opis
Transkrypt
opis
23 września 2014 Dziś zwiedziliśmy Wersal, później w Paryżu dzielnicę Marais z Placem Bastylii i Placem Wogezów, ratusz Muzeum Figur Woskowych Grevin, a po kolacji słynny Łuk Triumfalny i Champs Elyses. Wersal, to jakby drugi Luwr po części. Luwr to jednak muzeum, gdzie wnętrza owszem są, ale nie odgrywają tak wielkiej roli jak w Wersalu. W Wersalu nie zachowały się niemal kompletnie oryginalne meble. Przyczyna jest prosta. Rewolucja. Ograbiono wówczas pałac, wiele po to by spalić, a Ludwik XVI i jego żona, Maria Antonina zostali straceni na szafocie na Placu Concorde. Opublikowałem w poprzednim albumie miejsce straceń. Fotografując przepiękne sale, fotografuje się ludzi, różnych nacji. Najwięcej w znanych miejscach jest Azjatów. Wcisną się wszędzie, ale trzeba ich zrozumieć. My mamy pięć dni na Paryż, a oni często niewiele więcej na Europę. Gdy się jest w tłumie Azjatów, mniej należy pilnować kieszeni. Na wielu zdjęciach widać tłumy ludzi, a często trzeba się wolniutko przeciskać między korytarzami. Tym razem nie mieliśmy przewodnika, ale korzystaliśmy z przewodnika elektronicznego w języku polskim. Wewnątrz Wersalu, gdzie wszystko się złoci i świeci, wrażenie robi sala lustrzana, którą na zdjęciach nie jest rudno rozpoznać. Na zewnątrz wrażenie robi kolosalna powierzchnia ogrodów. Nie mieliśmy tak wiele czasu, by spacerować po odległych połaciach, ale i te w pobliżu kompleksu pałacowego są imponujące. Dzielnicę Marais zwiedziliśmy zamiast będącego w planie parku „Francja w Miniaturze”, który jest już o tej porze roku nieczynny. Słusznie, zyskaliśmy tylko. Piękny jest Plac Bastylii, gdzie nie ma już tego potwornego więzienia, piękny jest też i paryski ratusz. Mueum Figur Woskowych nie jest moim ulubionym miejscem do zwiedzania, ale nie powiem, źle tam też nie było. Niektórych sław jakoś nie rozpoznałem, z niektórymi zrobiono mi zdjęcie. Wspaniały był natomiast medialny pięciominutowy pokaz iluminacji świateł. Dziś na kolację zamówiliśmy jeszcze ekstra jedną porcję żabich udek i ślimaków, którymi podzieliliśmy się. Specjalnych wrażeń niemiłych nie było, przemogliśmy się. Nie powiem również, że przypadły nam one do gustu. Po kolacji autobus zawiózł nas pod Łuk Triumfalny. Tam obejrzeliśmy go sobie, by zaliczyć godzinny spacer po Polach Elizejskich. Champs Elyses ciągnie się od Placu Concorde do Łuku Triumfalnego. W tej części od Łuku posiada zwartą zabudowę z drogimi sklepami i lokalami. Sfotografowałem kabaret Lido, do którego za 110 euro byliśmy przez biuro zapraszani. Nie oglądaliśmy spektaklu, bo z grupy 56 osób za mało się zgłosiło (i my jak większość zrezygnowaliśmy z propozycji).