Martwe dusze - Teatr Wybrzeże
Transkrypt
Martwe dusze - Teatr Wybrzeże
wybrzeża WYSPY MARIVAUX LEKCJE NIEGRZECZNOŚCI Reżyser Iwo Vedral i aktorka Katarzyna Figura opowiadają o pracy nad klasycznymi tekstami Marivaux Nowy cykl czytań dla dzieci i młodzieży, który spróbuje przyjrzeć się światu z perspektywy „bohatera niepokornego” → strony II-III → strona II Magazyn Teatru Wybrzeże 21.02.2014 Trzymają Państwo w rękach pierwszy w 2014 roku numer magazynu Wybrzeża. Jest miesiąc luty, ale Teatr Wybrzeże nie zapadł w sen zimowy. Przeciwnie – pracujemy niezwykle intensywnie, by przygotować dla Państwa kolejne premiery. W tym numerze chcielibyśmy skupić się na dwóch najbliższych. Już jutro, 22 lutego, na Dużej Scenie będziecie mogli Państwo zobaczyć premierowe przedstawienie Martwych Dusz inspirowanych dziełem Nikołaja Gogola. Autorem scenariusza, reżyserem i scenografem jest Janusz Wiśniewski – jeden z najwybitniejszych polskich reżyserów teatralnych. W przedstawieniu tym zobaczymy prawie trzydziestu aktorów naszego zespołu! A dokładnie miesiąc później, 21 marca na Scenie Kameralnej w Sopocie, odbędzie się premiera spektaklu Wyspa Marivaux: Spór, Triumf Miłości, Wyspa Niewolników. Na przedstawienie składać się będą trzy klasyczne, a nieomal w Polsce nieznane teksty Pierre’a de Marivaux. Spektakl reżyseruje – znany wybrzeżowej publiczności z Łupu i Solnessa – Iwo Vedral. Na scenie zaś zobaczymy po raz pierwszy w Wybrzeżu Monikę Janeczek z Akademii Teatralnej i Jakuba Mroza, a także – po raz pierwszy jako aktorkę naszego zespołu – Katarzynę Figurę. O zbliżających się premierach, o nowym cyklu czytań dla dzieci i młodzieży i nie tylko, będziecie mogli przeczytać Państwo w tym numerze magazynu Wybrzeża. Życzymy miłej lektury! JR Martwe dusze M fot. Dominik Werner artwe dusze, to pierwsza część zamierzonej przez Gogola, nigdy nieukończonej trylogii, zamierzonej na kształt Boskiej Komedii Dantego. Podróż Cziczikowa w poszukiwaniu martwych dusz przez bliską dantejskiej piekielną, prowincjonalną Rosję Janusz Wiśniewski wpisuje w ramy swojego autorskiego, odrębnego i niepowtarzalnego teatru. Teatru bardzo wyrazistego plastycznie łączącego przerażające obrazy z przeszłości z naszą współczesnością. Janusz Wiśniewski o spektaklu: „Nie słuchamy tradycji, która Martwe dusze Gogola czyta jak komedię obyczajową, jak poczet rosyjskich przywar i typów, Królów Głupoty, Obłudy, Chciwości Drzwi otwarte w Teatrze Wybrzeże rakteryzacji teatralnej i Lekcje nie- o godzinie 17.00 na Scenie Margigrzeczności. Konieczne wcześniej- nes Teatru im. Jaracza w Olsztynie. Z okazji Międzynarodowego Dnia sze zapisy. Nowe portrety Teatru serdecznie zapraszamy na Drzwi Otwarte w Teatrze Wybrze- Amatorki na Olsztyńskich zespołu artystycznego Teatru Wybrzeże że. W niedzielę, 23 marca, po raz Spotkaniach Teatralnych ósmy odkryjemy przed Państwem Miło nam poinformować, że znako- Zapraszamy Państwa do obejrzena co dzień skrywane tajemni- mite i szeroko komentowane Ama- nia nowych portretów zespołu arce sceny i otworzymy podwoje te- torki wezmą udział w 22. edycji Ol- tystycznego Teatru Wybrzeże. Auatralnych pracowni. W progra- sztyńskich Spotkań Teatralnych. torem zdjęć jest Michał Szlaga, mie m.in. zwiedzanie Dużej Sceny Przedstawienie zostanie zaprezen- jeden z najwybitniejszych poli Sceny Kameralnej, pokaz cha- towane w poniedziałek, 17 marca skich fotografów. Na stronie tea- Martwe dusze Autor plakatu: Janusz Wiśniewski itd. Tak, ale to ledwie pretekst. Lepiej usłyszeć co mówi Gogol: „Pisałem rosyjską Boską Komedię”. Martwe dusze są pierwszą jej częścią – „piekłem”. To jest wstrząsająca perspektywa. I to jest klucz, który z lękiem podejmujemy. Gogol piszący z perspektywy Dekalogu jest pisarzem uniwersalnym, mimo, że ledwie rozpoczął dzieło i przedwcześnie umierając zostawił nam tylko parę nut wielkiego tematu. Te nuty zagramy na swój sposób; temat, jak zwykle – traktujemy jak jazzman traktuje temat muzyczny – z całkowitą pieczołowitością, jednakże na swoich instrumentach i z wariacjami, do których pobudza nas i upoważnia gorący stosunek do wielkiego zapisu Gogola. • Nikołaj Gogol Martwe dusze Scenariusz, reżyseria, scenografia: Janusz Wiśniewski. Muzyka: Jerzy Satanowski. Ruch sceniczny: Emil Wesołowski. Asystent reżysera i współpraca przy kostiumach: Magdalena Szczygielska. Współpraca dramaturgiczna: Anna Wachowiak. Asystent organizacyjny: Cezary Rybiński. W spektaklu występują: Robert Ninkiewicz – Cziczikow, Florian Staniewski – Pluszkin, Andrzej Nowiński – Ojciec (żyje?), Maciej Szemiel – Maniłow (nie żyje?), Jacek Labijak – Nauczyciel, Mirosław Krawczyk/Michał Jaros – Generał, Piotr Łukawski – Amant z Armii, Maciej Konopiński – Kawaler Romantyczny, Cezary Rybiński – Kopiejkin, Jerzy Gorzko – Up, Zbigniew Olszewski – Op, Jarosław Tyrański – Druch Co Wesoło Umarł, Adam Kazimierz-Trela – Zakochany Żyd z Odessy, Michał Kowalski – Żołnierz Co Kona, Synowie Maniłowów: Starszy – Artur Blanik, Igor Mendyka; Młodszy – Bartek Dwojakowski, Mateusz Radoch, Krzysztof Gordon – Dyrektor Teatru, Ewa Jendrzejewska – Generałowa, Monika Chomicka-Szymaniak – Córka, Wanda Neumann – Dama Miła, Maria Mielnikow-Krawczyk – Maniłowa, Marzena Nieczuja-Urbańska – Piękna Wdowa, Małgorzata Oracz – Smutna Panna Młoda, Katarzyna Kaźmierczak – Zamyślona Panna Młoda, Magdalena Szczygielska – Dama Romantyczna, Joanna Kreft-Baka – Dama Po Wydziale „Hm, hm...”, Justyna Bartoszewicz – Śliczny Konik, Anna Kaszuba – Cudny Konik, Krystyna Łubieńska – Koroboczka, Sylwia Góra-Weber – Śmierć. tru, w dziale Zespół, znajdą Pań- Laokoona (13, 14 marca), Seks dla opornych (15, 16, 18, 19 marca), stwo wszystkie zdjęcia z sesji. • Na początku był dom (26, 27 mar5xBaka ca), Czarownice z Salem (28, 29, Serdecznie zapraszamy na prze- 30 marca) oraz ostatnie przedstagląd spektakli z udziałem jedne- wienia Zmierzchu bogów (4, 5, 6 go z najwybitniejszych polskich kwietnia), spotkanie aktora z wiaktorów, laureata wielu prestiżo- dzami oraz wystawa dokumentuwych nagród, gwiazdy naszego te- jąca jego artystyczny dorobek na atru – Mirosława Baki, który już naszych scenach. • od 25 sezonów jest twarzą Teatru Wybrzeże. W programie G®upa Więcej aktualności na: www.teatrwybrzeze.pl. Magazyn Teatru Wybrzeże www.wybrzeze.pl Jak transfuzja krwi… N a pierwszy rzut oka Wyspa Pierra de Marivaux to kokieteryjny, lekki, wręcz niewymagający tekst. Czy to dla Pani nowe wyzwanie? Naturalnie. Odnoszę nawet wrażenie, że Marivaux pojawił się w bardzo odpowiednim momencie mojej drogi artystycznej. Po wielu latach pracy – żmudnego przecież podbijania świata, o którym niegdyś tak marzyłam – zobaczyłam w całej okazałości jedną z odsłon swojego zawodowego doświadczenia: dewaluację wartości. Brzmi to tragicznie, ale praca przy Marivaux to ścieżka uświadamiania sobie, jak bardzo współczesny człowiek może być upadły, „wyrzucony”, „wywrócony”. fot. Michał Szlaga z Katarzyną Figurą, aktorką grającą w Wyspie Marivaux, rozmawia Martyna Wielewska Jak wygląda historia „człowieka wywróconego”? Co to za rodzaj upadku i jak go pogodzić z lekką materią tekstu Marivaux? Ten człowiek to jeden z tych, któremu daruje się zaskakujący prezent: „proszę, możesz być dziś królem, wykorzystaj to!”. Ale człowiek wywrócony nie potrafi nic zrobić z darem, bo jest zniszczony, próżny, rozpustny... Ta lek- Katarzyna Figura – zdjęcie z nowej sesji zdjęciowej Teatru Wybrzeże kość, lekkość tekstu Marivaux, to właśnie rodzaj upadku. Niegdyś, terów. Życie staje się płaskie, ale Tak, jak najbardziej. Gładkość żyw innych warunkach społecznych – co najgorsze! – obrasta w banal- cia oszukuje nas i daje złudzenie i politycznych, wiele rzeczy było ne piękno i banalną tragedię. I ko- szczęścia. To zresztą moje modus nieosiągalnych. Dzisiaj wszyst- niec końców: zupełnie nie wiemy, vivendi: jak coś przychodzi zbyt ko jest na wyciągnięcie ręki. Nie co jest w nas samych, w naszym łatwo, nabieram podejrzeń. Przy chodzi o to, by krytykować po- środku. całym zanieczyszczeniu, którego stęp, ale zauważyć, co on z nami dostarcza nam skażona stereotyzrobił. Poruszamy się niemal jak To niezbyt szczęśliwe wyspy. pami rzeczywistość, sztuka okaavatary, wszystko jest dostępne, Reżyser, Iwo Vedral, wziął po pro- zuje się uzdrowieniem. Nie choproblemy rozwiązuje się poprzez stu nóż do ostryg i rozciął taką dzi o patos, o uwznioślenie, ale włożenie dyskietki albo wpisanie ostrygę. Nim zdążyliśmy przerazić o nasze zdrowie. Polityka, relihasła w Googlach. Osoby publicz- się pozorną konwencją pisarza, gia, nauka naprawiają świat wene nie mają w tej przestrzeni pry- Vedral wrzucił nas w świat współ- dług swoich reguł. Teatr, i sztuka watnego (a przez to prawdziwe- czesnych wydarzeń, filmów i li- w ogóle, robi to po swojemu. go) życia: anonimowi internauci teratury: Funny Games, Kieł, Piatworzą ich wartości, ignorując ich nistka... Te wyspy nie są utopijne Jak przebiega takie uzdrowienie prawdziwe zasady i emocje. Przy- i przyjemne. Są raczej oderwane, z Pani punktu widzenia? spieszona komunikacja nie tylko wyalienowane: jak państwo bez „Błądzić jest rzeczą ludzką”, móskurczyła świat, ale doprowadzi- granic czy kosmos, ale nawet piw- wili starożytni. To droga błądzeła do kłamstwa, mistyfikacji, ma- nica, speluna, getto czy wyspa nia: do spektaklu, czyli w czasie nipulacji... U Marivaux na pierw- pod Oslo, gdzie Breivik dokonał jego tworzenia, i potem od spekszy rzut oka wszystko jest właśnie masowego zabójstwa. To miejsca taklu: powtórnego jego grania, takie: lekkie, zgrabne, gładkie. opresji, miejsca, które drastycznie gdzie, inaczej niż w filmie, któGdy zetknęłam się z tym drama- przecięte skalpelem ukazują swo- ry zatrzymuje obraz i potem go topisarzem pod koniec lat osiem- je prawdziwe oblicze. Dawny po- odtwarza – przechodzimy znów dziesiątych podczas stypendium dział na panów i niewolników to trudną i nieraz bolesną drogę. w paryskiej szkole teatralnej, problem aktualny: w każdym mo- Taką pracą była dla mnie ta z Pawszyscy przestraszyliśmy się ko- mencie jesteśmy zdolni znieważyć włem Miśkiewiczem, Krystianem kieterii à la Molière-Musset: tu ja- i poniżyć drugiego człowieka. Wy- Lupą, taką jest i praca z Iwo Vekiś pan, jakaś pani, niewolnik, ciągamy te „brudy życia” – ale nie dralem. To droga niezaprograflircik... Ale ten sam rodzaj zgrab- dla skandalu. To zasadnicza róż- mowana, więc skazana na błędy. ności i sztuczności mamy na co nica pomiędzy światem „medial- Często słyszę kierowane do mnie dzień: w internecie, reklamie, se- nym” a światem artystycznym. pytania, czy gra jest formą autorialach. Wszystko tworzy się weterapii, podczas której „publiczdług naszych potrzeb, a my obra- Zatem teatr powinien nadal peł- nie wystawiam” wszystkie swostamy w stereotypy i zaczynamy nić rolę ideowego, wartościują- je żale, lęki, bóle. Owszem, mój żyć uczuciami serialowych boha- cego przewodnika? bagaż doświadczeń, prywatnych zwłaszcza, jest bardzo bogaty, ale nie dlatego wchodzę na scenę. I owszem, moje aktorstwo jest bardzo fizyczne, emocjonalne, energetyczne, ale to raczej dlatego, że chcę grać te najbardziej zagubione i rozdarte postaci. Sztuka, a raczej jej tworzenie, jest rodzajem terapii, ale samo jej odegranie to już coś na kształt ogromnej kumulacji energii. Kiedy robimy świetny spektakl – jak Kalinę w reżyserii Małgorzaty Głuchowskiej (Teatr Polonia, 2013) – to czuję natychmiastowy przepływ energii, czuję własny krwioobieg, to niemal jak transfuzja krwi!... Brzmi to zabawnie, ale przecież istotą życia jest nieustanny ruch, élan vital. Trudno zdecydować się na taką drogę: świadomego błądzenia. Błądzenie świadczy o naszej chęci poszukiwania. Czasem jest zupełnie przypadkowe i komiczne. Podczas jednej z prób Wyspy Kasia, nasza inspicjentka, zorganizowała mały poczęstunek z okazji swoich urodzin. Zamiast poczekać na przerwę, zaczęłam jeść orzeszki w trakcie próby. Skończyło się kasłaniem, krztuszeniem, straciłam niemal głos. I tak wpadliśmy na pomysł mojej roli: w pewnym momencie dochodzi do dekonstrukcji postaci, jej całkowitego zidiocenia. W czasie spektaklu nie będę jeść orzeszków (śmiech). Chcę przez to powiedzieć, że nawet najbardziej błędna i przypadkowa droga poszukiwań – a nawet najbardziej głupawa, wynikła z łakomstwa (śmiech) – jest dobra. Zdaje się, że Trójmiasto musi się przygotować na duży przypływ energii. Tak, ale Trójmiasto to także moja przystań. Przyjeżdżając z Warszawy na Wybrzeże wykonałam o wiele większy krok naprzód niż kiedyś, udając się na przykład do Kalifornii. I w tym całym moim wielkim błądzeniu przyjazd tutaj to świadomy krok. • Lekcje niegrzeczności Lekcje niegrzeczności to cykl czytań dla dzieci i młodzieży, których celem jest przybliżenie starszej i nowej literatury w atrakcyjnej, udramatyzowanej formie. Opiekę artystyczną nad cyklem objął Michał Derlatka. fot. Dominik Werner II Łysol i Strusia M ichał Derlatka: „Lekcje niegrzeczności to przegląd literatury starszej i nowszej w formie udramatyzowanych czytań z domieszką magii teatru, których wspólnym mianownikiem jest różnorako pojmowany, obecny w literaturze dziecięcej od zawsze, „bohater niepokorny”. Patronami tego nurtu mogliby być Pippi Pończoszanka, Pchła Szachrajka czy nawet Włóczykij – outsiderzy, ekscentrycy, wizjonerzy, powody twórczego fermentu, refleksji, nierzadko popadający w niemałe tarapaty, które konsekwentnie i twórczo przezwyciężają... Silne osobowości, często płynące wbrew ogólnie przyjętym nurtom, które fascynują, inspirują i dodają wiary w to, że nie ma rzeczy niemożliwych, a „chcieć” znaczy „móc”. „Niegrzeczność” pojmowana jest tu jako wierność samemu sobie. Jej konsekwencje, dobrodziejstwa i ryzyko jakie ze sobą niesie, jej plusy i minusy – będą głównym tematem serii.” Do tej pory w ramach Lekcji niegrzeczności zajmowaliśmy się książką Marcina Wichy Łysol i Strusia oraz Opowieściami z ulicy Broca Pierre’a Gripari’ego. Kolejne Lekcje odbędą się w przyszłym miesiącu: 2 marca Lekcja poświęcona będzie Emilowi ze Smalandii Astrid Lindgren, a 23 marca powieści O dwóch takich, co ukradli księżyc Kornela Makuszyńskiego. Lekcje niegrzeczności przeznaczone są dla widzów od 6 roku życia. Koszt jednej lekcji wynosi 5 zł (konieczne wcześniejsze rezerwacje). • III Magazyn Teatru Wybrzeże www.wybrzeze.pl fot. Dominik Werner Co to za świat z Iwo Vedralem, reżyserem spektaklu Wyspa Marivaux, rozmawia Martyna Wielewska P ierre de Marivaux jest raczej mało znany w Polsce. Wyreżyserowany przeze mnie Solness (H. Ibsen, Teatr Wybrzeże, 2011) to też mniej znana sztuka. W pewnym sensie Marivaux to chwila oddechu po ciężkim spektaklu Śmierć komiwojażera (A. Miller, Teatr Dramatyczny w Białymstoku, 2013). Myślałem o czymś, co byłoby eleganckie, zabawne, „zwiewne”. Potem okazało się, że Marivaux taki nie jest. To sztuka nieoczywista i otwarta na eksperymenty... Lubię intuicyjne działania, lubię poddawać się nastrojowi bezwolnych nieraz skojarzeń, nienarzucającego się poszukiwania kontekstów. Gdzieś w trakcie pracy pojawia się Nimfomanka czy Życie Adeli, w którym Adela czyta Życie Marianny Marivaux..., jest też Młoda i piękna Ozona, Możliwość wyspy Houellebecqa. I pewne szczegóły zaczynają wybrzmiewać, składać się, migotać. Tworzy się mapa świata, w który wchodzimy z aktorami. Jednak Marivaux wydaje się niemodny. Pierwszy tekst, Wyspa niewolników, to nieaktualny temat nierówności klasowej. Reszta utrzymana jest w dość sentymentalnym nastroju. O miłości mówi się wprost. Niemodny? W Triumfie miłości najciekawsze jest właśnie to, że tam raczej nie ma miłości. Bohaterka przebiera się za mężczyznę i wchodzi w przedziwne układy miłosne: jako chłopak z chłopakiem, jako dziewczyna z chłopakiem, jako chłopak z dojrzałym mężczyzną, w końcu jako chłopak z dojrzałą kobietą... Czy jej celem jest osiągnięcie poczucia trwałej więzi miłosnej? Tu zaczyna się łamigłówka: czy Focion, „chłopako-dziewczyna”, to tylko zwykła gra przebieranek, zamiany ról, strojów? W Triumfie mamy bohaterów, którzy z jakichś powodów są wycofani, nie chcą zaznać miłości lub próbują się z niej wyleczyć. I takich bohaterów, którymi kieruje kompulsywna próba zaspokojenia, choć w dość niekonwencjonalny sposób. Wyspa składa się z trzech tekstów: Wyspy niewolników, Sporu i Triumfu miłości? Co jest zasadą łączącą te sztuki? Przestrzeń eksperymentu. Możliwość. Szansa, która staje się pułapką. Przeczytałem sporo jednoaktówek Marivaux i postanowiłem nie szukać jednego klucza czy jednej estetyki. Gatunkowo wszystkie te teksty można uznać za komedie, ale w każdym z nich z pewnością można dostrzec problem przemocy, manipulacji, perwersyjnego eksperymentu. Zawsze w centrum pojawia się człowiek poddany próbie. Taki rodzaj tryptyku, niejasno złożony i nieoczywisty, dotyka problemów zarazem współczesnych, jak i uniwersalnych: ludzkich lęków, dewiacji, pragnień. chciałem dopatrzyć się u Marivaux, nie była tylko kamuflażem? Może ówczesne konwencje nie pozwalały autorowi nazwać pewnych rzeczy wprost? • Może jednak Marivaux chciał opowiadać lekkie historie, z pewną dozą ironii, dystansu i pobłażliwości? Pytanie o to, co autor chciał powiedzieć, jest dla mnie zawsze frapujące. Nigdy nie chcę dekonstruować dramatu czy autora. Moją intencją jest odzierać tekst z tradycyjnej „narośli”, przyzwyczajeń czytania, nieaktualnych pytań. Jedna ze sztuk, Spór, to historia czwórki dzieci zamkniętych przez Księcia na osiemnaście lat, odseparowanych od świata i ludzi, aby na koniec wypuścić ich i poddać próbie wierności. Okrutny eksperyment, co to za świat! Czy zewnętrzna elegancja, której sam któremu spodobały się studenckie przedstawienia Majora oglądane podczas festiwali. Niespełna trzy lata później, już jako etatowy reżyser w teatrze na Targu Węglowym, zrealizował Białe małżeństwo Różewicza. Premiera spektaklu (27.03.1976) podzieliła krytyków i wywoła- ła mały skandal: poszła „fama w miasto – w teatrze gołe baby pokazują!” (A. Zielińska, Dziennik Bałtycki). Wśród dwudziestu siedmiu przedstawień wyreżyserowanych przez Majora dla gdańskiej sceny znajdowały się głównie XX-wieczne utwory polskie i zagraniczne, m.in. Sonata Belzebuba Witkacego (1979), Święty Franciszek i wilk z Gubbio Themersona (1981), Balkon Geneta (1985), Krzesła Ionesco (1992) oraz wszystkie teksty dramatyczne Gombrowicza – Iwona, księżniczka Burgunda (1977), Ślub (1982), Operetka (1984) i Historia (1990). Oprócz pracy reżyserskiej zajmował się działalnością pedagogiczną. W 1977 roku wspólnie z aktorką Bogusławą Czosnowską zorganizował przy Teatrze Wybrzeże Studium Teatralne. Działająca przez siedem lat szkoła obok zgłębiania arkanów sztuki aktorskiej umożliwiała swoim słuchaczom statystowanie w spektaklach, a nawet granie w nich drugoplanowych ról. Adeptami Studium byli m.in. dzisiejsi aktorzy gdańskiej sceny: Marzena Nieczuja-Urbańska, Jerzy Gorzko i Maciej Szemiel. Ryszard Major wyreżyserował łącznie ponad sto przedstawień dla teatrów z różnych stron Polski – w tym dla Teatru Współczesnego w Szczecinie, Bałtyckiego Teatru Dramatycznego im. Juliusza Słowackiego w Koszalinie i Teatru im. Juliusza Osterwy w Gorzowie Wielkopolskim, w których piastował jednocześnie stanowiska kierownicze. Zrealizował również cztery spektakle dla Teatru Telewizji: Aktora Norwida, Krystynę Strindberga, Ślub Gombrowicza i Zapisz to, Miron Białoszewskiego. Ostatnią pracą reżyserską Ryszarda Majora był spektakl dla Teatru Wybrzeże pt. Bal Manekinów Jasieńskiego. Zmarł kilka miesięcy po premierze, 4 września 2010 roku. Otrzymał kilkanaście nagród i odznaczeń, m.in. nagrodę III stopnia XV Festiwalu Polskich Sztuk Współczesnych we Wrocławiu za reżyserię Teatru Osobnego (1974), Złoty Krzyż Zasługi (1984) i nagrodę Marszałka Województwa Pomorskiego za całokształt twórczości (2010). • Pierre de Marivaux Wyspa Marivaux: Spór, Triumf miłości, Wyspa niewolników Przekład: Ewa Bułhak. Reżyseria: Iwo Vedral. Scenografia: Marcin Chlanda. Kostiumy: Konrad Parol. Inspicjent, sufler: Agnieszka Szczepaniak. W spektaklu występują: Dorota Androsz, Agata Bykowska, Katarzyna Figura, Anna Kociarz, Krzysztof Matuszewski, Marek Tynda, Piotr Witkowski oraz – po raz pierwszy na scenie Wybrzeża Monika Janeczek (AT) i Jakub Mróz. Planowana premiera 21 marca 2014 roku na Scenie Kameralnej w Sopocie. Z archiwum Julia Nakielska RYSZARD MAJOR Przyszedł na świat 28 lutego 1948 roku. Ukończył Wydział Reżyserii w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Warszawie i filologię polską na Uniwersytecie Jagiellońskim, przy którym założył studencki teatr Pleonazmus. W tamtym okresie wykrystalizowały się jego fascynacje literackie, w znacznym stopniu wpływające później na jego reżyserskie wybory. Interesowały go przede wszystkim utwory współczesnych autorów, m.in. Różewicza, Gombrowicza, Mrożka, Białoszewskiego, przedstawiające swoje czasy w sposób niepokorny i krytyczny. „Doszedłem do przekonania – powiedział Major w jednym z wywiadów – że teatr winno się robić po to, żeby zmieniać przez niego rzeczywistość i tej zasadzie jestem wierny. W Pleonazmusie zdecydowałem się też na adresata teatru, o jakim myślę. Tym adresatem są ludzie skłonni do refleksji na temat siebie, swoich bliźnich, czasów, w których żyjemy. Słowem – ludzie myślący”. Pierwsze spektakle na scenie zawodowej wyreżyserował w 1973 roku. Wkrótce po debiu- tanckim Kondukcie Drozdowskiego w Teatrze Ziemi Pomorskiej w Grudziądzu zrealizował Teatr osobny Białoszewskiego na Scenie Kameralnej w Sopocie (prem. 6.10.1973). Do współpracy zaprosił młodego reżysera ówczesny kierownik literacki Teatru Wybrzeże, Stanisław Hebanowski, IV Magazyn Teatru Wybrzeże Felieton ANDROszGENICZNY – pisze Dorota Androsz Trans – marzenie na jawie W minioną sobotę próba p r z e d ł u ż ył a się o 40 minut. Tak intensywnie analizowaliśmy temat sceny, że nikt nie zorientował się, że kur zapiał na znak, że weekend już trwa. Zamyślona, leniwym krokiem przeszłam z sali prób, do garderoby. W teatrze panowała absolutna cisza. Za oknem wiał wiatr, szron szczelnie pokrył okna, ledwo mogłam zauważyć sylwetki przesuwające się w ciemności. Zaświeciłam lampki wokół lustra. W garderobie rozbłysło ciepłe światło. Ktoś delikatnie zapukał do drzwi. Zdziwiłam się, ponieważ byłam pewna, że o tej porze, oprócz ochroniarza znajdującego się w zupełnie innej części budynku, nikogo w teatrze już nie ma. „Proszę wejść” – powiedziałam. Za drzwiami rozległ się piskliwy śmiech i tupot nagich stóp. Zanim zdążyłam otworzyć drzwi z wyłączonego o tej porze interkomu padł komunikat: Herszt Uzupełnienia Anarchistów proszony na scenę. Znieruchomiałam. Zatliła się we mnie iskierka nadziei, że ten nadciągający omam spowodowany zmęczeniem po całodziennej próbie będzie tragedią optymistyczną. Uchyliłam nieśmiało drzwi garderoby, wystawiając jednocześnie na wyciągniętej ręce lusterko celem zorientowania się w sytuacji. Liczyłam na to, że w zwierciadle odbije się obraz pustego korytarza. Myliłam się. W lusterku zamajaczyły dwie sylwetki. Dałabym sobie głowę uciąć, że widzę młodego Cybulskiego. Wsłuchałam się we fragment rozmowy: – „Chłopu powiedziano, że jeśli będzie pilnie pracował, pieniądze same wpadną mu do kapelusza. Cały dzień kopał ogródek, a wieczorem miał kapelusz pełen deszczu. – To ja mam taki pomysł; usiądę tyłem do widowni, będę irytował i będę się bawił jojo. – Świetne! Oni są na wskroś pozytywni, to taka piękna sztuka.” Wtem ktoś pchnął mnie na korytarz. Lusterko wypadło mi z ręki. Dał się słyszeć odgłos ciężkiego westchnienia. Nieśmiało uniosłam głowę. Korytarz okazał się być pusty. Instynktownie ruszyłam w kierunku wahadłowych drzwi prowadzących na Dużą Scenę, które poruszane przeciągiem, uderzały głośno. Chciałam je przymknąć, lecz oślepiło mnie ostre światło reflektorów. Poczułam oddech wypełnionej po brzegi widowni. Podniecenie. Zaduch. Elegancko ubrany mężczyzna stojący na proscenium, przemawiał z przekonaniem: „Najczynniejszym wyrazem zaangażowania w to, co nazywamy współczesnością, jest właśnie prawo do niepokoju – nasze i wasze.” I już miałam schować się w kulisie, lecz zostałam powstrzymała przez osobę łudząco przypominającą reżysera Jerzego Golińskiego, który pełen młodzieńczego zaangażowania huknął na mnie: „Biliczak ma rację, na otwarcie aż się prosi o jakieś wyzwolenie” i wcisnął mi w spoconą dłoń zaproszenie na premierę: Zmierzch Demonów, styczeń 1967 roku. Czyżbym cofnęła się w czasie? Poczułam się uwikłana w fabułę, której przebiegu nie znam. Chciałam jeszcze raz spojrzeć w oczy reżyserowi, zrozumieć go, nasycić się nim, jednak ta chwila bezpowrotnie minęła. Czas i przestrzeń w teatrze są trudne do uchwycenia. Osobowości teatralne tym bardziej. Z głośników padł komunikat „zmiana”. Zapanował półmrok. Zrobiłam krok w kierunku pustej, głębokiej przestrzeni sceny. Wokół mnie trzepotały strzępy szarej siatki z doczepionymi do niej konstrukcjami przypominającymi płaty mózgu. Ostrożnie ominęłam workowatą bryłę leżącą na deskach teatralnych i zawiesiłam wzrok na znajdującym się w centrum wielkim żelaznym łóżku. „Co pani tutaj robi? Tu się Ulissesa gra, a pani się tu pod nogami pałęta i skupić się nie da!”. Niespodziewanie zostałam doprowadzona do porządku przez śliczną, wielkooką aktorkę, trzymającą patelnię ze świeżo usmażoną nereczką. Bojąc się, że zaraz wpadnę na Zygmunta Hubnera, który wyreżyserował owy spektaklu w 1970 roku, a który mawiał, że utwór jest produktem odbiorcy – zależy od tego, jaką wiedzę i nadzieję przyniesie z sobą i z jakim nastawieniem podejdzie do przedstawionego mu utworu – pobiegłam w kierunku rekwizytorni, mijając po drodze cmentarzysko samochodów. Serce biło mi z zawrotną szybkością dzwonków oznajmiających rozpoczęcie pierwszego aktu. Jeśli jesteś widzem i usłyszysz nieoczekiwane skrzypnięcie na fotelu obok, na którym nikt nie siedzi, przygotuj się na spotkanie z Poltergeistem Teatru Wybrzeże. • www.wybrzeze.pl Reflektorem po oczach Abelard Giza i Szymon Jachimek TEATR NOMADA ...aktorki Sylwii Góry-Weber: (Odcinek 13) Panowie – zaczął Dyrektor z od dawna niespotykaną werwą. – Spójrzmy prawdzie w oczy. Nasz teatr kończy dziś szósty rok działalności, a od jakichś pięciu lat i jedenastu miesięcy mamy w nim kryzys. W historii Teatru Nomada nie padły dotąd równie szczere słowa. Ani w kuluarach, ani na scenie. Tylko co robić, Dyrektorze? – wyszeptał Marek, Aktor Po Szkole. Czyżby ścieżka jego zawodowej kariery, i tak kręta i błotnista, miała ulec ostatecznemu zachwaszczeniu? Musimy uderzyć inaczej. Kontrowersyjnie. Stać się Grotowskim i jego Klatą, Kantorem z Lady Gagą w środku. W tych czasach nie przez jakość osiąga się sławę. A przez co? Przez lata – wybąkał Multi-Inspicjent Andrzej. Przez... ilość? – Marek, jak wiele osób w obliczu zagrożenia, cierpiał na intelektualną zaćmę. Przez media – rzekł Dyrektor. W jego oczach rozbłysnęły światełka, jakby ktoś użył Photoshopa w trybie „kicz”. – A co lubią media? Sensacje. Plotki. Skandale. Będziemy koniem trojańskim, który wejdzie do systemu i zniszczy go od środka! Aktor Marek i Multi-Inspicjent Andrzej popatrywali po sobie niepewnie. Idea wydawała się być niegłupia, ale niespecjalnie realizowalna... Dyrektor nie byłby sobą, gdyby nie wychwycił tego wahania. – W przyszłym tygodniu inscenizujemy Czerwonego Kapturka na scenie w drogerii. To nie będzie zwyczajny spektakl. *** Paparazzi Mieczysław leniwie doturlał się swoim Tico pod drzwi drogerii. To nie był udany dzień. Żaden z miejscowych celebrytów nie uraczył go najmniejszym choćby ciosem w twarz, kawałkiem piersi czy ciążowym brzuchem. Pchnął drzwi, na których – zaraz obok godzin otwarcia – widniał afisz Biało-Czerwonego Kapturka. Salka pękała w szwach. Trzyosobowa publiczność szczelnie wypełniała maleńką przestrzeń między regałami. Obok Mieczysława, z tamponami kręciła się lekko zagubiona klientka, a w rogu, przy kremach pochrapywał kierownik. – Co za emocje! – szepnął Dyrektor za ladą/kulisami – Gotowi? Marek, Aktor Po Szkole kiwnął głową. Strój wilka nie był wygodny – stringi wżynały się w rowek, a pończochy od Dyrektorowej ciągle spadały. Multi-Inspicjent zatykał właśnie wentyl Czerwonego Kapturka. Dmuchana lalka przyodziana w polską flagę. Wypełniony wódką, święconką i zdjęciami nienarodzonych dzieci koszyczek, wyraźnie się odcinał. Tęczowe kolory to był świetny pomysł. Andrzej zerknął jeszcze raz na czoło Kapturka. Nie mógł przeżyć, że „gender” nie pisze się przez „dż”. – Daj już spokój! – Dyrektor zabrał lalkę i podał ją Markowi – Usidl ich monologiem o eutanazji! Pamiętaj! Wilk jest tylko ofiarą systemu! Masz penisa? – Mam! – Marek zamachał ogonem. – Zaczynamy! *** – Boże jakie to jest kontrowersyjne! Ale jakie mądre! Ale jakie kontrowersyjne! – wykrzykiwał już podczas spektaklu zachwycony paparazzi Mieczysław, ładując kolejną kartę do aparatu. Marek nie mógł powstrzymać emocji. Co chwilę przerywał i ocierał łzy szczęścia. Za kulisami Multi-Inspicjent próbował cucić zemdlałego Dyrektora! Nareszcie! Nareszcie się udało! Ta noc minęła pod znakiem ekstazy i ruskiego szampana. Jedyna taka noc w historii Teatru Nomada. Nie mogli zasnąć! Wiedzieli, że już jutro cały powiat dowie się o ich istnieniu! I na pewno tak by się stało, gdyby tylko wracający do domu paparazzi Mieczysław nie natknął się wtedy na pijanego Bur mistrza. • 1) Teatru uczyłam się…we Wrocławiu. 2) Najwięcej dało mi spotkanie z… moją babcią Andzią. 3) Moim największym teatralnym wyzwaniem było…rola Wilgefortis. 4) Moje największe teatralne marzenie to…ciężko wybrać – lubię niespodzianki. 5) Moim największym wyzwaniem było… samotne przejście Beskidu Wysokiego. 6) Moje największe marzenie to… spełnienie. 7) W teatrze szukam…ukojenia. 8) W życiu szukam…miłości. 9) Nie chciałabym zobaczyć w teatrze…braku wyobraźni. 10) Nie chciałabym zobaczyć w życiu…wojny. 11) Najbardziej u ludzi cenię… dobroć i poczucie humoru. 12) Nie lubię u ludzi…dwulicowości. 13) Najlepiej wypoczywam…w górach. 14) Najbardziej chciałbym pojechać do…Delf. 15) Wybrzeże jest dla mnie… miejscem realizowania się. …aktora Piotra Biedronia: 1) Teatru uczyłem się… uczę się. 2) Najwięcej dało mi spotkanie z… przyjaciółmi. 3) Moim największym teatralnym wyzwaniem było… to wyzwanie. każdy spektakl 4) Moje największe teatralne marzenie to…nie zdradzę. 5) Moim największym wyzwaniem było…jeszcze nie było. 6) Moje największe marzenie to… być szczęśliwym. 7) W teatrze szukam… ludzi. 8) W życiu szukam… spotkań. mądrych ciekawych 9) Nie chciałbym zobaczyć w teatrze… aktorów, którzy wierzą w grany spektakl. nie 10) Nie chciałbym zobaczyć w życiu…braku wolności. 11) Najbardziej u ludzi cenię… prawdę. 12) Nie lubię u ludzi… hipokryzji. 13) Najlepiej wypoczywam… przed kominkiem. 14) Najbardziej chciałbym pojechać do… Afryki. 15) Wybrzeże jest dla mnie… przygodą.