Rumunia_mało_znana_by_Sandra_Dobkowska
Transkrypt
Rumunia_mało_znana_by_Sandra_Dobkowska
Rumunia mało znana Ostatnie spotkanie uczestników projektu Grundtviga „Education Opens the Door to the Future” zawiodło nas do Rumunii, do Baia Mare, liczącego 150 tysięcy mieszkańców miasta w północno-zachodniej, górzystej części kraju, stolicy historycznego regionu Maramuresz (pol. Marmarosz)), niedaleko granicy węgierskiej i ukraińskiej, za to ponad 600 km od stołecznego Bukaresztu (nasi koledzy z Portugalii i Turcji, którzy przylecieli samolotem do Bukaresztu, musieli spędzić 14 godzin w pociągu, by dostać się do Baia Mare). Miasto, którego historia sięga początków XIV wieku, od zarania swego istnienia było ośrodkiem górniczym. Świadczy o tym jego nazwa – Baia Mare, co po polsku znaczy wielka kopalnia. Wydobywano tu złoto, srebro, miedź, cynk i ołów, rozwinięty był przemysł wydobywczy i przetwórczy metali nieżelaznych. Dziś pozostały tylko ślady niegdysiejszej zamożności. Niestety, po restrukturyzacji gospodarki w latach dziewięćdziesiątych XX wieku nierentowne kopalnie polikwidowano, pojawiło się bezrobocie, miejscowość straciła swe niegdysiejsze znaczenie. Bardzo ładna jest niewielka starówka z dziewiętnastowieczną zabudową, katedrą Św. Trójcy z XVIII wieku, Wieżą Zegarową (Wieżą św. Stefana) z XIV-XV wieku, w której mieści się wystawa sztuki średniowiecznej, osiemnastowiecznymi basztami Menniczą i Rzeźników oraz okazałym rynkiem, otoczonym siecią wąskich uliczek, po których spacerowanie okazało się dużą przyjemnością. Reszta miasta bardzo rozległa i już nie tak piękna, choć z widocznymi śladami minionego dobrobytu. Jedną z niepowtarzalnych ciekawostek Baia Mare jest znane szeroko również poza granicami Rumunii Muzeum Mineralogii. Ilość, jakość, a także uroda zgromadzonych tu eksponatów są wprost niezwykłe. Muzeum posiada największe w kraju i jedne z największych w Europie zbiory minerałów. Niektóre eksponaty swym pięknem niemal zatykają dech w piersiach. Wszystkie ( w liczbie 17 tysięcy, choć wystawionych jest zaledwie około tysiąca) pochodzą z górniczego regionu Baia Mare. Najpiękniejsze z nich nazywane są „kwiatami kopalni”, bo też często przypominają kwiaty. Interesujące okazały się także okolice Baia Mare. W odległości zaledwie 15 kilometrów od otoczonego górami miasta znajduje się stacja narciarska Suior. Na szczyt 1000metrowej góry Gutin można wjechać dwoma wyciągami krzesełkowymi. Narciarze mają do dyspozycji kilka tras długości ok. 1000 metrów każda. Na górze obszerna restauracja w stylu góralskim oraz kawiarnia na zadaszonej wielkiej, drewnianej werandzie, otoczonej wokół wodą. Kawa w takim krajobrazie smakowała znakomicie. 1 Osiemdziesięciokilometrowa wycieczka na północ od Baia Mare zawiodła nas do zespołu klasztornego Barsana. Przepiękna drewniana architektura jest niezwykle oryginalna. Część obiektów wydaje się naśladować dalekowschodnie pagody, ale nie do końca, bo ich pokryte gontem dachy falują niczym falbany spódnicy; inne przypominają strzelające wysoko w niebo minarety. A wszystko to w bogato ukwieconym parku, w cudownej górskiej scenerii. Takich przepięknych siedemnasto- i osiemnastowiecznych drewnianych cerkwi jest tu całkiem sporo. Osiem z nich w 1999 roku zostało wpisanych na listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO. Inny ciekawy zespół klasztorny oglądałyśmy w Sapanta (ok. 60 kilometrów na północny-wschód od Baia Mare, tuż przy granicy z Ukrainą). Podobnie jak poprzednio piękna drewniana zabudowa, choć w zupełnie innym stylu. W tej samej miejscowości znajduje się tzw. wesoły cmentarz – niezwykłe curiosum. Nasza przewodniczka Marta uprzedzała, że zobaczymy coś niepowtarzalnego. Cmentarz nie jest duży, liczy nieco ponad osiemset grobów, usytuowanych wokół wielkiej cerkwi, która aktualnie podlega renowacji i widać, że sponsorzy nie szczędzą pieniędzy. Zewnętrzne ściany świątyni okładane są tysiącami niebieskich ceramicznych płytek, dzięki czemu w przyszłości będzie ona stanowić zgraną kolorystycznie całość z otaczającymi ją nagrobkami. A od nagrobków trudno oderwać wzrok. Są to unikalne, przepięknie kolorowo malowane, naiwne w stylu płaskorzeźby w drewnie, stanowiące wizytówki zmarłych. Każdy nagrobek przedstawia scenę z życia pochowanej osoby: ten był kosiarzem, ten pastuchem, następny – cieślą, dalej pszczelarz, kobieta, która zajmowała się wypiekiem chleba, rybak (tuż za cmentarzem przepływa rzeka), dalej kobiety przy krosnach; niekiedy rzeźba nagrobkowa przedstawia całą rodzinę, pochowaną we wspólnym grobie. Czynności, jakie wykonywali w swym doczesnym życiu 2 zmarli, powtarzają się, lecz każda płaskorzeźba jest inna, każda niepowtarzalna. Miejscowy artysta rzeźbiarz i poeta w jednym po raz pierwszy wykonał „wesołe” epitafium w 1935 r. i robił to przez ponad 40 lat, aż do śmierci. Od 1977 r. jego pracę kontynuuje kolejny ludowy artysta. Wszystkie nagrobki są przepięknie malowane, króluje kolor niebieski. I jeszcze jedna ciekawostka: każdy nagrobek jest wyrzeźbiony i pomalowany dwustronnie – od przodu i od tyłu, aby osoba idąca wzdłuż cmentarnej alejki wiedziała, jaki grób mija zarówno po prawej, jak i po lewej stronie. Nic dziwnego, że cmentarz został nazwany wesołym. Jest tak kolorowy i optymistyczny, że chyba każdemu poprawia nastrój. I naprawdę niepowtarzalny. Ta cerkiew wraz z cmentarzem zostały również wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Po drodze do Barsana, Sapanty i z powrotem do Baia Mare mija się wszędzie wspaniałe, bogato rzeźbione w drewnie, wielkie bramy wjazdowe do posesji. Niektóre bardzo wiekowe, inne zupełnie nowe, lecz wszystkie utrzymane w tym samym lokalnym stylu. Zabudowa posesji bywa różna, niekiedy z bardzo ciekawą starą drewnianą architekturą, innym razem całkiem nieinteresująca, ale brama zawsze stanowi wspaniały wytwór miejscowego artysty-rzeźbiarza, stanowiąc rodzaj lokalnej wizytówki. Edukacja w każdym wieku Nasz rumuński gospodarz zaprosił swych krajowych i zagranicznych gości na konferencję, w czasie której dowiedzieliśmy się, na czym polegała praca przy projekcie Grundtviga „Education Opens the Door to the Future” sześciu uczestniczących w nim krajów: Grecji, Polski, Portugalii, Rumunii, Turcji i Włoch. Rumuńscy uczestnicy spotkania podzielili się z gośćmi z zagranicy swoimi doświadczeniami. Nie ważne, w jakiej dana osoba urodziła się rodzinie, czy była biedna czy bogata; ważne, jakich wyborów dokonała w życiu – taki był w największym skrócie sens zagajenia gospodarza konferencji Daniela, a kolejne wystąpienia przedstawicieli poszczególnych krajów potwierdziły w całości tę tezę. Daniel zaprosił na spotkanie dużą grupę osób niepełnosprawnych, którym miejscowa organizacja Esperando pomaga w odnalezieniu się w życiu dzięki edukacji. Ich wypowiedzi były pouczające i wzruszające. Oto kilka z nich: Jutka. Przykuta od lat do wózka inwalidzkiego dzięki nauce odzyskała wiarę w siebie i dziś jest samodzielna. Renata. Młodziutka niepełnosprawna od wczesnego dzieciństwa miała „pod górkę”: cztery operacje, wielokrotne pobyty w szpitalach, długie okresy rehabilitacji, złe traktowanie przez szkolnych kolegów. Nie zdołałaby przetrwać, gdyby nie rodzice, którzy zawsze byli przy niej. Udało jej się pokonać niedogodności. Zrobiła w końcu maturę, zdała do szkoły pielęgniarskiej. Wczoraj wykonała pierwszy samodzielny masaż pacjenta i jest z siebie 3 dumna. Nie osiągnęłaby tego wszystkiego, gdyby wbrew wszelkim przeciwnościom losu nie kontynuowała edukacji. Aniko. Ekonomistka ze specjalnością zarządzania biznesem po 22 latach pracy w banku została nagle zwolniona z pracy. Szukanie nowego zajęcia okazało się bardzo trudne, ale znalazła kursy doradztwa, skończyła je, wystartowała w konkursie i dostała pracę. Teraz doradza rodzinom, jak znaleźć pracę lub możliwość szkolenia, jak wyjść z bezrobocia. Czuje się szczęśliwa, bo po cyfrach i liczbach, z którymi miała wyłącznie do czynienia w banku, może pracować z ludźmi i pomagać im. To daje jej dużo większą satysfakcję. Maria. Przez 20 lat od ukończenia szkoły nic w życiu nie robiła Wreszcie zamarzyła o czymś więcej, chciała studiować lecz po tylu latach przerwy okazało się to bardzo trudnym wyzwaniem. Gdyby nie wsparcie przyjaciół, nie dałaby rady. Dziś kończy pierwszy rok studiów pedagogicznych na uniwersytecie. – To jak powiew świeżego górskiego powietrza o poranku – mówi z zachwytem. – Jeśli uczysz się tylko dla dyplomu czy świadectwa, lepiej zostań w domu. Aurica. Mam 42 lata. Po szkole wyszłam za mąż i urodziłam dzieci. Przez dwadzieścia lat nic nie robiłam – nie uczyłam się, nie czytałam książek. Jednak trzy lata temu zaczęłam studiować – już uzyskałam licencjat i zamierzam skończyć studia magisterskie. Dziś wiem, że to potrafię i że to zrobię. Zaira (Portugalia). Mężczyzna pochodzący z interioru Portugalii przyjechał do Lizbony w poszukiwaniu pracy, gdy miał 12 lat. Zatrudnił się w kawiarni, ale był źle traktowany przez pracodawcę, wielokrotnie musiał zmieniać zajęcie. W końcu pomogli mu ludzie i trafił do szkoły. Skończył wieczorówkę, potem zaocznie studia. Oto jeden z niezliczonych przykładów tego, jak edukacja pomaga ludziom w rozpoczęciu normalnego, niezależnego życia bez względu na to, kiedy się ją rozpocznie. Od 30 lat prowadzimy w Lizbonie uniwersytet trzeciego wieku. Mamy ponad 500 studentów, wśród których najstarszy ma 92 lata. W ramach naszego programu edukacji oferujemy 80 bloków tematycznych, m. in. języki obce, literatura, historia, nauki przyrodnicze, kultura, zwiedzanie muzeów, wystaw, spektakle teatralne, muzyka, taniec, zajęcia komputerowe, joga, gimnastyka. Każdy nasz słuchacz może w ciągu jednego roku akademickiego wybrać 8 z nich. Warto wspomnieć, że Portugalia jest liderem, jeśli idzie o liczbę uniwersytetów trzeciego wieku w Europie. 4 Fortunato (Włochy, Etiopia). Zajmujemy się opieką nad emigrantami, głównie z Afryki, lecz w ostatnich latach także z Europy. W 1996 r. powstała w Pescarze Associazione Culturale Abissinia (Stowarzyszenie Kulturalne Abisynia) – organizacja założona przez Włochów, Etiopczyków i Erytrejczyków w celu integracji emigrantów z Etiopii i Erytrei, którzy zaczęli przybywać do Włoch w 1991 r. Z jednej strony chcieliśmy przybliżyć Włochom kulturę tych krajów, z drugiej – pomóc emigrantom w nauce języka włoskiego, uzyskaniu zezwolenia na pobyt stały, znalezieniu mieszkania, pracy, wreszcie w integracji z Włochami. Do programu studiów na uniwersytecie w Pescarze włączyliśmy seminaria o Etiopii i Erytrei, wydaliśmy publikacje dotyczące Etiopii, które rozpowszechnia się w szkołach regionu Abruzji i jego stolicy Pescary. Później naszą działalność rozszerzyliśmy także na kraje europejskie. Od 1989 r. mamy także emigrantów z Albanii, Rumunii, Polski, Ukrainy, dawnej Jugosławii. Wszyscy oni na początku mają takie same potrzeby: znalezienie mieszkania, pracy, uzyskanie zezwolenia na pobyt. Potem muszą nauczyć się języka włoskiego. Pomagamy im też w uzyskaniu opieki medycznej, służymy wszelkiego rodzaju informacją. Wreszcie dążymy do tego, by jak najmocniej zintegrowali się z naszymi mieszkańcami. Ostatnio przeżywamy wyjątkowo trudny okres. Od początku 2015 roku codziennie około tysiąca emigrantów z Afryki przypływa do Włoch, z czego część trafia do Pescary. Nie mają dosłownie nic. Musimy ich nakarmić i znaleźć miejsce do mieszkania, wyedukować, a potem nauczyć, jak żyć w nowym kraju. Alex (Grecja). Nasza organizacja, licząca 6 tysięcy członków, zajmuje się dorosłymi niepełnosprawnymi. Doświadczenie nauczyło nas, że edukacja bardzo zmienia ich życie. Studiowanie w dojrzałym wieku jest bardziej świadome, więcej się rozumie, ma się lepiej sprecyzowane cele i oczekiwania. Dla naszych dorosłych studentów edukacja nie jest torturą. Mimo iż są fizycznie niesprawni, ich umysł jest stuprocentowo sprawny. Dzięki temu korzystają z dobrodziejstwa nauki w dużo większym stopniu niż w pełni sprawna, lecz niedojrzała młodzież. Sandra (Polska). Jako studentka uniwersytetu trzeciego wieku mogę w stu procentach potwierdzić tezę Alexa. Nasz uniwersytet, działający przy Collegium Civitas – jednej z warszawskich wyższych uczelni – liczy ok. 250 studentów. Obecnie w całej Polsce takich uniwersytetów jest bardzo dużo i z każdym rokiem ich liczba wzrasta. A pamiętam czasy sprzed kilkudziesięciu lat, kiedy moja matka uczęszczała – podobnie jak dzisiaj ja – na zajęcia jedynego wówczas w Warszawie uniwersytetu trzeciego wieku. Jakże wiele się od tamtych czasów zmieniło! Studiowanie w naszym wieku to wielka przyjemność, to nas ożywia, odmładza, dostarcza wspaniałą pozytywną energię. I właśnie to różni nas od studiującej młodzieży. Większość naszych profesorów, którzy równolegle prowadzą zajęcia dla zwykłych studentów, mówi, iż z dużo większą przyjemnością dzielą się swą wiedzą z nami – emerytami, bo 5 wyczuwają, że my c h c e m y zdobywać wiedzę, robimy to z własnej potrzeby i dla własnej przyjemności, podczas gdy młodzi jakże często studiują dla dyplomu lub dlatego, że taka jest wola ich rodziców. Senem (Turcja). Pracujemy w małym mieście w Turcji, w Babadag. Jest to Centrum Edukacyjne dla Dorosłych. Organizujemy wszelkiego typu szkolenia i kursy dla osób, które z różnych powodów nie potrafią poradzić sobie z tym same, a więc dla niepełnosprawnych, dla kobiet, które wcześniej zajmowały się domem i dziećmi lub z innych powodów chcą powrócić na ścieżkę edukacji. Chcemy im pomagać, ucząc. Jest wśród nas osoba na wózku inwalidzkim, która we wczesnej młodości z powodów zdrowotnych musiała przerwać szkołę. Straciła nogę, wyszła za mąż, urodziła dziecko. Gdy dziecko dorosło do wieku szkolnego, matka poczuła się lepiej i, korzystając z naszej pomocy, postanowiła również wrócić do szkoły. Właśnie skończyła podstawówkę i zdaje egzaminy do liceum. Nauczyła się obsługi komputera, dzięki internetowi zyskała nowych przyjaciół, w przyszłości ma zamiar studiować. Jej życie dzięki edukacji w dorosłym wieku stało się dużo ciekawsze, odkryło przed nią nieoczekiwane możliwości. Daniel, nasz rumuński gospodarz. Przedstawia nam bardzo podobny przykład. Matka postanowiła iść na uniwersytet razem z córką. Razem skończyły psychologię, dziś razem pracują. Okazało się, że studia można skończyć w każdym wieku. W czasie konferencji uczestnicy z różnych krajów przedstawiali przykłady niezaprzeczalnych efektów, jakie można osiągnąć, zdobywając nowe umiejętności wbrew wszelkiego rodzaju ograniczeniom, niesprawności, wykluczeniu. Była to dla nas wszystkich wspaniała lekcja, chwilami poruszająca, z pewnością warta zachowania w pamięci. Dość nieoczekiwane było zakończenie spotkania w Baia Mare. Ubrana w regionalne stroje grupa upośledzonej, niepełnosprawnej młodzieży wykonała ludowy taniec rumuński, a chwilę potem roztańczeni Rumuni porwali do tańca wszystkich obecnych gości, tworząc wielki, wspaniały, wielonarodowy korowód. Sandra Dobkowska 6 7