charyzmat 15 - Oaza Przemyska

Transkrypt

charyzmat 15 - Oaza Przemyska
CHARYZMAT
Pismo Ruchu Œwiatło-Życie Archidiecezji Przemyskiej nr 15 (2014 r.) Cena 3,50 zł
PANIE POZOSTAŃ,
MA SIĘ KU WIECZOROWI
Charyzmat nr 15
Od Redakcji
Nie wszyscy mieli szczęście wyjechać
na rekolekcje wakacyjne. Ci, którzy dali się
pokonać przeciwnościom, powinni z uwagą przejrzeć zawartość bieżącego numeru.
Również Ci, którzy nie wyobrażają sobie
życia bez letniej oazy, powinni być usatysfakcjonowani. Piętnasty „Charyzmat”
to wiele materiałów o tych ważnych kilkunastu dniach, spędzonych wspólnie
ze sobą i z Bogiem. Do świadectw, czyli
„opowieści duszy”, dołączyliśmy wywiad,
pytając wprost o rzeczy, które zdążyły już
urosnąć do rangi mitu. Jako że najwięcej
ma zwykle do powiedzenia ten, kto nigdy
nie był na I stopniu ONŻ (i w związku z
tym ma żelazną pewność, że to absolutnie
nie dla niego), postanowiliśmy oddać w tej
sprawie głos młodzieży. Ciekawe, jak wiele
osób zaskoczy informacja, że brak telefonu komórkowego najbardziej odczuwali… rodzice? Te i inne szczegóły odsłaniają
przed naszymi Czytelnikami trzy uczestniczki turnusu w Kątach, koło Nowego
Żmigrodu.
Dziękczynieniem za oazy wakacyjne
oraz doskonałym pretekstem do spotkania
z innymi członkami Ruchu w diecezji jest
pielgrzymka, odbywana w ostatnią niedzielę sierpnia. W tym roku wszystkie oazowe drogi prowadziły do jarosławskiej kolegiaty, sanktuarium Matki Bożej Śnieżnej,
królowej rodzin. Relacja z tej uroczystości
tradycyjne już zamieszczana jest w powakacyjnym numerze naszego pisma. Tym
razem, ze względu na osobę autora, nabrała ona dodatkowego waloru osobistych
wspomnień, związanych z gospodarzem
miejsca, wieloletnim oazowiczem, ks.
Marianem Bocho.
Wspomnienia, ale nieco innego rodzaju, przygotował tym razem Łukasz z krośnieńskiej oazy dorosłych Betel. Powraca on
w swoim felietonie, jak zwykle znakomicie
ugruntowanym w materiale źródłowym,
do osoby św. Teresy Benedykty od Krzyża.
Czy jej rozważania mogą być światłem
dla członka Ruchu i co mają wspólnego
z pismami ks. Blachnickiego – można dowiedzieć się, czytając „Odpowiedzialność
z posłuszeństwa”.
Pozornie odległa, choć jednak bardzo
związana z tematem wspomnianego felietonu, jest publikacja listu Konferencji
Episkopatu Polski, kierowanego do moderatora generalnego Ruchu Świtało-Życie
w sprawie zasad Domowego Kościoła.
Podobnie, jak w przypadku oaz wakacyjnych, najwięcej emocji budzą domysły, mity i nieporozumienia. Skutecznie
kładzie temu kres sięgnięcie do źródeł.
Publikujemy je zatem, z nadzieją dotarcia
do jak najszerszego grona zainteresowanych. Życzymy owocnej lektury.
Diecezjalna Diakonia
Komunikowania Społecznego
2
SŁOWO
MODERATORA
Radość Ewangelii napełnia serce oraz całe życie tych,
którzy spotykają się z Jezusem. Ci, którzy pozwalają,
żeby ich zbawił, zostają wyzwoleni od grzechu, od smutku, od wewnętrznej pustki, od izolacji”.
(Ojciec św. Franciszek, „Ewangelii Gaudium”, nr 1).
Z sercem przepełnionym radością dziękujemy Dobremu Bogu za miniony czas wakacyjnych rekolekcji oazowych, gdzie na pustyni codzienności po raz kolejny odkryliśmy wartość życiodajnego miejsca, w którym mogliśmy jak Samarytanka odpocząć przy
Sercu Jezusa, aby z naszego wnętrza wytrysnęło źródło wody żywej. Był to niewątpliwie
czas szczególny, który daliśmy Jezusowi, by mógł napełniać nas sobą. Każde rekolekcje
to okazja, aby Chrystus mógł przejmować władzę nad kolejnymi wymiarami naszego
życia. Tyle bowiem w nas jeszcze pychy i własnej dumy, tyle samowystarczalności, tyle
własnych pomysłów na życie. Jezus jednak pragnie nas całych, z całym doświadczeniem,
bagażem życia, przeszłością, bo On wie, że bez Niego nic nie możemy uczynić.
Podsumowując okres wakacyjny, nie chcemy koncentrować się na statystykach,
ale przede wszystkim dziękować za niepojęte działanie łaski Bożej w nas. Każdy, kto
uczestniczył w rekolekcjach oazowych, może stwierdzić z przekonaniem, że był to czas
działania przemieniającej mocy Boga. Nie jesteśmy w stanie po ludzku ogarnąć tej
Bożej miłości.
Trwamy już w atmosferze hasła roku, które wytyczył nam Ojciec Święty Franciszek
w adhortacji „Ewangelii Gaudium” dlatego potrzebujemy ciągłej refleksji i konkretnych
czynów, które staną się odpowiedzią na wołanie Piotra naszych czasów. Cieszymy się już
wieloma działaniami naszych wspólnot. Swoją działalność rozpoczęła Diecezjalna Diakonia Misyjna, z której dwie nasze wolontariuszki posługują już w Ekwadorze, a kolejne
przygotowują się do wyjazdu na wolontariat w Belgii. Po raz pierwszy przeprowadzono
parafialną inicjatywę ewangelizacji z wyjściem do konkretnych domów zgodnie z planem ks. Franciszka Blachnickiego Ad Christum Redemptorem. Istnieje wiele pięknych
inicjatyw w naszych oazowych wspólnotach parafialnych Potrzeba nam jednak przełamywania naszych utartych schematów ewangelizacyjnych, nie zaniedbywania tego co
stare, ale poszukiwania nowych, bardziej skutecznych metod działających na współczesnego człowieka. Musimy, jak stwierdza Papież Franciszek: „podążać drogą duszpasterskiego i misyjnego nawrócenia, które nie może pozostawić rzeczy w takim stanie, w jakim są. Bądźmy we wszystkich regionach ziemi w «permanentnym stanie misji». Marzę
o wyborze misyjnym, zdolnym przemienić wszystko, aby zwyczaje, style, rozkład zajęć,
język i wszystkie struktury kościelne stały się odpowiednim kanałem bardziej do ewangelizowania dzisiejszego świata niż do zachowania stanu rzeczy” (EG 25,27). Trzeba nam
przyjąć zgodnie z zachętą Ojca św. stałą postawę wyjścia (por. EG 27). Wobec biedy
i zagrożenia współczesnego świata jedynie postawa oparcia się na Ewangelii Jezusa i gotowość jej niesienia innym, może być lekarstwem na zakłócony pokój naszego serca.
Nie możemy, mówiąc o ewangelizacji, zapomnieć o tych, którzy pozostają zawsze
pierwszymi adresatami Ewangelii – o chorych i ubogich. Ojciec św. w swojej adhortacji
bardzo jasno i precyzyjnie mówi o rozwijającej się globalizacji obojętności. „Nie zdając
sobie z tego sprawy, stajemy się niezdolni do współczucia wobec krzyku boleści innych,
nie płaczemy już wobec dramatu innych, ani nie interesuje nas troska o nich, tak jakby
odpowiedzialność za to nie dotyczyła nas” (EG 54). Wobec powyższych słów wydaje
się, że już nadszedł czas, aby w ruchu w naszej archidiecezji rozpoczęła swą działalność
Diecezjalna Diakonia Miłosierdzia. Apelujemy do wszystkich, którzy w sercu odczuwają
potrzebę takiego posługiwania, aby zdobyli się na odwagę podjęcia tej bardzo ważnej
inicjatywy.
Niech Boża miłość, nieustannie podnosząca nas z naszej nędzy wypełnia nasze serca gotowością podjęcia konkretnych czynów, dla dobra Chrystusa żyjącego w naszych
braciach i siostrach.
Pozdrawiamy z Łomży z Ogólnopolskiego Podsumowania Domowego Kościoła
Gałęzi Rodzinnej Ruchu Światło-Życie.
Moderator Diecezjalny
ks. Daniel Trojnar
Para Diecezjalna DK
Urszula i Stanisław Radło
Charyzmat nr 15
Szczęść Boże!
16.06.2014 r. otrzymałem list od Przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski abpa Stanisława Gądeckiego,
informujący o decyzjach podjętych podczas ostatniego Zebrania Plenarnego KEP odnośnie poprawek do „Zasad Domowego Kościoła”.
Po konsultacji z bpem Delegatem ds. Ruchu Światło-Życie Adamem Szalem, treść tego listu przekazuję do wiadomości odpowiedzialnym w Ruchu Światło-Życie.
Z wyrazami jedności w Chrystusie Panu
ks. Adam Wodarczyk
Moderator Generalny Ruchu Światło-Życie
Katowice 17.06.2014 r., w 72. rocznicę nawrócenia sługi Bożego ks. F. Blachnickiego
3
Charyzmat nr 15
4
Charyzmat nr 15
5
Charyzmat nr 15
Odpowiedzialność
z posłuszeństwa
„Słuchaj synu nauk mistrza i nakłoń ucho twojego serca” (Prolog do Reguły św. Benedykta)
G
recki czasownik hypakoúo (forma rzeczownikowa: hypakoé) ma dwa znaczenia: być posłusznym
z podległości i drugie, znacznie głębsze: odpowiedzieć na kołatanie do drzwi. „Oto stoję u drzwi
i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do
niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną”(Ap 3, 20) – to
motto chrześcijańskiej dpowiedzialności, odpowiadania na
wołanie Pana, na Jego wezwanie do nawracania się, do pójścia
Jego śladami, do obmywania nóg sobie nawzajem. W Biblii
wołanie Boga zaczęło się już w raju, potem wiele razy Pan wołał Abrahama, Mojżesza, Proroków, przez „fiat” Maryi, „pójdź
za mną” do Apostołów, przez „idźcie na cały świat”, aż po wezwanie każdego z nas, codziennie.
Haftung (odpowiedzialność) w języku niemieckim oznacza
również przyczepność, jako termin fizyczny, od tego jest też haftowanie, łączenie i wspólne podtrzymywanie. To o tym mówił
Pan Jezus zapraszając do wzięcia jarzma. I nie miał na myśli
jakiegoś ciężaru ponad siły, jakiegoś utrapienia i cierpienia,
mówił o słodkim jarzmie! Przy okazji: jarzmo zakładano wołu
na kark, przeważnie była to para wołów, ciągnących pług lub
wóz. Skoro Pan Jezus woła do wspólnego ciągnięcia słodkiego
jarzma, to zaprasza byśmy wsadzili głowę w jarzmo, które On
już ciągnie i ciągnęli wspólnie. Tyle że nie w moją stronę, bo
nic z tego wtedy nie będzie..
Kiedy młoda znakomicie zapowiadająca się asystentka prof.
Huserla na uniwersytecie w Getyndze powiedziała, że chce zo-
6
stać karmelitanką – to był duży szok. Może nawet nie z powodu żydowskiego pochodzenia (urodziła się w dniu święta Jom
Kippur – w Dniu Pojednania), ale doktor filozofii do klasztoru? Profesor doktor Edmund Husserl pisał o niej: „Pani doktor
filozofii Edyta Stein, moja długoletnia uczennica na uniwersytecie getyńskim i fryburskim, zdobyła w semestrze letnim roku
1916 we Fryburgu doktorat z filozofii summa cum laude, a to
w oparciu o znakomitą rozprawę na temat wczucia się, która
natychmiast po ukazaniu się wzbudziła zainteresowanie specjalistów”. Ta duma rodziny, najmłodsza z rodzeństwa, gdy
wychodziła do pracy na uniwersytecie i wsiadała do tramwaju, widziała w oknach domu głowy wszystkich najbliższych.
Codziennie. Po ciężkich przeżyciach, załamaniu, przyjęciu
chrześcijaństwa, postanawia wstąpić do Karmelu. Gdy wyszła z domu i wsiadła do tramwaju, by pojechać do klasztoru,
w oknie nie było nikogo. Dlaczego „za mur” poszła doktor
fenomenologii, która pisała: Einfühlung – „wczucie”, „wczucie się” w coś, wniknięcie, zrozumienie to podstawowy rodzaj
aktów, w którym „dane nam są cudze podmioty i ich przeżywanie” i w których to aktach następuje uchwycenie własnego
i cudzego przeżywania – głównego źródła wiedzy udostępniającej drugiego człowieka. Gdy czytam jej pisma w bibliotece
uniwersyteckiej w Getyndze, w jej ławce, to wydaje mi się,
że to właśnie jest konsekwencja tych słów: odpowiedziała na
wołanie. Później z Karmelu pisała: „Bóg daje się znaleźć tym,
którzy Go szukają. I chce być szukany. Jest więc zrozumiałe,
że objawienie naturalne nie jest zupełnie jasne i jednoznaczne
i tylko pobudza do szukania. Objawienie nadnaturalne odpo-
Charyzmat nr 15
„Kto chce być
Barankowi poślubiony,
musi dać się wraz
z Nim przybić do
Krzyża. Wszyscy
oznaczeni Krwią
Baranka, to znaczy
wszyscy ochrzczeni,
jesteśmy do tego
powołani, lecz nie
wszyscy rozumiemy
Jego wezwanie.
Iść za Chrystusem
– to coraz wierniej
Go naśladować; to
wezwanie brzmi
przenikliwie w duszy
i żąda jednoznacznej
odpowiedzi”
wiada na pytania, jakie zadaje naturalne. Wiara jest już znalezieniem. Bóg dał się znaleźć zarówno w znaczeniu, że przez swe
Słowo coś nam o sobie mówi, jak i że przez nie pozwala nam
spotkać siebie samego. Byłam zawsze daleka od mniemania, że
granice widzialnego Kościoła mogą wiązać miłosierdzie Boże.
Bóg jest Prawdą. Kto szuka prawdy, szuka Boga, choćby o tym
nie wiedział”.
krematorium... Ale to jest odpowiedzialność wynikająca z posłuszeństwa Bogu, wzywającego mnie po imieniu: mów Panie,
bo sługa twój słucha! Czasem, jak ewangeliczny syn, buntuję
się i mówię: nie pójdę do winnicy, mam swoje plany, ale coś nie
daje spokoju, pcha w tamtą stronę. W codzienne mycie garów,
odrabianie lekcji, nudne obowiązki – co na końcu jednak daje
radość.
Tak się zostaje świętą, tak z miłości do Chrystusa z pękającym z bólu sercem (puste okno...) idzie się do Karmelu, a potem na śmierć w obozie koncentracyjnym. Co to wszystko ma
wspólnego z Oazą? Ma. Kiedy sięgam po „Miłość i Odpowiedzialność” Karola Wojtyły, po pisma Ojca Franciszka, to wydaje mi się, że Doktor Kościoła, Patron Europy, święta Teresa
Benedykta od Krzyża miała w sercu to samo. Pisała: „Kto chce
być Barankowi poślubiony, musi dać się wraz z Nim przybić
do Krzyża. Wszyscy oznaczeni Krwią Baranka, to znaczy wszyscy ochrzczeni, jesteśmy do tego powołani, lecz nie wszyscy
rozumiemy Jego wezwanie. Iść za Chrystusem – to coraz wierniej Go naśladować; to wezwanie brzmi przenikliwie w duszy
i żąda jednoznacznej odpowiedzi”. Czy nie o tym myślimy,
gdy mówimy o nowej drodze? Czy nie to jest istotą deuterokatechumenatu? A czy codzienne umywanie nóg bliźniemu nie
jest posłuszeństwem Panu Jezusowi? O wiele łatwiej byłoby
siedzieć na uniwerku i wykładać fenomenologię niż zostawić
najbliższych i skończyć ziemską drogę w krematorium.
W 2008 roku Papież zatwierdził i polecił opublikować
Instrukcję Kongregacji ds. Instytutów Życia konsekrowanego
i Stowarzyszeń życia apostolskiego pod znamiennym tytułem: POSŁUGA WŁADZY I POSŁUSZEŃSTWO (Faciem
tuam, Domine, requiram)*, skierowaną niby do członków
Instytutów życia konsekrowanego, którzy prowadzą życie braterskie we wspólnocie, czyli do tych wszystkich, mężczyzn i kobiet, którzy należą do Instytutów zakonnych i Stowarzyszeń
życia apostolskiego, ale w treści (przynajmniej od punktu
czwartego) można znaleźć wiele cennych wskazówek do „normalnego” życia. A już takie rozdziały jak: Uczyć się posłuszeństwa w codzienności, Władza w służbie wspólnoty, wspólnota
w służbie Królestwa, Pełnić misję całym swoim życiem, jak
Jezus, Pan – to już jest dla każdego.
Wielu dzisiaj spotyka niezrozumienie ze strony najbliższych, wyśmiewanie przez rówieśników, brak awansu czy podwyżki w pracy, wykluczenie z towarzystwa – to takie trochę
Łukasz
Oaza Dorosłych Betel
*http://www.vatican.va/roman_curia/congregati
I na koniec jeszcze raz Edyta Stein: „Każdy jest odpowiedzialny za swoje zbawienie. Każdy jest równocześnie odpowiedzialny za zbawienie innych...”.
7
Charyzmat nr 15
Poza tradycyjnym zasilaniem z sieci elektrycznej, w Rzepedzi liczy się przede wszystkim moc Ducha (fot. archiwum domowe K. Liebchen)
Drugi Dom
Rzecz o Domu Rekolekcyjnym w Rzepedzi
Z
aczynałam pisać ten artykuł tysiąc razy. „Brałam się
za niego” od różnych stron i ciągle coś nie pozawalało
mi skończyć. Ten stan trwał do momentu, gdy postanowiłam suchą relację historii Domu Rekolekcyjnego
w Rzepedzi przekształcić w sentymentalną podróż do
miejsca znanego prawie każdemu oazowiczowi w archidiecezji
przemyskiej. Dla mnie osobiście jest to jedno z ważniejszych
miejsc za ziemi. To tam narodziłam się jako Nowy Człowiek,
podjęłam wiele ważnych decyzji, tam dowiedziałam się o przyjęciu na studia, tam służyłam przez wiele lat, poznając Boga
i niesamowitych ludzi odwiedzających to miejsce. Dlatego
na wstępie pragnę przeprosić za może zbyt osobisty artykuł,
jednak pisząc o ośrodku w Rzepedzi, trudno wyłączyć emocje
i wspomnienia z nim związane. Niezrażonych wstępem zapraszam w dalszą podróż. Warto! :)
Dom Rekolekcyjny swój urok zawdzięcza położeniu geograficznemu. Na stronie internetowej ośrodka możemy znaleźć
informacje, że usytuowany jest na wysokości 430 m n.p.m. u ujścia Osławicy do Osławy w niedalekiej odległości od kościoła parafialnego. Obok Domu Rekolekcyjnego przebiega trasa turystyczna
nr 892 oraz linia kolejowa Zagórz–Łupków, a dalej na Słowację
do Miedzilaborców i Koszyc. Tak przedstawiają się fakty, ale
dla wszystkich odwiedzających tę placówkę będzie to skrót
najważniejszych informacji. Zawsze gdy myślę o rzepedzkim
Domu Rekolekcyjnym mam przed oczami kilka konkretnych
sytuacji i miejsc. Pierwsze wspomnienie to moment podróży
do Rzepedzi, gdy jadąc od strony Sanoka, na ostatniej serpentynie, pojawia się pełne podekscytowania napięcie: Zaraz
zobaczę Rzepedź! i gdy zza zakrętu wyłania się widok na całe
Zagłębie duszę ogarnia pokój i czuję się tak, jakbym wróciła
do domu. Kolejnym miejscem, które koi nerwy, jest pewien
mostek na Osławicy. Kilka metrów za ośrodkiem od głównej
linii kolejowej odbija bocznica do zakładów drzewnych. Na
podążających tym szlakiem czeka kilkuminutowe przedzieranie się przez zarośla, ale nie na darmo. Gdy horyzont zaczyna
się przejaśniać stajemy na granicy dwóch światów. Za plecami mamy dżunglę, w której prym wiodą pokrzywy i akacje,
a przed nami otwarty uroczy most, porośnięty miękką zieloną
trawą. Uderzają nas równocześnie promienie słońca i rześki po-
8
wiew znad wody. Można w tym miejscu spędzić kilka godzin,
rozmyślając lub nie myśląc wcale, to nieistotne, grunt, że wraca się z lżejszą głową. Najważniejszym dla mnie miejscem jest
jednak kaplica w Domu Rekolekcyjnym. Co roku czekałam
na moment, kiedy będę mogła tam odetchnąć. Wchodzących
do ciemnej kaplicy najpierw uderza zapach. Nikt nie wie czym
dokładnie pachnie rzepedzki Dom Boży. Jest tam drewno, kadzidło, polne kwiaty, rześkie górskie powietrze, wszystkiego po
troche. Wciągam powietrze i czuję Boga, jak nigdzie indziej.
Klękam naprzeciw ołtarza i wpatruję się w trzy główne elementy prezbiterium: tabernakulum w kształcie krzyża animatorskiego, które narzuca sercu pytanie: Czy Jestem twoim Światłem
i Życiem? Patrząc na ołtarz, dostrzegam również płaskorzeźbę
przedstawiającą Ostatnią Wieczerzę – stonowaną, delikatną
i spójną z tym miejscem, zapraszającą do Stołu Pańskiego. Aż
wreszcie wzrok pada na obraz Matki Bożej Źródło Światła
i Życia. Jej łagodne oblicze spokojnie spogląda na kolejne dzieci szukające tu pocieszenia. Obraz namalowany został na wzór
ikony pochodzącej z Cypru, której zdjęcie przywiózł ks. Piotr
Kandefer. Maryja z maleńkim Jezusem ukazana jest w fontannie, z której tryska Woda Życia.
Taki sobie pagórek, niemal jak Góra Błogosławieństw
(fot. archiwum domowe K. Liebchen)
Charyzmat nr 15
Tak wygląda Rzepedź widziana sercem. Jednak nie każdy,
a może mało kto wie, jak to się stało, że budynek należący do
Bieszczadzkich Zakładów Drzewnych znalazł się w rękach
diecezji przemyskiej. W latach 70. ośrodek służył jako hotel
robotniczy dla budujących rzepedzki zakład. Po zakończeniu
budowy przekształcony został w dom wczasowy dla pracowników rzeszowskich firm budowlanych. W latach 80. – w dobie
pozbywania się majątków przez upadające zakłady pracy – hotel trafił w ręce gminy Komańcza. Władze lokalne starały się
znaleźć dla niego najlepszy sposób użytkowania, organizując
w nim wesela, bibliotekę czy bar. Mimo intensywnego użytkowania gmina nie inwestowała w budynek, który zaczął podupadać i wymagać coraz pilniej gruntownego remontu. Pod
koniec lat 90. budynkiem zainteresował się pan Mieczysław
Dopart z Przemyśla – właściciel firmy Instalator. Odkupił
zniszczony hotel od gminy, by przekształcić go w dom rekolekcyjny. Pierwszym duchownym sprawującym opiekę nad
tym miejscem był o. Jan Ewangelista – karmelita z Przemyśla.
Pod kątem materialnym placówką opiekowała się siostra właściciela – pani Janina Frączek wraz z rodziną. Zajmowali się
recepcją, kuchnią, kotłownią oraz sprawami konserwatorskimi. Po pewnym czasie opiekę nad Domem Rekolekcyjnym
przejęli członkowie Szkoły Nowej Ewangelizacji i Misji „Misio
Christi”. Wspólnota ta przez kolejne dwa lata organizowała na
wakacjach dwutygodniowe rekolekcje w ramach Szkoły Nowej
Ewangelizacji. Mimo tej działalności ośrodek nadal nie tętnił
życiem tak, jak pragnął tego pan Mieczysław Dopart, dlatego
zwrócił się do Kurii Metropolitalnej, by ta przejęła opiekę nad
ośrodkiem. Jedynym warunkiem jaki postawił właściciel było
wykorzystywanie domu w celach ewangelizacyjnych.
W czerwcu 2002 roku Kuria postanowiła przekazać placówkę w ręce Ruchu Światło-Życie. Szukając odpowiedniego
moderatora, zwróciła się do ks. Janusza Klamuta, który od tej
pory miał sprawować opiekę nad ośrodkiem. W tym samym
roku po raz ostatni odbyły się w Rzepedzi rekolekcje Szkoły
Nowej Ewangelizacji i Misji, a we wrześniu rozpoczęła się powolna adaptacja Domu do rekolekcji oazowych. Pierwszym
i chyba najistotniejszym, pod kątem przeżyć rekolekcyjnych,
przedsięwzięciem była budowa kaplicy. Na jej rzecz znacznie
zmniejszono stołówkę oraz salę balową – zwaną później szklarnią, a jeszcze później aulą :) W ten sposób pierwsza oaza odbyła
się już podczas następnych wakacji (2003 rok). Nie trudno się
domyślić, że był to II stopień Oazy Nowego Życia. Mimo coraz większej popularności domu wiele spraw utrudniało jego
Kaplica. Po prawej stronie krzyża ikona MB Źródła Światła
i Życia (fot. archiwum domowe K. Liebchen)
Nie od razu Rzepedź zbudowano
(fot. archiwum domowe K. Liebchen)
funkcjonowanie. Kwestia własności wciąż pozostawała bez
zmian. Ruch Światło-Życie w imieniu kurii, sprawował opiekę
na prośbę właściciela, pana Doparta. Taki stan prawny trwał
do 2005 roku. Wtedy to Dom Rekolekcyjny stał się własnością diecezji przemyskiej. W tym samym roku kadencję Ojca
Dyrektora zakończył ks. Janusz Klamut. Nowym opiekunem
mianowano ks. Janusza Wilusza. Po ustatkowaniu kwestii
prawnych można było rozpocząć szersze prace remontowe,
które nieprzerwanie trwają do dziś. Księdzu Wiluszowi udało się pozyskać środki na remont obiektu. Pierwszą inwestycją była wymiana dachu. Podniesiono nieco poddasze tak, by
można je było zagospodarować. Wybudowano dach spadowy,
przebudowano jadalnię, aulę, taras, kotłownię, centralne ogrzewanie. Wykonano również termoizolację, a także wymieniono
okna i drzwi. W 2011 roku zakończyła się owocna służba ks.
Wilusza, a kolejnym dyrektorem został ks. Janusz Łuc (od
dłuższego czasu zastanawia mnie zbieżność imion kolejnych
księży dyrektorów :)) Ks. Łuc kontynuuje podjęte wcześniej
prace, a także rozpoczął przebudowę sypialni oraz instalację łazienek przy pokojach.
Z roku na rok nasz (myślę, że mogę użyć tego stwierdzenia)
Dom Rekolekcyjny rozwija się i pięknieje. Oprócz wakacyjnych turnusów oazowych, organizowane są tu rekolekcje dla
narzeczonych, kursy dla kandydatów na animatorów i animatorów, rekolekcje przed bierzmowaniem, a także liczne zabawy
w duchu nowej kultury: sylwester, andrzejki oraz słynny już
sierpniowy festyn rodzinny.
Historia tego ośrodka pokazuje, że dom w Rzepedzi to nie tylko budynek, to przede
wszystkim ludzie, którzy tworzyli, rozwijali i umacniali niesamowitość tego miejsca. I tak od pierwszych właścicieli począwszy, przez kolejnych kapłanów, którzy włożyli w to miejsce
ogrom wysiłku fizycznego i duchowego, wszystkich zaangażowanych w kwestie remontowe – najczęściej zgłaszających się
dobrowolnie, widząc taką potrzebę, a skończywszy na uczestnikach rekolekcji z turnusu na turnus coraz bardziej zakochujących się w tym miejscu.
Jeśli ktoś z naszych czytelników nie był jeszcze w tym magicznym miejscu, proponuję nie zwlekać. 32 km na południe od
Sanoka, w miejscowości nazwanej od szybkiego nurtu Osławy
(repede z rumuńskiego znaczy szybki), wśród gór i starych cerkwi stoi Dom Rekolekcyjny, który dla wielu oazowiczów stał
się drugim domem. Stanie się nim również dla Ciebie.
Kamila Liebchen
9
Charyzmat nr 15
Pielgrzymka dziękczynna
do Jarosławia
Mszy św. przewodniczył delegat KEP ds. Ruchu Światło-Życie,
ks. Bp Adam Szal (fot. Zbigniew Wawrzyński)
W
ostatnią sobotę sierpnia członkowie Ruchu
Światło-Życie Archidiecezji Przemyskiej oraz
uczestnicy oaz wakacyjnych odbyli swoją doroczną dziękczynną pielgrzymkę. Tym razem jej
celem nie była przemyska katedra, ale jarosławski kościół pw.
Bożego Ciała, sanktuarium Matki Bożej Śnieżnej, Królowej
Rodzin.
Uroczystości odbywały się w kolegiacie, która w minionych
latach przeszła gruntowny remont i została pięknie odmalowana i ozdobiona złoceniami. Głównym gościem był ks. bp
Adam Szal, odpowiedzialny za kontakty z Ruchem ŚwiatłoŻycie z ramienia Konferencji Episkopatu Polski. Ksiądz biskup
celebrował Mszę Świętą i wygłosił homilię, koncentrując się na
sprawach jedności Ruchu i potrzebie otoczenia opieką dzieci
z Oazy Dzieci Bożych przez rodziny Domowego Kościoła.
Jarosławska kolegiata jest bardzo dużym kościołem, ale tak
wiele osób przyjechało z całej diecezji, że nie dla wszystkich
starczyło miejsc siedzących i część osób stała w przejściach między ławkami. Gospodarzem tego pięknego miejsca jest kustosz
Sanktuarium, prałat i zarazem proboszcz ks. Marian Bocho.
Jednym z punktów programu była godzina świadectw.
Najpierw młodzi ludzie, a potem małżeństwa mówiły o rekolekcjach przeżytych w czasie tegorocznych wakacji. Były to
w dużej mierze wystąpienia spontaniczne, nie odczytywane
z kartki, lecz wygłaszane w żywym kontakcie ze słuchaczami.
Gdy jedna z dziewcząt podsumowała swoje świadectwo, mówiąc że „Ruch to zdrowie”, serdecznie rozbawiło to zebranych.
Znane wszystkim powiedzenie nabrało nowego znaczenia.
Pod koniec Mszy Świętej nastąpiło mianowanie nowych
animatorów krzyżowych oraz osób udających się na misję do
Ekwadoru i Belgii. Nowym parom rejonowym i parze odpo-
10
Spotkanie rozpoczęła modlitwa uwielbienia
(fot. Zbigniew Wawrzyński)
wiedzialnej za diecezjalną diakonię życia ksiądz biskup wręczył
świece i udzielił indywidualnego błogosławieństwa.
Po wyjściu z kolegiaty nastąpił przemarsz ewangelizacyjny
przez ulice Jarosławia, zakończony ciepłym posiłkiem na terenie opactwa benedyktyńskiego. Organizatorzy zadbali, aby nikt
z zebranych nie wyjechał głodny.
***
Nie mogę tu uciec od osobistej dygresji, z wdzięcznością
wspominając czas, gdy ksiądz Marian Bocho był wikarym w Sanoku w parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa na Posadzie.
Jako dobry organizator ks. Bocho zaprosił młodzież pracującą,
aby zebrała się i utworzyła grupę modlitewną typu oazowego.
Grupa taka powstała w roku 1989, zaś ja dołączyłem do niej
rok później, przypadkowo dowiedziawszy się o jej istnieniu od
kolegi w stołówce fabrycznej.
Podobno w życiu nie ma przypadków. Rozśpiewana, rozmodlona i stopniowo obdarowywana przez Ducha Świętego darami
nadzwyczajnymi grupa ułatwiła mi wyprostowanie pokręconego
życia. Jeździliśmy na liczne rekolekcje, najpierw jako uczestnicy,
a potem jako animatorzy lub muzyczni. W grupie tej znalazłem
przyjaciół, a jak się później okazało również i przyszłą żonę.
Charyzmat nr 15
Do Jarosławia przyjechało ponad 1500 osób (fot. Zbigniew Wawrzyński)
Kolorowe koszulki to znak rozpoznawczy poszczególnych
turnusów (fot. Zbigniew Wawrzyński)
Błogosławieństwo nowych par odpowiedzialnych za diakonie
diecezjalne (fot. Zbigniew Wawrzyński)
Formacja odbywała się nie tylko w salce parafialnej przy kościele na Posadzie, ale przede wszystkim w powstającym ośrodku rekolekcyjnym w Zboiskach, koło Bukowska. Od nazwy
tej miejscowości naszą grupę i podobne grupy z okolicznych
miejscowości zaczęto z czasem nazywać Ludźmi Zboisk. Nasza
sanocka grupa przetrwała około 7 lat, do czasu, gdy większość
zawarła związki małżeńskie i zajęła się organizowaniem życia domowego i wychowaniem dzieci.
W międzyczasie ksiądz Bocho został przeniesiony do parafii
Prusiek jako proboszcz, gdzie zajął się budową kościoła, a jednocześnie organizował prace remontowe i budowlane w przy-
ległych Zboiskach, uwieńczone budową kościoła. Przyjaźnie
zawarte w grupie modlitewnej przetrwały próbę czasu i obecnie
w naszym kręgu Domowego Kościoła cztery z pięciu małżeństw
to małżeństwa „zboiskowe”.
Wdzięczność jest pamięcią serca. Drogi Księże Prałacie
Marianie, dziękuję Ci, że zebrałeś nas, ówczesną młodzież pracującą, rozproszoną po kilku parafiach niczym owce nie mające pasterza i pokazałeś nam, jak pięknie można żyć u boku Chrystusa
– naszego Pana i Zbawiciela.
Wojciech
Tempo marszu wyznaczała diakonia muzyczna (fot. Zbigniew Wawrzyński)
11
Charyzmat nr 15
Wszystko, co chcielibyście
wiedzieć o I stopniu ONŻ
… ale boicie się zapytać
O tym, że współczesna młodzież lubi, gdy od niej się wymaga, że można żyć bez dostępu
do Internetu, a brak komórki bywa wyzwaniem dla rodziców,
opowiadają Justyna, Dominika i Kasia
Charyzmat: Podobno na
pierwszym stopniu ONŻ
spódnice sięgają ziemi, a wymagania nieba…
Kasia: Faktycznie, pilnowali tego, aby spódnice nie były za
krótkie, ramiona były zakryte
i takie tam, ale z tym nie miałyśmy problemu. Chociaż czasem
trzeba było trochę naciągnąć
spódnicę, żeby była „przepisowa” (śmiech). Wymagania? No
cóż, myślę, że nie były jakieś
wygórowane. Ale trzeba wymagać od siebie, nawet gdyby od
nas nie wymagali, prawda?
Do wyboru były trzy turnusy i trzy różne miejsca. Co
ostatecznie zadecydowało, że Bardzo poważna ekipa; formacja pilnie potrzebna (fot. Daria Stawarz)
pojechałaś do Kątów?
Justyna: Chciałam przeżyć te rekolekcje z moja oazą przy
parafii, żeby potem móc lepiej działać.
Dominika: Ja wybrałam trzeci turnus głównie dlatego, że
moderatorami mieli być ks. Daniel i ks. Bartłomiej. Słyszałam,
że u nich jest rygor i dyscyplina. Chciałam jechać na taką oazę
z zasadami, by skupić się na wrażeniach wewnętrznych, duchowych.
Kilkanaście osób w przerobionej na sypialnię szkolnej
klasie, kolejki pod prysznic i całkowity zakaz używania telefonów komórkowych. Można to wytrzymać?
Justyna: Można, nawet jest lepiej niż w normalnych warunkach. Przynajmniej można się pośmiać, pośpiewać razem
pod prysznicem albo wspólnie popiszczeć, jak się dostaje szoku
termicznego, myjąc się w zimnej wodzie.
Dominika: Właśnie w takich miejscach, nie przypominających własnego łóżka, śpi się najlepiej; je się chipsy, orzeszki
i żelki, prowadzi rozmowy do rana... Nie, w sumie to do przyjścia animatorek z odprawy (śmiech).
Kasia: Kiedy słyszę „kolejki pod prysznic”, uśmiecham się
na samo wspomnienie. To właśnie tam odbywały się najgłupsze i najzabawniejsze rozmowy, konkursy talentów i karaoke.
Nie odczułam jakoś strasznie braku telefonu. Każdy dzień był
zaplanowany od pobudki do ciszy nocnej i nawet nie było czasu myśleć o telefonie. Jedynie z początku denerwowało mnie,
że nie wiedziałam, która jest godzina.
12
Perfidnie wkręceni w nietypowe ognisko (fot. Jakub Kozłowski)
Jak Twoja mama poradziła sobie z brakiem kontaktu?
Dominika: Moja mama to sobie z nim nie poradziła.
Wydzwaniała do moich znajomych, czy się do nich nie odzywam, ale bezskutecznie…
Charyzmat nr 15
Oaza wakacyjna to możliwość zatrzymania się na chwilę, wejścia w relacje z Bogiem (fot. Daria Stawarz)
Kasia: Chwilę przed oddaniem telefonu animatorce zadzwoniłam do mamy. Powiedziałam, że to mój pierwszy
i ostatni telefon na tej oazie. Na początku myślała, że żartuję,
ale że sama kiedyś jeździła na oazy, wie jak to jest.
Nie był to Twój pierwszy wyjazd na wakacyjne rekolekcje. Czym różni się pierwszy stopień ONŻ od tych przeżywanych do tej pory?
Justyna: Jest poważniejszy jeżeli chodzi o treści oraz przeżywanie. Nie opiera się na przemijających emocjach. Ogólnie
to fajny jest.
Dominika: Ja byłam na oazie wakacyjnej dopiero drugi raz
i w sumie wszystko porównywałam do tej sprzed roku, ale zobaczyłam, że na ONŻ jest inaczej, bo są to poważne stopnie.
Te rekolekcje przeżyłam bardziej duchowo.
Kasia: Oaza Nowego Życia, jak sama nazwa mówi, w pewien sposób wywraca życie do góry nogami. Na Oazach
Nowej Drogi bardziej skupiałam się na ludziach, na tym, żeby
się dobrze bawić, a tutaj moje myśli były bardziej skierowane
ku Bogu.
Czego nigdy nie zapomnisz?
Justyna: (śmiech) Tańca ks. Bartłomieja do piosenki
„Wyginam śmiało ciało”! Tego z pewnością nigdy nie zapomnę. Będę też pamiętać piętrowe łóżka, ponieważ zawsze jak
się schylałam po coś i chciałam wstać, to musiałam się uderzyć.
Co było najtrudniejsze?
Kasia: Najtrudniej było chyba przełamać samą siebie, pokonać bariery wstydu, lęku, nieśmiałości, zapomnieć o dumie
i o tym, co na zewnątrz. Z Bożą pomocą nie ma rzeczy niemożliwych.
Justyna: Krojenie cebuli tępym nożem! (Śmiech).
Najzabawniej Twoim zdaniem było wtedy, gdy…?
Justyna: Poszliśmy na ognisko... wszyscy wzięli śpiwory,
ciepło się ubrali, pozabierali ławki i krzesła, po czym się okazało, że zrobiliśmy spacerek wokół kościoła i wróciliśmy do
ośrodka.
Dominika: Diakonia robiła nam kawały. Potrafiła perfidnie i profesjonalnie kłamać nam w żywe oczy, a potem okazywało się, że tylko nas wkręcali.
Kasia: Gdy podczas powrotu z drogi krzyżowej złapała
nas ulewa. Dziewczyny w sukienkach, chłopcy w eleganckich
spodniach, wszyscy zbiegaliśmy ze stromej góry nie mogąc się
zatrzymać i krzycząc „Nie mam hamulców!”. Brudni i przemoczeni, zamiast pójść się ochędożyć, śpiewaliśmy i tańczyliśmy
przed budynkiem. To się nazywa radość Boża (śmiech).
Co tracą Ci, którzy nigdy nie przeżyli oazy wakacyjnej?
Kasia: Wydaje mi się, że przede wszystkim tracą możliwość zatrzymania się na chwilę, pozostawienia swoich trosk
i obowiązków, aby popatrzeć dokładnie na swoje życie, wejść
z lepszą relację z Bogiem. Tracją także mnóstwo radości i zabawy oraz wiele wspaniałych znajomości, które czasem pozostają
na wieki.
Od września zaczynasz naukę w liceum, czy da się pogodzić wymagania szkoły i drogę do animatorskiego krzyża?
Justyna: Nie wiem, jak to będzie, ale będę się starała uczestniczyć we wszystkich kursach. Mam tylko nadzieję, że przejdę
do następnej klasy.
Kasia: Jest to na pewno nie lada wyzwanie. Nie można
skupić się tylko na jednym, bo wzrastanie duchowe i umysłowe, intelektualne są równie ważne. Skoro tylu osobom się to
udało, to mam nadzieję, że ja również temu podołam.
Za kilka lat widzisz się jako aktywny członek którejś
z licznych diakonii Ruchu?
Justyna: To trudne pytanie, bo wszystko może się zmienić,
ale myślałam o diakonii misyjnej albo ewangelizacyjnej.
Dominika: Nie wiem jeszcze dokładnie, może w muzycznej?
Kasia: Myślę, że najlepiej czułabym się w Diakonii Oaz
Rekolekcyjnych.
Dziękuję za rozmowę i życzę wytrwałości w realizacji
planów.
Rozmawiała Monika Jasina
13
Charyzmat nr 15
Foska na
Wielkim Murze
(część II)
Wielki Mur Chiński widać z kosmosu. Czy widać stamtąd również oazową foskę? (fot. ks. Daniel Trojnar)
rozmowa z ks. Danielem Trojnarem, moderatorem diecezjalnym Ruchu Światło-Życie
Archidiecezji Przemyskiej, o rekolekcjach ONŻ I stopnia w Chinach.
Największe zmaganie, jakie podejmuje misjonarz,
to walka z samym sobą, ze świadomością swoich słabości, grzechów, pychy. Silniejsze jest tylko jedno: ogromne
pragnienie głoszenia Słowa, wyrastające w posłuszeństwie
względem decyzji przełożonych i misji Kościoła. Tylko
wtedy misjonarz idzie naprzód, bo nie jest sam.
Jak mówić o świętości życia ludziom żyjącym w kraju,
w którym ciągle obowiązuje polityka jednego dziecka?
Ta polityka ostatnimi czasy została trochę złagodzona,
przede wszystkim z powodów demograficznych (liczba mężczyzn znacznie przewyższa liczbę kobiet). Jednak jeszcze całkiem niedawno upokarzające i drastyczne praktyki państwa
były na porządku dziennym. Kobiety przechodziły comiesięczne badania mające wykryć ewentualną ciążę, a aborcja
była przymusowa i nieodwołalna. Wiele kobiet ukrywało się
aż do czasu rozwiązania, obawiając się donosu sąsiadów. Jest
to dla chińskich katolików wielkie cierpienie. Mimo wszystko
widać ich wielką otwartość na życie i zrozumienie dla potrzeby
jego bezwzględnej ochrony.
Czy wśród uczestników oazy byli ludzie, którzy wiarę
wynieśli z domu czy raczej tacy, którzy spotkali Jezusa dopiero gdzieś na drodze swojego życia?
W większości byli to ludzie, którzy z rodzin wynieśli katolicyzm, zostali ochrzczeni z woli rodziców. Ale byli też tacy,
którzy dopiero w późniejszym czasie dołączyli do wspólnoty
Kościoła. Opowiadała mi siostra (moja tłumaczka), że gdy
14
Na ulicach chińskich miast lepiej nie wyróżniać się strojem
duchownym (fot. ks. Daniel Trojnar)
mieszkała w Chinach, chodziła od domu do domu, głosząc
Ewangelię. Przez trzy lata do chrztu doprowadziła dwieście
osób. Niestety wiele spośród nich, nie mając żywej wspólnoty, trafiło później do sekt… To powinna być dla oazowiczów
dobra lekcja o wartości wspólnoty. Tam doświadcza się takich
sytuacji, że wielu ludzi naprawdę nie wie, co to jest krzyż czy
np. habit zakonny. Dla mnie było to wielkie zdziwienie, ponieważ takich sytuacji w Polsce nie spotka się, bo u nas nawet
ateista wie, o co chodzi.
Charyzmat nr 15
Słuchać Pana... w Chinach (fot. ks. Daniel Trojnar)
Czy Chińczycy żyją na duchowej pustyni?
Chyba można tak powiedzieć. Nie oszukujmy się, nawet
buddyzm nie ma w tym kraju jakiejś ogromnej liczby zwolenników. Tam króluje po prostu ateizm i – co pewnie trudno
nam pojąć – niemal boski kult przewodniczącego Mao Tse
Tunga. Na własne oczy widziałem kilkusetmetrowe kolejki
do jego mauzoleum. W takich warunkach mówienie wprost
o Jezusie jest zadaniem ogromnie trudnym. Pierwszy stopień
oazy przygotowuje do wyjścia ewangelizacyjnego; to działanie
wymagało od Chińczyków przełamania wielu własnych lęków
i ograniczeń.
Jakie są zatem perspektywy rozwoju Ruchu ŚwiatłoŻycie w Chinach?
Jest to na pewno grunt podatny. Rekolekcje prowadzone są
od czterech lat przez kapłanów z Polski, ale kładzie się ogromny nacisk na to, by kolejne turnusy prowadzone były siłami
miejscowymi. Rodzi się to jednak w bólach, ponieważ wspólnoty formacyjnej – jako takiej – jeszcze w Chinach nie ma.
Korzystają z wielu rekolekcji, chętnie jeżdżą, ale nie ma systemu formacyjnego, z wizją drogi i celu, jaką mamy w charyzmacie Ruchu. Gdy o tym opowiadałem, szczególnie kapłani
dostrzegali wartość konkretnego programu duchowego rozwoju człowieka. Co z tego będzie? Zobaczymy... Każdy z nas coś
tam posieje. Może za kilkadziesiąt lat ktoś zbierze piękne owoce. Ruch ma w Chinach wiele do zrobienia i uważam, że jest
to ważne wyzwanie, tym bardziej, że nasz charyzmat jest tam
bardzo czytelny. Dowodem na to jest choćby fakt, że w godzinie świadectwa uczestnicy najczęściej nawiązywali do odkrycia
piękna i mocy praktyki Namiotu Spotkania. Zachwycał ich
także nasz system formacyjny.
Czy powstanie formalnych struktur jest uzależnione od
potrzeby i decyzji chińskich duszpasterzy, czy związane jest
z decyzją moderatora generalnego?
Decyzja moderatora już jest. Jest też w Chinach wyznaczo-
Kolejka chętnych do odwiedzenia mauzoleum Mao liczyła
kilkaset metrów (fot. ks. Daniel Trojnar)
ny ksiądz odpowiedzialny za Ruch, który jest – to chyba właściwe określenie – moderatorem krajowym. Koordynuje całość
działań, a w tym roku pod okiem księdza z Polski poprowadzi
swoje pierwsze rekolekcje.
Jakie było największe Księdza zaskoczenie?
Myślę, że trudne warunki bytowe. Bardzo mi to pokazało,
jak jestem już przyzwyczajony do wygód. Powinniśmy dziękować Panu Bogu za to, co mamy. Była to dla mnie doskonała okazja do przezwyciężenia swojego egoizmu. Odczytałem to jako
otrzymaną od Pana Boga łaskę przeżycia trudów, również tych
zewnętrznych, dla własnego duchowego rozwoju. W trudnych
warunkach prawda o nas samych objawia się z bezwzględną
siłą. Potwierdzają to wszyscy, którzy doświadczyli pracy w surowych warunkach misyjnych, daleko od domu. Nie można się
jednak bać. Trzeba wyjść z bezpiecznego ciepełka i głosić!
15
Charyzmat nr 15
Szczegółowa odprawa przed spotkaniem (fot. ks. Daniel Trojnar)
Jedzenia pałeczkami można się nauczyć. Zwłaszcza, gdy nie ma
innego wyjścia (fot. ks. Daniel Trojnar)
Nie można było wysłać dwóch kapłanów?
To problem przede wszystkim finansowy. Zapraszający
na rekolekcje zapewniają pobyt i wyżywienie, jednak podróż
musimy opłacić sami. Jeżeli Ruch posyła, to robi to w miarę środków posiadanych i dysponowanych na cele misyjne.
A te środki pozyskuje się przede wszystkim dzięki ofiarności
jego członków. W ten sposób działalność misyjna jest naszym
wspólnym dziełem. Przykro jest słyszeć (a zdarza się niestety
wśród oazowiczów), że takie wyjazdy to wczasy, marnowanie
pieniędzy, prywatne wycieczki. Gdzieś się chyba w tej krytyce
zagubiło zrozumienie charyzmatu misyjnego naszego Ruchu.
Tylko ci, którzy doświadczyli tego rodzaju posługi, zwłaszcza
w ramach długoterminowego wolontariatu, na który wyjeżdża
przede wszystkim młodzież, wiedzą, jak jest trudno. A przecież mierzą się z tym regularnie: w Kazachstanie, Ekwadorze,
Boliwii. Jeżeli nie jedziesz (nie wszyscy mogą, nie każdy musi),
wspieraj modlitwą, dorzuć złotówkę do misyjnej skarbonki
– w ten sposób Ty również głosisz. Jestem przekonany, że jeśli
nie będziemy się otwierali na potrzeby misyjne, nie będzie rozwoju Ruchu.
Podczas godziny świadectw uczestnicy wskazywali na wartość
Namiotu Spotkania (fot. ks. Daniel Trojnar)
Co okazało się w Chinach taką dolegliwą trudnością?
Ryż trzy razy dziennie?
Nie, akurat jedzenie było dobre, a nawet dość szybko
nauczyłem się jeść pałeczkami, wzbudzając entuzjazm miejscowych (śmiech). Ciekawy mają chleb – robiony jest tylko
z mąki, wody i odrobiny drożdży. Jest całkiem biały, jak
ten eucharystyczny… Jedzą dużo warzyw – co mi bardzo
odpowiadało. Powiem, że jedzenie mi służyło. Nie mogłem
się tylko przemóc do spróbowania wielkiego specjału, którym koniecznie chciał mnie ugościć Ksiądz Proboszcz, mianowicie robaków w słodkiej zalewie. Mój nieoceniony gospodarz musiał więc zjeść sam te specyficzne „cukiereczki”.
Dla mnie też ogromnym trudem było siedzenie w jednym
miejscu przez trzy tygodnie i to jeszcze nieustannie uważając, by nie rzucać się w oczy. Gdy nagle życie ogranicza
się do czterech punktów: domu rekolekcyjnego, jego dziedzińca, własnego pokoju i kościoła, z upływem czasu robi
się ciężko. Zwłaszcza, że byłem sam z moją polską mentalnością – to nie było łatwe. Jezus jednak posyłał minimum
po dwóch…
16
Ile trzeba z siebie zostawić, aby pojechać w tak odległe
miejsca i tam głosić Jezusa?
Nie da się do końca siebie zostawić. To jest największe
zmaganie, bo jadę ze świadomością swoich słabości, grzechów,
pychy. Wiem, że to będzie oścień dla ciała, wysłannik szatana.
Ale przecież św. Paweł też tak miał, a szedł jak burza (śmiech).
Najpierw trzeba mieć pragnienie głoszenia Słowa. Prawdziwe
pragnienie Pan Jezus traktuje poważnie. Ja wiem, że moje pragnienie wyrasta w posłuszeństwie względem decyzji moich
przełożonych i misji Kościoła. A wtedy, choćby nie wiem jaki
wiatr wiał, idę naprzód, bo jest ze mną Jezus – to On głosi!
Czy planuje Ksiądz kolejne zagraniczne wyjazdy?
Mam obecnie dwa zaproszenia na kolejne rekolekcje do
Chin i jedno do Kamerunu, ale wprost powiedziałem zapraszającym mnie, że decyzja tego rodzaju nie należy do mnie.
Odesłałem ich do Moderatora Generalnego, a ten z kolei nie
postanowi niczego, bez konsultacji i zgody przemyskiego
Arcybiskupa.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Monika Jasina
Charyzmat nr 15
Spotkaliśmy Pana
Świadectwa z oaz wakacyjnych
„Ten bowiem, kogo Bóg posłał mówi słowa Boże: a z niezmierzonej obfitości udziela [mu] Ducha.” (J 3,34)
Wielka wartość
Teraz wiem, że modlitwa to nie tylko monolog działający w jedną stronę. Dzięki Namiotowi Spotkania nauczyłam
się wyciągać wskazówki i przestrogi ze słów Pisma Świętego
i nie traktować go tylko jako dobrą lekturę na nudny wieczór. Wyprawa Otwartych Oczu nauczyła mnie dostrzegania Boga w drugim człowieku i w otoczeniu. Szkoła liturgii
uświadomiła mi, że Msza Święta jest każdorazowo cudem,
bo kapłan dokonuje takiej samej ofiary jak Pan Jezus w wieczerniku 2 tys. lat temu. W serce głęboko zapadły mi słowa,
że jeżeli Boga stawiamy na pierwszym miejscu, to wszystko
jest na swoim miejscu. Doświadczyłam, jak wielką wartość
ma rodzina i zrozumiałam sens choroby i cierpienia mojego
brata. To szczególne doświadczenie nauczyło mnie pokory.
Teraz wiem, że człowiek nie jest samotną wyspą, a zwykły
uśmiech i wiara jednoczy ludzi w tak wspaniałą wspólnotę
jak nasza.
Ania
On działa
Pan działał, ale w sposób tak niesłychanie inny od tego,
o którego się spodziewałem. Pierwszych kilka dni mijało,
a ja nadal nie widziałem żadnych zmian, żadnych znaków
od Pana, bo skupiałem się nie na tym, co On chciał mi
Oaza to miejsce dla małych i dużych (fot. www.oaza.przemyska.pl)
pokazać. Wtedy pojawił się
strach, że te 15 dni przeminie
bezowocnie. Podczas czuwania przed Zesłaniem Ducha
Świętego przemówił do mnie
z niesłychaną siłą i pokazał,
że to znów był brak zaufania
Jemu i do tego, że ciągle działa. A On naprawdę działał
z całą swoją mocą... Działał
przez moją grupę, przez ludzi i przede wszystkim przez
Kościół! Uświadomił mi
wiele rzeczy. (...) Nauczył
mnie ufności w Jego słowo.
Teraz wiem, że Jego plan to
proces, który trwa cały czas.
Uwierzyłem, że nie da mi
zginąć i doprowadzi mnie do
prawdziwej i żywej relacji ze
sobą. Wiele owoców dopiero
teraz zaczynam dostrzegać.
Wiosna Kościoła w akcji (fot. www.oaza.przemyska.pl)
Szymon
17
Charyzmat nr 15
Odpowiadać Bogu
Podczas rekolekcji uświadomiliśmy sobie, że bardzo jesteśmy podobni do Izraelitów, których Bóg wywiódł
z ziemi egipskiej. Ich wędrówka do
ziemi obiecanej była trudna. Nasze
podążanie do miejsca zbawienia, którym jest niebo, również jest znaczone
wieloma wyzwaniami. Ale zarówno
nas, jak i Izraelitów Bóg nigdy nie
zostawia samych, zawsze otacza swoją
miłością i jest blisko nas. W czasie rekolekcji próbowaliśmy odkryć, co jest
naszą osobistą niewolą i znaleźć sposób na wyjście z niej. Spodobało się
Bogu zbawić nas we wspólnocie małżeńskiej, w której mamy się uświęcać,
umacniając naszą wiarę. Dobrze jest
pamiętać o słowach przysięgi małżeńskiej, które wypowiedzieliśmy w dniu
zawarcia sakramentu małżeństwa.
Bardzo ubogaciła nas Eucharystia,
podczas której odnowiliśmy przysięgę
małżeńską. Wiele dobrego Pan Bóg
zdziałał w naszych sercach. Wierzymy,
że błogosławione owoce będą trwały
w codziennym życiu, że ziemię obiecaną osiągniemy, gdy zaufamy Panu
Bogu i zawsze odpowiadać będziemy
Bogu – tak.
Wanda i Marian
Nasze wędrowanie (fot. Daria Stawarz)
Odrodzenie miłości
W czasie pierwszego namiotu
spotkania, w kaplicy, doświadczyłem niezwykłego poczucia świętości otaczających mnie osób. Jakąś
wewnętrzną intuicją rozumiałem,
że nie chodzi o bezgrzeszność, ale
o świętość wynikłą z zaangażowania
w realizację powołania do małżeństwa i rodzicielstwa. Po raz pierwszy
w życiu służyłem jako ministrant
i głęboko to przeżyłem, głównie
z racji bliskości ołtarza i potrzeby
skupienia całej uwagi na akcji liturgicznej. Największym owocem jest
odrodzenie się miłości małżeńskiej,
która rozkwitła jako owoc pokoju
w sercu, oczyszczonym przez rozmowę małżeńską przed Najświętszym
Sakramentem, szczery dialog małżeński i spowiedź. Jak przekonać osoby,
które nigdy nie były na rekolekcjach
wakacyjnych, aby pojechały? Chyba
tylko własnym świadectwem; gdyby
zechciały dać nam szansę i posłuchać,
dopuścić możliwość jakiejkolwiek
zmiany w swoim życiu.
Wojtek
18
Małżeństwa i młodzież. Wiele można się od siebie nauczyć (fot. www.oaza.przemyska.pl)
W sercu wspólnoty – Krościenko nad Dunajcem (fot. Jakub Kozłowski)
Charyzmat nr 15
Razem. Wtedy wszystko się układa (fot. www.oaza.przemyska.pl)
Znam cel
Przyjechałam, pragnąc całkowicie otworzyć się na działanie Pana Boga, jednak chciałam jedynie z Nim budować
relację, zapominając o tym, że jestem powołana do życia we
wspólnocie. Pan Bóg posłał mi swojego Ducha, który pozwolił mi dostrzec potrzeby innych. Zrozumiałam, że On
chce się mną posługiwać, a także, że pragnie posługiwać się
innymi ludźmi, by do mnie dotrzeć jeszcze głębiej. Podczas
tych rekolekcji doświadczyłam wielkiej miłości Pana Boga.
Wreszcie nazwałam po imieniu to, co mnie zniewala,
czego totalnie nie byłam świadoma, ponieważ tkwiłam
w przeświadczeniu, że zniewolenia to tylko alkohol, narkotyki, praca, seks itd. Tymczasem Pan Bóg pokazał mi
,że moje pragnienia, plany, marzenia są bezsensowne, jeśli
nie zakorzenię ich w Panu. Kiedy wyznałam i ofiarowałam
Chrystusowi wszystkie moje słabości nastąpiło oczyszczenie
i poddanie się Jego woli, już nie pełne lęku lecz zaufania.
Przecież Pan Bóg zna lepiej nasze potrzeby niż my sami,
On wie czego nam potrzeba, pragnie tylko naszego całkowitego zawierzenia. Czasami trudno nam dostrzec, że jesteśmy ważni w oczach Boga, że Jemu na nas zależy. Podczas
tych rekolekcji Pan Bóg wielokrotnie mówił do mnie. Teraz
wiem, co jest celem mojego życia, wiem dokąd zmierzam.
Moją Ziemią Obiecaną już nie jest wykształcenie, rodzina,
praca, ale życie w wieczności z Bogiem.
Ola
Radość Ewangelii (fot. www.oaza.przemyska.pl)
Proszę księdza, daleko jeszcze? (fot. www.oaza.przemyska.pl)
Wybór, skrót i opracowanie: redakcja
„CHARYZMAT” pismo Ruchu Światło-Życie
Archidiecezji Przemyskiej redaguje zespół
Skład, łamanie, redakcja techniczna
GRAffia
www.kaligraffia.pl
Ulicami Przemyśla (fot. www.oazaprzemyska.pl)
19
FOTOGALERIA
fot. www.oaza.przemyska.pl
Białobrzegi. Dzień Wspólnoty rejonu łańcuckiego
Dzień Wspólnoty rejonu rymanowskiego
Grochowce. Zakończenie roku pracy rejonu przemyskiego
Przemyśl. Dzień Wspólnoty Oazy Wielkiej Sychar
Przysietnica. Dzień Wspólnoty rejonu brzozowskiego
Zakończenie roku pracy rejonu Sanok
Zapraszamy na stronę internetową: www.oaza.przemyska.pl

Podobne dokumenty