Martwe dusze - Teatr Wybrzeże

Transkrypt

Martwe dusze - Teatr Wybrzeże
wybrzeża
WYSPY MARIVAUX
LEKCJE NIEGRZECZNOŚCI
Reżyser Iwo Vedral
i aktorka Katarzyna
Figura opowiadają
o pracy nad klasycznymi tekstami
Marivaux
Nowy cykl czytań dla
dzieci i młodzieży,
który spróbuje przyjrzeć się światu z perspektywy „bohatera
niepokornego”
→ strony II-III
→ strona II
Magazyn Teatru Wybrzeże
21.02.2014
Trzymają Państwo w rękach pierwszy w 2014 roku numer magazynu
Wybrzeża.
Jest miesiąc luty, ale Teatr Wybrzeże nie zapadł w sen zimowy.
Przeciwnie – pracujemy niezwykle intensywnie, by przygotować dla
Państwa kolejne premiery. W tym numerze chcielibyśmy skupić się na
dwóch najbliższych.
Już jutro, 22 lutego, na Dużej Scenie będziecie mogli Państwo zobaczyć
premierowe przedstawienie Martwych Dusz inspirowanych dziełem
Nikołaja Gogola. Autorem scenariusza, reżyserem i scenografem jest
Janusz Wiśniewski – jeden z najwybitniejszych polskich reżyserów
teatralnych. W przedstawieniu tym zobaczymy prawie trzydziestu
aktorów naszego zespołu!
A dokładnie miesiąc później, 21 marca na Scenie Kameralnej w Sopocie,
odbędzie się premiera spektaklu Wyspa Marivaux: Spór, Triumf Miłości,
Wyspa Niewolników. Na przedstawienie składać się będą trzy klasyczne,
a nieomal w Polsce nieznane teksty Pierre’a de Marivaux. Spektakl
reżyseruje – znany wybrzeżowej publiczności z Łupu i Solnessa – Iwo
Vedral. Na scenie zaś zobaczymy po raz pierwszy w Wybrzeżu Monikę
Janeczek z Akademii Teatralnej i Jakuba Mroza, a także – po raz pierwszy
jako aktorkę naszego zespołu – Katarzynę Figurę.
O zbliżających się premierach, o nowym cyklu czytań dla dzieci
i młodzieży i nie tylko, będziecie mogli przeczytać Państwo w tym
numerze magazynu Wybrzeża.
Życzymy miłej lektury!
JR
Martwe dusze
M
fot. Dominik Werner
artwe dusze, to pierwsza
część zamierzonej przez
Gogola, nigdy nieukończonej trylogii, zamierzonej na
kształt Boskiej Komedii Dantego.
Podróż Cziczikowa w poszukiwaniu martwych dusz przez bliską
dantejskiej piekielną, prowincjonalną Rosję Janusz Wiśniewski
wpisuje w ramy swojego autorskiego, odrębnego i niepowtarzalnego teatru. Teatru bardzo wyrazistego plastycznie łączącego
przerażające obrazy z przeszłości
z naszą współczesnością.
Janusz Wiśniewski o spektaklu: „Nie słuchamy tradycji, która Martwe dusze Gogola czyta jak
komedię obyczajową, jak poczet
rosyjskich przywar i typów, Królów Głupoty, Obłudy, Chciwości
Drzwi otwarte
w Teatrze Wybrzeże
rakteryzacji teatralnej i Lekcje nie- o godzinie 17.00 na Scenie Margigrzeczności. Konieczne wcześniej- nes Teatru im. Jaracza w Olsztynie.
Z okazji Międzynarodowego Dnia sze zapisy.
Nowe portrety
Teatru serdecznie zapraszamy na
Drzwi Otwarte w Teatrze Wybrze- Amatorki na Olsztyńskich zespołu artystycznego
Teatru Wybrzeże
że. W niedzielę, 23 marca, po raz Spotkaniach Teatralnych
ósmy odkryjemy przed Państwem Miło nam poinformować, że znako- Zapraszamy Państwa do obejrzena co dzień skrywane tajemni- mite i szeroko komentowane Ama- nia nowych portretów zespołu arce sceny i otworzymy podwoje te- torki wezmą udział w 22. edycji Ol- tystycznego Teatru Wybrzeże. Auatralnych pracowni. W progra- sztyńskich Spotkań Teatralnych. torem zdjęć jest Michał Szlaga,
mie m.in. zwiedzanie Dużej Sceny Przedstawienie zostanie zaprezen- jeden z najwybitniejszych poli Sceny Kameralnej, pokaz cha- towane w poniedziałek, 17 marca skich fotografów. Na stronie tea-
Martwe dusze
Autor plakatu: Janusz Wiśniewski
itd. Tak, ale to ledwie pretekst. Lepiej usłyszeć co mówi Gogol: „Pisałem rosyjską Boską Komedię”.
Martwe dusze są pierwszą jej częścią – „piekłem”. To jest wstrząsająca perspektywa. I to jest klucz,
który z lękiem podejmujemy. Gogol piszący z perspektywy Dekalogu jest pisarzem uniwersalnym,
mimo, że ledwie rozpoczął dzieło
i przedwcześnie umierając zostawił nam tylko parę nut wielkiego
tematu. Te nuty zagramy na swój
sposób; temat, jak zwykle – traktujemy jak jazzman traktuje temat
muzyczny – z całkowitą pieczołowitością, jednakże na swoich instrumentach i z wariacjami, do
których pobudza nas i upoważnia
gorący stosunek do wielkiego zapisu Gogola. •
Nikołaj Gogol Martwe dusze Scenariusz,
reżyseria, scenografia: Janusz Wiśniewski. Muzyka: Jerzy Satanowski. Ruch sceniczny: Emil Wesołowski. Asystent reżysera i współpraca przy kostiumach:
Magdalena Szczygielska. Współpraca
dramaturgiczna: Anna Wachowiak. Asystent organizacyjny: Cezary Rybiński.
W spektaklu występują: Robert Ninkiewicz – Cziczikow, Florian Staniewski – Pluszkin, Andrzej Nowiński – Ojciec (żyje?), Maciej Szemiel – Maniłow
(nie żyje?), Jacek Labijak – Nauczyciel,
Mirosław Krawczyk/Michał Jaros – Generał, Piotr Łukawski – Amant z Armii,
Maciej Konopiński – Kawaler Romantyczny, Cezary Rybiński – Kopiejkin, Jerzy Gorzko – Up, Zbigniew Olszewski
– Op, Jarosław Tyrański – Druch Co Wesoło Umarł, Adam Kazimierz-Trela – Zakochany Żyd z Odessy, Michał Kowalski
– Żołnierz Co Kona, Synowie Maniłowów: Starszy – Artur Blanik, Igor Mendyka; Młodszy – Bartek Dwojakowski, Mateusz Radoch, Krzysztof Gordon – Dyrektor
Teatru, Ewa Jendrzejewska – Generałowa, Monika Chomicka-Szymaniak – Córka, Wanda Neumann – Dama Miła, Maria
Mielnikow-Krawczyk – Maniłowa, Marzena Nieczuja-Urbańska – Piękna Wdowa,
Małgorzata Oracz – Smutna Panna Młoda, Katarzyna Kaźmierczak – Zamyślona Panna Młoda, Magdalena Szczygielska
– Dama Romantyczna, Joanna Kreft-Baka – Dama Po Wydziale „Hm, hm...”, Justyna Bartoszewicz – Śliczny Konik, Anna
Kaszuba – Cudny Konik, Krystyna Łubieńska – Koroboczka, Sylwia Góra-Weber – Śmierć.
tru, w dziale Zespół, znajdą Pań- Laokoona (13, 14 marca), Seks dla
opornych (15, 16, 18, 19 marca),
stwo wszystkie zdjęcia z sesji. •
Na początku był dom (26, 27 mar5xBaka
ca), Czarownice z Salem (28, 29,
Serdecznie zapraszamy na prze- 30 marca) oraz ostatnie przedstagląd spektakli z udziałem jedne- wienia Zmierzchu bogów (4, 5, 6
go z najwybitniejszych polskich kwietnia), spotkanie aktora z wiaktorów, laureata wielu prestiżo- dzami oraz wystawa dokumentuwych nagród, gwiazdy naszego te- jąca jego artystyczny dorobek na
atru – Mirosława Baki, który już naszych scenach. •
od 25 sezonów jest twarzą Teatru
Wybrzeże. W programie G®upa Więcej aktualności na: www.teatrwybrzeze.pl.
Magazyn Teatru Wybrzeże www.wybrzeze.pl
Jak transfuzja krwi…
N
a pierwszy rzut oka Wyspa Pierra de Marivaux to
kokieteryjny, lekki, wręcz
niewymagający tekst. Czy to dla
Pani nowe wyzwanie?
Naturalnie. Odnoszę nawet wrażenie, że Marivaux pojawił się w bardzo odpowiednim momencie mojej drogi artystycznej. Po wielu
latach pracy – żmudnego przecież
podbijania świata, o którym niegdyś tak marzyłam – zobaczyłam
w całej okazałości jedną z odsłon
swojego zawodowego doświadczenia: dewaluację wartości.
Brzmi to tragicznie, ale praca przy
Marivaux to ścieżka uświadamiania sobie, jak bardzo współczesny
człowiek może być upadły, „wyrzucony”, „wywrócony”.
fot. Michał Szlaga
z Katarzyną Figurą, aktorką grającą w Wyspie Marivaux, rozmawia Martyna Wielewska
Jak wygląda historia „człowieka
wywróconego”? Co to za rodzaj
upadku i jak go pogodzić z lekką
materią tekstu Marivaux?
Ten człowiek to jeden z tych, któremu daruje się zaskakujący prezent: „proszę, możesz być dziś
królem, wykorzystaj to!”. Ale człowiek wywrócony nie potrafi nic
zrobić z darem, bo jest zniszczony, próżny, rozpustny... Ta lek- Katarzyna Figura – zdjęcie z nowej sesji zdjęciowej Teatru Wybrzeże
kość, lekkość tekstu Marivaux, to
właśnie rodzaj upadku. Niegdyś, terów. Życie staje się płaskie, ale Tak, jak najbardziej. Gładkość żyw innych warunkach społecznych – co najgorsze! – obrasta w banal- cia oszukuje nas i daje złudzenie
i politycznych, wiele rzeczy było ne piękno i banalną tragedię. I ko- szczęścia. To zresztą moje modus
nieosiągalnych. Dzisiaj wszyst- niec końców: zupełnie nie wiemy, vivendi: jak coś przychodzi zbyt
ko jest na wyciągnięcie ręki. Nie co jest w nas samych, w naszym łatwo, nabieram podejrzeń. Przy
chodzi o to, by krytykować po- środku.
całym zanieczyszczeniu, którego
stęp, ale zauważyć, co on z nami
dostarcza nam skażona stereotyzrobił. Poruszamy się niemal jak To niezbyt szczęśliwe wyspy.
pami rzeczywistość, sztuka okaavatary, wszystko jest dostępne, Reżyser, Iwo Vedral, wziął po pro- zuje się uzdrowieniem. Nie choproblemy rozwiązuje się poprzez stu nóż do ostryg i rozciął taką dzi o patos, o uwznioślenie, ale
włożenie dyskietki albo wpisanie ostrygę. Nim zdążyliśmy przerazić o nasze zdrowie. Polityka, relihasła w Googlach. Osoby publicz- się pozorną konwencją pisarza, gia, nauka naprawiają świat wene nie mają w tej przestrzeni pry- Vedral wrzucił nas w świat współ- dług swoich reguł. Teatr, i sztuka
watnego (a przez to prawdziwe- czesnych wydarzeń, filmów i li- w ogóle, robi to po swojemu.
go) życia: anonimowi internauci teratury: Funny Games, Kieł, Piatworzą ich wartości, ignorując ich nistka... Te wyspy nie są utopijne Jak przebiega takie uzdrowienie
prawdziwe zasady i emocje. Przy- i przyjemne. Są raczej oderwane, z Pani punktu widzenia?
spieszona komunikacja nie tylko wyalienowane: jak państwo bez „Błądzić jest rzeczą ludzką”, móskurczyła świat, ale doprowadzi- granic czy kosmos, ale nawet piw- wili starożytni. To droga błądzeła do kłamstwa, mistyfikacji, ma- nica, speluna, getto czy wyspa nia: do spektaklu, czyli w czasie
nipulacji... U Marivaux na pierw- pod Oslo, gdzie Breivik dokonał jego tworzenia, i potem od spekszy rzut oka wszystko jest właśnie masowego zabójstwa. To miejsca taklu: powtórnego jego grania,
takie: lekkie, zgrabne, gładkie. opresji, miejsca, które drastycznie gdzie, inaczej niż w filmie, któGdy zetknęłam się z tym drama- przecięte skalpelem ukazują swo- ry zatrzymuje obraz i potem go
topisarzem pod koniec lat osiem- je prawdziwe oblicze. Dawny po- odtwarza – przechodzimy znów
dziesiątych podczas stypendium dział na panów i niewolników to trudną i nieraz bolesną drogę.
w paryskiej szkole teatralnej, problem aktualny: w każdym mo- Taką pracą była dla mnie ta z Pawszyscy przestraszyliśmy się ko- mencie jesteśmy zdolni znieważyć włem Miśkiewiczem, Krystianem
kieterii à la Molière-Musset: tu ja- i poniżyć drugiego człowieka. Wy- Lupą, taką jest i praca z Iwo Vekiś pan, jakaś pani, niewolnik, ciągamy te „brudy życia” – ale nie dralem. To droga niezaprograflircik... Ale ten sam rodzaj zgrab- dla skandalu. To zasadnicza róż- mowana, więc skazana na błędy.
ności i sztuczności mamy na co nica pomiędzy światem „medial- Często słyszę kierowane do mnie
dzień: w internecie, reklamie, se- nym” a światem artystycznym.
pytania, czy gra jest formą autorialach. Wszystko tworzy się weterapii, podczas której „publiczdług naszych potrzeb, a my obra- Zatem teatr powinien nadal peł- nie wystawiam” wszystkie swostamy w stereotypy i zaczynamy nić rolę ideowego, wartościują- je żale, lęki, bóle. Owszem, mój
żyć uczuciami serialowych boha- cego przewodnika?
bagaż doświadczeń, prywatnych
zwłaszcza, jest bardzo bogaty, ale
nie dlatego wchodzę na scenę.
I owszem, moje aktorstwo jest bardzo fizyczne, emocjonalne, energetyczne, ale to raczej dlatego, że
chcę grać te najbardziej zagubione i rozdarte postaci. Sztuka, a raczej jej tworzenie, jest rodzajem
terapii, ale samo jej odegranie to
już coś na kształt ogromnej kumulacji energii. Kiedy robimy świetny spektakl – jak Kalinę w reżyserii Małgorzaty Głuchowskiej (Teatr
Polonia, 2013) – to czuję natychmiastowy przepływ energii, czuję
własny krwioobieg, to niemal jak
transfuzja krwi!... Brzmi to zabawnie, ale przecież istotą życia jest
nieustanny ruch, élan vital.
Trudno zdecydować się na taką
drogę: świadomego błądzenia.
Błądzenie świadczy o naszej chęci poszukiwania. Czasem jest zupełnie przypadkowe i komiczne.
Podczas jednej z prób Wyspy Kasia, nasza inspicjentka, zorganizowała mały poczęstunek z okazji
swoich urodzin. Zamiast poczekać na przerwę, zaczęłam jeść
orzeszki w trakcie próby. Skończyło się kasłaniem, krztuszeniem, straciłam niemal głos. I tak
wpadliśmy na pomysł mojej roli:
w pewnym momencie dochodzi
do dekonstrukcji postaci, jej całkowitego zidiocenia. W czasie
spektaklu nie będę jeść orzeszków (śmiech). Chcę przez to powiedzieć, że nawet najbardziej
błędna i przypadkowa droga poszukiwań – a nawet najbardziej
głupawa, wynikła z łakomstwa
(śmiech) – jest dobra.
Zdaje się, że Trójmiasto musi się
przygotować na duży przypływ
energii.
Tak, ale Trójmiasto to także moja
przystań. Przyjeżdżając z Warszawy na Wybrzeże wykonałam
o wiele większy krok naprzód niż
kiedyś, udając się na przykład do
Kalifornii. I w tym całym moim
wielkim błądzeniu przyjazd tutaj
to świadomy krok. •
Lekcje niegrzeczności
Lekcje niegrzeczności to cykl czytań dla dzieci i młodzieży, których celem jest przybliżenie starszej i nowej literatury w atrakcyjnej, udramatyzowanej formie. Opiekę artystyczną nad cyklem objął Michał Derlatka.
fot. Dominik Werner
II Łysol i Strusia
M
ichał Derlatka: „Lekcje
niegrzeczności to przegląd literatury starszej
i nowszej w formie udramatyzowanych czytań z domieszką
magii teatru, których wspólnym mianownikiem jest różnorako pojmowany, obecny w literaturze dziecięcej od zawsze,
„bohater niepokorny”. Patronami tego nurtu mogliby być Pippi
Pończoszanka, Pchła Szachrajka
czy nawet Włóczykij – outsiderzy, ekscentrycy, wizjonerzy, powody twórczego fermentu, refleksji, nierzadko popadający
w niemałe tarapaty, które konsekwentnie i twórczo przezwyciężają... Silne osobowości, często płynące wbrew ogólnie przyjętym
nurtom, które fascynują, inspirują i dodają wiary w to, że nie ma
rzeczy niemożliwych, a „chcieć”
znaczy „móc”. „Niegrzeczność”
pojmowana jest tu jako wierność
samemu sobie. Jej konsekwencje,
dobrodziejstwa i ryzyko jakie ze
sobą niesie, jej plusy i minusy –
będą głównym tematem serii.”
Do tej pory w ramach Lekcji
niegrzeczności
zajmowaliśmy
się książką Marcina Wichy Łysol
i Strusia oraz Opowieściami z ulicy
Broca Pierre’a Gripari’ego. Kolejne Lekcje odbędą się w przyszłym
miesiącu: 2 marca Lekcja poświęcona będzie Emilowi ze Smalandii Astrid Lindgren, a 23 marca powieści O dwóch takich, co ukradli
księżyc Kornela Makuszyńskiego.
Lekcje niegrzeczności przeznaczone są dla widzów od 6 roku życia.
Koszt jednej lekcji wynosi 5 zł (konieczne wcześniejsze rezerwacje). •
III Magazyn Teatru Wybrzeże www.wybrzeze.pl
fot. Dominik Werner
Co to za świat
z Iwo Vedralem, reżyserem spektaklu Wyspa Marivaux, rozmawia Martyna Wielewska
P
ierre de Marivaux jest raczej mało znany w Polsce.
Wyreżyserowany
przeze
mnie Solness (H. Ibsen, Teatr Wybrzeże, 2011) to też mniej znana
sztuka. W pewnym sensie Marivaux to chwila oddechu po ciężkim spektaklu Śmierć komiwojażera (A. Miller, Teatr Dramatyczny
w Białymstoku, 2013). Myślałem
o czymś, co byłoby eleganckie, zabawne, „zwiewne”. Potem okazało się, że Marivaux taki nie jest. To
sztuka nieoczywista i otwarta na
eksperymenty... Lubię intuicyjne
działania, lubię poddawać się nastrojowi bezwolnych nieraz skojarzeń, nienarzucającego się poszukiwania kontekstów. Gdzieś
w trakcie pracy pojawia się Nimfomanka czy Życie Adeli, w którym
Adela czyta Życie Marianny Marivaux..., jest też Młoda i piękna
Ozona, Możliwość wyspy Houellebecqa. I pewne szczegóły zaczynają wybrzmiewać, składać się, migotać. Tworzy się mapa świata,
w który wchodzimy z aktorami.
Jednak Marivaux wydaje się
niemodny. Pierwszy tekst, Wyspa niewolników, to nieaktualny temat nierówności klasowej.
Reszta utrzymana jest w dość
sentymentalnym nastroju. O miłości mówi się wprost.
Niemodny? W Triumfie miłości
najciekawsze jest właśnie to, że
tam raczej nie ma miłości. Bohaterka przebiera się za mężczyznę i wchodzi w przedziwne układy miłosne: jako chłopak
z chłopakiem, jako dziewczyna
z chłopakiem, jako chłopak z dojrzałym mężczyzną, w końcu jako
chłopak z dojrzałą kobietą... Czy
jej celem jest osiągnięcie poczucia trwałej więzi miłosnej? Tu zaczyna się łamigłówka: czy Focion,
„chłopako-dziewczyna”, to tylko
zwykła gra przebieranek, zamiany ról, strojów? W Triumfie mamy
bohaterów, którzy z jakichś powodów są wycofani, nie chcą zaznać
miłości lub próbują się z niej wyleczyć. I takich bohaterów, którymi kieruje kompulsywna próba
zaspokojenia, choć w dość niekonwencjonalny sposób.
Wyspa składa się z trzech tekstów: Wyspy niewolników, Sporu
i Triumfu miłości? Co jest zasadą łączącą te sztuki?
Przestrzeń eksperymentu. Możliwość. Szansa, która staje się
pułapką. Przeczytałem sporo
jednoaktówek Marivaux i postanowiłem nie szukać jednego klucza czy jednej estetyki. Gatunkowo
wszystkie te teksty można uznać
za komedie, ale w każdym z nich
z pewnością można dostrzec
problem przemocy, manipulacji, perwersyjnego eksperymentu. Zawsze w centrum pojawia się
człowiek poddany próbie. Taki rodzaj tryptyku, niejasno złożony
i nieoczywisty, dotyka problemów
zarazem współczesnych, jak i uniwersalnych: ludzkich lęków, dewiacji, pragnień.
chciałem dopatrzyć się u Marivaux, nie była tylko kamuflażem?
Może ówczesne konwencje nie pozwalały autorowi nazwać pewnych rzeczy wprost? •
Może jednak Marivaux chciał
opowiadać
lekkie
historie,
z pewną dozą ironii, dystansu
i pobłażliwości?
Pytanie o to, co autor chciał powiedzieć, jest dla mnie zawsze frapujące. Nigdy nie chcę dekonstruować dramatu czy autora. Moją
intencją jest odzierać tekst z tradycyjnej „narośli”, przyzwyczajeń
czytania, nieaktualnych pytań.
Jedna ze sztuk, Spór, to historia
czwórki dzieci zamkniętych przez
Księcia na osiemnaście lat, odseparowanych od świata i ludzi, aby
na koniec wypuścić ich i poddać
próbie wierności. Okrutny eksperyment, co to za świat! Czy zewnętrzna elegancja, której sam
któremu spodobały się studenckie przedstawienia Majora oglądane podczas festiwali.
Niespełna trzy lata później, już
jako etatowy reżyser w teatrze
na Targu Węglowym, zrealizował Białe małżeństwo Różewicza.
Premiera spektaklu (27.03.1976)
podzieliła krytyków i wywoła-
ła mały skandal: poszła „fama
w miasto – w teatrze gołe baby
pokazują!” (A. Zielińska, Dziennik Bałtycki).
Wśród dwudziestu siedmiu
przedstawień
wyreżyserowanych przez Majora dla gdańskiej sceny znajdowały się głównie XX-wieczne utwory polskie
i zagraniczne, m.in. Sonata Belzebuba Witkacego (1979), Święty Franciszek i wilk z Gubbio Themersona (1981), Balkon Geneta
(1985), Krzesła Ionesco (1992)
oraz wszystkie teksty dramatyczne Gombrowicza – Iwona, księżniczka Burgunda (1977), Ślub
(1982), Operetka (1984) i Historia
(1990).
Oprócz pracy reżyserskiej zajmował się działalnością pedagogiczną. W 1977 roku wspólnie
z aktorką Bogusławą Czosnowską zorganizował przy Teatrze Wybrzeże Studium Teatralne. Działająca przez siedem lat
szkoła obok zgłębiania arkanów
sztuki aktorskiej umożliwiała
swoim słuchaczom statystowanie w spektaklach, a nawet granie w nich drugoplanowych ról.
Adeptami Studium byli m.in. dzisiejsi aktorzy gdańskiej sceny:
Marzena Nieczuja-Urbańska, Jerzy Gorzko i Maciej Szemiel.
Ryszard Major wyreżyserował
łącznie ponad sto przedstawień
dla teatrów z różnych stron Polski – w tym dla Teatru Współczesnego w Szczecinie, Bałtyckiego Teatru Dramatycznego
im. Juliusza Słowackiego w Koszalinie i Teatru im. Juliusza
Osterwy w Gorzowie Wielkopolskim, w których piastował jednocześnie stanowiska kierownicze. Zrealizował również cztery
spektakle dla Teatru Telewizji:
Aktora Norwida, Krystynę Strindberga, Ślub Gombrowicza i Zapisz to, Miron Białoszewskiego.
Ostatnią pracą reżyserską Ryszarda Majora był spektakl dla
Teatru Wybrzeże pt. Bal Manekinów Jasieńskiego. Zmarł kilka
miesięcy po premierze, 4 września 2010 roku.
Otrzymał kilkanaście nagród
i odznaczeń, m.in. nagrodę III
stopnia XV Festiwalu Polskich
Sztuk Współczesnych we Wrocławiu za reżyserię Teatru Osobnego
(1974), Złoty Krzyż Zasługi (1984)
i nagrodę Marszałka Województwa Pomorskiego za całokształt
twórczości (2010). •
Pierre de Marivaux Wyspa Marivaux: Spór,
Triumf miłości, Wyspa niewolników Przekład: Ewa Bułhak. Reżyseria: Iwo Vedral.
Scenografia: Marcin Chlanda. Kostiumy: Konrad Parol. Inspicjent, sufler: Agnieszka Szczepaniak. W spektaklu występują: Dorota Androsz, Agata Bykowska,
Katarzyna Figura, Anna Kociarz, Krzysztof Matuszewski, Marek Tynda, Piotr Witkowski oraz – po raz pierwszy na scenie
Wybrzeża Monika Janeczek (AT) i Jakub Mróz. Planowana premiera 21 marca 2014 roku na Scenie Kameralnej
w Sopocie.
Z archiwum Julia Nakielska
RYSZARD MAJOR
Przyszedł na świat 28 lutego 1948
roku. Ukończył Wydział Reżyserii w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Warszawie i filologię polską na Uniwersytecie
Jagiellońskim, przy którym założył studencki teatr Pleonazmus. W tamtym okresie wykrystalizowały się jego fascynacje
literackie, w znacznym stopniu
wpływające później na jego reżyserskie wybory. Interesowały go przede wszystkim utwory
współczesnych autorów, m.in.
Różewicza, Gombrowicza, Mrożka, Białoszewskiego, przedstawiające swoje czasy w sposób
niepokorny i krytyczny. „Doszedłem do przekonania – powiedział Major w jednym z wywiadów – że teatr winno się robić
po to, żeby zmieniać przez niego rzeczywistość i tej zasadzie
jestem wierny. W Pleonazmusie
zdecydowałem się też na adresata teatru, o jakim myślę. Tym
adresatem są ludzie skłonni do
refleksji na temat siebie, swoich
bliźnich, czasów, w których żyjemy. Słowem – ludzie myślący”.
Pierwsze spektakle na scenie zawodowej wyreżyserował
w 1973 roku. Wkrótce po debiu-
tanckim Kondukcie Drozdowskiego w Teatrze Ziemi Pomorskiej
w Grudziądzu zrealizował Teatr
osobny Białoszewskiego na Scenie Kameralnej w Sopocie (prem.
6.10.1973). Do współpracy zaprosił młodego reżysera ówczesny
kierownik literacki Teatru Wybrzeże, Stanisław Hebanowski,
IV Magazyn Teatru Wybrzeże Felieton ANDROszGENICZNY – pisze Dorota Androsz
Trans – marzenie na jawie
W
minioną sobotę
próba
p r z e d ł u ż ył a
się o 40 minut. Tak intensywnie analizowaliśmy temat sceny, że nikt
nie zorientował się, że
kur zapiał na znak, że
weekend już trwa. Zamyślona, leniwym krokiem przeszłam z sali
prób, do garderoby.
W teatrze panowała absolutna cisza. Za oknem
wiał wiatr, szron szczelnie pokrył okna, ledwo mogłam zauważyć sylwetki przesuwające się
w ciemności. Zaświeciłam lampki
wokół lustra. W garderobie rozbłysło ciepłe światło. Ktoś delikatnie
zapukał do drzwi. Zdziwiłam się,
ponieważ byłam pewna, że o tej
porze, oprócz ochroniarza znajdującego się w zupełnie innej części
budynku, nikogo w teatrze już nie
ma. „Proszę wejść” – powiedziałam. Za drzwiami rozległ się piskliwy śmiech i tupot nagich stóp.
Zanim zdążyłam otworzyć drzwi
z wyłączonego o tej porze interkomu padł komunikat: Herszt Uzupełnienia Anarchistów proszony
na scenę. Znieruchomiałam. Zatliła się we mnie iskierka nadziei,
że ten nadciągający omam spowodowany zmęczeniem po całodziennej próbie będzie tragedią
optymistyczną. Uchyliłam nieśmiało drzwi garderoby, wystawiając jednocześnie na wyciągniętej
ręce lusterko celem zorientowania
się w sytuacji. Liczyłam na to, że
w zwierciadle odbije się obraz pustego korytarza. Myliłam się. W lusterku zamajaczyły dwie sylwetki.
Dałabym sobie głowę uciąć, że widzę młodego Cybulskiego. Wsłuchałam się we fragment rozmowy: – „Chłopu powiedziano, że
jeśli będzie pilnie pracował, pieniądze same wpadną mu do kapelusza. Cały dzień kopał ogródek, a wieczorem miał kapelusz
pełen deszczu. – To ja mam taki
pomysł; usiądę tyłem do widowni, będę irytował i będę się bawił
jojo. – Świetne! Oni są na wskroś
pozytywni, to taka piękna sztuka.”
Wtem ktoś pchnął mnie na korytarz. Lusterko wypadło mi z ręki.
Dał się słyszeć odgłos ciężkiego
westchnienia. Nieśmiało uniosłam
głowę. Korytarz okazał się być pusty. Instynktownie ruszyłam w kierunku wahadłowych drzwi prowadzących na Dużą Scenę, które
poruszane przeciągiem, uderzały głośno. Chciałam je przymknąć,
lecz oślepiło mnie ostre światło reflektorów. Poczułam oddech
wypełnionej po brzegi widowni.
Podniecenie. Zaduch.
Elegancko ubrany mężczyzna stojący na proscenium, przemawiał
z przekonaniem: „Najczynniejszym wyrazem
zaangażowania w to,
co nazywamy współczesnością, jest właśnie prawo do niepokoju – nasze i wasze.”
I już miałam schować
się w kulisie, lecz zostałam
powstrzymała przez osobę łudząco
przypominającą reżysera Jerzego Golińskiego, który pełen młodzieńczego zaangażowania huknął na mnie: „Biliczak ma rację,
na otwarcie aż się prosi o jakieś
wyzwolenie” i wcisnął mi w spoconą dłoń zaproszenie na premierę: Zmierzch Demonów, styczeń 1967 roku. Czyżbym cofnęła
się w czasie? Poczułam się uwikłana w fabułę, której przebiegu
nie znam. Chciałam jeszcze raz
spojrzeć w oczy reżyserowi, zrozumieć go, nasycić się nim, jednak ta
chwila bezpowrotnie minęła. Czas
i przestrzeń w teatrze są trudne do
uchwycenia. Osobowości teatralne
tym bardziej.
Z głośników padł komunikat
„zmiana”. Zapanował półmrok.
Zrobiłam krok w kierunku pustej,
głębokiej przestrzeni sceny. Wokół mnie trzepotały strzępy szarej
siatki z doczepionymi do niej konstrukcjami przypominającymi płaty mózgu. Ostrożnie ominęłam workowatą bryłę leżącą na deskach
teatralnych i zawiesiłam wzrok na
znajdującym się w centrum wielkim żelaznym łóżku. „Co pani tutaj robi? Tu się Ulissesa gra, a pani
się tu pod nogami pałęta i skupić
się nie da!”. Niespodziewanie zostałam doprowadzona do porządku przez śliczną, wielkooką aktorkę, trzymającą patelnię ze świeżo
usmażoną nereczką. Bojąc się, że
zaraz wpadnę na Zygmunta Hubnera, który wyreżyserował owy
spektaklu w 1970 roku, a który mawiał, że utwór jest produktem odbiorcy – zależy od tego, jaką wiedzę i nadzieję przyniesie z sobą
i z jakim nastawieniem podejdzie
do przedstawionego mu utworu
– pobiegłam w kierunku rekwizytorni, mijając po drodze cmentarzysko samochodów. Serce biło mi
z zawrotną szybkością dzwonków
oznajmiających rozpoczęcie pierwszego aktu.
Jeśli jesteś widzem i usłyszysz nieoczekiwane skrzypnięcie na fotelu obok, na którym nikt nie siedzi,
przygotuj się na spotkanie z Poltergeistem Teatru Wybrzeże. •
www.wybrzeze.pl
Reflektorem po oczach
Abelard Giza
i Szymon Jachimek
TEATR
NOMADA
...aktorki
Sylwii
Góry-Weber:
(Odcinek 13)
Panowie – zaczął Dyrektor z od
dawna niespotykaną werwą.
– Spójrzmy prawdzie w oczy. Nasz
teatr kończy dziś szósty rok działalności, a od jakichś pięciu lat
i jedenastu miesięcy mamy w nim
kryzys.
W historii Teatru Nomada nie
padły dotąd równie szczere słowa. Ani w kuluarach, ani na scenie.
Tylko co robić, Dyrektorze?
– 
wyszeptał Marek, Aktor Po
Szkole. Czyżby ścieżka jego zawodowej kariery, i tak kręta i błotnista, miała ulec ostatecznemu zachwaszczeniu?
Musimy uderzyć inaczej. Kontrowersyjnie. Stać się Grotowskim
i jego Klatą, Kantorem z Lady
Gagą w środku. W tych czasach
nie przez jakość osiąga się sławę.
A przez co?
Przez lata – wybąkał Multi-Inspicjent Andrzej.
Przez... ilość? – Marek, jak wiele
osób w obliczu zagrożenia, cierpiał na intelektualną zaćmę.
Przez media – rzekł Dyrektor.
W jego oczach rozbłysnęły światełka, jakby ktoś użył Photoshopa w trybie „kicz”. – A co lubią
media? Sensacje. Plotki. Skandale. Będziemy koniem trojańskim,
który wejdzie do systemu i zniszczy go od środka!
Aktor Marek i Multi-Inspicjent Andrzej popatrywali po sobie niepewnie. Idea wydawała
się być niegłupia, ale niespecjalnie realizowalna... Dyrektor nie
byłby sobą, gdyby nie wychwycił
tego wahania.
– W przyszłym tygodniu inscenizujemy Czerwonego Kapturka
na scenie w drogerii. To nie będzie zwyczajny spektakl.
***
Paparazzi Mieczysław leniwie
doturlał się swoim Tico pod drzwi
drogerii. To nie był udany dzień.
Żaden z miejscowych celebrytów nie uraczył go najmniejszym
choćby ciosem w twarz, kawałkiem piersi czy ciążowym brzuchem.
Pchnął drzwi, na których – zaraz obok godzin otwarcia – widniał afisz Biało-Czerwonego Kapturka.
Salka pękała w szwach. Trzyosobowa publiczność szczelnie wypełniała maleńką przestrzeń między regałami. Obok
Mieczysława, z tamponami kręciła się lekko zagubiona klientka,
a w rogu, przy kremach pochrapywał kierownik.
– Co za emocje! – szepnął Dyrektor za ladą/kulisami – Gotowi?
Marek, Aktor Po Szkole kiwnął
głową. Strój wilka nie był wygodny – stringi wżynały się w rowek,
a pończochy od Dyrektorowej ciągle spadały.
Multi-Inspicjent zatykał właśnie wentyl Czerwonego Kapturka. Dmuchana lalka przyodziana
w polską flagę. Wypełniony wódką, święconką i zdjęciami nienarodzonych dzieci koszyczek,
wyraźnie się odcinał. Tęczowe kolory to był świetny pomysł. Andrzej zerknął jeszcze raz na czoło Kapturka. Nie mógł przeżyć, że
„gender” nie pisze się przez „dż”.
– Daj już spokój! – Dyrektor zabrał lalkę i podał ją Markowi –
Usidl ich monologiem o eutanazji! Pamiętaj! Wilk jest tylko ofiarą
systemu! Masz penisa?
– Mam! – Marek zamachał ogonem.
– Zaczynamy!
***
– Boże jakie to jest kontrowersyjne! Ale jakie mądre! Ale jakie
kontrowersyjne! – wykrzykiwał
już podczas spektaklu zachwycony paparazzi Mieczysław, ładując
kolejną kartę do aparatu.
Marek nie mógł powstrzymać
emocji. Co chwilę przerywał
i ocierał łzy szczęścia.
Za kulisami Multi-Inspicjent
próbował cucić zemdlałego Dyrektora!
Nareszcie! Nareszcie się udało!
Ta noc minęła pod znakiem ekstazy i ruskiego szampana.
Jedyna taka noc w historii Teatru Nomada.
Nie mogli zasnąć! Wiedzieli, że
już jutro cały powiat dowie się
o ich istnieniu!
I na pewno tak by się stało,
gdyby tylko wracający do domu
paparazzi Mieczysław nie natknął się wtedy na pijanego Bur­
mistrza. •
1) Teatru uczyłam się…we
Wrocławiu.
2) Najwięcej dało mi spotkanie z…
moją babcią Andzią.
3) Moim największym teatralnym
wyzwaniem było…rola Wilgefortis.
4) Moje największe teatralne
marzenie to…ciężko wybrać –
lubię niespodzianki.
5) Moim największym wyzwaniem
było… samotne przejście
Beskidu Wysokiego.
6) Moje największe marzenie to…
spełnienie.
7) W teatrze szukam…ukojenia.
8) W życiu szukam…miłości.
9) Nie chciałabym zobaczyć
w teatrze…braku wyobraźni.
10) Nie chciałabym zobaczyć
w życiu…wojny.
11) Najbardziej u ludzi cenię…
dobroć i poczucie humoru.
12) Nie lubię u ludzi…dwulicowości.
13) Najlepiej
wypoczywam…w górach.
14) Najbardziej chciałbym
pojechać do…Delf.
15) Wybrzeże jest dla mnie…
miejscem realizowania się.
…aktora
Piotra
Biedronia:
1) Teatru uczyłem się… uczę się.
2) Najwięcej dało mi spotkanie z…
przyjaciółmi.
3) Moim największym teatralnym
wyzwaniem było…
to wyzwanie.
każdy spektakl
4) Moje największe teatralne
marzenie to…nie zdradzę.
5) Moim największym wyzwaniem
było…jeszcze nie było.
6) Moje największe marzenie to…
być szczęśliwym.
7) W teatrze szukam…
ludzi.
8) W życiu szukam…
spotkań.
mądrych
ciekawych
9) Nie chciałbym zobaczyć
w teatrze… aktorów, którzy
wierzą w grany spektakl.
nie
10) Nie chciałbym zobaczyć
w życiu…braku wolności.
11) Najbardziej u ludzi cenię…
prawdę.
12) Nie lubię u ludzi… hipokryzji.
13) Najlepiej wypoczywam… przed
kominkiem.
14) Najbardziej chciałbym
pojechać do… Afryki.
15) Wybrzeże jest dla mnie…
przygodą.

Podobne dokumenty