Argumenta Historica Nr 2/2015

Transkrypt

Argumenta Historica Nr 2/2015
NAUKOWE KoŁo DOKTORANTOW HlSToRlI
UN IWERSYTETU G DAN SKIEGO
ARGUNĄEI\TTA
HISTORICA
NR
2
WYDAWN ICTWO
UN IWt RSYTL TU CDANSKI FCO
Kolegium redakcyjne
Wojciech Podjacki (przewodniczący), Cezary Wołodkowicz,
Jagoda Załęska-Kaczko (sekretarz)
Redaktor naukowy
dr hab. Anna Paner
Recenzenci tomu
prof. dr hab. Marek Andrzejewski, dr hab. Grzegorz Berendt, dr Andrzej Drzycimski,
dr Jacek Friedrich, dr hab. Igor Hałagida, dr hab. Arnold Kłonczyński, dr hab. Sławomir Kościelak,
dr hab. Krzysztof Lewalski, dr hab. Gabriela Majewska, dr Karol Nawrocki, dr Michał Pawleta,
prof. dr hab. Stanisław Roszak, mgr Kalina Skóra, prof. dr hab. Tadeusz Stegner,
dr hab. Tomasz Torbus, prof. dr hab. Tadeusz Żuchowski
Redaktor Wydawnictwa
Dorota Zgaińska
Projekt okładki
Andrzej Taranek
Skład i łamanie
Maksymilian Biniakiewicz
Publikacja sfinansowana ze środków Funduszu Innowacji Dydaktycznych UG
©Copyright by Uniwersytet Gdański
Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego
ISSN 2353-0839
Naukowe Koło Doktorantów Historii UG, Wydział Historyczny,
ul. Wita Stwosza 55, 80-952 Gdańsk
e-mail: [email protected]
www.argumentahistorica.ug.edu.pl
Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego
ul. Armii Krajowej 119/121, 81-824 Sopot
tel./fax 58 523 11 37, tel. 725 991 206
e-mail: [email protected]
www.wyd.ug.edu.pl
Księgarnia internetowa: www.kiw.ug.edu.pl
Spis treści
Hubert Baumann
Neogotycki dwór w Bądkach
7
Jan Daniluk
Niespokojne lato. Sytuacja w Gdańsku
w przededniu wybuchu II wojny światowej (czerwiec–sierpień 1939)
18
Marcin Finc
Archeologia gender – między nauką a ideologią
39
Dominika Hempel
Kształcenie historyków i nauczanie historii na Uniwersytecie Notre Dame
48
Jan Hlebowicz
„Nasza działalność miała coś z rewolucji”. Gdańscy licealiści
podczas karnawału Solidarności na przykładzie III LO w Gdańsku
55
Kamil Kaliszuk
Śmiertelne wypadki „utrwalaczy władzy ludowej”
na terenie województwa gdańskiego w latach 1945–1959
66
Barbara Klassa
O studiowaniu inaczej. Kilka uwag o systemie amerykańskim
widzianym z polskiej perspektywy
82
Anna Krüger
Pogrzeby w Gdańsku na przełomie XIX i XX wieku.
Z dziejów kultury funeralnej w dziewiętnastowiecznym mieście
94
Magdalena Nowak
Metodyka prowadzenia imprez turystycznych jako ćwiczenia terenowe
105
Wojciech Podjacki
Obraz morza w oczach polskiego szlachcica
na podstawie Pamiętników Jana Chryzostoma Paska z lat 1658–1659
111
Iwona Sakowicz
Uniwersytecka historia w Jerozolimie
125
6
Spis treści
Międzynarodowa wystawa „Bauten der Technik” i obchody 25. rocznicy
założenia Technische Hochschule w Gdańsku w 1929 roku
129
Recenzje
Aurelia Bladowska
Daniel Arasse, Detal. Historia malarstwa w zbliżeniu, tłum. Anna Arno,
Kraków 2013, Wydawnictwo Dodo Editor, 432 s.
137
Grzegorz Labuda
Henryk Jursz, Koleją z Wrzeszcza na Kaszuby, Gdańsk 2013,
Wydawnictwo Oskar, 267 s.
139
Rafał Kalinowski, Wspomnienia 1835–1877. Józef Kalinowski,
św. Rafał od św. Józefa, karmelita bosy, oprac. Ryszard Bender, Kraków 2013,
Wydawnictwo Karmelitów Bosych, 244 s.
141
Sprawozdania
Sprawozdanie z II Ogólnopolskiego Kongresu Studentów i Doktorantów
Historii Sztuki (Gdańsk, 6–9 listopada 2014)
145
Aleksandra Girsztowt
Sprawozdanie z konferencji Origines et mutationes circa principio
Mare Balticum (Gdańsk, 11–13 września 2014)
148
Sprawozdanie z XXIII Ogólnopolskiego Zjazdu Historyków Studentów
(Toruń, 21–25 kwietnia 2015)
149
!
Sprawozdanie z konferencji International Medieval Congress 2014
(Leeds, 7–10 lipca 2014) oraz konferencji Kings and Queens 3
(Winchester, 11–13 lipca 2014)
151
"#
Sprawozdanie z III Konferencji Historii Morskiej i Rzecznej
(Gdańsk, 20–21 marca 2015)
Noty o autorach
153
155
Hubert Baumann
Neogotycki dwór w Bądkach
W zachodniej części obecnego województwa warmińsko-mazurskiego leży region, który
przed II wojną światową stanowił część Prus Wschodnich i nosił nazwę Oberland. Stanowił on wyraźnie wyodrębniony region historyczny, dziś natomiast – z rzadka rozróżniany od sąsiadujących z nim Warmii i Mazur – nazywany jest Prusami Górnymi. Bieg
Kanału Elbląskiego (niem. Oberlandischer Kanal) pozwala w pewnym zakresie wskazać
omawiany obszar wraz z jego głównymi miastami: Iławą, Ostródą, Pasłękiem i Morągiem. Wzdłuż tego kanału na przestrzeni wieków, zwłaszcza w XIX w., powstawały
liczne majątki wraz z założeniami dworskimi1, a wśród nich również neogotycki dwór
w Bądkach.
Bądki są niewielką miejscowością położoną w powiecie iławskim, 6 km na północny wschód od Zalewa. Nazwa wsi wywodzi się od jednego z Prusów o imieniu Bundek. Pierwsze wzmianki o miejscowości pochodzą z 1397 r., od końca XIV w. należała do dóbr rycerskich2. Zachowała się mapa Bądek z 1620 r., która przedstawia wały,
kopce oraz kamienie sakralne, będące dowodem istniejącej wcześniej osady pruskiej3.
W XVII w. Bądki były w posiadaniu rodziny Rekowskich, na przełomie XVII i XVIII w.
przeszły w ręce rodziny von Mohr4.
W 1859 r. dobra w Bądkach zakupił Johann Martin Stoppel (1837–1887), syn kupca
z Hamburga. W Holsztynie uzyskał wykształcenie rolnicze, specjalizując się w hodowli
bydła5, a następnie wraz z trzydziestoma innymi mieszkańcami tego regionu przeniósł
się do Prus Wschodnich. Osadnicy zasiedlili również wsie Linki koło Małdyt, Plękity,
Klonowy Dwór oraz Zatyki koło Zalewa. Kuzyn Stoppela, Hermann Glüer, zakupił Girgajny (niem. Gergehnen), gdzie Johann Martin pomagał rozwijać hodowlę bydła. W roku
1 Znaczną liczbę pałaców i dworów na tym obszarze doskonale uwidacznia mapa zamieszczona w: M. Jackiewicz-Garniec, M. Garniec, Pałace i dwory dawnych Prus Wschodnich. Dobra utracone czy ocalone?, Olsztyn
1999, s. 254.
2 Karta Ewidencyjna Zabytków Architektury i Budownictwa nr 6755, Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Olsztynie, Delegatura w Elblągu, pkt 12 (dalej: WUOZ Elbląg, biała karta nr 6755).
3 Geheimes Staatsarchiv Preußischer Kulturbesitz w Berlinie, sygn. PK XI HA, F 10.380, za: S. Szczepański,
„Wykopaliska” w archiwach – archeologia archiwalna na przykładzie wybranych stanowisk Pojezierza Iławskiego,
[w:] Archaeologica Hereditas. Prace Instytutu Archeologii UKSW, t. 2, Grodziska Warmii i Mazur, t. 1, Stan
wiedzy i perspektywy badawcze, red. Z. Kobyliński, Zielona Góra 2013, s. 249–250.
4 WUOZ Elbląg, biała karta nr 6755, pkt 12.
5 W. Frhr. von Wrangel, Der Kreis Mohrungen. Ein ostpreußisches Heimatbuch, Würzburg 1967, s. 376.
Rozdział dotyczący Bądek został napisany na podstawie wspomnień Marie-Luise Heling z domu Stoppel.
Autor nie podaje dokładnie miejsca wykształcenia Stoppela.
8
Hubert Baumann
1862 Stoppel poślubił Annę Liévin, córkę gdańskiego lekarza, którego hugenocka rodzina przybyła z miejscowości Liévin w północnej Francji (matka Anny była Szkotką, a jej
rodowe nazwisko brzmiało McLean)6. Anna (zm. 1903) opiekowała się rezydencją przez
16 lat po śmierci męża, a po niej Bądki odziedziczył Richard Heinrich Stoppel, jedyny
syn. Jeszcze w 1892 r. kupił dobra w Kowalach (gmina Prabuty), które później odsprzedał miastu i dzierżawił. Następnie objął w dzierżawę dobra w Głodówku koło Morąga,
które potem wykupił dla swojej córki. Do dóbr w Bądkach dołączono wkrótce folwarki
Merienthal i Lipniak (Lindenhof, obie osady już nieistniejące). Richard Heinrich zmarł
w roku 1932, jego dzieci utworzyły swego rodzaju wspólnotę zarządzającą dobrami,
a w 1942 odziedziczyła je ostatecznie Ruth Stoppel7.
Bądki przetrwały II wojnę światową bez uszczerbku, a pałac i folwark przeszły w zarząd Państwowych Nieruchomości Ziemskich, po czym włączono je do majątku PGR
w Małdytach. W latach pięćdziesiątych XX w. pałac i budynki gospodarcze dostosowano
do nowych funkcji – w pałacu wydzielono mieszkania dla pracowników i na biura PGR,
a pomieszczenia pierwszej kondygnacji przekształcono w szkołę podstawową (później
mieściło się tam przedszkole). Po zmianach ustrojowych, około 1991 r. Bądki przejęła
Agencja Własności Rolnej, a od 1994 dzierżawi je prywatny przedsiębiorca8. Od 2014 r.
trwa remont dworku.
Jak wspomina Rose Stoppel, córka Johanna Martina, w zakupionych Bądkach początkowo istniał jednopiętrowy, niepodpiwniczony budynek mieszkalny, który wkrótce
przestał wystarczać na potrzeby rozrastającej się rodziny9. Mapa Schröttera z przełomu
XVIII i XIX w. wskazuje na istniejący już w tym okresie budynek dworu, o którego
wyglądzie nie zachowały się jednak żadne informacje10. Stoppelowie wybudowali nowy
dwór w roku 1869 (według daty na szczycie fasady).
Dwór usytuowany jest kilkaset metrów na zachód od głównej drogi przebiegającej
przez Bądki. Od południowego zachodu jest otoczony parkiem, od północy i wschodu
zabudowaniami folwarku i budynkami mieszkalnymi. Rezydencję od folwarku oddzielono dużym owalnym gazonem. Układ przestrzenny folwarku zasadniczo nie zmienił się od
XIX w., a część budynków gospodarczych zachowała się w dobrym stanie.
Dwór z czerwonej cegły, dwukondygnacyjny, podpiwniczony, wzniesiono na planie
litery H ze skrzydłami o długości równej korpusowi, z ryzalitem na elewacji wschodniej i pseudoryzalitem na zachodniej (il. 1). W partii przyziemia wyodrębnia się cokół, niegdyś całkowicie otynkowany, dziś z dużymi ubytkami tynku. Elewacja główna
wschodnia, siedmioosiowa, w partii korpusu ma trzy osie z dwuskrzydłowymi drzwiami
6 R. Stoppel, Ein Leben – mein Leben. Von Prof. Dr. rer. nat. Rose Stoppel – geb. am 26.12.1874, verst.
20.01.1970. Geschrieben 1959, [w:] „Mohrunger Heimatkreis Nachrichten”, Jg. 33, 2003, 101, s. 12–13;
W. Frhr. von Wrangel, op. cit., s. 376.
7 Ibidem, s. 378–380.
8 WUOZ Elbląg, biała karta nr 6755, zał. 1.
9 R. Stoppel, op. cit., s. 13.
10 F. L. von Schrötter, Karte von Ost-Preussen nebst Preussisch Litthauen und West-Preussen nebst dem Netzdistrict aufgenommen unter Leitung des Königl. Preuss. Staats Ministers Frey Herrn von Schroetteer in den Jahren
von 1796 bis 1802, Berlin [1802–1812].
Neogotycki dwór w Bądkach
9
Il. 1. Widok elewacji północnej i zachodniej (fot. H. Baumann)
na środkowej i dużymi oknami po bokach. Wejście poprzedza zadaszony taras o głębokości równej skrzydłom bocznym, z murowaną balustradą i schodami wejściowymi od
północy. Parter od kondygnacji poddasza oddzielają podłużne tynkowane płyciny (zastosowane na wszystkich elewacjach), nad nimi arkadowy gzyms i fryz ząbkowany. W partii
poddasza dwa okna mansardowe zdobią iglice. Elewacje skrzydeł bocznych (wszystkie
pięć, włączając wschodni ryzalit, niemalże jednakowe) są dwuosiowe, z dwoma prostokątnymi oknami na pierwszej kondygnacji, podwójnym oknem na drugiej, flankowanymi maswerkowymi rozetami, z triforium u szczytu. Szczyt jest schodkowy ze sterczynami
na przedłużeniu każdego ze stopni. Na narożniku fasady od wschodu zadaszony ganek
prowadzi do bocznych drzwi wejściowych.
Elewacja południowa (il. 2) w części korpusu ma współczesną dobudówkę, w partii
skrzydeł opracowana jest identycznie z północną; współczesna przybudówka korpusu
wychodzi przed lico skrzydeł, ze schodami i wejściem, na jej dachu utworzono taras, a z
okien – drzwi balkonowe. Elewacja wschodnia, ze wspomnianym wcześniej ryzalitem,
ma szeroki ganek po stronie południowej, zamknięty murowaną balustradą z dobudowanymi współcześnie schodami. Elewacja zachodnia jest trójkondygnacyjna w części ryzalitu i jednokondygnacyjna w pozostałych. W pseudoryzalicie są drzwi wejściowe i okno
w partii przyziemia, na kolejnych dwóch kondygnacjach po dwa okna, z czego wyższe zdobione ostrołukowymi tynkowanymi nadprożami, nad którymi widać przeprucie
w formie oculusa. Po stronie południowej elewacji są dwa prostokątne okna. Budynek
w narożnikach, sterczynach i obramieniach okien oraz drzwi zdobi ornament z cegły
szkliwionej (zendrówki) (il. 3). Wielokrotnie przekształcane po wojnie wnętrze zatraciło
pierwotny charakter, jednak wciąż można dostrzec dwutraktowy, amfiladowy układ pomieszczeń ze schodami po stronie północnej, prowadzącymi na poddasze. We wnętrzu
10
Hubert Baumann
Il. 2. Widok elewacji południowej i wschodniej (fot. H. Baumann)
Il. 3. Fragment fasady wejściowej (fot. H. Baumann)
Neogotycki dwór w Bądkach
11
można wyodrębnić dwa największe pomieszczenia pierwszej kondygnacji, rozciągające
się pomiędzy skrzydłami w partii korpusu (il. 4).
Il. 4. Rzut pierwszej kondygnacji (WUOZ Elbląg, biała karta nr 6755, s. 1)
Nie zachowały się przekazy ikonograficzne (szkice, ryciny, fotografie czy plany), dzięki którym byłoby możliwe odtworzenie pierwotnego wyglądu dworu. Wolf von Wrangel
w swojej książce zamieścił reprodukcję fotografii południowej elewacji11 (il. 5), która
pozwala dostrzec, że pierwotnie była opracowana niemalże identycznie z fasadą wejściową, a w miejscu północnego tarasu znajdowały się dwa prostokątne okna o tej samej
wielkości co okna skrzydeł. Także facjatki, które zachowały się od strony północnej, były
usytuowane symetrycznie po stronie południowej. Ściany pierwszej kondygnacji porastał
bluszcz. W dokumentacji Urzędu Ochrony Zabytków w Elblągu zachowało się zdjęcie
z 1972 roku, przedstawiające północno-wschodni narożnik dworu. Widać na nim prawdopodobnie pierwotne opracowanie ganku z fachwerkową ścianą i stolarką, w której
zastosowano łuk w stylu gotyku angielskiego.
Przekształcenia wnętrz utrudniają identyfikację ich pierwotnych funkcji, jednakże
pewne wnioski umożliwia analiza rzutu piwnic. Dwa główne pomieszczenia w partii korpusu pełniły funkcje jadalni i pomieszczenia reprezentacyjnego. Rose Stoppel wspomi-
11
W. Frhr. von Wrangel, op. cit., s. 377.
12
Hubert Baumann
Il. 5. Elewacja południowa (W. Frhr. von Wrangel, Der Kreis Mohrungen Ein ostpreußisches
Heimatbuch, Würzburg 1967, s. 377)
nała, że prosto z dworu wchodziło się głównym wejściem do jadalni12. Kuchnia mieściła
się w piwnicy ze sklepieniem kolebkowym i podporami w formie smukłych kolumienek.
Pomieszczenia gospodarcze (w tym spiżarnia) znajdowały się dwa piętra wyżej, w części
wschodniej. W partii poddasza umieszczono także pokoje sypialne, do których można
było się dostać jedynymi schodami, z których korzystała również służba13. Wejście dla
służby znajdowało się po zachodniej stronie. Pomieszczenia, w których rezydował pan
domu, znajdowały się we wschodniej części, skąd rozpościerał się widok na gospodarstwo, a z okien ryzalitu można było obserwować podjazd. Ganek w tej części pełnił zapewne rolę służbową, wchodzili przezeń interesanci (zachował swą funkcję także po wojnie, prowadząc do biur PGR-u). Na ganek w południowo-wschodnim narożniku można
było wyjść także przez zamurowane obecnie drzwi w ryzalicie. Niewiele zachowało się
po założeniu parkowym, który projektowany był na wzór popularnych wówczas romantycznych parków o nieregularnym układzie, a w którym (według przekazów dzisiejszych
mieszkańców Bądek) do niedawna rosły jeszcze daglezje, platany i sekwoja.
Niestety, obecnie nic nie wiadomo na temat zachowania szkiców projektowych lub
innych źródeł, z których moglibyśmy poznać nazwisko projektanta dworu, jednakże we
wspomnieniach Rose Stoppel i Marie-Luise Heling mowa jest o pewnym architekcie
12
13
R. Stoppel, op. cit., s. 12.
Ibidem, s. 13.
Neogotycki dwór w Bądkach
13
berlińskim. Według Stoppel dwór powstał „pod kierownictwem bardzo młodego architekta, znanego później jako mistrz budownictwa sakralnego w Berlinie”14. Z kolei
Heling wspomina: „W latach 1868–1870 został wybudowany nowy dom. Stoppel zatrudnił młodego architekta, który później miał podobno wybudować w Berlinie kościół
Pamięci Cesarza Friedricha”15. Autorem Kaiser-Friedrich-Gedächtniskirche w Berlinie
był Johannes Vollmer, brak natomiast informacji bezpośrednio potwierdzających jego
udział w pracach przy budowie rezydencji. Vollmer urodził się w Hamburgu w 1845 r.,
a zmarł w 1920 w Lubece. Studiował architekturę w Polytechnische Schule w Hanowerze
pod okiem Conrada Wilhelma Hase, specjalizującego się w formach gotyckich. Ukończył także obowiązkowe kursy budowlane w latach 1864–1868. W 1874 r. Vollmer
osiedlił się w Berlinie i został asystentem Johanna Otzensa w Technische Hochschule
w Charlottenburgu, później zdobył tytuł profesora. Specjalizował się przede wszystkim
w budowlach sakralnych na potrzeby gmin ewangelickich, a jego najbardziej rozpoznawalnymi dziełami są wspomniany wcześniej kościół dziękczynny dla cesarza Fryderyka
z lat 1893–1895 oraz berliński dworzec przy Hackescher Markt z 1882 r.16
Architektura niemiecka tamtego okresu przeżywała okres fascynacji formami gotyckimi, wynikający z ogólnoeuropejskiej fali zainteresowania średniowieczem i prób poszukiwania niemieckiego stylu narodowego17. W stylu neogotyckim wznoszono budynki
urzędowe, dworce, poczty, mosty, a kilka lat przed powstaniem dworu bądkowskiego
ustanowiono zbiór zasad dotyczących wznoszenia ewangelickich kościołów18.
Zakładając słuszność przypisywania Vollmerowi autorstwa, byłaby to jedna z jego
pierwszych prac. Dieter Krampf w swojej monografii poświęconej Vollmerowi nie wspomina o żadnych realizacjach z czasów studiów19. Zastanawiające jest, w jakich okolicznościach mógłby otrzymać zlecenie z tak odległych Prus Wschodnich? Zarówno Johann
Martin Stoppel, zleceniodawca, jak i domniemany architekt pochodzili z Hamburga,
mogły zatem zadziałać rodzinne koneksje. Dwór w Bądkach musiałby być zaprojektowany w momencie, gdy Vollmer kończył swoje studia.
Architekt, który projektował niemalże wyłącznie kościoły, nie stworzył później podobnej realizacji. Wille, które opracował, będąc już znanym i doświadczonym architektem, przybierają raczej formy neorenesansowe i neobarokowe20. Późniejsze jego prace
Ibidem, s. 12; za: J. Jackiewicz, Bądki – moje życie, „Zapiski Zalewskie” 2011, nr 21, s. 29.
W. Frhr. von Wrangel, op. cit. s. 377; tłum. za: J. Jackiewicz, E. Kostańska, Historia majątku w Bądkach
(1859-1945), „Zapiski Zalewskie” 2010, nr 18, s. 21.
16 Allgemeines Lexikon der bildenden Künstler von der Antike bis zur Gegenwart, t. 33, red. U. Thieme, F. Becker, H. Vollmer, Leipzig 1965, s. 528; D. Krampf, Johannes Vollmer (1845–1920). Ein Architekt des deutschen
protestantischen Kirchenbaues im 19. und frühen 20. Jahrhundert, Bonn 1990, s. 10–12.
17 M. Omilanowska, Nacjonalizm a style narodowe w architekturze europejskiej XIX i początku XX wieku,
[w:] Nacjonalizm w sztuce i historii sztuki 1789–1950, red. D. Konstantynow, R. Pasieczny, P. Paszkiewicz,
Warszawa 1998, s. 146.
18 Zasady uregulowano w ramach konferencji architektów w Eisenach w 1861 roku (Der Kirchenbau des
Protestantismus von der Reformation bis zur Gegenwart, Berlin 1893, s. 237 i n.).
19 D. Krampf, op. cit., s. 227–228.
20 Zob. Willa Knorra z 1897 r. w Heilborn (B. J. Lattern, J. Hennze, Stille Zeitzeugen: 500 Jahre Heilbronner
Architektur, Heilborn 2005, s. 125).
14
15
14
Hubert Baumann
zdobione były obficie detalem architektonicznym, natomiast Bądki nie posiadają ich
wiele. Bez wątpienia jednak bądkowski dwór cechują detale niezwykle przemyślane
i zaprojektowane z ogromnym wyczuciem. Arkadkowy fryz czy kształtowanie szczytów
decydują o charakterze tego założenia. Szczególnie charakterystyczne rozety, flankujące
okna skrzydeł, wydają się być jednym z najchętniej stosowanych przez architekta detali,
a pojawiają się one jeszcze w 1877 roku w jego projekcie dwunawowego kościoła wiejskiego, gdzie flankują okna szczytów transeptu i okna wieży21.
Bez względu na to, czy rzeczywiście projektodawcą był Vollmer, należy pamiętać, że
XIX-wieczni architekci z powodzeniem korzystali z dostępnych wzorników oraz prasy
i literatury fachowej, gdzie mnogość wzorów, projektów, detali pozwalała w rozmaity
sposób kształtować formę budowli, będąc dla fundatora odpowiednikiem obecnych katalogów biur architektonicznych.
W XIX w. architekci posługujący się stylem gotyckim w bardzo swobodny sposób
traktowali bryłę rezydencji, multiplikując elementy, dobudowując narożne wieżyczki,
etc. Dwór w Bądkach pod tym względem i na tle innych realizacji ma bryłę dość spójną,
a przy tym niemającą precedensu w realizacjach neogotyckich w Prusach Wschodnich.
W roku 1863, a więc kilka lat przed zamówieniem Stoppela, w bardzo popularnym
w owym czasie berlińskim wydawnictwie „Architektonisches Skizzenbuch” zamieszczono
projekt dworu w dolnośląskim Görnsdorf (ob. Gaszowice w pow. oleśnickim) autorstwa
A. Schultza22 (il. 6, 7). Dwór, którego styl nawiązuje do zdecydowanie bardziej klasycznej
formy, w swym rzucie i bryle zbliżony jest do bądkowskiego. Tutaj także zastosowano
dwa skrzydła – z identycznie opracowanymi elewacjami przednią i tylną oraz ryzalitami
na przedłużeniu kalenicy korpusu. Podobnie jak w Bądkach, główne wejście w korpusie
na elewacji frontowej poprzedzone jest zadaszonym tarasem zrównanym do lica muru
skrzydeł, jeden z ryzalitów opracowany jest identycznie ze skrzydłami, a w drugim znajduje się wejście do klatki schodowej prowadzącej na poddasze. Kalenice skrzydeł bocznych są jednak (co odróżnia go od Bądek) niższe od korpusu głównego. Zamieszczony
rzut drugiej kondygnacji jest bardzo zbliżony do partii poddasza dworu Stoppela. Można
uznać, że bryła Bądek jest uproszczoną wersją tego zamieszczonego w „Architektonisches
Skizzenbuch” projektu, ubraną w kostium gotycki.
Rozwiązania stylistyczne, takie jak kształtowanie obramień okiennych, zastosowanie
rozet, szczyty schodkowe, można znaleźć w szkicu autorstwa G. Martensa, opisanym
jako Landhaus bei Aarhuus23 (il. 8). Jest to znacznie bogatszy projekt większego pałacu na
planie litery H, jednak opracowanie skrzydeł jego tylnej elewacji wraz z zastosowaniem
szczytów schodkowych, a w szczególności zastosowanie facjatek w dachu korpusu, pozwalają skojarzyć go z realizacją Vollmera i z dużym prawdopodobieństwem przyjąć owe
zeszyty architektoniczne za źródło inspiracji dla architekta.
Por. Architekturmuseum der Technischen Universität Berlin, Inv. Nr. MK 42-077; rozety pojawiają się
także w kościele.
22 „Architektonisches Skizzenbuch”, Berlin 1863, H. (4) 63, Blatt 3–4.
23 „Architektonisches Skizzenbuch”, Berlin 1863, H. (2) 61, Blatt 5; H. (3) 62, Blatt 3.
21
Neogotycki dwór w Bądkach
15
Il. 6. Projekt dworu w Gaszowicach („Architektonisches Skizzenbuch”, Berlin 1863,
H. (4) 63, Blatt 4)
Il. 7. Rzut drugiej kondygnacji dworu w Gaszowicach („Architektonisches Skizzenbuch”, Berlin
1863, H. (4) 63, Blatt 4)
Należałoby także podkreślić powtarzany za R. Stoppel i Wranglem pogląd, że Bądki inspirowane były zamkiem w Malborku czy innymi zamkami gotyckimi na terenie
Prus. Architektura gotycka była wpisana w krajobraz tych terenów począwszy od XIV w.,
a przejawiała się nie tylko w zamkach krzyżackich, ale również w charakterystycznych
kościołach i kapliczkach. Nawet w dobie baroku i klasycyzmu budynki gospodarcze i fol-
16
Hubert Baumann
Il. 8. Elewacja tylna dworu koło Aarhus („Architektonisches Skizzenbuch”, Berlin 1863, H. (2)
61, Blatt 5)
warki wielkich założeń pałacowych zachowywały tradycję detalu gotyckiego24. Operowanie tynkowanymi płaszczyznami czy tynkowanym fryzem arkadkowym znajduje analogię w architekturze sakralnej w pobliskich miejscowościach (zob. kościół św.św. Janów
w Zalewie, il. 9).
O ile pobliskie inne dworki neogotyckie z tego okresu (w Karnitach, Bałoszycach,
Pudłowcu, Warkałach) i większe rezydencje (w Sorkwitach, Jegławkach) nawiązują w formie i detalu do znanych form gotyku angielskiego lub – w większości – do podberlińskiego zamku Babelsberg Karla Friedricha Schinkla, to w Bądkach dużo silniej osadzone
są w miejscowej tradycji zamków krzyżackich i architektury sakralnej regionu z okresu
XIV–XV w. To o tyle intrygujące, że brak jest dostatecznych dowodów na obecność Vollmera w Bądkach, a sam zleceniodawca przybył wszak z odległego Hamburga. Johann
Martin Stoppel, wznosząc swoją rezydencję, podkreślił poszanowanie miejscowej tradycji. Czy rzeczywiście Vollmer był projektodawcą – ta kwestia pozostaje nierozstrzygnięta.
Jednak w historii architektury zdarzają się przypadki, gdy młodzi adepci architektury
realizują projekty dla własnej rodziny lub zaprzyjaźnionych osób, a które to realizacje
odchodzą w niepamięć historyków25. Dwór w Bądkach, mimo że nie należy do najokazalszych, stanowi swoistą perełkę odległej prowincji, przynależąc zarazem do grupy
obiektów wyznaczających architektoniczny charakter dawnego Oberlandu.
Por. pałac w Drogoszach wzniesiony w latach 1710–1714 (M. Jackiewicz-Garniec, M. Garniec, op. cit.,
s. 184–189).
25 Przykładem mogą być wczesne realizacje Waltera Groupiusa w Drawsku Pomorskim czy Jankowie (por.
M. Omilanowska, Budowle Waltera Gropiusa na Pomorzu, „Spotkania z Zabytkami” 2006, nr 6, s. 8–11).
24
Neogotycki dwór w Bądkach
17
Il. 9. Kościół św. Jana Ewangelisty i św. Jana Chrzciciela w Zalewie (fot. K. Kacprzak)
Summary
Bądki (German: Bündtken), a village in Iława district in Warmia and Masuria province (first
mentioned 1397) belonged in the 18th century to the family von Mohr. 1859 the lands were
purchased by Johann Martin Stoppel (1837–1887) from Hamburg, which started a cattle farm
and built 1869 a new mansion in neo-gothic style with a park. In the memories of family member appears as an author of the mansion “the builder of the Emperor Frederic Memorial Church
in Berlin”. Presumably so – but not unequivocally confirmed – the author of the projects was
Johannes Vollmer (1945–1920), which specialized in neo-gothic public and church architecture
(some stylistic elements from his output can be found in Bądki).
Jan Daniluk
Niespokojne lato. Sytuacja w Gdańsku
w przededniu wybuchu II wojny światowej (czerwiec–sierpień 1939)
Nad ranem 1 września 1939 r. Wojskową Składnicę Tranzytową (dalej: WST) na Westerplatte, Pocztę Polską przy ówczesnym Heveliusplatz, a także placówki Straży Granicznej
(dalej: SG) i stanowiska Wojska Polskiego (dalej: WP) po polskiej stronie granicy, na
terenach przyległych do Wolnego Miasta Gdańska (dalej: WMG), zaatakowały – samodzielnie bądź razem z Wehrmachtem1 – zbrojne oddziały gdańskie2. Część z nich
pod względem wyposażenia i wyszkolenia wprawdzie odbiegała od poziomu regularnych
jednostek niemieckich sił zbrojnych, lecz nie zmienia to faktu, że w teoretycznie zdemilitaryzowanym WMG latem 1939 r. znajdowały się miejscowe oddziały wojskowe,
dysponujące m.in. ciężką bronią maszynową, artylerią i wozami pancernymi.
Samo miasto było ponadto przygotowane do pełnienia roli bazy dla operujących jednostek, zarówno na jego obszarze, jak i w najbliższej okolicy. Zgromadzone zostały zapasy
amunicji, żywności i materiałów pędnych, rozlokowano działa obrony przeciwlotniczej,
urządzono punkty obserwacyjne, zainstalowano system łączności między poszczególnymi
stanowiskami dowodzenia. W gotowości czekał personel medyczny rozdzielony między
placówki. Na zapleczu głównego teatru działań wojennych (granicy polsko-gdańskiej)
w pierwszych dniach września 1939 r. operowały wydzielone jednostki policyjne i SS,
które opanowały polskie placówki, dokonały aresztowań i zabezpieczyły wybrane rejony
miasta, wystawiając kordony wokół odizolowanych rejonów walk.
Należy podkreślić, że choć bezpośrednie przygotowania do konfliktu zostały przeprowadzone w ostatnich trzech miesiącach przed wybuchem wojny (w zasadniczej formie
od czerwca 1939 r.), to jednak osiągnięcie takiego efektu przez stronę gdańską nie byłoby możliwe, gdyby w poprzednich latach władze WMG nie realizowały konsekwentnej polityki remilitaryzacji. Nie sprowadzała się ona bynajmniej wyłącznie do tworzenia
nowych skoszarowanych i uzbrojonych jednostek policyjnych, wspierania działalności
grup o charakterze paramilitarnym czy gromadzenia nielegalnego uzbrojenia i sprzętu
wojskowego, lecz wiązała się także m.in. z procesem obowiązkowych szkoleń wojskowych dla urzędników WMG (szczególnie od 1935 r.), założeniem i rozbudową struktur
1 1 IX 1939 oddziały gdańskie stanowiły jedynie wsparcie dla regularnych oddziałów Wehrmachtu (wojsk
lądowych, Luftwaffe lub Kriegsmarine) na odcinku tczewskim oraz podczas walk o WST Westerplatte. Gdańskie formacje przejęły natomiast zadanie prowadzenia działań wojennych w ograniczonym zakresie na odcinku sopockim oraz żukowskim.
2 W niniejszej rozprawie sformułowanie to jest celowo używane przez autora dla odróżnienia regularnych
oddziałów niemieckich od jednostek, które powstały w Gdańsku latem 1939 r.
Niespokojne lato. Sytuacja w Gdańsku w przededniu wybuchu II wojny światowej…
19
ochrony przeciwlotniczej i przeciwchemicznej, a nawet zezwoleniem na pobór (oficjalnie
zaciąg ochotniczy) do wojska wielu młodych gdańskich obywateli. W istocie można zaryzykować stwierdzenie, że proces remilitaryzacji (z różnym natężeniem) dotyczył WMG
przez niemalże cały okres dwudziestolecia międzywojennego. Późną wiosną 1939 r. tylko
zintensyfikowano dotychczasową działalność w celu przygotowania miejscowych służb
mundurowych, władz i NSDAP, w tym jej organizacji paramilitarnych, do zbrojnej agresji.
Kwestie remilitaryzacji i bezpośrednich przygotowań do wybuchu wojny na terenie
WMG zostały już kilkakrotnie poruszone (w różnym stopniu) przez badaczy, m.in. Halinę Trocką3 (choć w sposób dalece niesatysfakcjonujący4), Alojzego Męclewskiego5, Piotra Semkowa6, Mieczysława Kulę7, Piotra Mickiewicza8 czy autora niniejszego artykułu9.
Sporadycznie tym wątkiem gdańskiej historii zajmowali się zagraniczni historycy, np.
Horst Rohde10 i Klaus Patzwall11. Osobną kategorię stanowią autorzy publikacji poświęconych przebiegowi walk o WST na Westerplatte (m.in. Zbigniew Flisowski12, Jarosław
Tuliszka13 czy Andrzej Drzycimski), o Pocztę Polską na Heveliusplatz (m.in. Franciszek
Bogacki14, Antoni Świtalski15, Dieter Schenk16) czy wydarzeniom na pograniczu polsko-
H. Trocka, Przygotowania militarne Niemiec hitlerowskich do agresji na Gdańsk w latach 1933–1939, „Wojskowy Przegląd Historyczny”, R. 5, 1960, nr 1 (14), s. 111–136; eadem, Gdańsk a hitlerowski „Drang nach
Osten”, Gdańsk 1964, s. 153–179.
4 Zob. B. Drewniak, Halina Trocka – Gdańsk a hitlerowski „Drang nach Osten”, Gdańsk 1964, „Zapiski Historyczne poświęcone Historii Pomorza” 1966, t. 31, z. 4, s. 134–136.
5 A. Męclewski, Celnicy Wolnego Miasta: z działalności polskich inspektorów celnych w Wolnym Mieście Gdańsku w latach 1923–1939, Warszawa 1971.
6 P. Semków, Przygotowania wojenne policji gdańskiej, [w:] Na rozstajach dróg. Gdańsk między Niemcami
a Polską (1920-1939). Zbiór studiów, red. M. Mroczko, Gdańsk 1998, s. 221–233.
7 H. M. Kula, Polscy inspektorzy celni w Wolnym Mieście Gdańsku 1920–1939, Gdańsk 2009, s. 217–328 (to
drugie i uzupełnione wydanie książki opublikowanej 10 lat wcześniej pod nieco szerszym tytułem).
8 P. Mickiewicz, Wolne Miasto Gdańsk w koncepcjach wojskowych i polityce II Rzeczpospolitej, Toruń 1999.
9 J. Daniluk, Remilitaryzacja Wolnego Miasta Gdańska, [w:] idem, SS w Gdańsku. Wybrane zagadnienia,
Gdańsk 2013, s. 84–94.
10 H. Rohde, Kriegsbeginn 1939 in Danzig – Planungen und Wirklichkeit, „Wehrwissenschaftliche Rundschau“ 1979, nr 28, s. 154–162 (przedruk w: Der Zweite Weltkrieg: Analysen, Grundzüge, Forschungsbilanz,
red. W. Michalka, München–Zürich 1990, s. 462–481).
11 K. Patzwall, Die Beteiligung Danziger Streitkräfte am Polenfeldzug 1939 unter besonderer Berücksichtigung
der Danziger SA, „Militaria” 1982, H. 4, s. 75–85.
12 Westerplatte, oprac. Z. Flisowski, Warszawa 1989 (dziesiąte, ostatnie wydanie).
13 J. Tuliszka, Westerplatte 1926–1939, Toruń 2011 (trzecie wydanie).
14 F. Bogacki, Poczta Polska w Gdańsku, Warszawa 1978. Wcześniej autor wydał razem z J. Romanowskim
pracę Obrona Poczty Polskiej w Gdańsku, Warszawa 1976.
15 A. Świtalski, Zbrodnia usankcjonowana. Skazanie na śmierć obrońców Poczty Polskiej w Gdańsku w świetle
prawa, Wrocław–Gdańsk 1979.
16 D. Schenk, Poczta Polska w Gdańsku: dzieje pewnego niemieckiego zabójstwa sądowego, tłum. W. i J. Tycner,
Gdańsk 1999 (wydanie polskie książki, która pierwotnie ukazała się w 1995 r. w Reinbeck pod tytułem Die
Post von Danzig: Geschichte eines Justizmords).
3
20
Jan Daniluk
-gdańskim (np. Wacław Tym i Andrzej Rzepniewski17, Konrad Ciechanowski18, Grzegorz
Piwnicki i Bogdan Zalewski19). W tym miejscu warto podkreślić rolę ostatniej (wydanej
pod koniec 2014 r.) pracy Andrzeja Drzycimskiego, czyli dwutomowej monografii WST
na Westerplatte20. Autor przedstawił w niej przygotowania strony polskiej w WMG do
zbliżającego się nieuchronnie konfliktu21. Wymienieni jednak zazwyczaj skupili się na
przedstawieniu struktur, zadań i pozycji (w tym fortyfikacji) strony polskiej, w o wiele
mniejszym stopniu poświęcając uwagę stronie napastniczej, czyli oddziałom gdańskim
i niemieckim (wyjątek stanowi tu Klaus Patzwall)22. Za próbę uzupełnienia tej luki można uznać publikację Rolfa Michaelisa, która jako pierwsza (w całości) poświęcona została
jednej z jednostek gdańskich sformowanych w 1939 r.23, a także prace, które pojawiły się
w ostatnich latach i są udziałem polskich badaczy24. Osobną kategorię stanowią wydane
zbiory źródeł, w których można odnaleźć szereg cennych informacji o sytuacji w WMG
wiosną i latem 1939 r. W tej kategorii w pierwszej kolejności należy wymienić zbiór relacji opracowanych przez Brunona Zwarrę25 oraz publikację wydaną przez Instytut Polski
i Muzeum im. Gen. Sikorskiego z Londynu26.
Tymczasem niemal zupełnie pomijanym zagadnieniem w dotychczasowych publikacjach jest sytuacja panująca w WMG tamtego niespokojnego lata 1939 r.27. Rozwój
wydarzeń, wzrost napięcia w stosunkach międzynarodowych w Europie i tym samym
na linii Gdańsk–Warszawa, wreszcie rosnące przekonanie o nieuchronności wybuchu
konfliktu, musiały przecież znacząco wpłynąć na życie codzienne mieszkańców i funk17 Zob. W. Tym, Przygotowania do obrony i lądowa obrona polskiego wybrzeża morskiego 1–19 września 1939
r., cz. 1, „Wojskowy Przegląd Historyczny”, R. 2, 1957, nr 2 (3), s. 197–228; A. Rzepniewski, Obrona Wybrzeża w 1939 r. Przygotowania i przebieg działań, Warszawa 1964; idem, Obrona Wybrzeża w 1939 r.: na tle
rozwoju marynarki wojennej Polski i Niemiec, Warszawa 1970; Gdynia 1939. Relacje uczestników walk lądowych, wstęp, wybór, komentarze W. Tym, A. Rzepniewski, Gdańsk 1979.
18 K. Ciechanowski, Armia „Pomorze” 1939, Warszawa 1983.
19 G. Piwnicki, B. Zalewski, Polski wrzesień 1939 w Gdyni, Gdynia 2009.
20 A. Drzycimski, Westerplatte. Część pierwsza: Reduta w budowie 1926–1939, Gdańsk 2014; idem, Westerplatte. Część druga: Reduta wojenna 1939, Gdańsk 2014.
21 Oprócz szczegółowego przedstawienia przygotowań poczynionych przez załogę WST na Westerplatte,
autor omówił m.in. zakonspirowane struktury Związku Strzeleckiego w Gdańsku (ibidem, s. 75–168).
22 Jako przykład może posłużyć wymieniona wyżej praca A. Drzycimskiego, w której strukturom, liczebności i uzbrojeniu napastników poświęcono zaledwie kilka stron (ibidem, s. 169–175).
23 R. Michaelis, SS-Heimwehr Danzig 1939, Warszawa 2003. To polskie wydanie pracy, która pierwotnie
(pod tytułem Die Geschichte der SS-Heimwehr Danzig) ukazała się już w 1990 r. (w kolejnych latach ulegała
nieznacznym modyfikacjom).
24 Por. zwłaszcza: P. Laskowski, Kompania szturmowa Kriegsmarine w walkach na Westerplatte w 1939 r.,
„Przegląd Morski” 2008, nr 9, s. 55–63; J. Daniluk, Oddziały dyspozycyjne SS i Waffen-SS w Gdańsku, [w:] SS
w Gdańsku. Wybrane zagadnienia, Gdańsk 2013, s. 95–109.
25 Gdańsk 1939. Wspomnienia Polaków-Gdańszczan, wybór i oprac. B. Zwarra, Gdańsk 2002 (wydanie
drugie, poprawione i uzupełnione).
26 W przededniu nadchodzącej wojny. Raporty dyplomatyczne Komisariatu Generalnego Rzeczypospolitej Polskiej
w Wolnym Mieście Gdańsku z 1939 r., oprac. A. Adamczyk, London 2006.
27 Ten wątek został jedynie zasygnalizowany w popularnonaukowym tekście: idem, Zasieki na plaży, „Biuletyn IPN Pamięć.pl” 2014, nr 9 (30), s. 26–30.
Niespokojne lato. Sytuacja w Gdańsku w przededniu wybuchu II wojny światowej…
21
cjonowanie WMG. Niniejszy artykuł stanowi próbę możliwie szczegółowego nakreślenia
sytuacji w Wolnym Mieście w przeciągu ostatnich trzech miesięcy poprzedzających wybuch II wojny światowej. Celowo pominięto tu przygotowania dotyczące bezpośrednio
formowania, struktury i uzbrojenia oddziałów zbrojnych w WMG, ograniczając się jedynie do skrótowego ich opisania (w końcowej części artykułu)28.
Wiosną 1939 r., kiedy stało się jasne, że akcja zajęcia WMG zostanie sprzężona z napaścią na Polskę29, równolegle z pracami niemieckich sztabów, zarządzaną przez nie dyslokacją oddziałów, budową fortyfikacji czy gromadzeniem niezbędnego sprzętu, związanymi z planowaną napaścią na Polskę30, rozwinięto działalność propagandową. W maju
i czerwcu strona niemiecka zintensyfikowała działania mające na celu przedstawienie
Polski jako potencjalnego agresora31 i jednocześnie jako stronę, która nie respektuje wypracowanego statusu WMG. Był to kolejny krok przygotowujący opinię publiczną na
ewentualność siłowego rozwiązania kwestii polskiej (w tym i gdańskiej) przez Berlin. Nie
może więc dziwić fakt, że gdy 20 maja 1939 r. w Kałdowie (Kalthof ) w WMG doszło
do incydentu z udziałem Polaka (kierowcy Komisariatu Generalnego RP; dalej: KGRP),
w rezultacie którego śmiertelnie postrzelony został mieszkaniec Kałdowa, prasa nazistowska skrupulatnie wykorzystała to wydarzenie. Manipulując faktami, podjęto próbę
zdyskredytowania KGRP, przedstawiając polskiego kierowcę jako „mordercę” i tym sam
podgrzewając i tak już napięte stosunki między stroną gdańską (i niemiecką) a polską32.
Zaprezentowane na końcu artykułu zestawienie sił zbrojnych, jakie zostały utworzone na terenie WMG
wiosną i latem 1939 r., jest jedynie wąskim przedstawieniem wyników badań autora prowadzonych w związku
z finalizowaną rozprawą doktorską („Miasto skoszarowane”. Garnizon Gdańsk w latach 1939–1945). Celowo
zrezygnowano w tym fragmencie artykułu ze szczegółowych odniesień do bibliografii, bowiem wymienione
oddziały były wielokrotnie wzmiankowane w dotychczasowych publikacjach poświęconych działaniom wojennym w Gdańsku we wrześniu 1939 r. (zob. przede wszystkim przyp. 11–14, 17, 20).
29 Przypomnijmy, że od października 1938 r. koncepcja strony niemieckiej odnośnie do działań militarnych
wobec WMG ulegała ciągłym zmianom. Berlin liczył się z faktem, że być może uda się wpierw wywołać pucz
na terenie WMG, następnie wkroczyć na gdańskie terytorium, jednocześnie nie prowokując do konfliktu
strony polskiej. Zakładano też, że operacja gdańska może zostać zrealizowana osobno bądź też równolegle z zajęciem innego miasta, do którego strona niemiecka rościła sobie prawa – Kłajpedy. Dopiero po zajęciu tego
miasta (marzec 1939 r.) ostatecznie powiązano akcję zajęcia WMG razem z atakiem na Polskę (M. Zgórniak,
Europa w przededniu wojny. Sytuacja militarna w latach 1938–1939, Kraków 1993, s. 284–285, 366–373;
zob. też: B. Czarnecki, Fall Weiss. Z genezy hitlerowskiej agresji przeciw Polsce, Warszawa 1961, s. 116 i n.).
30 W tej kwestii można polecić: Przygotowania niemieckie do agresji na Polskę w 1939 r. w świetle sprawozdań
Oddziału II Sztabu Głównego WP (dokumenty), oprac. M. Cieplewicz, M. Zgórniak, Wrocław–Warszawa–
Kraków 1969; A. Woźny, Niemieckie przygotowania do wojny z Polską w ocenie polskich naczelnych władz
wojskowych w latach 1933–1939, Warszawa 2000.
31 Centralne Archiwum Wojskowe w Warszawie Rembertowie (dalej: CAW), II Oddział Sztabu Głównego
Wojska Polskiego (dalej: II O SG WP), I.303.4.3856, Raport attaché wojskowego i lotniczego Ambasady RP
w Berlinie ppłk. dypl. A. Szymańskiego do Szefa Oddziału II Sztabu Głównego, 28 VI 1939, k. 242.
32 Henryk Mieczysław Kula zwraca uwagę na kilka kwestii kluczowych dla zrozumienia wydarzeń z 20 V
1939 r. w Kałdowie, które nigdy nie zostały w pełni wyjaśnione. Możliwe jest bowiem, że zabity (Max Grübnau) został w ciemnościach postrzelony nie przez uciekającego polskiego kierowcę (strzelającego w obronie
własnej), ale przez własnych towarzyszy goniących Polaka, a biegnących za Grübnauem (szerzej: M. Kula,
op. cit., s. 262–274; zob. też: H. Stępniak, Polska i Wolne Miasto Gdańsk (1920–1939). Stosunki polityczne,
Gdańsk 2004, s. 204–206).
28
22
Jan Daniluk
Innego charakteru nabrały działania władz gdańskich w samym czerwcu. Dokładnie w momencie, kiedy bezpośrednie przygotowania do wojny zaczęły wchodzić w decydującą fazę, w mieście zorganizowano pięć masowych imprez, które zgromadziły nie
tylko Gdańszczan, ale też gości z Rzeszy. W dniach od 3 do 5 czerwca odbywał się zlot
oddziałów Gdańskiej Służby Pracy (Danziger Arbeitsdienst; dalej: DAD33)34, od 9 do
11 czerwca zawody sportowe Oddziałów Szturmowych (Sturmabteilungen der NSDAP;
dalej: SA) z WMG i Prus Wschodnich35, następnie od 13 do 18 czerwca zorganizowano
Tydzień Kultury Okręgu Narodowosocjalistycznej Partii Robotników (Nationalsozialistische Deutsche Arbeiterpartei; dalej: NSDAP) w WMG36, a od 24 do 25 czerwca
Gdańskie Dni Marynarki Wojennej37 i letnie zawody sportowe Nadokręgu SS „Północny
Wschód”38. Imprezy o podobnym charakterze odbyły się też w lipcu i sierpniu, choć ich
natężenie – w porównaniu z czerwcem – było zdecydowanie mniejsze39.
Organizatorom wymienionych imprez przyświecało kilka celów. Po pierwsze – miały
one podkreślić niemiecki charakter WMG i bliskie związki z Prusami Wschodnimi, a tym
samym pośrednio legitymizować podnoszone już otwarcie żądania „powrotu Gdańska do
Rzeszy”. Po drugie – organizacja imprez stanowiła kamuflaż transportowania do WMG
nie tylko żołnierzy oraz rekrutów jako cywili (o nich w końcowej części artykułu), ale
również wyposażenia wojskowego40. Po trzecie – imprezy miały uwypuklić i przypomnieć
długoletnie tradycje wojskowe Gdańska jako dawnego, pruskiego garnizonu. Przez całe
zresztą niezwykle niespokojne lato 1939 r. publikowano teksty przypominające o historii
gdańskich oddziałów (sprzed 1920 r.), czemu sprzyjała zresztą przypadająca wówczas 25.
rocznica wybuchu Wielkiej Wojny41.
Gwoli ścisłości należy zaznaczyć, że także po drugiej stronie granicy nie zrezygnowano z okazji, by dobitnie zamanifestować nastroje panujące w społeczeństwie. Szczególnego charakteru w 1939 r. nabrały w województwie pomorskim obchody święta 3 Maja.
Od 1934 r. istniała w WMG organizacja Staatlicher Hilfsdienst (DSH), której nazwę zmieniono 1 IV
1939 na Danziger Arbeitsdienst (DAD), „Danziger Vorposten”, 16 V 1939. Struktury DSH/DAD były wzorowane bezpośrednio na organizacji Służby Pracy Rzeszy (Reichsarbeitsdienst; RAD), miały też identyczny
zakres działalności (o działalności DSH w latach 1934–1939: J. Daniluk, Remilitaryzacja…, s. 90–91).
34 „Danziger Vorposten”, 5 VI 1939.
35 Wettkämpfe der SA-Gruppe „Ostland” (P. Kołakowski, Czas próby. Polski wywiad wojskowy wobec groźby
wybuchu wojny w 1939 roku, Warszawa 2012, s. 166; „Danziger Vorposten”, 1 VI; 12 VI 1939; W przededniu
nadchodzącej wojny…, s. 72, 75, 81–83).
36 Gaukulturwoche der NSDAP (ibidem, s. 79, 88–90; „Danziger Vorposten”, 18–19 VI 1939).
37 Danziger Marinetage.
38 Sommersportfest des SS-Oberabschnitts „Nordost” („Danziger Vorposten”, 22 VI; 24–25 VI; 26 VI
1939; „Danziger Neueste Nachrichten”, 26 VI 1939); SS – dosł. Sztafety Ochronne NSDAP (Schutzstaffel
der NSDAP).
39 2 VII odbył się zjazd powiatowy (Kreistag) NSDAP Wielkie Żuławy, 8 i 9 VII zorganizowano jednocześnie zjazdy powiatowe NSDAP Nowy Port i Oliwa, a od 18 do 20 VIII – zjazd powiatowy NSDAP Wrzeszcz
(por. „Danziger Vorposten”, 3 VII; 8–9 VII; 10 VII; 19–20 VIII 1939).
40 Warto nadmienić, że do transportu ludzi i sprzętu na zawody sportowe SA, które odbyły się na początku
czerwca 1939 r., zostało użytych 65 autobusów oraz duża liczba samochodów ciężarowych (ibidem, 2 VI
1939).
41 Por. ibidem, 3 VII; 5 VI; 22–23 VII; 29–30 VII; 2 VIII; 7 VIII; 12–13 VIII 1939.
33
Niespokojne lato. Sytuacja w Gdańsku w przededniu wybuchu II wojny światowej…
23
W wielu pomorskich miastach w kolejnych miesiącach odbywały się manifestacje, pochody czy rewie wojskowe, nierzadko połączone ze zbiórkami funduszy na zakup sprzętu
wojskowego42. Od 25 czerwca do 2 lipca dzięki staraniom Ligi Morskiej i Kolonialnej na
terenie całej Polski urządzano Dni Morza i Kolonii. Ich kulminacyjnym punktem były
obchody Święta Morza 29 czerwca w Gdyni. W związku z zaostrzającą się sytuacją w stosunkach między Warszawą a Berlinem, impreza stała się wielką manifestacją patriotyczną
i nabrała charakteru wybitnie antyniemieckiego. W stutysięcznym tłumie w Gdyni znalazła się także trzytysięczna reprezentacja Polonii gdańskiej43. Władze gdańskie obawiały
się tymczasem, że Święto Morza zostanie wykorzystane przez Polaków jako pretekst do
zgromadzenia u granic wojska, które mogłoby zostać wykorzystane do ewentualnej interwencji zbrojnej. Z tego powodu dwa dni przed kulminacyjnymi obchodami w Gdyni
(kiedy do miasta nadchodziły największe transporty), granicę na wysokości Kamiennego
Potoku (Steinfließ) zapobiegawczo zamknięto44, a w Gdańsku i Sopocie wprowadzono
nawet przejściowo stan pogotowia alarmowego45.
Główny ciężar (przynajmniej formalnie) bezpośrednich przygotowań WMG do
zbrojnej konfrontacji spoczął na policji gdańskiej. Dysponując szerokim zapleczem kadrowym i logistycznym, znając doskonale miasto i jego mieszkańców oraz od lat współpracując z policją niemiecką i organami wojskowymi w Prusach Wschodnich, stanowiła ona najwygodniejsze narzędzie w rękach nazistowskiego Senatu gdańskiego, dzięki
któremu można było stosunkowo łatwo przystąpić do zakamuflowanych (przynajmniej
początkowo) działań. Rola SS i SA w tej materii, choć ważna, pozostała mimo wszystko
jednak drugorzędna.
W czerwcu 1939 r. komisariatom (Reviere)46 policji gdańskiej przydzielono dodatkowe siły (w ramach tzw. Verstärker Polizeischutz, czy „wzmocnionej ochrony policyjnej”).
42 Por. A. Smoliński, Przygotowania do wojny oraz przebieg kampanii wrześniowej 1939 roku na obrzeże
miasta Torunia, [w:] Historia Torunia, t. 3, cz. 2, red. M. Biskup, Toruń 2006, s. 457–463; M. K. Jeleniewski,
Życie społeczno-polityczne XX-lecia międzywojennego w świetle polskiej prasy w Bydgoszczy, Bydgoszcz 2012,
s. XX; W. Brzoskowski, Dzieje Skarszew, Skarszewy 2009, s. 360–363; A. Węsierski, Obchody świąt i rocznic
narodowych w powiecie tucholskim w latach 1920–1939, Tuchola 2012, s. 37, 62.
43 Co ciekawe, pierwotnie Dni Morza i Kolonii miały odbywać się pod hasłem „Silni na morzu – gospodarni
we własnych koloniach”, ale w związku z rozwojem sytuacji hasło to zostało zastąpione nowym: „Nie damy się
odepchnąć od Bałtyku!”. Tym samym nacisk położono wyłącznie na kwestie morskie, kolonialne praktycznie
całkowicie ignorując (por. T. Białas, Liga Morska i Kolonialna 1930–1939, Gdańsk 1983, s. 252–253; Gdańsk
1939…, s. 190–191).
44 Na łamach prasy decyzję o czasowym zamknięciu granicy uzasadniono… pracami ziemnymi prowadzonymi po stronie polskiej („Danziger Vorposten”, 27 VI 1939).
45 Przygotowania niemieckie do agresji…, s. 68.
46 Dotychczas w polskich publikacjach najczęściej przyjęło się dosłowne tłumaczenie Reviere jako „rewiry”
(np. H. Trocka, op. cit., s. 155; P. Semków, Policja w Wolnym Mieście Gdańsku (1921–1939), „Przegląd Policyjny”, R. 10, 2000, nr 1(57)–2(58), s. 53 i n.; idem, Zapomniane dokumenty V Rewiru Policyjnego w Wolnym Mieście Gdańsku, „Acta Cassubiana” 2005, t. 7, s. 275 i n.). Zdaniem autora takie rozwiązanie nie jest
właściwe, bowiem nie rozróżnia samego obiektu (głównej siedziby policji w danej dzielnicy) od terminu
określającego przestrzeń (część miasta), która podlegała danej placówce. Stąd w niniejszej pracy przyjęto tłumaczenie Reviere (w odniesieniu do obiektów) jako „komisariaty”, a występujące w źródłach niemieckich
Reviernebenstellen, Polizeiwachen, Unterwachen oraz Meldestellen i Stützpunkten jako „posterunki” (jednak
24
Jan Daniluk
Przesuwano funkcjonariuszy między posterunkami w obrębie rewiru, tak aby wzmocnić
dozór szczególnie istotnych obiektów47, bądź też do dyspozycji komendantów oddawano
członków Powszechnej SS lub SA, którzy mieli wesprzeć policjantów na służbie (o tym
dalej). Na przełomie czerwca i lipca przygotowano także szczegółowe plany zajęcia placówek polskich w Gdańsku i Sopocie – ich opracowanie powierzono właśnie komendantom komisariatów, zgodnie z przynależnością wytypowanych obiektów polskich do
poszczególnych rewirów48. Ponadto policjanci z komisariatów mieli za zadanie przygotować (uaktualnić) listy Polaków, których należało aresztować z chwilą rozpoczęcia działań
wojennych. Wreszcie w placówkach policji pod koniec sierpnia przygotowano sieć stanowisk ratowniczych, a także rozlokowano pozostające w pogotowiu drużyny zawodowej
straży pożarnej.
Policja gdańska, przy współudziale miejscowego SA i SS, wzmocniła ochronę wybranych miejsc: ważniejszych budynków49, mostów, dróg i linii kolejowych50, zakamuflowanych stanowisk artyleryjskich51, lotniska oraz stoczni Schichaua52. Zamknięto
dostęp mieszkańcom do dwóch wzgórz górujących nad śródmieściem, Biskupiej Górki
(Bischofsberg) i Góry Gradowej (Hagelsberg), które w okresie międzywojennym były popularnymi terenami rekreacyjnymi. Obszary poforteczne potajemnie uzbrojono i umocniono, a znajdujące się tam obiekty wyremontowano53. Latem 1939 r. pojawiło się na
ulicach miasta znacznie więcej patroli54. Placówki polskie i pracujący w nich urzędnicy,
mieszkania Polaków, a także kluczowe obiekty (jak np. dworzec główny) znalazły się pod
precyzując, jakie określenie zostało użyte w źródle). Termin „rewir” zarezerwowano tym samym dla określenia
pewnej, określonej przestrzeni, która podlegała danemu komisariatowi. Wykaz komisariatów i posterunków
policji gdańskiej w 1939 r. zob. P. Semków, Policja…, s. 57–58.
47 Taka sytuacja miała miejsce np. w rewirze wrzeszczańskim (teren V komisariatu), gdzie do posterunku
policji sąsiadującego bezpośrednio z zabudowaniami Polaków przy obecnej al. Legionów (Reviernebenstelle
i Unterwache Heeresanger) przesunięto część funkcjonariuszy z komisariatu i posterunku z Jaśkowej Doliny
(Polizeiwache Jäschkental) (idem, Zapomniane dokumenty…, s. 278).
48 Znane są obecnie jedynie dwa takie plany – przygotowany przez II komisariat plan zajęcia Poczty Polskiej
przy Heveliusplatz (zob. A. Świtalski, op. cit., aneks 4), a także sporządzony przez V komisariat plan opanowania zabudowań Polonii gdańskiej we Wrzeszczu (P. Semków, Zapomniane dokumenty…, s. 275–287).
Wszystko jednak wskazuje, że analogiczne plany przygotowały także pozostałe komisariaty.
49 Posterunki pojawiły się np. przy koszarach policyjnych w Strzyży Górnej (J. Scholz, Von Danzig nach
Danzig… ein weiter Weg 1933–1945. Schicksal einer Generation, Würzburg 2008, s. 58–59) czy przy radiostacji w Jelitkowie (Archiwum Państwowe w Gdańsku (dalej: APG), Polizeipräsidium Danzig (dalej: Polizeipräsidium), 14/5, Einsatzstärke des VI. Polizei-Reviers nach dem Stande vom 11 VIII 1939, 11 VIII 1939, k. 19;
ibidem, Wachverstärkung durch die SS, 17 VIII 1939, k. 33).
50 Gdańsk 1939…, s. 154.
51 W Brzeźnie i Jelitkowie (Gdańsk 1939…, s. 85, 118, 293).
52 Zabezpieczenie tych obszarów wynikało z wykorzystania stoczni oraz lotniska do przemytu uzbrojenia
i sprzętu wojskowego do Gdańska.
53 Por. Przygotowania niemieckie do agresji…, s. 80; J. Daniluk, Remilitaryzacja…, s. 95; idem, Fort Góry
Gradowej w Gdańsku – jego historia, rozwój i rola w życiu organizmu miejskiego w latach 1814–1945, Gdańsk
2009 (niepubl. praca magist.), s. 84–85; A. Męclewski, Celnicy…, s. 352; W przededniu nadchodzącej wojny…, s. 110.
54 Były to patrole policyjne i mieszane, złożone także z esesmanów i esamanów (Gdańsk 1939…, s. 95, 180,
189).
Niespokojne lato. Sytuacja w Gdańsku w przededniu wybuchu II wojny światowej…
25
stałą obserwacją policyjnych agentów i członków paramilitarnych organizacji podległych
NSDAP55. Wzmogły się także kontrole na granicy, w pierwszej kolejności osób opuszczających teren WMG (także drogą morską56). Mnożyły się prowokacje.
Przygotowania do akcji zbrojnej w WMG były zauważalne również w komunikacji
publicznej i transporcie. Zredukowano liczbę połączeń kolejowych, a na niektórych trasach całkowicie je zawieszono57. Na początku sierpnia wszyscy niemieccy zawiadowcy
odcinków drogowych kolei udali się na urlopy (zastąpili ich Polacy)58. W związku z zaostrzającą się sytuacją polscy kolejarze rozpoczęli w sierpniu wycofywać nowsze parowozy
z obsługi połączeń na terenie WMG, sprowadzając na ich miejsce starsze i wysłużone
maszyny59. Z końcem miesiąca wzrosła też znacznie liczba rewizji osobistych na peronach
i dworcach kolejowych, i w samych budynkach stacyjnych, a polskich kolejarzy policja
gdańska zatrzymywała pod byle pretekstem60. 29 sierpnia Senat gdański wydał rozporządzenie, które dawało możliwość zatrzymywania pociągów transportowych jadących
z ładunkiem z portu gdańskiego lub tranzytem z Gdyni przez WMG do Polski (jeszcze
tego samego dnia zarekwirowano dwa składy wiozące węgiel i rudę żelaza)61.
W samym Gdańsku i jego najbliższej okolicy zauważalnie wzrosła liczba pojazdów
na wschodniopruskich tablicach rejestracyjnych, których obecność była związana bezpośrednio z przemytem uzbrojenia oraz transportem żołnierzy z Rzeszy62. Jeszcze w czerwcu
zakazano prywatnym samochodom zarejestrowanym w Gdańsku (w szczególności ciężarówkom) opuszczania WMG63. Kolejnym krokiem było zarekwirowanie pewnej ich
liczby w połowie sierpnia64. Następnie wprowadzono zakaz nabywania benzyny, a w
ostatnich dniach sierpnia w ogóle zabroniono poruszania się samochodami bądź motorówkami na terenie Gdańska, bez zezwolenia wydanego przez miejscową policję65.
27 sierpnia rozporządzeniem władz policyjnych zamknięto przestrzeń powietrzną nad
całym WMG66, co z kolei całkowicie wstrzymało ruch pasażerski na wrzeszczańskim lotIbidem, s. 177, 180, 219, 234, 249, 293. Pod szczególnym nadzorem był także dworzec osobowy w Pszczółkach, leżący na trasie kolejowej łączącej Tczew z Gdańskiem (ibidem, s. 309).
56 Wprowadzono m.in. ściślejszą kontrolę wsiadających na statki pasażerskie na molo w Sopocie („Danziger
Vorposten”, 5–6 VII 1939).
57 Gdańsk 1939…, s. 197, 219, 305.
58 Ibidem, s. 154.
59 Ibidem, s. 236.
60 Np. „Kurier Bydgoski”, 25 i 27 VIII 1939.
61 Ibidem, 30 VIII 1939.
62 Por. W przededniu nadchodzącej wojny…, s. 95–96; CAW, II O SG WP, I.303.4.3856, Notatka w sprawie przygotowań wojskowych na terenie Gdańska, 28 VI 1939, k. 134; ibidem, Meldunek Szefa Wydziału
Wojskowego KG[RP] ppłk. dypl. W. Sobocińskiego do Szefa Oddziału II Sztabu Głównego w Warszawie,
20 VII 1939, k. 72.
63 Ibidem, Meldunek syt[uacyjny] gdański Szefa Wydziału Wojskowego KG[RP] ppłk. dypl. Wincentego
Sobocińskiego do Szefa O II SG [WP] w Warszawie, 1 VII 1939, k. 114.
64 „Kurier Bydgoski”, 18 VIII 1939.
65 Por. ibidem, 27 i 31 VIII 1939.
66 Gdańsk został określony jako „Luftspeergebiet”. Nie jest jasne, kiedy dokładnie rozporządzenie weszło
w życie – 27 sierpnia o północy czy też nieco później, o godz. 4.30 rano. Co ważne, dotyczyło ono także
55
26
Jan Daniluk
nisku. Mniej więcej w tym samym czasie niemal zamarł ruch graniczny przez lądową granicę z Polską67, opustoszał także port gdański, w którym pozostały jedynie pojedyncze,
małe jednostki pod niemiecką banderą handlową68. Ponadto bezprawnie zarekwirowano
polskiemu inspektoratowi celnemu łodzie69, a w Nowym Porcie 22 sierpnia utworzono
niewielką organizację samoobrony, której zadaniem była ochrona urządzeń portowych
przed ewentualnymi atakami polskich dywersantów70. Wyprzedzając nieco bieg wydarzeń, można dodać, że wraz z wybuchem wojny zamarł całkowicie ruch pasażerski na
wodach Zatoki Gdańskiej – w ograniczonym zakresie (wyłącznie nocne rejsy) był organizowany od 5 września do 4 października71.
Zaostrzenie sytuacji międzynarodowej latem 1939 r. nie pozostało bez wpływu na
działalność przedstawicielstw dyplomatycznych obcych państw w WMG. Jako pierwszy
(już na przełomie lipca i sierpnia) opuścił Gdańsk Zygmunt Kierski, konsul honorowy
Rumunii. Choć konsulat generalny Francji przestał funkcjonować w połowie sierpnia72,
to jego szef, baron Guy le Roy de la Tournelle, opuścił miasto dopiero po 1 września73.
Z kolei Eduard Henry Gerald Shepherd, konsul generalny Wielkiej Brytanii, udał się
do Londynu kilka dni przed wybuchem wojny, dopilnowawszy wpierw bezpiecznego
wywiezienia przez Kopenhagę całego archiwum swojej placówki. 25 sierpnia Gdańsk
(a może przede wszystkim) samolotów Luftwaffe, które musiały zachować odpowiedni dystans podczas lotów nad Gdańskiem, aby uniknąć omyłkowego ostrzału maszyn przez gdańską opl. Zakaz nie obowiązywał
jedynie dwóch samolotów Arado 66, należących wówczas do gdańskiego klucza rozpoznania lotniczego (por.
Bundesarchiv-Militärarchiv Freiburg i. Breisgau (dalej: BA-MA), Schwere und mittlere Kampfschiffe der
Kaiserlichen und Kriegsmarine (dalej: Kampfschiffe), RM 92/5297, Polizeiverordnung betr. Festsetzung eines
Luftsperrgebietes (Abschrift), 26 VIII 1939, k. 38; ibidem, Befehl Nr. 3 für den Flak A.O. zum Einsatz der
Flak-Artillerie und Flak-Maschinenwaffen des Schiffes, 31 VIII 1939, k. 46; BA-MA, Kampfschiffe, RM
92/5298, L. P. Flugabwehrabteilung – Befehl (Abschrift), 26 VIII 1939, b.p.).
67 Gdańsk 1939…, s. 15.
68 Taka sytuacja przełożyła się na zastój w obrocie handlowym w porcie. Niektórzy francuscy kapitanowie
już w połowie sierpnia dostali polecenie, aby możliwie jak najszybciej opuścić Gdańsk. Jednak większość
zagranicznych statków handlowych opuściła port pośpiesznie dopiero popołudniu 31 VIII (por. ibidem, s. 85,
180, 260, 270; W. Schmidt, Wie ich den Kampf um die Westerplatte erlebte, b.d. (maszyn. w zbiorach BG PAN,
sygn. Ms 1970/89), s. 5).
69 „Kurier Bydgoski”, 27 VIII 1939.
70 Kierownikiem organizacji był radca budowlany z administracji portu Walter Schmidt. W jego mieszkaniu
przy Hafenstrasse 1 (ulica dziś nie istnieje; biegła równolegle wzdłuż całego kanału portowego, od przystani
promowej przy Zakręcie Pięciu Gwizdków, aż do latarni) mieścił się „sztab” organizacji (DEB 1939, T. 1,
s. 387).
71 Ostatecznie zniesienie ograniczeń na początku października 1939 r. było związane oczywiście z kapitulacją
polskiej załogi na Helu (B. Ebhardt, Der Seedienst Ostpreußen im Zeitgeschehen, Berlin 1940, s. 118–119).
72 Co zaskakujące, krótko przed jego rozwiązaniem (10 VIII 1939), dotychczasowy konsulat Francji
w WMG został podniesiony… do rangi konsulatu generalnego (zob. M. Andrzejewski, Ludzie Wolnego Miasta
Gdańska (1920–1939). Informator biograficzny, Gdańsk 1997, s. 135).
73 Francuski konsul, mimo pogarszającej się sytuacji, w sierpniu 1939 r. powrócił jeszcze do Gdańska z Francji, gdzie przebywał na urlopie zdrowotnym. Po niewiele ponad dwóch tygodniach (po rozpoczęciu działań
wojennych) opuścił miasto już na stałe.
Niespokojne lato. Sytuacja w Gdańsku w przededniu wybuchu II wojny światowej…
27
w pośpiechu opuścił konsul kanadyjski Asgar O. Petersen – ten jednak dosłownie porzucił swoje stanowisko, nie dbając o pozostawione materiały74.
Przygotowania do wojny wpłynęły także na sytuację w gdańskiej oświacie. Letnie ferie
w 1939 r. rozpoczęto wcześniej, niż pierwotnie zakładano – już 26 czerwca75. Decyzja ta
była spowodowana głównie potrzebą udostępnienia formowanym wówczas jednostkom
obiektów szkolnych, które miały posłużyć jako tymczasowe kwatery. Z tego samego powodu szkoły niemieckie nie wznowiły działalności 1 sierpnia – decyzję o rozpoczęciu nowego trymestru odłożono w czasie (prognozowano, że rok szkolny rozpocznie się z okołomiesięcznym opóźnieniem)76. Naukę zgodnie z planem rozpoczęli natomiast polscy
uczniowie, choć większość klas nie miała pełnych stanów osobowych. W związku z coraz
liczniejszymi szykanami i atakami na ulicach, zadecydowano ostatecznie o zawieszeniu
zajęć 29 sierpnia – trzy dni przed wybuchem wojny77.
W okresie letnim na terenie Wyższej Szkoły Technicznej w Gdańsku (Technische
Hochschule in Danzig; dalej: THD) urządzono główny punkt zaopatrywania pojazdów
wojskowych i policyjnych w paliwo78. Ponadto wszyscy niemieccy studenci i kadra akademicka THD, a także urzędnicy gdańscy, otrzymali na okres wakacji zakaz opuszczania
miasta79. Władze zdawały sobie doskonale sprawę z potencjału drzemiącego w społeczności gdańskich (niemieckich) akademików. Nie tylko grupowała wykształconych i młodych mężczyzn, którzy stanowili cenny rezerwuar potencjalnych żołnierzy, lecz także cechowała się silnymi antypolskimi nastrojami. Stąd nie może dziwić fakt, że z początkiem
lipca 1939 r. punkt werbunkowy ochotników do gdańskich formacji otwarto właśnie
w Niemieckim Domu Studenckim (Deutsches Studentenhaus)80.
Wraz z rozpoczęciem działań wojennych wyjechał także konsul generalny Argentyny, a do końca 1939
r. likwidacji uległy kolejne cztery przedstawicielstwa dyplomatyczne (Finlandii, Norwegii, Brazylii, Estonii),
zaś do marca następnego roku kolejne dwa (San Domingo i USA) (Bundesarchiv Berlin-Licherfelde (dalej:
BA), Polizeidienststellen in Polen (dalej: Polizeidienstellen), R-70 Polen/223, Vertretungen fremder Staaten
in Danzig, Stand: Februar 1940, b.d., k. 73–81; ibidem, Vertretungen fremder Staaten in Danzig, Stand am
1. August 1940, b.d., k. 95–96).
75 CAW, II O SG WP, I.303.4.3856, Notatka w sprawie przygotowań wojskowych na terenie Gdańska, 28
VI 1939, k. 131. Rok szkolny w WMG (podzielony na trymestry) zaczynał się 1 IV i kończył 31 III roku
następnego, wakacje letnie zaś trwały od końca czerwca do początku sierpnia (F. Kubicki, Rozbudowa gmachu Gimnazjum Polskiego w Gdańsku w latach 1935–1939. Wspomnienie, [w:] Gimnazjum Polskie Macierzy
Szkolnej w Gdańsku (1922–1939). Księga pamiątkowa w pięćdziesięciolecie założenia Gimnazjum, cz. 1, red.
B. Janik, Gdańsk 1976, s. 99).
76 M. Urbanek, Ostatnie chwile Gimnazjum Polskiego, [w:] Gimnazjum Polskie Macierzy Szkolnej w Gdańsku (1922–1939). Księga pamiątkowa w sześćdziesięciolecie założenia Gimnazjum, cz. 2, red. K. Sroczyńska-Wyczańska, Wrocław–Łódź 1989, s. 259; W przededniu nadchodzącej wojny…, s. 144. Rok szkolny został
wznowiony dopiero w połowie września 1939 r., choć też nie we wszystkich szkołach (niektóre były wówczas
wciąż zajęte przez oddziały wojskowe lub policyjne).
77 Por. Gdańsk 1939…, s. 238, 290, 303, 305; M. Urbanek, op. cit., s. 259–260.
78 Na dziedzińcu THD ustawiono 30 cystern samochodowych (Przygotowania niemieckie do agresji…,
s. 145–146).
79 J. Tuliszka, op. cit., s. 93.
80 O. Hoffmann, Bei der 60. I.D. (mot) bis Stalingrad (Erinnerungen eines Nachrichtenoffiziers), [w:] Beiträge
zur Geschichte der 60. Inf. Div. (mot.), später Panz. Gren. Div. „Feldherrnhalle”, T. 1, Berichte, b.m.w. 1979,
74
28
Jan Daniluk
Relacje między WMG a Polską w 1939 r. wpłynęły również niekorzystnie na turystykę i handel. Zauważalnie mniej wystawców wzięło udział w jarmarku dominikańskim,
który rozpoczął się 30 lipca81. Atmosferę przygotowań do wojny można było wyraźnie
odczuć także w jednym z najbardziej znanych kurortów międzywojennej Europy – w sąsiadującym z Gdańskiem Sopocie. Latem 1939 r. wprowadzono ograniczenia w meldunku zagranicznych turystów w hotelach (uderzyło to głównie w letników z Polski). Do Sopotu w ostatnim sezonie przed wybuchem wojny zjechało niecałe 15 tys. letników, czyli
o ponad jedną trzecią mniej niż w poprzednim sezonie82. Kurort wyraźnie opustoszał83.
Ulice, plaże oraz restauracje turyści opuścili w drugiej połowie sierpnia (oficjalnie sezon
letni zakończono wyjątkowo wcześnie, bowiem już 20 sierpnia). Część niemieckich biur
turystycznych zaczęła kontaktować się ze swoimi klientami i nalegać na jak najszybsze
opuszczenie miejscowości. Znamienne zresztą jest, że ostatnią dużą imprezą w Sopocie
przed wybuchem wojny nie było wydarzenie artystyczne, sportowe czy kulturalne, a propagandowy wiec NSDAP 25 sierpnia, na którym obok gdańskiego gauleitera wystąpił
dr Hans Frank, który zaledwie kilka tygodni później stanął na czele nazistowskiej administracji Generalnego Gubernatorstwa84.
Widocznym znakiem przygotowań do wojny w Sopocie były także zasieki z drutu
kolczastego, rozciągnięte w poprzek plaży wzdłuż uchodzącej do morza Swelini85 (rzeka
ta wyznaczała, podobnie jak dziś, granicę między Sopotem a Gdynią). Ponadto na plaży
między Łazienkami Północnymi (Nordbad) a Kolibkami wzniesiono kilka zapór przeciwczołgowych86. Ze względu na bliskość Gdyni to właśnie w północno-zachodniej części
lasów oliwskich oraz na terenie Sopotu powstało wiosną i latem 1939 r. dużo umocnień
s. 109. Oddany do użytku w 1928 r. Deutsches Studentenhaus istnieje do dziś, nadal służąc akademikom.
Znajduje się przy ul. Siedlickiej i mieści Parlament Studentów Politechniki Gdańskiej oraz znany klub muzyczny „Kwadratowa”.
81 „Danziger Vorposten”, 31 VII 1939.
82 Sezon letni 1939 r. był też jednym z najgorszych na przestrzeni całego okresu międzywojennego. Nie
licząc wyjątkowych lat 1920–1921, zważywszy na początkowy okres istnienia WMG i fatalną sytuację gospodarczą, gorszy był tylko sezon 1933 r. Sopot odwiedziło wówczas jedynie około 14 tys. turystów, co było
spowodowane prawdopodobnie, z jednej strony, wciąż odczuwalnymi skutkami bojkotu kurortu przez stronę
polską w poprzednim roku, z drugiej zaś konsekwencją przejęcia przez nazistów władzy w WMG i nasileniem
się (okresowo) antypolskiej propagandy. Sytuacja zaczęła poprawiać się w kolejnych latach, aż doszło do załamania w roku wybuchu wojny: w 1934 r. Sopot odwiedziło już blisko 19,9 tys. turystów, w 1935 r. – ponad
21 tys., w 1937 r. – ponad 22,6 tys., a w 1938 r. około 23,4 tys. (dla 1936 r. brak danych) (dane za: M.
Andrzejewski, Dzieje Sopotu w latach 1920–1945, [w:] Dzieje Sopotu do roku 1945, red. B. Śliwiński, Sopot
1998, s. 172; „Danziger Vorposten”, 20–21 V 1939; 3 X 1940).
83 Zob. W przededniu nadchodzącej wojny…, s. 119–120.
84 Por. E. Loops, Meine Lebensgeschichte. Brennende Jahre, T. 2, b.d. (maszyn. w zbiorach BG PAN, sygn.
Ms 5060), s. 9; „An alle SA-Männer in der Wehrmacht. SA der NSDAP Gruppe Weichsel” (dalej: „An alle
SA-Männer...”) 1940, nr 4 (April), s. 4.
85 Gdańsk 1939…, s. 41, 309.
86 W celu produkcji wspomnianych bloczków betonowych, które znalazły się także w innych punktach
WMG, na terenie koszar w Strzyży Górnej uruchomiono niewielką, prowizoryczną wytwórnię (Przygotowania niemieckie do agresji…, s. 54).
Niespokojne lato. Sytuacja w Gdańsku w przededniu wybuchu II wojny światowej…
29
polowych87 (prace rozpoczęto najpóźniej w połowie maja), wzmocnionych posterunków
czy stanowisk artyleryjskich. Szczególną uwagę zwrócono na wzmocnienie pozycji w rejonie dróg prowadzących z terenu Gdańska czy Sopotu do Polski88.
Nieco później, bo dopiero w lipcu, rozpoczęto budowę umocnień na południe od
Gdańska, w pierwszej kolejności w rejonie Maćków (Matzkau) i Borkowa (Borgfeld)89,
następnie w rejonie Lipiec (Gutherberge) oraz Chełma (Stolzenberg)90. Kolejna linia
umocnień powstała między Kolbudami (Kahlbude) a Pruszczem Gdańskim (Praust)91.
Jako ostatni92 element umocnień pojawiły się rowy strzeleckie, zasieki i stanowiska
bojowe na odcinku od północnego krańca cywilnego lotniska we Wrzeszczu aż do Brzeźna i dalej, w kierunku Nowego Portu, do basenu wolnocłowego (naprzeciw półwyspu
Westerplatte)93. Stanowiska broni maszynowej czy okopy powstały także na przedłużeniu
krańca lotniska w kierunku zachodnim, przy nasypie kolejowym tzw. linii kokoszowskiej94. Również przy wschodniej granicy Gdańska – w rejonie lasów i plaży na Stogach
– pojawiły się latem zasieki z drutu kolczastego95. Prace fortyfikacyjne w ograniczonym
zakresie prowadzono także w innych częściach WMG, głównie przy południowej granicy
z Polską, przy drogach wylotowych (np. z Pszczółek do Tczewa), czy chociażby na odcinku wzdłuż Wisły – od Boręt (Barendt) do Piekła (Pieckel)96.
We wschodniej części WMG położono nacisk na poprawę sieci drogowej i przeprawy przez Wisłę. W pośpiechu wyremontowano część dróg lądowych łączących ważniejsze miejscowości w tym rejonie, prowadzące do Prus Wschodnich97 (podobne prace
przeprowadzano również po stronie niemieckiej, już od 1938 r.98), a także poszerzono
Do zastosowanych umocnień należały: rowy i zapory przeciwczołgowe, okopy, zasieki, przecinki w lesie.
Wzmocnione posterunki pojawiły się przy szosie do Orłowa (obecnej al. Zwycięstwa) oraz z Rynarzewa
(Renneberg) do Wysokiej (ul. Spacerowej), na dukcie leśnym z Oliwy do Owczarni (przedłużeniu ul. Kwietnej), w rejonie Złotej Karczmy (Goldkrug), czyli na ul. Słowackiego, wreszcie przy szosie w Karczemkach
(Karczemken), a więc przy ul. Kartuskiej. Drogi dodatkowo podminowano. Prace w samych lasach oliwskich
kontynuowano niemalże bez przerwy do końca sierpnia 1939 r. (por. CAW, II SG O WP, I.303.4.2283, Odpis codziennego meldunku sytuacyjnego za dzień 16 maja 1939 r. Szefa Sztabu Dowództwa Floty, 17 V 1939,
k. 168; Przygotowania niemieckie do agresji…, s. 54, 68, 80, 105, 112, 121).
89 Ibidem, s. 76.
90 Ibidem, s. 121.
91 Ibidem, s. 87.
92 Na początku sierpnia lub na przełomie lipca i sierpnia 1939 r.
93 Przygotowania niemieckie do agresji…, s. 112.
94 Uwzględniając nasyp tej linii kolejowej, zaplanowano przebieg głównej linii obronnej oddziałów gdańskich w wypadku ataku WP na Gdańsk od strony Gdyni (BA-MA, Kampfschiffe, RM 92/5294-K4 [mapa
z zaznaczeniem linii obronnych dla Grupy Eberhardta], b.d., b.p.; zob. też. J. Scholz, op. cit., s. 62).
95 Gdańsk 1939…, s. 290.
96 K. Patzwall, op. cit., s. 76; „Danziger Vorposten”, 12 X 1939.
97 Przeprowadzono m.in. naprawę drogi między Nowym Dworem Gdańskim (Tiegenhof ) a Przegaliną
(Einlage) (por. CAW, II O SG WP, I.303.4.2276, Tajna notatka dla P.W. Dyrektora Wydziału P.I sporządzona
przez Stanisława Włodarkiewicza, 15 V 1939, k. 149; CAW, II O SG WP, I.303.4.3856, Notatka w sprawie
przygotowań wojskowych na terenie Gdańska, 28 VI 1939, k. 134).
98 Ibidem, Odpis pisma ppłk. dypl. W. Sobocińskiego do Szefa O II SG w Warszawie, b.d., k. 118; A. Męclewski, op. cit., s. 246, 251. Wiosną 1939 r. rozpoczęto wysiedlać z terenów przygranicznych Prus Wschod87
88
30
Jan Daniluk
dojazd do promu w Świbnie99. Najważniejszą inwestycją była budowa nowej przeprawy (pontonowej) przez Wisłę w Kiezmarku (Käsemark), na najkrótszej trasie łączącej
Gdańsk z Elblągiem. Polski wywiad wojskowy już na przełomie kwietnia i maja donosił
o przygotowaniach do budowy mostu. Duże, drewniane pontony dla nowej przeprawy
zamówiono w gdańskich stoczniach (gotowe spławiano Martwą Wisłą)100. W czerwcu
przygotowano teren101, a główne prace na wysokości Kiezmarku rozpoczęto w lipcu pod
ścisłą ochroną policji gdańskiej102. Most ukończono 19 sierpnia103. Po zakończeniu prac
wystawiono przy przeprawie posterunki strażnicze, a także zapewniono stosunkowo silną
obronę przeciwlotniczą104.
Szeroki na około 7 m i mierzący niecałe 300 m długości most o wyporności 36 t był
istotny z dwóch powodów. Strona niemiecka liczyła się z możliwością niepowodzenia
akcji zajęcia mostów tczewskich105. W związku z tym jeszcze przed rozpoczęciem działań wojennych dopilnowano, aby powstała alternatywna przeprawa, właśnie w rejonie
Kiezmarka. Po drugie, nowy most umożliwiał szybsze kierowanie transportów z przemycanym sprzętem wojskowym z Elbląga do Gdańska w ostatnim okresie przygotowań do
konfliktu.
Od strony Prus Wschodnich płynął najszerszy strumień przemycanego uzbrojenia
i wyposażenia wojskowego. Wiosną i latem 1939 r. przybrał on szczególnie na intensywności. Gdańscy pogranicznicy, wykorzystując niedostateczną liczbę polskich inspektorów
celnych, nawet w ciągu dnia przepuszczali samochody ciężarowe wyładowane nielegalnym sprzętem. Proceder kwitł również w nocy przez (teoretycznie) zamknięte urzędy celne. Nawet jeśli udało się zareagować polskim inspektorom, to policjanci gdańscy, ubeznich, pod różnymi pretekstami, Polaków tam mieszkających (zob. CAW, II O SG WP, I.303.4.2276, Pismo
Konsulatu RP w Kwidzynie do Wydziału E. II MSZ w Warszawie, 9 V 1939, k. 100–101).
99 Ibidem, Notatka nr 2 Zastępcy KGRP do MSZ, 1 VII 1939, k. 138; Przygotowania niemieckie do agresji…,
s. 68, 76. Już na początku maja 1939 r. do Świbna skierowano zresztą nowo wyremontowany prom parowy
(CAW, II O SG WP, I.303.4.3868, Meldunek 10 V 1939 r. ekspozytury nr 3 do SG O II [WP] – Referat
Zachód, 10 V 1939, k. 29).
100 CAW, II O SG WP, I.303.4.3856, Meldunek Szefa Wydziału Wojskowego KG[RP] ppłk. dypl. W. Sobocińskiego do Szefa O II SG [WP] w Warszawie, 20 VII 1939, k. 73; ibidem, Notatka nr 2 Zastępcy KGRP do
MSZ, 1 VII 1939, k. 138; ibidem, Raport sytuacyjny nr 6 Szefa Wydziału Wojskowego KG[RP] ppłk. dypl.
W. Sobocińskiego do Szefa O II SG [WP] w Warszawie, 10 VIII 1939, k. 189.
101 Przygotowania niemieckie do agresji…, s. 68.
102 CAW, II O SG WP, I.303.4.3856, Notatka w sprawie przygotowań wojskowych na terenie Gdańska,
28 VI 1939, k. 134; ibidem, Meldunek sytuacyjny nr 3 Szefa Wydziału Wojskowego KG[RP] ppłk. dypl.
W. Sobocińskiego do Szefa O II SG [WP] w Warszawie, 1 VIII 1939, k. 165; Archiwum Instytutu Pamięci
w Gdańsku (dalej: AIPN Gd.), Materiały ws. oskarżenia Alberta Forstera (dalej: Forster), 43/50, protokół
zeznań Jana Kaszubowskiego, 29 VIII 1947, k. 984; „Danziger Vorposten”, 4 VIII 1939.
103 „Danziger Vorposten”, 19–20 VIII 1939; Gdańsk 1939…, s. 29. Niekiedy podaje się błędną datę ukończenia budowy mostu: 25 sierpnia (zob. K. Ciechanowski, Armia „Pomorze” 1939, Warszawa 1983, s. 99).
104 H. Schindler, Mosty und Dirschau 1939. Zwei Handstreiche der Wehrmacht vor Beginn des Polenfeldzugs,
Freiburg i. Breisgau 1979, s. 105.
105 Przewidywania Niemców okazały się słuszne. To właśnie przez przeprawę pontonową w Kiezmarku, wobec zniszczenia mostów tczewskich, 3 IX 1939 przerzucono 10. Dywizję Pancerną (K. Ciechanowski, Armia
„Pomorze”, s. 99; A. Schick, Die 10. Panzer-Division 1939–1943, Köln 1993, s. 50).
Niespokojne lato. Sytuacja w Gdańsku w przededniu wybuchu II wojny światowej…
31
pieczający zazwyczaj transporty, skutecznie uniemożliwiali polskim urzędnikom podjęcie
pościgu. Do przemytu wykorzystywano także samoloty (sportowe, policyjne, stałej komunikacji lotniczej) oraz statki. Stocznia Schichaua w Gdańsku, która stała się w lipcu
i sierpniu, jak się wydaje, najważniejszym ogniwem w systemie przerzutu sprzętu wojskowego do miasta, znalazła się pod ścisłym dozorem policji. Między stocznią a Elblągiem
regularnie kursowały statki, dowożące uzbrojenie, amunicję, pojazdy, a także żołnierzy.
W celu zachowania pozorów legalności działań władz gdańskich, wyładunek następował
wyłącznie w nocy, a statki cumowały ukryte między innymi, większymi jednostkami106.
Stocznia oferowała doskonałe warunki, by w licznych hangarach i magazynach ukryć
przemycany sprzęt, niemniej jednak część z przytransportowanych ładunków rozwożono
jeszcze tej samej nocy do przygotowanych wcześniej obiektów (głównie koszar policyjnych). To właśnie drogą morską dostarczono latem 1939 r. zdecydowaną większość najcięższego sprzętu – artylerię, wozy pancerne107 i czołgi108.
Przemyt uzbrojenia i wyposażenia wojskowego osłabł w drugiej połowie lipca, choć
trwał nadal. Od tego momentu większość nielegalnie znajdującego się sprzętu i broni
rozpoczęto rozwozić z poszczególnych kwater na stanowiska bojowe na terenie Gdańska
i Sopotu109. Równolegle z transportem uzbrojenia, amunicji i wyposażenia z Prus
Wschodnich rozpoczęto przegląd, pobór i zakup koni. Nabyto też odpowiednie ilości paszy i wyremontowano stajnie110. Najpóźniej od czerwca rozpoczęto też gromadzenie zapasów żywności, paliw i innych materiałów czy surowców, niezbędnych do przygotowania zaplecza dla mających operować w Gdańsku lub okolicy oddziałów wojskowych. Na
terenie Polski zakupiono większe ilości ręczników, miednic i płótna na mundury; uszycie
tych ostatnich zlecono gdańskim krawcom111. W ostatnich dniach sierpnia 1939 r. właOpis procederu przedstawiono m.in. w: Willbrandt, Die 3. Batterie Artillerie-Lehrregiment Jüterbog
als 4. Batterie Danziger Artillerie-Abteilung im Befreiungskampf der alten deutsche Hansestadt Danzig 15.08–
1.10.1939, Jüterbog b.d.w., s. 24–25. Zob. też: A. Męclewski, Celnicy…, s. 322–324, 331.
107 Wiadomo o czterech wozach pancernych, jakie 1 IX 1939 działały w Gdańsku – dwa marki Steyr (oznaczone jako „Ostmark” i „Sudetenland”) oraz dwa marki Daimler („Memel” i „Saar”) (W. Regenberg, Panzerfahrzeuge und Panzereinheiten der Ordnungspolizei 1936–1945, Eggolsheim 2006, s. 28).
108 Wyraźnie o obecności lekkich czołgów („tanków”) wspomina jeden z raportów polskiego wywiadu
(CAW, II O SG WP, Notatka nr 2 Z-cy KGRP do MSZ, 1 VII 1939, k. 137), a także relacja jednego z polskich inspektorów celnych z 1 IX 1939 (A. Męclewski, Celnicy…, s. 366).
109 Por. CAW, II O SG WP, I.303.4.3856, Meldunek Szefa Wydziału Wojskowego KG[RP] ppłk. dypl.
Wincentego Sobocińskiego do Szefa O II SG [WP] w Warszawie, 20 VII 1939, k. 73; ibidem, Meldunek
sytuacyjny nr 3 Szefa Wydziału Wojskowego KG[RP] ppłk. dypl. W. Sobocińskiego do Szefa O II SG [WP]
w Warszawie, 1 VIII 1939, k. 164. Należy dodać, że jeszcze w sierpniu przywieziono drogą morską m.in.
wyposażenie dwóch baterii artyleryjskich.
110 Konie zgromadzono w kompleksie koszar w Strzyży Górnej, gdzie do dyspozycji były duże stajnie i place,
wcześniej niewykorzystywane w pełni przez policję gdańską (CAW, II O SG WP, I.303.4.3856, Uzupełnienie
referatu ustnego z 22 oraz 23 VI 1939 r. przez Szefa Wydziału Wojskowego KG[RP] ppłk. dypl. Wincentego
Sobocińskiego, 27 VI 1939, k. 92).
111 Ibidem, k. 93; ibidem, Notatka w sprawie przygotowań wojskowych na terenie Gdańska, 28 VI 1939,
k. 132–133; ibidem, Meldunek syt[uacyjny] gdański Szefa Wydziału Wojskowego KG[RP] ppłk. dypl. Wincentego Sobocińskiego do Szefa O II SG [WP] w Warszawie, 1 VII 1939, k. 114; W przededniu nadchodzącej
wojny…, s. 86, 127, 146.
106
32
Jan Daniluk
dze gdańskie posunęły się także do bezprawnej rekwizycji, lub też zakazały wywozu (co
ostatecznie umożliwiło ich zajęcie), takich surowców, jak węgiel, ruda żelaza, drewno czy
zboże, które były w posiadaniu firm polskich na terenie WMG bądź też były przez nie
do Polski transportowane112.
Napięta sytuacja latem 1939 r. wpłynęła negatywnie także na gdański rynek zaopatrzenia, system finansowy oraz zaniepokoiła gdańskich przedsiębiorców. Jeszcze na
początku czerwca władze gdańskie starały się zapewnić przedstawicieli największych zakładów produkcyjnych, że w razie przyłączenia WMG do Rzeszy będą mogli liczyć na
pewne przywileje, związane chociażby z nowym rynkiem zbytu i jednocześnie gwarancjami niedopuszczenia przez pierwszy rok na rynek lokalny produktów konkurencji113.
Rozpuszczane pogłoski o nieuchronności konfliktu spowodowały także zawirowania
w gdańskim systemie finansowym. Nałożono m.in. obowiązek zgłaszania operacji kredytowych wobec zagranicy oraz zawieszono transfer kwot należnych zagranicy z tytułu
amortyzacji i oprocentowania pożyczek. Szerzyły się pogłoski o planowanej, celowej deprecjacji wartości guldena gdańskiego114. Na przełomie czerwca i lipca władze policyjne
zaleciły sprzedawcom gdańskim nabyć hurtowo większe ilości podstawowych produktów
spożywczych: mąki, kartofli, tłuszczy i mięsa. Posunięcie to, połączone z krążącymi po
mieście pogłoskami o możliwej wojnie, musiało prawdopodobnie wywołać wśród mieszkańców gwałtowny popyt na artykuły spożywcze. Sytuacja najwyraźniej wymknęła się
spod kontroli, bo pod koniec sierpnia władze gdańskie były zmuszone odgórnie nakazać
właścicielom sklepów wprowadzenie limitów na dokonywane w sklepach zakupy. Miało
to zapobiec dalszemu podwyższaniu cen na towary pierwszej potrzeby. Senat zyskał specjalne uprawnienia do zamykania sklepów lub ograniczenia godzin ich otwarcia115.
Obok gromadzenia niezbędnych środków materiałowych, nie mniej ważną kwestią
było zapewnienie odpowiedniej liczby pomieszczeń dla nowych jednostek. Już 11 maja
1939 r. grupa oficerów Wehrmachtu gościła w Gdańsku (formalnie udając członków
DAD) w celu omówienia sytuacji lokalowej i inspekcji wybranych obiektów. Po zebraniu
w Dworze Artusa zwiedzono lotnisko, niektóre szpitale oraz dawne koszary116. Przygotowania odpowiednich kwater i miejsc na przyjęcie planowanych transportów żołnierzy,
a także magazynów, składów czy innych obiektów, rozpoczęto najdalej w przeciągu kolejnych dwóch tygodni117.
„Kurier Bydgoski”, 29 VIII; 31 VIII 1939.
W przededniu nadchodzącej wojny…, s. 95.
114 Ibidem, s. 119.
115 Por. CAW, II O SG WP, I.303.4.3856, Notatka nr 2 Zastępcy KGRP do MSZ, 1 VII 1939, k. 137;
Gdańsk 1939…, s. 245; J. Tuliszka, op. cit., s. 93; „Kurier Bydgoski”, 30 VIII; 31 VIII 1939; Przygotowania
niemieckie do agresji…, s. 68; W przededniu nadchodzącej wojny…, s. 92, 109.
116 CAW, II O SG WP, I.303.4.2283, Odpis codziennego meldunku sytuacyjnego za 13 i 14 V 1939 r.
Dowódcy Floty w Gdyni, 15 V 1939, k. 100.
117 Jak się wydaje, w pierwszej kolejności rozpoczęto prace na lotnisku (zob. CAW, II O SG WP, I.303.4.3868,
Meldunek 31 V 1939 r. ekspozytury nr 3 do SG O II [WP] – Referat Zachód, 31 V 1939, k. 95). Na marginesie można wspomnieć, że pewne prace porządkowe i zabezpieczające przeprowadzono na polowym lotnisku
w Pruszczu Gdańskim (W przededniu nadchodzącej wojny…, s. 104).
112
113
Niespokojne lato. Sytuacja w Gdańsku w przededniu wybuchu II wojny światowej…
33
Głównym zespołem budynków do dyspozycji gdańskich formacji był wspomniany
parokrotnie rozległy kompleks koszar policyjnych w Strzyży Górnej, w którym stacjonowały od początku oba pułki nowej policji krajowej, prowadzono szkolenia oraz magazynowano sprzęt i gromadzono konie. W koszarach zostały też ulokowane inne jednostki,
jak chociażby gdańskiej artylerii. Formacje policji państwowej natomiast bezpowrotnie
opuściły kompleks w Strzyży Górnej i 17 lipca 1939 r. przeniosły się do koszar przy
Samtgasse (ul. Aksamitna). W związku z powyższą wyprowadzką nowe (tymczasowe)
siedziby niektórych biur policyjnych urządzono także w prywatnych lokalach i w hotelu
„Eden”118.
Na cele wojskowe przeznaczono także te pruskie koszary, które w okresie międzywojennym utraciły swoje pierwotne funkcje – koszary Wijbego (Wiebenkaserne) czy
tzw. Reiterkaserne119. Przygotowania polegały głównie na wymeldowaniu lokatorów oraz
likwidacji działających tam urzędów120. Ponadto na cele wojskowe i policyjne zaadaptowano, poza wspomnianą THD, także co najmniej pięć szkół różnego szczebla121, w tym
średnią szkołę dla dziewcząt przy ul. Kładki (Holzgasse 23/26), czyli Victoriaschule. W tej
ostatniej gdańscy esesmani w sierpniu przygotowali główny punkt zbiorczy, w którym zamierzano przetrzymywać, przesłuchiwać i katować Polaków aresztowanych w pierwszych
dniach konfliktu122. Zapewne z tym należy też wiązać prace porządkowane na dotychczas
zaniedbanym cmentarzu na dzisiejszej Zaspie123, które rozpoczęto jeszcze w lipcu124.
Kwatery, magazyny i składy urządzono ponadto m.in. we wnętrzach częściowo ukończonego już zespołu schroniska młodzieżowego i w kazamatach na Biskupiej Górce,
w domu zdrojowym (Kurhaus) w Brzeźnie, kilku budynkach na terenie Targów GdańIbidem, s. 108, 125, 144.
Wiebenkaserne – potężne koszary znajdujące się w kwartale między ul. ul. Rzeźnicką, Żabi Kruk, Wilczą
i obecnym pl. Wałowym. Dziś kompleks (częściowo tylko zachowany) mieści m.in. biura Pomorskiego Urzędu Marszałkowskiego, I Urzędu Skarbowego w Gdańsku oraz jedną z prywatnych szkół wyższych. Dawne
Reiterkaserne („koszary jeździeckie”) to z kolei obecna siedziba Akademii Muzycznej w Gdańsku przy ul. Łąkowej. Szerzej o budynkach: J. Daniluk, Koszary, [w:] Encyklopedia Gdańska, red. B. Śliwiński, J. Mykowski,
Gdańsk 2012, s. 487–488.
120 Por. CAW, II O SG WP, I.303.4.3856, Notatka w sprawie przygotowań wojskowych na terenie Gdańska,
28 VI 1939, k. 131; ibidem, Uzupełnienie referatu ustnego z 22 oraz 23 VI 1939 r. przez Szefa Wydziału
Wojskowego KG[RP] ppłk. dypl. Wincentego Sobocińskiego, 27 VI 1939, k. 92. Podobne zabiegi (tj. wymeldowanie lokatorów, członków rodzin policjantów) dotyczyły koszar w Strzyży Górnej.
121 Wykorzystano: gimnazjum na Oruni, szkołę Althof na Rudnikach i przy ul. Cystersów (Klosterstrasse)
w Oliwie oraz w Sopocie, w Kamiennym Potoku.
122 Przygotowania ograniczyły się w istocie do wyniesienia z sal lekcyjnych ławek i krzeseł oraz wymoszczenia
pomieszczeń cienką warstwą słomy, a także zaimprowizowania niewielkich cel oraz pokojów przesłuchań.
Opis warunków, jakie panowały w Victoriaschule, może znaleźć w wielu relacjach zebranych i opracowanych
w przywoływanej pracy Brunona Zwarry (Gdańsk 1939…, passim).
123 Obecnie jest to Cmentarz – Pomnik Ofiar Hitleryzmu 1939–1945 w Gdańsku Zaspie.
124 K. Dimitriewska, Wspomnienia z czasów okupacji, b.d. (maszyn. Ms 5555 w zbiorach BG PAN),
s. 6. Znamienne jest, że wraz z wybuchem II wojny światowej rozpoczęto prowadzić od nowa zapis w księdze
cmentarnej. Sama nekropolia powstała w 1895 r. jako miejsce grzebania osób biednych, niezidentyfikowanych, samobójców itp. W latach I wojny światowej chowano na niej także jeńców wojennych (J. Daniluk,
J. Wasielewski, op. cit., s. 97–98).
118
119
34
Jan Daniluk
skich przy Wallgasse (ul. Wałowa), co najmniej w jednym z hoteli na Starym Mieście125.
Na terenie Gdańska i Sopotu powstały z końcem sierpnia także placówki medyczne,
powołane do życia w związku z planowaną agresją.
Przed 1 września z całą pewnością na terenie Gdańska i Sopotu zorganizowano stanowiska ratownicze (Rettungsstellen) oraz tzw. stacje opatrunkowe (Truppen-, Hauptverbändeplätze). Pytaniem otwartym pozostaje kwestia szpitali (polowych i wojskowych),
których w pierwszym tygodniu września funkcjonowało (w samym Gdańsku lub jego
bezpośrednim sąsiedztwie) łącznie pięć. Nie można wykluczyć, że decyzja o ich powołaniu została wydana dopiero po pierwszych niepowodzeniach ataku na WST Westerplatte, a więc po napływie większej, niż pierwotnie zapewne zakładano, liczby rannych.
Stanowiska ratownicze (formalnie policyjne) powstały 23 sierpnia. Zgromadzono
w nich zapasy lekarstw i opatrunków oraz wprowadzono trójzmianowy system dyżurów personelu medycznego. Do każdego stanowiska przydzielono wyznaczonych lekarzy,
członków gdańskiego Czerwonego Krzyża (Danziger Rotes Kreuz; dalej: DRK), jak również chłopców z Hitler-Jugend, którzy mieli pełnić rolę łączników. W Gdańsku i Sopocie
zorganizowano co najmniej czternaście takich stanowisk126. Od 24 sierpnia do dyspozycji
gdańskich sił policyjnych w stałej gotowości pozostawało także czternaście ambulansów
oraz dwa samochody osobowe dla sanitariuszy i lekarzy127. Z kolei stacje opatrunkowe
(co najmniej trzy) w Sopocie zostały zorganizowane dopiero w ostatnich dniach sierpnia,
w zabudowaniach browaru (Brauerei Marienthal)128 i na terenie miejskiego ogrodnictwa
(Städtische Gärtnerei)129, w Gdańsku zaś w szkole Althof (Althof-Schule) na Rudnikach
(Kneipab)130.
Największą inwestycją, którą rozpoczęto realizować w ostatnich miesiącach przed wybuchem wojny, była budowa zupełnie nowego kompleksu baraków w Maćkowach pod
W przededniu nadchodzącej wojny…, s. 124, 144.
Ich numeracja odpowiadała rewirowi policji, na terenie którego znajdowało się stanowisko ratownicze
(zob. P. Semków, Policja…, s. 57–58). Brak wyszczególnienia poniżej niemieckiej nazwy ulicy oznacza, że
dane stanowisko umieszczono właśnie w jednym z komisariatów lub posterunków policji: 1 – przy ul. Elżbietańskiej; 1a – na Siedlcach, przy ul. Kartuskiej; 2 – na Podwalu Staromiejskim; 3 – na Dolnym Mieście,
w kompleksie koszar przy obecnej ul. Łąkowej; 3a – na Stogach, przy ul. Rozłogi; 4 – na Starym Przedmieściu, przy ul. Rzeźnickiej, w kompleksie byłych koszar Wijbego; 4a – na Oruni, w tzw. ratuszu; 5 – we
Wrzeszczu Górnym, przy al. Grunwaldzkiej; 5a – we Wrzeszczu Dolnym, przy al. Legionów; 6 – w budynku
sądu w Sopocie, przy ul. 1 Maja; 6a – w Oliwie, w szkole przy ul. Cystersów; 7 – w Nowym Porcie, przy
ul. Zamkniętej (Schleusenstrasse 31); 7a – w Brzeźnie, przy ul. Południowej (Südstrasse). Dodatkowe jedno
stanowisko ratownicze urządzono w gmachu Komendy Miejskiej Policji (Polizeipräsidium) (por. „Danziger
Vorposten”, 26–27 VIII 1939; APG, Polizeipräsidium, 14/5, Kriegstagebuch des VI. Polizei-Reviers vom 23
VIII–28 IX 1939, k. 205).
127 Por. ibidem, k. 205–213; „Das Deutsche Rote Kreuz”, Jg. 3, 1939 (Dezember), s. 498–502.
128 BA-MA, Kampfschiffe, RM 92/5297, L.P. Regiment 1 – Befehl Nr 1 zur Bereitstellung zum Angriff am
[ ] VIII 19[39], 29 VIII 19[39], k. 27. Prawdopodobnie w źródle mowa o dawnych budynkach sopockiego
browaru Bergschlößschen (zakład upadł w 1918 r., ale jego zabudowania – znajdujące się przy współczesnej
ul. Armii Krajowej 137 – zostały rozebrane dopiero w 2009).
129 Ibidem. Miejskie ogrodnictwo znajdowało się między obecną ul. Obodrzyców a ul. Władysława Cieszyńskiego na sopockim Brodwinie.
130 Dziś są tu Zespół Szkół Ogólnokształcących nr 6 i Gimnazjum nr 6 w Gdańsku.
125
126
Niespokojne lato. Sytuacja w Gdańsku w przededniu wybuchu II wojny światowej…
35
Gdańskiem. Prace nad nowymi koszarami rozpoczęto na początku czerwca 1939 r. Wybór
miejsca nie był przypadkowy – obóz powstał w strategicznym miejscu, w niewielkiej dolince leżącej przy najważniejszej szosie wylotowej z Gdańska w kierunku południowym.
Teren ten należał do SS-Obersturmbannführera Paula Ehlego, który (ponoć za namową
samego SS-Obergruppenführera Theodora Eickego) zgodził się na udostępnienie prywatnej działki na nową inwestycję. Roboty budowlane były prowadzone w niezwykłym
pośpiechu (na trzy zmiany), pod stałą ochroną policji gdańskiej i kamuflażem, jakoby
budowano tam… farmę drobiu (!). W połowie sierpnia, kiedy do kompleksu wprowadziły się pierwsze jednostki, obóz nie był jeszcze ukończony. Prace kontynuowano w kolejnych tygodniach, już po zakończeniu kampanii polskiej (m.in. przy wykorzystaniu aresztowanych Polaków). Ostatecznie – uprzedzając nieco kolejność wydarzeń – w 1940 r.
obóz składał się łącznie z 45 drewnianych baraków rozmieszczonych na planie półkola
w niewielkiej dolinie. Obok funkcji koszarowych (pełniła je ponad połowa z obiektów),
część baraków przeznaczono na budynki administracyjne i wartownie, kantynę z kuchnią, jadalnię (na dwa tysiące osób), magazyny i zbrojownię. Przy zakręcie szosy, do której
przylegał obóz (dziś ul. Starogardzka), powstały budynki zaplecza dla taboru samochodowego (garaże oraz stacja benzynowa). Na terenie kompleksu, otoczonego dwumetrowym
ogrodzeniem, zbudowano też wieżę ciśnień, dzięki czemu obóz posiadał niezależny system ogrzewania131. Koszary w Maćkowach były przeznaczone dla SS-Heimwehr – jednej
z trzech głównych jednostek wojskowych, jakie zostały sformowane w Gdańsku latem
1939 r. (obok dwóch pułków policji krajowej, czyli Landespolizei).
Ich utworzenie było możliwe dzięki skoordynowanym działaniom czynników wojskowych z Rzeszy (przede wszystkim z I Okręgu Wojskowego) oraz miejscowej policji.
W czerwcu 1939 r. wszyscy Gdańszczanie, którzy w tym czasie odbywali jeszcze służbę w jednostkach Wehrmachtu bądź Służby Pracy Rzeszy (Reichsarbeitsdienst; RAD)
w Prusach Wschodnich, otrzymali rozkaz powrotu do WMG. Zostali oni pro forma
zwolnieni ze służby, a następnie zgromadzeni w Elblągu, skąd byli wywożeni (potajemnie, w cywilnych ubraniach) partiami do Gdańska (temu procederowi służyły m.in.
wspomniane na początku imprezy masowe, jakie zorganizowano w czerwcu w WMG).
Na miejscu większość z nich wcielono do nowo formowanych jednostek policyjnych
bądź do DAD132. Wśród przesłanych do Gdańska, przede wszystkim w czerwcu i lipcu
1939 r., żołnierzy znaleźli się także zawodowi wojskowi, którzy mieli stanąć na czele formowanych lub rozbudowywanych jednostek, osoby z dodatkowego przeglądu i poboru
(formalnie do policji gdańskiej lub DAD) ochotników werbowanych do „gdańskiego
legionu” czy „freikorpsu” (ważnym rezerwuarem kadrowym byli studenci THD), a także
miejscowej SA i Powszechnej SS, nie wspominając o kadrach państwowej policji gdańPor. J. Daniluk, Oddziały dyspozycyjne…, s. 98; idem, Obóz karny SS i policji w Maćkowach, [w:] idem,
SS w Gdańsku. Wybrane zagadnienia, Gdańsk 2013, s. 139–140; BA-MA, Nachlass Wolfgang Vopersal,
N 756/385a, Lager Matzkau, b.d., b.p.
132 Por. Erinnerungen eines Danziger Bowke. Arthur Krügers Kindheit und Soldatenzeit. Biografie, red. Udo
Rosowski, Norderstedt 2011, s. 28; H.H. Krause, Bei der Nachrichtenabteilung in der Zeit vom Sommer 1939
bis zum November 1941, [w:] Beiträge zur Geschichte der 60. Inf. Div. (mot.), später Panz. Gren. Div. „Feldherrnhalle”, T. 1, Berichte, b.m.w. 1979, s. 79.
131
36
Jan Daniluk
skiej. Osobną kategorię stanowili członkowie jednego z oddziałów SS-Totenkopf, którzy
trafili do miasta w ostatnich dniach czerwca 1939 r., jak również zawodowi artylerzyści
Wehrmachtu, przesłani jako jedni z ostatnich (w sierpniu 1939 r.) jako uzupełnienie do
istniejących już w mieście dywizjonów artylerii133.
Dzięki uzupełnieniom kadrowym, od czerwca do sierpnia 1939 r. sformowano nowe
siły zbrojne na terenie WMG. Powstały wówczas mieszany związek taktyczny „Gdańsk”
najczęściej określany był od nazwiska jego dowódcy, gen. bryg. Friedricha Eberhardta, Grupą lub Brygadą Eberhardta. W skład związku wchodziły przede wszystkim dwa
wspomniane skoszarowane pułki policji krajowej (w istocie jednostki wojskowe)134
i SS-Heimwehr135, dwa dywizony artylerii (w tym jeden przeciwlotniczy)136, formacja
VGAD137, batalion graniczny SA „Hacker”138, a także trzy kompanie (saperów, łączności
i zapasowa), batalion budowlany139 oraz niewielka jednostka rozpoznania lotniczego140.
Działania oddziałów Grupy Eberhardta miały wspierać i uzupełniać siły wystawione
przez miejscowe oddziały policji państwowej, SS i SA, a podległe od 28 czerwca 1939 r.
nowemu, specjalnemu pełnomocnikowi Senatu ds. policyjnych, SS-Oberführerowi Johannesowi Schäferowi. Był to przede wszystkim sformowany w lipcu specjalny batalion
SS „Eimann”141, dwie sotnie policji pomocniczej142, wydzielone sotnie złożone z grup
uderzeniowych, utworzone z funkcjonariuszy gdańskiej Schutzpolizei (uzupełnione kadrą dowódczą policji przysłaną z Berlina)143, zmobilizowane drużyny NSKK144, konnicy
Szereg szczegółowych danych na temat uzupełnień kadrowych Grupy Eberhardta (poza literaturą przedmiotu, wymienioną na początku tekstu) zawiera m.in.: W przededniu nadchodzącej wojny…, s. 85, 92–93,
102–103, 109, 112, 120, 124–125.
134 Landespolizeiregiment 1 oraz Landespolizeiregiment 2. Były to jednostki wojskowe wystawione w ramach 2. rzutu (2. Welle). Oba pułki liczyły łącznie 6120 żołnierzy (kadrę dowódczą w przeważającym stopniu
stanowili zawodowi oficerowie Wehrmachtu).
135 Rdzeniem kadrowym oddziału byli członkowie III batalionu 4. pułku SS-Totenkopf „Marchia Wschodnia” (III/SS-Totenkopfstandarte „Ostmark”), którzy zostali potajemnie (w cywilu) przetransportowani do
Gdańska w ostatnim tygodniu czerwca 1939 r.
136 Artillerie-Abteilung Danzig i Flak-Abteilung z.b.V. Danzig. Oba dywizjony zostały wystawione siłami
miejscowej policji, ochotników z THD oraz przeszkolonych rezerwistów z Wehrmachtu. Dwie baterie pierwszego oddziału stanowili przesłani z Rzeszy członkowie oddziałów Wehrmachtu: 3. Artillerie-Lehrregiment
Jüterbog i 4. Artillerie-Regiment 65.
137 Verstärkter Grenzaufsichtsdienst. Formacja formalnie wystawiona została przez służbę celną WMG, w jej
skład wchodzili jednak głównie esamani. W skład VGAD wchodziła także straż nadbrzeżna SA, określana
niekiedy jako VGAD (K). Na jej czele stał kmdr ppor. Wilhelm Hornack.
138 Nazwa SA-Grenzwachtbataillon „Hacker” pochodzi od nazwiska dowódcy gdańskich struktur SA w latach 1934–1939, SS-Brigadeführera Heinricha Hackera. W skład batalionu wchodzili esamani z powiatów
ziemskich WMG.
139 Bau-Bataillon Danzig – jednostkę zbudowano na podstawie kadr DAD.
140 Aufklärungsabteilung (Danzig). Jednostka została utworzona z pilotów i maszyn należących do gdańskiego aeroklubu THD (Akaflieg).
141 SS-Wachsturmbann „Eimann”. W skład jednostki wchodzili wyłącznie gdańscy esesmani. Nazwa oddziału pochodzi od SS-Sturmbannführera Kurta Eimanna.
142 Hilfspolizei – formacja wystawiona siłami gdańskiego SA.
143 Sotnie (Hunderschaften): „Kalden”, „Bayer”, „Gehrke”.
144 Nationalsozialistisches Kraftfahrkorps.
133
Niespokojne lato. Sytuacja w Gdańsku w przededniu wybuchu II wojny światowej…
37
SA145, a także straży pożarnej, gdańskiego Związku Obrony Przeciwlotniczej oraz wspomnianego już DRK. O ile pierwotnie wyznaczone oddziałom Grupy Eberhardta cele
miały charakter wybitnie defensywny (korekta planów miała miejsce dopiero w ostatnich
dniach sierpnia 1939 r.), to jednostki podległe SS-Oberführerowi Schäferowi od początku planowano wykorzystać do przeprowadzenia ataków na polskie placówki na terenie
WMG (poza Składnicą na Westerplatte) i aresztowania Polaków oraz Żydów.
Liczebność gdańskich formacji wojskowych i policyjnych w połowie sierpnia 1939 r.
strona polska oceniała na 15–17 tys. osób, z czego w istocie wartość bojową przedstawiała
jedynie połowa146. Szacunki te wydają się być najbliższe prawdzie. Uwzględniając stan
uzbrojenia, wyposażenia i wyszkolenia, należy domniemywać, że wartościowe były niemal w całości oba pułki Landespolizei, w przeważającym stopniu SS-Heimwehr, a także
część dywizjonów artyleryjskich, co łącznie daje blisko 8 tys. osób.
Osobną kategorię (pominiętą w powyższym zestawieniu) stanowiły siły podległe
Kriegsmarine, które znalazły się w Gdańsku w ostatnim tygodniu sierpnia 1939 r., czyli
pancernik „Schleswig-Holstein” wraz z załogą, a także przetransportowana na jego pokładzie kompania szturmowa niemieckiej marynarki wojennej.
Na koniec warto jeszcze zwrócić uwagę na nastroje, jakie panowały wśród niemieckiej
części obywateli WMG147. Rosnące problemy aprowizacyjne, coraz wyraźniejsza militaryzacja miasta i wzrastające napięcie w stosunkach politycznych wywoływały zrozumiały
niepokój. Przeciwwagę dla uczuć narodowych, związanych z likwidacją WMG, stanowiły obawy związane przede wszystkim z obciążeniami natury fiskalnej i gospodarczej,
jakie mogły wiązać się z inkorporacją Gdańska do Rzeszy. Ponoć sam Goebbels podczas
czerwcowej wizyty miał wytknąć w kręgach władz NSDAP niedostateczny jego zdaniem
entuzjazm, jaki spostrzegł podczas zorganizowanych wieców148. Latem 1939 r. policja
gdańska dokonała aresztowań osób ostentacyjnie wyrażających niezadowolenie z obrotu
sytuacji149.
Szczególnie obawiano się ostrzału przez polską artylerię z Helu. Mieszkańcy Nowego
Portu podejrzewali też, że w momencie rozpoczęcia działań wojennych ich domy nad kanałem portowym zostaną ostrzelane przez załogę WST na Westerplatte. Sądzono także,
że Polacy w momencie wybuchu wojny zdecydują się na ostrzał artyleryjski Sopotu bądź
którejś z nadmorskich dzielnic Gdańska. Rozpowszechniały się pogłoski o rzekomej brutalności i dzikości żołnierzy polskich, co potęgowało strach wśród niektórych Gdańszczan przed możliwym wkroczeniem WP150. Na skalę napięcia, jakie panowało w części
SA-Reiterstandarte 6 (Danzig).
Por. W przededniu nadchodzącej wojny…, s. 125, 147–148, 151.
147 Dysponujemy materiałem, który odzwierciedla położenie i nastroje Polaków w Gdańsku w wiosną i latem 1939 r. (por. np. Gdańsk 1939…, passim).
148 W przededniu nadchodzącej wojny…, s. 87, 124.
149 Ibidem, s. 167.
150 Zob. np. Pamiętnik Gregora Strosowskiego (ze zbiorów Mirosława Piskorskiego z Towarzystwa Przyjaciół Gdańska; uzyskany przez autora za pośrednictwem Piotra Leżyńskiego), wpisy z 1 i 4 IX 1939, b.d.;
W. Schmidt, op. cit., s. 4; J. Scholz, Von Danzig nach Danzig… ein weiter Weg 1933–1945. Schicksal einer
Generation, Würzburg 2008, s. 85.
145
146
38
Jan Daniluk
społeczeństwa gdańskiego, wskazuje także łatwość, z jaką rozpowszechniały się pogłoski
o rzekomym ataku polskich oddziałów. W nocy z 8 na 9 sierpnia w Brzeźnie i w Nowym
Porcie wybuchła panika, kiedy ćwiczące wówczas u ujścia Wisły pododdziały SS-Heimwehr omyłkowo wzięto za polskie wojska zajmujące miasto151. Inny wybuch paniki miał
miejsce 30 sierpnia, późnym wieczorem, na osiedlu w Kamiennym Potoku. Jego mieszkańcy zaalarmowani strzałami, które padły na granicy, pośpiesznie opuścili swoje domy
i zebrali się przy budynkach straży pożarnej i szkoły na Horst-Wessel-Strasse (obecnie ul.
Armii Krajowej). Dopiero po interwencji samego nadburmistrza Sopotu, Ericha Tempa,
powrócili do swoich mieszkań152.
Ostatnie miesiące poprzedzające wybuch II wojny światowej obfitowały na terenie
WMG w szereg zjawisk i wydarzeń, które dla uważnych obserwatorów były wyraźnymi
sygnałami o zbliżającej się nieuchronnie konfrontacji. Latem 1939 r. trudno było nie dostrzec licznych grup młodych Niemców, którzy pojawili się w mieście, owych „turystów”,
których zdradzał odmienny od gdańskiego akcent. Nie sposób było nie zauważyć wzmożonej aktywności gdańskiej policji, SS i SA, sprzętu wojskowego widocznego na ulicach
miasta czy prac fortyfikacyjnych realizowanych przy granicy z Polską. Jak to zazwyczaj
bywa, na rozwój wydarzeń szybko zareagował handel czy branża turystyczna. Z każdym
kolejnym tygodniem zmniejszał się ruch w porcie gdańskim. Wzrosła liczba incydentów
granicznych. O wyjątkowej sytuacji świadczyły ewakuacje zagranicznych dyplomatów,
zamknięte szkoły, rosnący niepokój w społeczeństwie i wybuchy paniki. Dla bacznych
obserwatorów od czerwca do sierpnia 1939 r. zasadnym w istocie pytaniem nie było czy,
lecz kiedy, gdzie i w jaki sposób dojdzie do wybuchu konfliktu polsko-gdańskiego, a także,
jaki przyjmie on ostatecznie kształt. Odpowiedź nadeszła rankiem 1 września 1939 r.
Summary
The paper is an attempt at presenting the development of situation in the Free City of Danzig
(Gdańsk) in the last three months before the outbreak of the Second World War. In contrast to
other publications, author puts emphasis not on the military matters, but first and foremost on the
description of the atmosphere and changes in public, social, economic and cultural life in Danzig,
Zoppot (Sopot) and in the region. These changes were announcing the advent of the conflict.
Jeśli wierzyć doniesieniom ówczesnej polskiej prasy, sytuację udało się opanować dopiero po akcji gdańskiej SA i policji („Kurier Bydgoski”, 17 VIII 1939).
152 P. Semków, Dzieje Sopotu, t. 2, 1939–1945, Gdańsk 2003, s. 16–17.
151
Marcin Finc
Archeologia gender – między nauką a ideologią
Narodziny pojęcia gender
Współcześnie słowo gender robi niezwykłą karierę w dyskursie publicznym. Pojawia się
przy niemalże każdej okazji, gdy omawiane są problemy natury społecznej. Przy temacie
małżeństw i związków partnerskich, adopcji, grup faworyzowanych i dyskryminowanych, tolerancji, religii, szkolnictwa, zdrowia itd. Wszędzie, gdzie termin gender pojawia
się, budzi skrajne emocje, zwłaszcza wśród osób spoza kręgów akademickich. Podobnie
wygląda temat badań genderowych w archeologii, pod których wpływem dyskurs dotyczący roli kobiety w pradziejach znacząco się zmienił. Najwięcej kontrowersji w tej
dziedzinie pojawia się w krajach, w których kwestia płci kulturowej w badaniach została
podjęta z pewnym opóźnieniem w stosunku do krajów Zachodu.
Sam termin gender ukuty został w 1955 r., a stosowany był przez amerykańskich psychiatrów, psychologów i psychoanalityków, od których przejęli go przedstawiciele innych
dziedzin nauki. Początkowo termin ten miał znaczenie sensu stricto tożsamości płciowej,
co miało związek z badaniami nad identyfikacją płciową u hermafrodytów, tj. osób, które
przyszły na świat z podwójnym zestawem genitaliów – męskimi i żeńskimi1.
W naukach społecznych na ogół przyjmuje się, że gender oznacza płeć kulturową, definiowaną w opozycji do płci biologicznej. Ma się ona pojawiać w specyficznych warunkach historycznych, społecznych i kulturowych, w przeciwieństwie do płci biologicznej,
która dana jest człowiekowi w momencie narodzin2. Problem, czy płeć kulturowa jest
faktem zakorzenionym w biologicznym aspekcie płci, czy też jest to zjawisko wyuczone,
ciągle dzieli badaczy3. Socjobiolodzy twierdzą, że ludzkie zachowania są zdeterminowane
genetycznie4, konstruktywiści społeczni zaś widzą w gender element kulturowy, który jest
„wpisywany” do ciała w ramach socjalizacji5, co świetnie odzwierciedlają słowa Simone
de Beauvoir w odniesieniu do kobiet: „Nie rodzimy się kobietami – stajemy się nimi”6.
Rozwinięciem tego ostatniego podejścia jest tzw. teoria queer, która do twierdzenia, że
tożsamość płciowa i akty seksualne są konstruktami społecznymi, do tożsamości męskiej
1
M. A. Peeters, Gender – światowa norma polityczna i kulturowa. Narzędzie rozeznania, Warszawa 2013,
s. 52.
2 A. Marciniak, Paradygmaty badawcze w archeologii, [w:] Przeszłość społeczna. Próba konceptualizacji,
red. S. Tabaczyński, A. Marciniak, D. Cyrgot, A. Zalewska, Poznań 2012, s. 70.
3 L. Stone, Pokrewieństwo i płeć kulturowa, Kraków 2012, s. 16–17.
4 R. Gilchrist, Gender and archaeology. Contesting the past, London–New York 2001, s. 10.
5 Ibidem, s. 13.
6 S. de Beauvoir, Druga płeć, Warszawa 2003, s. 299.
40
Marcin Finc
i żeńskiej dołącza także homo- i transseksualne7. Ma to być wynikiem racjonalizacji świadomego i dobrowolnego wyboru różnorodności wirtualnie nieskończonej liczby tożsamości, wynikającej z dekonstrukcji heteroseksualizmu8.
Archeologia gender – problematyka badawcza
W nauce podejście genderowe ewoluowało symbiotycznie z myślą feministyczną. Zgodnie z nią, do lat siedemdziesiątych XX w. postawa badawcza była skażona androcentryzmem, czyli stawianiem pierwiastka męskiego w centrum uwagi9. Fundamentalna dla
feminizmu chęć zmiany istniejących relacji siły/władzy pomiędzy kobietą a mężczyzną
doprowadziła na Zachodzie w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XX w. do
wzmożenia starań o uwidocznienie pierwiastka kobiecego w publikacjach naukowych10.
Do archeologii badania nad zagadnieniem płci kulturowej przeniknęły za sprawą kontaktów z feministycznymi badaniami antropologicznymi11, ale dopiero około dwadzieścia lat po tym, jak zostały zaadaptowane do tej dziedziny12. Wynikało to z zaistniałej
w badaniach archeologicznych trudności w rozpoznawaniu potencjalnych materialnych
wyróżników płci kulturowej13. Nie bez znaczenia okazało się także dotychczasowe, silnie
esencjalistyczne podejście do zagadnienia płci w pradziejach, w wyniku czego kobiety
były na ogół przedstawiane jako podległe mężczyznom, przebywające w sferze domowej,
gdzie ich aktywności miały być związane głównie z rolą żon lub matek14. Wynikać to
miało z dużego stopnia uzależnienia interpretacji archeologicznych od analogii z opisów
etnograficznych15. Antropologia miała na ogół prezentować podejście silnie androcentryczne – mężczyzna był jednostką silną, agresywną, dominującą i aktywną, co miało
czynić go, z punktu widzenia rozwoju dziejowego, istotniejszym od kobiety, traktowanej
jako słaba, pasywna i zależna od męskiego opiekuna16. Tak więc różnice biologiczne miały stanowić element strukturyzujący i ograniczający role i pozycje społeczne, a opis roli
kobiety w społeczeństwie na ogół przedstawiał ją w zależności od pozycji mężczyzny17.
Po zaadaptowaniu do archeologii perspektywy feministycznej, kobiety zaczęto przedstawiać, w zależności od radykalizmu podejścia poszczególnych badaczy, jako jednostki
mogące zdobyć znaczącą pozycję i prestiż jedynie w pewnych określonych okoliczno-
7
A. Marciniak, op. cit., s. 72.
M. A. Peeters, op. cit., s. 69.
9 R. Gilchrist, op. cit., s. 1.
10 Ibidem, s. 2.
11 B. Alberti, Bodies in prehistory: beyond the sex/gedner split, [w:] Global archaeological theory: contextual voices
and contemporary thoughts, red. P. P. Funari, A. Zarakin, E. Stovel, New York 2005, s. 108.
12 A. Marciniak, op. cit., s. 71.
13 Ibidem.
14 M. W. Conkey, J. D. Spector, Archaeology and the study of gender, Advances in Archaeological Method and
Theory, vol. 7, 1984, s. 13–14.
15 Ibidem, s. 3.
16 Ibidem, s. 4.
17 Ibidem.
8
Archeologia gender – między nauką a ideologią
41
ściach społeczno-kulturowych albo jako w pełni niezależne podmioty życia społeczno-gospodarczego18.
Poza studiami nad władzą, dominacją, organizacją produkcji czy wytwarzaniem technologii i wykorzystywaniem przestrzeni, dyskutowanym problemem stał się również
wpływ światopoglądu samych badaczy na wyniki ich pracy. Archeolodzy mężczyźni, wywodzący się z klasy średniej, którzy liczebnie dominowali w badaniach archeologicznych,
mieli mieć przemożny wpływ na wzbogacanie interpretacji na temat relacji społecznych
w poszczególnych okresach dziejów19. Miało się to odbywać przez projekcję własnego
światopoglądu naukowców na badane przezeń dawne społeczności. Według Margaret
Conkey i Janet Spector, archeologia utrwalała androcentryczne stereotypy przez ich bezkrytyczną akceptację20.
Zainteresowanie tematyką gender w badaniach nad przeszłymi społeczeństwami,
mające być odpowiedzią na dotychczasowe powielanie stereotypowych opinii, pojawiło
się w wyniku drugiej i trzeciej fali feminizmu, choć w wielu publikacjach zaprzeczano
„sprzymierzeniu” tych badań z ruchem feministycznym21. Badacze, jak sami twierdzili,
postawili sobie za cel jedynie przywrócenie kobiecie jej przeszłości oraz udziału w nauce,
która dotychczas skupiona była na mężczyźnie, aczkolwiek amerykańska i europejska
archeologia płci kulturowej wybrały nieco odmienne ścieżki zmierzające do tego celu22.
W Stanach Zjednoczonych prace badawcze skupiają się głównie na podziałach pracy ze
względu na płeć, uniwersaliach oraz kobiecym wkładzie w postęp i zmiany, co jest spójne z drugą falą feminizmu oraz z podejściem procesualnym, archeologia europejska zaś
zogniskowała swoje wysiłki na analizie symboliki i kulturowej manifestacji gender, przy
równoczesnym mniejszym przywiązywaniu uwagi do podziałów pracy ze względu na płeć
w zajęciach wytwórczych23. Przedstawione powyżej różnice wynikają z zaznaczonego już
faktu, że w Stanach Zjednoczonych druga fala feminizmu miała znacznie większy wpływ
na kształtowanie się teorii naukowych, a w Europie z kolei doszły do głosu strukturalizm,
antropologia symboliczna i poststrukturalizm24.
Druga fala feminizmu określiła różnicę pomiędzy sex (płcią biologiczną) a gender
(płcią kulturową), gdzie pierwsza była stałą kategorią biologiczną, a druga tworem społecznym, będącym zestawem zmiennych wartości. Trzecia fala była swego rodzaju buntem przeciwko gynocentrycznej tendencji funkcjonującej w większości archeologii gender
i postulowała wprowadzenie do badań perspektywy maskulinistycznej, która miała zwalczać stereotypowe przedstawianie mężczyzny we wszystkich kulturach25.
18
19
20
21
22
23
24
25
A. Marciniak, op. cit.
Ibidem.
M. W. Conkey, J. D. Spector, op. cit., s. 3–4.
R. Gilchrist, op. cit., s. 6.
Ibidem.
Ibidem.
Ibidem, s. 7.
Ibidem, s. 8–9.
42
Marcin Finc
Typowym elementem feministycznego podejścia badawczego w archeologii, co związane jest z jego poniekąd postmodernistycznym rodowodem26, jest duża doza sceptycyzmu wobec perspektywy możliwości uzyskania obiektywnych rezultatów badań27. Takiej krytyce podlegała przede wszystkim archeologia procesualna. Ten powstały w latach
sześćdziesiątych XX w. kierunek w archeologii zakładał, że zastosowanie odpowiednich
metod badawczych, wzorowanych na metodologii nauk ścisłych, miało zagwarantować
uzyskiwanie wysoce obiektywnych wyników analiz28. Według badaczy feministycznych
ów obiektywizm miał być jedynie iluzją, gdyż rygor metodologiczny w najmniejszym
stopniu nie wpływał na usunięcie androcentryzmu z ostatecznych interpretacji wyników29. Twierdzili oni, że w procesie konstruowania wiedzy nie ma żadnej możliwości
przyjęcia pozycji neutralnej światopoglądowo30, co Bruce Trigger określił jako „nihilistyczny hiperrelatywizm”31. Problemem stała się więc również nieobecność naukowców
kobiet i jej wpływ na proces konstrukcji wiedzy oraz to, czy tworzą one inny rodzaj wiedzy niż mężczyźni32. Wiązać to zagadnienie można z archeologiczną „niewidzialnością”
kobiet. Fałszywe pojęcie obiektywizmu oparte na metodologii archeologii procesualnej
i paradygmaty przyjęte przez badaczy sprawiały, że kobiety były najzwyczajniej nierejestrowane, gdyż nie zadawano odpowiednich pytań badawczych33. Empiryczne zaawansowanie studiów archeologicznych w żaden sposób nie chroniło przed zideologizowanymi
interpretacjami34, ale wydaje się, że działało jak swego rodzaju znieczulenie, przez co
etno- i androcentryzm w archeologii mogły być w dużym stopniu nieuświadomione.
Światopogląd badacza a archeologiczne badania nad płcią kulturową
Zagadnienie płci kulturowej w genderowych badaniach archeologicznych ujmowane jest
jako zasada budowy społeczeństw, element istotny dla podtrzymania relacji pomiędzy
płciami kulturowymi oraz struktur społeczno-ekonomicznych, gdyż to za jego sprawą
społeczeństwa reprodukują się nie tylko pod względem biologicznym, ale przede wszystkim społecznym i ideologicznym35. Płeć kulturowa, będąc wyrazem postrzegania świata
przez daną społeczność, ma być reprezentowana przez praktykę, dyskurs i symbolikę,
a także materialną stronę życia i fizyczne doświadczenia36. Gender jest więc niezwykle
złożonym problemem badawczym pod względem archeologicznym, dodatkowo kompli26
M. A. Peeters, op. cit., s. 60.
M. W. Conkey, J. D. Spector, op. cit, s. 6.
28 C. Renfrew, P. Bahn, Archeologia. Teorie, metody, praktyka, Warszawa 2002, s. 36–37.
29 R. Gilchrist, op. cit., s. 18.
30 Ibidem, s. 19.
31 A. Wylie, The engendering of archaeology. Refiguring feminist science studies, Osiris, 2nd ser., vol. 12, Woman, Gender, and Science: New Directions, s. 85.
32 R. Gilchrist, op. cit., s. 23.
33 M. W. Conkey, J. D. Spector, op. cit., s. 6.
34 A. Wylie, op. cit., s. 80.
35 M. Sánchez-Romero, Childhood and the construction of gender. Identities through material culture, Childhood in the Past 1, 2008, s. 17–18.
36 Ibidem, s. 18–19.
27
Archeologia gender – między nauką a ideologią
43
kowanym przez fakt, że zjawisko płci kulturowej jest płynne, bardzo zmienne w czasie
w przypadku pojedynczej osoby37. Pojawia się więc pytanie, czy archeologia jest w ogóle
w stanie badać to zagadnienie. Benjamin Alberti w jednym z artykułów przytacza argumenty naukowców sceptycznie nastawionych do badań genderowych w archeologii:
dyskusyjność możliwości archeologicznej rejestracji płci kulturowej, brak jej oczywistego
rozróżnienia od płci biologicznej (problem gender jako społecznego opracowania hipotetycznie oczywistego faktu różnic pomiędzy płciami biologicznymi) czy też, w przypadku
materiałów pochodzących z pochówków, początkowe przypisywanie przedmiotów do
płci biologicznej, a dopiero w drugiej kolejności do płci kulturowej, w wyniku czego
interpretacja gender niezależnie od sex staje się praktycznie niemożliwa38. Powyższa argumentacja może się wydawać wystarczająca dla ugruntowania sceptycyzmu wobec badań
genderowych w archeologii, aczkolwiek bardziej przyczynić się do tego mogą działania
samych badaczy feministycznych. Jednak, aby je właściwie ocenić, trzeba najpierw zrozumieć istotę postawy badawczej, jaką się owi naukowcy kierują.
Archeologię gender można określić jako owoc dwóch postaw przyjmowanych w archeologii feministycznej – relatywizmu, rozumianego jako niemożliwość zajęcia pozycji
badawczej neutralnej światopoglądowo, oraz otwarcie przyznawanej chęci zwalczania
w archeologii androcentryzmu, który miał być efektem wielu dekad dominacji mężczyzn
w tej dziedzinie nauki. Pierwszy element, czyli wspomniany już wcześniej „nihilistyczny
hiperrelatywizm”, może zostać uznany za nadmiernie rozwiniętą wersję tendencji panującej w archeologii postprocesualnej, która uznaje możliwość istnienia wielości interpretacji i różnorodności perspektyw w badaniach nad jakimś konkretnym zagadnieniem39.
Prowadzi to jednak do swego rodzaju paradoksu, gdyż zaprzeczając możliwości pozytywistycznego, obiektywnego poznania, skazuje się archeologię na trwanie w stanie zawieszenia podobnym do sytuacji bohatera greckiej tragedii. Starcie się różnych, sprzecznych
bądź znacząco rozbieżnych, interpretacji archeologicznych będzie prowadzić do narodzin
kolejnych, nowych interpretacji, równocześnie poprawnych i błędnych, tak jak ich poprzedniczki. W najgorszym wypadku skutkowałoby to mnożeniem się teorii, z których
żadna nie daje nam dobrej odpowiedzi na zadane pytanie badawcze, gdyż wszystkie są
równie dobre, co złe. Ten swoisty fatalizm interpretacyjny w archeologii gender miesza się
u niektórych badaczy z otwarcie gynocentrycznym i antymaskulinistycznym podejściem
interpretacyjnym do otrzymywanych wyników badań. Świetną ilustracją dla tego typu
interpretacji jest, powstała nieco wcześniej w duchu zbliżonym do gender archaeology,
teoria sformułowana przez Mariję Gimbutas na temat istnienia w przeszłości tzw. cywilizacji Starej Europy, opartej na fundamencie wartości kobiecych, która miała upaść
w późnej epoce brązu pod naporem męskiej kasty wojowników40. W konstrukcji swojej
teorii badaczka połączyła wszelkie przedstawienia kobiece z różnych okresów i regionów,
uznając je za wyraz tych samych podstawowych wyobrażeń o kobiecie i Wielkiej Bogini
37
38
39
40
Ibidem, s. 21–22.
B. Alberti, op. cit., s. 108–109.
C. Renfrew, P. Bahn, op. cit., s. 43.
Ibidem, s. 206.
44
Marcin Finc
oraz za świadectwo funkcjonowania w przeszłości matriarchatu41. Została jednak skrytykowana za ogromny esencjalizm oraz błędy kontekstualne, typologiczne i chronologiczne42. Interesujący jest fakt, że na podstawie tych samych zabytków inny archeolog, Ian
Hodder, stwierdził coś dokładnie odwrotnego, a mianowicie, że są one wyrazem uprzedmiotowienia i podporządkowania kobiet. Ich częstsze od męskich przedstawienia miały
wskazywać, że w przeciwieństwie do mężczyzn, były one obiektami męskiego pożądania
i posiadania43. Tak skrajna rozbieżność obu interpretacji tego samego zjawiska, wynikająca z ich esencjalizmu i odmienności paradygmatów badawczych, jest świetną ilustracją
problemu, przed jakim stoi archeologia gender.
Podobnym, chociaż może bardziej uwidaczniającym to zagadnienie, przykładem
może być artykuł Joakima Goldhahna i Ingrid Fuglestvedt na temat skandynawskiej sztuki naskalnej z epok kamienia i brązu44. Badacze próbują w nim odpowiedzieć na pytanie,
czy, a jeśli tak, to w jakim stopniu sztuka naskalna odzwierciedla rzeczywiste relacje płci
kulturowych w społeczeństwach jej twórców. Z oczywistego braku źródeł pisanych na
ten temat, archeologom pozostała jedynie analiza formalna naskalnych przedstawień45.
Nawiązując do prac Gro Mandt – badaczki, która swoimi badaniami sztuki naskalnej
z epoki brązu „rzuciła wyzwanie androcentryzmowi”, dwójka autorów przyjęła, że sama
sztuka naskalna jest czysto symboliczna46. Przez słowo „symboliczna” można rozumieć,
że przedstawia ona sceny o charakterze mitologicznym, a nie rzeczywistym. Kłóci się
to jednak z dalszymi wnioskami pary autorów, którzy uznają, że przedstawienia kobiet
dosiadających dużych zwierząt są dowodem na funkcjonowanie w skandynawskich społecznościach epok kamienia i brązu instytucji szamana kobiety, określanej w tekście także
jako „specjalistka od rytuałów”47. Wydaje się to być pewną niekonsekwencją w związku
z wcześniejszą deklaracją co do ogólnej interpretacji badanego zagadnienia. Odwrotnie
jest w przypadku przedstawień zbliżeń seksualnych ludzi i zwierząt. Dawniejsi badacze
interpretowali je jako dowód zachowań zoofilskich lub wręcz zezwierzęcenia48. Autorzy
widzą w nich raczej wyraz wierzeń kosmogonicznych, interpretacje swoich poprzedników zaś oskarżają o przesycone „luterańskim purytanizmem”49, a ich samych posądzają
o fanatyzm i wyrażanie poglądów będących „nielogicznymi frazesami”50. Tak jednoznaczna i brutalna krytyka badaczy, których interpretacje nie pokrywają się z tezami autorów,
dobrze współgra z ich dobrą oceną wyników badań Gro Mandt, o której wypowiadają
41
R. Gilchrist, op. cit., s. 25.
Ibidem.
43 C. Renfrew, P. Bahn, op. cit., s. 207.
44 J. Goldhahn, I. Fuglestvedt, Engendering North European rock art: bodies and cosmologies in stone and
bronze age imagery, [w:] A companion to rock art, red. J. McDonald, P. Veth, Chichester 2012, s. 237–260.
45 Ibidem, s. 239.
46 Ibidem, s. 245.
47 Ibidem, s. 246–247.
48 Ibidem, s. 251.
49 Ibidem.
50 Ibidem, s. 245.
42
Archeologia gender – między nauką a ideologią
45
się pozytywnie, określając ją mianem „wybitnej badaczki” („notable researcher”)51. Oczywiście co do samych interpretacji można mieć różne podejście. Widzenie przez dawniejszych badaczy w jakimś przedstawieniu naskalnym oznak zoofilii może u nas wywoływać
w pełni zrozumiały sceptycyzm, bądź też możemy je traktować jako wiarygodne, w zależności od naszej własnej wiedzy na ten temat lub przynajmniej intuicji. Jednak sformułowania uderzające w dobre imię innych badaczy, którzy reprezentują jedynie odmienną
od naszej hipotezę wyjaśniającą dane zjawisko, jest zagrywką nieprzystającą do kogoś,
kto uważa siebie za człowieka nauki. W przypadku artykułu Joakima Goldhahna i Ingrid Fuglestvedt ideologiczne zaangażowanie widać jak na dłoni. Pomijając już powyższe
argumenty, można przywołać jeszcze jeden, bardzo istotny element ich wywodu. Mianowicie poddają oni druzgocącej krytyce dawny pogląd utożsamiający pierwiastek męski
z aktywnością52, równocześnie wprowadzając dwa inne związki – kobiecości i swobody
(„femaleness ” i „non-control ”) oraz męskości i nadzoru/kontroli („maleness” i „control ”)53.
Trudno nie odnieść wrażenia, najprawdopodobniej słusznego, że autorzy w swoim artykule dają wyraz raczej osobistym poglądom aniżeli dobrze ugruntowanym hipotezom
naukowym. W przeciwnym wypadku sposób ich formułowania zadawałby kłam całemu
wysiłkowi badawczemu, jaki oboje włożyli w analizę interesującego ich zagadnienia.
Archeologia gender niewątpliwie wniosła do problematyki badawczej jeden niezmiernie istotny element – zwróciła uwagę na niedoreprezentowanie kobiet w pradziejach,
ponieważ badacze, prawdopodobnie w pełni nieświadomie, pomijali ich rolę w rozwoju
kulturowym ludzkości. Obecnie archeolodzy są bardziej czujni, co niewątpliwie przekłada się na wzrost możliwości interpretacyjnych wyników badań terenowych. Problematyczna jest jednak kwestia samych interpretacji. Skoro nie można zająć neutralnego
światopoglądowo stanowiska badawczego, o czym już kilkakrotnie wspomniano, uzyskane wyniki nigdy nie będą reprezentowały obrazu przeszłości dążącego do obiektywizmu.
Dodatkowo jawne zaangażowanie się części badaczy w walkę ideologiczną pomiędzy
„starym porządkiem” a feministyczną wizją społeczeństwa tylko zaciemnia ogólny obraz
zamierzchłych epok i zaprzepaszcza cały wysiłek naukowy dla usprawiedliwienia własnych poglądów, o czym pisały już Margaret Conkey i Janet Spector54. Po dodaniu do
problemu sporu światopoglądowego także trudności w archeologicznej rejestracji płci
kulturowej i określenia jej wyznaczników, a także skonkretyzowania, czym właściwie płeć
kulturowa jest, powstaje, jak się wydaje, dziedzina badań, która sama nie jest w stanie
obronić własnej racji bytu.
Wydaje się, że termin płci kulturowej może być z powodzeniem stosowany w przypadku badania populacji ludzkich, które istnieją i funkcjonują, a badacz, dzięki bezpośredniej z nimi styczności, może wyciągać wnioski na bazie obserwacji ich codziennego życia
i przeprowadzania wywiadów, a nie jedynie na bazie materialnych pozostałości sprzed
setek czy nawet tysięcy lat. Słuszny wydaje się pogląd głoszony przez Judith Buttler, mó51
52
53
54
Ibidem.
Ibidem.
Ibidem, s. 253.
M. W. Conkey, J. D. Spector, op. cit., s. 3.
46
Marcin Finc
wiący, że gender to „zrytualizowane powtarzanie”, pewna rzeczywistość tworzona przez
nieprzerwany społeczny akt, będący sankcjonowaniem konkretnego, przyjętego społecznie zbioru znaczeń55. Upraszczając myśl autorki można stwierdzić, że płeć kulturowa to
rodzaj roli, którą każdy odgrywa publicznie zgodnie z przyjętymi przez społeczeństwo
normami kulturowymi. Nie wydaje się możliwe zbadanie takiego fenomenu na bazie
jedynie materialnych pozostałości, odzwierciedlających poniekąd tylko jedną, konkretną
chwilę, w której zostały zdeponowane. Margarita Sánchez-Romero uważa, że związek
pomiędzy ciałami i obiektami w kontekście grobowym może być dobrym instrumentem
dla zrozumienia genderyzacji oraz tego, jak społeczeństwo tworzy, manipuluje i zmienia
tożsamości w czasie56. Jest to postawa reprezentująca raczej procesualny optymizm poznawczy niż postmodernistyczny sceptycyzm i wydaje się nazbyt pozytywnie nastawiona
wobec możliwości badawczych współczesnego warsztatu archeologicznego, jednak należy
przyznać, że pod względem etycznym takie podejście nie budzi najmniejszych wątpliwości i jest przykładem próby w pełni naukowego wykorzystania dostępnym możliwości
interpretacji materiału archeologicznego bez żadnych odniesień ideologicznych.
W świetle niedostatków metodologicznych archeologii oraz jawnego bądź zakamuflowanego zaangażowania się w spory ideologiczne przez część badaczy, słuszne wydaje
się zrobienie kroku wstecz w materii interpretacji społecznych i pozostanie przy bardziej
neutralnym i bezpieczniejszym terminie, aczkolwiek znacznie szerszym znaczeniowo, jakim jest „rola społeczna”. Gender lub płeć kulturowa są określeniami zawierającymi pewien ładunek ideologiczny, który wpływa na interpretację materiałów archeologicznych
lub podejście innych badaczy do takowych interpretacji. Trudne jest określenie, jakie
materiały są wyznacznikami płci kulturowej konkretnej jednostki, a jakie odpowiadają
jej pełnej roli społecznej, nie licząc oczywiście pochówków o wyjątkowym charakterze ze
względu na specyfikę czy bogactwo wyposażenia, a także przedstawień o jednoznacznym
charakterze, które niejako narzucałyby badaczowi interpretację dotyczącą identyfikacji
genderowej osoby pochowanej, tudzież uwiecznionej na malowidle, w rzeźbie czy mozaice.
Podsumowując, wydaje się, że choć archeologia gender poszerzyła znacząco zakres
pytań badawczych i zwróciła uwagę na pewne niedociągnięcia wcześniejszych badań
o charakterze społecznym, to jednak jej rola na tym powinna się zakończyć. Ideologiczne
zaangażowanie wielu badaczy, którzy często narzucają radykalne, niczym nieuzasadnione interpretacje, bardziej przeszkadza niż pomaga w odtworzeniu obrazu zamierzchłych
społeczeństw. O tym, że archeologia gender zawiodła, wspominali już niektórzy spośród
badaczy feministycznych57. Wszak archeologia nie ma na celu zamiany androcentryzmu
na gynocentryzm, tylko odtworzenie możliwie najpełniejszego obrazu rozwoju społecznego i cywilizacyjnego ludzkości na przestrzeni dziejów.
55
56
57
J. Buttler, Uwikłani w płeć. Feminizm i polityka tożsamości, Warszawa 2008, s. 252–253.
M. Sánchez-Romero, op. cit., s. 21–22.
R. Gilchrist, op cit., s. 30.
Archeologia gender – między nauką a ideologią
47
Summary
In archaeological studies problem of gender is under discussion, but there are some objections
against this problem in researches. Firstly, there is a problem of methodology, which negate possibility of creation the disinterested knowledge. Secondly, controversial is identification of archaeological determinants of gender and the ideological engagement of some of researchers. That is why
it seems that gender is not the right term for studies of social roles by archaeology.
Dominika Hempel
Kształcenie historyków i nauczanie historii na Uniwersytecie Notre Dame
Położony na przedmieściach miasta South Bend Uniwersytet Notre Dame został założony w 1842 r. przez francuskiego kapłana Edwarda Sorina, członka Kongregacji Świętego
Krzyża. Uczelni nadano nazwę L’Université de Notre Dame du Lac (Uniwersytet Naszej
Pani znad Jeziora), by podkreślić jej katolicki charakter. W 1844 r. instytucja ta została
przejęta pod prawną opiekę przez stan Indiana i do dziś jest jednym z największych
prywatnych, katolickich uniwersytetów w Stanach Zjednoczonych. Obecnie na Notre
Dame studiuje około 12 tys. studentów, w tym ponad 8 tys. na studiach pierwszego stopnia (undergraduate studies). Uniwersytet jest silnym ośrodkiem nauk humanistycznych,
a jedną z wiodących dyscyplin jest tam historia1.
Po immatrykulacji na Uniwersytecie świeżo upieczony student, tzw. freshman, rozpoczyna pierwszy rok studiów. W tym okresie, zanim wybierze specjalizację, musi zaliczyć
wyznaczone przedmioty, które stanowią obligatoryjne wymagania uniwersyteckie (university requirements). Należą do nich2:
– jedno uniwersyteckie seminarium (student, który w przyszłości będzie chciał specjalizować się w historii, może już na pierwszym roku wybrać interesujące go seminarium poświęcone historii);
– jeden przedmiot poświęcony sztuce pisania i retoryce;
– dwa kursy matematyki;
– dwa kursy nauk przyrodniczych lub języka obcego;
– dwa kursy wychowania fizycznego lub przeszkolenia wojskowego ROTC (reserve
officers training corps);
– jeden dodatkowy przedmiot z wybranej dziedziny; może to być historia, nauki społeczne, filozofia, teologia, sztuki piękne lub literatura (na pierwszym roku student
musi wybrać jeden z tych przedmiotów, natomiast pozostałe będzie miał obowiązek
zaliczyć w toku kolejnych lat studiów);
– dwa wybrane przedmioty prowadzone przez college, w którym będzie chciał kontynuować naukę na wyższych latach studiów.
1 W roku akademickim 2013–2014 przebywałam na stypendium Polish American Research Fellowship na
Uniwersytecie Notre Dame. Omawiając kształcenie przyszłych historyków, a także nauczanie historii studentów innych kierunków na tym uniwersytecie, opierałam się na oficjalnych dokumentach uczelni, a także
własnych obserwacjach.
2 http://fys.nd.edu/incoming-students/first-year-requirements/curriculum-requirements/
[dostęp: 16 X 2014].
Kształcenie historyków i nauczanie historii na Uniwersytecie Notre Dame
49
Jak widać, w odróżnieniu od polskiego sytemu szkolnictwa wyższego, pierwszy rok na
tej uczelni jest rokiem wstępnym, przygotowującym studenta do dalszej edukacji. Pod
koniec tego roku musi on zdecydować, którą specjalizację (major) z ponad sześćdziesięciu
prowadzonych przez Uniwersytet Notre Dame wybierze. Będzie to miało decydujący
wpływ na dalszy tok studiów. Poszczególne specjalizacje prowadzone są w ramach pięciu
następujących szkół (college): School of Architecture, The College of Arts and Letters, The
Mendoza College of Business, The College of Science oraz The College of Engineering. Szkoły
te są odpowiednikami polskich wydziałów. W ich ramach istnieją departamenty i instytuty. Aby zrealizować program wybranego major, trzeba zaliczyć określoną liczbę i typ
przedmiotów. Po spełnieniu wymagań uniwersyteckich, jak i wymagań wybranej przez
niego szkoły i specjalizacji, student otrzyma dyplom ukończenia studiów.
The College of Arts and Letters (Szkoła Sztuki i Literatury) daje możliwość specjalizowania się np. w historii, historii sztuki czy politologii. Student nie musi jednak poprzestać
na wyborze jednej dyscypliny. Oprócz standardowego major może dobrać uzupełniającą
specjalizację (tzw. supplementary major). W odróżnieniu od major, ta dodatkowa dyscyplina nie jest samodzielna i jej zrealizowanie nie prowadzi do uzyskania dyplomu ukończenia studiów, pozwala natomiast poszerzyć zainteresowania. Może to być np. język
chiński lub japoński (obejmujący nie tylko naukę języka, ale też historię i kulturę danego
kraju), teologia lub gender studies. Oprócz tego istnieje jeszcze tzw. minor, czyli rodzaj
małej specjalizacji, która często jest wybierana jako uzupełnienie wiodącej dyscypliny.
Na przykład student historii czy nauk politycznych, który zainteresowany jest Ameryką
Łacińską, może wybrać dodatkowo Latin American Studies (studia latynoamerykańskie)
jako minor, aby poszerzyć wiedzę w tej konkretnej dziedzinie. W przypadku najzdolniejszych istnieje możliwość zrealizowania dwóch standardowych programów major (double
major). Każda ze szkół na Uniwersytecie Notre Dame posiada szeroki wybór specjalizacji
do wyboru.
Warto zwrócić uwagę na fakt, że wybrane specjalizacje nie muszą być prowadzone
w obrębie jednej szkoły. Oznacza to, że student może uzyskać drugą specjalizację w innym college’u. Dzięki temu np. student historii może także studiować biologię, finanse,
a nawet jeden z kierunków inżynierskich. Z jednej strony – zwiększa to jego szanse na
rynku pracy, a z drugiej – daje możliwość rozwijania zainteresowań w wielu dziedzinach.
Co więcej, plan zajęć na studiach nie jest sztywno ustalony. Istnieje wiele przedmiotów do wyboru, więc w praktyce każdy ze studentów realizuje własny, indywidualny tok
studiów. Dzięki temu ci, którzy chcą studiować więcej niż jedną specjalność, mogą tak
wybrać sobie przedmioty, aby zajęcia nie kolidowały ze sobą. W ten sposób znika problem, z którym spotykają się studenci dwóch kierunków w Polsce, mający ograniczoną
możliwość wzajemnego dostosowywania obu planów zajęć. Dla zobrazowania powyższej
kwestii można podać dwa przykłady łączenia specjalizacji, na które decydowali się dotychczas studenci Notre Dame. Pierwsze połączenie obejmowało major z historii oraz
minor z nauk o Ameryce Południowej i antropologii, natomiast drugi zestaw był bardziej
50
Dominika Hempel
zróżnicowany, łącząc w sobie major z dziedziny muzyki, drugi major (double major) z historii oraz dodatkowy major (supplemental major) z matematyki3. Oczywiście studiowanie więcej niż jednej specjalności wymaga dużo czasu i poświęcenia, dlatego nie wszyscy
studenci się na to decydują.
Wybór historii jako specjalizacji wiodącej (major) umożliwia studentom History Department (Departament Historii), działający w ramach The College of Arts and Letters.
Program History major obejmuje dziesięć przedmiotów, wśród których znajdują się:
– warsztat historyczny (History Workshop) – wstępne zajęcia dla przyszłych historyków, podczas których studenci zdobywają podstawowe umiejętności potrzebne
w toku dalszej nauki i badań historycznych;
– cztery przedmioty z sześciu do wyboru (każdy z innego obszaru tematycznego):
historia Afryki / Azji / Bliskiego Wschodu, starożytna / średniowieczna historia Europy, współczesna historia Europy, historia Ameryki Południowej, historia Stanów
Zjednoczonych oraz kategoria specjalna (zawiera przedmioty spoza powyższych
kategorii, np. historię Australii); wymagane jest, aby jeden z czterech wybranych
przedmiotów dotyczył okresu sprzed 1500 r.;
– trzy przedmioty należące do tzw. concentration area – przy ich wyborze pomaga specjalny doradca, który po określeniu zainteresowań studenta pomaga dobrać zajęcia
tak, aby ułatwiły rozwój w konkretnej dziedzinie; przedmioty te mogą być związane tematycznie, geograficznie lub chronologicznie z zamiłowaniami studenta, co
więcej, mogą być prowadzone w ramach innej specjalizacji; doradca może uznać
za potrzebne dla rozwoju studenta uczęszczanie na przedmioty takie jak socjologia
czy ekonomia, dzięki temu student historii zainteresowany Ameryką Południową
może chodzić na zajęcia oferowane przez The Department of Political Science (Departament Nauk Politycznych), np. Politics and Violence in Latin America (polityka
i przemoc w Ameryce Łacińskiej)4;
– jedno seminarium prowadzone przez Departament Historii, podczas którego studenci będą mieli okazję prowadzić pierwsze indywidualne badania i napiszą pracę
zaliczeniową; przedmiot ten zazwyczaj wybierany jest na ostatnim roku studiów
(tzw. senior year);
– jeden przedmiot dodatkowy (elective) wybrany przez studenta z dowolnej dziedziny5.
Ponadto student musi zaliczyć przedmioty wymagane przez dany college. W przypadku
studenta historii są to przedmioty określone przez The College of Arts and Letters (z dużą
dowolnością w doborze zajęć).
3
College of Arts and Letters – 2013 Senior Thesis Project: https://al.nd.edu/assets/99556/senior_thesis_slideshow_2013_projects.pdf [dostęp: 1 X 2014].
4 Przedmiot prowadzony w ramach Departamentu Nauk Politycznych na Uniwersytecie Notre Dame w semestrze wiosennym roku akademickiego 2013/2014.
5 History major requirements (http://history.nd.edu/assets/44785/hist_major_program_current_2010_.pdf
[dostęp 16 X 2014]).
Kształcenie historyków i nauczanie historii na Uniwersytecie Notre Dame
51
Jak wykazano, liczba przedmiotów do zaliczenia jest znaczna, szczególnie wówczas
gdy student zamierza ukończyć więcej niż jedną specjalizację. Na szczęście w określonych
przypadkach możliwe jest zaliczenie jednego przedmiotu na poczet dwóch specjalizacji.
Jeśli student zdał egzamin AP (Advanced Placement Examination)6, może uzyskać zaliczenie i tym samym zwolnienie z niektórych zajęć. Na przykład przedmiot historia europejska lub historia powszechna może zostać zaliczony, jeśli student uzyskał wymaganą ocenę
na egzaminie AP o tej samej nazwie. Dokładne reguły zaliczania przedmiotów określane
są przez odpowiedni college i departament.
Departament Historii specjalizuje się w nauczaniu historii średniowiecznej, historii
Stanów Zjednoczonych, Europy i Ameryki Łacińskiej, jednak wśród zajęć proponowanych studentom można znaleźć również szereg innych przedmiotów.
Zajęcia prowadzone przez Departament Historii można podzielić na:
– skierowane tylko do studentów pierwszego roku Notre Dame;
– skierowane do wszystkich studentów Notre Dame;
– skierowane tylko do przyszłych historyków (np. wymienione wyżej: warsztat i seminarium).
Każdy student Notre Dame musi w ciągu studiów zaliczyć przynajmniej jeden historyczny przedmiot (tzw. University History Requirement, UHR). Departament Historii
prowadzi wykłady przeznaczone specjalnie dla studentów, którzy chcą zaliczyć UHR już
na pierwszym roku studiów. Są to zazwyczaj wykłady dla dużej grupy studentów, np.
„Western civilization to 1500 ” (zachodnia cywilizacja do roku 1500) lub „Europe at war,
1900–1945” (Europa w stanie wojny, 1900–1945)7. Osoby zainteresowane spoza pierwszego roku muszą posiadać zgodę na uczestnictwo w tych zajęciach.
Większość zajęć prowadzonych w Departamencie Historii jest otwarta dla wszystkich
studentów Notre Dame. Każda osoba zainteresowana historią może w nich uczestniczyć
(decyduje kolejność zgłoszeń, przy czym nierzadko pewna liczba miejsc jest z góry zarezerwowana dla studentów historii). Studenci innych specjalizacji często wybierają przedmioty historyczne jako UHR lub elective. Departament Historii rokrocznie prezentuje
szeroką gamę przedmiotów do wyboru. Warto w tym miejscu podać kilka przykładów:
Medicine & Public Health in U.S. history (medycyna i zdrowie publiczne w amerykańskiej
historii), Latin American history through film (historia Ameryki Łacińskiej poprzez film)
czy History of Latin American food (historia latynoskiego jedzenia)8. Wykładowcy prześcigają się w układaniu tematów i programów zajęć, tak aby jak największa liczba studentów
wybrała właśnie ich zajęcia.
6
W czasie nauki w liceum (high school) uczeń może zapisać się na przedmioty prowadzone na poziomie AP.
Po ich ukończeniu zdaje specjalny egzamin. Nie są one wymagane przy przyjęciu na uczelnię, ale ich zaliczenie
może zwolnić studenta z danego przedmiotu na studiach.
7
Przedmioty prowadzone przez Departament Historii w semestrze zimowym roku akademickiego
2014/2015 (Office of the Registrar, University of Notre Dame – wewnętrzny portal przeznaczony dla pracowników i studentów ND [dostęp: 1 X 2014]).
8 Departament of History’s spring 2014 undergraduate course offerings, Department of History, University of
Notre Dame 2013, s. 22–23.
52
Dominika Hempel
Poza zajęciami otwartymi dla wszystkich studentów, istnieją także przedmioty przewidziane tylko i wyłącznie dla przyszłych historyków, jak warsztat czy seminarium w programie major 9. Seminaria również są podzielone na poszczególne zagadnienia, np. The
Great War (wielka wojna), U.S. Civil War Era (okres wojny secesyjnej)10.
Z powyższych rozważań można wyciągnąć wniosek, że Uniwersytet Notre Dame nie
oferuje typowego, jednolitego harmonogramu zajęć, jaki można spotkać na polskich
uczelniach, i bazuje na zróżnicowaniu przedmiotów na konkretne epoki (np. historię starożytną czy średniowieczną itd.). Na Uniwersytecie Notre Dame student sam wybiera sobie dziedzinę, w której chce się specjalizować. Umożliwia to szeroka gama przedmiotów
do wyboru, a także wyspecjalizowana kadra nauczycielska. Warto podkreślić, że Departament Historii jest jednym z największych na Uniwersytecie. Na zajęcia ze specjalizacji
historycznej, na studia pierwszego stopnia, uczęszcza ponad 300 osób. Również kadra
dydaktyczna jest jedną z większych, liczy bowiem około 40 specjalistów. Dzięki temu
możliwe jest prowadzenie wielu zajęć zróżnicowanych pod kątem tematycznym, chronologicznym i geograficznym. Dodatkowo na Uniwersytet zapraszani są na gościnne wykłady naukowcy z ośrodków na całym świecie. Można mieć jednak uzasadnione obawy, czy
specjalizacja w ścisłej dziedzinie i brak obligatoryjnych kursów z historii powszechnej nie
powodują powstawania luk w ogólnej wiedzy historycznej absolwentów.
Dodatkowo jeszcze, studenci historii mają możliwość uczestnictwa w Programie
Honorowym, który kończy się sformułowaniem honorowej pracy dyplomowej (honor
thesis). Oferta ta skierowana jest do tych, którzy chcą prowadzić dodatkowe badania
i napisać pracę na interesujący ich temat – do najlepszych studentów. Osoba, która chce
uczestniczyć w tym programie, musi dodatkowo zaliczyć dwa przedmioty: Honors Program Methodology Seminar, którego celem jest wprowadzenie studenta w metodykę pracy historyka, a także Honors Program Historiography Colloquium na ostatnim roku studiów, rozwijający umiejętności w zakresie krytycznej interpretacji tekstów i historiografii.
W trakcie obu semestrów ostatniego roku student pisze pracę (liczącą od 40 do 80 s.) pod
okiem jednego z wykładowców11. Przykładowe tematy prac honorowych to: Churchill’s
secret invasion: The British Balkan scheme (Sekretna inwazja Churchilla. Brytyjska hańba
na Bałkanach) lub The Devil or the Sinner: Idolatry and Gender in Late Colonial Lima12
(Diabeł albo grzesznik. Bałwochwalstwo i gender w późnokolonialnej Limie). Podczas uroczystego zakończenia roku akademickiego w Departamencie Historii, wszyscy studenci
biorący udział w tym programie są wymieniani z nazwiska, a autorzy najlepszych prac
otrzymują nagrodę „Senior Honors Thesis Award ”.
Większość przedmiotów prowadzona jest w małych grupach (limit przyjęcia studentów na dane zajęcia najczęściej wynosi 10–30 osób). Inne natomiast mają formę wykładu
9
Ibidem, s. 1.
Ibidem, s. 27.
11 2014–15 Bulletin of Information, University of Notre Dame, Undergraduate Programs, vol. 110, no. 2,
August 2014, s. 72.
12 Nagrodzone prace studentów z lat 2008 i 2011: http://history.nd.edu/undergraduate-program/awards-and-recognitions/senior-thesis-prize-archive/ [dostęp: 13 X 2014].
10
Kształcenie historyków i nauczanie historii na Uniwersytecie Notre Dame
53
dla dużej grupy słuchaczy (np. przedmioty dla studentów pierwszego roku). Na zajęcia
studenci zapisują się za pośrednictwem Internetu.
Studenci poznają program zajęć jeszcze przed rozpoczęciem roku, co pozwala im na
przygotowanie najbardziej dogodnego dla nich planu. Co więcej, każdy może samodzielnie ustalić nie tylko zakres realizowanych przedmiotów, ale również rok studiów, w którym je zaliczy (z wyjątkiem tych, które są odgórnie przypisane do konkretnego roku).
Zajęcia nastawione są na pracę indywidualną. Często podczas nich studenci proszeni
są o przygotowanie pracy semestralnej lub prezentacji na wyznaczony temat. Wykonuje
się je indywidualnie bądź w parach czy większych grupach. Wykładowcy współpracują
ze studentami także poza zajęciami, zawsze służąc pomocą i radą. Na końcu semestru
wszyscy wykładowcy są oceniani w ankietach przez studentów.
Proces studiowania na Uniwersytecie Notre Dame jest ułatwiony dzięki dostępowi do
ogromnej biblioteki, a także do źródeł i publikacji w internetowych bazach danych. Hesburgh Library, główna biblioteka uniwersytecka, jest w rzeczywistości siecią połączonych
ze sobą bibliotek położonych w obrębie całego ośrodka akademickiego13.
Po spełnieniu wszystkich wymagań uniwersyteckich, zaliczeniu college’u i specjalizacji historycznej, student kończy studia i otrzymuje stopnień Bachelor of Arts (B.A).
Na Wydziale Historii Uniwersytetu Notre Dame prowadzone są również graduate
studies, stanowiące rodzaj studiów doktoranckich. Co ciekawe, aby podjąć te studia, nie
trzeba posiadać stopnia M.A. (Master of Arts – odpowiednik polskiego magistra). Stopień
ten zdobywa się dopiero w czasie studiów doktoranckich. Tak więc w ramach graduate
studies najpierw zdobywa się stopień M.A., a potem dopiero stopień Ph.D. (Doctor of
Philosophy). Notre Dame nie umożliwia uzyskania stopnia M.A. w dziedzinie historii.
Taką możliwość mają tylko osoby zamierzające zrobić doktorat. Po trzech latach od rozpoczęcia studiów doktoranckich kandydaci na stopień doktora muszą zaliczyć odrębny
egzamin (Ph.D. candidacy examination), a w ciągu kolejnych pięciu lat napisać pracę
doktorską14. Doktoranci prowadzą zajęcia ze studentami. Wyniki swoich badań prezentują podczas spotkań naukowych, które są otwarte dla wszystkich zainteresowanych. Dodatkowo mogą uczestniczyć jako słuchacze w większości zajęć oferowanych przez Uniwersytet.
Jeśli jednak absolwenci studiów pierwszego stopnia nie chcą kontynuować edukacji
w kierunku historii, mogą ukończyć inne graduate studies, np. prawo.
Nauczanie w Stanach Zjednoczonych różni się od znanego nam europejskiego systemu nauczania. Uniwersytety, szczególnie te prywatne, cieszą się dużą autonomią, a nauczanie kładzie nacisk na rozwój indywidualny studenta. Edukacja skupiona jest na dawaniu studentom szansy rozwijania zainteresowań. Jeżeli ktoś jest ambitny i pracowity,
to może bez problemu studiować na więcej niż jednym kierunku, rozwijać się w wielu
13
Kampus uniwersytecki liczy obecnie ponad 5 km2 i cały czas się powiększa. W jego obrębie znajdują się
budynki uniwersyteckie, akademiki, restauracje, sklepy i kompleksy sportowe.
14 2014–2015 Bulletin of Information, University of Notre Dame, Graduate Programs and Policies, Notre
Dame 2014, s. 53.
54
Dominika Hempel
dyscyplinach, uczestniczyć w dodatkowych zajęciach lub kołach naukowych. Oczywiście
można również ukończyć studia zaliczając jedynie przedmioty obligatoryjne.
Studia w Stanach Zjednoczonych, szczególnie na prywatnych uniwersytetach o dużej
renomie, mają charakter elitarny, także studia na Uniwersytecie Notre Dame nastawione
są na jakość, a nie ilość absolwentów. Często studenci Notre Dame decydują się na wybranie tej uczelni, ponieważ studiowali tu ich rodzice. Dla Amerykanów wyjazd na studia
do innego miasta jest czymś oczywistym. Inaczej jest w Polsce, gdzie większość studentów
woli, z przyczyn ekonomicznych, studiować na uczelni w rodzinnym mieście.
Próba porównania trybu nauczania na Uniwersytecie Notre Dame do polskiego
szkolnictwa wyższego wymaga uwzględnienia dodatkowego faktu – jest to prywatna
uczelnia, na której czesne wynosi ponad 40 tys. dolarów rocznie, ponadto otrzymuje ona
finansowanie z wielu innych źródeł, co również ma istotny wpływ na ofertę edukacyjną15.
Uczelnia otrzymuje darowizny także od swoich absolwentów, co jest wynikiem ogromnego przywiązania Amerykanów do swojej alma mater, czego nie zauważa się w Polsce.
Summary
Established in 1842 by Roman Catholic priest the University of Notre Dame is an independent
catholic university with strong tradition in the humanities education. The Department of History,
as part of the College of Arts and Letters, offers courses in history for both undergraduate and
graduate students. The main purpose of this article is to introduce the structure of the Department of History, types of classes, teaching methods, university and history major requirements, as
well as the differences between historical studies in the United States and Poland. In the process of
creation of herein article. The author has used the official documents from the University as well
as her own observations from her time at the Notre Dame.
15
University of Notre Dame Annual Report 2013, Notre Dame 2014, s. 3.
Jan Hlebowicz
„Nasza działalność miała coś z rewolucji”. Gdańscy licealiści
podczas karnawału Solidarności na przykładzie III LO w Gdańsku1
Fala strajkowa, jaka przeszła przez kraj latem 1980 r., doprowadziła do podpisania porozumień sierpniowych, które otworzyły nowy rozdział w powojennych dziejach Polski.
Powołany został Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność” i inne związki zawodowe, pierwsze w bloku państw socjalistycznych. Wśród nich był także Komitet
Założycielski Pracowników Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” w Gdańsku,
podważający otwarcie założenia polityki oświatowej w PRL-u2.
Na fali entuzjazmu spowodowanego podpisaniem porozumień sierpniowych oraz
założeniem niezależnego związku zawodowego nauczycieli na Pomorzu, uaktywniła się
również młodzież szkół średnich, na terenie których masowo kolportowano prosolidarnościowe ulotki. Wkrótce też pojawiły się pierwsze inicjatywy powołania niezależnej organizacji uczniowskiej. Impuls wyszedł z III Liceum Ogólnokształcącego (LO) w Gdańsku. Szkoła, nazywana wówczas i obecnie „Topolówką” (od nazwy ulicy, przy której stoi),
już w tamtym okresie słynęła ze swojej opozycyjności. To w tym liceum jeszcze przed
Sierpniem ‘80 w niezależne inicjatywy młodzieżowe zaangażowane były takie osoby, jak
Maciej Grzywaczewski, Marian Terlecki czy Piotr Szczudłowski.
W dniu 7 listopada 1980 r. rozpoczął się strajk okupacyjny grupy trójmiejskich nauczycieli w jednej z sal Urzędu Wojewódzkiego, w którym toczyły się rozmowy3. Do
grupy gdańskich nauczycieli dołączyło po dwóch dniach trzynastu przedstawicieli pracowników oświaty z innych regionów4. O wydarzeniu tym pisał Wydział Nauki i Oświaty Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Gdańsku: „Ogromna większość przedstawionych
różnym instytucjom wniosków, postulatów i propozycji dotyczyła tworzenia nowej jakościowo samorządności uczniowskiej”5. W piątym dniu trwania nauczycielskiego protestu
młodzież III LO wysunęła propozycję poparcia strajkujących „nawet w formie okupa1
Artykuł stanowi rozwinięcie rozdziału trzeciego monografii J. Hlebowicza, Niepokorni z „Topolówki”.
Działalność niezależna uczniów III Liceum Ogólnokształcącego im. Bohaterów Westerplatte w Gdańsku w latach
1970–1989, Gdańsk 2013.
2 Co dała „Solidarność” polskiej szkole? Materiały z ogólnopolskiej konferencji z okazji XXV-lecia NSZZ „Solidarność”, red. M. Golly-Nowak, Gdańsk 2006, s. 61; por. NSZZ Solidarność 1980–1989. Ruch Społeczny, t. 2,
red. Ł. Kamiński, G. Waligóra, Warszawa 2010, s. 152.
3 Co dała „Solidarność”..., s. 62.
4 NSZZ Solidarność..., s. 152.
5 Archiwum Państwowe w Gdańsku (dalej: APG), Zespół Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej
Partii Robotniczej w Gdańsku, sygn. 2384/13627, Sytuacja wychowawcza i polityczna młodzieży. Świeckość
szkół. Działalność Kościoła 1981–1986, k. 2.
56
Jan Hlebowicz
cyjnego strajku szkolnego”6. Grupa uczniów z klas III i IV sformułowała pierwszą listę
postulatów, które przedstawiono wszystkim uczniom, a delegacje dostarczyły je również
do innych szkół średnich7. Młodzież domagała się m.in. przestrzegania wolności słowa,
pomocy ze strony nauczycieli dla harcerstwa, nauczania historii i języka polskiego w duchu prawdy i tolerancji światopoglądowej. Następnego dnia w Topolówce odbył się wiec.
„Przed godz. 9.00 dyrekcja usiłowała zablokować działalność młodzieży. Mimo tego wiec
odbył się, ale z pewnym opóźnieniem, co spowodowało przyjście nauczycieli na aulę,
którzy po przerwie nie zastali klas przed gabinetami. Grupa inicjująca uzyskała pełne
poparcie od całej społeczności uczniowskiej” – relacjonuje tamto wydarzenie Zdzisław
Irczyc, jeden z pomysłodawców utworzenia niezależnego parlamentu szkolnego8.
W wyniku zorganizowanego wiecu został zawiązany Tymczasowy Komitet Założycielski Parlamentu Szkolnego jako „przedstawicielstwo społeczności uczniowskiej”9. Na
pierwszym posiedzeniu Tymczasowego Parlamentu ostatecznie sformułowano postulaty uczniów III LO. Znalazły się wśród nich m.in. zasady powoływania Parlamentu
Uczniowskiego oraz szereg postulatów, a w tym:
– propedeutyka [nauka o społeczeństwie] przedmiotem obowiązkowym, lecz nieocenianym przez wzgląd na demokratyczne poszanowanie światopoglądu uczniów;
– obchodzenie wszystkich rocznic narodowych uroczyście na terenie szkoły;
– czynności niezwiązane z życiem szkoły nie mogą być narzucane uczniom;
– obecność lekarza na terenie szkoły.
Uczniowie domagali się również przyznania Parlamentowi realnych kompetencji, m.in.:
– Rada Pedagogiczna wraz z Parlamentem Uczniowskim decyduje o sprawach szkoły;
w obradach Rady Pedagogicznej ma prawo brać udział pięciu przedstawicieli Parlamentu z prawem jednego głosu;
– zobowiązuje się Radę Pedagogiczną do przedstawienia programu dwa dni przed jej
rozpoczęciem;
– przedstawiciele Parlamentu są zobowiązani do przekazywania podjętych w trakcie
obrad Rady Pedagogicznej uchwał na forum całego Parlamentu;
– Parlament bierze udział we współopiniowaniu maturzystów;
– Parlament wspólnie z Radą Pedagogiczną typuje uczniów kierowanych na studia
bez egzaminów wstępnych;
– Parlament ma prawo kontrolować rozchód funduszy Komitetu Rodzicielskiego.
Uczniowie III LO ze swoimi postulatami odwiedzili strajkujących nauczycieli w Urzędzie Wojewódzkim. Tam spotkali się m.in. z Romanem Lewtakiem, przewodniczącym
6 Z. Irczyc, Kalendarium wydarzeń – powstanie Ruchu Młodzieży Szkolnej, „Uczeń. Niezależne Pismo Młodzieży Szkolnej” 1981, nr 2, s. 22; por. J. Tomasiewicz, Młodzieżowa opozycja w PRL, „Templum Novum”,
2004, nr 1, s. 165–175.
7 J. Wąsowicz, Niezależny ruch młodzieżowy w Gdańsku w latach 1981–1989, Gdańsk 2012, s. 69.
8 Z. Irczyc, op. cit., s. 22.
9 Kronika szkolna III Liceum Ogólnokształcącego im. Bohaterów Westerplatte w Gdańsku (zbiory III LO
w Gdańsku); por. APG 2384/3035, Aktualna sytuacja wychowawcza i polityczna wśród młodzieży szkół
ponadpodstawowych i wypływające z niej zadania dla organizacji partyjnych i administracji szkolnej, Gdańsk,
III 1981, k. 102.
„Nasza działalność miała coś z rewolucji”. Gdańscy licealiści podczas karnawału Solidarności…
57
protestujących pedagogów. Lewtak, zdaniem Zdzisława Irczyca, wyraził aprobatę dla
uczniowskiej inicjatywy10. Od 14 listopada do akcji rozpoczętej przez uczniów Topolówki stopniowo zaczęły włączać się inne szkoły – „najszybciej i najaktywniej II LO w Gdańsku”11. Tymczasem w III LO zaczęła się Rada Pedagogiczna z udziałem przedstawicieli
Tymczasowego Komitetu Założycielskiego Parlamentu Szkolnego. Uczniowie po raz kolejny przedstawili swoje postulaty, zamiary i motywacje. „Mimo wyjaśnienia stanowiska
uczniów większość nauczycieli podeszła do ich działalności bardzo sceptycznie. Tylko
nieliczni chcieli pomóc swym wychowankom” – twierdzi Irczyc12.
Trzeba podkreślić, że nawet nauczyciele sympatyzujący z uczniami, zaangażowani
w ruch „Solidarności”, podchodzili z dużą rezerwą do części punktów regulaminu Tymczasowego Komitetu Założycielskiego Parlamentu Szkolnego. „Z trudem było nam, jako
nauczycielom, zaakceptować pomysły naszych podopiecznych. Szczególnie ten o uczestnictwie przedstawicieli Parlamentu w Radach Pedagogicznych. Są pewne sprawy, które
poza grono pedagogiczne nie powinny wychodzić. My, jako wychowawcy, byliśmy zobowiązani do tajemnic – szczególnie, gdy chodziło o omawianie rodzinnych spraw uczniów.
Uważałam, że młodzież nie powinna ich poznawać. Dla mnie to było zbyt radykalne
i nieodpowiedzialne” – uważa Renata Piłat, nauczycielka języka polskiego w III LO w latach 1974–198313. „Nie ukrywam, że z perspektywy czasu część postulatów wydaje się
bardzo naiwna. Ta wolność wybuchała w nas każdego dnia i pomysły, które się z niej
rodziły, były tak samo piękne, spontaniczne, co naiwne. Ta nasza działalność miała coś
z rewolucji. Była to próba zrzucenia reżimu, próba zmiany fatalnych standardów oświatowych PRL-owskiego państwa. Nie było w naszych głowach dokładnie sprecyzowanej
recepty na nową rzeczywistość” – twierdzi Wiesław Walendziak14.
Szczególnie krytycznie do idei prezentowanych przez uczniów odniósł się dyrektor
szkoły, Czesław Krawczyk15. „Rano 15 listopada po przyjściu do szkoły kilku członków
Tymczasowego Komitetu Założycielskiego Parlamentu Szkolnego dowiedziało się od dyrektora, że są prowokatorami, a dla »prowokatorów« w szkole miejsca nie ma”, twierdzi
Zdzisław Irczyc16. Prawdopodobnie dyrektor przestraszył się, że wystąpienia młodzieży
mogą przynieść negatywne konsekwencje w funkcjonowaniu szkoły. Potwierdza to jego
wypowiedź z artykułu prasowego Parlament w „Topolówce”: „Szczerze mówiąc, bałem
się, że wymyślili jakiś strajk. Miałem telefon od zaniepokojonego rodzica, że młodzież
spiskuje”17. Dyrektor Krawczyk zmienił jednak swoje stanowisko jeszcze tego samego
dnia. „Dyrektor zachowywał się tak, jak gdyby wcześniej nic nie mówił o wyrzucaniu ze
10
Z. Irczyc, op. cit., s. 23.
Ibidem, s. 23.
12 Ibidem, s. 22.
13 Ustna relacja Renaty Piłat-Kwaterskiej z 16 XI 2011.
14 Ustna relacja Wiesława Walendziaka z 26 I 2012.
15 Dyrektorem III LO w Gdańsku w latach 1977–1982 był Czesław Krawczyk. Większość moich rozmówców twierdzi, że był „człowiekiem porządnym i nieszkodzącym z premedytacją uczniom”.
16 Z. Irczyc, op. cit., s. 23.
17 A. Siemińska, Parlament w „Topolówce” (artykuł najprawdopodobniej z „Głosu Wybrzeża”, znaleziony
przez autora w kronice szkolnej III LO, data publikacji nie jest znana).
11
58
Jan Hlebowicz
szkoły”18. Dziennikarce Annie Siemińskiej miał później powiedzieć: „Cieszę się, że fala
odnowy weszła i do mojej szkoły. Tym bardziej, że jak dotąd przyniosła wiele dobrego.
Od paru dni nie ma żadnych kłopotów z dyscypliną w szkole. Są aktywni na lekcjach.
Żądają pewnych spraw od nas, ale wykazują dojrzałość, partnerstwo. W szkole panuje bardzo dobra atmosfera, a ja bałem się »rewolucji«”19. „Duża część nauczycieli była
zdezorientowana, mniejsza część nas wspierała, jeszcze inni byli przestraszeni i bali się
cokolwiek powiedzieć. Dyrektor kompletnie nie wiedział, co robić. Skala ruchu »Solidarności«, szczególnie w pierwszych miesiącach, była tak gigantyczna, że reprezentanci
reżimu nie mieli konceptu, jak się zachowywać, jakie stanowisko przyjmować” – zauważa
po latach Walendziak20.
Ożywienie wśród uczniów zaowocowało dalszymi działaniami zmierzającymi do
utworzenia samorządnego ruchu młodzieżowego. Z inicjatywy III LO w Gdańsku 15
listopada 1980 r. zostało zorganizowane spotkanie z przedstawicielami młodzieży z I, II,
III, IV, VI, VII, VIII, IX LO z Gdańska, II LO z Pruszcza Gdańskiego, IV LO z Gdyni,
gdańskiego Liceum Zawodowego Morskiego, gdyńskiego Liceum Morskiego oraz Szkoły
Baletowej, Technikum Melioracji Wodnych, Technikum Przemysłu Drzewnego i Zespołu Szkół Łączności z Gdańska21. „Po gorącej dyskusji ustalono wspólne postulaty, które
następnie miały być przedstawione […] Ministrowi Oświaty i Wychowania Krzysztofowi Kruszewskiemu”22. Wszyscy zebrani zgodzili się, że stanowią podstawę programową
rodzącego się ruchu szkolnej młodzieży. Uczniowie domagali się m.in. możliwości tworzenia w szkołach średnich nowych uczniowskich organizacji samorządowych, które miałyby prawo do wydawania własnego pisma, obchodzenia rocznic narodowych dotychczas
nieujętych terminarzem, nauczania historii i języka ojczystego w duchu prawdy i tolerancji światopoglądowej itd.23 Większość z postulatów stanowiła wierne odzwierciedlenie
żądań uczniów Topolówki rozpowszechnionych kilka dni wcześniej.
W dniu 16 listopada doszło do spotkania młodzieży z ministrem Kruszewskim, przebywającym w Gdańsku z powodu rozmów prowadzonych ze strajkującymi pracownikami oświaty i wychowania. Młodzież przedstawiła ministrowi listę postulatów i ustaliła
z nim termin kolejnego spotkania na 17 grudnia w Warszawie24. Do tego czasu w Gdańsku miało miejsce kilka kolejnych spotkań środowisk uczniowskich z Trójmiasta. Młodzież spotykała się dwukrotnie w Technikum Przemysłu Drzewnego oraz w Technikum
Samochodowym25. Z kolei 30 listopada 1980 r. w siedzibie Komitetu Założycielskiego
NSZZ „Solidarność” Nauczycieli i Pracowników Oświaty przy ul. Osiek 12 w Gdańsku odbyło się zebranie zainicjowane przez młodzież szkół Trójmiasta w celu wymia18
Z. Irczyc, op. cit., s. 23.
A. Siemińska, op. cit.
20 Ustna relacja Wiesława Walendziaka z 26 I 2012.
21 Archiwum Europejskiego Centrum Solidarności, sygn. AECS/I/AS/553, Postulaty uchwalone na zebraniu w dniu 15 XI 1980.
22 Z. Irczyc, op. cit., s. 23
23 AECS/I/AS/553, Postulaty uchwalone na zebraniu w dniu 15 XI 1980.
24 Z. Irczyc, op. cit., s. 23.
25 Ibidem.
19
„Nasza działalność miała coś z rewolucji”. Gdańscy licealiści podczas karnawału Solidarności…
59
ny poglądów i doświadczeń w sprawie tworzenia samorządnego ruchu młodzieżowego
z przedstawicielami innych ośrodków. Przybyli uczniowie z Poznania, Lublina, Elbląga
i Łodzi. Po raz kolejny, tym razem w skali ogólnopolskiej, młodzież zebrała się 7 grudnia, ponownie w siedzibie nauczycielskiej Solidarności w Gdańsku. Oprócz gospodarzy
stawili się młodzi ludzie z Jeleniej Góry, Krakowa, Legnicy, Lublina, Wałbrzycha, Białegostoku, Łukowa i Polkowic. Uczniowie przygotowywali się na spotkanie z ministrem
oświaty i wychowania. „To, co działo się w naszej szkole i w ogóle w kraju, było dla nas
dużym zaskoczeniem. Chyba naprawdę poczuliśmy się wówczas wolni. PRL był formą
totalitaryzmu. Może z powyłamywanymi zębami, ale te zęby były. Wychowywaliśmy się
w takiej, a nie innej rzeczywistości, w atmosferze szczucia ludzi. A tu nagle można było
bez większych konsekwencji rozrzucać ulotki, czytać publicznie literaturę, która jeszcze
niedawno była zakazana, głośno śpiewać hymn – nie dlatego, że ktoś kazał, tylko z poczucia, że właśnie tak powinno się zrobić w sytuacji, która tego wymaga” – wspomina
tamten czas Wiesław Walendziak26. Gdańską delegację na spotkanie z ministrem Kruszewskim wybrano 11 grudnia, podczas zebrania uczniów trójmiejskich szkół. Znaleźli
się w niej m.in. Zdzisław Irczyc, Wiesław Walendziak i Jarosław Kurski (wszyscy będący
uczniami III LO)27.
Na spotkaniu z ministrem Krzysztofem Kruszewskim, które odbyło się zgodnie z planem 17 grudnia 1980 r. w Warszawie, jako Międzyszkolny Ruch Odnowy Uczniowskiej
pojawiła się 50-osobowa reprezentacja uczniów szkół średnich z Gdańska, Poznania, Legnicy, Jeleniej Góry, Wałbrzycha, Polkowic, Łukowa i Warszawy. Zdzisław Irczyc wystosował w imieniu młodzieży list otwarty do Ministerstwa Oświaty: „My, uczniowie
szkół średnich, wnosimy o zezwolenie Ministerstwa Oświaty i Wychowania na tworzenie
w szkołach całej Polski nowych struktur samorządowych wraz z prawem przedstawiania
stanowiska uczniów władzom oświatowym każdego szczebla oraz prawem współpracy
przedstawicieli tych struktur z różnych szkół”28. Ministrowi przedłożono 22 postulaty
uczniowskie. Po siedmiogodzinnej dyskusji minister Kruszewski zaaprobował powstanie
w szkołach nowych struktur samorządowych i podpisał dokument z żądaniami wysuniętymi przez uczniów29. Tak podróż do Warszawy wspomina Jarosław Kurski: „W Ministerstwie Oświaty, które mieściło się w al. Szucha, bardzo ciepło przyjęła nas sekretarka.
Wypisała nam specjalne akredytacje i zwróciła koszty podróży. A na koniec spytała: »Pamiętacie chłopcy, co tu było?«. »Katownia gestapo« – odpowiedzieliśmy. Pamiętam, że
najbardziej bojowy z nas był Wiesiek Walendziak”30. „Ze strony ministra to spotkanie
było »spuszczaniem wentyla«. »Tak, tak – mówił – wszystko zrobimy, będziemy w kontakcie, będziemy na bieżąco konsultować wasze pomysły, powołam komisję, która zajmie
26
Ustna relacja Wiesława Walendziaka z 26 I 2012.
APG, 2384/13627, Sytuacja wychowawcza i polityczna młodzieży. Świeckość szkół. Działalność Kościoła
1981–1986, k. 4; por. Informacja o spotkaniu młodzieży szkół średnich Trójmiasta z przedstawicielami innych
ośrodków uczniowskich (druk ulotny, zbiory III LO w Gdańsku); Z. Irczyc, op. cit., s. 23.
28 Wyrażam zgodę, minister, oprac. H. Retkowska, „Na Przełaj” 1981 (artykuł dołączony do Kroniki Szkolnej
III LO, zbiory III LO); por. „Wprost. Niezależne Pismo Młodzieży Licealnej” 1981, nr 1, s. 2–3.
29 Ibidem; por. J. Tomasiewicz, op. cit.; Z. Irczyc, op. cit., s. 23.
30 Ustna relacja Jarosława Kurskiego z 1 XI 2011.
27
60
Jan Hlebowicz
się waszą sprawą« itd. Miałem przekonanie, że niepotrzebnie pojechaliśmy na spotkanie
z ministrem. Odnosiłem wrażenie, że ta rozmowa miała na celu raczej rozmontowanie
naszej energii niż realną pomoc” – twierdzi Walendziak31.
W Gdańsku reakcją na zgodę ministerstwa na powstawanie niezależnych struktur samorządowych było kolejne spotkanie przedstawicieli szkół średnich Trójmiasta. Odbyło
się ono 5 stycznia 1981 r. siedzibie NSZZ „Solidarność” Pracowników Oświaty i Wychowania i tym razem wzięli w nim udział przedstawiciele aż 23 trójmiejskich szkół średnich.
Utworzono wówczas Ruch Młodzieży Szkolnej, wybrano jego tymczasowe Prezydium
i zaplanowano następne spotkania. Przewodniczącym ruchu został uczeń Zespołu Szkół
Łączności w Gdańsku, Jarosław Rypniewski32. W marcu 1981 r. Ruch Młodzieży Szkolnej (RMS) wypowiedział się w sprawie wydarzeń bydgoskich. W specjalnie wydanym
oświadczeniu poparł on działania Solidarności i wystąpił „przeciwko jawnemu łamaniu
prawa przez organy powołane do jego ochrony oraz rozpowszechnianiu przez środki masowego przekazu informacji niezgodnych z rzeczywistością”33. Członkowie RMS zaapelowali także, aby poparcie dla Solidarności wyrazić przez noszenie do szkoły plakietek
z barwami narodowymi. Ruch Młodzieży Szkolnej zwrócił się również z prośbą do nauczycieli, aby 27 marca, po ogłoszeniu strajku ostrzegawczego, w ramach zajęć lekcyjnych zostały przeprowadzone dyskusje na temat aktualnej sytuacji w kraju. Następnego
dnia zwołano nadzwyczajne spotkanie przedstawicieli młodzieży szkół średnich, które
miało odbyć się na placu przed kościołem św. Mikołaja w Gdańsku. Dotyczyło ono działań Ruchu Młodzieży Szkolnej na wypadek ogłoszenia strajku generalnego34. Ustalono,
że w razie wybuchu ogólnopolskiego protestu należy wesprzeć strajkujących nauczycieli
przez zorganizowanie straży uczniowskich, złożonych z pełnoletniej młodzieży ze starszych klas. Organizacją straży miały się zająć samorządy i parlamenty uczniowskie w porozumieniu ze szkolnymi komitetami strajkowymi.
Oceną działalności RMS zajął się Wydział Oświaty i Wychowania Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Gdańsku: „RMS ma za zadanie koordynowanie działalności niezależnych, samorządnych struktur samorządowych szkół ponadpodstawowych województwa gdańskiego oraz reprezentowania interesów młodzieży. Agitację w sprawie rejestracji
niezależnych samorządów szkolnych w Ruchu Młodzieży Szkolnej przeprowadzono poprzez informacje ustne, kolportaż ulotek. Cechą wspólną niezależnych ruchów uczniowskich jest ich kadrowość, konspiracyjność, niezależność od organów władzy, w tym administracji szkolnej, organizacji politycznych itp. Ponadto RMS w Gdańsku w swoim
programie zakłada zniesienie indoktrynacji ideologicznej w procesie nauczania. Według
opinii przedstawicieli RMS bezpośrednią opiekę nad Ruchem sprawuje NSZZ »Solidarność« Pracowników Oświaty i Wychowania w Gdańsku. Wykłady w czasie spotkań
uczniowskich odbywają się w wydzielonym pomieszczeniu siedziby NSZZ »S[olidar31
Ustna relacja Wiesława Walendziaka z 26 I 2012.
APG, 2384/13627, Sytuacja wychowawcza i polityczna młodzieży. Świeckość szkół. Działalność Kościoła
1981–1986, k. 5–6.
33 J. Wąsowicz, Niezależny ruch młodzieżowy w Gdańsku w latach 1981–1989, Gdańsk 2012, s. 73.
34 Ibidem.
32
„Nasza działalność miała coś z rewolucji”. Gdańscy licealiści podczas karnawału Solidarności…
61
ność]« Pracowników Oświaty i Wychowania Gdańsk ul. Osiek, prowadzone są przez
m.in. Działaczy R[uchu] M[łodej] P[olski]”35.
Młodzież szkół średnich w okresie tzw. karnawału Solidarności rozwinęła działalność
wydawniczą. Z inicjatywy RMS w marcu 1981 r. ukazał się pierwszy numer młodzieżowego pisma „Uczeń”. Redakcję tworzyli uczniowie kilku gdańskich liceów. III LO reprezentowali m.in. Jan Ebert, Zdzisław Irczyc i Wiesław Walendziak. „Ucznia” współtworzył
również Jarosław Kurski36. Wydane zostały trzy numery. Na łamach pisma poruszano
różnorodną tematykę, m.in. zamieszczono w nim wywiad z Jackiem Kuroniem pt. Czy
trzeba słuchać się mamusi, publikowano wiersze uczniów, pisano o więźniach politycznych, ale też o kulturze czy o młodzieżowym języku. Polemizowano również z artykułami
innego niezależnego pisma uczniowskiego, „Wprost”, związanego z II LO w Gdańsku37.
Wokół pisma „Wprost” utworzyło się Niezależne Wydawnictwo Młodzieżowe „Wprost”.
Miało swoją siedzibę przy Regionalnej Komisji Koordynacyjnej Pracowników Oświaty
i Wychowania NSZZ „Solidarność”. Z wydawnictwem tym związane było też kolejne
pismo młodzieżowe, „Wiersz za Grosz”38.
W tym czasie wychodziły jeszcze inne gazetki niezależne redagowane przez młodzież
licealną. W I LO w Gdańsku ukazywało się pismo „Gilotyna”. Skład redakcji tworzyli
m.in. Krzysztof Skiba, Maciej Kosycarz i Wojciech Lipka. Niektórzy z redaktorów pisma
działali w kabarecie uczniowskim Tapeta, utworzyli też Młodzieżową Agencję Filmową
i Artystyczną. Środowisko „Gilotyny” zorganizowało zjazd redaktorów prasy niezależnej,
liczne koncerty i spektakle. Stało się ono zalążkiem ruchu anarchistycznego w Trójmieście. W tym samym liceum grupa uczniów, m.in. Janusz Duda, Krzysztof Szumiło, Marek Kondratowicz i Wojciech Turek, redagowała gazetkę ścienną zatytułowaną „Godło”,
w której zamieszczano artykuły odkłamujące historię. Gazetką opiekowała się Teresa
Trzebiatowska-Data, przewodnicząca szkolnej Solidarności, która prowadziła także bibliotekę wydawnictw drugiego obiegu39.
Jednak najtrwalszym dziełem wydawniczym okazało się pismo redagowane przez
młodzież III LO. W tym liceum, z inicjatywy Piotra Semki, Wiesława Walendziaka i Jarosława Kurskiego, ukazał się w listopadzie 1980 r. pierwszy numer „Biuletynu Informacyjnego Topolówka”. Pismo, najpierw w formie gazetki ściennej, a później drukowanej,
ukazywało się regularnie do 1989 r. Ze środowiskiem uczniowskim skupionym wokół
redakcji BIT-u należy wiązać wiele inicjatyw opozycyjnych w Gdańsku oraz rozwój niezależnych struktur młodzieżowych w całym regionie.
W okresie karnawału Solidarności trójmiejska młodzież tłumnie uczestniczyła w kolejnych obchodach rocznic odzyskania przez Polskę niepodległości i uchwalenia Konstytucji 3 Maja. W 1981 r. przypadała 190. rocznica tego drugiego wydarzenia. W dniu
35
APG, 2384/13627, Sytuacja wychowawcza i polityczna młodzieży. Świeckość szkół. Działalność Kościoła
1981–1986, k. 5–6.
36 A. Müller, Działalność Ruchu Młodej Polski w latach 1979–1982, [w:] Studia i materiały z dziejów opozycji
i oporu społecznego, t. 3, red. Ł. Kamiński, Wrocław 2000, s. 39.
37 „Wprost. Niezależne Pismo Młodzieży Licealnej” 1981, nr 2.
38 J. Wąsowicz, op.cit., s. 74.
39 Ibidem.
62
Jan Hlebowicz
22 kwietnia do organizacji uroczystości został powołany Gdański Komitet Obywatelski.
Znaleźli się w nim m.in. działacze RMP i NZS, ale także członkowie Ruchu Młodzieży
Szkolnej. W dniu 3 maja, po mszy św. w kościele Mariackim, odbyła się manifestacja.
Jej uczestnicy tradycyjnie przeszli pod pomnik Jana III Sobieskiego, niosąc transparenty:
„Dzisiaj oni, jutro my” oraz „3 Maj, witaj jutrzenko swobody”40.
Warto podkreślić, że oprócz gdańskiego Ruchu Młodzieży Szkolnej istniały też inne
niezależne organizacje skupiające młodzież szkolną, m.in. Międzyszkolny Komitet Odnowy z Warszawy, Niezależny Ruch Uczniów Szkół Średnich z Łodzi, Uczniowski Komitet Odnowy Społecznej z Wrocławia czy Samorządne Zrzeszenie Uczniowskie z Białegostoku oraz Niezależne Zrzeszenie Uczniów „Wspólnota Odnowienia” z Rzeszowa.
Wraz z nadejściem roku szkolnego 1981/1982 zaczęto myśleć o stworzeniu niezależnej
organizacji młodzieżowej, która koordynowałaby w skali całego kraju działania środowisk uczniowskich.
Inicjatywa powołania wspólnej, niezależnej organizacji wyszła z Pomorza. Wydawnictwo „Wprost” wraz z gdańskim NZS i Zarządem Regionu Gdańskiego NSZZ „Solidarność” zaprosiło przedstawicieli poszczególnych środowisk na spotkanie założycielskie
do Gdańska. Wzięło w nim udział blisko 200 delegatów z całego kraju oraz zaproszeni
goście, m.in. Andrzej Gwiazda i Szymon Pawlicki. Ogólnopolskie Spotkanie Przedstawicieli Środowisk Uczniowskich obradowało w dniach 12–13 września 1981 r. Uczniowie
powołali do istnienia nową organizację o nazwie Federacja Młodzieży Szkolnej (FMS).
Oficjalnym pismem FMS został „Uczeń Polski”, za wydawnictwo Federacji zaś uznano
gdańskie Niezależne Wydawnictwo Młodzieżowe „Wprost”41. Utworzono Ogólnopolski Komitet Założycielski FMS, w którego skład weszło siedmiu delegatów organizacji uczniowskich z całej Polski. Na przewodniczącego Prezydium OKZ FMS wybrano
Grzegorza Biereckiego z Gdańska, a na jego zastępców Tomasza Sokolewicza z Warszawy
i Bogdana Moszkowskiego z Wrocławia42.
Na spotkaniu założycielskim FMS w Gdańsku doszło również do uchwalenia programu nowej organizacji młodzieżowej. Żądano reform oświatowych realizowanych przez
obiektywizację programów nauczania przedmiotów humanistycznych, popieranie reform
samorządowych w szkołach, działania zmierzające do uspołecznienia oświaty czy opracowanie i wdrożenie w życie nowego modelu szkoły średniej43. W programie FMS pojawiły
się także radykalne postulaty, dotyczące m.in. możliwości udziału uczniów w zebraniach
rady pedagogicznej, kontroli egzaminów wstępnych do szkół średnich przez członków
FMS czy likwidacji oceny jako motywacji do nauki44. Członkowie FMS domagali się
też tworzenia niezależnych bibliotek uczniowskich, sieci niezależnych pism, organizowa40
Ibidem, s. 76.
M. Wierzbicki, Niezależne ugrupowania młodzieżowe w Polsce (1980–1989), „Biuletyn Instytutu Pamięci
Narodowej” 2010, nr 5/6, s. 125.
42 Komunikat I Ogólnopolskiego Spotkania Przedstawicieli Środowisk Uczniowskich ‒ Gdańsk ’81, „Gilotyna. Niezależne pismo młodzieży szkolnej I LO w Gdańsku”, wrzesień–październik 1981, nr 4, s. 3.
43 Program FMS, „Nasze Wiadomości. Pismo Federacji Młodzieży Walczącej”, Warszawa, 24 IX 1985,
nr 6, s. 3.
44 Ibidem.
41
„Nasza działalność miała coś z rewolucji”. Gdańscy licealiści podczas karnawału Solidarności…
63
nia kół samokształceniowych i wszechnic. Ostatnie dwa punkty programu postulowały
walkę z narkomanią i alkoholizmem oraz ochronę interesów materialnych, społecznych
i kulturalnych członków FMS45.
Po zakończeniu spotkania w Gdańsku przystąpiono do organizowania struktur FMS
w terenie. W działania te zaangażowały się wszystkie większe ośrodki w kraju. Do Federacji przystępowały środowiska wcześniej istniejących niezależnych organizacji uczniowskich. Niestety już po kilku tygodniach od gdańskiego spotkania doszło do konfliktu
między członkami Prezydium OKZ Grzegorzem Biereckim i Tomaszem Sokolewiczem.
Po dwóch miesiącach w strukturach FMS nastąpił rozłam, co przekreśliło marzenia o jednej organizacji uczniowskiej. Środowisko dotychczasowej Federacji podzieliło się na dwie
grupy. Pierwsza pozostała przy nazwie FMS i była tworzona przez młodzież z regionów
Mazowsza i Śląska. Druga, skupiająca pozostałe regiony, przyjęła nazwę Niezależna FMS
z siedzibą w Gdańsku. Wkrótce po rozłamie próbowano na nowo zjednoczyć skłócone
środowiska. Jednocześnie w Gdańsku trwały przygotowania do oficjalnej rejestracji Federacji w sądzie, ale starania te przerwało wprowadzenie stanu wojennego46.
Należy podkreślić, że Wybrzeże Gdańskie w czasie karnawału Solidarności okazało
się regionem wiodącym w zakresie niezależnego organizowania się młodzieży szkolnej.
W gdańskim III LO, czyli Topolówce, powstał najprawdopodobniej pierwszy niezależny parlament uczniowski w Polsce. Idea niezależnych parlamentów szkolnych, zrodzona
w środowisku tego liceum, szybko rozprzestrzeniła się w całym Trójmieście, by ostatecznie swoim zasięgiem objąć 32 szkoły ponadpodstawowe z całej Polski. Z kolei powołanie
RMS wpłynęło na decyzję z przełomu lat 1981/1982 o zjednoczeniu wszystkich organizacji uczniowskich w ogólnopolską FMS. Do jej powołania także doszło w Gdańsku.
Trzeba przyznać, że wiele uczniowskich postulatów, takich jak współopiniowanie
maturzystów czy uczestniczenie na niemal równych prawach w obradach Rady Pedagogicznej, było bardzo radykalnych i nie do końca przemyślanych. Potwierdza to Wiesław
Walendziak: „Nie zawsze miałem poczucie, że postulaty, które wymyśliliśmy, są słuszne
od początku do końca. To wyglądało trochę tak, że był wiec, ktoś zgłaszał postulat, postulat się dopisywało i tyle. Nie było komitetu rewolucyjnego, który debatuje po nocach
i analizuje każdy punkt, bardzo dogłębnie i precyzyjnie. Co najwyżej mówiło się, że się
zwoła drugi wiec, a na wiecu »się zobaczy«. […] Mieliśmy po siedemnaście, osiemnaście lat i nie mieliśmy żadnego doświadczenia poza tym, że wiedzieliśmy, że komunizm
i PRL jest czymś złym. […] Jednak z miesiąca na miesiąc nasze postulaty nabierały coraz
bardziej racjonalnych kształtów. Zdobywaliśmy doświadczenie. Najpierw była to jedna
szkoła – »Topolówka«, potem Trójmiasto, a później Ruch Młodzieży Szkolnej mający
zasięg ogólnopolski”47.
Młodzież w czasie karnawału Solidarności była bardzo aktywna. Świadczą o tym liczne inicjatywy: gazetki szkolne, niezależne wydawnictwa, organizowanie bibliotek drugiego i wiele innych. Za najbardziej spektakularne przedsięwzięcie należy uznać spotkanie
45
46
47
Ibidem.
J. Wąsowicz, op.cit., s. 79.
Ustna relacja Wiesława Walendziaka z 26 I 2012.
64
Jan Hlebowicz
przedstawicieli uczniów szkół średnich z ministrem Kruszewskim. Doprowadzenie do
zaaprobowania przez wysokiego urzędnika państwowego nowych struktur samorządowych w szkołach oraz do podpisania przez niego dokumentu z żądaniami wysuniętymi
przez uczniów było niewątpliwym sukcesem. Z drugiej strony, jak zauważa Piotr Semka,
ówczesny uczeń III LO i jeden z wiceprzewodniczących niezależnego Parlamentu w tej
szkole, dopiero wprowadzenie w życie chociażby części z wysuniętych postulatów można
byłoby nazwać prawdziwym zwycięstwem. „Pamiętajmy, że działo się to w czasie karnawału Solidarności, kiedy miały miejsce rzeczy wcześniej nie do pomyślenia. To naprawdę
był rewolucyjny czas. Samo spotkanie z ministrem Kruszewskim nie było jeszcze niczym
wielkim” ‒ uważa Semka48.
Niestety, na sprawną realizację kolejnych punktów młodzieżowego programu negatywnie wpływało rozproszenie środowisk uczniowskich i ideologiczne tarcia między
nimi. Również próba scalenia tych niezależnych od siebie grup w całość po dwóch miesiącach zakończyła fiaskiem i kolejnymi podziałami. O zjawisku tym mówi Piotr Semka:
„Szybko zacząłem zdawać sobie sprawę, że cały ruch parlamentów szkolnych to bardziej
gadanie niż realnie działanie. Do Topolówki zjeżdżali uczniowie z całej Polski. Siedzieli
w sali pełnej papierosowego dymu i debatowali do 3.00 nad ranem. Tworzyły się jakieś
frakcje. Łódź popiera Wrocław, Poznań Warszawę, a Kraków trzyma z Gdańskiem. Wydawało mi się to bardzo nadęte. Podczas tych nasiadówek zaczęło objawiać się coraz więcej kieszonkowych Napoleonów, którzy doskonale opanowali sztukę ładnego mówienia,
ale nic więcej. W moim przekonaniu, działanie w organizacjach uczniowskich tego czasu
było przedsmakiem polityki, do której nigdy mnie nie ciągnęło”49.
Rzeczywiście zdecydowana większość młodzieżowych postulatów nie została wprowadzona w życie. Jednak jeden z nich, dotyczący możliwości tworzenia niezależnych
parlamentów i samorządów szkolnych, był realizowany w wielu polskich miastach, a na
pewno na Pomorzu i dawał szansę na samoorganizację uczniów. W ramach działalności
niezależnych parlamentów tworzyły się koła samokształceniowe i dyskusyjne, do szkół
zapraszani byli ciekawi goście związani z Solidarnością i opozycją, organizowane były
również koncerty, występy teatralne czy kabaretowe. Fala entuzjazmu, która ogarnęła
młodych ludzi z Pomorza, dając im poczucie prawdziwej wolności, zadecydowała o ich
późniejszej aktywności po wprowadzeniu stanu wojennego. Młodzież Trójmiasta w latach 1981–1983 i później okazała się środowiskiem niezwykle aktywnym i ambitnym
w tworzeniu struktur opozycyjnych wobec komunistycznej władzy. Skala tego zaangażowania nie byłaby tak duża bez wcześniejszych doświadczeń związanych z Ruchem Młodzieży Szkolnej.
48
49
Ustna relacja Piotra Semki z 11 X 2014.
Ibidem.
„Nasza działalność miała coś z rewolucji”. Gdańscy licealiści podczas karnawału Solidarności…
65
Summary
On August 14th 1980 Solidarność’s time had come ‒ the workers of Gdańsk’s Lenin Shipyard
have decided to strike. In doing so they paved the way for historic developments which were to
change the face of Europe. This article describes activity of the youth movement during the Solidarity revolution (14 August 1980 – 13 December 1981) in Gdańsk. In this time a lot of students
loudly and openly spoke against communist education policy and demanded freedom of expression as a fundamental human right. They constituted independent school parliaments and selfgoverning student organizations, held a massive peace rallies at schools, peddled anty-communist
leaflets and established free youth newspapers.
Kamil Kaliszuk
Śmiertelne wypadki „utrwalaczy władzy ludowej”
na terenie województwa gdańskiego w latach 1945–1959
„Umiera się w byle jakim miejscu życia.
I dzieje człowieka zawarte między urodzeniem jego a śmiercią
wyglądają niekiedy jak nonsens”
Zofia Nałkowska Zakończenie II wojny światowej otworzyło kolejny etap w historii narodu polskiego.
Na wojennych zgliszczach zaczęto projektować formy mające urzeczywistnić koncepcje
nowego państwa. Problemem okazał się fakt, że nie istniała jedna, podzielana przez większość Polaków droga, którą pragnęliby podążyć. Dróg takich, możliwości, było kilka, często sprzecznych, opozycyjnych wobec siebie1. W toku tworzących się na tym tle sporów
stanęła przeciwko sobie część rodaków – szybko okazało się, że dla wielu z nich walka się
jeszcze nie skończyła.
Jedną ze stron konfliktu stanowili głosiciele idei państwa niepodległego, suwerennego względem innych państw, byli to niejako spadkobiercy polityki prowadzonej przez
Polskie Państwo Podziemne. Inni sprzyjali komunistycznej koncepcji budowy państwowości. Stali się przedstawicielami ówczesnej władzy, pełniąc związane z nią funkcje administracyjne, polityczne czy policyjne. Nastąpiła konfrontacja, której efektem były ofiary
śmiertelne notowane po obu stronach2.
W zależności od okresu historycznego różnie oceniano starania przedstawicieli poszczególnych grup. Dla celów systematyzujących można wspomnieć, przykładowo, że
w czasach istnienia Polski Ludowej w oficjalnym dyskursie jednych nazywano „dopuszczającymi się mordów i terroru członkami band”3, „reakcjonistami”4, a drugich bohate-
1
W. Góra, R. Halaba, O utrwalenie władzy ludowej w Polsce 1944–1948, Warszawa 1982, s. 5; W. Góra,
Polska Ludowa 1944–1984. Zarys dziejów politycznych, Lublin 1986, s. 15, 63–78.
2 Historycy wskazują, że owa konfrontacja nie powinna być traktowana jak wojna domowa. Twierdzą, że był
to raczej nowy typ „agresji, przekształconej następnie w specyficzny rodzaj okupacji” (Wojna domowa czy nowa
okupacja? Polska po roku 1944, red. A. Ajnenkiel, Wrocław 1998, s. 168).
3 J. Topolski, Dzieje Polski, Warszawa 1978, s. 850; Z. Jakubowski, Powstanie, rozwój i udział Milicji Obywatelskiej oraz Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej w walce o utrwalenie władzy ludowej 1944–1948, [w:]
O utrwalenie władzy ludowej w Polsce 1944–1948, red. W. Góra, R. Halaba, Warszawa 1982, s. 220, 296;
H. Dominiczak, W walce o Polskę Ludową. Udział Wojska Polskiego w przeobrażeniach ustrojowo-społecznych
i gospodarczych, 1944–1948, Warszawa 1980, s. 96.
4 W. Góra, R. Halaba, op. cit., s. 5.
Śmiertelne wypadki „utrwalaczy władzy ludowej” na terenie województwa gdańskiego…
67
rami, „utrwalaczami władzy ludowej”, „którzy złożyli największą i najcenniejszą daninę
w okresie tworzenia zrębów Polski socjalistycznej – daninę życia”5.
Stawianie w pozytywnym świetle tych ostatnich wpisywało się zresztą w swoistą
„politykę pamięci” realizowaną przez komunistów6. Starali się oni przez działania propagandowe stworzyć określony obraz osób walczących pod ich sztandarem. Nierzadko
posługiwano się przy tym specyficzną interpretacją przeszłości, zatajaniem, manipulacją
faktami czy nawet bezpośrednim kłamstwem7. Osoby poległe podczas walk z antykomunistycznym podziemiem otoczone były nimbem bohaterstwa. Nadawano im pośmiertne
odznaczenia, wystawiano pomniki, tablice, ich nazwiskami nazywano ulice w miastach8,
przygotowywano o nich filmy, organizowano poświęcone ich pamięci akademie9. Między innymi w celu realizacji podobnych zadań propagandowych powołano na początku
lat sześćdziesiątych specjalistyczne komisje. Powstały one w całym kraju. Miały zająć się
zebraniem informacji dotyczących zabitych „utrwalaczy”, określeniem okoliczności ich
śmierci i wytypowaniem tych, którym można by było nadać tytuł „poległych w walce
o utrwalanie władzy ludowej”.
Pod obrady komisji trafiły tysiące spraw osób zabitych w różnych sytuacjach. Kierując
się kryteriami związanymi z okolicznościami, w jakich nastąpiła śmierć, niektórym z nich
miano „poległego w walce” nadano, w przypadkach pozostałych nie znaleziono przesłanek skłaniających do tego10.
Podobne komisje stworzono również na terenie województwa gdańskiego. W styczniu 1962 r. powstała komisja wojewódzka (podległa komisji centralnej), będąca instytucją zwierzchnią dla powołanych komisji powiatowych11. Główne ich prace trwały do
5
Polegli w walce o władzę ludową. Materiały i zestawienia statystyczne, red. E. Drożdż, R. Drzewiecki, Warszawa 1970, s. 5.
6 Podobnie zresztą jak stawianie w niekorzystnym świetle tych pierwszych (por. P. Niwiński, Obraz antykomunistycznej konspiracji niepodległościowej w propagandzie PRL, [w:] Propaganda PRL, red. A. Grygo, Gdańsk
2004, s. 61–67).
7 M. Czyżniewski, Propaganda polityczna władzy ludowej w Polsce 1944–1956, Toruń 2006, s. 227–232.
8 Archiwum Państwowe w Gdańsku (dalej: APG), Zespół Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej
Partii Robotniczej w Gdańsku, sygn. 2384/2429, Dokumenty weryfikacyjne poległych w walce o utrwalenie
władzy ludowej w latach 1945–1947 (dalej: APG 2384/2429), Projekt planu uczczenia 10-tej rocznicy PPR,
10 I 1952, k. 11, 12.
9 M. Czyżniewski, op. cit., s. 141–143, 149–151.
10 Polegli w walce…, s. 10–12.
11 APG 2384/2429, Informacja KW PZPR w Gdańsku o powołaniu Wojewódzkiej Komisji dla spraw weryfikacji poległych działaczy i członków PPR oraz zalecenie powołania odpowiednich komisji powiatowych
i miejskich, 10 I 1962, k. 38; ibidem, Instrukcja dla komisji powiatowych prowadzących akcję weryfikacji
poległych za władzę ludową, I 1962, k. 40; ibidem, Skład komisji weryfikacyjnej powołanej przy KM i KP
PZPR w Elblągu, 24 I 1962, k. 43; ibidem, Wykaz członków Wojewódzkiej i Powiatowych Komisji ds. Weryfikacji poległych w Walce o Utrwalenie Władzy Ludowej na terenie woj. gdańskiego, 1962, k. 63–67; APG
2384/667, Protokoły posiedzeń Sekretariatu KW PZPR w Gdańsku, III 1963, Informacja Referatu Historii
Partii KW PZPR w Gdańsku o przebiegu weryfikacji poległych w walce o utrwalenie władzy ludowej na
terenie województwa gdańskiego, 28 II 1963, k. 135.
68
Kamil Kaliszuk
końca roku 196512. Z akt wytworzonych przez te instytucje13 wynika, że na terenie województwa gdańskiego (w granicach terytorialnych właściwych dla lat funkcjonowania
komisji; zob. il. 2) przyczynami zgonów były najczęściej rany poniesione w walce z grupami podziemia niepodległościowego (24% wszystkich 141 znanych okoliczności śmierci) albo w wyniku zdarzeń, w których udział wzięli żołnierze Armii Czerwonej, Wojska
Polskiego czy pospolici rabusie (w sumie około 23%)14.
Największa jednak liczba zgonów (32%) osób związanych z władzą ludową nastąpiła
wskutek, jak je określano, „nieszczęśliwych wypadków”15. Wynika stąd, że co trzecia osoba (której okoliczności śmierci są znane) rozpatrywana jako potencjalny nosiciel tytułu
„poległego w walce o utrwalenie władzy ludowej w województwie gdańskim”, zginęła
w wypadku.
Liczba oraz charakter tego typu zgonów skłoniły autora do bliższego przyjrzenia się
zagadnieniu. Przyjął on za cel sprawdzenie, kim byli zabici w wypadkach, czy łączyły ich
wspólne cechy, na podstawie których można by stworzyć ogólny profil tej zbiorowości.
Powyższe elementy, w połączeniu z opisem i systematyzacją typów wypadków, do jakich
dochodziło, miały posłużyć przybliżeniu przyczyn omawianego zjawiska. Wynik tych
rozważań zaprezentowano poniżej.
Charakterystyka badanych
Przedmiotem analizy jest zatem zbiór osób związanych z aparatem władzy PRL, które zginęły w wypadkach i wobec których wszczęto postępowanie weryfikacyjne, mające ustalić,
czy może ich śmierć nie powinna zostać uznana za poniesioną w związku z „utrwalaniem
władzy ludowej na terenie województwa gdańskiego”. Pracownicy wojewódzkiej komisji
zajmującej się tym zagadnieniem rozpoznawali przynajmniej 45 spraw dotyczących podobnych przypadków16.
Jak się okazuje, śmierć poniesiona w wyniku wypadku nie stała się przeszkodą do
uznania 55,5% wszystkich zabitych (25 osób) za „utrwalaczy”17. Z kolei uznano, że 15,5%
z nich na taką weryfikację nie zasługuje18. Nie udało się odnaleźć informacji dotyczących
statusu weryfikacyjnego pozostałych 29% osób19. Niezależnie od tego, do której z grup
12
Polegli w walce…, s. 12.
APG 2384/2429, 2384/2430, Dokumenty weryfikacyjne poległych w walce o utrwalenie władzy ludowej
na terenie miast Gdańsk–Gdynia–Sopot w latach 1945–1947; APG 2384/2431, Dokumenty weryfikacyjne poległych w walce o utrwalenie władzy ludowej w powiatach Kartuzy, Kościerzyna, Kwidzyn, Lębork,
Malbork, Pruszcz Gdański w latach 1945–1947; APG 2384/2432, Dokumenty weryfikacyjne poległych
w walce o utrwalenie władzy ludowej w powiatach Starogard Gdański, Sztum, Tczew, Wejherowo w latach
1945–1947.
14 Ibidem.
15 Polegli w walce…, s. 157, 430; APG 2384/2429, 2430, 2431, 2432, passim.
16 Ibidem.
17 APG 2384/2429, 2430, 2431, 2432, passim; Polegli w walce…, s. 157, 430.
18 APG 2384/2429, 2430, 2431, 2432, passim.
19 APG 2384/2429, Wykaz funkcjonariuszy KW MO Gdańsk zmarłych w latach od 1944 do I 1959, k.
35, 36; ibidem, Wykaz imienny poległych funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej na terenie województwa
13
Śmiertelne wypadki „utrwalaczy władzy ludowej” na terenie województwa gdańskiego…
69
przypisani byliby ci ostatni, można stwierdzić, że w większości omawianych przypadków
ofiary wypadków zostały zweryfikowane jako de facto „walczące o utrwalenie władzy ludowej na terenie województwa gdańskiego”20, chociaż w stosunku do żadnej z nich nie
użyto stosowanego wówczas zwrotu „poległy z bronią w ręku, w walce bezpośredniej”.
Interpretację takich decyzji weryfikacyjnych w odniesieniu do zabitych milicjantów podaje Piotr Majer, który twierdzi, że „rozstrzygając o sposobie kwalifikacji poszczególnych
zdarzeń, przyjęto chyba założenie, że również nieszczęśliwe wypadki, nawet będące rezultatem lekkomyślności, miały bezpośredni związek z okresem, a także większa liczba ofiar
będzie lepiej świadczyć o determinacji obrońców władzy ludowej. Stąd każdy przypadek
śmierci kwalifikowano jako mający bezpośredni związek z walkami zbrojnymi”21.
Analizując materiał dotyczący województwa gdańskiego, można dojść do wniosku, że
generalizacja poczyniona przez Majera tylko częściowo odpowiada tutejszej rzeczywistości. Otóż podejmując decyzje, członkowie komisji weryfikacyjnych kierowali się przede
wszystkim tym, czy zakończone wypadkiem zdarzenie miało miejsce podczas wykonywania
czynności służbowych, czy też nie22. Bywało, że w przypadkach podobnych okoliczności
zgonów zapadały różne decyzje. Przykładowo, spośród dwóch milicjantów zabitych w wypadkach komunikacyjnych zweryfikowano pozytywnie jedynie tego, który pełnił wówczas
swoje obowiązki23. Negatywnie weryfikowano osoby, nawet te będące w czasie służby, które
zginęły na skutek lekkomyślności24 czy też pijaństwa25 – choć i to nie było regułą26.
gdańskiego, 1962, k. 74, 75, 76, 77; ibidem, Relacje i arkusze personalne poległych, 1962, k. 105–112; APG
2384/2430, Wykaz osób poległych w walce o władzę ludową na terenie miasta Gdańska w latach 1945–
1948, XI 1962, k. 12; ibidem, Notatka informująca o poległym funkcjonariuszu milicji, k. 163, 165; APG
2384/2431, Arkusze personalne, k. 77, 78; APG 2384/2432, Arkusze personalne, k. 151, 185.
20 Sygnalizowana niepewność wymusza stosowanie określonego nazewnictwa, widocznego tutaj szczególnie
w tytułach tabel i ilustracji, gdzie mówi się o „kandydatach do uznania za poległych w walce o utrwalenie
władzy ludowej”.
21 P. Majer, Milicja Obywatelska 1944–1957. Geneza, organizacja, działalność, miejsce w aparacie władzy,
Olsztyn 2004, s. 211, 214.
22 Polegli w walce…, s. 15–26.
23 APG 2384/2429, k. 74, 77; ibidem, Imienny wykaz osób poległych w czasie wykonywania obowiązków
służbowych zweryfikowanych przez Wojewódzką Komisję ds. weryfikacji poległych o utrwalenie wł. ludowej
na terenie woj. gdańskiego, I 1962, k. 93; ibidem, Imienny wykaz poległych w okresie utrwalania wł. ludowej,
którzy nie zostali zweryfikowani przez Wojewódzką Komisję ds. poległych na terenie woj. gdańskiego, I 1962,
k. 97; APG 2384/2430, Protokół z posiedzenia Komisji ds. weryfikacji poległych o wł. ludową w latach
1945–1948, Gdańsk, 25 I 1963, k. 7; ibidem, Wykaz osób poległych w walce o wł. ludową na terenie m.
Gdańska w latach 1945–1948, 1963, k. 16, 18; ibidem, Dokumenty weryfikacyjne jednego z milicjantów, k.
100–102; APG 2384/2431, Arkusze personalne, dokumenty weryfikacyjne, k. 172, 186–188.
24 APG 2384/2429, k. 74, 79; ibidem, Imienny wykaz poległych w okresie utrwalania wł. ludowej, którzy
nie zostali zweryfikowani przez Wojewódzką Komisję ds. poległych na terenie woj. gdańskiego, I 1962, k. 96;
APG 2384/2430, Protokół z posiedzenia Komisji ds. weryfikacji poległych o wł. ludową w latach 1945–1948
– Gdańsk, 25 I 1963, k. 5; ibidem, Protokół z posiedzenia Miejskiej Komisji ds. weryfikacji poległych w walce
o wł. ludową w latach 1945–1948, 17 XII 1962, k. 11; ibidem, Wykaz osób poległych w walce o wł. ludową
na terenie m. gdańska w latach 1945–1948, 1963, k. 15; ibidem, Arkusze personalne, k. 186–191.
25 APG 2384/2429, k. 74, 97; APG 2384/2432, Protokół z posiedzenia komisji weryfikacyjnej – Starogard
Gdański, 10 XII 1962, k. 9; ibidem, Arkusz personalny, k. 26.
26 APG 2384/2429, k. 74, 77; ibidem, Imienny wykaz poległych w okresie utrwalania władzy ludowej,
70
Kamil Kaliszuk
Największe natężenie wypadków miało miejsce w pierwszych latach powojennych.
W roku 1945 zginęło w ten sposób 17 osób, a w następnych latach, odpowiednio, 10
i 8 osób. Stanowi to w sumie 79,5%27 ogólnej liczby wszystkich poległych na skutek
niefortunnych zajść, których data jest znana. W kolejnych latach liczba wypadków
była mniejsza, nie przekraczając dwóch zdarzeń rocznie. Ostatnie odnotowano w roku
195928. W związku z powyższym, lata 1945–1959 wyznaczają cezury niniejszego opracowania (il. 1).
Il. 1. Liczba śmiertelnych wypadków kandydatów do uznania za „poległych w walce o utrwalenie
władzy ludowej w województwie gdańskim” w latach 1945–1959 (nie uwzględniono braku
danych w odniesieniu do jednej osoby)
Źródło: APG 2384/2429, 2430, 2431, 2432.
Stosunkowo duża liczba zgonów w wyniku wypadków w latach 1945–1947 może
być tłumaczona specyfiką tego okresu29, charakteryzującego się m.in. pozostawaniem
w obiegu sporej ilości różniącej się w obsłudze broni (palnej, min, niewybuchów itp.)30,
którzy nie zostali zweryfikowani przez Wojewódzką Komisję ds. poległych na terenie woj. gdańskiego oraz
Wykaz osób poległych za przynależność do partii politycznych PPR i PPS zweryfikowanych przez wojewódzką
komisję, I 1962, k. 95; ibidem, Informacja dotycząca warunków życia rodzin poległych funkcjonariuszy MO
i członków ORMO woj. gdańskiego, 30 IX 1964, k. 122; APG 2384/2432, Protokół z posiedzenia komisji
weryfikacyjnej – Starogard Gdański, 10 XII 1962, k. 10; ibidem, Arkusze personalne, dokumenty weryfikacyjne, k. 27, 29–32.
27 Zamieszczone w dalszej części opracowania dane prezentowane są bez uwzględnienia (jeśli te występowały) braków danych. Oznacza to, że wyniki zawsze będą sumować się do 100% – rozumieć je należy zatem jako
procent znanych obserwacji, mimo że odpowiadające im liczby rzeczywiste nie zawsze zsumują się do 45 (liczba wszystkich rozpatrywanych osób); APG 2384/2429, 2430, 2431, 2432, passim; Polegli w walce…, s. 430.
28 APG 2384/2429, k. 97; APG 2384/2431, k. 172, 186–188.
29 W tym to okresie (a szczególnie w latach 1945–1946) miało miejsce w Polsce największe natężenie walk
między podziemiem niepodległościowym a komunistyczną władzą (H. Dominiczak, op. cit., s. 115–117).
30 Z. Jakubowski, Powstanie, rozwój..., s. 247, 252, 279; idem, Milicja Obywatelska 1944–1948, Warszawa
1988, s. 140–142.
Śmiertelne wypadki „utrwalaczy władzy ludowej” na terenie województwa gdańskiego…
71
koniecznością trzymania jej w pogotowiu31, co często w połączeniu ze stresem, brakiem
obycia w używaniu, mogło powodować tragiczne w skutkach następstwa32. Powyższe
twierdzenie zdają się potwierdzać dostępne dane. Okazuje się, że spośród wszystkich 22
zanotowanych w latach 1945–1959 wypadków z bronią aż 21 (95%) wystąpiło właśnie
w pierwszych 3 latach po zakończeniu wojny33. Z brakiem doświadczenia i wiedzy na
temat użycia broni mogą wiązać się – omawiane dalej – młody wiek ofiar, pochodzenie
społeczne, brak aktywności w czasie wojny) czy wreszcie niski poziom wykształcenia34.
Osoby o podobnych profilach w bardziej stabilnych czasach miałyby trudności z wejściem w szeregi odpowiednich służb i instytucji państwowych. Ze względu jednak na
powojenny „chaos koncepcyjny”, istniejącą skłonność do improwizowania podczas tworzenia struktur takich organizacji, a nade wszystko braki kadrowe, bywały zatrudniane,
powiększając rzeszę pracowników nieposiadających odpowiednich kwalifikacji do wykonywania powierzonych zadań35.
W kwestii rozmieszczenia terytorialnego rozpatrywanych zdarzeń ustalono (il. 2),
że najwięcej, bo 14 wypadków (około 31%), odnotowano na terenie powiatu i miasta
Gdańska36. Kolejne miejsce zajęły powiaty wejherowski (8 wypadków; blisko 18%)37,
tczewski (5; 11%)38 oraz starogardzki (4; 9%)39. W pozostałych powiatach wypadki zdarzały się raczej sporadycznie, po dwa stwierdzono w powiatach kartuskim, kościerskim,
kwidzyńskim, lęborskim, po jednym zaś w malborskim, sztumskim oraz w Sopocie40. Jak
wynika z dostępnych źródeł, w Gdyni oraz w powiecie elbląskim śmiertelnych wypadków osób rozpatrywanych jako „utrwalacze władzy ludowej” nie zanotowano. Trudno tu
zauważyć występowanie jakichś prawidłowości. Być może zgony związane z wypadkami zachodziły częściej w miejscach bardziej zaludnionych, wielkomiejskich, zbliżonych
do centrum polityczno-administracyjnego, przez co skupiających większą liczbę ludzi
związanych z aparatem władzy ludowej, na co może wskazywać wysoka śmiertelność
w Gdańsku i okolicach czy w Wejherowie. Tezę tę trudno jednak utrzymać, zważywszy
na odstępstwa w Sopocie, Gdyni czy Elblągu.
Wszyscy badani to mężczyźni. W chwili śmierci mieli przeciętnie około 27 lat41. Najmłodszy z nich zginął w wieku 17 lat42, większość zaś nie dożyła 26. roku życia (66,7%,
31
Trwały wszak zmagania nowej władzy z powojennym szabrownictwem, rabunkami itp., ale toczyła się
również walka komunistów z podziemiem niepodległościowym.
32 Z. Jakubowski, Powstanie, rozwój..., s. 247, 253.
33 APG 2384/2429, 2430, 2431, 2432, passim; Polegli w walce…, s. 430.
34 M. Czyżniewski, op. cit., s. 76.
35 P. Majer, op. cit., s. 51–54.
36 APG 2384/2429, 2430, 2431, 2432, passim; Polegli w walce…, s. 430.
37 APG 2384/2429, 2432, passim.
38 APG 2384/2429, 2432, passim.
39 APG 2384/2429, 2432, passim.
40 APG 2384/2429, 2431, 2432, passim; Polegli w walce…, s. 157.
41 APG 2384/2429, 2430, 2431, 2432, passim.
42 APG 2384/2429, k. 74, 78, 93; 2430, k. 7, 16; ibidem, List Sekretarza KM PZPR w Gdańsku do Centralnego Archiwum MSW w sprawie trudności w zebraniu danych niektórych weryfikowanych, 24 I 1963, k.
19; ibidem, Arkusze personalne, k. 159, 160.
72
Kamil Kaliszuk
Il. 2. Miejsca śmiertelnych wypadków kandydatów do uznania za „poległych w walce o utrwalenie
władzy ludowej w województwie gdańskim” w latach 1945–1959
Źródło: APG 2384/2429, 2430, 2431, 2432; wykorzystano fragment mapy: Rzeczpospolita Polska. Mapa
administracyjna. Skala 1:1 000 000, Wojskowy Instytut Geograficzny, 1947.
czyli 24 osoby spośród 36, w przypadku których znane są daty urodzin i śmierci; il. 3)43.
W przedziale wiekowym od 26 do 35 lat mieściła się blisko 1/4 zabitych (8 osób, około
22,2%)44. Jedynie kilka osób było starszych (4 osoby, około 11%)45, wiek najstarszego nie
przekroczył jednak 56 lat46.
Młody wiek ma częściowo wpływ na poziom wykształcenia badanych. Blisko 27%
badanych47 nie posiadało żadnego formalnego wykształcenia48, 64% zaś ukończyło najwyżej szkołę podstawową49. Wykształcenie zawodowe uzyskały 2 osoby (6%), a średnie
jedna (3%)50 (il. 4). Stan taki można tłumaczyć kilkoma czynnikami. Za jedną z prze43
APG 2384/2429, 2430, 2431, 2432, passim; Polegli w walce…, s. 157, 430.
APG 2384/2429, 2430, 2431, 2432, passim.
45 APG 2384/2429, 2432, passim.
46 APG 2384/2429, k. 97; APG, 2384/2432, Arkusze personalne, k. 172, 173, 204.
47 Prezentowane wartości odnoszą się do osób, w odniesieniu do których możliwe jest ustalenie uzyskanego
przez nie wykształcenia – do 33 spośród 45 badanych (brak danych wystąpił w 12 przypadkach).
48 APG 2384/2429, 2430, 2431, 2432, passim; Polegli w walce…, s. 430.
49 APG 2384/2429, 2430, 2431, 2432, passim; Polegli w walce…, s. 157.
50 APG 2384/2429, k. 74, 76, 77, 94, 97; APG 2384/2430, k. 7, 15, 19; ibidem, Arkusze personalne,
k. 180–185; APG 2384/2431, Arkusz personalny, k. 222; ibidem, Protokół z posiedzenia komisji weryfikacyjnej – Pruszcz Gdański, 8 XII 1962, k. 227; ibidem, Arkusze personalne, dokumenty weryfikacyjne,
k. 243–245; APG 2384/2432, k. 9, 26; ibidem, Arkusze personalne, k. 130.
44
Śmiertelne wypadki „utrwalaczy władzy ludowej” na terenie województwa gdańskiego…
73
Il. 3. Wiek zabitych w wypadkach kandydatów do uznania za „poległych w walce o utrwalenie
władzy ludowej w województwie gdańskim” w latach 1945–1959 (nie uwzględniono braku
danych w odniesieniu do dziewięciu osób)
Źródło: APG 2384/2429, 2430, 2431, 2432.
Il. 4. Wykształcenie zabitych w wypadkach kandydatów do uznania za „poległych w walce
o utrwalenie władzy ludowej w województwie gdańskim” w latach 1945–1959
(nie uwzględniono braku danych w odniesieniu do dwunastu osób)
Źródło: APG 2384/2429, 2430, 2431, 2432.
szkód utrudniających kształcenie może być uznana zawierucha lat wojny51. Znaczna
część badanych była wówczas w wieku szkolnym (41% miało w 1939 r. nie więcej niż 15
lat, łącznie około 68% miało nie więcej niż 18 lat)52.
51
52
P. Majer, op. cit., s. 158.
APG 2384/2429, 2430, 2431, 2432, passim; Polegli w walce…, s. 157, 430.
74
Kamil Kaliszuk
Nie bez znaczenia w kwestii wykształcenia mogło pozostawać także pochodzenie społeczne. Można wszak domniemywać, że inaczej do sprawy podchodził syn chłopa, swoją
przyszłość upatrujący w pracy na odziedziczonych po ojcu włościach, inaczej potomek
robotnika, jeszcze inaczej osoba wywodząca się z tzw. rodziny inteligenckiej. Najwięcej
z zabitych w wypadkach pochodziło z rodzin określanych jako robotnicze, było ich około
67% (22 osoby). Pochodzenie chłopskie wykazano u 30% osób (10), jedna osoba wywodziła się z „inteligencji pracującej”53.
Prawie wszyscy opisywani zabici pracowali do chwili śmierci w służbach związanych z władzą komunistyczną (tab. 1). W większości byli to milicjanci (72%; 31 osób),
pracownicy placówek MO różnego szczebla (4 milicjantów pracowało w komendach
miejskich, 22 – w powiatowych, 5 – w komendzie wojewódzkiej). Osiem (19%) ofiar
wypadków zatrudnionych było w UB (3 funkcjonariuszy w wojewódzkim, 5 – w powiatowym). Trzy osoby należały do ORMO. Wreszcie jeden z zabitych figuruje w aktach
jako robotnik, niezwiązany w sposób formalny z wyżej wymienionymi organizacjami54.
Tab. 1. Struktura zatrudnienia zabitych w wypadkach kandydatów do uznania za „poległych
w walce o utrwalenie władzy ludowej w województwie gdańskim” w latach 1945–1959
(nie uwzględniono braku danych w odniesieniu do dwóch osób)
Miejsce zatrudnienia
Liczba osób
Udział procentowy
MO
31
72%
UB
8
19%
ORMO
3
7%
inne
1
2%
43
100%
Suma
Źródło: APG 2384/2429, 2430, 2431, 2432.
Ponieważ zabici w większości pełnili funkcje w służbach mundurowych, w przypadku części z nich (31) udało się uzyskać informacje dotyczące noszonego stopnia. Byli to
głównie funkcjonariusze najniższych szarż. Aż 22 (71%) milicjantów i funkcjonariuszy
UB, których stopnie są znane, było szeregowcami. Stopnie podoficerskie posiadało 26%
zabitych (1 plutonowy, 4 sierżantów, 1 starszy sierżant), a jeden pracownik UB był oficerem w stopniu podporucznika55.
Warto też przyjrzeć się aktywności politycznej opisywanych tu osób. Pracowali oni
pod egidą „władzy ludowej”, której jednym z narzędzi była partia. Nieznane są informacje dotyczące aktywności politycznej 10 spośród 45 analizowanych tutaj zabitych.
W przypadku pozostałych, w odiesieniu do których takie dane istnieją, można stwierdzić
53
Ibidem.
Ibidem.
55 Ibidem; por. K. Rokicki, Aparatu obraz własny. Analiza wykresów porównawczych dotyczących kadry aparatu bezpieczeństwa publicznego w latach 1944–1955, [w:] „Zwyczajny” resort. Studia o aparacie bezpieczeństwa
1944–1956, red. K. Krajewski, T. Łabuszewski, Warszawa 2005, s. 23.
54
Śmiertelne wypadki „utrwalaczy władzy ludowej” na terenie województwa gdańskiego…
75
(tab. 2), że ponad połowa (56%) była bezpartyjna, 9 osób (26%) należało do PPR, 3 (9%)
– do PPS. Kolejne 3 osoby zabite w okresie po zjednoczeniu partii należały do PZPR.
Najbardziej upartyjnioną organizacją było UB56. Każdy z pracujących w nim badanych
należał do jednej z partii (3 osoby były zrzeszone w PPR, 1 – w PPS, 1 – w PZPR)57.
Proporcja ta wygląda nieco inaczej w strukturach MO. W tym przypadku około 39%
pracowników posiadało legitymacje partyjne (6 osób – PPR, 2 – PPS, 2 – PZPR), 61%
zaś pozostało bezpartyjnych. Odwrotna sytuacja do zaobserwowanej w UB dotyczyła
ormowców, bowiem żaden z nich (3 osoby) nie należał do partii58.
Tab. 2. Przynależność zawodowa i polityczna zabitych w wypadkach kandydatów do uznania za
„poległych w walce o utrwalenie władzy ludowej w woj. gdańskim” w latach 1945–1959 (nie
uwzględniono jedenastu osób w związku z brakiem danych dotyczących przynależności partyjnej)
Org.
polit.
PPR
PPS
PZPR
Bezpartyjni
Suma
Miejsce
zatrud.
UB
60%
3
20%
1
20%
1
0%
0
100%
5
MO
23%
6
8%
2
8%
2
61%
16
100%
26
0%
0
0%
0
0%
0
100%
3
100%
3
26%
9
9%
3
9%
3
56%
19
100%
34
ORMO
Suma
Źródło: APG 2384/2429, 2430, 2431, 2432.
Nakreślony powyżej profil zbiorowości zabitych w wypadkach na terenie województwa gdańskiego może okazać się przydatny do lepszego zrozumienia danych zaprezentowanych w dalszej części pracy. Idąc tym tropem, można stwierdzić, że przeciętna osoba
zabita w wypadku, rozpatrywana przez władzę jako potencjalny „utrwalacz władzy ludowej w województwie gdańskim”, była młodym mężczyzną, raczej słabo wykształconym, wywodzącym się z rodziny robotniczej bądź chłopskiej59, pracującym na etacie
służb milicyjnych lub bezpieczeństwa, posiadającym przy tym niską pozycję w hierarchii
56
Ibidem, s. 22.
„Na początku lat pięćdziesiątych do PZPR (ZMP) należeli wszyscy funkcjonariusze” służb bezpieczeństwa
w woj. gdańskim (M. Węgliński, Aparat bezpieczeństwa w województwie gdańskim w latach 1945–1990. Obsada stanowisk kierowniczych. Informator, Gdańsk 2010, s. 21).
58 APG 2384/2429, 2430, 2431, 2432, passim; Polegli w walce…, s. 157, 430.
59 Podobnie przedstawiała się zresztą charakterystyka pracowników służb bezpieczeństwa w początkach formowania się tej instytucji w województwie gdańskim: „Wśród kadry kierowniczej dominowali ludzie młodzi,
chociaż nie brakowało także osób po czterdziestym roku życia. Przeciętna wieku wynosiła 27 lat. Najczęściej
byli słabo wykształceni, w większości pochodzenia robotniczego i chłopskiego” (M. Węgliński, op. cit., s. 21;
por. J. Marszalec, Początki Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Gdańsku – rok 1945, [w:]
Policja Gdańska na przestrzeni wieków. Wybrane zagadnienia, red. E. Krawczuk, Gdańsk 2012, s. 145).
57
76
Kamil Kaliszuk
tych służb60. Wydaje się, że takie zestawienie cech i ich pochodne, nierzadko kojarzone
z młodym wiekiem – skłonności do lekceważenia i nonszalancji, bagatelizowania zagrożeń, brak doświadczenia, związany z pełnionymi funkcjami dostęp do broni, charakter
wykonywanych zadań, ale może też po prostu nieszczęśliwy splot wydarzeń – mogły
sprzyjać powstawaniu sytuacji kończących się tragicznymi w skutkach wypadkami. Należy przy tym wspomnieć, że jak wykazują badania, cechy te były właściwe również tym,
którzy zginęli (i zostali zweryfikowani jako walczący o „utrwalenie władzy ludowej w województwie gdańskim”) w innych niż wypadki okolicznościach61.
Charakter wypadków
Jak wyżej wspomniano, wypadki okazały się zadziwiająco liczną, de facto najczęściej ze
wszystkich notowaną, przyczyną zgonów kandydatów do uzyskania tytułu „poległego
w walce o utrwalenie władzy ludowej w województwie gdańskim”. Śmierć w wypadku
spotkała bowiem 45 ze 173 osób analizowanych przez wojewódzką komisję weryfikacyjną62. Jako wypadek traktujemy tutaj zarówno nieszczęśliwe w skutkach zajścia drogowe
czy kolejowe, jak i śmierć w wyniku niewłaściwego obchodzenia się z bronią, w tym również poniesioną w efekcie zdetonowania miny. Można wyróżnić także nieliczne wypadki
spoza wskazanych wyżej kategorii („inne” w tab. 3).
Z zaprezentowanych w tab. 3 danych wynika jednoznacznie, że najwięcej z opisywanych zdarzeń (67%) miało miejsce w związku z niewłaściwym obchodzeniem się bronią.
Poważną rolę, w porównaniu z innymi wypadkami, odgrywał tutaj czynnik nieznajomości obsługi broni, jej niesprawności63, niezachowania odpowiedniej ostrożności, zaniedbania, braku dyscypliny czy wręcz lekkomyślności w użytkowaniu śmiercionośnych
narzędzi. Jeden z poległych (notabene zweryfikowany pozytywnie) w pościgu za zbiegiem,
dezerterem AR, włożył dopiero co otrzymany granat „do kieszeni u spodni. Przed włożeniem granatu do spodni granat odbezpieczył. Za wsią Łubień […] lecąc po polu przewrócił się i na skutek wszcząsu [pisownia oryginalna] granat eksplodował […] odłamki […]
wyrwały [mu] żołądek, pęcherz i wszystkie wnętrzności”64. Być może wytłumaczeniem
braku obycia w korzystaniu z tego typu broni może być fakt, że człowiek ten jako członek
ORMO (a zatem mogący nie być wyszkolonym w takim stopniu jak np. etatowi pracow-
60
Analogicznie wyglądały dane dotyczące całego (rozpatrywanego w skali ogólnopolskiej) aparatu MBP.
W latach 1945–1955 dominowali w nim ludzie młodzi, w wieku do 30 lat, słabo wykształceni, wywodzący
się z rodzin robotniczych i chłopskich (por. K. Rokicki, op. cit., s. 18–20).
61 Niepublikowane badania autora, przeprowadzone na podstawie materiałów zgromadzonych w zespołach
(APG 2384/2429, 2430, 2431, 2432).
62 W aktach komisji zachowały się dokumenty dotyczące około 200 osób, jednak tylko dane 173 z nich
umożliwiały dalszą analizę. W przypadku danych odrzuconych zachowało się niejednokrotnie wyłącznie nazwisko poległego, co przesądziło o ich nieprzydatności dla niniejszego opracowania.
63 Z. Jakubowski, Powstanie, rozwój..., s. 276.
64 APG 2384/2431, Notatka służbowa, 31 VIII 1959, k. 144.
77
Śmiertelne wypadki „utrwalaczy władzy ludowej” na terenie województwa gdańskiego…
Tab. 3. Rodzaje śmiertelnych wypadków kandydatów do uznania za „poległych w walce
o utrwalenie władzy ludowej w woj. gdańskim” w latach 1945–1959
Wypadki
Rodzaje
wybuch granatu, pocisku
z bronią
komunikacyjne
Liczba
wystąpień
Udział
procentowy
Suma
8
18%
14
31%
detonacja miny
8
18%
kolejowe
3
6,5%
samochodowe
3
6,5%
motocyklowe
1
2%
potrącenia
4
9%
4
9%
4
9%
100%
45
postrzał
inne
Suma
30
67%
11
24%
Źródło: APG, 2384/2429, 2430, 2431, 2432.
nicy MO65) został wezwany do udziału w akcji improwizowanej, gdzie nie było czasu na
odpowiednie szkolenie66.
Sporą dozą nieuwagi wykazał się także jeden z poległych, który wystrzelił ostatni
pocisk z karabinu w skrzynkę – jak się okazało – zawierającą bombę. Lekkomyślność
przejawił też inny milicjant, który według jednego ze źródeł „będąc pod wpływem alkoholu strzelał z karabinu do pięści pancernych z bliskiej odległości i w wyniku wybuchu
został poparzony do tego stopnia, że zmarł na miejscu” – mimo tych okoliczności, został
zweryfikowany na podstawie faktu, że – jak stwierdzono – poległ na służbie przy usuwaniu pocisku67.
Zanotowano kilka innych przypadków śmiertelnego w skutkach wybuchu granatów,
np. przy ich przenoszeniu w trakcie porządkowania magazynu68. W odniesieniu do jednego z poległych można się zastanawiać, czy zajście z jego udziałem miało charakter
wypadku czy może przeciwnie – świadomego, wręcz bohaterskiego czynu. Otóż został
on opisany w dokumentach jako człowiek, który „w czasie likwidacji bandy […] został
ciężko ranny i wpadł trzymając odbezpieczony granat do kryjówki bandyty”69, zabijając
65 Nie jest pewne, czy w lęborskiej organizacji ORMO, z której wywodził się zabity, odbywały się odpowiednie szkolenia. Wiadomo, że miały one miejsce w organizacji sopockiej, gdzie każdy z przyjętych musiał odbyć
szkolenie bojowe, w którego skład wchodziły m.in. ćwiczenia w rzucaniu granatem ręcznym. Faktem jest
jednak, że w ówczesnym okresie kursy przygotowawcze charakteryzowały się wówczas często krótkim okresem
przygotowań (K. Filip, Milicja Obywatelska w Sopocie w latach 1945–1949, Gdańsk 2011, s. 215–216; Z.
Jakubowski, Powstanie, rozwój..., s. 272).
66 APG 2384/2431, k. 144.
67 APG 2384/2432, k. 31, 32.
68 APG 2384/2429, 2430, 2431, passim.
69 APG 2384/2432, Protokół z posiedzenia komisji weryfikacyjnej – Sztum, 28 XI 1962, k. 89.
78
Kamil Kaliszuk
siebie i jego. W sumie w wyniku wybuchu granatów, detonacji pocisków, śmierć poniosło
8 badanych.
Jeszcze liczniejsze od dotychczas wymienionych były nieszczęśliwe wypadki związane
z postrzeleniem z broni palnej. Zanotowano ich w sumie 14. Zdarzały się np. podczas
czyszczenia, przeglądu, przenoszenia broni, niewłaściwego jej użytkowania. Do takich
niekontrolowanych wystrzałów doszło, przykładowo, podczas gdy pracownik UB „na
schodach potknął się uderzając automatem, który na skutek wstrząsu wystrzelił i kula
ugodziła w podbrzusze”70, czy też w sytuacji, gdy u jadącego samochodem milicjanta
w konsekwencji „wstrząsu wozu nastąpił wypał z broni”71.
Godnym uwagi jest fakt, że połowa (7 z 14) omawianych postrzałów nastąpiła za
przyczyną innych (niż sam poszkodowany) osób, często współpracowników zabitych,
niekiedy w dość niejasnych okolicznościach (np. gdy przy zajściu obecni byli tylko ofiara
i sprawca jej zgonu)72. „Z oświadczeń wynika, że […] [jeden z milicjantów] zginął przypadkowo na Komendzie MO w Pruszczu-Gd., z rąk dowódcy kompanii, komendanta
powiatowego MO […] na skutek złego obchodzenia się z bronią przez tegoż dowódcę
[przy usuwaniu zacięcia zamka posiadanej broni]”73. Inny funkcjonariusz został postrzelony z karabinu przez podkomendnego, gdy ten wsiadał na rower74. Jeszcze inny „zginął
[…] na wskutek wypadku przy przeglądzie broni, gdzie jeden z funkcjonariuszy, w wyniku złego obchodzenia się z bronią, spowodował wystrzał”75. Do omawianej kategorii zaliczono też np. milicjanta zastrzelonego „przypadkowo na zabawie w restauracji prywatnej
mieszczącej się przy ul. Parkowej [w Kartuzach] przez innego milicjanta imieniem Feliks”76.
Jeden z zastrzelonych zginął na skutek nieostrożnego obchodzenia się z bronią przez szesnastolatka. „Wtedy [marzec 1946 r.] dużo broni się poniewierało i mógł to być przypadek
niewłaściwego obchodzenia się lub manipulowania nią w towarzystwie osób”77.
Nieco odmienne były wypadki związane z wybuchem różnego rodzaju min. W takich sytuacjach mniejsze znaczenie miały poprzednio wymieniane przyczyny, tj. lekkomyślność, brak ostrożności itp., dużo istotniejszy był zaś czynnik losowy (to właśnie ze
względu na ów odrębny charakter oraz stosunkowo dość liczne występowanie, wyróżniono wybuch min jako osobną kategorię). W dwóch przypadkach milicjanci zginęli
na skutek wybuchu poniemieckiej (jak domniemywano) miny lądowej, jeden z nich
podczas patrolu leśnego78, drugi w czasie akcji rozminowywania79. W sześciu pozostałych
70
Ibidem, Arkusz personalny, k. 151.
APG 2384/2431, Arkusz personalny, k. 258.
72 Przynajmniej jednemu z funkcjonariuszy UB (nieznane są inne podobne przypadki), który postrzelił swego kolegę, wytoczono zarzut zabójstwa. Został on jednak uniewinniony – uznano, że w tym przypadku doszło
do nieumiejętnego obchodzenia się z bronią (APG 2384/2432, Protokół z posiedzenia komisji weryfikacyjnej
– Tczew, 30 IV 1964, k. 135).
73 APG 2384/2431, k. 227; ibidem, Potwierdzenie miejsca zatrudnienia milicjanta, 4 XII 1962, k. 239.
74 APG 2384/2432, Dokumenty weryfikacyjne, k. 142.
75 APG 2384/2431, Protokół z posiedzenia komisji weryfikacyjnej – Pruszcz Gdański, 8 XII 1962, k. 228.
76 Ibidem, k. 23.
77 APG, 2384/2432, Notatka służbowa, 6 XII 1962, k. 17.
78 Ibidem, Arkusz personalny, k. 148.
79 Ibidem, Arkusz personalny, k. 19.
71
Śmiertelne wypadki „utrwalaczy władzy ludowej” na terenie województwa gdańskiego…
79
przypadkach śmierć spowodowały miny morskie rozmieszczone na linii Gdynia – Hel.
W dwóch takich zdarzeniach wpłynięcie przez kuter na minę spowodowało śmierć
2 osób80, w trzecim zginęło 4 milicjantów (oddelegowanych wcześniej z województwa
poznańskiego)81.
Osobną kategorię stanowią wypadki komunikacyjne. W zdarzeniach związanych
z koleją zginęły 3 osoby – jedna w nieznanych okolicznościach, druga podczas konwojowania transportu węgla, trzecia spadła w czasie służby z dachu wagonu, na którym jechała82. Również 3 osoby zostały zabite w trakcie jazdy samochodem. Jeden z wypadków
nastąpił w czasie pościgu „za bandą [niejakiego] Tobiasza”, inny był skutkiem wadliwych
hamulców. Jedna osoba poniosła śmierć, jadąc na motorze83. W pozostałych zdarzeniach
drogowych ginęły osoby potrącone przez samochód84. Wśród przejechanych (poza pieszymi) było dwóch rowerzystów. Jeden z nich został potrącony przez ciężarówkę Armii
Czerwonej85. Przypadek drugiego jest o tyle ciekawy, że to sam poszkodowany, komendant KPMO w Starogardzie, będąc w stanie nietrzeźwości, spowodował wypadek w trakcie służby (wjechał pod wóz strażacki). W wyniku takich okoliczności śmierci nie tylko
został negatywnie zweryfikowany, ale też pośmiertnie zdegradowany86.
Do innych wypadków (4 zdarzenia) można zaliczyć przypadek milicjanta poległego
na skutek bliżej nieokreślonego w archiwaliach „nieszczęśliwego wypadku”87, a także
dwóch funkcjonariuszy, którzy utonęli: jeden utopił się podczas patrolowania Wisły
kajakiem, kiedy jego jednostka zderzyła się z kłodą88, drugi w trakcie ratowania tonącego w okolicach gdańskich Stogów89. Czwarte zdarzenie, zaliczone do tej grupy
wypadków, okryte jest tajemnicą. Na posesji zajmowanej przez pracownika konsulatu
ZSRR we Wrzeszczu został zabity pracownik MO. Kolejne fakty są trudne do ustalenia. Według części przekazów wypadek nie był związany ze służbą90, gdzie indziej
80
APG 2384/2429, k. 74, 77, 95; APG 2384/2432, Arkusze personalne, dokumenty weryfikacyjne, k. 172,
173, 190–192, 194–198.
81 Byli to zapewne funkcjonariusze Morskiej Milicji Obywatelskiej, powołanej celem „ochrony bezpieczeństwa w portach morskich i na polskich wodach terytorialnych”. Z Poznania wywodzili się bowiem członkowie jednej z pierwszych podobnych grup operacyjnych MO (określanej mianem Baonu Morskiego) (APG
2384/2429, k. 105–110; K. Filip, Milicja Obywatelska…, s. 38,47; idem, Komendanci wojewódzcy Milicji
Obywatelskiej w Gdańsku w latach 1945–1949, [w:] Policja Gdańska na przestrzeni wieków. Wybrane zagadnienia, red. E. Krawczuk, Gdańsk 2012, s. 155–161; idem, Na straży demokracji, „Kuryer Sopocki”, lipiec 2011,
nr 7 (179), s. 4; Z. Jakubowski, Powstanie, rozwój..., s. 259.
82 APG 2384/2429, 2430, 2431, 2432, passim.
83 APG 2384/2429, 2431, 2432, k. 185.
84 APG 2384/2429, k. 36, 74, 77.
85 Ibidem, k. 74, 77, 93; APG 2384/2430, passim.
86 APG 2384/2429, k. 74, 76, 97; APG 2384/2432, k. 9, 26.
87 APG 2384/2430, k. 12.
88 APG 2384/2429, k. 74, 76, 93; APG 2384/2430, passim.
89 APG 2384/2429, k. 74, 77; APG 2384/2430, k. 7; ibidem, Protokół z posiedzenia Miejskiej Komisji ds.
weryfikacji poległych w walce o władzę ludową w latach 1945–1948, 17 XII 1962, k. 10; ibidem, Wykaz osób
poległych w walce o władzę ludową na terenie miasta Gdańska w latach 1945–1948, XI 1962, k. 14; ibidem,
Arkusz personalny, k. 86–88.
90 APG 2384/2429, k. 96; APG 2384/2430, Arkusz personalny, k. 183.
80
Kamil Kaliszuk
napisano z kolei, że w czasie wykonywania czynności służbowych milicjant został zabity z ukrycia. Trudności w ustaleniu przebiegu zdarzenia wypływały m.in. z faktu, że
koledzy z KPMO z Tczewa, gdzie zmarły poprzednio pracował, nie mogli (nie chcieli?)
go sobie przypomnieć91. Późniejsze wyjaśnienia sugerują, że zastrzelony, rzekomo przez
pracownika konsulatu, funkcjonariusz przyszedł w nocy do narzeczonej, która miała
mieszkać w konsulacie, zapukał do drzwi, a na pytanie o tożsamość nie odpowiedział
(brak znajomości języka rosyjskiego?) i został zastrzelony przez drzwi przez kierowcę
konsulatu92.
Podsumowanie
Powzięte na początku lat sześćdziesiątych starania, mające na celu zebranie informacji,
weryfikację i upamiętnienie powojennych zmagań „bohaterów ludowej ojczyzny”, doprowadziły do powstania bazy źródłowej, pozwalającej na analizę ich tożsamości i okoliczności śmierci. Jak ustalono, w województwie gdańskim znaczny odsetek zgonów nastąpił w wyniku różnego rodzaju wypadków. Ulegali im przeważnie młodzi, raczej słabo
wykształceni i niedoświadczeni pracownicy służb milicyjnych i bezpieczeństwa, pełniący
służbę w trudnych okolicznościach pierwszych lat powojennych.
Śmierć poniesiona w wyniku wypadku nie wykluczała możliwości uznania ofiary za
osobę walczącą „o utrwalenie władzy ludowej”. Bywało, że za takich uznawano nawet
tych, którzy stracili życie na skutek własnej lekkomyślności, niefrasobliwości, popełnionych zaniedbań czy wypadków doznanych pod wpływem alkoholu93.
Niezależnie od tego, jakim wynikiem zakończyła się weryfikacja, trzeba przyznać,
że przedstawione tutaj okoliczności śmierci rzadko można uznać za bohaterskie, czy też
służące osiągnięciu jakiegoś wzniosłego celu (choć z pewnością za taki niektórzy mogli uważać już samą służbę Polsce Ludowej). W niektórych przypadkach można mówić
wręcz o śmierci bezcelowej, tragikomicznej czy nawet absurdalnej.
Summary
After the war the opposing forces of Poles started to fight against each other to gain control of the
newly formed country. People supporting the pre-war way of being, capitalistic economic system
etc. stood against the ones who were in favour of the new communist order. There were plenty of
casualties on both sides, but only the ones who died for the communist order will be remembered
in the near future as the heroes and ´fighters who wanted to preserve the People´s Republic of
Poland. It is interesting that in the Gdansk voivodeship a big part of them were not killed in a di91 APG 2384/2430, Protokół komisji weryfikacyjnej sekcji historycznej KP PZPR w Tczewie, 11 XII 1962,
k. 184.
92 APG 2384/2429, k. 74, 79, 96; APG 2384/2430, k. 7, 15; ibidem, Arkusze personalne, dokumenty
weryfikacyjne, k. 180–185; APG 2384/2432, k. 130.
93 Przykłady tych ostatnich pojawiały się w źródłach kilkakrotnie i, jak pokazują zaprezentowane w niniejszym tekście przypadki, nie zawsze były weryfikowane negatywnie.
Śmiertelne wypadki „utrwalaczy władzy ludowej” na terenie województwa gdańskiego…
81
rect fights, but died in so called ´unfortunate accidents´. In this article the author has tried to give
justice to those accidentally killed ´fighters´ and answer the following questions: who and how
many there were, how, where and why they died.
Barbara Klassa
O studiowaniu inaczej. Kilka uwag o systemie amerykańskim
widzianym z polskiej perspektywy
System edukacji w każdym kraju jest wypadkową zwykle długotrwałego procesu historycznego rozwoju oraz współczesnych (pozostaje mieć nadzieję, że nie tylko doraźnych)
celów i programów politycznych. Nie bez znaczenia jest również tradycja poszczególnych
uczelni – jej wpływ wyraźnie widać w Polsce, gdzie w ramach powszechnie obowiązującego systemu bolońskiego każdy z ośrodków akademickich wypracował własną koncepcję
studiów. Różnorodność ta jest znacznie większa w przypadku Stanów Zjednoczonych,
gdzie wzorce zaczerpnięte z uniwersytetów brytyjskich i niemieckich koegzystują z różnymi wariantami rozwiązań lokalnych1.
W tej sytuacji prezentowany szkic, poświęcony porównaniu zasad i praktyki studiowania w obu krajach, bynajmniej nie ma na celu wyczerpania tematu. Wymagałoby to
kompleksowego zestawienia procesu edukacji na uniwersytetach polskich i amerykańskich, w odniesieniu do różnych kierunków i roczników, gdyż zarówno w Polsce, jak i w
Stanach Zjednoczonych wymagania mogą zmieniać się wręcz z roku na rok i w skrajnych
przypadkach obowiązywać studentów tylko jednego roku. Zamiast tego typu wszechstronnej analizy autorka ograniczyła się do zestawienia dwóch rozwiązań, z którymi zetknęła się osobiście: Uniwersytetu Gdańskiego oraz University at Buffalo, wchodzącego
w skład State University of New York. Drugą z uczelni miała okazję poznać nieco bliżej
dzięki stypendium Fundacji Kościuszkowskiej i programowi Polish Studies amerykańskiego uniwersytetu. Poniższe obserwacje mają więc charakter w znacznym stopniu subiektywny i dotyczą tylko dwu wymienionych uczelni. Transfer tych uwag na wszystkie
amerykańskie i polskie placówki akademickie byłby, wobec ich niekiedy daleko idącego
zróżnicowania, bezzasadny.
Porównanie przebiegu studiów na obu uniwersytetach skupia się tu na dwóch aspektach: formalnej organizacji toku studiów oraz praktyce dydaktycznej. Ponadto, z uwagi
na częste modyfikacje programów studiów na obu uczelniach, jako podstawa porównania zostały przyjęte wymogi obowiązujące w odniesieniu do studentów rozpoczynających naukę na szczeblu akademickim jesienią 2014 r., na kierunku historii, w przypadku
Uniwersytetu Gdańskiego na specjalności nauczycielskiej2. Trzeba jednak zaznaczyć, że
1 Zagadnienie genezy i rozwoju amerykańskiego systemu szkolnictwa wyższego w kontekście jego europejskich korzeni obszernie przeanalizował Hans de Wit (por. H. de Wit, Internationalization of higher education
in the United States of America and Europe. A historical, comparative, and conceptual analysis, Greenwood Press,
Westport, Conn, 2002, passim).
2 W Polsce są to studia pierwszego stopnia, a w USA tzw. Undergraduate Studies.
O studiowaniu inaczej. Kilka uwag o systemie amerykańskim…
83
powyższe sformułowanie w odniesieniu do Uniwersytetu w Buffalo nie jest w pełni adekwatne. Na polskich uczelniach kandydaci aplikują bowiem na konkretny kierunek studiów i od immatrykulacji są studentami np. historii, natomiast w USA wygląda to nieco
inaczej. Większość osób rozpoczynających studia jest zdecydowana ubiegać się o dyplom
w określonej dziedzinie, nie jest to jednak konieczne. W praktyce pierwszy rok studiów
ma charakter w dużym stopniu wstępny i autorka miała okazję spotkać w Buffalo sporą
grupę studentów, którzy pytani o kierunek (major) odpowiadali: undecided.
Uniwersytet w Buffalo oferuje studentom 77 programów umożliwiających uzyskanie stopnia naukowego (Degree Granting Programs)3. Wybór jednego z nich i spełnienie określonych w nim wymogów są konieczne do otrzymania dyplomu. Każdy z tych
programów ma sprecyzowane warunki wstępne. W przypadku Departamentu Historii
kandydaci muszą zaliczyć minimum dwa kursy historyczne, uzyskując z obu ocenę co
najmniej dostateczną (C) oraz wskaźnik GPA (Grade Point Average, odpowiednik średniej ocen) ze wszystkich kursów na poziomie co najmniej 2,04. Rekrutacja w większości
programów (w tym historii) jest ciągła, student po spełnieniu wymogów może aplikować
i uzyskać status accepted major w ramach danego programu. W tym kontekście pierwszy
rok studiów może stanowić dla studentów okazję do weryfikacji ich indywidualnych
preferencji, sprawdzenia różnych opcji, rozmów z doradcami (Student Advising Services),
a nawet uczestnictwa w specjalnych zajęciach dotyczących planowania kariery5.
Jak widać, już na samym początku zarysowują się istotne różnice w studiowaniu (nie
tylko historii) na analizowanych uczelniach. Odmienności jest jednak znacznie więcej.
Jedną z najbardziej widocznych jest organizacja toku studiów. Na Uniwersytecie Gdańskim każdy kierunek studiów ma dokładnie opracowany, właściwy dla danego rocznika
program, przewidujący szereg przedmiotów obligatoryjnych, zaliczanych przez słuchaczy
w określonej kolejności. Relatywnie niewiele jest zajęć do wyboru, a nawet w odniesieniu
do nich możliwość wpływu studenta na tok kształcenia jest limitowana. Przykładowo
– wykłady monograficzne można wybrać tylko z oferty danego wydziału; obecnie ograniczenia te nasiliły się, gdyż w związku z systemem bolońskim w programie studiów
określone zostało z góry, w którym semestrze i na ile wykładów student ma uczęszczać6.
Niezależnie więc od tego, jak rozległa jest oferta wykładów, tak daleko posunięte ograniczenia w skrajnych przypadkach mogą wręcz uniemożliwiać studentom zapisanie się na
3 W przypadku Undegraduate Studies jest to stopień bakałarza, dla historii – Bachelor of Arts (BA). Pełny wykaz programów zamieszczony jest na stronie uniwersytetu (http://undergrad-catalog.buffalo.edu/academicprograms/index.shtml [dostęp: 15 XII 2014]). W rzeczywistości oferta jest szersza, ponieważ programy można
łączyć, a nawet (w porozumieniu z pracownikiem naukowym) opracować i zrealizować program indywidualny
(zob. http://undergrad-catalog.buffalo.edu/policies/degree/major.shtml [dostęp: 15 XII 2014]).
4 Ocena bardzo dobra (A) jest przeliczana jako 4,0, stąd średnia na poziomie co najmniej 2,0 odpowiada
ocenom dostatecznym.
5 Nazwa kursu brzmi: UBE 202 Career Planning Course.
6 Wynika to z zasady uzyskania przez studentów 30 punktów ECTS w trakcie każdego kolejnego semestru
studiów.
84
Barbara Klassa
te wykłady, które budzą ich zainteresowanie, jeśli zaplanowano je na semestr, w którym
ich program studiów takiego wykładu nie przewiduje7.
Pod tym względem studenci amerykańscy dysponują większą swobodą, choć nie jest
ona nieograniczona. Wymogi Departamentu Historii są określone w postaci liczby punktów (credit hours), które kandydat do otrzymania dyplomu w tej dziedzinie musi zgromadzić. Student nie jest rozliczany po semestrze czy roku, ale na końcowym etapie edukacji,
po złożeniu specjalnego wniosku o nadanie stopnia8. Nie oznacza to jednak pełnej dowolności działań. Aby utrzymać status studenta, konieczne jest uzyskanie co najmniej 12
punktów (credit hours) w każdym semestrze, co jest równoznaczne z ukończeniem czterech standardowych kursów9. Jeśli jednak student chce uczestniczyć w większej liczbie
kursów (powyżej 19 punktów), wymaga to akceptacji wyznaczonego w poszczególnych
departamentach specjalnego doradcy akademickiego (academic advisor)10. Zgodnie z polityką Uniwersytetu w Buffalo zalecane jest zebranie 30 punktów w ciągu roku akademickiego – taka liczba jest konieczna, aby po pierwszym roku zostać zakwalifikowanym do
sophomore; 60 punktów jest wymagane do uzyskania statusu junior, a 90 – do uzyskania
statusu senior11. Cały cykl studiów przewidziany jest na cztery lata, ale nie jest to rygorystycznie przestrzegane; warunkiem koniecznym otrzymania dyplomu jest zebranie 120
punktów. Student, który w przeciągu czterech lat nie uzyskał wymaganej liczby punktów,
musi przedłużyć studia o czas konieczny do uzupełnienia niedoboru.
W przypadku obu uczelni przedmioty wymagane do uzyskania dyplomu z historii
podzielone zostały na trzy grupy. Na Uniwersytecie w Buffalo są to: kształcenie ogólne
(General Education Requirements; 41 punktów), przedmioty kierunkowe (36 punktów)
oraz zajęcia do wyboru (43 punkty)12. Jak widać, liczba punktów (credit hours) niezbędna
do uzyskania w poszczególnych kategoriach jest zbliżona, choć zwraca uwagę fakt, że najmniej punktów przypada obligatoryjnie na zajęcia kierunkowe (36, czyli zaledwie 30%,
wobec 34% na przedmioty kształcenia ogólnego i 36% na przedmioty fakultatywne).
Program studiów historycznych na Uniwersytecie Gdańskim jest skonstruowany inaczej. Wprawdzie obejmuje on również przedmioty kształcenia ogólnego i kierunkowe
oraz związane ze specjalizacją, ale zestawienie liczby punktów ECTS wymaganych w poszczególnych kategoriach wyraźnie ukazuje skalę odmienności. Prawie 72% punktów
przypada na przedmioty kierunkowe (wraz z seminarium i proseminarium), natomiast
7
Student może w takiej sytuacji zwrócić się do dziekana z prośbą o zgodę na indywidualną modyfikację
programu studiów.
8 Terminy aplikacji podane są na stronie uniwersytetu (http://undergrad-catalog.buffalo.edu/policies/degree/graduation.shtml [dostęp: 15 XII 2014]).
9 Za większość kursów student uzyskuje 3 punkty (credit hours), są jednak wyjątki – przykładowo, za kurs
podstawowy języka obcego można zdobyć 5 punktów za semestr.
10 Osoba ta pełni istotną rolę w kształtowaniu przebiegu edukacji poszczególnych studentów, toteż w znanych mi przypadkach funkcję tę pełnił dyrektor Undergraduate Studies w danym departamencie.
11 W USA wobec daleko idącej elastyczności procesu edukacji status studenta nie jest określany na postawie
roku studiów, a liczby zdobytych przez niego punktów. Niemniej w pewnym uproszczeniu przyjmuje się,
że sophomore to student drugiego roku, junior – trzeciego, a senior – czwartego. Student pierwszego roku to
freshman.
12 W przypadku osób przystępujących do programu po 1 II 2014.
O studiowaniu inaczej. Kilka uwag o systemie amerykańskim…
85
przedmioty kształcenia ogólnego to niespełna 14% punktów, niewiele więcej (14,5%)
stanowią przedmioty związane ze specjalizacją. Relatywnie niewielką część stanowią zajęcia do wyboru – łącznie w toku studiów nieco ponad 24% (wliczając w to proseminaria
i seminaria; tylko sporadycznie zdarza się, aby takie same zajęcia kursowe były prowadzone przez dwóch lub więcej wykładowców, co również daje studentowi możliwość wyboru). Tymczasem w przypadku Uniwersytetu w Buffalo nawet w odniesieniu do przedmiotów obowiązkowych student ma możliwość decyzji, na które z zajęć zaliczanych do
kształcenia ogólnego czy przedmiotów kierunkowych będzie uczęszczał. Przykładowo,
American Pluralism – jeden z kursów obligatoryjnych w ramach kształcenia ogólnego
– oferowany jest w semestrze wiosennym 2015 r. równolegle przez dziewięcioro wykładowców (przy czym niektórzy prowadzą po dwie grupy). Ponadto tylko w odniesieniu do
niewielkiej liczby zajęć zalecane jest (lub w skrajnych przypadkach wymagane) zaliczenie
ich w określonym terminie (zwykle w toku pierwszego roku studiów). W rezultacie
zakres faktycznego wpływu studenta Uniwersytetu w Buffalo na przebieg kształcenia jest
nieporównywalnie większy, niż ma to miejsce na Uniwersytecie Gdańskim.
Charakterystyczna i warta uwagi jest lista przedmiotów obligatoryjnych z zakresu
kształcenia ogólnego na uczelni amerykańskiej. Są to bowiem zajęcia bardzo różnorodne. Dużym zaskoczeniem może być konstatacja, że należy do nich m.in. obowiązkowy,
dwusemestralny kurs pisania w języku angielskim; nie dotyczy to wyłącznie dość licznej
grupy obcokrajowców studiujących w Buffalo, ale wszystkich studentów, także Amerykanów, w odniesieniu do których należałoby oczekiwać, że umiejętność pisania w tym
języku opanowali w toku wcześniejszej edukacji. Jednak zajęcia te poświęcone są przede
wszystkim rozwijaniu umiejętności przejrzystego komponowania tekstu, hierarchizowania argumentów i precyzyjnego formułowania wypowiedzi; czytając niektóre prace zaliczeniowe polskich studentów, trudno oprzeć się wrażeniu, że podobne zajęcia także na
Uniwersytecie Gdańskim byłyby bardzo przydatne.
Poza kursem pisania każdy student musi zaliczyć zajęcia z zakresu szeroko rozumianych nauk matematycznych. W tym przypadku można wybierać spośród dwóch kursów
rekomendowanych oraz ponad dwudziestu innych, wskazanych jako również spełniające
wymogi kształcenia ogólnego. Ponadto studenci są zobowiązani do ukończenia dwusemestralnego kursu z cywilizacji świata, po jednym kursie z nauk humanistycznych, społecznych oraz sztuki, dwóch z zakresu nauk przyrodniczych (z czego przynajmniej jeden
odbywa się w laboratorium) i języka obcego (z opcją zdania odpowiedniego egzaminu
bez uczęszczania na zajęcia). Obowiązkowe jest również pogłębienie wiedzy z wybranej
dziedziny przez uczestnictwo w trzecim semestrze kursu językowego lub w zajęciach na
bardziej zaawansowanym poziomie w ramach którejś z pozostałych dziedzin. Wymogi
te dotyczą wszystkich studentów, choć na niektórych kierunkach są modyfikowane, np.
przyszli inżynierowie muszą uzyskać tylko 21 punktów, a nie 41, z zajęć zaliczanych do
kształcenia ogólnego.
Dość skromnie w tym kontekście wygląda lista zajęć zaliczanych do kształcenia ogólnego w ramach studiów historycznych na Uniwersytecie Gdańskim. Studenci uczestniczą
w zajęciach z języka łacińskiego (3 semestry) i nowożytnego (4 semestry) oraz w jednose-
86
Barbara Klassa
mestralnych kursach z historii filozofii, socjologii i technologii informatycznej. Ponadto
mają w planie studiów wykład ogólnoakademicki oraz zajęcia z wychowania fizycznego.
Tej ostatniej kwestii warto poświęcić kilka zdań. Czytelnik może bowiem z zaskoczeniem odebrać informację, że zajęcia sportowe są obligatoryjne w Gdańsku, natomiast
w Buffalo nie wymaga się aktywności fizycznej. W rzeczywistości amerykańska uczelnia
dysponuje szerokim zapleczem sportowym dostępnym dla wszystkich studentów i umożliwiającym uprawianie wielu dyscyplin, zarówno drużynowych, jak i indywidualnych,
w tym sportów tak niestandardowych jak quiddich. Studenci są zachęcani do aktywności
fizycznej, oferowane są również zajęcia z instruktorami o różnym stopniu zaawansowania
(tenis, sporty walki, aerobik itp.). Postrzegane jest to jednak jako sposób na aktywne spędzanie wolnego czasu i w toku studiów tylko 8 punktów za zajęcia sportowe może zostać
wliczone do puli 120 punktów wymaganych do uzyskania dyplomu.
Wracając jednak do kwestii programu studiów historycznych, trzeba podkreślić, że
o ile na Uniwersytecie w Buffalo przykłada się zdecydowanie większą wagę do kształcenia
ogólnego niż w Gdańsku, to przy zestawieniu wymogów z zakresu przedmiotów kierunkowych porównanie wypadnie zupełnie inaczej. Na Uniwersytecie Gdańskim zajęcia z tej
grupy obejmują 72% programu studiów13, a jego zasadniczą oś konstrukcyjną stanowi
uporządkowany chronologicznie od starożytności po czasy współczesne kurs dziejów
(równolegle Polski i powszechnych). Do grupy tej należą również przedmioty związane
z przygotowaniem studentów do prowadzenia badań: wprowadzenie warsztatowe, podstawy nauk pomocniczych historii oraz proseminarium i seminarium dyplomowe. Ponadto, zgodnie ze swoimi zainteresowaniami, studenci uczęszczają na wybrane wykłady
monograficzne. Pula zajęć fakultatywnych nie jest jednak duża, obejmuje łącznie pięć
30-godzinnych wykładów. Pewnym mankamentem jest wspomniana wyżej niska elastyczność programu studiów.
Z kolei w przypadku Departamentu Historii na Uniwersytecie w Buffalo do uzyskania dyplomu ukończenia studiów niezbędne jest (obok spełnienia przedstawionych
wyżej wymogów ogólnouniwersyteckich) uzyskanie 36 punktów (credit hours), co jest
odpowiednikiem 12 kursów semestralnych z historii i stanowi 30% ogółu punktów
wymaganych do otrzymania dyplomu. Student nie ma przy tym całkowitej swobody
doboru zajęć. Jest bowiem zobowiązany do zaliczenia co najmniej po jednym kursie z zakresu historii (dowolnej) cywilizacji sprzed 1800 r., dziejów Azji, Afryki lub
Ameryki Łacińskiej, historii Europy po 1800 r. oraz historii Stanów Zjednoczonych.
Program precyzuje zarazem poziom trudności wymaganych kursów, identyfikowany
za pomocą odpowiednich oznaczeń: poziom łatwiejszy to kursy z numerami 1** lub
2**, natomiast numeracja 3** i 4** jest stosowana w przypadku kursów o wyższym
poziomie trudności. Ze wspomnianych 12 kursów nie więcej niż pięć może należeć
do pierwszej grupy, a co najmniej dwa muszą mieć charakter seminaryjny (oznaczane
jako 4** SEM). O ile nakreślone powyżej wymogi mają charakter obligatoryjny, to ko-
13
Biorąc pod uwagę liczbę punktów ECTS za poszczególne zajęcia; pod względem liczby godzin przedmioty
kierunkowe stanowią 65% programu.
O studiowaniu inaczej. Kilka uwag o systemie amerykańskim…
87
lejność ich realizacji jest w dużej mierze dowolna. Zalecane jest jednak konsultowanie
doboru kursów z doradcą akademickim.
Trzecia grupa zajęć ma na każdej z uczelni inny charakter i trudno byłoby je porównywać. Na Uniwersytecie Gdańskim są to przedmioty związane ze specjalnością nauczycielską (pedagogika, psychologia, dydaktyka itp.). Na Uniwersytecie w Buffalo trzecią
i najliczniejszą grupę stanowią przedmioty fakultatywne (tu wlicza się ewentualne punkty za udział w zajęciach sportowych). Student w toku nauki może wykorzystać zajęcia
fakultatywne do poszerzenia wiedzy w wybranej dziedzinie, może też rozwijać swe zainteresowania, korzystając z różnorodnej oferty wszystkich departamentów uczelni. Ciekawą
opcją są w tym kontekście programy dodatkowe, tzw. minor. Stanowią one swego rodzaju
„małe specjalizacje” i nie są obowiązkowe. Student może ubiegać się o minor w ramach
64 programów oferowanych przez uniwersytet14, w tym History i Polish Studies. Wymogi każdego z programów są inne. Przykładowo, Departament Historii aplikującym na
minor nie stawia wymogów wstępnych poza średnią na poziomie 2,0, a do ukończenia
programu niezbędne jest zaliczenie 6 kursów z historii (18 credit hours), z zastrzeżeniem,
iż co najmniej trzy z tych zajęć muszą być na poziomie zaawansowanym (3** lub 4**).
Zupełnie inaczej wygląda sytuacja w przypadku programu Polish Studies (obecnie jest
on oferowany tylko jako minor, a nie major). Program oferuje dwie ścieżki: językową oraz
społeczno-kulturalną. Warunkiem wstępnym udziału w pierwszej z nich jest zaliczenie
2 semestralnych kursów z języka polskiego dla początkujących, a w ramach programu
obligatoryjne jest ukończenie kolejnych 2 semestrów zajęć językowych (dla średnio zaawansowanych) oraz dodatkowo 4 kursów polskiego dla zaawansowanych bądź dotyczących polskiej kultury i historii. Łącznie w ramach tej ścieżki konieczne jest uzyskanie 28
punktów. Nieco mniejsze wymagania stawia uczestnikom drugi wariant. Zainteresowani
muszą zdobyć 21 punktów, biorąc udział we wskazanych kursach na odpowiednim poziomie (w tym co najmniej dwa kursy 2** i cztery z wyższego poziomu)15.
Duże możliwości samodzielnego kształtowania toku studiów mają też pewne konsekwencje, dość zaskakujące w odniesieniu do placówek akademickich. Na Uniwersytecie
w Buffalo część zajęć prowadzona jest przez studentów16, a nie przez pracowników naukowo-dydaktycznych. Nie jest to zjawiskiem wyjątkowym, ale teoretycznie oznacza,
że słuchacz może zdobyć dyplom praktycznie bez styczności z profesorami17. W mniej
elastycznym systemie studiów na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Gdańskiego,
gdzie również doktoranci prowadzą zajęcia, ukończenie studiów dowolnego szczebla bez
kontaktu z kadrą profesorską nie jest możliwe.
Warto w tym zestawieniu zwrócić uwagę na jeszcze jeden istotny czynnik: liczebność
grup zajęciowych. Korzystając z publikowanej na stronie Uniwersytetu w Buffalo oferty
14
http://undergrad-catalog.buffalo.edu/academicprograms/minors.shtml [dostęp: 15 XII 2014].
Dokładna lista kursów zamieszczona jest na stronie programu (http://undergrad-catalog.buffalo.edu/academicprograms/pol_degrees.shtml [dostęp: 15 XII 2014]).
16 Zwykle nie jest to jednoznacznie odnotowane, ale zapewne chodzi o doktorantów.
17 Podobno taka sytuacja już się zdarzyła, a przynajmniej słyszałam taką plotkę. Nie starałam się jej zweryfikować, ale zważywszy, że nawet zajęcia seminaryjne niekiedy prowadzone są przez studentów (nie dotyczyło
to Departamentu Historii), nie można tego wykluczyć.
15
88
Barbara Klassa
kursów Undergraduate na semestr jesienny 2014 r.18, gdzie podano m.in. maksymalną
liczbę miejsc, można stwierdzić, że w przypadku historii na kursach wprowadzających
(1**) przeważają grupy liczące 22–24 osób, a na zajęciach z poziomu 2** oraz 3** limit
wynosi najczęściej 35 miejsc, choć niekiedy sięga stu. Jedynie w odniesieniu do kursów
seminaryjnych (4** SEM) liczebność grup jest zwykle ograniczona do 15 osób.
Polityka Uniwersytetu Gdańskiego w tym względzie jest nieco inna. Zazwyczaj określona jest tylko minimalna liczba osób w grupie, przy czym jest ona różna zależnie od
rodzaju zajęć. Wykłady monograficzne uruchamiane są pod warunkiem zapisania się co
najmniej 25 osób, natomiast wykłady kursowe prowadzone są dla całego roku niezależnie
od liczby studentów. Liczebność grup ćwiczeniowych, proseminaryjnych lub translatoryjnych waha się od 15 do 30 osób, z kolei seminaria dyplomowe uruchamiane są dla
ośmiu, a niekiedy nawet dla czwórki chętnych studentów.
Z powyższego zestawienia pozornie mogłoby wynikać, że liczebność grup jest w przypadku obu uczelni zbliżona. Zachodząca różnica w podstawie ustalania tej liczebności
jest jednak bardzo istotna. Na Uniwersytecie Gdańskim ważna jest minimalna liczba
uczestników zajęć, natomiast na Uniwersytecie w Buffalo – maksymalna liczba miejsc
i nie zawsze limit jest wypełniony, a zajęcia odbywają się także dla znacznie mniejszych
grup, w skrajnych przypadkach dla 2–3 osób. Z drugiej strony, istotnym atutem studiów
na Uniwersytecie Gdańskim są mniejsze grupy seminaryjne, dzięki czemu prowadzący
może poświęcić więcej czasu każdemu z uczestników.
Przechodząc od zagadnień organizacyjnych do praktyki studiowania i prowadzenia
zajęć, rozpocząć należy od kwestii obcej wykładowcom pracującym na Uniwersytecie
Gdańskim: pozyskania studentów. Jedną z konsekwencji sztywno ustalonego programu
zajęć jest bowiem fakt, że studenci, o ile chcą uzyskać dyplom, muszą na zajęcia przyjść.
Odmiennie jest w odniesieniu do wykładów monograficznych, ale nawet w tym przypadku prowadzący nie podejmują żadnych działań celem pozyskania większej liczby słuchaczy. Na Uniwersytecie w Buffalo sytuacja pod tym względem jest zupełnie inna. Wprawdzie na części wydziałów nie ma problemu z małą liczbą studentów czy wręcz brakiem
chętnych, niemniej szczególnie w przypadku zajęć nie rekomendowanych przez żaden
z popularnych programów zainteresowanie studentów może być bardzo niewielkie i prowadzący starają się na różne sposoby dotrzeć do potencjalnych kandydatów. Oczywiście
podstawa to zaproponowanie interesującego tematu, sformułowanie przyciągającej uwagę nazwy oraz opracowanie adekwatnego, a jednocześnie intrygującego opisu. Nawet
najlepsze przygotowanie zajęć jednak nie wystarczy, gdyż studenci otrzymują w katalogu
na każdy semestr listę blisko 5 tys. kursów19; bynajmniej nie jest łatwo wyróżnić się w sytuacji, gdy każdy prowadzący chce zostać zauważony.
18
http://www.buffalo.edu/class-schedule?switch=showcourses&semester=fall&division=UGRD&dept=HIS
[dostęp: 15 XII 2014].
19 Tak było w przypadku oferty na semestr wiosenny 2015 r. Liczba ta nie jest w pełni adekwatna, w rzeczywistości kursów jest nieco mniej, gdyż nierzadko ten sam kurs rejestrowany jest w różnych departamentach
(tzw. cross-listing); ten sam kurs będzie wówczas wymieniony w ofercie dwóch, niekiedy nawet trzech wydziałów. Dokładne wskazanie liczby oferowanych kursów (po wyeliminowaniu zajęć wpisanych kilkakrotnie) jest
oczywiście możliwe, w kontekście prezentowanych uwag nie wydaje się to jednak potrzebne.
O studiowaniu inaczej. Kilka uwag o systemie amerykańskim…
89
Procedura zapisywania się studentów na zajęcia nie jest skomplikowana. Z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem otwierana jest rejestracja na kolejny semestr. Pełen katalog
kursów oferowanych we wszystkich departamentach i programach jest dostępny dla studentów i mogą oni samodzielnie zapisywać się na zajęcia, na których są wolne miejsca
(decyduje kolejność zgłoszeń)20. Przykładowo, na kursy oferowane w semestrze jesiennym 2014 r. można było się zapisywać od kwietnia. W miesiącu, kiedy rozpoczynają
się zapisy, w poszczególnych departamentach organizowane są indywidualne spotkania
z doradcą akademickim, który wskazuje zalecane kursy studentom zgodnie z wymogami
ich programu oraz warunkami kształcenia ogólnego. Pozostawia to jednak nadal znaczną
pulę zajęć, którymi można dysponować w dużej mierze samodzielnie. I w tym przypadku
doradcy często pomagają studentom, proponując konkretne, a zgodne z ich zainteresowaniami, kursy lub też wskazując nowe propozycje, na które student mógł nie zwrócić
uwagi. W związku z tym wykładowcy, szczególnie gdy chcą spopularyzować nowe zajęcia, spotykają się z doradcami z różnych programów, informując o swojej propozycji dla
studentów, przedstawiając bliżej koncepcję kursu i korzyści dla słuchaczy. Przykładowo,
autorka, starając się pozyskać studentów na swoje zajęcia, m.in. na wspomniany już kurs
poświęcony historii Polski w filmie, rozmawiała z doradcami akademickimi z departamentów Historii, Transnational Studies oraz Visual Studies.
Powszechną formą promocji jest także informowanie o nowych zajęciach studentów
uczęszczających już na kursy o zbliżonej tematyce. Często w czasie jednego semestru
wykładowcy zachęcają „swoich” słuchaczy do zapisania się na prowadzone przez siebie
kursy w następnym semestrze. Kolejnym popularnym sposobem docierania do studentów są krótkie prezentacje nowej propozycji na zajęciach prowadzonych przez innych
wykładowców, ale o tematyce na tyle zbliżonej, że można spodziewać się zainteresowania
promowanym kursem (co oczywiste, ta forma reklamy możliwa jest jedynie za zgodą
właściwego prowadzącego).
Do stałego arsenału środków reklamowych należą ponadto różnego rodzaju ulotki
i plakaty – na uniwersytecie jest wiele specjalnych tablic ogłoszeń, gdzie takie informacje można zamieścić. Podejmowane są również specjalne akcje promocyjne, których
celem jest zwrócenie uwagi studentów na określoną problematykę. W ramach takich
działań organizowane są spotkania, projekcje filmów, prezentacje itp. Niezależnie jednak
od wszystkich tych zabiegów, do najskuteczniejszych metod promocji należy nadal propaganda szeptana, której podstawą jest po prostu dobra ocena wykładowcy przez uczestników jego wcześniejszych zajęć. Daje to duże prawdopodobieństwo, że nie tylko sami
zapiszą się na kolejny kurs oferowany przez cenionego nauczyciela, ale także zachęcą do
tego innych. Jest to jednak sposób wymagający działania długofalowego, toteż dla osób
przyjeżdżających (jak w przypadku autorki) na jeden rok akademicki efektywność tego
środka jest ograniczona.
Sam fakt zgłoszenia się pewnej liczby chętnych nie gwarantuje uruchomienia zajęć.
Studenci w Buffalo mają bowiem możliwość rezygnacji z kursu w ciągu pierwszego ty20
Nie dotyczy to jedynie nowych studentów, którzy nie mogą zapisywać się samodzielnie, a wyłącznie
w porozumieniu z doradcą, który nie tylko pomaga w wyborze kursów, ale również przeprowadza rejestrację.
90
Barbara Klassa
godnia każdego semestru21. Ważne jest zatem nawiązanie od samego początku dobrego
kontaktu z uczestnikami zajęć. Jednym z kluczowych elementów jest w tym przypadku
sylabus.
Na każdym z prezentowanych uniwersytetów sylabus ma nieco inny charakter. Na
Uniwersytecie Gdańskim jest to dość ogólna charakterystyka zajęć, zawierająca podstawowe informacje odnośnie do wymogów wstępnych, wymiaru godzinowego, zasad zaliczenia oraz najważniejszych zagadnień poruszanych w trakcie kursu wraz z zestawem
literatury. Najobszerniejszym punktem sylabusa są cele przedmiotu, formułowane zgodnie z wymogami Krajowych Ram Kwalifikacyjnych. Całość mieści się zwykle w dwustronicowej tabelce i jest wiążąca dla prowadzącego zajęcia, nawet jeśli sylabus został
opracowany przez inną osobę.
Na Uniwersytecie w Buffalo sylabus należy przedłożyć studentom na początku zajęć,
co daje możliwość dopasowania zagadnień szczegółowych (w tym listę lektur czy filmów)
do konkretnej grupy uczestników, uwzględnienia ich życzeń i zainteresowań22. Co oczywiste, studenci muszą otrzymać sylabus przed upływem terminu ewentualnego wycofania się z kursu, a więc w ciągu pierwszego tygodnia zajęć, niemniej i tak jest to istotnym
ułatwieniem w kontekście wymogów obowiązujących na Uniwersytecie Gdańskim, gdzie
ostateczne wersje sylabusów powstają przed rozpoczęciem danej edycji studiów. W przypadku zajęć realizowanych w semestrze letnim ostatniego roku studiów oznacza to konieczność przygotowania sylabusa trzy lata wcześniej, w późniejszym okresie możliwe są
jedynie aktualizacje literatury.
Na Uniwersytecie w Buffalo sylabus jest traktowany jako dwustronna umowa między
studentem a wykładowcą/uczelnią. W związku z tym zamieszcza się w nim nie tylko
dość dokładną charakterystykę kursu i jego planowanych wyników (czyli umiejętności,
jakie uczestnik ma uzyskać po jego ukończeniu), ale także opis wymogów odnośnie do
zaliczenia wraz z terminami sprawdzianów w trakcie semestru, zasady oceniania (z procentowym udziałem każdego z komponentów w ocenie końcowej), rozpisany na poszczególne spotkania dokładny plan kursu oraz szereg uwag dotyczących ogólnej polityki
uniwersytetu (jak wskazówki dla osób niepełnosprawnych, standardy zachowania w trak-
21
W ciągu pierwszego tygodnia zajęć w danym semestrze studenci mają możliwość zmiany kursu bez żadnych konsekwencji. Później nie można już zapisać się na inne zajęcia, a osoby rezygnujące z uczestnictwa po
tym terminie (mają taką opcję do końca jedenastego tygodnia zajęć) otrzymują z danego przedmiotu ocenę
R. W praktyce, o ile z pierwszej opcji korzysta się dość powszechnie, traktując pierwszy tydzień zajęć jako
okazję do sprawdzenia, na ile sposób prowadzenia zajęć i ich koncepcja przypadnie studentowi do gustu, to
druga cieszy się zdecydowanie mniejszą popularnością i korzystają z niej przede wszystkim osoby, które w toku
semestru uzyskują bardzo słabe wyniki, mają więc podstawy spodziewać się problemów z zaliczeniem danego
kursu.
22 Przykładowo, na zajęciach z historii Polski jeden z uczestników po zapoznaniu się z sylabusem zaproponował poświęcenie jednego ze spotkań Krzyżakom i stosunkom polsko-krzyżackim, co go szczególnie interesowało. Pozostali uczestnicy nie mieli nic przeciwko temu, więc postulat ten został uwzględniony. W takim
przypadku nadal konieczna była publikacja zmodyfikowanego sylabusa przed końcem pierwszego tygodnia
zajęć.
O studiowaniu inaczej. Kilka uwag o systemie amerykańskim…
91
cie zajęć, zasady etyczne obowiązujące na uczelni, procedury odnośnie do ewentualnych
skarg itp.)23.
Z uwagi na tak szczególny status sylabusa na Uniwersytecie w Buffalo wielu wykładowców skrupulatnie pilnuje, aby na początku semestru każdy z uczestników otrzymał
wydruk tego dokumentu (niezależnie od tego, że jest on zwykle udostępniany również
na platformie edukacyjnej). Studenci ze swej strony zazwyczaj uważnie czytają sylabusy
i zdarza się, że faktycznie rozliczają prowadzącego kurs z przestrzegania warunków tego
quasi-kontraktu, wskazując punkty ich zdaniem pominięte czy cele, których realizacji
w trakcie zajęć nie odnotowali. Studenci nieusatysfakcjonowani uzyskanym stopniem
także odwołują się do zasad oceniania zawartych w sylabusie; reguły te stanowią zarazem
najlepszy sposób obrony swoich decyzji dla oceniającego, stąd do ich precyzji i klarowności przywiązuje się wielką wagę.
Większa swoboda kształtowania przebiegu edukacji przez studentów w Buffalo
przekłada się na znaczne różnice w sposobie prowadzenia zajęć w obu prezentowanych
ośrodkach. Wynika to z faktu, że o ile na Uniwersytecie Gdańskim grupy złożone są ze
studentów tego samego kierunku i roku, to w Buffalo takie sytuacje należą do rzadkości. Na zajęcia historyczne, czy to w ramach kształcenia ogólnego, czy potraktowanych
jako przedmioty do wyboru, uczęszczać mogą chętni ze wszystkich kierunków studiów,
pochodzący z różnych kontynentów i krajów (około 1/3 studentów to słuchacze z Azji,
przede wszystkim z Chin i Indii, ale także Indonezji, Korei Południowej, Pakistanu czy
Singapuru). W rezultacie grupy mogą mieć bardzo zróżnicowany charakter. Ma to istotne zalety, gdyż w dyskusjach ścierają się różne punkty widzenia, odmienne zagadnienia
postrzegane są jako ważne, na inne elementy kładzie się nacisk. Przykładowo, na zajęciach poświęconych historii Polski w filmie jedna z uczestniczek, kończąca wówczas
studia z dziedziny Visual Studies, przywiązywała wielką wagę do strony artystycznej analizowanych dzieł, uwrażliwiając zarazem pozostałych na różne, często uprzednio przez nich
niedostrzegane, niuanse czy możliwości interpretacyjne. Z kolei studenci historii skupiali
się na filmach jako przekazach z dziedziny historiofotii, analizując dobór wydarzeń włączanych w tok narracji oraz sposób ich naświetlania. Dla tych uczestników, których kurs
zainteresował jako pomysł na łatwe i przyjemne uzyskanie elementarnej wiedzy o przeszłości Polski – kraju, do którego planowali się wybrać lub ojczyzny ich przodków, już
samo słuchanie takich analiz i komentarzy kolegów było wyraźnie stymulujące, tak że
w miarę oglądania i omawiania kolejnych filmów ich wkład w dyskusję był coraz większy
i bardziej inspirujący (wśród studentów był Chińczyk i Amerykanin pochodzący z Bangladeszu, toteż rozpiętość kulturowa i światopoglądowa była znacząca).
Przy niewątpliwych zaletach, to zróżnicowanie uczestników może stanowić też utrudnienie. Przykładowo, opracowanie sylabusa nie jest łatwym zadaniem w sytuacji, gdy
część słuchaczy uczęszczała uprzednio na kurs historii Polski i znała podstawową faktografię w stopniu wystarczającym, a dla części nawet lokalizacja Polski na mapie okazywała
się sporym wyzwaniem. Konieczne okazało się pewne obniżenie poziomu merytorycz23 Sylabusy nie są ogólnodostępne, ale te, z którymi miałam okazję się zapoznać, zwykle liczyły kilkanaście
stron tekstu.
92
Barbara Klassa
nego zajęć, tak aby dla wszystkich był on do zaakceptowania; odbywało się to kosztem
osób, które postrzegały kurs jako historyczny i przede wszystkim tą stroną były zainteresowane. W pewnym stopniu było to równoważone korzyściami, wynikającymi z tegoż
zróżnicowania uczestników, a sprowadzającymi się przede wszystkim do bardziej wszechstronnego rozwoju cenionej w Stanach umiejętności, tzw. media literacy (dosłownie – piśmienność medialna24, na język polski termin ten tłumaczy się zwykle jako kompetencja
medialna). Bilans zysków i strat z tytułu różnorodności uczestników musiałby więc być
rozpatrywany z punktu widzenia każdego ze słuchaczy osobno.
Nieco inna była sytuacja w przypadku kursu poświęconego historii Polski. Na zajęcia
mógł zapisać się każdy, ale w prowadzonej przez autorkę grupie dominowali studenci historii (jedyną osobą spoza tego departamentu był freshman, który później zdecydował się
również na studia historyczne). Ta jednorodność grupy była zdecydowanym atutem. Nie
było bowiem potrzeby wyjaśniania wielu terminów historycznych czy omawiania szerokiego tła analizowanych wydarzeń, tok zajęć był płynniejszy, a dyskusje stały na wyższym
poziomie merytorycznym. Zarazem każdy z uczestników interesował się odmiennymi
zagadnieniami, uczestniczył bądź w okresie wcześniejszym, bądź równolegle w innych
kursach niż pozostali i tę wiedzę „wnosił” na zajęcia z historii Polski, przyczyniając się
w ten sposób do wzbogacenia i poszerzenia dyskusji.
Podobna sytuacja wystąpiła w innej grupie, na zajęciach dotyczących miejsca i roli
Polski w Europie. W ramach tego kursu były analizowane przemiany samego pojęcia
Europy od starożytności po czasy współczesne, prowadząc do identyfikacji wzajemnego
stosunku ziem polskich/Polski oraz Europy w świetle zmieniających się poglądów i definicji. W tym przypadku żaden ze słuchaczy nie studiował historii i ten „homogeniczny”
charakter grupy okazał się korzystny dla studentów, gdyż całokształt zajęć można było
dopasować do ich w miarę zbliżonego poziomu. Ich wiedza o Polsce i jej przeszłości nie
była zbyt rozległa, ale zainteresowanie i zaangażowanie robiły naprawdę duże wrażenie.
Podobnie jak uczestnicy zajęć o historii Polski, ci studenci również chętnie brali udział
w dyskusji, a niejednokrotnie wdawali się w gorące polemiki w obronie swojego stanowiska, co sprzyjało pogłębianiu znajomości polskiej przeszłości.
Ta jednorodność grup, skądinąd zupełnie przypadkowa, okazała się istotnym ułatwieniem w prowadzeniu zajęć. W przypadku większej różnorodności uczestników konieczne
byłyby zmiany koncepcji, tak aby zajęcia były atrakcyjne i wartościowe zarówno – choć
to dość skrajny przykład – dla kończących edukację studentów historii, którzy oczekują
specjalistycznego kursu poszerzającego ich wiedzę i umiejętności, jak i dla początkujących adeptów np. kierunków inżynieryjnych, postrzegających zajęcia dotyczące Polski
jako formę intelektualnej rozrywki, której oddają się dla własnej przyjemności oraz dla
spełnienia wymogów kształcenia ogólnego. Pewnym ułatwieniem dla wykładowcy jest
fakt, że jeszcze przed rozpoczęciem semestru może on monitorować zapisy na kurs, mając
dostęp do podstawowych danych zgłaszających się studentów (nazwisko, status, kierunek
24
Proponowane niekiedy tłumaczenie „piśmiennictwo medialne” jest nieadekwatne, gdyż termin angielski
ewidentnie odnosi się do pewnej nabytej cechy jednostki jako potrafiącej pisać (piśmiennej), a nie do piśmiennictwa (zbioru tekstów pisanych).
O studiowaniu inaczej. Kilka uwag o systemie amerykańskim…
93
studiów). Umożliwia to przygotowanie zajęć w formie dostosowanej do składu grupy,
choć w przypadku dużego zróżnicowania poziomu i oczekiwań studentów jest to dużym
wyzwaniem.
Nieco inna jest sytuacja w przypadku zajęć interdyscyplinarnych, jak wspomnianego
wyżej kursu z historii Polski w filmie. Zróżnicowanie studentów okazało się być wielkim
atutem. Film posłużył tu jako medium na tyle nośne, że możliwe było wypracowanie
formuły atrakcyjnej i merytorycznie wartościowej dla niejednorodnego grona uczestników, z których każdy miał coś do zaoferowania pozostałym, a zarazem dużo do zyskania
dzięki współpracy z innymi. W konsekwencji właśnie dzięki różnorodności grupy zajęcia
były dla prowadzącej (miejmy nadzieję, że również dla uczestników) bardzo interesujące.
Jak widać z powyższych, skądinąd dalekich od wyczerpania tematu, uwag, obiegowy
pogląd o istotnych różnicach w studiowaniu na uniwersytetach polskim i amerykańskim jest – w odniesieniu do studiów historycznych – pod wieloma względami zasadny. Wprawdzie obie analizowane tu uczelnie posługują się systemem punktowym (co
umożliwia ich porównanie), niemniej różnice między nimi są wyraźnie widoczne. Każde
z prezentowanych rozwiązań ma swoje atuty, ale też słabsze strony. Absolwenci Uniwersytetu w Buffalo w czasie studiów rozwijają swą wiedzę ogólną, którą w polskim
systemie powinny przekazywać licea, oficjalnie określane przecież jako ogólnokształcące.
Uniwersytet Gdański oferuje natomiast kompletny, uporządkowany kurs dziejów, choć
przyzwyczajony do swobody wyboru zajęć student amerykański odebrałby to rozwiązanie zapewne jako narzucenie przez uczelnię takiej, a nie innej, formy zajęć oraz bezalternatywnego toku edukacji. W rezultacie studia na kierunku historii w Gdańsku mają charakter bardziej spójny i syntetyczny, w Buffalo zaś – selektywny i monograficzny. Niemal
można byłoby stwierdzić, że każdy z tych uniwersytetów kształci „innych” historyków.
Summary
In this paper selected aspects of studying history at SUNY at Buffalo and the University of Gdańsk
are compared. The author focuses on the differences in general organization of Undergraduate
Studies, i.e. general education requirements and degree granting program requirements. Moreover, some practical issues (including basic methods of attracting students to a particular class, the
importance of syllabus at UB, differences in the way of teaching between Poland and the US) are
also discussed.
Anna Krüger
Pogrzeby w Gdańsku na przełomie XIX i XX wieku.
Z dziejów kultury funeralnej w dziewiętnastowiecznym mieście
W XIX stuleciu, a zwłaszcza w drugiej jego połowie, bujnie rozwijała się kultura pogrzebowa. Jak pisał Michel Vovelle, pogrzeb był specyficznym wyrazem zbiorowej wrażliwości, wydarzeniem jednoczącym daną społeczność, umacniał poczucie wspólnoty. Pogrzeby – zwłaszcza znaczących osobistości – przyciągały liczne grono uczestników, publicznie
okazywano, wręcz manifestowano żałobę po krewnych. Gdy umierali członkowie władz
państwowych i lokalnych, organizowano oficjalne uroczystości żałobne. Ten rodzaj obyczajowości pogrzebowej był zjawiskiem związanym z kulturą mieszczańską w Europie
i Ameryce Północnej. Wzorce oddziałujące na inne kraje płynęły z Francji, Anglii, Niemiec. Odpowiedzią na zapotrzebowanie społeczeństwa była działalność licznych firm zapewniających godną oprawę pogrzebu. Działalność usługowa dotyczyła takich aspektów,
jak organizacja pochówku, transport zwłok, dekoracja kaplicy cmentarnej lub domu żałoby, w tym zwłaszcza czarne draperie i świeczniki. Niemniej istotne były stroje dla żałobników (zarówno kompletne ubiory, jak i czarne wstążki), wieńce i wiązanki kwiatów do
dekoracji grobu. Wreszcie konieczne były różnego rodzaju druki żałobne – nekrologi czy
wspomnienia pośmiertne w prasie, a także zawiadomienia, kartki pocztowe, klepsydry,
obrazki1.
Problematyka kultury funeralnej jest ważnym zagadnieniem w badaniach nad historią społeczeństwa. Całościową historię śmierci przedstawili Michel Vovelle, Philippe
Aries czy Michael Kerrigan2. Poszczególne kwestie związane z obyczajowością pogrzebową czy artefaktami funeralnymi stały się przedmiotem refleksji w szczególności niemieckich badaczy3. Wśród nich zwracają uwagę publikacje wydane przez Muzeum Kultury
Funeralnej w Kassel4. Do najważniejszych polskich opracowań, dostarczających infor1
M. Vovelle, Śmierć w cywilizacji Zachodu. Od roku 1300 po współczesność, tłum. T. Swoboda, Gdańsk 2004,
s. 593–596.
2 Ibidem; P. Aries, Człowiek i śmierć, tłum. E. Bąkowska, Warszawa 2011; M. Kerrigan, Historia śmierci.
Zwyczaje i rytuały pogrzebowe od starożytności do czasów współczesnych, tłum. S. Klimkiewicz, Warszawa 2009.
3 Großes Lexikon der Bestattungs- und Friedhofskultur, Bd. 1, Braunschweig 2002; B. Happe, Der Todt gehört
mir. Die Vielfalt der heutigen Bestattungskultur und ihre Ursprünge, Berlin 2012; M. Herzog, Totengedenken
und Trauerkultur. Geschichte und Zukunft des Umgangs mit Verstorbenen, Kohlhammer 2001; Ch. Aka, Tot und
vergessen? Sterbebilder als Zeugnis katholischen Totengedenkens, Detmold 1993; M. Fischer, Ein Sarg nur und
ein Leichenkleid. Sterben und Tod im 19. Jahrhundert. Zur Kultur und Frömmigkeitsgeschichte des Katholizismus
in Südwestdeutschland, Paderborn 2004.
4 Por. m.in. Auf Tod komm raus. Aus den Beständen des Museums für Sepulkralkultur, red. W. Neumann,
Kassel 2012.
Pogrzeby w Gdańsku na przełomie XIX i XX wieku…
95
macji na temat pogrzebów w XIX w., można zaliczyć monografie słynnych kompleksów
cmentarnych: Powązkowskiego, Rakowickiego, Łyczakowskiego czy na Rossie w Wilnie5.
Całokształt kultury funeralnej w nowożytnym Gdańsku ukazuje praca Edmunda Kizika6. Interesującym i mało znanym zagadnieniem pozostają natomiast pogrzeby gdańszczan w XIX wieku7.
Gdańsk w drugiej połowie XIX w. w porównaniu do innych ośrodków miejskich,
w tym niemieckich, był miastem prowincjonalnym. Niemniej jednak lata 1871–1914
w dziejach Gdańska były okresem, w którym miasto ulegało stopniowej modernizacji.
Następowały procesy terytorialnego i ludnościowego rozwoju8. Docierały tu w pewnym
zakresie ogólnoeuropejskie prądy kulturowe, również dotyczące obyczajów pogrzebowych. Niniejszy tekst ma na celu przedstawienie najważniejszych elementów kultury
pogrzebowej dziewiętnastowiecznego Gdańska. Podstawę źródłową artykułu stanowią
materiały prasowe i archiwalne. Najwięcej szczegółów o przebiegu ceremonii dostarczają
opisy pogrzebów publikowane w gdańskiej prasie, zwłaszcza w dziennikach „Danziger
Zeitung” i „Danziger Neueste Nachrichten”9. W relacjach opublikowanych w gazetach
codziennych najwięcej uwagi poświęcano zmarłym z wyższych warstw społecznych –
zwłaszcza wysokim rangą urzędnikom (oraz ich najbliższym), kupcom, przedsiębiorcom,
innym osobom znanym i zasłużonym czy członkom różnorodnych organizacji, np. lóż
masońskich. Zainteresowanie wzbudzały również pochówki osób zmarłych w okolicznościach tragicznych, np. ofiar katastrof morskich. Informacji o pogrzebach przeciętnych gdańszczan dostarczają nekrologi. W ostatniej drodze rzemieślnikom, zrzeszonym
w organizacjach robotnikom oraz pracownikom różnych branż towarzyszyło często liczne grono ich kolegów (świadczą o tym umieszczane w prasie podziękowania za udział
w pogrzebach).
Statystyki zgonów i pogrzebów
W Gdańsku w latach 1890–1913 liczba ludności wzrosła od około 120 do 180 tys.
W tym okresie liczba zgonów sięgała (z wyjątkiem trzech lat) ponad 3 tys. osób rocznie10.
W dużej staromiejskiej parafii ewangelickiej św. Katarzyny odbywało się wówczas od
5
K. Grodziska-Ożóg, Cmentarz Rakowicki w Krakowie, Kraków–Wrocław 1983; E. Małachowicz, Cmentarz
na Rossie w Wilnie, Wrocław–Warszawa–Kraków 1993; S. Nicieja, Cmentarz Łyczakowski we Lwowie w latach
1786–1986, Wrocław–Warszawa–Kraków 1988; T. Rudkowski, Cmentarz Powązkowski w Warszawie. Panteon Polski, Wrocław 2006.
6 E. Kizik, Śmierć w mieście hanzeatyckim w XVI–XVIII w. Studium z nowożytnej kultury funeralnej, Gdańsk
1998.
7 Pewne aspekty tego zagadnienia przedstawiłam w kilku artykułach. Zob. zwłaszcza: A. Krüger, Były uroczyste pogrzeby przed stu laty, „30 dni” 2014, nr 4–5, s. 34–38.
8 A. Romanow, Sytuacja demograficzna Gdańska w latach 1871–1920, [w:] Historia Gdańska, t. 4/1, 1815–
1920, red. E. Cieślak, Sopot 1998, s. 267–268.
9 Były to dwa największe gdańskie dzienniki. „Danziger Zeitung” wydawano od 1858 r., a „Danziger Neueste Nachrichten” od 1894 (Prasa Gdańska na przestrzeni wieków, red. M. Andrzejewski, Gdańsk 1999,
s. 67 i n.).
10 Najniższa liczba zgonów przypada na rok 1892 (2884), a najwyższa na rok 1900 (4063).
96
Anna Krüger
200 do 300 pogrzebów rocznie, w parafii NMP – około 200, w parafiach św. Jana i św.
Bartłomieja – do 200, w parafii św. Trójcy – ponad 100, a w parafii ewangelicko-reformowanej św. św. Piotra i Pawła na Starym Przedmieściu – kilkadziesiąt. Wśród kościołów
katolickich najwięcej pogrzebów (ponad 200 rocznie) odbywało się w parafii św. Mikołaja i w parafiach św. Józefa oraz św. Brygidy (ponad 100). Najmniej pogrzebów (poniżej
100 rocznie) zapisano w księgach Kaplicy Królewskiej11.
Jako najczęstszą przyczynę zgonu podawano choroby układu oddechowego, w tym
gruźlicę, dalej choroby żołądka i biegunki, wreszcie nowotwory. W Gdańsku dość wysoka pozostawała umieralność niemowląt i dzieci poniżej 1. roku życia. Po 1900 r. umierało ich rocznie od 783 (1912) do 1072 (1908), co stanowiło od 25% do 30% ogółu
zgonów. W dalszych przedziałach wiekowych można wskazać następujące dane: 10–11%
zmarłych stanowiły osoby w wieku od 61 do 70 lat (ponad 300 przypadków), a 17–19%
(ponad 500 osób) – powyżej 70. roku życia.
Oprócz licznych chorób, w Gdańsku odnotowywano również inne przyczyny zgonu.
Do 1913 r. w mieście zdarzało się rocznie od około 70 do 90 różnego rodzaju nieszczęśliwych wypadków. Taki los spotkał dwuletniego syna murarza Preussa z Siedlec, który
w 1900 r. bawił się palącymi się zapałkami. Mimo szybkiej pomocy lekarskiej, dziecko zmarło z powodu poparzeń. W tym samym roku w Nowym Porcie podczas zabawy
z dziećmi utonął 6-letni syn strażaka. Jego ciało odnaleziono w porcie po ponad 12
godzinach poszukiwań12.
Niektórzy gdańszczanie sami pozbawiali się życia – w oficjalnych statystykach stwierdzano przeciętnie od blisko 40 do nieco ponad 50 samobójstw rocznie. Przykładem takiego wypadku może być opisana w 1896 r. w dzienniku „Danziger Neueste Nachrichten” śmierć 69-letniego mężczyzny, niejakiego Kleina, portiera w lazarecie. Nieszczęśnik
wyskoczył na podwórze z okna swojego mieszkania przy ul. Garncarskiej, z wysokości
piątego piętra. Zmarł po dwóch godzinach w szpitalu13.
Na terenie Gdańska (częściej w pobliżu rzek i kanałów lub w morzu) znajdowano
niekiedy zwłoki. Wiosną 1902 r. w pobliżu przeprawy promowej koło gdańskiego Żurawia odkryto zwłoki elegancko ubranego starszego mężczyzny, które, jak stwierdzono,
11
A. K. L. Lievin, Aus Danzigs Gesundheitwesen, [w:] Danzig. Monographien Deutscher Städte. Darstellung
deutscher Städte und ihrer Arbeit in Wirtschaft, Finanzwesen, Hygiene, Sozialpolitik und Technik, red. H. von
Scholtz, A. Grünspan, E. O. Stein, Bd. 6, Danzig, Oldenburg 1914, s. 158–160; A. Krüger, Były uroczyste pogrzeby…; Archiwum Państwowe w Gdańsku (dalej: APG), Akta kościoła ewangelickiego św. Katarzyny, GrabBestellbuch 1895–1899 (Księga pogrzebów), sygn. 353/134, k. 1 i n.; Archiwum Archidiecezjalne w Gdańsku, Kościół św. Brygidy – księgi zgonów, 1883–1906; Kościół św. Mikołaja – księgi zgonów, 1879–1896,
1896–1905; Parafia Kaplicy Królewskiej – Danzig Königl. Kapelle, 1871–1900; Parafia św. Józefa Danzig
– St. Josef-Karmeliterkirche – księgi zgonów, 1879–1906; Evangelisches Zentralarchiv (dalej: EZA), Bestattungen, Danzig, St. Bartholomäi, Stadtkreis/Westpreußen [cm. św. Bartłomieja], nr mkf. 5285, 1887–1905; EZA,
Bestattungen, Danzig, St. Johannis, Stadtkreis/ Westpreußen [cm. św. Jana], nr mkf. 5359, 1895–1906; EZA,
Bestattungen, Danzig, St. Peter und Paul, reformiert, Stadtkreis/Westpreußen [cm. św. św. Piotra i Pawła], nr mkf.
5461, 1857–1943.
12 H. Bail, Bevölkerungsverhältnisse und Wohnungwesen, [w:] Danzig und seine Bauten, Berlin 1908, s. 34–36;
A. Romanow, op. cit., s. 267–268; „Danziger Neueste Nachrichten”, 12 X 1900, nr 245, s. 4.
13 „Danziger Neueste Nachrichten”, 11 IX 1896, nr 231, s. 4.
Pogrzeby w Gdańsku na przełomie XIX i XX wieku…
97
musiały przeleżeć w wodzie dłuższy czas. W tym samym roku przy ogrodzeniu cmentarza
lazaretu zostały znalezione zwłoki noworodka schowane w koszyku14. W przypadku zgonów budzących wątpliwość przeprowadzano sekcję zwłok. Informacje o sekcjach oraz ich
wynikach również podawano w prasie. W trakcie sekcji ustalano przede wszystkim, czy
zmarły sam nie odebrał sobie życia. W przypadku samobójców obowiązywała skromniejsza procedura pogrzebu (bez użycia dzwonów i mów pogrzebowych duchownych), a niezidentyfikowane zwłoki chowano na koszt miasta. Tego rodzaju wydarzenia odbywały się
w atmosferze zrozumiałej sensacji i skandalu. Większość zgonów w mieście następowała
jednakże w sposób naturalny lub nie budzący wątpliwości, umożliwiając tym samym
godny pochówek zmarłych na cmentarzu, wraz z odpowiednią oprawą.
Cmentarze
Największe skupisko użytkowanych wówczas cmentarzy stanowiły nekropolie ewangelickich i katolickich parafii z Głównego Miasta, Starego Miasta i Starego Przedmieścia, położone przy Wielkiej Alei, prowadzącej z historycznego centrum w kierunku Wrzeszcza.
Po zachodniej stronie traktu mieściły się cmentarze parafii ewangelickich św. Trójcy, św.
Katarzyny oraz NMP oraz katolickie cmentarze parafii św. Józefa i św. Brygidy oraz św.
Mikołaja i Kaplicy Królewskiej, a po stronie przeciwnej – stary cmentarz parafii NMP,
trzy zespolone cmentarze św. Jana, św. Bartłomieja, św. św. Piotra i Pawła oraz cmentarz
parafii Marcina Lutra we Wrzeszczu. Kilka cmentarzy znajdowało się w rejonie Siedlec
– cmentarze Emaus i na Szlapce (niem. Schlapke)15 oraz cmentarz parafii św. Barbary.
W pobliżu Bramy Oliwskiej znajdował się funkcjonujący od około 1814 r. cmentarz
garnizonowy, przeznaczony na pochówki wojskowych, a w jego sąsiedztwie założono
u schyłku XIX w. nowy cmentarz parafii Bożego Ciała, Gminy Wolnoreligijnej. Przy
drodze do Suchanina powstał cmentarz św. Józefa. Dawne cmentarze, założone w pierwszej połowie XIX w. u stóp Góry Gradowej (cmentarz św. Mikołaja i Kaplicy Królewskiej,
cmentarz NMP, św. Katarzyny, późniejsze św. Bartłomieja, św. św. Piotra i Pawła oraz
Bożego Ciała), po 1870 r. planowano zamykać. Podobny los miał spotkać nekropolie
u podnóża Biskupiej Górki – stary cmentarz parafii św. Jana i menonitów oraz stary
cmentarz Salwator. W latach 90. XIX w. powstał w tej okolicy nowy cmentarz Salwator.
Nadal użytkowano kilka cmentarzy w rejonie Chełmu – katolickie i żydowski. Ponadto
inne oddalone od centrum dzielnice, w tym nowe rozbudowujące się lub przyłączane do
miasta, posiadały odrębne place cmentarne (m.in. w Nowym Porcie, Świętym Wojciechu, Starych Szkotach, Oruni, na Stogach i w Brętowie). Pochówkom uboższych grup
ludności służył cmentarz lazaretu przy Wielkiej Alei, a po jego zamknięciu w latach 90.
XIX w. nowy cmentarz lazaretu, położony na Zaspie (tam miano urządzać również pochówki więźniów). U schyłku omawianego okresu, w 1914 r. powstał cmentarz krematoryjny połączony z nowym krematorium – co umożliwiło spopielanie zwłok i pochówki
14
„Danziger Neueste Nachrichten”, 10 IV 1902, nr 83, s. 4.
Por. W. F. Zernecke, Cały Gdańsk za dwadzieścia srebrnych groszy. Najnowszy przewodnik po Gdańsku
i okolicy, tłum. A. M. Masłowski, R. M. Kowald, Gdańsk 2010, s. 151.
15
98
Anna Krüger
urn (wcześniej niekiedy poddawano ciała zmarłych kremacji w innych miastach, a urny
z ich prochami sprowadzano do Gdańska)16.
Nekrologi
Ważnym elementem dziewiętnastowiecznej kultury pogrzebowej stały się nekrologi,
które zyskały szczególną popularność w drugiej połowie XIX stulecia. Podobnie było
w Gdańsku. Od lat 60. do 90. XIX w. nekrologi coraz częściej ukazywały się na łamach
prasy17. Ogłoszenia te zawierały pewne stałe elementy, jak: dane osobowe zmarłego,
przyczyna i okoliczności zgonu, godzina śmierci, dane nadawcy ogłoszenia oraz mniej
lub bardziej szczegółowe informacje o pogrzebie (data, godzina, miejsce pochówku oraz
kaplica cmentarna lub dom żałoby, w którym wystawiono trumnę). Ponadto stosowano
konwencjonalne określenia wyrażające smutek i żałobę bliskich, a także emocjonalne
określenia dotyczące osoby zmarłego. Wśród nich do najpopularniejszych należały: drogi, kochany, bliski, najbliższy. Pojawiały się także słowa: najdroższa, niezapomniany, dobry, troskliwy. Przeważały teksty pisane prozą, aczkolwiek niekiedy zdarzały się nekrologi
wierszowane.
Inseraty miały różnych nadawców – najliczniejszą grupę stanowiły osoby z kręgu najbliższej rodziny zmarłego, nieco rzadziej przyjaciele i znajomi. Warto dodać, że nekrologi
krewnych zamieszczali przedstawiciele różnych wyznań, głównie ewangelicy i katolicy,
ale także członkowie gminy żydowskiej. Treść ogłoszenia różniła się w niewielkim stopniu w zależności od wyznania (na przynależność religijną zmarłego wskazywało miejsce
pochówku, ewentualne informacje o przebiegu pogrzebu oraz niekiedy dane nadawcy)18.
Przykładem mogą być nekrologi kupca żydowskiego Lövinsona z 1899 r. – nekrolog od
rodziny informował o miejscu pochówku zmarłego (cmentarz żydowski we Wrzeszczu),
a nekrolog od zarządu gminy synagogalnej wskazywał na przynależność wyznaniową
zmarłego19. Nekrologi katolików mogły zawierać wzmianki o przyjęciu ostatniego namaszczenia i odprawieniu mszy żałobnej20. Występowały również liczne teksty podkreślające zasługi społeczne i osiągnięcia zawodowe zmarłych, które były zamawiane przez
kolegów dla współpracownika, przez zwierzchników dla podwładnych, czy przez pracowników dla przełożonego21. Osoby aktywnie działające w rozmaitych organizacjach
i stowarzyszeniach mogły liczyć na pełen wdzięczności nekrolog współtowarzyszy. Najwyższym urzędnikom i członkom władz miejskich dedykowano liczne nekrologi od róż16
J. Labenz, Cmentarze, [w:] Encyklopedia Gdańska, red. B. Śliwiński, Gdańsk 2012, s. 174–187.
J. Kolbuszewski, Z głębokim żalem... O współczesnej nekrologii, Wrocław 1997, s. 34–35.
18 A. Krüger, Pamięć o zmarłych i emocje z nią związane. Upamiętnianie zmarłych na przykładzie XIX-wiecznych gdańskich nekrologów, [w:] Emocje w życiu mieszkańców miast na przestrzeni dziejów. Zbiór studiów, red.
A. Buczyła, J. Możdżeń, A. Murtynowska, Toruń 2014, s. 49–62.
19 „Danziger Neueste Nachrichten”, 27 I 1899, nr 23, s. 6.
20 „Danziger Neueste Nachrichten”, 29 III 1899, nr 75, s. 6.
21 Przykładowo: W styczniu 1899 r. właściciel sklepu, niejaki Albert Zimmermann, ufundował nekrolog dla
swojej pracownicy, panny Anny Wiens, „wyróżniającej się pilnością i przykładną pracą”. Jej pamięć postanowili uczcić w kolejnym tekście pracownicy firmy, którzy wspominali ją jako osobę dobrą i życzliwą dla innych
(„Danziger Neueste Nachrichten”, 24 I 1899, nr 24, s. 6).
17
Pogrzeby w Gdańsku na przełomie XIX i XX wieku…
99
nych grup zawodowych. Wielu nekrologów prasowych doczekał się m.in. nadburmistrz
Gdańska Karl Baumbach, zmarły w 1896 r.22
Treść poszczególnych ogłoszeń różniła się również ze względu na płeć zmarłego. Warto tu zauważyć, że nekrologi kobiet i mężczyzn występowały z podobną częstotliwością.
W przypadku tekstów poświęconych kobietom akcentowano ich rolę w rodzinie (prababcia, babcia, ciocia, żona, matka, córka) oraz wzorowe jej wypełnianie. Zdarzały się
wyjątki w odniesieniu do gdańszczanek podejmujących aktywność zawodową lub społeczną, np. nauczycielek, diakonis, położnych, pielęgniarek (miał miejsce nawet przypadek kobiety będącej doktorem medycyny, Emilie Heidfeld zmarłej w 1899 r. w wieku 77
lat23). Natomiast teksty dotyczące mężczyzn odnosiły się do wykonywanego przez nich
zawodu lub działalności publicznej. Nie zabrakło również nekrologów małych dzieci –
zarówno chłopców, jak i dziewczynek. Używano w nich zdrobnień, takich jak synek,
córeczka, oraz zdrobniałych form imion24.
Nekrologi upamiętniały zmarłych z różnych warstw społecznych. Obszernością i obfitością informacji o zasługach nieboszczyka wyróżniały się inseraty informujące o śmierci najważniejszych urzędników, np. nadprezydentów prowincji, nadburmistrzów, ważniejszych urzędników miejskich, znaczących kupców, przedsiębiorców i fabrykantów,
zasłużonych nauczycieli szkół średnich i wojskowych, lekarzy, pastorów, restauratorów,
kapitanów statków25. Publikowano również nekrologi rzemieślników (malarzy, murarzy,
piekarzy, fryzjerów, cieśli, rzeźników, pracowników warsztatów czy fabryk), sklepikarzy
czy marynarzy26. Jeden z nekrologów w dzienniku „Danziger Neueste Nachrichten” poświęcony był kominiarzowi27.
Uroczystości pogrzebowe
Uroczystość pogrzebowa w Gdańsku w drugiej połowie XIX w. charakteryzowała się
pewnymi stałymi elementami. Najpierw w domach wystawiano zwłoki w otwartej trumnie, a krewni mieli możliwość pożegnania się ze zmarłym członkiem rodziny. Miało to
charakter prywatny (istniała jednak możliwość wizyt kondolencyjnych dalszych krewnych i przyjaciół rodziny, chociaż w wielu przypadkach w nekrologach proszono o nieskładanie kondolencji). Pozostała część ceremonii pogrzebowych była otwarta dla szerszej
publiczności. W dalszej kolejności odbywały się oficjalne uroczystości żałobne, przejście
konduktu pogrzebowego na cmentarz, nabożeństwo w kaplicy cmentarnej, droga do grobu z towarzyszeniem śpiewu, mowy pogrzebowe nad grobem i złożenie trumny w ziemi.
22
„Danziger Neueste Nachrichten”, 22 I 1896, nr 18, s. 8.
„Danziger Neueste Nachrichten”, 24 I 1899, nr 24, s. 6.
24 „Danziger Neueste Nachrichten”, 6 I 1899, nr 4, s. 6.
25 A. Krüger, Pamięć o zmarłych…
26 Por. „Danziger Neueste Nachrichten”, 6 I 1899, nr 5; 20 I 1899, nr 11, s. 6; 31 I 1899, nr 26, s. 6; 16 III
1899, nr 64, s. 6; 30 III 1899, s. 6.
27 O śmierci kominiarza Gustawa Kirchnera informowali koledzy ze stowarzyszenia kominiarzy oraz rodzina
(„Danziger Neueste Nachrichten”, 6 III 1899, nr 55, s. 6).
23
100
Anna Krüger
Miejsce i forma uroczystości żałobnych zależały od zawodu, funkcji i pozycji społecznej zmarłego. Nauczycieli żegnali uczniowie i grono pedagogiczne, członków władz
miejskich – ogół mieszkańców Gdańska, wojskowych – żołnierze garnizonu itp. Ponadto
oczywisty wpływ na formę i przebieg pogrzebu miała przynależność wyznaniowa. Od
wyznania zależała rola duchownych w pogrzebie i kondukcie, forma nabożeństw, dobór
modlitw i pieśni. Wielu gdańszczan należało do rozmaitych organizacji, stowarzyszeń,
a także lóż wolnomularskich28. Ostatnie pożegnania wolnomularzy urządzano w siedzibach lóż. Takie wydarzenie odbyło się w wielkiej sali loży Zum rothen Kreuz w 1902 r.
Zmarły, radca sądu krajowego Goeritz, przez 43 lata był członkiem loży, a przez 14 lat
pełnił funkcję wielkiego mistrza stołu. Zgodnie ze zwyczajem, w wielkiej sali loży ustawiono trumnę w roślinnym anturażu. Podobnie udekorowano okna, kandelabry i obrazy.
Na trumnę składano obficie wieńce i wiązanki kwiatów. Grono żałobników było liczne –
przybyli członkowie siostrzanych lóż i różnych organizacji, do których należał zmarły, adwokaci z sądu krajowego, personel sędziowski, urzędnicy. Po wspólnym śpiewie chorału
„Was Gott thut, das ist wohlgethan”, mowę poświęconą pamięci urzędnika wygłosił drugi
mistrz loży. Podkreślił doskonałe dary ducha i wielką uprzejmość zmarłego. Następnie
przemówienia wygłosili przedstawiciele innych lóż: Dr Henckeil z Lauenburga oraz Loebner z gdańskiej loży Eugenia. Jako świadectwo wdzięczności położyli przy trumnie trzy
róże będące znakiem loży – białą, różową i ciemnoczerwoną. Następnie pastor Schmidt
wygłosił krótką mowę upamiętniającą zmarłego i odmówił modlitwę przy trumnie. Na
koniec zgromadzenie żałobne odśpiewało wielowersowy chorał „O haupt voll Blut und
Wunden”. Przy akompaniamencie fisharmonii wstawiono trumnę do karawanu i orszak
żałobny udał się na cmentarz św. Trójcy przy Wielkiej Alei29.
Ze szczególnym przepychem żegnano wysokich urzędników państwowych i miejskich. W niektórych przypadkach podobnie uroczyste pogrzeby urządzano dla członków
ich rodzin, jak było w przypadku małżonki nadprezydenta prowincji Prusy Zachodnie,
Mathilde Gossler, zmarłej w 1901 r. Dekoracje żałobne ku czci nadprezydentowej zostały
umieszczone w budynku nadprezydium, zawieszono je na korytarzach, klatce schodowej
oraz w sali reprezentacyjnej. Złożono również liczne wieńce i wiązanki kwiatów. Jeden
z wieńców został przysłany od cesarzowej Augusty Wiktorii. 17 lutego 1901 r. o godzinie
drugiej po południu w wypełnionej sali rozpoczęły się uroczystości żałobne. Wśród przybyłych gości byli przedstawiciele całej prowincji Prusy Zachodnie: generalicja, korpus
oficerski, admiralicja, państwowi, prowincjonalni oraz miejscy urzędnicy, przedstawiciele sfer gospodarczych, przemysłowych i handlowych. Trumnę i okna zdobiły palmowe
dekoracje (stosowano zarówno prawdziwe liście i gałązki palmowe, zwłaszcza do bukietów, jak i rośliny doniczkowe zwane potocznie palmami, widoczne na ilustracjach z tego
okresu) oraz kandelabry. Przed trumną stały krzesła ustawione w półokrąg – na prawo
od trumny dla pań, a na lewo dla krewnych. Ceremonia rozpoczęła się punktualnie od
wykonania utworu na fisharmonii – popularnego chorału „Wenn liebe Augen brechen”.
Następnie duchowny Generalsuperintendent D. Doeblin wygłosił mowę żałobną. Po jej
28
29
M. Babnis, Wolnomularstwo, [w:] Encyklopedia Gdańska, red. B. Śliwiński, Gdańsk 2012, s. 1116.
„Danziger Neueste Nachrichten”, 3 X 1902, nr 196, s. 6.
Pogrzeby w Gdańsku na przełomie XIX i XX wieku…
101
zakończeniu męskie towarzystwo śpiewacze wykonało chorał „Jesus meine Zuversicht”,
a trumnę przeniesiono do westybulu, gdzie oczekiwała na przyjazd karawanu. Ten utwór
grał również korpus muzyczny Fussartillerie-Regiments u. Infanterie-Regiments Nr 128,
gdy wynoszono ją do karawanu. W kondukcie najpierw szła kapela muzyczna, za nią
przedstawiciele Czerwonego Krzyża z wiązankami kwiatów i ich pojazd, karawan, potem
kroczył Gossler (nadprezydent prowincji), generał, następnie pojazdy z wieńcami. Przy
trasie konduktu na ul. Nordpromenade (obecnie ul. 3 Maja) zebrały się tłumy gdańszczan. Przed bramami zjednoczonych cmentarzy przy Wielkiej Alei stanęły wojskowe orkiestry muzyczne. Wniesiono trumnę, aby złożyć ją w grobie, przy którym zebrali się
krewni. Odegrano chorał „Wenn ich einmal soll scheiden”, potem radca konsystorza Reinhard odmówił modlitwy, a po ich zakończeniu krewni i przyjaciele rodziny rzucali grudki
ziemi na trumnę przy dźwiękach chorału „Wie sie so sanft ruhen”. Według prasowej relacji
w uroczystościach pogrzebowych uczestniczyły tysiące osób30.
Nieco skromniejsze były pogrzeby rajców miejskich, jak w przypadku ostatniej drogi
majora Ottona Rożańskiego, zmarłego w 1899 r. Rozpoczęło się od uroczystego przejścia
konduktu w kierunku Zjednoczonych Cmentarzy we Wrzeszczu. Na jego czele podążali przedstawiciele władz miejskich z burmistrzem Clemensem Delbrückiem oraz liczni
urzędnicy miejscy. W kaplicy cmentarnej złożono liczne wieńce, m.in. od członków magistratu, Towarzystwa Kolonialnego, Towarzystwa Wspierania Ubogich, członków Towarzystwa Upiększania Miasta z Wrzeszcza, korpusu oficerskiego I Regimentu z Królewca.
Następnie na fisharmonii zagrano preludium, po którym pastor wygłosił „płynącą z serca” mowę ku czci zmarłego, przedstawiając jego życie i zasługi. Po wykonaniu kolejnego
utworu muzycznego trumnę przewieziono do miejsca wiecznego spoczynku i po krótkiej
modlitwie złożono w grobie31.
Niekiedy uroczystość pogrzebowa przyciągała licznych widzów ze względu na tragiczne okoliczności zgonu. Tego rodzaju sytuacja miała miejsce w 1910 r., kiedy w pobliżu
północnych wybrzeży Danii zatonął statek „Sophia”, a podczas jego katastrofy śmierć
poniosło czterech członków załogi. Trumny ze zwłokami przywiózł parowiec „Hjelm”,
który zacumował przy wschodnim molo. Według relacji prasowej rejs opóźnił silny wiatr.
Przy nabrzeżu już od godzin porannych stały przygotowane karawany oraz zbierali się
liczni gapie. Szczątki maszynisty Muellera miały zostać pochowane na cmentarzu Bożego
Ciała, a trzech pozostałych marynarzy na cmentarzu ewangelickim w Nowym Porcie.
Wreszcie o godzinie dziesiątej na brzeg wniesiono trumny. Każda z nich była wąska,
niska, wykonana z cynku, na jej wieku przedstawiono jako symbol główki aniołków oraz
złożone ręce, a od strony głów umieszczono tabliczki z danymi zmarłych. Zwłoki maszynisty przewieziono nową drogą na cmentarz Bożego Ciała, a za karawanem podążały
dorożki oraz pojedynczy piesi żałobnicy. Z kolei trumny z ciałami pozostałych marynarzy
powoli, przy dźwiękach żałobnych dzwonów, zaniesiono do kościoła pw. Wniebowstąpienia (dawniej Himmelsfahrtskirche, obecnie pw. Niepokalanego Serca Maryi) w No-
30
31
„Danziger Neueste Nachrichten”, 18 II 1901, nr 41, s. 8.
„Danziger Neueste Nachrichten”, 11 I 1899, nr 9, s. 6.
102
Anna Krüger
wym Porcie. Najpierw wniesiono trumnę kapitana, następnie palacza i stewarda. Na
zacumowanym przy nabrzeżu statku opuszczono flagi do połowy masztu32.
Akcesoria pogrzebowe i ich koszt
Z pogrzebem wiązały się liczne wydatki. Obowiązkowe były opłaty uiszczane w parafii
zmarłego. Pogrzeby w Gdańsku, podobnie jak w innych miastach w tym okresie, dzielono na klasy. Wprowadzenie klas pogrzebów stało się obowiązkowe w drugiej połowie
XIX w. i miało przeciwdziałać nadmiernym wydatkom rujnującym rodzinę zmarłego.
W Gdańsku w latach osiemdziesiątych XIX w. istniały cztery klasy pogrzebów, które
różniły się ceną (w zależności od sposobu transportu zwłok). Najbardziej prestiżowy był
przewóz trumny ozdobnym wielokonnym karawanem33. W I klasie (najdroższej) przewidziano udekorowany karawan prowadzony przez 12 żałobników – całkowity koszt
wynosił 64 marki, natomiast w IV klasie (najtańszej) drewniane nosze niesione przez
grabarzy podczas pogrzebu małego dziecka kosztowały 1 markę i 50 fenigów. Płacono za
rezerwację miejsca, wykopanie grobu, udział duchownego w uroczystości, wystawienie
zwłok w kaplicy, bicie dzwonów34.
Uczestnicy pogrzebu musieli zaopatrzyć się w nieodzowne przedmioty. Należały do
nich wieńce i wiązanki pogrzebowe. Zwyczaj składania wieńców pojawił się w pierwszej
połowie XIX w. we Francji35. Podczas gdańskich ceremonii pogrzebowych wieńce układano na trumnie lub u jej podnóża, następnie część z nich służyła do dekoracji karawanu
podczas przejścia konduktu na cmentarz, pozostałe niesiono lub wieziono, aby w końcu
złożyć je na świeżo usypanym grobie. Można było je nabyć w kwiaciarniach i sklepach
ogrodniczych. Oferowano je m.in. w często reklamowanym w prasie pawilonie Brüggemana, mieszczącym się w St. Georgshalle (czyli obecnej hali targowej). Na tym stoisku
wystawiano stale palmy i wieńce do dekoracji trumien oraz nastrojowe przybrania grobów. Wykonywano je z roślin iglastych, liściastych, w tym z liści „niemieckich dębów”
oraz mchu. Wygląd wieńca przybliża rysunek przedstawiony w ogłoszeniu reklamowym.
Składał się on z dekoracyjnych liści, umieszczonych na przemian z kwiatami róży, całość
dodatkowo przepleciono szeroką wstęgą. Gdy zmarły był postacią znaczniejszą, wieńców
było wiele – jak np. podczas pogrzebu dyrektora banku Edmunda Ehrlicha w 1893 r.
Przyniesiono wówczas „pełno kosztownych wieńców z dedykacjami w języku niemieckim, rosyjskim i polskim” , a „cały pojazd [był] pełen wieńców i wiązanek kwiatów”.
Z kolei uroczystość pogrzebową Oskara Gamma, właściciela fabryki mydła, uświetniło
mnóstwo wiązanek kwiatów, palmowych aranżacji, różnorakich wieńców od członków
korporacji miejskich oraz gości spoza Gdańska. Cała sala wypełniona była kwiatami
32
„Danziger Neueste Nachrichten”, 22 X 1910, nr 248, s. 11.
Karawany upowszechniły się w XIX stuleciu, a wybór określonego rodzaju stał się symbolem statusu społecznego zmarłego i jego rodziny (Großes Lexikon der Bestattungs- und Friedhofskultur, Bd. 1, Braunschweig
2002, s. 204–205).
34 APG, Akta kościoła ewangelickiego św. Katarzyny, Księga pogrzebów 1889–1926, sygn. APG 153/136,
s. 3.
35 J. Kolbuszewski, Cmentarze, Wrocław 1996, s. 198.
33
Pogrzeby w Gdańsku na przełomie XIX i XX wieku…
103
i „gajem” wawrzynów. Powiewały kosztowne różane girlandy, koło czarnej trumny zawieszono czarno-złote wstęgi. Wyróżniało się kilka wieńców od braci z loży Eugenia.
Ponadto kosztowne wiązanki kwiatów złożyli: towarzystwo kupieckie, różne towarzystwa
śpiewacze z Prus Wschodnich i Zachodnich, Królewskie Towarzystwo Śpiewacze, Gdańskie Męskie Towarzystwo Śpiewacze, Elbląskie Towarzystwo Śpiewacze, a także nadprezydent prowincji Gossler36.
Żałobników i krewnych zmarłego obowiązywał stosowny ubiór. Warto dodać, że
w przypadku śmierci małżonka lub rodzica żałoba trwała rok i sześć tygodni. Jako materiału przeznaczonego na ubiory żałobne używano przede wszystkim krepy. W Gdańsku
odpowiednie stroje oferowano w sklepach odzieżowych, m.in. u Ernsta Crohna przy ul.
Długiej 32, a kapelusze u Nathana Sternfelda we Wrzeszczu. Na podstawie materiałów
reklamowych, zawierających stylizowane wizerunki postaci w żałobie, można stwierdzić,
iż szczególnie wyróżniały się ubrania kobiet – długie czarne suknie oraz specjalne kapelusze z woalką lub z długim czarnym welonem37.
Ważną kwestią była sprawna organizacja pogrzebu, dlatego powierzano ją profesjonalistom. Na obszarze niemieckim pierwsze zakłady pogrzebowe pojawiły się w pierwszej
połowie XIX stulecia, a w drugiej połowie rozwinęło się zjawisko pełniej profesjonalizacji
i komercjalizacji tej dziedziny. W tym czasie w Gdańsku, podobnie jak w innych miastach, swoją ofertę przedstawiały specjalistyczne przedsiębiorstwa pogrzebowe. Dostarczały trumien, zapewniały dekorację domu żałoby lub kaplicy cmentarnej oraz zapewniały przewóz zwłok. Do ważniejszych przedsiębiorstw pogrzebowych należały firmy R.
Grunda, Golweida i Schulza, Schampa, Olschewskiego38. W 1899 r. koszt samej trumny
wynosił minimum 12–13 marek. Używano trumien metalowych lub drewnianych (wykonanych z drewna dębowego i świerkowego, malowanych i lakierowanych)39.
Chociaż zazwyczaj kondukt pogrzebowy wędrował pieszo w kierunku cmentarza,
pojawiła się również możliwość dowozu żałobników na uroczystości. Firma J. A. Boetzmeyera oferowała zarówno przewóz trumny karawanem, jak i transport uczestników
pogrzebu. Przejazd dorożką na cmentarz kosztował 3,50 lub 4 marki od osoby, dla porównania – cena wynajęcia ozdobnego czterokonnego karawanu wynosiła 20 marek40.
Z kulturą funeralną wiązały się również liczne drobne przedmioty nabywane specjalnie na tę okoliczność – odpowiednie zawiadomienia, kartki i druki żałobne, papier na
listy z czarną obwódką, podobne koperty, czarny lak i wiele innych. Przykładem firmy,
która zajmowała się tym w Gdańsku, był sklep J. H. Jacobsona41.
36
„Danziger Neueste Nachrichten”, 20 I 1897, nr 18, s. 6; „Danziger Zeitung”, 29 IV 1893, nr 20 101,
s. 4; 16 V 1893, nr 20 139, s. 4.
37 „Danziger Neueste Nachrichten”, 14 VIII 1912, nr 150, s. 7.
38 Reklamy zakładów pogrzebowych por. „Danziger Zeitung”, 6 III 1881, nr 12 679, s. 2; 4 X 1880,
nr 12 414, s. 14; „Danziger Neueste Nachrichten”, 27 II 1899, nr 43, s. 6.
39 „Danziger Neueste Nachrichten”, 27 II 1899, nr 43, s. 6.
40 „Danziger Zeitung”, 29 IV 1893, nr 20 101, s. 4.
41 „Danziger Allgemeine Zeitung”, 10 III 1888, s. 5.
104
Anna Krüger
Podsumowanie
Analizując gdańską obyczajowość pogrzebową oraz występującą w innych miastach,
można zauważyć liczne analogie. Do Gdańska, mimo jego prowincjonalnego charakteru,
docierały najważniejsze nowinki w dziedzinie kultury pogrzebowej, przede wszystkim
z niemieckiego obszaru kulturowego. U schyłku XIX w. istniały liczne przedsiębiorstwa
pogrzebowe połączone ze specjalistycznymi sklepami oferującymi artykuły żałobne. Swoje usługi reklamowały w prasie codziennej. W Gdańsku występowało także wiele motywów zdobniczych zgodnych z trendami panującymi w epoce – popularnym elementem
dekoracji żałobnych była m.in. palma. Ceremonie pogrzebowe miały uroczysty charakter, na miarę lokalnych możliwości. Każdy z pogrzebów osób powszechnie znanych przyciągał liczne grono uczestników. Zdarzały się uroczystości o znaczeniu przynajmniej regionalnym (w przypadku pogrzebów członków władz prowincji i miasta lub najbliższych
członków ich rodzin). Ze specyfiką miasta wiązały się m.in. takie elementy jak oprawa
muzyczna. Najczęściej wzmiankowanymi pieśniami są chorały ewangelickie, gdyż w wieku XIX najliczniejszą grupę wyznaniową w mieście stanowili ewangelicy42. Zauważalna
jest również popularność orkiestr wojskowych, która wiązała się najprawdopodobniej
z garnizonowym charakterem miasta43. Forma uroczystości pogrzebowej była zależna od
zamożności i statusu zmarłego, śmierć nie unieważniała hierarchii społecznej.
Summary
The paper describes funeral customs in Gdańsk in the 19th century. At first, this text presents some
funerals of the most important personage in the city. They were very solemn and gathered many
audience. What is the most important, in the second half of 19th century in Gdańsk was founded
so many the undertaker’s like in another cities. This article shows also more interesting question:
the issue of burials, objects connected with funerals and the prices of funerals. It’s based on archival materials and the press from the 19th century.
42
43
A. Romanow, Sytuacja demograficzna Gdańska…
Ibidem, s. 268.
Magdalena Nowak
Metodyka prowadzenia imprez turystycznych jako ćwiczenia terenowe
Wydział Historyczny Uniwersytetu Gdańskiego podjął w latach 2008–2010, jako pierwszy w kraju, inicjatywę zbudowania nowego, atrakcyjnego programu nauczania w ramach
kierunku krajoznawstwo i turystyka historyczna. W roku akademickim 2010/2011 otwarto na Uniwersytecie Gdańskim studia I stopnia, od roku 2014/2015 zaś realizowane są
również studia II stopnia. Wraz z wprowadzeniem systemu Krajowych Ram Kwalifikacji
uczelnie wyższe uzyskały prawo do swobodnego kształtowania programów nauczania1.
Dzięki temu program krajoznawstwa i turystyki historycznej może być modyfikowany
i dostosowywany do zmieniających się oczekiwań rynku pracy. Kierunek ten łączy kilka
tradycyjnych dyscyplin (historię, archeologię, historię sztuki, geografię, ekonomię, zarządzanie i nauki o przyrodzie). Dobór treści oferowanych podczas studiów sprofilowany
jest pod kątem wiedzy, umiejętności i kompetencji społecznych potrzebnych w pracy
w branży turystycznej.
Krajowe Ramy Kwalifikacji umożliwiły prowadzenie zajęć przez praktyków, którzy wynieśli swoje doświadczenie zawodowe z innych, pozauniwersyteckich zawodów2.
Przedmiotem, który realizowany jest od kilku lat na takiej zasadzie, jest metodyka prowadzenia imprez turystycznych – ćwiczenia terenowe oferowane w trzecim semestrze studiów
I stopnia. W profilowaniu programu tego przedmiotu autorka korzystała nie tylko z wiedzy z zakresu historii i dydaktyki oraz z dorobku swojej pracy dydaktycznej na uczelni,
ale również z wieloletniego doświadczenia w pracy jako górski przewodnik turystyczny
oraz z metod wypracowanych w szkoleniu przewodników turystycznych i organizatorów
turystyki.
Zajęcia zawierają w sobie elementy metody projektu, opierają się w znacznym stopniu na pracy studenta, rozwiązującego problemy samodzielnie lub w parach czy grupach.
Taka metoda znajduje szczególne zastosowanie w edukacji z zakresu historii regionalnej
– dziedzictwa kulturowego w regionie. Obszarem, do którego odnoszą się te terminy
w przypadku omawianych ćwiczeń terenowych jest – z racji położenia Uniwersytetu
Gdańskiego – Pomorze Gdańskie.
Przy definiowaniu terminu historia regionalna należy się odwołać do ustaleń Jerzego Topolskiego, który podkreślał odrębność dziejów wspólnot regionalnych od innych
1
Rozporządzenie Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego z dnia 2 listopada 2011 r. w sprawie Krajowych
Ram Kwalifikacji dla Szkolnictwa Wyższego, Dz.U. 2011 Nr 253, poz. 1520; Ustawa z dnia 27 lipca 2005 r.
Prawo o szkolnictwie wyższym z późn. zm., Dz.U. 2005 Nr 164, poz. 1365.
2 Ustawa z dnia 27 lipca 2005…, art. 9a ust. 1.
106
Magdalena Nowak
podobnych jednostek3. Najnowsze dwie dekady przyniosły sformułowaną w środowisku Fundacji Borussia, w stosunku do Warmii i Mazur, koncepcję otwartego regionalizmu, wychodzącego poza ramy historii narodowych4. Odwołajmy się do słów Roberta
Traby: „nie chodzi […] o nienaruszalny kanon, lecz wyjście z pułapki der »deutschen
(bzw. polnischen) Geschichte im Osten Europas«, »historii Niemców« czy »historii Polaków,
w kierunku historii regionów jako dynamicznych konstruktów, kształtowanych na przestrzeni wieków przez różnorodne wpływy wewnętrzne i zewnętrzne, w zderzeniu ze
zmienną przynależnością państwową i wpływami dominującej grupy etnicznej”5. Ustalenia te tworzą ważną podstawę ćwiczeń, w przypadku których właśnie region stanowi
poligon, na którym kształtują się praktyczne umiejętności studentów.
Uczestnicy ćwiczeń przy poznawaniu metod prowadzenia grup turystycznych de facto
posługują się materiałem interdyscyplinarnym, odnoszącym się właśnie do regionu jako
otwartej na dialog kulturowy przestrzeni6. W ramach wykonywanych zadań uwzględniają i łączą w spójną całość wiadomości z zakresu historii, architektury, biologii, ekologii7,
tak aby wpisywały się one w krajobraz kulturowy regionu pomorskiego8. Zdobywają więc
3
A. Stępnik, Historia regionalna i lokalna, [w:] Współczesna dydaktyka historii. Zarys encyklopedyczny dla
nauczycieli i studentów, red. J. Maternicki, Warszawa 2004, s. 111–112.
4 Koncepcja otwartego regionalizmu została opisana po raz pierwszy w 1990 r. przez Roberta Trabę. Od tego
czasu, zdaniem socjologa, nie uległa znaczącym zmianom. W 2012 r. Marek Adamkowicz zdefiniował ją następująco: „Otwarty regionalizm – odwołując się do dziedzictwa kulturowego miejsca, w którym mieszkamy,
naszej prywatnej, małej ojczyzny – skierowany jest ku przyszłości. Poprzez konkretne inicjatywy pragniemy
uczestniczyć w tworzeniu jednoczącej się Europy, Europy etnicznych ojczyzn, w konstruowaniu przyszłości
regionalnej litewskiej, polskiej i rosyjskiej i równowagi europejskiej. Ta idea wynika z potrzeby lokalnego
działania i kształtowania uniwersalnego, humanistycznego myślenia o świecie, budowania nowej regionalnej
tożsamości […]. Otwarty regionalizm to również praktyczna filozofia działania, polegająca na aktywnej relacji
z miejscem zamieszkania, »czytaniu krajobrazu kulturowego«, nabywaniu umiejętności współdziedziczenia
nie tylko »własnej« spuścizny kulturowej” (Aktualność i pożyteczność otwartego regionalizmu, Marek Adamkowicz rozmawia z Robertem Trabą, „Borussia” 2012, nr 52, s. 52).
5 R. Traba, Quo vadis historio regionalna?, „Borussia” 2012, nr 52, s. 176.
6 V. Julkowska, I. Kąkolewski, R. Traba, Jak dydaktyzować historię regionalną?, „Borussia” 2012, nr 52,
s. 179–182.
7 J. Brynkus, Ekohistoria, [w:] Współczesna dydaktyka historii…, s. 63–64.
8 W 1992 r. Światowa Konwencja Dziedzictwa rozpoznała i jako pierwsza objęła ochroną krajobraz kulturowy, rozumiany jako obszar przenikania się wpływów człowieka i natury. A oto cytat definicji krajobrazu kulturowego zaczerpnięty ze strony UNESCO (http://whc.unesco.org/en/culturallandscape/#1 [dostęp:
19 XII 2014): „The Committee acknowledged that cultural landscapes represent the »combined works of nature
and of man« designated in Article 1 of the Convention. They are illustrative of the evolution of human society and
settlement over time, under the influence of the physical constraints and/or opportunities presented by their natural
environment and of successive social, economic and cultural forces, both external and internal. The term »cultural
landscape« embraces a diversity of manifestations of the interaction between humankind and its natural environment. Cultural landscapes often reflect specific techniques of sustainable land-use, considering the characteristics
and limits of the natural environment they are established in, and a specific spiritual relation to nature. Protection
of cultural landscapes can contribute to modern techniques of sustainable land-use and can maintain or enhance
natural values in the landscape. The continued existence of traditional forms of land-use supports biological diversity
in many regions of the world. The protection of traditional cultural landscapes is therefore helpful in maintaining
biological diversity”.
Metodyka prowadzenia imprez turystycznych jako ćwiczenia terenowe
107
praktyczne umiejętności o charakterze interdyscyplinarnym, które będą im potrzebne
w ich przyszłej pracy9.
Podstawowym założeniem zajęć jest to, że to studenci samodzielnie wykonują zadania
(w terenie czy też w sali wykładowej). W centrum procesu nauczania znajduje się więc
student. Nauczyciel akademicki nie odgrywa tu głównej roli, a staje się przewodnikiem,
organizatorem, inspiratorem, doradcą, a w ostateczności osobą oceniającą. Wyznacza on
tematy, trasę wycieczki krajoznawczej, podpowiada literaturę, udziela rad, ustala termin
i sposób prezentacji. W związku z tym studenci pełniej, niż przy klasycznej metodzie
wykładu lub konwersatorium, poznają materiał i kształcą swoje umiejętności. Jest to
tzw. learning by doing. Badania wskazują, że zapamiętujemy najwięcej z tego, co musimy
wykonać samodzielnie. Zasada organizowania zajęć brzmi więc „nie rób tego za nich,
pozwól studentom samym to wykonać”. W tym wypadku praca w grupach, analiza
przypadku, niekiedy także gry i zabawy mają za zadanie wykształcić w uczestnikach kompetencje potrzebne w pracy przewodnika-organizatora turystyki10.
Turystyka, łącząc cele dydaktyczno-wychowawcze z elementami rekreacji i sportu,
jest popularnym sposobem spędzania wolnego czasu i stanowi chłonny rynek pracy. Absolwenci krajoznawstwa i turystyki historycznej mają więc być przygotowani do prezentowania zintegrowanej wiedzy, łączącej w sobie informacje o środowisku geograficzno-przyrodniczym i jego związkach z człowiekiem11, o krajobrazie kulturowym. W czasie
zajęć studenci powinni zwracać szczególną uwagę na problemy środowiska naturalnego
i uświadomić sobie konieczność uwrażliwiania na nie uczestników wycieczek krajoznawczych. Ważne też, aby potrafili należycie przygotować imprezę turystyczną12.
Na pierwszym etapie na program zajęć składają się więc wycieczki, na których studenci poznają zabytki w ich krajobrazie kulturowym oraz obszary przyrody chronionej.
Mają też okazję obserwować profesjonalnych przewodników przy pracy. W ramach tej
części zajęć od 2011 r. prowadzona jest współpraca z Trójmiejskim Parkiem Krajobrazowym, którego wykwalifikowani pracownicy oprowadzają studentów po oliwskich lasach, opowiadają o przyrodzie i o wzajemnym oddziaływaniu miasta i lasu13. Zwiedzanie
atrakcyjnych i znaczących dla regionu gdańskiego miejsc jest równie ciekawym punktem
programu14.
Następnie zaś zadaniem studentów jest już samodzielne oprowadzanie po wybranym
zabytku w krajobrazie kulturowym. W roku akademickim 2014/2015 były to, przykła9
H. Wójcik-Łagan, Metoda projektu, [w:] Współczesna dydaktyka historii…, s. 184–185.
Ibidem.
11 A. Stępnik, Turystyka – jej rola w edukacji historycznej, [w:] Współczesna dydaktyka historii…, s. 397.
12 Ibidem.
13 Tu szczególne podziękowania kieruję pod adresem Dyrekcji Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego, a także panów Dariusza Podbereskiego i Dariusza Ożarowskiego (lidera Trójmiejskiej Grupy Ogólnopolskiego
Towarzystwa Ochrony Ptaków) oraz pani Magdaleny Hadwiczak.
14 W roku akademickim 2014/2015 takim wydarzeniem była wycieczka po wnętrzach klasztoru pocysterskiego, która odbyła się pod kierunkiem Dyrektor Muzeum Archidiecezjalnego w Oliwie Aliny Szpakiewicz
(zob. A. Szpakiewicz, Klasztor pocysterski w Oliwie. Przewodnik po dawnych wnętrzach klauzuralnych, Gdańsk–
Oliwa, [b.d.w.]).
10
108
Magdalena Nowak
dowo, wycieczki po Oliwie oraz po Starym i Głównym Mieście. Studenci samodzielnie
poszukują informacji i dokonują ich selekcji przed przedstawieniem ich grupie. Jest to
kolejny etap zdobywania doświadczenia pod okiem opiekuna w terenie. Rola nauczyciela
akademickiego polega przede wszystkim na wybraniu trasy i przydzieleniu konkretnych
zabytków poszczególnym osobom oraz na sugerowaniu pomocnej literatury. Podczas wycieczki studenci uczą się również strategii postępowania z grupą w terenie, szczególnie
w sytuacjach ekstremalnych (np. bardzo zła pogoda, zgubienie drogi, problemy ze zdrowiem). Chodzi też o nawigowanie grupą podczas oprowadzania (kontakt przewodnika
z osobą na końcu grupy, dostosowanie tempa poruszania się do potrzeb grupy) oraz
technikę prezentowania materiału (przodem do słuchaczy, tyłem do zabytku, ustawienie
słuchaczy). Nauczyciel akademicki koryguje błędy zarówno merytoryczne, jak i metodyczne, instruuje i niekiedy sam pokazuje, jak należy postąpić.
Trzecią część składową zajęć z metodyki prowadzenia imprez turystycznych są spotkania
w sali wykładowej. W ich trakcie studenci zapoznają się z zagadnieniami prawnymi, finansowymi i organizacyjnymi15. Omawiają je z wykładowcą, rozwiązują w grupach przykładowe przypadki, ćwiczą zabawy i strategie zarządzania grupą w świetlicy. Tu również podstawową metodą
jest praca w parach lub grupach. W sali wykładowej więc studenci przez symulacje zapoznają
się z metodami organizacji czasu wolnego w grupach turystycznych, rozwiązują przykładowe
trudne sytuacje itp. We wszystkich tych wypadkach grupa ćwiczeniowa staje się quasi-grupą
turystyczną i sama na sobie wypróbowuje skuteczność poszczególnych działań. Pozwala to
na bieżąco korygować błędy, analizować i komentować przebieg ćwiczeń. Częścią tego etapu
zajęć jest też wykład nauczyciela akademickiego na temat muzeów wirtualnych i użycia nowoczesnych technik 2D16 i 3D17, augmented reality18, virtual reality19 oraz kodu QR20 w muzeach i na obszarach turystycznych. Należy też zwrócić uwagę na brak aktualnych pod względem prawnym opracowań na temat organizacji turystyki. Dostępna literatura nie uwzględnia
najnowszych zmian w prawie turystycznym i interpretacji prawnych tego zagadnienia21.
15 Najważniejsza literatura przedmiotu: Vademecum pilota grup turystycznych. Materiały do ćwiczeń z pytaniami egzaminacyjnymi, red. G. Gołembski, H. Janicka, M. Kierzyńska, T. Manasterska, Poznań 2009; J.
Strugarek, Organizowanie i prowadzenie imprez sportowych, rekreacyjnych i turystycznych, Poznań 2007; E. Turkiewicz, Organizacja imprez turystycznych. Skrypt do przedmiotu obsługa ruchu turystycznego, Kraków 1997;
Turystyka aktywna i kwalifikowana na obszarach chronionych, red. T. Łobożewicz, Warszawa 2001; Z. Kruczek,
J. Zdebski, Metodyka organizowania wycieczek i imprez górskich, Warszawa–Kraków 1984.
16 http://www.europeana.eu/ [dostęp: 9 XII 2014]; http://zbiory.nmm.pl/node/541 [dostęp: 9 XII 2014].
17 http://www.nexodigital.it/1/id_382/Musei-Vaticani-3D---Replche.asp [dostęp: 5 II 2015]; http://www.
vatican.va/various/cappelle/sistina_vr/index.html [dostęp: 5 II 2015]; http://musee.louvre.fr/visite-louvre/
index.html?defaultView=rdc.s46.p01&lang=ENG [dostęp: 5 II 2015].
18 Augmented Reality Geneva Art & Museum History Museum Achille et Penthésilée Corps et Esprits
(http://showyou.com/v/y-i0nL8gWblBM/augmented-reality-geneva-art-museum-history-museum-achilleet [dostęp: 5 II 2015]).
19 http://www.altstadt.ru/ [dostęp: 9 XII 2014].
20 Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie (http://www.muzeumwp.pl/wiedza-w-zasiegu-twojego-telefonu.
php [dostęp: 5 II 2014]).
21 Por. P. Cybula, Usługi turystyczne – komentarz, Warszawa 2012; Prawne aspekty bezpieczeństwa w górach –
turystyka, rekreacja, sport, red. P. Cybula, Kraków 2013.
Metodyka prowadzenia imprez turystycznych jako ćwiczenia terenowe
109
Chodzi tu przede wszystkim o deregulację zawodów w turystyce, która objęła pilotów wycieczek oraz przewodników wszystkich typów (przewodników miejskich i terenowych) z wyjątkiem przewodników górskich. Ci ostatni, z racji zagrożenia życia uczestników wycieczek,
nadal podlegają szkoleniu przez podmioty wpisane do rejestru organizatorów szkoleń (prowadzonego przez marszałka województwa) oraz muszą zdać egzamin państwowy zatwierdzający ich kwalifikacje22.
Zaliczenie tak pomyślanych zajęć składa się z kilku elementów. Pierwszym z nich jest
aktywne uczestnictwo studentów we wspomnianych wyżej ćwiczeniach z oprowadzania
miejskiego, odbywających się na gdańskim Głównym i Starym Mieście. Ich prawidłowe
przeprowadzenie stanowi element zaliczenia. Studenci powinni przygotować wcześniej
informacje o przydzielonym im obiekcie i potrafić je zaprezentować w sposób interesujący oraz dostosowany do potrzeb grupy. Podczas oprowadzania natrafiają na trudności
organizacyjne: ustawienie grupy, bezpieczeństwo poruszania się, wybór miejsca prezentowania materiału, przemieszczanie się grupy z miejsca na miejsce. Oprócz przygotowania
merytorycznego, oceniany jest stopień przyswojenia przez studentów tych umiejętności.
Największe trudności nastręcza uczestnikom nie – jak można by było oczekiwać – przygotowanie materiału historycznego, ale orientacja w terenie miejskim i podmiejskim,
przemieszczanie się i ustawianie grupy przed omawianym obiektem, a także dostosowanie ubioru do warunków pogodowych.
Drugą składową zaliczenia stanowi przygotowanie kompletnego programu wyjazdu
weekendowego dla grupy studentów. Takie pełne opracowanie powinno zawierać preliminarz kosztów oparty na realnych i aktualnych cenach. Jego część składową stanowią
też plakat i program oraz scenariusz imprezy, które powinny: opierać się na prawdziwych,
aktualnych danych, być możliwe do zrealizowania, uwzględniać sytuacje awaryjne (elastyczność) oraz plan bezpieczeństwa. Wszystkie części programu muszą być starannie wykonane oraz napisane poprawnym językiem. Oceniana jest przede wszystkim klarowność
i dokładność sporządzonego preliminarza, realistyczność i bezpieczeństwo programu oraz
scenariusza, społeczna użyteczność proponowanych podczas planowanej wycieczki zajęć,
a także estetyka wykonania składowych projektu wycieczki. Studenci mają szczególne
trudności w przejrzystym przedstawieniu wszystkich kosztów imprezy w preliminarzu.
Ważnym i często spotykanym problemem jest też niedoszacowanie czasu potrzebnego na
przemieszczanie się z miejsca na miejsce podczas wycieczki (np. zaplanowanie przejazdu
autokarowego z Krakowa do Zakopanego w ciągu jednej godziny). Na szczególną uwagę
zasługują też problemy z planowaniem wycieczek górskich. Nieuwzględnienie specyfiki
terenu górskiego, warunków pogodowych, zasad poruszania się w parkach narodowych
mogą prowadzić do bardzo niebezpiecznych sytuacji23. Niezależnie, w której części projektu wycieczki wystąpią błędy, nauczyciel prosi autora programu o korektę.
22 Ustawa z dnia 13 czerwca 2013 r. o zmianie ustaw regulujących wykonywanie niektórych zawodów,
Dz.U. 2013, poz. 829 (tzw. ustawa deregulacyjna), art. 1, 10, 28, 40–42 i 49–50.
23 Na przykład jeden z projektów przewidywał wycieczkę górską po Tatrzańskim Parku Narodowym, bez
przewodnika, zaplanowaną po południu i trwającą wyłącznie dwie godziny. Zasady poruszania się grup po
Tatrzańskim Parku Narodowym wymagają wynajęcia przewodnika. Wycieczki górskie powinno się rozpoczy-
110
Magdalena Nowak
Prowadzenie zajęć terenowych przysparza także pewnych problemów organizacyjnych. Należy się upewnić, że studenci nie mają w danym dniu, przynajmniej do godziny
13.00, żadnych innych zajęć na uczelni (ze względu na konieczność dojazdu na miejsce ćwiczeń i późniejszego powrotu). Czasami też zajęcia terenowe zajmują więcej niż
półtorej godziny (wszystko zależy od miejsca i planu spotkania). Należy też uwzględnić
sytuacje awaryjne, np. ekstremalne warunki pogodowe oraz możliwość zaliczenia przez
studentów nieobecności w przypadku choroby. Ważnym czynnikiem, wpływającym na
jakość zajęć i wyznaczającym ramy ćwiczeniom terenowym, jest również poziom sprawności fizycznej studentów i prowadzącego. Zajęcia te wymagają bowiem, szczególnie od
nauczyciela akademickiego, wielogodzinnego przebywania na świeżym powietrzu, niekiedy w niskich temperaturach i w deszczu, oraz sprawnego poruszania się nie tylko
w mieście, ale i w lesie czy po plaży. Należy więc wyposażyć się w odpowiedni ubiór,
szczególnie odporne na wilgoć obuwie (o podeszwie na wibramie), odporną na deszcz
i wiatr kurtkę oraz plecak. Ćwiczenia terenowe wymagają więc sprawności fizycznej,
elastyczności i wytrzymałości zarówno ze strony studentów, jak i prowadzącego zajęcia.
Mimo to wydają się one efektywną i atrakcyjną metodą zdobywania przez studentów
umiejętności pracy z grupą turystyczną.
Summary
The Methods of Tourism Event Running are part of a new kind of studies Historical Tourism at the
Faculty o History, University of Gdańsk. During the classes students are exposed to some tourist
experience in the Gdańsk region. Then they are asked to act as a guides and organizers. The material that they work with is connected with the concept of the open regionalism. They move in the
cultural landscape of Pomerania presenting information combining different fields of knowledge
e.g. history, history of arts, biology, ecology, architecture. They are also supposed to prepare a complete programme of a tourist trip including real financial and accommodation data. The classes
require rather high level of teacher and students’ physical fitness and stamina. Irrespectively of
that, field classes seem to be an effective and interesting way of familiarizing students with different methods of group guiding.
nać w godzinach porannych, ponieważ pogoda jest wówczas zazwyczaj bardziej stabilna, po południu może
natomiast ulec załamaniu. Uczestnicy muszą być też wypoczęci, bowiem górskie wędrówki są bardzo męczące.
Tatry stanowią obszar niezwykle rozległy i przejście nawet krótkiego szlaku może zająć znacznie więcej niż
dwie godziny. Dodatkowo, gdyby czas trwania wycieczki zaplanowanej na popołudnie przeciągnął się do
zmroku, mogłoby to powodować niepotrzebne zagrożenia dla grupy.
Wojciech Podjacki
Obraz morza w oczach polskiego szlachcica
na podstawie Pamiętników Jana Chryzostoma Paska z lat 1658–1659
Niniejsza analiza obejmuje fragmenty Pamiętników Jana Chryzostoma Paska z lat 1658–
1659, czyli z okresu jego „przygód duńskich”1. Przybliżają nam one obraz morza, postrzeganego przez pamiętnikarza jako zjawisko przyrodnicze oraz teatr działań wojenno-morskich. Na tych właśnie aspektach autor skupił swoją uwagę, odmiennie niż Renata
Gałaj, która w swoim opracowaniu dość pobieżnie odniosła się do wspomnianych kwestii2. Wykorzystał także zapiski Jakuba Łosia3, również będącego uczestnikiem wyprawy
duńskiej Stefana Czarnieckiego, co pozwoliło na skonfrontowanie niektórych jego relacji
z opisami Paska oraz uzyskanie w ten sposób pełniejszego i bardziej realistycznego obrazu
interesujących nas zagadnień.
Pamiętniki po raz pierwszy zostały wydane drukiem w 1836 r. przez Edwarda Raczyńskiego4 i wkrótce wzbudziły duże zainteresowanie historyków oraz pisarzy, w tym:
Adama Mickiewicza, Juliusza Słowackiego, Zygmunta Krasińskiego, Józefa Ignacego
Kraszewskiego i Henryka Sienkiewicza5. Zajmują one szczególne miejsce w polskiej literaturze, stanowiąc przykład prądu kulturowego nazywanego sarmatyzmem6, a ich twórca
określany jest mianem księcia pamiętnikarzy staropolskich7. Na tak wysoką ocenę składają
się, poza walorami literackimi, przede wszystkim wartości poznawcze Pamiętników, bowiem zawierają one wiele cennych informacji przydatnych dla badaczy historii nowożytnej8. Pisząc niniejszy tekst, autor opierał się na edycji tego siedemnastowiecznego dzieła
przygotowanej przez Władysława Czaplińskiego9, ponieważ wydanie to ma charakter
naukowy i zawiera najlepiej opracowany aparat krytyczny10.
1
A. Sajkowski, Nad staropolskimi pamiętnikami, Poznań 1964, s. 69.
R. Gałaj, Wyprawa do Danii w świetle relacji Jana Chryzostoma Paska i Jakuba Łosia, [w:] Monumenta manent. Księga pamiątkowa dedykowana profesorowi Tadeuszowi Białeckiemu w 70. rocznicę urodzin, red. A. Makowski, E. Włodarczyk, Szczecin 2003.
3 J. Łoś, Pamiętnik towarzysza chorągwi pancernej, opr. R. Śreniawa-Szypiowski, Warszawa 2000.
4 Pamiętniki Jana Chryzostoma Paska. Z czasów panowania Jana Kazimierza, Michała Korybuta i Jana III.
Wydane z rękopismu przez Edwarda Raczyńskiego, Poznań 1836.
5 P. Gawliczek, „Sarmatyzm” a współczesność na kanwie „Pamiętników” Jana Chryzostoma Paska, Opole 2014,
s. 10–20.
6 Ibidem, s. 93–135.
7 A. Sajkowski, op. cit., s. 35.
8 W. Czapliński, O Polsce siedemnastowiecznej. Problemy i sprawy, Warszawa 1966, s. 209.
9 J. Pasek, Pamiętniki, oprac. W. Czapliński, Wrocław 1952.
10 A. Sajkowski, op. cit., s. 116.
2
112
Wojciech Podjacki
Jan Chryzostom Pasek urodził się około 1636 r. w Gosławicach w województwie
łęczyckim. Wywodził się ze starej, lecz zubożałej szlachty. Nauki pobierał w kolegium
jezuickim w Rawie, ale prawdopodobnie nie ukończył szkoły. Dalszą drogą jego awansu
społecznego było zaciągnięcie się do wojska w 1655 r., gdzie trafił pod komendę Stefana
Czarnieckiego11. Pasek, będąc zawodowym żołnierzem, stał się świadkiem i uczestnikiem
wielu wydarzeń historycznych. Na kartach swojego dzieła opisał walki toczone w Polsce z wojskami szwedzkimi (1656) i Jerzym II Rakoczym (1657), wyprawę do Danii
(1658–1659), walki z Moskwą (1660) i wojnę domową (1665–1666). Służbę wojskową
zakończył w 1667 r., a następnie ożenił się z Anną z Remiszowskich i osiadł na wsi. W życiu publicznym uczestniczył w niewielkim stopniu: marszałkował na sejmiku rawskim
(1667), brał udział w elekcji Michała Korybuta Wiśniowieckiego (1669), potem Augusta II (1697), a także w konfederacji pod Gołębiem (1672). Z akt sądowych wynika, że
Pasek był awanturnikiem i pieniaczem, który toczył wiele procesów ze swoimi sąsiadami.
Pod koniec życia został nawet skazany na banicję, jednak udało mu się uniknąć kary,
zmarł bowiem w 1701 r. przez nikogo nie niepokojony12.
Pasek przybył do Danii13 na skutek traktatu sojuszniczego 28 lipca 1657 r., zawartego
pomiędzy królami Janem Kazimierzem a Fryderykiem III. Sojusz Danii z Rzeczpospolitą, walczącą przeciwko okupującym jej ziemię wojskom szwedzkim, miał charakter zaczepno-obronny, a sojusznicy zobowiązywali się do wzajemnej pomocy14. Duńczycy już
11 czerwca 1657 r., na wieść o zawarciu przymierza polsko-austriackiego, wypowiedzieli
Szwecji wojnę, która po początkowych drobnych sukcesach przybrała dla nich niepomyślny obrót. Karol X Gustaw wycofał bowiem większość swoich sił z Polski i opanował
do końca 1657 r. posiadłości duńskie na Półwyspie Jutlandzkim. Następnie w lutym
1658 r., podejmując ryzykowny przemarsz swojej armii po zamarzniętym Bałtyku, zdobył wszystkie ważniejsze wyspy duńskie15. W konsekwencji tych zwycięstw, król szwedzki
narzucił Danii upokarzający pokój, zawarty 26 lutego 1658 r. w Roskilde, na mocy którego Duńczycy utracili południową część Półwyspu Skandynawskiego: prowincję Skanię,
Halland, Blekinge oraz wyspę Bornholm i okręg Trondheim. Poza cesjami terytorialnymi, Szwedzi wymusili na Duńczykach zamknięcie Sundu dla ich przeciwników oraz
zgodę na czasowe stacjonowanie wojsk szwedzkich w Jutlandii16.
Karol X Gustaw nie zrezygnował jednak z planów zapewnienia swojemu państwu
hegemonii na Bałtyku, a drogą do tego stała się próba całkowitego podboju królestwa
duńskiego17. Dlatego w sierpniu 1658 r. zaatakował ponownie Danię, dość szybko łamiąc opór jej wojsk i zajmując prawie całe terytorium – oprócz Kopenhagi, w której
11 W. Czapliński, Pasek Jan Chryzostom, [w:] Polski Słownik Biograficzny (dalej: PSB ), t. 25/1, z. 104, Wrocław–Warszawa 1980, s. 245.
12 Ibidem.
13 J. Pasek, op. cit., s. 11–12.
14 W. Czapliński, Polska a Dania XVI–XX w. Studia, Warszawa 1976, s. 206.
15 Ibidem, s. 206–214.
16 Idem, Dzieje Danii nowożytnej (1500–1975), Warszawa 1982, s. 78–79.
17 Idem, Polacy z Czarnieckim w Danji (1658–1659), „Rocznik Gdański”, t. 9 i 10 (1935–1936), Gdańsk
1937, s. 295.
Obraz morza w oczach polskiego szlachcica na podstawie Pamiętników…
113
bronił się Fryderyk III. Stało się wtedy oczywiste, że Szwecja nieomal wygrała rywalizację
o dominium Maris Baltici, czego nie mogły tolerować pozostałe państwa regionu. Na
pomoc oblężonej Kopenhadze wyruszyła więc koalicja złożona z wojsk austriacko-brandenbursko-polskich18. Siły sprzymierzonych, dowodzone przez elektora brandenburskiego Fryderyka Wilhelma, składały się z około 30 tys. żołnierzy19, w tym dywizji Stefana
Czarnieckiego, liczącej 4500 jazdy20. W sukurs Duńczykom przybyła także flota niderlandzka, która na początku października sforsowała szwedzką blokadę Sundu i przywróciła Kopenhadze łączność ze światem. Pomimo usilnych prób i ponawianych szturmów
nie udało się Szwedom zdobyć duńskiej stolicy, a późniejsze porażki w polu, szczególnie
przegrana przez nich bitwa pod Nyborgiem, zmusiły ich do zawarcia 6 czerwca 1660 r.
traktatu pokojowego, w wyniku którego Dania odzyskała część utraconych wcześniej
posiadłości, tj. wyspę Bornholm i okręg Trondheim21.
Horyzont geograficzny Pamiętników rozciąga się od Moskwy po Rzym i od południowo-wschodnich granic Rzeczypospolitej po Danię i brzegi Bałtyku. W tak zarysowanym
kręgu zamyka się wyobrażony przez Paska obraz Europy22. Podane przez pamiętnikarza
informacje na temat geografii Danii są na ogół dokładne, a pomyłki zdarzają się wtedy,
gdy opiera się on jedynie na własnych obserwacjach, bez możliwości porównania ich
z dokładnymi mapami. Dotyczy to w szczególności nazw i położenia niektórych miejscowości, jak chociażby miasteczka Ebeltoft, którego nazwę podał niepoprawnie i pomyłkowo umieścił je na półwyspie oddzielającym Morze Bałtyckie od Oceanu Atlantyckiego,
gdy faktycznie oddziela on wody zatoki od wód otwartych Bałtyku23. Jest to jednak zrozumiałe w przypadku człowieka, który wcześniej nie przebywał w tym nadmorskim terenie. Pasek, pomimo tych naturalnych ograniczeń, poprawnie określił położenie i podział
Półwyspu Jutlandzkiego24, „który jest między morzami wąski, z inszej zaś strony nie ma
nigdzie przystępu, bo z jednę stronę Baltyckie Morze, z drugą stronę, a septemtrione [od
północy], ocean oblewa to królestwo. […] Już się to tam zowie ta prowincyja Jutland,
a to, gdzie Hadersleben [Haderslev], Suder-Jutland [południowa Jutlandia]”25.
Morze było żywiołem, który fascynował i zarazem przerażał Paska, czemu trudno
się dziwić, ponieważ pochodząc z głębi Polski, nie miał z nim wcześniej styczności. Już
na samym początku wyprawy towarzyszył Paskowi i innym żołnierzom Czarnieckiego
niepokój, związany z tym, że musieli „iść za morze, iść tam, gdzie noga polska nigdy nie
postała”. Jednakże, jak sam przyznał, „mając zawsze apetyt do widzenia świata”26, zapra18
Idem, Polska a Dania…, s. 215–218.
Idem, Dzieje Danii…, s. 80.
20 L. Podhorodecki, Stefan Czarniecki, Warszawa 1998, s. 168–169.
21 W. Czapliński, Dzieje Danii…, s. 80–81.
22 G. B. Bercoff, Miraż Europy. Jan Chryzostom Pasek między Polską rzeczywistością a pokusą europejskości,
[w:] Od „Lamentu świętokrzyskiego” do „Adona”. Włoskie studia o literaturze staropolskiej, red. G. B. Bercoff,
T. Michałowska, Warszawa 1995, s. 215–219.
23 J. Pasek, op. cit., s. 41.
24 W. Czapliński, O Polsce siedemnastowiecznej…, s. 208.
25 J. Pasek, op. cit., s. 18, 41.
26 Ibidem, s. 13, 42.
19
114
Wojciech Podjacki
gnął poznać je z bliska. To, co ujrzał wtedy, na własne oczy, musiało na nim wywrzeć niezatarte wrażenie, skoro nawet po wielu latach, utrwalając swoje wspomnienia na kartach
Pamiętników, w bardzo ekspresyjny sposób przedstawił obraz morza, pisząc, że było mu
„trochę okropno jechać tam między same wielkie morza, bo to już w samym czuplu –
spojrzawszy i na tę stronę, i na tę: ad meridiem [ku południowi] Baltyckie, tu zaś ad
septemtrionem [ku północy] właśnie jakoby na obłoki spojrzał, a lubo to woda, jako i to
woda, przecię znać, że insza tego, a insza tamtego morza natura jest; bo uważałem też
to, że czasem jedno się wydaje błękitno, drugie czarno, to zaś czasem jako niebo takiego
koloru, a drugie zawsze od tamtego odmienne; to igra, wały [fale] na nim okrutne skaczą,
a to spokojnie stoi; nawet kiedy oboje stoją, a spojrzysz na nie tam, gdzie się jedno z drugim styka, osobliwie wieczorem spojrzawszy, to na nim visibiliter [widocznie] rozeznać,
jako jaką granicę”27. Opis ten świadczy o tym, że Pasek był bystrym obserwatorem, nie
umknął mu odmienny charakter oraz kolor wód Morza Bałtyckiego i Sundu28. Inaczej
było w przypadku innego uczestnika wyprawy duńskiej – Jakuba Łosia29, który, jak to
słusznie zauważyła Gałaj, nie pozostawił, w lakonicznym przekazie, żadnych informacji
na temat swoich odczuć związanych z pobytem w Danii, co mogło wynikać z tego, że
brakowało mu ciekawości świata, tak charakterystycznej dla Paska30.
Obserwacje czynione z brzegu były dla autora Pamiętników niewystarczające. Dlatego, gdy nadarzyła się okazja, nie odmówił sobie rejsu po morzu, który był dla niego nie
lada „rekreacyją”. Zanotował więc z podziwem, że gdy zatrzymano łódź na spokojnym
morzu, „to się rozmaitego napatrzył stworzenia, rozmaitej gadziny i zwierzów morskich,
cudownych ryb, a […] tak jest morze przeźroczyste, że na sto latrów [sążni] wzgłąb obaczyć może najmniejszą rybkę”31. Przezroczysta tafla wody zapewniała mu wgląd aż na
samo dno morskie, gdzie mógł oglądać różne dziwy natury, które wprowadzały go w niewątpliwy zachwyt32.
Pamiętnikarz miał w Danii „różne uciechy i zabawy, widząc takie rzeczy, czego w Polszcze widzieć trudno”33, jak choćby wtedy, gdy obserwował połów ryb oraz podziwiał
ich różne rodzaje i cudowne kształty, przypominające mu znane stworzenia34, z których,
w jego wyobrażeniu, jedna miała dziób jak bocian, inna znów skrzydła jak ptak35. W opisie nieznanych gatunków zwierząt morskich puszczał wodze fantazji. Ryba „raja”36 bu27
Ibidem, s. 41–42.
G. B. Bercoff, op. cit., s. 216–217.
29 J. Wimmer, Łoś Jakub, [w:] PSB, t. 18/3, z. 78, Wrocław–Warszawa–Kraków–Gdańsk 1973, s. 431–432.
30 R. Gałaj, op. cit., s. 337, 342.
31 J. Pasek, op. cit., s. 48.
32 „Różnych rzeczy dziwnych napatrzy się na dnie morskim. Miejscem są piaski czyste, miejscem trawy
i coś jak drzewka; miejscem stoją skały tak jako jakie słupy, jako budynki, a na owych skałach siedzą jakieś
zwierzątka dziwne” (ibidem, s. 49).
33 Ibidem, s. 46.
34 G. B. Bercoff, op. cit., s. 217.
35 J. Pasek, op. cit., s. 48.
36 Raja – ryba morska z rzędu płaszczkokształtnych, rozprzestrzeniona w morzach i oceanach całego świata,
preferująca wody umiarkowanie ciepłe i zimne; występuje także w Bałtyku, zasiedla przybrzeżne płytkie wody,
żyje na dnie, w ciągu dnia przeważnie jest zagrzebana w piasku, a żeruje zazwyczaj w nocy; kształt ciała rom28
Obraz morza w oczach polskiego szlachcica na podstawie Pamiętników…
115
dziła u niego zdumienie i odrazę, przypominała mu strasznego diabła – „owego, co mu
płomień z gęby wychodzi”37 – widzianego wcześniej na fresku w kościele38. Dokładnie
ją opisał, gdyż bardzo mu smakowała, aczkolwiek wydawała mu się „dziwna: jest to tam
łeb i ślepie jako u smoka straszne, paszczęka szeroka a płaska jak u małpy; na łbie rogi
dwa zakrzywione takie jak u kozy dzikiej, ale tak ostre, że się zakole jako igłą; na karku
hak mało co mniejszy od tych, co na głowie, zakrzywiony na tę stronę ku głowie, i już
tak po wszystkim grzbiecie jeden za drugim, a coraz mniejsze, aż do ogona; sama w sobie
okrągła jako pniak; skóra właśnie taka na niej jako jaszczur, co go do szable zażywają, a po
tej skórze haczki takie jako i na grzbiecie, ale już drobniejsze, jako szpona u jastrzębia,
a srodze ostre; byle się go dotchnął, to zaraz krew wyskoczy”39. Morze było dla Paska
źródłem bogactwa, dostarczającym wielkich ilości ryb różnych gatunków, poławianych
przez duńskich rybaków, a następnie suszonych i sprzedawanych w miastach40. Przy okazji nie omieszkał on także wspomnieć o sposobach warzenia soli z wody morskiej41.
Pasek odbył też wycieczkę na rafę koło wyspy Anholt, aby obejrzeć wylegujące się
na skałach „delfiny okrutne, wielkie psy morskie i insze zwierzęta rożne”42. Nazwanie
przez niego fok delfinami wydaje się być w pełni zrozumiałe, gdyż nie znał on przyrody
północy i sugerował się wiedzą, jaką wyniósł ze szkoły, gdzie czytał zapewne klasyków
literatury antycznej43. Foki lub może morświny, nazywane także dzisiaj delfinami północy, fascynowały go swoją niezwykłością, ale też ich „srogie brzuchy tłuste” wygrzewające się w słońcu podsunęły mu myśl o polowaniu44. Pasek okazał się więc typowym
przedstawicielem szlachty, rozmiłowanym w łowiectwie45, którego w oglądzie środowiska
morskiego cechowała nie tylko ciekawość, ale i praktycyzm. Był też zapewne inny powód
rozbudzenia się w nim pasji myśliwskiej, ponieważ żołnierze dywizji Czarnieckiego mieli
poważne kłopoty z aprowizacją, co znalazło odzwierciedlenie w memoriale skierowanym
przez Polaków do wodza sił sprzymierzonych Fryderyka Wilhelma46. W Pamiętnikach
kwestia ta została przemilczana, ale badania współczesnych historyków wykazują, że
Jutlandia – wyniszczona wojną, stacjonowaniem szwedzkich wojsk i ogromnymi kontrybucjami – z trudem mogła wyżywić trzydziestotysięczną armię sojuszniczą. W takiej
boidalny z długim, cienkim ogonem; długość od kilkudziesięciu centymetrów do 2,5 m, szerokość do 1,5 m,
waga nawet do 75 kg; często jest jaskrawo, wzorzyście ubarwiona; skóra na grzbiecie pokryta jest licznymi
kolcami, płetwy piersiowe sięgają pyska, dwie płetwy grzbietowe przesunięte są na koniec ogona (Wielka
Encyklopedia PWN, t. 23, Warszawa 2004, s. 113).
37 J. Pasek, op. cit., s. 47.
38 W. Czapliński, O Polsce siedemnastowiecznej…, s. 208.
39 J. Pasek, op. cit., s. 47–48.
40 „Grenlandyja ma tak wiele ryb, że gdyby ich nie wyławiano, nie mogłoby być przed nimi fretum navigabile [cieśnina żeglowna]; osobliwie śledziów, stokfiszów, które łowią in Ianuario [w styczniu] i suszą na mrozie
i na wietrze tak, aż się zeschnie jako drewno” (ibidem, s. 64).
41 Ibidem, s. 48.
42 Ibidem, s. 49.
43 P. Gawliczek, op. cit., s. 76.
44 J. Pasek, op. cit., s. 49.
45 P. Gawliczek, op. cit., s. 75.
46 W. Czapliński, Polska a Dania..., s. 266–267.
116
Wojciech Podjacki
sytuacji dochodziło więc do częstych rozbojów i gwałtów na ludności cywilnej, co nie
wzbudzało u niej sympatii do polskich żołnierzy. Dla usprawiedliwienia należy jednak
przyznać, że Polacy pod tym względem nie różnili się od wojskowych wywodzących się
z innych narodowości47.
Pasek spragniony morskich przygód, a także chcąc sobie skrócić drogę z Ebeltoft do
Aarhus, wybrał się w podróż łodzią. Wiozący go marynarze zabłądzili wtedy w ciemnościach i zamiast dotrzeć do miejsca przeznaczenia, natknęli się na szwedzką flotę w porcie Nykøbing, położonym na zachodnim brzegu Zelandii, który w tamtym czasie był
w rękach Szwedów48. Pomimo pościgu, udało im się wydobyć z opresji, ale na tym nie
skończyły się kłopoty. Dopadł ich bowiem sztorm, który o mały włos nie doprowadził
do zatopienia łodzi49. Pasek, pomimo że najadł się strachu, w drodze powrotnej nie zrezygnował z morskiej podróży, ale tym razem, okazując wielki respekt dla morskiego żywiołu, trzymał się blisko brzegu50.
Pamiętnikarz przekazał również dość szczegółowe informacje dotyczące czerpania
przez skarb królewski dużych dochodów z tytułu kontrolowania przez Duńczyków cieśnin łączących Bałtyk z Morzem Północnym51. Cła sundzkie stanowiły wówczas poważną
część duńskiego budżetu52. Według danych przedstawionych przez Krzysztofa Narojczyka, na przełomie XVI i XVII w. dostarczały one do skarbca królewskiego średnio
ponad 40% ogólnych dochodów53, co w latach 1557–1783 dawało rocznie około 162
tys. rix-talarów54. Dlatego nie powinno budzić zdziwienia, że Pasek z prawdziwym uznaniem odnotował na kartach swojego dzieła fakt uzyskiwania przez Fryderyka III wielkich
47
Ibidem, s. 266–272.
J. Pasek, op. cit., s. 49–51.
49 „Dopieroż kiedy się już woda poruszy, dopiero kiedy weźnie ciskać bardzo, przecięż jedni robią pojazdami,
drudzy wodę wylewają już i kapeluszami niemieckimi, czym kto miał, bo nie było, tylko jedno naczynie do
wylewania wody. Co przypadnie wał, to i nas, i barkę przykryje; co ten ustąpi, człowiek trochę ochłodnie,
spojrzysz, aż cię taki drugi dogania, to jakoby cię znowu nowy nieprzyjaciel i ostatnia zguba potykała; ten
minie, inszy zaraz następuje. Barka trzeszczy, co ją przełamują wały […]. Z miasta ludzie biegną z sznurami,
co zwyczajnie ciskają toniącym, wołają na nas, kiwają rękami: nie słyszemy nic; co też nasi wołają, oni nie
słyszą, bo kiedy morze igra, to taki huk uczyni się, jako z dział bił. A tymczasem jużeśmy też blisko bulwarków
[murowane nadbrzeże]. Co nas przyniesie wał do bulwarku, to znowu nas impet wody odrzuci na morze;
znowu inszy wał przybije, znowu odrzuci (ibidem, s. 52).
50 Ibidem, s. 54.
51 „Forteca Fryderyzant [Ferderiksborg] tego tu morza, któ[re] vergit ad latus Oceani versus Fioniam [styka
się z oceanem w kierunku Fionii], insze zaś kąty ma dwa, to jest Helsonoriam et Cronoburgum [Helsingör
i Kronborg], które przeciwko sobie directe [na wprost] stoją; i nikt na świecie, choćby z najpotężniejszą flotą,
nie może przechodzić na ocean ex mari Baltico [z Morza Bałtyckiego] bez pozwolenia króla duńskiego i okupić mu się za to każe […]. Tam między tymi fortecami kożdy nawigujący kłaniać się i prosić musi, i płacić
vectigal constitutum [cło ustanowione] albo raczej portorium [opłatę portową]” (ibidem, s. 62–63).
52 W. Czaplicki, Dzieje Danii…, s. 64–65.
53 K. Narojczyk, Żegluga i handel bałtycki w świetle Tabel Cła Sundzkiego (1557–1783). Studium źródłoznawcze, Olsztyn 2007, s. 50–51.
54 Ibidem, s. 102.
48
Obraz morza w oczach polskiego szlachcica na podstawie Pamiętników…
117
dochodów, pomimo braku w jego państwie kopalni szlachetnych kruszców55. Dzieje pobierania cła w Sundzie zapoczątkował w 1429 r. król Eryk IV Pomorski, a w 1512 r.
Duńczycy zapewnili sobie prawo do otwierania i zamykania kontrolowanych przez siebie
cieśnin oraz pobierania ceł i różnych opłat od przepływających tam statków. Stan ten
trwał, z krótką przerwą w latach 1658–1660, gdy Szwedzi przejęli kontrolę nad Sundem,
aż do 1857 r., kiedy Dania pod międzynarodową presją ostatecznie zniosła cła sundzkie,
za co otrzymała odszkodowanie w wysokości 67 mln koron duńskich56.
Polityce celnej uprawianej przez władców duńskich sprzyjało położenie geograficzne
ich państwa, stwarzające dogodne warunki do nadzorowania żeglugi przez Sund, ponieważ prowadzi tamtędy najkrótsza droga morska z Bałtyku na Morze Północne. Cieśnina
ta jest łatwa do kontrolowania, bowiem przy długości około 70 mil, posiada liczące 33
mile przewężenie, które w najwęższym miejscu ma ledwo 3 mile szerokości i właśnie
tam, w rejonie miasta Helsingör, Duńczycy umieścili komorę celną57. Znajdowała się ona
pod osłoną dział z warowni Kronborg, wybudowanej w latach 1577–1585 przez Fryderyka II58. Dzięki temu mogli oni ostrzelać i zmusić do poddania się kontroli wszystkie
przepływające statki59. W Sundzie od 1618 r. okresowo cumowały także duńskie okręty
strażnicze. W takiej sytuacji uchylenie się od opłacenia cła było trudną sztuką60. Pasek
napisał o istnieniu dwóch warowni, położonych naprzeciwko siebie, po obu stronach
cieśniny Sund, ale mylnie podał nazwę jednej z nich, ponieważ obok Kronborga, wymienił miasto Helsingör na wyspie Zelandii61. Faktycznie natomiast chodziło o zamek
Helsingborg na terenie Skanii, która w rezultacie postanowień traktatu z Roskilde, wraz
z południową częścią Półwyspu Skandynawskiego, przeszła pod panowanie szwedzkie.
Pamiętnikarz wspomniał także o rodzajach opłat pobieranych przez Duńczyków, cle od
towarów oraz tzw. opłacie portowej, wprowadzonej w 1622 r. i przeznaczonej na utrzymanie portu w Helsingör62. Nie były to jedyne opłaty ustanawiane na przestrzeni lat
przez koronę duńską, na które musiał być przygotowany szyper kontrolowanego statku.
Pobierano chociażby opłaty za utrzymanie toru wodnego i latarni morskich63. Pasek podał też przykład egzekwowania opłat przez Duńczyków, których ofiarą padł Aleksander
Farnese – książę Parmy i namiestnik Niderlandów64. O dotkliwości ceł sundzkich pisał
55
„To to taki jest pożytek tych Zundów in mari Baltico, z których król duński wielkie ma dochody, choć
żadnej w państwie nie ma auri ani argenti [złota ani srebra] fodyny [kopalni]” (J. Pasek, op. cit., s. 64).
56 K. Narojczyk, op. cit., s. 20–22.
57 Ibidem, s. 19–20.
58 Pasek wspomniał także o budowie tej warowni: „Ten Kronenborg Fridericus Daniae rex – nie wiem, który
numero [z kolei], bo tam Fryderyków kilku – mirabiliter [nad podziw] fundował, rzucając w morską głębokość okrutną kamieni wielość, z których jakoby uczynił fundamenta in profundo [na dnie], i dopiero na tym
wyniósszy nad wszystkie wody i wały ich igrające, założył fundamenta, które i największych morskich i dotąd
nie wzdrygają się insultów [nawałności]” (J. Pasek, op. cit., s. 63).
59 K. Narojczyk, op. cit., s. 21.
60 Ibidem, s. 32.
61 J. Pasek, op. cit., s. 62–63.
62 K. Narojczyk, op. cit., s. 22–25.
63 Ibidem.
64 J. Pasek, op. cit., s. 63.
118
Wojciech Podjacki
już Stanisław Gostomski w Racje pro electione Zygmunta, królewicza szwedzkiego, militantes in anno 1587, który z wyborem swojego kandydata wiązał nadzieje na to, że „nie
będzie nam Duńczyk co roku na nasze żyta poborów podwyższał i na towary te, które
od nas, i na te, które do nas przez jego Zunt idą”65. Był to jeden z licznych głosów, które
opowiadały się za elekcją Zygmunta na króla Polski, co, w opinii jego zwolenników, miało służyć m.in. przełamaniu supremacji duńskiej w Sundzie i otwarciu Rzeczypospolitej
drogi morskiej wiodącej do państw Zachodniej Europy66.
Pamiętniki zawierają także barwny opis bitwy morskiej67, której Pasek, według własnych słów, był naocznym świadkiem68. Starcie floty szwedzkiej z duńsko-holenderską
pod Ebeltoft miało miejsce 2 sierpnia 1659 r.69, gdy szwedzka eskadra złożona z 8 okrętów, dowodzona przez Anglika Owena Coxe’a, zaatakowała zgromadzone w tym porcie okręty i statki transportowe, które miały być użyte do planowanej przez Fryderyka
Wilhelma operacji desantowej na wyspę Fionię70. Sprzymierzeni mogli przeciwstawić
Szwedom jedynie 2 okręty duńskie i 3 holenderskie, a w dodatku znaczna część marynarzy zeszła wcześniej na ląd71. Dlatego wynik tej bitwy nie może być zaskakujący;
ostrzelany przez Szwedów holenderski okręt „Wapen van Enckhuysen” wyleciał w powietrze, a pozostałe okręty zostały zdobyte. Kapitan Peter Jansen Koningh, dowodzący
duńskim okrętem admiralskim „Szary Wilk”, zginął w trakcie walki. Szwedzi wzięli też
do niewoli kilkuset żołnierzy brandenburskich i austriackich oraz spalili zgromadzone
w Ebeltoft środki przeprawowe72. Trzy dni potem szwedzka flota zaatakowała także Aarhus73, gdzie ogniem z dział okrętowych i przy pomocy wysadzonego desantu spalono
zacumowane w porcie 2 statki handlowe i 20 transportowych szkut74. Szwedzi starli się
także z niewielkim oddziałem polskich żołnierzy, którzy stawili im przejściowy opór.
Jednak wobec dużej przewagi napastników i braku pomocy ze strony mieszczan, którzy
uciekli z portu, Polacy musieli się wycofać. Natomiast mieszkańcy, chcąc ocalić Aarhus
przed zniszczeniem, zapłacili Szwedom 200 talarów okupu, skłaniając ich w ten sposób
do wycofania się75. Sromotna klęska niewłaściwie ubezpieczonej floty sprzymierzonych
i zniszczenie zgromadzonych środków przeprawowych ostatecznie zniweczyły zamiary
65
Cyt. za: E. Kotarski, Sarmaci i morze. Marynistyczne początki w literaturze polskiej XVI–XVII wieku, Warszawa 1995, s. 27–28.
66 Ibidem, s. 28–29.
67 J. Rytel, Jan Chryzostom Pasek o wojnie, „Barok. Historia–Literatura–Sztuka”, R. 8, 2001, nr 1, s. 11–12.
68 J. Pasek, op. cit., s. 56–61.
69 B. Piotrowski, Duńska batalia Stefana Czarnieckiego, [w:] Jak Czarniecki do Poznania. Konferencja popularnonaukowa towarzysząca 3. Weekendowi z Historią na Trakcie Królewsko-Cesarskim pod hasłem „Jak Czarniecki do Poznania”. 26 września 2008 roku. Biblioteka Raczyńskich w Poznaniu, red. J. Gaca-Wyczółkowska,
A. Skowrońska, Poznań 2009, s. 15.
70 W. Czapliński, Polacy z Czarnieckim…, s. 332.
71 Ibidem.
72 Idem, Polska a Dania…, s. 302.
73 Idem, Polacy z Czarnieckim…, s. 333.
74 B. Piotrowski, op. cit., s. 15–16.
75 W Czapliński, Polska a Dania…, s. 302–303.
Obraz morza w oczach polskiego szlachcica na podstawie Pamiętników…
119
elektora dotyczące lądowania na Fionii76. Dziwić może pewna niefrasobliwość alianckiego dowództwa, które dało się całkowicie zaskoczyć Szwedom i pomimo stałej aktywności
floty szwedzkiej w tym rejonie77, nie wykazało się właściwą zapobiegliwością, dopuszczając m.in. do zdekompletowania załóg swoich okrętów, o czym także informuje Pasek78.
Pamiętnikarz doszukiwał się przyczyn tej porażki w zdradzie79. Twierdził, że przypadków
szpiegostwa na rzecz Szwedów było więcej80, co potwierdzają także relacje Jakuba Łosia81.
Pasek przedstawił przebieg i rezultat bitwy pod Ebeltoft w sposób niezgodny z prawdą, podobnie jak Łoś82, zawyżając chociażby liczbę okrętów biorących udział w walce po
obu stronach. Siły sprzymierzonych oceniał na 7 okrętów83, gdy faktycznie było ich jedynie pięć, eskadrę szwedzką zaś oszacował na 15 okrętów84, a naprawdę było tylko osiem.
Szczerze nienawidząc Szwedów, starał się pomniejszyć rozmiary klęski, która dotknęła
aliantów, ale nie omieszkał też odnotować pewnych strat, jakie poniosła flota duńsko-holenderska. Jednocześnie twierdził, że odwiedzony przez niego po bitwie admirał miał
dobry nastrój, pomimo doznanej klęski85, co wydaje się mało prawdopodobne, ponieważ pogrom sojuszniczej floty zniweczył plany desantu na Fionię86. Przedstawiony przez
Paska opis przebiegu bitwy może budzić wątpliwości, ale zważywszy na to, że był on jej
uczestnikiem i znajdował się w ferworze walki oraz że był typowym „szczurem lądowym”
nienawykłym do wojowania na morzu, jest to zrozumiałe. Niemniej jednak pozostawił
barwną relację z tych zmagań morskich, w której łatwo można dostrzec fascynację i podziw dla oglądanego tragicznego „spectaculum”. Wyniósł też z nowego doświadczenia
wiedzę na temat morskiej sztuki wojennej, której, jak słusznie napisała Givanna Brogi
76
Idem, Polacy z Czarnieckim…, s. 333.
„Tylko że trzeba było być zawsze na ostrożności; bo skoro się już ociepliło, to Szwedzi od Zelandyjej, od
Fionijej częściej niż pierwej wypadali na lądy” (J. Pasek, op. cit., s. 55).
78 Ibidem, s. 57.
79 „Szwedzi dowiedziawszy się, że przy tych okrętach mało potęgi, przyszli ich brać jako swoich własnych. Doszli, że Szwedów o tym awizowano z wojska brandoburskiego, jako to o zdrajcę wszędzie nietrudno” (ibidem).
80 Ibidem, s. 61.
81 „Zdarzyło się, że Szwedzi z ośmią okrętów napadłszy na owe dwa duńskie, które przy nas były, przez zdradę jednego Szweda admirał-adiutanta, który był na duńskich okrętach, wzięli one okręty, a to takim kształtem. Był na tych okrętach admirał Duńczyk, dziwnie mąż i męstwem, i rozumem sławny […]. I natenczas by
był pewnie się nie dał, ale z rozkazania komisarza duńskiego tamtej prowincyjej ustępował do brzegu, a tak
tego to adiutanta swego posłał dla zmierzenia wody. On tedy mając zmowę z Szwedami, admirała upewnił
o miałkości kędy była głębia, a kędy było miałko powiedział o głębi. Admirał tedy wedle powieści jego był
bezpieczny od miałkości, że tamtędy przystąpić okręty nie mogły. Ano, tu tedy przyszły. Obronę wszytkę tam
obrócił, kędy ów powiedział że była głębia, spodziewając się stamtąd insultu [ataku], a tam niepodobna była,
żeby mogły zajść okręty. Oszukany tedy skądinąd, nie stąd szkód się spodziewał; okręty nieprzyjacielskie siłę
nań wywarły i potęgę. Bronił się dość męsko, aż mu ramię z ręką odstrzelono. I tak jeden okręt utopili dla
zdziurawienia srogiego w obronie, drugi spalili wziąć go nie mogąc, a ów zdrajca zaraz na barce do Szwedów
się przedał” (J. Łoś, op. cit., s. 87).
82 W. Czaplicki, Polska a Dania…, s. 302.
83 J. Pasek, op. cit., s. 55.
84 Ibidem, s. 56.
85 Ibidem, s. 58–61.
86 W. Czapliński, Polacy z Czarnieckim…, s. 333.
77
120
Wojciech Podjacki
Bercoff, uczył się od mistrzów w prowadzeniu wojny na morzu, jakimi niewątpliwie byli
Szwedzi87. Nieobcy był mu także strach, gdy z trwogą zauważył, że „straszna jest wojna
na ziemi, ale daleko straszniejsza na morzu, kiedy to maszty lecą, żagle na morze spadają,
człowiekowi zaś i człowiek nieprzyjaciel, [i] woda nieprzyjaciel”88.
W utrwalonym na kartach swojego dzieła obrazie bitwy morskiej Pasek nie przedstawił rzetelnego przebiegu heroicznych zmagań toczonych przez walczące strony, ale z pewnością można się zgodzić z oceną Edmunda Kotarskiego, który uznał go za prekursora
gawędy marynistycznej89. Najlepiej to można stwierdzić, oddając głos samemu autorowi
Pamiętników, który napisał, że kiedy okręty „przypadną srogim impetem, dadzą ognia do
siebie z obuch stron tak, jako z ręcznej strzelby gęściej ognia nie może dać. Odrzucą się
zaraz od siebie najmniej na dziesięć stajań i poczęli lawirować et interim [a tymczasem]
armatę nabijać […]. Kiedy się już wymoderowali [uszykowali się], idą ławą; zewrą się
bliżej niż na stajanie. Kiedy poczną prażyć do siebie, aż się zaćmiło od dymów powietrze.
Jeden szwedzki zniósł się był, że wpadł między olenderskie […]; kiedy dadzą do niego
ognia i z boków, i z tego okrętu, gdzie sam admirał siedział, to dosyć na tym, aż deszczki
z niego leciały […]. Znowu powtórnie zerwą się, uderzą z armat; co się trochę odsuną,
to znów [nacierają]. […] Nocą tedy wzięli [Szwedzi] z bulwarku okręt kupiecki, a skoro
świt, zaprowadzili go po wiatru i ustroiwszy go, jako należy do żeglugi, wyhysowawszy
[podnieść do góry] żagle, zapalili go, puścili między okręty olenderskie; od którego zaraz
jeden się okręt zapalił, bo to jest rzecz tak chwytliwa jako siarka. Sami też zaraz nacierają
za ogniem; poczęli okrutnie bić z armaty. Tam było właśnie tragiczne spectaculum [widowisko], kiedy to [nie wiedzieć] czyby się ogniowi, czy nieprzyjacielowi bronić! Tu się od
owego zapalonego umykać trzeba, tu się strzec, żeby ich nieprzyjaciel nie rozerwał, a tu
zaś z owego zapalonego uciekają, kto co może porwać, lada deszczkę, lada drewno, to się
z nim uderzy w morze. Tu z miasta, kto przecie śmiały, podjeżdżają z barkami, ratują,
sznury toniącym rzucają, żeby się ich chwytać; a tu z obu stron armata huczy. Uważyć,
że na jednym okręcie 80 będzie i 100 dział, jaki tam musi być ogień”90. W przedstawionym fragmencie wyraźnie widać, oprócz niewątpliwego talentu narratorskiego, jak
wielkie wrażenie wywarły na Pasku realia wojny na morzu, skoro nawet po wielu latach,
pomimo że nigdy przedtem ani potem nie miał nic wspólnego z morzem, w tak dokładny
sposób i z dużym dramatyzmem opisał śmiertelne zmagania toczone przez okręty sprzymierzonych z flotą szwedzką. Nie tylko Pasek skupił uwagę w swoim dziele na sprawach
morskich, także Jakub Łoś pozostawił niewielką relację, w której z zachwytem opisał
różnorodne i wielobarwne bandery widzianych przez siebie okrętów91.
Jako baczny obserwator, Pasek z ciekawością przyglądał się również metodom, jakie Duńczycy praktykowali w celu ratowania swojego mienia przed rabunkiem, topiąc
je w przybrzeżnych wodach, w specjalnie adaptowanych naczyniach, zabezpieczających
87
88
89
90
91
G. B. Bercoff, op. cit., s. 227.
J. Pasek, op. cit., s. 59.
E. Kotarski, op. cit., s. 207.
J. Pasek, op. cit., s. 57–59.
J. Łoś, op. cit., s. 86.
Obraz morza w oczach polskiego szlachcica na podstawie Pamiętników…
121
ukrywaną zawartość przed zepsuciem i zamoknięciem92. Z prawdziwym podziwem odnosił się też do umiejętności nurkowania i pływania, które posiadali marynarze holenderscy, potrafiący podobno wydobywać z morza różne przedmioty, aczkolwiek powątpiewał
w możliwość podniesienia dział z zatopionego okrętu93.
Pasek opisał również desant wojsk sprzymierzonych na wyspę Als94, którą od Jutlandii
oddziela cieśnina, w najwęższym miejscu szeroka na około 250 m. Lecz wbrew temu, co
błędnie podał, nie odbył się on w 1659 r., tylko 14 grudnia 1658. Operacja ta była częścią planów Fryderyka Wilhelma, który zamierzał opanować Fionię, a środkiem do tego
celu było właśnie wcześniejsze zdobycie Als95. Wódz sprzymierzonych chciał początkowo,
naśladując wyczyn Karola X Gustawa, przeprawić swoje wojska po lodzie, lecz pogoda
była ku temu niesprzyjająca. Po długo padających deszczach, co prawda zrobiło się mroźno, ale nie na tyle, aby wody cieśniny pokryły się odpowiednio grubą warstwą lodu,
bowiem następowało to tylko podczas wyjątkowo surowych zim96. Dlatego ostatecznie
podjęto decyzję o przeprawie na zgromadzonych łodziach i promach, przy wsparciu jedynie 4 okrętów duńskich. Ziemia była jednak zmarznięta, a przy brzegu tworzyły się
skorupy lodowe, które trzeba było najpierw wyrąbywać siekierami, aby móc załadować
żołnierzy na łodzie97, o czym również wspomniał Pasek98. Do wykonania tego zadania
przeznaczono około 6000 wojska, w tym 1000 żołnierzy polskiej jazdy pod dowództwem
Czarnieckiego, co zapewniało znaczną przewagę liczebną nad garnizonem szwedzkim,
składającym się z około 1800 ludzi99.
Lądowanie rozpoczęło się w godzinach porannych 14 grudnia, w pobliżu twierdzy
Sønderborg100, gdy oddziały piechoty pierwszego i drugiego rzutu desantu, przy wsparciu okrętów, zdobyły przyczółek i rozpoczęły szturm na stojący nad brzegiem szaniec101.
W obliczu silnego ognia szwedzkiej artylerii i zdecydowanego przeciwdziałania obrońców, nacierającym oddziałom sprzymierzonych groziła klęska i zepchnięcie do wody. Sytuację uratowało dopiero wprowadzenie do walki polskiej jazdy, która po sprawnie przeprowadzonej przeprawie wykonała brawurowy atak na szwedzkie oddziały i przyczyniła
się do przełamania obrony przeciwnika oraz ułatwiła lądowanie dalszych oddziałów102.
W kwestii sposobu przeprawy polskiej kawalerii przez cieśninę istnieją spore rozbieżności między przekazami pochodzącymi z różnych źródeł, a współcześni badacze za
bardziej wiarygodną i potwierdzoną innymi dowodami uznają relację Jakuba Łosia103.
92
J. Pasek, op. cit., s. 59–60.
Ibidem, s. 60.
94 Ibidem, s. 38.
95 E. Kosiarz, Wojny na Bałtyku X–XIX w., Gdańsk 1978, s. 208–209.
96 W. Czapliński, Polacy z Czarnieckim…, s. 307.
97 Ibidem, s. 306–307.
98 J. Pasek, op. cit., s. 38.
99 W. Czapliński, Polacy z Czarnieckim…, s. 306.
100 E. Kosiarz, op. cit., s. 209.
101 W. Czapliński, Polska a Dania..., s. 247.
102 E. Kosiarz, op. cit., s. 209.
103 „Wpław przy barkach puścili się przez kanał tak szeroki, że go ledwie z dobrej fuzyjej mógł przestrzelić,
w tak ciężki mróz, że konie w wodzie od zimna nie pływały, ale jako deszczki na plask leżąc, przeciągane były,
93
122
Wojciech Podjacki
W świetle najpewniejszych przekazów przeprawa jazdy Czarnieckiego „przez morze” nie
odbywała się całkowicie wpław, jak to podał Pasek104, tylko na łodziach, w których płynęli polscy żołnierze, przeciągający swoje konie obok łodzi105. Po wylądowaniu i osiodłaniu wierzchowców musiano je najpierw rozgrzać, „chyżo harcując”, aby dopiero potem
móc uderzyć na wroga. Jednak nie umniejsza to wcale odwagi i pomysłowości Polaków,
ponieważ wybranie takiego sposobu przeprawy umożliwiło przerzucenie na drugi brzeg
w krótszym czasie większej liczby kawalerzystów, co zdecydowało o sukcesie wojsk sprzymierzonych106. Nie bez znaczenia był również fakt, że wcześniej zarówno polscy jeźdźcy,
jak i „konie już były do pływania probowane”107, o czym napomknął także Łoś w swoim
Pamiętniku, opisując wyczyn Krzysztofa Szepeliwskiego108. W czasie kampanii duńskiej
nie były to jedyne morskie wyczyny polskich żołnierzy, bowiem w dniach 9 i 13 czerwca
1659 r. Czarniecki wysłał łodziami na Fionię niewielkie oddziały pod dowództwem rotmistrza Franciszka Kobyłeckiego, co, wobec szczupłości zaangażowanych sił i braku odpowiedniego wsparcia floty duńskiej, stanowiło raczej formę dywersji niż próbę zdobycia
tej wyspy109. Wspominali o tych wydarzeniach zarówno Łoś110, jak i Pasek111.
Okres duński w Pamiętnikach Paska jest bardzo interesujący, gdyż opisywany przez
niego kraj był mu nieznany i egzotyczny. Ale także dlatego, że gdy wyrwał się on z „ciasnego kręgu życia domowego na szerokie szlaki europejskie”, doświadczając nowych
przygód i wrażeń, odczuł głęboką potrzebę spisania ich na kartach swojego dzieła112.
Pamiętnikarz był wówczas bardzo młody, miał około 23 lat, a ten okres życia zawsze
cechuje się dużą spostrzegawczością oraz ciekawością świata i ludzi113. W związku z tym
przedstawił dość dokładnie zaobserwowany obraz morza, jako żywiołu i środowiska przyrodniczego, w którym żyło wiele zadziwiających go gatunków zwierząt. Opisał również
obyczaje Duńczyków, którzy byli „ludźmi morza” i czerpali z tego tytułu duże korzyści,
a skoro z wody wyszły, jako w żelazie omarzały. A tak nasi osiodływając, chyżo harcowali dla zagrzania koni
i śmiele na Szwedów nacierając” (J. Łoś, op. cit., s. 81).
104 „Było pływać, jako na Pragę z Warszawy, ale w pojśrodku tej odnogi było miejsce takie, gdzie koń zgruntował i mógł odpocząć, bo było takiego miejsca z pół stajania. Sam tedy, pożegnawszy się, Wojewoda wprzód
w wodę, pułki za nim, bo jeno trzy były, nie całe wojsko, kożdy za kołnierz zatchnąwszy pistolety, a ładownicę
uwiązawszy u szyję. Skoro przypłynął na środek, stanął i kazał kożdej chorągwi odpocząć, a potem dalej.
Konie już były do pływania probowane; który źle pływał, to go między dwóch dobrych mięszano, nie dali
mu tonąć. Dzień na to szczęście był cichy, ciepły i bez mrozu; już była trochę i rezolucyja [odwilż]” (J. Pasek,
op. cit., s. 38).
105 W. Czapliński, Polska a Dania..., s. 247–248.
106 Ibidem.
107 J. Pasek, op. cit., s. 38.
108 „Tamże pod Harusen towarzysz pan Krzysztof Szepeliwski w poście przed Wielką Nocą kanał przepłynął
na koniu tak daleko, jako by z działka trzechfuntowego donieść może, a mieli prawie za cud jeden duńscy i w
kroniki to wpisano” (J. Łoś, op. cit., s. 88).
109 B. Piotrowski, op. cit., s. 14.
110 J. Łoś, op. cit., 88.
111 J. Pasek, op. cit., s. 68–69.
112 W. Czapliński, Wstęp, [w:] J. Pasek, Pamiętniki, oprac. W. Czapliński, Wrocław 1952, s. VII.
113 J. Włodarski, Dania w Pamiętnikach Jana Chryzostoma Paska (próba nowego spojrzenia), [w:] Polska – Dania w ciągu wieków, red. J. Szymański, Gdańsk 2004, s. 50.
Obraz morza w oczach polskiego szlachcica na podstawie Pamiętników…
123
eksploatując jego naturalne zasoby i pobierając cła sundzkie114. Na kartach Pamiętników
nie mogło też zabraknąć relacji ze zmagań militarnych toczonych na wodzie, ponieważ
Pasek był ich bezpośrednim uczestnikiem, a będąc żołnierzem z „krwi i kości”, którego
żywiołem była wojna, pozostawił szczegółowy opis swoich przeżyć wojenno-morskich115.
Epizody związane z działaniami na morzu można także odnaleźć w relacjach pozostawionych przez Łosia116. Wprawdzie nie są one napisane tak barwnym językiem jak Pamiętniki Paska, jednak zestawienie obu tych relacji daje pełniejszy obraz wydarzeń, których
obaj pamiętnikarze byli uczestnikami117. Morze dziwiło i przerażało Paska, ale przede
wszystkim fascynowało, a przyroda Danii była dla niego żywym gabinetem osobliwości,
czemu dał wyraz, określając rozmaite okazy fauny i flory, spotykane w rejonie nadmorskim, mianem „cudownych” lub „dziwnych”118. Pomimo lęku i respektu odczuwanego
w stosunku do morskiego żywiołu, nie odmówił sobie rejsu po morzu ani też nie zszedł
na ląd z okrętu, gdy zaczynała się bitwa morska119. Jego ciekawość świata i widzenia tego,
czego „w Polszcze widzieć trudno”, przezwyciężyła strach przed nowym i nieznanym.
Dzięki temu oraz niepospolitemu talentowi narracyjnemu Paska120, czytelnik może się
dzisiaj cieszyć barwnymi i plastycznymi opisami zdarzeń sprzed kilku wieków, w dodatku
okraszonymi dużą dozą jowialnego humoru121.
Pamiętniki są też wiarygodnym świadectwem mentalności przeciętnego, niezamożnego polskiego szlachcica, żyjącego w drugiej połowie XVII w. Ukazują sposób postrzegania
przez niego ówczesnej rzeczywistości. Pasek na kartach swojego dzieła przedstawił obyczaje, stan świadomości i poziom etyczny braci szlacheckiej122, a nakreślony przez niego
wizerunek szlachcica to obraz osoby fanatycznie przywiązanej do swobód politycznych
i przywilejów stanowych, niechętnej cudzoziemszczyźnie i innowiercom, ale zarazem kierującej się pobudkami patriotycznymi123.
Pasek spisał swoje wspomnienia dopiero pod koniec życia, kiedy odległe wydarzenia z lat młodości w naturalny sposób ulegały zatarciu lub zapomnieniu124. Jak to się
więc stało, że po tylu latach odtworzył tak dokładnie obraz swoich przygód duńskich?
Problem ten wyjaśnił wybitny znawca tematu, Władysław Czaplicki, który stwierdził,
że było to możliwe w wyniku bardzo częstego powtarzania tego samego opowiadania,
co pomogło Paskowi utrwalić w pamięci szczegóły wydarzeń, w których brał udział125.
Z poglądem tym zgodził się Józef Włodarski, przyznając, że właśnie gawędziarski styl
114
K. Narojczyk, op. cit., s. 50–51.
E. Kotarski, op. cit., s. 206–207.
116 Ibidem, s. 204–205.
117 R. Gałaj, op. cit., s. 347–352.
118 G. B. Bercoff, op. cit., s. 216–217.
119 J. Pasek, op. cit, s. 54, 57.
120 S. Dubisz, Jan Chryzostom Pasek – prekursor gawędy szlacheckiej, [w:] Język – Historia – Kultura (wykłady,
studia, szkice), Warszawa 2007, s. 276.
121 W. Czapliński, Wstęp…, s. XXXIX–XLI.
122 P. Gawliczek, op. cit., s. 94, 157–158.
123 S. Dubisz, op. cit., s. 264; W. Czapliński, Wstęp…, s. XLIII–XLIV.
124 J. Włodarski, op. cit., s. 50.
125 W. Czapliński, Wstęp…, s. XLII–XLIII.
115
124
Wojciech Podjacki
wypowiedzi świadczy o tym, że Pasek, wielokrotnie opowiadając o swoich przygodach
w gronie przyjaciół i sąsiadów, utrwalił sobie obraz, który odżył ponownie w momencie
przelewania wspomnień na papier126. Nie myli się zapewne także Wiesław Majewski,
który zwrócił uwagę na to, że pamiętnikarz prawdopodobnie na bieżąco zapisywał najważniejsze wydarzenia ze swojego życia w podręcznym raptularzu. Wspomniane zapiski
oraz gromadzone przez niego dokumenty i listy mogły więc stanowić zarodek spisywanego później pamiętnika127.
Pomimo że w przeszłości niejednokrotnie zgłaszano wątpliwości co do prawdziwości
przekazywanych przez Paska informacji, zarzucając mu wiele pomyłek i nieścisłości oraz
tendencję do wybielania siebie i swoich czynów, badania naukowe prowadzone nad jego
dziełem wykazały, że jest to wartościowe źródło historyczne. Oczywiście należy wziąć
pod uwagę ograniczenia wynikające z faktu, że wydarzenia były spisane pod koniec życia autora, gdy zapewne w niejednym szczególe pamięć go zawodziła, oraz podchodzić
z ostrożnością do tendencyjności wielu zapisów. Poza tym istnieje możliwość zweryfikowania prawdomówności Paska przez skonfrontowanie podanych przez niego informacji
z innymi źródłami z epoki, co pozwala na oddzielenie fantazji od rzetelnych faktów,
których w Pamiętnikach przecież nie brakuje. Dlatego można się zgodzić z Władysławem
Czaplickim, że dzieło napisane przez Jana Chryzostoma Paska jest „źródłem, nad którym
żaden uważny historyk nie może przejść do porządku dziennego”128.
Summary
In a present article an author concerned fragments of Diaries (Pamiętniki) by Jan Chryzostom
Pasek, describing years 1658–1659, i.e. a period of Pasek’s Danish adventures. They bring us closer
view of sea observed by a diarist, either as a natural phenomenon or naval forces activity theatre.
126
J. Włodarski, op. cit., s. 50.
W. Majewski, Poglądy polityczne Jana Chryzostoma Paska, [w:] Władza i społeczeństwo w XVI i XVII w.
Prace ofiarowane Antoniemu Mączakowi w sześćdziesiątą rocznicę urodzin, Warszawa 1989, s. 102–107.
128 W. Czapliński, Wstęp…, s. LII.
127
Iwona Sakowicz
Uniwersytecka historia w Jerozolimie1
Uniwersytet Hebrajski w Jerozolimie (Hebrew University of Jerusalem) jest drugim najstarszym uniwersytetem w Izraelu (po Izraelskim Instytucie Technologicznym w Hajfie).
Został założony w 1918 r., a działalność rozpoczął w 1925, jeszcze w okresie trwania
mandatu brytyjskiego w Palestynie. Wśród pierwszych członków zarządu uniwersytetu
wymienić można Alberta Einsteina, Zygmunta Freuda, Martina Bubera i Chaima Weizmanna2. Dzisiaj jest to uczelnia umieszczana w pierwszej setce międzynarodowych rankingów uniwersyteckich3. Ośmiu naukowców będących absolwentami lub profesorami
Uniwersytetu Hebrajskiego otrzymało nagrodę Nobla.
Na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie studiuje 23 tys. osób (przy ponad 300
tys. studentów w całym Izraelu w policealnych lub wyższych szkołach państwowych
i prywatnych)4. Większość izraelskich studentów rozpoczyna studia dopiero po zakończeniu obowiązkowej służby wojskowej – trzyletniej dla mężczyzn, a dwuletniej dla kobiet. Można spotkać na izraelskich uczelniach nielicznych młodszych studentów, którzy odroczyli służbę (zazwyczaj w ramach programu „Atuda”). Podpisywali oni umowy
z jednostką wojskową, która zobowiązywała się do opłacania czesnego przez cały okres
trwania studiów w zamian za późniejszą, dłuższą służbę na stanowisku wymagającym
specjalnych kwalifikacji.
W ostatnim dziesięcioleciu w systemie edukacyjnym Izraela obserwuje się istotne
zmiany. Podobnie jak w Europie, studenci coraz bardziej zainteresowani są studiami zawodowymi, a mniej klasycznymi przedmiotami akademickimi. Wyższa edukacja, mimo
że płatna, jest popularna – ponad połowa Izraelczyków pomiędzy 20. a 24. rokiem życia
studiuje lub uczy się5.
!!"#$"%"#$&'
2 O początkach uniwersytetu i jego dalszym rozwoju zob. The History of the Hebrew University of Jerusalem:
origins and beginnings, red. S. Katz, M. Heyd, Jerusalem 1997. Książka została wydana w języku hebrajskim,
w związku z czym autorka składa podziękowania prof. Yohananowi bar Yafe z Hebrajskiego Uniwersytetu
w Jerozolimie za tłumaczenie fragmentów.
3 Według Academic Ranking of World Universities, przygotowanego w 2014 r. przez Shanghai Ranking Consultancy, Uniwersytet Hebrajski w Jerozolimie jest usytuowany na 70. pozycji (http://www.shanghairanking.
com/World-University-Rankings/The-Hebrew-University-of-Jerusalem.html [dostęp: 28 X 2014]).
4 „Jerusalem Post”, 26 X 2014. Dane dotyczące liczby studentów na Uniwersytecie Hebrajskim podano
według informacji zamieszczonych na stronie internetowej uczelni: http://new.huji.ac.il/en/list-page/450 [dostęp: 28 X 2014].
5 http://www.oecd.org/edu/EAG2012%20-%20Key%20Facts%20-%20Israel.pdf [dostęp: 28 X 2014].
1
126
Iwona Sakowicz
Warunkiem przyjęcia na jakąkolwiek uczelnię izraelską jest – poza maturą – zaliczenie testu psychometrycznego. Obejmuje on trzy części: matematykę (myślenie logiczno-arytmetyczne), rozumowanie werbalne oraz język angielski. Test można zdawać w kilku
językach (hebrajskim, rosyjskim, arabskim, francuskim, hiszpańskim) oraz powtarzać go
dowolną liczbę razy. Uzyskanie odpowiedniej punktacji umożliwia podjęcie wybranych
studiów.
System studiów w Izraelu jest oparty w dużej mierze na wzorcu anglosaskim, gdzie
kształcenie podzielone jest na stopnie: licencjacki, magisterski i doktorski. Studia pierwszego stopnia na Uniwersytecie Hebrajskim trwają trzy lata – podobnie jak na większości
uniwersytetów izraelskich. Cechą charakterystyczną studiów licencjackich w Jerozolimie
jest ich dwuprzedmiotowość. Aby ukończyć studia, należy zebrać 120 punktów, po 60
punktów z każdego kierunku6. Studia magisterskie w Izraelu trwają dwa lata. Na większości uniwersytetów (w tym również w Jerozolimie) dostępne są dwa rodzaje kursów
magisterskich: kończące się napisaniem pracy oraz kursy pozbawione takiego obowiązku.
Studia pierwszego rodzaju skierowane są do studentów zainteresowanych dalszą karierą
naukową – studiami doktoranckimi.
Studia na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie są w dużym stopniu zdecentralizowane i rozbite pomiędzy poszczególne wydziały i katedry, a także instytuty i szkoły.
Kierunek historii nie jest przypisany wyłącznie do Katedry Historii (Department of History). Programy kształcenia o profilu historycznym oferują również inne katedry Wydziału
Humanistycznego, stąd istotne znaczenie ma przyjęta specjalizacja.
Curriculum studiów na kierunku historii składa się z części obowiązkowej oraz części
do wyboru. Student planuje swoje studia, korzystając (według potrzeby) z pomocy doradcy. Jeżeli w ofercie brakuje wystarczającej liczby zajęć do wyboru, studenci poszukują
na innych kierunkach. Stąd też na zajęcia prowadzone przez Katedrę Historii i Kultury
Polskiej uczęszczali studenci różnych kierunków oraz stopni. Prowadziło to do sytuacji
wymagających szybkiej reakcji, gdy w grupie znajdowali się zarówno studenci znający
podstawy historii, jak i osoby, dla których była to terra incognita.
Katedry Wydziału Humanistycznego na Uniwersytecie Hebrajskim oferują studia
w zakresie całej ludzkiej cywilizacji podzielonej na cztery obszary kulturowe: cywilizację żydowską, narody i kultury Bliskiego Wschodu, tzw. cywilizację zachodnią, czyli
Europę i świat atlantycki, oraz kultury kontynentu azjatyckiego. Wydział podzielony
jest na katedry, ale dodatkowo istnieją również szkoły, których celem jest koordynacja
badań w najważniejszych dyscyplinach humanistycznych, takich jak: sztuka, historia,
język, literatura, filozofia i religia. Na Wydziale Humanistycznym istnieje ponad dwadzieścia katedr, które prowadzą zajęcia. Większość z nich oferuje możliwość studiowania
również historii, ale ograniczonej do poszczególnych krajów lub regionów. Katedra Studiów Hiszpańskich i Południowoamerykańskich (Spanish and Latin America Studies) ma
w ofercie historię Ameryki Łacińskiej, zarówno prekolumbijskiej, jak i kolonialnej, wraz
z językiem hiszpańskim lub innym romańskim. Również Katedra Studiów Islamskich
6
Dwa punkty przyznawane na uczelniach w Izraelu odpowiadają trzem punktom ECTS.
Uniwersytecka historia w Jerozolimie
127
i Bliskowschodnich oraz Katedra Studiów Wschodnioeuropejskich prowadzą zajęcia
z historii poszczególnych regionów.
Katedra Historii na Uniwersytecie Hebrajskim oferuje studia licencjackie i magisterskie. Specjalnością katedry jest szeroko pojęta historia Europy. Program nauczania w obu
przypadkach opiera się na podziale historii na dwa okresy: przed-nowożytny (pre-modern) oraz nowożytny. Studenci samodzielnie układają sobie program, wybierając jeden
okres. Historię można studiować jako przedmiot główny (major) lub dodatkowy (minor).
Na studiach licencjackich na pierwszym roku do obowiązkowych należą dwa przedmioty: wprowadzenie do historii globalnej oraz zawód historyka. Studenci historii muszą
również wybrać dodatkowo przedmioty z listy: dwa z historii pozaeuropejskiej oraz dwa
dotyczące historii Żydów. Można je zamienić na kurs drugiego języka europejskiego dla
początkujących. Na trzecim roku studiów wymagane jest rozliczenie pracy licencjackiej
(dla chcących kontynuować studia II stopnia) lub dwóch prac seminaryjnych.
Specyfiką studiów magisterskich na historii jest podział na studia o charakterze naukowo-badawczym oraz ogólnym. Wspólna podstawa programowa obejmuje zajęcia
z historiografii i metodologii oraz seminaria. Od studentów zajmujących się badaniami
oczekuje się istotnych prac seminaryjnych. Studenci o profilu ogólnym zamiast prac muszą odbyć większą liczbę zajęć z puli wydziałowej.
Na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie nie istnieje praktyka obrony prac licencjackich czy magisterskich. Oba typy studiów najczęściej kończą się egzaminem,
uzależnionym (pisemny bądź ustny) od zwyczajów obowiązujących w poszczególnych
katedrach oraz rodzaju studiów.
Studenci izraelscy są starsi niż młodzież na uczelniach europejskich. Z tego powodu
są bardziej zdeterminowani i aktywniejsi na zajęciach. Wydają się zdecydowanie bardziej
zainteresowani osiągnięciem wyznaczonych zadań programowych. Niejednokrotnie zdarza się, że studenci przerywają wykład, jeżeli czegoś nie rozumieją.
Praca ze studentami w Izraelu nie różni się od pracy w Polsce. Te same typy zajęć –
wykład, ćwiczenia, seminarium – determinują stosowanie określonych metod. Pracę ułatwia bogata infrastruktura techniczna uczelni oraz bardzo dobrze wyposażona biblioteka.
Sylabusy przygotowywane przez wykładowców są umieszczane na stronie internetowej
uniwersytetu. Nie przekraczają one dwóch stron i zawierają krótki opis planu zajęć wraz
z literaturą i ewentualnymi wymaganiami dodatkowymi. Pracownicy dydaktyczni uniwersytetu zobowiązani są do odbywania konsultacji w podobnym zakresie jak na uczelniach polskich.
System nauczania na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie oparty jest na zasadzie,
że uczenie się powinno dominować nad nauczaniem. Głównym celem staje się przygotowanie studentów do pracy zawodowej oraz dostosowanie do potrzeb otwartego rynku
pracy. Humanistyka, zarówno w Jerozolimie, jak i na innych uniwersytetach izraelskich,
zaczyna być traktowana po macoszemu7. Z powodu ograniczeń budżetowych uczelnie
dokonują dotkliwych cięć na wydziałach i katedrach humanistycznych. Podobnie jak na
całym świecie, elektronika, ekonomia i biotechnologia górują nad historią.
7
Dziennik „Haaretz”, 30 VIII 2013 .
128
Iwona Sakowicz
Summary
The Hebrew University in Jerusalem is a leading Israeli university. It is usually ranked one of the
World’s Top 100 universities. The Hebrew University of Jerusalem offers an impressive number
of undergraduate (BA) and postgraduate studies (MA) in the fields of humanities, social sciences,
exact sciences and medicine. History is one of the subjects taught at the Hebrew University, both
as a major and minor. It can be done at the History Department and also at other departments
at the Faculty of Humanities. Israeli students are active and hard working. Unfortunately like
everywhere else in Europe due to budgetary constraints the Hebrew University in Jerusalem cuts
funding for humanist subjects.
Jagoda Załęska-Kaczko
Międzynarodowa wystawa „Bauten der Technik” i obchody 25. rocznicy
założenia Technische Hochschule w Gdańsku w 1929 roku
Celem niniejszej publikacji jest rekonstrukcja genezy, przebiegu i ekspozycji międzynarodowej wystawy „Bauten der Technik”, która odbyła się latem 1929 r. w Gdańsku, a także
wprowadzenie do problematyki połączonych z wystawą obchodów 25-lecia ówczesnej
Wyższej Szkoły Technicznej Wolnego Miasta Gdańska (Technische Hochschule der Freien Stadt Danzig).
Po odłączeniu Gdańska od Rzeszy Niemieckiej i utworzeniu Wolnego Miasta Gdańska (dalej: WMG) nowo powołaną instytucją odpowiedzialną za kwestie handlowo-wystawiennicze został Urząd Targowy w Gdańsku (Messeamt der Stadt Danzig), organizator pierwszych międzynarodowych targów w WMG1. W 1924 roku powołano do życia
spółkę akcyjną Gdańskie Międzynarodowe Targi (Danziger Internationale Messe), która
została rozwiązana po zaledwie trzech latach działalności2. Pomimo permanentnych trudności gospodarczych (m.in. wojny celnej z Polską), idea cyklicznych międzynarodowych
targów w Gdańsku została utrzymana.
Jesienią 1928 r. powołano w Gdańsku spółkę wystawienniczą (Austellungs-Gesellschaft m.b.H.), a Hans Ruppe – dawny prezes gdańskiego Urzędu Targowego3 – podjął
rozmowy z przedstawicielami Pruskiego Ministerstwa Handlu i Rzemiosła w kwestii oficjalnego wsparcia organizacji nowej międzynarodowej wystawy w Gdańsku, zastępującej
formułę targów, lecz zbliżonej do nich ze względu na cel, jakim była stymulacja kontaktów handlowych i gospodarki obszaru nadbałtyckiego4. Zgodnie z zaprezentowaną
w Berlinie koncepcją, wystawa miała być poświęcona tematyce portowo-okrętowej, a jej
1 W 1920 r. zorganizowano za pośrednictwem urzędu wielobranżowe, międzynarodowe targi wiosenne
w kompleksie dawnych budynków wojskowych przy ówczesnej Wallgasse (obecna ul. Wałowa).
2 Do osiągnięć tej organizacji zaliczane są: drugie międzynarodowe targi (wielobranżowe) w 1924 r. oraz
targi wiosenne i jesienne, zorganizowane w 1925 r. (o znacznie mniejszym zasięgu).
3 Por. „Messe und Ausstellung”, Zentralblatt für das gesamte Meß- und Ausstellungswesen sowie für Märkte
und Musterlager, R. 11, 7–13 II 1929, nr 6, s. 7.
4 Geheimes Staatsarchiv Preußischer Kulturbesitz (dalej: GStAPK), sygn. I HA Rep. 120, E XVI Nr. 567,
Ministerium für Handel und Gewerbe (poszyt poświęcony kwestiom wystawiennictwa w Gdańsku w latach
1919–1928) [k. nienum.].
130
Jagoda Załęska-Kaczko
ekspozycja stymulowałaby rozwój międzynarodowej współpracy5. Wstępnie planowano,
że wystawa odbędzie się w dniach 12–26 maja 1929 r. w Sopocie6.
Władze niemieckie, po przeprowadzeniu konsultacji międzyministerialnych7, odmówiły oficjalnego wsparcia wystawy, jak podano – ze względu na niedostateczne przygotowanie po stronie władz Wolnego Miasta8. Zapał organizatorów jednak nie osłabł.
Powołano szesnastoosobowy komitet organizacyjny, w którego skład weszli m.in. senatorowie WMG, profesorowie Wyższej Szkoły Technicznej i kilku wydawców lokalnej prasy9. Wkrótce informacje o wystawie zostały rozpowszechnione w fachowych periodykach
niemieckich. W toku planowania uznano, że należałoby przesunąć termin wystawy na
okres lipca i sierpnia, kiedy miały przypadać obchody 25-lecia Wyższej Szkoły Technicznej, a miasto byłoby pełne turystów10. Kilkakrotnie modyfikowano oficjalną nazwę wystawy (nie znając pełnej listy wystawców)11. Jeszcze przed końcem 1928 r. postanowiono
o przeniesieniu wystawy z Sopotu do Gdańska12, do nowej hali targowej o powierzchni
5 W opublikowanym przed końcem listopada 1928 r. prospekcie reklamowym wystawy, zatytułowanym
Führer durch die Internationale Hafen- und Schiffahrtsausstellung, zamieszczono informację, że głównym celem
wystawy jest prezentacja dotychczasowego rozwoju portów, ich zaplecza gospodarczego oraz możliwości ich
dalszej rozbudowy, a także ułatwienie zarządom portów nawiązania kontaktu z reprezentantami handlu międzynarodowego [k. nienum.].
6 GStAPK, I HA Rep. 120, E XVI Nr. 567 [k. nienum.].
7 W negocjacjach uczestniczyli m.in. przedstawiciele: Urzędu Spraw Zagranicznych, trzech Ministerstw Rzeszy (gospodarki, spraw wewnętrznych i finansów), a także dwóch ministerstw Prus (handlu i rzemiosła oraz
finansów). Zezwolono – za pośrednictwem władz portów w Szczecinie i Królewcu – na nieodpłatną ekspozycję modeli okrętów należących do państwowych władz (bez podania nazwy właściciela) (GStAPK, I HA Rep.
120, E XVI Nr. 567 [k. nienum.]). Warto zauważyć, że w dokumentacji ministerialnej pojawiła się również
nota, zgodnie z którą władze II Rzeczypospolitej miały próbować nakłaniać polskich przedsiębiorców do
organizacji konkurencyjnej wystawy w Gdyni.
8 GStAPK, I HA Rep. 120, E XVI Nr. 567 [k. nienum.].
9 Skład komitetu organizacyjnego współtworzyli: Julius Jewelowski (senator ds. handlu), dr Hugo Althoff
(architekt i senator ds. budownictwa), Gustav Fuchs (po śmierci w marcu 1929 r. zastąpiony przez syna
Hansa), Friedrich von Wilpert (przewodniczący Związku Gdańskiej Prasy), profesorowie Wyższej Szkoły
Technicznej – Karl Hoepfner, Otto Kloeppel, Otto Lienau, F.W. Otto Schulze, a także inne osoby związane
zawodowo z gospodarką morską (pełny wykaz członków komitetu zob. Grosse Ausstellung für Schiffbau, Hafenbau, Wasserbau, Hochbau, Strassenbau, Fischerei, Wassersport, Verkehrswerbung, Danzig Messehalle, 14. Juli-11.
Aug. 1929 [Danzig, 1929], k. 2.
10 GStAPK, I HA Rep. 120, E XVI Nr. 567 [k. nienum.].
11 Nazwę Internationale Hafen- und Schiffahrts-Ausstellung in Zoppot-Danzig zastąpiono na początku 1929 r.
określeniem Große Ausstellung für Schiffbau, Hafenbau, Wasserbau, Hochbau, Straßenbau mit Sonderabteilungen, Verkehrswerbung, Wassersport, Meeresfischerei in Danzig, po czym przed lipcem 1929 r. wprowadzono nazwę
Bauten der Technik. Große Ausstellung für Schiffbau, Hafenbau, Hochbau, Wasserbau, Straßenbau, Flugwesen,
Fischerei,Wassersport und Verkehrswesen in Danzig (por. „Messe und Ausstellung”, R. 11, 7–13 II 1929, nr 6,
s. 7; 1–7 VIII 1929, nr 31, s. 9). Określenie „Bauten der Technik” zostało zapożyczone z objazdowej wystawy
o tej samej nazwie, przygotowanej w 1928 r. przez Muzeum Folkwang w Essen przy pomocy Werkbundu.
12 Obiekcje względem pierwotnej lokalizacji ekspozycji (pomieszczeń domu zdrojowego w Sopocie) zgłaszał
od początku Senat WMG (GStAPK, I HA Rep. 120, E XVI Nr. 567 [k. nienum.]). Stan przygotowań we
wrześniu 1928 zob. „Hansa”. Deutsche nautische Zeitschrift, R. 65, 20 X 1928, nr 20, s. 1688; opis zaawansowania prac nad wystawą w kwietniu 1929 r. zob. „Hansa”, R. 66, 13 IV 1929, nr 15, s. 627.
Międzynarodowa wystawa „Bauten der Technik”…
131
3 tys. m2, oddanej do użytku w 1925 r. i położonej w odległości około 500 m od głównego dworca kolejowego w Gdańsku.
Oficjalne otwarcie wystawy nastąpiło 14 lipca 1929 r. W uroczystości, odbywającej się pod patronatem Prezydenta Senatu WMG, Heinricha Sahma, i Rektora Wyższej
Szkoły Technicznej, prof. Hermanna Stremme, transmitowanej w audycji radiowej na
cały obszar Niemiec13, uczestniczyło ponad 600 osób, w tym – oprócz wystawców –
przedstawiciele niemieckich szkół wyższych, reprezentanci konsulatów, nowo wybrany
Wysoki Komisarz Ligi Narodów, Manfredi Gravina, a także liczni przedstawiciele środowiska przemysłowców14. W przemowach towarzyszących inauguracji podkreślono, że
władze WMG od lat prowadzą starania o nadanie Gdańskowi rangi ważnego miasta
kongresowego oraz statusu „bramy do terenów wschodnich” 15. Zwracano uwagę, że jest
to pierwsza w Gdańsku wystawa o tak szerokim zasięgu oraz dużej randze, którą zawdzięcza pozycji wystawców16. W toku przemów wskazywano również na więzi łączące absolwentów Wyższej Szkoły Technicznej z niemieckim przemysłem (zwłaszcza w dziedzinie
budownictwa okrętowego).
Organizatorzy wystawy wydali bezpośrednio przed otwarciem ekspozycji broszurę,
w której, oprócz danych adresowych, reklam i zbiorczego alfabetycznego wykazu eksponatów, opublikowana została lista wystawców (według stanu sprzed dnia otwarcia wystawy), reprezentujących w przeważającej mierze Niemcy oraz WMG17. Odnotowano
również jednostkowy udział firm z Polski, Szwecji, Finlandii, Danii, Wielkiej Brytanii,
Austrii oraz Włoch18. Ekspozycje były na bieżąco modyfikowane, uzupełniane lub zastępowane nowymi. Przez cały okres trwania wystawy doliczono się łącznie około 200
wystawców (w niektórych boksach prezentowano ekspozycję wspólną dla kilku przedsiębiorstw)19. W lokalnej prasie zwracano uwagę, że na wystawie reprezentowane są niemal
wszystkie czołowe firmy niemieckiego przemysłu stoczniowego (jak koncern Friedrich
Krupp, zajmująca się produkcją dźwigów fabryka Demag z Düsseldorfu, Stocznia Blohm
13
„Danziger Neueste Nachrichten”, 15 VII 1929, nr 163.
„Danziger Allgemeine Zeitung”, R. 81, 15 VII 1929, nr 163; „Messe und Ausstellung”, R. 11, 1–7 VIII
1929, nr 31, s. 9; „Schiffahrt, Danziger Schiffs- und Hafennachrichten”, dodatek do „Danziger Zeitung” z 14
VII 1929; „Danziger Zeitung”, R. 72, 15 VII 1929, nr 194.
15 „Hansa”, R. 66, 27 VII 1929, nr 30, s. 1199; „Danziger Allgemeine Zeitung”, R. 81, 15 VII 1929, nr 163;
„Danziger Neueste Nachrichten”, 15 VII 1929, nr 163. Szczegółowe omówienie treści wystąpień towarzyszących inauguracji wystawy zob. „Danziger Allgemeine Zeitung”, R. 81, 15 VII 1929, nr 163.
16 „Danziger Neueste Nachrichten”, 15 VII 1929, nr 163.
17 Grosse Ausstellung für Schiffbau… Lista wystawców (pierwotnie nieprzekraczająca 130 podmiotów) była
kilkakrotnie uzupełniana za pośrednictwem lokalnej prasy („Danziger Neueste Nachrichten”, 25 VII 1929,
nr 172; „Schiffahrt, Danziger Schiffs- und Hafennachrichten”, dodatek do „Danziger Zeitung” z 14 VII
1929; „Danziger Wirtschaftszeitung”, R. 9, 1929, nr 28, s. 490). W broszurze zamieszczono liczne grafiki
i kopie fotografii z zasobów wystawców, brak w niej natomiast diagramu ilustrującego rozmieszczenie boksów
czy rzeczywistych fotografii prezentowanych eksponatów.
18 „Messe und Ausstellung”, R. 11, 7–13 II 1929, nr 6, s. 7; 1–7 VIII 1929, nr 31, s. 9. Początkowo udział
w wystawie zapowiadały również zarządy poszczególnych portów (w tym: holenderskich, francuskich, estońskich i łotewskich) (GStAPK, I HA Rep. 120, E XVI Nr. 567 [k. nienum.]).
19 „Messe und Ausstellung”, R. 11, 1–7 VIII 1929, nr 31, s. 9.
14
132
Jagoda Załęska-Kaczko
& Voss z Hamburga czy przedsiębiorstwo J. Pohlig z Kolonii)20, a także miejscowe stocznie: Klawittera, Schichaua, Wojana i Gdańska21. Odnotowano również udział innych
ważnych podmiotów z obszaru WMG, np. Gdańskich Zakładów Elektrycznych (Elektrizitäts- und Gaswerk Danzig) czy miejskiego przedsiębiorstwa tramwajowego.
Publikowane głównie w lokalnej prasie opisy ekspozycji nie pozwalają na rekonstrukcję pełnej listy eksponatów. Poza wspomnianą wcześniej broszurą nie wydano opracowania, które prezentowałoby w wyczerpujący sposób tematykę ekspozycji. Zdawkowe relacje prasowe (zapewne pisane z myślą o przeciętnym czytelniku) umożliwiają natomiast
wskazanie stanowisk i obiektów wzbudzających największe zainteresowanie zwiedzających. Ze względu na towarzyszące wystawie huczne obchody rocznicy powołania Wyższej
Szkoły Technicznej, znacznie więcej uwagi poświęcono w lokalnej prasie historii uczelni
oraz jej roli w niemieckiej polityce i gospodarce (o czym mowa w dalszej części tekstu).
Na stoisku prezentującym działalność Wyższej Szkoły Technicznej, mieszczącym
głównie modele, szkice projektowe i próbki materiałów, zachwycano się przede wszystkim miniaturowym, ruchomym modelem kolejki linowej prof. Richarda Petersena,
przeznaczonej do transportu towarów w poprzek koryt Motławy i Wisły, z wagonikami
wypełnionymi prawdziwym węglem i dołączonym do nich dźwigiem22. Matematycy i fizycy prezentowali m.in. diagramy z zakresu geometrii, statyki i dynamiki, a także próbki
laboratoryjne demonstrujące wytrzymałość poszczególnych materiałów, chemicy wykonali zestawienie różnych typów gleb, a architekci23 pokazali swoje szkice projektowe oraz
fotografie zrealizowanych obiektów (np. zaprojektowany przez prof. Alberta Carstena
gmach uczelni oraz hotel kuracyjny w Sopocie prof. Ottona Kloeppla)24. Wykładowcy
techniki okrętowej zaprezentowali modele okrętów (w tym gdańskich kog), nabrzeży
oraz tam, fotografie gdańskich stoczni, a także modele maszyn (m.in. sprężarki, podnośnika i przekrojowy model silnika łodzi torpedowej)25.
Liczni wystawcy prezentowali miniaturowe (i często ruchome) modele okrętów,
dźwigów, zakładów stoczniowych, śrub okrętowych oraz całych maszyn. Eksponowano
również ogromną liczbę fotografii. Muzeum Folkwang w Essen przygotowało we współpracy z Werkbundem ponad 900 zdjęć i planów najważniejszych budynków przemysłowych z obszaru Europy i Ameryki Północnej (por. przyp. 11), ekspozycja Niemieckiego
Towarzystwa Ratowniczego w Berlinie (Deutsche Lebens-Rettungs-Gesellschaft Berlin)
zawierała liczne fotografie z akcji ratunkowych, a Związek Niemieckich Stowarzyszeń
20
„Hansa”, R. 66, 27 VII 1929, nr 30, s. 1198; „Danziger Allgemeine Zeitung”, R. 81, 15 VII 1929, nr 163.
„Danziger Allgemeine Zeitung”, R. 81, 15 VII 1929, nr 163; „Hansa”, R. 66, 20 IV 1929, nr 16, s. 678;
27 VII 1929, nr 30, s. 1220.
22 „Danziger Neueste Nachrichten”, 13 VII 1929, nr 162; 20 VII 1929, nr 168; „Danziger Allgemeine
Zeitung”, R. 81, 13 VII 1929, nr 162. W prasie ubolewano nad brakiem środków umożliwiających szybką
realizację tego projektu.
23 W prasie pojawiły się nazwiska: Albert Carsten, Karl Gruber, Otto Kloeppel, Fritz Krieschen oraz Hermann Phleps („Danziger Allgemeine Zeitung”, R. 81, 15 VII 1929, nr 163).
24 „Danziger Neueste Nachrichten”, 13 VII 1929, nr 162; 20 VII 1929, nr 168. Szkice projektowe prezentowały: kościół we Wrzeszczu, rozbudowę uniwersytetu w Heidelbergu oraz ul. Mariacką.
25 „Danziger Neueste Nachrichten”, 13 VII 1929, nr 162.
21
Międzynarodowa wystawa „Bauten der Technik”…
133
Marynarki (Bund Deutscher Marine-Vereine) zaprezentował retrospektywną wystawę
fotograficzną (dotyczącą zapewne I wojny światowej) oraz liczne modele okrętów ze zbiorów prywatnych26. Na ekspozycji Niemieckiego Stowarzyszenia Rozgłośni Radiowych
(Deutsche Reichsfunkgesellschaft) pokazywano m.in. model półkuli ziemskiej, demonstrujący zasięg niemieckich nadajników radiowych27.
Za równie interesujące uznano w prasie stoiska pozostałych wystawców z obszaru
WMG. Podawano, że wspomniane już Gdańskie Zakłady Gazownicze i Elektryczne zaprezentowały nowoczesne rozwiązania z użyciem gazu i prądu, m.in. pralkę elektryczną,
podświetlany słup ogłoszeniowy, latarnię gazową, miniaturowy model domu z instalacją
gazową oraz diagram demonstrujący wielorakie możliwości wykorzystania kubika gazu28.
Stocznia Gdańska eksponowała silniki, dzwony okrętowe i dzwony kościelne (wyprodukowane jeszcze w okresie istnienia jej poprzedniczki, Stoczni Cesarskiej)29, Zakłady Schichaua przygotowały modele koparek i statków (w tym parowca „Columbus”), podobnie
jak stocznia Klawittera30. Ponadto pod sufitem hali targowej podwieszono szybowiec
„Onkel Ferdinand”31 (niestety, nie zachowała się fotografia), a gdańskie stowarzyszenie
marynarki (Marineverein „Hohenzollern”) zaprezentowało dwumetrowy model pięciomasztowego żaglowca „Preussen”32.
Uwagę lokalnej prasy zwróciło również osobne stoisko znanego niemieckiego architekta, Fritza Högera z Hamburga, zawierające fotografie jego najważniejszych realizacji,
kluczowych dla rozwoju ceglanego ekspresjonizmu oraz specjalnie na potrzeby wystawy
skonstruowane fragmenty murów, demonstrujące stosowane przez architekta wątki ceglane33.
Organizatorzy wystawy przygotowali wiele dodatkowych atrakcji dla zwiedzających.
W hali ekspozycyjnej wydzielono małą salę kinową, w której emitowano podczas darmowych seansów przygotowane przez wystawców materiały reklamowe i pokazy działania
maszyn. Każdorazowo wizytę specjalnych gości uświetniano koncertem orkiestry policji
26
„Danziger Neueste Nachrichten”, 13 VII 1929, nr 162; „Danziger Allgemeine Zeitung”, R. 81, 3 VIII
1929, nr 180.
27 „Danziger Neueste Nachrichten”, 13 VII 1929, nr 162. W toku przygotowań do wystawy zdarzył się
przykry wypadek: Cap Arcona, eksponat stoczni Blohm & Voss (trzymetrowy model okrętu pasażerskiego,
wyceniany na ponad 10 tys. marek) został zniszczony w trakcie transportu i konieczne było zastąpienie go
modelem promu oceanicznego Albert Ballin („Hansa”, R. 66, 27 VII 1929, nr 30, s. 1220; „Danziger Neueste
Nachrichten” , 13 VII 1929, nr 162.
28 „Danziger Allgemeine Zeitung”, R. 81, 13 VII 1929, nr 162; 15 VII 1929, nr 163.
29 „Hansa”, R. 66, 27 VII 1929, nr 30, s. 1220; „Gazeta Gdańska – Gazeta Morska”, 16 VII 1929, nr 135.
30 „Danziger Zeitung”, 24 VII 1929, nr 203; „Hansa”, R. 66, 27 VII 1929, nr 30, s. 1220.
31 „Danziger Allgemeine Zeitung”, R. 81, 13 VII 1929, nr 162.
32 „Hansa”, R. 66, 27 VII 1929, nr 30, s. 1198.
33 „Danziger Neueste Nachrichten” , 13 VII 1929, nr 162. W dniu 15 VII 1929 Fritz Höger wygłosił również wykład w auli Wyższej Szkoły Technicznej pod tytułem „Der deutsche Baustil der Gegenwart”. Najprawdopodobniej udział Högera w wystawie, połączony z odczytem, można powiązać z uzyskanym przez niego
zleceniem na projekt szpitala na gdańskich Polankach (oddany do użytku w 1931 r.). Więcej informacji nt.
treści wykładu Högera zob. „Danziger Neueste Nachrichten” , 16 VII 1929, nr 164; „Danziger Allgemeine
Zeitung”, R. 81, 16 VII 1929, nr 164.
134
Jagoda Załęska-Kaczko
WMG. Dwa razy dziennie organizowano oprowadzanie po wystawie z przewodnikiem,
zwiedzanie gdańskich stoczni, a także rejsy promem po porcie gdańskim i wycieczki autobusowe (do Malborka, Mikoszewa, szlakiem pobliskich elektrowni wodnych, wzdłuż
Wisły lub po Kanale Elbląskim)34. Przed otwarciem wystawy organizatorzy deklarowali,
że ważną rolę mają spełniać stoiska prezentujące wyposażenie okrętów, wnętrza statków
pasażerskich oraz zagadnienia sanitarne, a także kwestie emigracji i turystyki wodnej
oraz stoiska poświęcone literaturze i sztuce (wykazującej związek z tematyką portowo-morską)35. W relacjach prasowych brak jest jednak jakichkolwiek uwag w tym zakresie36.
Doceniano fakt, iż około 30 wystawców przygotowało modele, ubolewano natomiast
nad brakiem ekspozycji prezentującej rozwój gdańskiego portu (połączonej z elementami
porównawczymi)37.
Najważniejszym wydarzeniem towarzyszącym wystawie „Bauten der Technik” były
wspomniane obchody 25-lecia Wyższej Szkoły Technicznej, które odbywały się w dniach
18–20 lipca 1929 r.38 W uroczystościach jubileuszowych uczestniczyli m.in. reprezentanci Senatu WMG, rektorzy uczelni niemieckich, absolwenci Wyższej Szkoły Technicznej, przedstawiciele korporacji akademickich oraz ponad 50 stowarzyszeń naukowych39.
Z zaproszenia skorzystało również wielu reprezentantów niemieckich zakładów przemysłowych (w tym głównie niemieckich stoczni). Obchody celebrowano w najbardziej reprezentacyjnych gdańskich gmachach. W głównym gmachu Wyższej Szkoły Technicznej
odbyła się inauguracja obchodów, połączona z serią odczytów o tematyce politycznej,
historyczno-architektonicznej, gospodarczej i morskiej, a także ceremonia nadania szeregu honorowych tytułów i odznaczeń40. W Instytucie Fizyki Wyższej Szkoły Technicznej dokonano oficjalnego otwarcia nowo wybudowanego Auditorium Maximum41, a w
34
Grosse Ausstellung für Schiffbau…; Archiwum Państwowe w Gdańsku (dalej: APG), zespół akt Senatu
WMG, Internationale Hafen und Schiffahrtsausstellung „Bauten der Technik” in Verbindung mit 25-jährigen
Jubiläum der Technischen Hochschule in Danzig, 1928–1929, sygn. 10/260/2756, k. 35. Bilet wstępu na wystawę kosztował 1 gulden (oferowano również zniżki dla grup), a łączny zysk organizatorów wystawy można
oszacować na około 20 tys. guldenów.
35 APG, sygn. 10/260/2756, k. 35.
36 Należy tu zaznaczyć, że lista eksponatów omówiona w tekście nie została wyczerpująco zaprezentowana,
por. np. ekspozycja gdańskich urządzeń pomiarowych („Danziger Allgemeine Zeitung”, R. 81, 3 VIII 1929,
nr 180) czy silników i mostu zwodzonego firmy M.A.N. (Maschinenfabrik Augsburg-Nürnberg A.-G.; „Hansa”, R. 66, 27 VII 1929, nr 30, s. 1220).
37 „Hansa”, R. 66, 27 VII 1929, nr 30, s. 1198.
38 Obchodom poświęcono szereg artykułów prasowych. Wspomnienia z okresu 25 lat pracy akademickiej profesora Ottona Schulzego zob. „Danziger Allgemeine Zeitung”, R. 81, 17 VII 1929, nr 165; relacje
absolwentów zob. „Danziger Neueste Nachrichten”, 18 VII 1929, nr 166; artykuły o znaczeniu Wyższej
Szkoły Technicznej dla niemieckości WMG, dane statystyczne i historia uczelni zob. „Danziger Allgemeine
Zeitung”, R. 81, 17 VII 1929, nr 165; 19 VII 1929, nr 167; 20 VII 1929, nr 168; „Danziger Neueste Nachrichten”, 19 VII 1929, nr 167.
39 „Danziger Allgemeine Zeitung”, R. 81, 19 VII 1929, nr 167.
40 Ibidem.
41 Szczegółowy opis ceremonii oddania budynku do użytku oraz jego wyposażenia zob. „Danziger Allgemeine Zeitung”, R. 81, 17 VII 1929, nr 165; 20 VII 1929, nr 168; 22 VII 1929, nr 169; „Danziger Zeitung”,
20 VII 1929, nr 199; „Danziger Zeitung”, 21 VII 1929, nr 200; „Danziger Neueste Nachrichten”, 18 VII
Międzynarodowa wystawa „Bauten der Technik”…
135
głównej bibliotece zaprezentowano wystawę najnowszych publikacji technicznych i gospodarczo-politycznych42. W nowym Muzeum Krajowym w Oliwie odbył się wernisaż
wystawy poświęconej historii Wyższej Szkoły Technicznej43, a w hali sportowej – uroczysty bankiet44. Uczestnicy obchodów zwiedzali także obserwatorium meteorologiczne we Wrzeszczu, a przede wszystkim wystawę „Bauten der Technik”. Goście otrzymali
również bilety na specjalny spektakl w miejskim teatrze45 oraz zaproszenie do udziału
w atrakcjach przygotowanych przez studentów (w pokazowym rejsie po Motławie udekorowanymi kajakami, wieczornym przemarszu z pochodniami, scenkach z życia uczelni46, pokazie gimnastycznym i pochodzie w przebraniach kojarzonych z poszczególnymi
wydziałami uczelni)47.
W trakcie trwania wystawy, w dniach 16–18 lipca odbywał się w Gdańsku Zjazd Niemieckiego Towarzystwa Technologii Morskiej (Schiffbautechnische Gesellschaft), liczącego
półtora tysiąca członków. Uczestniczyli w nim liczni dyrektorowie stoczni, reprezentanci
pruskich władz ministerialnych oraz przedstawiciele Towarzystwa Inżynierów Niemieckich48. W ramach serii odczytów omówiono innowacje technologiczne49, a po zwiedzeniu laboratoriów Wyższej Szkoły Technicznej oraz wystawy „Bauten der Technik”, przewodniczący gremium przekazał na ręce rektora uczelni datek w wysokości 15 tys. marek,
przeznaczony dla studentów techniki okrętowej na pobyty stypendialne w Niemczech50.
1929, nr 166; 20 VII 1929, nr 168. Za projekt odpowiedzialni byli prof. Albert Carsten wraz z pomocnikami:
inż. Persicke, pełniącym funkcję Regierungsbauführera, oraz asystentem z Instytutu Fizyki, określanym jako
dr Wolf i odpowiedzialnym za wyposażenie audytorium w aparaturę.
42
„Danziger Neueste Nachrichten”, 16 VII 1929, nr 164; „Danziger Allgemeine Zeitung”, R. 81,
17 VII 1929, nr 165.
43 W pierwszym z czterech działów, poświęconym historii gmachu uczelni, zaprezentowano oryginalne projekty gmachu i dokumentację faz budowy. W drugim dziale przedstawiono sylwetki żyjących wykładowców. Trzeci dział obejmował sprawy studentów (dane statystyczne), czwarty zaś poświęcony był wykładom
oraz korporacjom akademickim. Szczegółowy opis ekspozycji zob. „Danziger Allgemeine Zeitung”, R. 81,
19 VII 1929, nr 167; „Danziger Neueste Nachrichten”, 20 VII 1929, nr 168.
44 „Danziger Allgemeine Zeitung”, R. 81, 22 VII 1929, nr 169.
45 Odgrywano wówczas popularną barokową komedię Absurda Comica oder Herr Peter Squenz Andreasa
Gryphiusa („Danziger Allgemeine Zeitung”, R. 81, 2 VII 1929, nr 152).
46 25 Jahre Technische Hochschule Danzig, „Zentralblatt der Bauverwaltung”, R. 49, 7 VIII 1929, nr 52,
s. 520–521.
47 Podczas pochodu poszczególni studenci byli przebrani za mikroskop, aparat fotograficzny i lampę rtęciową, z kolei studenci architektury nieśli miniatury piramidy oraz antycznej kolumny, a także ciągnęli pojazd
z pomalowaną na złoto makietą Kościoła Mariackiego w Gdańsku. O trasie przemarszu oraz innych detalach
pochodu zob. „Danziger Allgemeine Zeitung”, R. 81, 13 VII 1929, nr 162; „Danziger Neueste Nachrichten”,
13 VII 1929, nr 162. Szerzej o przebiegu pozostałych wydarzeń w ramach obchodów jubileuszu Wyższej
Szkoły Technicznej zob. „Danziger Algemeine Zeitung”, R. 81, 18 VII 1929, nr 166.
48 „Danziger Neueste Nachrichten”, 18 VII 1929, nr 166.
49 Szczegóły dotyczące wystąpień zob. Sommertagung der schiffbautechnischen Gesellschaft in Danzig, „Hansa”, R. 66, 27 VII 1929, nr 30, s. 1199–1200; „Schiffahrt, Danziger Schiffs- und Hafennachrichten”, dodatek
do „Danziger Zeitung” z 18 VII 1929.
50 „Danziger Algemeine Zeitung”, 18 VII 1929, nr 166.
136
Jagoda Załęska-Kaczko
Na wieść o tym geście liczni przemysłowcy przeprowadzili zbiórkę, podczas której zgromadzono łącznie około 300 tys. marek51.
Uroczyste zamknięcie wystawy nastąpiło 11 sierpnia 1929 r. Według informacji prasowych, w ciągu czterech tygodni wystawę zwiedziło około 25 tys. osób (w tym, poza
wspomnianymi uczestnikami obchodów rocznicy Wyższej Szkoły Technicznej i zjazdów,
aż 2 tys. marynarzy z włoskiej dywizji floty52, setki uczniów z gdańskich i niemieckich
szkół53, a także specjalne delegacje z Polski, ZSRR54 oraz reprezentanci władz miejskich
Hamburga i Królewca). W dniu zakończenia wystawy odbyła się ceremonia wręczenia poszczególnym wystawcom pamiątkowych medali wybitych na polecenie Senatu
WMG. Złoty medal otrzymała gdańska stocznia Schichaua. Przyznano również ponad
20 srebrnych medali i 30 brązowych55. W prasie stwierdzono, że żadna z odbywających
się dotychczas w Gdańsku wystaw nie wzbudziła tak ogromnego zainteresowania. Podkreślano znaczenie eksponatów, ich walory innowacyjne i edukacyjne, przede wszystkim
zaś licząc na rozwój gospodarczy podmiotów z obszaru Wolnego Miasta w najbliższych
latach. Wprawdzie ze względu na wielki kryzys gospodarczy, istniejący od jesieni 1929 r.,
praktyczny rezultat całego przedsięwzięcia był niewielki, wydaje się jednak, że wystawa
„Bauten der Technik” stanowiła, zarówno w historii gospodarki WMG, jak i w historii
gdańskiego wystawiennictwa, wydarzenie o znaczącej randze.
Summary
The purpose of this publication is to reconstruct the origins and conduct of the international maritime exhibition „Bauten der Technik”, which took place in the summer 1929 in Gdańsk, as well as
the introduction to the issues of official celebration of the 25th anniversary of the Technical High
School in the Free City of Danzig (Technische Hochschule der Freien Stadt Danzig).
51
Na marginesie warto zaznaczyć, że w 1929 r. liczba studentów uczelni wynosiła ponad 1600 osób, a studenci techniki okrętowej (Schiffbau) stanowili w niej liczną, ponaddwustuosobową grupę („Danziger Allgemeine Zeitung”, 18 VII 1929, nr 166; 19 VII 1929, nr 167; „Danziger Neueste Nachrichten”, 19 VII 1929, nr
167; „Danziger Zeitung”, 24 VII 1929, nr 203). Wystawę zwiedzili również uczestnicy posiedzenia członków
Związku Niemieckich Stowarzyszeń Marynarki (Bund Deutscher Marine-Vereine), które odbyło się w Gdańsku w dniach 2–5 VIII 1929 (szczegółowo o posiedzeniu zob. „Danziger Algemeine Zeitung”, 1 VIII 1929,
nr 178; 3 VIII 1929, nr 180; 5 VIII 1929, nr 181; 6 VIII 1929, nr 182; „Danziger Neueste Nachrichten”,
27 VII 1929, nr 174; 5 VIII 1929, nr 181).
52 O szczegółach pobytu włoskiej floty w WMG zob. „Danziger Algemeine Zeitung”, 2 VIII 1929, nr 179;
3 VIII 1929, nr 180; „Danziger Neueste Nachrichten”, 3 VIII 1929, nr 180; 5 VIII 1929, nr 181.
53 „Danziger Neueste Nachrichten”, 25 VII 1929, nr 172.
54 Zob. „Messe und Ausstellung”, R. 11, 1–7 VIII 1929, nr 31, s. 9.
55 Pełna lista nagrodzonych wystawców zob. „Danziger Algemeine Zeitung”, 13 VIII 1929, nr 188; „Danziger Neueste Nachrichten”, 12 VIII 1929, nr 187.
Recenzje
Aurelia Bladowska
Daniel Arasse, Detal. Historia malarstwa w zbliżeniu, tłum. Anna Arno,
Kraków 2013, Wydawnictwo Dodo Editor, 432 s.
Wiosną 2013 r. w polskich księgarniach ukazała się książka Daniela Arasse’a pt. Detal.
Historia malarstwa w zbliżeniu1. Jest to już druga publikacja tego autora, której tłumaczenie ukazało się w ramach serii wydawniczej Tarcza Achillesa wydawnictwa Dodo
Editor. Daniel Arasse (1944–2003) był wybitnym francuskim historykiem sztuki, specjalizującym się w sztuce renesansu i sztuce włoskiej. Wykładał na Sorbonie oraz w École
des hautes études en sciences sociales w Paryżu, gdzie od 1993 r. pełnił funkcję dyrektora.
Arasse w swojej książce zaprasza odbiorców do odkrywania dobrze niekiedy znanych
dzieł sztuki na nowo, przez pryzmat szczegółu. We wstępie podkreśla ważną rolę detalu
w ramach poszczególnych metod stosowanych w historii sztuki. Detal staje się kluczem
w metodzie Morellego, stanowi podstawę badań ikonograficznych, a właściwie w przypadku każdej z metod badacz w pewnym stopniu dotyka kwestii detalu. Autor proponuje rzadko spotykany sposób analizy dzieła, który wychodzi od pozornie nieznaczącego,
drobnego szczegółu, często ukrytego w partii tła lub na obrzeżach. Zachęca do dokładnej
obserwacji płótna, do szukania „magnesu” dla wzroku, do ponownego odkrywania znaczeń. W przytoczonych w książce interpretacjach udowadnia, że jeszcze nie wszystko
zostało powiedziane.
Metoda stosowana przez Arasse’a wyrasta z semiotyki, można w niej znaleźć nawiązania do Rolanda Barthesa i jego punctum, z którym skojarzone jest pojęcie detalu2. Oba
sformułowania dotyczą nie do końca sprecyzowanego szczegółu, wycinka, który skupia
uwagę i skłania do poszukiwania nowych znaczeń, z tą różnicą, że Barthes kładzie nacisk na osobisty wpływ przeżyć odbiorcy na wytworzenie znaczenia, Arasse zaś zakłada,
że wynika ono przede wszystkim „z głębi samego dzieła”. Szczególnie warte uwagi jest
wprowadzenie rozróżnienia – detalu jako particolare (rozumiane jako fragment określonej całości) oraz jako dettaglio (wycinek obrazu, będący efektem działania malarza lub
odbiorcy, który zauważa, „wycina” ów szczegół). Autor stosuje też podział detalu na malarski oraz ikoniczny.
W pierwszej części książki Arasse śledzi historyczne losy i pozycję detalu w świecie sztuki. Przemierzając karty historii, podsuwa odbiorcom różne sposoby interpretacji
1
Tytuł pracy w wersji oryginalnej (wydanej w 1992 r. w Paryżu) brzmi: Le detail, pour une histoire rapprochée
de la peinture.
2 D. Arasse, Detal. Historia malarstwa w zbliżeniu, Kraków 2013, s. 383 (informacja pochodzi z posłowia
Anny Arno).
138
Recenzje
obrazów, oczywiście zawsze przez pryzmat detalu, przybliżając jego funkcje i znaczenie
w kolejnych epokach, począwszy od średniowiecza aż do połowy XIX w. Przypomina, że
wiele szczegółów, które obecnie wydają się pozbawione znaczenia, w czasie powstawania
pracy mogły mieć istotny wpływ na sposób odbioru, a nawet prestiż i cenę dzieła. Na
przykład nie bez znaczenia może być układ ramion postaci świętego w momencie chowania miecza czy sposób malowania drogocennej szaty w tle obrazu. Autor zastanawia się
też, czyją twarz może mieć kat w scenie ścięcia innego świętego bądź jakie znaczenie może
mieć pozornie mało ważne przedstawienie obiektu architektury, usytuowane na skraju
płótna. Uwagi te można uznać za szczególnie wartościowe dla sposobu oglądu dzieła.
W drugiej części Arasse prowadzi rozważania na temat funkcji i wagi detalu. Uznaje detal za wskazówkę dla widza i pokazuje różne sposoby traktowania szczegółu przez
malarzy. Przytacza liczne, ciekawe przykłady interpretacji detalu. Niekiedy prowadzi
polemikę z innymi historykami sztuki, nierzadko poddając w wątpliwość słuszność ich
interpretacji. Znamiennym dla jego metody jest cel obcowania z obrazem: przekonuje
odbiorców, będąc tym samym w opozycji do wielu badaczy, że nie zawsze celem powinna być dogłębna interpretacja, wyjaśnienie wszystkich elementów w dziele. Wprawdzie
Arasse kilkakrotnie dokonuje odważnych interpretacji, jednak przyznaje zarazem, że doszukiwanie się znaczeń „na siłę” może sprawić, że odbiorca dzieła wpadnie „we własne
sidła” (na dowód przytacza kilka przykładów w ostatniej części książki).
Najważniejszym aspektem obcowania ze sztuką wydaje się być dokładny ogląd dzieła, przeżycie detalu i zatracenie się w nim. Arasse zwraca uwagę, że próbę wyjaśnienia
znaczenia niektórych szczegółów warto rozpocząć właśnie od prześledzenia powierzchni
obrazu i precyzyjnej obserwacji detali, nie zaś od źródeł literackich. Zauważa też, że detal
malarski może być źródłem przyjemności samym w sobie, bez szukania znaczeń i odpowiedzi (przywołując teorię „milczenia rozumu”).
W 2012, na rok przed wydaniem omawianej książki, wydawnictwo Dodo Editor
opublikowało inną pracę tego Autora, zatytułowaną Nie widać nic. Opowiadanie obrazów 3. Warto porównać te dwie publikacje, które łączy tematyka, ale zdecydowanie różni
język narracji. Nie widać nic…, będąc oryginalnie młodszym dzieckiem Arasse’a, została
wydana w Polsce jako pierwsza być może właśnie ze względu na lekki, żartobliwy język
i zabawną treść, które sprawiają, że czyta się ją jednym tchem. W porównaniu z tą publikacją, Detal… jest lekturą trudną. Z uwagi na liczne odwołania do dorobku wielu
badaczy, praca wymaga od odbiorcy odpowiedniego poziomu wiedzy z zakresu historii
sztuki i doświadczenia w obcowaniu z malarstwem. Już po pierwszych rozdziałach czytelnik chyli czoła przed erudycją, rozległą wiedzą, interdyscyplinarnym podejściem Autora.
Za największą zaletę Detalu… można uznać fakt, że Arasse potrafi zarazić swoją pasją
i zmienia perspektywę oglądu – po lekturze jego pracy zaczyna się patrzeć inaczej, dokładniej. Nie tylko na dzieła sztuki, ale także na zwykłe, codzienne widoki, które podsuwa rzeczywistość. Właśnie ten efekt można uznać za niepodważalny sukces tej książki.
3
D. Arasse, Nie widać nic. Opowiadanie obrazów, Kraków 2012.
Grzegorz Labuda
Henryk Jursz, Koleją z Wrzeszcza na Kaszuby, Gdańsk 2013,
Wydawnictwo Oskar, 267 s.
Wydana w 2013 r. książka Koleją z Wrzeszcza na Kaszuby jest pierwszym tak szczegółowym opracowaniem na temat historii linii kolejowej z Gdańska Wrzeszcza do Starej Piły.
W monografiach historii transportu szynowego na Pomorzu Gdańskim wspominano
o niej dosyć ogólnie1, a w 2001 r. ukazał się artykuł na jej temat2. Brakowało jednak pracy, która ukazałaby rolę, jaką wspomniane połączenie spełniało w pierwszej połowie XX
w. Tę lukę wypełnia pozycja autorstwa Henryka Jursza.
Książka składa się z pięciu rozdziałów, dwóch zestawów załączników oraz bibliografii.
Już w pierwszym rozdziale („Kolej w Gdańsku do 1920 r.”) dostrzec można jedną z podstawowych zalet opracowania, jaką jest bogactwo zamieszczonych w niej archiwalnych
materiałów graficznych (mapy, plany i pocztówki). W części tej można znaleźć podstawowe informacje na temat historii kolei w Prusach po roku 1838 oraz w samym Gdańsku. Poruszone zostały kwestie związane z otwieraniem nowych linii kolejowych oraz ze
zmianami administracyjnymi. Mankamentami pracy są braki odautorskiego planu sieci
kolejowej, jaka powstała na terenie Gdańska, a także brak legend do reprintów planów
miasta.
Tematyka drugiego rozdziału („Kolej we Wrzeszczu do 1920 r.”) zazębia się z treścią
poprzedniego. Początkowy sceptycyzm wobec zastosowanego podziału okazuje się nieuzasadniony, ponieważ rozdzielenie poruszanych zagadnień upłynniło jej narrację. Autor
skrupulatnie przedstawił sięgające 1870 r. początki kolei we Wrzeszczu, zmiany na terenach stacyjnych oraz plany budowy drugiej pary torów w kierunku południowym (ta
ostatnia inwestycja nie doczekała się realizacji).
W trzecim rozdziale („Wrzeszcz–Stara Piła i Kokoszki–Gdynia do 1945 r.”) została
opisana geneza powstania linii kolejowej z Gdańska Wrzeszcza do Starej Piły oraz jej
budowa w latach 1911–1914. Jak słusznie podkreślił Autor, miała się ona przyczynić do
scalenia komunikacyjnego Gdańska z Kaszubami. Otwarte w dniu 1 maja 1914 r. połączenie, zwane Kaszubskim Ekspresem (niem. Kaschubenexpress), obsługiwało zarówno
ruch osobowy, jak i towarowy. Jak podkreśla Autor, powstanie po I wojnie światowej niepodległej Polski spowodowało, że aby dalej prowadzić ruch pociągów, musiano uwzględniać fakt, że linia znalazła się na terytorium dwóch państw. W tej części książki znalazły
1
Por. 75 lat Północnego Okręgu Kolei Państwowych, red. R. Gawka et al., Gdańsk 1996; A. Massel, Kolej
w Gdańsku, „Świat Kolei” 1998, nr 5, s. 10–17, 47.
2 L. Lewiński, Historia linii kolejowej Gdańsk Wrzeszcz – Stara Piła, „Świat Kolei” 2001, nr 2, s. 18–21.
140
Recenzje
się również informacje dotyczące budowy połączenia kolejowego z Gdyni do Kokoszek
oraz magistrali węglowej. Ponadto są tu liczne materiały pomocnicze – opracowane przez
Autora mapy, schematy torowe stacji i uproszczony profil samej linii. W końcowej części
zostały umieszczone również szkice z 1945 r., obrazujące stan zachowania wiaduktów.
Dodatkowym walorem jest włączenie opisu zniszczeń linii, jakie miały miejsce w 1939 r.,
oraz planów przebudowy z pierwszej połowy lat czterdziestych, które miały umożliwić
budowę w jej sąsiedztwie nowych osiedli mieszkaniowych.
Rozdział czwarty („Wrzeszcz–Stara Piła i Kokoszki–Gdynia od 1945 r.”) traktuje
o powojennym losie linii, w tym głównie o rozbiórce odcinka z Gdańska Wrzeszcza
do Kokoszek. Autor skrupulatnie przedstawia również rozmaite koncepcje odbudowy
tego połączenia, które obejmowały m.in. jego elektryfikację czy też zastąpienie pociągów
tramwajami. W latach siedemdziesiątych XX w. plany te były związane z zapewnieniem
dogodnego dojazdu do lotniska w Rębiechowie.
W rozdziale piątym („Kolej Metropolitalna”) można znaleźć liczne grafiki, wizualizacje oraz opis założeń budowy połączenia kolejowego z Gdańska Wrzeszcza do portu
lotniczego im. Lecha Wałęsy w Gdańsku, wraz z odcinkiem z Gdańska Osowy do Gdyni.
Autor w tej części pracy prezentuje zmiany układu komunikacyjnego Gdańska, uwzględniające zakończenie trwających obecnie prac nad odbudową zniszczonych w 1945 r. fragmentów linii do Starej Piły.
Pozycję uzupełniają dwa zestawy załączników. „Dokumentacja linii A.D. 2009–2012”
zawiera bogaty zbiór fotografii, które w 2015 r., a więc po zaledwie trzech latach, mają
bezcenną wartość, gdyż przedstawiają fragmenty linii, które zostały całkowicie przebudowane. W „Wybranych rozkładach jazdy” Autor zaprezentował w ujednoliconej formie
zmiany godzin kursowania pociągów z Gdańska Wrzeszcza do Starej Piły na przestrzeni
lat.
O ile całe opracowanie zasługuje na zdecydowaną pochwałę, to należałoby wnieść
pewne uwagi w odniesieniu do bibliografii. Sprawia ona wrażenie sporządzonej w sposób
niesystematyczny i nie do końca przemyślanej. Wątpliwości wzbudza również zastosowany przez Autora szyk, w którym opracowania pojawiają jako pierwsze – przed materiałami źródłowymi.
Pomimo drobnych uwag, należy z całą stanowczością stwierdzić, że książka Henryka
Jursza jest pozycją wartościową i godną polecenia zarówno historykom transportu, jak
i badaczom dziejów Gdańska. Autor zebrał interesujący materiał źródłowy, dzięki któremu w sposób klarowny zaprezentował losy linii kolejowej, która po upływie stulecia od
powstania ma szansę ponownie zacząć odgrywać znaczącą rolę w układzie komunikacyjnym Gdańska.
Paweł Nastrożny
Rafał Kalinowski, Wspomnienia 1835–1877. Józef Kalinowski,
św. Rafał od św. Józefa, karmelita bosy, oprac. Ryszard Bender, Kraków 2013,
Wydawnictwo Karmelitów Bosych, 244 s.
Publikacje źródeł historycznych, przede wszystkim dokumentacji aktowej, ale także materiałów opisowych, to cenna i zawsze zasługująca na zauważenie inicjatywa naukowa.
Do grupy licznych i chętnie ogłaszanych drukiem wspomnień dołączyła w 2013 r. edycja
autorstwa niezwykłego Polaka i świętego Kościoła katolickiego – Rafała Kalinowskiego.
Książka ukazała się nakładem krakowskiego Wydawnictwa Karmelitów Bosych.
Praca stanowi drugie, uzupełnione wydanie i jest słuszną inicjatywą wydawcy, mającego na uwadze oczywisty fakt, że pierwsza edycja, z 1965 r., stała się praktycznie nieosiągalna1. Ma to również znaczenie ze względu na osobę Autora, postać o nieszablonowej
historii życia, którą warto w tym miejscu krótko zarysować.
Józef Kalinowski urodził się w roku 1835. W wieku niespełna dziewięciu lat wstąpił
do Instytutu Szlacheckiego w Wilnie. Szkołę ukończył z wyróżnieniem w 1850 r., starając się podtrzymywać polskiego ducha na przekór dążeniom władz carskich. Rozpoczął
studia w Instytucie Agronomicznym w Hory-Horkach pod Orszą, jednak brak zainteresowania rolnictwem spowodował, że po dwóch latach zrezygnował z nich i mając 18 lat,
wstąpił do Szkoły Inżynierskiej w Petersburgu. Ukończył ją ze świetnym rezultatem jako
inżynier podchorąży. W kolejnych latach awansowano go do stopnia podporucznika,
potem porucznika. Został również wykładowcą matematyki. Pod koniec lat pięćdziesiątych pracował krótko przy budowie kolei na odcinku między Kurskiem a Konopem.
Następnie otrzymał przydział do twierdzy w Brześciu Litewskim. Po około dwuletnim
pobycie, na własną prośbę złożył rezygnację z wojska. Postanowił przyłączyć się do powstańców styczniowych, obejmując m.in. obowiązki kierownika litewskiego Wydziału
Wojny. W marcu 1864 r. został aresztowany i skazany na karę śmierci, którą zamieniono
następnie na dziesięcioletnie zesłanie na Syberię. Po odbyciu wyroku powrócił na ziemie
polskie, gdzie został wychowawcą syna Władysława księcia Czartoryskiego. Po trzyletniej
pracy, pełnionej m.in. w Paryżu, Józef Kalinowski zrezygnował z tej funkcji i wstąpił do
klasztoru karmelitów bosych, przybierając imię Rafał. W zakonie pozostał do śmierci,
pełniąc już jako kapłan liczne obowiązki. Zmarł w opinii świętości w 1907 r. Został wy-
1
R. Kalinowski, Wspomnienia 1835–1877, oprac. R. Bender, Materiały do Dziejów Kościoła w Polsce, t. 3,
Lublin 1965. Wcześniej wspomnienia nie były publikowane, z wyjątkiem niektórych urywków w przekładzie
na język francuski na łamach belgijskiego czasopisma „Chroniques du Carmel” w latach 1908–1910.
142
Recenzje
niesiony na ołtarze przez Jana Pawła II w roku 1983. Kanonizacja miała miejsce osiem
lat później.
„Niejednokrotnie zdarzyło mi się od różnych osób słyszeć o pożytku z nakreślenia, acz
pobieżnych, pamiętników o tym, co się widziało i doświadczyło w życiu. Posłużyć by to
mogło jako kilka rysów do rzetelniejszego uwydatnienia życia w stosunku do własnego
kraju, jak również i względnie do warunków zewnętrznych, w których nasz naród zostaje”. Tak rozpoczyna swoje wspomnienia św. Rafał Kalinowski. Powstały one w latach
1903–1904 i do dziś zachowały się w formie kopii, w maszynopisie, który przechowywany jest w zbiorach zakonu karmelitańskiego w Krakowie2. Na ich kartach Autor zapisał koleje losów swojego życia, od urodzenia aż do momentu wstąpienia do nowicjatu.
Wspomnienia nie obejmują więc ostatniego, niespełna trzydziestoletniego okresu życia
w zakonie. Zostały spisane pod wpływem osób z otoczenia ojca Rafała. Znaczący wpływ
na ich treść i sposób prezentacji faktów miało wieloletnie przebywanie w środowisku
osób duchownych. Z tego względu niektóre bardzo interesujące momenty i wydarzenia
z jego życia zostały opisane lakonicznie. Może być to przyczyną pewnej dozy rozczarowania części biografów, poszukujących konkretnej i obfitej faktografii. Autor zaakcentował
w swoim pamiętniku przede wszystkim wpływ łaski Bożej na los pojedynczych osób
i całych społeczności3.
Powstanie wspomnień w okresie jesieni życia także miało wpływ na ich treść, gdyż
całkowicie naturalnym był fakt ulotności szczegółów, zwłaszcza z lat młodości. O. Rafał
pisząc swój pamiętnik, nie korzystał też praktycznie z żadnych materiałów pomocniczych, polegając na własnej, jak się okazało, czasami zawodnej pamięci. Z tego względu
po lekturze książki łatwo wychwycić pewne powtórzenia i niekonsekwencje w tekście.
Drugie wydanie Wspomnień św. Rafała Kalinowskiego zostało solidnie opracowane.
Uwzględniono w nim m.in. pewne fragmenty, które opuszczono w edycji z 1965 r. Tekst
z wprowadzonym czytelnym układem treści wzbogacają liczne przypisy bibliograficzne
i objaśniające oraz rzeczowe, związane z edycją tekstu jako źródła. Metodyka opracowania wspomnień została opisana w bardzo dobrze sporządzonym wstępie. Znalazł się
tam również biogram św. Rafała Kalinowskiego oraz elementy charakterystyczne dla naukowego wprowadzenia do pracy. Przedstawiono m.in. dotychczasowy stan badań nad
osobą Autora Wspomnień, ukazując pewne zaniedbania. Uwzględniono też kilka prac
opublikowanych po roku 1965 (czyli już po pierwszym wydaniu), jednak nie wszystkie4.
W edycji źródłowej zachowano obecne w oryginale wspomnień hasłowe omówienia tre2
Oryginał wspomnień zaginął pod koniec II wojny światowej w Wilnie.
O. Rafał pozostawił po sobie też wiele publikacji ogłoszonych drukiem, z których warto wymienić następujące: R. Kalinowski, Błogosławieni o. Dyonizy od Narodzenia Pańskiego i br. Redemptus od Krzyża, krótki rys
ich życia, Kraków 1900; idem, Klasztory karmelitanek bosych w Polsce, na Litwie i Rusi. Ich początek, rozwój
i tułactwo w czasie rozruchów wojennych w XVII wieku. Rzecz osnuta na kronikach klasztornych, t. 1, Kraków–
Wilno 1900; t. 2, Lwów–Warszawa 1901; t. 3, Warszawa 1902; t. 4, Kraków 1904; idem, Cześć Matki Boskiej
w Karmelu Polskim, [w:] Księga pamiątkowa Maryańska: ku czci pięćdziesięciolecia ogłoszenia dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny, Lwów–Warszawa 1905, t. 1, s. 403–427.
4 Pominięto chociażby ważną pracę będącą pokłosiem konferencji naukowej: Rafał Kalinowski: na drodze do świętości. Powstaniec 1863 i karmelita bosy, red. E. Niebelski, S. Wilk, Lublin 2008.
3
143
ści poszczególnych fragmentów. Zapiski te są niezwykle pożyteczne, gdyż niezmiernie
ułatwiają Czytelnikom, zwłaszcza świadomym swoich poszukiwań badaczom, odnalezienie najistotniejszych dla siebie informacji.
Publikację dopełnia kilka fotografii wraz z ich wykazem oraz dwa indeksy: osobowy
i geograficzny. Wydawnictwo Karmelitów Bosych dołożyło też zauważalnych starań nad
dopracowaniem strony technicznej – w pracy występuje niewielka liczba pomyłek.
Wspomnienia 1835–1877 to interesująca publikacja, która wciąż nie została w pełni wykorzystana i w dalszym ciągu może odegrać ważną rolę w badaniach naukowych.
Szczególną wartość przedstawiają wybrane fragmenty, które warto poddać analizie przy
studiach nad pełną biografią św. Rafała Kalinowskiego. Podczas lektury należy jednak
być świadomym specyficznych, wspomnianych wyżej cech tej pracy. Oczywiste wydaje
się, że dla potrzeb naukowych informacje powinny zostać zestawione i skonfrontowane
z innymi dostępnymi materiałami dotyczącymi osoby świętego.
Sprawozdania
Aurelia Bladowska, Jagoda Załęska-Kaczko
Sprawozdanie z II Ogólnopolskiego Kongresu Studentów i Doktorantów
Historii Sztuki (Gdańsk, 6–9 listopada 2014)
W dniach 6–9 listopada 2014 r. w Instytucie Historii Sztuki Uniwersytetu Gdańskiego
odbył się II Ogólnopolski Kongres Studentów i Doktorantów Historii Sztuki. Wydarzenie to stanowiło drugą edycję zeszłorocznego kongresu, który miał miejsce w Instytucie
Historii Sztuki Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.
Uroczysta inauguracja II Kongresu odbyła się w Sali Mieszczańskiej Ratusza Starego
Miasta w Gdańsku z udziałem m.in. Dziekana Wydziału Historycznego UG, prof. dra
hab. Wiesława Długokęckiego, Dyrektora Instytutu Historii Sztuki UG, dra hab. Tomasza Torbusa, prof. UG, oraz Dyrektora Nadbałtyckiego Centrum Kultury w Gdańsku,
Larry’ego Okey Ugwu (gdańskie NCK było współorganizatorem Kongresu). Po uroczystościach inauguracyjnych dr hab. Gabriela Świtek z Instytutu Historii Sztuki Uniwersytetu Warszawskiego wygłosiła wykład zatytułowany Historia sztuki i zwrot przestrzenny,
po którym uczestnicy konferencji wzięli udział w zwiedzaniu gdańskiego Centrum św.
Jana na Głównym Mieście (w budynku kościoła św. Jana, adaptowanym na potrzeby
wystawienniczo-koncertowe).
Trwające trzy dni (7–9 listopada) obrady naukowe odbywały się równolegle w Sali
Mieszczańskiej Ratusza Starego Miasta oraz Sali Czerwonej Domu Opatów Pelplińskich,
mieszczącego obecnie siedzibę Instytutu Historii Sztuki UG. Referaty wygłosiło łącznie
48 młodych badaczy (studentów, doktorantów i doktorów) z czternastu instytucji naukowych w Polsce1. W piątek 7 listopada w Sali Mieszczańskiej odbyły się trzy pierwsze
panele: Różne oblicza architektury, a także Vita brevis, ars longa – mecenat królewski i kościelny: sztuka, polityka, propaganda oraz Eksperymentalne aparaty badawcze.
W dniu 7 listopada w Instytucie Historii Sztuki miały miejsce trzy równoległe wydarzenia naukowe, towarzyszące kongresowi. Jednym z nich była II Konferencja Dyrekcji
Instytutów Historii Sztuki w Polsce, której obrady – kierowane przez Dyrektora Instytutu Historii Sztuki UG, dra hab. Tomasza Torbusa, prof. UG – odbywały się w Gabinecie
Burmistrza w Ratuszu Staromiejskim. W spotkaniu uczestniczyli kierownicy jednostek
(instytutów, katedr bądź zakładów), w których prowadzone są studia z zakresu historii
sztuki, reprezentujący: Katolicki Uniwersytet Lubelski, Uniwersytet Gdański, Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, Uniwersytet Jagielloński, Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu,
1
Pełny program: http://www.sztuka.his.ug.edu.pl/upload/files/432/program_ii_kongres.pdf [dostęp:
23 III 2015].
146
Sprawozdania
Uniwersytet Papieski Jana Pawła II w Krakowie, Uniwersytet Warszawski, Uniwersytet
Wrocławski i Uniwersytet Śląski. Przedmiotem spotkania były: prezentacja aktualnego
stanu personalnego i organizacji studiów w poszczególnych uczelniach, stosowane rozwiązania w zakresie finansowania, kwestia współpracy z instytucjami muzealnymi w Polsce, problemy związane z prowadzeniem zajęć dydaktycznych, a także międzyuczelniane
inicjatywy i projekty, dotyczące m.in.: współpracy przy organizacji objazdów zabytkoznawczych, nieodpłatnego udostępniania zdjęć muzealiów do celów naukowych oraz
bezpłatnego wstępu do muzeów dla studentów. Ustalono, że następne spotkanie dyrektorów odbędzie się w Krakowie, a jego współorganizatorami będą Uniwersytet Jagielloński
i Uniwersytet Papieski Jana Pawła II.
W Sali Czerwonej w Domu Opatów Pelplińskich 7 listopada odbywała się sesja naukowa, zatytułowana Dydaktyka historii sztuki. Szanse – wyzwania – zagrożenia. W toku
obrad, prowadzonych przez dra Jacka Bielaka, zastępcę dyrektora Instytutu Historii Sztuki, wystąpiło dziewięcioro dydaktyków z sześciu instytucji. Kolejno, dr Juliusz Raczkowski (UMK) wygłosił referat Ochrona Dóbr Kultury w Toruniu – specyfika, perspektywy
i zagrożenia, dr Agnieszka Seidel-Grzesińska (UWr) zaprezentowała Wybrane zagadnienia
IT w dydaktyce Instytutu Historii Sztuki UWr – doświadczenia i wnioski, dr Beata Lewińska-Gwóźdź (UKSW) omówiła dydaktykę historii sztuki na UKSW, mgr Katarzyna
Janicka (UAM) zreferowała Innowacyjny model nauczania historii architektury nowożytnej
w obliczu pojawienia się cyfrowej humanistyki, dr Jacek Bielak (UG) przedstawił Metodę
projektów a objazd zabytkoznawczy – czyli co dalej z tradycyjną formą dydaktyki historii
sztuki przy zmniejszającym się (lub w ogóle nieistniejącym) jej finansowaniu, a mgr Patrycja
Łobodzińska (UAM) – Tutoring jako jedną z metod dydaktycznych historii sztuki. W zakresie dydaktyki muzealnej wygłoszone zostały dwa tematy: mgr Katarzyna Kurkowska
(UG) zaprezentowała Wykorzystanie fotografii historycznej podczas lekcji muzealnych na
przykładzie zajęć prowadzonych w Muzeum Historycznym Miasta Gdańska, a mgr Barbara
Czarnek i mgr Anna Zielińska (MNG) omówiły Dobre praktyki dydaktyki sztuki w Oddziale Sztuki Dawnej Muzeum Narodowego w Gdańsku.
Również 7 listopada studenckie Koło Naukowe Badaczy Kultury, działające przy Instytucie Historii Sztuki UG, zorganizowało Spotkanie Prezesów Kół Naukowych, w którym uczestniczyli przedstawiciele sześciu organizacji studenckich z różnych ośrodków
w Polsce. Przedmiotem spotkania było omówienie bieżących projektów z udziałem kół
naukowych oraz wymiana informacji w zakresie form zarządzania i finansowania ich
działalności2. Ponadto tego dnia w Dworze Artusa odbył się oficjalny bankiet dla uczestniczących w kongresie pracowników i studentów.
W dniu 8 listopada obrady kongresu toczyły się w dwóch równoległych blokach.
W Sali Czerwonej odbywały się kolejno panele: Artysta – studium przypadku oraz Artysta – dzieło – odbiorca. Recepcja, interpretacja, metoda, w Sali Mieszczańskiej zaś: Przedmioty luksusowe w historii sztuki oraz Rzeczywistość zaklęta w dziele – ikonografia malarstwa nowożytnego. Po zakończeniu obrad uczestnicy kongresu mieli możliwość udziału
2
Relacja ze spotkania: http://badaczekultury.wordpress.com/tag/spotkanie-prezesow-kol-naukowych/
[dostęp: 23 III 2015].
147
w grupowym zwiedzaniu dwóch nowych gdańskich gmachów – Europejskiego Centrum
Solidarności (oprowadzającym był Wojciech Targowski, jeden z jego architektów) oraz
Teatru Szekspirowskiego przy ul. Bogusławskiego, a wieczorem odbyło się spotkanie integracyjne w jednym z klubów na Głównym Mieście w Gdańsku.
W dniu 9 listopada obradowano w ramach czterech paneli: Awangarda (?) w cieniu
Jałty, Problem dziedzictwa – konserwacja i ochrona zabytków, a także Motywy ikonograficzne, programy ideowe oraz Elementy wyposażenia obiektów sakralnych: geografia artystyczna,
kontekst przestrzenny, funkcja i problem atrybucji. Obrady panelowe zakończyło wystąpienie dra Jacka Bielaka, wieńczące i podsumowujące wydarzenia kongresu.
II Ogólnopolski Kongres Studentów i Doktorantów Historii Sztuki w Gdańsku oceniany jest przez jego uczestników jako szczególnie istotne przedsięwzięcie na rzecz zacieśniania międzyuczelnianej współpracy oraz integracji środowiska młodych historyków
sztuki, a osobom zaangażowanym w jego przygotowanie – przede wszystkim Katarzynie
Wojtczak i Klaudiuszowi Grabowskiemu – należą się słowa podziękowania za włożony
wysiłek.
Aleksandra Girsztowt
Sprawozdanie z konferencji Origines et mutationes circa principio
Mare Balticum (Gdańsk, 11–13 września 2014)
W dniach 11–13 września 2014 r. w siedzibie Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku (dalej: NMM) przy ul. Ołowianka 9–13 odbyła się pierwsza edycja konferencji Origines et mutationes circa principio Mare Balticum, zorganizowana przez NMM wspólnie
z Uniwersytetem Gdańskim. Honorowy patronat nad wydarzeniem objęli: Marszałek
Województwa Pomorskiego Mieczysław Struk, Prezydent Miasta Gdańska Paweł Adamowicz, Burmistrz Pruszcza Gdańskiego Janusz Wróbel oraz Trójmiejskie Porozumienie
Doktorantów. Uroczystego otwarcia obrad dokonali: wicedyrektor NMM Szymon Kulas, prodziekan ds. nauki Wydziału Historycznego UG prof. dr hab. Krzysztof Lewalski
oraz reprezentujący organizatorów mgr Andrzej Gierszewski.
Tematem przewodnim konferencji było pojęcie transferu technologii, religii, dyplomacji, kultury i wiedzy w okresie średniowiecza i nowożytności. Uczestnikami byli reprezentanci polskich (Uniwersytet Jagielloński, Instytut Historii PAN, Instytut Archeologii
i Etnologii PAN, Instytut Sztuki PAN, Narodowe Muzeum Morskie, Uniwersytet Gdański) oraz zagranicznych (Uniwersytet Karola Eberharda w Tybindze, Uniwersytet w St.
Andrews) uczelni i instytutów badawczych. W trakcie dwudniowych obrad wygłoszono
20 referatów z zakresu archeologii, historii i historii sztuki. Wśród uczestników liczną
grupę stanowili doktoranci Uniwersytetu Gdańskiego.
Szczególnym zainteresowaniem cieszyło się wystąpienie Karoliny Beliny z Uniwersytetu Karola Eberharda w Tybindze, dotyczące studiujących tam gdańszczan, a także
referat dr Martyny Mireckiej z Uniwersytetu w St. Andrews na temat obrazu polskiego
ustroju we francuskiej i angielskiej prasie. Równie ciekawe było wystąpienie dr Anny Kalinowskiej z IH PAN, która zaprezentowała działalność angielskiej dyplomacji w Rzeczpospolitej na przykładzie Gdańska.
W ostatnim, trzecim dniu konferencji uczestnicy mieli możliwość zwiedzania Pruszcza Gdańskiego, w tym gotyckiego kościoła pw. Podwyższenia Krzyża Św. oraz Międzynarodowego Bałtyckiego Parku Kulturowego „Faktoria”. Wizyta w „Faktorii” została
zorganizowania dzięki uprzejmości Centrum Kultury i Sportu w Pruszczu Gdańskim.
W najbliższym terminie planowana jest publikacja pokonferencyjna (w formie elektronicznej). Organizatorzy czynią ponadto przygotowania do drugiej edycji konferencji,
która odbędzie się w dniach 3–5 września 2015 r.
Piotr Syczak
Sprawozdanie z XXIII Ogólnopolskiego Zjazdu Historyków Studentów
(Toruń, 21–25 kwietnia 2015)
W dniach 21–25 kwietnia 2015 r. odbyła się największa ogólnopolska konferencja dla
studentów i doktorantów historii – XXIII Ogólnopolski Zjazd Historyków Studentów
(bieżącą edycję zatytułowano W drodze ku przyszłości), podczas której młodzi adepci
historii, archiwistyki, archeologii i historii sztuki mogli zaprezentować wyniki swoich
badań. Tegoroczne spotkanie zostało zorganizowane przez studentów i doktorantów
Wydziału Nauk Historycznych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Podczas
uroczystości otwarcia konferencji prof. dr hab. Jacek Wijaczka wygłosił wykład inauguracyjny zatytułowany Procesy o czary we wczesnonowożytnej Europie – zarys problematyki.
W obradach wzięło udział łącznie ponad 300 prelegentów z ponad 20 ośrodków
naukowych w kraju. Wystąpienia prezentowano w ramach paneli poświęconych: historii
starożytnej, średniowiecznej, nowożytnej, dziejom XIX w., dwudziestoleciu międzywojennemu, historii III Rzeszy, II wojnie światowej, okresowi PRL-u i historii powszechnej
po 1945 r., historii sztuki, historii ubioru, dziejom kobiet w historii, historii Kościoła,
Żydów, Torunia, historii sportu, medycynie, metodologii, naukom pomocniczym historii, archiwistyce i zarządzaniu dokumentacją oraz wojskoznawstwu1.
Uniwersytet Gdański reprezentowało łącznie 15 doktorantów i studentów Wydziału
Historycznego UG (w tym 5 członków Naukowego Koła Doktorantów Historii UG).
Lista referentów i tematów wystąpień reprezentantów UG jest następująca: mgr Tomasz
E. Bielecki, Służba mieszkańców ziem zachodnich II Rzeczypospolitej w oddziałach Waffen
SS w świetle akt Specjalnych Sądów Karnych; mgr Mariola Freza-Olczyk, Nadania ziemskie
księcia zachodniopomorskiego Barnima I na rzecz zakonu cystersów; mgr Piotr Giziński,
Recesy Hanzy jako źródło do badań gmerków; mgr Łukasz Grochowski, Młynarstwo zbożowe w Tczewie w XVI wieku; mgr Paweł Łyziński, Życie i służba w 5 Dywizji Syberyjskiej;
mgr Magdalena Pasewicz-Rybacka, Wizerunek „nowego człowieka” w polskim malarstwie
socrealistycznym; mgr Bożena Ronowska, Wierzenia i praktyki magiczne z terenu Pomorza
Gdańskiego w XVII i XVIII wieku na przykładzie procesów o czary; mgr Łukasz Sobczak,
„Tag und nacht ane alles sumen” – pośpieszna korespondencja w państwie krzyżackim w I
połowie XV wieku; Grzegorz Strosowski, Stosunek Dariusza I do Ahura Mazdy i wcze1
Pełny program konferencji został wydany drukiem w formie sześćdziesięciostronicowej broszury: Biuletyn
Informacyjny XXIII Ogólnopolskiego Zjazdu Historyków Studentów – W drodze do przyszłości, 21–24 IV 2015,
Toruń, Toruń 2015. Więcej informacji na temat konferencji: http://xxiiiozhs.umk.pl [dostęp: 27 IV 2015];
http://historia.org.pl/2015/04/27/w-drodze-ku-przyszlosci-relacja-z-xxiii-ozhs-w-toruniu [dostęp: 27 IV 2015].
150
Sprawozdania
śniejszych bóstw irańskich: Mitry i Apam Napat; mgr Piotr Syczak, Materiały Kontroli
Państwowej z lat 1980–1990 w Archiwum Państwowym w Gdańsku jako źródło do badań
historycznych; mgr Tomasz Wiśniewski, Za króla, cara i kajzera. Monarchizm w międzywojennym Toruniu; mgr Cezary Wołodkowicz, Michał Grabowski jako komendant placu
miasta Gdańska (1807–1811); mgr Jagoda Załęska-Kaczko, Prawodawstwo antyżydowskie
w Wolnym Mieście Gdańsku w latach 1933–1939; mgr Patryk Zieliński, Sprawa chłopska
w świetle prasy konspiracyjnej z lat 1862–1863.
Uczestnicy zjazdu, oprócz możliwości wysłuchania i dyskusji nad referatami kolegów
z różnych ośrodków, mogli także wziąć udział w debatach oraz wykładach otwartych.
W drugim dniu konferencji odbyły się dwie debaty: Spory o historię oraz Ku przyszłości
mediów historycznych. W tym samym dniu wykład otwarty, pod tytułem „Piernik nazwany Toruńskim”. Smak historii i symbol miasta, wygłosił dr hab. Jarosław Dumanowski,
prof. UMK, a 23 kwietnia prof. dr hab. Tomasza Kempa zaprezentował opracowanie
Zapomniany Samozwaniec Jan Faustyn Łuba a stosunki polsko-rosyjskie w I połowie XVII
wieku.
Warto zauważyć, że organizatorzy wprowadzili godne kontynuacji novum, wręczając
wszystkim prelegentom ciekawe i przydatne do badań publikacje historyczne. Słusznym,
zastosowanym w tegorocznej edycji rozwiązaniem był również udział pracowników naukowych w obradach. W ostatnim dniu XXIII OZHS-u odbył się sejmik, podczas którego jednogłośnie dokonano wyboru organizatora kolejnego zjazdu – został nim Uniwersytet Jagielloński. Podsumowując – organizatorzy tegorocznego OZHS-u dobrze wywiązali
się ze swoich zadań.
Jędrzej Szerle
Sprawozdanie z konferencji International Medieval Congress 2014
(Leeds, 7–10 lipca 2014) oraz konferencji Kings and Queens 3
(Winchester, 11–13 lipca 2014)
W dniach 7–10 lipca 2014 r. odbyła się dwudziesta edycja największej europejskiej konferencji poświęconej średniowieczu – International Medieval Congress, zorganizowanej
przez Uniwersytet w Leeds. Podobnie jak w latach ubiegłych, nie mogło zabraknąć na
niej pracowników naukowych i doktorantów z Uniwersytetu Gdańskiego, którzy stawili
się licznie na kongresie nie tylko jako referenci, lecz również pełniąc rolę moderatorów
i organizatorów jednego z paneli.
Tematem przewodnim IMC 2014 było szeroko rozumiane pojęcie imperium, do którego nawiązywał każdy z trzech gdańskich paneli (z siedmioma referatami włącznie).
W pierwszym panelu, zatytułowanym Yearning for the East: war and colonisation in medieval Eastern Europe, zaprezentowano dwa referaty doktorantów UG, poświęcone stosunkom w Europie Środkowo-Wschodniej: mgr Jędrzej Szerle, będący organizatorem panelu, wygłosił „[…] God has decided to offer him this city, the kingdom of Rus’ and riches!”:
Polish Eastward Expansion from the 10th–12th Centuries, z kolei mgr Aleksandra Girsztowt przedstawiła To Conquer and to Hold: The Teutonic Order’s Colonisation Activity.
Drugi panel, którego nazwa brzmiała Gdańsk: An Eastern Hanseatic City and Its Role
in the Formation of a Marine Empire, został zorganizowany przez dr hab. Beatę Możejko,
prof. UG. Organizorka przestawiła również referat zatytułowany The Large Caravel „Peter
von Danzig” in Service to the Hanseatic League. Po niej wystąpili mgr Paweł Sadłoń: The
City of Gdańsk Faces the Threat of Danish Piracy during the 15th-16th Centuries, oraz dr
Ewa Bojaruniec z Działu Historii Muzeum Historycznego Miasta Gdańska: The Ennoblement of Gdańsk Patricians as a Sign of Growing Political and Economic Independence of the
City and Its Place within the Hanseatic League. Celem panelu było ukazanie szczególnej
roli Gdańska jako ważnego członka Hanzy i zaznaczanie jego strategicznej pozycji w rejonie tej części Bałtyku.
Organizatorem trzeciego panelu, zatytułowanego Power, Expansion and Domination
in Medieval Poland, 13th–15th Centuries, był dr hab. Sobiesław Szybkowski, prof. UG,
który wygłosił referat The Confrontation of Two Local Empires: The Contention between the
Polish-Lithuanian State and the Teuton Order in Prussia for Domination in the South-East
Part of the Baltic Sea Basin at the End of 14th and at the Beginning of the 15th Centuries.
Następnie mgr Piotr Samól, będący doktorantem UG i asystentem na Wydziale Architektury Politechniki Gdańskiej, przedstawił opracowanie In the Shadow of Salian and
152
Sprawozdania
Hohenstaufen Cathedrals: The Artistic Influance of the Holy Roman Empire on the Polish
Romanesque Architecture in the 11th and 12th Century.
Podobnie jak w latach ubiegłych, International Medieval Congress 2014 był wspaniałą
okazją do wysłuchania interesujących, a czasami kontrowersyjnych referatów, dotykających zarówno popularnych zagadnień (np. zakony rycerskie), jak i kwestii stosunkowo
mało znanych (np. przedchrześcijańskie wierzenia Fryzów). Uczestnictwo w kongresie
umożliwiło zapoznanie się z najnowszymi zagranicznymi publikacjami oraz spotkania
z naukowcami z wielu zakątków świata. Szczególnie ważna dla naukowców z Gdańska
była możliwość prezentacji wyników badań oraz upowszechniania wiedzy na temat historii tej części Europy.
Bezpośrednio po zakończeniu kongresu w Leeds, w dniach 11–13 lipca odbyła się
trzecia edycja konferencji Kings and Queens, zorganizowana przez Royal Studies Network
na Uniwersytecie w Winchesterze. Tym razem hasłem przewodnim konferencji było entourage, oznaczające dworską świtę, w związku z czym większość wystąpień skupiała na
zagadnieniu otoczenia władców, im samym poświęcając nieco mniej uwagi. W konferencji wzięła udział dwójka doktorantów z Uniwersytetu Gdańskiego, którzy wygłosili referaty w odrębnym panelu (sformułowanym z ich inicjatywy): mgr Jędrzej Szerle przedstawił zagadnienie Supporters and Traitors – Piasts’ entourage in 10–12th centuries, w którym
przedstawił sylwetki najważniejszych znanych dostojników piastowskiego dworu, a mgr
Aleksandra Girsztowt, będąca organizatorką panelu, wygłosiła referat Strange Court.
Grandmaster and his entourage in Teutonic Order State, przedstawiając świtę Wielkiego
Mistrza w Państwie Zakonu Krzyżackiego w Prusach. Oba referaty zostały dobrze przyjęte, a ogrom zadanych pytań potwierdził, że próby zainteresowania badaczy z krajów
Europy Zachodniej naszą historią nie są skazane na niepowodzenie.
W International Medieval Congress w Leeds wzięło udział łącznie 2061 delegatów
z 50 krajów, reprezentujących ośrodki akademickie najwyższej rangi. Jest to obecnie najważniejsze europejskie, a może i światowe miejsce wymiany wiedzy i opinii o wiekach
średnich, cieszy więc obecność polskich ośrodków akademickich, w tym Uniwersytetu
Gdańskiego. W ramach konferencji Kings and Queens 3 zorganizowanych zostało blisko
30 paneli, a wzięło w niej udział około stu uczestników. Węższy zakres tematów podejmowanych w Winchesterze pozwolił na skupienie badaczy najbardziej zainteresowanych
otoczeniem dworskim, co zachęcało do merytorycznych dyskusji i ułatwiło wymianę
poglądów, a także pozwoliło na pokazanie przykładów z naszej części Europy. Obie konferencje dały okazję do zapoznania się z aktualnym dorobkiem naukowym czołowych
badaczy oraz nowatorstwem w zakresie metodyki pracy i podejmowanych tematów.
Jagoda Załęska-Kaczko, Cezary Wołodkowicz
Sprawozdanie z III Konferencji Historii Morskiej i Rzecznej
(Gdańsk, 20–21 marca 2015)
W dniach 20–21 marca 2015 r. w Instytucie Historii Uniwersytetu Gdańskiego odbyła
się III Konferencja Historii Morskiej i Rzecznej, zorganizowana przez Naukowe Koło
Doktorantów Historii UG1. Patronat honorowy nad konferencją objęli: Rektor Uniwersytetu Gdańskiego, prof. dr hab. Bernard Lammek, Dziekan Wydziału Historycznego,
prof. dr hab. Wiesław Długokęcki, kierownik studiów doktoranckich na Wydziale Historycznym UG, dr hab. Anna Paner, Rada Doktorantów Uniwersytetu Gdańskiego, a także
pięć instytucji zewnętrznych: Narodowe Muzeum Morskie w Gdańsku, Urząd Morski
w Gdyni, Liga Morska i Rzeczna, Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni oraz Muzeum
Miasta Gdyni2.
Uroczysta inauguracja konferencji odbyła się 20 marca w Audytorium Wydziału
Historycznego UG z udziałem m.in.: dziekana prof. dra hab. Wiesława Długokęckiego, prodziekana dra hab. Arnolda Kłonczyńskiego, dr hab. Anny Paner, prof. dra hab.
Krzysztofa Macieja Kowalskiego (opiekuna NKDH UG) oraz zaproszonych gości, reprezentujących instytucje sprawujące honorowy patronat nad konferencją – dra inż. Jerzego
Litwina (Dyrektora Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku), dra Jacka Friedricha
(Dyrektora Muzeum Miasta Gdyni) i Tomasza Miegonia (Dyrektora Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni). List powitalny w imieniu Dyrektora Urzędu Morskiego w Gdyni
oraz Prezesa Ligi Morskiej i Rzecznej, dra inż. kpt. ż.w. Andrzeja Królikowskiego, odczytał mgr Tomasz Bielecki, sekretarz Naukowego Koła Doktorantów Historii UG. Po uroczystym otwarciu konferencji dr hab. Arnold Kłonczyński, prof. UG, z Instytutu Historii
Uniwersytetu Gdańskiego wygłosił wykład Sny o Wolności. Ucieczki Polaków przez Bałtyk
w latach 1945–1989, po którym rozpoczęły się dwudniowe obrady.
W konferencji uczestniczyło blisko 70 referentów, w tym 25 studentów i doktorantów z Uniwersytetu Gdańskiego (m.in. 8 członków NKDH UG). Pozostałe 24 instytucje
reprezentowane podczas konferencji to: Akademia Ignatianum w Krakowie, Akademia
Morska w Gdyni, Akademia Obrony Narodowej w Warszawie, Katolicki Uniwersytet
Lubelski, Liga Morska i Rzeczna, Muzeum Archeologiczne w Biskupinie, Muzeum
Archeologiczne w Gdańsku, Muzeum Miasta Gdyni, Narodowe Muzeum Morskie
1 Pierwsza i druga edycja konferencji odbyły się w latach 2011 i 2013 na Wydziale Historycznym UG (zob.
O. Myszor, J. Załęska-Kaczko, Sprawozdanie z działalności Naukowego Koła Doktorantów Historii Uniwersytetu
Gdańskiego w latach 2010–2013, „Argumenta Historica” 2014, nr 1, s. 197–198).
2 Korzystając z okazji, organizatorzy pragną złożyć gorące podziękowania wszystkim osobom oraz instytucjom zaangażowanym w przygotowanie konferencji.
154
Sprawozdania
w Gdańsku, Polska Akademia Nauk, Stowarzyszenie Historyczne Muzeum Dywizjonu
Lotniczego w Pucku, Stowarzyszenie „Wyprawy Wrakowe”, Uniwersytet w St. Andrews
w Szkocji, Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, Uniwersytet Jagielloński,
Uniwersytet Kard. Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, Uniwersytet Łódzki, Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu,
Uniwersytet Pedagogiczny im. KEN w Krakowie, Uniwersytet Szczeciński, Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie, Uniwersytet Warszawski, Uniwersytet Zielonogórski3.
Obrady toczyły się równolegle w dwóch bądź trzech sekcjach. Szeroki zakres podejmowanych zagadnień odzwierciedlał podział na poszczególne sekcje, które były poświęcone
w głównej mierze: archeologii podwodnej, roli akwenów w wierzeniach przedchrześcijańskich, budownictwu okrętowemu od średniowiecza po wiek XX, polityce i gospodarce morskiej, historii handlu morskiego i transportu rzecznego, incydentom, potyczkom
i bitwom na rzekach, morzach i oceanach, taktyce wojen morskich, przebiegowi i skutkom poszczególnych wypraw morskich i kolonizacji w dobie nowożytnej, flocie wojennej
na przestrzeni dziejów i procesom jej modernizacji, osadnictwu rybackiemu i procesom
miastotwórczym w portach, społeczno-politycznym aspektom żeglugi śródlądowej, piractwu morskiemu, emigracji i ewakuacji drogą morską, obchodom jubileuszów i rocznic związanych z historią morską, wystawiennictwu o tematyce marynistycznej, dziejom
szkolnictwa morskiego i budownictwa portowego, a także problematyce morskiej w prasie codziennej, fachowych periodykach, literaturze, numizmatyce i pieśniach.
W dniu 21 marca uczestnicy konferencji mieli możliwość udziału w wycieczce do
Gdyni, podczas której zwiedzano – dzięki uprzejmości honorowych patronów – Muzeum
Miasta Gdyni, Muzeum Marynarki Wojennej, a także fregatę „Dar Pomorza” (udostępniony przez Narodowe Muzeum Morskie). Po zakończeniu obrad odbyło się nieformalne spotkanie integracyjne w kilkunastoosobowym gronie, podczas którego wielokrotnie
powracano do problematyki poszczególnych wystąpień i zadeklarowano podtrzymanie
cyklicznego charakteru spotkań.
Przebieg konferencji można ocenić jako wysoce zadowalający. Wygłoszone w toku
obrad referaty prowadziły wielokrotnie do ożywionych, długotrwałych dyskusji, stymulujących integrację młodych badaczy z różnych ośrodków akademickich, realizując tym
samym główny cel organizatorów konferencji. Obecnie, dzięki wsparciu Dziekana Wydziału Historycznego, prof. dr hab. Wiesława Długokęckiego, prowadzone są przygotowania do wydania w roku akademickim 2015/2016 recenzowanej publikacji pokonferencyjnej.
3 Program konferencji został rozpowszechniony m.in. za pośrednictwem patrona medialnego konferencji:
www.wiekdwudziesty.pl/iiikhmir [dostęp: 25 III 2015].
Noty o autorach
Hubert Baumann – absolwent studiów magisterskich na kierunku historii sztuki; doktorant na
Wydziałowych Studiach Doktoranckich Historii i Historii Sztuki UG w Instytucie Historii Sztuki.
Aurelia Bladowska – absolwentka studiów magisterskich na kierunku historii sztuki; doktorantka
na Wydziałowych Studiach Doktoranckich Historii i Hisotrii Sztuki UG w Zakładzie Historii
Sztuki Nowoczesnej.
Jan Daniluk – absolwent studiów magisterskich na kierunku historii; doktorant na Wydziałowych Studiach Doktoranckich Historii i Historii Sztuki UG w Zakładzie Historii Najnowszej
Polski; pracownik Działu Naukowego Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Marcin Finc – absolwent studiów magisterskich na kierunku archeologii; doktorant na Wydziałowych Studiach Doktoranckich Historii i Historii Sztuki UG w Zakładzie Historii Powszechnej
Średniowiecza.
Aleksandra Girsztowt – absolwentka studiów magisterskich na kierunku historii; doktorantka
na Wydziałowych Studiach Doktoranckich Historii i Historii Sztuki UG w Zakładzie Historii
Powszechnej Średniowiecza.
Dominika Hempel – absolwentka studiów magisterskich na kierunku historii; doktorantka na
Wydziałowych Studiach Doktoranckich Historii i Historii Sztuki UG w Zakładzie Historii Najnowszej Powszechnej.
Jan Hlebowicz – absolwent studiów magisterskich na kierunku historii; doktorant na Wydziałowych Studiach Doktoranckich Historii i Historii Sztuki UG w Zakładzie Historii Najnowszej
Polski.
Kamil Kaliszuk – absolwent studiów magisterskich na kierunku historii; doktorant na Wydziałowych Studiach Doktoranckich Historii i Historii Sztuki UG w Zakładzie Historii Myśli i Kultury
Politycznej.
Barbara Klassa – doktor habilitowany, profesor nadzwyczajny UG, adiunkt w Instytucie Historii
UG w Zakładzie Metodologii Historii i Historii Historiografii.
Anna Krüger – absolwentka studiów magisterskich na kierunku historii oraz licencjackich na
kierunku kulturoznawstwa; doktorantka na Wydziałowych Studiach Doktoranckich Historii i Historii Sztuki UG w Zakładzie Historii Nowożytnej Polski.
156
Noty o autorach
Grzegorz Labuda – doktor nauk humanistycznych w zakresie historii, specjalizacja: historia najnowsza Polski; absolwent studiów magisterskich i doktoranckich na kierunku historii na UG.
Paweł Nastrożny – absolwent studiów magisterskich na kierunku historii; doktorant na Wydziałowych Studiach Doktoranckich Historii i Historii Sztuki UG w Zakładzie Archiwistyki.
Magdalena Nowak – doktor, adiunkt w Instytucie Historii UG w Zakładzie Historii Najnowszej
Polski.
Wojciech Podjacki – absolwent studiów magisterskich na kierunku historii; doktorant na Wydziałowych Studiach Doktoranckich Historii i Historii Sztuki UG w Zakładzie Historii Najnowszej Polski.
Iwona Sakowicz – doktor habilitowany, profesor nadzwyczajny UG, adiunkt w Instytucie Historii UG w Zakładzie Historii Polski i Powszechnej XIX w.
Piotr Syczak – absolwent studiów magisterskich na kierunku historii; doktorant na Wydziałowych Studiach Doktoranckich Historii i Historii Sztuki UG w Zakładzie Historii Najnowszej
Polski.
Jędrzej Szerle – absolwent studiów magisterskich na kierunku historii; doktorant na Wydziałowych Studiach Doktoranckich Historii i Historii Sztuki UG w Zakładzie Historii Średniowiecza
Polski i Nauk Pomocniczych Historii.
Cezary Wołodkowicz – absolwent studiów magisterskich na kierunku historii; doktorant na Wydziałowych Studiach Doktoranckich Historii i Historii Sztuki UG w Zakładzie Historii Polski
i Powszechnej XIX w.
Jagoda Załęska-Kaczko – absolwentka studiów magisterskich na kierunkach historii sztuki i prawa; doktorantka na Wydziałowych Studiach Doktoranckich Historii i Historii Sztuki UG w Zakładzie Historii Sztuki Nowoczesnej.
li
Wvdawnrctv/o
LjniW'"r5vtet! Cd.ń5 (]ego
ISSN 2353-083q

Podobne dokumenty