Studia Gdańskie Tom X

Transkrypt

Studia Gdańskie Tom X
GDAŃSKIE
SEMINARIUM
DUCHOWNE
STUDIA GDAŃSKIE
TOMX
GDAŃSK - OLIWA
1995
ZESPÓŁ
REDAKCYJNY
Ks. Janusz Balicki (redaktor), Ks. Grzegorz Gólski,
Ks. Kazimierz Kloskowski, Ks. Andrzej Kowalczyk,
Ks. Zdzisław Kropidłowski, Ks. Wiesław Lauer,
Ks. Grzegorz Rafmski, Małgorzata Wyszyńska (IPSD)
Za zezwoleniem władzy duchownej
W Y D A W C A
KURIA METROPOLITALNA
GDAŃSKA
ul. Cystersów 15
80-330 Gdańsk, tel. (0-58) 52 00 51-3
Studia G d a ń s k i e X (1995)
5
Wykłady wygłoszone na Archidiecezjalnych Sesjach
II Polskiego Synodu Plenarnego w Gdańsku-Oliwie
Ks. Jerzy Buxakowski
WYZWANIA ROKU
RODZINY
1. Krzyk zagrożenia, czy wezwanie ku światłu?
G w a ł t o w n e p r z e o b r a ż e n i a s p o ł e c z n e ostatnich dziesiątek lat nie m o g ł y nie do­
t k n ą ć rodziny. Stąd jej model ulega r ó w n i e ż p r z e o b r a ż e n i o m . T o rodzi pytanie, w
jakiej mierze m o ż n a m ó w i ć o elementach t r w a ł y c h tego modelu, a w jakiej o
zmiennych, nie naruszających jednak jego istoty. W krajach zachodnich zaczyna
się epoka s p o ł e c z n a nazwana postindustrialną, k t ó r ą c e c h u j ą pozornie w y k l u ­
czające się sprzeczności: nadmierne ( z w ł a s z c z a ekonomiczne) u s p o ł e c z n i e n i e ,
przy jednoczesnym w y b u j a ł y m indywidualizmie. Kraje na w s c h ó d od Polski nie
s k o ń c z y ł y jeszcze nawet m a r z e ń o p e ł n y m u p r z e m y s ł o w i e n i u . I c h kolektywizacja
d o p r o w a d z i ł a do w i a d o m y c h s k u t k ó w gospodarczych, a j e d n o c z e ś n i e , t a k ż e pra­
w e m sprzeczności, w y ł a n i a do dziś t ę s k n o t y za z b y t n i ą n a d o p i e k u ń c z o ś c i ą p a ń ­
stwa nad j e d n o s t k ą . M i m o tak diametralnego z r ó ż n i c o w a n i a z a r ó w n o zachodnie,
j a k i wschodnie przemiany d o p r o w a d z i ł y do jednakowego z a g r o ż e n i a podstawo­
wej k o m ó r k i życia s p o ł e c z n e g o . Dlaczego?
Z a g r o ż e n i a te w y m a g a j ą naukowego rozeznania, np. socjologicznego, czy psy­
chologicznego, by trafnie o k r e ś l o n e ułatwiły skuteczne p r z e c i w d z i a ł a n i e . T u j e d ­
nak ograniczymy się tylko do przypomnienia, iż w s p ó l n y m m i a n o w n i k i e m tych
z a g r o ż e ń jest stopniowa depersonalizacja, do jakiej w s p ó l n i e , c h o ć na r ó ż n y spo­
sób, p r o w a d z ą kierunki przemian na Wschodzie, j a k i na Zachodzie. Teologicz­
n y m j ę z y k i e m w y r a z i ć to m o ż n a s ł o w a m i , iż depersonalizacja ta polega na zama­
zywaniu i zatracaniu poczucia obrazu B o ż e g o w c z ł o w i e k u . P o d s t a w ą z a ś tego
obrazu jest uzdolnienie rozumu do kierowania w o l ą przez p r a w d ę i w o l n o ś ć k u
B o g u i łasce. Brak lub n i e d o b ó r prawdy prowadzi k u b ł ę d n y m w y b o r o m w o l i i u¬
trudnia lub udaremnia w s p ó ł p r a c ę z Bogiem. Te formy depersonalizacji zdają się
g o d z i ć najbardziej w r o d z i n ę , co sprawia, ż e m a ł ż e ń s t w o jest często rozumiane
j a k o „ k o n s u m p c y j n a dialektyka płci", a rodzina j a k „peryferie socjologii". Tak
syntetycznie ujmuje te z a g r o ż e n i a bp Stanisław Stefanek, dyrektor Instytutu Stu­
d i ó w nad R o d z i n ą A T K , i wyprowadza stąd wniosek, ż e rodzinie w s p ó ł c z e s n e j
najbardziej szkodzi dziś z a k ł a m a n i e , zakwestionowanie autorytetu i zorganizowa-
6
na deprawacja m ł o d z i e ż y , co w s p ó l n i e prowadzi do „specjalnie zmanipulowanej
tzw. beznadziei"
Tyle i tylko tyle o z a g r o ż e n i a c h . Zadaniem b o w i e m chrześcijanina k a ż d y c h
c z a s ó w jest nie u l e g a ć nigdy beznadziei, lecz p a m i ę t a ć , ż e nawet nad najciemniej­
szymi, o ł o w i a n y m i chmurami zawsze unosi się słońce i ono, jego promienie, bar­
dziej d e c y d u j ą o życiu naszej planety, n i ż p r z e j ś c i o w e zachmurzenia czy burze.
Pierwsze trzy w i e k i chrześcijaństwa p r z y p a d ł y na czasy jeszcze w i ę k s z e g o za­
g r o ż e n i a rodziny i m a ł ż e ń s t w a , a przecież zdrowa, proporcjonalnie znacznie
mniejsza liczba chrześcijan potrafiła s t w o r z y ć podwaliny pod z u p e ł n i e n o w ą
p r ę ż n ą i p o t ę ż n ą cywilizację. Podobne też zadanie stawia dziś O p a t r z n o ś ć B o ż a
przed K o ś c i o ł e m , r ó w n i e ż w Polsce.
W Dekrecie Soboru W a t y k a ń s k i e g o I I o pasterskich zadaniach b i s k u p ó w czy­
tamy: Już od pierwszych wieków Kościoła biskupi stojący na czele
poszczególnych
Kościołów,
w poczuciu więzi braterskiej miłości oraz przekazanego
Apostołom
powszechnego posłannictwa,
zespalali swe siły i zamierzenia dla pomnożenia
do­
bra zarówno wspólnego, jak i właściwego poszczególnym
Kościołom.
W tym celu
organizowano czy to sobory, czy synody prowincjonalne,
czy wreszcie synody ple­
narne, na których biskupi ustalali jednakowy dla różnych Kościołów
sposób za­
równo nauczania prawd wiary, jak i normowanie dyscypliny
kościelnej.
Obecny, święty Sobór powszechny wyraża życzenie, by czcigodne instytucje so­
borów i synodów nabrały nowej mocy, dzięki czemu można by należycie
i sku­
teczniej zatroszczyć
się o wzrost wiary i zachowanie karności
w różnych
Ko­
ściołach stosownie do okoliczności
czasu (36).
D z i ś K o ś c i ó ł w Polsce jako jedno z pierwszych z a d a ń I I Synodu Plenarnego
stawia e w a n g e l i z a c j ę rodziny, g d y ż ona stanowi p o d w a l i n ę dobra w s p ó l n e g o , jest
jej najjaśniejszym światłem. Oto, co m ó w i o t y m S o b ó r W a t y k a ń s k i I I - dobro
w s p ó l n e to ogół takich w a r u n k ó w życia s p o ł e c z n e g o , w k t ó r y c h ludzie m o g ą
łatwiej i pełniej o s i ą g n ą ć w ł a s n ą d o s k o n a ł o ś ć (por. D W R 6 i K D K 26). Rodzina
z a ś jest k u ź n i ą dobra w s p ó l n e g o , g d y ż S o b ó r nazywa j ą m a t k ą i ż y w i c i e l k ą w y ­
chowania ( K D K 61), szkołą bogatszego c z ł o w i e c z e ń s t w a ( K D K 52), szkołą cnót
s p o ł e c z n y c h ( D W C H 3), j a k b y seminarium ( D F K 2). Rodzina ma p o s ł a n n i c t w o a¬
postolskie w e w n ę t r z n e przez wychowanie dzieci ( D A 9 i 30) i na z e w n ą t r z przez
p r z y k ł a d i zespalanie się w w i ę k s z e s p o ł e c z n o ś c i ( D A 11) i K o ś c i ó ł wreszcie sam
stanowi j e d n ą r o d z i n ę i jeden lud ( D M 1), i to r o d z i n ę dzieci B o ż y c h ( K D K 92).
Za s z c z e g ó l n i e k o r z y s t n ą szansę m o ż e m y p o c z y t a ć i to, ż e dziś wezwania do
prac nad r o d z i n ą p ł y n ą do nas potrójną drogą. P i e r w s z ą jest wspomniane zadanie
TI Synodu Plenarnego, zsynchronizowane z tematem I V R o k u Wielkiej N o w e n n y
przed n o w y m t y s i ą c l e c i e m chrześcijaństwa; drugie wezwanie kieruje O N Z ,
ogłaszając rok 1994 M i ę d z y n a r o d o w y m R o k i e m Rodziny, a wreszcie w duchu
w e z w a ń Ojca ś w . rodzina s t a n o w i ć będzie w 1994 roku r ó w n i e ż temat
w a ż n i e j s z y c h dat obchodzonych dorocznie, j a k np. Ś w i a t o w e g o Dnia Pokoju, czy
1
1
Por. Przekłamywanie prawdy, [w:] „ Magazyn - Słowo - Dziennik Katolicki" 17, 1996, s.
7; Małżeństwo podstawą rodziny, [w:] Ewangelizacja wspólnoty małżeńskiej i rodzinnej.
Program duszpasterski na rok 1993/94, T . l , Katowice 1993, s. 42. ( odtąd skrót: Program
I lub //;.
Studia G d a ń s k i e X (1995)
7
Ś w i a t o w e g o Dnia S p o ł e c z n y c h Ś r o d k ó w Przekazu {Telewizja w rodzinie - kryteria
właściwego odbioru
programów).
Te wielorakie wezwania składają się na jedno wielkie wezwanie do
w s p ó ł c z e s n e g o świata, by zajął się p o w a ż n i e j n i ż d o t ą d r o d z i n ą . O c z y w i ś c i e m u ­
simy b y ć nastawieni na to, ż e pewne o ś r o d k i m i ę d z y n a r o d o w e i krajowe b ę d ą
p r ó b o w a ł y n a d a ć temu r ó ż n e ukierunkowania, nie zawsze zgodne z E w a n g e l i ą ,
lub w r ę c z jej przeciwne. Kościół w Polsce nie m o ż e jednak nie w y k o r z y s t a ć szan­
sy, jaka przed n i m teraz staje. W jej urzeczywistnienie p o w i n n i się w ł ą c z y ć wszy­
scy ś w i e c c y katolicy, wszak b o w i e m oni s t a n o w i ą trzon rodziny polskiej i o i c h
s p r a w ę tu najbardziej chodzi. R ó ż n o r o d n o ś ć inicjatyw n a d c h o d z ą c e g o Roku Ro­
dziny nie m i a ł a sobie podobnych ani co do ich ź r ó d e ł , ani co do perspektyw. N i e
chodzi zresztą o nasilenie prac nad r o d z i n ą w j e d n y m j e d y n y m roku, lecz o p o d ­
j ę c i e i kontynuowanie na długie lata.
Polska startuje do tego z lepszych m i m o wszystko pozycji. Według danych z
1990 roku Polska, obok Włoch, jest krajem o największej
trwałości małżeństw.
Z
ogólnej liczby zawieranych związków
rozpadło
się u nas 16,6% (we
Włoszech
8,1%), ale w USA 47,4%, w Wielkiej Brytanii tak samo, a w Szwecji 47,2% . W g
b a d a ń ankietowych znacznie więcej m ł o d y c h ludzi w Polsce n i ż na Zachodzie do­
cenia znaczenie rodziny dla swojej przyszłości i z n i ą w i ą ż e swoje g ł ó w n e nadzie­
je. Te i inne pocieszające przejawy z o b o w i ą z u j ą nas wszystkich do t y m ufniejszego podjęcia n a d c h o d z ą c y c h z a d a ń na t y m polu. Podjęcie to otworzy się najszerzej
przed z e s p o ł a m i synodalnymi świeckich, gdy nie o g r a n i c z ą się tylko do debat sy­
nodalnych, ale gdy w i ą z a ć się b ę d ą z jednoczesnym rozwijaniem rozlicznych za­
dań wychowawczych, charytatywnych, a nawet politycznych, jeśli przez p o l i t y k ę
rozumiemy w duchu Jana P a w ł a I I wszelkie działanie formacyjne, ekonomiczne i
s p o ł e c z n e zmierzające do p o m n o ż e n i a dobra w s p ó l n e g o . Pole rodziny to pierwszy
odcinek, na k t ó r y m m o ż e m y w y k a z a ć sami, k a ż d y we w ł a s n y m zakresie, ż e u¬
miemy i chcemy p r z e z w y c i ę ż y ć owe smutne n a s t ę p s t w a realnego socjalizmu, k t ó ­
re wyliczył papież w g ł o ś n y m wywiadzie dla „ L a Stampa", gdy m ó w i ł : (...) roz­
powszechniła
się inercja i bierność. Teraz po zmianie systemu ludzie znaleźli
się
bez doświadczenia,
bez umiejętności funkcjonowania
na własny rachunek.
Ludzie
nie przywykli do osobistej odpowiedzialności.
G d y coraz więcej ś w i e c k i c h w ł ą c z y
się do dzieł p o m n a ż a n i a dobra w s p ó l n e g o w rodzinach, dla rodzin i przez rodziny,
w k r ó t c e w y ł o n i ą się tą d r o g ą ludzie, k t ó r z y potrafią w s p o s ó b bardziej odpowie­
dzialny przejąć zadania r ó w n i e ż na szerszych odcinkach i nawet na szczytach
życia s p o ł e c z n e g o .
Na t y m w i ę c szerokim tle s p r ó b u j m y w y p u n k t o w a ć , n i e k t ó r e jedynie w y j ś c i o ­
we, najważniejsze w s p ó ł c z y n n i k i n a ś w i e t l e n i a tych z a d a ń , u w z g l ę d n i a j ą c t e ż
pewne zasadnicze p r z e s ł a n k i encykliki Veritatis Splendor.
2
2. Uwierzyć w rodzinę
Podstawowa
potrzeba
dzisiejszych c z a s ó w , to u w i e r z y ć w r o d z i n ę .
C z ł o w i e k o w i z a g r a ż a zatrata poczucia potrzeby rodziny i jej p r z y d a t n o ś c i dla
2
H. W a h 1, Jaka jesteś rodzino?, [w:] „Słowo - Dziennik Katolicki" 148, 1993.
8
ż y c i a s p o ł e c z n e g o i osobistego. C h o ć b y c z ł o w i e k naszego stulecia docenił jej rolę
teoretycznie, to styl p o s z u k i w a ń jego ż y c i a idzie często poza nią. Literatura i mass
media atrakcyjne formy m i ł o ś c i i ciekawych p r z y g ó d życia oraz d o z n a ń lokują z
r e g u ł y w tzw. m i ł o ś c i przed- i p o z a m a ł ż e ń s k i e j , k t ó r a p r a w d z i w ą i p e ł n ą m i ł o ś c i ą
w o g ó l e nie jest i nie m o ż e b y ć , g d y ż buduje na doznaniach somatycznych, a nie­
w s p ó ł m i e r n i e mniej na więzi duchowej i w a r t o ś c i a c h osoby. Kinematografia a
nawet beletrystyka są niemal bezsilne w przedstawianiu szczęścia wew n ą t r z r o d z i n n e g o . Tego szczęścia, k t ó r e k i e d y ś u r z e k a ł y postacie z u t w o r ó w
M i c k i e w i c z a i Sienkiewicza, czy Orzeszkowej. Co gorsza - dziś zboczeni idole
f i l m u i estrady znajdują więcej w z i ę c i a i poklasku, lub co najmniej rzekomo tole­
rancyjnej akceptacji (ostatnio M . Jackson).
N o w a ewangelizacja powinna za pierwsze zadanie u z n a ć o d w r ó c e n i e tego bie­
gu spraw. Powinna p r z y w r ó c i ć m a ł ż e ń s t w u i rodzinie w ł a ś c i w ą rolę w obiegu
rozpowszechniania kultury. P r z y w r ó c i ć b o w i e m w ł a ś c i w ą rolę rodzinie to przede
wszystkim p r z y w r ó c i ć w i a r ę w r o d z i n ę , to znaczy u w i e r z y ć :
- ż e c z ł o w i e k j u ż od w i e k u d z i e c i ę c e g o nie znajdzie nigdzie tyle m o ż l i w o ś c i
rozwoju swojej o s o b o w o ś c i , co w zdrowej rodzinie. Nigdzie też nie m o ż e z y s k a ć
tyle dobra w e w n ę t r z n e g o , ile w normalnych u k ł a d a c h m a ł ż e ń s k i c h i rodzinnych,
nigdzie nie m o ż e z a k o r z e n i ć na trwałe tyle p i ę k n a kultury osobistej, co w oparciu
o spokój życia rodzinnego;
- u w i e r z y ć w r o d z i n ę , to znaczy u m i e ć w y p r o w a d z i ć wnioski z historii
wszystkich niemal cywilizacji, k t ó r e d ź w i g a ł y się w z w y ż tylko wtedy, gdy w y ­
w o d z i ł y się z silnego ustroju rodowego, a u p a d a ł y , gdy u p a d ł o w nich i z a m i e r a ł o
zdrowie ż y c i a rodzinnego. Historia biblijna Starego i Nowego Testamentu i histo­
ria naszej cywilizacji ś r ó d z i e m n o m o r s k i e j - to prototypy tej dialektyki dobra i zła,
k t ó r ą p o t w i e r d z a ł y n i e g d y ś dzieje n a r o d ó w p o g a ń s k i c h , a dziś p o t w i e r d z a j ą dzieje
n a r o d ó w n e o p o g a ń s k i c h , r ó w n i e ż najnowszej daty;
- u w i e r z y ć w r o d z i n ę to znaczy też przez n i ą , dla niej i w niej p o ł o ż y ć g ł ó w n e
nadzieje odrodzenia ż y c i a s p o ł e c z n e g o i chrześcijańskiego, sięgające aż spełnień
jego c e l ó w eschatycznych.
Zasadniczym warunkiem urzeczywistnienia tych c e l ó w jest to, by rodzina stała
się dla jej nowego pokolenia pierwszym ź r ó d ł e m poznawania prawdy. K u temu
trzeba jednak w p i e r w r o z w i ą z a ć te wszystkie b ł ę d n e teorie, k t ó r e głosił m . i n .
marksizm o samym pochodzeniu rodziny, a p a m i ę t a m y , że w i ę k s z o ś ć
w s p ó ł c z e s n y c h nam c h o ć b y p u b l i c y s t ó w , t y m i b ł ę d n y m i teoriami b y ł o karmio­
nych w swych s z k o ł a c h dziennikarstwa i niejeden z nich dotąd p o d ś w i a d o m i e ten
b ł ą d w sobie nosi. Chodzi o X I X - w i e c z n e b ł ę d n e teorie Morgana i Backoffena o
rzekomej bezrodzinnej w s p ó l n o c i e pierwotnej ludzkości, w której j a k o b y wskutek
promiskuityzmu seksualnego i stadnego nigdy nie był znany ojciec ( k a ż d y m ó g ł
się ł ą c z y ć z k a ż d ą ) . T y m zresztą u s i ł o w a n o a r g u m e n t o w a ć , iż matriarchat był
w c z e ś n i e j s z y od patriarchatu. B ł ę d n o ś ć tych teorii wykazali j u ż pod koniec X I X
w i e k u m . i n . Westemarck i M a l i n o w s k i . D z i ś zalicza się j e j u ż t y l k o do lamusa
p r z e b r z m i a ł y c h hipotez, a w s p ó ł c z e ś n i nam historycy kultury, nawet areligijni,
zgodnie stwierdzają, ż e n a j p o w s z e c h n i e j s z ą od zarania dziejów f o r m ą rodziny b y ł
jej typ c h a r a k t e r y z u j ą c y się przez j e d n o ż e ń s t w o , przez d ą ż n o ś ć do u n i e z a l e ż n i e n i a
się m ł o d y c h m a ł ż o n k ó w od ich r o d z i c ó w , ale i przez jednoczesne p i e l ę g n o w a n i e
Studia G d a ń s k i e X (1995)
9
silnych i t r w a ł y c h więzi rodowych . Co więcej - nowe odkrycia archeologiczne z
epoki wczesnego paleolitu w y k a z u j ą , że najstarsze u k ł a d y s p o ł e c z n e jakie d o t ą d
odnaleziono, n o s z ą w y r a ź n y charakter u k ł a d ó w rodzinnych (np. groby z G r i m a l di). N a m i a r ę zaś najgłośniejszego odkrycia kopalnego ostatnich c z a s ó w uznano
odsłonięte w Laetoli (Tanzania), na poziomie p o k ł a d ó w geologicznych sprzed
3.600.000 lat, 27 b i e ż ą c y c h m e t r ó w ś l a d ó w stóp utrwalonych w lawie wulkanicz­
nej trojga o s o b n i k ó w o postawie całkowicie wyprostowanej. Antropologowie o¬
ceniają wzrost dwojga z nich na 1,5-1,6 m , z t y m , że kobieta u s i ł o w a ł a s t a w i a ć
swe k r o k i w ślady idącego przed nią m ę ż c z y z n y , a dziecko wzrostu ok. 1,2 m szło
obok (dwoje d o r o s ł y c h przypuszczalnie n i o s ł o w s p ó l n i e ciężar p r z e k r a c z a j ą c y
m o ż l i w o ś c i u d ź w i g n i ę c i a przez jednego). Tak w i ę c nawet ten najstarszy ślad, nie­
zależnie czy uznamy go za ślad naczelnych (primates) o postawie wyprostowanej,
czy inaczej, ś w i a d c z y j u ż o tym, j a k silnie życie rodzinne b y ł o zarysowane j u ż w
naszych pradziejach .
Prawda, że rodzina jest najstarszą f o r m ą życia s p o ł e c z n e g o na naszej planecie
jest w i ę c z b i e ż n ą z p r a w d ą wiary, że rodzina i m a ł ż e ń s t w o jest z ustanowienia
B o ż e g o . Czy dostatecznie to u w z g l ę d n i a m y w naszym m y ś l e n i u o w ł a s n e j rodzi­
nie, czy w i d z i m y w t y m jeden z n a j w i ę k s z y c h d a r ó w B o ż y c h powierzonych ludz­
kości? Co r o b i m y na rzecz ocalenia i rozwijania tego daru nie tylko we w ł a s n y m
k r ę g u rodzinnym, ale i na innych p ł a s z c z y z n a c h nauczania i o d d z i a ł y w a n i a
społecznego?
A przecież fakt B o ż e g o pochodzenia rodziny i m a ł ż e ń s t w a o k r e ś l a jej niepo­
r ó w n y w a l n i e p i e r w s z ą p o z y c j ę we wszelkich rachubach ż y c i a s p o ł e c z n e g o .
Przemijalność w i e l u innych instytucji s p o ł e c z n y c h i politycznych, czy k r u c h o ś ć
ich przemian ustrojowych nie powinna nas, chrześcijan, nigdy w p r o w a d z a ć w
z n i e c h ę c e n i e , o ile zachowamy r o d z i n ę . R o d z i n ę jako pierwsze ź r ó d ł o nauczania i
przekazywania prawdy dzieciom, jako p i e r w s z ą instancję weryfikowania prawd,
r ó w n i e ż tych codziennych, ale także jako pierwsze i n a j w a ż n i e j s z e ogniwo prze­
kazu prawd wiary. W Polsce m a m y blisko 6,5 m i n . m a ł ż e ń s t w w y c h o w u j ą c y c h
dzieci, 1,3 m i n . matek w y c h o w u j ą c y c h dzieci samotnie i 178 tys. o j c ó w w y c h o ­
w u j ą c y c h samotnie . Jakiż to olbrzymi ciężar do apostolatu „ p r a w d y o prawdzie"?
A p r z e c i e ż nawet owe 2,3 m i n . m a ł ż e ń s t w bez dzieci nie p o w i n n y p o z o s t a ć poza
nadziejami tego apostolatu, bo wiele z nich m o ż e o t w o r z y ł o b y się szerzej dla B o ­
ga i s p o ł e c z e ń s t w a , j e ż e l i z n a l e ź l i b y dla siebie r a d o ś ć i j a k ą ś s z a n s ę s ł u ż b y dla ro­
dzin wielodzietnych (np. poprzez pomoc w pedagogizacji i d z i e ł a c h charytatyw­
nych)!
5
U w i e r z y ć w r o d z i n ę to r ó w n i e ż przejąć się przekonaniem, że w rodzinie
m o ż n a stosunkowo najłatwiej oraz najskuteczniej ustalić i u s t a w i ć w ł a ś c i w y sto­
sunek prawdy do w o l n o ś c i .
3
4
5
Por. C. L . S t r a u s s, Preface, [w:] Historie de la familie, T.l, Paris 1986, s. 11.
Por. C. M a s s e t, Prehistorie de la familie, [w:] Historie, s. 79-80.
Por. H. W a h 1, Jaka jesteś, s. 5.
10
3. Rodzina szkołą wolności
Jeżeli wolno s z u k a ć n a j k r ó t s z y c h słów do streszczenia całej encykliki Veritatis
splendor, to m o ż n a p o w i e d z i e ć , ż e cała jest p o ś w i ę c o n a o m ó w i e n i u stosunku
prawdy do w o l n o ś c i . Czytamy:
Według
wiary chrześcijańskiej
i nauki Kościoła
'tylko wolność
pod­
porządkowana
Prawdzie prowadzi osobę ludzką ku jej autentycznemu dobru. Do­
brem osoby jest istnienie w Prawdzie i czynienie
Prawdy'.
Konfrontacja
stanowiska Kościoła z dzisiejszą sytuacją społeczną
i kulturową
pozwala natychmiast dostrzec, że właśnie wokół tej zasadniczej kwestii
powinna
się skupić intensywna praca duszpasterska
samego Kościoła:
'świadomość
tej
podstawowej realizacji: Prawda -Dobro - Wolność zanikła na znacznym
obszarze
współczesnej
kultury; dlatego dopomożenie
człowiekowi
w odnalezieniu tej świa­
domości stanowi jeden z wymogów
misji Kościoła, pełnionej
dla
wpółczesnego
świata' ( 8 4 /
To w ł a ś n i e w rodzinie dana jest dziecku w o l n o ś ć , którą trzeba przyjąć
niczym
kiełkującą
dopiero roślinę i troszczyć się odpowiedzialnie
za jej wzrost (Vs 86) i
w rodzinie najbardziej p r z e k o n y w u j ą c o , poprzez wyrzeczenia r o d z i c ó w , Chrystus
ukrzyżowany
objawia autentyczny sens wolności,
w pełni go realizuje
poprzez
całkowity dar z siebie i powołuje swoich uczniów do udziału w tej samej
wolności
(85). Dar z siebie to n a j w y ż s z y w y m i a r prawdy o w o l n o ś c i i zarazem n a j w y ż s z y
sprawdzian m i ł o ś c i m a ł ż e ń s k i e j , rodzicielskiej i synowskiej.
Tak przeto skoro uwierzymy w rodzinę j a k o instytucję z ustanowienia B o ż e g o ,
skoro uznamy j ą za pierwsze czasowo ź r ó d ł o poznania prawd przyrodzonych i
prawd wiary, skoro wreszcie uczynimy z niej pierwsze pole p o s ł u s z e ń s t w a praw­
dzie p e ł n i o n e j w w o l n o ś c i w y b o r u - wtedy też uczynimy z niej w y j ś c i o w e i bar­
dzo w a ż n e miejsce spotkania kultury i wiary w przestrzeni wartości. Ks. J. W i 1 k
przedstawia to spotkanie w i a r y i kultury w rodzinie w p o c z w ó r n e j przestrzeni:
s ł o w a , symbolu, rytuału i w a r t o ś c i . Ilustruje to ciekawymi odniesieniami do re­
a l i ó w codziennego ż y c i a i pisze m.in.:
Tu w przestrzeni wartości spotyka się kultura i wiara. Prawdziwa
bowiem kul­
tura dąży do odrodzenia moralnego, które jest swoistym kryterium wiary jako
„formy-kształtu
życia".
(...) przenosząc
nasze spostrzeżenia
na grunt rodzinny i
uwzględniając
potrzebę
wychowania, możemy powiedzieć,
że kultura wnosi tutaj
niebywale cenny element: decyduje o hierarchii wartości. Przynosi wzorce zacho­
wania się, odniesienia się w stosunku do osób i rzeczy, do przeróżnych
spraw co­
dziennych, ale także do ideałów, aspiracji i celów życiowych.
W dawnych
polskich
rodzinach znajdowało
to swój wyraz w makatkach z hasłami, tabliczkach
domo­
wych, zbiorach tzw. „przykazań
domowych ". Ą u t o r przytacza i n extenso g ł ę b o k o
p r z e m y ś l a n e przykazania domowe, jakie w i s i a ł y w domu M a r i i R o d z i e w i c z ó w n y
( m . i n . Nie będziesz się gniewał ani podnosił głosu z wyjątkiem śpiewu i śmiechu,
Nie wnoś do domu szatańskiej
czci pieniądza
i przekleństwa
jego
spraw,
Błogosławieństwo
Boga i Królowej Korony Polskiej niech strzeże
fundamentów,
węgłów i ścian domu tego, oraz duszy i serca i zdrowia jego
mieszkańców .
6
b
Ks. J. W i 1 k, Wiara i kultura w rodzinie, [w:] Program I, s. 149-164.
Studia G d a ń s k i e X (1995)
11
Rodzina m o ż e w i ę c b y ć i powinna b y ć pierwszym terenem przysposabiania
człowieka, z w ł a s z c z a dziecka do korzystania z w o l n o ś c i w prawdzie. Stosunek
w o l n o ś c i i prawdy wraca tutaj w n o w y m aspekcie. Encyklika Veritatis
splendor
p o ś w i ę c a temu najwięcej miejsca. W y l i c z a liczne z a g r o ż e n i a w s p ó ł c z e s n e , k t ó r e
biorą swój p o c z ą t e k z b ł ę d n e g o p o d k r e ś l a n i a w o l n o ś c i do tego stopnia, ż e czyni
się z nich absolut, który ma być źródłem wartości (por. 32), co t y m samym pro­
wadzi do paradoksalnej sprzeczności, której ś w i a d k a m i zaczynamy b y ć na co
dzień, ż e choć współczesna
kultura przyznaje tak wielkie znaczenie wolności,
za­
razem radykalnie tę wolność kwestionuje (33). To z kolei, m ó w i p a p i e ż ,
wywołuje
rzekomy konflikt między wolnością a prawem " (nota bene: k o n f l i k t ten ż y w o pa­
m i ę t a m y np. z telewizyjnych w y s t ą p i e ń A . Szczypiorskiego, k t ó r y o b u r z y ł się na
to, ż e Kościół domaga się p o d p o r z ą d k o w a n i a m o r a l n o ś c i prawa o ochronie dziec­
ka p o c z ę t e g o ) .
I c h o ć b y j u ż na t y m odcinku w i d z i m y jeden z e l e m e n t ó w , k t ó r y k a ż e nam to
nauczanie z a s t o s o w a ć w życiu rodziny. Rodzina b o w i e m chrześcijańska powinna
być p i e r w s z ą szkołą dobrze urzeczywistnionej w o l n o ś c i . Tej w o l n o ś c i , do której
stopniowo i r o z w a ż n i e m a j ą rodzice w p r o w a d z a ć swe dziecko. Tej w o l n o ś c i , w
którą coraz więcej ś w i a d o m i e ma w k r a c z a ć pod o k i e m r o d z i c ó w i w y c h o w a w c ó w
m ł o d z i e ż . Tej w o l n o ś c i , której ograniczenie mają dobrze z n a ć i p r z e s t r z e g a ć
p r z y g o t o w u j ą c y się do m a ł ż e ń s t w a narzeczeni. I tej wreszcie w o l n o ś c i , której no­
we ramy s t a n o w i ą o harmonii p o ż y c i a samych m a ł ż o n k ó w i r o d z i c ó w .
Veritatis splendor za pierwszy, ale tylko za p o c z ą t k o w y etap drogi k u w o l n o ­
ści, uznaje przestrzeganie D z i e s i ę c i o r g a B o ż y c h P r z y k a z a ń (13). I c h przestrzega­
nie prowadzi k u dalszym i w y ż s z y m jej k s z t a ł t o m , k t ó r y c h k o n t y n u a c j ę stanowi
Kazanie Chrystusa na G ó r z e (por. V s 15), a jej p e ł n i a urzeczywistnia się przez
w i a r ę w Chrystusie. Ta bowiem wiara przez w o l n o ś ć przynosi poznanie Chrystusa
w w e w n ę t r z n y m d o ś w i a d c z e n i u i staje się sama ś w i a d e c t w e m życia. Jest m i ł o ś c i ą .
Św. Augustyn powiada: 'Miłość niech cię uczyni sługą, tak jak prawda
uczy­
niła cię wolnym (...) jesteś wolny, bo możesz kochać swojego Stwórcę (...) Jesteś
sługą Pana i jesteś wolny w Panu' (jw. 87).
T o k m y ś l i p a p i e ż a m o ż e w y d a w a ć się trudny, ale p a m i ę t a j m y , ż e dotyka pro­
b l e m ó w dziś najaktualniejszych, w i ę c nie oczekujmy tu ł a t w i z n y . Stają się bo­
w i e m one czytelniejsze, gdy przeniesiemy j e w ł a ś n i e na pole rodziny. Ileż bo­
w i e m dzisiaj p o p e ł n i a się w niej b ł ę d ó w w y c h o w a w c z y c h wskutek niezrozumie­
nia potrzeby stopniowego w d r a ż a n i a dzieci i m ł o d z i e ż y do w o l n o ś c i . G d y dziecko
jest m a ł e zniewala się je nadmiarem o p i e k u ń c z o ś c i i zbyt ł a t w y m s p e ł n i a n i e m j e ­
go zachcianek. Wzrasta w i ę c ono w p r z e ś w i a d c z e n i u , ż e j e m u się wszystko na­
leży. B y w a też, ż e nadmiar p o d a r u n k ó w utwierdza go w t y m , z w ł a s z c z a , gdy te­
m u nie towarzyszy stopniowanie w y m a g a ń w spełnianiu np. d o m o w y c h obw i ą z k ó w . I nic dziwnego, że n i e m i ł e zdziwienie następuje wtedy, gdy takie dziec­
ko wchodzi w wiek m ł o d z i e ń c z y , k t ó r y z natury rzeczy wymaga poszerzenia w o l ­
ności; ó w m ł o d z i e n i e c , czy panienka otrzymując j ą , z u p e ł n i e nie u m i e j ą n i ą go­
s p o d a r o w a ć . Po prostu b o w i e m ich sumienie nie zostało dostatecznie wyrobione i
przygotowane do n o w y c h o k o l i c z n o ś c i i z a d a ń .
Rodzina w i ę c winna b y ć r ó w n i e ż p i e r w s z ą n a u c z y c i e l k ą sumienia. E n c y k l i k a
Yeritatis splendor p o ś w i ę c a sumieniu wiele refleksji (54-64). P a p i e ż uznaje su-
12
mienie jako sanktuarium człowieka
i tylko jako b e z p o ś r e d n i ą n o r m ę m o r a l n o ś c i ,
jest daleki od tego, by p r z y z n a ć sumieniu n a j w y ż s z ą instancję rozstrzygania o do­
bru i złu. N a j w y ż s z ą b o w i e m i u n i w e r s a l n ą n o r m ą m o r a l n o ś c i jest prawo B o ż e , a
w i ę c prawo naturalne i prawo podane w nauce Objawienia.
Oto jedno z szerokich p ó l pracy, jakie staje r ó w n i e ż przed z e s p o ł a m i synodal­
n y m i . W z i ą ć na warsztat w s p ó l n y c h prac, s p o t k a ń i dyskusji, nawet w rodzinie,
zagadnienie, j a k n a l e ż y w y c h o w y w a ć dzieci i m ł o d z i e ż przez p r a w d ę k u wolno­
ści. N a t y m polu spotkają się zainteresowania z a r ó w n o r o d z i c ó w , j a k i nauczycie­
l i . Trzeba b a c z n ą u w a g ę p o ś w i ę c i ć temu, by m ł o d e sumienia nie b y ł y kaleczone
przez odmienne przedstawienie n o r m moralnych w szkole, a odmienne w rodzi­
nie. Chodzi o w s p ó l n e wnikanie i przyswajanie sobie dydaktyki np. p r o b l e m ó w
przygotowania do życia rodzinnego, by n i e r o z w a ż n y nauczyciel w szkole nie
s p r o w a d z a ł tych p r o b l e m ó w do zbiologizowanego wychowania seksualnego.
Karta Praw Rodziny z 1983r. m o ż e tu b y ć dla z e s p o ł ó w synodalnych najbardziej
autorytatywnym w y k ł a d n i k i e m tego, j a k się powinna u k ł a d a ć w s p ó ł p r a c a szkoły z
r o d z i n ą . N a l e ż y też w s p ó l n i e k o r z y s t a ć , o m a w i a ć i r o z s z e r z a ć takie treści, jakie
np. zawiera bardzo cenna, niewielka k s i ą ż e c z k a M a r i i K w i e k Wychowanie do
miłości , n a d a j ą c a się r ó w n i e dobrze dla nauczycieli i k a t e c h e t ó w .
Wobec lawinowej ofensywy demoralizacji szerzonej często pod pozorami
p r z e c i w d z i a ł a n i a dżumie XX wieku, czyli chorobie A I D S , n a l e ż y u j a w n i a ć i dema­
s k o w a ć a b s u r d a l n o ś ć takich form rzekomego p r z e c i w d z i a ł a n i a , k t ó r e łączy się z
jednoczesnym propagowaniem n a g o ś c i , ś r o d k ó w antykoncepcyjnych, wyuzdania i
o g ł u s z a j ą c y c h form o d d z i a ł y w a n i a , podczas gdy istotną i najskuteczniejszą formą
zapobiegania A I D S jest po prostu czystość p r z e d m a ł ż e ń s k a i w i e r n o ś ć m a ł ż e ń s k a .
A l e o t y m wspomina się jedynie mimochodem, albo najczęściej w o g ó l e pomija.
D ł u g o f a l o w y m k o n k r e t n y m zadaniem n a d c h o d z ą c y c h lat w i n n o b y ć na­
w i ą z a n i e stopniowo coraz bliższej w s p ó ł p r a c y ze szkołą, g d y ż takie m o ż l i w o ś c i
stwarza z a r z ą d z e n i e Ministra Edukacji N a r o d o w e j w sprawie szkolnego
progra­
mu nauczania świadomego
i odpowiedzialnego
rodzicielstwa, o wartości
rodziny
oraz metodach i środkach
świadomej prokreacji
- w s z k o ł a c h podstawowych i
ponadpodstawowych z uprawnieniami szkół publicznych.
Ministerstwo Edukacji Narodowej podjęło j u ż następujące działania:
- na szczeblu ministerialnym p o w o ł a ł o Z e s p ó ł ds. W y c h o w a n i a Rodzinnego,
k t ó r y koordynuje prace w skali krajowej;
- z a c h ę c i ł o wszystkie kuratoria do zatrudnienia na p e ł n y m etacie w o j e w ó d z ­
kiego d o r a d c ę ds. wychowania prorodzinnego w ramach W o j e w ó d z k i e g o O ś r o d k a
Metodycznego;
- w y d a ł o w Bibliotece
Wychowawcy p i ę ć t o m i k ó w o d n o ś n y c h w s k a z a ń , z k t ó ­
r y c h cztery s ą godne polecenia. P o w a ż n e zastrzeżenia budzi jedynie tomik opra­
cowany przez p a n i ą Hammer.
7
8
9
7
M. K w i e k, Wychowanie do miłości - katolicki przewodnik dla rodziców, Wrocław
1991.
Zarządzenie nr 26 Ministra Edukacji Narodowej z dnia 18 sierpnia 1993 roku, wydane na
podstawie art. 4 ust. 2 ustawy sejmowej z dnia 7 stycznia 1993 roku (Dz. U. nr 17, poz. 78)
Por. „Głos dla życia" 3 (9), 1993, s. 15.
8
9
S t u d i a G d a ń s k i e X (1995)
13
P o w y ż s z e inicjatywy M E N stwarzają j a k na razie bardzo d u ż e szanse dla na­
szej sprawy, stąd sugestie dla z e s p o ł ó w synodalnych:
- w c h o d z i ć w bliższy kontakt z w y c h o w a w c a m i klas i nauczycielami b i o l o g i i ,
historii, j ę z y k a polskiego, wiedzy o s p o ł e c z e ń s t w i e , wychowania i j ę z y k ó w ob­
cych ( t y c h w ł a ś n i e w y m i e n i a par. 2.2 w w . z a r z ą d z e n i a ) i p r z y c h o d z i ć i m z po­
m o c ą w dostarczaniu katolickiej literatury przedmiotu o w y c h o w a n i u prorodzin­
nym;
- p r z y p o m i n a ć często wszystkim rodzicom, ż e są z o b o w i ą z a n i do brania u¬
działu w szkolnych spotkaniach rodzicielskich, a tam znajdą okazję do o m ó w i e n i a
katolickich form wychowania prorodzinnego;
- nauczycieli i k a t e c h e t ó w z a c h ę c i ć do udziału w grupach synodalnych o ro­
dzinie i do w y g ł a s z a n i a pogadanek do r o d z i c ó w ( s z c z e g ó l n i e w y k o r z y s t a ć spo­
tkania z rodzicami dzieci przed I K o m u n i ą , by i m objaśnić, ż e te dzieci w k r ó t c e
w e j d ą w okres pokwitania i najlepiej j a k pierwsze r o z m o w y na ten temat o d b ę d ą z
n i m i sami rodzice).
Podejmując takie i inne drogi w s p ó ł p r a c y nad r o d z i n ą nie trzeba jednak tracić
sprzed oczu podstawowego założenia personalizmu, by na pierwszym miejscu
stawiać dobro osoby, czyli g ł ó w n e rysy obrazu B o ż e g o w c z ł o w i e k u : p r a w d ę ,
w o l n o ś ć i łaskę, a nie p r z e s ł a n i a ć tego dobra elementami materialnymi. S k r ó t o w o
m o ż n a to z o b r a z o w a ć p o d e j ś c i e m pewnej bardzo kochanej przez swe m ł o d s z e i
starsze w n u k i babci, k t ó r a bywa przez nie zawsze ż y w i o ł o w o zapraszana i gosz­
czona, c h o ć z zasady nigdy nie przywozi i m ż a d n y c h p o d a r k ó w . M a w i a i m
wprost: Podarkiem dla was mam być ja sama, moje do was przybycie, oraz to, że
stale pamiętam o was przed Bogiem w modlitwach. M o ż e to jest jej najlepszy se­
kret wychowawczy?!
4. Radość więzi z Chrystusem
Nade wszystko jednak w naszych d ą ż e n i a c h do odrodzenia rodziny p a m i ę t a j ­
m y o n a j w i ę k s z y m darze, j a k i m jest dla rodzin chrześcijańskich sakrament
m a ł ż e ń s t w a . C z y ż j u ż wiele nie powinien nam u ś w i a d o m i ć fakt, ż e m a ł ż e ń s t w o
jest j e d y n ą instytucją s p o ł e c z n ą p o d n i e s i o n ą do g o d n o ś c i uczestnictwa sakramen­
talnego w w i ę z i Chrystusa z K o ś c i o ł e m ? A n i ż a d n a organizacja, nawet k o ś c i e l n a ,
ani ż a d e n n a r ó d , ani inna s p o ł e c z n o ś ć , poza samym K o ś c i o ł e m j a k o prasakramentem, t y m wyniesieniem nie jest obdarzona.
I na t y m w ł a ś n i e polu warto p o ś w i ę c i ć najwięcej pracy p o g ł ę b i e n i u tej sakra­
mentalnej ś w i a d o m o ś c i w ś r ó d nas. Rok Rodziny niesie tu s z c z e g ó l n e wyzwanie:
poznaj chrześcijańska rodzino siłę i g o d n o ś ć twoją, która p ł y n i e z sakramentu
małżeństwa!
Siła sakramentu m a ł ż e ń s t w a nie sprowadza się do jakiejś ciągłości tradycji,
folkloru rodzinnego, ani nawet do faktu, ż e na ogół, c h o ć bynajmniej nie zawsze,
jest r ę k o j m i ą w i ę k s z e j trwałości z w i ą z k u m a ł ż e ń s k i e g o i zapewnienia dzieciom
bezpieczniejszego gniazda rodzinnego. Wszak m o ż e b y w a ć i bywa, z w ł a s z c z a w
s p o ł e c z n o ś c i a c h niechrześcijańskich, wiele rodzin r ó w n i e dobrze, czy lepiej
żyjących niż niektóre rodziny katolickie z w i ą z a n e sakramentem. A c h o c i a ż staty­
styki p r z e m a w i a j ą w skali ogólnej nad t y m i w z g l ę d a m i m i m o wszystko znacznie
14
na k o r z y ś ć m a ł ż e ń s t w katolickich, to jednak w i n n i ś m y p a m i ę t a ć , ż e sakrament to
w a r t o ś ć niepomiernie w y ż s z a , k t ó r ą trzeba określać wyznacznikami i n n y m i niż
j a k i e k o l w i e k dane empiryczne, bo sięgająca n i e s k o ń c z o n y c h i eschatycznych d ó b r
łask, w y s ł u ż o n y c h nam przez Chrystusa na K r z y ż u .
Raczej w i ę c pytamy, co sprawia, ż e sakrament m a ł ż e ń s t w a przynosi aż tak
wielkie m o ż l i w o ś c i , ż e przekracza to w a r t o ś c i z w i ą z k u niesakramentalnego, na­
wet naturalnie dobrego; przekracza o całe bogactwo w a r t o ś c i nadprzyrodzonych i
przyrodzonych, nieprzemijających i wiecznych?
Odpowiedzi na to pytanie nie m o ż n a o c z y w i ś c i e z a w r z e ć w k r ó t k i c h ramach
tego p r z e d ł o ż e n i a , p o n i e w a ż b y ł o b y to pomniejszenie tego bogactwa. Tutaj przeto
ograniczymy się tylko do z a c h ę t y z g ł ę b i e n i a tych wartości w o b r ę b i e trzech za­
k r e s ó w racji w y n i k a j ą c y c h z prosto postawionego pytania: dlaczego ślub k o ś c i e l ­
ny?
M a ł ż e ń s t w o sakramentalne to w p i e r w ś w i a d o m a w o l a w ł ą c z e n i a się
m a ł ż o n k ó w w t w ó r c z e dzieło Boga Ojca Ż y c i a i M i ł o ś c i , czyli o d p o w i e d ź na po­
w o ł a n i e do dzieła rozwijania życia i m i ł o ś c i w kształcie Jego praw natury i praw
Ewangelii. To uznanie Jego zwierzchnictwa w t y m dziele i wezwanie Jego ku te­
m u b ł o g o s ł a w i e ń s t w a : Po czym błogosławił
im Bóg, mówiąc do nich:
Bądźcie
płodni i rozmnażajcie
się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie
poddaną
(Rdz. 1,28). T o konsekwencja aktu wiary, iż tylko B ó g Ojciec wszelkiego życia
m o ż e d a w a ć prawo do w s p ó ł d z i a ł a n i a z N i m w n a j w a ż n i e j s z y c h zakresach ludz­
kiego p o w o ł a n i a , j a k i m jest p o m n a ż a n i e życia i m i ł o ś c i w rodzinie. T y l k o On
m o ż e to prawo n a d a w a ć oraz u w i e r z y t e l n i a ć i dokonuje tego w sakramencie
małżeństwa.
Sakrament m a ł ż e ń s t w a to r ó w n i e ż konsekwencja nadziei p o k ł a d a n e j w Chry­
stusie - Synu B o ż y m . Nadprzyrodzone cele i zadania przekraczają przyrodzone
m o ż l i w o ś c i m a ł ż o n k ó w . N a mocy jednak Chrztu Św., j a k o odkupieni n a l e ż ą j u ż
c a ł k o w i c i e do Odkupiciela (por. 1 K o r . 6,19-20). T y l k o w i ę c Chrystus ma prawo i
moc p r z e k a z a ć w sakramentalnym akcie ich wzajemny dar osoby i w ł ą c z y ć ich
j a k o n o w ą k o m ó r k ę społeczną, r o d z i n ę , w obieg mistycznych łask Jego z a ś l u b i n z
K o ś c i o ł e m . Chrystus Pan jest pierwszym szafarzem tego sakramentu, oni tylko
w t ó r n y m . Sakrament m a ł ż e ń s t w a , to nie tyle dwuprzymierze, ile raczej trójprzymierze, dzięki k t ó r e m u sam Syn B o ż y staje się P o r ę c z y c i e l e m i D a w c ą nadprzy­
rodzonych u z d o l n i e ń i w a r t o ś c i m a ł ż e ń s t w a sakramentalnego.
Sakrament m a ł ż e ń s t w a to wreszcie n a j w y ż s z y wyraz miłości, bo wszczepionej
przez Ducha Ś w i ę t e g o j a k o Ź r ó d ł a wszelkiej m i ł o ś c i w z w i ą z e k Chrystusa z K o ­
ściołem. Przecież nigdy nikt nie odnosił się z nienawiścią
do swojego ciała, lecz
(każdy) je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus - Kościół, bo jesteśmy
członkami
Jego
Ciała. Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, a połączy się z żoną swoją i będą
dwoje w jednym ciele. Tajemnica to wielka, a ja mówię w odniesieniu do Chrystu­
sa i Kościoła (Ef. 5,31-32). W tych zakresach m a ł ż e ń s k i e j m i ł o ś c i z w i ą z a n e j eg­
zystencjalnie z Odwiecznym Ź r ó d ł e m wszelkiej miłości, j a k i m jest D u c h Święty,
leżą n a j g ł ę b s z e ź r ó d ł a r o z w i ą z a n i a tak dziś aktualnych p r o b l e m ó w , j a k teologia
ciała, wychowanie do m i ł o ś c i , r ó w n i e ż seksualnie przejawianej, w i e r n o ś c i
m a ł ż e ń s k i e j , pedagogizacji p r z e d m a ł ż e ń s k i e j i wychowawczej. S ł o w e m wiele
S t u d i a G d a ń s k i e X (1995)
15
tych z a g a d n i e ń , k t ó r e warte są w z i ę c i a na warsztaty z e s p o ł ó w synodalnych i na­
ukowych.
Zamiast zakończenia
P o w y ż e j r o z w a ż a l i ś m y zaledwie w s t ę p n i e zarys w y z w a ń Roku Rodziny, k t ó r e
rzutują zresztą r ó w n i e ż na dalszą p r z y s z ł o ś ć . Nie s p o s ó b tu m ó w i ć o ich p e ł n y m
wytyczeniu.
Zamiast tego p r z y s z ł o ś c i o w y ich w y m i a r niech p o m o ż e z g ł ę b i ć refleksja nad
zdaniem, k t ó r y m k i l k a lat temu z a k o ń c z y ł swoje p r z e d ł o ż e n i e na m i ę d z y n a r o d o ­
w y m sympozjum w Rzymie p o ś w i ę c o n y m adhortacji Familiaris
consortio
abp
Rannes J. J u 1 1 i e n, p r z e w o d n i c z ą c y K o m i s j i Episkopatu Francuskiego d/s Ro­
dzin: Celową jest rzeczą stawiać sobie często pytanie w rodzju: „Kto ma
większe
zasługi dla Kościoła: Jan Paweł IIczy... jego
rodzice?"
S t u d i a G d a ń s k i e X (1995)
17
Aurelia Polańska
P O T R Z E B A WYTRWAŁEJ, S Y S T E M A T Y C Z N E J
P R A C Y NA SOBĄ
/refleksje do dyskusji/
Promień światła niechaj pada w serca i przenika mroki
(K. W o j t y ł a, Ojczyzna)
Wstęp
Temat pracy nad s o b ą nie budzi zainteresowania u w s p ó ł c z e s n y c h ludzi w Pol­
sce, z w ł a s z c z a w ś r ó d ludzi m ł o d y c h . Praca to trud, a k t y w n o ś ć , w y s i ł e k . W i a d o ­
mo, ż e trzeba p r a c o w a ć aby z d o b y ć p i e n i ą d z e na ż y c i e , aby u z y s k a ć ś w i a d e c t w o
szkolne, aby o d n o s i ć sukcesy sportowe, aby z d o b y ć atrakcyjne stanowisko. A l e
praca nad sobą? Po co? W o l n y czas lepiej z u ż y ć na wypoczynek, na obejrzenie
programu telewizyjnego, na wycieczki.
Jeśli jednak c z ł o w i e k traktuje na serio Pismo Święte, jeśli u w a ż a , ż e jest ono
skierowane do k a ż d e g o z nas, jeśli się pragnie ż y ć w e d ł u g Ewangelii, tzn. po­
m n a ż a ć talenty, służyć innym, b y ć ś w i a d k i e m Chrystusa - trzeba d ą ż y ć do dosko­
nałości. To d ą ż e n i e wymaga w y s i ł k u oraz systematycznej i ciągłej pracy nad s o b ą .
Temat pracy nad s o b ą ma charakter uniwersalny. B y ł obecny w m y ś l i sta­
r o ż y t n y c h G r e k ó w (to m . i n . Sokrates n a u c z a ł : poznawaj samego siebie), b y ł o¬
becny w pismach ś r e d n i o w i e c z n y c h m i s t r z ó w , w literaturze romantycznej. B y ł
bardzo w a ż n y w o ś w i a c i e I I Rzeczypospolitej. Znikł ze sceny publicznej w cza­
sach stalinowskich. Trzeba go nam na nowo p r z y w r ó c i ć , g d y ż m o ż e p o g ł ę b i ć po­
kój w sercach i ład w s p o ł e c z e ń s t w i e .
Niniejszy tekst zawiera k i l k a refleksji do dyskusji w ś r o d o w i s k a c h laikatu.
1. Źródła inspiracji
D o ś ć w c z e ś n i e z a c z ę ł a m p r a c o w a ć nad s w o i m charakterem. Pierwsze p r ó b y
były sporadyczne. Znacznie p ó ź n i e j , w czasie s t u d i ó w w y ż s z y c h , u k s z t a ł t o w a ł a m
18
n a w y k codziennej refleksji nad t y m , co b y ł o dobre, co złe, co zaniedbane. W tej
refleksji pomaga czytanie Pisma Ś w i ę t e g o , uczestnictwo w codziennej mszy
świętej, zapiski z lektur, z w y d a r z e ń , rekolekcji, pielgrzymek.
P i e r w s z ą o s o b ą , k t ó r a z w r ó c i ł a m i u w a g ę na p o t r z e b ę systematycznej pracy
nad o s o b o w o ś c i ą b y ł spowiednik przy pierwszej w życiu spowiedzi świętej. M y ś l
p o g ł ę b i ł y rekolekcje „ g i m n a z j a l n e " ( w szkole średniej), uczestnictwo w Sodalicji
M a r i a ń s k i e j , zdobywanie harcerskich s p r a w n o ś c i , nauczyciele, k t ó r z y b y l i praw­
d z i w y m i pedagogami i szkoła, k t ó r a b y ł a m o i m d r u g i m domem i do której bardzo
chętnie c h o d z i ł a m .
W czasach stalinowskich k s i ą d z Jan M o k r z y c k i , duszpasterz akademicki w
G d a ń s k u - W r z e s z c z u , u c z y ł , ż e praca nad s o b ą jest o b o w i ą z k i e m na całe życie.
Praca nad s o b ą w y r a ż a się w dialogu z samym sobą. Jest to dialog, który u¬
m o ż l i w i a rozumienie siebie - swoich m y ś l i , u c z u ć , c z y n ó w , słów. Dialog, który
wskazuje zadania na dziś i jutro, k t ó r y analizuje p o p e ł n i o n e z ł o i dokonane dobro.
Jest to poszukiwanie prawdy o sobie w swoim sumieniu, u m y ś l e oraz w m o d l i ­
twie. Praca nad s o b ą pomaga d ź w i g a ć się z u p a d k ó w , p o m n a ż a ć talenty, starać się
o to, aby b y ć lepszym. Jest to praca, której nie da się z a k o ń c z y ć ! Ciągle ma się
zadania do wykonania. Daje m o t y w y do ż y c i a i nadziei.
2. Inne argumenty
N a Sorbonie w P a r y ż u znajduje się marmurowa tablica, na której w y r y t o m y ś l
św. Bernarda z Clairvaux następującej treści: Ludzie studiują w uniwersytecie kie­
rując się różnymi motywami. Jedni studiują, aby zaspokoić swoją ciekawość,
inni
- by zdobyć pieniądze,
władzę czy sławę. Są to motywy mało szlachetne.
Szla­
chetnie postępują
ci, którzy uczą się w celu służenia innym oraz aby
osiągnąć
mądrość. Ta m y ś l Św. Bernarda p o d k r e ś l a , ż e m ą d r o ś ć , inaczej rozumiana j a k o
d o s k o n a ł o ś ć , wymaga studiowania, długotrwałej pracy i w ł o ż e n i a w y s i ł k u .
C z ł o w i e k nie otrzymuje jej w prezencie.
I n n y argument p r z e m a w i a j ą c y za p o ż y t k i e m z pracy nad s o b ą w y n i k a z b a d a ń
prof. A . K ę p i ń s k i e g o . Profesor lecząc ludzi dostrzegł, ż e p r z y c z y n ą nerwic i
innych c h o r ó b somatycznych jest taka praca zarobkowa, w której c z ł o w i e k nie ma
przestrzeni dla rozwijania indywidualnej, twórczej a k t y w n o ś c i . Profesor empi­
rycznie u z a s a d n i ł tezę, ż e j e ż e l i c z ł o w i e k nie m o ż e t w o r z y ć , to b ę d z i e niszczył.
Są ludzie, k t ó r z y m u s z ą w y k o n y w a ć p r a c ę m o n o t o n n ą , p o w t a r z a l n ą , od­
t w ó r c z ą , a m i m o to nie chorują na choroby, k t ó r y c h p o d ł o ż e m jest nerwica.
M o ż n a ten fakt w y t ł u m a c z y ć , ż e p r a c ę w y k o n u j ą mechanicznie, bez zaan­
g a ż o w a n i a emocjonalnego, a swoje m y ś l i t w ó r c z e zwierają w stronę swojego cha­
rakteru i pracy nad doskonaleniem siebie.
Bardzo silną m o t y w a c j ę do pracy nad s o b ą daje encyklika Jana P a w ł a I I o Bla­
sku prawdy. S z c z e g ó l n i e r o z w a ż a n i a o b ł ę d n y m sumieniu w s k a z u j ą na o b o w i ą z e k
poznawania prawdy o sobie. M o ż n a wcale nie w i e d z i e ć o t y m , ż e się ma błędne
sumienie i m o ż n a c z y n i ć z ł o nie w i e d z ą c o t y m . Praca nad s o b ą m o ż e przed t y m
ustrzec.
C z ł o w i e k stworzony na obraz i p o d o b i e ń s t w o Boga podlega złu. M a podmio­
t o w o ś ć , ale jest słaby. D ą ż y do d o s k o n a ł o ś c i i grzeszy. Przez całe życie szamoce
Studia G d a ń s k i e X (1995)
19
się m i ę d z y dwoma biegunami: samourzeczywistnieniem i s a m o u b ó s t w i e n i e m .
M ó w i ł o t y m Jan P a w e ł I I na K U L - u w 1987 roku. Jednym ze s p o s o b ó w na u¬
trzymanie steru swojej o s o b o w o ś c i jest cierpliwa, pokorna, w y t r w a ł a refleksja, za­
r ó w n o nad swoimi wadami, słabościami, grzechami, j a k i nad zadaniami, talen­
tami i łaskami j a k i m i nas B ó g co d z i e ń hojnie obdarowuje. Praca nad s o b ą nie jest
łatwa i nie przychodzi sama. Jest u m i e j ę t n o ś c i ą k t ó r ą k a ż d y zdobywa samodziel­
nie.
3. Praca nad sobą drogą do służby publicznej
Polska w c i ą ż znajduje się na skrzyżowaniu
dróg. O d r z u c i l i ś m y dawny ustrój i
pragniemy z o r g a n i z o w a ć życie s p o ł e c z n e w e d ł u g zasad demokracji i gospodarki
rynkowej. N i e jest ł a t w o o d r z u c i ć stare struktury i zastąpić j e n o w y m i . W ciągu
m i n i o n y c h czterech lat zrobiono wiele dobrego i wiele z ł e g o . Dlatego ludzie są
z m ę c z e n i , n i e k t ó r z y zwątpili, wydaje i m się, ż e w poprzednim systemie b y ł o le­
piej i życie b y ł o łatwiejsze. Jest to iluzja. System totalitarny w y e k s p l o a t o w a ł
wszystko, co tylko b y ł o m o ż n a z u ż y ć i w y k o r z y s t a ć do k o ń c a lat s z e ś ć d z i e s i ą t y c h .
W latach s i e d e m d z i e s i ą t y c h z a c i ą g n i ę t o w i e l k i dług zagraniczny, a w latach o¬
siemdziesiątych p o w s t a ł o ogromne z a d ł u ż e n i e w e w n ę t r z n e . Ustrój centralnie
zarządzanej gospodarki okazał się b ł ę d e m i k ł a m s t w e m . Trzeba b y ł o go o d r z u c i ć .
A l e została pustynia - w i e l u ludzi o słabych kwalifikacjach lub ich c a ł k o w i t y m
braku, o s ł a b y m morale i braku poczucia o d p o w i e d z i a l n o ś c i za swoje zadania oraz
wyeksploatowany i rozgrabiony m a j ą t e k narodowy. Dlatego tak nam trudno po­
p r a w i ć byt, z o r g a n i z o w a ć p r a c ę dla wszystkich ludzi, z w i ę k s z y ć w y d a j n o ś ć .
Przed I I w o j n ą ś w i a t o w ą d o c h ó d narodowy w Polsce k s z t a ł t o w a ł się tak j a k we
W ł o s z e c h i w Hiszpanii. Po 45 latach totalitaryzmu nasz d o c h ó d narodowy jest
niższy od dochodu Turcji, a obecny d o c h ó d W ł o c h i Hiszpanii jest kilkakrotnie
w y ż s z y od polskiego.
M a m y wiele do zrobienia i potrzeba ludzi, k t ó r z y by z a a n g a ż o w a l i się w
działalność publiczną. Bardzo nam brakuje p r z y w ó d c ó w , k t ó r y m m o ż n a b y ł o b y
zaufać. Jan P a w e ł I I wielokrotnie p o d k r e ś l a ł o b o w i ą z e k czynnego uczestniczenia
w życiu publicznym. Demokracja i gospodarka r y n k o w a nie są to cele, lecz d r o g i
do dobrobytu i ładu w społeczeństwie. To katolicy p o w i n n i w n o s i ć p r a w d ę , p o k ó j ,
s p r a w i e d l i w o ś ć i p i ę k n o w stosunki m i ę d z y ludźmi. Tymczasem oni bardzo s ł a b o
zaznaczają swoją o b e c n o ś ć ! Dlaczego? N a to pytanie k a ż d y jest z o b o w i ą z a n y od­
p o w i e d z i e ć w swoim sumieniu.
M o ż e brakuje nam odwagi i p e w n o ś c i siebie? M o ż e j e s t e ś m y za słabo zespo­
leni w ś r o d o w i s k a ? M o ż e j e s t e ś m y za słabi, bo za m a ł o nad s o b ą pracujemy? S ą
to pytania, które warto podjąć w dyskusjach podczas s p o t k a ń z e s p o ł ó w synodal­
nych.
4. Kilka wskazówek praktycznych
K t o obecnie m o ż e z a c h ę c i ć m ł o d y c h ludzi do systematycznej i w y t r w a ł e j pracy
nad swoim charakterem? W pierwszej kolejności katecheci i osoby duchowne, w
20
drugiej k o l e j n o ś c i - rodzice i dziadkowie. P o w i n n i w t y m u c z e s t n i c z y ć także na­
uczyciele, ale to jest trudne do wykonania na s z e r o k ą skalę. S z k o ł a ciągle nie jest
zreformowana; pozostaje zagubiona i d o p ó k i t a k ą b ę d z i e nie jest w stanie zaan­
g a ż o w a ć się w ten rodzaj działania. Tak samo nie m o ż n a liczyć na mass media.
Przed w o j n ą na t y m polu b y ł o lżej, bo rodzina - K o ś c i ó ł - harcerstwo - szkoła wojsko o d d z i a ł y w a ł y na m ł o d y c h ludzi w s p o s ó b d o ś ć jednolity. Obecnie m a m y
do czynienie z pluralizmem o d d z i a ł y w a ń wychowawczych. T o czyni p r a c ę w y ­
c h o w a w c z ą bardzo trudną, ale i bardzo w a ż n ą .
Jakie rady dla m ł o d y c h i starszych, k t ó r z y p r a g n ą się d o s k o n a l i ć ? O t ó ż m o ż n a
p o s ł u ż y ć się obrazem. C z ł o w i e k to pięciolistna koniczyna: to ciało, u m y s ł , uczu­
cia, sumienie i wola. K a ż d a cząstka c z ł o w i e k a wymaga „ u p r a w y " . C i a ł o potrzebu­
j e odpowiedniego w y ż y w i e n i a , snu, gimnastyki. U m y s ł potrzebuje wiedzy ogólnej
i zawodowej. Uczucia m u s z ą p o d l e g a ć r o z u m o w i , b y w z b o g a c a ł y , a nie r u j n o w a ł y
c a ł e g o c z ł o w i e k a . Sumienie to o s ą d i w y b ó r w a r t o ś c i . Najbardziej tajemnicza
wola wymaga ćwiczenia i wzorców.
Praca nad s o b ą to ć w i c z e n i e tych cząstek, a zarazem całej o s o b o w o ś c i
c z ł o w i e k a . M o ż n a i trzeba b y ć elastycznym i p r z e s u w a ć w y s i ł e k z jednej cząstki
na d r u g ą , ale tak to trzeba r o b i ć , by cała o s o b o w o ś ć c z ł o w i e k a m o g ł a b y ć wzbo­
gacana.
Ł a t w i e j się podejmuje pewne decyzje, gdy się jest p e w n y m , ż e warto j e podjąć.
O t ó ż praca nad s o b ą jest opłacalna
w p o r z ą d k u naturalnym, a nie tylko w
p o r z ą d k u nadprzyrodzonym. D o ś w i a d c z a m y w p o r z ą d k u naturalnym, ż e c z ł o w i e k
starający się o swoje doskonalenie p o p e ł n i a mniej b ł ę d ó w , bo m y ś l i realistycznie.
Jest ludziom potrzebny, bo nie z a k o p a ł swoich t a l e n t ó w i posiada u ż y t e c z n e k w a ­
lifikacje. Jest poszukiwany przez innych, g d y ż j a k o c z ł o w i e k a k t y w n y i t w ó r c z y
łatwiej znajduje sposoby pomocy. Radzi sobie z nerwicami, g d y ż nie ma czasu na
d ł u g o t r w a ł e frustracje. C z ł o w i e k , k t ó r y się doskonali sam uczy się c z y n i ć sobie i
i n n y m dobro, łatwiej rozpoznaje z ł o . W ś r ó d chaosu tego świata znajduje d r o g ę dla
siebie i potrafi innych p r o w a d z i ć .
W p o r z ą d k u nadprzyrodzonym c z ł o w i e k starający się o to, by ż y ć w e d ł u g De­
kalogu jest ś w i a d k i e m Chrystusa. B y ć ś w i a d k i e m to iść d r o g ą w ą s k ą i s t r o m ą , to
mocowanie się ze z ł e m i p o w i ę k s z a n i e dobra. T o w ł a ś n i e zmaganie jest p r a c ą nad
s o b ą u c z ą c ą pokory, m i ł o ś c i i bojaźni B o ż e j . C z ł o w i e k jest słaby i bez Boga nic
dobrego nie m o ż e u c z y n i ć .
S t u d i a G d a ń s k i e X (1995)
21
Maria Meissner
WSPÓŁCZESNE A S P E K T Y WYCHOWANIA
DO CZYSTOŚCI
W dzisiejszych czasach wychowanie do czystości p o w i n n o o b e j m o w a ć przy­
w r ó c e n i e z n a c z e ń n i e k t ó r y m p o j ę c i o m , ustalenie definicji z zakresu relacji m i ę ­
dzyludzkich oraz o d k ł a m a n i e pewnych m i t ó w obecnych w powszechnej ś w i a d o ­
m o ś c i . Wychowanie to powinno o p i e r a ć się na w a r t o ś c i a c h (wartość - trwała re­
lacja z tym, co rozpoznane jako prawda a wybrane jako dobro) p r z y j ę t y c h w spo­
sób hierarchiczny tzn. uznaniu hierarchii w a r t o ś c i . Jest to najistotniejszy element
wychowania a szczególnie wychowania do czystości.
Obecnie najpowszechniejszym m i t e m jest r ó w n o u p r a w n i e n i e przyjęte j a k o
b e z p o ś r e d n i e odczytanie znaczenia s ł o w a z w s z y s t k i m i n e g a t y w n y m i konse­
kwencjami. To r ó w n o u p r a w n i e n i e dotyczy r ó w n i e ż dzieci, k t ó r y m zabrano
m o ż l i w o ś ć poruszania się w przestrzeni i c h pojęć, emocji i zabaw, w zamian dając
m o ż l i w o ś ć uczestniczenia w często brutalnym ż y c i u d o r o s ł y c h . R ó w n o u p r a w n i e ­
nie i obecne m a ł e mieszkania z l i k w i d o w a ł y tereny dzieci i m ł o d z i e ż y z wszyst­
k i m i negatywnymi skutkami. Dawniej b y ł y sprawy przeznaczone w y ł ą c z n i e dla
d o r o s ł y c h , w ten s p o s ó b chroniono dzieci uznając ich n i e d o j r z a ł o ś ć e m o c j o n a l n ą .
Obecnie czas s p ę d z a n y przed telewizorem i p o w s z e c h n o ś ć c i ą g ł e g o o g l ą d a n i a
p r o g r a m ó w bez selekcji i cenzury oraz b e z p o ś r e d n i e uczestniczenie dzieci w
życiu d o r o s ł y c h i na s p o s ó b d o r o s ł y c h u n i e m o ż l i w i a j ą p r a w i d ł o w y r o z w ó j emo­
cjonalny i ustalenie w ł a ś c i w e j hierarchii w a r t o ś c i . Zapomniano r ó w n i e ż , ż e czas
dorastania jest czasem dochodzenia do dorosłości i dotyczy o s ó b n i e d o r o s ł y c h .
Natomiast r ó w n o u p r a w n i e n i e rozumiane j a k o czynienie tego samego w odniesie­
niu do o s ó b różnej płci jest w i e l k ą p u ł a p k ą . Z a k ł a d a b o w i e m , nieistnienie r ó ż n i c
m i ę d z y p ł c i a m i w reakcjach, oczekiwaniach i skutkach. T o z n a c z y ł o b y , ż e obie
płcie funkcjonują tak samo. W y d a w a ł o b y się, ż e szkoła koedukacyjna u m o ż l i w i i ¬
dentyfikację r ó ż n i c i z a c h o w a ń charakterystycznych, czy p r z y n a l e ż n y c h płci.
Zamiast r o z r ó ż n i e n i a n a s t ą p i ł a unifikacja obejmująca nie t y l k o u b i ó r , lecz r ó w ­
nież zachowanie.
N a s t ę p n y m m i t e m jest znalezienie swojej drugiej p o ł ó w k i . Trzeba s z u k a ć aż
się znajdzie. Dlaczego jest to zwodnicze? Dlatego, ż e , niestety, s p o s ó b szukania
się z m i e n i ł i konsekwencje takiego szukania są inne. Dawnej przy wyborze
w s p ó ł m a ł ż o n k a często decydujące znaczenie m i e l i rodzice, k t ó r z y brali p o d uwa-
22
gę wiele c z y n n i k ó w , kierując się dobrem dziecka. Obecnie następuje n i e w ł a ś c i w a
interpretacja tego m i t u . M ł o d z i uważają, ż e skoro j e s t e ś m y dla siebie stworzeni, to
na pewno nam się p o w i n n o p o w i e ś ć i odniesiemy sukces w naszym z w i ą z k u .
C z y l i O p a t r z n o ś ć powinna nad n a m i c z u w a ć , a nam wystarczy dobra wola. Te e¬
lementy nie m o g ą b y ć p o d s t a w ą w y b o r u w s p ó ł m a ł ż o n k a i m i a r ą sukcesu
m a ł ż e ń s t w a . Obecnie istnieją bardzo wysokie wymagania w stosunku do partnera,
w i ę k s z e n i ż dawniej. Rodzina przestała spełniać wiele swoich funkcji, jest zato­
mizowana.
W i e l o p ł a s z c z y z n o w e kontakty wielopokoleniowej rodziny rozbudowane r ó w ­
n i e ż wszerz d a w a ł y poczucie b e z p i e c z e ń s t w a i oparcie. Obecnie tego wszystkiego
oczekuje się od jednej osoby, k t ó r a nie m o ż e temu sprostać. Marzeniem m ł o d y c h
jest jeden partner na całe życie. J e d n a k ż e uważają, ż e jest to model nierealizowalny. K o n s e k w e n c j ą tego jest brak starań, aby u c z y n i ć to m o ż l i w y m . Niestety bar­
dzo często istniejące m a ł ż e ń s t w a nie dają pozytywnego p r z y k ł a d u (patrz: statysty­
ka rozwodowa). P r z y g l ą d a n i e się w i e l u m a ł ż e ń s t w o m , często owocuje stwierdze­
niem, ż e m i ł o ś ć po ślubie się k o ń c z y , w i ę c po co z a w i e r a ć m a ł ż e ń s t w o . Istnieje
wielka potrzeba dawania ś w i a d e c t w a atrakcyjności t r w a ł e g o z w i ą z k u . W y r a ź n i e
postrzegana jest w naszym czasie w a r t o ś ć stałego partnera. Zapomina się jednak
c z ę s t o , ż e jest to n i e m o ż l i w e bez sakramentu m a ł ż e ń s t w a , k t ó r y b y w a czasami
traktowany tylko o b r z ę d o w o . Podstawowe znaczenie ma ś w i a d o m o ś ć bycia z
s o b ą na całe życie bez m o ż l i w o ś c i odwrotu, bo w ó w c z a s ponosi się wiele trudu w
celu r o z w i ą z y w a n i a k o n f l i k t ó w . W u k ł a d z i e z w i ą z k u bez deklaracji nierozw i ą z y w a l n o ś c i p o w s t a j ą c e k o n f l i k t y r o z w i ą z u j e się przez rozstanie
(rozwód).
C h ę ć zagwarantowania sobie sukcesu w t r w a ł y m z w i ą z k u w p r o w a d z i ł a m e t o d ę
p r ó b i b ł ę d ó w . Sprawdzanie czy pasujemy do siebie, o c z y w i ś c i e r ó w n i e ż albo
przede wszystkim seksualnie. Z a s t ą p i o n o bycie
z drugim
człowiekiem
w s p ó ł ż y c i e m seksualnym. Szybka bliskość seksualna powoduje olbrzymie trage­
die r o z s t a ń , uprzednio d o t y c z ą c e tylko m a ł ż e ń s t w . Zapomina się o ciągłości do­
ś w i a d c z e ń , u w a ż a j ą c , ż e w każdej c h w i l i m o ż n a wszystko z a c z ą ć od p o c z ą t k u .
Dramatem w s p ó ł c z e s n e g o m ł o d e g o pokolenia jest brak u m i e j ę t n o ś c i budowania
w i ę z i . Poprzednio w takie u m i e j ę t n o ś c i w y p o s a ż a ł a rodzina. Dzisiaj przez wspo­
mniany w y ż e j brak szerokich k o n t a k t ó w rodzinnych i p r a c ę obojga r o d z i c ó w ,
n a s t ą p i ł o przeniesienie dużej części funkcji w y c h o w a w c z y c h poza r o d z i n ę . Naj­
b l i ż s z e otoczenie p r z e s t a ł o m i e ć d e c y d u j ą c y w p ł y w na w y c h o w y w a n i e m ł o d e g o
pokolenia, ale r ó w n i e często dobrowolnie z r e z y g n o w a ł o z tego o b o w i ą z k u , roz­
grzeszając się z o d p o w i e d z i a l n o ś c i . K r y z y s wszelkich a u t o r y t e t ó w s p o w o d o w a ł
o l b r z y m i w p ł y w r ó w i e ś n i k ó w na tworzenie się modelu z a c h o w a ń m ł o d y c h l u ­
dzi.
W w y c h o w a n i u do czystości w a ż n y m elementem jest informacja o czasie doj­
rzewania o b e j m u j ą c a nie tylko b i o l o g i ę lecz r ó w n i e ż dojrzewanie emocjonalne (z
uwzględnieniem
poszczególnych
etapów niekoniecznie związanych
z wiekiem) oraz
dojrzewanie s p o ł e c z n e .
K o n i e c z n o ś c i ą dzisiejszego czasu jest przypominanie definicji p o j ę ć etycznych
i p r z y w o ł y w a n i e hierarchii w a r t o ś c i . Obecnie często przyjmuje się, ż e moralne
jest to, co przyjemne. W z w i ą z k u z t y m , w a r t o ś c i ą stało się doznanie seksualne a
dziewictwo utraciło swoją cenę. Czas czystości, czyli dziewictwa, jest czasem da-
Studia G d a ń s k i e X (1995)
23
rowanym na poznanie siebie i w ł a s n y c h reakcji z w i ą z a n y c h z istnieniem w płci.
Jest czasem uczenia się okazywania u c z u ć w s p o s ó b nieseksualny. W r ó ż n y c h
sytuacjach m a ł ż e ń s k i c h często wyrazem m i ł o ś c i jest milczenie seksualne. Jak
m o ż l i w e jest to w sytuacji, kiedy m ł o d y c z ł o w i e k nie n a u c z y ł się ż y ć ze s w o i m
p o p ę d e m seksualnym i nie kontroluje tego swoją w o l ą - czego się Jaś nie na­
uczył...?
Nastąpiła
bardzo negatywna zmiana postrzegania
w a r t o ś c i kobiety.
W s p ó ł c z e ś n i e w a r t o ś ć kobiety mierzona jest przez p r a c ę z a w o d o w ą , a nie macie­
r z y ń s t w o i wychowywanie dzieci. W z w i ą z k u z t y m kobiety d ą ż ą do bycia do­
b r y m pracownikiem, a nie d o b r ą m a t k ą .
Bardzo istotną s p r a w ą w w y c h o w a n i u do czystości jest poczucie w ł a s n e j war­
tości. Wszystkie programy przeciw u z a l e ż n i e n i o w e obejmują budowanie poczucia
własnej w a r t o ś c i . Ś w i a d o m o ś ć własnej w a r t o ś c i likwiduje przymus grup r ó w i e ­
śniczych oraz u ł a t w i a wytrwanie w przyjętych w a r t o ś c i a c h w b r e w g r u p o m naci­
sku.
Nie m o ż n a m ó w i ć o czystości bez ustalenia j a k obecnie p o w i n n o się interpre­
t o w a ć w i e r n o ś ć . W i e r n o ś ć m o ż n a zastąpić w ł a ś c i w i e tylko j e d n y m s ł o w e m w
m i a r ę d o k ł a d n i e o d d a j ą c y m jego treść, a mianowicie S T A Ł O Ś Ć . W e
w s p ó ł c z e s n e j cywilizacji c i ą g ł y c h zmian i szybkiego p o s t ę p u technicznego stałość
utraciła d a w n ą w a r t o ś ć i w r ę c z postrzegana jest negatywnie, j a k o n i e u m i e j ę t n o ś ć
przystosowania się. O b r a ź l i w e jest powiedzenie k o m u ś , ż e nie m y ś l i po nowemu,
że się zastał. W i e r n o ś ć wymaga r ó w n i e ż w i e r n o ś c i s ł o w u , a p r z e c i e ż obecnie
s ł o w o przestało m i e ć jakiekolwiek znaczenie, c h o c i a ż b y s ł o w o honoru. Dawniej
k o n s e k w e n c j ą niedotrzymania s ł o w a b y ł uszczerbek na honorze. S p ó j r z m y obec­
nie na życie polityczne, na parlament. Jak w y g l ą d a dotrzymanie słowa, obietnic?
Obecnie w i e r n o ś ć jest na j a k i ś czas. D o p ó k i j e s t e ś m y z sobą, to j e s t e ś m y sobie
wierni. Rozstajemy się i j e s t e ś m y wierni innej osobie. Ponownie się rozstajemy i
znowu j e s t e ś m y wierni. Obecnie, tak j a k dawniej, w i e r n o ś ć obejmuje r ó w n i e ż
czas wstecz. B i o r ą c p o d u w a g ę czas inkubacji wirusa H I V jest to c h o c i a ż 12 lat
wstecz.
W s p ó ł c z e ś n i e c z ł o w i e k jest w stanie d o k o n a ć wielkiego w y s i ł k u j e ż e l i w i d z i w
t y m swój interes. N a pewno takim interesem jest sukces w m a ł ż e ń s t w i e . T y l k o ten
sukces m o ż n a o s i ą g n ą ć posiadając pewne umiejętności: r o z w i ą z y w a n i a k o n f l i k ­
tów, sztukę przyjaźni, w i e r n o ś c i , wreszcie miłości. M i ł o ś c i pojmowanej nie j a k o
uczucie, które mija lecz j a k o postawa w e d ł u g definicji ś w . P a w ł a {Hymn o miłości
z Listu do Koryntian).
Statystyka i praktyka m ó w i ą , ż e jest to trudne, dlatego do
sakramentu m a ł ż e ń s t w a przypisane są specjalne łaski, z k t ó r y c h c z ę s t o m ł o d z i
m a ł ż o n k o w i e nie korzystają. N i e ma p r z y k ł a d ó w r o z w o d ó w w m a ł ż e ń s t w a c h
g ł ę b o k o w i e r z ą c y c h m i m o , ż e r ó w n i e ż one p r z e ż y w a j ą t r u d n o ś c i . Podstawowe
znaczenie w w y c h o w a n i u do czystości ma autentyczna wiara i ż y c i e sakramenta­
m i . Bez u w z g l ę d n i e n i a p o g ł ę b i o n y c h relacji z B o g i e m w s p ó ł c z e s n e w y c h o w a n i e
do do czystości nie jest m o ż l i w e .
Studia G d a ń s k i e X (1995)
25
Ks. Jan Maj der
RODZINA - ZAGROŻENIA, P E R S P E K T Y W Y
I SZANSE W ŚWIETLE LISTU DO RODZIN
JANA PAWŁA I I
Ojciec Święty Jan P a w e ł I I u z n a ł fakt o g ł o s z e n i a przez O N Z r o k u 1994 M i ę ­
dzynarodowym R o k i e m Rodziny za o k o l i c z n o ś ć O p a t r z n o ś c i o w ą . K o ś c i ó ł u¬
czestniczy w tej inicjatywie znajdując w niej s z c z e g ó l n ą s p o s o b n o ś ć do przepo­
wiadania Ewangelii
rodziny. E w a n g e l i ę tę p r z e p o w i a d a ł Chrystus c a ł y m s w o i m
ż y c i e m u k r y t y m w łonie Świętej Rodziny w Nazarecie. E w a n g e l i ę tę przepowia­
dał później kościół apostolski, o c z y m przekonujemy się czytając N o w y Testa­
ment, a n a s t ę p n i e świadczył o niej K o ś c i ó ł poapostolski, po k t ó r y m odziedziczyli­
ś m y tradycję określania rodziny jako Ecclesia domestica .
1
Ewangelię
rodziny przepowiada K o ś c i ó ł także za naszych c z a s ó w i to ze
s z c z e g ó l n y m naciskiem. Najpierw S o b ó r W a t y k a ń s k i I I w Konstytucji Duszpa­
sterskiej Gaudium et spes podkreślił na n o w o k o n i e c z n o ś ć popierania g o d n o ś c i
m a ł ż e ń s t w a i rodziny w świecie w s p ó ł c z e s n y m . Potem P a w e ł V I w Encyklice
Humanae Vitae podjął o d w a ż n i e problemy rodziny w ś w i e c i e w s p ó ł c z e s n y m , u¬
kazując p e ł n e spojrzenie na r o d z i n ę l u d z k ą i Kościół domowy. Z kolei Synod B i ­
s k u p ó w w roku 1980 zebrał bogaty m a t e r i a ł o sytuacji rodziny na c a ł y m ś w i e c i e ,
który stał się p o d s t a w ą w s p a n i a ł e g o dokumentu, j a k i m b y ł a Adhortacja apostolska
Jana P a w ł a I I Familiaris
Consortio - ta magna carta apostolstwa i duszpasterstwa
rodzin. List do Rodzin Jana P a w ł a I I jest natomiast - j a k m ó w i sam P a p i e ż - przy­
pomnieniem i zaktualizowaniem
całego dorobku Kościoła posoborowego .
Przy­
r ó w n u j e też Ojciec Ś w i ę t y ten dokument do Listu do Młodych z roku 1985, k t ó r y
dał p o c z ą t e k wielkiemu o ż y w i e n i u apostolstwa i duszpasterstwa m ł o d y c h w
c a ł y m świecie ( c h o ć b y Ś w i a t o w e D n i M ł o d z i e ż y w C z ę s t o c h o w i e czy Denver).
3
List do Rodzin jest obszerniejszy, problematyka rodziny jest o wiele bogatsza i
bardziej wielostronna. Nie jest to jednak traktat doktrynalny - m i m o , ż e n a l e ż y go
1
Por. List Ojca Świętego Jana Pawła U do Kapłanów na Wielki Czwartek 1994 r.
" Tamże.
List do Kapłanów.
3
28
cywilizacja śmierci a nie życia, a p r z e c i e ż prawo B o ż e w stosunku do ż y c i a ludz­
kiego jest jednoznaczne i kategoryczne: Nie zabijaj! (n.21).
2. Ojciec Święty stawia na nadzieję
Rodzina znajduje się pośrodku
tego wielkiego zmagania pomiędzy
dobrem a
złem, między życiem i śmiercią,
między miłością a wszystkim co jest jej
przeci­
wieństwem. Rodzinom powierzone jest zadanie walki przede wszystkim o to, ażeby
wyzwolić
siły dobra, których źródło znajduje się w Chrystusie,
Odkupicielu
człowieka,
aby te siły uczynić własnością
wszystkich rodzin... aby rodzina
była
Bogiem silna (n.23). Poprzez r o d z i n ę - głosi Ojciec Święty - t o c z ą się dzieje
c z ł o w i e k a , dzieje zbawienia ludzkości.
Szanse rodziny na dzisiaj w i d z i Ojciec Święty w zbawczym spojrzeniu na
człowieka i rodzinę.
1. C z ł o w i e k stworzony jest na obraz i p o d o b i e ń s t w o B o ż e . C z ł o w i e k jest o¬
sobą, o s o b ą r o z u m n ą , w o l n ą i społeczną. C z ł o w i e k zdolny jest do życia w praw­
dzie i m i ł o ś c i ; realizuje się poprzez bezinteresowny dar z siebie. Człowiek
nie
może odnaleźć się w pełni inaczej jak tylko poprzez bezinteresowny dar z siebie
samego... Jest to g ł ę b o k i paradoks ludzkiego bytowania - bytowania w prawdzie,
k t ó r e służy m i ł o ś c i (n. 11).
2. M a ł ż e ń s t w o - c z ł o w i e k zdolny do miłości, ukierunkowany k u w s p ó l n o c i e .
To miłość sprawia, że człowiek urzeczywistnia siebie poprzez bezinteresowny
dar
z siebie. Miłość bowiem jest dawaniem i odbieraniem daru ( n . l l ) . Chrystus pod­
niósł do szczególnej g o d n o ś c i tę w s p ó l n o t ę , bo sam p r z y s z e d ł na świat we w s p ó l ­
nocie rodziny (n.18).
3. Rodzina - Ojciec Ś w i ę t y p o d k r e ś l a szczególnie k o m u n i ę i w s p ó l n o t ę w jej
łonie, najpierw m a ł ż e ń s k ą JA - T Y , a wraz z pojawieniem się dziecka - w s p ó l n o t ę
r o d z i n n ą . P a p i e ż wiele razy m ó w i o dziecku w rodzinie, o d w o ł u j e się do sceny
Zwiastowania, k t ó r a jest z a p o w i e d z i ą k u życiu i śmierci. Dzisiaj r ó ż n e prawa
p o d l e g a j ą dewiacji - cywilizacja dzisiaj jest cywilizacją śmierci. Trzeba aby pra­
gnienie Boga o d n o ś n i e do dziecka b y ł o pragnieniem c z ł o w i e k a , pragnieniem ro­
d z i c ó w (por. n.9). Wiele miejsca p o ś w i ę c a Ojciec Święty w y c h o w a n i u {Czcij ojca
i matkę), u k a z u j ą c j e j a k o wzajemne obdarowywanie się i ubogacanie.
M o c ą m a ł ż e ń s t w a i rodziny jest Eucharystia. List do Rodzin jest ś w i a d e c t w e m
wielkiej m i ł o ś c i i zatroskania Ojca Ś w i ę t e g o w odniesieniu do rodziny, której Pa­
p i e ż pragnie d o d a ć otuchy i odwagi. Drogie rodziny, musicie być odważne,
musi­
cie być zawsze gotowe do tego, aby dać świadectwo
owej nadziei, która jest w
Was (por. 1P 3,15), którą w Waszym sercu zakorzenił przez swą Ewangelię
Dobry
Pasterz...Nie
lękajcie się żadnych zagrożeń.
Boże moce są niepomiernie
większe
od Waszych trudności (n.18).
Te moce, o k t ó r y c h m ó w i w dalszej części swego listu Ojciec Ś w i ę t y , to Sa­
krament Pojednania, mocniejszy od zła, które z a k o r z e n i ł o się w ś w i e c i e . W i ę k s z a
od zepsucia j a k i e m u ulega w s p ó ł c z e s n y świat jest moc Sakramentu Bierzmowa­
nia, ale niepomiernie większa jest nade wszystko moc Eucharystii
Q -)w
S t u d i a G d a ń s k i e X (1995)
29
Eucharystia to w s p a n i a ł y dar Jezusa dla swojego K o ś c i o ł a . Pod w i d z i a l n y m i
postaciami chleba i wina Chrystus uobecnia się w o k r e ś l o n y m miejscu i czasie, by
stać się naszym pokarmem i napojem, by b y ć ź r ó d ł e m mocy na drodze wiary.
Chrystus pragnie, a b y ś m y b y l i nasyceni d u c h o w ą p r a w d ą i m i ł o ś c i ą przy stole
S ł o w a B o ż e g o i przy stole Eucharystii, b y ś m y obcowali z N i m , starając się ż y ć w
Jego łasce uświęcającej.
Eucharystia
- j a k m ó w i Ojciec Święty w swoim Liście - jest przedziwnym
Sa­
kramentem. Chrystus zostawił nam w nim siebie samego jako pokarm i napój, ja­
ko źródło zbawczej mocy. Zostawił abyśmy mieli życie i mieli je w obfitości (por. .T
10,10)... To życie jest dla nas. Jest ono dla Was, drodzy małżonkowie,
rodzice i
rodziny (n.18).
Przez E u c h a r y s t i ę Chrystus staje się s z c z e g ó l n i e bliski. Rodzina spotyka się
przy w s p ó l n y m p o s i ł k u i jest sobie bliska. Podobnie Chrystus jest z nami, kiedy
p r z y s t ę p u j e m y do stołu Eucharystycznego. Niekiedy poznajemy Go dopiero po
ł a m a n i u chleba, j a k uczniowie i d ą c y do Emaus. Czasem długo stoi On u drzwi i
kołacze,
aby Mu otworzyć,
aby mógł wejść i wieczerzać
z nami (ppr. A p
3,20)...Me ma innej mocy i innej mądrości, przez którą moglibyśmy
być zbawieni i
przez którą moglibyśmy przyczyniać
się do zbawienia innych. Nie ma innej mocy,
przez którą moglibyście
również i Wy, Drodzy Rodzice, wychować
Wasze dzieci,
albo w odpowiednim momencie wychować samych siebie. Ta wychowawcza
moc
Eucharystii potwierdziła
się poprzez pokolenia i stulecia
(jw.).
Ojciec Ś w i ę t y ukazuje nam w z ó r , k t ó r y jest szansą dla k a ż d e j rodziny. T o M a ­
ryja, która jest M a t k ą pięknej miłości.
Scena Zwiastowania b y ł a p o c z ą t k i e m historii pięknej miłości. Kiedy
wysłaniec
Boży kieruje do Maryi wspaniałe
słowa zawierające
powołanie
Jej do tego, by
została Matką Syna Bożego - czytamy w Liście do Rodzin Ojca Ś w i ę t e g o Jana
P a w ł a I I - poprzez „ tak" Maryi, „Bóg z Boga i Światłość ze Światłości"
staje się
Synem ludzkim. Maryja jest Jego Matką, nie przestając
być tą Dziewicą, która 'nie
zna męża' (por. Lk 1,3'4). Jako Matka - Dziewica staje się Maryja Matką
pięknej
miłości. Prawda ta odsłania się już w słowach Archanioła
Gabriela, ale jej pełne
znaczenie potwierdza się stopniowo, w miarę jak Maryja postępuje
w pielgrzymce
wiary ze swoim Synem " (n.20).
T a k ą w ł a ś n i e Matkę pięknej
miłości przyjmuje do siebie Ś w i ę t y Józef. Ta
s z c z e g ó l n a o b l u b i e ń c z a m i ł o ś ć staje się w pełni miłością piękną poprzez to, że
Św. J ó z e f przyjmuje M a r y j ę i jej Syna do swego domu w y p e ł n i a j ą c Boskie prze­
słanie (por. M t 1,24). Dzięki temu tajemnica Wcielenia, a wraz z nią również
ta­
jemnica
Świętej Rodziny, zostaje gruntownie
wpisana w oblubieńczą
miłość
mężczyzny i kobiety, a pośrednio
w genealogię
wszystkich ludzkich rodzin {List do
Rodzin n.20). Pogłębiając swoją refleksję na temat pięknej miłości o d w o ł u j e się
dalej Ojciec Święty do pierwszej pary ludzkiej, k t ó r a przez grzech pierworodny
utraciła j a k b y z d o l n o ś ć pięknego miłowania.
Chrystus w tajemnicy Swego Odku­
pienia odnawia to, co w c z ł o w i e k u jest darem Boga, co jest w n i m od p o c z ą t k u
p i ę k n e i dobre i stanowi fundament pięknej miłości. Dzieje pięknej miłości to po­
niekąd to samo, co dzieje zbawienia człowieka (n.20).
M i ł o ś ć , aby b y ć p i ę k n a musi b y ć darem Boga i musi b y ć zaszczepiona w ser­
cach ludzkich przez Ducha Ś w i ę t e g o . Dlatego K o ś c i ó ł , ś w i a d o m tej prawdy, przy
30
zawarciu Sakramentu M a ł ż e ń s t w a przez dwoje ludzi, k t ó r z y w j e d n o ś c i dwojga
p r a g n ą iść przez ż y c i e , prosi Ducha Ś w i ę t e g o o nawiedzenie ludzkich serc, aby
o b d a r z y ł i c h piękną miłością, t y m s z c z e g ó l n y m darem B o ż y m . M a r y j a Boguro­
dzica p o c z ę ł a z Ducha Ś w i ę t e g o i z tego samego Ducha Ś w i ę t e g o p o c z ę ł a się ta
piękna miłość, k t ó r ą Ewangelia tak dyskretnie wpisuje w kontekst wielkiej ta­
j e m n i c y naszego zbawienia. Maryja jest dla k a ż d e g o m a ł ż e ń s t w a i k a ż d e j rodziny
M a t k ą pięknej
miłości, bo tak, j a k Ona z Ducha Ś w i ę t e g o , k a ż d a rodzina jest
zdolna do takiej miłości.
Ojciec Ś w i ę t y w Liście do Rodzin, k t ó r y jest s z c z e g ó l n y m p r z e s ł a n i e m do ro­
dzin c a ł e g o świata, pragnie p r z e m ó w i ć do c z ł o w i e k a naszych c z a s ó w z całą m o c ą ,
aby pojął jak wielkim dobrem jest małżeństwo,
rodzina i życie, jak wielkim nie­
bezpieczeństwem
jest brak poszanowania
dla tych rzeczywistości,
bagatelizowanie
tych największych
wartości, które składają się na życie rodziny i stanowią o god­
ności człowieka
(n.23).
P o d s u m o w u j ą c refleksję nad papieskim p r z e s ł a n i e m przytoczmy raz jeszcze
s ł o w a Jana P a w ł a I I : Drogie rodziny musicie być odważne. Musicie być zawsze
gotowe, aby dać świadectwo
owej nadziei, która jest w Was... Nie lękajcie
się
żadnych
zagrożeń.
Boże moce są niepomiernie
większe od Waszych
trudności
(n.18).
S t u d i a G d a ń s k i e X (1995)
31
Wykłady wygłoszone w uczelnich Trójmiasta w ramach
sympozjum poświęconego problematyce rodzinnej,
zorganizowanego z okazji Roku Rodziny - listopad 1994r.
Maria Ryś
WPŁYW TOKSYCZNOŚCI RODZICÓW NA D A L S Z E
ŻYCIE I C H D Z I E C I
Rodzina jest pierwszym i przez długie lata n a j w a ż n i e j s z y m ś r o d o w i s k i e m , w
k t ó r y m wzrasta c z ł o w i e k . Jej znaczenie dla rozwoju jednostki b y ł o niejednokrot­
nie przedmiotem b a d a ń i analiz n a u k o w c ó w o r ó ż n y c h orientacjach teoretycz­
nych .
Podstawowym problemem nad j a k i m chcemy się dzisiaj z a s t a n o w i ć jest pyta­
nie - czy dzieciństwo c z ł o w i e k a ma w p ł y w na jego dalsze ż y c i e , czy to, w jakiej
rodzinie c z ł o w i e k się w y c h o w a ł odgrywa w jego życiu istotną r o l ę , przede
wszystkim zaś istotne w naszych r o z w a ż a n i a c h b ę d z i e pytanie - j a k i w p ł y w m a j ą
toksyczni rodzice na dalsze życie swoich dzieci.
1
1. Istotna rola rodziny w życiu człowieka.
S p r ó b u j m y się najpierw k r ó t k o z a s t a n o w i ć , j a k ą rolę odgrywa rodzina w roz­
w o j u o s o b o w o ś c i człowieka.
W rodzinie zaspokajane są podstawowe potrzeby psychiczne dziecka, takie j a k
doznawanie i odwzajemnianie miłości, potrzeba akceptacji i afiliacji, b e z p i e c z e ń ­
stwa, uznania i współdziałania.
W rodzinie dziecko uczy się w z o r ó w s p o ł e c z n e g o p o s t ę p o w a n i a , przyswaja
sobie wartości moralne, postawy wobec m a ł ż e ń s t w a i rodziny, wobec innych l u ­
dzi, wobec cierpienia, śmierci. Rodzice b ę d ą c pierwszymi partnerami interakcji
1
Por. M. B r a u n - G a ł k o w s k a , Rozmowy o życiu i miłości, Warszawa 1986; taże,
Psychologia domowa, Olsztyn 1989; Cz. C z a p ó w, Rodzina a wychowanie, Warszawa
1968; H. F i 1 i p c z u k, Rodzina a rozwój psychiczny dziecka, Warszawa 1981; Th. G o rd o n, Wychowanie bez porażek, Warszawa 1 9 9 1 ; T . K u k o l o w i c z , Rodzina w procesie
uspołecznienia dziecka, Lublin 1978; J. L a s k o w s k i , Małżeństwo i rodzina, Warszawa
1982; P. P o r e b a. Psychologiczne uwarunkowania życia rodzinnego, Warszawa 1981; J.
R e m b o w s k i , Więzi uczuciowe w rodzinie, Warszawa 1972; W. S k r z y d l e w s k i ,
Chrześcijańska wizja miłości, małżeństwa i rodziny, Kraków 1982; E . S u j a k. Kontakt
psychiczny w małżeństwie i rodzinie, Wrocław 1985; M. Z i e m s k a, Rodzina a osobo­
wość, Warszawa 1985.
32
s p o ł e c z n y c h dziecka, o d d z i a ł y w u j ą na nie w n a j w c z e ś n i e j s z y m i najbardziej pla­
stycznym okresie życia, przy czym kontakty te są częste i d ł u g o t r w a ł e .
Rodzina jest w s p ó l n o t ą m i ł o ś c i i solidarności, p r z e k a z u j ą c a w a r t o ś c i kulturo­
we, etyczne, s p o ł e c z n e , duchowe, religijne, konieczne dla rozwoju c z ł o w i e k a .
Najściślejsze zespolenie o s ó b i działań w rodzinie rodzi w z a j e m n ą pomoc oraz
d o ś w i a d c z e n i e j e d n o ś c i i coraz w i ę k s z ą integrację rodziny.
Rodzina tworzy swój w ł a s n y świat, k t ó r y określa jej z w a r t o ś ć , p o m n a ż a uczu­
cia i działania, kształtuje i p r z e k s z t a ł c a osobiste d ą ż e n i a c z ł o n k ó w rodziny oraz
w y o b r a ż e n i a o sobie i innych. Wzajemne z w i ą z k i uczuciowe m a ł ż o n k ó w i proces
w y r ó w n y w a n i a r ó ż n i c o s o b o w o ś c i o w y c h p r o w a d z ą do tworzenia psychologicznej
„ i d e n t y c z n o ś c i " k a ż d e j rodziny, j e d n o ś c i jej u c z u ć , m y ś l i i działań. Rodzina w y ­
twarza swoją i n d y w i d u a l n ą i n i e p o w t a r z a l n ą organizację i u k ł a d s t o s u n k ó w ro­
dzinnych. Rodzina stanowi miejsce przepływu
uczuć, które określają w ł a ś c i w ą
danej rodzinie atmosferę. Ta w ł a ś n i e atmosfera w p ł y w a na r o z w ó j o s o b o w o ś c i
dzieci i k s z t a ł t o w a n i a ich s p o ł e c z n y c h reakcji na otaczający świat.
W i ę z i rodzinne w y w o d z ą się z identyfikowania się c z ł o n k ó w tej w s p ó l n o t y
j a k ą jest rodzina z jej przekonaniami, celami i działaniami. P r a w i d ł o w e więzi ro­
dzinne ś w i a d c z ą o integracji rodziny. Psychologiczny aspekt wytwarzania w i ę z i
oznacza, ż e c z ł o n k ó w rodziny w i ą ż ą m i ę d z y s o b ą wzajemne zależności.
K s z t a ł t o w a n i e się s t o s u n k ó w interpersonalnych p o m i ę d z y rodzicami i d z i e ć m i jest
uwarunkowane w i e l o m a z m i e n n y m i takimi jak: o s o b o w o ś ć r o d z i c ó w , ich posta­
w y , przystosowanie do życia i do m a ł ż e ń s t w a , ich system w a r t o ś c i , sytuacja eko­
nomiczna, w y k o n y w a n y z a w ó d .
Struktura i rodzaje s t o s u n k ó w rodzinnych ulegają zmianom w z a l e ż n o ś c i od
charakteru i r ó w n o w a g i ich e l e m e n t ó w s k ł a d o w y c h . Zachwianie r ó w n o w a g i m i ę ­
dzy t y m i elementami prowadzi do zachwiania całej s p o ł e c z n o ś c i rodzinnej.
O efektach wychowania dzieci nie decydują specjalne metody, lecz w i ę z i ro­
dziców z dziećmi.
S p o ś r ó d badaczy zajmujących się w p ł y w a m i rodziny na r o z w ó j c z ł o w i e k a nikt
nie neguje jej istotnej r o l i . S z c z e g ó l n e jednak trudności napotyka problem
trwałości d o ś w i a d c z e ń z okresu d z i e c i ń s t w a oraz o d w r a c a l n o ś c i s k u t k ó w ewen­
tualnej deprawacji podstawowych potrzeb c z ł o w i e k a przez tzw. toksycznych ro­
dziców.
Warto w i ę c nieco bliżej p r z e a n a l i z o w a ć problem t o k s y c z n o ś c i .
2. Toksyczność rodziców
2
C z y m jest T O K S Y C Z N O Ś Ć rodzica ? Przede wszystkim skoncentrowaniem
na sobie (dziecko przeszkadza w pracy zawodowej, w karierze), traktowaniem
siebie, rodzica, jako k o g o ś w a ż n i e j s z e g o , w o k ó ł kogo świat innych (także dziec­
ka) musi się k r ę c i ć (tak jest w przypadku r o d z i c ó w - a l k o h o l i k ó w , n a r k o m a n ó w ,
przewlekle chorych). Potrzeby dziecka są tu m a ł o w a ż n e . Dziecko staje się rodzi­
cem dla swoich r o d z i c ó w . Jakie to przynosi owoce w p ó ź n i e j s z y m ż y c i u ? O g ó l n i e
2
Por. S. F o r w a r d, Toksyczni rodzice, Warszawa 1992.
Studia G d a ń s k i e X (1995)
33
m ó w i ą c - i dobre i z ł e . Dobre - bo c z ł o w i e k staje się bardziej w r a ż l i w y na potrze­
by innych, r o z u m i e j ą c y , p o m a g a j ą c y , bardziej g ł ę b o k i . A złe? Z ł e - bo c i ę ż a r by­
cia rodzicem w dzieciństwie jest zbyt trudny do u d ź w i g n i ę c i a i najczęściej przy­
gniata m a ł e g o c z ł o w i e k a do ziemi, dając w p ó ź n i e j s z y m ż y c i u jeden w s p ó l n y
wszystkim toksycznym dzieciom objaw - o b n i ż e n i e poczucia w a r t o ś c i samego
siebie.
Po czym p o z n a ć , ż e rodzic jest toksyczny?. Zazwyczaj przejawia się to w na­
stępujących cechach:
1. M a zawsze rację.
2. Pokazuje swoją w y ż s z o ś ć .
3. Utrzymuje w z a l e ż n o ś c i .
4. Wymaga stałej w d z i ę c z n o ś c i .
5. Wymaga b e z w z g l ę d n e g o p o s ł u s z e ń s t w a , p o d p o r z ą d k o w a n i a się, lojalności.
6. K a ż d y odruch własnej w o l i jest interpretowany j a k o brak serca, brak
wdzięczności.
Toksyczni rodzice w y m a g a j ą p o s ł u s z e ń s t w a aż do swojej ś m i e r c i .
T O K S Y C Z N I RODZICE N I G D Y SIĘ N I E Z M I E N I A J Ą .
Nie u l e c z ą się ze swojej t o k s y c z n o ś c i . ( G d y b y słuchali g ł o s u r o z s ą d k u , m i e l i
szacunek dla drugich - nie b y l i b y T O K S Y C Z N Y M I . )
A są! W sercu dzieci zasiewają toksyny, które rosną.
T O K S Y N Y TE P O W O D U J Ą :
1. Poczucie w i n y , gdy się nie spełni w o l i rodzica.
2. Poczucie w d z i ę c z n o ś c i za d o b r o ć sprzed lat (urodzenie, wychowanie).
3. Poczucie k r z y w d y i c h ę ć zrzucenia jarzma.
4. P o d p o r z ą d k o w a n i e się rodzicom lub agresję wobec nich (często p r z e ż y w a n e
naprzemiennie).
Toksyczni rodzice nie tylko działają przez swe zachowanie, ale przede
wszystkim przez T O K S Y N Y zasiane w sercu dziecka. Te toksyny to w e w n ę t r z n y
głos rodzica:
1. Beze mnie jesteś niczym.
2. T y l k o ja, rodzic, jestem w a ż n y .
3. Z w d z i ę c z n o ś c i musisz spełniać k a ż d y m ó j rozkaz.
4. Wszystko mnie z a w d z i ę c z a s z .
5. Z n i s z c z ę cię, jeśli nie b ę d z i e s z działać tak, j a k j a c h c ę .
6. Ż y c i e wszystkich musi się k r ę c i ć tylko w o k ó ł mnie.
7. N i k t inny na świecie nie jest w a ż n y .
3. Skutki toksycznych postaw rodzicielskich
Dotychczasowe badania w s k a z u j ą z a r ó w n o na g ł ę b o k o ś ć , j a k i na t r w a ł o ś ć
w p ł y w ó w toksycznych r o d z i c ó w . M o ż n a w y o d r ę b n i ć k i l k a cech w s p ó l n y c h tok­
sycznym dzieciom. N a l e ż ą do nich: poczucie mniejszej w a r t o ś c i , poczucie braku
3
3
Tamże; por. także: M.R y ś, Wpływ dzieciństwa
małżeństwie i rodzinie, Warszawa 1992.
na późniejsze
życie człowieka
w
34
m i ł o ś c i ze strony najbliższych, n i e u m i e j ę t n o ś ć m ó w i e n i a „ n i e " , zaburzenia asertywności.
Dziecko w rodzinie toksycznej nabywa postawy braku ufności, o t w a r t o ś c i .
Potrzeba samourzeczywistnienia dziecka musi z n a l e ź ć a p r o b a t ę r o d z i c ó w i wa­
r u n k i rozwoju niepowtarzalnej własnej i n d y w i d u a l n o ś c i . W rodzinie o niepra­
w i d ł o w e j atmosferze wychowawczej nie u r u c h a m i a j ą się w dziecku d ą ż e n i a do
samoaktualizacji, czyli tendencji do ż y c i a i wzrostu, do rozwoju i dojrzewania, do
w y r a ż a n i a swoich m o ż l i w o ś c i .
Toksyczna rodzina nie stwarza dziecku w a r u n k ó w aktualizacji siebie. Osoba
taka w w i e k u d o r o s ł y m staje się z a m k n i ę t a na nowe d o ś w i a d c z e n i a , brak jej za­
ufania do samego siebie.
Toksyczni rodzice zakłócają proces o s i ą g n i ę c i a w e w n ę t r z n e j dojrzałości
m ł o d e g o c z ł o w i e k a . Zasadniczym w s k a ź n i k i e m dojrzałości jest integracja osobo­
w o ś c i , b ę d ą c a h a r m o n i ą p o m i ę d z y w s z y s t k i m i elementami o s o b o w o ś c i , p o m i ę d z y
pragnieniami i d z i a ł a n i a m i , postawami, ideami, w a r t o ś c i a m i , ambicjami, potrze­
bami, czy uczuciami. Brak dojrzałości c z ł o w i e k a m o ż e p r z e j a w i ć się wtedy na
wszystkich poziomach, s z c z e g ó l n i e na poziomie u c z u c i o w o ś c i , która stanowi
fundamentalny składnik o s o b o w o ś c i , w istotny s p o s ó b w p ł y w a j ą c y na integrację
wewnętrzną człowieka.
N a podstawie b a d a ń m o ż n a stwierdzić, ż e c z ł o w i e k , k t ó r y w y c h o w y w a ł się w
toksycznej rodzinie w p ó ź n i e j s z y m ż y c i u wykazuje m a ł e przystosowanie
s p o ł e c z n e , nieufne nastawienie do m i ł o ś c i . Negatywny obraz siebie, wyniesiony z
d o m u rodzinnego w p ł y w a na m a ł ą z d o l n o ś ć znoszenia frustracji i przykrych sta­
n ó w emocjonalnych.
Rodzina toksyczna utrudnia dziecku realizowanie swoich m o ż l i w o ś c i , naby­
wania pozytywnej p e w n o ś c i siebie, określonej wolności psychologicznej,
wolno­
ści od n a c i s k ó w i presji z e w n ę t r z n y c h .
4. Proces terapii
Trzeba z a z n a c z y ć , ż e terapia toksycznych dzieci jest bardzo trudna.
N a s z c z e g ó l n e p o d k r e ś l e n i e zasługuje tu podejście humanistyczne. Ten nurt te­
rapii zwraca przede w s z y s t k i m u w a g ę na r o z w ó j c z ł o w i e k a , samorealizacje, au­
t e n t y c z n o ś ć , n i e z a l e ż n o ś ć . Jest to kierunek p o d k r e ś l a j ą c y s z c z e g ó l n ą rolę otwartej
i szczerej komunikacji, o w y s o k i m poziomie z g o d n o ś c i w sferze werbalnej i nie­
werbalnej.
Zaproponowane przez C N e i l ó w zasady d o t y c z ą c e ż y c i a teraźniejszością,
realistycznymi oczekiwaniami, u c z ą czerpania r a d o ś c i z teraźniejszości, umiejęt­
n o ś c i odczuwania szczęścia p ł y n ą c e g o ze szczęścia w s p ó ł m a ł ż o n k a .
W swojej koncepcji 0 ' N e i l o w i e podkreślają k o n i e c z n o ś ć poszanowania od­
r ę b n o ś c i partnera, a także znaczenie o t w a r t o ś c i komunikacji, s z c z e g ó l n i e w za4
4
N. O' N e i 1, G. O' N e i 1, Open Marriage: A New Life Style for Couples, Avon Books,
New York 1973.
S t u d i a G d a ń s k i e X (1995)
35
kresie spraw trudnych czy nieprzyjemnych. Istotne znaczenie p r z y p i s u j ą oni
wzajemnemu zaufaniu.
Terapia humanistyczna zmierza nie tylko do poprawy komunikacji, ale do
wzrostu z a a n g a ż o w a n i a m a ł ż o n k ó w w doskonalenie z w i ą z k u , do wzrostu empatii,
a r ó w n o c z e ś n i e fleksybilności r o l i , czyli u m i e j ę t n o ś c i d z i a ł a n i a bez poddawania
się presji otoczenia, a także wzrostu samostanowienia, bycia bardziej s o b ą i bar­
dziej autentycznym .
Z nurtu psychoterapii humanistycznej w y r o s ł a d o ś w i a d c z a l n a terapia rodzinna,
podkreślająca s z c z e g ó l n e znaczenie osobistego rozwoju jednostki. Zdaniem
g ł ó w n y c h przedstawicieli terapii d o ś w i a d c z a l n e j , V i r g i n i i Satir oraz Carla W h i t a kera , r o z w ó j osobowy jest w a ż n i e j s z y n i ż p r z e k s z t a ł c a n i e n i e p r a w i d ł o w y c h inte­
rakcji, czy usuwanie patologicznych o b j a w ó w . S z c z e g ó l n ą rolę odgrywa tu su­
biektywne d o ś w i a d c z e n i e jednostki, jej i n d y w i d u a l n o ś ć . W ł a ś n i e i n d y w i d u a l n o ś ć
powinna b y ć wzmocniona i podtrzymywana w relacjach z n a j b l i ż s z y m i . W pro­
cesie terapii s z c z e g ó l n i e w a ż n a staje się także w o l n o ś ć w y b o r u , nadawanie zna­
czenie swemu istnieniu. Swobodne w y r a ż a n i e m y ś l i , poczucie a u t e n t y c z n o ś c i
przynosi także poczucie bycia docenionym i kochanym. Jeśli w y b o r y c z ł o w i e k a
nie znajdują akceptacji u najbliższych c z ł o n k ó w rodziny pojawia się egzystencjal­
ny n i e p o k ó j , k t ó r y staje się ź r ó d ł e m patologii. Pomoc terapeuty p o l e g a ł b y w i ę c na
stworzeniu w a r u n k ó w do podjęcia samorealizacji i k s z t a ł t o w a n i a w ł a s n e j i n d y w i ­
dualności.
Proces terapii rodzinnej skoncentrowany jest s z c z e g ó l n i e na pomocy w r o z w o ­
j u . R o z w ó j wymaga stałego otwierania się na nowe d o ś w i a d c z e n i a . Otwarte w y ­
rażanie m y ś l i i u c z u ć , wzrost u m i e j ę t n o ś c i negocjowanie u ł a t w i a proces r o z w o j u
wszystkich c z ł o n k ó w rodziny. W a ż n y m także celem jest budowanie postawy sza­
cunku dla i n d y w i d u a l n o ś c i i o d r ę b n o ś c i każdej osoby, zaakceptowanie bogactwa
r ó ż n o r o d n o ś c i o s ó b i wykorzystanie go dla w s p ó l n e g o dobra. P o d k r e ś l a się t a k ż e
znaczenie o d p o w i e d z i a l n o ś c i za siebie, swoje w y p o w i e d z i i swoje czyny.
P r a g n ę także p r z e d s t a w i ć przebieg procesu terapii wypracowany w toku
własnej pracy poradniczej.
Pierwszym etapem procesu terapeutycznego jest przypomnienie sobie i prze­
analizowanie wszystkich trudnych w y d a r z e ń z okresu d z i e c i ń s t w a - upoka­
rzających, z a w s t y d z a j ą c y c h , o ś m i e s z a j ą c y c h , n i o s ą c y c h l ę k , z a g r o ż e n i e i t p . Trze­
ba także p r ó b o w a ć u ś w i a d o m i ć sobie i c h w p ł y w na dalsze ż y c i e .
D r u g i etap obejmuje przebaczenie. Brak przebaczenia hamuje dalszy r o z w ó j
człowieka. Warto p a m i ę t a ć , aby to przebaczenie nie b y ł o p o c z ą t k i e m drogi. M o ż e
wtedy działać mechanizm obronny typu nic się nie stało. A stało się i to bardzo
d u ż o z ł e g o . To w ł a ś n i e z ł o trzeba w y b a c z y ć . Przebaczenie c a ł k o w i t e i z u p e ł n i e
niesie ze s o b ą g ł ę b o k i e oczyszczenie w e w n ę t r z n e c z ł o w i e k a .
N a trzecim etapie konieczna staje się konfrontacja z rodzicami (wobec k t ó r y c h
toksyczne dziecko ma najczęściej ogromne obawy):
5
6
5
C. R. R o g e r s, On Becoming a Person, Boston 1961.
V. S a t i r, People making, Science and Behavior Books, Pało Alto C A 1972; C.W h i t a
k e r , Family as Four Demensional Relationship, [w:] P. J. G u e r i n (ed.), Family Therapy. Theoiy and Practice, Gardner Press, New York 1976, s. 182-192.
36
* opowiedzenie i m w ł a s n e g o widzenia p r z e ż y ć z dzieciństwa,
* ich w p ł y w u na dalsze ż y c i e ,
* przekazanie przebaczenia,
* jasnego s f o r m u ł o w a n i a nowej p ł a s z c z y z n y wzajemnych relacji.
Jest to etap terapii niezwykle trudny. Faktem jest, ż e toksyczni rodzice reagują
tu z całą agresją (tego żeśmy się doczekali od własnego dziecka) lub histerią {do
grobu nas wpędzasz).
N i e z w y k l e rzadko się zdarza, ż e toksyczny rodzic przyzna
się do w i n y i przeprosi.
D z i a ł a n i a toksycznego rodzica na t y m etapie najczęściej b ę d ą służyły w m a n i pulowaniu swego dziecka w poczucie w i n y (znów mnie serce przez ciebie
boli),
czy wyrzuty sumienia {znów przez ciebie spać nie będę).
Jeżeli w t y m momencie toksyczne dotąd dziecko w dalszym ciągu poczuje żal
do siebie, poczucie w i n y , o d p o w i e d z i a l n o ś ć za złość rodzica, jego lęk, czy agre­
sję, oznacza to, ż e poprzedni etap oczyszczenia, przebaczenia b y ł p r z e ż y t y
niewłaściwie.
D o w o d e m oderwania się od rodzica jest postawa wiary, ż e :
- Jestem r ó w n y rodzicowi.
- M o j e zdanie jest dla mnie najważniejsze.
- N i g d y nie jestem odpowiedzialny za niczyje stany emocjonalne w y w o ł a n e
humorami.
- N i e jestem w i n i e n n i k o m u stałej, bezgranicznej w d z i ę c z n o ś c i za to, ż e j e ­
stem.
- Moje ż y c i e jest bardzo w a r t o ś c i o w e , n i e z a l e ż n i e od postaw rodzica.
- Potrafię sobie w ż y c i u p o r a d z i ć .
- Potrafię d o k o n y w a ć w y b o r u tylko w oparciu o swoje sumienie.
Odpępnienie
psychiczne powoduje z n i k n i ę c i e j a k i c h k o l w i e k emocji - dobrych,
czy z ł y c h . Zostaje t y l k o w s p ó ł c z u j ą c a ż y c z l i w o ś ć , której nie m ą c ą ż a d n e w y k r z y k i rodzica.
W z w i ą z k u z t y m , ż e negatywne p r z e ż y c i a w dzieciństwie w p ł y w a j ą na niską
a k c e p t a c j ę siebie, kolejny etap terapii, to afirmacja własnej osoby. Tutaj trzeba
z a c z ą ć cerować dno swego w o r k a potrzeb. P o k o c h a ć siebie - swój w y g l ą d , u¬
zdolnienia, marzenia. Jak? Jest to trudne, ale m o ż l i w e . Trzeba z a c z ą ć od pozy­
t y w n y c h m y ś l i na swój temat, bez ż a d n y c h negatywnych ocen. U o s ó b w i e r z ą c y c h
jest to proste. N p . : zamiast m y ś l e ć - nie zdam tego egzaminu, jestem ciapa, w y ­
starczy p o m y ś l e ć - Boże, dziękuję Ci za moje zdolności, proszę o pomoc, wszystko
mogę z Twoją
pomocą.
T y c h m y ś l i p o z y t y w n y c h , p o z y t y w n y c h p r ó ś b m o d l i t e w n y c h musi b y ć coraz
więcej - aż do pokochania samego siebie m i ł o ś c i ą ż y c z l i w ą , ofiarną, przyja­
cielską. W o l n ą od egoizmu, czy egotyzmu.
Trzeba t a k ż e , aby postawa wobec innych oparta b y ł a na zdrowej m i ł o ś c i do
samego siebie, wtedy stanie się a u t e n t y c z n ą , altruistyczną, ofiarną m i ł o ś c i ą do i n ­
nych, a nie poszukiwaniem potwierdzenia i akceptacji siebie.
Pomoc toksycznym dzieciom to pomoc w w y z w o l e n i u radości c z ł o w i e k a ,
chęci i pasji działania, pragnienia rozwoju, służenia innym, pomoc w nabywaniu
u m i e j ę t n o ś c i poprzestawania na m a ł y m i dzielenia się k a ż d y m dobrem. T o także
pomoc w tworzeniu w s p ó l n o t y rodzinnej, opartej na g ł ę b o k i c h w i ę z a c h w y ­
r a ż a j ą c y c h się we w s p ó ł o b e c n o ś c i , w s p ó ł r o z u m i e n i u i w s p ó ł d z i a ł a n i u .
S t u d i a G d a ń s k i e X (1995)
37
Ks. Janusz Balicki
P O L I T Y K A RODZINNA PAŃSTWA W ŚWIETLE
KONFERENCJI KAIRSKIEJ
Wstęp
W dniach od 5 do 13 w r z e ś n i a 1994 roku, w M i ę d z y n a r o d o w y m R o k u R o d z i ­
ny o g ł o s z o n y m przez O N Z , o d b y w a ł a się w Kairze konferencja na temat zalud­
nienia i rozwoju naszego globu. B y ł a to j u ż trzecia tego typu konferencja.
P i e r w s z ą zorganizowano w Bukareszcie w 1974 roku, d r u g ą w M e k s y k u w 1984
roku. Przygotowania do konferencji k a ń s k i e j t r w a ł y k i l k a lat. Opracowano m . i n .
obszerny dokument roboczy, k t ó r y został przyjęty po burzliwych dyskusjach i
w i e l u poprawkach. L i c z y on ok. 100 stron, podzielony jest na s z e s n a ś c i e roz­
działów, o b e j m u j ą c y c h m . i n . takie zagadnienia, jak: zaludnienie oraz r o z w ó j eko­
nomiczny, urbanizacja, migracja, edukacja i w s p ó ł p r a c a na arenie m i ę d z y n a r o d o ­
wej w dziedzinie p o l i t y k i demograficznej, r ó w n o ś ć płci, rodzina, tzw. prawa pro­
kreacyjne, oraz planowanie rodziny i prawo do opieki zdrowotnej . Konferencja
kairska w z b u d z i ł a wielkie zainteresowanie na c a ł y m świecie ze w z g l ę d u na o¬
m a w i a n ą p r o b l e m a t y k ę i m o ż l i w e skutki dla p o s z c z e g ó l n y c h p a ń s t w oraz c a ł e g o
globu.
1
1. Sytuacja rodziny na świecie według dokumentu
kairskiego
R o z d z i a ł piąty dokumentu, wprawdzie tylko trzystronicowy, p o ś w i ę c o n y jest
w całości problematyce rodzinnej. Zajmuje się rolą rodziny w s p o ł e c z e ń s t w i e , jej
prawami, k o m p o z y c j ą i strukturą. Z a ł o ż e n i e m w y j ś c i o w y m tego r o z d z i a ł u jest u¬
znanie rodziny za p o d s t a w o w ą k o m ó r k ę społeczną, a w z w i ą z k u z t y m przyznanie
jej s z c z e g ó l n e g o miejsca w polityce p a ń s t w a .
Program of Action of the United Nations International Conference on Population and
Development, wersja dokumentu z 13.09.1994.
38
W dokumencie z a u w a ż a się, że proces szybkich demograficznych i s p o ł e c z n o ekonomicznych przemian w świecie w p ł y w a na kształt rodziny i ż y c i e , p o w o d u j ą c
zmiany jej struktury. Zmienia się tradycyjne pojęcie funkcji kobiety i m ę ż c z y z n y
w zadaniach rodzicielskich, d o m o w y c h i o d p o w i e d z i a l n o ś c i za utrzymanie rodzi­
ny. Coraz więcej kobiet podejmuje p r a c ę z a w o d o w ą , przez co w s p ó ł c z e ś n i rodzi­
ce stają przed k o n i e c z n o ś c i ą godzenia pracy zawodowej z o d p o w i e d z i a l n o ś c i ą za
dzieci. C z ę s t o ustawodawstwo p a ń s t w o w e nie jest przystosowane do takich sytu­
acji. Tekst zwraca u w a g ę także na istnienie w świecie całego szeregu zjawisk ne­
gatywnych, k t ó r e dotykają rodziny. Są to: szeroko pojęta imigracja, zmiany miej­
sca zamieszkania pod przymusem, spowodowane przez k o n f l i k t y i wojny, a także
przez u r b a n i z a c j ę , n ę d z ę , klęski ż y w i o ł o w e oraz inne przyczyny (5.1).
W dokumencie p o d k r e ś l a się, ż e p o g o r s z y ł y się warunki ż y c i a w i e l u rodzin w o¬
statnich latach z p o w o d u braku m o ż l i w o ś c i zatrudnienia i na skutek działań po­
dejmowanych przez r z ą d y , szukające r ó w n o w a g i w swoim b u d ż e c i e poprzez re­
d u k c j ę w y d a t k ó w na cele socjalne. Wzrasta też liczba samotnych matek, rodzin z
osobami starszymi i u p o ś l e d z o n y m i , z chorymi na A I D S , d o t k n i ę t y c h patologią,
j a k molestowanie dzieci i przemoc. Wzrost emigracji zarobkowej jest dodatko­
w y m jeszcze p o w o d e m n a p i ę ć i dezintegracji w rodzinach oraz przerzucania od­
p o w i e d z i a l n o ś c i za r o d z i n ę na same kobiety. W w i e l k i c h miastach często ogrom­
na liczba dzieci i m ł o d z i e ż y z rozbitych rodzin pozostawiona jest bez żadnej o¬
pieki. Jest to p r z y c z y n ą szerzenia się szkodliwych zjawisk, j a k przerywanie przez
dzieci i m ł o d z i e ż nauki w szkole, wykorzystywanie m ł o d o c i a n y c h w pracy, w y k o ­
rzystywanie seksualne, nie chciane ciąże i choroby przenoszone d r o g ą p ł c i o w ą
(5.7).
2. Polityka społeczno-ekonomiczna państwa wobec rodziny
W z w i ą z k u z w y m i e n i o n y m i w y ż e j negatywnymi zjawiskami dokument k a ń ­
ski wyznacza zadania, k t ó r e p o w i n n y b y ć brane pod u w a g ę w polityce k a ż d e g o
p a ń s t w a . Są to:
(a) Skupienie się p o l i t y k i społecznej na doskonaleniu praw w s p i e r a j ą c y c h ro­
d z i n ę , przyczynianie się do jej stabilności, u w z g l ę d n i e n i e r ó ż n o r o d n o ś c i form
w s p ó ł c z e s n e j rodziny, a s z c z e g ó l n i e rosnącej liczby o s ó b w y c h o w u j ą c y c h samot­
nie dzieci.
(b) Zapewnienie b e z p i e c z e ń s t w a socjalnego, ze w z g l ę d u na warunki s p o ł e c z n e ,
kulturowe i ekonomiczne p o w o d u j ą c e wzrost k o s z t ó w w y c h o w y w a n i a dzieci.
(c) Wpieranie w y s i ł k ó w na rzecz r ó w n o ś c i c z ł o n k ó w rodziny, s z c z e g ó l n i e
praw kobiet i dzieci (5.2).
W dokumencie zawarte są także s z c z e g ó ł o w e zalecenia wobec w ł a d z p a ń ­
stwowych, m a j ą c e na celu dobro rodziny. R z ą d y we w s p ó ł p r a c y z pracodawcami
p o w i n n y z a b e z p i e c z a ć m o ż l i w o ś c i pogodzenia pracy zawodowej z odpowiedzial­
n o ś c i ą rodzicielską, z w ł a s z c z a w w y p a d k u matek lub o j c ó w samotnie wycho­
w u j ą c y c h m a ł e dzieci. Chodzi tu o ubezpieczenie zdrowotne i centra opieki nad
d z i e ć m i w ciągu dnia, m o ż l i w o ś ć karmienia piersią w pracy, przedszkola, zatrud­
nienie na n i e p e ł n y m etacie, p ł a t n e urlopy rodzicielskie, p ł y n n e godziny pracy oraz
o p i e k ę m e d y c z n ą dla matek i dzieci (5.3).
S t u d i a G d a ń s k i e X (1995)
39
Dokument zaleca, ż e b y przy k s z t a ł t o w a n i u p o l i t y k i s p o ł e c z n o - e k o n o m i c z n e j
z a p e w n i ć wzrost ś r o d k ó w utrzymania s z c z e g ó l n i e c z ł o n k o m rodzin z n a j d u j ą c y c h
się w trudnej sytuacji ekonomicznej. N a l e ż y t a k ż e z a d b a ć , by dzieci m o g ł y się u¬
czyć i nie b y ł y zmuszane do pracy. M o w a jest t a k ż e o funduszach dla kobiecych
grup samopomocy i potrzebie bardziej .zdecydowanego egzekwowania odpowie­
dzialności m ę ż c z y z n za zrodzone potomstwo (5.4). R z ą d y , w p o ł ą c z e n i u z odpo­
w i e d n i m i instytucjami, p o w i n n y k o n t r o l o w a ć w p ł y w decyzji ekonomicznych i
socjalnych na warunki ż y c i a rodziny, status kobiet w rodzinie i z d o l n o ś c i rodzin
do zaspokajania podstawowych potrzeb c z ł o n k ó w rodziny (5.9).
Dokument p o d k r e ś l a , ż e r z ą d y i organizacje p o z a r z ą d o w e p o w i n n y u d z i e l a ć
szerokiej pomocy rodzinom, s z c z e g ó l n i e ż y j ą c y m w ekstremalnych sytuacjach, w
n ę d z y , w chorobie, p o z o s t a j ą c y m dłużej bez pracy i d o c h o d ó w . Interwencja ze
strony p a ń s t w a jest potrzebna także w w y p a d k u przemocy i n a d u ż y ć seksualnych,
kazirodztwa, molestowania i z n ę c a n i a się nad d z i e ć m i , zaniedbania lub porzuce­
nia dzieci, u z a l e ż n i e n i a od n a r k o t y k ó w lub alkoholu, czy też przy z d a r z a j ą c y c h
się jeszcze ż ą d a n i a c h d u ż e g o posagu (5.10). R z ą d y p o w i n n y r ó w n i e ż w s p i e r a ć i
rozwijać w ł a ś c i w e mechanizmy opieki nad rodzinami o b c i ą ż o n y m i n i e d o ł ę ż n y m i
starszymi osobami i n i e p e ł n o s p r a w n y m i , w ł ą c z n i e z nosicielami wirusa H I V i
chorymi na A I D S (5.11). Zadaniem w ł a d z jest t a k ż e wspieranie p r o g r a m ó w edu­
kacyjnych dla r o d z i c ó w , by i m p o m ó c lepiej w y k o n y w a ć funkcje rodzicielskie i
wychowawcze (5.9).
W dokumencie przypomina się także, że r z ą d y i w s p ó l n o t y m i ę d z y n a r o d o w e
są z o b o w i ą z a n e do solidarności z rodzinami b ę d ą c y m i ofiarami w o j n y i k l ę s k
ż y w i o ł o w y c h , albo dyskryminacji rasowej i etnicznej (5.12). N i e z b ę d n ą p o m o c ą
w i n n y b y ć objęte w d o w y i sieroty żyjące w trudnych warunkach oraz ci, k t ó r z y
podjęli w y s i ł e k budowania rodzin z a s t ę p c z y c h dla dzieci z u l i c y (5.13). D o k u ­
ment zajmuje się także rodzinami e m i g r a n t ó w ; zasada nr 12 m ó w i , ż e kraje
przyjmujące e m i g r a n t ó w są z o b o w i ą z a n e do zabezpieczenia całej emigranckiej
rodzinie odpowiedniej opieki socjalnej i b e z p i e c z e ń s t w a fizycznego oraz zagwa­
rantowania wszystkich podstawowych praw osoby ludzkiej w y n i k a j ą c y c h z De­
klaracji Praw C z ł o w i e k a .
Dokument porusza także mniej dostrzegane zagadnienie, j a k i m jest fakt, ż e w
s t a r z e j ą c y m się s p o ł e c z e ń s t w i e kobiety s t a n o w i ą w i ę k s z y procent n i ż m ę ż c z y ź n i ,
oraz że starsza kobieta ma zwykle n i ż s z y ekonomiczny i s p o ł e c z n y status n i ż
m ę ż c z y z n a (4.14). Zmniejszanie się r o z r o d c z o ś c i i j e d n o c z e ś n i e o b n i ż a n i e
w s k a ź n i k a ś m i e r t e l n o ś c i powoduje proporcjonalny wzrost liczby starszych ludzi.
W bardziej r o z w i n i ę t y c h regionach świata przynajmniej jedna osoba na sześć jest
w w i e k u 60 lat. W e d ł u g dokumentu ta proporcja, zbliżać się b ę d z i e do 1:4 o k o ł o
2025 roku. Kraje rozwijające się, k t ó r e g w a ł t o w n i e o b n i ż y ł y s w ą r o z r o d c z o ś ć ,
m u s z ą s z c z e g ó l n i e z w r a c a ć na to u w a g ę (6.16).
3. Zadania państwa w zakresie zabezpieczania
równości płci
Dokument w z y w a w ł a d z e p a ń s t w do podjęcia zdecydowanej akcji mającej na
celu wyeliminowanie wszelkich form dyskryminacji p ł c i o w e j w teorii i praktyce.
40
Zasada nr 3 dokumentu kairskiego m ó w i , ż e wprowadzanie r ó w n o ś c i płci i danie
kobietom m o ż l i w o ś c i w p ł y w u na ż y c i e s p o ł e c z e ń s t w a jest kamieniem w ę g i e l n y m
p r o g r a m ó w l u d n o ś c i o w y c h i rozwojowych. P o d k r e ś l a się tam, że kobiety i
m ę ż c z y ź n i m a j ą te same prawa do p e ł n e g o uczestniczenia w polityce i w podej­
m o w a n i u decyzji na wszystkich p ł a s z c z y z n a c h .
Zasada nr 7 p o d k r e ś l a , że k a ż d y c z ł o w i e k ma prawo do w o l n o ś c i i bezpie­
c z e ń s t w a osobistego oraz prawo do ż y c i a w warunkach potrzebnych do zdrowia
fizycznego i psychicznego. P a ń s t w a p o w i n n y podjąć wszelkie w ł a ś c i w e środki, a¬
by z a b e z p i e c z y ć także kobietom powszechny d o s t ę p do opieki medycznej,
w ł ą c z a j ą c w to tzw. zdrowie prokreacyjne i planowanie rodziny. Wszystkie pary i
jednostki m a j ą podstawowe prawo decydowania w s p o s ó b w o l n y i odpowiedzial­
ny o liczbie i czasie p o c z ę c i a swoich dzieci. W dokumencie m ó w i się także o ko­
n i e c z n o ś c i zniesienia n i e r ó w n o ś c i i barier stawianych kobietom w miejscach pra­
cy. W z y w a on do zapewnienia płci żeńskiej dostępu do ź r ó d e ł produkcji,
w ł a s n o ś c i ziemskich i prawa do dziedziczenia (3.18).
Powinno się u l ż y ć kobietom w ich o b o w i ą z k a c h w y c h o w y w a n i a dzieci, w pra­
cy domowej i zarobkowej przez u ś w i a d a m i a n i e m ę ż c z y z n o m o d p o w i e d z i a l n o ś c i
m ę ż c z y z n za z a ł o ż o n ą r o d z i n ę (4.11). D o z a d a ń p a ń s t w a n a l e ż y także ustanowie­
nie prawa i p r z e p i s ó w oraz w d r a ż a n i e p r o g r a m ó w i p o l i t y k i , u m o ż l i w i a j ą c y c h
p r a c o w n i k o m obojga płci godzenie o d p o w i e d z i a l n o ś c i za r o d z i n ę z p r a c ą , p ł y n n e
godziny pracy, urlopy rodzicielskie, u m o ż l i w i e n i e p r a c u j ą c y m m a t k o m karmienia
dzieci piersią, ubezpieczenia zdrowotne itd. (4.13).
Dokument w z y w a wszystkie p a ń s t w a do wprowadzania w życie m i ę d z y n a r o ­
d o w y c h konwencji g w a r a n t u j ą c y c h r ó w n o ś ć praw kobiet i m ę ż c z y z n oraz prawa
dzieci, z a b e z p i e c z a j ą c e przed j a k ą k o l w i e k d y s k r y m i n a c j ą . W y m i e n i a się tu r ó ż n e
formy eksploatacji kobiet i dzieci, ze sprzedawaniem i zmuszaniem do prostytucji
w ł ą c z n i e . Zwraca się także u w a g ę na k o n i e c z n o ś ć zabezpieczenia o s ó b znaj­
d u j ą c y c h się w sytuacji potencjalnie sprzyjającej wykorzystywaniu, takiej j a k sy­
tuacja kobiet emigrantek, pomocy domowych, uczennic itd. (4.9). Dokument
w z y w a do p r z e c i w d z i a ł a n i a m a ł ż e ń s t w o m d z i e c i ę c y m i rytualnemu okaleczaniu
dzieci płci żeńskiej (female genital mutilation) (5.5).
Zwraca się u w a g ę na fakt, że w w i e l u krajach j u ż w okresie prenatalnym dys­
kryminuje się p ł e ć ż e ń s k ą (jest tu wykorzystywana m o ż l i w o ś ć o k r e ś l a n i a płci
przed narodzeniem), a także w y ż s z y w s k a ź n i k śmiertelności d z i e w c z ą t we wcze­
snym d z i e c i ń s t w i e , oraz n i ż s z y w s p ó ł c z y n n i k u c z ę s z c z a n i a do s z k o ł y w stosunku
do c h ł o p c ó w .
Dokument zaleca w i ę c p a ń s t w o m :
(a) P r a c ę nad w y e l i m i n o w a n i e m wszelkich f o r m dyskryminacji dzieci płci
żeńskiej i przyczyn preferowania s y n ó w , co objawia się w szkodliwych i nie­
etycznych praktykach p o l e g a j ą c y c h na zabijaniu n i e m o w l ą t płci żeńskiej czy pre­
natalnej selekcji (aborcja p ł o d ó w płci żeńskiej).
(b) D z i a ł a n i a na rzecz d o w a r t o ś c i o w a n i a dziewczynek w ś w i a d o m o ś c i
s p o ł e c z e ń s t w , w k t ó r y c h kobieta ma n i ż s z y status s p o ł e c z n y oraz umacnianie w
kobietach pozytywnego obrazu samych siebie.
(c) Poprawa p o ł o ż e n i a dziewczynek, s z c z e g ó l n i e w zakresie zdrowia,
w y ż y w i e n i a i edukacji (4.16).
S t u d i a G d a ń s k i e X (1995)
41
Zasada nr 11 akcentuje, że wszystkie p a ń s t w a i rodziny p o w i n n y sprawom
z w i ą z a n y m z d z i e ć m i d a w a ć priorytet. Dziecko ma prawo do ż y c i a w godnych i
odpowiednich pod w z g l ę d e m zdrowotnych warunkach, prawo do edukacji, prawo
do opieki ze strony r o d z i c ó w , rodziny i s p o ł e c z e ń s t w a . Dziecko p o w i n n o b y ć za­
bezpieczone przez odpowiednie ustawodawstwo oraz środki administracyjne,
s p o ł e c z n e i edukacyjne przed wszelkimi formami przemocy psychicznej i fizycz­
nej, w ł ą c z n i e ze sprzedawaniem (jak się to dzieje jeszcze w n i e k t ó r y c h kulturach),
wykorzystywaniem seksualnym, handlem organami do transplantacji, itp.
W czwartym rozdziale dokumentu czytamy, że - o g ó l n i e m ó w i ą c - kobiety
p r z e c i ą ż o n e są p r a c ą , a o t r z y m u j ą n i ż s z e wynagrodzenie niż m ę ż c z y ź n i . Koniecz­
n o ś ć zmiany tego stanu rzeczy, poprawa statusu politycznego, s p o ł e c z n e g o , eko­
nomicznego i zdrowotnego kobiet jest nie tylko bardzo w a ż n y m celem samym w
sobie, ale także jest to podstawa do o s i ą g n i ę c i a t r w a ł e g o rozwoju p a ń s t w a . M ó ­
w i ą c o r ó w n o ś c i kobiet i m ę ż c z y z n , przyznaje się kobietom prawo do partnerstwa
w życiu p ł c i o w y m , a m ę ż c z y z n czyni odpowiedzialnymi za w y c h o w y w a n i e dzieci
i utrzymywanie domu (4.1). Dokument stwierdza, że p a ń s t w a p o w i n n y w p r o w a ­
dzać prawa, k t ó r e przy zawieraniu m a ł ż e ń s t w a gwarantuje w pełni w o l n ą d e c y z j ę
m ę ż c z y z n y i kobiety, też określają m i n i m u m w i e k o w e k a n d y d a t ó w
do
m a ł ż e ń s t w a . Zadaniem p a ń s t w jest podejmowanie d z i a ł a ń z m i e n i a j ą c y c h zwyczaj
wczesnego zawierania m a ł ż e ń s t w poprzez u m o ż l i w i e n i e m ł o d y m dłuższej edu­
kacji i zatrudnienia (4.21). N a l e ż y u s t a n a w i a ć prawa z a b e z p i e c z a j ą c e u t r z y m y ­
wanie dzieci i rodziny przez m ę ż c z y z n . Takie prawa p o w i n n y p o m a g a ć w utrwa­
laniu j e d n o ś c i rodzinnej (4.28).
N a rodzicach i szkole spoczywa o d p o w i e d z i a l n o ś ć za wyrobienie u c h ł o p c ó w
od najwcześniejszych lat p e ł n y c h respektu postaw wobec kobiet i d z i e w c z ą t j a k o
r ó w n y c h m ę ż c z y ź n i e , a także pomoc c h ł o p c o m w przygotowaniu ich do p o d j ę c i a
w przyszłości o d p o w i e d z i a l n o ś c i za życie rodzinne oraz w ł a ś c i w e relacje do­
tyczące sfery seksualnej. Za konieczne u w a ż a się wprowadzenie w y c h o w a n i a sek­
sualnego c h ł o p c ó w przed r o z p o c z ę c i e m życia seksualnego (4.29).
Dokument k o ń c o w y postuluje konkretnie:
(a) Podjęcie w y s i ł k ó w na rzecz zabezpieczania normalnego rozwoju wszyst­
k i c h dzieci i m ł o d z i e ż y , m a j ą c na uwadze fakt, że są oni p r z y s z ł o ś c i ą Z i e m i
(zgodnie z: the W o r l d Summit for Children i Convention on the Rights o f the
Child).
(b) Zapewnienie m ł o d z i e ż y , s z c z e g ó l n i e m ł o d y m kobietom, w ł a ś c i w e g o m i e j ­
sca w ż y c i u s p o ł e c z n y m i rodzinnym. Zagwarantowanie i m zatrudnienia, d o s t ę p u
do edukacji, porad zdrowotnych, także w zakresie zdrowia, ż y c i a seksualnego i
prokreacji.
(c) Z a c h ę c a n i e dzieci, i m ł o d z i e ż y , a z w ł a s z c z a m ł o d y c h kobiet, do k o n t y n u ­
owania edukacji w celu zapewnienia sobie lepszego startu ż y c i o w e g o , przeciw­
działanie wczesnemu zawieraniu m a ł ż e ń s t w i z w i ą z a n e m u z t y m w y s o k i e m u r y ­
zyku wczesnego m a c i e r z y ń s t w a oraz organizowanie opieki zdrowotnej (6.7).
M ł o d z i e ż y trzeba u m o ż l i w i ć d o s t ę p do edukacji seksualnej, do informacji do­
tyczącej zdrowia seksualnego, z zapobieganiem przedwczesnej ciąży, w ł ą c z e n i e
oraz zabezpieczeniem przed H I V , A I D S i i n n y m i chorobami przenoszonymi
44
Zakończenie
Z p o w y ż s z e j analizy w y n i k a , ż e w k o ń c o w y m dokumencie konferencji k a ń ­
skiej jeden rozdział p o ś w i ę c o n o w całości rodzinie, liczne są natomiast p o ś r e d n i e
odniesienia do w s p ó ł c z e s n y c h z a g a d n i e ń z w i ą z a n y c h z r o d z i n ą . Zawiera on też
wiele w a r t o ś c i o w y c h i s ł u s z n y c h z a l e c e ń w stosunku do p o l i t y k i p a ń s t w a wobec
rodziny. Dokument troszczy się o r ó w n o ś ć i prawa kobiet w s p o ł e c z e ń s t w i e , co
jest p o w a ż n y m problemem m i l i o n ó w kobiet żyjących z w ł a s z c z a w krajach r o z w i ­
j a j ą c y c h się. M o ż n a w i ę c p o s t a w i ć sobie pytanie o p r z y c z y n ę kontrowersji wobec
projektu dokumentu i w trakcie dyskusji nad jego tekstem w Kairze.
W ą t p l i w o ś c i budzi j u ż fakt, ż e we w s t ę p i e do dokumentu mocno zaakcentowa­
no w i s z ą c ą nad ś w i a t e m g r o ź b ę przeludnienia i w y n i k a j ą c ą stąd p o l i t y k ę utrzy­
mania przyrostu naturalnego w świecie na poziomie zerowym. Takie p o d e j ś c i e
musi r z u t o w a ć na k o n c e p c j ę rodziny i jej funkcję p r o k r e a t y w n ą . W i ą ż e się także
ze s z k o d l i w y m i skutkami zmiany struktury wiekowej w w i e l u s p o ł e c z e ń s t w a c h ,
co z a u w a ż a sam dokument.
Czy n i e b e z p i e c z e ń s t w o przeludnienia w skali globu r z e c z y w i ś c i e w y s t ę p u j e ?
Zdania d e m o g r a f ó w są podzielone. W b r e w przewidywaniom z lat sześćdzie­
siątych nie n a s t ą p i ł a pod koniec X X w . eksplozja demograficzna: w r ę c z przeciw­
nie, w ostatnich d w ó c h dekadach wiele p a ń s t w r o z w i n i ę t y c h o s i ą g n ę ł o pod t y m
w z g l ę d e m punkt krytyczny, o k r e ś l a n y j a k o „ s a m o b ó j s t w o demograficzne". Jest to
spadek u r o d z e ń p o n i ż e j poziomu reprodukcji, czyli w s k a ź n i k u r o d z e ń 2,1 dziecka
na k o b i e t ę w w i e k u rozrodczym. Jednoznacznie w y s t ą p i ł proces starzenia się tych
s p o ł e c z e ń s t w . Przewidywania zawarte w World Population 1994 m ó w i ą o dra­
stycznym spadku zaludnienia w w i e l u p a ń s t w a c h r o z w i n i ę t y c h . Przynajmniej w
d z i e w i ę c i u krajach europejskich notuje się w y ż s z y w s k a ź n i k śmiertelności n i ż na­
rodzin. Są to: Bułgaria, Chorwacja, Estonia, Niemcy, W ę g r y , Ł o t w a , Rumunia,
Rosja i Ukraina. Ukraina ma przyrost naturalny 1,7; Francja 1,66; Rosja 1,6;
Hiszpania 1,23 - najniższy przyrost naturalny na ś w i e c i e . Jeśli chodzi o Rosję to
w 1993 roku w s k a ź n i k u r o d z e ń w y n o s i ł 9,7 na 1000 m i e s z k a ń c ó w , natomiast
w s k a ź n i k u m i e r a l n o ś c i osiągnął 14,5 na 1000 m i e s z k a ń c ó w . D l a p r z y k ł a d u , w
Niemczech w 1994 roku b y ł o 81,278 m i n m i e s z k a ń c ó w , a w 2050 roku b ę d z i e
64,244 m i n . W e W ł o s z e c h w 1994 roku b y ł o 57,157 m i n m i e s z k a ń c ó w , a w 2050
b ę d z i e tylko 43,630 m i n , w Hiszpanii b y ł o w 1994 roku 39,568 m i n m i e s z k a ń ­
c ó w , a w 2050 r o k u 31,765 m i n . W krajach rozwijających się także spadło w y ­
r a ź n i e tempo przyrostu naturalnego, c h o c i a ż ciągle jest to przyrost dodatni. Jeśli
w i ę c m ó w i ć o problemie przeludnienia, dotyczy on tylko p a ń s t w r o z w i j a j ą c y c h
się. Stanowi to jednak z a g r o ż e n i e dla p a ń s t w półkuli p ó ł n o c n e j . Dlatego w Kairze
m o ż n a b y ł o s p o t k a ć się z w y p o w i e d z i a m i , ż e konferencja ta m i a ł a za zadanie o¬
b r o n ę starzejących się p a ń s t w r o z w i n i ę t y c h przed ekspansją l u d n o ś c i o w ą m ł o d y c h
p a ń s t w r o z w i j a j ą c y c h się.
2
3
* United Nations Department for Economic and Social Information and Policy Analysis
Population Division.
Population Today, June 1994.
3
S t u d i a G d a ń s k i e X (1995)
45
Ponadto istnieje cały szereg innych zastrzeżeń w stosunku do dokumentu. A r ­
cybiskup Renato R. M a r t i n o, stały obserwator Stolicy Apostolskiej przy O N Z
w N o w y m Jorku, a j e d n o c z e ś n i e p r z e w o d n i c z ą c y delegacji W a t y k a ń s k i e j w K a ­
irze, stwierdził w s w y m p r z e m ó w i e n i u z 7 w r z e ś n i a 1994 roku: Jedną z podsta­
wowych przyczyn zaniepokojenia
Stolicy Apostolskiej, związanego
z projektem do­
kumentu końcowego, jest fakt, że opisując zachowania, które sam tekst uważa za
„wysoce ryzykowne" lub „niepożądane",
zbyt często dokument ogranicza się do
sugestii, w jaki sposób można ograniczyć
albo kontrolować
„zagrożenia",
nato­
miast nie formułuje
propozycji
zmiany tych zachowań
u samych „korzeni"
Te
„ k o r z e n i e " stanowi indywidualistyczna koncepcja etyki seksualnej, ludzkiej
p ł c i o w o ś c i , rodziny i m a ł ż e ń s t w a . Dokument dostrzega n i e b e z p i e c z e ń s t w a
g r o ż ą c e w s p ó ł c z e s n e j rodzinie, nie jest jednak w stanie p o s t u l o w a ć skutecznych
metod p r z e c i w d z i a ł a n i a i m , g d y ż krępują go wspomniane w y ż e j z a ł o ż e n i a .
Propagowanie ś r o d k ó w antykoncepcyjnych w ś r ó d m ł o d z i e ż y , w i m i ę ochrony
przed A I D S , jest przez n i ą odbierane j a k o pozwolenie, a nawet z a c h ę t a do rozpo­
czynania w s p ó ł ż y c i a seksualnego, co w p ł y w a na rozszerzania się epidemii i nie
sprzyja przygotowaniu się do z a d a ń w rodzinie. Edukacja seksualna p o l e g a j ą c a na
uczeniu p o s ł u g i w a n i a się ś r o d k a m i antykoncepcyjnymi powoduje w ś w i a d o m o ś c i
m ł o d y c h ludzi rozdzielenie w s p ó ł ż y c i a seksualnego o d prokreacji, a nawet
miłości. W propagowaniu ś r o d k ó w antykoncepcyjnych j a k o metody planowania
rodziny i jako alternatywy do przerywania ciąży nie bierze się p o d u w a g ę faktu,
że w i ę k s z o ś ć w s p ó ł c z e s n y c h ś r o d k ó w antykoncepcyjnych ma t a k ż e d z i a ł a n i e
wczesnoporonne.
Autorzy dokumentu nie w s p o m i n a j ą nigdzie o szkodliwych skutkach stoso­
wania ś r o d k ó w antykoncepcyjnych, o i c h działaniu na zdrowie kobiety, a nawet
na zdrowie później urodzonych dzieci. N i e z a u w a ż a j ą także negatywnego w p ł y w u
stosowania ś r o d k ó w antykoncepcyjnych na formowanie się postawy c z ł o w i e k a
wobec własnej p ł o d n o ś c i i potencjalnego dziecka. N i e jest przypadkiem, ż e w bo­
gatych krajach Zachodu, gdzie są powszechnie d o s t ę p n e najnowsze i najskutecz­
niejsze środki antykoncepcyjne, liczba aborcji rocznie jest t e ż wysoka. Jest to
w y n i k u k s z t a ł t o w a n i a się postawy a n t y p o c z ę c i o w e j , w a l k i z w ł a s n ą p ł o d n o ś c i ą ,
co w w y p a d k u z a w o d n o ś c i środka antykoncepcyjnego lub b ł ę d u u ż y t k o w n i k a
prowadzi do przerwania nie chcianej ciąży. Poza t y m przy aprobowaniu ś r o d k ó w
antykoncepcyjnych prawo do aborcji wydaje się l o g i c z n ą k o n i e c z n o ś c i ą , aby u¬
s u w a ć skutki w y ż e j wymienionych b ł ę d ó w . M i m o , ż e w dokumencie jest m o w a o
potrzebie wyeliminowania czy ograniczania aborcji, brak jest w n i m j a k i c h k o l ­
wiek o d n i e s i e ń etycznych. Jest d u ż o troski o zdrowie kobiety, nigdzie nie wspo­
mina się o p o c z ę t y m dziecku, k t ó r e ma prawo do życia.
N i e p o k ó j Stolicy Apostolskiej b u d z ą t e ż r ó ż n e metody planowania rodziny, a
szczególnie sterylizacja w ś r o d o w i s k a c h ludzi ubogich i n i e p i ś m i e n n y c h , k t ó r a
narusza podstawowe prawa ludzkie. Metody naturalne, naukowo opracowane i
sprawdzone, bez ubocznych s k u t k ó w w p r z e c i w i e ń s t w i e do metod sztucznych,
4
5
4
„L'Osservatore Romano" 11, wyd. pol., 1994, s.45.
Dokument w obecnym kształcie ma charakter wybitnie indywidualistyczny i jako taki nie do­
cenia w pełni prawdziwej natury ludzkiej płciowości, tamże, s.46.
5
46
6
z o s t a ł y t y l k o mimochodem wspomniane w dokumencie . N a l e ż y z a u w a ż y ć raz
jeszcze, że w roboczej wersji tekstu dokumentu istniała sugestia zapewnienia do­
stępu do aborcji w tych p a ń s t w a c h , k t ó r e tego prawa nie m a j ą .
W p r z e m ó w i e n i u , po uzgodnieniu dokumentu k o ń c o w e g o , arcybiskup M a r t i
n o p o w i e d z i a ł : Dokument końcowy,
w przeciwieństwie
do wcześniejszych
doku­
mentów z Bukaresztu i Meksyku, uznaje aborcję za element polityki
ludnościowej,
a nawet podstawowej
opieki medycznej, choć podkreśla
zarazem, że aborcja
nie
powinna być propagowana jako środek planowania rodziny i zaleca rządom
po­
szukiwanie alternatyw dla aborcji". R o z d z i a ł y s i ó d m y i ó s m y zawierają też pewne
stwierdzenia,
które można interpretować
jako akceptację pozamałżeńskiej
aktyw­
ności seksualnej, zwłaszcza
wśród młodzieży.
Wydają się one sugerować,
że a¬
borcja należy do dziedziny podstawowej
opieki medycznej jako jedna z wielu me­
tod do wyboru . Pojęcie „ p a r y i jednostki" jest w y m o w n y m ś w i a d e c t w e m ce­
chującej go indywidualistycznej w i z j i p ł c i o w o ś c i , k t ó r a nie p o ś w i ę c a należytej u¬
w a g i aspektom w ł a ś c i w y m dla relacji m a ł ż e ń s k i e j , t a k i m jak wzajemna m i ł o ś ć i
w s p ó l n e podejmowanie d e c y z j i .
N i e k w e s t i o n u j ą c o b o w i ą z k u odpowiedzialnego p o w o ł y w a n i a do życia n o w y c h
jednostek ludzkich, zapewniania i m rozwoju i godziwego życia, a także u¬
w z g l ę d n i a j ą c k o n i e c z n o ś ć prowadzenia w ł a ś c i w e j p o l i t y k i demograficznej w po­
s z c z e g ó l n y c h p a ń s t w a c h , n a l e ż y krytycznie z a u w a ż y ć , że u podstaw konferencji
w Kairze leżało z a ł o ż e n i e , iż trzeba ujednolicić p o l i t y k ę l u d n o ś c i o w ą na c a ł y m
ś w i e c i e , dając kobietom w krajach trzeciego świata d o s t ę p do aborcji, sterylizacji i
antykoncepcji, z m i e n i a j ą c t a k ż e t r a d y c y j n ą etykę s e k s u a l n ą na p r z y z n a j ą c ą prawo
jednostce do a k t y w n o ś c i seksualnej n i e z a l e ż n i e od m a ł ż e ń s t w a itd. Podjęto w i ę c
p r ó b ę zmiany m o r a l n o ś c i na s z e r o k ą skalę, wprowadzenia zachodniego liberali­
z m u i i n d y w i d u a l i z m u moralnego do p a ń s t w rozwijających się. N i c w i ę c dziwne­
go, ż e tego rodzaju u s i ł o w a n i a natrafiły na zdecydowany sprzeciw Stolicy A p o ­
stolskiej, której delegacja w z i ę ł a udział w konferencji. Stanowisko delegacja Sto­
licy Apostolskiej, znajdujące poparcie u w i e l u p a ń s t w islamskich i części p a ń s t w
A m e r y k i Ł a c i ń s k i e j , z d o ł a ł a tylko z ł a g o d z i ć pierwotny projekt dokumentu. Dlate­
go wskazania pod adresem p o l i t y k i rodzinnej p a ń s t w a , zawarte w dokumencie
kairskim, dalekie są od ideału.
7
9
10
fi
Tamże.
Tamże.
Aprobata częściowa z zastrzeżeniami, tamże, s.47.
Tamże, s. 48
"' Zastrzeżenia Stolicy Apostolskiej, tamże, s. 48.
7
8
9
S t u d i a G d a ń s k i e X (1995)
47
Kazimierz Dendura
NIEKTÓRE TRUDNOŚCI W ŻYCIU RODZINNYM
MARYNARZY
1. Podstawa wystąpienia (dlaczego o tym mówię)
Po d w u referatach naukowych moje u w a g i są oparte na d o ś w i a d c z e n i a c h i
m a j ą charakter praktyczny. T r z y d z i e ś c i lat temu, w tej auli o d e b r a ł e m d y p l o m u¬
k o ń c z e n i a W y d z i a ł u Mechanicznego. Wiele lat p r a c o w a ł e m na morzu. N i e pro­
w a d z ę b a d a ń naukowych d o t y c z ą c y c h rodzin marynarzy i w y p o w i a d a m się na za­
proszenie o r g a n i z a t o r ó w j a k o marynarz, na podstawie przygotowania w mojej
dyscyplinie naukowej (organizacja i z a r z ą d z a n i e ) , w ł a s n y c h d o ś w i a d c z e ń oraz do­
ś w i a d c z e ń marynarzy i ich rodzin, k t ó r e p o z n a ł e m przez te k i l k a d z i e s i ą t lat.
2. Cel wystąpienia (po co i jak mówię)
Na trudności w życiu r o d z i n n y m marynarzy spróbuję s z u k a ć ich przyczyn. O
samych t r u d n o ś c i a c h i lekarstwach m ó w i się d o ś ć c z ę s t o . Wskazanie przyczyn
m o ż e b y ć przydatne, szczególnie z a ś t y m , k t ó r z y jeszcze rodzin nie z a ł o ż y l i .
Dlatego uwagi kieruję przede wszystkim do s t u d e n t ó w , k t ó r y c h serdecznie po­
zdrawiam. D o p r o b l e m ó w emocjonalnych, uczuciowych i etycznych s p r ó b u j e m y
podejść rozumnie (unikam s ł o w a „ r a c j o n a l n i e " n a d u ż y w a n e g o od O ś w i e c e n i a ) i
praktycznie.
3. Proponowana metodyka badania przyczyn trudności w
życiu rodzin marynarzy (co proponuję)
Ze w z g l ę d u na ograniczony czas w y s t ą p i e n i a te tezy (już ze s k r ó t a m i m y ś l o ­
w y m i ) prezentuję fragmentarycznie, na granicy k o m u n i k a t y w n o ś c i .
R o d z i n ą zajmują się m . i n . socjolodzy, teolodzy, prawnicy, psycholodzy, peda­
godzy itp.
48
N a r o d z i n ę m o ż n a p a t r z e ć także j a k na organizację. Pozwala to s t o s o w a ć do
badania rodziny metody organizacji i z a r z ą d z a n i a . W ó w c z a s m o ż n a b a d a ć r o d z i n ę
j a k o organizację w k i l k u ujęciach:
- organizacja w znaczeniu atrybutowym (jakie ma cechy),
- organizacja w znaczeniu c z y n n o ś c i o w y m (jak funkcjonuje),
- organizacja w znaczeniu przedmiotowym Qak jest rodzina traktowana z ze­
w n ą t r z , np. przez K o ś c i ó ł , przez p a ń s t w o , przez otoczenie).
Stąd i t r u d n o ś c i w ż y c i u rodzinnym marynarzy m o ż n a a n a l i z o w a ć j a k o zabu­
rzenia w funkcjonowaniu organizacji. A n a l i z ę przyczyn trudności m o ż n a prowa­
dzić na k i l k u poziomach i k i l k u obszarach. Poziomy analizy rodziny j a k o organi­
zacji m o g ą b y ć n a s t ę p u j ą c e :
- p o z i o m aksjologiczny (wartości i cele),
- p o z i o m s p o ł e c z n y (struktury, role i w i ę z i ) ,
- p o z i o m behawioralny (zachowania i komunikacja, w t y m komunikacja sym­
boliczna i empatia).
Te trzy poziomy analizy rodziny j a k o organizacji m o g ą b y ć przydatne przy
badaniu w k i l k u obszarach:
- pierwszy: student i jego ś r o d o w i s k o ,
- drugi: dziewczyna i jej ś r o d o w i s k o ,
- trzeci: rodzina marynarza i jej ś r o d o w i s k o .
Z przenikania się ( w t y m t r ó j w y m i a r o w y m modelu badawczym - zob. rys. 1)
k a ż d y c h d w u p ł a s z c z y z n p o w s t a j ą trzy tabele - d w u w y m i a r o w e , k t ó r e j u ż m o ż n a
o d w z o r o w a ć na p ł a s z c z y ź n i e ( w tekście) j a k o n a r z ę d z i a b a d a ń :
- p o z i o m y i zakresy (co pokazano na rys. 2),
- p o z i o m y i ujęcia organizacji,
- zakresy i ujęcia organizacji.
Pokazane na rys. 1 trzy p ł a s z c z y z n y badania p r z e n i k a j ą się, t w o r z ą c matryce
badawcze. P r z y k ł a d o w o pokazano na rys. 2, j a k powstaje matryca badawcza: trzy
p o z i o m y analizy iv trzech obszarach badania. Taki tok rozumowania ma skutki
praktyczne: pomaga stawiać pytania sobie samemu oraz p o d p o r z ą d k o w a ć odpo­
wiedzi i w y k r y w a ć s p r z e c z n o ś c i . M o ż e w i ę c warto p o m ó c studentowi w u n i k n i ę ­
ciu t r u d n o ś c i , jakie czasem w y s t ę p u j ą w rodzinach marynarzy. Ponadto sama a¬
naliza spowoduje wzrost samowiedzy studenta, a w i ę c sprzyjać b ę d z i e r o z w o j o w i
o s o b o w o ś c i w wymiarze p o d m i o t o w y m i s p o ł e c z n y m .
1
Podobną metodykę badawczą autor opracował i opublikował w pracy habilitacyjnej, U¬
sprawnienie organizacji technicznej eksploatacji statku, wydanej w 1987 roku w WSM w
Gdyni. Popularyzował ją także w kilku artykułach, których wykaz zainteresowani mogą o¬
trzymać z komputerowego systemu Biblioteki Głównej WSM w Gdyni.
Rys.l
POZIOM
AKSJOLOGICZNY
(wartości i cele)
POZIOM
SPOŁECZNY
(struktury, role i więzi)
POZIOM
BEHAWIORALNY
(zachowania, komunikacja w tym symboliczna i empatia)
Rys. 2
\
\
STUDENT
I
OTOCZENIE
OBSZARY
BADANIA
POZIOM
BADANIA
\
\
POZIOM
AKSJOLIGICZNY
(wartooeci i cele)
POZIOM SPO£ECZNY
(struktury, role i więzi)
POZIOM
BEHAWIORALNY
(zachowanie,
komunikacja - w tym
symboliczna
i empatia)
NARZECZONA
I
OTOCZENIE
S
T
r
D
E
N
T
N
A
R
Z
E
('
Z
0
N
A
liillll
a
b
RODZINA
I
OTOCZE¬
NIE
M
A
R
Y
N
A
R
Z
1111111
mliii
•II
c
d
_
Studia G d a ń s k i e X (1995)
49
4. Przykłady pytań, stawianych samemu sobie, a for­
mułowanych przy zastosowaniu tej metodyki (zastosowanie
praktyczne)
a) N a poziomie aksjologicznym (wartości i cele) w obszarze: student i jego
ś r o d o w i s k o - student m o ż e p y t a ć samego siebie o to ( p r z y k ł a d o w o ) : j a k a jest moja
m i ł o ś ć do dziewczyny, jakie m o t y w y m n ą kierują. N a ten temat napisano tysiące
t o m ó w , całe biblioteki literatury pięknej i naukowej. Tutaj, dla s k r ó c e n i a w y p o ­
wiedzi i pobudzenia w y o b r a ź n i - podaję p r z y k ł a d y takich p y t a ń w formie metafo­
rycznej:
- Czy ta miłość nie jest tylko b ł ę d n y m ognikiem, p r o w a d z ą c y m na manowce,
na bagna?; bo nawet gdy k i e d y ś zorientujesz się i wybrniesz z g r z ę z a w i s k a , to
ślady p o z o s t a n ą na całe życie, nie p o m o ż e ani wyparcie, ani t ł u m i e n i e .
- Czy ta m i ł o ś ć nie jest oślepiająca, nie p o r a ż a c a ł k i e m r o z s ą d k u ? ; bo b ę d z i e s z
prowadzony j a k ślepiec, nie w i e d z ą c nawet d o k ą d i po co, z a ś po przejrzeniu na
oczy - przeżyjesz w s t r z ą s i p o s t ę p o w a ć m o ż e s z chaotycznie.
- Czy ta m i ł o ś ć nie jest tylko d ą ż e n i e m do zaspokojenie p o p ę d u seksualnego,
do zwierzęcej konsumpcji drugiego c z ł o w i e k a ? ; taka m i ł o ś ć , bez światła u c z u ć i
o d p o w i e d z i a l n o ś c i , sprowadzi się do p ł a c e n i a r a c h u n k ó w , j a k za p r ą d elektryczny.
- Czy w tej m i ł o ś c i chcesz tylko b r a ć , k o r z y s t a ć , m i e ć dla siebie, ale nic nie
d a w a ć bezinteresownie, nie d a r z y ć uczuciem?; taka m i ł o ś ć spowoduje, ż e dla
drugiej osoby też staniesz się k i e d y ś obcy i daleki, bo nie starasz się b y ć jej b l i s k i ;
egocentryzm b o w i e m na ogół prowadzi do s a m o t n o ś c i , t a k ż e s a m o t n o ś c i w ro­
dzinie.
Wszystkie n a j w y ż s z e w a r t o ś c i , j a k prawda, dobro i p i ę k n o - a w i ę c t a k ż e
m i ł o ś ć i szczęście - są j e d y n y m i rzeczami, k t ó r e się m n o ż ą , gdy się je dzieli; a j u ż
Demokryt z a u w a ż y ł , ż e kto nikogo nie kocha, ten^niczyjej nie zazna m i ł o ś c i .
Zresztą najbardziej w a r t o ś c i o w e jest to, co „nie daje" ( w sensie materialnym), bo
wszystko daje dla ducha. Stąd najwięcej daje b e z i n t e r e s o w n o ś ć , a najmniej kalku­
lacja i wyrachowanie. M ó w i ą c lapidarnie: najwięcej o t r z y m u j ę , gdy nic nie c h c ę .
- Czy ta m i ł o ś ć nie jest interesowna, t y l k o dla k o r z y ś c i (na p r z y k ł a d narzeczo­
na jest tylko dodatkiem do mieszkania, k t ó r e ma?); braku m i ł o ś c i nie m o ż n a
d ł u g o u k r y ć , podobnie j a k kaszlu; k i e d y ś ona to z a u w a ż y i ciebie też m o ż e potrak­
t o w a ć j a k o dodatek do mieszkania - dodatek, k t ó r y m a b y ć na morzu i z a r a b i a ć , a
nie b y ć w domu, z r o d z i n ą . Taka rodzina staje się grą, w której gracze udają,
w p r o w a d z a j ą się w błąd, a nawet oszukują, aby j a k najwięcej w y g r a ć - czasem
w y g r a ć także w sądzie. N o r m y etyczne zastępuje kalkulacja i p r z e b i e g ł o ś ć . Dopie­
ro na statku taki marynarz czuje się s o b ą i dlatego „tęskni na morze".
Takie pytanie stwarza lustro, w k t ó r y m zobaczysz samego siebie. A l e czy
chcesz z n a ć p r a w d ę o sobie? Czy potrafisz znieść p r a w d ę o sobie? Ojciec Ś w i ę t y
swój pontyfikat zaczął szesnaście lat temu od słów: N i e lękajcie się! Czego?
T a k ż e prawdy o sobie. Prawda cię w y z w o l i - także z dobrego w r a ż e n i a , j a k i e r o ­
bisz sam na sobie. A l e tylko wtedy, gdy skorzystasz z d o ś w i a d c z e ń r o d z i n mary­
narzy, nieraz bolesnych, dramatycznych, a nawet tragicznych. M o ż e s z s k o r z y s t a ć
na d o ś w i a d c z e n i a c h innych i samemu z n o w u nie u c z y ć się na swych b ł ę d a c h . U c z
50
się na b ł ę d a c h cudzych, a nie na w ł a s n y c h - to najlepszy interes!. P o m o ż e ci to
z b u d o w a ć w ł a s n ą r o d z i n ę , do której wracając - b ę d z i e s z p r z e k r a c z a ć p r ó g nadziei,
j a k i m jest dla marynarza p r ó g domu.
N a j w i ę k s z y m b o w i e m w r o g i m marynarza, w o g ó l e c z ł o w i e k a , jest on sam.
N a j w i ę c e j sam sobie szkodzi. Gdy zbuduje dom byle j a k i , niezgodnie z normami b ę d z i e to dom złej j a k o ś c i , k t ó r y chwieje się, trzeszczy, p ę k a a czasem zawala się
c a ł k i e m . Co marynarz wtedy robi? Żyje dalej w tej ruderze i cieszy się, gdy wraca
na statek, do „ s w o j e g o domu". Czasem szuka sobie innego miejsca. M u s i m i e ć
d u ż o sił i u m i e j ę t n o ś c i , aby taki d o m o d b u d o w a ć w t y m samym miejscu od fun­
d a m e n t ó w - ale z j a k i m trudem!
Natomiast budowa dobrego domu, podobnie j a k k a ż d y owocny wysiłek, daje
zadowolenie i rozwija o s o b o w o ś ć c z ł o w i e k a . Cenimy p r z e c i e ż efekty, k t ó r e w y ­
m a g a ł y w y s i ł k u i w y r z e c z e ń . Takie efekty stają się cenionym sukcesem, g d y ż nie
p r z y s z ł y ł a t w o i są trwałe.
b) A teraz k i l k a innych p y t a ń : też stawianych przez studenta sobie, też na po­
ziomie aksjologicznym (cele i w a r t o ś c i ) , ale d o t y c z ą c y c h narzeczonej:
- j a k i jest jej system w a r t o ś c i ,
- co dla niej jest najważniejsze,
- co ceni u k o l e ż a n e k i j a k i e one są,
- j a k i jest system w a r t o ś c i w jej rodzinie,
- j a k i m a stosunek do r o d z i c ó w , do d z i a d k ó w , do r o d z e ń s t w a ?
c) P r z y k ł a d y p y t a ń stawianych sobie na poziomie s p o ł e c z n y m (pytania o role i
w i ę z i ) , d o t y c z ą c e dziewczyny: jaka jest rola ojca w jej rodzinie, jaka rola matki,
j a k i e ma autorytety i wzorce, z czego w y n i k a jej t o ż s a m o ś ć , kogo naśladuje i w
c z y m ; dlaczego chce w y j ś ć za mnie, co u mnie toleruje i co toleruję u niej. Co u¬
daje? Ludzie b o w i e m (nie tylko narzeczone) niekiedy, aby b y ć c z y m ś , nie są
sobą. Tymczasem aby b y ć s o b ą , trzeba b y ć k i m ś . Dlatego zapytaj sam siebie: k i m
jest narzeczona i c z y m chce b y ć .
d) I jeszcze p r z y k ł a d y p y t a ń na poziomie behawioralnym do marynarza w ro­
dzinie:
- Czy w domu zachowuje się j a k g o ś ć , czy j a k domownik?; marynarz czasem
traktuje urlop w domu j a k o czas w o l n y od o b o w i ą z k ó w ; zapomina, ż e p o w r ó t do
domu to p o w r ó t od o b o w i ą z k ó w ojca i m ę ż a w rodzinie; zapomina, ż e praca na
m o r z u jest tylko p r z e r w ą w pobycie w domu.;
- Czy chodzi razem z r o d z i n ą do kościoła, na r ó ż n e u r o c z y s t o ś c i , na w y w i a ­
d ó w k i , na spacery?; czy razem z r o d z i n ą wykonuje prace domowe (np. naprawy,
remonty) i razem z r o d z i n ą , w s p ó l n i e wpisuje w d o m t r w a ł e ślady swej o b e c n o ś c i
na urlopach, swej p r z y d a t n o ś c i i n i e z b ę d n o ś c i w domu - czy też wszystko robi
t y l k o sam lub w o g ó l e nic nie robi w domu?;
- Czy uczestniczy w z a ł a t w i a n i u spraw domowych, czy też izoluje się od co­
dziennych nawet p r o b l e m ó w , bo u w a ż a , ż e jest na urlopie i nic go nie obchodzi?;
czasem b o w i e m marynarz w r ę c z sprowadza s w ą rolę w domu do r o l i klienta w
S t u d i a G d a ń s k i e X (1995)
51
sklepie: p ł a c ę i wymagam; czasem u w a ż a , ż e wszystkim ma się z a j m o w a ć ż o n a , a
dzieci dostały prezenty i kieszonkowe, w i ę c niech nie z a w r a c a j ą g ł o w y ,
- Jakie potrzeby w y ż s z e g o r z ę d u zaspakaja marynarz razem z r o d z i n ą podczas
urlopu?,
- Czy potrzeby swoje i rodziny rozdziela, czy też traktuje j e komplementar­
nie?; czasem bowiem daje po to, aby tylko sobie s p r a w i ć p r z y j e m n o ś ć lub p o d ­
kreślić s w ą w a ż n o ś ć , d o b r o ć itp.
5. Zamiast podsumowania
Teraz, podczas s t u d i ó w m a j ą panowie czas na takie pytania i szukanie odpo­
wiedzi. M i ł o ś ć patrzy p r z e w a ż n i e przez r ó ż o w e okulary, ale nie m a m i ł o ś c i bez
b e z i n t e r e s o w n o ś c i , zaufania i nadziei. Odpowiedzi na pytania o b u d o w ę r o d z i n y
znajdą panowie stosując normy etyki ogólnej i etyki katolickiej. Powtarzam - ro­
dzina, j a k k a ż d a dobra konstrukcja, wymaga stosowania odpowiednich n o r m tutaj etycznych.
N o r m y te p o m o ż e w a m p o z n a ć i s t o s o w a ć specjalistyczne Duszpasterstwo L u ­
dzi M o r z a i Duszpasterstwo Akademickie. Jest także Fundacja Stella Maris m o ż e uruchomi odpowiedni program badawczy, m o ż e przygotuje m a t e r i a ł y dla
s t u d e n t ó w i marynarzy?
Potem, pracując na morzu, będziecie m i e ć j u ż m a ł o czasu i okazji na takie o¬
ceny i r o z w a ż a n i a . I c h o c i a ż p r z e w a ż n i e poznaje się d z i e w c z y n ę przy j a k i e j ś o¬
kazji, przypadkowo, to samo m a ł ż e ń s t w o nie musi b y ć przypadkowe. M o ż e b y ć
p r z e m y ś l a n e , a to wcale nie oznacza, ż e wyrachowane. Macie s z a n s ę , aby rodzina
k a ż d e g o z was b y ł a darem niebios.
Macie szansę, by u n i k n ą ć d w ó c h skrajności. Jednej - gdy marynarz czuje się w
domu jak w y r o b n i k , k t ó r e g o miejsce jest na statku i k t ó r y dopiero na statku ma
s w ą pozycję i rolę, nieraz bardzo w y s o k ą w hierarchii załogi. Drugiej - gdy mary­
narz czuje się w domu j a k o g o ś ć , k t ó r e g o r a d o ś n i e witają i z ulgą, nieraz w i ­
d o c z n ą , żegnają. W rejsie taki marynarz r o z m y ś l a , ż e rodzina go nie ceni i planuje
jeszcze z w i ę k s z y ć swoje wymagania na n a s t ę p n y m urlopie.
W dobrze zbudowanej rodzinie będziecie na m o r z u tęsknić za domem, r o d z i n ą ,
a nie w domu - za morzem. N i e wierzcie marynistom, k t ó r z y piszą, ż e marynarz
tęskni za morzem. Taki marynarz źle czuje się w domu i m a r y n i ś c i p o m a g a j ą m u
o k ł a m y w a ć samego siebie - jest m u lżej.
W y b r a l i ś c i e odpowiedzialny i trudny z a w ó d . W y m a g a j ą c y więcej w y r z e c z e ń
niż praca na lądzie. To dlatego musicie b y ć znacznie mocniejsi, aby b u d o w a ć
k a ż d y swoją r o d z i n ę , swój dar niebios. Jak k a ż d y klejnot - wymaga precyzyjnego
wykonania, właściwej oprawy i stałej troski, bo jest tylko jedna. Jaki to b ę d z i e
klejnot - zależy od k a ż d e g o z was.
S t u d i a G d a ń s k i e X (1995)
53
Stanisław Kozak
WYBRANE P R O B L E M Y S O C J O L O G I C Z N E RODZIN
MARYNARZY I RYBAKÓW ORAZ S T U D E N C K I C H
RODZIN M A R Y N A R S K I C H
1. Określenie rodziny i „rodziny ludzi morza"
W y n i k i b a d a ń socjologicznych i psychologicznych prowadzone w instytucjach
naukowych krajowych i zagranicznych, interesują nie t y l k o samych badaczy, ale i
s p o ł e c z e ń s t w o . Gruntowne badania naukowe p o w i n n y s ł u ż y ć w praktyce: roz­
w i ą z a n i u p r o b l e m ó w socjalnych, niesieniu pomocy rodzinom z a g r o ż o n y m , pomo­
cy dzieciom, osobom starszym. S z c z e g ó l n i e problemy te nasilają się w dzisiejszej
rzeczywistości naszego kraju.
W literaturze socjologicznej i psychologicznej w y s t ę p u j ą dziesiątki definicji
rodziny. W y r ó ż n i a się cechy uniwersalne, j a k zapewnienie ciągłości biologicznej
gatunku ludzkiego, ale p o d k r e ś l a się też istotne modyfikacje, w y p ł y w a j ą c e ze
z m i e n i a j ą c y c h się w a r u n k ó w ekonomicznych, politycznych, czy moralnych. Ro­
dzinę definiuje się jako g r u p ę społeczną, organizację s p o ł e c z n ą , czy system
społeczny.
Wszystkie definicje rodziny zawierają następujące elementy:
a) pewna liczba o s ó b ,
b) w s p ó l n y system w a r t o ś c i ,
c) trwały i zorganizowany system w s p ó ł d z i a ł a n i a ,
d) poczucie p r z y n a l e ż n o ś c i do grupy.
Za L . J a n i s z e w s k i m przyjmujemy, że przez „rodzinę marynarzy"
ro­
zumieć będę taką odmianę rodziny ludzi morza, w której przynajmniej jeden z
członków, głównie ojciec, wykonuje prace zawodową
w morskiej flocie
transpor­
towej i pasażerskiej^.
R o d z i n ę r y b a k ó w morskich stanowi odmiana rodziny ludzi
L. J a n i s z e w s k i , Rodzina marynarzy i rybaków morskich. Studium socjologiczne,
Warszawa-Poznań 1976, s. 24.
54
2
m o r z a , w której jeden z c z ł o n k ó w rodziny wykonuje p r a c ę z a w o d o w ą w morskiej
flocie rybackiej.
2. Funkcje rodziny
Funkcje każdej wymienionej w literaturze socjologicznej definicji rodziny są
następujące:
a) prokreacyjna (ciągłość biologiczna),
b) seksualno-erotyczna,
c) ekonomiczna (zapewnienie w y ż y w i e n i a , ubrania),
d) socjologiczno-wychowawcza (wpajanie norm s p o ł e c z n y c h ) ,
e) emocjonalna (uczucia, sympatie, zaufanie, m i ł o ś ć ) ,
f) w s t ę p n e dziedziczenie s p o ł e c z n e (pozycja, p r e s t i ż ) .
3
Specyfika zawodu marynarza i rybaka powoduje, że prowadzenie b a d a ń na­
u k o w y c h z a r ó w n o w rejsach, j a k i w domach rodzinnych jest utrudnione dla ba­
daczy. Trzeba u s z a n o w a ć s z c z e g ó l n i e tzw. intymność
rodzinną, pytając o r ó ż n e
problemy nie tylko r o d z i c ó w , ale i dzieci. Badania L . J a n i s z e w s k i e g o po­
w s t a ł y na podstawie r ó ż n o r o d n y c h metod badawczych: obserwacji, w t y m u¬
czestniczącej (autor był c z ł o n k i e m załogi statku), obserwacji z e w n ę t r z n e j (np.
przy p o ż e g n a n i a c h m a ł ż o n k ó w ) , w y w i a d ó w z c z ł o n k a m i rodziny, eksperymen­
t ó w , ankiet, d o k u m e n t ó w u r z ę d o w y c h , d o k u m e n t ó w osobistych (listy), literatury
naukowej i literatury marynistycznej.
Zastosowane metody p o z w o l i ł y na postawienie i zweryfikowanie hipotez na­
u k o w y c h d o t y c z ą c y c h w y m i e n i o n y c h funkcji rodzinnych.
3. Analiza cech konstytutywnych rodziny ludzi morza
Analiza cech konstytutywnych rodziny ludzi morza pozwala w y o d r ę b n i ć ce­
chy, które charakteryzują r o d z i n ę m a r y n a r s k ą . Jest to rodzina:
1. Chronicznie r o z ł ą c z o n a .
2. O osobliwym c y k l u życia.
3. Matrycentryczna.
4. S w o i ś c i e zdezorganizowana.
5. Rodzina o s z c z e g ó l n i e silnej więzi w e w n ę t r z n e j .
6. Rodzina w z g l ę d n i e z a m k n i ę t a .
7. Rodzina o stosunkowo w y s o k i m standarcie materialnym .
4
2
Rodzinę ludzi morza stanowią: rodziny marynarzy floty: transportowej, pasażerskiej, ra­
townictwa okrętowego, floty wojennej, trampowej oraz rodziny rybaków morskich ry­
bołóstwa bałtyckiego i dalekomorskiego (tamże).
Por. S. K o z a k , Sieroctwo społeczne. Psychologiczna analiza zaburzeń w zachowaniu
wychowanków domów dziecka, PWN, Warszawa 1986.
Por. L . J a n i s z e w s k i , Sukces małżeński w rodzinach marynarzy i rybaków. Studium
socjologiczne, Warszawa-Poznań 1986.
3
4
Studia G d a ń s k i e X (1995)
55
Z a u w a ż m y , że ż a d e n inny typ rodziny w Polsce np: g ó r n i c z e j , stoczniowej i t d . ,
nie posiada wymienionych cech. K o n s e k w e n c j ą tego stanu rzeczy jest domino­
wanie lub zanikanie, ograniczenie n i e k t ó r y c h funkcji rodziny podczas pobytu ojca
- marynarza, rybaka p r z e b y w a j ą c e g o w rejsie czy w domu rodzinnym. Jak w
każdej rodzinie, interesujące jest poznawanie funkcjonowania tych rodzin i okre­
ślenie c z y n n i k ó w w p ł y w a j ą c y c h na sukces b ą d ź brak sukcesu w tych rodzinach.
Sukces był mierzony: zadowoleniem z m a ł ż e ń s t w a , z g o d n o ś c i ą w s p ó ł ż y c i a , po­
czuciem szczęścia, czy też posiadanym m a j ą t k i e m i w y c h o w a n i e m dzieci. D o d a ć
n a l e ż y , że d o m i n o w a ł w wynikach b a d a ń socjologicznych sukces materialny, a u¬
trudniony był, ze z r o z u m i a ł y c h w z g l ę d ó w , w sferze w s p ó ł ż y c i a intymnego i w y ­
chowania potomstwa .
Ze w z g l ę d u na r o z l e g ł o ś ć tematyki, p r z y w o ł a m y tylko n i e k t ó r e problemy ba­
dawcze przedstawione w wymienionych badaniach nad funkcjonowaniem rodzin
marynarzy i r y b a k ó w , później studenckich rodzin marynarskich.
5
4.Wyniki badań nad rodzinami ludzi morza
W y n i k i b a d a ń nad r o d z i n ą ludzi morza (za L . J a n i s z e w s k i m z lat 1970¬
19805.
CECHY K O N S T Y T U T Y W N E RODZINY L U D Z I M O R Z A
A . S p o ł e c z n e źródła rozłąki: Jest wiele z a w o d ó w , w k t ó r y c h c z ł o n k o w i e rodzi­
ny w y k o n u j ą pracę z a w o d o w ą poza domem. Jednak czynnik r o z ł ą k i w zawodzie
marynarza jest stały. W y r ó ż n i a się w literaturze socjologicznej r ó ż n o r o d n e aspek­
ty rozłąki:
a) w aspekcie fizycznym - obiektywny stan rzeczy mierzony dniami rejsu,
b) w aspekcie psychologicznym - mierzony b e z p o ś r e d n i m zerwaniem w i ę z i
duchowych. Pojawiają się tutaj takie stany duchowe j a k tęsknota, nostalgia itp.
( o k o ł o 90% z liczby 261 o s ó b ) ,
c) w aspekcie socjologicznym - brak codziennych k o n t a k t ó w c z ł o n k ó w rodzin
twarzą w twarz, utrudnienie pełnienia r o l i ojca.
Kompensacja (zastąpienie) niezaspokojonych potrzeb u marynarzy, przyna­
leżności i m i ł o ś c i o d b y w a ł o się za p o m o c ą : listów, kart pocztowych, r o z m ó w ra­
diotelefonicznych, audycji radiowych.
B . Rodzina o osobliwym c y k l u życia: Podstawowe fazy c y k l u życia rodzinne­
go to bogactwo i r ó ż n o r o d n o ś ć p r z e ż y ć psychologicznych dla wszystkich
c z ł o n k ó w rodziny: r a d o ś c i , smutku, tęsknoty, o c z e k i w a ń , ż y c z e ń , p l a n ó w itd.
a)_wyjazd ojca w rejs morski - o k r e ś l o n e wzory z a c h o w a ń :
- przygotowywanie się ojca do wyjazdu,
- p o ż e g n a n i e ojca.
L. J a n i s z e w s k i , Rodzina, s.36..
L . J a n i s z e w s k i , Sukces, s. 180-181.
56
Sposoby p r z e ż y w a n i a p o ż e g n a ń przez c z ł o n k ó w rodziny są n a s t ę p u j ą c e :
„ b a r d z o b o l e ś n i e " - 36,8%, „ b o l e ś n i e " - 57,2%, „ o b o j ę t n i e " - 4,2%, „nie m a j ą
zdania" - 8%.
b) n i e o b e c n o ś ć ojca w domu (od wyjazdu do przyjazdu).
W z a l e ż n o ś c i od długości rejsu (np. w wypadku ż e g l u g i promowej tylko dwa
tygodnie) ż o n y i dzieci r ó ż n i e p r z e ż y w a j ą r o z ł ą k ę . W z a l e ż n o ś c i od stażu
m a ł ż e ń s k i e g o i w i e k u dzieci r ó ż n e też postawy c h a r a k t e r y z u j ą dzieci: wobec ojca,
wobec nauki, wobec zawodu marynarza. Bardzo istotną rolę o d g r y w a ł a matka
„ n a s t a w i a j ą c " odpowiednio, „ w ł a ś c i w i e " lub „ n i e w ł a ś c i w i e " , dzieci do pracy ojca
i samego ojca.
c) pobyt ojca w domu r o d z i n n y m - to najważniejsza faza w cyklu życia ro­
dzinnego. W y s t ę p u j e w z a l e ż n o ś c i od czasu trwania pobytu: dni wolne, urlop
zdrowotny, rezerwa marynarska, urlop o k o l i c z n o ś c i o w y (choroba ż o n y ) , remont
statku w stoczni. Sposoby wykorzystania czasu wolnego są n a j r ó ż n o r o d n i e j s z e od „ l e ż e n i a na tapczanie" i „ o g l ą d a n i e telewizji" - ' ^ b a d a n y c h marynarzy (412 o¬
s ó b i 188 r y b a k ó w ) - po r o z m o w y z ż o n ą i d z i e ć m i (78,2%) i pomoc dzieciom w
nauce (72%).
C. Rodzina matrycentryczna - charakteryzuje sytuacje, w k t ó r y c h m ę ż o w i e ze
w z g l ę d u na n i e o b e c n o ś ć w domu „ p r z e k a z u j ą " o b o w i ą z k i ż o n o m . Matrycentryzm
to osobliwy u k ł a d pozycji i ról rodzinnych, j a k i odmienny rodzaj organizacji
ż y c i a rodzinnego. N i e k t ó r e decyzje podejmuje matka, czasami oboje rodzice
(zakup mebli) lub samo dziecko ( w y b ó r zawodu). Rodzice zdają sobie s p r a w ę z
k o n i e c z n o ś c i podziału o b o w i ą z k ó w i u p r a w n i e ń , dla dobra rodziny. R ó w n i e ż o j ­
cowie, podczas pobytu w domu, zajmują r ó ż n e postawy, od „ ż y c z l i w o ś c i " i
„ p o m o c y " po „ n a d m i e r n e wymagania i brak pomocy ż o n i e " . N a j w a ż n i e j s z e jest
uzgadnianie decyzji, co do s p o s o b ó w w y c h o w y w a n i a dzieci. Jest to bardzo trudny
problem, z a l e ż n y od w i e l u c z y n n i k ó w , np. od tego, czy matka też została w y c h o ­
wana w rodzinie marynarskiej. Dzieci bacznie o b s e r w u j ą r o d z i c ó w : to, „ k t o rządzi
w domu", mama czy tata. Są na p r z y k ł a d ojcowie, k t ó r z y uważają, ż e skoro dają
p i e n i ą d z e na utrzymanie są zwolnieni z p o z o s t a ł y c h o b o w i ą z k ó w rodzinnych.
Bardzo w a ż n y jest w y b ó r zawodu i postawa ojca - od akceptującej po n e g a t y w n ą wobec p r z y s z ł e g o zawodu syna: marynarza czy rybaka. Są to o c z y w i ś c i e tylko za­
sygnalizowane problemy rodzin marynarskich i rybackich. K a ż d y w y m i e n i o n y
problem zasługuje na u w a g ę i g ł ę b s z ą penetrację b a d a w c z ą , s z c z e g ó l n i e dzisiaj .
8
D . Rodzina s w o i ś c i e zdezorganizowana - w y m i e n i ć tu n a l e ż y procesy stałego
przystosowywania się: ojca - marynarza do c z ł o n k ó w rodziny podczas pobytu w
domu, ale i r ó w n i e ż stałego przystosowywania się do pracy zawodowej. Praca na
statku m a swoje zalety: zaspokajane s ą stale podstawowe potrzeby, s z c z e g ó l n i e
biologiczne i materialne, ale nie m o g ą b y ć zaspokojone potrzeby „ w y ż s z e g o rzę­
du", a w i ę c m i ł o ś c i , p r z y n a l e ż n o ś c i i więzi intymnej. W pracy na statku w y s t ę p u j ą
r ó ż n o r o d n e utrudnienia, z a g r o ż e n i a i deprywacje ( n i e m o ż n o ś ć zaspokojenia wielu
7
8
Badaniami objął L . J a n i s z e w s k i 1313 marynarzy.
Badania te L . J a n i s z e w s k i prowadził w latach 1970 i w polowie lat 1980.
S t u d i a G d a ń s k i e X (1995)
57
potrzeb). W y s t ę p u j e także deformacja funkcji rodzinnych w rodzinach marynar­
skich i rybackich, k t ó r y c h ź r ó d ł a m i są:
a) r o z ł ą k a - „ z a w i e s z e n i e " funkcji erotyczno-seksualnych, chroniczna redukcja
p o z o s t a ł y c h funkcji i chroniczna intensyfikacja w i ę k s z o ś c i funkcji podczas poby­
tu ojca w d o m u .
Oto deprywacje potrzeby wskazane w badaniach: erotyczno-seksualne,
z w i ą z a n e z rozłąka; deprywacja potrzeby informacji (stały n i e d o b ó r informacji o
t y m , co się dzieje w domu). R ó w n i e ż w y s t ę p u j e deprywacja potrzeby bezpie­
c z e ń s t w a (fizycznego z a g r o ż e n i a życia na statku) i deprywacja „ o d r z u c e n i a socjo­
logicznego" przez c z ł o n k ó w z a ł o g i w rejsie, ale co najważniejsze: lęk o t r w a ł o ś ć
rodziny. Oczywiste jest też z a g r o ż e n i e deprywacji potrzeb rodzicielskich, obja­
w i a j ą c y c h się - u dzieci - redukcją potrzeb ojcowskich, z w i ą z a n y c h z identyfika­
cją z rodzicami i o d d z i a ł y w a n i e m na nie.
M y ś l ę , że bardzo w a ż n a jest - co zostało potwierdzone w p r z y w o ł y w a n y c h tu
badaniach L . J a n i s z e w s k i e g o - zaznaczana potrzeba sensu ż y c i a maryna­
rzy i r y b a k ó w . Idzie o tezę: Albo rodzina, albo praca zawodowa na morzu.
9
E. Rodzina o s z c z e g ó l n i e silnej więzi w e w n ę t r z n e j . Znana jest w psychologii
teza, że c z ł o n k o w i e grupy, w sytuacji z a g r o ż e n i a m o b i l i z u j ą się i integrują.
W ł a ś n i e czynniki pracy zawodowej marynarzy i r y b a k ó w , ś w i a d o m o ś ć z a g r o ż e ń
w y p ł y w a j ą c y c h z pracy na m o r z u - p o w o d u j ą I N T E G R A C J Ę rodziny. „ G ł ó d e¬
mocjonalny", spowodowany rozłąką, w y w i e r a p o z y t y w n y w p ł y w na jej
c z ł o n k ó w . R o z ł ą k a o d ś w i e ż a uczucia, ale przy dobrej w o l i i rozumieniu oraz zro­
zumieniu się wzajemnym. Najróżniejsze czynniki, nie tylko w rodzinach ludzi
morza (miłość, o s o b o w o ś ć partnera, w z g l ę d y materialne, z d r o w y r o z s ą d e k i inne),
w p ł y w a j ą na stałość rodziny. M i t y o rozwodach i zdradach m a ł ż e ń s k i c h , a t a k ż e
nadzwyczajnych zarobkach marynarzy, w badaniach socjologicznych nie po­
twierdzają s i ę .
W cytowanych w referacie badaniach L . J a n i s z e w s k i e g o , 91,5% z 227
marynarzy i ich ż o n oraz 95,4% r y b a k ó w i ich ż o n , d e k l a r o w a ł o m i ł o ś ć wobec
m a ł ż o n k ó w . R ó w n i e ż ponad 88% d a r z y ł o zaufaniem w s p ó ł m a ł ż o n k ó w .
10
F. Rodzina w z g l ę d n i e z a m k n i ę t a . T o cecha w y n i k a j ą c a ze ś w i a d o m o ś c i za­
g r o ż e n i a kobiet ze strony „ m ę ż c z y z n " na lądzie i p o d o b i e ń s t w o p r o b l e m ó w z k t ó ­
r y m i borykają się codziennie r ó w n i e ż rodziny marynarzy i r y b a k ó w morskich
(problemy materialne i t r w a ł o ś ć rodziny).
5. Studencka rodzina marynarska w WSM w Gdyni
Autor referatu interesował się p o g l ą d a m i s t u d e n t ó w uczelni morskiej w G d y n i .
Istniała i istnieje pilna potrzeba takich b a d a ń , by na ich podstawie, j u ż w murach
l J
L . J a n i s z e w s k i , Rodziny, s. 191.
Por. „Roczniki Socjologii Morskiej" 5, 6, 7, 8, [red. L . J a n i s z e w s k i ] , w których są
prezentowane badania nad trwałością rodzin marynarzy i rybaków, wychowaniem dzieci,
oraz „plusach i minusach" zawodów marynarskich.
58
uczelni p o m a g a ć (lub „nie p r z e s z k a d z a ć " ) w funkcjonowaniu studenckich rodzin.
W 1990 r o k u przeprowadzona została anonimowa ankieta w ś r ó d 58 s t u d e n t ó w I
r o k u W y d z i a ł u Nawigacyjnego, 14 s t u d e n t ó w W y d z i a ł u Administracyjnego i 11
V r o k u W y d z i a ł u Nawigacyjnego. Ponadto zastosowano o b s e r w a c j ę u c z e s t n i c z ą c ą
- autor był c z ł o n k i e m z a ł o g i oficerskiej, o d b y w a j ą c j a k o w y k ł a d o w c a trzy trzynastodniowe rejsy kandydackie na Darze
Młodzieży.
Oto s k r ó t o w e w y n i k i b a d a ń :
a) ź r ó d ł a informacji o studiach w uczelni - o g ó l n i e z wypowiedzi w ankietach
w y n i k a , ż e preorientacja zawodowa s t u d e n t ó w z rodzin pozamarynarskich jest
słaba. Charakterystyczna w y p o w i e d ź jest tego typu: Moja znajomość
problemów
nauki w WSM była praktycznie żadna, gdyż mieszkałem poza Gdynią i nie miałem
żadnego kontaktu za szkołą \
Korzystniejszy obraz uczelni w y ł a n i a się u studen­
t ó w p o c h o d z ą c y c h z rodzin marynarskich oraz u m ł o d z i e ż y , dla której z a w ó d ma­
rynarza od dawna b y ł marzeniem życia.
b) składniki sukcesu rodzinnego ojca - studenta W S M w Gdyni. P r z y k ł a d o w a
w y p o w i e d ź - I rok W S M . Moim zdaniem pełnienie
w trakcie studiów
morskich
roli studenta i męża jest bardzo trudne. Wymaga ono umiejętności
dobrego
pla­
nowania czasu, zdolności
w trakcie studiów. Jest bardzo dużo nauki i dużą rolę
odgrywa rozplanowanie
nauki i zajęć związanych
z rodziną, obowiązkami
ojca,
męża. Pełnienie obowiązków
studenta i męża jest bardzo
trudne .
Respondent ankiety nr 42, k t ó r e g o ojciec p ł y w a , a siostra j u ż studiuje w W S M
w G d y n i u w a ż a , że studia w W S M są realizacją jego planu ż y c i o w e g o : Wycho­
wałem się w rodzinie marynarskiej.
Ojciec z reguły jest nieobecny, a cały
ciężar
odpowiedzialności
spoczywa na matce. W domu dało się odczuć brak ojca, dlate­
go też dość wcześnie byłem zmuszony do zastępowania
go na przykład
w drob­
nych naprawach. Jednocześnie
umiejętności
te mogłem nabywać tylko, gdy ojciec
przebywał
w domu. Dlatego uważam, że moja łączność z ojcem była w zasadniczy
sposób naruszona. Jednocześnie
ojciec i jego praca zawsze mi imponowali.
Bar­
dzo lubiłem powroty ojca, atmosferę na statku (kabiny, mesa, mostek). Już jako
siedmioletni chłopiec zdecydowałem
się być marynarzem. W kolejnym rejsie (po
ukończeniu
szkoły podstawowej)
utrwaliłem
się tylko w tym przekonaniu.
Nigdy
nie traktowałem
rodziny marynarskiej jako innej. Ja po prostu w takiej się uro­
dziłem i taką uważałem za normalną.
Wpewym wieku zetknąłem
się poprzez zna­
jomych z „normalnymi"
modelami rodziny, lecz odniosłem
wręcz wrażenie, że to
one właśnie są mniej ciekawe. Oto kilka różnic, które wynikają z takiego punktu
widzenia: rozłąka wyklucza lub ogranicza przez pewien okres kontakt fizyczny i
psychiczny z partnerem oraz dziećmi, ale za to powoduje intensyfikację
tych kon­
taktów w okresie styczności;
rodzina marynarska posiada swój
charakterystyczny
cykl życia, ale nie grozi jej monotonia życia codziennego na lądzie (pobudka,
pra­
ca, obiad, telewizja, spanie); powoduje to, że nie następuje tak szybkie
znudzenie
pozostałymi
członkami
rodziny. Ojciec-student,
by odnieść sukces rodzinny, pol
u
Szersze wyniki badań zob. S. K o z a k, Funkcjonowanie studenckiej rodziny marynar­
skiej w świetle badań psychologicznych młodzieży WSM w Gdyni, [w:] „Roczniki Socjo­
logii Morskiej", t.8, 1994, s.78.
Tamże, s. 81.
12
S t u d i a G d a ń s k i e X (1995)
59
winien założyć rodzinę. Powinien
to uczynić w końcowej fazie studiów
lub na
początku
pracy zawodowej,
by uniknąć przykrej
pomyłki
(są przecież
żony i
„żony").
Uważa się, że dopóki jest młody,
dla zapewnienia
pewnego
standardu
życiowego powinien zarobić dużo pieniędzy
- kontrakty. Ja natomiast uważam,
że
nie powinno się tego robić w początkowym
okresie tworzenia rodziny, gdyż zawsze
wiąże się to z jeszcze dłuższymi okresami nieobecności
w domu. Członków
należy
przyzwyczajać
do nieobecności
ojca, a nie odzwyczajać
od jego obecności
(podkr.
S.K.). Uważam, że już podczas pracy, jednak szczególnie
właśnie w
początkowym
okresie, powinny być stworzone możliwości zabrania na przykład żony w rejs. Nic
tak przecież nie scala rodziny, jak przeżycie wspólnego
okresu w połączeniu
z za­
poznaniem się z faktyczną
pracą partnera. Możliwość
taka powinna być
zadość­
uczynieniem za chroniczne
rozłąki.
Obecnie przedstawimy p o g l ą d y s t u d e n t ó w d o t y c z ą c e
WYOBRAŻENIA
„ I D E A L N E G O " OJCA R O D Z I N Y M A R Y N A R S K I E J
Ze w z g l ę d u na o g r a n i c z o n o ś ć miejsca p r z y t o c z ę tylko charakterystyczne w y ­
powiedzi r e s p o n d e n t ó w o cechach o s o b o w o ś c i ojca marynarza.
Ankieta nr 10 (respondent nie jest c z ł o n k i e m rodziny marynarskiej; rodzina
trzyosobowa; akceptuje studia w W S M ) : Wymagane cechy od partnera
do
małżeństwa:
zaufanie, wierność, odpowiedzialność,
udowodnienie partnerce, że w
każdej chwili, gdy jest to możliwe, można na nim polegać, pełne zainteresowanie
i
zaangażowanie
w sprawy rodziny (nawet w czasie
rozłąki).
Ankieta nr 30 ( I rok nawigacji; dalsi k r e w n i i koledzy respondenta b y l i
c z ł o n k a m i rodzin marynarskich): Ojciec: kochający, wierny, wyrozumiały,
odpor­
ny psychicznie, podczas pobytu w domu wyręczający
małżonkę
w wielu czynno­
ściach, zajmujący się dziećmi, nie pijący alkoholu. Małżonka - kochająca,
wierna,
wyrozumiała,
odporna psychicznie, pracowita,
dbająca o dom podczas jego obec­
ności w domu, odprowadzająca
go i czekająca na niego, gdy powraca
z morza,
szczera, nie utożsamiająca
powrotu męża z podarkami, prezentami przez niego
przywożonymi,
otwarta, ładna i mądra.
Ankieta nr 12 ( I rok nawigacji; ojciec marynarz): Idealnym ojcem w rodzinie
marynarskiej
będzie na pewno taki człowiek,
który rozumie, że dzieci
przeby­
wające stale z matką nie zawsze ją bardzo kochają, ale są z nią związane
uczu­
ciowo, wręcz fizycznie. I dlatego nie powinien nigdy na siłę uszczęśliwiać
nikogo
w rodzinie, w szczególności
dzieci, które przez długi czas po powrocie
ojca z mo­
rza uważają go za intruza. Jeżeli chodzi o partnera do małżeństwa,
to moim zda­
niem, powinna być to osoba skromna, bardzo aktywna rodzinnie, obrotna oraz
kochająca swe dzieci tak, by starczyło za nieobecnego ojca. Żona powinna
uczy­
nić dom takim, aby po długim rejsie zawsze można było powrócić do swego domu.
Ankieta nr 16 ( I rok nawigacji; marynarz; respondent akceptuje studia mor­
skie): Idealny ojciec-marynarz,
głowa rodziny marynarskiej?
Czy aby na pewno?
Czy osoba znajdująca
się wiele tysięcy mil od domu może uważać się za głowę ro­
dziny? Idealny ojciec-marynarz
to osoba, na którą się czeka w domu z
utęsknie­
niem, która wnosi poczucie bezpieczeństwa
wynikające
z normalnego
funkcjono­
wania rodziny. Marynarz po zejściu na ląd powinien starać się włączyć
aktywnie
w nurt spraw rodzinnych, przejąć część obowiązków
żony, wykazać
zaintereso-
60
wanie sprawami często przyziemnymi, ale składającymi
się na codzienne życie je­
go najbliższych.
Jakich cech należy oczekiwać
od żony marynarza? Moim zda­
niem, wytrwałości
w miłości,
aby długotrwała
rozłąka nie zniszczyła
uczucia
wzajemnej więzi. Także wytrwałości
w znoszeniu trudów życia codziennego.
Zona
marynarza musi bowiem przejąć obowiązki
męża pod jego nieobecność
w domu.
Moim zdaniem, żona powinna również charakteryzować
się dużą
odpornością
psychiczną
na samotność, jaka towarzyszy jej w życiu. Nie każda kobieta jest w
stanie temu podołać.
Dlatego wybór towarzyszki życia stoi pod wielkim znakiem
zapytania.
P o z o s t a ł nam jeszcze do o m ó w i e n i a problem s k u t k ó w czasowej n i e o b e c n o ś c i
ojca w rodzinie, bardzo w a ż n y z psychologicznego punktu widzenia. Podczas rej­
s ó w morskich ojca, matka przejmuje p e ł n i e n i e wszystkich funkcji rodzinnych.
Bardzo wiele c z y n n i k ó w decyduje o t y m , czy te funkcje spełniane są w ł a ś c i w i e .
U D Z I A Ł OJCA W R O D Z I N I E M A R Y N A R S K I E J W W Y C H O W A N I U
DZIECI.
W tej części publikacji z o s t a n ą przedstawione odpowiedzi s t u d e n t ó w , rozpo­
c z y n a j ą c y c h i k o ń c z ą c y c h studia morskie, na pytanie ankiety: Jaki powinien
być
udział ojca w wychowaniu dzieci w rodzinie
marynarskiej?
Ankieta nr 8 (respondent nie pochodzi z rodziny marynarskiej): Problem bar­
dzo trudny, ale uważam, że powinien być dla dzieci kumplem, który co jakiś czas
przyjeżdża
do domu i powinien być jednocześnie
autorytetem i idolem.
Ankieta nr 23 ( I rok nawigacji; ojciec marynarz): Problemy rodziny
marynar­
skiej znam bardzo dobrze - pochodzę
właśnie z takiej rodziny, która się
rozpadła,
gdy miałem 5 lat. Rodzice rozwiedli się. Z ojcem utrzymuję ścisłą więź i kontakt, i
wiem z jakimi problemami się boryka. Poza tym wszyscy bracia mego ojca, z któ­
rymi także mam kontakt, są marynarzami. Nie wiedziałem
tylko, czy są to proble­
my psychologiczne,
czy socjologiczne.
Nigdy nie przyporządkowywałem
ich w ten
sposób. (...) Wiem, że żaden pływający
nie może być idealnym ojcem; jego
zawód
dyskryminuje
go jako
doskonałego
ojca.
Długie
nieobecności
w
domu,
długotrwały
brak kontaktu z dziećmi powoduje, że rola wychowawcza
marynarza
jest zminimalizowana,
często kroki podejmowane przez marynarzy ,,ojców" są ne­
gatywne; ojcowie nie mający serca, by odmówić czegoś dziecku,
rozpieszczają
swoje
dzieci.
Ankieta nr 1 ( V rok nawigacji; kawaler, 23 lata, mieszka w akademiku): Mo­
tywy małżeństwa
te same, co gdzie indziej, plus takie rzeczy jak: strach prze sa­
motnością po studiach; w czasie przyszłej pracy zawodowej; gdy kontakt ze śro­
dowiskiem lądowym zostaje zerwany; chęć zabezpieczenia
sobie miejsca do po­
wrotu z każdego rejsu; znalezienie większego sensu i celu pływania,
by
wiedzieć
co i dlaczego się robi. Pozytywne strony małżeństwa
to: oparcie w rodzinie i więk­
sza motywacja do nauki, uregulowane życie seksualne, pewność, że ,,baba nie u¬
cieknie". Minusy to: konieczność
rezygnacji z niezależności
i ograniczenie
wybo­
ru, konieczność
myślenia
o innych oraz zapewnienie
im różnych rzeczy, bytu;
większe stresy; troska o najbliższych
i o to, co się z nimi dzieje podczas
rejsu".
Studia G d a ń s k i e X (1995)
61
Ankieta nr 2 ( V rok nawigacji; 25 lat, nie posiada dzieci, mieszka w Studenc­
k i m D o m u Marynarza): Pozytywne strony to: poczucie uspokojenia,
stabilizacja
uczuciowa, stabilizacja
w ogóle, stabilna podstawa do wytyczenia celów,
zaspoko­
jenie potrzeby kontaktu psychicznego
i fizycznego z płcią przeciwną.
Negatywne:
znacznie zmniejszenie czasu wolnego, ograniczenie potrzeby uczestnictwa w życiu
środowiska
uczelni.
Teraz p r z e d s t a w i ę wypowiedzi d w ó c h ż o n a t y c h s t u d e n t ó w .
Ankieta nr 4 ( V rok nawigacji, ż o n a t y , bezdzietny, w ł a s n e mieszkanie): Moty­
wy zawierania małżeństw przez studentów
WSM w Gdyni:
a) legalizacja związków istniejących
de facto przed złożeniem
egzaminu
wstęp­
nego,
b) obawa przed
starokawalerstwem,
c) miłość.
Pozytywne - oderwanie uczuciowe od szkoły i problemów
z nią
związanych.
Szkoła jest tylko miejscem pracy, a właściwe życie przebiega poza jej murami. Po
założeniu rodziny ten podział jest bardzo wyraźny i wpływa na
różnokierunkowy
rozwój osobowości.
Negatywy są na ogół podyktowane specyfiką szkoły i każdy
student, zakładający
rodzinę, powinien zdać sobie sprawę z ich istnienia. Z jakimi
trudnościami
spotyka się student żonaty w uczelni? Warunki mieszkaniowe - nie
ma to nic wspólnego z WSM, lecz jest wynikiem sytuacji ogólnokrajowej.
Trudno
wierzyć w szczytne hasła ochrony rodziny jako podstawowej
komórki
społecznej,
jeśli młodzi ludzie zaczynający
wspólne życie, borykają się nagminnie z proble­
mami własnych
czterech ścian. Każde z rozwiązań
nieostatecznych
(akademik,
wspólne mieszkanie z rodzicami) jest niekorzystnym
czynnikiem
zdecydowanie
wpływającym
na rozwój rodzin. Proponuję znieść ten bzdurny przepis o przyjmo­
waniu na I rok kawalerów,
co mogłoby przynieść
większy odsetek wśród
rodzin
studentów
WSM w Gdyni, mających już bardziej usystematyzowane
życie".
Podsumowanie i wnioski
W publikacji zostały przedstawione psychologiczne i socjologiczne problemy
funkcjonowania studenckiej rodziny marynarskiej w W y ż s z e j S z k o ł y Morskiej w
Gdyni. Zdecydowana o d m i e n n o ś ć s t u d i ó w morskich od l ą d o w y c h , przygoto­
w u j ą c y c h kadry oficerów Polskiej Marynarki Handlowej, g ł o w n i e w trakcie
praktyk morskich (odbywanych nawet przez rok na statkach floty transportowej),
stwarza studentom trudne sytuacje. Celem tej części publikacji b y ł o zaprezento­
wanie p o g l ą d ó w m ł o d z i e ż y studiującej w W S M w Gdyni na studenckie rodziny
marynarskie. Cel poznawczy b a d a ń został, j a k sądzę, osiągnięty. B y ł y to pierwsze
badania tego typu w 20-letniej historii W y ż s z e j Uczelni Morskiej. Badane osoby
szczerze i interesująco o d p o w i a d a ł y w ankietach oraz p r z e k a z y w a ł y swoje spo­
strzeżenia autorowi publikacji w dyskusjach na zajęciach dydaktycznych w W S M
i w trakcie praktyk kandydackich na Darze Młodzieży.
Trzeba stwierdzić, ż e w
c h w i l i b a d a ń (1990 rok) wskazano wiele u ł a t w i e ń w studiowaniu i zamieszkiwa­
niu w domach studenckich marynarza W S M w Gdyni.
Wniosek 1. Istnieje pilna potrzeba opracowania i wydania książki z zakresu
psychologicznych i socjologicznych p r o b l e m ó w adaptacji do s t u d i ó w m o r s k i c h i
62
w a r u n k ó w pracy na statkach floty transportowej i floty rybackiej. Jak w y k a z a ł y te
badania, wiedza k a n d y d a t ó w do Uczelni, s t u d e n t ó w pierwszych lat, jest niewy­
starczająca, w r ę c z uboga w t y m zakresie.
Wniosek 2. W y s t ą p i ł y z n a c z ą c e r ó ż n i c e w obrazie „ ż y c z e n i o w y m " (studenci I
roku) i obrazie „ r e a l n y m " (studenci k o ń c z ą c y studia), d o t y c z ą c e funkcjonowania
studenckiej rodziny marynarskiej. G ł ó w n ą p r z y c z y n ą b y ł y w ł a s n e d o ś w i a d c z e n i a
rodzinne m ł o d z i e ż y , w toku s t u d i ó w , dłuższy staż w uczelni oraz d ł u ż s z e rejsy
morskie w toku s t u d i ó w .
Wniosek 3. Badani studenci wskazali sposoby usprawnienia ich życia rodzin­
nego. Wiele ze z g ł a s z a n y c h uwag u w z g l ę d n i o n o j u ż w uczelni. N a l e ż y w aktual­
nej sytuacji ekonomicznej kraju s z u k a ć m o ż l i w i e najlepszych r o z w i ą z a ń , poma­
g a j ą c y c h ż y ć studentom i ich rodzinom. Dobrze funkcjonujące studenckie rodziny
marynarskie b ę d ą prawdopodobnie dobrymi rodzinami ludzi morza.
Wniosek 4. Przewidywane dalsze, szersze badania w W S M wskazanych zja­
wisk p o z w o l ą na udzielenie nie znanej dotąd odpowiedzi dotyczącej stopnia efek­
t y w n o ś c i s t u d i ó w o s ó b ż o n a t y c h i k a w a l e r ó w oraz kariery zawodowej w za­
leżności od sytuacji rodzinnej naszych a b s o l w e n t ó w - oficerów Polskiej M a r y ­
narki Handlowej.
Studia G d a ń s k i e X (1995)
63
Jerzy Umiastowski
P R O B L E M Y B I O E T Y C Z N E WSPÓŁCZESNEJ
RODZINY
Naturalnym ś r o d o w i s k i e m , w k t ó r y m rozwija się c z ł o w i e k jest rodzina. Insty­
tucja rodziny istnieje od p o c z ą t k u ludzkości i jest na pewno w a ż n i e j s z a n i ż p a ń ­
stwo. P a ń s t w o w i n n o spełniać wobec rodziny rolę s ł u ż e b n ą . Wszelkie kwestiono­
wanie w a r t o ś c i rodziny jest zamachem na c z ł o w i e k a . Te znane powszechnie po­
glądy na rolę rodziny znajdują, m o i m zdaniem, potwierdzenie na gruncie b i o ­
chemii i genetyki, a w i ę c niejako na poziomie molekularnym.
Geny c z ł o w i e k a (jak i innych istot ż y w y c h ) są c z ą s t e c z k a m i chemicznymi o
bardzo d u ż y c h rozmiarach i charakterystycznej budowie: c z ą s t e c z k a genu jest
ł a ń c u c h e m p o w t a r z a j ą c y c h się w r ó ż n y c h konfiguracjach k i l k u prostych elemen­
tów. Kiedy, dzięki nowoczesnej biologii molekularnej, poznano strukturę g e n ó w ,
w ó w c z a s stało się jasne, że ich cząsteczki zawierają zapis jakiejś informacji - ż e są
n o ś n i k a m i słów, z d a ń i całych k s i ą ż e k pisanych w j ę z y k u g e n ó w .
W muzeum w Luwrze znajduje się kilkumetrowej w i e l k o ś c i słup z czarnego
bazaltu zapisany pismem k l i n o w y m . T o pismo zostało odczytane. Tekst o k a z a ł się
najstarszym znanym kodeksem k a r n y m - kodeksem Hammurabiego.
Podobnie alfabet g e n ó w został poznany i j ę z y k g e n ó w odczytany. W i e l u w y ­
bitnych uczonych p o ł o ż y ł o zasługi na t y m polu. W y m i e n i ę tu Watsona, Cricka,
Wilkinsa, Coraniego, Sangera.
Obecnie bezspornie w i e m y , ż e cząsteczka genu niesie w sobie inteligentną i n ­
formację - m o ż n a p o w i e d z i e ć , że niesie słowo.
P o c z ą t e k życia ludzkiego to p o ł ą c z e n i e g e n ó w ojca i matki w strukturę gene­
tyczną nowego c z ł o w i e k a . Bez informacji zawartej w genach nie m ó g ł b y istnieć
ż y w y organizm. Ludzie r o d z ą się i umierają, ale l u d z k o ś ć trwa dzięki przekazy­
waniu z pokolenia na pokolenie g e n ó w ludzkich. Staje się w i ę c jasne, ż e w a r u n k i
w j a k i c h następuje przekazanie informacji genetycznej z r o d z i c ó w na dziecko, czy
w skali globalnej, z pokolenia na pokolenie, w i n n y b y ć chronione ze s z c z e g ó l n y m
pietyzmem. T o właśnie, ta ochrona, winno leżeć w centrum zainteresowania eko­
logii.
W 1968 roku P a p i e ż P a w e ł V I ogłosił e n c y k l i k ę Humanae vitae, o m a w i a j ą c ą
p r o b l e m a t y k ę przekazywania życia ludzkiego. W b r e w opinii części e k s p e r t ó w
w y p o w i e d z i a ł się w tej encyklice przeciw tzw. p i g u ł c e antykoncepcyjnej. Ency-
64
k l i k a w y w o ł a ł a falę ostrej k r y t y k i ze strony w s p ó ł c z e s n y c h ś r o d k ó w masowego
przekazu. N a s t ę p n e lata w y k a z a ł y jednak, m o i m zdaniem, ż e to P a p i e ż m i a ł rację.
Ż y c i e ludzkie nie zaczyna się w czasie aktu p ł c i o w e g o , ale w kilka, lub kilkana­
ście, godzin p ó ź n i e j , kiedy dochodzi do p o ł ą c z e n i a k o m ó r e k rozrodczych i ufor­
mowania g e n ó w dziecka. Antykoncepcja jest p r y m i t y w n ą i n g e r e n c j ą w ten pro­
ces, w celu z a k ł ó c e n i a go, tak aby nowe ż y c i e nie p o w s t a ł o , albo z o s t a ł o m o ż l i w i e
w c z e ś n i e przerwane. Technologie tych działań są opracowane naukowo, a na­
stępnie reklamowane i dystrybuowane.
Ta ingerencja w fundamentalny dla rodzaju homo sapiens proces stanowi, ze
w z g l ę d u na skalę zjawiska, n a j w i ę k s z e z a g r o ż e n i e ekologiczne dla c z ł o w i e k a .
K o m ó r k i i p ł y n y ustrojowe n a r z ą d u rodnego kobiety są przedmiotem masowej i n ­
gerencji farmakologicznej.
W y r a ż a m w z w i ą z k u z t y m n i e p o k ó j . Z w ł a s z c z a , ż e jest alternatywa - kobieta
jest zdolna do wydania potomstwa tylko przez k i l k a dni w m i e s i ą c u , ten r y t m
p ł o d n o ś c i jest p o d s t a w ą naturalnych metod regulacji p o c z ę ć , k t ó r e są wolne od
omawianych z a g r o ż e ń . Gdyby środki finansowe wydawane na a n t y k o n c e p c j ę
p r z e z n a c z y ć na prace nad naturalnymi metodami regulacji p o c z ę ć , w k t ó r e w y p o ­
saża nas natura, m i e l i b y ś m y lepszą i skuteczniejszą m e t o d ę kontroli p ł o d n o ś c i .
W kodeksie etyki lekarskiej jest zapis: Lekarz powinien z poczuciem
szczegól­
nej odpowiedzialności
odnosić się do procesu przekazywania
życia
ludzkiego.
Zapis ten ma na celu o c h r o n ę przed z a k ł ó c e n i a m i i psuciem procesu, dzięki k t ó ­
remu rodzaj homo sapiens trwa.
N a koniec p r o s z ę m i w y b a c z y ć k i l k a swobodnych skojarzeń w i ą ż ą c y c h się z
o m a w i a n y m tematem. Konstruktorzy s a m o l o t ó w w i e d z ą , ż e samolot, k t ó r y dobrze
lata, musi b y ć p i ę k n y . P i ę k n y kształt wymusza natura. N i e m o ż e to b y ć kształt
dowolny. N i e konstruujmy brzydkich s a m o l o t ó w .
I jeszcze jedno: w rajskim ogrodzie rosły dwa drzewa, z k t ó r y c h nie w o l n o
b y ł o z r y w a ć o w o c ó w - drzewo w i a d o m o ś c i dobra i zła oraz drzewo życia. Pierwsi
rodzice zjedli z tego pierwszego. Obawiam się, ż e obecnie p o g ł ę b i a m y k ł o p o t y
j e d z ą c z drzewa życia.
Studia G d a ń s k i e X (1995)
65
Zbigniew Chłap
P R O B L E M Y B I O E T Y C Z N E WSPÓŁCZESNEJ
EUROPY
1
K o ń c z y się Rok Rodziny. Trzeba będzie w e d ł u g w i z j i Jana P a w ł a I I m o ż l i w i e
najszybciej s z u k a ć w s p ó l n y c h wartości, aby n a u c z y ć się ż y ć w rodzinie n a r o d ó w
w i e r z ą c y c h chrześcijańskich i niechrześcijańskich. O s o b i ś c i e n i e p o k o j ę się jed­
nak, czy nasze polskie s p o ł e c z e ń s t w o , m y katolicy, z w ł a s z c z a ś r o d o w i s k o kato­
lickie medyczne, czy r z e c z y w i ś c i e zdajemy sobie s p r a w ę z tego, j a k n i e s ł y c h a n i e
w a ż n e problemy dla naszych rodzin, dla kraju, świata i dla rozwoju c y w i l i z a c j i
w a ż ą się d o s ł o w n i e teraz, na naszych oczach - w o k ó ł sprawy rodziny.
Definicja rodziny, prawa rodziny, ochrona rodziny - stała się przedmiotem ob­
rad i wielu w a ż n y c h d o k u m e n t ó w wydanych ostatnio przez U N E S C O , W H O ,
O N Z , przez wiele p a r l a m e n t ó w , a także przez Parlament Europy. Decyzje podej­
mowane w sprawie statusu rodziny decydują o sukcesach r z ą d ó w , ale t a k ż e b y ł y
p r z y c z y n ą upadku g a b i n e t ó w ministerialnych, kompromitacji p o l i t y k ó w . Trzeba
ż e b y s p o ł e c z e ń s t w o w i e d z i a ł o i u m i a ł o r e a g o w a ć na postanowienia zawarte w
tych dokumentach, g d y ż ujawniają one z a g r o ż e n i a s p o ł e c z n e , etyczne i ekono­
miczne dotykające p r o b l e m ó w rodziny.
Z jakiego powodu? Dlaczego? Najprościej m o ż n a p o w i e d z i e ć : R O D Z I N A
JEST P O D S T A W O W Y M Ź R Ó D Ł E M Ż Y C I A . Ż y c i a , k t ó r e decyduje o bycie
s p o ł e c z n y m , narodowym.
M y lekarze, ś r o d o w i s k o medyczne, m a m y s z c z e g ó l n e prawo i o b o w i ą z e k zaj­
mowania się problemami życia, a w i ę c i rodziny - stąd nasze dzisiejsze spotkanie i
moja w y p o w i e d ź na temat bioetyki, która tylko pozornie wydaje się b y ć tema­
tycznie odległa od p r o b l e m ó w powszednich rodziny.
Kościół K a t o l i c k i o d p o c z ą t k u swojego istnienia z a j m o w a ł się r o d z i n ą , ale
trzeba to p o d k r e ś l i ć , ż e obecny Pontyfikat Jana P a w ł a I I jest d o s ł o w n i e od 16-tu
lat przepojony g ł ę b o k ą troską o r o d z i n ę i w wyborze przez Ojca Ś w i ę t e g o tego
problemu t k w i poruszające przeczucie, ż e na progu trzeciego tysiąclecia m o ż e
dojść do p o w a ż n y c h k o n f l i k t ó w moralnych d o t y c z ą c y c h p o c z ą t k ó w ż y c i a i jego
ochrony, a w i ę c naruszenia podstaw bioetyki.
Fragmenty tego wykładu zostały przedstawione przez autora na I Sesji Członków Papie­
skiej Akademii Pro Vita w Krakowie w dniu 16X1994 roku.
66
G ł o s Ojca Ś w i ę t e g o w tej sprawie jest r z e c z y w i ś c i e p r z e j m u j ą c y w Jego dra­
matycznym widzeniu l o s ó w świata, ale j e d n o c z e ś n i e w y r a ź n i e w s k a z u j ą c y na
drogi w y j ś c i a z tej sytuacji, miedzy i n n y m i na rolę K o ś c i o ł a Katolickiego, a w i ę c i
na nas oraz na wszystkich ludziach dobrej w o l i , na k t ó r y c h spoczywa pilny obo­
wiązek czynnego u d z i a ł u w tworzeniu praw g w a r a n t u j ą c y c h a u t e n t y c z n o ś ć ludz­
k i c h rodzin, a przynajmniej na otwartym opowiedzeniu się na rzecz tych praw, za
k t ó r y c h tworzenie czyni odpowiedzialnymi parlamenty, r z ą d y i organizacje m i ę ­
dzynarodowe ulegające niestety od dawna g r o ź n y m w skutkach tendencjom perm i s y w i z m u moralnego.
M y ś l ę , że to p r z e s ł a n i e Ojca Ś w i ę t e g o w y r a ż o n e wielokrotnie, także w Liście
do Rodzin, u p o w a ż n i a , aby przez chwilę z a t r z y m a ć się nad n a j w a ż n i e j s z y m i euro­
pejskimi i ś w i a t o w y m i sporami w zakresie bioetyki. C h c i a ł b y m najpierw p o d a ć
k i l k a uwag o g ó l n y c h na temat bioetyki - bo to jest bardzo szerokie pojęcie, oraz
t y t u ł e m p r z y k ł a d u , bardzo k r ó t k o o m ó w i ć jeden z tych w a ż n y c h d o k u m e n t ó w
d o t y c z ą c y c h ochrony życia a mianowicie ostatni Projekt Konwencji
Bioetycznej
dotyczącej
ochrony praw człowieka
i godności osoby ludzkiej w związku z zasto­
sowaniami biologii i medycyny. Dokument ten został wydany przez R a d ę Europy
w Strasburgu w lipcu br. i r o z e s ł a n y do wszystkich krajów c z ł o n k ó w Rady Euro­
py, a w i ę c i do Polski. B ę d z i e on przedmiotem dyskusji parlamentarno r z ą d o w y c h , a powinien b y ć znany i konsultowany przez całe s p o ł e c z e ń s t w o , bo są
to sprawy d o t y c z ą c e z w ł a s z c z a p r a c o w n i k ó w sektom zdrowia, ale także także f i ­
lozofów, e t y k ó w , p r a w n i k ó w .
Jego w a g ę m o ż n a o c e n i ć na tle p o s t a n o w i e ń tzw. Dokumentu K o ń c o w e g o
M i ę d z y n a r o d o w e j Konferencji nt. Zaludnienia i Rozwoju w Kairze (5-13 I X
1994), co do k t ó r e g o K o ś c i ó ł ma wiele uwag krytycznych, dlatego w y r a ż a swoją,
tylko c z ę ś c i o w ą a p r o b a t ę z z a s t r z e ż e n i a m i . D o t y c z ą one j a k wiadomo stanowiska,
iż aborcja nie m o ż e b y ć propagowana jako środek planowania rodziny. Podtrzy­
mana jest r ó w n i e ż krytyka promocji antykoncepcji i sterylizacji, propagowania
p o z a m a ł ż e ń s k i e j a k t y w n o ś c i seksualnej, z w ł a s z c z a w ś r ó d m ł o d z i e ż y (ze znanymi
propozycjami j a k bezpieczna aborcja, czy bezpieczny seks od najmłodszych
łat).
Stolica Apostolska p r z y ł ą c z a się natomiast do porozumienia d o t y c z ą c e g o
(rozdz. 5) uznania rodziny za p o d s t a w o w ą k o m ó r k ę s p o ł e c z n ą .
Termin bioetyka spotykamy po raz pierwszy w latach 70-tych w pracy Pottera:
Bioethics:
Bridge to the Futurę (1971). P o c z ą t k o w o o b e j m o w a ł on tę część bio­
l o g i i , k t ó r a zajmuje się w ł a ś c i w y m wykorzystaniem m o ż l i w o ś c i nauk biologicz­
n y c h dla uzyskania lepszej j a k o ś c i życia. Był to w i ę c typowy program po­
mnażania użyteczności
b i o l o g i i czy medycyny.
Takie utylitarne z a ł o ż e n i a b y ł y p r z y c z y n ą atrakcyjności bioetyki świeckiej
w ś r ó d znacznej części lekarzy i n a u k o w c ó w , i c h a r a k t e r y z o w a ł y doskonale men­
talność Zachodniej Europy.
l Przyjęcie tych postaw p r z y n i o s ł o jednak z r o z u m i a ł e konsekwencje i nowe
problemy. C z ł o w i e k w s p ó ł c z e s n y bardzo szybko zaczął u w a ż a ć wszelkie dobra
konsumpcyjne za n i e z b ę d n e dla poprawy wytworzonej przez siebie, czy narzuco­
nej przez lansowany styl życia, w i z j i j a k o ś c i ż y c i a - c h o ć b y w r z e c z y w i s t o ś c i do­
bra te s t a n o w i ł y prawdziwy luksus i nadwyżkę
nawet w bardzo bogatych
s p o ł e c z e ń s t w a c h . Trzeba p r z y z n a ć , że ten klasyczny utylitaryzm s p o w o d o w a ł w
Studia G d a ń s k i e X (1995)
67
medycynie n i e w ą t p l i w y p o s t ę p w produkcji ś r o d k ó w medycznych, w t y m też np.
unikalnej aparatury diagnostyczno-terapeutycznej. P r z y n i ó s ł , niestety, r ó w n i e ż
rozczarowania z powodu n i e m o ż l i w o ś c i zaspokojenia r o s n ą c y c h potrzeb na
kosztowne zabiegi, np. przeszczepy serca, nerek, na a p a r a t u r ę z a s t ę p c z ą , korek­
cyjną itp.
Medycyna, której stawia się coraz w i ę k s z e wymagania, z coraz kosztowniej­
szymi metodami leczenia, na naszych oczach staje się m e d y c y n ą bogatych
s p o ł e c z e ń s t w , bogatych ludzi, r o d z ą się k o n f l i k t y etyczne i s p o ł e c z n e u t r u d n i a j ą c e
nawet rządzenie p a ń s t w e m , j a k to się dzieje w naszych czasach.
W sytuacji konfliktowej pojawiają się i to z r ó ż n y c h stron ataki na c h r z e ś c i ­
j a ń s t w o , a z w ł a s z c z a na Kościół K a t o l i c k i za o b r o n ę klasycznych w a r t o ś c i m o r a l ­
nych w r z ą d z e n i u się s p o ł e c z e ń s t w , a s z c z e g ó l n i e za o d w a g ę g ł o s z e n i a potrzeby
pohamowania się w nieumiarkowanej produkcji oraz konsumpcji niekoniecznych
do życia dóbr, c h o ć przyznaje się powszechnie, iż r o z s ą d n a w s t r z e m i ę ź l i w o ś ć rze­
czywiście jest j e d y n y m w y j ś c i e m r o k u j ą c y m realne r o z w i ą z a n i a w i e l u c y w i l i z a ­
cyjnych p r o b l e m ó w w najbliższej j u ż przyszłości.
Etyka świecka, zaproponowawszy dzisiejszemu s p o ł e c z e ń s t w u szeroko p o j ę t y
pluralizm ideologiczny i postawiwszy za n a j w y ż s z ą cnotę tzw. p e ł n ą w o l n o ś ć o¬
sobistą, znalazła się w impasie przy p r ó b a c h , j a k to się często w Parlamencie E u ­
ropy m ó w i , zharmonizowania z r ó ż n i c o w a n y c h , czy w r ę c z niezgodnych, postaw
s p o ł e c z n y c h i etycznych p o s z c z e g ó l n y c h p a ń s t w europejskich.
P r ó b y pogodzenia tych r ó ż n y c h postaw, a nie trzeba u k r y w a ć , ż e chodzi też o
r ó ż n e interesy, o k a z a ł y się jednak bardzo trudne, bo j a k pisze ks. T. S t y c z e ń
jeśli tak skutecznie w m ó w i o n o ludziom, iż wolność nasza polega na mocy two­
rzenia prawdy o samym sobie i mocy jej swobodnego egzekwowania
to ł a t w o
m o ż n a sobie w y o b r a z i ć przyczyny w i e l u k o n f l i k t ó w s p o ł e c z n y c h .
Poszukując r o z w i ą z a ń w przypadkach spornych uznano, iż najlepszym w y j ­
ściem z tej sytuacji b y ł o b y oparcie się o metody demokratyczne, a w i ę c np.:
g ł o s o w a n i e , które powinno ustalić pewne m i n i m u m etyczne, w y s t a r c z a j ą c e dla u¬
stalenia p o l i t y k i społecznej w s p ó l n e j Europy. Czy jednak dopuszczalne jest
g ł o s o w a n i e nad zasadami etyki? Jest oczywiste, ż e w ten s p o s ó b problemom e¬
tycznym nadaje się r o z w i ą z a n i a polityczne.
Trzeba z d a ć sobie s p r a w ę z tego, ż e za p o ś r e d n i c t w e m g ł o s o w a n i a w zinstytu­
cjonalizowanych gremiach etycznych, czy w chętnie dziś proponowanym referen­
dum, ujawniają się wprawdzie preferencje części obywateli, ale w glosowaniu nie
ma niczego, co p r z e s ą d z a ł o b y o p r a w d z i w o ś c i czy fałszywości danej zasady e¬
tycznej, jest tylko w i ę k s z o ś ć g ł o s ó w .
Uprawiana w i ę c obecnie etyka dyskusywna (pisze H . T h o m a s) w y m a g a
wielu dodatkowych zastrzeżeń, dlatego, ż e ludzie d e c y d u j ą c y o d o p u s z c z a l n o ś c i
czy n i e d o p u s z c z a l n o ś c i np. z a p ł o d n i e n i a i n vitro, aborcji, terapii genetycznej itp. z
g ó r y m u s z ą p o g o d z i ć się z istniejącą r ó ż n i c ą z d a ń czy c o ś jest dobre, czy z ł e . Po­
wszechnie z a p r z y s i ę g a n y konsensus etyczny dość często wymaga zawieszenia e¬
t y k i i niestety czasami nie r ó ż n i się od konformizmu, g ł o s z o n e g o pod naciskiem
p a ń s t w a , k t ó r e łamie polityczne ostrze moralnych koncepcji stron,
rozdzielając
prawo i moralność (Patrick B a h n e r s).
68
Jeśli etyka nie posiada, podobnie zresztą j a k prawo, co najmniej jednej bez­
w z g l ę d n e j w a r t o ś c i , w ó w c z a s traci oparcie, staje się n i e s p ó j n a z rzeczywistością.
T a k ą b e z w z g l ę d n ą w a r t o ś c i ą u z n a w a n ą powszechnie jest n i e w ą t p l i w i e życie
ludzkie i ochrona tego życia.
Istotnym elementem tzw. etyki świeckiej jest w i ę c relatywizm i w y n i k a j ą c y z
niego subiektywizm.
M o ż n a p r z y t o c z y ć jeszcze wiele innych p r z y k ł a d ó w s p r z e c z n o ś c i w podsta­
w a c h etyki świeckiej:
- miedzy i n n y m i lansowane są p o g l ą d y bardzo europejskie, ż e w i ę k s z o ś ć w
g ł o s o w a n i u nad zasadami etyki nie ma prawa n a r z u c a ć pokonanej mniejszości
swoich p o g l ą d ó w , bo b y ł b y to ucisk mniejszości, niezgodny z prawami p a ń s t w a
obywatelskiego, demokratycznego, k t ó r e g o w a r t o ś c i ą a b s o l u t n ą jest respektowa­
nie wszelkiej n i e z a l e ż n o ś c i osobistej.
Tego rodzaju p o g l ą d y d o p r o w a d z i ł y z kolei w Europie Zachodniej, i to w
stopniu więcej n i ż p r z e c i ę t n y m , do pełnej tolerancji, aż do absurdu, a w ślad za
t y m do prawnego akceptowania np. pewnych z a c h o w a ń homoseksualnych, abor­
cji, eutanazji i innych postaw, dotąd m n i e j s z o ś c i o w y c h .
Z c h w i l ą uzyskania aprobaty dla tych postaw pozostał tylko jeden krok do na­
dania i m rangi n o r m etycznych o g ó l n i e o b o w i ą z u j ą c y c h i przyznania, przynajm­
niej w n i e k t ó r y c h p a ń s t w a c h , prawa do praktykowania nawet takich z a c h o w a ń ,
k t ó r e do niedawna b y ł y uznane za odchylenia od normy.
Jednak najbardziej kontrowersyjne, niespójne i sprzeczne są odniesienia bio­
etyki świeckiej do sprawy nienarodzonych, czemu c h c i a ł b y m p o ś w i ę c i ć k i l k a od­
r ę b n y c h uwag.
P r z e c h o d z ę teraz do k r ó t k i e g o scharakteryzowania tekstu Projektu
Europej­
skiej Konwencji
Ochrony Praw Człowieka,
k t ó r y w tej c h w i l i j u ż jest w r ę k a c h
r z ą d ó w i p a r l a m e n t ó w k r a j ó w c z ł o n k o w s k i c h Rady Europy, przygotowywany do
dyskusji i zatwierdzenia, także w Polsce. Zawiera on 32 artykuły oraz obfity ko­
mentarz, k t ó r y c h treść została uznana przez e k s p e r t ó w m i ę d z y n a r o d o w y c h za niek o n t r o w e r s y j n ą , a w i ę c powinna b y ć zaakceptowana.
R z e c z y w i ś c i e , kiedy czyta się projekt, odnosi się w r a ż e n i e , iż scalenie Europy
w o k ó ł n a j g ł ę b s z y c h p o s t u l a t ó w humanizmu jest bliskie, ż e w y s t a r c z ą podpisy
p e ł n o m o c n y c h m i n i s t r ó w . Ta część postulatywna budzi nasz szacunek i zasługuje
na a p r o b a t ę .
Niestety m i ę d z y postulatami świeckiej etyki, a praktycznym wcieleniem w
ż y c i e wydaje się narastać w i e l k i rozziew, czego p r z y k ł a d e m jest konferencja w
Kairze i przedstawione tam propozycje n i e k t ó r y c h krajów europejskich. N i e u¬
p r z e d z a j ą c jednak faktów p o z w o l ę sobie p r z y t o c z y ć najważniejsze z p o s t a n o w i e ń
Europejskiej Konwencji B i o e t y k i .
Rozdział I Preambuła:
W Preambule umieszczono k i l k a w a ż n y c h m y ś l i , a mianowicie: ...w oparciu o
Deklarację
Praw Człowieka
z 1948 i inne konwencje międzynarodowe...
świa­
domi szybkiego rozwoju biologii i medycyny, która może przynieść narażenie
god­
ności człowieka
w związku z niewłaściwym
zastosowaniem
osiągnięć
i medycy­
ny... uważamy za konieczne podjęcie
międzynarodowej
współpracy
mającej za­
pewnić całej ludzkości korzystanie z osiągnięć biologii i medycyny.
Studia G d a ń s k i e X (1995)
69
A r t . 1 w y r a ż a tę m y ś l precyzyjniej:
... Uczestnicy niniejszej Konwencji
chronią godność i tożsamość
istoty ludzkiej
i zapewniają
każdej osobie bez różnicy, poszanowanie
dla jej nietykalności
oraz
innych praw i swobód podstawowych,
w związku ze stosowaniem osiągnięć z dzie­
dziny biologii i medycyny. R ó w n i e ż i ta część b y ł a b y godna naszego poparcia,
c h o ć zawiera niejasne r o z r ó ż n i e n i a m i ę d z y istotą ludzką a osobą do czego jeszcze
powrócę.
A r t . 2 ma niezmiernie w a ż n y aspekt etyczny:
... Interes i dobro osoby ludzkiej winny przeważać
nad interesem społecznym
i
naukowym... oraz że (art. 3) ...wszelka interwencja w dziedzinie zdrowia, w tym
badania naukowe, musi być dokonywane z poszanowaniem
dla norm i obo­
wiązków zawodowych...
(a w i ę c i lekarskich).
W p o z o s t a ł y c h artykułach Konwencji jest m o w a (art. 4) o sprawiedliwym
do­
stępie do leczenia; (art. 6) o ochronie osób ubezwłasnowolnionych;
(art. 11) o za­
kazie czerpania korzyści materialnych, tj. że ciało ludzkie i jego części nie powin­
ny być, jako takie, źródłem korzyści materialnych - co jest bardzo w a ż n e w trans­
plantologii.
A r t . 14-18 w n o s z ą j u ż pewne kontrowersyjne zapisy, m ó w i ą o badaniach na­
ukowych, z w ł a s z c z a genetycznych, przeprowadzanych na embrionach ludzkich i n
vitro, które jeśli w o g ó l e są dopuszczone prawnie m o g ą b y ć dokonywane na em­
brionach, które nie p r z e k r o c z y ł y 14 dni życia (!). Zabieg na zarodku l u d z k i m
m o ż e b y ć przeprowadzony w y ł ą c z n i e w celach zapobiegawczych, terapeutycz­
nych, diagnostycznych oraz jeśli nie narusza k o m ó r e k rozrodczych. Natomiast
wytwarzanie ludzkich e m b r i o n ó w dla c e l ó w w y ł ą c z n i e naukowych jest zabronio­
ne.
R ó w n i e ż nie wolno p r z e p r o w a d z a ć t e s t ó w m a j ą c y c h w y k r y w a ć choroby lub
skłonności genetyczne, j a k tylko w celach zdrowotnych.
Wreszcie k o ń c o w e artykuły Konwencji p r z e w i d u j ą rzecz bardzo n i e z w y k ł ą , a
mianowicie opracowanie sankcji przez p a ń s t w a - s y g n a t a r i u s z y w w y p a d k u nie
przestrzegania zaleceń niniejszej Konwencji.
P o w y ż s z e zasady w w i ę k s z o ś c i bardzo b u d u j ą c e , na w s k r o ś p o w i e d z i e l i b y ś m y
humanitarne, w y r a ż o n e są w s p o s ó b o g ó l n y i w y m a g a j ą c y komentarza z w ł a s z c z a
medycznego. P o z w o l ę sobie, celem zobrazowania sytuacji, z a t r z y m a ć się nad k i l ­
koma problemami, takimi jak: ochrona ciała ludzkiego a transplantacje, badania
nad genomem i ochrona nienarodzonego - w oparciu o d o ł ą c z o n y do K o n w e n c j i
tzw. Raport wyjaśniający,
a z w ł a s z c z a o tzw. Protokoły
o b e j m u j ą c e dyskusje nad
t y m i problemami. D o t y c z ą one w i e l u praktycznych z a g a d n i e ń lekarskich i etycz­
nych.
Warto tu p o d k r e ś l i ć , ż e narastające problemy prawne i filozoficzno-etyczne w
z w i ą z k u z rozwojem cywilizacji technicznej, z n i e w ł a ś c i w y m zastosowaniem
biologii i medycyny, są g r o ź n e przede wszystkim z tego powodu, że w s p ó ł c z e s n e
s p o ł e c z e ń s t w a nie doceniają wagi tego problemu i nie zajmują się n i m i , tak j a k nie
zajmują się p r o m o c j ą zdrowia, c h o ć b y przez propagowanie sensownego stylu
życia.
M i a r ą potrzeby szerokiej informacji o przeprowadzonych badaniach bioetycz­
nych m o g ą b y ć niespotykane dotąd n a k ł a d y finansowe przeznaczone na nowe od-
70
krycia w biologii i medycynie, k t ó r y c h zastosowanie m o ż e r o d z i ć k o n f l i k t y z
naszą etyką medyczną.
N a p r z y k ł a d Stany Zjednoczone z a i n w e s t o w a ł y ponad 15 m i l i a r d ó w d o l a r ó w
w najbardziej zawrotny m i ę d z y n a r o d o w y program badawczy w s z e c h c z a s ó w - tj.
rozpracowanie kodu genetycznego c z ł o w i e k a ( H U M A Ń G E N O M E I N I T I A T I V E ) . J e d n o c z e ś n i e prowadzi się prace nad przepisami p o z w a l a j ą c y m i na opa­
tentowanie genomu, co m o ż e b y ć powodem w i e l k i c h n a d u ż y ć .
J a p o ń c z y c y nazwali lata dziewięćdziesiąte dekadą rozumu i z a a n g a ż o w a l i m i ­
liony j e n ó w w badania nad
fizjopatologią
o ś r o d k o w e g o u k ł a d u nerwowego,
z w ł a s z c z a m o ż l i w o ś c i a m i transplantacji tkanek nerwowych ludzkich
po­
c h o d z ą c y c h z p ł o d ó w ludzkich, w której j u ż m a j ą znaczne osiągnięcia.
Kraje Europy z w ł a s z c z a A n g l i a i Francja p r o w a d z ą rywalizację w finansowa­
n i u prac w zakresie inżynierii genetycznej, z a p ł o d n i e ń poza ustrojem i coraz bar­
dziej fascynujących m o ż l i w o ś c i opanowaniu procesu reprodukcji i dziedziczenia
gatunku ludzkiego.
T o powszechne zainteresowanie b i o e t y k ą ma także inne przyczyny, po prostu
ekonomiczne, z w i ą z a n e np. z uzyskaniem licencji przez niezwykle o p ł a c a l n y
p r z e m y s ł farmaceutyczny, z w ł a s z c z a p r o d u k c j ę l e k ó w opartych o tkanki ludzkie
lub produkcje aparatury niekiedy agresywnie wkraczającej w funkcjonowanie or­
ganizmu. Z t y m w i ą ż ą się problemy komercyjne i komercjalizacji medycyny, k t ó ­
re tak ostro z a r y s o w a ł y się np. w transplantologii.
Oto k i l k a p r z y k ł a d ó w z tych aktualnych, bardzo z ł o ż o n y c h p r o b l e m ó w bio­
etyki przeszczepiania n a r z ą d ó w i tkanek ludzkich.
O s i ą g n i ę c i a chirurgii i anestezjologii, a także immunologii w zakresie trans­
plantacji n a r z ą d ó w s p o w o d o w a ł y ogromne zapotrzebowanie na organa i tkanki
ludzkie.
Przyjmuje się, że w 2000 roku co druga interwencja chirurgiczna b ę d z i e prze­
szczepem n a r z ą d ó w lub tkanek. Obecnie w Europie 100 000 ludzi p o w a ż n i e cho­
rych wpisanych jest na listy o c z e k u j ą c y c h na transplantacje nerek. A p r z e c i e ż do­
tyczy to r ó w n i e ż innych n a r z ą d ó w - serca, w ą t r o b y , trzustki.
Przede wszystkim jest w i e l k i deficyt nerek do p r z e s z c z e p ó w . To zrodziło j u ż
szereg p r o b l e m ó w etycznych i prawnych. M i ę d z y i n n y m i rozwija się g w a ł t o w n i e
czarny rynek o b e j m u j ą c y ludzi ubogich, często e m i g r a n t ó w z trzeciego świata,
p r a g n ą c y c h o d s p r z e d a ć swoją n e r k ę czy szpik bogatemu zagranicznemu biorcy.
Opisywane są przypadki odsprzedawania n a r z ą d ó w m a ł y c h dzieci. W ł ą c z a n e są w
ten proceder k l i n i k i i lekarze.
Dlatego tak konieczne są w y r a ź n e przepisy prawne, m i ę d z y n a r o d o w e , m ó ­
w i ą c e o zakazie komercjalizacji n a r z ą d ó w ludzkich.
Ten brak n a r z ą d ó w ludzkich do transplantacji dodał n o w y c h b o d ź c ó w do i n ­
tensywnie rozwijającego się kierunku tzw. ksenotransplantacji, czyli takich przy­
p a d k ó w transplantacji, gdzie dawca i biorca n a l e ż ą do z u p e ł n i e r ó ż n y c h gatun­
k ó w . O d d o ś ć dawna prowadzi się eksperymentalne przeszczepy c z ł o w i e k o w i np.
serca świni czy w ą t r o b y pawiana, j a k to m i a ł o miejsce w Strasburgu.
M o ż n a m i e ć w r a ż e n i e czy złe sny, że nadchodzi era urzeczywistnienia w y ­
o b r a ż e ń mitologicznych o chimerach p r z e d s t a w i a j ą c y c h b o g ó w o ludzkiej postaci,
ale z c z ę ś c i a m i pochodzenia z w i e r z ę c e g o , od g ł ó w do kopyt w ł ą c z n i e . P o s t ę p y w
S t u d i a G d a ń s k i e X (1995)
71
immunologii, a także w farmakologii ś r o d k ó w z m n i e j s z a j ą c y c h skutki r ó ż n i c
z g o d n o ś c i genetycznej tkanek, np. wprowadzenie cyklosporyny, m o ż e u c z y n i ć
realnymi nawet tak dalekie metamorfozy.
Ostatnie s ł o w o w sprawie ksenotransplantacji, k t ó r a w samej rzeczy nie jest
s p r a w ą n a g a n n ą , b ę d z i e m i a ł a jednak tzw. inżynieria genetyczna p o z w a l a j ą c a na
pewne, przeprowadzane j u ż manipulacje, mające na celu z b l i ż e n i e tkanek zwie­
r z ę c y c h do tkanek ludzkich, z w ł a s z c z a naczelnych - co budzi w k r ę g a c h zaintere­
sowanych n i e m a ł e emocje z w i ą z a n e z m o ż l i w o ś c i ą wykorzystania z w i e r z ą t j a k o
rezerwuaru n a r z ą d ó w do p r z e s z c z e p ó w c z ł o w i e k o w i .
Czy jednak k t ó r e m u ś z b a d a c z y - e k s p e r y m e n t a t o r ó w nie przyjdzie na m y ś l od­
w r ó c e n i e kolejności w p o s t ę p o w a n i u i dokonanie przeszczepienia tkanek ludzkich
z w i e r z ę c i u ? Technicznie jest to m o ż l i w e .
Inne problemy z zakresu bioetyki w y n i k a j ą w z w i ą z k u z przeszczepianiem
czyli implantacją tkanki nerwowej, g ł ó w n i e z mezencephalon p ł o d ó w ludzkich,
do centralnego u k ł a d u nerwowego ludzi chorujących z p o w o d u p r z e w l e k ł e g o za­
niku lub degeneracji n e u r o n ó w , j a k ma to miejsce np. w przypadkach choroby
Parkinsona i Altzheimera. W e d ł u g badaczy szwedzkich (dr L i n d v a 1 1)
wszczep takiej tkanki p ł o d o w e j nie tylko odtwarza zniszczone struktury, ale po­
woduje uwalnianie n e u r o m e d i a t o r ó w i p o p r a w ę k l i n i c z n ą chorych. Liczba zabie­
g ó w neurotransplantologicznych stale wzrasta. Budzi to tak entuzjazm, j a k i r ó ż n e
obawy natury medycznej ( c h o ć b y m o ż l i w o ś ć przeniesienia infekcji wirusowej),
ale także obawy natury prawno-moralnej, z w ł a s z c z a wobec nieznanego często po­
chodzenia tkanki nerwowej m ó z g ó w p ł o d ó w . Obawy o jej nielegalne pochodzenie
nie w y d a j ą się bezpodstawne. Niedawno zatrzymano w Polsce transport p ł o d ó w
(głównie m ó z g ó w p ł o d ó w ludzkich) p r z e w o ż o n y c h na z a c h ó d Europy.
N a p r a w d ę potrzebna jest tu chwila refleksji etycznej. Jeśli w metodzie tej prze­
szczepi się kilkaset, potem k i l k a m i l i o n ó w , wreszcie m i l i a r d ó w k o m ó r e k nerwo­
w y c h , które ł a t w o integrują się do m ó z g u biorcy przeszczepu, to czy nie m o ż n a
s p o d z i e w a ć się, ż e nastąpi zmiana o s o b o w o ś c i biorcy? Jeśli tak, to w j a k i m kie­
runku i czy takie działanie jest dopuszczalne? C h o ć nie m o ż n a jeszcze w y p r o w a ­
dzić ostatecznych w n i o s k ó w , to jednak o o s t r o ż n o ś ć i o d p o w i e d z i a l n o ś ć apelują
najwięksi biologowie i neurologowie, np. Jean B e r n a r d .
Wreszcie sprawa najważniejsza: trwająca od lat dyskusja o kapitalnym zna­
czeniu nad definicją p o c z ą t k u życia, nad istotą ludzką. Istnieją j a k w i a d o m o
znaczne r ó ż n i c e z d a ń w p o s z c z e g ó l n y c h stanowiskach k r a j ó w europejskich. N a
p r z y k ł a d delegacja holenderska w R E nie u w a ż a ł a , ż e poszanowanie g o d n o ś c i i
praw c z ł o w i e k a ma o d n o s i ć się do najwcześniejszych o k r e s ó w .
Ostatecznie w Konwencji nie ma definicji osoby czy istoty ludzkiej - ale
nastąpił konsensus co do stwierdzenia, ż e należy respektować
godność ludzką od
początku życia (por. 23 RE). A l e kiedy jest ten p o c z ą t e k ? Ta niejasność wiedzie w
konsekwencji do bardzo p o k r ę t n y c h w n i o s k ó w .
W ten s p o s ó b z b l i ż y l i ś m y się do sedna największej rozterki moralnej świeckiej
bioetyki czy świeckiej Europy, t j . podtrzymywania stanowiska o niezdefiniowa­
n y m p o c z ą t k u życia człowieka, przy r ó w n o c z e s n y m g ł o s z e n i u haseł o respekto­
waniu g o d n o ś c i ludzkiej.
72
Dzisiejsze osiągnięcia nauk przyrodniczych i medycznych, a z w ł a s z c z a gene­
t y k i molekularnej, fakty z z a p ł o d n i e n i a k o m ó r k i jajowej, z której rozwija się
c z ł o w i e k i tylko c z ł o w i e k z w pełni zaprogramowanym kierunkiem rozwoju, są
tak p r z e k o n y w u j ą c e o p o c z ą t k u życia ludzkiego b e z p o ś r e d n i o po z a p ł o d n i e n i u , iż
negowanie, nie dostrzeganie tych faktów jest stanowiskiem nieracjonalnym, nie­
n a u k o w y m . Jest zamierzonym mijaniem się z p r a w d ą .
N a j w i ę k s z e autorytety naukowe, biolodzy, lekarze, genetycy p i s z ą i w y p o w i a ­
dają się:
Należy przypomnieć
dwie proste, pewne zasady:
1. Zycie ludzkie nie zaczyna się z chwilą narodzin, lecz poczęcia.
2. Zapłodniona
komórka jajowa zawiera potencjalnie
cały, pełny byt,
którym
będzie później, ze swą wątrobą, swym sercem, swym mózgiem "
A nieco dalej:
Współczesna
biologia nawiązuje tu do średniowiecznej
teologii uzasadniając
ją w
pewnej mierze. To teologia, jako pierwsza uznała zarodek, płód, za potencjalną
osobę .
Zarodek jest rzeczywiście potencjalną
osobą, co oznacza, że od poczęcia ma on
potencjalność
i wirtualność
osoby .
I jeszcze jedna opinia naukowa, t y m razem p o c h o d z ą c a od wybitnego francu­
skiego genetyka J e r ó m e L e j e u n e, z m a r ł e g o niedawno, pierwszego prezydenta
Papieskiej A k a d e m i i Pro Vita. Profesor p r a c o w a ł ostatnio nad stałymi zmianami
lokalizacji, d u ż ą m o b i l n o ś c i ą grup metylowych (CH3) c h r o m o s o m ó w plemnika i
k o m ó r k i jajowej, co przy z a p ł o d n i e n i u daje niepowtarzalny układ, p r o w a d z ą c y do
niepowtarzalnego i n d y w i d u u m . Już w stadium trzech k o m ó r e k egzystuje, j a k p i ­
sał, drobna istota ludzka - b o w i e m te t r z y k o m ó r k o w e istoty, tak dalece r ó ż n i ą się
od innych u k ł a d ó w , że p r a w d o p o d o b i e ń s t w o znalezienia analogicznego kodu ge­
netycznego jest mniejsze niż jeden b i l i o n .
Powracam do zapisu w projekcie Konwencji d o t y c z ą c e g o ewentualnego
„ p r z y z w o l e n i a bioetycznego" Rady Europy na eksperymenty na zarodku ludzkim.
W świetle przeprowadzonych p o w y ż e j d o w o d ó w o rozwoju c z ł o w i e k a od jego
p o c z ę c i a , owo zezwolenie etyczne na eksperyment do 14 dnia ż y c i a jest nie do
przyjęcia. Jan P a w e ł I I w p r z e m ó w i e n i u na Sesji Aspekty prawne i etyczne badań
nad genomem ludzkim (1993) p o w i e d z i a ł : Wykorzystywanie
embrionu
wyłącznie
jako zwykłego przedmiotu badań lub eksperymentów
jest zamachem na
godność
człowieka i rodzaju
ludzkiego.
Skoro prawa konstytucyjne Europy i świata gwarantują k a ż d e m u prawo do
życia, a biologicznie nie ma w ą t p l i w o ś c i , że życie c z ł o w i e k a zaczyna się po za­
p ł o d n i e n i u , to i ten nienarodzony musi b y ć objęty t y m samym prawem.
Stąd w y n i k a b e z p r a w n o ś ć działań proaborcyjnych, inżynierii genetycznej eks­
perymentalnej, eutanazji.
P r z e ż y w a m y nadal w Polsce okres konfrontacji p o g l ą d ó w . Z jednej strony po­
g l ą d ó w opartych o koncepcje n i e n a r u s z a l n o ś c i prawa p a ń s t w o w e g o ( p a ń s t w o
prawa!) c h o ć b y prawa te b y ł y przestarzałe, nieetyczne, p o c h o d z ą c e z epoki totali2
3
4
2
3
4
J. B e r n a r d, Od biologii do etyki, Warszawa 1994, s. 129.
Tamże.
Tamże.
Studia G d a ń s k i e X (1995)
73
taryzmu, a z drugiej strony p r ó b u j e m y i m p r z e c i w s t a w i ć p o g l ą d y i zasady oparte
o prawa odwieczne, o prawo naturalne, w y n i k a j ą c e z instynktu serca (Patrick de
L a u b i e r) i d o m a g a j ą c e się szacunku dla życia.
Przez nasz kraj p r z e t o c z y ł a się też istna burza dyskusji nad e t y k ą l e k a r s k ą i nad
Kodeksem E t y k i Lekarskiej. N i e k t ó r e elementy dyskusji b y ł y bardzo cenne i po­
zostawiły trwałe ślady, tak potrzebne dla ugruntowania się naszej etyki i deontologii polskiego lekarza.
Oto k i l k a uwag:
- E t y k ę n a l e ż y u w a ż a ć za produkt m o r a l n o ś c i . Powinna b y ć ona zakorzeniona
g ł ę b o k o w kulturze narodowej, a której bogactwo i r ó ż n o r o d n o ś ć w y n i k a z w i e l u
t w ó r c z y c h źródeł, przede wszystkim takich j a k nasza religia, obyczaje, historia.
- Etyczne zasady są to propozycje uczciwego r o z w i ą z a n i a praktycznych pro­
b l e m ó w naszego życia, naszego zawodu lekarskiego.
- Etyka łączy się zawsze z r o z s ą d k i e m i stąd stanowi tak w a ż n y element w po­
dejmowaniu decyzji osobistych, zawodowych, narodowych, czy wreszcie m i ę ­
dzynarodowych, tych
europejskich.
- D o c z e k a l i ś m y się sentencji, iż normy etyczne dookreślają
normy prawne, tak
orzekł Polski T r y b u n a ł Konstytucyjny w 1992 roku, po wielkiej krajowej dyskusji
czy normy etyczne mogą być przed regułami prawa stanowionego.
Podkreślaliśmy
w tej dyskusji nasze polskie, złe d o ś w i a d c z e n i a , z niedawnej przeszłości, że nie­
sprawiedliwe prawa d e p r a w u j ą społeczeństwa, które z kolei p o w i n n y b y ć ś w i a ­
dome tego, że p a ń s t w o nie jest j e d y n y m punktem odniesienia dla r o z s t r z y g n i ę c i a
co jest, a co nie jest moralne.
S t u d i a G d a ń s k i e X (1995)
75
Ks. Władysław Prężyna
PSYCHOSPOŁECZNA SYTUACJA RODZINY
WSPÓŁCZESNEJ
Wprowadzenie
We wszystkich cywilizacjach i kulturach znanych z historii rodzina b y ł a cen­
tralnym i n a j w a ż n i e j s z y m elementem życia s p o ł e c z n e g o . Historycznie, rodzina
pełniła dwie podstawowe funkcje: 1. s p o ł e c z n ą ( ś w i e c k ą ) - w s p i e r a j ą c ą r o z w ó j
jednostki i organizującą struktury s p o ł e c z n e ; 2. s a k r a l n ą (religijną) - o g n i s k u j ą c ą
d o ś w i a d c z e n i e Sacrum i organizującą kult na swoim terenie. S p o s ó b realizacji
tych funkcji ulegał w ciągu w i e k ó w ewolucji. Istotny ich charakter p o z o s t a w a ł
bez zmian.
1
P o g ł ę b i e n i e w s p ó ł c z e s n e j wiedzy o c z ł o w i e k u - r o z w ó j antropologii, nauk
s p o ł e c z n y c h , w t y m psychologii potwierdza tradycyjnie uznawane znaczenie ro­
dziny. Istotnym w k ł a d e m tych dyscyplin do interpretacji funkcji rodziny jest od­
krycie i dookreślenie p s y c h o s p o ł e c z n y c h p r a w i d ł o w o ś c i , k t ó r e r z ą d z ą obszarem
rodziny. Przestrzeganie tych p r a w i d ł o w o ś c i sprawia, że rodzina pozytywnie
spełnia przypisywane jej funkcje. Ich nieprzestrzeganie powoduje, ż e rodzina w y ­
traca z d o l n o ś ć w y p e ł n i a n i a swej r o l i , w i ę c e j , rodzina staje się ź r ó d ł e m patologizacji i z a g r o ż e n i a dla niej samej oraz w z r a s t a j ą c e g o w niej nowego pokolenia.
1. Współczesna interpretacja funkcji rodziny
W ramach interpretacji funkcji rodziny m o ż n a s f o r m u ł o w a ć n a s t ę p u j ą c ą t e z ę :
rodzina odgrywa istotną r o l ę , jest niezastąpiona: 1) w rozwoju c z ł o w i e k a i przygo­
towaniu go do ż y c i a w s p o ł e c z e ń s t w i e , 2) w przygotowaniu „ g l e b y " do rozwoju
1
Socjologia przyznaje rodzinie status tzw. grupy pierwotnej. Grupę tę charakteryzują: bez­
pośredniość kontaktów, ich duży ładunek emocjonalny, wysoka identyfikacja członków z
grupą, więzi o charakterze nieformalnym (pojawianie się więzi formalnych może świadczyć o
rozpadzie grupy pierwotnej); funkcjonowanie grupy jest niezależne od uwarunkowań histo­
rycznych i kulturowych, jest stanem transcendentnym w stosunku do tych uwarunkowań.
76
psychologicznie dojrzalej religijności c z ł o w i e k a . Teza p o w y ż s z a zostanie obecnie
pokrótce omówiona.
A d . l R o z w ó j c z ł o w i e k a przebiega w d w ó c h wymiarach. Pierwszy z w i ą z a n y
jest z procesem indywidualizacji. Proces ten ukierunkowany jest na usamodziel­
nienie się jednostki, w e w n ę t r z n ą jej samorealizację, a w rezultacie na r o z w ó j
ś w i a d o m e g o siebie podmiotu z a c h o w a ń . D r u g i w y m i a r z w i ą z a n y jest z procesem
socjalizacji, k t ó r a przygotowuje j e d n o s t k ę do n a w i ą z y w a n i a harmonijnego kon­
taktu z otoczeniem s p o ł e c z n y m i pełnienia w niej o k r e ś l o n y c h ról. W przebiegu
o b y d w u p r o c e s ó w n i e z a s t ą p i o n ą jest rodzina, a w niej istotna rola przypada matce
i ojcu.
A . C z ł o w i e k pozostaje w szczególnej relacji ze swoją m a t k ą . N a u w a g ę w t y m
w z g l ę d z i e zasługuje j u ż okres ciąży. Charakteryzuje go b e z p o ś r e d n i e p o w i ą z a n i e
matki z dzieckiem - biologiczne, ale r ó w n i e ż psychiczne - emocjonalne. Relacja ta
zostaje p o g ł ę b i o n a po narodzeniu się dziecka, w okresie n i e m o w l ę c y m . K o m p o ­
nenta biologiczna tego z w i ą z k u znajduje swoją k o n t y n u a c j ę w kontakcie fizycz­
n y m , karmieniu dziecka przez m a t k ę . Poprzez kontakt fizyczny wpisuje się też i
rozwija z w i ą z e k psychiczny. Z w i ą z e k ten ma podstawowe znaczenie dla emocjo­
nalnego rozwoju dziecka. Wychodzi mianowicie na przeciw g ł ó w n e j potrzebie
dziecka - potrzebie b e z p i e c z e ń s t w a .
Gratyfikując tę p o t r z e b ę , matka zapewnia n i e z b ę d n y klimat dla w e w n ę t r z n e g o
wzrostu dziecka, w s p ó ł u c z e s t n i c z ą c we wspomnianym w y ż e j procesie i n d y w i ­
dualizacji; obserwacje w s k a z u j ą na to, że matka w tej r o l i jest n i e z a s t ą p i o n a . Ist­
nieją też p r z e s ł a n k i aby sądzić, że niedostatki w omawianym klimacie, m i ę d z y i n ­
n y m i spowodowane n i e o b e c n o ś c i ą matki, stają się ź r ó d ł e m z a b u r z e ń w rozwoju
dziecka. Z kolei, n i e w ł a ś c i w e d o ś w i a d c z e n i a dziecka w t y m okresie m o g ą nega­
tywnie r z u t o w a ć na dalszy, z w ł a s z c z a emocjonalny r o z w ó j dorastającego j u ż
człowieka.
B . Sam proces indywidualizacji ma p e r s p e k t y w ę e g o t y c z n ą . Pozostawia jed­
n o s t k ę w o b r ę b i e w ł a s n e g o ja. Jej motywacja jest organizowana w o k ó ł ego, które
odcina j e d n o s t k ę od procesu socjalizacji. W p r z e ł a m y w a n i u tej blokady s z c z e g ó l ­
na rola przypada ojcu . Ten typowy obraz ojca zawiera w sobie elementy normy i
prawa, a nadto wzoru i nadziei. Dziecko akceptując ten obraz godzi się zarazem
na o b e c n o ś ć w jego ś w i a d o m o ś c i czegoś niezależnego,
zewnętrznego.
W ten spo­
sób psychika dziecka zostaje „ w y p r o w a d z o n a " poza obszar w ł a s n e g o j a i przekra­
cza w ł a s n y egotyzm. J e d n o c z e ś n i e uruchamia się w niej g o t o w o ś ć do n a ś l a d o w ­
nictwa ojca j a k o wzoru. Realizacja tego wzoru wyzwala nadzieję, z w i ą z a n ą z
w ł a s n ą t w ó r c z o ś c i ą . W ten s p o s ó b istotnie p o g ł ę b i a się proces w e w n ę t r z n e g o
2
3
' Obserwacja zachowań małych małpiątek wskazuje, że potrzeba ta jest u nich silniejsza od
potrzeby pokannowej.
Do pierwotnej diady: matka - dziecko wkracza ojciec, jako ktoś trzeci. Jego pojawienie się
może być odebrane przez dziecko jako zagrożenie dla komfortu, jakiego dostarczał mu do­
tychczasowy kontakt z matką. Wywołać to może u dziecka reakcję buntu i przejawy niechęci
w stosunku do ojca. W tym kontekście ważne zadanie przypada matce, która zachowaniem
swoim może ułatwić dziecku akceptację pojawiającego się, w polu jego doświadczenia, ojca i
złagodzić negatywną reakcję wobec niego.
3
Studia G d a ń s k i e X (1995)
77
rozwoju dziecka, jego samorealizacji, ale j u ż z odniesieniem do w a r t o ś c i pozaegotycznych, s p o ł e c z n y c h : drugiego ty, w a r t o ś c i , Boga.
C. Przez o b e c n o ś ć dzieci w rodzinie poszerza się pole pierwotnego u k ł a d u m ą ż
- ż o n a . Z ich u d z i a ł e m rodzina staje się g r u p ą pełniejszą z psychologicznego
punktu widzenia. Pojawiają się w niej nowe relacje, rozbudowuje się w e w n ę t r z n a
struktura rodziny. D o istotnych e l e m e n t ó w tej struktury n a l e ż ą m . i n . cele. Status
celu w rodzinie jest s z c z e g ó l n y . Z jednej strony jest on odczytywany j a k o dobro
indywidualne p o s z c z e g ó l n e g o c z ł o n k a rodziny, z drugiej j a k o dobro w s p ó l n e
wszystkich jej c z ł o n k ó w . Stąd np.: zdrowie ojca jest jego dobrem a j e d n o c z e ś n i e
dobrem w s p ó l n y m dla całej rodziny; zdany przez dziecko egzamin jest jego suk­
cesem, ale i ź r ó d ł e m radości ojca i matki. W k o n t e k ś c i e tego p o w i ą z a n i a dobra
indywidualnego z dobrem w s p ó l n y m w s p o s ó b naturalny rozwija się i ugruntowu­
je w ś w i a d o m o ś c i dziecka w s p ó ł o b e c n o ś ć poczucia praw w ł a s n y c h z poczuciem
o d p o w i e d z i a l n o ś c i i p o w i n n o ś c i wobec drugich. D o ś w i a d c z e n i a te s t a n o w i ą dal­
szy, w a ż n y etap w procesie socjalizacji dziecka i przygotowania go do uczestnic­
twa w życiu s p o ł e c z n y m .
W zbieraniu p o w y ż s z y c h d o ś w i a d c z e ń rodzina jest ś r o d o w i s k i e m nieza­
s t ą p i o n y m . Ta w y j ą t k o w o ś ć rodziny w i ą ż e się najpierw z n i e p o w t a r z a l n o ś c i ą
gdzie indziej u k ł a d u relacji i e l e m e n t ó w strukturalnych w y s t ę p u j ą c y c h w rodzinie.
Przy czym struktura tych relacji jest analogiczna do struktur w y s t ę p u j ą c y c h w u¬
k ł a d a c h m a k r o s p o ł e c z n y c h . D r u g ą o k o l i c z n o ś c i ą jest czas, w k t ó r y m dziecko
zbiera te d o ś w i a d c z e n i a . Jest to okres pierwszych d o ś w i a d c z e ń , m a j ą c y charakter
pierwszego wdrukowania (imprinting) o największej t r w a ł o ś c i i sile od­
działywania na p s y c h i k ę dziecka, a p o ś r e d n i o na funkcjonowanie c z ł o w i e k a do­
rosłego.
Ad.2 Psychologia religii traktuje o s o b o w o ś ć c z ł o w i e k a j a k o glebę, na której
wzrasta i rozwija się religijność c z ł o w i e k a . Już k s z t a ł t o w a n i e się pierwszych p o j ę ć
religijnych odbywa się pod w p ł y w e m d o ś w i a d c z e ń , w k t ó r y c h uczestniczy oso­
b o w o ś ć dziecka. R o z l e g ł e badania empiryczne p o t w i e r d z a j ą m . i n . istnienie za­
leżności zachodzącej m i ę d z y obrazami rodzicielskimi - ojca i matki, a psycholo­
gicznym obrazem Boga u dzieci. Z a l e ż n o ś ć ta wskazuje, ż e emocjonalne cechy
o b r a z ó w rodzicielskich - pozytywnych lub negatywnych - p r z e n o s z ą się na obraz
Boga w p r z e ż y c i u dziecka i tak np. obraz ojca k a r z ą c e g o , g r o ź n e g o sprawia, ż e i
w obrazie Boga takie cechy w ł a ś n i e m o g ą b y ć d o m i n u j ą c e , eliminujące z tego ob­
razu uczucia bliskości, miłości. Z w i e k i e m i rozwojem ś w i a d o m o ś c i i refleksji
dziecka, następuje rozdzielenie i w y o d r ę b n i e n i e samodzielnych o b r a z ó w : rodzi­
cielskiego i Boga. C z ę s t o jednak rozdzielenie to nie jest p e ł n e i elementy emocjo­
nalnego d o ś w i a d c z e n i a z w i ą z a n e g o z pierwszym obrazem trwale p o z o s t a j ą w
drugim obrazie - obrazie Boga. T a k ż e d o ś w i a d c z a n e relacje interpersonalne, w
t y m relacje m i ę d z y dzieckiem i rodzicami, o d d z i a ł y wuj ą na k s z t a ł t o w a n i e się re­
lacji z Bogiem.
4
4
Doświadczenia te wpływają m.in. na sposób pełnienia ról społecznych w tych układach, per­
cepcję i ustosunkowanie się do określonych celów indywidualnych i społecznych, a także po­
dejmowania praw i obowiązów związanych z tymi rolami.
78
P o d s u m o w u j ą c dotychczasowe r o z w a ż a n i a stwierdzić n a l e ż y , ż e rodzina jest
odczytywana przez w s p ó ł c z e s n ą p s y c h o l o g i ę s p o ł e c z n ą j a k o naturalne ś r o d o w i s k o
o p o d s t a w o w y m znaczeniu dla rozwoju c z ł o w i e k a i przygotowania go do ż y c i a
s p o ł e c z n e g o i religijnego. Przy c z y m , dojrzałe ś r o d o w i s k o rodzinne sprzyja roz­
w o j o w i p o z y t y w n e m u a n i e w ł a ś c i w e funkcjonowanie rodziny owocuje p a t o l o g i ą
w ż y c i u jednostki i w c a ł y m ż y c i u s p o ł e c z n y m .
3. Zagrożenia dla funkcjonowania rodziny
Potoczna obserwacja w s p ó ł c z e s n e g o życia, a także w y n i k i bardziej systema­
tycznych b a d a ń nad zmianami d o k o n u j ą c y m i się w t y m życiu, w s k a z u j ą na ist­
nienie zjawisk b e z p o ś r e d n i o z a g r a ż a j ą c y c h naturalnej funkcji rodziny. I tak, w
pierwszym r z ę d z i e z a g r o ż o n a jest socjalizacyjna funkcja rodziny. W i ą ż e się to
m . i n . z n a s t ę p u j ą c y m i procesami:
a) Z a k ł ó c e n i e m t o ż s a m o ś c i naturalnych ról i ich u k ł a d u w rodzinie. Chodzi
przede wszystkim o role z w i ą z a n e z płcią kobiety i m ę ż c z y z n y . Od w i e l u j u ż lat
o b s e r w o w a ć m o ż n a z m i a n ę kulturowego fenotypu płci. Z m i a n y w t y m zakresie
s y g n a l i z o w a ł nawet j ę z y k , k i e d y p o j a w i ł y się takie terminy np. j a k „ g a r c o n n e " .
Obecnie znajduje to swoją k o n t y n u a c j ę w sposobie bycia d z i e w c z ą t : palenie pa­
p i e r o s ó w , ordynarne s ł o w n i c t w o , gubienie delikatności, w r a ż l i w o ś c i . D o r o s ł a
kobieta coraz częściej szuka własnej samorealizacji poza m a c i e r z y ń s t w e m - w i ę ­
cej, m a c i e r z y ń s t w o jest przez n i ą odczytywane j a k o z a g r o ż e n i e dla jej osobistej
w o l n o ś c i i samorealizacji w ł a ś n i e . R o l ę matki zaczyna p o s t r z e g a ć j a k o stan we­
w n ę t r z n e j i społecznej alienacji.
R ó w n i e ż m ę ż c z y z n a zaczyna g u b i ć swój autorytet j a k o w z ó r i symbol normy,
prawa i s p r a w i e d l i w o ś c i . Staje się mniej obecny w rodzinie albo jest postrzegany
t y l k o j a k o k t o ś silny, m a j ą c y z a p e w n i ć rodzinie w a r u n k i materialne. M o ż n a za­
k ł a d a ć , ż e zmiany te p o c i ą g n ą za s o b ą r ó w n i e ż r o z w ó j negatywnych w y c h o w a w ­
czo postaw rodzicielskich.
b) Z a k ł ó c e n i u ulegają relacje w rodzinie. D o t y c z y to nie tylko relacji m i ę d z y
m a ł ż o n k a m i , ale też m i ę d z y d z i e ć m i i rodzicami. Raz przyjmują one p o s t a ć za­
niedbywania dzieci, dominacji s t o s u n k ó w nacechowanych agresją, pozbawionych
u c z u ć o p i e k u ń c z y c h , miłości. I n n y m razem w g r ę w c h o d z ą postawy nadmiernej
o p i e k u ń c z o ś c i , k t ó r e nie p o z o s t a w i a j ą miejsca na r o z w ó j s a m o d z i e l n o ś c i dziecka,
podejmowania realizacji z a d a ń p o ł ą c z o n y c h z w ł a s n y m w y s i ł k i e m , trudem. W
konsekwencji rodzina zostaje pozbawiona n i e z b ę d n y c h w a r u n k ó w dla rozwoju w
jej o b r ę b i e : wzajemnej w s p ó ł p r a c y , łączenia dobra indywidualnego z dobrem
w s p ó l n y m , w y k s z t a ł c a n i a się obok poczucia w ł a s n y c h praw także poczucia po­
w i n n o ś c i i o d p o w i e d z i a l n o ś c i za dobro innych, dobro w s p ó l n e .
c) Rodzina zaczyna zatracać funkcję ogniska domowego, w k t ó r y m nie tylko
razem się mieszka, ale w s p ó l n i e pracuje a także w s p ó l n i e odpoczywa, bawi i
świętuje w atmosferze wzajemnego zaufania i ż y c z l i w o ś c i , w atmosferze, w której
budzi się i rozwija w r a ż l i w o ś ć na w a r t o ś c i : prawdy, dobra, p i ę k n a . K l i m a t taki
jest potrzebny przede wszystkim dzieciom, ale r ó w n i e ż c z ł o w i e k o w i d o r o s ł e m u .
Badania w s k a z u j ą , ż e rodzina jest g ł ó w n y m obszarem s e n s o t w ó r c z y m w c a ł y m o¬
kresie ż y c i a c z ł o w i e k a .
S t u d i a G d a ń s k i e X (1995)
79
S z c z e g ó l n y m przypadkiem z a g r o ż e n i a dla k l i m a t u rodzinnego jest preferowa­
nie z u b o ż o n e j postaci miłości. Jest to m i ł o ś ć zredukowana często do s e k s u a l n o ś c i ,
miłości odpersonalizowanej. Taka p o s t a ć m i ł o ś c i jest m i ł o ś c i ą teraźniejszości,
a
nie przyszłości,
m i ł o ś c i ą konsumpcji, a nie twórczości
i rozwoju. W ostatecznej
konsekwencji sprzyja ona ugruntowaniu w o s o b o w o ś c i c z ł o w i e k a orientacji bar­
dziej egotycznej niż p r o s p o ł e c z n e j , ze w s z y s t k i m i tego konsekwencjami.
d) Rodzina wytraca swoją a u t o n o m i ę j a k o ś r o d o w i s k o s p o ł e c z n e z w ł a ś c i w y m i
sobie celami i zadaniami. Zostaje p o d p o r z ą d k o w a n a celom pozarodzinnym; w i ę ­
cej, często przeciwnym samej rodzinie. Raz b ę d ą to cele z e w n ę t r z n e p o w i ą z a n e z
interesami r ó ż n y c h u k ł a d ó w s p o ł e c z n y c h i politycznych, z e k o n o m i c z n y m i re­
g u ł a m i gry rynkowej. I n n y m razem u z a l e ż n i o n e zostają od d o r a ź n y c h i n t e r e s ó w
jednostki.
Z a g r o ż e n i u podlega sakralny w y m i a r rodziny. D o t y c z y to najpierw sacrum
naturalnego, w y r a ż a j ą c e g o się w szacunku dla życia, jego tajemnicy i w a r t o ś c i .
Ż y c i e rozwija się w rodzinie j a k o naturalnym dla siebie ś r o d o w i s k u . Tymczasem
w t y m w ł a ś n i e ś r o d o w i s k u życie staje się celem agresji od jego p o c z ą t k u (aborcja)
do z a k o ń c z e n i a (eutanazja). Tendencje te s ą wyrazem m . i n . preferencji postawy
mieć przed p o s t a w ą być. O s o b o w o ś ć z d o m i n a c j ą postawy mieć pozbawiona jest
w r a ż l i w o ś c i na w a r t o ś c i w y ż s z e , bardziej duchowe, b ą d ź w a r t o ś c i te jest s k ł o n n a
i n s t r u m e n t a l i z o w a ć . J e d n o c z e ś n i e tego rodzaju o s o b o w o ś ć jest bardzo nieko­
rzystną glebą dla rozwoju religijności. Gleba ta sprawia, ż e perspektywa religijna
znajduje się poza obszarem z a i n t e r e s o w a ń c z ł o w i e k a , b ą d ź postrzegana jest j a k o
źródło z a g r o ż e n i a dla jego samorealizacji. W b e z p o ś r e d n i m z w i ą z k u z tą g l e b ą
pozostaje wytracanie w r a ż l i w o ś c i na sacrum, z a k ł ó c a n i e k s z t a ł t o w a n i a się
w ł a ś c i w e g o obrazu Boga, ilości i j a k o ś c i religijnych p o w o ł a ń .
Zakończenie
Skąd p ł y n ą te zagrożenia, jakie jest i c h ź r ó d ł o ? Ź r ó d e ł jest wiele i są
z r ó ż n i c o w a n e . Jedne są bardziej obiektywne, inne bardziej subiektywne. N a l e ż ą
do nich d o k o n u j ą c e się zmiany s p o ł e c z n o - g o s p o d a r c z e , w t y m np. zmiany w sto­
sunkach produkcyjnych polegające na zaniku m a ł y c h p r z e d s i ę b i o r s t w rodzinnych.
W k o n t e k ś c i e tych przemian na u w a g ę zasługują procesy migracyjne l u d n o ś c i .
O d r y w a j ą one ludzi od ich dotychczasowych ś r o d o w i s k s p o ł e c z n o - k u l t u r o w y c h ,
p r z e n o s z ą w ś r o d o w i s k a nowe, w k t ó r y c h są w y o b c o w a n i z głębszej tradycji
właściwej dla tych miejsc zamieszkania, czują się duchowo alienowani. Nega­
tywnie o d d z i a ł y w a na r o d z i n ę , z u b o ż e n i e materialne, brak m i e s z k a ń . W a ż n y m
ź r ó d ł e m omawianych z a g r o ż e ń są przemiany cywilizacyjno-kulturowe preferujące
o k r e ś l o n y model funkcjonowania c z ł o w i e k a , k t ó r y nie m i e ś c i się w naturalnych
dla rodziny u k ł a d a c h ról i funkcjonowanie tych ról zaburza. U r y n k o w i e n i e c a ł e g o
życia i dominacja logiki zysku także w kulturze, procesy niekorzystne dla r o d z i n y
istotnie p o g ł ę b i a . Bardzo z n a c z ą c y w k ł a d w p r z y ś p i e s z e n i e tych p r o c e s ó w ma
pewna część m e d i ó w , z w ł a s z c z a telewizji i prasy. Lansowany w nich styl ż y c i a ,
sugerowany model ż y c i a rodzinnego jest zaprzeczeniem naturalnych c e l ó w i
funkcji rodziny. Dzieje się to po części j a k b y przypadkowo, m i m o w o l i , j a k o u¬
boczny skutek szerszych zmian cywilizacyjnych. J e d n o c z e ś n i e wydaje się, ż e ist-
80
nieją racje, wsparte wieloma faktami i wydarzeniami, aby u z n a ć , że instytucja ro­
dziny w jej naturalnym kształcie staje się coraz bardziej celem ś w i a d o m e g o i or­
ganizowanego ataku. Stwierdzenie to dotyczy tzw. Zachodu, ale od pewnego cza­
su r ó w n i e ż Polski.
Co w tej sytuacji n a l e ż y c z y n i ć , j a k b r o n i ć naturalnej funkcji rodziny? Sygna­
lizuję tu jedynie problem, o g ó l n y zarys kierunku poszukiwania odpowiedzi.
Przede wszystkim n a l e ż y p o s z e r z a ć i p o g ł ę b i a ć z n a j o m o ś ć praw i zasad funk­
cjonowania zdrowej psychologicznie rodziny, w s k a z u j ą c j e d n o c z e ś n i e na nega­
tywne konsekwencje dla c z ł o w i e k a , z w ł a s z c z a w n o w y m pokoleniu, naruszania
tych reguł. Adresatami tego p r z e s ł a n i a winno b y ć całe s p o ł e c z e ń s t w o , ale przede
wszystkim m ł o d z i e ż . J e d n o c z e ś n i e n a l e ż a ł o b y podjąć w y s i ł e k prezentowania po­
z y t y w n y c h w z o r ó w z a c h o w a ń oraz s p o s o b ó w funkcjonowania rodziny ze wska­
zaniem s p o s o b ó w r o z w i ą z y w a n i a jej b i e ż ą c y c h p r o b l e m ó w . D y d a k t y k ę s p o ł e c z n ą
winna w s p i e r a ć wieloraka pomoc p a ń s t w a i K o ś c i o ł a w zakresie samoorganizacji
ż y c i a rodzinnego (por. Oazy Rodzin). N a l e ż y d ą ż y ć do tego, aby rodzina odzy­
skała w ż y c i u s p o ł e c z n y m , gospodarczym, a także politycznym status instytucji
centralnej, postrzeganej j a k o n a d r z ę d n e dobro dla wszystkich.
Studia G d a ń s k i e X (1995)
81
Artykuły
Ks. Janusz Balicki
SPÓR O ROLĘ I M I E J S C E K O B I E T Y W RODZINIE I
SPOŁECZEŃSTWIE - I V MIĘDZYNARODOWA
KONFERENCJA nt. K O B I E T W P E K I N I E
1. Przebieg Konferencji w Pekinie
Konferencja w Pekinie b y ł a j u ż c z w a r t ą z kolei m i ę d z y n a r o d o w ą k o n f e r e n c j ą
na temat kobiet. Pierwsza o d b y ł a się w M e k s y k u w 1975 roku, druga w Kopenha­
dze w 1980 roku, trzecia w Nairobi w 1985 roku. Konferencja w Pekinie s k ł a d a ł a
się w p e w n y m sensie z d w ó c h o d r ę b n y c h konferencji: p i e r w s z ą b y ł y obrady dele­
gacji r z ą d o w y c h , d r u g ą - forum przedstawicieli organizacji p o z a r z ą d o w y c h . Ta
ostatnia, zwana Kobiece Forum Organizacji P o z a r z ą d o w y c h , została w b r e w pier­
w o t n y m ustaleniom p r z e s u n i ę t a przez w ł a d z e chińskie do Huairou, oddalonego o
ok. 60 k m od Pekinu. Forum trwało od 31 sierpnia do 8 w r z e ś n i a . W ciągu 10 dni
ponad 30 tys. delegatek z całego świata m i a ł o m o ż l i w o ś ć u c z e s t n i c z y ć w 5 tys.
spotkań - b y ł y to seminaria, prelekcje, dyskusje panelowe, happeningi, warsztaty i
prezentacje. D z i e s i ę ć lat temu na konferencję w sprawach kobiet w N a i r o b i przy­
j e c h a ł o niecałe 15 tys. delegatek. D u ż o uwagi Forum p o ś w i ę c i ł o p r o b l e m o w i
przemocy wobec kobiet. Omawiano j ą w aspekcie k u l t u r o w y m ( s p o ł e c z e ń s t w a
tradycyjnie stosujące przemoc w kontaktach m i ę d z y l u d z k i c h ) , dyskutowano o sto­
sowaniu przemocy wobec kobiet na obszarach d o t k n i ę t y c h wojnami, a także po­
ruszano problem przemocy jakiej ulegają kobiety w domach rodzinnych. Z i n ­
nych w a ż n i e j s z y c h t e m a t ó w dyskutowanych na Forum n a l e ż a ł o b y w y m i e n i ć za­
gadnienia takie jak: rodzina i s p o ł e c z e ń s t w o , r ó w n o ś ć płci, prawa dziecka, edu­
kacja, zaludnienie, ś r o d o w i s k o , praca i emigracja, uczestnictwo kobiet w ż y c i u
politycznym, polepszenie ekonomicznego statusu kobiet, p o k ó j , prawa c z ł o w i e k a .
P o w y ż s z e tematy r o z w a ż a n e b y ł y z r ó ż n e g o punktu widzenia. F o r u m kobiece
półkuli p ó ł n o c n e j b y ł o raczej jednorodne. U c z e s t n i c z y ł y w n i m g ł ó w n i e aktywistki organizacji kobiecych, w w i ę k s z o ś c i feministycznych. D e m o n s t r o w a ł y one
często swoją w o l n o ś ć , n i e z a l e ż n o ś ć i b e z w z g l ę d n ą k o n i e c z n o ś ć odejścia od obo­
w i ą z u j ą c e g o w świecie systemu patriarchalnego. W ś r ó d delegatek b y ł y t a k ż e
przedstawicielki r ó ż n y c h grup skrajnych (m.in. o swoje prawa u p o m i n a ł y się ko­
biety u t r z y m u j ą c e się z prostytucji, członkinie International Prostitutes Collective
oraz kobiety z organizacji zrzeszających osoby homoseksualne).
82
F o r u m Kobiece, m i m o z a k o ń c z e n i a swej pracy, m i a ł o znaczny w p ł y w na
przebieg konferencji delegacji r z ą d o w y c h , m . i n . przez akredytowanych przy kon­
ferencji o b s e r w a t o r ó w oraz przygotowane rekomendacje zmian i negocjacji do­
kumentu k o ń c o w e g o Konferencji P e k i ń s k i e j . Specjalne rekomendacje przygoto­
w a ł y dwie organizacje feministyczne, Women 's Caucus i Women 's Linkage
Caucus, m a j ą c e swoje przedstawicielki w ś r ó d delegatek organizacji p o z a r z ą d o w y c h z
73 p a ń s t w .
Konferencja delegacji r z ą d o w y c h trwała od 4 do 15 w r z e ś n i a w samym Peki­
nie. F u n k c j ę prezydenta Konferencji pełniła Chen Muhua, p r z e w o d n i c z ą c a
Z w i ą z k u Kobiet C h i ń s k i c h , która jest odpowiedzialna za realizowanie w Chinach
polityki jednego
dziecka.
G o ś c i e m Konferencji b y ł a m . i n . H i l l a r y Clinton, ż o n a prezydenta S t a n ó w
Zjednoczonych. W swoim p r z e m ó w i e n i u stwierdziła jednoznacznie, że nie m o ż n a
r o z m a w i a ć na temat praw kobiet w oderwaniu od praw c z ł o w i e k a . U p o m n i a ł a się
o kobiety p r z e ś l a d o w a n e ze w z g l ę d ó w religijnych, kulturowych i politycznych, o
dziewczynki, k t ó r e są pozbawiane pożywienia
lub topione, lub którym się łamie
kręgosłup po prostu dlatego, że są dziewczynkami. ( W Chinach zderzenie polityki
jednego dziecka z silnie z a k o r z e n i o n ą tradycją, że tylko syn zapewnia rodzicom
utrzymanie na starość, s p o w o d o w a ł o , iż często następuje prenatalna selekcja płci.
Dokonuje się aborcji w przypadku p o c z ę c i a dziewczynki. W y s t ę p u j e r ó w n i e ż
praktyka zabijania n o w o r o d k ó w płci żeńskiej, aby m i e ć prawo do urodzenia
c h ł o p c a ) . H i l l a r y Clinton u p o m n i a ł a się także o kobiety, k t ó r y c h pozbawia się
prawa planowania swojej rodziny. ( W Chinach, zgodnie z polityką jednego
dziec­
ka, kobieta nie ma prawa u r o d z i ć n a s t ę p n e g o potomka bez specjalnego zezwole­
nia. Jeśli zajdzie w ciążę i nie podda się aborcji dobrowolnie, jest do tego zmusza­
na siłą i sterylizowana). Wreszcie pani Clinton u p o m n i a ł a się o kobiety z organi­
zacji p o z a r z ą d o w y c h , k t ó r y m nie dano prawa uczestniczenia w tej konferencji lub
utrudniono p e ł n e uczestnictwo. Podkreślała, że w o l n o ś ć to prawo ludzi do zgro­
m a d z e ń , organizowania się i otwartych dyskusji. W o l n o ś ć oznacza także szacunek
dla p o g l ą d ó w ludzi, k t ó r z y nie zgadzają się z polityką swoich r z ą d ó w .
Wolność
znaczy więc - m ó w i ł a H i l l a r y Clinton - że nie oddziela się osób od swoich
bliskich,
nie zamyka się ich w więzieniu, nie odmawia się im prawa do wolności, nie naru­
sza się ich godności osobistej, ze względu na ich pokojowe wyrażanie poglądów
w
sposób publiczny.
( W s ł o w a c h tych w y r a ź n i e m o ż n a b y ł o dostrzec aluzję do
praktyk stosowanych na Forum Organizacji P o z a r z ą d o w y c h ( N G O ) , gdzie j u ż
przy okazji akredytacji przeprowadzono w s t ę p n ą selekcję grup kobiet i organi­
zacji, a n a s t ę p n i e w czasie konferencji szykanowano kobiety tybetańskie, utrud­
niano p r a c ę dziennikarzy itp.).
C h i ń s k i e media „nie z a u w a ż y ł y " w o g ó l e w i z y t y H i l l a r y Clinton w Pekinie.
P o ś r e d n i o jednak odpowiedziano na k r y t y k u j ą c e c h i ń s k ą politykę planowania ro­
dziny p r z e m ó w i e n i e pani Clinton. N a s t ą p i ł o to k i l k a dni p ó ź n i e j , przy okazji o¬
twarcia World Food Production
Conference. Premier L i Peng stwierdził, że p o l i ­
tyka populacyjna U S A nie m o ż e b y ć zastosowana w Chinach ze w z g l ę d u na
r ó ż n i c e , jakie istnieją w tych d w ó c h krajach.
, Obrady delegacji r z ą d o w y c h o d b y w a ł y się na d w ó c h p ł a s z c z y z n a c h : na sesji
plenarnej, gdzie delegaci prezentowali stanowiska swoich r z ą d ó w i w tzw.
Studia G d a ń s k i e X (1995)
83
G ł ó w n y m Komitecie, gdzie prowadzono dyskusje nad projektem dokumentu, a
ściślej nad tekstem umieszczonym w nawiasach, czyli jeszcze nie uzgodnionym
Przebieg negocjacji był niezwykle trudny, spierano się często o jedno s ł o w o przez
wiele godzin czy nawet dni. Powodem takiego stanu rzeczy b y ł o zderzenie się, tak
w projekcie dokumentu, j a k i w p o g l ą d a c h n e g o c j a t o r ó w , odmiennych koncepcji
człowieka, w i z j i i znaczenia jego p ł c i o w o ś c i oraz r o l i kobiet w s p o ł e c z e ń s t w i e i
rodzinie. Już przy omawianiu dostępu kobiet do dobrej j a k o ś c i u s ł u g w zakresie
ochrony zdrowia natrafiono na pierwsze trudności z w i ą z a n e z terminem gender
lub sex. Sex to p ł e ć zdeterminowana biologicznie, u w i d a c z n i a j ą c a się w t y m , ż e
kobieta jest predysponowana do m a c i e r z y ń s t w a , a m ę ż c z y z n a do ojcostwa. Na­
tomiast s ł o w o gender, to rodzaj, p ł e ć u z a l e ż n i o n a w j a k i m ś sensie od zaintereso­
wanej jednostki, jej wrodzonych predyspozycji psychicznych, niekoniecznie
z b i e ż n y c h z płcią biologiczną. U ż y c i e drugiego terminu p o z w o l i ł o b y r o z r ó ż n i a ć
pięć odmian płci, a p o d s t a w ą b y ł a b y orientacja seksualna. O powadze sprawy
ś w i a d c z y fakt, że Senat U S A wydal zalecenie dla delegacji a m e r y k a ń s k i e j , aby w
debacie na temat m a c i e r z y ń s t w a i rodziny p r z y j m o w a ć definicję płci w oparciu o
klasyfikację biologiczną, czyli o p o w i a d a ć się za istnieniem tylko d w ó c h r o d z a j ó w
płci - m ę ż c z y z n a i kobieta. Problem ten w y d a w a ł się b y ć j u ż r o z s t r z y g n i ę t y rok
temu w Kairze.
Dnia 6 w r z e ś n i a i w dniach n a s t ę p n y c h omawiane b y ł y prawa kobiet w aspek­
cie ich szeroko pojętego zdrowia, a szczególnie ich p ł o d n o ś c i . Nawiasy z o s t a ł y u¬
sunięte m.in. z unwanted pregnancy
( n i e p o ż ą d a n a ciążą) i unsąfe
abortion
(niebezpieczna aborcja) przy argumentacji, że terminy te z o s t a ł y j u ż zaakcepto­
wane na Konferencji w Kairze. Wiele kontrowersji w z b u d z a ł z w ł a s z c z a termin
unsąfe abortion, sugerujący j a k o b y aborcja w y k o n y w a n a legalnie b y ł a bezpieczna
dla kobiety oraz cynicznie ignorujący fakt, że d o k o n u j ą c aborcji zabija się p o c z ę t ą
istotę ludzką. Dyskutowane b y ł y też bardzo d ł u g o tzw. sexual rights (prawa sek­
sualne) i sexual orientations (orientacje seksualne). N a tle źródeł
finansowania
pomocy dla kobiet p o w s t a ł o silne napięcie m i ę d z y p a ń s t w a m i r o z w i n i ę t y m i i
rozwijającymi się. Przez k i l k a dni dyskutowano nad zagadnieniem praw rodziciel­
skich w k o n t e k ś c i e praw m ł o d z i e ż y do swobodnego prowadzenia ż y c i a seksual­
nego.
W toku Konferencji p o j a w i ł y się także kontrowersje na temat zastosowania
praw c z ł o w i e k a w stosunku do istoty ludzkiej od momentu jej p o c z ę c i a oraz pro­
blem konfliktu praw r o d z i c ó w i praw dziecka, w k o n t e k ś c i e w c z e ś n i e j s z y c h do­
k u m e n t ó w ONZ-owskich. Kontrowersje m u s i a ł y b y ć na tyle silne, że delegacja
Stolicy Apostolskiej ujawniła j e w y d a j ą c dla prasy o ś w i a d c z e n i e , w k t ó r y m za­
rzuciła p a ń s t w o m U n i i Europejskiej blokowanie dostosowania dyskutowanego
dokumentu p e k i ń s k i e g o do Powszechnej Deklaracji
Praw Człowieka
ONZ i in­
nych podstawowych d o k u m e n t ó w na ten temat. Rzecznik prasowy Watykanu, dr
J o a ą u i n Navarro-Valls, p o d a ł p i ę ć p u n k t ó w , w k t ó r y c h propozycje wymienionej
grupy p a ń s t w odbiegają od podstawowych d o k u m e n t ó w z a w i e r a j ą c y c h zapisy u¬
zgodnione przez w s p ó l n o t ę m i ę d z y n a r o d o w ą .
1. Podczas gdy Powszechna Deklaracja
postanawia, że uznanie
wewnętrznej
godności
i równych praw wszystkich istot ludzkich jest fundamentem
wolności,
sprawiedliwości
i pokoju, delegaci z w / w grupy p o d e j m u j ą w k o m i s j i negocjacyj-
84
nej zdecydowane w y s i ł k i , aby z dokumentu p e k i ń s k i e g o u s u n ą ć wszelkie odnie­
sienia do g o d n o ś c i istoty ludzkiej.
2. Powszechna
Deklaracja
uznaje m a ł ż e ń s t w o za fundamentalne prawo
c z ł o w i e k a i traktuje rodzinę jako naturalną
i podstawową
komórką
społeczną,
która ma prawo do ochrony ze strony społeczeństwa
i państwa. Projekt dokumen­
tu p e k i ń s k i e g o odrzuca m a ł ż e ń s t w o i r o d z i n ę j a k o p r z e s z k o d ę w samorealizacji
kobiet. C z ę ś ć n e g o c j a t o r ó w wywiera naciski, aby z m i e n i ć s ł o w o family, na families, k t ó r y m i m o ż n a by b y ł o określać j a k ą k o l w i e k g r u p ę o s ó b żyjących razem i
p r o w a d z ą c y c h w s p ó l n e gospodarstwo domowe, a w i ę c niekoniecznie m ę ż a , ż o n ę i
dziecko, czy krewnych, ale także pary lub grupy homoseksualne.
3. Powszechna Deklaracja
postanawia, ż e : Każdy ma prawo do wolności
myśli,
sumienia, i wolności religijnej, czy to samotnie czy we wspólnocie
z innymi, pu­
blicznie lub prywatnie do manifestowania swojej religii lub przekonań
w naucza­
niu, praktykowaniu,
sprawowaniu
kultu i obrzędach.
Na Konferencji w Pekinie
w / w koalicja szuka s p o s o b ó w , aby u s u n ą ć wszystkie odniesienia do religii, oby­
czajowości, etyki i d u c h o w o ś c i , za w y j ą t k i e m miejsc, gdzie s ł o w o religia ma od­
niesienia negatywne ( z ł ą c z o n e z nietolerancją i eksterminizmem).
4. Powszechna Deklaracja
postanawia, że macierzyństwo
i dzieciństwo
mają
prawo do specjalnej opieki i protekcji,
a wspomniana grupa d e l e g a t ó w stara się a¬
n u l o w a ć odniesienia do m a c i e r z y ń s t w a , za w y j ą t k i e m miejsc gdzie pojawia się w
negatywnym świetle.
5. Powszechna Deklaracja
i Konwencja
Praw Dziecka ustanawiają specjalne
prawa i o b o w i ą z k i dla r o d z i c ó w , o d n o s z ą c e się do wychowania i edukacji swoich
dzieci. W y ż e j wspomniana grupa p a ń s t w stara się u s u n ą ć wszystkie stwierdzenia
o prawach i o b o w i ą z k a c h r o d z i c ó w ze wszystkich kluczowych sekcji dokumentu,
nawet b e z p o ś r e d n i e cytowanie Konwencji Praw
Dziecka.
J.Navaro-Valls p o d a j ą c p o w y ż s z e fakty do publicznej w i a d o m o ś c i ujawnił
w a ż n y przedmiot kontrowersji w grupie negocjacyjnej. Punkt pierwszy z w i ą z a n y
był z faktem, ż e zwolennicy prawa do aborcji chcieli u n i e m o ż l i w i ć jej przeciwni­
k o m p o w o ł y w a n i e się na zapis, j a k i istnieje w Powszechnej
Deklaracji
Praw
Człowieka
o poszanowaniu g o d n o ś c i każdej istoty ludzkiej. Punkt drugi dotyczył
zagadnienia swoiście rozumianej emancypacji kobiet, jej zwolennicy pragnęli u¬
n i k n ą ć tradycyjnego łączenia funkcji kobiety w s p o ł e c z e ń s t w i e z rodziną, macie­
r z y ń s t w e m , o p i e k ą nad d z i e ć m i itd. N i e k t ó r y m delegatkom c h o d z i ł o także o pra­
w a kobiet innej orientacji seksualnej ( ł ą c z ą c y c h się w z w i ą z k i z osobami tej samej
płci), p o l e g a j ą c e m . i n . na t y m , że p a ń s t w o u d z i e l a ł o b y i m takich samych p r z y w i ­
lejów j a k z w i ą z k o m heteroseksualnym. W punkcie trzecim r ó w n i e ż chodzi o e¬
m a n c y p a c j ę kobiet. C z ę ś ć jej z w o l e n n i k ó w głosiła p o g l ą d , że wyzwolenie kobiet
h a m u j ą tradycyjne normy moralne osadzone na religii, dlatego jeśli dokument
p e k i ń s k i ma b y ć deklaracją emancypacji wszystkich kobiet nie powinno w n i m
b y ć ż a d n y c h o d n i e s i e ń ani do religii, ani do o b y c z a j o w o ś c i czy etyki. Punkt
czwarty, d o t y c z ą c y terminu macierzyństwo,
został w ł a ś c i w i e w y j a ś n i o n y przy o¬
mawianiu terminu rodzina. Chodzi o to, aby s p o ł e c z e ń s t w o nie p a t r z y ł o na kobie­
tę przez pryzmat m a c i e r z y ń s t w a . M o ż e b y ć ono jedynie dodatkiem, o k t ó r y m ona
sama ewentualnie zadecyduje. Punkt piąty dotyka kolejnego bardzo aktualnego
zagadnienia. D o tej pory wymienione dokumenty ONZ-towskie z a j m o w a ł y się
Studia G d a ń s k i e X (1995)
85
prawami r o d z i c ó w do wychowywania w ł a s n e g o potomstwa w duchu w a r t o ś c i ,
które sami wyznają. Dokument p e k i ń s k i w swej wersji roboczej m i a ł na celu w y ­
z w o l i ć m ł o d z i e ż spod kontroli r o d z i c ó w w sprawach ż y c i a seksualnego. P a ń s t w o
powinno w i ę c z a b e z p i e c z a ć m ł o d z i e ż y , nawet w b r e w w o l i ich r o d z i c ó w , edukacje
seksualną, środki antykoncepcyjne oraz prawo do inicjacji seksualnej w e d ł u g
w ł a s n e g o uznania, a w razie zajścia w ciążę prawo do przeprowadzania aborcji
bez zgody czy wiedzy r o d z i c ó w .
W w y n i k u o ś w i a d c z e n i a rzecznika prasowego Stolicy Apostolskiej j u ż n a s t ę p ­
nego dnia osiągnięto pewne porozumienie w negocjowaniu z a g a d n i e ń do­
t y c z ą c y c h m . i n . rodziny i praw r o d z i c ó w . Stało się to m o ż l i w e r ó w n i e ż dzięki
zdecydowanej postawie p a ń s t w m u z u ł m a ń s k i c h , bardzo c z u ł y c h na punkcie war­
tości rodzinnych i religijnych. T r u d n o ś ć w negocjacjach s p r a w i a ł o także zagad­
nienie karania kobiet w p a ń s t w a c h , gdzie aborcja jest nielegalna. P a ń s t w a U n i i
Europejskiej i w s p ó ł p r a c u j ą c e z n i m i , chciały umieszczenia zapisu zobo­
wiązującego p a ń s t w a , w k t ó r y c h aborcja jest niedozwolona, do zmiany prawa
p r z e w i d u j ą c e g o kary dla kobiet za przerwanie ciąży. Ostatecznie przyjęto k o m ­
p r o m i s o w ą formułę, w której jest m g l i ś c i e powiedziane, iż w ł a d z e b ę d ą r o z w a ż a ć
ten problem w ramach swojego prawodawstwa. Przyjęto t a k ż e f o r m u ł ę o d n o ś n i e
do praw dziecka i r o d z i c ó w . Jest tam m o w a o stopniu o d p o w i e d z i a l n o ś c i rodzi­
c ó w za dzieci i małoletnich, u z a l e ż n i o n y m od w i e k u dziecka. Negocjowany nie­
omal przez tydzień tekst d o t y c z ą c y praw dzieci w zakresie edukacji seksualnej
(programów
informacyjnych dotyczących
zdrowia seksualnego i rozrodczości,
o¬
raz chorób przenoszonych
drogą płciową - &108e,C) brzmi n a s t ę p u j ą c o : Bierze
się pod uwagę prawa dziecka do informacji, prywatności,
poufności,
szacunku i
świadomego
wyboru, a także odpowiedzialność,
prawa i obowiązki rodziców i o¬
piekunów prawnych do zapewnienia dziecku w sposób harmonizujący
z jego roz­
wojem właściwego
ukierunkowania i przewodnictwa w korzystaniu przez dziecko z
praw uznanych w Konwencji Praw Dziecka i w zgodzie z CEDA W. We wszystkich
działaniach
dotyczących
dzieci, główną troską powinno być dobro dziecka. I n n y m
sukcesem było uzyskanie zgody w sprawie w a ż n e j dla w i e l u p a ń s t w r o z w i ­
j a j ą c y c h się. C h o d z i ł o o z a s a d ę r ó w n o ś c i w dziedziczeniu przez dziewczynki i
c h ł o p c ó w . Stało się to m o ż l i w e po znalezieniu j ę z y k a , k t ó r y m ó g ł b y ć zastosowa­
ny przez systemy prawne bazujące na prawie religijnym. T u ż przed z a k o ń c z e n i e m
Konferencji p o z o s t a w a ł y do uzgodnienia jeszcze trzy kontrowersyjne zagadnie­
nia:
(1) Jak w y r a z i ć uzgodnienia d o t y c z ą c e prawa do zdrowia seksualnego i repro­
dukcyjnego w rozdziale z a j m u j ą c y m się prawami c z ł o w i e k a , j a k i Deklaracji Pe­
kińskiej. (2) Jak w y r a z i ć w terminach uzgodnionego j u ż j ę z y k a zagadnienia k u l t u ­
rowej i narodowej n i e z a l e ż n o ś c i , w k o n t e k ś c i e praw c z ł o w i e k a . (3) Czy w ł ą c z y ć
seksualną orientację jako j e d n ą z podstaw, na których m o ż n a by b y ł o z a p o b i e g a ć
dyskryminacji o s ó b homoseksualnych.
Trudne i p r z e w l e k ł e dyskusje groziły z a k o ń c z e n i e m Konferencji bez o¬
siągnięcia porozumienia. Ostatecznie dyskusja nad dokumentem t r w a ł a do godz. 5
rano 15 w r z e ś n i a , w d z i e ń oficjalnego podpisania dokumentu i z a m k n i ę c i a K o n f e ­
rencji.
86
W grupach negocjacyjnych w y r ó ż n i a ł y się w y r a ź n i e dwie r ó ż n e opcje postrze­
gania r o l i kobiety w rodzinie i s p o ł e c z e ń s t w i e : pierwsza - r e p r e z e n t u j ą c a trady­
cyjne podejście do funkcji m ę ż c z y z n y i kobiety, druga - p r ó b u j ą c a p r z e p r o w a d z i ć
rewolucyjne zmiany w o b y c z a j o w o ś c i . P r z y k ł a d e m pierwszej opcji był odczytany
na sesji plenarnej list M a t k i Teresy z Kalkuty, w k t ó r y m m . i n . czytamy: Nie ro­
zumiem dlaczego niektórzy ludzie mówią, że kobieta i mężczyzna są dokładnie
ta­
cy sami i zaprzeczają
pięknym
różnicom pomiędzy
nimi. (...) Ta specjalna
moc
miłości, która objawia się w kobiecie, ukazuje się najbardziej jasno, gdy staje się
ona matką.
Macierzyństwo
jest Bożym
darem powierzonym
kobietom.
Jak
wdzięczne powinnyśmy
być Bogu za ten wspaniały dar, który przynosi taką radość
całemu światu, zarówno kobietom jak i mężczyznom!
Jednak możemy zniszczyć
ten
dar macierzyństwa,
zwłaszcza poprzez zło aborcji, ale także poprzez
mniemanie,
że inne sprawy, jak pozycja społeczna czy posiadanie są ważniejsze niż miłość, niż
dawanie siebie innym. Ani praca zawodowa, ani żadne plany, ani żadna
własność,
ani żadna myśl o „ wolności"
nie może zastąpić miejsca miłości. Wobec tego, co­
kolwiek niszczy Boży dar macierzyństwa,
niszczy Jego cenny dar dla kobiet - zdol­
ność kobiety do miłości.
P r z y k ł a d e m drugiego punktu widzenia m o ż e b y ć stanowisko Gisele H a l m i m i
(prezydent organizacji The Right to Choose for Women - „Prawo kobiety do wy­
boru ". P o w i e d z i a ł a one, że edukacja seksualna, środki antykoncepcyjne
i aborcja
są fundamentalnymi
prawami kobiet, podstawą
wolności, która kończy tysiące lat
niewolnictwa powodowanego
przypadkową
ciążą i wstydliwie ukrywaną
aborcją.
Teraz kobieta może podejmować
sama odpowiedzialną
decyzję czy rodzić
dziecko.
Kobieta także nie jest „breeding animal" (zwierzęciem
rozpłodowym),
ani krzywą
demograficzną,
którą można manipulować
w zależności od tego, czy ta krzywa ro­
śnie czy opada. Ingerencja
czynników
motywowanych religijnie,
niezależnie
czy
pochodzą
one z państw będących członkami ONZ-tu czy obserwatorami (aluzja do
Watykanu), powinna być odrzucana z zasady. Prawo cywilne nie powinno
być
mieszane z prawem religijnym.
Jeśli się tak dzieje, to istnieje zagrożenie
dla de­
mokracji, wolności myśli i przekonań.
Kobiety, które wierzą w Boga i te, które nie
wierzą, są przede wszystkim obywatelami świata, w którym nikt nie ma prawa na­
rzucać wiary lub niewiary.
P r z y k ł a d e m drugiej opcji b y ł a także Bella Abzung ( w i c e p r z e w o d n i c z ą c a The
Women's Environment
and Development Organization
[ W E D O ] ) , ideolog femi­
nistyczny. P r z e m a w i a j ą c na sesji plenarnej p o w i e d z i a ł a m.in., że po Pekinie
świat
już nie będzie taki sam. Wprowadzamy kobiety do polityki, aby zmienić
naturę
polityki, jej wizję i instytucje.
Ten p o d z i a ł nie był c z y m ś n i e z w y k ł y m , jednak na Konferencji słychać b y ł o
głosy, że w w i e l u delegacjach r z ą d o w y c h zdecydowanie d o m i n u j ą osoby o po­
g l ą d a c h radykalnie feministycznych i ich p o g l ą d y nie są reprezentatywne dla
w i ę k s z o ś c i kobiet danego kraju. U j a w n i ł o się to na z e w n ą t r z w przypadku Kana­
dy, gdzie jedna z delegatek, Sharon Hayes, p o s t a n o w i ł a z tego powodu o p u ś c i ć
delegację. W z w i ą z k u z tą decyzją p o p r o s i ł a o m o ż l i w o ś ć przeprowadzenia konfe­
rencji prasowej. P o c z ą t k o w o o t r z y m a ł a pozwolenie i p o t r z e b n ą salę, tuż przed
k o n f e r e n c j ą jednak dostała o d p o w i e d ź o d m o w n ą . O d b y ł a się w i ę c zaimprowizo­
wana konferencja na korytarzu, k t ó r a w z b u d z i ł a d u ż e zainteresowanie prasy. W
S t u d i a G d a ń s k i e X (1995)
87
swoim o ś w i a d c z e n i u p o w i e d z i a ł a : Kanadyjska
delegacja na IV Światową
Konfe­
rencję ws. Kobiet prezentuje jednostronny feministyczny punkt widzenia
oparty
głównie na pojęciu równości płci. To zagadnienie nie odpowiada
prawdziwym
wezwaniom z jakimi spotykają się kobiety na całym świecie i nie odbija tego, co
jest najważniejsze
dla większości obywateli
Kanady.
Podobne stanowisko z a j m o w a ł c z ł o n e k Kongresu U S A Christopher H . Smith
( p r z e w o d n i c z ą c y Subcommittee on International
Operations and Humań
Rights).
W e d ł u g niego projekt dokumentu zawierał wiele istotnych propozycji, k t ó r e
m i a ł y b y szerokie poparcie w Kongresie, j a k i w ś r ó d s p o ł e c z e ń s t w a a m e r y k a ń ­
skiego. Chodzi tu o wezwania skierowane przeciwko zabijaniu dziewczynek, za­
kaz praktyk okaleczania dzieci płci żeńskiej (genital mutilation), zakaz p r z y m u ­
sowej aborcji i sterylizacji, zniesienie o b o w i ą z k u wniesienia posagu oraz zakaz
jakichkolwiek form brutalności skierowanej przeciwko d z i e w c z ę t o m oraz kobie­
tom. W U S A jest d u ż e poparcie o d n o ś n i e do podniesienia r o l i kobiet i d z i e w c z ą t
w społeczeństwie przez zabezpieczenia i m r ó w n e g o d o s t ę p u do edukacji itd. Sena­
tor Smith stwierdził, że: Aby osiągnąć te ważne zadania delegaci w Pekinie
muszą
dopracować
dokument (Program of Action), żeby raczej tworzyć consensus niż go
niszczyć. Nie zostanie jednak osiągnięty taki consensus, gdy litera i duch
końco­
wego dokumentu są wrogie wartościom
większości
kobiet żyjących
na
świecie.
Niektóre części dokumentu, w jego proponowanym
kształcie, deklarowałyby
nowe
międzynarodowe
prawo do aborcji finansowanej przez rząd, do
niedyskryminacji
ze względu na orientację seksualną i prawo do prywatności
lub posiadania
praw
seksualnych, które można by zastosować
nawet do nastolatków
i łatwo
mogłyby
być interpretowane jako podstawa do używania antykoncepcji czy poddawania
się
aborcji bez jakiejkolwiek
zgody ze strony rodziców. Jest bardzo niewielkie
popar­
cie dla tych nowych praw. W rzeczywistości,
rozsądni ludzie na całym świecie nie
zgadzają się szczerze i zdecydowanie z takimi rozwiązaniami.(...)
Zdeterminowa­
na, określona mniejszość
delegatów Konferencji
pekińskiej
w dalszym ciągu po­
zostaje na niezmienionym stanowisku, co do włączenia
tych kontrowersyjnych
i
szkodliwych propozycji.
Senator Smith w y r a z i ł nadzieję, ż e nie z o s t a n ą one
w ł ą c z o n e do dokumentu.
D r A . M a j i d Katme p r z e w o d n i c z ą c y Islamie Medical Association w A n g l i i ,
w y d a ł przesłanie skierowane do kobiet m u z u ł m a ń s k i c h , z a c z y n a j ą c e się s ł o w a m i :
Kobiety islamskie! Macie wolność wyboru zawartą w nauce islamu. Odrzućcie
na­
rzucane wam przez ONZ propozycje.
Z a z n a c z y ł ponadto, że nie ma na
świecie
społeczeństwa,
w którym by obywatele cieszyli się pełną wolnością we wszystkich
dziedzinach życia. Prawo reguluje każdy aspekt ludzkiego życia, szczególnie
w
demokracjach zachodnich. Podobnie islam ma swoje prawo dane przez
Allacha.
Poczęcie ma miejsce tylko za Wolą Allacha i każde dziecko jest darem od Niego.
2. Udział Stolicy Apostolskiej w Konferencji w Pekinie
W skład delegacji Stolicy Apostolskiej w c h o d z i ł o 20 o s ó b (14 kobiet i 6
m ę ż c z y z n ) . P r z e w o d n i c z ą c y m delegacji b y ł a M a r y A n n Glenon z U S A , profesor
prawa na Uniwersytecie Harvarda, c z ł o n e k Academy o f Comparative L a w i Pa­
pieskiej Akademii Nauk S p o ł e c z n y c h . Pozostali c z ł o n k o w i e rekrutowali się z
88
r ó ż n y c h p a ń s t w . B y ł a w ś r ó d nich także Polka, Irena Kowalska, w y k ł a d o w c a sta­
tystyki i demografii w Szkole G ł ó w n e j Handlowej w Warszawie, c z ł o n e k Komite­
tu Koordynacyjnego P r o g r a m ó w ds. Dzieci Rady Europy (Strasburg). Z Wietna­
m u p r z y b y ł a siostra Anne N.Thanh.
P o n i e w a ż tematyka Konferencji zazębiała się niezwykle mocno o sprawy e¬
tyczne, m o g ł o w i ę c ł a t w o d o c h o d z i ć do konfrontacji z m o r a l n o ś c i ą chrześci­
j a ń s k ą , t y m bardziej, że w ś r ó d delegatek b y ł o d u ż o o s ó b o k r e ś l a n y c h j a k o rady­
kalne feministki. Nawet Sekretarz Generalny Konferencji ws. Kobiet z ramienia
O N Z - t u , G e r t r u d ę Mongella, o ś w i a d c z y ł a , że dokonuje się w czasie Konferencji
rewolucja społeczna. Dotyczy ona jednak nie tylko likwidowania dyskryminacji
kobiet, u b ó s t w a , bezrobocia, przemocy i analfabetyzmu, ale jest to p r ó b a zmiany
ich r o l i w rodzinie, podejścia do m a c i e r z y ń s t w a , życia seksualnego, planowania
rodziny itd. Nie p o w t ó r z y ł a się jednak sytuacja z Konferencji na temat Zaludnie­
nia i Rozwoju w Kairze, gdzie d o c h o d z i ł o do niezwykle ostrych konfrontacji. W
Pekinie nie d a w a ł o się tego z a u w a ż y ć , c h o c i a ż w i d a ć b y ł o , że o b e c n o ś ć delegacji
Stolicy Apostolskiej jest niewygodna dla pewnych grup. Dziennik Konferencji
Organizacji P o z a r z ą d o w y c h (Forum '95. The Independent Daily of the NGO Fo­
rum on Women, 5.09.95) z a c y t o w a ł pytanie jednej z ekstermistcznych grup femi­
nistycznych, czy Watykan z kilkuset obywatelami powinien b y ć traktowany jako
p a ń s t w o i m i e ć takie same prawo j a k inni c z ł o n k o w i e O N Z ? To pytanie b y ł o j u ż
prowokacyjnie stawiane w Kairze. Delegacja Stolicy Apostolskiej o d p o w i a d a ł a ,
że nie reprezentuje p a ń s t w a w a t y k a ń s k i e g o , ale p o n a d n a r o d o w ą i p o n a d p a ń ­
s t w o w ą w s p ó l n o t ę , która
ma prawo z a z n a c z y ć swój punkt widzenia na
płaszczyźnie międzynarodowej.
Z a s a d ą przyjętą przez delegację w a t y k a ń s k ą w pracach nad dokumentem k o ń ­
c o w y m konferencji w Pekinie b y ł o h a s ł o : Nic poza uzgodnienia w Kairze. W ś r ó d
tych u z g o d n i e ń był zapis o respektowaniu wartości kulturowych, religijnych i e¬
tycznych p o s z c z e g ó l n y c h s p o ł e c z e ń s t w . Wielokrotnie d o c h o d z i ł o do w s p ó ł p r a c y
delegacji w a t y k a ń s k i e j z i n n y m i delegacjami. O d b y w a ł y się spotkania nieoficjal­
ne, na k t ó r y c h przygotowywano strategię pracy w grupach n e g o c j u j ą c y c h pozo­
stające w nawiasach teksty dokumentu p e k i ń s k i e g o . Poparcie dla stanowiska Sto­
licy Apostolskiej p ł y n ę ł o szczególnie silnie ze strony Argentyny, Chile, Wene­
zueli, K o l u m b i i i Słowacji oraz grupy p a ń s t w m u z u ł m a ń s k i c h . D o c h o d z i ł o do
konfrontacji z delegacjami U S A , Kanady i U n i i Europejskiej.
O niezbyt przychylnym traktowaniu Stolicy Apostolskiej przez Chiny m o ż e
ś w i a d c z y ć fakt, że nie m o ż n a b y ł o dostać w Centrum Prasowym oficjalnego sta­
nowiska prezentowanego na sesji plenarnej przez jej delegację. Dziennikarze p r ó ­
bowali go p o w i e l i ć na przeznaczonych dla nich fotokopiarkach, ale nie pozwolo­
no i m na to. Dopiero g r o ź b a , że p o d a d z ą do publicznej w i a d o m o ś c i , iż w Chinach
o b o w i ą z u j e cenzura, s p o w o d o w a ł a z m i a n ę tej sytuacji.
3. Udział Polski w Konferencji w Pekinie
N a Forum Organizacji P o z a r z ą d o w y c h p r z y b y ł o z Polski p r z e s z ł o 30 o s ó b , w
t y m sześć kobiet p r z y j e c h a ł o specjalnym P o c i ą g i e m Pokoju z Helsinek, k t ó r y
zbierał delegatki organizacji kobiecych z Europy. W Polsce, w czasie przygoto-
S t u d i a G d a ń s k i e X (1995)
89
w a ń do I V M i ę d z y n a r o d o w e j Konferencji w sprawach Kobiet, d o c h o d z i ł o do o¬
strych konfrontacji m i ę d z y grupami kobiet o p o g l ą d a c h lewicowo-liberalnych,
popieranych przez r z ą d z ą c ą koalicję, a grupami kobiet r e p r e z e n t u j ą c y m i ś r o d o w i ­
ska prawicowe, o d w o ł u j ą c y c h się do m o r a l n o ś c i chrześcijańskiej.
R z ą d k a ż d e g o z p a ń s t w reprezentowanych na konferencji w Pekinie przygoto­
w y w a ł raport na temat sytuacji kobiet we w ł a s n y m kraju. Raporty przygotowy­
w a ł y także organizacje p o z a r z ą d o w e . W Polsce opracowane zostały trzy raporty.
Pierwszy, z a t y t u ł o w a n y Sytuacja
Kobiet
w Polsce
- raport organizacji
po­
zarządowych,
p o w s t a ł silami tzw. S p o ł e c z n e g o K o m i t e t u Organizacji Po­
z a r z ą d o w y c h , składającego się z kobiet o orientacji lewicowo-liberalnej i femi­
nistycznej. Raport drugi p r z y g o t o w a ł y kobiety o orientacji katolickiej - Raport
Polskich Kobiet. Trzeci raport był raportem r z ą d o w y m - Raport
na IV
światową
konferencję
Narodów Zjednoczonych
w sprawach Kobiet - Pekin 1995 - w y r a ź ­
nie z b i e ż n y m z pierwszym opracowaniem.
Raporty pierwszy i trzeci inspirowane b y ł y jednoznacznie i d e o l o g i ą femini­
styczną, dobrze z n a n ą s p o ł e c z e ń s t w u a m e r y k a ń s k i e m u , dla s p o ł e c z e ń s t w a w Pol­
sce jednak stale obcą. Podanie treści r a p o r t ó w do w i a d o m o ś c i publicznej ( b y ł y
tam m.in. postulaty praw dla lesbijek), j a k i skład delegacji r z ą d o w e j z a w ę ż o n y do
jednej tylko opcji ś w i a t o p o g l ą d o w o - e t y c z n e j , s p o w o d o w a ł y silną reakcję. D o b i u ­
ra premiera .T.Oleksego ( S L D ) zaczęły n a p ł y w a ć listy z protestami (ok. 4 - 5 tys.
dziennie). W sumie ich liczba osiągnęła blisko 300 tys. Szeroko komentowany był
r ó w n i e ż skład komitetu przygotowawczego, do k t ó r e g o zaproszono t y l k o 3 osoby
z organizacji katolickich. Protesty d o t y c z y ł y przede wszystkim ostatniej części ra­
portu, zawierającej rekomendacje co do p o d w y ż s z e n i a w i e k u emerytalnego k o ­
biet, upowszechniania antykoncepcji finansowanej z p i e n i ę d z y podatnika, libera­
lizacji prawa rozwodowego, zakazu akcentowania tradycyjnych ról kobiety i
m ę ż c z y z n y w p o d r ę c z n i k a c h szkolnych, promowaniu edukacji seksualnej
(zdaniem protestujących zachęcającej do wczesnej inicjacji seksualnej), p r z y w r ó ­
cenia prawa do aborcji ze w z g l ę d ó w s p o ł e c z n y c h , itd. P e ł n o m o c n i k R z ą d u ds.
Rodziny i Kobiet, Jolanta Banach ( S L D ) , b r o n i ł a Raportu r z ą d o w e g o t ł u m a c z ą c
podczas konferencji prasowej, że r z ą d w y ł o n i o n y przez demokratycznie w y b r a n y
Parlament, ma prawo r e p r e z e n t o w a ć swoje w ł a s n e stanowisko, a nie w i ę k s z o ś c i
s p o ł e c z e ń s t w a . Ostatecznie r z ą d zatwierdził raport, ale bez rekomendacji w y k o ­
nawczych.
Protesty s p o w o d o w a ł y jednak, że do Pekinu p o j e c h a ł a senator A l i c j a G r z e ś ­
kowiak z Parlamentarnego Z e s p o ł u ds. Rodziny, k t ó r y jest w opozycji do l i n i i
politycznej i ś w i a t o p o g l ą d o w o - e t y c z n e j Parlamentarnej Grupy Kobiet (B.Labuda,
J.Banach.) oraz M a r i a Lubera (ZChN), c z ł o n e k delegacji r z ą d o w e j na k o n f e r e n c j ę
kairską, b y ł a podsekretarz stanu w Centralnym U r z ę d z i e Planowania. Przed w y ­
jazdem delegacji r z ą d o w e j d u ż o emocji w z b u d z i ł a sprawa listu prezydenta Lecha
W a ł ę s y na konferencję w Pekinie. W treści listu p o d k r e ś l o n o m . i n . w a r t o ś ć rodzi­
ny i rolę kobiety w rodzinie. Nie k o r e s p o n d o w a ł on jednak z p r z e m ó w i e n i e m , k t ó ­
re miał w y g ł o s i ć wicepremier A . Ł u c z a k (PSL), p r z e w o d n i c z ą c y polskiej delegacji
r z ą d o w e j . Zaakceptowana przez Lecha W a ł ę s ę i „ S o l i d a r n o ś ć " osoba, m a j ą c a w
imieniu Prezydenta o d c z y t a ć o ś w i a d c z e n i e w Pekinie, nie dostała akredytacji z
ONZ.
90
W trzecim dniu konferencji wicepremier Polski A . Ł u c z a k (PSL) przedstawił
stanowisko r z ą d u polskiego na Konferencję w sprawach Kobiet w Pekinie. Odbi­
j a ł a się w n i m t o c z ą c a się w Polsce od k i l k u m i e s i ę c y dyskusja p o m i ę d z y grupami
kobiet o p o g l ą d a c h lewicowo-liberalanych, polskimi feministkami,
a kobietami z
prawicy i ś r o d o w i s k katolickich. Wicepremier zrobił u k ł o n pod adresem ś r o d o ­
wisk katolickich, zaznaczając, że położenie
kobiet w Polsce
oddaje
raport
Pełnomocnika
Rządu ds. Rodziny i Kobiet oraz opinie instytucji
pozarządowych,
w tym związanych
z Kościołem
katolickim. (...) Sprawy kobiet i rodziny są w Pol­
sce przedmiotem
ożywionej
debaty obywatelskiej.
W tej dyskusji słychać
głosy
popierające
emancypację
kobiet, jak i też głosy przeciwne. Rząd nie dzieli je na
dobre i złe, gdyż wszystkie uwzględniają
współczesne
role kobiet polskich.
Rząd
dąży do stworzenia konsensusu społecznego.
Raport Pełnomocnika
rządu nie jest
wyrazem dominacji jednego poglądu nad pozostałymi,
lecz obiektywnym
opisem
stanu rzeczy. Raport przedstawia
sytuację w oparciu o obowiązujące
w Polsce
przepisy prawne. W Raporcie odnajdujemy także i n n ą p r ó b ę usatysfakcjonowania
ś r o d o w i s k katolickich i r u c h ó w pro rodzinnych: Na straży kobiet stoją sądy i pol­
skie prawodawstwo,
ale pełne ich respektowanie
nie jest możliwe bez poszano­
wania wartości ogólnoludzkich.
Kobieta jest w nich ostoją dobra, piękna i ser­
deczności;
stoi na straży macierzyństwa
i miłości. Obowiązkiem
rządu jest strzec
tych wartości w imię nas wszystkich. W tej sferze wykorzystujemy autorytet moral­
ny i nauczanie Kościoła katolickiego.(...)
Kobiety poświęcające
się
macierzyństwu
i życiu
rodzinnemu
powinny
mieć otwarte inne drogi realizacji
aspiracji
życiowych,
zaś obierające
drogę kariery zawodowej szansę pogodzenia jej z
życiem rodzinnym i
macierzyństwem.
W p r z e m ó w i e n i u wicepremier A . Ł u c z a k tłumaczył się także z ostatnich po­
sunięć r z ą d u g o d z ą c y c h w kobiety. Państwo Polskie budujące od 1989 roku go­
spodarkę wolnorynkową
musiało odejść od odziedziczonych po poprzednim
ustro­
ju korzystnych przywilejów
socjalnych.
Jest to aluzja do drastycznego ogranicze­
nia z a s i ł k ó w dla kobiet w ciąży przez koalicję SLD-PSL. Wydaje się jednak, że
koalicja obwiniania za to g o s p o d a r k ę w o l n o r y n k o w ą . W w y s t ą p i e n i u wicepremie­
ra jest t a k ż e reakcja na k r y t y k ę Raportu R z ą d o w e g o na K o n f e r e n c j ę ws. Kobiet za
postulowanie liberalizacji prawa do przerywania ciąży ( w z g l ę d y s p o ł e c z n e ) .
K r y t y k a ta w y k a z y w a ł a , ż e to r z ą d przez odbieranie z a s i ł k ó w socjalnych nie po­
maga kobietom w najtrudniejszej sytuacji materialnej, a potem proponuje i m prze­
rywanie c i ą ż y ze w z g l ę d ó w s p o ł e c z n y c h .
P r z e m ó w i e n i e wicepremiera w y m i e n i ł o także k i l k a pozytywnych z o b o w i ą z a ń
r z ą d o w y c h wobec kobiet: przeciwdziałanie
bezrobociu kobiet, przestrzeganie
za­
sady równej płacy za równą pracę, odpowiednią
edukację i szkolenie
zawodowe,
równy dostęp do kierowniczych
stanowisk, popieranie samodzielnej
działalności
gospodarczej
kobiet.
W j e d n y m zdaniu p r z e m ó w i e n i a wicepremiera m o ż n a b y ł o d o p a t r z y ć się pew­
nej aluzji do sytuacji kobiet w Chinach. (...) pragnę podkreślić,
że wiele osób
spogląda
dziś na Pekin z nadzieją, iż nastąpi wyraźny postęp w
rozwiązywaniu
kwestii praw człowieka,
w tym szczególnie
trudnych i pilnych kwestii
kobiecych,
tak by powszechne stało się równouprawnienie
społeczne
kobiet i wyzwolenie od
wszelkich form przemocy i niesprawiedliwości.
B y ł a ona jednak n i e p o r ó w n y w a l n a
Studia G d a ń s k i e X (1995)
91
z m o c n y m i akcentami w obronie praw kobiet w Chinach w p r z e m ó w i e n i a c h H i l a ­
ry Clinton.
Obecne na konferencji w Pekinie kobiety reprezentujące p r a w ą stronę polskiej
sceny politycznej nie b y ł y w / w stwierdzeniem usatysfakcjonowane, g d y ż nie jest
to zgodne z treścią i procesem powstawania Raportu r z ą d o w e g o . Z a k ł ó c o n a zo­
stała też, ich zdaniem, proporcja o s ó b o różnej orientacji ś w i a t o p o g l ą d o w e j w
delegacji r z ą d o w e j i p o z a r z ą d o w e j w stosunku do l i n i i p o d z i a ł u istniejącego w
polskim społeczeństwie.
Na I V Ś w i a t o w ą Konferencję w sprawie Kobiet do Pekinu d o t a r ł o t a k ż e
posłanie Prezydenta RP Lecha W a ł ę s y . Zamieszczona b y ł a przy n i m informacja
Biura Prasowego Prezydenta, że z przyczyn n i e z a l e ż n y c h od Prezydenta nie zo­
stanie ono odczytane przez Jego specjalnego w y s ł a n n i k a E. T o m a s z e w s k ą z K o ­
misji Krajowej N S Z Z Solidarność.
T y d z i e ń w c z e ś n i e j na konferencji prasowej w
Warszawie Tomaszewska tłumaczyła, że natrafiała na n i e z r o z u m i a ł e dla niej trud­
ności w załatwieniu wyjazdu do Pekinu. P o s ł a n i e to ostatecznie otrzymali dele­
gaci Konferencji w Pekinie d r o g ą nieoficjalną na p i ś m i e . R ó ż n i się ono znacznie
pod w z g l ę d e m ideologicznym od p r z e m ó w i e n i a wicepremiera A . Ł u c z a k a i po­
g l ą d ó w d o m i n u j ą c y c h na Konferencji. Wprawdzie Lech W a ł ę s a stwierdza, ż e o¬
b e c n o ś ć kobiet na forum publicznym jest zjawiskiem
ze wszystkich
miar
pożądanym
i jest to wielkie osiągnięcie
naszego wieku, dalej jednak ostrzega
przed n i e b e z p i e c z e ń s t w a m i , k t ó r e są z t y m z w i ą z a n e .
W wielu
środowiskach
budzą się uzasadnione wątpliwości,
czy społeczeństwu
nie przyjdzie zapłacić
za
ów awans zbyt wysokiej ceny. Sytuacja kobiety wiąże się bowiem ściśle z rolą,
jaką wyznaczyła jej natura. Nowe wyzwania i obowiązki,
możliwość
awansu za­
wodowego nie mogą przeszkadzać
wypełnianiu
macierzyńskiej
misji, burzyć har­
monii życia rodzinnego. Jak w s k a z a ł a m i n i sonda, przeprowadzona m i ę d z y dele­
gatkami, w y p o w i e d ź ta nie b y ł a zbytnio popularna, s z c z e g ó l n i e w ś r ó d tzw. rady­
kalnych feministek z p a ń s t w zachodnich, które uważają, że nie ma ż a d n y c h natu­
ralnych u w a r u n k o w a ń r o l i kobiety w s p o ł e c z e ń s t w i e . Te, k t ó r e są, stworzyli
m ę ż c z y ź n i mając od w i e k ó w w ł a d z ę w swoim ręku. T o oni z a m y k a j ą k o b i e t ę w
domu, k a ż ą jej g o t o w a ć i w y c h o w y w a ć dzieci. Kobieta jednak j u ż dłużej nie m o ż e
b y ć ograniczana przez o b o w i ą z k i z w i ą z a n e z r o d z i n ą czy m a c i e r z y ń s t w e m .
Nie p o d o b a ł o się i m także, z d a w a ł o b y się w y w a ż o n e , stwierdzenie: Na polity­
kach i rządach spoczywa więc odpowiedzialność
za przygotowanie
takich pro­
gramów i rozwiązań,
które pozwolą kobiecie spełniać rolę żony i matki, wycho­
wawczyni swoich dzieci, umożliwią
- gdy zachodzi tego potrzeba - pogodzenie
obowiązków
zawodowych i rodzinnych. Wszystkie inne rozwiązania
społeczno
- e¬
konomiczne, które odciągają kobietę wbrew jej woli od rodziny i
macierzyństwa
są szkodliwe zarówno
dla niej jak i rodziny. Godzą w interes
społeczeństwa.
Choćby niektóre kręgi kobiet sądziły
inaczej. Feministki, pytane o zdanie na te­
mat p o w y ż s z e g o fragmentu, u w a ż a ł y , że jest to faktycznie tradycyjny i patryjarchalny punkt widzenia, lekko tylko zmodyfikowany. Ich zdaniem k a ż d a kobieta
powinna p r a c o w a ć zawodowo i to na tych samych stanowiskach, co m ę ż c z y z n a .
Nie powinno się dzielić z a w o d ó w ze w z g l ę d ó w na p ł e ć .
Entuzjastycznie natomiast p r z y j m o w a ł y stwierdzania Lecha W a ł ę s y osoby z
m i ę d z y n a r o d o w y c h ś r o d o w i s k pro-rodzinnych. Pisał on bowiem, że
prawidłowo
92
rozwijająca
się rodzina jest podstawą
zdrowia społeczeństwa,
źródłem jego siły.
(...) Żadna instytucja nie jest w stanie jej zastąpić, nic nie zastąpi również
kobiety
w roli żony i matki. W y p o w i e d ź Lecha W a ł ę s y na temat p o l i t y k i rodzinnej p a ń ­
stwa m o ż n a też b y ł o p o t r a k t o w a ć j a k o aluzję do p o l i t y k i Chin: Każda istota ludz­
ka ma prawo do życia. Jest to dobro najwyższe
i nie można go
przeciwstawić
żadnemu innemu dobru, zwłaszcza racjom ekonomicznym. Nie zgadzam się więc z
tymi, którzy szansę na poprawę
warunków
życia widzą jedynie w
ograniczeniu
przyrostu naturalnego.
W odgórnym
narzucaniu liczby posiadanych
dzieci. Ich
przyczyny tkwią w głównie w złym zarządzaniu
gospodarką.
D o s y ć sceptycznie oceniła s a m ą Konferencję i jej skutki prof. A . G r z e ś k o w i a k .
W j e d n y m z w y w i a d ó w , na pytanie: czego n a l e ż y o c z e k i w a ć po k o ń c z ą c e j się
Konferencji, o d p o w i e d z i a ł a : Konferencja
się kończy, ale nie należy spodziewać
się
po niej, żeby przyniosła
kobietom wiele dobrego. {...)To co zostało przyjęte już w
tej chwili, to są zapisy kompromisowe.
Udało się usunąć pewne tezy bardzo dra­
styczne, ale niestety wiele z nich jednak przeszło, ponieważ są sprzeczne z polskim
prawem, nie sądzę żeby mogły być zrealizowane. I trzeba dobrze pilnować,
by nie
były realizowane. Ale przyznam szczerze, że to co działo się na konferencji w ma­
terii praw seksualnych
i reprodukcyjnych
kobiet, mnie przynajmniej,
napawa
dużym smutkiem. Nie mówiło się tutaj ani o problemach matki, ani o prawach ro­
dziny, ani o problemach rodziny. Starano się za wszelką ceną zmniejszyć
wpływ
rodziny na dziecko, zmniejszyć
odpowiedzialność
rodziców,
starano się
przyjąć
prawo decydowania przez młodzież o swoim życiu seksualnym. To wszystko jest
niedobre, ale nie sądzę, aby było w naszym kraju realizowane. Mówił o tym Pan
Premier Łuczak, że Polska będzie się trzymać prawa i mam nadzieję, że tak się
stanie.
Konferencja
została powołana
już z założeniem,
że trzeba wykreować
nowe
prawa kobiet w dziedzinie reprodukcji.
Bardzo mi się podobały
głosy
niektórych
kobiet afrykańskich,
które mówiły: dla was to istnieje tylko seksualność
i prawa w
tej dziedzinie, my mamy biedę i brak edukacji. To są nasze najważniejsze
proble­
my, zajmijcie się nimi. Specjalnie
się nimi nie zajmowano, bo to tak wygląda,
że
bogaty świat chce urządzić życie kobietom po swojemu i jeżeli one tego nie za­
aprobują,
to wtedy nie dostaną środków finansowych
na poprawienie
swej sytu­
acji. Dla mnie też są żenujące
te przepychanki,
żeby koniecznie przyjąć zapis o
niedyskryminacji
ze względu na orientację seksualną połączone
z jakimiś
prote­
stami lesbijek. Przecież nie tym zajmują się kobiety w swoim życiu. My po prostu
chcemy żyć w swoich rodzinach, mieć prawa społeczne, prawa kulturalne,
posia­
dać wszystkie prawa polityczne, ale chcemy być widziane jako kobiety, które mają
rodziny i mają dzieci i chcą je wychowywać.
Zarysowała
się tendencja, aby zre­
dukować prawa rodziców do wychowywania
dzieci czy kierowania dziećmi. I tak
tendencja kompromisowa
przeważyła.
Wpisano prawa rodziców
w wielu miej­
scach, ale poważnie je ograniczono.
To wszystko budzi niepokój dokąd
zmierza
ludzkość pod koniec XX wieku. Zamiast zająć się konfliktami, wojnami, to Konfe­
rencja zajmuje się głównie wspomnianą
sferą. Jest ona ważna, ale nie jest to naj­
ważniejsza
wartość.
Studia G d a ń s k i e X (1995)
93
4. Analiza dokumentu Konferencji w Pekinie
Dokument Konferencji (Platform for Actioń) został przygotowany w formie
roboczej przez sekretariat Konferencji po wielokrotnych spotkaniach i konsulta­
cjach z przedstawicielami r z ą d ó w p o s z c z e g ó l n y c h p a ń s t w . Oficjalna dyskusja nad
t y m dokumentem o d b y ł a się w K o m i s j i ds. Kobiet O N Z j u ż na p r z e ł o m i e marca i
kwietnia 1995 roku. P o z o s t a ł o w n i m jednak jeszcze wiele z a g a d n i e ń nie uzgod­
nionych, w w y d r u k o w a n y m tekście umieszczonych w kwadratowych nawiasach.
Na p o c z ą t k u sierpnia m i a ł y miejsce ponowne spotkania i konsultacje, m a j ą c e na
celu zredukowanie nie uzgodnionego tekstu. K o m i s j i u d a ł o się u s u n ą ć c z ę ś ć na­
w i a s ó w , w których b y ł y omawiane zagadnienia z w i ą z a n e z e k o n o m i ą i prawami
człowieka. Poza t y m dodany został przez g r u p ę p a ń s t w r o z w i j a j ą c y c h się, okre­
ślaną jako G-77 (Azja wraz z Chinami i A f r y k a ) , projekt zwięzłej deklaracji
r z ą d ó w , w której w y r a ż a n o szacunek wobec kobiet i zapewniano o trosce o ich
prawa i polepszenie w a r u n k ó w życia. P a ń s t w a U n i i Europejskiej i Kanady argu­
mentując, że deklaracja jest zbyt o g ó l n a d o d a ł y szereg s z c z e g ó ł o w y c h p o s t u l a t ó w ,
które powinny b y ć w niej u w z g l ę d n i o n e , m . i n .
p r o m o c j ę finansowej nieza­
leżności kobiet, r ó w n y podział w ł a d z y i o d p o w i e d z i a l n o ś c i m i ę d z y m ę ż c z y z n ą i
kobietą, r ó w n y dostęp do oświaty i opieki zdrowotnej, godzenie ż y c i a rodzinnego
kobiet i m ę ż c z y z n z p r a c ą z a w o d o w ą . Najbardziej brzemienne w skutkach uzu­
pełnienie deklaracji z g ł o s z o n e przez K a n a d ę b r z m i a ł o n a s t ę p u j ą c o :
Niniejszym,
jako Rządy, przyjmujemy poniższą Platformę Działania
Czwartej Światowej
Kon­
ferencji ws. Kobiet i zobowiązujemy
się do jej realizacji. Ostatecznie opracowano
na podstawie
p o w y ż s z y c h propozycji o b s z e r n ą n o w ą wersję
Deklaracji.
(A/CONF.177/L.5. /Add.20).
Projekt dokumentu p e k i ń s k i e g o składał się z sześciu r o z d z i a ł ó w , zawie­
rających ponad 149 stron formatu A 4 (362 p a r a g r a f ó w ) .
Już pierwszy rozdział z a t y t u ł o w a n y Deklaracja
celów, z a w i e r a ł s f o r m u ł o w a n i a
w nawiasach, czyli nie zaakceptowane przez wszystkie p a ń s t w a . [Platforma
po­
twierdza podstawową
zasadę określoną w Wiedeńskiej Deklaracji
oraz
Programie
Działania, przyjętych przez Światową
Konferencję
Praw Człowieka,
mówiącą
o
tym, że prawa kobiet i dzieci płci żeńskiej jako prawa człowieka
stanowią
całkowitą,
integralną
i nierozdzielną
część powszechnych praw
człowieka](p.2).
W czasie Konferencji nawiasy zostały usunięte, tekst p o z o s t a ł bez zmian.
(A/CONF.177/L.S./Add.l).
Rozdział drugi o m a w i a ł sytuację kobiet w r ó ż n y c h regionach świata. W na­
wiasie znajdował się m . i n . następujący tekst: [Platforma
Działania
jest
sfor­
mułowana w sposób całkowicie zgodny z celami i zasadami karty Narodów
Zjed­
noczonych oraz prawa międzynarodowego.
Uznano, że każde państwo jest odpo­
wiedzialne za formułowanie
i realizację
strategii, polityki, programów
oraz
działań we wszystkich obszarach problemowych, przy zachowaniu pełnego
posza­
nowania dla różnych [wartości religijnych
i etycznych, warunków kulturowych o¬
raz przekonań filozoficznych wszystkich jego obywateli] oraz zgodnie z wszystkimi
[powszechnymi] prawami człowieka
i podstawowymi
swobodami, (p.9). Femini­
styczna grupa zwana Women's Linkage Caucus, skupiające reprezentantki z 73
p a ń s t w (Recommendation on Bracked Text i n the W C W Draft Platform for A c -
94
tion - August 30,1995,s.l) p o s t u l o w a ł a u s u n i ę c i e zdania: przy
zachowaniu
pełnego poszanowania
dla różnych [wartości religijnych i etycznych,
warunków
kulturowych oraz przekonań
filozoficznych
wszystkich jego obywateli]. Tekst
został jednak przyjęty w nieco tylko zmienionej formie: Podczas gdy powinno
być brane pod uwagę znaczenie odrębności
narodowych
i regionalnych
oraz
różnice
dziedzictwa
historycznego,
kulturowego
i religijnego,
obowiązkiem
państw, niezależnie
od ich systemów politycznych,
ekonomicznych
i kulturowych
jest wspieranie i zabezpieczanie wszystkich praw ludzkich i podstawowych
swobód
obywatelskich
(Vienna Declaration
and Programme of Action p.5).
Zastosowanie
tej Platformy, włączenie przez prawo narodowe i formułowanie
strategii,
polityk,
programów
i priorytetów
rozwojowych, jest sprawą suwerennej
odpowiedzialno­
ści państwa,
w zgodzie z wszystkimi prawami człowieka, podstawowymi
swobo­
dami i znaczeniem pełnego szacunku dłą różnych religijnych i etycznych
wartości,
dziedzictwem kulturowym i przekonaniami filozoficznym jednostek i ich
wspólnot.
Powinno to pomagać
cieszyć się w pełni kobietom swoimi prawami człowieka
aby
w ten sposób osiągnąć równość.
(A/CONF.177/L.5./Add.3/Corr.l)
[Światowa Konferencja
Praw Człowieka
uznała, że prawa kobiet i dzieci płci
żeńskiej jako prawa człowieka
stanowią,
integralną
i nierozdzielną
część
po­
wszechnych
praw człowiekal
[Uniwersalny
charakter
tych praw i
swobód
człowieka jest bezdyskusyjny].
Podstawowy cel społeczności
międzynarodowej
to
pełne i oparte na zasadach równości
uczestnictwo kobiet w życiu
politycznym,
publicznym, gospodarczym,
społecznym
i kulturowym na szczeblu krajowym,
re­
gionalnym i międzynarodowym,
jak również likwidacja wszystkich form
dyskrymi­
nacji ze względu na pleć] (p. 11).
P o w y ż s z y tekst przyjęto zgodnie z sugestiami Women's Linkage Caucus, usu­
wając jedynie zdanie: [Uniwersalny
charakter tych praw i swobód człowieka
jest
bezdyskusyjny]
(A/CONF.177/L.S./Add.2). Znajduje się ono w n a s t ę p n y m frag­
mencie tekstu, w k t ó r y m zlikwidowano nawiasy. [Światowa Konferencja
Praw
Człowieka
potwierdziła
poważne
zobowiązanie
się wszystkich Państw do wy­
pełniania
swoich
obowiązków
polegających
na powszechnym
szacunku
dla
wszystkich praw człowieka
i podstawowych
swobód wszystkich ludzi, jak
również
ich przestrzegania
i ochronie zgodnie z Kartą Narodów Zjednoczonych,
innymi
instrumentami dotyczącymi praw człowieka i prawem międzynarodowym.
Uniwer­
salny charakter tych praw i swobód jest bezdyskusyjny] (p.12) (A/CONF.177/L.S./
Add.2).
P o n i ż s z y tekst został zmodyfikowany i przeniesiony z p.31 do p.25:
[Religia
odgrywa główną rolę w życiu milionów kobiet, kształtuje sposób ich życia oraz a¬
spiracje na przyszłość,
podczas gdy wszelkie formy ekstermizmów,
religijnych
czy
świeckich, mają negatywny wpływ na kobiety przybierający
formę przemocy i dys­
kryminacji, to w celu osiągnięcia
równości, rozwoju i pokoju niezbędny jest mo­
ralny i etyczny klimat zapobiegający
wszelkim formom zepsucia społeczeństwa
i
wyzysku kobiet. Poważne problemy naprzeciw których staje obecnie świat wyma­
gają bardziej zdecydowanej
reakcji społeczeństw
na potrzeby natury nie tylko
materialnej lecz również duchowej jednostek, w tym kobiet.] (p.31).
Po uzgodnieniu tekst ten brzmi następująco: Religia, duchowość
i przekonania
odgrywają
główną rolę w życiu milionów
kobiet i mężczyzn,
w tym sensie, że
Studia G d a ń s k i e X (1995)
95
kształtują
sposób ich życia oraz aspiracje
na przyszłość.
Prawo do
wolności
słowa, sumienia i religii jest niezbywalne i musi być powszechnie
doświadczane.
Prawo to obejmuje wolność posiadania
lub przyjmowania
religii lub
przekonań
przez siebie wybranych, czy indywidualnie czy we wspólnocie
z innymi, w sposób
publiczny czy prywatny, i do manifestowania swojej religii lub przekonań
przez
kult, zachowywanie, praktykowanie
i uczenie. W celu osiągnięcia
równości,
roz­
woju i pokoju niezbędne jest zachowywanie tych praw i wolności. Religia,
myśli,
sumienie i przekonania
mogą przyczyniać
się do wypełnienia
potrzeb
moral­
nych, etycznych i duchowych aby zrealizować
pełne możliwości kobiet i mężczyzn
w społeczeństwie.
Jakkolwiek
jest czymś oczywistym, że wszelkie formy
ekstermizmów mogą mieć negatywny wpływ na kobiety i mogą prowadzić
do przemocy i
dyskryminacji (p.25) (A/CONF.177/L.S./Add.2). W e d ł u g rekomendacji W o m e n ' s
Linkage Caucus nie powinno b y ć w n i m zaznaczonego s f o r m u ł o w a n i a :
Religia,
duchowość
i przekonania
odgrywają
główną
rolę w życiu milionów
kobiet i
mężczyzn.
Tekst poniżej uległ nieznacznej zmianie: [Kobiety odgrywają
kluczową rolę w
rodzinie, podstawowej
komórce społeczeństwa,
Państwa - Strony, które
ratyfiko­
wały Konwencje
w sprawie likwidacji wszelkich form dyskryminacji
kobiet uczy­
niły to mając na uwadze ogromny, nadal nie w pełni doceniany wkład kobiet w
tworzenie dobrobytu rodziny oraz przyczynianie
się do rozwoju
społecznego.
Miały one również na względzie
społeczne
znaczenie macierzyństwa
oraz rolę
obojga rodziców w rodzinie i w wychowaniu dzieci, jak również są one
świadome,
że prokreacyjna
rola kobiety nie powinna stanowić powodu dyskryminacji,
ale że
wychowanie dzieci wymaga podziału obowiązków
między kobiety i mężczyzn
oraz
całe
społeczeństwo.](p.30).
W p o w y ż s z y m tekście nie wprowadzono s f o r m u ł o w a n i a , zasugerowanego
przez Women's Linkage Caucus, że kobiety i m ę ż c z y ź n i o d g r y w a j ą k l u c z o w ą
role w rodzinie, ale w zamian z n a l a z ł o się, po d ł u g o t r w a j ą c y c h negocjacjach,
s f o r m u ł o w a n i e : Istnieją różne formy rodziny w różnych
kulturach,
systemach
politycznych i społecznych
(A/CONF.177/L.S./Add.2).
R o z d z i a ł trzeci stanowi prezentację konkretnych p r o b l e m ó w kobiecych, k t ó ­
rych r o z w i ą z a n i e musi b y ć podjęte przez p o s z c z e g ó l n e p a ń s t w a . Z n a j d o w a ł się w
n i m m.in. następujący tekst w nawiasie: [Olbrzymi kryzys polityczny,
gospodarczy
i ekologiczny,
systemowa
czy de facto
dyskryminacja,
konflikty
zbrojne
[kolonialne bądź inne formy obcej dominacji czy okupacji] ograniczają
ochronę
wszystkich praw kobiet na całym świecie w kontekście praw człowieka
i podsta­
wowych swobód, praw obywatelskich,
dotyczących
kultury, gospodarczych,
poli­
tycznych i społecznych,
w tym prawo do rozwoju], jak również wrodzone,
opie­
rające się na uprzedzeniach zachowania wobec kobiet i dziewcząt to tylko
niektóre
z przeszkód
napotykanych od momentu Światowej
Konferencji
mającej na celu
przegląd
i ocenę osiągnięć Dekady Kobiet Narodów
Zjednoczonych:
Równość,
Rozwój i Pokój w roku 1985] (p.44). Tekst przyjęty został bez zmian. W o m e n ' s
Linkage Caucus s u g e r o w a ł o jedynie usunięcie uniwersalnych
praw
kobiet.
(A/CONF.177/L.S./Add.3).
Rozdział czwarty zawiera 113 stron z 150 stronicowego dokumentu. Stanowi
w i ę c jego g ł ó w n ą część. O g ó l n i e m ó w i ą c zajmuje się on celami strategicznymi i
96
d z i a ł a n i e m na rzecz polepszenia sytuacji kobiet. M o w a jest w n i m na temat ko­
n i e c z n o ś c i likwidowania u b ó s t w a i przemocy wobec kobiet, zapewnienia i m edu­
kacji i opieki zdrowotnej, w skład której wchodzi też p o s t ę p o w a n i e z w i ą z a n e z
r e g u l a c j ą p o c z ę ć , zapobieganiem A I D S itd. W rozdziale t y m z n a j d o w a ł o się wiele
t e k s t ó w w nawiasach.
[Działania mają na celu poprawę statusu i sytuacji wszystkich kobiet, a zatem
uznają że wiele kobiet napotyka szczególne
trudności z powodu takich
czynników
jak: ich przynależność
rasowa, wiek, język, przynależność
etniczna, kulturowa, re­
ligijna, [orientacja seksualna],
czy niepełnosprawność
lub z powodu ich rdzenne­
go pochodzenia.
Wiele kobiet napotyka przeszkody związane z ich statusem ro­
dzinnym, w szczególności
samotni rodzice ze względu na swój status
społecznoekonomiczny, w tym z powodu zamieszkiwania na terenach wiejskich i miejskich;
jak również z tego powodu iż są imigrantami. Ze szczególnymi
przeszkodami
spo­
tykają się także kobiety - uchodźcy, imigrantki oraz przesiedlone, jak również
do­
tknięte klęskami żywiołowymi,
poważnymi
i zakaźnymi chorobami, nałogami
oraz
różnymi formami przemocy wobec kobiet] (p.48). Postulat Women's Linkage Cau­
cus n a k a z y w a ł zachowanie tekstu bez zmian, akcentując wprowadzenie jedynie
s f o r m u ł o w a n i a [orientacja seksualna]. Ostatecznie nie znalazł się ona w tekście
(A/CONF.177/L.S./Add.4). Jak w s p o m n i e l i ś m y w pierwszej części dyskusja nad
t y m terminem zajęła delegatom k i l k a dni.
W nawiasach z n a j d o w a ł y się także teksty d o t y c z ą c e sytuacji ekonomicznej
kobiet, bardziej niż m ę ż c z y ź n i d o t k n i ę t y c h skutkami u b ó s t w a . Nawiasy u m i e ś c i ł y
p a ń s t w a m u z u ł m a ń s k i e : [Analiza i realizacja racjonalnych
i stabilnych
strategii
makroekonomicznych
i sektorowych opracowanych przy uwzględnieniu
pełnego i
opartego na zasadach równości
udziału kobiet, wspierających
ogólny,
trwały
wzrost gospodarczy
[w kontekście
trwałego
rozwoju
ukierunkowanego
na
człowieka],
[trwały rozwój koncentrujący
się na rozwoju człowieka],
reagujących
na strukturalne przyczyny ubóstwa oraz podejmujących
próby likwidacji ubóstwa i
ograniczenia braku równości wynikającej z przynależności
do danej pici] (p.60,c).
P o w y ż s z y tekst został przyjęty bez zmian (A/CONF.177/L.5./Add.5).
[Wprowadzenie
środków mających na celu poprawę
sytuacji migrantek oraz
kobiet przesiedlonych
na terenie kraju poprzez zliberalizowanie
rygorystycznej
i
restrykcyjnej
polityki migracyjnej,
uznanie kwalifikacji
i umiejętności
legalnych
imigrantów
oraz zapewnienie im pełnych możliwości na rynku pracy, jak
również
podjęcie
innych środków zapewniających
osobom przesiedlonym
w obrębie
kraju
korzystanie w pełni z praw człowieka] (p.60,1). Ten tekst do 12 w r z e ś n i a pozosta­
w a ł w nawiasie p o n i e w a ż p a ń s t w a bogate nie chciały się z g o d z i ć na jego przyjęcie
(A/CONF.177/L.5./Add.5). Dopiero w raporcie M a i n Committee z przedostatnie­
go dnia Konferencji znajduje się on bez n a w i a s ó w
(A/CONF.177/L.5./Add.5/
Corr.l.).
[Szczególnie
skuteczne jeśli chodzi o likwidację przyczyn dyskryminacji
wobec
kobiet i braku równości mężczyzn i kobiet byłoby stworzenie sprzyjającego
śro­
dowiska oświatowego
i społecznego,
w którym wszystkich ludzi, mężczyzn i kobie­
ty, chłopców
i dziewczęta
zachęca się stale do rozwoju wartości moralnych i du­
chowych] (p. 74). P o w y ż s z y tekst p o z o s t a w a ł w nawiasie jeszcze w raporcie M a i n
Committee z 13 w r z e ś n i a (A/CONF.177/L.5./Add.6). Pod koniec Konferencji
S t u d i a G d a ń s k i e X (1995)
97
nawiasy zostały u s u n i ę t e a tekst w nowej wersji w y g l ą d a n a s t ę p u j ą c o : Tworzenie
oświatowego
i społecznego
środowiska,
w którym kobiety i mężczyźni,
dziewczęta
i chłopcy,
są traktowani w sposób równy i zachęcani
do osiągnięcia
swoich
pełnych możliwości,
gdzie szanowana jest ich wolność myśli, sumienia, rsligii i
przekonań,
i gdzie czynniki wychowawcze promują niestereotypowe
wyobrażenia
na temat kobiet i mężczyzn, jest skuteczne w eliminowaniu przypadków
dyskrymi­
nacji przeciwko
kobietom i nierównościom
między kobietami
i
mężczyznami
(A/CONF.177/L.5./Add.6/ C o r r . l ) .
[Osiągnięcie
celów: równego dostępu do wykształcenia
bez względu na płeć,
przynależność
rasową, narodowość,
wiek czy niepełnosprawność
bądź
wszelkie
inne formy dyskryminacji
oraz stworzenia systemu procedur odwoławczych]
(p.
82, a). P o w y ż s z y tekst przyjęto w całości, z dodaniem do p o w y ż s z y c h sfor­
m u ł o w a ń : przynależność
religijną
(A/CONF.177/L.5./Add.6). N i e dodano wbrew postulatom Women's Linkage Caucus - sexual orientation /orientacja sek­
sualna/.
[oraz ułatwienie
rodzicom dokonania wyboru rodzaju wykształcenia
dziecka
płci żeńskie] [poprzez respektowanie praw kobiet i dziewcząt do wolności
sumie­
nia i religii w instytucjach oświatowych]
[poprzez anulowanie wszelkich
przepi­
sów prawnych dyskryminujących
ze względu na religię, przynależność
rasową czy
kulturową.] (p. 82 f ) . D o 13 w r z e ś n i a z o s t a ł o w nawiasie zdanie: [poprzez
respek­
towanie praw kobiet i dziewcząt do wolności sumienia i religii w instytucjach o¬
światowych].
Przyjęcie tego s f o r m u ł o w a n i a b y ł o nie na r ę k ę Francji mającej pro­
blemy z dziewczynkami m u z u ł m a ń s k i m i , c h c ą c y m i w s z k o ł a c h publicznych za­
c h o w y w a ć stroje zgodne z przepisami religijnymi islamu.
[Poprawa sytuacji w zakresie równości w oświacie w celu zapewnienia
kobie­
tom w każdym wieku przydatnej
wiedzy, właściwych
zdolności,
umiejętności
i
wartości etycznych niezbędnych
do rozwoju ich pełnych możliwości jeśli chodzi o
stan zdrowia i godność osobistą, jak również pełne uczestnictwo w procesie
roz­
woju społecznego,
gospodarczego
i politycznego.
W związku
z tym kobiety i
dziewczęta
należy traktować jako grupę priorytetową:]
(p. 82 h). W tekście po­
w y ż s z y m usunięto nawiasy, ale zlikwidowano także ostatnie zdanie m ó w i ą c e o
traktowaniu kobiet i dziewcząt, j a k o grupy priorytetowej.
[Opracowanie
programów
i materiałów
szkolnych dla nauczycieli
i wycho­
wawców podnoszących
świadomość
nt. statusu, roli i udziału kobiet i mężczyzn w
życiu rodzinnym [family/families]
[and society] [in their families and their societies]; w tym kontekście promocja równości,
[sprawiedliwości],
współpracy,
wza­
jemnego szacunku i podziału
obowiązków
między dziewczęta
i chłopców
[w od­
powiednim wieku zgodnie z Konwencją
o Prawach Dziecka i z
uwzględnieniem
praw, obowiązków
i odpowiedzialności
rodziców oraz innych osób prawnie
od­
powiedzialnych
za dzieci] [zaczynając
od okresu przedszkolnego
i dalej] [oraz o¬
pracowanie,
w szczególności,
modułów
oświatowych
zapewniających
chłopcom
umiejętności
niezbędne
do samoobsługi
w domu, jak również uczestniczenia
w
obowiązkach
i opiece nad wymagającymi
tego członkami
rodziny] (p. 85 b). W
t y m tekście nie zostały uzgodnione do 13 w r z e ś n i a dwa terminy: family/families i
society/societies. Ostatecznie u s u n i ę t o nawiasy i przyjęto family i society. Ten
„ d r o b i a z g " miał w a ż n e znaczenie, c h o d z i ł o w n i m b o w i e m o rozszerzenie p o j ę c i a
98
rodziny zaakceptowania lub nie z w i ą z k ó w homoseksualnych. W u z u p e ł n i e n i u za­
znaczono, że termin rodzina n a l e ż y r o z u m i e ć j a k w paragrafie nr 30, gdzie rodzi­
na jest o k r e ś l o n a tradycyjnie j a k o podstawowa k o m ó r k a s p o ł e c z n a (A/CONF.177/
L.5./Add.6/Corr.l).
[Zachęcenie
przy pomocy rodziców dzieci oraz we współpracy
z kadrą
na­
uczającą i instytucjamii oświatowymi,
do opracowania programów
oświatowych
przeznaczonych
dla dziewcząt i chłopców, jak również stworzenia połączonych
u¬
sług dotyczących
seksualności
młodzieży w celu podniesienia świadomości
nt. od­
powiedzialności
za swoje postępowanie,
jak również w celu ułatwienia
im przyję­
cia na siebie tych obowiązków,
przy uwzględnieniu
znaczenia takiej oświaty i u¬
sług dla rozwoju osobowości
i poczucia własnej godności, a także pilnej
potrzeby
uniknięcia
niepożądanej
ciąży, rozprzestrzeniania
się chorób
przenoszonych
drogą płciową,
w szczególności
HIV/AIDS
oraz zjawisk takich jak przemoc
na­
dużycia seksualne]
(p.85,1). Z p o w y ż s z e g o tekstu zostały usunięte nawiasy. Usu­
nięte też zostało k i l k a słów w zdaniu m ó w i ą c y m o stworzeniu p o ł ą c z o n y c h usług,
tzn. zwrot: dotyczących
seksualności
młodzieży.
[Poradnictwo
oraz dostęp do informacji
nt. zdrowia seksualnego i reproduk­
cyjnego dla młodocianych
ciągle jeszcze znajdują się na nieodpowiednim
pozio­
mie lub zupełnie ich brak, jak również często nie uznaje się prawa młodej
kobiety
do prywatności,
poufności,
szacunku i świadomej
zgody, przy
uwzględnieniu
obowiązków
rodziców] (p. 95). W punkcie t y m zostały opuszczone nawiasy bez
zmiany treści. Został u s u n i ę t y także znajdujący się niżej w t y m samym paragrafie
nawias o b e j m u j ą c y termin [unsąfe abortions]. Women's Linkage Caucus zalecało
t a k ż e zlikwidowanie zastrzeżenia: przy uwzględnieniu
obowiązków
rodziców.
[Zdrowie reprodukcyjne
jest stanem całkowitego
fizycznego, psychicznego
i
społecznego
dobrego samopoczucia,
a nie wyłącznie
brakiem choroby czy stanu
osłabienia,
we wszystkich sprawach związanych
z systemem reprodukcyjnym
oraz
jego funkcjami
i procesami.
Zdrowie reprodukcyjne,
zatem, zakłada
że ludzie
mogą prowadzić
satysfakcjonujące
życie seksualne oraz że możliwość
reprodukcji,
jak również wolność decydowania o jego prowadzeniu i częstotliwości.
Prawa re­
produkcyjne
opierają się na uznaniu podstawowego prawa wszystkich par i jed­
nostek do swobodnego i odpowiedzialnego
decydowania o liczbie dzieci, czasie i
odstępach
ich przyjścia
na świat oraz do informacji i środków realizacji tych de­
cyzji, jak również prawa do zapewnienia sobie zdrowia seksualnego i reproduk­
cyjnego na najwyższym
poziomie. Obejmuje to również ich prawo do podejmo­
wania decyzji dotyczących
wolnej od dyskryminacji, przymusu i przemocy
repro­
dukcji, zgodnie z tekstami dokumentów
praw człowieka.
Zdrowie
seksualne
wpływa na poprawę jakości życia i osobistych związków, a nie wyłącznie
obejmu­
je poradnictwo
i opiekę ws. reprodukcji
czy chorób przenoszonych drogą
płciową]
(p.96). P o w y ż s z y tekst został przyjęty z p e w n y m i zmianami. U s u n i ę t o z niego
s f o r m u ł o w a n i e : prawa reprodukcyjne. Wprowadzono natomiast: prawo kobiet i
mężczyzn
do informacji i do dostępu do bezpiecznych, akceptowalnych metod
planowania rodziny i ich wyboru, a także do wyboru innych metod regulacji
płodności,
kóre nie są sprzeczne z prawem.
[Prawa seksualne obejmują prawa jednostki do kierowania oraz
swobodnego
decydowania
w sprawach związanych
z seksualnością
kobiety lub mężczyzny,
w
S t u d i a G d a ń s k i e X (1995)
99
sposób wolny od przymusu, dyskryminacji
i przemocy. Oparte na zasadach
rów­
ności stosunki między kobietami i mężczyznami
w sprawach związków
seksualnych
i reprodukcji,
w tym pełnego
poszanowania
fizycznej
integralności
ciała
człowieka, wymagają wzajemnej zgody oraz woli przyjęcia
odpowiedzialności
za
konsekwencje zachowań seksualnych] (p.97). P o w y ż s z y tekst został zaakceptowa­
ny w całości, jedynie prawa jednostek zostały z a s t ą p i o n e prawami kobiet. W o ­
m e n ^ Linkage Caucus p o s t u l o w a ł u s u n i ę c i e zapisu: wymagają
wzajemnej zgody
oraz woli przyjęcia odpowiedzialności
za konsekwencje zachowań
seksualnych
[Większości przypadków
śmiertelnych,
problemów
zdrowotnych,
oraz uszko­
dzeń ciała można zapobiec [poprzez poprawę dostępu do odpowiednich
usług w
zakresie opieki zdrowotnej, włączając bezpieczne i skuteczne metody
planowania
rodziny oraz opiekę położniczą
w podstawowych
przypadkach]
[uznając
prawo
kobiet i mężczyzn do informacji oraz do bezpiecznych, skutecznych i akceptowa­
nych metod planowania
rodziny według własnego
wyboru, jak również
innych
metod regulacji płodności,
które nie są sprzeczne z prawem oraz prawa
dostępu
do odpowiednich usług w zakresie opieki zdrowotnej, które umożliwiają
kobietom
bezpieczne przetrwanie okresu ciąży oraz urodzenie dziecka, jak również
zapew­
niają parom najlepsze możliwości
urodzenia zdrowego dziecka.] [Te problemy i
metody należy przedstawić
opierając się na sprawdzaniu Międzynarodowej
Kon­
ferencji ws. Ludności i Rozwoju, ze szczególnym
uwzględnieniem,
między
innymi,
paragrafów:
[1.15]. [7.1], 7.2, 7.3, 7.6 oraz 8.25 Programu Działania
Konfe­
rencji. 13Ą (p. 98). R ó w n i e ż ten tekst został przyjęty bez zmian. Wprowadzono
p o p r z e d z a j ą c y go termin [unsąfe abortions] w k o n t e k ś c i e stwierdzenia, że nie­
bezpieczne aborcje zagrażają życiu dużej liczby kobiet. B y ł o to zgodne z postula­
tami Women's Linkage Caucus.
Kobiety, w szczególności
kobiety ze środowisk
lokalnych i kobiety
tubylcze,
powinny być włączone do określania i planowania priorytetów
i programów
w za­
kresie ochrony zdrowia.
[Należy również likwidować
wszelkie bariery w udo­
stępnieniu
kobietom usług zdrowotnych]
[i zapewnić
możliwie szeroki dostęp do
pełnego zakresu usług w zakresie zdrowia] (p. 107 c). U s u n i ę t o p o w y ż s z e nawia­
sy, umieszczone przez d e l e g a t ó w o b a w i a j ą c y c h się, że pod terminem usługi cho­
dzić m o ż e o aborcję i środki antykoncepcyjne.
[Zapewnienie kobietom dostępu do systemów ubezpieczeń
społecznych
na rów­
nych prawach z mężczyznami
przez całe życie] (p. 107 d). U s u n i ę t o nawias z tek­
stu, co do k t ó r e g o m i e l i zastrzeżenia delegaci p a ń s t w islamskich.
Zaplanowanie informacji,
usług w zakresie zdrowia i szkolenia dla
pracowni­
ków służby zdrowia w taki sposób, aby wykazywali oni wrażliwość
[na sprawy
płci] i uwzględniali
oczekiwania osób korzystających
z tych usług w zakresie
spo­
sobu porozumiewania
się i kontaktowania się z nimi, a także prawo tych osób do
intymności
i do zachowania pewnych informacji w tajemnicy [z
uwzględnieniem
praw, powinności
i obowiązków
rodziców
oraz innych osób prawnie
odpowie­
dzialnych za dzieci oraz zgodnie z Konwencją
o prawach dziecka] (p. 107 f ) .
Zgodnie z postulatami Women's Linkage Caucus u s u n i ę t o zdanie: z
uwzględnie­
niem praw, powinności
i obowiązków
rodziców oraz innych osób prawnie od­
powiedzialnych za dzieci oraz zgodnie z Konwencją
o prawach dziecka. Dodano
100
natomiast s f o r m u ł o w a n i a , że te informacje i u s ł u g i powinno c e c h o w a ć podejście
całościowe.
[Zapewnienie by każda służba zdrowia oraz wszyscy jej pracownicy
postępo­
wali zgodnie z prawami człowieka i przestrzegali norm etycznych, zawodowych, a
także wykazywali wrażliwość
na sprawy płci przy świadczeniu
usług
zdrowotnych
na rzecz kobiet, tak aby zapewnić odpowiedzialną
współpracę
kobiet oraz dobro­
wolną zgodę kobiet na usługi, po uzyskaniu przez nie pełnych
informacji
do­
tyczących
tych usług ] [Opracowanie,
wprowadzenie
w życie i szerokie
rozpo­
wszechnienie kodeksów etyki w tym zakresie.] [Jednak żadne postanowienie
Planu
Działania
nie zmierza do zobowiązania
jakiegokolwiek
pracownika służby
zdro­
wia lub komórki służby zdrowia do świadczenia
usług (lub kierowania na zabiegi)
w stosunku do których mają zastrzeżenia
z powodu przekonań
religijnych
lub mo­
ralnych, gdyż stanowi to pogwałcenie
wolności sumienia.] (p. 107 g). W t y m w y ­
padku nie przyjęto tekstu w ostatnim nawiasie, czyli przyznania lekarzom prawa
o d m o w y spełniania ż y c z e ń p a c j e n t ó w niezgodnych z sumieniem lekarza.
Z trzech wersji d o t y c z ą c y c h r ó ż n y c h z a b i e g ó w w y k o n y w a n y c h na kobietach
wybrano bez zmian pierwszą: [Zapewnienie by przed zleceniem leczenia,
wpro­
wadzeniem środków mechanicznych
lub sterylizacją,
kobiety były badane przez
lekarza, który powinien udzielić im pełnych
informacji,
ustnie i pisemnie, o po­
tencjalnych zagrożeniach,
skutkach ubocznych i przeciwwskazaniach,
wszelkich
dostępnych
metod planowania
rodziny. Zapewnienie,
by immunizacja kobiet i
dziewcząt nie była stosowana przy użyciu eksperymentalnych
lekarstw,
szczepio­
nek lub środków wywołujących
poronienie]
(p. 107 h). B y ł o to zgodne z Women's
Linkage Caucus.
[Rozpoznanie niekorzystnych
skutków dla zdrowia niebezpiecznych
zabiegów
przerywania
ciąży oraz podjęcie
w związku z tym, jako główna
troska
służby
zdrowia, zgodnie z Programem Działania Międzynarodowej
Konferencji
ws. Lud­
ności i Rozwoju; ] [paragraf 8.25 ICPD: Aborcja w żadnym przypadku nie powin­
na być promowana jako metoda planowania
rodziny. Wszystkie Rządy i odpo­
wiednie organizacje międzyrządowe
oraz pozarządowe
wzywa się do
zwiększenia
zaangażowania
w sprawy zdrowia kobiet, do zajęcia się wpływem na zdrowie nie­
bezpiecznej aborcji 15/, z potraktowaniem
tej sprawy jako głównej troski publicz­
nej służby zdrowia oraz do zmniejszenia liczby przypadków
odwoływania
się do
aborcji dzięki rozwijaniu i doskonaleniu
usług w zakresie planowania
rodziny.
Zapobieganie
niepożądanym
ciążom zawsze musi być traktowane
najbardziej
priorytetowo
i należy podejmować
wszelkie starania na rzecz
wyeliminowania
potrzeby aborcji. Przy niepożądanej
ciąży kobietom należy zapewnić łatwy
dostęp
do wiarygodnej
informacji
i okolicznościowego
poradnictwa.
Wszelkie środki i
zmiany dotyczące
aborcji w ramach systemu zdrowia będą wprowadzone
na
szczeblu krajowym lub lokalnym jedynie w drodze procesu ustawodawczego.
Gdy
aborcja nie jest niezgodna z prawem, powinna ona być bezpieczna. We wszystkich
przypadkach kobiety powinny mieć dostęp do odpowiedniej jakości usług przy le­
czeniu komplikacji
wynikających
z aborcji. Należy niezwłocznie
zaoferować
u¬
sługi w zakresie poradnictwa post-aborcyjnego,
edukacji i planowania rodziny, co
może również przyczynić
się do uniknięcia powtórnych
aborcji.] (p. 107 i ) . Tekst
ten został przyjęty na konferencji kairskiej.
Studia G d a ń s k i e X (1995)
101
[Rozważenie
rewizji przepisów prawnych przewidujących
kary w stosunku do
kobiet, które poddały się nielegalnej aborcji;] (p. 107 k ) . Przyjęto p o w y ż s z e tek­
sty po długiej dyskusji. Zostały zdjęte nawiasy z ostatniego zdania o r o z w a ż a n i u
rewizji p r z e p i s ó w prawnych p r z e w i d u j ą c y c h kary dla kobiet d o p u s z c z a j ą c y c h się
przerywaniu ciąży i p o ł ą c z o n e ze s o b ą dwa punkty. Jest to r o z w i ą z a n i e k o m p r o ­
misowe w stosunku do propozycji U n i i Europejskiej d o m a g a j ą c e j się zobligowa­
nia r z ą d ó w , w k t ó r y c h aborcja jest nielegalna, do wyeliminowania kar wobec k o ­
biet za poddawanie się j e j .
[Priorytatywne
traktowanie wszelkich formalnych i nieformalnych
programów,
które pomagają kobietom wzmocnić poczucie własnej godności, zdobywać
wiedzę,
podejmować
decyzje i wzmacniać poczucie odpowiedzialności
za własne
zdrowie,
[programów,
których
cełem jest zwiększenie
świadomości,
zarówno
wśród
mężczyzn jak i kobiet, w dziedzinie seksualności
i rozrodczości
człowieka],
edu­
kacja mężczyzn
w dziedzinie zdrowia fizycznego, psychicznego
kobiety,
promo­
wanie programów
adresowanych zarówno do kobiet, jak i mężczyzn, których
ce­
lem jest eliminacja praktyk okrutnego lub niesprawiedliwego
traktowania
kobiety
- w tym eliminacja praktyk okaleczania narządów płciowych
kobiety i
preferowa­
nia synów, którego rezultatem jest zabijanie noworodków płci żeńskiej oraz prena­
talna selekcji płodów], zbyt wczesnego wydawania córek za mąż, [prostytucji]
sto­
sowania przemocy fizycznej i seksualnej wobec kobiet, która łączy się często z za­
każeniem wirusem HIV oraz innymi chorobami przenoszonymi drogą płciową, e¬
liminacja praktyk rozpowszechniania
wśród kobiet narkotyków, praktyk
dyskrymi­
nujących kobiety w systemie dystrybucji żywności oraz wszystkich innych szkodli­
wych działań i postaw, które godzą w fizyczne, psychiczne i społeczne
podstawy
życia kobiety; dostrzeżenie faktu, iż niektóre spośród tych praktyk i zachowań
są
przejawem łamania praw człowieka
i elementarnych zasad styki lekarskiej];
( p.
108 a). P o w y ż s z y tekst przyjęto w całości. Zamienione jedynie [prostitution] na
sexual explotation.
[Przygotowanie
oraz rozpowszechnienie
dostępnych
informacji,
poprzez
pu­
bliczne kampanie na rzecz zdrowia, środki masowego przekazu, godne
zaufania
doradztwo
i systemy
edukacyjne,
w celu
zagwarantowania
kobietom
mężczyznom,
zwłaszcza
młodym ludziom, dostępu do informacji o ich zdrowiu, a
zwłaszcza
informacji
na temat spraw związanych
z płciowością
i
reprodukcją,
[biorąc pod uwagę prawa, obowiązki oraz odpowiedzialność
rodziców i innych o¬
sób prawnie odpowiadających
za dzieci zgodnie Konwencją
Praw
Dziecka]
[zgodnie z postanowieniami
Programu Działania
Międzynarodowej
Konferencji
ws. Ludności i Rozwoju] i [zawartych w Raporcie Kairskim ICPD];]
(p. 108 e).
P o w y ż s z y tekst był j e d n y m z najdłużej dyskutowanym ze w z g l ę d u na p r ó b ę w y ­
eliminowania z niego odniesień do praw r o d z i c ó w wobec dzieci. P o s t u l o w a ł o to
m.in. Women's Linkage Caucus. Ostatecznie przyjęto tekst bez istotnych zmian.
Opuszczono jedynie zdania o d w o ł u j ą c e się wprost do konferencji w Kairze.
[Rozpoznanie charakterystycznych
dla młodzieży
[chłopców
i dziewcząt]
pro­
blemów oraz wprowadzenie odpowiednich programów,
takich jak [programy
in­
formacyjne na temat zdrowia seksualnego i rozrodczości]
oraz na temat chorób
przenoszonych
drogą płciową
i H1Y/AIDS,
oraz uszanowanie ich praw do pry­
watności, poufności,
szacunku i do świadomego
wyboru; [biorąc pod uwagę
pra-
102
wa i obowiązki oraz odpowiedzialność
rodziców i innych osób prawnie
odpowia­
dających za dzieci zgodnie z Konwencją
o Prawach Dziecka;] (p. 108 g). Tekst
przyjęto bez ostatnich n a w i a s ó w , ale o d w o ł a n o się za to do punktu 108 e.
[Stworzenie
specjalnych
programów
dla chłopców
i młodych
mężczyzn,
[we
współpracy
z ich rodzicami]
[biorąc pod uwagę prawa, obowiązki oraz odpowie­
dzialność
rodziców i innych osób prawnie odpowiadających
za dzieci zgodnie z
Konwencją
Praw Dziecka] oraz dla mężczyzn reprezentujących
różne grupy wie­
kowe, których celem będzie dostarczanie
[solidnych]
[kompletnych i odpowied­
nich] informacji
oraz [promowanie abstynencji przedmałżeńskiej
jako wzoru od­
powiedzialnego
zachowania seksualnego], promowanie bezpiecznych i odpowie­
dzialnych zachowań
seksualnych i reprodukcyjnych,
łącznie z promocją
dobro­
wolnego i efektywnego stosowania przez mężczyzn metod zapobiegania
HW/A1DS
i innym chorobom przekazywanym
drogą płciową]
[szkolenia w dziedzinie
pro­
mocji bezpiecznego i odpowiedzialnego
[używania prezerwatyw^]
(p. 109 1). W
tekście t y m nie pozostawiono odniesień do Konwencji Praw Dziecka, ale umiesz­
czono punkt 108,e. Dodano do metod zapobiegania chorobom przenoszonym
d r o g ą p ł c i o w ą obok prezerwatywy także abstynencję. U s u n i ę t o natomiast - zgod­
nie z postulatem Women's Linkage Caucus - zdanie: promowanie
abstynencji
przedmałżeńskiej
jako wzoru odpowiedzialnego zachowania seksualnego.
[Wspieranie
i inicjowanie
badań, które stanowiłyby
odpowiedź
na potrzeby i
problemy kobiet, łącznie z badaniami nad zakażeniem
kobiet HIV i innymi choro­
bami przenoszonymi
drogą płciową, nad kontrolowanymi przez kobiety
środkami
ochrony, takimi jak środki bakteriobójcze
i plemnikobójcze
oraz nad
ryzykownymi
postawami
i zachowaniami
zarówno
kobiet jak i mężczyzn;]
(p. 109 p). Tekst
przyjęto w całości.
[poinformowanie
kobiet na temat danych świadczących
o tym, iż antykoncepcja
hormonalna, aborcje i promiskuityzm zwiększają ryzyko rozwoju raka oraz zainfe­
kowania narządów rodnych, po to, by mogły one podejmować
świadome
decyzje
dotyczące
ich zdrowia] (p. 110 e). P o w y ż s z y tekst został zneutralizowany. W o ­
m e n ^ Linkage Caucus p o s t u l o w a ł o całkowite usunięcie informacji o r a k o t w ó r ­
c z y m działaniu hormonalnych ś r o d k ó w antykoncepcyjnych, aborcji i promisku­
i t y z m u . Ostatecznie z a s t ą p i o n o go zwrotem: factors which increase the risks of
devełoping
cancers and infections of the reproductive
tract.
[Zapewnienie odpowiedniej pomocy materialnej, finansowej i logistycznej
dla
młodzieżowych
organizacji pozarządowych,
po to, by zwiększyć ich możliwości
na
polu zaspokajania potrzeb
młodzieży w dziedzinie zdrowia [łącznie ze zdrowiem
seksualnym i reprodukcyjnym];
(p. 112 b). Tekst został przyjęty w całości, c h o c i a ż
zdrowie seksualne i reprodukcyjne oznacza tu życie seksualne ( A / C O N F . 177/L.5.
/Add.7).
[Aktami przemocy wobec kobiet są także: terroryzm, zmuszanie do sterylizacji
i
[aborcji],
ordynarnie wymuszane użycie środków antykoncepcyjnych,
[zabijanie
płodów płci żeńskiej / prenatalna selekcja płodów]
oraz zabijanie
noworodków
płci żeńskiej] (p. 115). Tekst w y r a ź n i e n a w i ą z u j ą c y do sytuacji w Chinach został
zaakceptowany w p r z e d d z i e ń z a k o ń c z e n i a konferencji ( A / C O N F . 111 IŁ.5. /Add.8/
Corr.l).
Studia G d a ń s k i e X (1995)
103
[Podniesienie świadomości
wagi środków masowego przekazu w
kształtowaniu
niestereotypowego
wizerunku kobiet i mężczyzn.
Wyeliminowanie
w mediach
wzorców mogących prowokować
przemoc, zachęcanie
odpowiedzialnych
za cha­
rakter środków masowego przekazu do ustanowienia odpowiednich zasad i norm
w tej materii, a także podniesienie świadomości
i roli środków masowego
przeka­
zu w rozpowszechnianiu
informacji i edukacji w dziedzinie powodów
i skutków
przemocy wobec kobiet i stymulowanie publicznej debaty na ten temat;] (p. 126 j ) .
Tekst został zaakceptowany ale wprowadzono nie uzgodnione przez wszystkich
zdanie: [at the same time freedom of expression cannot justify stereotyping
of
women] ( A / C O N F . 177/L.5. /Add.8).
[Strony konfliktu często bezkarnie gwałcą kobiety, stosując gwałt jako
wojenną
i terrorystyczną
taktykę. Przemoc i pogwałcenie
ludzkich praw dotyka kobiet w
różnym wieku, cierpiących
z powodu uchodźstwa,
straty domu i majątku,
utraty
lub zaginięcia
najbliższych,
biedy, rodzinnej dezintegracji i separacji. Kobiety są
ofiarami morderstw,
terroryzmu,
tortur, zaginięć,
seksualnego
niewolnictwa,
gwałtów
[i ich konsekwencji],
nadużyć seksualnych,
[przymusowej ciąży],
szcze­
gólnie w przypadkach
czystek etnicznych i innych powstałych
formach
przemocy,
a następnie borykają się z trwającymi
do końca życia, psychologicznie
uwarun­
kowanymi konsekwencjami
zbrojnych konfliktów
[i obcej okupacji] (p. 136).Tekst
inspirowany w o j n ą na B a ł k a n a c h i Czeczenii czy m a s a k r ą w Rwandzie został
przez d e l e g a t ó w r z ą d ó w odpowiedzialnych za wymienione zbrodnie w z i ę t y w
nawias, ale ostatecznie uzgodniono go bez w i ę k s z y c h zmian ( A / C O N F . 177/L.5.
/Add.9/Corr.l).
[Ochrona kobiet i dzieci, które migrują jako członkowie
rodzin, przed
wyko­
rzystaniem
i odmową przyznania
pełni praw przez sponsorów
i
rozważanie
możliwości,
w ramach krajowego prawa, przedłużania
ich pobytu, biorąc pod u¬
wagę że rozłączenie
może przyczynić
się do osłabienia
więzów rodzinnych;]
(p.
150 b). Oba teksty najpierw w z i ę t e w nawias przez p a ń s t w a r o z w i n i ę t e z o s t a ł y o¬
statecznie przyjęte bez w i ę k s z y c h zmian (A/CONF.177/L.5. / A d d . 9 ) .
[Opracowanie i wprowadzenie w życie przepisów prawnych i kodeksów
postę­
powania, które obejmują międzynarodowymi
normami pracy i prawami
pracow­
niczymi pracowników
płci żeńskiej] ( p . l 8 0 a ) . Tekst został doprecyzowany przez
o d w o ł a n i e się do International Labour Organization Convention 100 d o t y c z ą c ą
r ó w n e j p ł a c y i praw pracowniczych z a r ó w n o dla kobiet, j a k i m ę ż c z y z n (p. 163).
[Przyjęcie polityki, która rozszerza zakres ochrony prawa pracy i zabezpie­
czania socjalnego, w celu objęcia nimi pracujących
w domu, tymczasowo i w nie­
pełnym
wymiarze godzin oraz sezonowo i wprowadzenie
przepisów
prawnych
promujących
karierę
zawodową
opartą
na elastycznych
warunkach
pracy]
(p.l81a). D o tekstu dodano stwierdzenie o potrzebie zharmonizowania pracy i od­
p o w i e d z i a l n o ś c i za r o d z i n ę .
[Ustanowienie
i wprowadzenie w życie ustawodawstwa
przyznającego
urlopy
macierzyńskie
i świadczenia
macierzyńskie/ojcowskie
kobietom i mężczyznom
oraz
promowanie
dzielenia rodzicielskich
obowiązków
pomiędzy
kobiety i
mężczyzn,
między innymi poprzez odpowiednie
przepisy prawne, bodźce i/albo
zachęty]
( p . l 8 1 c ] . Alternatywne: [Zapewnienie, w drodze przyjęcia
odpowiednich
przepi­
sów prawnych, bodźców i/albo zachęt, równych możliwości otrzymania urlopu ro-
104
dzicielskiego i świadczeń
rodzicielskich
przez kobiety i mężczyzn]. Przyjęto d r u g ą
w e r s j ę . ( A / C O N F . 177/L.5. /Add.10).
[Nierówność
w życiu publicznym może się zacząć [w rodzinie, gdzie
występuje
nierówny podział władzy] [w ramach dyskryminacyjnych
zachowań
i praktyk w
rodzinie] Nierówny podział pracy i obowiązków
w ramach gospodarstwa
domo­
wego związany
z nierównym
podziałem
władzy ogranicza kobiece
możliwości
znalezienia czasu i rozwinięcia
umiejętności
w celu udziału w procesach
decyzyj­
nych na szerszej publicznej arenie. Bardziej równoprawne
dzielenie
obowiązków
pomiędzy
kobietami i mężczyznami
nie tylko zapewnia lepszą jakość życia kobiet i
ich córek, ale również zwiększa możliwość kształtowania
i planowania
publicznej
polityki, praktyk i wydatków
w celu uznania kobiecych interesów.
[Nieformalne
powiązania
i wzory procesów
decyzyjnych na poziomie lokalnym i
środowisko­
wym, które wyrażają męski etos, ograniczają
kobiece możliwości
wzięcia
równo­
prawnego udziału w gospodarczym i społecznym
życiu kraju] (p.187). W przyję­
t y m bez istotnych zmian tekście umieszczono o d w o ł a n i e do paragrafu nr 30. (Jest
w n i m m o w a o rodzinie i miejscu kobiety w s p o ł e c z e ń s t w i e ) .
Dalej następuje k i l k a p a r a g r a f ó w d o t y c z ą c y c h działalności
funkcji kierowniczych w s p o ł e c z e ń s t w i e , które także objęte
[przedsięwzięcie
odpowiednich
kroków
w celu znacznego
biet] [dla zapewnienia równego udziału kobiet i mężczyzn na
skach rządowych
i w administracji
publicznej]
(p.l92a)
/Add.ll).
politycznej kobiet i
zostały nawiasami:
wzrostu liczby ko­
wszystkich
stanowi­
( A / C O N F . 177/L.5.
[Rozważenia
podjęcia
środków
w systemie wyborczym,
w celu
partii politycznych
do wyboru kobiet na wybieralne i ich wyznaczanie
bieralne stanowiska w takiej samej proporcji jak mężczyzn] ( p . l 9 2 b ]
177/L.5./Add.ll/Corr.l.).
zachęcenia
na niewy(A/CONF.
[Uznanie faktu, że wspólne dzielenie obowiązków
rodzinnych i zawodowych
pomiędzy
kobietami i mężczyznami
zwiększa kobiecy udział w życiu publicznym o¬
raz podjęcie odpowiednich kroków do osiągnięcia
tego stanu, w tym środków
po­
zwalających
na godzenie życia rodzinnego i pracy zawodowej] ( p . l 9 2 i ) .
Kontynuacja
gromadzenia
i rozpowszechniania
ilościowych
i
jakościowych
danych dotyczących
kobiet i mężczyzn w procesach
decyzyjnych [i analiza
różnicy
we wpływie na proces decyzyjny oraz kontrola postępów
w realizacji celu Sekre­
tarza Generalnego - osiągnięcie
50 procentowego
udziału kobiet, ewentualnie co
najmniej 40 procentowego,
na wyższych i kierowniczych
stanowiskach
do 2000
roku]. Przyjęto p o w y ż s z y tekst w nawiasach bez zmian. Doprecyzowano jedynie
termin (rok 2000) wzrostu u d z i a ł u kobiet na w y ż s z y c h i kierowniczych stanowi­
skach ( p . l 9 5 c ) ( A / C O N F . 177/L.5. / A d d . l l ) .
Dyskutowano także nad konkretnymi działaniami m a j ą c y m i na celu wprowa­
dzenie w życie p o s t u l a t ó w zawartych w dokumencie p e k i ń s k i m . N i e wszystkie
p a ń s t w a c h c i a ł y się z g o d z i ć na t a k ą p r o p o z y c j ę : [Ustanowienie
powiązań
punk­
tów kontaktowych w ministerstwie i agencjach,
wyposażonych
w mandat dokony­
wania przeglądów
polityk
i programów,
i stworzenie
mechanizmów
u¬
możliwiających
systematyczne spotkania przedstawicieli
tych punktów
z mechani­
zmem krajowym ds. awansu kobiet, w celu kontroli postępu we wprowadzeniu
w
Studia G d a ń s k i e X (1995)
105
życie Platformy Działania]
(p.207e). Ostatecznie tekst zaakceptowano z n i e w i e l ­
k i m i zmianami ( A / C O N F . 177/L.5. / A d d . l 2 / C o r r . l ) .
Zgodzono się także na u s u n i ę c i e n a w i a s ó w w p o n i ż s z y m tekście: W krajach,
które nie są jeszcze stronami Konwencji o likwidacji wszelkich form
dyskryminacji
kobiet i innych międzynarodowych
aktów praw człowieka,
lub w których
zostały
złożone zastrzeżenia
niezgodne z celami Konwencji,
lub w których
ustawodawstwo
nie zostało jeszcze dostosowane do międzynarodowych
norm i standardów,
nie
została jeszcze zagwarantowana
równość kobiet w prawie.
[Pełne korzystanie z
praw przez kobiety jest blokowane przez: różnice między ustawodawstwem
krajo­
wym i normami międzynarodowymi,
nadmierną
biurokrację,
brak
odpowiedniej
świadomości
w procesie
sądowym,
nieodpowiednią
kontrolą
łamania
praw
człowieka w stosunku do wszystkich kobiet, połączoną
z niewystarczającą
repre­
zentacją kobiet w wymiarze sprawiedliwości,
niewystarczający
obieg informacji
o
istniejących
prawach oraz przeważające
postawy i praktyki potwierdzające
fak­
tyczną nierówność
kobiet]. Mająca miejsce w praktyce nierówność jest
powodo­
wana brakiem przestrzegania
m.in. przepisów
czy kodeksów rodzinnego,
cywilne­
go, karnego, pracy i handlowego
oraz przepisów
i zasad
administracyjnych
mających
na celu zapewnienie
pełnego
korzystania
przez kobiety z praw
człowieka i podstawowych swobód (p.219) (A/CONF.177/L.5. /Add.13).
U s u n i ę t o nawiasy r ó w n i e ż z n a s t ę p u j ą c e g o tekstu: [Światowa
Konferencja
Praw Człowieka oraz Konferencja
ws. Ludności i Rozwoju, które nie
ustanowiły
żadnych
praw człowieka
potwierdziły
wszystkie aspekty powszechnych
praw
człowieka
dla kobiet, w tym reprodukcyjne
prawa kobiet zdefiniowane
przez
ICPD, przy uwzględnieniu
zastrzeżeń do Programu Działania
i prawo do rozwo­
ju]. Mając w pamięci definicje zawarte w Rozdziale II, Rozdziale VII, 7.2 w Roz­
dziale VIII Program Działania
13/, prawa reprodukcyjne zależą od uznania pod­
stawowych praw wszystkich małżeństw
i jednostek
do swobodnego
i odpowie­
dzialnego decydowania o liczbie i okresie urodzenia swoich dzieci oraz od posia­
dania przez nich odpowiednich
informacji
i środków w celu dokonania
wolnego
wyboru oraz dostępu do najwyższej jakości usług medycznych związanych
z sek­
sem i zdrowiem
reprodukcyjnym.
Jak stwierdzono
w dokumentach
praw
człowieka,
wybór dotyczący
reprodukcji
powinien być wolny od nacisków,
dys­
kryminacji i przemocy. [Tak więc unikalne reprodukcyjne
i produkcyjne
role ko­
biet i mężczyzn powinny być uznane i szanowane.] Zmiany w kobiecej i męskiej
świadomości,
w postępowaniu
i zachowaniu obu płci są niezbędne
dla lepszego
zrozumienia między kobietami i mężczyznami
w kwestii dzielenia obowiązków,
u¬
względniając
kwestię zdrowia związanego
z reprodukcją
i seksem i są warunkiem
równego partnerstwa w życiu publicznym i prywatnym. Specjalne
wysiłki
należy
podjąć w celu podkreślenia
męskiej współodpowiedzialności
i promocji
aktywne­
go zaangażowania
mężczyzn w odpowiedzialne
rodzicielstwo
oraz seksualne i re­
produkcyjne zachowanie] (p.223). Tekst został u p o r z ą d k o w a n y i przyjęto zawarte
w n i m s f o r m u ł o w a n i e : prawa reprodukcyjne zależą od uznania podstawowych
praw wszystkich par i jednostek do decydowania w sposób wolny i odpowiedzial­
ny o liczbie, miejscu i czasie przyjścia na świat ich dzieci i posiadania
informacji
i sposobów
uczynienia tego, oraz prawo do utrzymania najwyższego
standardu
zdrowia seksualnego i reproduktywnego ( A / C O N F . 177/L.5. / A d d . l 3 / C o r r . l ) .
106
[Przemoc we wszystkich swoich formach jak: seksualne molestowanie,
prosty­
tucja, porr tgrafia, niewolnictwo,
eksploatacja oraz przemoc wynikająca
z kultu­
ralnych uprzedzeń,
rasizmu i rasowej dyskryminacji,
etnicznych czystek, kseno­
fobii, ekstremizmów
religijnych
i antyreligijnych
oraz międzynarodowego
handlu
kobietami i dziećmi, jest sprzeczne z godnością
i wartością jednostki ludzkiej i
musi być wyeliminowana]
(p.225). Tekst p o w y ż s z y został zaakceptowany łącznie
z terminem pornografia.
[Działanie
na rzecz ratyfikacji
i wzmocnienia
międzynarodowej
konwencji
przeciwko wszelkim formom jawnego i ukrytego wykorzystania seksualnego,
która
przewiduje
zapewnienie
opieki nad ofiarami i karanie sprawców
(np.
pro­
wadzących firmy zajmujące się turystyką seksualną, stręczycieli)]
(p.230 o). Para­
graf ten został poszerzony i ostatecznie brzmi następująco: Wzmocnienie
wprowa­
dzania w życie wszystkich odpowiednich narzędzi praw człowieka
w celu walki i
wyeliminowania,
włącznie przez międzynarodową
współpracę,
zorganizowanych
i
innych form handlu kobietami i dziećmi, włącznie dla celów eksploatacji
seksual­
nej, pornografii,
prostytucji
i turystyki seksualnej, oraz dostarczenie prawnej i
socjalnej
pomocy
dla ofiar.
To powinno
obejmować
działania
na
rzecz
współpracy
międzynarodowej
aby stawiać przed sądem i karać tych, którzy są od­
powiedzialni
za
zorganizowaną
eksploatację
kobiet
i
dzieci
(p.230
o),(A/CONF.177/L.5. /Add.13).
[Rozważenie
możliwości
dokonania]
dokonanie rewizji systemu
prawnego
włączając
[prawa zwyczajowe obowiązujące
w niektórych społecznościach],
pra­
wo rodzinne, cywilne, karne, handlowe i prawo pracy po to, by umożliwić
reali­
zację
zasad
i procedur
międzynarodowych
instrumentów
ochrony
prawa
człowieka,
[rozważać możliwość
usunięcia] usunięcie wszelkich przepisów
praw­
nych i administracyjnych
mogących
nadal stanowić podstawę
do
dyskryminacji
kobiet (p.232d). Został przyjęty także p o w y ż s z y paragraf, c h o c i a ż Chiny i p a ń ­
stwa islamskie m i a ł y tu pewne zastrzeżenia ( A / C O N F . 177/L.5. /Add.13).
[Tworzenie
przewodników
profesjonalnych
i kodeksów
postępowania
obej­
mujących problematykę
przemocy, poniżania
i pornografii
dotykającej
kobiety w
środkach masowego przekazu, z uwzględnieniem
reklam] Tekst został przyjęty w
całości (p.244b) ( A / C O N F . 177/L.5. /Add.13).
Konwencja
o Prawach Dziecka uznaje, że Państwa Strony w granicach
swej
jurysdykcji
będą respektowały
i gwarantowały
prawa zawarte w niniejszej
kon­
wencji wobec każdego dziecka, bez jakiejkolwiek
dyskryminacji,
niezależnie od ra­
sy, koloru skóry, płci, języka, religii (...) (Art.2, P a r . l ) Jednakże
różne źródła w
różnych krajach wskazują na dyskryminację
dziewcząt,
która rozpoczyna się od
wczesnego dzieciństwa
i trwa po życie dorosłe. [W niektórych
częściach
świata
mężczyźni mają przewagę
liczebną nad kobietami o 5%. Przyczynami tego braku
milionów kobiet, są m.in. niehumanitarne
traktowanie kobiet oraz praktyki
takie
jak okaleczanie kobiet, dzieciobójstwo
nowonarodzonych
i niechcianych
córek,
wczesne małżeństwa,
przemoc wobec kobiet, prostytucja,
nadużycia
seksualne,
dyskryminacja
dziewcząt w przydziale żywności czy inne praktyki dotyczące np. o¬
chrony zdrowia. Rezultatem tych praktyk jest fakt, że życia dorosłego
doczekuje
więcej chłopców
niż dziewcząt]
(p.259). Tekst został przyjęty, c h o c i a ż w y r a ź n i e
godził w p o l i t y k ę wobec kobiet gospodarzy Konferencji, czyli Chin.
Studia G d a ń s k i e X (1995)
107
Dziewczęta,
zarówno starsze jak i młodsze, narażone są na ciągłe
przyjmowa­
nia wielu niepokojących
informacji
dotyczących
ich płci oraz roli jako
kobiety,
które pochodzą zarówno od rodziców, nauczycieli jak i rówieśników
czy
środków
masowego przekazu. Zarówno kobiety, jak i mężczyźni powinni wspólnie z dziećmi
oraz młodzieżą pracować
nad przełamaniem
istniejących
stereotypów.
[Uznanie
zakresu odpowiedzialności,
praw oraz obowiązków
rodziców
lub osób
prawnie
odpowiedzialnych
za dziecko zgodnie z Konwencją
Praw Dziecka]
(p.262). D o
tekstu w nawiasie dodano odniesienie do paragrafu nr 267, czyli tekstu znaj­
dującego się p o n i ż e j . Women's Linkage Caucus p o s t u l o w a ł o u s u n i ę c i e odniesie­
nia do praw r o d z i c ó w .
[Międzynarodowa
Konferencja
ws. Populacji
i Rozwoju,
która odbyła się w
1994 roku uznała w paragrafie
7.3 Programu Działania,
że cała uwaga powinna
być skierowana na promocję
wzajemnych, opartych na zasadzie poszanowania
i
równości stosunków pomiędzy obiema płciami a szczególnie
na sprostanie
potrze­
bom w zakresie edukacji i opieki dorastających
dziewcząt w celu umożliwienia
im
pozytywnego
oraz odpowiedzialnego
rozwiązywania
problemów
związanych
z
płcią]. [Uznanie zakresu odpowiedzialności,
praw oraz obowiązków
rodziców
lub
osób prawnie odpowiedzialnych
za dziecko zgodnego z Konwencją
Praw
Dziec­
ka]. [Odpowiedzialne
wychowanie seksualne, wrażliwość
i równość
stosunków
panujących
pomiędzy
obiema płciami, szczególnie
w wieku dojrzewania,
podkre­
śla i promuje harmonijne stosunki pomiędzy
mężczyznami
i kobietami.
Powinny
zostać wsparte działania
mające na celu integrację
wychowania
seksualnego
wśród młodzieży z pomocą rodziców, które kładłoby nacisk na
odpowiedzialność,
jaka spoczywa na młodych mężczyznach
i kształtowało
świadomość
seksualną]
(p.267). Tekst p o w y ż s z y został zaakceptowany w zasadzie bez zmian dzięki
trwającej k i l k a dni dyskusji. W celu j a k b y z r ó w n o w a ż e n i a Konwencji
Praw
Dziecka dodano w n i m k o n i e c z n o ś ć brania pod u w a g ę Convention on the Elimination of AU Forms of Discrimination
against Women. Znalazł się też istotny
tekst: In all actions concerning
children, the best interests of the child shall be a
primary
consideration.
Przemoc seksualna oraz choroby przenoszone drogą płciową,
łącznie z HIV
i AIDS wywierają druzgoczący
wpływ na zdrowie dzieci, przy czym dziewczęta
są
bardziej podatne od chłopców
na konsekwencje
[stosunków płciowych
odbywa­
nych bez zabezpieczeń/przedwczesnych
i nieodpowiedzialnych
zachowań
seksual­
nych] (p.269). Women's Linkage Caucus r ó w n i e ż i w t y m tekście p o s t u l o w a ł o u¬
sunięcie z ostatniego zdania: przedwczesnych
i nieodpowiedzialnych
zachowań
seksualnych.
[Uchwalenie,
wydanie i wprowadzenie
w życie przepisów
prawnych,
które
gwarantowałyby
równe i sprawiedliwe
egzekwowanie prawa spadkowego
dla
dziecka niezależnie
od jego płci] (p.274d). Tekst ten bierze w o b r o n ę prawo
dziewcząt w krajach islamskich do dziedziczenia.
[Podjęcie kroków zmierzających
do tego, aby tradycyjne, religijne stroje i ob­
rzędy dotyczące dziewcząt nie były podstawą
dyskryminacji w instytucjach
eduka­
cyjnych] (p.276d). ( W y r a ź n a aluzja do w y d a r z e ń we francuskich s z k o ł a c h pu­
blicznych, w k t ó r y c h p r ó b o w a n o z a b r o n i ć d z i e w c z ę t o m islamskim n o s i ć na
g ł o w a c h chusty przepisane prawem Koranu.
108
Udzielanie poparcia instytucjom oświatowym
oraz środkom masowego
przeka­
zu w celu przyjęcia
i propagowania
niestereotypowego
wizerunku dziewcząt
i
chłopców i działania na rzecz wyeliminowania pornografii
dziecięcej,
degeneracji
oraz brutalnego wizerunku młodych dziewcząt (p.277b).
[Wyeliminowanie
wszelkich form dyskryminacji dziewcząt oraz głęboko
zako­
rzenionych przyczyn, dla których synowie są bardziej preferowani od córek, czego
rezultatem są często praktyki dzieciobójcze
oraz aborcyjne w stosunku do płodów
żeńskich,
a także technologie określania
płci przed narodzeniem]
(p.277c). W
p o w y ż s z y c h paragrafach znajduje się szereg p o s t u l a t ó w m a j ą c y c h wyeliminowa­
nie utrwalonych kulturowo praktyk d y s k r y m i n u j ą c y c h pleć ż e ń s k ą . Nawiasy
ś w i a d c z ą o kontrowersjach co do tych postulatów. Ostatecznie nawiasy zostały
wyeliminowane.
Wprowadzenie zasady równego
dostępu do edukacji oraz
zaawansowanych
programów
badawczych mających na celu wzmocnienie indywidualnych
i zbioro­
wych działań na rzecz zredukowania podatności
dziewcząt na AIDS/HW
i inne
choroby; [zgodnie z Programem Działań ICPD przyjętym
w Kairze].
[Uznając
prawa, zakres odpowiedzialności
i obowiązków
rodziców i innych osób
prawnie
odpowiedzialnych
za dzieci zgodnie z Konwencją
o Prawach Dziecka] (p.281d).
Zamiast Konwencji o Prawach Dziecka wpisano odniesienie do paragrafu 267.
Zapewnienie
edukacji oraz dostępu do informacji
dla dziewcząt,
szczególnie
dziewcząt
dorastających,
odnośnie do fizjologii
reprodukcji,
[zgodnie z Progra­
mem Działań ICPD przyjętym w Kairze odnośnie do poradnictwa
seksuologiczne­
go i w zakresie zdrowia reprodukcyjnego]
oraz wiedzy na temat
bezpiecznych
metod planowania rodziny i zabezpieczenia przed AIDS/HW
i innymi
chorobami].
[Uznając prawa, zakres odpowiedzialności
i obowiązków
rodziców i innych osób
prawnie odpowiedzialnych
za dzieci zgodnie z Konwencją
o Prawach
Dziecka]
(p.281e). Podobnie j a k w poprzednim paragrafie wpisano odniesienie do paragra­
fu 267.
Podkreślenie
roli i odpowiedzialności
młodzieży
dorastającej
odnośnie
do
zdrowia i zachowań
reprodukcyjnych
poprzez zapewnienie odpowiednich
usług i
poradnictwa
[zgodnie ze sprawozdaniem
Międzynarodowej
Konferencji
ws. Lud­
ności i Rozwoju] [zgodnie z Programem Działania Międzynarodowej
Konferencji
ws. Ludności i Rozwoju]
[Biorąc pod uwagę zastrzeżenia
i deklaracje
zgłoszone
do tego dokumentu oraz uznając prawa, zakres odpowiedzialności
i
obowiązków
rodziców i innych osób prawnie odpowiedzialnych
za dzieci zgodnie z
Konwencją
o Prawach Dziecka](p.28lg).
W y e l i m i n o w a n o też wszelkie odniesienia do innych
d o k u m e n t ó w , wpisano jedynie paragraf 267.
[Opracowanie
i wdrażanie prawa] chroniącego
dziewczęta
przed
wszystkimi
formami przemocy z dzieciobójstwem
włącznie, [prenatalną selekcją pici],
okale­
czeniami płciowymi,
kazirodztwem,
napastowaniem
seksualnym,
wykorzystywa­
niem seksualnym, prostytucją
dziecięcą, pornografią
dziecięcą i rozwijaniem
pro­
gramów stosownych
do wieku [bezpiecznych
i zapewniających
poufność]
oraz
[medycznych i psychologicznych]
służb pomocy [uznających
prawa, obowiązki
i
odpowiedzialność
rodziców i innych osób prawnie odpowiedzialnych
za dziecko i
zgodnych z Konwencją
Prawa Dziecka] aby pomóc dziewczętom
- ofiarom prze-
c
Studia G d a ń s k i e X (1995)
mocy (p.283d). Opuszczono teksty w nawiasach m ó w i ą c e o rodzicach
o Prawach Dziecka ( A / C O N F . 177/L.5. /Add.16).
Rozdział piąty omawia r o z w i ą z a n i a instytucjonalne na szczeblu
m i ę d z y n a r o d o w y m , które są n i e z b ę d n e aby m o ż n a b y ł o w p r o w a d z i ć
stulaty zawarte w dokumencie konferencji. R o z d z i a ł szósty zajmuje
nością ustaleń źródeł finansowania podejmowanych działań na rzecz
sytuacji kobiet w świecie.
109
i
Konwencji
krajowym i
w ż y c i e po­
się koniecz­
polepszenia
Podsumowanie konferencji
Konferencja w Pekinie w opinii o b s e r w a t o r ó w i d e l e g a t ó w z a k o ń c z y ł a się
kompromisem, tzn. p r z y j ę c i e m wynegocjowanej w w i e l k i m trudzie ostatecznej
wersji dokumentu. N i e k t ó r e p a ń s t w a w z n i o s ł y swoje z a s t r z e ż e n i a co do pewnych
jego części, jako sprzecznych z prawem narodowym lub w a r t o ś c i a m i kulturo­
w y m i . R z ą d polski przyjął w całości uzgodniony dokument. N i e wszyscy
c z ł o n k o w i e delegacji polskiej zgadzali się z t y m stanowiskiem. N p . senator A l i c j a
G r z e ś k o w i a k u w a ż a , że powinno b y ć z g ł o s z o n e zastrzeżenie co do zapisu: istnieją
różne formy rodziny (p.30), dlatego, że zwrot ten m o ż e b y ć interpretowany j a k o
obejmujący także z w i ą z k i homoseksualne. Zdaniem A . G r z e ś k o w i a k dokument
wydaje się o g r a n i c z a ć prawa r o d z i c ó w do edukacji seksualnej zgodnie z warto­
ściami przez r o d z i c ó w wyznawanymi lub akceptowanymi.
Ż a d n a z poprzednich konferencji kobiecych nie w y w o ł y w a ł a t y l u kontrowersji,
co konferencja w Pekinie. P r z e w y ż s z a j ą pod t y m w z g l ę d e m jedynie u¬
b i e g ł o r o c z n a Konferencja na temat Zaludnienia i Rozwoju w Kairze, której Pekin
był j a k b y dalszym ciągiem. Z ł o ż y ł o się na to wiele c z y n n i k ó w . W ostatnich la­
tach nastąpiło o ż y w i e n i a a k t y w n o ś c i organizacji p o z a r z ą d o w y c h , w t y m kobie­
cych, spośród k t ó r y c h wiele stawia sobie za cel przeprowadzenie ś w i a t o w e j rewo­
lucji dotyczącej miejsca kobiety w społeczeństwie. Problem jednak polega na t y m ,
że działaczki r u c h ó w kobiecych w a l c z ą c o r ó w n e prawa kobiet kreują i d e o l o g i ę ,
która jest także rewolucyjna w sferze moralnej i obyczajowej. Projekt dokumentu
z a r ó w n o w Kairze, j a k i Pekinie przygotowywany był przez radykalne s k r z y d ł a
organizacji kobiecych i odbiegał znacznie od p o g l ą d ó w i o c z e k i w a ń nawet
z w y k ł y c h kobiet w Europie i Ameryce, nie w s p o m i n a j ą c j u ż p a ń s t w islamskich.
Organizacje te mają obecnie d u ż y w p ł y w w ONZ-cie i w i e l u zachodnich r z ą d a c h .
Cieszą się także poparciem administracji prezydenta Clintona, k t ó r y w swej k a m ­
panii wyborczej o d w o ł y w a ł się do c z ł o n k ó w tych organizacji. W w y n i k u trudnych
negocjacji k o ń c o w y dokument kairski odbiegał znaczenie od swojej liberalnej
wersji. D o k o n a ł o się to nie tylko dzięki delegacji w a t y k a ń s k i e j , ale także postawie
w i e l u p a ń s t w m u z u ł m a ń s k i c h i p a ń s t w A m e r y k i P o ł u d n i o w e j . Jednak j u ż na za­
k o ń c z e n i e konferencji kairskiej i na konferencji w Kopenhadze w marcu br.
( W o r l d Summit for Social Development) skrajnie feministyczne organizacje k o ­
biece z a p o w i a d a ł y w a l k ę w Pekinie o odzyskanie tego, co straciły w Kairze. Stąd
też na I V M i ę d z y n a r o d o w ą Konferencji ws. Kobiet wybierano z p o s z c z e g ó l n y c h
p a ń s t w delegatki ze ś r o d o w i s k z b l i ż o n y c h do feministycznych.
110
Konferencja kobieca w Pekinie, podobnie j a k w Kairze, b y ł a p o w a ż n ą p r ó b ą
przeprowadzenia rewolucji moralnej i obyczajowej w świecie przez organizacje
feministyczne. N a jednej i drugiej konferencji d o c h o d z i ł o do konfrontacji d w ó c h
przeciwstawnych opcji etycznych i obyczajowych. Z jednej strony w y s t ę p o w a l i
rzecznicy tradycyjnego systemu w a r t o ś c i , w k t ó r y m p o d k r e ś l a się czystość
p r z e d m a ł ż e ń s k ą , p o w o ł a n i e kobiety do m a c i e r z y ń s t w a , w a r t o ś ć rodziny, z w i ą z e k
prokreacji, j a k o w s p ó ł p r a c a ze S t w ó r c ą (Watykan, szereg p a ń s t w islamskich i
p a ń s t w a A m e r y k i P o ł u d n i o w e j ) , a z drugiej zaś propagatorzy praw kobiet, ale ro­
zumianych w s p o s ó b s z c z e g ó l n y . P r z e w o d n i c z ą c a U N F P A dr Nafis Sadik powie­
działa m.in., że pierwszym znakiem respektowania tych praw jest popieranie praw
reprodukcyjnych. N i k t nie m o ż e n a r z u c a ć kobiecie decyzji z w i ą z a n y c h z repro­
dukcją. Pary i jednostki m a j ą podstawowe prawo do decydowania w s p o s ó b w o l ­
ny o liczbie dzieci i prawo d o s t ę p u do informacji d o t y c z ą c y c h planowania rodzi­
ny. Realizowanie praw reprodukcyjnych wymaga uwolnienia kobiety od systemu
w a r t o ś c i , k t ó r y p o d k r e ś l a u kobiety tylko funkcje z w i ą z a n e z m a c i e r z y ń s t w e m i
r o d z i n ą . P o n i e w a ż konferencja kairska nie z a d a w a l a ł a w pełni ż a d n e j ze stron
sporu, obydwie opcje etyczne starły się ponownie w Pekinie. Z t y m , ż e przedsta­
wiciele pierwszej opcji przyjęli p o s t a w ę o b r o n n ą , przejawiającą się w haśle: nic
poza Kair, czyli nie d a ć się cofnąć z pozycji tam wywalczonej. Opcja druga
przyjęła m e t o d ę o f e n s y w n ą u w a ż a j ą c , że trzeba o s i ą g n ą ć , to co się nie u d a ł o w
Kairze.
Mniejsze spory na Konferencji w Pekinie w y w o ł y w a ł y hasła r ó w n o ś c i
społecznej kobiet, zapewnienia i m m o ż l i w o ś c i awansu s p o ł e c z n e g o i polityczne­
go. Delegacja w a t y k a ń s k a , p a ń s t w a islamskie i dobrze zorganizowane m i ę d z y n a ­
rodowe grupy o profdu pro-rodzinnym p r o t e s t o w a ł y przeciwko stawianiu tych
w a r t o ś c i ponad rolę kobiety w rodzinie. Najłatwiej b y ł o zapewne u z y s k a ć z g o d ę
co do potrzeby likwidowania istniejących na świecie w i e l u negatywnych zjawisk,
j a k przemoc wobec kobiet, wykorzystywanie seksualne, selekcja płci przed i po
narodzeniu (zabijanie dziewczynek), n i e r ó w n y start c h ł o p c ó w i dziewczynek w
zakresie edukacji, n ę d z a kobiet, analfabetyzm w w i e l u krajach A f r y k i i A z j i . Już
trudniej b y ł o u z y s k a ć j e d n o m y ś l n o ś ć o d n o ś n i e do prawa dziedziczenia przez ko­
biety na r ó w n i z m ę ż c z y z n a m i (zastrzeżenia ze strony Egiptu i Mauretanii).
O ile k o n i e c z n o ś ć eliminowania z życia szkodliwych dla kobiet zjawisk nie
b u d z i ł a w ą t p l i w o ś c i , to nie bardzo wiadomo b y ł o j a k się z a b r a ć do poprawy ich
sytuacji. N p . stosowanie przemocy wobec ż o n y przez m ę ż a m o ż n a chyba tylko
c z ę ś c i o w o r o z w i ą z a ć przez ustawodawstwo prawne. Jak się wydaje nie doceniano
na Konferencji k o n i e c z n o ś c i promowania edukacji etycznej. Poza t y m , problem
pozycji kobiety w p a ń s t w a c h islamskich jest skomplikowany od strony kulturowej
i religijnej. Nie m o ż n a go o s ą d z a ć i o c e n i a ć przez pryzmat naszej kultury. A t y m
bardziej nie m o ż n a go p r ó b o w a ć r o z w i ą z y w a ć w oparciu o propozycje radykal­
nych grup feministycznych, k t ó r e są mocno kontrowersyjne nawet dla kobiet z
Europy czy A m e r y k i . C h o c i a ż w Pekinie m ó w i ł o się o kompromisie, to jednak
b i o r ą c pod u w a g ę dokument w y j ś c i o w y więcej w y w a l c z y l i zwolennicy tradycyj­
nej m o r a l n o ś c i . Stało się to dzięki zdrowemu r o z s ą d k o w i i poczuciu odpowie­
dzialności w i e l u delegatek z r ó ż n y c h p a ń s t w , a także nieugiętej postawie p a ń s t w
islamskich.
Studia G d a ń s k i e X (1995)
111
Po z a k o ń c z e n i u Konferencji m o ż n a p o s t a w i ć sobie pytanie o sens jej zorgani­
zowania. K t o ś obliczył, ż e p i e n i ą d z e wydane na n i ą w y s t a r c z y ł y b y na w y ż y w i e n i e
średniej wielkości p a ń s t w a afrykańskiego przez r o k czasu. Co ona zmieni w losie
kobiet? Trudno jest jednoznacznie o d p o w i e d z i e ć na tego rodzaju pytania.
N i e w ą t p l i w i e b y ł a to w a ż n a p r ó b a z w r ó c e n i a uwagi na w y s t ę p u j ą c e zjawiska nie­
sprawiedliwego i n i e r ó w n e g o traktowania kobiet jakie w y s t ę p u j ą w ś w i e c i e , dys­
kryminacji, n ę d z y , przemocy seksualnej, wykorzystywania seksualnego, analfabe­
tyzmu itp. Szkoda jednak, ż e te dwa tygodnie b y ł y zdominowane sporami nad
terminami d o t y c z ą c y m i marginalnych p r o b l e m ó w , j a k np. prawa kobiet o od­
miennej orientacji seksualnej i i n n y m i tego typu zagadnieniami. Wydaje się t a k ż e ,
że dokument powinien b y ć w całości uzgodniony w c z e ś n i e j natomiast konferencja
powinna się z a j m o w a ć kwestią sposobu wprowadzania w życie zawartych w n i m
postulatów.
Znaczenie konferencji p o d w a ż a także fakt, ż e ostatecznie w d r a ż a n i e u s t a l e ń
zawartych w dokumencie p e k i ń s k i m jest s p r a w ą dobrej w o l i p o s z c z e g ó l n y c h
p a ń s t w . W praktyce m o g ą b y ć jedynie wywierane pewne formy nacisku finanso­
wego na p a ń s t w a biedne w celu skłonienia ich do zaakceptowania dokumentu.
R ó w n i e ż obywatele lub organizacje b ę d ą m i e l i obecnie p o d s t a w ę domagania się
od swych r z ą d ó w u w z g l ę d n i e n i a w prawie narodowym u s t a l e ń zapisanych w do­
kumencie p e k i ń s k i m , ale nic poza t y m . W czerwcu 1996 roku w Istambule o d b ę ­
dzie się n a s t ę p n a konferencja O N Z , która zajmie się problemami zasiedlenia na­
szego globu i zapewne b ę d z i e ona kolejną okazją do dyskusji na temat praw k o ­
biet.
Studia G d a ń s k i e X (1995)
113
Ks. Andrzej Kowalczyk
G E N E A L O G I E JEZUSA W E W A N G E L I A C H
Genealogie m i a ł y dla Izraelitów wielkie znaczenie, p o n i e w a ż w s p ó l n o t a k r w i
b y ł a p o d s t a w ą p r z y n a l e ż n o ś c i do narodu wybranego. Ponadto z p r z y n a l e ż n o ś c i ą
do rodu Aarona łączyły się o b o w i ą z k i i przywileje k a p ł a ń s k i e , natomiast z rodem
Dawida w i ą z a ł y się obietnice m e s j a ń s k i e (por. 2 Sam 7,14). W e d ł u g ś w i a d e c t w a 1
K r n 9,1 istniały specjalne księgi, do k t ó r y c h wpisywano genealogie k a ż d e g o I ¬
zraelity. Z N e h 7,61-64 dowiadujemy się, ż e ci k a p ł a n i i lewici s p o ś r ó d repatrian­
t ó w z n i e w o l i babilońskiej, k t ó r z y nie potrafili w y k a z a ć się o d p o w i e d n i ą gene­
alogią, nie zostali dopuszczeni do służby w świątyni.
Mateusz i Ł u k a s z umieszczają w swoich Ewangeliach genealogie Jezusa, ale
r ó ż n i ą się one m i ę d z y sobą, a w n i e k t ó r y c h przypadkach r ó ż n i ą się t a k ż e o d ź r ó ­
deł biblijnych. Jak w y t ł u m a c z y ć te r ó ż n i c e ? Czy r ó ż n i c e w genealogiach s ą do­
w o d e m na to, ż e Ł u k a s z nie znał Ewangelii Mateusza?
1. Genealogia w Mt 1,1-17
Mateusz g e n e a l o g i ę umieszcza na samym p o c z ą t k u Ewangelii, rozpoczyna od
Abrahama i dzieli j ą na trzy części: (1) od Abrahama do Dawida, (2) od D a w i d a
do n i e w o l i babilońskiej, (3) od n i e w o l i babilońskiej do Chrystusa. Ź r ó d ł e m dla
pierwszej części są teksty: Rt 4,12.18-22 i 1 K r n 1,28; 2,2-5.9-15; dla drugiej c z ę ­
ści: 1 K r n 3,5.10-17; dla trzeciej części 1 K r n 3,17-19. To ostatnie ź r ó d ł o nie o¬
bejmuje wszystkich imion. Mateusz nie jest jednak z u p e ł n i e zgodny z w y ż e j w y ­
m i e n i o n y m i ź r ó d ł a m i : i m i ę Azariasza (1 K r n 3,12) zmienia na Ozjasz (1,8), oraz
opuszcza i m i o n a czterech k r ó l ó w : syna, wnuka i prawnuka Jorama, c z y l i Ochozjasza, Joasza i Amazjasza (por. 1 K r n 3,11-12 i M t 1,8), a t a k ż e Jojakima, k t ó r y
był ojcem Jechoniasza (por. 1 K r n 3 , 1 6 i M t 1,11).
Z m i a n ę imienia Azariasz na Ozjasz m o ż e m y w y j a ś n i ć w p ł y w e m 2 K r n 2 6 , 1 ,
gdzie Azariasz w y s t ę p u j e w ł a ś n i e pod t y m drugim imieniem. Natomiast trudno
wyjaśnić opuszczenie i m i o n czterech k r ó l ó w . B y ć m o ż e Mateusz opuszcza j e ze
w z g l ę d u na odrzucenie tych k r ó l ó w przez Boga.
Kronikarz pisze o Joaszu, ż e k a z a ł zabić k a p ł a n a Zachariasza syna Jojady, za
to, iż ośmielił się z g a n i ć go za o d s t ę p s t w o od czystego j a h w i z m u . Zachariasz u -
114
mierając w e z w a ł Boga na ś w i a d k a tej zbrodni: Oby Jahwe to widział i pomścił !
(2 K r n 24,22). Joasz został zabity przez s p i s k o w c ó w .
Amazjasz po z w y c i ę s t w i e nad Edomitami uległ k u l t o w i fałszywych b o g ó w i
został za to zganiony przez proroka. Kiedy jednak nie chciał słuchać, prorok
o g ł a s z a m u złą w r ó ż b ę : Wiem, że Bóg powziął zamiar, by cię zgubić za to, żeś to
uczynił i nie usłuchałeś
mojej rady (2 K r n 25,14-16). Amazjasz zginął później w
w y n i k u spisku.
Jojakim został p o t ę p i o n y przez Jeremiasza, p o n i e w a ż nie u s ł u c h a ł go i spalił
z w ó j zawierający upomnienia: Dlatego tak mówi Jahwe o Jojakimie,
królu judz­
kim: Nie będzie miał potomka siedzącego
na tronie Dawidowym, a trup jego wy­
rzucony, wystawiony będzie na gorąco w dzień i na zimno w nocy (Jer 36,30). Jo­
j a k i m w z i ę t y do niewoli przez Nabuchodonozora u m a r ł w Babilonie (por. 2 K r n
36,6).
Nieco inaczej przedstawia się sprawa Ochozjasza. Nie ma w z m i a n k i o t y m , że
był zganiony przez p r o r o k ó w , j a k k o l w i e k kronikarz wydaje o n i m bardzo złą o¬
pinię: Także i on kroczył drogami Achaba, albowiem matka jego dawała mu złe
rady. Czynił on to, co złe w oczach Jahwe, jak dom Achaba, ponieważ
oni to na
jego zgubę byli mu doradcami po śmierci jego ojca (2 K r n 22,3-4). Za ich r a d ą Ochozjasz w y r u s z y ł na w y p r a w ę w o j e n n ą z .Toramem synem Achaba, na k r ó t k o
przed buntem Jehu, k t ó r y z polecenia B o ż e g o obalił p a n u j ą c ą r o d z i n ę Achaba. O¬
fiarą tego przewrotu stal się także Ochozjasz - został on schwytany w Samarii i
zabity (por. 2 K r n 22,7-9).
Sama nagana proroka lub zła opinia kronikarza nie m o g ł a s t a n o w i ć przyczyny
u s u n i ę c i a imienia tych czterech k r ó l ó w z genealogii, p o n i e w a ż są w niej k r ó l o w i e
okryci tego samego rodzaju n i e s ł a w ą . N p . Joramowi synowi Jozafata prorok E¬
liasz p r z e p o w i e d z i a ł c h o r o b ę i śmierć za o d s t ę p s t w o od Jahwe (por. 2 K r n 21,12¬
20). K r ó l Ozjasz syn Amazjasza został upomniany przez a r c y k a p ł a n a za p r ó b ę
z ł o ż e n i a ofiary kadzielnej w świątyni i ukarany przez Boga t r ą d e m (por. 2 K r n
27,16-23). Jednak r ó ż n i ą się oni od Ochozjasza, Joasza, Amazjasza i Jojakima u¬
s u n i ę t y c h przez Mateusza t y m , ż e umarli śmiercią naturalną. N a l e ż y d o d a ć , że w
w y n i k u spisku zginął także król A m o n , p o t ę p i a n y przez kronikarza za praktyko­
wanie b a ł w o c h w a l s t w a , ale w p r z e c i w i e ń s t w i e do czterech w y ż e j wspomnianych
nie ma m o w y o upomnieniu go przez Boga za p o ś r e d n i c t w e m proroka (por. 2 K r n
21,19-24). Nie jest w i ę c wykluczone, że Mateusz interpretuje g w a ł t o w n ą śmierć
czterech k r ó l ó w p o t ę p i o n y c h przez p r o r o k ó w j a k o znak ich odrzucenia przez B o ­
ga - i z tego powodu nie w ł ą c z a ich do genealogii.
Warto także z w r ó c i ć u w a g ę na pewne uproszczenie, jakie Mateusz d o k o n a ł
pod w p ł y w e m Ezdr 3,8 o d n o ś n i e do pochodzenia Zorobabela. W 1 K r n 3,17-19
czytamy: Synowie Jechoniasza,
uprowadzonego
do niewoli: jego syn
Szealtiel,
Malkiram,
Pedajasz, Szeneassar, Jekamiasz, Hoszama i Nedabiasz. Synowie Pedajasza: Zorobabel
i Szimei. Synami Zorobabela: Meszullam i Chananiasz
oraz
ich siostra Szelomit. W e d ł u g natomiast Mateusza i Ezdrasza Zorobabel był synem
Szealtiela.
Studia G d a ń s k i e X (1995)
1 K r n 3,17-18
Jechoniasz
Szealtie 1—Pedaj asz
Zorobabel
Ezdr3,8
Szealtiel
Zorobabel
115
M t 1,12
Salatiel
Zorobabel
Kronikarz nie podaje p o t o m k ó w Szealtiela, lecz jego brata Pedajasza, z czego
m o ż n a w n i o s k o w a ć , ż e Szealtiel nie m i a l potomstwa, a Zorobabel b y ł jego synem
prawnym. Ezdrasz w o g ó l e Pedajasza nie wspomina w y k a z u j ą c jedynie prawne
pochodzenie Zorobabela i to samo czyni Mateusz a n a s t ę p n i e Ł u k a s z .
Jeśli p o r ó w n a m y linię g e n e a l o g i c z n ą p o t o m k ó w Zorobabela p o d a n ą w 1 K r n
3,17-24, stwierdzamy, ż e Mateusz (także Ł u k a s z ) nie są z n i ą zgodni ani w j e d ­
n y m przypadku. W e d ł u g kronikarza Zorobabel m i a ł d w ó c h s y n ó w Meszullama i
Chananiasza; z kolei Meszullam miał pięciu s y n ó w : C h a s z u b ę , Ohela, Berekiasza,
Chasediasza i Juszab-Cheseda; Chananiasz natomiast m i a ł d w ó c h s y n ó w : Pelatiasza i Izajasza. Ż a d n e z tych i m i o n nie powtarza się w genealogii Mateuszowej.
W e d ł u g Mateusza synem Zorobabela b y ł Ebiud, a synem Ebiuda E l i a k i m itd. B y ć
m o ż e w i ę c te same osoby znane są p o d dwoma imionami. Trzeba też d o d a ć , ż e
kronikarz nie rozwija l i n i i genealogicznej p o t o m k ó w s y n ó w Meszullama, lecz
tylko Chananiasza.
W wierszu 17 Mateusz pisze, że k a ż d a z części genealogii zawiera czternaście
p o k o l e ń , ale to się sprawdza tylko pod warunkiem, ż e do części pierwszej w l i ­
czymy Abrahama i Dawida, do części trzeciej Chrystusa, natomiast Jechoniasza,
k t ó r e g o życie przypada na okres n i e p o d l e g ł o ś c i i niewoli, w l i c z y m y z a r ó w n o do
części drugiej j a k i trzeciej. Jakie znaczenie ma dla Mateusza p o d z i a ł genealogii
na trzy części po czternaście p o k o l e ń ? Egzegeci zwracają u w a g ę , że w apokalipsie
Barucha historia podzielona jest na czternaście epok na przemian jasnych i ciem­
nych, oraz że zbiór faryzejski Miszna A b o t m ó w i o czternastu okresach tradycji.
Na ogół u w a ż a się, ż e liczba 14 ma o z n a c z a ć i m i ę Dawida. Litery hebrajskie i ¬
mienia Dawida ( D W D ) mają b o w i e m następującą w a r t o ś ć liczbową: 4 (dalet) + 6
(waw) + 4 (dalet) = 14 (Dawid). Podkreślając liczbę 14 Mateusz chce zasugero­
w a ć , ż e genealogia Jezusa stoi pod znakiem Dawida, Jezus jest d o s k o n a ł y m D a ­
w i d e m , czyli Mesjaszem.
W części pierwszej Mateusz dodaje w z m i a n k ę o czterech kobietach: Tamar,
Rahab, Rut i Betszabe. Imiona Tamar i Betszabe znajdują się w ź r ó d ł a c h (por. 1
K r n 2,4; 3,5), natomiast dwa pozostałe - nie znajdują się. N i e k t ó r z y t ł u m a c z ą ten
dodatek t y m , ż e Mateusz chciał podkreślić uniwersalizm w o l i zbawczej Boga.
Z w r ó c e n i e się pierwotnego K o ś c i o ł a do pogan b y ł o widziane przez n i e k t ó r y c h
Ż y d ó w j a k o swego rodzaju z ł a m a n i e przymierza z Bogiem. Mateusz w y m i e n i a j ą c
te cztery kobiety, z k t ó r y c h Rahab i Rut b y ł y pochodzenia p o g a ń s k i e g o , a pozo­
stałe prawdopodobnie także, w y k a z y w a ł , ż e B ó g j u ż w przeszłości w ł ą c z a ł pogan
w swoje zbawcze plany. W e d ł u g innych Mateusz w y m i e n i a te i m i o n a dla samej
n i e z w y k ł o ś c i faktu. W e d ł u g św. Hieronima Mateusz chciał p o d k r e ś l i ć w ten spo­
sób miłosierdzie Boga, k t ó r y posługuje się nawet grzesznikami w realizacji swo­
jego planu zbawienia świata. Przypominamy, ż e Rahab b y ł a n i e r z ą d n i c ą (por. Joz
116
2 , I n n ) , Betszabe, ż o n a Uriasza, zanim została ż o n ą Dawida, b y ł a przez pewien
czas jego k o c h a n k ą , Tamar i Rut dla osiągnięcia zamierzonego celu p o s ł u ż y ł y się
p o d s t ę p e m (por. Rdz 3 1 , I n n i Rt). Trzeba jednak d o d a ć , ż e w tradycji rabinistycznej Tamar cieszyła się o p i n i ą świętej, a p r z y k ł a d wiary Rahab jest wspomniany
nawet w H b r 11,31.
Genealogia w M t znajduje się na samym p o c z ą t k u i posiada f o r m ę zstępującą,
p o n i e w a ż w strukturze tej Ewangelii stojącej w ścisłej relacji z P i ę c i o k s i ę g i e m jest
ona odpowiednikiem Rdz, a dokładniej - historii przymierza od Abrahama do J ó ­
zefa syna Jakuba. Genealogie w ł a ś n i e w formie zstępującej są elementem charak­
terystycznym Rdz, są ściśle z w i ą z a n e z opowiadaniami o dziejach p a t r i a r c h ó w
(por. Rdz 4-11) i s t a n o w i ą j a k b y trzon tej Księgi. Jezus w M t jest n o w y m
M o j ż e s z e m , a Jego działalność n o w y m w y j ś c i e m , w z w i ą z k u z t y m opowiadanie
o Jezusie Mateusz poprzedza historią przymierza w formie genealogii naśladując
w ten s p o s ó b a u t o r ó w P i ę c i o k s i ę g u , k t ó r z y historię M o j ż e s z a i w y j ś c i a poprze­
dzają Rdz, czyli historią przymierza. Relacje z Rdz sugerują pierwsze s ł o w a ge­
nealogii Jezusa w M t 1,1 „ b i b l o s geneseos". Podobne w y r a ż e n i e znajdujemy w
Rdz 2,4 i 5,1. Jest znamienne, ż e dwa ostatnie imiona p o p r z e d z a j ą c e i m i ę Jezusa
w genealogii w M t są identyczne z imionami d w ó c h ostatnich p a t r i a r c h ó w przed
M o j ż e s z e m , k t ó r y c h dzieje autorzy Rdz opisują, t j . Jakuba i Józefa.
2. Genealogia w Łk 3,23-38
Ł u k a s z rozpoczyna g e n e a l o g i ę od Jezusa a k o ń c z y j ą na Adamie. Ź r ó d ł o ge­
nealogii w części od Józefa do Natana syna Dawida nie jest znane. Ta część różni
się w całości od genealogii w M t . W części od D a w i d a do Abrahama Ł u k a s z nie
w y m i e n i a czterech kobiet, a ponadto nie zgadza się z Mateuszem w j e d n y m miej­
scu: w e d ł u g niego Aminadab b y ł synem A d m i n a , w n u k i e m Arniego i prawnu­
k i e m Esroma (3,33), natomiast w e d ł u g Mateusza Aminadab b y ł synem Arama i
w n u k i e m Ezrona (1,3-4):
M t 1,3-4
Ezron
Aram
Aminadab
Łk3,33
Esrom
Arni
Admin
Aminadab
A zatem Ł u k a s z w miejsce A r a m a wstawia dwa imiona: Arniego i A d m i n a .
I m i o n tych nie ma nie tylko w 1 K r n 2,9-10, ale także w genealogii Dawida w Rut
4,19. Jeśli chodzi o i m i ę A r a m , to n a l e ż y d o d a ć , ż e w y s t ę p u j e ono w genealogii w
Septuagincie z a r ó w n o w 1 K r n 2,9-10, j a k i w Rut 4,19 (Arran), w tekście masor e c k i m w y s t ę p u j e Ram.
Ź r ó d ł e m genealogii od Abrahama do A d a m a jest 1 K r n 1,1-27 oraz Rdz 11,10¬
26 ( w e d ł u g L X X ) . W t y m drugim tekście zachodzi m a ł a r ó ż n i c a m i ę d z y tekstem
masoreckim a Septuagintą: w T M Szelach jest synem Arpachszada (por. Rdz
Studia G d a ń s k i e X (1995)
117
11,12), natomiast w L X X Sala (Szelach) jest synem Kainana (por. Rdz 11,12-13),
k t ó r e g o n a l e ż y i d e n t y f i k o w a ć z Kanaanem synem Chama (por. 1 K r n 1,8), a
w n u k i e m Arpachszada (Arfaksada). Wariant septuagintalny w Rdz 11,10-26 nie
jest zgodny z g e n e a l o g i ą w 1 K r n 1,1-27 z a r ó w n o w T M , j a k i w L X X (por. 1,24).
W e d ł u g 1 K r n 1,8 Kanaan był synem Chama, natomiast Arpachszad synem Sema;
por. 1 K r n 1,17. W z w i ą z k u z t y m , ż e Sem i Cham b y l i b r a ć m i , z genealogii w 1
K r n 1-27 w y n i k a , ż e Kanaan b y ł bratem stryjecznym Arpachszada. Ł u k a s z idzie
za Rdz 11,12-13 w L X X i w ł ą c z a m i ę d z y Salę a Arfaksada i m i ę Kainama (3,36).
Rdz 11,10-26
TM
LXX
Sem
Sem
Arpachszad Arfaksad
Kainan
Szelach
Sela
1 K r n 1,1-27
TM= LXX
Sem
Cham
Arpachszad
Kanaan
Ł k 3,35-36
Sem
Arfaksad
Kainam
Sala
M i ę d z y g e n e a l o g i ą w Ł k a g e n e a l o g i ą w M t z a c h o d z ą pewne p o d o b i e ń s t w a ,
które prawdopodobnie nie są przypadkowe. Zestawmy obie te genealogie.
Łk
Od Jezusa do
Salatiela21
pokoleń
Od Salatiel
do Dawida
21 pokoleń
Niewola babilońska
dzieli okres od
1.Józef
ll.Chesli
12. Naggaj
13. Maat
14. Matatiasz
15. Semea
16.Josech
17. Joda
18. Jan
19. Resa
20. Zorobabel
21. Salatiel
22. Neri
23. Melchi
24. Addi
25. Kosam
26. Almadan
27. Her
28.Jezus
29. Eliezer
30. Jorim
31. Mattat
32. Lewi
33. Symeon
34. Juda
35. Józef
36. Jona
37. Eliakim
Mt
(w odwrotnej kolejności)
1.Józef
2. Jakub
3. Mattan
4. Eleazar
5. Eliud
6. Achim
7. Sadok
8. Azor
9. Eliakim
lO.Abiud
11. Zorobabel
12. Salatiel
13. Jechoniasz
14. Jozjasz
15. Amos
16. Manasses
17. Ezechiasz
18. Achaz
19. Joatam
20. Ozjasz
21. Joram
22. Jozafat
23. Asa
24. Abiasz
25. Roboam
26. Salomon
Od Jezusa do
niewoli babilońskiej
118
Jezusa do Dawida
na dwie równe
części
Potop (Noe)
dzieli okres od
Abrahama do Adama
na dwie równe części
38.
39.
40.
41.
42.
Meleasz
Menna
Mattat
Natan
Dawid
56. Abraham
Od niewoli
babilońskiej
do Dawida
14 pokoleń
27. Dawid
40. Abraham
67. Noe
76. Adam
W genealogii Mateuszowej c z ę ś ć od Jezusa do Dawida dzieli się, jak w i e m y ,
na dwie sekcje po czternaście i m i o n (od Dawida do niewoli babilońskiej i od nie­
w o l i babilońskiej do Jezusa), natomiast Ł u k a s z ma w tej części aż 42 imiona, z
k t ó r y c h o p r ó c z Jezusa i Dawida powtarzają się u M t tylko dwa: Zorobabela, który
w y p r o w a d z i ł Ż y d ó w z Babilonu, i jego ojca Salatiela. Jest interesujące, że imiona
te dzielą część od Jezusa do D a w i d a na r ó w n e sekcje nie tylko u Mateusza, ale
r ó w n i e ż u Ł u k a s z a . Wydaje się, że Ł u k a s z w ł ą c z y ł te dwa imiona dla zaznacze­
nia n i e w o l i babilońskiej i j e d n o c z e ś n i e podzielenia części od Jezusa do D a w i d a na
dwie r ó w n e sekcje (po 21 p o k o l e ń ) . N a l e ż y z w r ó c i ć u w a g ę , że część od Abraha­
m a do Adama zawiera r ó w n o 20 p o k o l e ń i m o ż n a j ą podzielić paralelnie do części
od Jezusa do Dawida na dwie r ó w n e sekcje (po 10 p o k o l e ń ) ; sekcja ostatnia b ę ­
dzie się r o z p o c z y n a ł a od Noego, czyli pokolenia potopu.
Z w y k l e g e n e a l o g i ę w Ł k dzieli się na cztery części: 1) O d Jezusa do niewoli
babilońskiej (21 p o k o l e ń ) , 2) od niewoli babilońskiej do Dawida (21 p o k o l e ń ) , 3)
od D a w i d a do Abrahama (14 p o k o l e ń ) , 4) od Abrahama do Adama (20 p o k o l e ń ) \
N i e k t ó r z y uczeni dzielą j ą na 11 części po 7 imion, przy czym w a ż n y m i granicami
p o m i ę d z y c z ę ś c i a m i są D a w i d i Abraham. Za p o m o c ą takiej struktury Ł u k a s z
c h c i a ł b y p r z e k o n a ć czytelnika, ż e Jezus rozpoczyna dwunasty okres historii
świata, a Jego misja ma na celu zbawienie wszystkich ludzi . Wydaje się jednak,
że ż a d e n z tych p o d z i a ł ó w nie odzwierciedla intencji Ł u k a s z a , a przynajmniej nie
odzwierciedla w pełni. D l a niego prawdopodobnie nie tyle był w a ż n y podział na
cztery części, w z g l ę d n i e na j e d e n a ś c i e , co wydzielenie w genealogii Jezusa d w ó c h
części paralelnych, z k t ó r y c h k a ż d a przedzielona jest swego rodzaju kataklizmem,
a w i ę c : części od Jezusa do Dawida z n i e w o l ą b a b i l o ń s k ą w centrum (dwa razy po
21 p o k o l e ń ) , oraz części od Abrahama do Adama z potopem w centrum (dwa razy
po 10 p o k o l e ń ) . W ten s p o s ó b Ł u k a s z nie tylko w ł ą c z y ł g e n e a l o g i ę Jezusa w h i ­
storię wszystkich n a r o d ó w , ale z a z n a c z y ł , ż e historia narodu ż y d o w s k i e g o (od
Dawida) zawiera pewien paralelizm z historią n a r o d ó w przed Abrahamem.
2
Np. M . W o l n i e w i c z w komentarzu do Nowego Testamenu, [w.] Pismo Święte Sta­
rego i Nowego Testamentu w przekładzie z języków oryginalnych ze wstępami i komenta­
rzami, Poznań 1975, s. 162.
F . G r y g l e w i c z , Ewangelia według św. Łukasza. Wstęp - Przekład z oryginału - Ko­
mentarz, Poznań-Warszawa 1974, s. 126.
2
Studia G d a ń s k i e X (1995)
119
N a j w i ę k s z y problem stanowi r ó ż n i c a w genealogii w M t i Ł k w części od Jezu­
sa do Dawida. O d n o ś n i e do tych r ó ż n i c jest k i l k a hipotez.
J u l i u s z A f r y k a ń s k i , apologeta chrześcijański z p o c z ą t k ó w I I I w.,
p r ó b o w a ł r o z w i ą z a ć ten problem o d w o ł u j ą c się do M o j ż e s z o w e g o prawa lewiratu.
Stanowiło ono, że Izraelita miał o b o w i ą z e k w w y p a d k u ś m i e r c i brata, jeśli nie po­
zostawił potomstwa, p o ś l u b i ć jego ż o n ę dla p r z e d ł u ż e n i a rodu brata. Pierwszy syn
z tego z w i ą z k u u w a ż a n y był za prawnego syna z m a r ł e g o . W e d ł u g Juliusza prawo
to w rodzinie Jezusa zastosowano dwukrotnie. Jakub po ś m i e r c i swojego brata
przyrodniego Helego pojął za ż o n ę o w d o w i a ł ą b r a t o w ą i miał z n i ą syna Józefa.
Ten w i ę c miał dwie genealogie: n a t u r a l n ą j a k o syn Jakuba i p r a w n ą j a k o syn He­
lego. Jako syn Jakuba p o c h o d z i ł on od Dawida przez Salomona, a j a k o syn Hele­
go przez Natana. Prawo lewiratu m i a ł o miejsce r ó w n i e ż w przypadku Salatiela:
był on naturalnym synem Neriego a prawnym Jechoniasza. Trzeba jednak d o d a ć ,
że w e d ł u g prawa rabinackiego o b o w i ą z e k wzbudzenia bratu potomstwa istniał
tylko w ó w c z a s , jeśli c h o d z i ł o o braci ze strony ojca, a tutaj w obu przypadkach
chodzi o braci ze strony matki. Niemniej hipoteza ta ma do dzisiaj w i e l u zwolen­
n i k ó w . Przyjmują j ą m i ę d z y i n n y m i : H . S c h u r m a n n i J . Ł a c h .
Inną hipotezę wysunął A n n i u s z V i t e r b o z przełomu X V i X V I w.
W e d ł u g niego Mateusz umieścił w swojej Ewangelii g e n e a l o g i ą Józefa, a Ł u k a s z
genealogię M a r y i . Za tą h i p o t e z ą ma p r z e m a w i a ć M a r y j n y charakter Ewangelii
Ł u k a s z a . Annius u w a ż a ł ponadto, że trzeci ewangelista j a k o Grek p r z y k ł a d a ł
w i ę k s z ą w a g ę niż Mateusz do genealogii opartej na fizycznym zrodzeniu i dlatego
p o d a ł genealogię M a r y i ; Józef, j a k w i e m y , był tylko opiekunem Jezusa. Ze
w s p ó ł c z e s n y c h biblistów h i p o t e z ę tę przyjmują: P. B e n o i t oraz M . E . B o i s mard .
Jest jeszcze trzecia hipoteza znana j u ż w starożytności, k t ó r ą zamieszcza w
swoim dziele „ D e consensu Evangeliorum" św. Augustyn. W e d ł u g niej genealo­
gia u M t była naturalną g e n e a l o g i ą Józefa, podczas gdy genealogia u Ł k b y ł a
p r a w n ą Józefa, a naturalną M a r y i . Jest to m o ż l i w e , jeśli przyjmiemy, że J ó z e f zo­
stał w ł ą c z o n y do rodu M a r y i na mocy adopcji. O t ó ż w L b 27,3 znajduje się prze­
pis dający wszystkie prawa, przywileje i o b o w i ą z k i synowskie m ę ż o w i córki
dziedziczącej. W Piśmie Św. ST spotykamy dwa przypadki tego rodzaju adopcji.
W K s i ę d z e Ezdrasza 2,61 czytamy o niejakim Barzillaju, który „pojął za ż o n ę
j e d n ą z córek Barzillaja Gileadyty i przybrał jego i m i ę " . W 1 K r n 2,34-35 czyta­
my: „ S z e s z a n nie miał s y n ó w , tylko córki, ale m i a ł sługę Egipcjanina, i m i e n i e m
Jarcha. D a ł przeto Szeszan słudze swemu, Jarsze, córkę s w ą za ż o n ę i u r o d z i ł a m u
Attaja". Syn Jarchego stał się p r a w n y m synem Szeszana. Jan Ewangelista pisze,
że pod k r z y ż e m Jezusa stała obok M a r y i Jej siostra Maria, ż o n a Kleofasa (19,25),
ale chodzi prawdopodobnie o k u z y n k ę , dwie rodzone siostry nie n o s i ł y b y takiego
samego imienia. M o ż l i w e w i ę c , że Maryja b y ł a j e d y n ą s p a d k o b i e r c z y n i ą i dlatego
pomimo ślubu dziewictwa poślubiła Józefa p o c h o d z ą c e g o z tego samego rodu. N a
3
4
5
3
H. S c h u r m a n n, Das Lukasevangelium, Erster Teil, Leipzig 1970, s. 199.
J. Ł a c h, Ewangelia Dziecięctwa Jezusa według Mateusza (Mt 1-2), [w:] „Studia z biblistyki", t. 1, Warszawa 1978, s. 177.
P. B e n o i t - M. E . B o i s m a r d, Synopse des ąuattre evangiles en francaise, t. II, Paris.
4
5
120
m o c y tego m a ł ż e ń s t w a i adopcji J ó z e f w s z e d ł w r o d z i n ę Helego. Argumentem na
k o r z y ś ć tej hipotezy - j a k i poprzedniej - jest wzmianka w Talmudzie j e r o z o l i m ­
skim (Chag. 2,77d,5), ż e Maryja b y ł a c ó r k ą Helego. Ta hipoteza ma t a k ż e dzisiaj
z w o l e n n i k ó w ; za n i ą opowiada się m i ę d z y i n n y m i F. S p a d a f o r a .
ń
3. Czy Łukasz mógł znać genealogię Mateuszową?
J e s t e ś m y zdania, ż e Ł u k a s z p o m i m o tego, ż e ma i n n ą g e n e a l o g i ę n i ż Mateusz,
m ó g ł z n a ć g e n e a l o g i ę M a t e u s z o w ą . Mateusz chciał na w s t ę p i e w y k a z a ć , ż e Jezus
n a l e ż y do rodu Abrahama, k t ó r e g o potomstwo m i a ł o p r z y n i e ś ć b ł o g o s ł a w i e ń s t w o
wszystkim narodom (por. Rdz 12,2-3) oraz, ż e n a l e ż y do rodu D a w i d a , z k t ó r e g o
m i a ł w y j ś ć król m e s j a ń s k i (por. 2 Sam 7,14). Ta ł ą c z n o ś ć Jezusa z Abrahamem i
D a w i d e m została w y r a ż o n a j u ż w tytule: „ R o d o w ó d Jezusa Chrystusa, syna Da­
wida, syna Abrahama" (1,1). Ponadto sama kompozycja genealogii w M t zawiera
pewne p r z e s ł a n i e teologiczne: na Jezusie w y p e ł n i a się trzeci c y k l czternastu poko­
leń p o c z ą w s z y od Dawida, cała Jego genealogia stoi pod znakiem Dawida, a za­
tem O n jest t y m obiecanym p o t o m k i e m Dawida - Mesjaszem.
Ł u k a s z nie b y ł zainteresowany tego rodzaju p r z e s ł a n i e m . O n też chce p o s ł u ż y ć
się g e n e a l o g i ą w przekazaniu czytelnikowi pewnej głębszej prawdy o Jezusie, ale
prawdy innej n i ż Mateusz. D o p r o w a d z a j ą c g e n e a l o g i ę do A d a m a i n a z y w a j ą c go
„ s y n e m B o ż y m " daje do zrozumienia, ż e Jezus p r z y s z e d ł p r z y w r ó c i ć synostwo
B o ż e wszystkim ludziom; „ d o s k o n a ł y D a w i d " to za m a ł o , Jezus jest j a k b y n o w y m
A d a m e m - ojcem odrodzonej ludzkości. K o n c e p c j ę Jezusa - nowego A d a m a spo­
tykamy w nauczaniu P a w ł a , k t ó r e m u Ł u k a s z towarzyszy! w p o d r ó ż a c h misyj­
nych; w Rz 5,14 czytamy: A przecież
śmierć rozpanoszyła
się od Adama do
Mojżesza nawet nad tymi, którzy nie zgrzeszyli przestępstwem
na wzór Adama. On
to jest typem Tego, który miał
przyjść.
M o ż n a w t y m miejscu p o s t a w i ć pytanie: czy dla przekazu takiego o r ę d z i a nie
wystarczyło przedłużyć genealogię Mateuszową? Niewątpliwie Łukasz kierował
się też i n n y m i m o t y w a m i : chciał p r z e d s t a w i ć po prostu i n n ą m o ż l i w ą g e n e a l o g i ę ,
np. zamiast genealogii prawnej - n a t u r a l n ą ; m o ż e genealogia M a t e u s z o w ą wyda­
w a ł a m u się zbyt schematyczna, s k r ó c o n a i w z w i ą z k u z t y m kontrowersyjna? I ¬
stotnie, m o ż e b u d z i ć zastrzeżenie, ż e okres od n i e w o l i babilońskiej do Jezusa
liczący o k o ł o 587 lat obejmuje tylko 14 p o k o l e ń (na jedno pokolenie przypada ok.
41 lat). W genealogii Ł u k a s z o w e j okres ten obejmuje 21 p o k o l e ń (na jedno poko­
lenie przypada ok. 27 lat). W T y t 3,9 ś w . P a w e ł radzi swojemu uczniowi: Unikaj
natomiast głupich dociekań,
rodowodów,
sporów i kłótni o Prawo! Są bowiem
bezużyteczne
i puste. M o ż n a w i ę c p r z y p u s z c z a ć , ż e sprawa r o d o w o d u Jezusa b y ł a
przedmiotem dyskusji i n i e p o r o z u m i e ń w pierwotnych gminach.
B y ć m o ż e Ł u k a s z w i d z i a ł w genealogii skonstruowanej inaczej bardziej w y ­
m o w n y znak? Warto z w r ó c i ć u w a g ę , ż e jeśli zastosujemy m e t o d ę interpretacji genenealogii opartą na znaczeniu l i c z b o w y m liter hebrajskich, s t o s o w a n ą w odnie-
6
F. S p a d a f o r a, Dizionario biblico, Roma 1957, s. 255.
S t u d i a G d a ń s k i e X (1995)
121
sieniu do genealogii w M t , otrzymamy bardzo interesujący w y n i k . O t ó ż w gene­
alogii Ł u k a s z o w e j Jezusa od A d a m a dzieli 76 p o k o l e ń . Liczba 76 stanowi s u m ę
d w ó c h liczb: 61 i 15. Liczba 61 jest z kolei s u m ą liter-liczb w y r a z u A D W N ( A d o n
- Pan): alef (1) + dalet (4) + w a w (6) + nun (50) = 6 1 . Liczba 15 jest s u m ą liter
wyrazu I H (Jah - skrót imienia B o ż e g o ) : j o d (10) + he (5) = 1 5 . „ A d o n " w y s t ę p u j e
m i ę d z y i n n y m i jako tytuł Boga z a r ó w n o w liczbie pojedynczej j a k i mnogiej, z
zaimkiem d z i e r ż a w c z y m „ a i " (Adonai - m ó j Pan) j a k i bez zaimka i jest
t ł u m a c z o n y na j ę z y k grecki przy pomocy „ k y r i o s " ; np. w liczbie pojedynczej i
bez zaimka w y s t ę p u j e w W j 23,17 (kyriou tou theou sou), t a k ż e w Ps 114,7; M a i
3,1; Jos 3,11. 13 itd. „ J a h " jest s k r ó t e m imienia B o ż e g o „ J a h w e " i r ó w n i e ż
t ł u m a c z o n y jest przy pomocy „ k y r i o s " ; w y s t ę p u j e w W j 15,6; 17,6; Ps 89,9 i t d .
Genealogia Jezusa u Ł u k a s z a stoi w i ę c pod znakiem „ J a h w e Pan" i m o ż e w ł a ś n i e
o ten znak Ł u k a s z o w i c h o d z i ł o .
7
7
Por. F. Z o r e 11 S.J., Lexicon hebraicum et aramaicum Veteris Testamenti, Roma 1968,
s. 297.
Studia G d a ń s k i e X (1995)
123
Franciszek Makurat
P S Y C H O L O G I A SPORTU - C E L E I K I E R U N K I
ROZWOJU
Wstęp
Psychologia należy do s p o ł e c z n y c h nauk empirycznych o r ó ż n o r o d n y c h za­
daniach badawczych, które w trakcie jej rozwoju d o p r o w a d z i ł y do w y o d r ę b n i e n i a
się samodzielnych d z i a ł ó w i gałęzi, z a r ó w n o w aspekcie teoretycznym, j a k i sto­
sowanym. P o s z c z e g ó l n e dziedziny psychologii m a j ą w s p ó l n y przedmiot b a d a ń i
podstawowe metody badawcze, r ó ż n i j e natomiast odmienne ujęcie przedmiotu
z a i n t e r e s o w a ń (jego zakres), specjalne metody badawcze oraz środki działania.
Psychologia sportu jest j e d n ą z dziedzin psychologii stosowanej. Jej r o z w ó j j a k o
nauki w y w o d z i się w ł a ś n i e z praktyki, jest przez n i ą stymulowany i jej służy, ale
nie m o ż e b y ć u t o ż s a m i a n y z w ą s k i m praktycyzmem. D o k ł a d n e zdefiniowanie tej
dziedziny wiedzy jest trudne, r ó w n i e ż ze w z g l ę d u na to, że p o j a w i ł a się ona sto­
sunkowo niedawno, pozostaje w c i ą ż otwarta na nowe problemy i jeszcze nie
m o ż n a precyzyjnie określić, j a k i obszar z a g a d n i e ń , p y t a ń , b a d a ń empirycznych
należy w ł ą c z y ć w jej zakres.
W polskim p i ś m i e n n i c t w i e p o d k r e ś l a się, że termin psychologia
sportu w c i ą ż
pozostaje poza d o k ł a d n ą definicją. J. G r a c z istotę tej dyscypliny naukowej
wyprowadza z r o z r ó ż n i e n i a pojęć psychologia w sporcie a psychologia
sportu.
Pierwsze pojęcie oznacza o b e c n o ś ć r ó ż n y c h gałęzi psychologii stosowanej
(takich j a k psychologia kliniczna, psychologia wychowawcza, psychologia pracy)
w badaniach działań ludzkich skupiających się w o k ó ł sportu. Drugie o k r e ś l a psy­
chologię sportu w ścisłym znaczeniu. W t y m rozumieniu jest to nauka empiryczna
badająca warunki, przebieg i skutki psychicznej regulacji z a c h o w a ń z w i ą z a n y c h
b e z p o ś r e d n i o lub p o ś r e d n i o ze sportem.
1
Zagadnienia tak rozumianej dziedziny wiedzy w i ą ż ą się przede wszystkim z
tworzeniem specyficznego dla sportu systemu norm, w a r t o ś c i i reguł s p o ł e c z n y c h
oraz k s z t a ł t o w a n i e m indywidualnych cech sportowca.
J. G r a c z, T. S a n k o w s k i, Psychologia działalności
sportowej, Poznań 1991
124
P o d e j m u j ą c analizę zakresu problematyki i c e l ó w , jakie stawia sobie psycho­
logia sportu, n a l e ż y m i e ć na uwadze nie tylko specyfikę działalności sportowej,
lecz także pojęcie i przedmiot psychologii w o g ó l e .
Przedmiotem psychologii w obecnej fazie jej rozwoju jest szeroko rozumiane
zachowanie c z ł o w i e k a , zachowanie traktowane j a k o suma p r o c e s ó w w e w n ę t r z ­
n y c h , z w i ą z a n y c h z przebiegiem podstawowych funkcji neuropsychicznych, j a k
też zorganizowane i celowe działanie b ę d ą c e s z c z e g ó l n y m rodzajem c z y n n o ś c i .
Podstawowe znaczenie dla opisu tak rozumianego zachowania ma wiedza do­
t y c z ą c a funkcjonowania u k ł a d u nerwowego c z ł o w i e k a , a s z c z e g ó l n i e jego cen­
tralnej części s t a n o w i ą c e j p o d s t a w ę psychiki ludzkiej. Pojęcie psychiki jest jed­
n y m z fundamentalnych pojęć w psychologii. To, co powiedziano na temat
przedmiotu psychologii oraz psychologicznej charakterystyki działalności spor­
towej, s t a n o w i ć ma wprowadzenie do problematyki z w i ą z a n e j j u ż ściśle z psycho­
logią sportu. W p o g l ą d a c h p o s z c z e g ó l n y c h p s y c h o l o g ó w z a r y s o w u j ą się r ó ż n i c e
w zakresie klasyfikacji i systematyzacji z a g a d n i e ń podstawowych dla psychologii
sportu. C z ę ś ć z nich skłania się raczej do przyjęcia p o d z i a ł u tradycyjnego na za­
gadnienia działalności motorycznej zawarte w psychologii o g ó l n e j , rozwojowej,
wychowawczej, klinicznej, b ą d ź społecznej itp. W konsekwencji psychologiczne
aspekty sportu i wychowania fizycznego - czy szerzej: kultury fizycznej - mie­
ściłby się w p e w n y m sensie w tradycyjnym podziale problematyki psychologicz­
nej. Bardziej trafne wydaje się przyjęcie w t y m przypadku za punkt w y j ś c i a lo­
gicznego u k ł a d u c e l ó w i z a d a ń , jakie stawia wobec psychologii teoria i praktyka
sportowa.
M ó w i ą c o celach, m o ż n a w y m i e n i ć m i ę d z y i n n y m i takie formy działalności
sportowej, k t ó r e m o g ą b y ć przedmiotem z a i n t e r e s o w a ń , a w i ę c : psychologiczna
problematyka wychowania fizycznego oraz sportu dzieci i m ł o d z i e ż y , psycholo­
gia sportu kwalifikowanego, psychologiczne zagadnienia rekreacji ruchowej do­
r o s ł y c h , psychologiczna problematyka rehabilitacji leczniczej ze s z c z e g ó l n y m u¬
w z g l ę d n i e n i e m kinezyterapii. Stanowisko takie znajduje uzasadnienie nie tylko w
aktualnych oraz w p r z y s z ł y c h potrzebach rozwojowych sportu, lecz r ó w n i e ż w o¬
becnym stanie wiedzy w zakresie tej swoistej gałęzi psychologii stosowanej. Na­
tomiast m ó w i ą c o psychologii sportu profesjonalnego rozumiemy j ą j a k o n a u k ę
e m p i r y c z n ą b a d a j ą c ą warunki, przebieg i skutki psychicznej regulacji z a c h o w a ń
z w i ą z a n y c h b e z p o ś r e d n i o lub p o ś r e d n i o ze sportem w y c z y n o w y m , np.: z a c h o w a ń
z a w o d n i k ó w , t r e n e r ó w , s ę d z i ó w , w i d z ó w , z a r ó w n o w sytuacji w a l k i sportowej,
j a k i treningu, a t a k ż e w procesie odnowy psychobiologicznej.
Zagadnienie z tak ujmowanej dziedziny wiedzy w i ą ż e się w i ę c przede
wszystkim z tworzeniem czy też opisywaniem specyficznego dla sportu k w a l i f i ­
kowanego systemu w a r t o ś c i , n o r m i r e g u ł s p o ł e c z n y c h oraz k s z t a ł t o w a n i e m i n ­
d y w i d u a l n y c h cech sportowca.
G ł ó w n y m zadaniem tak pojętej psychologii sportu jest opis, objaśnianie, a
także przewidywanie z a c h o w a ń z w i ą z a n y c h ze sportem w y c z y n o w y m , a celem
praktycznym - efektywne sterowanie t y m i zachowaniami z u w z g l ę d n i e n i e m uwa­
r u n k o w a ń sytuacyjnych i motywacyjnych podejmowanej a k t y w n o ś c i sportowej.
Z p o w y ż s z e g o w y n i k a ł y b y następujące zadania s z c z e g ó ł o w e dla psychologii
sportu:
S t u d i a G d a ń s k i e X (1995)
125
a) zapewnienie rozwoju teoretycznej koncepcji zachowania z w i ą z a n e g o ze
sportem jako podstawy do s f o r m u ł o w a n i a specyficznego dla sportu modelu za­
chowań, który b y ł b y punktem wyjścia do teorii działania o b o w i ą z u j ą c e j w psycho­
logii sportu,
b) r o z w ó j specyficznej dla sportu diagnostyki z a c h o w a ń , z w i ą z a n e j z okre­
śleniem metodologicznego obrazu podejmowanych c z y n n o ś c i badawczych,
c) zapewnienie rozwoju strategii terapii interwencyjnych i specyficznej dla
sportu modyfikacji z a c h o w a ń , np.: przez działania w s p o m a g a j ą c e , profilaktyczne,
korelacyjne czy też integracyjne.
Podejście trzecie pomija analizę z zakresu pojęcia sportu lub d z i a ł a l n o ś c i
sportowca. T u stwierdza się jedynie to, ż e psychologia sportu jest c z ę ś c i ą nauki o
sporcie lub o zachowaniu się c z ł o w i e k a w działalności sportowej. Zdaniem tak
pojętej psychologii sportu jest opis, w y j a ś n i a n i e , przewidywanie i m o d y f i k o w a n i e
działalności c z ł o w i e k a z w i ą z a n e j ze sportem.
Przedstawiono trzy podejścia d o t y c z ą c e rozumienia przedmiotu i z a d a ń psy­
chologii sportu. Pierwsze stanowisko u w z g l ę d n i a cały szereg form d z i a ł a l n o ś c i
sportowej, k t ó r e m o g ą b y ć poddane psychologicznej analizie, nie o k r e ś l a jednak
psychologicznej specyfiki każdej z zaproponowanych form, co u n i e m o ż l i w i a
przyjęcie spójnej koncepcji psychologii sportu lub psychologii d z i a ł a l n o ś c i spor­
towej. Drugie stanowisko ogranicza przedmiot psychologii sportu do jego profe­
sjonalnej, wyczynowej formy. Trzecie stanowisko pomija analizę pojęcia:
działalność sportowa, wskazuje z a ś jedynie na z w i ą z e k z n i ą psychologii sportu.
Poruszona problematyka pozwala, j a k się wydaje, w szerszym k o n t e k ś c i e
spojrzeć na przedmiot i zadania psychologii sportu. N i e podjęto jednak p r ó b y
przedstawienia oddzielnej koncepcji psychologii sportu, lecz jedynie wskazano na
k o n i e c z n o ś ć bardziej w n i k l i w e g o i wszechstronnego ujęcia tej dziedziny oraz sa­
mej działalności sportowej.
1. Psychologiczne aspekty działalności sportowej
Uczestnictwo c z ł o w i e k a w ż y c i u s p o ł e c z n y m powoduje, ż e jego a k t y w n o ś ć
jest c i ą g i e m mniej lub bardziej ukierunkowanych działań z m i e r z a j ą c y c h do o¬
siągnięcia spodziewanego w y n i k u . Przejawy ludzkiej a k t y w n o ś c i T. T o m a s z e
w s k i określił p o j ę c i e m czynności.
C z y n n o ś ć - jego zdaniem - to proces ukie­
runkowany na osiągnięcie w y n i k u o strukturze kształtującej się stosownie do wa­
r u n k ó w tak, ż e m o ż l i w o ś ć o s i ą g n i ę c i a w y n i k u zostaje utrzymana. Z kolei po­
s z c z e g ó l n e c z y n n o ś c i ukierunkowane na realizację mniej lub bardziej o d l e g ł y c h , a
niekiedy perspektywicznych c e l ó w , t w o r z ą c e p e w n ą z o r g a n i z o w a n ą c a ł o ś ć ,
m o ż n a określić mianem działalności.
2
3
T. T o m a s z e w s k i
w y o d r ę b n i a pewne typowe formy ludzkich
działalności, z k t ó r y c h najważniejsze to praca, nauka i zabawa. P o d z i a ł ten nie
wyczerpuje rzecz jasna wszystkich jej r o d z a j ó w , z k t ó r y c h jeden stanowi szeroko
2
T. T o m a s z e w s k i , Człowiek i otoczenie, [w:] T. T o m a s z e w s k i
logia, Warszawa 1977, s. 13-36.
Tamże.
3
/red./, Psycho­
126
r o z u m i a n ą d z i a ł a l n o ś ć s p o r t o w ą . D z i a ł a l n o ś ć sportowa, o p r ó c z cech specyficz­
nych, zawiera także podstawowe, o g ó l n e cechy ludzkiej działalności. Niejedno­
krotnie spełniają one nie m n i e j s z ą rolę w osiągnięciu e f e k t y w n o ś c i w działalności
sportowej, n i ż cechy specyficzne. N a l e ż y jednak przyjąć, ż e j e d n ą z podstawo­
w y c h , o g ó l n y c h cech działalności, jest jej z w i ą z e k z istotą i w ł a ś c i w o ś c i a m i psy­
chicznymi c z ł o w i e k a . Oznacza to, wskazuje cytowany autor, ż e k a ż d e działanie
c z ł o w i e k a , w t y m także działanie z w i ą z a n e ze sportem, zawiera m . i n . takie pier­
wiastki j a k :
a) ś w i a d o m o ś ć - sportowiec j a k o jednostka ma ś w i a d o m o ś ć samego siebie,
j a k o ż y w e j , obdarzonej o k r e ś l o n ą organizacją fizyczną istoty, u t o ż s a m i a się ze
swoją p o s t a c i ą cielesną - Ja. J e d n o c z e ś n i e w t y m konkretnym pojęciu Ja przeja­
w i a on w o k r e ś l o n y m stopniu r ó w n i e ż w ł a ś c i w e sobie oblicze duchowe. Prze­
ciwstawiając swoje Ja i n n y m ludziom, w y o d r ę b n i a zarazem siebie j a k o j e d n o s t k ę
z otoczenia;
b) ś w i a d o m o ś ć ciągłości i t o ż s a m o ś c i w ł a s n e g o Ja. W ciągu życia osobo­
w o ś ć sportowca ciągle się zmienia, rozwija się pod w p ł y w e m w a r u n k ó w natural­
nych i s p o ł e c z n y c h . W p o s z c z e g ó l n y c h okresach życia (dziecko, m ł o d z i e n i e c ,
dziewczyna, dorosły) zmienia się w y r a ź n i e nie tylko jego postać z e w n ę t r z n a , ale i
cechy psychiczne. A jednak bez w z g l ę d u na te zmiany sportowiec nie traci świa­
d o m o ś c i ciągłości swojego Ja;
c) i n d y w i d u a l n o ś ć - o d n o s z ą c a się do w ł a ś c i w o ś c i sportowca oraz jego
działalności i w y r a ż a j ą c a się t y m , ż e jest owa działalność zawsze c z y m ś o d r ę b ­
n y m i n d y w i d u a l n y m i niepowtarzalnym. Wobec ogromnej r ó ż n o r o d n o ś c i i n d y w i ­
dualnych w ł a ś c i w o ś c i ludzi, n i e m o ż l i w e jest znalezienie d w ó c h o s ó b , które
b y ł y b y takie same;
/id) samoregulacja - b ę d ą c a wyrazem ś w i a d o m e g o (opartego o regulację o¬
ś r o d k o w ą ) kierowania s w o i m p o s t ę p o w a n i e m , swoimi procesami i stanami psy­
chicznymi. Sportowiec dostosowuje się do otoczenia nie w s p o s ó b mechaniczny,
lecz selektywny i ś w i a d o m y ;
e) a k t y w n o ś ć - w y r a ż a j ą c ą się w działaniu. Jednostka jest stale czynna, ina­
czej nie m o g ł a b y istnieć w ś r o d o w i s k u s p o ł e c z n y m i neutralnym. A k t y w n o ś ć jest
s z c z e g ó l n y m atrybutem działalności sportowej;
f) r e l a t y w n o ś ć - oznaczająca stosunek działającego c z ł o w i e k a do ota­
czających go ludzi. R e l a t y w n o ś ć znajduje wyraz w działaniach z e s p o ł o w y c h , tak
charakterystycznych dla działalności sportowej. Sportowiec, nawet w dyscypli­
nach indywidualnych, nieprzerwanie uczestniczy w r ó ż n o r o d n y c h relacjach inter­
personalnych m i ę d z y n i m a rywalem, trenerem, kolegami z z e s p o ł u czy też pu­
blicznością, itp.;
g) spójność w e w n ę t r z n a - jednostka zawsze stanowi j e d n o ś ć przy całej
r ó ż n o r o d n o ś c i swoich w ł a ś c i w o ś c i . J e d n o ś ć ta uwidacznia się szczególnie, gdy
działanie przebiega w warunkach ekstremalnych, w których c z ł o w i e k zbliża się do
granicy swoich m o ż l i w o ś c i . D z i a ł a l n o ś ć sportowa niesie ze s o b ą d u ż o takich sy­
tuacji.
S t u d i a G d a ń s k i e X (1995)
127
O p r ó c z przedstawionych w y ż e j w ł a ś c i w o ś c i o g ó l n y c h , d z i a ł a l n o ś ć sportowa
zawiera, zdaniem P. A . R u d i k a , w swej psychologicznej strukturze także te,
które podkreślają jej specyfikę. Są to m i ę d z y i n n y m i :
a) w ł a ś c i w o ś c i techniczne działania w sporcie, wobec k t ó r y c h stawiane s ą
n a j w y ż s z e wymagania w zakresie wypracowania przez s p o r t o w c ó w wyspecjali­
zowanej techniki r u c h ó w w stosunku do ich siły, s z y b k o ś c i , d o k ł a d n o ś c i i koor­
dynacji, jest to widoczne szczególnie w sporcie k w a l i f i k o w a n y m ;
b) nawyki ruchowe mające specjalne znaczenie w strukturze c z y n n o ś c i
sportowca. W działalności sportowej m a m y doczynienia z najrozmaitszymi na­
w y k a m i ruchowymi, osiągającymi w w i ę k s z o ś c i p r z y p a d k ó w n a j w y ż s z y s t o p i e ń
doskonałości. N a w y k i te s t a n o w i ą z r e g u ł y jednolite, z a k o ń c z o n e w swej struktu­
rze c z y n n o ś c i . Z a r ó w n o trener, j a k i zawodnik, j a k o cel stawiają przed s o b ą
kształtowanie nawyku, z ł o ż o n e g o jednolitego działania, a nie k s z t a ł t o w a n i e po­
s z c z e g ó l n y c h k o m p o n e n t ó w tego działania w rodzaju o k r e ś l o n y c h r u c h ó w r ą k ,
n ó g czy tułowia;
c) w y s o k i stopień rozwoju cech j a k o ś c i o w y c h szeregu psychicznych, a w
szczególności somatycznych funkcji. M o ż n a tu także w y o d r ę b n i ć tzw. wyspecja­
lizowane spostrzeżenia, j a k np.: poczucie czasu u biegaczy, wyczucie piłki u k o ­
szykarzy i inne;
d) napięcie motywacyjno - emocjonalne, b ę d ą c e z jednej strony wyrazem
dążenia zawodnika do z w y c i ę s t w a sportowego, z drugiej z a ś jego obaw przed
niepowodzeniem. W sporcie w y g r y w a tylko jeden zawodnik lub zespół, nieza­
leżnie od tego, j a k w y s o k ą reprezentują klasę i j a k dobrze przygotowani są do za­
w o d ó w wszyscy rywalizujący ze s o b ą zawodnicy lub z e s p o ł y . Rywalizacja od­
bywa się najczęściej w o b e c n o ś c i szerszego grona w i d z ó w i k i b i c ó w , wobec cze­
go emocje ulegają dodatkowemu w z m o ż e n i u ;
e) dynamiczny charakter działalności sportowej, w y r a ż a j ą c y się w s t a ł y m
dążeniu do d o s k o n a ł o ś c i , w c i ą g ł y m p o d w y ż s z a n i u przez sportowca swojego po­
ziomu.
Gdy postęp ulega zahamowaniu, działalność sportowa, przekształcając się w
standardowe wykonywanie o k r e ś l o n y c h c z y n n o ś c i , traci swój sportowy charakter.
Tak w i ę c działalność sportowa w y w i e r a w i e l o k i e r u n k o w y w p ł y w na
człowieka, z a r ó w n o na r o z w ó j jego cech fizycznych, j a k też psychicznych.
Czynniki kształtujące o s o b o w o ś ć s p o r t o w c ó w i ludzi nie u p r a w i a j ą c y c h czynnie
sportu są odmienne.
Ich r ó ż n o r o d n o ś ć sprawia, ż e badacz p o d e j m u j ą c y się o k r e ś l e n i a c z y n n i k ó w
kształtujących o s o b o w o ś ć sportowca, poza z n a j o m o ś c i ą psychologicznych ele­
m e n t ó w w y s t ę p u j ą c y c h w sporcie, musi u w z g l ę d n i a ć opinie i u w a g i t r e n e r ó w ,
s z k o l e n i o w c ó w , często b e z p o ś r e d n i o u c z e s t n i c z y ć w procesie treningowym, w
meczach, startach, odnowie biologicznej.
Dopiero na tej podstawie osiągnie on p o ż ą d a n y efekt w postaci odpowiedzi na
niektóre z postawionych pytań. R o z w i ą z a n i e ich podniesie p o z i o m w i e d z y psy­
chologicznej z w i ą z a n e j ze sportem, w a ż n e j nie tylko dla t r e n e r ó w , ale i g ł ó w n y c h
a k t o r ó w w i d o w i s k a sportowego - s p o r t o w c ó w .
4
4
P. A. R u d i k, Psychologia sportu, Warszawa 1985.
128
2. Psychospołeczne uwarunkowania związane
z uprawianiem sportu
Sport jest j e d n ą z najstarszych form zabawy i ź r ó d ł e m w i e l u radości
c z ł o w i e k a . W y r a ż a szacunek dla ludzkiego ciała, a także poczucie w i ę z i ż y c i a
cielesnego z ż y c i e m duchowym. W a l k a sportowa jest przeciwstawieniem się
w s z e l k i m formom agresji n i w e c z ą c y c h relacje m i ę d z y l u d z k i e . J u ż starożytni na
czas igrzysk zawieszali w a l k i zbrojne. D z i ś w ś w i e c i e ostrych k o n f l i k t ó w p o l i ­
tycznych, sportowi t y m bardziej przypisuje się o d p o w i e d z i a l n ą m i s j ę w dziele
bratania ze s o b ą ludzi i n a r o d ó w . Wymienione w a r t o ś c i sportu z y s k a ł y m u apro­
batę i w y s o k ą o c e n ę wszystkich instancji i a u t o r y t e t ó w moralnych. N i e z a l e ż n i e
od rozumienia świata, czy wyznawanej religii, wszystkich łączy uznanie dla jego
wielkich wartości wychowawczych.
D l a ochrony psycho-fizycznego w y m i a r u c z ł o w i e k a , r ó w n i e ż K o ś c i ó ł wypowiada
się na temat sportu w jego aspektach s p o ł e c z n y m i psychologicznym. Sport doby
dzisiejszej m o ż e z a r ó w n o s ł u ż y ć pojedynczemu c z ł o w i e k o w i , jak r ó w n i e ż m o ż e
c a ł k o w i c i e c z ł o w i e k a d e p r e c j o n o w a ć . K o ś c i ó ł n i e w ą t p l i w i e dostrzega owe biegu­
ny i w y p o w i a d a j ą c się pragnie zapobiec kierowaniu się sportu w s t r o n ę degradacji
człowieka.
N a przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat p o j a w i ł o się k i l k a d o k u m e n t ó w
d o t y c z ą c y c h omawianego zagadnienia. W sensie ścisłym r a n g ę dokumentu posia­
dają w y p o w i e d z i Soboru W a t y k a ń s k i e g o I I . Inne pisma to listy, homilie i prze­
mówienia papieży i poszczególnych episkopatów.
W Deklaracji
o wychowaniu chrześcijańskim
w jej drugim numerze czytamy:
Należy więc zgodnie z postępem
nauk psychologicznych,
pedagogicznych
i dydak­
tycznych dopomagać
dzieciom i młodzieży
do harmonijnego
rozwijania
wrodzo­
nych właściwości
fizycznych,
moralnych i intelektualnych,
do zdobywania
stop­
niowo coraz doskonalszego zmysłu odpowiedzialności
w należytym
kształtowaniu
własnego życia przez nieustanny wysiłek i w osiąganiu prawdziwej wolności,
po
wielkodusznym
i stanowczym przezwyciężeniu
przeszkód.
W ł a ś c i w y kształt psycho-fizyczny c z ł o w i e k a - w e d ł u g Soboru - jest g w a r a n c j ą
harmonijnego rozwoju p o z w a l a j ą c e g o na k s z t a ł t o w a n i e w sobie postaw zdolnych
do p r z e z w y c i ę ż e n i a wszelkich t r u d n o ś c i , na jakie k a ż d y c z ł o w i e k w ż y c i u napo­
tyka. W y m i e n i o n o w ś r ó d wrodzonych w ł a ś c i w o ś c i obok cech motorycznych i i n ­
telektualnych c e c h ę moralnego kształtu c z ł o w i e k a . Sport jest tą d z i e d z i n ą ż y c i a
ludzkiego, w której w s p o s ó b s z c z e g ó l n y kształtują się t ę ż y z n a fizyczna i k r ę ­
g o s ł u p m o r a l n o ś c i . W ą t e k ten zostanie podjęty w dalszym toku r o z w a ż a ń .
I n n y tekst tejże deklaracji, dla procesu wychowawczego a n g a ż u j e r ó ż n e g o ro­
dzaju ś r o d o w i s k a , grupy i zrzeszenia, a z w ł a s z c z a szkoły, w k t ó r y c h c z ł o w i e k po­
przez ć w i c z e n i a duchowe i fizyczne m o ż e r o z w i j a ć siebie.
Szerzej o m a w i a j ą c y m zagadnienie s p o ł e c z n y c h i psychologicznych pierwiast­
k ó w sportu wydaje się w y p o w i e d ź P a p i e ż a J a n a P a w ł a I I z okazji obcho­
dzonego jubileuszu s p o r t o w c ó w w k w i e t n i u 1984 roku. W swej h o m i l i i podczas
M s z y ś w . sprawowanej na r z y m s k i m stadionie o l i m p i j s k i m Ojciec Święty j u ż w
pierwszych s ł o w a c h p o w i e d z i a ł do s p o r t o w c ó w : Nie mogło zabraknąć
w tym
nadzwyczajnym
Roku Świętym świadectwa
wiary, niesionego
również przez tych,
Studia G d a ń s k i e X (1995)
129
którzy należą do świata sportu - owego zjawiska ludzkiego i społecznego,
które
posiada ogromne znaczenie i wpływ na obyczaje i współczesną
mentalność .
P o d k r e ś l o n y został tu pierwiastek przesłania, jakie m o ż e n i e ś ć ze s o b ą sport.
Posiada dynamiczny charakter m a j ą c y w p ł y w na formowanie postaw, z a c h o w a ń i
s p o s o b ó w m y ś l e n i a . J u ż św. P a w e ł dostrzegł w sporcie ogromne m o ż l i w o ś c i
zdolne w c z ł o w i e k u w y r o b i ć takie cechy charakteru j a k o d w a g ę , w y t r w a ł o ś ć , hart
ducha, szlachetne w s p ó ł z a w o d n i c t w o , cnoty s p o ł e c z n e , u m i e j ę t n o ś ć obcowania z
naturą.
N a tekst z listu do Koryntian p o w o ł u j e się P a p i e ż w dalszym toku h o m i l i i :
Czyż nie wiecie, że gdy zawodnicy biegną na stadionie, wszyscy wprawdzie
bie­
gną, lecz jeden tylko otrzymuje nagrodę?
Przeto tak biegnijcie abyście ją otrzy­
mali (1 K o r 9,24). Z przytoczonego tekstu, j a k r ó w n i e ż jego szerszego kontekstu
Papież w y c i ą g a wniosek, że P a w e ł u z n a ł podstawowe znaczenie sportu, traktując
go nie tylko jako m e t a f o r ę ukazującą w y ż s z e ideały etyczne i ascetyczne, ale
r ó w n i e ż dostrzegając jego w e w n ę t r z n ą r z e c z y w i s t o ś ć b ę d ą c ą w s p ó ł c z y n n i k i e m
kształtowania c z ł o w i e k a oraz s k ł a d n i k i e m kultury i cywilizacji. W ten s p o s ó b ś w .
P a w e ł określił p o s t a w ę chrześcijańską wobec sportu. Określili j ą także sami spor­
towcy w tzw. Manifeście
Sportowców,
na k t ó r y p o w o ł u j e się Ojciec Ś w i ę t y .
Czytamy w n i m m.in.: Sport pozostaje
w służbie człowieka,
a nie człowiek
w
służbie sportu; dlatego godność osoby ludzkiej stanowi cel i miarę oceny
każdej
działalności
sportowej. (...) Sport to lojalna i szlachetna konfrontacja,
miejsce
spotkania, więź solidarności
i przyjaźni.
(...) Sport może być autentyczną
kulturą,
kiedy środowisko,
w którym jest uprawiany oraz samo jego uprawianie będą o¬
twarte na powszechne, ludzkie wartości, niezbędne dla zrównoważonego
rozwoju
człowieka we wszystkich jego wymiarach. Sport oparty na zdrowych
podstawach
jest czynnikiem kulturotwórczym
w znaczeniu szerszym aniżeli opanowanie
pewnej
umiejętności
do granic perfekcji. Sport jest tą dziedziną kultury, która winna two­
rzyć całość ludzkich zachowań,
ludzkiego działania i jego owoców. Człowiek
sam
siebie rozwija, podejmując
sobie właściwą kulturotwórczą
działalność
wewnętrz­
nym wysiłkiem ducha: myśli, woli i serca.
W dalszym ciągu h o m i l i i P a p i e ż nakreślił s y l w e t k ę dobrego sportowca
s ł o w a m i : Sportowca cechować musi uczciwość wobec siebie i wobec innych, lo­
jalność, siła moralna, bardziej i w większym stopniu niż siła
fizyczna,
wytrwałość,
duch współpracy
i poczucie społeczne,
wspaniałomyślność,
szlachetność,
otwar­
tość umysłu i serca, umiejętność
współżycia z ludźmi i dzielenia się.
Analizując spojrzenie K o ś c i o ł a na działalność s p o r t o w ą , a s z c z e g ó l n i e na jego
pierwiastki s p o ł e c z n o - p s y c h o l o g i c z n e warto jeszcze w t r ą c i ć tu refleksję J a n a
P a w ł a I I z okazji inauguracji I X Mistrzostw Sportowych W ł o c h O s ó b N i e ­
p e ł n o s p r a w n y c h . Fakt, że chodzi tu o ludzi, k t ó r z y w j a k i m ś wymiarze są pozba­
w i e n i pełnej s p r a w n o ś c i fizycznej zasługuje na w i ę k s z ą u w a g ę . B o w i e m j a k ż e
często ludzi tych świat spycha na margines życia s p o ł e c z n e g o . Dlatego zawody o
takim charakterze mają s z c z e g ó l n y wymiar. Podczas h o m i l i i inauguracyjnej m i ­
strzostw P a p i e ż p o w i e d z i a ł : Niech nie będą one tylko zawodami sportowymi,
ale
5
J a n P a w e ł I I , Tak biegnijcie, abyście otrzymali nagrodę, [w:] , , L ' Osservatore Ro­
mano" 4, 1984, s. 9.
130
przede wszystkim świętem przyjaźni,
lojalności, zaangażowania
w
pokonywaniu
wszystkich postaci życia społecznego
odosobnienia
.
O w e m u s p o ł e c z n e m u odosobnieniu przeciwstawia się w ł a ś c i w a postawa nie­
p e ł n o s p r a w n y c h s p o r t o w c ó w . Stają się oni znakiem nadziei, ś w i a d e c t w e m tego,
że niewyczerpane są zasoby życia. Ś w i a d c z y o t y m z a a n g a ż o w a n i e , u p ó r i w o l a
s p o r t o w c ó w , dzięki k t ó r y m nie c h c ą z r e z y g n o w a ć i g o d z i ć się na zajmowanie w
s p o ł e c z e ń s t w i e p o d r z ę d n e g o i marginesowego miejsca.
Ojciec Ś w i ę t y powierza sportowcom dawanie ś w i a d e c t w a : Bądźcie tymi, którzy
w nasz świat,
często zrezygnowany,
przygnębiony
i zniechęcony
wnoszą
życie.
Bądźcie pokornymi, lecz pełnymi siły świadkami życia wszędzie tam, gdzie jest o¬
no w niebezpieczeństwie,
gdzie się nim pogardza, gdzie się je
instrumentalizuje,
gdzie się go nie przyjmuje. Bądźcie żarliwymi obrońcami pokoju .
Z a u w a ż y ć m o ż n a , ż e wszystkie w y p o w i e d z i dotychczas przytoczone ukazują
rolę sportu j a k o niezmiernie w a r t o ś c i o w e g o i koniecznie potrzebnego środka w
t w o r z e ń i u p r a w i d ł o w y c h postaw s p o ł e c z n y c h , a także zdrowej konstrukcji psy­
chicznej c z ł o w i e k a . Jednak obok tych wartości pozytywnych sportu istnieje druga
jego strona, traktująca c z ł o w i e k a przedmiotowo, niezgodnie z t y m , co głosi Mani­
fest Sportowców
z dnia 12 kwietnia 1984 roku.
Tej drugiej stronie oblicza sportu został p o ś w i ę c o n y List Pasterski Episkopatu
Polski o z a g r o ż e n i u zdrowia i sportu. Czytamy w n i m : Jakże często
obserwujemy
bezwzględną
komercjalizację
sportu, traktowanego
coraz częściej jako
źródło
wszelkich dochodów, pole do niegodnych manipulacji, na których odbywa się po­
goń za wynikami za wszelką cenę, także za cenę zdrowia i życia. Przesadna
profe­
sjonalizacja
i dążenie do technicznej perfekcji, jako środki prowadzące
do uzy­
skania ze sportu maksymalnych
korzyści finansowych, prestiżowych,
a nierzadko
także politycznych, przekreślają
samą istotę sportu .
Tak rozumiany sport jest co najmniej w swym wyrazie dwuznaczny i dlatego
w i n n o się n a d a w a ć m u w ł a ś c i w e ukierunkowanie, aby w s p o s ó b p o z y t y w n y m ó g ł
r o z w i j a ć wszystkie swoje m o ż l i w o ś c i . Propagowanie sportu jako wszechstronne­
go doskonalenia, opanowywania w ł a s n e g o ciała, rozwijania go, z w i n n o ś c i , szyb­
k o ś c i r u c h ó w i ich koordynacji, wyrabiania własnej w o l i , w y t r w a ł o ś c i , to
w ł a ś c i w y jego kierunek. Sport powinien zostać upowszechniony.
Przytoczony list został opublikowany ze w z g l ę d u na z a t r w a ż a j ą c ą sytuację
polskiego s p o ł e c z e ń s t w a . Badania naukowe potwierdzają, ż e kondycja biologicz­
na P o l a k ó w jest z ł a a s p o ł e c z n a ś w i a d o m o ś ć w i s z ą c e g o nad n i m i z a g r o ż e n i a jest
znikoma. Biskupi twierdzą, ż e dla ratowania zdrowia publicznego potrzebna jest
w r ę c z nowa filozofia, k t ó r a p o z w o l i na c a ł k o w i t ą p r z e b u d o w ę o b y c z a j o w o ś c i .
Istniejący system kultury fizycznej i sportu, co dotyczy s z c z e g ó l n i e Polski, nie
rokuje poprawy stanu z d r o w o t n o ś c i i s p r a w n o ś c i fizycznej s p o ł e c z e ń s t w a . Usta­
wicznie b o w i e m brakuje na kulturę fizyczną ś r o d k ó w materialnych, brak infra­
struktury do najszerzej p o j ę t e g o wychowania fizycznego.
ń
/
1
x
6
J a n P a w e ł I I , Bądźcie świadkami życia i stróżami nadziei, [w:] „L'Osservatore Ro­
mano" 6, 1986, s. 11.
J a n P a w e ł I I , Tak biegnijcie, s. 9.
List Pasterski Episkopatu Polski o zagrożeniu zdrowia i sportu, [w:] „L'Osservatore Ro­
mano" 2-3, 1991, s. 54.
7
s
S t u d i a G d a ń s k i e X (1995)
131
Kosztem masowej kultury fizycznej preferuje się sport komercjalny, obliczony
na w y n i k i zyski finansowe.
W obliczu z a g r o ż e n i a zdrowia j a k r ó w n i e ż wypaczenia podstawowych warto­
ści sportu - jego funkcja k u l t u r o t w ó r c z a , tworzenia wzajemnych w i ę z i , atmosfery
m i ł o ś c i i pokoju, poszanowania g o d n o ś c i ludzkiej, a także k s z t a ł t o w a n i a ludzkich
c h a r a k t e r ó w zostaje zamieniona na p s e u d o t w ó r c z e w a r t o ś c i .
R e a s u m u j ą c należy stwierdzić, ż e Kościół, k t ó r y pełni d u c h o w ą i transcen­
d e n t n ą misję pragnie u t r z y m y w a ć ż y w y i serdeczny kontakt ze ś w i a t e m sportu.
Wyrazem tego są dokumenty, listy, homilie i o r ę d z i a p o ś w i ę c o n e zagadnieniom
sportowym, a w szczególności jego r o l i animacyjnej życia jednostek i grup. D l a
u z u p e ł n i e n i a m o ż n a d o d a ć , że obok d o k u m e n t ó w soborowych i w y p o w i e d z i Jana
P a w ł a I I zawartych w opracowaniu, głos zabierał także P a p i e ż P a w e ł V I . Skiero­
w a ł on list do u c z e s t n i k ó w Igrzysk Olimpijskich w Montrealu w r o k u 1976, w
k t ó r y m to u k a z a ł chrześcijańskie spojrzenie na sport w jego aspektach
s p o ł e c z n y c h i psychologicznych.
Istnieje w psychologii tendencja do tego, ż e k a ż d ą d z i a ł a l n o ś ć c z ł o w i e k a na­
leży r o z p a t r y w a ć w dwojakim aspekcie:
a) ze w z g l ę d u na cel, do k t ó r e g o ona zmierza,
b) ze w z g l ę d u na sytuację, w jakiej przebiega.
W miejscu działalności sportowej sytuacja dotyczy sportowca u c z e s t n i c z ą c e g o
w zawodach sportowych (sytuacja startowa). M o ż e m y t u w y r ó ż n i ć 3 fazy: przedstartową, g ł ó w n ą i postartową. Sytuacja startowa jest typem sytuacji zadaniowej,
na którą składają się te wszystkie w ł a ś c i w o ś c i otoczenia samego podmiotu, k t ó r e
mają znaczenie dla realizacji zadania. W a ż n e jest jakie w ł a ś c i w o ś c i otoczenia
mają znaczenie obiektywne, w j a k i m stopniu zawodnik orientuje się w t y m , co
jest w a ż n e i j a k i m elementom sytuacji sam przypisuje znaczenie, a j a k i m nie.
Na sytuację o b i e k t y w n ą n a k ł a d a się jej obraz subiektywny o k r e ś l o n y j a k o o¬
rientacja w sytuacji lub percepcja sytuacji. Przy o g ó l n y m z a ł o ż e n i u sytuacji za­
daniowej jako u k ł a d u wartości stanowiącej treść zadania i u k ł a d u m o ż l i w o ś c i j e ­
go realizacji, w i d z i m y , ż e jako u k ł a d w a r t o ś c i jest ona u k ł a d e m z ł o ż o n y m i w i e ­
lowarstwowym, a jako u k ł a d m o ż l i w y jest o b c i ą ż o n a w y s o k i m stopniem niepew­
ności. Cechy te sprawiają, że sytuacja startowa jest sytuacją trudną.
Pierwotnym i zasadniczym zadaniem zawodnika jest uzyskanie wyniku, co o¬
znacza optymalne wykonanie określonej c z y n n o ś c i . Jednak w r z e c z y w i s t o ś c i ta
realizacja podstawowej wartości komplikuje się poprzez pojawienie się w a r t o ś c i
pochodnych. Wykonywanie ć w i c z e ń na w y s o k i m poziomie sprawia p r z y j e m n o ś ć
zawodnikowi, co nadaje jego działalności cechy zabawy; wymaga wiele pracy, co
powoduje, ż e zawodnik więcej się uczy n i ż startuje; w y w o ł u j e zainteresowanie
o b s e r w a t o r ó w , co nadaje działalności sportowej cechy widowiska, a c z ę s t o przy­
nosi zarobek, co w efekcie nadaje jej cechy pracy zawodowej, a wreszcie w i ą ż e
się z p r e s t i ż e m o k r e ś l o n y c h grup s p o ł e c z n y c h . W konsekwencji d z i a ł a l n o ś ć spor­
towa pierwotnie j e d n o w a r t o ś c i o w a i jednozadaniowa zaczyna p r z e k s z t a ł c a ć się w
sytuację w i e l o z a d a n i o w ą . Zawodnicy zaczynają w y k o n y w a ć swoje c z y n n o ś c i tak,
aby o s i ą g n ą ć także i inne wartości pochodne, k t ó r e zaczynają m o d y f i k o w a ć pier­
w o t n ą treść zadania.
132
Sytuacja startowa ulega także komplikacji
z a ł o ż e n i u w y n i k sportowy powinien
w
wymiarze m o ż l i w o ś c i .
W
zależeć od samego zawodnika, od jego
w ł a ś c i w o ś c i fizycznych, umiejętności, w ł a ś c i w e g o przygotowania s p r a w n o ś c i o ­
wego i stopnia koncentracji. W r z e c z y w i s t o ś c i w y n i k z a l e ż y także od
innych
c z y n n i k ó w . O d sposobu pracy, dyrektyw trenera i zachowania się innych zawod­
n i k ó w , od obiektywizmu ocen sędziów, od reakcji w i d z ó w . Wszystko to powodu­
j e , że sytuacja startowa jest sytuacją o w y s o k i m stopniu z a g r o ż e n i a (fizycznego,
psychicznego, s p o ł e c z n e g o ) . W ten s p o s ó b uwaga zawodnika jest podzielona
p o m i ę d z y optymalne wykonanie c z y n n o ś c i , a jej skutki pochodne bliższe i dalsze.
Zawodnicy zwykle nie ogarniają sytuacji jako całości, k a ż d y wychwytuje inne jej
elementy i aspekty; jedne są przeceniane, inne nie z a u w a ż a n e . Niemniej jednak
wyczuwane są w e w n ę t r z n e sprzeczności tej sytuacji, powoduje to stany emocjo­
nalnego napięcia, agresji lub lęku.
Start w zawodach uznawany jest za sytuację subiektywnie t r u d n ą i zadanie
w a ż n e . T r u d n o ś ć tej sytuacji jest swoista: zawodnik p r z e ż y w a silne obawy, czuje
się z a g r o ż o n y , a jednak d ą ż y do uczestnictwa w tej sytuacji. O c z e k u j ą c na start
wykazuje zmiany w zachowaniu motorycznym i werbalnym. O b s e r w u j ą c zacho­
wanie werbalne zawodnika o d n o t o w a ć m o ż n a takie kategorie wypowiedzi
jak:
w y p o w i e d z i o lęku i zdenerwowaniu, charakterystyki cech zadania, samooceny i
w y p o w i e d z i o w s p ó ł z a w o d n i k a c h , preferowane
c z y n n o ś c i i sytuacje. W y p o w i e ­
dzi te układają się w pewne p r a w i d ł o w o ś c i - z w i ą z e k wypowiedzi o cechach sytu­
acji i jej realizatora a poziomem lęku, z w i ą z e k decyzji o o d w o ł a n i u - przyspie­
szeniu zadania ze stanem lęku, z w i ą z e k percepcji trudności z percepcją o b i e k t ó w
z w i ą z a n y c h z realizacją zadania, brak z w i ą z k u wielkości c e l ó w z poziomem lęku,
d o ś ć realistyczny obraz w ł a s n e g o Ja, r ó ż n i c e m i ę d z y percepcją n i e k t ó r y c h ele­
m e n t ó w sytuacji przez m e d a l i s t ó w i tych s p o r t o w c ó w , k t ó r z y uplasowali się na o¬
statnich miejscach, a także m i ę d z y kobietami i m ę ż c z y z n a m i .
Za c h a r a k t e r y s t y c z n ą c e c h ę sportowca przed startem m o ż n a u z n a ć znaczny
subiektywizm wypowiedzi. W y p o w i e d z i o lęku i zdenerwowaniu charakteryzują
faktycznie p r z e ż y w a n y stan. O d n o ś n i e do p o z i o m ó w c e l ó w stwierdza się stawia­
nie c e l ó w z a w y ż o n y c h i w konsekwencji ich w i e l k ą realizację. Cele te są w y ż s z e
od p r z e k o n a ń
i faktycznych r e z u l t a t ó w - są one
rezultatem m y ś l e n i a
tzw.
9
życzeniowego .
W zachowaniu sportowca w sytuacji zadaniowej dostrzegamy niekiedy także
zachowania niecelowe, symboliczne (nadmierna r u c h l i w o ś ć , motoryczna a k t y w i ­
zacja sfery werbalnej, posiadanie maskotki). Są to wszystkie te zachowania, które
obiektywnie nie w s p o m a g a j ą r o z w i ą z a n i a zadania, a nawet m o g ą s t a n o w i ć prze­
szkodę.
9
Por. B. K a r o l c z a k - B i e r n a c k a , Studia nad zachowaniem się sportowca w sytu­
acji trudnej, Warszawa 1986; B. K a r o l c z a k - B i e r n a c k a , Sport. Studium psycho­
logiczne, Warszawa 1991.
Studia G d a ń s k i e X (1995)
133
3. Wybrane cechy osobowości a działalność sportowa
Problematyka o s o b o w o ś c i n a l e ż y do najtrudniejszych z a g a d n i e ń psychologii.
Zagadnienie to obejmuje przynajmniej trzy istotne problemy: problem definicji o¬
s o b o w o ś c i , problem jej genezy i rozwoju, oraz problem jej struktury.
O s o b o w o ś ć jest p o j ę c i e m niezwykle z ł o ż o n y m . Zazwyczaj pragnie się m u
p r z y p i s a ć moc objawienia całokształtu życia psychicznego c z ł o w i e k a . Z w i ę z ł e i
jednoznaczne określenie o s o b o w o ś c i jest zadaniem w r ę c z n i e w y k o n a l n y m .
Świadczy o t y m ogromna liczba propozycji definicji tego p o j ę c i a .
P i e r w s z ą g r u p ę s t a n o w i ą definicje ujmujące o s o b o w o ś ć j a k o z e s p ó ł lub szereg
r ó ż n y c h cech i w ł a ś c i w o ś c i człowieka. Druga grupa definicji traktuje o s o b o w o ś ć
jako zorganizowany zespół cech i w ł a ś c i w o ś c i . Kolejna grupa definicji wskazuje
na to, że o s o b o w o ś ć jest z e s p o ł e m cech i w ł a ś c i w o ś c i , lecz z e s p o ł e m hierar­
chicznie zorganizowanym. Czwarta grupa to definicjei ujmujące o s o b o w o ś ć j a k o
styl przystosowania się c z ł o w i e k a do świata, w k t ó r y m on żyje. Ostatnia grupa
definicji opisuje j ą j a k o c o ś , co indywidualizuje konkretnego c z ł o w i e k a i od­
różnia go od innych ludzi.
Bardzo interesującą definicję o s o b o w o ś c i przedstawił w literaturze polskiej S.
S i e k . O s o b o w o ś ć jest - jego zdaniem - organizacją nabytych i w r o d z o n y c h
dyspozycji, czyli w z g l ę d n i e stałych s c h e m a t ó w reagowania p o j a w i a j ą c y c h się
rzadziej lub częściej u k o n k r e t n e ą o c z ł o w i e k a w pewnych sytuacjach. Organiza­
cja, o której mowa, jest strukturą stałą, spoistą i specyficzną dla danej osoby. Tak
pojmowana o s o b o w o ś ć ma p o w s t a w a ć wskutek p r o c e s ó w dojrzewania, uczenia
się i przystosowania oraz ma w y z n a c z a ć dalszy r o z w ó j c z ł o w i e k a i styl jego adap­
tacji.
Kolejny, wspomniany j u ż , istotny problem to pytanie o b u d o w ę lub strukturę o¬
s o b o w o ś c i . Od dawna podejmuje się p r ó b ę w y o d r ę b n i e n i a w o s o b o w o ś c i
człowieka jej samodzielnych, autonomicznych e l e m e n t ó w lub o b s z a r ó w . Rzecz
jasna, że r ó w n i e ż w tej kwestii podejmowano r ó ż n e r o z w i ą z a n i a . Propozycje ta­
kich r o z w i ą z a ń zawarte zostały w r ó ż n o r o d n y c h teoriach o s o b o w o ś c i . Przedsta­
w i m y niektóre tylko z tych teorii.
W ś r ó d bardzo licznych teorii o s o b o w o ś c i usiłujących opisać jej strukturę i
funkcje w y r ó ż n i ć m o ż n a k i l k a grup: tradycyjne teorie o s o b o w o ś c i , np. koncepcja
H . R e m p 1 e i n a, teorie t y p ó w , na p r z y k ł a d koncepcje c h a r a k t e r ó w E. K r e t
s c h n e r a, teorie w y n i k o w e , np. koncepcje R. C a 11 e 1 a oraz teorie psychodynamiczne.
Tradycyjne ujęcia o s o b o w o ś c i w y o d r ę b n i a j ą w niej w y r a ź n i e z r ó ż n i c o w a n e
obszary lub elementy i m e t o d ą d o c i e k a ń teoretycznych starają się określić za­
c h o d z ą c e m i ę d z y n i m i z w i ą z k i i zależności. D o najczęściej u w z g l ę d n i a n y c h ele­
m e n t ó w struktury n a l e ż a ł y : temperament, charakter, inteligencja i uzdolnienia,
10
n
Por. G. W. A 11 p o r t, Personality and Psychological Interpretation, London 1949; S.
S i e k, Osobowość. Struktura, rozwój, wybrane metody badania, Warszawa 1982; t e n ż e
Wybrane metody badania lęku i agresywności, [w:] Teoria osobowości, Warszawa 1985.
" S. S i e k, Osobowość. Struktura, rozwój, wybrane metody badania lęku i agresywności,
Warszawa 1982.
134
zainteresowania i potrzeby a także w o l a i w i t a l n o ś ć , m o t y w y oraz mechanizmy o¬
bronne.
T e o r i e ' t y p ó w to takie koncepcje o s o b o w o ś c i , które p o d z i e l i ł y ludzi na okre­
ślone kategorie o s ó b , r ó ż n i ą c y c h się m i ę d z y sobą pod w z g l ę d e m o g ó l n e g o na­
stawienia oraz sposobu reagowania na świat i innych ludzi.
Ujęcie czynnikowe z kolei traktuje o s o b o w o ś ć j a k o mniejszy lub w i ę k s z y ze­
spół t r w a ł y c h c z y n n i k ó w , dających się p o z n a ć poprzez badanie stopnia skorelo­
wania p o s z c z e g ó l n y c h form a k t y w n o ś c i c z ł o w i e k a . W a r t o ś ć tego podejścia polega
nie tyle na t y m , ż e pozwala ono na rzeczywiste poznanie struktury i funkcji oso­
b o w o ś c i , lecz raczej na t y m , ż e stwarza pewien jednolity u k ł a d odniesienia po­
z w a l a j ą c y w praktyce p o r ó w n a ć ludzi m i ę d z y sobą.
Szeroko znana t r i ą d o w a koncepcja o s o b o w o ś c i Z . F r e u d a jest p r z y k ł a d a m
p s y c h o d y n a m i c z n e g o ^ p o d e j ś c i a do opisu i w y j a ś n i e n i a o s o b o w o ś c i człowieka.
Psychodynamizm cechuje także n i e k t ó r e w s p ó ł c z e s n e p r ó b y opisu o s o b o w o ś c i
c z ł o w i e k a . P r z y k ł a d e m takiej teorii jest koncepcja J. R e y k o w s k i e g o
Oso­
b o w o ś ć jest - jego zdaniem - centralnym systemem regulacji i integracji c z y n n o ś c i
(zachowania się). System ten jest w y n i k i e m indywidualnego rozwoju i z czasem
o s i ą g a z d o l n o ś ć integrowania n a p ł y w a j ą c y c h informacji (czego skutkiem jest u¬
p o r z ą d k o w a n y obraz świata i sytuacji), integrowania r ó ż n y c h działań w stosun­
k o w o n i e w i e l k ą liczbę tendencji u k i e r u n k o w u j ą c y c h zachowanie (skutkiem tej
u m i e j ę t n o ś c i jest koncentracja na o k r e ś l o n y c h celach) oraz integrowania r ó ż n y c h
s p o s o b ó w ustosunkowania się wobec świata, ludzi i rzeczy (dzięki temu z kolei
zachowanie c z ł o w i e k a nabiera cech stałości i n i e p o w t a r z a l n o ś c i ) . M ó w i ą c inaczej,
rezultatem o w y c h p r o c e s ó w integracji są: obraz świata, innych ludzi i siebie sa­
mego, system podstawowych potrzeb i z a d a ń ż y c i o w y c h c z ł o w i e k a , oraz system
w z g l ę d n i e stałych i o g ó l n y c h postaw.
1
2
A u t o r omawianej koncepcji sądzi, ż e w t y m centralnym systemie regulacji i
integracji da się w y r ó ż n i ć dwa podsystemy lub mechanizmy regulacji. Pierwsza z
nich to mechanizmy podstawowe oparte na d o ś w i a d c z e n i a c h emocjonalnych
pierwszych lat życia. Drugie z a ś , to mechanizmy w y ż s z e oparte o hierarchicznie
z r ó ż n i c o w a n y system wiedzy o świecie. Ó w system to tzw. struktury poznawcze.
Istotą n i ż s z e g o poziomu regulacji ( p o p ę d o w o - e m o c j o n a l n e g o ) jest osiąganie
o k r e ś l o n y c h c e l ó w , realizacja potrzeb i niemal fizyczna ochrona organizmu przed
n i e b e z p i e c z e ń s t w a m i z a g r a ż a j ą c y m i z a r ó w n o z w e w n ą t r z , j a k i z z e w n ą t r z orga­
n i z m u . Natomiast mechanizm regulacji w y ż s z e g o r z ę d u odnosi się do tego, ż e
c z ł o w i e k posiada j a k b y m a p ę u m y s ł o w ą w e w n ę t r z n i e z r ó ż n i c o w a n ą . M a p ę tą na­
z y w a J. R e y k o w s k i siecią p o z n a w c z ą , a pewne j e j elementy m a j ą b y ć szcze­
gólnie w a ż n e .
1 3
P i e r w s z ą z nich jest tzw. struktura Ja, a dalej nierozerwalnie z n i ą z w i ą z a n e :
poczucie w ł a s ń e j t o ż s a m o ś c i i o d r ę b n o ś c i , poczucie kontroli nad s o b ą i s w o i m za­
chowaniem oraz poczucie własnej wartości. I n n y m i elementami sieci poznawczej
12
Por. J. R e y k o w s k i , Osobowość jako centralny system regulacji i integracji czynno­
ści, [w:] T. T o m a s z e w s k i , red., Psychologia, Warszawa 1977, s. 762-825.
J. R e y k o w s k i, Osobowość jako system.
13
Studia G d a ń s k i e X (1995)
135
są tzw. sieć w a r t o ś c i , czyli informacje o cechach i w a r t o ś c i o b i e k t ó w , oraz tzw.
sieć operacyjna, s t a n o w i ą c a ź r ó d ł o p r o g r a m ó w działania.
W i d a ć w y r a ź n i e , ż e zarysowana tu regulacyjna teoria o s o b o w o ś c i J. R e y k o
w s k i e g o ma charakter dynamiczny, a w y o d r ę b n i o n e przez j e j autora struktury
regulacyjne - c h o ć ściśle ze sobą p o w i ą z a n e - m o g ą w pewnych warunkach o¬
siągnąć jedna nad d r u g ą p r z e w a g ę funkcjonalną a stąd m o g ą n a d a w a ć ludzkiej
działalności o k r e ś l o n e piętno.
Przedstawione p r ó b y opisu o s o b o w o ś c i d o w o d z ą , ż e opis taki nie jest zada­
niem ł a t w y m . D o d a ć trzeba, ż e tradycyjne podejście do problemu struktury oso­
b o w o ś c i polegające na charakterystyce w y r a ź n i e o d r ę b n y c h , z r ó ż n i c o w a n y c h ob­
s z a r ó w lub e l e m e n t ó w , ma wprawdzie n i e w i e l k ą w a r t o ś ć wyjaśniającą, ale
n i e w ą t p l i w i e z n a c z n ą w a r t o ś ć porządkującą. W psychologii sportu p o d e j ś c i e to
przyjmowano najczęściej. Z w r ó ć m y obecnie u w a g ę na z w i ą z e k m i ę d z y n i e k t ó ­
r y m i elementami czy cechami o s o b o w o ś c i a działalnością s p o r t o w ą , ściślej m ó ­
w i ą c jej skutecznością.
Cechy o s o b o w o ś c i z a w o d n i k ó w o d g r y w a j ą z n a c z n ą rolę w działalności spor­
towej; pewne cechy w y s t ę p u j ą u najlepszych nader często, istnieją też cechy, k t ó ­
re z całą p e w n o ś c i ą nie sprzyjają osiąganiu w y s o k i c h w y n i k ó w . Całe bogactwo i
r ó ż n o r o d n o ś ć t y p ó w ludzkich sprawia, ż e nie w o l n o wszystkich z a w o d n i k ó w
t r a k t o w a ć jednakowo (uzdolnienia, budowa ciała, temperament, aspiracje, p o z i o m
ekstra- i introwersji, stałość i c h w i e j n o ś ć emocjonalna, p o z i o m l ę k l i w o ś c i ) .
Z . C z a j k o w s k i u w a ż a , ż e badania ocen o s o b o w o ś c i p o w i n n y b y ć prowa­
dzone, p o n i e w a ż rzutują na tok treningu i w a l k ę sportowca . W e d ł u g W ł . T a t a r
k i e w i c z a b i o r ą c e g o pod u w a g ę d ą ż e n i e ż y c i o w e i postawy wobec ś r o d o w i s k a ,
są tacy osobnicy, którzy:
a) c h c ą "być k i m ś " , zabiegają o w i e d z ę , w ł a d z ę , uznanie;
b) c h c ą j a k najwięcej p o s i a d a ć ,
c) c h c ą czynić i działać,
d) chcą przede wszystkim p r z e ż y w a ć (emocje, uczucia).
Przeprowadzone w ostatnich latach badania s p o r t o w c ó w i o s ó b nie upra­
w i a j ą c y c h sportu wykazują, ż e :
1) sportowcy w y k a z u j ą często w y ż s z y poziom inteligencji;
2) są p r z e w a ż n i e ekstrawertykami i odznaczają się n i ż s z y m n i ż p r z e c i ę t n y po­
ziomem lęku;
3) reprezentują w y s o k i poziom stałości emocjonalnej, t w a r d o ś c i , obo­
w i ą z k o w o ś c i , samodyscypliny;
4) w y k a z u j ą w y r a ź n i e m o t y w a c j ę osiągnięć oraz d ą ż e n i e do panowania
(dominacji), zaufanie do w ł a s n y c h sił, w s p ó ł z a w o d n i c z o ś ć (a czasem agresyw­
n o ś ć ) , o d p o r n o ś ć na b ó l .
Z b a d a ń wynika, ż e z uprawianiem sportu łączy się w y s t ę p o w a n i e takich cech
jak: inteligencja, p e w n o ś ć siebie, niestałość, entuzjazm, niskie superego, w s t y d l i w o ś ć , podejrzliwość i napięcie nerwowe, niski p o z i o m lęku i n i e z a l e ż n o ś ć . W sze­
regu innych b a d a ń wykazano r ó w n i e ż r ó ż n i c e w cechach o s o b o w o ś c i s p o r t o w c ó w
14
Z. C z a j k o w s k i , Znaczenie osobowości w działalności
nowy 9-10, 1993.
sportowej, „Sport Wyczy­
136
r ó ż n y c h dziedzin, s z c z e g ó l n i e w y r a ź n e u z a w o d n i k ó w s p o r t ó w indywidualnych i
z e s p o ł o w y c h oraz o odmiennym typie kontaktu z przeciwnikiem.
Wykazano r ó w n i e ż , że zawodnicy gier z e s p o ł o w y c h r ó ż n i ą się zależnie od
pozycji na boisku. Twierdzi się też, że jeśli chodzi o cechy o s o b o w o ś c i , to nie ma
idealnego, jednego wzorca mistrza. D l a z a w o d n i k ó w wielkiej klasy, charaktery­
styczne o k a z a ł y się następujące w ł a ś c i w o ś c i :
a) optymistyczne nastawienie do życia, nastawienie na pokonywanie prze­
szkód, chęć zwyciężenia;
b) wysoka motywacja osiągnięć, dodatnie samomotywowanie;
c) nastawienie na w ł a s n e siły;
d) s a m o d z i e l n o ś ć ;
e) samodyscyplina;
f) wysokie poczucie własnej g o d n o ś c i , własnej w a r t o ś c i ;
g) u m i e j ę t n o ś ć wywierania dodatniego w r a ż e n i a na innych.
W i e l u badaczy twierdzi, że o s o b o w o ś ć z w y c i ę z c y tworzy się w toku treningu,
w walce, przy c z y m s z c z e g ó l n e znaczenie mają tu z w y c i ę s t w a nad samym s o b ą i
nad przeciwnikiem. Inteligencja w ocenie p r z y d a t n o ś c i do sportu wyczynowego,
to u m y s ł o w y odpowiednik pojętności ruchowej, określającej łatwość przyswajania
sobie n o w y c h r u c h ó w oraz przerabiania starych n a w y k ó w uczuciowo-ruchowych,
z w ł a s z c z a w tych dyscyplinach, w k t ó r y c h w a ż n e jest postrzeganie, dokonywanie
w y b o r ó w w b ł y s k a w i c z n i e z m i e n i a j ą c y c h się sytuacjach taktycznych. Inteligencja
jest r ó w n i e ż niezmiernie w a ż n a dla zrozumienia istoty treningu i czynnego
w s p ó ł k i e r o w a n i a swoim doskonaleniem się przez zawodnika. Jednak w pewnych
sportach w y s o k i p o z i o m inteligencji nie jest warunkiem koniecznym do uzyski­
wania n a j w y ż s z y c h r e z u l t a t ó w . B y ć m o ż e w dziedzinach sportu, w k t ó r y c h naj­
w a ż n i e j s z y jest w y s o k i poziom s p r a w n o ś c i oraz opanowania konkretnych r u c h ó w ,
nie jest potrzebny tak w y s o k i poziom inteligencji, j a k w tych, w k t ó r y c h rozstrzy­
gające znaczenie m a j ą s z y b k o ś ć i trafność decyzji, u m i e j ę t n o ś c i taktyczne
(rozpoznanie przeciwnika, wprowadzanie w błąd, ukrywanie w ł a s n y c h z a m i a r ó w ,
" w y c i ą g a n i e " p o ż ą d a n y c h dla nas działań ze strony rywala, przewidywanie ru­
c h ó w (szermierka, tenis, gry z e s p o ł o w e ) .
Trzeba jednak z d a w a ć sobie s p r a w ę z tęgo, że nawet wybitna inteligencja nie
gwarantuje o s i ą g n i ę c i a wysokich wyników^ P r z e s z k a d z a ć m o ż e nadmierna moty­
wacja, p o b u d l i w o ś ć , której zawodnik nie potrafi o p a n o w a ć , w y s o k i poziom lękliw o ś c i i inne czynniki.
Istotne znaczenie w w y c z y n o w y m uprawianiu sportu m a j ą ekstrawersja i i n trowersja. T y p o w y ekstrawertyk jest towarzyski, w e s o ł y , lubi zabawy i kontakty
z i n n y m i l u d ź m i , nie lubi czytania lub pracy w s a m o t n o ś c i . C z ę s t o ryzykuje, lubi
sytuacje p o d n i e c a j ą c e , jest pobudliwy, nierzadko działa pod w p ł y w e m nastroju
c h w i l i . N a o g ó ł lubi zmiany, jest optymistyczny, pogodny, ma s k ł o n n o ś c i do a¬
gresji, d o ś ć ł a t w o wpada w gniew (nie zawsze panuje nad swoimi emocjami),
m o ż n a na n i m p o l e g a ć . L u b i z a j m o w a ć się działalnością p r a k t y c z n ą , zawsze jest
g o t ó w do szybkiej reakcji. Nie przejmuje się zbytnio doznanymi niepowodze­
niami. Jest napastliwy.
T y p o w y introwertyk jest na ogół o s o b ą spokojną, ze s k ł o n n o ś c i a m i do w g l ą d u
w siebie, l u b i raczej książki niż towarzystwo innych ludzi. Poza gronem ścisłych
S t u d i a G d a ń s k i e X (1995)
137
przyjaciół zachowuje się c h ł o d n o i z r e z e r w ą , nie zawiera ł a t w o z n a j o m o ś c i .
D z i a ł a w s p o s ó b p o w ś c i ą g l i w y i planowy. Jest opanowany i rzadko wpada w
gniew. Spolegliwy, nieco pesymistyczny, p r z y k ł a d a wielkie znaczenie do w a r t o ś c i
etycznych.
Ekstrawertycy są bardziej odporni na b ó l n i ż introwertycy. Ekstrawertycy z
d u ż y m potencjałem hamowania w pracy i w innej działalności m ę c z ą się szybciej.
W y s t ę p u j ą u nich często, nieraz m i m o w o l n e , przerwy w pracy, co jest p o n i e k ą d
nadrabiane w y ż s z ą reminiscencją.
N a ogół w y n i k i pracy obu t y p ó w b y w a j ą jednakowe, ale u i n t r o w e r t y k ó w w i ­
dzimy ciągłość działania, stale ten sam poziom wykonawstwa, a u e k s t r a w e r t y k ó w
w y s t ę p u j ą wahania poziomu, m o ż e u nich w y s t ę p o w a ć przeplatanie bardzo do­
brych i bardzo z ł y c h w y n i k ó w działania.
Wiele b a d a ń wskazuje na to, ż e w y s t ę p o w a n i e u ludzi ekstrawersji lub introwersji zależy od c z y n n o ś c i u k ł a d u siatkowego, k t ó r y reguluje d o p ł y w podniet do
kory m ó z g o w e j . Przy działaniu w i e l o z m y s ł o w y c h b o d ź c ó w - co w y s t ę p u j e przy
ocenie sytuacji taktycznej na boisku - aby p o w s t a ł y odpowiednie s p o s t r z e ż e n i a
potrzebne są: pobudzenie odpowiedniego miejsca pola czuciowego k o r y m ó z g o ­
wej - i to w ł a ś n i e zapewnia t w ó r siatkowy - pewien p o z i o m pobudzenia całej k o r y
mózgowej.
Z r ó w n o w a ż e n i e i n i e z r ó w n o w a ż e n i e emocjonalne z a l e ż y od w r o d z o n y c h
różnic w p o b u d l i w o ś c i i r u c h l i w o ś c i u k ł a d u wegetatywnego. U n i e k t ó r y c h osob­
n i k ó w u k ł a d w p ó ł c z u l n y s k ł o n n y jest do silnych odpowiedzi na b o d ź c e , na k t ó r e
inni reagują znacznie słabiej. Odpowiedzi te z w i ą z a n e są z emocjami, przy c z y m
najczęściej w y s t ę p u j ą c e ich wzorce są dziedziczone, a n a s t ę p n i e warunkowane
doświadczeniem życiowym człowieka.
C h w i e j n o ś ć uczuciowa ( n e u r o t y c z n o ś ć ) w y n i k a z o g ó l n y c h p o b u d l i w o ś c i u¬
k ł a d u wegetatywnego; reakcje są zbyt d u ż e w stosunku do siły działających b o d ź ­
c ó w . Zawodnicy chwiejni emocjonalnie p r z e ż y w a j ą bardzo silne stany przedstartowe i m o g ą z a ł a m a ć się w obliczu w a ż n y c h z a w o d ó w . M o ż n a się s p o d z i e w a ć , ż e
w trudnych sytuacjach znacznemu pogorszeniu ulegnie ich s p r a w n o ś ć postrzega­
nia, s z y b k o ś ć i trafność odpowiedzi czuciowo - ruchowych, s p r a w n o ś ć p r o c e s ó w
m y ś l e n i a i w o g ó l e j a k o ś ć i s k u t e c z n o ś ć działania.
Czy sport jest z założenia agresywny, czy służyć ma r o z ł a d o w a n i u agresji
c z ł o w i e k a ? Czy raczej agresja jest t y m , co zostaje wytworzone przez s p e c y f i c z n ą
sytuację kontaktu z przeciwnikiem. N a j c z ę s t s z y m i objawami agresji w sporcie są
takie zachowania, j a k rzucanie obelg, p o g r ó ż e k , zaliczyć do nich trzeba t a k ż e
p r ó b y zastraszenia przeciwnika, niezgodne z przepisami atakowanie przeciwnika.
Na ogół przyjmuje się, ż e agresja w sporcie jest zjawiskiem n i e p o ż ą d a n y m , ale są
też odmienne opinie np. Clarence Campbell (Prezydent Narodowej L i g i i Hokeja
U S A ) stwierdził, ż e agresja w grze jest n i e o d ł ą c z n ą c z ę ś c i ą w i d o w i s k a sportowe­
go. T a k ż e niektórzy sportowcy p r o p o n u j ą agresję w sporcie.
Zdaniem Z . C z a j k o w s k i e g o do agresji z a c h ę c a j ą też n i e k t ó r z y trene­
rzy. S ę d z i o w i e są zbyt pobłażliwi, a kary nieadekwatne do "uzyskiwanych k o r z y ­
ści". Dlatego wyniesiona ze sportu s k ł o n n o ś ć do w y r a ż e n i a agresji m o ż e stać się
p r z y c z y n ą p o w a ż n y c h p r o b l e m ó w w adaptacji społecznej po z a k o ń c z e n i u kariery
sportowej. A b y z r o z u m i e ć fenomen agresji w sporcie, trzeba określić znaczenie
138
samego terminu agresja. Pojęcie to w psychologii pojmowane jest w dwojaki spo­
sób:
a) zachowanie skierowane przeciw osobom lub rzeczom, przybierające formę
ataku, w w y n i k u k t ó r e g o w y r z ą d z a się k o n k r e t n ą k r z y w d ę natury fizycznej lub
moralnej ( M . Z a k r z e w s k i ) ,
b) zamiar w y r z ą d z e n i a k o m u ś k r z y w d y natury fizycznej lub moralnej, pod u¬
w a g ę bierze się przede wszystkim intencję, cel do k t ó r e g o zmierza zachowanie (
K.E.Moyer).
W sporcie termin agresja bywa u ż y w a n y także w w i e l u r ó ż n y c h znaczeniach.
Bierze się p o d u w a g ę zjawiska o charakterze fizycznym, czy też w y r z ą d z a n i e
szkody materialnej, ale także zachowania werbalne.
Pojawia się dwojakiego rodzaju agresja:
a) n i e p o ż ą d a n a , negatywna - np. u m y ś l n e spowodowanie b ó l u lub urazu u i n ­
nej osoby, czy o b r a ź l i w e wypowiedzi;
b) oraz agresja nie negatywna, zwana też p s e u d o a g r e s j ą lub a g r e s y w n o ś c i ą u t o ż s a m i a n a ze zdecydowanym, stanowczym zachowaniem sportowca, z
d z i a ł a n i e m z d u ż y m n a p i ę c i e m fizycznym, bez lęku i w a h a ń , z w y s o k ą m o t y w a ­
cjąK r y t e r i u m r o z r ó ż n i a j ą c y m zachowania agresywne od nieagresywnych p o w i n ­
na b y ć s z k o d l i w o ś ć i a n t y n o r m a t y w n o ś ć z a c h o w a ń . K w e s t i ą jest czy sport p o t ę g u ­
j e czy osłabia zachowania agresywne. F u n k c j o n u j ą trzy modele, m ó w i ą c e , ż e :
a) o ś r o d k i e m agresji jest p o p ę d wrodzony (instynkt),
b) agresję rodzi frustracja,
c) zachowania agresywnego uczy życie w s p o ł e c z e ń s t w i e .
Zgodnie z teoriami instynktownego r o d o w o d u agresji, u c z ł o w i e k a istnieje
wrodzony p o p ę d do agresji i nieuniknione jest j e j okresowe z e w n ę t r z n e w y ­
r a ż a n i e . Bez niego w e w n ę t r z n e pobudzenie nawarstwia się, stwarza "ucisk we­
w n ę t r z n y " , d o p ó k i nie doprowadzi się do agresywnego zachowania. U w a ż a się, ż e
sport przyczynia się do u z e w n ę t r z n i a n i a agresji w czasie w a l k i sportowej i ob­
n i ż a n i a s k ł o n n o ś c i do agresji. N i e ma jednak w y s t a r c z a j ą c y c h podstaw do akcep­
tacji tej teorii. Z w o l e n n i c y modelu frustracja - agresja t w i e r d z ą , ż e sport jest do­
b r y m sposobem dla ujścia agresji w y p ł y w a j ą c e j z frustracji dnia codziennego.
Zakładają, ż e m o ż l i w o ś ć w y r a ż a n i a agresji prowadzi do spadku prawdopodo­
b i e ń s t w a j e j w y s t ą p i e n i a w p r z y s z ł o ś c i - hipoteza efektu katastycznego.
C z ę ś ć badaczy stojących na gruncie teorii frustracja - agresja u w a ż a , ż e w spo­
rcie w y s t ę p u j ą liczne sytuacje, które m o g ą p o t ę g o w a ć frustrację. Jeżeli w y s t ę p u j ą
one często, obniżają p r ó g tolerancji na frustrację i zwiększają p r a w d o p o d o b i e ń ­
stwo w y s t ą p i e n i a agresji ( A . R . B e i s s e r , B . I . C r a t t y , E. R o v e n h i 11 ) .
Badacze agresji w ramach teorii s p o ł e c z n e g o uczenia się d o c h o d z ą do kon­
k l u z j i , ż e zachowania agresywne m o g ą b y ć wyuczone poprzez b e z p o ś r e d n i e do­
ś w i a d c z e n i a albo w rezultacie obserwowania zachowania i n n y c h . Obserwacja i
1 5
16
Por. A. R. B e i s s e r, The madness in sports, New York 1967.
Por. E . A r o n s o n, Człowiek - istota społeczna, Warszawa 1978; A. B a n d u r a, Selfęfficacy. Toward a unifying theory ofbehavioral change, [w:] „Psychological Review" 84,
1977, s.191-215; t e n ż e , The self system in reciprocal determinism, [w:] „ American Psychologist" 33, 1978, s. 334-348; A. B a n d u r a , D. S c h u n k , Cultivating competence,
16
Studia G d a ń s k i e X (1995)
139
dodatnie wzmacnianie p r z e j a w ó w agresji w sporcie m o ż e p o t ę g o w a ć zachowania
agresywne. Ś w i a d c z ą o t y m spostrzeżenia, ż e przypadki agresji w ś r ó d w i d z ó w
często w y s t ę p u j ą po jej d o s t r z e ż e n i u u z a w o d n i k ó w .
Próbując w y j a ś n i ć zjawisko agresji w sporcie n a l e ż y w r ó w n e j mierze u¬
w z g l ę d n i ć przyczyny z e w n ę t r z n e z w i ą z a n e z d z i a ł a n i e m o k r e ś l o n y c h b o d ź c ó w ,
czy sytuacji t w o r z ą c y c h tło agresywnego zachowania oraz w ł a ś c i w o ś c i p o d m i o ­
towe (nie tylko w ł a ś c i w o ś c i p r o c e s ó w emocjonalno-motywacyjnych, ale r ó w n i e ż
procesy i struktury poznawcze). M ó w i ą c o warunkach w e w n ę t r z n y c h n a l e ż y
z w r ó c i ć u w a g ę na strukturę Ja, która często a n g a ż o w a n a jest w sytuacjach ze
sportem (udział we w s p ó ł z a w o d n i c t w i e , "publiczna ocena"). C z ę s t o w y s t ę p u j e
r o z b i e ż n o ś ć p o m i ę d z y aspiracjami zawodnika, jego s a m o o c e n ą a z a ł o ż e n i a m i tre­
nera. Agresja m o ż e b y ć sposobem ochrony, umacniania w ł a s n e j w a r t o ś c i . I n n y m
warunkiem w e w n ę t r z n y m są w ł a ś c i w o ś c i temperamentalne, k t ó r e m o g ą b y ć
czynnikiem u ł a t w i a j ą c y m lub u t r u d n i a j ą c y m uczenie się agresywnych w z o r ó w
zachowań.
W ś r ó d w a r u n k ó w z e w n ę t r z n y c h w y r ó ż n i ć m o ż n a p o z i o m d o ś w i a d c z e ń spor­
towych, stopień akceptacji agresji w ś r o d o w i s k u , rodzaj sportu i charakter
w s p ó ł z a w o d n i c t w a , zachowanie w i d o w n i .
A . H . B u s s o k r e ś l a agresję j a k o reakcję na działanie s z k o d l i w y m i b o d ź c a m i
na inny o r g a n i z m . M a r o 11 definiuje a g r e s y w n o ś ć j a k o a s p o ł e c z n y s p o s ó b za­
chowania się w y n i k a j ą c y z w r o g i c h intencji. S k ó r n y u w a ż a a g r e s y w n o ś ć za
swoistą formę zachowania się, przyjmującą p o s t a ć działania inicjowanego, p o w o ­
dującego powstanie o k r e ś l o n y c h s z k ó d materialnych i m o r a l n y c h . Najczęściej
w y r ó ż n i a się agresję fizyczną, s ł o w n ą i p o ś r e d n i ą .
A . B a n d u r a charakteryzuje je następująco:
a) agresja fizyczna - b e z p o ś r e d n i a n a p a ś ć fizyczna w postaci bójki, uderzanie
pięścią lub j a k i m ś przedmiotem u ż y t y m j a k o b r o ń ; zachowanie takie m a na celu
sprawienie bólu czy p r z y k r o ś c i ,
b) agresja werbalna - wszelkie formy ataku w y m a g a j ą c e interakcji t w a r z ą w
twarz, niamaskowana n a p a ś ć lub wzywanie do buntu,
c) agresja p o ś r e d n i a - otwarte manifestowanie agresji werbalnej, c z y l i
zniesławienie, odmowa p r z y s ł u g m a j ą c a na celu sfrustrowanie p r o s z ą c e g o o nie i
podburzanie innych do agresji.
A k t agresji definiujemy j a k o zachowanie m a j ą c e na celu w y r z ą d z e n i e szkody
lub p r z y k r o ś c i innej osobie lub grupie o s ó b . A b y j a k i e ś zachowanie b y ł o aktem a17
18
19
self-efficacy and inintrinsic interest through proximal selfmotwation, [w:] „Journal of Personality and Social Psychology" 41, 1981, s. 586-598; A. B a n d u r a, Efficacy mechanism in human agency, [w:] „American Psychologist" 37, 1982, s. 122-147.
Por. A. H. B u s s, The psychology of aggression, New York 1961; t e n ż e, Aggression pays, [w:] J. L . S i n g e r (red.), The control of aggression and violence, New
York 1971.
Por. M. C h o y n o w s k i, Skrócony podręcznik do testu „Nastroje i humory" A.H.
Buss'a i A. Durkee, Warszawa 1972.
A. B a n d u r a, Aggression. A social learning analysis, New York 1973; A. B a n d u r a,
D. S c h u n k , Cultivating competence.
17
18
19
140
gresji, nie wystarczy fakt jego obiektywnej s z k o d l i w o ś c i . W y r z ą d z e n i e szkody lub
k r z y w d y musi b y ć aktem intencjonalnym.
W psychologii w y r ó ż n i a się 3 formy agresji:
1) agresja instrumentalna (zadaniowa), kiedy w y r z ą d z e n i e k r z y w d y jest jedy­
nie ś r o d k i e m do osiągnięcia j a k i e g o ś innego celu,
2) agresja reaktywna (emocjonalna, gniewna lub agresja sama w sobie) - za­
chowanie agresywne ma na celu w y r z ą d z e n i e k r z y w d y ofierze,
3) agresja spontaniczna (dla p r z y j e m n o ś c i ) - rodzaj agresji uwarunkowany
i m m a n e n t n ą w a r t o ś c i ą n a g r a d z a j ą c ą c z y n n o ś c i agresywne i w y n i k i agresji dla a¬
gresora.
W codziennym funkcjonowaniu wymienione formy agresji prawdopodobnie
bardzo rzadko w y s t ę p u j ą w czystej postaci. Spotykane akty agresji są p r z e w a ż n i e
nasycone k a ż d y m z tych k o m p o n e n t ó w .
Czy uprawianie sportu w i ą ż e się z p o t ę g o w a n i e m agresji? Odpowiedzi na to
pytanie udzielają prace badawcze, z k t ó r y c h wynika, że nie zawsze dobrego
sportowca charakteryzuje w y ż s z y poziom agresji niż ludzi z grup kontrolnych.
Juniorzy bokserzy, k t ó r z y m i e l i powodzenia i sukcesy w tej dyscyplinie sportu,
osiągnęli w zakresie agresji ogólnej niższe w y n i k i niż ich r ó w i e ś n i c y , oceniani
przez t r e n e r ó w j a k o zawodnicy gorsi. W y n i k a z tego, że bokserzy gorsi nadrabiali
zachowaniem agresywnym swoje braki techniczne i taktyczne w grze. Dobry bok­
ser nie musi b y ć agresywny w b r e w potocznemu mniemaniu. Jego zachowanie na
r i n g u nosi znamiona a g r e s y w n o ś c i , ale w y n i k a to tylko z reguł gry i ś w i a d c z y o
b o j o w o ś c i . N i e jest to jednak agresja w znaczeniu psychologicznym.
S t w i e r d z i ć m o ż n a , że obszar z a g a d n i e ń z w i ą z a n y c h z agresją w sporcie jest
kontrowersyjny, nie m o ż n a jednoznacznie w a r t o ś c i o w a ć relacji agresja - sport.
R y z y k o towarzyszy niemal każdej ludzkiej działalności. W z w i ą z k u z korzysta­
niem z r ó ż n y c h u d o g o d n i e ń (maszyn, u r z ą d z e ń , ś r o d k ó w komunikacji) jest ono
n i e o d ł ą c z n y m towarzyszem życia codziennego.
W sporcie element ryzyka w y s t ę p u j e częściej niż w innych rodzajach ludzkiej
działalności. Zakres jego w y s t ę p o w a n i a w s z c z e g ó l n y s p o s ó b wyznacza rodzaj u¬
prawianej dyscypliny sportowej. Popularne sądy, że ryzyko towarzyszy alpini­
stom, ż e g l a r z o m , skoczkom narciarskim nie są do k o ń c a prawdziwe. Przy
dokładniejszej analizie z a u w a ż y m y , ż e ryzyko występuje w w i e l u bardziej popu­
larnych dyscyplinach sportu, s z c z e g ó l n i e w grach kontaktowych.
W nauce problem ryzyka sportowego był podejmowany wielokrotnie. Jednym
z a s p e k t ó w zagadnienia był problem dozwolonego ryzyka sportowego. Istniała
b o w i e m potrzeba prawnego unormowania w y p a d k ó w , u s z k o d z e ń ciała, które
n a s t ą p i ł y w n a s t ę p s t w i e uprawiania s p o r t ó w .
R o z w i ą z a n i e m tego zagadnienia b y ł o utworzenie określeń teoretycznych tzw.
dozwolonego ryzyka sportowego, k t ó r y ma następujące wyznaczniki:
1) kierowanie się celem sportowym,
2) przestrzeganie reguł danej dyscypliny sportu,
3) zgoda uczestnika na udział w danych zawodach, rozgrywkach, itp., k t ó r a
jest tylko z g o d ą na sytuacje niebezpieczne dla ż y c i a lub zdrowia,
4) akceptacja przez p a ń s t w o danej dziedziny sportu.
Studia G d a ń s k i e X (1995)
141
H . J. E y s e n c k u z n a ł podejmowanie ryzyka za jeden ze s k ł a d n i k ó w ekstrawersji. Indywidualne różnice w zakresie tej zmiennej n a l e ż y w y j a ś n i ć o d w o ł u j ą c
się do budowy i funkcjonowania u k ł a d u nerwowego. Istotną rolę w d z i a ł a l n o ś c i
sportowej odgrywa empatia.
Empatia definiowana jest najczęściej jako wczuwanie się w stany,
szczególnie
uczuciowe, innych osób, pochodzące
niekiedy w rzeczywiste zestrajanie
własnych
stanów emocjonalnych ze stanami innych osób.
T e r m i n Einfuhlung - wczucie (empatia) w p r o w a d z i l i do filozofii niemieckiej
p r z e ł o m u X I X i X X wieku g ł ó w n i e psychologicznie nastawieni estetycy, zaj­
m u j ą c y się pytaniem skąd pochodzi nasza wiedza o cudzych stanach i p r z e ż y c i a c h
psychicznych. Ten wieloznacznie rozumiany termin przyjęło się w polskiej f i l o ­
zofii t ł u m a c z y ć d o s ł o w n i e przez wczucie - oznaczający g ł ó w n i e ź r ó d ł o w i e d z y o
cudzym życiu psychicznym. E. S t e i n w swojej rozprawie 0
zagadnieniu
wczucia stwierdza, że w y s t ę p u j ą c e wczucie jest:
a) b e z p o ś r e d n i e i naoczne, a w i ę c jest o d m i a n ą d o ś w i a d c z a n i a ,
b) jest poznaniem c z e g o ś zlokalizowanego
w d r u g i m podmiocie ś w i a d o m y m
(nie z a ś w t y m , który tego poznania dokonuje) - w z w i ą z k u z c z y m ś ,
c) co do danych w n i m j a k o ś c i p r z e ż y c i o w y c h jest wprawdzie pozbawione
tzw. źródłowej n a o c z n o ś c i (jaką w introspekcji obdarzone są dla p o z n a j ą c e g o jego
w ł a s n e stany), a jednak pewna jego n a o c z n o ś ć (tzw. n i e ź r ó d ł o w a ) zagwarantowa­
na jest przez n a s z ą z n a j o m o ś ć prezentujących się j a k o ś c i , c z e r p a n ą ź r ó d ł o w o z
własnych doznań,
d) nie jest ono poznaniem natury intelektualnej lecz raczej czuciowej ( b l i ż s z y m
np. czuciu czy doznania w r a ż e ń , ewentualnie u c z u ć ) .
Empatia jest reakcją m i ę d z y stanem psychicznym osoby postrzeganej, a sta­
nem osoby postrzegającej. Dojrzałą formą empatii jest ta, k t ó r a zawiera jednocze­
śnie dwa składniki:
a) emocjonalny ( w p ó ł p r z e ż y w a n i e ) ,
b) poznawczy (przyjęcie pespektywy poznawczej drugiej osoby).
G. P o d o b i e ń s k a stwierdza, ż e w y o d r ę b n i o n o trzy n o r m y empatii, poja­
wiające się kolejno w toku rozwoju jednostki.
U d o r o s ł e g o c z ł o w i e k a w y s t ę p u j ą one łącznie, albo k t ó r a ś z n i c h dominuje, u¬
suwając w cień pozostałe. Genetycznie p i e r w s z ą f o r m ą empatii jest syntonia, sta­
n o w i ą c a w y n i k niespecyficznej w r a ż l i w o ś c i na w a ż n e ż y c i o w o s y g n a ł y emocjo­
nalne. Jej efektem jest b e z p o ś r e d n i e i instyktowne w s p ó ł b r z m i e n i e uczuciowe z
otoczeniem. W e wczesnych stadiach ontogenezy dochodzi do tworzenia
z w i ą z k ó w m i ę d z y reakcjami emocjonalnymi innych ludzi, a w ł a s n y m d o ś w i a d ­
czeniem i p r z e ż y c i a m i . Ta forma empatii w y s t ę p u j e także w p ó ź n i e j s z y m okresie.
Dopiero dalszy r o z w ó j struktur poznawczych pozwala w c h o d z i ć w rolę drugiej o¬
soby bez utraty własnej t o ż s a m o ś c i . Staje się to p r z e s ł a n k ą do pojawienia się doj­
rzałej formy empatii.
Jak j u ż stwierdziliśmy empatia jest e m o c j o n a l n ą reakcją na d o ś w i a d c z e n i a em o c j o n a l n o ś c i innych o s ó b . N i e oznacza to jednak, ż e u w a ż a m y , iż empatia jest
jedynie reakcją e m o c j o n a l n ą . W ż y c i u praktycznym d o ś ć trudne jest oddzielenie
od siebie d w ó c h t y p ó w empatii (kognitywnego i emocjonalnego), p o n i e w a ż za-
142
r ó w n o współprzeżywanie,
j a k i współczucie
m o g ą się wzajemnie p r z e p l a t a ć , uzu­
p e ł n i a ć , ł ą c z y ć ze s o b ą w p e w n ą całość.
Empatia pozwala na głębsze i lepsze wzajemne rozumienie. T e n rodzaj k o m u ­
nikacji daje nam poczucie akceptacji dla innych i wejścia w relacje uznania i
sympatii. Jest r ó w n i e ż ź r ó d ł e m uzyskiwania zaufania. T o w a ż n e m i e ć ś w i a d o ­
m o ś ć , ż e k t o ś nas rozumie i akceptuje, ż e nie tylko rozumie nasze słowa, ale także
głębiej odbiera informacja od nas.
Punktem wyjścia dla wypracowania pojęcia poczucia lokalizacji kontroli
w z m o c n i e ń b y ł a teoria s p o ł e c z n e g o uczenia. M ó w i ona, ż e c z ł o w i e k m o ż e zaspo­
k o i ć swoje potrzeby dzięki r ó ż n y m zachowaniom instrumentalnym, a wzmocnie­
nia uzyskiwane dzięki zachowaniu z w i ę k s z a j ą oczekiwania, ż e w p r z y s z ł o ś c i po
takim zachowaniu b ę d ą n a s t ę p o w a ć takie same wzmocnienia.
W licznych badaniach wykazano, ż e poczucie kontroli jest bardzo przydatne
dla w y j a ś n i e n i a i przewidywania p o s t ę p o w a n i a c z ł o w i e k a w r ó ż n y c h sytuacjach,
w podejmowaniu decyzji, r o z w i ą z y w a n i u z a d a ń , o s i ą g n i ę c i a c h itp.
Przyjrzyjmy się zatem, z c z y m w i ą ż e się poczucie w e w n ę t r z n e j lub z e w n ę t r z ­
nej kontroli. W celu ustalenia tych z w i ą z k ó w przeprowadzono wiele b a d a ń , k t ó r e
p o z w o l i ł y na ustalenie interesujących p o w i ą z a ń .
Potwierdzono, ż e ludzie o w e w n ę t r z n y m poczuciu k o n t r o l i ( L O C ) w i e r z ą c w
swoje z d o l n o ś c i w p ł y w a n i a na bieg w y d a r z e ń , ustalają w y ż s z y p o z i o m aspiracji i
w y ż e j oceniają p r a w d o p o d o b i e ń s t w o sukcesu w r ó ż n y c h zadaniach.
Osoby o w e w n ę t r z n y m L O C charakteryzują się w y ż s z ą p o z y t y w n ą s a m o o c e n ą
i w i ę k s z ą z g o d n o ś c i ą m i ę d z y ja realnym a ja idealnym. S ą bardziej spostrzegaw­
cze w nowej, dziwnej sytuacji i skuteczniej potrafią w p ł y w a ć na zamiany postaw
u innych ludzi.
Dokonano podsumowania z w i ą z k ó w poczucia kontroli z i n n y m i z m i e n n y m i
pod k ą t e m pewnych implikacji praktycznych:
1. Osoby o w e w n ę t r z n e j L O C dostrzegają z w i ą z e k p o m i ę d z y w i e l k o ś c i ą w y ­
siłku, swoimi z d o l n o ś c i a m i a rodzajem w z m o c n i e ń jakie otrzymują.
2. W e w n ę t r z n e L O C w i ą ż e się z poczuciem o d p o w i e d z i a l n o ś c i za skutki p o d j ę ­
tych c z y n n o ś c i . Osoby takie b ę d ą starały się w y k o n y w a ć zadanie na poziomie
optymalnym.
3. W e w n ę t r z n e L O C z w i ą z a n e jest z miarami dobrego samopoczucia psy­
chicznego, co z kolei sprzyja lepszemu p e ł n i e n i u o k r e ś l o n y c h r ó l podejmowanych
w pracy.
4. W e w n ę t r z n e L O C z w i ą z a n e jest z w i ę k s z ą s k ł o n n o ś c i ą do w y t r w a ł o ś c i i
porządku.
5. Osoby o w e w n ę t r z n y m L O C stosują konstruktywne metody reagowania na
przeszkody, z a ś osoby z z e w n ę t r z n y m L O C w sytuacjach trudnych k o n c e n t r u j ą
się na sobie, n a s t a w i a j ą c się na o b r o n ę z a g r o ż o n e g o ego. Tego rodzaju nastawie­
nie u n i e m o ż l i w i a samodzielne radzenie sobie z t r u d n o ś c i a m i p o j a w i a j ą c y m i się w
procesie pracy.
6. Osoby o w e w n ę t r z n y m L O C lepiej funkcjonują, j e ż e l i m o g ą samodzielnie
o r g a n i z o w a ć sobie przebieg pracy, natomiast osoby o z e w n ę t r z n y m L O C pracują
lepiej, j e ż e l i są inspirowane z z e w n ą t r z , j e ż e l i organizuje i m się przebieg pracy.
S t u d i a G d a ń s k i e X (1995)
143
Jak w i d a ć z tego, co p o w i e d z i e l i ś m y dotychczas, wskazane b y ł o b y , aby spor­
towcy posiadali w e w n ę t r z n e L O C . Oceniają o n i bardziej realistycznie sytuację, w
jakiej się znajdują. Z a u w a ż a j ą z w i ą z e k p o m i ę d z y o s i ą g a n y m i w y n i k a m i a w ł a s n ą
s p r a w n o ś c i ą . Są osobami, które z w i ę k s z ą w y t r w a ł o ś c i ą d ą ż ą do celu i , co po­
twierdziła swymi badaniami G a g a j e w a , d e c y d u j ą się na w a l k ę nawet w o b l i ­
czu d u ż y c h trudności o b i e k t y w n y c h .
2
W sytuacjach trudnych lepiej z n o s z ą n a p i ę c i e i stosują bardziej konstruktywne
metody reagowania na przeszkody. Wszystkie te cechy m a j ą niebagatelny w p ł y w
na przebieg procesu treningowego, zmagania się ze stresem w sytuacji rywalizacji
i podnoszenie swojej s p r a w n o ś c i .
Najbardziej interesujący wydaje się nam z w i ą z e k poczucia k o n t r o l i z m o t y ­
wacją. O s i ą g a n i e coraz lepszych, rekordowych w y n i k ó w jest n i e w ą t p l i w i e pierw­
szym celem działalności sportowej. M o t y w e m do zdobywania tego celu jest od­
powiednia motywacja. Dlatego też z a r ó w n o trenerzy, j a k i psychologowie sportu
starają się z n a l e ź ć s p o s ó b na najskuteczniejsze motywowanie zawodnika.
Z a u w a ż o n o , ż e motywacja z e w n ę t r z n a jest mniej skuteczna n i ż motywacja
wewnętrzna. C z a j k o w s k i
stwierdził, ż e zachowanie motywowane w e ­
w n ę t r z n i e jest w y n i k i e m wrodzonej potrzeby c z ł o w i e k a czucia się kompetentnym.
Jak w i d a ć , poczucie kontroli jest r z e c z y w i ś c i e bardzo istotnym w y m i a r e m osobo­
w o ś c i dla działalności sportowej, do tej pory chyba niedostrzeganym albo bagate­
lizowanym. N a podstawie z a ł o ż e ń teoretycznych koncepcji (ludzie o w e w n ę t r z ­
n y m L O C preferują sytuacje s p r a w n o ś c i o w e ) oraz b a d a ń G a g a j
e w y
m o ż e m y p r z y p u s z c z a ć , że sportowcy w y c z y n o w o u p r a w i a j ą c y sport, m a j ą o g ó l n i e
bardziej w e w n ę t r z n e poczucie kontroli. T o jednak nie zwalnia t r e n e r ó w od zajęcia
się k s z t a ł t o w a n i e m w e w n ę t r z n e g o L O C w procesie treningowym.
2
1
2 2
Wnioski końcowe
1. A k t y w n o ś ć ruchowa, przejawiająca się przede w s z y s t k i m w formach spor­
towych, n a l e ż y do w a r t o ś c i , k t ó r e w ś r ó d ś r e d n i e g o pokolenia z o s t a ł y uznane nie­
mal powszechnie, zaś w ś r ó d m ł o d z i e ż y powszechnie. W ten s p o s ó b sport w s z e d ł
na trwałe do potocznej ś w i a d o m o ś c i jako zjawisko s p o ł e c z n e i uznawane.
2. Najszerszy zasięg posiada sport w swojej formie widowiskowej. Dociera on
do widza przede wszystkim poprzez przekaz telewizyjny, ale także w istotnym
stopniu poprzez udział b e z p o ś r e d n i . T y m samym sport w y c z y n o w y pozostaje j e d ­
n y m z najbardziej rozpowszechnionych e l e m e n t ó w kultury masowej.
3. N i e zanotowano r ó ż n i c m i ę d z y p o k o l e n i o w y c h w odbiorze sportu j a k o war­
tości odczuwanej (zinternalizowanej). Oznacza to, że g ł ę b s z e zainteresowania
sportem w ł a ś c i w e są z a r ó w n o ś r e d n i e m u pokoleniu, j a k i m ł o d z i e ż y .
4. Zasadnicze r ó ż n i c e w y s t ę p u j ą natomiast w dziedzinie czynnego uczestnic­
twa w sporcie. Jest on w tej formie jednoznacznie d o m e n ą m ł o d z i e ż y . Pokolenie
G. M. G a g a j e w a, Psychologia gry w piłkę nożną, Warszawa 1973.
Z. C z a j k o w s k i , Zadanie jako ważny czynnik motywujący w działalności sportowej,
[w:] „Sport Wyczynowy" 7, 1987, s. 3-12.
G. M. G a g a j e w a, Psychologia gry w piłkę nożną.
21
2 2
144
40-50 l a t k ó w stale i systematycznie uczestniczy aktywnie w sporcie w stopniu
m i n i m a l n y m . Te daleko idące r ó ż n i c e w y n i k a j ą przede wszystkim z r ó ż n i c w
stylu ż y c i a obu generacji oraz z o d m i e n n o ś c i p e ł n i o n y c h r ó l s p o ł e c z n y c h .
5. Postawa wobec szkolnego wychowania fizycznego i sportu obu generacji
jest podobna, w w y s o k i m stopniu pozytywna. Natomiast czynne uczestnictwo w
r ó ż n y c h pozalekcyjnych formach a k t y w n o ś c i ruchowej w interesujących nas zbior o w o ś c i a c h w y s t ę p u j e w y r a ź n i e na k o r z y ś ć m ł o d s z e g o pokolenia, co ś w i a d c z y
dodatnio o szkole j a k o instytucji upowszechniania sportu.
6. W i e k - zdaniem badanych - nie jest p r z e s z k o d ą w c z y n n y m uprawianiu
sportu. Tak w i ę c sport w ś w i a d o m o ś c i P o l a k ó w jest d z i e d z i n ą p r z y d a t n ą w
k a ż d y m etapie życia. Natomiast pewne bariery dostrzegane są w sferze s t o s u n k ó w
i r ó l s p o ł e c z n y c h oraz obyczaju.
7. Zdrowie jednoznacznie wysuwa się na pierwsze miejsce s p o ł e c z n y c h funkcji
sportu masowego. Inne w z g l ę d y , np. towarzyskie i r o z r y w k o w e w y s t ę p u j ą dopie­
ro na dalszych miejscach. Tak w i ę c ten rodzaj sportu kojarzy się badanym przede
wszystkim ze sferą rekreacji, w y p o c z y n k u i dobrej fizycznej kondycji.
S t u d i a G d a ń s k i e X (1995)
145
Ks. Jan Perszon
ŚMIERĆ J A K O W Y D A R Z E N I E I WYOBRAŻENIE NA
KASZUBACH PÓŁNOCNYCH
Studium etnograficzne
Wstęp
We w s p ó ł c z e s n e j antropologii, od z g ó r ą dwudziestu j u ż lat, obserwuje się re­
nesans zainteresowania ś m i e r c i ą . Fenomen śmierci - aczkolwiek w w i e l o r a k i
1
W połowie lat siedemdziesiątych we Francji intelektualiści przerwali zmowę milczenia
wokół śmierci. Zaczęły się wtedy pojawiać dziesiątki prac traktujących o śmierci, pisanych
przez socjologów, psychologów, historyków, filozofów, lekarzy. W ciągu dwudziestolecia
zrodziła się nowa dziedzina nauki - tanatologia, powstało też Francuskie Towarzystwo Tanatologiczne. Zob. S. C i c h o w i c z, Śmierć: gwałt na idei lub reakcja życia. Wstęp, [w:] An­
tropologia śmierci. Myśl francuska, pr. zb., Warszawa 1993, s. 6 n. Na terenie amerykańskim
metodyczne badania nad człowiekiem umierającym i jego sytuacją społeczną zapoczątkowała
E. K u b l e r - R o s s , autorka m.in. On Death and Dying, New York 1967. Od tego czasu lit­
eratura tanatologiczna w USA rozrosła się do niewyobrażalnych rozmiarów. Oto bardzo
skromny jej wybór: J. M. F i s c h e r (ed.), The Metaphysics of Death, Stanford, California
1993; S. C. H u m - p r e y s, H. K i ng Mortality and Immortality, New York 1980; P.M et c
a 1 f, R.H u n t i n g t o n , Celebrations of Death, New York 1991; A. M a c k (ed.), Death
and American Experience, New York 1974; E . M o r g a n , , Burnsville 1988; N. S c o 11 (ed.),
The Modern Vision of Death, Richmond 1967; M.V o v e 11 e, La Mort et UOccident, Gallimard 1983; T . A . K s e l m a n , Death and the Ąfierlife in Modern France, Princetown 1993;
G. P a 1 m e r, Death. The Trip of a Lifetime, San Francisco 1993; A. G o r d o n, Death is for
the Living, Edinburgh 1984; D. Ch. S 1 o a n e, The last Great Neccesity, Baltimore 1991.
W Polsce urodzaj na pozycje o śmierci i umieraniu zaczął się w latach osiemdziesiątych.
Oto niektóre pozycje: P. A r i e s, Człowiek i śmierć, Warszawa 1992; J. B r e h a n t, Thanatos, Warszawa 1980; S. B y 1 i n a, Człowiek i zaświaty, Warszawa 1992; Ch. C h a b a n i s,
Śmierć, kres czy początek'?, Warszawa 1987; J. C r o 1 a r d, Odrodzić się po śmierci, War­
szawa 1991; B. G r a h a m, Śmierć, a co dalej ?, Warszawa 1992; K. K o w a 1 s k i, Eros i
kostucha, Warszawa 1990; J. K r a c i k, Pokonać czarną śmierć, Kraków 1991; A. L a b u d
d a, Liturgia pogrzebu w Polsce do wydania Rytuału Piotrkowskiego (1631), Warszawa 1983;
J. M a k s e 1 o n, Lęk wobec śmierci, Kraków 1988; A. N o w i c k a - J e ż o w a , Sarmaci i
146
s p o s ó b eliminowany i marginalizowany w ś w i a d o m o ś c i s p o ł e c z e ń s t w Zachodu nie przestaje p r z e c i e ż f a s c y n o w a ć i p r z e r a ż a ć . P o s t ę p techniczny p r z y c z y n i ł się
do stworzenia technologicznej o b s ł u g i c z ł o w i e k a u m i e r a j ą c e g o , zwanej medykalizacją śmierci. D o lat p i ę ć d z i e s i ą t y c h naszego w i e k u lekarz wraz z k a p ł a n e m asy­
s t o w a ł przy umieraniu pacjenta. Szybki wzrost p o z i o m u życia, p r y w a t n o ś c i , h i ­
gieny s p o w o d o w a ł y swoistą nadwrażliwość
na fizjologiczne objawy ciężkiej cho­
roby, starzenia się i umierania . P o s t ę p medycyny, m o ż l i w o ś ć leczenia wielu cho­
r ó b , o s i ą g n i ę c i a chirurgii, specjalistyczny sprzęt medyczny, w y m u s i ł y niejako
przeniesienie chorego (umierającego) z domu do szpitala. O d tego momentu u¬
m i e r a j ą c y p r z e d z i e r z g n ą ł się w przypadek medyczny, z bliskiej osoby stał się bez­
osobowym pacjentem, poddanym machinie administracji szpitalnej, przedmiotem
z a b i e g ó w leczniczych. P o n i e w a ż rodzina nie jest j u ż więcej zainteresowana o¬
p i e k ą nad ciężko chorym lub u m i e r a j ą c y m , szpital staje się miejscem śmierci
zwyczajnej, o b s ł u g i w a n e j przez fachowy personel. Najnowsze dane z terenu U S A
m ó w i ą , ż e 80% m i e s z k a ń c ó w umiera tam w szpitalu .
Z m i e n i ł a się też definicja śmierci. Uznawane dawniej za oznaki zgonu ustanie
akcji serca i zatrzymanie oddechu dziś u w a ż a się za niewystarczające, zastąpił je
pomiar czynności m ó z g u czyli elektroencefalogram. W y d ł u ż a się czas umierania i
m o ż l i w o ś ć sztucznego podtrzymywania człowieka przy życiu, nawet wbrew jego
w o l i . Człowiek umierający stanął w i ę c przed groźbą utraty własnej
śmierci,
p o n i e w a ż ostateczną decyzję o t y m , jak i kiedy będzie umierał, podejmuje lekarz .
W ten sposób wykreowano nowy, szpitalny, technologicznie zorganizowany
wzorzec śmierci. Podawane środki uśmierzające i uspokajające zaburzają także
ś w i a d o m o ś ć chorego, sprawiając, iż to personel medyczny jest managerem i
r e ż y s e r e m umierania. Towarzyszy temu zwykle dotkliwa samotność pacjenta,
poddanego biurokratycznej kompetencji szpitala .
Znakiem czasu jest zakwestionowanie
śmierci jako takiej. Medycyna usunęła
śmierć poza obszar lekarskiej wiedzy, traktując k a ż d ą jednostkę c h o r o b o w ą jako
2
3
4
5
6
śmierć, Warszawa 1992; A.O s t r o w s k a , Śmierć i umieranie, Warszawa 1991; M. W ł o d
a r s k i, Ars moriendi w literaturze piskiej XV i XVI wieku, Kraków 1987.
Wybitny antropolog i historyk kultury Ph. A r i e s {Śmierć odwrócona, [w:] Antropologia
śmierci, jw., s. 229 n.) mówi o trwającym od XIX wieku procesie narodzin oszustwa w sto­
sunku do umierających. W odróżnieniu od średniowiecznego modelu śmierci spodziewanej i
świadomie przeżywanej, pojawił się wtedy zwyczaj zatajania przed ciężko chorym niebez­
pieczeństwa śmierci. Jednym z przejawów tego oszustwa było wzywanie kapłana z namaszc­
zeniem dopiero po śmierci, kiedy było już za późno.
Dotyczy to oczywiście w pierwszym rzędzie mieszkańców miast na Zachodzie, gdzie
przemiany technologiczne spowodowały podniesienie standardu mieszkań już na początku
X X wieku. Zob. Ph.A r i e s, Śmierć odwrócona, s. 238 n. Na wsi kaszubskiej wyposażenie
domów w bieżącą wodę, łazienki, centralne ogrzewanie zaczęło się pojawiać w latach 70 tych.
Zob. S. B. N u 1 a n d, How We Die. Reflections on Life's Finał Chapter, New York 1994, s.
255.
Zob. Ph .A r i e s, Śmierć odwrócona, s. 264 n.
Zob. E . K u b l e r - R o s s , s. 7 n.
2
3
4
5
6
Studia G d a ń s k i e X (1995)
147
7
potencjalnie m o ż l i w ą do wyleczenia . W Ameryce Północnej doszło do tego, ż e
żaden lekarz nie ośmieli się w p i s a ć do karty zgonu starości jako przyczyny ś m i e r c i .
Człowieczą śmiertelność i p r z y g o d n o ś ć subtelnie wyciszono. Wykreowanie śmierci
nieobecnej - a proces ten trwa w cywilizacji Zachodu od ponad 300 lat - potęguje lęk
przed śmiercią. Towarzyszy temu nieustanny postęp laicyzacji śmierci, stopniowe,
lecz stałe odchodzenie całych społeczeństw od wiary chrześcijańskiej. Poprzednie
pokolenia m i e s z k a ń c ó w Zachodu stawiały czoła śmierci dzięki niewzruszonej
wierze w o s o b o w ą nieśmiertelność człowieka. Trwający od X V I I stulecia proces
sekularyzacji myślenia i życia, postrzeganie człowieka bez odniesienia do
nadprzyrodzoności, powodują całkowitą bezradność człowieka i społeczeństwa
wobec śmierci .
Nie sposób jednak p o m i n ą ć milczeniem pytania o sens życia, cierpienia i
umierania. Zakwestionowanie sensu śmierci musi postawić p o d znakiem zapytania
sensowność życia" . Milczenie o śmierci oznaczać m o ż e przypuszczenie, iż samo
pytanie o sens ludzkiej egzystencji u w a ż a się za niestosowne lub niepotrzebne.
Programowa tedy nieobecność tematu śmierci w sferze społecznej komunikacji
wydaje się zakładać kompletny chaos aksjologiczny i poznawczy, nie p o z w a l a j ą c y
w rozumnych kategoriach formułować celu istnienia p o s z c z e g ó l n y c h osób i całego
społeczeństwa .
Przemianom współczesnej mentalności w y c h o d z ą naprzeciw nowe propozycje
refleksji teologicznej o sprawach ostatecznych c z ł o w i e k a . Chrześcijańskie
8
9
1
11
12
7
„Gdy w 1965 r. Elizabeth Kubler-Ross poszukiwała umierających, z którymi mogłaby
przeprowadzić wywiad, władze szpitalne, do których się zwracała, zaprotestowały:
Umierający '? Przecież takich u nas nie ma !"- Ph. A r i e s, Śmierć odwrócona, s. 266.
„W czasie mojej 35 letniej praktyki lekarskiej nie miałem nigdy śmiałości wpisać „starości"
jako przyczyny śmierci na karcie zgonu, wiedziałem bowiem, że taki formularz wróciłby do
mnie z notą urzędnika statystyki, że złamałem prawo. Wszędzie na świecie umieranie ze
starości jest nielegalne. [...]. Jestem przeświadczony, iż wielu ludzi umiera z powodu starości."
- S . B. N u l and, s. 43.
Zob. A. T o y n b e e, Chanching Attitudes towards Death in the Modern Western World,
[w:] A. T o y n b e e, A. K. M a n t, N. S m a r t, J. H i n t o n, S. Y u d k i n , E. R h o d e, R.
H e y w o o d , H. H. P r i c e (ed.), Death and Dying. Man's Concern with Death, St. Louis New York - San Francisco 1969, s. 126 n.
Wydaje się, iż duże znaczenie ma postęp laicyzacji, obserwowany jako zanik wiary w życie
pozagrobowe. Zob. Ph. A r i e s, Śmierć odwrócona, s. 245.
Ph. A r i e s {Pięć wariacji na cztery tematy, [w:] Antropologia śmierci, s. 298 n.) przyczyn
kryzysu sensu śmierci i życia upatruje w kwestionowaniu (już od XVIII wieku) istnienia zła
duchowego i moralnego, szatana, piekła. Pozytywistyczne wykluczenie nadprzyrodzonej per­
spektywy z egzystencji ludzkiej spowodowało oderwanie zła od człowieka i jego natury.
Śmierć ze stanu oswojonej, osadzonej w sensie, przeżywanej z godnością, przeszła do stanu
dzikości.
M. G o ł ę b i e w s k i, Postanowione jest ludziom raz umrzeć, a potem sąd...(y\bv 9,27),
A K 429:1980; Cz. B a r t n i k , Teologiczna interpretacja wydarzenia śmierć, A K 429:1980;
A. N o s s o 1, Historiozbawcze znaczenie śmierci, A K 429:1980; Śmierć człowieka we
współczesnej eschatologii protestanckiej, tamże; W. H r y n i e w i c z , Misterium śmierci w
tradycji prawosławnej, A K 429:1980; S. O 1 e j n i k, Etos umierania, A K 429:1980.
Tematyce tanatologicznej poświęcono także numer 430 Ateneum Kapłańskiego z 1980 roku,
zawierający m. in. artykuły: Z.J. Z d y b i c k a, Śmierć w wielkich religiach świata; J. M a k s
8
9
10
11
148
spojrzenie na umieranie i dezintegrację osoby ludzkiej w chwili śmierci oświetlone
jest p r a w d ą o Bogu ż y w y m , który udziela swemu stworzeniu odkupienia i życia.
Paschalny charakter człowieczej śmierci objawia się w sposób pełny w Jezusie
Chrystusie .
Niniejsze studium jest p r ó b ą opisu i wyjaśnienia w kategoriach etnograficznych
w s p ó ł c z e s n y c h wierzeń oraz zwyczajów związanych ze śmiercią na ICaszubach
p ó ł n o c n y c h . Szczególnie chodzi o przedstawienie aktualnie
celebrowanej
kaszubskiej ars moriendi - sztuki umierania. O d prawie 80 lat (badania A . F i s c h e
r a, Zwyczaje pogrzebowe ludu polskiego, L w ó w 1921; Święto umarłych,
Lwów
1923) w literaturze etnograficznej o Kaszubach i Pomorzu temat śmierci właściwie
nie był podejmowany. N a szczęście w latach osiemdziesiątych powstały trzy
traktujące o śmierci i zwyczajach pogrzebowych prace duszpasterzy pracujących na
Kaszubach. Są to: H . O r m i ń s k i , Zwyczaje i praktyki związane z pogrzebem w
rejonie kaszubskim na przykładzie
parafii
Strzelno, L u b l i n 1974, mps K U L ;
A . B u j a, Zwyczaje i obrzędy związane ze śmiercią i pogrzebem na
Północnych
Kaszubach w oparciu o parafię Starzyno, L u b l i n 1984, mps K U L ; B . O 1 ę d z k i ,
Zwyczaje pogrzebowe parafii Linia, L i n i a 1989, mps K U L .
P o d s t a w ę ź r ó d ł o w ą studium stanowią etnograficzne
badania
terenowe
przeprowadzone w latach 1991 - 1995 w 41 miejscowościach dawnego powiatu
puckiego i wejherowskiego, czyli na Kaszubach północnych.. Jako narzędzie
badawcze zastosowano m e t o d ę wywiadu. Wywiady bezpośrednie przeprowadzono z
125 osobami. Spośród informatorów 80% u k o ń c z y ł o 50 lat.
M ł o d z i e ż wydaje się z r y w a ć z tradycją, a w wielu wypadkach prawie wcale nie
uczestniczy w świecie duchowych przeżyć starszych . P r z e ż y w a n i e śmierci i
zachowanie się w jej obliczu u ludzi m ł o d y c h coraz rzadziej polega na reaktualizacji
tradycyjnych s p o s o b ó w dobrego umierania, ustalonego od dawna porządku,
przekazanego przez pokolenie starszych. D l a określenia stopnia przemian
okołośmiertelnej obyczajowości przeprowadzono ankiety pisemne ( w liczbie 150) z
m ł o d z i e ż ą szkół podstawowych i średnich.
W kaszubskich społecznościach wiejskich religijność obejmuje praktycznie
wszystkie elementy ludzkiej egzystencji, w szczególny zaś sposób daje znać o sobie
w momentach granicznych, takich jak śmierć. Słusznym w i ę c się wydaje
13
1
e 1 o n, Psychologia postaw wobec śmierci; A . D u n a j s k i , . Motywy śmierci w literaturze. Z
kolei „Communio" 1987, nr 2 oraz 1992, nr 1 zawiera szereg opracowań z tematyki escha­
tologicznej.
Zagadnieniu temu poświęcone jest dzieło wybitnego teologa W. H r y n i e w i c z a , Pascha
Chrystusa w dziejach człowieka i wszechświata. Zarys chrześcijańskiej teologii paschalnej, T.
3, Lublin 1991.
Występuje ścisła zależność między wielkością danej miejscowości a uczestnictwem miesz­
kańców w społecznie akceptowanych zwyczajach i wierzeniach. W osiedlach podmiejskich
ciążących gospodarczo i socjologicznie ku urbanistycznym centrom, młodzież w minimalnym
tylko stopniu podziela i podejmuje wierzeniowo-obrzędowy spadek po rodzicach i dziadkach.
Taka sytuacja występuje - wykazując tendencje wzrostowe - w Luzinie, Gościcinie, Bolszewie, Żelistrzewie, Redzie, Pucku, Władysławowie. We wsiach, które zachowały charakter
rolniczy, oddalonych od siedlisk miejskich, międzypokoleniowy przekaz treści związanych ze
śmiercią odznacza się stabilizacją.
13
14
Studia G d a ń s k i e X (1995)
149
wyjaśnianie poszczególnych e l e m e n t ó w tej śmiertelnej p o b o ż n o ś c i w oparciu o jej
źródła. Chodzi przede wszystkim o aktualną teologię Kościoła, zawartą przede
wszystkim w Piśmie Świętym, orzeczeniach dogmatycznych, dokumentach pastoral­
nych i liturgicznych, modlitewnikach. P o b o ż n o ś ć ludowa przechowuje w p a m i ę c i i
praktykuje żywą tradycję, nie zawsze do k o ń c a z g o d n ą z k o ś c i e l n y m nauczaniem. W
niniejszym studium wykorzystano - w charakterze pomocniczym - literaturę
teologiczną i etnograficzną. Wierzenia i zwyczaje związane ze śmiercią w etnologii
kwalifikuje się jako obrzędy przejścia. W odróżnieniu od o b r z ę d ó w praktykowanych
cyklicznie (dorocznych) rytuały przejścia aktualizowane są w momentach
szczególnie w a ż n y c h dla człowieka i społeczności, w której ż y j e . W niniejszym
studium podjęto p r ó b ę opisu i wstępnej interpretacji fazy przejścia
człowieka z
doczesności do wieczności, a mianowicie agonii i śmierci.
15
Rzecz u ł o ż o n o poczynając od o m ó w i e n i a ludowego rozumienia zjawiska
śmierci i z n a k ó w p o p r z e d z a j ą c y c h zgon, k o ń c z ą c na o m ó w i e n i u praktykowanej
w s p ó ł c z e ś n i e na Kaszubach ars moriendi - swoistym scenariuszu umierania, u¬
znawanym za dobry i wzorcowy.
1. Śmierć jako przeznaczenie
D l a ogromnej w i ę k s z o ś c i ludzi starszych śmierć jest r z e c z y w i s t o ś c i ą , o której
myśli się często. W kaszubskich rodzinach codzienna modlitwa za z m a r ł y c h i du­
sze w czyśćcu cierpiące jest c z y m ś naturalnym. Tradycyjne, b ę d ą c e w u ż y c i u
modlitewniki, zawierają m o d l i t w y o d o b r ą śmierć. Odmawia j e codziennie spora
grupa ludzi starszych. Bliskie w i ę z i familijne p o z w a l a j ą intensywnie p r z e ż y w a ć
śmierć nawet dalekich krewnych. Dzieci od n a j m ł o d s z y c h lat w d r a ż a n e są w zwy­
czaj modlitewnej p a m i ę c i o z m a r ł y c h dziadkach, wujach, ciociach, co wytwarza
poczucie zwyczajnej bliskości ż y w y c h i z m a r ł y c h . O d b y w a j ą c e się k i l k a lub k i l ­
kanaście razy w roku pogrzeby, angażujące praktycznie całą l o k a l n ą w s p ó l n o t ę , są
najlepszą szkołą nieustannej g o t o w o ś c i na śmierć i spełniają rolę p e ł n e g o p o w a g i
memento m o r i . Ludzie urodzeni przed I I w o j n ą ś w i a t o w ą m a j ą w p a m i ę c i
16
1 7
15
Etnografem, który pierwszy dokonał metodycznego podziału rytuałów, wyodrębniając
rytuały przejścia, był A.V a n G e n n e p . W 1908 roku opublikował w Paryżu Les rites de
passage. Każdy z tych rytuałów daje się podzielić na trzy zasadnicze fazy: 1. Ryty separacji
(faza wyłączenia). 2. Faza przejściowa (kryzysowa - graniczna). 3. Ryty ponownego
włączenia (inkorporacja). W ceremoniach pogrzebowych najważniejszą rolę Gennep
przyznawał rytuałom separacji, w obrzędach matrymonialnych na pierwsze miejsce wysuwają
się ryty inkorporacyjne, zaś faza druga (przejściowa) największe znaczenie ma w obrzędach
związanych ze stanem brzemienności, porodem, inicjacją. Zob. A. V a n G e n n e p , The rites
of passage, Chicago 1960, s. 11.
Informacja potwierdzona na całym badanym terenie. Modlitewna pamięć obejmuje jednak
zwykle dziadków oraz zmarłe rodzeństwo rodziców. Wyjątkowo tylko - w przypadkach, gdy
dziadkowie zamieszkują z dziećmi i wnukami - w pacierzach wspomina się pradziadków.
Na Kaszubach wydaje się być ciągle aktualny model śmierci oswojonej, nie występuje tu
bowiem zwyczaj ukrywania lub przemilczania przed dziećmi faktu śmierci. Naturalność
umierania doświadczana jest przez najmłodszych, gdy zabiera się ich na modlitwy przy trum16
17
150
znacznie w i ę k s z ą n i ż dziś u m i e r a l n o ś ć dzieci i p o w s z e d n i o ś ć śmierci podczas
18
wojny .
N i e bez znaczenia jest też z w i ą z e k m i e s z k a ń c ó w w s i z n a t u r ą i jej rytmem
cyklicznego zamierania i odradzania się. W i e l u r o l n i k ó w , z w ł a s z c z a starszych,
wydaje się p o s t r z e g a ć śmierć swoich bliskich i w ł a s n ą j a k o c o ś normalnego,
zgodnego z p o r z ą d k i e m rzeczy . Kto sa rodzy, muszi umrzeć - p o w i a d a j ą " . N i e
n a l e ż y w i ę c do r z a d k o ś c i spokojna zgoda na śmierć i pogodzenie się z n i ą .
L i c z n i respondenci w y r a z i l i opinię, iż godzina i okoliczności śmierci k a ż d e g o
c z ł o w i e k a są z g ó r y o k r e ś l o n e j u ż w c h w i l i urodzin. To je namienione,
czej
człowiek muszi umrzeć - p o w i a d a j ą . K i e d y zapytać, kto z d e c y d o w a ł o naszym
losie, wskazuje się na Boga, S t w ó r c ę k a ż d e g o c z ł o w i e k a . To O n wyznacza
c z ł o w i e k o w i d r o g ę ż y c i o w ą i naznacza czas śmierci. Kol Pana Boga wszelko je
dokładnie
napisóne - stwierdza jeden z i n f o r m a t o r ó w . W powiedzeniu t y m w y ­
r a ż a się zaufanie w O p a t r z n o ś ć B o ż ą . Bezlitosne, anonimowe i p o g a ń s k i e fatum
raczej nie w c h o d z i w r a c h u b ę .
Ś m i e r ć - aczkolwiek jest g o ś c i e m n i e p o ż ą d a n y m i b u d z ą c y m lęk - j a w i się j a k o
spełnienie odwiecznych w y r o k ó w Boskich. Jako taka nie m o ż e b y ć uznawana za
jestestwo c z ł o w i e k o w i wrogie lub k a r ę . W i e l u m i e s z k a ń c ó w Kaszub p ó ł n o c n y c h
u w a ż a , iż nadejście śmierci m o ż n a p r z e w i d y w a ć lub p r z e c z u w a ć . Dotyczy to za19
2
21
22
23
nie sąsiadów. Dzieci uczestniczą - jako uprzywilejowane - w pogrzebowych pacierzach i
ceremoniach w wypadku śmierci rówieśników.
Wielu starszych infonnatorów pamięta z dzieciństwa śmierć własnego rodzeństwa. Jeśli
idzie o obfitość śmierci w czasie wojny, masowe zadawanie śmierci przez hitlerowców od­
bywało się w strefach zamkniętych (obóz koncentracyjny, rozstrzeliwania w lasach). Jedynie
zimowa ofensywa Armii Czerwonej w 1945 roku kojarzy się najstarszemu pokoleniu ze
wspomnieniem licznych trupów żołnierzy i niemieckiej ludności cywilnej. Wielu spośród nich
uczestniczyło w grzebaniu znajdowanych w lasach i przy drogach zwłok we wspólnych
mogiłach. Zabitych Niemców chowano zwykle bez księdza, ale zawsze odmawiano modlitwę.
Poczucie ciągłości między życiem a śmiercią, manifestowane mieszaniną nieczutości,
rezygnacji i zgodą na to, co nieuniknione, cechowało podejście do śmierci jeszcze w wieku
XVII. Por. Ph. A r i e s, Człowiek i śmierć, s. 39 n. Podejście Kaszuby do śmierci charak­
teryzuje E . S e e f r i e d - G u l g o w s k i (Von einem unbekannten Volke in Deutschland,
Berlin 1911, s. 221): „Aber wenn er sein Ende nahen fuhlt, so ergibt er sich mit Stiller Resignation in sein Los."
A. F i s c h e r {Kaszubi na tle etnografii Polski, [w:] F . L o r e n t z , A. F i s c h e r ,
T. L e h r - S p ł a w i ń s k i , Kaszubi. Kultura ludowa i język, Toruń 1934, s. 40) stwierdza:
„Lud kaszubski odnosi się do śmierci z zupełnym fatalizmem."
Wyrażenie podali: S. B., F. B. z Łebcza; H. D., J. R. z Żelistrzewa; L . K. ze Smolna; J..Z. z
Wejherowa; A. C , A. C. z Gnieżdżewa; J. L., A. B., H. P. z Mechowa; A. P., J. M., Z. B. z
Rekowa, J. H. z Mieroszyna; G. B., F. K. z Luzina. Zob. też R. K r a u s e, Sitten, Gebrauche
und Aberglauben in Westpreussen, Berlin 1904, s. 29.
Dla starszego pokolenia typowa jest personifikacja śmierci, wyobrażanej jako biało oblec­
zona niewiasta - kościotrup z kosą lub zuchlą, czyli sierpem w dłoni (informacja L. H., P. P. z
Barłomina; A. J. z Luzina; J. B., K. B. z Żelistrzewa). Zob. także H. B i e g e l e i s e n , U
kolebki. Przed ołtarzem. Nad mogiłą, Lwów 1929, s. 379; A. B u j a, Zwyczaje i obrzędy, s.
16.
Opisywana w średniowieczu śmierć-wzorzec też była przeczuwana, oznaczona,
zapowiedziana. Zob. Ph. A r i e s, Człowiek i śmierć, s. 20 n. Autor w styczniu 1993 był
18
19
2 0
21
2 2
2 3
S t u d i a G d a ń s k i e X (1995)
151
z a r ó w n o tego, kto ma u m r z e ć , j a k i jego otoczenia. N i e znaczy to wcale, j a k o b y
nie istniało zjawisko śmierci zaskakującej lub n a g ł e j . B l i s k o ś ć śmierci - w o p i n i i
w i e l u K a s z u b ó w - objawiają pewne znaki.
2. Znaki zapowiadające śmierć
Panuje powszechne przekonanie, iż śmierć c z ł o w i e k a sygnalizują najpierw
z w i ą z a n e z jego ż y c i e m zwierzęta. M i e s z k a ń c y w s i , z w ł a s z c z a starsi, traktują
zwierzęta, rośliny, z i e m i ę , s ł o w e m - cały mikrokosmos, w k t ó r y m u p ł y w a i c h
życie - j a k o c o ś niesłychanie bliskiego. C z ł o w i e k czuje się i n t e g r a l n ą c z ę ś c i ą
przyrody. N i c tedy dziwnego, iż ostrzeżenie przed ś m i e r c i ą przychodzi od istot, z
k t ó r y m i c z ł o w i e k w s i na co dzień przebywa. A w i ę c w j a k i m ś sensie od swoich.
Śmierć k o g o ś z d o m o w n i k ó w z a p o w i a d a ć m o ż e pojawienie się kreta, k t ó r y
wykonuje s w ą p r a c ę w najbliższym sąsiedztwie f u n d a m e n t ó w domu, w o g r ó d k u
lub obrębie p o d w ó r z a .
Z w i a s t o w a ć j ą m o ż e także długotrwałe, przeciągłe w y c i e domowego psa, k t ó r y
- j a k chce powszechna opinia - j a k o jedno z nielicznych z w i e r z ą t ma z d o l n o ś ć w i ­
dzenia z a r ó w n o dusz z m a r ł y c h , j a k i n a d c h o d z ą c e j ś m i e r c i . Jest znamienne, ż e ,
j a k zaobserwowali informatorzy, czasem w y j ą r ó w n o c z e ś n i e psy z k i l k u
p o ł o ż o n y c h obok siebie siedlisk. Gdy we w s i k t o ś kona, zachowanie p s ó w jest dla
społeczności swego rodzaju alarmem. Psu domowemu przypisuje się z d o l n o ś ć
przeczuwania odwiedzin k o g o ś oczekiwanego, nawet na k i l k a dni przed jego
przybyciem. Zdarza się, ż e pies, k t ó r e g o pan z m a r ł , przez k i l k a d n i nie chce j e ś ć ,
a nawet zdycha.
W życiu rodziny gburskiej w a ż n ą rolę o d g r y w a ł y konie, n i e z b ę d n a dla funk­
cjonowania gospodarstwa siła p o c i ą g o w a i środek komunikacji. W i e l u r o l n i k ó w
potwierdza opinię, iż k o ń ma z d o l n o ś ć widzenia duszy, reaguje na tajemnicze
24
25
świadkiem agonii mężczyzny w Luzinie, który w przeddzień własnego zgonu poprosił żonę,
aby pomogła mu wstać z łóżka. Podtrzymywany przez nią obszedł wszystkie pokoje, obejrzał
obejście, popatrzył na drogę i domy sąsiadów, po czym zadowolony rzekł: Jak to je dobrze, że
jó jesz mógł to wszetko obezdrzec. Witro jó umrzę. Rzeczywiście, następnego dnia rano zmarł.
Przeczuwanie własnej śmierci należy do kanonu ludowego, tradycyjnego umierania. Zob.
K. T u r e k, Ludowe zwyczaje, obrzędy i pieśni pogrzebowe na Górnym Śląsku, Katowice
1993, s. 14n.; M. G. G e r 1 i c h, Tradycyjne wierzenia śląskie. Świat nadzmysłowy a życie
codzienne, praca i obrzęd, Warszawa 1992, s. 103 n.
Informacja B. M , A. A. z Domatówka; W. T. z Tupadeł; M. E . , L. E . z Leśniewa; L . H. z
Barłomina. Analogiczne wierzenia występują w wielu regionach. Zob. A. F i s c h e r,
Zwyczaje pogrzebowe, s. 20; B. O 1 ę d z k i, Zwyczaje pogrzebowe, s. 12; A. B u j a,
Zwyczaje i obrzędy, s. 19.
Informacja większości informatorów na całym badanym terenie. Zob. także A. F i s c h e r,
Zwyczaje pogrzebowe, s. 9 n.; M. G. G e r 1 i c h, Tradycyjne wierzenia, s. 103; R. K r a u s e,
Sitten, s. 29; A. S z y f e r, Zwyczaje, obrzędy i wierzenia Mazurów i Warmiaków, Olsztyn
1975, s. 91; K. T u r e k, Ludowe zwyczaje,. s. 24.
2 4
2 5
152
zjawiska i - w znany sobie s p o s ó b - p o s t r z e g a ć m o ż e śmierć \ W ł a ś n i e dlatego do
dziś przestrzega się zakazu u ż y w a n i a do z a p r z ę g u pogrzebowego k o n i n a l e ż ą c y c h
do z m a r ł e g o gospodarza . W r ó ż e b n e znaczenie przypisywano do niedawna za­
chowaniu się k o n i w z a p r z ę g u , który p r z y w i ó z ł k s i ę d z a do chorego . Jeśli zwie­
rzęta g r z e b i ą k o p y t a m i w ziemi, p r z e c z u w a j ą n i e d ł u g ą śmierć. Podobnie, jeśli
przy ruszaniu z a p r z ę g u z t r u m n ą w p o d w ó r z u konie oglądają się do tyłu, w krót­
k i m czasie n a l e ż y się s p o d z i e w a ć n a s t ę p n e g o pogrzebu w t y m d o m u .
W ś r ó d z w i a s t u n ó w nieszczęścia w y m i e n i a się k u r ę , k t ó r a na p o d o b i e ń s t w o ko­
guta zaczyna piać. Taki wypadek, c h o ć zdarza się bardzo rzadko, w r ó ż y ć m o ż e
z a r ó w n o śmierć k o g o ś z d o m o w n i k ó w , j a k n i e s z c z ę ś l i w y wypadek czy inne nie­
b e z p i e c z e ń s t w o " . Ż e b y n a d c h o d z ą c e m u złu zaradzić, n a l e ż y co p r ę d z e j piejącą
w b r e w naturze k u r ę zabić i s p o ż y ć . Po w y k o n a n i u w y r o k u m ó w i się, ż e kura wy­
śpiewała własną
śmierć.
O z n a j m i a ć n a d c h o d z ą c ą śmierć m o ż e także sowa i wrona, jeśli przez d ł u ż s z y
czas kręci się w p o b l i ż u domostwa i s w o i m huczeniem albo krakaniem wywołuje
śmierć'
\
D u ż o w a ż n i e j s z ą rolę w przewidywaniu śmierci przyznaje się snom. Wiara w
spełnianie się s n ó w i u m i e j ę t n o ś ć ich wyjaśniania są w ś r ó d starszego pokolenia na
Kaszubach powszechne. J u ż w B i b l i i sen bywa s c e n ą spotkania c z ł o w i e k a z B o ­
giem. Podczas snu B ó g w y b r a n y m ludziom objawiał s w ą w o l ę i p o w o ł y w a ł ich do
27
28
29
3
Informacja R. K. z Luzina; J. S. z Darżlubia; F. P., R. P. z Łebcza; S. B. ze Strzepcza; A. T.,
E. T. z Żarnowca; J. M , A. M., E . S. ze Sławutowa. Por. także A. B u j a, Zwyczaje i obrzędy,
s. 19.
Według opowiadania F. S., S. S. z Barwika, w latach pięćdziesiątych zmarł sąsiad S. Do
konduktu pogrzebowego zaprzęgli własne konie. Działy się straszne rzeczy, konie rzucały się
jak oszalałe, rwały uprząż, wspinały się na zadnie nogi, rzucały pianę, rżały przeraźliwie,
cofały się. Nie sposób było ich poprowadzić za uzdę ani uspokoić. Pogrzeb ruszył do kościoła
dopiero wtedy, gdy konie gospodarza - nieboszczyka wyprzęgnięto, a sprowadzono inne od
sąsiadów. Zdaniem informatorów, powód był jeden: konie widziały duszę swego pana,
dlatego tak się płoszyły. Ciekawe, iż zakaz używania własnego pojazdu nieboszczyka do
pogrzebowego transportu zwłok przeniesiono również na samochód, którym współcześnie
wozi się trumnę z domu żałoby do kościoła.
2 7
2 8
Na całych Kaszubach znane są opowiadania o dziwnych zjawiskach towarzyszących
kapłanom śpieszącym furmanką do umierającego. Według relacji plebańskich stangretów
zdarzało się, że w drodze do chorego w pewnym momencie konie stawały dęba, zatrzymy­
wane przez złego lub przez duszę. Infonnacja F. K. z Lewina; L . G. z Luzina; A. B. z Werblini.
Jest to wierzenie poświadczone na całym badanym terenie. Zob. także K. T u r e k, Ludowe
zwyczaje, s. 24; A. F i s c h e r, Zwyczaje pogrzebowe, s. 17 n.; A. S z y f e r, Zwyczaje, obr­
zędy, s. 91; A. B u j a, Zwyczaje i obrzędy, s. 29.
" Infonnacja wielu starszych osób. Kilkoro spośród infonnatorów przytoczyło historie, w
których gospodarze, nie zważając na złowróżbne pianie kury, wyruszyli w drogę lub w pole,
co zakończyło się nieszczęściem. Zob. także A. F i s c h e r, Zwyczaje pogrzebowe, s. 34 n.; B.
O l ę d z k i , Zwyczaje pogrzebowe, s. 1 2 ; N a d m o r s k i , ( J . Ł ę g ow s k i), Kaszuby i Kociewie, Poznań 1892, s. 131.
Zob. także A. F i s c h e r, Zwyczaje pogrzebowe, s. 22 n.; A. B u j a, Zwyczaje i obrzędy, s.
19; E . S e e f r i e d - G u l g o w s k i , Von einem, s. 181.
2 9
3
31
Studia G d a ń s k i e X (1995)
153
w y p e ł n i e n i a religijnej misji . Informatorzy w y r a ż a j ą przekonanie, iż w n i e k t ó ­
rych wypadkach widzenie z m a r ł e g o we śnie oznacza z a p o w i e d ź rychłej ś m i e r c i
śniącego. Widzenie takie m o ż e b y ć jednak wezwaniem do m o d l i t w y , k t ó r e ś n i ą c y
się nieboszczyk kieruje z z a ś w i a t ó w do bliskiej sobie osoby .
j3
Jeśli śni się wypadanie z ę b ó w , ich b ó l lub pieczenie chleba, a t a k ż e z m a r ł e
dziecko, m o ż n a r y c h ł o s p o d z i e w a ć się j a k i e g o ś zgonu w rodzinie. Podobne zna­
czenie ma sen o brudnej wodzie i b i e l i ź n i e .
Gdy śni się wesele, zbliża się czyjś pogrzeb. I odwrotnie, jeśli śni się pogrzeb,
w k r ó t c e b ę d z i e wesele .
Z w i ą z e k ze śmiercią ma m i e ć n i e z w y k ł e zachowanie się n i e k t ó r y c h przedmio­
t ó w martwych. Z a p o w i e d z i ą śmierci jest w i ę c p ę k n i ę c i e ślubnej o b r ą c z k i . Jeśli
zaś jeden z m a ł ż o n k ó w zgubi o b r ą c z k ę , m o ż n a s p o d z i e w a ć się ś m i e r c i
w s p ó ł m a ł ż o n k a . W czasie ceremonii z a ś l u b i n zwraca się b a c z n ą u w a g ę na
p ł o n ą c e na ołtarzu świece. Jeśli jedna z nich z g a ś n i e , w c z e ś n i e j umrze ten
w s p ó ł m a ł ż o n e k , z k t ó r e g o strony ś w i e c a z g a s ł a .
34
35
36
37
Gdy do chorego w z y w a się k a p ł a n a z sakramentami, n a l e ż y o b s e r w o w a ć ś w i e ­
ce gaszone po jego odejściu. Jeśli d y m unosi się do góry, chory wyzdrowieje; j e ś l i
W Biblii Bóg wielokrotnie działa we śnie, objawiając swoje zamierzenia, udzielając poleceń
(w Księdze Rodzaju pogrążywszy Adama we śnie stwarza niewiastę, przez sny mówi do
Abrahama, Abimeleka, Józefa Egipskiego, faraona, potem we śnie porozumiewa się z Gede­
onem, Salomonem, udziela natchnień prorokowi Danielowi). W Ewangelii według św. Ma­
teusza opiekun św. Rodziny - św. Józef, kilkakrotnie otrzymał we śnie Boże polecenia.
Częste sny o bliskim zmarłym wszyscy starsi respondenci traktują bardzo serio. Wyjaśniają
je jako prośbę duszy zmarłej osoby o pomoc. Cze ona mje sę tak często snije, ona brekuje ode
mje pócórza abo jaczi pomoce - powiada jeden z informatorów. Najczęstszą reakcją na tego
rodzaju sny jest zamawianie Mszy św. w intencji śniącej się osoby i codzienna modlitwa w jej
intencji. Nieraz sny są inspiracją do naprawienia jakichś zadawnionych krzywd, odprawienia
spowiedzi lub pokutnej pielgrzymki, ofiarowania za zmarłego Komunii św. Zdaniem niek­
tórych infonnatorów zmarli przychodzą we śnie także wtedy, gdy nie spełniono ich testa­
mentu, lub nie dopełniono jakiegoś szczegółu w ceremoniach pogrzebowych. Przestają się
śnić po wykonaniu ich woli lub wypełnieniu zadośćuczynienia - pokuty.
Aczkolwiek człowiek mający taki sen spodziewa się nieszczęścia, konkretyzacja snu i jego
interpretacja następuje po śmierci jakiejś bliskiej osoby. Dopiero wtedy infonnatorzy
przywołują złowróżbne obrazy senne, mówiąc, że to mje sę wesniło. Nadchodzącej śmierci nie
sposób jednak uniknąć. Kilkoro infonnatorów opowiadało o tym, jak - wiedzeni przeczuciem
i złym snem - daremnie usiłowali odwieść kogoś z bliskich od podróży, która miała skończyć
się tragicznym wypadkiem i śmiercią. Por. N a d m o r s k i , Kaszuby i Kociewie, s. 131 n.;
A. F i s c h e r, Zwyczaje pogrzebowe, s. 57 n.; A. B u j a, Zwyczaje i obrzędy, s. 17 n.; B. O 1 ę
d z k i, Zwyczaje pogrzebowe, s. 12 n.
Infonnacja S. B., F. B. z Łebcza; Fł. D. z Żelistrzewa.
Infonnacja J. M. z Luzina; S. L. z Przetoczyna; F. K. z Lewina; L . W., J. L . z Zelewa; B. R.,
S. R. z Góry Pomorskiej. Zob. także B. O 1 ę d z k i, Zwyczaje pogrzebowe, s. 13; A. B u j a,
Zwyczaje i obrzędy, s. 20; H. O r m i ń s k i, Zwyczaje i praktyki, s. 36.
Infonnacja J. R. z Żelistrzewa; G. B. z Luzina; J. Z. z Wejherowa; A. C , A. C. z
Gnieżdżewa. Zob. także A. B u j a, Zwyczaje i obrzędy, s. 20.
3 3
3 4
3 5
3 6
3 7
154
b ę d z i e się k i e r o w a ł w stronę drzwi, k t ó r y m i w y s z e d ł ksiądz, chory n i e w ą t p l i w i e
38
umrze .
Za z ł y omen u w a ż a się n a g ł e zatrzymanie się ś c i e n n e g o zegara, j a k r ó w n i e ż
jego s p a d n i ę c i e ze ś c i a n y .
B y w a , ż e w czasie długotrwałej choroby chory opowiada, iż p r z y c h o d z ą do
niego dawno zmarli k r e w n i i z n a j o m i . Nie u w a ż a się tego za przywidzenia albo
chorobliwe majaki, ale za n i e c h y b n ą z a p o w i e d ź bliskiej agonii.
39
40
3. Zwyczaje i wierzenia związane z agonią. Kaszubska ars
moriendi
W perspektywie chrześcijańskiej wydarzenie śmierci j a w i się j a k o rzecz osta­
teczna c z ł o w i e k a , j a k o ostatnie dokonanie, finalny czyn osoby l u d z k i e j . W pew­
n y m sensie nie r ó ż n i się ono od poprzednich działań c z ł o w i e k a , p o n i e w a ż w tra­
dycyjnej kulturze wiejskiej na Kaszubach cała egzystencja ludzka skierowana jest
k u B o g u . W p r z e ż y w a n i u śmierci od kilkudziesięciu lat następują zmiany, w y ­
w o ł a n e przede wszystkim technicyzacją życia i rozwojem opieki zdrowotnej.
Wprowadzenie maszyn i p o j a z d ó w mechanicznych s p o w o d o w a ł o z n a c z ą c y
wzrost z g o n ó w na skutek n i e s z c z ę ś l i w y c h w y p a d k ó w w gospodarstwie, fabrykach
i na drogach.
41
D u ż o w i ę k s z e - w r ę c z rewolucyjne - zmiany w wydarzenie śmierci i proces
umierania w n i ó s ł r o z w ó j medycyny. Powszechna opieka zdrowotna, r o z w ó j
techniki ratowania i podtrzymywania ż y c i a sprawiły, ż e miejscem umierania jest
Infonnacja J. H. z Mieroszyna; J. L.; A. B. z Mechowa; J. M. z Rekowa Dolnego. Zob.
także A. B u j a, Zwyczaje i obrzędy, s. 29; H. O r m i ń s k i, Zwyczaje i praktyki, s. 36.
Infonnacja O. B., F. K., R. K. z Luzina; J. Sz. z Domatówka. Zapowiedzią śmierci kogoś z
domowników jest także samoczynne ruszenie lub bicie nieczynnego zegara, jak również do­
datkowe uderzenie zegara, wybijającego godzinę. Podobnie złowróżbne jest spadnięcie ze
ściany izby obrazu lub krzyża. Por. B. O 1 ę d z k i, Zwyczaje pogrzebowe, s. 13.
Informacja I. P., E . L., A. B. z Luzina; P. P., M. R. ze Swarzewa; J. B. z Chłapowa; W. B. z
Władysławowa; L . Sz. z Robakowa. Zdaniem respondentów widzenie duchów przez chorego
jest nieomylnym znakiem bliskiego zgonu. Wśród osób, które chory rozpoznaje i z którymi w
agonii rozmawia, najczęściej są najbliżsi krewni. Panuje przekonanie, że przychodzą oni do
łoża umierającego, aby mu towarzyszyć w drodze do wieczności.
Najbardziej znaczącą pozycję na polskim rynku wydawniczym, przedstawiającą propozycję
rozumienia śmierci jako ostatecznego i najbardziej ludzkiego aktu człowieka, stanowi książka
L. B o r o s a, Istnienie wyzwolone. Mysterium mortis, Warszawa 1985. Autor postrzega
śmierć jako moment, w którym człowiek - po raz pierwszy - posiada czystą duchowość.
Dzięki temu widzi samego siebie w całej prawdzie (śmierć jako totalne spotkanie z sobą
samym), zdolny jest także ujmować świat i jego sens nie aspektowo, lecz bezpośrednio i w
sposób pełny (śmierć jako totalna obecność świata). W śmierci człowiek - całkowicie wolny spotyka Chrystusa i musi podjąć ostateczną, wiążącą decyzję. Albo z Chrystusem, albo
przeciw Niemu. Oto definicja śmierci, jaką podaje szwajcarski teolog (tamże, s. 276): „[...]
śmierć jest pierwszym w pełni osobowym aktem człowieka, a tym samym wyróżnionym by­
towo miejscem uświadomienia, wolności, spotkania z Bogiem i decyzji o wiecznym losie."
3 9
4 0
41
Studia G d a ń s k i e X (1995)
155
obecnie zazwyczaj szpital . Tradycyjny wzorzec umierania w domu, w ś r ó d naj­
bliższych, w specyficznym klimacie rodziny, ma miejsce coraz rzadziej. A l e ten
w ł a ś n i e model uchodzi w opinii w i ę k s z o ś c i starszych m i e s z k a ń c ó w Kaszub
P ó ł n o c n y c h za idealny, p o ż ą d a n y , normalny.
Tradycja chrześcijańska w y t w o r z y ł a w ciągu w i e k ó w o k r e ś l o n y archetyp do­
brej ś m i e r c i . U k s z t a ł t o w a n a w tradycji europejskiej ars moriendi o d c i s n ę ł a się w
znacznej mierze na m e n t a l n o ś c i , wierzeniach i zwyczajach aktualnych do c z a s ó w
w s p ó ł c z e s n y c h na Kaszubach.
Dobra śmierć oznacza nade wszystko odejście ze świata w stanie łaski u ś w i ę ­
c a j ą c e j . P r z e ś w i a d c z e n i e , ż e najistotniejszym warunkiem dobrego umierania jest
p e ł n e pojednanie z Bogiem, odzwierciedla ideał postulowany przez K o ś c i ó ł . D l a ­
tego u w a ż a się za nieodzowne w e z w a ć do chorego k a p ł a n a z W i a t y k i e m , sakra43
44
Według szacunkowych danych na Kaszubach północnych liczba zejść szpitalnych sięga
około 70% wszystkich zgonów.
Model dobrego, chrześcijańskiego umierania - propagowany przez kaznodziejów i literaturę
pobożnościową - inspiracje swe czerpał zarówno ze świata rycerskiego, jak Ewangelii i pism
filozoficznych oraz tradycji antycznej. Zob. Ph. A r i e s, The Hour ofour Death, Oxford New York - Toronto 1991, s. 5 n.; A. N o w i c k a - J e ż o w a, Pieśni czasu śmierci. Studium
z historii duchowości XVI - XVIII wieku, Lublin 1992, s. 11 n. Jak stwierdza M. W ł o d a r s
k i (Ars moriendii w literaturze, s. 14 n.) temat dobrego umierania obecny jest w pismach
starożytnych filozofów (Plato, Cycero, Seneka), którzy zamiast strachu przed śmiercią zale­
cają pogardę i opanowanie. W pismach Seneki pojawia się bliska chrześcijaństwu idea że
„dobrze umrzeć - to uniknąć niebezpieczeństwa złego życia". W literaturze chrześcijańskiej
rozważania o śmierci pojawiły się począwszy od wieku III (św. C y p r i a n, De mortalitate;
św. A m b r o ż y, Liber de bono mortis; św. J a n C h r y z o s t o m , De morte; św. A u g u s
t y n, De morte; tenże, De cura pro mortuis gerenda).
4 3
Klasykiem artis moriendi jest Jan G e r s o n (1363 - 1429), kanclerz uniwersytetu
paryskiego, autor traktatu Opusculum tripartitum de praeceptis decalogi, de confessione et de
arte moriendi. Składające się z czterech części dziełko zawiera pouczenie o przemijalności
życia i konieczności troski o sprawy duchowe, rozważania dla chorego i teksty modlitw przy
umierającym. Jest to więc połączenie katechizmu z modlitewnikiem dla chorych, konających i
osób towarzyszących umierającym.
Autorem innego dzieła, propagującego chrześcijańską sztukę dobrego umierania jest
M a t e u s z z K r a k o w a (1345 - 1410), Ars moriendi ex variis scripturarum sententiis
collecta cum figuris ad resistendum in mortis agone diabolice sugestiom valens cuilibet
christifideli uiilis ac multum necessaria. Przedstwia on głównie walkę mocy niebieskich i
piekielnych o duszę konającego. Późniejsze wydania dzieła M a t e u s z a zawierały ilustracje
obrazujące pięć pokus diabła i pięć pociech anioła. Ilustracje te kształtowały potem popularne
wyobrażenia o dramacie śmierci i duchowej walce. Zob. M. W ł o d a r s k i , Ars moriendi w
literaturze, s. 23 n.
Z innych pozycji (opublikowanych w X V i X V I wieku), które w znaczący sposób
wpłynęły na ars moriendi praktykowaną przez stulecia, M. W ł o d a r s k i wylicza m.in.: D o
m e n i c o d a C a p r a n i c a , Speculum artis bene moriendi de temptationibus, poenis infernalibus, interrogationibus agonisantium et variis orationibus pro illorum salute faciendis;
J a d o k C l i c h t o v e , De doctrina moriendi opusculum; E r a z m z R o t t e r d a m u ,
Liber de praeparatione ad mortem.
Por. M. W ł o d a r s k i , Ars moriendi, s. 94 n.
4 4
156
mentem spowiedzi i sakramentem chorych . Namaszczenie chorych w ciągu o¬
statnich kilkudziesięciu lat p r z e s z ł o swoistą ewolucję. D o niedawna traktowane
j a k o ostatnie namaszczenie b y ł o znakiem bliskiego z g o n u . W i e r n i - co jest natu­
ralne - ociągali się z wezwaniem k a p ł a n a do chorego, aby go nie dobijać. Pasto­
ralne wysiłki, aby lęk przed p r z y j ę c i e m sakramentu chorych (nie z a ś umie­
rających) u s u n ą ć , p r z y n i o s ł y spodziewane rezultaty . W wypadkach n a g ł y c h
w z y w a się pogotowie ratunkowe r ó w n o l e g l e z k a p ł a n e m . W sytuacji, gdy we­
zwanie k a p ł a n a jest n i e m o ż l i w e albo zgon jest bardzo szybki, starsi informatorzy
potrafią sami w y p e ł n i ć chrześcijańską
posługę przy u m i e r a j ą c y m .
46
47
48
Respondenci n a w i ą z u j ą do biblijnych kategorii, w e d ł u g k t ó r y c h znakiem
b ł o g o s ł a w i e ń s t w a B o ż e g o jest d ł u g o w i e c z n o ś ć . Dlatego umieranie w wieku sę­
d z i w y m , podobne do powolnego dogasania, jest powszechnie uznawane za ozna­
k ę dobrej ś m i e r c i .
Dobra śmierć to śmierć spodziewana,
oczekiwana, przygotowana, w j a k i m ś
sensie planowana, dająca się p r z e w i d z i e ć . Z ł a jest śmierć niespodziana, zaska­
kująca, n a g ł a , tragiczna ". Śmierć w kwiecie wieku, w wypadkach, z powodu za49
5
Na Kaszubach panuje przekonanie, że niektórzy ludzie nie zasługują na sakramentalną po­
ciechę, niesioną przez kapłana w ostatnich chwilach życia. Chodzi o tych, którzy żyją w kon­
flikcie z księdzem, źle o stanie duchownym mówią, pozwalają sobie na złośliwości po adre­
sem duszpasterzy. Ci ludzie daremnie będą oczekiwać przybycia księdza z sakramentami na
drogę do wieczności. Stąd powiedzenie: Kto sę z ksędzę sztrideje, ten bez ksędza umrze.
Do ostatnich lat na całym Pomorzu można było usłyszeć o kapłanach, którzy mają ciężką
rękę, co oznacza, że po namaszczeniu przez takiego duchownego chory niezawodnie umiera.
Wydaje się to potwierdzać występujący tu i ówdzie paniczny lęk przed zwiastunem rzeczy
ostatnich - księdzem z olejami świętymi i Wiatykiem.
Potwierdzili to wszyscy duszpasterze na badanym terenie (informacja m.in. S. M. ze
Swarzewa; P. Z. z Pucka; L . K. z Władysławowa; K. B. z Lebcza; D. B. z Kęblowa; J. O. z
Góry Pomorskiej; W. H. z Luzina). Niewątpliwy wpływ na przemiany obyczaju wzywania
kapłana w ostatniej chwili mają praktykowane powszechnie zbiorowe obrzędy namaszczenia
chorych i starszych z okazji rekolekcji parafialnych i misji.
Respondenci korzystają z modlitewników, odmawiając razem z konającym Credo, akty
strzeliste, modlitwę różańcową. Za niezwykle istotne uważa się, aby pobudzić moribunda do
żalu doskonałego, który w świadomości ludowej zastępuje sakramentalną spowiedź i
rozgrzeszenie. Czasem zgromadzeni wraz z konającym odprawiają tzw. komunię duchową,
zastępującą rzeczywiste przyjęcie Ciała Pańskiego. Według relacji S. P. z Dąbrówki, na
początku lat pięćdziesiątych umierała miejscowa ziemianka Cz. Wysiano młodego mężczyznę
po księdza do Luzina. Z powodu ogromnych zasp ksiądz M. Sumiński - ówczesny proboszcz
- nie mógł dotrzeć do konającej. W tym czasie zebrani przy łóżku sąsiedzi byli świadkami
dziwnego zjawiska. Pogrążona w agonii majacząca kobieta, kilkakrotnie wołająca o księdza,
w pewnym momencie uśmiechnęła się, otworzyła usta, potem połknęła coś niewidzialnego i
głośno dziękowała księdzu za Komunię św. Za czas jakiś zupełnie spokojna oddała ducha.
Świadkowie jej ostatnich chwil są przekonani, że byli to anioł albo św. Barbara przybywający
z Najświętszym Sakramentem.
Infonnacja A. S. z Luzina; P. W. z Kochanowa; A. D. z Mechowa; J. K. z Połczyna; J. P. z
Linii. Infonnatorzy podkreślają jednak, że długowieczność - tak samo jak krótki żywot - są
następstwem woli Bożej, na którą człowiek nie ma wpływu.
Jest to dokładne nawiązanie do barokowej idei dobrej śmierci. Jak pisze M. W ł o d a r s k i
(Ars moriendi w literaturze, s. 74): „[...] niewiele znaczyło, czy człowiek umarł w sposób
4 6
4 7
4 8
4 9
5(1
Studia G d a ń s k i e X (1995)
157
w a ł u serca, traktowana jest z p e w n y m lękiem, uchybia b o w i e m g o d n o ś c i
człowieka, odziera go z dostojeństwa, wprowadza element zaskoczenia i szoku,
pozostawia wiele nie z a ł a t w i o n y c h spraw, osierocone dzieci i t d . Za s z c z e g ó l n i e
tragiczną respondenci uznają śmierć c z ł o w i e k a ż y j ą c e g o bez wiary, bez M s z y ś w .
i spowiedzi, nie pogodzonego z Bogiem i l u d ź m i .
Z u p e ł n i e inną k a t e g o r i ę stanowiła zawsze śmierć s a m o b ó j c z a . D o dziś budzi
ona głęboki l ę k . Traktowana przez w i e l k i w K o ś c i e l e j a k o przeciwna naturze
(pośrednio także jako akt buntu wobec S t w ó r c y ) w ś w i a d o m o ś c i ludowej budzi
odrazę, przestrach i d e z a p r o b a t ę . W s p ó ł c z e s n a psychologia u k a z a ł a całą
z ł o ż o n o ś ć problemu śmierci s a m o b ó j c z e j , z w ł a s z c z a w aspekcie m o t y w ó w , dla
k t ó r y c h konkretny c z ł o w i e k odbiera sobie życie, a także ś w i a d o m o ś c i i w o l n o ś c i
s a m o b ó j c y w momencie decyzji. Kościół w czasach nam w s p ó ł c z e s n y c h zaleca
daleko p o s u n i ę t ą w y r o z u m i a ł o ś ć w tej k w e s t i i .
W ś w i a d o m o ś c i ludowej istnieje pojęcie dni dobrej śmierci. Są to n a j p r z ó d dni
M a t k i Boskiej, ś r o d a i sobota. K t o umiera w te dni, a za życia b y ł czcicielem M a ­
r y i , m o ż e b y ć pewien zbawienia. Podobnie p o ż ą d a n y m czasem odejścia do
w i e c z n o ś c i są wszystkie święta maryjne i i c h w i g i l i e , s z c z e g ó l n i e z a ś u r o c z y s t o ś ć
W n i e b o w z i ę c i a N . M . P . Dobrze jest także u m r z e ć w u r o c z y s t o ś ć W n i e b o l
52
53
gwałtowny [...] ważny był stan jego duszy: czy opuściła ona świat z brzemieniem grzechów,
czy też zdążyła się od nich uwolnić - jeśli tak, wtedy mówiono o dobrej śmierci. [...] Dlatego
jedyny rodzaj śmierci, jakiej się obawiano - to śmierć niespodziewana. We wzorcach mówi się
nawet o łasce umierania nienagłą śmiercią."
Infonnacja wszystkich starszych respondentów. Mors repentina czyli śmierć nagła budziła
lęk i odrazę przez całe średniowiecze. Zob. Ph. A r i e s, The Hour ofour Death, s. 10 n.
Jak pisze J. C. S c h m i 11 {Samobójstwo w średniowieczu, [w:] Antropologia śmierci, s.
193 n.) słowo samobójstwo - suicidium - pojawiło się dopiero w wieku XVIII. W śred­
niowieczu używano terminów opisowych być mordercą samego siebie, zabić się. Samobójcę
traktowano jako zabójcę, nie zaś ofiarę. Jego więc obciążano odpowiedzialnością za zbrodnię
samobójczą. Za podstawową przyczynę targnięcia się na własne życie uznawano desperatio
czyli zwątpienie w miłosierdzie Boże, w konsekwencji odrzucenie zbawienia i zwycięstwo
diabła. Odebranie sobie życia uznawano więc za zwycięstwo sił zła, dlatego kwalifikowano je
jako najcięższe wykroczenie moralne. Dom samobójcy uznawano za przeklęty, przepisy
prawne w średniowieczu nakazywały go zniszczyć, konfiskowano też jego majątek. We
Francji odprawiano specjalny ceremoniał publicznego pohańbienia ciała samobójcy,
ciągnionego na macie. Ciała pozbywano się zamykając w beczce i wrzucając do rzeki, chow­
ano je też na pustkowiach i przy drogach. Społeczność wykluczała samobójcę, jego ciało i
majątek, odmawiając mu chrześcijańskiego' pochówku wyłączała go zarówno spośród
żywych, jak umarłych.
51
5 2
5 3
Podejście duszpasterzy do pochówku samobójców na badanym terenie jest zróżnicowane.
Zasadniczo nie odmawia się nikomu posługi duchownego podczas pogrzebu, ceremonie
pogrzebowe są jednak skromniejsze. Zazwyczaj nie wprowadza się trumny do świątyni, od­
prawia Mszę św. recytowaną, nie głosi kazania pogrzebowego. Jeśli samobójczą śmierć po­
przedziła choroba psychiczna pogrzeb odprawia się normalnie. Obrzędowość domowa prak­
tykowana z okazji śmierci samobójczej też uległa znaczącym zmianom. Infonnatorzy zaz­
wyczaj biorą udział w nabożeństwach różańcowych w domu żałoby, a także w Pustej nocy.
158
w s t ą p i e n i a P a ń s k i e g o i Zmartwychwstanie. G d y k t o ś umiera w W i e l k i Piątek, od­
nawia w sobie m ę k ę i śmierć Zbawiciela, k t ó r y go za to zabiera do nieba .
Dobra śmierć dokonuje się w domu. N i e z w y k l e istotną c e c h ą umierania we
w ł a s n y m łóżku, w naturalnej i oswojonej przestrzeni, jest o b e c n o ś ć n a j b l i ż s z y c h .
N a kaszubskiej w s i w i ę z i rodzinne pozostają silne i ż y w e . Dlatego do łoża k o ­
n a j ą c e g o w z y w a się dzieci, w n u k i , r o d z e ń s t w o . W dobrym tonie jest odwiedzanie
o b ł o ż n i e chorych s ą s i a d ó w i p r z y j a c i ó ł . O b e c n o ś ć rodziny w i ą z a ł a się do nie­
dawna z przekazaniem spadkobiercom ostatniej woli, ustnego testamentu, po­
d z i a ł e m majątku, a także spraw pogrzebowych . W w i e l u wypadkach w z y w a się i
dziś ś w i a d k ó w u r z ę d o w y c h , aby poczyniony testament miał w a r t o ś ć p r a w n ą .
P o c z ą w s z y od lat s i e d e m d z i e s i ą t y c h umierający właściciel gospodarstwa nie
przekazuje j u ż ziemi potomkom, albowiem n a s t ę p c a przejmuje mól z przejściem
gbura na e m e r y t u r ę . Zapobiegliwi gospodarze przed przejściem na
starkowiznę
w y z n a c z a j ą dzieciom organizację pogrzebu i w y d a j ą dyspozycje co do p o c h ó w k u
i b u d o w y pomnika nagrobnego. Ostatnia wola k o n a j ą c e g o u w a ż a n a jest za
w i ą ż ą c ą i n i e z m i e n n ą , swego rodzaju świętość. Niewykonanie jej m o g ł o b y za­
k ł ó c i ć p o ś m i e r t n y spokój nieboszczyka, a nawet o k a z a ć się niebezpieczna dla
spadkobierców .
A g o n i a w o p i n i i i n f o r m a t o r ó w jest czasem ostatniej walki. Chodzi nie tyle o
w a l k ę fizyczną, m ę k ę konania. Cierpienia cielesne, c h o ć b y b y ł y ciężkie, nie są u¬
znawane za najważniejsze. W c h w i l i śmierci rozgrywa się bowiem rozstrzygająca
walka duchowa . O d c h o d z ą c y z tego świata c z ł o w i e k staje - w s p o s ó b rzeczywi54
55
56
57
58
59
Pogląd o dobroci tych dni podzielają wszyscy starsi respondenci, szczególnie zaś
prowadzący nabożeństwa przy kapliczkach liderzy, zelatorzy różańca św. i pustonocni
śpiewacy. Zob. także A. B u j a, Zwyczaje i obrzędy, s. 27 n.
Ph. A r i e s (Człowiek i śmierć, s. 114) pisze: „Umierano zawsze w łóżku, czy była to
śmierć naturalna [...] czy też wskutek wypadku [...]. Śmierć nagła, improvisa, była czymś
wyjątkowym i budzącym wielki lęk, bo nawet przy ciężkich ranach i nagłych wypadkach był
czas na rytualną agonię w łóżku."
Wg informacji J. W. z Luzina; B. D., K. N. z Linii; J. W., Z. W. z Kamienia; L. H. z Warzna; M. D. z Kuźnicy na wieść o konaniu sąsiada ludzie dawniej spontanicznie udawali się do
jego łoża, aby uczestniczyć w modlitwie i odprawie go na dredżi świat.
Uregulowanie wszystkich długów moralnych i majątkowych i rozporządzenie majątkiem w
ostatnich godzinach życia należy do kanonu barokowej ars moriendi. Por. M. W ł o d a r s k i ,
Ars moriendi, s. 157.
Wg informacji F. K., I. P. z Luzina; L. P. z Robakowa; M. E . , L. E . z Leśniewa; J. S. z
Darżlubia; F. P. z Łebcza. Ostatnia wola - nawet wtedy, gdy jest trudna do wypełnienia lub
gdy dotyczy rzeczy błahych - spełniana jest pieczołowicie i dokładnie.
Ostatnia walka to termin powszechnie używany przez infonnatorów na terenie badań.
Tennin psychomachia czyli walka duchowa, odbywająca się w chwili śmierci został
wprowadzony do literatury chrześcijańskiej przez P r u d e n c j u s z a n a przełomie IV i V
wieku. W średniowieczu i okresie późniejszym wyróżniano ( J a n G e r s o n , M a t e u s z z
K r a k o w a , C a p r a n i c a , E r a z m z R o t t e r d a m u ) pięć pokus szatańskich i tyleż
pociech aniołów, w których uczestniczy moribundus. Ukształtowany model psychomachii
wylicza tedy: 1. Kuszenie w sprawach wiary temptatio diaboli de fule - i reakcję anielską umocnienie w wierze bona inspiratio angeli de fide. 2. Kuszenie mające doprowadzić do
zwątpienia i rozpaczy temptatio diaboli de desperatione - napominanie anioła, które budzi
nadzieję w miłosierdzie Boże bona inspiratio angeli contra desperationem. 3. Kuszenie
5 5
5 6
5 7
5 8
59
S t u d i a G d a ń s k i e X (1995)
159
sty, choć dla o s ó b postronnych niewidzialnie - wobec duchowych p o t ę g dobra i
zła. Przy k o n a j ą c y m pojawiają się a n i o ł o w i e i szatani . Pierwsi p r a g n ą
pozyskać
duszę c z ł o w i e k a dla Boga, drudzy reprezentują odwiecznego wroga Stworzyciela
i stworzenia - diabła. Sam moribundus - stając się przedmiotem zmagania tych
duchowych p o t ę g - p r z e ż y w a straszliwy dramat . Panuje powszechne przekona­
nie, ż e konający w trakcie agonii ( w bardzo k r ó t k i m czasie, w m g n i e n i u oka) w i ­
dzi - j a k na filmie - wszystkie swoje czyny, całe swoje ż y c i e , dobro i z ł o . Tej
retrospekcji t o w a r z y s z y ć ma, zdaniem i n f o r m a t o r ó w , n i e z w y k ł a ostrość rozezna­
nia dobra i zła. O w o widzenie całego życia jest w i ę c s a m o o c e n ą , s a m o s ą d e m ,
p e ł n y m rozpoznaniem - zapewne w świetle Bożej prawdy - moralnego znaczenia
ż y c i o w y c h decyzji i w y b o r ó w . W i e l u m i e s z k a ń c ó w Kaszub u w a ż a , ż e całe ż y c i e
powinno b y ć przygotowaniem na w i e c z n o ś ć . W y r a ż a j ą to p r z y s ł o w i e m : Jaki żęci,
tako smierc. Jakó smierc, tako
wieczność.
S z c z e g ó l n ą m ę k ę p r z e c h o d z i ć mają ludzie źli, przewrotni, niepoprawni
grzesznicy, tacy, k t ó r z y skrzywdziwszy k o g o ś nie dokonali restytucji . D ł u g i e i
ciężkie konanie jest znakiem obciążenia j a k i m ś nie o d k u p i o n y m z ł e m . S z c z e g ó l ­
nie w a ż n e jest w i ę c przed śmiercią mieć czas na naprawienie k r z y w d , pojednanie
się z sąsiadami i b l i s k i m i , uregulowanie n a l e ż n o ś c i i d ł u g ó w , r o z p o r z ą d z e n i e
spraw m a j ą t k o w y c h . M i ę d z y i n n y m i dlatego dobra śmierć to śmierć spodziewana,
poprzedzona okresem przygotowania do ostatniej drogi.
D e c y d u j ą c e zmaganie o los c z ł o w i e k a po śmierci traktowane jest z całą po­
w a g ą . Ludzie starsi m a j ą bardzo konkretne i plastyczne w y o b r a ż e n i e p o t w o r n y c h
cierpień piekła, a o b e c n o ś ć szatana usiłującego na zawsze z a w ł a d n ą ć u m i e r a j ą c y m
60
61
6 2
63
mające wywołać zniecierpliwienie temptatio diaboli de impatientia - pouczenie anioła o
cierpliwości bona inspiratio angeli de patientia. 4. Wzbudzanie w umierającym próżności i
pychy temptatio diaboli de vana gloria - napominanie anielskie przeciw pysze bona inspiratio
angeli contra vanam gloriam. 5. Pobudzanie diabelskie do chciwości temptatio diaboli de
avaritia - zachęta anioła do umiłowania Boga i dóbr wiecznych bona ispiratio angeli contra
avaritiam. Zob. M. W ł o d a r s k i , Ars moriendi w literaturze, s. 29 n.
W Luzinie (infonnacja W. B., A. L., M. R.) opowiada się o umieraniu siostry poprzedniego
księdza proboszcza. Gdy osoba ta zapadła w śmiertelne omdlenie, co chwilę zrywała się,
jakby chciała uciec przed niewidzialnym dla obecnych zagrożeniem. Gdy pokropiono ją i cały
pokój wodą świeconą i zaczęto litanię za konających, twarz jej się wypogodziła, uśmiechnęła
się lekko i powiedziała: „Jak dobrze, że oni tu przyszli". Z uśmiechem skonała. Obecni wy­
jaśniają to zdarzenie obecnością diabłów i aniołów, których konająca widziała przy sobie.
611
61
Wedle większości infonnatorów konający nie jest jednak przedmiotem działania
duchowych potęg dobra i zła. Ostateczny wynik walki zależy bowiem od jego decyzji. Na
ostateczny rezultat śmiertelnego zmagania mają wpływ czyny człowieka, całe jego życie. Aby
w ostatniej chwili nie uległ zwątpieniu i pokusom Złego należy wspierać go wszelkimi
dostępnymi środkami.
Infonnacja G. Sz., B. Sz. z Łebcza; W. T. z Tupadel; J. M., A. M. ze Sławutowa; A. T. z
Żarnowca; J. K. z Luzina. Ludowa intuicja wydaje się doskonale korespondować z wspom­
nianą powyżej teorią L . B o r o s a {(Istnienie wyzwolone, s. 92 n.), według której dopiero w
momencie śmierci człowiek jest w pełni świadomy całej prawdy swoich czynów. Niektórzy
respondenci twierdzą, że człowiek stając wobec Boga sam siebie osądza.
Według relacji P. P. z Luzina, która była obecna (w latach 60 - tych) przy śmierci sąsiada,
słynącego z notorycznych oszustw, miał on bardzo ciężką i długą agonię. Przez kilka dni i
nocy krzyczał, miotał się i strasznie męczył, nie mogąc skonać.
6 2
6 3
160
nie ulega dla nich żadnej w ą t p l i w o ś c i . U w a ż a się, iż chwila śmierci jest czasem
szczególnej a k t y w n o ś c i szatana . Dlatego w ł a ś n i e n a l e ż y c z u w a ć przy k o n a j ą c y m
i w s p o m a g a ć go w ostatniej - decydującej o wiecznym zbawieniu - walce z m o ­
cami c i e m n o ś c i . O p r ó c z w i ę c normalnej troski o chorego, spełniania jego ż y c z e ń
w y r a ż a n y c h s ł o w a m i lub gestami, zapewnienia m o ż l i w i e n a j w i ę k s z e g o komfortu
higienicznego, u ś m i e r z a n i a bólu, z w i l ż a n i a spieczonych warg, s p r a w ą największej
w a g i jest pomoc duchowa, religijna.
64
Jest w zwyczaju, aby przy łożu o b ł o ż n i e chorego, k t ó r y gaśnie, z b i e r a ć się na
r o d z i n n ą m o d l i t w ę r ó ż a ń c o w ą , w której chory także uczestniczy. M o ż n a spotkać
także zwyczaj schodzenia się na w s p ó l n y r ó ż a n i e c przy ciężko chorym sąsiedzie.
Znane s ą w y p a d k i trwania takich domowych n a b o ż e ń s t w przez k i l k a n a ś c i e d n i .
65
M o d l i t w a r ó ż a ń c o w a odmawiana przy łożu u m i e r a j ą c e g o u w a ż a n a jest za naj­
skuteczniejszą, bo z a n o s z o n ą do M a r y i , patronki dobrej ś m i e r c i . G d y z a ś nad­
chodzi agonia, przy łożu boleści odmawia się - zaczerpnięte ze starych m o d l i ­
t e w n i k ó w - m o d l i t w y za k o n a j ą c y c h . Jest w ś r ó d nich Litania za k o n a j ą c y c h ,
66
67
Infonnacja S. W. z Karwi; J. P., W. L . z Kniewa; B. M. z Góry Pomorskiej; J. L . z
Darżlubia; J. D. z Luzina. Temat szturmów szatańskich przypuszczanych na umierającego
występuje w europejskiej i polskiej literaturze pobożnościowej X V I wiecznej. Zob. M. W ł o
d a r s k i, Ars moriendi w literaturze, s. 103 n.
Infonnacja M. G., A. S., E . L . z Luzina; L. Sz. z Niepoczołowic; W. M. z Linii. Ludzie
gromadzą się zazwyczaj przy osobach chorych na raka, odesłanych - jako przypadki beznadz­
iejne - ze szpitala do domu. Respondenci własne zaangażowanie w modlitwę przy chorym
tłumaczą chrześcijańskim miłosierdziem.
Osoba Matki Pana Jezusa w traktatach o dobrym umieraniu była często przypominana. Jako
uczestniczka męki i śmierci Pana stała się Matką wszystkich umierających i pośredniczką orędowniczką u Syna. U G e r s o n a i C a p r a n i k i znajdujemy tytuł Maryi jako Matki
Miłosierdzia i Ucieczki grzeszników. Autorzy wielu dzieł o sztuce chrześcijańskiej śmierci
zamieszczają też liczne modlitwy do Maryi. Zob. M. W ł o d a r s k i , Ars moriendi w litera­
turze, s. 130 n.
W badanym regionie zachowały się bardzo nieliczne i najczęściej zniszczone egzemplarze
XIX wiecznych książek do nabożeństwa. Modlitwy przy konających zawierają: Droga do
nieba czyli rozpamiętywanie męki Pana Jezusowej i innych tajemnic świętych w pobożnej
pielgrzymce po Kalwaryi będącej pod zarządem O. O. Reformatów przy mieście Wejherowie z
przydatkiem niektórych pieśni i modlitw nabożnych, Pelplin 1885 (książka ta miała wiele wy­
dań); Przewielebnego Ks. Leonarda Goffinego książka do oświecenia i zbudowania duszy
chrześcijańsko - katolickiej, czyli krótki wykład Lekcyi i Ewangelii na wszystkie niedziele i
święta wraz z wynikającą stąd nauką wiary i obyczajów i gruntownem wyjaśnieniem roku
kościelnego, najgłówniej szych obrzędów kościelnych, mszy świętej, nabożeństwa domowego,
jako też życiorysami Świętych Pańskich, czczonych mianowicie przez lud polsko - katolicki.
Drukiem i nakładem Karola Miarki w Mikołowie 1897 r.; Katolik w modlitwie czyli książka
do nabożeństwa oraz śpiewnik kościelny na cały rok. X wydanie nakładem G. Jalkowskiego w
Grudziądzu 1901; Katolik w modlitwie - Książeczka do nabożeństwa z dodatkiem śpiewnika
kościelnego na cały rok Karol Miarka. Mikołów 1903; Kwiat Eucharystyczny, Kraków 1939.
6 5
6f>
6 7
Z nowszych modlitewników, z których korzystają ludzie starsi używane są: ks. J. S z y c a,
Chwalmy Pana, Częstochowa 1948; ks. J. S z y c a, Chwalmy Pana. Modlitewnik i śpiewnik
dla wszystkich, Warszawa 1954; Droga do nieba, Opole 1983; J. P e r s z o n, Pusto noc,
Lublin - Luzino 1993.
Studia G d a ń s k i e X (1995)
161
akty strzeliste, oraz prastare Polecenie Bogu duszy konającego,
znane od stuleci
commendatio animae *. Za s z c z e g ó l n i e p o m o c n ą w czasie konania respondenci u¬
znają tzw. Siedem zamków, suplikę z ł o ż o n ą z siedmiu części, z k t ó r y c h k a ż d a za­
czyna się O wszechmogący
i wieczny Boże, ja ubogie i nędzne stworzenie
Twoje
polecam i oddaję teraz i wieki moją ubogą i grzeszną duszę..."'®. Pacierze te i i n ­
wokacje n a l e ż y w y m a w i a ć g ł o ś n o i dobitnie, są one b o w i e m silną b r o n i ą przed
zakusami z ł e g o . Jeśli agonia nie z a s k o c z y ł a rodziny, m o d ł o m i egzorcyzmom
przewodniczy osoba najbardziej kompetentna. Jest n i ą z w y k l e zelator Ż y w e g o
R ó ż a ń c a lub starsza osoba, c i e s z ą c a się autorytetem w ś r o d o w i s k u . Osoba ta pro­
wadzi n a b o ż e ń s t w a majowe przy kapliczkach, r ó ż a n i e c codzienny w k o ś c i e l e , na­
b o ż e ń s t w a adoracyjne w czasie T r i d u u m Paschalnego, przewodniczy też na­
b o ż e ń s t w o m r ó ż a ń c o w y m w domu ż a ł o b y . Jest przyjęte, aby do u d z i a ł u w m o d l i ­
twach przy k o n a j ą c y m taką o s o b ę specjalnie z a p r o s i ć .
1
70
Podczas konania n a l e ż y co c h w i l ę , s z c z e g ó l n i e j e ś l i walka i cierpienie umie­
rającego stają się g w a ł t o w n e , skrapiać go i ł ó ż k o w o d ą ś w i ę c o n ą
Niektórzy
w o d ą ś w i ę c o n ą k r o p i ą także całe pomieszczenie, wszystkie k ą t y pokoju, aby od­
p ę d z i ć zbliżającego się szatana. W y p o w i a d a ć n a l e ż y r ó w n o c z e ś n i e s ł o w a egzorcyzmu: Przez to święte pokropienie, Boże odpuść mu zgrzeszenie. Na tknienie tej
wody świętej, niech ucieka duch przeklęty.
Amen.
Złe moce o d p ę d z a ć ma także u ż y w a n i e p o ś w i ę c o n e g o o b r z ę d o w e g o dzwonka,
u ż y w a n e g o sporadycznie w r ó ż n y c h c z ę ś c i a c h Kaszub w czasie burzy, p o ż a r u lub
innej klęski ż y w i o ł o w e j .
72
Prowadzący pacierze przy konających posługują się jednak najczęściej ręcznymi odpisami
modlitw, przekazanych przez rodziców, śpiewaków i zelatorów różańcowych. Wielu infonna­
torów odmawia wszystkie modlitwy z pamięci.
Modlitwa ta jest mocno w tradycji Kościoła ugruntowana. Por. R. R u t h e r f o r d ,
T. B a r r, The Death of a Christian: The Order of Christian Funerals, Collegeville, Minne­
sota 1990, s. 43 n. Jak stwierdza Ph. A r i e s ( Człowiek i śmierć, s. 106)fragmentycommen­
datio animae rozpoznać można w chrześcijańskich epitafiach z I wieku. Sama fonnuła po­
chodzi na pewno sprzed III wieku, prawdopodobnie ze środowisk synagogalnych.
Zob. J. S z y ca, Chwalmy Pana. Modlitewnik i śpiewnik dla wszystkich, Kraków 1953 s.
145 n. Zdaniem S. W. z Karwi; F. K. z Lewina; A. K. ze Strzepcza; G. B. z Luzina modlitwa
ta zamyka czyli zabezpiecza duszę umierającego przed siedmiorakim kuszeniem szatana.
J a k u b z P a r a d y ż a , autor De arte bene moriendi podaje, że jednym ze sposobów od­
pędzenia złego ducha od konającego jest głośne i wyraźne odmawianie modlitw. Taka mod­
litwa ma moc egzorcyzmu. Zob. M. W ł o d a r s k i , Ars moriendi w literaturze, s. 142.
Głośne odmawianie pacierzy przy konającym nawiązuje z całą pewnością do odwiecznej
wiary w moc słowa. Słowo jest mocą decydującą. Kto wypowiada słowa, wprawia w ruch
moce.[...]. Największą moc jednak posiadają słowa wtedy, gdy układają się w formułę stwierdza G. v a n d e r L e e u w , Fenomenologia religii, Warszawa 1978, s. 449 n.
Woda święcona w powszechnym mniemaniu nie tylko odpędza szatana, ale niesie wielką
ulgę konającemu i gładzi jego grzechy. M. E 1 i a d e {Sacrum. Mit. Historia, Warszawa 1970
s. 142) pisze: Wody symbolizują ogólną sumę potencjalności; są one fons et origo,
zbiornikiem wszelkich możliwości istnienia; wyprzedzają one wszelką formę i podtrzymują
całe dzieło stworzenia. [...] Dlatego to symbolika wód implikuje zarówno śmierć, jak narodz­
iny. Kontakt z wodą daje zawsze możliwość regeneracji [...].
Infonnacja S. W. z Karwi; L . Sz. z Robakowa; A. B. z Żarnowca. Dzwonienie, aby ulżyć
umierającemu, notuje A. B u j a, Zwyczaje i obrzędy, s. 30 n.; A. F i s c h e r, Zwyczaje
6 8
6 9
7(1
71
7 2
162
Jest zwyczajem, aby umierającej osobie s t a w i a ć przed oczy obraz M a t k i Naj­
świętszej albo krucyfiks, aby - nie m o g ą c j u ż m ó w i ć - w z r o k i e m j e d n o c z y ł a się z
Chrystusem i P a t r o n k ą dobrej ś m i e r c i . D u ż ą w a g ę p r z y w i ą z u j e się do k r z y ż a m i ­
syjnego, na k t ó r y n a ł o ż o n o wszystkie odpusty. K r z y ż ten podaje się prze­
c h o d z ą c e m u do w i e c z n o ś c i do p o c a ł o w a n i a . W opinii starszych K a s z u b ó w k o ­
n a j ą c y c z ł o w i e k w s z c z e g ó l n y s p o s ó b uczestniczy w m ę c e Jezusa Chrystusa, po­
nawia j ą i n a ś l a d u j e . Dlatego w ł a ś n i e pragnie m i e ć przed oczyma znak Boskiej
miłości - k r z y ż .
7 4
W n i e k t ó r y c h okolicach Kaszubi w k ł a d a j ą pod p o d u s z k ę moribundusa ś w i ę c o ­
ne ( w u r o c z y s t o ś ć W n i e b o w z i ę c i a M a t k i Boskiej lub w oktawie B o ż e g o Ciała)
zioła. M a j ą one u ł a t w i ć bezpieczne skonanie .
75
76
N i e z b ę d n y m atrybutem dobrej ś m i e r c i jest g r o m n i c a . Ś w i e c a ta jest pie­
c z o ł o w i c i e przechowywana we wszystkich katolickich domach. W czasie ciężkiej
pogrzebowe, s. 67. W tradycji kościelnej dzwonienie odpędza złe moce i wzywa do modlitwy.
W czasie badań etnograficznych stwierdzono tylko jeden wypadek, kiedy rodzina
umierającego - który nie mógł skonać - poprosiła księdza o dzwonienie. Według relacji dusz­
pasterza miało to przyśpieszyć zgon. A . M a ń k o w s k i
O 'bajrowaniu' i innych
dzwonieniach, szczgólnie na Pomorzu, [w:j Zapiski Towarzystwa Naukowego, Toruń 1932, T.
IX, nr 3-4, s. 45 n. pisze, iż dzwoniono nie tylko w czasie wielkich uroczystości kościelnych.
Powszechny był zwyczaj dzwonienia na Anioł Pański, dzwonienia pro defunctis (wezwanie
do modlitwy za zmarłych), pro pace, na pamiątkę śmierci Chrystusowej - sprawowane co
piątek, dzwonienia sygnarkiem - małym dzwonkiem, gdy kapłan udaje się z Panem Jezusem
do chorego, na rozpoczęcie postu i na półpoście, na podniesienie, w Wielką Sobotę, na
trwogę, w czasie burzy, na grzeszników ( w czasie misji parafialnych) itd. Dzwonki, którymi
wierni posługują się w domu nazywa M a ń k o w s k i loretańskimi.
Chwalę Boga żywego, zwołuję lud, gromadzę duchowieństwo, opłakuję zmarłych, od­
pędzam zarazę, uświetniam uroczystości - czytamy o funkcji dzwonu w pozycji H. P a p r o c
k i , B. Z u b e r t, Dzwon. Encyklopedia Katolicka, Lublin 1985, T. IV, Kol. 620.
Zdaniem respondentów (W. A. z Niepoczołowic; B. M . z Linii; K. P. z Łebna; A . L., J. W.,
M . Dz. z Luzina) krzyż misyjny gładzi wszystkie grzechy i zapewnia nadprzyrodzoną pomoc
świętych. Zwyczaj żegnania krzyżem oraz jego całowania w różnych krajach Europy notuje
A . F i s c h e r , Zwyczaje pogrzebowe, s. 69.
Mamy tu do czynienia z ewidentnym naśladowaniem Chrystusa, popularnym w tradycji
chrześcijańskiej motywem imitatio Christi, pragnieniem aby w sposób możliwie doskonały
upodobnić się do Syna Bożego. W traktatach o dobrej śmierci krzyż i wspomnienie zbawien­
nej męki Chrystusa nazywano lekarstwami lub plastrami, duchową medycyną dla
umierającego. E r a z m z R o t t e r d a m u pisze: W godzinie konania szczególną pociechą
jest rozważanie śmierci Pańskiej [...]. Śmierć Chrystusa jest wzorcem dla wszystkich, którzy
idą Jego drogą. Chrystus staje się obrazem ludzkich cierpień, a konający powinien zachowy­
wać się dokładnie tak, jak On. Artes moriendi zawierają pięć lub siedem momentów, które
dają się wyróżnić w męce Chrystusa, a które to powtarzać trzeba w agonii chrześcijanina. Są
to: 1. Oratio - modlitwa w Ogrójcu; 2. Sudatio - pocenie się; 3. Remissio - odpuszczenie w i ­
nowajcom; 4. Ploratio - płacz; 5. Clamatio - głośne wołanie; 6. Commendatio - polecenie
ducha Ojcu; 7. Traditio - dobrowolne oddanie ducha. Zob. M . W ł o d a r s k i , Ars moriendi
w literaturze, s. 94 n.
7 3
7 4
7 5
Infonnacja B. D. z Linii; A. H. z Barłomina; K. Z. z Gnieżdżewa.Zob. także B.O 1 ę d z k i ,
Zwyczaje pogrzebowe, s. 13. A . F i s c h e r {Zwyczaje pogrzebowe, s. 69) pisze o podobnym
zwyczaju w Czechach.
Studia G d a ń s k i e X (1995)
163
choroby umieszcza się j ą na p o d o r ę d z i u , aby w k a ż d e j c h w i l i m o ż n a b y ł o jej
u ż y ć . W ludowej interpretacji jest nie tylko symbolem Chrystusa i ż y c i a łaski. Jej
światło o d p ę d z a złe duchy, w czasie agonii k o n a j ą c y w świetle g r o m n i c y w i d z i
wszystkie swoje grzechy. Zapala się j ą i w k ł a d a się w r ę k ę u m i e r a j ą c e g o , aby ten
wid zaprowadzol tę deszę do nieba . Raz u ż y t ą przy śmierci g r o m n i c ę n a l e ż y
w y p a l i ć do k o ń c a w czasie 3 dni przed pogrzebem. N i e m o ż n a jej ponownie u ż y ć
przy konaniu, albowiem wszetki odpuste sąju z nji wzęty *. Ś w i e c a ta symbolizuje
także życie c z ł o w i e k a , k t ó r e się dopala. Jeśli konanie i m ę k i z n i m z w i ą z a n e się
przedłużają, n i e k t ó r z y respondenci r a d z ą w y j ą ć u m i e r a j ą c e m u spod g ł o w y po­
d u s z k ę , osobliwie jeśli jest ona z kurzego pierza . W ostatnim stadium agonii,
gdy k o n a j ą c y nie reaguje na ż a d n e b o d ź c e z e w n ę t r z n e , trzeba m ó w i ć m u do ucha
O Maryjo, me kochanie, miej nade mną zlitowanie. Przy skonaniu życia mego ra­
tuj Matko mnie grzesznego®,
albo Jezu, Maryjo, Józefie święty, Wam oddaję ser­
ce, ciało, duszę moją. Jezu, Maryjo, Józefie święty, bądźcie ze mną przy skonaniu.
Jezu, Maryjo, Józefie święty, niech przy Was w pokoju oddam ducha mego. Amen .
Gdy k o n a j ą c y nie daje j u ż ż a d n y c h z n a k ó w życia, pozostawia się jego ciało
j a k i ś czas w spokoju. Zgromadzeni z a ś - zanim z o s t a n ą podjęte c z y n n o ś c i o¬
p o r z ą d z e n i a z w ł o k - o d m a w i a j ą za d u s z ę z m a r ł e g o j e d n ą c z ę ś ć r ó ż a ń c a .
1
79
m
Zakończenie
O m ó w i o n a p o w y ż e j o b y c z a j o w o ś ć z w i ą z a n a ze ś m i e r c i ą wykazuje n a s t ę p u j ą c e
cechy.
Wprowadzenie gromnicy do liturgii rzymskiej w święto Ofiarowania Pańskiego datuje się
od VII wieku. Formuły poświęcania gromnic są pochodzenia galijsko - gennańskiego z
przełomu IX/X wieku. XII wieczne teksty akcentowały praktyczne - także apotropeiczne zastosowanie gromnicy. Także potrydenckie mszały i sakramentarze wspominają o jej zwy­
cięskiej mocy nad szatanem. Gromnicę, jako niezbędny atrybut człowieka w momencie
śmierci przedstawia średniowieczna i renesansowa ikonografia kościelna. Zob. J. K o p e ć ,
Gromnica. Encyklopedia Katolicka, Lublin 1993, Kol. 180 - 183.
Takiego wyrażenia użyli: P. P. z Luzina; A. M. z Chałup; A. B., R. B. z Jastarni; K. G., A.
S. z Tupadeł.
Infonnacja M. E., L. E. z Leśniewa; A. A. z Domatówka.
Pierze kurze w powszechnej opinii utrudnia skonanie. Zob. A. F i s c h e r, Zwyczaje
pogrzebowe, s. 70 n.; A. B u j a, Zwyczaje i obrzędy, s. 31.
Taką inwokację zanotowano u A. B., B. K., w Jastarni.
Fonnuła ta jest na Kaszubach używana powszechnie. Zwraca uwagę trzykrotne powtórzenie
fonnuły, nadające jej szczególną moc. Por. G. v a n d e r L e e u w, Fenomenologia religii,
s. 45.1.
Respondenci wszelkie modlitwy, zanoszone między śmiercią a pogrzebem, uważają za
bardzo skuteczne. Niektórzy utrzymują, że dusza - w tym momencie stojąca przed sądem
Najwyższego - bardzo się z modlitwy różańcowej cieszy. Por. A. B u j a, Zwyczaje i obrzędy,
s. 33. Czas, który upływa na odmówienie różańca, pozwala też na upewnienie się, że człowiek
rzeczywiście skonał.
7 7
7 8
7 9
8 0
81
8 2
164
1. Jest mocno osadzona w wierze chrześcijańskiej. Ż y c i e uznaje się za święte,
jest ono b o w i e m darem Boga. Stąd wynika spokojne, p e ł n e rezygnacji przyjmo­
wanie śmierci Bóg dał, Bóg wziął, przyjmowanej j a k o zgoda na w o l ę B o ż ą .
Przyjmowanie śmierci j a k o wyraz p o s ł u s z e ń s t w a Panu B o g u w z n a c z ą c y s p o s ó b
ł a g o d z i lęk przed śmiercią i pozostaje w z w i ą z k u ze znanym w ś r e d n i o w i e c z u
m o t y w e m śmierci
oswojonej.
2. Kaszubskie rozumienie śmierci w y r a ż a się w bogatej p o b o ż n o ś c i ludowej, u¬
rzeczywistniającej wzorce biblijne i ascetyczne, odziedziczone po poprzednich
pokoleniach. P o b o ż n o ś ć ta w wieloraki s p o s ó b nawiązuje do w y lansowanej w
ś r e d n i o w i e c z u chrześcijańskiej sztuki dobrego umierania. Wzorce ars moriendi
przechowywane są na Kaszubach przede wszystkim w tradycji ustnej, ż y w e j
d o t ą d z w ł a s z c z a w rodzinach wielopokoleniowych. Inspirowana ż y w ą w i a r ą
(egzystencjalne odniesienie do Bpga) o k o ł o śmiertelna o b y c z a j o w o ś ć ma charak­
ter w s p ó l n o t o w y . U m i e r a j ą c y c z ł o w i e k i jego rodzina otoczeni są ż y c z l i w ą troską
solidarnej s p o ł e c z n o ś c i wioskowej. O b r z ę d y przejścia są w i ę c czynem w s p ó l n y m
lokalnej s p o ł e c z n o ś c i , co pozwala kryzys - wydarzenie śmierci r o z w i ą z a ć w usta­
lony, zrytualizowany, tradycyjny s p o s ó b .
3. Wierzenia i o b r z ę d o w o ś ć z w i ą z a n e z umieraniem podlegają nieustannym
przemianom. M o d e l dobrej śmierci stanął w obliczu z a g r o ż e n i a w latach sześć­
dziesiątych naszego wieku, wskutek industrializacji, obejmującej także Pomorze
G d a ń s k i e . P r z e o b r a ż e n i a ekonomiczne, r o s n ą c a rola telewizji i innych ś r o d k ó w
masowego przekazu, szerokie kontakty z miastem, s p o w o d o w a ł y postępujący
proces dezorganizacji społeczności wiejskich. Zanika życie w s p ó l n e na w s i , po­
stępuje izolacja jej m i e s z k a ń c ó w . Dostrzega się także osłabienie socjalizacji reli­
gijnej i obyczajowej m ł o d e g o pokolenia. Dotyczy to nie tylko w s i czy parafii, ale
t a k ż e rodziny, w której zanika tradycja czyli przekaz w a r t o ś c i , o b r z ę d o w o ś c i i
w z o r ó w z a c h o w a ń . W ostatnich latach widoczne są - niekorzystne dla swojszczy­
zny - symptomy amerykanizacji m ł o d z i e ż y .
4. Upowszechnia się - z w ł a s z c z a w miastach i osiedlach robotniczych - model
ś m i e r c i nowoczesnej, zmedykalizowanej, oddającej u m i e r a j ą c e g o w ręce fachow­
ców. Oznacza to osamotnienie u m i e r a j ą c e g o i jego najbliższych,
unieważnienie
nie tylko śmierci, ale także c z ł o w i e k a . Gdy umieranie przestaje b y ć sztuką, nastę­
puje degradacja osoby ludzkiej. Zostaje ona w praktyce zredukowana do w y m i a r u
czysto biologicznego. Rozwijająca się na Zachodzie antropologia śmierci akcentu­
j e aksjologiczny i moralny w y m i a r wydarzenia śmierci, bijąc na alarm z powodu
zapoznania niezbywalnej g o d n o ś c i osoby ludzkiej w nowoczesnym modelu umie­
rania.
5. Zwraca u w a g ę fakt, ż e co najmniej od kilkudziesięciu lat, z w i ą z a n a ze
ś m i e r c i ą o b r z ę d o w o ś ć ludowa praktykowana jest niejako obok ż y c i a liturgicznego
K o ś c i o ł a . Z jednej strony istnieje - przekazywany w tradycji ustnej i zawarty w
dawnych modlitewnikach - w z ó r , archetyp w ł a ś c i w e g o celebrowania agonii i
ś m i e r c i w domu i wiosce. Z drugiej - duszpasterstwo, ograniczające się do p o s ł u g i
sakramentalnej i przewodniczenia ceremoniom pogrzebowym. W w i e k u X I X i na
p o c z ą t k u X X K o ś c i ó ł aktywnie kształtował wierzenia i zwyczaje rodzinne, pro­
m u j ą c o k r e ś l o n e n a b o ż e ń s t w a , w y d a j ą c liczne k a n c j o n a ł y i m o d l i t e w n i k i . M o ż n a
o d n i e ś ć w r a ż e n i e , ż e utrzymanie i r o z w ó j dawnego - komplementarnego
Studia G d a ń s k i e X (1995)
165
(wzajemne dopełnianie się praktyki K o ś c i o ł a i o b r z ę d o w o ś c i rodzinnej) m o d e l u
p r z e ż y w a n i a śmierci po katolicku - domaga się w i ę k s z e g o w y s i ł k u duszpasterzy.
6. Świat w i e r z e ń i z w y c z a j ó w , aktualizowanych na Kaszubach na o k o l i c z n o ś ć
śmierci, wychodzi poza ramy o k r e ś l o n e przez d o k t r y n ę k a t o l i c k ą . Sakramentalia i
m o d l i t w y w praktykach ludowych doznają swoistego ubogacenia o nowe treści i
funkcje. W n i e k t ó r y c h zwyczajach dostrzec m o ż n a elementy p o z a c h r z e ś c i j a ń s k i e ,
występujące też u innych l u d ó w Europy. Wszystkie one t w o r z ą jednak bardzo
spoisty kompleks, k t ó r e g o sensem jest t ę s k n o t a za sacrum. D l a c z ł o w i e k a religij­
nego wszystkich c z a s ó w ż y ć oznacza e g z y s t o w a ć w sferze świętej, ż y c i o d a j n e j ,
boskiej, o d k u p i e ń c z e j . Z a u w a ż a l n e w celebracji umierania na Kaszubach nie­
ustanne dążenie do n a ś l a d o w a n i a Chrystusa, d o s ł o w n e powtarzanie tego, co O n w
czasie swej m ę k i i śmierci uczynił, n a l e ż y na pewno do Eliadowskiej kategorii reaktualizacji boskiego archetypu.
S t u d i a G d a ń s k i e X (1995)
167
Ks. Grzegorz Rafiński
ŹRÓDŁO, TREŚĆ I ADRESACI OBJAWIENIA
(MT 11,25-30)
Wstęp
Tekst zawarty w M t 11,25-30 zajmuje bardzo w a ż n e miejsce w dziedzictwie
chrześcijaństwa. Zawiera on treści rdzennie chrześcijańskie, k t ó r y c h p o g ł o s b r z m i
w innych niż M a t e u s z o w ą tradycjach, ż e b y w s p o m n i e ć o tradycji Pawiowej (por.
1 K o r 1-2) czy tradycji Janowej . Perykopa M a t e u s z o w ą zawiera „ s z c z y t samoobjawienia Jezusa zawarty w tradycji synoptycznej" . W ś r ó d e g z e g e t ó w nie brak
opinii, ż e perykopa M a t e u s z o w ą jest n a j w a ż n i e j s z y m tekstem w Ewangeliach
synoptycznych . Tekst Mateusza jest szeroko dyskutowany przez b i b l i s t ó w .
Dzięki zawartej w n i m głębi m y ś l i teologicznej i t r u d n o ś c i o m interpretacyjnym
nie przestaje p r o w o k o w a ć do ciągle n o w y c h b a d a ń .
1
2
3
4
P o w y ż s z e racje skłaniają nas do analizy perykopy M t 11,25-30, której celem
b ę d z i e określenie globalnego o r ę d z i a tekstu. D l a o s i ą g n i ę c i a tego celu konieczne
b ę d ą cztery k r o k i metodyczne. Punktem w y j ś c i a b ę d z i e p r z e k ł a d tekstu M t 11,25¬
30 p o ł ą c z o n y z k r y t y k ą tekstu. N a s t ę p n i e zanalizujemy tekst w aspekcie syntag-
1. Por. B. F j a r s t e d t , Synoptic Tradition in 1 Corinthians. Themes and Clusters ofTheme
Words in 1 Corinthians 1-4 and 9, Uppsala 1974.
2. Istnieje bliskość tematyczna i werbalna Mt 11,25-27 (szcz. wiersza 27) z niektórymi tek­
stami zawartymi w czwartej Ewangelii. Synopsa K. Alanda wskazuje na następujące paralele:
J 3,35; 17,2; 13,3; 7,29; 10,14-15; 17,25. Na podstawie tych paralelizmów uczeni dyskutują
problem relacji między tradycją janową i tradycją wyrażoną w Ewangelii Mateusza; por. D.
W. S m i t h, Wisdom Christology in the Synoptic Gospels (Pars dissertationis ad Lauream in
Facultate S. Theologiae apud Pontificiam Universitatem S. Thomae de Urbe), Rome 1970, s.
15-43.
3. „...l'autorivelazione di Ges— pi— alta contenuta nella tradizione sinottica";
A. P o p p i, Sinossi dei auattro Vangeli, t. II: Introduzioni e commento, Padova 1988, s. 76.
4. „Whether or not one agrees with A.M.Hunter that in Matt. 11:25-30 one finds 'perhaps the
most important verses in the Synoptic Gospels' certainly the passage does raise a host of vital
and interesting issues"; D. C. A 11 i s o n, Two Notes on a Key Text: Matthew 11:25-30, JTS
39 (1988) s. 477.
168
matycznym. Kolejno dokonamy analizy semantycznej perykopy Mateuszowej.
Ostatnim etapem analizy b ę d z i e ukazanie warstwy pragmatycznej tekstu .
5
Ł
1. Tekst Mt 11,25-30
Z punktu widzenia k r y t y k i tekstu nie znajdujemy w M t 11,25-30 w i ę k s z y c h
t r u d n o ś c i . Ś w i a d c z y o t y m c h o ć b y popularne wydanie krytyczne U B S tekstu N T ,
k t ó r e nie zawiera żadnej w s k a z ó w k i dotyczącej k r y t y k i tekstu perykopy. Ist­
niejące warianty nie z m i e n i a j ą istotnie sensu tekstu, w z g l ę d n i e opierają się na
s ł a b y c h jego ś w i a d k a c h , albo są ł a t w o z r o z u m i a ł e j a k o w p ł y w paralel synoptycz­
nych. Proponujemy w niniejszym artykule następujący p r z e k ł a d tekstu. W
p r z e k ł a d z i e zaznaczamy nieliczne miejsca dyskusyjne, które kolejno o m ó w i m y :
6
7
25
W t y m czasie Jezus p o w i e d z i a ł :
W y s ł a w i a m cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi,
że zakryłeś
te rzeczy przed mądrymi i uczonymi [w
Prawie] ,
i objawiłeś je maluczkim'.
Tak, Ojcze,
gdyż takie było twoje
upodobanie^.
Wszystko z o s t a ł o m i przekazane przez Ojca mojego",
i n i k t nie zna Syna, tylko Ojciec,
ani Ojca n i k t nie zna , tylko Syn
i ten, k o m u Syn chce objawić.
Przyjdźcie do mnie wszyscy utrudzeni i
obciążeni,
a j a dam wam
odpocznienie'.
W e ź c i e j a r z m o moje ode mnie
i uczcie się ode Mnie ,
ż e cichy jestem i pokornego serca,
a znajdziecie odpocznienie
dla dusz waszych.
A l b o w i e m jarzmo moje jest słodkie,
i ciężar^ m ó j lekki.
3
26
27
h
1
28
29
g
1
k
30
W przytoczonym przez nas p r z e k ł a d z i e tekstu M t 11,25-30 m o ż n a w s k a z a ć
n a s t ę p u j ą c e miejsca dyskusyjne:
a) Zakryłeś
{ekrupsas): zamiast ekrupsas, wersja apekrupsas (która u w y p u k l a
mocniej oddzielenie zakrytej r z e c z y w i s t o ś c i ) jest potwierdzona przez C L W q
f
892.1006.1342.1506...; Or. Lekcja apekrupsas wydaje się b y ć k o n s e k w e n c j ą
13
5. Na temat metodologii zob. W. E g g e r, Metodologia del Nuovo Testamento. lntroduzione
allo studio scientijico del Nuovo Testamento, Bologna 1989, s. 75-167.
6. The Greek New Testament, edited by K. Aland, M. Black, C. M. Martini, B. M. Metzger
and A. Wikgren, in cooperation with the Institute for New Testament Textual Research, Stutt­
gart ! 968.
7. Miejsca dyskutowane w dalszej części niniejszego punktu zaznaczamy w tekście przekładu
kursywą i nadpisanymi małymi literami alfabetu: od a do /.
2
Studia G d a ń s k i e X (1995)
169
w p ł y w u tekstu paralelnego Ł k 10,21. Preferujemy wariant ekrupsas, b ę d ą c y lectio
difjicilior.
b) (Przed) mądrymi i uczonymi [w Prawie] (apo sofón kai sunetón): wedle f w
miejsce kai sunetón n a l e ż y czytać: kai dunatón
(co oznacza „ m o c n y c h , po­
t ę ż n y c h " ) . Trzeba jednak z a a k c e p t o w a ć wersję: kai sunetón, p o t w i e r d z o n ą przez
w a ż n i e j s z y c h ( i liczniejszych) ś w i a d k ó w tekstu. Participia sofoi i sunetoi oddawa­
ne są następująco we w s p ó ł c z e s n y c h p r z e k ł a d a c h : „from the wise and understanding" (Revised Standard Version); „from the wise and learned" (Today's
English
Version); „ a u x sages et aux gens instruits" (Bonnes Nouvelles Aujourd'hui);
wer­
sją najbardziej n e u t r a l n ą proponuje Einheitsubersetzung:
„ d e n Weisen und K l u gen", podobnie B T : „przed m ą d r y m i i roztropnymi". W e r s j ą najbardziej interpre­
tującą tekst jest: „przed m ą d r y m i i uczonymi ( w Prawie)" (Biblia
Poznańska),
którą i m y przyjmujemy w niniejszym opracowaniu.
c) Maluczkim: nepiois. Por. p r z e k ł a d y w s p ó ł c z e s n e : „to babes" (Revised
Stan­
dard Version); „den Unmundigen" (Einheitsubersetzung);
„ a u x petits"
(Bonnes
Nouvelles Aujourd'hui);
„to the unlearned" (Today's English Version); „ l u d z i o m
prostym" (Biblia Poznańska).
P i ę k n e polskie s ł o w o „ m a l u c z c y " nie wskazuje na
aspekt braku w y k s z t a ł c e n i a , ale na „prostotę", brak znaczenia. Dobrze dlatego k o ­
responduje z greckim terminem nepios, w k t ó r y m d ź w i ę c z y pojęcie „ d z i e c k a " .
d) Tak, Ojcze, gdyż takie było twoje upodobanie (nai, ho pater, hoti houtós
eudokia egeneto emprosthen sou). Ireneusz cytuje w . 26 w postaci: oua, ho pat&r,
hoti emprosthen sou eudokia moi egeneto. Brak jednak innych ś w i a d k ó w tej
wersji.
e) (Ojca) mojego (mou): w w y r a ż e n i u hupo tou patros mou brak zaimka mou
w ś* pc sa™ bo; Ju. Lekcja zawierająca mou posiada jednak p o w a ż n i e j s z y c h
świadków.
f) Zna (epiginóskei):
w n i e k t ó r y c h wersjach spotykamy zamiast czasu t e r a ź ­
niejszego „zna", czas aoryst „(po)znał". Zamiast pierwszego z d w ó c h w y s t ą p i e ń
czasownika epiginóskei
znajdujemy aoryst egnó w J u Ir * Cl * Or. Oba czasow­
n i k i epiginóskei występujące w w . 27 są zmienione na aoryst egnó w Ju *. Wersja
epiginóskei posiada lepszych ś w i a d k ó w i trzeba j ą u z n a ć za a u t e n t y c z n ą .
pt
1
1
1
Ju zna lekcję: ton patera ei m& ho huios oude ton huion ei m& ho pater („[nikt
nie zna] Ojca, tylko Syn, ani Syna, tylko Ojciec") w której zmieniona jest se­
kwencja: Syn - Ojciec -Ojciec - Syn (potwierdzona przez innych, p o w a ż n y c h
ś w i a d k ó w ) , na sekwencję: Ojciec - Syn - Syn - Ojciec.
c
Jedynie dwaj ś w i a d k o w i e , 1279 oraz sy , pomijają tis.
g) Do mnie (pros
me): s ł o w a te pomijają n a s t ę p u j ą c y
świadkowie:
205.209.1506 f f ; Or * Epiph *. Lekcję tę n a l e ż y o d r z u c i ć ze w z g l ę d u na w a g ę
ś w i a d e c t w przekazujących dłuższą wersję tekstu.
h,l) D * dodaje este („[którzy] j e s t e ś c i e " ) po s ł o w a c h pantes hoi kopióntes
kai
pefortismenoi.
Wersja ta zawiera dodatek wprowadzony dla ulepszenia stylu i j a k o lectio facilior - nie m o ż n a jej u z n a ć za a u t e n t y c z n ą .
Obciążeni
(pefortismenoi):
por. wiersz 30: „ciężar", fortion.
Wybraliśmy w
przekładzie polski rzeczownik „ciężar", g d y ż ma on ten sam temat, co czasownik
„ o b c i ą ż a ć " , przez co o d d a l i ś m y z w i ą z e k greckich s ł ó w pefortismenoi
i fortion,
m a j ą c y c h też jednakowy temat.
2
1
1
170
i,k) Dam (wam) odpocznienie (anapausb):
por. wiersz 29: anapausis.
Dla
p o d k r e ś l e n i a z w i ą z k u brzmienia obu słów, k t ó r y słychać w wersji greckiej, daje­
m y p r z e k ł a d polski, w k t ó r y m z a r ó w n o w czasowniku, j a k i w rzeczowniku w y ­
stępuje jeden temat. Stąd: „ d a ć odpocznienie" (w. 28) i „ o d p o c z n i e n i e " ( w . 29).
j ) W wierszu 29 jedynie w wersji ś* brak jest słów ap'emou {ode mnie) po cza­
sowniku mathete (uczcie się").
P r z e g l ą d istniejących w a r i a n t ó w tekstu M t 11,25-30 wskazuje, ż e b y ł on prze­
kazywany z w i e l k i m pietyzmem, w niemal j e d n o b r z m i ą c e j wersji. Jeśli dodamy
do tego s p o s t r z e ż e n i e , udokumentujemy j e w dalszej części artykułu, że fragment
tekstu Mateusza m a j ą c y paralele u Ł u k a s z a jest niemal identyczny z tekstem
Ł u k a s z a , to m o ż e m y w y p r o w a d z i ć wniosek, iż tekst wypowiedziany przez Jezusa
był przekazywany przez pierwszych chrześcijan z w i e l k ą s t a r a n n o ś c i ą d o w o d z ą c ą ,
że b y ł postrzegany j a k o niezwykle w a ż n y element s p u ś c i z n y chrześcijańskiej.
2. Aspekt syntagmatyczny Mt 11,25-30
W pierwszym etapie analizy M t 11,25-30 zajmiemy się aspektem syntagmat y c z n y m tekstu, czyli o k r e ś l i m y granice interesującej nas perykopy i jej ł ą c z n o ś ć z
kontekstem, zajmiemy się k r y t y k ą tekstu, w s k a ż e m y strukturę perykopy oraz do­
k o n a m y p o r ó w n a n i a synoptycznego .
8
2.1. Problem granic perykopy
Wiersz 25 rozpoczyna się od w y r a ż e n i a w p r o w a d z a j ą c e g o : „ W t y m czasie Je­
zus p o w i e d z i a ł " (En ekeinb tó kaird apokritheis ho Iesous eipen). Zdanie wpro­
w a d z a j ą c e , gdzie o k r e ś l o n o sytuację, w której Jezus przemawia, jest znakiem cha­
rakterystycznym dla p o c z ą t k u nowej perykopy w innych miejscach Ewangelii
Mateusza, por. M t 11,20; 11,25; 12,l-3a; 12,9-1 l a ; 12,38-39a. Tak w i ę c e w i ­
dentnie M t 11,25 jest p o c z ą t k i e m nowej perykopy. D o p o w y ż s z e g o kryterium lite­
rackiego dochodzi argument w postaci m o ż n o ś c i d o s t r z e ż e n i a zmiany tematyki i
stylu tekstu p o p r z e d z a j ą c e g o i n a s t ę p u j ą c e g o po M t 12,25-30. Tematem tekstu
p o p r z e d z a j ą c e g o (11,20-24) b y ł y w y m ó w k i czynione przez Jezusa miastom, k t ó ­
r y c h m i e s z k a ń c y - słuchając Jezusa - nie n a w r ó c i l i się. P o c z ą w s z y od M t 12,1 Je­
zus objawia się j a k o Pan szabatu (12,1-8). Zmianie ulega r ó w n i e ż styl kolejnych
partii tekstu. Po serii „ p r z e k l e ń s t w " skierowanych przez Jezusa przeciw Korozain,
Betsaidzie i Kafarnaum (11,20-24), tekst zawarty w M t 11,25-27 ma formę h y m ­
n u pochwalnego lub Jubelruf,
po c z y m następuje zaproszenie adresowane przez
Jezusa do wszystkich utrudzonych i o b c i ą ż o n y c h (11,28-30). Natomiast od M t
12,1 w y r a ź n i e rozpoczyna się nowa perykopa, na co wskazuje informacja o czasie
( „ w d z i e ń szabatu"). W kolejnych tekstach z a u w a ż a m y także z m i a n ę k r ę g u
s ł u c h a c z y - M t 11,7 wskazuje, ż e Jezus m ó w i ł do t ł u m u , w M t 12,1 pojawiają się
faryzeusze.
8. Por. W. Egger, dz. cyt, s. 43-57.
9. Por. L . S a b o u r i n, The Gospel according to St Matthew, Bombay 1983, t. II, s. 556-557.
S t u d i a G d a ń s k i e X (1995)
171
N a l e ż y p o d n i e ś ć problem j e d n o ś c i M t 11,25-27 i M t 11,28-30. Czy fragmenty
te s t a n o w ą o d r ę b n e perykopy, czy też funkcjonują j a k o części jednej perykopy?
P o d s t a w ę do takiej w ą t p l i w o ś c i daje spostrzeżenie, że M t 11,25-27 posiada parale­
lę w Ewangelii Ł u k a s z a , podczas gdy M t 11,28-30 jest tekstem w ł a s n y m Ewan­
gelii Mateusza. N i c nie stoi jednak na przeszkodzie, aby t r a k t o w a ć c a ł y tekst M t
11,25-30 jako j e d n ą j e d n o s t k ę tekstu. W t e d y logika w e w n ę t r z n a perykopy ma na­
stępującą p o s t a ć : p o n i e w a ż Jezus jest j e d y n y m objawicielem Boga (o c z y m m ó ­
w i ą wiersze 25-27), dlatego m o ż e o b j a w i ć tajemnicę ż y c i a i pokoju w s z y s t k i m
t y m , k t ó r z y z w r a c a j ą się do Niego (o c z y m jest m o w a w wierszach 2 8 - 3 0 ) . Ta­
kie odczytanie l o g i k i perykopy M t 11,25-30 zweryfikujemy w dalszej c z ę ś c i arty­
kułu.
10
11
2.2. Miejsce perykopy w sekcji Mt 11,1-12,50
2.2.1. K o n t e k s t d a l s z y
M t 11,25 stanowi część szerszej jednostki, w której Jezus naucza ludzi. Wiersz
pierwszy jedenastego r o z d z i a ł u Ewangelii Mateusza (Kai egeneto hote etelesen ho
Iesous diatassbn dódeka math&tais autou, meteb& tou didaskein kai kerussein en
tais polesin autbń) ma charakter ł ą c z n i k a m i ę d z y w i ę k s z y m i jednostkami tekstu;
podobne zdanie łączące powraca pod koniec każdej z p i ę c i u m ó w Jezusa, k t ó r e są
szkieletem strukturalnym pierwszej E w a n g e l i i , tzn. w M t 7,28; 11,1; 13,53;
19,1; 26,1.
Tekst M t 11,1-13,52 składa się z d w ó c h części. W rozdziale trzynastym znaj­
dują się p r z y p o w i e ś c i o k r ó l e s t w i e B o ż y m . D r u g ą c z ę ś ć stanowi M t 11,2-12,50,
sekcja, w skład której wchodzi interesująca nas perykopa M t 11,25-30.
Zasadniczy problem sekcji 11,2-12,50 o k r e ś l a pytanie s f o r m u ł o w a n e w M t
11,3: „ C z y T y j e s t e ś T y m , który ma przyjść, czy też innego m a m y o c z e k i w a ć ? " .
Chodzi o problem charakterystyki postaci Jezusa - Mesjasza. Jezus optuje za wizją
Mesjasza ubogiego i pokornego, przez co powoduje w r o g ą r e a k c j ę ze strony
swych r o d a k ó w . Jest odrzucony „ p r z e z to pokolenie". O d p o w i e d ź Jezusa jest bar­
dzo surowa. Jezus przeklina „to pokolenie". S ł u c h a c z e dzielą się na dwie grupy:
jedni są przeciw, i n n i za Jezusem. W dyspucie na temat odpoczynku szabatowego
z a u w a ż a m y r o z d ź w i ę k z j u d a i z m e m . M t 13 zawiera p r z y p o w i e ś c i , k t ó r e w y j a ­
śniają tajemnicę k r ó l e s t w a B o ż e g o .
Perykopa M t 11,25-30 m o ż e b y ć zrozumiana w pełni, j e ś l i d o s t r z e ż e się jej
z w i ą z e k z logiką M t 11,1-12,50: Jezus dziękuje B o g u za tych, k t ó r z y uznali Jego
moc i Jego objawienie (11,25-26), o k r e ś l a s p o s ó b przekazu objawienia (11,27) o12
13
10. Porównaniem synoptycznym zajmiemy się w dalszej części artykułu.
11. Por. L . S a b o u r i n, dz. cyt, s. 556-557.
12. Por. B. T. V i v i a n o, The Gospel according to Matthew, w: The New Jerome Biblical
Commentary, pr. zb. pod red. R. E . Brown, J. A. Fitzmyer, R. E . Murphy, London 1990, s.
632-634. Autor wskazuje różne możliwości podziału Ewangelii Mateusza. Część Ewangelii
między 11,2 i 12,50 określa on tytułem: „Odrzucenie przez to pokolenie".
13. Por. O. da S p i n e t o l \,Matteo. II vangelo delia chiesa, Assisi 1983, s. 327-328.
2
4
172
raz zaprasza wszystkich „ u t r u d z o n y c h i o b c i ą ż o n y c h " do w z i ę c i a Jego ciężaru
(11,28-30).
2.2.2. K o n t e k s t b l i ż s z y
Perykopa M t 11,25-30 jest dobrze osadzona w kontekście. Zawiera następujące
tematy w s p ó l n e z p e r y k o p ą p o p r z e d z a j ą c ą ( M t 11,20-24), c h o ć r o z w i n i ę t e w spo­
sób specyficzny, stosownie do treści perykop:
a) Problem odrzucenia i n i e w i e r n o ś c i wobec Jezusa. W M t 11,20-24 chodzi o
miasta Korozain, B e t s a i d ę i Kafarnaum. W 11,25 przeciwstawiają się Jezusowi
„ m ą d r z y i roztropni".
b) Temat objawienia. W M t 11,20 jest powiedziane, ż e Jezus d o k o n a ł w i e l u
c u d ó w (dunameis), ale miasta Korozain, Betsaida i Kafarnaum nie n a w r ó c i ł y się.
M o ż n a p o r ó w n a ć z t y m 11,25, gdzie zachodzi przeciwstawienie: „zakryłeś te rze­
czy" / „objawiłeś j e " , a także 11,27, gdzie podjęty jest temat objawienia: „ N i k t też
nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn, i ten, k o m u Syn ze­
chce o b j a w i ć " .
Konfrontacja z miastami p o g a ń s k i m i wskazuje na intencję polemicznoa p o l o g e t y c z n ą tekstu M t l l , 2 0 - 2 4 . C h o ć w tekście M t 11,25-30 nie w y s t ę p u j e
element b e z p o ś r e d n i e j polemiki, to jednak znajdujemy w n i m jej ślady. Chodzi o
termin , j a r z m o " (dzugos) w M t 11,29.30 oraz o przeciwstawienie tych, k t ó r z y
p r z y j m u j ą Jezusowe objawienie i tych, k t ó r z y j e odrzucają (zob. 11,25.28), wraz z
r o z w i n i ę c i e m tematu objawienia (11,27). W ten s p o s ó b tekst M t 11,25-30 konty­
nuuje klimat problematyki występującej w perykopie poprzedzającej ( M t 11,20¬
24).
Z drugiej strony zachodzi ciągłość m i ę d z y M t 11,25-30 i M t 12,1-8. W tekście
M t 12,1-8 zawarta jest dyskusja Jezusa z faryzeuszami na temat odpoczynku szabatowego. Jezus objawia swój autorytet, k t ó r y p r z e w y ż s z a instytucje ż y d o w s k i e
(por. 12,8: „ S y n C z ł o w i e c z y jest panem szabatu"). Po Jego stronie stoją ucznio­
wie. W ten s p o s ó b tekst M t 12,1-8 konkretyzuje jeden z p r o b l e m ó w podjętych w
perykopie p o p r z e d z a j ą c e j , w której jest przedstawiony p o d z i a ł m i ę d z y tych, k t ó ­
rzy uznają objawienie Jezusowe i j e odrzucają. Obserwacja kontekstu bliższego
skłania do pytania, czy „ o d p o c z y n e k " o j a k i m m o w a jest w M t 11,25-30 (por. anapausó, M t 11,28; anapausis, M t 11,29) nie oznacza szabatu (odpoczynku szabatowego), o k t ó r y m jest m o w a w M t 12,1-8. Czy aż tak daleko n a l e ż y interpre­
t o w a ć z a l e ż n o ś ć M t 11,25-30 od kontekstu M t 12,1-8? D o pytania tego p o w r ó c i ­
m y w trakcie analizy semantycznej tekstu M t 11,25-30.
1 4
2.3. Podłoże tekstu Mt 11,25-30
Tekst Mateusza n a w i ą z u j e do tradycji Starego Testamentu ( i judaizmu).
Z w r o t eksomologoumai soi: „ w y s ł a w i a m C i ę " ( M t 11,25), jest t y p o w ą formułą
ż y d o w s k i e g o b ł o g o s ł a w i e ń s t w a / d z i ę k c z y n i e n i a . Czasownik ten występuje w
Septuagincie ok. 120 razy, w miejsce hebr. jadah. Przedmiotem „ w y c h w a l a n i a "
jest w ST B o ż y majestat i moc (1 K r n 29,12n), wielkie dzieła Boga w historii (Ps
14. Tamże, s. 340.
Studia G d a ń s k i e X (1995)
173
105,Inn), Jego d o b r o ć (Ps 118,Inn), ratunek w potrzebie (Ps 107,1.8.15.21.31),
ratunek od w r o g ó w (Ps 9,2). S ł o w o to przybiera często znaczenie „ d z i ę k o w a ć "
(Ps 28,6n; 118,21; por. 106,47). Identycznie j a k w M t 11,25 r o z p o c z y n a j ą się
Psalmy z Qumran: „ W y s ł a w i a m C i ę , Panie, ż e T y . . . " (1 Q H 2,20.31 i i n . ) .
Jezus nadaje Swojemu b ł o g o s ł a w i e ń s t w u / d z i ę k c z y n i e n i u specyficzny rys przez
z w r ó c e n i e się do Boga jako do O j c a .
Najbardziej w y r a ź n ą a n a l o g i ę po­
siada tekst M t z tekstem Syr 51,1-30. S z c z e g ó l n a bliskość terminologiczna panuje
m i ę d z y M t 11,28-30 i Syr 51,23-30 (terminy z b i e ż n e p o d k r e ś l a m y ) :
„Zbliżcie się do mnie, w y , k t ó r y m brak w y k s z t a ł c e n i a ,
i zatrzymajcie się w domu nauki.
N a cóż, powiedzcie, p o z b a w i a ć się tego,
za czym dusze wasze tak bardzo tęsknią?
O t w o r z y ł e m usta i m ó w i ę :
Kupujcie sobie bez p i e n i ę d z y .
W ł ó ż c i e kark wasz pod jarzmo
i niech otrzyma dusza wasza n a u k ę ;
aby j ą z n a l e ź ć , nie trzeba s z u k a ć daleko.
Patrzcie oczami, że m a ł o się n a t r u d z i ł e m .
a z n a l a z ł e m dla siebie w i e l k i odpoczynek.
Za n a u k ę dajcie w i e l k ą ilość srebra,
a zyskacie z n i ą bardzo wiele złota.
Niech się raduje dusza wasza w miłosierdziu Pana
i nie w s t y d ź c i e się Jego c h w a ł y .
W y p e ł n i j c i e dzieło wasze przed czasem,
a da w a m n a g r o d ę w porze oznaczonej."
15
16
M o ż n a też d o s z u k a ć się w M t 11,28-30 p o d o b i e ń s t w a do Jer 6,16:
„ T o m ó w i Jahwe:
Stańcie na drogach i patrzcie,
zapytajcie o dawne ścieżki,
gdzie jest droga najlepsza - idźcie po niej,
a znajdziecie dla siebie wytchnienie.
A l e powiedzieli: 'Nie p ó j d z i e m y ' . "
15. Por. D. F ii r s t, art. homologeó, w: Theologisches Begrijfslexihm zum Neuen Testament,
pr. zb. pod red. L . C o e n e n , E . B e y r e u t h e r , Fł. B i e t e n h a r d , Wuppertal 1986, s.
76-77.
16. Oto zestawienie paraleli:
MATEUSZ 11
SYRACFł 51
(arate) ton dzugon
hupo dzugon
tais psuchais humón
hepsuche humón
hoi kopióntes
oligon ekopiasa
heuresete anapausin
heuron...anapausin
Tekst polski Syr 51,23-30 oraz Jer 6,16 przytaczamy za BT.
4
174
W y p o w i a d a j ą c słowa: „Przyjdźcie do mnie...", Jezus n a w i ą z u j e prawdopo­
dobnie do tradycji biblijnej, określając siebie j a k o u o s o b i o n ą M ą d r o ś ć (por. Prz 8)
b ę d ą c ą d a w c z y n i ą „ o d p o c z n i e n i a " i zapraszającą do siebie w s z y s t k i c h .
Tekst M t jest zakorzeniony w metaforyce ż y d o w s k i e j . Chodzi z w ł a s z c z a o
termin „ j a r z m o " . Prawo jest opisane t e r m i n e m , j a r z m o " w Pirąe Aboth 3,6 (por.
T B , Berakoth 13a). Ż y d z i u ż y w a l i takich określeń, j a k : , j a r z m o T o r y " , „ j a r z m o
p r z y k a z a ń " , jarzmo K r ó l e s t w a " , „ j a r z m o B o ż e " . Sens M t 11,28-30 jest zrozu­
m i a ł y dla ś r o d o w i s k a obeznanego z m e t a f o r y k ą ż y d o w s k ą ( b y ć m o ż e dlatego
Ł u k a s z pomija ten tekst w swej Ewangelii, skierowanej do chrześcijan z pogan).
17
1 8
1
2.4. Struktura perykopy
Jedyne zdanie w perykopie M t 11,25-30, które ma podmiot b e z p o ś r e d n i (jest
n i m „ J e z u s " ) z o s t a ł o zawarte w wierszu 25a: „ W t y m czasie Jezus p o w i e d z i a ł "
(En ekeinó tó kairó apokritheis ho I&sous eipeń). Zdanie to ma charakter w s t ę p u ,
k t ó r y poprzedza m o w ę Jezusa, r o z p o c z y n a j ą c ą się od w . 25b.
B i o r ą c pod u w a g ę elementy syntaktyczne i treść tekstu m o ż n a w y r ó ż n i ć trzy
jednostki s k ł a d o w e M t 1 l,25b-30:
2.4.1. M t l l , 2 5 b - 2 6
Oto tekst M t 11,25-26, z zaznaczeniem graficznym r ó ż n y c h form gramatycz­
nych w y s t ę p u j ą c y c h w tekście:
' W t y m czasie J e z u s
powiedział:
„ W y s ł a w i a m * cię,
* Ojcze,
* Panie nieba i ziemi,
że
z a k r y ł e ś te rzeczy przed - M Ą D R Y M I
- i U C Z O N Y M I [ w Prawie],
j
objawiłeś j e
+ MALUCZKIM.
^Tak,
Ojcze,
gdyż
takie b y ł o twoje upodobanie.
W jednostce tej p r z e w a ż a j ą czasowniki w czasie p r z e s z ł y m „ n i e o k r e ś l o n y m "
(aoristus):
ekrupsas, apekalupsas, egeneto. O d ciągu c z a s o w n i k ó w w t y m czasie
17. Por. B. T. V i v i a n o, art. cyt, s. 653.
18. Por. H. L . S t r a c k - P . B i l l e r b e c k , Kommentar zum Neuen Testament aus Talmud
undMidrasch, t. 1: Das Evangelium nach Matthaus, Miinchen 1961, s. 608-610.
3
S t u d i a G d a ń s k i e X (1995)
175
o d r ó ż n i a się praesens czasownika eksomologoumai.
Czasowniki razem ze spójni­
k a m i nadają następującą strukturę tej jednostce:
a) Zdanie: „ W y s ł a w i a m cię, Ojcze, Panie nieba i z i e m i " jest rodzajem tezy o¬
kreślającej stan Jezusa, k t ó r y m jest w d z i ę c z n o ś ć wobec Boga;
b) Spójnik „ ż e " w p o ł ą c z e n i u z czasownikami „ z a k r y ł e ś " i „ o b j a w i ł e ś " wska­
zuje na r z e c z y w i s t o ś ć b ę d ą c ą powodem d z i ę k c z y n i e n i a ze strony Jezusa. Ł ą c z n i k
„ g d y ż " wraz z czasownikiem „ b y ł o " (stało się) wskazuje na ź r ó d ł o r z e c z y w i s t o ś c i
p o w o d u j ą c e j d z i ę k c z y n i e n i e Jezusa, a mianowicie na w o l ę B o ż ą .
W jednostce tej w i e l k i nacisk p o ł o ż o n y został na termin „ O j c i e c " . T e r m i n ó w
występuje w niej dwukrotnie i p o d k r e ś l o n y został przez zaimek soi ( „ c i ę " ) oraz
przez w y r a ż e n i e emprosthen sou (które p r z e t ł u m a c z y l i ś m y j a k o „ t w o j e " ) .
W segmencie centralnym zwraca u w a g ę symetria d w ó c h z d a ń , z k t ó r y c h k a ż d e
zawiera trzy elementy:
- czasowniki w y r a ż a j ą c e dwa przeciwstawne aspekty d z i a ł a n i a B o ż e g o :
„zakryłeś" - „objawiłeś";
- przedmiot objawienia: „te rzeczy" = „ j e " (tauta, auta);
- adresaci działania B o ż e g o , k t ó r z y są ukazani antytetycznie: „ m ą d r z y i uczeni
[ w Prawie]" - „ l u d z i e o d z i e c i ę c y m sercu".
2.4.2. M t 11,27
Wszystko zostało
przez Ojca
mi
przekazane
mojego,
i n i k t nie zna Syna, tylko
ani
Ojca n i k t nie zna, tylko Syn
Ojciec,
i TEN, K O M U
Syn chce o b j a w i ć .
W wierszu 27 dominuje czas teraźniejszy c z a s o w n i k ó w (epiginóskei,
epiginó
skei i bouletai z infinitiwem apokalupsai). Wiersz ó w otwiera jednak stwierdzenie
utrzymane w czasie aoristus: „zostało ( m i ) przekazane" (paredothe), k t ó r e ł ą c z y
j e d n o s t k ę M t 11,27 z j e d n o s t k ą M t 1 l,25b-26, gdzie d o m i n o w a ł w ł a ś n i e aoryst.
W segmencie centralnym w y j a ś n i o n a została istota relacji m i ę d z y Synem i O j ­
cem. Zwraca u w a g ę odmienny s p o s ó b potraktowania terminu „ o j c i e c " w w . 27, w
stosunku do poprzedniej sekcji ( w . 27 jest bardziej „ z o b i e k t y w i z o w a n y m " opisem
relacji Ojca i Syna). Interesująca jest też „ g r a " o s ó b w y m i e n i o n y c h w k o l e j n y c h
c z ę ś c i a c h wiersza 27: od r e l a c j i , j a " - „ O j c i e c " , przez relację „ S y n " - „ O j c i e c " , a ż
do relacji „ S y n a " do „ t e g o " , k t ó r e m u Syn zechce u d z i e l i ć objawienia. Ta ostatnia
relacja przygotowuje n a s t ę p n y passus perykopy (11,28-30), w k t ó r y m Jezus zwra­
ca się do „ w s z y s t k i c h utrudzonych i o b c i ą ż o n y c h " , j a k o do a d r e s a t ó w swego ob­
jawienia.
176
2.4.3. M t 11,28-30
^ P r z y j d ź c i e do m n i e W S Z Y S C Y U T R U D Z E N I i O B C I Ą Ż E N I
a ja dam
W A M odpocznienie.
^Weźcie
i uczcie się
jarzmo moje
ode mnie
ode M n i e ,
że
* cichy jestem
* i pokornego serca,
a znajdziecie odpocznienie dla dusz W A S Z Y C H .
3 0
A l b o w i e m + jarzmo
+ i ciężar
moje jest
mój
słodkie,
lekki".
C e c h ą c h a r a k t e r y s t y c z n ą tego passusu jest dominacja czasu p r z y s z ł e g o
(anapausb, heuresete) i i m p e r a t i w ó w (arate, mathete). Znika temat „Ojca". W to
miejsce pojawia się silnie p o d k r e ś l o n a kilkakrotnie relacja m i ę d z y , j a " Jezusa i
„ w y " a d r e s a t ó w Jego objawienia.
Nie jest wykluczone, ż e tekst posiada strukturę c h i a s t y c z n ą :
19
(a) Przyjdźcie
(b)
(c)
do mnie wszyscy utrudzeni i obciążeni
a ja dam wam odpocznienie.
Weźcie jarzmo moje ode mnie i uczcie się ode mnie,
że jestem cichy i pokornego
serca,
(b )
a znajdziecie odpocznienie dla dusz waszych.
(a') Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a ciężar lekki.
Segmenty skrajne ł ą c z y terminologia: czasownik pefortismenoi (w. 28a) i rze­
czownik fortion (w. 30). Podobnie w wierszach 28b i 29c występuje gra słów: anapausó i anapausin.
Wydaje się jednak, ż e istotniejsza od struktury chiastycznej jest struktura
„ l i n i o w a " tekstu M t 11,28-30. Wiersz 28a jest k o n t y n u a c j ą ostatniego segmentu
poprzedniego passusu, w k t ó r y m Jezus m ó w i o adresatach objawienia. W w . 28a
o k r e ś l a ich j a k o „ u t r u d z o n y c h i o b c i ą ż o n y c h " i obiecuje i m odpocznienie. Jest to
rodzaj tezy, k t ó r a zostaje w y j a ś n i o n a w kolejnych zdaniach passusu.
1
19. Tak uważa R. M e y n e t,L'analyse rhetoriąue, une nouvelle methodepour comprendre la
Bibie. Textes fondateurs et Expose systematiąue, Preface de P. Beauchamp, Paris 1989, s. 71.
Wedle M e y n e t a części komplementarne a + a' oraz b + b' łączą się w sposób „indubitable
et intentionnel":
(a) Venez ... moi, vous tous qui peinez et ployez sous le fardeau,
(a ) Car mon joug est aise et mon fardeau leger.
(b) Et je vous donnerai le repos,
(b') Et vous trouverez le repos pour vosa mes.
(c) Prenez mon joug, et apprenez de moi,
Car je suis doux et humble de coeur.
1
Studia G d a ń s k i e X (1995)
177
2.4.4. J e d n o ś ć strukturalna perykopy
Tekst M t 11,25-30 posiada w e w n ę t r z n ą spójność. Autor tekstu n a d a ł m u prze­
m y ś l a n ą strukturę, której spójność nadają takie elementy, jak: wprowadzanie k o ­
lejnych „ a k t o r ó w tekstu", formy c z a s o w n i k ó w , terminologia z w i ą z a n a z obja­
wieniem.
A ) Aktorzy tekstu.
P o s z c z e g ó l n e trzy części tekstu funkcjonują jako fragmenty jednej perykopy,
stanowiące trzy p o w i ą z a n e ze s o b ą k r o k i logiczne. D l a d o s t r z e ż e n i a j e d n o ś c i pe­
rykopy wystarczy z a n a l i z o w a ć zależności m i ę d z y „ a k t o r a m i tekstu" w y m i e n i o ­
n y m i w p o s z c z e g ó l n y c h częściach perykopy. W wierszach 25b-26 nacisk
p o ł o ż o n y jest na inicjatywę „Ojca". Jezus odnosi się do Ojca w drugiej osobie
(„ty") i jest o s o b ą relacjonującą działanie Boga. W wierszu 27 p o s t a c i ą c e n t r a l n ą
staje się Jezus - Syn. W y s t ę p u j e trzystopniowa zmiana a k t o r ó w tekstu:
1) „ J a " Jezusa - Ojciec;
2) „ J a " Jezusa w relacji do Ojca (w. 27a), przechodzi w „ z o b i e k t y w i z o w a n y " ,
mający jakby charakter przesłanki teologicznej, opis relacji: Syn - Ojciec (27bc).
W wierszu 27d pojawia się relacja: „ S y n " - adresaci objawienia;
3) „ J a " Jezusa - adresaci objawienia.
Tak w i ę c wiersz 27 stanowi przejście od poprzedniej jednostki, skoncentrowa­
nej na Ojcu, do wskazania racji posiadania inicjatywy przez Syna. Wiersz 27 sta­
n o w i przejście od skoncentrowania się na Ojcu do postawienia w centrum Syna.
W wierszach 28-30 pojawia się relacja m i ę d z y , j a " Jezusa i „ w y " a d r e s a t ó w Jego
objawienia, z a ś znika wymienienie Ojca. Grupa a d r e s a t ó w objawienia nie pojawia
się nagle od wiersza 28. We wszystkich trzech jednostkach naszej perykopy w y ­
stępują, o p r ó c z Jezusa-Syna i Ojca, aktorzy „trzeci", przy c z y m n a s t ę p u j e trzy­
stopniowa przemiana w opisie a k t o r ó w „ t r z e c i c h " tekstu: w wierszu 25 są to
„ludzie o d z i e c i ę c y m sercu", przeciwstawieni „ m ą d r y m i p r z e b i e g ł y m " (są o n i w
relacji do g ł ó w n e g o „ a k t o r a " tej jednostki, tzn. do Ojca), p o d koniec wiersza 27
pojawia się „ten, k o m u " Syn zechce objawić (już w relacji do Syna), z a ś w wier­
szu 28 pada określenie: „ w s z y s c y utrudzeni i o b c i ą ż e n i " ( w relacji do b e z p o ś r e d ­
niego , j a " Jezusa).
B) Formy czasowników
D r u g i m elementem w s k a z u j ą c y m na j e d n o ś ć perykopy jest w y m i a n a f o r m cza­
sowników:
indikatiwy: w . 25b:
praesens
od w . 25 c: aoristus
indicativus + infinitivus:
w . 27a: aoristus passivum
w . 27b: praesens
w . 27c: ind. praesens + inf.
imperatiwy + indikatiwy:w. 28: imperafiyus + ind. futurum
w . 29: imperativus + ind. futurum
w . 30: ind. praesens
178
Zachodzi w i ę c stopniowa, logicznie p r z e m y ś l a n a w y m i a n a i przemiana c z a s ó w
w indikatiwach oraz przejście od i n d i k a t i w ó w do form: inf.-imperat. Obserwacja
tych przemian wskazuje na o b e c n o ś ć trzech k r o k ó w logicznych w perykopie M t
11,25-30, a nadto j e d n o ś ć tych trzech k r o k ó w w strukturze perykopy. N a l e ż y po­
nadto z a u w a ż y ć , ż e pierwsza i druga c z ę ś ć perykopy łączy się przez w y s t ę p o w a ­
nie tego samego czasownika apokalupsai (11,25 i 11,27).
C ) T e m a t y k a objawienia
Elementem t r e ś c i o w y m p r z e w i j a j ą c y m się przez całość perykopy jest tematyka
objawienia. W wierszach 25-26 zawarte jest d z i ę k c z y n i e n i e za objawienie. Wiersz
27 o k r e ś l a treść objawienia, z a ś wiersze 28-30 są zaproszeniem do przyjęcia ob­
jawienia. Istota objawienia o k r e ś l a n a jest kolejno przez następujące terminy:
- „te rzeczy" (tauta, w . 25);
- „ o n e " (auta, w . 25);
- „ w s z y s t k o " (panta, w . 27);
- w centralnej części wiersza 27 jest m o w a o wzajemnym poznaniu Ojca i Sy­
na;
- „ j a r z m o m o j e " (ho dzugos mou, w . 29);
- , j a r z m o moje" ( w . 30);
- „ciężar m ó j " (to fortion mou, w . 30).
T e r m i n o m o k r e ś l a j ą c y m istotę objawienia odpowiada seria c z a s o w n i k ó w opi­
sujących akt przekazu (zakrycia) r z e c z y w i s t o ś c i objawianej:
- „ z a k r y ł e ś " - „ o b j a w i ł e ś " (w. 25);
- „ z o s t a ł o ( m i ) przekazane" ( w . 27);
- „ z n a " (dwukrotnie w w . 27);
- „ o b j a w i ć " (w. 27);
- „ w e ź c i e (jarzmo)" (w. 29);
- „ u c z c i e s i ę " (w. 29).
2.5. Porównanie synoptyczne
2.5.1. P o r ó w n a n i e M t 11,25-27 i Ł k 10,21-22
Perykopa M t 11,25-30 posiada paralelę s y n o p t y c z n ą tylko w części objętej
wierszami 25-27. Tekst paralelny znajduje się w perykopie Ł k 10,21-24 , a mia­
nowicie w jej wierszach 21-22. Ostatnia część perykopy Mateuszowej, M t 11,28¬
30, jest tekstem w ł a s n y m pierwszej Ewangelii. Z kolei trzecia c z ę ś ć perykopy Ł k
10,21-24, a mianowicie w w . 23-24, nie wchodzi w skład perykopy Mateuszowej:
2()
20. Wedle R. M e y n e t, L'Evangile selon saint Luc. Analyse rhetoriąue, t. 1, Paris 1988, s.
124, perykopa Łk 10,21-24 ma strukturę koncentryczną: A (w. 21) - B (w. 22) - A' (ww. 23¬
24). Centrum peiykopy stanowi wiersz 22 (tzn. segment B). Części skrajne A i A' są paralelne,
na co wskazują następujące elementy: a) Wiersz 21 stanowi błogosławieństwo skierowane ku
Ojcu, zaś wiersze 23-24 zawierają błogosławieństwo uczniów; b) W wierszu 21 występuje
przeciwstawienie między sofoi kai sunetoi oraz nepioi; przed pierwszymi „te rzeczy" zostały
zakryte, drugim zaś - objawione. Wiersze 23-24 zawierają opozycję międzu uczniami, którzy
widzą, a prorokami i królami, którzy nie widzą i nie słyszą.
S t u d i a G d a ń s k i e X (1995)
Mt 11,25-30
I . 11,25-26
I I . 11,27
Łk 10,21-24
I . 10,21
I I . 10,22
I I L 11,28-30
(13,16-17)
IJL 10,23-24
179
Mk
P o d k r e ś l i ć n a l e ż y z w i e l k i m naciskiem n i e z w y k ł e p o d o b i e ń s t w o , niemal iden­
t y c z n o ś ć , t e k s t ó w M t 11,25-27 i Ł k 10,21-22. Zapis tekstu Jezusa w d w ó c h pra­
wie j e d n o b r z m i ą c y c h przekazach jest bardzo z n a c z ą c y . D o w o d z i , ż e K o ś c i ó ł
pierwotny p r z e c h o w y w a ł p o w y ż s z e s ł o w a Jezusa z w i e l k i m pietyzmem.
Ł u k a s z rozbudowuje jedynie w charakterystyczny dla siebie s p o s ó b „ o d redakcyjne" zdanie w p r o w a d z a j ą c e do s ł ó w Jezusa, p o d k r e ś l a j ą c r a d o ś ć Jezusa
t o w a r z y s z ą c ą ich wypowiadaniu („... Jezus r o z r a d o w a ł się w D u c h u Ś w i ę t y m " ) .
W t y m samym zdaniu w p r o w a d z a j ą c y m , zamiast Mateuszowego: En ekeinó tb
kairb, Ł u k a s z daje słowa: En autt t& hóra. Dalej następuje tekst prawie identycz­
ny w obu przekazach, z trzema n i e w i e l k i m i r ó ż n i c a m i :
Łukasz
(21) apekrupsas
(22) oudeis ginóskei
Mateusz
(25) ekrupsas
tis estin (27) oudeis
epiginóskei
ho huios
ton huion
(22) kai tis estin ho pater
(27) oude ton patera tis
epiginóskei
R ó ż n i c e p o w y ż s z e m a j ą charakter stylistyczny i nic istotnego nie w n o s z ą w
sens tekstu.
2.5.2. R ó ż n i c a k o n t e k s t ó w w M t i Ł k
Istotniejsza z punktu widzenia egzegezy jest r ó ż n i c a kontekstu u Mateusza i
Ł u k a s z a . Mateusz umieszcza p e r y k o p ę M t 11,25-30 w k o n t e k ś c i e tematu odrzu­
cenia Jezusa przez Ż y d ó w i w k o n t e k ś c i e tematu objawienia Jego m o c y m e s j a ń ­
skiej. Ł u k a s z z a ś u w y p u k l a odniesienie s ł ó w Jezusa do tematu u c z n i ó w : poprze­
dza je perykopa m ó w i ą c a o misji s i e d e m d z i e s i ę c i u d w ó c h u c z n i ó w ( Ł k 10,1-20),
zaś od Ł k 10,23 Jezus zwraca się do u c z n i ó w na o s o b n o ś c i , po c z y m w Ł k 10,25¬
37 w y ł o ż o n y jest problem misji chrześcijanina i przestrzegania prawa.
3. Analiza semantyczna Mt 11,25-30
W
której
danie
szych
trzecim etapie egzegezy M t 11,25-30 zajmiemy się a n a l i z ą s e m a n t y c z n ą ,
celem jest p o g ł ę b i e n i e zrozumienia sensu globalnego perykopy poprzez ba­
sensu kolejnych części tekstu, ze s z c z e g ó l n y m u w z g l ę d n i e n i e m istotniej­
słów i wyrażeń .
21
21. Por. W. E g g e r, dz. cyt., s. 95-96.114.
180
3.1. Mt 11,25-26: źródło objawienia
Po zdaniu w p r o w a d z a j ą c y m (w. 25a: dosł. „I w t y m czasie Jezus o d p o w i a d a j ą c
r z e k ł " ) następuje w wierszach 25b-26 d z i ę k c z y n i e n i e Jezusa wobec Ojca za ob­
jawienie „ t y c h rzeczy" i wskazanie a d r e s a t ó w objawienia i jej źródła. Charakter
tekstu o k r e ś l a zwrot eksomologoumai
soi: „ w y s ł a w i a m C i ę " , b ę d ą c y formą
błogosławieństwa.
22
K l u c z e m do zrozumienia sensu tekstu M t 11,25-26 jest interpretacja d w ó c h e¬
l e m e n t ó w tekstu: treści z a i m k ó w tauta i auta („te rzeczy", „ o n e " ) oraz - znaczenia
terminu nepioi w przeciwstawieniu do sofoi kai sunetoi.
A ) T r e ś ć z a i m k ó w : tauta i auta.
S ł o w a : tautalauta („te rzeczy"/"one") m o ż n a i n t e r p r e t o w a ć na dwa sposoby:
1. Jako o k r e ś l e n i e m o c y ( i autorytetu) Jezusa, wzmiankowanej w perykopie M t
11,20-24, b e z p o ś r e d n i o p o p r z e d z a j ą c e j p e r y k o p ę M t 11,25-30. Pluralis: „te rzeczy"/"one" s t a n o w i ł b y n a w i ą z a n i e do m o c y (pluralis hai dunameis, w . 23) Jezusa,
której - wedle M t 11,20-24 - nie r o z p o z n a ł y miasta Korozain, Betsaida i Kafarna­
um.
2. Jako odniesienie do faktu objawienia wskazanego w drugiej części perykopy
M t 11,25-30, a mianowicie w wierszu 27 i nn. W t y m przypadku „te rzeczy"/"one" o z n a c z a j ą r z e c z y w i s t o ś ć relacji m i ę d z y Ojcem (ojcem) i Synem
(synem).
23
W a r u n k i e m uznania pierwszej interpretacji
jest udowodnienie ścisłej
ł ą c z n o ś c i perykopy M t 11,25-30 z p e r y k o p ą M t 11,20-24. Ł ą c z n o ś ć taka jest za­
sugerowana przez zdanie w p r o w a d z a j ą c e do perykopy M t 11,25-30. Zdanie „ o d redakcyjne", wraz ze zwrotem: en ekeinó tb kairb (11,25), ma charakter bardziej
teologiczny n i ż chronologiczno-topograficzny. Bardziej ł ą c z y obie perykopy, n i ż
rozdziela. Z a i m k i : tautalauta w s k a z y w a ć m o g ą dlatego na moc (autorytet) Jezusa
j a k o Mesjasza, k o n t e s t o w a n ą przez Izrael.
L e p s z ą jest jednak interpretacja druga, k t ó r a bazuje na elementach t r e ś c i o w y c h
n a l e ż ą c y c h do samej perykopy M t 11,25-30. N a l e ż y w pierwszym r z ę d z i e b r a ć
pod u w a g ę wiersz 27 j a k o wyznacznik treści z a i m k ó w : tautalauta z wiersza 25.
Z a l e ż n i e od interpretacji wiersza 27 m o ż n a r o z u m i e ć w y r a ż e n i a „te rzeczy'7"one"
(z wiersza 25) na dwa sposoby:
22. Fonna wprowadzenia: „odpowiadający ... rzekł" (apokritheis ... eiperi) jest semityzmem
(idiomatyzmem), w którym participium „odpowiadając" uwypukla treść głównego
czasownika: „rzekł". Dlatego w tłumaczeniu wystarczy pozostawić: „rzekł". Por. F. B 1 a s s A. D e b r u n n e r - F . R e h k o p f , Grammatik des neutestamentlichen Griechisch, Góttingen 1984, s. 5n.349. Tradycja żydowska nadaje niekiedy temu wyrażeniu głębszą interpre­
tację, np. w Midr Qoh 7,2 (32 ). Por. H. L . S t r a c k - P. B i 11 e r b e c k, dz. cyt., t. 1, s. 606:
„Im Namen des R. Meir (um 150) ist gelehrt worden: iiberall, wo es (im AT) heiBt: Er
antwortete u. sprach so u. so (wie zB Hi 4,1), siehe, da hat der Betreffende im heiligen Geist
(kraft profetischer Inspiration) geredet".
23. Należą do nich m.in.: W. F. A 1 b r i g h t - C. S. M a n n, Matthew. lntroduction, Translation, and Notes, Garden City-New York 1971, s. 144; S. B a c c h i o c c h i, Matthew 11:28¬
30: Jesus'Rest and the Sahbath, AndrUnS 22 (1984) s. 291-292.
16
b
Studia G d a ń s k i e X (1995)
181
- Jeżeli w centralnej części wiersza 27 chodzi o określenie misterium synostwa
Jezusa (relacji Ojciec-Syn), to wtedy tautalauta oznacza i n t y m n ą relację Jezusa
do Boga, o b j a w i o n ą ludziom o k r e ś l o n y m j a k o nepioi . A r g u m e n t u na rzecz tej
interpretacji dostarcza tekst paralelny wobec perykopy Mateuszowej, Ł k 10,21¬
24. Jak w y n i k a z naszych w c z e ś n i e j s z y c h spostrzeżeń, istnieje paralelizm m i ę d z y
Ł k 10,21-22 i M t 11,25-27, zaś tekst Ł k 10,23-24 ma p a r a l e l ę w tekście M t 13,16¬
17, nie m i e s z c z ą c się w perykopie M t 11,25-30. W M t 13,17 powtarza się d w u ­
krotnie w y r a ż e n i e ha („te rzeczy") na określenie tajemnicy osoby Jezusa objawio­
nej uczniom, a zakrytej dla „ p r o r o k ó w i sprawiedliwych". Analogicznie n a l e ż y
r o z u m i e ć tautalauta w M t 11,25, jako aluzję do tajemnicy Synostwa Jezusa, ob­
jawionej „ m a l u c z k i m " , a zakrytej przed „ m ą d r y m i i uczonymi". Ponadto tau­
talauta wskazuje na plan B o ż y , polegający na aktualizacji swego k r ó l e s t w a w
dziele Jezusa.
- Jeśli wiersz 27 ma charakter stwierdzenia generycznego, k t ó r e m ó w i o relacji
syn-ojciec w ogólności (bez b e z p o ś r e d n i e g o odniesienia do Jezusa-Syna i BogaOjca) , to wtedy r ó w n i e ż w wierszu 25 b y ł a b y m o w a o objawieniu Jezusowym w
sensie o g ó l n y m , bez specyfikacji w postaci odniesienia do intymnej relacji sy­
nowskiej i ojcowskiej m i ę d z y Jezusem i Ojcem, Panem nieba i ziemi. D o interpre­
tacji tej p o w r ó c i m y przy dyskusji nad e g z e g e z ą wiersza 27. W t y m miejscu
s t w i e r d ź m y jedynie, że interpretacja generyczna t e r m i n ó w „ s y n " i „ o j c i e c " w M t
11,27 nie u w z g l ę d n i a dostatecznie klimatu teologicznego pierwszej Ewangelii.
Tak w i ę c n a l e ż y o d r z u c i ć interpretację tautalauta w M t 11,25 j a k o o g ó l n i k o w e j
aluzji do objawienia przyniesionego przez Jezusa, a p r z y c h y l i ć się do rozumienia
obu z a i m k ó w jako odniesienia do objawienia synostwa Jezusa.
B ) Znaczenie terminu nepioi w przeciwstawieniu do sofoi kai sunetoi.
„Te rzeczy" zostały objawione grupie n&pioi. Termin nepioi w M t 11,25 n a l e ż y
r o z u m i e ć jako symboliczne wskazanie jakiejś grupy ludzi. O kogo chodzi w
przeciwstawieniu: nepioi - sofoi kai sunetoil
Obie grupy m o ż n a n a s t ę p u j ą c o iden­
tyfikować:
1. M o ż n a łączyć M t 11,25 z M t 18,3, gdzie Jezus u ż y w a terminu ta
paidia,
zwracając się do u c z n i ó w (!). Wedle M t 18,13 warunkiem wejścia do k r ó l e s t w a
B o ż e g o jest stanie się J a k dzieci". Jeśli potraktuje się tekst p o w y ż s z y j a k o wska­
z ó w k ę służącą interpretacji tekstu M t 11,25, to w t y m przypadku termin n&pioi
b ę d z i e o k r e ś l e n i e m u c z n i ó w lub tych wszystkich, k t ó r z y - j a k Jezus - n a z y w a j ą
Boga „ O j c e m " i mają ducha dzieci. M t 11,25 u k a z y w a ł b y , ż e r e g u ł ą k r ó l e s t w a
B o ż e g o jest w ł a d z a ojca i p o s ł u s z e ń s t w o syna .
2. W s k a z ó w k ę bardziej b e z p o ś r e d n i ą ( i dlatego lepszą) znajdujemy w M t
21,16. W wierszu t y m zacytowany jest Ps 8,3. W ł a ś n i e n&pioi ( w sensie
w ł a ś c i w y m tego terminu: „dzieci") r o z p o z n a j ą Jezusa j a k o syna Dawida, prze­
ciwnie do n a j w y ż s z y c h k a p ł a n ó w i pisarzy. Interpretując analogicznie do tego
wiersza tekst M t 11,25 trzeba w i d z i e ć w opozycji m i ę d z y nepioi i sofoi kai sunetoi
14
26
24. Tak chcą np.: L. S a b o u r i n, dz. cyt., s. 558; J. Gnilka, // vangelo di Matteo. Testo greco
e traduzione, Brescia 1990,1.1, s. 633.
25. Por. J. J e r e m i a s, Neutestamentliche Theologie, I Teil: Die Verkundigung Jesu, Giiterslohl971,s. 65.
26. Por. L. S a b o u r i n, dz. cyt, s. 119-120.
182
p o d z i a ł na tych, k t ó r z y uznali autorytet Jezusa (nie chodzi tylko o a p o s t o ł ó w , j a k
w interpretacji poprzedniej) i tych, k t ó r z y odrzucili Jezusa, z w ł a s z c z a liderów I zraela .
Druga interpretacja jest osadzona w
kontekście
społecznosocjologicznym judaizmu. Jezus odwraca schemat m y ś l e n i a istniejący w ś r o d o w i ­
sku ż y d o w s k i m . Temat objawienia lub zakrycia m ą d r o ś c i jest schematem literac­
k i m j u d a i z m u ( H i 28,12-28; Prz l,20nn; 8,36; Syr 1,6), przy c z y m z a s a d ą jest, że
m ą d r o ś ć jest dana m ą d r y m i roztropnym, a zakryta jest przed g ł u p i m i i ignoran­
tami. Ten p o r z ą d e k stał się p o d s t a w ą p o d z i a ł u na klasy s p o ł e c z n e w judaizmie.
W y r ó ż n i a się m ą d r y c h , w ś r ó d k t ó r y c h uprzywilejowane miejsce m i e l i uczeni w
P i ś m i e , i g ł u p c ó w , kojarzonych z am ha-arec *, z anawim. Ta ostatnia grupa jest
w relacji do określenia: n&pioi. Jezus radykalnie odwraca ten schemat. W y r a ż a
d z i ę k c z y n i e n i e wobec Boga za wybranie nie „ m ą d r y c h i uczonych w Prawie", ale
w ł a ś n i e grupy n&pioi . W znaczeniu d o s ł o w n y m n&pios oznacza dziecko, które
nie potrafi jeszcze m ó w i ć (ne-epos) .
N&pioi oznaczają maluczkich, k t ó r z y mają
„ d z i e c i ę c e serca"; ich k t ó r y c h w a r t o ś ć nie opiera się na posiadaniu wiedzy i
m ą d r o ś c i , ale na d z i e c i ę c y m zaufaniu wobec Boga. Takie osoby stały się w prak­
tyce zdolne do rozpoznania w Jezusie Syna B o ż e g o . Jezus p o d k r e ś l a , że nie b y ł o
to przypadkiem. W ł a ś n i e takie osoby są przedmiotem przedmiotem B o ż e g o w y ­
brania.
2
2
29
x
Identyfikacja obu grup nie m o ż e b y ć zbyt schematyczna:
- Rzeczownik nepioi nie oznacza „ p r o s t e g o ludu" w opozycji do liderów Izra­
ela, b o w i e m wedle M t 12,23-24 nie tylko faryzeusze kontestują Jezusa, ale także
„ c a ł y t ł u m " wątpił w autorytet Jezusa.
- Kontekst nie pozwala też i n t e r p r e t o w a ć antytezę m i ę d z y nepioi i sofoi kai su­
netoi w sensie generalnego przeciwstawienia m i ę d z y t y m i , k t ó r z y nie są uczeni
(są ignorantami w stosunku do Prawa), a uczonymi ( w Prawie). W e d ł u g M t 13,52
n i e k t ó r z y pisarze nie są wykluczeni z k r ó l e s t w a B o ż e g o . W y r a ż e n i e sofoi kai
sunetoi odnosi się do tych l i d e r ó w Izraela, k t ó r z y odrzucają objawienie Jezusa.
3 1
T y m co decyduje ó p r z y n a l e ż n o ś c i do obu przeciwstawnych grup, jest zdol­
n o ś ć przyjęcia objawienia danego przez Jezusa (por. M t 11,27), jego , j a r z m a "
(11,28-30). W M t 12,1-8 t y m i , k t ó r z y przekraczają tradycję, opierając się na auto­
rytecie Jezusa, k t ó r y jest Panem szabatu, są a p o s t o ł o w i e . Faryzeusze, przeciwnie,
kontestują Jezusa. W rozdziale 13 w ł a ś n i e a p o s t o ł o w i e są zdolni r o z u m i e ć tajem­
nicę k r ó l e s t w a B o ż e g o . Termin n&pioi nie oznacza jednak w y ł ą c z n i e a p o s t o ł ó w ,
ale i tych, k t ó r z y n a l e ż ą do k r ó l e s t w a niebieskiego (zob. 11,1), k t ó r z y c z y n i ą w o l ę
Ojca, k t ó r y jest w niebie (zob. 12,50). T y m co jest decydującą j a k o ś c i ą predyspo­
n u j ą c ą do k r ó l e s t w a B o ż e g o , jest nie m ą d r o ś ć , ale pokorne p o s ł u s z e ń s t w o wobec
Boga objawiającego się w Jezusie-Synu. Z drugiej strony wyklucza z k r ó l e s t w a
nie m ą d r o ś ć j a k o taka, ale ten rodzaj „ p y s z n e j " m ą d r o ś c i , k t ó r y zamyka c z ł o w i e k a
27. Por. W. F. A 1 b r i g h t - C. S. M a n n, dz. cyt, s. 144.
28. Rabbi H i 1 1 e 1 miał powiedzieć: „Ignorant nie boi się grzechu i am ha-arec nie jest
pobożny" (Aboth 2,5).
29. Por. J. E r n s t, // vangelo secondo Luca, t. I I , Brescia 1990, s. 483-484.
30. Por. A. P o p p i , dz. cyt., s. 76.
31. Zresztą sami Żydzi znali prawdę o objawieniu prawdy przez Boga „dzieciom" (BB 12 ');
zob. H. L. S t r a c k - P. B i 11 e r b e c k, dz. cyt, s. 607.
1
Studia G d a ń s k i e X (1995)
183
na Boga . Tekst Mateuszowy definiuje w t y m punkcie j e d n ą z najbardziej istotow y c h prawd chrześcijaństwa. Jezus odcina się od e k s k l u z y w i z m u opartego na
naturalnych predyspozycjach intelektualnych, czy duchowych c z ł o w i e k a , albo na
p r z y n a l e ż n o ś c i do jakiejś grupy s p o ł e c z n e j . K r y t e r i u m p r z y n a l e ż n o ś c i do k r ó l e ­
stwa B o ż e g o staje się uznanie autorytetu Jezusa, k t ó r e oparte jest na p o k o r n y m
zrozumieniu w o l i Boga. To B ó g jest b o w i e m inicjatorem takiej „strategii". Inicja­
tywa Boga, p o d k r e ś l o n a emfatycznie w M t 11,25b.26, jest ze strony Jezusa p o w o ­
dem b ł o g o s ł a w i e n i a Boga, Ojca, Pana nieba i ziemi. Ł u k a s z w tekście paralelnym
(10,21) podkreśli r a d o ś ć Jezusa s p o w o d o w a n ą planem Boga, p o l e g a j ą c y m na w y ­
braniu n i e k t ó r y c h do zbawienia. Jest on przyjęty przez Jezusa j a k o eudokia ( M t
11,26) Boga, tzn. j a k o o k r e ś l o n a wola, n a m y s ł B o ż y . B ó g „ o b j a w i ł " s w ą w o l ę
(apekalupsas tauta), co oznacza, ż e komunikacja Bożej w i e d z y pozostaje r e l i g i j ­
n y m misterium, a n a l e ż y do p o r z ą d k u wiary, a nie prostej wiedzy .
W tekście M t 11,25-27 z e m f a z ą uwypuklone jest określenie Boga j a k o pater.
Tytuł pater występuje dwukrotnie w skrajnych segmentach fragmentu M t 11,25¬
27. Jest on u ż y w a n y częściej w pierwszej Ewangelii (zob. 7,21; 8,21; 10,32.33;
11,25.26.27; 12,50; 15,13; 16,17; 18,10.14.19.35; 20,23; 24.36: 25,34;
26,29.39.42.53). Niekiedy jest on o k r e ś l a n y przez w y r a ż e n i e en tois
ouranois.
Specyfikacja tytułu Boga podana w 11,25: pater, kurios tou ouranou kai tes ges
przywołuje skojarzenie z M t 28,18, gdzie Chrystus z m a r t w y c h w s t a ł y m ó w i , ż e
została m u dana „ w s z e l k a w ł a d z a w niebie i na ziemi". N a s t ę p u j e w i ę c przerzu­
cenie tytułu Boga na Chrystusa. Jest to jeszcze jeden argument przy interpretacji
11,27 na k o r z y ś ć p o g ł ę b i o n e g o , teologicznego sensu relacji m i ę d z y Synem i O j ­
cem w t y m wierszu.
Tytuł pater (por. aram. abba) nie zawiera w sobie jedynie relacji bliskości Je­
zusa z Bogiem. Wskazuje też na p o s ł u s z e ń s t w o Syna wobec Ojca, ale i wskazuje
na p o d s t a w ę autorytetu Syna .
3 3
4
35
32. „Not all clever people are shut out from the Kingdom, although some shut themselves out;
for it is not intelligence, but the pride of intellectual people, that excludes. And not all simple
folk are admitted; for it is not stupidity, but the humility of simple-hearted people, that qualifies"; A. P 1 u m m e r, An Exegetical Commentary on the Gospel According to St. Matthew,
London 1915, s. 166.
33. „Der RatschluB Gottes"; H. B i e t e n h a r d, art. eudokepfw. Theologisches Begriffslexikon zum Neuen Testament, pr. zb. pod red. L . C o e n e n,
E. B e y r e u t h e r , H. B i e t e n h a r d , Wuppertal 1986, t. II, s. 1406.
„Your gracious will (literally, „for so it seemed good in your sight"). The phrase is common in later Hebrew/Aramaic as avoiding direct reference to God's will. Cf. T B , Berakoth
17a, 29b, Taanith 24b"; W. F. A 1 b r i g h t C. S. M a n n, dz. cyt, s. 145.
34. Por. B. T. V i v i a n o, art. cyt, s. 653.
35. J. J e r e m i a s, The Prayers of Jesus, Philadelphia 1978, s. 62, pisze: „One often reads
(and I myself believed it at one time) that when Jesus spoke to his heavenly Father he took up
the charter of a smali child. To assume this would be a piece of inadmissible naivete. We have
seen that even grown-up sons addressed their fathers as ahba. So when Jesus addresses God as
ahha the word is by no means simply an expression of Jesus' familiarity in his converse with
God. At the same time, it shows the complete surrender of the Son in obedience to the Father
184
Temat relacji: „ o j c i e c " - „ s y n " p o g ł ę b i a kolejny fragment perykopy, a miano­
w i c i e wiersz 27.
3.2. Mt 11,27: treść objawienia
Wiersz 27 n a w i ą z u j e do poprzedniej części perykopy przez k o n t y n u a c j ę tema­
tu przekazu objawienia i tematu Ojca. Wiersz ten zawiera w y p o w i e d ź składającą
się z trzech części. W skrajnych fragmentach wiersza 27 zachodzi następujące
n a s t ę p s t w o m y ś l i : Syn otrzymuje wszystko od Ojca ( „ W s z y s t k o zostało m i prze­
kazane przez Ojca mego") - Syn objawia to temu, k o m u chce („i ten, k o m u Syn
chce o b j a w i ć " ) . Fragment centralny stanowi przejście m i ę d z y skrajnymi fragmen­
tami wiersza 27, g d y ż jest w n i m zdefiniowana relacja m i ę d z y Ojcem i Synem („i
n i k t nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn").
W p o c z ą t k o w y m fragmencie wiersza 27 występuje określenie „ w s z y s t k o " w
z w i ą z k u ze zwrotem „zostało m i przekazane" (paredothe). Sens czasownika paradidómi w w . 27a nie jest jasny. Inne w y s t ę p o w a n i a tego czasownika w Ewan­
gelii Mateusza nie sugerują jednoznacznej interpretacji. Niekiedy czasownik po­
siada sens „ w y d a n i a " na ś m i e r ć , aresztowania, i dotyczy Jezusa, ale także Jana,
Piotra i innych. Znaczenie czasownika w M t 11,27 jest inne i jest o k r e ś l o n e przez
kontekst objawienia (zob. w . 25) i poznania (w. 27b). M ó w i ą c o t y m , ż e wszystko
z o s t a ł o M u „ p r z e k a z a n e " przez Ojca, Jezus w y r a ż a m y ś l o komunikacji pewnych
p r a w d , o objawieniu m u nauki, poznania i świętej w i e d z y . N i e chodzi jednak
w czasowniku paredothe tylko o objawienie prawd. Wiersz 25 s u g e r o w a ł ł ą c z n o ś ć
tematu objawienia z m o c ą s t w ó r c z ą Boga ( „ g d y ż takie b y ł o twoje upodobanie").
Analogicznie, j e ż e l i „ w s z y s t k o " zostało przekazane Jezusowi, to także został On
36
37
•jo
w y p o s a ż o n y w moc t o w a r z y s z ą c ą poznaniu . Dlatego sens czasownika paredothe
lepiej oddaje p r z e k ł a d : „zostało przekazane", n i ż - „zostało objawione", g d y ż ten
ostatni p r z e k ł a d z a w ę ż a zbytnio treść czasownika.
Czy czasownik paredothe stanowi aluzję do j a k i e g o ś wydarzenia z przeszłości,
w k t ó r y m „ w s z y s t k o " z o s t a ł o przekazane Jezusowi-Synowi? Najbliższy kontekst
perykopy M t 11,25-30 nie daje w t y m w z g l ę d z i e żadnej w y r a ź n e j w s k a z ó w k i .
N a l e ż y w i ę c t r a k t o w a ć w y p o w i e d ź z M t l l , 2 7 a j a k o stwierdzenie o g ó l n e , gdzie
autor nie z a m i e r z a ł p r e c y z o w a ć „ m o m e n t u " , w k t ó r y m nastąpiło przekazanie
wszystkiego Jezusowi przez O j c a . M o ż l i w e jest o d w o ł a n i e się do kontekstu dal39
(Mark 14.36; Matt. 11.25f.)... Jesus' use of ahha expresses a special relationship with God ...
(it is) an expression of obedient trust but also at the same time a word of authority".
36. Por. O. da S p i n et o 1 i, dz. cyt, s. 346.
37. Por. J. J e r e m i a s, Neutestamentliche Theologie..., s. 65.
38. Por. G n i 1 k a, dz. cyt, s. 635.
39. Nie zgadzamy się z pewną „regułą" egzegetyczną, głoszoną dość szeroko, wedle której
tryb oznajmujący aorystu odnosi się w języku greckim do jakiegoś określonego punktu
czasowego w przeszłości, w odróżnieniu od imperfectum, które określa czynność trwającą.
Należy raczej traktować aoryst jako czas „nie-określony". Odniesienie danego czasownika do
akcji „punktowej" lub „trwającej w przeszłości" nie może być wynikiem przyjęcia
aksjomatycznej reguły gramatycznej, lecz musi wynikać z kontekstu. Aoryst może obe­
jmować różny aspekt czynności, który należy odczytać z kontekstu.
Studia G d a ń s k i e X (1995)
185
szego, na zasadzie szukania w pierwszej Ewangelii paraleli tematu: „ojciec - syn".
Temat ten jest zaznaczony w M t 3,17, gdzie w k o n t e k ś c i e chrztu Jezusa p a d a j ą
słowa: „ T e n jest m ó j Syn u m i ł o w a n y , w k t ó r y m m a m upodobanie". I n n y m tek­
stem jest M t 17,5, n a l e ż ą c y do perykopy o przemienieniu Jezusa - g ł o s z nieba
obwieszcza: „ T e n jest m ó j Syn u m i ł o w a n y , w k t ó r y m m a m upodobanie. Jego
słuchajcie". Obie teofanie są a n t y c y p a c j ą inwestytury paschalnej Chrystusa. Jeśli
chce się łączyć M t 1 l,27a z M t 3,17 i 17,5, to raczej nie w sensie k o n k l u z j i , ż e M t
l l , 2 7 a jest aluzją do w y d a r z e ń chrztu Jezusa, czy Jego przemienienia. W cza­
sowniku paredothe w M t 11,27a chodzi raczej o o g ó l n e n a w i ą z a n i e do inwestytu­
ry paschalnej Jezusa Chrystusa (antycypacja) . Wniosek taki potwierdza b l i s k o ś ć
terminologiczna M t 1 l,27a z M t 28,18, gdzie Jezus z m a r t w y c h w s t a ł y potwierdza,
że „ d a n a jest m u wszelka w ł a d z a w niebie i na z i e m i " (tekst zawiera jednak cza­
sownik edothś, zamiast paredothe).
Fragment centralny wiersza 27 w y j a ś n i a relację Ojca i Syna w d w ó c h paralelnych zdaniach, z k t ó r y c h k a ż d e zawiera po trzy elementy: akt
(epiginóskei),
podmiot (ho pater + ho huios), przedmiot (ton huion + ton patera).
C e c h ą c h a r a k t e r y s t y c z n ą wiersza 27, p o c z ą w s z y od w . 27b, jest zmiana czasu
c z a s o w n i k ó w w stosunku do tekstu p o p r z e d z a j ą c e g o . W tekście M t 11,25-26
d o m i n o w a ł czas p r z e s z ł y „ n i e - o k r e ś l o n y " (aoristus). W M t 11,27, po pierwszym
czasowniku utrzymanym jeszcze w aoryście pasywnym (paredotM),
następuje
seria c z a s o w n i k ó w w czasie teraźniejszym. Jest to element bardzo z n a c z ą c y . Aoristus określa w j ę z y k u greckim c z y n n o ś ć przeszłą, przy czym pisarzowi
( m ó w c y ) u ż y w a j ą c e m u aorystu nie chodzi o z w r ó c e n i e u w a g i na aspekt trwania
czy p o w t a r z a l n o ś c i danej c z y n n o ś c i , a jedynie na jej „ g l o b a l n o ś ć " . Praesens nie
wskazuje koniecznie na fakt, ż e c z y n n o ś ć ma miejsce „ t u i teraz", ale ukazuje
szerszy w y m i a r c z y n n o ś c i , obejmujący nie tylko teraźniejszość. Przez u ż y c i e pra­
esens pisarz wskazuje na n a t u r ę c z y n n o ś c i , a mianowicie na jej aspekt powtarzal­
ności ( t r w a n i e - p r o g r e s y w n o ś ć c z y n n o ś c i lub jej charakter h a b i t u a l n y ) . Tak w i ę c
wiersz 27, w k t ó r y m jest o k r e ś l o n a relacja Ojca do Syna (lub: ojca do syna), na­
biera charakteru wyjaśnienia o g ó l n e g o . N i e jest on tylko prostym wskazaniem
„ c z a s u " teraźniejszego o k r e ś l a n y c h c z y n n o ś c i , m i ę d z y c z ę ś c i ą perykopy m ó ­
wiącej o przeszłości (wiersze 25-26) i częścią s k o n c e n t r o w a n ą na p r z y s z ł o ś c i
jeszcze nie zrealizowanej (w wierszach 28-30 zacznie p r z e w a ż a ć czas p r z y s z ł y i
imperativus). N i e chodzi w perykopie M t 11,25-30 o schemat: p r z e s z ł o ś ć ( M t
11,25-26) - teraźniejszość (w. 27) - p r z y s z ł o ś ć ( w w . 28-29). Wiersz 27 o k r e ś l a a¬
spekt c z y n n o ś c i , jej trwanie nie ograniczające się tylko do odcinka czasu m i ę d z y
przeszłością i przyszłością. M u s i m y r o z t r z y g n ą ć problem, j a k i konkretny sens m a
o g ó l n a konstatacja zawarta w centralnej części wiersza 27. M o ż l i w e są trzy kie­
runki poszukiwania r o z w i ą z a ń egzegetycznych, k t ó r e m o ż n a z a m k n ą ć w n a s t ę ­
pujących pytaniach:
41
40. „Quest'anticipo serve nella mente dell'evangelista a convalidare la missione terrestre di
Ges—"; O. da S p i n e t o 1 i, dz. cyt., s. 346.
41. Zob. Bihlical Greek, Illustrated by Examples by M. Zerwick, English Edition adapted
from the Fourth Latin Edition by J. Smith, Rome 1987, s. 77.
3
186
a) Czy uściślając relację m i ę d z y ho pater i ho huios chciał Jezus złożyć autodeklarację m e s j a ń s k o ś c i swej osoby?
b) Czy m o ż e r o z w a ż a relację „ojciec - syn" w sensie generycznym (każdy o j ­
ciec i k a ż d y syn)?
c) Czy raczej chodzi o relację ściśle z a k r e ś l o n ą do Jezusa (Syna) i Ojca niebie­
skiego?
Pierwsza m o ż l i w o ś ć interpretacji M t 11,27 opiera się na u w y p u k l e n i u m e s j a ń ­
skiego charakteru tytułu „ S y n " w ś r o d o w i s k u ż y d o w s k i m . Idąc po tej l i n i i na­
l e ż a ł o b y w i d z i e ć w s ł o w a c h Jezusa: „i n i k t nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca
n i k t nie zna, tylko Syn", autodeklarację m e s j a ń s k ą Jezusa . Przyjęcie takiej inter­
pretacji jest jednak trudne, jeśli r o z w a ż y się relację t e r m i n ó w Christos i huios tou
theou w pierwszej Ewangelii. T e r m i n y te nie utożsamiają się ze sobą.
42
43
Druga interpretacja wiersza 27 opiera się na p r z e s ł a n c e filologicznej, w m y ś l
k t ó r e j rodzajniki p o p r z e d z a j ą c e greckie rzeczowniki „ o j c i e c " i „ s y n " m a j ą charak­
ter generyczny. W y p o w i a d a j ą c słowa: „i nikt nie zna syna, tylko ojciec, ani ojca
n i k t nie zna, tylko syn", Jezus m i a ł b y na m y ś l i o g ó l n i k o w ą p r z e s ł a n k ę , ż e k a ż d y
syn i ojciec znają się dobrze. W t y m przypadku w polskim p r z e k ł a d z i e M t 11,27
n a l e ż a ł o b y pisać z m a ł e j litery terminy: „ s y n " i „ o j c i e c " . Interpretacja ta kłóci
się jednak z k l i m a t e m teologicznym pierwszej Ewangelii. T e r m i n y „ o j c i e c " i
„ s y n " posiadają w Ewangelii Mateusza bardzo wysublimowany teologicznie sens,
czego dowodem jest tekst M t 28,19, gdzie jest m o w a o chrzcie „ w i m i ę Ojca i Sy­
na i Ducha Ś w i ę t e g o " .
44
45
N a l e ż y przyjąć trzecią linię interpretacji M t l l , 2 7 b c . Kontekst objawienia su­
geruje, ż e epiginóskein
w M t 11,27 oznacza z w i ą z e k witalny, k o m u n i ę Jezusa46
42. Por. S. B a c c h i o c c h i , art. cyt., s. 293. Autor ten wskazuje na 2 Ezdr 7,28 oraz na
florilegium z czwartej groty qumrańskiej, w którym tekst 2 Sm 7,14 zostaje odniesiony do
„Mesjasza syna Dawida". Wg B a c c h i o c c h i w Ewangelii Mateusza termin „syn" ma
charakter mesjański w Mt 3,17; 17,5par. (chrzest i przemienienie Jezusa). Podobny charakter
mają wzmianki o tym, że Jezus jest rozpoznawany jako „Syn Boży" przez demony (Mt 8,29),
uczniów (14,33) i centuriona (27,54). Tekst Mk 8,29: „Ty jesteś Mesjasz", posiada w paraleli
Mateuszowej postać: „Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego" (Mt 16,16). Por. też Mt 26,63.
43. S. Bac c h i o c c h i , art. cyt, s. 295, traktuje tekst Mt 11,27 jako „Messianic SelfDisclosure", opierając się na następującej tezie: „In the Synoptic Gospels it is abundantly elear
that the title 'Son' or 'Son o f God' represents the Christian equivalent of Jewish term 'Messiah'„.
44. Por. J. J e r e m i a s, Neutestamentliche Theologie..., s. 65-67. W językach posiadających
rodzajniki należałoby użyć rodzjników nieokreślonych. J. J e r e m i a s proponuje następujący
przekład centralnego fragmentu wiersza 27: „Und wie nur ein Vater seinen Sohn (wirklich)
kennt, so kennt nur ein Sohn seinen Vater (wirklich)". Jako podstawę do użycia koniunkcji
„wie... - so..." J e r e m i a s odwołuje się do J 10,15.
45. Dodajmy, że w kontekście zdania z Mt 28,19 (dalekiego od „generycznego" ujęcia ter­
minów: „ojciec" i „syn") występuje zdanie bliskie tenninologicznie z Mt ll,25nn. W Mt
28,18 Jezus stwierdza: „Została mi dana wszelka moc w niebie i na ziemi": por. 11,25
(„Ojcze, Panie nieba i ziemi") i 11,27 („Wszystko mi zostało dane").
46. W Mt 14,35 „poznanie" Jezusa przez lud (epignontes autori) związane jest z
doświadczeniem Jego mocy. W M t 17,2 mowa jest o „poznaniu" misji Jana jako Eliasza, a w
7,16.20 - o „poznaniu" człowieka po jego owocach. Wedle
Studia G d a ń s k i e X (1995)
187
Syna z Ojcem ( w sensie hebr.ytf*). Zdanie: „i nikt nie zna Syna, t y l k o Ojciec, ani
Ojca nikt nie zna, tylko Syn" nie jest stwierdzeniem generycznym, ale dotyczy
specyficznej relacji istniejącej m i ę d z y Jezusem i Ojcem niebieskim. Jezus otrzy­
m a ł „ w s z y s t k o " od Ojca i odpowiada we „ w s z y s t k i m " w o l i O j c a .
47
Najistotniejszy sens wiersza 27 jest następujący: Objawienie, o j a k i m jest mo­
wa w wierszu 27 nie stanowi tylko j a k i e g o ś zestawu prawd. Sam Jezus jest
„ o s o b o w ą tradycją B o ż ą " . Z w r o t „nikt nie zna" wprowadza ideę, że Jezus jest
j e d y n y m objawicielem Ojca (por. 1,23; 28,18; J 3,35; 10,15; 13,3); wiedza i
m i ł o ś ć Ojca jest w Jezusie d o s t ę p n a dla w y b r a n y c h .
48
49
3.3. Mt 11,28-30: adresaci objawienia
Wiersze 28-30 stanowią zaproszenie, w k t ó r y m Jezus - prezentujący siebie j a ­
ko mistrz pokorny (w. 29: ,jestem cichy i pokornego serca") - zwraca się do
wszystkich „ u t r u d z o n y c h i o b c i ą ż o n y c h " , przyrzekając i m „ o d p o c z n i e n i e " , w
zamian za w z i ę c i e Jego „ j a r z m a " i za n a ś l a d o w a n i e Go.
Tekst zawiera k i l k a t e r m i n ó w , które - ze w z g l ę d u na swój opisowy charakter nie są jasne same z siebie i d o m a g a j ą się interpretacji. Chodzi z w ł a s z c z a o ustale­
nie treści t e r m i n ó w : „utrudzeni i o b c i ą ż e n i " , „ o d p o c z n i e n i e " , „ j a r z m o " i „ c i ę ż a r " .
Identyfikacja zaproszonych ( „ u t r u d z o n y c h i o b c i ą ż o n y c h " ) , j a k r ó w n i e ż zro­
zumienie, co oznacza „ o d p o c z n i e n i e " przyrzeczone przez Jezusa, z a l e ż y od usta­
lenia treści t e r m i n ó w , określających ciężar d ź w i g a n y przez zaproszonych
( „ j a r z m o " i „ciężar").
Termin ho dzugos („jarzmo") znajdujemy w M t 11,29.30, zaś termin ho fortion
(„ciężar") - w M t 11,30 i 23,4. Oba terminy odwołują się do k o n k r e t ó w znanych
s ł u c h a c z o m z d o ś w i a d c z e n i a , a mianowicie do j a k i e g o ś ciężaru i do jarzma dla
w o ł u . W naszym tekście chodzi jednak o sens p r z e n o ś n y , znany także w tradycji.
Tekst M t 23,4 jest p o l e m i k ą z faryzeuszami, w której „ c i ę ż a r y " oznaczają tradycje
faryzejskiej interpretacji Prawa ( „ W i ą ż ą ciężary [fortia] wielkie i nie do uniesienia
i kładą j e ludziom na ramiona, lecz sami palcem r u s z y ć ich nie c h c ą " ) . T e r m i n
„jarzmo p r z y k a z a ń " znany jest w tradycji ż y d o w s k i e j . W M t 11,29.30 Jezus
m ó w i o jarzmie swoim, albo o jarzmie swoim i ciężarze swoim, co oznacza Jego
interpretację Prawa, w odróżnieniu od interpretacji faryzejskiej.
W t y m k o n t e k ś c i e „ w s z y s c y ... o b c i ą ż e n i (pefortismenoi)"
oznaczają tych, k t ó ­
rzy dźwigają ciężar faryzejskiej interpretacji Prawa. „ U t r u d z e n i " zaś (inaczej:
„ s p r a c o w a n i " ) są t y m i , „którzy wyczerpali siły w poszukiwaniu p r a w d y " . Jeśli
p o d ł o ż a tekstu s z u k a ć w Syr 51,23nn, to poszukiwana z utratą sił prawda ma tu
50
51
M. Z e r w i c k - M. G r o s v e n o r , A Grammatical Analysis of the Greek New Testament,
Roma 1988, s. 35, treść czasownika epigindskó i ginóskd (por. Łk 10,22) pokrywa się, oznac­
zając: „connaftre, know, be acąuainted with".
47. Por. O. da S p i n e t o 1 i, dz. cyt., s. 346-347.
48. „Jesus is the personal tradition of God"; B. T. V i v i a n o, art. cyt, s. 653.
49. Tamże.
50. Por. punkt 2.3 niniejszego artykułu.
51. W. Barc 1 ay, Ewangelia Św. Mateusza, t. II, Warszawa 1977, s. 145.
188
odniesienie do Prawa. Zaproszenie „ u t r u d z o n y c h i o b c i ą ż o n y c h " skierowane nie
tylko do ludzi p r z y t ł o c z o n y c h c i ę ż a r e m Prawa, w y k l u c z o n y c h przez f a r y z e u s z ó w
ze s p o ł e c z n o ś c i (am ha-'arec),
ale prawdopodobnie także do samych faryze­
uszów .
Zaimek mou u ż y t y przez Jezusa w p o ł ą c z e n i u z terminami „ c i ę ż a r " i , j a r z m o "
(, j a r z m o moje", „ciężar m ó j " ) , odnosi się z a ś do tego wszystkiego, co jest powie­
dziane w wierszach p o p r z e d z a j ą c y c h w y p o w i e d ź Jezusa (tzn. w M t 11,25-27), a
w i ę c oznacza objawienie przekazane przez Jezusa. Jezus proponuje swoje jarzmo
w miejsce legalistycznych p r z e p i s ó w faryzejskich.
5 2
S ł o w o deute („przyjdźcie") łączy przyjęcie objawienia Jezusowego z n a ś l a d o ­
waniem osoby Jezusa. „ J a r z m o " jest w i ę c „ J e g o " , z trzech p o w o d ó w , a) jest jarz­
m e m specyficznym, poprzez fakt, ż e z d o l n o ś ć do w z i ę c i a go m a j ą nie m ą d r z y i
roztropni (co oznacza w pierwszym r z ę d z i e uczonych w Prawie), ale nepioi; b)
z w i ą z a n e jest z n a ś l a d o w a n i e m Jezusa; c) Jezus nie ż ą d a niczego, czego w p i e r w
sam nie d o ś w i a d c z y ł (por. przeciwstawienie z M t 23,4).
„ C i ę ż a r " jest „lekki", p o n i e w a ż Jezusowa w y k ł a d n i a Prawa jest wolna od
p r z e p i s ó w absurdalnych i n i e m o ż l i w y c h do spełnienia. Jego w y k ł a d n i a jest i l o ­
ś c i o w o k r ó t s z a i bardziej esencjalna od w y k ł a d n i faryzejskiej. Jest jednak j a k o ­
ś c i o w o trudniejsza (zob. M t 5,20: „ B o powiadam w a m : Jeśli wasza sprawiedli­
w o ś ć nie b ę d z i e w i ę k s z a n i ż uczonych w P i ś m i e i f a r y z e u s z ó w , nie wejdziecie do
k r ó l e s t w a niebieskiego").
Nie przeszkadza to Jezusowi, aby określić swoje . j a r z m o " j a k o „ s ł o d k i e " ,
m i ł e . S ł o w o christos oznacza w odniesieniu do jarzma, ż e jest ono dobrze przy­
mierzone, dopasowane do w o ł u . U ż y w a j ą c tego obrazu, Jezus chce p o w i e d z i e ć , ż e
Jego w y k ł a d n i a Prawa (jarzmo) jest doskonale dostosowana do m o ż l i w o ś c i i sił
c z ł o w i e k a . N i e znaczy to, ż e jarzmo i ciężar Jezusa jest ł a t w y do d ź w i g a n i a , ale
p o n i e w a ż jest w i d z i a n y j a k o n a ś l a d o w a n i e osoby Jezusa, powoduje r a d o ś ć zba­
wienia (anapausis).
„ B r z e m i ę , k t ó r e z ł o ż o n o na nas z m i ł o ś c i ą i k t ó r e d ź w i g a m y z
m i ł o ś c i ą , jest zawsze lekkie" .
3
Jezus prezentuje siebie samego w s p o s ó b specyficzny. Posiada On moc i ob­
jawienie, a r ó w n o c z e ś n i e jest „cichy i pokornego serca". Dlatego zwraca się ze
s w o i m objawieniem do maluczkich (nepioi, M t 11,25). W y m ó g pokory jest sta­
w i a n y uczniom w M t 5,5; 18,1-10; 19,13-15; 20,20-28; 23,8-12. W ś r ó d t e k s t ó w
Mateusza jedynie w M t 11,28-30 następuje identyfikacja pokory Jezusa z p o k o r ą
u c z n i ó w . Wydaje się w i ę c , ż e tekst ten jest bardzo w a ż n y i reprezentatywny dla
teologiii Mateusza .
54
5 5
„ U c z y ć s i ę " od Jezusa oznacza działać z N i m . U c z e ń uobecnia w j a k i ś spo­
sób Nauczyciela. S ł o w a „ u c z c i e się ode m n i e " u k a z u j ą Jezusa j a k o idealnego Na­
uczyciela, ale także j a k o Przedmiot nauki, p o n i e w a ż Jezus jest u o s o b i o n ą T o r ą
52. Por. B. T. V i v i a n o, art. cyt.,s. 653.
53. W. B a r c l a y , dz. cyt., s. 147n.
54. Por. S. H. B r o o k s, Matthew's Community. The Evidence ofhis Special Sayings Material, Sheffield 1987, s. 96.
55. „Exalted as Christ is through His relation to the Father, He is also related to us through His
perfect humanity, and from His human life and character we can learn by imitation"; A. P 1 u
m m e r, dz. cyt., s. 170.
S t u d i a G d a ń s k i e X (1995)
189
(por. tekst M t 18,20, w k t ó r y m słowa: „ G d z i e się d w ó c h albo trzech gromadzi w
imię moje...", identyfikują Jezusa z T o r ą i z B o ż ą o b e c n o ś c i ą ) .
Termin anapausis u ż y t y jest w pierwszej Ewangelii dwa razy ( M t 11,29;
12,43; por. Ł k 11,24; D z 4,8; 14,11), czasownik anapauó - r ó w n i e ż dwukrotnie
(11,28; 26,45). Tekst M t 12,43 wspomina o duchu nieczystym, k t ó r y szuka
„ o d p o c z n i e n i a " . W M t 26,45 Jezus zwraca się do u c z n i ó w ze s ł o w a m i : „Spijcie i
odpoczywajcie!". Tak w i ę c anapausis/anapauó
zawiera niekiedy sens z w y k ł e g o
odpoczynku. Obok tego anapausis/anapauó
posiada sens teologicznie po­
głębiony. W A p 14,13 występuje idea odpoczynku eschatologicznego („Zaiste,
m ó w i Duch, niech o d p o c z n ą od swoich t r u d ó w " ) . Z a u w a ż m y p o d o b i e ń s t w o ter­
minologiczne A p 14,13 (anapaesontai + kopoi) i M t 11,28 (kopióntes + anapausó
). W Septuagincie s ł o w o anapausis jest p r z e k ł a d e m hebr. szbt, na oznaczenie od­
poczynku Jahwe w s i ó d m y m dniu, po sześciu dniach stworzenia. Judaizm zna i ¬
deę nabycia „ o d p o c z y n k u " poprzez wejście w m ą d r o ś ć B o ż ą .
Słowa anapausis!anapauó
n a w i ą z u j ą w M t 11,28.29 do p o g ł ę b i o n e g o sensu
b ę d ą c e g o w u ż y c i u w ś r o d o w i s k u . Tematyka perykopy M t 11,25-30, a m i a n o w i ­
cie problematyka objawienia i relacji Jezusa do Ojca, nadaje t y m terminom spe­
cyficzny o d c i e ń znaczeniowy. T e r m i n „ o d p o c z n i e n i e " streszcza dzieło zbawcze
Jezusa i jest a n t y c y p a c j ą „ o d p o c z n i e n i a " wiecznego .
Istnieje też p r ó b a innego t ł u m a c z e n i a sensu M t 11,28-30, k t ó r a k ł a d z i e nacisk
na łączność perykopy M t 11,25-30 z p e r y k o p ą M t 1 2 , I n n , w której jest m o w a o
kontrowersji Jezusa z faryzeuszami, na tle koncepcji szabatu. S. B a c c h i o c c h i
t ł u m a c z y termin anapausis
jako m e s j a ń s k i „ o d p o c z y n e k " , n a w i ą z u j ą c y do
„ o d p o c z y n k u " szabatowego. „ O d p o c z y n e k " (hebr. szabat, gr. anapausis)
ofiaro­
wany przez Jezusa jest j a k o ś c i ą m e s j a ń s k ą , a n t y c y p o w a n ą przez instytucję szaba­
tu. Tekst Mateusza o d z w i e r c i e d l a ć ma - wedle Bacchiocchi - sytuację k o ś c i o ł a
mateuszowego, k t ó r y po zerwaniu z s y n a g o g ą o b s e r w o w a ł jeszcze szabat, ale
dzień szabatu p o s i a d a ł dlań odmienny od ortodoksyjnych Ż y d ó w sens. Interpre­
tację tę odrzucamy, g d y ż p r z e d k ł a d a ona p r z e s ł a n k i w z i ę t e z kontekstu perykopy
nad dane zawarte w samej perykopie M t 11,25-30.
56
57
58
4. Analiza pragmatyczna Mt 11,25-30
Celem analizy pragmatycznej jest odkrycie, j a k i efekt z a m i e r z a ł s p o w o d o w a ć
w czytelniku (słuchaczu) autor tekstu. N a l e ż y zatem określić sytuację, w jakiej
tekst p o w s t a ł (studium historyczno-socjologiczne), określić akty lingwistyczne
56. Pirąe Abot,3,2.6; 4,11; por. B. T. V i v i a n o, art. cyt, s. 653.662.
57. „Alle, denen das Leben unter dem Gesetz (Juden) und in der Gottesferne (Heiden) Unruhe
und Unsicherheit bedeutet, werden in die Nachfolge Jesu gerufen und finden hier die wahre
Ruhe, nicht ais innere Unantastbarkeit und Ausgeglichenheit des Stoikers, sondern ais
Frieden, Zufriedenheit und Geborgenheit in Gott, dem in Jesus geoffenbarten Vater.";
R. H e n s e 1, art. anapausis, w: Theologischhes Begriffślexikon zum Neuen Testament, pr. zb.
pod red. L . C o e n e n , E. B e y r e u t h e r , H. B i e t e n h a r d , Wuppertal 1986, t. II, s.
1050-1051.
58. Art. cyt, szcz. s. 295-310.
190
u ż y t e przez autora, a n a s t ę p n i e z s y n t e t y z o w a ć orędzie tekstu w momencie po­
wstania tekstu oraz o r ę d z i e aktualne dla nas dzisiaj .
I . O k r e ś l e n i e sytuacji, w jakiej p o w s t a ł a w y p o w i e d ź zawarta w M t 11,25-30
jest trudne. N i e k t ó r z y egzegeci u m i e s z c z a j ą j e j ź r ó d ł o historyczne po wyznaniu
P i o t r a . Istnieje jednak problem pochodzenia ( a u t e n t y c z n o ś c i ) tekstu M t 11,2830. Brak tego tekstu u Ł u k a s z a m o ż n a b y z r o z u m i e ć j a k o p o m i n i ę c i e spowodowa­
ne ż y d o w s k i m symbolizmem tekslu. Tekst m ó g ł b y ć n i e z r o z u m i a ł y dla chrześci­
j a ń s k i c h c z y t e l n i k ó w Ewangelii Ł u k a s z a , p o c h o d z ą c y c h z pogan i dlatego zo­
stałby p o m i n i ę t y przez Ł u k a s z a . Istnieje jednak w i ę k s z e p r a w d o p o d o b i e ń s t w o ,
ż e tekst zawarty w M t 11,28-30 jest Mateuszowym dodatkiem. Styl tych wierszy
jest b o w i e m M a t e u s z o w y . Z drugiej strony w y s t ę p u j ą c e w tych wierszach hapca
legomenoi ś w i a d c z ą o pochodzeniu tekstu z tradycji ( c h r z e ś c i j a ń s k i e j ) .
5
60
61
62
61
6 4
S. B a c c h i o c c h i u w a ż a , że tekst M t 11,28-30 jest zakorzeniony w sytu­
acji p o w s t a ł e j po wykluczeniu chrześcijan z synagogi ( p r z e k l e ń s t w o birkat haminim). Chrześcijanie Mateuszowi mieliby jeszcze przez j a k i ś czas ś w i ę t o w a ć
szabat, c h o ć j u ż bez u d z i a ł u w n a b o ż e ń s t w a c h synagogalnych. Tematyka M t
11,25-30 m i a ł a b y o d p o w i a d a ć na pytania spowodowane tą sytuacją historyczną.
Hipoteza S . B a c c h i o c c h i jest jednak praktycznie n i e m o ż l i w a do zweryfiko­
wania.
Odtworzenie procesu redakcyjnego tekstu b a z o w a ć musi na przyjęciu pewnych
z a ł o ż e ń o g ó l n i e j s z y c h i jest w y n i k i e m wypracowania całościowej w i z j i historii
w s p ó l n o t y Mateuszowej. W i ą ż e się w i ę c z p r z y j ę c i e m p r z e s ł a n e k trudnych nie­
kiedy do zweryfikowania. Dlatego ważniejsze jest sięgnięcie do przesłanek ist­
n i e j ą c y c h w samym tekście.
I I . Jaka jest charakterystyka osoby w y p o w i a d a j ą c e j tekst (Jezusa)? K t o jest ad­
resatem tekstu? Relacja „ m ó w c a - adresaci" jest w M t 11,25-30 bardzo charakte­
rystyczna: Jezus prezentuje siebie samego j a k o „ c i c h e g o i pokornego serca" ( w .
29). Z w r o t ten p r z y w o ł u j e trzecie b ł o g o s ł a w i e ń s t w o z M t 5,5. Jezus jest „ c i c h y " w
swej kondycji Sługi, pozbawionego sukcesu, odrzuconego przez ludzi. Jest
„ p o k o r n e g o serca" w s w y m p o d p o r z ą d k o w a n i u się w o l i Ojca. Jezus, i tylko On,
jest r ó w n o c z e ś n i e depozytariuszem objawienia. W N i m poznajemy Ojca ( w . 27).
Tak scharakteryzowany Jezus zwraca się do „ t ł u m u " (por. M t 11,7). Jezus jed­
nak zacieśnia grono a d r e s a t ó w tekstu poprzez w y r a ź n e określenie tych, do któ­
r y c h skierowane jest objawienie ( „ m a l u c z c y " , a nie „ m ą d r z y i uczeni") i k t ó r y c h
zaprasza do przyjęcia objawienia ( „ w s z y s c y utrudzeni i o b c i ą ż e n i " ) . T y l k o tak
ściśle o k r e ś l o n e audytorium jest w stanie z n a l e ź ć w s p ó l n ą nić „ k o m u n i k a c j i " z Je­
zusem, jest w stanie z r o z u m i e ć Jego posłanie i o d p o w i e d z i e ć na nie. W ł a ś n i e l u ­
dzie „cisi", „ u b o d z y " m o g ą p r z y ł ą c z y ć się do Jego szkoły, p o n i e w a ż Cierpiący
Sługa stał się solidarny z n i m i . Jezus stanął u boku „ u b o g i c h " , aby i m d a ć p o z n a ć
59. Por. W. E g g e r, dz. cyt., s. 140-154.
60. Por. A. P o p p i, dz. cyt., s. 76.
61. Por. B. T. V i v i a n o, art. cyt, s. 653.
62. Mateusz upodobał sobie użycie deute, manthanó. Por. S. H. B r o o k s, dz. cyt., s. 95-97.
63. Oto zestaw hapax legomenoi pierwszej Ewangelii, występujących w Mt 11,28-30: kopiaó,
fortidzó, dzugon, tapeinos, chr~xtos, elafros.
64. Art. cyt., s. 295-300.
Studia G d a ń s k i e X (1995)
191
m i ł o ś ć Ojca i w p i s a ć w ich serca prawo B o ż e . Istnienie w ł a ś n i e takiego z a m y s ł u
Boga i objawienie tego z a m y s ł u przez Jezusa staje się m o t y w e m modlitewnego
d z i ę k c z y n i e n i a ze strony Jezusa ( Ł k p o d k r e ś l i r a d o ś ć Jezusa)' .
I I I . Jakich a k t ó w lingwistycznych Jezus u ż y w a ? Jaki efekt chce w y w o ł a ć w
słuchaczach?
W tekście w y s t ę p u j ą następujące akty j ę z y k o w e : d z i ę k c z y n i e n i e (25), prze­
ciwstawienie (25), opis, objawienie (25.27), zaproszenie (28.29). W wierszach 28¬
30 tekst posiada charakter b e z p o ś r e d n i o a n g a ż u j ą c y c z y t e l n i k ó w , d z i ę k i u ż y c i u
imperatywów.
Tekst chce skłonić o d b i o r c ó w do w s p ó ł u c z e s t n i c t w a w n a s t ę p u j ą c y c h aktach:
a) M o d l i t e w n e , d z i ę k c z y n i e n i e wobec Boga za zaofiarowanie zbawienia
„ m a l u c z k i m " (w. 25-26);
b) Przylgnięcie do Jezusa, k t ó r y to efekt ma w y w o ł a ć seria i m p e r a t y w ó w ( w .
28-30) i informacja o t y m , ż e Jezus jest j e d y n y m objawicielem w o l i Ojca ( w .
27d);
c) Wyczulenie na specyficzne rysy ucznia Jezusa (efekt ten ma w y w o ł a ć cha­
rakterystyka u c z n i ó w : w . 25.28).
I V . Tekst M t 11,25-30 o d p o w i a d a ł na konkretne pytania istniejące we w s p ó l ­
nocie Mateuszowej i był ponadto p r ó b ą s a m o o k r e ś l e n i a się tej w s p ó l n o t y
( z w ł a s z c z a w części będącej Sondergut pierwszej Ewangelii, tzn. w M t 11,28¬
3O) . Jakie przesłanie przekazuje tekst ó w c z e s n y m s ł u c h a c z o m ? Zasadnicze o r ę ­
dzie tekstu ująć m o ż n a w n a s t ę p u j ą c y c h punktach:
1. Wiersze 25-26 określają ź r ó d ł o objawienia. Tekst ma f o r m ę d z i ę k c z y n i e n i a
za plan B o ż y polegający na udzieleniu objawienia „ m a l u c z k i m " . Skierowanie
objawienia w ł a ś n i e do „ m a l u c z k i c h " , a nie do „ m ą d r y c h i uczonych" nie jest
przypadkiem, bo ma źródło w planie samego Boga. Tekst odpowiada na sytuację
d o ś w i a d c z a n ą przez c z ł o n k ó w w s p ó l n o t y Mateuszowej. S z c z e g ó l n i e istotny m u ­
siał b y ć dla nich problem relacji objawienia, k t ó r e g o depozytariuszami się stali,
do nauki prezentowanej przez autorytety judaizmu. Dlaczego „ m ą d r z y i uczeni"
nie przyjęli objawienia? Z a d e c y d o w a ł brak wyczucia planu B o ż e g o ( „ u p o d o b a n i a
B o ż e g o " ) , skoncentrowanego w Jezusie.
2. Wiersz 27 określa treść objawienia. Jest n i ą intymna, jedyna w s w o i m rodza­
j u relacja ł ą c z ą c a Jezusa-Syna i Ojca. Poznanie tej r z e c z y w i s t o ś c i jest u d z i a ł e m
ludzi wybranych przez Jezusa. D z i ę k i j e d n o ś c i z Ojcem Jezus jest w i ę c przedmio­
tem i r ó w n o c z e ś n i e przekazicielem objawienia. Akcent chrystocentryczny stanowi
istotny element wiary w s p ó l n o t y Mateuszowej. S f o r m u ł o w a n i e zawarte w M t
11,27 m o ż n a u z n a ć za najbardziej wysublimowane teologicznie s f o r m u ł o w a n i e
w ś r ó d wszystkich tekstów synoptycznych.
3. Wiersze 28-30 są zaproszeniem do przyjęcia objawienia. Tekst ustala spe­
cyficzną relację łączącą Jezusa z uczniami. Jezus jest scharakteryzowany j a k o
Sługa cichy i pokorny. Określenie to nabiera szczególnej w a g i w k o n t e k ś c i e tema­
tu odrzucenia Jezusa przez autorytety judaizmu i przez l u d ( w świetle w w . 25-26
jest to element zamierzonej strategii Boga). Jezus ustala n o w y k r ą g w y b r a n y c h ,
66
65. Por. A. P o p p i, dz. cyt, s. 76-77.
66. Zob. S. H. B r o o k s, dz. cyt., s. 94-97.
192
s w o i s t ą „arystokrację w wierze". Są n i m i ludzie „utrudzeni i o b c i ą ż e n i " poszuki­
waniem prawdy, tzn. ludzie uginający się pod c i ę ż a r e m Prawa. O d momentu, w
k t ó r y m Jezus stał się solidarny z „ u b o g i m i " (por. M t 5), w ł a ś n i e ludzie „utrudzeni
i o b c i ą ż e n i " , a nie znawcy Prawa są w stanie r o z p o z n a ć w Jezusie nauczyciela.
Charakterystyczny jest w y d ź w i ę k ż y d o w s k i tekstu M t 11,28-30. Tekst staje się
z r o z u m i a ł y dla c z y t e l n i k ó w obeznanych z m e t a f o r y k ą ż y d o w s k ą i odpowiada na
pytania c z y t e l n i k ó w chrześcijańskich p o c h o d z ą c y c h z Ż y d ó w .
V . Jakie p r z e s ł a n i e tekstu wydaje się b y ć szczególnie aktualne dla nas dzisiaj?
Tekst jest niezwykle w a ż n y m sprecyzowaniem istotnych e l e m e n t ó w chrześci­
j a ń s t w a . Jest to s z c z e g ó l n i e w a ż n e w dobie poszukiwania przez K o ś c i ó ł swej
t o ż s a m o ś c i w z m i e n i a j ą c y m się świecie:
1. Ź r ó d ł o objawienia:
Jak w y n i k a z M t 11,25-26, sam B ó g objawia p r a w d ę , k o m u chce. W y n i k a z te­
go, ż e sukces apostolski nie z a l e ż y tylko od czysto ludzkich w y s i ł k ó w . Nie przy­
j ę c i e prawdy Ewangelii przez c z ł o w i e k a jest tajemnicą, z n a n ą Bogu. Dotyczy to
także odrzucenia Jezusa przez autorytety ż y d o w s k i e . Jest to trwający po dziś dzień
dramat, k t ó r y nie p o w i n i e n p o w o d o w a ć naszej w r o g o ś c i wobec Ż y d ó w , ale ma
p o b u d z i ć do pokornej refleksji nad nieodgadnionymi planami Boga. Obietnica
B o ż a dana A b r a h a m o w i (por. Rdz 12,1-3) pozostaje n i e o d w o ł a l n a .
Sukces apostolski nie z a l e ż y też od rozmachu stosowanych ś r o d k ó w ewangeli­
zacyjnych. Stosowanie ś r o d k ó w „ u b o g i c h " najpełniej w y r a ż a moc Ewangelii. A¬
sekuranckie budowanie bogatych struktur niekoniecznie służy autentycznemu
wzrostowi K o ś c i o ł a .
2. T r e ś ć objawienia:
Depozyt w i a r y K o ś c i o ł a nie p o k r y w a się z j a k ą k o l w i e k l u d z k ą m ą d r o ś c i ą , a
niezrozumienie wiary ze strony „ m ą d r y c h i uczonych" tego świata jest wpisane w
plany B o ż e .
Centralnym elementem depozytu wiary K o ś c i o ł a jest prawda chrystologiczna o
Jezusie Chrystusie, k t ó r y zna i objawia Ojca. Z g ł o s z e n i a tej prawdy K o ś c i ó ł nie
m o ż e z r e z y g n o w a ć w i m i ę j a k i c h k o l w i e k racji (nie jest w i ę c r o z w i ą z a n i e m pro­
blemu dialogu m i ę d z y religiami j a k a ś forma synkretyzmu religijnego). Kościół
staje się znakiem dla świata tylko dzięki w i e r n o ś c i Jezusowi.
3. Zaproszeni do przyjęcia objawienia:
K o ś c i ó ł stanowi s p o ł e c z n o ś ć p o ł ą c z o n ą specyficznymi w i ę z a m i . Zawsze ż y w e
jest n i e b e z p i e c z e ń s t w o niezdrowego elitaryzmu, opartego na kryteriach ludzkiej
m ą d r o ś c i i w y n i k a j ą c e z niego n i e b e z p i e c z e ń s t w o tryumfalizmu w K o ś c i e l e . Jezus
k a ż e nam dzisiaj w i d z i e ć K o ś c i ó ł j a k o s p o ł e c z n o ś ć u c z n i ó w c h a r a k t e r y z u j ą c y c h
się „ u b ó s t w e m d u c h o w y m " . K o ś c i ó ł nie u t o ż s a m i a się z „ m ą d r y m i i u c z o n y m i "
wedle k r y t e r i ó w świata, ale jest po stronie „ m a l u c z k i c h " , k t ó r z y s t a n o w i ą swoisty
margines tego świata. Tekst Mateusza przestrzega przed p r ó b a m i budowania K o ­
ścioła na kryteriach elitaryzmu opartego na z d o l n o ś c i a c h intelektualnych czy du­
c h o w y c h c z ł o w i e k a . K r y t e r i u m p r z y n a l e ż n o ś c i do K o ś c i o ł a stanowi otwarcie się
na w o l ę B o ż ą , z r e a l i z o w a n ą w Jezusie. Odkrywanie Jezusa oznacza z a ś odkry­
wanie pokornego Sługi, we wszystkim poddanego w o l i Ojca i odrzuconego przez
świat.
Studia G d a ń s k i e X (1995)
193
Zakończenie
Analiza tekstu M t 11,25-30 dokonana w niniejszym artykule m i a ł a na celu
zebranie o r ę d z i a tekstu. Podjęliśmy trzy etapy badania tekstu. Po ustaleniu
brzmienia tekstu oryginalnego oraz p r z e k ł a d u , zajęliśmy się zagadnieniami
literackimi, n a s t ę p n i e analizą s e m a n t y c z n ą i p r a g m a t y c z n ą tekstu. Tekst zapisany
w Ewangelii Mateusza określa prawdy s t a n o w i ą c e fundament c h r z e ś c i j a ń s t w a .
Dlatego powinien b y ć przedmiotem stałej refleksji tych, k t ó r z y p r a g n ą m i e n i ć się
uczniami Chrystusa. M o t y w e m przewodnim perykopy M t 11,25-30 jest
objawienie. Tekst M t 11,25-26 określa, że ź r ó d ł e m objawienia „ m a l u c z k i m "
intymnej relacji łączącej Ojca i Syna-Jezusa Chrystusa jest suwerenna w o l a Boga.
Podobnie - zakrycie tej prawdy o życiu B o ż y m przed „ m ą d r y m i i u c z o n y m i " .
Jezus uwielbia Boga za ten fakt, k t ó r y burzy p o r z ą d e k czysto ludzkich o c z e k i w a ń .
Jak w y n i k a z M t 11,27, j ą d r e m orędzia c h r z e ś c i j a ń s k i e g o jest prawda o
wzajemnym poznaniu Ojca i Syna, k t ó r a o k r e ś l a r z e c z y w i s t o ś ć n a j g ł ę b s z e g o
z w i ą z k u Ojca i Syna. Prawda o najgłębszej tajemnicy ż y c i a B o ż e g o jest d o s t ę p n a
w Jezusie. Tekst M t 11,28-30 precyzuje, jakie „ k w a l i f i k a c j e " m a j ą adresaci
objawienia. Są to ci, k t ó r z y zdecydowali się przyjąć „ j a r z m o " nauki Jezusa, co
jest m o ż l i w e jeśli naśladują Jezusa cichego i pokornego. Nie d e c y d u j ą w i ę c
kryteria ludzkiej m ą d r o ś c i , ale otwarcie na w o l ę B o ż ą z r e a l i z o w a n ą przez Boga w
Jezusie. Te trzy prawdy: o źródle, treści i adresatach objawienia, są „ d o b r ą
n o w i n ą " , k t ó r a ma p o k r z e p i ć nas, p r z e n o s z ą c y c h s p u ś c i z n ę K o ś c i o ł a w n a s t ę p n e
pokolenia.
194
SPIS TREŚCI
Wykłady wygłoszone na Archidiecezjalnych Sesjach I I
Polskiego Synodu Plenarnego w Gdańsku - Oliwie
Ks. Jerzy Buxakowski, Wyzwania Roku Rodziny
5
Aurelia Polańska, Potrzeba wytrwałej, systematycznej
pracy nad sobą (refleksje do dyskusji)
17
Maria Meissner, Współczesne aspekty wychowania do
czystości
21
Ks. Jan Majder, Rodzina - zagrożenia, perspektywy i
szanse w świetle „Listu do Rodzin " Jana Pawła II. . 25
Wykłady wygłoszone w uczelniach Trójmiasta w
ramach sympozjum poświęconego problematyce rodzinnej,
zorganizowanego z racji obchodów Roku Rodziny - listopad
1994r.
Maria Ryś, Wpływ toksyczności rodziców na dalsze życie
ich dzieci
Ks. Janusz Balicki, Polityka rodzinna państwa w świetle
Konferencji Kairskiej
Kazimierz Dendura, Niektóre trudności w życiu rodzinnym
marynarzy
Stanisław Kozak, Wybrane problemy socjologiczne rodzin
marynarzy i rybaków oraz studenckich rodzin
marynarskich
Jerzy Umiastowski, Problemy bioetyczne współczesnej
rodziny
Zbigniew Chłap, Problemy bioetyczne współczesnej
Europ
Ks. Władysław Prężyna, Psychospołeczna sytuacja rodziny
współczesne
31
37
47
53
63
65
75
Artykuły
Ks. Janusz Balicki, Spór o rolę i miejsce kobiety w rodzinie
społeczeństwie - IVMiędzynarodowa Konferencja
nt.Kobiet w Pekinie
81
Studia G d a ń s k i e X (1995)
Ks. Andrzej Kowalczyk, Genealogia Jezusa w Ewan­
geliach
Franciszek Makurat, Psychologia sportu - cele i kierunki
rozwoju
Ks. Jan Perszon, Śmierć jako wydarzenie i wyobrażenie
na Kaszubach Północnych
Ks. Grzegorz Rafiński, Źródło, treść i adresaci Obja­
wienia (Mt 11, 25-30)
195
113
123
145
167

Podobne dokumenty