medytacja zmienia ludzi na lepsze

Transkrypt

medytacja zmienia ludzi na lepsze
MEDYTACJA ZMIENIA LUDZI NA LEPSZE
(Myszków) Pani Liliana jest nauczycielką. Pracuje jako terapeuta, z dziećmi specjalnej troski. Kiedy lekarze oznajmili jej, że jest poważnie chora, sama
nagle zaczęła potrzebować wsparcia. Głównie tego duchowego. Znalazła je w grupie medytacyjnej działającej przy Parafii pod wezwaniem Świętych Piotra i Pawła w Myszkowie. - Co dzięki niej zyskuję? Przede wszystkim łatwiej radzę sobie ze stresem. Spotkania w grupie pozwoliły mi na inne, „łatwiejsze
spojrzenie na moje życie”. Jestem bardzo zadowolona, że tu jestem. Dzień, który zaczynam od medytacji w grupie mija mi bardzo miło – przyznaje Pani
Liliana. – Długotrwała, regularna medytacja sprawia, że człowiek staje się lepszy – mówi Urszula Wojciechowska – Budzikur, założycielka wspomnianej
grupy, działającej w ramach Światowej Wspólnoty Medytacji Chrześcijańskiej w Polsce, na co dzień pracująca z więźniami.
Pani Liliana prezentuje prawidłową
pozycję do medytacji
Urszula Wojciechowska - Budzikur przekonuje, że medytacja zmienia
ludzi na lepsze
Myszkowska grupa jest ewenementem w skali Diecezji Częstochowskiej. Jest pierwsza i jak na razie
jedyna. W Polsce jest ich zaledwie
kilkanaście. Jej założycielką i liderką
jest myszkowianka Urszula Wojciechowska –Budzikur, na co dzień
zastępca dyrektora Aresztu Śledczego
w Częstochowie. Z wykształcenia
jest psychologiem, psychoterapeutą.
W 2009r. ofertę medytacji chrześcijańskiej w nurcie ojca Johna Maina
OSB wprowadziła w częstochowskim areszcie i podlegającym mu
Oddziale Zewnętrznym w Wąsoszu
Górnym. – Wtedy były to pionierskie
działania – wspomina Urszula Wojciechowska Budzikur. – Z czasem
za naszym przykładem poszły inne
jednostki penitencjarne w Polsce.
Ofertę medytacji chrześcijańskiej
ma już Zakład Karny w Cieszynie,
Zakład Karny w Raciborzu, Zakład
Karny w Zabrzu oraz Areszt Śledczy
w Poznaniu. Długotrwała, regularna
medytacja sprawia, że człowiek staje
się lepszy. Często uprzedzam osadzonych, że medytacja to poważna
sprawa i jeśli ktoś nie chce być lepszym człowiekiem, to niech się za to
nie bierze. Bo rzeczywiście medytacja
zmienia, i to zmienia na lepsze. Czasami człowiek może być zaskoczony
tą zmianą. Może zauważyć ją sam
albo dostać informacje od otoczenia,
i ktoś inny nam powie, że coś się w nas
zmieniło, jakieś nasze zachowania,
reakcje, sposób patrzenia na siebie,
na świat - dodaje.
„MAMY WŁASNĄ TRADYCJĘ”
Jak mówi Urszula Wojciechowska
– Budzikur, praktyka medytacji – ciszy i bezruchu - budzi jeszcze sporo
zdziwienia, stereotypów i uprzedzeń.
I jak przekonuje, zupełnie niepotrzebnie. - Medytacja częściej kojarzy się
z religiami wschodu, z hinduizmem
i buddyzmem, mało kto wie, że my
chrześcijanie mamy własną tradycję
mistyczną, że mamy z czego korzystać –
mówi. - Medytacja chrześcijańska ma
swoje korzenie w pierwszych wiekach
naszej ery, mniej więcej w okresie od III
do V wieku, i pochodzi od pierwszych
chrześcijańskich pustelników, którzy
żyjąc w tym czasie na pustyniach
Egiptu modlili się w bardzo specyficzny
sposób. Wybierali krótki fragment Pisma Świętego i nieustannie go powtarzali, najpierw głośno, później cicho,
z czasem wewnętrznie, synchronizując
słowa modlitwy z własnym oddechem.
Ten rodzaj modlitwy był bardzo podobny do praktyk, które uprawiali mnisi
wschodni, buddyjscy czy hinduscy.
Nie wiadomo, czy pierwsi pustelnicy
chrześcijańscy spontanicznie odkryli
taką formę kontaktu z Bogiem, czy zaczerpnęli podobną praktykę duchową
od wschodnich mnichów. Z czasem kościół zachodni zapomniał o tej formie
modlitwy, medytacja zarezerwowana
była głównie dla osób wybierających
życie zakonne. Twórca jednego z
nurtów medytacji chrześcijańskiej,
wspomniany John Main, z pochodzenia
6 GAZETA MYSZKOWSKA 29.03.2013r.
Irlandczyk, z wykształcenia prawnik,
sam zetknął się z medytacją właśnie na
wschodzie. W 1956 roku jako tłumacz
języka chińskiego wyjechał do Malezji. Tam poznał niezwykle mądrego i
dobrego człowieka, hindusa, opiekuna
sierocińca. Zaprzyjaźnili się. I właśnie
ten człowiek nauczył Ojca Johna Maina medytować. Zalecił mu, by dwa
razy dziennie, po ok. 20 - 30 minut,
powtarzał pewną mantrę. Kiedy ojciec
John Main powrócił do Europy, wstąpił do zakonu benedyktynów i gorliwie
szukał podobnej praktyki w tradycji
chrześcijaństwa. Znalazł ją w literaturze opisującej życie wspomnianych
chrześcijańskich pustelników, których
dzisiaj nazywamy Ojcami i Matkami
Pustyni, ponieważ wśród nich były
także kobiety. Ojciec John zaczął propagować medytację wśród osób świeckich, uważając, że każdy ma w sobie
zdolność do kontemplacji. W 1975 roku
założył Światową Wspólnotę Medytacji
Chrześcijańskiej, w tej chwili działa
ona w ponad 100 krajach, a swoją
siedzibę ma w Londynie – wyjaśnia
Urszula Wojciechowska – Budzikur.
MEDYTACJA, BO …
Poproszona o dokończenie tak
rozpoczynającego się zdania Urszula
Wojciechowska Budzikur nie zastanawia się długo. - Bo jest to antidotum na
stres jakiego doświadcza współczesny
człowiek. Bo to wspaniały lek na nadmiar bodźców i informacji, którymi
jesteśmy bombardowani, bo jest jedną
z najlepszych inwestycji w siebie, w
swój rozwój jako człowieka, w swój
rozwój duchowy. Bo współczesne
badania pokazują, że medytacja daje
wiele korzyści zarówno w obszarze
fizycznym jak i psychologicznym.
Obniża poziom lęku, redukuje stany
depresyjne, pomaga rozwijać pamięć
koncentrację. Wpływa na poprawę nastroju, pozytywnie wpływa na choroby
o podłożu stresowym, usprawnia prace
układu immunologicznego, obniża
ciśnienie krwi. Medytacja poprawia
relacje z innymi ludźmi. U człowieka,
który praktykuje medytację wzrasta
samoświadomość Świadomość swych
dobrych ale i słabych stron. Medytacja
jest świetną metodą na radzenie sobie
z negatywnymi emocjami, redukuje
zachowania destrukcyjne, pomaga też
w leczeniu uzależnień. W tej chwili w
wielu ośrodkach na świecie, wykorzystuje się medytację jako element
terapii uzależnień. Medytacji uczy się
dziś nawet dzieci – wylicza liderka
myszkowskiej grupy. - Z „mojego więziennego podwórka” mogę powiedzieć,
że rocznie z oferty medytacji chrześcijańskiej korzysta około 40 osób,
uczestniczą oni w opracowanym przeze
mnie programie „Medytacja – Szansa
na wewnętrzną wolność”. Więźniowie,
którzy praktykują medytacje regularnie, stają się spokojniejsi, sprawiają
mniej problemów wychowawczych, z
ich relacji wynika, że poprawiają się
ich stosunki z najbliższymi, zdarza się,
że np. przestają palić, że więcej czytają, łącznie z tym, że sięgają częściej po
Pismo Święte. Z obserwacji personelu
też wynika, że osoby praktykujące medytację lepiej radzą sobie z pobytem w
więzieniu – dodaje.
JAK TO WYGLĄDA W PRAKTYCE?
Jak podkreśla Urszula Wojciechowska – Budzikur, medytacja jest
prosta… ale niełatwa. Sama technika
czy pewne warunki tej praktyki nie są
trudne, nie mniej w medytacji potrzebna jest dyscyplina i wierność praktyce.
Zaleca się, by medytować dwa razy
dziennie, po ok. 20 minut, wczesnym
rankiem, po toalecie porannej ale przed
śniadaniem, a następnie wieczorem.
Niezwykle ważna jest pozycja
ciała. Medytacja zakłada bowiem
jedność ciała, umysłu i ducha. Przede
wszystkim chodzi o prosty kręgosłup.
Niezależnie od tego czy siedzimy na
krześle, specjalnie do tego przygotowanej ławeczce czy poduszce do
medytacji, kręgosłup musi być prosty.
Bo to sprzyja swobodnemu oddechowi. Po drugie, biodra mają być nieco
wyżej niż kolana. Trzecia kwestia
to jest ułożenie rąk. Ręce możemy
mieć złożone jak do modlitwy, można
położyć je na udach. Broda powinna
być skierowana nieco w dół. W takiej
pozycji patrzymy przed siebie, mniej
więcej pod kontem 45 stopni. Oczy
mogą być zamknięte, pół przymknięte
lub otwarte. Nie patrzymy w punkt, ale
w przestrzeń. Język spoczywa luźno w
jamie ustnej, jego koniuszek może też
dotykać górnej nasady zębów. Nasze
ciało powinno pozostawać czujne. –
Bo pozycja medytacji, to jest pozycja
czuwania. To nie jest relaksacja, jak
się może kojarzyć, myślenie o czymś
miłym i przyjemnym. W medytacji
chodzi o wyciszenie aktywności umysłu, co jest nie lada wyzwaniem. Bo
my nieustannie myślimy. Badania
pokazują, że umysł ludzki wytwarza
około 6 – 7 myśli na sekundę. Czyli,
że nasze umysły są w nieustannym
sprostowanie:
Do artykułu „Św. Monika też operuje zaćmę” wkradł się błąd w wypowiedzi
pani Joanny Molgi, pełnomocnika NZOZ „Święta Monika”. Zamiast „wykonujemy zabiegi usunięcia zaćmy metodą witrektomii” powinno być: „Wykonujemy
zabiegi usunięcia zaćmy metodą fakoemulsyfikacji, ze wszczepieniem sztucznej
soczewki”.
Witrektomia polega na wycięciu ciała szklistego oka, czyli galaretowatej
substancji wypełniającej komorę ciała szklistego. Zabieg ma na celu poprawę
widzenia lub zapobiec pogarszaniu się widzenia.
Za pomyłkę przepraszamy. Redakcja
ruchu. Celem medytacji jest wyjście
poza myślenie, co oczywiście nie jest
proste. Medytacja zbliża nas do tego
stanu i dlatego po to, by wyciszyć te
myśli, stosujemy mantrę – sformułowanie modlitewne, które prowadzić
ma do takiego skupienia. Ma być ona
zsynchronizowana z naszym oddechem
i można ją powtarzać wewnętrznie na
różne sposoby – uzupełnia Urszula
Wojciechowska – Budzikur.
„POSZUKUJĄCYCH TEŻ ZAPRASZAMY”
Myszkowska grupa działająca
w ramach Światowej Wspólnoty
Medytacji Chrześcijańskiej powstała
w listopadzie 2011. Jej założycielka
podkreśla dużą rolę w jej powstaniu
proboszcza parafii pw Św. Piotra i
Pawła, ks. Jarosława Koczura. To
właśnie w sali parafialnej odbywają
się sobotnie spotkania grupy. - Spotykamy się co sobotę, raz w tygodniu,
o 8.00 rano. Jest to też wyzwanie dla
naszego ego, które wolałoby tego dnia
i o tej porze pospać i jeszcze pozostać
w domu. Nasza grupa liczy ok. 9 osób.
Najmłodszy członek grupy ma 16 lat,
najstarszy ukończył 70. Początek naszego spotkania to medytacja w ciszy,
ok. 25 minut. Powtarzamy wewnętrznie
w ciszy sformułowanie modlitewne,
które brzmi „Ma-ra-na-tha”. To jest
sformułowanie wywodzące się z języka
aramejskiego, którym posługiwał się
Chrystus kiedy żył, i oznacza: „Przyjdź
Panie” bądź „Pan przychodzi”. Później czytamy konferencje np. Ojca
Johna Maina, czy innych mistrzów medytacji chrześcijańskiej. Analizujemy je
i rozmawiamy o nich. Po zakończeniu
tej części po prostu spotykamy się ze
sobą, jak przyjaciele. Wspólnie pijemy
herbatę, zdarza się, że przynosimy ze
sobą jakieś smakołyki. Rozmawiamy
ze sobą, dzielimy się naszymi troskami, tym co w naszym życiu ważnego
się zadziało. Nasza grupa funkcjonuje
jako wspólnota. To, że jestem osobą
prowadzącą spotkania czy inicjatorką
tej wspólnoty nie oznacza, że jestem
tu najważniejsza, to tak nie wygląda.
To jest wspólnota, więc i relacje są
wspólnotowe. Medytację na każdym
spotkaniu rozpoczyna i kończy ktoś
inny. Jeżeli ktoś chciałby się nauczyć
medytacji, a nie jest katolikiem – to
w naszej grupie też jest dla niego
miejsce. Dla takiej osoby podaje się
inną mantrę, neutralną religijnie, to
może być koncentracja na własnym
oddechu, albo powtarzanie w rytm
własnego oddechu słowa „jestem”.
Jesteśmy grupą otwartą, każdy może
do nas dołączyć – zaprasza Urszula
Wojciechowska – Budzikur.
Robert Bączyński
reklama

Podobne dokumenty