Lis r i m Ra ez Quartet. eć także na Jego głos można usłysz twach najnowszych wydawnic Micromusic i Smolika. i: O swojej twórczości mów n stem wier y „W każdym projekcie je różnorodnych sobie. Poruszam się po nych i czuję przestrzeniach muzycz się z tym dobrze“. fot. O. Kwiatek Z João Teixeira de Sousa gitarzystą Wojtkiem Orszewskim rozmawia Suzie F. João, to nie jest Twój pierwszy zespół. Czy czujesz, że w tym projekcie w końcu odnalazłeś swoje miejsce? J: Pierwszy zespół założyłem gdy miałem 16 lat. Od razu zacząłem pisać piosenki i śpiewać. To było dla mnie czymś naturalnym. Wtedy każde nowe odkrycie muzyczne i nie tylko wpływało na mnie ogromnie i co chwilę miałem nowych idoli (śmiech). Moje miejsce jest tam, gdzie jest moja motywacja do działania. Projekt João jest moim miejscem, bo czuję się tu swobodnie, a moje piosenki są teraz jeszcze bardziej „moje”. Odzwierciedlają to, co czuję w danym momencie oraz moje podejście do świata. Miłość i jej różne odcienie, ludzi, uczucia. Wszystko co się wokół dzieje, jest dla mnie ważne. Czasy, w których obecnie żyjemy wydają się łatwe, ale wcale tak nie jest. Jak doszło do powstania projektu João? J: To się stało w Kopenhadze, latem 2010. Mieszkałem w namiocie, szukałem porządnej pracy wakacyjnej (której nie było), grałem na cavaquinho (portugalskie ukulele) i uderzyło mnie, że czas płynie, a ja jak zawsze daję się mu ponieść. João powstało, kiedy zdecydowałem się kontrolować swoje przeznaczenie (Trochę nielogiczne? ale tak się wtedy czułem). Gdy wróciłem do Polski, bez grosza, miałem ekstra motywację, żeby pokazać wszystkim kim jestem i co potrafię. STRONA Do współpracy zaprosiłeś Wojtka Orszewskiego, gitarzystę znanego z takich składów jak: Miloopa, Digit All Love, Nat Queen Cool, a od niedawna również producenta muzycznego (współprodukował debiutancką płytę Bartosza Porczyka „Sprawca“). Jak układa się Wasza współpraca? J: Z Wojtkiem pracuje się bardzo dobrze. Praca z nim to także dobra zabawa (śmiech). Jesteśmy jak dzieci, a dzieci lubią się bawić. Dlatego doskonale się rozumiemy! Znamy się juz bardzo długo, jakieś 5 lat, ale dopiero teraz udało nam się nawiązać współpracę. Spotkaliśmy się w bardzo podobnym momencie życia, mam na myśli nasze twórcze życie. Mamy motywację, chcemy uczyć się i bawić muzyką. Wojtek wie rzeczy, które dla mnie są magią. Gra znakomicie na gitarze. Jest inteligentny i ma wrażliwość muzyczną. Słuchamy dużo rożnych płyt, ciekawych wykonań na Youtube i szukamy inspiracji, wspólnego kierunku estetycznego. Często rezultat naszej współpracy jest dla mnie niespodzianką, bo Wojtek dużo daje z siebie i piosenki rosną w jakiegoś „monster“ (stwora), którego nie kontroluję (śmiech). Ten proces jest naturalny i bardzo mi się podoba. Jaki gatunek muzyczny gracie? Jak go opisać tym, którzy Was jeszcze nie słyszeli? W: Często pojawia się problem, gdy chcesz nazwać lub określić muzykę, którą grasz. W naszym przypadku warto użyć kilku kluczowych terminów. Przede wszystkim jest bardzo emocjonalna. Niezbyt skomplikowana, naturalna. Lubimy dalekie plany w muzyce, stąd dużo w niej przestrzennych brzmień. Jesteśmy bardziej „amerykańscy” niż „angielscy”(śmiech). Mocne rockowe uderzenie walczy z zamiłowaniem do pięknych melodii. Czy macie już gotowy materiał na płytę i czy jest plan jego wydania? J: Materiału mamy dużo. Mam jeszcze piosenki, które czekają niecierpliwie na nagranie. Cały czas komponuję i piszę. Płyta zostanie wydana we wrześniu przez wrocławskie wydawnictwo Antena Krzyku. Do tego momentu będziemy nagrywać, aranżować, próbować, bawić się tym i koncertować. Wojtek, jaki był Twój udział w powstawaniu tego materiału? Czy jako producent miałeś wpływ na kształt muzyczny kompozycji? W: Kiedy zaczęliśmy pracować nad kompozycjami João, istniały tylko szkice, zarysy piosenek. Siadaliśmy wtedy u mnie w domu i nagrywaliśmy oddzielnie partie wokalne i gitarowe João. Potem budowaliśmy koncepcję utworów, dodawaliśmy sample jako kolejne partie. Moja praca nad materiałem była przyjemnością, bo kompozycje są naprawdę świetne i od razu podpowiadały mojej wyobraźni, w którą stronę powinniśmy zmierzać. Były także momenty, gdy wpadaliśmy na ciekawe rozwiązanie spontanicznie, niemalże przypadkowo. Te chwile przynosiły nam dużo radości i budowały naszą motywację. Dużo rzeczy zrobiliśmy w domu. Reszta to proces nagrywania partii w studio i zamiana sampli na brzmienia żywych instrumentów. Tak jak João wspomniał, mamy podobny gust muzyczny, słuchamy podobnej muzyki i szukamy różnych inspiracji. Myślę, że wniosłem w te kompozycje kawałek siebie, a João to zaakceptował. Dla mnie to była świetna zabawa pracować nad tym materiałem i krok po kroku szukać nowych rozwiązań dla piosenek. Kto jest autorem muzyki i tekstów? J: Ja „piosenkuję“. Czyli wymyślam melodie, pasujące akordy i teksty. O czym śpiewasz? J: Śpiewam o codzienności, intymności, wieku, miłości, śmierci. Nowoczesne życie jest dla mnie za bardzo nowe i za szybkie. Nie ma w nim czasu na kontemplację, na „dolce far niente“ (z wł. słodkie nieróbstwo), po prostu na radość z prostych rzeczy. Śpiewam po angielsku. Język angielski jest „propagandowy“. Chce sięgać do ludzi i komunikować się z nimi bezpośrednio. Nie będąc Polakiem wybór języka angielskiego do wyrażania tego, co chcę powiedzieć był naturalny. Z tego co wiem, zagraliście już kilka koncertów. Początkowo tylko w duecie, od niedawna gra z Wami Andrzej Strzemżalski (wokalista i pianista z zespołu LOV). Czy planujecie kolejną metamorfozę? W: Projekt João sukcesywnie się rozrasta. Zaczynaliśmy grać koncerty we dwójkę, to fakt. Jednak od początku marzyliśmy o pełniejszym brzmieniu, którego nie zastąpi komputer. Zaprosiliśmy do współpracy Andrzeja Strzemżalskiego, który wspiera nas na klawiszach. Wciąż trwały poszukiwania reszty składu. Zaprosiliśmy perkusistę Wojtka Bulińskiego, a on polecił nam Grzegorza Piaseckiego, który gra z nami teraz na basie. Koncert w Puzzlach był dla nas pierwszym występem w pełnym składzie. Mamy wielką radość z wspólnego grania i mamy nadzieję, że ta energia udziela się także naszej publiczności. Premiera singla, na którym znalazły się dwie piosenki: End of the line i Peace at heart oraz koncert promujący to wydarzenie odbył się 28 kwietnia we wrocławskim Klubie Puzzle. Jakie są Wasze plany na najbliższą przyszłość? W: Mamy już zaplanowanych kilka koncertów. Zgłosiliśmy też chęć udziału na większych festiwalach. Myślimy także o nagraniu teledysku do naszej Ep-ki. J: Będziemy się także przygotowywać do premiery płyty, która ukaże się we wrześniu. Jak wymawia się Twoje imię a jednocześnie Waszą nazwę? J: „żuęu” Czego Wam życzyć? J: Zabawy dźwiękami, sukcesu i inspiracji. W: Dużo radości z grania i wspólnego tworzenia muzyki. www.myspace.com/joaopoland STRONA ROZMOWA W sercu nadal jestem skrzypkiem – rozmowa z Ernstem Kovaciciem iach, O słowiańskich korzen rach u t l u bk wiedeńskich su lu wa sti Fe i piwnicach oraz LEO , cic va opowiada Ernst Ko dz wa i który od czterech lat pro Kameralną Wrocławską Orkiestrę Leopoldinum. Ernst Kovacic (materiały Filharmonii) Wojciech Sitarz: Jaki jest rodowód pańskiego nazwiska? Ernst Kovacic: Pochodzi ono ze Słowenii, tam urodził się mój dziadek. Było to w czasach monarchii austro-węgierskiej. Kraje bałkańskie tworzyły wtedy jedno państwo, więc dziadek mógł swobodnie podróżować. Wybuch I wojny światowej i rozpad monarchii zastał go w Austrii. W pewnym sensie w moich żyłach płynie słowiańska krew. STRONA Jak wpłynęła na pana dalszą karierę edukacja w Wiedniu – mieście naznaczonym przez muzykę klasyczną? Wiedeń ma opinię centrum muzyki klasycznej. Tworzyli tu choćby Mozart i Beethoven. Jednak w Wiedniu aktywne zawsze były też bardzo silne subkultury. Kiedy tam studiowałem, obok tradycji muzyki klasycznej, drugiej szkoły wiedeńskiej był też bardzo interesujący ruch skupiony wokół muzyki The Beatles. Wielu wiedeńskich kompozytorów było pod dużym wpływem tamtych czasów. Teraz są oni wielkimi kompozytorami, że wspomnę tu choćby Heinza Karla Grubera, ale wtedy przesiadywali w wiedeńskich knajpach. W moich oczach jest to miasto nie tylko tradycyjne, ale także bogate w innowacje i kreatywne działania. Ostatecznie wybrał pan jednak klasykę. Gdy wracam do czasów dzieciństwa, przypominam sobie festiwal w moim rodzinnym mieście. Zjeżdżali się na niego wszyscy najwięksi kompozytorzy z Austrii, a także rzeźbiarze i malarze. Jako, że dobrze czytałem nuty, angażowano mnie do przewracania kartek partytury. Byłem wniebowzięty: oni – piszący muzykę i ja – młody chłopak siedzący tuż obok nich. Od dzieciństwa byłem zafascynowany nowo powstającą muzyką. We Wrocławiu znany jest pan bardziej jako dyrygent, jednak większa część kariery związana jest ze skrzypcami. Co dziś lepiej leży panu w dłoni – batuta, czy smyczek? To było już sporo lat temu, bo jeszcze w latach osiemdziesiątych. Grałem koncert skrzypcowy i zapytano mnie, czy mógłbym zadyrygować też symfonią, która miała być wykonana chwilę później. Spróbowałem i tak się zaczęło. Trzymając w ręku instrument, formuje się dźwięk, ale gdy jako dyrygent prowadzi się dobrą orkiestrę, podobnie można kreować muzykę. Teraz tak samo lubię grać, jak i dyrygować. Chociaż w sercu chyba nadal jestem skrzypkiem. Obejmując Orkiestrę Kameralną Leopoldinum wspominał pan, że ma nadzieję dowiedzieć się czegoś nowego o polskiej muzyce. Co udało się poznać przez te cztery lata? Na początku wiedziałem to, co powiedziała mi Barbara Migurska (manager orkiestry – przyp. W.S.). Przysłuchiwałem się też jednej próbie i wtedy zdałem sobie sprawę, że w zespole tkwi duży potencjał. W ostatnich latach poznałem wielu bardzo dobrych kompozytorów i ich dzieła. Jestem też pod wielkim wrażeniem czegoś, co określił bym jako pewnego rodzaju polską indywidualność w zetknięciu z muzyką. To nie tylko kultura dźwięku, to coś więcej, jednakże trudno opisać to słowami… Wspominał pan też o panującej tu atmosferze, która sprzyja rozwojowi. Czy nadal pan ją odczuwa i nie ma zamiaru uciekać z Wrocławia? Zauważyłem, że obecnie Wrocław wręcz eksploduje energią. Miasto ma tragiczną przeszłość, dotknęły je wielkie migracje ludności i ta bogata historia wzbogaca tutejszą kulturę. Wrocław był wielokrotnie jednym z centrów Europy i myślę, że znów może odgrywać ważną rolę. Nie jest jednak tak, że zauważam tylko same pozytywy. W rozmowach z odpowiedzialnymi ludźmi widzę bardzo dobre nastawienie i to jest urzekające. Ale z drugiej strony młoda generacja muzyków ma wciąż jakiś problem, rodzaj zamknięcia. Nie chcę powiedzieć, że muzycy nie potrafią się otworzyć na innowacje, ale wciąż nie jest się im łatwo przestawić. W trakcie edukacji często uczy się, że nie powinno się próbować zmieniać sposobu swojej gry. A przecież Bacha można grać na wiele różnych sposobów. One nie są złe, sam wciąż zmieniam mojego Bacha. Może to wpływ komunizmu, bo wiem z przykładu Rosjan, że przez wiele lat oni uczyli muzyki w bardzo zasadniczy sposób – tak się nauczyliśmy i tak ma być. Trudno to później przeskoczyć. Na ostatnim LEO Festiwalu zapoczątkowaliście współpracę z Politechniką Wrocławską. Obecnie trwa nabór studentów do projektu „Zobacz i posłuchaj” – co to będzie za wydarzenie? Będzie to kolejna próba połączenia muzyki z innymi dziedzinami. To, co powiem, będzie oczywistością: wszelkie aspekty życia wspierają się nawzajem i uzupełniają. „Zobacz i posłuchaj”, to nowa forma pokazu mody, ale bez typowych modeli i nienaturalnego pozowania. Zamiast tego będziemy mieli humorystyczne scenki. Przykładowo dwie kobiety spotykają się w kawiarni, rozmawiają i gestykulują, a w tym samym czasie muzycy improwizują do ich gestów. Może wyjść zabawnie. Co ponadto będziemy mogli zobaczyć na LEO? Kolejny raz przygotowujemy operę dziecięcą. Tym razem będzie to „Arka Noego” napisana dla Festiwalu Aldeburgh przez Benjamina Brittena. Wystawimy ją w kościele, wystąpią zwierzęta, będzie też sztorm. Przypuszczam, że również widzowie zgromadzeni w kościele będą śpiewać razem z nami. Z pewnością dla wszystkich będzie to interesujące doświadczenie. Kolejnym punktem jest też oczywiście prezentacja orkiestry Leopoldinum. Wykonamy niedawno nagrany program „Sztuka fugi”, będący przejściem przez całą historię tej formy muzycznej. Tego samego wieczoru odbędzie się też prawykonanie utworu napisanego dla nas przez Grażynę Pstrokońską-Nawratil. Planujemy także wspólny koncert dwóch zespołów kameralnych: tria i oktetu. Co by było, gdyby nie wynaleziono muzyki? Muzyka istnieje i nigdy nie zastanawiałem się nad sytuacją, że mogłoby jej nie być. Chociaż może rzeczywiście czasem warto pomyśleć, co my właściwie mamy z muzyki. Sądzę, że mógłbym sobie wyobrazić życie bez grania albo dyrygowania, ale nie bez muzyki. Dla mnie jest ona fascynująca. Nie możesz od niej uciec. Możesz zamknąć oczy i uszy, ale muzyka i tak płynie do twojego serca. Rozmawiał: Wojciech Sitarz Pomoc w tłumaczeniu: Barbara Migurska STRONA Y W O T R E C N O K Z R A KALEND Maj 2011 17.05 20:00 blues-rock HooDoo Band Unplugged CS Impart Materiał przedstawiony publiczności tego dnia zostanie zarejestrowany i wydany w postaci albumu zatytułowanego „HooDoo Unplugged“. Będzie to drugi krążek formacji nominowanej w tym roku m.in. do nagrody Fryderyka. Ich debiutancki album w ciągu zaledwie trzech miesięcy zyskał status Złotej Płyty. 18.05 Alive 18.05 Follow The Cat / Entropia 20:00 post-metal 21:00 elektroniczna Sinusoidal Chór Armii Aleksandra Pustovalova 18-19.05 19:00 klasyczna MEN'2011 - Elektroniczne prądy powietrzne 20.05 21:30 elektroniczna Puzzle 20-22.05 17:00 performance Mandala Performance Festival - VII Edycja MEN'2011 - Eivind Aarset Sonic Orchestra 20:30 jazz Guitar Day: Joscho Stephan + goście 16:00 jazz 22.05 21.05 22.05 23.05 23.05 24.05 24.05 Michał Bajor - Piosenki Marka Grechuty i Jonasza Kofty Filharmonia Wrocławska Ossolineum Wrocław CS Impart Browar Mieszczański Filharmonia Wrocławska Centrum Kultury Wrocław - Zachód 18:00 poezja 20:00 poezja 20:00 hard-rock Evgen Malinovskiy "Śladem Okudżawy” Łykend Uriah Heep Eter 20:00 jazz 21:00 jewish-punk Charlie Haden's Quartet West CS Impart Pitom / AutorYno / Super Seaweed Duo Puzzle AutorYno to szalony zespół gitarzysty Davida Konopnickiego, wywodzący się z paryskiego punk-rocka. Pitom Yoshie Fructera rozwija unikalny styl nazywany "punkassjewjazz". Oba projekty zostały wydane przez prestiżową wytwórnię John Zorna z Nowego Yorku – Tzadik. Z kolei SSD, unikając jednoznacznego szufladkowania, jednym tchem wymieniają swoje inspiracje: jazz, hardcore, punk, awangardę, noise, thrash starając się zamazać różnicę między kompozycją a improwizacją. 25.05 18:00 klasyczna Wieczór Lisztowski w Brzegu: Brzeg 25.05 18:30 prog-rock Riverside / Pineapple Thief / Paatos Eter 26.05 19:00 ska/reggae Distemper / 700 Milionów Oddechów Madness 26.05 20:00 jazz Freeway Quintet Collosseum Jazz Caffe Alibi Lutosławski Quartet Wrocław i Eugene Indjic 26.05 21:00 hip-hop Looptroop 27.05 18:00 musical Grażyna Brodzińska - koncert na Dzień Matki CS Impart 27.05 19:00 pop Katie Melua Hala Orbita 27.05 20:00 post-rock Mono Firlej 29.05 19:00 poezja Kamila Kraus Trio - Brajlem Mleczarnia Artysta plastyk, dyplomowany fotograf. Pierwsze kroki na scenie stawiała jako solistka i aktorka współpracując z wrocławskim Teatrem Muzycznym Capitol. Na gruncie muzycznym działała m.in. z Leszkiem Możdżerem, Wojciechem Kościelniakiem, Izadorą Weiss i Markiem Weiss – Grzesińskim. Od 2007 roku mieszka w Warszawie, gdzie powstał jej autorski, debiutancki projekt muzyczny „Brajlem”. 29.05- jewish 03.06 STRONA Festiwal Kultury Żydowskiej SIMCHA Synagoga Pod Białym Bocianem Czerwiec 2011 02.06 02.06 02.06 19:00 klasyczna 20:00 poezja 20:00 rock Koncert kameralny w ramach Kongresu Wagnerowskiego Kościół Uniwersytecki Słodki Całus Od Buby Łykend The Formacja Lulu Belle Cafe 03.06 Koncertmistrz Berlińczyków 19:00 klasyczna 20:00 punk/ska/rock Ejectes Autofokus: Marcel Heese / / Tresor 22:00 techno ART OF IMPROVISATION meeting CK Agora 03.06 20:00 jazz FRYDRYK/LEBIK (EMERGE, Polska) + GABRIEL FERRANDINI, CK Agora 03.06 21:30 jazz SLUG DUO (Polska) + KAZUHISA UCHIHASHI (Japonia) CK Agora 03.06 23:00 jazz SCHLIPPENBACH TRIO/Alexander von Schlippenbach CK Agora 03.06 03.06 Filharmonia Wrocłwska Łykend Das Lokal HERNANI FAUSTINO (RED TRIO, Portugalia) / Rudi Mahall / Paul Lovens (Niemcy) 04.06 20:00 jazz ART OF IMPROVISATION meeting Jam Session Puzzle 05.06 20:00 punk The Adicts & Bulbulators Alibi Sztywny Pal Azji Eter 06.06 rock 10.06 18:00 rock Perfect, Acid Drinkers, Maleo Reggae Rockers Wyspa Słodowa 10.06 19:00 klasyczna Maestro i Mahler-Zakończ. Sezonu Artystycznego 2010/2011 Filharmonia Wrocłwska 11.06 19:00 hip-hop Abradab Wrocław Podwodny (Park Staszica ) 11.06 20:00 rock Neony Browar Mieszczański 12.06 17:00 pop Renata Przemyk Centum Kultury Agora 12.06 20:00 alternative Bartosz Porczyk "Sprawca" DK Rawicz 16.06 19:00 etno Boban & Marko Marković Orchestra Eter 17.06 19:00 pop WrocLove Fest - Bobby McFerrin Hala Orbita 10-krotny laureat muzycznych nagród Grammy (na koncie ma już 10 statuetek!) i posiadacz niezwykłych zdolności wokalnych (czterooktawowa skala) znany jest przede wszystkim z umiejętności naśladowania głosem poszczególnych instrumentów. Jego najbardziej znany przebój to „Don’t Worry Be Happy”. 18.06 19:00 pop 19.06 19.06 hip-hop 19:00 prog-rock WrocLove Fest - Dagadana / Ayo Wyspa Słodowa Fokus Alibi WrocLove Fest - Archive Wyspa Słodowa Największy przebój grupy łączącej trip-hop z rockiem progresywnym i elektroniką to „Again” z 2002 roku, który przez 70 tygodni utrzymywał się na Liście Przebojów Programu III Polskiego Radia). 19:00 poezja Katarzyna Groniec Eter 21.06 20:00 rock Krzyki Alive 21.06 20:00 rock’n’roll Doktor Nauk / Funk Fiction Łykend 22.06 19:00 poezja Koncert Konrada Imieli Synagoda Pod Białym Bocianem 24.06 19:00 klasyczna Musique de table - Soliści Wrocławskiej Orkiestry Barokowej Oratorium Marianum 18:00 klasyczna Lethiec i Lutosławski Quartet Wrocław Filharmonia Wrocławska Festiwal Lato w Synagodze pod Białym Bocianem Synagoda Pod Białym Bocianem 19.06 26.06 26.06-28.08 jewish Przez 2 letnie miesiące (Festiwal Lato pod Białym Bocianem potrwa od 26.06 do 28.08) w Synagodze zagrają: Sygit Band, Amir Gwirtzman (Izrael), Bara Bura (Słowacja), Mitlos (Polska), Israeli Ethnic Ensemble (Izrael), Bente Kahan i Carlos Trio (Polska/ Norwegia), Alex Jacobowitz - marimba i Yonah - skrzypce (USA/ Ukraina), Balkansambel (Słowacja), Daniel Khan & The Painted Bird – (USA/ Niemcy) 29.06 20:00 pop-jazz Zaz Lipiec 2011 29.07 22:00 rock/alternative Nick Cave i Grinderman Eter STRONA Wyspa Słodowa l a id o s u n i S ty ły p ź d e i w Zapo y ocean Sinusoidal - spokojn falą dźwięku dopełniony zy lirycznych wokali pr wtórze trąbki. owego projektu Premiera płyty EP n rianny Styrcz Michała Siwaka i Ad . 11 już 15 czerwca 20 we wrześniu a Płyta długogrając 2011. STRONA C I Z D E I W D O O T R A W SLOT ART FESTIWAL 5 - 9 lipca 2011 Lubiąż k. Wrocławia fot. Johny Baker Slot Art Festiwal to największy, pięciodniowy festiwal kultury alternatywnej w Polsce. Nieprzerwanie, od dziewiętnastu lat, przyciąga tysiące ludzi pełnym różnorodności programem i niepowtarzalną atmosferą. Program festiwalu obejmuje dziesiątki koncertów rozgrywających się na 7 scenach, ponad 140 warsztatów z różnych dziedzin sztuki, wykłady, wystawy, projekcje filmowe, przedstawienia teatralne oraz happeningi. Dodatkowo - SAF odbywa się na terenie jednego z największych w Europie kompleksów pałacowo-klasztornych w Lubiążu k/Wrocławia. Cały obiekt jest dwa i pół razy większy od krakowskiego Wawelu i mieści w sobie aż 300 pomieszczeń! Monumentalność i architektura Pałacu budują niesamowity, idealny na potrzebę festiwalu, klimat. fot. Marta Otrębska Z pewnością nie ma drugiego takiego miejsca, gdzie w ciągu 5 dni i nocy doświadczyć można aż tylu wrażeń słuchowych, wzrokowych i estetycznych. To prawdziwa uczta dla miłośników kultury! STRONA Festiwal rt A t o l S a n u k o r m ty W i wystąpią między innym Kim Nowak to powrót do korzeni w wykonaniu Piotrka i Bartka Waglewskich (znanych jako Fisz i Emade). To dwanaście "popsutych piosenek" – przesterowanych, brudnych, od których "Popłynie wrzątek i pęknie serce, wysiądzie prąd w całym mieście". Nazwa odnosi się do lat 60., tęsknoty za nagrywaniem płyt na żywo bez produkcyjnych fajerwerków – tłumaczą twórcy. Bracia Waglewscy, zafascynowani hiphopem, wracali (co znamienne dla lat 90.) do zespołów o korzeniach w muzyce punkowej, garażowej - Bad Brains, Fugazi, Sonic Youth czy Morphine. fot. Monika Lisiecka fot. Piotr Busz Luxtorpeda to z jednej strony solowy projekt jednego z najlepszych i najbardziej zasłużonych dla polskiej sceny muzycznej gitarzystów – Litzy (m.in. Acid Drinkers, Kazik Na Żywo, Flapjack, 2Tm2,3), z drugiej - nowy zespół czterech przyjaciół, grających ze sobą już wcześniej w wielu wspólnych projektach. The Spirit That Guides Us to holenderski kolektyw grający już 10 lat mieszankę hardcore, emocore, screamo i rocka. To swoista supergrupa złożona z muzyków grających na co dzień w zespołach często bardzo odległych stylistycznie od tego co prezentują w TSTGU, (m.in. Anderson, The Hot Stewards, at the close of every day, This Beautiful Mess). Kino: Erratum Pośród czterech festiwalowych projekcji szczególnie polecamy Erratum – film uznany za najlepszy debiut ostatniego roku, okrzyknięty przez krytyków największym odkryciem 35. Festiwalu w Gdyni. Autorski film Marka Lechkiego, w którym Tomasz Kot stworzył kreację aktorską, jakiej nie widzieliśmy od czasów Skazanego na Bluesa. Warsztaty: Sercem festiwalu jest ponad 140 warsztatów – każdy z uczestników może znaleźć coś ciekawego dla siebie. Obok rozmaitych dziedzin kuglarstwa i sztuk scenicznych, w programie warsztatowym można znaleźć origami, budowę maszyny parowej, djing – i czego tylko dusza zapragnie! Dołącz do 4871 na Facebooku: - jeszcze więcej newsów o wrocławskich muzykach - rozszerzony kalendarz koncertowy - wywiady i rozmowy z artystami - płyty CD do wygrania co tydzień! STRONA TEGO SLUCHAM Roman Gutek artystyczny festiwalu Roman Gutek - dyrektor HORYZONTY opowiada filmowego ERA NOWE artystach. o swoich 10 ulubionych Roman Gutek Dziesięciu najważniejszych dla mnie artystów / zespołów: Gustav Mahler – twórczością tego artysty zaraził mnie w okresie studiów mój kolega muzykolog. I tak mi już zostało. Jeśli chcę posłuchać tzw. muzyki klasycznej to sięgam po symfonie Mahlera. Jego muzyka pełna jest zmiennych nastrojów, od melancholii po histerię, oddaje skomplikowane wnętrze artysty, ukształtowane przez konflikty z otoczeniem czy przeciwności losu. W muzyce Mahlera zachwyca mnie wszechobecny konflikt między doczesnością i ponadnaturalnością, między ziemskim światem zmysłowym, a tym duchowym, nadprzyrodzonym. Arvo Pärt – estoński kompozytor muzyki współczesnej, głównie muzyki chóralnej i instrumentalnej. Proste formy muzyczne i skromne instrumentarium tworzą muzykę wypełnioną atmosferą kontemplacji, czystą i szlachetną. Kompozycje Pärta, przesiąknięte metafizyką, są dla mnie źródłem niezwykłych doznań duchowych. Jego pochodzący z 1976 roku utwór Fūr Alina stanowi tło dźwiękowe świetnego filmu Gerry Gusa Van Santa i jest to, moim zdaniem, wręcz idealny przykład wykorzystania muzyki w filmie. Henryk Mikołaj Górecki – podobnie jak Arvo Pärt, ten wybitny polski kompozytor muzyki współczesnej tworzył przede wszystkim gatunki wokalno – instrumentalne oparte głównie na tekstach sakralnych. Nawiązywał także do muzyki dawnej, inspirował się również muzyką ludową. Lubię jego kompozycje, które mają wyrazistą melodię i tradycyjną, wręcz prostą harmonię, w których motywy wielokrotnie powtarzają się. Najbliższe jest mi chyba, pochodzące z 1981 roku, Miserere. Wim Mertens - tego belgijskiego kompozytora, instrumentalistę i muzykologa odkryłem dzięki filmowi Między złem a głębokim, błękitnym oceanem belgijskiej reżyserki Marion Hänsel. Jego minimalistyczne utwory pełne są tajemnicy i tęsknoty, przypominają mi plastyczne kolaże. Zgromadziłem prawie całą jego dyskografię i mogę słuchać godzinami. STRONA Czesław Niemen – dorastałem z muzyką tego artysty, moim zdaniem jednego z najważniejszych polskich kompozytorów i multiinstrumentalistów. Był indywidualistą i imponował mi tym, że zarówno w życiu jak i w twórczości nie uznawał kompromisów, tworząc własne, indywidualne i charakterystyczne kompozycje. Album Niemen Enigmatic (1970) z monumentalnym utworem Bema pamięci żałobny rapsod do tekstu C.K. Norwida, należał do najczęściej odtwarzanych w moich licealnych czasach. Pink Floyd – zespół ikona mojej młodości. Zarówno muzykę tej grupy, jak i wielu innych zespołów, można było w latach 70. ubiegłego stulecia, poznać dzięki audycjom Piotra Kaczkowskiego w radiowej Trójce. Albumy The Dark Side of the Moon (1973), Wish You Were Here (1975) czy Animals (1977) nagrywałem na magnetofon szpulowy, natomiast oryginalna czarna płyta The Wall była chyba najcenniejszym prezentem ślubnym. Filozoficzne teksty, eksperymenty z dźwiękiem, oryginalna grafika i legendy na temat koncertów, sprawiły, że z płytami Pink Floyd nie rozstaję się do tej pory. Robert Wyatt – brytyjski muzyk, wokalista, autor tekstów, kompozytor, jeden z reformatorów muzyki brytyjskiej końca lat 60. XX w. Założyciel i członek grupy legendarnej grupy Soft Machine. Ten wieczny outsider i eksperymentator , obdarzony niezwykłym głosem artysta, jest jednym z najpłodniejszych kompozytorów w historii muzyki rozrywkowej. Jego pochodzący z 1974 roku solowy album Rock Bottom , który w większości poświęcił żonie, należy do najchętniej przeze mnie słuchanych płyt. Laurie Anderson – amerykańska artystka eksperymentalna, piosenkarka, plastyczka, reżyserka filmowa, pisarka, rzeźbiarka, kompozytorka i performerka. Cenię ją za to, że z dala od medialnego szumu robi swoje. Jest ekscentryczna, często zaskakuje, ale jednocześnie wszystko ma drobiazgowo przemyślane. Ma krystalicznie czysty głos i jest znakomitą skrzypaczką. Dead Can Dance – w ich muzyce fascynuje mnie niezwykle wyrafinowane brzmienie, które jest połączeniem post-punkowego nihilizmu i inspiracji wywodzących się z muzyki etnicznej, chorałów gregoriańskich i muzyki dawnej. Takie mroczne klimaty są mi bardzo bliskie. Nick Cave – to osobowość, jedna z najwybitniejszych postaci w muzyce rockowej. Ten australijski artysta nie jest tylko muzykiem, ale także prozaikiem, poetą, grafikiem, scenarzystą filmowym i aktorem. Cenię go za bezkompromisowość i konsekwencję w tym co robi. Cieszę się, że 29 lipca wystąpi we Wrocławiu na naszym festiwalu ERA NOWE HORYZONTY. O N S O L G E I Z D E B H O NIC Echoe leya „Uwielbiam Jeffa Buck i Daniela Gildenlowa…” oe. - próba rozmowy z Ech Oto Echo(e) Wrocławia. Wśród fanów grupy od dawna trwa dyskusja, jak nazwę tę rozumieć: czy wzięła się może stąd, że ich muzyka – jak echo - roznosi się w powietrzu i wraca do nich ozdobiona uznaniem publiczności? A może stąd, że korzystają z na maksa odkręconych pogłosów? składach, albo raczej – w jednym zespole ze stale zmieniającym się składem. Graliśmy coś na wzór Dave Matthews Band - zespołu, który był wtedy moją największą inspiracją. Potem dołączyli do nas kolejno Tomek (bass), kolega Tomka z zespołu – Maciek (perkusja) i Kuba (klawisze). Szablowski gitarzysta i lider zespołu, w rozmowie Michał Szablowski, z 4871 w końcu wyjaśnia tę zagadkową zagadkę: Skąd nazwa? No wpisaliśmy w google „echo” i już było zajęte, więc… Aleks Kowalczuk (gitara solowa) czyni sprawę zupełnie jasną: Wymyślenie dobrej nazwy jest cięższe niż nagranie płyty. Pierwsza wersja brzmiała: "Echoes" , ale już był taki zespół, więc żeby się już nie męczyć usunęliśmy "s" i było po sprawie. Acha. A czy udało wam się może zagrać parędziesiąt koncertów (z racji miejsca zamieszkania najwięcej we Wrocławiu), nagrać materiał (11 utworów) w studio i zagrać na paru prestiżowych przeglądach kapel początkujących? Michał: Nie, ale za to udało nam się zagrać parędziesiąt koncertów (z racji miejsca zamieszkania najwięcej we Wrocławiu), nagrać materiał (11 utworów) w studio i zagrać na paru prestiżowych przeglądach kapel początkujących. Jest to okres, w którym nabraliśmy sporo doświadczenia i w którym powstały dobre utwory. Echoe? Jak to wymawiać? Echoe, ikoł, echo? Tu również Michał Szablowski przychodzi nam z pomocą: -„Hm, nie wiem” – precyzuje. A ponieważ Echoe grają ostatnio sporo koncertów we Wrocławiu, postanowiliśmy bardziej wnikliwie przyjrzeć się historii zespołu. Oto wyniki naszego szerlokholmesowania. Jak się poznaliście? Podobno gracie razem już 5 lat? Michał: Tak, to prawda, gramy razem już 3 lata, od 2008 roku. Wraz z Aleksem grałem w paru wcześniejszych STRONA No dobrze, więc czym różni się obecne Echoe od tego sprzed 3 lat? Aleks: Największy progres przypadł chyba na okres tuż po nagraniu płyty, bo wreszcie usłyszeliśmy, jak brzmią nasze kawałki (śmiech). I mieliśmy wzorzec, do którego mogliśmy dążyć. Nasz zespół cały czas ulega zmianom, wynika to z tego, że co chwila inspirują nas coraz to nowsze gatunki muzyczne, nowi artyści itd. Wydaje mi się, że podświadomie przelewamy to na naszą twórczość. Kiedyś Dave Matthews Band, a co inspiruje was obecnie? Czyje echa słychać w Echoe? Michał: Nasi słuchacze przytaczali tutaj wiele interesujących przykładów owego echa. Pojawiały się nazwy takie jak – Pearl Jam, Porcupine Tree, Pain of Salvation, -123 min, Riverside, Britney Spears i inne. Pearl Jam? Rozumiem, że Britney Spears, ale dlaczego Pearl Jam? Michał: Wszyscy lubimy scenę Seattle – każdy z nas przechodził pewnie przez etap nałogowego słuchania Nirvany, Alive in Chains, czy Pearl Jam. Na mnie największy wpływ wywarli akurat The Beatles, Dave Matthews Band i Pain of Salvation. Uwielbiam wokal Jeffa Buckleya i Daniela Gildenlowa (z PoS) – wg. mnie to jedni z najbardziej utalentowanych wokalistów muzyki rockowej. Wykluczyłbym może -123 min (lubię ten zespół, aczkolwiek nie mogę powiedzieć żebym inspirował się jego muzyką). Skoro nie - 123 min., to w takim razie co zainspirowało Cię do skomponowania tych wszystkich funkowych motywów na płycie? Michał: Uwielbiam wokal Jeffa i Daniela Gildenlowa (z PoS) – wg. mnie to jedni z najbardziej utalentowanych… Tak, tak Michał, wiemy Aleks: Ja mogę powiedzieć, że - 123min zespół miał duży wpływ na mnie… Na waszym koncie jest już jeden teledysk: do utworu „Indiana Jones” – to wasz ulubiony kawałek na płycie? Michał: W zasadzie nie mam swojego ulubionego kawałka w naszym repertuarze. Indiana Jones jest piosenką, którą lubimy grać na koncertach – ma w sobie pozytywną energię. Aleks: Ja lubię Illusions i Kornishawn. Właśnie! – ja także lubię „Korniszona”, m.in. ze względu na to, że zmiana stylistyki dokonuje się tu kilkakrotnie na przestrzeni jednego utworu: zaczyna się delikatnym funkiem, w środku sporo alternatywnego rocka, a końcówka jest rzetelnie metalowa – czy na pewno jedna osoba komponowała ten utwór? Aleks: „Korniszon” jest kawałkiem, który urodził się nam na próbie i jako dumni ojcowie wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za motywy w nim występujące. Michał: Nasza różnorodność wynika między innymi z tego, że nie chcieliśmy powiedzieć sobie – zamykamy się w stylistyce funky. Podążamy więc w różnych kierunkach jednocześnie mając nadzieje, że w którymś miejscu tej drogi spotkamy się, nie zastanawiając, czy gramy progressive rock, czy może funk-metal. Tak jak Daniel Gildenlow z Pain of… Tak, tak, to ciekawe… najbliższe plany? Michał: Chcemy wydać płytę i zawładnąć kosmosem – jak każdy zespół, jak się domyślam. Tylko tyle? Co więc jest największą siłą Echoe, tym co odróżnia was od innych zespołów chcących zawładnąć kosmosem? Aleks: Według mnie, że tak się nie skromnie wyrażę, oryginalność i dojrzałe podejście do muzyki. Zazwyczaj młode zespoły grają na jedno kopyto, 3 akordy i darcie mordy, to wystarczy większości. My staramy się osiągnąć coś ciekawszego i mam nadzieję, że nam się to na razie udaje. Jak to się więc dzieje, że chcecie zawładnąć kosmosem, jesteście chwaleni za warsztat, publiczność jest zadowolona z koncertów, nagraliście płytę...a nie możecie jej wydać? Kuba: Naszą rolą jest tworzenie jak najlepszej muzyki i to staramy się robić. Wydanie płyty (zwłaszcza pierwszej) wiąże się z masą dodatkowych działań organizatorskich, reklamowych itp. Jestem przekonany, że prędzej czy później nagrany już jakiś czas temu materiał uda się wydać. Nie chcemy jednak tego zrobić jak najszybciej i byle jak. Skąd - waszym zdaniem - opór rynku muzycznego przed trochę ambitniejszą muzyką? Kuba: Myślę, że problemem jest tutaj złe podejście do wydania takiej ambitniejszej muzyki. Ktoś kiedyś wydał taki krążek, nie sprzedał się i utarło się, że to jest nieopłacalne. Zapomina się, że to czym nas częstuje większość rozgłośni, jest podparte solidną reklamą. Nikt nie kupi płytki, jeśli się o niej nie dowie, a nie dowie się jeśli wydawca będzie wychodził z założenia, że ambitna muzyka rozreklamuje się sama, bo jest dobra. A co jeśli mimo promocji rynek nie przekona się do waszych pomysłów? Czy bierzecie pod uwagę wersję pozostania "muzycznymi autsajderami"? Kuba: Nie boimy się niezadowolenia słuchaczy. Odbiór naszej muzyki jest bardzo pozytywny – to budujące, kiedy po koncercie ktoś mówi nam, że bardzo podoba mu się to co robimy, a nigdy wcześniej tego rodzaju muzyki nie słuchał. Najtrudniejsze jest przejście etapu przekonania wydawców, że warto. Zaskakujące może być to, że im nasza muzyka również bardzo się podoba! Niestety boją się zainwestować w coś, co – jak twierdzą – może się nie sprzedać. A jak daleko moglibyście się zmienić, "ugrzecznić", gdyby okazało się, że tego wymaga "podbicie kosmosu"? Kuba: Cały czas nasza muzyka ewoluuje, zmienia się, czerpiemy nowe inspiracje. Nie wiemy dokładnie jak będziemy grać za kilka lat, jednak lubimy różnorodność i nieprzewidywalność. Taką muzykę staramy i będziemy starali się tworzyć. Jeśli rynek wymuszałby na nas zmianę takiego stylu – przestałoby nas to bawić. Aleks? Aleks: yyy…Michał? O nie… Michał: Uwielbiam wokal Jeffa i Daniela Gildenlowa (z PoS) – wg. mnie to jedni z najbardziej utalentowanych…* 27 *w tym momencie wywiad musiał się skończyć – Michał nie mógł dalej odpowiadać na pytania… rozmawiał: bloom STRONA SIE DZIEJE U I W A L C O R W E W Brave Festival 2011 - Maska (2-8 lipca 2011) lu poświęcona Siódma edycja Festiwa dycjom będzie wyjątkowym tra iata, które artystycznym z całego św o element wykorzystują maskę jak awiskom zj ym t ż scenografii, jak równie zycznym u m , teatralnym o maska r zumiana i tanecznym, w których ej metaforycznie. i traktowana jest bardzi oku będzie można Jakie spektakle w tym r zobaczyć we Wrocławiu? Kathakali Pełne przeobrażenie aktora Pradawny język hinduskich mudr i kolorów Kathakali to hinduska tradycja teatralna z pogranicza dramatu i tańca powołana do życia w VII wieku w Kerali. Nieodłącznym środkiem teatralnej ekspresji w tej tradycji są mudry (kanoniczne gesty dłoni) i ruchy gałek ocznych oraz makijaż. Historie Kathakali bazują na mitologicznych opowieściach z Ramajany, Mahabharaty i innych hinduskich eposów oraz na legendach. Z chwilą, gdy jego twarz zostaje pomalowana, aktor Kathakali nie jest dłużej sobą, a staje się postacią. To moment wykonywania makijażu jest czasem tej transformacji, a zajmuje od 3 do 5 godzin, w zależności od rodzaju postaci i stopnia skomplikowania charakteryzacji. STRONA Topeng Pajegan Indonezyjski Mistrz I Made Djimat Spektakl 10 wcieleń Topeng Pajegan to najstarszy z typów Topeng (indonezyjskiej tradycji teatralno-tanecznej wywodzącej się z XVII wieku) – rodzaj monodramu, w którym aktor przy użyciu kilku różnych masek jest w stanie samodzielnie opowiedzieć wielowątkową i rozbudowaną historię. Niezwykle istotne jest tu doświadczenie i kunszt artysty, który musi przyciągnąć i utrzymać uwagę publiczności w pojedynkę. Na Brave Festival przyjedzie I Made Djimat, mistrz Topeng z Indonezji, który tej sztuki uczył się od 13 roku życia zaś członkinie organizacji artystycznej Tri Pusaka Sakti z Bali, zaprezentują Legong Kraton – jeden z najbardziej klasycznych kobiecych tańców balijskich. Mamuthones Procesja czarnych masek Przedchrześcijański rytuał z Sardynii Mamuthones e Issohadores to wyjątkowa tradycja karnawału sardyńskiego, właściwa wyłącznie dla Mamoiady – miasta w regionie Barbagia. Postawne postaci męskie przyodziane w duże kamizelki z owczej skóry, dźwigające na plecach do 30 sztuk bydlęcych dzwonków każda, których twarze skryte są za czarnymi drewnianymi maskami to Mamuthones. W tym rytualnym pochodzie biorą też udział mężczyźni w czerwonych kurtkach, Issohadores, którzy trzymając w dłoniach długie lassa asystują zamaskowanym postaciom w drodze przez miasto. Każdy krok Mamuthones odbywa się przy akompaniamencie ciężkich dzwonów, co potęguje uroczysty charakter procesji. Tovil Lankijskie tańce demonów Egzorcyzmy ludu Sinhala Tovil - Tovil określenie zbioru tradycyjnych lankijskich rytuałów leczniczych i egzorcyzmów. Istnieje wiele rodzajów Tovil: różnią się one pod względem formy i przebiegu, a zależą od specyficznych sposobów nękania człowieka przez demony. Jednym z najbardziej powszechnych na Sri Lance jest Sanni Yakuma, zwany też Daha Ata Sanni. Rytuał ten składa się z tańców 18 demonów (sanni) – z których każdy symbolizuje inne schorzenie. Sanni Yakuma tancerze w maskach różnych sanni zjawiają się kolejno na scenie. Każdy z nich identyfikowany jest jako jedna z 18 dolegliwości na podstawie maski właśnie, a także gestów i osobniczych tanecznych manieryzmów. Maski Księżyca Afirmacja nocy. Żywiołowy rytuał plemienia Bwa z Burkina Faso. Maski Księżyca, sumbo poa, zwane również „maskami tkanin” należą do rodziny Bihoun – griotów z plemienia Bwa zamieszkujących wioskę Bereba w prowincji Tuy na południu Burkina Faso. To rdzenne plemię liczy około 300 tysięcy członków i zamieszkuje tereny Burkina Faso i Mali. Taniec Masek Księżyca jest jednak właściwy wyłącznie griotom z Bereba, którzy – jak wszyscy grioci pośród Bwa – odpowiedzialni są za muzyczną oprawę wszelkich ważnych wydarzeń plemiennych. Taniec ten wykonywany jest wyłącznie przy świetle księżyca i charakteryzuje się nieskrępowaną choreografią: wykonywane są skoki, akrobacje, salta i cały zespół improwizowanych ruchów. Wszystkim tym dynamicznym figurom towarzyszy śpiew chóru kobiet, rozwibrowane dźwięki bębnów oraz ksylofonu. Plemię Saharyia Ostatni rdzenny lud Radżastanu. Osobliwe formy animistycznego Rytuału Saharyia (lub Saharia, Sahar, Seharyia) to rzadko już spotykane tak nieliczne rdzenne plemię, zamieszkujące wyłącznie tereny wschodniego Radżasthanu w północnozachodnich Indiach. Jego członkowie, zwani również Ludźmi Lasu, są ostatnimi – odnotowanymi przez indyjskie władze – przedstawicielami struktur plemiennych w tamtych rejonach. Członkowie Saharyia na Brave Festival zaprezentują taniec Swang, niezwykle udramatyzowaną formę taneczną, której istota zasadza się na imitacji przy jednoczesnym akompaniamencie śpiewu i muzyki. Tancerze naśladują innych ludzi, bóstwa, demony, a nawet zwierzęta – wszelkie, różnorodne elementy świata realnego i nadprzyrodzonego. Blind Note Wyostrzenie zmysłów Wielokulturowy koncert w ciemnościach. Blind Note to projekt muzyczny belgijskiej wytwórni Muziekpublique, zrzeszający czołowych artystów sceny muzyki World. Zespół tworzy sześcioro niezwykle utalentowanych muzyków pochodzących z różnych krajów i specjalizujących się w grze na tradycyjnych instrumentach. Podstawą ich działalności są koncerty na żywo, podczas których muzycy oraz publiczność pogrążeni są w ciemności, co umożliwia zintensyfikowanie doznań płynących z obcowania z czystym pięknem muzyki. Innym, symbolicznym STRONA 9 wymiarem takiej niecodziennej formy występu jest charytatywny charakter działalności grupy Blind Note – wspiera ona europejską organizację Light for the World („Światło dla świata”), zajmującą się poprawą warunków życia osób niewidzących i niedowidzących oraz dotkniętych innymi niespełnosprawnościami w krajach rozwijających się, głównie w Afryce. Be-Being Przebudzenie tradycji Koreańska maska w minimalistycznej odsłonie Be-Being to zespół utworzony w 2007 roku przez siedmiu koreańskich muzyków, zajmujących się na co dzień działalnością artystyczną w bardzo różnych dziedzinach: popularnej muzyce współczesnej, tańcu nowoczesnym, koreańskiej muzyce tradycyjnej czy filmowej. Grupa zajęła się eksplorowaniem tamtejszej tradycji sztuk widowiskowych i muzyki w celu wypracowania nowej, uwspółcześnionej formy. Yi-myun-gong-jak, z którym Be-Being wystąpi na tegorocznym Brave Festival, to multimedialny projekt poświęcony masce oraz tradycji jej użycia w muzyce i sztukach performatywnych Korei. Ballaké Sissoko & Vincent Segal Wirtuozi kory i wiolonczeli Sztuka muzycznej konwersacji Wirtuoz gry na korze Ballaké Sissoko i wiolonczelista Vincent Segal do perfekcji opanowali sztukę muzycznej konwersacji, opartą na porozumieniu i uważnym traktowaniu drugiego muzyka. Znajomość muzyków, która później przerodziła się w przyjaźń, nawiązana została w wytwórni Label Bleu, dla której obaj nagrywali. Muzyczne ścieżki Sissoko zbiegały się z dorobkiem Taj Mahala lub pianisty Ludovica Einaudi, podczas gdy Segal bywał akompaniatorem, aranżerem czy też producentem takich wykonawców, jak Cesaria Evora, -M-, Blackalicious, Piers Faccini, Sting czy Marianne Faithfull. Obaj muzycy zakorzenieni są w wielowiekowej tradycji – u Sissoko to tradycja griotów Mandinka, u Segala szkoła klasyczna. Reza Mazandarani Poezja i improwizacja Zakazane pieśni dawnej Persji Reza Mazandarani – irański muzyk i wykonawca poezji improwizowanej, któremu towarzyszy wokalistka Malihe Moradi oraz instrumentaliści grający na tradycyjnych perskich instrumentach takich jak Santoor, Kamancheh, Tombak czy Shoorangiz. Wykonywany na Brave Festival koncert będzie składał się z części improwizowanej oraz prezentującej wcześniej przygotowane przez muzyków kompozycje. Marcin Jarnuszkiewicz "Homework” (z cyklu Prace domowe) Suita na aktora i lalkę Homework (z cyklu „Prace domowe”) Marcin Jarnuszkiewicz – Marcin Jarnuszkiewicz to scenograf i reżyser teatralny. Urodził się w 6 marca 1947 roku w Warszawie. W 1973 roku ukończył Wydział Architektury Wnętrz warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Później studiował na Wydziale Reżyserii Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie pod kierunkiem profesora Bohdana Korzeniewskiego. Dyplom uzyskał w 1981 roku. W teatrze debiutował w 1974 roku. „Homework” to rodzaj suity na aktora i lalkę. Z relacji między nimi rodzą się świadectwa wielkości uczuć właściwych człowiekowi. Celem przedstawienia jest stworzenie widzom okoliczności sprzyjających przywołaniu i przeżyciu ich własnej duchowości, duchowego wymiaru ludzkiego istnienia. STRONA Teatr Pieśń Kozła. Makbet Teatr Pieśń Kozła należy do znaczących przedstawicieli nowej, polskiej awangardy teatralnej ostatnich lat. Jest międzynarodowym zespołem, który współtworzą aktorzy ze Szwecji, Norwegii, Wielkiej Brytanii, Francji i Polski. Swoją pracą pedagogiczną oraz corocznie organizowanymi warsztatami przyciąga aktorów i reżyserów z całego świata. Założony w 1996 przez Annę Zubrzycką i Grzegorza Brala, kontynuuje długą drogę polskiego teatru laboratoryjnego. Makbet, którego zobaczymy na tegorocznym Brave Festival jest owocem współpracy z Royal Shakespeare Company. Stanowi on próbę odkrycia muzyczności w poezji Szekspira i odnalezienia korzeni tragedii. AMY DLA WAS W MAJU I CZERWCU M K NA REWELACYJNE KONCERTY E MNÓSTWO WEJŚCIÓW WE WROCŁAWIU Jak je zdobyć? Piszcie na adres [email protected] z podaniem koncertu, na który chcielibyście się wybrać. Na 3 dni przed każdym koncertem mailowo i na facebooku ogłosimy zwycięzców. Poniżej lista koncertów, na które możecie wygrać bilety: Musica Electronica Nova: - 21.05, godz. 18:00 Paweł Hendrich / Digit All Love / Eivind Aarset & Sonic Orchestra (Browar Mieszczański) - 1 podwójna wejściówka - 22.05, godz. 16:00 Guitar Day: Joscho Stephan + goście (Filharmonia Wrocławska) - 2 podwójne wejściówki - 24.05, godz. 21:00 Pitom / AutorYno / Seaweed Duo (Puzzle) - 2 podwójne wejściówki - 29.05, godz. 19:00 Kamila Kraus Trio - Brajlem (Mleczarnia) - 2 podwójne wejściówki Art Of Improvisation meeting - 1 podwójna wejściówka na cały dzień festiwalowy, w ramach którego zagrają: - 03.06, godz. 20:00 FRYDRYK / LEBIK (EMERGE, Polska) + GABRIEL FERRANDINI, HERNANI FAUSTINO (RED TRIO, Portugalia) - godz. 21:30 SLUG DUO (Polska) + KAZUHISA UCHIHASHI (Japonia) - godz. 23:00 SCHLIPPENBACH TRIO [Alexander von Schlippenbach / Rudi Mahall / Paul Lovens] (Niemcy) Wszystkie koncerty odbywają się w CK Agora. Bartosz Porczyk Sprawca (DK Rawicz) - 12.06, godz. 20:00 - 2 podwójne wejściówki WrocLove Fest: - 16.06, godz. 19:00 Boban & Marko Marković Orchestra (Eter) - 1 podwójna wejściówka - 18.06, godz. 19:00 Dagadana / Ayo (Wyspa Słodowa) - 1 podwójna wejściówka - 19.06, godz. 19:00 Archive / Yann Tiersen (Wyspa Słodowa) - 1 podwójna wejściówka Festiwal Lato Pod Białym Bocianem (koncerty w Synagodze Pod Białym Bocianem): Na każdy z poniższych koncertów czeka na was podwójna wejściówka. - 03.07 - 10.07 - 17.07 - 24.07 - 31.07 - 07.08 - 14.08 - 21.08 - 28.08 Mitlos Amir Gwirtzman Barabura Daniel Kahan & the Painted Bird Israeli Ethnic Ensemble Morfe Acoustic Band Bente Kahan & Carlos' Trio Alex Jacobowitz Balkansambel I! IWAN OCŁAWIANIE POSZUK R W I N W TY AK OCZ TWÓR Znasz ciekawe muzyczne inicjatywy we Wrocławiu? A może uczestniczysz w jednej z nich? Uważasz, że o tym co robisz powinno się dowiedzieć zdecydowanie więcej osób? A może grasz oryginalną muzę i chciałbyś, by posłuchali jej także inni wrocławianie? Napisz do nas na adres: [email protected] i opowiedz nam o tym, o czym my opowiemy innym. Cenimy ludzi aktywnych i twórczych - stawiamy na to, co we Wrocławiu najlepsze! BARTOSZ PORCZYK ... są w nas takie godziny i miejsca, w których budzi się sprawca przed świtem. Zakłada buty, wybiera ofiarę i idzie długim korytarzem do miejsc bez wyjścia... DEBIUTANCKA, AUTORSKA PŁYTA