wro ak le azk ert cł ws i ka nd r onc owy a , e, be jo o echo ro ert chmi

Transkrypt

wro ak le azk ert cł ws i ka nd r onc owy a , e, be jo o echo ro ert chmi
INFORMATOR
MUZYCZNY
KONCERTOWY
Z
R
A
D
N
LE
A
K
I
K
S
W
A
Ł
WROC
CHMIELEWSKI
T
ER
B
O
R
E,
O
H
EC
,
O
A
JO
AL
SLOT ART FESTIW
N GUTEK
TEGO SŁUCHAM: ROMA
Szukasz niebanalnego, muzycznego prezentu?
Realizujemy zamówienia dla klientów biznesowych, agencji reklamowych oraz klientów indywidualnych.
Więcej szczegółów: [email protected], +71/ 783 61 49
W numerze
1)
4871 / 4 (maj-lipiec 201
NJUSY
4-5
SUBIEKTYWNE UCHO
(ROBERT CHMIELEWSKI POLECA)
7
TEMAT NUMERU
(BRAVE FESTIVAL - ROZMOWA Z G. BRALEM)
8-9
RECENZJE PŁYTOWE
10-11
FELIETON (KONRAD IMIELA - "SERIAL")
12
ROZMOWA (JOÃO TEIXEIRA DE SOUSA)
14-15
ROZMOWA
(ERNST KOVACIC - WROCŁAWSKA
ORKIESTRA KAMERALNA LEOPOLDINUM)
16-17
KALENDARZ KONCERTOWY
18-19
WARTO ODWIEDZIĆ
(SLOT ART FESTIWAL W LUBIĄŻU)
22-23
TEGO SŁUCHAM (ROMAN GUTEK)
24-25
O NICH BĘDZIE GŁOŚNO (ECHOE)
26-27
SIĘ DZIEJE WE WROCŁAWIU
(CO ZOBACZYMY NA BRAVE FESTIVAL?)
28-30
WYDAWCA: Luna Music ul. Partynicka 47, 53-031 Wrocław
tel. (+48 71) 783 61 49, www.lunamusic.pl
REDAKTOR: Łukasz Ragan, [email protected]
AUTORZY MATERIAŁÓW: Marianna Zbyryt, Ola Guła,Łukasz Ragan, Suzie F.,Katarzyna Jankowska (portal Muzanowa.pl)
Bartosz Domagała (portal Wywrota.pl), Wojciech Sitarz (Filharmonia Wrocławska)
PROJEKT: Grzegorz Twaróg
OPRACOWANIE GRAFICZNE: Aneta Kurzeja-Chodorowska,Biuro Reklamy Ex, www.biurorekamyex.pl
STRONA
NJUSY
1
owiada
rowy materiał
romosomos, zap
nagrywa premie
ławskiej grupy Ch ka na nagranie. Album ma
oc
wr
ej
Chromosomos
an
zn
z
lider i bębniar
już gotowy i cze
fakt, że zostanie
Artur Dominik teriał na nią jest
hoćby przez sam
yty zespołu. Ma
a już
c
ł
ż
p
j
ju
,
e
we
o
cj
n
y
e
i
oz
an
op
d
pr
próbnych możn
wy
dotychczasowe
rów w wersjach
iż
wo
n
y
ut
n
in
ch
ie
wó
n
D
eł
.
być zup
mentarium
l/mp3.htm
erzonym instru
omosomos.art.p
nagrany w posz
sem: http://chr
re
ad
d
o
p
e
ci
ne
er
posłuchać w Int
ółpracy ze
zy ścisłej wsp
y powstał pr
p
ór
e
kt
St
,
ng
ep
t
ni
S
k Fat Bur
t Burning
ach której
Nowy teledys a płyta oraz teledysk Fa
sterze, w ram Horyzonty był
ał
he
m
c
ę
.
an
si
)
M
m
ła
a
w
ki
z
7
s
Uka
sow
k 200
Nowe
stiwalu Era
omiejem Spa
y Bass Day U
.
Spaso (Bartł i sięga elitarnej imprez szłoroczny koncert na fe
Marii Payne
em
ał
zi
ud
e
z
z
am
u
a
ni
,
gracji
lip
e
nd
t
ok
o
in
B
de
i
a
v
na
st
ji
i
ę
FBS korze
c
s
si
o
oraz produk
projektu, ba
opierająceg ica Electronica
wystąpił lider iem ku realizacji nagrań cyklu Eklektik Session
iwalu Mus
st
ok
m
fe
e
kr
h
z
m
ac
ar
y
d
z
m
o
s
p
pierw
e gos
się w ra
ays [karlax].
Step jest takż ostatnia odsłona odbyła Wei [sheng] oraz Tom M
u
Fat Burning
o
g
W
y
je
órczych –
tąpili wted
środowisk tw lubie Puzzle. Z FBS wys
k
w
a
aj
m
1
a
Nov
3
Miloopa pracuje nad trzecią płytą
Trwają prace nad trzecią płytą Miloopy, której premie
ra przewidziana jest na jesień
2011. Zespół, w którego składzie grają:Natalia Lubran
o (vocals), „Bond” Radek
Bednarz (bass, low end modulation), Paweł Konikie
wicz (keys), Przemek Gibki
(guitar) i Michał Muszyński (drums, electronic beat
s), ma na koncie już dwa albumy:
Nutrition Facts (2005) i Unicode (2008).Najbliższy
koncert Miloopy: 30.06 – MQ,
Wiedeń (Austria).
2
4
świata we Wrocławiu!
ujący 10 lat istnienia
Najszybszy gitarzysta
się koncert podsumow
ej Filharmonii odbędzie
ski
kwestionowany mistrz
w
nie
cła
ie
z
wro
d
bę
we
ja
oru
a
m
22
tarowego. Gwiazdą wiecz
Gi
wa
yst
arz
artetem. Joscho to
ow
kw
T
im
o
ego
sw
ski
Wrocław
, który wystąpi wraz ze
an
h
p
e
t
S
cho
Jos
"
zybszym gitarzystą
g
s
j
n
i
gitary „Gypsy Sw
odu nazywany jest „na
z Niemiec. Nie bez pow
ączona z biegłością
poł
gry
ć
koś
ręd
p
ąca
j
niezwykły wirtuoz gitary
znawczym jest zniewala
o
p
z
najwybitniejsi
ro
ieli
em
z
i
d
k
wie
zna
o
g
apo
e
z
J
świata”.
. Swój udział w koncercie
yzją
rec
p
nich znajdują się:
wą
tko
ród
ą
Wś
wyj
. az
m
r
techniczną o
ni są ze Stowarzyszenie
ąza
zwi
at
l
od
i Krzysztof
rzy
któ
lich
K
ci,
a
wrocławscy gitarzyś
k, Sławek Dolata, Jarem
Cichoński, Kamil Bartni
k
ze
Les
k,
trza
Pie
a
Ann
Pełech.
5
Kadish – nowy album Piotra Barona
Barona. Album zawierać będzie
W maju ukaże się „Kadish” - ósma płyta w dyskografii Piotra
m z Wrocławia, który gra z
rode
basisty
(kontra
ewicza
Oleszki
a
kompozycje autora, Dariusz
„Pescador des Hombres”
na
Garbari
Cesareo
ycję
czołówką amerykańskiego jazzu), kompoz
Nowowiejskiego oraz kilka
Feliksa
pieśń
czną
patrioty
„Rotę”
),
„Barka”
jako
znana
a
(melodi
niście towarzyszą utytułowani
miniatur inspirowanych Pismem Świętym. Wybitnemu saksofo
perkusji, Michał Barański na
na
Żyta
Łukasz
:
jazzu
sceny
polscy muzycy, gwiazdy europejskiej
n na trąbce i didgeridoo. kontrabasie, Michał Tokaj na fortepianie i Adam Milwiw-Baro
6
STRONA
Porczyk zaśpiewa w
„Farinellim”?
W Teatrze Polskim trw
ają przygotowania do
premiery "Farinelleg
Porczyka i Anki Herbut.
o" autorstwa Bartosz
Spektakl reżyseruje Łu
a
kasz Twarkowski. Far
Porczyk - tajemnicą poz
inellego zagra Bartosz
ostaje czy zaśpiewa op
erowe partie najsłynn
w historii muzyki? Prz
iejszego kastrata
ekonamy się 18. czerw
ca na Scenie Kamera
lnej Teatru Polskiego.
i programu Idol
cji Janosz
rwszej polskiej edycj
"Debiut" płytowy Ali
Janosz - laureatka pie
cja
ę również w
si
Ali
la
e
zie
cuj
d
u
pra
na
w
łytą
p
da
Nad nową
u HooDoo Band. Od nie
poł
tem dla Alicji
zes
yte
tka
ior
r
alis
P
.
k
wo
łytę
p
ie
(2002), obecn
że nagrywa pierwszą
k
ta
ie
n
al
u
o, że będzie
kt
a
teg
y
r
mo
któ
o krążka, który pomi
zespole Ludzie Mili,
e solowego, autorskieg
debiut. Płyta
ni
y
w
yda
zi
w
wd
ak
pra
edn
ój
j
je
sw
a
t
o
pozos
ktuje jak
zcze
karierze, artystka tra
singiel pojawi się jes
drugim albumem w jej
2011 roku, ale pierwszy
ią
ien
jes
się
ć
aza
uk
planowo powinna
przed wakacjami.
7
8
9
Sinusoidal
Duet: Adrianna Styrcz i Michał Siwak pod szyldem projektu Sinusoidal przygotowuje się do
wydania debiutanckiego krążka, pracując obecnie nad ostateczną selekcją wspólnie
stworzonego materiału. Sinusoidal to spokojny ocean dźwięku dopełniony falą lirycznych
wokali przy wtórze trąbki (Tadek Kulas) i kontrabasu (Zbyszek Kozera). Na płycie, która ma
ukazać się już we wrześniu tego roku, usłyszymy inspirację m.in. nu i funk-jazzem, trip-hopem,
ambientem, downtempo i synth-popem.
ieli
nie będą m
Wrocławia
.
o)
pr
g
n
im
ti
w
e
ee
re
- autorytetó
visation m
izowanej (f
eli
Art Of Impro cony muzyce improw znakomitych artystów ej oraz przedstawici
ię
a
an
i
w
n
ś
ow
a
iz
po
ch
w
ym
łu
ro
iw
p
ys
dz
w
im
Projekt
ję
aw
ki
z
a
pr
zy
rzadką ok
j sceny mu oneserów free impro
naprawdę
arnego
angardowe
k
odowej, aw ka muzycznego. Dla zów gatunku - legend bach, Rudi
r
a
yn
dz
ę
i
n
m
is
tr
w
s
pe
i
o
m
lip
od
u
i
ch
śr
onan
iego
von S
wrocławsk będzie koncert w wyk składzie: Alexander SHI, GABRIEL
w
A
m
H
m
I
ie
będą się
n
H
wydarze
oncerty od
IO, tym raze kże: KAZUHISA UC
ta
NBACH TR
UG DUO. K m session
L
E
ie
S
P
,
m
IP
IK
ra
L
B
H
og
E
C
S
pr
/L
e ja
l Lovens. W
O, FRYDRYK o wieczoru – wspóln
Mahall, Pau , HERNANI FAUSTIN
kolejneg
!
a
y
,
rt
I
A
N
R
ce
I
O
D
on
G
N
k
A
FERRA
Kultury
iówki na
Was wejśc
w Centrum
3 czerwca le. Uwaga! Mamy dla
z
uz
w Klubie P
Jeśli wydajesz płytę, grasz ciekawy koncert, pracujesz nad oryginalnym projektem - napisz do nas!
Opowiemy o nim Wrocławiowi! [email protected]
STRONA
I…
L
Y
Z
C
,
O
H
C
U
E
N
W
Y
T
SUBIEK
OLECA
P
I
K
S
W
E
L
IE
M
H
C
T
R
ROBE
Tides From Nebula
"Earthshine" [2011]
Robert Chmielewski
Dyrektor Ośrodka Działań Artystycznych „Firlej” i Asymmetry Festival,
czytelnikom 4871 poleca płytę:
NOWA WSPANIAŁA PŁYTA: TIDES FROM NEBULA
“EARTHSHINE”
To jeden z najbardziej wrocławskich, warszawski zespół.
To chyba najbardziej post rockowy zespół z post
rockowych zespołów. W Polsce na pewno. Kiedy dwa lata
temu jury konkursu Neuro Music uzgodniło werdykt za
pośrednictwem aklamacji, zanim zamknęły się drzwi do
Gabinetu Uzgodnień, wiedziałem, że mamy do czynienia
ze wspaniałym zjawiskiem muzycznym. Ale od zjawiska
do zawodowego bandu droga daleka i kręta. TIDES FROM
NEBULA, zespół spod znaku Festiwalu Asymmetry,
wydał płytę zatytułowaną “EARTHSHINE”. Premiera
w pierwszych dniach maja. Wydawca Mystic Production.
W roli producenta Zbigniew Preisner. Zespół pisze: „Na
naszej drugiej płycie umieściliśmy tyle prawdziwych
siebie, ile tylko zdołaliśmy, jesteśmy z niej bardzo dumni.”
Druga płyta w historii Tajdsów brzmi nie tylko szczerze
i emocjonalnie. Brzmi też zawodowo. Dojrzale i po męsku.
Z romantycznym powiewem i młodzieńczą buńczucznością wkraczają w dorosłość. Już szykują europejskie trasy, a przy tym nie zapominają skąd ich ród i zabukowują
termin we wrocławskim Firleju. O samej muzyce zespołu „nie godzien żem pisać”. Jedynie wypada powiedzieć,
że owo nowoczesne granie ma swoich zwolenników i należy zapoznać się z twórczością porównywaną do
choćby japońskiego MONO, czy GOD IS AN ASTRONAUT. Rola Preisnera w tym przedsięwzięciu dźwiękowym
jest widoczna. Kompozytor gra „po swoim” w drugim mocnym planie. Lepiej zespół nie mógł trafić. Uczyć
trzeba się od starszych, albo od lepszych. Do wyboru. Koncert Tides From Nebula w Firleju 22 października. To
już wkrótce. Doczekać się nie mogę.
Robert Chmielewski
STRONA
„Wypędzeni są
wśród nas”
– rozmowa
o 7 Edycji
Brave Festival
(2-8 lipca)
z Grzegorzem
Bralem.
Grzegorz Bral - Dyrektor Artystyczny Brave Festival
W tym roku we Wrocławiu już 7 edycja Brave Festival
– co mobilizuje Pana najbardziej do pracy nad
festiwalem?
Grzegorz Bral: Kilka spraw. Najważniejsze to dzieci.
Nieustannie czekające na naszą pomoc dzieci. Każde kilka
Euro zebrane podczas festiwalu, to potencjalnie
możliwość edukacji dla bezdomnego, osieroconego
dziecka w Tybecie, w Nepalu, może z czasem gdzieś w
Afryce. Po drugie, to jest wyjątkowy festiwal. Wyjątkowy,
ponieważ łączy w sobie wiele pozytywnych elementów:
pokazujemy marginalizowane kultury dając im szansę
bycia usłyszanym; przekazujemy dochód na pomoc;
promujemy sensownie miasto Wrocław wspierające
głęboki projekt kulturowy i wiele innych elementów.
Wreszcie, ten festiwal daje wielką satysfakcję, ponieważ
spotykamy świetnych ludzi, widzów, wykonawców.
Na tym festiwalu powstaje wielka fala życzliwości
i serdeczności. Mógłbym mnożyć to, co mnie mobilizuje!
Każdy dotychczasowy Brave koncentrował się wokół
jakiegoś głównego motywu – rok temu było to Słowo,
2 lata temu Modlitwa i Obrzęd. Jaki wspólny mianownik
będzie towarzyszył tegorocznemu Brave?
Grzegorz Bral: Tegoroczny Brave to „Maska”. Maska jest
dla mnie jedną z najpiękniejszych metafor istniejących
w kulturze. Każdy „Brave” dotyka jedynie czubka wielkiej
góry możliwości zawartych w danym temacie. Ostatnie
dwa, trzy lata, kiedy rośnie festiwal, kiedy pojawiają się
naprawdę wspaniałe możliwości rozwoju tego
przedsięwzięcia, to właśnie „maska” przyszła mi do głowy.
Wszyscy za czymś się chowamy, a czy istnieje wersja życia
bez udawania? Bez przybierania póz i grymasów? Ten
festiwal, w którym podmiotem jest ratowanie i ocalanie,
jest przykładem wydarzenia, które naprawdę może istnieć
bez ukrytych motywów. Poza tym „maska” jest dla nas
bardzo teatralnym znakiem i warto spojrzeć na to, jak
w różnych kulturach funkcjonuje taki „znak”.
A gdyby miał Pan wymienić 3 najważniejsze powody,
dlaczego Brave to festiwal inny niż wszystkie?
Co go odróżnia od innych festiwali?
Grzegorz Bral: To proste. Ten festiwal nie jest festiwalem.
Jest głębokim, kulturowym projektem pod pretekstem
festiwalu. Po drugie, ten festiwal ma zupełnie inne cele,
niż każdy inny festiwal. Jego celem jest pomagać, a nie
tylko przyjemnie spędzać czas. Po trzecie, celem tego
festiwalu jest sensowne wykorzystanie potęgi kultury.
Znamy już twarz tegorocznego festiwalu – do kogo
należy? Co zadecydowało o jej wyborze?
Grzegorz Bral: Nie znam imienia tej kobiety. Wiem, że
pochodzi z Kenii, jest drugą żoną szamana w pewnym
plemieniu. Wiem, że sama poprosiła panią fotograf o to
zdjęcie. Czasem mam wrażenie, że w tej twarzy zawarta
jest przekorna i głęboka świadomość, iż może stać się
twarzą obecną na plakatach w wielkim, dziwnym świecie,
na dziwnym festiwalu i patrzyć na wielu ludzi naszej
STRONA
rzeczywistości tymi wielkimi, pełnymi szczerości
i otwartości oczami. Wiem, to zabrzmi magicznie, w jej
twarzy zawarta jest również jakaś… Pełnia, może
magiczna Pustka, w której wszystko się rodzi i zamiera,
w której nie ma ani początku, ani końca. Ta twarz jest dla
mnie jak Ziemia i Niebo jednocześnie. Bardzo poetycka
twarz, bardzo inna, aniżeli twarze, które znam.
Brave to festiwal wypędzonych z własnej kultury – czy na
marginesie polskiej kultury widzi Pan takich
„wypędzonych”?
Grzegorz Bral: „Wypędzenie” jest w naszym wypadku
oczywistą metaforą. W Polsce są dziesiątki mniejszości,
dziesiątki grup napływających, dziesiątki ludzi będących
„odmieńcami”. Wypędzonych nie trzeba szukać na jakichś
marginesach! Oni są pośród nas.
W jaki sposób odbywa się wybór tradycji prezentowanych
podczas Festiwalu? Jest jakiś klucz geograficzny?
Grzegorz Bral: Nie ma żadnego klucza. Są natomiast
możliwości praktyczne, czyli trochę finansowe, trochę
geograficzne. Bardzo chcielibyśmy pokazywać ludzi
absolutnie „prawdziwych” w swojej przynależności. Nie
zawsze jest to możliwe.
A czym dla festiwalowych artystów są występy podczas
Brave? Czy chętnie godzą się na prezentowanie swojego
dziedzictwa? Jak reagują na spotkanie z polską kulturą i
kulturą innych „wypędzonych”?
Grzegorz Bral: Dla części artystów to tylko kolejny festiwal,
ale dla innej części to doświadczenie, które zmienia życie.
Pięć kobiet z Tanzanii, które przyjechały na nasz festiwal,
nigdy w życiu nie widziało… schodów prowadzących z
parteru na pierwsze piętro, nie mówiąc już o ruchomych,
lotniskowych schodach. Teraz, po kilku latach, stworzyli
z Kedmonem, ich opiekunem, ośrodek kultury Wagogo dla
dzieci z różnych plemion. To chyba nasze najpiękniejsze
doświadczenie z festiwalowymi gośćmi. Kaita z Hiszpanii,
cyganka o surowym, groźnym głosie, poklepała mnie
kiedyś szorstko po plecach i powiedziała: „Ty naprawdę
szanujesz naszą kulturę.” Mógłbym mnożyć te opowieści,
z których wynika, że jeśli możemy okazać szacunek
ludziom należącym do innej, niż nasza tradycji, jeśli
możemy okazać naszą serdeczność, ciepło i akceptację,
to właśnie wygraliśmy kolejny festiwal.
Która z tradycji prezentowanych przez tegoroczny Brave
jest Panu najbliższa?
Grzegorz Bral: Nie ma jednej, która byłaby mi szczególnie
najbliższa. Natomiast ta zeszłoroczna, kiedy wreszcie
Nastka Korczak sprowadziła siedem grup dzieci z różnych
krajów świata, które pokazały nam swój wspólny i
przepiękny spektakl, nieodmiennie prowokuje mi łzy
wzruszenia i radości. Czekałem na tę chwilę kilka lat.
Uważam, że i Wrocław i Polska może dzięki temu
„dziecięcemu” projektowi zrobić coś absolutnie
niebywałego w świecie. Uważam, że większość tak
zwanych „globalnych”, światowych problemów może
zostać rozwiązanych przez dzieci, nie przez dorosłych.
Wiem, to zabawne i może szalone twierdzenie, ale może
dajmy sobie szansę sprawdzenia tego!
W tym roku odbędzie się również już 3 oficjalna edycja
Brave Kids. Proszę opowiedzieć więcej o idei tego
projektu.
Grzegorz Bral: No właśnie. Chcielibyśmy przyciągnąć
do Polski tysiące dzieci z różnych krajów świata. Dzieci
pochodzących z różnych środowisk, różnych kultur,
różnych religii. Należy stworzyć przestrzeń, w której dzieci
mogą się poznawać i wymieniać swoimi doświadczeniami.
Należy dać im możliwość wspólnej pracy, wspólnych
projektów i wspólnych dokonań. Dzieci Aborygenów
doskonale wiedzą, co znaczy brak wody. Dzieci
z Zimbabwe, czy Nepalu doskonale wiedzą, czym jest
prawdziwy głód. Dzieci z Ruandy często nie znają swoich
ojców, bo urodziły się po straszliwym kataklizmie
politycznym, dzieci różnych krajów rozumieją doskonale
swoje wzajemne cierpienia. My, Polacy, mamy wielki
poziom empatii. Możemy to dla tych „dzieci świata”
dobrze spożytkować.
Na jaką publiczność stawiają organizatorzy festiwalu?
I jak odbierany jest Brave Festival przez polskich
odbiorców?
Grzegorz Bral: Stawiamy na widzów wrażliwych. To chyba
jedyna odpowiedź. Ilość i szybkość wykupywanych biletów
świadczy o tym, że dobrze jesteśmy postrzegani. „Brave”
wygrał w tym roku plebiscyt na Dolnym Śląska na
najważniejsze wydarzenia dziesięciolecia. To są chyba
prawidłowe odpowiedzi.
Co Pana zdaniem sprawia, że ludzie chętnie przychodzą
na festiwalowe przedstawienia i koncerty, że chętnie
poznają - tak różne od swojej - tradycje?
Grzegorz Bral: Myślę, że tutaj nie tylko chodzi o możliwość
poznania innej tradycji. Myślę, że ludzie chętnie
przychodzą, ponieważ rozumieją, że ten festiwal jest
właśnie połączeniem wydarzenia, które pomaga i ocala
dzieci, a jednocześnie konfrontuje nas z obszarami,
których istnienie jedynie przeczuwamy, ale większość
z nas w ogóle nigdy nie miałaby szansy do nich dotrzeć.
To jest połączenie poznawania i współczucia.
Czy wiadomo już jakie tradycje zostaną zaprezentowane
podczas przyszłorocznego Brave?
Grzegorz Bral: Tego jeszcze nie wiemy. Natomiast
ponieważ przyszłoroczny „Brave” będzie nazywał się
„Głosy kobiet”, kuratorem będzie Anna Zubrzycka i to
będzie jej autorski program, czyli w jakimś sensie
problemy kobiet tego świata. Myślę, że to będzie jedna
z bardziej fascynujących edycji, ponieważ nie tylko
o sztuce, ale też o wrażliwości kobiety w dzisiejszym,
pogmatwanym świecie.
rozmawiał: Łukasz Ragan
STRONA
PLYTOWE
Zadebiutowała (jako Mariija) w 2008 roku utworem "There Is No One", który w ciągu
kilkunastu miesięcy pojawił się na kilku kompilacjach. Tajniki jazzu poznawała na Akademii
w Katowicach. Podczas warsztatów jazzowych miała okazję mierzyć się wokalnie z Anną
Serafińską, Agatą Pisko, Ewą Bem, Januszem Szromem, Lorą Szafran czy Geraldem
Trottmanem. Muzykowała też z wieloma innymi gwiazdami, a na deskach wrocławskich
klubów błyszczy od lat. Nic dziwnego, że jej debiutancka płyta była wyczekiwana
z niecierpliwością. Na krążku znalazło się dwanaście utworów utrzymanych w konwencji
popowej ze szlachetnymi domieszkami – są piosenki soulowe, niektóre ocierają się
o rythm&blues, jazz czy alternatywę. Soul w wersji polskojęzycznej rzadko brzmi
wiarygodnie, ale Marcelina znalazła własny sposób na zgrabne frazowanie rodzimych
tekstów i uplastycznianie melodii. Po części odchodzi w ten sposób od klasyki gatunku,
ale efekt pracuje włącznie na korzyść specyficznego stylu wokalistki. Kluczem tego stylu jest
także (a może przede wszystkim) absolutnie niesztampowa barwa głosu Marceliny.
[2011] Głos hipnotyzujący, szorstko-niewinny. Niesie w sobie naturalność i radość dziecka,
a jednocześnie zawadiactwo świadomej swoich atutów artystki. Producentami albumu są
muzycy zespołu June, ale za większość kompozycji odpowiada Marcelina. W pracach nad
płytą brała udział także Natalia Grosiak i Dawid Korbaczyński z Mikromusic. Muzyka
z „Marceliny” może połączyć zarówno fanów alternatywy, jak poszukujących aksamitnych
dźwięków. Dla miłośników CocoRosie czy Reginy Spektor to pozycja obowiązkowa.
Marcelina
- Marcelina
Marianna Zbyryt
Od zmierzenia się grupy oko w oko z publicznością minie niebawem 5 lat. Po latach trudu,
szlifowania materiału i walki z oporem materii zespołowi udało się wydać debiutancki
album. Gościnnie na krążku pojawiły się Urszula Dudziak i Natalia Kukulska.
Charakterystyczny skat Urszuli ubarwił finał piosenki ‘Nie na zamówienie’ – aż się prosi
dopisać, ‘piosenka na zaproszenie’. Natalia z kolei koresponduje wokalnie z Mateuszem
Krautwurstem w genialnym kandydacie na singiel – utworze ‘Kochanie’. Warto zaznaczyć,
że to płyta dwujęzyczna, większość stanowią polskie utwory, 4 utwory Mateusz napisał po
angielsku. Jeden z nich wykonuje z udziałem kongijskiego rapera Frenchy’ego (Mavambu
Ntsiama Marc). ‘So Tired’ to numer, na który rzeczywiście nie sposób nie zwrócić uwagi.
Bardzo pulsujący, przypominające klimatem świetne, energetyczne numery Stevie Wondera
i ambitne zaoceaniczne produkcje r&b. Jedyna rzecz, która mi przeszkadza, to niepotrzebna
chyba szczypta elektroniki, przez którą przepuszczono wokal lidera. Funkujący groove, trochę
jazzowego zacięcia w zupełności mnie zaspakaja. No i … szkoda wielka,
[2011] że naprawdę dobry ‘Control’ został wycofany z krajowych eliminacji do Konkursu Piosenki
Eurowizji, tego numeru na płycie na pewno nie przegapicie.
Podsumowując: świetne pomysły na chórki, spora porcja dobrej energii, fajne spacery basów
– tu nie ma szarpania przez cały numer jednej struny rytmicznie, basista ma spore pole do
popisu i wykazania się umiejętnością gry i improwizacji. Warto tu wspomnieć, że Marcin
Pendowski (znany m.in. ze współpracy z Artrosis czy Kubą Stankiewiczem) pracuje nad
swoim autorskim materiałem jazzowo-funkowym o nazwie „Pendofsky”.
The Positive
- The Positive
Katarzyna Jankowska
Muzyka BiPolar Bears nie tylko z nazwy jest dwubiegunowa – to wynik spotkania ludzi
o tak różnych (jak dwa bieguny jednej planety) doświadczeniach muzycznych jak Kuba
Mitoraj i Szymon Danis. Ten pierwszy to absolwent szkoły gitary jazzowej, potem znany
choćby z kapeli Poliż Jazz. Drugi – pochłonięty przez postindustrialne eksperymenty
i elektronikę, kojarzony jest m.in. z grupą CO.IN czy metalowym Fate Unknown. Oprócz obu
założycieli bipolarowy skład uzupełniają na koncertach: Maciej Zakrzewski (perkusja,
Digit-All-Love), Grzegorz Posłuszny (bas) i Wojciech Dereń (saksofony). „Przestępstwa”
to drugi album grupy. Zawiera 12 kompozycji, tym razem w całości zaśpiewanych w języku
polskim. Muzycznie – dalej w klimatach elektro-pop-dance-techno-industrial-transowej
alternatywy. Jako całość album wydaje się być bardziej przystępny od debiutu. Wydaje
– bo kilka przyjemniejszych kompozycji nie zmienia jednak wizerunku BB jako muzyków
wciąż poszukujących. Choć obszar tych poszukiwań nie jest chaotyczny - dominuje
elektronika w różnych odcieniach: raz balladowo delikatna („Stop”), raz przybrudzona
[2011] przesterem gitary („Mów do mnie”), czasem technopodobna („Umrzeć z pomysłem”),
czasem lekko przypudrowana industrialem („Idź już”), a momentami w klimatach elektrodance („Papier, ość i regulacja wysokości”). Jest też najlepszy na płycie – moim zdaniem
– „Milczysz wreszcie”: najbardziej radioheadowy z całego towarzystwa, ze spokojnym,
STRONA
wymruczanym wstępem i brawurowym refrenem. I świetnym tekstem, nie bez ironii
postponującym takie jak ta próby recenzji. No więc dobrze: już milczę wreszcie.
BiPolar Bears
- Przestępstwa
Łukasz Ragan
Bartosz
Porczyk
- Sprawca
[2011]
Płyta Sprawca nie jest propozycją oczywistą i łatwo przyswajalną. Rozwikłanie zagadek,
które przygotował dla nas artysta, wymaga sporo czasu i poświęcenia, jednak daje wiele
dobrych emocji i budujących przemyśleń. Bo Porczyk to czujny obserwator, który ostro i
dosadnie wykpiwa współcześnie panujące mody i trendy. Stąd mocną stroną tego
wydawnictwa są świetne i przemyślane interpretacje tekstów. Niejednokrotnie to one
stają się najistotniejszym z elementów tej doskonałej muzyczno-literackiej układanki.
Ich autorzy (Bartosz Porczyk i Patrycja Babicka) przygotowali dla słuchaczy jedenaście
słodko-gorzkich opowieści o rzeczywistości, które mimo, iż czasem rozśmieszą, to
częściej jednak zmuszą do zastanowienia lub ukłują gdzieś głęboko w serce, odzierając
świat z kolorowych barw. Album zdecydowanie broni się także od strony muzycznej,
dostarczając wielu oryginalnych rozwiązań. Świetne, dynamiczne i nasycone
elektronicznymi brzmieniami kompozycje dostarczają mnóstwo energii, a przy tym
w zgodzie sąsiadują z utworami spokojniejszymi, jak Rozczulanka czy Dopalacze.
Dwa ostatnie tytuły na płycie są moimi faworytami na tym albumie. Zaskakujące teksty
w doskonałej interpretacji, otoczone przeszywającymi całe ciało dźwiękami sprawiają,
że przeżywam muzyczne katharsis.
Bartosz Domagała
Me Myself And I
- Takadum! [2011]
Pierwszy raz styczność z twórczością Me Myself And I miałam w lipcu 2008 roku, kiedy
zobaczyłam ich grających na żywo do bajki „Pomysłowy Dobromir”, w ramach
ArtAnimAkcji, organizowanej przez Klub Filmowy „Introspekcja”. Byłam oczarowana.
Później, jeden z najbardziej znanych utworów Me Myself And I, „Takadum” pojawił się na
kompilacji wrocławskich brzmień 4871, co jeszcze bardziej rozbudzało apetyty. Podobnie
jak większość osób znających zespół, z niecierpliwością czekałam na ich pierwszą płytę.
W międzyczasie wzięli udział w telewizyjnym show „Mam talent”, który dał duetowi
możliwość pokazania tworzonej przez siebie muzyki znaczniej szerszej publiczności.
I bardzo słusznie, bo wszyscy wiemy, jaka muzyka płynie do nas z radioodbiorników.
Materiał, który znalazł się na krążku, dla osób śledzących poczynania Magdaleny
Pasierskiej i Michała Majerana, nie jest wielkim zaskoczeniem. Świetne zaaranżowane,
jazzowe, momentami rockujące wokalizy, połączone z beat boxową rytmiką i z bardzo
fajnie współgrającą z tym wszystkim elektroniką. Poza wcześniej znanymi „Takadum”,
„Skibaraba” czy „Mazurkiem”, na płycie znalazły się również świeże kompozycje, jak
choćby singiel promujący album „Tykoptyk”, czy należący do moich ulubionych „Route
666”. Płyta udowadnia jak bardzo energetycznym, nowatorskim i kreatywnym tworem
jest Me Myself And I. Rozbudzając ciekawość muzycy pozostawiają jednocześnie
niedosyt. Co zaprezentują na kolejnym krążku? Wygląda na to, że będziemy mieli okazję
przekonać się o tym jeszcze w tym roku.
Ola Guła
Kamila Kraus
- Brajlem
[2010]
Od samego początku wiedziałam, że to będzie coś niezwykłego. Okazało się, że to
absolutny unikat na rynku. Czemu?!
A czy ktoś z Was trzymał kiedykolwiek w ręku płytę z wkładką pełną tekstów
napisanych, zgodnie z tytułem, brajlem!? Coś niewiarygodnego. Rzadko kiedy sięgam po
krążki nagrywane przez aktorów, tu jednak fajnie zrobić wyjątek. Muzyka czaruje, porywa,
działa jak najlepszy balsam dla duszy. Aranż minimalistyczny, ale jak się śpiewa teksty
poetyckie lub pisane na podstawie wierszy, to okraszanie słów nadmierną ilością dźwięku
byłoby czymś pasującym do całości jak kwiatek do kożucha. Tu jest jak trzeba. Kameralny
skład – fortepian, kontrabas, perkusja, skrzypce, altówka, wiolonczela, fagot, czasem
saksofon, flet… no i akordeon. Co z tego wychodzi!? – skład klasyczny, poezja, trochę
jazzu. I do tego wszystkiego ciekawy, ciepły wokal Kamili. Tu warto zaznaczyć, że aktorka,
plastyk i fotograf w jednym – wcześniej muzycznie współpracowała m.in.
z Leszkiem Możdżerem, Wojciechem Kościelniakiem, Izadorą Weiss i Markiem Weiss –
Grzesińskim. To pewnie tłumaczy kierunek w jakim zmierza, a wymyśliła sobie ciekawą
płytę.
Na tym albumie Artystka odwołała się do największej wrażliwości, jaką mamy w sobie,
tej którą poznajemy świat za pomocą zmysłów, nawet jeśli jednego z nich brak. Teksty
odnoszą się do poezji Poświatowskiej, Herberta, część napisała sama Kamila. Całość
pomyślana jest jako opowieść dłuższej historii. Z pięknym początkiem – kompozycja
Ygora Przebinowskiego, z wplecionym motywem jednego z utworów Bacha –
romantycznym rozwinięciem i klimatyczną, bardzo obrazową pointą z ptasim trelem
w tle. Jeśli planujecie nietypowy wieczór – taki pełen melancholii, zatrzymania… to z tą
płytą złapiecie oddech.
Katarzyna Jankowska
STRONA
FELIETON
Konrad Imiela "Serial"
Wszystko wokół zmienia się z taką prędkością, że dziś łatwo nie
zauważyć czyjejś kariery, wzlotu i upadku jakiegoś stylu muzycznego,
błysku popularności filmu i jego gwiazd. Czasem nawet cała pora roku
przemknie nam niepostrzeżenie niczym spadający meteor.
Kiedyś wszystko miało chyba większą wagę i nawet kawał dobry przez
kogoś puszczony towarzysko, miesiącami nabierał mocy, był wielokrotnie
powtarzaną atrakcją, długo dojrzewał i cieszył.
Konrad Imiela
Dyrektor Teatru
Muzycznego CAPITOL
Zauważyłem zatem, że już nie wystarczy nakręcić jakiś dobry film, żeby
na dłuższy czas skupić uwagę tak zwanej tłuszczy. Musi być to seria.
Piraci z Karaibów, Harry Potter, Władca Pierścieni, Matrix, James Bond,
Kill Bill – na jednym filmie nie poprzestaną. Wszystko już tak zdoraźniało,
że codziennie chcemy nowej części, nowego telefonu, koleżanki nowej i jakiegoś tam nowego cacka z MediaMarktu.
Zatem idealnie rozmościły się w naszych percepcjach seriale. Wszechobecne, płytkie, ambitne, awangardowe,
straszne, rubaszne, prymitywne i dziwne. Już nie wstyd serial oglądać, już można w dobrym towarzystwie
o perypetiach Doktora House'a pogwarzyć, a nawet do pół odcinka „Mody na Sukces” się przyznać. Aktorom nie
wstyd w serialu wystąpić, a reżyserom serial wyreżyserować. To akurat bardzo dobrze. Obserwując naprawdę dobrych
aktorów grających w serialach cieszę się, że mroczne, a właściwie Mroczkowe czasy serialowej amatorszczyzny
odchodzą w niebyt. Sporo jednak jest w umysłach naszych ziomków do posprzątania po epoce poprzedniej.
Niedawno rozmawiałem z pewną ciotką na temat serialu Usta Usta, który to oglądam i pasjonuje mnie. Ciotka jest
znawczynią serialowego świata, gdyż od zarania Klanu śledzi wszystko, co ma następny odcinek. Komentuję zatem
ciotce losy bohaterów UstoUst chcąc pochwalić się śladową znajomością jej świata, a ona z pogardą ripostuje, że tym
serialem to ona gardzi, bo bohaterowie jacyś tacy porąbani i dziwni. Ja tu się cieszę, że nareszcie mogę uwierzyć
w to, co gra Popławska, Mecwaldowski czy Bohosiewicz, nawet łzę żywą ostatnio uroniłem jak się zabiła Różdżka,
a ciotka twierdzi, że oni dziwni i porąbani?! Czyżby to badziewie ekranowe wielu ostatnich lat stało się standardem?
Nie świadczy to najlepiej o ciotkach naszych, a wręcz o nas samych, bo każdy przecież kawałek ciotki swojej głęboko
w sercu ma. Nie wiem jak zaradzić. Na pewno miłością i prawdą! He he…
Ale może sama potrzeba cykliczności doznań jest w porządku? Może wynika z jakiejś racjonalnej pogoni za
trwałością i pewnością jutra? Może wolę żeby jutro było kolejnym odcinkiem znanej mi dobrze serii, a nie jakimś
dziwnym i porąbanym zupełnie nowym dniem?.. Tak czy inaczej, wpisując się w serialowe tendencje, wydawcy tego
pisemka zaproponowali mi kontynuacje moich felietonów w następnych numerach. Czyli serial! Zatem zapraszam
na następny odcinek. Nie mogę zdradzić szczegółów! ;-)
STRONA
João Teixeira
de Sousa
niedawna.
Zespół João istnieje od
jest João de
Założycielem i liderem
lista,
Sousa, piosenkarz, woka
lat
od
k
zy
lc
a
g
gitarzysta, Portu
iu.
ław
oc
Wr
mieszkający we
elu
wi
tor
Współtwórca i inicja
: Accidental
wrocławskich składów
n, QuaQua,
Tourists, Room on Moo
topad, Ariel
João e Camii, Pensão Lis
r
i
m
Ra ez Quartet.
eć także na
Jego głos można usłysz
twach
najnowszych wydawnic
Micromusic i Smolika.
i:
O swojej twórczości mów
n
stem wier y
„W każdym projekcie je
różnorodnych
sobie. Poruszam się po
nych i czuję
przestrzeniach muzycz
się z tym dobrze“.
fot. O. Kwiatek
Z João Teixeira de Sousa gitarzystą Wojtkiem Orszewskim
rozmawia Suzie F.
João, to nie jest Twój pierwszy zespół. Czy czujesz, że w
tym projekcie w końcu odnalazłeś swoje miejsce?
J: Pierwszy zespół założyłem gdy miałem 16 lat. Od razu
zacząłem pisać piosenki i śpiewać. To było dla mnie czymś
naturalnym. Wtedy każde nowe odkrycie muzyczne i nie
tylko wpływało na mnie ogromnie i co chwilę miałem
nowych idoli (śmiech).
Moje miejsce jest tam, gdzie jest moja motywacja do
działania. Projekt João jest moim miejscem, bo czuję się
tu swobodnie, a moje piosenki są teraz jeszcze bardziej
„moje”. Odzwierciedlają to, co czuję w danym momencie
oraz moje podejście do świata. Miłość i jej różne odcienie,
ludzi, uczucia. Wszystko co się wokół dzieje, jest dla mnie
ważne. Czasy, w których obecnie żyjemy wydają się łatwe,
ale wcale tak nie jest.
Jak doszło do powstania projektu João?
J: To się stało w Kopenhadze, latem 2010. Mieszkałem
w namiocie, szukałem porządnej pracy wakacyjnej (której
nie było), grałem na cavaquinho (portugalskie ukulele)
i uderzyło mnie, że czas płynie, a ja jak zawsze daję się mu
ponieść. João powstało, kiedy zdecydowałem się
kontrolować swoje przeznaczenie (Trochę nielogiczne? ale
tak się wtedy czułem). Gdy wróciłem do Polski, bez grosza,
miałem ekstra motywację, żeby pokazać wszystkim kim
jestem i co potrafię.
STRONA
Do współpracy zaprosiłeś Wojtka Orszewskiego,
gitarzystę znanego z takich składów jak: Miloopa, Digit
All Love, Nat Queen Cool, a od niedawna również
producenta muzycznego (współprodukował debiutancką
płytę Bartosza Porczyka „Sprawca“). Jak układa się
Wasza współpraca?
J: Z Wojtkiem pracuje się bardzo dobrze. Praca z nim to
także dobra zabawa (śmiech). Jesteśmy jak dzieci, a dzieci
lubią się bawić. Dlatego doskonale się rozumiemy!
Znamy się juz bardzo długo, jakieś 5 lat, ale dopiero teraz
udało nam się nawiązać współpracę. Spotkaliśmy się
w bardzo podobnym momencie życia, mam na myśli nasze
twórcze życie. Mamy motywację, chcemy uczyć się i bawić
muzyką.
Wojtek wie rzeczy, które dla mnie są magią. Gra
znakomicie na gitarze. Jest inteligentny i ma wrażliwość
muzyczną. Słuchamy dużo rożnych płyt, ciekawych
wykonań na Youtube i szukamy inspiracji, wspólnego
kierunku estetycznego. Często rezultat naszej współpracy
jest dla mnie niespodzianką, bo Wojtek dużo daje z siebie
i piosenki rosną w jakiegoś „monster“ (stwora), którego
nie kontroluję (śmiech). Ten proces jest naturalny i bardzo
mi się podoba.
Jaki gatunek muzyczny gracie? Jak go opisać tym, którzy
Was jeszcze nie słyszeli?
W: Często pojawia się problem, gdy chcesz nazwać lub
określić muzykę, którą grasz. W naszym przypadku warto
użyć kilku kluczowych terminów. Przede wszystkim jest
bardzo emocjonalna. Niezbyt skomplikowana, naturalna.
Lubimy dalekie plany w muzyce, stąd dużo w niej
przestrzennych brzmień. Jesteśmy bardziej „amerykańscy”
niż „angielscy”(śmiech). Mocne rockowe uderzenie walczy
z zamiłowaniem do pięknych melodii.
Czy macie już gotowy materiał na płytę i czy jest plan
jego wydania?
J: Materiału mamy dużo. Mam jeszcze piosenki, które
czekają niecierpliwie na nagranie. Cały czas komponuję
i piszę. Płyta zostanie wydana we wrześniu przez
wrocławskie wydawnictwo Antena Krzyku. Do tego
momentu będziemy nagrywać, aranżować, próbować,
bawić się tym i koncertować.
Wojtek, jaki był Twój udział w powstawaniu tego
materiału? Czy jako producent miałeś wpływ na kształt
muzyczny kompozycji?
W: Kiedy zaczęliśmy pracować nad kompozycjami João,
istniały tylko szkice, zarysy piosenek. Siadaliśmy wtedy
u mnie w domu i nagrywaliśmy oddzielnie partie wokalne
i gitarowe João. Potem budowaliśmy koncepcję utworów,
dodawaliśmy sample jako kolejne partie. Moja praca nad
materiałem była przyjemnością, bo kompozycje są
naprawdę świetne i od razu podpowiadały mojej
wyobraźni, w którą stronę powinniśmy zmierzać. Były
także momenty, gdy wpadaliśmy na ciekawe rozwiązanie
spontanicznie, niemalże przypadkowo. Te chwile
przynosiły nam dużo radości i budowały naszą motywację.
Dużo rzeczy zrobiliśmy w domu. Reszta to proces
nagrywania partii w studio i zamiana sampli na brzmienia
żywych instrumentów. Tak jak João wspomniał, mamy
podobny gust muzyczny, słuchamy podobnej muzyki
i szukamy różnych inspiracji. Myślę, że wniosłem w te
kompozycje kawałek siebie, a João to zaakceptował. Dla
mnie to była świetna zabawa pracować nad tym
materiałem i krok po kroku szukać nowych rozwiązań dla
piosenek.
Kto jest autorem muzyki i tekstów?
J: Ja „piosenkuję“. Czyli wymyślam melodie, pasujące
akordy i teksty.
O czym śpiewasz?
J: Śpiewam o codzienności, intymności, wieku, miłości,
śmierci. Nowoczesne życie jest dla mnie za bardzo nowe
i za szybkie. Nie ma w nim czasu na kontemplację, na
„dolce far niente“ (z wł. słodkie nieróbstwo), po prostu na
radość z prostych rzeczy. Śpiewam po angielsku. Język
angielski jest „propagandowy“. Chce sięgać do ludzi
i komunikować się z nimi bezpośrednio. Nie będąc
Polakiem wybór języka angielskiego do wyrażania tego,
co chcę powiedzieć był naturalny.
Z tego co wiem, zagraliście już kilka koncertów.
Początkowo tylko w duecie, od niedawna gra z Wami
Andrzej Strzemżalski (wokalista i pianista z zespołu
LOV). Czy planujecie kolejną metamorfozę?
W: Projekt João sukcesywnie się rozrasta. Zaczynaliśmy
grać koncerty we dwójkę, to fakt. Jednak od początku
marzyliśmy o pełniejszym brzmieniu, którego nie zastąpi
komputer. Zaprosiliśmy do współpracy Andrzeja
Strzemżalskiego, który wspiera nas na klawiszach. Wciąż
trwały poszukiwania reszty składu. Zaprosiliśmy
perkusistę Wojtka Bulińskiego, a on polecił nam Grzegorza
Piaseckiego, który gra z nami teraz na basie. Koncert w
Puzzlach był dla nas pierwszym występem w pełnym
składzie. Mamy wielką radość z wspólnego grania i mamy
nadzieję, że ta energia udziela się także naszej
publiczności.
Premiera singla, na którym znalazły się dwie piosenki:
End of the line i Peace at heart oraz koncert promujący to
wydarzenie odbył się 28 kwietnia we wrocławskim Klubie
Puzzle. Jakie są Wasze plany na najbliższą przyszłość?
W: Mamy już zaplanowanych kilka koncertów. Zgłosiliśmy
też chęć udziału na większych festiwalach. Myślimy także
o nagraniu teledysku do naszej Ep-ki.
J: Będziemy się także przygotowywać do premiery płyty,
która ukaże się we wrześniu.
Jak wymawia się Twoje imię a jednocześnie Waszą
nazwę?
J: „żuęu”
Czego Wam życzyć?
J: Zabawy dźwiękami, sukcesu i inspiracji.
W: Dużo radości z grania i wspólnego tworzenia muzyki.
www.myspace.com/joaopoland
STRONA
ROZMOWA
W sercu
nadal jestem
skrzypkiem
– rozmowa
z Ernstem
Kovaciciem
iach,
O słowiańskich korzen
rach
u
t
l
u
bk
wiedeńskich su
lu
wa
sti
Fe
i piwnicach oraz LEO
,
cic
va
opowiada Ernst Ko
dz
wa i
który od czterech lat pro
Kameralną
Wrocławską Orkiestrę
Leopoldinum.
Ernst Kovacic (materiały Filharmonii)
Wojciech Sitarz: Jaki jest rodowód pańskiego nazwiska?
Ernst Kovacic: Pochodzi ono ze Słowenii, tam urodził się mój
dziadek. Było to w czasach monarchii austro-węgierskiej.
Kraje bałkańskie tworzyły wtedy jedno państwo, więc
dziadek mógł swobodnie podróżować. Wybuch I wojny
światowej i rozpad monarchii zastał go w Austrii. W
pewnym sensie w moich żyłach płynie słowiańska krew.
STRONA
Jak wpłynęła na pana dalszą karierę edukacja w Wiedniu –
mieście naznaczonym przez muzykę klasyczną?
Wiedeń ma opinię centrum muzyki klasycznej. Tworzyli tu
choćby Mozart i Beethoven. Jednak w Wiedniu aktywne
zawsze były też bardzo silne subkultury. Kiedy tam
studiowałem, obok tradycji muzyki klasycznej, drugiej
szkoły wiedeńskiej był też bardzo interesujący ruch skupiony
wokół muzyki The Beatles. Wielu wiedeńskich
kompozytorów było pod dużym wpływem tamtych
czasów. Teraz są oni wielkimi kompozytorami, że
wspomnę tu choćby Heinza Karla Grubera, ale wtedy
przesiadywali w wiedeńskich knajpach. W moich oczach
jest to miasto nie tylko tradycyjne, ale także bogate
w innowacje i kreatywne działania.
Ostatecznie wybrał pan jednak klasykę.
Gdy wracam do czasów dzieciństwa, przypominam sobie
festiwal w moim rodzinnym mieście. Zjeżdżali się na niego
wszyscy najwięksi kompozytorzy z Austrii, a także
rzeźbiarze i malarze. Jako, że dobrze czytałem nuty,
angażowano mnie do przewracania kartek partytury.
Byłem wniebowzięty: oni – piszący muzykę i ja – młody
chłopak siedzący tuż obok nich. Od dzieciństwa byłem
zafascynowany nowo powstającą muzyką.
We Wrocławiu znany jest pan bardziej jako dyrygent,
jednak większa część kariery związana jest ze skrzypcami.
Co dziś lepiej leży panu w dłoni – batuta, czy smyczek?
To było już sporo lat temu, bo jeszcze w latach
osiemdziesiątych. Grałem koncert skrzypcowy i zapytano
mnie, czy mógłbym zadyrygować też symfonią, która
miała być wykonana chwilę później. Spróbowałem i tak się
zaczęło. Trzymając w ręku instrument, formuje się dźwięk,
ale gdy jako dyrygent prowadzi się dobrą orkiestrę,
podobnie można kreować muzykę. Teraz tak samo lubię
grać, jak i dyrygować. Chociaż w sercu chyba nadal jestem
skrzypkiem.
Obejmując Orkiestrę Kameralną Leopoldinum wspominał
pan, że ma nadzieję dowiedzieć się czegoś nowego o
polskiej muzyce. Co udało się poznać przez te cztery lata?
Na początku wiedziałem to, co powiedziała mi Barbara
Migurska (manager orkiestry – przyp. W.S.).
Przysłuchiwałem się też jednej próbie i wtedy zdałem sobie
sprawę, że w zespole tkwi duży potencjał. W ostatnich
latach poznałem wielu bardzo dobrych kompozytorów
i ich dzieła. Jestem też pod wielkim wrażeniem czegoś,
co określił bym jako pewnego rodzaju polską
indywidualność w zetknięciu z muzyką. To nie tylko
kultura dźwięku, to coś więcej, jednakże trudno opisać to słowami…
Wspominał pan też o panującej tu atmosferze, która
sprzyja rozwojowi. Czy nadal pan ją odczuwa i nie ma
zamiaru uciekać z Wrocławia?
Zauważyłem, że obecnie Wrocław wręcz eksploduje
energią. Miasto ma tragiczną przeszłość, dotknęły je
wielkie migracje ludności i ta bogata historia wzbogaca
tutejszą kulturę. Wrocław był wielokrotnie jednym
z centrów Europy i myślę, że znów może odgrywać ważną
rolę. Nie jest jednak tak, że zauważam tylko same
pozytywy. W rozmowach z odpowiedzialnymi ludźmi
widzę bardzo dobre nastawienie i to jest urzekające.
Ale z drugiej strony młoda generacja muzyków ma wciąż
jakiś problem, rodzaj zamknięcia. Nie chcę powiedzieć, że
muzycy nie potrafią się otworzyć na innowacje, ale wciąż
nie jest się im łatwo przestawić. W trakcie edukacji często
uczy się, że nie powinno się próbować zmieniać sposobu
swojej gry. A przecież Bacha można grać na wiele różnych
sposobów. One nie są złe, sam wciąż zmieniam mojego
Bacha. Może to wpływ komunizmu, bo wiem z przykładu
Rosjan, że przez wiele lat oni uczyli muzyki w bardzo
zasadniczy sposób – tak się nauczyliśmy i tak ma być.
Trudno to później przeskoczyć.
Na ostatnim LEO Festiwalu zapoczątkowaliście
współpracę z Politechniką Wrocławską. Obecnie trwa
nabór studentów do projektu „Zobacz i posłuchaj”
– co to będzie za wydarzenie?
Będzie to kolejna próba połączenia muzyki z innymi
dziedzinami. To, co powiem, będzie oczywistością:
wszelkie aspekty życia wspierają się nawzajem
i uzupełniają. „Zobacz i posłuchaj”, to nowa forma pokazu
mody, ale bez typowych modeli i nienaturalnego
pozowania. Zamiast tego będziemy mieli humorystyczne
scenki. Przykładowo dwie kobiety spotykają się
w kawiarni, rozmawiają i gestykulują, a w tym samym
czasie muzycy improwizują do ich gestów. Może wyjść
zabawnie.
Co ponadto będziemy mogli zobaczyć na LEO?
Kolejny raz przygotowujemy operę dziecięcą. Tym razem
będzie to „Arka Noego” napisana dla Festiwalu Aldeburgh
przez Benjamina Brittena. Wystawimy ją w kościele,
wystąpią zwierzęta, będzie też sztorm. Przypuszczam,
że również widzowie zgromadzeni w kościele będą śpiewać
razem z nami. Z pewnością dla wszystkich będzie to
interesujące doświadczenie. Kolejnym punktem jest też
oczywiście prezentacja orkiestry Leopoldinum. Wykonamy
niedawno nagrany program „Sztuka fugi”, będący
przejściem przez całą historię tej formy muzycznej. Tego
samego wieczoru odbędzie się też prawykonanie utworu
napisanego dla nas przez Grażynę Pstrokońską-Nawratil.
Planujemy także wspólny koncert dwóch zespołów
kameralnych: tria i oktetu.
Co by było, gdyby nie wynaleziono muzyki?
Muzyka istnieje i nigdy nie zastanawiałem się nad
sytuacją, że mogłoby jej nie być. Chociaż może
rzeczywiście czasem warto pomyśleć, co my właściwie
mamy z muzyki. Sądzę, że mógłbym sobie wyobrazić życie
bez grania albo dyrygowania, ale nie bez muzyki. Dla mnie
jest ona fascynująca. Nie możesz od niej uciec. Możesz
zamknąć oczy i uszy, ale muzyka i tak płynie do twojego
serca.
Rozmawiał: Wojciech Sitarz
Pomoc w tłumaczeniu: Barbara Migurska
STRONA
Y
W
O
T
R
E
C
N
O
K
Z
R
A
KALEND
Maj 2011
17.05
20:00 blues-rock
HooDoo Band Unplugged
CS Impart
Materiał przedstawiony publiczności tego dnia zostanie zarejestrowany
i wydany w postaci albumu zatytułowanego „HooDoo Unplugged“.
Będzie to drugi krążek formacji nominowanej w tym roku m.in. do
nagrody Fryderyka. Ich debiutancki album w ciągu zaledwie trzech
miesięcy zyskał status Złotej Płyty.
18.05
Alive
18.05
Follow The Cat / Entropia
20:00 post-metal
21:00 elektroniczna Sinusoidal
Chór Armii Aleksandra Pustovalova
18-19.05 19:00 klasyczna
MEN'2011
- Elektroniczne prądy powietrzne
20.05 21:30 elektroniczna
Puzzle
20-22.05 17:00 performance Mandala Performance Festival - VII Edycja
MEN'2011 - Eivind Aarset Sonic Orchestra
20:30 jazz
Guitar Day: Joscho Stephan + goście
16:00 jazz
22.05
21.05
22.05
23.05
23.05
24.05
24.05
Michał Bajor - Piosenki Marka Grechuty i Jonasza Kofty
Filharmonia Wrocławska
Ossolineum Wrocław
CS Impart
Browar Mieszczański
Filharmonia Wrocławska
Centrum Kultury Wrocław - Zachód
18:00 poezja
20:00 poezja
20:00 hard-rock
Evgen Malinovskiy "Śladem Okudżawy”
Łykend
Uriah Heep
Eter
20:00 jazz
21:00 jewish-punk
Charlie Haden's Quartet West
CS Impart
Pitom / AutorYno / Super Seaweed Duo
Puzzle
AutorYno to szalony zespół gitarzysty Davida Konopnickiego, wywodzący
się z paryskiego punk-rocka. Pitom Yoshie Fructera rozwija unikalny styl
nazywany "punkassjewjazz". Oba projekty zostały wydane przez
prestiżową wytwórnię John Zorna z Nowego Yorku – Tzadik. Z kolei SSD,
unikając jednoznacznego szufladkowania, jednym tchem wymieniają
swoje inspiracje: jazz, hardcore, punk, awangardę, noise, thrash starając się zamazać różnicę między kompozycją a improwizacją.
25.05
18:00 klasyczna
Wieczór Lisztowski w Brzegu:
Brzeg
25.05
18:30 prog-rock
Riverside / Pineapple Thief / Paatos
Eter
26.05
19:00 ska/reggae
Distemper / 700 Milionów Oddechów
Madness
26.05
20:00 jazz
Freeway Quintet
Collosseum Jazz Caffe
Alibi
Lutosławski Quartet Wrocław i Eugene Indjic
26.05
21:00 hip-hop
Looptroop
27.05
18:00 musical
Grażyna Brodzińska - koncert na Dzień Matki
CS Impart
27.05
19:00 pop
Katie Melua
Hala Orbita
27.05
20:00 post-rock
Mono
Firlej
29.05
19:00 poezja
Kamila Kraus Trio - Brajlem
Mleczarnia
Artysta plastyk, dyplomowany fotograf. Pierwsze kroki na scenie stawiała
jako solistka i aktorka współpracując z wrocławskim Teatrem Muzycznym
Capitol. Na gruncie muzycznym działała m.in. z Leszkiem Możdżerem,
Wojciechem Kościelniakiem, Izadorą Weiss i Markiem Weiss –
Grzesińskim. Od 2007 roku mieszka w Warszawie, gdzie powstał jej
autorski, debiutancki projekt muzyczny „Brajlem”.
29.05-
jewish
03.06
STRONA
Festiwal Kultury Żydowskiej SIMCHA
Synagoga Pod Białym Bocianem
Czerwiec 2011
02.06
02.06
02.06
19:00 klasyczna
20:00 poezja
20:00 rock
Koncert kameralny w ramach Kongresu Wagnerowskiego
Kościół Uniwersytecki
Słodki Całus Od Buby
Łykend
The Formacja
Lulu Belle Cafe
03.06
Koncertmistrz Berlińczyków
19:00 klasyczna
20:00 punk/ska/rock Ejectes
Autofokus: Marcel Heese / / Tresor
22:00 techno
ART OF IMPROVISATION meeting
CK Agora
03.06
20:00 jazz
FRYDRYK/LEBIK (EMERGE, Polska) + GABRIEL FERRANDINI,
CK Agora
03.06
21:30 jazz
SLUG DUO (Polska) + KAZUHISA UCHIHASHI (Japonia)
CK Agora
03.06
23:00 jazz
SCHLIPPENBACH TRIO/Alexander von Schlippenbach
CK Agora
03.06
03.06
Filharmonia Wrocłwska
Łykend
Das Lokal
HERNANI FAUSTINO (RED TRIO, Portugalia)
/ Rudi Mahall / Paul Lovens (Niemcy)
04.06
20:00 jazz
ART OF IMPROVISATION meeting Jam Session
Puzzle
05.06
20:00 punk
The Adicts & Bulbulators
Alibi
Sztywny Pal Azji
Eter
06.06
rock
10.06
18:00 rock
Perfect, Acid Drinkers, Maleo Reggae Rockers
Wyspa Słodowa
10.06
19:00 klasyczna
Maestro i Mahler-Zakończ. Sezonu Artystycznego 2010/2011
Filharmonia Wrocłwska
11.06
19:00 hip-hop
Abradab
Wrocław Podwodny (Park Staszica )
11.06
20:00 rock
Neony
Browar Mieszczański
12.06
17:00 pop
Renata Przemyk
Centum Kultury Agora
12.06
20:00 alternative
Bartosz Porczyk "Sprawca"
DK Rawicz
16.06
19:00 etno
Boban & Marko Marković Orchestra
Eter
17.06
19:00 pop
WrocLove Fest - Bobby McFerrin
Hala Orbita
10-krotny laureat muzycznych nagród Grammy (na koncie ma już 10
statuetek!) i posiadacz niezwykłych zdolności wokalnych (czterooktawowa
skala) znany jest przede wszystkim z umiejętności naśladowania głosem
poszczególnych instrumentów. Jego najbardziej znany przebój to „Don’t
Worry Be Happy”.
18.06
19:00 pop
19.06
19.06
hip-hop
19:00 prog-rock
WrocLove Fest - Dagadana / Ayo
Wyspa Słodowa
Fokus
Alibi
WrocLove Fest - Archive
Wyspa Słodowa
Największy przebój grupy łączącej trip-hop z rockiem progresywnym
i elektroniką to „Again” z 2002 roku, który przez 70 tygodni utrzymywał się
na Liście Przebojów Programu III Polskiego Radia).
19:00 poezja
Katarzyna Groniec
Eter
21.06
20:00 rock
Krzyki
Alive
21.06
20:00 rock’n’roll
Doktor Nauk / Funk Fiction
Łykend
22.06
19:00 poezja
Koncert Konrada Imieli
Synagoda Pod Białym Bocianem
24.06
19:00 klasyczna
Musique de table - Soliści Wrocławskiej Orkiestry Barokowej Oratorium Marianum
18:00 klasyczna
Lethiec i Lutosławski Quartet Wrocław
Filharmonia Wrocławska
Festiwal Lato w Synagodze pod Białym Bocianem
Synagoda Pod Białym Bocianem
19.06
26.06
26.06-28.08
jewish
Przez 2 letnie miesiące (Festiwal Lato pod Białym Bocianem potrwa od
26.06 do 28.08) w Synagodze zagrają: Sygit Band, Amir Gwirtzman (Izrael),
Bara Bura (Słowacja), Mitlos (Polska), Israeli Ethnic Ensemble (Izrael),
Bente Kahan i Carlos Trio (Polska/ Norwegia), Alex Jacobowitz - marimba i
Yonah - skrzypce (USA/ Ukraina), Balkansambel (Słowacja), Daniel Khan &
The Painted Bird – (USA/ Niemcy)
29.06
20:00 pop-jazz
Zaz
Lipiec 2011
29.07
22:00 rock/alternative Nick Cave i Grinderman
Eter
STRONA
Wyspa Słodowa
l
a
id
o
s
u
n
i
S
ty
ły
p
ź
d
e
i
w
Zapo
y ocean
Sinusoidal - spokojn
falą
dźwięku dopełniony
zy
lirycznych wokali pr
wtórze trąbki.
owego projektu
Premiera płyty EP n
rianny Styrcz
Michała Siwaka i Ad
.
11
już 15 czerwca 20
we wrześniu
a
Płyta długogrając
2011.
STRONA
C
I
Z
D
E
I
W
D
O
O
T
R
A
W
SLOT ART FESTIWAL
5 - 9 lipca 2011
Lubiąż k. Wrocławia
fot. Johny Baker
Slot Art Festiwal to największy, pięciodniowy festiwal kultury alternatywnej w
Polsce. Nieprzerwanie, od dziewiętnastu lat, przyciąga tysiące ludzi pełnym
różnorodności programem i niepowtarzalną atmosferą. Program festiwalu
obejmuje dziesiątki koncertów rozgrywających się na 7 scenach, ponad 140
warsztatów z różnych dziedzin sztuki, wykłady, wystawy, projekcje filmowe,
przedstawienia teatralne oraz happeningi. Dodatkowo - SAF odbywa się na
terenie jednego z największych w Europie kompleksów pałacowo-klasztornych
w Lubiążu k/Wrocławia. Cały obiekt jest dwa i pół razy większy od
krakowskiego Wawelu i mieści w sobie aż 300 pomieszczeń! Monumentalność
i architektura Pałacu budują niesamowity, idealny na potrzebę festiwalu,
klimat.
fot. Marta Otrębska
Z pewnością nie ma drugiego takiego miejsca, gdzie w ciągu 5 dni i nocy
doświadczyć można aż tylu wrażeń słuchowych, wzrokowych i estetycznych. To prawdziwa uczta dla miłośników kultury!
STRONA
Festiwal
rt
A
t
o
l
S
a
n
u
k
o
r
m
ty
W
i
wystąpią między innym
Kim Nowak to powrót do korzeni w wykonaniu Piotrka i Bartka
Waglewskich (znanych jako Fisz i Emade). To dwanaście "popsutych
piosenek" – przesterowanych, brudnych, od których "Popłynie wrzątek i
pęknie serce, wysiądzie prąd w całym mieście". Nazwa odnosi się do lat
60., tęsknoty za nagrywaniem płyt na żywo bez produkcyjnych
fajerwerków – tłumaczą twórcy. Bracia Waglewscy, zafascynowani hiphopem, wracali (co znamienne dla lat 90.) do zespołów o korzeniach w
muzyce punkowej, garażowej - Bad Brains, Fugazi, Sonic Youth czy
Morphine.
fot. Monika Lisiecka
fot. Piotr Busz
Luxtorpeda to z jednej strony solowy projekt jednego z najlepszych i
najbardziej zasłużonych dla polskiej sceny muzycznej gitarzystów – Litzy
(m.in. Acid Drinkers, Kazik Na Żywo, Flapjack, 2Tm2,3), z drugiej - nowy
zespół czterech przyjaciół, grających ze sobą już wcześniej w wielu
wspólnych projektach.
The Spirit That Guides Us to holenderski kolektyw grający już 10 lat
mieszankę hardcore, emocore, screamo i rocka. To swoista supergrupa
złożona z muzyków grających na co dzień w zespołach często bardzo
odległych stylistycznie od tego co prezentują w TSTGU, (m.in. Anderson,
The Hot Stewards, at the close of every day, This Beautiful Mess).
Kino: Erratum Pośród czterech festiwalowych projekcji szczególnie polecamy Erratum – film uznany za najlepszy debiut
ostatniego roku, okrzyknięty przez krytyków największym odkryciem 35. Festiwalu w Gdyni. Autorski film Marka
Lechkiego, w którym Tomasz Kot stworzył kreację aktorską, jakiej nie widzieliśmy od czasów Skazanego na Bluesa.
Warsztaty: Sercem festiwalu jest ponad 140 warsztatów – każdy z uczestników może znaleźć coś ciekawego dla siebie.
Obok rozmaitych dziedzin kuglarstwa i sztuk scenicznych, w programie warsztatowym można znaleźć origami, budowę
maszyny parowej, djing – i czego tylko dusza zapragnie!
Dołącz do 4871 na Facebooku:
- jeszcze więcej newsów o wrocławskich muzykach
- rozszerzony kalendarz koncertowy
- wywiady i rozmowy z artystami
- płyty CD do wygrania co tydzień!
STRONA
TEGO SLUCHAM
Roman Gutek
artystyczny festiwalu
Roman Gutek - dyrektor
HORYZONTY opowiada
filmowego ERA NOWE
artystach.
o swoich 10 ulubionych
Roman Gutek
Dziesięciu najważniejszych dla mnie artystów / zespołów:
Gustav Mahler – twórczością tego artysty zaraził mnie w okresie studiów mój kolega muzykolog.
I tak mi już zostało. Jeśli chcę posłuchać tzw. muzyki klasycznej to sięgam po symfonie Mahlera.
Jego muzyka pełna jest zmiennych nastrojów, od melancholii po histerię, oddaje skomplikowane
wnętrze artysty, ukształtowane przez konflikty z otoczeniem czy przeciwności losu. W muzyce
Mahlera zachwyca mnie wszechobecny konflikt między doczesnością i ponadnaturalnością,
między ziemskim światem zmysłowym, a tym duchowym, nadprzyrodzonym.
Arvo Pärt – estoński kompozytor muzyki współczesnej, głównie muzyki chóralnej
i instrumentalnej. Proste formy muzyczne i skromne instrumentarium tworzą muzykę wypełnioną
atmosferą kontemplacji, czystą i szlachetną. Kompozycje Pärta, przesiąknięte metafizyką, są dla
mnie źródłem niezwykłych doznań duchowych. Jego pochodzący z 1976 roku utwór Fūr Alina
stanowi tło dźwiękowe świetnego filmu Gerry Gusa Van Santa i jest to, moim zdaniem, wręcz
idealny przykład wykorzystania muzyki w filmie.
Henryk Mikołaj Górecki – podobnie jak Arvo Pärt, ten wybitny polski kompozytor muzyki
współczesnej tworzył przede wszystkim gatunki wokalno – instrumentalne oparte głównie
na tekstach sakralnych. Nawiązywał także do muzyki dawnej, inspirował się również muzyką
ludową. Lubię jego kompozycje, które mają wyrazistą melodię i tradycyjną, wręcz prostą
harmonię, w których motywy wielokrotnie powtarzają się. Najbliższe jest mi chyba, pochodzące
z 1981 roku, Miserere.
Wim Mertens - tego belgijskiego kompozytora, instrumentalistę i muzykologa odkryłem dzięki
filmowi Między złem a głębokim, błękitnym oceanem belgijskiej reżyserki Marion Hänsel. Jego
minimalistyczne utwory pełne są tajemnicy i tęsknoty, przypominają mi plastyczne kolaże.
Zgromadziłem prawie całą jego dyskografię i mogę słuchać godzinami.
STRONA
Czesław Niemen – dorastałem z muzyką tego artysty, moim zdaniem jednego z najważniejszych
polskich kompozytorów i multiinstrumentalistów. Był indywidualistą i imponował mi tym, że
zarówno w życiu jak i w twórczości nie uznawał kompromisów, tworząc własne, indywidualne
i charakterystyczne kompozycje. Album Niemen Enigmatic (1970) z monumentalnym utworem
Bema pamięci żałobny rapsod do tekstu C.K. Norwida, należał do najczęściej odtwarzanych
w moich licealnych czasach.
Pink Floyd – zespół ikona mojej młodości. Zarówno muzykę tej grupy, jak i wielu innych zespołów,
można było w latach 70. ubiegłego stulecia, poznać dzięki audycjom Piotra Kaczkowskiego
w radiowej Trójce. Albumy The Dark Side of the Moon (1973), Wish You Were Here (1975) czy
Animals (1977) nagrywałem na magnetofon szpulowy, natomiast oryginalna czarna płyta The Wall
była chyba najcenniejszym prezentem ślubnym. Filozoficzne teksty, eksperymenty z dźwiękiem,
oryginalna grafika i legendy na temat koncertów, sprawiły, że z płytami Pink Floyd nie rozstaję się
do tej pory.
Robert Wyatt – brytyjski muzyk, wokalista, autor tekstów, kompozytor, jeden z reformatorów
muzyki brytyjskiej końca lat 60. XX w. Założyciel i członek grupy legendarnej grupy Soft Machine.
Ten wieczny outsider i eksperymentator , obdarzony niezwykłym głosem artysta, jest jednym
z najpłodniejszych kompozytorów w historii muzyki rozrywkowej. Jego pochodzący z 1974 roku
solowy album Rock Bottom , który w większości poświęcił żonie, należy do najchętniej przeze
mnie słuchanych płyt.
Laurie Anderson – amerykańska artystka eksperymentalna, piosenkarka, plastyczka, reżyserka
filmowa, pisarka, rzeźbiarka, kompozytorka i performerka. Cenię ją za to, że z dala od medialnego
szumu robi swoje. Jest ekscentryczna, często zaskakuje, ale jednocześnie wszystko ma
drobiazgowo przemyślane. Ma krystalicznie czysty głos i jest znakomitą skrzypaczką.
Dead Can Dance – w ich muzyce fascynuje mnie niezwykle wyrafinowane brzmienie, które jest
połączeniem post-punkowego nihilizmu i inspiracji wywodzących się z muzyki etnicznej, chorałów
gregoriańskich i muzyki dawnej. Takie mroczne klimaty są mi bardzo bliskie.
Nick Cave – to osobowość, jedna z najwybitniejszych postaci w muzyce rockowej. Ten australijski
artysta nie jest tylko muzykiem, ale także prozaikiem, poetą, grafikiem, scenarzystą filmowym
i aktorem. Cenię go za bezkompromisowość i konsekwencję w tym co robi. Cieszę się, że 29 lipca
wystąpi we Wrocławiu na naszym festiwalu ERA NOWE HORYZONTY.
O
N
S
O
L
G
E
I
Z
D
E
B
H
O NIC
Echoe
leya
„Uwielbiam Jeffa Buck
i Daniela Gildenlowa…”
oe.
- próba rozmowy z Ech
Oto Echo(e) Wrocławia. Wśród fanów grupy od dawna
trwa dyskusja, jak nazwę tę rozumieć: czy wzięła się
może stąd, że ich muzyka – jak echo - roznosi się w
powietrzu i wraca do nich ozdobiona uznaniem
publiczności? A może stąd, że korzystają z na maksa
odkręconych pogłosów?
składach, albo raczej – w jednym zespole ze stale
zmieniającym się składem. Graliśmy coś na wzór Dave
Matthews Band - zespołu, który był wtedy moją największą
inspiracją. Potem dołączyli do nas kolejno Tomek (bass),
kolega Tomka z zespołu – Maciek (perkusja) i Kuba
(klawisze).
Szablowski gitarzysta i lider zespołu, w rozmowie
Michał Szablowski,
z 4871 w końcu wyjaśnia tę zagadkową zagadkę:
Skąd nazwa? No wpisaliśmy w google „echo” i już było
zajęte, więc…
Aleks Kowalczuk (gitara solowa) czyni sprawę zupełnie
jasną: Wymyślenie dobrej nazwy jest cięższe niż nagranie
płyty. Pierwsza wersja brzmiała: "Echoes" , ale już był
taki zespół, więc żeby się już nie męczyć usunęliśmy "s"
i było po sprawie.
Acha. A czy udało wam się może zagrać parędziesiąt
koncertów (z racji miejsca zamieszkania najwięcej we
Wrocławiu), nagrać materiał (11 utworów) w studio i zagrać
na paru prestiżowych przeglądach kapel początkujących?
Michał: Nie, ale za to udało nam się zagrać parędziesiąt
koncertów (z racji miejsca zamieszkania najwięcej we
Wrocławiu), nagrać materiał (11 utworów) w studio i zagrać
na paru prestiżowych przeglądach kapel początkujących.
Jest to okres, w którym nabraliśmy sporo doświadczenia
i w którym powstały dobre utwory.
Echoe? Jak to wymawiać? Echoe, ikoł, echo? Tu również
Michał Szablowski przychodzi nam z pomocą: -„Hm, nie
wiem” – precyzuje.
A ponieważ Echoe grają ostatnio sporo koncertów we
Wrocławiu, postanowiliśmy bardziej wnikliwie przyjrzeć
się historii zespołu. Oto wyniki naszego
szerlokholmesowania.
Jak się poznaliście? Podobno gracie razem już 5 lat?
Michał: Tak, to prawda, gramy razem już 3 lata, od 2008
roku. Wraz z Aleksem grałem w paru wcześniejszych
STRONA
No dobrze, więc czym różni się obecne Echoe od tego
sprzed 3 lat?
Aleks: Największy progres przypadł chyba na okres tuż po
nagraniu płyty, bo wreszcie usłyszeliśmy, jak brzmią nasze
kawałki (śmiech). I mieliśmy wzorzec, do którego mogliśmy
dążyć. Nasz zespół cały czas ulega zmianom, wynika to
z tego, że co chwila inspirują nas coraz to nowsze gatunki
muzyczne, nowi artyści itd. Wydaje mi się, że
podświadomie przelewamy to na naszą twórczość.
Kiedyś Dave Matthews Band, a co inspiruje was obecnie?
Czyje echa słychać w Echoe?
Michał: Nasi słuchacze przytaczali tutaj wiele
interesujących przykładów owego echa. Pojawiały się
nazwy takie jak – Pearl Jam, Porcupine Tree, Pain of
Salvation, -123 min, Riverside, Britney Spears i inne.
Pearl Jam? Rozumiem, że Britney Spears, ale dlaczego
Pearl Jam?
Michał: Wszyscy lubimy scenę Seattle – każdy z nas
przechodził pewnie przez etap nałogowego słuchania
Nirvany, Alive in Chains, czy Pearl Jam. Na mnie
największy wpływ wywarli akurat The Beatles, Dave
Matthews Band i Pain of Salvation. Uwielbiam wokal Jeffa
Buckleya i Daniela Gildenlowa (z PoS) – wg. mnie to jedni
z najbardziej utalentowanych wokalistów muzyki
rockowej. Wykluczyłbym może -123 min (lubię ten zespół,
aczkolwiek nie mogę powiedzieć żebym inspirował się jego
muzyką).
Skoro nie - 123 min., to w takim razie co zainspirowało Cię
do skomponowania tych wszystkich funkowych motywów
na płycie?
Michał: Uwielbiam wokal Jeffa i Daniela Gildenlowa
(z PoS) – wg. mnie to jedni z najbardziej utalentowanych…
Tak, tak Michał, wiemy
Aleks: Ja mogę powiedzieć, że - 123min zespół miał duży
wpływ na mnie…
Na waszym koncie jest już jeden teledysk: do utworu
„Indiana Jones” – to wasz ulubiony kawałek na płycie?
Michał: W zasadzie nie mam swojego ulubionego kawałka
w naszym repertuarze. Indiana Jones jest piosenką, którą
lubimy grać na koncertach – ma w sobie pozytywną
energię.
Aleks: Ja lubię Illusions i Kornishawn.
Właśnie! – ja także lubię „Korniszona”, m.in. ze względu
na to, że zmiana stylistyki dokonuje się tu kilkakrotnie na
przestrzeni jednego utworu: zaczyna się delikatnym
funkiem, w środku sporo alternatywnego rocka, a
końcówka jest rzetelnie metalowa – czy na pewno jedna
osoba komponowała ten utwór?
Aleks: „Korniszon” jest kawałkiem, który urodził się nam
na próbie i jako dumni ojcowie wszyscy jesteśmy
odpowiedzialni za motywy w nim występujące.
Michał: Nasza różnorodność wynika między innymi z
tego, że nie chcieliśmy powiedzieć sobie – zamykamy się w
stylistyce funky. Podążamy więc w różnych kierunkach
jednocześnie mając nadzieje, że w którymś miejscu tej
drogi spotkamy się, nie zastanawiając, czy gramy
progressive rock, czy może funk-metal. Tak jak Daniel
Gildenlow z Pain of…
Tak, tak, to ciekawe… najbliższe plany?
Michał: Chcemy wydać płytę i zawładnąć kosmosem – jak
każdy zespół, jak się domyślam.
Tylko tyle? Co więc jest największą siłą Echoe, tym co
odróżnia was od innych zespołów chcących zawładnąć
kosmosem?
Aleks: Według mnie, że tak się nie skromnie wyrażę,
oryginalność i dojrzałe podejście do muzyki. Zazwyczaj
młode zespoły grają na jedno kopyto, 3 akordy i darcie
mordy, to wystarczy większości. My staramy się osiągnąć
coś ciekawszego i mam nadzieję, że nam się to na razie
udaje.
Jak to się więc dzieje, że chcecie zawładnąć kosmosem,
jesteście chwaleni za warsztat, publiczność jest
zadowolona z koncertów, nagraliście płytę...a nie
możecie jej wydać?
Kuba: Naszą rolą jest tworzenie jak najlepszej muzyki i to
staramy się robić. Wydanie płyty (zwłaszcza pierwszej)
wiąże się z masą dodatkowych działań organizatorskich,
reklamowych itp. Jestem przekonany, że prędzej czy
później nagrany już jakiś czas temu materiał uda się
wydać. Nie chcemy jednak tego zrobić jak najszybciej i byle
jak.
Skąd - waszym zdaniem - opór rynku muzycznego przed
trochę ambitniejszą muzyką?
Kuba: Myślę, że problemem jest tutaj złe podejście do
wydania takiej ambitniejszej muzyki. Ktoś kiedyś wydał
taki krążek, nie sprzedał się i utarło się, że to jest
nieopłacalne. Zapomina się, że to czym nas częstuje
większość rozgłośni, jest podparte solidną reklamą. Nikt
nie kupi płytki, jeśli się o niej nie dowie, a nie dowie się jeśli
wydawca będzie wychodził z założenia, że ambitna
muzyka rozreklamuje się sama, bo jest dobra.
A co jeśli mimo promocji rynek nie przekona się do
waszych pomysłów? Czy bierzecie pod uwagę wersję
pozostania "muzycznymi autsajderami"?
Kuba: Nie boimy się niezadowolenia słuchaczy. Odbiór
naszej muzyki jest bardzo pozytywny – to budujące, kiedy
po koncercie ktoś mówi nam, że bardzo podoba mu się to
co robimy, a nigdy wcześniej tego rodzaju muzyki nie
słuchał. Najtrudniejsze jest przejście etapu przekonania
wydawców, że warto. Zaskakujące może być to, że im
nasza muzyka również bardzo się podoba! Niestety boją
się zainwestować w coś, co – jak twierdzą – może się nie
sprzedać.
A jak daleko moglibyście się zmienić, "ugrzecznić", gdyby
okazało się, że tego wymaga "podbicie kosmosu"?
Kuba: Cały czas nasza muzyka ewoluuje, zmienia się,
czerpiemy nowe inspiracje. Nie wiemy dokładnie jak
będziemy grać za kilka lat, jednak lubimy różnorodność
i nieprzewidywalność. Taką muzykę staramy i będziemy
starali się tworzyć. Jeśli rynek wymuszałby na nas zmianę
takiego stylu – przestałoby nas to bawić.
Aleks?
Aleks: yyy…Michał?
O nie…
Michał: Uwielbiam wokal Jeffa i Daniela Gildenlowa (z
PoS) – wg. mnie to jedni z najbardziej utalentowanych…*
27
*w tym momencie wywiad musiał się skończyć – Michał
nie mógł dalej odpowiadać na pytania…
rozmawiał: bloom
STRONA
SIE DZIEJE
U
I
W
A
L
C
O
R
W
E
W
Brave Festival 2011
- Maska
(2-8 lipca 2011)
lu poświęcona
Siódma edycja Festiwa
dycjom
będzie wyjątkowym tra
iata, które
artystycznym z całego św
o element
wykorzystują maskę jak
awiskom
zj
ym
t
ż
scenografii, jak równie
zycznym
u
m
,
teatralnym
o
maska r zumiana
i tanecznym, w których
ej metaforycznie.
i traktowana jest bardzi
oku będzie można
Jakie spektakle w tym r
zobaczyć we Wrocławiu?
Kathakali
Pełne przeobrażenie aktora
Pradawny język hinduskich mudr i kolorów
Kathakali to hinduska tradycja teatralna z pogranicza dramatu i tańca powołana do życia w
VII wieku w Kerali. Nieodłącznym środkiem teatralnej ekspresji w tej tradycji są mudry
(kanoniczne gesty dłoni) i ruchy gałek ocznych oraz makijaż. Historie Kathakali bazują na
mitologicznych opowieściach z Ramajany, Mahabharaty i innych hinduskich eposów oraz na
legendach. Z chwilą, gdy jego twarz zostaje pomalowana, aktor Kathakali nie jest dłużej
sobą, a staje się postacią. To moment wykonywania makijażu jest czasem tej transformacji,
a zajmuje od 3 do 5 godzin, w zależności od rodzaju postaci i stopnia skomplikowania
charakteryzacji.
STRONA
Topeng Pajegan
Indonezyjski Mistrz I Made Djimat
Spektakl 10 wcieleń
Topeng Pajegan to najstarszy z typów Topeng (indonezyjskiej tradycji teatralno-tanecznej
wywodzącej się z XVII wieku) – rodzaj monodramu, w którym aktor przy użyciu kilku
różnych masek jest w stanie samodzielnie opowiedzieć wielowątkową i rozbudowaną
historię. Niezwykle istotne jest tu doświadczenie i kunszt artysty, który musi przyciągnąć i
utrzymać uwagę publiczności w pojedynkę. Na Brave Festival przyjedzie I Made Djimat,
mistrz Topeng z Indonezji, który tej sztuki uczył się od 13 roku życia zaś członkinie
organizacji artystycznej Tri Pusaka Sakti z Bali, zaprezentują Legong Kraton – jeden z
najbardziej klasycznych kobiecych tańców balijskich.
Mamuthones
Procesja czarnych masek
Przedchrześcijański rytuał z Sardynii
Mamuthones e Issohadores to wyjątkowa tradycja karnawału sardyńskiego, właściwa
wyłącznie dla Mamoiady – miasta w regionie Barbagia. Postawne postaci męskie
przyodziane w duże kamizelki z owczej skóry, dźwigające na plecach do 30 sztuk bydlęcych
dzwonków każda, których twarze skryte są za czarnymi drewnianymi maskami to
Mamuthones. W tym rytualnym pochodzie biorą też udział mężczyźni w czerwonych
kurtkach, Issohadores, którzy trzymając w dłoniach długie lassa asystują zamaskowanym
postaciom w drodze przez miasto. Każdy krok Mamuthones odbywa się przy
akompaniamencie ciężkich dzwonów, co potęguje uroczysty charakter procesji.
Tovil
Lankijskie tańce demonów
Egzorcyzmy ludu Sinhala
Tovil - Tovil określenie zbioru tradycyjnych lankijskich rytuałów leczniczych i egzorcyzmów.
Istnieje wiele rodzajów Tovil: różnią się one pod względem formy i przebiegu, a zależą od
specyficznych sposobów nękania człowieka przez demony. Jednym z najbardziej
powszechnych na Sri Lance jest Sanni Yakuma, zwany też Daha Ata Sanni. Rytuał ten
składa się z tańców 18 demonów (sanni) – z których każdy symbolizuje inne schorzenie.
Sanni Yakuma tancerze w maskach różnych sanni zjawiają się kolejno na scenie. Każdy z
nich identyfikowany jest jako jedna z 18 dolegliwości na podstawie maski właśnie, a także
gestów i osobniczych tanecznych manieryzmów.
Maski Księżyca
Afirmacja nocy. Żywiołowy rytuał plemienia Bwa z Burkina Faso. Maski Księżyca, sumbo
poa, zwane również „maskami tkanin” należą do rodziny Bihoun – griotów z plemienia Bwa
zamieszkujących wioskę Bereba w prowincji Tuy na południu Burkina Faso. To rdzenne
plemię liczy około 300 tysięcy członków i zamieszkuje tereny Burkina Faso i Mali. Taniec
Masek Księżyca jest jednak właściwy wyłącznie griotom z Bereba, którzy – jak wszyscy
grioci pośród Bwa – odpowiedzialni są za muzyczną oprawę wszelkich ważnych wydarzeń
plemiennych. Taniec ten wykonywany jest wyłącznie przy świetle księżyca i charakteryzuje
się nieskrępowaną choreografią: wykonywane są skoki, akrobacje, salta i cały zespół
improwizowanych ruchów. Wszystkim tym dynamicznym figurom towarzyszy śpiew chóru
kobiet, rozwibrowane dźwięki bębnów oraz ksylofonu.
Plemię Saharyia
Ostatni rdzenny lud Radżastanu. Osobliwe formy animistycznego Rytuału
Saharyia (lub Saharia, Sahar, Seharyia) to rzadko już spotykane tak nieliczne rdzenne
plemię, zamieszkujące wyłącznie tereny wschodniego Radżasthanu w północnozachodnich Indiach. Jego członkowie, zwani również Ludźmi Lasu, są ostatnimi –
odnotowanymi przez indyjskie władze – przedstawicielami struktur plemiennych w
tamtych rejonach. Członkowie Saharyia na Brave Festival zaprezentują taniec Swang,
niezwykle udramatyzowaną formę taneczną, której istota zasadza się na imitacji przy
jednoczesnym akompaniamencie śpiewu i muzyki. Tancerze naśladują innych ludzi, bóstwa,
demony, a nawet zwierzęta – wszelkie, różnorodne elementy świata realnego i
nadprzyrodzonego.
Blind Note Wyostrzenie zmysłów
Wielokulturowy koncert w ciemnościach.
Blind Note to projekt muzyczny belgijskiej wytwórni Muziekpublique, zrzeszający
czołowych artystów sceny muzyki World. Zespół tworzy sześcioro niezwykle
utalentowanych muzyków pochodzących z różnych krajów i specjalizujących się w grze na
tradycyjnych instrumentach. Podstawą ich działalności są koncerty na żywo, podczas
których muzycy oraz publiczność pogrążeni są w ciemności, co umożliwia zintensyfikowanie
doznań płynących z obcowania z czystym pięknem muzyki. Innym, symbolicznym
STRONA
9
wymiarem takiej niecodziennej formy występu jest charytatywny charakter działalności
grupy Blind Note – wspiera ona europejską organizację Light for the World („Światło dla
świata”), zajmującą się poprawą warunków życia osób niewidzących i niedowidzących oraz
dotkniętych innymi niespełnosprawnościami w krajach rozwijających się, głównie w Afryce.
Be-Being Przebudzenie tradycji
Koreańska maska w minimalistycznej odsłonie
Be-Being to zespół utworzony w 2007 roku przez siedmiu koreańskich muzyków,
zajmujących się na co dzień działalnością artystyczną w bardzo różnych dziedzinach:
popularnej muzyce współczesnej, tańcu nowoczesnym, koreańskiej muzyce tradycyjnej czy
filmowej. Grupa zajęła się eksplorowaniem tamtejszej tradycji sztuk widowiskowych i
muzyki w celu wypracowania nowej, uwspółcześnionej formy. Yi-myun-gong-jak, z którym
Be-Being wystąpi na tegorocznym Brave Festival, to multimedialny projekt poświęcony
masce oraz tradycji jej użycia w muzyce i sztukach performatywnych Korei.
Ballaké Sissoko & Vincent Segal Wirtuozi kory i wiolonczeli
Sztuka muzycznej konwersacji
Wirtuoz gry na korze Ballaké Sissoko i wiolonczelista Vincent Segal do perfekcji opanowali
sztukę muzycznej konwersacji, opartą na porozumieniu i uważnym traktowaniu drugiego
muzyka. Znajomość muzyków, która później przerodziła się w przyjaźń, nawiązana została
w wytwórni Label Bleu, dla której obaj nagrywali. Muzyczne ścieżki Sissoko zbiegały się
z dorobkiem Taj Mahala lub pianisty Ludovica Einaudi, podczas gdy Segal bywał
akompaniatorem, aranżerem czy też producentem takich wykonawców, jak Cesaria Evora,
-M-, Blackalicious, Piers Faccini, Sting czy Marianne Faithfull. Obaj muzycy zakorzenieni są
w wielowiekowej tradycji – u Sissoko to tradycja griotów Mandinka, u Segala szkoła
klasyczna.
Reza Mazandarani
Poezja i improwizacja
Zakazane pieśni dawnej Persji
Reza Mazandarani – irański muzyk i wykonawca poezji improwizowanej, któremu
towarzyszy wokalistka Malihe Moradi oraz instrumentaliści grający na tradycyjnych perskich
instrumentach takich jak Santoor, Kamancheh, Tombak czy Shoorangiz. Wykonywany na
Brave Festival koncert będzie składał się z części improwizowanej oraz prezentującej
wcześniej przygotowane przez muzyków kompozycje.
Marcin Jarnuszkiewicz
"Homework” (z cyklu Prace domowe)
Suita na aktora i lalkę
Homework (z cyklu „Prace domowe”) Marcin Jarnuszkiewicz – Marcin Jarnuszkiewicz to
scenograf i reżyser teatralny. Urodził się w 6 marca 1947 roku w Warszawie. W 1973 roku
ukończył Wydział Architektury Wnętrz warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Później
studiował na Wydziale Reżyserii Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie pod
kierunkiem profesora Bohdana Korzeniewskiego. Dyplom uzyskał w 1981 roku. W teatrze
debiutował w 1974 roku. „Homework” to rodzaj suity na aktora i lalkę. Z relacji między nimi
rodzą się świadectwa wielkości uczuć właściwych człowiekowi. Celem przedstawienia jest
stworzenie widzom okoliczności sprzyjających przywołaniu i przeżyciu ich własnej
duchowości, duchowego wymiaru ludzkiego istnienia.
STRONA
Teatr Pieśń Kozła. Makbet
Teatr Pieśń Kozła należy do znaczących przedstawicieli nowej, polskiej awangardy
teatralnej ostatnich lat. Jest międzynarodowym zespołem, który współtworzą aktorzy ze
Szwecji, Norwegii, Wielkiej Brytanii, Francji i Polski. Swoją pracą pedagogiczną oraz
corocznie organizowanymi warsztatami przyciąga aktorów i reżyserów z całego świata.
Założony w 1996 przez Annę Zubrzycką i Grzegorza Brala, kontynuuje długą drogę polskiego
teatru laboratoryjnego. Makbet, którego zobaczymy na tegorocznym Brave Festival jest
owocem współpracy z Royal Shakespeare Company. Stanowi on próbę odkrycia
muzyczności w poezji Szekspira i odnalezienia korzeni tragedii.
AMY DLA WAS
W MAJU I CZERWCU M K NA REWELACYJNE KONCERTY
E
MNÓSTWO WEJŚCIÓW
WE WROCŁAWIU
Jak je zdobyć? Piszcie na adres [email protected] z podaniem koncertu, na który chcielibyście
się wybrać.
Na 3 dni przed każdym koncertem mailowo i na facebooku ogłosimy zwycięzców.
Poniżej lista koncertów, na które możecie wygrać bilety:
Musica Electronica Nova:
- 21.05, godz. 18:00 Paweł Hendrich / Digit All Love / Eivind Aarset & Sonic Orchestra (Browar
Mieszczański) - 1 podwójna wejściówka
- 22.05, godz. 16:00 Guitar Day: Joscho Stephan + goście (Filharmonia Wrocławska) - 2 podwójne wejściówki
- 24.05, godz. 21:00 Pitom / AutorYno / Seaweed Duo (Puzzle) - 2 podwójne wejściówki
- 29.05, godz. 19:00 Kamila Kraus Trio - Brajlem (Mleczarnia) - 2 podwójne wejściówki
Art Of Improvisation meeting - 1 podwójna wejściówka na cały dzień festiwalowy, w ramach którego zagrają:
- 03.06, godz. 20:00 FRYDRYK / LEBIK (EMERGE, Polska) + GABRIEL FERRANDINI, HERNANI FAUSTINO
(RED TRIO, Portugalia)
- godz. 21:30 SLUG DUO (Polska) + KAZUHISA UCHIHASHI (Japonia)
- godz. 23:00 SCHLIPPENBACH TRIO [Alexander von Schlippenbach / Rudi Mahall / Paul Lovens]
(Niemcy)
Wszystkie koncerty odbywają się w CK Agora.
Bartosz Porczyk Sprawca (DK Rawicz)
- 12.06, godz. 20:00 - 2 podwójne wejściówki
WrocLove Fest:
- 16.06, godz. 19:00 Boban & Marko Marković Orchestra (Eter) - 1 podwójna wejściówka
- 18.06, godz. 19:00 Dagadana / Ayo (Wyspa Słodowa) - 1 podwójna wejściówka
- 19.06, godz. 19:00 Archive / Yann Tiersen (Wyspa Słodowa) - 1 podwójna wejściówka
Festiwal Lato Pod Białym Bocianem (koncerty w Synagodze Pod Białym Bocianem):
Na każdy z poniższych koncertów czeka na was podwójna wejściówka.
- 03.07
- 10.07
- 17.07
- 24.07
- 31.07
- 07.08
- 14.08
- 21.08
- 28.08
Mitlos
Amir Gwirtzman
Barabura
Daniel Kahan & the Painted Bird
Israeli Ethnic Ensemble
Morfe Acoustic Band
Bente Kahan & Carlos' Trio
Alex Jacobowitz
Balkansambel
I!
IWAN
OCŁAWIANIE POSZUK
R
W
I
N
W
TY
AK
OCZ
TWÓR
Znasz ciekawe muzyczne inicjatywy we Wrocławiu?
A może uczestniczysz w jednej z nich?
Uważasz, że o tym co robisz powinno się dowiedzieć zdecydowanie więcej osób?
A może grasz oryginalną muzę i chciałbyś, by posłuchali jej także inni wrocławianie?
Napisz do nas na adres: [email protected] i opowiedz nam o tym, o czym my opowiemy innym.
Cenimy ludzi aktywnych i twórczych - stawiamy na to, co we Wrocławiu najlepsze!
BARTOSZ PORCZYK
... są w nas takie godziny i miejsca,
w których budzi się sprawca przed świtem.
Zakłada buty, wybiera ofiarę i idzie długim
korytarzem do miejsc bez wyjścia...
DEBIUTANCKA, AUTORSKA PŁYTA

Podobne dokumenty