KWIECIEŃ 2015 - 5 ton nad ziemią
Transkrypt
KWIECIEŃ 2015 - 5 ton nad ziemią
POLECAMY Lubelski Klaster Zaawansowanych Technologii Lotniczych rozpoczął działalność 31 marca w Urzędzie Miasta Lublin zorganizowano konferencję, której tematem było wejście Lubelskiego Klastra Zaawansowanych Technologii Lotniczych (LKZTL) w kolejny etap swojego funkcjonowania, czyli rozpoczęcie działalności operacyjnej, co uświetniła podpisana umowa o współpracy między LKZTL a Śląskim Klastrem Lotniczym. Jednak głównym tematem spotkania był aspekt gospodarczy, czyli jak lotniczy klaster może wzbudzić rozwój Lubelszczyzny i jaki wpływ na ten proces ma wybór śmigłowca AW149 w trwającym przetargu. 16 W NUMERZE: Z ostatniej chwili Adam M. Maciejewski ................................................................. 40 Rozstrzygnięcie przetargów ................................................. 6 Otwarcie Biura Konstrukcyjnego Airbus Helicopters w Łodzi wywiady Adam M. Maciejewski Pracujemy jako pełnoprawny partner dla najlepszych i z najlepszymi ..................................................................... 8 Konsorcjum Airbus Helicopters, do niedawna jeszcze Eurocopter, jest w Polsce już ponad dekadę. Jednak dotąd nie planowało rozpoczęcia budowy śmigłowców w Polsce. Sytuacja zmieniła się, kiedy Airbus Helicopters stanął do przetargu na śmigłowiec wielozadaniowy dla polskiej armii. Ale oprócz planów produkcyjnych, równolegle rozważano zupełnie inny projekt. Dotyczył on otworzenia Biura Konstrukcyjnego Airbus Helicopters w Polsce. Jean-Brice Dumont, wiceprezes wykonawczy ds. inżynierii w Airbus Helicopters zapytany, czy projekt otworzenia biura jest powiązany z planami rozpoczęcia produkcji lub montażu śmigłowców, odpowiedział, że Biuro Konstrukcyjne jest projektem niezależnym i decyzja o jego powstaniu w Polsce zapadła dużo wcześniej. W tym celu wydzielono spółkę Airbus Helicopters Polska, a 19 lutego 2015 roku nastąpiło oficjalne otwarcie Biura Konstrukcyjnego Airbus Helicopters Polska w Łodzi. Działalność Biura staje się faktem. Wojsko polskie Podhalańczycy w Alpach. 21. Brygada Strzelców Podhalańskich ......................................................................... 12 W kontakcie z napalmem. 6. Brygada Powietrznodesantowa ... 13 Przeciwlotnicy na zgrupowaniu WOPL RSZ. 12. Szczecińska Dywizja Zmechanizowana ........................................................ 14 Prymus w Niebieskim Berecie. 7. Brygada Obrony Wybrzeża .... 15 70. rocznica formowania 11LDKPanc ........................................ 16 Delegacja Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej w 25BKPow. . 18 Szkolenie w Aachen. 11. Lubuska Dywizja Kawalerii Pancernej . 19 RYŚ-15 zakończony. 12. Szczecińska Dywizja Zmechanizowana . 20 Neutralizacja niebezpiecznych znalezisk w gdyńskim porcie. 8. Flotylla Obrony Wybrzeża .......................................... 22 Ćwiczenia 3. Flotylli Okrętów .................................................... 23 Potęga „Twardego”. 1. Warszawska Brygada Pancerna .............. 24 Święto 23. Śląskiego Pułku Artylerii ......................................... 25 Napad na pracownika SUFO. Żandarmeria Wojskowa ............... 27 Spotkanie wielkanocne Prezydenta RP z żołnierzami Wojska Polskiego w 25BKPow. ................................................. 27 Wizyta Dowódcy Operacyjnego w Afganistanie ........................ 28 Gep@rdzi pazur. 15. batalion Ułanów Poznańskich – 17WBZ .... 29 Maciej Ługowski .............................................................................. 44 Żołnierze z misiem Rozpoczynamy nową serię materiałów opartych o fotografie z prywatnych albumów przedstawiające żołnierzy Wojska Polskiego na różnych etapach jego historii. Jako pierwszym swymi zbiorami pochwalił się nam Pan Piotr Bańka z Koszalina, w którego archiwum dotyczącym dziejów tego miasta znalazło się kilka zdjęć przedstawiających żołnierzy 88. pułku artylerii przeciwlotniczej wykonanych w latach pięćdziesiątych ubiegłego stulecia. Łukasz Gładysiak .............................................................................. 82 Na okładce: EC725R2 Caracal [Fot. Martin Scharenborg & Ramon Wenink /Global Aviation Review Press®] 62 www.armia24.pl Adres Redakcji i Wydawnictwa 20-258 Lublin, ul. Akacjowa 100, Turka, os. Borek tel./faks 81 501 21 05 [email protected] • www.kagero.pl RadA Programowa 32 50 Wiesław Barnat – przewodniczący, Hubert Marcin Królikowski, Krzysztof Kosiuczenko, Przemysław Kupidura, Sławomir Augustyn, Przemysław Simiński, Mirosław A. Michalski, Norbert Wójtowicz redaktor naczelnY wydarzenia Damian Majsak Z wizytą w PKW Orlik 6 .......................................................... 32 redaktor prowadzący Adam M. Maciejewski tel. 605-233-805 Albert Osiński Konferencja „Klasy mundurowe od teorii do dobrych praktyk” .................. 38 redakTor działu Historia Militaris Kamil Stopiński Kamil Stopiński Redakcja przemysł Adam M. Maciejewski Lubelski Klaster Zaawansowanych Technologii Lotniczych rozpoczął działalność ........................................... 40 str. 6 21 kwietnia ogłoszono wyniki postępowań o wyborze dostawców systemu Wisła i 70 śmigłowców wielozadaniowych. Wskazani przez MON producenci to amerykański koncern Raytheon oferujący zestaw Patriot oraz francusko-niemiecki Airbus Helicopters… Adam M. Maciejewski Otwarcie Biura Konstrukcyjnego Airbus Helicopters w Łodzi ............................................................................. 44 Maciej Ługowski Jerzy Garstka, Jacek Krzewiński, Maciej Ługowski, Krzysztof Melski, Marian Moraczewski, Tomasz Nowak, Gian Carlo Vecchi Korekta Adam M. Maciejewski, Karolina Kaźmierska Dyrektor Marketingu Joanna Majsak [email protected] Biuro Reklamy Kamil Stopiński, Maciej Łacina [email protected] [email protected] tel. 609-326-009 Na Lądzie Zawracanie kijem Wisły ..................................................... 50 Adam M. Maciejewski sekretarz redakcji W powietrzu [email protected], tel. 601 602 056 Kamil Stopiński Bell AH-1Z Viper ................................................................ 62 DTP Marcin Wachowicz, Łukasz Maj KAGERO STUDIO – [email protected] LESZEK A. WIELICZKO Włoskie Siły Powietrzne w Afganistanie ............................. 72 Gian Carlo Vecchi Gian Carlo Vecchi Historia Militaris str. 72 Po powrocie do Włoch samolotów AMX z Task Group „Black Cats”, obecność Aeronautica Militare w Afganistanie przybrała inny kształt. Poniżej przedstawiamy rozmowę z dowódcą JATF (Joint Air Task Force – Połączonych Lotniczych Sił Zadaniowych) i relację z wizyty, którą złożyliśmy lotnikom nadal służącym w Afganistanie. Żołnierze z misiem ............................................................. 82 Łukasz Gładysiak Działa samobieżne M107 i M110 ........................................ 84 Marcin Łuczak Zabiegi o utworzenie szkoły rycerskiej w xvi i xvii w. ......... 94 Kolportaż Sprzedaż i prenumerata redakcyjna, prenumerata RUCH, KOLPORTER, sprzedaż sieć Empik, salony prasowe: RUCH i KOLPORTER, INMedio, wybrane księgarnie, podczas pokazów lotniczych, rekonstrukcji historycznych, targów, konferencji i wystaw przemysłu obronnego Wydawca Oficyna Wydawnicza KAGERO ul. Akacjowa 100, Turka, 20-258 Lublin 62 www.kagero.pl Witold Lisowski Prezes zarządu Damian Majsak [email protected] Sekretariat wydawnictwa Kamil Stopiński Tel. 601 602 056 Współpraca Marcin Łuczak 72 str. 84 Na powstaniu tych dwóch, szerzej w Polsce nieznanych, typów sprzętu odcisnęła swoje silne piętno nabierająca w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku prędkości swoista „atomizacja” pola walki. taktyki, jak i sprzętu. ISSN 1898-1496 Wszystkie materiały są objęte prawem autorskim. Przedruki i wykorzystanie materiałów wyłącznie za zgodą redakcji. Redakcja zastrzega sobie prawo skracania tekstów i zmiany tytułów nadesłanych tekstów. Opinie zawarte w artykułach są wyłącznie opiniami sygnowanych autorów. Redakcja nie odpowiada za treść reklam, materiałów promocyjnych. Wydawca Ilustrowanego Magazynu Wojskowego ARMIA ostrzega P.T. Sprzedawców, że sprzedaż aktualnych i archiwalnych numerów czasopisma po innej cenie niż wydrukowana na okładce jest działaniem na szkodę Wydawcy i skutkuje odpowiedzialnością karną. Z ostatniej chwili Caracal i Patriot wyborem MON Rozstrzygnięcie przetargów 21 kwietnia ogłoszono wyniki postępowań o wyborze dostawców systemu Wisła i 70 śmigłowców wielozadaniowych. Wskazani przez MON producenci to odpowiednio amerykański koncern Raytheon oferujący zestaw Patriot oraz francusko-niemiecki Airbus Helicopters oferujący śmigłowiec H225M Caracal (EC-725 Caracal wg MON). Adam M. Maciejewski W przetargu śmigłowcowym poszukiwano następcy śmigłowców rodziny Mi-8/Mi-17 oraz Mi-14 w trzech różnych wersjach: transportowej, CSAR (ratownictwo bojowe) i wielozadaniowej pokładowej. Jak poinformował w swym komunikacie MON, obecnie planuje się zakup 50 sztuk, gdyż okazało się, że śmigłowce Mi-17 będą latać dłużej niż jeszcze do niedawna w MON się wydawało. W przetargu uczestniczyły: WSK PZLŚwidnik S.A. (oferując śmigłowiec AW149) oraz konsorcjum Sikorsky International Operations Incorporation, Sikorsky Aircraft Corporations i PZL-Mielec (oferując S-70i Black Hawk/S-70B Seahawk) oraz Airbus Helicopters oferując śmigłowiec H225M Caracal. MON Wybrał ofertę Airbus Helicopters. W uzasadnieniu opublikowanym przez MON można przeczytać: Oferty złożone przez WSK PZL Świdnik S.A oraz konsorcjum Sikorsky International Operations Incorporation, Sikorsky Aircraft Corporations, wraz z Polskimi Zakładami Lotniczymi Sp. z o. o. z Mielca nie spełniły wymogów formalnych i wymagań technicznych dotyczących m.in. 6 terminu dostaw, wyposażenia śmigłowców w systemy walki, ustanowienia zdolności do serwisowania w WZL-1 Łódź. Wedle wyjaśnień przekazanych przez wiceministra Mroczka, konkurencyjne śmigłowce odpadły, gdyż S-70i został zaproponowany bez zintegrowanego uzbrojenia (co jest tezą zabawną samą w sobie) i bez pełnego pakietu szkoleniowo-logistycznego, natomiast PZL-Świdnik zaproponował dostawy pierwszych AW149 w cztery lata od podpisania kontraktu, zamiast najpóźniej w dwa, jak chciało Ministerstwo Obrony Narodowej. Wiceminister Mroczek na posiedzeniu sejmowej Komisji Obrony Narodowej stwierdził, że MON nic nie odbiera Świdnikowi i Mielcowi, gdyż PZL-Świdnik serwisuje „całą flotę” śmigłowców MON (oczywista nieprawda), a w PZL Mielec MON do niedawna kupował samoloty Bryza. Następnym krokiem będzie rozpoczęcie prób mających potwierdzić zadeklarowane w ofercie przez producenta parametry techniczne. Zapowiedziane testy zostaną przeprowadzone na przełomie maja i czerwca w Polsce. Jeżeli potwierdzą deklaracje producenta, zostanie podpisany kontrakt mający w 2017 r. zaowocować dostawami pierwszych egzemplarzy Caracala. Jak zakomunikował MON: Z uwagi na charakter postępowania, ostateczna wartość kontraktu zostanie przedstawiona po zawarciu umów offsetowych i dostawy. Jednocześnie MON ogłosił, że: biorąc pod uwagę zmieniającą się sytuację bezpieczeństwa, przyspieszeniu ulega realizacja programu Kruk, czyli wyboru nowych śmigłowców szturmowych, określanych przez MON „uderzeniowymi”. Natomiast w drugim z wymienionych postępowań, bo najwyraźniej nie przetargów, wskazano na dostawcę przyszłego systemu obrony powietrznej (plot./prak.) średniego zasięgu Wisła. Rząd udzielił upoważnienia wicepremierowi Siemoniakowi do negocjacji międzyrządowych ze Stanami Zjednoczonymi by kupić zarekomendowany przez niego system Patriot produkowany przez koncern Raytheon i oferowany przez Stany Zjednoczone. W pokonanym polu pozostał europejski system SAMP/T oferowany przez Francję i produkowany wspólnie przez MBDA i Thales, mimo nowocześniejszych rozwiązań technicznych oraz bezprecedensowego transferu technologii. Wcześniej MON wykluczył z udziału w przetargu rodzime Konsorcjum Tarcza Polski współpracujące z MBDA i Thales, decydując się na www.armia24.pl system importowany pozyskany w ramach umowy międzyrządowej. Ambasada Stanów Zjednoczonych w Warszawie wyraziła swoje zadowolenie z decyzji polskiego rządu. MON chce kupić osiem baterii Patriotów przed 2025 r. Aby uzyskać nowe zdolności w zakresie obrony powietrznej, MON chce otrzymać pierwsze dwie baterie w ciągu trzech lat od podpisania umowy. Bliżej niesprecyzowany przez MON transfer technologii ma mieć na celu stworzenie potencjału produkcyjnego i serwisowego umożliwiającego utrzymania zestawów w całym cyklu ich życia. Nie można zapominać też o zapleczu do przyszłej utylizacji zestawów po zakończeniu ich eksploatacji. MON uzasadnił wybór tym, że: Oferta Stanów Zjednoczonych została uznana za najkorzystniejszą z punktu widzenia bezpieczeństwa Polski i realizacji zobowiązań sojuszniczych. Nie do końca wiadomo czyich zobowiązań względem kogo. Najwyraźniej rozwój polskiej myśli technicznej, polskiego przemysłu i polskiej gospodarki nie należy według tej koncepcji do sfery „bezpieczeństwa Polski”. Podobnie jak wymóg otrzymania kodów źródłowych. Wybrany zestaw jest koncepcyjnie i technicznie przestarzały, z takim też radiolokatorem wykorzystującym wciąż technologię lampową, pozbawionym możliwości śledzenia i zwalczania najbardziej groźnych celów charakteryzujących się wysoką prędkością lotu połączoną z wysoką manewrowością, po- ruszających się zwłaszcza na niskim pułapie i posiadających niską skuteczną powierzchnią odbicia radiolokacyjnego. Radiolokatorem nieodpornym na nowoczesne środki walki radioelektronicznej i z udowodnionym niskim stopniem niezawodności. Co więcej, rozwiązania konstrukcyjne Patriota redukują osiągi skądinąd bardzo skutecznych i drogich pocisków MSE, nie w pełni zintegrowanych z obecną, wybraną przez MON, wersją tego systemu. Dlatego podstawowym efektorem będzie pocisk PAC-2 GEM-T naprowadzany półaktywnie radiolokacyjnie, co nie stanowi jakościowej zmiany w porównaniu z naprowadzaniem pocisków 3M9 systemu 2K12 Kub. Zasadniczo nie zmienia tego stosowana w pociskach PAC-2 metoda TVM, gdyż i tak konieczne jest ciągłe podświetlanie celu, aż do momentu trafienia, co ogranicza liczbę symultanicznie zwalczanych celów. Jak to się ma do polskich potrzeb, najlepiej oddaje cytat z artykułu opublikowanego w resortowym Przeglądzie Sił Zbrojnych. Pułkownik dr inż. Tomasz Jakusz, szef Oddziału Gestorstwa i Rozwoju Zarządu Obrony Powietrznej i Przeciwrakietowej Inspektoratu Rodzajów Wojsk DG RSZ, pisze m.in.: Zestaw rakietowy Wisła, zgodnie z oczekiwaniami operacyjnymi, ma być sprzętem nowej generacji, a to oznacza system wielokanałowy, dookólny i sieciocentryczny (Nie tylko Wisła, Przegląd Sił Zbrojnych 5/2014). Patriot spełnia tylko jedno z tych wymagań (wielokanałowość) i to warunkowo. I jeszcze fragment wywiadu udzielonego Pawłowi Wrońskiemu z Gazety Wyborczej przez wiceministra Mroczka, pisownia oryginalna: Do tej pory nikt nie testował możliwości zestrzelenia rakiet Iskander. – Z symulacji cyfrowych wynika, że zestawy Patriot i pociski PAC-3MSE takie możliwości mają. Taki urok symulacji cyfrowych (przygotowanych przez Raytheon), bo przecież nie MON-owskich. Pozostaje w tym miejscu jeszcze raz zacytować płk. dr. inż. Jakusza ze wspomnianego artykułu: Szczupłość struktur MON sprawia, że zasadne jest by modele matematyczne [m.in. zagrożeń – red.] były rozwijane w ośrodkach naukowych, a badania symulacyjne w instytutach wojskowych (predestynowany do tego jest ITWL). Tylko oferta francuska obejmowała transfer – do ITWL właśnie – technologii symulatora typu HWIL (ARMIA 1/2015) dla aktywnej głowicy radiolokacyjnej pocisku Aster. Symulator ten służy do testowania układu naprowadzania pocisków względem konkretnego typu celu. MON jednak nie był taką ofertą zainteresowany. Biorąc pod uwagę powyższe rozstrzygnięcia, niektóre artykuły przygotowane do tego numeru zmieniają swój wydźwięk. Na pesymistyczny. n Zdjęcia: DoD/Master Sgt. Sean M. Worrell /USAF Airbus Helicopters ARMIA • 4 (78) KWIECIEŃ 2015 7 wywiady Technologie kosmiczne to również polska specjalność Pracujemy jako pełnoprawny partner dla najlepszych i z najlepszymi Dyrektor Instytutu Lotnictwa dr hab. inż. prof. nadzw. Witold Wiśniowski o najnowszych osiągnięciach, kierunkach rozwoju, najważniejszych programach naukowo-badawczych, nowoczesnym sposobie zarządzania Instytutem oraz kluczu do skutecznego łączenia świata nauki ze światem biznesu – rozmawia Sławomir Abczyński. doktor) Włodzimierz Gnarowski, główny konstruktor samolotu Iryda. Połączenie jego doświadczenia inżynierskiego i wielu lat pracy naukowej dały wymierny efekt. Świetna praca doktorska i koncertowa wręcz jej obrona. To jest dobry początek. Dzisiaj dr inż. Gnarowski to nie tylko świetny konstruktor, ale badacz i naukowiec o wielkich perspektywach i przyszłości. Sławomir Abczyński: Panie Profesorze, czy ubiegły rok był udany dla Instytutu? Witold Wiśniowski: Uważam, że tak. Pomimo zmian w zasadach i organizacji badań udało nam się zrealizować założone na rok 2014 cele badawcze. Wszystkie nasze piony merytoryczne realizowały i realizują w sposób optymalny swoje zadania. Kadra menedżerska, inżynierowie i konstruktorzy realizują założone przez władze Instytutu cele. W ostatnim roku wykrystalizowała się i okrzepła nowa struktura organizacyjna Centrum Technologii Kosmicznych (CTK), jednego z głównych pionów merytorycznych w Instytucie. Prowadzimy poważne badania naukowe w zakresie badań kosmosu. Dzięki spersonalizowaniu współpracy, także z wieloma zagranicznymi partnerami, udaje nam się skutecznie łączyć badania naukowe z działaniami biznesowymi. S.A.: Spotykamy się w nowym budynku będącym siedzibą Instytutu. To nie tylko pomieszczenia biurowe, ale również pracownie badawcze. W.W.: W naszym nowym budynku, który oddaliśmy do użytkowania w 2014 roku, pracuje obecnie ponad 600 osób. Stworzyliśmy w nim warunki do optymalnego działania i funkcjonowania Instytutu. Mamy między innymi największe na świecie laboratorium badania łożysk i prowadzimy prace dla zleceniodawców z całego świata – w tym również dla potentatów w produkcji silników ze Stanów Zjednoczonych. Ale Instytut to nie tylko ten nowy budynek. Zatrudniamy prawie 2000 inżynierów. W większości to młodzi aktywni i energiczni ludzie, którzy są motorem napędowym prac badawczych i działań biznesowych Instytutu. Taka liczba pracowników, którzy powinni, i co najważniejsze, którzy chcą rozwijać 8 S.A.: Instytut jest również aktywny na międzynarodowych arenach naukowobadawczych? Projekt STARLET – badania aerodynamiczne, model półskrzydła z urządzeniami przepływowymi [Fot. Instytut Lotnictwa] swoją wiedzę, wymaga od nas nieustannego szkolenia i doskonalenia kadr. W nowym budynku dysponujemy kilkunastoma nowoczesnymi salami seminaryjnymi, które są prawie zawsze zajęte. S.A.: Instytut łączy więc skutecznie sukces biznesowy z sukcesami naukowo-badawczymi? W.W.: Tak. Pod koniec 2013 r. Instytut uzyskał uprawnienia do nadawania stopnia naukowego doktora nauk technicznych. W grudniu 2014 miała miejsce pierwsza obrona pracy doktorskiej. Pracę napisał i z wyróżnieniem obronił inżynier (obecnie W.W.: Tak, to konieczny element naszego funkcjonowania, szansa na dynamiczny rozwój i możliwości stawania w jednym szeregu z najlepszymi na świecie. Ściśle współpracujemy z Ohio State University (OSU) w Columbus w Stanach Zjednoczonych. Corocznie organizujemy konferencję naukową w Stanach Zjednoczonych. W tym roku w OSU w dniach 28–29 maja odbędzie się XV Jubileuszowa Polsko-Amerykańska Konferencja Nauki i Technologii. Minister Gospodarki, Wicepremier Janusz Piechociński objął to spotkanie patronatem. Konferencja organizowana wspólnie przez Instytut Lotnictwa w Warszawie oraz OSU należy do najbardziej rozpoznawalnych wydarzeń tematycznych z zakresu innowacyjności oraz wysokich technologii. Polsko-Amerykańska Konferencja Nauki Technologii jest skierowana do decydentów i specjalistów reprezentujących władze, przedstawicieli wyższych uczelni, instytutów badawczych oraz przedsiębiorstw z sektorów związanych z technologiami lotniczymi i kosmicznymi, energetyką i środowiskiem, przemysłem obronnym, technologiami produkcji i materiałowymi. Zakres tematyczny konferencji obejmuje: technologie lotnicze i kosmiczne, www.armia24.pl Instytut Lotnictwa dziś Instytut Lotnictwa oprócz konstrukcji samolotowych, specjalizował się również w projektowaniu i badaniach obiektów latających takich jak rakiety i cele latające. Uznanie zyskała rakieta meteorologiczna Meteor 1, która w całości powstała w Instytucie. Koniec lat 80. i okres do połowy lat 90. to przede wszystkim intensywne prace przy programie samolotu I-22 Iryda, aby otrzymał wszelkie wymagane certyfikaty potwierdzające zgodność zrealizowanego programu budowy samolotu z obowiązującymi przepisami oraz wymaganiami zamawiającego. Kolejnym wyzwaniem dla inżynierów Instytutu był projekt budowy czteromiejscowego, kompozytowego samolotu osobowego nowej generacji I-23 Manager. Prace zostały zakończone sukcesem, a samolot otrzymał bardzo dobre oceny wśród ekspertów z dziedziny lotnictwa. Wśród projektów z okresu 1990–2000 trzeba wyróżnić również projekt dwumiejscowego samolotu szkolnego I-25 As, dwumiejscowego śmigłowca szkolno-patrolowego IS-2 oraz poduszkowca patrolowo-ratunkowego PRP-560 Ranger. Aktualnie Instytut Lotnictwa jest placówką specjalizującą się w świadczeniu usług polegających na wykonywaniu najwyższej jakości badań, które dostarczają rozwiązań dla problemów współczesnego lotnictwa. Instytut ściśle współpracuje ze światowymi potentatami przemysłu lotniczego, takimi jak: General Electric, Boeing, Airbus czy Pratt & Whitney. Prowadzi także badania dla innych sektorów gospodarki. Piony merytoryczne Instytutu Lotnictwa to: • Centrum Badań Materiałów i Konstrukcji, • Centrum Nowych Technologii, • Engineering Design Center, • Centrum Technologii Kosmicznych. energetykę i środowisko, przemysł obronny i bezpieczeństwo oraz technologie produkcji i materiałowe. W ramach współpracy z OSU prowadzimy również wymianę studentów i doktorantów. Dotychczas w ramach tej wymiany gościliśmy siedmioro amerykańskich studentów Wydziału Technologii Kosmicznych, którzy uczestniczą w realizacji prowadzonych przez nas projektów. Z drugiej strony troje doktorantów z Instytutu wyjechało na jeden semestr studiów do OSU. Naukowo i biznesowo współpracujemy z wieloma partnerami z zagranicy. Kluczową rolę odgrywa współpraca z firmą General Electric. Współpraca ta generuje około 80% naszych biznesowych przychodów. S.A.: Biznesowe ukierunkowanie działań Instytutu nie ogranicza się jedynie do ściśle lotniczych tematów? W.W.: Nasza międzynarodowa biznesowo-naukowa współpraca skupia się na czterech strategicznych kierunkach: Silnik rakietowy na dwuskładnikowy materiał pędny (nafta + HTP) w czasie prób [Fot. Instytut Lotnictwa] • Aviation Engine – czyli napędy lotnicze i to jest nasz priorytet, • Power at WA, czyli Turbiny Gazowe – to w tej chwili w „biznesie napędów” jeden z najbardziej perspektywicznych kierunków, • wydobycie ropy i gazu spod dna morskiego, • osprzęt silników lotniczych. Na rynku krajowym natomiast jesteśmy liderem w zakresie ekologicznego, ciekłego, rakietowego utleniacza, jakim jest niewątpliwie nadtlenek wodoru klasy HTP (High Test Peroxide). Opracowaliśmy i opatentowaliśmy technologię na zatężanie nadtlenku wodoru (H2O2) do stężenia na poziomie 98%. Technologia ta została z sukcesem wdrożona w 2014 r. w firmie JAKUSZ Sp. z o.o. Na targach Brussels Innova 2014 w stolicy Belgii zdobyliśmy za ten produkt nagrodę. Rozwiązanie to dobrze wpisało się w działania Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA). Obecnie agencja prowadzi program prac nad wykorzystaniem nadtlenku wodoru w napędach kosmicznych. Celem jest zastąpienie używanej dotychczas hydrazyny (N2H4) przez nadtlenek wodoru (H2O2) klasy HTP (98%+). Efektem ma być znaczna redukcja kosztów związana z obsługą rakietowych systemów napędowych (głównie satelitarnych) w porównaniu do obecnie stosowanych. Podobnym zagadnieniom poświęcony jest między innymi projekt GRACE (GReen Apogee roCket Engine) realizowany w ramach współpracy z ESA przez konsorcjum koordynowane przez Instytut Lotnictwa. Innymi projektami tego typu są projekt PULCHER z FP7 SPACE koordynowany przez ALTA Space oraz projekt HYPROGEO z programu Horizon 2020, którego koordynator jest AIRBUS Defence & Space. W obu tych projektach głównym tematem są technologie związane z wysoko stężonym nadtlenkiem wodoru, tj. silnik rakietowy na dwuskładnikowy ekologiczny materiał pędny (ciekły propyn + HTP) oraz nowy katalizator PX-1 (Airbus) do hybrydowych silników rakietowych stosowanych na platformach satelitarnych do zmiany orbit. Te przykłady pokazują obecny trend. Za podstawową drogę rozwojową uznajemy proeksportową orientację Instytutu. Usługi na międzynarodowym rynku badań, to jest to, co zbudowało pozycję Instytutu i jest to skuteczny i całkiem opłacalny wzorzec. To także w wymiarze po trosze politycznym promocja polskich usług naukowych na światowych rynkach. To również sposób na to, aby polski potencjał naukowy efektywnie i w sposób biznesowo skuteczny „rozładować tu na polskiej ziemi”. Młodzi i pełni zapału inżynierowie i naukowcy pozostają tu w Polsce, będąc jednocześnie obecnymi na arenie międzynarodowej. Jak się jest dobrym – bardzo dobrym na świecie – to w kraju jest się doskonałym. Obecnie polska nauka w wymiarze szerokim ogólnokrajowym, a w tym również badacze i naukowcy z Instytutu, mają większy potencjał, niż go może wchłonąć nasza polska gospodarka. Aby tego potencjału nie zmarnować, to jedynym wyjściem jest ekspansja w szeroki świat. Tych 2000 naukowców – podkreślę, wybitnych naukowców i inżynierów, w większości wyemigrowałoby, gdybyśmy nie dali im szansy, aby u nas w Polsce, u nas w Instytucie robili tak wspaniałe rzeczy. Teraz jako eksperci o uznanej pozycji jeżdżą do kilkunastu krajów świata. Nastąpiła w polskiej nauce po trosze wymiana pokoleniowa, jak również odwrócenie ról. Podam przykład. Dzisiaj to Włoch słucha w skupieniu Polaka podczas procesu wytopu specjalistycznych materiałów na konstrukcje lotnicze. Słucha Polaka, bo ten jest ekspertem, którego w światowym biznesie promuje General Electric, bo jako swego równorzędnego partnera ma Instytut Lotnictwa i jego naukowców – specjalistów klasy światowej. ARMIA • 4 (78) KWIECIEŃ 2015 9 wywiady my wiele imprez dla załogi, jak np. coroczny bieg Instytutu dla pracowników oraz dla ich dzieci na dystansie dopasowanym do wieku. Organizujemy Dzień Dziecka dla dzieci i wnuków pracowników. Dla rodziców maluchów mamy bieg z wózkami. Natomiast coroczne Święto Instytutu gromadzi całą załogę w Sali Kongresowej. Budujemy jedność załogi i robimy to dość skutecznie. Odejścia z Instytutu i emigracja za granicę to pojedyncze przypadki, ale i tak rozstajemy się w zgodzie. I jak pokazuje dotychczasowe doświadczenie, ci którzy zakończyli z nami współpracę, pozostają naszymi ambasadorami w szerokim biznesowym świecie. S.A.: Zapytam wprost. Napędy lotnicze i kosmiczne, ekspansja w przestrzeń kosmiczną, konstrukcje lotnicze, paliwa to tematy związane również z obronnością. Jak w takim razie Instytut wpisuje się w programy modernizacyjne polskiej armii? Stanowisko do oczyszczania i zatężania nadtlenku wodoru do klasy HTP (98%+) [Fot. Instytut Lotnictwa] S.A.: Skoro napędy lotnicze to priorytet Instytutu, to może poda Pan Profesor jakiś przykład z tego obszaru badawczego. W.W.: Tak się składa, że dokładnie 20 marca uroczyście zakończyliśmy projekt POIG (Program Operacyjny Innowacyjna Gospodarka), czyli Silnik turbinowy z detonacyjną komorą spalania, który realizowaliśmy w Instytucie Lotnictwa w latach 2010–2015. W wyniku tego projektu powstał pierwszy na świecie turbowałowy silnik wykorzystujący efekt wirującej detonacji. Bazowy silnik GTD-350 został wyposażony w odpowiednio ukształtowaną komorę spalania i jest zasilany wodorem i ciekłym paliwem JET-A1. Silnik z detonacyjną komorą spalania uzyskał 5–6 % wyższą sprawność od klasycznego silnika GTD-350. W wyniku realizacji projektu powstało unikatowe stanowisko badawcze do badania procesów spalania deflagracyjnego i detonacyjnego. Stworzono program REFLOPS 2 do symulacji procesu wirującej detonacji w rzeczywistej geometrii komór spalania. Wyniki badań zaprezentowano na kilkunastu zagranicznych i krajowych konferencjach naukowych. S.A.: Instytut włączył się również w rozwój Mazowsza. W.W.: Marszałek Województwa Mazowieckiego Adam Struzik dostrzegł szansę na szeroką promocję regionu właśnie poprzez współpracę z Instytutem. Władze regionu wsparły nasze wysiłki mające na celu pozy- 10 skanie środków na rozwój, my ze swej strony promujemy region, w którym znajduje się siedziba Instytutu, jako obszar przyjazny biznesowi i co nie mniej ważne – ludzi tym obszarem zarządzających, jako osoby o szerokim spojrzeniu na biznesową współpracę i otwartych na innowacyjne inwestycje. S.A.: Po kilku spotkaniach w Instytucie – na różnych szczeblach – poprzedzających naszą rozmowę, mogę stwierdzić, że załoga Instytutu – nie tylko menadżerowie oraz naukowcy, ale cały zespół – to ludzie tworzący jeden organizm, tak trochę „zaprogramowani” na skuteczną współpracę. Jaka jest recepta na zgrany, zwarty zespół – zespół przecież niemały? W.W.: Dzisiaj Załoga – i proszę to napisać dużą literą – Instytutu to, jak wspominałem, ponad 2000 ludzi. Robimy wszystko, co możemy, aby tak dużemu zespołowi zapewnić jak najlepsze warunki pracy. Promujemy quasi-amerykański model funkcjonowania firmy. Nasze dwie stołówki przygotowują codziennie lunch dla 2000 osób. Taki zespół to także 2000 samochodów, które codziennie pod Instytut podjeżdżają – i już niedługo dla każdego będzie miejsce na jego samochód. Staramy się na nasz polski grunt przeszczepić zasady amerykańskich doświadczeń z tzw. team building – budowania zespołu – pokazywania pracownikom, że warto dla nas pracować – nie tylko ze względu na wynagrodzenie. Organizuje- W.W.: Z oczywistych względów o wszystkich szczegółach naszych prac w dziedzinach związanych z obronnością nie mogę otwarcie opowiadać, gdyż są one objęte tajemnicą – w tym także klauzulą „ściśle tajne”. Wspomnę jednak, że pracujemy nad napędami i paliwem lotniczym i uczestniczymy w kilku konsorcjach, które przygotowują projekty wpisujące się w program Modernizacji Technicznej Sił Zbrojnych RP. S.A.: Czy wiąże się z nią przyszłość bezzałogowego śmigłowca ILX-27, który powstał we współpracy z ITWL i WZL-1? W.W.: Na razie za wcześnie, by to stwierdzić. Program ILX-27 jest obecnie w fazie hibernacji. Aby kontynuować jego rozwój, potrzeba kolejnych kilkadziesiąt milionów złotych. Finansowanie w ramach NCBIR skończyło się wraz z wykonaniem założonego zakresu projektu i nie mamy sygnałów o chęci jego kontynuowania. Także MON nie wydaje się być zainteresowany, choć byłby naturalnym użytkownikiem takiego bezzałogowego statku powietrznego czy to w Marynarce Wojennej, czy w Wojskach Lądowych. Niski poziom drgań, jak na śmigłowiec, czyni z ILX-27 bardzo dobrą platformę i dla systemów rozpoznawczych, i dla uzbrojenia. S.A.: Naszą rozmowę rozpoczęliśmy od pytania o podsumowanie 2014 roku, który był dla Instytutu bardzo udany. Pełny wymiar osiągnięć w roku ubiegłym można ocenić tak naprawdę dopiero teraz, z perspektywy mijających już trzech miesięcy roku 2015. W.W.: Tak, gdyż dopiero z takiej perspektywy ta nasza – siłą rzeczy trochę subiektywna ocena – przekłada się na konkretne www.armia24.pl wyróżnienia czy nominacje. Chciałbym wymienić tylko te najważniejsze. Nasz Instytut został między innymi nominowany do Polskiej Nagrody Innowacyjności 2015 w programie prowadzonym przez Polską Agencję Przedsiębiorczości oraz redakcję Forum Przedsiębiorczości w Gazecie Prawnej. Znaleźliśmy się w gronie uczelni, instytutów, firm i instytucji, których praca badawczo-rozwojowa znajduje zastosowanie w różnych gałęziach gospodarki, przyczyniając się do jej rozwoju. Taka nominacja to wyraz uznania dla naszych naukowców, którzy pracują nad wdrożeniem nowych technologii w przemyśle lotniczym i kosmicznym. Otrzymaliśmy również nagrodę na XXII Giełdzie Wynalazków 2015 za nasze osiągnięcia wynalazcze w roku 2014 na arenie międzynarodowej. Nagrodę oraz dyplom Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego wręczono dr. inż. Grzegorzowi Raracie, mgr. inż. Pawłowi Surmaczowi oraz mgr. inż. Wojciechowi Florczukowi za opracowanie wynalazku pod nazwą Sposób otrzymywania nadtlenku wodoru, zwłaszcza klasy HTP do zastosowań napędowych i układ do destylacji próżniowej. XXII Giełda Wynalazków odbyła się w dniach 17–18 lutego 2015 roku w Centrum Konferencyjnym Centrum Nauki Kopernik w Warszawie. Przedstawiono na niej polskie wyroby i technologie zaawansowane w procesie badawczo-wdrożeniowym lub gotowe do wdrożenia i komercjalizacji. Jak już wspomniałem, eksperci Instytutu Lotnictwa zostali uhonorowani za międzynarodowy sukces na Targach Wynalazczości Brussels Innova 2014, gdzie otrzymali złoty medal z wyróżnieniem za swój wynalazek. Kolejnym wymiernym potwierdzeniem naszego zadowolenia i satysfakcji z dokonań w roku 2014 jest wyróżnienie w 21. edycji plebiscytu czytelników Przeglądu Technicznego, w którym dr inż. Wiesław Krzymień otrzymał tytuł Srebrnego Inżyniera 2014. Doktor inżynier Wiesław Krzymień jest wieloletnim pracownikiem naukowym Instytutu Lotnictwa. W 2014 roku współorganizował IV Warszawskie Dni Techniki na terenie Instytutu. Natomiast 6 marca Centrum Badań Materiałów i Konstrukcji (CBMK) otrzymało certyfikat GE S-400 na wykonywanie badań w zakresie wysokocyklicznych (high cycle fatigue, HCF) i niskocyklicznych (low cycle fatigue, LCF) badań zmęczeniowych. Otrzymany certyfikat potwierdza spełnienie wysokich oczekiwań naszych klientów w tym zakresie. Uzupełnia i potwierdza także już posiadane przez Instytut kompetencje w zakresie statycznych prób rozciągania w temperaturze pokojowej Instytut Lotnictwa wczoraj Historia Instytutu Lotnictwa sięga początków niepodległości Polski, ale oficjalną datą rozpoczęcia działalności Instytutu jest 1 sierpnia 1926 roku. W początkowej fazie swojego funkcjonowania Instytut działał jako Instytut Badań Technicznych Lotnictwa. Nazwa ta przetrwała do początku II wojny światowej. Profil działalności w latach 1926–1939 skupiał się przede wszystkim na badaniu i certyfikowaniu samolotów. Wszystkie polskie przedwojenne samoloty wojskowe były badane i certyfikowane w Instytucie. Już w pierwszych latach po powstaniu, Instytut stał się cenioną w kraju placówką badawczą oraz kuźnią wartościowych prac wynalazczych, które wyznaczały nowe horyzonty w przemyśle lotniczym. Prężnie rozwijającą się placówkę zatrzymały wydarzenia 1939 roku. W latach wojny Instytut przerwał swoją działalność, ale kadra pozostała w ścisłym związku z lotnictwem, podejmując pracę w renomowanych placówkach zagranicznych, szczególnie w Wielkiej Brytanii, a także opracowując strategie reaktywacji ośrodka po wojnie. W okresie powojennym powstały tu samoloty TS-8 Bies, TS-11 Iskra i makieta naddźwiękowego samolotu szkolno-bojowego TS-16 Grot. Są to konstrukcje budzące po dziś dzień podziw w całym środowisku lotniczym. i temperaturach podwyższonych oraz prób pełzania. CBMK posiada także akredytację Polskiego Centrum Akredytacji AB 792 otrzymaną jako potwierdzenie zgodności prowadzonych prac z wymaganiami normy PN-EN ISO/IEC 17025 w zakresie wszystkich wymienionych prób, a także w zakresie badań nieniszczących (wizualnych, penetracyjnych, magnetyczno-proszkowych oraz ultradźwiękowych i prądów wirowych) oraz strukturalnych. CBMK ponadto spełnia wymagania systemu jakości ACE na poziomie Silver oraz normy ISO 9001. Celem, jaki stawiają sobie laboratoria CBMK, jest ciągłe doskonalenie swojego personelu oraz wdrażanie nowych metod badawczych do zakresu obecnie wykonywanych prac. S.A.: Kolejne sukcesy Instytutu przyniosło ostatnie spotkanie z cyklu Clean Sky Forum. W.W.: Zgadza się. W marcu delegacja Instytutu uczestniczyła w kolejnym corocznym spotkaniu w ramach platformy Clean Sky Froum. Skupia ona przedstawicieli Komisji Europejskiej, europejskiego przemysłu lotniczego i instytucji badawczych pracujących na rzecz lotnictwa. W trakcie dyskusji panelowych omówiono możliwości partnerstwa w tej dziedzinie oraz globalne wyzwania stojące przed zrównoważonym transportem lotniczym. Podczas Clean Sky Forum wręczono nagrody dla trzech naj- lepszych projektów ubiegłego roku, które wybrano spośród 20 zakwalifikowanych do ścisłego finału. I tutaj nasz kolejny sukces, gdyż pierwszą nagrodę zdobył projekt STARLET (Basic wind tunnel investigation to explore the use of Active Flow Control technology for aerodynamic load control) przygotowany przez zespół pracowników Zakładu Aerodynamiki Instytutu Lotnictwa. Projekt STARLET dotyczy numerycznych i eksperymentalnych badań nad zastosowaniem innowacyjnych urządzeń przepływowych do sterowania obciążeniem skrzydła samolotu. Osiągnięcie zespołu Zakładu Aerodynamiki polegało na zaprojektowaniu trzech różnych urządzeń przepływowych służących do sterowania obciążeniem skrzydła samolotu: spoilera przepływowego (fluidic spolier), zestawu podwójnych dysz wydmuchowych umieszczonych na krawędzi spływu skrzydła (Double-Trailing-Edge Nozzle, DTEN) oraz „przeciekającego skrzydła” (leaky wing). Wszystkie rozwiązania przebadano z wykorzystaniem metod obliczeniowych. Otrzymane wyniki zostały zwalidowane w tunelu aerodynamicznym. Potencjalne korzyści płynące z proponowanych rozwiązań to wzrost bezpieczeństwa i komfortu lotu samolotem, zmniejszenie naprężeń i odkształceń struktury skrzydła, możliwość zmniejszenia masy samolotu i tym samym zmniejszenia jego kosztów eksploatacyjnych oraz duża szybkość działania proponowanych urządzeń – znacznie wyższa niż w przypadku klasycznych urządzeń mechanicznych. S.A.: 31 marca w ratuszu miejskim w Lublinie odbyło się spotkanie podsumowujące rok istnienia Lubelskiego Klastra Zaawansowanych Technologii Lotniczych (LKZTL), w który zaangażował się także Instytut Lotnictwa. W.W.: Owszem, zaangażowanie Instytutu w Lubelski Klaster wynika z naszych bardzo dobrych i wieloletnich kontaktów z PZL-Świdnik. Obecnie konstruktorzy Instytutu współpracując z ZM Tarnów, jako dostawcą broni, opracowali strzelecki zasobnik podwieszany oraz stanowisko strzeleckie dla pokładowego karabinu maszynowego. Z oczywistych względów proponowane przez ZM Tarnów i Instytut rozwiązania uwzględniają zastosowanie ich na śmigłowcach startujących w przetargu, czyli AW149 i mieleckim S-70i. Poza tym współpracujemy ze Śląskim Klastrem Lotniczym, który właśnie 31 marca podpisał umowę o współpracy z Klastrem Lubelskim. Dobrze też wspominamy kontakty ze świdnickimi zakładami jeszcze w czasach przed ich prywatyzacją. S.A.: Dziękuję za rozmowę. n ARMIA • 4 (78) KWIECIEŃ 2015 11 Wojsko polskie aktualności Podhalańczycy w Alpach. 21. Brygada Strzelców Podhalańskich P olscy żołnierze reprezentowani przez strzelców z 1. Batalionu Strzelców Podhalańskich wzięli udział w międzynarodowych zawodach piechoty górskiej Edelweiss Raid 2015 w Austrii. To nieoficjalne mistrzostwa świata piechoty górskiej – mówią Austriacy. Edelweiss Raid organizowany przez 6. Brygadę Piechoty Górskiej Armii Austriackiej to najtrudniejsze zawody zimowe jednostek górskich. Odbywają się co dwa lata w Tuxer Alpach (Centralne Alpy Wschodnie w Tyrolu). Reprezentacja 1. bsp na czele z weteranem rajdu ppor. Szczepanem Pietraszkiem wzięła w nim udział już po raz czwarty. Start w takiej klasy zawodach wymaga odpowiedniego przygotowania. Podhalańczycy ćwiczyli w Tatrach i Bieszczadach. Trening był naprawdę intensywny. Przykładowo w ciągu jednego dnia czterokrotnie wychodzili na nartach na Kasprowy Wierch. Oprócz kondycji i jazdy na nartach przygotowywali się także do poszczególnych konkurencji wpisanych w etapy rajdu, takich jak strzelanie, prowadzenie akcji ratunkowej w górach, obserwacja, marsz na orientację, zjazd w zespołach związanych liną, transport rannego, rzut granatem i innych. W tym roku w zawodach rozegranych pod koniec lutego 2015 roku wzięło udział 17 drużyn z krajów Europy. Formuła zawodów jest bardzo prosta i przejrzysta. W ciągu dwóch dni, ośmioosobowe drużyny muszą pokonać dystans 40 km w górach, przy czym różnica wysokości terenu wynosi do 4000 m. Nikt z zespołu nie może odpaść w trakcie marszu, który odbywa się na nartach tourowych w bardzo 12 niebezpiecznych i trudno dostępnych miejscach na graniach skalnych i w głębokim śniegu. W czasie dwudniowych zawodów uczestnicy wykonują wiele zadań, których czas wykonania wlicza się do ogólnego czasu przemarszu, a za błędne wykonanie naliczane są karne rundy lub dodatkowe minuty. Po wspólnym starcie drużyny ruszyły na trasę. Pierwsze zadanie polegało na odnalezieniu detektorów lawinowych symulujących zasypane pod śniegiem osoby. Kolejnym zadaniem było dobiegnięcie do wyznaczonych stanowisk obserwacyjnych i określenie odległości i azymutu do czterech celów za pomocą lornetki i busoli. Każdy błąd karany był dodatkowym podejściem w górę. Następną konkurencją było wyznaczanie drogi marszu oraz kalkulacja czasu potrzebnego do pokonania tej trasy. Zakończenie pierwszego dnia to rozbicie sobie obozowiska namiotowego i przygotowanie upragnionego, ciepłego posiłku. Odpoczynek był naprawdę krótki. Z powodu dyskwalifikacji dla jednej z ekip był to pierwszy i ostatni dzień zawodów. Wczesnym rankiem rozpoczęto kolejny dzień zmagań. Pierwsza konkurencja w tym dniu polegała na jednoczesnym zjeździe całej ośmioosobowej drużyny połączonej ze sobą liną asekuracyjną. Następnym etapem było rzucanie granatami do celu. Uczestnicy zawodów musieli z odległości 20 m trafić granatem do okopu o wymiarach 2×1 m. W przypadku niecelnego rzutu trzeba było podbiec po granat i ponownie próbować trafić, a czas uciekał. Po przejściu kilkuset metrów na żołnierzy czekał zjazd na linie z pionowej ściany skalnej o wysokości 50 metrów. Kolejny etap stanowiło strzelanie z karabinka, który odbywał się przy dużej różnicy wysokości pomiędzy celem a strzelającym. Mówiąc krótko, trzeba było strzelać w dół do tarcz oddalonych od 120 do 200 m. Nasi żołnierze poradzili sobie również z marszem na orientację, który był kolejną konkurencją. Polegał na odszukaniu kilku punktów rozmieszczonych na zboczu góry przy pomocy mapy i busoli. Ostatnim i zarazem bardzo wyczerpującym zadaniem był transport rannego na noszach po bardzo zróżnicowanej terenowo i trudnej trasie. www.armia24.pl Linię mety, na której zebrała się większość uczestników, nasza drużyna przekroczyła nagrodzona brawami i wyrazami szacunku. Wynikało to z trudności i warunków, jakie fundują zawodnikom surowe i śnieżne Alpy. Zawody stanowią kompleksowe sprawdzenie możliwości drużyny piechoty górskiej, jednak bez odpowiedniego wyposażenia i treningu nie ma szans na ukończenie zawodów. Każdy, kto wraz z drużyną ukończy Edelweiss Raid, otrzymuje szarotkę wykonaną z czystego srebra. Jest ona noszona po lewej stronie czapki i stanowi powód do dumy oraz swego rodzaju certyfikat klasy żołnierza. W tym roku za ukończenie zawodów po raz trzeci ppor. Szczepan Pietraszek i sierż. Jacek Waśko otrzymali złote szarotki Edelweiss Raid. Udział w zawodach umożliwia kontakt ze światową czołówką wśród wojskowych górali, a wnioski z zawodów sta- nowią doskonały materiał przy planowaniu szkolenia. Mieliśmy doświadczenie z poprzednich startów, ale było ciężko i nie obyło się bez bólu mięśni. Poprawiliśmy swój czas o 6 godzin w porównaniu z wcześniejszym startem, to znaczna różnica. Austriacy nie na darmo nazywają Edelweiss Raid nieoficjalnymi mistrzostwami świata piechoty górskiej – powiedział kapitan drużyny ppor. Szczepan Pietraszek. W zawodach polska drużyna zajęła 10. miejsce na 17 zespołów, natomiast kilka zespołów wcale nie ukończyło rywalizacji. Wygrał gospodarz zawodów – reprezentacja 6. Brygady Piechoty Górskiej Armii Austriackiej. Skład reprezentacji: 1. ppor. Szczepan PIETRASZEK – dowódca reprezentacji podhalańczyków 2. sierż. Jacek WAŚKO 3. sierż. Zdzisław KUDŁA 4. st. szer. Paweł LUTAK 5. st. szer. Jakub PISZKO 6. szer. Mateusz FARAŚ 7. szer. Tomasz ŚWISTAK 8. st. szer. Mariusz KOZIELEC 9. szer. Tobiasz KRUPA 10. st. szer. Mirosław PĄCZEK 11. st. szer. Marek LENIART. n Tekst: kpt. Konrad Radzik Zdjęcia: Archiwum 21BSP W kontakcie z napalmem. 6. Brygada Powietrznodesantowa W czasie szkolenia poligonowego w Nowej Dębie spadochroniarze ćwiczyli pokonywanie toru napalmowego. Na poligonie w Nowej Dębie 6. batalion dowodzenia zorganizował blok szkolenia z zakresu obrony przed bronią masowego rażenia. W jego czasie żołnierze pokonywali tor napalmowy, sprawdzili szczelność masek przeciwgazowych, a także trenowali przy użyciu środków zapalających i granatów dymnych. Tego typu szkolenie przechodzą wszyscy spadochroniarze. Jednym z najbardziej istotnych elementów ochrony przed środkami zapalającymi są właśnie zajęcia z pokonywania toru napalmowego na specjalnie przygo- ARMIA • 4 (78) KWIECIEŃ 2015 13 Wojsko polskie aktualności towanym obiekcie. Napalm to mieszkanka paliw i substancji chemicznych. Kleista maź płonie w temperaturze 800 stopni Celsjusza, a spalaniu towarzyszą nieprzyjemny zapach i gryzący dym. Tor składa się z szeregu przeszkód, które w połączeniu z palącym się napalmem powodują u żołnierzy realistyczne odczucie sytuacji, z jaką mogą się spotkać w czasie prowadzenia działań bojowych. Żołnierze pokonują tor w maskach przeciwgazowych, a palący napalm ma ich również uodpornić na ogień i duże zadymienie. n Tekst: kpt. Marcin Gil Zdjęcia: Marcin Krzystoń Przeciwlotnicy na zgrupowaniu WOPL RSZ. 12. Szczecińska Dywizja Zmechanizowana C entralny Poligon Sił Powietrznych w Ustce na początku marca był świadkiem intensywnego szkolenia przeciwlotników Wojsk Lądowych, Marynarki Wojennej oraz Sił Powietrznych. Dowództwo zgrupowania WOPL RSZ na czele z Szefem OPL 12SDZ odpowiadało za koordynację szkolenia, organizację strzelań artyleryjsko-rakietowych, przydział obiektów szkoleniowych, a także za monitorowanie realizacji przedsięwzięć zabezpieczenia logistycznego. W poprzedzającym tygodniu priorytetem było przeprowadzenie przez przedstawicieli Komendy Poligonu praktycznego instruktażu, połączonego ze strzelaniami przygotowawczymi z armat ZU-23-2 oraz S-60MB, na temat: Zasady bezpieczeństwa oraz organizacja i prowadzenie strzelań przeciwlotniczych. Po zakończeniu instruktażu pododdziały przystąpiły do wykonywania przygotowaw- 14 czych oraz zaliczeniowych strzelań bojowych do celów powietrznych i naziemnych. Oprócz standardowych imitatorów do prowadzenia strzelań wykorzystywane jest także realnie działające lotnictwo. Samolot patrolowy Bryza stanowił obiekt do prowadzenia rozpoznania radiolokacyjnego oraz przeprowadzenia treningu kierowania ogniem. Następnie wykonał dwa naloty, dokonując zrzutu bomby programowalnej SAB-100MN-E, która po eksplozji na zadanej wysokości imituje desant powietrzny. Cel taki umożliwia prowadzenie strzelania z różnego rodzaju uzbrojenia z kilku stanowisk ogniowych jednocześnie, a zatem idealnie wpisuje się w ideę szkoleniową „koszt-efekt”. W kolejnej odsłonie działalności ogniowej pododdziały OPL Marynarki Wojennej RP realizowały strzelanie zestawem artyleryjskim Blenda metodą rozwarcia kątowego do celu, którym był śmigłowiec Mi-2. Natomiast dywizjony przeciwlotnicze 12. Brygady Zmechanizowanej, 8. Pułku Przeciwlotniczego, 21. Brygady Strzelców Podhalańskich oraz plutony z 3. Brygady Rakietowej Obrony Powietrznej wykonały także strzelania do modelu typu Szerszeń, który jest jednym z elementów wyposażenia Zestawu Sterowanych Modeli Celu Powietrznego (ZSMCP). Równocześnie z działalnością ogniową prowadzone były szkolenia zintegrowane obsług stacji radiolokacyjnych, wozów dowodzenia oraz strzelców przenośnych przeciwlotniczych zestawów rakietowych Grom, które zorganizowali poszczególni dowódcy dywizjonów. Na szczeblu zgrupowania realizowane było również centralne szkolenie operatorów ZSMCP, za które odpowiedzialny był 8. Pułk Przeciwlotniczy, a na kierownika zajęć wyznaczony został st. chor. Mariusz Michalczyk z 4. dywizjonu przeciwlotniczego. W zgrupowaniu uczestni- www.armia24.pl czyły również pododdziały Morskiej Jednostki Rakietowej (MJR) z Siemirowic, które na swoim wyposażeniu posiadają wyrzutnie rakiet NSM (Naval Strike Missile). W ramach szkolenia bojowego organizowały zajęcia na stanowiskach bojowych z wykorzystaniem urządzeń treningowych w zakresie monitorowania akwenu morskiego oraz obrony wybrzeża morskiego. Podczas szkolenia realizowały współdziałanie z macierzystą baterią artyleryjsko-rakietową, która prowadzi osłonę przeciwlotniczą. Wspólne szkolenie specjalistów z różnego rodzajów wojsk jest idealną platformą do wymiany doświadczeń oraz okazją do nawiązania kontaktów zawodowych, które zaprocentować mogą podczas następnych ćwiczeń i szkoleń realizowanych na różnych szczeblach dowodzenia. Nie można nie docenić także elementów zabezpieczenia zgrupowania, które pod nadzorem Szefa logistyki zgrupowania kpt. Włodzimierza Budzicha z 8. Pułku Przeciwlotniczego, zapewniły funkcjonowanie szkolących się pododdziałów na szerokiej płaszczyźnie logistycznej. Odnotować również należy, że w sobotę 28 lutego przeprowadzone zostały zawody użyteczno-bojowe w poszczególnych grupach sprzętowych, a po podsumowaniu rezultatów wszystkich konkurencji zawody zostały omówione na zbiórce pododdziałów. n Tekst: st. chor. Jarosław Rutkowski Zdjęcia: st. chor. Jarosław Rutkowski Prymus w Niebieskim Berecie. 7. Brygada Obrony Wybrzeża Ż ołnierz „Niebieskich Beretów” st. szer. Anna Hadziewicz została prymusem kursu podoficerskiego w Szkole Podoficerskiej Marynarki Wojennej w Ustce. Z najwyższą lokatą ukończyła jako jedyna kobieta spośród blisko 90 słuchaczy kurs na pierwszy stopień w korpusie podoficerskim. Jest też pierwszym żołnierzem kobietą z korpusu szeregowych zawodowych, która ukończyła taki kurs w Szkole Podoficerskiej w Ustce. Po półrocznym okresie nauki w Szkole Podoficerskiej i odbytych praktykach odebrała z rąk Komendanta Szkoły dyplom i pamiątkową odznakę. Z nieukrywaną dumą i ogromną przyjemnością gratulacje st. szer. Annie Hadziewicz w imieniu dowódcy 7BOW złożył ARMIA • 4 (78) KWIECIEŃ 2015 15 Wojsko polskie aktualności Pomocnik Dowódcy ds. podoficerów st. chor. szt. Adam Okonek. Ukończony z najlepszą lokatą kurs jest dowodem na to, że ciężka praca, wzorowa służba i podwyższanie swoich kwalifikacji stanowią przepustkę do służby w wyższym korpusie. Kursy doskonalące organizowane w 7BOW oraz kursy w szkołach podoficerskich są przepustką do dalszej kariery. St. szer. Anna Hadziewicz podjęła dodatkowy wysiłek, który w przyszłości zagwarantuje jej awans i przejście do korpusu podoficerów. W swoim przemówieniu st. szer. Hadziewicz podkreśliła: Był to czas, w którym każdy z nas zmierzył się z własnymi słabościami, poznał swoje mocne strony, zdobył większą wiedzę i umiejętności, które zaowocują w dalszej służbie… Prywatnie st. szer. Anna Hadziewicz łączy służbę w 7BOW z wychowaniem córki Kasi. Po pracy zdejmuje mundur, zakłada dres i trenuje. Ania jest trenerem dzieci i młodzieży w klubie strzeleckim Gryf Słupski. Jest też sędzią II klasy strzelectwa sportowego. Jakby tego było mało, jej pasją jest łowiectwo. W tym roku czeka ją jeszcze jeden ważny egzamin na podstawowe uprawnienia łowieckie, które umożliwią jej wejście w szeregi dian w Polskim Związku Łowieckim. n Tekst: kpt. Karolina Krzewina-Hyc Zdjęcia: Archiwum Szkoły Podoficerskiej Marynarki Wojennej w Ustce 70. rocznica formowania 11LDKPanc W piątek 13 marca na żagańskim Skwerze Czołgisty odbył się uroczysty apel z okazji rozpoczęcia obchodów 70. rocznicy utworzenia 11. Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej (11LDKPanc). W uroczystościach udział wzięli przedstawiciele władz samorządowych, weterani i kombatanci z płk. rez. Janem Kudłą z 1. Dywizji Pancernej i byłymi żołnierzami 1. Korpusu Pancernego oraz byli dowódcy Czarnej Dywizji, przedstawiciele służb mundurowych, dowódcy jednostek i instytucji garnizonu Żagań, jak również przybyli mieszkańcy miasta. Ufam, że spojrzenie w przeszłość pozwoli nam przywrócić w naszej pamięci poprzedników ze sformowanej w maju 1945 roku na ziemi łódzkiej 11. Dywizji Piechoty – mówił do zebranych gen. bryg. Zbigniew Smok, Zastępca Dowódcy 11LDKPanc. 16 Podczas uroczystości zainaugurowano obchody 70. urodzin Czarnej Dywizji, których zwieńczenie nastąpi we wrześniu, w dniu obchodów Święta Dywizji. Ponadto uroczystość dała możliwość zapoznania się z przebiegiem transformacji, jakim ulegała 11LDKPanc z piechoty, a następnie zmechanizowanej, poprzez dywizję pancerną do nowoczesnej dywizji kawalerii pancernej. Chcemy pokazać i przypomnieć naszych bohaterów, ale także i twórców dywizji, jej dowódców i przedstawicieli wszystkich służb tworzących jej oblicze. Celebrowanie dostojnej rocznicy jest znakomitą okazją do uświadomienia, jak ważną sprawą w dziejach dywizji był szacunek dla dokonań wielu generacji żołnierzy tworzących ją, ale także i tych, którzy powierzyli jej pamięć o swoich dokonaniach z lat ostatniej wojny – mówił dalej gen. Smok. www.armia24.pl Generał Smok wyraził także przekonanie – że wspólna refleksja uświadomi nam, czym jest Nasza Dywizja, jak ważną pełni rolę. Pozwali nam twórczo wypełnić stwierdzenie, które zadomowiło się w świadomości nie tylko mieszkańców regionu, ale i wszystkich Polaków… że tutaj w Żaganiu biło i bije pancerne serce Polski… już 70 lat! Podczas uroczystości wojskową asystę honorową wystawili żołnierze 11. Batalionu Dowodzenia. Na zakończenie uroczystości por. Krzysztof Jędrys odczytał Apel Pamięci, a kompania honorowa dowodzona przez ppor. Tomasza Traczuka dla uczczenia poległych oddała salwę honorową. Całość uroczystości uświetniła Orkiestra Wojskowa z Żagania. Złożono także wiązanki kwiatów pod pomnikiem 1. Polskiej Dywizji Pancernej i 1. Drezdeńskiego Korpusu Pancernego. *** 11. Lubuska Dywizja Kawalerii Pancernej im. Króla Jana III Sobieskiego swój rodowód wywodzi od 11. Dywizji Piechoty III Armii Wojska Polskiego formowanej dwukrotnie. Po raz pierwszy w październiku 1944 roku na Ziemi Lubelskiej i ponownie w marcu 1945 roku na Ziemi Łódzkiej. Na podstawie Rozkazu NDWP nr 58/Org. z dnia 15 marca 1945 r., przystąpiono do ponownego formowania 11. Dywizji Piechoty, która weszła w skład jednostek bojowych i zabezpieczenia odwodu Naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego. Na miejsce postoju 11. Dywizji Piechoty wyznaczono Łódź i jej okolice. Według etatu, stan osobowy dywizji wynosił 9527 kadry i żołnierzy, w tym: 835 oficerów, 2577 podoficerów i 6115 szeregowców. Pierwszym dowódcą 11. Dywizji Piechoty został płk Andrzej Czartoryski. Formowaniem oddziałów i pododdziałów 11. Dywizji Piechoty zajmował się Ośrodek Formowania i Uzupełnień w Łodzi. Rejony ich rozmieszczenia i formowania zostały wyznaczone w załączniku do rozkazu NDWP Nr 58/Org. z dnia 15 marca 1945 r. Były to dla: 38 pp – Kutno, 42 pp – Piotrków, 33 pal – Łowicz, pozostałe jednostki dywizji i sztab – Łódź. n Tekst: mjr Artur Pinkowski, Zdjęcia: Archiwum 11LDKPanc ARMIA • 4 (78) KWIECIEŃ 2015 17 Wojsko polskie aktualności Delegacja Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej w 25BKPow. 16 marca 25. Brygadę Kawalerii Powietrznej odwiedziła delegacja żołnierzy Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej na czele z zastępcą Szefa Sztabu Generalnego ChALW admirałem Sun Jianguo. Delegację na lotnisku 7. dywizjonu lotniczego w Nowym Glinniku powitał Szef Zarządu Wojsk Aeromobilnych i Zmotoryzowanych Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych generał brygady Andrzej Reudowicz 18 www.armia24.pl wraz z dowódcą 25 BKPow. pułkownikiem doktorem Stanisławem Kaczyńskim. Pułkownik Kaczyński na sali briefingowej zapoznał gości z przeznaczeniem i zadaniami 25BKPow. oraz przedstawił doświadczenia zdobyte przez żołnierzy w ramach pełnienia służby w Polskich Kontyngentach Wojskowych, a po zakończeniu prezentacji nastąpiła wymiana upominków. Kolejnym punktem wizyty była prezentacja symulatora lotów śmigłowca W-3 Sokół „Klaudia”, po której zaprezentowano sprzęt i uzbrojenie, jakim dysponują podległe jednostki brygady. Następnie wizytującym pokazano szkolenie kawalerzystów w szturmie na obiekt z wykorzystaniem śmigłowców W-3W Sokół oraz Mi-8. Pułkownik Kaczyński po zakończonym pokazie zaznaczył, że wysoki poziom działania kawalerzystów był efektem nie tylko szkolenia w kraju, ale także nabytych doświadczeń służby poza granicami kraju w Polskich Kontyngentach Wojskowych w Iraku czy też Afganistanie. Pokaz dynamiczny był ostatnim elementem wizyty delegacji chińskiej w 25. BKPow. n Tekst i zdjęcia: kpt. Tomasz Pierzak Szkolenie w Aachen. 11. Lubuska Dywizja Kawalerii Pancernej O d 9 marca do 29 maja sześciu żołnierzy 11. Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej (11LDKPanc) uczestniczy w kursie mechaników podwozia Leopard 2 organizowanym w Aachen (Niemcy). W Kursie uczestniczą czterej żołnierze 34. Brygady Kawalerii Pancernej (34BKPanc) z Żagania oraz dwaj żołnierze 10. Brygady Kawalerii Pancernej (10BKPanc) ze Świętoszowa. Obie jednostki mają w swych strukturach sprzęt pozyskany z Bundeswehry. Głównymi założeniami kursu było pozyskanie szerokiej wiedzy dotyczącej eksploatacji i utrzymania sprawności technicznej sprzętu pozyskanego z armii niemieckiej w tym, czołgów Leopard 2A4 i 2A5 – wyjaśnia chor. Marek Krygier, podoficer-specjalista Wydziału Logistyki (G4) Czarnej Dywizji. Kurs rozpoczął się od wykładów i zajęć teoretycznych, podczas których słuchacze zdobędą podstawową wiedzę i informacje na temat budowy podzespołów silnika i elementów kadłuba sprzętu zbudowanego na podwoziu czołgu Leopard 2. Następnie słuchacze przejdą do zajęć praktycznych. Każdy z nich pod okiem niemieckich instruktorów będzie wykrywał uszkodzone elementy silni- ARMIA • 4 (78) KWIECIEŃ 2015 19 Wojsko polskie aktualności ka i podwozia, by później móc uszkodzone części wymienić lub naprawić. Uczestnicy poznają także niezbędny zakres prac kontrolnych podczas realizacji obsług okresowych, od obsługi codziennej aż do tzw. obsługi kompleksowej F-4 realizowanej raz na dwa lata. Finalnym etapem szkolenia będzie samodzielna diagnostyka a następnie naprawa lub wymiana uszkodzonych podzespołów. Jednak prawdziwym testem umiejętności i zastosowania zdobytej wiedzy będzie praca po powrocie w swoich macierzystych jednostkach wojskowych – tłumaczy chor. Krygier. n Tekst: mjr Artur Pinkowski, Zdjęcia: Archiwum 11LDKPanc RYŚ-15 zakończony. 12. Szczecińska Dywizja Zmechanizowana 12 . Szczecińska Dywizja Zmechanizowana szkoląca się na CSWL Drawsko zakończyła jedno z największych tegorocznych ćwiczeń taktycznych, podczas którego sprawdzono zdolność ćwiczących sztabów do planowania, organizowania i prowadzenia działań bojowych. W dniach 12–18 marca 2015 r. na obiektach CSWL Drawsko trwało intensywne szkolenie w ramach ćwiczenia taktycznego z wojskami pk. RYŚ-15. Tematem ćwiczenia było Przygotowanie i prowadzenie działań obronnych w I rzucie dywizji w ramach sojuszniczej operacji obronnej. Tegoroczne ćwiczenie było wyjątkowe, gdyż 12. Brygada Zmechanizowana została poddana kontroli przeprowadzonej przez Departament Kontroli MON. Równocześnie na bazie ćwiczenia RYŚ-15 Dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych zrealizował ćwiczenie instruktażowo-metodyczne MERITUM-15. W konsekwencji tych działań wzrosły wymagania zarówno w stosunku do sztabów, jak i ćwiczących praktycznie pododdziałów – podsumował wysiłek żołnierzy generał dywizji Marek Mecherzyński. Na uroczystej zbiórce, która odbyła się na poligonie, Dowódca Dywizji podkreślił, że głównym celem ćwiczenia było zgranie działania dowództw i sztabów oraz elementów ugrupowania bojowego 12. Brygady Zmechanizowanej do realizacji zadań w obronie w I rzucie dywizji na głównym kierunku obrony. Podziękował za zaangażowanie i wysiłek, który zamienił się w końcowy sukces ćwiczącej brygady. Uroczystość zakończyła się defiladą ćwiczących pododdziałów i użytego sprzętu wojskowego. Kierownikiem ćwiczenia był Dowódca 12. Szczecińskiej Dywizji Zmechanizowanej generał dywizji Marek 20 www.armia24.pl Mecherzyński, natomiast głównym ćwiczącym 12. Brygada Zmechanizowana ze Szczecina. W ćwiczeniu udział wzięło około 3600 żołnierzy, w tym ponad 200 żołnierzy Narodowych Sił Rezerwowych. Do realizacji zadań i szkolenia wykorzystano około 800 jednostek sprzętu, m.in. Kołowe Transportery Opancerzone Rosomak, bojowe wozy piechoty BWP-1, wyrzutnie rakietowe i działa artyleryjskie, a także pojazdy rozpoznawcze BWR i zabezpieczenia technicznego. Koncepcja ćwiczenia RYŚ-15 zakłada konflikt między fikcyjnymi państwami, którego powodem jest nieuregulowana kwestia eksploatacji niedawno odkrytych bogatych złóż surowców energetycznych. W części taktycznej zrealizowano m.in.: współdziałanie z lotnictwem, przemieszczanie i rozmieszczanie stanowisk dowodzenia, odpieranie ataków grup dywersyjno-rozpoznawczych, wykonywanie kontrataku, a także działanie pododdziałów w terenie skażonym. Żołnierze „Dwunastki” wykonywali zadania ogniowe, zarówno w dzień i w nocy, które były sprawdzianem umiejętności zdobytych w dotychczasowym szkoleniu. n Tekst: mjr Marek Nabzdyjak, por. Błażej Łukaszewski Zdjęcia: por. Błażej Łukaszewski, st. chor. Artur Walento ARMIA • 4 (78) KWIECIEŃ 2015 21 Wojsko polskie aktualności Neutralizacja niebezpiecznych znalezisk w gdyńskim porcie. 8. Flotylla Obrony Wybrzeża 60 marynarzy z Grupy Nurków Minerów i z załogi niszczyciela min ORP „Flaming” z 13. Dywizjonu Trałowców rozpoczęło 19 marca operację neutralizacji znalezisk na redzie oraz w basenie wewnętrznym gdyńskiego portu. Podczas badań wykonanych na zlecenie Zarządu Portu Morskiego Gdynia S.A. wykryto 5 min morskich pochodzących z okresu II wojny światowej. Akcją neutralizacji miny morskiej typu GC dowodził kmdr ppor. Jacek Barczak, dowódca Grupy Nurków Minerów 13. Dywizjonu Trałowców, a koordynatorem ze strony Marynarki Wojennej był kmdr por. Lucjan Mazur, Szef Inżynierii Morskiej 8. Flotylli Obrony Wybrzeża. Po przyjęciu zgłoszenia o znalezieniu niezidentyfikowanych przedmiotów, mogących zagrażać bezpieczeństwu, nurkowie-minerzy przeprowadzili podwodny rekonesans. W jego wyniku określono, że zalegającymi obiektami są miny morskie pochodzące z okresu II wojny światowej – niemieckie typu GC oraz angielska typu Mark VI, zawierające kilkaset kilogramów materiału wybuchowego każda. Po dokładnej analizie znalezisk i ocenie potencjalnego zagrożenia podczas ich neutralizacji, miejsce miały spotkania koordynacyjne w Miejskim Centrum Zarządzania Kryzysowego w Gdyni, Urzędzie Morskim w Gdyni oraz w Ministerstwie Infrastruktury i Rozwoju w Warszawie. Ostatecznie, ze względów bezpieczeństwa, podjęto decyzję o neutralizacji odnalezionych obiektów z dala od portu, wyholowując je na bezpieczną odległość i niszcząc poprzez detonację pod powierzchnią wody. W pierwszej fazie operacji kolejno każda z min została podniesiona z dna za pomocą pontonu wydobywczego i przeholowana w toni wodnej w rejon detonacji. Po dotarciu do rejonu niszczenia, każda mina morska została opuszczona z powrotem na dno, a nurkowie minerzy przyczepią do niej ładunki wybuchowe. Ładunki te wzbudzono drogą radiową, powodując zniszczenie min. Każdorazowo, po operacji neutralizacji, rejon zniszczenia był sprawdzony za pomocą zdalnie sterowanego pojazdu podwodnego z ORP „Flaming”, potwierdzając zniszczenie znaleziska. Operacja rozminowania wymaga zaangażowania znacznych sił i środków z różnych 22 instytucji. Oprócz Marynarki Wojennej, która bezpośrednio była zaangażowana w akcję, w działaniach wzieli udział także przedstawiciele Urzędu Morskiego w Gdyni (główny koordynator akcji od strony morza), Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miejskiego w Gdyni (koordynator od strony lądu), Zarządu Morskiego Portu www.armia24.pl Gdynia, Policji, Straży Miejskiej i Straży Pożarnej. Ponadto realizowano współpracę ze wszystkimi podmiotami gospodarczymi prowadzącymi działalność na terenie Portu Gdynia będącymi w potencjalnym zasięgu rażenia wyholowywanych min. 13. Dywizjon Trałowców jest oddziałem taktycznym 8. Flotylli Obrony Wybrzeża przeznaczonym do wykonywania zadań obrony przeciwminowej – trałowania, poszukiwania, wykrywania i niszczenia min, niszczenia zagród minowych oraz obrony przeciwminowej zespołów okrętów na przejściu morzem. Okręty dywizjonu stacjonują w Porcie Wojennym Gdynia. To właśnie okręty tego Dywizjonu jako pierwsze weszły w skład sta- łych zespołów NATO. Obecnie jeden z niszczycieli min tej jednostki – ORP „Mewa” prowadzi działania na akwenach okalających północną Europę, w ramach Stałego Zespołu Sił Obrony Przeciwminowej NATO. Dywizjonem dowodzi komandor porucznik Piotr Sikora. n Tekst: kmdr ppor. Jacek Kwiatkowski Zdjęcia: chor. mar. Marcin Purman Ćwiczenia 3. Flotylli Okrętów S iły okrętowe 3. Flotylli Okrętów zakończyły 20 marca pięciodniowe ćwiczenia na morzu. Jedenaście jednostek, w tym: okręty rakietowe, hydrograficzne, korweta ZOP, okręt podwodny i szkolny oraz jednostki pomocnicze przeprowadziły szkolenie na poligonach morskich Zatoki Gdańskiej. Ćwiczenia jednostek pływających 3. Flotylli Okrętów rozpoczęły się 16 marca. Na morskich poligonach Zatoki Gdańskiej oprócz okrętów rakietowych ORP „Grom” i ORP „Piorun” operowały m.in. okręt podwodny ORP „Kondor”, korweta zwalczania okrętów podwodnych ORP „Kaszub”, okręty hydrograficzne ORP „Heweliusz” i ORP „Arctowski”, baza zaopatrzeniowa ORP „Bałtyk”, okręt szkolny ORP „Wodnik”, a także jednostki pomocnicze SD-13, H-8 i K-8. W trakcie manewrów na morzu okręty wykonywały przede wszystkim indywidualne szkolenia specjalistyczne, w ramach których przeprowadziły zadania ogniowe z faktycznym użyciem uzbrojenia artyleryjskiego i rakietowego. Doskonalono także umiejętności załóg okrętowych w przeciwdziałaniu pożarom oraz przebiciom kadłuba (obrona przeciwawaryjna). Przećwiczono różne scenariusze sytuacji kryzysowych, które mogą mieć miejsce podczas działań na morzu. Dodatkowo w trakcie manewrów okręty współpracowały ze sobą w poszczególnych epizodach ćwiczeń, prowadząc między innymi manewrowanie w szykach i uzupełnianie zapasów na morzu. Okręty powróciły do portu wojennego w Gdyni w piątek, 20 marca. Ostatnim, ale bardzo ważnym elementem każdego szkolenia na morzu, jest odtwarzanie gotowości bojowej. Okręty muszą przede wszystkim uzu- ARMIA • 4 (78) KWIECIEŃ 2015 23 Wojsko polskie aktualności pełnić zapasy amunicji, a także paliwa, wody i żywności, aby w każdej chwili być gotowym do wyjścia na morze i do wykonywania zadań zgodnie ze swoim przeznaczeniem. Tego typu ćwiczenia mają na celu podtrzymywanie nawyków oraz doskonalenie wyszkolenia załóg okrętowych Marynarki Wojennej w działaniach zabezpieczających interesy państwa na morzu. Chodzi głównie o osłonę strategicznego transportu morskiego oraz utrzymanie panowania na morzu w sytuacji kryzysowej, aby nie dopuścić do blokady morskiej państwa. Obecnie, od bezpieczeństwa morskich szlaków komunikacyjnych zależy stabilny, niezagrożony rozwój gospodarki państwa. Drogą morską transportowany jest bowiem największy tonaż towarów międzynarodowej wymiany handlowej. Drogą morską dostarcza- ne są także różnego typu surowce, z których korzystają państwa morskie. Podobne działania jednostki Marynarki Wojennej realizują również podczas ćwiczeń i operacji w ramach współpracy międzynarodowej pod auspicjami NATO i Partnerstwa dla Pokoju. n Tekst: Rzecznik Prasowy 3. Flotylli Okrętów kmdr ppor. Radosław Pioch Zdjęcia: st. chor. mar. Piotr Leoniak Potęga „Twardego”. 1. Warszawska Brygada Pancerna 24 www.armia24.pl J ednym z najbardziej znanych znaków rozpoznawczych żołnierzy 1. Warszawskiej Brygady Pancernej jest syrenka. Nie mniej charakterystycznym symbolem kojarzonym z brygadą jest czołg PT-91 Twardy. Podczas marcowego szkolenia poligonowego nie mogło zabraknąć batalionu czołgów dowodzonego przez ppłk. Pawła Pytko. Podstawowym sprzętem używanym przez żołnierzy ppłk. Pytko jest właśnie czołg PT-91, czołg który na wyposażeniu brygady jest od wielu lat, a który razem ze zgraną i wyszkoloną załogą stanowi nie lada siłę bojową. Kapitan Sławomir Jankowski dowodzi kompanią czołgów wystarczająco długo, aby poznać wszystkie wady i zalety „Twardego”. Wiele poligonów, niektóre z nich w skrajnie trudnych warunkach, potwierdziły, że na czołgu można polegać. Godziny spędzone na strzelnicach mają odzwierciedlanie w osiąganych wynikach – piątki i czwórki nie są niczym niezwykłym. Ale pamiętać należy, że sprzęt jest tylko rzeczą, rzeczą, która obsługiwana jest przez ludzi. I nawet najnowocześniejsze urządzenie w rękach niewyszkolonego człowieka ma niewielką wartość, a sprzęt pozornie nie najnowszy w rękach dobrze wyszkolonych żołnierzy jest niezwykle groźną i skuteczną bronią. n Tekst: kpt. Zbigniew Gierczak Zdjęcia: sierż. Paweł Gołębiowski Święto 23. Śląskiego Pułku Artylerii 20 marca po raz czwarty od chwili powstania jednostki, bolesławieccy artylerzyści obchodzili święto swojej jednostki – Święto 23. Śląskiego Pułku Artylerii. Uroczystości rozpoczęły się o godzinie 8.00 na terenie 23. pułku artylerii przed tablicą pamiątkową poświęconą jednostkom artyleryjskim, których tradycje pułk kultywuje. W tym miejscu delegacja pułku na czele z dowódcą pułkownikiem Pawłem Świtalskim w imieniu wszystkich żołnierzy złożyła wiązankę kwiatów. Wyrazem szacunku dla artyleryjskich poprzedników był także udział i złożenie kwiatów przez delegację Stowarzyszenia Polskich Artylerzystów, której przewodniczył prezes zarządu głównego z Torunia pułkownik rezerwy Roman Kłosiński. Następnie odbył się przemarsz pododdziałów ulicami miasta do bolesławieckiego Sanktuarium Najświętszej Marii Panny, gdzie kapelan pułku ks. kpt. Tomasz Koczy wspólnie z ks. prałatem dr. hab. Andrzejem Jarosiewiczem celebrowali uroczystą Mszę Świętą w intencji żołnierzy, pracowników pułku i ich rodzin. Po mszy kompania honorowa 23. pułku artylerii, poczty sztandarowe organizacji kombatanckich oraz kolumny pododdziałów w asyście orkiestry ARMIA • 4 (78) KWIECIEŃ 2015 25 Wojsko polskie aktualności wojskowej z Żagania uroczyście przemaszerowały na bolesławiecki rynek. Główną część obchodów Święta 23. pułku artylerii stanowił uroczysty apel, który uświetnili swoją obecnością między innymi: bezpośredni przełożony pułku – Dowódca 11. Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej gen. dyw. Jarosław Mika, dowódcy jednostek „Czarnej Dywizji”, dowódcy pułków artylerii z Sulechowa i Węgorzewa, członkowie Stowarzyszenia Polskich Artylerzystów, byli żołnierze pułku, przedstawiciele władz administracyjnych oraz kierownicy, komendanci instytucji garnizonowych współpracujących z pułkiem. Po złożeniu meldunku dowódcy 23. pułku artylerii przez dowódcę uroczystości majora Szymona Czerwińskiego, przeglądzie pododdziałów i przywitaniu się, punktualnie o godzinie 10.30 przy taktach Mazurka Dąbrowskiego podniesiono flagę państwową na maszt. Następnie, po odczytaniu okolicznościowego rozkazu i decyzji, pułkownik Świtalski wraz z Dowódcą 11. Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej generałem dywizji Jarosławem Miką uhonorowali najbardziej zasłużonych żołnierzy „Odznakami Pamiątkowymi 23. Pułku Artylerii” nadanymi przez jej kapitułę. Zwracając się do zebranych, dowódca pułku przypomniał genezę obchodzonego świę- 26 ta oraz dorobek, osiągnięcia bolesławieckich artylerzystów, podkreślił także najważniejsze zadania stojące przed jednostką w bieżącym roku. Obchodzone dziś święto 23. pułku artylerii stanowi zwieńczenie dotychczasowej działalności szkoleniowej, współpracy z licznymi podmiotami społecznymi i organizacjami pozarządowymi na rzecz obronności. To także okazja, by podkreślić naszą przynależność do największego i najsilniejszego związku taktycznego w naszych Siłach Zbrojnych, jakim bez wątpienia jest 11. Lubuska Dywizja Kawalerii Pancernej – „Czarna Dywizja” […] Chciałbym przy okazji dzisiejszego Święta podziękować wszystkim żołnierzom i pracownikom pułku za zaangażowanie i wysiłek, który wkładacie w codzienną niełatwą służbę i pracę. Życzę wam sukcesów, satysfakcji z wykonywania obowiązków oraz dużo dobrego zdrowia i zadowolenia w życiu osobistym. Pozdrawiam także Wasze rodziny i najbliższych – mówił dowódca pułku. W dalszej części uroczystości głos zabrał generał Mika, który podziękował żołnierzom za zaangażowanie i realizacje zadań szkoleniowych. 23. Śląski Pułk Artylerii jest jednostką dobrze ocenianą, dobrze postrzeganą i trudno sobie wyobrazić bez niego funkcjonowanie dywizji – mówił dowódca 11. LDKPanc. Znaczenie pułku, ale tym razem dla Bolesławca, pod- kreślił prezydent miasta Piotr Roman, który skierował do żołnierzy dużo ciepłych słów. Spotykamy się na Rynku, w najważniejszym miejscu Bolesławca. To jest symbol tego, czym dla nas, mieszkańców Bolesławca jest wojsko i obecność 23. pułk artylerii. Po odegraniu wiązanki utworów wojskowych przez orkiestrę z Żagania, przyjęciu przez dowódcę pułku gratulacji i życzeń uroczysty apel zakończyła defilada pododdziałów. Równolegle w czasie trwania apelu, artylerzyści zaprezentowali mieszkańcom miasta podstawowy sprzęt bojowy oraz wyposażenie patrolu saperskiego. Dużym zainteresowaniem uczestników pokazu cieszyły się 122-mm wyrzutnia artyleryjska WR-40 Langusta oraz 152-mm armatohaubica Dana. Obecność saperów oprócz pokazu wyposażenia patrolu rozminowania stanowiła okazję do działań edukacyjno-profilaktycznych związanych z podstawowymi zasadami postępowania po znalezieniu, napotkaniu materiałów niebezpiecznych. Obchody Święta 23. Śląskiego Pułku Artylerii zakończył koncert zespołu Estrada Czarnej Dywizji w Bolesławieckim Ośrodku Kultury, który w kilku blokach muzycznych zaprezentował piosenki wojskowe oraz repertuar rozrywkowy. n Tekst i zdjęcia: kpt. Remigiusz Kwieciński www.armia24.pl Napad na pracownika SUFO. Żandarmeria Wojskowa 23 marca o godzinie 8.05 oficer dyżurny elbląskiego oddziału Żandarmerii Wojskowej otrzymał zgłoszenie o nieuprawnionym wejściu osób postronnych na teren 16. Batalionu Remontowego w Elblągu i napadzie na pracownika SUFO. Zamaskowani napastnicy, pokonawszy ogrodzenie chroniące jednostkę, dokonali nieuprawnionego wejścia do warsztatów remontu uzbrojenia znajdującego się na terenie Parku Sprzętu Technicznego jednostki. Po wtargnięciu do warsztatu dokonali zaboru uzbrojenia i amunicji pracownika SUFO (Specjalistyczna Uzbrojona Formacja Ochronna) ochraniającego obiekt wojskowy. Po otrzymaniu sygnału oficer dyżurny oddziału wysłał na miejsce zdarzenia grupę interwencyjną, która we współpracy z przedstawicielami SUFO dokonała zatrzymania napastników. Na miejscu zdarzenia grupa interwencyjna zabezpieczyła również dowody przestępstwa dokonanego przez osoby cywilne. Opisana powyżej sytuacja była tylko epizodem ćwiczenia z pozorowanego naruszenia systemu ochrony kompleksu koszarowego 16. Batalionu Remontowego w Elblągu. Podsumowania wspólnych działań Żandarmerii Wojskowej, SUFO oraz służby wewnętrznej jednostki dokonał mł. chor. Marek Jasiak z sekcji profilaktyki Oddziału Żandarmerii Wojskowej w Elblągu. n Tekst: st. chor. sztab. Paweł Kowalski Zdjęcia: st. chor. sztab. Ireneusz Chwiej Spotkanie wielkanocne Prezydenta RP z żołnierzami Wojska Polskiego w 25BKPow. 25 marca z wizytą w 25. Brygadzie Kawalerii Powietrznej im. Księcia Józefa Poniatowskiego na spotkaniu wielkanocnym z żołnierzami Wojska Polskiego gościł Prezydent RP Zwierzchnik Sił Zbrojnych Bronisław Komorowski. Spotkanie Prezydenta z żołnierzami odbyło się na terenie lotniska w Nowym Glinniku. Zwierzchnikowi Sił Zbrojnych towarzyszyli m.in: Sekretarz Stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej Czesław Mroczek, Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Stanisław Koziej, I Zastępca Szefa Sztabu Generalnego WP generał dywizji Anatol Wojtan, Zastępca Dowódcy Generalnego RSZ generał dywizji Jerzy Michałowski, zastępca Dowódcy ARMIA • 4 (78) KWIECIEŃ 2015 27 Wojsko polskie aktualności Operacyjnego RSZ generał brygady Grzegorz Duda, a także Ordynariusze kościołów wojskowych: Biskup Polowy WP ksiądz biskup Józef Guzdek, Prawosławny Ordynariusz Wojskowy ksiądz biskup Jerzy Pankowski, Ewangelicki Biskup Wojskowy ksiądz biskup pułkownik Mirosław Wola. Prezydent Bronisław Komorowski w swoim wystąpieniu złożył wszystkim żołnierzom, pracownikom wojska oraz ich rodzinom życzenia z okazji zbliżających się świąt wielkanocnych. Życzenia w swoich wystąpieniach złożyli również: dowódca 25. BKPow. pułkownik doktor Stanisław Kaczyński, a także za pośrednictwem telemostu dowódca Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Afganistanie pułkownik Wojciech Marchwica. Po złożeniu życzeń wszyscy uczestnicy spotkania przystąpili do uroczystego śniadania wielkanocnego. Po zakończonym śniadaniu Prezydent Bronisław Komorowski opuścił teren kompleksu koszarowego w Nowym Glinniku. Wieloletnią tradycją jest, że u progu Wielkiego Tygodnia organizowane jest spotkanie wielkanocne, gromadzące żołnierzy, pracowników wojska, byłych żołnierzy a także zaproszonych gości. W spotkaniu oprócz żołnierzy 25. Brygady Kawalerii Powietrznej uczestniczyli również żołnierze z innych jednostek wojskowych Sił Zbrojnych RP, podchorążowie, pracownicy wojska oraz dzieci żołnierzy. n Tekst: kpt. Tomasz Pierzak Zdjęcia: szer. Agnieszka Grzelak Wizyta Dowódcy Operacyjnego w Afganistanie 28 www.armia24.pl W dniach 24–27 marca Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych generał broni Marek Tomaszycki wraz z delegacją przebywał w ramach nadzoru Operacji Wojskowej NATO Resolute Suport Mission (RSM) w Islamskiej Republice Afganistanu. W czasie pobytu w Bagram, Gamberi i Kabulu delegacja zapoznała się z warunkami realizacji zadań przez siły I zmiany RS Polskiego Kontyngentu Wojskowego. Dokonano przeglądu rozmieszczenia kontyngentu w bazie Bagram oraz funkcjonowania systemu zabezpieczenia logistycznego, zapoznano się również z zadaniami realizowanymi przez polskich żołnierzy w Kabulu i Gamberi. Dowódca Operacyjny odbył też szereg spotkań z amerykańskimi i koalicyjnymi dowódcami: dowódcą USFOR-A generałem Jonem Murray’em, dowódcą TAAC-E generałem Christopherem Bentleyem, generałem Paolo Ruggiero dowodzącym COS RS HQ, generałem Edwardem Reederem – dowódcą SOJTF-A oraz pułkownikiem Joelem Vowellem z TAAC-BCT CDR. Spotkanie z polskimi żołnierzami stacjonującymi w różnych bazach Polskiego Kontyngentu Wojskowego było okazją do podziękowań i rozmowy na najbardziej nurtujące tematy dotyczące służby wojskowej. Mówiono również o przyszłych zmianach dotyczących struktur i systemu dowodzenia polskiej armii. Na zakończenie wizyty Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych generał Marek Tomaszycki uhonorował dowódcę I zmiany PKW pułkownika Wojciecha Marchwicę pamiątkowym ryngrafem. n Tekst: chor. Krzysztof Czubiński Zdjęcia: st. chor. szt. Adam Roik (Combat Camera DO RSZ) Gep@rdzi pazur. 15. batalion Ułanów Poznańskich – 17WBZ K ilka tygodni w polu, zmienna sytuacja taktyczna oraz praktyczne wykonanie przez wojska wypracowanych przez dowódców decyzji. Tak pokrótce można podsumować dobiegające końca ćwiczenie taktyczne z wojskami pod kryptonimem Gep@rd-15. 15. batalion Ułanów Poznańskich (15bUP) przez cztery tygodnie szkolił się na obiektach poligonowych w Wędrzynie. W ramach szkolenia na początku marca żołnierze 15bUP uczestniczyli w ćwiczeniu dowódczo-sztabowym Gronost@j-15. Kontynuacją tych działań było uczestnictwo batalionu w ćwiczeniu taktycznym z wojskami Gep@rd-15, jako 15. batalionowe Zgrupowanie Taktyczne (15bZT). Stworzyliśmy taktyczne zgrupowanie bojowe. Jest to zbiór połączonych sił wojsk lądowych, którego zasadniczym trzonem jest 15. batalion Ułanów Poznańskich – mówi podpułkownik Tomasz Borowczyk, dowódca 15bUP. – To najważniejsze ćwiczenie dla naszej jednostki. ARMIA • 4 (78) KWIECIEŃ 2015 29 Wojsko polskie aktualności Manewry podsumowują trzyletni okres szkolenia i sprawdzają nasze umiejętności. Zgrupowanie taktyczne tworzą pododdziały 7. dywizjonu artylerii Konnej Wielkopolskiej, 7. batalionu Strzelców Konnych Wielkopolskich, 1. batalionu piechoty zmotoryzowanej Ziemi Rzeszowskiej, batalionu logistycznego i 5. Kresowego batalionu saperów. Zadanie, jakie otrzymało 15bZT, miało na celu sprawdzenie dowódców oraz żołnierzy z wykonywania zadań zgodnie z wojennym przeznaczeniem. Ułani ćwiczyli wyjście do natarcia, kontrataku oraz zajmowanie rubieży ogniowych. Dynamiczne działanie oraz zmieniająca się sytuacja taktyczna wymagały od dowódców podejmowania decyzji, które wpływały na osiągnięcie założonego celu. Kompanie 15bZT sprawdziły się w działaniu jako oddział rajdowy. Ponadto Ułani walczyli z przeciwnikiem w terenie lesistym i zurbanizowanym wykorzystując przy tym posiadany sprzęt oraz środki pozoracji pola walki. Teren lesisty i zurbanizowany jest podstawowym środowiskiem walki w obecnych czasach. Musimy działać w nim swobodnie. Ćwiczenie Gepard-15 przygotowuje nas do tego – podsumowuje podporucznik Krzysztof Czaplicki z 10. kompanii. Jednym z epizodów ćwiczenia było działanie w terenie skażonym. Dowódca pododdziału zdecydował o wycofaniu plutonu 30 z rejonu skażonego i skierowaniu na Punkt Likwidacji Skażeń sprzętu i stanu osobowego. Przy współpracy z 56. kujawskim pułkiem śmigłowców bojowych żołnierze zgrupowania działali jako taktyczny desant śmigłowcowy z zadaniem opanowania budynku. Ponadto w ramach doskonalenia 17. Grupy Zabezpieczenia Medycznego przeprowadzona została ewakuacja medyczna rannego z pola walki do brygadowego punktu opatrunkowego. Ostatnim zadaniem w części taktycznej, jakie otrzymali żołnierze, było pokonanie przeszkody wodnej oraz uchwycenie przyczółków na przeciwległym brzegu. Odpowiednie przygotowanie wozów bojowych oraz załóg zaowocowało sprawnym oraz poprawnym wykonaniem zadania. Gep@ rd-15 zakończył się kierowanie ogniem, które pozwoliło ocenić umiejętności prowadzenia ognia przez szkolony pododdział zarówno w dzień jak i w nocy. Uroczystą zbiórką ostatecznie zakończono ćwiczenie pod kryptonimem Gep@ rd-15. Po kilkutygodniowym intensywnym szkoleniu przyszedł czas na odpoczynek i przygotowanie do przyszłych działań. Dla 15. batalionu Ułanów Poznańskich w bieżącym roku zaplanowano wiele intensywnych oraz wymagających zadań. n Tekst: ppor. Dorota Kusiak Zdjęcia: st. szer. Łukasz Kermel www.armia24.pl INSTYTUT TECHNICZNY WOJSK LOTNICZYCH ul. Księcia Bolesława 6, 01-494 Warszawa, skr. poczt. 96 tel.: 22 685 13 00; tel./faks: 22 685 13 13 www.itwl.pl e-mail: [email protected] Prowadzimy działalność innowacyjną w zakresie: • Projektowania i integracji systemów lotniczych i logistycznych • Niezawodności i bezpieczeństwa • Integracji systemów C4ISR • Bezzałogowych statków/systemów powietrznych • Systemów szkolenia, w tym e-learningu • Uzbrojenia lotniczego • Infrastruktury lotniskowej i drogowej • Paliw, cieczy roboczych i smarów Posiadamy: • Koncesję Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji Nr B-404/2003 • Natowski Kod Podmiotu Gospodarki Narodowej (NCAGE) 0481H • Wewnętrzny System Kontroli Nr W-45/7/2014 w zakresie naukowo-badawczego wspomagania eksploatacji lotniczej techniki wojskowej • Świadectwo Bezpieczeństwa Przemysłowego pierwszego stopnia: krajowe, NATO Secret, EU/UE Secret • Uprawnienia do nadawania tytułu naukowego doktora habilitowanego WYDARZENIA myszołowiec towarzyski i las krzyży Z wizytą w PKW Orlik 6 Šiauliai (pol. Szawle) – atrakcyjna miejscowość położona na północy Litwy, nieopodal której znajduje się baza lotnicza, gdzie w ramach NATO-wskiej misji Air Policing stacjonuje od 12 stycznia 2015 Polski Kontyngent Wojskowy Orlik 6 pod dowództwem ppłk. pil. Piotra Iwaszki. W dniach 25–26.03.2015 na zaproszenie Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych mieliśmy możliwość odwiedzenia bazy i przyjrzenia się z bliska pracy naszych lotników. Głównymi gośćmi kontyngentu byli przedstawiciele dowództw (gen. dyw. pil. Leszek Cwojdziński, płk Krzysztof Wyderkiewicz) oraz Klub Generałów Lotnictwa (gen. broni pil. Jerzy Gotowała, gen. broni pil. Ryszard Olszewski, gen. dyw. pil. Anatol Czaban, gen. dyw. pil. Mieczysław Walentynowicz, gen. bryg. Ryszard Dębski, gen. bryg. pil. Roman Harmoza), którym towarzyszyliśmy w trakcie wizyty. Albert Osiński W podróż na Litwę wyruszyliśmy z 1. Bazy Lotnictwa Transportowego na Okęciu samolotem CASA C295. Lecieliśmy z doświadczonymi pilotami: kpt. Tomaszem Hachułą oraz por. Pauliną Szkudlarz-Popławską. Po około godzinnym locie, już nad terytorium Litwy, nasz samolot został przechwycony przez polskiego MiGa-29M. Po zademonstrowaniu sposobu działania przy tego typu zadaniach, myśliwiec odeskortował naszą CASĘ nad lotnisko. Tam powitali nas dowódca kontyngentu ppłk pil. Piotr Iwaszko, dowódca włoskiego pododdziału płk Marco Bertoli oraz dowódca bazy Šiauliai płk Vidmantas Raklevicius. Na odwiedzonym przez nas lotnisku, w ramach 37. zmiany Baltic Air Policing na Litwie (więcej informacji o 37. zmianie i historii BAP w artykule Bałtyccy strażnicy, ARMIA 3/2015), stacjonują cztery pol- 32 skie samoloty MiG-29M (chodzi o wersję MiG-29 izdielije 9-12 wyremontowaną i w ograniczonym stopniu zmodernizowaną przez bydgoskie WZL-2, a nie o rosyjskie wielozadaniowe wersje MiG-29M, czyli izd. 9-15 i izd. 9-61 – przyp. red.) z 23. BLT w Mińsku Mazowieckim oraz cztery samoloty Eurofighter Typhoon Włoskich Sił Powietrznych. Pierwszego dnia mieliśmy możliwość dokładnego zapoznania się zarówno z pracą naszych pilotów, jak i personelu naziemnego. Duża ilość lotów powoduje, że grupa zabezpieczenia technicznego, stanowiąca aż 60% personelu, musi zapewnić właściwe funkcjonowanie czterech samolotów i ich ciągłej gotowości do wykonywania zadań. Łącznie polski personel liczy 120 osób. Są to piloci, technicy, nawigatorzy, specjaliści od służby hydrometeorologicznej oraz żandarmi. Głównym zadaniem lotników PKW jest niedopuszczanie do naruszania przestrzeni powietrznej nad Litwą, Łotwą www.armia24.pl Gdy wlecieliśmy w litewską przestrzeń powietrzną, w ramach powitania przechwycił nas w powietrzu polski MiG-29, który wystartował z Šiauliai Chowający podwozie polski MiG-29 tuż po starcie. Widoczna para pocisków pow.-pow. R-73 MiG-29 skracający dobieg za pomocą spadochronu hamującego. Pod skrzydłami para UZR-60T – nieodpalanych szkolnych analogów pocisków pow.-pow. R-60 naprowadzających się termolokacyjnie Air Policing Zgodnie z polityką Sojuszu Północnoatlantyckiego państwa członkowskie kolektywnie odpowiadają za zapewnienie integralności przestrzeni powietrznej NATO. W tym celu prowadzona jest jej stała kontrola (Air Policing). Prowadzenie misji Air Policing jest odpowiedzialnością narodową. Jednak w związku z tym, że bezpieczeństwo przestrzeni powietrznej NATO jest uznawane jako zadanie kolektywne, w przypadku, kiedy któryś z sojuszników nie posiada niezbędnych środków do realizacji tego zadania, wspomagają go pozostałe państwa NATO. Z tego powodu Air Policing jest najbardziej widoczną manifestacją jedności sojuszniczej w okresie pokoju, przypominającą o tradycyjnej funkcji NATO wynikającej z art. 5. Traktatu Waszyngtońskiego – kolektywnej obronie. Do chwili przystąpienia w 2004 r. do NATO Litwy, Łotwy, Estonii oraz Słowenii jedynie Islandia oraz Luksemburg nie posiadały własnych sił powietrznych. W przypadku Islandii misję Air Policing wykonywały dotychczas Stany Zjednoczone. Natomiast przestrzeń powietrzną Luksemburga patrolują Belgowie. Wiosną 2004 roku państwa bałtyckie (Litwa, Łotwa, Estonia) zwróciły się we wspólnym oświadczeniu do Sojuszu, z prośbą o ochronę ich przestrzeni powietrznej, począwszy od pierwszego dnia członkostwa. Sojusznicy zdecydowali, że do 2007 roku misja Air Policing dla państw bałtyckich będzie wykonywana w trybie rotacyjnym – jako rozwiązanie tymczasowe (interim solution). W 2007 roku NATO zdecydowało o przedłużeniu interim solution do 2011 r. 8 lutego 2012 roku Rada Północnoatlantycka podjęła decyzję o przedłużeniu misji dozoru przestrzeni powietrznej Państw Bałtyckich, bez określania daty ich zakończenia (bezterminowo). Misję Air Policing dla Słowenii od 2004 roku wykonują samoloty włoskie, we współdziałaniu z siłami powietrznymi Węgier. Misja Air Policing, w obszarze Państw Bałtyckich, pełniona jest od 29 marca 2004 r. przez siły wydzielone z państw sojuszniczych w 3-miesięcznych, a od 31 marca 2006 roku 4-miesięcznych zmian. Dotychczas w misji uczestniczyły siły z kilkunastu państw NATO. Pierwszym państwem pełniącym dyżury bojowe była Belgia. W misji nadzoru przestrzeni powietrznej państw bałtyckich po raz kolejny udział wziął Polski Kontyngent Wojskowy – ORLIK 5. Liczył do 100 żołnierzy i pracowników wojska, wyposażonych w cztery samoloty MIG-29 wraz z niezbędnym uzbrojeniem i sprzętem. Misja trwała od 1 maja do 31 sierpnia 2014 r. Za realizację misji Air Policing, po stronie Sojuszu, odpowiedzialny jest Głównodowodzący Siłami NATO w Europie (SACEUR). źródło: www.airpolicing.wp.mil.pl ARMIA • 4 (78) KWIECIEŃ 2015 33 WYDARZENIA PKW Orlik 6 Zgodnie z postanowieniem Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego po raz szósty użyto Polski Kontyngent Wojskowy – ORLIK 6, w składzie Sił Sojuszniczych Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego w misji wojskowego nadzoru przestrzeni powietrznej Republiki Estońskiej, Republiki Litewskiej i Republiki Łotewskiej w okresie od 22 grudnia 2014 r. do 15 maja 2015 r. Polski kontyngent jest wyposażony w cztery samoloty MiG-29 z 23. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Mińsku Mazowieckim. Polacy misję Baltic Air Policing realizują w ramach 37 rotacji. Dyżur będzie trwał cztery miesiące od początku stycznia do początku maja 2015 roku. Polacy wezmą udział w misji Baltic Air Policing po raz szósty, drugi w 2014 roku. Wcześniej uczestniczyli w niej w latach 2006, 2008, 2010 i 2012. PKW liczy do 120 żołnierzy i pracowników wojska. Głównym celem misji jest patrolowanie i niedopuszczenie do naruszenia przestrzeni powietrznej Republiki Estońskiej, Republiki Litewskiej i Republiki Łotewskiej oraz udzielanie pomocy samolotom wojskowym i cywilnym w sytuacjach awaryjnych występujących podczas lotu. źródło: www.airpolicing.wp.mil.pl 34 Do lotu podrywa się transportowy Alenia C-27J Spartan Litewskich Sił Powietrznych. Litewskie C-27J są wyposażone w sondę do tankowania w powietrzu i Estonią. W trakcie wizyty mieliśmy okazję obserwować loty Polaków trenujących z pilotami włoskimi, a także typowe loty patrolowe czy alarmowe pary dyżurnej. Również tego dnia, w ramach wykonywania swoich obowiązków, pojawiły się nad lotniskiem dwa F-16AM Belgijskich Sił Powietrznych stacjonujące obecnie w Malborku. Po intensywnym dniu na lotnisku całość delegacji udała się na Górę Krzyży położoną w pobliżu miasteczka Meszkucie. W miejscu tym pielgrzymi z całego świata stawiają krzyże w różnych intencjach. Delegacja polska wraz z kapelanem kpt. Karolem Skopińskim także pozostawiła tam po sobie, zgodnie z tradycją, krzyż z tabliczkami fundatorów. Drugiego dnia kontynuowaliśmy wizytę w kontyngencie. Odwiedziliśmy stacjonujących na tym samym lotnisku włoskich pilotów i nawiązaliśmy bliższy kontakt z oficerem prasowym Włochów majorem Davidem Tortorą. Pułkownik Marco Bertoli oprowadzał nas po hangarach i odpowiadał na nasze pytania dotyczące stacjonowania na Litwie, wykonywanych zadań oraz współpracy z Polakami. Po powrocie na teren Orlika 6 w jednym z hangarów odbyła się uroczystość Jeden z włoskich F-2000A (czyli Eurofighter Typhoon) z 4º Stormo, stacjonujących w Šiauliai w ramach 37. zmiany BAP. Pod skrzydłem widoczny pocisk pow.-pow. IRIS-T, który w wielu europejskich siłach powietrznych zastąpił leciwe amerykańskie Sidewindery www.armia24.pl Albert Osiński Z wizytą w PKW Orlik 6 z udziałem personelu oraz zaproszonych gości. W imieniu dowództwa zostały wręczone nagrody najbardziej wyróżniającym się żołnierzom. Zaproszeni goście z Klubu Generałów Lotnictwa również otrzymali pamiątki z pobytu na Litwie. Kieruję serdeczne podziękowania dla dowódcy kontyngentu ppłk. pil. Piotra Iwaszki, kpt. Janusza Szczypióra oraz dla pana Tomasza Białoszewskiego za pomoc w realizacji niniejszego materiału. Redakcja pragnie także podziękować pani doktor Magdalenie Zagalskiej-Neubauer ze Stacji Ornitologicznej Muzeum i Instytutu Zoologii Polskiej Akademii Nauk za oznaczenie gatunku myszołowca towarzyskiego. n Zdjęcia: Albert Osiński Myszołowiec towarzyski (Parabuteo unicinctus) używany do płoszenia ptactwa wokół lotniska. Gatunek naturalnie występujący w Ameryce Środkowej i Południowej, popularny w sokolnictwie Dowódca PKW Orlik 6 Dowódcą PKW ORLIK 6 jest ppłk pil. Piotr Iwaszko urodzony w 1975 r. w Kołobrzegu. Absolwent Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie – w 1998 roku promowany do stopnia podporucznika w korpusie osobowym lotnictwa. Zawodową karierę rozpoczął w 9. PLM w Zegrzu Pomorskim, a następnie kontynuował w 41. PLM w Malborku, gdzie przeszkolił się na samolot MiG-21 i wykonywał loty na tym typie statku powietrznego do czasu zakończenia ich służby w Siłach Powietrznych w 2003 roku. W latach 2004–2006 studiował w AON, jednocześnie w tym samym okresie rozpoczął studia podyplomowe na kierunku Zarządzanie Organizacjami Lotniczymi w tej samej uczelni. W czasie studiów wielokrotnie brał udział w ćwiczeniach w kraju i za granicą. W 2006 roku, po promocji w AON, rozpoczął służbę w 1. elt w Mińsku Mazowieckim, gdzie odbył przeszkolenie na samolot MiG-29. Po uzyskaniu uprawnień instruktorskich zajął stanowisko starszego instruktora, a następnie szefa szkolenia 1. elt. W 2011 roku wyznaczony na stanowisko zastępcy dowódcy eskadry w 23. BLT, a następnie dowódcy eskadry. Od 2014 roku zajmuje stanowisko dowódcy grupy działań lotniczych w 23. BLT w Mińsku Mazowieckim. Posiada pierwszą klasę pilota, uprawnienia instruktora oraz pilota doświadczalnego. Od 2008 roku jako pilot pokazowy wielokrotnie brał udział w międzynarodowych pokazach lotniczych w kraju i za granicą. W powietrzu spędził 1400 godzin na samolotach TS-11, MiG-21 i MiG-29. Żonaty – żona Marta, dwóch synów – Kuba i Bartek. źródło: www.airpolicing.wp.mil.pl Jeden z pilotów PKW Orlik 6 – kpt. pil. Bartosz Kida Polski MiG-29 w lekkim składanym hangarze ARMIA • 4 (78) KWIECIEŃ 2015 35 WYDARZENIA Jeden z belgijskich F-16AM stacjonujących w Malborku w ramach 37. zmiany BAP Krzyż pozostawiony przez polską delegację Litewski Mi-8T zmodernizowany do wykonywania misji poszukiwawczo-ratowniczych Zbiórka polskiej delegacji na Górze Krzyży 36 www.armia24.pl Albert Osiński Z wizytą w PKW Orlik 6 MiG-29 – w PKW Orlik 6 Wyróżnienie żołnierzy PKW Orlik 6 Narzędziem zapewniającym realizację zadań PKW Orlik 6, a jednocześnie jego podstawowym i najważniejszym wyposażeniem, jest samolot MiG-29. Projekt samolotu MiG-29 powstał w 1972 roku. Prototyp oblatano 6 października 1977 roku. Pierwsze egzemplarze seryjne (wersja 9.12) weszły do służby w ZSRR w 1984 r. Zadania i wyposażenie: Samolot myśliwski MiG-29 to maszyna naddźwiękowa, przystosowana do realizacji zadań w dzień i w nocy, w każdych warunkach atmosferycznych. MiG-29 jest przeznaczony do prowadzenia walk powietrznych na bliskich i średnich odległościach oraz w ograniczonym zakresie do zwalczania celów naziemnych i nawodnych. Jest wyposażony w dopplerowską stację radiolokacyjną pozwalającą na wykrywanie, śledzenie i zwalczanie celów powietrznych, również znajdujących się na tle ziemi. W skład systemu celowniczo-nawigacyjnego OEPrNk-29 wchodzi stacja optoelektroniczna KOŁS z dalmierzem laserowym i termolokatorem. Istotnym elementem zwiększającym możliwości zwalczania celów powietrznych jest nahełmowy wskaźnik celów. Po wejściu Polski do NATO samoloty MiG-29 otrzymały wyposażenie umożliwiające bezpieczne wykonywania lotów w przestrzeni międzynarodowej. Samoloty otrzymały system nawigacji Rockwell Collins ANV-241MMR VOR/ILS oraz AN/ARN-153 (TCN 500) TACAN, (cywilny) odbiornik GPS Trimble 2101AP, urządzenie ostrzegania o opromieniowaniu wiązką radarową Thompson-CSF SB-14, polski system identyfikacji swój-obcy (IFF) Radwar SC-10 Supraśl, cyfrowy pulpit sterowania R-862 do radiostacji VHF/UHF Unimor-Radiocom RS 61132 oraz światła antykolizyjne. Uzbrojenie: Uzbrojenie samolotu (wersja 9.12A zakupiona przez Polskę) stanowią: • 1 działko GSz-30-1 kalibru 30 mm u nasady skrzydła ze standardowym zapasem 150 sztuk amunicji; • kierowane radiolokacyjnie pociski rakietowe powietrze-powietrze R-27; • samonaprowadzające się termicznie pociski rakietowe powietrze-powietrze R-60; • samonaprowadzające się termicznie pociski rakietowe powietrze-powietrze R-73. Do niszczenia celów naziemnych (nawodnych) samolot może wykorzystywać bomby i niekierowane pociski rakietowe. źródło: www.airpolicing.wp.mil.pl WYDARZENIA Obywatelskie zaplecze obronności Konferencja „Klasy mundurowe od teorii do dobrych praktyk” 10 kwietnia br. w sali widowiskowo-konferencyjnej im. gen. Gągora w Akademii Obrony Narodowej odbyła się III ogólnopolska konferencja „Klasy mundurowe od teorii do dobrych praktyk”. Wydarzenie to zgromadziło przedstawicieli środowisk skupionych wokół klas mundurowych z całego kraju – dyrektorów szkół, nauczycieli, przedstawicieli środowisk żołnierskich i naukowych. Kamil Stopiński N a otwarciu konferencji rektor-komendant Akademii Obrony Narodowej płk prof. dr hab. Dariusz Kozerawski przedstawił główny cel konferencji, jakim była współpraca AON z klasami mundurowymi z tych szkół, z którymi uczelnia ma podpisane odpowiednie porozumienia. Sama idea patronatów nad klasami wojskowymi powstała jeszcze w 2011 r. w Wydziale Bezpieczeństwa Narodowego i na samym początku nie miała ona ujednoliconych zasad ubiegania się szkół o patronat. Akademia Obrony Narodowej obiera patronatem wybrane placówki szkolno-dydaktyczne w celu wspierania działalności szkół i klas mundurowych w realizacji tematyki proobronnej, jak również uzupełniania wiedzy uczniów z zakresu bezpieczeństwa i obronności. Patronaty służą również pozyskiwaniu dla Akademii Obrony Narodowej absolwentów szkół i klas wojskowych z najlepszymi wynikami w nauce oraz przejawiających zainteresowanie zagadnieniem bezpieczeństwa i obronności. Wśród głównych celów patronatu należy wymienić również budowanie postaw patriotycznych i proobronnych wśród młodzieży. Wśród form współpracy obejmujących porozumienia o patronacie na konferencji wymieniono przede wszystkim korzystanie uczniów z zasobów intelektualnych Akademii Obrony Narodowej, wsparcie dla szkół w celu opracowania programu nauczania dla klas mundurowych, możliwość uczestnictwa w wykładach, warsztatach, seminariach i forach dyskusyjnych, możliwość udziału w projektach, konferencjach i spotkaniach organizowanych przez Akademię Obrony Narodowej, jak również możliwość korzystania z zasobów materialnych wspomnianej uczelni, przede wszystkim ze zbiorów biblioteki uczelnianej. 38 Akademia Obrony Narodowej objęła swoim patronatem już 76 szkół ponadgimnazjalnych i zespołów szkół z 14 województw. W sumie podpisano 62 porozumienia, które uwzględniają priorytety regionalne. Wśród placówek, które zostały objęte patronatem, znalazły się m.in. Zakład Doskonalenia Zawodowego w Białymstoku, Liceum Kadetów RP Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych i Mistrzostwa Sportowego w Lipinach, Zakład Doskonalenia Zawodowego w Katowicach, Europejskie Lotnicze Liceum Profilowane TransportowoSpedycyjne SIMP w Warszawie. W czasie konferencji zwrócono uwagę na włączanie się Akademii Obrony Narodowej do badań koncepcyjnych, które dotyczą wysiłków edukacyjnych szkół prowadzących programy klas mundurowych oraz włączanie ich do systemu przygotowania rezerw osobowych. Wśród wniosków i rekomendacji podano jako najważniejsze rozwijanie współpracy ze szkołami oraz klasami mundurowymi, w tym kontynuowanie cyklu konferencji, zintensyfikowanie działań Akademii w wymiarze regionalnym. Uczestnicy konferencji mieli okazję zapoznać się z projektem instytucjonalizacji szkolenia wojskowego w klasach mundurowych. Koncepcja ta uwzględnia ideę tworzenia obywatelskiego zaplecza obronności państwa sformułowaną w Strategii rozwoju systemu bezpieczeństwa narodowego Rzeczpospolitej Polskiej 2022 i jest projektem optymalizacji szkolenia wojskowego przeprowadzanego w klasach wojskowych. Konferencję zakończył certyfikowany kurs dla nauczycieli z wykorzystaniem narzędzi ADL (ang. Advanced Distributed Learning) z zakresu użycia nowych teorii w nauczaniu. n Fot. AON www.armia24.pl m 00 3000 m 55 SPZR POPRAD POPRAD jest przeznaczony do niszczenia celów powietrznych na małych i średnich wysokościach przy użyciu samonaprowadzających się pocisków rakietowych. Zestaw jest przystosowany do współpracy w systemie zautomatyzowanego kierowania obroną przeciwlotniczą, skąd otrzymuje łączami cyfrowymi wskazanie celów do zniszczenia. PIT-RADWAR Spółka Akcyjna tel. centrala 22 540 22 00 ul. Poligonowa 30, 04-051 Warszawa [email protected], www.pitradwar.com przemysł zaplecze produkcyjne AW149 Lubelski Klaster Zaawansowanych Technologii Lotniczych rozpoczął działalność 31 marca w Urzędzie Miasta Lublin zorganizowano konferencję, której tematem było wejście Lubelskiego Klastra Zaawansowanych Technologii Lotniczych (LKZTL) w kolejny etap swojego funkcjonowania, czyli rozpoczęcie działalności operacyjnej, co uświetniła podpisana umowa o współpracy między LKZTL a Śląskim Klastrem Lotniczym. Jednak głównym tematem spotkania był aspekt gospodarczy, czyli jak lotniczy klaster może wzbudzić rozwój Lubelszczyzny i jaki wpływ na ten proces ma wybór śmigłowca AW149 w trwającym przetargu. Adam M. Maciejewski L ist intencyjny o utworzeniu Lubelskiego Klastra Zaawansowanych Technologii Lotniczych podpisany został w Lublinie 14 kwietnia ubiegłego roku w obecności z jednej strony przemysłu lotniczego, czyli m.in. Dyrektora Generalnego AgustaWestland Daniele Romitiego i Prezesa Zarządu PZL-Świdnik Mieczysława Majewskiego oraz przedstawicieli władz miejskich i samorządowych, w tym Prezydenta Miasta Lublin Krzysztofa Żuka i Marszałka Województwa Lubelskiego Krzysztofa Hetmana (ARMIA 5/2014). Wówczas stawiano pytania o przyszłość LKZTL, w których pobrzmiewała wątpliwość, czy nowy klaster faktycznie będzie żywym organizmem gospodarczym, czy raczej tylko fasadową strukturą. Z perspektywy roku widać, że obawy były nieuzasadnione, co widać po zmianach, jakie zaszły od ubiegłorocznego kwietnia i nie chodzi tylko o pewne zmiany personalne na niektórych stanowiskach. Przez rok LKZTL kształtował swoją instytucjonalną formę, by wraz z końcem marca tego roku przejść do następnej fazy rozwoju, jakim jest funkcjonujący klaster lotniczy. Niezmienny pozostał powód, który przyświecał powołaniu LKZTL, czyli zintegrowanie regionalnego przemysłu szeroko związanego z branżą lotniczą, umocnienie obecnych i stworzenie nowych powiązań 40 kooperacyjnych ponadregionalnych, lepsze wykorzystanie zaplecza intelektualnego Lubelszczyzny w postaci uczelni i szkół wyższych, wyzwolenie impulsu rozwoju ekonomicznego dla województwa lubelskiego oraz promocja śmigłowca AW149 jako stuprocentowo polskiej konstrukcji – produkowanej i rozwijanej w Polsce ku obopólnej korzyści polskiej armii i polskiej gospodarki. Ten zbiór postulatów odnośnie funkcji LKZTL dobrze oddaje przekrój wszystkich podmiotów w niego zaangażowanych, co dobrze oddają słowa Prezydenta Żuka, który sam akurat nie mógł wziąć udział w konferencji, skierowane do jej uczestników: Naszą ambicją jest, aby Lublin stał się centrum innowacji w obszarze technologii lotniczych. Działalność Klastra jest ogromną szansą na wykorzystanie potencjału naszych firm, instytucji i uczelni w celu poprawy konkurencyjności regionu. Oczywiście funkcjonowanie LKZTL jest nierozerwalnie związane z funkcjonowanie PZL-Świdnik i zwycięstwem w przetargu na 70 śmigłowców wielozadaniowych oferowanego AW149. Gdyż tylko w takiej sytuacji nastąpi jakościowa zmiana w wolumenie produkcji PZL-Świdnik i sieci jej krajowych poddostawców, do których w takim przypadku dołączą nowe firmy. Tym razem w konferencji wzięli udział przedstawiciele przemysłu lotniczego, władz samorządowych, agencji rządowych i parlamentu związanych z rozwojem klasteringu, uczelni wyższych województwa lubelskiego, w tym: Prezes Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości Bożena Lublińska-Kasprzak, poseł Bartłomiej Bodio (PSL) – m.in. Przewodniczący Parlamentarnego Zespółu ds. Polityki Klastrowej; Parlamentarnego Zespołu ds. Polskiego Przemysłu Obronnego; podkomisji stałej ds. transportu lotniczego, gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej oraz wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Obrony Narodowej – Członek Zarządu Województwa Lubelskiego Paweł Nakonieczny, Zastępca Prezydenta Miasta Lublin ds. Inwestycji i Rozwoju Artur Szymczyk, Prezes Zarządu i Dyrektor Zarządzający PZL-Świdnik Krzysztof Krystowski (a także Prezes Związku Pracodawców „Klastry Polskie”, co w kontekście konferencji nie jest bez znaczenia), Prezes LKZTL Mieczysław Majewski, Wiceprezes LKZTL Paweł Chojnacki oraz Wiceprezes Śląskiego Klastra Lotniczego Jarosław Bulanda. Klastry jako stymulant rozwoju Pierwsza głos zabrała Prezes PARP, która przedstawiła polską politykę klastrową oraz dotychczasowy rozwój takiej formy współpracy przemysłowej. Nie ulega wątpliwości, że klastry w istotny sposób wpływają na konkurencyjność i innowacyjność kraju, regionu. Jest to kluczowy wniosek z badań nad klastrami prowadzony w ostatnich latach. W 2011 r. powołano Grupę roboczą ds. polityki klastrowej, powołanej w ramach przedsięwzięcia PARP „Polskie klastry i polityka klastrowa”, aby przedyskutować z decydentami i eksperwww.armia24.pl ◄ Latająca przyszłość gospodarki Polski i Lubelszczyzny – śmigłowiec AW149 [Fot. AgustaWestland] tami stan rozwoju klastrów w Polsce i wypracować instrumenty wsparcia publicznego dla polityki klastrowej. Grupa działała przez dwa lata, uczestniczyła też w opiniowaniu dokumentów strategicznych, a wynikiem jej prac jest dokument zatytułowany „Kierunki i założenia polityki klastrowej w Polsce do 2020 roku. Rekomendacje Grupy roboczej ds. polityki klastrowej”. Jak dotąd w ramach wspierania klasteringu w Polsce w latach 2007–2013 z programu Innowacyjna Gospodarka, Rozwój Polski Wschodniej sfinansowano programy warte ok. 500 mln PLN, co przełożyło się na kilkadziesiąt konkretnych projektów. Poza tym PARP wspiera też tzw. działania miękkie, czyli propaguje i upowszechnia ideę klasteringu, np. poprzez szkolenia dla przedsiębiorców chcących zrzeszać się w takiej strukturze. Obecnie w Polsce jest około 150–170 klastrów. PARP prowadzi Benchamark Klastrów, czyli ich ranking. Ostatnie badanie z 2014 r. objęło 35 klastrów. Bez wątpienia w klastrach następuje koncentracja podmiotów gospodarczych o wysokiej konkurencyjności. Firmy działające w klastrach cechuje większy przyrost zatrudnienia niż w tych, które do kalstrów nie należą. Choć nadal klastry to kropla w morzu polskiej gospodarki – jest to tylko 1% zatrudnionych w Polsce. Klastry sprzyjają powstawania tzw. start-upów (i spin-offów) technologicznych, czyli takich firm lub inicjatyw, które wdrażają nowe technologie. W Polsce jest około dwadzieścia parę firm mających na swoim koncie wdrażanie nowych technologii. Natomiast rozpatrując to z punktu widzenia samych klastrów, firmy te stanowią 58% podmiotów zrzeszonych właśnie w klastrach. 80% z nich wprowadziło nowy produkt, a około połowa prowadzi prace B+R – jest to ok. 55 projektów badawczych w ciągu dwóch lat. PARP chce by polskie klastry wychodziły ze swoją działalnością za granicę, co jest okazją do dalszego rozwoju. I tak się dzieje. Aktualnie polskie klastry są obecne na ponad 100 rynkach, zawarły ok. 170 umów z partnerami zagranicznymi. Dominują w tej grupie firmy aktywne transportowo. Z punktu widzenia Lublina i regionu, lokalny klastering uzyska wsparcie finansowe w ramach obecnej perspektywie budżetowej Unii Europejskiej w latach 2014–2020 w postaci dwóch programów – Polska Wschodnia i Inteligentny Rozwój. PARP chce stworzyć też preferencyjne warunki do powstawania i funkcjonowania klastrów w ramach projektu Krajowych Klastrów Kluczowych. Po Prezes Lublińskiej-Kasprzak głos zabrał poseł Bodio, który podkreślił, że udział w lubelskiej konferencji jest dla niego przyjemnością, gdyż w swojej parlamentarnej aktywności jest zaangażowany w kierowanie i uczestnictwo parlamentarnych zespołów i komisji do spraw polityki klastrowej, transportu lotniczego czy obrony narodowej. Poseł podkreślił, że jego praktyka parlamentarna uświadomiła mu, iż idea klasteringu cieszy się ponadpartyjnym poparciem, co jest budujące, gdyż ruch klastrowy pozwala firmom rozwijać się. Jak dotąd polski ruch klastrowy wyrobił sobie silną pozycję w kraju i na świecie. W tym miejscu poseł Bodio powołał się na osobiste doświadczenie w podpisywaniu umowy między polskimi a kanadyjskimi klastrami. Następnie swoimi uwagami i postulatami podzielił się ze zgromadzonymi, reprezentujący zarząd województwa Paweł Nakonieczny. Z jego punktu widzenia metodą do doganiania najbardziej rozwiniętych regionów, nie tylko w Polsce, ale także w Europie jest innowacyjność, której inkubatorami są właśnie klastry, takie jak LKZTL. Właśnie takie cele powinno sobie stawiać województwo lubelskie, aby nie gonić tylko województwa mazowieckiego, ale najbardziej rozwinięte regiony Europy. Można w tym kontekście, także ze względu na AgustaWestland pomyśleć o mateczniku tego przedsiębiorstwa, czyli Lombardii. Postulat w swej istocie słuszny, jednak patrząc realistycznie, postulat swą ambicją przekraczający wszelkie granice wyobraźni, biorąc pod uwagę ogłoszone w zeszłym roku wyniki badania Eurostatu dotyczącego zamożności poszczególnych regionów UE w 2011 r. Otóż mierzono w nim rozwój ekonomiczny regionów liczony jako wartość PKB na osobę według parytetu siły nabywczej. W Polsce tylko województwo mazowieckie znalazło się „nad powierzchnią” ze 107% średniej unijnej (wynoszącej 25 100 EUR rocznie na osobę). Lubelszczyzna razem z czterema innymi polskimi województwami miała ten wskaźnik poniżej 50%. Taka statystyka jest o tyle przykra, że Lubelszczyzna jest wyjątkowa nie tylko w skali Polski, ale także i Europy. Wątek ten w dalszej części konferencji rozwinął Prezes Krystowski. Nie ulega natomiast wątpliwości, że Paweł Nakonieczny miał rację, mówiąc, że tylko innowacyjny rozwój może być sposobem na szybszy rozwój. Jednak przypomniał, że objęcie takiej strategii rozwoju województwa obarczone jest ryzykiem związanym z właśnie takim inwestowaniem środków z kasy województwa. Wynika to przede wszystkim z małego doświadczenia województwa lubelskiego w innowacyjnych inwestycjach. Po przedstawicielu władz wojewódzkich przyszła kolej na władze miejskie, które reprezentował w imieniu nieobecnego Prezydenta Żuka jego Zastępca ds. Inwestycji i Rozwoju Artur Szymczyk. Przyznał, że bardzo budujące jest widzieć, jak w przeciągu roku od podpisania listu intencyjnego o utworzeniu LKZTL, ten rozpoczyna faktyczną działalność. Tym samym Szymczyk podziękował PZL-Świdnik za podjęcie się zadania koordynatora klastra. AW149 przyszłością Lubelszczyzny i nie tylko Pierwszą część konferencji zamknęło wystąpienie Prezesa Krystowskiego, który potwierdził deklarację, że PZL-Świdnik bierze na siebie rolę lidera klastra, co jest zarazem przywilejem, ale i obowiązkiem. Prezes Krystowski – wskazując ustawiony na stole na model AW149 – powiedział, że symbolem tej konferencji jest śmigłowiec. Kontynuując tę myśl, powiedział, że wyjątkowość Lubelszczyzny jako regionu w skali kraju oraz Europy polega właśnie na ulokowanych tutaj zakładach PZL-Świdnik. Produkcja śmigłowców w sektorze lotniczym jest jednym z najbardziej wymagających, jednym z najbardziej trudnych technologicznie obszarów przemysłu lotniczego. Fabryk, które potrafią zaprojektować, wdrożyć do produkcji, wyprodukować, Prezes Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości Bożena Lublińska-Kasprzak w czasie swojego wystąpienia [Fot. red.] ARMIA • 4 (78) KWIECIEŃ 2015 41 przemysł a potem eksploatować i wspierać remontami, szkoleniami urządzenie skomplikowane – system – jakim jest helikopter w Europie jest pięć, w tym jedna w Wielkiej Brytanii, jedna we Włoszech należące do grupy AgustaWestland, do której należy od niedawna PZL-Świdnik, jedna we Francji i jedna w Niemczech należące do grupy Airbus Helicopters i piąta Polska – wymienił Prezes Krystowski, odnosząc się po kolei do fabryk w Yeovil, Vergiate, Marignane, Donauwörth i Świdniku. – Należymy do elitarnego grona, Polska jako kraj, a Lubelszczyzna jako region, miejsc, w których potrafi się zaprojektować i wyprodukować helikopter. Prezes Krystowski przypomniał, że o ulokowanie lub rozwijanie produkcji śmigłowców we własnych państwach zabiegają obecnie największe wschodzące potęgi jak Brazylia, Chiny, Indie, Turcja, Republika Korei. A Polska już od ponad półwiecza ma to właśnie w województwie lubelskim. PZL-Świdnik wyprodukował w swojej historii ponad 7400 śmigłowców, co czyni te zakłady trzecim największym producentem śmigłowców na świecie. Jednak to nie historia, ale przyszłość jest najważniejsza. Składa się na nią też rozwój LKZTL, do którego właśnie przyłączyły się WZL-1 w Łodzi razem z oddziałem w Dęblinie. Następnie Prezes Krystowski wyjaśnił niejasności, które napiętrzyły się wokół porównywania LKZTL do Doliny Lotniczej: Nie próbujemy budować konkurencji wobec Doliny Lotniczej i nasz klaster nie powstaje by z Doliną Lotniczą porównywać się i mierzyć. Co więcej, będziemy nadal współpracowali z Kolegami z Podkarpacia. Prezes Krystowski doprecyzował, że powstanie LKZTL jest po prostu naturalnym dopełnieniem faktu, że PZL-Świdnik obok WSK Rzeszów jest jedną z dwóch największych firm lotniczych w Polsce. PZL-Świdnik ma swoją rolę do Geograficzne rozlokowanie klastrów z uwzględnieniem podziału administracyjnego Polski [Źródło: PARP] odegrania i obowiązki w regionie, w którym jest i musi przejmować obowiązki za ten region – powiedział Prezes Krystowski. Potwierdzeniem tych słów było przekazanie przez PZL-Świdnik kilkuset tysięcy złotych finansowego wsparcia dla LKZTL w postaci personelu i biur na początek jego operacyjnej działalności. Kończąc swoje wystąpienie, Prezes Krystowski wprowadził przybyłych na konferencję w jej kolejną część, odnosząc się do znaczenia zwycięstwa AW149 w przetargu na 70 śmigłowców dla Wojska Polskiego: Jest to przetarg o wartości 3 mld EUR, czyli o wartości większej niż cała pomoc unijna przeznaczona na wszystkich przedsiębiorców Polski Wschodniej w latach 2014–2020. To dopiero pokazuje, o jakiej mówimy skali potencjalnego impulsu na rozwój regionu. Prezes Krystowski porównał obecną sytuację do czasów II RP, gdy Lublin był częścią Centralnego Okręgu Przemysłowego, o czym dziś nawet w Lublinie chyba mało kto pamięta. Władze II RP powołując do życia COP, stworzyły w latach 1936–1939 ponad 100 000 Liczba miejsc pracy gwarantowanych w krajowej gospodarce w przypadku wyboru przez MON śmigłowca AW149, czyli konstrukcji współprojektowanej i produkowanej w Polsce [Źródło: PZL-Świdnik] 42 miejsc w pracy w biednej i nieuprzemysłowionej części ówczesnej Polski. Kończąc swoje wystąpienie, Prezes Krystowski ostrzegł, że największym błędem byłoby rozstrzygnięcie przetargu w oparciu nie o korzyści gospodarcze, ale o różne wciąż pokutujące przesądy. Jeden z nich głosi, że zakup uzbrojenia jest elementem realizacji jakichś międzynarodowych zobowiązań. Albo że istota przetargu polega na jednym wydumanym parametrze technicznym, jak słynne trzy centymetry od stropu kabiny do poziomu noszy, które swego czasu jakoby decydowały o wyborze śmigłowców dla Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Niewybranie AW149 przez MON to po prostu 0,5 mln PLN dziennie mniej dla Lubelszczyzny przez długie kolejne lata. Widmo korzyści utraconych Wystąpienie Prezesa Krystowskiego stanowiło preludium do prezentacji analizy przeprowadzonej przez zespół ekonomistów z Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Prezentację przeprowadził prodziekan Wydziału Ekonomicznego UMCS dr Mirosław Łoboda z Zakładu Zarządzania, koordynujący pracę zespołu. Doktor Łoboda rozpoczął z typową dla wykładowcy akademickiego swadą, czyli parę anegdot, po których nastąpił zastrzyk ekonomicznej teorii dotyczącej istoty, struktury, funkcji i celów oraz warunków sukcesu klastra takiego rodzaju jak LKZTL. Zaoszczędzimy tych ekonomicznych niuansów Czytelnikom ARMII, aby nie przysnęli w trakcie lektury niniejszego artykułu, co niewykluczone przydarzyło się niektórym słuchaczom wykładu dr. Łobody i przejdziemy do clou problemu, czyli gospodarczego znaczenia zwycięstwa AW149 w przetargu na 70 śmigłowców dla WP. Tym bardziej, że zagadnienia teoretyczne i definicyjne dotyczące klastra skrótowo przybliżyliśmy we wspomnianej relacji z podpisania listu intencyjnego o powołaniu LKZTL niemal rok temu (ARMIA 5/2014). Doktor Łoboda przypomniał, że mija 95 lat, odkąd władze II RP złożyły pierwsze zamówienie na samoloty produkowane w Polsce, właśnie w zakładach Plage i Laśkiewicz w Lublinie. Niemal 100 lat później, śmigłowiec AW149 może być akceleratorem klastra, rozpoczynając nowy rozdział w lotniczej historii Lubelszczyzny i Polski. Wybór przez MON AW149 uczyni PZL-Świdnik wyłącznym światowym producentem AW149, także na eksport. Spowoduje transfer nowej technologii AgustaWestland do PZL-Świdnik i jej dyfuzję, czyli rozprowadzenie w obrębie klastra. Wybór i produkcja AW149 przyciągnie nowych inwestorów zagranicznych i zwiększy stopień ich zakotwiczenia w rewww.armia24.pl Adam M. Maciejewski Lubelski Klaster Zaawansowanych Technologii Lotniczych… gionie. Przyciągnie też wykwalifikowanych specjalistów z zewnątrz, co wspomoże rozwój kapitału intelektualnego klastra i całego regionu, a w konsekwencji ułatwi przyswajanie nowych środków na badania naukowe. W konsekwencji zwiększy stopień nasycenia technologiami informacyjno-komunikacyjnymi (ICT), dzięki czemu możliwa będzie współpraca z tzw. Lubelską Wyżyną IT – lubelską inicjatywą z tego obszaru. Zakłady PZL-Świdnik staną się światowym centrum produkcji najnowszego AW149. Prócz względów prestiżowych w lotniczym świecie, zwielokrotni to potencjał kompetencji badawczych i produkcyjnych Świdnika. Spowoduje dalszy rozwój pozyskanych technologii, zdynamizuje rozwój kooperantów (również lokalnych) dzięki stworzeniu nowego układu więzi kooperacyjnych. Umożliwi pełniejsze wykorzystanie infrastruktury energetycznej i transportowej regionu, w tym Portu Lotniczego Lublin w Świdniku. Przyniesie regionowi wzrost zatrudnienia, wynagrodzeń i dochodów do dyspozycji mieszkańców, co następnie przełoży się na wzrost poziomu konsumpcji, życia i wpływów z podatków. Powstaną też obecnie nieistniejące nowe miejsca pracy i staży dla studentów i absolwentów uczelni. Natomiast negatywna decyzja MON względem kontraktu na AW149 pozostawi region lubelski jedynie z szacunkami, tzw. korzyści utraconych – o czym wspomniał już wcześniej Prezes Krystowski – czyli ile dziennie będą wynosić straty dla regionu. Brak produkcji AW149 i aktywnie działającego LKZTL spowodują powstanie w gospodarce regionu tzw. utraconych korzyści, które w przybliżeniu wynosić będą: • 0,5 mln PLN dziennie w 2016 r. • 2,1 mln PLN dziennie w 2020 r. • 4,2 mln PLN dziennie w 2030 r. Trudno te liczby porównać z jakąkolwiek pomocą rozwojową dla Lubelszczyzny. AW149 to także olbrzymia szansa na rozwinięcie skrzydeł przez LKZTL. Już teraz dysponuje on potencjałem rozłożonym w kadrze i nowoczesnym zapleczu badawczym lubelskich uczelni. Udało się ją zbudować w wyniku realizacji 340 projektów o łącznej wartości ponad 3 mld PLN. W jej skład wchodzą wyspecjalizowane jednostki innowacyjno-wdrożeniowe, w tym: Centrum Innowacji i Zaawansowanych Technologii Politechniki Lubelskiej, Lubelskie Centrum Transferu Technologii Politechniki Lubelskiej, Centrum Transferu Wiedzy KUL, Centrum Nanomateriałów Funkcjonalnych UMCS, ECOTECH-COMPLEX, Centrum Innowacyjnych Technologii NanoBioMedycznych UM, Lubelski Park Naukowo-Technologiczny. LKZTL stanie Zestawienia przygotowano w oparciu o Regional Input-Output Modeling System (RIMS II) – amerykański model pokazujący, jak np. wzrost w jednej konkretnej branży przekłada się na wzrost zatrudnienia w pozostałych [Źródło: UMCS] Podpisanie umowy o współpracy między LKZTL a Śląskim Klastrem Lotniczym. Stoją (od lewej): Zastępca Prezydenta Miasta Lublin ds. Inwestycji i Rozwoju Artur Szymczyk, Członek Zarządu Województwa Lubelskiego Paweł Nakonieczny, Prezes Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości Bożena Lublińska-Kasprzak, poseł na Sejm RP Bartłomiej Bodio, Prezes Zarządu i Dyrektor Zarządzający PZL-Świdnik Krzysztof Krystowski. Przy stole (od lewej): Wiceprezes Śląskiego Klastra Lotniczego Jarosław Bulanda, Prezes LKZTL Mieczysław Majewski i Wiceprezes LKZTL Paweł Chojnacki [Fot. UM Lublin] się platformą dostępu do specjalistycznych urządzeń i usług, platformą wymiany informacji technicznej, skoordynuje i wspomoże zakupy specjalistycznych maszyn i urządzeń udostępnianych następnie członkom klastra, umożliwi budowę infrastruktury badawczej dla przemysłu lotniczego i współpracę w zaopatrzeniu materiałowym. Konferencję zakończyło podpisanie porozumienia o współpracy między LKZTL a Śląskim Klastrem Lotniczym. Zapowiedziane przez MON rychłe rozstrzygnięcie przetargu na 70 śmigłowców dla SZ RP pokaże, na ile wszystkie powyższe zamierzenia przejdą ze sfery planów do sfery realizacji. PZL-Świdnik powstał w latach 50. ubiegłego wieku i dynamiczny rozwój tych zakładów (i nie tylko) wiązał się z uruchomieniem produkcji – wówczas bardzo nowoczesnego i udanego konstrukcyjnie – radzieckiego śmigłowca Mi-2, który produkowany był tylko w Świdniku. Gorsza passa dla PZL-Śwdinik i ogólnie Polskiego Przemysłu Obronnego przyszła wraz z III RP. Program Modernizacji Technicznej SZ RP mógłby w końcu to zmienić. Casus Mi-2 może powtórzyć się, tym razem z AW149 w roli głównej. Przyszłość regionu zależy od n decyzji rządu. Adam M. Maciejewski Publicystyka dotycząca głównie uzbrojenia wojsk lądowych oraz przemysłu obronnego. Zainteresowania obejmują też rolę czynnika militarnego w stosunkach międzynarodowych i teorii komunikowania masowego. ARMIA • 4 (78) KWIECIEŃ 2015 43 przemysł Kolejny producent śmigłowców inwestuje w Polsce Otwarcie Biura Konstrukcyjnego Airbus Helicopters w Łodzi Konsorcjum Airbus Helicopters, do niedawna jeszcze Eurocopter, jest w Polsce już ponad dekadę. Jednak dotąd nie planowało rozpoczęcia budowy śmigłowców w Polsce. Sytuacja zmieniła się, kiedy Airbus Helicopters stanął do przetargu na śmigłowiec wielozadaniowy dla polskiej armii. Ale oprócz planów produkcyjnych, równolegle rozważano zupełnie inny projekt. Dotyczył on otworzenia Biura Konstrukcyjnego Airbus Helicopters w Polsce. Jean-Brice Dumont, wiceprezes wykonawczy ds. inżynierii w Airbus Helicopters zapytany, czy projekt otworzenia biura jest powiązany z planami rozpoczęcia produkcji lub montażu śmigłowców, odpowiedział, że Biuro Konstrukcyjne jest projektem niezależnym i decyzja o jego powstaniu w Polsce zapadła dużo wcześniej. W tym celu wydzielono spółkę Airbus Helicopters Polska, a 19 lutego 2015 roku nastąpiło oficjalne otwarcie Biura Konstrukcyjnego Airbus Helicopters Polska w Łodzi. Działalność Biura staje się faktem. Maciej Ługowski U roczystość otwarcia zgromadziła dużo osób wysoko postawionych – polityków, zarządzających, inżynierów oraz dziennikarzy. Uroczystość miała miejsce w nowo otwartej siedzibie Biura Konstrukcyjnego Airbus Helicopters Polska (oficjalna pełna nazwa to Biuro Projektów i Badań Airbus Helicopters Polska) w centrum Łodzi, z siedzibą w Forum 76 Business Centre. Przybyłych oficjalnie przywitał prezes Airbus Helicopters Guillaume Faury. Nawiązał do już od dawna prowadzonej współpracy z polskimi konstruktorami, przypominając, że mieli oni nawet swój udział w budowie demonstratora technologii, śmigłowca X-3, który jest obecnie najszybszym śmigłowcem hybrydowym na świecie. Głos zabrali także Wojewoda Łódzki Jolanta Chełmińska, Marszałek Województwa Łódzkiego Witold Stępień oraz Prezydent Łodzi Anna Zdanowska. Marszałek Województwa mówił o ważnym wydarzeniu, jakim jest otwarcie biura, oraz o tym, że Łódź deklaruje współpracę z Airbus Helicopters i wykorzysta do tego unijne pieniądze. Prezydent Łodzi zaznaczyła, że Łódź wchodzi do grupy miast inwestujących w lotnictwo. Ambasador Republiki Federalnej Niemiec Rolf Nikel zaznaczył, 44 Uroczyste otwarcie Biura – przecięcie wstęgi. Od lewej: ambasador RFN Rolf Nikel, prezydent Łodzi Hanna Zdanowska, prezes Guillaume Faury, ambasador Francji Pierre Buhler, wiceprezes Jean-Brice Daumont [Fot. archiwum autora] że rozwijający się przemysł lotniczy w Polsce jest wydajniejszy niż kiedykolwiek wcześniej. Głos zabrał również Ambasador Republiki Francuskiej Pierre Buhler, mówiąc, że Airbus Helicopters chce, żeby w Polsce działało jedno z jego głównych biur konstrukcyjnych.. Na koniec głos zabrał Dyrektor Janusz Moos z Łódzkiego Centrum Doskonalenia Nauczycieli i Kształcenia Praktycznego (ŁCDNiKP), który powiewww.armia24.pl EC725R2 Caracal [Fot. Martin Scharenborg & Ramon Wenink] dział: Sięgam do przeszłości, bo 10 lat temu Łódzkie Centrum Doskonalenia Nauczycieli uczestniczyło w ważnym, pierwszym projekcie międzynarodowym francusko-niemiecko-szkockim. Chciałem przekazać najserdeczniejsze gratulacje, życzenia samych sukcesów w pracach badawczych. Pracach, które będą służyły tak ważnej sprawie jak rozwój naszego województwa. Niech spełniają się wszelkie plany. Życzę pomyślności. Po pierwszych przemówieniach doszło do jednej z najważniejszych części uroczystości. Podpisany został list intencyjny o szerokiej współpracy Airbus Helicopters Polska z innymi podmiotami gospodarczymi zarówno ze strony polskiej, jak i francuskiej. Wpływ na gospodarkę lokalną i ogólnokrajową Powstanie Biura Projektów Airbus Helicopters Polska będzie miało wpływ na gospodarkę lokalną, w obrębie województwa, jak i w skali całego kraju. Chodzi tu o współpracę z już istniejącymi i rozwijającymi się w Polsce zakładami produkcji lotniczej, jak i intensyfikację współpracy z polskimi instytucjami naukowymi. Istotna jest również kwestia zatrudnienia. Obecnie w Biurze zatrudnienie wynosi 100 inżynierów, konstruktorów i kadry zarządzającej. Ale Airbus Helicopters planuje w Polsce zwiększyć zatrudnienie wraz ze swoim rozwojem. Sięgać będzie zarówno po kadry z uczelni w Łodzi (głównie Politechniki Łódzkiej), jak i z wybranych uczelni całego kraju. Charakter pracy i plany rozwoju Biura Konstrukcyjnego Airbus Helicopters Polska Nowej spółce Airbus Helicopters Polska zostanie powierzony szeroki zakres działań związanych z projektowaniem mechanicznym. Szczególnym celem prac będą przełomowe technologie przyszłości z zakresu systemów napędowych wiropłatów oraz ich wyposażenia. Prace projektowe w Biurze obejmą wojskowe oraz komercyjne śmigłowce, nowe konstrukcje oraz modernizację istniejących typów wiropłatów. Poprzez programy wymiany naukowej i akademickiej, Ambasada Francji w Polsce pomaga w kształceniu inżynierów w środowisku międzynarodowym. Ambasada Francji w Polsce będzie wspierać Airbus Helicopters Polska i Politechnikę Łódzką w celu wzbogacenia wiedzy fachowej i praktycznej dla specjalistów, co także przyczyni się do wypracowania oferty odpowiadającej rynkowi pracy. W ciągu najbliższych 5 lat Ambasada Francji oraz firma Airbus Helicopters Polska zamierzają wspólnie ufundować stypendia naukowe. Dzięki nim polscy studenci Politechniki Łódzkiej będą mogli wyjeżdżać do Francji na szkolenia i studia różnych specjalności, szczególnie o wysokiej specjalizacji technicznej. Program rozwojowy dla studentów technicznych jest realizowany całkowicie w języku angielskim. Prace w Polsce rozwijają się coraz szybciej. Podpisany 19 marca list intencyjny zintensyfikuje współpracę. Biuro, które zostaje otwarte, pozwoli na rozszerzenie współpracy z różnymi podmiotami, począwszy od za- kładów wytwórczych po instytucje naukowe. Należy też podkreślić, że na Politechnice Łódzkiej powstanie dział techniki lotniczej, który będzie wspierał Biuro Konstrukcyjne. Przyciągnie on do regionu studentów i inżynierów z całej Polski i nie tylko. Otwarcie Biura, a w dalszym okresie zakładów produkcyjnych, przyczyni się do rozwoju regionu, również we współpracy z innymi ośrodkami europejskimi. Współpraca będzie korzystna dla wszystkich stron: dla regionu, jak i dla Airbus Helicopters i uczelni polskich. Jak podkreślano w rozmowach kuluarowych, wszyscy widzą znaczący potencjał w Polsce, szczególnie wśród młodych i wykwalifikowanych inżynierów, którzy mają szansę przyczynić się do wprowadzenia zmian rozwojowych w produktach i systemach tworzonych w Konsorcjum Airbus Helicopters. Guillame Faury, prezes Airbus Helicopters, powiedział również, że: Naszym celem jest bezpośrednie powiązanie Airbus Helicopters Polska z nami w wielu obszarach, takich jak organizacja, procesy oraz projektowanie. To dowodzi naszego długofalowego zaangażowania w prowadzenie prac w Polsce. Nowo otwarte biuro konstrukcyjne Airbus Helicopters Polska jest czwartym tego typu biurem założonym przez Airbus Helicopters w Europie po biurach we Francji, Niemczech oraz Hiszpanii. 10 lat Airbus Helicopters w Polsce Airbus Helicopters otwierając 19 marca Biuro Konstrukcyjne w Łodzi, przypieczętowała tym samym ponad dekadę współpracy naukowej w Polsce, z której Airbus Helicopters odnotował już pewne korzyści. W gronie ARMIA • 4 (78) KWIECIEŃ 2015 45 przemysł partnerów firmy znajduje się Politechnika Łódzka oraz – od ostatniego czasu – Uniwersytet Technologiczno-Humanistyczny im. Kazimierza Pułaskiego w Radomiu, jak również Politechnika Gdańska. W ramach współpracy z Airbus Helicopters, Politechnika Łódzka przyczyniła się m.in. do rozwoju superszybkiego, hybrydowego demonstratora technologii X-3, który pobił rekord prędkości dla śmigłowców hybrydowych. Politechnika brała udział w pracach nad śmigłami, optymalizacją aerodynamiki oraz integracją silnika Airbus Helicopters jest na polskim rynku liderem wśród zachodnich producentów śmigłowców. Obecnie w kraju są eksploatowane 54 śmigłowce tego producenta. Firma dostarcza też kompleksowe usługi z zakresu obsługi, naprawy oraz remontów (MRO) za pośrednictwem firmy Heli Invest – lokalnego dystrybutora oraz partnera Airbus Helicopters z siedzibą w Warszawie. Dodatkowo, Airbus Helicopters jest jedyną firmą, która przeprowadziła w Polsce ważny program szkoleniowy umożliwiający przejście ze śmigłowców radzieckich na nowoczesne wiropłaty zachodnie. Jako Airbus Group, konsorcjum współpracuje z polskim przemysłem lotniczym i kosmicznym od prawie dwóch dziesięcioleci. Główny obszar działalności firmy w Polsce obejmuje produkcję samolotów, elementów konstrukcyjnych samolotów, komponentów i systemów elektrycznych, szkolenia pilotów i personelu naziemnego, obsługę techniczną, naprawy i remonty, a także badania nad technologiami kosmicznymi i satelitarnymi. Obecnie ponad dziesięć polskich firm uczestniczy w bezpośrednim łańcuchu dostaw Grupy Airbus, nie licząc wielu dostawców pośrednich. Wartość zamówień u polskich dostawców to 191 mln euro przeznaczanych na elementy konstrukcyjne samolotów, systemy i usługi lotnicze. Airbus Group zatrudnia w Polsce 850 wysoko wykwalifikowanych pracowników. Jako wiodący producent samolotów, Airbus współpracuje z polskim przemysłem lotniczym od niemal 20 lat, korzystając z bogatego doświadczenia Polski w produkcji samolotów. Współpraca przemysłowa Airbusa z polskimi firmami rozpoczęła się w 1997 roku. Dzisiaj dostawcami Airbusa jest ponad 10 polskich przedsiębiorstw, a wiele firm pośrednio uczestniczy w łańcuchu dostaw. Polskie firmy dostarczają elementy systemów napędowych, struktury lotnicze (kadłuby), materiały i części, systemy i wyposażenie, a także elementy kabin dla wszystkich modeli Airbusa, w tym dla najnowszego 46 Guillaume Faury – prezes Airbus Helicopters [Fot. Airbus Helicopters] – A350XWB oraz najlepiej obecnie sprzedającego się na świecie wąskokadłubowego samolotu A320neo. Dynamiczny rozwój polskiej Doliny Lotniczej spowodował znaczące zwiększenie skali zamówień Airbusa w Polsce. Suma kontraktów zakupowych zawartych z polskimi dostawcami w 2013 r. sięgnęła ok. 220 mln dolarów. Dzięki tak znaczącej współpracy Airbus przyczynia się do rozwoju polskiej gospodarki. W kwietniu 2003 roku Gdańska Stocznia „Remontowa” otrzymała w imieniu firmy Airbus zlecenie od francuskiej firmy spedycyjnej Socatra dotyczące budowy pływającej stacji przeładunkowej o wartości ośmiu milionów euro, wykorzystywanej do transportu części A380 z zakładów produkcyjnych na linię montażu końcowego w Tuluzie. Dostarczona w styczniu 2004 roku stacja jest częścią ogólnego programu transportu A380 i jest w pełni eksploatowana. W 2009 roku krakowska firma EC Engineering (ECE) została wykonawcą prac projektowych i obliczeniowych związanych z programem Airbus A350 XWB. ECE jest odpowiedzialna za opracowanie komputerowych modeli przestrzennych części systemów hydraulicznych, wykorzystywanych na przykład do sterowania podwoziem samolotu, a także dokumentację techniczną oraz obliczenia analityczne i numeryczne. W roku 2006 Airbus podpisał strategiczną umowę ramową z Fundacją Technology Partners, reprezentującą najważniejsze polskie ośrodki naukowo-badawcze. W maju 2011 roku umowa została rozszerzona o programy badawcze dla całego koncernu Airbus Group. Od kwietnia 2007 r. Airbus zrealizował we współpracy z Fundacją Technology Partners ponad 20 projektów badawczo- -technologicznych, które koncentrowały się na opracowywaniu najnowszych materiałów do ekologicznej obróbki powierzchni oraz kompozytowych nanomateriałów przewodzących. Airbus wraz z Fundacją Technology Partners zrealizował ostatnio projekt, w ramach którego opracowano antykorozyjne powłoki z cieczy jonowych stosowane na stopach aluminium, co stanowi znaczący wkład w realizowany przez Airbusa program zastępowania kadmu. Ramowe programy badawcze Unii Europejskiej – FP7, a obecnie Horizon 2020 – stanowią istotny czynnik sprzyjający polityce Airbusa w zakresie zwiększenia współpracy badawczo-technologicznej z Polską. W ramach programu FP7 Airbus, we współpracy z Fundacją Technology Partners, mógł rozwinąć współpracę z polskimi partnerami, prowadząc duże projekty, takie jak MAAXIMUS – nowoczesne technologie kadłubów kompozytowych, a obecnie: ELECTRICAL – innowacyjne wielofunkcyjne struktury kompozytowe z funkcją autodetekcji, SARISTU – inteligentne konstrukcje lotnicze, oraz Clean Sky – wart 1,6 mld euro program mający na celu demonstrację i walidację przełomowych technologii lotniczych. Wraz z Airbus Helicopters i Airbus Defence and Space, firma Airbus stara się pozyskać polskich partnerów badawczych i przemysłowych i zachęcić ich do zaangażowania się w kolejne programy, jak Clean Sky 2. Airbus jest też partnerem przemysłowym PEGASUS (Partnership of European Group of Aeronautics and Space Universities – Partnerstwo Europejskiej Grupy Uczelni Lotniczych i Kosmicznych). Sieć PEGASUS obejmuje jedną polską uczelnię – Politechnikę Warszawską. www.armia24.pl Maciej Ługowski Otwarcie Biura Konstrukcyjnego Airbus Helicopters w Łodzi Airbus ma na koncie wiele sukcesów i osiągnięć we współpracy z polskimi uczelniami i docenia kompetencje, powagę i zaangażowanie naukowców i personelu uczelni. Szczególnie pozytywną opinią cieszą się m.in. politechniki w Warszawie, Gdańsku, Łodzi i Rzeszowie. Airbus Defence and Space jest obecny w Polsce od 2011 roku dzięki prywatyzacji byłych zakładów PZL Warszawa-Okęcie, które produkują samolot szkolenia podstawowego PZL-130 Orlik. W ciągu ostatnich czterech lat liczba pracowników firmy wzrosła o 60% (do 850 osób), a obroty o 300%. W tym czasie PZL Warszawa-Okęcie stał się kluczowym dostawcą dla Airbus Group. Dzięki transferowi technologii, szkoleniom oraz zmianie kultury produkcji zakłady PZL Warszawa-Okęcie skutecznie konkurują na zasadach komercyjnych o zlecenia w ramach nowych programów Airbus Group, takich jak produkcja konstrukcji z blach do modeli A320 i A330 oraz systemy (wiązki) elektryczne dla tych samolotów cywilnych, jak również dla transportowca wojskowego A400M. PZL Warszawa-Okęcie jest również wyłącznym dostawcą prawie 40% konstrukcji metalowych dla rodziny samolotów C295/ CN235. Jednocześnie firma prowadzi i rozwija krajowe programy lotnicze, takie jak modernizacja samolotu szkolenia podstawowego dla Sił Powietrznych RP, samoloty rolnicze i lekkie systemy pokładowe. Z kolei Astri Polska jest wspólnym przedsięwzięciem Airbus Defence and Space i Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk. Jej działalność obejmuje badania i rozwój w segmencie technologii satelitarnych i kosmicznych głównie w za- Jean-Brice Dumont – wiceprezes wykonawczy ds. inżynierii Airbus Helicopters [Fot. Airbus Helicopters] kresie programów Europejskiej Agencji Kosmicznej. Astri Polska jest pierwszą firmą w Polsce oferującą zintegrowane aplikacje satelitarne łączące technologie lokalizacyjne, obserwacyjne i telekomunikacyjne. Airbus Helicopters jest obecny w Polsce od 10 lat za pośrednictwem firmy Heli Invest (lokalny dystrybutor i partner Airbus Helicopters), która ma swoją siedzibę na lotnisku Babice/Bemowo w Warszawie. W latach 2009–2010 Airbus Helicopters dostarczył 23 śmigłowce EC135 oraz jeden symulator FTD dla polskiego Ministerstwa Zdrowia. Są one obecnie wykorzystywane przez Lotnicze Pogotowie Ratunkowe (LPR) w Warszawie. Dzięki temu ma ono do dyspozycji jedną z najnowocześniejszych w Europie flot służby ratownictwa medycznego, a produkty i usługi Airbus Helicopters stanowią integralną część codziennego życia naszego społeczeństwa. Lotnicze Pogotowie Ratunkowe, eksploatując śmigłowce EC135, ma na koncie tysiące misji transportu medycznego i misji ratunkowych, a wkrótce przekroczy 30 tys. godzin spędzonych w powietrzu. Airbus Helicopters jest ponadto jedyną firmą, która – poprzez wdrożenie skutecznych programów szkoleniowych – z powodzeniem zrealizowała program wymiany starych radzieckich śmigłowców na nowoczesne zagraniczne. Za pośrednictwem spółki Heli Invest, Airbus Helicopters oferuje także kompleksowe wsparcie techniczne, a także wsparcie logistyczne i szkoleniowe dla śmigłowców Airbus Helicopters latających w Polsce. Udział polskich inżynierów w projektach Airbus Helicopters Tomasz Krysiński – szef badań i innowacji Airbus Helicopters [Fot. archiwum autora] Polscy naukowcy nie tylko mieli udział w powstaniu śmigłowca hybrydowego X-3. Współpraca Airbus Helicopters oraz pozostałych spółek konsorcjum z polskimi partnerami trwa już od dłuższego czasu. Dzięki bliskiej współpracy z wiodącymi polskimi zakładami produkcyjnymi i instytucjami badawczymi Airbus Defence and Space toruje drogę polskim projektom w dziedzinie przestrzeni kosmicznej, które realizowane będą w najbliższym czasie. Przykładowo, warszawski zakład Airbus Defence and Space mógłby stać się przeARMIA • 4 (78) KWIECIEŃ 2015 47 przemysł mysłowym centrum integracji urządzeń satelitarnych. Mając na uwadze sukces polskiej floty 16 samolotów C295 oraz uruchomionego w Warszawie centrum serwisowego, morska wersja tej platformy jest optymalnym rozwiązaniem spełniającym wszystkie wymagania Marynarki Wojennej RP w zakresie morskich samolotów patrolowych (MPA) i zwalczania okrętów podwodnych (ASW). Ponadto wejście Polski do programu MRTT może zwiększyć współpracę przemysłową z polskimi przedsiębiorstwami, stanowiąc uzupełnienie prac już prowadzonych w Warszawie, takich jak np. keson statecznika poziomego A330. Airbus Helicopters w Europie Koncern Airbus Group jest globalnym liderem w dziedzinie aeronautyki, przestrzeni kosmicznej i usług pokrewnych. W 2013 roku Grupa – w skład której wchodzą firmy Airbus, Airbus Defence and Space i Airbus Helicopters – wygenerowała przychody w wysokości 57,6 miliarda euro i zatrudniała około 139 000 pracowników. Airbus Group jest też udziałowcem firmy ATR, produkującej samoloty turbośmigłowe, konsorcjum Eurofighter oraz dostawcy systemów rakietowych – spółki MBDA. Roczne wydatki na badania i rozwój w Airbus Group to milion euro. Airbus Helicopters jest w stanie zaoferować bogatą ofertę nowoczesnych, sprawdzonych w walce śmigłowców bojowych, od średniego wielozadaniowego śmigłowca H225M Caracal, poprzez szturmowy Tiger, do lekkich helikopterów użytkowych H135M i H145M. Zarządzanie O charakterze firmy i jej sukcesie decydują ludzie. Nie inaczej jest w Airbus Group oraz należących do niej Airbus Helicopters oraz Airbus Helicopters Polska. Poniżej przedstawiamy głównych zarządzających w konsorcjum osób, które będą zarządzać wybranymi spółkami, jednocześnie ściśle ze sobą współpracując. Guillaume Faury jest na stanowisku prezesa firmy Airbus Helicopters od maja 2013r., będąc jednocześnie członkiem komitetu wykonawczego Airbus Group. Zanim dołączył do Eurocoptera, Faury był wiceprezesem ds. badań i rozwoju (od 2010) i członkiem zarządu (od 2009) w Peugeot S.A. W latach 1998–2008 Faury jako licencjonowany inżynier lotów testowych zajmował stanowiska kierownicze w firmie Eurocopter. Sprawował między innymi funkcję głównego inżyniera programu EC225/725, szefa departamentów Lotów 48 W tych biurach zasiądą inżynierowie i konstruktorzy [Fot. Maciej Ługowski] Testowych Śmigłowców Ciężkich, a także wiceprezesa ds. badań i rozwoju. Był również członkiem komitetu wykonawczego Eurocoptera. Swoją profesjonalną karierę w produkcji lotniczej rozpoczął we francuskiej Generalnej Dyrekcji ds. Uzbrojenia (DGA), gdzie był zaangażowany do testów w locie śmigłowca Tiger, odbywające się w Centrum Lotów Testowych w miejscowości Istres. Guillaume Faury urodził się w lutym 1968 r. Ma dyplom inżyniera zdobyty na Polityce Paryskiej, a także stopień inżyniera Ecole Nationale Superieure de l’Aeronautigue et de l’ Espace w Tuluzie. Jean-Brice Dumont objął stanowisko wiceprezesa wykonawczego ds. inżynierii w ówczesnym Eurocopterze w czerwcu 2012 r. Jego rolą jest opracowywanie strategii firmy w zakresie inżynierii, a także zarządzanie całościowym planem jej rozwoju. Wcześniej Dumont był odpowiedzialny za program Super Puma. Jest absolwentem Politechniki i Szkoły Inżynierskiej SUPAERO. Karierę zawodową rozpoczął w 1996 r. jako inżynier lotów testowych, zarządzając programem testowym śmigłowca Tiger. Przez osiem lat pracował też dla francuskiego Ministerstwa Obrony Narodowej oraz DGA. W latach 2008–2012 był głównym inżynierem programu śmigłowca NH90 w Eurocopterze i dyrektorem technicznym w firmie NHIndustries. Jako szef projektu rozwojowego prowadził prace nad wariantami dla Omanu i NAHEMA śmigłowca NH90. Tomasz Krysiński dołączył do Airbus Helicopters, obejmując stanowisko Szefa Badań i Innowacji w maju 2014 r. Do zadań Krysińskiego należy opracowywanie strategii i celów firmy, zapewniając ich pomyślne wprowadzenie w całej organizacji. Od 2011 r. do maja 2014 r. odpowiadał za laboratorium innowacji w PSA Peugeot Citroën. W 1986 r. Krysiński rozpoczął pracę w Aérospatiale (później Eurocopter, obecnie Airbus Helicopters) jako inżynier aerodynamiki i był zaangażowany w rozwój większości produktów oferowanych przez firmę, między innymi hybrydowego śmigłowca X-3 czy śmigłowca bojowego Tiger. Tomasz Krysiński urodził się w Łodzi. Po trzech latach studiów na Wydziale Mechanicznym Politechniki Łódzkiej kontynuował naukę na paryskiej uczelni Ecole Nationale Supérieure d’Arts et Métiers (ENSAM), którą ukończył z dyplomem magistra inżyniera w 1984 roku. Tytuł magistra inżyniera zdobył też na uczelni Ecole Nationale Supérieure des Pétroles et des Moteurs (IFP). Tomasz Krysiński jest też magistrem nauk o procesach energetycznych Université Paris VI. Podsumowanie Ponieważ Airbus Helicopters uważa badania i rozwój za kluczowy czynnik sukcesu w działalności przemysłowej, firma rozwija długofalową współpracę z polskimi uczelniami w zakresie projektów badawczo-rozwojowych. Airbus Helicopters podpisał dotychczas umowy z trzema uczelniami (w Gdańsku, Łodzi i Radomiu). Ukoronowaniem tej współpracy jest niewątpliwie powołanie do życia spółki Airbus Helicopters Polska oraz nowo otwarte Biuro Konstrukn cyjne w Łodzi. Maciej Ługowski Ekspert z dziedziny historii, budowy i technologii statków powietrznych cywilnych i wojskowych. Napisz do autora: [email protected] www.armia24.pl Maciej Ługowski Otwarcie Biura Konstrukcyjnego Airbus Helicopters w Łodzi PATRIOT SKUTECZNY DZIŚ. GOTOWY NA WYZWANIA JUTRA. System Patriot nowej generacji firmy Raytheon zapewnia 360-stopniowe pole obserwacji; elastyczne systemy dowodzenia i kierowania o otwartej architekturze, która optymalizuje wydajność oraz integrację niskokosztowego pocisku przechwytującego (LCI). Patriot ewoluuje podążając za zmieniającymi się zagrożeniami, zapewniając bezpieczeństwo państwom, redukując koszty i oferując najnowocześniejszą na świecie obronę przeciwlotniczą i przeciwrakietową. Zapraszamy do nawiązania współpracy z liderem branży i przystąpienia do globalnego sojuszu użytkowników systemu Patriot. Więcej informacji na stronie Raytheon.com/POLAND Połącz się z nami: © 2015 Raytheon Company. All rights reserved. “Customer Success Is Our Mission” is a registered trademark of Raytheon Company. na lądzie między Wisłą a Narwią Zawracanie kijem Wisły Wedle komunikatów płynących z Ministerstwa Obrony Narodowej, program Wisła jest bliski rozstrzygnięcia. Obserwując jego przebieg przez ostatni rok, aż trudno wyjść ze zdziwienia, jak bardzo MON zmienił swoje oczekiwania, głównie redukując je w zakresie transferu technologii i udziału Polskiego Przemysłu Obronnego. Budzi to wątpliwości, co do efektu końcowego rozstrzygnięcia. A bez skutecznej obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, pozostałe wysiłki modernizacji technicznej Sił Zbrojnych RP będą miały bardzo ograniczone znaczenie dla skuteczności bojowej polskiego wojska. Adam M. Maciejewski P oczątkowo, gdy śledziło się głosy płynące z MON, w tym te publikowane w resortowych mediach, widać było spójną wizję o chęci zakupienia perspektywicznego systemu, opartego o transfer najnowocześniejszej technologii i angażującego polskie moce badawczo-rozwojowe i przemysłowe. Często przewijał się motyw transferu technologii na poziomie 50% z uwzględnieniem kluczowych technologii pocisków rakietowych. Dziś to wszystko brzmi jak odległe wspomnienie, a MON powtarza o, jako swoim priorytecie, kupieniu takiego systemu, który byłby najszybciej dostępny bez względu na jego perspektywiczność, skuteczność i – już chyba w ogóle to pomijając – udział polskiego przemysłu. Gdyby istniało Ministerstwo Rozwoju Importu, byłyby to działania wzorcowe. Postępowanie MON wskazuje, że priorytetem jest posiadanie jakiegokolwiek syste- Stacja Arabel systemu SAMP/T z anteną o polu widzenia i prowadzenia ognia wynoszącym 360°, dla kontrastu Patriot to system sektorowy z martwą strefą obserwacji wynoszącą aż 270° [Fot. autor] mu obrony powietrznej. A czy będzie on suwerenny i dopasowany do polskich potrzeb? To już chyba urzędników ministerialnych Radiolokator MFCR – z anteną IFF i nowym układem chłodzenia – systemu MEADS (na lewo pojazd zasilania) na pagórku ponad ośrodkiem TuRA w bawarskim Freinhausen. Radiolokatora Patriota nie dałoby się ustawić na takiej pozycji [Fot. MBDA Deutschland] 50 nie obchodzi, a sądząc po wypowiedziach ścisłego kierownictwa resortu obrony, najważniejszym zadaniem systemu Wisła ma być realizacja i potwierdzenie jakichś politycznych zobowiązań Polski. Czyżby Detention Site Blue to było za mało? Raz obrany kurs, zwłaszcza w przypadku działań urzędniczych, mało co już jest w stanie zmienić. Jednak Czytelnikom ARMII należy się możliwie pełen przekrojowy obraz sytuacji z uwzględnieniem aspektów technicznych, gospodarczych i politycznych. Jeżeli MON tak bardzo akcentuje kwestie kompatybilności sojuszniczej, to zacznijmy od sytuacji u sojuszników, dokładniej tych niemieckich, którzy podobnie jak Polska, prowadzą własny program modernizacji obrony powietrznej. Niemieckie wybory Można byłoby ten paragraf zatytułować „niemieckie dylematy”, ale takowych nasi www.armia24.pl zachodni sąsiedzi nie mają, o czym można było się przekonać podczas wyjazdu prasowego do matecznika MBDA Deutschland, czyli zakładów nieopodal bawarskiego Schrobenhausen. Jest to centrala MBDA Deutschland, zarazem główna fabryka i ośrodek badawczo-rozwojowy. MBDA to spółka zaangażowana w konstruowanie i produkowanie różnych pocisków rakietowych. Niemiecka odnoga MBDA wspierała też eksploatację niemieckich baterii Patriot, na tyle na ile pozwalał skromny dostęp do technologii tego zestawu. Nic dziwnego, że celem Niemiec, gdy zawierały umowę w ramach MEADS International, był większy dostęp do technologii, również poprzez udział w pracach B+R oraz produkcji, co ma przełożenie na swobodę eksploatacji zestawów. Oddaje to też charakter zaangażowania niemieckiego MBDA w pracach nad MEADS. Zamiast linii produkcyjnej pocisków rakietowych można było zobaczyć zaplecze laboratoryjne zaangażowane w prace nad stanowiskiem dowodzenia, wyrzutnią i radiolokatorem MFCR – w tym fragment anteny składający się z tzw. oktopaków oraz rozłożone i złożone poszczególne moduły nadawczo-odbiorcze – prace nad systemem symulacji, a także dość przypadkowo, schemat konstrukcji pojazdu transportowego – brakującego elementu całej baterii. Pozwalając sobie na drobną dygresję – pojazd na bazie terenowego samochodu ciężarowego (modelu wybranego wedle wymagań każdego z użytkowników systemu MEADS) będzie przewoził jeden 8-pojemnikowy pakiet zapasowych pocisków MSE, których procedura przeładunku będzie wykorzystywać hakowy system załadowczy. Obecnie przyjmuje się, że będzie jeden taki pojazd na sześć wyrzutni, co wydaje się liczbą bardzo małą (osiem pocisków zapasowych przy 48 załadowanych na wyrzutnie). Dla porównania w baterii SAMP/T są to dwa pojazdy transportowo-załadowcze na cztery wyrzutnie (16 pocisków zapasowych przy 32 na wyrzutniach). Możliwość wizyty w Schrobenhausen dała okazję, by ocenić ewolucję systemu MEADS w porównaniu z tym, co można było zobaczyć i usłyszeć rok temu, np. podczas ILA 2014 (ARMIA 6/2014). Zmiany obejmują miniaturyzację bazy elementowej, udoskonalanie systemów chłodzenia, jak to miało miejsce w przypadku bloku antenowego stacji MFCR oraz swobodne kształtowanie przyszłej konfiguracji niemieckiego systemu obrony powietrznej TLVS (ARMIA 4/2015). I tutaj mamy dwie narracje. Od przedstawicieli koncernu Raytheon można w Polsce usłyszeć, że Niemcy porzucili system MEADS i lada moment zaangażują się w Next Generation Patriot (po- Trzy podstawowe składniki systemu MEADS (radiolokator MFCR, stanowisko dowodzenia i wyrzutnia), które już umożliwiają wejście do walki. Wysoka mobilność MEADS stoi w kontraście do bardzo niskiej mobilności Patriota [Fot. MBDA Deutschland] Teraz w stanowiskach dowodzenia ECS/ICC niemieckich i holenderskich Patriotów (Konfiguracja 3) konsole operatorskie wyglądają właśnie tak (taki transfer technologii z pewnością MON „wytarguje”)... [Fot. Koninklijke Luchtmacht] ... a tak wyglądają stanowiska w polskiej Newie-SC z kolorowymi monitorami, rażąca różnica w porównaniu z Patriotem – „najnowocześniejszym systemem obrony pow. jaki istnieje”, jak powtarzają niektórzy [Fot. arch. 3.WBROP] Ale ma być tak, czyli konsole MMS w wersji Patriot Konfiguracja 3+ dla Polski. Instalacja i integracja MMS będzie wymagała nowszej wersji oprogramowania PDB [Fot. Raytheon] Dla porównania stanowisko dowodzenia baterii SAMP/T [Fot. arch. red.] mijając fakt, że Niemcy znają tę nazwę tylko z doniesień z Polski, gdyż w RFN Raytheon posługuje się nazwą Evolved Patriot). Może Bawaria to nie Niemcy? A pisząc poważnie, przyszłość MBDA Deutschland związana jest z MEADS, co widać było na każdym kroku w Schrobenhausen. Gdyż obecnie TLVS składa się z trzech elementów: MEADS, IRIS-T SL oraz nowego uniwersalnego stanowiska dowodzenia, które można porównać do polskiego SAMOC-a z oferty PIT-RADWAR. Rezygnacja z MEADS Stanowisko dowodzenia baterii MEADS [Fot. MBDA Deutschland] ARMIA • 4 (78) KWIECIEŃ 2015 51 na lądzie Bateria Patriot z 5th Battalion 7th Air Defense Artillery Regiment US Army w Morągu w 2010 r. Trudno nazywać Patriot systemem mobilnym – przypomina raczej stary radziecki S-300PT z początku lat 80., choć nawet S-300PT nie korzystał z namiotów [Fot. Sgt. 1st Class Lawree Washingtonn/US Army] Niemiecka wyrzutnia podczas próbnego odpalenia pocisku PAC-3 CRI w Stanach Zjednoczonych. W przypadku zakupu systemu Patriot najbliższe obiekty szkoleniowe są na innym kontynencie [Fot. Luftwaffe/Archiv] w RFN oczywiście jest możliwa. Bądź co bądź to tylko decyzja polityczna. Jednak powrotu do Patriota – systemu importowanego – nikt nie bierze pod uwagę. Przedstawiciele niemieckiego MBDA przecierali uszy ze zdumienia, gdy zostali zapytani, czy jest planowana ewentualna integracja pocisków IRIS-T SL z jakąś ewentualną przyszłą wersją Patriota, jak sugeruje Raytheon w Polsce. Taka opcja była dla nich 100-procentową nowością. Bez wątpienia MEADS łączy nowoczesną technologię z wysoką mobilnością, czyli coś, 52 z czego MON zrezygnował w Wiśle. Zatem jest to system bardzo nowoczesny, zbudowany pod kątem możliwości pocisku MSE i wykorzystujący w pełni jego potencjał oraz możliwy do samodzielnego rozwijania przez jego użytkowników. Dotyczy to zarówno własnych środków obserwacji, jak i ogniowych. Rozstawienie stanowiska dowodzenia systemu MEADS wymaga dwóch osób. Warto w tym miejscu porównać, ile zajmuje rozstawienie baterii konkurujących w Polsce systemów. Bateria SAMP/T to 7 pojazdów (bez pojazdów transportowo- -załadowczych), do rozstawienia których potrzeba 18 żołnierzy. W czasie konferencji prasowej przedstawiciele Raytheon uchylili się od odpowiedzi na pytanie, ilu żołnierzy potrzeba do obsługi baterii, mówiąc, że to zależy od państwa-użytkownika. Skądinąd (komunikat prasowy ambasady St. Zj. w Warszawie) wiadomo, że w czasie ostatniej wizyty baterii Patriot w Polsce, do Sochaczewa przyjechało około 30 pojazdów i 100 żołnierzy. Dobre wyobrażenie o mobilności systemu MEADS, w tym stacji MFCR na podwoziu RMMV SX 45, dała wizyta w byłej bazie rakietowej Bundeswehry, położonej w pobliżu Freinhausen, około 25 km od Schrobenhausen. W czasach zimnej wojny było to stanowisko baterii systemu Hawk (do końca zimnej wojny, zupełnie już wtedy przestarzałe, a przez cały okres służby bardzo zawodne systemy Hawk były utrzymywane, by osłaniać martwą strefę sektorowych systemów Patriot). Od 2011 r. służy jako ośrodek testowy wspierający eksploatację Patriotów (tzw. Test-and Reference Facility – TuRA – GE PATRIOT) oraz także miejsce testów składników systemu MEADS. We Freinhausen, na dominującym nad terenem wzniesieniu, na który prowadzi jedynie wąska i stroma droga (w końcowej części żwirowa), bez problemu ustawiany był radiolokator MFCR. Z jednej strony daje to wyobrażenie o możliwościach pojazdu-nośnika RMMV SX 45, ale także o tym, jak lekki jest MFCR (blok antenowy ma obecnie masę 5,5 t). Poniżej, w ochraniającym go częściowo radioprzezroczystym budynku stał radiolokator baterii Patriot, a nieopodal niego wyrzutnie w dwóch wersjach z pojemnikami PAC-2 i PAC-3. Całość dowww.armia24.pl Adam M. Maciejewski Zawracanie kijem Wisły pełniały kontenerowe stanowiska dowodzenia ECS i ICC w standardzie PAC-3, jednak z konsolami operatorskimi rodem z lat 80. Stanowiska operatorskie polskich zestawów Newa-SC wyglądają przy ECS Patriota jak z filmu science-fiction. Lepiej nie myśleć, co będzie, jeśli do Polski trafią Patrioty jednak bez stanowisk Modern Man Station. Wizyta w ośrodku we Freinhausen dała też sposobność do rozmowy z ludźmi odpowiedzialnymi za eksploatację systemów Patriot w Bundeswehrze, przede wszystkim w kontekście planów na przyszłość. Te od strony technicznej są klarowne. W linii pozostaje 12 baterii w wersji PAC-3 (Konfiguracja 3) przystosowanych od strzelania pociskami PAC-3 CRI, do tego dochodzi jedna bateria używana do celów szkolnych i jedna do testowo-badawczych. Obecnie Niemcy zakładają eksploatację tych 14 baterii do wyczerpania ich resursów, co nastąpi w przeciągu najbliższych lat. Natomiast pozostałe baterie Patriot w wersji PAC-2 Niemcy próbują sprzedać za granicę, co do tej pory udało się w przypadku Republiki Korei i Hiszpanii (oba państwa kupiły łącznie po trzy baterie). Gdyby nie znaleziono na nich kupca, poddane zostałyby tzw. demilitaryzacji, jak Niemcy dyplomatycznie określają proces utylizacji. Nie trzeba chyba dodawać, że są to zestawy zupełnie moralnie i technicznie zużyte. Wizyta w zakładach MBDA Deutschland dała też wyśmienitą okazję, by zapytać, czy w Niemczech brano pod uwagę zakup pocisków Aster 30. Okazało się, że taką opcję odrzucono jeszcze wiele lat temu, ze względu na dwustopniową konstrukcję tych pocisków. Niemieccy politycy uznali, że odrzucany po wypaleniu pierwszy stopień napędowy Astera może stwarzać zagrożenie dla ludzi na ziemi. Stąd zwrócenie się ku drogim, ale jednostopniowym pociskom MSE. Zatem wraz z rezygnacją Niemców z systemu Patriot, a niewykluczone też, że i Holandii, na co wskazuje wiek i stopień wyeksploatowania holenderskich baterii, jedynym użytkownikiem w Europie pozostanie Grecja i wspomniana Hiszpania. Państwa o zasadniczych problemach gospodarczych, które w przewidywalnej przyszłości nie mogą pozwolić sobie na zakupy drogiego uzbrojenia. Jedyną niewiadomą pozostaje decyzja Turcji w jej programie T-Loramids, w którym startuje i SAMP/T, i Patriot. Ale Turcja stawia warunek pełnego transferu technologii, więc może przekonamy się, czy to, co nie jest możliwe pod jedną szerokością geograficzną, ziści się pod inną. Choć trzeba uczciwie przyznać, że Turcja to niestety nie Polska i to pod wieloma względami. Gdyby Turcja nie wybrała Patriota, a Polska tak, to wówczas zostalibyśmy z tzw. systemem wyspowym, nieeskploatowanym przez nikogo w Europie i wówczas minister Siemoniak (albo raczej już jego następcy) być może będzie zacieśniał sojusze z salafickimi despotami znad Zatoki Perskiej. Kody źródłowe, czyli suwerenność W mediach ogólnotemtycznych (i w MON najwyraźniej też) panuje spore niezrozumienie znaczenia posiadania dostępu do kodów źródłowych. Czy jest tak na skutek ignorancji, czy celowego zaciemniania obrazu sytuacji, trudno powiedzieć. Natomiast tylko dostęp do kodów źródłowych jest gwarancją pełnej suwerenności, zatem i skuteczności użycia systemu obrony powietrznej. Inaczej nie ten, który zapłacił za baterie, jest ich użytkownikiem, ale ten, który może je zdalnie włączać i wyłączać wedle własnego uznania, np. sygnałem z satelity. Kody źródłowe to także swoboda modernizacji i modyfikacji systemu, utrzymywania go w stanie gotowości i nowoczesności, na co ma wpływ choćby zdolność wytwarzania części zamiennych, aby nie być skazanym na łaskę zagranicznych dostaw. Kto twierdzi inaczej, dodając jeszcze, że to dla naszego dobra, ten nie jest sojusznikiem. Patriot vs. SAMP/T Od ponad roku w przestrzeni medialnej pojawiają się „treści” dotyczące systemów ubiegających się w programie Wisła, które można byłoby uznać za przejaw tzw. czarnego PR albo po prostu nie do końca uczciwych praktyk konkurencyjnych. Dotąd w ARMII filtrowaliśmy takie komuni- katy, wychodząc z założenia, że argumenty merytoryczne zawsze przeważą nad tymi fałszywymi w obliczu wielości różnych dostępnych źródeł. Jak się jednak okazuje, było to chyba naiwne założenie. Tym bardziej, że w wypaczanie informacji o przetargu momentami angażuje się nawet MON (że o Ambasadorze Stanów Zjednoczonych w Warszawie nie wspominając, ale taka to już służba – nie praca – w dyplomacji), co jest kolejnym przyczynkiem do wątpliwości o transparentności przetargu. Jednak może warto, a biorąc pod uwagę przyszłość Polskiego Przemysłu Obronnego, nawet należy zabrać głos i odnieść się do pewnych nieścisłości krążących w mediach. A przy okazji rozwiać parę mitów powstałych w trakcie trwania obecnego przetargu. Dobrą okazją będzie pewna infografika kolportowana przez koncern Raytheon jeszcze na przełomie wiosny i lata zeszłego roku, czyli zanim MON był łaskaw „uregulować” Wisłę, wykluczając z niej Polski Przemysł Obronny, ścinając wymóg transferu technologii i wskazując tzw. rozwiązania z półki – czyli przetarg po polsku. Infografika jest zatytułowana „Przewaga Patriot”, co można byłoby nazwać nadużyciem semantycznym, jeżeli prześledzi się kluczowe parametry techniczne. Te, trochę bardziej szczegółowo zestawia nasza tabela porównująca Patriota z wybranymi systemami obrony powietrznej, także dołączona do niniejszego artykułu, jednak skupmy się na aspektach technicznych wskazanych w infografice Raytheon, które wyszczególniliśmy graficznie. manipulacja faktami ARMIA • 4 (78) KWIECIEŃ 2015 53 na lądzie Rozstawienie wyrzutni SAMP/T wymaga dwóch osób i dwóch pulpitów, standard dotąd nieosiągalny (jedynie) w systemie Patriot [Fot. autor] Pierwszym z nich jest zdolność stacji radiolokacyjnych poszczególnych systemów do obserwacji przestrzeni powietrznej w zakresie 360°. Otóż Raytheon sugeruje, że posiada ją też system Patriot. Pomijając już ten drobny niuans, że stawianie w kontekście polskiego przetargu znaku równości między obecną wersją Patriota – Konfiguracją 3+ (oferowaną Polsce, choć jeszcze nigdzie nieeksploatowaną), a wersją NGP jest nieuprawnionym skrótem myślowym. Tym bardziej, że trzy nieruchome anteny skierowane w różnych kierunkach nie dają łącznie 360°, co wynika z właściwości radiolokatorów z antenami z elektronicznym skanowaniem fazowym, więc nawet teoretycznie nie jest to 360°. Na dodatek dochodzą inne ograniczenia techniczne, opisane we fragmencie o historii stacji Brda. Jednak prawdziwie problematyczna jest następna pozycja omawianej infografiki. Czyli zdolność do odparcia symultanicznego wielokierunkowego ataku. Otóż koncern Raytheon wprost sugeruje, że taką zdolność daje tylko Patriot, gdyż stacje MFCR/SuR systemu MEADS i Arabel systemu SAMP/T muszą zatrzymać bloki antenowe, by zawęzić pole obserwacji na wybranym sektorze przestrzeni powietrznej. Jest to po prostu nieprawda i zostało to dowiedzione empirycznie przez oba konkurencyjne wobec Patriota systemy. Podczas tzw. Flight Test #2 (FT-2) w listopadzie 2013 r. system MEADS strącił jednocześnie cel balistyczny i aerodynamiczny, które w momencie przechwycenia znajdo- 54 Każdy element systemu MEADS rozstawiają dwie osoby (korzystające z nowoczesnych pulpitów), które nie muszą się nigdzie wspinać, jak w przypadku Patriota [Fot. autor] wały się w sektorze obserwacji wynoszącym ponad 125° względem anteny radiolokatora MFCR (ARMIA 12/2013). Biorąc pod uwa- gę, że pole widzenia anten radiolokatorów z elektronicznym skanowaniem fazowym w trakcie śledzenia celu wynosi 120°, więc za pomocą nieruchomej anteny nie można byłoby uzyskać symultanicznego trafienia tak oddalonych od siebie celów. Zresztą sprawa jest dosyć oczywista, bo FT-2 został sfilmowany, więc wyraźnie widać nieprzerwanie obracającą się antenę MFCR. W przypadku stacji Arabel (oraz najnowszych stacji radiolokacyjnych Thalesa, np. Herakles, GM400) zastosowano technologię Intelligent System Management, która wykorzystuje krótkie i częste sygnały sondujące, emitowane co 15 ms w trybie poszukiwania i co 100 ms w trybie śledzenia. W czasie poniżej jednej sekundy, czyli krótszym niż jeden pełen obrót bloku antenowego, uzyskuje się trzykrotny pomiar tego samego celu, wystarczający do jego śledzenia i trafienia za pomocą pocisku Aster 30 (ARMIA 7–8/2014). I znów, nie są to teoretyczne dywagacje, tylko możliwości potwierdzone podczas prawdziwych strzelań, jak podczas testu 6 marca 2013 r., kiedy zniszczono izraelski cel balistyczny Black Sparrow. Infografika odnosi się też do dwóch innych zagadnień, czyli możliwych do wykorzystania przeciwlotniczych pocisków rakietowych oraz ilości przeprowadzonych testów, w obu wypadkach wskazując na rzekomą supremację Patriota. Są to zagadnienia na tyle złożone, że wymagają oddzielnego omówienia. Testy, próby, walka Raytheon słusznie wskazuje, że może pochwalić się znacznie większą liczbą strzelań ćwiczebnych niż dwa konkurencyjne zestawy. Jest to oczywiście prawda. MEADS pomyślnie wykonał tylko oba zakontraktowane Ilość czynności przedstartowych koniecznych w przypadku tylko wyrzutni M901 systemu Patriot jest niepoważnie długa, a ich wykonanie w złych warunkach pogodowych trudne i ryzykowne [Fot. Senior Master Sgt. Eric Peterson/USAF] www.armia24.pl Adam M. Maciejewski Zawracanie kijem Wisły Porównanie wybranych rakietowych systemów obrony powietrznej Zestaw Producent Znani użytkownicy Użytkownicy w NATO Radiolokator dozoru/wczesnego wykrywania (etatowy) Radiolokator kierowania ogniem Zdolność radiolokatora kierowania ogniem do ciągłej obserwacji w promieniu 360° podczas prowadzenia ognia Rodzaj anteny Wykorzystywane pasma radiolokacyjne Pociski Liczba pocisków na wyrzutni Wyrzutnie pionowego startu Zasięg strzelania [km]21 Pułap [km] Wielokanałowość Ilość celów zwalczanych jednocześnie Zdolność do odparcia wielokierunkowego ataku Czas rozstawienia baterii [min.] Otwarta architektura systemu Kompatybilność w ramach NATO Potwierdzone rodzaje zwalczanych celów Patriot Konfiguracja 31 SAMP/T MEADS 35R6-2/S-300 PMU2 Faworit2 40R6/S-400 Triumf 50R6A/S-350 Witjaź David’s Sling Barak 8 Raytheon/Stany Zjednoczone Eurosam/ Francja, Włochy/ Unia Europejska Lockheed Martin, EuroMBDA/ Stany Zjednoczone, RFN, Włochy Ałmaz, Fakieł3/ Federacja Rosyjska Ałmaz-Antiej/ Federacja Rosyjska Ałmaz-Antiej/ Federacja Rosyjska Rafael, IAI, Raytheon/ Izrael, Stany Zjednoczone IAI/Izrael Francja, Włochy –5 ChRL, Algieria, Azerbejdżan Federacja Rosyjska, ChRL6 Federacja Rosyjska –7 Izrael, Indie, Azerbejdżan Francja, Włochy – – – – – – 64N6E2, 96L6E 91N6, 96L6 96L68 b.d. – 30N6E2 92N6 50N6A ELM-2084 MMR ELM-2084 MMR Stany Zjednoczone, RFN, Holandia, Katar, Kuwejt, ZEA, Japonia, Tajwan, Arabia Saudyjska4 Stany Zjednoczone, RFN, Holandia – – AN/MPQ-65 Arabel Surveillance Radar (SuR) MFCR – + + – – b.d b.d. + PESA PESA AESA PESA PESA PESA AESA AESA C X UHF/X9 S/X10 S/X11 S/X12 S S Aster 30 B1 PAC-3 MSE, IRIS-T SL14 48N6E/E2, 9M96E/E215 48N6DM, 40N6, 9M96/M16 9M96/M, 9M10017 Stunner Barak 8 PAC-2 GEM-T, PAC-3 CRI13 4 (4×1)/ 16 (4×4) – 25/~7022 24 + 8 8 4/7 (3+4)18 4 1219 16 8 + 60/≥10023 20 + ~20 b.d. b.d. + + 3÷200/5÷4024 25 + + ~250/~40025 30/6027 + + 120/3026 30 + + b.d. b.d. + + 70 16 + 928 10 b.d. 6 6 8 b.d. b.d. – + + +29 +29 + + + ~ 108 + + 5 – – 5 b.d. – 5 b.d. – b.d. b.d. – b.d. b.d. – ≥ 30 – + do 20 – + Taktyczne i operacyjno-taktyczne pociski Taktyczne i operacyjno-taktyczne balistyczne, pociski balistyczne, naddźwiękowe i poddźwiępoddźwiękowe pociski manewrująkowe pociski manewrujące, ce, poddźwiękowe i naddźwiękowe cele poddźwiękowe aerodynamiczne i naddźwiękowe cele aerodynamiczne Obecnie eksploatowanej, zwanej także PAC-3. Polsce oferowana jest ulepszona wersja Konfiguracja 3+ 2 Dane dla eksportowej wersji; oznaczenie wersji rosyjskiej to S-300PM2 Faworit-S 3 Obecnie jest to koncern Ałmaz-Antiej 4 Dotyczy tylko użytkowników wersji PAC-3, Arabia Saudyjska zawarła kontrakt – realizacja w toku 5 Deklarowani to RFN i Włochy 6 Zawarty kontrakt, w trakcie realizacji 7 Deklarowany użytkownik Izrael 8 Spekulacja 9 SuR/MFCR 10 64N6E2,96L6E/30N6E2 11 91N6,96L6/92N6 12 96L6/50N6A 1 strzelania (Flight Tests) i trudno, aby uznać je za wystarczające do podjęcia ostatecznej decyzji o przyjęciu systemu do uzbrojenia. Natomiast SAMP/T udowodnił w szeregu prób, że potrafi zwalczać najgroźniejsze z polskiego punktu widzenia cele, choć było ich znacząco mniej (jednak liczby podane przez Raytheon w infografice to manipulacja). A więc SAMP/T skutecznie niszczył cele ćwiczebne symulujące poddźwiękowe pociski manewrujące poruszające się na ni- Taktyczne Naddźwięi operacyjno-takkowe Przede wszysttyczne pociski i poddźwiękim pociski balistyczne, Poddźwiękowe kowe cele Każdy rodzaj Każdy rodzaj balistyczne o zapoddźwięi naddźwiękowe celu o prędkości celu o prędkości aerodynamiczsięgu 70÷300 kowe pociski cele aerodynalotu do 4800 ne, taktyczne lotu do 2800 km, poza tym manewrujące, miczne m/s m/s i operacyjnocele aerodynapoddźwiękowe -taktyczne miczne i naddźwiękowe pociski cele aerodynabalistyczne miczne Dotyczy obecnie wykorzystywanych pocisków, w przyszłości ma to być też PAC-3 MSE 14 IRIS-T SL w wersji niemieckiej 15 Pociski 9M96E/E2 to opcja, ich wersje dla rosyjskiego wojska noszą oznaczenie 9M96/M 16 48N6 przejściowo, 40N6 docelowo, 9M96/M opcjonalnie 17 9M100 figuruje jako opcja, dotąd nie został zaprezentowany 18 W miejsce jednego pojemnika z pociskiem 48N6 można założyć czteropak z pociskami 9M96 19 W miejsce jednego pojemnika z pociskiem 9M96 można założyć czteropak z pociskami 9M100, rozwiązanie niezaprezentowane 20 Kąt elewacji pojemników wyrzutni to 70°, optymalny z punktu widzenia balistyki pocisku MSE 21 W warunkach optymalnych 13 22 23 24 25 26 27 28 29 skich pułapach (takie cele zwalczają też podczas strzelań Patrioty), cele balistyczne – jak izraelski Black Sparrow – czym udowodnił zdolność do niszczenia operacyjno-taktycznych i operacyjnych pocisków balistycznych o zasięgu do 600 km (zbliżone możliwości prezentował też Patriot, niszcząc pociskami PAC-3 CRI cele balistyczne PAAT – Patriot-As-A-Target – czyli pociski PAC-2 przerobione na cele balistyczne) oraz naddźwiękowe cele symulujące tak szybkie pociski Dla pocisku PAC-3/PAC-2, w przypadku PAC-2 dla celu o SPO 1,53 m2, dla celu o SPO pow. 10 m2 zasięg ok. dwukrotnie większy; zasięg zwalczania celu balistycznego pociskiem PAC-3 CRI – 25 km W oparciu o dane stacji Arabel/w oparciu o dane z innych źródeł np. GM400, AWACS Cel aerodynamiczny/balistyczny dla pocisku 48N6E/E2 Cel aerodynamiczny dla pocisku 48N6DM/40N6 Cel aerodynamiczny/balistyczny dla pocisku 9M96M; zasięg dla celu aerodynamicznego dla 9M96 – 40 km, dla 9M100 – 15 km 30 km dla pocisków 48N6DM i 9M96, 60 km dla 40N6 Dotyczy ilości pocisków PAC-2 możliwych do jednoczesnego kontrolowania po odpaleniu, ilość zwalczanych symultanicznie celów jest niższa Na szczeblu pułku manewrujące. Chodzi tu o amerykański cel powietrzny GQM-163A Coyote, który kopiuje rozwiązania konstrukcyjne napędu rosyjskiego pocisku lotniczego Ch-31. Coyote leci z prędkością 3–4 Ma na dużym pułapie lub 2,5 Ma na skrajnie małym, oddając w ten sposób profil lotu przeciwokrętowych kierowanych pocisków rakietowych w końcowej fazie ich trajektorii. Patrioty do GQM-163 nie strzelają, bo eksploatuje je US Army, a Coyote to cel ćwiczebny wykorzystywaARMIA • 4 (78) KWIECIEŃ 2015 55 na lądzie Wyrzutnia pionowego startu dla systemu David’s Sling z pociskami Stunner. Nie ma żadnych technicznych możliwości, aby zintegrować pocisk Stunner jako tzw. LCI z wyrzutnią M901 i stacją AN/MPQ-65 systemu Patriot [Fot. Raytheon] ny przez US Navy. W 2012 r. pocisk Aster 30 odpalony z okrętu zniszczył GQM-163 lecący tuż nad powierzchnią wody. Zdolność niszczenia takich celów jest konieczna z punktu widzenia Polski. Nie chodzi o to, by epatować bałamutną wojenną retoryką, ale jedno z państw sąsiednich dysponuje pokaźnym arsenałem lotniczych naddźwiękowych pocisków manewrujących, w tym w wersjach przeciwradiolokacyjnych, więc przyszły pol- ski zestaw Wisła musi być w stanie zwalczać takie pociski jak np.: Ch-22M, Ch-32, Ch-15P, Ch-31P, Ch-58USzK. Wszystkie je cechuje lot z kilkukrotną prędkością dźwięku i nurkowanie na cel z bardzo dużego pułapu, niemal pionowo. Są równie groźną bronią, co poddźwiękowe pociski manewrujące lecące według ukształtowania terenu na możliwie niskim pułapie (np. R-500, Ch-555). Można tę sprawę podsumować stwierdzeniem, że Wyrzutnia pionowego startu systemu SAMP/T z pociskami Aster 30, których pełen transfer technologii mogłaby uzyskać Polska [Fot. autor] 56 bardziej niż ilość, ważna jest jakość próbnych strzelań. W tym miejscu można poruszyć kwestię wykorzystania bojowego. Często powtarzaną frazą jest ta o olbrzymim doświadczeniu zebranym podczas bojowego wykorzystania Patriota, z którą nie może równać się żaden inny zestaw. Gdyby to miał być koronny argument, to Wojsko Polskie spokojnie mogłoby pozostawić w eksploatacji zestawy Newa i Kub. Brały udział w niejednej wojnie. Podczas agresji NATO na Serbię w 1999 r., cała potęga lotnicza Paktu Północnoatlantyckiego nie była w stanie zlokalizować i zniszczyć często zmieniających pozycje serbskich baterii Kubów – choć te są systemami mobilnymi par excellence. Gdyby miały mobilność Patriotów, zostałyby wyeliminowane w pierwszych godzinach ataku. Natomiast serbskie Newy wydatnie przyśpieszyły koniec kariery „niewidzialnego” dla radarów samolotu F-117, oficjalnie trafiając tylko jedną z takich maszyn. Zresztą, ostatnie bojowe wykorzystanie systemu Patriot podczas inwazji na Irak w 2003 r. nie wypadło przekonująco. Baterie Patriot działały w warunkach całkowitego panowania w powietrzu lotnictwa Stanów Zjednoczonych i największym problemem obsługujących ich żołnierzy były błędy systemu identyfikacji swój-obcy, co skończyło się kilkoma zestrzeleniami sojuszniczych myśliwców. Najbardziej frapujący z polskiego punktu widzenia był przypadek z marca 2003, gdy radiolokator baterii Patriot błędnie zakwalifikował amerykański F-16C jako wrogi samolot. Lecący F-16C przenosił pociski przeciwradiolokacyjne AGM-88 (prędkość lotu ponad 2,8 Ma, notabene także oferowane przez Raytheon), więc pilot odpalił jeden w samoobronie. Wynik tego starcia jest niejasny. Pilot na pewno uratował siebie i maszynę. Według jednej wersji AGM-88 trafił radiolokator, niszcząc go, według innej chybił, a radiolokator „wyłączył się”. Tak czy inaczej, bateria Patriot nie zestrzeliła wystrzelonego w jej kierunku pocisku przeciwradiolokacyjnego. Powinno to budzić obawy odnośnie przeżywalności Patriota na współczesnym polu walki. W Polsce dyskusja o koniecznej skuteczności systemu Wisła skupiła się przede wszystkim na zwalczaniu pocisków balistycznych 9M723 systemu Iskander-M. Abstrahując od tego, który możliwy do kupienia przez Polskę system rzeczywiście potrafi trafić taki cel, to bez wątpienia większe szanse ma na to system nie tylko strzelający pociskami zdolnymi do forsownych manewrów w końcowej fazie przechwycenia, ale także z nowoczesnymi stacjami radiolokacyjnymi zdolnymi do nieprzerwanego www.armia24.pl Adam M. Maciejewski Zawracanie kijem Wisły śledzenia takiego celu. W tym względzie zarówno AN/MPQ-65 jak i Arabel mają swoje lata, MEADS został przez MON odrzucony, więc chyba największe nadzieje należy pokładać w projektach polskich radiolokatorów, jak P-18PL czy Wisła albo Warta. Choć pewnie za jakiś czas okaże się, że MON – jak zwykle – nie jest zainteresowany, bo woli wspierać import. Zupełnie innym zagadnieniem, niemożliwym do zweryfikowania w warunkach pokojowych, jest odporność poszczególnych stacji radiolokacyjnych na nowoczesne środki walki radioelektronicznej. Metrykalnie najstarszy jest radiolokator AN/MPQ-65 systemu Patriot, pracujący w paśmie C, jest w tym przypadku na gorszej pozycji niż młodszy Arabel zestawu SAMP/T (pasmo X) albo wyposażone w anteny AESA radiolokatory systemu MEADS pracujące w pasmach X i UHF. To drugie pasmo jest nawet w ogóle trudno wykrywalne przez lotnicze pokładowe stacje ostrzegające o opromieniowaniu wiązką radiolokacyjną. Przypomnijmy, że polski przemysł w ramach Konsorcjum Tarcza Polski oferował skonstruowanie całkowicie cyfrowych wielofunkcyjnych stacji radiolokacyjnych, które można byłoby przeprogramowywać za każdym razem, gdyby zaistniała obawa, że potencjalny nieprzyjaciel wprowadził nowe środki walki radioelektronicznej. MON oczywiście nie był zainteresowany takim rozwiązaniem. Którymi pociskami (można) strzelać Ostatnim elementem infografiki przygotowanej przez Raytheon były pociski rakietowe kompatybilne z poszczególnymi zestawami. Tutaj także Patriot jest kreowany na najbardziej uniwersalny zestaw, w arsenale którego mamy: PAC-2 GEM-T i PAC-3 MSE, a także „w przyszłości” pocisk Stunner (wówczas występujący jeszcze pod nazwą Low Cost Inteceptor – LCI) oraz IRIS-T. Jak wygląda sytuacja z pociskiem IRIS-T, a właściwie IRIS-T SL/SLM, omówiliśmy na początku artykułu. Sytuację ze Stunnerem opisaliśmy w części artykułu odnoszącej się do ostatniej próby rakietowej z wykorzystaniem tego pocisku. Ujmując to zagadnienie w pigułce, Stunner jako pocisk Patriota to śpiew przyszłości i do tego niezbyt pewnej. Polska kupując zestawy Patriot Konfiguracji 3+, w ogóle nie będzie mogła Stunnera używać z przyczyn technicznych. Bez wątpienia Patriot Konfiguracji 3+ może strzelać pociskami PAC-2 GEM-T oraz PAC-3 CRI. W takie pociski są uzbrojone baterie obecnych użytkowników systemu Patriot w Konfiguracji 3. Polska kupując Konfigurację 3+, kupowałaby od razu wersję MSE zamiast CRI. Szkopuł w tym, że produkcja pocisku MSE w Stanach Zjednoczonych do- Cudze chwalicie Warto przypomnieć pewne, być może zapomniane, dokonanie rodzimego przemysłu, jakim było skonstruowanie i zbudowanie prototypowej pierwszej polskiej wielofunkcyjnej stacji radiolokacyjnej TRC-20 Brda, a co istotne było to w latach 2001–2003 r. Ponad dekadę temu powstał w Polsce, dokładnie w PIT, w oparciu o polską myśl naukowo-techniczną radiolokator wyposażony w cztery pasywne anteny z elektronicznym skanowaniem fazowym. Blok antenowy był nieruchomy, a skanowanie zarówno w elewacji, jak i azymucie było wyłącznie elektroniczne. Z racji, że Brda miała służyć do wykrywania celów powietrznych na niskich i średnich pułapach, blok antenowy był unoszony na składanych do transportu wysięgnikach dla powiększenia horyzontu radiolokacyjnego. Cecha, którą trudno uświadczyć w zachodnich systemach obrony powietrznej. Nie każdy ma AWACS-y, Polska nie ma. Brda pozostała prototypem, choć jej technologię wykorzystano w radiolokatorze rozpoznania artyleryjskiego Liwiec. Jednak TRC-20 Brda dostarczyła bezcennej wiedzy i doświadczeń na temat praktycznych możliwości wykorzystania wieloantenowego radiolokatora z elektronicznym skanowaniem fazowym. Otóż immanentną cechą anten z elektronicznym skanowaniem fazowym jest kąt przeszukiwania przestrzeni powietrznej wynoszący 90°. Jednak to, że mamy cztery anteny sformowane w czworobok nie oznacza, że sumaryczne pole obserwacji przestrzeni powietrznej wynosi 360°. Podczas elektronicznego odchylania wiązki, pola obserwacji poszczególnych anten Brdy były w przybliżeniu eliptyczne, przez co Brda miała cztery martwe pola w miejscu styku dwóch sąsiadujących anten. Wiąże się z tym kolejny problem, jakim jest brak ciągłości śledzenia celu powietrznego, gdy przelatuje z pola widzenia jednej anteny do drugiej. Radiolokator na półprzewodnikach, Brda takim jeszcze niestety nie była, mógłby ograniczyć powyższe negatywne zjawisko, ale zniwelować go całkowicie nie można. Nie inaczej będzie w przypadku proponowanego Polsce nowego trójantenowego radiolokatora dla systemu Next Generation Patriot, którego trzy nieruchome anteny nie mogą zapewnić ani dookólnej obserwacji w promieniu 360°, ani ciągłości śledzenia celów, a więc tym bardziej naprowadzania odpalonych pocisków rakietowych. Już nie wspominając, że ze względu na mniejsze rozmiary dwóch bocznych anten ich zasięg wykrywania może okazać się nieadekwatny do stawianej roli. Co ciekawe, przed podobnymi dylematami w przypadku systemu MEADS stanęli inżynierowie Lockheed Martin. Podczas prezentacji systemu MEADS wspominali, że układ wieloantenowy został odrzucony właśnie z dwóch powodów, po pierwsze brak możliwości zapewnienia ciągłości śledzenia, wynikający z martwych stref, a po drugie zbyt duża masa radiolokatora dyskwalifikująca go do wykorzystania w mobilnym systemie obrony powietrznej. Stąd stacja MFCR systemu MEADS dysponuje pojedynczą anteną wirującą w czasie pracy i zapewniającą jednocześnie wykrywanie, śledzenie oraz zwalczanie celów powietrznych. Identyczne podejście zastosowano w radiolokatorze Arabel systemu SAMP/T. Nie bez kozery Thales poświęcił dużo środków i czasu na rozwój wspomnianej już technologii Intelligent System Management, zaoferowanej Polsce w ramach współpracy przy nowym wspólnym radiolokatorze. MON uznał taką opcję za niewartą uwagi. Jednak zarówno SAMP/T jak i MEADS strzelają pociskami naprowadzającymi się na cel za pomocą aktywnych głowic radiolokacyjnych, więc niewymagającymi ciągłego podświetlania celu w trakcie jego zwalczania, jak w przypadku pocisków naprowadzanych półaktywnie radiolokacyjnie (w tym metodą TVM, jak PAC-2). Właśnie dlatego Raytheon nadal promuje radiolokatory z nieruchomymi antenami dla NGP, gdyż inaczej system nie mógłby wykorzystywać pocisków produkowanych przez Raytheon. Wychodzi na to, że 10 lat temu, ze względu na obiektywne ograniczenia techniczne, MON nie był zainteresowany w inwestowaniu środków finansowych w polski radiolokator TRC-20 Brda, ale 20 lat później analogiczne koncepcyjnie rozwiązanie pochodzące wyłącznie z importu jest już uważane w MON za perspektywiczne i warte transferowania olbrzymich sum za granicę. Trudno nawet podejrzewać, że w MON o powyższych faktach nie wiedzą, więc pozostaje jedynie postawić pytanie, dlaczego działania urzędników MON obniżają zdolności obronne Polski? piero nabiera tempa (wielkość zamówienia to ok. 400 sztuk w ciągu najbliższych pięciu lat) i można zakładać, że w pierwszej kolejności odbiorcami pocisków MSE będzie US Army oraz państwa-użytkownicy, które już wyra- ziły chęć ich zakupu. Polska kupując system Patriot, musiałby przez pierwszy okres jego eksploatacji polegać głównie na pociskach GEM-T albo „przejściowo” kupować wersję CRI. Ze względów logistycznych system WiARMIA • 4 (78) KWIECIEŃ 2015 57 na lądzie Udany test pocisku Stunner Stacja radiolokacyjna ELM-2048 MMR [Fot. mod.gov.il] Patriot mimo ponad 30 lat rozwoju nadal nie ma wyrzutni pionowego startu, technologicznie wyprzedziły go już coraz lepsze zestawy chińskie, jak HQ-9 [Fot. Luftwaffe/Archiv] sła nie będzie strzelał więcej niż maksymalnie dwoma różnymi typami pocisków. Natomiast utopią trąca wizja, w której do różnych celów będzie się dobierać najlepiej pasujące w kategorii koszt-efekt pociski rakietowe. W obliczu zagrożenia atakiem lotniczo-rakietowym na wyrzutniach znajdą się pociski najskuteczniejsze. Chyba, że wcześniej uzgodnimy z potencjalnym przeciwnikiem, kiedy i czym będzie atakował. Niestety z polską dyplomacją jest jeszcze gorzej niż z obroną narodową. Warto też pamiętać, że aby w pełni wykorzystać potencjał pocisków MSE, powinno się je odpalać z pojemników uniesionych pod kątem 70°, jak w MEADS. Start z wyrzutni M901 systemu Patriot zaniża skuteczność tych bardzo drogich pocisków, co stawia pod znakiem zapytania trafność takiego wydatku w przypadku Polski. W przypadku MEADS, dzięki otwartej architekturze oprogramowania, możliwa jest integracja dowolnego pocisku przeciwlotniczego. Natomiast w przypadku zestawu SAMP/T infografika Raytheona wymienia Aster 30 i w dalszej perspektywie Aster 30 Block 2. Tymczasem obecnie jest to Aster 30 B1, a w bliskiej przyszłości Aster 30 B1 NT (więcej ARMIA 11/2014), który będzie można odpalać bez modyfikowania obecnej wyrzutni. Co więcej, w ramach transferu technologii – podkreślmy – całego pocisku Aster 30 B1 oraz zaplecza badawczo-rozwojowego i obsługowego, polski przemysł uczestniczyłby w dalszym rozwoju pocisku Strzelający białoruski S-300PM. Może się okazać, że Białoruś będzie miała lepszy system obrony pow. niż Polska. Dzięki wsparciu Rosjan, Mińsk będzie miał lub już ma S-300PS/PM modernizowane do wersji S-300PM1/2, systemy Buk-MB/M2 i Tor-M2 [Fot. Biełorusskaja Wojennaja Gazieta] 58 Na początku programu Wisła izraelski rząd oferował Polsce system David’s Sling (znany w polskich mediach także pod polską nazwą Proca Dawida). Ostatecznie izraelska oferta została wycofana, jak się powszechnie uważa na skutek nacisków Waszyngtonu, blokującego dostęp do wykorzystanych w systemie własnych technologii, aby ograniczyć konkurencję w polskim przetargu. Z drugiej strony trzeba przyznać, że David’s Sling jako system nie jest jeszcze w pełni gotowy. Poza tym jest bardzo dobrze wpisany w izraelską koncepcję obrony powietrznej, co nie do końca pokrywa się z polskimi potrzebami i realiami w tym zakresie. Ostatnia próba, przeprowadzona pod koniec marca, dostarczyła pewnych informacji o stopniu rozwoju systemu, w tym jego składnikach. Na ujawnionym nagraniu widać wyrzutnię, znaną już wcześniej, co potwierdza jej dojrzałość. Widać, że opracowano ją z myślą o obronie obiektowej, co wynika z izraelskiej specyfiki, czyli dość ograniczonego obszaru do obrony oraz odmiennej od polskiej natury zagrożeń. Dlatego wyrzutnia David’s Sling zabiera dużą (16) liczbę pocisków i jest osadzona na naczepie drogowej bez możliwości poruszania się w terenie. Widać, że David’s Sling będzie działał ze stałych pozycji wokół kluczowych obiektów. Użyty w próbie startujący pionowo pocisk powiela znaną wcześniej konfigurację. Jest to dwustopniowa konstrukcja, gdzie dość lekki drugi stopień wykorzystuje doświadczenia spółki Rafael z konstruowania pocisków pow.-pow. Python-4/-5. Stąd bardzo duża liczba aerodynamicznych powierzchni sterowych i najwyraźniej brak sterowania gazodynamicznego, które Rafael uważał za zbyt ciężkie dla małych pocisków, niepotrzebnie komplikujące ich konstrukcję i zwiększające cenę. Rafael jest osamotniony w takim podejściu. Skoro drugi stopień pocisku Stunner korzysta wyłącznie ze sterowania aerodynamicznego, to oznacza, że swoje cele niszczy raczej na pułapach, gdzie gęstość atmosfery umożliwia skuteczne wykorzystanie powierzchni aerodynamicznych (pułap ok. 30 km i niżej). Układ naprowadzania nadal składa się z aktywnej radiolokacyjnej głowicy naprowadzania, na której jest asymetrycznie osadzony detektor termowizyjny. Taka kombinowana metoda naprowadzania ma pomóc w odróżnieniu pocisku balistycznego (jego głowicy) od celów pozornych. Oba te układy naprowadzania wykorzystują doświadczenia, które zebrał Rafael podczas prac konstruktorskich nad pociskami Derby i Python, które także mają swoje wersje plot. w postaci systemów rodziny SPYDER. www.armia24.pl Adam M. Maciejewski Zawracanie kijem Wisły Cel balistyczny Black Sparrow pod skrzydłem izraelskiego F-15 [Fot. mod.gov.il] W nagraniu z ostatniej próby można zobaczyć stację radiolokacyjną IAI (Israel Aerospace Industries, a konkretnie oddziału Elta) ELM-2084 MMR (Multi-Mission Radar), choć nie wiadomo, czy w migawce nie wykorzystano starego kadru. MMR jest wielozadaniowym radiolokatorem pracującym w paśmie S, wykorzystywanym także jako radiolokator rozpoznania artyleryjskiego (wówczas prowadzi wyłącznie obserwację sektorową) oraz jako radiolokator kierowania ogniem systemu obrony powietrznej Barak 8. W tym drugim zastosowaniu blok antenowy MMR wiruje podczas prowadzenia ogniem. Jak jest (czy będzie) w przypadku David’s Sling, jeszcze nie jest pewne. Zestaw David’s Sling ma stanowić środkową warstwę rakietowej obrony powietrznej pomiędzy systemem krótkiego zasięgu Iron Dome, a systemem wyższego szczebla, jakim jest przeciwbalistyczny system Arrow 2/3. Można zgadywać, że w takim układzie informacje o celach David’s Sling będzie też otrzymywał z radiolokatorów dalekiego zasięgu ELM-2080. Docelowo David’s Sling zastąpi w izraelskim wojsku Patrioty. Przechodząc do istoty przeprowadzonego testu, to celem był izraelski ćwiczebny cel powietrzny Rafael Black Sparrow symulujący operacyjno-taktyczny pocisk balistyczny. Black Sparrow ma masę startową 1275 kg. Nosicielem jest myśliwiec F-15. Black Sparrow startuje w locie poziomym i po kilku Pionowy start pocisku Stunner, dobrze widoczny czujnik termolokacyjny [Fot. mod.gov.il] Dwa kadry pokazujące pocisk Stunner tuż przed trafieniem celu i chwilę po [Fot. mod.gov.il] sekundach lotu horyzontalnego zmienia trajektorię na balistyczną, rozpoczynając forsowne wznoszenie. Można powiedzieć, że oprócz typowych pocisków balistycznych, przypomina też przenoszone przez samoloty pociski aerobalistyczne. Istnieją dwie cięższe wersje rozwojowe Sparrowa, czyli Blue i Silver Sparrow o masach odpowiednio 1900 i 3130 kg. Służą one za cele dla systemu Arrow, symulując pociski balistyczne o zasięgu do ok. 2000 km z oddzielającymi się w locie częściami głowicowymi (w przeciwieństwie do Black Sparrow, który jest pociskiem jednostopniowym). O testach najnowszych wersji Sparrowa poinformowała Rosja, obserwując je nad wschodnią częścią Morza Śródziemnego za pomocą radiolokatorów wczesnego ostrzegania Woroneż-DM z bazy radarowej w Armawirze. Pocisk Stunner trafił Black Sparrowa, co słusznie uznano za sukces. W tym miejscu warto przypomnieć analogiczny test z udziałem systemu SAMP/T, który przeprowadzono 6 marca 2013 r. Wówczas włoski zestaw na francuskim poligonie trafił bezpośrednio (czyli wg. zasady hit-to-kill) cel Black Sparrow niszcząc go, a informacja taktyczna z przebiegu strzelania była przekazywana łączem Link 16 do centrum dowodzenia obroną przeciwlotniczą NATO (BMDOC) w Ramstein w RFN. Zatem Stunner jest dopiero dziś tam, gdzie Aster 30 był zawsze. Po drugie, wbrew nieprawdziwie rozpowszechnianym przez przedstawicieli MON informacjom, pocisk Aster 30 może skutecznie zwalczać operacyjne pociski balistyczne. W rozwoju pocisku Stunner ze strony Stanów Zjednoczonych uczestniczy koncern Raytheon, stąd narracja o Stunnerze jak LCI dla systemu Patriot, konkretnie wersji NGP. Obecnie Patriot Konfiguracji 3/3+ nie może strzelać pociskami Stunner. Taka adaptacja będzie wymagała nowego radiolokatora i nowej wyrzutni, a koszty zostałyby przerzucone na zagranicznych importerów takiego systemu, gdyż w Stanach Zjednoczonych nisza dla pocisku Stunner zajęta jest przez pocisk PAC-3 MSE. Zarejestrowane zniszczenie celu balistycznego Black Sparrow (czerwone kółko) przez pocisk Aster 30 (zielone kółko) odpalonego z włoskiej wyrzutni w 2013 r. Pocisk Stunner potwierdził takie możliwości dopiero w marcu tego roku [Fot. DGA] ARMIA • 4 (78) KWIECIEŃ 2015 59 na lądzie Radiolokator Patriota w holowanej wersji naczepowej dostosowanej tylko do dróg utwardzonych [Fot. Πολεμική Αεροπορία] Odpalenie pocisku Aster 30 z wyrzutni włoskiej baterii SAMP/T [Fot. MBDA] Radiolokator Arabel i pojazd zasilania, taki zestaw rozstawia i obsługuje czterech żołnierzy w ciągu paru minut, zwraca uwagę dostosowanie wymiarów do poruszania się publicznymi drogami oraz napęd 8×8 do jazdy w terenie [Fot. autor] Zaletą systemu Patriot jest jakoby wysoka zdolność do zwalczania pocisków balistycznych. Problem w tym, że odnosi się to do radzieckiego systemu 9K72 Elbrus (zdjęcie z Afganistanu z lat 80.) i pochodnych, w Rosji spotykanego już tylko w muzeach [Fot. militaryrussia.ru] 60 Aster 30, a Wojsko Polskie miałoby całkowitą swobodę jego eksploatacji, na co także składa się dostęp do kodów źródłowych. Najwyraźniej urzędnicy MON też nie są taką szansą zainteresowani. Na marginesie dyskusji czym strzelać, nie wolno zapomnieć o tym, gdzie będziemy strzelać. W Polsce poligonu odpowiadającego parametrom Wisły nie ma. Do Aszałuku już nie jeździmy, ale nawet tam jest bliżej niż do Nowego Meksyku, do naszego nowego wielkiego sojusznika. Trudno wierzyć, żeby ktokolwiek w MON brał na poważnie pod uwagę wariant ekspedycji szkoleniowych na inny kontynent, tym bardziej z polskim sprzętem. Bez niego, na pożyczonej technice, szkolenie nie jest pełnowartościowe. Natomiast poligon na Krecie, jeśli już ma jakieś zalety, to co najwyżej turystyczno-krajobrazowe. W tym względzie oferta z SAMP/T z poligonami we Francji i zapleczem DGA jest po prostu najlepsza i trzeba napisać to otwartym tekstem. W tym artykule podzieliliśmy się refleksjami natury technicznej i nieukrywanymi obawami, że obecnie MON jest gotowy swoimi decyzjami skierować Wisłę w martwe koryto. Po części już się tak stało, gdy zapadła decyzja o kupowaniu systemów „z półki”. Pod tym względem trudno chwalić jednego konkurenta kosztem drugiego. O możliwych negatywnych następstwach takiego kroku dla Polskiego Przemysłu Obronnego i polskiej gospodarki, od której przecież zależy kondycja Wojska Polskiego oraz dalsze etapy programu modernizacji technicznej SZ RP, napiszemy więcej w kolejnym numerze. Podobnie jak o transparentności trwającego przetargu, gdyż działania MON budzą w tym zakresie jeszcze większe wątpliwości. A byłoby to już działanie na szkodę obronności państwa. n Adam M. Maciejewski Publicystyka dotycząca głównie uzbrojenia wojsk lądowych oraz przemysłu obronnego. Zainteresowania obejmują też rolę czynnika militarnego w stosunkach międzynarodowych i teorii komunikowania masowego. www.armia24.pl Adam M. Maciejewski Zawracanie kijem Wisły w powietrzu Kandydat w programie „Kruk” Najnowsza wersja znanego śmigłowca Bell AH-1 Cobra – AH-1Z Viper [Lockheed Martin] Bell AH-1Z Viper AH-1Z Viper jest najnowszą wersją znanego śmigłowca szturmowego Cobra, opracowaną w firmie Bell Helicopter w drugiej połowie lat 90. XX wieku na potrzeby US Marine Corps. Dzięki nowemu zespołowi napędowemu i zintegrowanej cyfrowej awionice ma znacznie lepsze osiągi i większe możliwości bojowe niż wcześniejsza wersja AH-1W. Viper jest jednym z kandydatów w przetargu na śmigłowce szturmowe dla polskiej armii. LESZEK A. WIELICZKO W połowie lat 90. Korpus Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych (US Marine Corps) zainicjował program modernizacji lekkich śmigłowców wielozadaniowych UH-1N Iroquois (Huey) i szturmowych AH-1W Sea Cobra (Super Cobra). Jego celem było wyeliminowanie dotychczasowych niedostatków obu maszyn w zakresie bezpieczeństwa oraz znaczące zwiększenie ich efektywności operacyjnej, możliwości bojowych i trwałości konstrukcji. Zamierzano to osiągnąć poprzez zastosowanie całkowicie nowego zespołu napędowego 62 i nowoczesnej, zintegrowanej awioniki typu „glass cockpit”. Co więcej, oba zmodernizowane typy śmigłowców, nazwane UH-1Y Venom i AH-1Z Viper, miały mieć aż 85% wspólnych części i podzespołów, w tym cały zespół napędowy (silniki, przekładnie, wały napędowe, wirnik nośny i śmigło ogonowe), układ sterowania, instalację hydrauliczną i elektryczną, awionikę, belkę ogonową, statecznik poziomy, fotele załogi i płozy podwozia. Jest to o tyle istotne, że w USMC oba typy śmigłowców służą razem w tych samych dywizjonach. Tak duże podobieństwo obu maszyn pod względem konstrukcji i wyposażenia pozwala radykalnie obniżyć zarówno koszty ich opracowania i wdrożenia do służ- by, jak i przyszłe koszty eksploatacji i czasochłonność obsługi. Początkowo planowano modyfikację 100 śmigłowców UH-1N na wersję UH-1Y i 180 AH-1W na AH-1Z. W lutym 2008 roku zdecydowano, że ostatnie 40 egzemplarzy AH-1Z zostanie zbudowanych od podstaw. We wrześniu tego samego roku planowaną liczbę obu typów maszyn zwiększono do 349, w tym 123 UH-1Y i 226 AH-1Z. W lipcu 2010 roku dokonano kolejnej korekty planów – wśród 349 śmigłowców miało być 160 UH-1Y (10 przebudowanych z UH-1N i 150 wyprodukowanych od podstaw) i 189 AH-1Z (131 przebudowanych z AH-1W i 58 nowo wyprodukowanych). www.armia24.pl LESZEK A. WIELICZKO Bell AH-1Z Viper Podstawowe dane taktyczno-techniczne śmigłowca AH-1Z Viper Wymiary średnica wirnika średnica śmigła ogonowego długość kadłuba* długość całkowita (z pracującym wirnikiem) wysokość rozpiętość skrzydeł/ wysięgników szerokość po złożeniu łopat wirnika [m] [m] [m] 14,63 2,97 13,67/15,24 [m] 17,75 [m] 4,37 [m] 4,42 [m] 4,60 Masy masa własna masa startowa maksymalna udźwig użyteczny zapas paliwa w zbiornikach wewnętrznych dodatkowe zbiorniki paliwa [kg] [kg] [kg] 5579 8392 2614 [l] 1561 [l] 4×292 lub 4×379 Osiągi prędkość maksymalna (IAS) [km/h] prędkość przelotowa (TAS) [km/h] prędkość w locie na boki i do [km/h] tyłu (IAS) maksymalna prędkość [km/h] autorotacji (IAS) prędkość wznoszenia [m/s] początkowa pułap praktyczny [m] promień bojowy** [km] zasięg*** [km] zakres przeciążeń 370 257 83 222 14,2 >6096 243 574 –0,5/+2,5 g Napęd silniki T700-GE-401 | T700-GE-401C moc trwała (bez ograniczeń) [shp] 2×1437 | 2×1546 moc trwała (30 min) [shp] 2×1690 | 2×1695 moc awaryjna (OEI) (2,5 min) [shp] 1723 | 1828 Uzbrojenie trzylufowe działko M197 kal. 20 mm 1 (750 nabojów) pociski rakietowe powietrze-ziemia 4×4 (16) AGM-114 Hellfire rakiety niekierowane Mk 66 kal. 70 4×7 (28) lub 4×19 (76) mm (Hydra-70) pociski rakietowe powietrze2 powietrze AIM-9 Sidewinder Prototypy AH-1Z i UH-1Y podczas pierwszych prób morskich na pokładzie USS „Bataan” (LHD-5) w maju 2005 roku. Widać złożone łopaty wirników nośnych i pomocnicze podwozie kołowe przymocowane do płóz [NAVAIR] Zwiększenie liczby UH-1Y i zmniejszenie AH-1Z związane było ze zmianą etatowego stanu dywizjonów lekkich śmigłowców szturmowych USMC (Marine Light Attack Helicopter Squadrons, HMLA) z 18 AH-1W i dziewięciu UH-1N/Y do 15 AH-1Z i 12 UH-1Y. Ostatecznie w grudniu 2011 roku postanowiono poddać przebudowie tylko 37 egzemplarzy AH-1W, a pozostałe 152 AH1Z wyprodukować od podstaw. Ze względu na bieżące potrzeby operacyjne USMC nie był bowiem w stanie przeznaczyć do przebu- dowy odpowiedniej liczby AH-1W. Ponadto okazało się, że koszty przebudowy mocno wyeksploatowanych AH-1W byłyby wyższe niż koszty produkcji od podstaw AH-1Z. Rozwój programu Projekt modernizacji obu typów śmigłowców został opracowany bardzo szybko, tak że już w czerwcu 1997 roku dokonano jego wstępnej oceny (Preliminary Design Review, PDR), a we wrześniu następnego roku tzw. oceny ostatecznej (Critical Design Review, Załoga 2 (pilot + operator uzbrojenia) * bez śmigła ogonowego/ze śmigłem ogonowym ** z typowym zestawem uzbrojenia, 30 min krążenia nad celem, z rezerwą paliwa na 20 min *** z typowym zestawem uzbrojenia, bez zbiorników dodatkowych AH-1Z (BuNo 167809, 610/QT) z dywizjonu szkolno-treningowego HMLAT-303 „Atlas”, czasowo przydzielony do dywizjonu doświadczalnego US Navy HX-21 „Blackjack”, podczas prób w sierpniu 2010 roku [US Navy] ARMIA • 4 (78) KWIECIEŃ 2015 63 w powietrzu AH-1Z (BuNo 166774, 601/QT) z dywizjonu szkolno-treningowego HMLAT-303„Atlas”. Śmigłowiec nie ma jeszcze zainstalowanej głowicy elektrooptycznej TTS [US Navy] CDR), czyli zatwierdzenia zaproponowanych rozwiązań konstrukcyjnych. W ślad za tym zamówiono budowę pięciu egzemplarzy prototypowych (trzech AH-1Z i dwóch UH-1Y) przeznaczonych do prób technicznych (Engineering and Manufacturing Development, EMD). Pierwszy egzemplarz AH-1Z (Z1, BuNo 166477), przebudowany z AH-1W BuNo 162549, został uroczyście wytoczony z hali zakładów Bell Helicopter w Arlington w Teksasie 20 listopada 2000 roku. Oblotu „Zulu Jeden” dokonali 7 grudnia pilot USMC LtCol Keith „Chief ” Danel (w przedniej kabinie) i pilot fabryczny firmy Bell Monty Nelson (w tylnej). Maszyna miała nowy zespół napędowy, ale zachowała jeszcze starą awionikę AH-1W. Pierwszym egzemplarzem AH-1Z z nową awioniką był „Zulu Trzy” (Z3, BuNo 166479), przebudowany z AH-1W BuNo 162532. Śmigłowiec został oblatany 26 sierpnia 2002 roku przez pilota USMC Maj. Pata Mohra i pilota fabrycznego Herba Morana. Natomiast egzemplarz „Zulu Dwa” (Z2, BuNo 166478) został przebudowany jako trzeci z AH-1W BuNo 163933. 4 października 2002 roku pilot USMC Maj. Steve Girard i pilot fabryczny Gregg Shimp dokonali jego oblotu. Wszystkie trzy śmigłowce AH-1Z (oraz oba prototypowe egzemplarze UH-1Y – „Yankee Jeden” i „Yankee Dwa”) przekazano sukcesywnie do Naval Air Warfare Center Aircraft Division (NAWCAD) w Naval Air Station (NAS) Patuxent River w stanie Maryland, w celu przeprowadzenia prób rozwojowych i kwalifikacyjnych. „Zulu Jeden” został dostarczony do Patuxent River pod koniec marca 2001 roku. Próby rozwojowe UH-1Y i AH1Z zakończono 17 lutego 2006 roku. W ich trakcie w maju 2005 roku odbyły się pierwsze próby morskie obu śmigłowców na pokładzie okrętu desantowego USS „Bataan” (LHD-5). UH-1Y i AH-1Z uczestniczyły także w próbach ogniowych na poligonie US Army Yuma Proving Ground w Arizonie. 9 maja 2006 roku dwa AH-1Z i dwa UH1Y przeleciały z Patuxent River do NAS China Lake w Kalifornii. W tamtejszym Naval Air Warfare Center Weapons Division (NAWCWD) przeprowadzono próby operacyjne (Operational Evaluation, OPEVAL), które zakończyły się sukcesem 24 września 2010 roku. W ich trakcie śmigłowce były przydzielone do dywizjonów doświadczalnych US Navy VX-9 i VX-31 (Air Test and AH-1Z (BuNo 166759, 005/DD) z dywizjonu doświadczalnego US Navy VX-31 „Dust Devils” podczas prób operacyjnych w Naval Air Warfare Center Weapons Division w NAS China Lake [NAVAIR] 64 www.armia24.pl LESZEK A. WIELICZKO Bell AH-1Z Viper AH-1Z Viper (BuNo 166761, 756/XE) i UH-1Y Venom (BuNo 166755, 760/XE) z dywizjonu doświadczalnego US Navy VX-9 „Vampires” podczas prób w NAWCWD w NAS China Lake [Bell Helicopter] Evaluation Squadrons). Pod koniec 2010 roku sześć egzemplarzy AH-1Z otrzymał także dywizjon bojowy HMLA-367, w celu przeprowadzenia kolejnego etapu prób (w tym na pokładach okrętów) i przygotowania załóg do udziału w misjach ekspedycyjnych. 24 lutego 2011 roku Naval Air Systems Command (NAVAIR) ogłosiło uzyskanie przez śmigłowiec AH-1Z wstępnej gotowości operacyjnej (Initial Operational Capability, IOC). Osiągnięcie pełnej gotowości operacyjnej (Full Operational Capability, FOC) zaplanowano na trzeci kwartał 2020 roku. W tym samym roku ma nastąpić całkowite wycofanie ze służby śmigłowców AH-1W. Obecnie trwa kolejna faza prób (Follow On Test and Evaluation, FOT&E), której celem jest sprawdzenie nowej wersji oprogramowania awioniki. Produkcja Tymczasem w pierwszym kwartale 2004 roku rozpoczęła się ograniczona wstępna produkcja seryjna śmigłowców UH-1Y i AH-1Z (Low Rate Initial Production, LRIP). Oba typy śmigłowców zamawiane są co roku w niewielkich partiach (lot) liczących od kilkunastu do ponad 20 egzemplarzy. Pierwsze trzy egzemplarze AH-1Z (Lot 1) zostały zamówione 29 grudnia Produkcja śmigłowców AH-1Z Viper Seria Liczba EMD Lot 1 Lot 2 Lot 4 Lot 5 Lot 6 3 3 3 2 4 5 Lot 7 Lot 8 Lot 9 Numery fabryczne (c/n) 59001/Z1–59003/Z3 59004/Z4–59006/Z6 59007/Z7–59009/Z9 59010/Z10, 59011/Z11 59012/Z12–59015/Z15 59016/Z16–59020/Z20 9 59021/Z21–59029/Z29 2 8 6 59201/Z201–59202/Z202 59030/Z30–59037/Z37 59203/Z203–59208/Z208 3 59038/Z38–59040/Z40 7 59209/Z209–59215/Z215 Lot 10 12 59216/Z216–59227/Z227 Lot 11 Lot 12 Lot 13 12 11 14 88 192 59228/Z228–59239/Z239 Razem Numery seryjne (BuNo) 166477–166479 166759–166761 166772–166774 167809–167810 168000–168003 168049–168053 168398–168401, 168418–168422 ? 168516–168523 ? Uwagi prototypy, przebudowane z AH-1W przebudowane z AH-1W, dostarczone w 2007 przebudowane z AH-1W, dostarczone w 2008 przebudowane z AH-1W, dostarczone w 2009–2010 przebudowane z AH-1W, dostarczone w 2010 przebudowane z AH-1W, dostarczone w 2010–2011 przebudowane z AH-1W, dostarczone w 2011–2012 zbudowane od podstaw, dostawy w 2015 przebudowane z AH-1W, dostarczone w 2012–2013 zbudowane od podstaw, dostawy w 2015 ostatnie przebudowane z AH-1W, dostarczone 168798–168800 w 2013–2014 ? dostawy planowane w 2015–2016 kontrakt zawarto 27.12.2012, dostawy planowane ? w 2015–2016 ? kontrakt zawarto 16.05.2014, dostawy planowane do 2017 wstępny kontrakt zawarto 27.03.2014 wstępny kontrakt zawarto 04.11.2014 pozostałe do planowanej liczby 189 egz. seryjnych planowana całkowita liczba AH-1Z 2003 roku i dostarczone w styczniu, lipcu i październiku 2007 roku. 4 kwietnia 2005 roku zamówiono kolejne trzy egzemplarze AH-1Z (Lot 2), które dostarczono w lutym, kwietniu i lipcu 2008 roku. Ponieważ za pilniejszą uznano potrzebę zastąpienia śmigłowców UH-1N, więc większy priorytet nadano produkcji UH-1Y. Z tego powodu w Lot 3 nie było ani jednego egzemplarza AH-1Z. Ostatnie trzy egzemplarze AH-1Z przebudowane z AH-1W zostały zamówione w roku budżetowym 2012 w ramach Lot 9 i dostarczone w październiku i grudniu 2013 oraz styczniu 2014 roku. 28 listopada 2010 roku Departament Obrony zaakceptował pełnoskalową produkcję AH-1Z (Full Rate Production, FRP). Pierwsze dwa śmigłowce AH-1Z nowej produkcji zostały zamówione w roku budżetowym 2010 w ramach Lot 7. Natomiast począwszy od Lot 10, zamówionej w roku budżetowym 2013, wszystkie AH-1Z są już produkowane od podstaw. Według aktualnych planów ostatnie AH-1Z i UH-1Y zostaną zamówione w roku budżetowym 2020, a ich dostawy do jednostek mają zakończyć się w 2021 lub 2022 roku. W sumie cały program modernizacji i produkcji śmigłowców UH-1Y i AH-1Z, wraz z fazą badawczo-rozwojową i próbami prototypów, ma pochłonąć nieco ponad 13 mld dolarów. Służba Pierwszą jednostką USMC, która otrzymała śmigłowce AH-1Z, był dywizjon szkolnoARMIA • 4 (78) KWIECIEŃ 2015 65 w powietrzu nelem oddelegowanym z dywizjonu HMLA367, zostały czasowo przydzielone do dywizjonu HMM-268 (Rein) [Marine Medium Helicopter Squadron 268 (Reinforced)], który wszedł w skład 11th MEU (11th Marine Expeditionary Unit). 14 listopada HMM-268 (Rein) został zaokrętowany na okrętach desantowych USS „Makin Island” (LHD-8) i USS „New Orleans” (LPD-18), tworzących Makin Island Amphibious Ready Group. Zespół wyruszył na wody Azji Południowo-Wschodniej, a potem do Zatoki Perskiej. W trakcie swojej pierwszej tury bojowej śmigłowce AH-1Z uczestniczyły we wspólnych ćwiczeniach z jednostkami sił zbrojnych Kambodży, Singapuru, Malezji, Kuwejtu, Arabii Saudyjskiej i Omanu. Próby eksportu AH-1Z (BuNo 167809, 41/VT) z dywizjonu HMLA-367 podchodzi do lądowania na pokładzie USS „Makin Island” (LHD-8) podczas prób operacyjnych w październiku 2010 roku [USMC] -treningowy (Fleet Replacement Squadron) HMLAT-303 (Marine Light Attack Helicopter Training Squadron 303). Jego zadaniem jest przeszkolenie personelu pozostałych jednostek wytypowanych do przezbrojenia w nowe śmigłowce. Pierwsze Vipery dostarczono do HMLAT-303 w trzecim kwartale 2010 roku. Do tej pory w AH-1Z przezbroiły się również dwa dywizjony bojowe: HMLA169 i HMLA-267. W trzecim kwartale ubiegłego roku rozpoczęto dostawy AH-1Z do HMLA-369. Z kolei w trzecim kwartale bieżącego roku pierwsze AH-1Z mają trafić do HMLA-469. Wszystkie pięć dywizjonów należy do MAG-39 (Marine Aircraft Group 39) ze składu 3rd MAW (3rd Marine Aircraft Wing) i stacjonuje w Marine Corps Base (MCB) Camp Pendleton w Kalifornii. W dalszej kolejności śmigłowce AH-1Z mają jeszcze otrzymać: HMLA-367 z MAG24/1st MAW stacjonujący w Marine Corps Air Station (MCAS) Kaneohe Bay na Hawajach (planowany początek dostaw w trzecim kwartale 2016 roku), HMLA167 i HMLA-269 z MAG-29/2nd MAW w MCAS New River w Północnej Karolinie (odpowiednio w czwartym kwartale 2017 i czwartym kwartale 2018 roku), HMLA773 z MAG-49/4th MAW w Robins Air Force Base (AFB) w Georgii (w pierwszym kwartale 2020 roku) oraz reaktywowany w pierwszym kwartale 2017 roku HMLA775 z MAG-41/4th MAW w MCB Camp Pendleton (w czwartym kwartale 2020 roku). Według aktualnych planów docelowo USMC będzie więc posiadał dziesięć dywizjonów wyposażonych w AH-1Z i UH-1Y: siedem bojowych, dwa rezerwowe i jeden szkolno-treningowy. Debiut operacyjny śmigłowców AH-1Z nastąpił pod koniec 2011 roku. Już w maju cztery AH-1Z i trzy UH-1Y, wraz z perso- Podejmowane przez producenta dotychczasowe próby eksportu AH-1Z nie przyniosły efektu. Najbliższa realizacji wydawała się umowa z Turcją. W lipcu 2000 roku AH-1Z wygrał bowiem przetarg na śmigłowce szturmowe dla tureckich sił zbrojnych. Specjalnie na jego potrzeby firma Bell Helicopter opracowała nawet dla AH-1Z podwozie kołowe, ale nie była w stanie spełnić wszystkich postawionych przez stronę turecką wymagań. Wobec tego w maju 2004 roku Turcja zerwała rozmowy dotyczące szczegółów przyszłego kontraktu i unieważniła przetarg. W pierwszej dekadzie XXI wieku zainteresowanie zakupem AH-1Z wyrażały m.in. Pakistan, Tajwan i Japonia, ale do zawarcia umów nie doszło. Z kolei w 2012 roku AH-1Z rywalizował w przetargu na 36 śmigłowców szturmowych dla armii południowokoreańskiej, jednak w kwietniu 2013 roku Korea wybrała konkurencyjne śmigłowce Boeing AH-64E Apache Longbow Block III (Guardian). W lutym br. firma Bell Helicopter zaoferowała AH-1Z siłom zbrojnym Australii, planującym zakup śmi- AH-1Z (BuNo 166774, 40/VT) z dywizjonu HMLA-367 „Scarface” podczas prób operacyjnych na przełomie 2010/2011 roku [Bell Helicopter] 66 www.armia24.pl LESZEK A. WIELICZKO Bell AH-1Z Viper AH-1Z (BuNo 168002, 43/YQ) z HMM-268 (Rein) startuje z pokładu USS „New Orleans” (LPD-18) podczas ćwiczeń w sierpniu 2011 roku, przed wyruszeniem w pierwszą turę operacyjną w składzie 11th MEU [US Navy] Jednostki USMC wyposażone w śmigłowce AH-1Z Viper (według planu z 2014 roku) Dywizjon (oznaczenie kodowe) HMLAT-303 „Atlas” (QT) HMLA-169 „Vipers” (SN) HMLA-267 „Stingers” (UV) HMLA-369 „Gunfighters” (SM) HMLA-469 „Vengeance” (SE) HMLA-367 „Scarface” (VT) HMLA-167 „Warriors” (TV) HMLA-269 „Gunrunners” (HF) HMLA-773 „Red Dogs” (MP) HMLA-775 [reaktywowany I/2017] Grupa MAG-39 Skrzydło Baza 3rd MAW MCB Camp Pendleton, Kalifornia MAG-24 1st MAW MAG-29 2nd MAW MCAS New River, Północna Karolina MCAS Kaneohe Bay, Hawaje MAG-49 MAG-41 4th MAW Robins AFB, Georgia MCB Camp Pendleton, Kalifornia Termin przezbrojenia (kwartał/rok) III/2010–II/2011 III/2013–II/2014 II/2012–I/2013 III/2014–II/2015 III/2015–II/2016 III/2016–III/2017* IV/2017–III/2018 IV/2018–III/2019 I–III/2020 IV/2020–II/2021 * dywizjon używał sześciu AH-1Z do prób operacyjnych w okresie IV/2010–II/2011 głowców szturmowych przeznaczonych do służby na pokładach okrętów desantowych. Obecnie AH-1Z jest też jednym z kandydatów w trwającym w Polsce przetargu na śmigłowce szturmowe dla Wojsk Lądowych w ramach programu „Kruk”. Konstrukcja AH-1Z Viper jest dwusilnikowym dwumiejscowym śmigłowcem szturmowym w klasycznym układzie konstrukcyjnym, przeznaczonym do wykonywania szerokiego spektrum zadań na współczesnym polu walki: bliskiego wsparcia, izolacji pola walki, rozpoznania, koordynacji misji uderzeniowych i rozpoznawczych, wskazywania celów oraz osłony działań sił lądowych w ramach operacji ekspedycyjnych lub połączonych. Może działać w każdych warunkach atmosferycznych, w dzień lub w nocy. Przewidywany czas eksploatacji wynosi 30 lat przy średnim nalocie 222 godzin rocznie. Projektowana wytrzymałość zmęczeniowa konstrukcji wynosi co najmniej 10 tys. godzin. Zabezpieczenie antykorozyjne umożliwia eksploatację śmigłowca w warunkach wysokiej wilgotności i zasolenia. AH-1Z ma konstrukcję głównie ze stopów aluminium, ale najbardziej obciążone elementy wykonano ze stali i tytanu Część elementów konstrukcji i paneli pokry- cia wykonano z kompozytów węglowych i szklanych. Klimatyzowana kabina załogi z fotelami w układzie tandem zakryta jest osłoną ze szkła organicznego. Fotele są odporne na przeciążenia wzdłużne i pionowe do 20g oraz boczne do 10g. Wsporniki płóz podwozia wykonano z profili o przekroju prostokątnym. Podwozie może wytrzymać bez uszczerbku uderzenie o ziemię z prędkością pionową 3,66 m/s oraz pochłonąć energię uderzenia przy prędkości pionowej 4,48 m/s. Przemieszczanie śmigłowca po ziemi ułatwiają pomocnicze koła mocowane do płóz. Dodatkowa płoza na końcu belki ogonowej zabezpiecza śmigło przed uderzeniem łopat o ziemię. Produkcja AH-1Z prowadzona jest w teksaskich zakładach Bell Helicopter w Fort Worth (60%) i Amarillo (40%) przy udziale licznych kooperantów. Kompletną kabinę załogi produkuje i dostarcza firma Kaman Aerospace, belkę ogonową – Aerospace Industrial Development Corporation (AIDC), różne elementy struktury płatowca – CPI Aero, zbiorniki paliwa – Amfuel (Zodiac), zawór tankowania paliwa – BAE Systems, podwozie i pompy paliwa – Triumph Group, siłowniki hydrauliczne – Woodward HTR, kompozytowe panele pokrycia i elementy konstrukcji – Composite Solutions i Texstar (Hampson Aerospace), okablowanie i elementy instalacji elektrycznej – Cherokee Nation Industries i Times Microwave Systems, klimatyzację, rozrusznik, wentylatory i zawory – Honeywell, maszt wirnika – Donlee Precision, panele opancerzenia – Ceradyne, awionikę i elementy systemu samoobrony – Northrop Grumman, systemy łączności i nawigacji – Rockwell Collins i Honeywell, komputer sterujący mapą terenu (Tactical Aircraft Moving Map Capability, TAMMAC) – Harris, elementy wyposażenia elektronicznego i systemu samoobrony – BAE Systems i ATK Alliant Techsystems, głowicę elektrooptyczną – Lockheed Martin, silniki, rozpraszacze spalin, mechanizm składania łopat wirnika i wieżyczkę strzelecką – General Electric, system monitorowania i diagnostyki stanu technicznego (Integrated Mechanical Diagnostic Health & Usage Management System, IMD HUMS) i pomocniczą jednostkę napędową (Auxiliary Piloci AH-1Z w hełmach TopOwl [USMC] ARMIA • 4 (78) KWIECIEŃ 2015 67 w powietrzu Głowica elektrooptyczna AN/AAQ-30 Hawkeye (TSS) z czujnikiem FLIR, kolorową kamerą CCD TV i laserowym dalmierzem/wskaźnikkiem celów [Lockheed Martin] Power Unit, APU) – UTC Aerospace, przegrodę ogniową między silnikami – Ducommun AeroStructures. Awionika Zintegrowany zestaw awioniki (Integrated Avionics System, IAS), wspólny dla AH-1Z i UH-1Y, został opracowany w koncernie Northrop Grumman. Obejmuje on: kolorowe wyświetlacze w kabinach, automatyczny system sterowania lotem (Automatic Flight Control System, AFCS) z czteroosiowym układem wspomagania stateczności (ogólnym oraz w osi przechyleń, pochyleń i odchyleń), zintegrowane systemy łączności i nawigacji, systemy zarządzania podwieszeniami (Station Control Units, SCU i Stores Station Electronics, SSE). system kierowania ogniem (Fire Control System, FCS) oraz dwa zsynchronizowane komputery misji. Dzięki otwartej architekturze, zapasowi mocy obliczeniowej komputerów i planowanym upgrade’om oprogramowania, IAS może być rozbudowany w przyszłości o nowe urządzenia i funkcje. Kabiny załogi zaprojektowano zgodnie z ideą HOCAS (Hands on Collective and Stick), co pozwala na obsługę najważniejszych systemów śmigłowca bez potrzeby odrywania rąk od sterownicy i dźwigni skoku ogólnego i mocy. Wyposażenie obu kabin jest praktycznie identyczne i umożliwia pilotowanie śmigłowca oraz kierowanie uzbrojeniem zarówno z przedniej, jak i z tylnej kabiny. Wszystkie informacje pilotażowo-nawigacyjne i taktyczne (w tym ruchoma mapa terenu) prezentowane są na wyświetlaczach ciekłokrystalicznych o wysokiej rozdzielczości produkcji Rockwell Collins. W każdej kabinie znajdują się dwa wyświetlacze wielofunkcyjne (Multi 68 Obraz z TSS wyświetlany na jednym z monitorów w kokpicie [Lockheed Martin] Function Displays, MFD) o wymiarach 203×152 mm (8×6 cali) i jeden dwufunkcyjny (Dual Function Display, DFD) o wymiarach 107×107 mm (4,2×4,2 cala). Komunikacja z IAS odbywa się za pomocą klawiatury. Załoga może korzystać z nahełmowego systemu celowania i zobrazowania (Helmet Mounted Sight and Display, HMSD) Thales Avionics TopOwl. Śmigłowiec wyposażony jest w dwie cyfrowe radiostacje Rockwell Collins AN/ ARC-210 z wbudowanym modułem kodowania transmisji w standardzie Have Quick (Embedded Communication Security, COMSEC) i zintegrowanym transponderem systemu identyfikacji swój-obcy (Identification Friend or Foe, IFF) pracującym w trybach Mode 4, 5 i S (można też zainstalować oddzielny transponder IFF Raytheon AN/APX-100 lub BAE Systems AN/APX-123), intercom Telephonics C-11746B(V)3/ARC, zintegrowany system nawigacji bezwładnościowej i satelitarnej (Embedded GPS Inertial, EGI) Honeywell CN-1689(V)2/ASN z wbudowanym radiowysokościomierzem, odbiornik taktycznej nawigacji radiowej (TACAN) Rockwell Collins AN/ARN-153(V)4 oraz automatyczny radionamiernik VHF/UHF Rockwell Collins DF-301E. Napęd W śmigłowcach AH-1Z przebudowanych z AH-1W pozostawiono silniki General Electric T700-GE-401 o mocy trwałej po 1437 shp i mocy awaryjnej (One Engine Inoperative, OEI) 1723 shp przez 2,5 min. Maszyny produkowane od podstaw napędzane są ich nowszą i mocniejszą wersją T700-GE-401C o mocy trwałej po 1546 shp i mocy awaryjnej (OEI) 1828 shp przez 2,5 min. Nowe silniki zostaną zamontowane także w śmigłowcach przebudowanych z AH-1W po wyczerpaniu resursu obecnie używanych. Silniki wyposażone są w elektroniczny układ sterowania (Digital Electronic Control Unit, DECU), awaryjny układ smarowania i instalację przeciwpożarową. Przedziały silników rozdzielone są przegrodą ogniową wykonaną z tytanu. We wlotach powietrza do silników znajdują się wentylatory służące do oddzielania stałych zanieczyszczeń (np. piasku, lodu). Na dyszach wylotowych zamontowano rozpraszacze spalin (Hover Infrared Suppression System, HIRSS) służące do obniżania ich temperatury, a tym samym zmniejszania sygnatury cieplnej śmigłowca. Ponadto wyloty spalin odchylono na zewnątrz, aby uniknąć nagrzewania belki ogonowej, jak to miało miejsce w AH-1W. Pierwszy egzemplarz AH-1Z z odchylonymi wylotami został oblatany w czerwcu 2004 roku. Rozruch silników umożliwia pomocnicza jednostka napędowa UTC Aerospace T-62T-40-1. Silniki napędzają czterołopatowy wirnik nośny o średnicy 14,63 m i czterołopatowe śmigło ogonowe (sterujące) o średnicy 2,97 m. Wirnik ma bezprzegubową półsztywną głowicę. Łopaty wirnika wykonane są głównie z kompozytów i zamocowane w głowicy na łożyskach elastomerowych. Wyposażone www.armia24.pl LESZEK A. WIELICZKO Bell AH-1Z Viper są w półautomatyczny mechanizm składania, w celu ułatwienia transportu i hangarowania na okrętach. Składanie i rozkładanie łopat jest możliwe przy wietrze o prędkości poziomej do 83,3 km/h z dowolnego kierunku. Głowicę i łopaty wirnika zaprojektowano tak, aby wytrzymały trafienie pociskiem kal. 23 mm. W odróżnieniu od AH-1W i UH-1N, w AH-1Z i UH-1Y zastosowano pchające śmigło ogonowe, które umieszczono po lewej stronie belki ogonowej. Składa się z dwóch dwułopatowych śmigieł osadzonych na wspólnym wale w niewielkiej odległości od siebie. Ich łopaty także mają konstrukcję kompozytową i zamocowane są w głowicach na łożyskach elastomerowych. Wewnętrzny zapas paliwa wynosi 1561 litrów (412 galonów) i mieści się w czterech zbiornikach: dwóch w kadłubie (przednim o pojemności 706 litrów i tylnym o pojemności 468,8 litra) i po jednym w każdym skrzydle/wysięgniku na uzbrojenie (o pojemności 2×193,3 litra). Dzięki zastosowaniu wewnętrznych elementów wzmacniających zbiorniki mają dużą odporność na zgniecenie. Wyposażone są w integralne okładziny samouszczelniające (zasklepiające przestrzelenie pociskiem kal. 12,7 mm) i instalację wypełniania gazem obojętnym (On Board Inert Gas Generating System, OBIGGS). Paliwo może być tankowane grawitacyjnie lub pod ciśnieniem przez jeden wspólny zawór. Na zaczepach zewnętrznych pod skrzydłami/ wysięgnikami można podwiesić maksymalnie cztery dodatkowe zbiorniki paliwa o pojemności po 292 litry (77 galonów) lub 379 litrów (100 galonów), ewentualnie kombinację 2×292 i 2×379 litrów. System kierowania ogniem Do poszukiwania, wykrywania, lokalizacji, identyfikacji i śledzenia celów oraz celowania i naprowadzania uzbrojenia służy stabilizowana głowica elektrooptyczna Lockheed Martin AN/AAQ-30 Hawkeye (Target Sight System, TSS), umieszczona w nosie kadłuba. W jej skład wchodzi czujnik termowizyjny trzeciej generacji (Forward Looking Infrared, FLIR), kolorowa kamera CCD TV i laserowy dalmierz/wskaźnik celów. Kontrakt na produkcję pierwszej partii 16 głowic TSS firma Lockheed Martin otrzymała w marcu 2008 roku, a pierwszy egzemplarz dostarczono USMC w czerwcu następnego roku. Wskazywanie celów i kierowanie uzbrojeniem jest możliwe także za pomocą celownika nahełmowego TopOwl. Na początku XXI wieku firma Longbow International (spółka Lockheed Martin i Northrop Grumman) opracowała dla AH1Z (i AH-1W) radarowy system kierowania ogniem (Fire Control Radar, FCR) Cobra Jeden z prototypów AH-1Z w widoku z tyłu. Doskonale widać odchylone na zewnątrz wyloty spalin z silników, które stały się standardem w maszynach seryjnych [NAVAIR] Radar System (CRS). W jego skład wchodzi radar AN/APG-78 (stosowany w śmigłowcach AH-64D/E Apache Longbow) i wyrzutnie M299 kierowanych przeciwpancernych pocisków rakietowych AGM-114L Longbow Hellfire, naprowadzanych radarem. W odróżnieniu od Apache’a, w którym radar zamontowany jest na maszcie nad wirnikiem, w AH-1Z radar miał być umieszczony na końcu jednego ze skrzydeł/wysięgników. Radar zapewnia automatyczne poszukiwanie, wykrywanie, lokalizowanie, klasyfikowanie i określanie stopnia zagrożenia wielu celów jednocześnie, zarówno na ziemi lub na wodzie, jak i w powietrzu. Jego zasięg w przypadku celów stacjonarnych wynosi 4 km, a celów ruchomych 8 km. Położenie i parametry celów mogą być wyświetlane na cyfrowej mapie i przekazywane do TTS (co umożliwia użycie innych rodzajów uzbrojenia), ewentualnie przesyłane do innych śmigłowców, samolotów albo naziemnych stanowisk dowodzenia. Makietę radaru zaprezentowano po raz pierwszy na salonie lotniczym Asian Aerospace w Singapurze w lutym 2002 roku. Firma proponowała CRS zagranicznym klientom, chcącym zakupić AH-1Z lub zmodernizować posiadane AH-1W. USMC nie wyraził bowiem zainteresowania instalacją CRS w swoich śmigłowcach. Uzbrojenie Stałe uzbrojenie AH-1Z tworzy trzylufowe działko rotacyjne General Dynamics M197 kal. 20 mm, umieszczone w obrotowej wieżyczce General Electric A/A49E-7(V4) zainstalowanej pod przednią częścią kadłuba. Działko ma szybkostrzelność około 650 strz./ min. Maksymalny zapas amunicji wynosi 750 nabojów, ale w typowych misjach bojowych ładuje się 650 nabojów. Po wystrzeleniu w trybie ciągłym 450 pocisków lufy muszą być chłodzone przez co najmniej sześć minut. Działko może być naprowadzane na cel za pośrednictwem głowicy elektrooptycznej (TSS) lub celownika nahełmowego (HMSD). Można je również zablokować w pozycji 0° w azymucie (tj. z lufami skierowanymi do przodu) – w takiej sytuacji pilot nakierowuje działko na cel ruchami całego śmigłowca. Do podwieszania uzbrojenia służy sześć węzłów umieszczonych na krótkich pomocniczych skrzydłach/wysięgnikach po bokach kadłuba. Dwa skrajne węzły (nr 1 i 6), znajdujące się na końcach skrzydeł, przeznaczone są do montowania wyrzutni LAU-7/A kierowanych pocisków rakietoARMIA • 4 (78) KWIECIEŃ 2015 69 w powietrzu wych powietrze-powietrze Raytheon AIM-9 Sidewinder naprowadzanych termicznie. Na pozostałych węzłach (nr 2, 3, 4 i 5) można podwieszać cztery czteroprowadnicowe wyrzutnie M272 kierowanych pocisków rakietowych powietrze-ziemia Lockheed Martin AGM-114 Hellfire naprowadzanych półaktywnie laserowo (maksymalnie 16 pocisków) albo cztery wyrzutnie niekierowanych pocisków rakietowych Mk 66 kal. 70 mm (Hydra-70). Pociski Hellfire w zależności od wersji (typu głowicy) służą do atakowania celów opancerzonych, okrętów, budynków, bunkrów, mostów i innych obiektów. Rakiety niekierowane Mk 66 mogą być przenoszone w siedmioprowadnicowych wyrzutniach LAU-68D/A lub 19-prowadnicowych LAU-61C/A. Typowy zestaw uzbrojenia podwieszanego w misjach bliskiego wsparcia (Close Air Support, CAS) tworzy osiem pocisków Hellfire i dwie wyrzutnie LAU-68 lub LAU-61. Ponadto AH1Z może przenosić flary oświetlające LUU2A/B, bomby zapalające Mk 77 albo bomby ćwiczebne Mk 76, Mk 106 lub BDU-33D/B. System samoobrony Standardowy zestaw samoobrony tworzą czujniki wykrywające promieniowanie radarowe (Radar Warning Receiver, RWR) Northrop Grumman AN/APR-39B(V)2, czujniki wykrywające lecące pociski rakietowe (Missile Warning System, MWS) ATK Alliant Techsystems AN/AAR-47(V)2 z wbudowanym modułem wykrywającym oświetlenie laserem (Laser Detecting Set, LDS) oraz wyrzutnie flar i dipoli (Countermeasures Dispensing System, CMDS) BAE Systems AN/ALE-47. W przypadku zastosowania starszej wersji AAR-47 (bez LDS) można zamontować dedykowane czujniki wykrywające oświetlenie laserem (Laser Warning System, LWS) Goodrich AN/ AVR-2A. W latach 2014–2018 śmigłowce USMC mają zostać wyposażone w system zakłócania pocisków rakietowych naprowadzanych na podczerwień (Infrared Countermeasures System, IRCM) BAE Systems AN/ ALQ-144C. Opcjonalnie producent oferował możliwość instalacji zaawansowanego systemu samoobrony ITT Industries AN/ ALQ-211 (Suite of Integrated Radio Frequency Countermeasures, SIFRC), służącego do wykrywania i zakłócania źródeł promieniowania elektromagnetycznego (radarowego). ALQ-211 może być zintegrowany z czujnikami MWS/LWS, systemem IRCM oraz wyrzutniami flar i dipoli. Dane o wykrytych, zlokalizowanych i zidentyfikowanych źródłach zagrożeń mogą być w trybie rzeczywistym przekazywane do naziemnych stanowisk dowodzenia. 70 AH-1Z Viper z kompletem uzbrojenia podwieszanego: dwoma pociskami powietrze-powietrze AIM-9 Sidewinder, dwiema czteroprowadnicowymi wyrzutniami pocisków powietrze-ziemia AGM-114 Hellfire i dwiema 19-prowadnicowymi wyrzutniami LAU-61C/A rakiet niekierowanych Mk 66 kal. 70 mm [NAVAIR] Przyszłe modyfikacje USMC planuje przystosować śmigłowce AH-1Z do przenoszenia w przyszłości nowych typów uzbrojenia i wyposażenia elektronicznego. Już w tym roku mają zostać wprowadzone kierowane pociski rakietowe APKWS (Advanced Precision Kill Weapons System), czyli wyposażone w laserowe głowice naprowadzające rakiety kal. 70 mm, przenoszone w 19-prowadnicowych wyrzutniach LAU-61G/A. W 2019 roku do uzbrojenia AH-1Z mają trafić nowe kierowane pociski rakietowe powietrze-ziemia JAGM (Joint Air to Ground Missile). Także dotychczasowe pociski Sidewinder mają być zastąpione najnowszą wersją AIM-9X. Począwszy od 2018 roku śmigłowce mają stopniowo otrzymywać nowe elementy systemu samoobrony (RWR, MWS, LWS, CMDS, IRCM) zgodnie z koncepcją tzw. zintegrowanego wyposażenia przeżywalności samolotów (Integrated Aircraft Survivability Equipment, IASE). Wśród nich będzie m.in. system ostrzegania o zagrożeniach nowej generacji (Joint Allied Threat Awareness System, JATAS), który zastąpi używany obecnie AN/AAR-47, a także najnowszy system zakłócania w podczerwieni (Common Infrared Countermeasures, CIRCM). Ponadto AH-1Z mają zostać przystosowane do przenoszenia zasobnika walki elektronicznej (Electronic Warfare, EW) AN/ ALQ-231(V)1 Intrepid Tiger II na jednym z węzłów na końcach skrzydeł/wysięgników. W celu lepszego przystosowania śmigłowca do działań w środowisku sieciocentrycznym, awionika ma być rozbudowana o łącze wymiany danych taktycznych o dużej przepustowości w standardzie Link 16 (Common Data Link, CDL), umożliwiające wysyłanie i odbieranie dużych ilości informacji w czasie rzeczywistym (w tym filmów) do/z bezpilotowców lub naziemnych stanowisk dowodzenia, a także cyfrowy system wymiany danych w misjach bliskiego wsparcia (Digitally Aided Close Air Support, DaCAS). AH-1Z mają też być włączone do wspólnej platformy zobrazowania sytuacji na polu walki (Joint Battle Command – Platform, JBC-P). n Leszek A. Wieliczko Publicysta specjalizujący się w tematyce lotniczej, zwłaszcza lotnictwa wojskowego. www.armia24.pl LESZEK A. WIELICZKO Bell AH-1Z Viper thalesgroup.com/naval Rozwiązania dla sektora morskiego Wypełniamy wszystkie ważne zadania MISJE HUMANITARNE Koordynacja pomocy dla obszarów objętych katastrofami i klęskami żywiołowymi, procedury ewakuacji, poszukiwań i akcji ratunkowych. OPERACJE MILITARNE Wspieranie operacji specjalnych i lądowych, obrony przeciwrakietowej i przeciwlotniczej. KONTROLOWANIE SYTUACJI NA MORZU Utrzymywanie spójności terytorialnej oraz świadomości sytuacyjnej na odpowiednim poziomie. WYZWANIA STOJĄCE PRZED SŁUŻBAMI CELNYMI I STRAŻĄ GRANICZNĄ Zwalczanie przemytu narkotyków, operacje antyterrorystyczne, zagrożenia związane z nielegalną imigracją, zwalczanie kontrabandy. Bezpieczeństwo na morzu wymaga codziennego podejmowania tysięcy kluczowych decyzji. Firma Thales znajduje się w ich centrum. Nasze radary i sonary, systemy przeciwpożarowe, rozwiązania C4ISR, programy integracji dużych systemów i modernizacji okrętów wojennych wyposażone są w inteligentne, zintegrowane technologie – jedne z najlepszych na świecie. Ufają im i korzystają z nich marynarki wojenne z ponad 50 krajów. Oferowane przez nas informacje i kontrola umożliwiają podejmowanie decyzji odnośnie najbardziej skutecznego reagowania w środowiskach mających znaczenie krytyczne. Wszędzie, wspólnie z naszymi klientami zmieniamy świat na lepsze. w powietrzu Joint Air Task Force Włoskie Siły Powietrzne w Afganistanie 72 www.armia24.pl MQ-9A podczas prac obsługowych, sylwetki ludzkie oddają rozmiary bezzałogowca Po powrocie do Włoch samolotów AMX z Task Group „Black Cats”, obecność Aeronautica Militare w Afganistanie przybrała inny kształt. Poniżej przedstawiamy rozmowę z dowódcą JATF (Joint Air Task Force – Połączonych Lotniczych Sił Zadaniowych) i relację z wizyty, którą złożyliśmy lotnikom nadal służącym w Afganistanie. Gian Carlo Vecchi W trakcie naszej ponownej wizyty w Afganistanie chcieliśmy przyjrzeć się bliżej reorganizacji JATF po powrocie do Włoch Task Group „Black Cats”. Podczas kilkuletniej służby w Afganistanie załogi samolotów AMX należących do 32° Stormo (32. Skrzydło) z bazy Amendola i 51° Stormo (51. Skrzydło) z Istrany wykonały ponad 3500 lotów bojowych i spędziły w powietrzu 10 000 godzin, wykonując około 7500 postawionych im zadań. W bazie Herat mieliśmy okazję rozmawiać z dowódcą komponentu płk. Michele Morelli, który przedstawił nam bilans działalności bojowej „Black Cats” i opisał obecną strukturę organizacji, którą dowodzi. Pułkownik Michele Morelli o JATF 1 lipca 2014 roku struktura JATF uległa zmianie po powrocie do Włoch samolotów AMX należących do „Black Cats”. Obecnie w skład JATF wchodzą dwie grupy zadaniowe: Task Group „Astore” wyposażona w nowe UCAV MQ-9A (Unmanned Combat Aerial Vehicle – bojowe bezzałogowe statki latające), które w styczniu osiągnęły status FOC (Full Operational Capability – Pełna Zdolność Operacyjna) i Task Group „Albatros” użytkująca samoloty C-130J i EC-27J JEDI (Jamming and Electronic Defense Instrumentation – Urządzenia Zakłócania i Obrony Elektronicznej). Poza tym w skład JATF wchodzi także komórka wywiadu i sekcja walki elektronicznej. Całość nie podlega już ARMIA • 4 (78) KWIECIEŃ 2015 73 w powietrzu MQ-9A zastąpił we włoskiej służbie wykorzystywane wcześniej mniejsze MQ-1C Alpha Plus Napęd MQ-9A stanowi silnik turbośmigłowy Honeywell TPE 331-10T o mocy 900 shp (moc na wale w KM) Bezzałogowiec MQ-9A nosi we włoskiej służbie nazwę Predator B, choć powszechnie MQ-9 znane są pod nazwą Reaper 74 www.armia24.pl Gian Carlo Vecchi Włoskie Siły Powietrzne w Afganistanie Duży ruch na lotnisku w Heracie, które Task Force „Astore” dzieli z innymi maszynami, jak ten komercyjny Airbus A319-100 afgańskich linii lotniczych Safi Airways dowództwu Regional Command – West (RC-W), które przekształciło się 16 lipca w Train Advise and Assist Command – West, ale jest bezpośrednio przyporządkowane ISAF Joint Command (IJC – Połączone Dowództwo ISAF) w Kabulu. Za pośrednictwem IJC wykonujemy zadania na rzecz wszystkich sił ISAF operujących na terenie całego Afganistanu. Komponent czterech samolotów AMX wraz z personelem latającym i naziemnym (około stuosobowy zespół techników różnych specjalności) opuścił już Afganistan. W trakcie swej obecności w rejonie działań wojennych załogi AMX wykonywały dwa rodzaje misji: neutralizację celów znajdujących się w trudno dostępnych rejonach, a także niszczenie celów trudnych do wykrycia i „podświetlenia”. Te ostatnie wymagały wspólnych działań dwóch różnych rodzajów statków powietrznych – AMX i MQ-9A. Te wyjątkowo złożone zadania obejmowały niszczenie przekaźników radiowych wskazywanych przez wywiad w oparciu o zdjęcia wysokiej rozdzielczości dostarczane przez Predatory B (inne oznaczenie bezzałogowca znanego szerzej jako Reaper – red.). Wszystkie misje tego typu kończyły się pełnym sukcesem, co jest potwierdzeniem skuteczności przyjętej przez nas taktyki. U podstaw powodzenia tego rodzaju zadań leżała pełna synergia pomiędzy wyposażeniem samolotów AMX i sensorami aparatów MQ9A, które pozwalały na dokładną lokalizację celów nawet w najtrudniejszych warunkach terenowych i przy mało korzystnym naturalnym oświetleniu. Szczególną wagę miały tu możliwości operacyjne aparatów MQ-9A, Pochodzący do lądowania włoski bsl MQ-9A, okna głowicy optoelektronicznej celowo zretuszowane MQ-9A przelatuje nisko z wypuszczonym podwoziem ARMIA • 4 (78) KWIECIEŃ 2015 75 w powietrzu Konsole operatorskie stacji naziemnej bezzałogowców MQ-9A Flaga upamiętniająca rekordowo długą misję bezzałogowego MQ-1C, który w kwietniu 2013 r. nieprzerwanie przebywał w powietrzu niemal 26 godzin i 43 minuty Włoskie MQ-9A przede wszystkim rozpoznawały sytuację z powietrza, zapewniały wsparcie rozpoznawcze dla włoskich jednostek naziemnych oraz wyszukiwały i wskazywały cele następnie atakowane przez samoloty AMX które nie tylko umożliwiają długotrwałe przebywanie w rejonie celu, ale mogą również nadlatywać nad cel z dowolnego kierunku, zapewniając jego ciągłą obserwację pod najlepszym możliwym kątem. Chciałbym podkreślić, że załogi samolotów AMX miały jeszcze inny, nie mniej ważny powód do dumy. Otóż wszystkie wykonane przez nich zadania bojowe obyły się przestrzegania zasad prowadzenia działań bojowych. W trakcie trwania misji załogi i samoloty „Black Cats” były w ciągłej rotacji. Trafiało tu wielu młodych, świetnie wyszkolonych członków personelu latającego i specjalistów obsługi naziemnej. Myślę, że służba w Afganistanie była dla nich ważnym doświadczeniem, szczególnie ze względu na bez zniszczeń i strat wśród ludności cywilnej. Dotyczy to zresztą nie tylko komponentu AMX, ale wszystkich działań lotnictwa Włoch w Afganistanie. Potwierdzeniem tego niech będą słowa gen. Johna K. McMullena, amerykańskiego dowódcy sił powietrznych NATO, które napisał w odniesieniu do włoskich pilotów samolotów AMX: Wspaniały dowód skuteczności, niezawodności i ścisłego AMX w locie nad Afganistanem. Zaletą tych maszyn jest możliwość uzupełniania paliwa w locie 76 www.armia24.pl www.wb.com.pl ul. Poznańska 129/133, 05-850 Ożarów Mazowiecki, tel.: +48 22 731 25 00, fax: +48 22 731 25 01, e-mail: [email protected] w powietrzu Włoskie samoloty AMX oprócz uzbrojenia podwieszanego pod skrzydłami dysponują 6-lufowym działkiem rotacyjnym M61A1 Vulcan kal. 20 mm, dobrze widocznym z tego ujęcia Szturmowy AMX podczas misji bojowej. Widać parę bomb kierowanych Elbit Opher pod skrzydłami oraz zasobnik celowniczy Rafael Litening pod kadłubem Włoskie AMX opuściły Afganistan przed lipcem 2014 r. 78 fakt, że wszystkie loty bojowe samolotów AMX wykonywane były w składzie pary, co dawało młodym pilotom okazję do nauki od ich bardziej doświadczonych kolegów. Fakt, że młodzi lotnicy poradzili sobie w trudnych warunkach operacyjnych, świadczy o tym, że przyjęte założenia szkoleniowe były słuszne i skutkowały płynnym i systematycznym wzrostem poziomu wyszkolenia załóg. Niewątpliwie ciąg dalszy procesu nastąpi we Włoszech, gdzie lekcje płynące z operacji bojowych w Afganistanie zostaną odpowiednio wykorzystane do dalszego podnoszenia kwalifikacji personelu latającego i udoskonalania programów szkoleniowych. AMX świetnie nadaje się do wykonywania zadań w warunkach panujących w Afganistanie. Samolot może pozostać w powietrzu dość długo, co ma duże znaczenie w warunkach szybko zmieniającej się sytuacji taktycznej. Dzięki niskiemu zużyciu paliwa samolot może wykonywać stosunkowo długie misje, a dzięki zyskaniu możliwości tankowania w powietrzu czas patrolowania wydłużył się nawet do czterech – pięciu godzin. Działania bojowe samolotów AMX w Afganistanie potwierdzają słuszność decyzji podjętych przez dowództwo Aeronautica Militare, zarówno w dziedzinie wyboru rodzajów uzbrojenia, jak i w kwestii szkolenia personelu. Fakt, że w ciągu wielu lat z powodzeniem wykonywaliśmy loty bojowe na www.armia24.pl Gian Carlo Vecchi Włoskie Siły Powietrzne w Afganistanie Samolot walki radioelektronicznej EC-27J JEDI – z przyczyn kontrwywiadowczych przód samolotu został zretuszowany, by ukryć owiewki wyposażenia zadaniowego rzecz sił włoskich, wojsk ISAF i armii afgańskiej, wypełniając postawione przed nami zadania z precyzją i przestrzegając zasad prowadzenia działań bojowych, jest świadectwem skuteczności operacyjnej Aeronautica Militare i pokazuje wagę lotnictwa taktycznego na współczesnym polu walki, szczególnie w tak trudnych warunkach, jak te panujące w Afganistanie. Będzie nam bardzo brakowało naszych AMX, ale misja lotnictwa włoskiego w Afganistanie musi trwać dalej. Jeśli chodzi o Task Group „Albatros”, to jej zadaniem jest transport sprzętu i personelu. Obecnie wykorzystujemy w tym celu samoloty C-130J, które świetnie wypełniają swoje zadania. Niewykluczone, że w przyszłości etat „Albatrosa” zostanie zwiększony. Nasza misja w tym względzie jest precyzyjnie określona do końca roku 2014, a co będzie później, zależy od polityków. Nasze C-130J pełnią bardzo istotną rolę, umożliwiając utrzymanie mostu powietrznego, a poza tym świetnie sprawdzają się w warunkach ciągłych zmian (często w ostatniej chwili) stawianych załogom zadań. Czy mógłby pan powiedzieć nam kilka słów o samolotach EC-27J JEDI, choć jest to przecież w dużej mierze kwestia niejawna. Rzeczywiście, samoloty te, z uwagi na swą specyfikę, objęte są klauzulą niejawności. EC-27J JEDI dysponuje aparatura umożliwiającą walkę elektroniczną, a więc na przykład zakłócanie pracy pewnych urządzeń naziemnych. Dzięki tym platformom Task Force „Albatros” skutecznie wspiera działania sił lądowych poprzez zakłócanie komunikacji radiowej wroga, a także prowadzenie działań C-IED (Counter-IED) czy PSYOPS (Psychological Operations) w ramach Operation Broadcast. Tego typu misje mają wielką wagę, gdyż jak powszechnie wiadomo, skuteczność działań bojowych opiera się na komunikacji. Talibowie utrzymują łączność radiową w oparciu o sieć przekaźników (tzw. „repeaters”) umieszczonych na szczytach wzgórz. Czasami tego typu cele niszczone są fizycznie (tzw. „hard kill”) przy użyciu Jak widać, część z włoskich C-130J może tankować paliwo w locie choćby samolotów AMX. W innych wypadkach wystarczy ich czasowe zakłócenie lub unieszkodliwienie drogą elektroniczną (tzw. „soft kill”) przy użyciu aparatury zainstalowanej na pokładzie EC-27J JEDI. Podsumowując, JATF, pomimo straty Task Group „Black Cats”, działa nadal, dostosowując się do nowych zadań wynikających z natury misji Train Advise Assist. Jestem bardzo zadowolony z wyników naszej dotychczasowej służby. Personel jest wysoce zmotywowany i bardzo oddany swym maszynom, które traktowane są niemal jak żywe istoty. Wszyscy czerpiemy wiele osobistej dumy ze skuteczności naszych działań, a ich efekty dobrze świadczą o całej organizacji. Jako dowódca jestem bardzo zadowolony, mając tak świetnie wyszkolonych podwładnych, którzy potrafią sprostać najtrudniejszym warunkom. Jestem dumny z dowodzenia tą jednostką i dołożę wszelkich starań, aby działania JATF nadal przynosiły znakomite rezultaty. Task Group „Astore” Dalszą część naszej wizyty w Herat poświęcamy zapoznaniu się z Task Force „Astore”. Po przywitaniu z dowódcą jednostki, mjr. M. S., mamy okazję odwiedzić strefę operacyjną, gdzie właśnie trwają prace obsługowe prowadzone przez trzech techników sił powietrznych. Niestety, wszystko, co dzieje się w strefie operacyjnej, objęte jest klauzulą niejawności, więc obowiązuje nas zakaz rozmowy i robienia zdjęć. Następnie odwiedzamy salę odpraw, gdzie trwa właśnie briefing przed kolejną misją. Także i tu nie wolno robić zdjęć. W końcu przechodzimy do „czystej” strefy, gdzie możemy zadać kilka pytań dowódcy Task Group „Astore”. Co zmieniło się od stycznia 2014 r., a więc od czasu wejścia do służby MQ-9A Reaper? „W porównaniu z poprzednią wersją samolotu charakter misji Task Force „Astore” nie uległ zmianie. Nasza obecność w Afganistanie trwa od maja 2007 roku. Do stycznia 2014 roku użytkowaliśmy aparaty MQ-1C Alpha Plus, które od 17 stycznia zastąpione zostały przez Predatory B. Oczywiście znacząco poprawiły się osiągi maszyn, szczególnie jeśli chodzi o prędkość i pułap operacyjny. Ponadto obecnie otrzymujemy zadania bezpośrednio z ISAF Joint Command w Kabulu. Nowe maszyny wyposażone są w sensory o wysokiej rozdzielczości, dzięki czemu otrzymujemy obraz wideo o większej niż ARMIA • 4 (78) KWIECIEŃ 2015 79 w powietrzu Nocne lądowanie z perspektywy kabiny pilotów KC-767A poprzednio ostrości i bogatszy w szczegóły. To z kolei pozwala nam na operowanie na większych wysokościach bez straty w jakości obrazu. Maszyny napędzane są silnikami turbośmigłowymi, co pozwoliło nam dwukrotnie skrócić czas dolotu w rejon celu i wydłużyć czas przebywania nad nim. Nowe samoloty mogą również wykonywać zadanie w niesprzyjających warunkach atmosferycznych, a więc podczas opadów deszczu lub śniegu czy w warunkach oblodzenia. Poza tym Predatory B, w odróżnieniu od poprzednich modeli, wyposażone są w stację radiolokacyjną typu SAR (Synthetic Aperture Radar – radar z aperturą syntetyczną) umożliwiającą tworzenie obrazów radarowych terenu, dzięki czemu nasi analitycy zyskują dodatkowe źródło informacji.” Kto i w jaki sposób stawia wam zadania? Działamy, jak to się żargonowo mówi, „na zlecenie klienta”, który potrzebuje w danym momencie wsparcia ISR (Intelligence, Surveillance, Reconnaissance – wywiad, dozór, rozpoznanie). Bezzałogowe samoloty MQ-9A są więc dla sił koalicyjnych i armii afgańskiej „okiem na niebie”. Dzięki swej skuteczności, elastyczności i zaawansowa- nym technologicznie sensorom maszyny te doskonale wypełniają zadania typu ISR. Samoloty sterowane są zdalnie przez załogę składającą się z pilota, operatora sensorów, oficera monitorującego i analityka. Zobrazowanie i wszelkie inne dane zbierane są z wysokości ponad 13 000 metrów i przekazywane na ziemię w czasie rzeczywistym. MQ-9A może przebywać w powietrzu ponad dwadzieścia godzin, a więc niejednokrotnie jest głównym graczem w rejonie celu. Ponadto istnieje możliwość przekazywania parametrów zadania pomiędzy dwoma Predatorami B lub pomiędzy Predatorem B a platformą CAS (Close Air Support – bliskie wsparcie powietrzne). Ostatnim punktem naszej wizyty są odwiedziny siedziby Task Group „Albatros” wyposażonej w samoloty C-130J i EC-27J JEDI należące do 46ª Brigata Aerea z Pizy. Mówi dowódca Grupy, mjr. M. Z.: Oba typy samolotów użytkujemy już od kilku lat. C-130J wykorzystywany jest jako środek transportu powietrznego, zaś załogi maszyn EC-27J JEDI wykonują zadania walki elektronicznej. Działalność „Albatrosa” w Afganistanie ma ogromne znaczenie. Najlepiej świadczą o tym liczby: w ciągu swej obecności w teatrze działań samoloty Grupy przewiozły 95 000 osób i 17 000 ton ładunków. Dzięki zrzutom powietrznym możliwe stało się dostarczenie zaopatrzenia w rejony uprzednio niedostępne. Poza statystykami, jak twierdzi dowódca Grupy, liczy się także wymiar operacyjny i ludzki. Personel Grupy jest świetnie zgrany i zaprawiony w działaniu w trudnych warunkach afgańskiego pola walki. Moim zadaniem jako dowódcy jest koordynacja działań poszczególnych „dusz” mojej organizacji, którzy co do jednego są wysokiej klasy profesjonalistami. Jeśli chodzi o same samoloty, to jest to „towar z górnej półki”, zarówno pod względem awioniki, jak i udźwigu. Niestety, nie pozwolono nam sfotografować samolotów EC27-J JEDI z uwagi na tajemnice otaczającą zainstalowane na ich pokładach systemy i urządzenia. Mogliśmy jednak obserwować maszyny w trakcie kołowania i startu, co pozwoliło nam ocenić, jak bardzo różnią się one od bliźniaczych C-27J. Jedyne zdjęcie, które pozwolono nam wykonać nie ujawnia tych szczegółów konn strukcyjnych. Przekład Piotr Kolasa Autor pragnie podziękować Szefowi Sztabu Generalnego Włoskich Sił Zbrojnych gen. Pasquale Preziosa, płk. Urbano Floreani z Biura Prasowego Sił Zbrojnych w Rzymie, płk. Michele Morelli i personelowi JTAF za pomoc okazaną w trakcie pracy nad tym artykułem. The author wishes to thank the Stato Maggiore Difesa, Italian Army Chief of Staff Gen Pasquale Preziosa, Chief press office in Roma Col. Urbano Floreani, Col. Michele Morelli, the pilots of the personnel for making this report possible. Gian Carlo Vecchi Fotoreporter specjalizujący się w aerofotografii, zawodowo związany z Red Bull Italia i przez wiele lat z jedną z czołowych agencji prasowych w Rzymie. Autor ekskluzywnych fotoreportaży tworzonych za zgodą Włoskich Sił Zbrojnych. Latał odrzutowcami, m.in. EF Typhoon, TAV-8B, MB-339 oraz wieloma śmigłowcami JATF dysponuje własnymi powietrznymi tankowcami KC-767A, które służą też jako maszyny transportowe do przewozu ludzi i ładunków 80 www.armia24.pl Historia Militaris Kadry z historii 88. pułku artylerii przeciwlotniczej Żołnierze z misiem Rozpoczynamy nową serię materiałów opartych o fotografie z prywatnych albumów przedstawiające żołnierzy Wojska Polskiego na różnych etapach jego historii. Jako pierwszym swymi zbiorami pochwalił się nam Pan Piotr Bańka z Koszalina, w którego archiwum dotyczącym dziejów tego miasta znalazło się kilka zdjęć przedstawiających żołnierzy 88. pułku artylerii przeciwlotniczej wykonanych w latach pięćdziesiątych ubiegłego stulecia. Łukasz Gładysiak G eneza 88. pułku artylerii przeciwlotniczej sięgała lata 1944 roku, kiedy to w rejonie Siedlec zaczęto tworzyć zręby 4. Dywizji Artylerii Przeciwlotniczej Wojska Polskiego. W jej ramach utworzony został 83. paplot, który podczas drugiej wojny światowej uczestniczył w działaniach bojowych między innymi w okolicach miejsca utworzenia, pod Warszawą i Poznaniem. Bezwarunkowa kapitulacja III Rzeszy zastała zgrupowanie dowodzone 82 przez podpułkownika Pietrulewicza właśnie w stolicy Wielkopolski. W tym czasie podstawę uzbrojenia jednostki stanowiły radzieckie działa przeciwlotnicze 85 mm wz. 1939. Pierwszej powojennej jesieni 4. DAPlot została rozformowana, a 83. pułk, opatrzony już numerem 88, dotarł dyslokowano do Gdyni-Orłowa. W 1946 r. baterie przeciwlotnicze przeniesiono do Unieścia pod Koszalinem oraz, dwa lata później, do samego niegdysiejszego miasta Köslin. W 1957 r. zgrupowanie przeformowano w 88. dywizjon artylerii przeciwlotniczej w składzie 8. Defilada 88. pułku artylerii przeciwlotniczej na ul. Zwycięstwa w Koszalinie. Początek lat pięćdziesiątych www.armia24.pl Żołnierze 88. pułku artylerii przeciwlotniczej pozują do pamiątkowej fotografii przy ul. Zwycięstwa w Koszalinie. Wszyscy uzbrojeni są w pistolety maszynowe PPS wz. 1943; na głowach widoczne charakterystyczne, okrągłe czapki garnizonowe wprowadzone w Wojsku Polskim na początku lat pięćdziesiątych Drezdeńskiej Dywizji Zmechanizowanej. Jego kadry posłużyły też jako trzon utworzonej na początku lat pięćdziesiątych 16. Dywizji Artylerii Przeciwlotniczej. Na prezentowanych zdjęciach uwiecznieni zostali żołnierze 88. paplot podczas stacjonowania w Koszalinie. Osoby znające topografię tego miasta bez trudu rozpoznają charakterystyczne budynki koszarowe przy dzisiejszej ul. 4 marca, zajmowane obecnie przez stanowiący od 2013 r. element 12. Szczecińskiej Dywizji Zmechanizowanej im. Bolesława III Krzywoustego, 8. Pułk Przeciwlotniczy – spadkobiercę tradycji opisywanego zgrupowania. n Źródło zdjęć: Zbiory Piotra Bańki R Żołnierze 88. pułku artylerii przeciwlotniczej na zdjęciach wykonanych w sąsiedztwie koszar jednostki (dzisiejsze koszary 8. PPlot) przy ul. 4 marca w Koszalinie. Pierwotnie, ten wzniesiony w połowie lat trzydziestych kompleks wykorzystywany był przez pododdziały niemieckiej 32. Dywizji Piechoty EKLA M A Historia nabiera życia dopiero wtedy, gdy stwarzamy dla niej miejsce we własnej świadomości. John Maxwell Coetzee za linią wroga Konferencja popularnonaukowa poświęcona przeszłości lotnictwa z cyklu „HISTORIA SKRZYDŁAMI MALOWANA” pod patronatem Prezydenta Koszalina zapraszają : 16 maja 2015 r. w godz. 11.00–19.00 w Koszalińskiej Bibliotece Publicznej, plac Polonii 1 Konferencja została objęta patronatem Historia Militaris Artyleryjska rodzina Działa samobieżne M107 i M110 Marcin Łuczak M110A1. Zwraca uwagę pozbawiona hamulca wylotowego, wydłużona lufa zamontowanej na wozie haubicy [Fot. US Army] C ztery lata po wystąpieniu generała Grovesa pojawił się kolejny wymóg – jako że amerykańska armia stała przed groźbą walk z przeciwnikiem przewyższającym ją liczebnie, konieczne stało się posiadanie wyraźnej przewagi w sile ognia. Ta ostatnia oznaczać miała nie tylko zasięg ostrzału większy od tego osiąganego przez sprzęt przeciwnika – równie pożądany między innymi miał być wysoki kąt podniesienia, umożliwiający łatwiejsze rażenie przeciwnika ukrytego chociażby na przeciwstoku. W takiej sytuacji wymóg zapewnienia 360-stopniowego kąta ostrzału w poziomie jawi się jako oczywistość1. W sierpniu 1955 roku konferencja Questionmark IV (konfrontująca wojskowych i przedstawicieli przemysłu zbrojeniowego) dopisała do listy wymogów kolejny punkt – tym razem była to zdolność do łatwego przerzutu za pomocą lotnictwa transportowego2. Docelowo wymóg ten miał objąć jak najwięcej typów uzbrojenia. Dla artylerii był to wymóg szczególnie ważny – dotychczas opracowane typy dział samobieżnych, jak np. M53 oraz M55, bazowały ściśle na podzespołach ówcześnie użytkowanych czołgów średnich bądź lekkich i jako takie niemal nie ustępowały im pod względem masy i gabarytów. To oczywiście poważnie utrudniało ich transport na pokładzie samolotu. Nie był to jedyny problem tych wzorów uzbrojenia – konstruowano je, bazując jeszcze na doświadczeniach II wojny światowej i niedawno zakończonego konfliktu na Półwyspie Koreańskim. W opinii niektórych oficerów żaden z nowych systemów nie nadawał się do działania na „zatomizowanym” polu walki i żadne modyfikacje nie były w stanie tego w pełni umożliwić. Podobnie wypowiadano się o majaczących jeszcze gdzieś daleko na horyzoncie samobieżnych haubicach kal. 110 i 156 mm3. Działa holowane, świetnie nadające się do przerzutu drogą powietrzną, nie spełniały z kolei wymogu dużej mobilności. 84 Na powstaniu tych dwóch, szerzej w Polsce nieznanych, typów sprzętu odcisnęła swoje silne piętno nabierająca w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku prędkości swoista „atomizacja” pola walki. Rozwój i upowszechnienie broni jądrowej wymusiły na sztabowcach wszystkich liczących się armii zmiany, dotyczące zarówno organizacji, taktyki, jak i sprzętu. Już w roku 1950 amerykański generał Leslie R. Groves zarekomendował duże rozproszenie sił jako najlepszy sposób na przetrwanie wymiany atomowych ciosów. Pomysł ten w ciągu paru kolejnych lat znalazł uznanie w oczach wielu przedstawicieli amerykańskiej generalicji. Rozproszone w terenie oddziały miały być zdolne do szybkiej koncentracji i równie szybkiego ponownego rozproszenia. Potrzebna do tego była duża mobilność. www.armia24.pl Działo samobieżne T245. Z dalszego rozwoju tego pojazdu ostatecznie zrezygnowano. Na tym zdjęciu ponad dziesięciometrowa lufa „załapała się” w całości w kadr. Znacznie Doskonale widoczna wczesna konfiguracja kadłuba z łącznie dwunastoma otworami wystająca do przodu armatnia lufa bynajmniej nie ułatwiała manewrowania w trudnym terenie [Fot. US Army] wydechowymi [Fot. US Army] Kolejne ujęcie M107. Tutaj, oprócz imponująco długiej w porównaniu z podwoziem lufy, bardzo rzuca się w oczy ostateczna konfiguracja otworów wydechowych [Fot. US Army] W styczniu następnego roku na spotkaniu, na którym obecny był między innymi ówczesny Szef Uzbrojenia (Chief of Ordnance) generał Emerson L. Cummings, przystąpiono do formułowania wymagań projektowych, które spełniać powinien nowy sprzęt dla artylerii. Podobne spotkanie odbyło się niecałe dziewięć miesięcy później, w siedzibie koncernu Paccar (Pacific Car and Foundry) – znanego amerykańskiego potentata rynku motoryzacyjnego i hutniczego. Wynikiem obu tych spotkań było przyznanie firmie Paccar kontraktu na opracowanie rodziny pojazdów, w skład której wchodzić miały wozy uzbrojone w działa kalibrów 155 i 175 mm oraz haubice kal. 203mm. Na tym etapie otrzymały one stosowne oznaczenia T245, T235 oraz T236. Cała rodzina korzystać miała z jednego, opracowanego od podstaw, w pełni gąsienicowego nośnika. Zerwał on z zapoczątkowaną jeszcze w trakcie II wojny tradycją opierania artylerii samobieżnej dużego kalibru na podwoziach czołgowych. Podpisany z Paccarem kontrakt obligował tę firmę także do budowy sześciu pojazdów prototypowych – jednej sztuki T245, dwóch T235 oraz trzech T236. Prosto z fabryki trafiły one na próby, które odbywały się między innymi w Fort Knox. Zakończyły się one do marca 1961 roku. W trakcie etapu testowego zrezygnowano całkowicie z dalszego rozwoju wozu T245. Budowa prototypów Sercem nowego nośnika był początkowo ośmiocylindrowy silnik benzynowy Continental AOI-628-34 o mocy maksymalnej 340 KM przy 3200 obr./min, zblokowany z układem transmisji produkcji firmy Allison XTG-410-2. W roku 1959 zrezygnowano jed- Samobieżna haubica M110 „pozuje” do zdjęcia przy maksymalnie podniesionej lufie. Widoczny także częściowo opuszczony lemiesz [Fot. US Army] nak z napędu agregatem benzynowym – jego miejsce zajął diesel produkcji firmy General Motors, model 8V71T o mocy maksymalnej 405 KM przy 2300 obr./min5. Niejako przy okazji został on połączony ze zmodyfikowaną transmisją, oznaczoną jako XTG-411-26. Wozy napędzane silnikiem diesla otrzymały oznaczenie wzbogacone o sufiks E1. Układ napędowy umieszczono w przedniej części kadłuba, po jej prawej stronie. Po prawej stronie umieszczono też układ wydechowy, składający się z dwunastu (ośmiu na pojazdach seryjnych) otworów odprowadzających spaliny z pojedynczego tłumika. Pojemność zbiornika paliwa różniła się w zależności od użytego silnika – dla „benzyniaka” było to 1703 litrów (450 galonów), silnik wysokoprężny miał zaś do dyspozycji nieco ponad 1130 litrów (300 galonów). W obu przypadkach zasięg był niemal jednakowy i wynosił około 724 kilometry. Napęd przekazywany był na umieszczone z przodu koła napędowe, każde posiadające jedenaście zębów. Podwozie posadowiono na łącznie pięciu parach kół jezdnych o dużej średnicy, każde z nich zawieszone było niezależenie na wałku skrętnym i dysponowało hydraulicznym amortyzatorem. Amortyzator ten podczas strzelania można było zablokować, co pozwalało zachować stabilność podwozia. Układ jezdny pozbawiony był rolek biegu powrotnego – górne gałęzie gąsienic opierały się bezpośrednio na kołach jezdnych. Charakterystycznym rozwiązaniem konstrukcyjnym była rezygnacja z osobnych kół napinających – ich rolę pełniła ostatnia para kół jezdnych. Zastosowano gąsienice o szerokości 45,7 cm (18 cali). W tylnej części pojazdu znalazło się wspólne dla wszystkich trzech rodzajów uzbrojenia łoże M158. Zapewniało ono kąt ostrzału w poziomie po 30 stopni w prawo i w lewo od osi podłużnej, kąt podniesienia zawierał się zaś w zakresie od –2 do +65 stopni. Za naprowadzanie uzbrojenia w obu płaszczyznach odpowiedzialny był układ hydrauARMIA • 4 (78) KWIECIEŃ 2015 85 Historia Militaris M110 podczas transportu. Zdjęcie to doskonale ilustruje różnicę w długości luf między samobieżną haubicą a działem M107 [Fot. Internet] Efektowne ujęcie prowadzącego ogień M107. Zdjęcie to zostało wykonane w Wietnamie w roku 1968 [Fot. US Army] Podobne do poprzedniego ujęcie. Zwracają uwagę ułożone na ziemnym nasypie pociski – trzy sztuki [Fot. US Army] liczny, w sytuacjach awaryjnych można było zastąpić go napędem ręcznym. Łoże M158 wyposażone ponadto zostało w napędzany hydraulicznie mechanizm wspomagający ładowanie pocisków, składający się z podajnika oraz donośnika (ładunki miotające ładowane były ręcznie). Przed użyciem tego urządzenia należało opuścić lufę, co redukowało szybkostrzelność. Warto tutaj wspomnieć, że podmiana dotychczas zamontowanego uzbrojenia na inny typ z trzech wymienionych miała trwać nie dłużej niż 2 godziny. Za stabilność pojazdu przy strzelaniu, oprócz wspomnianych już elementów zawieszenia, odpowiedzialny był także zamontowany z tyłu masywny lemiesz, opuszczany i podnoszony za pomocą dwóch siłowników hydraulicznych. W położeniu marszowym na lemieszu przewożono mieszczący się na środku ogniowym skromny zapas amunicji – niezależnie od uzbrojenia były to dwa pociski i dwa ładunki miotające. Reszta jednostki ognia przewożona była pojazdem towarzyszącym. Wóz znany pod oznaczeniem T235 uzbrojony został w długolufowe, pozbawione hamulca wylotowego działo kal. 175 mm. Początkowo uzbrojenie to nosiło oznaczenie T256E3, potem standaryzowano je jako 175 mm działo M113. Jego długość całkowita (od wylotu lufy do tylnej ściany komory zamkowej) wynosiła 10,87 m przy długości samej lufy równej 10,5 m (60 kalibrów). Masa całkowita to zaś 6260 kg, z czego na samą lufę przypadało 5465,8 kg. Komora nabojowa o pojemności 47 490 cm3 zamknięta była z jednej strony zamkiem śrubowym. Wytrzymywała ona maksymalne ciśnienie gazów prochowych rzędu 3447 barów. Działo M113 ładowane było amunicją rozdzielną. Dostępny był tylko jeden typ pocisku – ważący 66,8 kg pocisk burzący o oznaczeniu M437 (A1/A2)7. Wystrzelony przy użyciu ważącego równe 25 kg ładunku miotającego rodziny M86 osiągał prędkość wylotową 914 m/s i donośność maksymalną rzędu 32 700 m. Materiał miotający przechowywany był w woreczkach, cały ładunek M86 składał się z jednego ładunku podstawowego oraz dwóch ładunków dodatkowych. Za inicjalizację materiału miotającego odpowiadał zapłonnik M82. Według instrukcji szybkostrzelność maksymalna wynosiła do 1,5 pocisku na minutę. T236 otrzymał zaś haubicę M2A2 kal. 203 mm, również pozbawioną hamulca 86 wylotowego. Długość całkowita haubicy wynosiła 5,45 m – sama lufa miała długość 25,3 kalibrów, to jest około 5,14 m. Masa całej haubicy wynosiła 4645 kg, z czego na samą lufę przypadało około 3850 kg. Komora nabojowa miała pojemność 25 318 cm3 i zdolna była do wytrzymania maksymalnego ciśnienia gazów prochowych rzędu 2730 barów. Podobnie jak w dziale M113 i tutaj przewód lufy zamykany był zamkiem śrubowym. Haubica korzystała z amunicji rozdzielnego ładowania, do dyspozycji były trzy typy pocisków: – burzący o oznaczeniu M106 i masie 90,7 kg, – kasetowy M404, przenoszący 104 sztuki przeznaczonych do rażenia siły żywej podpocisków M43A1 (masa całego granatu 90,7 kg), – pocisk chemiczny M426, elaborowany w razie potrzeb gazem GB bądź VX (masa 90,3 kg). Ładunki miotające miały postać worków. W haubicy M2A2 stosowano ich dwa typy – M1 i M2. Oba te typy składały się z ładunku podstawowego oraz odpowiednio czterech i dwóch ładunków dodatkowych. Przy zastosowaniu pełnego ładunku M2 donośność www.armia24.pl Historia Militaris Działo samobieżne M107 w brytyjskiej służbie. Zwraca uwagę kamuflaż lufy, mający Wietnam. M110 na pozycji ogniowej czeka, by udzielić swoim ostrzałem wsparcia. Zdjęcie ukryć jej prawdziwą długość [Fot. Internet] to datowane jest na 1971 rok [Fot. Internet] dowolnego z pocisków sięgała około 16 800 m. Maksymalna szybkostrzelność według instrukcji sięgać miała 1,5 pocisku na minutę8. I tutaj stosowano zapłonnik M82. Do prowadzenia ognia bezpośredniego służył na obu pojazdach celownik teleskopowy M116 (na wozie z armatą 175 mm wykorzystywano jego wersję o oznaczeniu M116C). Prowadzenie ognia pośredniego możliwe było dzięki zastosowaniu dwóch kwadrantów artyleryjskich, oznaczonych jako M15 oraz M1 (M1A1) – ten drugi traktowany był jako awaryjny – oraz celownika panoramicznego M115. Ten ostatni przyrząd legitymował się dziesięciostopniowym polem widzenia oraz stałym, czterokrotnym powiększeniem. Na żadnym z omawianych wozów nie planowano montować dodatkowego uzbrojenia – do ewentualnej osłony pojazdu musiało wystarczyć uzbrojenie osobiste załogi (na pojeździe przewożono trzy sztuki karabinów M14 oraz jeden pistolet maszynowy M3). Dla tej na podwoziu przeznaczono łącznie pięć miejsc – na lewo od silnika, w przedniej części pojazdu swoje miejsce zajmował kierowca, po lewej stronie działa znalazło się miejsce dla działonowego, prawa strona działa zajmowana zaś była przez kolejnego działonowego oraz dwóch ładowniczych. Reszta z liczącej łącznie trzynaście osób załogi (niezależnie od zastosowanego uzbrojenia) przewożona była pojazdem towarzyszącym. Podwozie zostało niemal zupełnie pozbawione opancerzenia – miało to pozwolić na znaczną redukcję masy, co przecież było konieczne do transportu lotniczego. Jedynie przód oraz boki kadłuba na wysokości przedziału kierowcy zostały osłonięte lekkim pancerzem stalowym o grubości 12,7 mm. Jednocześnie kierowca był jedynym w pełni osłoniętym załogantem – oprócz wspomnianego pancerza, od góry chronił go właz z zamontowanymi trzema peryskopami M17. Reszta załogi musiała się zadowolić chroniącymi jedynie przez warunkami atmosferycznymi brezentowymi płachtami. Warto tutaj zauważyć, że pozbawienie załogi 88 Haubica samobieżna M110A1 uwieczniona na poligonie Yuma. Wbrew pozorom, wszystkie zastosowane w podwoziu koła nośne są tego samego typu. Zdjęcie datowane jest na 1975 rok [Fot. US Army] jakiejkolwiek osłony kłóci się nieco z wymogami „atomowego” pola walki. Masy w pełni załadowanych pojazdów prototypowych wynosiły odpowiednio 24,8 t dla pojazdu z działem 155 mm, 26,8 t dla wozu T235 oraz 25,2 t dla T236. Do transportu lotniczego można było zmniejszyć masę każdego z tych wozów o niemal 2500 kg. Standaryzacja i produkcja seryjna Tuż po zakończeniu serii prób, 9 marca 1961 roku została podjęta decyzja o przyjęciu dwóch (jak pamiętamy, T245 został podczas tych prób zarzucony) nowych wzorów samobieżnej artylerii na uzbrojenie. Dotychczasowy T235 standaryzowany został pod oznaczeniem M107, jego brat z lufą kal. 203 mm otrzymał zaś oznaczenie M110. Miesiąc po decyzji o standaryzacji Pacific Car and Foundry otrzymał kontrakt na pierwsze wozy seryjne, pochodzące póki co z produkcji limitowanej. Gdy produkcja mogła wreszcie ruszyć pełną parą, do firmy Paccar dołączyły dwie inne wytwórnie – znana głównie z produkcji transporterów opancerzonych firma FMC Corporation oraz zakłady Bowen – McLaughlin – York (BMY). We wszystkich tych zakładach produkcja obu pojazdów odbywała się równolegle. Dostawy pierwszych egzemplarzy seryjnych rozpoczęły się w roku 1962. Na początku 1963 roku udało się sformować w Fort Still pierwsze dwa bataliony wyposażone w nowy sprzęt – po jednym wyposażonym w M107 i M110. Produkcja pierwszego z pojazdów skończyła się po wyprodukowaniu łącznie 524 egzemplarzy. Zakończenie produkcji drugiego przypadło na końcówkę lat sześćdziesiątych – do tego czasu zdążono wyprodukować około 750 egzemplarzy. Oprócz amerykańskiej armii oba te pojazdy trafiły także do amerykańskiego Korpusu Piechoty Morskiej oraz wielu użytkowników zagranicznych, takich jak chociażby Izrael, Iran, Hiszpania, Wielka Brytania czy też Korea Południowa. Zastosowanie bojowe oraz modyfikacje Wymiana lufy 175-mm działa M113 nie była zadaniem prostym… [Fot. US Marine Corps] Oba nowe typy uzbrojenia swój chrzest bojowy przeszły podczas wojny wietnamskiej. Funkcjonowały tam one zazwyczaj w ramach mieszanych pododdziałów, co www.armia24.pl Marcin Łuczak Działa samobieżne M107 i M110 M110A2. Doskonale widoczna cecha odróżniająca go na pierwszy rzut oka od poprzednika – dwukomorowy hamulec wylotowy. Ponadto na zdjęciu dostrzec można dwie zamontowane na lemieszu skrzynie, służące do przewożenia skromnego zapasu amunicji [Fot. US Army] miało zapewnić im większą elastyczność. Z racji charakteru samego konfliktu, przez dłuższy czas pierwsze skrzypce grała w nim lekka, możliwa do przerzutu za pomocą śmigłowców w niedostępne w inny sposób tereny artyleria. Z racji terenu i niewielkiej ilości dróg, przerzut dział samobieżnych wymagał nieraz dłuższych prac inżynieryjnych, co czyniło artylerię samobieżną przyR wiązaną niejako do stałych baz. Z drugiej jednak strony zarówno M107 jak i M110 zostały w tym konflikcie docenione. Ten pierwszy górował zasięgiem nad każdym środkiem artyleryjskim będącym do dyspozycji przeciwnika, stąd nie powinno dziwić jego główne zastosowanie do ognia kontrbateryjnego oraz rażenia celów położonych daleko poza linią frontu. Ten drugi EKLA zaś przewyższał pod względem siły ognia i zasięgu pozostałe amerykańskie haubice. Wspomniane wyżej cechy pozwoliły nieco zniwelować relatywnie niską mobilność samobieżnego sprzętu. Intensywne użytkowanie artyleryjskiego sprzętu szybko doprowadziło do ujawnienia ukrytych do tej pory wad. Prowadzenie intensywnego ognia przy użyciu pełnego M A Historia Militaris ładunku miotającego miało dewastujący wpływ na podwozie działa M107 – aby ograniczyć jego zużywanie, tymczasowo zezwolono na używanie najmocniejszego ładunku tylko w przypadku ostrzału celów o dużym znaczeniu. Ograniczenie to miało zostać zniesione dopiero po planowanej akcji wymiany samobieżnych podwozi. Intensywne strzelanie miało także wielki wpływ na lufy dział kal. 175 mm – te miały wytrzymywać do 1000 strzałów oddanych pełnym ładunkiem, lecz w warunkach wietnamskich ich żywotność spadała do pułapu około 400 wystrzałów pełną mocą. W wyniku drobiazgowego śledztwa, podczas którego badano strukturę luf między innymi za pomocą mikroskopu elektronowego, zdecydowano się na zmianę w procesie wytwarzania tej części – od tej pory w jej produkcji miano wykorzystywać proces samowzmacniania. Pozwoliło to na drastyczne zwiększenie żywotności dość drogich luf. Warto tutaj także wspomnieć, że pomimo imponującej ówcześnie donośności M107 nieco rozczarowywały pod względem celności. Pod tym względem były zupełnym przeciwieństwem swoich uzbrojonych w haubicę kal. 203 mm odpowiedników. Oba typy zmagały się ponadto z początkowo dużymi brakami w częściach zapasowych oraz przeszkolonym do ich obsługi personelu. Użytkownicy narzekali także na zupełny brak amunicji elaborowanej białym fosforem – ta oprócz pełnienia oczywistej funkcji amunicji zapalającej miała przydać się także do oznaczania miejsc trafień w gęstej dżungli. Konflikt wietnamski to pierwszy i ostatni konflikt, w którym M107 były używane przez amerykańskie siły. Po wycofaniu z Wietnamu amerykańskiego kontyngentu pewna ilość tych dział została przekazana armii Południowego Wietnamu. Wiele z nich zostało ostatecznie zniszczonych bądź zdobytych w trakcie dalszych walk. Walki w Wietnamie nie były jednak jedynymi starciami, w których ten wzór uzbrojenia wziął udział. Podczas wojny Jom Kippur z działa tego (lokalnie nazwanego Romach) intensywnie korzystali Izraelczycy – duży zasięg pozwalał im na skuteczne rażenie między innymi egipskich i syryjskich stanowisk obrony przeciwlotniczej. Broń ta, wraz z również używanym przez Izrael M110, przydała się także podczas kolejnych konfliktów z państwami arabskimi. M107 i M110 były również intensywnie wykorzystywane przez Iran w trakcie konfliktu z Irakiem. Pod wpływem wietnamskich doświadczeń podjęto decyzję o zupełnej rezygnacji z działa M113 oraz wydłużeniu zasięgu haubicy kal. 203 mm. Decyzja ta dotyczyła zarówno amerykańskiej armii, jak i Korpusu 90 Jądrowa amunicja, specjalnie dla długolufowych haubic. Na górze pocisk M422, na dole jego następca M753 [Fot. ze zbiorów Billa Maloney’a] Piechoty Morskiej. Posiadane przez nich wozy M107 i M110 przezbrojone miały być w nową 203-mm haubicę o znacznie dłuższej w porównaniu do poprzedniczki lufie. Dzięki temu nowa haubica pod względem zasięgu lokowała się między starą haubicą M2A2 a działem kal. 175 mm, zachowując jednocześnie tak chwaloną w Wietnamie celność i siłę rażenia. Prace nad haubicą XM201 zainicjowano najprawdopodobniej w 1969 roku. Jej najbardziej rzucającą się w oczy cechą była oczywiście długa, mierząca osiem metrów i dwa centymetry (39,5 kalibrów) pozbawiona hamulca wylotowego lufa. W porównaniu do poprzedniczki wzrosła także pojemność komory zamkowej, wynosząca teraz niemal 32 000 cm3. Masa XM201 wynosić miała 6645 kg, z czego na samą lufę przypadało 5647 kg. Nowa haubica również ładowana była amunicją rozdzielną. Do dyspozycji były wszystkie dotychczasowe używane w haubicy M2A2 pociski oraz ładunki miotające. Dla nowego uzbrojenia opracowano jednakże nowe typy amunicji: – pocisk kasetowy M509A1, zawierający 180 sztuk kumulacyjno-odłamkowych podpocisków M42 (zamiennie możliwe Jeden z ostatnich haubicznych granatów kal. 203 mm wystrzelonych przez amerykańskich żołnierzy. Doskonale widoczne gabaryty pocisku [Fot. Internet] było przenoszenie ładunku dymnego do oznaczania miejsc upadku pocisków). Masa tegoż granatu wynosiła około 94 kg, warto także wspomnieć że był on dłuższy od również kasetowego granatu M404, co nieco utrudniało jego ładowanie, – pocisk burzący M650 wzbogacony o dodatkowy napęd rakietowy (HERA- High Explosive Rocket Assisted), legitymujący się masą 90,7 kg. Dla nowych pocisków opracowano także nowy ładunek miotający, zapewniający maksymalne wykorzystanie zmodyfikowanej balistyki haubicy. Nosił on oznaczenie M188 i w odróżnieniu od poprzedników nie był on ładunkiem modułowym. Po pewnym czasie pojawiła się jego modyfikacja, opatrzona sufiksem A1 – tym razem oprócz ładunku bazowego zawierała ona także jeden ładunek dodatkowy. I tutaj oczywi- Izraelski Romach, czyli działo samobieżne M107. Egzemplarz ten znajduje się na wystawie muzeum w Latrun [Fot. Internet] www.armia24.pl Historia Militaris Dane taktyczno-techniczne* M107 M110 Długość całkowita (działo w położeniu transportowym) 11,3 m 7,48 m Długość (nie uwzględniając uzbrojenia) 6,46 m Szerokość 3,15 m Wysokość (uzbrojenie w położeniu transportowym) 3,47 m 2,83 m Masa bojowa 28 168 kg 26 535 kg Masa „na pusto” 26 126 kg 24 267 kg Prędkość maksymalna na płaskiej drodze 54,7 km/h Pokonywanie wzniesień (maksymalne nachylenie stoku) 60% Pokonywanie rowów (maksymalna szerokość) 2,13 m Pokonywanie pionowych ścian (maksymalna wysokość) 1,01 m Maksymalna głębokość brodzenia 1,07 m Prześwit 44 cm Zasięg po drogach 724 km *Pozostałe dane dotyczące podwozia jak i jego uzbrojenia ujęte są w tekście oraz przypisach. ście ładunek prochowy przechowywany był w workach, za jego inicjalizację odpowiadał zaś zapłonnik rodziny M82. Maksymalna uzyskiwana przy użyciu M188A1 donośność wynosiła 24 000 m dla pocisków pozbawionych napędu rakietowego oraz 30 000 m dla amunicji HERA. Dla nowej haubicy przewidziano także możliwość użycia amunicji jądrowej. Dostępne były jej dwa rodzaje: – pocisk M422 o masie 110,2 kg, przenoszący ładunek o regulowanym w zakresie 5–40 kT, – pocisk M7539 Enhanced Radiation Nuclear Projectile, przenoszący ładunek W79 o regulowanej mocy eksplozji (zakres od setek ton do 2 kT). Pocisk ten również wzbogacony został o dodatkowy napęd rakietowy i legitymował się masą 90,7 kg (wg innych źródeł 97,5 kg). Oba atomowe granaty odpalane były przy użyciu zwykłych ładunków miotających. Maksymalny uzyskiwany zasięg to 18 100 m dla M422 oraz 30 000 dla M753 (wg innych danych odpowiednio 14 500 oraz 28 960 m). M110A2 10,73 m 3,14 m 28 349 kg 26 081 kg 1,91 m 523 km Jako ciekawostkę można wspomnieć fakt prowadzenia w drugiej połowie lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku prac nad amunicją podkalibrową, która miała pozwolić nowej haubicy na osiągnięcie zasięgu znacząco przekraczającego 40 kilometrów. Sam stabilizowany brzechwowo pocisk pod względem gabarytów i przenoszonego ładunku miał być odpowiednikiem 155-mm pocisku kasetowego M483. W celach badawczych powstało 30 sztuk owej amunicji, które poddano testom na poligonie w Yuma. Pomimo spełnienia wymagań co do zwiększonego zasięgu, lista zaobserwowanych podczas strzelań problemów okazała się zbyt obszerna i pocisku podkalibrowego ostatecznie nie przyjęto. Dla nowego uzbrojenia zmodyfikowano przyrządy celownicze. Te służące do prowadzenia ognia pośredniego nie uległy zmianie, do prowadzenia ognia bezpośredniego od tej pory służył zaś teleskopowy celownik M139. W marcu 1976 roku standaryzowano nową wersję haubicy samobieżnej M110 pod oznaczeniem M110A1. Na uzbrojenie Kolejny z Romachów, tym razem widziany od tyłu. Zwraca uwagę aranżacja przedziału bojowego pojazdu [Fot. Internet] 92 weszła ona w ciągu następnego roku. Z racji wspomnianej wcześniej elastyczności bazowego podwozia oraz służącego do montażu uzbrojenia łoża, nowe pojazdy powstały poprzez proste przezbrojenie starych wozów. Jedyną istotną modyfikacją było zmniejszenie pojemności zbiornika paliwa z 1135 litrów do 984 litrów. W roku 1978 pojawiła się kolejna modyfikacja pojazdu, nosząca oznaczenie M110A2. Różniła się ona od poprzednika wzbogaceniem lufy haubicy o dwukomorowy hamulec wylotowy – bez tego dodatku podwozie bardzo źle znosiło odrzut przy strzelaniu najmocniejszym ładunkiem. Tak zmodyfikowana haubica zmieniła oznaczenie na M201A1. M110A2 wzięła udział w operacji Pustynna Burza. Podczas tego konfliktu użytkowana była ona w niewielkich ilościach przez siły amerykańskie oraz brytyjską armię. Zakończenie służby Pomimo nowych możliwości oferowanych przez zmodyfikowaną haubicę, od połowy lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku ich liczba powoli zaczęła spadać. W ich miejsce wprowadzano w dużych ilościach rakietowy system artyleryjski MLRS, który posiadając porównywalny zasięg i znacznie większą siłę ognia, stopniowo przejmował zadania ciężkiej artylerii. Kolejnym czynnikiem negującym przydatność M110 było wprowadzenie pocisków nuklearnych o kalibrze 155 mm. Pozwoliło to na ich wykorzystanie chociażby w haubicach samobieżnych M109 i holowanych M198, których było po prostu ilościowo więcej. Swoiste rozpowszechnienie tej możliwości miało także jeden dodatkowy skutek – przeciwnik chcący wyeliminować z pola bitwy atomową artylerię zmuszony był od tej pory do koncentrowania swojej uwagi na ogromnej ilości potencjalnych celów, miast niszczenia tylko charakterystycznych i względnie nielicznych samobieżnych haubic większego kalibru. Przeciw utrzymywaniu M110A2 w linii przemawiała także coraz bardziej nieprzystająca do realiów pola walki lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych mobilność oraz brak jakiejkolwiek osłony załogi. Tuż po operacji Pustynna Burza niemal wszystkie M110A2 zostały wyparte przez haubice samobieżne M109, użytkowane do tej pory egzemplarze trafiły zaś do jednostek Gwardii Narodowej, gdzie dane było im posłużyć jeszcze przez kilka następnych lat. Jednostki Korpusu Piechoty Morskiej swoich wozów pozbyły się jeszcze wcześniej – formacja ta na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych zrezygnowała całkowicie z artylerii samobieżnej. www.armia24.pl Marcin Łuczak Działa samobieżne M107 i M110 Swoje M110 w podobnym okresie wycofała również większość z większych armii europejskich – za amerykańskim przykładem poszły chociażby Niemcy, Włochy, Wielka Brytania oraz Holandia. Jak do tej pory omawiane uzbrojenie użytkowane jest jeszcze między innymi przez armie Egiptu, Grecji, Maroka i Pakistanu. Na koniec pewna ciekawostka – pewna ilość luf pochodzących z nikomu już niepotrzebnych haubic M110A2 posłużyła do produkcji korpusów bomb penetrujących GBU-28/B. n Bibliografia Boyd L. Dastrup, King of Battle – A Branch History of the US Army’s Field Artillery, Fort Monroe, 1992. Department of the Army, Operator’s Manual: Howitzer, Heavy, Self-propelled, 8-inch, M110A2, 1990. R.P. Hunnicut, Sheridan. A History of the American Light Tank, Novato, 1995. Saber Industries Inc, Design and Fabrication of 8-inch Extended Range Ammunition – Sabot Technology Study, North Troy, 1979. US Army Field Artillery School, Field Artillery – Cannon Weapons System and Ammunition Handbook, Fort Still, 1981. Ten z kolei dobrze zachowany egzemplarz M110A2 o nazwie własnej„Aida”służył kiedyś w holenderskiej armii [Fot. Internet] 4 Przypisy 1 2 3 Co ciekawe, wymóg ten był bardzo niejednoznaczny. Jego twórca – generał Lyman L. Lemnitzer nie sprecyzował, czy do spełnienia tego wymogu konieczne było umożliwienie takiego kąta ruchu w poziomie samej lufie czy też wystarczyło odpowiednie przestawienie całego pojazdu. W tym drugim przypadku, co oczywiste, każdy typ działa samobieżnego spełniał ten wymóg. Nie była to aczkolwiek nowość, gdyż odpowiednie sygnały o potrzebie wyposażenia armii w zdolną do transportu powietrznego artylerię pojawiły się już w roku 1948. Mowa tutaj o wozach oznaczonych odpowiednio jako T195 i T196. W styczniu 1956 roku zapadła decyzja o zarzuceniu 5 6 7 dalszego rozwoju uzbrojenia o kalibrach podanych w tekście. Litery AOI w nazwie modelu oznaczają jednostkę chłodzoną powietrzem (A – Air), w układzie bokser (O – Opposite) z wtryskiem paliwa (I – Injection). Liczba 628 oznacza zaś pojemność silnika w calach sześciennych – 10,3 litra. Była to dwusuwowa, doładowana mechanicznie i chłodzona cieczą ośmiocylindrowa (układ widlasty) jednostka o pojemności 9,3 litra (567,4 cali sześciennych). Układ ten zapewniał cztery biegi do jazdy do przodu oraz dwa przełożenia wsteczne. Na pierwszych dwóch biegach do przodu oraz pierwszym biegu wstecznym skręt realizowany był za pomocą sprzęgieł bocznych, pozostałe przełożenia do skrętu wykorzystywały mechanizm różnicowy. W późniejszym okresie korzystający z tych dział Izrael wprowadził dla niego nowy pocisk wraz z nowym ładunkiem miotającym. W opracowaniu nowej amunicji o więk- 8 9 szym zasięgu oraz celności pomagał im znany konstruktor, zajmujący się dalekosiężną artylerią – Kanadyjczyk dr Gerald Bull. Wartość ta była możliwa do utrzymania przez pierwsze trzy minuty prowadzenia ognia. Po tym czasie spadała do średnio 0,5 strzału na minutę. Pocisk ten wszedł na uzbrojenie w roku 1981, pocisk M422 dostępny był już od końcówki lat pięćdziesiątych. Marcin Łuczak Z wykształcenia informatyk, miłośnik historii i militariów. Jego pasją są fortyfikacje na Półwyspie Helskim. Tajwański M110A2 widoczny od tyłu. Zamek haubicy jest otwarty [Fot. Internet] ARMIA • 4 (78) KWIECIEŃ 2015 93 Historia Militaris DZIEJE SZKOŁY RYCERSKIEJ w 250. rocznicę powstania Zabiegi o utworzenie szkoły rycerskiej w xvi i xvii w. Witold Lisowski Takie Rzeczpospolite będą, jakie ich młodzieży chowanie... Andrzej Zamoyski M yśl utworzenia Szkoły Rycerskiej od dawna nurtowała rozumnie i patriotycznie myślące jednostki w Polsce. Jako pierwsi potrzebę kształcenia wojskowego rozumieli pisarze polityczni. Doceniając ogromną rolę rycerskiego wychowania, już Łukasz Górnicki zalecał w „Dworzaninie”, by młodzież przebywająca na dworach wykonywała ćwiczenia cielesne i rycerskie m.in. takie jak: zapasy, biegi do mety, jazdę konną, władanie bronią. Mikołaj Rej, którego przekonania i rady są odzwierciedleniem sposobu myślenia przeciętnego szlachcica, zalecał chować dziecko szlacheckie w skromności, przyzwyczajać je do prostego stroju i pokarmu, rozwijając w nim w ten sposób zdrowie i siłę. Wielki poeta, humanista, Jan Kochanowski ganił zaniedbanie rzemiosła rycerskiego i upadek ducha wojennego u możnej szlachty, a Andrzej Frycz-Modrzewski w dziele Koszary kadetów, fragment obrazu „Widok Warszawy z tarasu Zamku Królewskiego”, 1773 r., olej na płótnie, wł. Muzeum Narodowe w Warszawie [Bernardo Bellotto, Canaletto] „O poprawie Rzeczypospolitej” domagał się wojskowego wychowania młodzieży w specjalnych szkołach. Myśl założenia takiej szkoły znalazła się również dziesięć lat później w projektach Józefa Wereszczyńskiego. Również Sebastian Petrych z Pilzna zaleca na początku XVII w. wyrabiać w młodzieńcu sprawność fizyczną i rycerską już od wczesnego dzieciństwa. Apeluje on do króla i możnych, by kształcili młodzież Widok Pałacu Kazimierzowskiego oraz gmachów: seminaryjnego (po lewej), porektorskiego (po prawej), litografia, 1824, Muzeum Narodowe w Warszawie [Feliks Jan Piwarski] 94 swym kosztem w rzemiośle żołnierskim, czyniąc ją w ten sposób pożyteczną dla Rzeczypospolitej. W tym czasie oręż polski święci ostatnie swe wielkie tryumfy, sprawiła to dzielność i rycerskość naszego wojska, natchnionego męstwem i gorącą miłością ojczyzny. Kircholm, Chocim, bohaterska obrona Wiednia rozniosły szeroko po świecie sławę oręża polskiego. Rzemiosło rycerskie przemienia się powoli w zawód, wymagający już kilkuletnich i systematycznych ćwiczeń żołnierskich, od których szlachta — lubująca się w wygodach i zbytkach — zaczęła stronić. Jej rycerskość podupada, co fatalnie odbije się w przyszłości na bezpieczeństwie granic. Odzywają się wtedy liczne głosy światłych mężów stanu, wodzów, pisarzy oraz sejmów obradujących nad sprawami obrony granic i edukacji wojska i domagając się systematycznego i planowego kształcenia szlachty, a nawet innych stanów, w kierunku wojskowym, tak pod względem teoretycznym, jak i praktycznym. W XVII wieku coraz powszechniej zdawano sobie sprawę z tego, że przymioty „wysokiego urodzenia” i fortuny nie wystarczają, aby być dobrym dowódcą. Wiedziano już wówczas, że zawód wojskowego jest szczególnie odpowiedzialny, a więc i człowiek, www.armia24.pl spełniający obowiązki związane z tym zawodem, musi mieć odpowiednie zalety i cechy charakteru, że wartość moralna i ideowa przyszłego dowódcy jest fundamentem, na którym cały naród w najcięższych chwilach walk, a zwłaszcza w chwilach niepowodzeń, szuka oparcia, wytchnienia i otuchy. O palącej potrzebie zakładania w Polsce szkół rycerskich świadczą zobowiązania królów elekcyjnych zawarte w paktach konwentach1. Założenie szkoły rycerskiej stawiane było jako warunek w „paktach” Zygmunta III, Władysława IV, Jana Kazimierza, Jana Sobieskiego, Augusta II i Augusta III. Niestety przyrzeczenia i śmiałe projekty nie doczekały się swej realizacji. Przyczyną dotychczasowych niepowodzeń, mimo że istnienia tych szkół wymagała groźna sytuacja polityczna państwa, był w pierwszym rzędzie przesąd szlachty, która uważała, że nie trzeba jej fachowego przygotowania do boju. Już z racji swego szlacheckiego pochodzenia uważała się za dostatecznie przygotowaną do rzemiosła wojennego. Decydującym powodem niezrealizowania przyrzeczeń królów były sprawy polityczno-ustrojowe i finansowe państwa. Prowadzone prawie przez cały wiek XVII i początek wieku XVIII wojny, głównie na ziemiach Rzeczypospolitej, doprowadziły kraj do wyniszczenia. Wraz z całym krajem, znajdującym się w stanie zacofania, była również w rozkładzie armia polska. W porównaniu z licznymi i dobrze wyszkolonymi armiami innych państw europejskich nie przedstawiała ona żadnej wartości. Zły stan gospodarki finansowej państwa powodował, że brakowało odpowiednich funduszów na utrzymanie armii liczącej 16 000 żołnierzy, podczas gdy Austria, Prusy i Rosja posiadały armie stutysięczne. Kraje zachodniej Europy i nasi groźni sąsiedzi wyprzedzili nas znacznie w tworzeniu szkół i akademii rycerskich. W Prusach akademia wojskowa powstała w 1717, w Rosji w 1719, w Holandii w 1735, w Anglii w 1741, w Austrii i Francji w 1752. U nas niestety wciąż snuto projekty. Sprawę kształcenia wojskowego młodzieży wymownie poruszył król Stanisław Leszczyński „W głosie wolnym wolność ubezpieczającym”, dowodząc, że:„nie mniej potrzebne są szkoły rycerskie, które sposobią młodzież do służby wojennej pieszej, do artylerii, do zdobywania i obrony fortec, aby nie szukać po obcych krajach ‘in hec arte expertos’ (biegłych w tej sztuce) oraz aby Ojczyzna jako dobra matka, taką dawała synom swoim edukację, żeby z nich mogła mieć dobrą pociechę i usługę W 1737 r. w Luneville, w Księstwie Lotaryngii, powstaje pierwsza rycerska — Andrzej Frycz-Modrzewski, jako jeden z pierwszych domagał się wojskowego wychowania młodzieży w specjalnych szkołach Nobilium” — pierwszą w Polsce szkołę dla kształcenia młodzieży szlacheckiej. W roku 1764 na Sejmie Konwokacyjnym Andrzej Zamoyski nawoływał stany Rzeczypospolitej do zajęcia się sprawą wychowania młodzieży, jako pierwszoplanową kwestią polityki wewnętrznej. Nie dość na tem, ustanowić prawa, trzeba jeszcze uformować ludzi, żeby umieli kochać i bronić Ojczyznę, prawa stanowić i być posłusznymi... Trzeba uformować umysł przyzwoitą nauką do rządów Rzeczypospolitej w czasie wojny i w czasie pokoju2. W tych słowach nakreślił Zamoyski cel Szkoły Rycerskiej, który w całej pełni miał się zrealizować pod kierunkiem jej pierwszego komendanta – księcia generała Adama Czartoryskiego. Obietnicę daną narodowi przez podpisanie paktów wykonał dopiero Stanisław August, powołując do życia Szkołę Rycerską, której przez wieki, od poprzedników królów, Rzeczpospolita nie mogła się doczekać. Powołanie do życia Szkoły Rycerskiej było koniecznością dla słabego organizmu państwowego. Z jednej strony była ona potrzebna jako zakład wojskowy kształcący fachowych oficerów, którzy mieli wzmocnić rozpadającą się armię polską, z drugiej strony miała dostarczyć krajowi światłych pracowników dla przebudowy politycznej państwa. Powstanie i rozwój szkoły rycerskiej Karta z książki Józefa Wereszczyńskiego – Reguła, to jest nauka albo postępek dobrego życia króla chrześcijańskiego, Kraków 1587 czyli kadecka — szkoła dla młodzieży polskiej i francuskiej. Założycielem i fundatorem szkoły był król wygnaniec — Stanisław Leszczyński, ówczesny książę Lotaryngii. Warto dodać, że Leszczyński osobiście opracował statut szkoły, wprowadzając nowe zasady pedagogiczne, kładąc wielki nacisk na moralną i obywatelską stronę wychowania. Metody nauczania oraz przepisy dla wychowawców posiadały niezaprzeczone zalety dydaktyczne i pedagogiczne. W tym samym czasie w kraju ks. Stanisław Konarski rozpoczął swą żmudną, lecz owocną pracę reformy szkolnictwa. Po zapoznaniu się z dokładnym systemem szkolnictwa w zachodniej Europie postanowił zreformować szkolnictwo we własnym kraju. W 1740 r. założył w Warszawie „Collegium Otwarcie Szkoły Rycerskiej nastąpiło jesienią 1765 r. Szkoła Rycerska, jako zakład nowego typu, nie miała wzorów rodzimych. Najbliżej może w ideowej łączności z celem wychowawczym zakładu było pijarskie Collegium Nobilium, któremu przyświecała myśl przysporzenia krajowi ludzi zacnych i dobrych obywateli. Z tego samego źródła płynęły dążenia, sko-obywatelski, przeznaczony dla szlachty, najbardziej zaniedbanej w dziedzinie wychowania. Kult dla przymiotów rycerskich i budzenia uczuć obywatelskich znalazł zakład warszawski w Akademii Lunevilskiej. Ogromny postęp i rozwój szkół militarnych na Zachodzie wymagał odpowiedniego programu naukowego i organizacji zakładu. Po wzory sięgnęli twórcy Szkoły Rycerskiej za granicę, gdzie od wielu lat kształtowały się akademie wojskowe. Niemal po całej Europie zachodniej szukał Czartoryski sił pedagogicznych, skrzętnie badając wzory w podobnych instytucjach. Idąc tymi torami, znaczne wydatki łożył komendant na pomnożenie biblioteki. Sprowadził z Anglii urządzenia matematyczne i do badań fizycznych, w Paryżu zakupił planetarium i wszelkiego rodzaju apaARMIA • 4 (78) KWIECIEŃ 2015 95 Historia Militaris Stanisław August Poniatowski w mundurze komendanta szkoły kadetów raty fizyczne, modele mechaniczne i zbiory mineralogiczne. Szkoła Rycerska zorganizowana została na prawach korpusu, który z kolei dzielił się na dywizje liczące po 40 kadetów. Dywizja dzieliła się na dwie brygady, każda po 20 kadetów. Na czele brygad stali oficerowie, którzy mieli również swych pomocników. Brygadierzy i podbrygadierzy rekrutowali się spośród grona młodych oficerów polskich, niezwykle starannie wyselekcjonowanych przez księcia komendanta. Regulamin Korpusu zobowiązywał oficerów do bezustannej pracy nad sobą, do uzupełniania wiedzy zarówno przez naukę języków obcych, jak i studia wojskowe lub przez czytanie pożytecznych książek, z których czerpać mieli wiadomości i maksymy do udzielania rad swym podopiecznym, dając im we wszystkim przykład wykształconego i karnego oficera. Aby uczynić zadość wysokim ideałom Szkoły Rycerskiej, grono wychowawców musiało dążyć do zharmonizowania swych poczynań pedagogicznych. Ogniskiem, gdzie wykuwał się jednolity front wychowawczy, była Rada Korpusowa odbywająca swoje zebrania pod przewodnictwem komendanta. W skład rady wchodzili zarówno 96 profesorowie, jak i oficerowie. W czasie jej posiedzeń rozważano kwestie dydaktyczne bądź wychowawcze i organizacyjne. Rada Korpusowa oceniała również postępowanie uczniów, orzekała o rodzaju odznaczenia lub kary, omawiała najistotniejsze sprawy związane z życiem zakładu. Początkowo w mury szkoły wstępowała młodzież w wieku 16–18 lat, a kurs nauczania trwał wówczas 3 lata. Niestety ten pierwszy zaczyn nie przyniósł spodziewanych rezultatów. Reforma w 1768 r. wniosła gruntowne zmiany, postanawiając przyjmować młodzież w wieku 8–12 lat. Naukę podzielono na części: przygotowawczą i specjalistyczno-zawodową. Początkowo wychowanek przechodził kurs niższy, który trwał 5 lat i miał charakter szkoły ogólnokształcącej. Kadeci uczyli się języków: łacińskiego, francuskiego, niemieckiego oraz przedmiotów: arytmetyki, geografii, historii, literatury polskiej, łacińskiej, francuskiej, logiki, etyki, geometrii, fizyki i rysunków. Po ukończeniu kursu 5-letniego kadet przechodził kurs specjalny – cywilny lub wojskowy, w zależności od tego czy zamierzał poświęcić się w przyszłości służbie cywilnej czy też przypadła mu do gustu kariera wojskowa. Obok dużego nacisku, jaki położono na rozwój nauk ścisłych, program nauczania przepojony był treściami świeckimi i patriotycznymi. W procesie nauczania zwracano szczególną uwagę na historię Polski i język ojczysty. Od chwili wstąpienia do Korpusu zaznajamiano kadeta z organizacją i regulaminem zakładu, pouczano o celu szkoły i powinnościach; chłopiec przyrzekał nieustannie pamiętać o tym, że krwią, życiem i wszelkimi siłami służyć powinien Ojczyźnie, której staje się wychowankiem. Wobec kadetów zobowiązywał się być cnotliwym i poważnym, aby nie splamić dobrej sławy Korpusu. Rozumieli twórcy Szkoły Rycerskiej, że dobrym żołnierzem, służącym wiernie krajowi, może być tylko człowiek szlachetny, o prawym charakterze. Dlatego baczną uwagę zwracano na kształtowanie godności osobistej i na rozwój uczuć narodowych. Generał Adam Czartoryski był duszą szkoły. Młody, wszechstronnie wykształcony, o wysokich zaletach umysłowych i moralnych, nadawał się do trudnej roli przewodzenia młodzieży korpusowej. Rozumiał on doskonale, że należy przekształcić społeczeństwo polskie, jeżeli ma ostać się jego wolność. Zamierzał więc w Korpusie Kadetów wychować ze wszystkich miar dzielne rycerskie pokolenie. Napisany przez Czartoryskiego „Katechizm moralny dla uczniów Korpusu Kadetów” jest wyrazem postępowych zasad, w jakich młodzież kadecka była tu wychowywana. W dokumencie tym czytamy m.in.: Czy dosyć jest być szlachetnie urodzonym? – pewnie – że nie dosyć, urodzenie z cnotą t przymiotami złączone jest zaszczytem. Szlachectwo zaś bez cnót i przymiotów, ustawnym jest zarzutem. Jako człowiek uczciwy, mężny, dobroczynny, litościwy, największego wart szacunku, tak najpodlejszym jest stworzeniem szlachcic niepoczciwy, dumny, przewrotny, okrutny, nielitościwy. Chełpić się ze szlachectwa lub gardzić tymi, którzy są szlachtą nie urodzili, ostatnią jest podłością3. Ciekawe i mądre metody wychowawcze tchną głębokim wczuciem się w dusze młodzieży i świadczą o żywym zrozumieniu niezmiernej prawdy psychologicznej, o dodatnim wpływie młodzieży na swych rówieśników. Czartoryski pragnął oświecić ogólnie, rozbudzić szlachetność w sercach, czyli dążyć do zaszczepienia najważniejszych cech moralnego charakteru. Na tym gruncie dopiero zamierzał wdrażać młodzież w umiejętności wojskowe. Niech się wprawuje w rączność w bieganiu z kolegami do mety, niech się kocha w rynsztunkach wojennych, konno niech jeździć lubi, słowem Mundur kadeta Szkoły Rycerskiej www.armia24.pl Witold Lisowski Zabiegi o utworzenie szkoły rycerskiej w xvi i xvii w. niech pamięta, że wojowniczy ród dziadów nie spodziewał się wydać plemię niewieściuchów, którzy zalegając pole, sławę i kraj stracili4. Osobisty wpływ księcia komendanta obudził w młodzieży przede wszystkim poczucie godności i prawości charakteru. Julian Ursyn Niemcewicz, wychowanek Korpusu, w pamiętnikach z lat młodzieńczych tak opisywał pewien szczegół z życia kadeckiego, który rzuca światło na metody pedagogiczne komendanta: Komendant nasz... postanowił kierować młode umysły i serca punktem honoru, a we wszystkich zdarzeniach przyjeżdżał do Korpusu i miał mowy w tym duchu. Kiedy doniesiono mu pewnego dnia o ucieczce dwóch starszych kadetów, komendant przybył do Korpusu wbrew swemu zwyczajowi w mundurze niekadeckim. «Mości panowie - rzekł - chciałem jak zwykle wziąć wasz mundur, ale znalazłem na nim dwie brzydkie plamy. Stąd – mówił dalej – jakąż hańbę ściągnie wojskowy na siebie, gdy opuszcza znaki, pod którymi służy». Zbliżył się również Czartoryski do młodzieży nie tylko jako komendant i zwierzchnik, ale jako doradca i nauczyciel. Z myślą o niej opracował cały szereg dokumentów o niezwykle doniosłej i nieprzemijającej wartości pedagogicznej. Zgodnie z ich duchem powinnością Komendy Korpusu Kadetów było dbać o to, aby między oficerami i profesorami nie zapanowała ospałość i niedbałość, aby złym przykładem nie ostudzili umysłów i nie zgasili ognia, który wzniecony został w sercach młodzieży. Nic jednak nie zastąpi wychowania i nadzoru wychowanków przez samych siebie. Dlatego usilnie pracował Czartoryski nad urządzeniem i udoskonaleniem samorządu uczniowskiego, przypatrywał się życiu młodzieży, pragnąc stworzyć doskonalsze formy jej współżycia. Podstawą życia samorządowego kadetów były dekurie (kadecka organizacja samowychowawcza), gdzie panowała atmosfera pociągająca młodzież do wyższego poziomu etyczno-społecznego. W małym społeczeństwie dekurionowym już wcześnie uczyła się młodzież życia zbiorowego, spełnienia ofiar na rzecz ogółu, słowem nabywania cnót i zalet, które powinny zdobić prawdziwego obywatela patriotę5. Instytucja dekurionowa była samorządem młodzieży kadeckiej. Ustrój tej organizacji był następujący: każda brygada dzieliła się na cztery dekurie, po pięciu członków; na czele każdej dekurii stali dekurionowie. Dekurionem nie mógł być kadet, który poniżał kolegę albo zajmował się donosicielstwem. Kadet chwycony na podobnej niegodziwości okrywał się hańbą. Płynęło to z głębokiego rozumowania wychowaw- Adam Kazimierz Czartoryski, komendant Szkoły Rycerskiej czego, że ci którzy kierują innymi, muszą być żywym wzorem dla kierowanych, pod względem tych cnót, które mają być osiągnięte w wychowaniu. Głównym obowiązkiem dekuriona było starać się o to, aby dekuria przodowała w wyszkoleniu i dyscyplinie oraz była przykładem dobrych obyczajów. Kadeci pełniący zwierzchnictwo moralne nad kolegami mieli odnosić się do nich po przyjacielsku, pamiętając, że instytucja dekurii jest szkołą perswazji a nie strachu. Pierwsze napomnienie w obrębie dekurii było tajemnicą, lecz skoro metoda perswazji nie odniosła oczekiwanego rezultatu, następowało pełne powagi zebranie brygady lub Korpusu na sąd koleżeński. Ukaranemu pozostawiano trzy miesiące czasu do poprawy. Wykluczano go na ten czas z grona kadetów i ich zabaw, zdejmowano z niego odznaki korpusowe, odbierano szablę i karabin. Lecz w żadnym wypadku nie wolno i było karanego poniżać w oczach jego własnych kolegów. Perswazja i odwoływanie się do honoru i wstydu były najsilniejszą bronią w walce z wadami kadetów. Równocześnie koledzy pracowali usilnie nad poprawą zganionego, gdyż chodziło im o honor całej dekurii. Gdy trzymiesięczny okres nie przyniósł poprawy, dekuria stawiała wniosek władzom szkolnym o wykluczenie go z grona Korpusu. Były to już ostatnie sposoby koleżeńskiej kary. Szkoła rycerska kuźnią patriotycznego wychowania młodzieży Duchem obywatelstwa tchną wszystkie przepisy wydawane zarówno dla wychowawców, jak i wychowanków. Wysoką atmosferę szkoły podnosiły, tchnące tym samym duchem, przepisy uroczystości i ob- rzędów, które wiążąc się z najważniejszymi momentami życia kadetów, wywierały na nich nigdy niezapomniany urok. Wielce podniosły przebieg miały uroczystości dotyczące przyjęcia nowicjusza w szeregi kadetów i obłuczyn w mundur kadecki, a następnie – po okresie próbnym – ceremoniał wręczenia broni. Uroczystości takie odbywały się zawsze na specjalnej zbiórce w dzień niedzielny lub świąteczny. Komendant Korpusu wzywał nowicjusza przed front i wywiązywała się taka rozmowa: Komendant: Czy wiesz W. Pan, jakiego zgromadzenia bodziesz miał honor być członkiem? Kadet: Wiem, że to zgromadzenie jest ojczyzny kosztem utrzymane na to, żeby w nim hodować obywateli, zdatnych do jej usług. Komendant: Przez co będziesz się W. Pan starał stać się godnym zaszczytu być ojczyzny wychowańcem? Kadet: Przez pilność w nabywaniu wiadomości, które bym mógł na jej usługi poświecić i wdrażając sobie ustawicznie w umysł, że krwią, życiem i wszelkimi siłami służyć jej powinienem. Komendant: Pamiętaj W. Pan, że uroczyste bierzesz na siebie obowiązki w obecności zgromadzonych kolegów być cnotliwym, odważnym i pilności pełnym! O tym gdybyś zapomniał, wstydem się okryjesz i staniesz się niegodnym uczyć się w ich liczbie. Czy czujesz W. Pan prawdziwą ochotę i czy szczere masz przedsięwzięcie wypełniać te wszystkie warunki, pod którymi jesteś do tego zacnego zgromadzenia dopuszczonym? Kadet: Mam. Na znak komendanta nowicjusz wracał do szeregu. Uroczystość dobiegała końca. Do bardzo ważnych obrzędów korpusowych należał ceremoniał wręczenia broni, a którego przebieg był następujący: Komenderujący oficer zapytuje nowicjusza wychodzącego z nowicjatu: Czego W. Pan żądasz? Kadet: Byłem tak szczęśliwy, że mnie osądzono godnym zaszczytu noszenia munduru korpusowego, staję teraz z prośbą, żebym był uzbrojony! Komenderujący: Masz W. Pan szczere przedsięwzięcie tę broń, którą odbierzesz, używać zawsze na obroną Ojczyzny swojej i honoru? Kadet: Nie inne jest przedsięwzięcie moje. Komenderujący: podaje komendę dla całości korpusu prezentuj broń, a przy huku bębnów najstarszy oficer przypasywał kadetowi pałasz, mówiąc: Przypasuję W. Pana do tego oręża, którym zastawiać, się zawsze powinieneś za Ojczyznę i własny honor. Pamiętaj, ze w obecności kolegów, zbrojnie zgromadzonych czynisz uroczyste przyrzeczeARMIA • 4 (78) KWIECIEŃ 2015 97 Historia Militaris Jakub Jasiński nie te wypełniać obowiązki. Wzmagaj pilność swoją do nabycia wiadomości. Czyń się godnym honoru, który odbierzesz. Opieszałość i opuszczenie się większym już staje grzechem odtąd dla Ciebie! Kadet: Przyrzekam braciom moim, zbrojnie zgromadzonym, ze postępkami swymi ich nie zawstydzę, a też nowicjuszom, czekającym na ten zaszczyt, który odbieram, nie dam zgorszenia przez opuszczenie się w pilności lub zaniedbaniu powinności moich. Przyrzekam na honor!... Oddzielne postanowienia nakazywały władzom odbywać powyższe ceremonie z największą powagą i uroczystością. Wrażenie dla młodych chłopców było nieodparte. Aby połączyć teorię z praktyką, wcześnie zapoznawano młodzież z przyszłymi obowiązkami życia obywatelskiego. Zezwalano kadetom na przysłuchiwanie się obradom sejmowym i na branie udziału w uroczystościach państwowych. Dzięki głębokiemu podłożu ideowemu, przy postępowym programie nauk i nowoczesnych urządzeniach, mogła Szkoła Rycerska uchodzić za typ szkoły narodowej. Wychowanie w Szkole Rycerskiej skierowane było przede wszystkim na przygotowanie żołnierza obywatela. Zdawano sobie sprawę, że przyczyną upadku państwa jest ciemnota, brak świadomości politycznej i odpowiedzialności społecznej szlachty i magnaterii. Dlatego wśród światłych jednostek zrodziło się pragnienie, by wychowankowie Szkoły Rycerskiej wzięli na swe barki ciężar odrodzenia kraju. Szkoła Rycerska miała za zadanie przywrócić zniewieściałemu pod rządami Sasów narodowi tężyznę fizyczną. Miała dać państwu dzielnych i zdolnych oficerów. Dlatego też przez wszystkie lata nauki zaprawiała się młodzież w ćwiczeniach fizycznych, w sztuce artyleryjskiej, musztrze, strzelaniu, zdobywaniu okopów i walki wręcz. Starsi uczyli 98 się robić pomiary terenowe, rozbijając obozy już na sposób żołnierski. Cały system wychowania wojskowego odgrywał w całokształcie szkolenia i wychowania kadetów niezwykle doniosłą rolę. System ćwiczeń wojskowych i fizycznych uodparniał młodzież na trudy życia żołnierskiego, hartował ich siły, wyrabiał zręczność, rozwijał harmonijnie niezbędne w zawodzie wojskowym sprawności. Istotą wychowania w Szkole Rycerskiej, najwyższym celem, do którego wszyscy i wszystko miało zmierzać, był ideał dobrego obywatela. Miłość ojczyzny oparta na nieskażonej prawości, bezwzględne posłuszeństwo wobec przełożonych – było podstawowym fundamentem wychowania obywatelskiego. Przyszły cel wychowawczy Szkoły Rycerskiej generał Adam Czartoryski wyraził słowami: Żebyście wy, płód nowy, odmienili postać kraju swego i roznosząc po swoim województwie, ziemi, powiecie, światło z pilnością tutaj zebrane, oswobodzili Ojczyznę: od jarzma tych strasznych tyranów. Kształtując rozumny patriotyzm i krytyczną postawę wobec braków ustroju politycznego, kształtowano w kadetach wysokie cechy ideowo-moralne nakazujące: Ojczyznę swą kochać i jej dobro nade wszystko i sposobić się do tego, aby się mógł poświęcić na jej usługi6. Taka atmosfera wychowawcza, nacechowana powagą i patriotyzmem, przepojona najwyższymi zasadami moralności musiała przynieść w konsekwencji wspaniałe wyniki. Wychowawcy i profesorowie kształtujący charaktery wychowanków odwoływali się do honoru i ambicji kadeta, unikając stosowania kar. Sądy koleżeńskie zostały Stanisław Fiszer oddane samorządowi dekurialnemu, jako dowód zaufania władz szkolnych do samej młodzieży. Za niezdyscyplinowanie, nieposłuszeństwo, piętnowano przez nakaz noszenia szarego stroju, zakaz „chodzenia na ordynans” do króla i księcia komendanta. Nazwisko niepoprawnego kadeta wypisywano na „Czarnej tablicy”. Pilnych i dobrze sprawujących się uczniów nagradzano medalem złotym lub srebrnym z monogramem królewskim. Medale i nagrody otrzymywali kadeci z rąk króla na corocznych popisach. Nazwisko kadeta wzorowego wymieniano na „Złotej tablicy”. Największym przeżyciem dla kadeta był dzień pożegnania Korpusu Kadetów, dzień rozstania się ze szkołą i kolegami. Kończący naukę wysłuchiwał słów oficera, które między innymi brzmiały: pamiętaj o tym zawsze, żeś miał honor być kadetem. Kadet natomiast składał pisemną deklarację następującej treści: Ja N wyznaję i zaciągam na cały wiek życia obowiązek wdzięczności Korpusowi Kadetów za, odebraną w nim edukację; Przyrzekam, że ile sił moich, w każdym stanie, który bym mógł obrać, dbałym się pokażę o honor tego Korpusu, wszystkie najusilniejsze usługi czynić mu się czuję być winnym, jako też odwracać cokolwiek bym widział być uszczerbkiem tego Korpusu; nie będą nigdy cierpiał milcząc, żeby kto przy mnie źle lub znieważenie o Korpusie mówił; starał się będę pokazać godnym zaszczytu, który mi był pozwolony hodowania się w tym zgromadzeniu, przez pilność na moje postępki w prywatnym i urzędowym życiu7. Kadet zobowiązywał się, że w całym swym życiu nie sprzeniewierzy się wzniosłym hasłom katechizmu kadeckiego, nie złamie przysięgi kadeckiej, przestrzegać będzie prawideł honoru. Te słowa, symbolizujące ducha szkoły, miały mu być drogowskazem w życiu, zawierały równocześnie przestrogę, że kto raz był kadetem, musi zawsze stać na straży honoru i munduru kadeckiego. Duch nieskazitelnego honoru i szlachetnego współubiegania się o przodownictwo w cnotach i nauce, zaszczepiony jeszcze na ławie szkolnej, rozrósł się w czyny doniosłe, niekiedy bohaterskie w późniejszym życiu kadetów. W imię godności osobistej każdego kadeta walczono z objawami służalstwa, stanowczo karczowano pojęcia kłamstwa, bojaźni i tchórzostwa, które wiodą do złych czynów i niesławy. Błędy kadetów rozpatrywane były przede wszystkim pod kątem ich skutków w przyszłości. Wszechstronnie przemyślane kanony przykazań patriotycznych, koleżeńskich i obywatelskich okazały niezwykłą wartość pedagogiczną w późniejszych ich czynach. www.armia24.pl Witold Lisowski Zabiegi o utworzenie szkoły rycerskiej w xvi i xvii w. Historia Militaris Karol Józef Sierakowski Hymn Korpusu Kadetów napisany przez Ignacego Krasickiego, który codziennie odmawiali, był ich modlitwą i drogowskazem życia. Święta miłości kochanej Ojczyzny, Czują cię tylko umysły poczciwe! Dla ciebie zjadłe smakują trucizny, Dla ciebie wieży pęta niezelżywe! Kształcisz kalectwo przez chwalebne blizny, Gnieździsz w umyśle rozkoszy prawdziwe! Byle cię można wspomóc, byle wspierać, Nie żal żyć w nędzy, nie żal i umierać! Ideał kadeta, a później wzorowego obywatela, cechował harmonijny rozwój sił duchowych i fizycznych przy wysokiej kulturze wewnętrznej. Dlatego w dążeniu do osiągnięcia celu Szkoły Rycerskiej wpatrywał się Czartoryski z pietyzmem w postacie Zamoyskiego, Konarskiego i Krasickiego, wielkich twórców polskiej myśli wychowawczej, nie odrzucając bogatego doświadczenia wysokiej kultury zagranicy. Rozum i słuszność całego kierunku wychowawczego tłumaczy, dlaczego kadeci polscy odznaczali się takim duchem obywatelskim, podniosłością i czystością charakteru, taką działalnością i wzruszającym przywiązaniem do kraju. Takim był generał Jakub Jasiński, gdy wśród szalejącego ognia umierał w obronie Pragi, takim był generał Karol Kniaziewicz ze zdobytymi sztandarami przed Dyrektoriatem, takim był generał Józef Sowiński, ginący na szańcach Woli, takimi byli generałowie: Sokolnicki, Fiszer, Sierakowski oraz poeta Ursyn Niemcewicz i cały długi poczet bohaterów ery napoleońskiej... Lecz przede wszystkim co było chlubą i zaszczytem Szkoły Rycerskiej, imię Tadeusza Kościuszki, najcelniejszego jej wychowanka, okrywa Szkołę Kadecką zasługą 100 niespożytą i w pamięci narodu dostojne wyznacza mu miejsce8. Niestety nie było dane wychowankom Szkoły Rycerskiej rozwinąć w całej pełni swej działalności, liczba wojska mimo usiłowań patriotów nie osiągnęła owej, tak gorąco upragnionej cyfry – stu tysięcy. Mimo wzniosłych ideałów Szkoły Rycerskiej szczycić się mianem kadeta mógł tylko ten, „kogo los urodzenia i fortuny” wytknął do czynnych obywatelskich obowiązków. Bramy tej szkoły zamknięte były dla synów ludu. Z winy istniejących stosunków społecznych ciężar obrony państwa spoczywał na szlachcie, która zaślepiona i samolubna nie potrafiła sprostać tym zadaniom. Wielu absolwentów Szkoły Rycerskiej, wysoko na ówczesne czasy wykształconych w naukach wojskowych i cywilnych, nie znajdowało odpowiedniego pola pracy w państwie, które coraz bardziej podupadało. Wielu z nich szukało szczęścia na obczyźnie. Na próżno na sejmach domagano się wyzyskania sił młodzieży kadeckiej dla pożytku kraju, a zwłaszcza dla reorganizacji i przebudowy armii polskiej. Niech zasłudze i talentom tama nie będzie zagrodzona, ale niech Polak zawsze ma pierwszeństwo. Nie rządźmy się tym przesądem, że Polak do niczego niezdatny – wzywał z trybuny sejmowej Maciej Jabłonowski. Chwała Szkoły Rycerskiej nie mogła powstrzymać złych, skutków poprzednich lat. Przyczyniła się ona do wzrostu ilości kadry oficerskiej, jednak 200 lat zaniedbania wojskowego, wynikającego z egoizmu klas posiadających, legło ciężkim brzemieniem na potędze wojskowej państwa. Wychowankowie Szkoły Rycerskiej uratować Ojczyzny nie mogli, ale ocalili nieśmiertelny warunek życia narodu — cześć polską. Właśnie oni — wychowankowie Korpusu Kadetów, zrodzeni w wolnym kraju, w młodości świadkowie i uczestnicy ostatnich bohaterskich wzlotów i szlachetnych zrywów ginącej Ojczyzny, zapoczątkowali szeregi bojowników o utraconą niepodległość. Trzeci rozbiór Polski pogrzebał wspaniale zapowiadający się Zakład Warszawski. Jednak tradycja Szkoły Rycerskiej i jej atmosfera moralna przeszły na następne pokolenia kadetów jako doskonały wzór wychowawczy, wypróbowany doświadczeniem życia. Gorący patriotyzm i bohaterstwo, które towarzyszyło uczniom Szkoły Rycerskiej z czasów Stanisława Augusta w pamiętnej Insurekcji Warszawskiej 1794 roku, promieniowało na wychowanków Korpusu Kadetów Księstwa Warszawskiego i Królestwa Polskiego, którzy podobnie jak ich poprzednicy wyrastali na bohaterów kolejnych powstań narodowych; następnie na Kadetów Karol Kniaziewicz Korpusów lwowskiego i modlińskiego, spieszących w szeregi powstańców śląskich z 1921 roku, aby krwią własną przypieczętować jedność tych ziem z Macierzą. Analogie są uderzające, charakteryzują one w pełni patriotyczną postawę poszczególnych pokoleń młodzieży kadeckiej. Z tego samego źródła zrodziło się również bohaterstwo i poświęcenie uczestniczących w bitwie pod Monte Cassino 15–16-letnich wychowanków Junackiej Szkoły Kadetów – utworzonej przy Polskich Siłach Zbrojnych na Bliskim Wschodzie, a także małoletnich żołnierzy legnickiej Kompanii Kadetów uczestniczących w licznych akcjach zbrojnych przeciwko oddziałom Ukraińskiej Armii Powstańczej. Oceniając zasługi Szkoły Rycerskiej oraz jej spuściznę wychowawczą, należy podkreślić, że żaden inny zakład nie dostarczył tylu nazwisk honorowej liście obywateli kraju co Korpus Kadetów, że atmosfera w nim panująca promieniowała przez stulecia, zachowując po dzień dzisiejszy swoją żywotność. n Zdjęcia: Internet Przypisy 1 2 3 4 5 6 7 8 Pakta konwenta – umowa szlachty z nowo obieranym królem, określająca główne zobowiązania polityczne i finansowe elektora; po raz pierwszy sformułowane w 1573 r. W. Kisielewski. , Sambor 1880 r. Ks. A. K. Czartoryski, Katechizm kadecki, Warszawa 1925 r. Ks. A. K. Czartoryski, tamże. M. Miterzanka, Działalność pedagogiczna ks. A. Czartoryskiego, Warszawa 1931 r. Błotnicki, Dzieje Szkoły Rycerskiej w dawnej Polsce, Lwów 1928 r. Kozielewski, Pierwsza szkoła wojskowa w Polsce, Kijów 1918 r. Błotnicki, poz. cyt. www.armia24.pl