Ideologia liberalizmu w ujęciu Richarda Rorty`ego

Transkrypt

Ideologia liberalizmu w ujęciu Richarda Rorty`ego
Ideologie w słowach i obrazach, Wrocław 2009
MARTA RAKOCZY
Ideologia liberalizmu
w ujęciu Richarda Rorty’ego
Pojęcie ideologii nasuwa obecnie niemałe trudności. Ideologia – w znaczeniu węższym i bardziej tradycyjnym – definiowana jest w opozycji do wiedzy rekomendującej się odwołaniem do uniwersalnych kryteriów prawdziwości, wiedzy odnoszącej się nie tyle do czyichś interesów, co do rzeczywistości jako takiej. Ideologia
– w znaczeniu szerszym – jest z wiedzą utożsamiana; uznaje się wówczas, iż prawda
nie polega na korespondencji z rzeczywistością, zaś uniwersalnych kryteriów prawdziwości po prostu nie ma. To drugie, szersze znaczenie „ideologii” przyświecać
będzie Richardowi Rorty’emu.
Racje stojące za Rortiańskim projektem liberalnej utopii mają charakter przede
wszystkim pragmatyczny. Ideologia liberalna jest, zdaniem Rorty’ego, skuteczną, odpowiadającą na potrzeby ponowoczesności i moralnie wiarygodną formą sprawowania polityki. Jego propozycja nie usiłuje ukrywać swej ideologiczności, a to dlatego,
że według Rorty’ego wszelka teoria polityczna jest ostatecznie konstruktem ideologicznym. Nie mamy żadnych metafizycznych kryteriów, które raz na zawsze mogłyby przesądzić o słuszności liberalizmu. Co więcej – poszukiwanie takich kryteriów
i związane z nim przeświadczenie, iż społeczeństwa liberalne mogą zawdzięczać
swą trwałość podstawom filozoficznym jest według Rorty’ego przejawem naiwności.
Ostateczną racją stojąca za opowiedzeniem się po stronie liberalizmu jest akt solidarności względem zachodniej tradycji kulturowej. Jest to racja w zasadzie wystarczająca: liberalizm dobrze sobie radzi bez filozoficznego ugruntowania.
Innymi słowy, Rorty rezygnuje z próby budowania teorii ufundowanej na obiektywnie rozpoznawanym świecie transcendentnych wartości. Opowiada się on
za ideologią rozumianą jako światopogląd niepodlegający kryteriom prawdziwości
– światopogląd uznawany przez daną wspólnotę kulturową i służący jej interesom,
a zatem szeroko pojętej praktyce społecznej. Co więcej, śmiało idzie on dalej, świadomie obalając filozoficzne rozróżnienie na teorię i ideologię. Jeśli bowiem – jak
twierdzi – prawdziwość jest kwestią społecznie warunkowanej użyteczności, nie zaś
korespondencji między naszymi przekonaniami a obiektywnie danym światem
(w tym wypadku między naszymi przekonaniami etycznymi a obiektywnie danym
Oblicza Komunikacji 2, 2009
© for this edition by CNS
OBLICZA.indb 83
2010-01-27 12:53:24
84
MARTA RAKOCZY
światem wartości), to nie ma różnicy między ideologią a teorią polityczną, między wiedzą a światopoglądem sprzężonym nieodwołalnie ze społeczną i polityczną
praktyką. Rorty sugeruje, iż należy w ogóle zrezygnować z pojęcia „ideologii”, sugeruje ono bowiem możliwość wskazania na to, co nieideologiczne, a w konsekwencji,
możliwość dotarcia do twardego rdzenia rzeczywistości – do tego, co ukryte za społecznymi konstrukcjami i do nich niesprowadzalne.
Przejdźmy do pytania zasadniczego: na czym, zdaniem Rorty’ego, polega użyteczność liberalizmu, skoro kryterium użyteczności jest jedynym, za pomocą którego można liberalizm uprawomocnić? Wszak kryterium użyteczności nie jest jasne:
wymaga ono dopowiedzenia dla kogo i ze względu na co dana ideologia może być
użyteczna. Racja Rortiańskiego opowiedzenia się za liberalizmem jest następująca: liberalizm, jego zdaniem, odpowiada na potrzeby ponowoczesnego podmiotu,
którego tożsamość nie jest dana (nie jest ona efektem przypisania do pewnego sposobu życia, charakterystycznego dla danej wspólnoty etnicznej, religijnej, czy narodowej), lecz jest konstruowana (mocą decyzji podmiotu swobodnie wybierającego między konkurencyjnymi sposobami życia). „Społeczne spoiwo, utrzymujące
idealne społeczeństwo liberalne – pisze Rorty – [...] to niewiele więcej, niż zgoda
co do tego, że celem organizacji społecznej jest danie każdemu szansy stwarzania
siebie na miarę najlepszych jego możliwości” (Rorty 1996: 122). Liberalizm jest zatem jedyną ideologią odpowiadającą w pełni na potrzeby kultury zachodniej jako
kultury indywidualistycznej i pluralistycznej.
Jak widać, użyteczność jest tu pojmowana ostrożnie, bo kontekstowo. Zdaniem Rorty’ego, liberalizm najlepiej odpowiada potrzebom świata zachodniego,
racje opowiedzenia się za nim są zatem racjami o zasięgu wewnątrzkulturowym.
Jak na razie Rortiańska ideologia liberalna nie ma pretensji do transkulturowości
czy uniwersalności. Wydaje się propozycją dość rozsądną, oczywiście pod warunkiem, że zgodzimy się, iż pluralizm i indywidualizm są wartościami ważnymi dla
naszej kultury i godnymi dalszego pielęgnowania, wartościami, za którymi warto
się opowiedzieć.
Rozumienie pożytków płynących z liberalizmu jako pożytków lokalnych,
a w konsekwencji rozumienie liberalizmu jako ideologii lokalnie pożytecznej, niesie
ze sobą pewne zagrożenia. Wszak żaden akces ideologiczny nie jest etycznie obojętny – niezależnie, czy zdajemy sobie sprawę z lokalnego zasięgu przyjmowanej przez
nas ideologii i przy lokalnym jej zasięgu chcemy pozostać, czy też chcemy jej nadać
zasięg szerszy, bo ponadlokalny. Wszak każda decyzja ideologiczna pociąga za sobą
decyzję etyczną, a w wypadku Rorty’ego pociąga ona za sobą etnocentryzm. Skoro
bowiem wartości moralne, za którymi chcemy się opowiedzieć – wartości pluralizmu i indywidualizmu, są ostatecznie uwarunkowane kulturowo, to musimy solidarnie opowiedzieć się za kulturą, która je kultywuje oraz ideologią, która pozwala
skutecznie egzekwować ich przestrzeganie.
Zarzut etnocentryzmu nie jest zarzutem przyjemnym dla filozofa polityki,
zwłaszcza zaś dla ideologa liberalizmu. Wszak to liberalizm najdobitniej opowiada
Oblicza Komunikacji 2, 2009
© for this edition by CNS
OBLICZA.indb 84
2010-01-27 12:53:24
IDEOLOGIA LIBERALIZMU W UJĘCIU R. RORTY’EGO
85
się za ideałem szacunku i tolerancji względem innych sposobów życia, a w konsekwencji – szacunku i tolerancji względem innych kultur. Być może dlatego Rorty
dość gwałtownie odżegnywał się od pojęcia etnocentryzmu jako terminu nieoddającego specyfiki jego stanowiska filozoficznego. Być może dlatego był on skłonny określać własne stanowisko jako anty-antyetnocentryzm (Rorty 1999: 303).
Nie będę tu rozstrzygać, czy ów zabieg terminologiczny jest uzasadniony, czy też
stanowi on raczej wybieg. Jedno jest pewne: Rorty nigdy nie głosił bezwzględnej
apologii kultury zachodniej. Kulturę tą należy szanować i popierać, ale tylko dopóty,
dopóki pozwala ona kultywować ducha otwartości, pluralizmu i tolerancji, a zatem
dopóki pozwala pielęgnować to, co w niej, jego zdaniem, najcenniejsze.
Powyżej naszkicowana rekonstrukcja Rortiańskiego projektu nie jest wyczerpująca, jest on bowiem pełen wewnętrznych napięć. Rorty na kontekstowym ujęciu
użyteczności liberalizmu nie poprzestaje. Podjęta przez niego próba dowiedzenia
ponadlokalnej wartości ideologii liberalnej odwołuje się do racji zewnątrzkulturowych. Liberalizm może być moralnie pożyteczny nie tylko dla kultury zachodniej,
ale także dla innych kultur, twierdzi. Optując za solidarnością względem zachodniej tradycji liberalnej, Rorty stara się podać przekonujące argumenty za tym, że
to, co proponuje kultura zachodnia jest wartościowe nie dlatego, iż jest zachodnie,
ale dlatego, że jest wartościowe etycznie – i to w szerszym, bo ponadkulturowym
sensie. Tym samym Rorty musi odejść od kontekstowego rozumienia użyteczności
liberalizmu i opowiedzieć się za jego użytecznością uniwersalną. Ostatecznie musi
zatem bronić dość mocnej i ryzykownej, przynajmniej z punktu widzenia jego antymetafizycznie zorientowanej filozofii tezy.
Przywoływane przez Rorty’ego racje za uniwersalną użytecznością liberalizmu
są dwojakiego rodzaju. Częściowo mają one charakter pragmatyczny: jego zdaniem,
liberalizm w największym stopniu pozwala na harmonijną koegzystencję zarówno
różnorodnych sposobów życia w ramach jednego społeczeństwa, jak i różnorodnych kultur w ramach jednego porządku globalnego. Liberalna tradycja zachodnia jest jedyną, która dopuściła do własnej aksjologii takie wartości jak autokrytycyzm i umiejętność relatywizacji przyjmowanych w swoim obrębie przekonań, a
w konsekwencji – opowiedziała się za wartościami pluralizmu i tolerancji. Dlatego
też liberalizm jest w stanie pielęgnować ideał dialogu międzykulturowego – ideał
szczególnie istotny w wielokulturowych społecznościach zachodnich demokracji,
w ramach których coraz częściej dochodzi do trudnych konfrontacji obcych sobie
sposobów życia.
Rorty, co warto dodać, nie popada tu w naiwny optymizm. Harmonijna koegzystencja kultur i swoistych dla nich sposobów życia może zostać zakłócona. W sytuacji ostrej konfrontacji ideologii liberalnej – a co za tym idzie także zachodniej
tradycji kulturowej – z kulturami, które negują wartości tolerancji, otwartości i pluralizmu, należy bezwzględnie poprzeć pierwszą z nich. Wobec kultur nietolerancyjnych nie możemy sobie pozwolić na tolerancję, twierdzi Rorty. Innymi słowy,
otwartość (podobnie jak tolerancja, pluralizm i relatywizm) musi mieć swoją graniOblicza Komunikacji 2, 2009
© for this edition by CNS
OBLICZA.indb 85
2010-01-27 12:53:24
86
MARTA RAKOCZY
cę: tolerujemy tych, którzy tolerować mogą nas, zaś w starciu z radykalnie nieliberalnymi sposobami życia musimy opowiedzieć się za wartościami liberalizmu. Kłopot
w tym, że jeśli za liberalizmem nie stoją żadne ponadkulturowe, niemotywowane
polityczną pragmatyką racje, to jedyną pozostającą drogą (gdy dialog i empatia zawodzi) jest perswazja. Co jednak robić, gdy dyskursywna perswazja nie przynosi
efektów lub gdy zostaje uniemożliwiona? Czy możemy uznać – a do takich wniosków wydaje się prowadzić Rortiański projekt – że w obliczu ostrych konfrontacji
wszelka perswazja na rzecz liberalnych sposobów życia jest etycznie dopuszczalna i,
co więcej, moralnie wartościowa?
Odpowiedź pozytywna wydaje się moralnie podejrzana. Krytycy Rortiańskiego
projektu zauważali, że dana raz na zawsze odpowiedź dotycząca wyższości etycznej
liberalizmu może osłabiać naszą czujność dotyczącą sprawnego funkcjonowania instytucji liberalnych (Geertz 2004: 97). Może zatem wieść ku politycznej i etycznej
inercji – konserwatywnej apologii status quo. Podniesiony przeciwko Rorty’emu zarzut konserwatyzmu nie był do końca sprawiedliwy. Wszak autor liberalnej utopii
mocno akcentował słuszność kulturowej autokrytyki, a co za tym idzie – słuszność
moralnych i politycznych rewizji.
Mimo to, według krytyków, Rortiańska apologia kultury zachodniej pobrzmiewała po prostu kulturowym zadufaniem. Skierowane przeciwko Rorty’emu zarzuty
dotyczące jego konserwatyzmu, etnocentryzmu, a nawet kulturowego imperializmu
nie były pozbawione podstaw. Zgodnie z jego koncepcją, jedynym rzeczywistym
spoiwem liberalnych demokracji jest ludzka solidarność. Tym zaś, co ją konstytuuje, nie jest jakakolwiek filozoficzna teoria, lecz wspólna i samolubna nadzieja – nadzieja na to, że nasz świat nie ulegnie zniszczeniu (Rorty 1996: 132). Tymczasem,
zdaniem wielu teoretyków sceptycznie ustosunkowanych do Rortiańskiego projektu, strach przed rozpadem świata liberalnych demokracji nie może i nie powinien
stanowić uzasadnienia dla liberalizmu. Grozi to bowiem moralnym i politycznym
konformizmem.
Obecna u Rorty’ego wizja kultury zachodniej jako monady licznie wyposażonej w okna – monady, która w odróżnieniu do innych monad kulturowych pielęgnuje ducha kulturowej otwartości, była daleko idącą idealizacją (Rorty 1999: 304).
Trudno przyjąć, iż oddawała ona istotę europejskiego ducha. Wszak otwarcie się
na to, co inne – zwłaszcza na poziomie rozwiązań politycznych – było dość późnym
osiągnięciem kultury europejskiej, z pewnością zaś osiągnięciem późniejszym, niż
ukonstytuowanie się tradycji liberalnej. Krytycy wytykali Rorty’emu inne wynalazki
kultury zachodniej, zwłaszcza nacjonalizm, dyskryminację rasową, przede wszystkim zaś – kolonializm. Rzecz jasna, ich diagnozy popadały częstokroć w równie
ryzykowane uogólnienia. Jeśli Rorty za uosobienie tradycji zachodniej uznawał
liberała czerpiącego estetyczną przyjemność z kulturowej różnorodności, liberała
cieszącego się z kulturowego pluralizmu jako źródła otwierających się na swobodny
wybór jednostki sposobów życia, to jego krytycy za uosobienie kultury zachodniej
uznawali częstokroć agresywnego kolonizatora – niszczyciela kulturowej różnoOblicza Komunikacji 2, 2009
© for this edition by CNS
OBLICZA.indb 86
2010-01-27 12:53:24
IDEOLOGIA LIBERALIZMU W UJĘCIU R. RORTY’EGO
87
rodności. Obie strony, deklarując antyesencjalizm, usiłowały dociec istoty europejskiego ducha: efektem tych zabiegów była jednostronność rozpoznań i moralnych
kwalifikacji.
Jak widać, Rortiańskie powołanie się na wyższość własnej tradycji kulturowej,
a co za tym idzie – na uniwersalną ważność liberalizmu, było mało przekonujące, zdaniem zaś wielu etycznie niedopuszczalne. I nawet jeśli krok ten miał pełnić funkcję nie tyle racji, co sposobu perswazji, to przyznać trzeba, że nie był on
perswazyjnie skuteczny. Rorty jednak na tym sposobie nie poprzestał. Jego projekt
ideologii liberalnej wspierał się na jeszcze jednym – najciekawszym chyba – argumencie, mającym świadczyć za jej transkulturową użytecznością. A był to argument
ważki, gdyż nie uciekał się ostatecznie do solidarności z własną i – dodajmy – dość
tendencyjnie zrekonstruowaną tradycją kulturową. Był on próbą przekroczenia etnocentryzmu.
Aby zrozumieć linię argumentacji Rorty’ego, należy powrócić do klasycznego
liberalizmu. Liberalizm związany był od samych swoich początków z indywidualizmem, a w konsekwencji – z opowiedzeniem się po stronie praw jednostki. W klasycznym liberalizmie te prawa były z reguły ugruntowane metafizycznie: odwoływały do idei Rozumu, ludzkiej godności i związanej z nimi odpowiedzialności
moralnej. Owe trzy uniwersalistycznie rozumiane idee, pojmowane dla człowieka
jako istotowe, były ze sobą ściśle sprzężone. Więcej nawet – idee te wzajemnie się
warunkowały.
Rzecz jasna, pojęcie „klasycznej myśli liberalnej” nie jest hasłem wywoławczym
spójnego stanowiska filozoficznego; aby więc nie popaść tu w ogólniki, skoncentruję się na ujęciu jednego z fundatorów klasycznego liberalizmu – Johna Stuarta Milla.
Jego zdaniem, społeczeństwo liberalne to społeczeństwo kultywujące ideał racjonalizmu, który dla Milla jest tożsamy z ideałem swobodnych, dyskursywnych potyczek,
służących rozwojowi jednostki – rozwojowi tak intelektualnemu, jak i etycznemu.
Rozwój ten zorientowany jest – między innymi – na dotarcie do wiedzy dotyczącej
tego, jaki jest świat, a zatem na dotarcie do klasycznie rozumianej prawdy (Mill
1959: 137–195). Przed tym właśnie rozstrzygnięciem uchyla się Rorty. Jego zdaniem, zarówno idea uniwersalnej prawdy jako korespondencji z rzeczywistością, jak
i idea uniwersalistycznie rozumianego rozumu i związanej z nim godności ludzkiej
są obecnie nie do utrzymania. Nie da się na nich ufundować liberalizmu, nie da się
zatem tą drogą dowieść jego uniwersalnej użyteczności. Rorty będzie nawiązywał
do Millowskiego projektu społeczeństwa wolnych, dyskursywnych potyczek, jednak w opozycji do Milla zaznaczy, iż wynikiem owych potyczek nie jest odkrycie
prawdy, lecz raczej jej tworzenie – w ramach historycznie zmiennego, społecznojęzykowego konsensusu. Będzie więc próbował innej drogi, aby równie gorliwie
jak klasyczni liberałowie opowiedzieć się za wartością indywidualizmu, a w konsekwencji – za prawami jednostki.
Drogą tą będzie koncepcja solidarności z człowiekiem – nie jako istotą rozumną i w konsekwencji definiowaną przez odniesienie do Rozumu – lecz z człowieOblicza Komunikacji 2, 2009
© for this edition by CNS
OBLICZA.indb 87
2010-01-27 12:53:25
88
MARTA RAKOCZY
kiem, który, podobnie jak zwierzęta, jest istotą podatną na ból i upokorzenie. Rorty
rozszerzy zakres idei solidarności, choć, dodać trzeba, nie zawsze konsekwentnie.
Rortiańska solidarność obejmuje tu nie tylko własną kulturę i jej przedstawicieli.
Ma ona charakter uniwersalny, podobnie jak uniwersalny zasięg powinna mieć
– w myśl jego projektu – ideologia liberalna. Idea solidarności nie jest tu umocowana metafizycznie, nie odwołuje się bowiem do żadnej metafizycznie rozumianej
istoty człowieczeństwa. Solidarność ludzka – idąc za słowami Rorty’ego – nie polega na dzieleniu wspólnej prawdy lub wspólnego celu, orientowanego względem
świata absolutnych wartości. Jest ona nie tyle efektem rozpoznania „jakiejś rdzennej istoty człowieka obecnej we wszystkich istnieniach ludzkich, ile zdolnością
do postrzegania coraz większej ilości dawnych różnic (plemiennych, religijnych,
rasowych, obyczajowych i tym podobnych) jako nieistotnych w porównaniu z podobieństwami, gdy chodzi o cierpienie i upokorzenie. Jest zdolnością do myślenia
o ludziach zdecydowanie różniących się od nas jako objętych zasięgiem »my«”
(Rorty 1996: 259).
Rortiańska propozycja nie jest bezdyskusyjna. Wszak jego zdaniem wszelkie
wartości przynależą do historycznie i kulturowo warunkowanych narracji lokalnych. Jaki zatem status ma wartość ludzkiej solidarności, skoro ma ona charakter
transkulturowy i ponadlokalny? Z pewnością nie może być ona wartością absolutną, wynikającą z rozpoznania istoty rzeczywistości. Można przyjąć, iż jest ona ideą
regulatywną – ideą, która nie mając teoretycznego ugruntowania, pozostaje jedynie
retorycznym postulatem. Jako taka, nie ma a charakteru ahistorycznego: jest tworem
lokalnym – tworem, co więcej, kruchym, bo ściśle zależnym od sprawnego funkcjonowania instytucji liberalnych. Owa idea regulatywna – twierdzi Rorty – jest efektem historycznej przygodności, podobnie jak jej efektem jest nasze poczucie moralnego obowiązku (Rorty 1996: 262–263). Spełnia ona w Rortiańskim projekcie dwie
funkcje. Z jednej strony służy zapewnieniu trwałości demokracji liberalnych, ma
zatem funkcję polityczną. Z drugiej strony służy, zgodnie z deklaracjami Rorty’ego,
rozwojowi naszej moralnej wrażliwości, ma więc funkcję etyczną. Pozostaje zadać
pytanie: czy faktycznie Rortiańska idea solidarności – jako retoryczna, przygodna
i nieugruntowana – może te funkcje spełnić?
Na to pytanie odpowiedziałabym raczej negatywnie. Dlaczego? W tym miejscu
muszę przywołać założenia Rortiańskiej etyki. Rorty chce nas przekonać, iż przyjęcie solidarności jako wartości nadrzędnej wynika w prostej linii ze stwierdzenia
faktu, iż tym, co łączy ludzi, jest podatność na ból i upokorzenie. Tym samym
popełnia on błąd naturalistyczny, związany z przekonaniem, iż z faktów można
wyprowadzić moralną powinność, że można spokojnie przejść od stwierdzenia
„jak jest” do stwierdzenia „jak powinniśmy działać”. Oczywiście, Rorty mógłby się
przed takim zarzutem bronić: jego etyczny naturalizm jest bowiem konsekwencją
uznania, iż fakty i wartości są ze sobą nierozerwalnie związane. Ta linia obrony
nie wydaje się jednak przekonująca. Nawet jeśli fakty i wartości są ze sobą nierozerwalnie skorelowane, nie są do siebie wzajemnie redukowalne. Zgodnie z naszymi
Oblicza Komunikacji 2, 2009
© for this edition by CNS
OBLICZA.indb 88
2010-01-27 12:53:25
IDEOLOGIA LIBERALIZMU W UJĘCIU R. RORTY’EGO
89
intuicjami, nie tylko filozoficznymi, ale – jak się wydaje – także potocznymi, istnieje przepaść pomiędzy uznaniem faktu ludzkiej podatności na ból i upokorzenie
a przyjęciem solidarności jako wartości, za którą chcemy się opowiedzieć.
Rzecz jasna, Rorty stara się tę przepaść– choćby częściowo – zasypać. A czyni
to przez odwołanie się do empatii; to ona, jego zdaniem, jest tym, co powoduje,
iż chcemy solidaryzować się z ludzkim bólem. Rozwiązanie to wydaje się jednak
nieprzekonujące. Nie tylko dlatego, iż powołanie się na empatię może się wydawać
filozoficznym unikiem, ale przede wszystkim dlatego, że nie wydaje się ona tym, co
jest człowiekowi po prostu dane. Empatia wydaje się raczej tym, co zadane, a traktowana jako etyczne zadanie wymaga odwołania do pewnych norm, nie zaś jedynie
do sfery faktów.
Rozziew między sferą faktów a wartości wymaga więc – jak się zdaje – dokonania ryzykownego skoku. Być może Rortiańskie przeświadczenie o możliwości jego
dokonania wiąże się z optymistyczną (i w gruncie rzeczy sięgającą korzeni filozofii
Kanta) wiarą w moralną autonomię jednostki, która jest gotowa opowiedzieć się
za ludzką solidarnością mimo braku jakichkolwiek silnych dla tego racji. Być może,
przeświadczenie o możliwości takiego skoku i, co więcej, o jego moralnej wartości,
łączy się z wiarą, iż nasze decyzje moralne – jeśli mają mieć jakąkolwiek wartość
etyczną – muszą wymagać trudnego, żeby nie powiedzieć dramatycznego, kroku
w ciemność.
Trudno jednak nie zauważyć, że projekt ten jest nie tylko optymistyczny,
ale i utopijny. Pociąga za sobą pewien normatywny projekt człowieka – krytycznego, sceptycznego wobec wszelkich metafizycznie ugruntowanych kodeksów
etycznych liberała, otwartego na różnorodność ludzkich sposobów życia; liberała
pełnego nie tylko współczucia dla ludzkiego cierpienia, ale i chęci aktywnego przeciwdziałania mu. Pytanie, czy taki projekt jest wspólcześnie osiągalny na polu publicznym, na polu polityki prowadzonej w ramach coraz bardziej zróżnicowanych
kulturowo zachodnich demokracji liberalnych – pozostawiam jako pytanie otwarte.
Nie da się ukryć, iż obecnie liberalizm jest nadal propagowany, poprzez odwołanie
się do idei godności ludzkiej i uniwersalnego człowieczeństwa. Zdaniem Rorty’ego,
jest to retoryka przebrzmiała. Kłopot w tym, że nawet jeśli uznamy, iż jest to jedynie retoryka (co więcej – retoryka filozoficznie wątpliwa), to przyznać musimy
(i Rorty się z tym zgadza), że na polu dyskusji publicznej pozostaje nadal skuteczniejsza, a zatem bardziej użyteczna od retoryki Rortiańskiej. Może należałoby więc
zrezygnować z kryterium użyteczności jako nie tylko podstawowego, ale jedynego
kryterium w dziedzinie rozstrzygnięć etycznych. Kryterium to – jak już wspominałam – nie tylko nie jest jasne. Prowadzi ono do błędnego koła: wartość liberalizmu
uzasadniona jest przez Rorty’ego poprzez odwołanie się do jego użyteczności, aby
jednak użyteczność tę zrozumieć, należy odnieść ją do wartości liberalizmu. Być
może, zatarcie granicy między ideologią a teorią nie jest więc rozwiązaniem intelektualnie przekonującym. Być może, nie też rozwiązaniem – jak chciałby Rorty
– etycznie wartościowym.
Oblicza Komunikacji 2, 2009
© for this edition by CNS
OBLICZA.indb 89
2010-01-27 12:53:25
90
MARTA RAKOCZY
Kończąc już, oddam głos Isaiahowi Berlinowi, który – choć wzbraniałby się
przed niektórymi rozstrzygnięciami Rorty’ego – zgodziłby się z nim co do tego, iż
liberalizm mimo że jest, być może, jedynie lokalną i przygodną ideologią, proponuje zarazem niełatwy i dlatego – być może – moralnie wartościowy ideał autonomicznego i dojrzałego człowieka:
Być może ideał swobody wyboru celów bez pretensji do ich wieczystej ważności i związany z nim
pluralizm wartości są tylko późnym owocem upadającej cywilizacji kapitalistycznej: ideałem, którego
odległe wieki i prymitywne społeczeństwa nie dostrzegły, a który przyszłość potraktuje z zainteresowaniem, nawet z sympatią, ale bez zrozumienia. Nie wykluczam tego; lecz nie wydaje mi się, aby
musiało to nas prowadzić do sceptycznych konkluzji. Zasady nie stają się mniej święte przez to, że
nie można zagwarantować ich trwałości. W istocie samo pragnienie gwarancji, że nasze wartości spoczywają wieczyste i bezpieczne w jakichś niebiosach obiektywizmu, jest chyba tylko wyrazem tęsknoty
za pewnością dzieciństwa albo za absolutnymi wartościami naszej pierwotnej przeszłości. » Uświadomienie sobie względności swoich przekonań – powiada znakomity pisarz, nam współczesny – a mimo
to niezachwiane trwanie przy nich, oto, co odróżnia człowieka cywilizowanego od barbarzyńcy«.
Pragnienie czegoś więcej, to zapewne głęboka i nieuleczalna potrzeba metafizyczna; ale zgoda, aby
to pragnienie determinowało nasza praktykę, to symptom równie głębokiej, lecz zapewne niebezpiecznej niedojrzałości moralnej i politycznej.
(Berlin 1994: 233)
Bibliografia
Berlin I., (1994): Cztery eseje o wolności, przeł. H. Bartoszewicz et al., Warszawa.
Geertz C. (2004): Zastane światło. Antropologiczne refleksje na tematy filozoficzne, przeł. Z. Pucek,
Kraków.
Mill J.S. (1959): Utylitaryzm: O wolności, przeł. A. Kurlandzka, Warszawa.
Rau Z. (2000): Liberalizm. Zarys myśli politycznej XIX i XX wieku, Warszawa.
Rorty R. (1944): Filozofia a zwierciadło natury, przeł. M. Szczubiałka, Warszawa.
Rorty R. (1996): Przygodność, ironia, solidarność, przeł. W.J. Popowski, Warszawa
Rorty R. (1998): Konsekwencje pragmatyzmu. Eseje z lat 1972–80, przeł. C. Karkowski, Warszawa.
Rorty R. (1999): Obiektywność, relatywizm i prawda, przeł. J. Margański, Warszawa.
Jawłowska A. (red.) (1996): Różnica i różnorodność. O kulturze ponowoczesnej – szkice krytyczne, Poznań.
Szahaj A. (1996): Ironia i miłość. Neopragmatyzm Richarda Rorty’ego w kontekście sporu o postmodernizm, Wrocław.
Szahaj A. (red.) (1995): Między pragmatyzmem a postmodernizmem. Wokół filozofii Richarda Rorty’ego,
Toruń.
Oblicza Komunikacji 2, 2009
© for this edition by CNS
OBLICZA.indb 90
2010-01-27 12:53:25