Rodzina katolicka - Operacja chusta 16

Transkrypt

Rodzina katolicka - Operacja chusta 16
Rodzina katolicka - Operacja chusta 16
poniedziałek, 21 września 2009 10:43
- U nas jest to, czego szukacie… kapucyn… tak i chusta też – tłumaczył lekko ściszonym
głosem wysoki mężczyzna. Nie bał się, że ktoś go usłyszy, bo o tej porze w stajniach nie było
już nikogo. – Musicie się spieszyć, bo zniknął jeden z nich. Mogą chcieć nas opuścić… Nie, nie
do rana zostaną… – uzupełniał.
Manuelka spoglądała na niego zza lekko uchylonych drzwi. Ukryła się w schowku na
narzędzia w stajni, bo chciała spokojnie się wypłakać: sama, bez świadków i bez wciąż ją
pocieszającego zakonnika. Gdy zaskrzypiały drzwi sądziła, że to ktoś jej szuka, więc ukryła się
w schowku. I czekała, by znowu wrócić do swoich łez. Ale tym razem nie było to jej dane.
Mężczyzna, który wszedł do stajni zaraz wyciągnął aparat wideofoniczny i zaczął przez niego
rozmawiać. Manuelkę początkowo irytowało tylko, że trwa to tak długo, ale gdy mężczyzna
zaczął opowiadać, co dzieje się w folwarku uważniej nadstawiła uszu. Wiedziała, że coś jest nie
tak. Wychyliła się zza drzwi. Nie widziała dokładnie kto rozmawia. Na ścianie widoczny był tylko
długi cień. I zarys twarzy.
Minęło może pięć minut, gdy mężczyzna wyszedł. Manuelka poczekała może jeszcze z kilka
minut, a potem niemal wybiegła ze stajni. Wiedziała, że musi ostrzec ojca Jana. Biegła prosto
do sali spotkań. Miała nadzieję, że zakonnik jeszcze tam będzie. I nie zawiodła się. Kapucyn
klęczał przed wyjętym na noc Najświętszym Sakramentem.
- Ktoś nas wydał – wykrztusiła z siebie ciągnąc go za rękaw.
Odwrócił się do niej.
- Co? – uśmiechnął się lekko, przekonany, że dziewczyna zmyśla.
- Byłam w stajniach i ktoś dzwonił gdzieś, nie wiem gdzie i mówił, że trzeba po ojca i po jakąś
chustę przyjechać, że trzeba się spieszyć, bo możecie zniknąć – wyrzucała z siebie zdyszana
dziewczynka. Była przerażona i raczej nie grała.
1 / 10
Rodzina katolicka - Operacja chusta 16
poniedziałek, 21 września 2009 10:43
- Kto? – spytał rzeczowo.
- Nie wiem, naprawdę nie wiem, nie widziałam. Był wysoki… – tłumaczyła gorączkowo
dziewczynka.
Zakonnik przymknął oczy. O bracie Barnabie można było powiedzieć wszystko, ale nie, że był
wysoki. Ale wśród innych braci nie brakowało barczystych, smukłych mężczyzn. I jeden z nich,
jeśli dziewczynka mówi prawdę, miał zdradzić. Musiał szybko ostrzec Barnabę. Zastał go tak,
jak się spodziewał, w biurze. Był sam…
- Wyłącz to – ojciec Jan wskazał ruchem głowy na przenośną radiostacją starej generacji.
- Po co? – brat Barnaba był w swoim żywiole, mogąc po raz pierwszy kierować prawdziwą
akcją.
- Wyłącz, proszę – kapucyn prawie krzyknął.
Barnaba widząc zdenerwowanie zakonnika wykonał polecenie.
- Ale, o co chodzi?
- Dziewczynka słyszała, jak ktoś dzwonił i informował, że tu jestem. I chusta też. Ktoś wysoki.
Nie wie kto, i nie wie do kogo dzwonił. Ale nie wygląda to ciekawie.
- A jeśli kłamie? – brat Barnaba nie wyglądał na przekonanego.
2 / 10
Rodzina katolicka - Operacja chusta 16
poniedziałek, 21 września 2009 10:43
- A jeśli nie, to co? Ryzykujemy? – kapucyn rzucił krótko, wiedząc, że nie ma w rękach
mocniejszego argumentu. Ale ten wystarczył. Barnaba błyskawicznie ponownie uruchomił
urządzenie i włączył sygnał wzywających wszystkich do bazy.
Po kilku minutach jego ludzie zaczęli się schodzić. Siadali w sali spotkań i czekali na rozkazy.
Ostatni wrócili do bazy dopiero po godzinie. I dopiero wtedy Barnaba zaczął mówić,
przyglądając się reakcji swoich ludzi.
- Zostaliśmy sprzedani. Ktoś z was zdekonspirował ojca Jana i chustę. Nie wiem kto. Ale wiem,
że musimy przygotować się do walki…
Manuelka wpatrywała się w twarze zgromadzonych w sali mężczyzn. Szukała tego, którego
widziała w stajniach. Musiał być wysoki. Ale wysokich było tam przynajmniej kilku… Zmrużyła
oczy. Przyglądała się kolejnym mnichom w czarnych uniformach. Co takiego było w tej twarzy,
której zarys widziała, co przyciągało jej uwagę? Zapamiętała mocno wysuniętą szczękę i duży,
okrągły nos. A także burzę włosów.
- To on, on – podbiegła do wysokiego mężczyzny, który stał najbliżej Barnaby. – To ty
rozmawiałeś w stajni przez wideofon – krzyczała histerycznie.
Mężczyźni zdębieli. Brat Włodek, którego wskazała dziewczyna był najbliższym
współpracownikiem brata Przedpełka. Znali się jeszcze od jezuitów. Gdy Barnaba został
wyrzucony, razem z nim wystąpił Włodek. I od samego początku towarzyszył mu w budowaniu
nowej wspólnoty. Jeśli ktoś mógł być poza podejrzeniami, to właśnie on.
Włodek uśmiechnął się krzywo.
- Chyba jej nie wierzycie – rzucił nerwowo. – To tylko histeryczny dzieciak w ciąży.
Ale dziewczynka nie dała się zbić z tropu.
3 / 10
Rodzina katolicka - Operacja chusta 16
poniedziałek, 21 września 2009 10:43
- Widziałam tylko jego cień, ale ten nos i szczęka, to musiały być jego. Musiały. On mówił, żeby
przyjechali szybko, bo uciekł Jacek, i że ojca Jana może już rano nie być – krzyczała Manuelka.
Brat Barnaba spoglądał na przyjaciela. Nie chciał wierzyć Manuelce. Ale zaczął przypominać
sobie wszystkie własne przygody z Włodkiem. Dziwnym trafem w najgorszych wydarzeniach w
jego życiu zawsze uczestniczył jego przyjaciel. A jemu samemu nigdy nic się nie stało.
Dyskusje o Dawkinsie, w których uczestniczyli obaj skończyły się źle tylko dla niego.
Zatrzymania za propagandę religijną, też dziwnym trafem dotykały tylko jego, a Włodek szybko
był wypuszczany. Do tej pory uznawał to za efekt charakteru. On był cholerykiem, od razu się
stawiał, Włodek nigdy nie dawał się wyprowadzić z równowagi. Przed oczami stawali mu
również gorliwi nowicjusze, co do których religijności jego przyjaciel zawsze miał zastrzeżenia. I
często udawało mu się ich usuwać, bo Barnaba ufał mu bezgranicznie.
- Wideofon, pokaż wideofon – zbliżył się do niego gwałtownie. Włodek zbladł. Ale wyciągnął
posłusznie rękę z aparatem. Brat Barnaba wziął go, wyświetlił listę połączeń i przyjrzał się
ostatnim wykonywanym połączeniom.
- Dzwoniłeś gdzieś półtorej godziny temu… Wtedy kiedy widziała Cię dziewczyna – wyszeptał.
- Dzwoniłem – wybuchnął mężczyzna. – Żeby ratować dzieło, Ciebie i nas. Jeden szaleniec,
który chce zabić lekarza, drugi, który ucieka z chustą i porywa dzieci, to zupełnie wystarczy.
Trzeba bronić normalnych, którzy chcą zwyczajnie trwać. I ja to zrobiłem – mówił jednostajnym
głosem. Nie próbując wyrywać się dwóm braciom, którzy od razu chwycili go za ręce.
- Od kiedy? – wykrztusił z siebie brat Barnaba. – Od początku?
- Nigdy by nas tu nie było, gdyby nie ja – triumfalnie oznajmił Włodek. – Oni nie pozwoliliby ci
nawet kupić tego kawałka gruntu, gdzie jest farma, gdyby nie to, że mieli zaufanie do mnie. Ja
sprawiłem, że przez lata działałeś, ja umożliwiłem całą tą zabawę i modlitwę. Moja zdrada, jeśli
chcesz to tak nazywać, umożliwiła powstanie tego zgromadzenia.
4 / 10
Rodzina katolicka - Operacja chusta 16
poniedziałek, 21 września 2009 10:43
Brat Barnaba ukrył twarz w dłoniach. Cios był zbyt silny. I wtedy odezwał się Benedykt
Pomorski.
- Zwiążcie bydlaka. Nie mamy czasu na pogaduszki o zdrajcy bohaterze.
Polecenie, choć nie zostało wydane przez przełożonego, wykonano natychmiast. Trzej mnisi
przytrzymali wijącego się na podłodze Włodka, a jeden z nich mocno zacisnął więzy. Działanie
wyrwało brata Barnabę z zamyślenia.
- Musimy ratować chustę – rzucił krótko do Benedykta. – Ty, dziewczynka i ojciec Jan musicie
zniknąć stąd natychmiast. Jest droga, o której zapewne im nie powiedział. Dawno temu
wyprowadziliśmy poza nasze zabudowania specjalny tunel, łącząc go z pozostałościami po
wojskowych tunelach. Wyjdziecie nimi nieopodal Radzynia Podlaskiego. Tam musicie radzić
sobie sami.
- A wy? – zapytał ojciec Jan.
- A my będziemy się bronić, tak żeby dać wam czas – uśmiechnął się lekko. – Zresztą do walki
zostaliśmy powołani – powiedział już głośniej.
***
Budynki były puste. Cisza aż dzwoniła w uszach. Komandosi od kilku minut sprawnie
przeszukiwali kolejne pomieszczenia i kontrolowali przestrzeń między budynkami farmy, ale
nikogo w nich nie znaleźli. Wyglądało na to, że mieszkańcy opuścili je kilka godzin wcześniej.
Nie zabierając ze sobą niczego.
- Stajnie, sprawdźcie stajnie – rzucił szybko do systemu łączności dowodzący akcją porucznik.
Grupa żołnierzy pobiegła we wskazanym przez niego kierunku. Ale i stajnie były puste.
Komandosi Biura chcieli się wycofać, ale nie zdążyli, bowiem na dach stajni spadły płonące
5 / 10
Rodzina katolicka - Operacja chusta 16
poniedziałek, 21 września 2009 10:43
strzały wystrzelone z dachu niewielkiego budynku na końcu farmy. Nasączona benzyną
stajenna strzecha zajęła się natychmiast. A przed budynkami gospodarczymi pojawiło się – jak
spod ziemi – dwóch mężczyzn w czarnych uniformach, którzy rzucili w kierunku komandosów
koktajle Mołotowa. Ogień zapalił mundury dwóch komandosów. Pozostali natychmiast
wyciągnęli broń. Ale było za późno. Atakujący zniknęli bowiem równie szybko, jak się pojawili.
- Sprawdzić tamten budynek – rzucił do systemu łączności, zaskoczony rozwojem sytuacji
porucznik. – Kod 3.2 – raportował do szefostwa, które obserwowało akcję z centrum łączności.
– Bronią się, potrzebujemy wsparcia – tłumaczył.
Jego żołnierze pobiegli w kierunku, z którego oddano strzały. Ale nie dane im było sprawdzić
budynku, bo chwilę po tym, jak pierwsi z nich, osłaniani przez kolegów, podbiegli do niego
wyleciał on w powietrze, raniąc kolejnych komandosów.
- Cofać się, cofać – wrzasnął porucznik. – Czekamy na wsparcie – wywrzaskiwał polecenia. I
rozglądając się próbował wycofać się, razem ze swoimi żołnierzami, poza bramę folwarku.
Płonące strzały wystrzeliwane z łuków w najmniej spodziewanych miejscach zbierały coraz
obfitsze żniwo. Kolejni żołnierze wypadali z walki. A ogień przenosił się błyskawicznie z
budynku na budynek, po chwili otaczając komandosów ze wszystkich stron.
Od momentu, gdy zapłonął pierwszy budynek nie minęło więcej niż kilkadziesiąt sekund. Posiłki
z zewnątrz zostały odcięte przez ogień. A wewnątrz folwarku rozpętało się piekło. Ze
sprawdzonych wcześniej budynków, zakamarków wyskakiwali bowiem mężczyźni w czarnych
uniformach i szablami walili na odlew kolejnych żołnierzy. Po ciosie błyskawicznie uciekali w
ogień. W niewielkiej przestrzeni, jaka im została, broń palna nie miała większego znaczenia. Po
chwili do walki dołączyło kilku jeźdźców, którzy tratowali komandosów i bili ich na oślep
potężnymi szablami. I też odjeżdżali w ogień. Element zaskoczenia był decydujący. Atak konny
był ostatnią rzeczą, jakiej spodziewali się komandosi z Biura. I na to liczył brat Barnaba
rozpisując rolę dla swoich ludzi.
- Posiłki, konieczne posiłki – wrzeszczał do systemu porucznik. Ale nikt mu nie odpowiadał.
Centrum dowodzenia, do którego się zwracał miało własne kłopoty. Dokładnie w momencie,
gdy zapłonął pierwszy budynek na wozy bojowe z nieodległego lasu spadły pierwsze pociski.
Obama padł na ziemię.
6 / 10
Rodzina katolicka - Operacja chusta 16
poniedziałek, 21 września 2009 10:43
- Co to k…rwa jest? – krzyknął do kierującego akcją oficera.
- Kolubryny – roześmiał się tamten. – Strzelają do nas, sądząc po dźwięku, z kolubryn. Zaraz
ich załatwimy – rzucił w stronę Obamy. I zaczął wydawać rozkazy żołnierzom, którzy pozostali
do jego dyspozycji. – Zmasowany ogień maszynowy powinien przerwać zabawę – wyjaśnił
Hassanowi. Ale nie przerwał. Gdy komandosi zaczęli ostrzeliwać las, z drugiej strony nadleciały
nad ich samochody sporej wielkości kamienie. Obama widział, że jeden z ich żołnierzy, po
uderzeniu, padł nieprzytomny. Koledzy odciągnęli go do samochodów, ale chwilę potem trzech
ubranych na czarno mężczyzn obrzuciło ich wozy bojowe koktajlami Mołotowa. Ich udało się
dopaść. Wściekli komandosi rozwalili ich na miejscu strzałami z broni maszynowej.
I wtedy Obama usłyszał dźwięk helikopterów. Spojrzał w górę. To nie były posiłki, ale
dziennikarze, którzy błyskawicznie zwietrzyli okazję do stworzenia newsa. I już z góry filmowali
obraz płonącej farmy i uciekających komandosów.
- Przerwij ogień – wrzasnął do dowodzącego komandosami oficera. – Natychmiast przerwij
ogień. Kod 2.03.05 – rzucił krótko. – Zaraz rozwalimy jakiegoś dziennikarza, i wtedy dopiero
będzie afera – wyjaśnił.
Przerwa w ostrzale dała nadzieję wojownikom od św. Ignacego Loyoli. Brat Barnaba od
początku sugerował, że gdy tylko uda im się zamieszać mają się wycofywać i uciekać, najlepiej
w pojedynkę. I tak robili. Kilkadziesiąt sekund, jakie były niezbędne, by Biuro wymusiło na
telewizyjnych pilotach opuszczenie strefy walki, wystarczyły, by z pola walki ulotnili się wszyscy
żyjący bojownicy.
- Gonić ich, tyralierą, uruchomić wykrywacze ciepła – wrzeszczał za nim dowodzący akcją
oficer.
Obama zagryzł wargi. Wiedział już, że ponieśli klęskę. Oczywiście uda im się wyłapać w
okolicznych lasach wszystkich, którzy podnieśli na nich ręce. Ale okazało się, że stu
sześćdziesięciu, świetnie uzbrojonych i wyszkolonych komandosów nie jest sobie w stanie
poradzić z garstką fundamentalistów… Już widział te nagłówki w dziennikach: „Biuro
upokorzone”; „Cyrkowcy ograli komandosów”. Przez najbliższe godziny wszystkie telewizje
transmitować będą na żywo obrazy z folwarku. Policzone zostaną ofiary, płaczące żony
7 / 10
Rodzina katolicka - Operacja chusta 16
poniedziałek, 21 września 2009 10:43
komandosów domagać się będą rozliczenia winnych za klęskę operacji, a dziennikarze
roztrząsać będą, jak mogło dojść do tego, że wszechmocne Biuro zostało pokonane.
Porucznik sam tego zresztą nie rozumiał. Akcja została przygotowana bez zarzutu, przewaga
była potężna. A jednak wygrali, jakby mieli więcej żołnierzy od nich… Oficer spojrzał na pole, na
którym jeszcze przed chwilą toczyła się bitwa. Folwark powoli się dopalał. Przed nim kręciły się
już pierwsze ekipy telewizyjne. Relacje na żywo były nadawane.
***
Odbiornik telewizyjny w helikopterze nie był najlepszej jakości, ale Obama miał pewność, że
odniósł sukces. Większość kanałów informacyjnych główne doniesienia o walkach w okolicach
folwarku oddzieliła od pozostałych newsów logotypem z napisem „Katorewolucja u bram”.
Reporterzy ze sporą emfazą cytowali także jego własne słowa, z niedawnej konferencji
prasowej, wieszczące początek wielkiej rewolucji religijnej. A eksperci zapewniali, że nie tylko
laickie państwo, ale i organizacje religijne nie mogą tolerować przemocy. We wszystkich
doniesieniach pojawiała się też płacząca żona komandosa, która domagała się zemsty.
Porucznik wyłączył odbiornik i przymknął oczy w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku.
Pomysł na medialne rozegranie całej sprawy („mógłbym być rzecznikiem Biura w Brukseli” –
pomyślał z zadowoleniem) przyszedł mu, gdy wezwał go do wozu centrum bojowego major
Strzelkowsky. – I co? – powiedział wówczas major z nietęgą miną. A on spokojnie nakreślił
plan, który później misternie realizowali. – Musimy mówić prawdę, że nie spodziewaliśmy się,
że fundamentalistyczna rewolucja będzie miała aż taką skalę, że katoajatollahowie podnoszą
głowy, i że konieczna jest ścisła współpraca wszystkich kochających demokrację, by nie
dopuścić do odrodzenia religianckiej hydry – Obama z zadowoleniem wspominał własne słowa,
które później niemal dosłownie powtórzył dziennikarzom. Dalsze kroki też naszkicował od razu i
już mógł obserwować, jak są realizowane. – To na początek – mówił ze trzy godziny wcześniej
majorowi. – A potem będziemy musieli uruchomić naszych ludzi: zebrać potępienia
niechrześcijańskiej postawy mnichów, uzyskać reakcję Światowej Rady Religii i odpowiednio
ustawić dziennikarzy. Tym razem to już nie są przelewki, nie chodzi o jakiegoś świra, co się
modli przed budynkiem, ale o zorganizowaną grupę przestępczą, która zabija ludzi… pali
dobytek i niszczy spokój społeczny. Tego nikt nie zlekceważy! A dziennikarzom, co będą chcieli
wiedzieć za dużo powie się, żeby uważali bardziej na swoje środowisko. Jeden z nich bowiem
otwarcie wspiera kontrrewolucję, której pierwsze ofiary są już wśród nas – dorzucił.
8 / 10
Rodzina katolicka - Operacja chusta 16
poniedziałek, 21 września 2009 10:43
Pomysł z banerem „Katorewolucja u bram” i płaczącą też przyszedł mu do głowy w czasie
krótkiej rozmowy z majorem. I udało się; w czasie dwóch godzin ich biurowi graficy i artyści
przygotowali świetne materiały z płonącym folwarkiem i stosownym podpisem, a także
zawierające wyznania żony komandosa, które teraz – z niewielkimi przeróbkami – można było
oglądać na wszystkich kanałach. Dziennikarze łyknęli jego interpretację i po pierwszych
godzinach doniesień o klęsce biura zajęli się raczej rozważaniami nad skalą nowej rewolucji,
która miała zajrzeć im w oczy, odbierając ich kobietom prawo do aborcji, a im samym do
orgazmu (o czym nie omieszkał im powiedzieć).
Z błogiego poczucia samozadowolenia wyrwał Obamę dopiero wideofon. Dzwonił Strzelkowsky,
z którego głosu znikł poranny zachwyt nad jego pomysłowością.
- Je...any proroku. Ty już nic więcej nie kombinuj, bo twoje słowa mają tendencję do spełniania
się. Katorewolucja rzeczywiście wybucha. Mamy przed siedzibą biura ze dwie setki świrów, co
odmawiają jakieś swoje modły na głos. A do tego z pięćdziesiąt kamer, które na żywo
transmitują te szopki – wrzeszczał major. I rozłączył się…
Obama włączył odbiornik i przestroił go tak, by mieć dostęp do wszystkich informacji. I
rzeczywiście zaraz po newsach o folwarku na wszystkich kanałach pojawiały się fotki sprzed
siedziby biura, gdzie skupiła się już dobrze ponad setka osób odmawiająca różaniec. A nad
nimi powiewały transparenty: „Wypuśćcie arcybiskupa” i „Oddajcie dzieciom rodziców”.
Porucznik przyglądał się ich twarzom. Nie było w nich złości, nie było nienawiści, ale była
ogromna determinacja. Taka jaką widział na twarzach aresztowanych kilka godzin po walce
lisowszczyków. Determinacja, której się bał, bo wiedział, że nie rodziła jej chęć kariery czy
strach, ale coś, co mieli ci ludzie, a czego jemu samemu wciąż brakowało.
O tym czymś mówiła Agnes w czasie przesłuchania. On wówczas tego nie rozumiał, ale widok
tych pełnych determinacji twarzy sprawiał, że zaczynał pojmować, dlaczego radykalna ateistka
potrafiła powiedzieć, że – nawet jeśli Boga nie ma – to „Kościół pozostaje ostatnim miejscem, w
którym żyć może człowiek, który chce zostać człowiekiem. I kochać”. Tamte jej słowa – i
odczuwał to coraz mocniej – wypływały z doświadczenia życiowego, ze spotkania z ludźmi, w
których była miłość, wiara i pewność… I determinacja, której nie da się wykrzesać z czysto
ludzkich źródeł.
Tomasz Terlikowski
9 / 10
Rodzina katolicka - Operacja chusta 16
poniedziałek, 21 września 2009 10:43
Źródło: Fronda.pl
10 / 10

Podobne dokumenty