Psia pogoda - LATARNIA LUBLIN

Transkrypt

Psia pogoda - LATARNIA LUBLIN
Kamila Bożym, kl. I
Gimnazjum nr 19,
20- 124 Lublin
Psia pogoda
Jesienny, zimny wieczór. Na dworze panował chaos. Drzewa uginały się pod siłą porywistego
wiatru. Ulice wyglądały jak strumienie. Wszystko było mokre od deszczu, który padał nadmiernie od
jakiegoś czasu.
Była już późna godzina. Czechowicz spojrzał raz jeszcze na zegarek i w biegu zaczął się
ubierać. Za chwilę miał się spotkać ze swoim przyjacielem Czesławem Miłoszem. Zamknął więc
swoją chatę i popędził szybko do centrum miasta. Miasto było puste, wszyscy uciekli przed deszczem,
który z każdą chwilą stawał się silniejszy. W oddali widać było błyskawice i przejaśnienia na niebie.
Knajpa, w której był umówiony, znajdowała się blisko, dlatego stał już przed drzwiami. Gdy wszedł do
środka, wszystko wydało się inne. Panowała tu miła, przytulna atmosfera. Każdy śmiał się, rozmawiał.
Czechowicz rozejrzał się, czy nie ma gdzieś jego przyjaciela. Nie ujrzawszy go, usiadł przy stoliku,
niedaleko pieca. Za chwilę zjawił się Czesław Miłosz. Przeszedł wzrokiem po sali i uśmiechnął do
Czechowicza.
- Długo czekałeś?
- Ledwo co przyszedłem - odparł Czechowicz, ucieszony na widok przyjaciela, którego od dawna nie
widział.
Czesław zdjąwszy płaszcz, usiadł przy stoliku ze skwaszoną miną.
- Ale dziś pogoda, taka to człowiekowi humor psuje -powiedział.
- Ano prawda - zgodził się Czechowicz.
- Lublin to piękne miasto, ale gdy słońce na niebie. Wszędzie widać trawy i roślinność, chyba że zima
przyjdzie, wtedy wszystko jest śniegiem przykryte - rozmyślał Czesław, spoglądając na okno, zalane
strumieniami wody.
Na dworze padał coraz większy deszcz, wiał silniejszy wiatr. Co jakiś czas słychać było grzmoty i
widać poprzedzające je błyskawice.
- I te dorożki z końmi, dzieci bawiące się- przerwał rozmyślania Czechowicz.
- Miejmy nadzieję, że niedługo potrwa ta dżdżysta pogoda. Chciałbym ujrzeć jeszcze kajaki na
Bystrzycy i słońce świecące nad Lublinem- oznajmił.
-Jak podoba ci się Francja?- zapytał Józef.
-Pięknie, pięknie. Kraj tętniący życiem, malowniczy krajobraz, jednak w ojczyźnie najlepiejpowiedział.
-I owszem- zgodził się Józef Czechowicz.
Rozmawiali tak długo, jakby od wieków się nie widzieli, ciesząc się, wspominając. Czechowicz
po wyjściu z knajpy pomyślał ,, Co to za szczęście, że Bóg zesłał mi takiego przyjaciela''.

Podobne dokumenty