Przeczytaj fragment - Wydawnictwo UMCS

Transkrypt

Przeczytaj fragment - Wydawnictwo UMCS
Uwagi wstępne
L
iteratura dotycząca początków Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej
w Lublinie i trudności, z jakimi przyszło zmierzyć się pierwszej ekipie
rektorskiej, jest już bogata1. Warto jednak przytoczyć fragment wstępu z pozostającej w maszynopisie księgi pamiątkowej, przygotowywanej na
pięciolecie naszej uczelni2:
1
2
Podstawowe opracowania to: Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej. 3 lata pracy 1944/45–
1946/47, Lublin 1947; Dziesięć lat Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie 1944–
1954, pod red. A. Bieleckiego, B. Dobrzańskiego i in., Lublin 1954; Księga Pamiątkowa
Dziesięciolecia Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie 1944–1954, pod red.
A. Burdy, W. Hubickiego i in., Lublin 1955; Powstanie i organizacja Uniwersytetu Marii
Curie-Skłodowskiej w Lublinie w świetle źródeł, oprac. J. Malarczyk, Lublin 1968; J. Malarczyk, Powstanie i rozwój Uniwersytetu, w: Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie
1944–1979, pod red. W. Skrzydły, R. Orłowskiego i in.; A. Łosowska, Znane i nieznane
dzieje UMCS. Trudne początki, „Wiadomości Uniwersyteckie (Miesięcznik UMCS)” 2009,
nr 7, s. 6–9; J. Wrona, Uwarunkowania polityczne i społeczne powstania UMCS, „Wiadomości Uniwersyteckie (Miesięcznik UMCS)” 2009, nr 7, s. 9–12; M. Kruszyński, Maria
Curie-Skłodowska i uniwersytet jej imienia – Lublin, rok 1944, „Annales UMCS”, sec. F, vol.
66, Lublin 2011, s. 139–146; D. Gałaszewska-Chilczuk, „Wrogie” uniwersytety. Polityka
państwa komunistycznego wobec Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i Uniwersytetu
Marii Curie-Skłodowskiej (1944–1969), Warszawa 2013.
A. Łosowska, Dlaczego nie wydano Księgi Pamiątkowej 5-lecia UMCS? Nieznany epizod
z dziejów Uczelni w pierwszym okresie jej istnienia, w: Archiwistyka oraz problemy historii Polski, Polonii i dyplomacji XX wieku. Księga jubileuszowa ofiarowana profesorowi
Edwardowi Kołodziejowi w 70. rocznicę urodzin, pod red. J. Łosowskiego, Lublin 2011,
s. 421–452.
7
Uniwersytet powstawał wprost z niczego, dzięki garstce ludzi entuzjastów,
profesorów i asystentów, którzy bez wytchnienia i z wielką wiarą i mocą
przełamywali te przeszkody. A największymi przeszkodami wówczas były:
brak lokali na sale wykładowe, brak mieszkań dla profesorów, brak sprzętów, brak pomocy naukowych i wszelkich urządzeń i bardzo ważne – brak
zrozumienia wśród społeczeństwa miasta Lublina [...]. Wielu ludzi podchodziło z ostrą krytyką, że miasto ma już jeden uniwersytet i to wystarczy.
Uniwersytet MCS uważano jako intruza, który niepotrzebnie wciska się
w mury miasta Lublina3.
Fakt powołania w Lublinie drugiej uczelni wyższej miał znaczenie przede
wszystkim polityczne, o czym świadczy dyskusja w trakcie posiedzenia PKWN;
to wówczas ważyły się losy Uniwersytetu4. Jego organizację powierzono profesorowi Henrykowi Raabemu. Po latach jeden ze studentów profesora, Stanisław Uziak, późniejszy profesor naszej uczelni, napisał:
Trzeba było mieć dużo entuzjazmu, graniczącego z fanatyzmem, i wyobraźni, aby porywać się na takie przedsięwzięcie jak tworzenie uniwersytetu
z niczego [...]. Rektor Raabe stał na stanowisku swobody wypowiadania poglądów naukowych, a także zachowania autonomii uniwersytetu. Niestety,
poniósł na tym polu porażkę. Był człowiekiem prawym i wysokiej kultury
osobistej. Mimo lewicowych przekonań (należał do PPS) pozostawał pod
koniec kadencji źle widziany przez władze5.
3
4
8
5
Archiwum UMCS [dalej: AUMCS], Akta Sekretariatu, sygn. S 4/526. W podobnym tonie
wspominał ten okres profesor dr A. Trawiński, późniejszy dziekan Wydziału Weterynaryjnego: „Pojawienie się zupełnie nowej uczelni w Lublinie nie od razu nastroiło wszystkich optymistycznie [...]. Zamiast entuzjazmu, natrafiliśmy niemal na każdym kroku na
obojętność i niechęć społeczeństwa lubelskiego [...]”. Dziesięć lat Uniwersytetu..., s. 37.
Oryginalny protokół posiedzenia PKWN znajduje się w Archiwum Akt Nowych w Warszawie. Po raz pierwszy przedrukował go, wraz z objaśnieniami, profesor Jan Malarczyk
w publikacji Powstanie i organizacja UMCS..., s. 26–31. Kopia protokołu posiedzenia
wykonana na prośbę Archiwum UMCS znajduje się w jego zasobie.
S. Uziak, Pół wieku w Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej, t. 1, Lublin 2001, s. 23.
Współpracownik i prorektor UMCS, Konstanty Strawiński, tak wspominał
pierwsze dni w Lublinie:
Jak dziś pamiętam nieduży pokoik w Bibliotece im. H. Łopacińskiego, gdzie
za okrągłym stolikiem siedział profesor niedużego wzrostu, z małą krótką
brodą, który z miłym uśmiechem, z ujmującą serdecznością witał każdego
zgłaszającego się naukowca bez względu na jego stopień naukowy i cieszył
się z każdego nowego nabytku6.
A zgłaszający się naukowcy potrzebowali wszystkiego. Wieloletni woźny,
Władysław Mazurek, w wywiadzie udzielonym „Sztandarowi Ludu” w 1959 r.
wspominał:
W tym czasie profesorowie żyli bardzo biednie. Przypominam sobie, że
profesor Rewieński7 spał przez kilka tygodni na snopkach słomy, o którą
zdołałem się wystarać. Kiedy złożył u mnie na przechowanie swoje rzeczy
pewien pan, nie przypuszczałem, że był to profesor Hieronim Jawłowski.
Przez ciekawość, kim jest przybysz, zajrzałem do torby. Całą jej zawartość
stanowiły: koszula, kawałek chleba, kawałek słoniny i szczypta soli8.
Niewiele więcej posiadał profesor Narcyz Łubnicki, który przybył do Lublina ze wsi Zieleniec koło Milanowa, gdzie przetrwał okres okupacji. O pierwszych wrażeniach ze spotkania z Henrykiem Raabem pisał po latach:
Ujęło mnie od razu pierwsze powitanie [...]. Zapytał z właściwym sobie realizmem, a czy Pan ma się gdzie zatrzymać i z czego żyć? Przyznałem, że
nie. Oddalił się i po chwili wrócił z bloczkiem. Tu starczy na tydzień, potem
postaramy się o dalsze posiłki. A na czwartym piętrze w sąsiedztwie jest
wolny siennik. To na razie..., jeżeli Pan nie pogardzi, dodał z uśmiechem.
Byłem mocno wzruszony tym nieoczekiwanym sukcesem. Po kilku latach
błąkania się, wyczerpującej i niebezpiecznej pracy w konspiracji, rozpacz6
7
8
K. Strawiński, Z historii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, w: Dziesięć lat Uniwersytetu..., s. 34.
Doktor Leon Rewieński, adiunkt na Wydziale Weterynaryjnym, zob. niżej.
R. Karaś, Woźny pierwszej w Polsce wyższej uczelni, „Sztandar Ludu” 25.09.1959, s. 2.
9
liwego nieraz oczekiwania wyzwolenia – móc znów podjąć pracę naukową
i dydaktyczną w atmosferze wolności – to było szczytem moich marzeń9.
Nie mniej ubogo wyglądała materialna substancja nowego Uniwersytetu.
Na początku władze ofiarowały do zagospodarowania część budynku nieczynnego jeszcze Gimnazjum im. Stanisława Staszica przy Alejach Racławickich
20. W kilkunastu pomieszczeniach rozlokowano: rektorat, dziekanaty, biura
administracji, zakłady naukowe i sale wykładowe. W grudniu 1944 r. Uniwersytet uzyskał dwie sale wykładowe, jedną w Zakładzie Ochrony Roślin przy ul. 3
Maja 4 i jedną w Zakładzie Medycyny Wojskowej przy Alejach Racławickich 15.
Dawna Prywatna Szkoła Chemiczna, mieszcząca się przy ul. Radziwiłłowskiej
3, udostępniła kilka pomieszczeń w swoim budynku na pracownie chemiczne,
a Lubelska Izba Rolnicza – dwa pomieszczenia przy ul. 3 Maja 20 dla Katedry
Fizjologii i Fizjopatologii Roślin. W budynku Państwowego Zakładu Higieny
przy ul. Hipotecznej 4 przeznaczono jedną salę dla studentów Wydziału Weterynaryjnego, a Katolicki Uniwersytet Lubelski przyjął do swojego gmachu
przy Alejach Racławickich 14 Katedrę Medycyny Wojskowej.
Wydział Lekarski korzystał z uprzejmości miejscowych szpitali. W Szpitalu św. Wincentego á Paulo przy ul. Staszica 16 zorganizowano: Klinikę
Chorób Wewnętrznych, Klinikę Chirurgiczną i Klinikę Ginekologiczno-Położniczą, w Szpitalu Dzieciątka Jezus i w Żłobku Miejskim przy ul. Staszica 11
powstała Klinika Chorób Wewnętrznych, a w Szpitalu Wojskowym przy Alejach
Racławickich umieszczono Klinikę Neurologiczną i Klinikę Dermatologiczną.
Klinikę Psychiatryczną zorganizowano w resztówce majątku rolnego w Abramowicach, a powstały w 1945 r. Wydział Farmaceutyczny korzystał z pomocy
Okręgowej Izby Aptekarskiej przy Krakowskim Przedmieściu 310.
9
10
10
N. Łubnicki, Początki życia uniwersyteckiego w Lublinie, „Życie Szkoły Wyższej” 1974,
nr 7–8, s. 162–163. O trudnych latach ukrywania się Narcyza Łubnickiego na Podlasiu
zob. A. Krawczyk, Królestwo „Bolesława”. Nieznana karta z życiorysu prof. Narcyza Łubnickiego, „Wiadomości Uniwersyteckie (Miesięcznik UMCS)” 2011, nr 6, s. 14–16.
Z. Kowalski, Materialne podstawy utworzenia Uniwersytetu, „Informator UMCS” nr 4,
1978, s. 2–3; A. Łosowska, Znane i nieznane dzieje UMCS. Trudne początki, „Wiadomości
Uniwersyteckie (Miesięcznik UMCS)” 2009, nr 7, s. 7–8; taż, UMCS posiadaczem majątków
W 1945 r. baza materialna Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej powiększyła się o okazały budynek byłego Gimnazjum im. Stefana Batorego przy ul.
22 Lipca 1 (dawniej i obecnie ul. Spokojna), gdzie umieszczono Zakład Anatomii Prawidłowej Człowieka i prosektorium Wydziału Lekarskiego oraz Zakład
Anatomii Prawidłowej Zwierząt Wydziału Weterynaryjnego. Część Zakładu
Geografii otrzymała kilka pokoi przy ul. Narutowicza 8, a Wydział Przyrodniczy – budynek zwany „czerwonakiem” przy ul. Głowackiego 2, z którego
wyprowadziło się Ministerstwo Przemysłu i Handlu. W tym samym czasie
przyznano Uniwersytetowi okazały budynek przy Placu Litewskim 5, z którego
wyprowadził się Urząd Wojewódzki. Ponadto uzyskano trzy budynki wymagające natychmiastowego remontu: przy ul. Lubartowskiej 53 i 57 oraz Alejach
Racławickich 17. Po odbudowie znalazły się tu zakłady naukowe Wydziału
Lekarskiego, Wydziału Rolnego i Wydziału Weterynaryjnego11. W trzeci rok
pracy Uniwersytet wkraczał z bazą składającą się z 16 budynków i 441 sal,
a ich liczba miała się zwiększyć po oddaniu do użytku budynków odbudowywanych.
Równocześnie ze staraniami o lokale zabiegano o sprzęt i aparaturę naukową oraz o środki finansowe na ich zagospodarowanie. Na apel rektora
Henryka Raabego zaczęły napływać dary, zarówno od instytucji, jak i osób
prywatnych, z kraju i zagranicy12. W akcję wyposażenia laboratoriów i sal
ćwiczeniowych włączyli się również pracownicy naukowi uczelni. Niektóre
z takich wypraw po sprzęt i odczynniki opisali we wspomnieniach. Uczynił tak
między innymi asystent Zakładu Chemii Fizjologicznej Henryk Kraczkowski,
który opisał wyjazd na Ziemie Odzyskane:
W Lublinie nie mogliśmy niczego kupić dla ćwiczeń chemicznych, pozostawał więc wyjazd na „szaber”. Opatrzeni listem polecającym do władz bez
11
12
ziemskich (1944–1950), „Wiadomości Uniwersyteckie (Miesięcznik UMCS)” 2010, nr 9,
s. 50–51.
AUMCS, Akta Sekretariatu, sygn. S 4/503, s. 514–515.
Na przykład w lutym 1946 r. Szwajcarska Centrala Sanitarna przysłała dla Wydziału
Lekarskiego kompletnie wyposażone ambulatorium oraz specjalistyczny mikroskop do
badania wzroku, o czym donosił „Sztandar Ludu”. Zob. „Sztandar Ludu” 23.02.1946, s. 6.
11
konkretnego adresu i delegacją, ubrani w kufajki i buty gumowe, wspólnie
z ówczesnym asystentem chemii organicznej Juliuszem Malickim13 wyruszyliśmy samochodem ciężarowym. Śpiąc po drodze w samochodzie pod
plandeką lub przygodnie w domach przy szosie, dotarliśmy do Wrocławia,
by od plenipotenta dawnej firmy Dave kupić nieco aparatury i szkła. Wyjazd udał się. Przywieźliśmy dużo szkła laboratoryjnego i podręcznej aparatury, a destylatorka gazowa zakupiona wtedy służyła w Zakładzie długie
lata. Również i następny wyjazd do laboratorium aptecznego w Złotoryi
był udany. Otrzymaliśmy wiele cennej aparatury, wagi i kilka skrzyń szkła
laboratoryjnego14.
Inną ekspedycję, tym razem do Łodzi, opisał profesor Konstanty Strawiński, który wraz z profesorem Władysławem Wiśniewskim15 i asystentem
Zygmuntem Bolukiem16 wybrał się po chemikalia:
Zebraliśmy tego takie mnóstwo, że ciężarówka nasza była naładowana
skrzyniami, butlami z chemicznymi odczynnikami, a asystent Z. Boluk całą
drogę jechał na skrzyniach, trzymając na kolanach duży balon z kwasem
siarkowym z obawą, by nie nastąpił wybuch przy wstrząsach na drogach,
wówczas bardzo uszkodzonych17.
13
14
15
16
12
17
Juliusz Malicki (1915–1973, brat Adama, studiował chemię na Wydziale Matematyczno-Przyrodniczym w latach 1945–1951. W okresie studiów, jak wielu młodych ludzi, pracował
jako młodszy asystent , a następnie adiunkt. Jako docent przeszedł do Wyższej Szkoły
Rolniczej.
Wspomnienia Henryka Kraczkowskiego z tego wyjazdu znajdowały się w zbiorach prywatnych Janiny Opieńskiej-Blauth. Cytowane za: J. Opieńska-Blauth, Drogi i spotkania.
Wspomnienia profesora, Lublin 1979, s. 110.
Władysław Wiśniewski – profesor w Katedrze Chemii Nieorganicznej na Wydziale Lekarskim w okresie od 3 października 1944 r. do 31 stycznia 1949 r. Przeniósł się na Wydział
Farmaceutyczny Uniwersytetu Warszawskiego.
Zygmunt Boluk – asystent na Wydziale Przyrodniczym w okresie od 15 listopada 1944 r.
do 30 października 1948 r. Zrezygnował z pracy w szkolnictwie wyższym. AUMCS, Akta
osobowe, sygn. K 681.
K. Strawiński, dz. cyt., s. 36.
W takich warunkach próbował realizować swoje marzenia o prężnym,
demokratycznym i autonomicznym uniwersytecie profesor Henryk Wacław
Raabe18.
Urodzony w 1882 r. w Warszawie, tu również rozpoczął studia medyczne na Uniwersytecie Warszawskim. Relegowany za udział w manifestacji
patriotycznej przeniósł się do Krakowa, ale nie mógł kontynuować studiów
medycznych ze względu na brak oceny z języka łacińskiego na świadectwie
maturalnym. Zapisał się zatem na sekcję biologiczną i jego pierwszym zajęciem po ukończeniu studiów były obowiązki demonstratora w Zakładzie Zoologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Pracował również jako nauczyciel historii
w Skierniewicach, dopóki nie otrzymał etatu asystenta. W 1915 r. obronił
doktorat, a cztery lata później uzyskał habilitację. Przekonania socjalistyczne
uwieńczone członkostwem w Polskiej Partii Socjalistycznej uniemożliwiły mu
pracę na Uniwersytecie Jagiellońskim, stąd przez cały okres międzywojenny
pracował w Państwowym Instytucie Higieny w Warszawie, równocześnie był
nauczycielem w kilku warszawskich szkołach średnich.
Po wybuchu wojny przeniósł się do Lwowa i w grudniu 1939 r. objął etat
profesora w Zakładzie Anatomii Porównawczej lwowskiego uniwersytetu, ale
wkroczenie wojsk niemieckich do tego miasta w 1941 r. przerwało karierę
naukową. W 1944 r. znalazł się w Lublinie i objął funkcję szefa Departamentu
Szkół Wyższych przy Resorcie Oświaty Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego. Podjął się również zadania zorganizowania nowego uniwersytetu.
Wspomniany już profesor Narcyz Łubnicki pozostawał pod wrażeniem
profesora Raabego:
• Henryk Wacław Raabe
[...] niewysokiego wzrostu, o gęstych brwiach, spiczastej bródce, życzliwym
uśmiechu i niesamowitej energii, którego szlachetny demokratyzm posuwał
się aż do utopijności [...]. Z tym jednak »utopizmem« łączył rektor Raabe
18
L. Maliszewski, Rectoribus Universitatis Mariae Curie-Skłodowska in Memoriam, Lublin
2011, s. 15–43. Zebraną przez autora bibliografię osobową należy uzupełnić jedynie artykułem: M. Kruszyński i J. Wrona, Henryk Raabe, „Wiadomości Uniwersyteckie (Miesięcznik
UMCS)” 2012, nr 3, s. 20–31.
13
zadziwiający zmysł realistyczny, zdobywając z dobrze dobranym zespołem
współpracowników budynki, aparaturę naukową i książki, jednocześnie
troszcząc się o wyposażenie pracowników Uniwersytetu w najniezbędniejsze
przedmioty użytku codziennego19.
I jeszcze opinia Alojzego Srogi, człowieka, który nie tylko studiował
w pierwszych latach istnienia Uniwersytetu, ale także jako działacz Stowarzyszenia „Bratnia Pomoc” niemal codziennie kontaktował się z rektorem:
Współtwórca Uniwersytetu i jego pierwszy, kilkuletni Rektor, człowiek wspaniały, ogromnej wrażliwości i prawości, ulubiony i adorowany przez studentów – profesor doktor Henryk Raabe był wzrostu skromnego, drobniutki [...].
Był na równi z nami – działaczami Bratniej Pomocy – srodze zafrasowany,
że stołówka studencka na jutro nie ma nic, nic... Że buty pozdzierane, że
przydziałów nie ma, że cofnięto nam kartki żywnościowe, uważając nas
snadź za pół pasożytniczy element, że mieszkań miasto nie da, że... Tysiąc
problemów, trosk i kłopotów waliło się na tę drobną postać. Ale jego ducha
– starczyłoby na dziesiątków atletów20.
Te cechy charakteru sprawiły, że kiedy w 1947 r. „Życie Lubelskie” (mutacja „Życia Warszawy”) ogłosiło konkurs na wierszowane zagadki o najbardziej
znanych postaciach Lublina, pojawił się utwór o rektorze Uniwersytetu Marii
Curie-Skłodowskiej, przedrukowany po latach przez Alojzego Srogę i Janinę
Opieńską-Blauth:
19
20
14
N. Łubnicki, dz. cyt., s. 165–166.
A. Sroga, Studenckie lata, Lublin 1966, s. 17–18. Alojzy Sroga (1927–1980) – absolwent
Wydziału Matematyczno-Przyrodniczego UMCS i późniejszy asystent na tym Wydziale.
Był literatem, dziennikarzem i publicystą gazet „Sztandar Ludu” i „Trybuna Ludu” oraz
polskiej agencji prasowej Agencja Robotnicza, zastępcą redaktora naczelnego Programu
III Polskiego Radia. W 1944 r. zgłosił się do I Armii Wojska Polskiego i został wcielony
w szeregi 3. Dywizji Piechoty im. R. Traugutta. Uczestniczył w walkach o Wał Pomorski,
Koszalin i Berlin. Jeden z pierwszych absolwentów UMCS i autor barwnych wspomnień
o radościach i problemach codzienności uniwersyteckiej. Z. Kowalski, Był kronikarzem
tamtych lat, „Informator UMCS” 1980/1981, nr 3–4, s. 7, 11.
Nie bywa w lokalach, nie chodzi na wódkę;
nikłego jest wzrostu, małą nosi bródkę.
Wciąż nowe budynki grabi i rabuje –
z nich wielką uczelnię w Lublinie buduje.
Niemałe już dla niej położył zasługi,
nieprędko się znajdzie taki dla niej drugi21.
Życie pokazało brutalnie, że znalazł się, i to niedługo, bo już w rok później
profesor Henryk Raabe decyzją Ministerstwa Oświaty przestał być rektorem.
Uniemożliwiono mu nawet pracę zawodową, kierując na emeryturę, a z czasem objęto zmową milczenia i deprecjonowano jego osiągnięcia. Dopiero
w ostatnich latach podejmuje się próby rzetelnej oceny działań pierwszego
rektora, które może zaowocują odrębną publikacją.
W 2004 r. na obchodach jubileuszu sześćdziesięciolecia uczelni profesor
Władysław Ćwik przedstawił trudne początki w satyrycznej laudacji:
W roku czterdziestym czwartym, sześćdziesiąt lat temu,
wyszedł w Lublinie ważny akt PKWN-u.
Organ, co rządem Polski Ludowej się mienił,
podjął słuszną decyzję pamiętnej jesieni –
gronu polskich uczonych, wojennych tułaczy,
doniosłą do spełnienia misję on wyznaczył:
stać się wnet mieli kadrą Najmłodszej Uczelni...
Przystąpili do dzieła naukowcy dzielni.
Senat zasiadł na beczkach – brak było foteli –
wszystkim zapał pionierski wkrótce się udzielił...
Pomruk armat znad Wisły, głuchych detonacji,
towarzyszył studentom pierwszej rekrutacji...
Oto nowi słuchacze – we frontowych płaszczach
i w bluzach partyzanckich – to medycy zwłaszcza...
Równocześnie zapełniają uczelniane mury
przyrodnicy i ludzie od agrokultury.
Magnificencja Henryk Raabe, Rektor-Pionier,
21
A. Sroga, dz. cyt., s. 89; J. Opieńska-Blauth, dz. cyt., s. 104.
15
choć ma mnóstwo kłopotów, choć w trudnościach tonie,
gromadzi sprzęt i ludzi – naukowców znanych,
księgozbiory sprowadza aż z Ziem Odzyskanych...
Pierwotniaków pogromca, tych pasożytniczych,
nie mógł jednak na aplauz „góry” w pełni liczyć22.
W momencie powstawania karykatur (wrzesień 1946) rektor Henryk Raabe przebywał na placówce dyplomatycznej w Moskwie (od 1 sierpnia 1945 r.
do 20 września 1946 r.), na miejscu zastępował go profesor Konstanty Strawiński. Mimo to obecność rektora została zaznaczona trzykrotnie, chociaż
tylko raz na pierwszym planie. W karykaturze nr 6, zatytułowanej Wykład
geografii pozauniwersyteckiej, dyskretnie, z oddali, czuwa nad rozwojem życia
naukowego w swojej uczelni, w karykaturze nr 12 – Sen o władzy – pozostaje
„w myślach” profesora Kazimierza Krysiaka, a w karykaturze nr 14 – Zakładanie uniwersytetu – muruje swoją uczelnię.
22
16
Pełny tekst laudacji zob. „Wiadomości Uniwersyteckie (Miesięcznik UMCS)” 2004, nr 8,
s. 11–12.

Podobne dokumenty