Jak stać się gwiazdą
Transkrypt
Jak stać się gwiazdą
Juozas Šikšnelis Jak zostać gwiazdą Pisarz Benediktas Juodka spędzał w rodzinnych stronach wakacje, które upływały mu niczym piasek przesypujący się przez palce. Nie potrafił zrozumieć, gdzie znikały godziny, dni, tygodnie…Cieszył się latem i chciwym wzrokiem obserwując przyrodę, żywił nadzieję na wzbogacenie ojczystej literatury analogiami do życia owadów. Przyroda nie pozwalała się tak łatwo opisać. Trzeszczały wyschnięte patyki, szeleściły suche, przedwcześnie pożółkłe liście, niebo było pogodne, gruszki bębniąc o ziemię rozpryskiwały się. Atakowały je szerszenie, osy, trzmiele i muchy. Te ostatnie nie odpuściły również i Juodce, który wylegiwał się w hamaku pod gruszą. Wakacje upłynęłyby Juodce na pisaniu tego i owego z nadzieją, iż każdy wers wart jest nagrody Nobla, gdyby nie kilka zdarzeń, które wielce zaniepokoiły szanownego pisarza. Pewnego dnia leży sobie Juodka w ulubionym miejscu pod gruszą trawiąc syty obiad i snując nowe opowieści, gdy nagle ścieżką obok przechodzi jego krewniak nie zwracając najmniejszej uwagi na laureata przyszłych nagród. Godzinę później tą samą drogą wlecze się wymizerowana sąsiadka - babuleńka Ona, która zawsze miło witała się z Juodką. Dziś zamiast tego głośno wydaliła gazy, rozejrzała się wokół i spojrzała na sąsiada jakby w pustą przestrzeń. – Jak to tak? – serce mu zamarło. - Nie jestem Marcinkevičius 1 czy Parulskis 2, ale ważę ponad sto kilogramów i nie tylko wśród czytelników, ale również w przestrzeni zajmuję należne mi miejsce. Pisarza obleciał strach, gdy pół metra od jego głowy usiadł wróbel, troskliwie przejrzał piórka, poćwierkał mu prosto do ucha i odleciał. Wtedy Juodka zrozumiał, iż nie istnieje również dla kocura, much, a nawet dla gruszek, które spadając za każdym podmuchem wiatru nie trafiały w pisarza. – Jeśli tutaj, w zakątku zapomnianym przez Boga, nikt mnie nie dostrzega, to co dopiero mówić o podnóżach literackiego Panteonu, gdzie przepychają się i tłoczą tłumy spragnione sławy? Zadepczą niczym żuka gnojaka – tchórzliwie skulił się Juodka. Żona też nie wiadomo dlaczego rano go nie pocałowała. Jeszcze niedawno pierwszaki wlokąc się ze śpiewem na ustach do szkoły, przystawały i chórem krzyczały: – Dzień dobry, Panie pisarzu! 1 2 Współczesny litewski poeta, dramaturg i tłumacz (ur.1930r.) Współczesny litewski pisarz, poeta, dramaturg, eseista i krytyk (ur.1965r.) – Nie wiadomo jak będzie teraz – zatroskał się Benediktas i zamarł w oczekiwaniu w ogrodzie, niczym pomnik z brązu Cvirki 3 bez kamiennego piedestału. Trajkoczące dzieci podeszły bliżej, stanęły, coś między sobą poszeptały (serce pisarza zamarło). Nagle rozległ się zgodny okrzyk: – Osioł, osioł! W ogrodzie jest osioł! Rzućmy w niego kamieniem! Juodka dał nura w zarośla. Ze złości zadzwonił do redakcji wydawnictwa, które niedawno wydało jego powieść i bez ogródek zapytał: – Czy wie Pani, z kim rozmawia? Po drugiej stronie pozbawiony cienia zażenowania kobiecy głos odparł: – Wiem, że nie z Cicinasem 4 i nie z Merūnasem 5. Innych osób nie poznaję po głosie. Pogrążony w zapomnieniu. Jakby nigdy ciebie nie było. Jakby Benediktas Juodka był nadmuchiwaną lalką – dopóki powietrze wypełnia pustą przestrzeń, dopóty wszyscy ciebie widzą, szanują, zapraszają na spotkania, chcą się przyjaźnić i tak dalej. Ale ktoś przedziurawił gumę, pisarz spłaszczył się i prysła legenda. – Niech to piorun trzaśnie! – uderzył się pięściami w pierś Benediktas. – Jestem jeszcze żywy! Dlaczego mnie nie widzicie? Nie mogąc znaleźć łatwiejszego wyjścia, pisarz zaczął rozglądać się za sznurem. – Znów szukasz butelki?! – żona Juodki wrzasnęła tak głośno jakby pisarz stał trzysta metrów od niej. – Idź do diabła z tym swoim piciem! – zawyrokowała i jak gdyby nigdy nic umyła ręce. Widocznie wyszła z toalety. Odwrotu nie ma. Pozostaje tylko znaleźć przyzwoite miejsce i sznur, na którym można się powiesić tak, żeby nie pobrudzić sobie pięt i nie dopuścić do tego, aby sczerniały język wysunął się do kolan. Tak więc załamany Benediktas przygotował się, aby zakończyć swoje życie godnie, a w trumnie zaprezentować się z całym swym nieodpartym urokiem tym, którzy potrafią go docenić. Godnemu odejściu potrzebne jest odpowiednie miejsce. Leśne drzewo to nie najlepszy wybór. Ze względu na padające kwaśne deszcze drewno staje się niewytrzymałe. Poza tym długo wiszące ciało zacznie wydzielać specyficzny zapach, zbiegną się leśne zwierzęta i zacznie się głosowanie: komu pierś, komu udko, a komu nos z całym policzkiem. Po zdjęciu ciała nawet charakteryzator z Hollywood nie będzie w stanie nic zrobić, aby przywrócić pierwotny urok pisarza. Litewski pisarz żyjący w latach 1909-1947. Solista, rock/pop 5 solista operowy 3 4 Nagle przyszło mu do głowy: dąb rosnący przed domem. Pomnik przyrody. Na takim drzewie nie jest wstyd samemu się „pohuśtać”, a nawet zaproponować to komuś innemu. Jedna z legend głosi jakoby dąb ten posadził sam Witold, druga, że dokonał tego Jagiełło, a jeszcze inna, że obydwaj. Nagłówki w gazetach mogłyby głosić: Ogarnięty depresją heros literatury został znaleziony na gałęzi dębu posadzonego przez Witolda ( Jagiełłę, albo przez jednego i drugiego…) Patriotycznie i bohatersko. Zdecydował. Pozbierał swoje manatki i już miał podnieść nogę, aby wejść na szafot, gdy drogę zagrodziła mu sąsiadka Ona. – Panie pisarzu, czy mogłabym pożyczyć od pana sznur? Nie mam innego wyjścia, mogę się tylko powiesić…Wnuczek narkoman zabiera mi emeryturę, wygania z domu… Wam pisarzom jest łatwo, wszyscy was znają i jeszcze dają pieniądze. Dajże, Panie pisarzu babie sznureczek. – Hmm – pomyślał Juodka. – Czy będzie dobrze, jeśli pomogę jej się powiesić? W wymiarze państwowym tak, bo zaoszczędzę tym sposobem jedną emeryturę dla Blinkevičiūte 6. Z socjalnego punktu widzenia również, gdyż człowiekowi, który stracił nadzieję nie można odmawiać – pisarz rozważał to przerzucając z ręki do ręki zwój syntetycznego sznuru, do którego wcale nie jest potrzebne gospodarskie mydło, bo sam w sobie jest śliski, a jeśli dać wiarę reklamie, to może utrzymać parę setek kilogramów. – Do mojej setki dołoży się koszyk kości babuleńki…Będzie około 150 kilogramów… Jak więc będą brzmiały nagłówki gazet?: Odchodząc pisarz zabrał ze sobą wierną czytelniczkę. – Ona, czy potrafisz czytać? – zapytał Benediktas, ale nie usłyszał odpowiedzi, za to poczuł ból w pośladkach. Odwrócił się i naprzeciw siebie zobaczył jej wnuczka narkomana. – Ty łajdaku, chcesz zabrać moje źródło haju?! – krzyknął wnuczek potrząsając trzymaną w ręku strzykawką. – Oddaj sznur i inne drogie rzeczy! Nie będą ci już potrzebne, bo zaraziłem cię AIDS! – COOOOOOO?! – przez pola, lasy i doliny rozległo się pełne rozpaczy i przerażenia pytanie Juodki. – Ciesz się, głupi – odparł wnuczek Ony. – Jeszcze żaden pismak na Litwie nie choruje na AIDS. – Istotnie – w tej chwili Benediktas pojął, że tamten ma rację. – Nagłówki będą głosiły: Pisarz choruje na AIDS. Zgubny wirus przeniknął również do literatury narodowej. 6 W latach 2000-2008 litewska minister pracy i opieki socjalnej. – Przecież to świetnie! – już chciał wycałować wnuczka babuleńki, ale rozmyślił się i wyciągnął z kieszeni kąpielówek ukrytą tam przed ludźmi stówkę. Z lekkim sercem rozstał się z nią, w nawiązce dodał jeszcze pozłacany zegarek na rękę „Consul”. – Będą mnie teraz tłumaczyli na największe języki świata! – pomachał im i jak na skrzydłach wrócił do domu, gdzie w drzwiach ściskając chochlę niecierpliwiła się już żona. – Obiad stygnie, gdzie się włóczysz?! – Kochanie, właśnie zostałem gwiazdą, bo zaraziłem się AIDS! – krzyknął Juodka, a żona odwróciwszy się do niego plecami mruknęła: – Wariat. Tłumaczyła Monika Niemczak