Bartek - wiosna 2012
Transkrypt
Bartek - wiosna 2012
MISTRZOSTWA MIASTA KRAKOWA Drużyna naszej szkoły brała udział w Mistrzostwach Miasta Krakowa w UNIHOKEJU CHŁOPCÓW GIMNAZJADA w ramach Krakowskiej Olimpiady Młodzieży 2011/2012 i wywalczyła III miejsce w tym mocno obsadzonym turnieju. "GÓRA GROSZA 2011" PODL ICZONA!!!! W tym roku uzbieraliśmy 245.PLN. Bardzo dziękujemy za włączenie się w akcję. 67 ROCZNICA PACYFIKACJI DĄBIA W dniu 15 stycznia 2012r. odbyły się uroczystości upamiętniające wydarzenie sprzed 67 lat. PODSUMOWANIE PÓŁROCZA W dniu 23 stycznia spotkaliśmy się na specjalnym apelu podsumowującym pierwszy semestr. Puchar Dyrektora Gimnazjum 7 dla klasy o najwyższej średniej ocen, powędrował do IA. GOŚCIMY UCZNIÓW KLAS SZÓSTYCH W naszej szkole odbył się dzień otwarty. Najpierw gościliśmy samych uczniów klas szóstych wraz z nauczycielami. Następnie dnia 26 marca 2012 r. o godz. 17.30 otworzyliśmy drzwi naszej szkoły dla uczniów z rodzicami. GOŚCIMY UCZNIÓW ZE SZKOŁY W RANDERS (DANIA) Dnia 08 marca2012r. społeczność Gimnazjum nr 7 gościła grupę dziewiętnastu uczniów i trzech nauczycieli z prywatnej szkoły w miejscowości Randers w Danii. ODYSEJA UMYSŁU - eliminacje W dniu 10 marca 2012r. w Warszawie odbyły sie Eliminacje Regionalne Odysei Umysłu. Drużyna Gimnazjum 7 zajęła 3 miejsce w swojej grupie i choć nie awansowała do finału zaprezentowała ciekawą propozycję w kategorii: "Uczeni na tropie". BRACTWO RYCERSKIE KERIN W dniu 2 marca odbyła się w naszej szkole "żywa lekcja" historii poświęcona szlachcie polskiej. DZIEŃ TEATRU Dnia 21 marca2012r. w naszej szkole odbył się Dzień Teatru, w którym wzięły udział klasy pierwsze i drugie. Koszyczek Wielkanocny Chleb symbolizuje Ciało Chrystusa. Wkładamy go do koszyczka, by zapewnić sobie dobrobyt i pomyślność Jajka wielkanocne - kolorowe pisanki, wydmuszki Jajko jest również symbolem początku, nowego życia, narodzin oraz zmartwychwstania Sól Sól jest symbolem trwałości, nieśmiertelności. Tak jak sól zabezpiecza pokarmy, które ludzie spożywają, tak też zabezpiecza zdrowie duchowe ludziom oraz całemu społeczeństwu. Wędlina - szynka, kiełbasa To symbol dobrobytu i dostatku Chrzan i buraczki Kiedyś rozpoczynano śniadanie wielkanocne od zjedzenia całej laski chrzanu, po to aby ustrzec się od bólu zębów oraz dolegliwości żołądkowych. Chrzan jest symbolem pokonania goryczy męki Chrystusa. Babka wielkanocna Babka wielkanocna jest symbolem umiejętności oraz doskonałości. Tradycyjnie powinien być to wypiek własny a nie kupiony. Baranek wielkanocny Jest on symbolem Baranka Bożego, ofiary. Chrystus umarł na krzyżu za grzechy ludzi. Swoją śmierć przyjął pokornie jak baranek. Stąd też w Chrystusie dopatrujemy prawdziwego baranka wielkanocnego. Ann… Tradycyjne potrawy na Wielkanocnym stole : Babka migdałowa z białą czekoladą i pomarańczą : Składniki: • 130 g białej czekolady, połamanej na kosteczki • 80 g masła, pokrojonego w kostkę • 8 łyżek cukru • 3 jajka, oddzielone żółtka od białek • 40 g mąki • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia • 100 g zmielonych migdałów bez skórek* • 2 łyżeczki tartej skórki z pomarańczy Polewa z białej czekolady: • 150 g białej czekolady • 1/3 szklanki śmietanki kremowej UHT 30% • 1 łyżka likieru pomarańczowego Cointreau (opcjonalnie) lub soku z pomarańczy • 1 łyżeczka tartej skórki z pomarańczy Przygotowanie: Piekarnik nagrzać do 180 stopni. Do miseczki włożyć białą czekoladę i masło. Miseczkę zawiesić na garnku z niewielką ilością gotującej się wody i mieszać składniki aż się roztopią i połączą w jedną masę. Dodać cukier i żółtka, wymieszać. Zdjąć miseczkę z garnka i dodać przesianą mąkę wraz z proszkiem do pieczenia oraz zmielone migdały. Wymieszać łyżką. Ubić pianę z białek i połączyć z masą czekoladowo - migdałową a na końcu wymieszać ze startą skórką z pomarańczy. Przełożyć do przygotowanej formy na babkę i piec przez 40 - 45 minut (można sprawdzić patyczkiem). Ostudzić w formie a następnie wyłożyć babkę na metalową kratkę. Przygotować polewę z białej czekolady: do miseczki włożyć połamaną na kosteczki czekoladę, wlać śmietankę i likier lub sok pomarańczowy. Miseczkę ustawić na garnku z lekko gotującą się niewielką ilością wody i mieszać aż czekolada się roztopi i połączy ze śmietanką. Zdjąć miseczkę z garnka, wymieszać ze skórką pomarańczową i czekać aż polewa ostygnie i nieco zgęstnieje (przez około 1- 2 godziny), uzyskując konsystencję umożliwiającą ładne rozprowadzenie się po babce. Najlepiej polewę wstawić do lodówki aby przyspieszyć zastygnięcie. Babkę polać gęstą polewą i udekorować połówkami migdałów. Świąteczny barszcz biały Składniki: • 30 dag mięsa wieprzowego, opłukanego (ładne mięsne żeberka lub łopatka z kością) • 1 mała pietruszka • 1 średnia cebula • 4 x10 cm kawałków surowej, białej kiełbasy • 1 średnia marchewka • przyprawy: 2 liście laurowe, 4 ziela angielskie, 3 ziarenka pieprzu, świeżo zmielony pieprz • wędzonka (kawałek dobrej wędzonej kiełbasy, pokrojonej w plasterki lub chudy boczek bez kości) • 3 ząbki czosnku, obrane i rozgniecione końcem noża • sok z cytryny, do smaku • 100 g gęstej śmietany, w kubeczku, tylko nie słodkiej, 30% lub 18% Dodatki: • jajka ugotowane na twardo • biały chleb • ser biały, pokrojony w kosteczkę • chrzan Wykonanie: Do garnka z 3 litrami zimnej wody włożyć mięso i lekko osolić, zagotować, zszumować. Gotować przez około 40 minut na małym ogniu. Dodać pietruszkę i cebulę oraz surową białą kiełbasę. Po 10 minutach gotowania kiełbasę ponakłuwać widelcem. Dodać marchewkę i przyprawy, a za 10 minut wędzonkę. Gotować jeszcze przez około 1/2 godziny, doprawić solą i odstawić z ognia. Dodać czosnek oraz kilka kropli soku z cytryny do smaku. Wystudzić i zaprawić śmietaną, rozprowadzoną z kilkoma łyżkami chłodnej zupy. Podgrzać i podawać z jajkiem, plasterkami marchewki, kiełbasy, kosteczkami sera białego oraz chlebem, w koszyczku obok lub wkrojonym do barszczu. Do barszczu polecam też podać chrzan w słoiczku. Zaostrzy on nieco smak zupy. Przysłowia związane z wiosną 1. Byłoby dłuższe lato, gdyby nie zima. 2. Choćby i najtęższa zima – tylko do wiosny trzyma. 3. Gdy wiatr w lutym ostro wieje, chłop ma w polu nadzieję. 4. Idzie luty, podkuj buty. 5. Na Agnieszkę mróz, składaj chłopie wóz. 6. Na Andrzeja mróz, gotuj na zimę wóz, a jak taje, to znów sanie. 7. W lutym śnieg i mróz stały, czynią w lecie upały. 8. W marcu śnieżek sieje, a czasem słonko grzeje. 9. Gdy nie wymrozi zima, sierpień zbierać co nie ma. 10. Im więcej zimą wody, tym więcej wiosną pogody. 11.Późna zima, długo trzyma. 12. Zima starym dokucza, a młodych naucza. 13. Zimę uśmierza wiosna, wiosnę lato niszczy. Przysłowia związane z Wielkanocą 1. W Wielką Niedzielę pogoda, duża w polu uroda. 2. Od Wielkiej Nocy do Zielonych Świątek może lać i w piątek. 3. Ma szczęście jak śledziowa główka w Wielką Niedzielę. 4. Obdarzył ksiądz ubogą - na Wielkanoc kurzą nogą. 5. Na Zmartwychwstanie dziadek przy płocie stanie. 6. Niewinny, jak baranek wielkanocny. 7. Kichnął tak potężnie, jak moździerz na rezurekcję bijący. 8. Gdy na dzwony wielkanocne pada, suchość nam przez całe lato włada. Wisława Szymborska 1923-2012 W tym roku odeszła od nas na zawsze jedna z najlepszych poetek polskich, Wisława Szymborska. Pragnę przybliżyć Wam tę niezwykłą postać. Maria Wisława Anna Szymborska była poetką, polską eseistką, krytykiem literackim, tłumaczką. Zapisała się w sercach milionów ludzi jako kobieta skromna, życzliwa, ciepła, z pasją. Urodziła się na Prowencie w Polsce. Była córką Wincentego Szymborskiego, zarządcy dóbr hrabiego Władysława Zamoyskiego i Anny Marii z domu Rottermund. Rodzice Szymborskiej przenieśli się w styczniu 1923 z Zakopanego do Kórnika, dokąd hrabia Zamoyski wysłał Szymborskiego w celu uporządkowania spraw finansowych jego tamtejszej posiadłości. Po śmierci hrabiego w 1924, rodzina Szymborskich zamieszkała w Toruniu, a od 1929 w Krakowie przy ul. Radziwiłłowskiej. Wisława Szymborska uczęszczała tam początkowo do Szkoły Powszechnej im. Józefy Joteyko przy ul. Podwale 6, a następnie od września 1935 do Gimnazjum Sióstr Urszulanek przy ul. Starowiślnej 3-5. Po wybuchu II wojny światowej kontynuowała naukę na tajnych kompletach, a od roku 1943 zaczęła pracować jako urzędniczka na kolei, by uniknąć wywiezienia na roboty do Rzeszy. W tym też czasie po raz pierwszy wykonała ilustracje do książki (podręcznik języka angielskiego First steps in English Jana Stanisławskiego) i zaczęła pisywać opowiadania oraz z rzadka – wiersze. Pierwszy raz zadebiutowała na łamach ,,Dziennika Polskiego,, w 1945 roku. Od początku tego samego roku brała udział w życiu literackim Krakowa, do 1946 należała do grupy literackiej „Inaczej,,. Według wspomnień poetki największe wrażenie wywarł na niej Czesław Miłosz. W tym samym roku podjęła studia polonistyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim, by następnie przenieść się na socjologię. Studiów jednak nie ukończyła ze względu na trudną sytuację materialną. Od 1947 do 1948 była sekretarzem redakcji dwutygodnika "Świetlica Krakowska". W kwietniu 1948 wyszła za mąż za poetę Adama Włodka. Nowożeńcy zamieszkali w Domu Literatów przy ul. Krupniczej 22. Niepowtarzalny klimat tego środowiska miał inspirujący wpływ na twórczość poetki. Z mężem rozwiodła się w 1954 roku. W 1949 roku pierwszy tomik wierszy Szymborskiej ,,Wiersze,, nie został dopuszczony do druku, gdyż "nie spełniał wymagań socjalistycznych". Debiutem książkowym został wydany w roku 1952,, tomik wierszy „Dlatego żyjemy”, który przyniósł jej rozgłos i uznanie. Od 1969 była związana z pisarzem Kornelem Filipowiczem aż do jego śmierci w 1990). Prowadziła warsztaty poetyckie w Studium Literacko-Artystycznym na UJ w pierwszych latach jego istnienia. W 1953 sygnatariuszka Rezolucji Związku Literatów Polskich w Krakowie w sprawie procesu krakowskiego. W 1957 Szymborska nawiązała kontakty z paryską „Kulturą” i Jerzym Giedroyciem. W 1964 znalazła się wśród sygnatariuszy sfałszowanego przez władze protestu potępiającego Radio Wolna Europa za nagłośnienie Listu 34. W 1975 podpisała protestacyjny list 59, w którym czołowi polscy intelektualiści protestowali przeciwko zmianom w konstytucji, wprowadzającym zapis o kierowniczej roli PZPR i wiecznym sojuszu z ZSRR.. W listopadzie 2011 Wisława Szymborska przeszła poważną operację. Zmarła 1 lutego 2012 w swoim domu w Krakowie w czasie snu. Informację o śmierci Szymborskiej przekazał jej sekretarz Michał Rusine.k. Pogrzeb poetki odbył się 9 lutego 2012. Zgodnie z życzeniem noblistki została pochowana w rodzinnym grobowcu na cmentarzu Rakowickim w Krakowie. Pogrzeb miał charakter świecki. 39-letnia Szymborska usiadła grzecznie przy starym, okrągłym, acz jeszcze pamiętającym dawną świetność stole przykrytym kremowym obrusem. Zaciągnęła się ulubionym papierosem. Wzięła łyk ulubionej czarnej kawy. I napisała: Tu leży staroświecka jak przecinek autorka paru wierszy. Wieczny odpoczynek raczyła dać jej ziemia, pomimo że trup nie należał do żadnej z literackich grup. Ale też nic lepszego nie ma na mogile oprócz tej rymowanki, łopianu i sowy. Przechodniu, wyjmij z teczki mózg elektronowy i nad losem Szymborskiej podumaj przez chwilę. Więcej nic nie napiszę. Dziś tylko podumam. Wyjmę z teczki mózg elektronowy i jeśli dobry los da, nigdy z powrotem go tam nie włożę. Fragment wiersza Wisławy Szymborskiej Nasze pierwsze wiersze… Poznajecie? Grota Kiedy szedłem leśną drogą, jakiś duch mą władał nogą. Gdzieś zapędził mnie do groty, a tam wszelkie Boże cnoty: W rogu elfy, w kącie kwiaty , a ja piszę poematy. Nagle trzęsie się coś ziemia, a z daleka biegnie Gienia. Moja babcia w kapeluszu woła do mnie: Mateuszu! –Babciu moja ukochana! Siedzę tutaj już od rana, ach jak bolą mnie kolana! -Wołaj głośniej Mateuszu , bo mam zapalenie uszu ! Wracaj na wieś Mateuszu, nie dasz sobie rady w buszu. -Dobrze babciu, ja już idę , ale wezmę tylko dzidę, jakby jakiś potwór z groty nie miał na nas dziś ochoty. M.K.1c „ Po fakcie z wielu powodów nam przykro, tyle, że jest już za późno…” Szesnastoletnia Wiktoria wraz z rodzicami mieszkała na obrzeżach Wrocławia. Ojciec, dobrze zapowiadający się prawnik, mama dbająca o wszystkich pielęgniarka. Co niedzielę cała trójka, odświętnie ubrana pojawiała się na porannej mszy. Dziewczyna, złota olimpijka, wzorowa uczennica, zawsze chętna i pomocna. Na pozór idealna do bólu rodzina. Kto by pomyślał, że z biegiem czasu stanie się zupełnie inaczej… - Wikiiiiiiii…. Wiktora! Wiktoria wołam Cię..! – ochrypłym głosem ktoś zawołał. – Ile ja mam do tej dziewuchy mówić? Przynieś mi butelkę..! – głos zbulwersowanej osoby dobiegał z pokoju. Dziewczyna posłusznie udała się do kuchni, wyjmując z lodówki kolejną butelkę trunku. Weszła do pokoju, w którym jeszcze nie dawno spędzała czas z rodzicami. Oczami wyobraźni widziała rozbawioną mamę, która, czytając książkę, kibicowała małej Wiktorii w układaniu coraz to trudniejszych puzzli. Tatę studiującego książki prawnicze, przygotowującego się do kolejnych rozpraw sądowych. Stół, przy którym jeszcze niedawno razem z rodzicami jadała niedzielne obiady… Oczywiście jak to na śląską rodzinę przystało na pierwsze danie rosół, a na drugie kluski śląskie z roladą i modrą kapustą.. Po nich zostały już tylko wspomnienia. Podłogę ozdabiała sterta brudnych ubrań, potłuczonych butelek. - Na co czekasz? Daj co masz dać tatusiowi i posprzątaj ten bałagan. Nic nie robisz, pasożycie..! – odebrał od Wiktorii butelkę leżący na łóżku mężczyzna. - Nie jesteś moim ojcem! – zupełnie bez emocji odpowiedziała dziewczyna, po czym pobiegła do swojego pokoju. - Oczywiście, utrzymuję takiego pasożyta, ma co jeść… a i tak się wypnie.. – bełkotał pod nosem mężczyzna, pijąc zawartość butelki. Siedziała na parapecie. W ręce trzymała kubek gorącej czekolady. Zapach słodyczy delikatnie pieścił jej zmysły. Po bladym policzku dziewczyny spłynęła łza, zaraz po niej kolejna.. Młoda kobieta obserwowała okryte białą kołderką śniegu drzewa. Spoglądała na wiecznie śpieszących się ludzi, udających się zapewne po ostatnie świąteczne zakupy. Te święta miały wyglądać zupełnie inaczej, miały być inne.. Zupełnie inne… I takie będą… Minął rok od śmierci ojca szesnastolatki. Prawdziwy ojciec dziewczyny zginął w katastrofie lotniczej. Wracał z sympozjum, kiedy wydarzył się ten straszny wypadek. Kto by pomyślał, że to będzie ich ostatnia spędzona razem Wigilia. Po Marku został tak naprawdę tylko ślad na zdjęciach. Nikt nie przeżył katastrofy. Wiktoria bardzo przeżyła śmierć ukochanego taty. Do tej pory nie była w stanie się pozbierać, ciągle miała jego twarz przed oczami. Nie zorganizowano pogrzebu. Tak naprawdę nie było co chować. Mama dziewczynki starała się ułożyć im życie na nowo. Jej rzeczywistość diametralnie się zmieniła, kiedy poznała Jana, właściciela komisu samochodowego. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie nowy przyjaciel mamy, który przez plajtujące jedna za drugą firmy popadł w alkoholizm. Matce dziewczyny było bardzo ciężko. Kiedy Jan porządnie „popił”, na ciele Wiktorii pojawiały się nowe siniaki. Nieraz nastolatka lądowała w szpitalu. A to „spadła ze schodów”, a to podczas gotowania się „oparzyła”. Jan był brutalny. Kiedy się denerwował gasił papierosa o jedną z rąk dziewczyny. Uwielbiał patrzeć jak cierpi. Jeszcze innym razem, kiedy młoda kobieta niefortunnie zapomniała wyrzucić śmieci, została popchnięta tak, że uderzyła głową o kaloryfer. Przez tydzień była w śpiączce. Ilekroć matka dziewczyny zrywała kontakt z mężczyzną, kończyło się to pobiciem. Były skazane na niego.. Na rękach dziewczyny z dnia na dzień pojawiało się coraz więcej tajemniczych ran. Próbując rozładować napięcie jakie w niej narastało, okaleczała się. Nie sprawiało jej to przyjemności, płakała nacinając kolejną, wolną partię skóry. Ale inaczej nie mogła, nie była w stanie poradzić sobie z problemem. Na matkę nie miała co liczyć, doskonale wiedziała, że jej również jest ciężko. W nocy słyszała krzyki matki, była przekonana, że Jan znowu podniósł na nią rękę, z powodu „przesolonej zupy”. Od czasu śmierci ojca, Wiktoria nie miała przyjaciół, zamknęła się na wszystkie znajomości. Styl ubioru również zmieniła, z jaskrawych kolorów pozostały już tylko wspomnienia. Dawni znajomi Wiktorii nie mogli uwierzyć w zaistniałą przemianę dziewczyny. Doskonale znali jej sytuację, niestety żaden z nich nie odważył się powiadomić o tym odpowiednich służb. Zresztą jej rodzina od czasu pojawienia się Jana, była doskonale znana policji. Nie tylko mówiła o tym kryminalna przeszłość mężczyzny, ale również jego zachowanie w stosunku do „nowej rodziny”. Zabierano go co najwyżej na 24h, na izbę wytrzeźwień. Dopóki kobiety nie zdecydują się złożyć zeznań, mężczyzna pozostanie na wolności. Jedyną osobą, która nie odwróciła się od Wiktorii, był jej przyjaciel, siedemnastoletni Maciej. Mieszkał kilka ulic od niej, w dzieciństwie razem kłócili się w piaskownicy o grabie, tudzież łopatki. Od zawsze traktował ją jak młodszą siostrę. Kiedy ujrzał prawdziwe oblicze na pozór miłego Pana Kowalewskiego, miał ochotę go rozszarpać. Dziewczyna powstrzymywała go za każdym razem, kiedy chciał zadzwonić po policję i skończyć z tym raz na zawsze. Szesnastolatka miała już dość ciągłych awantur, od pewnego czasu podchodziła do nich ze spokojem. - Wiki.. Wiki zejdź proszę.. – usłyszała znajomy głos mamy, dobiegający z dołu. Przetarła mokre oczy chusteczką, po czym nałożyła warstwę korektora, dla przykrycia sińców pod oczami, po czym zeszła na dół. - Kochanie, rozpakuj zakupy, a ja postaram się posprzątać …. – przerwała w pół słowa. – … dom.. – dokończyła. Dziewczyna posłusznie zabrała zakupy, po czym udała się do kuchni. Wyjmowała po kolei pomidory, mięso, serek, herbatę. Zdziwił ją brak, dobrze jej znanych, brązowych butelek. - Mamoo.. zapomniałaś kupić picia dla Jana – dokładnie tak nazywała alkohol. „Picie dla Jana”, w końcu nic innego nie był w stanie przełknąć. Kobieta uśmiechnęła się po czym pocałowała córkę w czoło. - Nie bój się kochanie, ten koszmar wkrótce się skończy… - po czym wróciła do pokoju. Wiktoria nie miała pojęcia, co też mama miała na myśli, ale była wybitnie spokojna, czuła, że jej obecne życie w krótce dobiegnie końca, i zmieni się na lepsze… Pierwszy raz od śmierci ojca, czuła spokój. - Wika.. – zawołała mama z pokoju. Od odejścia taty nie nazywała jej tak. W dzieciństwie nastolatka miała problem z wymówieniem swojego imienia. Dlatego zamiast „Wiktorii” została „Wika”. -… idź odrób lekcje, a ja tu posprzątam. W nocy dziewczynę obudził potworny hałas. - Odejdź stąd, już dość namieszałeś w naszym życiu! Przychodzisz, nie.. przepraszam, Ty w ogóle nie wychodzisz. Nic tylko leżysz na tym łóżku i pijesz, jesz, pijesz, pijesz, jesz… Nic nie wnosisz do tego po żal się Boże domu. Ciągły syf, ciągle nieposprzątane. Ja pracuje na pół etatu, żeby chociaż powiązać koniec z końcem… Wiktoria się uczy, nie może zawalić kolejnego roku. Zrozum to wreszcie i odejdź stąd! – zbulwersowany głos mamy dobiegał z przed pokoju. Nastolatka usiadła na schodach przysłuchując się kłótni. - Nie mamy pieniędzy, zrozum.Część żywności biorę na kreskę, jeśli niechcesz odejść, to chociaż znajdź pracę! – dokończyła. - Pieniądze? Pieniądze są na koncie, w czym problem wypłacić? – wybełkotał pod wpływem alkoholu mężczyzna. - Wypłacić? Te pieniądze należą do Wiktorii, Bogdan przeznaczył je na studia, mieszkanie, kiedy się stąd wyprowadzi… Chciał zapewnić jej przyszłość. Nie mamy do nich prawa, przede wszystkim ty nie masz. Kim ty dla niej w ogóle jesteś? – powiedziała, po czym udała się do szafki, wyciągnęła torbę i zaczęła pakować do niej rzeczy Jana. - I co? Wywalisz mnie? Jesteś nikim… Beze mnie nie przetrwasz dnia! - nie zdążył dokończyć. Chwilę później znalazł się na dworze. Matka Wiktorii odważyła się wyrzucić Jana z domu. - Mamo… - zbiegła po schodach Wiktoria. – Udało Ci się, zrobiłaś to..! – z niedowierzeniem przyglądała się matce szesnastolatka. - Tak, kochanie, ten koszmar już się skończył.. – odetchnęła, po czym przytuliła córkę. – Przynajmniej mam nadzieję…- wyszeptała Przez cały długi tydzień Jan nie dawał oznak życia. Wszystko powoli wracało do normy. Dopóki nie zdarzył się pewien incydent. Wiktoria, jak to w piątki, wracała przed wieczorem ze szkoły. Szła powolnym, zmęczonym krokiem. Do późna uczyła się na sprawdzian z fizyki, który doszczętnie zawaliła. Nie spodziewała się tak trudnych pytań, chociaż zdaniem nauczyciela sprawdzian był naprawdę „prosty”. Przez cały dzień prześladowały ją słowa piosenki.. „ dla jednych życie na ziemi to piekło, dla drugich to wymarzony Eden,… lata uciekają jak piasek przez palce cieszę, się, że mogę powiedzieć kocham Cię tacie i matce..” Życie dziewczyny nie wyglądało jak bajka, w jej domu się nie przelewało, ledwo ciągnęli koniec z końcem. Wiedziała, że mama się stara, ale niestety.. Życie bez taty co raz bardziej ją przytłaczało. - Wiki..! – ktoś w oddali zawołał. Dziewczyna szybko zdjęła z uszu słuchawki. - Ile Cię można wołać, wołam i wołam.. – dokończyła zdyszana postać. Nagle przed Wiktorią pojawił się Tomek! Wysoki, ciemnowłosy chłopak, z błękitnym, ciągle rozbawionym spojrzeniem. Szesnastoletni kolega dziewczyny, uczęszczający do równoległej klasy. - Przepraszam, nie słyszałam.. – zakłopotana schowała sprzęt do torby. - Słuchaj, organizujemy domówkę u Zbynia. Wpadniesz? – chłopak obdarował ją błagającym spojrzeniem. Nastolatka nie miała ochoty na zabawę, wielokrotnie odmawiała, była w fatalnym humorze. - Proszę… nie daj się prosić tym oczom? – spojrzał na nią młody szesnastolatek. Po długich prośbach, mimo złego samopoczucia, postanowiła przyjąć zaproszenie. Musiała odpocząć, odciąć się od tego wszystkiego.. - Ale tylko na chwilę.. – posłała chłopakowi ciepły uśmiech. - Świetnie, widzimy się o dwudziestej na miejscu – odparł, po czym zadowolony gdzieś pobiegł. DWIE GODZINY PÓŹNIEJ… - No proszę, proszę.. kogóż to moje przepiękne oczy widzą.. – przywitał dziewczynę gospodarz imprezy, Zbyszek. - Cześć.. – dziewczyna z zawstydzeniem posłała mu ciepły uśmiech. - To co? Mamy komplet, zaczynamy! – Tomek spojrzał na wszystkich z szyderczym uśmiechem, puszczając głośno muzykę. Chwilę później cały dom przesiąkł zapachem papierosów. Na stole pojawiły się butelki najróżniejszych trunków. Wiktoria straciła głowę, delektowała się smakiem do tej pory obcego jej ustom alkoholu. - Najlepsze zostawiłem na koniec – spojrzał na wszystkich Zbyszek, po czym zza pleców wyciągnął duże opakowanie, w którym znajdowały się strzykawki, małe buteleczki z płynem i woreczek białego proszku, na oko przypominającego zmielony cukier. - To co? Kto pierwszy odlatuje do krainy wiecznej rozkoszy? – roześmiał się nabijając strzykawkę. -Ene, due.. – zatrzymał wzrok na pewnej osobie. - Wiktorio zapraszam... – uśmiechnął się, po czym zrobił jej miejsce na kanapie. - Nie, dzięki, to nie dla mnie – wypaliła dziewczyna. - Żartujesz? Jak szaleć to szaleć! Jest piątek, zakuwać będziesz jutro – prychnął Tomek. - Nooo… Wiki.. zobaczysz, nic Ci nie będzie, no może trochę odlecisz.. – kusiła stojących w rogu grupka dziewczyn. - No dobra, ale tylko ten jeden raz – odpowiedziała nastolatka. Uradowany Zbyszek wbił w żyłę dziewczyny tajemniczą substancję. Chwilę później Wiktoria straciła samokontrolę. - O Jezu, o jak pięknie.. – uradowana dziewczyna kręciła się wokół siebie. „Litrami” piła donoszony przez Tomka alkohol, wciągała biały proszek. Od tej pory czuła się niesamowicie, wszystkie problemy nagle ustąpiły, wszystko wydawało się takie łatwe, proste, bezproblemowe.. Zniknął ból, ból życia.. Aż chciało się żyć. NAZAJUTRZ.. Nastolatkę obudziły jęki znajomych. - Boże, Tomek, Tomek odezwij się! – grupka ludzi pochylała się nad młodym mężczyzną. - On nie oddycha, zróbcie coś.. Paweł! – wykrzyczała jedna z osób. - Tomek, Tomek! „Dał” sobie za dużo… Tomek.. popatrz na mnie - jęknęła druga. Jęki osób zamieniły się w przeraźliwy, gorzki od bólu płacz. Wiktoria z przerażeniem obserwowała próby odratowania kolegi. Kolegi, z którym kilka godzin temu swobodnie popijała alkohol, brała na pozór niegroźne, ułatwiające życie narkotyki.. Nie mogła uwierzyć, w to, co dostrzegały jej oczy. Przed nią leżało blade, zupełnie pozbawione iskierki życia ciało nastolatka. Jego jeszcze kilka godzin wcześniej uśmiechnięte oczy, teraz zdobiły fioletowe cienie… Na nieskazitelnych dłoniach widniały ślady nakłóć. To nie był ten mężczyzna, którego znała… To było tylko podobne do niego ciało. - A gdzie to rozbawione spojrzenie? – powtarzała w głowie załamana Wiktoria. Przyczyną śmierci Tomasza było samobójstwo, tak ustaliła prokuratura. Nikt nie wyznał prawdy. Tak naprawdę, nikt jej nie znał. Nikt wtedy nie myślał logicznie. W zasadzie.. w tamtej chwili wszyscy zostali pozbawieni myślenia.. Każdy, kto był na tej imprezie, do końca życia będzie miał ślad śmierci chłopaka na rękach. Przecież, mogli go powstrzymać… W całej szkole panowała żałoba. Nauczyciele stracili wzorowego ucznia, przewodniczącego szkoły, a uczniowie najlepszego, zawsze niosącego pomoc przyjaciela. Był uwielbiany przez wszystkich. Znajomi zawsze mogli na niego liczyć. Przychodzili do niego, nie tylko z zapytaniem dotyczącym chemii, którą tak bardzo kochał, ale również z życiowymi problemami. Zawsze znajdował sposób na ich rozwiązanie. Niestety na pozór kolorowe życie Tomka, wyglądało zupełnie inaczej. Miał trudne dzieciństwo, wychowywał się z rodzicami alkoholikami. W zasadzie można powiedzieć, że opiekował się nim tylko ojciec. Jego matka trzy lata temu zmarła, zapiła się na śmierć. Uważał, że mając rodziców alkoholików, może pozwolić sobie na więcej, niż inni w jego wieku. Chociaż z drugiej strony brakowało mu bliskości, miłości drugiego człowieka. Jedyną bliską dla niego osobą była mieszkająca w tej samej klatce staruszka. Po wojnie uczyła w szkole. Opowiadała mu historie z czasów okupacji, zaraziła miłością do przedmiotów ścisłych. Tak naprawdę u całkowicie obcej osoby odnalazł miłość, której tak bardzo brakowało mu w jego prawdziwym domu. Kiedy jego babcia, tak ją nazywał, odeszła, całkowicie się załamał. Zaczął szukać pomocy w używkach, aż w końcu one odebrały mu życie… Pomyśleć, że wystarczyła tylko odrobina miłości. Tomasz bardzo bał się śmierci, mimo tego, nie miał siły dalej żyć. Parę dni po jego śmierci, policja znalazła w jego pokoju pożegnalny list. Chłopak zaplanował przedawkowanie narkotyków: „ Życie? A co ja z niego mam? Ojca wiecznie nachlanego, awanturującego się o puste butelki piwa..? Chciałem doczekać do matury, skończyć medycynę, chciałem, żeby ktoś w końcu był ze mnie dumny, pochwalił. Zapomniałem.. jestem sam, od początku, aż do końca. Z dnia na dzień coraz bardziej pragnąłem samobójstwa. Dusza już dawno umarła.. Pozostało już tylko moje ledwo funkcjonujące ciało. Moja miłość kierowana już była tylko do używek. To one przytrzymywały mnie przy życiu.. to dla nich żyłem…” fragment ostatniego listu młodego mężczyzny. Tak właśnie, pożegnał się ze światem. Dwa miesiące później… Życie Wiktorii diametralnie się zmieniło, w zasadzie można powiedzieć, że legło w gruzach. Jan wrócił do domu, matka dziewczyny z rozpaczy sięgała po alkohol. Dziewczyna z niegdyś kochającego życie dziecka, zamieniła się w narkomankę. Z dnia na dzień gasło w niej życie. Pieniądze na używki miała z kradzieży jakich dokonywała. A to odtwarzacz mp4, a to czyjś portfel skradziony w zatłoczonym sklepie. Zaczęła mieć poważne problemy z prawem. Przed sądem nie przyznała się do uzależnienia, przydzielono jej kuratora. Pracownicy MOPS-u bardzo często ją odwiedzali z nadzieją, że dziewczyna jednak przejrzy na oczy. Ślepo obiecywała poprawę, nie tylko kuratorowi, ale w szczególności mamie. Alkohol i narkotyki zniszczyły wszystko… Wiktoria zdawała sobie sprawę z tego, że z dnia na dzień będzie co raz gorzej. Nie mogła przetrwać dnia bez „strzykawki”. Zgłosiła się na leczenie, szło jej naprawdę świetnie. Wszyscy byli przekonani, że jej się uda, że wyjdzie z tego bagna. Jednak kilkanaście dni po wyjściu ze szpitala, nieprzytomną dziewczynę, leżącą na dworcu, znalazł Maciej. - Wiki!! Wiktoria, odezwij się! – przerażony chłopak wołał do nastolatki. Oparł dziewczynę o swoje ramiona. Obok niej leżała strzykawka, nie wytrzymała próby czasu, musiała to zrobić. Czuła głód. - Nie boję się, no może trochę... – poczuła senność, jakby zasypiała w wygodnym łóżku. Błądziła oczami, nie bała się, tylko bardzo żałowała. Było tyle rzeczy, które nagle miały ją ominąć, tyle rzeczy, których nie zdążyła zrobić. Była na siebie zła.. Nie dała rady, uległa pokusie. - Wiki, nie umrzesz! – trzymał ją mocno za rękę, z oka mężczyzny spłynęła łza. – Pomocy! Ludzie, ratujcie! – krzyczał na przechodniów. Ludzie na widok Wiktorii bali się podejść, bali się narkomanów. - Nie płacz, na każdego kiedyś przyjdzie pora – poczuła potworny ból w klatce piersiowej. Przed jej oczami pojawiło się światło. Wiedziała, że to już koniec... Zastanawiała się czy przyjdzie po nią jej tata, pragnęła tego. - Dziękuję… - nie skończyła, po czym zamknęła oczy. Maciej trzymał ją do końca. Łzy, które dotąd powstrzymywał, płynęły po jego policzkach. Sytuacją zainteresowała się przechodząca obok straż miejska. Dziewczyna nie oddychała, zaczęły się próby reanimacji, jednak bezskutecznie…Maciej obserwował jak uchodzi z niej życie. Dokładnie tak samo, jak kiedyś Wiktoria, ślepo wpatrzona w śmierć Tomka... Ciało dziewczyny przez te miesiące uległo drastycznej zmianie, wystające spod skóry kości mogły wzbudzać przerażenie i litość. Kasztanowe, lśniące, zawsze zadbane włosy, dzisiaj były już tylko pięknym wspomnieniem. Zapadnięte policzki… To nie była ta sama Wiktoria. Maciej nawet nie zauważył, kiedy przyjechało pogotowie ratunkowe. Wpatrzony był tylko w nieznaną mu twarz znajomej dziewczyny… - Mamy ją, jest tętno! – krzyknął lekarz. Maciej codziennie odwiedzał Wiki w szpitalu. Przez kilka dni chłopakowi towarzyszyły odgłosy pracujących maszyn, przypiętych do drobnego, wychudzonego ciała dziewczyny, które tak naprawdę tylko podtrzymywały funkcje życiowe. Mimo tego, że spała, mimo tego, że była nieobecna, Maciej dzień w dzień siedział obok niej. Czytał jej najnowsze plotki z życia gwiazd, o których tak bardzo lubiła rozmawiać. - Wracaj do nas- złapał ją za rękę. Po czym z jego oczu popłynęło kilka łez. Gdyby tylko wcześniej miał świadomość tego, że za jego plecami dzieje jej się krzywda, na pewno by zainteresował się jej losem. Przegrano, spuścił głowę. Przysnął, poczuł jak coś ściska jego rękę, coraz mocniej. Obudził się. Jego oczy dostrzegły leżącą z otwartymi oczami Wiktorię. Był pewny, że śni. - Maciek… - wołał anioł. -Maciek, kurczę, no... Doskonale znał ten ton.. Przetarł oczy. To nie był sen, to była piękna rzeczywistość. - Wiki..!? – wyjąkał - Narkomanka… - dokończyła. – Przepraszam, obiecuję, że teraz mi się uda, że dam radę! Płaczów i rozmów nie było końca. Mimo wielu potyczek, Wiktoria ma dzisiaj dziewiętnaście lat. W tym roku zdaje maturę. Razem z Maćkiem planują studiować resocjalizację. Udało jej się, a teraz chce pomagać innym. Wraz z upływem czasu doszła do wniosku, że gdyby na jej krętej drodze pojawiła się chociaż jedna osoba, z którą mogłaby szczerze, bez oporów porozmawiać o swoich problemach, nigdy nie sięgnęłaby po narkotyki. Dzięki pomocy Maćka i lekarzy wyszła z nałogu. Odzyskała wolność, przestała być niewolnikiem strzykawki. Niestety takie obrazy możemy często dostrzec w życiu codziennym. Nie przechodźmy wokół problemów innych obojętnie. Nie brzydźmy się narkomanów, kto wie? Może właśnie oni po wyjściu z nałogu, mogą zostać naszymi najlepszymi przyjaciółmi… Katarzyna Jamróz MUSICALE WSZECH CZASÓW Może ktoś z nas pamięta stare dobre musicale? Może u kogoś w domu taki niezwykły film spoczywa zakurzony na półce i tylko czeka aby go oglądnąć.... Footlose- Ren McCormack przeprowadza się wraz z mamą do małego miasteczka. Już na początku swojego pobytu naraża się lokalnym chuliganom, podpada nauczycielom, a przede wszystkim wdaje się w konflikt z pastorem - który wydaję się być najważniejszą personą w okolicy. Chłopak spotyka na swojej drodze Ariel- dziewczynę intrygującą, a przede wszystkim córkę ów pastora i zakochuje się w niej. Ren nie może zrozumieć dziwnych zasad panujących w miasteczku - zakazu słuchania rockowej muzyki, zakazu tańca i zakazu zabawy. Postanawia podbuntować tutejszą młodzież i obalić panujące reguły. Czy mu się to uda? Wiele wspaniałej muzyki zawartej w filmie. Grease- Z początku musical stworzony przez Jima Jocobsa iWarrena Caseya w 1972. Sześć lat później na podstawie musicalu nakręcono głośny film o tym samym tytule. Musical przedstawia historię dziewczyny, Sandy, która przyjeżdża do Stanów Zjednoczonych, by być świadkiem przemian kulturowych. Okazuje się, że do jej nowej szkoły uczęszcza Danny wakacyjna miłość. Chłopak jednak nie jest ideałem, za jaki miała go Sandy. W produkcji wystąpiły takie gwiazdy jak John Travolta i Olivia Newton- John. Skrzypek na dachu- Akcja rozgrywa się w 1905 r. w małym miasteczku na terenie Imperium Rosyjskiego. Jest ono miejscem życia dwóch społeczności - żydowskiej i rosyjskiej, które starają się nie wchodzić sobie w drogę. Historyczne tło akcji nawiązuje do rodzącego się komunizmu, rewolucji 1905 roku, a w finale do masowej emigracji ludności żydowskiej. Tewje- Mleczarz chce wydać za mąż swoje córki. Te jednak nie zgadzają się z propozycjami swatki i szukają związków z miłości. Tewje musi wybrać, czy życie zgodnie z tradycją jest ważniejsze nad szczęście córek. Tymczasem do Anatewki dociera wiadomość o konieczności opuszczenia przez wszystkich Żydów miasteczka. Jest to piękna historia o tym, co w życiu się liczy i co jest najważniejsze... Dirty Dancing- Powszechnie znany i podziwiany film.. Frances Houseman, zwana przez znajomych Baby, jest nastawioną do życia nastolatką, spędzającą wakacje z rodziną w letnim ośrodku wypoczynkowym Kellerman's. Pewnego wieczoru poznaje tancerza Johnny'ego Castle, uzdolnionego i przystojnego instruktora tańca. W obliczu niedyspozycji jego tancerki Penny, Baby przechodzi intensywny kurs tańca i zastępuje ją na pokazie mambo w hotelu. Wkrótce Bebe i Johnny zakochują się w sobie, lecz ich związek nie jest zaakceptowany przez ojca dziewczyny, który podejrzewa chłopaka o nieślubne ojcostwo. W ostatni dzień pobytu w ośrodku ojciec przypadkowo dowiaduje się, że Johnny jest niewinny. Zakochana para udowadnia swoją miłość w pamiętnym i pasjonującym finalnym tańcu. Natalia A. TANIEC TO RADOŚĆ I SATYSFAKCJA „Podobno podczas tańca wytwarzają się endorfiny”- mówi Paulina Szczepaniec, z którą o jej pasji rozmawiała tancerka Ania Różycka. A: Od ilu lat tańczysz? P: Prawie od 8 lat. A: Jakie style tańca lubisz najbardziej ? P: Aktualnie zajmuję się głównie New style’em, ale staram się rozwijać w innych kierunkach taki jak: modern, jazz. Nawet zdarza mi się być na zajęciach baletu :D A: Gdzie uczęszczasz na zajęcia? P: Od niedawna uczę się w Akademii Tańca Shock Mode prowadzoną przez Mariusza Jasuwienasa oraz Magdalenę Górę. Te dwie osoby dały mi wiarę w to, że mogę być tancerką. A: Uważasz, że Kraków ma duże możliwości, jeśli chodzi o rozwój taneczny? P: Moim zdaniem Kraków to miasto nastawione na sztukę, sport, a więc na taniec. Niektóre osoby mówią, że bardzo trudno znaleźć odpowiednią dla siebie szkołę tańca. Ja zdecydowanie się z tym nie zgadzam. Trzeba tylko chcieć ją znaleźć. A: Od czego zaczęła się Twoja przygoda z tańcem? P: Szczerze mówiąc dokładnie nie pamiętam, bo zaczynałam już w przedszkolu. Pamiętam, że chyba w drugiej klasie szkoły podstawowej oglądałam w telewizji turniej tańca towarzyskiego. Wtedy myślałam sobie, że też chciałabym tak tańczyć. Uczęszczałam wtedy na zajęcie tańca towarzyskiego. W piątej klasie przez rok nie mogłam tańczyć. Później, gdy oglądnęłam program You Can Dance, pomyślałam, że to jest coś co chciałabym robić, że to coś niesamowitego być na scenie. Wtedy zobaczyłam jak tańczy się inne style, nie tylko taniec towarzyski. Zaczęłam chodzić na zajęcia hip- hopu. A niedawno trafiłam do Mariusza i Magdy. A: Co spowodowało tą roczną przerwę? P: Niestety kontuzja , przez którą na rok musiałam zrezygnować z jakichkolwiek treningów. A: Właśnie, jeśli chodzi o kontuzje… Jak sobie z nimi radzą tancerze? P: Kontuzje to niestety codzienność w świecie tańca. Przede wszystkim nie można ich lekceważyć, bo później mogą się one odbijać na nas do końca życia. Trudno sobie z nimi poradzi, bo dla tancerza to przyczyna przerwy w treningach, czasem nawet bardzo długiej. A: Co czujesz, gdy tańczysz ? P: I to jest bardzo trudne pytanie. Przede wszystkim czuję wolność i wiem, że taniec to coś wspaniałego i chciałabym tańczyć jak najdłużej będę mogła. A podobno podczas tańca wytwarzają się endorfiny, więc na pewno jestem bardzo szczęśliwa, gdy tańczę. A: A są jakieś wady bycia tancerzem? P: Jest ich niewiele, ale myślę, że to kontuzje i przede wszystkim brak życia osobistego. Nasze życie prywatne toczy się wokół treningów, pokazów. I tak w kółko. Uważam, że może nie wadą, ale rzeczą niezbyt miłą są czasem bardzo przykre opinie ludzi, którzy nie zdają sobie sprawy jak wygląda życie tancerza i jak to jest kiedy jest się tak zmęczonym, że ciało odmawia posłuszeństwa, a i tak trzeba iść na trening. A: Czy zamierzasz w przyszłości spróbować swoich sił, np. w programie You Can Dance? P: Jeszcze niedawno mówiłam sobie, że chciałabym spróbować, ale dowiedziałam się jaka to ciężka praca, więc zanim podjęłabym taką decyzję, potrzebowałabym chwili namysłu, ale w sumie dlaczego nie spróbować . A: Masz już może za sobą jakieś castingi, większe pokazy? P: Na pokazach występowałam już wiele razy. Kilka miesięcy temu miał swoją premierę spektakl pt: „ Szkoła Marzeń”, w którym miałam okazję zatańczyć. Niesamowite przeżycie, ale również o wiele większa praca niż nad pokazami, ale i większa satysfakcja. Jeśli chodzi o castingi to byłam ostatnio na moim pierwszym i bardzo mi się podobało. A: Czy wiążesz z tańcem swoją przyszłość? P: Bardzo bym chciała, ale nie wiem czy mi się uda, więc nie polegam tylko na tańcu. Zostanie on moją pasją na zawsze, a czy pracą to pokaże czas. Gdyby się tak stało byłabym bardzo szczęśliwa. A: Jakie są Twoje marzenia związane z tańcem? P: Przede wszystkim chciałabym szkolić się jak najdłużej w Akademii, której teraz uczęszczam, bo znalazłam tam ludzi z pasją. Są oni dla mnie prawdziwymi przyjaciółmi i oby tak pozostało. To jest teraz moje największe marzenie. Nie jest to chęć bycia najlepszym, bo jeżeli ma się wokół siebie takie osoby to jest to niepotrzebne. A: Dobrze, a na koniec… Jakbyś zachęciła ludzi to tańczenia? P: Dla mnie taniec jest życiem. Jest on wolnością, radością, odskocznią od codzienności, a przede wszystkim daje nam ogromną satysfakcję. Zachęcam każdego kto interesuje się tańcem, żeby spróbował swoich sił na zajęciach. Pozna tam na pewno wiele wspaniałych osób, a sam taniec może stać się czymś ważnym w jego życiu. A: Dziękuję za rozmowę. P: Ja również. I zachęcam to tańczenia. Akademia Mroku Wybrańcy Losu „Będziesz gotowa umrzeć, żeby zostać wybraną” Elitarna szkoła, która co semestr przenosi się w coraz to bardziej niezwykłe miejsca, pełna niezwykłych uczniów, wszyscy piękni, wyniośli i bogaci. Cassie, która nagle znalazła się w tym świecie, wydaje się jak z innej epoki. Z każdym dniem, jako nowa stypendystka, ciekawa dalszego życia w tej szkole, tajemnic, które strzegą zamknięte drzwi na drugim piętrze, rzeźby, które wiedzą więcej, niż by chciały i zbyt bardzo przypominające ludzi. Cassie cudem i ciężką pracą zdobyła stypendium do słynnej „Akademii Darke’a” już pierwszego dnia, spotkała piękną, tajemniczą starszą panią, przy wejściu do szkoły. Już w tedy chwili wiedziała, że jej życie zmieni się diametralnie. Każdy kolejny krok w tej szkole zbliżał ją do Wybranych, tajemniczej grupki uprzywilejowanych uczniów, którzy trzymają wszystkich na dystans. Tajemnice, o których nikt nic nie chce powiedzieć Cassie, uważając, że tak jest lepiej dla niej i im mniej wie tym lepiej dla niej. „Akademia Mroku : Wybrańcy Losu” jest to pierwsza część cyklu powieści Mrocznej Akademii. Napisana przez Gabriellę Poole, która stworzyła całkiem inny świat, do tej pory niespotykany. Pełno barwnych postaci, które nie dają o sobie zapomnieć, mimo to każda wydaje się podobna do innych, a jednak ma w sobie coś wyjątkowego coś, co sprawia, że staje się częścią nas. Napisana dość prostym językiem, którym się trochę rozczarowałam. Przez wielu jest krytykowana i uważana za dość prostą i przewidywalną, mimo podzielonych zdań, zaskoczyła mnie wiele razy i nie mogę powiedzieć, że nie ma ciekawych wątków i licznych zwrotów akcji. Czy polecać tą książkę czy nie? Moim zdaniem warto ją przeczytać, chociażby po , by wyrobić sobie o niej własne zdanie. Ja ją polecam, gdyż mi się szczerze podobała i uważam, że jest zdecydowanie warta uwagi, mimo że przez wielu niedoceniana. Anna Kowal kl.3d Polonista pyta Kazia: - Kaziu, jaki to czas - wszystkie dzieci śpią? - Noc, panie profesorze. Na lekcji języka polskiego nauczyciel pyta: - Czym będzie wyraz „chętnie” w zdaniu "Uczniowie chętnie wracają do szkoły po wakacjach"? Zgłasza się Jasiu: - Kłamstwem, Panie profesorze. Szkoła jest jak szpital - zawsze są jakieś ciężkie przypadki. - Jak brzmi liczba mnoga od rzeczownika "niedziela"? - Wakacje, proszę pani! Siedzą dwaj uczniowie: - Wiesz, czasem ogarnia mnie wielka ochota, żeby się pouczyć. - I co wtedy robisz? - Czekam, aż mi przejdzie. Pani pyta Jasia: - Jasiu, dlaczego zadanie jest napisane pismem Twojego taty? - Bo pisałem jego długopisem. Pani w szkole pyta Jasia: - Jasiu, masz zadanie domowe? - Tak, mam. - To pokaż mi je. Na to Jasiu: - Błogosławieni, którzy nie widzieli a uwierzyli. Na lekcji pani pyta Darka - Jaki kształt ma Ziemia? - Okrągły. - Dobrze, siadaj. A teraz wstanie do odpowiedzi Jasiu. Jasiu skąd o tym wiemy? - Bo Darek nam powiedział. Nauczyciel napisał w dzienniczku uczennicy: - Pańska córka Zosia jest nieznośną gadułą. Nazajutrz dziewczynka przyniosła dzienniczek z adnotacją ojca: - To pestka gdyby pan słyszał jej matkę!