the entire issue

Transkrypt

the entire issue
T O W A R Z Y S T W O
N A U K O W E
W
WYDZIAŁ NAUK HISTORYCZNYCH
ZAPISKI HISTORYCZNE
POŚWIĘCONE HISTORII POMORZA
I KRAJÓW BAŁTYCKICH
UKAZUJĄ SIĘ OD 1908 ROKU
(DO ROKU 1955 JAKO
„ZAPISKI TOWARZYSTWA NAUKOWEGO W TORUNIU”)
TOM LXXVI – ROK 2011
ZESZYT 2
TORUŃ 2011
T O R U N I U
RADA REDAKCYJNA ZAPISEK HISTORYCZNYCH
Przewodniczący: Marian Biskup
Członkowie: Karola Ciesielska, Jerzy Dygdała, Karin Friedrich, Rolf Hammel-Kiesow,
Grzegorz Jasiński, Edmund Kizik, Janusz Małłek, Ilgvars Misāns, Michael G. Müller,
Alvydas Nikžentaitis, Jürgen Sarnowsky, Jacek Staszewski, Janusz Tandecki, Kazimierz Wajda,
Edward Włodarczyk, Mieczysław Wojciechowski
KOMITET REDAKCYJNY ZAPISEK HISTORYCZNYCH
Redaktor: Bogusław Dybaś, zastępca redaktora: Roman Czaja
Członkowie: Tomasz Kempa, Przemysław Olstowski, Magdalena Niedzielska, Mariusz Wołos
Sekretarze Redakcji: Paweł A. Jeziorski, Katarzyna Minczykowska
Tłumaczenie streszczeń, spisu treści i słów kluczowych
Jürgen Heyde (jęz. niemiecki),
Agnieszka Chabros, Michał Targowski (jęz. angielski)
Adiustacja i korekta
Aneta Dąbrowska-Korzus
Skład i łamanie
Włodzimierz Dąbrowski
Teksty publikowane w zeszycie recenzowali:
Roman Czaja, Bogusław Dybaś,
Jacek Tylicki, Mariusz Wołos
Adres Redakcji
Towarzystwo Naukowe w Toruniu
87-100 Toruń, ul. Wysoka 16
www.tnt.torun.pl/zapiski
e-mail: [email protected]
Instrukcja dla autorów znajduje się na stronie internetowej
oraz w każdym zeszycie pierwszym czasopisma
Articles appearing in this journal are abstracted and indexed
in „Historical Abstracts”
Wydanie publikacji dofinansowane przez
Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego
ISSN 0044-1791
TOWARZYSTWO NAUKOWE W TORUNIU
Wydanie I. Ark. wyd. 12,5 Ark. druk. 10,5
Wąbrzeskie Zakłady Graficzne
87-200 Wąbrzeźno, ul. Mickiewicza 15
www.wzg.com.pl
SPIS TREŚCI
Artykuły
Rafał Kubicki, Formy pobożności w mieście późnośredniowiecznym w świetle zapisów na rzecz kościoła i biednych w testamentach elbląskich (XV–początek XVI
wieku) ............................................................................................................................. 7
Tomasz Kempa, Trybunał litewski w obronie wolności wyznaniowej w końcu XVI
i w pierwszej połowie XVII wieku ................................................................................ 29
Jordan Siemianowski, Problem norweskiej floty handlowej w okresie niemieckiej inwazji na Norwegię ................................................................................................................ 51
Ź r ó d ł a , m a t e r i a ł y, m i s c e l l a n e a
Franciszek Skibiński, Johann Regius i Konrad Graser Starszy o kulcie obrazów. Przyczynek do dziejów sztuki w nowożytnym Toruniu .................................................... 77
Dyskusje, polemiki, artykuły recenzyjne
Stefan Kwiatkowski, O ludziach na pobojowisku grunwaldzkim. W związku z artykułem Krzysztofa Kwiatkowskiego Pierwsze wrażenia w Prusach po porażce zakonu
niemieckiego w bitwie grunwaldzkiej ............................................................................ 87
Sobiesław Szybkowski, Misja Benedykta Makraia w nowym ujęciu ................................. 95
Włodzimierz Stępiński, Geneza antysemityzmu w Prusach w najnowszej historiografii
niemieckiej ....................................................................................................................... 111
Recenzje i omówienia
Konrad Bobiatyński, Michał Kazimierz Pac – wojewoda wileński, hetman wielki litewski. Działalność polityczno-wojskowa (Bogusław Dybaś) ........................................... 129
Janusz Czechowski, Polska i Finlandia. Stosunki dwustronne w latach 1918–1939 (Barbara Szordykowska) ......................................................................................................... 133
Kościerzyna i powiat kościerski w latach II wojny światowej 1939–1945, red. Andrzej
Gąsiorowski (Roland Borchers) ..................................................................................... 136
Andrzej Gąsiorowski, Krzysztof Steyer, Tajna Organizacja Wojskowa Gryf Pomorski
(Przemysław Olstowski) .................................................................................................. 140
Polski protestantyzm w czasach nazizmu i komunizmu, red. Jarosław Kłaczkow (Dominik Krysiak) ...................................................................................................................... 147
Kronika naukowa
Konferencja „Dawne Inflanty polskie: dziedzictwo i historia” (Mariusz Balcerek, Paweł
A. Jeziorski) ...................................................................................................................... 153
4
Spis treści
[174]
Nekrolog
Doktor Henryk Baranowski (1920–2011) (Urszula Zaborska) ........................................ 163
INHALTSVERZEICHNIS
Artikel
Rafał Kubicki, Formen der Frömmigkeit in der spätmittelalterlichen Stadt im Lichte
von Schenkungen an die Kirche und die Armen in Elbinger Testamenten (15.–
–Anfang 16. Jh.) .............................................................................................................. 7
Tomasz Kempa, Das Litauische Tribunal und die Verteidigung der Bekenntnisfreiheit
am Ende des 16. und in der ersten Hälfte des 17. Jahrhunderts ............................... 29
Jordan Siemianowski, Das Problem der norwegischen Handelsflotte in der Zeit der
deutschen Invasion nach Norwegen ............................................................................. 51
Quellen, Materialien, Miscellanea
Franciszek Skibiński, Johann Regius und Konrad Graser der Ältere über die Bilderverehrung. Ein Beitrag zur Kunstgeschichte im frühneuzeitlichen Thorn ................... 77
Diskussion, Polemik, Rezensionsartikel
Stefan Kwiatkowski, Über Menschen auf dem Schlachtfeld von Tannenberg ................ 87
Sobiesław Szybkowski, Die Mission des Benedikt Makrai in neuer Betrachtung ........... 95
Włodzimierz Stępiński, Die Entstehung des Antisemitismus in Preußen im Licht der
jüngsten deutschen Geschichtsschreibung .................................................................. 111
R e z e n s i o n e n u n d B u c h b e s p r e c h u n g e n ................................................... 129
W i s s e n s c h a f t l i c h e C h r o n i k ............................................................................. 153
N a c h r u f e ........................................................................................................................... 163
CONTENTS
Articles
Rafał Kubicki, Forms of piety in the late medieval town in the light of legacies devised
for the Church and the poor in Elbląg (Elbing) testaments (the 15th and the beginning of the 16th centuries) .............................................................................................. 7
Tomasz Kempa, The Lithuanian tribunal defending religious freedom at the end of the
16th century and in the first half of the 17th century ................................................... 29
Jordan Siemanowski, The problem of the Norwegian merchant shipping during the
German invasion of Norway ......................................................................................... 51
[175]
Spis treści
5
Sources, Materials, Miscellanea
Franciszek Skibiński, Johann Regius and Conrad Graser the Older about the worship of
paintings. Monograph on the history of art in early modern Toruń ....................... 77
Discussion and Polemics
Stefan Kwiatkowski, About the people at the battlefield of Grunwald ............................. 87
Sobiesław Szybkowski, The mission of Benedict Makrai from a new perspective .......... 95
Włodzimierz Stępiński, The origin of anti-Semitism in Prussia in the most recent German historiography ......................................................................................................... 111
B o o k R e v i e w s a n d C o m m e n t s ........................................................................ 129
C h r o n i c l e ......................................................................................................................... 153
O b i t u a r i e s ....................................................................................................................... 163
ZAPISKI
HISTORYCZNE
— TOM
Zeszyt 2
LXXVI
—
ROK
2011
RAFAŁ KUBICKI (Gdańsk)
FORMY POBOŻNOŚCI W MIEŚCIE PÓŹNOŚREDNIOWIECZNYM
W ŚWIETLE ZAPISÓW NA RZECZ KOŚCIOŁA I BIEDNYCH
W TESTAMENTACH ELBLĄSKICH
(XV–POCZĄTEK XVI WIEKU)
Słowa kluczowe: Elbląg, testamenty; mieszczaństwo; formy pobożności; historia kościoła
w średniowieczu
Zainteresowanie testamentami mieszczańskimi jako źródłem do badań nad religijnością notuje się szczególnie w ostatnich kilkudziesięciu latach1. Dobrze znana
jest też ich wartość informacyjna jako źródła do badania różnych aspektów życia
miejskiego2. Potwierdzają to prowadzone od dłuższego czasu badania dotyczące
form pobożności mieszczańskiej, w tym również w miastach hanzeatyckich3. Rozwój badań zależny jest głównie od stopnia zachowania tego typu źródeł. Chociaż
stan zbiorów średniowiecznych testamentów jest niezadowalający, to jednak widoczna jest pewna intensyfikacja badań4. Podstawą przeprowadzonych w prezento1
Z licznych prac warto przywołać opracowania: J. Chiffoleau, La compatibilité de l’au-delà: Les
homes et la religion dans la region d’Avignon à la fin du moyen âge (vers 1320– vers 1480), Rome 1980;
C. Burgess, „By Quick and by Dead”: wills and pious provision in late medieval Bristol, The English
Historical Review, no. 405: (October) 1987, s. 837–856; H. Skvarics, Volksfrömmigkeit und Alltagskultur. Zum Stiftungsgeschehen Wiener Neustädter Bürger im Spätmittelalter und in der frühen Neuzeit
(14. Jh.–16. Jh.), Frankfurt am Main 2000; B. Noodt, Religion und Familie in der Hansestadt Lübeck
anhand der Bürgertestamente des 14. Jahrhunderts (Veröffentlichungen zur Geschichte der Hansestadt Lübeck, Reihe B, Bd. 33), Lübeck 2000; L. Lavanchy, Écrire sa mort, décrire sa vie. Testaments de
laïcs lausannois (1400–1450), Lausanne 2003.
2
Na temat przydatności badawczej tego typu źródła zob. W. Olszewski, Testament jako źródło
do badań życia miasta w średniowieczu, Archaeologia Historica Polona (dalej cyt. AHP), t. 7, Toruń
1998, s. 79–92.
3
W odniesieniu do Stralsundu (Strzałowa) zob. J. Schildhauer, „Ad pias causas” Vermächtnisse
an die Kirche und an die Armen – auf der Grundlage der Stralsunder Bürgertestamente (Anfang des 14.
Jahrhunderts bis zur Reformation), [in:] Czas, przestrzeń, praca w dawnych miastach. Studia ofiarowane Henrykowi Samsonowiczowi w sześćdziesiątą rocznicę urodzin, red. A. Wyrobisz, M. Tymowski,
Warszawa 1991, s. 291–301.
4
B. Możejko, Gdański mieszczanin w obliczu śmierci. Zapisy testamentowe z II połowy XV w.
(na podstawie księgi ławniczej), [in:] Mieszczanie, wasale, zakonnicy (Studia z dziejów średniowiecza, t. 10), Gdańsk 2004, s. 127–162; eadem, Rozrachunek z życiem doczesnym gdańskie testamenty
mieszczańskie z XV i początku XVI wieku, Gdańsk 2010; E. Piwowarczyk, P. Tyszka, Przyczynek do
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
8
R afał Kubick i
[178]
wany artykule analiz jest zbiór testamentów elbląskich5. Testamenty przechowywane aktualnie w Archiwum Państwowym w Gdańsku, w dziale dawnego archiwum
miasta Elbląga, pochodzą w większości z drugiej połowy XV w. Na ogólna liczbę
150 testamentów, których treść jest znana, 33 pochodzą z lat 1409–1454, 25 z lat
1455–1466 i 87 z lat 1467–1515. W całym zbiorze jedynie pięć dokumentów pochodzi z Nowego Miasta Elbląga, pozostałe natomiast ze Starego Miasta Elbląga. Jest to
najliczniejszy zachowany zbiór testamentów średniowiecznych spośród wszystkich
miast Prus Królewskich i Prus Krzyżackich6. Dalsze informacje o sporządzanych
przez mieszczan testamentach zachowały się we wpisach do ksiąg miejskich7.
1. PRAWO DZIEDZICZENIA, SPORZĄDZANIE TESTAMENTÓW
Rozpowszechnienie testamentu, jako sposobu dysponowania swym majątkiem
przez mieszczaństwo, nastąpiło w XIII w. Zobowiązanie do jego sporządzania, rozumiane jako wypełnienie obowiązku moralnego, a nie tylko formy aktu z zakresu
prawa prywatnego, mającego na celu regulację przekazywanie dóbr, pojawiło się
w Europie Zachodniej już w wieku XII. W ten sposób z inspiracji Kościoła testament stał się poniekąd również aktem religijnym8. Na takie rozumienie jego funkpobożności mieszczan krakowskich na podstawie XV-wiecznych legatów w Liber testamentorum (rkps
772), Nasza Przeszłość, t. 105: 2006, s. 7–42. Przekazy z testamentów elbląskich wykorzystał ostatnio
szeroko, publikując szczegółowe zestawienia legatów dla poszczególnych instytucji kościelnych, Piotr
Oliński, zob. idem, Fundacje mieszczańskie w miastach pruskich w okresie średniowiecza i na progu
czasów nowożytnych (Chełmno, Toruń, Elbląg, Gdańsk, Królewiec, Braniewo), Toruń 2008, s. 389–398,
460–466.
5
Na temat ich zawartości zob. R. Kubicki, Testamenty elbląskie z XIV – początków XVI w. – charakterystyka wraz z listą testatorów w układzie chronologicznym, Rocznik Elbląski (dalej cyt. RE),
t. 20: 2006, s. 199–208.
6
Większe zbiory zachowanych testamentów z miast tego obszaru kulturowego posiadają: Stralsund (Strzałów) do 1520 r. 962 testamenty, w Lubece było ich przed wojną około 6400, Kolonia 1500
późnośredniowiecznych testamentów, Brunszwik 800 testamentów, a w księgach testamentowych
Wiednia zarejestrowano ogółem 2300 testamentów, choć jedynie 51 zachowało się w oryginale; zob.
R. Lusiardi, Stiftung und städtische Gesellschaft. Religiöse und soziale Aspekte des Stiftungsverhaltens
im spätmittelalterlichen Stralsund, Berlin 2000, s. 31, przyp. 2.
7
Das Elbinger Stadtbuch, Bd. 1: 1330–1360 (1393), hrsg. v. H. W. Hoppe (Zeitschrift für die
Geschichte und Altertumskunde Ermlands (dalej cyt. ZGAE), Beiheft 3), Münster 1976, nr 1683;
Bd. 2: 1361–1418 (ZGAE, Beiheft 5), Münster 1986, nr 533, 570, 718, 719, 934, 1036, 1166, 1686,
1722, 2318; Nowa księga rachunkowa Starego Miasta Elbląga 1404–1414, cz. 1–2, wyd. M. Pelech,
Warszawa–Poznań–Toruń 1987–1989, według indeksu hasło „testament”. Wzmianki o testamentach
znajdują się także w księdze czynszowej miasta „Liber civitatis III”; Archiwum Państwowe w Gdańsku (dalej cyt. APG), Akta miasta Elbląga (dalej cyt. AmE), sygn. 369,1/115, k. 17r oraz w księdze
kamlarii; APG, AmE, sygn. 369,1/1377, k. 58r; B. Schmid, Urkundliches zur älteren Elbinger Kunstgeschichte, Elbinger Jahrbuch, H. 2: 1921/1922, s. 144–145.
8
Nierzadko to zaangażowanie na rzecz sporządzania testamentów przybierało niewłaściwe formy. Pospólstwo w czasie rewolty w Toruniu w 1525 r. domagało się zakazu uczestnictwa przedstawicieli Kościoła, przede wszystkim zakonników, przy sporządzaniu testamentów, co miało na celu
uniemożliwienie wywierania presji na testatorów; zob. J. Buława, Walki społeczno-ustrojowe w Toruniu w I połowie XVI wieku, Roczniki Towarzystwa Naukowego w Toruniu, R. 75, z. 3, Toruń 1971,
s. 44–47.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[179]
Formy pobożności w mieście późnośredniowiecznym...
9
cji wskazuje jednoznacznie zasadniczo jednolita budowa wszystkich dokumentów
ostatniej woli. Składały się one z dwóch części. Pierwsza obejmowała zazwyczaj
zapisy na cele pobożne (ad pias causas), druga zaś dyspozycje dotyczące majątku, określenia spadkobierców i wyrównania zobowiązań. Od tych ogólnych reguł
odstępowano wyjątkowo rzadko. Wówczas sporządzano dwa odrębne dokumenty, jeden dotyczący zapisów rodzinnych, a drugi obejmujący tylko zapisy na cele
pobożne9. Postąpił tak Mattis Folmer, który wpierw w 1470 r. spisał swoją ostatnią
wolę, a następnie w roku 1484 uzupełnił ją drugim dokumentem, obejmującym
jedynie dyspozycje na cele pobożne z intencją modlitw za swą duszę10.
Obowiązująca w Elblągu wersja prawa lubeckiego w zakresie prawa spadkowego uznawała ograniczoną formę testamentowego dziedziczenia, w przypadku kobiet zaś specjalne regulacje określały też rolę i zadania kuratora masy spadkowej11.
Zasadniczo dokument ostatniej woli spisywano w kilku egzemplarzach12. Jeden
trafiał do archiwum rady miasta, a kolejne do testatora i wykonawców jego ostatniej woli. Jak wskazuje praktyka, powoływano również co najmniej dwóch kuratorów (Vormünder)13 oraz dwóch świadków samego faktu spisania dokumentu, ci
ostatni wywodzili się spośród członków rady miasta.
2. REPREZENTATYWNOŚĆ TESTAMENTÓW
I POCHODZENIE SPOŁECZNE TESTATORÓW
Istotnym problemem jest pytanie o reprezentatywność zachowanych przekazów. Pamiętać należy, że w praktyce występowało także dziedziczenie beztestamentowe, gdy ostatnią wolę wyrażano ustnie. Oczywiste jest, że testatorzy musieli
należeć do grupy mieszkańców posiadających jakikolwiek majątek. Na podstawie
szacunkowych danych przyjmuje się, że w obrębie murów Starego Miasta Elbląga zamieszkiwało w początkach XV w. około 5000 mieszkańców14, a w drugiej
połowie wieku ludność całej aglomeracji miejskiej wynosiła około 10 000 mieszkańców15. W zestawieniu z tymi danymi 150 zachowanych testamentów nie jest
liczbą zbyt dużą. W tej sytuacji niezwykle ważne jest więc możliwie precyzyjne
określenie składu społecznego grupy testatorów. Jako podstawę opisu struktury
społeczności miejskiej przyjęto taryfę podatkową, którą dyskutowano na zjazdach
stanowych w 1431 i 1433 r. Zgodnie z nią mieszkańców miasta podzielić można
9
Na temat tego typu praktyk w przypadku miasta Stralsund zob. J. Schildhauer, op.cit., s. 291–
–301.
10
APG, AmE, dokumenty, sygn. 368/III,60 i 368/I,133.
E. Rozenkranz, Prawo lubeckie w Elblągu od XIII do XVI wieku, Rocznik Gdański, t. 51: 1991,
z. 1, s. 28.
12
Praktyka ta była stosowana również w Stralsundzie, zob. J. Schildhauer, op.cit., s. 292.
13
W kilku testamentach ich liczba sięgała nawet pięciu; zob. m.in. testamenty Mikołaja Beggira
(1383 r.) i Jakuba Kolle (1484 r.).
14
R. Czaja, T. Nawrolski, Pierwotny Elbląg, [in:] Historia Elbląga, t. I: (do 1466 r.), red. S. Gierszewski, A. Groth, Gdańsk 1993, s. 105.
15
J. Tandecki, Rozwój przestrzenny miasta i jego stosunki ludnościowe, [in:] Historia Elbląga, t. II,
cz. 1: (1466–1626), red. A. Groth, Gdańsk 1996, s. 26.
11
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
10
R afał Kubick i
[180]
na trzy zasadnicze grupy: 1) „najzamożniejszych obywateli” (patrycjuszy, bogatych
kupców sprawujących władzę w mieście) oraz pozostałych przedstawicieli warstwy
kupieckiej i browarników; 2) pospólstwo, w tym rzemieślników; 3) pracowników
najemnych, uczniów cechowych, ludność przedmiejską16. Przykładając ten podział
do posiadanych informacji o testatorach, biorąc jednocześnie pod uwagę udział
procentowy poszczególnych grup w strukturze ludności miejskiej, można stwierdzić, że wśród autorów testamentów najpełniej reprezentowana jest grupa kupców,
członków elity władzy (rajców, burmistrzów i ich rodzin) oraz właścicieli statków
i szyprów17. Osoby te rozporządzały w zapisach testamentowych licznymi nieruchomościami i sumami w gotówce od kilkuset do ponad tysiąca grzywien18. Choć
w społeczności miejskiej byli oni procentowo grupą najmniejszą, to jednak zachowało się najwięcej ich testamentów. Słabiej reprezentowana jest natomiast, znacznie liczniejsza w mieście, grupa rzemieślników (zachowały się testamenty między
innymi: kotwicznika, krawca, ludwisarza, murarza, piekarza, rybaków, szewców,
tkacza i tragarza), posiadających majątki przekraczające sumę stu grzywien, a czasem również nieruchomości, przede wszystkim budy i ogrody. Do grupy tej należy
zaliczyć też „pospolitych obywateli”, to jest handlarzy i przekupni z podobnej wielkości majątkami. Spośród przedstawicieli grupy trzeciej można wskazać ludność
przedmiejską z majątkiem w gotówce do kilkudziesięciu grzywien. Najliczniejsza
grupa osób nie została, niestety, bliżej rozpoznana. Sądząc po wielkości majątku,
część z nich zaliczyć należy do grupy: kupców, handlarzy i rzemieślników. W większości byli to jednak najpewniej mieszkańcy miasta nieposiadający nieruchomości, a więc bez pełnego prawa miejskiego, i ludność przedmiejska z majątkiem
wynoszącym od kilku do kilkudziesięciu grzywien19. Testatorzy w zdecydowanej
większości byli mieszkańcami Starego Miasta Elbląga20. Zachowało się jedynie kil16
R. Czaja, Struktura społeczna, [in:] Państwo zakonu krzyżackiego w Prusach. Władza i społeczeństwo, red. M. Biskup, R. Czaja, Warszawa 2008, s. 445.
17
Szacunkowo do poszczególnych grup zaliczyć można: 1) elitę władzy (burmistrzowie, rajcy
i ich rodziny – 18 osób), kupców (24 osoby); 2) rzemieślników (34 osoby), handlarzy i przekupniów
(13 osób); 3) ogrodników, ludność przedmiejską (10 osób), księży (2 osoby). Nie udało się natomiast
bliżej określić przynależności społecznej 43 osób; w grupie tej byli najpewniej zarówno kupcy, rzemieślnicy, jak i ludność przedmiejska.
18
Jako wskazówkę dla oceny pozycji ekonomicznej mieszkańców przyjęto globalną sumę zapisów
w gotówce. Z szacunków wynika, że największą grupę stanowili mieszczanie zapisujący w gotówce do
50 grzywien (68 osób), od 50–100 grzywien (15 osób), od 100–200 grzywien (23 osoby), 200–500 (26
osób), a jedynie 15 osób (około 10%) zapisało sumy przekraczające 500 grzywien. Wyniki te należy
skonfrontować z szacunkami zamożności opartymi na podstawie liczby posiadanych nieruchomości.
Według obliczeń Romana Czai w Elblągu do grupy zamożnych w roku 1479 należało 8% mieszkańców, do średniozamożnych 28%, a do grupy ubogich 64%; zob. R. Czaja, Socjotopografia miasta Elbląga w średniowieczu, Toruń 1992, s. 42. 1 grzywna = 4 wiardunki = 24 szkojce, jedna dobra grzywna zaś
= 2 małe grzywny. Dane podane we wszystkich zestawieniach wyrażono w małych grzywnach.
19
Zgodnie z prawem lubeckim niezbędnym warunkiem do uzyskania pełnego prawa świadczenia przed sądem było posiadanie nieruchomości w mieście (R. Czaja, Socjotopografia, s. 41).
20
Hensel Noremberg (1447 r.) złożył oświadczenie w testamencie, że rozliczył już swój majątek
przed radą miasta Paderborn. Mikołaj Broder (1499 r.) pochodził ze Spandau koło Berlina. Z 1505 r.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[181]
Formy pobożności w mieście późnośredniowiecznym...
11
ka testamentów mieszczan z Nowego Miasta21. Wśród wszystkich dokumentów
tylko pięć to testamenty kobiet (trochę ponad 3% wszystkich dokumentów). Z tego
zestawienia wyraźnie widać, że zachowane przekazy dotyczą zazwyczaj osób majętnych, a najwięcej danych dotyczy najwyższej warstwy mieszczańskiej. Analiza
treści testamentów posłużyć więc może do odtworzenia sposobu realizacji jej potrzeb religijnych i preferowanych form pobożności.
3. TOPOGRAFIA SAKRALNA ŚREDNIOWIECZNEGO ELBLĄGA
W skład kompleksu osadniczego Elbląga wchodziły obok Starego Miasta Elbląga (lokacja 1239 r.) przedmieścia, a także ukształtowane w latach trzydziestych
XIV w. Nowe Miasto (przywilej lokacyjny z 1347 r.). Główną świątynią Starego
Miasta był kościół parafialny pod wezwaniem św. Mikołaja. W obrębie murów
miejskich funkcjonował również klasztor dominikanów z kościołem NMP (fundacja 1239 r.). Drugą fundacją klasztorną był powstały w połowie XV w. klasztor brygidek. W obrębie murów Starego Miasta istniał jeszcze kościół szpitalny św. Ducha.
Poza murami znajdował się natomiast początkowo cmentarny kościół św. Jakuba
(później filialny wobec fary), który pełnił też funkcje parafialne dla mieszkańców
przedmieścia, oraz szpital św. Elżbiety. W granicach kompleksu osadniczego znajdowało się też leprozorium (przytułek dla trędowatych) z kaplicą św. Jerzego, które jednak spłonęło, a po odbudowie (1402–1405 r.) jako nowy szpital otrzymało
wezwanie Bożego Ciała. Filią jego miała być, istniejąca jeszcze przed reformacją,
kaplica Jerozolimska. Kościołem parafialnym Nowego Miasta była natomiast świątynia pod wezwaniem Trzech Króli. Na przedmieściu Nowego Miasta znajdował
się jeszcze cmentarz i kaplica pod wezwaniem św. Jana, w pobliżu strumienia Kumieli zlokalizowano zaś nowy szpital św. Jerzego. W początkach XVI w. rozpoczęto
budowę jeszcze jednego kościoła, pod wezwaniem św. Anny. Odrębnym elementem kompleksu osadniczego był natomiast zamek krzyżacki ze znajdującą się tam
kaplicą pod wezwaniem św. Andrzeja, w której przechowywano relikwie Krzyża
Świętego, oraz związane z nim kaplice Bożego Ciała i św. Krzyża22. Jak wiadomo,
zamek został rozebrany przez mieszczan na początku wojny trzynastoletniej, a na
jego przedzamczu ulokowano wspomniany już klasztor brygidek23.
pochodził natomiast testament Walentyna Scheffera z Tczewa. Zachowały się też testamenty księży,
Jodocusa Kottlera (1438 r.) i Jakuba Strucha (1464 r.)
21
Były to testamenty: Mikołaja Beggira (1383 r.), Klausa Beckera (1409 r.), Piotra Menczila
(1410 r.), Hansa Gerlacha (1453 r.) i Markisa Swdekyma (1481 r.).
22
B. Jähnig, Das Entstehen der mittelalterlichen Sakraltopographie von Elbing, Beiträge zur Geschichte Westpreußens, Nr. 10: 1987, s. 21–47; R. Czaja, T. Nawrolski, Pierwotny Elbląg, s. 74–82,
95–99, 102; M. Józefczyk, Średniowiecze Elbląga. Z problematyki społeczno-religijnej, Elbląg 1996,
s. 36–41, 113–123, 206–227; W. Długokęcki, Przyczynki do dziejów szpitali elbląskich w średniowieczu, [in:] Z przeszłości Elbląga, red. A. Groth, Koszalin 1999, s. 67–88.
23
Rozmieszczenie poszczególnych obiektów sakralnych zob. mapa nr 1.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
12
R afał Kubick i
[182]
4. ZAPISY DLA KOŚCIOŁÓW, KLASZTORÓW,
FUNDACJE MSZALNE, OŁTARZE, POCHÓWKI
W tak ukształtowanej przestrzeni sakralnej całego kompleksu osadniczego,
istotnym zagadnieniem jest próba prześledzenia sposobu realizacji potrzeb religijnych mieszkańców, których swoistą manifestacją były czynione na rzecz poszczególnych obiektów kultowych zapisy testamentowe. Zakładać można, że ujawniane
w kierowaniu legatów preferencje pośrednio wskazywać mogą na istniejący system
swoistej hierarchii sakralnej, uznawanej przez zamieszkującą ten kompleks zbiorowość. W tym kontekście ważne jest też wskazanie ewentualnych modeli manifestacji potrzeb religijnych, obowiązujących w poszczególnych warstwach korporacyjnej społeczności miejskiej. Wysoce prawdopodobne wydaje się, że opisywana
zbiorowość, podzielona na dość wyraźne mniejsze wspólnoty, wypracowała własne sposoby ich realizacji, odmienne dla warstwy „najzamożniejszych obywateli”
czy też rzemieślników. Oczywiście, obok tych ogólnych prawidłowości istotnym
czynnikiem w podejmowaniu decyzji o konkretnych zapisach mogły być również
indywidualne wybory, motywowane wrażliwością religijną, związkami rodzinnymi i pochodzeniem terytorialnym. Formę taką miały zapewne również legaty dla
zaprzyjaźnionych duchownych24.
Z prezentowanego zestawienia rozkładu zapisów dla instytucji kościelnych
w poszczególnych grupach mieszczan, podzielonych według zamożności, wynika kilka ciekawych wniosków. Po pierwsze widać dość wyraźnie, że zapisów dla
instytucji położonych poza miastem (kościołów, klasztorów) najczęściej dokonywali mieszkańcy należący do warstwy najzamożniejszej. Oczywiście, wiązało się to
z faktem, że sporządzali oni największą liczbę zapisów, zarówno jeśli idzie o różnorodność instytucji, jak i sumy legatów. Wynikało to jednak także z faktu, że ich
aktywność zawodowa wykraczała poza miasto i jego najbliższe otoczenie. Z kolei związek z kościołem Nowego Miasta i zlokalizowanymi poza Starym Miastem
szpitalami najsilniejszy był, co oczywiste, w grupie rzemieślniczej i wśród ludności
przedmiejskiej. Co ciekawe, w warstwie dysponującej w testamentach najmniejszymi sumami w gotówce zdecydowanie mniejszą popularnością cieszył się klasztor
i kościół dominikanów. Uzyskał on mniej zapisów nie tylko od kościoła Nowego
Miasta i świątyń przedmiejskich, ale przede wszystkim fary Starego Miasta.
24
W 1474 r. Kacper Hubener zapisał jedną grzywnę księdzu Henrykowi, swemu spowiednikowi,
a księdzu Pawłowi swą nową, czarną szatę podbitą futrem; APG, AmE, sygn. 492/251, s. 817–818.
W tym samym roku Jakub Lubbeke umieścił w testamencie zapis dla księdza Mikołaja, polskiego
kaznodziei i swego spowiednika; APG, AmE, sygn. 368/III,35. W 1480 r. Mattis Dobryn zapisał niewidomemu księdzu Pawłowi dwie grzywny; APG, AmE, sygn. 368/II,80. W 1496 r. Paweł Bolhagen
zapisał jedną grzywnę kaznodziei Pankracemu, który był też jego spowiednikiem; APG, AmE, sygn.
368/II,115. W 1500 r. Dytrych Koptcze zapisał księdzu w Nowym Mieście, Piotrowi Klügenerowi,
pięć grzywien; APG, AmE, sygn. 368/II,117. W 1500 r. Koncze Kromer zapisał 22 guldeny reńskie
swemu bratu kanonikowi w Altenburgu w Miśni; APG, AmE, sygn. 368/II,116. W 1501 r. Gertruda
zapisała kaznodziei i swemu spowiednikowi Janowi jedną grzywnę; APG, AmE, sygn. 368/I,104,
a w 1508 r. Mikołaj Gerlach pół grzywny dla swego spowiednika; APG, AmE, sygn. 368/II,91.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[183]
13
Formy pobożności w mieście późnośredniowiecznym...
Tabela 1. Pochodzenie społeczne i cel zapisów w testamentach z lat 1409–1515
Elita władzy,
kupcy
Elita władzy,
kupcy,
rzemieślnicy
Handlarze,
rzemieślnicy
Rzemieślnicy
Rzemieślnicy, ludność przedmiejska i inni (bliżej
nieokreśleni)
Kościoły poza miastem
Klasztory poza miastem
Kościoły Nowego Miasta
i przedmiejskie
Szpitale
Globalna suma Testamenty
zapisanej
z danego
gotówki
przedziału
w testamencie
(procent
(w grzywnach) z całości)
Klasztor dominikanów
Przypuszczalna
przynależność
społeczna
Kościół parafialny Starego
Miasta z kaplicami
Cel zapisów (zapisy i procent
dla danej grupy społecznej)
powyżej 500
15
(10)
12
10
6
3
7
2
(30) (25) (15) (7,5) (17,5) (5)
200–500
26
(18)
19
12
13
2
10
1
(33) (21) (23) (3,5) (17,5) (2)
23
(16)
15
(10)
19
12
11
4
(36) (23) (21) (8)
9
8
6
5
(30) (27) (20) (16)
5
(10)
2
(7)
68
(46)
30
14
13
18
(38) (18) (16) (23)
4
(5)
100–200
50–100
0–50
1
(2)
—
—
4.1. Motywacja zapisów, przedmioty dewocyjne
Manifestacja pobożności, znajdująca odbicie w czynionych zapisach, miała
różne motywacje. Jedną z ważniejszych były zapisy czynione z prośbą o pochówek, które czasem nie ograniczały się jedynie do wskazania odpowiednich sum na
pokrycie jego kosztów, ale zawierały także ścisłe wskazania dotyczące jego miejsca
i formy odprawianych mszy i modlitw25. Ogólne wskazówki na temat pokrycia
kosztów pogrzebu znalazły się w dziesięciu testamentach (niecałe 7% wszystkich
dokumentów)26. Czynnikiem odgrywającym ważną rolę przy wyborze miejsca
pochówku był zapewne przymus parafialny, związany nie tylko z odbywaniem
dorocznej spowiedzi, ale także dochodami należnymi plebanowi za pochówek na
cmentarzu parafialnym. Co ciekawe, nierzadko na cele pobożne zapisywanie były
25
W testamencie Mikołaja Brodera ze Spandau spisanym w 1499 r. określono, że miał on zostać
pochowany w kościele św. Jakuba; APG, AmE, sygn. 368/II,87. Wspomniany kościół miał być również miejscem pochówku Jakuba Karschnyka (1507 r.), zob. APG, AmE, sygn. 368/II,120.
26
Klaus Melsag (1425 r.), Urszula Emyke (1440 r.), Piotr Schorm (1450 r.), Wawrzyniec Pilgerym
(1461 r.), Jakub Struch (1464 r.), Jakub Herbirst (1464 r.), Andrzej Schadecke (1464 r.), Ambroży
Eggebracht (1466 r.), Maciej Folmer (1470 r.), Walenty Schaeffer (1505 r.).
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
14
R afał Kubick i
[184]
sumy, które miały być odzyskane od dłużników27. Wskazówką mówiącą o formach
pobożności indywidualnej są natomiast zapisy przedmiotów dewocyjnych, przede
wszystkim sznurów modlitewnych (Paternoster) do odmawiania modlitwy „Ojcze nasz”28 oraz srebrnych medalików w kształcie baranka, tzw. agnusków (Agnus
Dei)29. Tylko raz wspomniano natomiast zapis pasjonału w języku niemieckim30.
4.2. Zapisy dla poszczególnych ołtarzy, bractw, ozdoby do obrazów, świece itp.
Szczegółowa analiza liczby zapisów i ich globalnych sum, dla poszczególnych
instytucji w Elblągu, wskazuje na zajmowanie pierwszej pozycji przez kościół farny.
Główna świątynia Elbląga, pod wezwaniem św. Mikołaja, była obiektem, na rzecz
którego czyniono legaty najczęściej, tu też trafiła większość pieniędzy ze znanych
legatów31. Największy legat uczynił Mikołaj Mysseke, który aż tysiąc grzywien przeznaczył na odmawianie godzinek ku czci Najświętszej Marii Panny32. Drugie miejsce zajął znajdujący się w Starym Mieście kościół i klasztor dominikanów33. Kolejne
instytucje, które wymieniano w zapisach najczęściej, to: kościół filialny fary pod
wezwaniem św. Jakuba34 i klasztor brygidek35. Jednak, jeśli idzie o zapisane sumy, to
zdecydowanie więcej trafiło do zakonnic. Związane było to z prowadzoną w okresie, z którego pochodzą testamenty, budową kompleksu klasztornego36. Ponadto
dwa zapisy w początku XVI w. dotyczyły wsparcia budowy kościoła św. Anny37. Odrębną pozycję w zapisach stanowiły legaty na rzecz bractwa kapłańskiego i kościo27
Wyegzekwowane od dłużników zobowiązania postanowili przeznaczyć na cele pobożne
w swych testamentach: Mikołaj Herder (1452 r.), Mattis Polen (1475 r.), Merten Clocterchen (1483 r.),
Filip Lange (1484 r.), Piotr Reese (1495 r.), Mateusz Hogendorf (1500 r.), Jakub Neuhoff (1511 r.).
Podobne motywy widoczne są również w testamentach mieszczan sieradzkich, zob. U. Sowina, Najstarsze sieradzkie testamenty mieszczańskie z początku XVI w. Analiza źródłoznawcza, Kwartalnik
Historii Kultury Materialnej, R. 39: 1991, nr 1, s. 19.
28
Zapisy Paternoster znajdują się w testamentach: Hermana Rowbera (1453 r.), Bartłomieja Messigslegera (1453 r.), Piotra Wilke (1463 r.), Piotra Koufmanna (1468 r.), Mattisa Folmera (1470 r.),
Piotra Rewmelanda (1472 r.), Piotra Hoppe (1481 r.), Piotra Scholcze (1486 r.), Mikołaja Czemsera
(1495 r.), Pawła Bolhagena (1496 r.), Baltazara Hoegera (1511 r.) i Hansa Lantgraffe (1513 r.).
29
Zapisy takie uczynili w swych testamentach Andrzej Schadecke (1464 r.) i Paweł Bolhagen
(1496 r.).
30
W 1500 r. w testamencie Pawła Lange; APG, AmE, sygn. 368/II,90.
31
Szczegółowe zestawienie poszczególnych legatów opracował Piotr Oliński w: idem, Fundacje
mieszczańskie, tab. 9, s. 389–396.
32
APG, AmE, sygn. 368/III,63.
33
Dokładne zestawienie legatów zob. R. Kubicki, Dominikanie w Elblągu – materialne podstawy
egzystencji konwentu i jego związki z miastem, RE, t. 19: 2004, s. 27–30.
34
Zestawienie legatów zob. w: P. Oliński, Fundacje mieszczańskie, tab. 10, s. 397–398.
35
Na jego temat zob. ibid., s. 530–533.
36
Zapisy na rzecz klasztoru zawarte w testamentach mieszczan elbląskich omówiła Stefania
Kamińska, zob. eadem, Klasztory brygidek w Gdańsku, Elblągu i Lublinie. Założenie i uposażenie,
Gdańsk 1970, s. 133–135.
37
W 1511 r. Balczer Hoeger zapisał 9 grzywien na budowę kościoła św. Anny położonego obok
pruskiego cmentarza; APG, AmE, sygn. 368/II,122, a w 1515 r. Urban Wrede przeznaczył na tę budowę dalsze 10 grzywien; APG, AmE, sygn. 492/251, s. 395.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[185]
15
Formy pobożności w mieście późnośredniowiecznym...
łów ogólnie. Ze świątyń położonych w Nowym Mieście większe wsparcie otrzymał
kościół św. Jerzego, choć częściej legaty kierowano do świątyni farnej Trzech Króli.
Pamiętać należy jednak o niereprezentatywności zachowanych danych dla Nowego
Miasta Elbląga.
Tabela 2. Zapisy dla instytucji kościelnych w Elblągu
Kościoły
Parafialny
św. Mikołaja
NMP i klasztor
dominikanów
Filialny fary
św. Jakuba
Przybliżona
Legaty na
Wzmianki
kwota zapiposzczególne
w testamentach
sów (ogółem
cele
w grzywnach)
Uwagi
(inne zapisy)
99
7 na budowę
1830
w tym 1000 grzywien na godzinki
NMP
56
64, w tym 18
na budowę
503
wosk, naturalia
25
2 na budowę
60 i 3
wiardunki
Klasztor brygidek
18
7 na budowę
213
Bractwo kapłańskie
Św. Anny
Kościoły ogólnie
6
2
1
—
2 na budowę
—
146
19
100
Trzech Króli
9
—
32
płaszcz, wosk
w tym jeden zapis
100 grzywien, inne
to 6 guldenów węgierskich, 10 szefli
ziarna
—
—
—
2000 cegieł i szary
płaszcz
Patrząc na to zagadnienie z punktu widzenia częstotliwości zapisów dla poszczególnych instytucji, co ilustruje załączony wykres, można zaobserwować dość
dużą stabilność. Jedynym wyraźnym zjawiskiem była natomiast częstotliwość
zapisów na rzecz klasztoru brygidek. Zapisy te były częste w okresie wojny trzynastoletniej, a prawie zupełnie ustały w początkach lat osiemdziesiątych XV w.38
Co ciekawe, w tym samym czasie widać mniejszą liczbę legatów na rzecz kościoła
i klasztoru dominikanów. Natomiast w momencie gdy fundacja klasztoru brygidek zaczęła chylić się ku upadkowi, mieszczanie jako cel swych legatów ponownie
częściej wskazywali dominikanów. Powodem większej liczby zapisów na rzecz braci kaznodziejów mogła być też chęć wsparcia prowadzonych przez nich wówczas
inwestycji budowlanych39.
38
P. Oliński, Fundacje mieszczańskie, s. 532.
Z 36 legatów uczynionych przez mieszczan w latach 1480–1515 aż 19 przeznaczonych było na
remont i naprawę kościoła, to stanowi 53 % wszystkich zapisów.
39
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
16
R afał Kubick i
[186]
4.3. Zapisy dla biednych
Jedną z najczęściej występujących pozycji w dyspozycjach testamentowych były
zapisy sum z ogólnym przeznaczeniem na biednych40. Trafiały one najczęściej jako
część wsparcia dla istniejących w miastach szpitali41. Pełniły one nie tylko funkcję opieki nad chorymi, ale też przytułków, przyjmując na dożywocie starsze osoby zwane prebendariuszami42. Zapisy były gotówkowe, jak i w postaci naturaliów.
Zdarzały się także węgiel, drewno i ubrania. Obok tego odnajdujemy również legaty
z dokładnym określeniem ich odbiorców, szpitali miejskich. Najwięcej otrzymały
ich szpitale: św. Elżbiety43 i Bożego Ciała (dawne leprozorium św. Jerzego)44. Znacząco mniej natomiast nowomiejski szpital pod wezwaniem św. Jerzego45 i szpital
św. Ducha46. W przypadku wszystkich tych instytucji widoczny jest wyraźny wzrost
40
W szerszej perspektywie wyraźnie widać, że pod koniec XV i na początku XVI w. wzrasta
liczba zapisów na cele pobożne, głównie w postaci licznych nabożeństw w intencji testatora, zob.
H. Samsonowicz, Chrześcijaństwo na peryferiach Europy. Formy życia religijnego w miastach nadbałtyckich na schyłku średniowiecza, [in:] Społeczeństwo Polski średniowiecznej. Zbiór studiów, t. 4, red.
S. K. Kuczyński, Warszawa 1994, s. 211.
41
Szpitale elbląskie i ich uposażenie omówił ostatnio P. Oliński, Fundacje mieszczańskie, s. 454–
–466.
42
W. Długokęcki, op.cit., s. 73.
43
Zestawienie legatów zob. w: P. Oliński, Fundacje mieszczańskie, tab. 18, s. 462–465.
44
Zestawienie legatów: ibid., tab. 17, s. 460–461.
45
Zestawienie legatów: ibid., tab. 19, s. 466. W związku z ustąpieniem trądu w drugiej połowie
XV w. pełnił on funkcję nie tylko szpitala, ale także przytułku dla biednych, zob. W. Długokęcki,
op.cit., s. 80.
46
P. Oliński wysunął przypuszczenie, że powodem był prawdopodobnie fakt jego znacznie lep-
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[187]
17
Formy pobożności w mieście późnośredniowiecznym...
liczbowy zapisów testamentowych w latach dziewięćdziesiątych XV i początkach
XVI w., zazwyczaj w postaci niewielkich sum pieniężnych. Motywem zapisu dla
szpitali było wsparcie dla ubogich, gdyż w kościołach szpitalnych, posiadających
zazwyczaj tylko jeden ołtarz, nie działały bractwa religijne. Być może wspomniane szpitale były wówczas także przytułkami dla sierot47. Odbiorcą legatów były też
działające w mieście beginarze. Wszystkie przytoczone zapisy na potrzeby chorych
i biednych, przebywających w szpitalach miejskich, były nie tylko formą spełnienia
ewangelicznego nakazu, ale też świadectwem poczucia pewnej wspólnoty w obrębie społeczności miasta.
Porównując globalną wartość zapisów dla poszczególnych kościołów, wynoszącą około 2400 grzywien (w tym 1000 grzywien w zapisie Mikołaja Mysseke), do
1300 grzywien na biednych i szpitale (na same szpitale około 400 grzywien), działające na terenie aglomeracji Elbląga, wyraźnie widać, że większą popularnością
cieszyły się zapisy dla instytucji kościelnych. Przyczyną było to, że uczynione zapisy
gwarantowały testatorom wspominanie w modlitwie (poprzez msze wieczyste, wpis
do księgi brackiej, udział w dobrach duchowych zakonu). Wszystkie wspomniane
zapisy nie były jednak jedyną formą realizacji tych potrzeb mieszczaństwa.
Tabela 3. Pozostałe zapisy na instytucje miejskie (szpitale, szkoły), biednych i beginki
Wzmianki
Legaty na po- Kwota ogółem
w testamentach szczególne cele (w grzywnach)
Dla kogo
Zapisy dla biednych
52
—
Szpital św. Elżbiety
39
3 na budowę
Szpital Bożego Ciała
Leprozorium św. Jerzy
34
12
Szpital św. Ducha
10
Beginki
Szkoła
5
1
1 na budowę
—
1 dla kapłana
w szpitalu
—
—
892
173 i 3
wiardunki
148
48,5
32,5
28
—
Uwagi
(inne zapisy)
drewno, budy,
ubrania, pościel
piwo, drewno,
ziarno
koń, naturalia
piwo i wino
węgiel
drewno
15 par butów
Świadczy o tym fakt, że odrębną pozycję w testamentach mieszkańców Elbląga
zajmowały zapisy dla kościołów położonych poza kompleksem osadniczym. Były
to zazwyczaj kościoły z pobliskich wsi. Zapisy dla kościołów położonych na Warmii (mapa nr 2) zawarte są natomiast prawie wyłącznie w dwóch testamentach.
Motywacją do tych zapisów były najczęściej związki rodzinne testatorów. W 1457 r.
Małgorzata, żona Michała Brugkmanna uczyniła liczne zapisy dla instytucji kościelnych w Ornecie. Między innymi po dziesięć grzywien dla kościoła parafialnego
szego uposażenia w porównaniu do pozostałych tego typu placówek w mieście, zob. P. Oliński, Fundacje mieszczańskie, s. 457.
47
Za zwrócenie uwagi na ten aspekt działania szpitali i inne cenne uwagi do tekstu dziękuję
w tym miejscu prof. dr. hab. Wiesławowi Długokęckiemu.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
18
R afał Kubick i
[188]
i kościoła oraz szpitala św. Ducha, a także po cztery grzywny dla chorych i beginek, wreszcie sześć grzywien dla bractwa kapłańskiego48. Powodem tych legatów
były zapewne związki rodzinne. W Ornecie mieszkała bowiem też jej córka Łucja
i służąca Barbara. Z kolei liczne zapisy dla kościołów na Warmii uczynił Hensel
Noremberg, zapisując piętnaście grzywien kościołowi parafialnemu w Olsztynie
i dziesięć grzywien dla biednych tamże oraz po pięć grzywien kościołowi parafialnemu i zakonnikom (franciszkanom) w Barczewie i kościołowi parafialnemu
w Pasymiu oraz po półtorej grzywny kościołowi i plebanowi w Gietrzwałdzie,
a także trzy grzywny kościołowi w Klewkach49. Te liczne legaty wskazywać mogą
na jego szerokie powiązania handlowe nie tylko w samym Elblągu, gdzie uczynił
równie liczne legaty, ale także na Warmii. Co ciekawe, sam Hensel Noremberg był
dopiero od niedawna związany z Elblągiem, gdyż wywodził się z Paderborn w głębi Niemiec, gdzie jego rodzina miała liczne interesy handlowe.
Obok wspomnianych wcześniej zapisów dla kościoła i klasztoru dominikanów
w Elblągu w testamentach występuje stosunkowo duża liczba zapisów dla innych
zgromadzeń zakonnych. Motywacja tych zapisów była różna. Jednym z ważnych
czynników były zapisy dla dzieci przebywających w klasztorach. W 1492 r. Hans
Lange zapisał 100 grzywien swemu synowi Benedyktowi w klasztorze dominikanów w Elblągu, a w 1505 r. Walenty Scheffer przeznaczył dla Antoniego Barenwalta
6 grzywien, jeśli zostanie księdzem lub zakonnikiem. Natomiast w 1508 r. Mikołaj
Mysseke zapisał 300 grzywien swej córce w klasztorze cysterek w Królewcu i 10
grzywien Melchiorowi w klasztorze dominikanów w Elblągu. Z instytucji klasztornych poza Elblągiem najczęściej zapisy otrzymywał mniszy klasztor kartuzów
w Raju Maryi. Charakterystyczne, że zapisy te sporządzały osoby należące do najwyższej warstwy w strukturze miejskiej, członkowie elity władzy i kupcy50. Kartuzi
potrafili nawiązać szczególnie bliskie więzi z mieszczaństwem, podobnie jak było
to w przypadku Gdańska51. Kilka zapisów otrzymały też klasztory franciszkanów
48
„Item der pfarkirgchen czu Warmenit gebe ich 10 ger. mr. und der kirchen czum Heiligen
Geist doselbest 10 ger. mr. und den sichen doselbest 4 ger. mr. und den nonnen doselbst 4 ger. mr.
Item so gebe ich der priesterbruderschaft doselbest 6 ger. mr. und sullen mich eyns begeen mit vigilien und zelemessen”; APG, AmE, sygn. 492/251, s. 47.
49
„Item der pfarkirchen zcu Allensteyn gebe ich 15 gut. mr., item so gebe 5 gut. mr. doselbst
czu Allensteyne armen lewten czu vorteyle, item der pfarkirchen zcu Wartenberg gebe ich 5 gut. mr.,
item in das monche closter doselbest zcu Wartenberg gebe ich 5 gut. mr. Item der pfarkirchen zcu
Passenheym gebe ich 5 gut. mr. Item in die kirche zcur Ditterichswalde gebe ich 1,5 gut. mr. und dem
pfarrer doselbest ouch 1,5 gut. mr. Item der kirchen zcu Klaukendorf bey Allensteyne gebe ich 3 gut.
mr.”; APG, AmE, sygn. 368/III,58.
50
Zapisy uczynili między innymi wywodzący się z rodzin rajców: Urszula Emyke (1440 r.), Ulrich Ulruchs (1450 r.), Herman Reuber (1453 r.), Małgorzata żona Mikołaja Brugkmanna (1457 r.),
Michał Brugkmann syn (1459 r.), Herman Emeke (1494 r.) oraz burmistrz Piotr Schomr (1450 r.).
Pozostali dwaj ofiarodawcy: Kacper Huberner (1474 r.) i Hans Szander (1478 r.), wywodzili się najpewniej spośród kupców.
51
Ważne uwagi, szczególnie na temat aktywności kredytowej klasztoru, zob. w: P. Oliński, Kontakty kartuzów z Raju Maryi z mieszczaństwem gdańskim w średniowieczu, [in:] Klasztor w mieście
średniowiecznym, red. M. Derwich, A. Pobóg-Lenartowicz, Wrocław–Opole 2000, s. 131.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[189]
19
Formy pobożności w mieście późnośredniowiecznym...
Tabela 4. Zapisy dla instytucji kościelnych poza Elblągiem
Kościoły
Parafialny w Ornecie
Parafialny w Olsztynie
Młynary
Pieniężno
Parafialny w Pasymiu i Barczewie,
kościoły w Milejewie i Kalwie
Schoyte (Scheute)*
Klewki
Marianka
Nowa Cerkiew
Kościół w Nowicy koło Młynar
Wilczęta
Tczew
Gietrzwałd
Próchnik
Reszel
Wzmianki
w testamentach
2
2
1
1
Kwota ogółem
(w grzywnach)
20
18
10
7
każdy po 1
każdy po 5
—
1
1
1
1
1
1
1
1
1
1
4
3
3
2
1
1 gulden reński
1
1/2
brak danych
brak danych
—
—
—
—
—
—
—
—
zapis 1 krowy
—
Uwagi
—
—
—
—
*
Zaginiona wieś na Mierzei Wiślanej opuszczona w XVI w. ze względu na przesuwanie się
wydm. Ludność osiedliła się zapewne w położonej bardziej na północ wsi Nowa Wieś. Kościół
wzmiankowano w testamencie Mikołaja Herdera z 9 III 1452 r. Na temat wsi dalsze wiadomości, bez
znajomości tego przekazu, podał Jan Wiśniewski (Kościoły i kaplice na terenie byłej diecezji pomezańskiej 1243–1821, cz. 1, Elbląg 1999, s. 380).
w Gdańsku52 i znajdujący się tam dom brygidek53. Na rzecz klasztorów innych
zgromadzeń poczyniono jednostkowe legaty.
Odrębną formą manifestacji osobistej pobożności i starań o zapewnienie sobie modlitw potrzebnych do zbawienia duszy były zapisy dotyczące pielgrzymek54.
Chodzi zarówno o pielgrzymki odbywane osobiście, jak i o znacznie częstszy
w środowisku mieszczańskim, szczególnie jego warstwie najwyższej, zwyczaj finansowania pielgrzymek odbywanych przez pielgrzyma zastępczego. Tego typu
zapisy mogli sporządzać jedynie majętni mieszczanie, gdyż koszt podróży do Rzymu czy Composteli wynosił od 30 do 40 grzywien55. Wśród testatorów znaleźli
się więc prawie wyłącznie przedstawiciele elity władzy i kupcy, a tylko raz majęt52
W tym zapisu aż 30 grzywien dokonała w 1440 r. Urszula Emyke.
Zapis na jego rzecz uczynili Michał Brugkmann syn (1457 r.), Andrzej Schadecke (1464 r.)
oraz Mattis Dobryn (1480 r.). Dwaj pierwsi jednocześnie złożyli legaty na rzecz klasztoru brygidek
w Elblągu.
54
Szczegółowo to zagadnienie omówiłem w innym miejscu, zob. R. Kubicki, Pielgrzymki w testamentach mieszczan elbląskich w XV–początkach XVI wieku, [in:] Z dziejów średniowiecza. Pamięci
profesora Jana Powierskiego (1940–1999), red. W. Długokęcki, Gdańsk 2010, s. 179–188.
55
H. Samsonowicz, Kult św. Jakuba i szlaki Jakubowe w Polsce, [in:] Kult św. Jakuba Większego
apostoła w Europie Środkowo-Wschodniej, red. R. Knapiński, Lublin 2002, s. 126.
53
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
20
[190]
R afał Kubick i
Tabela 5. Zapisy dla zgromadzeń zakonnych
Zgromadzenie zakonne
Kartuzi Raj Maryi (Kartuzy)
Brygidki w Gdańsku*
Franciszkanie w Gdańsku
Franciszkanie, obserwanci w Zalewie
Franciszkanie Barczewo
Franciszkanie Braniewo
Dominikanie Chełmno, Toruń, Gdańsk
Augustianie – eremici w Świętomiejscu
Karmelici w Gdańsku
Cysterki – benedyktynki: Chełmno, Żarnowiec,
Toruń, Królewiec, norbertanki Żukowo
Dominikanie Tczew
Bracia św. Ducha w Prabutach
Liczba zapisów Suma w grzywnach
9
168
4
70,5
4
38
2
3
1
5
2
6
1
każdy po 4
2
6
1
2
1
każdy po 2
1
1
1
1
*
W 1457 r. 50 grzywien dla brygidek w Gdańsku przeznaczyła w swym testamencie Małgorzata,
żona Michała Brugkmanna (APG, AmE, sygn. 492/251 s. 47).
ny browarnik56. Natomiast w samodzielną wyprawę jako pielgrzymi wyruszyli do
Composteli w 1484 r. handlarz Jakub Kolle ze wsi Kępki i w 1498 r. rybak Krzysztof
Thauwer.
Tabela 6. Zapisy z prośbą o odbycie pielgrzymki
Wzmianki
w testamentach
Cel pielgrzymki
23
Rzym
11
9
5
3
Wilsnack
Akwizgran
Św. Jakub w Composteli
Sternberg (Boże Ciało)
klasztor brygidek w Vadstena
(Szwecja)
Resenkoll NMP, Wilsnack,
Einsiedeln
Koszalin (Góra Chełmska)
1
1
1
Pochodzenie
społeczne
testatorów
rajcy, browarnik,
558
handlarz
5 + 1 gulden reński rajcy
77
rajcy, kupcy, szewc
40
rajcy, browarnik
—
kupiec
Kwota ogółem
(w grzywnach)
—
burmistrz
30
burmistrz, kupcy
—
kupiec
Jeszcze inną formą manifestacji pobożności było fundowanie przez testatorów tzw. Seelbäder, specjalnych kąpieli dla biednych, które miały być organizowane w dniu śmierci testatora. Uroczystości te odbywały się w łaźni publicznej
56
Browarnikiem był prawdopodobnie Klaus Melsag (1425 r.), a szewcem Mikołaj Rothe
(1461 r.).
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[191]
Formy pobożności w mieście późnośredniowiecznym...
21
i połączone były z rozdawaniem żywności57. Biedni w podzięce za zapis wspólnie
modlili się w intencji spokoju duszy swego dobrodzieja. W testamentach mieszkańców Elbląga znanych jest w sumie 15 takich zapisów (około 10% wszystkich
dokumentów)58.
Zestawienie wszystkich legatów gotówkowych przeznaczonych na cele związane zarówno ze wsparciem kościołów, modlitwami, fundacjami mszy wieczystych,
pomocą ubogim, jak i finansowaniem pielgrzymek zastępczych wskazuje na różnorodność możliwości, jakimi dysponował testator. Łącznie zapisy na cele pobożne
i dla biednych, znajdujące się we wskazanych testamentach mieszkańców Elbląga,
obejmują sumę około 5300 grzywien. Natomiast globalną sumę zapisów gotów57
J. Marcuse, Bäder und Badewesen in Vergangenheit und Gegenwart. Eine kulturhistorische Studie, Stuttgart 1903, s. 52.
58
Zapisy takie sporządzili: w 1449 r. Klaus Brandt, w 1453 r. Bartz Messingschlaeger, w 1472 r.
Piotr Rewmelandt, w 1476 r. Łukasz Huther i Grzegorz Barenwalth, w 1477 r. Konrad Scheffel, w 1480 r.
Mattis Dabryn i Hanus Eler, w 1484 r. Filip Lange, w 1494 r. Herman Emeke, w 1495 r. Piotr Reese
i Szymon Dreher, w 1496 r. Paweł Bolhagen, w 1500 r. Koncze Kromer, w 1503 r. Krystyna wdowa
po Piotrze Hoppe.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
22
R afał Kubick i
[192]
kowych zawartych we wskazanych dokumentach szacować można na co najmniej
25 700 grzywien, w tym sumy wskazane jako spłata posagu żony, które czasem pochodziły ze spieniężenia części nieruchomości. Tak więc na cele pobożne trafiało
nieco ponad 20% zapisywanej w testamencie gotówki59. Jak była już o tym mowa,
największe sumy trafiły na rzecz: kościoła parafialnego św. Mikołaja (33%), biednych (17%), finansowania pielgrzymek (13%), klasztoru i kościoła dominikanów
(9%) i szpitali łącznie (8%). Inne cele zyskiwały mniejsze wsparcie finansowe mieszkańców Elbląga (wykres 2). Trzeba jednak podkreślić, że klasztory zgromadzeń
zakonnych położone poza Elblągiem otrzymały 6% zapisywanych sum, a krótko
istniejąca w mieście fundacja zgromadzenia zakonnego brygidek 4%60.
PODSUMOWANIE
Podsumowując wyniki uzyskane na podstawie analizy zapisów testamentowych na cele pobożne, należy powtórzyć, że jest to źródło najlepiej opisujące elitę
władzy i grupę najbogatszych mieszkańców miasta. Pierwsze miejsce zajmowane
przez kościół parafialny jest oczywiste. Jako z główną świątynią utożsamiali się
z nim mieszczanie fundujący msze wieczyste i wspierający kaplice. Kolejne pozycje wśród wydatków mieszczaństwa na cele pobożne zajmują ogólne zapisy na
rzecz biednych i finansowanie pielgrzymek, odbywanych w intencji testatora przez
zastępcę. Kolejne miejsce zajmuje klasztor dominikanów. Właściwie jako instytucja zakonna nie miał on konkurencji w mieście, gdzie istniał krótko tylko klasztor brygidek. Mieszczanie utożsamiali się z nim przede wszystkim jako instytucją
działającą w ich mieście. Trudno bowiem przypuszczać, aby program ideowy zakonu, koncepcja zgromadzenia żebraczego, miała atrakcyjne elementy dla bogatego
mieszczanina. Elementem przyciągającym była gwarancja pełnienia przez klasztor
funkcji memoratywnej, odmawiania modlitw za duszę mieszczan, sporządzania
wpisów do księgi klasztornej, wreszcie związki rodzinne mieszkańców miasta
z członkami konwentu. Sumy zapisywane wspomnianym instytucjom kościelnym
były porównywalne do ogólnych zapisów na biednych i dla poszczególnych szpitali, działających w kompleksie osadniczym Elbląga. Zapisy dla instytucji religijnych
usytuowanych w większej odległości od miasta świadczą natomiast o mobilności
mieszkańców, przede wszystkim grupy kupców i rajców. Wśród tych zdecydowanie największe wsparcie zyskiwał klasztor kartuzów w Raju Maryi. Może jest to
ślad bliskich kontaktów mieszczan z klasztorem, który znany był z dużej aktywności na polu kredytowania przedsięwzięć ekonomicznych mieszczaństwa gdań59
Jeżeli odliczyć zapis 1000 grzywien na cele pobożne dokonany przez Mikołaja Mysseke, to
globalna suma zapisów wynosiłaby 18%.
60
Sumy przekazane dla poszczególnych instytucji w pieniądzu wynosiły: kościół św. Mikołaja
1830 grzywien, kościół i klasztor dominikanów 503 grzywny, kościół św. Jakuba 60 grzywien, kościół
Trzech Króli 32 grzywny, kościoły ogólnie 100 grzywien, bractwo kapłańskie 146 grzywien, klasztor
brygidek 213 grzywien, szpitale 402 grzywny, biedni ogólnie 892 grzywny, klasztory poza miastem
322,5 grzywny, kościoły poza Elblągiem 89,5 grzywny, finansowanie pielgrzymek 705 grzywien, beginki 28 grzywien.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[193]
Formy pobożności w mieście późnośredniowiecznym...
23
skiego. Wsparcie dla innych zgromadzeń zakonnych często wiązało się natomiast
z faktem, że przebywali tam krewni testatorów. Wszystkie wskazane czynniki motywujące zapisy na rzecz poszczególnych instytucji religijnych czy też dla biednych
odkrywają skomplikowane nici wzajemnych powiązań mieszczan z instytucjami
kościelnymi i ich zabiegi o zapewnienie sobie modlitw potrzebnych do zbawienia
duszy. Zawarcia ostatniej w życiu doczesnym, swoistej umowy handlowej o życie
wieczne, którą stał się w tym czasie testament.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
24
[194]
R afał Kubick i
A – zamek krzyżacki
B – kościół parafialny pw. św. Mikołaja
C – kościół i klasztor dominikanów
D – szpital św. Ducha
E – kościół pw. św. Jakuba
F – beginki
G – szpital św. Elżbiety
H – szpital św. Jerzego, później Bożego Ciała
I – kościół parafialny Nowego Miasta pw. Trzech Króli
J – cmentarz św. Jerzego
K – szpital (leprozorium) św. Jerzego
Elbląg – topografia sakralne miasta w średniowieczu
Zapisy dla instytucji kościelnych poza Elblągiem
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[195]
Formy pobożności w mieście późnośredniowiecznym...
25
FORMEN DER FRÖMMIGKEIT IN DER SPÄTMITTELALTERLICHEN STADT
IM LICHTE VON SCHENKUNGEN AN DIE KIRCHE UND DIE ARMEN
IN ELBINGER TESTAMENTEN (15.–ANFANG 16. JH.)
Zusammenfassung
Schlüsselbegriffe: Elbing; Testamente; Bürgertum; Frömmigkeitsformen; Geschichte der Kirche im Mittelalter
Das Interesse an Bürgertestamenten als Quelle zur Erforschung der Religiosität hat
seinen Ursprung in ihrem hohen Informationsgehalt. Im Grunde wiesen alle diese Dokumente den gleichen Aufbau auf und gliederten sich in zwei Teile. Der erste umfasste Verschreibungen zu frommen Zwecken (ad pias causas), während der zweite Verfügungen zugunsten der Erben des Vermögens enthielt. Die Grundlage für die in diesem Artikel durchgeführte Analyse bildete eine Sammlung von 150 Elbinger Testamenten, mehrheitlich aus
dem 15. Jahrhundert, die zurzeit im Staatsarchiv Danzig aufbewahrt werden. Die erhaltenen Überlieferungen bereffen vorwiegend die oberste Bürgerschicht. Durch ihre Analyse
lässt sich die Weise rekonstruieren, wie sie ihre religiösen Bedürfnisse verwirklichten und
welche Formen der Frömmigkeit sie bevorzugten. Von großer Bedeutung ist das Nachvollziehen der Umsetzung von Religiosität, die sich in den Testamentsverschreibungen
zugunsten der einzelnen Kultobjekte manifestierte. Über eine detaillierte Auswertung der
Zahl der Verschreibungen und ihrer Gesamtsummen für diese Art von Einrichtungen in
Elbing ergibt sich die führende Stelle der Pfarrkirche St. Nicolai. Die zweite Position nahm
die Kirche und das Kloster der Dominikaner ein, und weitere: Die Filialkirche der Pfarrei
St. Jacobi und das Brigittenkloster. Von den Kirchen in der Neustadt erhielt St. Georg die
größte Unterstützung, auch wenn Legate häufiger an die Pfarrei der Dreifaltigkeitskirche
gingen. Zu den bedeutenden Positionen bei Testamentsverfügungen gehörten auch Verschreibungen von Geldsummen mit der allgemeinen Widmung an die Armen. Sie gelangten am häufigsten als Teil der Unterstützung zu den in der Stadt existierenden Spitälern.
Darüber hinaus tätigten die Einwohner aus der vermögendsten Schicht Verschreibungen
zugunsten für Institutionen (Kirchen und Klöster) außerhalb der Stadt. Eine besondere
Form der Manifestation persönlicher Frömmigkeit, und vor allem des Bemühens um Fürbitten für das Seelenheil, stellten Dotationen für Pilgerreisen dar. Dabei ging es in erster
Linie um den Brauch, die Pilgerfahrt eines Pilger-Stellvertreters zu finanzieren. Insgesamt
umfassten die Verschreibungen für fromme Ziele und für die Armen in den Testamenten der Elbinder Bürger eine Summe von ungefähr 5300 Mark. Demgegenüber belief sich
die Gesamtsumme der Barverfügungen in den genannten Dokumenten schätzungsweise
auf mindestens 25.700 Mark. So entfielen ca. 20% der in den Testamenten verschriebenen
Geldmittel auf fromme Stiftungen. Die größten Summen entfielen auf die Pfarrkirche St.
Nicolai (33%), die Armen (17%), die Finanzierung von Pilgerfahrten (13%), Kloster und
Kirche der Dominikaner (9%) und die gesamten Spitäler (8%). Alle genannten Verschreibungen für religiöse Einrichtungen oder auch für die Armen erschließen die komplexen
Netze gegenseitiger Verbindungen der Bürger mit den kirchlichen Institutionen und ihr
Bemühen, die für das Seelenheil notwendigen Gebete zu sichern. Das Testament wurde
zum letzten, zu Lebzeiten abgeschlossenen Handelsvertrag um das ewige Leben.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
26
R afał Kubick i
[196]
FORMS OF PIETY IN THE LATE MEDIEVAL TOWN IN THE LIGHT OF LEGACIES
DEVISED FOR THE CHURCH AND THE POOR IN ELBLĄG (ELBING)
TESTAMENTS (THE 15TH AND THE BEGINNING OF THE 16TH CENTURIES)
Summary
Key words: Elbing (Elbląg); testaments (last wills); burghers; forms of piety; the history of the
Church in the Middle Ages
The interest in burghers’ last wills as a source of research on religiousness results from
their considerable informative value. Generally, all the documents had a uniform structure
and consisted of two parts. The first part included legacies for religious purposes (ad pias
causas), the other contained instructions concerning inheritors. The basis for the analyses
conducted in the article is the collection of almost 150 Elbing testaments mostly from the
15th century, now kept in the State Archive in Gdańsk. The records concern predominantly
the highest class of burghers. The analysis of their content may serve to reconstruct the
manner in which burghers’ religious needs were fulfilled and to show their preferred forms
of piety. An essential issue is the attempt to examine the way of realizing religiousness, the
manifestation of which were testaments. The detailed examination of a number of records
and their global sums for religious institutions in Elbing shows the primacy of the parish church of St. Nicolas. The second position is held by the church and monastery of the
Dominicans. The remaining ones are: the church of St. James and the Bridgettine order.
As far as churches in the New Town are concerned, the biggest support was received by
the Church of St. George, although the parish church of the Three Kings got legacies more
frequently. The information with the amount of money to be given to the poor constituted
an important part of the testament. Money was given mainly to town hospitals. Moreover, the most affluent town inhabitants devised legacies for institutions situated outside
the town (churches and monasteries). Legacies concerning pilgrimages were another form
of manifesting personal piety and the way to ensure prayers necessary for the salvation.
They referred to the custom of financing pilgrimages carried out by a substitute pilgrim.
In total, all the legacies for piety purposes and for the poor in the testaments of Elbing inhabitants amounted to 5300 mark. The total sum of cash legacies included in the discussed
documents may be estimated at at least 25 700 mark. As can be seen, more than 20% of
money from legacies went to religious purposes. The biggest sums were received by the
parish church of St. Nicolas (33%), the poor (17%), pilgrimages (13%), the order and the
church of the Dominicans (9%) and hospitals (8%). All the legacies devised for religious
institutions or for the poor reveal a complicated network of relations of burghers with the
church and their attempts to ensure salvation. The last will became the ultimate contract
concluded in earthly life – a specific trade agreement for eternal life.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
ZAPISKI
HISTORYCZNE
— TOM
Zeszyt 2
LXXVI
—
ROK
2011
TOMASZ KEMPA (Toruń)
TRYBUNAŁ LITEWSKI W OBRONIE WOLNOŚCI WYZNANIOWEJ
W KOŃCU XVI I W PIERWSZEJ POŁOWIE XVII WIEKU
Słowa kluczowe: stosunki wyznaniowe w Rzeczypospolitej XVI–XVII wieku; sądownictwo;
kontrreformacja; prawosławie; protestanci; unia brzeska
Trybunały koronny i litewski reprezentowały – jak to określił Krzysztof II Radziwiłł – „wielką część [...] wolności” szlacheckiej w Rzeczypospolitej1. Szlachta
uważała te najwyższe sądy szlacheckie za „zacny klejnot”2, którego należało szczególnie strzec. Stąd działalność obu Trybunałów, a także próby podważania ich pozycji, budziły tyle emocji wśród szlacheckiej części społeczeństwa. W praktyce pozycja sądów trybunalskich w systemie ustrojowym Rzeczypospolitej była większa,
aniżeli wynikałoby to z prawnych podstaw ich funkcjonowania. Poważanie, jakim
przynajmniej początkowo cieszyły się one wśród szlachty, a także niedomagania
różnych instytucji państwowych, prowadziły do tego, że oba Trybunały wykraczały niekiedy „poza krąg spraw sądowych”, występując wręcz w roli „organu władzy”3. Czasami nawet próbowały współdecydować o stanowieniu nowych praw.
W sposób szczególny widoczne jest to w niektórych orzeczeniach wydawanych
w sprawach wyznaniowych. W tej dziedzinie widać jednocześnie może najwyraźniej różnice dzielące oba sądy trybunalskie – w Koronie i w Wielkim Księstwie
Litewskim – w pierwszych dziesięcioleciach ich funkcjonowania.
W Koronie Trybunał stosunkowo szybko zaczął sprzyjać polityce kontrreformacji realizowanej przez łacińskich hierarchów i dwór królewski w czasach Zygmunta III Wazy4. Katolicy przeważali w składzie koronnego sądu trybunalskiego
już w latach dziewięćdziesiątych XVI w. Nie znaczy to, że zawsze podejmowano
na jego forum decyzje korzystne dla Kościoła łacińskiego, a po roku 1596 także
1
Księcia Krzysztofa Radziwiłła, hetmana polnego Wlk. Ks. Litewskiego sprawy wojenne i polityczne 1621–1632, Paryż 1859, s. 576–577 – mowa na sejmiku nowogródzkim przed sejmem 1627 r.
2
Zob. np. instrukcja sejmiku wołyńskiego przed sejmem 1627 r.; Archiwum Główne Akt Dawnych (dalej cyt. AGAD), Archiwum Radziwiłłów (dalej cyt. AR), dz. II, 980.
3
V. Raudeliūnas, H. Wisner, Z dziejów Trybunału Wielkiego Księstwa Litewskiego 1581–1648,
Kwartalnik Historyczny (dalej cyt. KH), R. 93: 1986, nr 4, s. 963.
4
Zob. J. W. Optrny, Trybunał koronny i restauracja katolicyzmu w Polsce, [in:] Sprawozdanie
Dyrekcji Państwowego Seminarjum Nauczycielskiego Męskiego w Kielcach za rok szkolny 1917/1918,
[Kielce 1918?], s. 7–29.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
30
To m a s z K e m p a
[200]
dla unickiego5. Jednak już w połowie lat dziewięćdziesiątych XVI w. protestanci
skarżyli się, iż sędziowie trybunalscy w Koronie niemal zawsze, gdy dochodziło
do procesów o świątynie między dysydentami a katolikami, „odsądzają kościoły ewangelikom”6. Rzeczywiście dość często zdarzało się, iż to Trybunał koronny
stanowił ostatnią instancję, która podejmowała ostateczne decyzje o zwrocie Kościołowi łacińskiemu świątyń katolickich zamienionych w okresie rozwoju reformacji na protestanckie zbory. A proces rewindykacji kościołów uległ wyraźnemu
przyspieszeniu właśnie w ostatnich latach XVI w. W tym kontekście szczególnie
istotny dla różnowierców pozostawał problem, jaki skład sędziowski winien sądzić sporne sprawy duchownych katolickich z innowiercami, czy tylko deputaci
świeccy w pełnym składzie, czy Trybunał „compositi iudicii” z równym udziałem
szlachty oraz duchownych rzymsko-katolickich. Jest oczywiste, iż Trybunał obradujący w składzie mieszanym praktycznie zawsze wydawał dekrety korzystne dla
Kościoła katolickiego7. W Koronie wszakże problem ten stopniowo schodził na
drugi plan, ponieważ z biegiem czasu liczba katolickich deputatów trybunalskich,
umiejących wznieść się ponad podziały religijne i orzekających bez uprzywilejowania któregokolwiek wyznania, wyraźnie malała. A więc także większa część deputatów świeckich Trybunału faworyzowała Kościół łaciński.
Mimo wszystko jednak z punktu widzenia szlachty, także różnowierczej, Trybunał wciąż stanowił najbardziej odpowiednie forum do rozstrzygania spraw
stanowiących pokłosie coraz częstszych tumultów religijnych. Szlachta uważała, że sąd trybunalski, którego skład pochodził przecież z jej wyboru, powinien
wydawać najbardziej obiektywne wyroki w procesach o charakterze wyznaniowym. Problem leżał jednak w tym, że konstytucje powołujące Trybunał koronny
nie mówiły nic na temat takich jego kompetencji8. Różnowiercy dążyli więc do
prawnego usankcjonowania tak istotnych z ich punktu widzenia uprawnień sądu
trybunalskiego. Chciano jednocześnie, by w sprawach o tumulty Trybunał sądził
także mieszczan oraz by w takich procesach mogły odbywać się na jego forum roz5
Np. w 1611 r. Trybunał koronny uwolnił od zarzutów mieszczan bielskich Iwana i Hrehorego
Tyszkowiców, którzy zostali aresztowani przez władze miejskie w związku z propagowaniem arianizmu w mieście i odmową złożenia przez Iwana przysięgi na Trójcę Świętą (był on bowiem szafarzem
miejskim). Wcześniej królowa Konstancja, do której należał Bielsk Podlaski, nakazała magistratowi,
by występował przeciw wszelkim przejawom „herezji”. Interwencja Trybunału nie pomogła Tyszkowicom. Iwan został bowiem skazany na śmierć przez sąd sejmowy, a Hrehory musiał uchodzić z Bielska. Szerzej zob. Relacja o Iwanie Tyszkowicu, wyd. S. Kot, Reformacja w Polsce, t. 9/10: 1937/38,
s. 464–469; J. Tazbir, Sprawa Iwana Tyszkowica, [in:] idem, Rzeczpospolita i świat. Studia z dziejów
kultury XVII wieku, Wrocław 1971, s. 147–169.
6
Biblioteka Czartoryskich w Krakowie (dalej cyt. BCzart.), sygn. 2234, nr 16, s. 101.
7
Wynikało to również z faktu, iż deputaci duchowni wybierani do Trybunału zostali zobowiązani do nienaruszania jurysdykcji duchowieństwa katolickiego oraz strzeżenia prerogatyw Kościoła
łacińskiego. Podkreślił ten obowiązek np. synod diecezji krakowskiej w 1621 r., ostrzegając jednocześnie, że jego nieprzestrzeganie grozi duchownym ekskomuniką; H. Karbownik, Deputaci duchowni na Trybunałach Koronnym i Litewskim, [in:] Kościół i prawo, t. 10, Lublin 1992, s. 196.
8
Konstytucje powołujące Trybunał koronny (1578) i litewski (1581): Volumina legum (dalej cyt.
VL), t. 2, Sankt Petersburg 1859, s. 182–185, 210.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[201]
Trybunał litewski w obronie wolności wyznaniowej...
31
prawy już w pierwszej instancji. Poza tym postulowano rozstrzyganie podobnych
spraw bez udziału deputatów duchownych9. Powyższe żądania stanowiły ważną
część procesu obwarowania konfederacji warszawskiej. Jednakże wobec sprzeciwu
hierarchów katolickich i Zygmunta III próby uczynienia z Trybunału głównej instytucji sądzącej sprawców tumultów okazały się początkowo mizerne. W 1593 r.
uchwalono konstytucję „O tumulciech”, która miała obowiązywać jedynie w czasie
wyjazdu Zygmunta III do Szwecji, a poza tym dotyczyła ona karania sprawców
wszelkich tumultów, nie tylko wyznaniowych. Miała ona zresztą bardzo ogólnikowy charakter i nie wzmacniała w niczym kompetencji Trybunału10. Ustawę tę reasumowano następnie na sejmach w latach 1596 i 1598, znów ograniczając czas jej
obowiązywania jedynie do następnego sejmu (w przypadku konstytucji z 1596 r.)
lub okresu kolejnego wyjazdu króla do Szwecji (w 1598 r.). Poza tym w myśl ustawy z 1596 r. sprawy o tumulty miał rozstrzygać sąd sejmowy, a nie Trybunał w trybie apelacji11.
Inaczej wyglądała sytuacja na Litwie. Przyjęty w 1588 r. III Statut dawał możliwość sądzenia sprawców tumultów wyznaniowych przez Trybunał, choć dotyczyło to przede wszystkim szlacheckich uczestników tych zajść. Wynikało to między
innymi z faktu objęcia prawną ochroną wszelkich obiektów sakralnych, w tym
zborów protestanckich i cerkwi prawosławnych12. Ważne znaczenie miał poza tym
fakt, iż w litewskim sądzie trybunalskim długo utrzymywała się liczebna przewaga
innowierców nad katolikami. To zaś zwykle prowadziło do wydawania wyroków
korzystnych dla niekatolików, pod warunkiem wszakże, iż sprawę rozstrzygali jedynie sędziowie świeccy.
Bardzo ostro zareagował litewski sąd trybunalski na tumult wileński w czerwcu
1591 r., podczas którego zniszczony został kalwiński zbór. Głównymi sprawcami
tego zajścia byli studenci jezuiccy, w obronie których stanął proboszcz trocki, a zarazem administrator diecezji wileńskiej (przyszły biskup) Benedykt Woyna. Ten
ostatni wskazywał, iż nie ma mocnych dowodów winy uczniów Akademii Wileńskiej, a poza tym winni oni podlegać jedynie jurysdykcji rektora oraz miejscowego
biskupa. Sędziowie trybunalscy od samego początku próbowali doprowadzić do
skazania winnych, tym bardziej że do tumultu doszło podczas odprawiania sądów
przez Trybunał, przez co – jak dowodzono – została zakłócona powaga tej sądowej
instytucji. Woyna zobowiązał się przed sądem trybunalskim do znalezienia sprawców zajścia wśród studentów Akademii, a gdy tego nie uczynił, został skazany na
9
W. Sobieski, Nienawiść wyznaniowa tłumów za rządów Zygmunta III, Warszawa 1902, dodatek
I, s. 178 (projekt konstytucji dotyczącej obwarowania konfederacji warszawskiej na sejmie 1595 r.);
E. Opaliński, Dwa nieznane projekty „procesu” konfederacji warszawskiej z 1605 i 1607 roku, [in:]
Res Historica, z. 10: Z dziejów stosunków wyznaniowych w Rzeczypospolitej XVI–XVII wieku, red.
H. Gmiterek, Lublin 2000, s. 175.
10
VL, t. 2, s. 342–343.
11
Ibid., s. 366.
12
Zob. szczególnie: rozdział III, art. 3; rozdział XI, art. 1, 2, 3: Статут Вялікага Княства
Літоўскага. Тэксты. Даведнік. Каментарыі, Мінск 1989, s. 112–114, 275–277.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
32
To m a s z K e m p a
[202]
zapłacenie grzywny w kwocie 4 tysięcy kop groszy litewskich13. Zygmunt III nie
uznał jednak prawomocności tego wyroku i nie został on wykonany.
Zaangażowanie Trybunału w próbę ukarania sprawców tumultu wileńskiego
pokazało wyraźnie, iż zgodnie współpracują na jego forum protestanci oraz prawosławni, przynajmniej wtedy gdy w grę wchodziła obrona wolności wyznaniowej
w Wielkim Księstwie Litewskim. Poważnym impulsem dla wzmocnienia współdziałania różnowierców, także w Trybunale litewskim, stało się zawarcie unii brzeskiej. Formalną współpracę przedstawicieli prawosławia i wyznań protestanckich
zapoczątkował synod w Toruniu w 1595 r.14 W pierwszych kilkunastu latach po
wprowadzeniu unii brzeskiej Trybunał litewski (procedujący w składzie sędziów
świeckich) w konfliktach prawosławno-unickich praktycznie zawsze stawał po
stronie dyzunitów, przede wszystkim dlatego że deputaci trybunalscy zdawali sobie sprawę, iż ludność prawosławna często była przymuszana do przyjmowania
unii15. Sędziowie trybunalscy – Filip Limont i wojski wołkowyski Szymon Cywiński16 – wzięli udział w antyunickim synodzie w Brześciu w październiku 1596 r.17
Najprawdopodobniej stanowili oni oficjalną delegację Trybunału, gdyż jeszcze na
dwa miesiące przed synodem przywódca prawosławia w Rzeczypospolitej (i przeciwnik unii), wojewoda kijowski Konstanty Ostrogski, pisał do swego zięcia i zarazem lidera reformacji na Litwie, wojewody wileńskiego Krzysztofa Radziwiłła
13
Pod tym wyrokiem podpisy złożyli głównie różnowierczy członkowie Trybunału, m.in. marszałek trybunalski Teodor Skumin Tyszkiewicz, wojewoda nowogródzki (prawosławny, potem unita), Malcher Pietkiewicz (kalwinista), Konrad Mieleszko (prawosławny?), Jarosz Wołczek (kalwinista), Jan Bolesławowicz Świrski (kalwinista), Mikołaj Jeśman (kalwinista?), Wasyl Niemira (prawosławny?), Jan Tryzna (prawosławny), Fedor Horski (kalwinista), Jurij Giedrojć (kalwinista), Stefan
Korsak (prawosławny?), Hrehory Sapieha (kalwinista), Marcin Strawiński (kalwinista); Monumenta
Reformationis Polonicae et Lithuanicae, seria 1, z. 1: Zabytki z wieku XVI, Wilno 1925, nr 18, s. 78–92;
por. ibid., s. 60–77.
14
Zob. L. Jarmiński, Bez użycia siły. Działalność polityczna protestantów w Rzeczypospolitej
u schyłku XVI wieku, Warszawa 1992, s. 106–126; T. Kempa, Prawosławni a synod protestancki w Toruniu w 1595 roku. U początków współpracy dyzunitów z dysydentami, Zapiski Historyczne, t. 62:
1997, z. 1, s. 39–52; W. Sławiński, Projekty politycznej współpracy protestancko-prawosławnej i unii
religijnej obu wyznań w świetle obrad toruńskiego synodu generalnego 1595 roku i późniejszych planów
braci czeskich, [in:] Między Zachodem a Wschodem. Studia z dziejów Rzeczypospolitej w epoce nowożytnej, red. J. Staszewski, K. Mikulski, J. Dumanowski, Toruń 2002, s. 348–364.
15
Z kolei Trybunał koronny zwykle wydawał wyroki przychylne dla unitów. Tak było np.
w 1614 r., kiedy to unicki biskup przemyski Atanazy Krupecki pozwał przed sąd trybunalski świeckich przeciwników unii z obszaru jego diecezji. Dekretem Trybunału, pod karą grzywny w wysokości
10 tysięcy złotych i banicji, zmuszono ich do posłuszeństwa wobec władyki; M. Bendza, Sposoby realizacji unii brzeskiej, [in:] Unia brzeska z perspektywy czterech stuleci, red. J. S. Gajek, S. Nabywaniec,
Lublin 1998, s. 60.
16
Limont był wyznawcą prawosławia, potem przeszedł na unię i przyjął nawet święcenia kapłańskie (służył w którejś z cerkwi w Trokach). W 1624 r. metropolita Józef Weliamin Rutski pozwał przełożonego prawosławnego monasteru św. Ducha w Wilnie za bezprawne uwięzienie Limonta; Описание документов архива западнорусских униатских митрополитов, т. 1, Санкт
Петербург 1897, nr 506, s. 190–191. Natomiast wyznanie Cywińskiego nie jest znane.
17
M. Broniewski, Ekthesis abo krótkie zebranie spraw, które się działy na partykularnym, to jest
pomiastnym synodzie w Brześciu Litewskim, wyd. J. Byliński, J. Długosz, Wrocław 1995, s. 54.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[203]
Trybunał litewski w obronie wolności wyznaniowej...
33
„Pioruna”, o przychylności „panów trybunalistów litewskich” wobec antyunijnej
opozycji18. W tym samym roku Trybunał litewski wystosował pismo do K. Radziwiłła z prośbą o pomoc dla wyznawców prawosławia w Wilnie, a szczególnie dla
tamtejszego cerkiewnego bractwa św. Trójcy (potem św. Ducha)19. W kwestii konfliktu prawosławno-unickiego widać więc, że Trybunał litewski wyszedł wyraźnie
poza swoje czysto sądowe kompetencje i zaczął odgrywać rolę organu stojącego
na straży praw, w tym przypadku praw wyznaniowych, a także obrońcy prześladowanych. Taką rolę Trybunał będzie odgrywał również w następnych dziesięcioleciach, doprowadzając niejednokrotnie do konfliktu z Kościołem rzymskokatolickim i unickim, a nierzadko także z Zygmuntem III.
Zdarzały się jednak takie kadencje, gdy mimo przewagi różnowierców w składzie sądu trybunalskiego sędziowie nie chcieli rozpatrywać spraw, których przyczynę stanowiły tumulty wyznaniowe. Np. w 1598 r. Trybunał litewski odmówił
zajęcia się kwestią napadu studentów jezuickich i pospólstwa na świeżo postawioną przez dyzunitów cerkiew pw. św. Ducha w Wilnie (w dniu prawosławnego
Zmartwychwstania). Sędziowie trybunalscy tłumaczyli wówczas (zgodnie z argumentacją duchownych katolickich), że studenci nie podlegają jurysdykcji Trybunału. Surowo ocenił wówczas postawę deputatów trybunalskich wojewoda smoleński Jan Abramowicz (kalwinista): „tak niezbożnego Trybunału nie pamiętam,
jako teraz”20. Zwykle jednak członkowie Trybunału wyraźnie stawali po stronie
pokrzywdzonych w konfliktach wyznaniowych.
W 1599 r. wielu deputatów trybunalskich wzięło udział w zjeździe protestantów i prawosławnych w Wilnie. Zresztą termin tego zgromadzenia wybrany został
właśnie tak, aby zazębiał się z sesją sądów trybunalskich w stołecznym mieście.
Chodziło bowiem o to, aby jak najdłużej utrzymać w tajemnicy przed przedstawicielami obozu kontrreformacji cel tego zjazdu – rozmowy na temat unii politycznej i religijnej między prawosławnymi a ewangelikami. Deputaci trybunalscy, którzy wzięli jednocześnie udział w zjeździe, w większości należeli do grona
ewangelików (być może któryś z nich był prawosławny). Byli to: starosta mozyrski
Jerzy Radziwiłł (marszałek trybunalski), wojewoda smoleński Jan Abramowicz,
kasztelan połocki Józef Korsak, starosta trejdeński Piotr Stabrowski, Jan Jundziłł,
Andrzej Woropaj, Hrehory Mirski (Mierski), Jan Drucki Horski, Hrehory Sapieha,
Jan Hładki, Michał Sumorok21.
18
K. Ostrogski do K. Radziwiłła, 15 VIII 1596 r. (П. А. Кулиш, Исторія возсоединенія Руси.,
т. 2, Санкт Петербург 1874, dodatki, s. 439).
19
Synopsis albo krótkie spisanie praw, przywilejów, świebod i wolności [...], [in:] Архив Юго-Западной России, издаваемый Временною коммиссиею для разбора древних актов (dalej cyt.
ArchivJZR), ч. 1, т. 7, Киев 1887, s. 564.
20
Postawa Trybunału w tej sprawie była o tyle dziwna, iż większość składu – według Abramowicza 26 deputatów – stanowili różnowiercy. Deputaci wyraźnie podzielili się wówczas na dwa obozy,
które chciały ferować odrębne wyroki; J. Abramowicz do K. Radziwiłła, 19 V 1598 r. z Wilna, AGAD,
AR, dz. V, 16, k. 70–72.
21
Lietuvos Mokslų Akademijos Vrublevskių Biblioteka –Vilnius (dalej cyt. LMAVB), Fondas
(dalej cyt. F.) 255, Apyrašas (dalej cyt. Ap.) 1294, s. 163–164; Deputaci Trybunału Głównego Wielkie-
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
34
To m a s z K e m p a
[204]
Członkowie Trybunału litewskiego szczególnie ostro reagowali na tumulty wyznaniowe w Wilnie. Z jednej strony wiązało się to z faktem, że stanowiło
ono główne miejsce odbywania sądów trybunalskich, a sprawne i sprawiedliwe
sądzenie wymagało po prostu spokoju. Z drugiej strony to, co działo się w Wilnie, oddziaływało na sytuację wyznaniową w całym Wielkim Księstwie Litewskim.
Zdawali sobie z tego sprawę również rzymsko-katolicy oraz unici. Hipacy Pociej,
unicki metropolita kijowski (1599–1613), dążył do zupełnego wyrugowania prawosławia z Wilna. Już na początku rządów metropolitarnych Pociejowi, przy pomocy kanclerza Lwa Sapiehy oraz dzięki wyraźnemu wsparciu Zygmunta III, udało się przejąć kontrolę nad wszystkimi cerkwiami wileńskimi, z wyjątkiem nowej
świątyni brackiej pw. św. Ducha. Od tego momentu atak Pocieja skupił się na tym
ostatnim, ale za to bardzo prężnym ośrodku prawosławia w Wilnie22. Unickiego
hierarchę popierały również generalnie władze miasta. Trybunał litewski wielokrotnie stawał w obronie bractwa św. Ducha, co potwierdzały nie tylko dekrety
zapadłe w konkretnych procesach toczących się na jego forum. W 1601 r. deputaci
trybunalscy stanęli po stronie prześladowanych przez Pocieja dwóch duchownych
związanych z prawosławnym bractwem. Poruszyli także kwestię pozwów złożonych przeciw bractwu przez władze miejskie Wilna. Wystosowali w tej sprawie
listy do Zygmunta III oraz do kanclerza Sapiehy. Podpisy pod pismami złożyli zarówno prawosławni członkowie Trybunału (Wasyl Bułharyn, Lew Mokłok), jak
i ewangelicy (Fedor Drucki Horski, Jan Holikowski), a nie wykluczone, że wśród
podpisanych znajdowali się również katolicy23.
W 1605 r. członkowie Trybunału litewskiego weszli w ostry konflikt z metropolitą Pociejem. Wszystko zaczęło się znów od sporu unickiego hierarchy z bractwem św. Ducha. To ostatnie pozwało przed Trybunał litewski (z pominięciem
innych sądów) czerńca z brackiego monasteru i nauczyciela w szkole istniejącej
przy cerkwi św. Ducha, Antoniego Hrekowicza. Został on oskarżony o dopuszczenie się intymnego stosunku z zakonnicą. Hrekowicz schronił się jednak u Pocieja,
go Księstwa Litewskiego (1582–1696). Spis, opr. H. Lulewicz, A. Rachuba, Warszawa 2007, s. 107–110.
Por. nazwiska osób podpisanych pod aktem konfederacji wileńskiej z 1599 r.; D. Oljančyn, Originaltext der Urkunde der Generalkőnfederation zwischen den Protestanten und Orthodoxen in Wilna 1599,
Kyrios, 1936, z. 2, s. 204–205.
22
Szerzej zob. T. Kempa, Wileńskie bractwo św. Ducha jako centrum obrony prawosławia w Wielkim Księstwie Litewskim w końcu XVI i w pierwszej połowie XVII w., Białoruskie Zeszyty Historyczne
(dalej cyt. BZH), nr 21: 2004, s. 47–69; idem, Stauropegic Brotherhood of Vilno and Brotherhood
Monastery as the Most Important Orthodox Centre in the Grand Duchy of Lithuania at the End of
the 16th and in the 17th Centuries, [in:] On the Border of the Worlds. Essays about the Orthodox and
Uniate Churches in Eastern Europe in the Middle Ages and the Modern Period, ed. A. Gil, W. Bobryk,
Siedlce–Lublin 2010, s. 85–112.
23
Niestety, nieznane jest wyznanie wszystkich podpisanych, zob. deputaci trybunalscy do Zygmunta III [4 XI 1601 r.] z Mińska; Российский государственный исторический архив – Санкт
Петербург (dalej cyt. RGIA), Фонд (dalej cyt. Ф.) 823, Опис (dalej cyt. Оп.) 3, Дело (dalej cyt. Д.)
128 i 79 (tu dokończenie listu z podpisami deputatów); por. sędziowie trybunalscy do kanclerza [Lwa
Sapiehy] 4 XI 1601 r. z Mińska; ibid., Ф. 823, Оп. 3, Д. 76.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[205]
Trybunał litewski w obronie wolności wyznaniowej...
35
a ten konsekwentnie twierdził, że sprawa ta winna zostać rozstrzygnięta przez sąd
duchowny pod jego przewodnictwem. Powoływał się przy tym na artykuł 32 z rozdziału 3 Statutu litewskiego, który z kolei zdaniem świeckich deputatów do Trybunału odnosił się jedynie do duchownych łacińskich24. Metropolita uważał Kościół
unicki za równoprawny rzymsko-katolickiemu, a poza tym za jedynego prawnego
spadkobiercę Cerkwi prawosławnej. A zgodnie z dawnymi cerkiewnymi przywilejami w sprawach dotyczących wiary winien rozstrzygać jedynie sąd duchowny.
Potwierdził to przywilej, który Pociej – jako bezpośredni zwierzchnik Kościoła
unickiego – otrzymał w czasie sejmu 1605 r.25
W czerwcu 1605 r. Trybunał skazał czerńca na karę śmierci. Nie dość na tym,
na prośbę bractwa św. Ducha sąd trybunalski potwierdził, iż Pociej nie posiada
jurysdykcji nad Kościołem prawosławnym w Rzeczypospolitej i nielegalnie sprawuje godność metropolity. W dekrecie stwierdzono, że ta decyzja Trybunału wynika z bezprawności decyzji podjętych na unijnym synodzie brzeskim w 1596 r.
Jednocześnie przyznano prawosławnym możliwość powołania nowego metropolity. Jak relacjonował później Pociej Sapieże, „żadnego nie było [wśród deputatów świeckich – T. K.], co by [go] bronił”, choć próbowali powstrzymać wydanie
tego orzeczenia sędziowie duchowni. W ten sposób Trybunał litewski świadomie
zakwestionował legalność istnienia Kościoła unickiego. A jednocześnie pośrednio zaprzeczył prawu króla do powoływania wyższych hierarchów w Kościele
wschodnim w Rzeczypospolitej. Te daleko idące decyzje sądu trybunalskiego mogły zapaść jedynie dzięki współpracy deputatów protestanckich i prawosławnych.
Podpisy pod tym dekretem złożyli na pewno: marszałek trybunalski Jan Juriewicz
Hołownia (protestant), Bogdan Ogiński – podstoli trocki (prawosławny), Ezof
Korsak (prawosławny?), Stanisław Czechowicz (ewangelik)26. Wśród deputatów
do Trybunału tej kadencji znajdowała się zresztą duża grupa różnowierców, która
niewątpliwie poparła ten wyrok27.
24
H. Pociej do L. Sapiehy, 28 VI 1605 r.; Archiwum domu Sapiehów, t. 1 (dalej cyt. ADS), wyd.
A. Prochaska, Lwów 1892, s. 458; por. H. Pociej do L. Sapiehy, 26 III 1612 r. z Wilna; Л. Тимошенко,
Два листи Іпатія Потія до Лева Сапеги, Київська Cтаровина, 2002, [nr] 1 (343), s. 106–108.
25
Zygmunt III, nawiązując do przywileju Zygmunta Starego z 1511 r., oddał unickiemu metropolicie jurysdykcję nad wszystkimi wyznawcami obrządku wschodniego w Rzeczypospolitej (a więc
także nad prawosławnymi). Oryginał przywileju z 22 II 1605 r.: Національна бібліотека Україні ім.
Г. Вернадського –Київ (dalej cyt. NBU), f. 18, d. 40 (druk: ArchivJZR, ч. 1, т. 6, Киев 1883, nr 139,
s. 352–357).
26
Wyrok Trybunału z 20 VI 1605 r.; ADS, s. 460–461; por. H. Pociej do L. Sapiehy, 28 VI
1605 r.; ADS, nr 561, s. 458–460; T. Skumin Tyszkiewicz do L. Sapiehy, 30 VI 1605 r. z Dziwiniszek (?); Archiwum Państwowe w Krakowie, Oddział na Wawelu, Archiwum Sanguszków, sygn. 51,
k. 335–336; Справа братства церковнаго виленскаго перед судомь трибунальнымъ виленскимъ
с іеродіякономъ Антоніемъ Грековичемъ [...], Чтения в Императорском обществе истории
и древностей Российских, 1859, кн. VII–VIII, ч. 3, s. 1–28; T. Kempa, Wileńskie bractwo, s. 56–57.
27
Deputatami byli, oprócz wyżej wymienionych, m. in. ewangelicy (kalwiniści): Albrycht Pietkiewicz, Malcher Pietkiewicz, Mikołaj Wołczek, Hrehory Makarowicz, Stefan Hładki i prawdopodobni
kalwiniści: Roman Łukomski, Adam Szyrma, Mikołaj Jeśman oraz prawosławni: Piotr Zienkowicz,
Wasyl Kisiel, Iwan Sołtan, Lew Mokłok, Filip Limont i prawdopodobni dyzunici: Adam Kołontaj,
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
36
To m a s z K e m p a
[206]
Zygmunt III nie mógł nie zareagować na te postanowienia Trybunału litewskiego. Król uznał, że sąd świecki nie ma prawa mieszać się w sprawy duchowne
i w związku z tym skasował niekorzystny dla metropolity dekret trybunalski. Jednocześnie, idąc za orzeczeniem sądu metropolitarnego, a w praktyce za decyzją
Pocieja, wydał banicję na dwóch księży brackich Józefa Jackowicza oraz Iwana Semenowicza, którzy reprezentowali bractwo w procesie Hrekowicza przed Trybunałem. W odpowiedzi bractwo pozwało przed sąd trybunalski samego metropolitę.
Sędziowie trybunalscy w dniu 12 VIII 1605 r. wydali kolejny wyrok, potwierdzający poprzedni dekret w kwestii wyjęcia bractwa spod jurysdykcji unickiego metropolity kijowskiego i poddający je zwierzchnictwu patriarchy konstantynopolitańskiego. Król oczywiście i ten wyrok skasował. Jednak sukces metropolity okazał się
połowiczny. Nie udało się mu bowiem doprowadzić do wyegzekwowania wyroku
banicji na brackich duchownych28. Niemniej sprawa Hrekowicza pokazała dobitnie, że Zygmunt III będzie kasował wszelkie niekorzystne dla rzymskich katolików i unitów dekrety Trybunału29. Z drugiej strony nie sposób nie zauważyć, że
litewski sąd trybunalski wyszedł w procesie przeciw Hrekowiczowi oraz Pociejowi
poza swoje kompetencje. Trybunał uznał jednak widocznie, że ma prawo stanąć
w obronie gwałconych praw ludności prawosławnej, w momencie gdy król i inne
instytucje władzy nie chroniły ich dostatecznie mocno.
Wobec rokoszu Zebrzydowskiego, w którym przecież różnowiercy (a głównie
przedstawiciele wyznań protestanckich) odgrywali istotną rolę, Trybunał litewski
zachował daleko idącą powściągliwość. Choć rokoszanie wezwali deputatów trybunalskich do stawienia się na zjeździe pod Lublinem (1606 r.), ci ostatni odmówili
przybycia, wysyłając jedynie z odpowiedzią swoich posłów. Z kolei marszałek Trybunału koronnego Joachim Ocieski stwierdził, że termin i miejsce zjazdu rokoszan
nie służą odbywaniu sądów trybunalskich „sine quovis impedimento et cum magna
authoritate”. Również w 1607 r. przed zjazdem jędrzejowskim Trybunał litewski zachował dystans do działań rokoszan. Tym ostatnim oświadczono, że deputaci przyPiotr Niemirowicz Szczyt, Mikołaj Kościuszko Siechnowicki; wyznanie innych osób zasiadających
wówczas w Trybunale (tych deputatów, których nazwiska udało się ustalić) nie jest znane, LMAVB,
F. 255, Ap. 1294, s. 196; Lietuvos Vyriausiojo Tribunolo sprendimai, 1583–1655, par. V. Raudeliūnas,
A. Baliulis, Vilnius 1988, s. 183–184.
28
Zygmunt III do Trybunału litewskiego, 23 VIII 1605 r.; Lietuvos Valstybe Istorijos Archyvas –
Vilnius (dalej cyt. LVIA), F. 21, Ap. 2, Byla (dalej cyt. B.) 410, k. 52–53; Акты относящиеся к исторuи
Южной и Западной России, cобранные и изданные Aрхеографическою комиссиею (dalej cyt. AJZR),
т. 2, Санкт Петербург 1865, nr 19–20, s. 33–36; Акты издаваемые Виленскою археографическою
комиссиею для разбора древних актов (dalej: cyt. AVAK), т. 8, Вильна 1875, nr 21–25, 27, 125,
s. 62–68, 70–71, 268–269; H. Pociej do L. Sapiehy, 2 XII 1605 r.; ADS, nr 583, s. 475–476; Описание
документов, т. 1, nr 272, 276–277, 281, s. 118–122; T. Kempa, Wileńskie bractwo, s. 57.
29
Prawdopodobnie w związku ze sprawą Hrekowicza na sejmiku witebskim w 1606 r. domagano
się, aby król nie kasował wyroków Trybunału litewskiego dekretami sądu zadwornego; BCzart., sygn.
2244, nr 26. Żądanie to pojawiało się zresztą regularnie na sejmikach, czego oczywiście nie należy
widzieć tylko w kontekście kasowania przez króla orzeczeń trybunalskich wydawanych w sprawach
wyznaniowych; por. V. Raudeliūnas, H. Wisner, op.cit., s. 953–954.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[207]
Trybunał litewski w obronie wolności wyznaniowej...
37
będą na rokosz tylko wtedy, gdy Zygmunt III nie zrealizuje swoich obietnic dotyczących wprowadzenia w życie artykułów wiślickich oraz ewentualnie części postulatów
uchwalonych pod Sandomierzem30. Można więc stwierdzić, że choć większość litewskich deputatów trybunalskich nie zgadzała się z polityką wyznaniową Zygmunta
III, przeciwna była jednocześnie podejmowaniu radykalnych, daleko idących kroków (detronizacja) przeciw prawowitemu władcy. Poza tym król poszedł przecież
na ważne ustępstwa wobec dyzunitów, de facto uznając istnienie odrębnego Kościoła
prawosławnego w Rzeczypospolitej (w konstytucji z 1607 r. „O religii greckiej”)31.
Nie zapobiegło to jednak dalszym sporom metropolity Pocieja z wyznawcami
prawosławia oraz Trybunałem litewskim. W roku 1608 doszło do buntu przeciw
zwierzchnikowi Kościoła unickiego w Rzeczypospolitej większości duchownych
wileńskich, dotąd uznających jego jurysdykcję. Rozszerzył się on zresztą na inne
większe miasta litewskie. Powodem sporu była nominacja na namiestnika metropolity w Wilnie Józefa Welamina Rutskiego, którą postrzegano jako próbę latynizacji Kościoła unickiego. W rzeczywistości jednak główne przyczyny sporu stanowiły kwestie ambicjonalne i ekonomiczne (przez ręce Rutskiego miały przechodzić
wszystkie dochody cerkiewne w Wilnie)32. Do niezadowolonych duchownych dołączyło bractwo św. Ducha. Sprawa ta miała ciąg dalszy w czasie obrad sejmowych
w 1609 r. Między innymi w związku z nią przyjęto nową konstytucję „Religia grecka”. Zawarowano w niej, „aby ci przełożeni duchowni, którzy uniją z Kościołem
rzymskim przyjęli, tym którzy przestawać z nimi nie chcą, i wzajem z drugiej strony tym, co w niej są, żadnym sposobem i praetextem, opresjej i przenagabania, jeden drugiemu nie czynili, ale w pokoju we władyctwach, manasterach, cerkwiach
i dobrach cerkiewnych, tak w Koronie, jako i w Wielkim Księstwie Litewskim,
zachowani być mają, pod winą dziesiąci tysięcy złotych”33. Wykraczający przeciw
temu prawu mieli być sądzeni przez Trybunał koronny i litewski. Posłowie ustalili,
że sprawy te ma rozstrzygać sąd trybunalski w składzie deputatów świeckich.
Przeciwko konstytucji w takim brzmieniu złożył protestację w grodzie warszawskim Hipacy Pociej. Uważał on, iż spraw duchownych nie może sądzić jedynie gremium sędziów świeckich, gdyż jest to sprzeczne ze Statutem litewskim
„i przeciwko zwykłemu obyczajowi”34. Metropolita zdawał sobie doskonale spra30
Rokosz Zebrzydowskiego. Materiały historyczne [...], wyd. A. Rembowski (Biblioteka Ordynacji
Krasińskich, t. 9–12), Warszawa 1893, s. 13–14; H. Wisner, Litwa wobec rokoszu (1606–1607), KH,
R. 79: 1972, nr 2, s. 285–286, 296.
31
Szerzej: T. Kempa, Wobec kontrreformacji. Protestanci i prawosławni w obronie swobód wyznaniowych w Rzeczypospolitej w końcu XVI i w pierwszej połowie XVII wieku, Toruń 2007, s. 229–245;
idem, Prawosławni wobec rokoszu Zebrzydowskiego, [in:] Homo doctus in se semper divitias habet.
Księga pamiątkowa ofiarowana Profesorowi Januszowi Małłkowi z okazji siedemdziesiątej rocznicy
urodzin i pięćdziesiątej rocznicy rozpoczęcia pracy naukowej, red. W. Polak, Toruń 2008, s. 263–283.
32
Szerzej na temat konfliktu w Wilnie z lat 1608–1609 zob. w: T. Kempa, Wileńskie bractwo,
s. 57–60; idem, Wydarzenia wileńskie z lat 1608–1609 – konflikt duchowieństwa obrządku greckiego
z metropolitą kijowskim Hipacym Pociejem, Przegląd Wschodni, t. XI, z. 3(43), s. 457–488.
33
VL, t. 2, s. 465.
34
RGIA, Ф. 823, Оп. 3, Д. 112.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
38
To m a s z K e m p a
[208]
wę, że konstytucja przyjęta w takiej postaci spowoduje, iż zdominowany przez różnowierców Trybunał litewski wyda niekorzystne dla niego orzeczenie w sporze
z wyznawcami prawosławia w Wilnie, a to będzie miało znaczenie dla przyszłości
całego Kościoła unickiego. Energiczne działania Pocieja już po zakończeniu obrad
sejmowych sprawiły, że uzyskał w tej sprawie pomoc ze strony swoich popleczników (Lew Sapieha), a bez wątpienia również samego króla. W ostatecznej drukowanej redakcji konstytucji znalazł się bowiem zapis, iż forum sądzenia sporów „ludzi religii greckiej” będzie Trybunał „compositi iudicii”35. Prawosławni posłowie
– podkomorzy trocki Bohdan Ogiński (starosta bractwa wileńskiego) oraz Fedor
Obuchowicz – zaprotestowali przeciwko temu daleko idącemu „ucieraniu” konstytucji. Również świeccy sędziowie Trybunału litewskiego uznali, że konstytucja
została zmieniona wbrew prawu i wobec tego zamierzali stosować się do wersji
ustawy przyjętej przez posłów. Odmienne zdania w tej kwestii mieli natomiast
deputaci duchowni, co odtąd rodziło poważne spory między sędziami świeckimi
a zasiadającymi w Trybunale duchownymi katolickimi36.
Widoczne było to już w sprawie toczącego się w Wilnie konfliktu między wyznawcami prawosławia a metropolitą unickim. Bractwo św. Ducha, archimandryta
monasteru Troickiego Samuel Sieńczyłło, a także prawosławni zasiadający w radzie
miejskiej pozwali Rutskiego i Pocieja przed Trybunał litewski, oskarżając obu o łamanie przyjętej właśnie na sejmie konstytucji. Tymczasem, jak donosił w tym czasie
do Rzymu nuncjusz papieski Francesco Simonetta, wśród 45 deputatów świeckich
zasiadających w ówczesnej kadencji Trybunału (zapewne nie wszyscy przybyli do
Wilna) znajdowało się jedynie 13 katolików37. Nic dziwnego, że deputaci świeccy
(tzw. „wielkie koło” Trybunału) wydali wyrok korzystny dla dyzunitów. Sędziowie
35
VL, t. 2, s. 465.
Należy dodać, iż w Trybunale zasiadali wciąż jedynie przedstawiciele Kościoła rzymsko-katolickiego, choć synody prowincjonalne z lat 1621 i 1643 obciążyły kosztami zasiadania w sądach
trybunalskich koronnym i litewskim również diecezje unickie (H. Karbownik, op.cit., s. 198). Zachowane źródła wskazują jednak wyraźnie, że w sporach między prawosławnymi a unitami duchowni
łacińscy zawsze stawali po stronie tych drugich.
37
Przytoczmy nazwiska tych osób, które na pewno wówczas zasiadały w sądzie trybunalskim
oraz – w miarę możliwości – informacje o ich wyznaniu: marszałek Trybunału Jerzy Radzimiński
Frąckiewicz (ewangelik), Andrzej Agryppa (ewangelik), Jerzy Ostrowski, Siemion Ostrouch, Jan Kazimierz Narbutt (katolik), Dawid Szwykowski (ewangelik), Jan Ościk (katolik), Szczęsny Juriewicz
Tyszka (prawosławny?), Adam Korsak (ewangelik?), Andrzej Czyż (ewangelik), Jan Ogiński (prawosławny), Jan Orda Bołcharski, Maciej Pietraszewicz, Jan Wołmiński (katolik), Stanisław Tyszko,
Jerzy Dowgiałło, Paweł Jeśman (ewangelik?), Stanisław Ważyński, Jarosz Zwierz, Adam Chrapowicki
(ewangelik), Jan Kiersnowski (katolik), Lew Mokłok (prawosławny), Walerian Brzuchański, Michał
Połubiński (prawosławny), Jan Olędzki (katolik?), Jan Woyna Jasiniecki (prawosławny), Florian Sawicz Korsak, Stanisław Podoński, Mikołaj Wolski, Stanisław Podbereski (ewangelik?), Roman Łukomski (ewangelik?), Adam Wańkowicz, Piotr Puzyna (prawosławny?), Piotr Olesza (prawosławny?), Jarosz Judycki, Jan Kolenda (unita), Filon Olszewski, Piotr Naruszewicz (ewangelik?), Fedor
Kożun (prawosławny?), Jan Bilewicz, Samuel Horski, Mikołaj Sapieha, Hipolit Rodkiewicz, Krzysztof
Irzykowicz, Stanisław Życki, Sebastian Jawgiel, Andrzej Woyzbun; Vilniaus Universitatis Mokslinė
Biblioteka – Vilnius (dalej cyt. VUMB), F. 7, 10/13887, nr 24 i 25; LMAVB, F. 255, nr 1294, s. 212–
–214; AVAK, т. 12, Вильна 1883, nr 100, s. 431–433; Deputaci Trybunału, s. 136–139.
36
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[209]
Trybunał litewski w obronie wolności wyznaniowej...
39
orzekli najpierw (9 V 1609 r.), że jedynie deputaci świeccy mogą sądzić konflikty
z udziałem unitów i prawosławnych. Odnosząc się do sporu między metropolitą
i jego namiestnikiem a prawosławnymi w Wilnie, stwierdzili, że Pociej oraz Rutski
nie posiadają prawa do zwierzchnictwa nad monasterem Troickim. W związku
z zajęciem przez nich tego klasztoru nakazali im zapłacić po 10 tysięcy złotych kary
za naruszenie świeżo przyjętej konstytucji sejmowej. Jednak nad sprawą tą procedował także Trybunał „compositi iudicii”, który oczywiście wydał wyrok przychylny dla obu unickich hierarchów. Potwierdził on banicję wydaną wcześniej przez
króla na archimandrytę Sieńczyłłę38.
Co prawda świeccy sędziowie sądu trybunalskiego podważyli ten werdykt
(4 VII 1609 r.) i ponowili swoje wcześniejsze orzeczenie, ale nie miało to już większego znaczenia. Zygmunt III bowiem, zgodnie z drukowaną wersją świeżo przyjętej konstytucji sejmowej, przyznał rację Trybunałowi „compositi iudicii”. Król
oskarżył też świeckich członków sądu trybunalskiego o przekroczenie swoich
kompetencji. A królewski sąd zadworny, idąc za orzeczeniem Trybunału „compositi iudicii”, postanowił, że wszystkie cerkwie w Wilnie miały podlegać jurysdykcji
unickiego metropolity. Egzekucja tego wyroku nastąpiła po przyjeździe do Wilna
samego króla (w drodze na wojnę z Moskwą). W sierpniu 1609 r. wszystkie wileńskie cerkwie (z wyjątkiem świątyni pw. św. Ducha) zostały ponownie odebrane
prawosławnym i wróciły pod jurysdykcję Pocieja. Represjom zostało poddanych
kilku mieszczan prawosławnych, a także duchowni wzbraniający się przed uznaniem zwierzchnictwa metropolity39.
Trybunałowi litewskiemu udało się natomiast obronić pozycję bractwa św.
Ducha. Sędziowie trybunalscy potwierdzili swoje wcześniejsze orzeczenie, iż
bractwo podlega jedynie władzy patriarchy konstantynopolitańskiego (12 VIII
1609 r.). Natomiast nie miał już praktycznego znaczenia protest sędziów Trybunału złożony 12 XII 1609 r. na sesji w Mińsku na prośbę starostów prawosławnego
bractwa wileńskiego Bohdana Ogińskiego i Arnulfa Wyrzykowskiego. Deputaci
zaprotestowali wówczas przeciwko skasowaniu przez sąd zadworny dekretów trybunalskich wydanych w związku z konfliktem prawosławnych wilnian z Pociejem
i Rutskim40.
Stanowczo i szybko zareagował Trybunał litewski na fakt zburzenia kalwińskiego zboru w Wilnie w 1611 r. Ponieważ doszło do niego w czasie obrad sądu
trybunalskiego (2 lipca), sędziowie już kilka dni po tym zdarzeniu skazali spraw38
RGIA, Ф. 823, Оп. 3, Д. 109; Aрхеографическuй сборник документов относящихся к истории Северозападной Руси (dalej cyt. AS), t. 6, Вильна 1869, nr 70, s. 136–146; AVAK, т. 8, nr 41–42,
s. 88–91; В. Василевский, Очерк истории города Вильны, [in:] Памятники русской старины въ
Западныхъ губерніях империи, ч. 5, Санкт Петербург 1872, s. 69. Oryginał dekretu banicji Sieńczyłły z 22 IV 1609 r. z podpisem Lwa Sapiehy: LMAVB, F. 40, 551 (druk: AJZR, т. 2, nr 31, s. 51–52).
39
В. Василевский, op.cit., s. 70–71; T. Kempa, Wileńskie bractwo, s. 59–60.
40
VUMB, F. 7, 10/13887, nr 25; Опись документов Виленьскаго Центрального Архива
древних актовых книг, т. 9, Вильна 1912, nr 25, kol. 5–6; Вестник Западной России, Г. 6: 1868,
т. 3, кн. 8, s. 24–25; AGAD, AR, dz. II, 551; ibid., supl., 461 (informacja pod rokiem 1609).
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
40
To m a s z K e m p a
[210]
ców tego zajścia na śmierć. Przy okazji zdominowany przez różnowierców sąd
trybunalski (marszałkował mu kalwinista Adam Talwosz) zarzucił magistratowi
Wilna opieszałość w tłumieniu tumultu. Interwencja władz miejskich oraz biskupa
wileńskiego Benedykta Woyny sprawiła, że Zygmunt III skasował ten trybunalski
dekret. Wywołało to na sejmikach (a potem również w czasie sejmu) falę żądań,
aby król nie kwestionował wyroków trybunalskich. Monarcha ustanowił wszakże
odrębny sąd komisarski do przeprowadzenia śledztwa i ukarania winnych. Aktywna działalność w nim kalwinisty Krzysztofa Moniwida Dorohostajskiego sprawiła,
że Zygmunt III ostatecznie postanowił przekazać sprawę do sądu asesorskiego41.
Wobec niechęci króla i hierarchów katolickich do ukarania winnych sprawa ciągnęła się w sumie kilka lat. W tym czasie udało się zbiec z więzienia większości
sprawców zajścia. Dopiero w 1615 r. Zygmunt III nakazał wykonanie wyroku
śmierci na zaledwie jednym uczestniku tumultu42.
Trybunał litewski wielokrotnie podejmował korzystne dla różnowierców
wyroki w sprawach konfliktów prawosławno-unickich o majątki cerkiewne. Sędziowie trybunalscy stanęli po stronie archimandryty kijowskiego Jeliseja Pletenickiego w prowadzonym przez niego sporze z metropolitą unickim (1613–1637)
Józefem Welaminem Rutskim o litewskie majątki Ławry Pieczerskiej. Zgodnie
z przywilejem króla z 1605 r. dobra te miały należeć do metropolitów unickich.
Ostatecznie jednak, wskutek ugodowej postawy Rutskiego, Zygmunt III przysądził
je przełożonemu prawosławnego monasteru (1 IV 1615 r.)43. Czasami więc sprawy
podejmowane na forum Trybunału litewskiego kończyły się w końcowym rozrachunku pozytywnie dla różnowierców.
Litewski sąd trybunalski odgrywał też pewną rolę w fundacjach świątyń różnowierczych. Wielu fundatorów nowych zborów i cerkwi starało się wzmocnić
swoje nadania poprzez uzyskanie ich potwierdzenia przez Trybunał litewski. Dotyczyło to szczególnie tych fundacji, które były podważane przez Kościół katolicki
lub unicki, a często także przez króla. Miało to miejsce np. w przypadku stawiania cerkwi dyzunickich na gruntach szlacheckich w miastach królewskich. Jedna
z takich świątyń – cerkiew pw. św. św. Piotra i Pawła – powstała w Mińsku. Akt
fundacyjny (1612 r.) został podpisany przez kilkudziesięciu przedstawicieli prawosławnej szlachty, a świątynię wznoszono na gruncie podarowanym przez Eudoksję
z Druckich Horskich Stetkiewiczową. Formalnie cerkiew i powstający przy niej
41
T. Wasilewski, Tolerancja religijna w Wielkim Księstwie Litewskim w XVI–XVII w., Odrodzenie
i Reformacja w Polsce (dalej cyt. OiRwP), t. 19: 1974, s. 122–123; J. Tichy, Walka protestantów na
sejmie 1611 roku, ibid., t. 12: 1967, s. 102–103, 106; V. Raudeliūnas, H. Wisner, op.cit., s. 964.
42
Zygmunt III do M. K. Radziwiłła, 2 II 1615 r. z Warszawy; Imago Lithuaniae. Parodos katalogas (2003.09.17–2003.11.28) Lietuvos Didžiosios Kunigaikštystes žemelapiai ir dokumentai iš Tomaso
Niewodniczańskio rinkinių, Vilnius 2002, nr 122, s. 145.
43
С. Голубев Киевский митрополит Петр Могила и его сподвижники, т. 1, Киев 1883, dodatki, nr 30, s. 206–208; П. Жукович, Сеймовая борьба православнаго западнорусскаго дворянства
съ церковной уніей (c 1609 г.), ч. 2, Санкт Петербург 1905, s. 5–9, 21–22; T. Kempa, Rywalizacja
o Ławrę Peczerską w Kijowie między prawosławnymi a unitami w końcu XVI i na początku XVII wieku, Przegląd Wschodni, t. 8: 2003, z. 4 (32), s. 869.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[211]
Trybunał litewski w obronie wolności wyznaniowej...
41
monaster zostały podporządkowane klasztorowi i bractwu św. Ducha w Wilnie.
Stetkiewiczowa postarała się także o potwierdzenie jej funduszu przez Trybunał
litewski44. Wszystko to miało zapewnić skuteczną ochronę tej fundacji i funkcję tę
spełniło. Strona unicka próbowała bowiem zablokować budowę tej cerkwi, ale jej
starania okazały się nieskuteczne.
Szczególny charakter na forum Trybunału przybierały procesy o świątynie
między innowiercami a katolikami. Bardzo często przy ich okazji dochodziło do
konfliktów pomiędzy większością świeckich sędziów a deputatami duchownymi
zasiadającymi w Trybunale. Ci ostatni otrzymywali też czasami wsparcie od co
„gorliwszych” świeckich katolików. Niektóre takie procesy ciągnęły się wiele lat.
Zwykle jednak kończyły się zwycięstwem Kościoła łacińskiego, niemal zawsze
spór dotyczył bowiem dawnych świątyń katolickich zamienionych w okresie rozwoju reformacji na protestanckie zbory. Jednym z takich procesów, który podzielił
deputatów, był spór o kościół w Kielmach między właścicielem tej miejscowości, kalwinistą Janem Grużewskim, a proboszczem kielmeńskim Janem Smółką.
W 1606 r. ten ostatni zażądał zwrotu świątyni w Kielmach katolikom. W lipcu
1608 r. Trybunał litewski przyznał rację w tym konflikcie Grużewskiemu. Podpisy pod tym wyrokiem złożyło w sumie 21 świeckich deputatów, w zdecydowanej większości różnowierców. Odmienne orzeczenie wydał Trybunał „compositi
iudicii”, który został poparty przez pozostałych katolickich sędziów świeckich.
Różnowierczy sędziowie trybunalscy wnieśli protest przeciwko dwunastu swoim
kolegom, którzy próbowali podważyć dekret „wielkiego koła” Trybunału. Wobec
sprzeczności między oboma trybunalskimi wyrokami sprawa została przesunięta
na następną kadencję. Podczas niej spór rozstrzygał już tylko Trybunał „compositi
iudicii”, który oczywiście nakazał zwrot kościoła w Kielmach Smółce. Wyrok tym
razem nie był już podważany45.
Rekordowo długo – bo 27 lat (1600–1627) – ciągnął się spór o kościół w Kiejdanach między właścicielami tego miasta: Stanisławem Kiszką, a następnie Krzysztofem II Radziwiłłem, a proboszczem jaswońskim Mateuszem Kobylińskim. W jego
trakcie Trybunał litewski wydał pięć rozbieżnych wyroków w zależności, czy stali
za nim sędziowie duchowni, czy tylko deputaci świeccy. Ostatecznie w 1618 r. korzystne dla Radziwiłła orzeczenie Trybunału zostało skasowane przez sąd zadworny, co zresztą spotkało się z negatywną reakcją sejmików litewskich, domagających
się niepodważania dekretów trybunalskich. Mimo tego wyroku, dzięki szerokim
44
LVIA, F. 634, Ap. 3, B. 569, k. 27–29; Собрание древних грамот и актов городов Минской
губернии православных монастырей, церквей и по разным предметам, Минск 1848, nr 65,
s. 111–115; П. Жукович, op.cit., ч. 1, Санкт Петербург 1903, s. 112.
45
Obszernie na temat tego procesu: B. Grużewski, Kościół ewangelicko-reformowany w Kielmach. Rys historyczny na dokumentach urzędowych, Warszawa 1912, s. 11–79. Dodajmy, że wdowa
po Janie Grużewskim, Zofia Radzimińska, zbudowała w 1610 r. nowy zbór w Kielmach i pod groźbą
surowych kar („okowania” w kuny przy zborze) nakazała kielmeńskim mieszczanom uczęszczać na
nabożeństwa do zboru, chrzcić dzieci i brać śluby tylko w tej ewangelickiej świątyni oraz posyłać
dzieci na naukę do szkoły zborowej (ibid., s. 91–93).
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
42
To m a s z K e m p a
[212]
wpływom Radziwiłła, sprawa toczyła się jeszcze blisko dekadę, by zakończyć się
podpisaniem znanej ugody z biskupem wileńskim Eustachym Wołłowiczem (i oddaniem kościoła katolikom)46.
Do innego precedensowego sporu o świątynię, tym razem między prawosławnymi a unitami, doszło na forum Trybunału litewskiego w drugiej dekadzie
XVII w. Chodziło o cerkiew, którą Regina Haraburdzina, wdowa po sędzim ziemskim słonimskim Krzysztofie Haraburdzie, zaczęła stawiać na należącym do niej
placu w Pińsku (1614 r.). Prawomocność budowy tej świątyni zakwestionował
władyka piński Paisjusz Sachowski, a jego słudzy zniszczyli postawioną już częściowo cerkiew. Unicki hierarcha uważał, że budowa przebiega w rzeczywistości
na gruncie miejskim. Była to nieprawda, ale władyka postanowił użyć tego argumentu w toczącym się procesie. Sachowski powoływał się także na przywilej
Aleksandra Jagiellończyka, którym litewski władca zabronił stawiania cerkwi na
terenie eparchii pińsko-turowskiej bez zgody miejscowego władyki. Należy dodać,
że toczący się proces miał duże znaczenie dla wyznawców prawosławia w Pińsku
i jego okolicach, ponieważ Sachowski już wcześniej kazał pozamykać wszystkie
nieunickie cerkwie pińskie.
Haraburdzina szukała pomocy w litewskim Trybunale, podczas gdy biskup
unicki chciał zainteresować tą sprawą króla i sąd zadworny. Początkowo świeccy deputaci trybunalscy nie chcieli zająć się tym sporem. Sachowskiemu udało
się natomiast uzyskać pozytywny dla siebie wyrok sądu asesorskiego (skazujący
wdowę na zapłacenie grzywny w kwocie 3 tysięcy kóp groszy litewskich i zaprzestanie budowy cerkwi). Potwierdził go Trybunał litewski w składzie mieszanym
(1617 r.) i dodatkowo nałożył na Haraburdzinę olbrzymią karę 40 tysięcy złotych.
Dopiero wówczas w sprawę wkroczył Trybunał w składzie świeckim, tym bardziej
że losem sędziny słonimskiej zainteresował się jeden z jej prawnych opiekunów
– Janusz Radziwiłł. Jego pełnomocnik powoływał się między innymi na dekrety
trybunalskie z 1609 r., dotyczące ówczesnego konfliktu prawosławnych z Wilna
z metropolitą Pociejem, które mówiły o tym, że sprawy sporów unicko-prawosławnych winny być sądzone jedynie przez „wielkie koło” Trybunału. Świeccy deputaci trybunalscy zajęli jednak tym razem postawę kompromisową, która okazała
się w ostatecznym rozrachunku korzystna dla Sachowskiego. W lipcu 1617 r. sąd
trybunalski unieważnił bowiem wyrok wydany przez Trybunał „compositi iudicii”,
a także postanowił o przekazaniu sprawy na sąd sejmowy. Rozstrzygano ją podczas sejmu w 1618 r. Sąd złożony z senatorów, zapewne tylko katolickich, skasował ostatni wyrok Trybunału i przywrócił dekret trybunalski „compositi iudicii”.
Wobec takiej decyzji Haraburdzina zmuszona została do zawarcia niekorzystnej
ugody z Sachowskim. Oddała ona władyce pińskiemu pod jego jurysdykcję zbu-
46
Szerzej zob. J. Seredyka, Dzieje zatargów i ugody o kościół kiejdański w XVI–XVII wieku, [in:]
idem, Rozprawy z dziejów XVI i XVII wieku, Poznań 2003, s. 111–139.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[213]
Trybunał litewski w obronie wolności wyznaniowej...
43
dowaną już cerkiew Spasską, a biskup unicki zrzekł się wszelkich roszczeń finansowych wobec niej47.
Orzeczenie sądu sejmowego w sprawie konfliktu Haraburdziny z Sachowskim
miało znaczenie dla podobnych sporów wyznaniowych w przyszłości. Tym razem bowiem to nie sąd zadworny skasował wyrok Trybunału, a uczyniła to instytucja sądowa, ciesząca się generalnie większym poważaniem szlachty. Wobec
roli, jaką odgrywali w składzie sądu sejmowego senatorowie, a ci w zdecydowanej
większości należeli do grona katolików, nie można było już liczyć na korzystne
dla różnowierców wyroki na tym forum48. Jeśli więc w przyszłości sędziowie trybunalscy odsyłali podobne sprawy do sądu sejmowego, tym samym w praktyce
podejmowali decyzję korzystną dla rzymskich katolików lub unitów. A „wielkie
koło” Trybunału litewskiego coraz częściej korzystało z takiej możliwości. Tak było
np. w 1621 r. w czasie konfliktu między metropolitą Rutskim oraz władzami miejskimi Wilna a bractwem wileńskim św. Ducha, kiedy to bezprawnie aresztowano
dwunastu mieszczan prawosławnych (innych wyrzucając z rady miejskiej), bezpodstawnie oskarżając ich o szpiegostwo na rzecz Turcji. Decyzja świeckich deputatów zaskoczyła nawet samego metropolitę Rutskiego49. Później jednak Trybunał
litewski mocniej zaangażował się w pozytywne dla prawosławnych rozwiązanie
tego sporu. Na początku 1622 r. sprawę tę miał rozstrzygnąć powołany przez króla sąd komisarski. Jednak jego niereprezentatywny skład (sami rzymsko-katolicy
i unici oraz jeden kalwinista) spowodował protesty ze strony świeckich deputatów
do Trybunału i ostatecznie proces przeciwko aresztowanym wcześniej mieszczanom nie został już wznowiony50. Była więc to kolejna sprawa, w której sędziowie
trybunalscy udzielili skutecznej pomocy bractwu św. Ducha w Wilnie.
Na początku lat dwudziestych XVII w. wyraźną przewagę w Trybunale litewskim miała klientela przywódcy litewskich protestantów – Krzysztofa Radziwiłła, wspierającego przecież również wyznawców prawosławia. Pośrednio świadczy
o tym ocena, dokonana przez samego Radziwiłła, który w kwietniu 1619 r., w kon47
AS, т. 6, nr 45–51, s. 65–103; Вестник Западной России, Г. 6: 1868, т. 3, кн. 8, s. 15–30;
П. Жукович, op.cit., ч. 2, s. 68–73.
48
Dlatego też szlachta coraz częściej domagała się, aby dekrety trybunalskie nie były kasowane
nie tylko przez sąd zadworny, ale także sejmowy, zob. np. instrukcję sejmiku wołyńskiego przed sejmem 1619 r.; AGAD, AR, dz. II, 695.
49
Mimo takiego wyroku świeckich sędziów trybunalskich sprawą zajął się Trybunał w składzie mieszanym, który wydał wyrok (18 V 1621 r.) korzystny dla metropolity Rutskiego, szerzej
zob. T. Kempa, Wyrugowanie prawosławnych mieszczan z rady miejskiej Wilna w 1621 roku, [in:]
Litwa w epoce Wazów. Prace ofiarowane Henrykowi Wisnerowi w siedemdziesiątą rocznicę urodzin,
red. W. Kriegseisen, A. Rachuba, Warszawa 2006, s. 277–290; RGIA, Ф. 823, Оп. 1, Д. 458, k. 48;
J. W. Rutski do L. Sapiehy, 2 VI 1621 r., [in:] T. Kempa, Nieznane listy biskupów unickich do kanclerza
Lwa Sapiehy – źródła ukazujące sytuację wyznaniową w Wielkim Księstwie Litewskim w pierwszej
połowie XVII wieku, BZH, nr 22: 2004, nr 8, s. 199–200.
50
W sprawie tej przybyli do biskupa Wołłowicza – jednego z komisarzy – wysłannicy z mińskiej
kadencji Trybunału, prawosławni Mikołaj Onichimowski (członek bractwa wileńskiego) oraz Adam
Kossow, sędzia grodzki witebski; ceduła dołączona do listu E. Wołłowicza do L. Sapiehy, 16 II 1622 r.,
[in:] T. Kempa, Nieznane, nr 14, s. 208–209; T. Kempa, Wyrugowanie, s. 288.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
44
To m a s z K e m p a
[214]
tekście sporu o kościół w Kiejdanach, pisał do swego zaufanego sługi Stanisława
Pukszty Klawsgiełłowicza: „Teraz czas jest, abyśmy pomyśleli o ratowaniu sprawy
kiejdańskiej. Samych ewangelików w izbie trybunalskiej siedzi ośmnaście, krom
starej Rusi, krom katolików, którzy po większej części sługami i życzliwymi są domu
naszego”51. O tym, że nie były to jedynie chwilowe wpływy, świadczy list członków
Trybunału z 1620 r., podpisany przez ponad 30 osób, w którym deputaci wyrażali
solidarność z Radziwiłłem52. Choć stopniowo rosła liczba katolików w Trybunale
litewskim, był to wzrost zdecydowanie wolniejszy niż w Koronie, a poza tym część
katolickich deputatów należała do grona „życzliwych” Radziwiłłom birżańskim, co
musiało mieć wpływ również na dekrety trybunalskie w sprawach wyznaniowych.
Dopiero wyraźne wzmocnienie stronnictwa sapieżyńskiego na Litwie w końcu panowania Zygmunta III53 w pewnym stopniu osłabiło wpływy Krzysztofa Radziwiłła, a tym samym różnowierców, w Trybunale litewskim. Należy jednak dodać,
że hetman polny litewski zdawał sobie sprawę z trudności wprowadzenia w życie
korzystnych dla różnowierców dekretów trybunalskich, głównie ze względu na
możliwość skutecznego ich kasowania przez sądy zadworny lub sejmowy. Dlatego,
korzystając ze swoich bliskich kontaktów z biskupem wileńskim E. Wołłowiczem,
często wolał poprzez prywatne układy łagodzić spory, które wybuchały między
ewangelikami a katolikami. Zwykle czynił to skutecznie54.
W latach dwudziestych XVII w. wyraźnie zaostrzył się stosunek do różnowierców Trybunału koronnego, co nie pozostało bez wpływu na litewski sąd trybunalski. W tym czasie Trybunał w Koronie był już zdecydowanie zdominowany
przez katolików. Protestantom i prawosławnym, nawet na sejmikach, na których
ich wpływy teoretycznie pozostawały wciąż znaczące, często nie udawało się wybrać choćby jednego przedstawiciela do sądu trybunalskiego. W 1622 r. Stanisław
Buczyński skarżył się swemu protektorowi K. Radziwiłłowi na małą frekwencję
ewangelików na sejmiku deputackim w Opatowie. W dodatku ci, którzy nań przybyli, „nie poczuwali się w tem, aby drugi deputat ewangelik beł jako zawsze bywało [podkreślenie – T. K.]”. Buczyński przy okazji wskazywał na coraz mniejsze
zaangażowanie w sprawy publiczne protestantów w Koronie: „Dziwna rzecz, że im
dalej, tem więtsza oziębłość w naszych się znajduje”55.
Nic dziwnego więc, że Trybunał koronny coraz częściej wydawał wyroki godzące w wolności wyznaniowe w Rzeczypospolitej. Przykładem tego były osławio51
K. Radziwiłł do S. Pukszty Klawsgiełłowicza, 18 IV 1619 r. z Wilna; AGAD, AR, dz. IV, kop.
304, k. 46.
52
Deputaci do Trybunału litewskiego do K. Radziwiłła, 23 V 1620 r. z Wilna; AGAD, AR, dz. II,
727.
53
Zob. np. spis deputatów do Trybunału litewskiego w 1630 r. (marszałkował mu wówczas sam
wojewoda wileński Lew Sapieha); AGAD, AR, dz. II, supl., 442; Deputaci Trybunału, s. 198–202.
54
Tak było np. w maju 1623 r., kiedy to studenci Akademii Wileńskiej pobili ministrów zboru
kalwińskiego w Wilnie oraz grozili „prędkim samego zboru zburzeniem”; K. Radziwiłł do E. Wołłowicza, 24 V 1623 r. z Wilna, AGAD, AR, dz. IV, kop. 309, k. 55–56.
55
S. Buczyński do K. Radziwiłła, 7 X 1622 r. z Orli, AGAD, AR, dz. V, 1584/I, k. 193.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[215]
Trybunał litewski w obronie wolności wyznaniowej...
45
ne dekrety z 1627 r. Jednym z nich Trybunał skazał kalwinistę Samuela Bolestraszyckiego na wysoką grzywnę i sześć miesięcy więzienia za przetłumaczenie i wydanie książki francuskiego hugenoty Piotra du Moulin Héraclite, ou de la vavitéet
la misére de la vie humaine. Sędziowie podjęli również decyzję o publicznym spaleniu książki na rynku lubelskim56. Drugi wyrok dotyczył arian Jakuba Sienieńskiego i Pawła Lubienieckiego, a sądzono ich za to, że „bezprawnie” zwołali w Lublinie
ariański synod, podczas którego jeden z obecnych na nim cudzoziemców wzywał
rzekomo do modłów za powodzenie Gustawa Adolfa w wojnie z Rzeczpospolitą.
Mimo iż seniorzy zboru zaprzeczyli temu, Trybunał zabronił zwoływania w przyszłości synodów ariańskich w Lublinie. Trzeci dekret wiązał się z tumultem, do
jakiego doszło w Lublinie 1 VIII 1627 r., a który doprowadził do zburzenia zborów
kalwińskiego i ariańskiego. Trybunał „compositi iudicii” uznał, że to protestanci
sprowokowali całe zajście i w związku z tym podjął decyzję o zakazie istnienia
protestanckich świątyń w Lublinie i Piotrkowie (jako siedzibach sądu trybunalskiego). Zabronił nawet odprawiania nabożeństw ewangelickich w domach prywatnych w tych miastach, pod karą infamii w stosunku do szlachty, a kary śmierci
wobec osób z pozostałych warstw społecznych. W ten sposób – jak ocenił niegdyś
Wacław Sobieski – „nietolerancja ludu została prawnie uświęcona”57.
Jak wiadomo, te decyzje Trybunału lubelskiego spotkały się z potępieniem
przez większość szlachty zarówno w Koronie, jak i na Litwie. Sprawę tę poruszono na wielu sejmikach przed sejmem 1627 r. Żądano przede wszystkim skasowania niesprawiedliwych wyroków, a także gwarancji prawnych, które zapobiegną
w przyszłości stanowieniu nowych praw przez Trybunały. Po raz kolejny postulowano także ograniczenie wpływu deputatów duchownych na wydawane dekrety
trybunalskie. Wreszcie protestowano przeciw wszelkim decyzjom Trybunału godzącym w wolność wyznania58. W czasie obrad sejmowych uchwalono konstytucję
„O dekretach trybunalskich”, w której podkreślono, iż sąd trybunalski może wydawać wyroki jedynie na podstawie „prawa od wszystkiej Rzeczypospolitej postanowionego”, a „takich spraw, które by w prawie opisane nie były, przypuszczać przed
się nie ma, ani poenas irrogare, ani nimi nikogo aggravare”59.
56
Na temat sprawy Bolestraszyckiego najszerzej zob. A. Kraushar, Sprawa Bolestraszyckiego, [in:]
idem, Drobiazgi historyczne, t. 1, St. Petersburg–Kraków 1891, s. 45–62; A. Kossowski, Protestantyzm
w Lublinie i w lubelskiem w XVI–XVII w., Lublin 1933, s. 133–143.
57
W. Sobieski, op.cit., s. 156–157; S. Lubieniecki, Historia reformationis Polonicae, ed. H. Barycz,
Varsoviae 1972, s. 260–262; A. Kossowski, op.cit., s. 144–149; J. Tazbir, Walka z braćmi polskimi w dobie kontrreformacji, OiRwP, t. 1: 1956, s. 190–191.
58
AGAD, AR, dz. II, 978 (instrukcja nowogródzka); ibid., 980 (instrukcja wołyńska); ibid., 981
(instrukcja wołkowyska); Biblioteka im. Ossolińskich we Wrocławiu, sygn. 15964/II, nr 84, s. 121
(instrukcja bełska); Akta sejmikowe województwa krakowskiego, t. 2, wyd. A. Przyboś, Wrocław–Kraków 1955, nr 28, s. 89, 93; Akta sejmikowe województw poznańskiego i kaliskiego, t. 1, cz. 2, wyd.
W. Dworzaczek, Poznań 1962, s. 249; J. Seredyka, Sejm zawiedzionych nadziei, Opole 1981, s. 42–43
(tu omówienie innych instrukcji pod kątem postulatu reformy Trybunału).
59
VL, t. 3, Petersburg 1859, s. 263.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
46
To m a s z K e m p a
[216]
Uchwalenie tej ustawy nie zapobiegło jednak dalszym negatywnym dla różnowierców wyrokom Trybunału koronnego. Na sejmikach nadal skarżono się na
despekty, jakich niekatolicy doznawali na forum sądu trybunalskiego w Lublinie60.
W 1633 r. Trybunał skazał na śmierć mieszczanina lubelskiego, lekarza Stanisława Makowskiego (kalwinistę), którego oskarżono o zabicie studenta kolegium jezuickiego. Do wydarzenia tego doszło podczas tumultu, jaki zdarzył się w czasie
kalwińskiego pogrzebu w Lublinie. Co należy podkreślić, Trybunał wydał dekret
przeciw Makowskiemu wbrew orzeczeniu działającego wcześniej sądu komisarskiego, który uniewinnił lekarza i innych kalwinistów od stawianych im zarzutów. Wyroku śmierci na lubelskim mieszczaninie ostatecznie jednak nie wykonano, choć trafił on na pewien czas do więzienia61. W 1640 r. prawosławny deputat
do Trybunału Bazyli Lityński zaniósł protestację do sądu grodzkiego lubelskiego
w związku z odebraniem przez unickiego władykę dyzunitom cerkwi w Lublinie,
„za co od popędliwości deputatów katolickich zaledwo głową nie przypłacił, gdyby
go insi różnowiercy byli nie uratowali”62. Przypomnijmy również w tym kontekście antyariańskie wyroki Trybunału koronnego z lat czterdziestych XVII w.63
Wszystko to potwierdza, że sąd trybunalski w Koronie stanowił jeden z filarów
kontrreformacji już w ostatnich latach rządów Zygmunta III, a potem w czasie
panowania Władysława IV, co zresztą szczególnie kontrastowało z tolerancyjną
polityką wyznaniową tego króla. Uchwalenie przez sejm w 1631 r. najważniejszej
z punktu widzenia protestantów konstytucji („Zatrzymanie pokoju pospolitego”)
od czasu przyjęcia aktu konfederacji warszawskiej można więc uznać za pyrrusowe zwycięstwo ewangelików64. Wedle niej sprawcy tumultów wyznaniowych,
które „pod pretekstem religii katolickiej [...] się dzieją”, mieli być odtąd sądzeni
przez Trybunały koronny i litewski („inter causa recentis criminis”). Wobec decyzji, jakie zwykle podejmował koronny sąd trybunalski w sprawach wyznaniowych,
przynajmniej w Koronie konstytucja ta niewiele mogła już zmienić.
Na Litwie, choć powiew kontrreformacji nie był jeszcze tak wyraźny, Trybunał
coraz częściej wydawał dekrety niekorzystne dla innowierców. Przykładem tego
może być reakcja sądu trybunalskiego na wydarzenia wileńskie z lat 1639–164065.
W październiku 1639 r. strzały z łuku wystrzelone – podobno do kawek – przez
sługi jednej z ewangeliczek trafiły w kościół św. Michała i złączony z nim klasztor
bernardynek. Gdy wieści o tym wydarzeniu rozeszły się po Wilnie, tłum miesz60
BCzart., sygn. 365, s. 1108–1116 (instrukcja chełmska przed sejmem 1631 r.).
S. Tworek, Zbór lubelski i jego rola w ruchu ariańskim w Polsce w XVI i XVII wieku, Lublin
1966, s. 162–163.
62
K. Kwiatkowski, Dzieje narodu polskiego za panowania Władysława IV, króla polskiego i szwedzkiego, Warszawa 1823, s. 244.
63
Większość z nich nie doczekała się jednak realizacji, zob. J. Tazbir, Walka, s. 195–196; idem, Jerzy Niemirycz – współtwórca ugody hadziackiej, [in:] idem, Świat panów Pasków, Łódź 1986, s. 367.
64
VL, t. 3, s. 326.
65
Ich szczegółowy opis zob. w: B. Zwolski, Sprawa zboru ewangelicko-reformowanego w Wilnie
w latach 1639–1641, Wilno 1936; H. Wisner, Usunięcie zboru ewangelickiego z Wilna 1639–1640, [in:]
idem, Rzeczpospolita Wazów. Czasy Zygmunta III i Władysława IV, Warszawa 2002, s. 293–312.
61
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[217]
Trybunał litewski w obronie wolności wyznaniowej...
47
czan zaczął szturmować budynki zborowe, leżące naprzeciwko „zaatakowanego”
kościoła. Udało się je ocalić głównie dzięki piechocie Krzysztofa Radziwiłła, choć
splądrowano szpital zborowy. Przełożona klasztoru, a także przedstawiciele biskupa, pomijając sprawę napadu plebsu na zbór kalwiński, oskarżyli kalwinistów o atak
na kościół św. Michała i klasztor. Stopniowo zresztą w kolejnych protestacjach oraz
pozwach ze strony katolickiej następowała eskalacja oskarżeń pod adresem kalwinistów. Aktor (opiekun) zborów ewangelickich litewskich Józef Pietkiewicz wniósł
w związku z tym protestację do ksiąg grodzkich wileńskich, opisującą szczegółowo
przebieg wydarzeń. Jeden z deputatów do Trybunału, Eliasz Mężyk, wpisał ją do
ksiąg trybunalskich wraz z relacją woźnych zawierającą podobną rekonstrukcję
zdarzeń. Zareagował na to instygator trybunalski, który uznał wniesioną protestację wręcz za paszkwil skierowany przeciw Kościołowi łacińskiemu i wytoczył
oskarżenie przeciw Mężykowi. W dniu 10 XI 1639 r. Trybunał litewski skazał go
na sześć tygodni więzienia, choć nie wykluczył go z grona deputatów, jak chciał
tego instygator. Dodatkowo kazano zniszczyć dokonany już wpis protestacji, co
nastąpiło w obecności wszystkich obecnych na sesji w Mińsku deputatów. Ponadto Trybunał zakazał przyjmowania tej protestacji i relacji woźnych do jakichkolwiek ksiąg sądowych w Wielkim Księstwie Litewskim. To niesłychane uderzenie
w wolności szlacheckie nie spotkało się jednak ze sprzeciwem ze strony szlachty.
Ze znanych instrukcji sejmikowych przed sejmem 1640 r. jedynie w wiłkomierskiej upoważniono posłów do złożenia skargi na postępowanie Trybunału w tej
sprawie, prawdopodobnie pod wpływem biorącego udział w tym zgromadzeniu
Krzysztofa II Radziwiłła66. Inna rzecz, że same wydarzenia wileńskie odbiły się szerokim echem podczas sejmików. Trybunał litewski pozostał zaś w sprawie tumultu
w Wilnie wyraźnie stronniczy, do końca popierając stronę katolicką67.
Sąd trybunalski w Wielkim Księstwie Litewskim powoli więc upodabniał się
do Trybunału koronnego, jeśli chodzi o orzekanie w sprawach konfliktów wyznaniowych między różnowiercami a katolikami. Coraz wyraźniej widoczna była
również w sądzie trybunalskim liczebna przewaga katolików, szczególnie od końca
lat dwudziestych XVII w. Od tego momentu innowiercy rzadko pełnili funkcję
marszałków trybunalskich. W 1628 r. Trybunałowi przewodniczył protestant Jerzy Frąckiewicz Radzimiński, następny innowierca (także ewangelik) został marszałkiem dopiero w 1642 r. W czasach Władysława IV funkcję tę pełnili jeszcze:
prawosławny Michał Bychowiec (w 1646 r.), a w 1648 r. Janusz Radziwiłł68. Mimo
wszystko jednak litewscy deputaci o wiele rzadziej, aniżeli ich koledzy w Koronie,
podejmowali kontrowersyjne decyzje wyraźnie krzywdzące innowierców. Przypomnieć należy, iż jeszcze po zburzeniu kalwińskiego zboru w Wilnie w 1682 r. Try66
Lietuvos Vyriausiojo Tribunolo, nr 82, s. 398–404; AGAD, AR, dz. II, 1196 (instrukcja wiłkomierska); H. Wisner, Usunięcie, s. 299–300; V. Raudeliūnas, H. Wisner, op.cit., s. 960–961.
67
Zob. A. S. Radziwiłł, Pamiętnik o dziejach w Polsce, t. 2, Warszawa 1980, s. 259; J. Łukaszewicz,
Dzieje Kościołów wyznania helweckiego w Litwie, t. 1, Poznań 1842, s. 228; H. Wisner, Usunięcie,
s. 309.
68
T. Wasilewski, op.cit., s. 124.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
48
To m a s z K e m p a
[218]
bunał litewski wydał wyrok, którym skazał na śmierć czterech katolickich sprawców zajścia69. Ostatnim innowiercą, który marszałkował Trybunałowi litewskiemu, był zaś Krzysztof Potocki w 1662 r.70 W Koronie tymczasem już od dawna
niekatolicy w praktyce nie pełnili tej funkcji.
Porównanie orzeczeń Trybunału litewskiego i koronnego w sprawach wyznaniowych w XVI i w pierwszej połowie XVII w. daje nam odpowiedź na pytanie
o rzeczywistą siłę różnowierców nie tylko w samych sądach trybunalskich, ale
pośrednio również w obu złączonych unią państwach. Zdecydowanie mocniejsza
pozycja różnowierców w Wielkim Księstwie Litewskim wynikała przede wszystkim z faktu bardziej trwałego wpływu reformacji na Litwie. W pewnym stopniu
ewangelicy litewscy zawdzięczali to swoim możnym protektorom – Radziwiłłom
birżańskim. Poza tym na forum Trybunału protestanci mogli liczyć na wsparcie
ze strony prawosławnych (i na odwrót). Fakt, iż wyznawcy prawosławia zamieszkiwali niemal całe ówczesne Wielkie Księstwo Litewskie, a na wschodzie państwa
stanowili bezwzględną większość, musiał znaleźć odbicie w składzie personalnym
sądu trybunalskiego. Zgodnie współdziałający ze sobą protestanci i prawosławni stosunkowo długo mogli się więc opierać tendencjom kontrreformacyjnym.
A przecież na pozytywne dla różnowierców wyroki sądu trybunalskiego miała do
pewnego momentu wpływ również postawa części tolerancyjnie nastawionych katolików, w tym klienteli Radziwiłłów birżańskich. Odmienność orzeczeń Trybunału litewskiego w sprawach wyznaniowych od wyroków wydawanych w podobnych
procesach przez sąd trybunalski w Koronie wynikała więc generalnie ze specyfiki
sytuacji religijnej w Wielkim Księstwie Litewskim.
69
H. Wisner, Rozróżnieni w wierze. Szkice z dziejów Rzeczypospolitej schyłku XVI i połowy XVII
wieku, Warszawa 1982, s. 108.
70
T. Wasilewski, op.cit., s. 126.
DAS LITAUISCHE TRIBUNAL UND DIE VERTEIDIGUNG
DER BEKENNTNISFREIHEIT AM ENDE DES 16. UND IN DER ERSTEN HÄLFTE
DES 17. JAHRHUNDERTS
Zusammenfassung
Schlüsselbegriffe: Konfessionelle Beziehungen in der Rzeczpospolita im 16./17. Jahrhundert
– Gerichtswesen – Gegenreformation – Orthodoxie – Protestanten – Union von Brest
Die Tribunale in der Krone Polen und in Litauen spielten als oberste Gerichtsinstanzen für den Adel eine wesentliche Rolle im Gerichtswesen der Rzeczpospolita in der Frühen Neuzeit. Die Szlachta sah diese Einrichtungen als eines der wichtigsten Fundamente
der adeligen Freiheiten in der Rzeczpospolita an. Die Tribunalgerichte wachten über ihre
Stellung und schwächten zugleich die Position des Monarchen. Daher griffen beide Ge-
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[219]
Trybunał litewski w obronie wolności wyznaniowej...
49
richte auch zuweilen über die ihnen gesetzmäßig zugewiesene Rolle als Appellationsgerichte hinaus und wurden geradezu zu Herrschaftsorganen. Besonders deutlich wurde dies
an einigen Urteilen zu Bekenntnisfragen. In diesem Bereich lässt sich wohl auch am besten
der Unterschied zwischen beiden Tribunalgerichten – in der Krone Polen und in Litauen
– erkennen, zumindest in den ersten Jahrzehnten ihres Bestehens.
Ein Vergleich der Urteile des litauischen und des polnischen Tribunals in Bekenntnisfragen gibt uns eine Antwort auf die Fragen nach der tatsächlichen Macht der Nichtkatholiken nicht nur in den Tribunalgerichten, sondern mittelbar in den beiden durch Union
verbundenen Ländern. Die deutlich stärkere Stellung der Nichtkatholiken im Großfürstentum Litauen rührte vor allem vom dauerhafteren Einfluss der Reformation in Litauen her.
In gewissem Maße verdankten die litauischen Protestanten dies ihren mächtigen Schutzherren – den Radziwiłł von Birże. Zudem konnten die Protestanten auf dem Tribunal auf
die Unterstützung der Orthodoxen zählen (und umgekehrt). So bildete das litauische
Tribunal ein wichtiges für die Zusammenarbeit der Evangelischen und der Nichtunierten
zugunsten der Bewahrung de Bekenntnisfreiheit während der Epoche der Gegenreformation in der Rzeczpospolita. Die Tatsache, dass die Anhänger des orthodoxen Bekenntnisses fast das gesamte damalige Großfürstentum Litauen bewohnten und im Osten die
absolute Mehrheit darstellten, musste sich auch in der personellen Zusammensetzung des
Tribunalsgerichts widerspiegeln. Die einträchtig zusammen arbeitenden Protestanten und
Orthodoxen konnten somit recht lange die konterreformatorischen Tendenzen abwehren.
Allerdings wurden die für die Andersgläubigen günstigen Urteile des Tribunalsgerichts zu
einem gewissen Grad auch durch den tolerant eingestellten Teil der Katholiken, darunter
die Klienten der Radziwiłł von Birże, beeinflusst. Die Abweichung der Urteile des litauischen Tribunals in Bekenntnisfragen von den in vergleichbaren Prozessen durch das Tribunalsgericht in der Krone Polen gefällten rührte somit generell auch von der spezifischen
religiösen Lage im Großfürstentum Litauen her.
Als das litauische Tribunal an der Wende vom 16. zu 17. Jahrhundert zum Austragungsort des Ringens um konfessionelle Freiheit für die Nichtkatholiken wurde, bildete
es zugleich ein Forum des Konflikts mit Sigismund III., einem ausgesprochenen Anhänger der Gegenreformation. Dieser König hat mehrfach Urteile des litauischen Tribunals
in Bekenntnisfragen kassiert und dazu das ihm unterstehende Assessorengericht genutzt,
dessen Hauptaufgabe die Aburteilung (auf dem Weg der Appellation gegen städtische Gerichte) von Bürgern aus königlichen Städten bildete. Tatsächlich balancierten sowohl der
König als auch das Tribunal bei der Entscheidung über Bekenntnisfragen häufig an der
Grenze des Rechts und überschritten nicht selten ihre Befugnisse.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
50
To m a s z K e m p a
[220]
THE LITHUANIAN TRIBUNAL DEFENDING RELIGIOUS FREEDOM
AT THE END OF THE 16TH CENTURY AND IN THE FIRST HALF
OF THE 17TH CENTURY
Summary
Key words: Religious relations in Poland in the 16th-17th centuries; The judiciary- the Counter-Reformation- the Orthodox Church – Protestants- the Union of Brest
The Crown Tribunal and the Lithuanian Tribunal as the highest court instances for
noblemen played an important role in the jurisdiction of the Polish Kingdom in the earlymodern period. Noblemen considered the institutions to be the most important foundations of their privileges in Poland. Tribunal courts strengthened the position of the nobility
and weakened the position of the monarch. Thus, both tribunals went beyond their role as
courts of appeal and were becoming almost governing bodies. It was particularly noticeable in some rulings issued in religious matters, where the difference between both tribunals – in the Crown and the Grand Duchy of Lithuania- is best seen – at least in the first
decades of their existence.
Comparing the rulings of the Lithuanian and Crown Tribunal in religious matters in
the 16th century and the first half of the 17th century gives us an answer to the question
about the real power of people of another faith not only in tribunal courts but indirectly
also in both united states. A considerably stronger position of non-Catholics in Lithuania resulted from the fact of a stronger impact of the Reformation there. To some extent
Lithuanian evangelicals owed it to their affluent protectors – the Radziwiłł family from
Biržai. Besides, in the Tribunal the Protestants could count on the support of the Orthodox
Church ( and vice versa). Thus, the Lithuanian Tribunal constituted an important forum of
cooperation of evangelicals and the “Disunited” in the protection of religious freedom during the development of the Counter-Reformation in Poland. The fact that members of the
Orthodox Church inhabited almost all the area of the Grand Duchy of Lithuania, and in
the eastern part of the country constituted an absolute majority, affected the composition
of the tribunal court. Protestants and members of the Orthodox Church cooperated with
each other, thanks to which they succeeded in resisting the Counter-Reformation trends.
Tolerant Catholics, including the clientele of the Radziwiłłs from Biržai, also contributed
to the fact that sentences of the tribunal courts were positive for non-Catholics. The difference between rulings in religious matters issued by the Lithuanian Tribunal from the
rulings given by the Crown Tribunal resulted from the specific religious situation in the
Grand Duchy of Lithuania.
The Lithuanian Tribunal, becoming the place of struggle for religious freedom for
non-Catholics at the turn of the 16th and 17th centuries, constituted a forum of disputes
with Sigismund III, who advocated the Counter-Reformation. The King cancelled the rulings issued by the Lithuanian Tribunal in religious matters, using the assessor’s court, the
main aim of which was to try burghers from royal towns. In reality, both the King and the
Tribunal operated on the edge of the law in religious cases, often surpassing their rights.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
ZAPISKI
HISTORYCZNE
— TOM
Zeszyt 2
LXXVI
—
ROK
2011
JORDAN SIEMIANOWSKI (Toruń)
PROBLEM NORWESKIEJ FLOTY HANDLOWEJ
W OKRESIE NIEMIECKIEJ INWAZJI NA NORWEGIĘ
Słowa kluczowe: II wojna światowa; Norwegia; organizacje żeglugowe; norweska flota
handlowa; polityka Wielkiej Brytanii wobec Norwegii
Okres drugiej wojny światowej niewątpliwie stanowi jeden z najważniejszych
w dziejach norweskiej floty handlowej. Przez pięć lat okupacji Norwegii norweski fracht morski dzięki swemu zaangażowaniu w morskie transporty i płynącym
stamtąd dochodom umożliwiał działalność swego rządu na emigracji, a także,
wobec niewielkich sił zbrojnych, stanowił rzeczywisty wkład w działania wojenne Norwegów. Jednakże zanim niniejszy tonaż dostał się pod zarząd norweskich
władz państwowych, najpierw należało ochronić norweską flotę handlową przed
zakusami nie tylko Trzeciej Rzeszy, ale i aliantów.
Celem niniejszego artykułu jest przedstawienie działań norweskich dyplomatów, a także rządu norweskiego zmierzających do wprowadzenia norweskiej floty
handlowej w służbę państwa norweskiego, a następnie aliantów. Omówiono tu zatem założenie Nortraship, największej organizacji żeglugi morskiej podczas drugiej wojny światowej, wraz z towarzyszącymi temuż przesłankami oraz wydanie,
jak i okoliczności przygotowania Tymczasowego rozporządzenia ze Stuguflåten,
na mocy którego rząd norweski zarekwirował rodzimy fracht morski.
Zasięg chronologiczny poniższej pracy obejmuje okres od 9 IV 1940 r., a więc
od niemieckiej agresji na Danię i Norwegię, do 26 kwietnia, czyli założenia norweskiej organizacji żeglugowej Nortraship.
Zagadnienie norweskiej floty handlowej w okresie drugiej wojny światowej,
wyłączając norweskich badaczy, zostało poruszone w bardzo znikomym stopniu.
Jednym z zasadniczych powodów jest zapewne to, że większość literatury przedmiotu, jak i dokumenty archiwalne zostały sporządzone w języku norweskim. Natomiast stan badań nad podjętą kwestią wśród historyków norweskich prezentuje
się dosyć bogato.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
52
Jordan Siemianowski
[222]
ZNACZENIE NORWESKIEJ FLOTY HANDLOWEJ
Tuż po odzyskaniu niepodległości w 1905 r. Norwegia stanowczo wybrała
główny kierunek polityki zagranicznej, czyli status neutralności. Słabe, posiadające niewielki potencjał militarny, a przede wszystkim uzależnione gospodarczo od
takich potęg europejskich jak Wielka Brytania oraz Niemcy państwo norweskie
pragnęło pozostać na uboczu wszelkich konfliktów zbrojnych. Niestety wkrótce
okazało się, że przyjęty przez Kristianię1 kierunek polityki zagranicznej należy do
trudno wykonalnych zadań. Przede wszystkim wobec wybuchu pierwszej wojny
światowej w Norwegii powszechnie zastanawiano się, czy niewielki, liczący niespełna 2,5 mln obywateli naród norweski podoła wyzwaniu i uchroni flotę handlową przed wojenną pożogą, zachowując jednocześnie neutralność.
Ostatecznie owo przedsięwzięcie powiodło się, a straty tonażowe, które wyniosły blisko połowę wielkości norweskiego frachtu morskiego (podczas pierwszej wojny światowej zatopiono 829 norweskich statków o 1 240 000 BRT2, czyli
aż 49,6% floty handlowej Norwegii), dzięki 3,5 mld koron uzyskanych z lukratywnych kontraktów wojennych zdołano uzupełnić ze znaczną nawiązką. I tak
w 1939 r. norweska flota handlowa posiadając 4 833 813 BRT, plasowała się pod
względem wielkości na czwartym miejscu w światowym rankingu, po Wielkiej
Brytanii (17 984 000 BRT), Stanach Zjednoczonych (12 003 000 BRT) oraz Japonii
(5 630 000 BRT)3. Z całego tonażu Norwegii 260 jednostek4 o 2 000 000 BRT5 stanowiły tankowce, w większość nowoczesnych i doskonale wyposażonych, aż 65%
z nich bowiem przed wybuchem wojny jeszcze nie liczyło 10 lat6. Dla porównania
zaznaczmy, że nowoczesne oraz nowe statki Wielkiej Brytanii i USA wynosiły odpowiednio 22,8 i 7,7% ich handlowych flot7. Dodajmy, że trzecią część norweskiego frachtu morskiego napędzały nowoczesne jak na owe czasy silniki Diesla8.
W momencie wybuchu drugiej wojny światowej Oslo ogłosiło neutralność,
mając jednocześnie nadzieję, że nastały konflikt będzie miał podobny charakter
do poprzedniej wojny światowej. Naturalnie i tym razem na pierwszym planie
pojawił się problem norweskiej floty handlowej. W dniu 11 XI 1939 r. Norweski Związek Armatorów (Norges Rederforbund – NRF)9 podpisał z Londynem
1
Kristiania to nazwa stolicy Norwegii, która obowiązywała do 1924 r.
BRT (Brutto Register Tonne) jest to miara pojemności statku liczona w tonach rejestrowych
brutto. 1 tona rejestrowa brutto = 1 tona rejestrowa = 100 stóp sześciennych = 2,83 m3.
3
E. A. Steen, Norges sjøkrig 1940–1945, Bind 5: Sjøforsvarets organisasjon, oppbygning og vekst
i Storbritannia. Handelsflåten selvforsvar, Oslo 1959, s. 111.
4
M. Skodvin, Krig og okkupasjon 1939–1945, Oslo 1990, s. 26.
5
Ch. A. R. Christensen, Okkupasjon sår og etterkrigstid, [in:] Vårt folks historie, Red. A. Coldevin, T. Dahl, J. Schreiner, Oslo 1961, s. 415.
6
M. Skodvin, op.cit., s. 26.
7
L. Lindbæk, Tusen norske skip. En antologi over norske sjøfolks innsats i denn annen verdenskrig,
New York 1943, s. 10.
8
M. Skodvin, op.cit., s. 26.
9
Norweski Związek Armatorów (Norges Rederforbund – NRF), od 1984 r. Norweski Związek
Towarzystw Żeglugowych (Norges Rederiforbund), powstał w 1909 r. jako organizacja chroniąca
2
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[223]
Problem norweskiej floty handlowej w okresie niemieckiej inwazji na Norwegię
53
umowę tonażową, na mocy której wynajął Brytyjczykom m.in. 150 tankowców
o 1 500 000 DWT10, dobitnie ukazując, że w kontaktach zagranicznych Oslo daje
pierwszeństwo Wielkiej Brytanii przed Trzecią Rzeszą. Niniejsza umowa stanowiła istotny czynnik, który umocnił Norwegów w przekonaniu, iż w rozpoczętym
światowym konflikcie norweski fracht morski również pozyska ogromne fundusze
idące z usług na poczet aliantów, co więcej Norwegia zachowa swoją neutralność,
nie angażując się bezpośrednio w wojnę. Dlatego też atak Trzeciej Rzeszy z 9 IV
1940 r. był dla Norwegów całkowitym zaskoczeniem.
SYTUACJA NORWESKIEJ FLOTY HANDLOWEJ
W MOMENCIE AGRESJI TRZECIEJ RZESZY NA NORWEGIĘ
Chaos, jaki ogarnął norweską flotę handlową w dniu wybuchu drugiej wojny
światowej, powtórzył się wraz z nadejściem niemieckiej agresji na Danię i Norwegię11. Przed tym Trzecia Rzesza jednak mocno niepokoiła się działaniami morskiego frachtu Norwegów. Przypomnijmy, że w skierowanej dotychczas przeciwko
Wielkiej Brytanii wojnie handlowej Niemcy zatopili aż 58 norweskich statków,
a około 400 Norwegów poniosło w tych katastrofach śmierć. Należy pamiętać,
że atakującej Norwegię Trzeciej Rzeszy nie przyświecał jedynie cel zagarnięcia
możliwie jak największej części norweskiego frachtu morskiego. Większą rolę odgrywały tu odmienne czynniki, głównie wynikające ze strategicznego położenia
Norwegii12, a dostanie się całości norweskiej floty handlowej w ręce Berlina i tak
było niewykonalne. Chciano więc przejąć taką część tonażu, która kursowałaby
pomiędzy Norwegią a resztą kontrolowanych przez Trzecią Rzeszę obszarów13.
Podczas inwazji na Norwegię aż cztery podmioty usilnie starały się uzyskać
kontrolę nad norweskim frachtem morskim. Zaliczały się doń:
– norweski rząd, który ratował się wówczas ucieczką do północnych części
kraju;
– rząd brytyjski;
armatorów przed ingerencją państwową w kwestie techniczne, finansowe oraz organizacyjne norweskiego frachtu morskiego. Zob. B. Kolltveit, J. G. Bjørklund, Norsk sjøfart i det 20. århundre, [in:]
Norsk sjøfart, Bind 2, Red. B. Berggren, A. E. Christensen, B. Kolltveit, Oslo 1989, s. 171; P. Selvig, The
Norwegian Shipowners’ Association, Norwegian Shipping News, 1959, No. 15, s. 6.
10
DWT (Dead Weight Tonne) – nośność statku mierzona jako różnica między wypornością (ciężarem) statku załadowanego a wypornością pustego. 1 DWT = 1 tona metryczna = 2240 angielskich
funtów = około 1016 kg.
11
Niemieckie zamiary opanowania Danii i Norwegii były znane tuż przed realizacją planu Weserübung zarówno Londynowi (zob. J. Pertek, Morska napaść na Danię i Norwegię, Poznań 1986,
s. 19), jak i Oslo. Halvdan Koht na przykład dowiedział się o nich 8 IV 1940 r., zob. E. D. Næss,
Shipping – mitt liv, Oslo 1981, s. 92.
12
Norwegia stanowiła dla Trzeciej Rzeszy idealne terytorium, skąd można było przeprowadzić
atak na Wyspy Brytyjskie.
13
A. Thowsen, Nortraship. Profit og patriotisme, [in:] Handelsflåten i krig, Bind 1, 1939–1945,
Oslo 1992, s. 97.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
54
Jordan Siemianowski
[224]
– dygnitarze reprezentujący norweskie władze oraz interes frachtu morskiego
poza granicami Norwegii, zwłaszcza ci z siedzibami w Londynie, Nowym Jorku
oraz Sztokholmie;
– władze niemieckie oraz Vidkun Quisling14.
W dniu 9 IV 1940 r. gros norweskiego frachtu morskiego był rozproszony
na całym globie, w tym również jego spora część uczestniczyła w dostawach na
zawczasu zaplanowanych skandynawskich szlakach wodnych. W okresie prowadzenia działań wojennych w Norwegii Niemcy zdołały przejąć pod swoją kontrolę około 15% norweskiego tonażu, który objął statki z norweskich farwaterów,
a także niemieckich czy też przez Niemców kontrolowanych portów15. W historii
utarło się nazywać niniejszy tonaż „flotą ojczyźnianą” (hjemmeflåten), natomiast
pozostałe 85% „flotą zewnętrzną” (uteflåten). Według norweskiego Centralnego
Biura Statystycznego (Statistisk Sentralbyrå) tuż przed 9 IV 1940 r. norweska flota
handlowa skupiała 4363 statki o 4 887 200 BRT, pośród których 3311 jednostki
o 822 100 BRT znajdowały się w kraju16. Pieczę nad tymiż jednostkami sprawowało w przybliżeniu 500 armatorów czy też spółek administrowanych przez 6000
urzędników. Większość z zarządzających norweskim frachtem morskim biur znajdowała się w rodzimych portach17.
Zarówno Berlin, jak i sam V. Quisling pragnęli, by w możliwie jak najmniejszym wymiarze flota handlowa Norwegii służyła interesom alianckim. Nadto zamierzano utrzymać norweskie szlaki wodne, których użycie umożliwiało uniknięcie pogwałcenia szwedzkiej neutralności i które w rzeczywistości były jedynymi,
jakie mogły wykorzystać Niemcy18. Dążąc do szybkiego sparaliżowania norweskich instytucji utrzymujących narodowy fracht morski, Trzeciej Rzeszy zależało,
aby zerwać wszystkie możliwe kanały łączności pomiędzy należącymi do „floty zewnętrznej” (uteflåten) statkami a armatorami przebywającymi w Norwegii. Miano
także nadzieje, że wszelkimi obietnicami czy też groźbami zmusi się norweskich
14
A. Thowsen, Nortraship, s. 100; idem, Business goes to War: The Norwegian Merchant Navy in
Allied War Transport, [in:] Britain and Norway in the Second World War, ed. P. Salmon, London 1995,
s. 54; T. L. Nilsen, A. Thowsen, Handelsflåten i krig, Oslo 1990, s. 45.
15
Według Christiana A. R. Christensena w dniu niemieckiej agresji na Danię i Norwegię w portach Trzeciej Rzeszy znajdowały się nie więcej niż trzy norweskie statki o łącznym tonażu 8310 ton
BRT, statki o łącznym tonażu 78 000 ton BRT cumowały w przystaniach duńskich i również znalazły
się pod kontrolą okupanta. W Szwecji znajdowały się statki norweskie o łącznym tonażu 100 000 ton
BRT i z tych statków Niemcy nie mogli skorzystać, ale panowanie Trzeciej Rzeszy nad Kattegatem
oraz Skagerrakiem nie pozwalało również na objęcie ich aliancką kontrolą. Jednostki o tonażu w sumie 550 000 ton BRT cumowały w norweskich portach. Po morzach pływały norweskie statki o łącznym tonażu 4 000 000 ton BRT. Zob. K. Petersen, Handelsflåten i krig, [in:] Norges krig 1940–1945,
Bind 2, Red. S. Steen, Oslo 1948, s. 270; idem, Skipsfinansiering i medgang og motgang. Redernes
skibskreditforening 1929–1979, Kristiansand 1979, s. 85; Ch. A. R. Christensen, op.cit., s. 415–416.
16
Innstilling fra undersøkelseskommisjon av 1945, Bind 6, Oslo 1947, s. 119; N. Simonsen, Trekk
av administrasjonen av den norske skip under Nortraship 1940/1945, samt hovedpunktene av oppgjøret
med skipenes eiere, [b.m.w.] 1947, s. 1.
17
L. Lindbæk, op.cit., s. 19.
18
A. Thowsen, Nortraship, s. 100; T. L. Nilsen, A. Thowsen, op.cit., s. 45.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[225]
Problem norweskiej floty handlowej w okresie niemieckiej inwazji na Norwegię
55
kapitanów do wpływania do neutralnych portów, gdzie w imieniu norweskich armatorów Niemcy zarekwirowaliby ich jednostki. W ten sposób podjęto pierwsze
próby odciągnięcia norweskich statków od aliantów19.
Spośród norweskich związków żeglugowych pierwszym, który zetknął się
z niemiecką presją, był Norweski Związek Armatorów. Już bowiem o północy
9 kwietnia przyszli okupanci Norwegii zażądali od przewodniczącego tegoż związku, Arne Bjørn-Hansena, by rozkazał wszystkim norweskim statkom zawinąć natychmiast do neutralnych lub rodzimych portów. A. Bjørn-Hansen odmówił20, ale
jeszcze tego samego dnia kontrolowane przez Niemców norweskie radio zakomunikowało, by rodzime załogi udały się do najbliższych portów neutralnych, zawróciły do ojczyzny21 lub wpłynęły do włoskich bądź hiszpańskich przystani22.
Niemiecka inwazja na Norwegię dała stronie alianckiej impuls do realizacji
bardziej zdecydowanych kroków wobec Trzeciej Rzeszy, co nie oznacza, że mniej
chaotycznych niż te, które podjęto w przypadku planów udzielenia pomocy Finom walczącym w wojnie zimowej. Spóźniony rząd angielski dopiero wczesnym
rankiem 9 kwietnia zwołał spotkanie w celu omówienia sytuacji Norwegii oraz
Danii. Obok problemu militarnej pomocy zdolnej do powstrzymania niemieckiej
machiny wojennej poruszono główne zagadnienie, czyli sprawę norweskiej i duńskiej floty handlowej. Analogicznie do poprzedniej wojny i tym razem planowano
wykorzystać oba frachty morskie na własny użytek23.
Początkowo sprzymierzeni ograniczyli się jedynie do wysyłania ostrzegających
meldunków. Pierwsze z nich pochodziły od Admiralicji, która jeszcze 9 kwietnia
o godzinie 13.47 oświadczyła duńskim i norweskim statkom, iż są one wzięte pod
brytyjską opiekę. Wieczorem wiadomość tę powtórzono norweskim statkom, które przebywały poza portami skandynawskimi i bałtyckimi24.
Również 9 kwietnia przebywający wówczas w Madrycie brytyjski attachée zameldował norweskim załogom, iż rozkazy, które przyszły z Oslo, wydał nie kto
inny, jak niemiecki komisarz w Norwegii. Tego samego dnia Thor Sønsteby, działacz Norweskiego Związku Marynarzy (Norsk Sjømannsforbund – NSF), przestrzegł marynarzy norweskich przez radio BBC przed wykonywaniem nadchodzących z Oslo poleceń. Następnego dnia BBC rozesłało do duńskich i norweskich
19
K. Petersen, Handelsflåten, s. 270; H. Koht, Norway neutral and invaded, London 1941, s. 178;
T. H. Lie, Leve eller dø, Oslo 1955, s. 179.
20
J. O. Egeland, Gjennom brott og brann. Den storpolitiske kamp om handelsflåten under den annen verdenskrig, Oslo 1968, s. 75.
21
E. Virkesdal, Handelsflåten i krig 1939–1945, Bergen 1991, s. 2.
22
A. Thowsen, Nortraship, s. 107–108; E. Mossige, Storrederiet Nortraship. Handelsflåten i krig,
Oslo 1989, s. 17.
23
E. Mossige, op.cit., s. 13.
24
J. Rustung Hegland, Nortrashipsflåte, Bind 1: Krigseilasen under den allierte defensiv 1940–
–1941, Oslo 1976, s. 13; K. Petersen, The Saga of Norwegian Shipping. An Outline of the History,
Growth and Development of a Modern Merchant Marine, Oslo 1955, s. 121.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
56
Jordan Siemianowski
[226]
załóg sześć meldunków z informacją, iż są one oczekiwane w brytyjskich portach
z gwarancją ochrony i wypłat25.
Także 9 IV 1940 r. Gabinet Wojenny (War Cabinet) poprosił brytyjskiego
ambasadora w Norwegii, Sir Cecila Dormera, by poinformował norweski rząd
o wzięciu frachtu morskiego Norwegów pod opiekę brytyjskich władz państwowych. W dodatku zakomunikowano, że dopóty znajdujące się pod brytyjską kontrolą norweskie statki nie zostaną zwolnione z angielskich portów, dopóki sytuacja
nie stanie się bardziej klarowna. Przejęcie i odeskortowanie norweskich statków na
otwartym morzu powierzono jednostkom Royal Navy. Londyńskie intencje szły
niestety znacznie dalej. Z obawy o możliwość anulowania przez norweskie władze umowy tonażowej z 11 XI 1939 r. jako formy protestu przeciw zaminowaniu
norweskich szlaków wodnych26 jeszcze na długo przed 9 kwietnia ułożono plany
przejęcia całości frachtu morskiego Norwegów27.
Równocześnie znajdujący się wówczas w Londynie norweski dyplomata Erik
Andreas Colban, wówczas postać kluczowa, jeśli chodzi o stosunki norwesko-brytyjskie, w celu omówienia problemu norweskiej floty handlowej spotkał się z ministrem spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii Lordem Halifaxem i jego sekretarzem Sir Orme Sargentem. Naturalnie było jeszcze za wcześnie, aby niniejsza
narada mogła przynieść jakiekolwiek rozstrzygnięcie w poruszonej kwestii. Natomiast w liście datowanym na następny dzień E. A. Colban dowiedział się, iż w instrukcjach, jakie przekazano Sir C. Dormerowi, zasugerowano, by cała norweska
flota handlowa pływała pod flagą brytyjską28. Taka postawa Brytyjczyków wynikała z obawy przed działaniami Trzeciej Rzeszy, która przy użyciu presji starała się
zmusić neutralne państwa do utrudniania norweskim statkom wyruszania w rejsy. Natomiast, jeśliby norweski fracht morski pływał pod brytyjską flagą, zostałby
ochroniony przez prawo angielskie29. Jednakże w tym wypadku wkład norweskiej
floty handlowej w działaniach wojennych byłby znacznie mniej widoczny.
W dostarczonych dla Sir C. Dormera instrukcjach złożono ponadto propozycję, aby norweski rząd wyznaczył w Londynie osobę do konsultowania się z Brytyjczykami w sprawie przejęcia przez sprzymierzonych norweskiego tonażu30.
Z kolei odmienny problem norweskich władz oraz armatorów w ogarniętym wojną kraju stanowiła kwestia zatrudnienia, na którą nie sposób było teraz
wpłynąć. Przede wszystkim lękano się, że armatorzy zostaną zdominowani przez
Niemców, co stanowiło wystarczający powód, by sprzymierzeni potraktowali ich
jako „formalnych wrogów” (technical enemies)31.
25
J. Rustung Hegland, op.cit., s. 14.
Część północnych wód terytorialnych Norwegii alianci zaminowali 8 IV 1940 r. w ramach
akcji Wilfred.
27
A. Thowsen, Nortraship, s. 104; T. L. Nilsen, A. Thowsen, op.cit., s. 47.
28
E. Mossige, op.cit., s. 13–14; E. A. Colban, Femti år, Oslo 1952, s. 159.
29
K. Petersen, Handelsflåten, s. 270.
30
E. A. Colban, op.cit., s. 159.
31
K. Petersen, Handelsflåten, s. 270–271.
26
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[227]
Problem norweskiej floty handlowej w okresie niemieckiej inwazji na Norwegię
57
Tymczasem będące pod brytyjską kontrolą lub stojące w bezruchu w angielskich portach statki norweskie zachowały swoje narodowe flagi. Oznaczało to, iż
należą nie do kogo innego jak tylko do Norwegów. Warto w tym miejscu chociaż
wspomnieć o sytuacji Duńczyków, którzy poddawszy się Niemcom w pierwszym
dniu realizacji planu Weserübung, według Londynu stali po stronie nieprzyjaciela,
a ich statki zostały potraktowane jako „formalnie wrogie”. Wielka Brytania postanowiła owe jednostki skonfiskować, a następnie na czas trwania wojny oflagować
własnymi symbolami narodowymi32.
Usilnie starając się o przejęcie całości norweskiego tonażu, Brytyjczycy wkrótce zdecydowali się zmienić nieco swoją taktykę. Teraz Foreign Office zamiast postawienia na polityczne rozwiązanie zdecydowało się tak pokierować ruchami,
by Norwegowie „dobrowolnie” zechcieli zawiesić flagi brytyjskie na własnych
statkach. Gabinet Wojenny również nie pozostawał bezczynny. Otóż w dniu 10
kwietnia, zdecydowawszy się na wywarcie silnej presji na norweskie władze państwowe, zwrócił uwagę brytyjskiemu ministrowi transportu morskiego na wartość
norweskich tankowców. W owym czasie miały one tak ogromne znaczenie dla
sprzymierzonych, że mimo nie najlepszych perspektyw zdecydowano się w ciągu
11 godzin przekonać norweski rząd do oddania całej rodzimej floty handlowej na
użytek aliantów33.
Niezwykle drastyczne plany Brytyjczyków skłoniły E. A. Colbana do wysłania w dniu 11 kwietnia zaadresowanej do Sir O. Sargenta odpowiedzi, w której,
pomimo niemożności skonsultowania się ze swoim rządem, wyraźnie bronił
niezależności rodzimego frachtu morskiego. I tak powoływał się na olbrzymie
znaczenie floty handlowej dla egzystencji Norwegii. Jak tłumaczył, nieumiejętne
decydowanie o norweskim frachcie morskim mogło przynieść dalekosiężne, negatywne skutki gospodarcze, tym samym pogarszając sytuację tysięcy pracowników zatrudnionych w tej branży oraz sporej części norweskiego społeczeństwa34.
Niestety, wysunięte przez E. A. Colbana argumenty oraz protesty pozostały bez
jakiegokolwiek echa35.
Prócz niepokojących planów Brytyjczyków należało również rozwiązać problem kontrolowanego przez nazistów Norweskiego Państwowego Radia (Norsk
Rikskringkasting – NRK). Tuż po otrzymaniu wiadomości o niemieckim komunikacie radiowym z Oslo, E. A. Colban postanowił natychmiast zatelegrafować
do norweskich władz w Sztokholmie z prośbą o natychmiastowe powiadomienie
rządu w kwestii płynących z norweskiego radia obwieszczeń. Również Foreign
Office poinformowano o niemieckich meldunkach. Powstałą sytuację sprzymierzeni zgodnie oceniali jako niezwykle poważną. Tegoż samego dnia Sir O. Sargent
udał się do E. A. Colbana z zapytaniem, czy nie zechciałby nadać przez radio BBC
32
A. Thowsen, Nortraship, s. 104–105; B. Kolltveit, J. G. Bjørklund, op.cit., s. 214.
A. Thowsen, Nortraship, s. 105–106.
34
E. Mossige, op.cit., s. 14–15; E. A. Colban, op.cit., s. 160.
35
A. Thowsen, Nortraship, s. 107.
33
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
58
Jordan Siemianowski
[228]
instrukcji wyjaśniających powstałą sytuację. Wobec powszechnie znanego faktu
zajęcia przez Niemców Oslo norweski dyplomata odmówił. Decyzja ta tylko pozornie może dziwić, skoro dla zmierzających do Nowego Jorku lub wracających
z Hong Kongu bądź Szanghaju jednostek taki komunikat byłby zbyteczny. Ponadto
doświadczenia wyniesione z września 1939 r. jasno pokazały, jakie ekonomiczne
konsekwencje dla statków, armatorów oraz czarterów mogą przynieść tego typu
obwieszczenia. Pomogły one wówczas jedynie załogom przemierzającym europejskie szlaki wodne prowadzące do biorących udział w wojnie krajów36.
Wszelkie meldunki i telegramy od rozproszonych na całym świecie kapitanów
i dyplomatów nadchodziły za to do konsulatów, a zwłaszcza do tych z siedzibami
w Waszyngtonie oraz Londynie. Niestety, tylko niektóre z nich doczekały się na
odpowiedź37. Warto zaznaczyć, iż spośród napływających w kwietniu kapitańskich
komunikatów wiele wyrażało protest w sprawie zawieszenia brytyjskiej flagi na
norweskich statkach38.
W końcu Foreign Office postanowiło nadać radiowy komunikat do norweskich statków bez pomocy E. A. Colbana. Uważano wówczas, iż wszystkie żądania
powinny przestrzegać adresatów przed niemieckimi meldunkami z Oslo. Brytyjczycy obawiali się ponadto, że ambasadorzy Trzeciej Rzeszy, którzy przebywali
wówczas w neutralnych portach, będą zmuszali norweskich kapitanów do podporządkowania się Berlinowi. Jak wynika z powyższego, problem skierowania jak
największej części norweskiego tonażu do alianckich portów przedstawiał nad
wyraz dużą wagę, zwłaszcza że sprzymierzeni kontrolowali w tym czasie nie więcej niż czwartą część norweskiej „floty zewnętrznej” (uteflåten), w tym tylko piątą
część jej tankowców39.
Odmowa E. A. Colbana w kwestii ogłoszenia komunikatu radiowego przesądziła o zmianie stanowiska Brytyjczyków, którzy nakazali swym zagranicznym
przedstawicielom wywrzeć nacisk na innych norweskich dyplomatów. Brytyjskich
posłanników poproszono o natychmiastowe odszukanie swych skandynawskich
kolegów i dosadne wyjaśnienie im, dlaczego tak ważne jest, by norweski fracht pływał dla sprzymierzonych. Miano także poradzić im, aby nawoływali rodzime statki
do zacumowania w alianckich portach i oczekiwania tam na dalsze instrukcje40.
Wkrótce do norweskich placówek zagranicznych zaczęły nadchodzić liczne,
budzące wątpliwości zalecenia. Trudno bowiem było ustalić, które z nich dotyczą norweskich statków. Wilhelm av Munthe Morgenstierne, norweski ambasador
w Stanach Zjednoczonych, a zarazem główny reprezentant norweskich interesów
w Waszyngtonie, intensywnie ostrzegał marynarzy-rodaków przed powrotem do
36
Ibid., s. 108–110.
E. Mossige, op.cit., s. 15.
38
A. Thowsen, Nortraship, s. 109.
39
Ibid., s. 110.
40
Ibid.
37
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[229]
Problem norweskiej floty handlowej w okresie niemieckiej inwazji na Norwegię
59
krajowych przystani, radząc im ogólnikowo, by raczej zawijali do „bezpiecznych
portów”, ale nie alianckich41.
Zdaje się, że spośród norweskich dyplomatów to właśnie chargé d’affaires w Tokio, Arnoldus Kolstad, najłatwiej uległ brytyjskim namowom. Podczas niemieckiej
inwazji na Norwegię wszystkim zacumowanym w japońskich portach 12 statkom
rozkazał 13 kwietnia ich opuszczenie. Dwa dni później zażądał przez radio od
znajdujących się na morzu norweskich załóg, by nie przypływały do neutralnych
przystani, chyba że brakowałoby innych możliwości. Nakazał także, by poruszać
się w kierunku portów alianckich42.
DZIAŁALNOŚĆ ERIKA ANDREASA COLBANA
ORAZ INGOLFA HYSIN OLSENA
Wreszcie w środowe popołudnie 11 IV 1940 r.43 zjawił się u E. A. Colbana niecierpliwie przezeń oczekiwany armator Ingolf Hysing Olsen44, reprezentant Norweskiego Związku Armatorów. Daremnie szukać przypadku w tym, że to właśnie
on pragnął dopomóc swemu rodakowi. I. Hysing Olsen kształcił się w Anglii gdzie
miał licznych przyjaciół oraz nawiązał wiele kontaktów. Poza tym jego doświadczenie w negocjacjach z Brytyjczykami wyniesione z okresu tak pierwszej, jak i drugiej
wojny światowej, miało teraz zaprocentować45. Przybyły do Londynu dyplomata
przywiózł ze sobą instrukcje, które miał przekazać swemu rodakowi. Następnie
został zapoznany ze stanowiskiem Brytyjczyków oraz ze staraniami E. A. Colbana
co do zachowania norweskiej flagi dla rodzimej floty handlowej46.
Obaj rozmówcy zgodnie wyrażali swą chęć walki o sprawę norweskiego frachtu morskiego aż do osiągnięcia całkowitego sukcesu47. Jeszcze tego samego dnia,
w którym przybył I. Hysing Oslen, 11 IV 1940 r., dwaj norwescy dygnitarze odbyli
spotkanie w brytyjskim Ministerstwie Transportu Morskiego z Sir Cyrilem Hurcombem, które zakończyło się postanowieniem zatrzymania narodowej flagi dla
norweskiego frachtu morskiego48. Mimo to wstępny cel Brytyjczyków, tj. uzyskanie silnej kontroli nad statkami, które znalazły się na ich wodach bądź w neutralnych portach, został osiągnięty49.
Następnego dnia, 12 kwietnia, I. Hysing Olsen spotkał się z Williamem G. Westonem, przedstawicielem brytyjskiego Ministerstwa Transportu Morskiego (Ministry of Shipping – MOS). Podczas audiencji Norweg przeciwstawił się brytyjskim intencjom zatrzymania rozsianych w różnych portach norweskich statków,
41
Ibid., 110–111.
Ibid., s. 111.
43
Erling Mossige podaje datę 12 IV 1940 r., zob. idem, op.cit., s. 114.
44
E. A. Colban, op.cit., s. 161.
45
E. Mossige, op.cit., s. 18.
46
E. A. Colban, op.cit., s. 161.
47
Ibid.
48
A. Thowsen, Nortraship, s. 115; E. A. Colban, op.cit., s. 161.
49
A. Thowsen, Nortraship, s. 115; E. Mossige, op.cit., s. 18.
42
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
60
Jordan Siemianowski
[230]
uznając jednocześnie, że należy je eskortować i kontynuować ich rejsy. Zgodził się
także, acz z pewnymi zastrzeżeniami, co do radiowego komunikatu nakazującego norweskim kapitanom przybijanie do brytyjskich portów. Dodał jednocześnie,
że do radiowego obwieszczenia można byłoby dołączyć informację o możliwości
zgłaszania się doń poszukujących cennych porad kapitanów50. Pojawił się również
tymczasowy projekt rozwiązujący kwestię ubezpieczeń, na który ostatecznie Brytyjczycy przystali. Drugi plan, tym razem zaproponowany przez Anglików, o przyznaniu dla E. A. Colbana pełnomocnictwa norweskiego rządu został przez Norwegów zaakceptowany51.
Osiągnięcie konsensusu z Norwegami skłoniło Brytyjczyków do podjęcia
dalszych działań. Jeszcze tego samego dnia w godzinach wieczornych brytyjskie
Ministerstwo Transportu Morskiego uzgodniło dla zacumowanych w neutralnych
portach statków norweskich kształt ubezpieczeń, które musiały być potwierdzone
przez Ministerstwo Skarbu Państwa (Treasury). Wysłano więc z Foreign Office telegram, w którym brytyjscy konsulowie na całym świecie zostali poproszeni o poinformowanie norweskich kapitanów o tym, że Wielka Brytania pragnie pokryć
ich morskie oraz wojenne ubezpieczenia. Wydano także kolejny już komunikat
nakazujący przybijanie do alianckich portów bez zatrzymywania się po drodze
w portach neutralnych52.
Dzień później, 13 IV 1940 r., Admiralicja wysłała do norweskich kapitanów
meldunek informujący o przyznaniu statkom norweskim ubezpieczeń wojennych,
ale pod warunkiem, że będą one zaopatrywać francuskie bądź brytyjskie porty.
Wielkość wypłat pokrywała się z wysokością obowiązujących wówczas stawek.
Niniejsze gwarancje miały obowiązywać przez 48 godzin, licząc od zawinięcia do
portu alianckiego, i nie dotyczyły statków, które uprzednio zatrzymały się w porcie
neutralnym53. Dodano także, iż telegram ten został omówiony z reprezentantem
norweskich armatorów – I. Hysing Olsenem54.
Nie można zapomnieć, że realizując ubezpieczenia dla norweskiego frachtu
morskiego, Brytyjczycy wyciągali znaczące korzyści. Również cumującym w angielskich bądź francuskich portach norweskim statkom przynosiło to finansowe
profity. Norwegom nie było już po drodze wpływać do neutralnych portów, gdyż,
przypomnijmy, proponowane ubezpieczenie miało obowiązywać zaledwie przez
48 godzin po wpłynięciu danej jednostki do alianckiej przystani55. W ten sposób
Brytyjczycy mieli całkowitą pewność, że norweskie statki będą płynęły tylko do
ich państwa lub w jego pobliżu. Złożone obietnice o zapewnieniu rekompensat
ukazały, jakim przekonującym argumentem dysponuje Londyn. Prawdopodobnie
50
E. Mossige, op.cit., s. 18–19.
A. Thowsen, Nortraship, s. 118.
52
Ibid.
53
Tekst całego dokumentu został opublikowany przez Erika Ankera Steena, zob. idem, op.cit.,
s. 113.
54
E. Mossige, op.cit., s. 21.
55
K. Petersen, Handelsflåten, s. 276.
51
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[231]
Problem norweskiej floty handlowej w okresie niemieckiej inwazji na Norwegię
61
żaden z norweskich kapitanów nie odważyłby się na porzucenie szansy kontynuowania rejsu bez posiadania angielskiego ubezpieczenia, potwierdzonego na dodatek przez reprezentanta Norweskiego Związku Armatorów56.
Przebywający w stolicy Anglii norwescy dyplomaci nie pozbyli się jednak
wszystkich swoich problemów. Teraz bowiem należało skontaktować się z norweskim rządem, który ze względu na panującą wojnę i ucieczkę był praktycznie nieuchwytny. Najdogodniejszą drogę, poprzez którą można było wówczas nawiązać
łączność z władzami norweskimi, stanowił Sztokholm. Wykorzystaniu znajdujących się w szwedzkiej stolicy dygnitarzy, angielskiego i norweskiego, miało służyć
zorganizowane w dniu 13 IV 1940 r. spotkanie w brytyjskim Ministerstwie Transportu Morskiego57.
Tym razem w zebraniu obok I. Hysing Olsena uczestniczył E. A. Colban, stronę angielską zaś reprezentował minister floty handlowej Wielkiej Brytanii, Robert Spear Hudson oraz Sir Arthur Salter, członek Parlamentarnego Sekretariatu
do spraw Ministerstwa Transportu Morskiego, a także wielu innych angielskich
dygnitarzy58. O przebiegu rozmów możemy dowiedzieć się z krótkiego referatu
E. A. Colbana.
Jak wynika z tego sprawozdania, R. Spear Hudson przedstawił plan przejęcia całości norweskiej floty handlowej pod brytyjską flagę. Tłumaczył nadto, iż
znajdujący się wówczas pod ogromną presją Trzeciej Rzeszy rząd norweski mógł
przejść pod zarząd niemiecki. W ten sposób powstawało niebezpieczeństwo, że zacumowane w neutralnych portach norweskie statki zostałyby odciągnięte od służby dla sprzymierzonych. R. Spear Hudson przedstawił także propozycję, w myśl
której E. A. Colban zdobyłby pełnomocnictwo swojego rządu i poinformował
znajdujących się pod naciskiem Niemców norweskich armatorów, w jaki sposób
mają przekazać niezbędne instrukcje do współpracy z aliantami. Po zakończeniu
spotkania E. A. Colban i I. Hysing Olsen naradzili się w niniejszej sprawie, uznając
ją za właściwe rozwiązanie59.
Kolejne spotkanie odbyło się jeszcze tego samego dnia w godzinach 21–22.
Wówczas to w brytyjskim Ministerstwie Transportu Morskiego sporządzono telegram zaadresowany do brytyjskiego przedstawiciela w Sztokholmie. Ujęto w nim
obawy, jakie żywiło brytyjskie Ministerstwo Transportu wobec pozostających
w chaosie statków norweskich. Informowano również, że zaistniała sytuacja została omówiona z norweskim przedstawicielem w Londynie (E. A. Colbanem), który
wyrażał swój sprzeciw w kwestii przejęcia statków norweskich pod brytyjską flagę.
Brytyjczycy domagali się również od rządu norweskiego przekazania pełnomocnictwa dla E. A. Colbana, dzięki czemu mógłby on wydawać w imieniu państwowych
władz Norwegii potrzebne dla statków norweskich instrukcje. Te natomiast miały
56
A. Thowsen, Nortraship, s. 118–119; K. Petersen, The Saga, s. 123.
A. Thowsen, Nortraship, s. 120.
58
E. Mossige, op.cit., s. 19.
59
Ibid.
57
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
62
Jordan Siemianowski
[232]
być sporządzane we współpracy z brytyjskim Ministerstwem Transportu Morskiego oraz I. Hysing Olsenem. Dalej zalecano, aby rząd norweski nie ufał komunikatom nadeszłym bezpośrednio od armatorów norweskich. Na końcu oznajmiono,
iż I. Hysing Olsen wraz z rządem brytyjskim przygotowali morskie oraz wojenne
ubezpieczenia dla statków norweskich oraz ich ładunków. Obiecano także skontaktować się w sprawie powyższych postulatów z norweskim przedstawicielem
w Sztokholmie60.
Przedstawiony wyżej meldunek został ogłoszony w nocy z 13 na 14 kwietnia
przez radio BBC w językach norweskim oraz angielskim61.
Podczas zebrania I. Hysing Olsen starał się także o przyznanie rekompensat dla
pośredników obsługujących statki norweskie. Nie trzeba było długo czekać na działania Ministerstwa Transportu Morskiego, które 15 kwietnia wysłało do konsulatów
i pozostałych brytyjskich placówek instrukcje o następującym tytule: „Wypłaty dla
norweskich statków w kraju i za granicą”. W myśl niniejszego zarządzenia przedstawiciel statku, który potrzebował jakiegokolwiek wsparcia finansowego, winien
zwrócić się do najbliższego Biura Ministerstwa Transportu Morskiego. Natomiast
w sytuacji, gdy statek nie znajdował się w brytyjskim porcie, takie zobowiązania
spełnić miał angielski konsulat. Do realizacji tych zobowiązań w położonych poza
granicami Wielkiej Brytanii portach brytyjskich wyznaczono Biuro Kolonialne
(Colonial Office), Biuro Dominiów (Dominion’s Office), Biuro Indyjskie (India
Office) oraz Biuro Birmańskie (Burma Office). Wszelkie dofinansowania obiecano
wypłacać za pośrednictwem działaczy angielskich, którzy byli również zobowiązani
do informowania norweskich konsulów o podejmowanych krokach62.
ZAŁOŻENIE NORTRASHIP (NORWESKIEJ MISJI MORSKIEJ)
Studiując działalność Nortraship, organizacji, którą Leif Vetlesen zdefiniował
jako „państwo armatorów założone do zarządzania podczas wojny wolną norweską flotą handlową”63, należy stale pamiętać, że organizacja ta za wroga miała nie
tylko państwa Osi. Nie bójmy się stwierdzić, że w okresie drugiej wojny światowej
norweski fracht morski znajdował się jednocześnie pod skrzydłami tak sojuszników, jak i wrogów w jednej osobie, może nie bezpośrednio z nim walczących, ale
przy każdej okazji próbujących bezwzględnie go wykorzystać. Późniejsze lawirowanie pomiędzy Wielką Brytanią a Stanami Zjednoczonymi stanowiło trudne zadanie dla kierowników Nortraship i norweskiego rządu na emigracji, często z tego
powodu wdających się we wzajemne kłótnie. Jednakże co do jednej sprawy panowała zgoda – nikt nie chciał pracować pod dyktando aliantów.
60
Zob. cały dokument w: ibid., s. 19–20
Ibid., s. 20.
62
Ibid., s. 21–22.
63
L. Vetlesen, Reis ingen monumenter: kampen om Nortraships hemmelige fond, Oslo 1981,
s. 21.
61
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[233]
Problem norweskiej floty handlowej w okresie niemieckiej inwazji na Norwegię
63
Początkowo problem tkwił także w tym, że nie wszyscy Anglicy sprawujący
wysokie funkcje zdawali sobie sprawę ze znaczenia norweskiego frachtu morskiego. Podajmy tu przykład zachowania się brytyjskich dyplomatów oraz admirała
Philipa Viana, którzy wraz z reprezentantami rządów francuskiego i norweskiego zebrali się, by sporządzić formalną umowę o wykorzystaniu norweskiej floty
handlowej. Ówczesny minister handlu i żeglugi Norwegii, Trygve Halvdan Lie,
poinformował admirała P. Viana, że król Norwegii, Haakon VII pragnie, aby rząd
norweski zarekwirował wszystkie krajowe statki pływające wtenczas poza wodami
terytorialnymi Norwegii. Na pytanie admirała o liczbę tych jednostek T. H. Lie
odpowiedział, że waha się od 1000 do 1100, na co Brytyjczycy „zrobili duże oczy”,
a admirał P. Vian dodał, iż jest to „imponująca oferta”64.
Już w dniu 11 IV 1940 r. zajmujący się kwestiami ubezpieczeniowymi Bjørn
Kverndal poprosił przewodniczącego Norweskiego Wydziału Handlu (Det norske
handelskammeret – DNH) w Londynie o ustanowienie wspólnych władz w celu
omówienia położenia floty handlowej. Na odbytym następnego dnia spotkaniu
powołano do życia Nadzwyczajny Komitet Żeglugowy i Ubezpieczeniowy (Special
Shipping and Insurance Committee – SSAIC). Przewodniczącym tegoż organu
wybrano Gabriela Conradiego, głównego norweskiego konsula w stolicy Anglii,
który otrzymał teraz zadanie trzymania pulsu nad sprawami norweskiego frachtu
morskiego, a w szczególności nad jego ubezpieczeniami. Postanowiono także poinformować E. A. Colbana i jego współpracownika I. Hysing Olsena o założeniu
nowej komórki, a także podjęciu próby skontaktowania się z krajowym Ministerstwem Transportu Morskiego65.
Poprzez wydane 13 IV 1940 r. memorandum Olaf Kverndal, brat wspomnianego Bjørna, rozpoczął z I. Hysing Olsenem negocjacje dotyczące utworzenia organizacji skupiającej wszystkie żeglugowe interesy Norwegii66. Potrzebne do zrealizowania tego celu pełnomocnictwa miały być przyznane przez rząd norweski.
W przypadku gdy nawiązanie kontaktu z rodzimymi władzami byłoby niemożliwe, miano zastanowić się nad tym, jakie kompetencje nowo założona organizacja
mogłaby odeń otrzymać. Jednym z zadań zaproponowanego organu byłoby kierowanie żeglugowymi pośrednikami. Notę zawierającą ten postulat, z dołączoną
propozycją natychmiastowego zwołania założycielskiej konferencji złożonej z reprezentantów miejscowych władz, głównego konsula oraz pozostałych przedstawicieli norweskiego frachtu morskiego, przesłano E. A. Colbanowi. Jednakże ani
jej adresat, ani I. Hysing Olsen nie przyjęli projektu O. Kverndala z wielkim entuzjazmem. Według ich opinii należało wpierw nawiązać dialog pomiędzy I. Hysing
Olsenem i władzami norweskimi po jednej stronie oraz brytyjskim Ministerstwem
Transportu Morskiego po drugiej67.
64
T. H. Lie, Leve, s. 179–180; F. Kjell, Ulvetiden krig og samarbeid, Oslo 1990, s. 197–198.
A. Thowsen, Nortraship, s. 121; E. Mossige, op.cit., s. 37.
66
J. O. Egeland, op.cit., s. 121.
67
A. Thowsen, Nortraship, s. 121–122.
65
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
64
Jordan Siemianowski
[234]
Zaznaczmy, że E. A. Colbanowi oraz I. Hysing Olsenowi brakowało rządowych, a także sporządzonych przez Norweski Związek Armatorów instrukcji, które mówiłyby, jaką pozycję przyjąć w podobnej sytuacji. Spośród wszystkich kontaktów jedynie te utrzymywane z Brytyjczykami traktowano jako urzędowe. W takich okolicznościach O. Kverndalowi i reszcie norweskich kół morskich pozostało
jedynie nieprzyjemne wmieszanie się w tę jakże delikatną sprawę68.
Mimo wszystko odrzucenie propozycji O. Kverndala przyszło E. A. Colbanowi
i I. Hysing Olsenowi z wielkim trudem. W owym czasie Londyn skupiał właściwie
głównych reprezentantów interesu norweskiego frachtu morskiego. Przykładowo,
we wspomnianym już komitecie oprócz G. Conradiego działały tak znamienite
postaci, jak armator Leif Brodahl, również armator, ale i żeglugowy pośrednik
Fredrik Holst, wymieniany już dyrektor Bjørn Kverndal, szef floty pasażerskiej
C. O. Skappel i wreszcie działacz żeglugowy Knud Sømme. Nie możemy również
pominąć armatorów pracujących dla Bergeńskiego Towarzystwa Statków Parowych (Det Bergenske Dampskibsselskab), a mianowicie Fredrika Olsena i Wilhelma Wilhelmsena. Znacząca pozycja wyżej wymienionych działaczy zmuszała
E. A. Colbana do zwiększenia swych żądań wobec norweskiego rządu69.
Jakkolwiek istniało mnóstwo nieporozumień wśród przedstawicieli interesu
norweskiej floty handlowej w Londynie, to zasadniczy cel, czyli stworzenie niezależnej organizacji zarządzającej norweskim frachtem morskim, łagodził wszelkie niesnaski70. Na odbytym w dniu 16 kwietnia spotkaniu przedłożono dokładny projekt norweskiej organizacji żeglugowej z siedzibą w Londynie autorstwa
O. Kverndala. Wydano także dokument, który I. Hysing Olsenowi, G. Conradiemu, L. Brodahlowi, i B. Kverndalowi proponował zwołanie konferencji na następny wieczór. Jeszcze tamtej nocy przesłano go E. A. Colbanowi71.
Dnia 18 tegoż miesiąca doszło do kolejnego spotkania, na którym zaoferowano, aby L. Brodahl, B. Kverndal oraz K. Sømme asystowali w pracy I. Hysing
Olsenowi. Tym razem chęci grupy G. Conradiego nie spotkały się z chłodnym
przyjęciem, gdyż, jakkolwiek z pewnymi wahaniami, E. A. Colban i jego kolega
przystali na pomysł założenia w Londynie nowego biura żeglugowego72.
Już 19 IV 1940 r. B. Kverndal i K. Sømme nawiązali kontakt z właścicielem
lokalu pod adresem Leadenhall Street 144, który tego samego dnia wynajął im
praktycznie w pełni umeblowane piętro o powierzchni 500 metrów kwadratowych z możliwością wynajęcia dodatkowej powierzchni na dwóch ostatnich piętrach. Następnego dnia, 20 kwietnia, wydzierżawione pomieszczenie podzielono
na odpowiednie, mniejsze biura. Początkowo personel nowo założonej instytucji
składał się z dwunastu pracowników będących ekspertami w zakresie ubezpieczeń
68
Ibid., s. 122–123.
Ibid., s. 123; E. Mossige, op.cit., s. 37.
70
E. Mossige, op.cit., s. 37; J. O. Egeland, op.cit., s. 124.
71
A. Thowsen, Nortraship, s. 123.
72
E. Mossige, op.cit., s. 37; E. A. Colban, op.cit., s. 161–162.
69
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[235]
Problem norweskiej floty handlowej w okresie niemieckiej inwazji na Norwegię
65
bądź żeglugi73. Placówkę zdecydowano się nazwać Norwegian Shipping and Trade
Mission (Norweska Misja Morska), bardziej znaną ze swojego adresu, to jest Nortraship74. Swoją działalność rozpoczęła 26 kwietnia, a więc 16 dni po niemieckiej
agresji na Norwegię75. E. A. Colban wraz z I. Hysing Olsenem założyli Nortraship
na własną odpowiedzialność76.
Tego samego dnia, w którym Norweska Misja Morska otworzyła swoje biura,
do Londynu przybyli: wyposażony w pełnomocnictwa dotyczące norweskiej floty
handlowej jej dyrektor Øivind Lorentzen77, odpowiedzialny za administrację floty
handlowej, główny sekretarz, Benjamin Vogt i bankier Arne Sunde78.
Ingolf Hysing Olsen odniósł się w pełni lojalnie wobec Ø. Lorentzena, jednakże wolał udać się z powrotem do własnego biura w Ministerstwie Transportu Morskiego, gdzie mógłby działać jako łącznik pomiędzy tym ministerstwem a Nortraship. Niestety, przydzielono mu już funkcję członka doradczej komisji w Norweskiej Misji Morskiej79. Należy podkreślić, iż Ø. Lorentzen przybył do Londynu
z zamiarem utworzenia organizacji żeglugowej80.
Dwa dni później, 28 kwietnia81, do angielskiej stolicy przybyli także Peter Simonsen oraz Odd Gogstad, którzy od razu zostali zaproszeni w szeregi pracowników Nortraship. Pierwszy z nich zajął się sprawami prawnymi, drugi zaś działem tankowców. Również tegoż dnia zjawił się w stolicy Anglii armator Hilmar
Reksten. W niedługim czasie zgłosili się inni armatorzy i funkcjonariusze spółek
żeglugowych skorzy do współpracy z nowo powstałą norweską placówką, która
szybko nabierała wyraźniejszych kształtów. Do kadry Nortraship należeli także
B. Kverndal (szef wydziału ubezpieczeń) i K. Sømme (zajmował się sprawami załóg i zagadnieniem statków wielorybniczych). H. Reksten i L. Brodahl podzielili
natomiast między siebie odpowiedzialność za fracht trampów, pracujący dla firmy
Arnesen, Christensen and Smith w Newcastle, inżynier Erling Riple zorganizował
dział techniczny. Co do transakcji finansowych i rachunkowości, przejęła je firma
73
A. Thowsen, Nortraship, s. 125–126; T. H. Lie, Med England i ildlinjen 1940–1942, Oslo 1956,
s. 46.
74
O. Riste, Norway in Exile. The Formation of Alliance Relationship, Scandinavian Journal of
History, vol. 12: 1987, s. 321. Oprócz „Nortraship” istniały jeszcze inne propozycje nazw dla tejże organizacji. Dość wymienić tu „Norway”, „Normission”, „Norsetrade” czy też „Norseship”, zob. B. Vogt,
Vår ære og vår avmakt, Oslo 1967, 23.
75
K. Petersen, Handelsflåten, s. 277. Ø. Lorentzen podaje datę 25 IV 1940 r., zob. idem, Norway,
Norwegian Shipping and the War, America in a World War, No. 25, New York 1942, s. 22. Z kolei
E. A. Steen uznaje, że Nortraship założono w dniu 18 IV 1940 r., zob. idem, op.cit., s. 114.
76
H. Koht, op.cit., s. 179.
77
B. Kolltveit, J. G. Bjørklund, op.cit., s. 215.
78
K. Petersen, Handelsflåten, s. 277–278; E. Mossige, op.cit., s. 45; E. A. Colban, op.cit., s. 163;
T. H. Lie, Leve, s. 185; B. Vogt, op.cit., s. 23.
79
E. Mossige, op.cit., s. 37.
80
J. Sverdrup, Inn i storpolitikken 1940–1949, [in:] Norsk utenrikspolitikks historie, Bind 4, Oslo
1996, s. 46.
81
W opracowaniu Innstilling fra Undersøkelseskommison av 1945 (Bind 6, Oslo 1947, s. 119),
widnieje data 29 IV 1940 r.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
66
Jordan Siemianowski
[236]
czarterowo-księgowa Layton Bennett & Co. I tak w miesiąc po założeniu Nortraship skupiała już około stu funkcjonariuszy, w większości Brytyjczyków82.
Nortraship, największy koncern floty handlowej na świecie w okresie drugiej
wojny światowej83, podlegał norweskiemu Ministerstwu Transportu84. Organizacja
ta mogła zarządzać 241 tankowcami, 553 statkami przystosowanymi do transportu
materiałów suchych i 12 jednostkami zdolnymi do przetwórstwa wielorybniczego, co razem dawało 806 statków. Były to jednostki, które uwzględniał dokument
z 22 kwietnia (patrz następny podrozdział). Do tego należy dodać następne 81
jednostek oraz 107 statków wielorybniczych, które również objęło niniejsze rozporządzenie. Także cumujące w szwedzkich portach 30 statków czekało zarekwirowanie. Łącznie miano więc zarekwirować 102485 statki o tonażu 4 045 617 BRT,
ale Nortraship nigdy nie dysponowała tak wielkim frachtem86.
NORWESKI RZĄD REKWIRUJE NORWESKĄ FLOTĘ HANDLOWĄ
Pierwsze dwa tygodnie niemieckiej agresji na Norwegię upłynęły pod znakiem
niepewności i zwątpienia. Delikatnie mówiąc, daleko było temu państwu do stabilności. Co gorsza, Brytyjczycy nie wiedzieli, w jaki sposób dopomóc uciekającemu
królowi Haakonowi VII i jego rządowi. Istniało nadto niebezpieczeństwo, że norweskie władze zostaną wzięte przez najeźdźcę w niewolę lub też nie będą skore do
prowadzenia jakichkolwiek rozmów z Brytyjczykami87. Jedynie wśród norweskich
kół żeglugowych liczenie na brytyjską pomoc przybrało wówczas bardziej oględny
charakter88. Wszystko to musiało w jakiś sposób odbić się na norweskiej flocie
handlowej, która w najgorszym przypadku mogła utracić swoją narodową flagę89.
Jednocześnie norweski rząd rozumiał, iż w zaistniałych okolicznościach niemożliwe jest, aby zarządzać norweskim tonażem, zwłaszcza że skupieni w południowych połaciach kraju armatorzy nie byli w tym czasie zdolni do kierowania
swymi statkami. Lęk tyczył się również podporządkowania sobie tychże armatorów
przez Niemców, a także, z racji zamieszkania na okupowanych przez wroga terenach, potraktowania ich przez Brytyjczyków jako „formalnych wrogów”. Ostatnia
wspomniana tu kwestia nie dawała władzom norweskim pełnego przekonania co
do brytyjskich odszkodowań90.
Działania wobec norweskiego frachtu morskiego miały podczas pierwszych
dni wojny w Norwegii niebagatelne znaczenie dla rządu norweskiego. W związ82
E. Mossige, op.cit., s. 45–46; B. Vogt, op.cit., s. 23–24.
Ø. Lorentzen, op.cit., s. 22.
84
J. Nygaardsvold, Beretning om den norske regjerings virksomhet. Fra 9 april til 25 juni 1945,
[in:] Innstilling fra, s. 21.
85
Nils Simonsen podaje, iż Nortraship dysponowała 1052 statkami, zob. idem, op.cit., s. 1.
86
B. Dannevig, Skip og menn. Den norske handelflåtens krigsinnsats 1939–1945, Oslo 1968,
s. 44–45.
87
J. Rustung Hegland, op.cit., s. 15.
88
B. Kolltveit, J. G. Bjørklund, op.cit., s. 215.
89
J. Rustung Hegland, op.cit., s. 15.
90
K. Petersen, The Saga, s. 120.
83
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[237]
Problem norweskiej floty handlowej w okresie niemieckiej inwazji na Norwegię
67
ku z tym norweski premier, Johan Nygaardsvold, poparł wysuniętą wkrótce przez
wpływowego armatora Johana Ludwiga Mowinckela propozycję mianowania na
dyrektora norweskiej floty handlowej Øivinda Lorentzena91. Podkreślmy, że w początkowej fazie niemieckiej agresji na Norwegię taka współpraca odgrywała kluczową rolę w relacjach pomiędzy rządem a niniejszym związkiem. W ten sposób
miano przyjąć wspólne stanowisko wobec realizacji zawartej w listopadzie 1939 r.
z brytyjskimi władzami umowy. Wszystko to stwarzało podstawy do dalszych oficjalnych negocjacji w kwestii polityki żeglugowej92.
Dopiero 14 kwietnia podczas przerwanej pobytem w miejscowości Otta
ucieczki norweskiego rządu kontakt pomiędzy gabinetem norweskiego premiera
a brytyjskimi i francuskimi dyplomatami uległ znacznemu polepszeniu. Jak można było się tego spodziewać, i tym razem alianci wysunęli żądanie przejęcia pod
swoje flagi morskiego frachtu Norwegów. Owe roszczenia strona norweska kategorycznie odrzuciła, a następnie zdecydowała się zwołać posiedzenie rządu i naradzić się w sprawie projektu zarekwirowania przez norweskie władze rodzimej floty
handlowej93.
Wieczorem 15 kwietnia, również w Otta, w celu omówienia przyszłości norweskiej floty handlowej, a w szczególności jej tankowców, H. Koht spotkał się ze
znawcami problematyki morskiego frachtu, to jest zatrudnionym w Nordyckim
Towarzystwie Armatorów (Nordisk Skibsrederiforening – NSR) prawnikiem Peterem Simonsenem oraz z pracującym dla spółki armatorskiej Leif Høegh & Co A/S
Oslo, O. Gogstadem. Wkrótce P. Simonsen wysłał do Londynu podpisany przez
H. Kohta telegram (był on pierwszym tego typu dokumentem informującym przebywających w Londynie Norwegów, iż ich rząd nadal pełni swoje obowiązki94),
który przedstawiał podział administracyjny norweskiego frachtu morskiego oraz
ilustrował ogromne problemy w komunikacji, z jakimi po dniu 9 kwietnia stale zmagał się rząd norweski95. Jedyne skierowane do norweskich załóg instrukcje
nadchodziły wówczas z Londynu bądź z Waszyngtonu96. Należy dodać, że nie wyjaśniono w nim dokładnie, jaką instytucję powinni założyć E. A. Colban i I. Hysing
Olsen. Poza tym telegram odsłonił wadliwą ekspertyzę norweskich władz o morskiej polityce, dzięki czemu P. Simonsen i O. Gogstad zdecydowali się służyć pomocą swemu rządowi97.
91
J. O. Egeland, op.cit., s. 92.
Ibid., s. 92–94.
93
A. Thowsen, Den norske Krigsforsikring for Skib – Gjensidig Forening 1935–1985, Bind 1, Bergen 1988, s. 366; A. Thowsen, Fra nøytral til alliert. Norsk skipsfartspolitikk under den annen verdenskrig frem til og med etableringen av Nortraship, Bergen 1985, s. 42.
94
E. Mossige, op.cit., s. 23.
95
A. Thowsen, Nortraship, s. 131; T. L. Nilsen, A. Thowsen, op.cit., s. 54; E. Mossige, op.cit., s. 22;
J. O. Egeland, op.cit., s. 95.
96
J. Sverdrup, op.cit., s. 45.
97
A. Thowsen, Nortraship, s. 131; T. L. Nilsen, A. Thowsen, op.cit., s. 54; E. Mossige, op.cit.,
s. 22; J. O. Egeland, op.cit., s. 95.
92
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
68
Jordan Siemianowski
[238]
Podobnie jak norweski minister spraw zagranicznych, zarówno O. Gogstad,
jak i P. Simonsen posiadali interesy dotyczące tankowców, które wiązały się jednocześnie z pozostałą częścią floty handlowej, a także z ich krajem. Wszelako różnica pomiędzy nimi a H. Kohtem polegała na tym, że mieli oni o wiele lepsze
rozeznanie w sytuacji, w jakiej znalazł się norweski tonaż. I tak, przygotowany
przezeń projekt zorganizowania administracji norweskiego frachtu morskiego bazował na popartej wieloletnim doświadczeniem intuicji. Jak się później okazało,
administracja norweskiego frachtu morskiego już latem 1940 r. została podzielona
pomiędzy Londyn oraz Nowy Jork. Natomiast całe owo przedsięwzięcie było na
tyle funkcjonalne i praktyczne, że posłużyło Holendrom za wzór do organizacji
własnej floty handlowej98.
W dniu 16 kwietnia ani E. A. Colban i I. Hysing Olsen, ani Brytyjczycy nie
byli skłonni do porzucenia planów centralizacji władz norweskich w Londynie99.
Zgodnie z powyższą linią szły również główne norweskie zagraniczne placówki,
które pełniły wówczas funkcje najważniejszych pośredników. Przez krótki czas
odgrywały one główną rolę w kreowaniu norweskiej polityki żeglugowej pomiędzy rządem brytyjskim a gabinetem J. Nygaardsvolda. Natomiast w dniach 16–18
IV 1940 r., usadowiwszy się pewnie w Sztokholmie, tamtejsze przedstawicielstwo
władz norweskich dokonało ogromnego wysiłku, aby bezpośrednio skontaktować
się ze swoim rządem. Plany, które zdecydowała się wówczas przedstawić norweska placówka w Szwecji, dotyczyły przekonania rady państwowej o tym, że pomysł centralizacji norweskiej floty handlowej stanowi jedyną słuszną drogę, która
rozwiąże administracyjne problemy norweskiego frachtu morskiego. Trudności
z podtrzymaniem regularnego połączenia na linii Sztokholm – norweski rząd
zmusiły tychże dyplomatów do podjęcia działań na własną rękę i odpowiedzialność. W kolejnych dniach po 9 kwietnia omawiane przedstawicielstwo wzmocniło się o przybyłych z Norwegii Jensa Bulla, Christophera Smitha, Carl Joachim
Hambro, J. L. Mowinckela, a także część norweskich armatorów100.
Począwszy od 12 kwietnia, norweska placówka w stolicy Szwecji otrzymywała od E. A. Colbana liczne telegramy. Najważniejszy z nich, ten z dnia 17 kwietnia, mocno krytykował pomysł podziału zarządzania flotą handlową pomiędzy
Londyn i Nowy Jork, co również negował sygnowany przez H. Kohta telegram101.
W dokumencie tym szef norweskiego MSZ podkreślił konieczność ustanowienia
w Londynie biura kontrolującego norweski fracht morski. Pomoc finansowa dla
statków, o której rozmawiali już E. A. Colban i I. Hysing Olsen, miała zostać zagwarantowana ze strony Brytyjczyków, ale wyłącznie w przypadku, gdy ich kontrola zostałaby skupiona w stolicy Anglii. Z tych względów zaznaczono, że podzielenie administrowania norweskim frachtem morskim pomiędzy Londyn i Nowy
98
A. Thowsen, Nortraship, s. 131–132; T. L. Nilsen, A. Thowsen, op.cit., s. 53.
E. Mossige, op.cit., s. 25; A. Thowsen, Nortraship, s. 132; J. Sverdrup, op.cit., s. 45.
100
A. Thowsen, Nortraship, s. 132–133; E. Mossige, op.cit., s. 23.
101
E. Mossige, op.cit., 27.
99
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[239]
Problem norweskiej floty handlowej w okresie niemieckiej inwazji na Norwegię
69
Jork nie jest dobrym pomysłem, gdyż pogłębi tylko chaos. Zasugerowano także, by
pewne prawa w zarządzaniu norweską flotą handlową otrzymał E. A. Colban102.
Z uwagi na presję wywieraną przez Brytyjczyków wobec norweskich delegatów przebywających w szwedzkiej stolicy wysłanemu do Sztokholmu szefowi Ministerstwa Gospodarki Wojennej, C. J. Hambro, władze państwowe Norwegii zleciły niezwłoczne rozwiązanie problemu norweskiego frachtu morskiego. W dniu
18 kwietnia, a więc dzień po swoim przyjeździe, C. J. Hambro otrzymał list od
brytyjskiego delegata w Sztokholmie, który dokładnie określał „[...] punkt widzenia J. K. M. [...], jaki powinien być zrealizowany wobec norweskiej floty handlowej”103. Dopiero wówczas zrozumiano, że koniecznością jest jak najszybsze wydanie odpowiedniego dokumentu precyzującego zarządzanie norweskim frachtem
morskim. W całym tym pośpiechu na odpowiedzialnych za to zadanie wybrano
ludzi niedostatecznie biegłych i powierzchownie obeznanych z zagadnieniem norweskiej floty handlowej. I tak pośród negocjatorów znalazł się wspomniany już
Ch. Smith, a także profesorowie Frede Castberg i Wilhelm Keilhau. W rozmowach
uczestniczył również J. L. Mowinckel oraz armatorzy Sigvald Bergesen i Erling
H. Samuelsen104.
Powyższy komitet nie pracował swobodnie, bez żadnych nacisków. Brytyjczycy
bowiem niejednokrotnie przysyłali kolejne aide-mèmoire, w których do znudzenia
dawali jasno do zrozumienia, iż podzielenie kontroli floty handlowej pomiędzy
Londyn a Nowy Jork jest przez nich nie do zaakceptowania. Powoływali się także
na możliwość doprowadzenia w ten sposób do chaosu. W zamian Londyn żądał
także, by norweski rząd udzielił E. A. Colbanowi potrzebnego mu pełnomocnictwa do kontrolowania norweskiej floty handlowej. W jednym z wielu przesłanych
dokumentów zaznaczono, co następuje: „Dlatego ważne są dwie kwestie – mówiło
aide-mèmoire – (1) przyznanie Colbanowi prawa kontroli nad norweską flotą, lub
(2) przyznanie Colbanowi prawa do zarekwirowania tejże floty”105.
W rezultacie podjętych w szwedzkiej stolicy norwesko-brytyjskich rozmów
norwescy dyplomaci zalecili swojemu rządowi podjęcie koniecznych decyzji umożliwiających zrealizowanie pierwszego z wymienionych w brytyjskim aide-mèmoire
punktów106.
Tego samego dnia, 18 IV 1940 r., wyznaczona w Sztokholmie komisja nakreśliła założenia projektu przyszłego rozporządzenia tymczasowego dotyczącego
organizacji norweskiej floty handlowej. Proponowano w nim, aby kontrolę i prawo zarządzania całą norweską flotą handlową przejętą przez Ministerstwo Spraw
Zagranicznych przekazać E. A. Colbanowi. Norweski dyplomata miałby również
102
Ibid., s. 28–29.
A. Thowsen, Nortraship, s. 133–134; J. O. Egeland, op.cit., s. 99.
104
A. Thowsen, Nortraship, s. 134.
105
Ibid., s. 135.
106
Ibid.
103
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
70
Jordan Siemianowski
[240]
otrzymać pełnomocnictwo do pełnienia tej kontroli i do zarządzania wszystkimi
norweskimi statkami oraz ich bieżącymi i wygasającymi kontraktami107.
Nadto komisja ta uważała, że to właśnie rząd norweski powinien zarekwirować
krajową flotę handlową. Jej zdanie podzielał m.in. przebywający w Waszyngtonie
brytyjski dyplomata, który 13 IV 1940 r. po skonsultowaniu się z Amerykanami
przedstawił w tej sprawie swoje stanowisko108. Przyczyn takiego obrotu spraw ponownie należy się doszukiwać w obawie zarekwirowania przez Trzecią Rzeszę cumujących w neutralnych portach norweskich statków109. Projekt sztokholmskiego
komitetu, który został przygotowany pod naciskiem Brytyjczyków, E. A. Colbana
oraz I. Hysing Olsena, przesłano 18 kwietnia do ministra spraw zagranicznych
H. Kohta110.
Już następnego dnia sprawę zarekwirowania norweskiej floty handlowej podniesiono pośród członków gabinetu szefa norweskiego MSZ na spotkaniu w norweskiej miejscowości Sandbu w Vågå. Również tego samego dnia111 dyplomata
brytyjski oraz francuski podali do wiadomości H. Kohtowi, że ich rządy życzą sobie, by wziąć w posiadanie całość norweskiej floty handlowej. Oczywiście H. Koht
utrzymywał, iż takie rozwiązanie problemu norweskiego frachtu nie wchodzi w rachubę, a sprawiedliwszym posunięciem byłoby to, aby właśnie jego rząd przejął
we władanie całość norweskiego frachtu morskiego. Należy dodać, że norweski
minister spraw zagranicznych kontaktował się także z członkami swojego rządu.
Na przykład rozmawiał telefonicznie z ministrem transportu i żeglugi H. T. Lie,
który wówczas przebywał w Stuguflåten. Owe rozmowy szybko zrodziły owoce
w postaci wydania rezolucji, mocą której rząd brał w posiadanie wszystkie statki
norweskie powyżej 500 BRT112.
Następnego dnia, 20 kwietnia, we wspomnianej już miejscowości Stuguflåten
H. T. Lie wyznaczył komisję, której powierzył zadanie przygotowania tymczasowego rozporządzenia rekwirującego flotę handlową. W jej skład wchodził doktor
prawa Arnold Ræsted, dziennikarz oraz ekonomista Ole Colbjørnsen, adwokat
C. A. Stang, a także W. Keihlau113, który notabene miał tylko dwa dni, by przybyć
ze Sztokholmu do Stuguflåten. Nazajutrz do komitetu dołączyli członkowie rządu,
pośród których znalazł się również H. Koht. Natomiast wieczorem, również tego
samego dnia, przybył król Haakon VII. W ten sposób 22 kwietnia mogła się zebrać
pełna komisja114.
Wydany wówczas czteropunktowy dokument, który w historiografii przyjęło określać się jako Tymczasowe rozporządzenie ze Stuguflåten lub Tymczasowe
107
Ibid.
Ibid.; A. Thowsen, Fra nøytral, s. 43.
109
A. Thowsen, Nortraship, s. 136.
110
Ibid.; T. L. Nilsen, A. Thowsen, op.cit., s. 55.
111
Jacob Sverdrup podaje datę 18 IV 1940 r., zob. idem, op.cit., s. 45.
112
A. Thowsen, Nortraship, s. 136; E. Mossige, op.cit., s. 32.
113
T. H. Lie, Leve, s. 186.
114
E. Mossige, op.cit., s. 34; A. Thowsen, Nortraship, s. 139.
108
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[241]
Problem norweskiej floty handlowej w okresie niemieckiej inwazji na Norwegię
71
rozporządzenie o norweskim frachcie podczas wojny, jak chce tego John Oskar
Egeland115, sporządzono już 20 IV 1940 r., natomiast w dwa dni później został zatwierdzony i nieco zmieniony przez obradującą radę państwa116.
Według tegoż dokumentu117 wszystkie statki norweskie przekraczające 500
BRT zostały zarekwirowane118, by mogły w ten sposób wesprzeć działania wojenne, a także norweskie, brytyjskie oraz francuskie władze119. Ponadto, zgodnie
z uprzednio zawartymi kontraktami, rząd Norwegii przyłączył się do zobowiązań
armatorów i ich prawnych kredytobiorców. Dla wprowadzenia niniejszego zarządzenia w życie norweskie Ministerstwo Transportu zapowiedziało umieszczenie
w angielskiej stolicy specjalnego biura żeglugowego, któremu przewodzić miał dyrektor norweskiej floty handlowej120.
Należy wyraźnie zaznaczyć, iż rozporządzenie to nie stanowiło o upaństwowieniu norweskiego frachtu morskiego, lecz zostało sporządzone po uprzednich
konsultacjach z norweskimi armatorami, w dodatku na ich wyraźne życzenie121.
Nadto wydarzenia, jakie zaszły w dniach 20–22 IV 1940 r., ostatecznie wprowadziły norweski tonaż do alianckiej służby122.
Do powyższego dokumentu dołączono także nieco dłuższe niż Tymczasowe
rozporządzenie ze Stuguflåten, „wyjaśnienie”. I tak informuje ono, że w dniu 9 IV
1940 r. w miejscowości Elverum na czas toczącej się wojny rząd norweski przyznał sobie „władzę absolutną” w podejmowaniu wszelkich decyzji. Zaznaczono
również ogromne znaczenie floty handlowej dla zabezpieczenia dostaw i wsparcia
działań wojennych Norwegii, wobec czego uznano, że rząd winien zarządzać całym tonażem norweskim, jaki wówczas kursował na morzach. Co się tyczy rządów
brytyjskiego i francuskiego, podkreślono, iż żądały one, by tonaż, którego nie potrzebuje Norwegia, został oddany do ich dyspozycji. Morski fracht, jaki mógłby się
im przydać, stanowiły zarówno statki handlowe, pasażerskie, łodzie wielorybnicze
i statki wielorybnicze, a w szczególności te zdolne do przetwórstwa. Aby przyspieszyć wprowadzanie tych zasad, zdecydowano, że powstanie odrębny dyrektoriat
floty handlowej z siedzibą w Londynie. Ustalono poza tym, że warunki rekwirowania statków ogłoszą konsulaty lub państwowe władze. Co więcej, norweskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych zobowiązało się wydać dalsze niezbędne instrukcje
dla norweskich konsulatów123.
115
J. O. Egeland, op.cit., s. 100.
E. Mossige, op.cit., s. 32.
117
Treść Tymczasowego rozporządzenia ze Stuguflåten została opublikowana przez E. Mossige,
zob. idem, op.cit., s. 34–35.
118
J. Sverdrup, op.cit., s. 45.
119
E. A. Steen, op.cit., s. 114.
120
Innstilling fra, s. 89.
121
E. Bull, Klassekamp og felleskap 1920–1945, [in:] Norges historie, Bind 13, red. K. Mykland,
Oslo 1979, s. 432–433.
122
E. Virkesdal, op.cit., s. 3.
123
E. Mossige, op.cit., s. 35.
116
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
72
Jordan Siemianowski
[242]
Wypłaty dla armatorów miały być uiszczane na wolnych obszarach raz na
miesiąc bądź naliczane za ilość odbytych rejsów. Natomiast armatorom z okupowanych obszarów gwarantowano wszystkie przysługujące im wypłaty uiszczane
w ciągu trzech miesięcy po tym, jak obszary te zostałyby wyzwolone. Rząd norweski zobowiązał się ponadto gromadzić statki dla armatorów z zajętych przez Niemcy terytoriów, a także wziąć je w depozyt na nazwiska ich właścicieli w Norweskim
Banku (Norges Bank). Ubezpieczenia dla armatorów na wolnych obszarach miano
wypłacić po opłaceniu ubezpieczeń armatorów ze stref okupowanych. Wkrótce
norweskie Ministerstwo Transportu zobowiązało się wydać tymczasowe rozporządzenie zawierające powyższe postulaty124.
Po pewnym czasie w Stuguflåten zjawił się utrzymujący stały kontakt z H. T. Lie
Ø. Lorentzen. Wyznaczono go na przyszłego dyrektora nowego biura w Londynie.
Wszak istniała tu alternatywa zastąpienia Ø. Lorentzena przez I. Hysing Olsena,
ale powątpiewano, czy zechce on pełnić powierzoną mu funkcję125.
Wkrótce Ø. Lorentzen udał się na brytyjskim okręcie wojennym z Åndalsnes
do Londynu. Wyposażono go w odpowiednie dokumenty, to jest Tymczasowe rozporządzenie ze Stuguflåten, pozwolenie na zawarcie umów z rządami brytyjskim
oraz francuskim dotyczących czarteru norweskiego frachtu morskiego i zgodnych
z treścią sporządzonego tymczasowego rozporządzenia, a ponadto w upoważnienie do zerwania wszystkich kontraktów oraz do podjęcia dalszych kroków ułatwiających założenie nowego biura żeglugowego126.
* * *
Opisane wyżej wydarzenia dowodzą, iż nie jedynie brak sprawnego połączenia
spowodował aktywne działania norweskich armatorów. Oprócz zabezpieczenia
norweskiej floty handlowej przed zakusami Trzeciej Rzeszy miano tu na uwadze
powstrzymanie zapędów Brytyjczyków. Najlepszym rozwiązaniem wydawało się
założenie organizacji, która przejęłaby wszystkie żeglugowe interesy Norwegii.
Ów problem przedstawiał się na tyle istotnie, iż nie zwlekano z przyjazdem państwowych władz, a wszelkie kroki podejmowano na własną odpowiedzialność. Tak
więc w dniu 13 IV 1940 r. pojawiła się koncepcja założenia żeglugowej organizacji,
która ostatecznie powstała w niespełna dwa tygodnie później. Tym sposobem Brytyjczycy utracili możliwość szybkiego przejęcia norweskiego frachtu morskiego,
dla Norwegów zaś pojawiła się szansa zapewnienia sobie godziwych warunków
czarteru.
W kolejnych dniach po 9 IV 1940 r. istotna rola, jaką odgrywała Wielka Brytania w norweskiej żegludze, potwierdziła się ponownie. Wystarczy wymienić
nastawienie norweskiego rządu, E. A. Colbana, I. Hysing Olsena oraz działaczy
124
Ibid.
Ibid., s. 36.
126
J. Rustung Hegland, op.cit., s. 16.
125
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[243]
Problem norweskiej floty handlowej w okresie niemieckiej inwazji na Norwegię
73
Norweskiego Związku Marynarzy w Londynie, którzy opowiadali się tylko i wyłącznie za współpracą z Anglią. Ten nadrzędny cel niezmiernie ułatwił stworzenie
nowych struktur administracyjnych, założenie centrali norweskiej floty handlowej
w Londynie, a co najważniejsze – bezpośrednie podporządkowanie norweskiego
frachtu morskiego rządowi J. Nygaardsvolda. Być może pewne wątpliwości mogły
dotyczyć nielicznych kapitanów statków, ale propozycje ubezpieczeń, poświadczone w dodatku przez I. Hysing Olsena, niewątpliwie je rozwiały.
Mimo że z całego pośpiechu wynikła niedokładność kwietniowego dokumentu, zasadniczy cel, to jest przejęcie przez państwo norweskie rodzimej floty handlowej, która miała pokryć wydatki emigracyjnego rządu Norwegii, został zrealizowany. Drogą tą osiągnięto jeszcze dwa sukcesy – ostatecznie zagwarantowano
norweskiej flocie handlowej jej narodową flagę, jak i zdołano stworzyć tzw. front
zewnętrzny, w skład którego wchodzili król, norweskie siły zbrojne oraz norweska
flota handlowa.
Tymczasowe rozporządzenie ze Stuguflåten, mimo że później poprawione, zasługuje na większą uwagę. Był to bowiem jeden z pierwszych dokumentów, który
zwiastował nowe czasy w polityce zagranicznej Norwegii, a więc zerwanie ze statusem neutralności, która w dniu niemieckiej agresji zawiodła na całej linii. Poza
tym dokument ten pokazał, że w dominującym wówczas w norweskiej polityce
Ministerstwie Spraw Zagranicznych wielką, jeśli nie największą, rolę odgrywała
norweska flota handlowa.
Przedstawione wydarzenia mają doniosłe znaczenie, choć są powszechnie niedoceniane i w niewielkim stopniu znane. Dzięki nim norweska flota handlowa
zapisała się złotymi zgłoskami w historii drugiej wojny światowej. Mówiąc o tym
wkładzie norweskiego frachtu morskiego, można przytoczyć słowa szefa Admiralicji Stanów Zjednoczonych, admirała Emory’ego S. Landa, który już w grudniu
1941 r. stwierdził: „Wydaje mi się, że w jakiejś publikacji angielskiej stwierdzono,
że norweska flota handlowa była warta dla sprawy alianckiej tyle co milion żołnierzy. Pragnę podkreślić, że to żadna przesada. Jesteście warci więcej niż milion
żołnierzy!”127.
127
P. Hansson, Co dziesiąty musiał umrzeć. O konwojach morskich podczas drugiej wojny światowej, przeł. A. Thierry, Gdańsk 1975, s. 8.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
74
Jordan Siemianowski
[244]
DAS PROBLEM DER NORWEGISCHEN HANDELSFLOTTE
IN DER ZEIT DER DEUTSCHEN INVASION NACH NORWEGEN
Zusammenfassung
Schlüsselbegriffe: II. Weltkrieg; Norwegen; Seefahrtsorganisationen; norwegische Handelsflotte; Politik Großbritanniens gegenüber Norwegen
Die zu Beginn des II. Weltkrieges 4,8 Mio BRT umfassende norwegische Handelsflotte stand im weltweiten Vergleich auf Rang vier. Im Moment des deutschen Angriffs
auf Norwegen bemühten sich gar vier Akteure darum, die norwegische Handelsflotte zum
eigenen Nutzen festzusetzen. Zu ihnen zählten: die norwegische Regierung, die britische
Regierung, eine Gruppe norwegischer Diplomaten, die außerhalb Norwegens aktiv waren,
vor allem die in London oder Stockholm verweilenden, sowie die Regierung des Dritten
Reiches. Keine geringe Bedeutung für die im Zweiten Weltkrieg kämpfenden Staaten besaß
der Umstand, dass die Norweger über eine ansehnliche Tonnage an Tankern verfügten,
welche sich zudem durch eine in den anderen Ländern nicht anzutreffende Modernität
auszeichneten. Seitens der Norweger erwarb sich Erik Andreas Colban, ein norwegischer
Diplomat in London, die größten Verdienste darum, die heimische Flotte vor den Begehrlichkeiten der Briten und Deutschen zu schützen. Kurze Zeit später schloss sich ihm der
norwegische Reeder Ingolf Hysing Olsen an. Beide strebten danach, die norwegische Flagge für die heimischen Schiffe zu erhalten und eine norwegische Schifffahrtsorganisation zu
gründen, welche die Rolle einer Zentrale für die norwegische Seefracht spielen sollte. Am
26. April 1940 wurde schließlich eine solche Einrichtung unter dem Namen Norwegian
Shipping and Trade Mission gegründet, auch als Nortraship bekannt. Zur gleichen Zeit
unternahm die vor den deutschen Truppen in die nördlichen Landesteile ausweichende
norwegische Regierung wesentliche Schritte zugunsten der norwegischen Seefracht. Ihre
Aktivitäten wurde gekrönt durch den Erlass der Vorläufigen Verordnung der Stuguflåten,
aufgrund derer sie alle norwegischen Schiffe über 500 BRT requirierte. Zudem traf sie die
Entscheidung, in London eine norwegische Schifffahrtsorganisation mit dem Reeder Øivind Lorentzen als Direktor zu gründen. Schon bald begab sich Ø. Lorentz, ausgestattet mit
regierungsamtlichen Instruktionen und Vollmachten, gemeinsam mit seinem Stab nach
London, wo er auf die bereits prosperierende Nortraship traf.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[245]
Problem norweskiej floty handlowej w okresie niemieckiej inwazji na Norwegię
75
THE PROBLEM OF THE NORWEGIAN MERCHANT SHIPPING
DURING THE GERMAN INVASION OF NORWAY
Summary
Key words: World War II; Norway, navigational organizations; the Norwegian merchant
shipping; Great Britain’s policy towards Norway
The Norwegian merchant shipping, which at the beginning of World War II measured
4.8 million GRT, occupied the fourth place in the world ranking. When the Germans invaded Norway as many as four bodies attempted to keep the Norwegian merchant shipping for their own use. They were: the Norwegian government, the British government,
a group of Norwegian diplomats conducting activities outside Norway (particularly diplomats residing in London and Stockholm), and the authorities of the Third Reich. The fact
that Norway possessed a significant tonnage of modern tankers was of great importance
to countries fighting in WWII. Erik Andreas Colban, a Norwegian diplomat in London,
made the greatest effort to protect the Norwegian merchant shipping against the British
and Germans. A Norwegian shipowner, Ingolf Hysing Olsen, joined him and both of them
started a very close cooperation with the British authorities. Both E. A. Colban and I. Hysing Olsen worked to guarantee the Norwegian flag for native ships and to establish the
Norwegian navigational organization which would play the role of headquarters for the
Norwegian sea freight. Eventually, on 26 April 1940 such a sea association was set up and
it was called the Norwegian Shipping and Trade Mission, known also as Nortraship. At the
same time, the Norwegian government, escaping to the north of Norway, started significant actions in favour of the Norwegian freight, which led to issuing The Temporary Order
of Stuguflåt, thanks to which the Norwegian government commandeered all Norwegian
ships with the cargo capacity over 500 GRT, and it decided to establish a Norwegian navigational organization in London with Øivind Lorentz as its head. Øivind Lorentz, who
had all the government’s instructions and letters of authorization, went together with his
staff to London, where he found Nortraship already thriving.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
ZAPISKI
HISTORYCZNE
— TOM
Zeszyt 2
LXXVI
—
ROK
2011
FRANCISZEK SKIBIŃSKI (Toruń)
JOHANN REGIUS I KONRAD GRASER STARSZY O KULCIE OBRAZÓW.
PRZYCZYNEK DO DZIEJÓW SZTUKI W NOWOŻYTNYM TORUNIU*
Słowa kluczowe: XVI/XVII w.; Toruń; kult obrazów; uczeni; polemiki religijne; Druga Reformacja
Jakkolwiek działalności uczonych związanych z toruńskim Gimnazjum Akademickim na przełomie XVI i XVII w. poświęcono już wiele uwagi, problem ich
ewentualnego wpływu na kształtowanie sztuki tego miasta pozostaje poza obszarem zainteresowań badaczy1. Również Piotr Birecki, autor studium poświęconego
związkom sztuk obrazowych z dominującym w tym okresie w Toruniu protestantyzmem, nie odniósł się do tego zagadnienia2. Na tym większą uwagę zasługuje więc fakt, że w pismach niektórych spośród ówczesnych toruńskich uczonych
można odnaleźć odniesienia do żywego w epoce nowożytnej sporu o kult wizerunków. Studia nad tym zagadnieniem pozwolą lepiej poznać kontekst, w jakim
powstawały dzieła sztuki fundowane zarówno przez władze miejskie, jak i bogate
mieszczaństwo w okresie świetności miasta na przełomie XVI i XVII w. Odnalezione dotychczas wzmianki na ten temat rozproszone są w wielu tekstach będących bez wyjątku protestanckimi pismami polemicznymi. Na potrzeby podjętej tu
próby zarysowania problemu przyjrzymy się bliżej rozważaniom dwóch autorów,
mianowicie Johanna Regiusa oraz Konrada Grasera Starszego, będących zarówno
pastorami, jak i profesorami miejscowego Gimnazjum.
*
Za cenne uwagi serdecznie dziękuję dr. hab. Jackowi Tylickiemu, za pomoc zaś w lekturze
tekstów źródłowych mgr. Pawłowi Jaroniakowi.
1
Wymieniam tu jedynie najważniejsze publikacje dotyczące tematu, w których odwołania do
dalszej literatury: S. Tync, Dzieje Gimnazjum toruńskiego (1568–1772), t. 1 (Roczniki Towarzystwa
Naukowego w Toruniu (dalej cyt. Roczniki TNT), R. 34), Toruń 1928, s. 57–284; t. 2 (Roczniki TNT,
R. 53), Toruń 1949, s. 5–256; B. Nadolski, Ze studiów nad życiem literackim i kulturą umysłową na Pomorzu w XVI i XVII wieku, [in:] Studia staropolskie, t. 23, red. Cz. Hernas, J. Ziomek, Wrocław–Warszawa–Kraków 1969; S. Salmonowicz, Kultura umysłowa w Toruniu, [in:] Dzieje Torunia, t. 2, cz. 2:
W czasach renesansu, reformacji i wczesnego baroku, red. M. Biskup, Toruń 1994, s. 169–256.
2
P. Birecki, Sztuka luterańska na ziemi chełmińskiej od drugiej połowy XVI do pierwszej ćwierci
XVIII wieku, Toruń 2007.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
78
Franciszek Skibiński
[248]
Wzmianki odnoszące się do kultu obrazów w pismach Johanna Regiusa są objętościowo skromne3. Zawarte zostały w pracy zatytułowanej De Indulgentiis, obszernym dziele będącym systematycznie opracowaną polemiką z tezami jezuitów,
odnoszącym się do działalności Regiusa w Grazu, jednakże opublikowanym już
po jego przybyciu do Torunia4. Ustępy dotyczące problemu obrazów pojawiają się
w części zatytułowanej „Articuli Iesuitarum cum commonefactione Orthodoxa illis opposita”. Składa się na nią szereg artykułów, podzielonych na punkty, z których
każdy jest odpowiedzią na daną tezę wysuniętą przez jezuitów. Pierwsza interesująca nas uwaga zawarta została w punkcie piętnastym artykułu szóstego, dotyczącego oskarżeń katolickich polemistów, jakoby założenia doktryn protestanckich
w istocie nie opierały się na Słowie Bożym, a raczej pochodziły od różnorakich
herezjarchów. Według tych wypowiedzi krytycy kultu obrazów mieli więc być duchowymi spadkobiercami dawnych herezji5. Odpowiedź Regiusa na te zarzuty jest
wysoce osobliwa – zbywa on mianowicie wysunięte przez jezuitów oskarżenie, potwierdzając tezę o wrogości protestantów wobec kultu wizerunków i fakt ten uznając nie za naganny, lecz raczej godny najwyższej pochwały; nie podejmuje jednak
próby uzasadnienia swego stanowiska.
Nieco szerzej kwestia wizerunków potraktowana została w punkcie ósmym
siódmego artykułu rozprawy Regiusa6. Jest to odpowiedź na katolicką obronę
przed formułowanym przez protestantów zarzutem głoszącym, iż czczą oni krzyże i wizerunki; obrona ta oparta została na argumentacji mówiącej, iż cześć oddawana obrazom nie odnosi się w istocie do nich samych, lecz obiektów na nich
ukazanych. Zastosowane tu, przekazane przez protestanckiego polemistę jezuickie
uprawomocnienie kultu wizerunków należy do podstawowych argumentów wykorzystywanych w sporze o obrazy przez stronę katolicką; myśl ta, wywodząca się
od św. Bazylego, znalazła się w poświęconym temu zagadnieniu dekrecie soboru
trydenckiego7. W swej odpowiedzi, podobnie jak w przywołanym powyżej artykule szóstym, Regius nie podejmuje zdecydowanej próby zbicia argumentu swych
adwersarzy. Twierdzi on jedynie, iż przedstawiona przez katolików argumentacja
jest błędna, gdyż oddawanie czci obrazom jest zawsze niewłaściwe; przywołuje też
opinię Tomasza z Akwinu, pochwalającą cześć oddawaną drzewu Krzyża Święte3
Odnośnie do Johanna Regiusa zob. m.in. w: S. Tync, op.cit., t. 2, s. 33–50; J. Małłek, K. Namysłowska, Regius, Jan, [in:] Polski słownik biograficzny, t. 30/1, Wrocław–Warszawa–Kraków–Gdańsk–
–Łódź 1987, s. 736–738 (tam pełna literatura).
4
Johannes Regius, De Indvlgentiis, et Purgatorio Pontificio, Disputationum et Colloquiorum inter Iesuitas et sincerioris Confessionis Augustanae Ministros liber singularis, Francofvrti ad Moenvm,
sumptibus Johanni Spiessij, 1604; Biblioteka Główna Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu
(dalej cyt. BG UMK), sygn. Pol. 7. II. 5841.
5
Ibid., s. 23, 30.
6
Ibid., s. 33, 39–40.
7
D. Freedberg, Iconoclasm and Painting in the Revolt of the Netherlands 1566–1609, New York–
–London 1988, s. 37, 56; P. Krasny, Visiblia signa ad pietatem excitantes. Teoria sztuki sakralnej w pismach pisarzy kościelnych epoki nowożytnej, Kraków 2010, s. 67.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[249]
Johann Regius i Konrad Graser Starszy o kulcie obrazów...
79
go przez wzgląd na jego własną godność (dignitas), określając ją jako hyperdulia8.
W podsumowaniu stwierdza, iż strona katolicka w istocie nie jest w stanie obronić
kultu obrazów i z tego powodu nieustannie atakuje swych adwersarzy poprzez obelgi i kłamstwa, które nie mogą jednak zachwiać wiary prawdziwych chrześcijan.
Miejsce kwestii obrazów w twórczości polemicznej Regiusa – przynajmniej przy
obecnym stopniu jej rozpoznania – wyraźnie wskazuje na marginalny charakter
zagadnienia na tle całości podejmowanych przezeń tematów; problem ten niemal
całkowicie utracił tu ową ostrość, z jaką podejmowany był w początkowym okresie
reformacji. Stoi to w zgodzie z ówczesnym stanem omawianego sporu w kontekście całej Europy. U schyłku XVI w. kontrreformacyjni pisarze – na czele z jezuitą
Robertem Bellarminem – zdołali ocalić na gruncie dogmatycznym właściwy kult
obrazów w Kościele katolickim, obalając większość argumentów wysuwanych przez
protestantów, którzy, świadomi siły wywodów swych adwersarzy, coraz rzadziej podejmowali ten temat9. Tak czyni również Johann Regius; punkty odnoszące się do
kultu obrazów są ostatnimi w przywołanych tu artykułach, wysuwane przez jezuitów zarzuty nie spotykają się zaś ze zdecydowaną kontrargumentacją.
Odmiennie prezentuje się dorobek Konrada Grasera. Działalność osiadłego
w Toruniu uczonego przesłaniana jest zazwyczaj przez postać jego syna, wieloletniego rektora tutejszego Gimnazjum, noszącego to samo imię co ojciec10. Jak
jednak zauważa Stanisław Salmonowicz, w początkach XVII stulecia twórczość
Konrada Grasera ojca cieszyła się pewną popularnością w Europie11; dotyczy to
zwłaszcza trzech dzieł powstałych pod koniec życia toruńskiego uczonego, profetycznych, erudycyjnych i silnie antykatolickich pism zatytułowanych Historia
Antichristi, Plaga Regia oraz wydane już po śmierci Ultima Verba12. Miały się one
8
Akwinata był oskarżany o ugruntowanie idolatrii w Kościele także przez innych polemistów
protestanckich, np. Johannesa Veluanusa, zob. D. Freedberg, op.cit., s. 43.
9
Na ten temat zob. P. Krasny, op.cit., zwłaszcza s. 53–86.
10
Podstawowym źródłem odnoszącym się do życia Grasera ojca jest biogram zamieszczony w dziele Melchiora Adama, Vitae Germanorum Theologorum, qui superiori seculo ecclesiam Christi voce scriptisque propagarunt et propugnarunt, Haidelbergae, Jonae Rosae, 1620, s. 841–847; BG UMK, sygn. Ob.
7. II. 1713. Korzystał z niego m.in. Georg Gottlieb Diettmann; Beyträge zur Geschichte der Stadt Thorn
aus guten und zuverläßigen Quellen gesammlet, [Thorn] 1789 (tu reprint: Sonderschriften des Vereins
für Familiengeschichte in Ost- und Westpreussen e. V.), Hamburg 1970, s. 35; na nim oparta jest też nota
biograficzna w: Altpreußische Biographie, Bd. IV, 2. Lieferung, Ergänzungen zu Band I bis III mit Interimregister für Band I bis IV, 2, hrsg. v. E. Bahr u. G. Brausch, Marburg/Lahn 1989, s. 1218. Jacob Heinrich Zernecke pisząc o skomponowanym przez Grasera epitafium Henryka Strobanda, opublikowanym
w wydanym w Toruniu w 1711 r. przez Johanna Christiana Laurera dziele Historiae Thorunensis naufragae tabulae oder Kern der Thornische Geschichte (s. 190–191), przywołuje inną jeszcze pracę M. Adama,
mianowicie Vitae Germanorum iureconsultorum et politicorum, wydaną w roku 1620 we Frankfurcie nad
Menem (wzmianka o epitafium na s. 425–426). Warto tu przypomnieć, iż przywołany wcześniej Johann
Regius w 1602 r. zorganizował publiczną dysputę, w której respondentem był młodszy Graser, w 1604 r.
wygłosił zaś kazanie z okazji śmierci żony Grasera ojca, zob. J. Małłek, op.cit., s. 737.
11
S. Salmonowicz, Kultura umysłowa Torunia, s. 218, przyp. 78; zob. też: B. Nadolski, Ze studiów,
s. 37, 226.
12
Historia Antichristi illius Magni, Explicata Decem Exercitationibus in alteram partem Cap. XI.
Prophetiae Danielis, Lugduni Batavorum 1608; Biblioteka Gdańska Polskiej Akademii Nauk (dalej
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
80
Franciszek Skibiński
[250]
cieszyć szczególnym uznaniem w kręgach sekt protestanckich, które rozwijały się
w Europie, szczególnie w Rzeszy, w przededniu wybuchu wojny trzydziestoletniej.
Zagadnienie miejsca, jakie twórczość starszego Grasera zajmowała w tym środowisku, zasługuje z pewnością na wyczerpujące studium, daleko wykraczające poza
ramy podjętego tu tematu. Warto jednakże przywołać pewne fakty, świadczące
o zainteresowaniu, jakim pisma te cieszyły się w Europie, co pozwoli nam dostrzec
ponadlokalny charakter przedstawionych w nich tez. Z uznaniem wyraża się o nich
pochodzący ze Śląska, a czynny w Heidelbergu Melchior Adam, przedstawiając zarazem Grasera jako zaciętego wroga rzymskiego Kościoła13. Heidelberg, w którym
czynny był M. Adam, był jednym z głównych ośrodków działalności wspomnianych przez S. Salmonowicza protestanckich ruchów. Warto też zauważyć, że jedna
z prac, mianowicie komentarz do Apokalipsy św. Jana – Plaga Regia – zadedykowany został królowi Anglii Jakubowi I, z którym tak wielkie nadzieje wiązali niemieccy protestanci w początkach XVII w. i którego córka Elżbieta Stuart po ślubie
z palatynem reńskim Fryderykiem V zamieszkała właśnie w Heidelbergu14.
Odniesienia do problemu obrazów pojawiają się w dwóch pracach Grasera,
mianowicie Ultima Verba i Historia Antichristi, będących komentarzami do fragmentów Księgi Daniela. Poruszenie tu kwestii wizerunków nie zaskakuje, jako że
proroctwo Daniela, choć wykorzystywane w polemice także w szerszym zakresie,
dostarczało szczególnie licznych argumentów protestanckim ikonoklastom, zwalczającym utrwalony w tradycji katolickiej kult obrazów15. Co więcej, opisany tam
sprzeciw Izraelitów wobec pogańskiego kultu idoli łatwo było przełożyć na sytuację w ówczesnej Europie, w której protestanci – w swojej opinii prawdziwi chrześcijanie – prowadzili nierówną walkę z rzymskim Kościołem. Tematy zaczerpnięte z proroctwa Daniela pojawiają się dość licznie w ówczesnej sztuce, jak choćby
cyt. BG PAN), sygn. Hf. 58865; Ultima verba Conradi Graseri Regiomontani Franci, Ministri Ecclesiae
Thoruniensis [...] Quibus explicat celeberrimam Visionem Danielis Capite Nono, Thorunii Borussorum, typis Augustini Ferberi, sumptibus M. Casparii Frisii, 1614; Książnica Kopernikańska w Toruniu, sygn. 102.776. Poza wymienionymi powyżej komentarzami do Księgi Daniela wspomnieć należy też o nieujętym w niniejszym przyczynku komentarzu do Apokalipsy św. Jana: Plaga Regia, Hoc
est, Commentatio brevis et perspicuus in Apocalypsin Sancti Johannis, Tigurii, In Officina Wolphiana,
1610. Na ten temat też M. Adam, Vitae Germanorum Theologorum, s. 846–847.
13
M. Adam, Vitae Germanorum Theologorum, s. 841–847.
14
Znamienny jest w tym kontekście fakt, iż odniesienia do profetycznej twórczości Grasera,
zwłaszcza do Historii Antichristi, pojawiają się u Anglika Johna Johnstona. Chodzi tu o wydaną
w 1634 r. w Amsterdamie pracę Naturae Constantia, zob. M. Mulsow, Who was the Author of the
Clavis apocalyptica of 1651? Millenarianism and Prophecy between Silesian Mysticism and the Hartlieb
Circle, [in:] Millenarianism and Messianism in Early Modern European Culture, vol. IV: Continental Millenarians: Protestants, Catholics, Heretics, ed. J. Ch. Laursen, R. H. Popkin, Dordrecht 2001,
s. 57–76, tu s. 72, przyp. 37.
15
Odniesienia do proroctwa Daniela pojawiają się w polemice antykatolickiej w Niderlandach
już w latach trzydziestych XVI w., zob. A. Ziemba, Nowe dzieci Izraela. Stary Testament w kulturze
holenderskiej XVII wieku, Warszawa 2000, s. 125–140.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[251]
Johann Regius i Konrad Graser Starszy o kulcie obrazów...
81
w słynnym cyklu rycin wykonanych według projektu Maartena van Heemskerck,
a także malowidłach ilustrujących poszczególne fragmenty biblijnego tekstu16.
Obydwa pisma Grasera składają się z objaśnień – określonych jako „Exercitationes” – do kolejnych fragmentów tekstu biblijnego i odnoszących się do różnorodnych zagadnień. Jedna z części Historia Antichristi poświęcona została niemal
w całości kultowi idoli17, dalsze uwagi na ten temat rozproszone są zaś w obydwu
publikacjach.
Pierwszym z zarzutów wysuwanych przez Grasera jest porównanie kultu obrazów w Kościele katolickim z czcią oddawaną idolom przez pogan. Według protestanckiego polemisty Kościół rzymski miał nie tylko przejąć, ale i rozwinąć idolatrię pogańskich świątyń18. Będąc wybitnym hebraistą, autor nie szczędzi wysiłków,
by udowodnić, iż idole opisane w Księdze Daniela można utożsamić z kultem katolickim. W Ultima verba wyraźnie wskazuje na ciągłość pomiędzy pogańskim
kultem wprowadzonym do jerozolimskiej Świątyni przez Antiocha a czcią oddawaną wizerunkom w Kościele katolickim19. Graser określa ją jako próbę omamienia wiernych i nakłonienia ich do błędnej pobożności, podejmowaną za pomocą
najróżniejszych środków, w tym szczególnie bogatej oprawy ceremonii20. Zarzut
o pogańskim charakterze kultu obrazów łączy się bezpośrednio z innym stwierdzeniem pojawiającym się często w pismach toruńskiego uczonego, dotyczącym
czystości pozbawionego wypaczeń pierwotnego Kościoła. Dopiero wraz z rozwojem i wynikającą z niego uzurpacją władzy – jak pisze Graser – Kościół rzymski
przejął pogańskie zwyczaje, tym samym odchodząc od pierwotnego, ubogiego
Kościoła Męczenników21. Obecność tego toposu jest oczywiście zrozumiała w kontekście omawianej Księgi Daniela, dotyczącej w znacznej części kultu względem
pogańskich bożków, a zwłaszcza w czwartej części Historia Antichristi, będącej komentarzem do słów proroctwa mówiących o czci oddawanej Bogu „nieznanemu
ojcom”. Godna odnotowania jest zawarta w Ultima verba uwaga, odnoszącą się
do budowli sakralnych wzniesionych w średniowieczu na północy Europy, owych
septentrionalibus regionibus, by użyć sformułowania samego autora. Graser miał
tu zapewne na myśli między innymi znane sobie budowle toruńskie22. Gmachy te,
powstałe w epoce dojrzałości Kościoła, a więc wtedy, kiedy odszedł on już od swej
pierwotnej czystości, ukazują wyraźne znamiona jego upadku, wśród których na
pierwsze miejsce wysuwa się podporządkowanie przestrzeni i kształtu wymogom
16
Ibid., s. 125–127; E. A. Saunders, A Commentary on Iconoclasm in Several Print Series by
Maarten van Heemskerk, Simiolus, vol. 10: 1978–1979, No. 2, s. 59–83. Wśród innych dzieł wspomnieć można malowidło Pietera Aertsena Idolatria Nabuchodonozora (dziś w Museum Boymans
van Beuningen w Rotterdamie; D. Freedberg, op.cit., il. 2) czy też znany obraz Bartłomieja Strobla
ukazujący historię Dawida i Baala (dziś w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie).
17
Historia Antichristi, Exercitatio IV, s. 209–261 (jest to komentarz do Księgi Daniela 11, 38).
18
Historia Antichristii, Exercitatio IV, s. 216; Ultima Verba, Exercitatio IV, s. 339–340.
19
Ultima verba, Exercitatio IV, s. 339–340; Exercitatio V, s. 397–398.
20
Ibid., Exercitatio IV, s. 339–340.
21
Historia Antichristi, Exercitatio IV, s. 216; Exercitatio V, s. 265.
22
Ultima verba, Exercitatio IV, s. 340.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
82
Franciszek Skibiński
[252]
mszy, za czym idą wszystkie inne odstępstwa od pierwotnej czystości. W wypowiedziach Grasera widoczny jest ścisły związek, łączący w pismach polemistów
problem obrazów z kwestią eucharystyczną: atakując ostrymi słowami katolicką
liturgię mszy świętej, pisarz poddaje również krytyce całą jej oprawę, przybierającą
często w owej epoce formę dzieła sztuki23.
Graser potępia wizualne bogactwo liturgii katolickiej w wielu fragmentach
swoich pism24. Terminem, którym posługuje się najczęściej dla określenia niewłaściwego kultu lub jego miejsca, jest Deus Basilicarus bądź też Basilica; ten ostatni
termin tłumaczy jako oddawanie czci idolowi, dla którego niezbędne są wystawne budowle i oprawa25, mające, jak wskazaliśmy wcześniej, odwodzić wiernych od
prawdziwej religii. Jednocześnie Graser nie neguje jednak potrzeby istnienia świątyni. Wyraźnie stwierdza on, iż nie potępia ani samej budowli, ani jej uprawnionego użytkowania, przez które rozumie spotkanie wiernych w celu słuchania Słowa
Bożego, sprawowania sakramentów oraz umacniania serca w wierze. Niedopuszczalny jest natomiast kościół zbudowany z bezbożną okazałością, będącą wyrazem
pychy i służącą kultowi Antychrysta26.
W swej argumentacji Graser odnosi się do zagadnień typowych dla szesnastowiecznego sporu o obrazy. Naczelną wśród nich jest kwestia tożsamości kultu
wizerunków w Kościele katolickim z praktykami pogańskimi opisanymi w Księdze
Daniela, a także przeciwstawienie go czystości pierwotnego Kościoła Męczenników, pozbawionego takiego kultu oraz bogatych budowli. Jak się wydaje, na tym
etapie polemiki pomiędzy katolikami a protestantami potencjalnie większe oddziaływanie mógł mieć pierwszy z argumentów, również ze względu na wiedzę
filologiczną autora, pozwalającą mu na przeprowadzanie wnikliwej analizy terminologii pojawiającej się w Piśmie Świętym. Erudycja ta pozwalała Graserowi
w pewien sposób nawiązać walkę z poglądami katolickimi, wyłożonymi najpełniej
przez Roberta Bellarmina, ale i Cezarego Baroniusza, wyraźnie rozróżniającymi
chrześcijańskie wizerunki (imagines) od pogańskich idoli (simulacra)27. Odmiennie kształtował się na początku XVII w. topos pierwotnego, pozbawionego wizerunków Kościoła. W dobie potrydenckiej również katolicy często odnosili się
z entuzjazmem do owego pierwotnego Kościoła Męczenników, wyciągnęli jednak
ze studiów nad nim skrajnie odmienne od swych adwersarzy wnioski. Na podsta23
Ibid.; Historia Antichristi, Exercitatio IV, s. 220; Exercitatio V, s. 266; na temat mszy i ofiary
pogańskiej zob. też: Ultima verba, Exercitatio V, s. 401. Szerzej na temat związku kwestii eucharystycznej z problemem kultu obrazów por. S. Michalski, Protestanci a sztuka. Spór o obrazy w Europie
nowożytnej, Warszawa 1989, s. 286–299.
24
Historia Antichristi, Exercitatio IV, s. 220; Exercitatio V, s. 266.
25
Ibid., Exercitatio IV, s. 217.
26
Ibid., Exercitatio IV, s. 220.
27
P. Krasny, op.cit., s. 63–68, 96–97. W ówczesnym piśmiennictwie pojawiają się też znacznie
bardziej złożone systematyki typów wizerunków, jak choćby te przedstawione przez Gabriele Paleottiego i Johanna Molanusa, zob. m.in.: Ch. Hecht, Katolische Bildertheologie im Zeitalter von Gegenreformation und Barock. Studien zu Traktaten von Johannes Molanus, Gabrielle Paleotti und anderen
Autoren, Berlin 1997, s. 187–204.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[253]
Johann Regius i Konrad Graser Starszy o kulcie obrazów...
83
wie wnikliwych badań starożytnych pism oraz zachowanych w Rzymie zabytków
wskazywali oni, iż pierwsi chrześcijanie posługiwali się wizerunkami dla oddania
prawd wiary28. Argumentacja strony katolickiej była w tym zakresie na tyle silna i rozpowszechniona, że słowa Grasera miały niewielką szansę na przekonanie
przeciwników, nawet pomimo tego, iż nawiązywały nie tylko do pism dawnych
polemistów z pierwszej połowy XVI w., ale zapewne i do wypowiedzi sobie współczesnych, jak choćby monumentalnej De Templis Rudolfa Hospiniana29.
Wypowiedzi Konrada Grasera świadczą o tym, iż środowisku toruńskich protestantów nieobce były podstawowe argumenty sporu o kult obrazów w jego europejskim kontekście. Na zakończenie warto jednak zadać pytanie, na ile wyrażone przez polemistę poglądy mogły wywrzeć wpływ na sztukę w samym mieście.
Szczególnie interesujące wydaje się spojrzenie na wypowiedzi Konrada Grasera
w kontekście „drugiej reformacji”, a więc wzrostu znaczenia zwolenników kalwinizmu w wielkich miastach pruskich w ostatniej tercji XVI i na początku XVII w.30
Jak zauważa Michael G. Müller, ze zjawiskiem tym ściśle związany był rozwój tutejszych instytucji edukacyjnych, których członkowie często odgrywali równolegle istotną rolę w życiu religijnym miast31. Należy podkreślić fakt, iż w Gdańsku, gdzie spór pomiędzy luteranami i kalwinistami był szczególnie intensywny,
kwestia obrazów była znacząca w polemikach pomiędzy reprezentantami obydwu
obozów32. W swych wystąpieniach odnosili się do niej czołowi polemiści, z Jacobem Fabriciusem na czele, udział zaś w tworzeniu bądź też usuwaniu dzieł sztuki
sakralnej stanowił dobitne potwierdzenie własnego stanowiska33. W tym kontek28
P. Krasny, op.cit., s. 30–34, 88. Jednym z pierwszych, którzy podjęli takie starania, był Filip
Nereusz.
29
Rudolphus Hospinianus, De Templis, Hoc est, De Origine, Progressu, Usu et Abusu Templorum
et Rerum ad Templa pertinentium, Tigurii, In Officina Wolphiana, 1603; BG PAN, sygn. II. A. f. 57.
Odnośnie do tego dzieła zob. ostatnio: P. Krasny, op.cit., s. 115–146, zwłaszcza s. 121–130. Trudno
jednoznacznie stwierdzić, iż Graser znał tę pracę, jednakże jego argumentacja wykazuje liczne zbieżności z poglądami na oprawę kultu w Kościele katolickim, wyrażonymi przez Hospiniana. Obecność wczesnego wydania De Templis w zbiorach gdańskich – aczkolwiek o nieustalonej proweniencji
– zdaje się sugerować, iż środowiska intelektualne miast pruskich mogły być wyjątkiem od sugerowanej przez Piotra Krasnego nikłej znajomości traktatu w dawnej Rzeczypospolitej.
30
Na ten temat najpełniej: M. G. Müller, Zweite Reformation und städtische Autonomie im Königlichen Preußen. Danzig, Elbing und Thorn in der Epoche der Konfessionalisierung (1557–1660),
Berlin 1997.
31
Ibid., s. 80, 198–199, 202. M. G. Müller przywołuje w tym kontekście słynnego gdańskiego
kaznodzieję kalwińskiego i rektora tamtejszego Gimnazjum, Jacoba Fabriciusa, oraz czynnego w Elblągu Johanna Myliusa. Należy pamiętać, iż w analogicznej sytuacji znajdował się w Toruniu Konrad
Graser. Sam Graser oskarżany był o poglądy kalwińskie, zob. S. Tync, op.cit., t. 2, s. 35.
32
Na ten temat S. Michalski, Die lutherisch-katholisch-reformierte Rivalität im Bereich der bildenden Kunst im Gebiet von Danzig um 1600, [in:] Konfessionalisierung in Ostmitteleuropa. Wirkungen
des religiösen Wandels im 16. und 17. Jahrhundert in Staat, Gesellschaft und Kultur, hrsg. v. J. Bahlcke,
A. Strohmeyer, Stuttgart 1999, s. 267–289; K. Cieślak, Między Rzymem, Wittenbergą a Genewą. Sztuka Gdańska jako miasta podzielonego wyznaniowo, Wrocław 2000, szczególnie s. 141–216.
33
K. Cieślak, Między Rzymem, s. 141–155; M. G. Müller, op.cit., s. 95. Na omawiany temat oprócz
Fabriciusa wypowiadali się również gdańscy luteranie – Michael Coletus i Johann Botsack. Warto tu
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
84
Franciszek Skibiński
[254]
ście możliwe jest, iż z pozoru antykatolickie wystąpienie Grasera skierowane było
również przeciw luteranom, którzy wedle kalwinistów mieli kontynuować „papistowskie przesądy”34. Z drugiej jednak strony, w jego ostatnim dziele Ultima verba, wydanym w Toruniu już po śmierci autora, pojawiają się pewne wypowiedzi
zdradzające obawę przed załamaniem się pokoju religijnego. Ich adresatem miały
być zapewne władze trzech wielkich miast Prus, to jest Torunia, Elbląga i Gdańska,
którym zadedykowano tę publikację. Obawy te musiały nasilać się wraz ze stopniowym wzrostem zagrożenia ze strony coraz silniejszego Kościoła katolickiego35.
Może to też wiązać się z faktem, iż w Toruniu, w którym silniej dawał o sobie znać
duch irenizmu, konflikt pomiędzy zwolennikami luteranizmu i kalwinistami nie
zyskał tak radykalnego oblicza jak w Gdańsku36; nie bez powodu to właśnie tu
odbyło się w 1645 r. słynne Colloquium Charitativum37.
Pomimo radykalnego przesłania autora Historia Antichristi w praktyce nie
wszystkie formy sztuki w mieście były zwalczane. Dotyczy to zwłaszcza dzieł
o charakterze sepulkralnym, które wypełniły toruńskie kościoły38. Szczególnie
interesująca jest informacja dotycząca pochówku samego Grasera, przekazana
przez Melchiora Adama. Podaje on, iż toruński uczony pochowany został z wielką
skromnością na cmentarzu przy kościele św. Jerzego, nie zaś w bazylice – M. Adam
posługuje się tu terminem stosowanym bardzo często przez samego Grasera – skażonej kultem idoli39. Dalej M. Adam informuje nas, iż Johann Zimmermann ufunprzypomnieć z jednej strony usunięcie przez zwolenników kalwinizmu ołtarza głównego z kościoła
św.św. Piotra i Pawła (1589/1590 r.), z drugiej zaś – wzniesienie w pozostającym pod kontrolą luteranów kościele św. Jana monumentalnego, kamiennego ołtarza głównego, będącego dziełem warsztatu
Abrahama van den Blocke (prace rozpoczęto w roku 1599).
34
K. Cieślak, Między Rzymem, s. 141–142. Pełna odpowiedź na to pytanie będzie możliwa dopiero po analizie całości dorobku toruńskiego uczonego, nie tylko fragmentów odnoszących się do
kultu wizerunków.
35
M. G. Müller, op.cit., s. 111–138; K. Maliszewski, Stosunki religijne w Toruniu, [in:] Dzieje
Torunia, t. 2, cz. 2, s. 278–294.
36
M. G. Müller, op.cit., s. 96–97.
37
S. Salmonowicz, Kultura umysłowa Torunia w dobie Colloquium Charitativum (1645), [in:]
Toruń w czasach baroku i oświecenia. Szkice z dziejów kultury Torunia XVII–XVIII wieku, Warszawa
1982, s. 14–90; K. Maliszewski, op.cit., s. 294–300.
38
Pod wpływem reformacji sztuka Torunia – a także innych miast pruskich – zmieniła swoje
oblicze. Miejsce tradycyjnych fundacji zajęły inne, z jednej strony służące wspólnocie wiernych, jak
organy czy ambony, z drugiej zaś epitafia i pomniki, wznoszone dla pouczenia i upamiętnienia. Ta
ostatnia koncepcja, jak się wydaje, akceptowana była przez większość protestantów, zob. P. Birecki,
op.cit., s. 314–341; na ten temat dla innych obszarów zob. J. Harasimowicz, Treści i funkcje ideowe
sztuki śląskiej reformacji 1520–1684, Wrocław 1986; K. Cieślak, Między Rzymem; M. Wisłocki, Sztuka
protestancka na Pomorzu 1535–1684, Szczecin 2005.
39
Brak pewności, czy działający w Heidelbergu M. Adam opisał rzeczywiste zdarzenie, odnoszące się
do biografii Grasera, czy też sformułował swą opowieść na podstawie znanych mu z publikacji poglądów
pisarza. Sposób, w jaki relacjonuje jego stosunek do zagadnienia kultu idoli, jest w każdym razie bardzo
bliski słowom samego Grasera. Pisząc o Toruniu, M. Adam opierał się na informacjach przekazywanych
mu przez osoby trzecie bądź też na publikacjach, zob. B. Nadolski, Problemy kultury umysłowej odrodzenia mieszczaństwa Prus Królewskich, Zapiski Historyczne, t. 31: 1966, z. 3, s. 173; H. Rietz, Burmistrz
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[255]
Johann Regius i Konrad Graser Starszy o kulcie obrazów...
85
dował kamienne epitafium z inskrypcją40; jego kształtu dziś nie znamy. Być może
była to prosta, napisowa tablica pamiątkowa, co byłoby zgodne zarówno z przekazem M. Adama, jak i poglądami Grasera41; możliwe jednak, że autor w typowy
dla siebie sposób nie przekazał nam jej wyglądu w pełni42, a pomnik miał formę
bardziej rozbudowaną. Warto zauważyć, iż Kaspar Frisius, który przyczynił się do
opublikowania Ultima verba, ufundował swym rodzicom kamienne, obrazowe
epitafium, znajdujące się do dziś w toruńskim kościele św. św. Jana Chrzciciela
i Jana Ewangelisty. Wyrażona przez Grasera krytyka bogatego wyposażenia świątyń katolickich nie powstrzymała wielu współczesnych mu osobistości kręgu władzy i nauki, nawet blisko związanych z polemistą, przed fundowaniem okazałych
często dzieł sztuki.
Henryk Stroband (1548–1609). Twórca toruńskiego Gimnazjum Akademickiego, [in:] Księga pamiątkowa
400-lecia toruńskiego Gimnazjum Akademickiego, t. 1, red. Z. Zdrójkowski, Toruń 1972, s. 13.
40
Warto podkreślić fakt, iż z racji konieczności importu materiału pomniki kamienne były
na terenie Prus szczególnie kosztowne, a zatem dostępne zazwyczaj jedynie reprezentantom najwyższych warstw społecznych. W samym Toruniu najbardziej monumentalną realizację tego typu
– pomijając mauzoleum Anny Wazówny, będące zapewne fundacją królewską – stanowił wzniesiony
przez Henryka Strobanda pomnik jego rodziny.
41
Zwolennicy bardziej radykalnych odmian protestantyzmu, zwłaszcza kalwiniści, skłaniali się
ku epitafiom inskrypcyjnym, zob. K. Cieślak, Kościół – cmentarzem. Sztuka nagrobna w Gdańsku (XV–
–XVIII w.). „Długie trwanie” epitafium, Gdańsk 1992, passim. Tekst epitafium przekazuje M. Adam
oraz Szymon Starowolski, Monumenta Sarmatarum Beatae Aeternitati Adscriptorum, Cracoviae, Officina viduae et haeredum Francisci Caesarij, 1655, s. 394–395; BG UMK, sygn. Pol. 7. III. 1151.
42
Wzmianki zawarte w poszczególnych biogramach sporządzonych przez M. Adama są nader
lakoniczne i zazwyczaj nie pozwalają na jednoznaczne określenie typu epitafium. Jedynie w nielicznych przypadkach podaje on dodatkowe szczegóły, jak choćby obecność wizerunku zmarłego, które
pozwalają stwierdzić, iż chodzi o bardziej złożoną strukturę pomnika.
JOHANN REGIUS UND KONRAD GRASER DER ÄLTERE
ÜBER DIE BILDERVEREHRUNG. EIN BEITRAG ZUR KUNSTGESCHICHTE
IM FRÜHNEUZEITLICHEN THORN
Zusammenfassung
Schlüsselbegriffe: 16./17. Jh.; Thorn; Bilderkult; Gelehrte; religiöse Polemiken; Zweite Reformation
Der Artikel befasst sich mit den Ansichten von Johann Regius und Konrad Graser
dem Älteren zur Bilderverehrung. Beide wirkten zu Beginn des 17. Jahrhunderts als Pastoren und Gelehrte am Thorner Akademischen Gymnasium. Auf der Grundlage vor allem
von Grasers polemischen Schriften Historia Antichristi und Ultima Verba lässt sich in
seiner Polemik eine Reihe von Topoi aufzeigen, wie sie für die protestantische Argumentation in der Auseinandersetzung zwischen Katholiken und Anhängern der reformierten
Bekenntnisse über den Bilderkult charakteristisch sind. Zentrale Bedeutung kommt darin
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
86
Franciszek Skibiński
[256]
der Überzeugung zu, dass der katholische Kult mit der im Alten Testament beschriebenen
Götzenverehrung identisch ist, sowie der Kritik an den prachtvollen Gotteshäusern und
Zeremonien. Grasers Polemik zielte mit Sicherheit auf die Katholiken und, im Zusammenhang mit der Zweiten Reformation in den preußischen Städten an der Wende vom 16. zum
17. Jahrhundert, möglicherweise auch auf die Lutheraner. Diese Äußerungen belegen nicht
allein, dass im Milieu der Thorner wie auch der Danziger Protestanten die grundlegenden
Argumente im Streit um den Bilderkult in seinem europäischen Kontext bekannt waren,
sondern sie zeigen auch, wie die protestantische Doktrin in der Epoche der Dominanz der
reformierten Bekenntnisse auf die Gestaltung der in Thorn selbst entstehenden Kunstwerke einwirken konnte. Am Schluss wird auf einen Hinweis von Melchior Adam verwiesen,
der sich auf das Begräbnis Grasers und das ihm gewidmete Grabdenkmal bezieht. Dieses
belegt, dass die Grabmalskunst, zu der die größte Gruppe von Kunstwerken in den von den
Protestanten in Thorn und anderen preußischen Städten übernommenen Kirchen zählt,
auch von den radikalen Gegnern der Bilderverehrung akzeptiert wurde.
JOHANN REGIUS AND CONRAD GRASER THE OLDER
ABOUT THE WORSHIP OF PAINTINGS. MONOGRAPH ON THE HISTORY
OF ART IN EARLY MODERN TORUŃ
Summary
Key words: The 16th and 17th centuries, Torun, the worship of images, scholars, religious polemics, the Second Reformation
The subject of the article are viewpoints of Johann Regius and Conrad Graser the Older, pastors and scholars connected with Torun’s Academic Gymnasium School at the beginning of the 17th century, referring to the worship of images. On the basis of the polemical texts of Graser Historia Antichristi and Ultima Verba it was shown that in his polemics
there appeared many topoi typical of Protestant argumentation in the dispute about the
worship of pictures taking place between Catholics and advocates of Reformed denominations. The most important place is occupied by the belief about the resemblance between
the Catholic cult described in the Old Testament and the worship given to idols, as well
as the criticism of extravagant temples and ceremonies. Graser’s polemics was directed
against the Catholics and perhaps the Lutherans; it was connected with the phenomenon
of the Second Reformation in Prussian towns of the turn of the 16th and 17th centuries. The
statements not only prove that Toruń’s and Gdańsk’s Protestants were familiar with the
basic arguments in the dispute about the worship of pictures in its European context, but
they also demonstrate the manner in which the Protestant doctrine could affect the form of
works of art created in Toruń in the epoch of the dominance of Reformed denominations.
Finally, the source of Melchior Adam was cited, which referred to the burial of Graser and
his epitaph. This proves that funerary art, embracing the biggest number of works of art
to be found in churches taken over by Protestants in Toruń and other Prussian towns, was
accepted even by the most radical opponents of the worship of images.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
ZAPISKI
HISTORYCZNE
— TOM
Zeszyt 2
LXXVI
—
ROK
2011
STEFAN KWIATKOWSKI (Szczecin)
O LUDZIACH NA POBOJOWISKU GRUNWALDZKIM.
W ZWIĄZKU Z ARTYKUŁEM KRZYSZTOFA KWIATKOWSKIEGO
PIERWSZE WRAŻENIA W PRUSACH PO PORAŻCE
ZAKONU NIEMIECKIEGO W BITWIE GRUNWALDZKIEJ*
Słowa kluczowe: wojna w średniowieczu; Prusy w XV w.
Krzysztof Kwiatkowski należy do najbardziej obiecujących znawców dziejów
krzyżackich. Jego pełna dojrzałość warsztatowa w połączeniu z ogromną pracowitością i zapałem badawczym sprawiają, że ma on niekwestionowane osiągnięcia,
oparte na gruntownej, wręcz ponadstandardowej znajomości źródeł. Już teraz jego
opracowania bardzo wzbogaciły wiedzę o funkcjonowaniu zakonu niemieckiego,
szczególnie w pierwszych dziesięcioleciach XV w. Otwartość na nowe horyzonty
popycha go ku nowym kierunkom badawczym i w efekcie przynosi oryginalne
ujęcia. Jedną z prób jest artykuł Pierwsze wrażenia w Prusach po porażce zakonu
niemieckiego w bitwie grunwaldzkiej. Zainteresowanie nowym ujęciem wydarzeń
z 1410 r. autor przejawiał już w obszernej monografii Wojna Polski i Litwy z zakonem krzyżackim. Zamieścił tam wiele spostrzeżeń nawiązujących do perspektywy
antropologii historycznej. Są one jednak rozproszone, odwołują się do każdorazowo indywidualnie określonej argumentacji metodologicznej. Pełną i w miarę
zwartą postać metoda autora uzyskuje w omawianej tu publikacji.
Wojna jest tu rozumiana przez K. Kwiatkowskiego „jako fenomen ogólnokulturowy”. Autor z jednej strony chwali mediewistykę za wypracowanie „[bogatego] instrumentarium różnorodnych [...] kategorii analitycznych” (s. 48) w duchu
rozumienia dawnych ludzi i społeczeństw; a z drugiej ubolewa, że nie ma jeszcze
powszechnej świadomości (chyba ma na myśli historyków, bo inaczej do kogo
kierowałby uzasadnione pretensje?) o skali „dystansu mentalnego i w ogólności
kulturowego dzielącego człowieka współczesnego [...] i człowieka wieków średnich” (s. 49). Można tu dostrzec przesadną samoocenę mediewisty. Tak czy inaczej
uznaje, że „wypada (i warto) poczynić kilka spostrzeżeń tudzież uwag [...] w [...]
zakresie historyczno-kulturowym” (s. 49).
Spróbujmy zatem podążyć za autorem.
*
Zapiski Historyczne, t. 75: 2010, z. 2, s. 47–66.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
88
S t e f a n Kw i a t k o w s k i
[258]
Użyty w tytule termin „wrażenie” z góry powiadamia czytelnika, że autor będzie dążył do zastosowania terminów z zakresu psychologii. Jednak ta dyscyplina,
jak się okazuje z dalszego wywodu, nie spełnia jego oczekiwań, gdyż termin „wrażenie” rozumie ona „jako jeden z procesów poznawczych człowieka, najbardziej
pierwotny i naturalny” (s. 50). Tymczasem zamiarem autora jest „[próba] analizy
zbioru uchwytnych reakcji pojedynczych jednostek [sic!] bądź grup [...], a ściślej –
na różnego rodzaju komunikaty informujące” (s. 50) o klęsce grunwaldzkiej. Miałoby tu chodzić zarówno o „[percepcję sensoryczną] jakiegoś zbioru bodźców”, jak
i „[wiele] innych mechanizmów poznawczych [...] m.in. uwagi, pamięci myślenia”
(s. 50). W istocie autor pozostaje przy uproszczonych kategoriach behawioralnych.
Interesują go „zbiory bodźców”, „reakcje jako zachowania społeczne”, „reakcje
psychiczne”. W konkretnym wyjaśnianiu brzmi to tak: „Ten fenomen [powstanie
ludowych opowieści o pobojowisku – S. K.] [...] wskazuje na zaistnienie silnych
bodźców sensualnych, które spowodowały pojawienie się charakterystycznej reakcji psychicznej polegającej na hiperbolizacji obrazu rzeczywistości. Owe silne
bodźce sensualne nie mogły być spowodowane czym innym, jak tylko [...] dużą
liczbą zakrwawionych ciał i stopniem i ich okaleczenia” (s. 53).
Jak wygląda autorski opis psychologicznych doznań kombatantów wieczorem
po bitwie? Otóż mieli oni „bardzo intensywne odczucie fizycznej wielości zabitych
w obozie zakonnym i dużego natężenia walk w tym [...] miejscu” (s. 54). Jak na to
reagowali? Ze „zdziwieniem połączonym z niedowierzaniem” (s. 54). Triumfalne
składanie u stóp króla chorągwi pobitych wojsk (16 lipca) „[musiało] wzbudzać
[wśród jeńców] uczucie strachu i bojaźni” (s. 57). Autor dodaje, że przy przyjęciu pewnych założeń w interpretacji źródła „moglibyśmy [...] dołączyć odczucie
przygnębienia. [...] Można również przypuszczać, że odczucia te mogły być bardzo
intensywne” (s. 57). W sumie więc „jeżeli [...] mówimy o ewentualnym wpływie
psychologicznym rezultatów starcia grunwaldzkiego na jego uczestników i postronnych, to bez wątpienia złożyły się nań nie tylko bodźce sensoryczne z pobojowiska, ale także wszystkie zaprezentowane tu kolejne akty zwycięskiego króla
– wodza i jego towarzyszy” (s. 60).
Czy nie mogłoby tu powstać pole pseudobadawczej konfrontacji (z argumentacją opartą na domysłach), jeśli ktokolwiek wyraziłby przypuszczenie, że wśród
jeńców panowało uczucie ulgi i cichej satysfakcji z powodu ocalenia życia? Podejście kulturowe, do którego zmierza autor, nie polega na snuciu domysłów. Każe
natomiast dostrzegać emocje biologiczne jako podstawę powstania uczuć społecznych. Innymi słowy, emocje biologiczne są przekształcane w znaczenia kulturowe.
Społeczeństwo tworzy kulturę emocjonalną, która ujawnia się w takich jej elementach, jak język, obyczaje i rytuały, doznania estetyczne.
Pół biedy, kiedy psychologizowanie odnosi się do domniemanych reakcji na
wydarzenia, które w znacznej mierze podlegały doraźnym, krótkotrwałym emocjom. Jednak trwałe ślady pozostawiły również „rytualne akty” Jagiełły na pobojowisku. Powstały bowiem „behawioralne reakcje”, a niektóre z nich „można
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[259]
O ludziach na pobojowisku grunwaldzkim...
89
by traktować jako działania na rzecz króla” (s. 60). Autor zaznacza, że „wrażenia
z pobojowiska [...] nie doprowadziły do opowiedzenia się mieszkańców kraju pruskiego po stronie [...] króla polskiego” (s. 60). Dotychczas historiografia zwykła
była określać rokowania i formy współdziałania poddanych zakonu z Jagiełłą jako
polityczne działania, a nie behawioralne reakcje.
Następne pojęcia, zastosowane przez autora, pochodzą z nauki o komunikowaniu. Komunikowanie jest także procesem psychicznym. Autor docenia ten
związek, a nawet próbuje go zastosować do wyjaśnienia konkretnych postaw. Jest
więc przekonany, że jeśli występuje „poczucie nadzwyczajności zjawiska”, to powstaje „komunikacyjny klimat”. Jest wątpliwe, czy z tą obserwacją zgodziliby się
specjaliści w tym zakresie, którzy zresztą piszą nie o „klimacie”, a „kontekście sytuacyjnym”.
Według autora, żołnierze krzyżaccy zaczęli się masowo poddawać, gdyż wystąpiła u nich „reakcja na szereg bodźców i komunikatów informujących o niemożności kontynuowania walki”. Pożytek z ten konstatacji nie jest wielki, gdyż
tradycyjnie pisało się, że wojownicy dostrzegli bezsens dalszego przelewania krwi.
Także złożenie zdobycznych chorągwi przed królem miało być przez obecnych
przy akcie rozumiane jako „podwójny komunikat”. Według autora, podwójność ta
miała wynikać w zamanifestowaniu faktu, że pokonani utracili opiekę opatrzności,
a otrzymali ją zwycięzcy. Domysłom czytelnika pozostawiono pytanie, dlaczego
sam przebieg i wynik bitwy nie mógł być odebrany jako tego rodzaju komunikat. Złożenie chorągwi autor określa także jako „ryt komunikowania” (por. niżej).
Dawniej by napisano, że akt ten zawierał w sobie pewne treści ideowe, kierowane
do uczestników spektaklu.
Połączenie wymienionych dyscyplin (psychologii i komunikologii) także krępuje bieg dalszych wywodów w artykule. Zrozumiała więc jest potrzeba sięgnięcia
do antropologii kulturowej, tak popularnej obecnie wśród historyków. Zgodnie
z obowiązującą tam normą formułowania myśli człowiek ma funkcjonować w wielości symbolicznych przestrzeni. Nie dziwi więc, że „zakres odbioru porażki wojska zakonnego przez autochtonów pruskich poszerzony został o nową przestrzeń”
(s. 55). Co składa się na tak konceptualizowaną (czytelnik zechce mi wybaczyć
posługiwanie się nowomową) przestrzeń? „[...] cały szereg działań króla Władysława II mających charakter symboliczny, po części wpisujących się niewątpliwie
w przestrzeń rytualną” (s. 55). W naiwnej historiografii napisano by, że Jagiełło
wraz z duchownymi doradcami postanowił, że zostaną odprawione nabożeństwa
dziękczynne za odniesioną wiktorię, a następnie kazał, by złożono przed nim zdobyte chorągwie, a poległym zapewniono przyzwoity, na ile pozwalały warunki,
pochówek. Autor podejmuje się pogłębienia tej zdroworozsądkowej wiedzy. „Akt
złożenia chorągwi [...] [w] przestrzeni symbolicznej stanowił ryt komunikowania
obserwującym go świadkom wyroku sądu bożego” (s. 57).
Kolejną płaszczyzną, na którą autor wprowadza czytelnika, są rozważania historyczno-literackie. Odnoszą się one do powstania pisemnej narracji na temat
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
90
S t e f a n Kw i a t k o w s k i
[260]
wydarzeń ulegających w miarę upływu czasu mitologizacji. „Poczucie nadzwyczajności zjawiska”, jakim była bitwa grunwaldzka, przyczynia się do „powstania
hiperbolicznych opowiadań”. Jednak kategorie psychologiczne, stosowane przez
autora pozwalają zauważyć, że opowiadania te są wynikiem „reakcji”, która „staje
się w pełni zrozumiała”. Autor słusznie zauważa, że zwyczajowa fraza o tym, że
polegli wszyscy obrońcy, jest mało precyzyjnym zwrotem pisarskim. Jednak użycie w Kronice konfliktu zwrotu z Vulgaty o poległych in ore gladii pobudza hermeneutyczną czujność. „[...] prorocki i eschatologiczny zarazem kontekst biblijny
tego fragmentu ewangelii Łukaszowej ujętego [...] jako wypowiedź Chrystusa każe
zaś w zupełnie innym nurcie narracyjnym widzieć ten wycinek przekazu” (s. 54,
przyp. 37). Czytelnik może się domyślać tego nurtu, tylko po co? Zwrot in ore
gladii występuje dość pospolicie w tekstach narracyjnych, zapewne był zwrotem
stosowanym bezrefleksyjnie. Poza tym powstaje pytanie, czy każde słowo i każdy
cytat w narracji jest adekwatnym odbiciem opisywanej rzeczywistości, oddającym
ją we wszelkich niuansach.
Krzysztof Kwiatkowski opisuje w zasadzie wydarzenia w dniach 15–17 VII
1410 r. Podane przez niego fakty (dzierżenie pola bitwy, nabożeństwa, zbieranie
i grzebanie poległych, problem jeńców, zdobyczne chorągwie, uroczysta uczta),
nawet jeśli są powszechnie znane, ukazane są dość interesująco. Można jednak
wskazać na kwestie ogólne, niedostatecznie wyjaśnione. Autor chce ukazać „wrażenia” i pierwsze reakcje mieszkańców Prus na bitwę. Wyraźnie stwierdza, że podejmuje „próbę analizy [...] reakcji [jedynie] [...] mieszkańców kraju pruskiego”
(s. 50). Ponieważ autorowi chodzi o „pierwsze wrażenia”, trzeba ich na pobojowisku odnaleźć. Nie jest to łatwe. W tamtych dniach okolica była wyludniona. Ludzie
o wyższym statusie przeważnie schronili się w Dąbrównie, a sam autor wie najlepiej, jaki los ich tam spotkał. Można przyjąć, że na wieść o zdobyciu tego miasta
pozostała ludność cywilna schroniła się w najbardziej niedostępnych miejscach.
Oprócz tego było powszechnie wiadomo, jakie „prawa” przysługują najeźdźcy wobec ofiar najazdu. Mimo to autor uporczywie próbuje przywołać na pole bitwy
(modernista napisałby „uobecnić”) jeśli już nie mieszkańców, to chociaż gapiów.
Zauważa, że mamy „jedynie bardzo pośrednie informacje na temat pierwszych
reakcji jeszcze w dniu bitwy, które [...] musiały ograniczać się w zasadzie do krajowych kombatantów z wojska wielkiego mistrza i dość nielicznych jeszcze mieszkańców kraju pruskiego niebiorących udziału w starciu” (s. 52).
Wyrazy współczucia należą się cudzoziemcom, którzy chcieliby przeniknąć
myśli autora odnośnie do kręgu ludzi poddanych na pobojowisku sensorycznym
wrażeniom i symbolicznym aktom na podstawie obcojęzycznych streszczeń. Początkowo omawiany tekst ma się odnosić do ludności Prus: „die Frage nach den
Eindrücken und Gefühlen in der Bevölkerung [pogrubienia – S. K.] des Preussenlandes” (w Summary odpowiednio „people of Prussia”); następnie już tylko do „die
Wahrnehmung der Niederlage [...] unter den autochtonen Pruzzen” (w Summary:
„the Prussians”), którzy „neben der sensorischen Erfahrung durch den Anblick
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[261]
O ludziach na pobojowisku grunwaldzkim...
91
der Körper der gefallenen Mitkämpfer und getöteten Pferde erweitert um eine
neue Dimension, maskiert durch eine Reihe von Aktionen König Władysławs II.
mit symbolischen Charakter”. Skład tej grupy zmniejsza się w następnym akapicie:
„Die kriegsgefangenen Einwohner des Preussenlandes wurden somit [...] Zeugen,
wie das Umfeld des Königs ostentativ seine Überzeugung von der Unterstützung
durch überirdische Mächte demonstrierte” (w Summary: „inhabitants of Prussia
witnessed the ostentation and manifestation of the belief that the Polish King
had received the support from the supernatural”). Cytaty wystarczą, egzegeza jest
zbędna.
Retoryczna przesada bardzo późnych relacji o pobojowisku nie jest dla autora
zwykłym wynikiem pisarskiej maniery. Ma ona rzekome źródła w relacjach naocznych świadków, a depozytariuszem tej cennej tradycji chłopów spod Grunwaldu
ma być oczywiście Długosz. „[...] dziejopis włącza do narracji informację, że wśród
niższych warstw społecznych pojawiły się opowieści, jakoby bitwa była tak wielka, że krew zabitych spływała niczym potoki” (s. 52–53). Dalej uwzględnione są
zagadnienia z zakresu krytyki ludowej tradycji. Autorowi „trudno rozstrzygnąć”,
czy ludowe opowieści o krwawym pobojowisku pochodzą z Polski czy Prus. Jego
konkluzja, po niezbyt przekonującym wywodzie krytycznym, wypada jednak na
korzyść „miejscowej ludności”. Tu podstawą źródłową jest Kontynuacja kroniki
Posilgego, dająca podstawę do stwierdzenia: „Powstanie tego rodzaju opowieści
w pierwszym rzędzie wśród ludności autochtonicznej [...] jest jak najbardziej prawdopodobne” (s. 53). Wszystko to w obronie „pierwszych wrażeń”. Sprawa wyglądałaby o wiele prościej, gdyby dla podtrzymania wiarygodności bezwartościowej dla
tematu artykułu relacji Długosza autor nie próbował użyć wzmianki z Kontynuacji
kroniki Posilgego. Każda z tych relacji opowiada bowiem o czym innym. Na pytania związane z cudownym charakterem stawu czy kaplicy ramy uzasadnionych
domysłów wyznaczają socjologia kultu religijnego i etnologia. W omawianej tu
publikacji tego rodzaju odniesień nie ma.
Jako odbiorcy „pierwszych wrażeń” pozostają jeńcy. Jeśli ich psychologiczna
charakterystyka w niewoli nie wypada najlepiej, to czy można sensownie rozpatrywać ich „wrażenia”? Nie pozostawili oni po sobie świadectw, nawet takich, które
by powstały długo po wojnie. Autorowi pozostaje więc Długosz, jeśli nawet wspomagany przez wątpliwą interpretację Kroniki konfliktu. Swoje Roczniki pisał kanonik krakowski przeszło pół wieku po bitwie. Wiele szczegółów znał zdumiewająco
dobrze, lecz wiele także zmyślił. Mimo to K. Kwiatkowski upiera się, że „narracja
Jana Długosza prezentująca wydarzenia rozgrywające się tuż po zdobyciu obozu
[...] zawiera pewne przesłanki wskazujące na formy reakcji okolicznych wiejskich
mieszkańców, którzy obserwowali starcie grunwaldzkie” (s. 52). W stosownym zaś
przypisie znajdujemy informację, że według Długosza w miejscu pierwszego starcia wojsk jacyś ludzie („równie dobrze mogli to być ludzie miejscowi”) siedzieli
na dębach (s. 52, przyp. 24). Czy mogli widzieć (jeśli w ogóle tam przebywali)
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
92
S t e f a n Kw i a t k o w s k i
[262]
zdobycie obozu wojsk krzyżackich, które dokonało się w zupełnie innym miejscu
i innym czasie?
Symbolika triumfu, manifestowana na polu pobitewnym, zapewne o wiele bardziej okazale wypadała w narracji pisanej ponad pół wieku po wypadkach
aniżeli w rzeczywistości. Rankiem 16 lipca niewątpliwie odprawiano nabożeństwa
z udziałem króla i najbliższego otoczenia. Nie znaczy to jednak, aby uczestniczyła
w nich większość dowódców wysokiego szczebla, tym bardziej pospolici żołnierze. Większość wojska zajęta była zdobyczą, jeńcami, własnymi poległymi, ranami
i rzeczowymi stratami, taborem, który trzeba było przesunąć raczej z praktycznych
przyczyn aniżeli w celu symbolicznych ostentacji. W tych warunkach uroczystość
religijna miała raczej kameralny charakter, a jej symbolika i ideowy aspekt były
czytelne dla elity.
Złożenie zdobytych chorągwi i okazanie ciała wielkiego mistrza, być może także zwłok innych dostojników zakonnych, miało publiczny i powszechnie zrozumiały charakter. Czy wywołały one „strach i bojaźń” wśród jeńców? Wiele wskazuje na to, że podczas bitwy składały broń całe formacje i oddziały. Prawdopodobnie
nie zostały one rozformowane w niewoli. Może jeńcom zezwolono na odnalezienie
zwłok poległych towarzyszy i udzielanie w grupie wzajemnej pomocy. Przemawia
za tym sprawne formowanie orszaków, które wraz z ciałami poległych wkrótce po
bitwie wracały do siebie. W takim razie kombatanci armii zakonnej otrzymaliby
już w momencie kapitulacji przynajmniej podstawowe gwarancje. Jeśli tak by było,
to nie czuliby się oni szczególnie przestraszeni. Czy bitwa spowodowała u nich
„behawioralne” reakcje antykrzyżackie, to sfera domysłów. Swoją wymowę mają
jednak liczne fakty, jak ten, że rycerze chełmińscy wkrótce po powrocie do domów
odwiedzili zamek kowalewski, to i owo sobie przywłaszczyli, a przynajmniej jednego krzyżaka wytargali za brodę.
Problematyka poruszana przez K. Kwiatkowskiego jest mi bliska. Autora cenię sobie za to, że obok niekwestionowanych osiągnięć heurystycznych może dać
on wiele nauce, ukazując nowe perspektywy badawcze. Jednak widoczny pośpiech
w tworzeniu i ogarnianiu nowej problematyki powoduje, że niektóre jego koncepcje wymagałyby jeszcze przemyśleń, jak to starałem się wykazać na podstawie Pierwszych wrażeń. Historyk jest zobowiązany do przybliżania współczesnym
ludzi z dawnych epok. Powodzenie jego zabiegów przynosi zróżnicowane efekty.
Niejednokrotnie już zasady dyskursu historycznego zmieniane były pod wpływem
potrzeby modernizacji i uwspółcześnienia podstawowych kategorii pojęciowych,
nowych koncepcji poznawczych. Wiele wnosiły zapożyczenia z innych dyscyplin
humanistycznych. Perspektywa kulturowa nie jest tu wyjątkiem. Pod jej sztandarowymi założeniami nagromadziło się niemało doświadczeń. W jej ramach występowały następujące po sobie nowe propozycje pojęciowe i epistemologiczne.
Następnie ulegały one weryfikacji i selekcji. I tak zapewne pozostanie.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[263]
O ludziach na pobojowisku grunwaldzkim...
93
ÜBER MENSCHEN AUF DEM SCHLACHTFELD VON TANNENBERG
Zusammenfassung
Schlüsselbegriffe: Krieg im Mittelalter; Preußen im 15. Jahrhundert
Der Text polemisiert mit Krzysztof Kwiatkowskis Versuch, die Reaktionen der Untertanen des Deutschen Ordens auf die Schlacht von Tannenberg in kulturellen Kategorien zu
beschreiben. Die Betrachtung eines Menschen, seiner Kultur und seiner gesellschaftlichen
Verhaltensweisen in behavioristischen Kategorien wird als unbegründet zurückgewiesen.
Ebenso der Quellenwert von Długosz’s Annales für diese Art der Faktenrekonstruktion,
weil diese Quelle mehr als ein halbes Jahrhundert nach den beschriebenen Ereignissen
entstanden ist.
ABOUT THE PEOPLE AT THE BATTLEFIELD OF GRUNWALD
Summary
Key words: war in the Middle Ages; Prussia in the 15th century
The article constitutes a polemic with Krzysztof Kwiatkowski’s attempt to describe the
reaction of subjects of the Teutonic Order in Prussia to the battle of Grunwald in cultural
terms. The presentation of man, his culture and social behavior in behavioral terms is considered incorrect. The source value of Annales by Jan Długosz for the reconstruction of
facts of this kind also raises doubts, because the source was created over half a century after
the discussed events took place.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
ZAPISKI
HISTORYCZNE
— TOM
Zeszyt 2
LXXVI
—
ROK
2011
SOBIESŁAW SZYBKOWSKI (Gdańsk)
MISJA BENEDYKTA MAKRAIA W NOWYM UJĘCIU*
Słowa kluczowe: międzynarodowe procesy polubowne; zakon krzyżacki; Królestwo Polskie;
Wielkie Księstwo Litewskie; Zygmunt Luksemburski; Benedykt Makrai; warsztat naukowy
historyka
Autor recenzowanego tu opracowania, Wiesław Sieradzan, od dawna specjalizuje się w badaniach relacji pruskiego państwa zakonu krzyżackiego z ościennymi
krajami Europy Środkowej oraz procesami polsko-krzyżackimi1. Nic zatem dziwnego, że jego kolejna publikacja książkowa dotyczy podobnej tematyki. Tym razem
autor postanowił się zająć misją Benedykta Makraia, który w latach 1412–1413 badał spór Polski, Litwy i księstwa słupskiego z zakonem krzyżackim, jako subarbiter,
reprezentujący obranego na sędziego polubownego przez wymienione strony króla
niemieckiego i węgierskiego Zygmunta Luksemburskiego. Podjętą tematykę należy
przy tym uznać za ważną, ponieważ ten właśnie epizod z dziejów Europy Środkowej
w pierwszej ćwierci XV stulecia nie doczekał się dotąd monograficznego ujęcia.
Merytoryczna część monografii W. Sieradzana została przezeń podzielona na:
wstęp (s. 5–20), rozdział I (s. 21–31), gdzie przedstawiono biografię Benedykta Makraia, rozdział II (s. 33–53) zarysowujący sytuację polityczną w Europie Środkowej po
pierwszym pokoju toruńskim, rozdział III (s. 55–162), w którym znalazło się przedstawienie misji subarbitra, badającego spory Zakonu z Litwą, Mazowszem, Polską,
księstwem słupskim oraz biskupami polskimi. Całość została podsumowana w krótkim (s. 163–167) zakończeniu. Książkę zamykają: publikacja protokołu z rozmów
krzyżackich posłów z Zygmuntem Luksemburskim w Udine w 1413 r., dotyczących
misji Benedykta (s. 169–178), trzy mapy (s. 179–181), fotokopie kilku źródeł związanych z postępowaniem subarbitra (s. 182–185), niemieckojęzyczne streszczenie
(s. 187–194), bibliografia źródeł i literatury (s. 195–210), wykaz skrótów, map i ilustracji (s. 211–212) oraz indeks osobowy (s. 213–226) i geograficzny (s. 227–241).
*
Wiesław Sieradzan, Misja Benedykta Makraia w latach 1412–1413. Z dziejów pokojowych metod rozwiązywania konfliktów międzypaństwowych w Europie Środkowo-Wschodniej w późnym średniowieczu, Muzeum Zamkowe w Malborku, Malbork 2009, ss. 241, ISBN 978-83-60518-26-7.
1
W. Sieradzan, Świadomość historyczna świadków w procesach polsko-krzyżackich, Toruń 1993;
idem, Sąsiedztwo mazowiecko-krzyżackie w okresie przemian politycznych w Europie Środkowo-Wschodniej w latach 1411–1466, Toruń 1999.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
96
Sobiesław Szybkowski
[266]
W zaproponowanej przez autora strukturze pracy recenzentowi brakuje dwóch
elementów, koniecznych jego zdaniem dla poprawnego przedstawienia tematu.
Pierwszym z nich jest rozdział, w którym zostałaby poruszona ogólnie tematyka
późnośredniowiecznych międzynarodowych sądów polubownych, zwłaszcza że
praca ma w tytule odniesienie do „pokojowych metod rozwiązywania konfliktów
międzypaństwowych”. Nie bez znaczenia jest w tym przypadku również to, że ostatnie ujęcie tej problematyki w polskiej historiografii, jako fragment monografii pióra
Zenona H. Nowaka, liczy już trzy dekady2. Bardzo zasadne wydawałoby się zatem
podjęcie problemu na nowo z wykorzystaniem narosłej literatury przedmiotu3.
Kolejny rozdział, który mógłby wzbogacić wykład, dotyczyłby natomiast charakterystyki środowiska pełnomocników stron biorących udział w postępowaniu polubownym, ich intelektualnego wysiłku włożonego w postępowanie oraz jego z kolei
ideologicznego podłoża. Bardzo dobrym przewodnikiem do opracowania takiego
fragmentu byłaby dla W. Sieradzana znakomita monografia Krzysztofa Ożoga poświęcona intelektualistom w monarchii Jadwigi Andegaweńskiej i Władysława Jagiełły (notabene jej zupełna nieznajomość przez autora powinna dziwić), w której
zawiera się osobny podrozdział dotyczący procesów polsko-krzyżackich przed soborem konstancjańskim4. Zupełnie nowym zadaniem byłoby natomiast opracowanie podobnej tematyki dla strony krzyżackiej i pomorskiej, jednak z całą pewnością
jego realizacja w znaczący sposób podniosłaby walory ocenianej monografii.
Po ustosunkowaniu się do struktury pracy nasze uwagi zawrzemy zgodnie
z uszeregowaniem poszczególnych rozdziałów. Nie będziemy jednak omawiać całości treści ocenianej monografii, ustosunkujemy się natomiast wyłącznie do problemów – zdaniem recenzenta – dyskusyjnych.
Obok niezbędnego przedstawienia celu i struktury pracy we wstępie W. Sieradzan zaprezentował dotychczasowy dorobek historiografii dotykający przedmiotu
jego opracowania. W odczuciu recenzenta jest to wykaz zadowalający, z zastrzeżeniem, że autorowi znany jest tylko artykuł Andrzeja Wojtkowskiego dotyczący polskich tez i argumentów w sporach terytorialnych z zakonem krzyżackim,
opublikowany w 1965 r., podczas gdy badacz ten w trzy lata później wydał również monografię książkową, poświęconą w całości temu zagadnieniu5. Znacznie
większy zarzut można natomiast wysunąć do partii wstępu poświęconej źródłom.
2
Z. H. Nowak, Międzynarodowe procesy polubowne jako narzędzie polityki Zygmunta Luksemburskiego w północnej i środkowo-wschodniej Europie (1412–1424), Toruń 1981, s. 8–21.
3
Por. tytułem przykładu: J. Weitzel, Dinggenossenschaft und Recht. Untersuchungen zum Rechtsverstandnis im frankisch-deutschen Mittelalter, Köln 1985; W. Litewski, Schiedsgerichtsbarkeit nach
den ältesten „ordines iudiciarii”, [in:] Vom mittelalterlichen Recht zur neuzeitlichen Rechtwissenschaft.
Bedingungen, Wege und Probleme der europäischen Rechtsgeschichte, hrsg. v. N. Brieskorn, Paderborn
1994, s. 193–206; G. Althoff, „Compositio”. Wiederherstellung verletzter Ehre im Rahmen gütlichen
Konfliktbeendigung, [in:] Verletzte Ehre. Ehrkonflikte in Gesellschaften des Mittelalters und der Frühen
Neuzeit, hrsg. v. K. Schreiner, G. Schwerhoff, Köln 1995, s. 63–76.
4
K. Ożóg, Uczeni w monarchii Jadwigi Andegaweńskiej i Władysława Jagiełły, Kraków 2004,
s. 186–206.
5
A. Wojtkowski, Tezy i argumenty polskie w sporach terytorialnych z Krzyżakami, Olsztyn 1968.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[267]
Misja Benedykta Makraia w nowym ujęciu
97
Wprawdzie całość zachowanego protokołu z misji Makraia wraz z licznymi dodatkami została opublikowana już w końcu XIX w. przez Ignacego Zakrzewskiego
w drugim tomie Lites ac res gestae inter Polonos Ordinemque Cruciferorum, jednak
wielką rolę przy omawianiu tego zagadnienia, i jest to wiadome W. Sieradzanowi, odgrywają źródła z archiwum pokrzyżackiego, przechowywane w Geheimes
Staatsarchiv Preußischer Kulturbesitz w Berlinie-Dahlem, zarówno w formie oryginalnej korespondencji (Ordensbrievarchiv (OBA)), jak i ksiąg kancelaryjnych,
zawierających kopie korespondencji (Ordensfolianten (OF)). Niestety, niezwykle
istotny dla tego okresu tom OF 5 zaginął, dlatego duży niepokój recenzenta budzi
to, że W. Sieradzan nie wykorzystał regestów z tego źródła, opracowanych przez
Markiana Pelecha na podstawie zachowanych pomocy archiwalnych6.
Za bardzo istotne na gruncie historiografii polskiej recenzent uważa podjęcie się
przez autora trudnego zadania przybliżenia sylwetki Benedykta Makraia na podstawie literatury węgierskiej dotyczącej tego bliskiego współpracownika króla Zygmunta. Nie wchodząc tu w streszczanie ustaleń W. Sieradzana, należy zwrócić uwagę, że
ma on problemy z kwalifikacją Makraia do jednej z grup ówczesnych węgierskich
elit politycznych. W jednym bowiem miejscu swego opracowania nazywa Benedykta możnowładcą (s. 17), w innym natomiast wnioskuje, że „nie wywodził się z możnowładztwa” (s. 23). Wydaje się, że pomocne w rozważaniach W. Sieradzana nad
statusem subarbitra byłyby nieznane mu ustalenia Pála Engela dotyczące genealogii
i prozopografii panów na Gacsalkéri i Makraiów. Wedle tego znawcy późnośredniowiecznych węgierskich elit szlacheckich pewne jest, że Benedykt wywodził się
z rodziny właścicieli Gacsalkéri. Jego ojcem był Błażej (Balázs). Zapewne starszym
synem Błażeja był Stefan. W latach 1376–1380 sprawował on urząd kasztelana (burgrabiego) zamku Harsány z ramienia ówczesnego bana Baranyi, Jánosa Horvátiego.
Nieco później, w grudniu 1388 i styczniu 1389 r., występował w źródłach jako żupan Baranyi z ramienia kolejnego tamtejszego bana, Mikołaja Garaia. Do kolejnego
pokolenia Makraiów należał młodszy Benedykt, syn Dionizego (Dénesa), familiaris
królowej Barbary Cylejskiej i kasztelan (burgrabia) Óbudy z jej ramienia w 1429 r.7
Kariery najbliższych krewnych Benedykta wydają się zatem nie karierami możnowładczymi, należeli oni najpewniej co najwyżej do bogatszej węgierskiej szlachty.
Niezwykle ważny wydaje się dla recenzenta rozdział pracy W. Sieradzana zarysowujący, przede wszystkim na podstawie literatury przedmiotu, sytuację polityczną w Europie Środkowej przed wszczęciem postępowania polubownego. Za bardzo
istotną wypada uznać konstatację autora, że Zygmunt Luksemburski lubił otaczać
się Polakami (jego wybitnym stronnikiem, któremu zawdzięczał wiele w trudnych
chwilach swoich węgierskich rządów był Ścibor ze Ściborza) i ich wpływ mógł
6
M. Pelech, Der verlorene Ordensfoliant 5 (früher Hochmeister-Registrant II) des Historischen
Staatsarchiv Königsberg, mit Regesten, [in:] Beiträge zur Geschichte des Deutschen Ordens, Bd. 1, hrsg.
v. U. Arnold, Marburg 1986, s. 123–180.
7
P. Engel, Magyarország világi archontológiája. 1301–1457, köt. 1–2, Budapest 1996, tu: köt. 1,
s. 103, 325, 379; köt. 2, s. 79, 153.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
98
Sobiesław Szybkowski
[268]
odgrywać znaczącą rolę w jego decyzjach dotyczących stosunków politycznych
z Królestwem Polskim i Zakonem (s. 34). Warto tu jeszcze byłoby dodać, że Luksemburczyka dwukrotnie wiązały więzy powinowactwa z Władysławem Jagiełłą:
ich pierwsze żony były wszak rodzonymi siostrami, bliskimi agnatkami były jednak także drugie małżonki wspomnianych monarchów, z którymi byli związani
w trakcie opisywanych wydarzeń. Chyba za niedopatrzenie należy natomiast uznać
stwierdzenie, że król niemiecki i węgierski pozostawał politycznym przyjacielem
Krzyżaków tylko do połowy 1412 r. (s. 34). Wszak układ lubowelski, który zapoczątkował zbliżenie polityczne unii polsko-litewskiej z Luksemburczykiem, został
zawarty już w marcu 1412 r. (o czym autor pisze nieco dalej), zatem jego względnie
nieprzyjazne stosunki z Władysławem Jagiełłą należałoby odnieść wyłącznie do
dwóch pierwszych miesięcy 1412 r. Nadto z całą pewnością ulegały one stopniowej
ewolucji od stanu wojny z 1410 r. Stąd niezupełnie słuszne wydaje się stwierdzenie,
że Zygmunt tylko „tolerował” (s. 39–40) przedłużenie rozejmu z Polską wraz z porozumieniem o nieodległym osobistym spotkaniu władców Polski i Węgier, zawarte przez przedstawicieli rady Królestwa Węgierskiego i reprezentantów Jagiełły
w Sromowcach 19 XI 1411 r. (autor ten zjazd datuje na 19 I 1412 r. (s. 40), na jakiej
podstawie?)8. Początkiem tego procesu był bowiem rozejm w Spiskiej Nowej Wsi
z 31 III 1411 r., zawarty przez jego najbliższych węgierskich współpracowników,
przy czym Zygmunt przebywał wówczas także w niedalekim sąsiedztwie i doszło
do niego bez wątpienia z jego polecenia9. Ponadto użycie słowa „tolerował”, w tym
przypadka sugeruje, że król był niejako zakładnikiem w ręku swoich węgierskich
poddanych, rzeczywiście niechętnych idei konfliktu z Polską, którzy dążyli do
pokojowego załatwienia konfliktu wbrew niemu. Wprawdzie w przeciwieństwie
do Władysława Jagiełły Zygmunt musiał długo umacniać swoją władzę nad królestwem uzyskanym w wyniku małżeństwa i stawiać czoła kilku buntom, w których nie zawsze był stroną przeważającą, to jednak na początku drugiej dekady XV
stulecia jego panowanie na Węgrzech było już ugruntowanie, a jego przeciwnicy
spacyfikowani lub zmuszeni do emigracji. Stąd węgierska rada nie mogła już raczej
prowadzić polityki sprzecznej z wolą i koncepcjami Luksemburczyka.
W omawianej partii książki niezupełnie zrozumiałe są dla recenzenta uwagi autora dotyczące polsko-krzyżackiego zjazdu między Grabiami a Murzynnem na Kujawach z 1411 r. W. Sieradzan pisze bowiem, że niewiele o nim wiadomo (s. 39–40),
pomimo tego, że cytuje w przypisach artykuł Adama Szwedy, w którym odniesiono
8
Niezrozumiałe wydaje się też cytowanie dokumentów dotyczących tego spotkania dyplomatycznego na podstawie przestarzałego węgierskiego wydania György Fejéra z 1842 r., który przedrukował jedynie, i to niebezpośrednio, osiemnastowieczne wydanie polskie Macieja Dogiela, podczas
gdy niedawno doszło do nowoczesnej polskiej edycji źródeł powiązanych ze sromowieckim zjazdem
na podstawie oryginałów, przy czym dokument strony polskiej wystawiony w Sromowcach („datum
in Schramouice”) ma dowodnie datę 19 XI („feria tercia ipso die sancte Elisabeth”) 1411 r.; por. Dokumenty polskie z archiwów dawnego Królestwa Węgier, t. 1, wyd. S. A. Sroka, Kraków 1998, nr 39–40.
9
D. Dvořáková, Rytier a jeho král`. Stibor zo Stiboríc a Žigmond Luxemburský. Sonda do života
stredovekého uhorského šl`achtica s osobitným zretel`om na územie Slovenska, Budmerice 2003, s. 289.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[269]
Misja Benedykta Makraia w nowym ujęciu
99
się nie tylko do jego datacji (8 IX 1411 r.) i powodów zwołania (sąd 12 arbitrów, przewidywany przez niedawny toruński traktat pokojowy), ale przedstawiono również
szczegółowo skład delegacji obu stron oraz tematykę omawianych spraw10. Opisana sytuacja sprawia zatem wrażenie, że praca o wspomnianym zjeździe była znana
autorowi jedynie z tytułu, nie zaś z jej treści. Gwoli ścisłości należy jeszcze dodać,
że jedno ze źródeł poświadczających odbycie grabsko-murzyńskiego sądu zgodnie
z typologią źródeł dokumentowo-aktowych nie jest „zapisem w kaliskiej księdze sądowej” (s. 39), ale mandatem królewskim, wciągniętym do księgi sądu ziemskiego
w Kaliszu. Nadto mandatem, który zyskał ostatnio nowe krytyczne wydanie, nieznane W. Sieradzanowi11. W omawianym podrozdziale można by jeszcze uściślić,
że rycerz Namir z Kulig, członek krzyżackiego poselstwa do Budy z lata 1412 r., jest
zapewne identyczny z Nammirem von Hohendorf, długoletnim dinerem wielkich
mistrzów, członkiem rady Plauena oraz wybitnym pruskim dyplomatą12. Warto byłoby także wyjaśnić, że „małżonka pana Schebude zwana Slomiuske” (s. 46, przyp.
141) to Elżbieta Słomowska-Ryńska, siostra Mikołaja z Ryńska, wdowa po Mikołaju
Kitnowskim i aktualna małżonka Chebdy ze Złotnik (ziemia łęczycka)13. Nic zatem
dziwnego, że znalazła się w grupie powiązanych ze sobą rodzinnie i towarzysko
opozycjonistów chełmińskich represjonowanych po zakończeniu wielkiej wojny, co
było tematem jednej ze skarg strony polskiej podczas postępowania subarbitra.
Zgodnie z chronologią czynności Benedykta, wyznaczonego 1 X 1412 r. na
subarbitra przez króla Zygmunta, autor rozpoczął przedstawienie jego misji od
omówienia problematyki sporów krzyżacko-litewskich, które były badane jako
pierwsze (s. 55–78). Fragment ten wypada uznać za wierne streszczenie akt procesowych, wzbogacone odautorskim komentarzem, opartym na znajomości odnośnej literatury przedmiotu. Uwagi krytyczne powinny jednak dotyczyć niestosowania we wszystkich wypadkach współczesnych litewskich nazw, odnotowanych
w źródle miejscowości, a poprzestawanie jedynie na lekcji źródłowej. Dla słabiej
zorientowanego czytelnika stanowi to dość znaczne utrudnienie we właściwym
umiejscowieniu granicznych problemów, którymi zajmował się Makrai. Warto również dodać, że rzeka „Szeszuwa” (tak na s. 66, 68), wedle której, zgodnie
z narracją W. Sieradzana, strona litewska wyznaczała swoją roszczeniową granicę
z państwem zakonnym, w źródle występuje jako „fluvium Sesuppa”14, a obecnie
nosi polską nazwę Szeszupa (lit. Šešupė). W ocenianym fragmencie autor zwrócił
10
A. Szweda, Po wielkiej wojnie. Zjazdy polsko-krzyżackie w 1411 roku, [in:] Kancelaria wielkich
mistrzów i polska kancelaria królewska w XV wieku, red. J. Trupinda, Malbork 2006, s. 270–296.
11
Kodeks dyplomatyczny Wielkopolski (dalej cyt. KDW), t. 7, wyd. A. Gąsiorowski, R. Walczak,
Warszawa–Poznań 1985, nr 678 (to właśnie wydanie cytuje w powyższym artykule A. Szweda).
12
M. Pelech, Die hochmeisterliche Räte vom Jahre 1412. Ein Beitrag zur Personengeschichte des
Deutschordenslandes Preussens, Altpreussische Geschlechterkunde, Bd. 13: 1982, s. 68.
13
S. Szybkowski, Kujawska szlachta urzędnicza w późnym średniowieczu (1370–1501), Gdańsk
2006, s. 533.
14
Lites ac res gestae inter Polonos Ordinemque Cruciferorum, t. 2, [wyd. I. Zakrzewski], Poznań
1892, s. 137.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
100
Sobiesław Szybkowski
[270]
słusznie uwagę, że protokół z misji Benedykta jest przekazem ważnym nie tylko
dla obrazu stosunków państw ościennych z Krzyżakami, ale wnosi także sporo informacji dotyczących karier przedstawicieli elit urzędniczych Polski i Litwy, do tej
pory w tym zakresie słabo wykorzystanym (s. 63, przyp. 196). Jako przykład podał
jednak dość nieszczęśliwie nieznanego jakoby dotychczasowej literaturze archontologicznej chorążego ziemskiego litewskiego Stanisława „Dunnigola”, występującego w aktach misji Benedykta w 1413 r. Ów Stanisław to nikt innych jak Stanisław
Dowgiałło (Daugėla) herbu Zadora, którego na chorąstwie ziemskim litewskim na
podstawie protokołu z misji Makraia odnotował już jakiś czas temu Rymvidas Petrauskas15. Przy tej okazji warto się także upomnieć o właściwe wersje przydomków
urzędników litewskich, które, podobnie jak nazwy miejscowe, zdarza się podawać
autorowi w wersji „źródłowej”. Przykładowo: w tekście mamy do czynienia z namiestnikiem (starostą) żmudzkim Michałem „Kinsgalem” (s. 63, przyp. 196), choć
nie od dzisiaj wiadomo, że chodzi tu o Michała Kieżgajłę Wolimuntowicza (lit.
Kęsgala Valmantaitis)16. Właściwa lekcja przydomka posesjonatywnego polskiego
sekretarza wielkiego księcia Witolda, biorącego udział w tej części postępowania
subarbitra, powinna natomiast brzmieć Sepieński, nie zaś Sapieński (s. 61). Nadto
polemizowałbym z opartym na starszej literaturze przedmiotu przypuszczeniem
autora, że dobra znajomość spraw krzyżackich reprezentowana przez podkanclerzego Królestwa Donina ze Skrzyńska wynikała z tego, że pochodził z pogranicza
krzyżacko-kujawskiego (s. 61, przyp. 184). Nowsze badania dotyczące Donina (Janusz Bieniak, Anna Supruniuk) dowodzą bowiem, że wywodził się on z rodziny, która na terenie południowo-kujawskiego powiatu brzeskiego posiadała tylko
dział w Konecku. Trudno to zatem określić jako pogranicze kujawsko-krzyżackie.
Nadto główny zrąb posiadłości rodziny podkanclerzego położony był w ziemi rawskiej na Mazowszu, a zwłaszcza w północnej Małopolsce17. Była to zatem familia
wielodzielnicowa. Osobiście wątpię, żeby jego ojciec, podkomorzy sochaczewski
Andrzej Rzeszotko, lub sam podkanclerzy rezydowali na Kujawach.
Czynności prowadzone przez Benedykta w związku ze sporami krzyżacko-mazowieckimi (s. 78–106) W. Sieradzan przedstawił wedle metody zaprezentowanej wyżej. W przypadku tego fragmentu wypada zdementować informacje, jakoby
książę wschodniego Mazowsza Janusz I był porywany przez Krzyżaków dwa razy:
w 1393 i 1404 r. (s. 83, przyp. 271; s. 84, przyp. 274). Janusz I został bowiem w nadnarwiańskiej Złotorii porwany przez Krzyżaków tylko raz, w 1393 r. Problemowi
temu osobny artykuł poświęcił ostatnio Marek Radoch. Praca ta nie jest jednak
15
R. Petrauskas, Lietuvos diduomenė XIV a. pabaigoje – XV a. Sudetis – struktūra – valdžia,
Vilnius 2003, s. 223–224.
16
Ibid., s. 250.
17
J. Bieniak, Ród Łabędziów, [in:] Genealogia. Studia nad wspólnotami krewniaczymi i terytorialnymi w Polsce średniowiecznej na tle porównawczym, red. J. Hertel, J. Wroniszewski, Toruń 1987,
s. 17, przyp. 21; A. Supruniuk, Otoczenie księcia mazowieckiego Siemowita IV (1374–1426). Studium
o elicie politycznej Mazowsza na przełomie XIV i XV wieku, Warszawa 1998, s. 133–134.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[271]
Misja Benedykta Makraia w nowym ujęciu
101
znana autorowi18. Podobnie do wydarzeń z 1392 r., które o mało co nie zakończyły
się pojmaniem przez wojska zakonu księcia mazowieckiego Henryka Siemowitowica i jego żony Ryngałły, doszło w wyniku napadu na podlaski Suraż a nie Surażki,
jak sugeruje W. Sieradzan (s. 84, przyp. 274)19. Recenzent nie uważa również, żeby
wybór na pełnomocników księcia płockiego Siemowita IV Adama Świnki z Legendorfu i Zielonej oraz Stanisława ze Strzegowa był niefortunny ze względu na
związki majątkowe z państwem zakonnym, co miało „wpływać na ich stanowisko”
(s. 90). W przypadku ostatniego ze wspomnianych nic bowiem nie wiadomo, żeby
miał jakieś posiadłości w Prusach. Nadto o tym, że książę miał do niego pełne zaufanie świadczy mianowanie go w trakcie trwania czynności Benedykta na urząd
ziemski: sędstwo zawkrzeńskie20. Silne związki z ziemią chełmińską obserwujemy
natomiast rzeczywiście w przypadku Adama Świnki. Miał on nie tylko dobra ziemskie na tym terenie, przejęte w wyniku małżeństwa, ale spowinowacony był także
z Legendorfami. Znał zatem na pewno bardzo dobrze stosunki w krzyżackich Prusach, a posługiwał się również niewątpliwie językiem niemieckim. W przypadku
uczestnictwa przezeń w postępowaniu subarbitra należy jednak uznać to raczej za
zalety Adama aniżeli jego wady. Miał on wprawdzie wraz z całą swoją familią okres
kolaboracji z Krzyżakami, którzy byli panami zastawnymi zarówno ziemi dobrzyńskiej, jak i zawkrzeńskiej (gdzie skupione były posiadłości Świnków), a nad Dobrzyńskiem sprawowali jeszcze kontrolę w wyniku podboju militarnego w latach
1409–1410, w 1412/1413 r. była to jednak już przeszłość. O tym, że zachowywał on
po wielkiej wojnie całkowitą lojalność wobec Korony, wyraziście przekonuje fakt, że
w 1416 r. otrzymał od króla Władysława Jagiełły nominację na kasztelanię dobrzyńską21. Polski monarcha nadto wykorzystywał talenty dyplomatyczne Adama, który
z jego ramienia uczestniczył kilkakrotnie w misjach dyplomatycznych do Prus oraz
w zjazdach z przedstawicielami dyplomatycznymi Krzyżaków22.
Recenzent nie za bardzo potrafi też zrozumieć, dlaczego W. Sieradzan krzyżackiego urzędnika „z Przewłok”, który wkrótce po 12 IV 1413 r. dokonał najazdu
na pogranicze mazowiecko-litewskie w rejonie Rajgrodu lokuje w Prawdziskach
(s. 102, 127, przyp. 454). Co ciekawe, podstawą takiej identyfikacji ma być odwołanie do mojego artykułu, w którym staram się przekonać, że sytuowanie przez
starszą literaturę przewłockiego urzędnika w Prawdziskach było niesłuszne, a był
18
M. Radoch, Złotoria w 1393 roku, zniszczenie grodu i porwanie księcia mazowieckiego Janusza I, [in:] Szkice z dziejów kolonizacji Podlasia i Grodzieńszczyzny od XIV do XVI wieku, red. J. Śliwiński, Olsztyn 2002, s. 21–27.
19
Idem, Kilka uwag o konfliktach na pograniczu litewsko-mazowieckim i litewsko-krzyżackim
w latach 1401–1426 (w świetle źródeł krzyżackich), [in:] Szkice z dziejów społeczno-gospodarczych
Podlasia i Grodzieńszczyzny od XV do XVI wieku, red. J. Śliwiński, Olsztyn 2005, s. 11–13.
20
A. Supruniuk, op.cit., s. 262–264.
21
B. Możejko, Ród Świnków na pograniczu polsko-krzyżackim w średniowieczu, Gdańsk 1998,
s. 119–135.
22
A. Szweda, Organizacja i technika dyplomacji polskiej w stosunkach z zakonem krzyżackim
w Prusach w latach 1386–1454, Toruń 2009, s. 338, 384, 388.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
102
Sobiesław Szybkowski
[272]
on w rzeczywistości identyczny z prokuratorem ełckim23. Nie przekonuje również
sugestia autora, że całkowity brak elastyczności Zakonu wobec roszczeń mazowieckich (szczególnie dotyczących rewindykacji terytorialnych) był błędem, a ich
ewentualne uwzględnienie mogło doprowadzić do tego, że księstwa mazowieckie
przyjęłyby bardziej umiarkowane stanowisko wobec Prus i nie współpracowały tak
ściśle z Koroną i Litwą w konflikcie z Krzyżakami (s. 106). W. Sieradzan nie bierze
tu, jak sądzę, pod uwagę zupełnie zmienionej po wojnie 1409–1411 sytuacji politycznej w Europie Środkowej. Po klęsce zakonu Mazowsze nie miało bowiem już
zupełnie realnych możliwości, aby zachować neutralność w tym sporze, zwłaszcza
że stroną w nim był potężny suweren książąt – król Polski. Wątpić zresztą należy,
żeby sympatią do panów pruskich zaczął pałać Janusz I, po swoich przeżyciach
związanych z porwaniem w Złotorii. Być może więcej samodzielności chciałby tu
okazać Siemowit IV, ale w jego wypadku król dysponował skutecznym środkiem
nacisku w postaci groźby odebrania lenna bełskiego.
Na stronach 106–128 W. Sieradzan przedstawił z kolei badanie przez Benedykta sporów między Polską a państwem zakonnym. Te jego czynności toczyły się już
w radykalnie zmienionej sytuacji, ponieważ 15 III 1413 r. strona pruska przestała
uznawać mandat Makraia. W przypadku tego fragmentu recenzenta szczególnie
zainteresowały partie dotyczące badania sporów na terenie ziemi dobrzyńskiej,
która, jak słusznie zauważył autor, niedawno wróciła pod władzę króla. Wprawdzie rzeczywiście postanowienie o tym znalazło się jako jeden z paragrafów pierwszego pokoju toruńskiego (s. 107), jednak faktycznie całe to terytorium powróciło
pod władzę Korony wkrótce po zwycięstwie grunwaldzkim 15 VII 1410 r. Warto
jednak zauważyć, że panowanie tam Zakonu zostało spowodowane zbrojnym zajęciem tego terytorium w 1409 r. Okupacja ta nie trwała więc nawet całego roku, co
wymagało chyba wyjaśnienia. Zwłaszcza w sytuacji, gdy nieco tylko wcześniej panowie pruscy rzeczywiście dzierżyli Dobrzyńskie w charakterze zastawu od 1392 r.
(manu militari od 1391 r.) i ziemia ta została wykupiona przez polskiego monarchę
dopiero w czerwcu 1405 r., na mocy postanowień pokoju raciąskiego z 1404 r.24
Jedną ze spraw badanych przez subarbitra w tym etapie postępowania była skarga
rycerzy chełmińskich, represjonowanych przez Zakon po 1411 r. W tym wypadku
warto zauważyć, że marszałek Królestwa Zbigniew z Brzezia został wyznaczony ich
rzecznikiem wobec Makraia nie tylko ze względu na to, że był wpływowym urzędnikiem koronnym (s. 109), ale przede wszystkim z tego powodu, że w latach 1411–
–1414 sprawował urząd starosty dobrzyńskiego i jako osoba zarządzająca terytorium bezpośrednio graniczącym z ziemią chełmińską był bardzo dobrze zorien23
S. Szybkowski, Czy na początku XV wieku istniało krzyżackie prokuratorstwo (komturia?)
w Przewłokach?, Komunikaty Mazursko-Warmińskie, 2008, nr 2, s. 155–162. Zachodzi tu zatem uzasadnione podejrzenie, że W. Sieradzan, podobnie jak w przypadku artykułu A. Szwedy o zjeździe
murzyńsko-grabskim w 1411 r., tego opracowania nie znał z treści.
24
J. Bieniak, Kształtowanie się terytorium ziemi dobrzyńskiej w średniowieczu, Zapiski Historyczne (dalej cyt. ZH), t. 51: 1986, z. 3, s. 34–41.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[273]
Misja Benedykta Makraia w nowym ujęciu
103
towany w meritum sprawy25. Na marginesie tego problemu piszącemu te słowa
wydaje się, że udział pewnych przedstawicieli szlachty dobrzyńskiej w postępowaniach Benedykta w sprawie wspomnianych poddanych krzyżackich stanowił dla nich test lojalności wobec Korony. Jako świadczący na ich rzecz, a zatem
przeciwko zakonowi w aktach Benedykta, zostali bowiem wymienieni: Mikołaj
z Makówca oraz Beszel z Czarnego i Zarzeczewa (s. 111). Obaj w latach zastawu
ziemi dobrzyńskiej byli przedstawicielami frakcji prozakonnej wśród rycerstwa
dobrzyńskiego: pierwszy z nich otrzymał od wielkiego mistrza urząd kasztelana
słońskiego, drugi natomiast podsędka dobrzyńskiego26. Podobnie rzecz się miała
w przypadku Namięty z Łapinoża, także zaangażowanego w czynności procesowe,
który jeszcze w końcu października 1409 r. świadkował na bobrownickim przywileju prawa chełmińskiego dla ziemi dobrzyńskiej, wystawionym przez Ulryka
von Jungingen27. Nadto należy sprostować poglądy autora, że pozew dla wielkiego
mistrza do stawienia się przed sąd subarbitra dostarczył do Golubia Jan „ze Stenbarku”, natomiast do Brodnicy różny odeń Jan z Sokołowa (s. 108, przyp. 380).
W rzeczywistości bowiem chodzi tu o jedną osobę: rycerza pasowanego Janusza
Sztembarskiego z Sokołowa herbu Kot Morski28. W ocenianych tu partiach pracy,
podobnie jak zdarzało się wyżej, W. Sieradzan ma zbyt duże zaufanie do „źródłowych” wersji nazw miejscowych. Niezidentyfikowana przezeń posiadłość byszewskich cystersów, „Samczosk” (s. 122), to Samociążek w powiecie bydgoskim29.
Zachodniopomorski etap misji subarbitra trwający od 15 do 16 V 1413 r. został
przedstawiony na stronach 129–151, gdzie omówiono jego postępowanie związane
ze skargami na zakon księcia słupskiego Bogusława VIII. Tu należy zwrócić uwagę,
że nieco tylko skrócona wersja tego fragmentu został opublikowana przez W. Sieradzana w innym miejscu30. Podobnie jak w przypadku poprzednich etapów postępowania Benedykta, także w tym dość dokładnie streszcza zachowany materiał procesowy. Problemy ma jednak z komentarzem do niektórych zagadnień. Ewidentnym
przykładem jest tu wyjaśnienie genezy roszczeń Bogusława VIII do całego Pomorza
Gdańskiego. Autor wprawdzie słusznie wskazuje na to, że żoną księcia zachodniopomorskiego Barnima I, od którego pochodziły wszystkie działające w późniejszym
okresie linie dynastii Gryfitów, była Mirosława, córka księcia wschodniopomorskiego Mściwoja I z dynastii Sobiesławowiców, jednak nie próbuje szerzej wska25
Ibid., s. 41.
S. Szybkowski, Kujawska szlachta, s. 495–496, 503.
27
Lites, t. 2, s. 261, 263.
28
J. Bieniak, Stembarski Janusz z Sokołowa, [in:] Polski słownik biograficzny, t. 43, Warszawa–
–Kraków 2004–2005, s. 371. Co ciekawe, również w tym wypadku autor deklaruje (s. 111, przyp. 391)
znajomość cytowanej pracy, która wszak pozwoliłaby mu na uniknięcie tej pomyłki.
29
R. Kozłowski, Rozwój uposażenia klasztoru cystersów w Byszewie (Koronowie) do końca XIV w.,
Warszawa–Poznań 1972, s. 222.
30
W. Sieradzan, Książę słupski Bogusław VIII (1364–1418) a konflikt polsko-litewsko-krzyżacki
w latach 1411–1414 w świetle najnowszych badań, [in:] Krajobraz grunwaldzki w dziejach polsko-krzyżackich i polsko-niemieckich na przestrzeni wieków. Wokół mitów i rzeczywistości, red. J. Gancewski, Olsztyn 2009, s. 211–220.
26
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
104
Sobiesław Szybkowski
[274]
zać, jakie były nieodległe w czasie polityczne konsekwencje tego mariażu. Sprawa
tymczasem została już dawno wyjaśniona przez badaczy ze środowiska gdańskiego
i toruńskiego. Barnim I został ustanowiony bowiem sukcesorem przez ówczesnego
księcia świeckiego Mściwoja II na mocy układu kamieńskiego z 1264 r., przy czym
ten ostatni uczynił Barnima swoim spadkobiercą nie tylko w księstwie świeckim,
ale również we wszystkich ziemiach, które przypadną mu po ojcu, żyjącym jeszcze
wówczas księciu Świętopełku II, oraz braciach. Książę zachodniopomorski i jego
spadkobiercy, jako krewni po kądzieli Sobiesławowiców, zyskiwali tym samym
podstawy prawne do roszczeń wobec całego obszaru księstwa wschodniopomorskiego za wyjątkiem dzielnicy tczewskiej, rządzonej wówczas przez stryja Mściwoja
II, Sambora II. Dalszą konsekwencją związków rodzinnych Gryfitów i Sobiesławowiców oraz układu kamieńskiego było to, że po układzie kępińskim z 1282 r. za
następców Mściwoja (wówczas już jedynego księcia wschodniopomorskiego) na
Pomorzu Gdańskim po Przemyśle II uznano synów Barnima, księcia Bogusława IV
i jego młodszych braci: Barnima II i Ottona. Zapewne stało się to w wyniku układu sukcesyjnego zawartego w 1287 r. w Słupsku przez Przemysła II, Mściwoja II
i Bogusława IV. Wyraźnie poświadczają to dokumenty dla klasztorów bukowskiego i oliwskiego, znajdujących się wszak na terytorium księstwa wschodniopomorskiego, wystawiane za życia Mściwoja II przez Bogusława, jako jego spadkobiercę po Przemyśle II31. Tradycja o prawie do dziedziczenia Pomorza Gdańskiego po
Mściwoju przez Gryfitów istniała w zachodniopomorskich kręgach intelektualnych
już w pierwszej połowie XIV w., najpełniejszy jednak wyraz znalazła w szesnastowiecznym dziele historiograficznym Thomasa Kantzowa, który wprost odwołuje
się do postanowień układu kamieńskiego z 1264 r. oraz pokrewieństwa jako źródeł
uprawnień Gryfitów do Pomorza Gdańskiego, wskazuje również na to, że Mściwoj
II przewidywał Bogusława IV jako swojego następcę32.
Nietrafione wydaje się także stwierdzenie autora, że ówczesny król unii kalmarskiej Eryk Pomorski uczestniczył w postępowaniu tylko po to, aby wzmocnić pozycję swego stryja Bogusława VIII (s. 131). Król Eryk był bowiem stroną przede
wszystkim jako bratanek Bogusława, posiadający prawa nie tylko do księstwa słupskiego (jego pierwotne imię nadane na chrzcie, co warto przypomnieć, brzmiało Bogusław i spośród najbliższych krewnych nawiązywało niewątpliwie do imienia stryja
i oczywiście szerzej do tradycyjnego imiennictwa Gryfitów, zostało jednak zmienio31
J. Powierski, Układ kamieński (1264) na tle stosunków między książętami Pomorza, krzyżakami
i Prusami w latach sześćdziesiątych XIII wieku, Rocznik Olsztyński, t. 8: 1968, s. 11, 14, 28–29, 31;
B. Śliwiński, Rola polityczna możnowładztwa na Pomorzu Gdańskim w czasach Mściwoja II, Gdańsk
1987, s. 184–190; J. Bieniak, Postanowienia układu kępińskiego (15 lutego 1282), Przegląd Historyczny, t. 82: 1992, z. 2, s. 224, 226–231; E. Rymar, Rodowód książąt pomorskich, t. 1, Szczecin 1995,
s. 162–171, 180–184, 190–195.
32
Thomas Kantzow, Pomerania. Kronika pomorska z XVI w., tłum. K. Gołda, oprac. T. Białecki,
E. Rymar, Szczecin 2005, s. 352, 368; E. Rymar, O autorze „Protokołu”, [in:] Augustyn ze Stargardu zwany niegdyś Angelusem, Protokół. Kamieńska kronika-rodowód książąt pomorskich. Tzw. stargardzka genealogia, tłum. E. Buszewicz, oprac. E. Rymar, Stargard 2008, s. 24–25, 27.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[275]
Misja Benedykta Makraia w nowym ujęciu
105
ne w 1389 r. gdy został królem Norwegii), ale także do roszczeń wobec zakonu33.
Nie najlepszy jest także wywód dotyczący pochodzenia pełnomocnika Bogusława
i Eryka, Henniga von der Walde (Wolde), W. Sieradzan oparł się bowiem na najgorszej z możliwych koncepcji dotyczącej rzekomo „polskiego” pochodzenia familii von
der Walde, zawartej w pracy Grzegorza Brzustowicza34, którego poglądom w tej materii zaprzecza dawniejsza literatura przedmiotu35. Za nieszczęśliwe wypada uznać
również wplecenie bez bliższego komentarza informacji dotyczących żądania przez
Bogusława VIII od Władysława Jagiełły Nakła i Bydgoszczy w rozważania dotyczące
wschodniopomorskich roszczeń księcia słupskiego. Oba wspomniane terytoria nie
tylko nie leżą bowiem na Pomorzu Gdańskim, ale nadto książęta słupscy otrzymali
czasowo ziemię nakielską (Krajnę) (bez Bydgoszczy!) jako ekwiwalent swoich roszczeń spadkowych po starszym bracie przyrodnim, Kazimierzu Bogusławicu (Kaźku), który dzierżył m.in. ziemię bydgoską z rąk króla Ludwika Andegaweńskiego
jako lennik korony polskiej. Roszczenia te nie miały więc nic wspólnego z zachodniopomorskimi zabiegami o księstwo wschodniopomorskie36.
Krótko (s. 151–160) W. Sieradzan podsumował badanie przez Makraia sporów
Krzyżaków z biskupami polskimi: Jakubem Kurdwanowskim (płockim), Janem
Kropidłą (włocławskim), Piotrem Wyszem (poznańskim) oraz Mikołajem Trąbą
(arcybiskupem gnieźnieńskim). Trzeba jednak zauważyć, że część wykorzystanych w narracji skarg biskupa płockiego została sporządzona w rzeczywistości na
polsko-krzyżacki zjazd w Grabiach-Murzynnie w 1411 r., co udowodnił ostatnio
A. Szweda, a nie w związku z czynnościami Benedykta37. Wypada jeszcze wskazać,
że kanonik poznański Mikołaj „Czotcza” (s. 158), pełnomocnik biskupa poznańskiego, któremu autor tak okrutnie zniekształcił przydomek, to kanonik poznański Mikołaj Ciotczany, sprawujący w późniejszym okresie liczne funkcje w swojej
diecezji: kanclerza biskupa poznańskiego, oficjała poznańskiego oraz tamtejszego
wikariusza generalnego38. Najistotniejsze partie ocenianej książki kończy króciutki
(s. 160–162) podrozdział dotyczący końcowego etapu misji Benedykta oraz prób
jego zdyskredytowania przez zakon, który w tym celu wysłał nawet poselstwo do
dalekiego Udine, gdzie przebywał wówczas Zygmunt Luksemburski. Recenzent
pozwoli sobie zwrócić uwagę, że także tu należałoby poinformować czytelników,
że „von Beisen” i „Bazener” (s. 162), posłowie pruscy do Flandrii, do których wielki mistrz skierował instrukcję, dotyczącą m.in. propagandowego dyskredytowania
33
E. Rymar, op.cit., t. 2, Szczecin 1995, s. 37, 39, 47–51.
G. Brzustowicz, Rycerstwo ziemi choszczeńskiej XIII–XVI w. Polityka–gospodarka–kultura–genealogia, Warszawa 2004, s. 346–347.
35
B. Śliwiński, Pogranicze kujawsko-pomorskie w XII–XIII wieku. Z dziejów Bydgoskiego i Wyszogrodzkiego w latach 1113–1296, Warszawa–Poznań 1989, s. 45–46.
36
B. Zientara, Bydgoszcz, Nakło i hołd w Pyzdrach. Księstwo słupskie a Polska w latach 1386–
–1412, ZH, t. 34: 1969, z. 1, s. 7–48; E. Rymar, op.cit., t. 2, s. 34–37.
37
A. Szweda, Po wielkiej wojnie, s. 277, 289.
38
KDW, t. 11, wyd. A. Gąsiorowski, T. Jasiński, T. Jurek, I. Skierska, Poznań 1999, s. 346–347.
34
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
106
Sobiesław Szybkowski
[276]
subarbitra, to doświadczeni dyplomaci: rycerz Johan von Beisen (Bażyński) oraz
rajca gdański Johan Beysener39.
W zakończeniu W. Sieradzan dokonał podsumowania wniosków płynących
z jego merytorycznych rozważań. Generalnie wypada się z nimi zgodzić. Recenzent czuje jednak pewien niedosyt. Autor nie wskazał bowiem na problemy techniczne wyraźnie dostrzegalne w przebiegu misji subarbitra. Zabrakło tu bowiem
koordynacji w zakresie żądań terytorialnych wobec państwa zakonnego. Zarówno
Królestwo Polskie, jak i księstwo słupskie domagały się dokładnie tego samego
obszaru, Pomorza Gdańskiego, co ich zabiegi w perspektywie wszystkich żądań terytorialnych wobec Krzyżaków czyniło dość kuriozalnymi. Prowokowały bowiem
pytanie dotyczące tego, któremu ze starających się przyznać to sporne terytorium.
Koordynacji działań brakowało jednak również wewnątrz państw unii polsko-litewskiej, o czym świadczy scysja między Andrzejem Łaskarzewicem z Gosławic
i Mikołajem Cebulką podczas czynności prowadzonych przez Benedykta na Litwie. Szerzej należało chyba również potraktować zyski polityczne, jakie w wyniku
misji Makraia stały się udziałem jego mocodawcy: Zygmunta Luksemburskiego.
Zgodzić się należy z wnioskiem autora, że udało mu się utrzymać pokój między
stronami. Brakuje jednak odpowiedzi, w jaki konkretnie sposób wpłynęło to na
jego położenie. Tylko generalizując, należy podać, że dzięki utrzymaniu pokoju
w tej części Europy zyskał on wolną rękę w prowadzeniu polityki w Rzeszy, północnych Włoszech oraz na Bałkanach. Szczególnie ważne wydaje się to w przypadku
krajów Cesarstwa, gdzie Luksemburczyk dopiero umacniał swą pozycję jako król
niemiecki. Wybuch konfliktu unii polsko-litewskiej z pruskim państwem zakonu
krzyżackiego postawiłby go natomiast w bardzo niekomfortowej sytuacji. Zmusiłoby go to bowiem do konieczności opowiedzenia się, politycznego lub zbrojnego,
po jednej z jego stron. Tymczasem wiązał go lubowelski układ przymierza z Władysławem Jagiełłą, a jednocześnie musiał się liczyć z prokrzyżackiemi w większości
sympatiami książąt i panów Rzeszy, o których uznanie wszak zabiegał. Warto także
podkreślić, że misja Benedykta stanowiła pierwsze poważniejsze doświadczenie
samego Zygmunta jako arbitra w międzynarodowych postępowaniach polubownych. Doświadczenie, które łącznie z nieco późniejszym procesem budzińskim
pokazało Luksemburczyka jako sprawnego polityka dążącego do przezwyciężenia
w pozamilitarny sposób problemów nękających ówczesną Europę.
Obok uwag odnoszących się do merytorycznych aspektów ocenianej monografii recenzent musi się również, niestety, odnieść do jej niedostatków warsztatowych.
Oto bowiem autor zdaje się nie przyjmować do wiadomość, że tom OF 5 zaginął
podczas drugiej wojny światowej40, skoro cytuje to źródło bez odpowiedniego komentarza (s. 34, przyp. 90). W tym samym miejscu występuje powołanie na przekaz
39
R. Skowrońska-Kamińska, Posłowie wielkich miast pruskich w latach 1411–1454. Przyczynek
do funkcjonowania mieszczańskich elit politycznych w średniowieczu, Malbork 2007, s. 61, 120, 133,
134, 152, 155, 156, 160, 162, 163.
40
M. Pelech, Der verlorene Ordensfoliant 5, s. 123–124.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[277]
Misja Benedykta Makraia w nowym ujęciu
107
znajdujące się jakoby w zespole OBA, sygn. 1782c. Tymczasem drukowany inwentarz archiwaliów pokrzyżackich informuje, że źródło to pochodzi właśnie z zaginionego OF 5, a dodajmy nadto, że zostało opublikowane przez Antoniego Prochaskę
w zbiorze listów Witolda41. Podobnie zupełnie niepotrzebne wydaje się cytowanie
źródła z adnotacją: OBA, nr 1876 (zaginione) (s. 107, przyp. 375), skoro przekaz
jest znany autorowi tylko na podstawie regestów Ericha Joachima i Walthera Hubatscha (RHD). Nigdy nie znajdowało się w OBA źródło cytowane przez W. Sieradzana w przypisie 163 (s. 55), drukowany inwentarz odsyła bowiem ponownie
do zaginionego tomu OF 542. Dodajmy zresztą, że jego obszerniejsze streszczenie
znajduje się w pracy M. Pelecha, a cytuje je nadto obszernie we wcześniejszym artykule o Żmudzi w polityce zakonu Robert Krumbholtz43. Nie było również i nie
ma w OBA sygnatur 1760a i 1822 (cytowane: s. 60, przyp. 181). Ten przekaz należy
bowiem do tomu OF 7 (s. 212)44, dodajmy jeszcze, że przysięgi Witolda i Władysława Jagiełły w sprawie przynależności Wielony do Żmudzi, ponieważ o nie tutaj
chodzi, zostały w całości wydane w tomie drugim wydawnictwa Lites ac res gestae
inter Polonos Ordinemque Cruciferorum45. W wydawnictwie Ignacego Zakrzewskiego zostały także wydrukowane źródła, które W. Sieradzan cytuje (s. 71, przyp. 223;
s. 152, przyp. 546) albo za pośrednictwem RHD albo tomu OF 746.
Nie zawsze też W. Sieradzan radzi sobie z „litesową” łaciną. Oto bowiem
w jego opracowaniu mamy: Stanisława Chebdę z Niewiesza (s. 108, przyp. 380),
gdy w źródle jest „Stanislaus Chebde” (czyli Stanisław Chebdowic), dalej występują tam: Andrzej Piotr z Dulska, Wojciech Stanisław z Suszewa i Henryk Jakub
z Maliszewa (s. 111), w źródle mamy natomiast do czynienia z lekcjami: „Andreas
Petri de Dolsko”, „Albertus Stanislai de Suszow”, „Henricus Iacobi de Maleszow”
(czyli odpowiednio: Andrzej Piotrowic, Wojciech Stanisławic oraz Henryk Jakubowic). W tekście autora czytamy także o przywileju znajdującym się w posiadaniu szlachcica ze „Stangenberga” (s. 110), w źródle natomiast jest mowa o dokumentach szlachciców „de Stamberg” („iuxta literas, quas nobiles de Stamberg
super villis [...] a duce Dobrinensi obtinent”)47. Nie do końca prawidłowe jest także
tłumaczenie źródła dotyczące dokumentu dla Białkowa, co do którego autor przypuszcza, że jego wystawcą był panujący w Dobrzyńskiem do 1392 r. Władysław
41
Codex epistolaris Vitoldi magni ducis Lithuaniae 1376–1430, ed. A. Prochaska, Kraków 1882,
nr 498; Regesta historio-diplomatica Ordinis S. Mariae Theutonicorum 1198–1525 (dalej cyt. RHD),
Bd. 1/1, hrsg. v. W. Hubatsch, E. Joachim, Göttingen 1948, nr 1782c.
42
RHD, Bd. 1/1, nr 1505a.
43
R. Krumbholtz, Samaiten und der Deutsche Orden bis zum Frieden am Melno See, Altpreussische Monatschrift, Bd. 27: 1889, s. 196, przyp. 1; s. 197, przyp. 1; M. Pelech, Der verlorene Ordensfoliant 5, nr 11.
44
RHD, Bd. 1/1, nr 1760a.
45
Lites, t. 2, s. 306–307.
46
Ibid., s. 146–148, 204–206.
47
Ibid., s. 211. Jeden z tych dokumentów został zresztą w całości opublikowany przez I. Zakrzewskiego nieco dalej, stąd łatwo się zorientować, że odbiorcami byli bracia Piotr i Janusz Sztembarscy; ibid., s. 267–268.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
108
Sobiesław Szybkowski
[278]
Opolczyk (s. 110). Tymczasem w protokole znajduje się informacja o dokumencie
książąt dobrzyńskich dla dziedziców Białkowa („quo apparet eciam ex munimento
ducum Dobrinensium heredibus ville in Balcowo (sic) predicto concesso”)48, co
pozwala przypuszczać, że został on wystawiony podczas współrządów w księstwie
dobrzyńskim Władysława (Garbatego) i Bolesława Siemowitowiców.
Wydaje się również, że książka zyskałaby, gdyby W. Sieradzan z większym
pietyzmem podszedł do korekty autorskiej tekstu. Na kartach jego opracowania
Benedykt Makrai jest bowiem określany panem na „Chuch” (s. 16), na „Czuch”
(s. 19) oraz na „Csúcs” (s. 23). Recenzent sądzi, że najbardziej prawidłowa i stosowana wyłącznie powinna być ostatnia z wymienionych nazw posiadłości subarbitra, jako lekcja występująca współcześnie. Z nieco podobną sytuacją mamy do
czynienia w przypadku kantora płockiego Dadźboga ze Szczawina, którego jednak autor nazywa również „Daczborem” (s. 89) i „Bogdałem” (s. 107, przyp. 371).
W tekście znajdujemy również dość nietypowe wersje nazw miejscowych lub ich
odmian: „raciążski” (s. 47), „Dzierżgoń” (s. 57), „Bracsław” (s. 64). Subkowy – posiadłość biskupstwa włocławskiego na Pomorzu Gdańskim – określana jest albo
jako „Sobkowy” (s. 108, 155), albo swoją prawidłową współczesną nazwą (s. 156).
Dla współczesnego czytelnika niezrozumiały jest także termin „cytować” (s. 58,
70) w znaczeniu pozywania przed sędziego. Ingerencji w zakresie zrozumienia
wymagają również niektóre zdania ocenianego opracowania. Przykładowo trudno
piszącemu te słowa jednoznacznie zrozumieć końcówkę następującej wypowiedzi:
„3 maja 1413 r. w Gniewkowie wobec Benedykta Makraia stanął wojewoda brzeski
Maciej z Łabiszyna w obronie praw królewny Jadwigi, do Żmudzi, którą w marcu uznano za królewnę” (s. 77). Poprawienia przez autora wymagał również błąd
dotyczący skrótu „tys.”, który w wielu miejscach recenzowanej książki występuje
z błędem jako „tyś.” (!) (s. 137, 138, 142, 151).
Ocena recenzowanej monografii nie może być jednoznaczna. Poruszony przez
W. Sieradzana problem, jak już sygnalizowaliśmy wyżej, wprost „prosił się” o opracowanie. W powstałym ujęcia mamy wprawdzie do czynienia z dość poprawnym
opisem misji Benedykta Makraia, autor zapomniał jednak w pewnych fragmentach swej pracy, że fakt ten nie wystąpił w próżni politycznej (choć do tego aspektu
można mieć jeszcze najmniej zarzutów), geograficznej i społecznej. Nie trzeba nawet było prowadzić badań źródłowych, żeby ją wypełnić. W większości wypadków
wystarczyło rzetelne skorzystanie z istniejącej literatury przedmiotu. Na ocenę nie
wpływają też dobrze problemy warsztatowe, sugerujące, że W. Sieradzan nie wykonał solidnej adiustacji swej książki przed oddaniem jej do druku. Wszystko to
razem wzięte powoduje, że recenzowanej pozycji nie można postawić w jednym
rzędzie z dotyczącymi podobnej tematyki znakomitymi monografiami Z. H. Nowaka o procesach polubownych w polityce Zygmunta Luksemburskiego i A. Szwedy
o dyplomacji polskiej w stosunkach z państwem pruskim zakonu krzyżackiego49.
48
49
Ibid., s. 212.
Z. H. Nowak, op.cit.; A. Szweda, Organizacja i technika.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[279]
Misja Benedykta Makraia w nowym ujęciu
109
DIE MISSION DES BENEDIKT MAKRAI IN NEUER BETRACHTUNG
Zusammenfassung
Schlüsselbegriffe: Internationale Schiedsprozesse, Deutscher Orden, Königreich Polen, Großfürstentum Litauen, Sigismund von Luxemburg, Benedikt Makrai, wissenschaftliches Handwerkszeug des Historikers
Im vorliegenden Text vollzieht der Autor eine Bewertung und bringt Ergänzungen zur
Monographie Wiesław Sieradzans über die Mission Benedikt Makrais in den Jahren 1412–
–1413 im Rahmen des internationalen Schiedsgerichtsprozesses zwischen Polen-Litauen
und dem Deutschordensstaat, zu dem Sigismund von Luxemburg, der römisch-deutsche
König und König von Ungarn, von den Parteien zum Schiedsrichter berufen worden war.
Diese Monographie wäre mit Sicherheit vollständiger, wenn sie auch Kapitel allgemein
zu den internationalen Schiedsprozessen sowie zum intellektuellen Umfeld der polnischlitauischen wie der Deutschordensseite während der Tätigkeit Benedikts eingefügt hätte.
Auch scheint es, als könne man das Problem der gesellschaftlichen Herkunft der Familie Makrais näher präzisieren. Die Karrieren seiner nächsten Anverwandten verweisen
nämlich darauf, dass die Besitzer von Gacsalkéri, denen Makrai entstammte, bestenfalls
dem vermögenderen ungarischen (Mittel-)Adel entstammten. Zudem ist deutlich mehr
als W. Sieradzan angibt bekannt über bestimmte Episoden der diplomatischen Kontakte
zwischen Polen und dem Deutschen Orden unmittelbar nach dem Krieg von 1409–1411
(Treffen in Grabie/Murzynno). Besser lassen sich auch einige Personen identifizieren, die
in die Mission Benedikts verwickelt waren. Deutlich klarer als vom Autor vorgestellt präsentiert sich zudem die Genese der Ansprüche der pommerschen Fürsten auf ganz Pommerellen (Vertrag von Kammin 1264 und Vertrag von Stolp 1287).
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
110
Sobiesław Szybkowski
[280]
THE MISSION OF BENEDICT MAKRAI FROM A NEW PERSPECTIVE
Summary
Key words: international conciliatory trials, the Teutonic Order, The Kingdom of Poland,
the Grand Duchy of Lithuania, Sigismund of Luxembourg, Benedict Makrai, the academic
workshop of a historian
In this article the author evaluates and completes the monograph of Wiesław Sieradzan
concerning the mission of Benedict Makrai in the years 1412–1413, who acted in the international conciliatory trial between Poland – Lithuania and the Teutonic State, in which
the mediator was Roman and Hungarian King Sigismund of Luxembourg. The monograph
would be more comprehensive if it contained chapters devoted to international conciliatory trials and the Polish-Lithuanian and the Teutonic intellectual background during
the conduct of Benedict. It seems that the problem concerning the social background of
Makrai’s family can be defined. The careers of his closest family members indicate that the
owners of Gacsalkéri, from whom Makrai came, belonged at most to the more affluent
Hungarian gentry. The monograph of Sieradzan fails to include some episodes concerning
the Polish and Teutonic diplomatic contacts soon after the war of 1409–1411 ( the convention in Murzynno/ Grabie). Moreover, some persons involved in Benedict’s mission could
be better identified. Another issue which should have been presented in a clearer manner
is the origin of claims of West-Pomeranian dukes to Eastern Pomerania (the Kamień treaty
of 1264 and the Słupsk treaty of 1287).
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
ZAPISKI
HISTORYCZNE
— TOM
Zeszyt 2
LXXVI
—
ROK
2011
WŁODZIMIERZ STĘPIŃSKI (Szczecin)
GENEZA ANTYSEMITYZMU W PRUSACH
W NAJNOWSZEJ HISTORIOGRAFII NIEMIECKIEJ*
Słowa kluczowe: nowa historiografia niemiecka; konserwatyzm pruski; emancypacja Żydów
w Prusach; antysemityzm Hermanna Wagenera; Żyd w propagandzie konserwatywnej
I
Antysemityzm w niemieckiej myśli politycznej i kulturze politycznej XIX
i XX w. ma imponująca literaturę, której rozwój pozostaje z ścisłym związku przede wszystkim z jednej strony z wielkim wkładem Żydów w rozwój kultury niemieckiej, z drugiej – z tragicznymi doświadczeniami okresu nazizmu i Holocaustu.
Godny uwagi postęp na tym polu w świecie niemieckim dokonuje się dzięki wejściu do „cechu” pokolenia rocznik 1970. W tym nurcie młodzieżowego „szturmu i naporu” mieści się też obszerna, niemal 600-stronicowa dysertacja Henniga
Albrechta, obroniona jako praca doktorska na Seminarium Historycznym Uniwersytetu Hamburskiego u Barbary Vogel. Jej główna teza najpewniej zaskoczy
niemcoznawców i badaczy Niemiec w wielu krajach, kojarzących często genezę
rozwiniętego antysemityzmu z radykalizacją niemieckiej prawicy z początkiem
XX w. Autor sięgnął do czasów kojarzących się większości czytelników ze starymi, dobrymi Prusami, państwem wprawdzie odległym od władzy parlamentu, ale
przecież będącym monarchią konstytucyjną, państwem prawa, pomimo tłumienia
Wiosny Ludów w Poznańskiem i Badenii, odległym od okrucieństw państw kolonialnych w analogicznym okresie. Prusami lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych
XIX w., kojarzonych z partyjno-politycznymi zmaganiami konsolidującej się liberalnej opozycji z Koroną o budżet i nadwątlenie jej prerogatyw wobec parlamentu,
czasem, który przeszedł do historii jako „okres reakcji” i „Nowej Ery”.
Uprzedzając wnioski, uważam, że autor wyszedł obronną ręką z trudności
konstrukcyjnych, jakie narzuca konwencja biografii wybijającej się jednostki, działającej w złożonej rzeczywistości politycznej, społeczno-gospodarczej i kulturo*
Henning Albrecht, Antiliberalismus und Antisemitismus. Hermann Wagener und die preussischen Sozialkonservativen 1855–1873 (Otto-von-Bismarck-Stiftung. Wissenschaftliche Reihe, hrsg.
v. Lothar Gall, Bd. 12), Schöningh, Paderborn–München–Wien–Zürich 2010, ss. 596, il., ISBN 9783-506-76847-6.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
112
Włodzimierz Stępiński
[282]
wej. W centrum narracji pozostaje Hermann Wagener, urodzony 8 III 1815 r. koło
Neuruppin jako syn wiejskiego pastora, zmarły 22 IV 1889 r. we Friedenau koło
Berlina, polityk i publicysta, zaprzyjaźniony z całą plejadą arstokratycznych i szlacheckich postaci starszego i młodego pokolenia (Ernst L. von Gerlach i Leopold
von Gerlach, Eberhard von Stolberg-Wernigerode, Moritz von Blanckenburg-Zimmerhausen, Otto von Bismarck-Schönhausen) oraz mieszczańskimi „towarzyszami walki i pracy”, utalentowanymi dziennikarzami, pisarzami, publicystami
(Bruno Bauer, Rudolf Meyer, Hermann Goedsche), rysownikami i karykaturzystami, agitatorami partyjnymi wszelkiej maści, czującymi się wśród ludzi stanu
średniego często jak ryba w wodzie.
Podstawa bibliograficzna i źródłowa budzi respekt. Odzwierciedla ona powszechną tendencję do ogromnego przyrostu literatury przedmiotu w licznych
doktoratach i habilitacjach, publikowanych coraz mniejszą czcionką! To skutecznie zniechęca zmęczone, profesorskie oczy od ich szczegółowego zliczania, pozostańmy więc przy recenzowanej pracy przy stwierdzeniu, że wykaz literatury zajmuje w niej 42 strony. Kwerendy zawiodły autora m.in. do Archiwum Federalnego
(Bundesarchiv) w Berlinie, Tajnego Archiwum Państwowego Fundacji Pruskiego Dziedzictwa Kulturowego (Geheimes Staatsarchiv Preußischer Kulturbesitz)
w Berlinie, Krajowego Archiwum (Landesarchiv) w Berlinie, Brandenburskiego
Archiwum Krajowego (Brandenburgisches Landeshauptarchiv) w Poczdamie, do
Fundacji Otto von Bismarcka (Otto-von-Bismarck-Stiftung) we Friedrichsruh,
wśród źródeł drukowanych znajdujemy sprawozdania parlamentarne obu izb parlamentu pruskiego, parlamentu Związku Północnoniemieckiego i II Rzeszy oraz
liczne gazety, czasopisma i inne periodyki.
Postać bohatera studium wyłania się z obrazu kryzysu partii konserwatywnej
w latach 1858–1863, na który składała się m.in. klęska wyborcza konserwatystów
do Landtagu w 1861 r., wymarcie w tym czasie niemal całej generacji „starokonserwatystów” oraz budowa strategii wyborczej przeciw liberałom. To wprowadzenie do pierwszej części, poświęconej historycznym i terminologicznym aspektom
konserwatyzmu („Historische und definitorische Grundlagen”). Ten kryzys wyłonił młodsze, społeczno-konserwatywne skrzydło, w pełni już świadome konieczności wyjścia naprzeciw interesom tradycyjnych warstw społecznych w oparciu
o sieć mediów i struktur organizacyjnych. Kluczowe znaczenie miało tu powołanie
w 1861 r. Pruskiego Związku Ludowego (Preussischer Volksverein), który rzucił
rękawicę dominacji partii liberalnych.
Autor nakłada aktywność społecznych konserwatystów na opis zaciekłej walki
konserwatystów z narodowymi liberałami i lewicą liberalną o kształt ustawodawstwa na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XIX w. – głównie o politykę
podatkową i podważenie rozbudowanych prerogatyw monarchii. W centrum widzenia przez H. Wagenera i jego towarzyszy zmieniającej się rzeczywistości stawia
autor jego przekonanie o nierozerwalnym związku między rozwojem kapitalizmu
i umacnianiem się ideologii liberalnej oraz emancypacją Żydów. To przekonanie
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[283]
Geneza antysemityzmu w Prusach w najnowszej historiografii niemieckiej
113
legnie u podstaw treści całej filozofii myślenia i agitacji propagandowo-politycznej
konserwatystów, przy czym każdy z członów tej „triady” będzie napędzał pozostałe. Prowadziło to w sumie do umacniania chorążych społecznego konserwatyzmu w słuszności działania i radykalizowania argumentacji. W ten złożony świat
rozbudowujących się w prawno-ustrojowych ramach konstytucyjnej monarchii
i przemian ekonomicznych i społecznych autor wprowadza H. Wagenera. Ten
obracał się w środowiskach arystokratyczno-szlacheckich dwóch generacji; karierę
i pozycję zawdzięczał „starym”, dzięki którym uzyskał posadę pierwszego redaktora naczelnego osławionej „Neue Preussische Zeitung” („Kreuzzeitung”), dozgonna
przyjaźń i współpraca zaś łączyła go ze wspomnianymi już rówieśnikami z Pomorza Zachodniego. Zagłębiając się w osobowość H. Wegenera i szukając permanentnej dynamiki motywów jego działania, literatura i autor stwierdzają centralne
znaczenie głębokiej religijności. Ta skłaniała go do odrzucenia emancypacji Żydowi i stawiania znaku równości miedzy liberalizmem i żydostwem. Polityczna
pasja i polemiczny temperament postawiły go w 1858 r. na czele konserwatywnego
ruchu odnowienia społecznie zorientowanej prawicy, sam H. Wagener wzmagał
jego dynamikę imponującą pracowitością jako ideolog ruchu i publicysta. Szeroki
rezonans uzyskały jego społeczno-konserwatywne koncepcje, głoszone w 23-tomowym Staats-und Gesellschaftslexikon i we współzałożonym przez niego „Preussisches Volksblatt” oraz w „Die Berliner Revue” – one stały się głównymi, potężnymi narzędziami jego średniostanowej i antysemickiej propagandy. Jak pisze
autor, także członkostwo w parlamencie pruskim (1853/1854–1858, 1861, 1863–
–1870) oraz pozycja współpracownika i doradcy premiera Prus dały H. Wagenerowi ogromne możliwości propagowania swoich społeczno-konserwatywnych idei
w społeczeństwie. Autor konstatuje społeczno-polityczny eklektyzm poglądów
H. Wagenera, czerpiącego ze współczesnych mu myślicieli z Karlem Rodbertusem i Hermannem Schultze-Delitschem na czele. Także za literaturą przypomina
H. Albrecht, że od „starokonserwatystów” różniła ich akceptacja industrializacji
i społeczno-politycznych dążeń świata robotniczego oraz dążenie od obciążenia
państwa obowiązkiem stworzenia sprawiedliwego społecznego porządku, jak i pozyskania klas pracujących dla konserwatyzmu i stabilizacji społecznego i politycznego systemu – w rywalizacji ze zorganizowanym ruchem robotniczym Ferdynanda Lassalle’a. Nie udało się im też jednak stworzyć pomostu między konserwatyzmem i światem proletariatu. Natomiast sprawy robotników rolnych interesowały
H. Wagenera niewiele. Stwierdza autor, że społecznym konserwatystom nie udało
się jednak ani pozyskać partii konserwatywnej dla społecznych kwestii, ani pozyskać rządu Bismarcka dla zaangażowanej polityki społecznej tego czasu, wreszcie
nie zdołali założyć własnej partii. Na podstawie analizy piśmiennictwa politycznego
społecznych konserwatystów konstatuje, że rolnictwo uznali oni za bazę i czynnik
stabilizacji państwa. Głosili pogląd o niszczącym wpływie przemysłu fabrycznego
na społeczeństwo i jego hierarchię. Skoro kapitalizm osłabiał znaczenie wielkiej
własności i chłopskiej nowymi warunkami kredytowo-hipotecznymi jej funkcjo-
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
114
Włodzimierz Stępiński
[284]
nowania, impet miażdżącej krytyki konserwatystów skierował się od połowy lat
pięćdziesiątych XIX w. przeciw jego „eksponentom”: liberalnemu mieszczaństwu
i Żydom. Potępiając industrializację, zasadę wydajności i efektywności, wolność
wykonywania zawodu i przenoszenia się jako niszczących podstawy egzystencji
szerokich rzesz rzemieślniczych, uznali stan średni za naturalną bazę społeczną
działania społecznych konserwatystów i ogłosili się jego sojusznikiem.
Głoszeniu tezy o nader wczesnej chronologii rozwiniętego antysemityzmu
w Prusach towarzyszy konstatacja autora o jej niemal pionierskim charakterze.
Wyprowadza ją z lektury starszych prac z lat 1780–1840/1845, w których znaleźć
można wpływ antyjudaizmu Lutra. Już w nich znajduje autor wszelkie przesłanki
nie tylko religijnie motywowanego antyżydowskiego stereotypu o niezmiennym,
„naturalnym” charakterze Żydów. Zawierały one obraz „lichwiarskiego i brudnego Żyda”, jego skłonności do przestępczości, lenistwa, wszelkiej „nieobyczajności”,
wybujałej seksualności, którym towarzyszyła intelektualna i artystyczna impotencja. Te jego odrażające cechy uzupełniano odkrywaniem jego nikczemności,
posiadaniem szczególnego rodzaju świadomości i ciemnością duszy, co w sumie
pozbawiało go jakichkolwiek kwalifikacji do identyfikacji z niemiecką wspólnotą. Ten budowany od oświecenia obraz koronowały oskarżenia wobec Żydów
o ich „naturalną” skłonność do opanowania świata. Pisma te zgodnie stwierdzały
ogólną szkodliwość egzystencji Żydów, ich małowartościowość i dehumanizujący
wpływ na otoczenie. Przypomina H. Albrecht za nowszymi studiami, że już w latach osiemdziesiątych XVIII w. w antyżydowskich pismach znajdujemy podstawy
dla stwierdzenia kontynuacji, pod względem treści i motywów, między starszymi
i nowszymi formami nienawiści do Żydów. Konstatuje autor: nowe studia wskazują, że starsze formy antyżydowskich stereotypów (np. słowa Friedricha von der
Marwitza z Brandenburgii o „neonowoczesnym państwie żydowskim” z 1811 r.!)
były jedynie transformowane do „nowoczesnego” antysemityzmu i dopasowane
do społecznych potrzeb.
To oni stać mieli na przeszkodzie postulowanej przez konserwatystów harmonii różnych gospodarczych segmentów państwa i stabilnej hierarchii społecznej.
Zdaniem autora pogląd ten społeczni konserwatyści wypracowali w połowie lat
pięćdziesiątych XIX w. i w dalszych partiach pracy uzasadni to przekonanie głęboką analizą piśmiennictwa społecznych konserwatystów, rzucając tu rękawicę uznanym autorytetom badań nad antysemityzmem z Reinhardem Rürupem na czele. H. Albrecht odrzuca pogląd berlińskiego uczonego o „postemancypacyjnym”
charakterze „nowoczesnego antysemityzmu”, tzn. szukaniu jego genezy w tzw.
kryzysie grynderskim z 1873/1875 r. Mówiąc inaczej, autor odrzuca ugruntowany pogląd o „nowoczesnym” antysemityzmie jako reakcji na urzeczywistnienie liberalno-mieszczańskiego społeczeństwa lat siedemdziesiątych XIX w., natomiast
głosi pogląd, że polityczna funkcjonalizacja antysemityzmu jest dużo starsza, że
już 20 lat wcześniej społeczno-konserwatywny antyliberalizm ukazywał „Żydów”
i poszczególnych fabrykantów, polityków i intelektualistów żydowskich jako sym-
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[285]
Geneza antysemityzmu w Prusach w najnowszej historiografii niemieckiej
115
bol kapitału. Już w latach pięćdziesiątych XIX w. dostrzega H. Albrecht brutalny
i agresywny antysemityzm, podlegający instrumentalizacji, gdyż służący konserwatystom do pozyskania szerokiej bazy społecznej w łonie stanu średniego. Szukając w antysemityzmie lat siedemdziesiątych XX w. tego, co było nowe, dostrzega
on jedynie powstanie samodzielnych organizacji w tych partiach, które hamowały
emancypację Żydów, ale nie nowe treści ideowo-programowe. Za Thomasem Haury stwierdza autor, że atrakcyjność postaw antysemickich wyjaśnia się permanentną zmianą i groźną niestabilnością nowoczesnego świata, jego funkcją objaśniania
świata, przeciwstawiania nieprzejrzystemu nieporządkowi pożądanego porządku.
Pozostając w sferze ideologii i definicji, H. Albrecht odrzuca tezę o genetycznym
związku między nacjonalizmem a antysemityzmem, gdyż to liberalizm był wówczas siłą napędową nacjonalizmu i idei niemieckiego państwa narodowego, antysemicki był zaś konserwatyzm i dopiero po zjednoczeniu Niemiec nacjonalizm,
antysemityzm i konserwatyzm stapiały się w jedno.
Konsekwencją tych postaw jest stwierdzenie przez autora licznych związków
między społeczno-konserwatywną krytyką kapitalizmu i głoszonym przez prawicę antysemityzmem. Twierdzono, że formy aktywności zawodowej Żydów zaprzeczały ideałowi „uczciwej pracy”. H. Wagener i towarzysze nie byli przeciwni technicznej modernizacji i kapitalizmowi, lecz jej społecznym symptomom.
Z pasją krytykowali akumulację kapitału, niosącą wzbogacanie nielicznych, ale
i rozkwit „lukratywności”, troską napawała ich „chorobliwa predominacja” przemysłu kosztem innych sektorów gospodarki. Akceptowali bankowość, ale bez
udziału w niej kapitału finansowego i spekulacyjnego. Kapitałowi finansowemu
zarzucali „ponadnarodowość”, „żydowskość”, „pasożytnictwo”. Admirując „uczciwą pracę” w rzemiośle i rolnictwie, upatrywali „oszustwo” w kapitalizmie finansowym i giełdach, a w zasadach popytu i podaży giełd wietrzyli „zwykłą intrygę”. To
rozumowanie doprowadzało ich eo ipso do namiętnej konfrontacji z liberalnym
mieszczaństwem i do budowy konstrukcji o ścisłym pokrewieństwie między liberalizmem a żydowstwem, owocującej swoistą pomysłowością na polu frazeologii
(„Bourgeois=Jude”, „Deutscher Nationalverein=Judischer Nationalverein”). Kontynuując tę myśl, autor pisze, że wobec partii liberalnych i Żydów pruskich ich
polityczni rywale wokół H. Wagenera podjęli strategię dyskredytowania, czerpiąc
pełnymi garściami ze starszej, antyjudaistycznej i antysemickiej literatury. Krytyka liberalizmu obficie posiłkowała się antysemickim, motywowanym religijnie
i rasistowsko stereotypem: 1) liberałowie i Żydzi wspólne niszczyli fundamenty
społecznego porządku; 2) opierali swoją pozycję społeczną wyłącznie na środkach
finansowych; 3) działalność Żydów określano jako system politycznego rabunku;
4) dążyli do stworzenia „nowoczesnego państwa żydowskiego” z jego postulatem
równości; 5) Żydzi i liberałowie dążyli egoistycznie do realizacji materialnych i politycznych interesów.
W drugiej części pracy autor omawia kroki podejmowane przez społecznych
konserwatystów w latach 1858–1873 oraz przebieg ich parlamentarno-partyjnej
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
116
Włodzimierz Stępiński
[286]
i propagandowej działalności („Die Hochkonjunkturen des sozialkonserwativen Antisemitismus. Von der »Neuen Ära« bis zu den »Einigungskriegen« 1860
bis 1864 und der Versuch zur Gründung eigener konserwativen Partei, 1869 bis
1873”). Wnikliwej analizie poddał „Die Berliner Revue”, działalność parlamentarną H. Wagenera w parlamencie pruskim i jego książkę Das Judentum und der
Staat z 1857 r., wreszcie rozległą literaturę antysemicką z lat 1848–1871. Dotąd
zaniedbana w nauce lektura „Die Berliner Revue” z lat 1855–1859 otworzyła
przez H. Albrechtem skalę zainteresowania kwestią społeczną wspomnianej grupy
i intensywną wszechobecność antysemityzmu. Na łamach periodyku redukowano konstytucjonalizm do roli li tylko wehikułu dążącego do władzy liberalnego
mieszczaństwa, do 1859 r. powstrzymując się z uczynienia kryzysu finansowego
wielkiej własności instrumentem atakowania Żydów. Sięgnięto po groźniejsze dla
Żydów argumenty, głosząc niezdolność żydostwa do identyfikowania się z jakimkolwiek narodem, wykorzystywanie „rozproszenia” się po całym świecie dla efektywniejszego opanowania go. Nawiązuje tu autor ponownie do swojej polemiki
z autorytetami badań nad antysemityzmem, podkreślając, że zaraz po rewolucji
1848 r. prawica potężnie podnosi wobec Żydów zarzut dążenia do panowania uniwersalnego, destabilizowania swoim intelektem i materializmem chrześcijańskiego
świata opartego na wartościach religijnych. Uważa antyjudaizm i antysemityzm za
jedność i zwraca uwagę na ich obecność we wczesnych fazach powstania niemieckiego poczucia narodowego około 1800/1810 r., ale podnosi swoją argumentację
na wyższy poziom (także konfrontacji z koryfeuszami niemieckiej historiografii
antysemityzmu), wskazując na silną obecność argumentacji rasowej w antysemityzmie tak doby oświecenia, jak doby „Reakcji” i „Nowej Ery” (1849–1862).
To rasizm H. Wagenera i jego towarzyszy miał się stać decydującą zaporą przeciw emancypacji i asymilacji Żydów. Warto przytoczyć zdanie, napisane jesienią
1856 r., stanowiące credo linii pisma: „Der Jude [...] ist ein fertiges Wesen. [...].
Durch seine blosse Geburt schon und als natürliches Wesen ist der Jude Alles, was
er sein kann und soll; als Angehöriger seiner Race [tak w orygin. – W. S.] ist er
vollkommen und gut; sein Blut ist der unzerstörbare Sitz seines Vorrechts, denn
er macht ihm zum Höchsten und Einzigen, was er sein kann, zum Mitglied seines
Volkes; [...] jeder Versuch, sich umzuwandeln [wäre] [...] ein Vergehen gegen das
Vorrecht seiner Race” (s. 164).
Czytamy następnie o inicjatywach ustawodawczych H. Wagenera w parlamencie pruskim, nakierowanych na zahamowanie liberalnego ustawodawstwa z jego
równością wszystkich obywateli wobec konstytucji i nacechowanym religijną
motywacją dążeniem do utrwalenia prawnej nierówności Żydów, głównie pozbawienia ich możliwości piastowania urzędów i wykluczenia z życia politycznego.
Książką Das Judentum und der Staat, która powstała pod wpływem koncepcji
Friedricha J. Stahla, wyszedł H. Wagener poza religijną argumentację, dostarczając prawicy argumentów rasowo-teoretycznych. Śledząc na podstawie skrupulatnej lektury dalsze stopnie rozwoju antysemityzmu, dociera autor do działalności
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[287]
Geneza antysemityzmu w Prusach w najnowszej historiografii niemieckiej
117
i piśmiennictwa Rudolfa Meyera, ścisłego współpracownika H. Wagenera, który
około 1870 r. wydaje się w „Die Berliner Revue” prześcigać omówione tu etapy radykalizacji języka opisu Żydów; oto znajdujemy niezwykle brutalny atak na „króla
kolei” Bethela Henry Strousberga, jako na „produkt kapitalizmu”. Ten współtwórca rozwoju niemieckich kolei sprowadzany jest do „jednego z najpyszniejszych
wykwitów giełdy”, nadto otoczonego „żółtymi kwiatami giełdowego lichwiarstwa”.
Dalej Żyd w Prusach jest przedstawiony jako rodzaj „szkodliwego chwastu”, który
przywędrował ze wschodu, a który upowszechnia się, zyskując dominację w obrocie pieniądza i w kredycie rolniczym.
Kolejną ideowo-propagandową trampoliną ideologii społecznych konserwatystów do mas stała się codzienna gazeta „Das Preussische Volksblatt” (1859–1863),
ukazująca się w latach 1863–1870 jako „Neues Allgemeines Volksblatt”, skierowana do „starego” stanu średniego, drobnomieszczaństwa, głównie rzemieślników
i drobnych posiadaczy ziemi, ale i robotników przemysłowych. Teksty polityczne
zgodnie egzystowały tu z emocjonalnymi historiami codzienności i doniesieniami kryminalnymi. Była ta gazeta głównie organem społeczno-konserwatywnej
agitacji wśród klasy, poddanej procesom grożącej jej pauperyzacji w następstwie
niezwykłej dynamiki przemian ekonomicznych lat 1858–1871. Wnikliwa analiza
wielu tysięcy stron gazety prowadzi autora do wniosku, że „kwestia żydowska”
była jednym z najważniejszych tematów na łamach „Das Preussische Volksblatt”,
serwowana czytelnikowi w tonacji histerycznych opisów i niezliczonych przykładów „panowania Żydów”. Gazeta stała się pierwszym organem konserwatywnym,
tak intensywnie zajmującym się obecnością Żydów w Prusach, inne poszły za nią.
Dzień w dzień w centrum politycznej sprawozdawczości gazety stawała antysemicka agitacja. Wręcz szokująco brzmi wiadomość o publikowaniu w gazecie w 1860 r.
powieści Berlin im Jahre 1960, oder die Zukunft Teut’s und Juda’s, ukazującej detaliczny obraz „panowania Żydów” w Prusach w 100 lat po opublikowaniu tego tekstu. Jeśli czytamy, że nastąpić ma wycięcie berlińskich „lip” (Linden) w następstwie
„żydowskiego materializmu” i ruina Prus w następstwie żydowskiego „pościgu za
mamoną”, to już to „wizjonerstwo” zdaje się pozbawiać książkę George Orwella
predykatu oryginalności! Ta walka między „Teut” i „Juda” jako prototyp konserwatywnych, antysemickich powieści kumuluje w stopniu gigantycznym przesądy i emocje. Wszystkie omówione wyżej składowe antyżydowskiego stereotypu,
wśród których nie podniosłem przecież wrogości wobec germańsko-chrześcijańskiego, heroicznego i hierarchicznie myślącego świata, przekazano szerokiemu
czytelnikowi w atrakcyjnej, literackiej formie. Także na łamach gazety argumentacja przeciw emancypacji Żydów kończy się interpretacją „kwestii żydowskiej” jako
realnej groźby opanowania świata. Klęski wyborcze konserwatystów (np. z maja
1862 r.) podsycały kolejne kampanie antysemickich krucjat dziennika, nacechowane rosnącą brutalnością, konotacjami rasistowskimi i brakiem jakichkolwiek
hamulców etycznych (np. przeciw Johannowi Jacoby’emu), a uznając idee emancypacji Żydów za produkt rewolucji 1789 r. i okupacji napoleońskiej, apelowano
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
118
Włodzimierz Stępiński
[288]
do antyfrancuskich resentymentów. Z kolei dla samego H. Wagenera głównym instrumentem upowszechniania antysemickiej działalności był jego wielki leksykalny projekt: wychodzący w latach 1857–1867 Das Staats- und Gesellschaftslexicon,
będący odpowiedzią konserwatystów społecznych na pojawienie się nowoczesnych form politycznej walki na forum partyjno-parlamentarnym i apelem do wykształconego mieszczańskiego czytelnika. Ten leksykon stał się symbolem zmiany
politycznego konserwatyzmu, walczącego wśród szerszej opinii publicznej i wśród
wykształconych elit o zrozumienie dla politycznych poglądów i celów prawicy,
o legitymizowanie swoich zachowań i dążeń. Podziw budzi analiza imponującego materiału leksykonu, prowadząca autora do wniosku o ogromnym wkładzie
H. Wagenera i jego zespołu redakcyjnego w utrwalenie rasistowskich podstaw antysemityzmu. Oto z „rasowych właściwości” (Raceeigenthümlichkeiten) wysuwano
w nim doniosłe konsekwencje. Były one polityczne: stwierdzano skłonność Żydów
do rewolucji, opanowania opinii publicznej i zniszczenia państwa i „wspólnoty
narodowej”; dalej ekonomiczne: panowanie gospodarcze Żydów można obserwować na przykładzie dziejów Polski, których miasta stały się „brudnymi gniazdami
żydowskimi”. To wypełniało paletę znanych antyżydowskich stereotypów, tworzących rasistowski koncept dla uzasadnienia obywatelskiej nierówności między
Niemcami i Żydami. Autor konkluduje, że argumentacja przytaczana w leksykonie
wykazywała od 1858 r. wyraźną radykalizację, służąc konstruowaniu narodowego
kolektywu, opartej na admiracji Volku identyfikacji, zagrożonej zniszczeniem „od
wewnątrz” przez liberalizm, a więc i żydostwo.
W sferze konkretu społecznego przeciw nabywaniu przez Żydów dóbr rycerskich i związanym z tym prawem do zasiadania w sejmikach powiatowych
i w parlamencie Prus ostro występowało też wspomniane już „Die Berliner Revue”
(1859–1864). Od jesieni 1860 r. przechodzi „Revue” do rasistowskiej argumentacji
przeciw Żydom, nie znajdujemy tu antysemickiej beletrystyki, jak w innych pismach konserwatywnych, lecz obszerne, systematyczne polityczne rozprawy, często z historyczną treścią. Przed czytelnikiem otwarto całą starszą antyżydowską
literaturę. Typ argumentacji oddawało zdanie o „zalaniu” Prus przez Żydów po
bitwie pod Jeną (1806 r.), gdy okupacja napoleońska była początkiem panowania
i dorabiania się Żydów kosztem nieszczęścia państwa (Friedrich A. von Marwitz
w 1811 r.). Wypominano Żydom ataki na armię pruską podczas rewolucji 1848 r.
i wzywanie do mordowania monarchów, stwierdzano seksualną pożądliwość Żydów pod adresem chrześcijańskich kobiet. Jak stwierdza autor, ta i inna argumentacja pojawiała się często przy okazji debat na temat określonych etapów emancypacji prawnej i ekonomicznej Żydów. Dehumanizowano Żydów, m.in. piórem
najpewniej Bruno Bauera, opisując karierę Benjamina Disraeliego jako „zwykłego
żydowskiego rewolucjonisty” i „zaciętego wroga chrześcijańsko-germańskiej kultury”. Dodajmy, że brak Żydów (Judenlosigkeit) uważano za warunek narodowo-państwowego szczęścia (Hiszpania). Stwierdzano, że Niemcy mieli być najszlachetniejszą, najbardziej idealistyczną gałęzią Indogermanów, a Żydzi uważani byli
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[289]
Geneza antysemityzmu w Prusach w najnowszej historiografii niemieckiej
119
wśród semickich „grup zwierząt drapieżnych” za najmniej szlachetnego potomka
tej rodziny. Snuto wreszcie fantazje rozwiązania „kwestii żydowskiej” bronią.
Prawdziwa „orgią” antysemickich obrazów i skojarzeń, jakich, w moim przekonaniu, nie powstydziłyby się ani prasa Deutschnationale z lat Republiki Weimarskiej, ani nazistowski „Der Stürmer”, zionął jednak satyryczny „Der kleine Reaktionär” (1862–1864), uznawany przez autora za konserwatywną próbę kopiowania
przez m.in. H. Wagenera skutecznych liberalnych strategii i liberalnych mediów.
Obecny był tu stereotyp prominentnych liberalnych polityków. Narzędziem był
dowcip obrazowy z tekstem służący rozpowszechnianiu znanego już nam obrazu
Żyda, polegającego na stereotypizacji języka, fizjonomii, zachowania oraz sposobu trzymania i formy głowy, „postawy” bezczelnego parweniusza. Przytoczone
przez autora przykłady karykatur budzą niemal grozę. Żyda cechuje więc broda,
wielka twarz, grube wargi, wielki, hakowaty nos i wielkie oczy, strój „bankiera”
lub „wschodniego Żyda”, postać budząca skojarzenia bardziej z małpą niż z człowiekiem! Rekordy dehumanizacji bije chyba rysunek pt. Germania z 10 I 1863 r.
(s. 385). Poza wymienionym wyżej rozważaniem siłowego „rozwiązania kwestii
żydowskiej” z lat sześćdziesiątych XIX w. dociera do czytelnika kolejny mroźny powiew prehistorii Holocaustu. Oto w kontekście dyskursu o higienie społeczeństwa
i rasy z XIX w. jest „brudny Żyd” włamywaczem do mieszczańskiej idylli i importerem „wschodnioeuropejskiej zarazy”. Nowością zdaje się ośmieszanie małżeństw
z Żydówkami, które określano jako „wstrętne”, i kierowanie szczególnej nienawiści
w następstwie wprowadzenia wolności wykonywania zawodu (Gewerbefreiheit) ku
Żydom berlińskim (Die Juden aus Spree-Athen).
Trzecim wreszcie propagandowo-publicystycznym forum H. Wagenera i jego
konserwatystów był „Der Kalender des Preussischen Volksvereins” (1862–1864),
centralny organ Pruskiego Związku Ludowego. Już jego nakład, sięgający w 1865 r.
21 tysięcy, a w 1866 r. nawet 30 tysięcy egzemplarzy przemawiał za sukcesem przedsięwzięcia. Autor dostrzega specyfikę pisma w sięgnięciu do politycznej powieści
jako nowego gatunku, syntezy historycznej, politycznej, społecznej i sensacyjnej
powieści, wzorowanej na dziełach Aleksandra Dumasa czy Waltera Scotta. Szczególnie w piórze ogromnie do 1945 r. popularnego Hermanna Goedschego (zmarł
w 1878 r.) zyskali antysemici potężnego sojusznika. Jeśli w powieści Sewastopol
ukazuje wielki, kierowany przez Żydów spisek mocarstw przeciw legitymistycznym Prusom i atakuje Żydów jako reprezentantów giełdy i nowoczesnego kapitalistycznego rozwoju, to w Biarritz (w 13 tomach!) Żydzi z 12 plemion spotykali
się potajemnie w Pradze, aby radzić nad rozbudową światowej władzy żydostwa.
W powieści przebiegłość Żydów jest niewiarygodna; dają się ochrzcić po to, aby
skuteczniej realizować swoje cele, także humanizm, oświecenie i liberalizm jawią
się jako zwykłe funkcje żydowskiego dążenia do panowania (blosse Funktion des
jüdischen Herrschaftsstrebens). Jak pisze autor, dla Normana Cohna (1967 r.) jest
Biarritz pierwszą syntetyczną wersją nowoczesnego mitu światowego żydowskiego
spisku i pierwszą praformą „Protokołu Mędrców Syjonu”. Nurt antysemicki konty-
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
120
Włodzimierz Stępiński
[290]
nuują w „Der Kalender” polityczne nowele i opowiadania; pobrzmiewały tu groźne nuty; „trzeba zrobić koniec z tymi żydowskimi lichwiarzami, którzy wysysają
najlepszy szpik kraju, i jak harpie czyhają na lekkomyślnego syna starego rodu
państwa” – to jedynie mała próbka tej semantyki i tych narracji literackich. W literackich fikcjach i intensywności antysemickich wątków (społeczne pasożytnictwo,
ukazywanie wynędzniałego rzemieślnika i dostatnio ubranego, grubego Żyda)
znajdujemy odniesienia i skojarzenia do poszczególnych etapów zmagań między
Koroną i konserwatystami a liberałami w „Nowej Erze”. Dodajmy, że motyw wygłodzonego „dyktatem giełdy” niemieckiego ziemianina i tryskającego energią,
radością życia i tuszą żydowskiego bankiera, drwiącego z jego niedoli, podtrzymał „Der Kalender des Preussischen Volksvereins” w następnych latach swojego
istnienia (1868–1873). Mnogość antysemickich karykatur o „panowaniu Żydów”
i „żydowsko-liberalnym zapatrywaniu judaizmu” przyniosła debata o podatku
od giełdy i szkole bezwyznaniowej z 1869–1870 r. W latach siedemdziesiątych
i osiemdziesiątych XIX w. wzbogacono katalog „wrogów Rzeszy”. Konserwatyści
zwierali szeregi przeciw jej trzem potężnym wrogom: judaizmowi, jezuityzmowi
i komunizmowi. Tę ideologiczną część pracy kończy analiza powiązań osobistych
i programowych H. Wagenera i innych społecznych konserwatystów z przywódcami innych nurtów konserwatyzmu, m.in. z Hermannem Bahrem, Otto von Diest-Daber, Carlem Wilmannsem, autorem osławionej publikacji Die goldene Internationale (1876 r.), Alfredem Stoeckerem i Constantinem Frantzem.
Natomiast działalność społecznych konserwatystów na niwie publicznej
i partyjnej autor przedstawia na podstawie: 1) działalności w pruskim parlamencie okresu „Nowej Ery”; 2) w Pruskim Związku Ludowym w latach 1861–1867;
3) prób założenia społeczno-konserwatywnej partii na fali drugiej wysokiej koniunktury konserwatywnego antysemityzmu lat 1868–1873. Autor stwierdza, że
to katastrofa wyborcza konserwatystów w wyborach w listopadzie 1858 r. skłoniła
do działania grupę polityków skupionych wokół H. Wagenera z najczynniejszym,
wspomnianym już M. von Blanckenburgiem z prowincji pomorskiej na czele. Jeśli
ten zyskał uznanie „starych” za swoją „Judenrede” w parlamencie z 9 III 1859 r.
przeciw prawom żydowskich właścicieli majątków rycerskich, to stopniowo, pod
wpływem H. Wagenera, doskonalił antysemicką argumentację w parlamentarnych
pojedynkach z deputowanymi z ław liberalnych, idąc ze swoim mentorem w tej
agitacji o lepsze. Mistrz atakował np. na posiedzeniu konserwatywnej frakcji parlamentarnej w 1859 r. liberalny system gospodarczy, który zwyciężał we Francji
pod wpływem francuskiego konstytucjonalizmu. Stamtąd przenoszono wzorce do
Prus przy pomocy swoich pomocników na giełdzie, oświeconych Żydów. Warto
przy tym zauważyć, że w polskiej i niemieckiej historiografii Pomorza Zachodniego zupełnie nie dostrzeżono wojującego i skrajnie agresywnego antysemityzmu
M. v. Blanckenburga. Cechą tych wystąpień była jawna instrumentalizacja wrogości do Żydów jako środek agitacji przeciw ich emancypacji i przeciw liberalizmowi.
Natomiast Pruski Związek Ludowy (Preußischer Volksverein) był instytucjonalno-
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[291]
Geneza antysemityzmu w Prusach w najnowszej historiografii niemieckiej
121
-organizacyjnym kręgosłupem społeczno-konserwatywnej agitacji. Autor omawia
kolejno jego założenie, program, strukturę organizacyjną i rozwój, wreszcie treść
i formy agitacji oraz powiązania ze światem rzemieślniczym. Za literaturą autor
stwierdza, że jego powstanie było reakcją na wyższy poziom organizacyjny, jaki
w stosunku do prawicy wykazywały około 1858/1860 r. Partia Postępu (Deutsche
Fortschrittspartei) i Niemiecki Związek Narodowy (Deutscher Nationalverein),
oraz ogromną energię, jaką rozwinęli liberałowie w dobie „Nowej Ery”. Założony
20 IX 1861 r. Pruski Związek Ludowy był skuteczną formą reprezentacji interesów konserwatywnych z jej antyliberalnym programem i sprzeciwem wobec praw
obywatelskich dla Żydów, inicjowanym i koordynowanym przez arystokratyczno-szlacheckie kierownictwo z H. Wagenerem jako ideologiem partii i koordynatorem działalności partyjnej w mediach. Analizując profil społeczny konserwatywnej
„protopartii” na podstawie źródeł, autor wnioskuje, że członkowie należeli głównie do starego, stanowego społeczeństwa i „starego stanu średniego” oraz działali
w całych Prusach. W październiku 1862 r. liczono 26 213 członków, po zwycięstwie nad Danią nawet ponad 50 tysięcy członków, potem następował zmierzch
głównie wskutek osłabienia narodowej euforii, upadku konserwatywnych nadziei
na własny rząd i pragmatyzmu polityki Ottona von Bismarcka. Analizując kierunki agitacji i jej społecznych adresatów, stwierdza dalej H. Albrecht, że H. Wagener
wcześnie rozpoznał politycznie konserwatywny potencjał przeciwników wolności
wykonywania zawodu w rzemiośle, w celu zaś utrzymania aliansu konserwatystów
i rzemieślników na wroga jak znalazł nadawał się obraz „przemysłowego Żyda”.
Artykułami w prasie konserwatywnej i współpracą z Pruskim Związkiem Rzemieślniczym (Preussischer Handwerkstag) i Niemieckim Związkiem Rzemieślników (Deutscher Handwerkerbund) „błękitnokrwiści” dowartościowywali średni
stan i awansowali go do rangi sojuszników w obronie Korony i ojczyzny od czasu
rewolucji 1848 r. Szczególnie właściciel zachodniopomorskiego Mechowa w swoich mowach apelował do antyżydowskich nastrojów zgromadzonych przed nim
rzemieślników, natomiast H. Wagener określał członków Partii Postępu / Niemieckiego Związku Narodowego jako „marionetki w ręku zachodniego przymierza”
(„Die Deutschen Freiheitsmänner schliesslich auch Nichts anders sind, als die Marionetten in der Hand westmächtlicher Allianz”). Z kolei artykuły rzemieślników
wielu cechów w „Kreuzzeitung”, np. z Brandenburgii, świadczyły, że agitacja konserwatywnych „panów” natrafiała na podatny grunt; majstrowie wyrażali strach
przez staniem się „chrześcijańskimi niewolnikami Żydów” i życiem w „państwie
żydowskim”, co ochoczo przedrukowywano w „Das Preussiche Volksblatt”. Dla
pozyskania środowisk robotniczych miano inną argumentację, ponieważ potępianie postępu gospodarczego nie dawało wśród nich takich rezultatów jako demagogiczna obrona reglamentacji cechowej. Dla ograniczenia pozycji dominującej
liberalnego mieszczaństwa drogą nacisku politycznego „mas proletariackich” H.
Wagener po wahaniach krytykował w 1862 r. cenzus z trójklasowym prawem wyborczym, broniąc bezpośredniego, powszechnego i równego prawa dla mężczyzn.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
122
Włodzimierz Stępiński
[292]
Cenzus sprzyjać miał liberalnym oligarchiom, na gruncie politycznym protegując
Żydów (M. von Blanckenburg). Omawiając dalsze rodzaje aktywności Pruskiego
Związku Ludowego z lat 1862–1864, dostrzegł autor podjęte przez H. Wagenera
rozbudowywanie prasy partyjnej, jak wydawanie „Berliner Kammer-Korrespondenz” jako forum informującego terenowe struktury o działalności konserwatystów w parlamencie Prus (w Izbie Posłów i w Izbie Panów), masy druków ulotnych
ze stanowiskami partii do aktualnych problemów polityki, w tym z polemikami
z poglądami Hermanna Schultze-Delitscha i Ferdynanda Lassalle’a. Organizowano też masę praktycznych działań z patriotycznym wydźwiękiem, z obchodami
pięćdziesięciolecia bitwy pod Lipskiem czy świętowaniem pokoju z Danią w listopadzie 1864 r. na czele. H. Wagener i towarzysze pamiętali o obchodach urodzin
monarchy, ale też działali na rzecz powołania banków dla wspierania rzemiosła
i własności gruntowej, podejmowano akcje zbierania adresów hołdu, oddania
i podziękowania Wilhelmowi I celem pozyskiwania monarchy dla konserwatywnych idei. Petycje z wieloma tysiącami podpisów, przeciw wolności wykonywania
zawodu i uwolnienia stopy oprocentowania kredytu z 1861–1862 r., skierowano
do Izby Panów. Przypominały one o „despotycznej przemocy wielkiego kapitału
pieniądza”, o obawie, że ta druga, „chrześcijańska ustawa” wyda „spekulującemu
żydostwu” jako obcych „chrześcijańskich mieszkańców kraju”. Petycje Związku,
reprezentując interesy średniego stanu, kierowały się przeciw całej liberalnej ideologii i masie liberalnych inicjatyw ustawodawczych. Także w nich Żydzi są ukazywani jako ich inicjatorzy i beneficjenci. Petycje dyskredytowały liberałów, określając ich jako „narodowozjednoczonych Żydów” (nationalvereinten Juden).
II
Autor zapoznał się z ogromną literaturą i „przekopał” się przez imponującą
liczbę źródeł, jakimi były tysiące stron prasy społecznych konserwatystów oraz
stenogramy parlamentarne. Przekonująco ukazał, jak działalność polityczna i ideowo-publicystyczna społecznych konserwatystów wobec monarchii, parlamentów
i opinii publicznej wzajemnie się wspierały, jak ogromną rolę w tej walce przeciw
liberalnej większości i procesom modernizacji Prus odgrywały antyjudaizm i antysemityzm, dzięki którym zwiększano skuteczność mobilizacji świata średniego
stanu i wsi wokół haseł rozwiązania kwestii społecznej, służących głównie „błękitnokrwistym” do obrony chrześcijańsko-starostanowej tradycji, zachowania dominacji na wsi oraz odzyskania władzy politycznej lub partycypacji w niej. Udowodnił
H. Albrecht, jak rozbudowana była zawartość instrumentarium produkującego generalnie dezawuujący, rasistowski obraz Żyda, konstruowany z nastaniem „Nowej
Ery” i emancypacyjnych dążeń reformatorskiego żydostwa. W działaniu konserwatywnego, prusko-niemieckiego nacjonalizmu pełnił on ważną funkcję, kreując
obraz wspólnoty narodowej, toczącej zaciekłą walkę, nawet wojnę z „żydostwem”,
sprzymierzonym z liberałami przeciw narodowym „My”. W centrum tej narra-
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[293]
Geneza antysemityzmu w Prusach w najnowszej historiografii niemieckiej
123
cji udanie stoi H. Wagener, z jego przemożnym wpływem na budowę programu,
struktur organizacyjnych partii społeczno-konserwatywnej i jej prasowo-publicystycznych i propagandowych działań, ambitny, utalentowany polityk i publicysta, w stosunku do swoich „błękitnokrwistych” protektorów drobnomieszczański
homo novus, zawierający z nimi polityczny sojusz dla zahamowania modernizacji państwa i emancypacji żydowskich jego mieszkańców. Przekonująco ukazano
wkład społecznego konserwatyzmu w transponowanie do drugiej połowy XIX w.
starszych, antyżydowskich prac, intensywność, jaką H. Wagener et consortes nasycili ten nurt, już w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XIX w., treściami
rasowymi, a także zaagażowanie, z jakimi kładli oni fundamenty pod radykalizację
negatywnego stereotypu Żyda. Posługiwali się oni narracją literacką i publicznym
odwołaniem się do aktualnych problemów ustrojowych i ekonomicznych Prus. Te
stwierdzenia, wyłaniające się z ogromnej masy informacji, mają walor sądów historiograficznych i wzbogacają naszą wiedzę o historii niemieckiego antysemityzmu.
Trawestując słowa Romana Fristera – o „100 latach miłości bez wzajemności”.
Te pochwały prowadzą mnie do odnotowania słabości pracy. Należy do nich
właśnie zamknięcie tematu na latach 1878/1881, a przecież H. Wagener zmarł
w 1889 r. Tak kompetentne przedstawienie prawdziwej eksplozji już wówczas radykalnego antysemityzmu podsyca apetyt czytelnika na wiedzę o tym, jaki wpływ
miał on i antysemityzm społecznych konserwatystów jego generacji na „trzecią
koniunkturę” antysemityzmu w ostatniej dekadzie XIX w. oraz pierwszej dekadzie
XX w., gdy dokonywała się dalsza radykalizacja prawicy, gdy Willi Class i antyestablishmentowa Nowa Prawica delegitymizowała panowanie Wilhelma II, nazywając rezydującego w „Nowej Jerozolimie” monarchę „naszym żydowsko-demokratycznym cesarzem”. Jednym zdaniem w zakończeniu autor stwierdza, że społeczni konserwatyści dostarczyli gruntu antyliberalnie i narodowo zorientowanej
ideologii mieszczańskiej późniejszych antysemitów. Poza uwagą autora pozostała
sfera relacji społecznych konserwatystów z państwem: z nadprezydentami prowincji, z rządem i ministrami, w tym z samym kanclerzem, z kierownictwem liberalnej większości np. w komisjach, przez co niewiele wiemy o stopniu skuteczności
agitacji konserwatywnej i jej wpływie na ustawodawstwo. Wiele czytamy o wpływie społecznych konserwatystów i ich partii na masy średniostanowej klienteli politycznej, niewiele o ich wpływie na państwo i emancypacyjne reformy Bismarcka
w okresie istnienia Związku Północnoniemieckiego i pierwszych lat II Rzeszy. Gdy
czytamy, że H. Wagener był przez pewien czas doradcą O. von Bismacka, M. von
Blanckenburg zaś bliskim jego „zachodniopomorskim” przyjacielem, chciałoby się
wiedzieć, dlaczego tak niewiele wskórali na polu ustaw, którymi Bismarck i liberałowie torowali drogę przemianom kapitalistycznym. Czy więc bilans działalności
społecznych konserwatystów ograniczał się po stronie aktywów do zasiania trującego ziela antysemityzmu w szerokich masach mieszczaństwa i na wsi, ani na
jotę zaś nie zatrzymał demontażu półabsolutystycznego państwa i starostanowego
społeczeństwa?
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
124
Włodzimierz Stępiński
[294]
Mam do pracy uwagi konstrukcyjne. Chodzi o drugą część, w której autor
przeplata aspekty programowo-ideowe i partyjno-organizacyjne działalności
omawianej formacji. Mając wiadomość, że u podstaw tego podziału leżał postulat
narracji chronologicznej, byłoby może lepiej, biorąc pod uwagę czytelność ogromnej masy przytaczanej faktografii, gdybyśmy otrzymali analizę kolejno ideowych
założeń i praktycznej, partyjno-organizacyjnej aktywności społecznych konserwatystów. Sprzyjałoby to może większej zwięzłości pracy, nadto czytelnik otrzymałby
możliwość lepszego poruszania się po wielkiej masie faktograficznego materiału,
wspartego obszernymi cytatami z zawartości pism.
Powyższe nie przesłania bardzo poważnych wyników pracy H. Albrechta.
Podnoszę wielki walor poznawczy wybranego tematu. Autor poszedł śladem nielicznych w nauce prac, sygnalizujących bardzo wczesną metrykę antysemityzmu
w myśli politycznej Niemiec, dzięki zaś trafnemu wyborowi źródeł i ich benedyktyńskiej kwerendzie i wzorowej interpretacji nie tylko położył on solidne podstawy
pod słuszność tej tezy, ale przekonująco udowodnił wszechobecność rasistowskiego antysemityzmu w ideologii wpływowego nurtu pruskiego/niemieckiego konserwatyzmu; także brak moralnych skrupułów w dziele potężnego zinstrumentalizowania antysemityzmu dla zachowania jego klasowego panowania.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[295]
Geneza antysemityzmu w Prusach w najnowszej historiografii niemieckiej
125
DIE ENTSTEHUNG DES ANTISEMITISMUS IN PREUSSEN
IM LICHT DER JÜNGSTEN DEUTSCHEN GESCHICHTSSCHREIBUNG
Zusammenfassung
Schlüsselbegriffe: Neue deutsche Historiographie; Preußischer Konservatismus; Judenemanzipation in Preußen; Antisemitismus Hermann Wageners; Juden in der konservativen Propaganda
Einen wichtigen Teil der Historiographie zur Geschichte Deutschlands im 20. Jahrhundert in der Bundesrepublik bilden die Forschungen junger Historiker um den Jahrgang
1970 herum, was besonders an der Debatte um „deutsche Schuld und deutsche Scham“
sichtbar wird. In diesen Kontext schreibt sich die Arbeit von Henning Albrecht Antiliberalismus und Antisemitismus. Hermann Wagener und die preussischen Sozialkonservativen
1855–1873 ein. Ihr größter Wert liegt in de These von einer erheblichen früheren als bisher
angenommenen Entstehung des modernen Antisemitismus. Henning Albrecht verlegt sie
von den 1870-er bis 1890-er Jahren in die Periode der „Reaktion“ und der „Neuen Ära“.
Damals bereits kam es zur Verschmelzung religiöser, kultureller und rassistischer Motive;
der Antisemitismus nahm einen wesentlichen Platz in der politischen Kultur des „Rechtsstaates“ ein und infizierte einen Teil der Elite wie der Gesellschaft. Bereits in den 1850-er
Jahren initiierten Sozialkonservative eine monarchistisch-ständische Bewegung gegen die
kapitalistischen Veränderungen, welche die ökonomischen Existenzgrundlagen der dörflichen Schichten und des Kleinbürgertums sowie die traditionellen geistigen und kulturellen
Werte bedrohten. Im Hintergrund wuchs die Furcht vor einer Schwächung der politischen
Hegemonie der Aristokratie und des Adels unter den Bedingungen der konstitutionellen
und politischen Umwälzungen nach der Revolution von 1848. Zum Architekten dieser
Gegenbewegung wurde Hermann Wagener. Sein Ziel war die politische und moralische
Diskreditierung des Liberalismus in der Wirtschaft und den politisch-konstitutionellen
Beziehungen. In seinem politischen und propagandistischen Wirken und dem seiner adelig-bürgerlichen Anhänger nahmen die Juden eine besonders exponierte Stellung ein. Ihnen legte H. Wagener die Hauptveratwortung für die sich vollziehenden Wandlungen zur
Last. Diese sollten sie im Verborgenen bewirken. H. Albrecht unterstreicht, dass die Rechte
bereits in den Fünfziger- und frühen Sechzigerjahren des 19. Jahrhunderts eine für den
damaligen Entwicklungsstand der „Medien“ erstaunlich breite Front politischer und ideeller Enflussnahme aufbaute. Diese Front war programmatisch geschlossen und sehr breit
in Hinsicht auf ihre Einflussnahme aufgestellt, ohne ethische oder moralische Hemmungen beim Erniedrigen, Demütigen und schließlich Stigmatisieren des Gegners. Substantive
wie „Liberalismus“ und „Judentum“ wurde als gleich bedrohliche Synonyme des Bösen,
des staatlich-dynastischen Nihilismus und des Verrats am Staat, den wahren Deutschen,
der Reigion, Moral, Kirche betrachtet. Die Sozialkonservativen wirkten über das Parlament und politische Parteien ebenso wie über mittelständische Interessengruppen. Diese
Kritik des Liberalismus bediente sich bereits seit 1853/55 ausgiebig bei antisemitischen,
religiös und rasstistisch motivierten Stereotypen. Antisemitismus troff aus Zeitungen,
Broschüren, Flugblättern, viel gelesen und oft mit erzählerischem Talent geschrieben, die
ebenso die Phantasie wie auch die niedersten Instinkte anregten. Jene Inhalte prägten bereits zu Beginn der zweiten Hälfte des 19. Jahrhunderts die biologischen und rassistischen
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
126
Włodzimierz Stępiński
[296]
Grundlagen des Antisemitismus. Ins Zentrum der Narration stellten ihre Autoren eine
Verschwörung des Weltjudentums, blind vor Hass auf das Christentum und die Tradition.
Sie vertraten die Überezeugung, das Liberale und Juden gemeinsam die Fundamente der
gesellschaftlichen Ordnung vernichteten. Die eigenartige Krönung jener umstürzlerischen
und unmoralischen Tätigkeit der Israeliten sei der Traum von einem „modernen jüdischen
Staat“ auf den Trümmern des ganzen christlichen Europa.
Der Autor führt den Leser gekonnt durch die Welt der künstlerisch-literarischen
Werkzeuge, mit denen die Konservativen eine antisemitsche Front der „wahren“ Deutschen errichten wollten. Sie zeigten eine entwickelte Semantik und scharfe Karikaturen,
die nicht davor zurückschreckten, den Juden als ein verabscheuungswürdes Wesen darzustellen, unwürdig des Mitgefühls, die dem arbeitsamen Bauern und Handwerker den
letzten Blutstropfen aussauge. Die Welt der Karikaturen war voller düsterer Figuren, gut
gekleidet, in der Regel korpulent, mit exponierten physionomischen Merkmalen, suggerierten unersättliche Gier nach Geld, Macht und körperlicher Lust. Die Wirkmächtigkeit
tausender Zeichnungen verstärkten höhnische und aggressive Kommentare. Die Lektüre
dieser Dissertation führt zur Einsicht, dass die vom nazistischen „Stürmer“ verbreiteten
Inhalte auf dem Feld der antisemitischen Narration keineswegs originell waren. „Der kleine Reaktionär“ von vor 150 Jahren stand ihm nicht viel nach.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[297]
Geneza antysemityzmu w Prusach w najnowszej historiografii niemieckiej
127
THE ORIGIN OF ANTI-SEMITISM IN PRUSSIA
IN THE MOST RECENT GERMAN HISTORIOGRAPHY
Summary
Key words: New German historiography; Prussian conservatism; The emancipation of Jews
in Prussia; Anti-Semitism of Hermann Wagener; A Jew in the conservative propaganda
The research activity of young historians (1970), particularly reflected in the debate
about German guilt and shame, constitutes an important part of the 20th century German
historiography in the Federal Republic of Germany. The research on the history of Jews in
Germany and the Holocaust occupy a special place there. The work of Henning Albrecht
Antiliberalismus und Antisemitismus. Herman Wagener und die preussischen Sozialkonservativen 1855–1873 deals with this subject. It proposes a thesis according to which antiSemitism originated much earlier than it was supposed. Henning Albrecht shifts it from
the 1870s–1890s to the period of Reaction and the New Era. It was then that the fusion of
religious, cultural and racist motives took place, and anti-Semitism started to occupy an
important place in the political culture of the state of law, infecting part of the elite and society. In the 1850s social conservatives initiated the monarchist- estate protest against capitalist changes, considering them dangerous to the economic existence of the rural social
strata and lower-middle class, and pernicious to traditional cultural and spiritual values.
In the background there appeared a fear of weakening the traditional political hegemony
of aristocracy and noblemen in the face of political changes after the revolution of 1848.
Hermann Wagener became a creator of the strategy of protest. The aim of his activity was
to politically and morally discredit liberalism in economy and politics. In the propaganda
activity he and his supporters blamed Jews for the undergoing changes. This activity was
conducted in a concealed way. H. Albrecht underlines that in the 1850s and early 1860s the
right wing constructed an extensive front of political and ideological influence. The front
possessed a cohesive program and a variety of forms of influence. It was devoid of ethical
and moral inhibitions in humiliating and stigmatizing the opponent. The nouns such as
“liberalism” and “Jewishness” were treated as synonyms of evil, state-dynastic denial and
treason of Germany, true Germans, religion, morality, and the Church. Social conservatives acted through the parliament and political parties, as well as through the middleclass business circles. The criticism of liberalism from 1853/55 was fed on the anti-Semitic
stereotype motivated by religion and racism. Anti-Semitism abounded in the press, brochures and leaflets, widely-read novels, which stimulated both imagination and the lowest
instincts. Such content actively started to shape the biological and racist bases of antiSemitism at the beginning of the second half of the 19th century. Their authors focused on
the conspiracy of the world Jewry who hated Christianity and tradition. Liberals and Jews
were considered to destroy the foundations of the social order. The culmination of this subversive and amoral activity of Israelites was supposed to be their dream to create “a modern
Jewish state” on the ruins of Christian Europe. The author shows the artistic-literal devices
with the help of which conservatives wanted to build the anti-Semitic front of “true” Germans. It consisted in developed semantics and growing caricature, which showed Jews as
repulsive creatures, not deserving sympathy, and preying on hard-working farmers and
craftsmen. Caricatures present a gallery of gloomy people, very well-dressed, corpulent,
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
128
Włodzimierz Stępiński
[298]
with exposed features of physiognomy suggesting insatiable desire for money, power and
carnal pleasures. Scornful and aggressive commentaries strengthened the force of the effect of the message of thousands of drawings. The dissertation makes the reader think that
ideas promoted by the Nazi Der Stürmer were not original as Der kleine Reaktionär 150
years ago presented similar views.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
ZAPISKI
HISTORYCZNE
— TOM
Zeszyt 2
LXXVI
—
ROK
2011
RECENZJE I OMÓWIENIA
Konrad Bobiatyński, Michał Kazimierz Pac – wojewoda wileński, hetman wielki litewski. Działalność polityczno-wojskowa, Wydawnictwo Neriton, Warszawa 2008, ss. 458, 23 il. ISBN 978-83-7543-048-6.
Recenzowana książka jest przygotowaną do druku wersją rozprawy doktorskiej napisanej na Uniwersytecie Warszawskim pod kierunkiem profesora Mirosława Nagielskiego,
czołowej obecnie postaci w badaniach nad historią wojskową XVII stulecia, twórcy silnej
i dynamicznej szkoły grupującej licznych badaczy zajmujących się tą problematyką. Autor
książki o Michale Kazimierzu Pacu należy do tej szkoły i jest mimo młodego wieku uznanym już badaczem, publikującym także kilkakrotnie na łamach „Zapisek Historycznych”.
Jest przedstawicielem tego nurtu w polskiej historiografii zajmującej się epoką nowożytną
(zwłaszcza wiekiem XVII), który niezwykle szeroką i gruntowną wiedzę źródłową łączy ze
śmiałością w podejmowaniu tematów trudnych i formułowaniu ciekawych, często odbiegających od utartych poglądów wniosków. Świadczy o tym już sam fakt podjęcia jako tematu
doktoratu działalności publicznej hetmana wielkiego litewskiego i wojewody wileńskiego
Michała Kazimierza Paca, postaci ważnej, ciekawej i skomplikowanej, zdecydowanie jednak niemającej dobrej passy w dotychczasowej historiografii, więcej nawet – uchodzącej za
swego rodzaju wzorcowy „czarny charakter” zwłaszcza epoki Jana III Sobieskiego1, poniekąd negatywowe odbicie wielkiego monarchy, człowieka dla zasady i konsekwentnie zwalczającego zbawienne jakoby polityczne koncepcje zwycięzcy spod Chocimia i Wiednia.
Obszerna książka Konrada Bobiatyńskiego ma wszelkie cechy solidnej, napisanej
w dość tradycyjnym duchu monografii, biografii osoby mającej ogromny wpływ na życie
całego państwa, z wszystkimi wynikającymi stąd problemami wyważenia i pogodzenia szerokiego tła z narracją o losach bohatera. Jak się wydaje, autor przyjął w tej sytuacji najprostsze, ale zasadniczo optymalne rozwiązanie konstrukcyjne – przedstawienia biografii Paca
w układzie chronologicznym. Książka jest obszerna, liczy ponad 450 stron dość drobnego
druku, składa się ze wstępu, dziewięciu rozdziałów, zakończenia oraz obszernej bibliografii wraz z prawie dwustronicowym zestawieniem skrótów, co dodatkowo podkreśla obszerność kwerendy źródłowej oraz w literaturze przedmiotu. Książkę uzupełniają 23 czarno-białe ilustracje, bardzo przydatny indeks osób (chociaż może przydałby się też indeks
miejscowości, a także itinerarium bohatera) oraz dwa może nazbyt zwięzłe streszczenia
– w języku angielskim oraz litewskim. Ten ostatni, moim zdaniem bardzo elegancki gest,
powinien być wzorem dla innych polskich prac traktujących o dawnej polsko-litewskiej
Rzeczypospolitej, ale także dla dotyczących tej problematyki prac litewskich historyków,
gdzie często o polskie streszczenie aż się prosi.
1
Wystarczy przytoczyć opinie Ottona Forsta de Battaglii na temat Michała Kazimierza Paca,
zob.: O. Forst de Battaglia, Jan Sobieski król Polski, Warszawa 1983, s. 56, 57, 68, 81 itd.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
130
Recenzje i omówienia
[300]
Jeśli podkreślaliśmy już powyżej solidne podstawy materiałowe monografii K. Bobiatyńskiego, to należy odnotować, że lista wykorzystanych zbiorów źródeł jest naprawdę
imponująca. Oprócz zbiorów polskich z Archiwum Głównym Akt Dawnych, Biblioteką
Czartoryskich i Archiwum Państwowym w Krakowie na czele autor prowadził badania
w Kijowie, we Lwowie, w Mińsku, Wilnie, Rydze, Sankt Petersburgu i Moskwie, a także
w Berlinie, Wiedniu i Sztokholmie. W tej naprawdę imponującej liście trochę dziwi brak
zbiorów gdańskich, zarówno z archiwum, jak i z Biblioteki Gdańskiej PAN. W tym kontekście również zastanawia brak w zestawieniu wykorzystanych opracowań prac Edmunda
Cieślaka poświęconych pobytowi Jana III Sobieskiego w Gdańsku w latach 1677–16782,
rzucających bardzo ciekawe światło na realizację tzw. polityki bałtyckiej tego władcy. Jeśli
chodzi o charakter wykorzystania literatury przedmiotu, zwraca uwagę jeszcze jedna kwestia, mianowicie odniesienie się do cyklu publikacji Aleksandra Codello, które ukazały się
w latach 1958–1970 i przez długi czas uchodziły za podstawowe dla problematyki polsko-litewskiej w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XVII w. K. Bobiatyński odnosi się
do tych artykułów bardzo krytycznie, powołując się zresztą na opinię wybitnego znawcy
przedmiotu, jakim jest Andrzej Rachuba (s. 12–13). Wydaje się, że taka zasadnicza krytyka
w stosunku do publikacji ważnych dla tematu powinna być jednak bardziej pogłębiona,
powinna odnieść się choćby do faktu, że artykuły A. Codello to fragmenty jego niepublikowanego doktoratu, notabene poświęconego właśnie Michałowi Pacowi, napisanego przed
wojną pod kierunkiem Władysława Konopczyńskiego. Niestety, autor nie odnotowuje istnienia tego doktoratu, a w dalszych wywodach swojego krytycznego nastawienia do opublikowanych prac A. Codello nie rozwija, często go cytując jako źródło faktów, nie przytaczając wszakże przykładów jego pomyłek, niejasności czy kontrowersyjnych interpretacji.
Książka – jak wspomniano – składa się z dziewięciu rozdziałów w układzie chronologicznym. W przypadku recenzowanej monografii układ ten nie tylko pozwala na uniknięcie powtórzeń, jak skromnie zaznacza autor, ale przede wszystkim dynamicznie oddaje
rozwój kariery Paca, zjawiska niewątpliwie dość w tym czasie niezwykłego. Lapidarnie,
ale trafnie sformułowane tytuły rozdziałów wzmacniają ten efekt. Trzy pierwsze rozdziały
poświęcone są drodze Michała Kazimierza na szczyty, pozostałe sześć poświęcone zostało
osiemnastoleciu (1664–1682), w którym Pac był jedną z najważniejszych postaci w życiu
politycznym Rzeczypospolitej. Tytuły tych rozdziałów bardzo dobrze pokazują meandry
politycznych działań wojewody wileńskiego w tym okresie, zwłaszcza w ostatniej fazie, gdy
był jednym z głównych opozycjonistów wobec Jana III Sobieskiego, co trzeba przyznać
– nie bez pewnych sukcesów w tej działalności.
Konrad Bobiatyński nie ma wątpliwości, że chociaż jego bohater był utalentowanym
dowódcą wojskowym, to jednak jego niewątpliwie błyskotliwa kariera wojskowa była efektem korzystnego splotu okoliczności politycznych. W drugiej połowie panowania króla
Jana Kazimierza rodzina Paców na czele z Krzysztofem, kanclerzem litewskim, stała się
ośrodkiem stronnictwa regalistycznego w Wielkim Księstwie Litewskim. Krzysztof Pac,
przywódca tego stronnictwa, polityk zdecydowanie większego formatu niż Michał Kazimierz, przebywając stale na dworze królewskim, potrzebował możliwie silnego partnera na
Litwie i lansował do tej funkcji Michała Kazimierza, który wykazawszy spore talenty wojskowe, potrafił skutecznie – w walce z Sapiehami, a także aspiracjami Bogusława Radziwiłła – pozyskać dla koncepcji dworu w latach sześćdziesiątych armię litewską, przełamując
2
Chodzi tu przede wszystkim o monografię: E. Cieślak, Walki społeczno-polityczne w Gdańsku
w drugiej połowie XVII wieku. Interwencja Jana III Sobieskiego, Gdańsk 1962.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[301]
Recenzje i omówienia
131
obowiązujący w niej wcześniej, motywowany w dużym stopniu względami politycznymi,
podział na dwa skrzydła. Pacom udało się także skutecznie zająć miejsce w otoczeniu kolejnego króla, Michała Korybuta Wiśniowieckiego, osiągając apogeum swoich wpływów
w roku 1672 r. w końcówce jego panowania, po zmarginalizowaniu w otoczeniu władcy
wpływów podkanclerzego Andrzeja Olszowskiego (s. 266). Dopiero po wstąpieniu na tron
Jana III Sobieskiego Pacowie, w tym zwłaszcza właśnie Michał Kazimierz, stali się częścią
antykrólewskiej opozycji, zwalczanej przez króla, który jako przeciwwagę dla nich intensywnie popierał ród Sapiehów.
Awans i upadek Paców jako rodziny i stronnictwa dominującego przez mniej więcej
dwie dekady na Litwie jest przykładem dość specyficznego układu stosunków politycznych
i ustrojowym w Wielkim Księstwie Litewskim, w którym – nieco odmiennie niż w Koronie
– dość łatwo dochodziło, na podstawie m.in. prerogatyw niektórych urzędów (jak kanclerz,
podskarbi czy hetman), do budowy przewagi jednego rodu, jeśli zyskiwał on wsparcie
w postaci odpowiedniej polityki nominacyjnej władcy, dążącego do zbudowania sobie na
Litwie zaplecza. W ten sposób Jan Kazimierz wspierał przeciwko Radziwiłłom i Sapiehom
Paców, Jan III zaś przeciwko Pacom, zresztą w ostatecznym rozrachunku na swoje nieszczęście, wspierał Sapiehów. Ten mechanizm od czasów artykułu Kazimierza Piwarskiego
o opozycji litewskiej w końcu XVII w. jest dość dobrze znany, sądzę jednak, że przy jego
analizie brakuje trochę refleksji, na ile działania poszczególnych „oligarchii” magnackich
były realizacją prywatnych i rodowych interesów, na ile zaś towarzyszyło temu myślenie
kategoriami państwowymi, jeżeli za państwo przyjmujemy Wielkie Księstwo Litewskie
z jego politycznymi i gospodarczymi interesami, często jednak różnymi od koronnych. Na
tym polu w kategoriach ustrojowych i podkreślania odrębności Litwy pewnym sukcesem
Paców było jednak wywalczenie w 1673 r. co trzeciego sejmu na Litwie, w Grodnie. Walka
z tzw. bałtyckimi planami Sobieskiego nie była też przecież opozycją dla opozycji. Szwecja
panująca w Inflantach, a przez Sobieskiego wybrana na sojusznika przeciwko elektorowi
brandenburskiemu, z perspektywy litewskiej była jednak zagrożeniem dla Wielkiego Księstwa, pomijając już ewentualne polsko-litewskie koncepcje rewindykacyjne w odniesieniu
do Inflant. Gdy czytamy o działaniach Paca w drugiej połowie 1678 r. (s. 377–378), to
trudno mieć wątpliwości, że bronił on rzeczywiście kraju przed intruzami, wsparcie elektora, notabene ciągle w jakimś stopniu związanego z państwem polsko-litewskim, trudno
uznać za naganne, skoro antyelektorska polityka Sobieskiego nie miała oficjalnej sankcji
Rzeczypospolitej.
Oczywiście nie sposób nie przyznać K. Bobiatyńskiemu racji, że ewentualne koncepcje
rewindykacji Inflant były w latach siedemdziesiątych XVII w. mało realistyczne, choćby
z tego względu, że król był poniekąd „po drugiej stronie”, a silna litewska załoga w Dyneburgu miała przede wszystkim chronić Inflanty Polskie i Litwę przed atakiem szwedzkim
(s. 359–360). W moim przekonaniu siła ulokowanego w Dyneburgu garnizonu (1000 żołnierzy) gwarantowała w razie ewentualnego konfliktu skuteczną obronę tej twierdzy, a to
mogło prowadzić do konfliktu na szerszą skalę, który różnie mógł się potoczyć.
Nie popadając w rozważania na gruncie historii alternatywnej, należy jednak stwierdzić, że przytaczana przeze mnie3 (cytowana przez Bobiatyńskiego na s. 360), wygłoszona
przy okazji tworzenia województwa inflanckiego (1677 r.) wypowiedź Krzysztofa Paca nie
3
B. Dybaś, Inflanty a polsko-litewska Rzeczpospolita po pokoju oliwskim (1660), [in:] Między
Zachodem a Wschodem. Studia z Dziejów Rzeczypospolitej w epoce nowożytnej, red. J. Staszewski,
K. Mikulski, J. Dumanowski, Toruń 2002, s. 116–118.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
132
Recenzje i omówienia
[302]
pozostawia wątpliwości co do rewindykacyjnego myślenia w stosunku do całych Inflant,
niezależnie od tego, czy kwestię tę uważano za realną w ramach bieżącej polityki, czy raczej
chodziło o bardziej długofalową koncepcję.
Książka K. Bobiatyńskiego o Michale Pacu należy do tych prac traktujących o politycznej historii XVII w., których lekturze cały czas towarzyszy przeświadczenie, że dzięki autorowi odsłaniamy bardzo ważne i bardzo ciekawe mechanizmy funkcjonowania ówczesnych struktur państwowych i działań politycznych, że wychodzimy poza utarte schematy
i ścieżki dominujące w dotychczasowej historiografii. To jest oczywiście ogromną zaletą
pracy i efektem wspomnianej gruntownej kwerendy oraz otwartego traktowania przez autora zgromadzonego materiału. Nie ulega na przykład wątpliwości, że praca K. Bobiatyńskiego daje świetną analizę funkcjonowania w tej epoce sił zbrojnych Rzeczypospolitej,
przede wszystkim oczywiście armii litewskiej. Bobiatyński znakomicie pokazuje, że wojsko
to nie tylko kampanie wojenne i instrument wykorzystywany w walce politycznej, to także kosztowna struktura, której utrzymanie wymagało wielu środków finansowych i zabiegów o ich uzyskanie. W systemie politycznym i finansowym Rzeczypospolitej oznaczało
to ogromne zaabsorbowanie hetmana traktującego poważnie swoje obowiązki, a takim na
pewno był Michał Pac. Jego dzień powszedni to stałe kontakty z dowódcami wojskowymi,
namawianie ich do wytrwałości i wierności w razie zalegania z żołdem, co występowało
często, to oczywiście regularne uczestnictwo w posiedzeniach gremiów o tych sprawach
decydujących – sejmu, sejmików, zwłaszcza zaś komisji skarbowo-wojskowych. To odsłonięcie dnia powszedniego sił zbrojnych dawnej Rzeczypospolitej na litewskim przykładzie
wydaje się jednym z większych osiągnięć recenzowanej pracy. Podobnie autor odnotowuje
dużo elementów i odsłania wiele mechanizmów funkcjonowania stronnictwa pacowskiego
na Litwie, mówi nawet o stworzonym przez Paców systemie politycznym (s. 409). W kontekście wspomnianej wyżej specyfiki politycznego układu na Liwie, charakteryzującego się
dominacją kolejnych stronnictw rodowych, przydałoby się może kilka rekapitulujących
czy podsumowujących uwag.
W biografii Michała Kazimierza Paca pióra K. Bobiatyńskiego otrzymujemy niezwykle barwny i pełny obraz życia i działalności hetmana wielkiego litewskiego, postaci z pewnością może nie najwybitniejszej, ale ważnej i wpływowej. Jest to jednocześnie obraz dość
długiego i przełomowego odcinka dziejów Rzeczypospolitej, a także mechanizmów politycznych, funkcjonowania instytucji państwa polsko-litewskiego, pokazanych na różnych
poziomach. Z pewnością nie jest to wyłącznie obraz biegunowo spolaryzowanych sporów
politycznych. Z dużym zainteresowaniem możemy na przykład obserwować różne etapy
gry dworu królewskiego (Jana III Sobieskiego) o osobę wojewody wileńskiego, łącznie
z koncepcjami małżeńskimi. Obok odmiennych przykładów widzimy ścisłą współpracę
militarną króla z hetmanem w obozie pod Żórawnem (s. 343–344), co pokazuje, że jednak
w pewnym momencie kończyło się politykowanie i działano – dla dobra wspólnego – ponad różnymi podziałami.
Niezależnie od tego napisana przez K. Bobiatyńskiego biografia Paca rysuje też sylwetkę człowieka. Tu oczywiście z braku wystarczających źródeł autor jest bardzo ostrożny
w rysowaniu psychologicznego profilu swojego bohatera, jednak nie może przecież nad
pewnymi jego cechami przejść do porządku. Taką cechą jest choćby to, że Michał Kazimierz Pac do końca życia wytrwał w stanie bezżennym. W przypadku polityka wysokiej
rangi, do tego stojącego na czele rodowego stronnictwa, to fakt trudny do przecenienia,
zresztą też istotny dla trwałości stronnictwa pacowskiego. W doszukiwaniu się przyczyn
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[303]
Recenzje i omówienia
133
takiego stanu rzeczy skazani jesteśmy tylko na domysły. K. Bobiatyński zestawia w tym
zakresie sumiennie fakty, oczywiście bez jakichkolwiek upraszczających hipotez. Niewątpliwie był Pac osobą bardzo religijną i prawdopodobnie bardzo wrażliwą, skoro to z jego
fundacji powstał jeden z najpiękniejszych kościołów barokowych Wilna – kościół św. św.
Piotra i Pawła na Antokolu. Taka fundacja mówi wiele, ale na pewno nie wszystko, o charakterze religijności i mentalności wojewody wileńskiego.
Czytając książkę K. Bobiatyńskiego, mamy poczucie, że bardzo przybliżamy się do
mechanizmów i kanonów myślenia politycznego epoki, w oderwaniu od różnych prezentystycznych obciążeń. Obserwujemy w niej nie tylko losy jednego człowieka, ale funkcjonowanie rodowego stronnictwa, dominującego na Litwie przez kilkanaście lat, a przez
pewien czas, w okresie rządów Michała Korybuta Wiśniowieckiego – w skali całej Rzeczypospolitej. Widzimy też mechanizmy wielkiej polityki, nie tylko w skali polsko-litewskiej,
ale też międzynarodowej.
W sumie należy stwierdzić, że biografia Michała Kazimierza Paca, napisana przez
K. Bobiatyńskiego, jest pracą, która wejdzie do kanonu najważniejszych monografii traktujących o trudnej i ważnej drugiej połowie XVII stulecia.
Bogusław Dybaś (Toruń–Wiedeń)
Janusz Czechowski, Polska i Finlandia. Stosunki dwustronne w latach 1918–
–1939, Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2009, ss. 355, ISBN 978-837611-226-8.
Problematyka stosunków polsko-fińskich należy w polskiej historiografii do dziedzin
całkowicie zaniedbanych i to nie tylko w odniesieniu do okresu międzywojennego, lecz
generalnie do obszaru relacji polsko-fińskich, także po drugiej wojnie światowej. Wydana
w roku 2009 praca Janusza Czechowskiego Polska i Finlandia. Stosunki dwustronne w latach 1918–1939 jest więc pierwszą próbą wypełnienia istniejącej luki badawczej w polskiej
historiografii na wskazanym wyżej polu. Uzasadniając konieczność podjęcia badań nad
tematyką stosunków polsko-fińskich, J. Czechowski stwierdził, iż „daleko idące podobieństwa w rozwiązaniach polityczno-ustrojowych, jakie zachodziły pomiędzy Finlandią
i Królestwem Polskim, czyniły te państwa bliskimi sobie, a dla polskich badaczy mogą
i powinny być źródłem porównawczych dociekań naukowych”1. Uwaga ta odnosi się oczywiście do dziewiętnastowiecznego okresu w historii obu organizmów politycznych, pozostających przecież w ramach ówczesnego Imperium Rosyjskiego. J. Czechowski formułując
taką tezę, w najmniejszym jednak stopniu nie wyjaśnia, o jakiego rodzaju podobieństwa
1
J. Czechowski odwołuje się do opinii Barbary Szordykowskiej zawartej w artykule Geneza systemu polityczno-administracyjnego Finlandii w początkach XIX wieku. Z dziejów stosunków rosyjsko-fińskich, Zapiski Historyczne (dalej cyt. ZH), t. 61: 1996, z. 1, s. 59. Autor recenzowanej pracy podaje
jednak tytuł artykułu z błędami w zapisie (zob. s. 19, przyp. 20).
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
134
Recenzje i omówienia
[304]
chodzi, i niestety nie odwołuje się do właściwej literatury przedmiotu omawiającej szerzej
powyższe zagadnienia2.
Konstrukcja pracy uwzględnia zdaniem autora najważniejsze wątki kontaktów polsko-fińskich (niekoniecznie współpracy, jak to wynika z rozważań autora) w okresie międzywojennym. Rozdział I („Geneza stosunków polsko-fińskich w latach 1918–1939”) wprowadza
czytelnika w zawiłości relacji polsko-fińskich, ukazując bardzo ogólnikowo sytuację Królestwa Polskiego i Księstwa Finlandzkiego w okresie przynależności do Cesarstwa Rosyjskiego. W tym punkcie nasuwają się uwagi krytyczne dotyczące znajomości przedmiotu, XIX
stulecia, oraz oparcie tej wiedzy wyłącznie na kilku polskich opracowaniach. Tak się składa,
że pisząca te słowa bada w szczególności okres dziewiętnastowiecznej historii Finlandii, ale
prace moje z tego zakresu (poza artykułem) nie znalazły się nawet w skromnym przypisie.
Najwięcej miejsca (i słusznie) autor poświęca rozważaniom na temat kontaktów politycznych Polski i Finlandii, a także kwestiom wojskowym. Rozdział IV to analiza skromnych
relacji gospodarczych, natomiast ostatni rozdział, traktujący o współpracy kulturalnej, bardzo niestety przypomina dociekania naukowe estońskiego badacza Raimo Pullata, autora
opublikowanej w roku 1998 książki Stosunki polsko-fińskie w okresie międzywojennym. Do
momentu opublikowania pracy J. Czechowskiego ta ostatnia była jedynym opracowaniem
z tego zakresu3. R. Pullat zna jednak w przeciwieństwie do J. Czechowskiego język fiński, czego dowody znajdujemy, przede wszystkim analizując bazę źródłową jego pracy. Ta
właśnie znajomość języka fińskiego czyni dokonania R. Pullata bardziej wszechstronnymi,
zarówno pod względem źródłowym, jak też wykorzystanej literatury przedmiotu. W tym
zakresie praca J. Czechowskiego wykazuje sporo braków. Autor recenzowanej pracy położył nacisk na szeroką penetrację polskich archiwaliów oraz przede wszystkim polskiej literatury przedmiotu, zaniedbując niestety solidną kwerendę nawet tych skromnych dokonań
polskich badaczy, którzy tematyką fińską zajmują się w naszym kraju4. Podstawa źródłowa
pracy J. Czechowskiego to przede wszystkim zasoby Archiwum Akt Nowych w Warszawie (zespoły Ministerstwa Spraw Zagranicznych, ataszatów wojskowych, materiały Sztabu
Generalnego, ambasad polskich w Berlinie, Londynie, Moskwie, Paryżu, Waszyngtonie).
Ponadto autor wykorzystał materiały Centralnego Archiwum Wojskowego, Ministerstwa
Spraw Wewnętrznych czy akta Michała Sokolnickiego. Poważne jednak zastrzeżenia budzi umieszczenie w spisie źródeł fińskiej proweniencji materiałów zgromadzonych w Archiwum Państwowym w Helsinkach. J. Czechowski wprowadził bowiem do swojej pracy
jedynie te źródła fińskie, na które powołuje się w swoim opracowaniu R. Pullat. Chodzi
o materiały archiwalne J. Mikkoli i H. J. Procope’a.
Sygnalizowane wyżej uwagi dotyczące słabej kwerendy polskich opracowań wynikają
z faktu wykorzystywania przez J. Czechowskiego tylko niektórych i to nie najważniejszych
prac z tych, które powinny się znaleźć w opracowaniu powyższej tematyki. Powoływanie się na artykuły polskich badaczy, podczas gdy te same osoby są autorami znacznie
ważniejszych publikacji książkowych, jest zapewne kolejnym dowodem słabej orientacji
2
Chodzi o dostępne przecież w Polsce prace, takie jak chociażby Finland and Poland in the
Russian Empire. A comparative study, London 1995 czy B. Szordykowskiej Finlandia w polityce caratu
w latach 1899–1914. Problemy rusyfikacji i unifikacji, Gdańsk 1994.
3
Zob. recenzję autorstwa B. Szordykowskiej jej fińskojęzycznej wersji (R. Pullat, Suomi ja Puola.
Suhteita yli Itämeren 1917–1941, Helsinki 1997), zamieszczoną w Studiach z Dziejów Rosji i Europy
Środkowo-Wschodniej, t. 33: 1998, s. 199–202.
4
Przegląd opracowań polskiej historiografii zob. w: B. Szordykowska, Problematyka fińska
w polskiej historiografii, ZH, t. 63: 1998, z. 1, s. 139–154.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[305]
Recenzje i omówienia
135
w literaturze przedmiotu. Uwagi dotyczące literatury wskazują także na jednostronne wykorzystanie przez autora tych pozycji, które przybliżają wprawdzie polski punkt widzenia
na określone kwestie, ale nie dokumentują w wiarygodny sposób fińskiej opcji postrzegania relacji polsko-fińskich. Dowodem na to jest korzystanie przez J. Czechowskiego z prasy
fińskiej jedynie za pośrednictwem polskich archiwaliów – określone tytuły prasy fińskiej
analizowały polskie czynniki, dając czytelnikom materiał już skomentowany. J. Czechowski (s. 107) odwołuje się do poszczególnych tytułów fińskiej prasy, np. „Helsingin Sanomat”, „Iltalehti”, „Maakansa”, podając ich orientację polityczną, niestety bez jakiegokolwiek
komentarza. Znajomość sytuacji politycznej Finlandii, jej struktur partyjnych oraz genezy
ich powstania jest konieczna, tak jak i szersza informacja na ten temat, zwłaszcza że istnieje
literatura fińska (przetłumaczona na język angielski, więc bardziej dostępna), która rozwiałaby wątpliwości w rodzaju tego, czym była i skąd się wzięła taka chociażby partia jak
„Partia Starofińska”, o której wspomina bardzo ogólnikowo autor omawianej pracy5.
Ogromne problemy, przed którymi staje badacz problematyki fińskiej, nie są obce
J. Czechowskiemu, który już we wstępie do pracy sygnalizuje ich istnienie, wskazując m.in.
na trudności we właściwym stosowaniu pisowni nazw miejscowych, nazwisk itp. Nie do
końca jednak przekonuje fakt wyłącznego odwoływania się do zapisów zawartych w polskich materiałach źródłowych, gdyż jest to powodem kolejnych błędów. Przykładowo na
stronie 66 J. Czechowski pisze o miejscowości „Mekkeli”, prawidłowo – Mikkeli. Swoją
wiedzę na temat historii Finlandii czerpie autor z bardzo ograniczonych źródeł, jedynie ze
zbiorowej pracy autorów fińskich (Osmo Jusilli, Jukka Nevakiviego oraz Seppo Hentili6),
która zresztą obecnie jest jedną z lepszych prac i – co ważniejsze – przetłumaczonych na
język polski. Ale obok tej pracy są w Polsce dostępne opracowania anglojęzyczne dotyczące
historii Finlandii o charakterze ogólnym, których także w bibliografii J. Czechowskiego
nie widać7. Wydaje się jednak, że przy tak skromnych dokonaniach polskiej historiografii
w zakresie historii Finlandii wszelkie wydane w naszym kraju prace winny się znaleźć w bibliografii, jak również w odniesieniach przy omawianiu poszczególnych kwestii badawczych. Przykładowo, analizując możliwości osiągnięcia przez Polskę sukcesów w polityce
bałtyckiej, J. Czechowski słusznie wskazuje na szczególną w tym względzie rolę Wielkiej
Brytanii, ale odwołując się już do literatury przedmiotu (chociażby polskiej, a jest też fińska
na ten temat), podaje tylko jeden artykuł Mieczysława Nurka, zupełnie pomijając inne,
poważniejsze jego publikacje na ten temat8. Także słuszne skądinąd stwierdzenia autora
na temat braku jednoznaczności prowadzonej przez Finlandię polityki względem Polski,
tłumaczonej jej wyborem orientacji na Skandynawię, nie jest całkiem jasne dla czytelników
w świetle braku szerszych informacji na temat polityki neutralności Finlandii przy jedno5
Zob. dostępną w Polsce pracę Jaakko Nousiainena: The finnish political system, Cambridge
1971.
6
O. Jussila, S. Hentilä, J. Nevakivi, Historia polityczna Finlandii 1809–1999, przeł. B. Kojro, Kraków 2001. Recenzja jej anglojęzycznej wersji, autorstwa B. Szordykowskiej, zamieszczona została
w: ZH, t. 67: 2002, z. 2, s. 184 nn.
7
Jarosław Suchoples dokonał niezwykle pożytecznego zabiegu i zebrał bibliografię dotyczącą
tematyki fińskiej w broszurze Finland in the International Affairs of the 20th Century. A selected bibliography consisting of articles, papers and books written in foreign languages, Helsinki 2000. Dostępne
są też w Polsce prace: D. G. Kirby, Finland in the Twentieth Century, London 1979; E. Jutikkala,
K. Pirinen, A History of Finland, Helsinki 1996 oraz szereg innych prac o charakterze ogólnym.
8
M. Nurek, Polska w polityce Wielkiej Brytanii 1936–1941, Warszawa 1983; idem, Polityka Wielkiej Brytanii w rejonie Morza Bałtyckiego 1936–1939, Gdańsk 1988.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
136
Recenzje i omówienia
[306]
czesnym stwierdzeniu przez J. Czechowskiego, iż „orientowanie się ku Skandynawii też
miało swoje cienie” (s. 92).
Mimo wskazanych wyżej uchybień, głównie dotyczących znajomości problematyki fińskiej, oraz słabej penetracji materiałów źródłowych fińskich oraz literatury fińskiej
praca J. Czechowskiego jest ważną i liczącą się próbą zaznajomienia polskich czytelników
z uwarunkowaniami polityki Polski wobec Finlandii w okresie międzywojennym. Należy
jednak życzyć sobie, by w przyszłości podjęto badania nad zasobami fińskich archiwów,
które to materiały dałyby szansę zrozumienia polityki fińskiej wobec polskiego partnera
i szerszego kontekstu uwarunkowań międzynarodowych, które w decydującym stopniu
określały stanowisko Finlandii wobec zagadnień nie tylko stosunków dwustronnych, ale
rozbudowanego kontekstu międzynarodowego w okresie międzywojennym.
Barbara Szordykowska (Gdańsk)
Kościerzyna i powiat kościerski w latach II wojny światowej 1939–1945, red.
Andrzej Gąsiorowski, Muzeum Ziemi Kościerskiej, Wydawnictwo Bernardinum, Kościerzyna 2009, ss. 551, ISBN 978-83-926124-8-3.
Druga wojna światowa – 65 lat po jej zakończeniu – nadal jest bolesnym i trudnym
tematem historii Europy XX w. Już kilka pokoleń historyków zajmowało się tym okresem
pod różnym kątem, również na poziomie lokalnym, także na Pomorzu. Ukazało się bardzo
wiele opracowań, ale też wspomnień, wywiadów ze świadkami, poza tym zachowało się
dużo dokumentów archiwalnych na ten temat. Muzeum Ziemi Kościerskiej w Kościerzynie postanowiło zebrać rozproszony w wielu miejscach materiał w jednym tomie obejmującym cały okres okupacji niemieckiej na terenie powiatu kościerskiego. Ambitnym projektem kierował profesor Andrzej Gąsiorowski – w 2009 r. ukazało się pod jego redakcją
recenzowane tu obszerne dzieło zbiorowe Kościerzyna i powiat kościerski w latach II wojny
światowej 1939–1945.
Autorom, redaktorom i wydawcom tej publikacji należy się wielki szacunek i uznanie. Powstało imponujące dzieło zbiorowe – pod względem objętości, zawartych tematów i aspektów, wykorzystanych źródeł oraz ikonografii, a także na wysokim poziomie
edytorskim. Obraz drugiej wojny światowej nie ogranicza się tu do zbrodni, martyrologii
i konspiracji, lecz rozszerzony jest o takie tematy, jak gospodarka, kultura czy postawy
Niemców. Publikacja jest interesująca nie tylko dla lokalnej społeczności, lecz stanowi także cenny wkład w historiografię okupacji niemieckiej, zarówno na Pomorzu, jak i w całej
Polsce.
Ale ta solidnie opracowana i starannie wydana publikacja ma także swoje słabe strony.
Za główną jej wadę należy uznać to, że jest produktem wyłącznie polskim – wśród 12 autorów nie ma żadnego nie-Polaka. Drugą wojną światową zajmowało się już kilka pokoleń
historyków, nie tylko zresztą w Polsce i w Niemczech, i obecnie jest wielu specjalistów od
tego tematu. Jest już chyba standardem w dzisiejszej historiografii, że autorzy takich dzieł
zbiorowych pochodzą z różnych krajów, szczególnie jeśli temat dotyczy dwóch lub więcej
narodów. Nie wykorzystano tu też wielu niemieckich źródeł i publikacji historycznych,
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[307]
Recenzje i omówienia
137
które idealnie nadawałyby się do tego typu opracowań. Poza tym zabrakło korekty językowej terminów niemieckich.
Przyjrzyjmy się poszczególnym częściom tego obszernego opracowania. Bogusław
Breza w swoim artykule pt. Przygotowania do wojny i przebieg działań wojennych opisuje trudne pod względem wojskowym położenie geograficzne Kościerzyny między Rzeszą
Niemiecką na zachodzie a Wolnym Miastem Gdańsk na wschodzie i wynikające z tego
wnioski z zakresu strategii obronnej. We wrześniu 1939 r. na terenie powiatu nie były
prowadzone żadne działania wojenne, zarówno polskie wojsko, jak i administrację cywilną ewakuowano na południe właśnie z powodu trudnej sytuacji obronnej. Fascynujące
są opisy przygotowań do wojny prowadzonych na terenie powiatu kościerskiego w latach
trzydziestych, wraz ze szkoleniem ludności cywilnej. Należy jednak podkreślić, że przygotowania te – w przeciwieństwie do Rzeszy Niemieckiej – miały charakter raczej obronny.
Autor opisuje narastający konflikt między Polakami a mniejszością niemiecką na terenie
powiatu w tym okresie; można byłoby głębiej wejść w tę tematykę.
Kolejny artykuł to Ogólne założenia polityki niemieckiej na polskich ziemiach wcielonych
do Rzeszy Bogdana Chrzanowskiego. Można by stwierdzić, że temat ten został już pełniej
opracowany przez innych historyków. Ale tekst spełnia konkretną funkcję w tym tomie
– ma czytelnikom nieznającym tej tematyki przybliżyć, jak wyglądała polityka niemiecka
w okresie wojennym, i umieścić całe dzieło zbiorowe w szerszym kontekście. Wydawcy
książki podkreślają w ten sposób, że nie zamykają się tylko na poziomie kościerskim, lecz
łączą historię lokalną z powszechną.
Tekst Piotra Semkowa pt. Tworzenie administracji niemieckiej i jej zadania przedstawia czytelnikowi strukturę administracji okupacyjnej na terenie okręgu Gdańsk–Prusy
Zachodnie oraz powiatu kościerskiego. Opisuje nie tylko władze cywilne, lecz również
wojskowe, partyjne, policyjne, eksterminacyjne (m.in. SS, Selbstschutz) oraz przykładowe
działania administracji. Kluczową rolę w tym początkowym okresie odgrywał Günther
Modrow, niemiecki właściciel majątku Bączek pod Skarszewami, po zajęciu terenu przez
Wehrmacht komisaryczny powiatowy szef NSDAP i starosta. Autor podaje, że Modrow
po ogłoszeniu mobilizacji został powołany do polskiego wojska, skąd uciekł jednak do
domu. Natomiast w części X, na stronie 381, można przeczytać, że to nieprawda, ponieważ
Modrow został pod koniec sierpnia aresztowany i osadzony w więzieniu. Znalazłyby się
jeszcze inne informacje w tekście, które należałoby poprawić lub rozszerzyć, ale na ogół
autor dobrze przedstawia, jak ujednolicano struktury administracji, a naziści całkowicie
kontrolowali społeczeństwo, obsadzając wszystkie stanowiska swoimi ludźmi.
Artykuł Elżbiety Marii Grot pt. Eksterminacje i represje dotyczy najważniejszego i najokrutniejszego aspektu okupacji niemieckiej: egzekucji ludności cywilnej jesienią 1939 r.
i morderstw w dalszych latach okupacji oraz funkcjonowania KL Stutthof. Autorka szeroko
opisuje zbrodnie Niemców, ale nie podejmuje wysiłku, by je zanalizować. Kazimierz Marchewicz już w 1977 r. opublikował w „Pomeranii” pracę, w której w sposób skrupulatny
sporządził listę zbrodni na terenie powiatu. Grot rozszerza tę listę, dodaje nowe informacje
o zbrodniach niemieckich, ale brakuje analizy, zarówno sprawców, jak i ofiar. Autorka nie
systematyzuje, kogo i z jakich powodów zabili naziści ani kim byli zbrodniarze i czym się
kierowali. Opracowanie opiera się w dużej mierze na dokumentach z Archiwum Komisji
Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu Instytutu Pamięci Narodowej w Gdańsku, czyli głównie na zeznaniach świadków, ale autorka nie problematyzuje tego podejścia.
Gdy czyta się różne zeznania na temat jednego czynu, widać, że świadkowie nie zgadzają
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
138
Recenzje i omówienia
[308]
się co do szczegółów lub nawet w głównych kwestiach. Mylą się, co jest ludzkie, szczególnie
po tylu latach, ponieważ śledztwa prowadzono kilka, kilkanaście lub kilkadziesiąt lat później. Ale w takim razie trzeba te zeznania konfrontować z innymi źródłami, żeby uniknąć
błędów. W kwestii liczby ofiar – zarówno jesienią 1939 r., jak i przez cały okres okupacji,
włącznie z jeńcami i więźniami obozów – autorka nie doszła do żadnych nowych, przekonywających wniosków. Wydaje się, że musimy się pogodzić z faktem, że dokładnej liczby
ofiar już nie ustalimy.
Tekst Bolesława Hajduka pt. Wysiedlenia jako element germanizacji opiera się w dużej
mierze na relacjach świadków. Autor cytuje – na 12 stronach – długie fragmenty wspomnień wysiedlonych (nagranych głównie w roku 2006 przez Muzeum Ziemi Kościerskiej),
co jest tym bardziej zadziwiające, że historia mówiona nie cieszy się dużym uznaniem
wśród historyków. Jest to ciekawa lektura, ale relacje są zbyt długie i powtarzają się, a jednocześnie brakuje ważnej faktografii. Wysiedlenia przeprowadzono w powiecie kościerskim wcześniej niż w innych powiatach regionu, ale równocześnie z powiatem gdańskim,
o czym nie ma mowy w tekście. Akcja wysiedleńcza rozpoczęła się w Nowym Wiecu i okolicznych wsiach, gdzie miał powstać poligon i wysiedlono wszystkich mieszkańców, o czym
autor tekstu też nie wspomina. W Nowym Wiecu urzędował kościerski sztab wysiedleńczy
z powiatowym kierownikiem NSDAP Güntherem Modrowem na czele, m.in. dlatego wybrano sąsiednią wieś Wysin na punkt zbiorczy wysiedlonych. Autor przypisuje udział we
wczesnych akcjach eksterminacyjnych komisarycznemu burmistrzowi Kościerzyny Augustynowi Rosinkowi, co wydaje się bardzo wątpliwe. Rosinek był burmistrzem może przez
kilkanaście dni, zanim Modrow powołał na jego miejsce Otto Ficka, a w listopadzie 1939 r.
Niemcy wysiedlili również Rosinka, o czym sam autor wspomina kilka stron dalej.
Ciekawy jest artykuł Leszka Jażdżewskiego pt. Kształtowanie nowych stosunków narodowościowych. Jego tytuł nie jest adekwatny do treści, ponieważ tekst dotyczy przede
wszystkim służby mieszkańców powiatu kościerskiego w Wehrmachcie, ale dla Pomorzan
jest to jeden z najbardziej bolesnych akapitów okupacji niemieckiej, na pewno godny osobnego opracowania. Polacy i Kaszubi, przymuszani na różne sposoby, wpisani zostali na
III lub IV Niemiecką Listę Narodowościową. Rodziny spodziewały się, że w ten sposób
ustabilizują swoje życie i warunki materialne – tymczasem Niemcy natychmiast wcielili do
wojska synów z tych rodzin i wielu z nich zginęło na wschodzie. Przykład „dziadka z Wehrmachtu” Donalda Tuska wskazuje, że los tych ludzi nadal jest za mało znany w Polsce,
chociaż na Pomorzu takie biografie nikogo nie dziwią.
Godny podziwu jest tekst Krzysztofa Jażdżewskiego pt. Gospodarka i jej przystosowanie do zadań wojennych Niemiec. Na podstawie wielu źródeł archiwalnych, dokumentów
i tekstów zrekonstruował on szeroki obraz funkcjonowania gospodarki w powiecie kościerskim w czasie drugiej wojny światowej. Autor wychodzi w ramach tej pracy poza standardową martyrologię i stara się zrozumieć i opisać mechanizmy funkcjonowania gospodarki,
a poprzez to – niemieckiej okupacji. Chciałoby się jednak dowiedzieć, co te różne liczby
i decyzje administracji okupacyjnej oznaczały dla ludności, jak się żyło pod okupacją opierającą się na potrzebach wojennych, ale nie to było celem autora.
Najciekawszym artykułem w tym zbiorze wydaje się tekst Bogusława Brezy Kultura,
oświata, życie religijne, mimo że jest on zdecydowanie za długi (liczy 68 stron – kilka
aspektów można było bardziej streścić) i przybiera częściowo formę eseju, do wielu informacji brakuje przypisów, to jednocześnie jest to tekst najbardziej wielowarstwowy spośród
wszystkich zawartych w tej publikacji. Autor nie tylko obszernie opisuje i analizuje los
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[309]
Recenzje i omówienia
139
Polaków i polską perspektywę w tych trzech dziedzinach będących tematem opracowania, lecz także kompetentnie odnosi się do roli i punktu widzenia Niemców – zarówno
lokalnych, jak i przybyłych. Uwzględnia również Kaszubów, podkreślając, że wchodzą oni
w skład polskiego społeczeństwa. Poza tym jest świadom tego – i pisze o tym pobieżnie – że
w latach powojennych nowe władze w powiecie kościerskim zachowały się w stosunku do
kultury niemieckiej częściowo podobnie, jak Niemcy podczas drugiej wojny światowej do
polskiej. Dobrze byłoby, gdyby autor opracował jeszcze temat nazistowskich organizacji
młodzieżowych typu Hitlerjugend i Bund Deutscher Mädchen, ponieważ tego wątku brakuje w tej książce, a tu byłoby dla niego właściwe miejsce.
Stanowczo za długi jest artykuł Andrzej Gąsiorowskiego pt. Działalność konspiracyjna
i przejawy oporu. W głównej części tekstu autor odtwarza struktury poszczególnych organizacji i opisuje zaangażowane w nie osoby: luźne ugrupowania na początku okupacji,
Armię Krajową, Delegaturę Rządu RP, Gryf Pomorski, Polską Armię Powstania oraz inne
organizacje. Czytelnikowi trudno jednak poradzić sobie z taką ilością szczegółów. Cenne
jest natomiast to, że tekst upowszechnia wiedzę o mało znanej Polskiej Armii Powstania i o
rywalizacji tych różnych formacji. Poza tym pojawiają się ciekawe informacje o działalności
poszczególnych organizacji (np. pomoc jeńcom z powstania warszawskiego i Żydom z podobozu Stutthofu) oraz o trudnościach życia w podziemiu (np. fałszowanie dokumentów), co
należałoby jednak jeszcze rozszerzyć. Dobrze byłoby wykorzystać w głównej części tekstu
źródła niemieckie. Może udałoby się wyjaśnić niektóre sprawy, jak np. śmierć Niemca Ludwiga Fingera, rozstrzelanego przez partyzantów w 1944 r., co było głośną sprawą wśród
Niemców, a co autor komentuje przypisem: „brak potwierdzenia tej informacji w powojennych przekazach”. Bardzo udane są dwa rozdziały w dalszej części artykułu – o „oddziałach
partyzanckich”, gdzie autor ciekawie opisuje konkretne działania partyzantów i znaną bitwę
z Niemcami pod Łubianą, oraz o „zwalczaniu konspiracji” przez Niemców.
Artykuł Alicji Paczoskiej-Hauke i Tomasza Rabanta pt. Postawy Niemców wobec ludności polskiej sam w sobie jest interesujący. Na tle różnych wydarzeń z lat trzydziestych oraz
okresu aż do 1944 r. autorzy przedstawiają postawy, głównie lokalnych Niemców, które
można schematycznie uprościć: w większości „złych” i niewielu „dobrych” Niemców. Autorzy korzystali głównie z polskich dokumentów archiwalnych pochodzących z polskich
urzędów przed- i powojennych oraz polskich wspomnień i opracowań historycznych.
Zadziwiające jest, że prawie w ogóle nie zaglądali do niemieckich źródeł; w taki sposób
można by znacznie rozszerzyć przedstawiony obraz postaw Niemców. Współautorka często powołuje się na samą siebie, czyli na swój tekst z 1997 r. pod tytułem Pomoc niesiona
Polakom przez Niemców w okręgu gdańskim w latach II wojny światowej (Rocznik Gdański,
t. 57: 1997, z. 1, s. 121–133). Lepiej byłoby cytować tylko źródła.
Piotr Semków zajmuje się, jak sam tytuł wskazuje, Końcowym okresem okupacji, ale
ogranicza się tylko do dwóch wątków: przygotowania administracji niemieckiej okręgu do
ewakuacji oraz wkroczenia Armii Czerwonej pod względem wojskowym. Brakuje informacji o tzw. marszach śmierci więźniów z KL Stutthof przez powiat kościerski (ale pisze
o tym Elżbieta Maria Grot), o działaniach Wehrmachtu, ucieczce administracji cywilnej
i partyjnej, o dramatycznych ucieczkach cywilnych Niemców (istnieje bardzo wiele źródeł
dotyczących tego tematu) oraz okolicznościach wkroczenia Armii Czerwonej na te tereny
– traumatycznym momencie i dla ludności polskiej, i dla pozostałej niemieckiej.
Mirosław Golon opisał pierwsze miesiące okresu powojennego w tekście Deportacje
mieszkańców z powiatu kościerskiego do ZSRR w 1945 roku i początkowy okres działalności
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
140
[310]
Recenzje i omówienia
nowych władz. Pierwsza część o deportacjach jest interesująca, chociaż należałoby głębiej
wejść w ten temat. Czytelnik zbyt mało dowiaduje się o konkretnych doświadczeniach
deportowanych, ich losach po powrocie, brakuje analizy zamiast opisu. Autor zestawia
w jednej tabelce deportowanych do ZSRR, w drugiej tych, którzy zginęli (nie wszyscy są
znani), ale nic z tych tabelek nie wynika, mają one funkcję czysto dokumentacyjną. Druga
część tekstu opisuje odbudowę administracji cywilnej. Ciekawiej byłoby przeanalizować
ten okres w całości, a nie ograniczać się tylko do tych dwóch wątków.
Bardzo cenny jest tekst Edwarda Brezy pt. Zmiany nazw miejscowych powiatu kościerskiego, który ma formę leksykonu. Autor nie ograniczył się do okresu wojny, lecz opracował krótkie teksty o pochodzeniu, zmianach i przemianach nazw miejscowości. Wydaje
się, że ten spis będzie niezwykle przydatny jeszcze wielu przyszłym historykom.
Tego typu publikacja nie może być całościowa i wyczerpująca – zawsze czegoś brak.
Perspektywa książki jest prawie wyłącznie polska, Niemcy występują tu głównie jako sprawcy zbrodni oraz zarządcy polskiego mienia. Właściwie w żadnym tekście nie uwzględniono
tych licznych Niemców, którzy żyli w miarę „normalnie” w okresie wojny i nie mordowali
swoich sąsiadów (ale nawet o tych, którzy mordowali, niewiele się dowiadujemy). Oprócz
perspektywy niemieckiej brakuje również kaszubskiej. Żydom też można było poświęcić
więcej miejsca, tym bardziej że Holokaust jest najgłośniejszym aspektem drugiej wojny
światowej i ciekawie byłoby dowiedzieć się o tym, jak to wyglądało na pomorskim poziomie lokalnym. Wiele miejsca poświęcono początkowi wojny i pierwszym miesiącom
niemieckiej okupacji, a stosunkowo mało napisano o jej końcu – o wkroczeniu Armii
Czerwonej, co było traumatycznym przeżyciem nie tylko dla Niemców, lecz również dla
wielu Polaków i Kaszubów. A przecież ucieczka i wysiedlenie, może nawet wypędzenie
Niemców, jest również aspektem drugiej wojny światowej, o czym autorzy tej publikacji
zapominają. Należy jednak podkreślić, że tego typu publikacje nigdy nie kończą badań,
a tylko podsumowują ich stan obecny. Tym samym stają się motywacją dla następnych
historyków do wypełniania istniejących luk.
Roland Borchers (Berlin)
Andrzej Gąsiorowski, Krzysztof Steyer, Tajna Organizacja Wojskowa Gryf
Pomorski, POLNORD – Wydawnictwo OSKAR, Gdańsk 2010, ss. 503, ISBN
978-83-89923-56-1.
Tajna Organizacja Wojskowa „Gryf Pomorski” (TOW „Gryf Pomorski”) jest jedyną z największych organizacji konspiracyjnych na Pomorzu lat drugiej wojny światowej,
która nie doczekała się dotąd, poza przyczynkami, swej monografii. Opracowania takie
istnieją już natomiast dla dziejów struktur Polskiego Państwa Podziemnego (PPP)1 oraz
1
Tu przede wszystkim obszerna monografia: B. Chrzanowski, A. Gąsiorowski, K. Steyer, Polska Podziemna na Pomorzu w latach 1939–1945, Gdańsk 2005, która obok cywilnych i wojskowych
struktur Polskiego Państwa Podziemnego omawia także działalność pozostałych pomorskich organizacji konspiracyjnych. Dla dziejów poszczególnych struktur funkcjonujących w ramach PPP na Pomorzu dysponujemy monografią „Szarych Szeregów”, zob. A. Gąsiorowski, Szare Szeregi na Pomorzu
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[311]
Recenzje i omówienia
141
organizacji pozostających poza PPP: Polskiej Armii Powstania2, Narodowych Sił Zbrojnych – Związku Jaszczurczego3 i Zjednoczonych Organizacji Ruchu „Miecz i Pług”4. Omawiana praca Andrzeja Gąsiorowskiego i Krzysztofa Steyera wypełnia więc lukę istniejącą
dotychczas w bardzo ważnym obszarze dziejów konspiracji pomorskiej lat 1939–1945.
Dotyczy bowiem największej regionalnej organizacji konspiracyjnej na Pomorzu, wokół
której narosło wiele kontrowersji i krzywdzących ocen. Co więcej, „największej organizacji
regionalnej utworzonej w całej okupowanej Polsce, która przetrwała do końca okupacji
niemieckiej, pomimo systematycznego rozpracowywania jej przez gestapo gdańskie od jesieni 1942 r.” (s. 402).
Badania nad konspiracją pomorską lat drugiej wojny światowej utrudnia szczątkowy
stan zachowania dokumentacji wytworzonej przez jej struktury, co dotyczy także największych organizacji podziemnych, w tym również TOW „Gryf Pomorski”. Badaniom
takim nie sprzyjały też realia okresu PRL, przynajmniej do połowy lat pięćdziesiątych wyznaczane represjami wobec środowiska uczestników konspiracji pomorskiej, z kolei zaś
trudnościami w poruszaniu wielu aspektów okupacyjnej i pookupacyjnej rzeczywistości
na Pomorzu, przez co bezpowrotnie utracono szansę możliwie pełnego odtworzenia działalności pomorskiego podziemia lat drugiej wojny światowej, o konspiracji powojennej
już nie wspominając. Tym większa więc rola i zasługa prac badawczych i dokumentacyjnych prowadzonych w ramach Muzeum Stutthof w Sztutowie oraz bydgoskiej i gdańskiej
Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce, po 1989 r. zaś także przez
Fundację „Archiwum Pomorskie Armii Krajowej” w Toruniu (obecnie Fundację Generał
Elżbiety Zawackiej). Zgromadzony przez te instytucje materiał dokumentalny, zarówno
wytworzony przez pomorskie struktury konspiracyjne oraz niemieckie władze bezpieczeństwa, jak i w formie relacji oraz protokołów przesłuchań członków pomorskiego podziemia, w połączeniu z dokumentacją archiwalną wytworzoną przez powojenne polskie
organa bezpieczeństwa, stanowi podstawowy zasób źródłowy, jakim obok publikowanych
wspomnień i literatury fachowej może dysponować badacz dziejów konspiracji pomorskiej. Podstawowe znaczenie dla omawianej pracy miał zasób aktowy Archiwum Muzeum
Stutthof w Sztutowie, Fundacji Generał Elżbiety Zawackiej w Toruniu, Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej w Warszawie i Gdańsku, a w pewnej mierze także warszawskiego Archiwum Akt Nowych. Obok tego wykorzystano też zbiory Archiwum Państwowego w Gdańsku, Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej w Wejherowie,
Muzeum Ziemi Kociewskiej w Starogardzie, Muzeum Ziemi Kościerskiej w Kościerzynie,
zbiory prywatne Bogdana Chrzanowskiego i Andrzeja Gąsiorowskiego oraz podstawowe
dla podjętego tematu tytuły prasy konspiracyjnej. Bazę dokumentalną pracy uzupełniają
1939–1945, Toruń 1998. Pracę poświęconą Okręgowej Delegaturze Rządu RP na Pomorzu przygotowuje do druku Bogdan Chrzanowski (jak wynika z informacji podanej na stronie 248 w omawianej
tu monografii TOW „Gryf Pomorski”). Istnieje natomiast potrzeba opracowania odrębnej monografii Okręgu Pomorskiego Armii Krajowej, osobno zaś także książki poświęconej działalności wywiadu
i kontrwywiadu Okręgu Pomorskiego AK.
2
A. Gąsiorowski, Polska Armia Powstania. Największa tajemnica konspiracji pomorskiej, Toruń
1997.
3
B. Chrzanowski, Związek Jaszczurczy i Narodowe Siły Zbrojne na Pomorzu 1939–1947. Nieznane karty pomorskiej konspiracji, Toruń 1997.
4
Idem, „Miecz i Pług” (Zjednoczone Organizacje Ruchu „Miecz i Pług”) na Pomorzu w latach
okupacji niemieckiej 1939–1945, Toruń 1997.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
142
Recenzje i omówienia
[312]
licznie wykorzystane wydawnictwa źródłowe, ogłoszone drukiem wspomnienia i relacje,
a także obszerna literatura przedmiotu.
Pozwoliło to autorom na omówienie zasadniczych form działalności organizacyjnej
„Gryfa Pomorskiego” oraz kwestii struktury i obsady personalnej, mimo istnienia nadal
wielu niejasności. Metodą pracy, przy braku źródeł do rozpoznania wielu podstawowych
często spraw w dziejach tej organizacji, była żmudna analiza informacji w szczątkowo zachowanym materiale dokumentalnym czasu wojny, powojennych protokołach przesłuchań
członków „Gryfa Pomorskiego” oraz relacjach udzielanych przez nich badaczom wiele lat
po wojnie, w dodatku w realiach, które nie sprzyjały otwartemu mówieniu o tamtych sprawach i ludziach. Sytuacja taka była efektem powojennej polityki represji wobec członków
pomorskiego podziemia niepodległościowego ze strony sowieckich, a z kolei polskich
komunistycznych władz bezpieczeństwa, które, obok AK, w dużym stopniu dotknęły
środowisko „Gryfa”. Skutkowało to zniszczeniem przez wielu „gryfowców” posiadanych
jeszcze organizacyjnych materiałów, co zwiększyło efekt utraty większości archiwów organizacji w latach okupacji niemieckiej. Co gorsza zaś – na kilkadziesiąt lat utracona została
bezpowrotnie możliwość prowadzenia kompleksowych badań nad dziejami TOW „Gryf
Pomorski”, a także pozostałych pomorskich organizacji konspiracyjnych. Stąd w kwestii
zewnętrznych powiązań organizacyjnych „Gryfa”, jak też jego genezy i zasadniczych problemów rzutujących na losy organizacji i wielu praktycznych aspektów działalności wciąż
więcej jest hipotez (choć o sporej dozie prawdopodobieństwa) niż definitywnych stwierdzeń. Podobne problemy występują przy badaniu pozostałych pomorskich struktur konspiracyjnych, łącznie z wojskowymi i cywilnymi strukturami PPP. W wypadku „Gryfa” jednak – podobnie jak w pewnym sensie w wypadku Polskiej Armii Powstania oraz „Miecza
i Pługa” – kwestią zasadniczą, obok genezy, są kontrowersje związane z różnymi aspektami
działalności, stosunkiem do władz PPP oraz stopniem penetracji przez niemieckie służby bezpieczeństwa, co skutkowało licznymi aresztowaniami, szacowanymi w odniesieniu
do „Gryfa” na kilka tysięcy represjonowanych, z których wielu zginęło. Kontrowersje te,
łącznie z kwestią związków „Gryfa” z „Mieczem i Pługiem”, którego kierownictwo opanowane było w 1943 r. (w okresie prowadzonych w Warszawie rozmów scaleniowych) przez
agentów gestapo, a w pewnej mierze i wywiadu sowieckiego – z czego przywódcy „Gryfa”
nie zdawali sobie sprawy – zaciążyły silnie jeszcze w latach okupacji, a następnie w okresie powojennym na negatywnym postrzeganiu tej organizacji i jej przywódców, przez co
w efekcie – jej dziejów. Stało się to – bez żadnych w istocie dowodów – z krzywdą dla tej
organizacji i kilkunastu tysięcy członków, którzy w latach 1940–1945 przewinęli się przez
szeregi wpierw „Gryfa Kaszubskiego”, z kolei zaś „Gryfa Pomorskiego”, dzięki ofiarności
których udało się na niezwykle trudnym do działalności konspiracyjnej terenie pomorskim stworzyć największą w okupowanej Polsce regionalną strukturę podziemną o charakterze cywilno-wojskowym, której największą zasługą, niezależnie od różnych osiągnięć
w działalności bieżącej, było trwanie w oporze na obszarze włączonym do Rzeszy, intensywnie niemczonym i pozbawionym polskich elit poprzez ich eksterminację bądź wysiedlenie do Generalnego Gubernatorstwa. Powstanie w tej sytuacji całkowicie oddolnie
i trwanie mimo ponoszonych strat wielotysięcznego ruchu oporu, w znacznej mierze na
bazie regionalnego, polsko-pomorskiego etnosu, budzić musi szacunek i uznanie. Stąd też
autorzy nie ukrywali, że obok odtworzenia, na miarę źródłowych możliwości, całokształtu
niełatwej i pogmatwanej czasem historii „Gryfa Pomorskiego” celem napisanej przez nich
pracy jest oddanie członkom i przywódcom tej organizacji tego co należne, przez co też,
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[313]
Recenzje i omówienia
143
przynajmniej, stonowanie silnych nadal lokalnie kontrowersji wokół jej dziejów, szczególnie w odniesieniu do osób z kręgów kierowniczych „Gryfa”. Kontrowersji zarówno z okresu
okupacji niemieckiej, jak i z lat tuż powojennych, związanych przy tym z dużą skalą represji
wobec członków „Gryfa” i ich rodzin ze strony obu okupantów, a być może także z postawą
pewnej liczby osób w latach okupacji niemieckiej, co odnosi się nie tylko do bolesnego na
Pomorzu problemu Deutsche Volksliste, ale i świadomego wyboru, który konkretnych ludzi
stawiał po przeciwnej niż większość ich ziomków stronie barykady.
Praca składa się z dziewięciu rozdziałów, uszeregowanych w układzie problemowym.
Autorem większości rozdziałów (I, IV–VII, IX) jest A. Gąsiorowski. K. Steyer jest autorem
rozdziału II, rozdziały III i VIII zaś oraz obszerny „Wstęp”, w którym przedstawiono podjętą
w książce problematykę, charakteryzując przy tym dotychczasowy dorobek w zakresie badań
nad dziejami „Gryfa Pomorskiego”, opracowane zostały przez obu autorów. Uzupełnieniem
zasadniczej treści pracy są biogramy i noty biograficzne trzydziestu najbardziej znaczących
bądź godnych upamiętnienia członków „Gryfa”, autorstwa K. Steyera. Obok tego zaś trzy
aneksy źródłowe, z których pierwszy, opracowany przez K. Steyera, zawiera dokumenty
TOW „Gryf Pomorski”, dwa pozostałe zaś, opracowane przez A. Gąsiorowskiego – dotyczące „Gryfa” dokumenty Okręgu Pomorskiego AK i Delegatury Rządu RP na Kraj oraz
dokumenty niemieckich władz bezpieczeństwa. Książkę wyposażono w bibliografię oraz indeks osób i indeks nazw geograficznych. Bardzo istotnym walorem omawianej pracy jest też
bogata dokumentacja fotograficzna. W kolejnych rozdziałach omówiono: 1) problem genezy i początków działalności „Gryfa”; 2) rozwój i ewolucję struktury organizacyjnej, obsadę
personalną, kwestię liczebności organizacji w latach 1940–1945 oraz sprawy związane z jej
profilem ideowym i zagadnienia programowe; 3) charakterystykę poszczególnych aspektów działalności konspiracyjnej; 4) działalność grup i oddziałów partyzanckich „Gryfa”;
5) stosunek „Gryfa” do wojskowych i cywilnych struktur Polskiego Państwa Podziemnego:
Okręgu Pomorskiego AK i Okręgowej Delegatury Rządu RP na Pomorzu; 6) kontakty z innymi pomorskimi organizacjami konspiracyjnymi, które podobnie jak „Gryf ” pozostawały
poza PPP; 7) problem konfliktu w kierownictwie „Gryfa” w 1943 r., który stał się zaczynem
powolnego rozpadu organizacji; 8) aktywność gestapo w walce z „Gryfem” i przyczyny znaczących sukcesów niemieckich organów bezpieczeństwa w tej walce; 9) powojenne represje
wobec członków „Gryfa” ze strony sowieckich władz bezpieczeństwa i z kolei UB.
Geneza TOW „Gryf Kaszubski” (następnie od 1941 bądź 1942 r.: „Gryf Pomorski”),
podobnie jak w przypadku większości pozostałych pomorskich organizacji konspiracyjnych powstających sukcesywnie od jesieni 1939 r., wiązała się w dużym stopniu z przedwojenną aktywnością Oddziału II Sztabu Głównego WP w zakresie przygotowywania na czas
wojny i spodziewanej okupacji Pomorza Gdańskiego zespołów dywersji pozafrontowej,
mających podjąć działania w dziedzinie wywiadu, sabotażu i dywersji. To właśnie zakonspirowani, przeszkoleni i zaprzysiężeni członkowie sieci dywersji pozafrontowej stali u zaczątków wielu lokalnych elementów podziemia pomorskiego. Nie inaczej było w wypadku
„Gryfa”, który to efekt wzmocniony został przez konieczność ukrywania się na terenach
wiejskich Pomorza, od początku okupacji niemieckiej, wielu poszukiwanych przez gestapo
przedstawicieli lokalnych polskich społeczności, zwłaszcza nauczycieli i księży. Musiało
to wzmacniać determinację tych ludzi i przyspieszyło z pewnością zawiązanie się organizacji – według jednych źródeł już jesienią 1939 r., według innych wiosną 1940 r. – która
pierwotnie nosiła nazwę TOW „Gryf Kaszubski”, następnie zaś TOW „Gryf Pomorski”. Na
przyjęcie przez organizację wojskowego charakteru i takich też celów wpłynął w niemałym
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
144
Recenzje i omówienia
[314]
stopniu fakt przeszkolenia pewnej liczby jej członków w ramach dywersji pozafrontowej
przed wojną (jakkolwiek niewiele pewnego o tym wiadomo), jak też udział oficerów rezerwy niższych stopni i podoficerów zawodowych i rezerwy w kierownictwie centralnym
i kierownictwach powiatowych „Gryfa”. Z kolei akces kapłanów (szczególnie cieszącego się
dużym mirem na Pomorzu ks. Józefa Wryczy), jak i osób odgrywających w okresie międzywojennym rolę naturalnych liderów w społecznościach wiejskich stanowiących główną
bazę rekrutacyjną „Gryfa”, w tym nauczycieli wiejskich czy też b. wójtów i sołtysów, miał
bardzo istotne znaczenie dla rozwoju szeregów organizacji.
Obok tego można postawić tezę, że siła liczebna i względna trwałość struktur „Gryfa” mimo powtarzających się od jesieni 1942 r. działań niemieckich władz bezpieczeństwa
skutkujących licznymi, a z czasem masowymi aresztowaniami, przez co bezpowrotnymi
po części stratami osobowymi, a także zdolność do odtwarzania – w pewnej przynajmniej
mierze – rozbitych aresztowaniami struktur organizacyjnych miały swe źródło w formach
rozwoju i działalności polskiego ruchu narodowego w północnych powiatach Pomorza,
poczynając co najmniej od końca XIX w. Wytworzyły one nawyki i umiejętności w zakresie efektywnej oddolnej społecznej samoorganizacji, co w czasie drugiej wojny światowej
procentowało w działaniach konspiracyjnych o charakterze wojskowym i cywilnym, nawet
w wybitnie niesprzyjających takiej aktywności warunkach panujących w latach 1939–1945
na terenie Okręgu Rzeszy Gdańsk–Prusy Zachodnie. Tym więcej, iż mimo braku w tej
dzielnicy doświadczeń w zakresie pracy konspiracyjnej strukturom „Gryfa” do jesieni
1942 r. udało się przetrwać bez dekonspiracji i aresztowań, a te, które wówczas nastąpiły,
były skutkiem utrzymywania kontaktów z innymi organizacjami, w tym wypadku z AK, intensywnie rozpracowywaną wtedy przez gestapo. Obok wynikającej z wielopokoleniowych
tradycji ruchu polskiego umiejętności w zakresie samoorganizacji na poziomie lokalnych
społeczności podstawowym czynnikiem rozbudowy struktur „Gryfa Pomorskiego” na poziomie powiatu i gminy, głównie na terenie Kaszub i Kociewia, wydaje się rozległy zasięg
działania licznych związków przysposobienia wojskowego (PW) oraz stowarzyszeń kombatanckich na Pomorzu w latach 1920–1939. Podobnie zresztą było w przypadku innych
pomorskich organizacji konspiracyjnych. Na Kaszubach i Kociewiu dotyczyło to, wolno
sądzić, zwłaszcza Towarzystw Powstańców i Wojaków, mających placówki niemal w każdej miejscowości. Organizacje kombatanckie oraz związki przysposobienia wojskowego,
skupiające na Pomorzu kilkanaście tysięcy członków, były, całościowo rzecz ujmując, środowiskiem kilkupokoleniowym, wpajającym swym członkom zasady karności oraz dobrej
organizacji. Szczególnie zaś Towarzystwa Powstańców i Wojaków na Kaszubach i Kociewiu cechował patriotyzm powiązany z głęboką religijnością. Wpływ treści przekazywanych
w związkach PW widać wyraźnie w przytaczanych przez autorów dokumentach „Gryfa”:
tekście przysięgi organizacyjnej (s. 68), we fragmentach regulaminu TOW „Gryf Pomorski” odnoszących się do zasad przyjmowania i ewidencji członków (s. 103–104)5, jak też
w „Instrukcji dla organizatorów wywiadu” (s. 110). Stąd też uprawniona wydaje się teza,
że geneza „Gryfa” sięga głębiej niż tylko tuż przedwojenne prace władz wojskowych w zakresie dywersji pozafrontowej, a źródła niewątpliwych sukcesów w zakresie rozwoju, przynajmniej do jesieni 1942 r., struktur organizacyjnych na szczeblu powiatu i gminy leżą
w całym okresie Drugiej Rzeczypospolitej, co każe zwrócić uwagę na znaczenie badań nad
5
W tym wypadku widoczne są też doświadczenia zawodowe tych spośród członków „Gryfa”,
którzy byli w okresie międzywojennym niższego szczebla funkcjonariuszami Policji Państwowej
i Straży Granicznej.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[315]
Recenzje i omówienia
145
życiem społecznym Pomorza lat 1920–1939 także i dla lepszego zrozumienia dziejów konspiracji pomorskiej okresu drugiej wojny światowej.
Wiejski w znacznym stopniu teren działań i baza organizacyjna „Gryfa”, w połączeniu
z mocną pozycją obozu narodowego w obrębie ruchu polskiego na Kaszubach i Kociewiu
wraz z jego silnie regionalną na Pomorzu specyfiką i wyraźnie antysanacyjnym nastawieniem nie pozostały – jak się zdaje – bez znaczenia w latach okupacji dla ideowego profilu
„Gryfa Pomorskiego”. Fakt zaś, iż jego kierownicze środowisko – wobec eliminacji przez
okupanta polskich środowisk przywódczych – tworzyli ludzie o autorytecie lokalnym,
wpłynąć mógł na zachowawcze, a z czasem niechętne stanowisko władz naczelnych „Gryfa” w kwestii podporządkowania tej organizacji wojskowym i cywilnym strukturom PPP
na Pomorzu, niezależnie od obaw części z nich, jak choćby prezesa Rady Naczelnej Józefa
Dambka, o marginalizację w szeregach AK z powodu braku wojskowych kwalifikacji. Można się zgodzić z autorami, że „członkowie kierownictwa »Gryfa« od jesieni 1942 r. nie mieli
szczęścia” (s. 403), jako że w trakcie prowadzonych wówczas i być może bliskich sfinalizowania rozmów scaleniowych z AK doszło, niejako przy okazji wymierzonej w AK akcji ze
strony gestapo, do pierwszych dekonspiracji i aresztowań członków „Gryfa”, co poza wszystkim innym nie pozostało zapewne bez wpływu na stosunek władz naczelnych „Gryfa” do
kwestii podporządkowania swych aktywów organizacyjnych, w tym oddziałów leśnych,
Armii Krajowej. Z kolei kontakty z „Mieczem i Pługiem”, niezależnie od stopnia realności umowy scaleniowej zawartej prawdopodobnie w kwietniu 1943 r., były poważnym błędem kierownictwa „Gryfa” z J. Dambkiem na czele. Wiązanie się z organizacją o niejasnym
charakterze, wprawdzie o zasięgu ogólnopolskim, ale wzbudzającą na terenie Generalnego
Gubernatorstwa w okresie rozmów z „Gryfem” podejrzenia o współpracę z gestapo (czego władze naczelne „Gryfa” nie były wprawdzie świadome), przy jednoczesnym odmawianiu podporządkowania się strukturom PPP na Pomorzu, zaciążyło już wówczas na opinii
o „Gryfie” ze strony Komendy Okręgu Pomorskiego AK i Okręgowej Delegatury Rządu RP
na Pomorzu, po wojnie zaś nie pozostało bez wpływu na pamięć o tej organizacji, kładąc
się cieniem na jej bezspornych zasługach6. Przede wszystkim zaś mogło się przyczynić do
zwiększenia niemieckiej penetracji organizacji i wzrostu wiedzy gestapo na temat „Gryfa”.
Obok tego wątpliwości w kwestii związków z „Mieczem i Pługiem”, jak też tendencje części
lokalnych dowódców, a zwłaszcza komendanta naczelnego TOW „Gryf Pomorski” por. rez.
Józefa Gierszewskiego w kierunku podporządkowania się AK, wpłynęły, poza konfliktami personalnymi, na decyzję J. Dambka o likwidacji Gierszewskiego, przez co przyczyniły
się do procesu powolnego rozpadu organizacji, który przybrał na sile po śmierci Dambka
w wyniku prowokacji gdańskiego gestapo w marcu 1944 r. Organizacja przetrwała do końca
okupacji niemieckiej, natomiast rozmiary dekonspiracji lokalnych struktur „Gryfa” w wyniku akcji gestapo w ciągu 1944 r. spowodowały, iż Komenda Okręgu Pomorskiego AK nie
zdecydowała się – z powodu obaw o bezpieczeństwo własnych struktur – na kontynuację
akcji scaleniowej w stosunku do całej organizacji, przyjmując do swych szeregów lokalnych
dowódców, poszczególnych członków i część terenowych ogniw „Gryfa”. W ten sposób nigdy nie doszło do pełnego podporządkowania „Gryfa Pomorskiego” Armii Krajowej.
Omawiana praca stanowi obecnie, na miarę dostępnych badaczowi źródeł, możliwie
pełną monografię „Gryfa Pomorskiego”. Dobrze napisaną, której autorzy ukazali działalność tej organizacji na tyle dokładnie, na ile może to na podstawie istniejącego materiału
6
W tej kwestii zob. także: S. Salmonowicz, O Polsce Podziemnej na Pomorzu, Zapiski Historyczne, t. 71: 2006, z. 4, s. 132–133.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
146
[316]
Recenzje i omówienia
źródłowego zrobić historyk, odnosząc się do wielu spraw po dziś dzień kontrowersyjnych
z właściwą doświadczonym badaczom dociekliwością, precyzją i ostrożnością w formułowaniu sądów w kwestiach niełatwych do jednoznacznej oceny. Nie ulega bowiem kwestii,
że regionalny, przez co terytorialnie i środowiskowo ograniczony charakter organizacji,
który do czasu mógł stanowić ochronę przed penetracją gestapo, z czasem okazał się problemem, gdy przyszło do podejmowania decyzji o scaleniu się z ogólnopolskimi strukturami
i gdy w obliczu działań operacyjnych ze strony gestapo doszło do wewnętrznych podziałów
w łonie kierownictwa, nad którymi nie było komu zapanować. To zaś już wówczas mogło
wywołać silne wrażenie penetracji organizacji przez gestapo, tym więcej że od jesieni 1942
po koniec roku 1944 aresztowania objęły kilka tysięcy członków „Gryfa”, z których wielu w efekcie poniosło śmierć. To z kolei przełożyć się mogło na pamięć zbiorową części
społeczeństwa północnych powiatów Pomorza Gdańskiego, zwłaszcza chyba rodzin osób
zaangażowanych w działalność „Gryfa” i z tego powodu w trakcie wojny i po wojnie represjonowanych, których emocje nie mogły znaleźć ujścia przez kilkadziesiąt powojennych
lat. Tymczasem przeprowadzona przez autorów analiza świadczy dowodnie, iż to nie penetracja kierownictwa „Gryfa” przez gestapo była przyczyną masowych aresztowań, lecz
sprawność niemieckiego aparatu bezpieczeństwa na Pomorzu, a często i błędy popełniane
przez członków konspiracji pomorskiej, problem ten bowiem nie dotyczył jedynie „Gryfa”.
Skala niemieckich represji i liczba poniesionych ofiar w niczym przecież nie umniejsza
zasług Tajnej Organizacji Wojskowej „Gryf Pomorski” i wielu tysięcy jej członków, którzy w warunkach nieznanych konspiratorom polskim spoza ziem wcielonych do Rzeszy
świadczyli o woli większości mieszkańców Pomorza trwania przy polskości i państwie polskim, podobnie jak pozostałe struktury konspiracji pomorskiej.
Na koniec kilka uwag z recenzenckiego obowiązku raczej. Otóż na stronie 43, wśród
uczestników odprawy 3 lub 4 IX 1939 r. u dowódcy Okręgu Korpusu nr VIII w Toruniu
gen. Michała Tokarzewskiego-Karaszewicza, wymieniony został Seweryn Ciecholiński, naczelnik wydziału w Urzędzie Wojewódzkim Pomorskim (UWP)7. Był to natomiast Seweryn Cichalewski, naczelnik Wydziału Społeczno-Politycznego UWP. Omawiając strukturę
terenową „Gryfa” (s. 92–93), wymieniono rejony (okręgi), samodzielne komendy terenowe i komendy gminne. Zabrakło natomiast tak istotnych komend powiatowych, do których działalności znajdziemy następnie w tekście częste odniesienia. Notabene w wypadku
komend terenowych, nie tylko zresztą „Gryfa”, ale i AK oraz Polskiej Armii Powstania,
przydałby się wykaz kryptonimów, których znaczenie autorzy nie zawsze w tekście podają
(nie zawsze też ich znaczenie wynika z kontekstu). Wreszcie, przy nader interesująco prowadzonej przez autorów narracji, nie zawadziłby w niektórych miejscach tej pracy większy
dystans do powojennych relacji, które odnoszą się do walk partyzantów „Gryfa” z oddziałami niemieckimi (choćby s. 165, 169, 202), przy tym niekoniecznie jedynie w odniesieniu
do podawanych strat strony niemieckiej.
Przemysław Olstowski (Toruń)
7
W tej formie nazwisko tego urzędnika podano też we wcześniejszych opracowaniach: A. Gąsiorowski, Geneza i początki ruchu oporu na Pomorzu Gdańskim, Gdańsk 1991, s. 93; idem, Struktury
terenowe Państwowego Urzędu WFiPW na Pomorzu w latach 1927–1939 oraz ich rola w przygotowaniu kadr konspiracji zbrojnej, [in:] Organizacje paramilitarne i pokrewne na Pomorzu w przededniu
II wojny światowej, red. W. Rezmer, M. Wojciechowski, Toruń 1996, s. 85; B. Chrzanowski, A. Gąsiorowski, K. Steyer, op.cit., s. 95.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[317]
Recenzje i omówienia
147
Polski protestantyzm w czasach nazizmu i komunizmu, red. Jarosław Kłaczkow, Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2009, ss. 692, ISBN 978-837611-361-6.
W ostatnich latach zainteresowanie dziejami polskiego protestantyzmu, zwłaszcza
po drugiej wojnie światowej, przeżywa zauważalny renesans. Problematyka ta jest coraz
częściej przedmiotem badań nie tylko historyków i socjologów, ale również teologów,
prawników czy geografów. Przykładem jest wydany w 2009 r. przez Wydawnictwo Adama
Marszałka zbiór studiów pod redakcją Jarosława Kłaczkowa pt. Polski protestantyzm w czasach nazizmu i komunizmu. Asumptem do powstania tej publikacji była zorganizowana
w czerwcu 2009 r. w Toruniu międzynarodowa konferencja naukowa „Polski protestantyzm w dobie totalitaryzmów XX wieku”.
Tytuł książki jasno precyzuje tematykę, z którą zmierzyło się spore, ponieważ liczące
29 osób grono autorów. Artykuły poświęcone są przede wszystkim losom Kościołów protestanckich na ziemiach polskich w czasie rządów nazistowskich i komunistycznych. Jednak
główny nacisk w pracy został położony na lata powojenne od 1945 do 1989 r.
Układ książki jest usystematyzowany czytelnie, a zastosowanie kryterium chronologicznego podziału zawartości na trzy zasadnicze części wydaje się oczywiste. Pierwszy
obszar badawczy dotyczy okresu międzywojennego. Jednak autorzy, aby pełniej ukazać
podejmowaną problematykę, nie trzymają się ściśle ram czasowych, lecz odwołują się do
faktów z okresu pierwszej wojny światowej, a nawet wcześniejszego. Część pierwsza, zatytułowana „Obraz widziany z perspektywy – lata międzywojenne”, składa się z pięciu artykułów. Rozpoczyna ją Tadeusz Stegner pracą Polskie środowiska ewangelickie wobec faszyzmu i komunizmu w okresie międzywojennym. Stanowi ona charakterystykę poglądów politycznych reprezentowanych przez środowisko polskich ewangelików w dobie II RP. Autor
swoją analizę oparł głównie na prasie ewangelickiej z tamtego okresu („Głos Ewangelicki”,
„Ewangelik”, „Zwiastun Ewangelicki”, „Przegląd Ewangelicki”, „Poseł Ewangelicki”). Zilustrował sympatie i antypatie ewangelików wobec ówczesnych partii politycznych oraz
coraz popularniejszych w Europie ideologii komunistycznej i faszystowskiej. Wskazał, że
Kościół, jak i jego wierni, po 1926 r. skierowali swe poparcie ku obozowi sanacji, chociażby
z obawy przed radykalną w swych poglądach endecją, łączącą polskość z katolicyzmem.
Ewangelicy natomiast raczej rzadko interesowali się ruchem ludowym i chłopskim. Jeśli
chodzi natomiast o idee socjalistyczne, to wśród posiadających zazwyczaj prokapitalistyczne poglądy polskich ewangelików nie znajdywały one zrozumienia. Tym bardziej komunizm, który propagując ateizm, głosił zdecydowanie antykościelne i antyreligijne hasła.
Podobnie negatywnie władze kościelne oceniały faszyzm i nacjonalizm. Tu, jak wskazał
Stegner, problem okazał się bardziej poważny, gdyż wśród wiernych niemiecki narodowy
socjalizm zdobywał coraz szersze grono zwolenników. Konkluzją artykułu jest stwierdzenie, że znacznie częściej w prasie religijnej pisano na temat hitleryzmu niż komunizmu, co
wynikało z przywiązania polskich ewangelików do demokratyzacji i liberalizmu.
Kolejne trzy artykuły – Elżbiety Alabrudzińskiej (Rozłam narodowościowy? Rozwój
opozycji w Kościele Ewangelicko-Augsburskim w Polsce w latach 1933–1939), Olgierda Kieca (Ewangelicki Kościół Unijny w Polsce wobec „walki kościelnej” w Trzeciej Rzeszy 1933–
–1939) i Wandy Musialik (Stosunek władz województwa śląskiego do Ewangelickiego Koś-
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
148
Recenzje i omówienia
[318]
cioła Unijnego na Górnym Śląsku) – podejmują ważne zagadnienia dotyczące zrozumienia
istoty uwarunkowań konfliktów narodowościowych i walki o wpływy między polskimi
a niemieckimi członkami Kościołów ewangelickich oraz sytuacji tychże Kościołów w II RP.
E. Alabrudzińskia podkreśla znaczenie podziałów rozbiorowych ziem polskich i złożoność
stosunków narodowościowych w Kościele ewangelickim. Ponadto charakteryzuje proces
kształtowania struktur kościelnych od pierwszej wojny światowej, przebieg konfliktu polsko-niemieckiego oraz rolę, jaką odegrał w nim biskup Juliusz Bursche. Drugą sferą, którą
poruszono w artykule, jest problem uregulowania stosunków Państwo–Kościół i tu autorka stwierdza, że polityka władz państwowych, zmierzająca do uzyskania pewnych wpływów i możliwości kontroli związków wyznaniowych, determinowana była czynnikami
narodowościowymi, gdyż II RP była państwem wielonarodowościowym. O. Kiec z kolei
zajmuje się losami ludności niemieckiej, która pozostała na ziemiach polskich po 1918 r.
i należała do ewangelickiego Kościoła Unijnego. Opisuje rolę, jaką odegrał ten Kościół
w szerzeniu nacjonalizmu niemieckiego w Polsce; artykuł obrazuje mechanizm wprzęgnięcia religii w machinę reżimu hitlerowskiego. Kiec zauważa, że kościół poznański i jego
pastorzy, choć starali się początkowo zachować neutralną postawę wobec narodowego socjalizmu, to w konsekwencji już w 1938 r. na łamach prasy kościelnej otwarcie poparli ekspansywne działania Hitlera w Europie. W. Musialik z kolei opisuje podjęte przez Kościół
Ewangelicko-Augsburski próby zmierzające do podporządkowania Kościoła Unijnego na
polskim Górnym Śląsku oraz jego relacje z władzami państwowymi. Autorka, analizując
status prawny Kościołów Unijnego i Ewangelicko-Augsburskiego, wskazuje, że podstawową różnicą w ich stosunkach z państwem był fakt, że w okresie państwa pruskiego ten
pierwszy był wyznaniem państwowym, a drugi, funkcjonujący w monarchii austrowęgierskiej, nie. Z tego wynikał oczywisty wpływ państwa na Kościół Unijny na Górnym Śląsku.
Ostatni artykuł pierwszej części, autorstwa Krzysztofa Brzechczyna (Obraz Rosji Sowieckiej
na łamach baptystycznego miesięcznika „Słowo Prawdy”), jest ciekawą analizą zawartości
baptystycznego pisma „Słowo Prawdy” pod kątem zweryfikowania tezy, czy w okresie
międzywojennym baptyści okazywali sympatie prokomunistyczne. Autor przeprowadził
kwerendę w rocznikach od 1929 do 1938, odnajdując 36 artykułów o Rosji sowieckiej oraz
kilka not informacyjnych i opowiadań literackich. Tematycznie dotyczyły one m.in. prześladowań religijnych i reakcji na nie samych protestantów oraz szerzenia propagandy. Na
tej podstawie K. Brzechczyn obala mit prokomunistycznej postawy baptystów, wskazując
na ich raczej antykomunistyczne nastawienie. Dochodzi również do konkluzji, że na łamach „Słowa Prawdy” przedstawiano obiektywny i prawdziwy obraz Rosji sowieckiej.
Na drugą część książki, „Ofiary wojny (1939–1945)”, składają się tylko dwa artykuły
– Jana Szilinga (Martyrologia polskiego duchowieństwa ewangelickiego w latach 1939–1945)
i Zofii Waszkiewicz (Ewangeliccy kapelani wojskowi w służbie Drugiej Rzeczypospolitej i ich
wojenne losy). Są to prace istotne przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze stanowią
próbę sumarycznego ujęcia losów polskiego duchowieństwa ewangelickiego w czasie drugiej wojny światowej, po drugie odgrywają znaczącą rolę w przywróceniu pamięci o duszpasterzach ewangelickich, na czele z biskupem Juliuszem Bursche, którzy pozostając wierni II RP, padali ofiarami nazistowskiego terroru. Pierwszy artykuł poświęcony jest przede
wszystkim charakterystyce postaw duchownych wobec polityki hitlerowskich Niemiec
zmierzającej do ujednolicenia Kościoła ewangelickiego i nadania mu jednolitego wymiaru
niemieckiego. Cel ten mógł być osiągnięty tylko po usunięciu polskich księży. Autor opisuje nie tylko aresztowania duchownych luterańskich, wspomina również o więzionych
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[319]
Recenzje i omówienia
149
i zamordowanych księżach z Kościoła Ewangelicko-Reformowanego oraz o protestanckich
duchownych zabitych w Katyniu. Ważnym dodatkiem jest umieszczony na końcu artykułu „Wykaz duchownych ewangelickich represjonowanych przez okupantów niemieckiego
i sowieckiego w latach 1939–1945”. Z kolei Z. Waszkiewicz na wstępie omawia proces organizowania struktur duszpasterstwa wojskowego wyznań niekatolickich oraz prezentuje
sylwetki poszczególnych kapelanów, tworząc swego rodzaju słownik duchownych ewangelickich zaangażowanych w tę działalność. Koncentruje się na okresie po objęciu w 1930 r.
senioratu Wojska Polskiego przez ks. Feliksa Gloeha. Ponadto zwraca uwagę, że – jak dotąd – brakuje monografii poświęconej kapelanom Kościoła Ewangelicko-Reformowanego.
Druga część artykułu odnosi się do wojennych losów tych księży i problemów organizacyjnych duszpasterstwa na obczyźnie. Artykuł został oparty głównie na opracowaniach, choć
wykorzystano w nim kilka ciekawych dokumentów z Centralnego Archiwum Wojskowego. Jak zauważa autorka: ze względu na brak materiałów źródłowych wątpliwe, by powstała rzetelna monografia naukowa poświęcona wojennym losom ewangelickich kapelanów
wojskowych.
Na najobszerniejszą, trzecią część książki zatytułowaną „Czas próby – protestanci
pod rządami komunistycznymi”, składają się aż 23 artykuły. Daje się je usystematyzować
według ogólnych zagadnień związanych z powojenną historią Kościołów protestanckich.
Pierwsza grupa, którą wyodrębniłem i która – nie ukrywam – jest dla mnie osobiście najbardziej interesująca, to artykuły dotyczące szeroko rozumianych relacji między aparatem
państwowym i organami bezpieczeństwa a Kościołami. Ryszard Michalak m.in. charakteryzuje funkcjonowanie Urzędu do Spraw Wyznań (UdSW), który był narzędziem partii
w prowadzeniu oficjalnej polityki wobec związków wyznaniowych. Autor, podejmujący
już tę tematykę w swojej wcześniejszej monografii1, rozszerzył zagadnienie o okres po
1956 r. Opisuje wpływy i działania UdSW wobec Kościołów chronologicznie od końca
drugiej wojny światowej, poprzez tzw. odwilż popaździernikową, obchody 1000-lecia państwa polskiego, wybór i pontyfikat Jana Pawła II oraz stosunki z Kościołem katolickim, aż
do lat osiemdziesiątych XX w. Warto zauważyć, że artykuł oparty jest na szerokiej bazie
źródłowej. Jego walorem jest również umieszczenie biogramów duchownych oraz odsyłaczy do szerszej literatury omawianego tematu. Olgierd Kiec opisując zmiany w polityce
państwa wobec Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego po 1956 r., wskazał m.in. na umożliwienie wznowienia kontaktów z zagranicznymi Kościołami protestanckimi, choćby przez
uczestniczenie w Zjazdach Światowej Rady Kościołów i obradach Światowej Federacji Luteran. Jednocześnie podkreślił, że rzeczywistym zamiarem władz było wykorzystanie duchowieństwa luterańskiego, które – należy zauważyć – nie sprzeciwiało się temu, w celach
propagandowych na rzecz rządu PRL. Autor postawił tezę, że „przełom październikowy”
wzmocnił współpracę duchownych niekatolickich z władzami państwowymi i zainicjował
wydanie przez Kościół Ewangelicko-Reformowany miesięcznika „Jednota”, który stał się
międzywyznaniowym forum rzucającym nowe spojrzenie na ewangelicyzm, a co za tym
idzie – przełamującym stereotyp Polaka-katolika poprzez ukazywanie roli ewangelików
w dziejach Polski.
Wpływ aparatu państwowego na obsadę naczelnych władz Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w latach 1945–1951 to artykuł redaktora publikacji, Jarosława Kłaczkowa. Autor
omawiając kształtowanie się struktur Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego po drugiej woj1
Zob. R. Michalak, Kościoły protestanckie i władze partyjno-państwowe w Polsce (1945–1956),
Warszawa 2002, s. 32–41.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
150
Recenzje i omówienia
[320]
nie światowej, duży nacisk położył na sprawę rywalizacji między księżmi Janem Szerudą
i Zygmuntem Michelisem. Dotychczasowe ustalenia zostały tu pogłębione o materiał źródłowy pochodzący z Instytutu Pamięci Narodowej. Dzięki temu przybliżono ten konflikt
i samą sytuację wewnątrzkościelną na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych XX w.
Potwierdzona została opinia o ks. J. Szerudzie jako osobie negatywnie ustosunkowanej do
władz komunistycznych, która dążyła do utrzymania niezależności Kościoła. Przedstawiono tu również cały proces opanowywania władz kościelnych przez zwolenników i współpracowników władz państwowych. Jedną z konkluzji artykułu jest stwierdzenie, że Kościół
Ewangelicko-Augsburski był wykorzystywany do walki z katolicyzmem.
Kolejne trzy artykuły – Jana Szturca (Duchowni Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w PRL wobec Służby Bezpieczeństwa (1956–1989)) oraz dwa teksty Grzegorza Bębnika (Duchowni diecezji katowickiej i cieszyńskiej Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego jako
obiekt działań operacyjnych służb bezpieczeństwa Polski Ludowej; Historia jednego werbunku. Ks. Karola Kulisza zmagania z UB) – są ważnym głosem w dyskusji na temat współpracy duchownych ewangelickich z organami bezpieczeństwa PRL. Podjęcie metodologicznej analizy tego zagadnienia m.in. poprzez omówienie wiarygodności akt wytworzonych
przez aparat bezpieczeństwa, zwrócenie uwagi na ich niekompletność oraz zilustrowanie
zagadnienia odpowiednimi przykładami sprawia, że są to prace ciekawe i wartościowe pod
względem naukowym. Tym bardziej, że są one oparte na bogatym materiale źródłowym.
Należy zauważyć, że obydwaj autorzy stawiają istotne pytania o przebieg, stosowane metody oraz motywy podejmowania współpracy. W tym miejscu należy zwrócić uwagę na fragment artykułu J. Szturca, który napisał: „ahistoryczne i nieuczciwe jest ocenianie wyborów
dokonywanych przez ludzi z perspektywy świadomości, jaką mamy dziś my, na początku
XXI wieku” (s. 296).
Sytuację Kościołów o charakterze ewangeliczno-baptystycznym (baptyści, Zjednoczenie Kościołów Chrystusowych, Kościół Chrześcijan Wiary ewangelicznej, Ewangeliczni
chrześcijanie w Duchu Apostolskim) na obszarze Białostocczyzny w dobie rządów stalinowskich opisuje Jan Mironczuk. Autorowi, bazującemu na szerokim materiale źródłowym pochodzącym głównie z archiwów państwowych i IPN, udało się odtworzyć strukturę, status prawny oraz działalność wyżej wymienionych wyznań. Zasadniczym elementem
artykułu jest omówienie stosunków tych denominacji z władzami państwowymi i organami bezpieczeństwa PRL, które inwigilowały i represjonowały wiernych zwłaszcza za utrzymywanie kontaktów z obywatelami tzw. państw kapitalistycznych, np. z zagranicznych
misji pomocowych.
Ponieważ większość artykułów omawianej publikacji dotyczy tych największych Kościołów protestanckich w Polsce, tym bardziej interesujący jest artykuł Grzegorza Jasińskiego pt. „Po linii mormonów wrogiej działalności nie odnotowano...” Władze państwowe wobec wiernych Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich w Zełwągach
(1945–1971). Jest to jedna z niewielu prac naukowych dotyczących społeczności potocznie
nazywanej mormonami. Autor wykorzystując nieznane dotąd dokumenty, opisał powojenne losy tej grupy z mazurskiej wioski Zełwągi, gdzie żyła najliczniejsza w Polsce społeczność tego wyznania. Został tu przedstawiony przede wszystkim stosunek władz państwowych i organów bezpieczeństwa do mormonów. Zainteresowanie, zwłaszcza ze strony
UB/SB, tą niewielką grupą protestancką, jak zauważa Grzegorz Jasiński, wynikało głównie
z kojarzenia tego Kościoła ze Stanami Zjednoczonymi oraz utrzymywaniem przez jego wyznawców kontaktów zagranicznych. W artykule scharakteryzowano m.in. życie religijne,
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[321]
Recenzje i omówienia
151
warunki bytowe oraz relacje mormonów z ludnością osiedleńczą. Praca ta jest z pewnością
dobrym punktem wyjścia do opracowania sumarycznej historii Kościoła Jezusa Chrystusa
Świętych w Dniach Ostatnich w Polsce.
Kolejną grupą, którą wyodrębniłem, są artykuły dotyczące dziejów i organizacji poszczególnych Kościołów protestanckich po 1945 r. Autorzy charakteryzują kolejno m.in.
organizację Kościołów po drugiej wojnie światowej, sytuację wiernych oraz relacje z władzami państwowymi, uwzględniając przy tym specyfikę obszaru, który jest przedmiotem
zainteresowań danego badacza. Renata Madziara w artykule zatytułowanym Organizacja
Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego na Ziemiach Odzyskanych w pierwszych latach po
II wojnie światowej. Zarys problemu przeanalizowała proces tworzenia struktur kościelnych na tzw. Ziemiach Odzyskanych oraz sprawę uregulowania stanu prawnego, przypominając m.in. kwestię mienia poniemieckiego. Autorka skupiła się przede wszystkim
na diecezji wrocławskiej, dlatego w tytule bardziej adekwatne byłoby określenie tych ram
terytorialnych zamiast tzw. Ziem Odzyskanych. Jan Wild omówił wybrane zagadnienia
z historii Kościoła ewangelickiego na Pomorzu do 1994 r., uwzględniając oczywiście tak
istotne sprawy, jak: podział duchowieństwa na polskie i niemieckie, rywalizację luteran
z metodystami czy przebieg tzw. procesu szczecińskiego, przy okazji przedstawiając sylwetki Eugena Josefa Scharbatke, Alfreda Kippera oraz ks. Daniela Cederberga. Konrad
Białecki zajął się powojenną sytuacją Kościoła Ewangelicko-Reformowanego i działaniami
na rzecz jego dalszego istnienia w PRL. Szczegółowych informacji na temat tego Kościoła dostarcza nam również artykuł przygotowany przez biskupa Zdzisława Trandę, który
opisał powojenne dzieje jednej z parafii ewangelicko-reformowanej w Pstrążnej na ziemi
kłodzkiej. Z kolei losy zielonoświątkowców w Polsce w okresie po 1956 r. omówił w swoim
artykule biskup tego Kościoła, Marek Kamiński. Scharakteryzowania organizacji struktur
i działalności Kościoła metodystycznego na Mazurach podjął się ks. Krzysztof Bielawny.
Poruszył tu tak istotne zagadnienia, jak: działalność charytatywna, stosunek metodystów
do tzw. kwestii mazurskiej oraz ich relacje z ewangelikami augsburskimi.
Bardzo interesującym i mało znanym zagadnieniem poruszonym w książce jest również wątek polskich ewangelików mieszkających na terytorium Czechosłowacji. Józef Szymeczek, badacz historii protestantyzmu na Śląsku Cieszyńskim, opisuje trudne i skomplikowane losy polskich protestantów na Zaolziu w latach 1945–1989, wskazując na utratę
przez nich wpływów oraz podporządkowanie Kościoła władzom komunistycznym. Porusza również sprawę konfliktu, jaki rozgorzał między nowopietystami a ortodoksyjnymi luteranami. Przyczynek ten umożliwia dokonanie syntezy porównawczej polityki prowadzonej przez polskie i czechosłowackie władze względem Kościołów ewangelickich.
Jedynym wydawnictwem źródłowym zawartym w omawianym tomie jest przygotowane przez Janusza Małłka opracowanie składające się z sześciu listów napisanych przez
biskupa Zygmunta Michelisa do Karola Małłka z lat 1952–1955. Ta nieznana dotąd korespondencja może stanowić dobre uzupełnienie dokumentacji urzędowej, potwierdzając walory badawcze źródeł pochodzących z archiwów prywatnych. Na końcu J. Małłek
poruszył sprawę pamiętnika pozostawionego przez ks. Edwarda Małłka, który byłby doskonałym materiałem dla historyka zajmującego się dziejami Kościołów ewangelickich na
Mazurach, o ile zostałby szerzej udostępniony przez rodzinę autora. Struktura przestrzenna
Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego na pograniczu śląsko-wielkopolskim po II wojnie światowej to artykuł Bartłomieja Kopaczyńskiego, z wykształcenia geografa, który nieco inaczej spojrzał na sytuację luteran na ziemiach polskich po drugiej wojnie światowej. Autor
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
152
[322]
Recenzje i omówienia
skupia się nie tylko na zmianach administracyjnych Kościołów ewangelickich w okresie
powojennym, ale również zajmuje się sprawą majątków poewangelickich na pograniczu
śląsko-wielkopolskim. Ponadto podkreśla, że dla ewangelików zamieszkujących obszar
badawczy zmiany polityczno-społeczne, które zaszły po 1945 r., „były prawdziwą katastrofą”. Ma tu na myśli likwidację Kościoła Unijnego i związany z tym rozpad „struktury
przestrzennej tego wyznania”. Kościół Ewangelicko-Augsburski musiał zatem od podstaw
tworzyć swoje struktury na tym terenie. Artykuł zawiera również ciekawe ilustracje i wykresy (s. 273–274).
Trzecią grupą artykułów są teksty poświęcone problematyce prawno-majątkowej
Kościołów protestanckich. Tadeusz J. Zieliński dokonał szczegółowej analizy prac Sejmu
Ustawodawczego z 1947 r., który zajął się uregulowaniem stanu prawnego Kościołów protestanckich. Kolejnych sześciu autorów: Wojciech Sławiński, ks. Jacek Maciej Wojtkowski,
Marek J. Bartek, Joanna Szczepankiewicz-Battek, Piotr Birecki, Dawid Binemann-Zdanowicz podjęło się omówienia kwestii majątków kościelnych, akcentując problem świątyń.
Ogólny rys historyczno-prawny tego zagadnienia w latach 1945–1947 przedstawił W. Sławiński. Ks. J. M. Wojtkowski omówił tę kwestię w odniesieniu do Warmii i Mazur, natomiast M. J. Bartek i J. Szczepankiewicz-Battek – do Dolnego Śląska, posługując się przykładem Legnicy. Z kolei P. Birecki za obszar swoich zainteresowań wybrał ziemię chełmińską.
Sprawą roszczeń majątkowych wysuwanych przez Kościół Ewangelicko-Augsburski na
podstawie ustawy z 13 V 1994 r. o stosunku Państwa do tegoż Kościoła zajął się D. Binemann-Zdanowicz.
Książka Polski protestantyzm w czasach nazizmu i komunizmu jest pierwszym tak
szczegółowym i szerokim opracowaniem dotyczącym historii Kościołów protestanckich
w Polsce, zarówno tej przed-, jak i powojennej. Dzięki zaproszeniu do współtworzenia
tomu szerokiego grona autorów specjalizujących się w różnych dziedzinach nauki możliwe
było wielopłaszczyznowe przedstawienie tematu. Omówiono tu nie tylko działalność i sytuację wewnętrzną związków wyznaniowych, ale też ich status prawny, relacje z władzami
państwowymi II RP i PRL, funkcjonowanie na Pomorzu tzw. zborów niepolskich, a także
kwestię majątków kościelnych. Niezwykle istotnym i bardzo aktualnym problemem poruszonym w pracy jest sprawa współpracy księży protestanckich z aparatem bezpieczeństwa.
Ważne jest to, że autorzy nie pomijają tego trudnego i wywołującego kontrowersje tematu,
a jednocześnie zachowują obiektywizm i wyczucie w przedstawieniu tej skomplikowanej
materii. W tym miejscu należy podkreślić uznanie dla środowiska protestantów, które chce
się zmierzyć z tą kartą w historii swoich Kościołów. Jak podkreśla we wstępie redaktor
tomu J. Kłaczkow, studium to „ma ambicję stać się zapowiedzią szeregu monografii dotyczących poszczególnych Kościołów protestanckich”. Z twierdzeniem tym w pełni można
się zgodzić, bo bez wątpienia omawiana książka jest punktem wyjścia do dalszych szczegółowych badań nad tą problematyką.
Dominik Krysiak (Olsztyn)
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
ZAPISKI
HISTORYCZNE
— TOM
Zeszyt 2
LXXVI
—
ROK
2011
KONFERENCJA „DAWNE INFLANTY POLSKIE:
DZIEDZICTWO I HISTORIA”
W dniach 18–19 XI 2010 r. odbyła się w Krakowie międzynarodowa konferencja naukowa poświęcona kulturze i historii dawnych Inflant Polskich, gromadząc
licznych historyków i literaturoznawców z Łotwy i Polski. Jej organizatorami były
następujące instytucje: Instytut Badań nad Dziedzictwem Kulturowym Europy,
Centrum Studiów Humanistycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego, Wydział Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa
Narodowego. Konferencja została sfinansowana z funduszy przyznanych przez Instytut Badań nad Dziedzictwem Kulturowym Europy, Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Główny
ciężar organizacyjny konferencji spoczął na dr. hab. Krzysztofie Zajasie z Wydziału
Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego (UJ) oraz młodych historykach związanych z Instytutem Historii Uniwersytetu w Białymstoku: mgr Katarzynie Wiszowatej-Walczak, mgr. Wojciechu Walczaku oraz mgr. Karolu Łopateckim.
Pierwsza część obrad odbyła się w Auli Collegium Novum Uniwersytetu Jagiellońskiego, pod przewodnictwem prof. Tadeusza Bujnickiego (UJ). Zainaugurowały ją krótkie powitania uczestników konferencji, wygłoszone kolejno przez
dr. hab. Krzysztofa Zajasa i prof. Jacka Popiela, dziekana Wydziału Polonistyki UJ.
Następnie zebrani zostali przywitani przez sekretarza ambasady Łotwy Andrisa
Līvmanisa, występującego tu w imieniu ambasadora Einarsa Semanisa, który musiał zrezygnować z udziału w otwarciu konferencji, wobec konieczności uczestnictwa w odbywających się w tym dniu uroczystościach święta niepodległości Łotwy.
Jako ostatnia głos zabrała dr Dorota Janiszewska-Jakubiak z Ministerstwa Kultury
i Dziedzictwa Narodowego, odczytując list skierowany do uczestników konferencji, przekazany przez Piotra Żuchowskiego, sekretarza stanu Ministerstwa Kultury
i Dziedzictwa Narodowego i generalnego konserwatora zabytków. Kończąc oficjalny wstęp, K. Zajas przypomniał zebranym plan obrad oraz podał podstawowe
informacje na temat ich organizacji.
Po przejściu do właściwej części obrad jako pierwszy głos zabrał prof. Ēriks
Jēkabsons (Latvijas Universitāte), prezentując referat pt. „Czynnik polski w historii
Łotwy: wątek inflancki”. Referent poruszył takie zagadnienia, jak wielokulturowość
i wieloetniczność dawnej i współczesnej Łatgalii (dawnych Inflant Polskich) czy
problem częstego przeciwstawiania, nie tylko w starszej historiografii łotewskiej,
raczej negatywnie ocenianych „czasów polskich” (tj. okresu między 1561 a 1621 r.,
kiedy większa część współczesnej Łotwy wraz z Rygą była położona w granicach
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
154
Kronika naukowa
[324]
państwa polsko-litewskiego), „dobrym czasom szwedzkich” (tj. okresowi panowania szwedzkiego w latach 1621–1721). Referent dokonał również omówienia najważniejszych wydarzeń z dziejów Inflant Polskich, prezentując przy okazji 2 kafle
wydobyte podczas wykopalisk prowadzonych w 1982 r. na terenie „zamku” Platerów w Indrycy (łot. Lielindrica). Wracając do wątku skomplikowanego kontekstu narodowościowego współczesnej Łatgalii, podkreślił istnienie przed pierwszą
wojną światową zjawiska silnej polonizacji łatgalskich chłopów. Następnie, koncentrując uwagę na Polakach mieszkających na terenie dawnych Inflant Polskich,
streścił ich losy po pierwszej wojnie światowej, poruszając m.in. takie wydarzenia,
jak udział polskich żołnierzy w walkach z oddziałami sowieckimi w okolicach Dyneburga (łot. Daugavpils) w 1920 r. Prezentując obraz Polaków w oczach Łotyszy (szczególnie chłopów łatgalskich) w okresie międzywojennym, Ē. Jēkabsons
stwierdził, że oscylował on wokół takich stereotypów, jak człowiek walczący
o wolność ojczyzny, patriota (co jest ewidentnym echem wydarzeń XIX w., przede wszystkim polskich powstań) czy ziemianin-konserwatysta. W drugiej połowie
okresu międzywojennego obraz ten zaczęli zmieniać przybywający na teren Łotwy
robotnicy rolni, rekrutujący się przede wszystkim spośród najbiedniejszych mieszkańców wsi wschodnich regionów Drugiej Rzeczpospolitej. Referent podkreślił, że
przez te właśnie stereotypy (patriota, konserwatywny ziemianin i robotnik rolny)
wykształcił się obraz Polaków, funkcjonujący na terenie współczesnej Łotwy, przy
czym dominującym jego elementem pozostał nadal wątek patriotyczny. Kontynuując zagadnienie polskich śladów w dziejach i kulturze Łatgalii, prof. Jēkabsons
przywołał postać dowódcy obrony Wizny w 1939 r., kpt. Korpusu Ochrony Pogranicza Władysława Raginisa, który urodził się w Dyneburgu. Świadomie pomijając okres drugiej wojny światowej, wspomniał jednak o symbolicznej w wymowie
działalności polsko-łotewskiego oddziału partyzanckiego, dowodzonego przez
Łotysza noszącego pseudonim „Poniatowski”. Na zakończenie zwrócił uwagę na
wpływ języka polskiego na język łotewski, a przede wszystkim dialekt łatgalski,
podkreślając ponadto wyraźną obecność tytułowego „czynnika polskiego” w kulturze współczesnej Łotwy.
Kolejny, bogato ilustrowany referat, zatytułowany „Kościół parafialny w Stolerowej w kontekście sztuki XVIII w. i dziedzictwa architektonicznego Inflant Polskich”, został wygłoszony przez znaną łotewską historyk sztuki, dr Rutę Kaminską
(Latvijas Mākslas akadēmija). Poświęcono go nieistniejącej już drewnianej świątyni katolickiej w miejscowości Stolerowa (łot. Stoļerovā), położonej we współczesnym okręgu rzeżyckim (łot. Rēzeknes Rajons). Kościół pw. Świętej Trójcy wzniósł
około 1770 r. właściciel osady Ignacy Sokołowski. Drewniana świątynia, mimo,
że w połowie XIX w. chyliła się ku upadkowi, po gruntownej renowacji w drugiej połowie stulecia przetrwała w nienaruszonym stanie drugą wojnę światową.
W 1968 r., na krótko przed rozpoczęciem prac renowacyjnych, została jednak całkowicie strawiona przez ogień, najprawdopodobniej w wyniku umyślnego podpalenia. W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia w miejscu zniszczonego
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[325]
Kronika naukowa
155
kościoła wzniesiono nowy, ceglany, umieszczając w nim część wyposażenia ocalonego z pożaru poprzednika. Referentka, zwracając uwagę na występujące podobieństwa w układzie, formie i wyposażeniu stolerowskiej świątyni w porównaniu
z innymi drewnianymi kościołami wznoszonymi w drugiej połowie XVIII w. na
terenie Inflant Polskich, podkreśliła jej duże, jak na ówczesne czasy, rozmiary. Posługując się zachowaną obszerną dokumentacją fotograficzną, ukazującą wnętrze
świątyni w przeddzień zniszczenia, R. Kaminska omówiła pokrótce pokrywające
wnętrze kościoła – i to zarówno ściany, jak i sufit – bogate polichromie, zwracając
przy tym uwagę na fakt, że w przyszłości będzie je można porównać z polichromiami odkrytymi w minionym roku w drewnianym kościele w Puszy (łot. Puša),
wzniesionym pod koniec pierwszej połowy XVIII w. z inicjatywy Szadurskich. Na
koniec referentka podjęła próbę określenia mistrza odpowiedzialnego za oryginalny wystrój wnętrza kościoła, liczby jego pomocników, wreszcie ustalenia czasu
trwania prac nad zdobiącymi wnętrze polichromiami.
Pierwszy etap obrad zakończyło wystąpienie dr. hab. Krzysztofa Zajasa, który
wygłosił referat pt. „Gustaw Manteuffel i kolonializm bałtycki”. Rozpoczął on swoje wystąpienie od zdefiniowania pojęcia kolonializmu z perspektywy współczesnej humanistyki, akcentując fakt, iż w czasach Gustawa Manteuffla (1832–1916)
był on rozumiany inaczej i nie miał tak jednoznacznie pejoratywnego wydźwięku.
K. Zajas, opierając swoje uwagi na twórczości Manteuffla, m.in. na pracy Cywilizacya, literatura i sztuka w dawnej kolonii zachodniej nad Bałtykiem (Kraków 1897),
scharakteryzował jego specyficzny, deprecjonujący stosunek do kultury łotewskiej
i dziejów ziem inflanckich przed przybyciem pierwszych „nosicieli kultury” z Europy Zachodniej pod koniec XII w. Referent podjął ponadto próbę przedstawienia
perspektywy badawczej G. Manteuffla, która była wypadkową dwóch nierzadko
wykluczających się identyfikacji – Niemca bałtyckiego i polskiego patrioty. Ów
znany inflancki historyk, etnolog i krajoznawca – co wielokrotnie podkreślał
K. Zajas – był polskim patriotą i gorliwym katolikiem, akcentującym równocześnie swoje przywiązanie do rodzinnych Inflant. „Inflancki patriotyzm” Manteuffla
stał jednak w sprzeczności z jego lekceważącym stosunkiem do dorobku kulturowego pierwotnych mieszkańców Inflant czy wyraźną niechęcią do rodzącego
się nacjonalizmu łotewskiego. Jak zauważył autor referatu, G. Manteuffel nie miał
w zasadzie dla kogo pisać, grono jego czytelników było niewielkie, a dorobek nacechowany wątpliwościami człowieka, który nigdy nie zdołał pogodzić się z tym,
że był dzieckiem i reprezentantem typowej kultury pogranicza.
Po krótkiej dyskusji i przerwie uczestnicy konferencji wysłuchali referatu Doroty Janiszewskiej-Jakubiak (Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego) pt.
„Ochrona polskiego dziedzictwa kulturowego poza granicami Kraju. Dawne Inflanty Polskie w pracach Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego”. Referentka przedstawiła charakterystykę działań podejmowanych przez Ministerstwo
w celu ochrony zachowanego dorobku kulturowego Inflant Polskich. Obejmują
one ochronę zabytków, zbiorów bibliotecznych, finansowanie prac konserwa-
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
156
Kronika naukowa
[326]
torskich czy wreszcie fundowanie programów stypendialnych. Dotychczasowe
osiągnięcia Ministerstwa na tym polu to m.in. odnowienie kościoła parafialnego w Krasławiu (łot. Krāslava), łącznie z elementami jego wyposażenia, w tym
cennymi obrazami przedstawiającymi fundatorów świątyni (Konstantego Ludwika Platera i jego małżonkę), słynnym wizerunkiem św. Ludwika wyruszającego
na wyprawę krzyżową, namalowanym według szkicu Jana Matejki, czy wreszcie
ciekawymi freskami z ołtarza głównego, prezentującymi świętych Piotra i Pawła
(z końca XIX w.). Ministerstwo sfinansowało ponadto prace renowacyjne prowadzone na cmentarzu w Drycanach (łot. Dricāni) koło Rzeżycy (łot. Rēzekne), gdzie
odnowiono groby Gustawa Manteuffla i członków jego rodziny, a także pokryło koszty zabezpieczenia i odnowienia kilku grobów na cmentarzu w Taunagach
(łot. Taunaga), gdzie również spoczywają Manteufflowie. Środki przekazane przez
Ministerstwo umożliwiły również renowację grobu biskupa wendeńskiego Andrzeja Patrycego Nideckiego (1522–1587), który znajduje się w kościele pw. św.
Jana Chrzciciela w Wenden (łot. Cēsis; pol. Kieś), jak również dawnego karceru
Politechniki Ryskiej z interesującymi rysunkami studentów, także Polaków. Referentka podkreśliła ponadto, że Ministerstwo finansuje i nadzoruje inwentaryzację
zarówno polskich grobów na Łotwie, jak również zabytków architektury (pałace,
kościoły itd.), a także współuczestniczy w realizacji projektu „Ostbalticum”, w którego ramach prowadzone są m.in. prace nad odtwarzaniem zbiorów muzealnych
rozproszonych w wyniku drugiej wojny światowej.
Jako kolejny referent wystąpił dr Paweł Bukowiec (UJ), prezentując referat
pt. „Kresy – słowo po przejściach”. Wskazując charakterystyczne cechy definicji
„kresów”, podkreślił on, że współcześnie są one jednym z głównych obiektów zainteresowania polskiego literaturoznawstwa. Odnosząc się do najważniejszych
publikacji z dziedziny kresoznawstwa, zaprezentował swoje uwagi krytyczne do
prowadzonych przez współczesnych literaturoznawców badań nad „kresami”.
Na zakończenie przedpołudniowej części sesji głos zabrał dr Mirosław Jankowiak (Instytut Slawistyki PAN), który przedstawił referat pt. „Polacy Krasławia
– historia i współczesność”. Opierając się na literaturze, w tym również własnych
badaniach, przedstawił on zarys dziejów Krasławia od połowy XVI w. po współczesność. Akcentując polskie wątki, podjął również próbę spojrzenia na przeszłość
miasta przez pryzmat lokalnego folkloru, koncentrując uwagę na najbardziej popularnych legendach i podaniach.
Rozpoczęcie drugiej, popołudniowej części obrad poprzedziło uroczyste otwarcie wystawy „ŁATGALIA – kraina łotewskich Polaków w fotografiach Krzysztofa Hejke”, zorganizowanej w pięknych wnętrzach „Piwnicy u Pęcherza” (Collegium Maius UJ). Uczestnicy konferencji spotkali się tu z autorem zdjęć, jak również zjedli obiad, po czym udali się na popołudniową część obrad do Centrum
Studiów Humanistycznych Wydziału Polonistyki UJ.
Popołudniową sesję, która rozpoczęła się pod przewodnictwem dr. Pawła Bukowca, zainaugurował referat dr. Pawła A. Jeziorskiego (Instytut Historii PAN) pt.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[327]
Kronika naukowa
157
„Właściciele majątków ziemskich na terenie Inflant Polskich u schyłku XVI w.”
Referent, opierając się na przechowywanej w Łotewskim Archiwum Państwowym
w Rydze kopii rewizji przywilejów na dobra ziemskie z 1599 r., podjął próbę zaprezentowania środowiska właścicieli dóbr ziemskich położonych w granicach traktów dyneburskiego, rzeżyckiego i lucyńskiego. W referacie poruszono takie zagadnienia, jak pochodzenie etniczne i przynależność stanowa osób, które w 1599 r.
stawiły się przed komisarzami królewskimi, prezentując przywileje potwierdzające
ich prawa do posiadanej ziemi i poddanych.
W ramach referatu zatytułowanego „Ryga w Rzeczypospolitej polsko-litewskiej
(1581–1621). Stan badań” dr Anna Ziemlewska (Szkoła Laboratorium w Toruniu)
skupiła się na prezentacji poglądów na „polski okres” w dziejach Rygi, obecnych
w historiografiach polskiej, niemieckiej, łotewskiej i rosyjskojęzycznej. Badaczka,
która dziejami Rygi w kontekście jej powiązań z Rzeczpospolitą na przełomie XVI
i XVII w. zajmuje się już od wielu lat, starała się przede wszystkim podkreślić zmiany zachodzące w ocenie polsko-litewskich rządów w mieście przez poszczególne
historiografie.
Po dyskusji i krótkiej przerwie rozpoczęto drugą część popołudniowych obrad,
którą poprowadził prof. Ēriks Jēkabsons. Jako pierwszy po przerwie głos zabrał dr
Mariusz Balcerek (Książnica Kopernikańska w Toruniu), który zaprezentował zebranym referat pt. „Narodziny Polskich Inflant. Walki o Dyneburg w latach 1625–
–1627”. Omówił on przebieg szwedzkiej ofensywy na pozostającą w polskich rękach
Łatgalię, której przełomowym momentem była klęska wojsk litewskich, dowodzonych przez marszałka wielkiego litewskiego Jana Stanisława Sapiehę w bitwie pod
Walmojzą (łot. Valle; niem. Wallhof) 17 I 1626 r. Zwycięstwo otworzyło Szwedom
drogę w głąb ziem późniejszych Inflant Polskich, jednak ci – jak podkreślił autor
referatu – świadomie zrezygnowali z prowadzenia dalszej ofensywy, przedkładając nad zajęcie słabo zaludnionych i w nieznacznym stopniu zagospodarowanych
ziem łatgalskich obronę opanowanych już terenów z Rygą na czele.
Z ostatnim referatem wystąpił tego dnia prof. Henrihs Soms (Daugavpils
Universitāte), prezentując wyniki swoich długoletnich badań nad interesującym
zabytkiem, jakim jest album Terra Mariana, przekazany w 1888 r. papieżowi Leonowi XIII jako dar od mieszkańców dawnych Inflant („Reminiscences of Polish
Livonia in Terra Mariana”; referat został wygłoszony w języku rosyjskim). Referent
przedstawił dokładny opis wyglądu albumu, a także informacje na temat jego treści
oraz przebiegu prac nad planowaną reedycją. Jak podkreślił, prace nad albumem
zainspirował wprawdzie Aleksander Przezdziecki, jednak osobą odpowiedzialną
za jego ostateczną postać i treść był Gustaw Manteuffel.
W kolejnym dniu konferencji (piątek, 19 listopada) obrady – m.in. pod przewodnictwem dr. hab. Krzysztofa Zajasa – odbywały się w Hotelu „Artur”, położonym na obrzeżach Krakowa. Tego dnia dominowała tematyka dotycząca literaturoznawstwa, ale można było również wysłuchać referatów o historii sztuki,
konserwacji, a także życiu studenckim i ziemiańskim. Mechanizm obrad nie uległ
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
158
Kronika naukowa
[328]
zmianie, po trzech wystąpieniach następowała dyskusja, zawsze nacechowana dużym ożywieniem, co stanowiło nawet pewien problem dla organizatorów.
Pierwszą część piątkowych obrad zainaugurował referat prof. Henryka Manteuffla (Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego). Zobrazował on w swoim wystąpieniu życie ziemiańskie w Inflantach Polskich („Obrazki ziemiańskich ostatków na Inflantach Polskich”). Zebrani obejrzeli pokaz zdjęć z przełomu XIX
i XX w. należących do prywatnej kolekcji rodziny Manteufflów z Łatgalii. Referent
podzielił swoją prezentację na grupy tematyczne. Pierwsza z nich odnosiła się do
architektury, a w jej ramach można było podziwiać fotografie kościołów, pałaców
i dworów położonych na terenie Inflant Polskich. Druga grupa obejmowała obrazki z życia codziennego na prowincji, np. zdjęcia z przerwy w grze w krykieta lub
wizyty proboszcza (najpewniej niezapowiedzianej). Nie zabrakło także fotografii
ilustrujących niecodzienne wydarzenia, a więc uroczystości pogrzebowe, chrzciny,
wreszcie także wakacje. Na zakończenie referent przedstawił materiały ilustracyjne do – jak sam stwierdził – zjawisk wielokulturowości i tzw. krążenia elit. Wielokulturowość została zobrazowana przy pomocy fotografii przedstawiającej łotewską manifestację narodową w Rzeżycy, która odbyła się tu wiosną 1917 r. Problem
„krążenia elit”, odnoszący się do zmiany poziomu życia ziemiaństwa w okresie
przed pierwszą wojną światową i po niej, zilustrowało wykonane po wojnie zdjęcie, ukazujące dawną arystokrację – nadal noszącą koszule i krawaty – podczas
zbierania ziemniaków.
Kolejny referent, prof. Radosław Okulicz-Kozaryn (Uniwersytet im. Adama
Mickiewicza w Poznaniu), podjął próbę omówienia postaci polsko-białoruskiego
pisarza Jana Barszczewskiego oraz wydanego w latach czterdziestych XIX w. jego
najważniejszego dzieła pt. Szlachcic Zawalnia, czyli Białoruś w fantastycznych opowiadaniach, także w kontekście uwag współczesnego Barszczewskiemu krytyka
literackiego Romualda Podbereskiego („Jan Barszczewski, Romuald Podbereski
i współrzędne fantastycznej Białorusi”). Powieść ta opisuje życie na północno-wschodnich kresach dawnej Rzeczypospolitej, graniczących z Inflantami Polskimi i silnie przez to z nimi związanych. Referent zwrócił uwagę na fakt, jego
zdaniem niepokojący, pomijania przez polskich badaczy literatury z dorobku zarówno J. Barszczewskiego, jak i R. Podbereskiego. Kontrastuje to z działaniami
białorutenistów, którzy ostatnio coraz żywiej interesują się Szlachcicem Zawalnią,
przełożonym przed kilkunastu laty na język białoruski.
Następny referat dotyczył barwnego życia studenckiego w Rydze okresu międzywojennego. Przedstawił je mgr Michał Laszczkowski (Uniwersytet w Białymstoku) na podstawie powieści Mariana Manteuffla, Wojciecha Baranowskiego i Ferdynanda Hoesicka („Życie studentów w Rydze na podstawie powieści
M. Manteuffla »Statyści«, W. Baranowskiego »Gaudeamus« i F. Hoesicka »Dwaj
przyjaciele«). Książki te ukazywały losy polskich studentów-korporantów, skupionych w istniejących w Rydze od końca XIX w. dwóch polskich korporacjach studenckich – „Arconii” i „Welecji”. Autorzy oprócz opisu codziennego życia starają
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[329]
Kronika naukowa
159
się w nich bronić idei korporacji studenckich, którym zarzucano odciąganie młodzieży od pracy narodowej i zwykłe pijaństwo. Referent zaprezentował także kilka
barwniejszych fragmentów wspomnianych powieści.
Po tym odczycie, zgodnie z planem, odbyła się dyskusja. Prowadzili ją Tadeusz
Bujnicki, Mirosław Jankowiak, Ēriks Jēkabsons, Dorota Samborska-Kukuć oraz
oczywiście referenci wspomnianych wcześniej występień. Następnie, po krótkiej
przerwie na kawę, wznowiono obrady.
Pierwszymi referentkami po przerwie były dr hab. Dorota Krystyna Rembiszewska i dr Beata Biesiadowska-Magdziarz (obie z Instytutu Slawistyki PAN). Tematem ich wystąpienia były polskie elementy w nazwach miejscowych występujących na terenie wschodniej Łotwy („Elementy polskie w toponimach wschodniej
Łotwy”). Wykorzystując dostępną w internecie mapę satelitarną Łotwy, poddały
one analizie wszystkie nazwy występujące na interesującym nas terenie. Dzięki
niej dowiedzieliśmy się, że w Polskich Inflantach występuje wiele nazw mających
niewątpliwie bezpośredni związek z Polską, przykładowo Kalisi i Polaki.
Kolejna refentka, prof. Dorota Samborska-Kukuć (Uniwersytet Łódzki) zaprezentowała zebranym działalność literacką znanej inflanckiej rodziny Platerów
z Kombula (łot. Komuļi) („Działalność literacka Platerów kombulskich”). Była
ona związana przede wszystkim z interesującą osobą Ludwiki Plater, autorki kilku
utworów. To spod jej pióra wyszedł Dramat bez nazwy, opisujący napad Leona
Platera (brata Ludwiki) na rosyjski pociąg z transportem broni pod Krasławiem
w maju 1863 r. (schwytany powstaniec został następnie rozstrzelany przez Rosjan
w Dyneburgu). Ludwika była również autorką utworu Wybrana, traktującego o losach Joanny d’Arc, gdzie uwypukliła znaczenie panieństwa, co też miało związek
z jej osobistą sytuacją. Oprócz Ludwiki referentka przedstawiła również dorobek
Leona (bratanka wspomnianego wcześniej Leona), który pozostawił po sobie monografię miasta Krasławia.
Dr Krystyna Barkowska (Ambasada Rzeczypospolitej w Rydze) ukazała w swoim wystąpieniu („»Cały mój pejzaż jest stamtąd, z moich stron rodzinnych«, czyli
naddźwińska kraina Iłłakowiczówny i Borcha”) bogatą twórczość dwojga chyba
najbardziej znanych pisarzy związanych z Polskimi Inflantami, czyli Michała Borcha i Kazimiery Iłłakowiczówny. W przypadku Borcha referentka skoncentrowała
się na utworze Dwa słowa o Dźwinie. Jak zauważyła, autor utworu próbował przedstawić w nim celtyckie, a nawet greckie ślady w nazwie rzeki, darzonej zarówno
przez niego, jak i wszystkich Inflantczyków wielkim sentymentem. Podobny stosunek do Dźwiny i Polskich Inflant odnajdujemy w twórczości Kazimiery Iłłakowiczówny, autorki wielu wierszy odnoszących się do krainy rozciągającej się między Dźwiną (łot. Daugava) a Ewiksztą (łot. Aiviekste) (m.in. Słowik litewski). Jak
sama autorka wspominała: „Dla mnie ojczyzną zawsze pozostanie Litwa i Łotwa.
Wszystko inne – Warszawa i Poznań – było i jest zagranicą. Cały mój pejzaż jest
stamtąd, z moich stron rodzinnych”.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
160
Kronika naukowa
[330]
Tematykę poezji inflanckiej kontynuowała w swoim referacie dr Agnieszka
Durejko (Uniwersytet Wrocławski), która postanowiła przybliżyć zebranym mało
znaną i niedocenianą za życia, ale za to niezwykle interesującą postać dwudziestowiecznej poetki, nauczycielki i lokalnej patriotki Olgi Daukszty („Nieznana
poezja Olgi Daukszty”). Jak podkreśliła prelegentka, poetka imię miała rosyjskie,
nazwisko litewskie, ale – jak sama o sobie mówiła – serce polskie. Jej życie nie było
łatwe, co częściowo wynikało ze wspomnianej wyżej mozaiki pochodzenia i przynależności. Trudny życiorys odcisnął wyraźne piętno na twórczości pisarki, która
pozostawiła po sobie wiele utworów, jak chociażby Dźwina o zmierzchu, Walet kierowy, Błękitne inicjały czy Uniwerek. A. Durejko, oceniając wartość dzieł Daukszty,
wyraziła opinię, iż kiedyś jej wiersze będą porównywane z utworami takich sztandarowych postaci, jak Adam Mickiewicz czy Juliusz Słowacki.
Kolejna referentka, dr Monika Michaliszyn (Uniwersytet Warszawski), zaprezentowała słuchaczom polskie elementy w łotewskich periodykach okresu
dwudziestolecia międzywojennego („Recepcja polskiej kultury w czasopismach
łotewskich okresu niepodległości Łotwy (1918–1940)”). Słuchacze dowiedzieli
się najpierw, w jakich czasopismach podejmowano tematykę związaną z Polską.
Nastepnie M. Michaliszyn zobrazowała na wybranych przykładach, jak wyglądały takie noty. Według niej czasopismem, które przedstawiało Polaków i Polskę
w najlepszym świetle, był „Latvijas Kareivis”, czyli „Żołnierz Łotewski”. Okazało się
również, iż czeska kultura miała wówczas większy wpływa na łotewską niż polska.
W dalszej części referatu przedstawiono według podobnego schematu ważniejsze
wydawnictwa encyklopedyczne z tego okresu.
Po wystąpieniu M. Michaliszyn nastąpiła przerwa na kawę. Po niej wygłoszono jeszcze dwa referaty. Pierwszym z nich było wystąpienie mgr. Józefa Stecińskiego (Polskie Pracownie Konserwacji Zabytków SA), który zapoznał zebranych
z różnorodnymi zagadnieniami związanymi z konserwacją obrazu olejnego na
płótnie „Św. Ludwik wyruszający na wyprawę krzyżową” z kościoła krasławskiego
(„Konserwacja obrazu olejnego na płótnie »Św. Ludwik wyruszający na wyprawę
krzyżową« z pracowni J. Matejki w ołtarzu głównym kościoła parafialnego w Krasławiu”). Słuchacze, oprócz wielu faktów związanych z samym obrazem, mogli
także poszerzyć swoją wiedzę o mnóstwo szczegółów dotyczących zabiegów konserwatorskich. Tematyka ta spotkała się z dużym odzewem, o czym świadczyły
liczne pytania zadawane jeszcze w trakcie referatu.
Ostatnim wystąpieniem konferencji był referat wygłoszony przez mgr Ilze Jakuša-Kreituse (Latvijas Mākslas akadēmija), dotyczący powstania i rozwoju bałtyckiej szkoły malowania ikon („Conditions of formation of icon painting and the
collections in Polish Inflanty; the development of the tradition”). W wyniku reform Nikona w liturgii w połowie XVII w. doszło do rozłamu w rosyjskim Kościele
prawosławnym. Pewne grupy niezadowolonych wyznawców, chroniąc się przed
prześladowaniami, uciekły z Rosji, część z nich dotarła do Polskich Inflant. Tam,
na miejscu, rozwinęła się lokalna szkoła malowania ikon, tzw. szkoła bałtycka. Re-
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[331]
161
Kronika naukowa
ferentka przedstawiła słuchaczom cechy charakterystyczne owej szkoły na przykładzie ikon namalowanych przez najwybitniejszych jej twórców (Mihaila Vasnetsova, Gavrila Frolova i Pimena Sofronova) znajdujących się w dwóch świątyniach
– w Rzeżycy i Vecsloboda.
Po ostatnim referacie nastąpiła końcowa dyskusja. Padło wiele pytań pod adresem M. Michaliszyn i I. Jakuša-Kreituse. Konferencję zakończył K. Zajas, obiecując
organizację kolejnego spotkania poświęconego dziejom i kulturze Inflant Polskich.
K. Łopatecki w imieniu organizatorów zadeklarował wydanie wszystkich wygłoszonych tekstów w specjalnej pokonferencyjnej publikacji.
Mariusz Balcerek (Toruń),
Paweł A. Jeziorski (Toruń)
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
ZAPISKI
HISTORYCZNE
— TOM
Zeszyt 2
LXXVI
—
ROK
2011
DOKTOR HENRYK BARANOWSKI
(1920–2011)
Starszy kustosz dyplomowany dr Henryk Baranowski należał do grona najwybitniejszych polskich bibliografów i bibliotekarzy.
Urodził się 7 X 1920 r. w Wilnie jako syn Leona i Heleny z Jeżerysów. W latach 1930–1938 uczęszczał do prywatnego Gimnazjum oo. Jezuitów w Wilnie. Po
maturze, w listopadzie 1938 r., wstąpił na Wydział Prawa i Nauk Społecznych Uniwersytetu Stefana Batorego, na którym pozostał aż do jego zamknięcia w grudniu
1939 r. W pierwszym roku okupacji niemieckiej Wilna pracował jako pokojowy
w hotelu „Georges”. W 1942 r. uciekł z Wilna na wieś, do oddalonego o kilkanaście kilometrów Niemenczyna, ponieważ groziło mu powołanie do pomocniczej
służby wojskowej i wysłanie na front wschodni. Tam pod zmienionym nazwiskiem
pracował jako ogrodnik. W sierpniu 1943 r. na skutek tzw. łapanki został wysłany
na roboty przymusowe w głąb Rzeszy Niemieckiej. Z Blankenburga w powiecie
Harz wrócił do kraju w sierpniu 1945 r. Po odnalezieniu rodziny (matki i siostry)
przyjechał w połowie sierpnia do Torunia. Podjął studia na drugim roku prawa
Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu i równocześnie rozpoczął pracę
w powstającej wówczas Bibliotece Uniwersyteckiej, która mieściła się, wspólnie
z Książnicą Miejską, w gmachu Towarzystwa Naukowego przy ul. Wysokiej. Studia prawnicze skończył w 1948 r. W latach 1951–1952 odbył uzupełniające studia
bibliotekarskie na Wydziale Humanistycznym UMK.
Pracę w Bibliotece zaczął od wolontariatu, opłacanego skromnym stypendium,
jednak już wkrótce, w październiku 1946 r., otrzymał stanowisko pracownika kontraktowego ze stałą pensją. W ciągu następnych lat przeszedł kolejne stopnie zawodowe: asystenta bibliotecznego, starszego asystenta bibliotecznego i kustosza. Po
złożeniu w 1963 r. specjalistycznego egzaminu państwowego, obejmującego całość
wiedzy bibliotekarskiej i bibliologicznej, powołany został na stanowisko kustosza
dyplomowanego. Oznaczało to przejście do grona nauczycieli akademickich i stanowiło potwierdzenie najwyższych kwalifikacji zawodowych bibliotekarza uniwersyteckiego1.
1
Dane do biografii zaczerpnięte zostały z akt osobowych H. Baranowskiego (Archiwum Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, sygn. K-61/2).
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
164
Urszula Z ab orska
[334]
W 1974 r. przedłożył rozprawę doktorską pt. „Bibliografia miasta Torunia na
tle bibliografii historycznych Pomorza Wschodniego i bibliografii miast Pomorza
oraz pozostałych regionów Polski”, napisaną pod kierunkiem prof. Mariana Biskupa i po złożeniu stosownych egzaminów decyzją Rady Wydziału Humanistycznego z marca 1975 r. otrzymał tytuł doktora nauk humanistycznych.
Henryk Baranowski mówił o sobie: „Już od V klasy (starego typu) pracowałem
w szkolnej bibliotece, nigdy jednak nie miałem chęci kolekcjonowania, po prostu
lubiłem dużo czytać i mieć kontakt z książką”2. To zamiłowanie do pracy z książką
oraz cechy charakteru: szczególna ofiarność i wyjątkowa pracowitość w połączeniu
z bystrością umysłu, wszechstronnymi zdolnościami i znakomitą pamięcią zadecydowały o jego późniejszych sukcesach w pracy bibliotekarskiej, bibliologicznej
i bibliograficznej.
W pierwszych latach powojennych brał bardzo aktywny udział w akcji zabezpieczania, zwożenia i opracowywania księgozbiorów przeznaczonych dla Biblioteki
Uniwersyteckiej w Toruniu, która zyskała wówczas bardzo cenne zbiory historyczne, często o unikatowym charakterze. Był w tym okresie kierownikiem Działu Magazynów i Konserwacji. W 1956 r. H. Baranowski powołany został na stanowisko
kierownika Działu Gromadzenia i Uzupełniania Zbiorów. Pełnił tę funkcję przez
29 lat z korzyścią dla siebie, ponieważ lubił ten rodzaj pracy, ale przede wszystkim
dla dobra Biblioteki. Rozumiejąc potrzeby środowiska naukowego uniwersytetu,
widział konieczność gromadzenia uniwersalnego księgozbioru, pozwalającego na
rozwijanie wszechstronnych badań naukowych, a równocześnie dostrzegł możliwości stworzenia wyspecjalizowanego zasobu odpowiadającego kierunkom badań
pomorzoznawczych i bałtoznawczych w szerokim znaczeniu tych terminów.
Gromadzenie zbiorów stało się specjalnością H. Baranowskiego, a on sam
uznanym ekspertem w tej dziedzinie. Stworzył zespół kompetentnych pracowników i przy ich pomocy rozwinął współpracę na polu wymiany wydawnictw z ponad 400 ośrodkami zagranicznymi i krajowymi, nawiązał kontakty z antykwariuszami i księgarzami pozwalające na zdobycie dzieł rzadkich i poszukiwanych. Dla
Biblioteki Uniwersyteckiej w Toruniu miało to fundamentalne znaczenie. Jej wysoko oceniany w Polsce i Europie księgozbiór swój kształt i kompletność zawdzięcza H. Baranowskiemu.
W pracy zawodowej podjął jeszcze inne ważne wyzwania. Od 1 IX 1984 r.
pełnił funkcję zastępcy dyrektora Biblioteki, a w roku 1985 powołany został na
stanowisko docenta kontraktowego na okres trzech lat i zatrudniony w Zakładzie
Bibliotekoznawstwa i Informacji Naukowej. Jednakże już w 1986 r. prosił o możliwość przejścia na emeryturę ze względu na stan zdrowia. W latach 1986–1993
pracował w Bibliotece na pół etatu, a później regularnie, dwa razy w tygodniu jeszcze przez wiele lat przychodził do Pracowni Pomorzoznawczej, aby kontynuować
swoje zamiłowania badawcze.
2
Homo Bibliographicus: Henryka Baranowskiego zmagania z bibliografią, Toruń 2001, s. 33–34.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[335]
Doktor Henryk Baranowski (1920–2011)
165
Jako bibliotekarz pozostawił po swojej działalności trwały ślad nie tylko w postaci znakomicie ukształtowanego księgozbioru i świetnie funkcjonującego do
dzisiaj systemu gromadzenia zbiorów. Bibliotekę znał doskonale, potrafił ocenić
i wesprzeć radą ważne inicjatywy i wydarzenia biblioteczne. Z jego zdaniem liczyli
się bibliotekarze, kadra kierownicza i kolejni dyrektorzy Biblioteki. Odważnie podejmował wyzwania i zawsze skutecznie je realizował. W 1975 r. odpowiadając na
postulaty toruńskich historyków, zainicjował powstanie Czytelni Pomorzoznawczej, początkowo z niewielkim zasobem około dwóch tysięcy woluminów najważniejszych tytułów czasopism, źródeł i opracowań naukowych, która przekształciła
się z czasem w miejsce pracy europejskich historyków, germanistów, filologów,
prasoznawców, bibliologów itd. z bardzo bogatym, a w odniesieniu do niektórych
zagadnień, kompletnym księgozbiorem.
Henryk Baranowski został odznaczony: Złotą Odznaką UMK, Medalem za
Zasługi dla Rozwoju Uczelni, Złotym Krzyżem Zasługi, Medalem 40-lecia UMK.
W dniu święta uczelni w 1987 r. uhonorowany został Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, a 19 II 1992 r. Medalem Komisji Edukacji Narodowej.
Spośród wielu nagród i wyróżnień wymieńmy Złote Astrolabium przyznane przez
Towarzystwo Miłośników Torunia (2003 r.) oraz Nagrodę im. Adama Mickiewicza
dla Polskiego Bibliotekarza roku 2003, wręczoną podczas 48. Międzynarodowych
Targów Książki w Warszawie, a ufundowaną przez The East European Project Limited z Londynu.
Był aktywnym członkiem Towarzystwa Naukowego w Toruniu. Zainicjował
powołanie Komisji Bibliografii i Bibliotekoznawstwa przy Wydziale II i przez wiele
lat był jej przewodniczącym. Sporo swoich prac opublikował w różnych seriach
wydawniczych Towarzystwa.
W Towarzystwie Bibliofilów im. Joachima Lelewela pełnił funkcje sekretarza,
wiceprezesa, a w latach 1970–1973 prezesa. Sporządził bibliografię wydawnictw
Towarzystwa za okres 1927–1983.
Starszy kustosz dyplomowany dr H. Baranowski budził powszechny szacunek,
był dowcipny, czasem uszczypliwy, zawsze niezwykle skromny. Kochał muzykę
i sztukę, ale nade wszystko kochał swoją rodzinę. Zmarł w Toruniu 3 III 2011 r.
w wieku 91 lat.
Jest autorem 127 publikacji. Na tę liczbę składa się 19 prac samoistnych wydawniczo i 108 niesamoistnych, w tym 30 recenzji. Znakomitą większość, 77 pozycji, stanowią bibliografie. Są bardzo różnorodne: retrospektywne i bieżące, ogólne
i specjalne, w przeważającej części powiązane tematycznie z północną Polską i Europą. Zawsze bardzo dobrze przygotowane metodycznie, wyrozumowane, podejmujące tematykę nową lub wymagającą innego, rzetelnego i kompletnego opracowania, oparte na głębokiej wiedzy i krytycznym umyśle autora były oczekiwane
i przyjmowane przez badaczy jako niezbędny element warsztatu pracy naukowej.
Pierwszą i jedną z najważniejszych w jego dorobku jest Bibliografia kopernikowska, której pierwszy tom, obejmujący materiał z lat 1509–1955, ukazał się
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
166
Urszula Z ab orska
[336]
w 1958 r., wydany przez Państwowe Wydawnictwo Naukowe, przedrukowany (bez
wiedzy autora) w 1970 r. przez nowojorską firmę Lenox Hill Publishing & Distributing Corp. Drugi tom, wydany w 1973 r. na pięćsetną rocznicę urodzin Mikołaja Kopernika, i trzeci (2003 r.) zawierają opisy prac, które ukazały się drukiem
w okresie między 1956 a 2001 r. Jest to bibliografia podmiotowo-przedmiotowa,
prezentująca pisma Kopernika i o Koperniku. Łącznie trzy tomy bibliografii rejestrują 8246 pozycji. O tym, że jest ważnym źródłem informacji, świadczy jej obecność w zasobach większości bibliotek naukowych na świecie.
Bibliografia kopernikowska zwróciła uwagę środowiska naukowego na młodego toruńskiego bibliotekarza i zapewne z tej przyczyny właśnie jemu powierzono
współautorstwo od dawna postulowanej i oczekiwanej bibliografii pomorskiej. Powstała z inicjatywy trzech profesorów: Mariana Biskupa, ówczesnego redaktora
„Zapisek Historycznych”, Gerarda Labudy, wielokrotnie wskazującego na konieczność opracowania i publikowania takiej bibliografii oraz Władysława Chojnackiego, doświadczonego już wówczas bibliografa.
Bieżąca bibliografia historii Pomorza ukazuje się corocznie na łamach „Zapisek Historycznych”, począwszy od wydanej w 1959 r. bibliografii za rok 1958. Sześć
roczników za lata 1958–1960 oraz 1962–1964 zostało opracowanych wspólnie
z W. Chojnackim, a za lata 1990–1993 z Urszulą Zaborską. H. Baranowski przygotował do druku 36 roczników bibliografii pomorskiej, które łącznie zawierają
35 219 opisanych pozycji3. Miała charakter naukowy i adresowana była głównie do
badaczy zajmujących się dziejami Pomorza, później także historią krajów bałtyckich i skandynawskich. Zarówno koncepcja opracowania bibliografii, jak i zmiany,
jakim podlegała, związane były z ewoluowaniem „Zapisek Historycznych”, które
od końca lat pięćdziesiątych XX w. stały się podstawowym czasopismem prezentującym dorobek, początkowo głównie polskiej, potem także światowej historiografii
pomorzo- i bałtoznawczej. Zakres treściowy i terytorialny bibliografii to historia
Pomorza Wschodniego (Warmii, Mazur, Pomorza Gdańskiego) i Zachodniego,
byłych Prus Wschodnich oraz Inflant, później także Kurlandii, a od spisu za rok
1968 (druk w 1970 r.) również Litwy, Łotwy i Estonii. Dzieje Bałtyku, Hanzy i Polski na Bałtyku od pierwszego rocznika były uwzględniane w szerokim zakresie.
W wyborze prezentowany był dorobek historyków traktujący o Danii, Norwegii,
Szwecji i Finlandii, jeżeli odnosił się do dziejów Polski. Pomorze Zachodnie i Prusy
Wschodnie ujmowane były całościowo, w granicach historycznych, wówczas gdy
publikacje obejmowały okres do 1945 r., dzieje późniejsze uwzględniano w granicach administracyjnych Polski. Termin historia rozumiany był szeroko. Oprócz
historii politycznej rejestrowane były zagadnienia gospodarcze, kulturalne, sztuka,
3
O bibliografii pisali m.in.: B. Wachowiak, Henryka Baranowskiego „Bibliografia historii Pomorza Wschodniego i Zachodniego oraz krajów regionu Bałtyku za lata 1959–1994” – jej charakter
i znaczenie, Zapiski Historyczne (dalej cyt. ZH), t. 59: 1994, z. 2/3, s. 7–11; A. Matczuk, Rozwój metodyczny polskich bibliografii historycznych regionalnych, Lublin 1994; J. Serczyk, Dziewięćdziesiąt lat
„Zapisek”, ZH, t. 63: 1998, z. 2, s. 26–28.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[337]
Doktor Henryk Baranowski (1920–2011)
167
literatura, oświata, dzieje książki i bibliotek, onomastyka, językoznawstwo, nauki
pomocnicze i posiłkujące historii. Uwzględniano wszystkie przejawy życia społecznego, politycznego i kulturalnego w ujęciu historycznym.
Dobór materiałów do bibliografii podlegał początkowo znacznym zmianom.
Pierwszy rocznik uwzględniał literaturę popularnonaukową i popularną. W następnych latach w związku z zapowiedzią skoordynowanego wydawania przez
biblioteki wojewódzkie bieżących bibliografii regionalnych ogólnych zaostrzono
selekcję, pominięto zawartość kalendarzy, tygodników i tygodniowych dodatków
do prasy codziennej. Zarówno redaktor „Zapisek Historycznych”, jak i autor bibliografii byli zwolennikami krytycznego doboru materiałów, nic więc dziwnego,
że ostatecznie skrystalizowały się dość surowe zasady selekcji, obowiązujące do
dzisiaj. Kolejne roczniki rejestrowały prace naukowe, rzadko popularnonaukowe
(gdy wypełniały lukę w literaturze naukowej) i bardzo rzadko popularne (tylko
gdy wywoływały dyskusję w czasopismach naukowych), pomijano prace o charakterze wtórnym, nie notowano recenzji omawiających.
Bibliografia uwzględniała publikacje samoistne i niesamoistne wydawniczo:
książki, artykuły z czasopism i prac zbiorowych, fragmenty bibliograficzne, recenzje. Zasięg terytorialny (miejsce publikacji dokumentu) i językowy (język, w jakim
opublikowano dokument) był nieograniczony, pozostawało jedynie przeprowadzenie wystarczająco szerokiej i dokładnej kwerendy w celu odnalezienia i oceny
merytorycznej publikacji. Stosowano opis rejestrujący, oparty na obowiązujących
wówczas normach, zgodny z wymogami metodyki bibliograficznej. Tam, gdzie zachodziła potrzeba, dodawano zwięzłe adnotacje objaśniające niejasny tytuł, podające zawartość opisywanej pracy, wykazujące związki bibliograficzne lub wiążące
opis z innymi pozycjami w bibliografii.
Zastosowano układ systematyczny, obejmujący maksymalnie podziały czwartego stopnia. Materiał podzielono na cztery działy główne, oznaczone dużymi literami: „A. Ogólne”; „B. Pomorze Wschodnie”; „C. Pomorze Zachodnie”; „D. Dzieje
Bałtyku”. Ostatni dział zmienił nazwę wraz z rozszerzeniem zakresu bibliografii na:
„D. Inne kraje bałtyckie”. Wewnątrz działów zmian było więcej. Przede wszystkim
w pierwszym z nich znalazły się początkowo historia nauki i literatury, oświaty,
kościoła, sztuki, książki i prasy. Począwszy od spisu za rok 1965 (druk w 1967 r.),
przeniesiono te zagadnienia do działu B i C, w zależności od tego, jakiego terenu
dotyczyły. W najmniejszych poddziałach zastosowano układ alfabetyczny według
autorów lub tytułów prac zbiorowych i anonimowych. W kilku przypadkach elementem szeregowania alfabetycznego była nazwa miejscowości lub osoby. I tak
w dziale ogólnym miejsce siedziby decydowało o układzie publikacji o archiwach, bibliotekach, muzeach; a w odniesieniu do wystaw miejsce ich prezentacji.
W działach: „B. Pomorze Wschodnie” i „C. Pomorze Zachodnie” układ alfabetyczny według miejscowości zastosowano w poddziałach obejmujących zagadnienia: społeczno-gospodarcze, historii szkolnictwa i oświaty, sztuki, kościoła oraz
poszczególnych miejscowości. W dziale „Osoby” opisy ułożono według nazwisk
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
168
Urszula Z ab orska
[338]
rodzin i osób. Pierwsze wystąpienie terminu szeregującego było wyróżniane graficznie (rozspacjowane). Przyjęty schemat układu systematycznego był wystarczająco rozbudowany hierarchicznie dla „zmieszczenia” w nim zebranego corocznie
materiału. W przypadku konieczności wielokrotnego klasyfikowania opisywanego dokumentu zastosowano system odsyłaczy. Nierównomierny rozkład ilościowy
w poszczególnych rozdziałach wynika wyłącznie z małej liczby lub braku publikacji na określony temat. H. Baranowski był zwolennikiem sztywnego schematu
bibliografii, pozostawiał więc układ działów niezmieniony, a brak opisów zaznaczał słowem vacat. Każdy rocznik bibliografii zaopatrzony był w indeks krzyżowy,
który zawierał: nazwiska osób odpowiedzialnych (autorów, redaktorów, opracowujących, tłumaczy, wraz z oznaczeniem rodzaju odpowiedzialności), tytuły prac
zbiorowych i anonimowych, czasopism opisanych jako całość oraz nazwiska osób
i nazwy miejscowości występujące w tytule lub adnotacji. Dla ułatwienia korzystania z indeksu, począwszy od bibliografii za rok 1984 (druk w 1986 r.), zastosowane
zostały dopowiedzenia słowne przy numerach pozycji, jeżeli autor w danym roku
miał więcej niż cztery publikacje.
Wartość bibliografii „zapiskowej” podkreślano wielokrotnie. Badacze wyrażali
swoje opinie o jej przydatności i konieczności kontynuowania. Założenia metodyczne służyły także innym bibliografom. Kierowanie się w doborze materiału wyłącznie przydatnością do badań naukowych oraz bardzo kompletną kwerendę zauważyli także historycy niemieccy. Za pośrednictwem prof. Udo Arnolda zwrócili
się do H. Baranowskiego z zaproszeniem do wspólnego opracowania kontynuacji
bibliografii Ernsta Wermkego. H. Baranowski wywiązał się z powierzonego zadania i wysłał około 3400 opisów prac, które wydano w Polsce i Europie Środkowej
i Wschodniej w latach 1981–1986. Na opublikowanie tego materiału trzeba było
poczekać kilkanaście lat, dopiero w 2003 r. ukazała się bowiem drukiem jako 32.
tom serii „Bibliographien zur Geschichte und Landeskunde Ostmitteleuropas”4.
Henryk Baranowski poświęcił sporo wysiłku i swych bibliograficznych umiejętności bliskim sobie miastom: Toruniowi, z którym związał większość swego dorosłego życia i Wilnu, miejscu urodzenia, dzieciństwa i młodości.
Materiały o Toruniu zaczął autor zbierać w połowie lat pięćdziesiątych. Pierwszy tom, retrospektywny, obejmował prace wydane do 1971 r. Opisy za kolejne lata
ukazywały się w „Roczniku Toruńskim”, aby w 1996 r., w tomie drugim pojawić
się jako kumulacja lat 1972–19935. Jest to bibliografia ogólna, która przedstawia
miasto we wszystkich możliwych aspektach. Oprócz pozycji naukowych zawiera
materiały publicystyczne, literaturę piękną, poezję. To bardzo ważne źródło informacji dla badaczy, regionalistów, dziennikarzy i wszystkich, którzy poszukują lite4
H. Baranowski, W. Tannhof, Bibliographie zur Geschichte Ost- und Westpreussens 1981–1986,
unter Mitarbeit v. K. A. Lotz, Marburg 2003. Materiały te zasiliły także elektroniczną bazę danych,
która jest dostępna pod adresem: http://www.litdok.de/cgi-bin/litdok.
5
H. Baranowski, Bibliografia miasta Torunia, [t. 1] (Roczniki TNT, R. 77, z. 1), Warszawa 1972
(wyd. 2: (Roczniki TNT, R. 88, z. 3) Toruń 1999); t. 2: 1972–1993 wraz z uzupełnieniami (Roczniki
TNT, R. 87, z. 2), Toruń 1996.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[339]
Doktor Henryk Baranowski (1920–2011)
169
ratury o Toruniu. Bibliografia ta, podobnie jak inne wymienione wcześniej, pokazała stan opracowania poszczególnych zagadnień oraz tematy jeszcze niezbadane
lub zbadane niewystarczająco i miała niewątpliwie stymulujący wpływ na badania
regionalne.
Równocześnie H. Baranowski myślał o Wilnie. Efektem tego była wydana
w 1983 r. przez Ossolineum bibliografia pt.: Uniwersytet Wileński 1579–1939: bibliografia za lata 1945–19826– rejestrująca piśmiennictwo dotyczące dziejów uczelni
od czasów Akademii Wileńskiej do zamknięcia działalności Uniwersytetu Stefana
Batorego. Kilka lat później, w 1991 r., pojawiła się pięknie wydana bibliografia poświęcona Matce Boskiej Ostrobramskiej i jej Sanktuarium pt. Ostra Brama: bibliografia7. Były to zapowiedzi wielkiej bibliografii Wilna, do której materiały rozrastały się z każdym rokiem. Jej pierwszy tom Uniwersytet Wileński 1579–1939 ukazał
się w 1996 r. i zawierał trzykrotnie więcej pozycji niż wspomniany już wcześniej
„tom sygnalny”, zbierał bowiem piśmiennictwo wydane od najstarszego druku po
rok 1993 z wybranymi pozycjami z roku 1994. Tomy drugi (druk w 2000 r.) i trzeci
(druk w 2007 r.) obejmują dzieje miasta do maja 1945 r. i zawierają prace wydane
do 2005 r.8
Bibliografia Wilna jest bibliografią przedmiotową, a więc uwzględnia poszczególne pozycje ze względu na treść dotyczącą miasta, a nie z powodu miejsca
wydania. Jest też selektywna, nie opisuje bowiem materiałów drobnych, zwłaszcza artykułów prasowych i z czasopism popularnych. W tomie drugim i trzecim
w rozdziale „Wyznania” autor pomija pozycje z wydanej osobno w 1991 r. bibliografii Ostrej Bramy. Podobnie w rozdziale „Uniwersytet Wileński” nie powtarza
pozycji z tomu pierwszego, lecz jedynie uzupełnia o wydawnictwa z lat 1995–1998.
Materiały uporządkowane są zasadniczo według chronologii wydawniczej, jedynie
w niektórych rozdziałach w układzie alfabetycznym nazw własnych, a w ich obrębie według dat wydania. W tomie trzecim autor zmienił nieco układ rozdziałów
i podrozdziałów z powodu braku lub znikomej ilości materiału.
Wszystkie opracowane przez H. Baranowskiego lub pod jego redakcją bibliografie są przydatne i zasługują na uwagę, jednakże jeszcze jedną z nich trzeba
wyróżnić szczególnie. Bibliografia czasopism pomorskich9, chociaż dzisiaj wymaga
wielu uzupełnień, w dalszym ciągu stanowi podstawowe kompendium dla poszukujących informacji o periodykach obszaru byłego województwa bydgoskiego.
Opisano w niej wszystkie czasopisma, niezależnie od języka i treści, ukazujące się
od 1589 do 1956 r. Miała być jedną z wielu bibliografii obejmujących cały kraj,
okazała się jedyną.
6
Idem, Uniwersytet Wileński 1579–1939: bibliografia za lata 1945–1982, Wrocław 1983.
Idem, Ostra Brama: bibliografia, Toruń 1991.
8
Idem, Bibliografia Wilna, t. 1: Uniwersytet Wileński 1579–1939, Toruń 1996; t. 2: Miasto, przy
współpracy z Z. Baranowską i J. Goławską, Toruń 2000; t. 3: Za lata 1999–2005 oraz uzupełnienia,
przy współpracy z J. Goławską, Toruń 2007.
9
Bibliografia czasopism pomorskich: województwo bydgoskie, red. H. Baranowski (Prace Wydziału Filologiczno-Filozoficznego – TNT, t. 8, z. 3), Toruń 1960.
7
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
170
[340]
Urszula Z ab orska
Z prac niepublikowanych niewątpliwie największą wartość ma opracowana
wraz z zespołem „Bibliografia zawartości Gazety Toruńskiej 1867–1921”10.
Henryk Baranowski był bibliografem wybitnym. Zajęty praktycznym opracowaniem spisów bibliograficznych może zbyt nieśmiało i zbyt rzadko wypowiadał
się o teorii bibliografii, a szkoda, miał bowiem w tej kwestii wiele do powiedzenia.
Jego działalność bibliograficzna, bibliologiczna i bibliotekarska, przedstawiona
powyżej jedynie w zarysie, zasługuje na szczegółową i wszechstronną analizę.
Urszula Zaborska (Toruń)
10
Kartoteka dostępna w Pracowni Pomorzoznawczej Biblioteki UMK oraz w formie elektronicznej pod adresem: http://www.bu.umk.pl/gazeta_torunska/.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
L I S TA AU T O R Ó W Z E S Z Y T U 2
Mariusz Balcerek, dr, Wojewódzka Biblioteka Publiczna – Książnica Kopernikańska
w Toruniu, [email protected]
Roland Borchers, mgr, doktorant, Osteuropa-Institut, Freie Universität Berlin,
[email protected]
Bogusław Dybaś, prof. dr hab., Polska Akademia Nauk, Stacja Naukowa w Wiedniu,
[email protected]
Paweł Jeziorski, dr, Instytut Historii Polskiej Akademii Nauk, Toruń, [email protected]
Tomasz Kempa, dr hab., prof. UMK, Instytut Historii i Archiwistyki UMK, Toruń,
[email protected]
Dominik Krysiak, mgr, doktorant, Instytut Historii i Stosunków Międzynarodowych
Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, [email protected]
Rafał Kubicki, dr, Instytut Historii Uniwersytetu Gdańskiego, [email protected]
Stefan Kwiatkowski, prof. dr hab., Instytut Historii i Stosunków Międzynarodowych
Uniwersytetu Szczecińskiego, [email protected]
Przemysław Olstowski, dr hab., prof. IH PAN, Instytut Historii Polskiej Akademii
Nauk, Toruń, [email protected]
Jordan Siemianowski, mgr, doktorant, Instytut Historii i Archiwistyki UMK, Toruń,
[email protected]
Franciszek Skibiński, mgr, doktorant, Katedra Historii Sztuki i Kultury UMK, Toruń,
[email protected]
Włodzimierz Stępiński, prof. dr hab., Instytut Historii i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Szczecińskiego, [email protected]
Sobiesław Szybkowski, dr hab., prof. UG, Instytut Historii Uniwersytetu Gdańskiego,
[email protected]
Barbara Szordykowska, dr hab., prof. UG, Instytut Historii Uniwersytetu Gdańskiego,
[email protected]
Urszula Zaborska, mgr, kustosz dyplomowany, Biblioteka Główna UMK, Toruń,
[email protected]
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
SPRZEDAŻ NUMERÓW BIEŻĄCYCH I ARCHIWALNYCH
prowadzi:
Biuro Towarzystwa Naukowego w Toruniu
ul. Wysoka 16
87-100 TORUŃ
tel./fax 56-622-39-41
www.tnt.torun.pl
e-mail: [email protected]

Podobne dokumenty