Kapitan Żbik
Transkrypt
Kapitan Żbik
Relacje – Dyskusje – Konfrontacje AGENT CZY BOHATER? KIM PAN BYŁ, KAPITANIE ŻBIK? Kapitan Żbik – „bohater naszych czasów” Seria komiksowa o przygodach kapitana Żbika Czy pamiętacie ten wieczór? Wracaliście właśnie z rodzicami, kiedy nagle usłyszeliście jęk syreny pędzącego samochodu. Błysnęły na karoserii litery MO. Zamigotało błękitne światło na dachu i... już ich nie było. – Znowu coś się stało – powiedział wtedy ojciec. STANISŁAW BOGUSŁAW LENARD J ęk syreny jest sygnałem, że gdzieś wydarzyło się coś złego – napad, rabunek, wypadek, że ktoś wzywa pomocy, a może wtedy pędzący radiowóz wiózł do szpitala krew potrzebną ciężko choremu dziecku? Czasami słyszycie w telewizji czy radio apel milicji:... Na terenie kraju ukrywa się groźny przestępca. Tylko społeczeństwo może nam pomóc. Wszelkie informacje prosimy zgłaszać do najbliższego posterunku MO... Z gazet dowiadujecie się o ujęciu groźnej bandy lub też o uratowaniu życia tonącemu chłopcu, który ślizgał się na pokrytym świeżym lodem stawie. To są zaledwie fragmenty pracy MO – tymi słowami, umieszczonymi na ostatniej stronie okładki kolorowego zeszytu pt. „Ryzyko I”, Wydawnictwo „Sport i Turystyka” po raz pierwszy zachęciło młodych czytelników do kupowania obrazkowych opowieści o trudnej i odpowiedzialnej pracy [...] funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej.1 Według zapowiedzi autorów i wydawcy treścią zeszytów miały być zawsze ciekawe, niebezpieczne, a co najważniejsze – autentyczne akcje milicji w walce ze światem przestępczym. Obiecywano również, że zeszyty tej serii będą się ukazywać co miesiąc, by w ten sposób młody czytelnik – systematycznie śledzący akcje milicji z kapitanem Żbikiem w roli głównej, mógł nawet w ciągu jednego roku skompletować sobie pokaźną biblioteczkę.2 I choć władza nie wywiązała się także z tej obietnicy – bo bywały lata, w których ukazywały się zaledwie 23 zeszyty, to jednak obrazkowa seria opowiadająca o przygodach kapitana MO Jana Żbika, doczekała się aż 53 pozycji, wydawanych w latach 1967-1982, stając się tym samym największym cyklem komiksowym w historii Polski. O wielkości tej serii świadczy nie tylko ilość wydanych odcinków, ale też nakład każdego z kolorowych zeszytów. Początkowo wynosił on 100-150 tys. egzemplarzy, w drugiej połowie lat 70-tych wzrósł do 200 tys. Blisko połowa opowieści doczekała się drugiego wydania, toteż łączny nakład ca- 1 „Ryzyko I”, Wydawnictwo Sport i Turystyka, Warszawa b. r. w. Scenariusz: W. Krupka, K. Pol, R. Teyszerski. Rysunki: Z. Sobala. 2 Ibidem. 3/2006 35 Relacje – Dyskusje – Konfrontacje łej serii można szacować na ponad 11 milionów egzemplarzy!3 Narodziny kapitana Pojawienie się obrazkowej serii o pracy milicji w Polsce Ludowej było zjawiskiem bardzo osobliwym. Oczywiście nie był to pierwszy polskojęzyczny komiks na rynku, ale należy zauważyć, że były to jednak dopiero pierwsze lata tego rodzaju twórczości – doskonale już znanej i utrwalonej w Świecie Kultury Zachodu. Według jednego z głównych twórców całej serii, a także najważniejszego pomysłodawcy przygód kapitana Żbika, podpułkownika MO w stanie spoczynku Władysława Krupki, w 1967 roku ówczesny komendant MO gen. Tadeusz Pietrzak stwierdził, że trzeba poprawić wizerunek milicji w oczach młodego pokolenia. Posługując się przystępną formą pokazać, jak trudną i niebezpieczną jest taka robota.4 W tym czasie w Polsce regularnie drukowano komiksy adresowane głównie do krajów skandynawskich, opowiadające o przygodach Tarzana, Samsona bądź Koraka. Wypuszczano również kolorowe zeszyty będące obrazkową edycją klasyki literatury światowej, zawarte w dwóch seriach: „Classic” i „Classiker”. Ponieważ część z wydrukowanej puli szybko trafiła, za sprawą pracowników drukarni na polskie bazary, dostęp do opowieści o Tarzanie mieli także Polacy. Komiks w tej formule spotkał się z dużym zainteresowaniem i entuzjastycznym przyjęciem, mimo że „dymki” wypełnione zostały w języku szwedzkim, niemieckim lub angielskim. To sprawiło, że na popularyzację codziennej pracy milicji wybrano właśnie ten nośnik kultury masowej. Zaczęliśmy rozmowy z dyrektorem Alfredem Górnym i redaktorem Ireną LangeRinisz z Wydawnictwa „Sport i Turystyka”. W Komendzie Głównej powierzono to zadanie dyrektorowi biura, pułkownikowi Zbigniewowi Gabińskiemu i mnie, naczelnikowi wy3 4 5 6 36 działu, odpowiedzialnemu za współpracę z literatami, mediami i filmowcami. Doszliśmy do wniosku, że dla bohatera, którego zamierzaliśmy powołać do życia kapitan byłby najlepszym stopniem służbowym. To już bardzo przyzwoita szarża, a jednocześnie taki oficer może być jeszcze młody, a już dojrzały. W 1968 roku pisząc scenariusz pt. „Dziękuję kapitanie” – drugi „pasek” do gazetowych wydań – nazwałem tak kapitana prowadzącego śledztwo w sprawie zabójstwa dyrektora zakładu przemysłowego M-1. Były też inne propozycje: „Wilk”, „Brytan”, „Brutus”.5 Komiksowa opowieść o Milicji Obywatelskiej znakomicie wstrzeliła się w potrzeby rynku i błyskawicznie zdobyła ogromną popularność. Mimo wysokich nakładów – wyższych niż część podręczników szkolnych – seria była trudna do nabycia i od razu trafiła pod ladę. Początkowo zamierzano drukować przygody kapitana Żbika w dziennikach popołudniowych, takich jak „Gazeta Białostocka”, czy „Wieczór Wrocławia”. Tak ukazały się dwie części, „Pięć goździków” i „Dziękuję, kapitanie”. Jednak jakość papieru była fatalna. Wychodziło to nie najlepiej. Wówczas podjęliśmy decyzję o wydawaniu opowieści o Żbiku w formie, jak to nazwaliśmy, by nikogo nie drażnić, kolorowych zeszytów.6 W ten oto sposób władza przy pomocy komiksu, trwałego elementu kultury masowej Zachodu zaczęła budować w młodych Polakach zaufanie i szacunek do MO. Rzecz o tyle ciekawa, że przy pomocy narzędzia, które obok coca-coli i gumy do żucia uważano za przejaw kapitalistycznej zgnilizny, zaczęto prowadzić żmudną i wieloletnią pracę przekonywania młodych obywateli PRL do milicji. Niewątpliwie zabieg ten był ściśle sprzężony z ogólną polityką wychowywania młodzieży, jej edukacją historyczną i obywatelską u schyłku lat 60-tych. Od zakończenia II wojny światowej minęło już blisko ćwierć wieku i etos A. Florek, „Kapitan Żbik” z perspektywy. Krakers, nr 3/2001, s. 38. A. Kłoś, „Akuszer Żbika – wywiad ze Stanisławem Krupką”, Przekrój, nr 19/12 maja 2002, s. 52. Ibidem. T. Lada, „Kapitan wraca do gry”, wypowiedź W. Krupki, Życie Warszawy 11-12 maja 2002, s. 3. Wiadomości Historyczne Relacje – Dyskusje – Konfrontacje milicjanta walczącego o utrwalenie władzy ludowej powoli odchodził w zapomnienie. Teraz należało pokazać, że współczesna milicja to instytucja odgrywająca ważną rolę w funkcjonowaniu socjalistycznego państwa, a jej praca, bardzo różnorodna, jest jednocześnie ciekawa i może (a nawet powinna) zainteresować młode pokolenie. Toteż z czasem zadbano o to, aby oprawa propagandowa była bardziej rozbudowana i urozmaicona. I tak obok przygód idola młodzieży lat 60-tych i 70-tych znalazło się też miejsce na artykuły z historii milicji („Kronika MO 1944-47”), cykl o kryminalistyce („Nauka i technika w służbie MO”), naukę samoobrony Jujitsu czy serię obrazkową pt. „Za Ofiarność i Odwagę”. Całości dopełniały listy kapitana Jana Żbika do Czytelników rozpoczynane sakramentalnym „Drodzy Przyjaciele”, w których bohater serii podejmował najróżniejsze sprawy, leżące mu na sercu, bądź odpowiadał na skierowane do niego pytania. Autorów scenariuszy przygód Żbika było wielu. Najważniejszym z nich okazał się ppłk Władysław Krupka, twórca 36 z 53 odcinków. Znałem problemy młodzieży, zawsze dużo pisałem, jestem autorem kilku książek, miałem pogadanki w radiu, no i nie ukrywam, że miałem ochotę. [...] Chcieliśmy, by Żbik zajął się rozwiązywaniem problemów kryminalnych i zapobieganiem przestępczości w sposób bezkrwawy. Inaczej niż to wyglądało w komiksach zachodnich. Chodziło o położenie akcentu na jego intelekt. Dzięki temu, trafnie analizując fakty, prowadziłby skomplikowane niekiedy śledztwa. [...] Jak się okazało, komiks był formą, która nie mogła w niczym młodzieży zaszkodzić. Moje scenariusze były do tego cenzurowane przez Wydział Pedagogiki Uniwersytetu Warszawskiego.7 Oprócz Krupki autorami scenariuszy byli m.in. Jerzy Tomaszewski, Anna Kłodzińska – znana w latach 70-tych i 80-tych autorka powieści sensacyjnych i kryminalnych, w których piętnowała i obśmiewała ówczesną opozycję w Polsce, Zbigniew Gabiński 7 – oprócz tego autor cyklu „Kronika MO 1944-1947”, Jerzy Bednarczyk, Wanda Falkowska, Barbara Seidler, Stanisław Milc i Krzysztof Pol. Wśród rysowników, twórców wizerunku Żbika należy wymienić autora pierwszych zeszytów – Zbigniewa Sobalę, Grzegorza Rosińskiego – autora legendarnego dzisiaj już Thorgala, Bogusława Polcha – znanego z niezwykle popularnego w latach 80-tych komiksu o Funky’m Kowalu czy serii denikenowskiej oraz Jerzego Wróblewskiego, który jako ostatni kreował wizerunek dzielnego kapitana, a następnie majora milicji, rysując ponad dwadzieścia odcinków. Sprawy, którymi się zajmował Problematyka kolorowych zeszytów o kapitanie Żbiku była bardzo zróżnicowana. Początkowo jego przeciwnikami byli groźni przestępcy, nierzadko o „brudnej” przeszłości z czasów II wojny światowej, złodzieje i włamywacze, przemytnicy i fałszerze, porywacze, zdecydowani na wszystko mordercy czy szpiedzy z wrogich krajów. Z czasem przyszło Żbikowi potykać się z drobnymi recydywistami, nierobami, kłusownikami bądź „gitowcami”, terroryzującymi młodszych uczniów szkół podstawowych. Akcja przygód działa się w zasadzie wszędzie, zarówno w wielkich miastach (Warszawa, Kraków, Łódź, Poznań), jak i miastach mniejszych (Sopot, Zakopane, Gorlice, Pruszków). Kilkakrotnie zdarzało się asowi polskiej milicji pracować za granicą, rozwiązując trudne sprawy razem z tamtejszymi służbami milicyjnymi bądź policyjnymi. Najczęściej były to inne kraje demokracji ludowej: Bułgaria, Węgry, Czechosłowacja, NRD, Rumunia; miejscem akcji były jednak też Austria, NRF czy Francja. Według zapowiedzi autorów i wydawcy, sprawy, które zamierzano przedstawić miały być autentyczne, jednak nie zawsze tak było. Bardzo często nawiązywały one do książek popularnej wówczas serii kryminalnej „Ewa wzywa O7”, bywało, że kolorowe zeszyty były kompilacją wątków kilku spraw. Miałem osobiste doświadczenia ofice- A. Kłoś, „Akuszer Żbika – wywiad ze Stanisławem Krupką”, Przekrój nr 19/12 maja 2002, s. 53. 3/2006 37 Relacje – Dyskusje – Konfrontacje ra, szeroki dostęp do akt i funkcjonariuszy, którzy opowiadali mi swoje historie. W wielkiej sprawie kryminalnej najbardziej ciekawy bywa na przykład początek, a banalne jest zakończenie. Był też wymóg wydawcy, że komiks powinien się składać ze 124 rysunków. A więc nie wolno było sobie pozwolić na jakąś fantazję. Wydawnictwo zgodziło się jednak na serie kilkuodcinkowe. To pozwoliło rozciągnąć historię. Chodziło przecież o to, by nie zubożyć tematu i sytuacji, tylko autentycznie ją oddać do końca. Starałem się też, by nie być mądrzejszym od czytelnika, tylko by mógł się on włączyć w rozgrywającą się sytuację.8 I tak oto w 1967 roku ukazały się trzy pierwsze zeszyty: „Ryzyko I”, „Ryzyko II” i „Ryzyko III” opowiadające o historii włamania i wykradzenia cennych zabytków i dzieł sztuki z muzeum w Tarłowie. W 1968 pojawiły się następne odcinki, m. in.: „Dziękuję, kapitanie”, „Diadem Tamary”, „Wzywam 0-21”. Seria spotkała się z wielkim zainteresowaniem ze strony młodzieży – nie tylko zresztą. Coraz lepszy poziom edycji serii, atrakcyjna tematyka, budzący sympatię odbiorcy główny bohater i jego skuteczność działania sprawiły, że kolejne odcinki oczekiwane były z dużą niecierpliwością. Należy również podkreślić, że ówczesne polskie komiksy znakomicie wypełniały zapotrzebowanie rynku. Dla młodzieży nie ważne było, że to propaganda. Najważniejsza okazała się forma przekazu. Młodzież, nawet jeśli widziała w tym podstępne działania władzy, Żbikiem zaspokajała głód akcji, obrazu, sensacji.9 W budowaniu wśród polskiej młodzieży pożądanego przez władzę stosunku do milicji, a tym samym do całego aparatu państwowego, ważną rolę odegrał sam główny bohater opowieści zamieszczanych w kolorowych zeszytach. Jego postać została starannie dopracowana, tak aby nie miała żadnych, narzucających się cech negatywnych oraz odznaczała się wzorową postawą ideową. Elementy biografii bohatera Otóż Jan Żbik urodził się w 1937 roku. Pochodzenie społeczne miał jak najbardziej właściwe. Jego ojciec był „kościuszkowcem” i w 1945 roku jako żołnierz 2 Armii Wojska Polskiego forsował Nysę, a następnie walczył pod Budziszynem z jednostkami Grupy Armii „Środek” feldmarszałka Schornera. To właśnie wtedy stracił rękę. Zdemobilizowany wraz z grupą innych osadników wojskowych osiedlił się w małej wiosce niedaleko Zielonej Góry, gdzie z najwyższym trudem, z uwagi na swe kalectwo, prowadził gospodarstwo rolne. Młody Janek Żbik pomagał ojcu w codziennej pracy, a w wolnym czasie ganiał po okolicy, bawił się w Indian z kolegami, zajmował się modelarstwem, działał w harcerstwie i ZMP. Przyznał się również, że wspólnie z kolegami często robił kawały wioskowemu milicjantowi Wackowi. Gdy miał 13 lat spotkał w lesie tajemniczego mężczyznę, który okazał się być byłym SS-manem, poszukującym zakopanych w lesie dokumentów. Spotkanie zakończyłoby się dla młodego Janka Żbika tragicznie, jednak ów milicjant Wacek był w pobliżu i obezwładnił bandytę. To właśnie wtedy nasz bohater powziął postanowienie, że zostanie milicjantem, by bronić ludzi przed złem. Wzorem dla niego był kaleki ojciec, który zawsze powtarzał mu: Pamiętaj synu, że dla wielkiej sprawy nie żal i życia oddać.10 Imponował mu także Wacek, który zginął tragicznie w rok później, zastrzelony przez groźnego bandytę. Po zdaniu matury Żbik zgłosił się do szkoły milicyjnej na egzaminy wstępne. Gdy zapytano go dlaczego chce zostać milicjantem opowiedział historię, która przydarzyła mu się wówczas w lesie. Mając doskonałe pochodzenie społeczne i należąc do organizacji młodzieżowych, z którymi jeździł też na obozy letnie, miał do dalszej 8 Ibidem, s. 54. W. Tochman, Gdzie jesteś kapitanie?, Gazeta Wyborcza nr 193/20-21 sierpnia 1994. 10 Pierwszą część swojego życiorysu kapitan Żbik przedstawił w dziesiątym zeszycie pt. „Zapalniczka z pozytywką”, Wydawnictwo Sport i Turystyka, Warszawa b. r. w. Scenariusz: W. Krupka. Rysunki: G. Rosiński. 9 38 Wiadomości Historyczne Relacje – Dyskusje – Konfrontacje nauki drogę otwartą. Z wielkim zaangażowaniem uczył się matematyki, fizyki, chemii, biologii i medycyny. Uprawiał sport –nauczył się karate i dżudo, w którym był najlepszy w szkole, świetnie pływał i nurkował. Mając 23 lata otrzymał dyplom Wyższej Szkoły Oficerskiej w Szczytnie i dostał swój pierwszy przydział służbowy do niewielkiego miasteczka w województwie zielonogórskim. W swej pierwszej pracy Żbik zdobywał cenne doświadczenie, bowiem jak sam stwierdził w kolejnym liście do czytelników, po szkole milicyjnej nie stał się od razu czymś w rodzaju Sherlocka Holmesa.11 Wstawał wcześnie, o godz. 6.30, dużo pracował, czytał książki, poznawał ludzi. Pierwsze sukcesy przyszły bardzo szybko. Najpierw aresztował złodziei okradających okoliczne sklepy, potem pojmał groźnego kłusownika i udaremnił napad na pocztę. Oprócz tego odwiedzał regularnie okoliczne szkoły, organizując spotkania i pogadanki dla uczniów szkół podstawowych i zawodowych. Od razu zaskarbił sobie sympatię młodzieży: pogodny i wesoły, otwarty na problemy dzieci i młodych, energiczny i wysportowany niewątpliwie imponował uczniom, którzy chcieli być tacy jak on. Od początku mu pomagali organizując tzw. Deżety, czyli Drużyny Żbika. To dzięki nim rozwiązał kilka spraw doprowadzając do aresztowania planujących napad na pocztę złodziei i kłusownika grasującego po okolicznych lasach.12 Gdy pojawił się w kolorowych zeszytach mieszkał już w Warszawie i pracował w Komendzie Głównej MO przy ulicy Puław- skiej 148/150, p. 342. Mimo, że zawsze miał dużo spraw potrafił znaleźć czas na spotkania służbowe bądź towarzyskie z młodzieżą. Regularnie odwiedzał obozy harcerskie, pracownie modelarskie, domy kultury i szkoły. Miał wspaniały dar nawiązywania szybkiego kontaktu z młodymi ludźmi, toteż był wśród nich bardzo popularny. Rozpoznawany na ulicach, nawet małych miejscowości, chętnie udzielał pomocy, radził co zrobić, wskazywał jak należy postąpić w każdej sprawie. Należy stwierdzić, że taki wizerunek oficera milicji był strzałem w dziesiątkę, a dla chłopców dorastających w latach 60-tych i 70-tych bez wątpienia wzorcem do naśladowania. Na dodatek pospolitość jego życiorysu sugerowała, że właściwie każdy może być takim jak on. Wystarczy tylko mieć proletariackie pochodzenie, być wrażliwym na ludzką krzywdę, szanować prawo, deklarować obywatelską postawę wobec MO i innych służb strzegących porządku, dbać o wysportowaną sylwetkę oraz bardzo dobrze się uczyć. Wielu chłopców chciało pójść w przyszłości drogą obraną przez swego idola – zawsze skutecznego, zawsze gotowego nieść pomoc potrzebującym.13 W ten oto sposób wykreowany został milicjant idealny, posiadający wszechstronne zdolności. W kolejnych odcinkach wychodzą na jaw nieprzeciętne zdolności kapitana – idola polskiej młodzieży. Świetnie strzela z pistoletu i łuku, jest doskonałym płetwonurkiem i pływakiem. Znakomicie włada wieloma językami europejskimi, bez zająknięcia porozumiewa się nie tylko ze 11 „Spotkanie w Kukerite”, Wydawnictwo Sport i Turystyka, Warszawa, b. r. w. Scenariusz: W. Krupka. Rysunki: G. Rosiński. 12 Dalszy ciąg życiorysu Żbika został zawarty w zeszytach: „Podwójny mat”, Wydawnictwo Sport i Turystyka, Warszawa, b. r. w. Scenariusz: W. Krupka. Rysunki: G. Rosiński i „Błękitna serpentyna”, Wydawnictwo Sport i Turystyka, Warszawa, b. r. w. Scenariusz: W. Krupka. Rysunki: G. Rosiński. 13 Po raz pierwszy kapitan Żbik przedstawił warunki, jakie muszą spełnić kandydaci na milicjantów w zeszycie trzynastym pt. „Porwanie”, Wydawnictwo Sport i Turystyka, Warszawa, b. r. w. Scenariusz: W. Krupka. Rysunki: G. Rosiński. Później wracał to tego wątku jeszcze wielokrotnie np. w zeszycie czterdziestym pierwszym pt. „Wodorosty i pasożyty cz. II”, Wydawnictwo Sport i Turystyka, Warszawa 1977, wyd. II. Scenariusz: Z. Gabiński, J. Bednarczyk. Rysunki: J. Wróblewski. Można było się wówczas dowiedzieć, że aby móc wstąpić do szkoły milicyjnej trzeba mieć nieskazitelną przeszłość własną i całej rodziny. 3/2006 39 Relacje – Dyskusje – Konfrontacje stróżami prawa innych krajów, ale też z tamtejszymi przestępcami i przygodnie napotkanymi ludźmi. Doskonale radzi sobie z radiostacją i skomplikowanymi minami z II wojny światowej, jest doskonałym narciarzem i kierowcą. Nie ma sobie równych w dżudo i walce na pięści – potrafi rozłożyć każdego przeciwnika, nawet kilku jednocześnie. Jest uzdolniony plastycznie – dobrze rysuje, zna się na modelarstwie i pilotowaniu awionetki, żadnych problemów nie stanowi dla niego alfabet Morse’a. Stale czyta fachową literaturę, umie szybko podejmować właściwe decyzje, skupiony i spokojny, zaradny, zawsze konsekwentny i zdecydowany w działaniu, jest przenikliwy i bezwzględny dla przestępców. Szanujący starszych ludzi, wrażliwy na społeczną krzywdę, lubiący zwierzęta i przyjazny naturze. Jest bardzo elegancki, zawsze czysty i ładnie ubrany, chętnie w cywilnym ubraniu, nierzadko bardzo modnym, by nie powiedzieć ekstrawaganckim. Lubi się bawić, doskonale czuje się w eleganckich lokalach i choć pije, to tylko szlachetne trunki i to w małych ilościach. Pali też papierosy – w takiej sytuacji widujemy go często, ale tylko eleganckie marki, np. Caro. Na dodatek jest to czas, kiedy jeszcze palenie papierosów dodawało mężczyźnie szyku i traktowane było jako objaw dobrego smaku. Powstał więc polski James Bond – milicjant zawsze skuteczny, postrach nie tylko polskiego świata przestępczego. Porównania z bohaterem wykreowanym przez Iana Fleminga nasuwają się same, jednak podobieństwa obu sylwetek wydają się jedynie pozorne. O ile bowiem Bond walczy zawsze z przestępcami wielkiego kalibru, którymi najczęściej są jacyś zwariowani naukowcy lub mafiosi dążący do przejęcia władzy nad światem o tyle Żbik jest bohaterem bar dzo re al nym, operu ją cym w świecie zwykłych ludzi, otulonych szaroburymi realiami PRL. Bond ma do dyspozycji najnowsze zdobycze techniki i w za- sadzie działa samodzielnie, z kolei Żbik, choć polega na własnych umiejętnościach, które są niebanalne, zawsze może liczyć na wsparcie koleżanek i kolegów z milicji oraz funkcjonariuszy różnych służb porządkowych, harcerzy i zwykłych obywateli, zawsze gotowych nieść pomoc Milicji Obywatelskiej. Właśnie zespół Żbika był wielokrotnie dla niego ważnym wsparciem, bez tej współpracy wielu spraw nie byłby w stanie tak efektownie i szybko rozwikłać. W skład grupy wchodziły eleganckie, sprytne i efektowne koleżanki: por. Ola – najczęściej występująca u boku kapitana, por. Marzena oraz por. Iwona, udowadniające, że praca w milicji stoi także otworem dla kobiet. Zespół uzupełniał por. Michał, awansowany do stopnia kapitana, w chwili gdy Żbik został majorem.14 To on obok Oli najczęściej towarzyszył Żbikowi w trudnej i niebezpiecznej służbie. Pieczę nad całością sprawował przez cały czas płk Czeladka (nieznany niestety z imienia), który jak prawdziwy ojciec karcił i udzielał pochwał, cały czas czuwając nad sprawnością grupy. Jego wizerunek przedstawia go najczęściej jako sympatycznego jegomościa w wieku przedemerytalnym, nie stroniącego od dowcipów, zawsze serdecznego i otwartego na problemy swoich podwładnych. Ten zespół zatrudniony w KGMO skutecznie ukazywał sukces kolektywnej pracy funkcjonariuszy milicji, którzy zawsze mogą liczyć na siebie i poradzą sobie z każdą sprawą – przynajmniej z tych z zamieszczonych w komiksach. Było ich 29 i wszystkie zostały rozwiązane. Niepokój wzbudzać mógł jedynie zupełny brak życia prywatnego naszego idola. Mimo, że wokół niego zawsze kręciło się wiele pięknych kobiet (choć był to komiks adresowany do młodzieży), to jednak Żbik nigdy się nie ożenił, nie miał dzieci. Okazało się jednak, że takie były wymogi formalne. Nie mógł mieć życia prywatnego. A więc kobiety i dzieci, z którymi trzeba się liczyć, 14 „Granatowa Cortina”, Wydawnictwo Sport i Turystyka, Warszawa 1978. Scenariusz: W. Krupka. Rysunki: J. Wróblewski. 40 Wiadomości Historyczne Relacje – Dyskusje – Konfrontacje gdy pierś nastawia się na strzał. Poza tym czytelniczki byłyby zazdrosne.15 Ludzie, z którymi walczył Propagandową wymowę serii podnosiły bez wątpienia sprawy, jakimi przyszło zajmować się Żbikowi i jego ludziom. Autorzy zadbali aby galeria przeciwników była bardzo bogata w typy zdecydowane na wszystko, często już od wielu lat, pewnie kroczące po drodze przestępstwa. Najczęściej jednak przestępcy wywodzą się z wyższych sfer; są profesorami lub docentami, księgowymi lub referentami w dużych zakładach państwowych. Nie brak wśród nich artystów i inżynierów mających powiązania z międzynarodowymi szajkami fałszerzy lub przemytników. Czasami są to przedstawiciele prywatnej inicjatywy, której władza ludowa nigdy nie darzyła sympatią: bazarowi handlarze, właściciel wytwórni zabawek czy właściciele warsztatów samochodowych. Są bardzo zamożni, jeżdżą luksusowymi samochodami – najczęściej mercedesami lub volkswagenami, mieszkają w eleganckich mieszkaniach lub w willach za miastem, piją wykwintne alkohole (koniak, szampan, whisky) palą cygara lub fajkę, są eleganccy, czasami aż do przesady i mają zawsze dużo gotówki i to nie tylko polskiej; nie stronią od dolarów i innych obcych walut lub kosztowności, które często noszą przy sobie w pokaźnych ilościach. Prezentacja kolejnych przestępców jest bardzo banalna i oparta na prostym schemacie, który mówi, że dobre jest piękne i budzące zaufanie, a zło jest brzydkie i odpychające. Toteż wszyscy strzegący prawa i im pomagający są ujmujący, przystojni i zadbani, a czerpiący zyski z przestępczej działalności łysawi, w okularach, wyposażeni w diaboliczne bródki, bokobrody i nazbyt długie, zmierzwione bądź utrzymane w nieładzie włosy. Występujący o wiele rzadziej w negatywnej roli pospolici przestępcy i recydywiści, zwykli chuligani i nieroby mają czerstwe twarze z nadmiarem zarostu, niespokojne lub dzikie oczy, szydercze uśmiechy, są niedbale ubrani, na głowie najczęściej noszą beret i palą papierosy kiepskich marek. Ich muskularne sylwetki przypominają jako żywo dzisiejszych dresiarzy, a wulgarny język wskazuje na marginesowe pochodzenie. Często piją alkohol (piwo, wino tanich marek, wódka), mają tatuaże na rękach i chętnie zaczepiają słabszych od siebie. Odrębny problem stanowią nawiązania do przeszłości II wojny światowej serwowane przez autorów kolorowych zeszytów w kilku odcinkach. Po raz pierwszy wątek ten pojawia się w ósmym komiksie, zatytułowanym „Tajemnica ikony”.16 Z małej cerkwi pod Sanokiem ginie bardzo cenna ikona. Kradzieży dokonała trzyosobowa szajka niejakiego Borysa, ale zleceniodawcą był przybyły z NRF turysta, płacący za wykonanie roboty tysiąc dolarów. Okazało się, że jego ojciec był oficerem SS i w czasie wojny służył w Polsce. Brał udział w akcjach wysiedleńczych na Zamojszczyźnie i zgromadził pokaźny majątek. Kosztowności zamurował w podziemiach pałacu Królikarnia w Warszawie. Gdy pod koniec wojny wylądował w Bieszczadach, plan ukrycia skrytki ukrył w ikonie. Po latach namówił syna aby ten przyjechał po skarb, a bandę Borysa nastręczył mu pewien antykwariusz z Hamburga, który już nie raz kupował od niego kradzione ikony i inne dzieła sztuki. Okazuje się, że przeszłość jest nadal żywa, a przestępcy o wojennej przeszłości żyją sobie spokojnie na wolności w Niemczech Zachodnich i na dodatek stać ich na to, by za dolary wynajmować do popełniania kradzieży polskich złodziei. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że ów Niemiec podróżuje po Polsce mercedesem i tylko dzięki harcerzom z Młodzieżowej Służby Ruchu (MSR) udało się wpaść na jego ślad. Przeszłość II wojny światowej może być jednak jeszcze groźniejsza. Otóż w dyptyku 15 W. Tochman, „Gdzie jesteś, kapitanie?”. Gazeta Wyborcza nr 193/20-21 sierpnia 1994. „Tajemnica ikony”, Wydawnictwo Sport i Turystyka, Warszawa, b. r. w. Scenariusz: St. Szczepański. Rysunki, G. Rosiński. 16 3/2006 41 Relacje – Dyskusje – Konfrontacje „Człowiek za burtą” i „Gotycka komnata” zbrodniarze wojenni są nadal aktywni i to jako przestępcy zdecydowani na wszystko.17 Podający się za miłośnika sztuki ze Sztokholmu Kurt Knutsen, o fizjonomii szympansa, podróżujący po Polsce również mercedesem usiłuje przechwycić ukryte w podziemiach zamku w Waśnicach archiwum SS. Reprezentując większą grupę byłych hitlerowców, żyjących tak w Szwecji jak i w Polsce, zleca zabicie kolejnych kustoszy prowadzących konserwatorskie prace w owym zamku. Ostatecznie uprzedzony przez kapitana Żbika zostaje aresztowany z całą grupą wspólników, a archiwum SS przejęte przez milicję. Okazuje się wówczas, że Knutsen w czasie wojny był członkiem formacji SS i nazywał się Bruno von Miller ps. „Czarna Pantera”, zaś jeden z jego kompanów znany był jako Kurt Wirth ps. „Mocna Łapa”. Uświadomiono w ten sposób młodym czytelnikom, że naziści są nadal obecni i cały czas myszkują w celu odzyskania ukrytych w Polsce skarbów lub dokumentów i mimo zaawansowanego wieku nadal mogą być groźni. Zdemaskować ich w tej sytuacji może tylko milicja wsparta przez pomoc ze strony obywateli. Podobny wątek powrócił jeszcze kilkakrotnie, choćby w tryptyku „Dwanaście kanistrów”, „Zakręt śmierci” i „W pułapce”18 bądź w dyptyku „Wodorosty i pasożyty” cz. I i II.19 Świat według kapitana Kolorowe zeszyty mówiące o przygodach kapitana Jana Żbika wniosły na pewno duży wkład w kształtowanie poczucia niechęci lub nieufności wobec świata zachodniego. Krajem najbardziej napiętno- wanym były rzecz jasna Zachodnie Niemcy (do 1974 roku jako NRF, później – RFN). To stamtąd przybywali do Polski przestępcy bądź poszukujący łatwego zysku przemytnicy i handlarze. Jeżdżąc luksusowymi autami – najczęściej mercedesami i mieszkając w luksusowych hotelach knuli perfidne plany przeciw socjalistycznej Polsce i jej obywatelom. Jeżeli już nie byli to dawni hitlerowcy, to reprezentowali rozbudowane grupy przestępcze trudniące się przemytem złota, biżuterii, dolarów bądź alkoholu na międzynarodową skalę. Bywało, że próbowali wykraść z Polski cenne wynalazki, technologie, dążyli do przekupienia polskich uczonych. To wyraźne piętnowanie zachodniego państwa niemieckiego niosło też ze sobą dużą dawkę niechęci wobec samych Niemców, których nawet jako turystów nie można być pewnymi. Rzecz jasna, dominował tu bardzo prymitywny stereotyp, jednak jego stosowanie przy tak wysoko nakładowym materiale musiało mieć swój oddźwięk w młodym pokoleniu Polaków, które jako kolejne miało zachować czujność i daleko idącą rezerwę wobec Niemców. Obok Niemiec Zachodnich oazą zła była też Szwecja, Dania i Austria. Tam przestępcy znajdowali zawsze schronienie, tam gromadzili się nabywcy kradzionych w Polsce dzieł sztuki, stamtąd przychodziły polecenia dla działających w Polsce grup przestępczych.20 Raz przyszło kapitanowi Żbikowi rozwiązywać sprawę szpiegostwa na rzecz obcego kraju – niestety, nie wiadomo jakiego, ale możemy się domyślać, że chodzi o NRF. W tryptyku „Wieloryb z peryskopem”, „Wiszący rower” i „Tajemniczy nurek” asowi polskiej milicji udało się, 17 „Człowiek za burtą”, Wydawnictwo Sport i Turystyka, Warszawa, b. r. w. Scenariusz: W. Krupka. Rysunki: G. Rosiński., „Gotycka komnata”, Wydawnictwo Sport i Turystyka, Warszawa, b. r. w. Scenariusz: W. Krupka. Rysunki: G. Rosiński. 18 „Dwanaście kanistrów”, Wydawnictwo Sport i Turystyka, Warszawa, b. r. w. Scenariusz: W. Krupka. Rysunki: J. Wróblewski, „Zakręt śmierci”, Wydawnictwo Sport i Turystyka, Warszawa, b. r. w. Scenariusz: W. Krupka. Rysunki: J. Wróblewski, „W pułapce”, Wydawnictwo Sport i Turystyka, Warszawa b. r. w. Scenariusz: W. Krupka. Rysunki: J. Wróblewski. 19 „Wodorosty i pasożyty” cz. I i II, Wydawnictwo Sport i Turystyka, Warszawa 1976 (wyd. I), Warszawa 1977 (wyd. II). Scenariusz: Z. Gabiński, J. Bednarczyk. Rysunki: J. Wróblewski. 42 Wiadomości Historyczne Relacje – Dyskusje – Konfrontacje dzięki czujności i pomocy harcerzy ująć groźnego szpiega, który pływał po jednym z mazurskich jezior gumową łodzią podwodną, a na wieży trudno dostępnego zamku miał zorganizowane stanowisko obserwacyjne, pozwalające na penetrację leżącego w pobliżu lotniska wojskowego.21 W świetle rozwiązywanych przez Żbika spraw Zachód jawi się jako kraina o rozbudowanej przestępczości, w której policja jest mało skuteczna i bez pomocy Milicji Obywatelskiej niewiele może zdziałać, bezkarni są tam byli naziści, żyjący wygodnie i dostatnio, usytuowani na wysokim szczeblu tamtejszej drabiny społecznej. Niewątpliwie w tej kwestii, seria przygód naszego kapitana jak najbardziej nawiązuje do celów nauczania szkolnego. Ówczesne podręczniki do historii bądź wychowania obywatelskiego uprawiały podobną retorykę, ukazując blok państw socjalistycznych jako świat dobra, w pełni uporządkowany, a świat kapitalistyczny jako wylęgarnię zła. Tylko dwa razy natomiast, napiętnowane zostały nacje, które można określić jako ofiary hitleryzmu. Oto w zeszycie pt. „Czarna Nefretete” zabójcą kolekcjonera dzieł sztuki z Warszawy okazuje się przemytnik dzieł sztuki noszący nazwisko Rozen, będący brodatym brunetem o mało słowiańskiej twarzy,22 zaś w odcinku „SP-139-WA zaginął” negatywną rolę odgrywają Cyganie. Nie dość, że trudnią się fałszowaniem znaczków pocztowych i przemytem, to jeszcze na dodatek usiłują wywieźć za granicę porwanego polskiego chłopca.23 Kapitan Żbik o Polsce. Innym elementem propagandowym zastosowanym w zeszytach o kapitanie Żbiku jest cudownie przedstawiana polska rzeczywistość. Widać ją praktycznie w nieomal wszystkich odcinkach. Schludne i czyste prowincjonalne miasteczka, pełne wielkomiejskiego gwaru, kolorowych neonów i efektownie wypełnionych wystaw sklepowych duże miasta, nowocześnie wyposażone, zelektryfikowane wsie tworzyły z Polski kraj nowoczesny, wszechstronnie rozwinięty, godny zajmowania dziesiątego miejsca wśród najbogatszych państw świata. Regularnie pojawiający się w zeszytach harcerze zawsze prezentują wysokie morale i wierność prawu harcerskiemu. Podczas trwania letniego obozu zapraszają na ognisko miejscową ludność, by posłuchać opowieści najstarszego mieszkańca wsi na temat walk żołnierzy radzieckich z hitlerowskimi, podczas żniw pomagają w pracach polowych, składają wiązankę kwiatów pod pomnikiem wyzwolicieli tych ziem. Ludność cywilna z kolei wydaje się być w pełni zadowolona ze swego życia – tak prywatnego jak i zawodowego. Rodziny są wręcz wzorcowe – partnerskie relacje między małżonkami, pełne porozumienie między dziećmi i rodzicami, toczące się według określonego harmonogramu życie zawodowe – oto oczekiwana przez dygnitarzy partyjnych i państwowych PRL-u codzienność. Niemal jak w socrealizmie czasów stalinowskich oczekiwano, że kolorowe zeszyty prezentować będą właściwe, będące celem dążeń realia. Nie ma wątpliwości, że ta strona polskich komiksów była poddawana 20 Wątki tego typu pojawiają się np. w zeszytach: „Wzywam 0-21”, Wydawnictwo Sport i Turystyka, Warszawa, b. r. w. Scenariusz: W. Krupka, K. Pol. Rysunki: Z. Sobala; „Czarna Nefretete”, Wydawnictwo Sport i Turystyka, Warszawa, b. r. w. Scenariusz: A. Kłodzińska, J. Tomaszewski. Rysunki: G. Rosiński; „Złoty Mauritius”, Wydawnictwo Sport i Turystyka, Warszawa, b. r. w. wyd. II – Warszawa 1980. Scenariusz: W. Krupka. Rysunki: B. Polch; „Jaskinia zbójców”, Wydawnictwo Sport i Turystyka, Warszawa, I wyd. – 1976, II wyd. – 1981. Scenariusz: St. Milc. Rysunki: J. Wróblewski. 21 „Wieloryb z peryskopem”, „Wiszący rower”, „Tajemniczy nurek”, Wydawnictwo Sport i Turystyka, Warszawa, wyd. I – b. r. w., wyd. II – 1978. Scenariusz: W. Krupka. Rysunki: J. Wróblewski. 22 „Czarna Nefretete”, Wydawnictwo Sport i Turystyka, Warszawa, b. r. w. Scenariusz A. Kłodzińska i J. Tomaszewski. Rysunki: G. Rosiński. 23 „SP-139-WA zaginął”, Wydawnictwo Sport i Turystyka, Warszawa, I wyd. – b. r. w., II wyd. – 1978. Scenariusz: J. Bednarczyk. Rysunki: J. Wróblewski. 3/2006 43 Relacje – Dyskusje – Konfrontacje surowej cenzurze, świadczą o tym zachowane ślady.24 Czyste ulice i dworce kolejowe, przestronne mieszkania, schludne klatki schodowe, kolorowo i modnie ubrani ludzie, przepełnieni uprzejmością i chęcią współpracy z organami dbającymi o porządek publiczny – oto wizerunek Polski Ludowej, pożądany przez władzę, często jednak niewiele mający wspólnego z rzeczywistością. Także i tu widać było przejawy „propagandy sukcesu”, konsekwentnie realizowanej w latach 70-tych przez ekipę Edwarda Gierka. Oprawa informacyjna Osobne miejsce w kształtowaniu świadomości historycznej i obywatelskiej młodzieży zajmuje w serii tzw. oprawa informacyjna, na którą złożyły się liczne cykle: Za ofiarność i odwagę, Nauka samoobrony Jujitsu, Nauka i technika w służbie MO, Listy od kapitana Żbika i wreszcie Kronika MO 1944-47. Bez wątpienia najbardziej propagandowa była Kronika MO 1944-47. Jej autorem był płk Zbigniew Gabiński, twórca także kilku scenariuszy. Pierwszy odcinek kroniki ukazał się w dziesiątym zeszycie, „Zapalniczka z pozytywką” i mowa jest w nim o okolicznościach powołania MO w 1944 roku, tworzeniu pierwszych komend i posterunków, zadaniach milicji na ten czas, walkach z hitlerowcami i tzw. zbrojnym podziemiem. Młodzież mogła się dowiedzieć o okolicznościach powstawania jednostek milicji, często spontanicznym tworzeniu Straży Robotniczej i Milicji Obywatelskiej przez ludność cywilną, której przewodzili członkowie KPP i PPR lub miejscowi aktywiści i robotnicy, problemach w wyposażeniu funkcjonariuszy w broń, środki łączności, odzież i bie li znę, o za daniach i sukcesach milicjantów w tamtych czasach, niebezpiecznej służbie i ofiarności w walkach z hitlerowcami, szabrownikami i jednostkami zbrojnego podziemia – tak polskiego jak i ukraińskiego. I tak z odcinka kroniki zawartego w zeszycie pt. „Spotkanie w Kukerite” i poświęconemu MO na Lubelszczyźnie dowiadujemy się, że Władza ludowa była atakowana przez różne grupy przedstawicieli burżuazji i obszarników ziemskich oraz ludzi dawnego apara tu pań stwo we go, czę sto zwią za nych z zagranicznymi kapitalistami. Toczyła się więc w tym okresie w kraju walka w dwóch kierunkach – na linii frontu wojsk radzieckich i polskich z hitlerowskim najeźdźcą oraz, w różnych miejscach Polski, o władzę ludu, o nowe demokratyczne życie w Polsce Ludowej.25 I w ten oto sposób okazało się, że władza komunistyczna, nie mająca żadnej legitymacji społecznej i międzynaro- 24 W. Tochman, Gdzie jesteś, kapitanie? Gazeta Wyborcza nr 193/20-21 sierpnia 1994: Redaktorka nieistniejącego już wydawnictwa Sport i Turystyka wspomniała, że przed skierowaniem do druku każdy odcinek scenariusza opiniował płk Z. Gabiński. Zawsze trzeba było uzyskać akceptację Komendy Głównej. Z kolei płk Z. Gabiński stwierdził, że o wszystkim decydowało wydawnictwo. Mnie albo moich pracowników tylko czasem proszono o konsultacje. O tym by Żbik był cenzurowany nie pamięta główny autor ppłk W. Krupka – Nie była to cenzura na takiej zasadzie, że czegoś nie wolno. Chodziło raczej o to, by nie proponować rzeczy zbędnych. – A. Kłoś, „Akuszer Żbika – rozmowa z Władysławem Krupką, Przekrój nr 19/ 12 maja 2002, s. 53. Z kolei jeden z rysowników kolorowej serii, Bogusław Polch stwierdził: Nie wydaje mi się, żeby Żbik był elementem indoktrynacji. Nie czułem tego wtedy i teraz też nie czuję. Dla nas najważniejsze było, że możemy się wypowiedzieć w poetyce komiksu. W samych historyjkach nigdy nie padało słowo związane bezpośrednio z polityką. Nikt też bezpośrednio nie przekonywał kogokolwiek do współpracy z ówczesną milicją. – T. Lada, „Kapitan wraca do gry”, Życie Warszawy, 11-12 maja 2002, s. 3. 25 „Spotkanie w Kukerite”, Wydawnictwo Sport i Turystyka, Warszawa, I wyd. – b. r. w., II wyd. – 1974. Scenariusz: W Krupka. Rysunki: G. Rosiński. W meldunku przewodniczącego Rady Narodowej w Hrubieszowie do Komendy Wojewódzkiej MO z 28 sierpnia 1944 roku, czytamy: Milicja Obywatelska działa, jest w stadium organizowania się, w tym tygodniu zgłosiło się 150 osób, ale nie mamy broni ani umundurowania, prosimy o broń i amunicję w celu oczyszczenia terenów z band oraz dla zabezpieczenia porządku i spokoju ludziom pracy. 44 Wiadomości Historyczne Relacje – Dyskusje – Konfrontacje dowej bardzo szybko rozpoczęła budowanie struk tur apara tu bez pie czeń stwa, wciągając w to poszczególne kręgi społeczne – wykazujące niezależnie od tego dużą aktywność obywatelską spowodowaną chociażby zakończeniem okupacji hitlerowskiej i potrzebą ożywienia życia gospodarczego. Podczas prezentacji początków MO na Ziemi Rzeszowskiej wspomniano o tworzeniu, jeszcze w 1944 roku oddziałów i grup specjalnych w sile 30-1000 funkcjonariuszy MO, które przeznaczone były do bezpośrednich walk z bandami reakcyjnego podziemia, szczególnie zaś w woj. rzeszowskim do walk z bandami nacjonalistów ukraińskich, tzw. UPA.26 Z następnych zeszytów, opisujących przebieg służby pierwszych milicjantów Polski Ludowej, dowiadujemy się jeszcze więcej o walkach ze zbrojnymi przeciwnikami młodej, komunistycznej władzy. Widać wyraźnie, że wątek ten uległ rozbudowaniu, jest więcej szczegółów, pojawiają się też informacje o pierwszych zabitych funkcjonariuszach, oddających życie za nową władzę. Narasta też nienawiść i lekceważenie wobec sił opozycyjnych – zgodne zresztą z ówczesną interpretacją powojennej historii Polski. Bandy nacjonalistów ukraińskich tzw. UPA oraz różnych reakcyjnych ugrupowań zbrojnych, a przede wszystkim NSZ, napadały na wsie i osiedla. Grabiły lub paliły majątek państwowy. Utrudniały przeprowadzanie reformy rolnej oraz napadały i dokonywały mordów działaczy politycznych – przede wszystkim członków i aktywu PPR. Często też napadały na różne jednostki terenowe MO, a szczególnie posterunki gminne i gromadzkie. W ten oto sposób historia najnowsza Polski została przedstawiona, podobnie jak Polska kapitana Żbika, jako arena walki Dobra ze Złem. Uosobieniem Dobra jest władza ludowa i jej dziecko – Milicja Oby- watelska, Złem natomiast wszystko to, co do owej władzy nie należy, bądź występuje przeciwko niej. Zastanawiające jest, jak łatwo przyszło autorowi Kroniki postawić znak równości pomiędzy walczącymi o swoje państwo Ukraińcami i partyzantami nadal lojalnymi wobec Rządu Polskiego na Emigracji a grupami wszelkich szabrowników i maruderów z rozbitych jednostek wojsk niemieckich. Po zapoznaniu się z całą serią widać wyraźnie, że tak po wojnie, jak i w latach 70-tych dobro się nie zmienia – konsekwentna w budowaniu i obronie młodej władzy Milicja Obywatelska, z powodzeniem sprawdza się też w ochronie obywateli i w walce ze światem przestępczym wiele lat po wojnie. Zło natomiast zmienia się: początkowo byli to wrogowie systemu socjalistycznego, później wszelakiej maści przestępcy, nierzadko przybywający z Zachodu, jednak wszyscy oni skazani są na porażkę, gdyż odpowiednio zorganizowana instytucja obrońców porządku, wspomagana przez społeczeństwo, zawsze wyjdzie zwycięsko z tego pojedynku. Kronice nie można jednak zarzucić monotonności. Przechodząc do opowiadania o wyzwalaniu kolejnych województw i powstawaniu komend milicyjnych, autor wskazuje na inne realia w tej kwestii, wyraźnie widoczne przy prezentacji ziem zachodnich. W zeszycie pt. „Wiszący rower” odcinek Kroniki poświęcony został wyzwoleniu Pomorza Zachodniego i czytamy w nim m. in.: W okresie przesuwania się wojsk frontowych na zachód, działalność typu ogólnoporządkowego prowadzą tzw. terenowe komendantury wojskowe. One też udzielają pomocy samorzutnie organizującym się jednostkom i oddziałom tzw. Milicji Polskiej lub Straży Obywatelskiej powstającym z inicjatywy zarówno miejscowej, jak i osadniczej ludności polskiej oraz Polaków wracających z przymusowych robót i obozów hitlerowskich. 27 26 „Podwójny mat”, Wydawnictwo Sport i Turystyka, Warszawa, I wyd. – b. r. w., II wyd. – 1974. Scenariusz: W. Krupka. Rysunki: G. Rosiński. 27 „Wiszący rower”, Wydawnictwo Sport i Turystyka, Warszawa, I wyd. – b. r. w. Scenariusz: W. Krupka. Rysunki: J. Wróblewski. 3/2006 45 Relacje – Dyskusje – Konfrontacje Podobne obrazy pojawiają się przy opisie realiów występujących na innych obszarach tzw. Ziem Odzyskanych. Rzecz jasna, bardzo szybko pojawiały się na tych terenach oddelegowane z Lublina, a następnie z Warszawy specjalne grupy operacyjne powołane przez Komendanta Głównego MO, Franciszka Jóźwiaka ps. „Witold”, które szybko przejmowały nadzór nad dalszym postępowaniem procesu tworzenia nowej administracji. 28 Taki obraz Milicji Obywatelskiej pełen zafałszowań i uproszczeń, dostosowany był do percepcji młodego odbiorcy i zgodny z narzuconą wówczas przez władze interpretacją historii najnowszej. Trudno jednoznacznie stwierdzić jak duży procent czytelników przygód kapitana Jana Żbika zapoznawał się również z Kroniką MO z lat 1944-47, był on jednak zapewne znaczny i na pewno miał swój udział w kreowaniu pozytywnego obrazu Milicji Obywatelskiej w społeczeństwie, zwłaszcza w okresie „propagandy sukcesu”. Koniec błyskotliwej kariery Okoliczności zakończenia emitowania serii przygód kapitana Żbika nie są jednoznaczne. Na pewno przyczyniło się do tego wprowadzenie stanu wojennego w grudniu 1981 roku. Milicja Obywatelska utraciła żmudnie budowany autorytet, zmieniło się też nastawienie dowództwa. Generał Tadeusz Beim, komendant MO, powiedział, że młodzież wcale nie musi kochać milicji. Musi ją szanować. Musi się jej bać. Zabrakło też na „Żbika” pieniędzy. 29 Ponadto ów „bohater naszych czasów” starzał się, trudno już mu było dotrzymywać kroku coraz to nowym pokoleniom przestępców, wszak w 1982 roku miał już 45 lat. Starzeli się też jego miłośnicy, którzy wchodząc w dorosłe życie, byli coraz mniej podatni na tego typu indoktrynację, zwłaszcza w realiach stanu wojennego. Komiksy ze Żbikiem lądowały na strychu lub w piwnicy, bo kolejne pokolenie młodzieży raczej nie uległo urokowi oficera MO. W 1978 roku Jan Żbik awansował na majora, stopniowo przeszedł do pracy biurowej i coraz rzadziej można było oglądać go w akcji – ustępował miejsca innym, młodszym, którzy kiedyś zapatrzeni w niego wybrali pracę w MO.30 W ostatnim odcinku pt. „Smutny finał”, pożegnał się w liście do czytelników, przyznając, że odchodzi – zgodnie z decyzją swoich przełożonych – do innej pracy i dziękuje za okazywaną mu i jego kolegom sympatię.31 Podziękował też Wydawnictwu „Sport i Turystyka” i Komendzie Głównej MO za patronowanie przedsięwzięciu. Myślę, że i my będziemy mieli okazję spotkać się jeszcze nie raz.32 – stwierdził na pożegnanie idol peerelowskiej młodzieży. 28 Ibidem. A. Kłoś, „Akuszer Żbika – rozmowa z Władysławem Krupką”, Przekrój nr 19/12 maja 2002, s. 55., T. Lada, „Kapitan wraca do gry”, Życie Warszawy 11-12 maja 2002, s. 3. 30 A. Kłoś, „Akuszer Żbika – rozmowa z Władysławem Krupką”, Przekrój nr 19/12 maja 2002, s. 55: Żbik jest świetnie pamiętany przez pokolenia, które się na nim wychowały. W policji jest dziś niemało osób, które mówią: „Ach, myśmy trafili do szkoły oficerskiej, bo Żbik nas zainspirował”. Mam dużą satysfakcję, a wraz ze mną ludzie, którzy byli związani z tą postacią. Myślę, że kapitan zrobił w tamtym czasie kawał dobrej roboty. 31 „Smutny finał”, Wydawnictwo Sport i Turystyka, Warszawa 1982. Scenariusz: W. Krupka. Rysunki: J. Wróblewski. 32 Ibidem. 29 46 Wiadomości Historyczne