Numer 12 - Numer 1 z 2016
Transkrypt
Numer 12 - Numer 1 z 2016
Prawda jest tym, co upraszcza świat, nie tym, co tworzy chaos – Antoine de Saint-Exupéry Iran otwiera się na współpracę dla powiatów ostrowieckiego, opatowskiego, sandomierskiego, skarżyskiego, starachowickiego i staszowskiego Nr 1 (12) styczeń 2016 Iran bardzo poważnie traktuje współpracę z polskim sektorem biznesowym i wie, że Polacy mają ogromny potencjał gospodarczy, a przy tym są dość konkurencyjni w stosunku do Zachodu. Już parę dużych firm prowadzi negocjacje z partnerami irańskimi. Mogę doradzić polskim przedsiębiorcom, nie tylko z regionu świętokrzyskiego, ale z całej Polski, żeby zgłosili się do naszej Izby z prezentacją swoich firm w celu poszukiwania ewentualnych partnerów biznesowych w Iranie – mówi Vahid Tahery, szef PolskoIrańskiej Izby Przemysłowo-Handlowej w rozmowie z Grzegorzem Szaginianem. Czytaj na stronie 3. miesięcznik świętokrzyski EGZEMPLARZ BEZPŁATNY Zagrały miliony serc Banki spółdzielcze mają zaufanie klientów Grupa kwestujących przed kościołem w Stykowie Największymi plusami banków spółdzielczych jest to, że działają lokalnie, w okolicy i są zazwyczaj silnie z nią związane. Negocjacje warunków, głównie przy kredytach na inwestycje, są znacznie ułatwione. W bankach spółdzielczych nie odczuwa się tak silnego podejścia korporacyjnego, jak w przypadku banków komercyjnych. Jeszcze w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku zarzucano im przestarzałą technologię. Jednak wchodząc w XXI wiek banki spółdzielcze z nawiązką nadrobiły niedociągnięcia. O bankowości spółdzielczej mówi w rozmowie Miesięcznika świętokrzyskiego AKSON Antoni Szczygieł, prezes Zarządu Banku Spółdzielczego w Lipsku. Czytaj na stronie 6. Tegoroczny 24. Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy już za nami. W regionie świętokrzyskim tegoroczny finał przyniósł wspaniały rezultat. Do puszek trafiło prawie 1,6 miliona złotych – najwięcej w historii dotychczasowych zbiórek Orkiestry. To świadectwo naszego zaangażowania we wspólny cel i dowód na to, że razem możemy osiągnąć sukces. W zbiórkę zaangażowali się także wolontariusze z naszego regionu. Fotorelacja na stronie 16. Tradycyjne znaczy dobre Regionalnych specjałów jest coraz więcej. Nie wszystkie produkty mogą być nazwane regionalnymi. Żeby producent mógł używać tej nazwy, jego produkt powinien znaleźć się na specjalnej Liście Produktów Tradycyjnych, prowadzonej przez Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi i wcześniej być poddany określonym procedurom certyfikacyjnym. Opisane muszą zostać surowce i metoda produkcji oraz przedstawione wiarygodne informacje dotyczące tradycji, pochodzenia oraz historii produktu, które powinien być wytwarzany od co najmniej 25 lat. Na ministerialnej liście jest już kilkadziesiąt produktów z województwa świętokrzyskiego. Wyróżniają się one jakością i cieszą się uznaniem klientów. W niektórych małych piekarniach stoją kolejki po chleb, po salceson czy kiełbasę jadą klienci po kilkadziesiąt kilometrów, a na świąteczną wędzoną szynkę trzeba się zapisać. Czytaj na stronie 5. 2 AKSON Miesięcznik Świętokrzyski Czerwona Góra – niewielka wioska w województwie świętokrzyskim w pobliżu Opatowa, której nazwa pochodzi od rdzawej gleby o barwie czerwonej, widocznej na zboczu tutejszego wzniesienia. Kiedyś zamieszkiwana przez 300 osób, dziś zaledwie przez 80. W całej wsi jest tylko troje małych dzieci, wszystkie w jednym gospodarstwie. To jednak miejsce wyjątkowe, które się kocha, jedyne takie na Ziemi. Tak mówią przedstawiciele trzech pokoleń rodziny państwa Stempniewskich, którzy mieszkają w jednym domu. Babcia – pani Helena, ma 88 lat i mieszka tu od dziewiętnastego roku życia, wraz z synem Andrzejem z żoną Marysią oraz wnukiem Grzegorzem. Łączy ich jedno: nie wyobrażają sobie życia gdzie indziej. Andrzej mówi, że został, bo bardzo lubi pracę na wsi. – Mój ojciec tu pracował i ja teraz pracuję. Zostałem w moim rodzinnym domu. Cieszę się, że mój syn również podjął taką decyzję. Andrzej po skończeniu szkoły podstawowej od razu jako uczeń pracował w Państwowym Ośrodku Maszynowym. Poszedł do wojska, do pracy: w centrali mięsnej, w Transbudzie jako kierowca – mechanik. Zdecydował jednak, że zostanie na gospodarstwie. – W tym czasie nie było to zbyt duże gospodarstwo: 20 świń, 2-3 krowy, uprawialiśmy zboża, mleko oddawaliśmy do mleczarni i z tego właśnie rodzice się utrzymywali. W latach siedemdziesiątych rozbudowywaliśmy gospodarstwo. Ożeniłem się, żona pracowała jako sklepowa, ale w wolnych chwilach także pomagała w gospodarstwie. Mamy dwoje dzieci się koniem. Dziś mamy znacznie więcej pola, ale są ciągniki i nowoczesne maszyny rolnicze – mówi Grzegorz. Nie zmienia to faktu, że musimy wstawać wcześnie rano i do godziny ósmej robić obrządek. Zimowa pora również nas nie rozpieszcza, gdyż trzeba wykonywać prace, na które latem nie mamy czasu (prace przy maszynach, czynności konserwatorskie). W gospodarstwie każdy wie co ma robić. Nikt sobie w drogę nie wchodzi. Babcia Helena jeszcze dwa lata temu pracowała na roli, lubiła też gotować i rąbać drzewo. Teraz wszystkie prace w polu wykonuje Grzesiek. Na wiosnę jest uprawa pod siew, sianie nawozów, opryski, wywożenie obornika i sianie zboża. Nie pytam skąd wie jak to się robi... – Ta wiedza przechodzi z pokolenia na pokolenie. Jak byłem uczelni widzi w wiejskim życiu? – Wieś ma swoje klimaty. Zauważamy wschód słońca za stodołą, słyszymy pianie koguta, widzimy biały, nierozjeżdżony przez samochody śnieg. Uczymy się dbać o siebie wzajemnie. Nie mówię tu tylko o ludziach, dbamy również Można pracować cały dzień i nie odczuwa się takiego zmęczenia. Dzięki temu mogliśmy zwiększyć areał pola, gdyż zakupiony sprzęt pozwala mi obrobić wszystko znacznie szybciej. Skąd rolnik wie, gdzie znaleźć unijne pieniądze? Wieś to dobre miejsce do życia Grzegorz Stempniewski z ojcem – Edytę i Grześka. Moim marzeniem było, żeby pokończyli wyższe studia i żeby mieli szansę dokonać wyboru miejsca pracy i miejsca do życia - mówi Andrzej. Dzieci uczyły się dobrze. Edyta skończyła Politechnikę Łódzką i wyjechała do miasta a Grzegorz Politechnikę Świętokrzyską. Studiował mechanikę i budowę maszyn, potem na Uniwersytecie Przyrodniczym w Lublinie, skończył rolnictwo. Jednak wybrał pracę w gospodarstwie i kontynuuje rodzinną tradycję. Jest rolnikiem. Dziś porównuje wieś kiedyś i wieś dziś. – To nie taka sama praca. Kiedyś było mało ziemi i pracowało Rodzinny dom trzech pokoleń rolników z Czerwonej Góry Helena Stempniewska podziwia gospodarowanie wnuka mały, bardzo chętnie pomagałem tacie i dziadkowi, wiele się nauczyłem. Ciągnęło mnie do tego i zawsze sprawiało mi przyjemność i łatwość. To, że lubię tę pracę sprawiło, że zostałem w rodzinnym domu przyszłość związałem z pracą na roli – na ziemi mojego ojca i dziadka. Gdy studiowałem, koledzy ciągnęli do miasta. Namawiali twierdząc, że życie na wsi jest niemodne, że tylko w mieście można osiągnąć sukces, że nie po to kończę studia aby robić przy świniach. Ale ja nie wyobrażam sobie innego miejsca do życia dla mojej rodziny, kiedyś – dzieci. To ważne pytanie. Co takiego młody człowiek, absolwent dwóch o zwierzęta. Jest to swojego rodzaju poświęcenie. Nie możemy tak jak w mieście wyjechać na urlop. Zamknąć dom i oderwać się od rzeczywistości – odpocząć. Zwierzęta to żywe stworzenia, które codziennie wymagają opieki. Moją radością i wielką dumą jest to, że mogę kontynuować tradycje rodzinne. Każde pokolenie miało wyznaczony inny cel. Ja postanowiłem zrobić gospodarstwo na miarę XXI wieku. Dzięki dotacji z UE unowocześniłem już park maszynowy. W ten sposób, to co mój tato robił np. 3 godziny mnie zajmuje 30 minut. Praca na roli jest dziś dużo łatwiejsza. – Rolnik nie jest sam. Ogromną pomoc ma z Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Warto korzystać z takiej pomocy, aby się rozwijać. Doradcy pomogli nam w całej „papierologii”. „Ojcem chrzestnym” rozwoju naszego gospodarstwa jest właśnie doradca Mirosław Dulny. Serdecznie mu za to dziękuję – mówi Grzegorz Stempniewski. – Dziś uprawiamy i sprzedajemy pszenicę, jęczmień, groch i proso. Mamy także mleko i tuczniki. Mamy 12 sztuk świń i 8 krów. Sprzedajemy 150–200 litrów mleka co drugi dzień. Krowy doimy przy pomocy dojarki konwiowej, co znacznie skraca czas pracy. Dziś jedną krowę doi się 7 minut, ręcznie trwało to 20 minut. Stempniewscy mają 25 hektarów ziemi. Starają się, by nic nie stało ugorem. Dzięki temu mogą godnie żyć. Nie narzekają. Grzegorz jednak podkreśla: – Bez takich podstaw jakie miałem ja, ciężko utrzymać się na wsi. Ratują nas dopłaty bezpośrednie. Produkcja rolna jest jednak bardzo mało opłacalna i bez sprzętu, który pozwala dużo wydajniej i szybko pracować, byłyby bardzo nikłe szanse na utrzymanie się na wsi. Grzegorz podkreśla, że bardzo lubi pracę w polu. Dla niego to duża satysfakcja móc patrzeć, jak wszystko rodzi się z ziemi. Jest to wspaniałe uczucie, które motywuje do pracy. – Dobrze się czuję na gospodarstwie i to daje radość. Chciałbym aby kiedyś moje dzieci pokochały to miejsce jak ja – mówi Grzegorz. Helena Stempniewska z podziwem patrzy na gospodarowanie wnuka. Ze zrozumieniem i radością patrzy na zachodzące zmiany. Jednak dzisiejsza wieś jest już inna, bardziej poważna. Młodych mało, może przez to smutniej. Trochę szkoda. – Od dwóch lat odpoczywam. Wcześniej robiłam na roli wszystko, nawet zaprzęgałam konia i pracowałam w polu. Teraz wieś jest zmechanizowana i nie widać tej biedy co kiedyś. Pamiętam czasy jak jedliśmy chleb z cukrem. Życie było inne. Wieś tętniła życiem, były potańcówki, młodzież się łączyła i szanowała. Dziś młodzieży nie ma, nie ma dzieci. Młodzi ludzie nie chcą mieszkać i pracować na wsi. To niedobrze. Wieś to dobre miejsce do życia, do założenia rodziny. Jeszcze się o tym młodzi przekonają. Nie ma pędu za pieniądzem, walki o swoje. Wiecznych telefonów i komputerów. Jest świeże powietrze i natura. To wydaje się może proste, ale wieś uczy miłości i szacunku do drugiego człowieka i do pracy. – Nigdy nie zmieniłabym mojego miejsca do życia – mówi pani Helena. Cieszę się, że zbudowaliśmy tu swoje miejsce na ziemi, że połączyliśmy pokolenia, że jesteśmy razem – jesteśmy rodziną. Małgorzata Chrzanowska AKSON Miesięcznik Świętokrzyski 3 Iran otwiera się na współpracę Z Vahidem Tahery – szefem Polsko-Irańskiej Izby Przemysłowo-Handlowej rozmawia Grzegorz Szaginian AKSON: – Od połowy stycznia 2016 r. USA i Unia Europejska zniosły (choć niektóre źródła mówią jedynie o zawieszeniu) sankcje ekonomiczne i finansowe nałożone na Iran w związku z jego programem atomowym. Innymi słowy, Iran już może eksportować ropę m.in. do UE, odzyska dostęp do międzynarodowych rynków finansowych itd. Szwajcaria, na przykład, już całkiem zniosła sankcje. Jednak jak donosi „The Wall Street Journal”, administracja prezydenta USA Baraka Obamy przygotowuje… sankcje wobec prawie dziesięciu spółek i osób prywatnych w Iranie, Hongkongu itd. za pomoc w rozwoju irańskiego programu rakietowego. Zatem, jak mamy rozumieć tę sprzeczność: czy w przyszłości ponownie będą te sankcje, czy ich już nie? Vahid Tahery: – Nie jestem politykiem, a to pytanie dość polityczne, na które nie ma jednoznacznej odpowiedzi, bo tak naprawdę tego nikt nie może przewidzieć. Natomiast z mojego punktu widzenia powrót do tak drastycznych sankcji wobec Iranu nie wchodzi w rachubę z kilku przyczyn. Po pierwsze – świat potrzebuje współpracy z Iranem z dwóch powodów: – ze względu na walkę z grupą terrorystyczną Daesh, a tu bardzo istotną rolę na dzień dzisiejszy odgrywa w tym rejonie Iran; jest to poważny problem świata, który nie może z tym sobie poradzić oraz – ze względu na stabilność w rejonie Zatoki Perskiej. Po drugie – świat potrzebuje nowych rynków do inwestycji, a Iran mając olbrzymie zasoby ropy i gazu, jest idealnym miej- scem do tego celu. Na dodatek Zachód zna ten rynek i doskonale wie, jak bezpiecznie można tu inwestować. Nawet po sankcjach Iran wykonał wszelkie swoje zobowiązania finansowe. Po trzecie – wejście ropy na rynki światowe powoduje na jakiś czas obniżkę ceny tego surowca, co uderza w sposób pośredni na gospodarkę Rosji, która w dużej mierze jest oparta na tym surowcu. Z tych powodów i wielu innych, pozakulisowych, nie sądzę że świat zgodzi się na powrót sankcji w takiej skali, jak to miało miejsce. AKSON: – Można odnieść wrażenie, że USA i UE łagodzą swoje stanowisko, jeśli można tak powiedzieć, na złość Rosji: Iran może swoimi zapasami ropy, przez lata kumulowanymi z powodu sankcji, „uderzyć” w rosyjskie ceny tego surowca. Niedawno nawet rosyjski dziennik „Kommiersant” pisał, że zniesienie sankcji wobec Iranu to wyzwanie dla Rosji. Czy wynika z tego, że wygrana Iranu będzie przegraną Rosji, która i tak już sporo straciła z powodu stosunkowo niskich cen ropy i gazu? Vahid Tahery: – Tak jak wspomniałem na początku jedną z przyczyn zniesienia sankcji mogło być osłabienie miejsca Rosji na rynku ropy i gazu, a na pewno powrót Iranu na rynki światowe jest zagrożeniem finansowym nie tylko dla Rosji, ale również dla Arabii Saudyjskiej. AKSON: – Porozumienie zawarte w połowie lipca zeszłego roku przez Iran oraz sześć mocarstw (Wielka Brytania, USA, Francja, Chiny i Rosja oraz Niemcy) przewiduje, iż Teheran zre- Vahid Tahery zygnuje z dążenia do uzyskania broni nuklearnej w zamian za zniesienie międzynarodowych sankcji. Jak ta, bądź co bądź, ekonomiczno-polityczna zmiana wpłynie na dalszy rozwój gospodarczy Iranu? Czy Teheran nie boi się, że po pierwszej fali zysków, spadające ceny ropy pogorszą sytuację gospodarczą kraju? Vahid Tahery: – Po pierwsze gospodarka Iranu mimo sankcji ma się dobrze. Jesteśmy bardzo rozwiniętym pod względem gospodarczym krajem. Na pewno zniesienie sankcji spowoduje bardzo szybki wzrost gospodarczy Iranu poprzez wprowadzenie nowych technologii oraz dopływ świeżej gotówki do inwestycji. Dziś w branży ropy i gazu Iran ma do realizacji projekt na poziomie 189 mld USD. REKLAMA AKSON: – Około pół roku temu w polskich kręgach biznesowych i politycznych mówiono o przyszłej współpracy z Iranem z perspektywy polskiej oferty w sektorach rolno-spożywczym, transportowym, infrastrukturalnym, budowlanym, farmaceutycznym, czystych technologii i energii. A nawet była mowa o oczyszczalniach ścieków, uzdatnianiu wody itd. Jak Pan ocenia taką perspektywę? Czy taka współpraca jest realna? Vahid Tahery: – Jak najbardziej, gdyż osobiście jestem bezpośrednio zaangażowany w nawiązanie współpracy pomiędzy Poską i Iranem, jestem współorganizatorem większości misji gospodarczych pomiędzy dwoma krajami. Odbyły się dwie duże delegacje do Iranu jeszcze przed zniesieniem sankcji, pierwsza w maju z panią minister Kasperczyk z grupą 100 przedsiębiorców polskich, i druga delegacja, bardzo udana, z premierem Piechocińskim z grupa 150 przedsiębiorców, gdzie w obu delegacjach byłem aktywnym uczestnikiem oficjalnych spotkań. Owocem delegacji pana premiera Piechocińskiego było podpisanie umowy współpracy gospodarczej pomiędzy dwoma krajami, co daje prawne zabezpieczenie inwestycji w Iranie, a wkrótce zacznie działać komisja obustronna rządowa między dwoma krajami. Iran bardzo poważnie traktuje współpracę z polskim sektorem biznesowym i wie, że Polacy mają ogromny potencjał gospodarczy, a przy tym są dość konkurencyjni w stosunku do zachodu. Przykładem był przyjazd w dniu zniesienia sankcji dużej delegacji z prowincji Khorasan (40 osób) na zaproszenie Krajowej Izby Gospodarczej wraz z Polsko-Irańską Izbą Gospodarczą. Wymienione przez pana kierunki współpracy są jak najbardziej otwarte dla polskich przedsiebiorców. Mogę poinformować, że już parę dużych firm prowadzi negocjacje z partnerami irańskimi. AKSON. – Jak Pan widzi ewentualny rozwój polsko-irańskiej współpracy z perspektywy naszego regionu? Vahid Tahery: – Niestety, nie mam dobrego rozeznania na temat firm z waszego regionu. Mogę doradzić polskim przedsiębiorcom, nie tylko z regionu świętokrzyskiego, ale z całej Polski, żeby zgłosili się do naszej Izby z prezentacją swoich firm w celu poszukiwania ewentualnych partnerów biznesowych w Iranie. Kontakt: katarzyna.karczewska@dentons. com [email protected] 4 AKSON Miesięcznik Świętokrzyski Przedszkolaki jedzą zdrowo Prawidłowe odżywianie ma ogromny wpływ na zdrowie i rozwój dzieci, których organizm intensywnie się rozwija. Kształtowanie właściwych nawyków żywieniowych i spożywanie pełnowartościowych posiłków jest niezwykle ważne od najmłodszych lat. Z dyrektorami dwóch ostrowieckich przedszkoli – Kingą Wnuk z Niepublicznego Przedszkola Smyk i Anetą Stachurską z Publicznego Przedszkola nr 19, rozmawialiśmy o tym jak wygląda żywienie dzieci w przedszkolach. Obie placówki zapewniają dzieciom cztery posiłki dziennie: śniadanie w formie pozwalającej dzieciom na dowolne komponowanie posiłku, drugie śniadanie, obiad złożony z dwóch dań i podwieczorek. – Zawsze dbamy o to, aby posiłki były zdrowe i zbilansowane. Równie wysoką wagę przykładamy do wyglądu i sposobu ich podawania, aby zachęcić do jedzenia nawet „niejadka”. Chcemy dać dzieciom możliwość poznania różnorodności smaków, dlatego staramy się, aby kuchnia przedszkolna była urozmaicona i zaspokajała zapotrzebowanie organizmu pod względem energetycznym i składników odżywczych – mówi Aneta Stachurska. – Bardzo ważna jest dla nas jakość kupowanych produktów, jak również sposób przyrządzania posiłków tak, żeby były świeże, smaczne i zdrowe. Nasza kuchnia jest wyposażona m.in. w piec konwekcyjno-parowy, który pozwala na beztłuszczowe gotowanie, a ponadto dzięki krótkiemu czasowi przyrządzania posiłku, na zachowanie w potrawach wszystkich wartości odżywczych – dodaje Kinga Wnuk. Nad przestrzeganiem zaleceń i układaniem jadłospisów w PP 19 czuwa dyrektor i intendent, a w Smyku dyrektor i szef kuchni. Serwowane posiłki zawierają składniki budulcowe (białko, sole mineralne), składniki energetyczne (węglowodany, tłuszcze i częściowo białka) i składniki regulujące (witaminy, sole mineralne). Bardzo ważne jest to, że posiłki gotowane są na miejscu. Przedszkole nr 19 – dzieci przygotowują zdrowe posiłki W przedszkolu SMYK dzieci poznają zasady zdrowego odżywiania Dyrektorzy mają bezpośredni nadzór nad tym w jakich warunkach i z czego są przygotowywane. Zatrudnione w placówkach kucharki dbają o to, żeby jedzenie było smaczne i domowe. I faktycznie w porze obiadowej pachnie tutaj jak w domu. Posiłki serwowane są na salach zajęć. W Smyku zwraca uwagę kolorowa porcelana, która zawiera elementy logo placówki i dodatkowo zachęca do jedzenia. – Ostatnio jedna z absolwentek naszego przedszkola, która dzisiaj jest już w gimnazjum wspominała jak panie zawsze jej mówiły, że zupę trzeba zjeść do końca, bo na dnie talerza uśmiecha się słoneczko. Niesamowite i bardzo miłe jest to, że po tylu latach dzieci pamiętają takie rzeczy – mówi Kinga Wnuk. Kształtowaniu prawidłowych nawyków żywieniowych w obu przedszkolach służą również zajęcia edukacyjne oraz udział placówek w różnorodnych programach jak np. „Akademia Zdrowego Przedszkolaka”, „Kubusiowi Przyjaciele Natury”, „Mamo, Tato wolę wodę”. Dodatkową formą zachęcającą dzieci do zdrowego odżywiania są zajęcia kulinarne, w czasie których maluchy same przygotowują surówki, sałatki owocowe, uczą się jak robić soki, a nawet pieką ciasta. W przedszkolu Smyk, w ramach akcji „Mały Podróżnik”, jak i przy okazji pobytu w placówce gości z zagranicy w związku z realizacją projektu „International Kindergarten”, dzieci mają także możliwość poznawać kuchnie z różnych stron świata. Dbałość o jakość posiłków i ich różnorodność, jak również działania edukacyjne podejmowane przez obie placówki sprawiają, że przedszkolaki ze Smyka i PP 19 nie tylko zdrowo się odżywiają, ale również same wiedzą co jest zdrowe, a to niewątpliwie zaprocentuje w przyszłości. A jak jest w innych przedszkolach? Czy tam też przedszkolaki jedzą zdrowo, czy może kupuje im się produkty konserwowane albo żywność przetworzoną? Czy zdrowe, tradycyjne żywienie przedszkolaków jest rzeczywiście droższe niż to, w którym wykorzystuje się półfabrykaty? Czekamy na maile od rodziców oraz personelu przedszkoli: redakcja. [email protected] Małgorzata Chrzanowska ten zgadnie co trzyma w ręku, odda mu klacz za darmo. Gospodarz, zły jak cholera, nie dawał się namówić na taką zabawę, ale gdy Proszkowski nalegał, odpowiedział: – Gówno. Wtedy Proszkowski otworzył dłoń, jaskółka rozpostarła skrzydła, ale zanim odleciała zdążyła narobić mu na rękę. I teraz dopiero zaczęły się spory. Każdy z nich chciał mieć rację, gdyż o grubą stawkę chodziło. Afera o jaskółczą kupę takie przybrała rozmiary, że musiano powołać sąd honorowy. Ponieważ świadkowie tego wydarzenia już dawno nie żyją, nie wiadomo jak ta sprawa się zakończyła. Dziś nie ma już kogo o to zapytać. A Wy jak sądzicie drodzy czytelnicy, który z nich miał rację? Barbara Sederowska, Krzysztof Dyk opowieści starego koniarza Niezwykła transakcja W przedwojennej Polsce każdy prawdziwy mężczyzna znał się na koniach, kobietach i trunkach. I o takich mężczyznach będzie ta historia. W tamtych pięknych czasach dziedzicem Byszewa w powiecie sandomierskim był pan Bronikowski. W całej okolicy słynął on z najlepszych koni cugowych. Wszyscy z zazdrością i jednocześnie z podziwem patrzyli na parę siwków Bronikowskiego zaprzęgniętych do bryczki. Och, co to był za widok! Oba konie, piękne i zadbane, były do siebie podobne jak dwie krople wody. Nie wiadomo z jakiego powodu jeden z koni ciężko zachorował. Sprowadzony weterynarz podejrzewał kolkę. Jednak okoliczni chłopi wiedzieli swoje i twierdzili, że koń padł dlatego, że ktoś na niego rzucił urok. Dziedzic Bronikowski ciężko przeżył stratę konia. Po jakimś czasie postanowił zakupić identycznego rumaka, który pasowałby do zaprzęgu. Jeździł po jarmarkach, spędach, ale nigdzie nie mógł takowego znaleźć. Aż pewnego dnia zawitał do Byszowa Tadek Proszkowski. Był to człowiek wesoły, towarzyski, z niesamowitą werwą grający na fortepianie, ale nie lubił siedzieć w domu i gospodarować. Większość życia przejeździł po jarmarkach końskich i znajomych dworach. Jego wielką pasją był handel końmi. A jak się zdarzyło, że kogoś mógł oszukać na tym handlu, to sprawiało mu to największą radość. Chodził zawsze w ciemnoszarych pumpach, czarnych skarpetkach i takich samych półbutach. Ponieważ przeważnie był poza domem, w skarpetkach na piętach robiły się duże dziury. Nie zmieniał skarpetek, a czyszcząc buty, czarną pastą zasmarowywał te dziury. Będąc w Byszowie dowiedział się, że jego przyjaciel Bronikowski poszukuje pary do bryczki. Ponieważ oko i pamięć miał wyśmienite, pojechał pod Radom i kupił tam identyczną klacz. Wiedząc jak dziedzicowi zależy na kupnie, cenę postawił kilkakrotnie wyższą niż klacz była warta. Bronikowski był skąpy, więc nie chciał przepłacać. Sprawa ciągnęła się bardzo długo. Po jakimś czasie Proszkowski chcąc zakończyć transakcję wybrał się do Byszowa. Wchodząc na ganek przez wąskie wejście w dzikim winie ręką złapał jaskółkę. Gdy dziedzic wyszedł go powitać, a tego dnia był w wyjątkowo kiepskim humorze, Proszkowski złożył mu niespotykaną ofertę. Jako znany dowcipniś zaproponował Bronikowskiemu, że jeśli AKSON Miesięcznik Świętokrzyski Na świecie rozpowszechniła się dobra moda na kupowanie produktów lokalnych, wytwarzanych najlepiej we własnym regionie, w najbliższej okolicy. Coraz więcej zwolenników ma ruch slow food – żywności zdrowej, jak najmniej przetworzonej, produkowanej tradycyjnie, starymi, sprawdzonymi metodami, bez użycia chemicznych środków konserwujących i polepszających wygląd i smak potrawy. Także w Polsce coraz więcej osób zwraca uwagę nie tylko na cenę, ale także jakość kupowanej żywności i wybiera produkty znanych wytwórców. Narasta przekonanie, że od żywności kupowanej w supermarketach o niebo lepsze, choć droższe, są specjały regionalne, mające określone pochodzenie i wytarzane tradycyjnie. Regionalnych specjałów jest coraz więcej. Nie wszystkie produkty mogą być nazwane regionalnymi. Żeby producent mógł używać tej nazwy, jego produkt powinien znaleźć się na specjalnej Liście Produktów Tradycyjnych, prowadzonej przez Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi i wcześniej być poddany określonym procedurom certyfikacyjnym. Opisane muszą zostać surowce i metoda produkcji oraz przedstawiona wiarygodne informacja dotycząca tradycji, pochodzenia oraz historii produktu, które powinien być wytwarzany od co najmniej 25 lat. Na ministerialnej liście jest już kilkadziesiąt produktów z województwa świętokrzyskiego. Niektóre są powszechnie znane, o innych nie wszyscy słyszeli. Warto przedstawić choćby kilka z nich. Nie tylko dlatego, że są produkowane w regionie, ale dlatego, że wyróżniają się jakością i cieszą się uznaniem klientów konsumentów. To właśnie dlatego w niektórych małych piekarniach stoją kolejki po chleb, po salceson czy kiełbasę jadą klienci po kilkadziesiąt kilometrów, a na świąteczną wędzoną szynkę trzeba się zapisać. Przedstawiamy kilka produktów wytwarzane w najbliższej okolicy. Warto po nie sięgnąć, spróbować i przekonać się, czy nie są lepsze od produktów z supermarketu. Wszak znający się na rzeczy mówią, że nasz tłoczony na zimno olej rzepakowy lepszy jest od śródziemnomorskiej oliwy z oliwek, a konfitury siostry Małgorzaty Chmielewskiej biją na głowę francuskie frykasy z fig i mango. rzalny, pikantny, słodkawo-gorzkawy smak. W regionie świętokrzyskim, jarzębinie przypisuje się właściwości magiczne i lecznicze. Sposób produkcji konfitur z Zochcina według receptury przekazywanej od wielu dziesięcioleci powoduje, że są one niezwykle smacznym, oryginalnym i niezwykle efektownym produktem spożywczym, podobnie zresztą jak ser jabłeczny, który otrzymuje się przez długie smażenie przecieru jabłkowego z miodem lub cukrem. Można go kroić w plastry lub w kostkę. Placek spod kamienia Pieką go od dawna gospodynie dawnej parafii Wąchock. To ciasto proste, ale wykwintne. Placek spod kamienia był tradycyjnym świątecznym przysmakiem wypiekanym również z okazji innych większych uroczystości. Można go zrobić samemu według dostępnego przepisu, ale lepiej przyjechać na jakąś uroczystość lub festyn w okolicy i popytać, czy gdzieś nie mają tego ciasta gospodynie z Grzybowej Góry. Salceson kurozwęcki Wytwarzany jest, jak nazwa wskazuje, w Kurozwękach w gminie Staszów oraz w pobliskich miejscowościach. Receptura oparta jest na bardzo dobrej jakości surowcu wieprzowym pochodzącym z własnego chowu świń i produkowanym bez dodatku krwi. Niektórzy spośród okolicznych mieszkańców mówią na niego „palcliż” co znaczy, że jest on tak dobry, że chce się palce lizać. Salceson kurozwęcki wyróżnia się spośród innych tego typu produktów, przede wszystkim smakiem i tym, że sporo w nim ozorków. Niektórzy podkreślają, że równie dobry, a może nawet lepszy jest salceson ozorkowy z Wąchocka. Dębniacki susz owocowy Doskonały susz z owoców robią od lat mieszkańcy wsi Dębniak, z gminy Nowa Słupia. Owoce suszone są na starych, tradycyjnych suszarniach ziemnych metodą cieplno – dymną. Przy każdym gospodarstwie stała dawniej jedna lub kilka takich suszarni, nad którymi przez całą jesień unosił się dym i zapach suszonych owoców. Owoce na susz pochodziły najczęściej z własnych sadów. Każde gospodarstwo otoczone było licznymi drzewami owocowymi, głównie jabłoniami, gruszami i śliwami. To z tego suszu robiono najczęściej w okolicy kompot wigilijny, zwany „wodą gruszkową”, ale susz owocowy stanowił też podstawę wielu potraw, w tym m.in. słynnego owocowego garusa. Gryska z Bliżyna Jabłka sandomierskie To coś pomiędzy chlebem żytnim, bułką, a plackiem drożdżowym. Jedni na gryskę mówili „bułka”, inni „placek trzonowy”, a niektórzy dziś mówią o niej „swojski chleb”. Sama nazwa produktu wywodzi się od głównego składnika, czyli mąki tzw. gryśnej (mąki trzeciego gatunku). Mąka ta była gruboziarnista i ciemniejsza. Początkowo gryska pieczona była tylko w gminie Bliżyn, z czasem rozpowszechniła się na szeroką skalę w sąsiadujących ze sobą obecnych powiatach, tj. koneckim, iłżeckim, szydłowieckim, przysuskim i częściowo skarżyskim. Karp z Rytwian Konfitury z jarzębiny i ser jabłeczny Produkuje je Fundacja Domy Wspólnoty Chleb Życia s. Małgorzaty Chmielewskiej w Zochcinie. Konfitury z jarzębiny są pysznym i wyrafinowanym dodatkiem do różnych dań mięsnych. Mają niepowta- Tradycyjny karp z Rytwian miejsc w kraju. Tradycja przetrwała i do dziś karp z Rytwian jest królem wigilijnych stołów. Krówka opatowska Tak, tak. Popularna krówka z Opatowa to też produkt regionalny. Produkuje ją Okręgowa Spółdzielnia Tradycyjne znaczy dobre Sandomierski olej rzepakowy Od kilkudziesięciu lat tłoczony jest w rodzinnych olejarniach w powiecie sandomierskim, m.in. we wsiach: Węgrce, Piekary, Malice. Rzepak do produkcji oleju pochodzi z upraw w małych gospodarstwach na terenie Wyżyny Sandomierskiej. Zachowała się tu ponad stuletnia tradycja maszczenia olejem rzepakowym tradycyjnych wigilijnych potraw: groch z kapustą, groch z kapustą i kaszą gryczaną, zupy grzybowej, barszcz z uszkami. Olej rzepakowy jest smaczny, a przede wszystkim zdrowy. 5 Bochny chleba z domowego wypieku Wyróżnia się smakiem i jakością. Ryby hodowali tu jeszcze zakonnicy. Także ostatni właściciele wsi – Radziwiłłowie założyli stawy hodowlane o powierzchni około 2 kilometrów kwadratowych. W okresie międzywojennym woj. kieleckie w rybactwie zajmowało jedno z czołowych Mleczarska. Jak dawniej – prostą metodą, gdzie większość czynności wykonywało się ręcznie. Jedyne urządzenia mechaniczne użyte w procesie powstawania krówki opatowskiej to specjalne mieszalniki, wyparki i sonda. Do produkcji krówek używane są surowce najwyższej jakości. Jabłka sandomierskie Na Ziemi Sandomierskiej jako pierwsi założyli sady owocowe pod koniec XII wieku o. cystersi przy klasztorze w Koprzywnicy. W Sandomierzu w XIII w. ogród klasztorny z jabłoniami mieli dominikanie przy kościele św. Jakuba oraz siostry klaryski w Zawichoście. Historycy opisujący miasto Sandomierz z okresu XVII wieku określają go jako skąpane w ogrodach – każdy niemal mieszczanin sandomierski uprawiał ogrody i posiadał sady jabłoniowe. W XIX wieku niemal przy każdym sandomierskim dworze, zamku czy zaścianku, okoliczna szlachta, magnaci i chłopi zakładali ogrody i sadzili drzewa owocowe, również drzewa jabłoniowe. Dziś sady sandomierskie są nowoczesnymi, wysokowydajnymi plantacjami nowych odmian. Wśród drzew owocowych zdecydowanie dominują jabłonie, zajmujące powierzchnię ponad 11 tys.hektarów. A sandomierskie jabłka – są doskonałe i podbijają zagraniczne rynki. To tylko kilka z długiej listy produktów lokalnych. Warto po nie sięgnąć. Nie tylko po to by ich spróbować, przekonać się o ich jakości czy wesprzeć działalność lokalnych producentów. Także po to, by móc powiedzieć: nasze, świętokrzyskie też jest wartościowe i dobre. Nie mamy się czego wstydzić. Wiktor Arski 6 AKSON Miesięcznik Świętokrzyski Na pytania miesięcznika AKSON odpowiada Antoni Szczygieł, prezes Zarządu Banku Spółdzielczego w Lipsku Co to znaczy, że bank jest spółdzielczy? – Przez bank spółdzielczy rozumie się bank będący spółdzielnią, do którego w zakresie nieuregulowanym w ustawie o funkcjonowaniu banków spółdzielczych, ich zrzeszaniu się i bankach zrzeszających oraz w ustawie Prawo bankowe, mają zastosowanie przepisy ustawy Prawo spółdzielcze. Jaka jest tradycja bankowości spółdzielczej? – Bankowość spółdzielcza w Polsce i na całym świecie była pierwowzorem obecnego modelu bankowości. Pierwsze wzmianki o tego typu organizacjach znajdziemy już w średniowieczu. Pierwsze polskie spółdzielnie oszczędnościowo-pożyczkowe powstały w czasie zaborów. Pomimo różnorodności form i zasad organizacyjnych wynikających z sytuacji politycznej i społeczno-gospodarczej oraz otoczenia prawnego, łączył je główny cel – walka z lichwą i działanie na rzecz rozwoju polskiego społeczeństwa. Wykształcona forma spółdzielczości kredytowej pojawiła się dopiero w XIX w. Tworzone stowarzyszenia nie miały na celu osiągania zysków. Sprawiało to, że udzielane kredyty były nisko oprocentowane, a otrzymane odsetki przeznaczano na opłacanie kosztów administracyjnych i tworzenie rezerw finansowych. Pomijając różne koleje rozwoju bankowości spółdzielczej w okresie po odzyskaniu niepodległości, w latach międzywojennych i podczas wojen oraz PRL – nadszedł rok 1989. Rok radykalnych przemian kraju. Banki spółdzielcze weszły w nowe uwarunkowania prawie bez funduszy własnych, osłabione bankructwami dotychczasowych klientów, brakowało kadr, narzędzi i pieniędzy. Bankami spółdzielczymi, jako podmiotami samodzielnymi, zajęli się politycy. Podejmowane działania wymusiły procesy łączeniowe. Z ponad 1600 banków dziś pozostało około 560. W czym bankowość spółdzielcza dla klientów jest lepsza od innych? – Największymi plusami banków spółdzielczych jest to, że działają lokalnie, w okolicy i są zazwyczaj silnie z nią związane. Negocjacje warunków (głównie przy kredytach na inwestycje), są znacznie ułatwione. W bankach spółdzielczych panuje przyjazna atmosfera. Nie odczuwa się tak silnego podejścia korporacyjnego, jak w przypadku banków komercyjnych. Jeszcze w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku zarzucano im przestarzałą technologię, a właściwie jej brak. Jednak wchodząc w XXI wiek banki spółdzielcze z nawiązką nadrobiły niedociągnięcia. Obecnie oferta banków spółdzielczych nie odbiega od tego co oferują banki komercyjne. A największe banki spółdzielcze technologicznie je wyprzedzają. Jakie korzyści ma klient i członek banku spółdzielczego? – W statutach banków spółdzielczych jednym z pierwszych zapisów jest zdanie: „Bank Spółdzielczy, działając w interesie swoich członków, Prezes Zarządu Banku Spółdzielczego w Lipsku Antoni Szczygieł Komisji Nadzoru Finansowego na wykonywanie czynności bankowych, których katalog zawiera ustawa Prawo bankowe. Szczegółowy zakres wykonywanych przez bank czynności banko- słabszych, o niższej rentowności i niższych wskaźnikach adekwatności kapitałowej. Opodatkowanie aktywów, a nie wyniku finansowego może, w przypadku tych ostatnich, spowodować powstanie strat. Banki spółdzielcze mają zaufanie klientów prowadzi działalność bankową na rzecz osób fizycznych, osób prawnych oraz jednostek organizacyjnych nieposiadających osobowości prawnej, jeżeli posiadają zdolność prawną.” Jednak każdy klient, niezależnie od tego czy jest udziałowcem czy nie, może skorzystać z oferty produktowej banku. Zakres oferty zależy od uzyskanego przez bank zezwolenia Nowa siedziba lipskiego Banku Spółdzielczego wych określa jego statut. Członkowie banków spółdzielczych nie mają żadnych innych korzyści. Natomiast posiadają oni prawa wynikające z Prawa spółdzielczego i statutu. Jak ocenia Pan stan polskiego sektora bankowego? Czy Pana placówka wzmocniła ostatnio swoją pozycję i rolę czy też nie? – Dziś banki spółdzielcze odnotowują wzrost zaufania, często proponują lepszą ofertę, są bliżej klienta, są bardziej przyjazne i stale się doskonalą. Niestety uwarunkowania zewnętrzne, ale i wewnętrzne powodują odejście od idei współpracy i solidarności spółdzielczej. Myślę tu między innymi o wewnętrznej konkurencji, wzajemnym podgryzaniu rynku czy podbieraniu klientów. Takie zachowania osłabiają sektor jako całość, tworzą podziały i niszczą wspólnotę. Brak jest instytucji, która w całości reprezentuje sektor bankowości spółdzielczej. Problemem stała się też utrata wartości i brak szacunku do siebie nawzajem. Jak Pan ocenia zmiany związane z wprowadzeniem podatku bankowego? – Wprowadzenie projektowanego podatku bankowego może mieć negatywny wpływ na efektywność polityki pieniężnej, a długim okresie może dojść do niekorzystnych zmian w strukturze akcji kredytowej banków. Wpływ wprowadzenia podatku będzie inny dla różnych grup banków. Oprócz banków charakteryzujących się dobrą sytuacją finansową i wysoką odpornością na spadki zyskowności, istnieje grupa banków To z kolei prowadzić może do dalszego pogorszenia się sytuacji banków, które obecnie znajdują się w słabszej sytuacji finansowej. Jakie widzi Pan korzyści, a jakie zagrożenia wprowadzenia podatku bankowego z punktu widzenia klienta indywidualnego, klientów biznesowych oraz samych banków? – Korzyści mogą wystąpić tylko dla budżetu państwa. Ale per saldo może ich nie być. Wrowadzenie podatku będzie prawdopodobnie skutkować wzrostem marż i kosztów kredytów, w szczególności w przypadku kredytów charakteryzujących się dotychczas niskimi marżami i niską rentownością, takich jak kredyty mieszkaniowe. Można spodziewać się spadku podaży wysoko kwotowych i nisko rentownych kredytów hipotecznych. W to miejsce może pojawić się akcja kredytowa finansująca przede wszystkim bieżącą konsumpcję gospodarstw domowych. Planowane zmiany związane z wprowadzeniem podatku bankowego dotyczyć mają głównie dużych banków. Czy to oznacza, że mniejsze banki w szczególności banki spółdzielcze będą wzmacniały swoją pozycję rynkową, tzn. ich oferta będzie bardziej konkurencyjna niż dużych zagranicznych banków? Wydaje się, że nowa sytuacja nie będzie miała większego wpływu na „układ sił” w systemie bankowym. Banki spółdzielcze od wielu lat konkurują na rynku z różnymi podmiotami finansowymi i znajdują dla siebie miejsce. Rośnie ich rola w systemie bankowym. Klienci banków coraz częściej przywiązują większą uwagę do trwałości wzajemnych relacji oraz faktu, że bank przez wiele lat nie zawiódł ich zaufania. Klientów przekonuje, że jesteśmy bankiem z polskim kapitałem, dostosowujemy ofertę do ich oczekiwań i potrzeb. Banki spółdzielcze starają się być blisko wspólnoty jaką stanowi gmina czy powiat. Wspomagają finansowo i organizacyjnie lokalne inicjatywy. Jak wyglądają plany rozwojowe Pana banku? – W sytuacji dynamicznych zmian mających miejsce w kraju trudno snuć plany rozwojowe małego Banku Spółdzielczego. Miniony rok był bardzo ważny w historii Banku Spółdzielczego w Lipsku liczącej prawie 100 lat. Udało się sfinalizować oddanie do użytku nowej siedziby. Dzięki temu Bank może klientom zaoferować przyjazne warunki korzystania z bogatej oferty produktowej. Pod każdym względem Bank Spółdzielczy w Lipsku jest bankiem bezpiecznym i nowoczesnym. W roku 2015 Bank przystąpił do tworzenia Systemu Ochrony Instytucjonalnej wzmacniając bezpieczeństwo prowadzonej działalności. Podejmowane będą działania zmierzające do stworzenia instytucji finansowej stabilnej i bezpiecznej, która zapewni klientom możliwość z jednej strony bezpiecznego deponowania środków pieniężnych, a z drugiej spełni oczekiwania wsparcia finansowego przedsiębiorców, pomoże spełniać marzenia klientów indywidualnych, wesprze samorządy, instytucje kultury i oświaty, a także wszelką działalność społecznikowską. Jakie widzi Pan możliwości a jakie bariery realizacji tych planów? – Jak wspomniałem rozwój instytucji finansowych takich jak banki wymaga spokoju i umiaru w ich otoczeniu. Niezbędne jest dobre prawo. Obecnie daje się zauważyć przeregulowanie sektora bankowego. Marzy mi się powrót do początków spółdzielczości bankowej. Banki spółdzielcze powinny oferować produkty niezbędne lokalnej społeczności. Rozwój banków spółdzielczych powinien być zrównoważony. To oznacza, że banki te powinny wypracowywać zyski, ale nie za wszelką cenę. AKSON Miesięcznik Świętokrzyski 7 W styczniu wybuchło powstanie… 22 stycznia 1863 roku wybuchło Powstanie Styczniowe – największe polskie powstanie narodowe, skierowane przeciwko carskiej Rosji. Przez dwa lata polskie oddziały toczyły partyzancką walkę z wojskami wroga, a rząd narodowy starał się kierować życiem kraju. Intensywne działania powstańcze toczyły się także na ziemi świętokrzyskiej. Do dziś trwa o nich pamięć, a ich śladem są mogiły, pomniki, pamiątkowe tablice i uroczystości, odbywające się w dziesiątkach miejscowości rocznicę powstańczych wydarzeń. Powstanie wybuchło po kilku latach przygotowań. Liczono, że carska Rosja, osłabiona po klęsce w wojnie krymskiej i przeżywająca wewnętrzny kryzys nie będzie w stanie przeciwstawić się Polakom, których politycznie poprze Francja. Już 1861 roku nasiliły się antyrosyjskie manifestacje w Królestwie Polskim. Organizowały się polskie struktury konspiracyjne stronnictwa „Czerwonych”, nawołujących do walki czynnej i „Białych”, nastawionych bardziej ugodowo. Do poważnych zaburzeń doszło w Warszawie. 21 lutego 1861 r. wojsko otworzyło ogień do manifestującego tłumu. Padli zabici, a wówczas fala buntu i protestu objęła cały kraj. Manifestacje patriotyczne organizowano najpierw w Kielcach i Radomiu, w kościołach odbywały się nabożeństwa za ojczyznę, do miejsc kultu ruszyły pielgrzymki. W regionie Gór Świętokrzyskich miejscem, które miało szczególne znaczenie był Święty Krzyż. Na odpust 14 września przychodziły tu tysiące ludzi z bliższej i dalszej okolicy. Patriotycznie nastawieni księża z Bodzentyna, Opatowa, Kunowa, którzy głosili w swoich kościołach patriotyczne kazania, a także ks. Kacper Kotkowski, proboszcz Ćmielowa, który bardzo mocno zaangażował się w budowanie struktur polskiego podziemnego rządu narodowego w województwie sandomierskim, wykorzystali odpust 1861 r. do pobudzenia świadomości narodowej i uczuć patriotycznych. Na odpust na św. Krzyż przybyło wtedy około 30 tys. ludzi z całego Królestwa Polskiego. Pierwsze płomienne kazanie wygłosił ks. Ignacy Zakrzewski z Opatowa, a nabożeństwo odprawił biskup sandomierski ks. Józef Juszyński. W czasie ceremonii zagrano „Jeszcze Polska nie zginęła”. Nastroje polityczne wkrótce stały się tak groźne, że na terenie Królestwa wprowadzono jesienią 1861 r. stan wojenny. Praca konspiracyjna jednak nie ustała i przygotowania do powstania trwały. „Czerwoni” powołali Komitet Centralny Narodowy i stworzyli jednolitą organizację spiskową. Naczelnikiem wojskowym woje- DIONIZY CZACHOWSKI (1810-1863) Urodził się w Niedabylu niedaleko Białobrzegów. Prawdopodobnie walczył w Powstaniu Listopadowym. Gospodarował majątkiem na Ukrainie, a od 1860 r. w Jankowicach w okolicach Radomia. Stąd ruszył z dwoma synami do powstania. Mianowany majorem i dowódcą batalionu przeszedł z Marianem Langiewiczem cały szlak bojowy zawsze na pierwszej linii ognia. Po aresztowaniu Langiewicza został pułkownikiem i naczelnikiem wojennym województwa sandomierskiego. Rozgromił wojska rosyjskie pod Stefankowem 22 kwietnia 1863 r. Zginął w bitwie pod Jaworem Soleckim. JÓZEF HAUKE-BOSAK (1834-1871) Urodzony w 1834 roku w Warszawie, pułkownik armii rosyjskiej. Wystąpił z armii w 1862 r. W powstaniu awansowany na generała, od 29 września 1863 r. był naczelnikiem wojskowym województw krakowskiego i sandomierskiego. W Górach świętokrzyskich podporządkował sobie wszystkie oddziały m.in. Z. Chmieleńskiego, K. Kality- Rębajły, J. Rudowskiego, D. Czachowskiego. Po pierwszej przegranej bitwie pod Jeziorkiem 29 X 1863 r. zwyciężał w bitwach 1863/1864 r. W lasach cisowskich zorganizował korpus powstańczy w sile około 5 tys. żołnierzy. Korpus został rozbity w bitwie pod Opatowem 21 lutego 1864 r. Po powstaniu wyemigrował, walczył w wojnie francusko-pruskiej, poległ w bitwie pod Dijon 21 stycznia 1871 roku. KAROL KALITA-RĘBAJŁO (1830-1919) Urodził się w Komarnie k. Samborca. Po szkole kadetów rozpoczął służbę wojskową w armii austriackiej. Doszedł stopnia pułkownika. Po wybuchu powstania zgłosił dymisję i z oddziałem powstańczym płk. Tetera przeszedł do Królestwa. Odniósł kilka zwycięstw m.in. pod Mierzwinem, Hutą Szczeceńską i Iłżą. Awansowany na stopień pułkownika. Po upadku powstania na emigracji pracował jako inżynier przy budowie kolei i mostów. W 1871 r. wrócił do Lwowa, pracował jako urzędnik. MARIAN LANGIEWICZ (1827-1887) Najpopularniejszy bohater powstania styczniowego, uczestnik powstania 1848 r., oficer pruski. 18 stycznia 1863 r. przebywał w Kielcach, gdzie otrzymał rozkaz z terminem wybuchu powstania. W 1863 r. początkowo naczelnik sił zbrojnych w województwie sandomierskim w randze pułkownika, potem generał i dyktator powstania. Jego szlak bojowy liczył 450 km, trwał od 22 stycznia do 22 marca 1863 r. i znaczony był zwycięstwami i klęskami. Po ciężkiej bitwie pod Grochowiskami (18 III 1863 r.) po przekroczeniu Wisły został aresztowany przez Austriaków w marcu 1863 r. Dwa lata spędził w więzieniu, następnie przebywał w Szwajcarii i Turcji, gdzie zmarł w 1887 r. wództwa sandomierskiego został Marian Langiewicz, zaś województwa krakowskiego Apolinary Kurowski. Powstanie narodowe miało rozszerzyć się na cały kraj właśnie z regionu Gór Świętokrzyskich, leżących na styku zaborów pruskiego i austriackiego, skąd powstańcy spodziewali się pomocy. Teren Staropolskiego Okręgu Przemysłowego miał stanowić bazę produkcji broni. Powstańcy zakładali zdobycie w dniu wybuchu powstania wszystkich miast okręgu. Powstanie wybuchło 22 stycznia 1863 r. Powstańcy zaatakowali jednak tylko trzy miasta: Szydłowiec, Jedlnię i Bodzentyn. Atakiem na Szydłowiec dowodził Marian Langiewicz. Miasto zdobyto, ale zaraz powstańcy musieli je opuścić. Podobnie połowicznie udało się zdobyć Bodzentyn. Jedynie w Jedlni powstańcy odnieśli sukces. Punktem zbornym do ataku na Kielce miał być klasztor na Karczówce. Naczelnik wojenny miasta wojenny płk Czengiery przygotował jednak Kielce do obrony, zapobiegł atakowi na miasto i rozpoczął prześladowania mieszkańców. Więzienie na Zamkowej zapełniło się podejrzanymi o działalność spiskową. Do powstania ruszyło jednak z miasta ponad 330 ochotników, w tym wielu uczniów kieleckiego gimnazjum. W pierwszym okresie od stycznia do marca 1863 r. działały głównie powstańcze zgrupowania Mariana Langiewicza i Apolinarego Kurowskiego. Pułkownik Marian Langiewicz zgromadził w tym czasie około 1400 powstańców w rejonie Suchedniowa, Wąchocka i Bodzentyna. Rosjanie obawiając się ataku na Kielce atakowali powstańców, oblegając ich m.in. w klasztorze na Świętym Krzyżu i ścigając oddziały przez Staszów, Raków Pierzchnice, Morawicę i Małogoszcz, gdzie 24 lutego 1863 r. rozegrała się jedna z największych i najkrwawszych bitew Powstania Styczniowego. Zginęło w niej około 300 powstańców. 18 marca wielka bitwa z Rosjanami, zakończona zwycięstwem Polaków rozegrała się pod Grochowiskami. Po Marianie Langiewiczu powstańcami w regionie dowodził płk Dionizy Czachowski, operujący w okolicy Końskich, Radoszyc i Stąporkowa. W rejonie Gór Świętokrzyskich, w lasach Cisowskich, które stały się naturalną bazą powstańców, działał oddział Zygmunta Chmieleńskiego, w pobliskiej Trzemosnej obóz powstańczy założył płk Karol Kalita ps. Rębajło, w Daleszycach uroczyście poświęcono w kościele parafialnym broń powstańców. Na ziemi świętokrzyskiej przez cały 1863 rok oddziały powstańcze toczyły potyczki z tropiącymi ich Rosjanami. Polacy kilkakrotnie zwyciężyli, m.in. w bitwach pod Rembowem i Hutą Szczeceńską. Operujący na Kielecczyźnie gen. Józef Hauke-Bosak, który przybył tu z Krakowa, w grudniu 1863 roku w Lasach Cisowskich rozpoczął tworzenie II Korpusu Powstańczego, liczącego już w początku 1864 roku około 5 tys. powstańców. Najwięcej z nich pochodziło z powiatów kieleckiego i opatowskiego. 22 stycznia 1864 r. w Bodzentynie gen. Hauke-Bosak zorganizował uroczystość rocznicy wybuchu powstania narodowego, odbyła się defilada ośmiu batalionów piechoty i sześciu szwadronów jazdy oraz przyjęcie w której uczestniczyli patriotycznie nastawieni księża, szlachta i przedstawiciele wszystkich stanów. Powstanie jednak dogasało i ostatecznie upadło w lutym 1864 r. Ogarnęło cały kraj i miało charakter wojny partyzanckiej, w której stoczono około 1200 bitew i potyczek. 21 lutego 1864 roku Rosjanom udało się rozbić oddziały z Gór Świętokrzyskich w bitwie pod Opatowem. Po upadku powstania kraj pogrążył się w żałobie narodowej. Pamięć o powstaniu jednak trwała. Była szczególnie silna wśród legionistów 1914 r. Dziś miejsca pamięci narodowej przypominają o dziesiątkach bitew i powstańczych potyczek, a na każdym niemal cmentarzu są mogiły tych, którzy polegli w bitwach i otaczanych szacunkiem w międzywojennej Polsce weteranów Powstania 1863 r. Pamięć o Powstaniu Styczniowym trwa. W rocznicę powstania w miejscach tych niemal w każdej miejscowości naszego regionu odbywają się organizowane staraniem lokalnych działaczy uroczystości patriotyczne. Marek Maciągowski Ośrodek Myśli Patriotycznej i Obywatelskiej Kielce 8 AKSON Miesięcznik Świętokrzyski Rękodzieło. Z miłości do piękna Rękodzieło przeżywa w ostatnich latach swoisty renesans. Rzemiosło artystyczne, zyskuje coraz szersze uznanie wśród osób, których nie satysfakcjonuje asortyment powstały w ramach produkcji masowej. To czym wyróżniają się twórcy autorskich dzieł to przede wszystkim nieszablonowość, kreatywność i umiłowanie swej pasji, która niejednokrotnie staje się sposobem na życie. Pani Alicja Aleksandrowicz to osoba wierna swej pasji. Gobeliny tka od ponad 30 lat. Galeria przy ul. Sokolnickiego 18 w Sandomierzu, która posiada niepowtarzalny klimat, wypełniona jest miłością do tkactwa. Pani Ewa Woźny z Klimontowa tworzy dzieła różnorodne zarówno pod względem wzorów jaki i technik, którymi się posługuje. Poza tworzeniem prowadzi również rękodzielniczy blog (domowerobotki.blogspot.com). Jak rozpoczęłą się Pani pasja? A. Aleksandrowicz: – Malowałam i rysowałam od dziecka. Te predyspozycje skłoniły mnie do pójścia do Liceum Plastycznego w Kielcach. Tam ukończyłam klasę tkactwa. Zaraz po szkole dużo malowałam ale po jakimś czasie zaczęłam tkać. To mi najbardziej odpowiadało. To jest moja pasja, którą uwielbiam. Fascynuje mnie cały proces twórczy – sama rysuję, projektuję, farbuję wełnę a wszystkie gobeliny dostępne w galerii są mojego autorstwa. E. Woźny: – Zdolności plastyczne wykazywałam już od dziecka: rysowałam, malowałam, lepiłam z plasteliny, szkicowałam. Rękodzieło natomiast zainteresowało mnie około 4 lat temu, zupełnie przez przypadek. Chciałam kupić białe koszyki do łazienki i znalazłam takie w internecie – jednak kiedy zobaczyłam, że są one zrobione z papieru zapomniałam o planach zakupowych i zaczęłam czytać o technice, w której zostały wykonane. Po przeczytaniu wszyst- Prace Ewy Woźny kiego co znalazłam o papierowej wiklinie postanowiłam spróbować swoich sił w tym temacie. Zainteresowanie gobelinami jest duże? A. Aleksandrowicz: – Mam klientów z całej Polski, były też zamówienia z Niemiec, Chicago, Sydney... Nie tylko Polacy ale też turyści zamawiają bądź kupują moje prace. Obecnie skupiam się na drobnych formatach, których tematy są różne – kwiaty, architektura, owady. Mam propozycję wystawy w Sztokholmie w Szwecji, ale obecnie skupiam się na pracy tutaj w Sandomierzu. Wystawy gobelinów są rzadkie – aby pokazać swoje prace, w ramach wystawy autorskiej nie mogę ich sprzedawać ale zbierać przez 5-6 lat. Miałam około 10 indywidualnych i 30 zbiorowych wystaw. Mieliśmy także wystawę w Emmendingen (miasto partnerskie Sandomierza). Która technika jest Pani ulubioną? E. Woźny: – Zdecydowanie „papierowa wiklina”. Choć decoupage interesowałam się już wcześniej to jednak dopiero po roku samokształcenia w papierowej wiklinie postanowiłam spróbować działać w tej technice. Jeśli chodzi o szydełko to zaczęło się w szkole podstawowej. Potem szkoliłam się pod czujnym okiem mamy, która szydełkuje do tej pory. Rękodzieło jest dla mnie miłością, pasją, odskocznią od codzienności, „hobby” to za słabe określenie. To coś co kocham i co mnie uszczęśliwia. Prace Alicji Aleksandrowicz Jaka była największa praca, którą Pani wykonała? A. Aleksandrowicz: – Największy gobelin (2 m 30 cm na 3 m) jaki zrobiłam, powstał dla Polskiej Akademii Nauk w Paryżu i znajduje się w sali Marii Curie-Skłodowskiej. Byłam tam również zaproszona przez dyrektora instytutu, więc przy okazji miałam okazję zwiedzenia Paryża. Czuję satysfakcję, że realizowałam takie zamówienia. Najważniejsze jednak dla mnie dzieło, które tkałam trzy miesiące powstało dla Papieża w 1999 roku i zostało mu wręczone. W ramach podziękowania dostałam z Watykanu list z błogosławieństwem Ojca Świętego. E. Woźny: – Z dużych prac zrobiłam kilka stołów, 1 pled i 1 parawan. Ale jeśli by się nad tym głębiej zastanowić to chyba parawan z papierowej wikliny. Jak dużo dziennie czasu poświęca Pani swej pasji? Czy proces tworzenia gobelinów test pracochłonny? A. Aleksandrowicz: – Bardzo różnie. Czasem 3-4 godziny, czasami zdarzało się 8-9. Wykonanie gobelinu o wymiarach “metr na metr” zajmuje mi około miesiąca. Natomiast gobelin, który jest w Paryżu robiłam 9 miesięcy. Jest to bardzo czasochłonne. Czy miejsce zamieszkania wpływa na Pani twórczość? A. Aleksandrowicz: – Urodziłam się w Sandomierzu i jest to moje ukochane miasto, dlatego często podejmuję tematy związane z tym miejscem. Ucho igielne, Brama Opatowska, Zamek... ale częstym tematem jest też panorama miasta. E. Woźny: – Mam tu wspaniałe koleżanki „rękodzielniczki”. Czerpiemy inspiracje jedna od drugiej. Mamy tu małą grupę rękodzieła, która jest wspaniała. Za każdym razem ktoś uczy się czegoś od kogoś innego. Moim zdaniem to coś wspaniałego. Czy twórczośc autroska ma większą wartość od tego co nazywamy produkcją masową? A. Aleksandrowicz: – Produkcja masowa jest nastawiona przede wszystkim na zysk, zarobek. To co ja robię jest moją miłością. Nie wyobrażam sobie abym mogła tworzyć w nerwach czy stresie. Trzeba mieć odpowiedni nastrój i tę pozytywną energię przekazać w swoich pracach. E. Woźny: – Oczywiście, że tak. „Chińszczyzna” jest produkowana tanim kosztem i na masową skalę. Nie ma w sobie nic osobistego i oryginalnego. Tworzenia z pasją natomiast nie da się z niczym porównać. Jest to praca wykonywana przede wszystkim ludzkimi rękami, praca z pasji, poświęcenia, z zaangażowania i cierpliwości. Niepowtarzalna i unikalna, coś czego nie da się podrobić. Jakie jest Pani zawodowe marzenie? E. Woźny: – Posiadać własną galerię rękodzieła artystycznego, w którejś pomijając wyroby rękodzielnicze mogłyby się odbywać kursy rękodzieła. A. Aleksnadrowicz: – Uważam, że ten najpiękniejszy gobelin jest jeszcze przede mną. Mam dużo pomysłów, tematów, które chciałabym zrealizować. Jestem usatysfakcjonowana tym co robię i tym, że ludziom się to podoba. Mogę powiedzieć, że się realizuję, mam szczęście że robię to co lubię. Jestem spełniona. Kaja Mrozowska AKSON Miesięcznik Świętokrzyski Krzemień pasiasty – przygoda życia Jeśli robię biżuterię na zamówienie to staram się, aby była ona uzupełnieniem tej osoby. Jeśli jest to człowiek anonimowy, który przyjdzie i coś zakupi – to jest to mój list do jego wrażliwości – mówi Cezary Łutowicz – artysta, który przywrócił krzemień pasiasty do życia. Biżuteria Ludzie często kojarzą pojęcie biżuterii ze złotnictwem, które jest tylko jej fragmentem. To także skóra, szkło, tkanina i inne elementy, które dopuszczamy do własnego wizerunku. Należy mieć pewną świadomość – to złoto, które nosimy składa się ze złota rożnych innych ludzi. Krąży ono cały czas z cywilizacją człowieka i jest ustawicznie przetapianie. Każdy z tych przedmiotów złotych czy srebrnych jest nośnikiem pewnych relacji międzyludzkich. Ten przedmiot po latach ulega destrukcji i wtedy trafia do mojego tygla. Złoto podstawowe, które stopiłem ma w sobie relacje jakiegoś człowieka. Są to nośniki emocji dobrych – ciepłego stosunku człowieka do człowieka, westchnieniem... ale także tych złych np. chęci posiadania. Powstają przedmioty nowe, które... zastanówmy się – czy są one obciążone dobrymi i złymi emocjami zgromadzonymi na przestrzeni lat? Czy oczyszczająca jest tu rola ognia? Zapomniany kamień W cywilizacji ludzkiej występują trzy mocno zaznaczające się etapy: czas kamienia, kiedy był to podstawowy materiał do wyrobu przede wszystkim narzędzi. Potem wymyśliliśmy brąz, następnie żelazo. Metale wyparły więc kamień. W tej chwili metale wypierane są przez plastik. Musimy wiedzieć, że krzemień pasiasty w postaci siekier w okresie neolitu (przynajmniej 5 tysięcy lat temu), spotykamy na terenie obecnej Francji. Mówimy o czasach kiedy nie było telefonów, dróg, komunikacji... Spotykamy te siekiery z krzemienia pasiastego na tle siekier z krzemienia czekoladowego (który jest bardzo popularnym kamieniem, występuje na całym świecie). Powstaje więc pytanie: dlaczego mając krzemień czekoladowy – sięgamy po krzemień pasiasty znajdujący się setki kilometrów od nas i wykonujemy z niego siekiery? Co jest bardzo istotne, badania wykazały, że nie pełniły one funkcji użytkowej. Wszystko wskazuje na to, że były to przedmioty szczególne, związane z obrzędowością, dowartościowaniem osoby, która je posiadała. Kamień ten przypomina żywioł wody, a uderzony jeden o drugi daje nam iskrę – dwa przeciwstawne żywioły. Wyobrażenie siekiery w najstarszej symbolice uosabia grom, czyli kolejny żywioł – powietrze. Człowiek neolitu potrafił więc odczytać, że dana osoba ma te trzy żywioły ze sobą. Biżuteria ma bardzo podobne działanie. Początek biżuterii to strój męski, który był komunikatem dla otoczenia. Bez względu na rozwój cywilizacji, biżuteria jest cały czas potrzebna. Biżuteria, którą wykonuję jest na tyle indywidualna, że nie ma sensu jej kopiować, ponieważ odbiorców jest stosunkowo niewielu. Klient, odbiorca, grono osób, które coś kupują, to piramida. Jej podstawą jest szeroki odbiorca, najmniej przygotowany do odbioru estetyki przedmiotów, mający mniejsze wymagania, kupujący rzeczy stosunkowo tanie. Tych osób jest bardzo dużo. Piramida ta zwęża się ku górze a najwyżej znajdują się odbiorcy, którzy mają coraz bardziej wyostrzony zmysł estetyczny, większe wymagania, inaczej się ubierają, bywają w innych sytuacjach. Potrzebują oni innej biżuterii, bardzo osobistej. Takie wyroby trudno jest kopiować bo są to dość małe ilości, dodatkowo taka biżuteria, jej autor – są rozpoznawalni. 9 zapełniona, telefon wciąż dzwonił, przybywały tłumy ludzi. Było to coś niesamowitego. To etap – może nie mody, ale wielkiego głodu na krzemień pasiasty. Teraz jest spokojniej, krzemień jest kamieniem uznanym. Nie bez znaczenia pozostaje także fakt, że został on przez kobiety nazywany „kamieniem optymizmu”. Tylko dotknąć... W galerii zawsze stoi kosz wypełniony krzemieniem. Bywa, że ludzie przychodzą nie po to aby coś kupić ale zanurzyć w nim ręce. To się zdarza dosyć często, jednak mnie równie często zdarza się wyjeżdżać z wystawami za granicę (ostatnio był to Polski Pawilon na Expo w Mediolanie). Aby nie zawieść ludzi, jeden ładny krzemień oprawiłem i umieściłem w skale wapiennej. W momencie wydobywania wapna dla celów budowlanych, krzemień zostawał odrzucany jako uzupełnienie kolein. Przyjechałem tu z wybrzeża, mając świeże spojrzenie i nie byłem „skażony” tutejszą tradycją. Wiele rzeczy zobaczyłem tu po raz pierwszy. Okazało się, że ten kamień występuje w jednym miejscu na kuli ziemskiej i spełnia warunki kamienia jubilerskiego tj. rzadkość występowania, dekoracyjność i twardość (6,5-7 w 10-stopniowej skali Mosha). W czasach kiedy zacząłem wykorzystywać go przy tworzeniu biżuterii, tzw. biżuterii autorskiej praktycznie nie było. To kamień bardzo szczególny. Obecnie jest kamieniem polskiej dyplomacji, a Sandomierz Światową Stolicą Krzemienia Cezary Łutowicz Rzemieślnik a artysta Rzemieślnik jest człowiekiem, który doskonale zna rzemiosło i świetnie się w tej przestrzeni porusza. Może być bardzo dobry jako odtwórca, ale nie przenosi tej sfery duchowej, procesu myślowego, który jest nieodłącznym elementem procesu twórczego. Twórcy, projektanci to ludzie, których dzieła – na każdym kroku, w każdej dziedzinie, są sumą doświadczeń, wiedzy i świadomości. Tu produkt finalny opiera się na głębokim obyciu ze sztuką – oglądaniu, przeżywaniu, odbiorze. Występuje nić porozumienia, relacja na linii twórca – użytkownik. Kopiowanie biżuterii Takie zjawiska mają miejsce. Moi koledzy spotykają się z podobnymi praktykami. To wszystko zależy od tego do jakiego odbiorcy adresujemy swoją twórczość. Jeśli ma być to przedmiot powszechnie używany – dla tzw. szerokiego odbiorcy to ludzie widzą sens robienia kopii dobrej biżuterii designerskiej, szczególnie tej, która się sprzedaje. Naszyjnik i perścień Łańcuch ceremonialny burmistrza Sandomierza Na tych niższych poziomach zdarza się kopiowanie, ale obecnie z takiego powodu wszczynane są procesy. na zewnątrz, więc jest dostępny 24 godziny na dobę. Modny krzemień To jest przygoda mojego życia. Chwile były bardzo różne i bardzo trudne, bo w 1972 roku, kiedy zainteresowałem się tym kamieniem, on od wielu lat wyrzucany był na polne drogi. Ludzie z kręgu tego kamienia w taki sposób go traktowali. To była dla nich oczywiste, normalne. Krzemień pasiasty występuje jako „rodzynki w cieście” Był taki czas, kiedy przeżyłem coś niewyobrażalnego. Po wystawie w Toruniu napisano, że moją biżuterię nosi Victoria Beckham i Robbie Williams. Następnego dnia przed drzwiami mojej pracowni znalazło się dziewięć ekip filmowych (japońskich, niemieckich, angielskich, włoskich i polskich). Skrzynka mailowa była Relacja z krzemieniem pasiastym Pasiastego. W gronie światowych celebrytów noszących ten kamień znalazła się królowa Belgii księżna Matylda, której komplet biżuterii wykonywałem w roku 2014. W przypadku krzemienia można powiedzieć, że czekał na mnie 150 mln lat, ale ja jestem tylko epizodem w życiu tego kamienia. Refleksje Cezarego Łutowicza o krzemieniu pasiastym zanotowała Kaja Mrozowska 10 AKSON Miesięcznik Świętokrzyski Otyłość – choroba cywilizacyjna XXI wieku Problem otyłości dotyka coraz więcej osób. Nie tylko dorośli ale także dzieci borykają się z przypadłością, którą rozpatrywać powinniśmy nie tylko w kategorii estetyki. Pani Weronika Domoradzka – dietetyk Poradni Dietetycznej w Sandomierzu, wyjaśnia czym jest otyłość i jakie zagrożenia niesie ze sobą ta choroba. Czym jest otyłość? – Otyłość jest zaliczana do chorób – charakteryzuje się nadmierną masą ciała, określaną według pewnych parametrów (jak np. BM). Pozwalają one ocenić czy mamy nadwagę, czy już otyłość. Ta ostatnia powodowana jest nadmierną kalorycznością, czyli nadwyżką energii, którą przyjmujemy w stosunku do zapotrzebowania na nią. Trzeba wziąć pod uwagę, że nie tylko kwestia jedzenia wysokiej ilości węglowodanów czy tłuszczów – oczywiście jeśli zwiększymy ilość tych elementów, to pojawi się otyłość, ale jest to kwestia ogólnej nadwyżki wszystkich spożywanych kalorii. Nawet jeśli dieta jest zróżnicowana ale spożywamy zbyt dużą ilość kalorii, to wtedy także może dojść do otyłości czy nadwagi. Mówi się o epidemii otyłości. Dlaczego coraz więcej osób zaczyna mieć taki problem? – Podaje się różne czynniki. Przede wszystkim jesteśmy społeczeństwem, które większość czasu spędza siedząc – w pracy, przy komputerze, w biurze czy samochodzie. Nie mamy więc tak naprawdę wielu okazji do ruchu. Jest to również kwestia gotowej, przetworzonej żywności, która jest niezdrowa, ma dużo kalorii i wysoką zawartość soli. Nie przygotowujemy sobie posiłków z różnych produktów, nie urozmaicamy diety tylko jemy to, co jest dostępne „na szybko”. Jeśli coś jest gotowe i można łatwo się tym najeść to zazwyczaj nie są to potra- wy zróżnicowane, ale źródło dużej ilości węglowodanów prostych czy tłuszczów. Myślę, że to także skutek rozwoju cywilizacyjnego ponieważ przestaliśmy jeść rzeczy, które jadało się kiedyś np. kasze. Często kiedy ludzie wstają rano, nie mają czasu na śniadanie, potem w pracy nie mają zbyt długiej przerwy i odgrzewają coś gotowego, lub nie jedzą nic i przekładają czas posiłków na wieczór. Ponieważ nie jedli w ciągu dnia, w późniejszych porach mają większy apetyt. Tak zaczyna się nadmierne wieczorne objadanie. Nie celebrujemy posiłków, bo nie mamy na to czasu i przyzwyczajamy się do tego. Dlaczego warto korzystać z porad dietetyka? – Przede wszystkim dlatego, że jest bardzo dużo informacji na temat żywienia np. w gazetach czy internecie i większość osób uważa, ze zna się na żywieniu. Tymczasem, tak naprawdę nie do końca wiemy, co robimy dobrze a co źle. Nie jesteśmy w stanie być obiektywni w stosunku do siebie i ocenić tego, jak się odżywiamy. Wiele osób przychodząc do dietetyka, twierdzi, że zdrowo się odżywia, po czym okazuje się, że nie do końca wszystko jest tak jak powinno. To też sprawa chorób – można sobie tym co przeczytamy na jakimś portalu zaszkodzić, bo nie wiemy czy można taki czy inny produkt stosować. Do czego może prowadzić otyłość? – Może prowadzić do cukrzycy typu II, czyli tej nabytej. Ponadto do chorób układu krążenia – nadciśnienia, choroby wieńcowej. Jeśli jest to otyłość typu brzusznego, to tłuszcz otłuszcza narządy wewnętrzne. Mogą pojawiać się problemy z drogami żółciowymi, wątrobą, pojawiają się kamienie w pęcherzyku żółciowym, a także choroby nowotworowe jak np. rak jelita grubego, czy u kobiet nowotwory narządów żeńskich. Otyłość może powodować choroby ale może też być powikłaniem chorobowym, bo nie zawsze wynika z samego przyjmowania za dużej ilości kalorii. A co z genetyką? Jeśli rodzice, dziadkowie byli otyli – czy zwiększa to ryzyko otyłości u dziecka? Na ile to wina genów a na ile przenoszenia niezdrowych nawyków żywieniowych z pokolenia na pokolenie? – Częściej jest to ta druga kwestia. Jeśli jest to sprawa genów to predyspozycje do tycia są oczywiście większe, ale nawet wtedy nie musi dojść do otyłości. Genetycy mówią o przypadkach w liczbie kilku procent, a bardziej o warunkach środowiskowych, czyli stylu życia, prowadzeniu aktywności fizycznej, pracy i tym co jemy. Mówi się, że jeśli rodzice, dziadkowie byli otyli to także dziecko będzie miało z tym problem, ale to najczęściej sprawa złych nawyków żywieniowych. W przypadku gdy dziecko cierpi na otyłość, rodzina kontaktując się z dietetykiem, zaznacza, że tylko ono powinno zniwelować wagę i nie dotyczy to innych, reszta rodziny nie chce zmienić sposobu żywienia nie będzie to możliwe. Jeśli chodzi o genetykę i predyspozycje do otyłości z uwagi na choroby - jeśli dziecko je dziedziczy może to wpłynąć na kłopoty z wagą. Otyłość wśród dzieci – czy to coraz częstszy problem? – Niestety, ten problem wzrasta – jedno na troje dzieci ma problemy z masą ciała. Jakiś czas temu było to co piąte dziecko, więc statystki się zmieniają. Wśród nastolatków jest trochę inaczej, bo zaczynają one zwracać uwagę na swój wygląd. Otyłość czy nadwaga pojawia się znaczenie częściej u osób około 10 roku życia niż u 15-16 latków. U tych drugich warto spojrzeć na inne problemy, jak np. anoreksja czy bulimia. Jeśli u takiej osoby pojawia się nagłe zainteresowanie kuchnią, jedzenie w samotności to należy zwrócić na to uwagę. Ważne jest to, że o ile chorzy na anoreksję są bardzo szczupli, to ludzie z bulimią mogą mieć nadwagę lub cierpieć na otyłość ze względu na to, że nie mają kontroli nad masą ciała. „Zajadanie” stresów jest trochę jak nałóg. Czy osoby, którym udało się schudnąć wracają do poprzednich nawyków, a co za tym idzie – tyją znowu? – Są tacy ludzie, ale są też ci, którym udało się utrzymać efekty diety. Jeśli po pomoc zgłasza się osoba, która chce zrzucić np. 5 kg, to raczej wszystko będzie w porządku a zasady diety będą przestrzegane. Są też tacy, którzy cierpią na otyłość ale udaje im się ją zniwelować i zachować nową wagę. Najgorzej jest w sytuacji jeśli ktoś ma duży problem, ale nagle przestaje się zgłaszać na wizyty, nie ma z nim kontaktu – to sygnał, że prawdopodobnie całkowicie odstawił dietę. Wtedy efekt jojo z pewnością się pojawi. Co jest największym wrogiem walki o nową sylwetkę? Czy ludzie oczekują natychmiastowych efektów? – Często wrogiem nie jest brak motywacji, która na początku jest obecna, ale brak silnej woli, aby dietę utrzymać. Zdarza się, że ludzie są zniechęceni, bo korzystali już z pomocy dietetyka albo stosowali jakąś dietę. Jeśli u kogoś musi nastąpić drastyczna zmiana żywienia, a wcześniej odżywiał się niezdrowo, to kiedy nie będzie szybko widać efektów, motywacja spadnie. Mogą tu mieć znaczenie też sprawy finansowe, bo nowy sposób odżywiania może być trochę droższy. Ważne jest też wsparcie otoczenia. W przypadku dzieci – cała rodzina musi współpracować i zmienić jadłospis. Czy można stosować diety znalezione w internecie czy czasopiśmie? – Nie wszystkie diety czy porady, dostępne w internecie i pismach są złe. Często wypowiadają się w nich dietetycy, ale na pewno nie można wierzyć w „diety cud” albo picie samych ziół. Przede wszystkim aby schudnąć, powinno się jeść, a nie głodzić. Trzeba też wziąć pod uwagę, że nie istnieje taki produkt, który dostarczy organizmowi wszystkich składników odżywczych. Dlatego też dieta – nawet ta odchudzająca, powinna być urozmaicona i wszystkie rodzaje produktów, powinny się w niej pojawiać. Jak jest w przypadku osób, które były aktywne fizycznie ale z jakichś przyczyn musiały z tej aktywności zrezygnować? – Problemem jest to, że przy zwiększonej aktywności fizycznej możemy jeść więcej, bo zapotrzebowanie jest zwiększone. Mamy przez to większy apetyt, ale w momencie, kiedy przestajemy być aktywni lub częstotliwość ćwiczeń ulega zmniejszeniu, chęć najedzenia się nie znika. Nie ograniczamy wtedy jednak ilości spożywanych kalorii. Myślę, że warto zgłosić się do dietetyka, aby nie tylko ocenić to jak się odżywiamy, ale też ustalić kaloryczność i ilość produktów, jaką powinniśmy spożywać. Dziękuję za rozmowę. Kaja Mrozowska 1% Twojego podatku zamienimy na 100% dobra Przekaż Fundacji Domy Wspólnoty Chleb Życia 1% podatku dochodowego. W polu „Numer KRS” wpisz 0000132424. Fundacja Domy Wspólnoty Chleb Życia Jankowice 38, 27-530 Ożarów tel. 15 839-30-60 kom. 504-198-837 www.skarbyprababuni.org.pl www.chlebzycia.org.pl AKSON Miesięcznik Świętokrzyski 11 Gdy uczucia sterują ciałem N iniejszy tekst chciałbym poświęcić na przybliżenie problemu zdrowotnego, jakim są tzw. zaburzenia psychosomatyczne. Zapewne w Państwa najbliższym otoczeniu, może ktoś z rodziny, albo ze znajomych, cierpi od dłuższego czasu na różne dolegliwości natury cielesnej, których jednoznacznie wyjaśnić się nie da. Wielokrotne wizyty u lekarza rodzinnego, internisty, kardiologa czy gastrologa i wykonane liczne badania laboratoryjne, jak i obrazowe dalej nie pokazują co stanowi zarzewie problemu. Co więcej, nawet kilka różnych kuracji nakierowanych na prezentowane skargi nie rozwiązują problemu. Taka sytuacja może silnie sugerować, że cały problem ma swój początek w psychice chorego i właśnie zajęcie się człowiekiem od tej strony mogłoby ukrócić jego cierpienie. Cechą charakterystyczną tej grupy zaburzeń jest wysuwanie się na pierwszy plan lub jednoznaczna dominacja dolegliwości natury cielesnej. Owe objawy sugerują poważną chorobę fizyczną, przy braku zaburzeń, które by te skargi usprawiedliwiały. Weźmy przykład kliniczny: pacjentka w średnim wieku, od kilku lat cierpiąca na wzdęcia, wędrujące bóle brzucha, reagująca biegunkami na ewidentnie stresowe sytuacje, wiele razy odwiedzała lekarza rodzinnego, który nie widząc rozwiązania jej problemów skierował ją do gastroenterologa. Pacjentka przeszła kolonoskopię, gastroskopię, wykonano testy alergiczne na pokarmy, na obecność bakterii helicobakter pylorii... wszystkie badania nic nie wniosły do procesu diagnostycznego. W końcu przy kolejnej wizycie w POZ pacjentce zalecono konsultację u lekarza psychiatry. Chora zareagowała na to bardzo sceptycznie, lecz ostatecznie skorzystała z tej porady. Psychiatra (notabene nieco starszej daty) zdiagnozował u tej pani tzw. nerwicę żołądka, zapisał jej odpowiednie leczenie farmakologiczne i zalecił podjęcie psychoterapii. Już po kilku tygodniach objawy znacznie się zmniejszyły i pacjentka była zadowolona z lepszej jakości życia, a kontynuowana psychoterapia pozwoliła jej rozwiązać wiele problemów „duchowych”’, z jakimi kobieta zmagała się w życiu osobistym. Doszliśmy teraz do sedna problemu, czyli czynników psychologicznych i konfliktów – tutaj można zauważyć, że w związku z pojawieniem się takich spraw, czy ich zaostrzaniem lub długotrwałym utrzymywaniem się, dolegliwości cielesne wyraźnie nasilają się. Takimi kwestiami, o jakich mowa, mogą być np. nieporozumienia małżeńskie, frustracje w życiu zawodowym, niemożność zrealizowania swych marzeń, chociażby budowy domu czy posiadania dziecka. Sprawy, które wywołują u nas niepokój są w pewien sposób przeinaczane przez naszą podświadomość do objawów takich, jak: napadowe kołatania serca, ucisk w klatce piersiowej, bóle brzucha, wzdęcia, problemy z wypróżnieniami itp. Ważne jest, aby dany konflikt rozpoznać i wdrożyć odpowiednie oddziaływanie terapeutyczne. Inną ważną cechą tych schorzeń jest zupełny brak kontroli nad objawami somatycznymi – pacjent nie ma żadnego świadomego wpływu na obecność dolegliwości, mimo, że „de facto” rodzą się one w jego głowie. Przy tym koncentruje się on wyłącznie na sprawach swojego zdrowia. Problemy natury psychologicznej są tutaj zupełnie zasło- Młodzi ludzie w obecnych czasach nie myślą przyszłościowo. Brak im pomysłu na siebie i na to, czym mogliby się kiedyś trudnić. Jest to spowodowane strachem przed tym, co może się stać, jeśli źle wybiorą np. kierunek studiów, brakiem świadomości, że niedługo zaczną samodzielne życie. Ten problem narasta. Większość naszych znajomych w klasie maturalnej nie wie, co chce robić po liceum, a przecież wybór drogi zawodowej to jedna z najważniejszych decyzji w naszym życiu. W podjęciu decyzji o wyborze drogi swojego kształcenia ma pomóc projekt „Weź się za siebie”. Jest to projekt społeczny realizowany przez uczniów trzech ostrowieckich szkół: Filipa Sobczyka, Jakuba Pobiegę, Norberta Górę, Patryka Piwnika i Miłosza Olszańskiego (na zdjęciu obok). Jest on częścią ogólnopolskiej olimpiady „Zwolnieni z teorii”. To pierwsza praktyczna olimpiada dla uczniów szkół ponad gimnazjalnych oraz studentów. Jej celem jest rozwój prak- Weź się za siebie tycznych umiejętności uczestników z zakresu zarządzania projektami społecznymi. To gra zespołowa, w której robisz prawdziwy projekt społeczny. Przez realizację projektu prowadzi Cię krok po kroku interaktywny portal. Każdy, kto dotrze do końca, wygrywa i otrzymuje Certyfikat PMI R.E.P., a najlepsi dostają renomowane tytuły i dyplomy. Celem projektu „Weź się za siebie” jest zachęcenie osób wkraczających w dorosłość do realizowania swoich pasji oraz podejmowania świadomych decyzji na drodze swojego kształcenia. Aby go osiągnąć, zamierzamy zorganizować serię czterech spotkań o tematyce kolejno: wyboru studiów, wyboru konkretnej specjalizacji zawodowej, prowadzenia własnej działalności gospodarczej i motywacji - mówią uczestnicy projektu. nięte przez skargi fizyczne, czego chory prawie nigdy nie dostrzega i nie zdaje sobie z tego sprawy. Dzisiejsza wiedza medyczna wskazuje jednoznacznie, że czynniki psychologiczne nie są jedynymi przyczynami występowania tych schorzeń, lecz swoją rolę też mają uwarunkowania biologiczne. Wykazano bowiem u osób dotkniętych tymi problemami m.in. dysfunkcje procesów uwagi, nieprawidłowości związane z działaniem ośrodków somatosensorycznych w centralnym układzie nerwowym czy nadwrażliwość układu limbicznego. Według dzisiejszych klasyfikacji psychiatrycznych do tej grupy schorzeń włącza się: 1) Zaburzenia somatyzacyjne (z somatyzacją) – obraz kliniczny pokazuje nawracające, różnorodne (nie tylko z jednego narządu np. serce, żołądek), zmienne objawy somatyczne utrzymujące się przynajmniej od 2 lat, z historią licznych badań czy zabiegów diagnostycz- nych oraz przewlekłym i niejednolitym przebiegiem, którym towarzyszy znaczne upośledzenie funkcjonowania w wielu wymiarach życia; 2) Zaburzenie hipochondryczne – tutaj pacjent zgłasza utrwalone skargi somatyczne, ciągle podejrzewa u siebie występowanie ciężkiej, najczęściej śmiertelnej choroby, której poszukiwanie staje się bardzo ważną częścią aktywności. Takie osoby zupełnie nie przyjmują zapewnień o dobrym stanie ogólnym zdrowia i nie akceptują powiązania swych dolegliwości z kondycją psychiczną; 3) Zaburzenia wegetatywne występujące pod postacią somatyczną – kiedyś nazywane nerwicami narządowymi, skargi dotyczą jednego układu mającego unerwienie autonomiczne – pokarmowego, krążenia czy oddechowego, mogą mieć postać albo np. przyspieszonej akcji serca, potliwości, drżenia, zaczerwienienia – co świadczy pobudzeniu układu współczulnego lub zmiennych nieswoistych skarg – wędrujące bóle, wzdęcia, ściskania itp.; 4) Uporczywe bóle psychogenne – bóle, których przyczyny nie można wyjaśnić procesami fizjologicznymi czy chorobami fizycznymi, ale występują w związku z konfliktami psychospołecznymi czy emocjonalnymi. Właściwie, przeczytawszy powyższe akapity, można się domyślać, jakie są elementy leczenia połączonego z zachowaniem osoby dotkniętej zaburzeniami psychosomatycznymi. Absolutną podstawą jest prawidłowy kontakt terapeutyczny z lekarzem POZ, który będzie stanowił bazę do szybkiego wdrożenia postępowania diagnostycznego, w tym wykluczenia realnych problemów fizykalnych, jak i odpowiednie nakierowanie pacjenta na pomoc osób wykwalifikowanych. Najważniejszą częścią pomocy jest psychoterapia (oczywiście prowadzoną przez licencjonowanego psychoterapeutę) – obecnie najwięcej mówi się o skuteczności metod poznawczobehawioralnych, ale terapie wg innych szkół też mogą stanowić dla pacjenta wsparcie, jak np. terapia psychodynamiczna, psychoanalityczna czy systemowa. W wielu przypadkach niezbędna staje się rola lekarza psychiatry, gdy stopień nasilenia objawów jest znaczny i w sposób istotny dezorganizuje egzystencję pacjenta. Wtedy można skorzystać z leczniczego działania leków przeciwdepresyjnych, uspokajających czy nawet przeciw psychotycznych. Mam nadzieję, że przeczytany tekst zachęci Państwa do refleksji albo przynajmniej zwróci uwagę na zagadnienie chorób psychosomatycznych. Warto w tym momencie zdać sobie sprawę, jak powszechny i jednocześnie niedoszacowany jest to problem, bowiem jak pokazują statystyki – odsetek chorych, przychodzących po pomoc do lekarzy ogólnych z powodów psychologicznych, choć z dolegliwościami natury fizycznej, stanowi aż 30% (sic!). Osobiście, ta liczba mnie przeraża... lecz wiem, że im wszystkim można pomóc! Piotr Broda Lekarz medycyny, psychiatra Miesięcznik „AKSON” jest patronem medialnym projektu 12 AKSON Miesięcznik Świętokrzyski Przekaż 1 procent – to nic nie kosztuje 1 stycznia 2004 r. weszła w życie ustawa o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie (Dz. U. 2003 nr 96 poz. 873). Na jej mocy podatnik płacący podatek dochodowy od osób fizycznych może przekazać 1% swojego należnego podatku na rzecz wybranej przez siebie organizacji pożytku publicznego, znajdującej się na oficjalnej liście tego rodzaju organizacji. Przed 1 stycznia 2007 r. podatnik był obowiązany osobiście dokonać przelewu na rzecz wybranej przez siebie organizacji pożytku publicznego, a następnie odliczyć tę kwotę w swoim rozliczeniu rocznym. Obecnie na wniosek podatnika wyrażony w zeznaniu rocznym zrobi to za nas naczelnik urzędu skarbowego do którego trafi nasze zeznanie podatkowe. Prawo do przekazania części podatku dochodowego przysługuje osobom opodatkowanym: 1. Na zasadach ogólnych, a więc na podstawie skali podatkowej (niezależnie od źródła: np. umowa o pracę, umowa zlecenie, świadczenie osób bezrobotnych). 2. Podatkiem liniowym 19% - z tytułu prowadzenia działalności gospodarczej. 3. Ryczałtu od przychodów ewidencjonowanych z tytułu prowadzenia działalności gospodarczej lub najmu prywatnego. Ponadto z przekazania 1% podatku dochodowego mogą skorzystać również podatnicy rozliczający przychody ryczałtowe wykazane w ustawie o podatku dochodowym od osób fizycznych (np: zbycie nieruchomości, kapitały pieniężne, prawa majątkowe). Aby przekazać 1% podatku na rzecz dowolnej organizacji, należy w ustawowym terminie złożyć odpowiednią deklarację roczną. Do dnia 30 kwietnia Magdalena Kowalska tego obowiązku muszą dopełnić osoby rozliczające się na drukach PIT-36; PIT-36L, PIT-37 oraz PIT-38 i PIT-39, natomiast dla osób korzystających z formularza PIT-28 (ryczałt ewidencjonowany) termin upływa już 31 stycznia 2016 r. Każda deklaracja zawiera pole, w którym należy wpisać dane organizacji PP oraz numer KRS a także kwotę, którą chcemy ofiarować. Maksymalnie możemy oddać kwotę równą 1% podatku wynikającego z zeznania rocznego. W sytuacji gdy podatnik zobowiązany jest złożyć dwa różne zeznania np. PIT-37 z dochodów według skali podatkowej (np. umowa o pracę) oraz PIT-28 z dochodów z tytułu najmu prywatnego, ma prawo do odliczenia 1% podatku w każdym z nich. Jeden procent podatku należy zaokrąglić do pełnych dziesiątek groszy w dół. Przekazanie 1% podatku nie wiąże sie z żadnym dodatko- REKLAMA wym obowiązkiem po stronie osoby przekazującej (podatnika). Należy tylko poprawnie wypełnić deklarację podatkową, czyli jeden z formularzy, który wymieniłam powyżej, podać aktualny i dokładny numer KRS organizacji, której chcemy przekazać swój 1% oraz opłacić podatek wynikający z deklaracji. Podatek przez nas opłacony trafia na konto urzędu skarbowego i zazwyczaj zasila budżet państwa. Warto więc zrobić coś pożytecznego dla innych i zdecydować się na przekazanie 1% potrzebującym. Wtedy budżet państwa otrzyma ten 1% mniej, a naczelnik urzędu skarbowego przekaże wyliczoną kwotę (odpowiadającą1%) na rzecz organizacji przez nas wybranej. Przyczynimy się w ten sposób do pomocy osobom chorym, niepełnosprawnym, poszkodowanym przez los. Wesprzeć możemy również schroniska dla zwierząt lub gatunki zwierząt zagrożonych wyginięciem. Możliwości jest bardzo wiele. Z naszej kieszeni nie ubywa nawet jeden przysłowiowy "grosz", a możemy pomóc. Pamiętać należy, iż przekazane kwoty nie wymagają udokumentowania w żaden sposób. Jeśli nie wiesz komu przekazać swój 1% podatku, listy instytucji, które uprawnione są do otrzymania 1% podatku możesz znaleźć na stronie Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. Magdalena Kowalska Lista dystrybucji miesięcznika AKSON POWIAT OSTROWIEC ŚWIĘTOKRZYSKI 1. Urząd Miasta, ul. J. Głogowskiego 3/5, Ostrowiec Św. 2. Starostwo Powiatowe, Iłżecka 37, Ostrowiec Św. 3. III Liceum Ogólnokształcące, ul. Sienkiewicza 67, Ostrowcu Św. 4. Delikatesy Sezam, ul. Jana Pawła II 3, Ostrowiec Św. 5. Zakład fryzjerski, ul. Reja11, Ostrowiec Św. 6. Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji, ul. Świętokrzyska 11, Ostrowiec Św. 7. Miejskie Centrum Kultury, ul. Siennieńska 54, Ostrowiec Św. 8. Szpital Ostrowiec, Kiosk przy wejściu głównym, Szymanowskiego 11 9. NSZOZ GOMED, ul. Polna 9, Ostrowiec Św. 10. MHSI, ul. Żabia 40, Dw. PKS, Ostrowiec Św. 11. MHSI, ul. Siennieńska 214, Ostrowiec Św. 12. MHSI, ul. Traugutta 46, Ostrowiec Św. 13. MHSI, ul. Iłżecka 148, Ostrowiec Św. 14. MHSI, ul. Kopernika 27/1P, Ostrowiec Św. 15. MHSI, ul. Kopernika 36/1P, Ostrowiec Św. 16. MHSI, ul. Bałtowska 276, Ostrowiec Św. 17. MHSI, Kol. Robotnicza 66A, Ostrowiec Św. 18. MHSI, os. Ogrody 6A, Ostrowiec Św. 19. MHSI (kiosk), ul. Piaski 2/1P, Ostrowiec Św. 20. Top Market, ul. Iłżecka 60, Ostrowiec Św. 21. Top Market, ul. J. Kilińskiego 6, Ostrowiec Św. 22. Top Market, ul. Sandomierska 4, Ostrowiec Św. 23. Top Market, ul. Iłżecka 175A, Ostrowiec Św. 24. Top Market, ul. Polna 84, Ostrowiec Św. 25. Top Market, os. Ogrody 28, Ostrowiec Św. 26. Top Market, os. Pułanki 19, Ostrowiec Św. 27. Top Market, os. Słoneczne 14, Ostrowiec Św. 28. Top Market, ul. Iłżecka 26, Ostrowiec Św. 29. Top Market, ul. Świętokrzyska 1, Ostrowiec Św. 30. U masarza, os. Ogrody 37 lok 14U, Ostrowiec Św. 31. U masarza, Rynek 33, Ostrowiec Św. 32. U masarza, ul. Grabowiecka 3B, Ostrowiec Św. 33. U masarza, os. Ogrody 10A, Ostrowiec Św. 34. Sklep spożywczy, Henryka Chmielowiec, ul. Rudzka 11, Ostrowiec Św. 35. Wiesława Kopała, os. Patronackie, Pawilon nr 5, Ostrowiec Św. 36. PPHU Wiolmar, W. Gołdon, Al. J.Pawła II 83 G, Ostrowiec Św. 37. PPHU Wiolmar, W. Gołdon, Mini-Delikatesy, os. Stawki przy bloku 77, Ostrowiec Św. 38. Urząd Miasta i Gminy, ul. Warszawska 45 B, Kunów 39. Urząd Miasta i Gminy, ul. Ostrowiecka 40, Ćmielów 40. Sklep Robert, Plac Rynek, Ćmielów 41. Delikaresy Sezam, ul. Sandomierska 243, Ćmielów 42. Top Market, ul. Sandomierska 237, Ćmielów 43. Delikatesy Centrum, Rynek 35, Ćmielów 44. Sklep Smakuś, Grójec 9B, Grójec 45. Sklep spożywczy, Piaski Brzóstowskie 1 POWIAT STASZÓW 46. Starostwo Powiatowe, J. Piłsudskiego 7, Staszów 47. Sklep owoce, warzywa, prasa, Rynek 16, Staszów 48. Miejsko-Gminny SPZOZ, ul. Wschodnia 23, Staszów 49. Zakład fotograficzny Adam Nagórka, ul. Szpitalna 6,Staszów 50. Urząd Miasta i Gminy, ul. Rynek 1, Osiek 51. Urząd Miasta i Gminy, ul. Staszowska 15, Rytwiany 52. Sklep Spożywczy, Rynek 16, Bogoria 53. CPN, Rynek 6, Bogoria POWIAT STARACHOWICE Urząd Miasta, ul. Radomska 45, Starachowice 54. Galeria Skałka, Pawilon 11 i 12, ul. Armii Krajowej 28, Starachowice 55. PUH „Żak”, ul. Żeromskiego 8,Starachowice 56. Urząd Miasta i Gminy, ul. Wielkowiejska 1, Wąchock 57. Miejsko-Gminna Biblioteka Publiczna, ul. Kościelna 7, Wąchock 58. Urząd Gminy, ul. Staszica 3, Brody POWIAT OPATÓW 59. Starostwo Powiatowe, ul. Sienkiewicza 17, Opatów 60. Alchem, ul. Kopernika 6, Opatów 61. Twój Salon Urody, ul. Partyzantów 2, Opatów 62. Lewiatan, ul. Partyzantów 2, Opatów 63. Sklep spożywczo-przemysłowy, Krystyna Żądło, Bidziny 124A 64. Delikatesy Centrum, Marzena Sałapa, Czekarzewska1, Tarłów 65. Urząd Gminy, Baćkowice 84, Baćkowice 66. Urząd Gminy, Wojciechowice 50, Wojciechowice 67. Urząd Gminy, Sadowie 86, Sadowie 68. Sklep Barbara Bielecka, Kujawy 35, gm. Iwaniska 69. Reczka Danuta, Gryzikamień 30, gm. Iwaniska 70. Sklep spożywczo-przemysłowy, Ujazd 9A, gm. Iwaniska 71. Sklep spożywczo-przemysłowy, Radwan 4B, gm. Iwaniska 72. Sklep, ul. Długa 5, Ożarów 73. Sklep, os. Wzgórze 28, Ożarów 74. Groszek, os. Wzgórze 27A, Ożarów 75. Groszek, ul. Kolejowa 46, Ożarów POWIAT SKARŻYSKO-KAMIENNA 76. Urząd Miasta, ul. Sikorskiego 18, Skarżysko-Kamienna 77. Starostwo Powiatowe, ul. Konarskiego 20, Skarżysko-Kamienna 78. Sklep spożywczo-monopolowy, ul. Grottgera 10, Skarżysko-Kamienna 79. Sklep spożywczo- monopolowy, ul. Pułaskiego 10, Skarżysko-Kamienna 80. Sklep spożywczo-monopolowy, ul. Norwida 9, Skarżysko-Kamienna 81. Sklep spożywczo- monopolowy, ul. Sokola 26, Skarżysko-Kamienna 82. Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej, ul. Sikorskiego 19, Skarżysko-Kamienna 83. Urząd Gminy, ul. Kościuszki 79A, Bliżyn 84. NZOZ, ul. Emilii Peck 9A, Suchedniów 85. Bank Spółdzielczy, ul. Mickiewicza 8, Suchedniów 86. Sklep Spożywczy, ul. Handlowa, Suchedniów POWIAT SANDOMIERZ 87. Urząd Miasta, ul. Poniatowskiego 3, Sandomierz 88. Spar, ul. Armii Krajowej 1, Sandomierz 89. MOSiR, ul. Koseły 3A, Sandomierz 90. Delikatesy Centrum, Gierlachów 188A, Sandomierz 91. NZOZ, Wilczyce 173, Wilczyce 92. MIG-MED sp. z o.o., Podmiot Leczniczy „Zdrowie” w Świniarach Starych 93. NZOZ Centrum Medyczne „Rokitek”, Sportowa 7, Koprzywnica 94. Sklep Przemysłowy Teresa Jurek, ul. 3-go maja 1, Koprzywnica 95. Apteka Zielona, ul. Spółdzielcza 7, Dwikozy 96. Eskulap pt. apteczny, Świątniki 147, Obrazów 97. Sklep, Samborzec 89, Samborzec 99. Sklep, ul. Sandomierska 35, Klimontów AKSON Miesięcznik Świętokrzyski Nie sztuką jest mieć problem, sztuką jest dać sobie pomóc PSYCHOSALOON 13 W Walentynki w Sandomierzu weekend za pół ceny Wciąż zastanawiasz się co przyniesie jutrzejszy dzień? Wciąż myślisz jak rozwiązać trudny dla Ciebie problem, który ma istotny wpływ na Twoją przyszłość? Wystarczy, że napiszesz do nas o swoim problemie, a my udzielimy Ci odpowiedzi na nurtujące Cię pytanie. Współuzależnienie Droga redakcjo. Mam na imię Agnieszka i mam 20 lat. Odkąd tylko pamiętam w moim domu był alkohol, kłótnie i awantury rodziców. Sytuacja trochę się zmieniła, kiedy zmarł mój ojciec. Miałam wtedy 12 lat. W sumie powinnam napisać, że zapił się na śmierć, bo tak rzeczywiście było. Zostałyśmy same z mamą i nie było już awantur, ale wciąż był alkohol. Moja mama pije inaczej niż ojciec. Po cichu, bez awantur, ale pije. Nie muszę chyba mówić, że to odbija się na mnie. Czuję się odpowiedzialna za nią tak jakbym to ja była jej rodzicem, a nie odwrotnie. Niejeden raz musiałam ją ratować, w przenośni i dosłownie. Jestem już tym wszystkim zmęczona i po prostu załamana. Mój chłopak i jego rodzice namawiają mnie do wyprowadzki z domu, usamodzielnienia się i rozpoczęcia nowego życia. Ale ja boję się zostawić mamę samą, bo wiem, że beze mnie sobie nie poradzi. Co powinnam zrobić? Agnieszka, lat 20 Droga Agnieszko. Wiele wskazuje na to, że jesteś współuzależniona. Życie z osobą, która przewlekle spożywa alkohol, to ciągły stres i oczekiwanie na to co się wydarzy. Stałe napięcie i przeciążenie emocjonalne powoduje poważne konsekwencje dla zdrowia psychicznego członka rodziny, który nie pije. Poza tym, tak jak piszesz, czujesz się odpowiedzialna za swoją mamę, która przecież jest osobą samodzielną i dorosłą. Łagodzisz konsekwencje jej picia i przejmujesz odpowiedzialność i kontrolę za jej funkcjonowanie. Ty sama nie jesteś w stanie sprawić, aby Twoja mama przestała pić, ale na pewno masz prawo do własnego, spokojnego życia. Najpierw powinnaś pomóc samej sobie i nauczyć się jakie skuteczne działania możesz podjąć w przypadku swojej mamy, aby zdecydowała się na terapię uzależnienia. Myślę, że przede wszystkim powinnaś się udać po profesjonalną pomoc do terapeuty uzależnień. Życzę powodzenia! Już po raz trzeci, tym razem w dniach 13-14 lutego Sandomierz organizuje akcję „100% Sandomierza za 50%, czyli Weekend za pół ceny”. Żyję w lęku Dzień dobry. Długo zastanawiałam się, czy napisać, ale w końcu się przełamałam, bo kompletnie sobie nie radzę ze swoim problemem, a właściwie z samą sobą. Chodzi o to, że jestem bardzo zakompleksiona i nienawidzę samej siebie, za to jaka jestem beznadziejna. Nic mi w życiu nie wychodzi. Jestem byle jaką żoną, matką i chyba też pracownikiem. Nie wspomnę już o tym, jak wyglądam. Żyję w ciągłym lęku, że stracę rodzinę, pracę, bo kto na dłużej chciałby być z kimś takim jak ja. Moi bliscy nie potrafią mi pomóc i mam wrażenie, że ich męczę swoją osobą. Ich komentarze, że powinnam się wziąć w garść i, że inni mają większe problemy kompletnie mi nie pomagają - wręcz przeciwnie. Proszę mi jakoś pomóc, bo odechciewa mi się żyć. Iza, lat 31 Pani Izo, poruszyła Pani problem niskiego poczucia własnej wartości, które tak naprawdę rzutuje na całe życie człowieka, jego pracę i życie prywatne. Z tego co widzę, w Pani przypadku odbija się wyraźnie na Pani samopoczuciu psychicznym, pogarszając je i odbierając Pani radość życia. Dziś nie będę się skupiać na przyczynach niskiej samooceny, bo jest ich wiele, ale na tym jak sobie z tym radzić. Przede wszystkim proszę przyjrzeć się osobom, które Panią otaczają i podzielić ich na trzy grupy: ludzi, którzy mają na Panią pozytywny wpływ, negatywny i neutralny. Kolejnym krokiem byłoby ograniczenie lub zerwanie kontaktów z osobami „negatywnymi”, które najprawdopodobniej jeszcze zaniżają Pani samoocenę. Z kolei z ludźmi „pozytywnymi” warto spędzać jak najwięcej czasu, czerpiąc radość z tych spotkań i wzory do naśladowania jeśli chodzi o ich odbiór samych siebie. Ważną rzeczą jest też nauczenie się przyjmowania pochwał i komplementów, bez doszukiwania się tzw. drugiego dna i negowania swojej wartości. Dobrym sposobem na podniesienie samooceny jest powiedzenie sobie do lustra każdego dnia czegoś dobrego o sobie, nawet jeśli początkowo będzie to trudne oraz znalezienie jakiegoś hobby, czegoś co będzie sprawiało przyjemność i pozwoli na poznanie nowych osób, które być może pomogą Pani odkryć się na nowo. I wreszcie dobrze byłoby poszerzyć swój plan dnia o systematyczne ćwiczenia fizyczne, które działają antydepresyjnie. Jeśli po miesiącu lub dwóch nie zauważy Pani pozytywnych zmian, proponuję wizytę u psychologa lub terapeuty. Trzymam kciuki i zachęcam do podjęcia działań! Wiesia Pacholec-Maślak W tych dniach turyści i mieszkańcy mogą skorzystać z wielu produktów i usług (w tym hotelowych i gastronomicznych) za 50 procent ich ceny. Ponadto w weekend Święta Zakochanych na Rynku Starego Miasta w Sandomierzu odbędzie się Jarmark Walentynkowy połączony z wieloma atrakcjami. Jarmark będzie wydarzeniem towarzyszącym Walentynkom – m.in. Sandomierskie niebo ozdobią walentynkowe balony. Organizatorzy zapraszają wystawców, których asortyment nawiązuje do Święta Zakochanych. Mile widziane wyroby rękodzielnicze, serca w różnej postaci oraz inne okazjonalne przedmioty: poduszki, koszulki, kubeczki a także inne propozycje związane z Walentynkami. W tym dniu panuje także zwyczaj obdarowywania słodkościami swoich wybranków serca, dlatego zapraszamy wszystkich wystawców, którzy mogą zaprezentować się ze stoiskiem z łakociami. Udział w Jarmarku Walentynkowym jest bezpłatny. Informacje można uzyskać w Urzędzie Miasta w Sandomierzu. Wydarzenie jest elementem promującym miasto Sandomierz, mającym na celu wydłużenie sezonu turystycznego w mieście, zintegrowanie społeczności lokalnej, jak również prezentację towarów i usług. 14 AKSON Miesięcznik Świętokrzyski lekarz weterynarii radzi Zachowanie kota K ot domowy składa się z samych sprzeczności. Żadne inne zwierzę udomowione przez człowieka nie żyje z nim w tak poufałych stosunkach, ciesząc się równocześnie tak wielką swobodą. Nawet pies, ten najlepszy przyjaciel człowieka, rzadko może samodzielnie wybrać się tam, gdzie chce - o nie, pies jest wyprowadzany na spacer! Kot natomiast jest niezależny i chodzi własnymi drogami. Prawie każdy prowadzi podwójne życie. Z jednej strony żyje z człowiekiem w bardzo poufałych stosunkach, a z drugiej zachowuje wyjątkową niezależność. Można się o tym przekonać, obserwując swojego pupila uczestniczącego w kocim życiu towarzyskim. Kot są indywidualistami. Dzikie koty są niezależne i niezbyt towarzyskie. Koty domowe niewiele się od nich różnią. Jak w przypadku wszystkich zwierząt domowych, ich byt zależy od tego, czy zostaną nakarmione, czy sprzątnie im się kuwetę itd, mimo wszystko pozostają niezależne. Człowiek to dla kota osobnik należący do stada. Zajmuje jednak w hierarchii wyższe stanowisko. Kot ma do człowieka zaufanie i szczególnego rodzaju stosunek, Z pamiętnika belfra kreatywnego Drodzy czytelnicy, zdaję sobie sprawę, że czasy nudnego spokoju i równowagi w oświacie minęły bezpowrotnie. Machina zmian ruszyła i w żaden sposób nie chce się zatrzymać. Dopiero zaczęłam się oswajać z reformą wprowadzającą sześciolatki do szkoły i znów wehikuł czasu cofa mnie do przeszłości. Zastanawiacie się pewnie co ja – stary belfer – o tym kolejnym zamieszaniu myślę. Gdy rozpoczęto wprowadzanie obowiązku szkolnego dla sześciolatków, martwiło mnie nie to, że dzieci są zbyt małe, że nie dojrzały do nauki w szkole, że skraca się im dzieciństwo. Martwił mnie fakt, że szkoły nie są właściwie przygotowane do przyjęcia naszych milusińskich. Nie tak dawno usłyszałam w programie telewizyjnym rozmowę na temat & sześciolatków w szkole i jeden z rozmówców powiedział, że to nie dzieci sześcioletnie powinny radzić sobie w szkole, tylko nauczyciel powinien poradzić sobie z sześciolatkami, zapewniając im właściwe warunki nauki i rozwoju. Wypowiedź godna mędrca. A teraz wyobraźmy sobie szkołę, w której nie ma sal odpowiedniej wielkości, aby stworzyć tak zwane miejsce zabaw, wyposażenie w pomoce jest niewystarczające, organu prowadzącego nie stać na zatrudnienie nauczyciela wspomagającego, a do klasy w okresie przejściowym trafiają jednocześnie sześciolatki i siedmiolatki o bardzo zróżnicowanych możliwościach intelektualnych i zróżnicowanej dojrzałości szkolnej, w dodatku nowe podręczniki wymagają dopracowania. Aby stosować daleko który nie jest porównywalny z więzią z innymi kotami. Często szuka bliskości człowieka i porozumiewa się z nim ruchami, mimiką i swoją mową. Koty mogą przywiązać się do człowieka silniej niż do swego terytorium. Stosunek ten oznacza wyższy stopień rozwoju, który ulega przyspieszeniu w obecności człowieka. To tłumaczy też smutek, który kot potrafi objawiać w razie utraty swego opiekuna. Wspólne życie z ludźmi rozbudza zdolności kota i pozwala na osiągnięcia, które świadczą o wysokim stopniu rozwoju jego inteligencji. Koty dopasowują się do zwyczajów i cech ludzi w swoim otoczeniu. Pociąg do zaspakajania ciekawości i wyostrzony zmysł obserwacji pozwalają nie przegapić korzystnych dla nich okazji. Z uporem i przebiegłością dążą one do osiągnięcia swoich celów i potrafią wykorzystać dla siebie ludzkie słabości. Nierzadko uczą się naśladować czynności człowieka. Znane tego przykłady to otwieranie drzwi przez naciśnięcie klamki, czy też używanie umywalki lub WC do załatwiania własnych potrzeb. Pamięć kota, w połączeniu z jego doskonałym orientowaniem się w czasie i przestrzeni, umożliwia mu zadziwiające osiągnięcia. Koty zapamiętują stale powtarzające się wydarzenia. Nawet w najbardziej łagodnym kocie tkwi dziki kocur, od którego pochcodzi. Stale poluje – nie tylko na zwierzęcy łup, ale także na nowe, podniecające doświadczenia. To poszukiwanie nowości sprawia, że kot jest wiecznie młody i czujny. Oczywiście zdarza się, że cecha ta powoduje, iż popada w kłopotliwe, niebezpieczne sytuacje. Osobowość. Właściwie nie da się sformułować żadnych przekonujących uogólnień o kocich osobowościach. Niewątpliwie zwierzęta te są stworzeniami bardzo niezależnymi. Choć nie zawsze muszą to okazywać, gdyż nie walczą o swoją niepodległość, dopóki to nie jest konieczne. Ale potrafią i zawsze będą dawać sobie radę. Inną cechą kotów jest zmienność nastrojów. Wszystkie koty mają wyrazistą osobowość. Impulsywne przy podejmowaniu decyzji, równie gotowe uwielbiać coś, jak znienawidzić to samo dzień później, zdolne do poświęceń i gotowe osiągnąć to, co chcą, w jakikolwiek uczciwy czy nie sposób. Koty są zdolne do silnych uczuć. Często dają ciepło i przyjaźń, bez wyrzutów i pytań. Korzystaj z ich towarzystwa, opiekuj się nimi dobrze, a przekonasz się, jaką przyjemnością jest mieć jednego z nich w domu. Tomasz Rzepka Specjalista chorób psów i kotów Przychodnia Weterynaryjna Puma, ul. 11 listopada 3/10, Ostrowiec Św. Tel. 553 944 666 Dla kogo zabrzmi pierwszy dzwonek w roku szkolnym 2016/2017? idącą indywidualizację nauczania i zadbać o właściwy rozwój dziecka, nauczyciel powinien się (wybaczcie kolokwializm) sklonować. Sześciolatki i siedmiolatki w szkole, to nie jest problem, pod warunkiem, że każda szkoła w kraju jest do tego należycie przygotowana. Takie przygotowania wymagają czasu i, niestety, sporych nakładów finansowych. Zbyt pośpieszne i pochopne podejmowanie decyzji w tak ważnej kwestii jak edukacja naszych dzieci jest nie do przyjęcia. Co czeka naszych milusińskich w roku szkolnym 2016/2017? Otóż, obowiązek szkolny będzie obejmował dzieci siedmioletnie, ale sześciolatki również będą mogły iść do szkoły, pod warunkiem uczęszczania w poprzednim roku szkolnym do zerówki. Jeśli dziec- ko sześcioletnie nie uczęszczało do zerówki również może iść do pierwszej klasy po uzyskaniu opinii z poradni psychologicznopedagogicznej o możliwości podjęcia nauki w szkole podstawowej. Dzieci urodzone w 2009 r., które poszły do szkoły w roku szkolnym 2014/2015, na wniosek rodziców, złożony do 31 marca 2016 r. , będą mogły kontynuować naukę w pierwszej klasie szkoły podstawowej w roku szkolnym 2016/2017. Natomiast dzieci urodzone w I połowie 2008 r., które w roku szkolnym 2015/2016 chodzą do klasy II szkoły podstawowej, na wniosek rodziców, złożony do 31 marca 2016 r., będą mogły – w roku szkolnym 2016/2017 kontynuować naukę w klasie II. Uczniowie ci, w bieżącym roku szkolnym nie będą klasyfikowani, co oznacza, że w ich arkuszach ocen nie pojawi się informacja o powtarzaniu klasy. Rodzice tych uczniów będą mieli twardy orzech do zgryzienia. Jeśli skorzystają z możliwości powtórzenia klasy, to mogą narazić dziecko na przykrą sytuację związaną z rozstaniem z dotychczasową grupą rówieśniczą i wychowawcą. Jeśli odrzucą tę możliwość mimo widocznych trudności w nauce, to konsekwencją tej decyzji mogą być niepowodzenia szkolne. Z całą pewnością wychowawcy zrobią wszystko, aby wesprzeć uczniów i ich rodziców w każdej sytuacji. Oby żadne dziecko nie odczuło negatywnych skutków kolejnych zmian w oświacie. Ciągle jeszcze kocham swoją pracę. Kreatywna AKSON Miesięcznik Świętokrzyski Doktor Grzegorz radzi: PIĘCIORNIK B olące stawy – to już chyba choroba cywilizacji. Siedząca praca, noszenie siatek z zakupami, wielogodzinne stanie przy kuchni czy żelazku, ciągła jazda samochodem, no cóż …..to nasze codzienne życie. Taki niewłaściwy tryb życia oraz naturalne starzenie się tkanki chrzęstnej, a także często nadwaga, powodują zwyrodnienia, a co za tym idzie ból stawów. Najczęściej bolą stawy kolanowe, ale także biodrowe i inne. To kolejne dla mnie wyzwanie, któremu postaram się zaradzić . Chciałbym przedstawić Państwu wręcz „magiczną” moc żelu, który zawiera m.in. ekstrakt z pięciornika, wyciąg z arniki, wyciąg z pokrzywy, olejek jałowcowy, olejek eukaliptusowy, olejek tymiankowy. Pięciornik (Siedmiopalecznik błotny) dzięki zawartości związków czynnych( flawonoidy, olejki eteryczne, żywice, kwasy organiczne, garbniki) wykazuje działanie przeciwbakteryjne, przeciwzapalne, przeciwbólowe, przeciwkrwotoczne oraz regeneracyjne. Pomocny w dolegliwościach reumatycznych i artretycznych, w nerwobólach oraz zapaleniu mięśni i stawów. Dzięki pięciornikowi organizm w sposób naturalny tworzy i utrzymuje strukturę chrząstki stawowej, zapewnia jej wytrzymałość i elastyczność, odnawia skład płynu stawowego, zmniejsza stany zapalne i reakcje autoimmunologiczne. Pomaga przywrócić podstawowe funkcje stawów. Arnika w lecznictwie stosowana jest zewnętrznie jako płynne wyciągi z kwiatów arniki, zawierające jako główne składniki biologicznie czynne laktony seskwiterpenowe typu gwajanu – arnikolidy, a także helenalinę oraz jej estry. Ponadto w substancji występują flawonoidy, kwasy fenolowe, olejek eteryczny, sterole i triterpeny oraz karotenoidy. Substancje czynne łatwo wchłaniają się przez naskórek, docierając do naczyń włosowatych, na które działają wzmacniająco, a także sprzyjają resorpcji płynu wysiękowego w przypadku uszkodzenia ich ścianek. Przetwory z arniką są to najczęściej nalewki, płukanki, maści i kremy używane zewnętrznie. Wskazaniami do ich stosowania są pourazowe obrzęki, stłuczenia, owrzodzenia żylakowe podudzi, zapalenia żył, oparzenia I i II stopnia, stany zapalne jamy ustnej i dziąseł. Spytacie Państwo, czy warto go stosować, czy to nie jest kolejna tylko reklama? Otóż decyzja należy do Państwa. Ja tylko mogę uświadomić Państwa, jak bardzo pięciornik, czyli ten kosmetyczny żel jest pomocny w dolegliwościach reumatycznych, nerwobólach, rwach kulszowych, barkowych oraz zapaleniach mięśni i stawów. Może być też stosowany do masażu. Jeśli się zdecydujecie, pamiętajcie Państwo, aby stosować go regularnie, nanosząc niewielką ilość balsamu na skórę w okolicach stawów i wetrzeć ruchem masującym, aż do całkowitego wchłonięcia. Stosować przez jakiś czas dwa razy dziennie. Rekomendowany przeze mnie żel produkowany jest przez znaną rosyjską firmę Twins Tec. Okłady na stawy Ból stawów, niezależnie od koniecznej konsultacji z lekarzem i prowadzonej przez niego terapii, możemy próbować łagodzić domowymi starymi sposobami czyli za pomocą okładów. Jaki zastosujemy okład zależy od przyczyny bólu. W bólu spowodowanym urazem lub wskutek zaostrzenia choroby zwyrodnieniowej możemy zastosować miejscowe leczenie zimnem, czyli zimny okład. Naczynia krwionośne skurczą się a po chwili rozszerzą i nastąpi korzystne przekrwienie tkanek. Leczenie ciepłym okładem możemy zastosować w bólu przewlekłym. Podwyższenie temperatury tkanek zwiększy przepływ krwi, co podziała uśmierzająco na ból. Na bolący staw wystarczy położyć ręcznik zmoczony w gorącej wodzie albo termofor. Okład należy powtarzać rano i wieczorem przez 10 minut. Ciepłych okładów nie wolno stosować w przypadku ostrych stanów zapalnych. P rzychodzi blondynka do salonu samochodowego i kupuje nowiutki Porsche…. Za tydzień przyjeżdża do serwisu i mówi: – Wie pan, jak jadę sama wszystko gra, jeśli z kimś – to zawsze coś śmierdzi. Fachowiec dokłdnie obejrzał samochód, zajrzał pod maskę i mówi: – Wygląda na to, że jest wszystko w porządku, ale na wszelki wypadek przejadę się z panią i sprawdzimy. Wyruszyli, blondynka pędzi 200 na godzinę, po chodnikach, na czerwonych światłach, wyprzedza wszystkich, nagle zatrzymuje się i mówi: – No i co, czuje Pan? – Ja nie tylko czuję, ja w tym siedzę. *** Mąż wraca do domu pijany, cały w szmince, na ubraniu długie rude włosy… 15 uśmiechnij się Żona do niego: – No i co, co dzisiaj wymyślisz? – Nie uwierzysz kochanie, pobiłem się z klaunem! *** Rozmawiają trzy koleżanki: – Poprzedniego Sylwestra spędziłam na Hawajach…. – A ja na dnie oceanu, było tak fajnie…. – A ja z wami w kuchni, tylko ja nic nie paliłam… *** – Gdzie ty pracujesz? – Nigdzie. – A co robisz? – Nic – Ale fajne masz zajęcie… – Tak, ale wiesz jaka jest konkurencja? *** – Synu, jak się ożenisz, dopiero poznasz co to jest prawdziwe szczęście! – Tak? – Tak, tylko będzie już za późno…. *** – Przecież powiedziałam ci wyraźnie: Będę za pięć minut! Po co dzwonisz do mnie co pół godziny?! *** W barze smutny klient zamawia kieliszek za kieliszkiem. W końcu kelner nie wytrzymuje i pyta: – Czy coś się stało? – Tak, pokłóciłem się z żoną. Ona obiecała, że nie będzie ze mną rozmawiać przez cały miesiąc. – Ooo, jak przykro.. – Nawet nie mów, dzisiaj jest ostatni dzień! Przepisy z Bałtowskiego Zapiecka Ciasto marchewkowe bezglutenowe SKŁADNIKI: - 350g mąki (ekstra uniwersalnego koncentratu mąki bezglutenowej) - 4 jajka - 250g cukru - 1 łyżeczka proszku do pieczenia bezglutenowego - 1 łyżeczka sody oczyszczonej - 1/2 szklanki oleju - 1 łyżeczka cynamonu - 2 szklanki startej marchewki Mąkę wymieszaj z sodą, proszkiem do pieczenia i cynamonem. Marchew jeśli trzeba odciśnij z nadmiaru soku. Jajka utrzyj z cukrem na puszystą masę ciągle ucierając dodaj olej, marchew (łyżeczkę marchewki odłóż do dekoracji), następnie dodawaj partiami wymieszaną z proszkiem mąkę. Wszystko wymieszaj. Ciasto przełóż do prostokątnej formy wyłożonej papierem do pieczenia, posyp resztą marchewkowych wiórek i wstaw do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i piecz około 40 minut. 16 AKSON Miesięcznik Świętokrzyski Zagrały miliony serc Tegoroczny 24. Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy już za nami. Pieniądze, które wspomogą ratowanie zdrowia i życia najmłodszych i starszych zbierało w Polsce ponad sto dwadzieścia tysięcy wolontariuszy. Miliony Polaków wrzucały pieniądze do ich puszek. W regionie świętokrzyskim tegoroczny finał przyniósł wspaniały rezultat. Do puszek trafiło prawie 1,6 miliona złotych – najwięcej w historii dotychczasowych zbiórek Orkiestry. To świadectwo naszego zaangażowania we wspólny cel i dowód na to, że razem możemy osiągnąć sukces. W grę orkiestry zaangażowały się także aktywnie wszystkie sztaby działające w naszym regionie. W powiecie ostrowieckim wolontariusze zebrali 104 970 złotych. Zbiórka w powiecie starachowickim przyniosła 101 170 zł, a skarżyskim – 94 500 zł. Powiat opatowski zasilił orkiestrę kwotą 56 460, a powiat sandomierski 86 900 zł. Mieszkańcy powiatu staszowskiego do puszek wolontariuszy wrzucili 11 350 zł. Są to dane przybliżone, ale te liczby świadczą, że mieszkańcy regionu doskonale rozumieją społeczny cel WOŚP. Czerwone serduszko jest dla nich symbolem wspólnego działania dla dobro ogółu. Dlatego razem coraz więcej osób gra w tej wspaniałej orkiestrze. Zdjęcia wielkiego finału z naszego regionu otrzymaliśmy od organizatorów sztabów, wolontariuszy orkiestry. Serdecznie dziękujemy. Licytacja przedmiotów na rzecz WOŚP w Sandomierzu Licytacja podczas finału WOŚP w Ćmielowie W czasie kwesty w Ostrowcu Świętokrzyskim Podczas licytacji 3 kompletów gadżetów promocyjnych przekazanych na aukcję przez Starostwo Powiatowe w Staszowie AKSON – Adres redakcji: ul. Górzysta 6, 27-400 Ostrowiec Św. Kontakt: 660080164; e-mail: [email protected] Dyżury w redakcji: w każdy czwartek w godz. od 10 do 15. Brody – w czasie rozliczenia w Sztabie. Organizatorem Sztabu WOŚP było Centrum Kultury i Aktywności Lokalnej w Brodach. Występ dzieci z grupy PARADOX działającej przy Sandomierskim Centrum Kultury Uczestnicy licytacji dla WOŚP w Staszowskim Ośrodku Kultury W Sadowiu nie zabrakło występów artystycznych, na scenie grupa taneczna z GOKiS w Sadowiu Redakcja zastrzega sobie prawo niewykorzystania materiałów nie zamówionych, a także prawo do skracania i adiustacji tekstów oraz opatrywania własnymi tytułami. Wyrażane opinie są poglądami autorów i nie zawsze odzwierciedlają stanowisko redakcji oraz wydawcy. Redakcja zastrzega sobie także prawo odmowy przyjęcia reklamy lub ogłoszenia. Za treść reklam, ogłoszeń oraz listów redakcja i wydawca nie odpowiadają. Ponadto autorzy tekstów, zdjęć i fotografii (również innych form fotografiki) oświadczają, że nadesłane przez nich materiały w żaden sposób nie naruszają praw autorskich osób trzecich i są uprawnieni do rozporządzania nimi.